Bł
ę
kitna godzina
Pierwszy
- Zamknij oczy i wyobra
ź
j
ą
sobie. Widzisz to?
Skin
ę
łam głow
ą
, zamykaj
ą
c oczy.
- Wyobra
ź
sobie,
ż
e jest przed tob
ą
. Zobacz jej struktur
ę
, kształt i kolor – masz to?
U
ś
miecham si
ę
, maj
ą
c ten obraz w głowie.
- Dobrze. Teraz wyci
ą
gnij r
ę
k
ę
i dotknij jej. Poczuj jej kontury ko
ń
cami swoich
palców, otul jej ci
ęż
ar swoimi dło
ń
mi, a teraz poł
ą
cz wszystkie swoje zmysły – wzrok,
dotyk,
w
ę
ch i smak – mo
ż
esz spróbowa
ć
?
Zagryzam wargi i stłumiam chichot.
- Doskonale. Teraz poł
ą
cz si
ę
z tym uczuciem. Uwierz,
ż
e to istnieje przed tob
ą
.
Poczuj to, zobacz to, dotknij tego, spróbuj tego, zaakceptuj to, uka
ż
to! – mówi.
Wi
ę
c to robi
ę
. Robi
ę
wszystko z tych rzeczy. A kiedy on j
ę
czy, otwieram oczy i patrz
ę
na siebie.
- Ever. – Potrz
ą
sa głow
ą
. – Miała
ś
my
ś
le
ć
o pomara
ń
czy. To nie jest nawet jej
bliskie.
- Nie, to nic owocowego. –
ś
miej
ę
si
ę
, u
ś
miechaj
ą
c do ka
ż
dego z moich Damenów –
repliki objawiaj
ą
cej si
ę
przede mn
ą
, i wersji ciała i krwi obok mnie. Obaj równie
wysocy,
ciemni, i tak niszczycielsko przystojni,
ż
e a
ż
wydaj
ą
si
ę
mało realni.
- Co ja mam z tob
ą
zrobi
ć
? – pyta prawdziwy Damen, próbuj
ą
c przybra
ć
spojrzenie
dezaprobaty, ale na marne. Jego oczy zawsze go zdradzaj
ą
, pokazuj
ą
c tylko miło
ść
.
- Hmmm… - spogl
ą
dam pomi
ę
dzy moich dwóch chłopaków – jednego prawdziwego,
drugiego wyczarowanego. – My
ś
l
ę
,
ż
e mo
ż
esz podej
ść
i mnie pocałowa
ć
. Lub, je
ś
li
jeste
ś
zbyt zaj
ę
ty, spytam go czy zostanie, cho
ć
nie s
ą
dz
ę
ż
e on my
ś
li. – ruszam w
kierunku
nieprawdziwego Damena,
ś
miej
ą
c si
ę
, kiedy on si
ę
u
ś
miecha i mruga do mnie
chocia
ż
blednie
i w ko
ń
cu znika.
Ale prawdziwy Damen si
ę
nie
ś
mieje. On tylko kr
ę
ci głow
ą
i mówi: - Ever, prosz
ę
.
Musisz by
ć
powa
ż
na. Masz tyle do nauki.
- Po co ten po
ś
piech? – wygładzam poduszk
ę
i klepi
ę
miejsce obok siebie, maj
ą
c
nadziej
ę
,
ż
e on odejdzie od biurka i doł
ą
czy do mnie. – My
ś
lałam,
ż
e nic nie mamy,
ale czas?
– u
ś
miecham si
ę
. A gdy patrzy na mnie, w całym moim ciele wzrasta ciepło, a
oddech
zatrzymuje si
ę
w moim gardle i nic nie mog
ę
na to poradzi
ć
, ale zastanawiam si
ę
czy
kiedykolwiek zdołam si
ę
przyzwyczai
ć
do jego niesamowitego pi
ę
kna – jego gładkiej
oliwkowej skóry, l
ś
ni
ą
cych br
ą
zowych włosów, idealnej twarzy, i szczupłej
wyrze
ź
bionej
sylwetki. – My
ś
l
ę
,
ż
e znajdziesz we mnie bardzo ch
ę
tnego ucznia. – mówi
ę
, a moje
oczy
spotykaj
ą
jego – dwie ciemne studnie niezgł
ę
bionej gł
ę
bi.
- Jeste
ś
nienasycona – szepcze, potrz
ą
saj
ą
c głow
ą
i podchodzi do mnie, siadaj
ą
c
obok.
- Po prostu próbuj
ę
nadrobi
ć
stracony czas – mrucz
ę
, zawsze tak ch
ę
tna na te chwile
tylko dla nas, i nie musz
ę
si
ę
nimi dzieli
ć
z nikim innym. Nawet
ś
wiadomo
ść
,
ż
e cała
wieczno
ść
jest przed nami, nie czyni mnie mniej chciwej.
Pochyla si
ę
aby mnie pocałowa
ć
, rezygnuj
ą
c z naszych lekcji. Wszystkie wyra
ż
ane
my
ś
li, telepatia – wszystkie te psychiczne sprawy zostaj
ą
zast
ą
pione czym
ś
znacznie
bardziej
bezpo
ś
rednim, gdy pcha mnie na stos poduszek, obejmuj
ą
c moje ciało swoim, nas
dwoje
ł
ą
cz
ą
cych si
ę
jak upadłe winoro
ś
le w poszukiwaniu sło
ń
ca.
Jego palce wij
ą
si
ę
w gór
ę
, przesuwaj
ą
c si
ę
od skraju mojego brzucha do stanika, a
ja
zamykam oczy i szepcz
ę
. – Kocham ci
ę
. – Słowa kiedy
ś
skrywane we mnie.
Słuchałam jego stłumionego j
ę
ku, gdy odpina zapi
ę
cie mojego biustonosza, bez
najmniejszego wysiłku, doskonale i bez skr
ę
powania.
Ka
ż
dy jego ruch był tak pełen wdzi
ę
ku, tak doskonały, tak…
Mo
ż
e zbyt doskonały.
- Co si
ę
stało? – pyta, kiedy go odpycham. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie
sapanie, gdy jego oczy szukaj
ą
moich, a skóra wokół nich jest napi
ę
ta i
ś
ci
ś
ni
ę
ta w
sposób do
jakiego przywykłam.
- Nic złego. – Odwracam si
ę
do tyłu, poprawiaj
ą
c swój top i ciesz
ę
si
ę
ż
e sko
ń
czyłam
ju
ż
lekcj
ę
osłony my
ś
li, poniewa
ż
to była jedyna rzecz, która pozwalała mi kłama
ć
.
On wzdycha i oddala si
ę
, pozbawiaj
ą
c mnie swojego mrowi
ą
cego dotyku i ciepłego
spojrzenia, kiedy kroczy przede mn
ą
. A kiedy w ko
ń
cu si
ę
zatrzymuje i staje twarz
ą
do mnie,
ś
ciskam wargi, wiedz
ą
c co b
ę
dzie dalej. Byli
ś
my ju
ż
tutaj wcze
ś
niej.
- Ever, nie próbuj
ę
ci
ę
pogania
ć
ani nic. Naprawd
ę
, nie próbuj
ę
– mówi, a twarz ma
zmarszczon
ą
z niepokoju. – Ale w pewnym momencie musisz to sko
ń
czy
ć
i
zaakceptowa
ć
to
kim jestem. Mog
ę
uzewn
ę
trzni
ć
twoje pragnienia, wysła
ć
telepatyczne my
ś
li i obrazy,
gdy
jeste
ś
my daleko od siebie, mog
ę
w ka
ż
dej chwili zabra
ć
ci
ę
do Summerlandu. Ale
jedynej
rzeczy, której nie mog
ę
zrobi
ć
, to zmieni
ć
przeszło
ś
ci. Ona po prostu jest.
Patrz
ę
na podłog
ę
, czuj
ą
c mały i całkowity wstyd. Nienawidz
ę
, tego
ż
e jestem
niezdolna ukry
ć
zazdro
ś
ci i obaw, nienawidz
ę
tego,
ż
e s
ą
tak przejrzyste i wyra
ź
nie
widoczne.
Bo bez wzgl
ę
du na to jaki rodzaj tarczy psychicznej stworz
ę
, to jest bez sensu. On
miał
sze
ść
set lat na badanie ludzkiego zachowanie ( badanie mojego zachowania ), w
porównaniu
do moich szesnastu.
- Po prostu… po prostu daj mi troch
ę
wi
ę
cej czasu, aby przyzwyczai
ć
si
ę
do tego
wszystkiego – mówi
ę
, dłubi
ą
c postrz
ę
piony szew na mojej poduszce. – To jedynie
kilka
tygodni. – wzruszam ramionami, przypominaj
ą
c sobie jak zabiłam jego był
ą
ż
on
ę
,
powiedziałam mu,
ż
e go kocham i zapiecz
ę
towałam swój nie
ś
miertelny los, mniej ni
ż
trzy
tygodnie temu.
Patrzy na mnie, jego usta zaciskaj
ą
si
ę
, a oczy s
ą
zabarwione w
ą
tpliwo
ś
ci
ą
. I cho
ć
jeste
ś
my tylko kilka metrów od siebie, dziel
ą
ca nas przestrze
ń
jest tak ci
ęż
ka i
brzemienna –
jakby to był ocean.
- Odnosz
ę
si
ę
do tego
ż
ycia – mówi
ę
, a mój głos przy
ś
piesza i ro
ś
nie, chc
ą
c wypełni
ć
pustk
ę
i złagodzi
ć
nastrój. – A poniewa
ż
nie przypominam sobie
ż
adnych innych, to
wszystko
co mam. Potrzebuj
ę
tylko troch
ę
wi
ę
cej czasu, dobrze? – u
ś
miecham si
ę
nerwowo, a
moje
wargi niezdarnie zatrzymuj
ą
w miejscu wydech ulgi, gdy on siada obok mnie i
podnosi palce
do mojego czoła, szukaj
ą
c miejsca, gdzie kiedy
ś
była moja blizna.
- Có
ż
, to jedyna rzecz, której nam nie zabraknie. – Wzdycha, ci
ą
gn
ą
c palcami po
krzywi
ź
nie mojej szcz
ę
ki, i gdy pochyla si
ę
aby mnie pocałowa
ć
, jego wargi robi
ą
seri
ę
przystanków, na moim czole, nosie i ustach.
I wła
ś
nie wtedy, gdy my
ś
l
ę
,
ż
e znowu mnie pocałuje, on
ś
ciska moj
ą
r
ę
k
ę
i oddala
si
ę
.
Id
ą
c prosto do drzwi, pozostawił pi
ę
knego czerwonego tulipana na swoim miejscu.
Drugi
Chocia
ż
Damen mo
ż
e wyczu
ć
tak
ą
chwil
ę
, gdy moja ciotka Sabine skr
ę
ca w nasz
ą
ulic
ę
i zbli
ż
a si
ę
do podjazdu to nie, dlatego wyszedł.
Wyszedł ze wzgl
ę
du na mnie.
Ze wzgl
ę
du na prosty fakt,
ż
e jest ju
ż
ze mn
ą
od setek lat, d
ążą
c do mnie we
wszystkich moich wcieleniach tak, wi
ę
c mo
ż
emy by
ć
razem.
Tylko,
ż
e my nigdy nie jeste
ś
my razem.
Co oznacza,
ż
e to si
ę
nigdy nie stało.
Podobno za ka
ż
dym razem, gdy mieli
ś
my zrobi
ć
nast
ę
pny krok do skonsumowania
naszej miło
ś
ci, jego była
ż
ona Drina pojawiała si
ę
i mnie zabijała.
Ale teraz ja j
ą
zabiłam, wyeliminowałam j
ą
w dobrym miejscu, cho
ć
niew
ą
tpliwie
słabym, trzepn
ę
łam j
ą
w czakr
ę
serca i teraz nic ani nikt nie blokuje nam drogi.
Z wyj
ą
tkiem mnie.
Bo cho
ć
kocham Damena we wszystkich moich istnieniach, i na pewno chc
ę
podj
ąć
nast
ę
pny krok – nie mog
ę
przesta
ć
my
ś
le
ć
o tych ostatnich sze
ś
ciuset lat. I jak
wybrał takie
ż
ycie. (Dziwnie, jego zdaniem.)
I kogo wybrał do takiego
ż
ycia. (Oprócz jego byłej
ż
ony Driny, nawi
ą
zywał wiele
innych znajomo
ś
ci.)
I, jak ja nienawidz
ę
tego przyznawa
ć
, wiedz
ą
c to wszystko, czuj
ę
si
ę
troch
ę
niepewna.
Dobrze, mo
ż
e du
ż
o niepewna. To znaczy, to nie tak,
ż
e kto
ś
z mojej
ż
ało
ś
nie ubogiej
listy facetów, których całowałam mógł si
ę
porównywa
ć
z jego sze
ś
cioma wiekami
podbojów.
I cho
ć
wiem,
ż
e to
ś
mieszne, cho
ć
wiem,
ż
e Damen kocha mnie od wieków, faktem
jest,
ż
e serce i umysł nie zawsze s
ą
przyjazne.
W moim przypadku, s
ą
one mało mówi
ą
ce.
A przecie
ż
za ka
ż
dym razem, gdy Damen przychodzi na moje lekcje, które zawsze
udaje nam si
ę
przekształci
ć
w dłu
ż
sze sesje, przychodzi mi na my
ś
l; To jest to! To
naprawd
ę
stanie si
ę
tym razem!
Tylko,
ż
e odpychanie go jest jak najgorsza zło
ś
liwo
ść
.
A prawda jest dokładnie taka, jak powiedział. On nie mo
ż
e zmieni
ć
swojej
przeszło
ś
ci, ona po prostu jest. Kiedy co
ś
jest zrobione nie mo
ż
na tego cofn
ąć
. Nie
ma
odwrotu.
Jedyne, co człowiek mo
ż
e kiedykolwiek zrobi
ć
to i
ść
dalej.
I to jest dokładnie to, co musz
ę
zrobi
ć
.
Wzi
ąć
bez wahania du
ż
y krok do przodu, ani razu nie patrz
ą
c wstecz.
Wystarczy zapomnie
ć
o przeszło
ś
ci i zacz
ąć
budowa
ć
przyszło
ść
.
Chciałabym,
ż
eby to było takie proste.
- Ever? – Sabine wchodzi po schodach, gdy ja biegam gor
ą
czkowo po pokoju, a
potem
siadam przy biurku, staraj
ą
c si
ę
wygl
ą
da
ć
na czym
ś
zaj
ę
t
ą
. – Co robisz? – pyta,
wkładaj
ą
c
głow
ę
do
ś
rodka. I cho
ć
jej ubranie jest pogniecione, jej włosy s
ą
w bezładzie, oczy
ma
czerwone i zm
ę
czone, jej aura ma promienny i ładny odcie
ń
zieleni.
- Wła
ś
nie sko
ń
czyłam zadanie domowe – mówi
ę
, odpychaj
ą
c laptop tak jakbym
wła
ś
nie go u
ż
ywała.
- Jadła
ś
? – oparła si
ę
o framug
ę
drzwi, oczy miała zw
ęż
one i podejrzliwe.
- Oczywi
ś
cie – powiedziałam jej. Przytakuj
ę
, u
ś
miecham si
ę
i robi
ę
wszystko by
wygl
ą
dało to szczerze, ale prawda jest taka,
ż
e czuj
ę
fałsz na mojej twarzy.
Nienawidz
ę
kłama
ć
. Zwłaszcza przed ni
ą
. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła,
bior
ą
c mnie po wypadku, kiedy zgin
ę
ła cała moja rodzina. Mam na my
ś
li to,
ż
e ona
nie
musiała tego robi
ć
. Fakt,
ż
e jest moj
ą
jedyn
ą
ż
yj
ą
c
ą
krewn
ą
nie oznacza,
ż
e nie
mo
ż
e
powiedzie
ć
‘nie’. I wierz mi, przez połow
ę
czasu pewnie chciała to zrobi
ć
. Jej
ż
ycie
było
mniej skomplikowane, zanim przyjechałam.
- Miałam na my
ś
li co
ś
poza tym czerwonym piciem. – Kiwa głow
ą
w stron
ę
butelki
stoj
ą
cej na moim biurku, opalizuj
ą
cego czerwonego płynu z dziwnie gorzkim
smakiem,
którego nie nienawidz
ę
prawie tak samo jak kiedy
ś
. Co jest dobre, poniewa
ż
według
Damena,
b
ę
d
ę
to popija
ć
przez reszt
ę
wieczno
ś
ci. To nie jest tak,
ż
e nie mog
ę
je
ść
prawdziwego
jedzenia, tylko ju
ż
nie go nie chc
ę
. Mój nie
ś
miertelny sok zawiera wszystkie składniki
od
ż
ywcze, jakie mogłabym potrzebowa
ć
. I nie wa
ż
ne jak du
ż
o lub mało pij
ę
, zawsze
czuj
ę
si
ę
syta.
Ale nadal wiem, co ona my
ś
li. I nie tylko, dlatego,
ż
e mog
ę
przeczyta
ć
wszystkie jej
my
ś
li, ale dlatego,
ż
e my
ś
lałam to samo o Damenie. Kiedy
ś
naprawd
ę
si
ę
denerwowałam
widz
ą
c jak odsuwa swoje jedzenie i tylko udaje,
ż
e je. Do odkrycia jego tajemnicy.
- Ja, hm, wcze
ś
niej co
ś
zjadłam – powiedziałam wreszcie, staraj
ą
c si
ę
nie zacisn
ąć
warg, odwróci
ć
wzroku lub si
ę
skuli
ć
– wszystkie moje zwykle niezawodne wpadki. –
Z
Milesem i Haven – dodaj
ę
, maj
ą
c nadziej
ę
,
ż
e to wyja
ś
ni brak brudnych naczy
ń
, cho
ć
wiem,
ż
e zapewnienie zbyt wielu szczegółów jest złe, to jak migaj
ą
ce czerwone
ś
wiatło
sygnalizuj
ą
ce KŁAMCA PRZED TOB
Ą
! Nie wspominaj
ą
c,
ż
e Sabine jest jednym z
najlepszych prawników w firmie, co czyni j
ą
niezwykle dobr
ą
w dostrzeganiu fałszu.
W jej
ż
yciu zawodowym to szczególny dar. W
ż
yciu prywatnym, decyduje si
ę
wierzy
ć
.
Z wyj
ą
tkiem dzi
ś
. Dzisiaj nie kupuje ani jednego słowa. Zamiast tego po prostu patrzy
na mnie i mówi: - Martwi
ę
si
ę
o ciebie.
Odwracam si
ę
do niej twarz
ą
, chc
ą
c pokaza
ć
jej,
ż
e jestem otwarta, gotowa do
zaj
ę
cia
si
ę
jej obawami, chocia
ż
jestem prawie odmie
ń
cem. – Wszystko porz
ą
dku – mówi
ę
jej,
kiwaj
ą
c głow
ą
i u
ś
miechaj
ą
c si
ę
tak,
ż
eby w to uwierzyła. – Naprawd
ę
. Moje oceny
s
ą
dobre,
spotykam si
ę
z przyjaciółmi, Damen i ja… - przerywam, zdaj
ą
c sobie spraw
ę
,
ż
e tak
naprawd
ę
nigdy wcze
ś
niej nie rozmawiałam z ni
ą
o swoim zwi
ą
zku, nie okre
ś
lałam
go,
wi
ę
kszo
ść
zachowywałam dla siebie. A prawda jest taka,
ż
e teraz, gdy ju
ż
zacz
ę
łam,
to nie
wiedziałam jak sko
ń
czy
ć
.
Mam na my
ś
li, odwołuj
ą
c si
ę
do siebie, jako chłopak i dziewczyna, bior
ą
c pod uwag
ę
nasz
ą
przeszło
ść
, tera
ź
niejszo
ść
i przyszło
ść
, brzmi przyziemnie i nieodpowiednio,
poniewa
ż
cała nasza wspólna historia czyni nas czym
ś
wi
ę
cej ni
ż
to. Ale to nie jest to,
ż
e
ogłosz
ę
publicznie,
ż
e jeste
ś
my wiecznymi partnerami lub towarzyszami duszy – ten element
jest zbyt
wysoki. I prawda jest taka,
ż
e raczej w ogóle go nie okre
ś
l
ę
. W tej chwili jestem
wystarczaj
ą
co zmieszana. Poza tym, co miałabym jej jeszcze powiedzie
ć
? To,
ż
e
kochamy si
ę
przez wieki, ale mimo tego nadal nie dotarli
ś
my do drugiej bazy?
- Có
ż
, Damen i ja… robi si
ę
naprawd
ę
dobrze – mówi
ę
wreszcie, przełykaj
ą
c
ś
lin
ę
,
gdy u
ś
wiadamiam sobie,
ż
e powiedziałam dobrze zamiast
ś
wietnie, co mo
ż
e by
ć
pierwsz
ą
prawd
ą
, któr
ą
dzisiaj powiedziałam.
- Wi
ę
c był tutaj. – poło
ż
yła swoj
ą
br
ą
zow
ą
teczk
ę
na podłodze i patrzy na mnie, obie
jeste
ś
my w pełni
ś
wiadome tego, jak łatwo wpadłam w jej pułapk
ę
.
Kiwam głow
ą
, kopi
ą
c siebie psychicznie.
- Tak my
ś
lałam,
ż
e widziałam jego samochód. – Przenosi wzrok na moje łó
ż
ko w
nieładzie, z rozrzuconymi poduszkami i rozkopan
ą
kołdr
ą
, a kiedy odwraca si
ę
twarz
ą
do
mnie, nic nie mog
ę
poradzi
ć
na to,
ż
e si
ę
kul
ę
, zwłaszcza, gdy czuj
ę
, co zaraz powie.
- Ever. – Wzdycha. – Przykro mi,
ż
e nie po
ś
wi
ę
cam nam wi
ę
cej czasu. Mimo,
ż
e
czuj
ę
si
ę
tak, jakby
ś
my nadal szukały naszej drogi, chc
ę
ż
eby
ś
wiedziała,
ż
e jestem
tu dla
Ciebie. Je
ś
li kiedy
ś
b
ę
dziesz potrzebowała z kim
ś
porozmawia
ć
– posłucham.
Zaciskam wargi i kiwam głow
ą
, wiedz
ą
c,
ż
e jeszcze nie sko
ń
czyła, ale maj
ą
c
nadziej
ę
,
ż
e gdy b
ę
d
ę
siedziała beztrosko i spokojnie, zako
ń
czy szybko.
- Bo cho
ć
pewnie my
ś
lisz,
ż
e jestem za stara,
ż
eby ci
ę
zrozumie
ć
, to pami
ę
tam jak to
było w twoim wieku. Jak przewa
ż
aj
ą
ca jest nieustanna presja, aby zmierzy
ć
si
ę
z
modelkami,
aktorkami i innymi podobiznami z telewizji.
Przełykam ci
ęż
ko i unikam jej wzroku.
Kiedy zostałam zawieszona, Sabine zacz
ę
ła obserwowa
ć
mnie bardziej ni
ż
kiedykolwiek, a od niedawna zakupiła cały stos ksi
ąż
ek samopomocy, pocz
ą
wszy od:
Jak
wychowa
ć
zdrowego nastolatka w tak szalonych czasach jak te, do: Twój nastolatek i
media (i
co mo
ż
esz z tym zrobi
ć
!), i inne jeszcze gorsze. Zaznaczała wszystkie najbardziej
niepokoj
ą
ce zachowania młodzie
ż
y, a pó
ź
niej badała mnie, sprawdzała czy nie
wyst
ę
puj
ą
u
mnie jakie
ś
objawy.
- Ale chc
ę
,
ż
eby
ś
wiedziała,
ż
e jeste
ś
pi
ę
kn
ą
dziewczyn
ą
, znacznie pi
ę
kniejsza ni
ż
ja
byłam w twoim wieku, a głoduj
ą
c si
ę
konkurencja z tymi wszystkimi chudymi
gwiazdami,
które pół
ż
ycia sp
ę
dzaj
ą
na kontrolowaniu si
ę
, obecnie staje si
ę
nieuzasadnionym i
nieosi
ą
galnym celem i w ko
ń
cu sko
ń
czy si
ę
chorob
ą
. – Patrzy na mnie, rozpaczliwie
chc
ą
c do
mnie dotrze
ć
, z nadziej
ą
,
ż
e jej słowa mnie przebij
ą
. – Chc
ę
ż
eby
ś
wiedziała,
ż
e
jeste
ś
idealna
taka, jaka jeste
ś
i boli mnie patrzenie na to, przez co przechodzisz. A je
ś
li chodzi o
Damena,
dobrze, wszystko, co mam na to do powiedzenia, to…
- Nie jestem anorektyczk
ą
.
Spojrzała na mnie.
- Nie jestem bulimiczk
ą
, nie jestem na jakiej
ś
szalonej diecie, nie głoduj
ę
si
ę
, nie
staram si
ę
mie
ć
rozmiaru zero i nie staram si
ę
wygl
ą
da
ć
jak bli
ź
niaczki Olsen.
Powa
ż
nie,
Sabine, wygl
ą
dam na zmarnowan
ą
? – Staj
ę
, pozwalaj
ą
c jej na to by obejrzała mnie
ze
wszystkich stron, a je
ś
li o mnie chodzi to czuj
ę
si
ę
przeciwnie do zmarnowania. I
wydaje mi
si
ę
,
ż
e moja masa jest do
ść
dobra.
Patrzy na mnie. Mam na my
ś
li,
ż
e naprawd
ę
na mnie patrzy. Od czubka głowy do
stóp, jej oczy spocz
ę
ły na moich bladych odsłoni
ę
tych kostkach.
- Pomy
ś
lałam,
ż
e… - wzrusza ramionami, niepewna, co powiedzie
ć
po
przedstawieniu
tak wyra
ź
nych dowodach wskazuj
ą
cych na to,
ż
e jestem niewinna. – Bo nie widz
ę
ju
ż
,
ż
eby
ś
co
ś
jadła – i zawsze popijasz to czerwone…
- Wi
ę
c tak po prostu zało
ż
yła
ś
,
ż
e uciekłam si
ę
do młodzie
ż
y pij
ą
cej drinki
anorektyczne i unikaj
ą
cej
ż
ywno
ś
ci? –
ś
miej
ę
si
ę
,
ż
eby wiedziała,
ż
e nie jestem
szalona –
mo
ż
e nieco zdenerwowana, cho
ć
bardziej sob
ą
ni
ż
ni
ą
. Powinnam by
ć
bardziej
fałszywa.
Powinnam przynajmniej udawa
ć
,
ż
e jem. – Nie musisz si
ę
martwi
ć
. – U
ś
miecham
si
ę
. –
Naprawd
ę
. Miejmy jasno
ść
, nie mam zamiaru bra
ć
narkotyków, eksperymentowa
ć
z
ciałem,
ci
ąć
si
ę
, oznakowywa
ć
, nacina
ć
, czy robi
ć
cokolwiek innego z listy tygodnika
Dziesi
ęć
niedostosowanych zachowa
ń
w twoim nastolatku. A dla porz
ą
dku, to,
ż
e popijam
czerwone
picie nie ma nic wspólnego z próbowaniem by
ć
chud
ą
sław
ą
, lub staraniem si
ę
przypodoba
ć
Damenowi. Po prostu to mi si
ę
podoba, to wszystko. Poza tym, wiem,
ż
e Damen
kocha i
akceptuje mnie dokładnie tak
ą
, jaka jestem… - przerywam wiedz
ą
c,
ż
e zaczynam
temat, który
niech
ę
tnie chc
ę
odkrywa
ć
. Zanim zd
ąż
y ona sformułowa
ć
sobie te słowa w głowie,
łapi
ę
j
ą
za
r
ę
k
ę
i mówi
ę
. – I nie, nie o to mi chodziło. Damen i ja jeste
ś
my… - Poł
ą
czeni,
chłopakiem i
dziewczyn
ą
, przyjaciółmi z korzy
ś
ciami, wiecznie zwi
ą
zani.
- Có
ż
, jeste
ś
my razem. Wiesz, zaanga
ż
owani jak para. Ale nie
ś
pimy razem.
Jeszcze.
Spojrzała na mnie, twarz miała
ś
ci
ą
gni
ę
t
ą
i zakłopotan
ą
.
Ż
adna z nas nie chciała
rozmawia
ć
na ten temat, ale w przeciwie
ń
stwie do mnie, ona uwa
ż
ała to za swój
obowi
ą
zek.
- Ever, nie chciałam insynuowa
ć
… - zaczyna. Ale potem patrzy na mnie, a ja na ni
ą
i
wzrusza ramionami, decyduj
ą
c si
ę
to zostawi
ć
, poniewa
ż
obie wiemy,
ż
e była tego
pewna.
Ul
ż
yło mi wiedz
ą
c,
ż
e ju
ż
po wszystkim i
ż
e poszło mi stosunkowo łatwo, wi
ę
c jestem
zupełnie zaskoczona, gdy mówi: - No có
ż
, skoro wydajesz si
ę
tak przejmowa
ć
tym
młodym
człowiekiem, my
ś
l
ę
,
ż
e powinnam go pozna
ć
. Warto, wi
ę
c zaplanowa
ć
czas, kiedy
wszyscy
mo
ż
emy i
ść
na obiad. Jak brzmi ten weekend?
Ten weekend?
Przełykam ci
ęż
ko i patrz
ę
na ni
ą
, wiedz
ą
c dokładnie, co ona ma nadziej
ę
zrobi
ć
;
upiec
dwie pieczenie przy jednym posiłku. To doskonała okazja do obejrzenia pełnego
jedzenia
talerza, podczas gdy ona b
ę
dzie przepytywa
ć
Damena.
- Có
ż
, to wszystko brzmi
ś
wietnie poza tym,
ż
e Miles gra w pi
ą
tek. – Starałam si
ę
,
aby
mój głos brzmiał pewnie i stabilnie. – A pó
ź
niej ma by
ć
after party – które sko
ń
czy si
ę
prawdopodobnie do
ść
pó
ź
no – wi
ę
c…
Kiwa głow
ą
, patrz
ą
c mi w oczy, jej wzrok jest tak tajemniczy i porozumiewawczy,
ż
e
zaczynam si
ę
poci
ć
.
- Wi
ę
c to prawdopodobnie nie zadziała – ko
ń
cz
ę
, wiedz
ą
c,
ż
e i tak b
ę
d
ę
musiała
przez
to przej
ść
, ale lepiej pó
ź
niej ni
ż
wcze
ś
niej. To znaczy, kocham Sabine i kocham
Damena, po
prostu nie jestem pewna czy b
ę
d
ę
kocha
ć
ich razem, zwłaszcza po wcze
ś
niejszych
pytaniach.
Patrzy na mnie przez chwil
ę
, poczym kiwa głow
ą
i si
ę
odwraca. I wła
ś
nie wtedy, gdy
jestem ju
ż
w stanie oddycha
ć
, ona spogl
ą
da przez rami
ę
i mówi: - Có
ż
, pi
ą
tek opada,
ale
wci
ąż
pozostaje sobota. Dlaczego nie powiesz, Damenowi,
ż
eby był tu o ósmej?
Trzeci
Chocia
ż
zaspałam, udało mi si
ę
dojecha
ć
do Milesa na czas. Chyba, dlatego
ż
e moje
przygotowanie si
ę
nie trwało teraz tak długo, gdy Riley mnie ju
ż
nie rozpraszała.
Cho
ć
kiedy
ś
wkurzało mnie, jak siadała na mojej komodzie ubrana w jeden ze swoich szalonych
kostiumów Halloween, wypytywała mnie o chłopaków i drwiła z moich ubra
ń
, odk
ą
d
przekonałam j
ą
,
ż
eby odeszła, przeszła przez most do czekaj
ą
cych na ni
ą
rodziców i
naszego
psa Ma
ś
lanki, nie udało mi si
ę
ju
ż
jej zobaczy
ć
. Miała racj
ę
. Widz
ę
dusze, które
zostały, nie
te, które przeszły.
I zawsze, kiedy my
ś
l
ę
o Riley, czuj
ę
u
ś
cisk w gardle i piek
ą
mnie oczy i zastanawiam
si
ę
czy kiedykolwiek przyzwyczaj
ę
si
ę
do faktu,
ż
e ona odeszła. Mam na my
ś
li, na
stałe i
bezpowrotnie. Ale chyba powinnam ju
ż
wiedzie
ć
wystarczaj
ą
co du
ż
o o stracie,
u
ś
wiadomi
ć
sobie,
ż
e nigdy tak naprawd
ę
nie przestan
ę
za nikim t
ę
skni
ć
– po prostu naucz
ę
si
ę
ż
y
ć
z
ogromn
ą
, otwart
ą
dziur
ą
ich nieobecno
ś
ci.
Przecieram oczy i wje
ż
d
ż
am na podjazd Milesa, pami
ę
taj
ą
c o obietnicy Riley,
ż
e
wy
ś
le
mi jaki
ś
znak, jako
ś
poka
ż
e,
ż
e z ni
ą
wszystko w porz
ą
dku. Ale chocia
ż
mocno
trzymałam si
ę
jej zobowi
ą
zania, zachowywałam czujno
ść
i badałam niektóre oznaki jej obecno
ś
ci –
o ile
jakie
ś
były.
Miles otwiera drzwi i gdy zaczynam mówi
ć
cze
ść
, podnosi r
ę
ce i mówi. – Nie mów.
Spójrz tylko na moj
ą
twarz i powiedz mi, co widzisz. Jak
ą
pierwsz
ą
rzecz
zauwa
ż
asz? I nie
kłam.
- Twoje pi
ę
kne br
ą
zowe oczy – mówi
ę
, słuchaj
ą
c jego my
ś
li i chc
ą
c, nie po raz
pierwszy, pokaza
ć
swoim przyjaciołom jak ochroni
ć
swoje my
ś
li i zachowa
ć
wszystkie
prywatne rzeczy prywatnymi. Ale to oznaczałoby ujawnienie moje czytanie w
my
ś
lach,
widzenie aury i psychiczne sekrety, a tego zrobi
ć
nie mogłam.
Miles potrz
ą
sa głow
ą
i wsiada do
ś
rodka, szarpie w dół lusterko i ogl
ą
da swój
podbródek.
- Jeste
ś
tak
ą
kłamczuch
ą
. Spójrz na to! To jest jak
ś
wiec
ą
ce czerwone
ś
wiatło, nie
mo
ż
na tego pomin
ąć
, wi
ę
c nawet nie próbuj udawa
ć
,
ż
e tego nie widzisz.
Spogl
ą
dam na niego, gdy wycofuj
ę
si
ę
z podjazdu widz
ą
c,
ż
e pryszcz o
ś
mielił si
ę
wykiełkowa
ć
na jego twarzy, cho
ć
to jego jasnoró
ż
owe l
ś
ni
ą
ce paznokcie bardziej
zwróciły
moj
ą
uwag
ę
. – Ładne paznokcie –
ś
miej
ę
si
ę
.
- To dla zabawy. – U
ś
miecha si
ę
wci
ąż
patrz
ą
c na pryszcza. – Nie mog
ę
w to
uwierzy
ć
!
To tak jakbym rozpadał si
ę
dopiero wtedy, gdy wszystko b
ę
dzie doskonałe. Próby
były
ś
wietne, wiem,
ż
e wszystkie moje wiersze jak równie
ż
wszystkich innych…
My
ś
lałem,
ż
e
jestem całkowicie i zupełnie gotowy, a teraz to! – D
ź
gn
ą
ł swoj
ą
twarz.
- To tylko nerwy – mówi
ę
, rzucaj
ą
c na niego okiem, gdy
ś
wiatło za
ś
wieciło na
zielono.
- Dokładnie! – Kiwa głow
ą
. – Które po prostu pokazuj
ą
,
ż
e jestem amatorem.
Poniewa
ż
profesjonali
ś
ci, prawdziwi profesjonali
ś
ci nie maj
ą
nerwów. Oni po prostu przechodz
ą
do
swojej strefy artystycznej i… tworz
ą
. Mo
ż
e nie jestem do tego stworzony? – Patrzy
na mnie z
twarz
ą
napi
ę
t
ą
ze zmartwienia. – Mo
ż
e to po prostu fuks,
ż
e mam t
ą
rol
ę
.
Spogl
ą
dam na niego, pami
ę
taj
ą
c jak Drina twierdziła,
ż
e weszła do głowy re
ż
ysera i
rzuciła go ku Milesowi. Ale nawet, je
ś
li to prawda, nie znaczy to,
ż
e on tego nie
potrafi, nie
znaczy to,
ż
e nie był najlepszy.
- To
ś
mieszne. – Potrz
ą
sam głow
ą
. – Mnóstwo aktorów si
ę
denerwuje, cierpi z
powody
tremy czy czegokolwiek innego. Powa
ż
nie. Nie uwierzysz w niektóre historie, które
Riley
kiedy
ś
… - przerywam, z szeroko otwartymi oczami i ustami wiedz
ą
c,
ż
e tego zdania
nigdy
nie sko
ń
cz
ę
. Nigdy nie mogłam ujawni
ć
historii zebranych od mojej zmarłej młodszej
siostry,
która kiedy
ś
cieszyła si
ę
ze szpiegowania hollywoodzkiej elity.
- W ka
ż
dym razie, nie nosisz podobno tony ci
ęż
kiego makija
ż
u?
Patrzy na mnie. – Tak. Rzeczywi
ś
cie. O co ci chodzi? Sztuka jest w pi
ą
tek, który, dla
twojej wiadomo
ś
ci, jest jutro. To nigdy przed tym nie zniknie.
- By
ć
mo
ż
e. – Wzruszam ramionami. – Ale mam na my
ś
li to, czy nie mo
ż
esz u
ż
y
ć
makija
ż
u do przykrycia tego?
Miles przewraca oczami i pochmurnieje. – Ach, wi
ę
c mog
ę
bawi
ć
si
ę
z tym
ogromnym
cielistym znakiem? Czy ty to widziała
ś
? Tego nie da si
ę
ukry
ć
. To ma własne DNA!
To rzuca
cie
ń
.
Wjechałam na parking, parkuj
ą
c na moim zwykłym miejscu obok błyszcz
ą
cego
czarnego BMW Damena. I kiedy znowu patrz
ę
na Milesa z jakiego
ś
powodu czuj
ę
si
ę
zmuszona dotkn
ąć
jego twarzy. Mój palec zwrócił niewytłumaczaln
ą
uwag
ę
na
pryszcza na
jego brodzie.
- Co ty robisz? – pyta, wystraszony i si
ę
odsuwa.
- Po prostu… po prostu b
ą
d
ź
cicho – szepcz
ę
, nie maj
ą
c poj
ę
cia, co robi
ę
i dlaczego
jeszcze to robi
ę
. Wiem tylko,
ż
e mój palec ma okre
ś
lony cel w moim umy
ś
le.
- Ale nie… dotykaj tego! – krzyczy, dokładnie w tej chwili, kiedy nawi
ą
załam kontakt.
–
Ś
wietnie, po prostu
ś
wietnie. Teraz b
ę
dzie prawdopodobnie dwa razy wi
ę
ksze. –
Potrz
ą
sa
głow
ą
i wysiada z auta, a ja nic nie mog
ę
poradzi
ć
na to,
ż
e czuj
ę
rozczarowanie, gdy
widz
ę
,
ż
e pryszcz nadal istnieje.
Chyba liczyłam na jakie
ś
rozszerzone mo
ż
liwo
ś
ci uzdrowienia. Kiedy Damen
powiedział mi, zaraz po tym jak zdecydowałam si
ę
przyj
ąć
swój los i zacz
ę
łam pi
ć
nie
ś
miertelny sok,
ż
e mog
ę
si
ę
spodziewa
ć
kilku zmian, nic z super wzmocnionych
zdolno
ś
ci
psychicznych, (których nie oczekuj
ę
) lub czego
ś
innego (np. zdolno
ść
uzdrawiania
innych, co
ma mój głos, poniewa
ż
to byłoby super), ale ja szukałam czego
ś
nadzwyczajnego.
Ale do tej pory, wszystko, co mam dodatkowe to cale nogi, które tak naprawd
ę
nie
robi
ą
dla mnie znaczenia oprócz wymogu kupna nowych par d
ż
insów. A to
prawdopodobnie w
ko
ń
cu i tak by si
ę
stało.
Chwytam moj
ą
torb
ę
i wysiadam z auta, a moje usta spotykaj
ą
si
ę
z wargami
Damena w
chwili, gdy on staje obok mnie.
- Dobra, jak długo to jeszcze b
ę
dzie trwało?
Oboje odsuwamy si
ę
od siebie i patrzymy na Milesa.
- Tak, mówi
ę
do ciebie. – Kiwa na mnie palcem. – Całe to całowanie, przytulanie si
ę
i
nie zapomnijmy o stałym szeptaniu słodkich słówek. – Potrz
ą
sa głow
ą
, a jego oczy
si
ę
zw
ęż
aj
ą
. – Powa
ż
nie. Miałem nadziej
ę
,
ż
e ju
ż
to sko
ń
czyli
ś
cie. To znaczy, nie
zrozumcie
mnie
ź
le, wszyscy jeste
ś
my bardzo zadowoleni,
ż
e Damen wrócił do szkoły,
ż
e
znowu si
ę
znale
ź
li
ś
cie i
ż
e prawdopodobnie b
ę
dziecie
ż
y
ć
długo i szcz
ęś
liwie. Ale tak
naprawd
ę
, nie
my
ś
lała
ś
,
ż
eby troch
ę
przystopowa
ć
? Poniewa
ż
niektórzy z nas nie s
ą
tak szcz
ęś
liwi
jak ty.
Niektórzy z nas s
ą
pozbawieni miło
ś
ci.
- Jeste
ś
pozbawiony miło
ś
ci? –
Ś
miej
ę
si
ę
, wcale nieobra
ż
ona na niego za to
wszystko,
co powiedział, wiedz
ą
c,
ż
e to ma znacznie wi
ę
cej do czynienia z jego niepokojem o
sztuk
ę
ni
ż
cokolwiek wspólnego ze mn
ą
i Damenem. – Co si
ę
stało z Holtem?
- Holtem? – wzdrygn
ą
ł si
ę
. – Nawet nie mów o Holcie! Nie rób tego, Ever! – potrz
ą
sa
głow
ą
, odwraca si
ę
na pi
ę
cie i zmierza ku Haven, która czeka przy bramie.
- Jaki jest jego problem? – pyta, Damen, si
ę
gaj
ą
c po moj
ą
r
ę
k
ę
, oplataj
ą
c swoimi
palcami moje i patrzy na mnie nadal kochaj
ą
cymi oczami, pomimo wczorajszego
dnia.
- Jutro premiera. – wzruszam ramionami. – Wi
ę
c, wariuje,
ż
e ma na brodzie pryszcza
i
oczywi
ś
cie postanowił,
ż
e b
ę
dzie za nas odpowiedzialny – mówi
ę
, obserwuj
ą
c jak
Miles ze
zł
ą
czonym ramieniem z Haven, prowadzi j
ą
w kierunku klasy.
- Nie mówmy im – mówi, spogl
ą
daj
ą
c przez rami
ę
i marszcz
ą
c brwi. – Strajkujemy do
czasu zatrzymania działania powalonej miło
ś
ci lub znikni
ę
cia pryszcza, zale
ż
y, co
nast
ą
pi
szybciej. – Kiwa głow
ą
,
ż
artuj
ą
c tylko w połowie.
Haven
ś
mieje si
ę
i przechodzi obok niego, gdy ja i Damen idziemy na angielski.
Przechodz
ę
wyprostowana obok Stacie Miller, która u
ś
miecha si
ę
do niego słodko i
próbuj
ę
mnie potkn
ąć
.
Ale gdy jej mała torba stoi na mojej drodze, chc
ą
c zobaczy
ć
jej ładn
ą
, upokarzaj
ą
c
ą
twarz, widz
ę
jak si
ę
podnosi i czuj
ę
jak uderza w jej prawe kolano. I chocia
ż
równie
ż
czuj
ę
ból, jestem zadowolona z tego, co zrobiłam.
- Auuu! – zawodzi, pociera kolano i gapi si
ę
na mnie, mimo
ż
e nie ma wyra
ź
nych
dowodów na to,
ż
e jestem za to w jaki
ś
sposób odpowiedzialna.
Po prostu j
ą
ignoruj
ę
i siadam na swoim miejscu. Lepsze jest dla mnie ignorowanie
jej.
Odk
ą
d złapała mnie na piciu na terenie szkoły, robiłam wszystko, aby trzyma
ć
si
ę
z
dala od
jej drogi. Ale czasami… czasami nie mogłam si
ę
powstrzyma
ć
.
- Nie powinna
ś
była tego robi
ć
– szepta Damen, próbuj
ą
c rzuci
ć
mi surowe
spojrzenie,
gdy nachyla si
ę
do mnie.
- Prosz
ę
ci
ę
. Jeste
ś
osob
ą
, która chce uczy
ć
mnie manifestowania. – Wzruszam
ramionami. – Wygl
ą
da na to,
ż
e te lekcje w ko
ń
cu zaczynaj
ą
przynosi
ć
efekty.
Patrzy na mnie, potrz
ą
saj
ą
c głow
ą
, gdy mówi. – Widzisz, jest jeszcze gorzej, bo dla
twojej informacji to była psychokineza, nie manifestacja. Widzisz ile jest do nauki?
- Psycho-co? – mrugam, nie znaj
ą
c tego terminu, ale sama czynno
ść
była pewnie
zabawna.
Bierze mnie za r
ę
k
ę
, z u
ś
miechem rozbawienia w k
ą
ciku ust i mówi. – My
ś
lałem…
Spogl
ą
dam na zegar widz
ą
c,
ż
e jest pi
ęć
minut po dziewi
ą
tej i wiedz
ą
c,
ż
e pan
Robins
ju
ż
opuszcza pokój nauczycielski.
- Pi
ą
tkowy wieczór. Co ty na to,
ż
e pójdziemy do czego
ś
… wyj
ą
tkowego? –
U
ś
miecha
si
ę
.
- Jak Summerland? – Patrz
ę
na Damena, coraz szerszymi oczami w miar
ę
jak
przy
ś
piesza mój puls. Umierałam, aby wróci
ć
do tego magicznego i mistycznego
miejsca.
Wymiaru pomi
ę
dzy wymiarami, gdzie mo
ż
na manifestowa
ć
oceany i słonie i
przenosi
ć
rzeczy du
ż
o wi
ę
ksze ni
ż
projekt torby od Prady – tylko potrzebowałam Damena,
ż
eby
si
ę
tam
dosta
ć
.
Ale on tylko si
ę
ś
mieje i potrz
ą
sa głow
ą
. – Nie, nie do Summerlandu. Cho
ć
wrócimy
tam, obiecuj
ę
. My
ś
lałem raczej, nie wiem, Montage lub mo
ż
e Ritz? – Unosi brwi.
- Ale w pi
ą
tek gra Miles i obiecałam,
ż
e tam b
ę
dziemy! – mówi
ę
, zdaj
ą
c sobie spraw
ę
po tym, co powiedziałam,
ż
e łatwo zapomniałam o debiucie Milesa w Lakierze do
włosów,
kiedy my
ś
lałam,
ż
e pójd
ę
do Summerlandu. Ale teraz, gdy Damen chce sprawdzi
ć
,
który z
hoteli w okolicy bardziej szpanuje - moja pami
ęć
w jaki
ś
sposób powróciła.
- Dobrze, wi
ę
c jak, po sztuce? – oferuje. Ale gdy patrzy na mnie, gdy widzi jak si
ę
waham, jak zaciskam swoje wargi, szukaj
ą
c uprzejmego sposobu do wymówki,
dodaje. – Lub
nie. To tylko pomysł.
Patrz
ę
na niego wiedz
ą
c,
ż
e musz
ę
si
ę
zgodzi
ć
,
ż
e chc
ę
si
ę
zgodzi
ć
. Słysz
ę
w głowie
głos krzycz
ą
cy: Powiedz tak! Powiedz tak! Obiecała
ś
sobie,
ż
e zrobisz krok naprzód,
ani razu
nie ogl
ą
daj
ą
c si
ę
za siebie, a teraz masz na to szans
ę
– po prostu id
ź
naprzód i zrób
to!
TYLKO! POWIEDZ! TAK!
Ale chocia
ż
jestem przekonana,
ż
e nadszedł czas, aby pój
ść
dalej, cho
ć
kocham
Damena
z całego serca i jestem zdecydowana przebole
ć
jego przeszło
ść
i podj
ąć
nast
ę
pny
krok, z
moich ust wychodzi, co innego.
- Zobaczymy – mówi
ę
, odwracaj
ą
c wzrok i skupiaj
ą
c go na drzwiach akurat, gdy
przechodzi przez nie pan Robins.
czwarty
Po czwartej lekcji wreszcie dzwoni dzwonek, wstaj
ę
od biurka i podchodz
ę
do pana
Munoz.
-Czy na pewno jeste
ś
gotowa?- pyta, patrz
ą
c przez stos papierów,
-Je
ś
li potrzebujesz kolejnych kilku minut, nie ma najmniejszego problemu.
Spogl
ą
dam do mojego arkusza, nast
ę
pnie potrz
ą
sn
ę
łam głow
ą
.
Zastanawiam si
ę
co by zrobił gdyby si
ę
dowiedział
ż
e sko
ń
czyłam około 45 sekund
po tym,
kiedy po raz pierwszy dał mi ten test, a nast
ę
pnie sp
ę
dziłam 50 minut tylko na
udawaniu
walki.
-Jestem dobra - powiedziałam mu, wiedział
ż
e to prawda. Z jednej strony czytanie w
my
ś
lach
jest dobre, nie musz
ę
si
ę
uczy
ć
bo znam ju
ż
wszystkie odpowiedzi.
I cho
ć
czasami si
ę
popisuj
ę
, stały napływ doskonałych wyników byłby zauwa
ż
ony,
zwykle
staram si
ę
powstrzyma
ć
i zrobi
ć
kilka bł
ę
dów, wa
ż
ne jest aby nie przes
ą
dzi
ć
.
Lub przynajmniej to co mówi Damen, zawsze przypomina mi jak wa
ż
ne jest
utrzymywanie
niskiego poziomu, co daje poczucie bycia normalnym, cho
ć
tacy bynajmniej nie
jeste
ś
my.
Chocia
ż
pierwszy raz powiedział
ż
e nie mógł pomóc ale przypominam mu jak było
wcze
ś
niej
kiedy po raz pierwszy si
ę
spotkali
ś
my i objawiło si
ę
strasznie du
ż
o tulipanów.
Ale on tylko powiedział
ż
e niektóre korekty musiały zosta
ć
zrobione w jego wysiłkach
na
przyzwyczajenie mnie do tego, i
ż
e trwało to dłu
ż
ej ni
ż
było to konieczne, poniewa
ż
a
ż
do
samego ko
ń
ca nie sprawdziłam jakie było dosłowne znaczenie tulipanów: Przysi
ę
ga
dozgonnej miło
ś
ci. Wr
ę
czyłam panu Munoz papier staraj
ą
c si
ę
aby nasze dłonie si
ę
nie
dotkn
ę
ły. I nawet nasza skóra która ledwo si
ę
zetkn
ę
ła wystarczyło aby pokaza
ć
mi
wi
ę
cej ni
ż
by tego wymagało, co pozwalało mi na dokładne prze
ś
wietlenie jego ranka i tego co
stało si
ę
na długo wstecz. Wszystko nawet jego niezwykle zabałaganione mieszkanie, stół w
kuchni i
ż
e jest tam pełno „kontenerów” na wynos, liczne r
ę
kopisy nad którymi pracował przez
ostatnie siedem lat, to jak
ś
piewa „ Born to Run”, tak
ż
e to jak próbował znale
źć
czyst
ą
koszule przed wyj
ś
ciem do Starbucks , gdzie wpadł na drobn
ą
blondynk
ę
i polał si
ę
mro
ż
on
ą
latte, czego rezultatem było to i
ż
było mu mokro, zimno i posiadał brzydk
ą
plam
ę
, ale
jeden
pi
ę
kny i ol
ś
niewaj
ą
cy u
ś
miech u
ś
miech kobiety wszystko zrekompensował. Cudowny
u
ś
miech którego nie mógł zapomnie
ć
–cudowny u
ś
miech który nale
ż
ał do mojej
ciotki!
- Chcesz poczeka
ć
, a
ż
ci to sprawdz
ę
? – skin
ę
łam głow
ą
i maksymalnie próbowałam
si
ę
skupi
ć
na wyci
ą
ganym przez niego czerwonym długopisie. Lecz ci
ą
gle nasuwał mi
si
ę
ten
sam wniosek – mój nauczyciel historii napalił si
ę
na Sabine!
Nie mog
ę
do tego dopu
ś
ci
ć
! Nie mog
ę
pozwoli
ć
aby jeszcze kiedykolwiek tam szła.
Mam na
my
ś
li tylko
ż
e chocia
ż
s
ą
inteligentni, sprytni i sami nie oznacza to
ż
e maj
ą
si
ę
spotyka
ć
.
Wi
ę
c stoj
ę
tam, zamro
ż
ona, nie mog
ą
ca oddycha
ć
, próbuj
ą
ca zablokowa
ć
swe my
ś
li
w
głowie, wpatruj
ą
c si
ę
w czubek pióra własnego nauczyciela.
Ogl
ą
dam jak pozostawia
ś
lad drobnych czerwonych kropek aby zaznaczyc je jako
poprawne,
pó
ź
niej wraca do zada
ń
17 i 25. Dokładnie tak jak to zaplanowałam.
-Tylko dwie złe. Bardzo dobrze! – u
ś
miecha si
ę
do mnie i oczyszcza swymi palcami
plam
ę
która została na jego koszuli, zastanawiaj
ą
c si
ę
czy kiedykolwiek jeszcze j
ą
spotka.
-Chcesz zobaczy
ć
poprawne odpowiedzi?
-Uh, nie bardzo – my
ś
l
ę
,
ż
e najlepiej b
ę
dzie jak najszybciej z tam tond wyj
ść
, i nie
tylko
dlatego
ż
e mog
ę
jak najszybciej znale
źć
si
ę
na lanchu przy stoliku i zobaczy
ć
si
ę
z
damenem,
ale w tym przypadku jego fantazja mego nauczyciela zaczyna go ponosi
ć
wi
ę
c
jestem
zdecydowana opu
ś
ci
ć
to miejsce. Ale wiedz
ą
c
ż
e normaln
ą
rzecz
ą
byłoby odetchn
ąć
,
u
ś
miechn
ąć
si
ę
i skin
ąć
głow
ą
, robie to jak gdyby nigdy nic. A kiedy wr
ę
cza mi klucz
odpowiedzi, po prostu przechodz
ę
przez klas
ę
i mówi
ę
:
-Och, popatrz tutaj, napisałam zł
ą
dat
ę
– i – Oczywi
ś
cie! Jak mogłam tego nie
zobaczy
ć
? Uh!
Ale kiwa tylko głow
ą
, głównie dlatego
ż
e jego my
ś
li s
ą
znów skierowane na
blondynk
ę
– aka:
Jedyn
ą
kobiet
ą
w całym wszech
ś
wiecie z któr
ą
spotykanie si
ę
jest absolutnie
zakazane!
Zastanawiał si
ę
czy b
ę
dzie ona jutro - w tym miejscu o tej samej godzinie. I nawet jak
pomy
ś
le o tym
ż
e mój nauczyciel jest bardziej przystojny ni
ż
brzydki obrzydza mnie w
ogólnym sensie, ten konkretny nauczyciel po
żą
da kogo
ś
kto jest dla mnie praktycznie
jak
rodzic - nie mo
ż
e tego zrobi
ć
. Ale potem przypominam sobie, jak kilka miesi
ę
cy temu
miałam wizj
ę
Sabine spotykaj
ą
cej si
ę
z jakim
ś
bystrym facetem z jej budynku. A
poniewa
ż
Munoz pracuje tu a Sabine pracuje tam, istnieje pewne podejrzenie i
ż
moje dwa
ś
wiaty ulegn
ą
kolizji. Ale w tym przypadku to ja jestem zła i nadal mam co
ś
do powiedzenia:
- To był fuks.
Patrzył na mnie ze
ś
ci
ą
gni
ę
tymi brwiami, próbuj
ą
c poj
ą
c me słowa.
I cho
ć
wiem
ż
e posun
ę
łam si
ę
zbyt daleko, i wiem
ż
e powinnam co
ś
powiedzie
ć
co
ś
co było
by w miar
ę
normalne, to nie czuj
ę
ż
e nie mam du
ż
ego wyboru. Nie mog
ę
dopu
ś
ci
ć
aby mój
nauczyciel historii spotykał si
ę
z moj
ą
ciotk
ą
. Po prostu nie mog
ę
.
Tak wi
ę
c kiedy on bawił si
ę
plam
ą
na koszuli ja chciałam doda
ć
:
- Znasz j
ą
, pani
ą
polan
ą
mro
ż
on
ą
latte? – widz
ą
c jego zaniepokojony wyraz twarzy
mówiłam
dalej – W
ą
tpi
ę
aby wróciła, ona tak naprawd
ę
nie cz
ę
sto tam chadza.
Nast
ę
pnie wychodz
ę
z tam tond przed tym jak mog
ę
powiedzie
ć
co
ś
głupiego i
zniszczy
ć
jego
marzenia. Wiec przewiesiłam swoj
ą
torb
ę
przez racj
ę
i wybiegłam przez drzwi
zostawiaj
ą
c
tam pana Munoza, wezbrałam cał
ą
sw
ą
energie na to aby jak najszybciej dotrze
ć
do
stołówki,
gdzie czekał na mnie Damen – ch
ę
tnie si
ę
z nim znowu zobacz
ę
po trzech długich
godzinach.
Ale gdy tam dotarłam nie zastałam tego czego oczekiwałam. Był tam nowy facet,
który
siedział na moim zwykłym miejscu, po prawej stronie Damena, a on po
ś
wi
ę
cał mu
tak wiele
uwagi, a mnie ledwie co.
Opieram si
ę
o brzeg stołu, patrz
ą
c jak co chwila parska
ś
miechem na to co nowy
chłopak
powiedział. Nie chc
ą
c przerywa
ć
lub by
ć
nieelegancka, siadam naprzeciwko Damena
a nie
tu
ż
obok niego w mym zwykłym miejscu.
- O my good! Jeste
ś
taki zabawny! – powiedziała Haven, była pochylona i dotykała
dłoni
„nowego”
U
ś
miechała si
ę
w taki sposób, który by wyja
ś
niał
ż
e szuka nowego chłopaka, Josh,
jej
samozwa
ń
cza bratnia dusza poszła w odstawk
ę
.
- Szkoda
ż
e przegapiła
ś
to Ever, nawet histeryczny Miles zapomniał o obsesji na
punkcie swej
zmory!
- Dzi
ę
ki za przypomnienie. – powiedział Miles, jego palce pow
ę
drowały ku brodzie.
Jego oczy szeroko otwarte patrzyły na ka
ż
dego z nas prosz
ą
c o potwierdzenie,
ż
e
ten
ogromny stwór, nieszcz
ęś
cie z dzisiejszego ranka naprawd
ę
si
ę
pojawił i znikło. I nie
mog
ę
pomóc, ale zastanawiam si
ę
czy nagłe znikni
ę
cie tego czego
ś
ma jaki
ś
zwi
ą
zek ze
mn
ą
, i z
tym
ż
e dotkn
ę
łam go dzi
ś
rano na parkingu. Co oznaczało by
ż
e jednak mam
magiczne
zdolno
ś
ci uzdrawiania. Ale pó
ź
niej kiedy zacz
ę
łam o tym my
ś
le
ć
nowy facet
powiedział:
-Mówiłem ci
ż
e to podziała. Genialna rzecz. Zachowaj reszt
ę
na wypadek gdyby
wróciło.
Zw
ę
rzyłam swe oczy, zastanawiaj
ą
c si
ę
jak on mógł znale
źć
czas na sprawy Milesa,
skoro to
był jego pierwszy dzie
ń
w tej szkole i jeszcze nie poznał go dokładnie.
- Dałem mu troch
ę
specjalnej ma
ś
ci – powiedział specjalnie do mnie – Miles i ja
mamy
wspólny pokój. Jestem Roman tak przy okazji.
Popatrzyłam na niego, jego aura była w jasnym
ż
ółtym kolorze i wirowała wokoło
niego, jej
kraw
ę
dzi były przedłu
ż
one, a oni wszyscy siedzieli w przyjaznym u
ś
cisku.
Ale kiedy ja spogl
ą
dam w jego gł
ę
bokie niebieskie oczy, na opalon
ą
skór
ę
, blond
potargane
włosy, i ubranie które wygl
ą
da jak by było przypadkowe, jak by było hipisowskie –
mimo
dobrego wygl
ą
du moj
ą
jedyn
ą
reakcj
ą
jest to aby uciec od niego najdalej jak to
mo
ż
liwe.
Nawet kiedy u
ś
miecha si
ę
do mnie tak ospale, łatwo, a we mnie dokonuje si
ę
pewnego
rodzaju omdlenie i boli mnie brzuch, jestem na kraw
ę
dzi i nie mog
ę
zawróci
ć
.
-A ty musisz by
ć
Ever – mówi, wyci
ą
ga do mnie dło
ń
, z jednej strony nie zauwa
ż
yłam
ż
e ju
ż
do
ść
długo czeka abym ni
ą
potrzasn
ę
ła.
Spogl
ą
dam na Haven która jest wyra
ź
nie przera
ż
ona moj
ą
nieuprzejmo
ś
ci
ą
, a tak
ż
e
przez
krótk
ą
chwile na Milesa ale, ten jest zbyt zaabsorbowany swym odbiciem w lustrze,
ż
e nie
zauwa
ż
ył mojego faux pas. Ale kiedy Damen si
ę
ga pod stół i
ś
ciska mnie za kolano,
odkrztuszam si
ę
spogl
ą
dam na Romana i mówi
ę
:
- Um, tak jestem Ever. – i mimo
ż
e strzela mi kolejny zabójczy u
ś
miech, to nadal nie
działa. I
tak po prostu sprawia tylko
ż
e mam ból brzucha, a mój
ż
oł
ą
dek nale
ż
y do tych
nerwowych i
delikatnych.
-Wychodzi na to
ż
e mamy wiele wspólnego – mówi, chocia
ż
nie mog
ę
sobie
wyobrazi
ć
czy
co
ś
takiego w ogóle istniej
ę
. – Siedziałem na historii tak mniej wi
ę
cej dwa rz
ę
dy za
tob
ą
, A w
sposób jaki walczyła
ś
, nie mogłem przesta
ć
my
ś
lec o tym
ż
e jest tam dziewczyna
która
nienawidzi historii niemal tak samo jak ja.
-Ja nie, nie mam nic do historii – powiedziałam, tylko
ż
e troch
ę
zbyt szybko, zbyt
zaborczo, a
mój głos wydał si
ę
przy tym taki piskliwy
ż
e wszyscy na mnie popatrzeli. Tak wi
ę
c
spojrzałam na Damena, szukaj
ą
c potwierdzenia,
ż
e nie mog
ę
by
ć
jedyn
ą
osob
ą
która
czuje
niepewny strumie
ń
energii płyn
ą
cy od Romana.
Ale on tylko przypi
ą
ł si
ę
do swojego czerwonego napoju, jakby wszystko było w
idealnym
porz
ą
dku i niczego nie zauwa
ż
ył. Wi
ę
c wróciłam do Romana i zagł
ę
biłam si
ę
w jego i
podgl
ą
dałam strumie
ń
jego nieszkodliwych my
ś
li.
-Naprawd
ę
? – Roman podniósł swe brwi i pochylił si
ę
ku mnie. – Wszystko,
zagł
ę
bianie si
ę
w przeszło
ś
ci, odkrywanie tych wszystkich dawnych miejsc i dat, badanie
ż
ycia ludzi,
którzy
ż
yli wieki temu i nie wnosz
ą
ż
adnego znaczenia teraz – nie przeszkadza ci to? A
mo
ż
e
przeszkadza?
Dopiero wtedy gdy te daty, miejsca maj
ą
zwi
ą
zek z moim chłopakiem i jego
sze
ś
cioma set
latami na hulanki!
Ale tylko tak pomy
ś
lałam, nie powiedziałam tego, zamiast tego po prostu wzruszyłam
ramionami i powiedziałam:
- Nie no w porz
ą
dku. W rzeczywisto
ś
ci to było łatwe.
Kiwn
ą
ł głow
ą
a jego oczy wpatrywały si
ę
we mnie intensywnie. – Dobrze wiedzie
ć
–
U
ś
miecha si
ę
– Munoz daje mi weekend na nadrobienie materiału, mo
ż
e ty mogłaby
ś
mnie
poduczy
ć
?
Spogl
ą
dam na Haven jej oczy z miejsca ciemniej
ą
, a jej aura robi si
ę
dziwnie zielona,
a
pó
ź
niej na Milesa który przestał my
ś
lec o swojej zjawie i zacz
ą
ł esemesowac z
Holtem, a
pó
ź
niej na Damen który jest nieobecny zarówno wzrokiem jak i dusz
ą
, koncentruje
si
ę
na
jakim
ś
obiekcie którego nie mog
ę
zobaczy
ć
.
I cho
ć
wiem
ż
e to jest
ś
mieszne,
ż
e wszyscy inni wydaj
ą
si
ę
do Lubic i ja powinnam
zrobi
ć
wszystko co mog
ę
aby mu pomóc.
Ale ja po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: - Och jestem pewna,
ż
e nie
potrzebujesz mnie.
Nie mogłam zignorowa
ć
mrowienia skóry i ukłucia w
ż
oł
ą
dku gdy nasze oczy si
ę
spotkały.
U
ś
miechn
ą
ł si
ę
do mnie ujawniaj
ą
c przy tym idealne białe z
ę
by i powiedział:
- Miło by było z twojej strony gdyby
ś
mi pomogła, Ever. Ale nie jestem pewien
ż
e
powinna
ś
.
Pi
ą
ty
- Co si
ę
z dzieje z tob
ą
i tym nowym dzieciakiem? – pyta Haven, pozostawaj
ą
c w tyle
za wszystkimi uczniami.
- Nic. – Zrzucam jej r
ę
k
ę
i id
ę
do przodu a jej energia przepływa przeze mnie, gdy
obserwuj
ę
jak Roman, Miles i Damen
ś
miej
ą
si
ę
i zachowuj
ą
jak starzy przyjaciele.
- Prosz
ę
ci
ę
. – Przewraca oczami. – To takie oczywiste,
ż
e go nie lubisz.
- To
ś
mieszne – mówi
ę
, koncentruj
ą
c wzrok na moim pi
ę
knym i wspaniałym
chłopaku/bratniej duszy/wiecznym partnerze (naprawd
ę
musz
ę
znale
źć
odpowiednie
słowo)
który prawie ze mn
ą
nie rozmawiał od porannego angielskiego. Miałam nadziej
ę
,
ż
e
to nie z
tego powodu, o jakim my
ś
lałam – ze wzgl
ę
du na moje wczorajsze zachowanie i
mojej
odmowy oddania mu si
ę
w ten weekend.
- Jestem zupełnie powa
ż
na. – Ona patrzy na mnie. – To tak… To tak jakby
ś
nienawidziła nowych ludzi czy co
ś
. – To było du
ż
o milsze ni
ż
rzeczywiste słowa w jej
głowie.
Zaciskam wargi i patrz
ę
na wprost, powstrzymuj
ą
c si
ę
przed wywróceniem oczami.
Ale ona bacznie mi si
ę
przygl
ą
da, kładzie r
ę
k
ę
na biodrze i mru
ż
y mocno
pomalowane
oczy spod grzywki z płon
ą
cym czerwonym paskiem. – Bo o ile dobrze pami
ę
tam, a
obie
wiemy,
ż
e tak to znienawidziła
ś
Damena, gdy przyszedł po raz pierwszy do szkoły.
- Nie nienawidz
ę
Damena – mówi
ę
, przewracaj
ą
c oczami mimo swoich poprzednich
przyrzecze
ń
. Pomy
ś
lałam: Poprawka, ja tylko wygl
ą
dałam jakbym nienawidziła
Damena.
Prawda jest taka,
ż
e kochałam go przez cały czas. No, z wyj
ą
tkiem krótkiego czasu,
kiedy
naprawd
ę
go nienawidziłam. Ale nadal, nawet wtedy, go kochałam. Po prostu nie
chciałam
si
ę
do tego przyzna
ć
…
- Hm, wybacz, ale pozwol
ę
sobie si
ę
nie zgodzi
ć
– mówi, zr
ę
cznie odsuwaj
ą
c swoje
czarne włosy znajduj
ą
ce si
ę
na twarzy. – Pami
ę
tasz jak nawet go nie zaprosiła
ś
na
swoj
ą
imprez
ę
Halloween?
Wzdycham, zupełnie niezadowolona z tego wszystkiego. Wszystko co chc
ę
zrobi
ć
to
dosta
ć
si
ę
do klasy i udawa
ć
,
ż
e uwa
ż
am gdy b
ę
d
ę
ł
ą
czy
ć
si
ę
telepatycznie z
Damenem.
- Tak i je
ś
li pami
ę
tasz to tej nocy równie
ż
si
ę
zwi
ą
zali
ś
my – gdy ko
ń
cz
ę
to mówi
ć
ju
ż
po sekundzie zaczynam tego
ż
ałowa
ć
. Haven była t
ą
, która znalazła nas przy
basenie i to
prawie złamało jej serce.
Ale ona to po prostu ignoruje. – A mo
ż
e jeste
ś
zazdrosna, poniewa
ż
Damen ma
nowego przyjaciela. Wiesz,
ż
e jest kto
ś
inny ni
ż
ty.
- To niedorzeczne – mówi
ę
to zbyt szybko,
ż
eby ktokolwiek w to uwierzył. – Damen
ma mnóstwo przyjaciół – dodaj
ę
, cho
ć
obie wiemy,
ż
e to nieprawda.
Patrzy na mnie zaciskaj
ą
c usta, kompletnie nieporuszona.
Ale teraz jestem tak daleko,
ż
e nie mam wyboru jak tylko kontynuowa
ć
, wi
ę
c mówi
ę
–
Ma ciebie, Milesa i… - I mnie, my
ś
l
ę
, ale nie chc
ę
tego powiedzie
ć
, poniewa
ż
jest to
troch
ę
smutna lista, na której jestem dokładnie na szczycie. A prawda jest taka,
ż
e Damen
nie
przebywa z Haven i Milesem chyba,
ż
e ja z nimi jestem. Sp
ę
dza ze mn
ą
ka
ż
d
ą
woln
ą
chwil
ę
.
A wtedy, kiedy nie jeste
ś
my razem wysyła stały strumie
ń
my
ś
li i obrazów w celu
uzupełnienia tego dystansu. To tak jakby
ś
my zawsze byli poł
ą
czeni. I musz
ę
przyzna
ć
,
ż
e
lubi
ę
ten sposób. Poniewa
ż
tylko z Damenem mog
ę
odkry
ć
prawdziwe ja – moje
słyszenie
my
ś
li, odczuwanie energii, widzenie duchów. Tylko z Damenem mog
ę
pozwoli
ć
sobie
na nie
pilnowanie si
ę
i zachowywa
ć
si
ę
prawdziwie.
Ale kiedy patrz
ę
na Haven, nie mog
ę
si
ę
nie zastanowi
ć
nad tym czy ona nie ma
racji.
Mo
ż
e jestem zazdrosna. Mo
ż
e Roman naprawd
ę
jest miłym i normalnym facetem,
który
przeniósł si
ę
do nowej szkoły i chce mie
ć
nowych przyjaciół – w przeciwie
ń
stwie do
pełzaj
ą
cego zagro
ż
enia, którego zakładałam u niego. Mo
ż
e naprawd
ę
jestem
paranoiczna,
zazdrosna i zaborcza i automatycznie zakładam,
ż
e jest tak, poniewa
ż
Damen nie
jest
skoncentrowany na mnie tak jak zwykle,
ż
e zostałam zast
ą
piona. A je
ś
li tak jest, có
ż
,
jestem
zbyt
ż
ałosna
ż
eby to przyzna
ć
. Wi
ę
c potrz
ą
sam tylko głow
ą
i udaj
ę
,
ż
e si
ę
ś
miej
ę
,
gdy mówi
ę
– Znowu niedorzeczno
ść
. Wszystko to jest naprawd
ę
zabawne. – Potem staram si
ę
wygl
ą
da
ć
tak jakbym naprawd
ę
tak uwa
ż
ała.
- Tak? A co z Drin
ą
? Jak wyja
ś
nisz to? – U
ś
miecha si
ę
i mówi. – Znienawidziła
ś
j
ą
od
momentu, kiedy j
ą
zobaczyła
ś
i nawet nie próbuj temu zaprzecza
ć
. A potem, gdy
dowiedziała
ś
si
ę
,
ż
e zna Damena, znienawidziła
ś
j
ą
jeszcze bardziej.
Kuliłam si
ę
, gdy to mówiła. I nie tylko, dlatego,
ż
e to prawda, ale ze wzgl
ę
du na to,
ż
e
na d
ź
wi
ę
k imienia byłej
ż
ony Damena zawsze si
ę
kuliłam. Nic nie mogłam na to
poradzi
ć
, tak
po prostu si
ę
działo. Ale nie miałam poj
ę
cia jak wytłumaczy
ć
to Haven. Wiedziała
wszystko,
ż
e Drina udawała jej przyjaciółk
ę
, porzuciła j
ą
na imprezie, a nast
ę
pnie znikn
ę
ła na
zawsze.
Nie pami
ę
tała tego,
ż
e Drina próbowała j
ą
zabi
ć
truj
ą
c
ą
ma
ś
ci
ą
, której u
ż
ywała do
cierpn
ą
cego tatua
ż
u niedawno usuni
ę
tego z jej nadgarstka, nie pami
ę
tała…
O mój Bo
ż
e! Ma
ść
! Roman dał Milesowi ma
ść
na pryszcza! Wiedziałam,
ż
e jest w
nim co
ś
dziwnego. Wiedziałam,
ż
e nie zmy
ś
lam!
- Haven, jak
ą
Miles ma teraz lekcj
ę
? – pytam, moje oczy badały teren szkoły nie
mog
ą
c go znale
źć
i w zbyt du
ż
ym po
ś
piechu nie mogłam skorzysta
ć
z funkcji
zdalnego
wykrywania obiektów, której jeszcze nie opanowałam.
- My
ś
l
ę
,
ż
e angielski, dlaczego? – Posyła mi dziwne spojrzenie.
- Nic, tylko… musz
ę
biec.
- Dobrze. Rób co chcesz. Ale wiesz, ja nadal uwa
ż
am,
ż
e nienawidzisz nowych ludzi!
– krzyczy.
Ale pozostaje w tyle. Mnie ju
ż
nie ma.
Biegn
ę
przez szkoł
ę
koncentruj
ą
c si
ę
na energii Milesa i próbuj
ą
c wyczu
ć
, w której
jest klasie. Gdy jestem za zakr
ę
tem i widz
ę
drzwi po mojej prawej stronie, otwieram
je bez
zastanowienia.
- Mog
ę
w czym
ś
pomóc? – pyta nauczyciel, odwracaj
ą
c si
ę
od tablicy i trzymaj
ą
c w
r
ę
ce odłamek białej kredy.
Stoj
ę
poni
ż
ona przed klas
ą
, widz
ą
c jak kilka sługusów Stacie na
ś
laduje mnie, gdy
walcz
ę
o złapanie oddechu.
- Miles – dysz
ą
c, wskazuj
ę
na niego. – Musz
ę
porozmawia
ć
z Milesem. Tylko na
sekund
ę
– obiecuj
ę
, gdy jego nauczyciel krzy
ż
uje ramiona i patrzy na mnie
podejrzanym
wzrokiem. – To wa
ż
ne – dodaj
ę
, spogl
ą
daj
ą
c na Milesa, który teraz zamkn
ą
ł oczy i
potrz
ą
sał
głow
ą
.
- Przypuszczam,
ż
e masz woln
ą
lekcj
ę
? – pyta jego nauczyciel, skrupulatnie dla
zasady.
I cho
ć
wiem,
ż
e to mo
ż
e go bardzo urazi
ć
i w rezultacie zadziała przeciwko mnie, nie
mam czasu na ugrz
ęź
ni
ę
cie w tej całej wysokiej biurokracji szkolnej maj
ą
cej na celu
zapewnieniu nam bezpiecze
ń
stwa – ale tak naprawd
ę
w tej chwili obchodzi mnie to,
ż
e to jest
sprawa
ż
ycia i
ś
mierci!
Albo przynajmniej mo
ż
e by
ć
.
Nie jestem pewna. Jednak chciałabym si
ę
dowiedzie
ć
.
Jestem tak sfrustrowana,
ż
e potrz
ą
sam tylko głow
ą
i mówi
ę
.
- Słuchaj, ty i ja wiemy,
ż
e nie mam wolnej lekcji, ale je
ś
li zrobisz mi przysług
ę
,
wypuszczaj
ą
c Milesa na sekund
ę
, obiecuj
ę
przysła
ć
go z powrotem.
Spojrzał na mnie, jego umysł studiował wszystkie alternatywy, wszystkie sposoby,
którymi mógłby si
ę
odegra
ć
; wyrzucaj
ą
c mnie, eskortowa
ć
do klasy, eskortowa
ć
do
biura
Dyrektora Buckley’a – ale popatrzył na Milesa i wzdychaj
ą
c powiedział – W
porz
ą
dku. Tylko
szybko.
Po sekundzie, gdy wyszli
ś
my na korytarz i drzwi zamkn
ę
ły si
ę
za nami, patrz
ę
na
Milesa i mówi
ę
– Daj mi ma
ść
.
- Co? – Gapi si
ę
na mnie.
- Ma
ść
. T
ą
, co dał ci Roman. Daj mi j
ą
. Musz
ę
j
ą
zobaczy
ć
– powiedziałam mu
rozprostowuj
ą
c moj
ą
r
ę
k
ę
i poruszałam palcami.
- Oszalała
ś
? – szepcze, rozgl
ą
daj
ą
c si
ę
od ciemnoszarych
ś
cian, dywanu do nas.
- Nie masz poj
ę
cia, jakie to powa
ż
ne – powiedziałam patrz
ą
c mu w oczy, nie chc
ą
c
go
przestraszy
ć
, cho
ć
je
ś
li b
ę
d
ę
musiała to, to zrobi
ę
. – Daj spokój, nie mamy całego
dnia.
- Jest w moim plecaku – wzrusza ramionami.
- Id
ź
po ni
ą
.
- Ever, serio. Co…?
Skrzy
ż
owałam ramiona i kiwn
ę
łam głow
ą
. – Id
ź
. B
ę
d
ę
czeka
ć
.
Miles potrz
ą
sa głow
ą
i znika wewn
ą
trz pomieszczenia. Pojawia si
ę
chwil
ę
pó
ź
niej z
kwa
ś
n
ą
min
ą
i mał
ą
, biał
ą
tubk
ą
w r
ę
ce. – Masz. Jeste
ś
teraz szcz
ęś
liwa? – Rzuca
mi j
ą
.
Łapi
ę
tubk
ę
i badam j
ą
, obracaj
ą
c mi
ę
dzy kciukiem a palcem wskazuj
ą
cym. Jest to
gatunek, który rozpoznałam ze sklepu. Nie rozumiałam, czemu taki był.
- Wiesz, gdyby
ś
zapomniała to jutro jest moja sztuka i ja naprawd
ę
nie potrzebuj
ę
teraz dodatkowego dramatu i stresu, wi
ę
c je
ś
li pozwolisz… - Wyci
ą
ga r
ę
k
ę
i czeka a
ż
oddam
mu ma
ść
, aby mógł wróci
ć
do klasy.
Tylko,
ż
e ja nie chciałam jej jeszcze oddawa
ć
. Szukam jakie
ś
otworu igły lub znaku
przebicia, czego
ś
do udowodnienia,
ż
e została uszkodzona,
ż
e nie jest tym, czym si
ę
wydaje.
- To znaczy, dzi
ś
na obiedzie, kiedy zobaczyłem,
ż
e ty i Damen stonowali
ś
cie t
ą
cał
ą
nami
ę
tno
ść
byłem gotowy da
ć
ci pi
ą
tk
ę
, ale teraz jest tak jakby zast
ą
piło tamto co
ś
gorszego.
Mówi
ę
powa
ż
nie Ever. Albo odkr
ęć
ten korek i u
ż
yj jej, albo ju
ż
mi j
ą
oddaj.
Nie oddałam jej. Zamiast tego, obejmuj
ę
j
ą
palcami i próbuj
ę
odczyta
ć
jej energi
ę
.
Ale
to tylko głupi krem na pryszcze. Taki, który rzeczywi
ś
cie działa.
- Co my tu robimy? – posyła mi uko
ś
ne spojrzenie.
Wzruszam ramionami i oddaj
ę
mu tubk
ę
z powrotem. Powiedzie
ć
,
ż
e mi wstyd
byłoby
za łagodne. Ale gdy Miles chowa j
ą
do kieszeni i idzie do drzwi, nie mog
ę
si
ę
powstrzyma
ć
przed powiedzeniem – Wi
ę
c zauwa
ż
yłe
ś
? – Słowa przechodz
ą
ostro i lepko przez
moje
gardło.
- Zauwa
ż
yłem co? – Zatrzymuje si
ę
wyra
ź
nie zirytowany.
- Hm, brak tej całej nami
ę
tno
ś
ci?
Miles odwrócił si
ę
, przesadnie wywracaj
ą
c oczami przed wyrównaniem swojego
wzroku z moim. – Tak, zauwa
ż
yłem. Wyobraziłem sobie,
ż
e tak naprawd
ę
tylko
faceci
stwarzaj
ą
dla mnie zagro
ż
enie.
Patrz
ę
na niego.
- Dzi
ś
rano… gdy rozmawiałem z Haven i strajkowałem dopóki faceci nie
zatrzymywali si
ę
zawsze przy tobie… - Potrz
ą
sn
ą
ł głow
ą
. – Niewa
ż
ne. Mog
ę
i
ść
do
klasy?
- Przepraszam. – Skin
ę
łam głow
ą
. – Przepraszam za to wszystko…
Zanim jednak doko
ń
czyłam, jego ju
ż
nie było, a drzwi były mocno zamkni
ę
te.
Szósty
Kiedy wchodz
ę
na szóst
ą
lekcj
ę
sztuki, czuj
ę
ulg
ę
widz
ą
c,
ż
e Damen ju
ż
tam jest.
Pan
Robins dał nam du
ż
o do pracy na angielskim, ledwo porozmawiali
ś
my na lunchu i
teraz
cieszyłam si
ę
na troch
ę
czasu z nim sam na sam. Lub co najmniej tak sam na sam
jak mo
ż
na
by
ć
w klasie z trzydziestoma innymi uczniami.
Ale po tym, gdy zakładam fartuch i gromadz
ę
materiały z szafy, czuj
ę
na sercu ci
ęż
ar
widz
ą
c,
ż
e Roman po raz kolejny zaj
ą
ł moje miejsce.
- O hej, Ever. – Kiwa głow
ą
, kład
ą
c swoje nowe puste płótno na mojej sztaludze, a ja
stoj
ę
obok trzymaj
ą
c swoje rzeczy w ramionach i patrz
ę
na Damena, który jest tak
pogr
ąż
ony
w malowaniu,
ż
e jest całkowicie na mnie oboj
ę
tny.
Jestem gotowa powiedzie
ć
Romanowi
ż
eby si
ę
odwalił, ale pami
ę
tam słowa Haven
jak powiedziała,
ż
e nienawidz
ę
nowych ludzi. Boj
ą
c si
ę
,
ż
e mo
ż
e mie
ć
racj
ę
,
zdobywam si
ę
na u
ś
miech i umieszczam swoje płótno na sztaludze po drugiej stronie Damena,
obiecuj
ą
c
sobie przyj
ść
jutro o wiele wcze
ś
niej i odzyska
ć
swoje miejsce.
- A wi
ę
c powiedzcie mi, co tutaj robimy? – pyta Roman, wsadzaj
ą
c p
ę
dzel pomi
ę
dzy
swoje przednie z
ę
by i zerka na Damena i na mnie.
A to co innego. Zwykle uwa
ż
am,
ż
e brytyjski akcent jest atrakcyjny, ale u tego faceta,
to po prostu chrypka. Ale to prawdopodobnie, dlatego
ż
e jest całkowicie fałszywy.
Mam na
my
ś
li,
ż
e to jest tak oczywiste ze sposobu, w jaki on go u
ż
ywa tylko wtedy, gdy chce
wydawa
ć
si
ę
fajny.
Ale tak szybko jak o tym my
ś
l
ę
, tak szybko czuj
ę
si
ę
znowu winna. Ka
ż
dy wie,
ż
e
zbyt mocne próbowanie by
ć
fajnym, jest tylko kolejnym znakiem niepewno
ś
ci. I kto
nie czuje
si
ę
troch
ę
niepewnie w pierwszym dniu szkoły?
- Uczymy si
ę
isms* – mówi
ę
, decyduj
ą
c si
ę
odgrywa
ć
mił
ą
mimo dokuczliwego
brz
ę
czenia w moich wn
ę
trzno
ś
ciach. – W zeszłym miesi
ą
cu mieli
ś
my wybra
ć
własny,
ale w
tym miesi
ą
cu wszyscy robimy foto realizm, poniewa
ż
ostatnio nikt tego nie zrobił.
Roman lustruje mnie, pocz
ą
wszy od mojej przydługiej grzywki, przebył drog
ę
w dół
do moich złotych japonek od Haviany – powolny rejs wzdłu
ż
mojego ciała sprawił,
ż
e
mój
ż
oł
ą
dek stał si
ę
cały nerwowy i skr
ę
cony – nie w dobry sposób.
- Dobrze. Wi
ę
c ma to wygl
ą
da
ć
prawdziwie jak na fotografii – mówi, oczy maj
ą
c
skupione na mnie.
Spotykam jego spojrzenie, wytrzymuj
ą
c je o kilka sekund za długo. Albo odrzuc
ę
skurcz albo pierwsza odwróc
ę
wzrok. Jestem zdecydowana pozosta
ć
w tej grze tak
długo, jak
trzeba. I cho
ć
mo
ż
e si
ę
wydawa
ć
łagodny na zewn
ą
trz, czuj
ę
u niego co
ś
ciemnego i
gro
ź
nego, jaki
ś
pewien rodzaj odwagi.
A mo
ż
e nie.
Bo zaraz jak o tym my
ś
l
ę
, on mówi. – Te ameryka
ń
skie szkoły s
ą
niesamowite! W
domu, w rozmoczonym Londynie – mrugn
ą
ł. – teoria zawsze była ponad praktyk
ą
.
Jest mi wstyd za siebie i za wszystkie os
ą
dy. Bo podobno jest on nie tylko z
Londynu,
co oznacza,
ż
e jego akcent jest prawdziwy, ale te
ż
, Damen, którego moce
psychiczne s
ą
bardziej wyrafinowane od moich, nie wydaje si
ę
w ogóle zaniepokojony.
Je
ś
li ju
ż
, to wydaje si
ę
go lubi
ć
. Co jest nawet gorsze dla mnie, poniewa
ż
do
ść
du
ż
o
to
udowodni,
ż
e Haven ma racj
ę
.
isms* - nie słyszałam o tym, w słowniku tego nie ma, tak samo w translatorze
Naprawd
ę
jestem zazdrosna.
I zaborcza.
I paranoidalna.
I najwyra
ź
niej nienawidz
ę
te
ż
nowych ludzi.
Bior
ę
gł
ę
boki oddech i próbuj
ę
mówi
ć
ponownie mimo
ś
ci
ś
ni
ę
tego gardła i w
ę
zła w
ż
oł
ą
dku i postanawiam by
ć
przyjazn
ą
nawet, je
ś
li oznacza to,
ż
e musz
ę
udawa
ć
. –
Mo
ż
esz
malowa
ć
cokolwiek chcesz – powiedziałam, u
ż
ywaj
ą
c mojego optymistycznie
przyjaznego
głosu z dawnego
ż
ycia, przed tym jak cała moja rodzina zgin
ę
ła w wypadku i
uratował mnie
Damen poprzez uczynienie mnie nie
ś
mierteln
ą
, praktycznie jedynego kiedykolwiek
u
ż
ywanego głosu. – Wystarczy, aby wygl
ą
dało prawdziwie, jak fotografia.
Rzeczywi
ś
cie to
mamy za zadanie wykorzystanie rzeczywistych fotografii,
ż
eby pokaza
ć
nasze
natchnienie, i
oczywi
ś
cie, tak
ż
e do celów klasyfikacji. Wiesz, mo
ż
emy udowodni
ć
,
ż
e dokonali
ś
my
tego, co
sobie okre
ś
lili
ś
my.
Rzucam okiem na Damena, zastanawiaj
ą
c si
ę
, czy co
ś
usłyszał i czuj
ę
zirytowanie,
ż
e
wybrał malowanie od komunikowania si
ę
ze mn
ą
.
- A co on maluje? – pyta Roman, wskazuj
ą
c głow
ą
płótno Damena, doskonałe uj
ę
cie
kwitni
ę
cia pól w Summerlandzie. Ka
ż
de
ź
d
ź
bło trawy, ka
ż
d
ą
kropl
ę
wody, ka
ż
dy
płatek
kwiatu, tak jasne, tak materialne – tak jak tam. – Wygl
ą
da jak raj. – Kiwa głow
ą
.
- Jest rajem – szepcz
ę
, tak zaabsorbowana tym obrazem,
ż
e odpowiedziałam za
szybko nie przemy
ś
laj
ą
c tego, co wła
ś
nie powiedziałam. Summerland nie jest tylko
ś
wi
ę
tym
miejsce – to nasze sekretne miejsce. Jednym z wielu sekretów, który obiecałam
zachowa
ć
.
Roman spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami. – To miejsce istnieje?
Zanim jednak odpowiadam, Damen kr
ę
ci głow
ą
i mówi. – Ona chce
ż
eby istniało. Ale
zrobiłem to, co istnieje tylko w mojej głowie. – Potem rzuca mi spojrzenie i wysyła
telepatyczn
ą
wiadomo
ść
– ostro
ż
nie.
- Wi
ę
c jak wykonasz zadanie? Je
ś
li nie masz zdj
ę
cia, aby udowodni
ć
,
ż
e to istnieje?
–
pyta Roman, ale Damen wzrusza tylko ramionami i wraca do malowania.
Roman nadal spogl
ą
da mi
ę
dzy nas, jego oczy s
ą
zmru
ż
one i zadaj
ą
pytanie, a ja
wiem,
ż
e nie mog
ę
tego tak zostawi
ć
. Tak wi
ę
c patrz
ę
na niego i mówi
ę
. – Damen nie
przejmuje si
ę
tutejszymi zasadami. Woli robi
ć
swoje.
Pami
ę
tałam czasy, kiedy przekonywał mnie do olania szkoły, zakładania si
ę
na torze
i gorszych rzeczy.
A kiedy Roman kiwa głow
ą
i odwraca si
ę
do swojego płótna i Damen wysyła mi
telepatyczny bukiet czerwonych tulipanów wiem,
ż
e wszystko si
ę
udało – nasz sekret
jest
bezpieczny i wszystko jest w porz
ą
dku. Dlatego zanurzam p
ę
dzel w jakiej
ś
farbie i
wracam
do pracy. Czekałam a
ż
zadzwoni dzwonek, aby
ś
my mogli wróci
ć
do domu i
rozpocz
ąć
prawdziw
ą
lekcj
ę
.
Po zaj
ę
ciach, pakujemy nasze rzeczy i udajemy si
ę
na parking. Pomimo mojego
postanowienia bycia mił
ą
dla nowego faceta, nie mog
ę
si
ę
powstrzyma
ć
przed
u
ś
miechem,
kiedy widz
ę
ż
e zaparkował gdzie indziej.
- Do zobaczenia jutro – wołam z ulg
ą
, kiedy jest pewna odległo
ść
mi
ę
dzy nami, bo
pomimo tego,
ż
e wszyscy s
ą
nim zauroczeni, ja tego po prostu nie czuj
ę
, nie wa
ż
ne
jak bardzo
si
ę
staram.
Otwieram samochód, wrzucam swoj
ą
torb
ę
na podłog
ę
mówi
ą
c do Damena – Miles
ma prób
ę
, a ja jad
ę
prosto do domu. Chcesz jecha
ć
ze mn
ą
?
Odwracam si
ę
i jestem zaskoczona widz
ą
c Damena przed sob
ą
, który kołysze si
ę
z
boku na bok z napi
ę
tym wyrazem twarzy. – W porz
ą
dku? – Podnosz
ę
dło
ń
do jego
policzka,
czuj
ą
c ciepło, jaki
ś
znak niepokoju, nawet je
ś
li naprawd
ę
nie spodziewałam si
ę
go
znale
źć
. I
kiedy Damen potrz
ą
sa głow
ą
i patrzy na mnie, przez ułamek sekundy wszystkie
barwy
odpłyn
ę
ły. Ale potem tak szybko jak si
ę
pojawiło tak szybko to znikn
ę
ło.
- Przepraszam, ja tylko… czuj
ę
w głowie co
ś
dziwnego – mówi,
ś
ciskaj
ą
c grzbiet
nosa
i zamykaj
ą
c oczy.
- Ale my
ś
lałam,
ż
e nigdy nie chorujesz,
ż
e my nie chorujemy? – mówi
ę
, nie mog
ą
c
ukry
ć
swojego niepokoju, gdy si
ę
gam po swój plecak. My
ś
l
ę
,
ż
e łyk nie
ś
miertelnego
soku
sprawi,
ż
e poczuje si
ę
lepiej, bo potrzebuje go o wiele bardziej ni
ż
ja. I cho
ć
nie
wiemy
dokładnie, dlaczego spo
ż
ywanie tego przez Damena przez sze
ść
wieków
doprowadziło go do
pewnego rodzaju uzale
ż
nienia, miał potrzeb
ę
konsumowania tego coraz wi
ę
cej z
ka
ż
dym
mijaj
ą
cym rokiem. Co prawdopodobnie oznacza,
ż
e ja te
ż
w ko
ń
cu b
ę
d
ę
potrzebowała tego
wi
ę
cej. I cho
ć
wydaj
ę
si
ę
,
ż
e to długa droga to mam po prostu nadziej
ę
,
ż
e poka
ż
e mi
jak
zrobi
ć
tak,
ż
ebym nie musiała napełnia
ć
si
ę
nim przez cały czas.
Lecz zanim dochodz
ę
do niego, on wyci
ą
ga swoj
ą
własn
ą
butelk
ę
i bierze długi łyk,
przyci
ą
gaj
ą
c mnie do siebie i przyciska usta do mojego policzka, mówi
ą
c. – Czuj
ę
si
ę
dobrze.
Naprawd
ę
. Odwie
źć
ci
ę
do domu?
siódmy
Damen jechał szybko, bardzo szybko. Mam na my
ś
li,
ż
e tylko dlatego i
ż
oboje
mieli
ś
my w
głowie radary które si
ę
przydawały ze wzgl
ę
du na policje kiedy łamali
ś
my prawo, na
pieszych, bezdomnych zwierz
ą
t i czegokolwiek innego, co miałoby stan
ąć
na naszej
drodze,
co nie znaczyło
ż
e musiał on a
ż
tak tego nadu
ż
ywa
ć
w tym mom
ę
cie…
Lecz Damen s
ą
dził inaczej. Dlatego te
ż
on ju
ż
stał na moim podje
ź
dzie gotowy
wyci
ą
gn
ąć
mnie do parku.
-My
ś
lałem,
ż
e nigdy tego nie zrobisz –
ś
mieje si
ę
, nast
ę
pnie wchodzi do mojego
pokoju,
ci
ą
gnie mnie za sob
ą
na moje łó
ż
ko gdzie sam si
ę
rozci
ą
ga i poci
ą
ga mnie na nie,
aby
sprawdzi
ć
si
ę
w miłym pocałunku – pocałunek gdyby to zale
ż
ało ode mnie nigdy by
si
ę
nie
miał sko
ń
czy
ć
. I szcz
ęś
liwie sp
ę
dzi
ć
reszt
ę
wieczno
ś
ci w jego ramionach. A
wystarczało mi
wiedzie
ć
,
ż
e mamy niesko
ń
czon
ą
liczb
ę
dni przed sob
ą
aby zapewnia
ć
sobie
wzajemnie
szcz
ęś
cie, od razu jestem szcz
ęś
liwa. Cho
ć
nie zawsze si
ę
czuj
ę
. Byłam bardzo
zdenerwowana gdy po raz pierwszy dowiedziałam si
ę
prawdy. Tak zdenerwowana
ż
e
sp
ę
dziłam troch
ę
czasu z dala od niego, aby poukłada
ć
sobie to wszystko w mojej
głowie.
Mam na my
ś
li to i
ż
nie codziennie mo
ż
na od bliskiej osoby usłysze
ć
: A tak przy
okazji,
jestem nie
ś
miertelny, i ciebie równie
ż
nim zrobiłem. I chocia
ż
byłam bardzo
niech
ę
tna mu
wie
ż
yc za pierwszym razem, w my
ś
lach ci
ą
gle rozpami
ę
tywałam to jak zmarłam w
wyniku
wypadku, i jak spojrzałam wła
ś
nie w jego oczy i wtedy wrócił mnie do
ż
ycia, i jak
poznałam
wła
ś
nie te oczy i jak pierwszy raz go zobaczyłam w szkole – nie było co zaprzecza
ć
ż
e to
prawda. Mimo i
ż
nie chciałam tego zaakceptowa
ć
. Nie do
ść
ż
e moje zapory
psychiczne nie
przetrwały wniesionych w me
ż
ycie zdolno
ś
ci psychicznych w dniu mojego NDE
( Do
ś
wiadczenie blisko
ś
ci ze
ś
mierci
ą
– tak naprawd
ę
oni nalegali na wywołanie go
w
pobli
ż
u mnie cho
ć
tak naprawd
ę
umierałam) i jak zacz
ę
łam rozprawy nad my
ś
lami
innych,
jak przez głupi dotyk mogłam odczyta
ć
historie ich całego
ż
ycia, rozmowy z
martwymi, i
wiele wiele innych. Nie wspominaj
ą
c i tym i
ż
jestem nie
ś
miertelna i jak bolesne to
mo
ż
e by
ć
,
ale oznacza to równie
ż
ż
e nigdy nie przejd
ę
przez „most”. Nigdy nie uczyni
ę
nic po
drugiej
stronie, nigdy nie spotkam si
ę
tam z moj
ą
rodzin
ą
. I kiedy tak o tym pomy
ś
lisz to
naprawd
ę
jest wielka tragedia. Tak wi
ę
c odci
ą
gn
ę
łam swoje usta od jego i spojrzałam mu w
oczy – te
same oczy w które spogl
ą
dałam przez 400 lat. I cho
ć
nie wiem jak bardzo si
ę
staram,
nie
mog
ę
wymaza
ć
naszej przeszło
ś
ci. Tylko Damen, który pozostał ten sam, przez
ostatnie 600
lat – ani
ś
mier
ć
ani reinkarnacja – a ja trzymam ten klucz do zagadki.
- O czym tak zaciekle my
ś
lisz? – pyta mnie, palcami gładzi krzywizn
ę
mej szcz
ę
ki, a
palcami
zostawia ciepły
ś
lad na mojej skórze.
Bior
ę
gł
ę
boki oddech, wiem jak bardzo jest zobowi
ą
zany do pobytu w tera
ź
niejszo
ś
ci,
ale
skoro postanowił dowiedzie
ć
si
ę
wi
ę
cej o mojej historii – naszej historii. – My
ś
lałam o
tym
kiedy po raz pierwszy si
ę
spotkali
ś
my – mówi
ę
, obserwuj
ą
c jego reakcj
ę
a on tylko
kr
ę
ci
głow
ą
.
- Była
ś
? I co dokładnie pami
ę
tasz z tamtego okresu?
- Nic. – wzruszam ramionami – Zupełnie nic. To znaczy miałam nadzieje
ż
e mógłby
ś
mi cos
powiedzie
ć
. Nie musisz mi mówi
ć
wszystkiego – to znaczy, wiem jak bardzo
nienawidzisz
wraca
ć
do przeszło
ś
ci. Jestem po prostu bardzo ciekawa jak zaczynałam – jak si
ę
po
raz
pierwszy poznali
ś
my.
Przeci
ą
ga si
ę
i przewraca na plecy, jego ciało jest nadal napi
ę
te, wargi
ś
ci
ś
ni
ę
te i
uło
ż
one w
ci
ęż
kiej linii, i obawiam si
ę
ż
e to jest jedyna odpowiedz jak
ą
dostane.
- Prosz
ę
? – poruszyłam si
ę
, zbli
ż
yłam si
ę
do niego i owin
ę
łam moje ciało wokół jego.
– To
nie sprawiedliwe
ż
e ty Znasz wszystkie szczegóły, ja wszystko widz
ę
jakby w
ciemno
ś
ci. Po
prostu daj mi co
ś
abym mogła to zobaczy
ć
. Gdzie mieszkali
ś
my? Gdzie mnie
zauwa
ż
yłe
ś
?
Gdzie si
ę
po raz pierwszy spotkali
ś
my? Czy to była miło
ść
od pierwszego wejrzenia?
Obraca si
ę
lekko na bok, i przeczesuj
ą
c włosy mówi: - To było we Francji w 1608
roku.
Bior
ę
gł
ę
boki wdech, pó
ź
niej wydech i czekam aby, usłysze
ć
wi
ę
cej.
- Dokładniej w Pary
ż
u.
Pary
ż
! I od razu widz
ę
przed oczyma wspaniałe, wyszukane suknie, skradzione
pocałunki na
Pont Neuf, plotkowanie z Mari
ą
Antonin
ą
…
- Brałem udział w kolacji, w domu przyjaciela – zatrzymuje wzrok na moich oczach i
mówi –
A ty pracowała
ś
jako słu
ż
ka.
Jako słu
ż
ka?!
- Jako jedna z ich pracowników. Byli oni bardzo bogaci.
Le
ż
ałam tam oszołomiona, nie tego si
ę
spodziewałam.
- Nie była
ś
taka jak inni – powiedział, a jego głos zni
ż
ył si
ę
prawie do szeptu – była
ś
pi
ę
kna.
- Niezwykle pi
ę
kna, wygl
ą
dała
ś
zupełnie jak teraz – u
ś
miecha si
ę
, bierze w palce
pasmo
moich włosów i okr
ę
ca je sobie wokół palca. – Ale była
ś
zupełnie jak teraz, straciła
ś
rodziców w po
ż
arze. Była
ś
sierot
ą
. I tak ledwo
ż
yła
ś
bez grosza przy duszy, bez
ż
adnego
wsparcia, była
ś
po prostu zatrudniona przez moich znajomych.
Trudno mi to przełkn
ąć
, nawet nie wiecie jak si
ę
czuje. Chodzi mi o to, co w
przypadku
punktu „reinkarnacja” jeste
ś
zmuszony do prze
ż
ywania tego samego na nowo?
- I tak, po prostu to wiedziałem, to była miło
ść
od pierwszego wejrzenia. I padła na
mnie
całkowicie i nieodwracalnie. W jednej chwili si
ę
w tobie zakochałem, i w tej chwili
wiedziałem
ż
e moje
ż
ycie ju
ż
nigdy nie b
ę
dzie takie ja do tej pory.
Spojrzał na mnie, jego palce b
ę
d
ą
ce na skroniach, jego wzrok który mnie wabił,
prezentuj
ą
c
intensywno
ść
jego spojrzenia. Wzrok który ogl
ą
dał sceny z tamtych czasów kiedy na
mnie
spojrzał.
Moje blond włosy schowane pod czepkiem, moje niebieskie oczy które były nie
ś
miałe
na tyle
aby ba
ć
si
ę
spojrze
ć
i nawi
ą
za
ć
kontakt, moje ubrania które były szare, zł
ą
czone
palce, moje
pi
ę
kno jest marnowane i łatwo mnie było przegapi
ć
. Ale Damen mnie zobaczył. W
mom
ę
cie
kiedy wszedł do pokoju spotkał moje oczy. Szukam w
ś
ród mej duszy swej
przeszło
ś
ci, ale on
ci
ą
gle si
ę
ukrywa. A on ciemno ubrany jego ubiór jest idealny, dopracowany, tak
przystojny,
wi
ę
c odwracam si
ę
. Znaj
ą
c
ż
ycie jego guziki na płaszczu s
ą
warte tyle co ja nawet
przez rok
nie zarobi
ę
. Wiedz
ą
c to nie odgl
ą
dam si
ę
drugi raz, on nie jest z mojej ligi… - Mimo
to
musiałem przej
ść
ostro
ż
nie poniewa
ż
…
- Poniewa
ż
jeste
ś
ju
ż
w zwi
ą
zku mał
ż
e
ń
skim z Drin
ą
– szeptam ogl
ą
daj
ą
c t
ą
scen
ę
w
mojej
głowie, jest on jednym z go
ś
ci na tym obiedzie i nie mog
ę
z nim rozmawia
ć
. Wi
ę
c
nasze oczy
spotykaj
ą
si
ę
znowu na krótko. W tym mom
ę
cie Damen mówi :
- Drina jest na W
ę
grzech. Nasze drogi ju
ż
si
ę
rozeszły. Ale nie mo
ż
emy si
ę
na siebie
gapi
ć
,
poniewa
ż
wywołaliby
ś
my tym skandal. – Ona i ja mieszkamy ju
ż
osobno, wi
ę
c nie
było z tym
problemów. Jedynym problemem było to i
ż
wtedy podział na klasy społeczne był
bardzo
wa
ż
ny. I dlatego
ż
e ty była
ś
tak niewinna wi
ę
c była
ś
bardzo nara
ż
ona na takie
zarzuty. Nie
chciałem spowodowa
ć
ż
adnych kłopotów, zwłaszcza
ż
e nie wiedziałem czy czujesz
to samo.
- Ale ja czułam to samo! – mówi
ę
patrz
ą
c jak si
ę
poruszamy w przeszło
ś
ci, tamtej
nocy, i jak
za ka
ż
dym razem gdy przechadzał si
ę
patrzyłam za nim wzrokiem.
- Obawiam si
ę
ż
e nie miałem do ciebie wystarczaj
ą
cego zaufania – patrzy na mnie
zmartwiony – Do tedy a
ż
natykali
ś
my si
ę
na siebie tak cz
ę
sto, a
ż
poczułem do ciebie
zaufanie. A nast
ę
pnie.
A potem spotykali
ś
my si
ę
w tajnych miejscach (przej
ś
ciach) na skradzionych
pocałunkach,
czy te
ż
na nami
ę
tnych u
ś
ciskach w pomieszczeniach dla jego słu
ż
by, lub w jego
powozie. –
Dopiero teraz wiem
ż
e nie było to tak tajne jak my
ś
lałem, my
ś
lałem
ż
e… - westchn
ą
ł
– Drina
tak naprawd
ę
nigdy nie była na W
ę
grzech, Przez cały rok planowała, ogl
ą
dała mnie,
była
zdecydowana aby mnie znowu zdoby
ć
i była pewna zwyci
ę
stwa bez wzgl
ę
du na
koszty –
wzi
ą
ł gł
ę
boki oddech, a
ż
al z 4-stuleci był widoczny na jego twarzy. - Chciałem si
ę
tob
ą
zaj
ąć
. Chciałem da
ć
ci wszystko, wszystko czego tylko sobie za
ż
yczysz. Chciałem
traktowa
ć
ci
ę
jak ksi
ęż
niczk
ę
jak by
ś
si
ę
ni
ą
wła
ś
nie urodziła. I kiedy w ko
ń
cu przekonałem ci
ę
do
siebie, nigdy nie byłem tak szcz
ęś
liwy
ż
e
ż
yje. Mieli
ś
my si
ę
spotka
ć
wtedy o
północy…
- Ale ja nigdy si
ę
nie pojawiłam – mówi
ę
, widz
ą
c t
ą
scen
ę
u siebie w głowi
ę
, widz
ę
ból na jego twarzy dowodz
ą
cy temu jak bardzo pragn
ą
ł tego spotkania, jak bardzo
był
przekonany i
ż
zmieniłam zdanie.
- Dopiero nast
ę
pnego dnia dowiedziałem si
ę
ż
e zgin
ę
ła
ś
w wypadku, została
ś
przejechana przez konia, szła
ś
na spotkanie ze mn
ą
. – Kiedy patrzy na mnie,
pokazuje mi cały
swój smutek który jest nie do zniesienia, wszystkie czasochłonne wysiłki dzi
ę
ki
którym
ukrywał cały swój
ż
al poszły na marne. – W tamtym mom
ę
cie, nigdy by mi nie
przyszło do
głowy
ż
e to Drina jest odpowiedzialna za to. Nie wiedziałem tego dopóki si
ę
do tego
nie
przyznała. Wydawało si
ę
ze był to wypadek, straszny, nieszcz
ęś
liwy wypadek. My
ś
l
ę
ż
e
byłem tak odr
ę
twiały z bólu
ż
e nie zauwa
ż
yłem niczego podejrzanego.
- Ile miałam lat? – pytam, bior
ę
oddech wiedz
ą
c
ż
e byłam młoda ale chc
ę
szczegółów.
On przyci
ą
ga mnie do siebie bli
ż
ej, gładzi palcami moj
ą
twarz mówi :
- Ty miała
ś
szesna
ś
cie lat, i miała
ś
na imi
ę
Evaline – jego usta zbli
ż
aj
ą
si
ę
do mojego
ucha i szepc
ą
– Evaline – I to uczucie to mojego starego wcielenia, sieroty, tak
mocno
kochanej przez Damena, i
ś
miem twierdzi
ć
ż
e nie jest to tak ró
ż
ne od mego
obecnego
istnienia.
- Dopiero wiele lat pó
ź
niej, kiedy spotkali
ś
my si
ę
ponownie w Nowej Anglii, była
ś
wcielona jako
ś
wi
ę
toszkowata córka
ż
e zacz
ą
łem Wierzyc w swe szcz
ęś
cie
ponownie.
-
Ś
wi
ę
toszkowata córka? – patrz
ę
mu w oczy, i widz
ę
jak pokazuje mi szatyna
bladoskórego
i dziewczyn
ę
w ci
ęż
kim niebieskim stroju
– Czy wszystkie moje
ż
ycia były tak samo nudne? – potrz
ą
sam głow
ą
– A co to za
straszny wypadek zabrał mnie wtedy ze
ś
wiata?
- Utoni
ę
cie – wzdycha, a chwile pó
ź
niej ogarni
ę
ty
ż
alem mówi: - Byłem tak
zniszczony,
ż
e popłyn
ą
łem do Londynu gdzie mieszkałem z przerwami od wielu lat. A
pó
ź
niej popłyn
ą
łem do Tunezji gdzie spotkałem ciebie jak
ą
pi
ę
kn
ą
, bogat
ą
a raczej
powiedziałbym zepsut
ą
-córk
ę
wła
ś
ciciela ziemskiego w Londynie.
- Poka
ż
mi! – i ryje si
ę
ku niemu, chc
ą
c aby pokazał mi bardziej ekscytuj
ą
ce moje
ż
ycie, i widz
ę
siebie jako brunetk
ę
w bardzo pi
ę
knej zielonej sukni ze sk
ą
p likowanym
szyciem, i widz
ę
tak
ż
e
ż
e troch
ę
klejnotów pojawia si
ę
na mojej głowie. Bogatej
zepsutej
laski jej
ż
ycie to szereg imprez i wycieczek, moje
ż
ycie wypełniaj
ą
zakupy, jest po
prostu
puste, dopóki nie zapełnia go Damen…
- Kiedy to było? – pytam smutno, kiedy widz
ę
jak odchodzi, ale potrzebuje wiedzie
ć
jak odeszła.
- Straszny upadek – zamyka oczy – W tym mom
ę
cie byłem pewien,
ż
e jestem karany
„Udzielone mi zostało
ż
ycie wieczne, lecz bez miło
ś
ci”
Zamyka moj
ą
twarz w swych dłoniach, palcach emituj
ą
cych takie czuło
ś
ci, z tak
ą
czci
ą
, daj
ą
c
ą
mi takie pyszne ciepłe mrowienie, zamykam oczy i tul
ę
si
ę
do niego
bardziej.
Koncentruj
ą
c si
ę
na dotykaniu jego skóry, a nasze ciała s
ą
ze sob
ą
bardzo blisko,
wszystko
wokół nas znika, nic si
ę
nie liczy, nie w przeszło
ś
ci, nie w przyszło
ś
ci, tylko teraz w
tym
mom
ę
cie.
To znaczy, ja jestem z nim, a on jest ze mn
ą
, tak powinno by
ć
wiecznie. I podczas
gdy
to wcze
ś
niejsze
ż
ycie mo
ż
e by
ć
dla mnie bardzo ciekawe, jedynym tego celem było
to
aby
ś
my znowu byli razem nieprzerwalnie. A teraz, gdy nie ma Driny, nic nie mo
ż
e
stan
ąć
na
naszej drodze, nic z tego nie stanie nam na drodze do przyszło
ś
ci nic prócz mnie
samej. I
mimo tego
ż
e chc
ę
wiedzie
ć
co było wcze
ś
niej my
ś
l
ę
i
ż
mo
ż
e to zaczeka
ć
. Nadszedł
czas
abym przeszła obok moich drobnych zazdro
ś
ci i niepewno
ś
ci, aby zatrzyma
ć
znalezienie
wymówek i wreszcie zobowi
ą
za
ć
si
ę
do podj
ę
cia du
ż
ego kroku na przód, po tych
wszystkich
latach.
Lecz gdy mam zamiar mu to powiedzie
ć
on oddala si
ę
ode mnie tak nagle
ż
e mam
tylko chwilk
ę
aby przylgn
ąć
do niego bardziej.
- Co si
ę
stało – płacz
ę
, widz
ą
c jak mocno naciska kciuki na skronie jak walczy o
oddech. A kiedy patrzy na mnie jego wzrok przeszywa mnie na wskro
ś
. Ale chwilk
ę
pó
ź
niej
widz
ę
ż
e to ju
ż
min
ę
ło. A zamiast tego zast
ę
puje wzrok pełen miło
ś
ci, przeciera oczy
kr
ę
ci
głow
ą
, patrzy na mnie i mówi: - Nigdy si
ę
nie czułem tak jak przed chwil
ą
.
Zatrzymuje si
ę
i patrzy w przestrze
ń
– No, mo
ż
e nigdy.
Ale gdy widzi wyraz problemu na mojej twarzy dodaje: - Ale ju
ż
wszystko ze mn
ą
w
porz
ą
dku, naprawd
ę
. – I kiedy odmawiam poluzowania u
ś
cisku, u
ś
miecha si
ę
i mówi:
- Hej
co powiesz na podró
ż
do Summerlandu.
- Powa
ż
nie? – mówi
ą
c to
ś
wiatełka w moich oczach zapalaj
ą
si
ę
.
Po raz pierwszy odwiedziłam to wspaniałe miejsce, (magiczny wymiar mi
ę
dzy
wymiarami)
gdy umierałam. I byłam zachwycona tamtejszym pi
ę
knem tak
ż
e nie chciałam odej
ść
.
A po
raz drugi byłam tam z Damenem to wła
ś
nie wtedy pokazał mi wszystkie swoje
wspaniałe
umiej
ę
tno
ś
ci, miałam pragnienie aby tam powróci
ć
. Ale
ż
e Summerland był dost
ę
pny
tylko
dla duchowo zaawansowanych ( lub umarłych) nie mogłam tam puj
ś
c sama.
- A dlaczego by nie? – wzrusza ramionami
- A co z moj
ą
lekcj
ą
? – mówi
ę
, staraj
ą
c si
ę
abym wygl
ą
dała na zainteresowan
ą
studiowaniem
nowych sztuczek, gdy prawd
ą
jest
ż
e wolałabym i
ść
do Summerlandu, gdzie
wszystko jest
łatwe i mo
ż
liwe. – Nie wspominaj
ą
c o tym,
ż
e czujesz si
ę
nienajlepiej –
ś
ciska moj
ą
r
ę
k
ę
ponownie, widz
ą
c jakie ciepło mi to daje.
- Mo
ż
emy robi
ć
lekcje tak
ż
e w Summerlandzie – u
ś
miecha si
ę
– i je
ś
li dasz mi do
r
ę
ki mój
sok, to poczuje si
ę
na tyle dobrze aby otworzy
ć
portal.
Ale nawet po tym ja mu go daje i od popija kilka długich obfitych łyków, nie mo
ż
e
uczyni
ć
go to silniejszym.
- Mo
ż
e mog
ę
ci jako
ś
pomóc? – mówi
ę
widz
ą
c pot na jego czole.
- Nie – ja ju
ż
– ju
ż
to miałem daj mi jeszcze chwile – mamrocze, zaciska szcz
ę
ki i
próbuje sobie wyobrazi
ć
Summerland.
Wi
ę
c robie to. Daje mu jeszcze chwilk
ę
. Ale nic si
ę
nie dzieje.
- Nie rozumiem – zezuje mówi
ą
c to – Nigdy si
ę
nic takiego nie stało od kiedy
nauczyłem si
ę
to robi
ć
.
- Mo
ż
e to dlatego,
ż
e nie czujesz si
ę
najlepiej? – patrz
ę
jak bierze kolejny łyk napoju,
i
nast
ę
pny, i nast
ę
pny. Kiedy zamyka oczy i ponownie próbuje, lecz znowu si
ę
nic nie
dzieje. –
Czy ja mog
ę
spróbowa
ć
?
- Zapomnij o tym. Nie wiesz nawet jak. – jego głos jest przy tym tak szorstki jak
nigdy,
staram si
ę
nie bra
ć
tego osobi
ś
cie i my
ś
lec
ż
e to dlatego
ż
e jest sfrustrowany sob
ą
a
nie mn
ą
.
- Wiem
ż
e nie wiem jak, ale my
ś
lałam
ż
e mógłby
ś
mnie nauczy
ć
, a nast
ę
pnie
mogłabym…
Ale nim sko
ń
czyłam mówi
ć
, on wstał z łó
ż
ka i stan
ą
ł przede mn
ą
. – Ever, to jest
proces. To
zaj
ę
ło mi wiele lat, abym dowiedział si
ę
jak tam mam si
ę
dosta
ć
. Nie mo
ż
na po
prostu tak
przej
ść
do ko
ń
ca „tej ksi
ąż
ki bez czytania w
ś
rodku” kr
ę
ci głow
ą
i opiera si
ę
o moje
biurka,
jego ciało jest sztywne i napi
ę
te, a jego wzrok wyra
ż
a odmow
ę
.
- A co je
ś
li przeczytałam ksi
ąż
k
ę
w której na pocz
ą
tku wiedziałam co si
ę
stanie na
ko
ń
cu? –
pytam i szeroko si
ę
u
ś
miecham.
Patrzy na mnie twardym wzrokiem, zaciskaj
ą
c usta, ale tylko na chwile, po czym
wzdycha i
podchodzi do mnie, siada obok i mówi: - Chcesz spróbowa
ć
?
Kiwam szybko głow
ą
.
Patrzy na mnie, z twarz
ą
pełn
ą
w
ą
tpliwo
ś
ci, i czeka a
ż
poprosz
ę
go o co
ś
zupełnie
innego. –
Dobrze, a teraz usi
ą
d
ź
wygodnie tylko nie noga na nodze bo wtedy odcinasz sobie
Chi.
- Chi?
- Fantazyjne słowo energii. – u
ś
miecha si
ę
– Je
ś
li chcesz usi
ą
d
ź
w pozycji lotosu a
nast
ę
pnie,
oczy
ść
umysł.
Ś
ci
ą
gam swoje japonki, i wywalam je daleko kład
ę
nogi na wykładzinie dywanowej, i
odpr
ęż
am si
ę
, próbuje uspokoi
ć
moje podniecenie.
- Zazwyczaj wymaga to długiej serii medytacji, ale tym razem mamy w interesie czas
wi
ę
c,
my
ś
l
ę
ż
e skupianie si
ę
masz ju
ż
do
ść
zaawansowane. Po prostu b
ę
dziemy
dokopywa
ć
si
ę
do
Summerlandu. W porz
ą
dku?
Kiwn
ę
łam głow
ą
, pragn
ą
c aby rozpocz
ąć
.
- Chc
ę
aby
ś
zamkn
ę
ła oczy i wyobra
ź
sobie l
ś
ni
ą
ce zasłony złociste
ś
wiatło
unosz
ą
ce si
ę
przed tob
ą
, mówi, ł
ą
cz
ą
c swe palce z moimi.
Tak wi
ę
c, obrazuje sobie wielk
ą
replik
ę
tego, gdzie byłam wcze
ś
niej z Damenem. I to
jest
takie pi
ę
kne, takie genialne i widz
ę
coraz wi
ę
cej
ś
wiatła. A moje serce przepełnia
rado
ść
chce
podnie
ść
r
ę
k
ę
w jego kierunku pragn
ą
c si
ę
w nim. Moje palce nawi
ą
zuj
ą
kontakt i na
chwile
zanurzaj
ą
si
ę
w tym, lecz to kurczy si
ę
i znika mi z oczu, a ja jestem z powrotem w
moim
pokoju.
- Nie mog
ę
uwierzy
ć
! Byłam tak blisko! – zwracam si
ę
w kierunku Damena – To było
tu
ż
,
tu
ż
przede mn
ą
! Widziałe
ś
to?
- Tak była
ś
niezwykle blisko – mówi, mimo i
ż
jego wzrok jest delikatny, to moim
zdaniem
u
ś
miech nieco wymuszony.
- Co si
ę
stanie je
ś
li spróbuje jeszcze raz? Co si
ę
stanie je
ś
li zrobimy to razem? –
mówi
ę
z
nadziej
ą
, lecz on gwałtownie odwraca głow
ę
i kr
ę
ci ni
ą
.
- Ever, robimy to razem – szepcze, ocieraj
ą
c czoło z potu i unikaj
ą
c mego wzroku –
Obawiam
si
ę
ż
e nie jestem zbyt dobrym nauczycielem.
- To
ś
mieszne! Jeste
ś
ś
wietnym nauczycielem, masz po prostu gorszy dzie
ń
. – Ale
kiedy
patrz
ę
na niego, rozumiem
ż
e nie
ż
artował. Wi
ę
c zmieniam taktyk
ę
sprowadzania
winy
powrotem na mnie i mówi
ę
: - To moja wina. Jestem zł
ą
uczennic
ą
. Jestem leniwa,
niechlujna
i sp
ę
dzam wi
ę
kszo
ść
czasu na odci
ą
ganiu ci
ę
od lekcji, zamiast próbowa
ć
zrozumie
ć
.
Ś
ciskam jego r
ę
k
ę
– Ale musz
ę
sko
ń
czy
ć
z przeszło
ś
ci
ą
. I jestem teraz bardzo
powa
ż
na. Wi
ę
c
daj mi jeszcze jedn
ą
szanse, zobaczysz.
Patrzy na mnie, ma w
ą
tpliwo
ś
ci czy b
ę
dzie to działa
ć
, ale nie chc
ą
c zawie
ś
c mnie,
bierze
mnie za r
ę
k
ę
i oboje próbujemy ponownie, zamykamy oczy. Przywracaj
ą
c w
wspomnieniach
wspaniały portal, lecz Sabine podchodzi do drzwi, idziesz ju
ż
po schodach, wybija
nas z
transu, wi
ę
c rozdzielamy si
ę
i stajemy po przeciwnych stronach pokoju.
- Damen my
ś
lałam
ż
e twoje auto ci
ą
gle chodzi.
Ś
ci
ą
ga ona swoj
ą
kurtk
ę
, i spokojnie przechodzi przestrze
ń
od drzwi do mojego
biurka.
Energicznie potrz
ą
sa dłoni
ą
Damena i skupia si
ę
na butelce le
żą
cej obok kolana
Damena –
Wi
ę
c to ty jeste
ś
tym który uzale
ż
nił Ever? – spogl
ą
da na nas ze zw
ęż
onymi oczami i
zaci
ś
ni
ę
tymi ustami. Wi
ę
cej dowodów nie potrzebuje. Patrz
ę
k
ą
tem oka na Damena i
panika
we mnie narasta gdy zastanawiam si
ę
jako on b
ę
dzie w stanie to wyja
ś
ni
ć
. Ale on po
prostu
ś
mieje si
ę
i mówi: - Och. wi
ę
kszo
ść
ludzi nie lubi tego smaku tak po prostu, ale Ever
on
bardzo smakuje. – potem u
ś
miecha si
ę
w taki sposób w który najwi
ę
kszy
niedowiarek by
uwierzył, tak uroczo, je
ś
li o mnie chodzi to zaj
ę
łam si
ę
obgryzaniem paznokci. Ale
Sabine
tylko na niego patrzy zupełnie niewzruszona – Tak bardzo go polubiła, tak bardzo
ż
e
nawet
nie zwraca uwagi na całe tony jedzenia które kupuje, nic nie je.
- To nieprawda! – mówi
ę
zirytowana,
ż
e znowu rozpoczyna ten temat i to jeszcze
przed
Damenem. Ale kiedy widz
ę
bluzk
ę
upa
ć
kan
ą
kaw
ą
, mój kłopot znika i jestem
oburzona –
Sk
ą
d to masz? – i podchodz
ę
do niej, a ona natomiast oblewa si
ę
szkarłatnym
rumie
ń
cem,
widz
ą
c to zamierzam zmieni
ć
temat aby całkowicie odwie
ść
j
ą
od tej dyskusji.
Patrzy w duł swojej bluzki, i pociera a ni
ą
palcami i robi pauz
ę
(jak to ona) w
my
ś
leniu,
potem potrz
ą
sa głow
ą
i wzrusza ramionami kiedy mówi: - Natkn
ę
łam si
ę
na kogo
ś
– i
kiedy
tak o tym mówi my
ś
li
ż
e jaki
ś
zblazowany go
ś
ciu si
ę
na ni
ą
natkn
ą
ł i jest dla mnie to
oczywiste i
ż
nie jest pod takim ogromnym wra
ż
eniem jak wydawało si
ę
Munozowi.
- Wi
ę
c, jeste
ś
my nadal umówione na obiad w sobot
ę
? – pyta
Przełykam z trudem
ś
lin
ę
, Damen telepatycznie mnie przywraca do rzeczywisto
ś
ci
wi
ę
c
u
ś
miecham si
ę
w odpowiedzi twierdz
ą
cej i kiwam głow
ą
, mimo, i
ż
nie mam poj
ę
cia o
czym
ona do mnie mówi.
- Zrobiłam ju
ż
dla nas rezerwacj
ę
, na dwudziest
ą
- wstrzymuje oddech i patrz
ę
jak on
si
ę
u
ś
miecha i kiwa głow
ą
. Nawet decyduje si
ę
na krok dalej i mówi
ę
: - Jak
ż
e
mogłabym
zapomnie
ć
.
Potrz
ą
sa r
ę
k
ą
Sabine gdy ta zmierza w kierunku drzwi, Damen wysyła mi
telepatycznie ciepły
u
ś
miech przy którym me ciało przechodzi fala miłych dreszczy --Przepraszam ci
ę
za
ten cały
obiad – mówi
ę
, patrz
ą
c na niego– my
ś
lałam
ż
e b
ę
dzie tak zaj
ę
ta i zapomni.
Podchodzi do mnie całuje mnie w policzek, a nast
ę
pnie idzie na łó
ż
ko id
ę
za nim, a
on mówi
– Ona troszczy si
ę
o ciebie. Chce si
ę
upewni
ć
czy jestem dla ciebie wystarczaj
ą
co
odpowiedni, dobry szczery i nie chce ci
ę
skrzywdzi
ć
. I cho
ć
byłem zbyt blisko raz lub
dwa
nie pami
ę
tam dokładnie ale zawsze wchodziła w odpowiednim mom
ę
cie. – u
ś
miecha
si
ę
.
A tak
ś
ci
ś
lej to mój
ś
wi
ę
toszkowaty tatu
ś
– mówi
ę
i widz
ę
przed oczyma doskonały
obraz
rodzicielskiego nadzoru.
- mo
ż
esz by
ć
zaskoczona – Damen
ś
mieje si
ę
– Zamo
ż
ny ziemianin był o wiele
wi
ę
cej ni
ż
stra
ż
nikiem. Ale i tak udało mi si
ę
przekra
ść
.
- Mo
ż
e pewnego dnia, pokarzesz mi swoj
ą
przeszło
ść
– mówi
ę
- Wisz jak twoje
ż
ycie wygl
ą
dało nim si
ę
spotkali
ś
my, dom twych rodziców, jak poszli
swoj
ą
drog
ą
… - Mój głos odmówił posłusze
ń
stwa i nie wydałam z siebie
ż
adnego d
ź
wi
ę
ku
cho
ć
chciałam. Widz
ą
c błysk w jego oczach, ten ból i wiedz
ą
c
ż
e on wci
ąż
nie chce o tym
mówi
ć
.
Zawsze mi umyka, odmawia udziału w dalszym rozpami
ę
tywaniu, które tylko mnie
bardziej
ciekawi.
-Ta kwestia nie jest wa
ż
na – mówi głaszcz
ą
c blach
ę
swego auta, wszystko byle by
na mnie
nie patrze
ć
– Wszystko co si
ę
liczy jest tu i teraz.
- Tak ale, Damen – zaczynam chc
ą
c wyja
ś
ni
ć
,
ż
e to nie jest tylko głupia ciekawo
ść
,
tu chodzi
o to
ż
e chc
ę
po prostu poczu
ć
z nim t
ą
blisko
ść
, wi
ęź
,
ż
e chc
ę
wiedzie
ć
ż
e ma do
mnie
zaufanie w tych sprawach z przeszło
ś
ci. Ale gdy patrz
ę
na niego znowu wiem
ż
e
lepiej nie
naciska
ć
.
Mo
ż
e te
ż
nadszedł czas, aby przemy
ś
le
ć
to czy ja sama nie mam za mało zaufania
do niego.
- My
ś
lałam… - i mówi
ę
, a moje palce w
ę
druj
ą
po jego koszuli.
Patrzy na mnie, z r
ę
k
ą
na swoim kolanie, gotowy do odwrócenia si
ę
ode mnie.
- Wiesz dlaczego i nie zrezygnowa
ć
z tego zaproszenia. – kiwam głow
ą
,
ś
ciskam
usta a mój
wzrok skupia si
ę
na jego ustach. – Wiesz i zmatowa
ć
ten film? – dodaje wstrzymuj
ą
c
oddech,
widz
ą
c jak jego pi
ę
kne czarne oczy ogl
ą
daj
ą
moj
ą
twarz.
-Jeste
ś
pewna?
Kiwam głow
ą
. Wiem
ż
e jestem. Czekali
ś
my na ten Momot setki lat, wi
ę
c dlaczego
opó
ź
nia
ć
go jeszcze bardziej? – Bardziej ni
ż
pewna – mówi
ę
spotykaj
ą
c jego spojrzenie.
U
ś
miecha si
ę
, jego twarz roz
ś
wietla si
ę
po raz pierwszy przez cały dzie
ń
. I jestem z
tego tak
zadowolona ze wygl
ą
da znowu normalnie, ze co całe jego głupie zachowanie gdzie
ś
uleciało.
Ja wiem. On zawsze jest zaki silny, seksowny, pi
ę
kny i niezwyci
ęż
ony – odporny na
słabe
Momoty i złe dni. Widz
ą
c go takim radosnym wstrz
ą
sa to mn
ą
bardziej ni
ż
nale
ż
y si
ę
przyzna
ć
. – Miło mi to zrobi
ć
– mówi, przytulaj
ą
c si
ę
do mnie i wypełniaj
ą
c moje
ramiona
dziesi
ą
tkami czerwonych tulipanów.
Ósmy
Nast
ę
pnego ranka, kiedy spotykam Damena na parkingu, wszystkie moje
zmartwienia
znikaj
ą
. Poniewa
ż
w chwili, gdy otwiera mi drzwi i pomaga wysi
ąść
z auta,
zauwa
ż
am jak
zdrowo wygl
ą
da, jak jest pora
ż
aj
ą
co przystojny i gdy patrz
ę
w jego oczy jest jasne,
ż
e
wszystkie wczorajsze dziwactwa s
ą
sko
ń
czone. Jeste
ś
my bardziej zakochani ni
ż
kiedykolwiek.
Powa
ż
nie. Przez cały angielski ledwo trzymał ode mnie łapy. Stale nachylał si
ę
do
mojego biurka i szeptał mi do ucha, ku irytacji pana Robinsa i niesmaku Stacie i
Honor. I
teraz, gdy jeste
ś
my na lunchu nie odpu
ś
cił sobie, gładz
ą
c mój policzek i patrz
ą
c mi w
oczy,
przerywaj
ą
c tylko od czasu do czasu, aby wzi
ąć
łyk swojego napoju przed powrotem
tam
gdzie sko
ń
czył, mrucz
ą
c mi czułe słówka do ucha.
Zwykle, gdy tak robi to po cz
ęś
ci z miło
ś
ci, a cz
ęś
ciowo,
ż
eby złagodzi
ć
cały hałas i
energi
ę
– wszystkie losowe obrazy, d
ź
wi
ę
ki i kolory, które mnie bombarduj
ą
. Odk
ą
d
złamałam swoj
ą
psychiczn
ą
tarcz
ę
kilka miesi
ę
cy temu, t
ę
tarcz
ę
, która zasłaniała
wszystko i
robiła mnie ci
ęż
ej my
ś
l
ą
c
ą
ni
ż
byłam przed
ś
mierci
ą
i psychicznie wróciłam, musz
ę
jeszcze
znale
źć
sposób, aby j
ą
zast
ą
pi
ć
czym
ś
, co pozwoli mi kierowa
ć
energi
ą
, któr
ą
chc
ę
,
a
jednocze
ś
nie blokowa
ć
energi
ę
, której nie chc
ę
. I poniewa
ż
Damen nigdy si
ę
z tym
nie
borykał, nie jest pewien jak mnie uczy
ć
.
Ale teraz, gdy jest z powrotem w moim
ż
yciu, to wszystko nie wydaje si
ę
wa
ż
ne, bo
sam d
ź
wi
ę
k jego głosu sprawia,
ż
e
ś
wiat milczy, podczas gdy dotyk jego skóry
wywołuje
mrowienie na całym moim ciele. I gdy patrz
ę
w jego oczy, có
ż
, mo
ż
na po prostu
powiedzie
ć
,
ż
e gwałtownie owładn
ę
ło mn
ą
ciepłe, cudowne, magnetyczne przyci
ą
ganie – tak jak
by
ś
my
byli tylko on i ja i wszystko inne przestało istnie
ć
. Damen jest jak moja idealna tarcza
psychiczna. Moja ostatecznie druga połowa. A nawet, je
ś
li nie mo
ż
emy by
ć
razem to
telepatyczne obrazy i my
ś
li, które mi wysyła daj
ą
taki sam uspokajaj
ą
cy efekt.
Ale dzisiaj wszystkie te słodkie szepty nie tylko mnie ochraniały – były one głównie o
naszych nadchodz
ą
cych planach. Zarezerwował apartament w Montage Resort. I jak
długo
pragn
ą
ł tej nocy.
- Czy masz jakiekolwiek poj
ę
cie, jak to jest czeka
ć
na co
ś
, od czterystu lat? –
szepcze,
wargi maj
ą
c przyci
ś
ni
ę
te do mojego ucha.
- Czterystu? My
ś
lałam,
ż
e
ż
yjesz od sze
ś
ciuset? – mówi
ę
, odrywaj
ą
c si
ę
aby mie
ć
lepszy widok na jego twarz.
- Niestety musiało min
ąć
kilka wieków zanim ci
ę
znalazłem – szepcze, ustami
przechodz
ą
c z mojej szyi do ucha. – Dwa bardzo samotne wieki, mógłbym doda
ć
.
Przełkn
ę
łam ci
ęż
ko. Wiedziałam,
ż
e odnosz
ą
c si
ę
do samotno
ś
ci nie oznaczało to,
ż
e
był sam. Wr
ę
cz przeciwnie. Jednak nie wspominam o tym. W rzeczywisto
ś
ci, nie
mówi
ę
ani
słowa. Jestem zobowi
ą
zana do przej
ś
cia przez cał
ą
przeszło
ść
, przezwyci
ęż
enia
swojej
niepewno
ś
ci i pój
ś
cia naprzód. Tak jak obiecałam tak b
ę
dzie.
Nie chc
ę
my
ś
le
ć
o tym, jak sp
ę
dził te pierwsze dwie
ś
cie lat beze mnie.
Lub jak sp
ę
dził nast
ę
pne czterysta z faktem,
ż
e mnie stracił.
Ani nie b
ę
d
ę
nawet zastanawia
ć
si
ę
nad jego sze
ś
cioma wiekami nauki i
praktykowaniu – hm – zmysłowej sztuki.
I absolutnie, bezwarunkowo, nie b
ę
d
ę
rozwodzi
ć
si
ę
nad wszystkimi pi
ę
knymi,
ziemskimi, do
ś
wiadczonymi kobietami, które znał przez te lata.
Nie.
Nie ja.
Nie chc
ę
si
ę
nawet w to zagł
ę
bia
ć
.
- Mam by
ć
po ciebie o szóstej? – pyta, zbieraj
ą
c moje włosy na karku i przekr
ę
caj
ą
c
je
w długi blond sznur. – Mo
ż
emy pój
ść
najpierw na kolacj
ę
.
- Tylko,
ż
e my naprawd
ę
nie jemy – przypomniałam mu.
- Ach, tak. Dobry strzał. – U
ś
miecha si
ę
, uwalniaj
ą
c moje włosy tak,
ż
e opadły wokół
moich ramion i w dół do pasa. – Cho
ć
jestem pewien,
ż
e mo
ż
emy znale
źć
co
ś
innego
do
zaj
ę
cia naszego czasu?
U
ś
miecham si
ę
na to,
ż
e ju
ż
powiedziałam Sabine,
ż
e b
ę
d
ę
u Haven i mam nadziej
ę
,
ż
e nie b
ę
dzie próbowała tego sprawdzi
ć
. Kiedy
ś
tak dobrze wierzyła mi na słowo, ale
odk
ą
d
zostałam złapała na piciu, zawieszona i wła
ś
ciwie przestałam je
ść
, była podatna na
podejrzliwo
ść
.
- Czy jeste
ś
pewna,
ż
e czujesz si
ę
dobrze z tym wszystkim? – pyta Damen bł
ę
dnie
odczytuj
ą
c niezdecydowanie na mojej twarzy, gdy tak naprawd
ę
to nerwy.
U
ś
miecham si
ę
i pochylam aby go pocałowa
ć
, ch
ę
tna usun
ąć
wszelkie w
ą
tpliwo
ś
ci
(wi
ę
cej moich ni
ż
jego), gdy Miles rzuca swoj
ą
torb
ę
na stół i mówi. – Oh, Haven,
popatrz!
S
ą
z powrotem. Goł
ą
bki wróciły!
Odrywam si
ę
zaczerwieniona z zakłopotania gdy Haven si
ę
ś
mieje i siadaj
ą
c obok
niego, wzrokiem bada stół, mówi
ą
c. – Gdzie jest Roman? Czy kto
ś
go widział?
- Był u wychowawcy. – Miles wzrusza ramionami, usuwaj
ą
c gór
ę
z jego jogurtu i
garbi si
ę
nad swoim scenariuszem.
I na historii, my
ś
l
ę
pami
ę
taj
ą
c jak ignorowałam go przez wszystkie lekcje, mimo jego
licznych prób zwrócenia na siebie mojej uwagi i jak po dzwonku zostałam w tyle
udaj
ą
c,
ż
e
szukam czego
ś
w torbie. Preferowana ocena z pracy literackiej przez pana Munoza i
jego
sprzeczne my
ś
li o mnie (moje dobre stopnie przeciwko mojej niezaprzeczalnej
tajemniczo
ś
ci)
w porównaniu z Romanem*.
Haven wzrusza ramionami i otwiera pudełko z ciastkiem, wzdychaj
ą
c kiedy mówi. –
Có
ż
, było miło kiedy to trwało.
- O czym ty mówisz? – Miles podnosi wzrok, gdy ona pokazuje co
ś
z wykrzywionymi
ustami i całkowicie przygn
ę
bionymi oczami, kiedy
ś
ledzimy jej palec do miejsca gdzie
Roman rozmawia i
ś
mieje si
ę
z Stacie, Honor, Craigiem i reszt
ą
z listy A. – Wielkie
rzeczy. –
Wzruszył ramionami. – Po prostu czekaj, wróci.
- Tego nie wiesz – mówi Haven, zrzucaj
ą
c okruszki ciastka z czerwonej aksamitnej
spódnicy, a wzrok koncentruj
ą
c na Romanie.
- Prosz
ę
. Widzieli
ś
my to ju
ż
milion razy. Ka
ż
dy nowy dzieciak z najmniejszym
potencjałem fajno
ś
ci ko
ń
czy w pewnym momencie przy tamtym stole. Tylko
naprawd
ę
fajni
nigdy nie zostaj
ą
tam długo – bo naprawd
ę
fajni ko
ń
cz
ą
tutaj. –
Ś
mieje si
ę
,
naciskaj
ą
c na
ż
ółty stół ze szklanego włókna czubkami jasnoró
ż
owych paznokci.
- Nie ja – mówi
ę
ch
ę
tna do odci
ą
gni
ę
cia rozmowy od Romana wiedz
ą
c,
ż
e jestem
tutaj
jedyn
ą
osob
ą
, która jest szcz
ęś
liwa widz
ą
c,
ż
e opu
ś
cił nad dla znacznie fajniejszej
paczki. –
Byłam tu od pierwszego dnia – przypominam im.
- Tak, nie ma co gada
ć
. –
Ś
mieje si
ę
Miles. – Cho
ć
odnosz
ę
si
ę
do Damena.
Pami
ę
tasz
jak został wci
ą
gni
ę
ty przez drug
ą
stron
ę
przez jaki
ś
czas? Ale w ko
ń
cu si
ę
opami
ę
tał
i znalazł
drog
ę
powrotn
ą
, tak jak zrobi Roman.
Patrz
ę
w dół na mój napój, okr
ę
caj
ą
c butelk
ę
w dłoni. Bo cho
ć
wiem,
ż
e Damen nigdy
nie był szczery w krótkim flirtowaniu z Stacie,
ż
e zrobił to tylko dlatego aby dosta
ć
si
ę
do
mnie, aby sprawdzi
ć
czy mi zale
ż
ało, obrazy ich dwójki stoj
ą
cych tak blisko siebie na
zawsze
pozostały w moim umy
ś
le.
- Tak, zrobiłam tak – mówi Damen
ś
ciskaj
ą
c moj
ą
r
ę
k
ę
i całuje mnie w policzek
* - ang. Preffering the weight of Mr. Munoz's pen etrating stare and his conflicted thoughts about me
(my good
grades versus my undeniable weirdness) to dealing with Roman. – tutaj kompletnie nie widziałam o co
chodzi.
wyczuwaj
ą
c moje my
ś
li nawet, je
ś
li nie zawsze mo
ż
e je odczyta
ć
. – Z pewno
ś
ci
ą
wrócił mi rozum.
- Widzicie? Wi
ę
c mo
ż
emy tylko mie
ć
wiar
ę
,
ż
e Romanowi tak
ż
e. – Miles kiwa głow
ą
.
– A je
ś
li nie, to od pocz
ą
tku nigdy nie był tak naprawd
ę
fajny, prawda?
Haven wzrusza ramionami i przewraca oczami zlizuj
ą
c lukier z kciuka i mamrocze. –
Wszystko jedno.
- Dlaczego i tak ci tak bardzo zale
ż
y? – Miles przygl
ą
da jej si
ę
bacznie. – My
ś
lałem,
ż
e była
ś
zainteresowana Joshem.
- Jestem zainteresowana Joshem – mówi unikaj
ą
c jego wzroku, gdy otrzepuje kolana
z
nieistniej
ą
cych okruchów.
Ale kiedy patrz
ę
na ni
ą
i obserwuj
ę
jak jej aura miga odcieniem zieleni mog
ę
powiedzie
ć
,
ż
e to nie prawda. Zauroczyła si
ę
i to wszystko. A je
ś
li Roman tak
ż
e si
ę
zauroczył, to wtedy adios Josh, witaj nowy straszny facecie.
Rozpakowałam swoje drugie
ś
niadanie udaj
ą
c
ż
e niby nadal jestem zainteresowana
ż
ywno
ś
ci
ą
, kiedy słysz
ę
.
- Ej, kolego, kiedy jest premiera?
- Kurtyn
ę
podnosz
ą
o ósmej. Dlaczego? Idziesz? – pyta Miles ze
ś
wiec
ą
cymi oczami
jego aura
ś
wieci w taki sposób, który sprawia
ż
e jest do
ść
oczywiste,
ż
e ma nadziej
ę
,
ż
e tak.
- Nie mo
ż
na tego przegapi
ć
– mówi Roman zajmuj
ą
c miejsce obok Haven i pacn
ą
ł j
ą
w rami
ę
w bardzo fałszywy sposób. Oczywi
ś
cie zdawał sobie spraw
ę
z wpływu jaki
wywołuje i nie bał si
ę
go wykorzystywa
ć
.
- Wi
ę
c jakie było
ż
ycie w
ś
ród elity? To było wszystko o czym marzyłe
ś
? – ona pyta
takim głosem,
ż
e je
ś
li nie zobaczyłabym jej aury mogłabym pomy
ś
le
ć
,
ż
e flirtuje. Ale
wiem,
ż
e jest powa
ż
na, bo aury nie kłami
ą
.
Roman si
ę
ga do niej, delikatnie odsuwaj
ą
c grzywk
ę
z jej twarzy. Gestem tak
intymnym sprawił,
ż
e jej policzki miały kolor jasnoró
ż
owy. – Co, teraz? – mówi,
zapatrzony
w ni
ą
.
- Wiesz, stół A? Gdzie siedziałe
ś
? – Ona mruczy staraj
ą
c si
ę
zachowa
ć
spokój pod
jego urokiem.
- Lunch jest systemem kastowym – mówi Miles przerywaj
ą
c ich czar i odpychaj
ą
c
swój na wpół zjedzony jogurt na bok. – Tak samo jest w ka
ż
dej szkole. Ka
ż
dy dzieli
si
ę
na
kliki w celu uniemo
ż
liwieniu dostania si
ę
do nich innym osobom z zewn
ą
trz. Nic nie
mog
ą
na
to poradzi
ć
po prostu to robi
ą
. A ci ludzie z którymi byłe
ś
? S
ą
na szczycie kliki, która,
w
licealnym systemie kastowym robi ich Reguł
ą
. W przeciwie
ń
stwie do ludzi z którymi
teraz
siedzisz… - Wskazuje na siebie. – Którzy s
ą
nazywani Niedotykalnymi.
- Nieprawda! – mówi Roman odsuwaj
ą
c si
ę
od Haven i otwiera swoj
ą
wod
ę
sodow
ą
.
–
Kompletne bzdury. Nie kupuj
ę
tego.
- To nie ma znaczenia. To jest nadal rzeczywisto
ść
. – Miles wzrusza ramionami
patrz
ą
c t
ę
sknie na stół A. Bo mimo tego,
ż
e on trwa bez ko
ń
ca przy tym,
ż
e nasz stół
jest
naprawd
ę
fajny to prawda jest taka,
ż
e jest bole
ś
nie
ś
wiadom tego,
ż
e w oczach
uczniów Bay
View, nic nie jest w nim fajnego.
- Mo
ż
e to twoja rzeczywisto
ść
, ale nie moja. Nie robi
ę
segregacji, kolego. Lubi
ę
wolne i otwarte społecze
ń
stwo, włóczy
ć
si
ę
i odkrywa
ć
wszystkie swoje opcje. –
Potem
patrz
ą
c na Damena, mówi. – Co z tob
ą
? Wierzysz w to wszystko?
Ale Damen wzrusza tylko ramionami i nadal na mnie patrzy. Nie obchodziła go lista A
i lista B, kto jest fajny, a kto nie. Byłam jedynym powodem dla którego zacz
ą
ł nauk
ę
w tej
szkole i jestem jedynym powodem dla którego w niej został.
- Có
ż
, miło jest mie
ć
marzenia. – Haven wzdycha, sprawdzaj
ą
c swoje krótkie czarne
paznokcie. – Ale byłoby jeszcze milej gdyby istniała mo
ż
liwo
ść
,
ż
e si
ę
spełni
ą
.
- Ale jeste
ś
w bł
ę
dzie, kochanie. To wszystko nie jest marzeniem. – Roman
u
ś
miecha
si
ę
w taki sposób,
ż
e jej aura
ś
wiatła jest l
ś
ni
ą
co jasnoró
ż
owa. – Sprawi
ę
,
ż
e to si
ę
stanie.
Zobaczysz.
- Co z tego? Fantazjujesz o sobie jako Che Guevara z Bay View High? – Mój głos
zawierał jad i nie przejmowałam si
ę
aby go ukry
ć
. Cho
ć
szczerze mówi
ą
c jestem
bardziej
zaskoczona moim wykorzystaniem słowa fantazjowanie ni
ż
tonem głosu. To znaczy
od kiedy
ja tak mówi
ę
? Ale gdy spojrzałam na Romana i zobaczyłam wyrazist
ą
,
przytłaczaj
ą
c
ą
,
ż
ółtopomara
ń
czow
ą
aur
ę
, wiem
ż
e na mnie te
ż
ma wpływ.
- Raczej fantazjuj
ę
. – U
ś
miecha si
ę
swoim powolnym u
ś
miechem, jego oczy wpatruj
ą
si
ę
we mnie tak gł
ę
boko,
ż
e czuj
ę
si
ę
jakbym była naga – jakby widział wszystko,
wiedział
wszystko i nie mo
ż
na było tego nigdzie ukry
ć
. – Po prostu pomy
ś
l o mnie jak o
rewolucji,
poniewa
ż
do ko
ń
ca przyszłego tygodnia system kastowy na lunchu dobiegnie ko
ń
ca.
Dobrowolnie złamiemy te bariery, zł
ą
czymy wszystkie stoły razem i zrobimy
przyj
ę
cie!
- To jest to, co przewidujesz? – zw
ęż
am oczy staraj
ą
c si
ę
odwróci
ć
cał
ą
jego energi
ę
.
Ale on po prostu si
ę
ś
mieje, nawet troch
ę
nie ura
ż
ony. Ten
ś
miech na zewn
ą
trz tak
ciepły, anga
ż
uj
ą
cy i wszechogarniaj
ą
cy – nikt nie domy
ś
lał si
ę
jego podtekstu –
strasznej
kraw
ę
d
ź
cienia zło
ś
liwo
ś
ci, ledwie ukrytego zagro
ż
enia przeznaczonego wył
ą
cznie
dla mnie.
- Uwierz
ę
, kiedy to zobacz
ę
– mówi Haven ocieraj
ą
c czerwone okruchy z ust.
- Widz
ą
c to uwierzysz – mówi Roman wpatruj
ą
c si
ę
wprost w moje oczy.
- Wi
ę
c co s
ą
dzisz o tym wszystkim? – pytam, tu
ż
po dzwonku, gdy Roman, Haven i
Miles poszli do klasy, a ja i Damen zostali
ś
my w tyle.
- O czym wszystkim? – pyta zatrzymuj
ą
c mnie.
- O Romanie. I tych wszystkich jego bzdurach o rewolucji na lunchu? – mówi
ę
,
rozpaczliwie weryfikuj
ą
c to,
ż
e nie jestem zazdrosna, zaborcza lub szalona – to
Roman jest
naprawd
ę
straszny – i
ż
e to nie ma nic wspólnego ze mn
ą
.
Ale Damen wzrusza tylko ramionami. – Je
ś
li nie masz nic przeciwko, raczej nie
chciałbym skupia
ć
si
ę
teraz na Romanie. Jestem znacznie bardziej zainteresowany
tob
ą
.
Przyci
ą
ga mnie do siebie, obdarzaj
ą
c mnie długim, gł
ę
bokim, kradn
ą
cym oddech
pocałunkiem. I mimo tego,
ż
e stoimy na
ś
rodku dziedzi
ń
ca szkoły to tak jakby
wszystko
wokół nas przestało istnie
ć
. Podobnie jak cały
ś
wiat skurczył si
ę
do tego jedynego
punktu. A
gdy si
ę
od niego odrywam, jestem tak naładowana, tak rozgrzana i brak mi
powietrza,
ż
e
ledwo mog
ę
mówi
ć
.
- Spó
ź
nimy si
ę
– zarz
ą
dzam w ko
ń
cu bior
ą
c go za r
ę
k
ę
i ci
ą
gn
ą
c w kierunku klasy.
Ale on jest silniejszy ni
ż
ja, wi
ę
c po prostu stoi w miejscu. – Tak sobie my
ś
lałem… co
ty na to,
ż
eby
ś
my to pomin
ę
li? – szepcze, usta maj
ą
c na mojej skroni, policzku a
potem uchu.
– Wiesz, po prostu urwiemy si
ę
na reszt
ę
dnia – poniewa
ż
istnieje tak wiele innych,
lepszych
miejsc gdzie mo
ż
emy by
ć
.
Patrz
ę
na niego niemal poddaj
ą
c si
ę
jego magnetyzmowi, ale potrz
ą
sam głow
ą
i
ci
ą
gn
ę
go. Wiem,
ż
e sko
ń
czył szkoł
ę
setki lat temu, a teraz uwa
ż
a to wszystko za raczej
nudne. I
mimo tego,
ż
e tak
ż
e najcz
ęś
ciej uwa
ż
am to za nudne, poniewa
ż
po poznaniu
wszystkich tych
rzeczy, których próbuj
ą
nauczy
ć
to robi si
ę
naprawd
ę
pozbawione sensu, to jednak
nadal
jedna z nielicznych rzeczy w moim
ż
yciu przez któr
ą
czuj
ę
si
ę
do
ść
normalna. A od
czasu
wypadku, kiedy zdałam sobie spraw
ę
ż
e nigdy nie b
ę
d
ę
ju
ż
normalna, có
ż
, to tym
bardziej
było dla mnie nagrod
ą
.
- My
ś
lałam,
ż
e powiedziałe
ś
,
ż
e musimy utrzyma
ć
za wszelk
ą
cen
ę
normaln
ą
fasad
ę
*
- mówi
ę
ci
ą
gn
ą
c go za sob
ą
, kiedy niech
ę
tnie pozostaje w tyle. – Nie uczestniczenie
w lekcji i
udawanie zainteresowania cz
ęś
ci
ą
tej fasady?
- Ale co mo
ż
e by
ć
bardziej normalne ni
ż
dwójka hormonalnych nastolatków,
opuszczaj
ą
ca szkoł
ę
i rozpoczynaj
ą
ca wcze
ś
niej weekend? – U
ś
miecha si
ę
, ciepło
jego
pi
ę
knych, ciemnych oczu prawie mnie skusiło.
Ale znowu potrz
ą
sam głow
ą
i konsekwentnie,
ś
ciskaj
ą
c go mocniej za r
ę
k
ę
ci
ą
gn
ę
w
kierunku klasy.
* - Façade – to chyba fasada. :P
dziewi
ą
ty
Poniewa
ż
jeste
ś
my przed noc
ą
któr
ą
mamy sp
ę
dzi
ć
razem, Damen nie jedzie ze
mn
ą
do
mojego domu. Zamiast tego dajemy sobie krótki pocałunek, i ruszam na podbój
centrum
handlowego.
Chc
ę
kupi
ć
co
ś
na dzisiejszy wieczór - co
ś
w czym pójd
ę
na wyst
ę
p
Milesa, i co
ś
na moj
ą
dzisiejsz
ą
randk
ę
- co
ś
nowego, w czym mogłabym
zadebiutowa
ć
. Ale
po sprawdzeniu godziny na zegarku i zauwa
ż
eniu i
ż
nie mam tyle czasu ile
my
ś
lałam,
zastanawiam si
ę
czy mam ju
ż
wszystko na nasze spotkanko z Damenem. Zmierzam
na
parking i zastanawiam si
ę
czy udałoby mi si
ę
znale
źć
Haven. Tak naprawd
ę
ostatnio
oddaliły
ś
my si
ę
do siebie, po tej całej aferze z Drin
ą
i po tym jak spotkała Josha,
mniej
gadamy w szkole i wgl. Mimo tego,
ż
e udało mi si
ę
j
ą
odwie
ść
od tych jej grup
wsparcia.
Teraz jej rytuał po szkole to zwiedzanie ulic i zaułków a pó
ź
niej ob
ż
eranie si
ę
ciasteczkami,
co jak by troch
ę
wp
ę
dza j
ą
w uzale
ż
nienie. I mimo tego
ż
e nie widujemy si
ę
zbyt
cz
ę
sto to
wydaje si
ę
szcz
ęś
liwa. I ciesz
ę
si
ę
ż
e w ko
ń
cu znalazła sobie kogo
ś
kto nie tylko j
ą
lubi ale
jest te
ż
dla niej po prostu dobry. Ale ostatnio mi jej zaczyna brakowa
ć
i my
ś
l
ę
,
ż
e
troch
ę
czasu sp
ę
dzonego razem dobrze na zrobi.
Pojechałam do niej, a tam co widz
ę
? J
ą
i Romana opieraj
ą
cych si
ę
o jego czerwony,
sportowy
samochód vintage, obserwuje ich i widz
ę
jak Haven chwyta go za r
ę
k
ę
i
ś
mieje si
ę
z
czego
ś
co on powiedział. A jej czarne obcisłe d
ż
insy, czarny skurczony sweter, i celowo
niechlujnie
ufarbowane czarne włosy z czerwonymi pasemkami tak
ś
wietnie kontrastuj
ą
z jej
ró
ż
ow
ą
aur
ą
która si
ę
rozwija dopóki dopóty nie pochłonie ich obojga. I
ś
miem twierdzi
ć
ze b
ę
dzie
tak jak
i
ż
Josh
niedługo zostanie wymieniony. I cho
ć
jestem zdecydowana zatrzyma
ć
si
ę
to Roman
ogl
ą
da
si
ę
przez rami
ę
i patrzy akurat w mym kierunku i patrzy na mnie takim wzrokiem...
Takim
natarczywym niezno
ś
nym -
ż
e łamie swoje postanowienie i ruszam dalej.
Bo pomimo,
ż
e moi przyjaciele lubi
ą
go i wszyscy my
ś
l
ą
ż
e jest taki cool, i nawet
ż
e
lista A
si
ę
z nimi zgadza, a nawet po mimo tego
ż
e Damen nie odczuwa najmniejszego
strachu - nie
lubi
ę
go.
Nawet je
ś
li nie mam podstaw aby mie
ć
takie uczucia w stosunku do niego, to faktem
jest to:
Ten nowy facet naprawd
ę
przyprawia mnie o
dreszcze.
Poniewa
ż
jest gor
ą
co, to udaje si
ę
do krytego centrum chanowego Mall of South
Coast Plaza
w przeciwie
ń
stwie do reszty ludzi którzy prawdopodobnie udadz
ą
si
ę
do centrum na
zewn
ą
trz
Fashion Island.
Ale ja nie jestem z tond. Jestem Oregank
ą
. Co oznacza ze jestem przyzwyczajona
do mojej
pogody wiosn
ą
. Nie jest gor
ą
co, niebo jest zachmurzone, a tak
ż
e jest mnóstwo błota.
Jak
prawdziwa wiosna. Nie taka gor
ą
ca, dziwna nienaturalna, jakby wiosna chciało si
ę
przekaza
ć
ju
ż
lato. I z tego co słyszałam jeszcze si
ę
pogorszy. Dlatego coraz bardziej brakuje
mi domu.
Normalnie unikam takich miejsc przepełnienie
ś
wiatła i hałas, a co wa
ż
niejsze energii
tłumu,
co stawia mnie na kraw
ę
dzi psychicznego załamania nerwowego. I bez Damena przy
moim
boku który robi za moj
ą
tarcz
ę
, wracam wi
ę
c maj
ą
c przy
swym boku iPoda.
Cho
ć
musz
ę
zało
ż
y
ć
(znowu) kaptur i okulary w celu zagłuszenia hałasu jak dawniej.
Sko
ń
czyłam z byciem dziwaczk
ą
. Zamiast tego
skupiam moj
ą
uwag
ę
na tym co słuszne i blokuje (staram si
ę
) wszystko perfekcyjnie,
tak
jak Damen nauczył mnie to robi
ć
. Ale teraz wkładam słuchawki do uszu i podkr
ę
cam
muzyk
ę
na full, co
pozwala na zagłuszenie tego wszystkiego ( wszystko by było normalne gdybym nie
widziała przed sob
ą
kolorowych aur). I patrz
ę
prosto na Victoria's Secret, ruszam prosto do celu, aby kupi
ć
co
ś
na niegrzeczn
ą
nocn
ą
akcje,
jestem tak skupiona na swojej misji
ż
e nie zauwa
ż
am w
ś
rodku Stacii i Honor.
- OOOO... Mój. . . Bo
ż
e! -
Ś
piewa Stacia zbli
ż
aj
ą
c si
ę
do mnie - No nie, to nie mo
ż
e
dzia
ć
si
ę
naprawd
ę
. Zwraca uwag
ę
na to co trzymam
w r
ę
ce. Bierze mi z r
ę
ki moj
ą
bielizn
ę
idealnie wypiel
ę
gnowanymi paznokciami i
przegl
ą
da to
na co patrzyłam. I mimo
ż
e widz
ą
c jej twarz i głupi wyraz na twarzy, i głupie my
ś
li to
czuje
si
ę
strasznie
głupio.
Odkładam powrotem to na półk
ę
i wkładam do moich uszu słuchawki udaj
ą
c jak
gdyby nigdy
nic si
ę
nie zdarzyło, id
ę
w kierunku kompletów bardziej bawełnianych, co
ś
w moim
stylu.
Ale jak zaczynam przegl
ą
da
ć
kilka ognisto ró
ż
owych kupletów w paski, zdaj
ę
sobie
spraw
ę
ż
e to nie ta okazja i Damen chciałby cos bardziej pikantnego. Co
ś
co ma o wiele
wi
ę
cej
koronek a mniej bawełny. Co
ś
co rzeczywi
ś
cie mo
ż
na uzna
ć
za sexy. I nawet nie
patrz
ą
c
wiem
ż
e Stacia i jej wierny towarzysz mnie
ś
ledz
ą
.
- Oj, patrz Honor. Dziwaczka nie mo
ż
e si
ę
zdecydowa
ć
czy wybra
ć
mi
ę
dzy
włochatym a
słodkim - Stacia potrz
ą
sa głow
ą
i u
ś
miecha si
ę
do mnie pogardliwie.
- Zaufaj mi, na pewno we
ź
mie włochate. Jest o wiele ładniejsze. Poza
tym z tego co pami
ę
tam Damen, jest za du
ż
y na słodkie. - No i brawo.
Mój
ż
oł
ą
dek został zamro
ż
ony, zacisn
ą
ł si
ę
w nieuzasadnionej obawie zazdro
ś
ci
dzi
ę
ki czemu
czuje w gardle kulk
ę
. Ale tylko na chwilk
ę
, znowu my
ś
l
ę
racjonalnie. Poza tym wiem
wszystko co było mi
ę
dzy nim, a ja jestem szcz
ęś
liwa bo on nie wiedział czy ona
nosiła
słodkie czy włochate. Głównie dlatego
ż
e mi
ę
dzy nimi nic nie było. Damen
tylko udawał
ż
e jest ni
ą
zainteresowany, tylko dlatego aby zbli
ż
y
ć
si
ę
do mnie. Ale
my
ś
l o tym
wszystkim sprawia
ż
e jestem troch
ę
przewra
ż
liwiona. - No we
ź
, chod
ź
my. Ona nie słyszy. - Honor mówi,
szarpi
ą
c j
ą
za ramie i zerkaj
ą
c to na Staci
ę
to na mnie. Ale Stacia stoi tam sztywno
nie daj
ą
c
za wygran
ą
. - Och słyszy mnie bardzo dobrze. - mówi a u
ś
miech igra na jej ustach. -
Nie daj
si
ę
zmyli
ć
Spodem i słuchawkami w uszach. Ona mo
ż
e słysze
ć
wszystko co powiem
a nawet
co pomy
ś
l
ę
. Poniewa
ż
Ever nie jest zwykł
ą
dziwaczk
ą
, ona jest
równie
ż
czarownic
ą
.
Odwracam si
ę
i id
ę
do alejki aby poogl
ą
da
ć
biustonosze push-up i gorsety mówi
ą
c
sobie:
Ignoruj j
ą
. Ignoruj j
ą
. Wystarczy si
ę
skupi
ć
na
zakupach i i
ść
do hotelu.
Ale zamiast i
ść
sobie gdzie
ś
Stacia łapie mnie za r
ę
k
ę
i ci
ą
gnie do siebie mówi
ą
c: -
No nie
b
ą
d
ź
nie
ś
miała. Poka
ż
jej. Poka
ż
Honor jak
ą
ś
wirusk
ą
jeste
ś
!
Jej oczy patrz
ą
na mnie, wysyła mi powodzi niepokoj
ą
cej energii dosłownie ta energii
przepływa przeze mnie.
Ś
ciska mnie za r
ę
k
ę
tak mocno kciukiem... Wiem,
ż
e ona
próbuje na
mnie przyn
ę
ty, chc
ą
c zobaczy
ć
czy znowu str
ą
c
ę
kontrole tak jak wtedy na korytarzu
w
szkole. Tylko
ż
e tym razem - nie ma poj
ę
cia do czego jestem zdolna.
Honor zaczyna si
ę
denerwowa
ć
, stoj
ą
c obok niej czekaj
ą
c mówi: Chod
ź
, Stacia.
Chod
ź
my. Tu jest
strasznie nudno.
Ale Stacia ignoruje j
ą
i chwyta mnie tak mocno,
ż
e jej paznokcie wbijaj
ą
si
ę
mi w
skór
ę
.
Szepcze: - No dalej. Powiedz jej co widzisz!
Zamykam oczy, mój
ż
oł
ą
dek si
ę
kurczy, Gd moj
ą
głow
ę
wypełni
ą
obrazy które
widziałam
wcze
ś
niej: Stacia wyra
ź
nie zarysowana i st
ą
paj
ą
ca odwa
ż
nie na szczyt popularno
ś
ci.
Nie
zwa
ż
aj
ą
c na nic.
Wszyscy si
ę
jej boj
ą
. Z wyj
ą
tkiem Honor, a zwłaszcza Honor, dzi
ę
ki
której wszyscy boj
ą
si
ę
by
ć
mało popularni wi
ę
c nie robi
ą
nic aby to przerwa
ć
...
Mogłabym jej
powiedzie
ć
, jak naprawd
ę
straszn
ą
przyjaciółk
ą
jest Stacia, ale wiem jak by si
ę
ź
le z
tym
poczuła.
Mogłabym strzasn
ąć
r
ę
k
ę
Stacii z mojego ramienia i
ż
ucic ni
ą
sam
ą
tak mocno
ż
e leciałaby prosto na szyb
ę
, pó
ź
niej poleciałaby na tablice
ogłosze
ń
...
Tylko
ż
e nie mog
ę
. Ostatni raz pozwoliłam sobie na w szkole, kiedy powiedziałam jej
wszystkie straszne rzeczy które wiem o niej. To był ogromny bł
ą
d, ale teraz mam ten
luksus
ż
e mog
ę
podj
ąć
racjonalnie decyzje. Mam tak wiele do ukrycia nie mogłabym tego
zrobi
ć
,
straszne tajemnice które nie nale
żą
tylko do mnie ale do Damena tak
ż
e. Stacia
ś
mieje si
ę
widz
ą
c determinacje na mojej twarzy. Ale zachowuje spokój. Przypominaj
ą
c sobie
ż
e
bycie
słab
ą
jest porz
ą
dku ale poddawanie si
ę
słabo
ś
ci w zupełno
ś
ci nie. Przybieram na
twarz
„mask
ę
" chc
ą
c wygl
ą
da
ć
normalnie. Daje jej złudzenie
ż
e jest silniejsza ode mnie.
Widz
ę
Honor przewracaj
ą
c
ą
oczyma i chc
ą
c
ą
jak
najszybciej z tam tond odej
ść
. A ja mam zamiar sobie i
ść
, wi
ę
c przypadkowo
odpycham
Staci
ę
, ale zamiast lekko j
ą
odepchn
ąć
robie co
ś
strasznego przewracam si
ę
na
suszark
ę
do
bielizny a ona upada na
podłog
ę
.
Biustonosze, stringi, wieszaki, uchwyty wszystko to upada na ziemie a ja na tym
wszystkim jako wisienka na
stosie.
- O mój bo
ż
e! - Stacia wrzeszczy, chwytaj
ą
c si
ę
wyci
ą
gni
ę
tej dłoni Honor, gdy
stan
ę
ła ju
ż
na nogi
ś
mieje si
ę
ze mnie, - Jeste
ś
kompletn
ą
ś
wirusk
ą
. - wyci
ą
ga aparat i filmuje wszystko, z dokładno
ś
ci
ą
z przybli
ż
eniem. A na
tym
wszystkim ja maj
ą
ca na głowie czerwony koronkowy pas. - Lepiej si
ę
otrzep, podnie
ś
i to
wszystko posprz
ą
taj! - zezuj
ę
mnie wzrokiem, dostosowuj
ą
c k
ą
t parzenia do mnie. -
Wiesz co
mówi
ą
: Zepsuła
ś
musisz kupi
ć
!~- depta niby to przypadkowo po mojej stopie. A
pó
ź
niej
odchodz
ą
w po
ś
piechu w momencie gdy sprzedawca przybywa. Stacia jeszcze
zatrzymuje si
ę
na chwile i mówi patrz
ą
c na mnie: - Obserwuje ci
ę
. Tak jak nigdy. Uwierz mi, jeszcze
z tob
ą
nie sko
ń
czyłam. - rzuca przed ucieczk
ą
.
Dziesi
ą
ty
Wyczuwam moment, kiedy Damen skr
ę
ca w moj
ą
ulic
ę
, biegn
ę
do lustra (znowu) i
niespokojnie ogl
ą
dam ubranie, upewniaj
ą
c si
ę
,
ż
e wszystko jest tam, gdzie powinno
by
ć
–
sukienka, biustonosz, nowa bielizna – i mam nadziej
ę
,
ż
e to wszystko pozostanie na
miejscu
(no, przynajmniej dopóki nie nadejdzie czas tego zdj
ę
cia).
Po tym jak sprzedawczyni Victoria Secret i ja uprz
ą
tn
ę
ły
ś
my bałagan, pomogła mi
wybra
ć
ten naprawd
ę
ładny pasuj
ą
cy stanik i komplet majtek wykonanych z bawełny,
nie
ż
enuj
ą
co seksownych, nieodkrywaj
ą
cych ani niezakrywaj
ą
cych du
ż
o, ale my
ś
l
ę
,
ż
e o
to
chodzi. Potem poszłam do Nordstorm, gdzie kupiłam ładn
ą
zielon
ą
sukienk
ę
i do
tego pasek. I
w drodze do domu zatrzymałam si
ę
na szybkie manicure/pedicure, co było czym
ś
,
czego nie
robiłam od, có
ż
, od wypadku, który okradł mnie z mojego starego
ż
ycia na zawsze –
kiedy
byłam popularna i dziewcz
ę
ca jak Stacia.
Tylko,
ż
e ja nigdy nie byłam naprawd
ę
jak Stacia.
Mam na my
ś
li,
ż
e mo
ż
e byłam popularna i byłam cheerlederk
ą
, ale nigdy nie byłam
suk
ą
.
- O czym my
ś
lisz? – pyta Damen, który wpu
ś
cił sam siebie i wchodzi do mojego
pokoju, gdy Sabine nie ma w domu.
Wpatruj
ę
si
ę
w niego, patrz
ą
c jak opiera si
ę
o drzwi i u
ś
miecha. Widz
ą
c jego ciemne
d
ż
insy, ciemn
ą
koszul
ę
, ciemn
ą
marynark
ę
i czarne buty motocyklowe, które zawsze
nosi,
czuj
ę
jak moje serce bije dwa razy szybciej.
- My
ś
lałam o ostatnich czterystu latach – mówi
ę
, kul
ą
c si
ę
, gdy jego oczy staj
ą
si
ę
ciemne i zmartwione.
- Ale nie w sposób, jaki my
ś
lisz – dodaj
ę
, ch
ę
tna do zapewnienia go,
ż
e nie badałam
jego przeszło
ś
ci jeszcze raz.
- My
ś
lałam o wszystkich naszych
ż
yciach i jak my nigdy… um… - podnosi brew,
kiedy
u
ś
miech gra na jego ustach.
- My
ś
l
ę
,
ż
e jestem zadowolona,
ż
e te czterysta lat jest za nami – mamrocz
ę
, patrz
ą
c
jak
rusza do mnie, obejmuje ramionami moj
ą
tali
ę
i przyci
ą
ga mnie mocno do klatki
piersiowej.
Moje oczy muskaj
ą
jego twarz, ciemne oczy, gładk
ą
skór
ę
, jego zniewalaj
ą
ce wargi,
chłon
ą
całego jego.
- Ja te
ż
jestem zadowolony – mówi, jego oczy dra
ż
ni
ą
moje. – Nie, odwołuj
ę
t
ą
my
ś
l,
bo
prawda jest taka,
ż
e jestem wi
ę
cej ni
ż
zadowolony. Rzeczywi
ś
cie – jestem
zachwycony. –
U
ś
miecha si
ę
, ale po chwili ł
ą
czy brwi, mówi
ą
c. – Nie, to wci
ąż
tego nie wyja
ś
nia.
My
ś
l
ę
,
ż
e
potrzebujemy nowego słowa. –
Ś
mieje si
ę
, zni
ż
aj
ą
c usta do mojego ucha, szepcz
ą
c.
– Jeste
ś
dzi
ś
wieczorem pi
ę
kniejsza ni
ż
kiedykolwiek była
ś
. I chc
ę
by wszystko było
doskonałe. Chc
ę
,
ż
eby to wszystko było tym, co sobie wymarzyła
ś
. Tylko mam nadziej
ę
,
ż
e ci
ę
nie
rozczaruj
ę
.
Odrywam si
ę
, aby popatrze
ć
na jego twarz, zastanawiaj
ą
c si
ę
, jak mógłby nawet
pomy
ś
le
ć
co
ś
takiego, gdy przez ten cały czas, to ja si
ę
martwiłam,
ż
e go rozczaruj
ę
.
Kładzie palec pod moj
ą
brod
ę
, podnosz
ą
c moj
ą
twarz na spotkanie jego ust. Oddaj
ę
mu
pocałunek z takim zapałem,
ż
e odrywa si
ę
i mówi. – Mo
ż
e powinni
ś
my pojecha
ć
prosto do
Montage?
- Dobrze – mrucz
ę
, swoimi wargami szukaj
ą
c jego.
Ż
ałuj
ę
ż
artu, gdy odsuwa si
ę
i
widz
ę
, jak
ą
on ma nadziej
ę
.
- Tylko,
ż
e nie mo
ż
emy. Miles mnie zabije, je
ś
li opuszcz
ę
jego debiut. – U
ś
miecham
si
ę
, czekaj
ą
c a
ż
on te
ż
si
ę
u
ś
miechnie.
Ale nie. A kiedy patrzy na mnie z powa
ż
n
ą
twarz
ą
, wiem,
ż
e zabł
ą
kałam si
ę
zbyt
blisko
prawdy. Wszystkie moje
ż
ycia zawsze ko
ń
czyły na tej nocy – nocy, w której mieli
ś
my
zaplanowane by
ć
razem. I chocia
ż
nie pami
ę
tam szczegółów, on najwyra
ź
niej tak.
Ale potem równie szybko powracaj
ą
jego kolory i bierze mnie za r
ę
k
ę
, mówi
ą
c. –
Có
ż
,
szcz
ęś
cie dla nas,
ż
e jeste
ś
teraz całkowicie
ż
ywa, wi
ę
c nie ma nic, co mo
ż
e nas
rozdzieli
ć
.
Pierwsz
ą
rzecz, jak
ą
widz
ę
, gdy kierujemy si
ę
do naszych miejsc jest to,
ż
e Haven
siedzi
obok Romana. Bior
ą
c pełn
ą
korzy
ść
z nieobecno
ś
ci Josha, przyciskała swoje rami
ę
do jego i
przekrzywiała głow
ę
w taki sposób,
ż
eby wpatrywa
ć
si
ę
w niego z uwielbieniem i
u
ś
miecha
ć
si
ę
na wszystko, co mówi. I drug
ą
rzecz, któr
ą
zauwa
ż
am jest to,
ż
e moje miejsce
równie
ż
jest
obok Romana. Tylko,
ż
e w przeciwie
ń
stwie do Haven, nie jestem wcale zachwycona.
A
poniewa
ż
Damen chce ju
ż
zaj
ąć
swoje miejsce, nie chc
ę
robi
ć
wielkiego widowiska z
ich
zmienianiem, wi
ę
c niech
ę
tnie siadam w swoim. Czuj
ę
inwazyjne pchni
ę
cie energii
Romana,
kiedy jego oczy wpatruj
ą
si
ę
w moje – jego uwaga tak skupiła si
ę
na mnie,
ż
e nie
mog
ę
nic na
poradzi
ć
wiercenie si
ę
.
Rozgl
ą
daj
ą
c si
ę
po w wi
ę
kszo
ś
ci pełnym teatrze, staram si
ę
odgoni
ć
moje my
ś
li od
Romana i czuj
ę
ulg
ę
, gdy widz
ę
Josha w przej
ś
ciu, ubranego w jego zwykłe czarne
d
ż
insy,
pas wybijany
ć
wiekami,
ś
nie
ż
nobiał
ą
koszul
ę
i chudy krawat w krat
ę
, ramiona miał
obładowane słodyczami i butelkami wody, gdy jego chmielowo-czarne włosy wpadały
mu do
oczu. Nie mog
ę
si
ę
powstrzyma
ć
od odetchni
ę
cia z ulg
ą
, widz
ą
c jak on i Haven
doskonale do
siebie pasuj
ą
i jestem zachwycona,
ż
e nie został zast
ą
piony. – Wody? – pyta,
opadaj
ą
c na
miejsce po drugiej stronie Haven i podaj
ą
c dwie butelki w moj
ą
stron
ę
. Bior
ę
jedn
ą
dla siebie
i próbuj
ę
poda
ć
drug
ą
Damenowi, ale on tylko potrz
ą
sa głow
ą
i popija swój czerwony
napój.
- Co to jest? – pyta Roman, opieraj
ą
c si
ę
o mnie i skin
ą
ł w kierunku butelki, jego
niepo
żą
dane dotkni
ę
cie wysłało chłód przez moj
ą
skór
ę
. – Ssiesz to co
ś
jakby było
alkoholem. W takim przypadku, podziel si
ę
tym, kolego. Nie zostawiaj nas na lodzie.
–
Ś
mieje si
ę
, wyci
ą
gaj
ą
c r
ę
k
ę
i poruszaj
ą
c palcami, spogl
ą
daj
ą
c na nas z wyzwaniem
w oczach.
I gdy chc
ę
to przerwa
ć
, obawiaj
ą
c si
ę
,
ż
e Damen b
ę
dzie taki miły i zgodzi si
ę
da
ć
spróbowa
ć
Romanowi, kurtyna rozsun
ę
ła si
ę
i zacz
ę
ła si
ę
muzyka. I chocia
ż
Roman odchylił si
ę
na
swoje miejsce, jego spojrzenie ani razu nie oderwało si
ę
ode mnie.
Miles był niesamowity. Tak niesamowity,
ż
e co jaki
ś
czas znajdowałam si
ę
w
rzeczywisto
ś
ci, by skupi
ć
si
ę
na wierszach, które mówił i lirykach, które
ś
piewał,
podczas gdy
reszta mojego umysłu była pochłoni
ę
ta faktem,
ż
e mam straci
ć
swoje dziewictwo –
po raz
pierwszy – przez czterysta lat.
Mam na my
ś
li,
ż
e to jest tak niesamowite,
ż
e ze wszystkich tych inkarnacji, ze
wszystkich razy, kiedy si
ę
spotkali
ś
my i zakochali
ś
my, nigdy nie udało nam si
ę
przypiecz
ę
towa
ć
zwi
ą
zku. Ale dzi
ś
wieczorem, wszystko si
ę
zmieni.
Ka
ż
da rzecz si
ę
zmieni.
Dzi
ś
wieczorem pogrzebiemy przeszło
ść
i ruszymy w kierunku przyszło
ś
ci naszej
wiecznej miło
ś
ci.
Gdy kurtyna w ko
ń
cu opadła, wszyscy wstajemy i zmierzamy za kulisy. Ale kiedy
dochodzimy do tylnych drzwi, odwracam si
ę
do Damena i mówi
ę
. – Cholera!
Zapomnieli
ś
my
wst
ą
pi
ć
do sklepu i odebra
ć
kwiaty dla Milesa.
Ale Damen tylko si
ę
u
ś
miecha. Potrz
ą
sa głow
ą
i mówi. – O czym ty mówisz? Mamy
wszystkie kwiaty, jakie tu potrzebujemy.
Mru
żę
oczy, zastanawiaj
ą
c si
ę
, o co mu chodzi, poniewa
ż
zgodnie z moimi oczami
on
ma tak samo puste r
ę
ce jak ja.
- O czym ty mówisz? – szepcz
ę
, czuj
ą
c cudowne ciepło przepływaj
ą
ce przeze mnie,
gdy
kładzie r
ę
k
ę
na moim ramieniu.
- Ever – mówi z rozbawionym wyrazem twarzy. – Te kwiaty ju
ż
istniej
ą
na poziomie
kwantowym. Je
ś
li chcesz mie
ć
do nich dost
ę
p na poziomie fizycznym, wszystko, co
musisz
zrobi
ć
, to manifestowa
ć
je, jak ci
ę
nauczyłem.
Rozgl
ą
dam si
ę
dookoła, upewniaj
ą
c si
ę
,
ż
e nikt nie podsłuchuje naszej dziwnej
rozmowy i czuj
ę
zakłopotanie, gdy przyznaj
ę
,
ż
e nie umiem. – Nie wiem jak – mówi
ę
,
chc
ą
c
by to on zrobił piaskowego kwiatka. To naprawd
ę
nie jest czas na lekcj
ę
.
Ale Damen tego nie kupił. – Oczywi
ś
cie,
ż
e umiesz. Niczego ci
ę
nie nauczyłem?
Zaciskam usta i wpatruj
ę
si
ę
w podłog
ę
, poniewa
ż
prawda jest taka,
ż
e próbował
nauczy
ć
mnie wiele. Ale jestem okropnym uczniem i leniuchowałam si
ę
tak bardzo,
ż
e lepiej
by było dla nas obojga, gdyby to on manifestował kwiaty.
- Ty to zrób – mówi
ę
, wzdrygaj
ą
c si
ę
na rozczarowanie, które odmieniło jego twarz. –
Jeste
ś
znacznie szybszy ni
ż
ja. Je
ś
li ja spróbuj
ę
to zrobi
ć
, to zmieni si
ę
w wielk
ą
scen
ę
, ludzie
zauwa
żą
a potem b
ę
dziemy zmuszeni do wyja
ś
nienia…
Kr
ę
ci głow
ą
, nie chc
ą
c by
ć
powstrzymany przez moje słowa. – Jak chcesz
kiedykolwiek
si
ę
czego
ś
nauczy
ć
, je
ś
li zawsze liczysz na mnie?
Wzdycham wiedz
ą
c,
ż
e ma racj
ę
, jednak nie chc
ę
traci
ć
cennego czasu na
manifestowanie bukietu ró
ż
który mo
ż
e pojawi
ć
si
ę
lub nie. Wszystko, czego chc
ę
, to
da
ć
kwiaty do r
ą
k Milesa, powiedzie
ć
mu brawo i wyruszy
ć
, do Montage i reszty naszych
planów.
I przed chwil
ą
wydawało si
ę
,
ż
e on te
ż
tego chce. Ale teraz, jak dla mnie, stał si
ę
powa
ż
nym
profesorem i szczerze mówi
ą
c to nawet niszczy nastrój. Robi
ę
gł
ę
boki wdech i
u
ś
miecham si
ę
słodko, palcem gryzmol
ą
c po kraw
ę
dzi jego klapie marynarki i mówi
ę
. – Masz
całkowit
ą
racj
ę
. I poprawi
ę
si
ę
, obiecuj
ę
. Ale my
ś
lałam,
ż
e mo
ż
e tylko ten jeden raz mógłby
ś
to
zrobi
ć
,
bo jeste
ś
du
ż
o szybszy ode mnie… - Głaszcz
ę
miejsce pod jego uchem, wiedz
ą
c,
ż
e
jest
blisko poddania si
ę
. – Chodzi mi o to,
ż
e im szybciej b
ę
dziemy mie
ć
bukiet, tym
szybciej
b
ę
dziemy mogli wyj
ść
, a potem… - I nawet nie sko
ń
czyłam, bo zamkn
ą
ł ju
ż
oczy i
wyci
ą
gn
ą
ł
r
ę
k
ę
przed siebie jak gdyby chwytaj
ą
c p
ę
k kwitn
ą
cych kwiatów, gdy rozgl
ą
dam si
ę
wsz
ę
dzie,
upewniaj
ą
c si
ę
,
ż
e nikt nie patrzy, maj
ą
c nadziej
ę
,
ż
e to szybko pójdzie. Gdy jednak
patrz
ę
jeszcze raz na Damena, zaczynam wpada
ć
w panik
ę
. Poniewa
ż
nie tylko jego r
ę
ka
jest nadal
pusta, ale stró
ż
ka potu spływa po jego policzku, drugi raz w ci
ą
gu dwóch dni.
Co nie wydawałoby si
ę
a
ż
tak dziwne oprócz faktu,
ż
e Damen si
ę
nie poci. Tak jak
nigdy nie jest chory, nigdy nie ma wolnych dni i nigdy si
ę
nie poci. Niezale
ż
nie od
temperatury na zewn
ą
trz, bez wzgl
ę
du na zadanie pod r
ę
k
ą
, on zawsze pozostaje
chłodny,
spokojny i jest całkowicie w stanie załatwi
ć
to, co jest przed nim.
Do wczoraj, gdy nie udało mu si
ę
uzyska
ć
dost
ę
pu do portalu. I teraz, gdy nie udaje
mu
si
ę
manifestowa
ć
prostego bukietu dla Milesa.
A kiedy dotykam jego ramienia i pytam czy wszystko w porz
ą
dku, dostaj
ę
tylko
niewielk
ą
stru
ż
k
ę
zwykłego mrowienia i gor
ą
ca. – Oczywi
ś
cie, wszystko ze mn
ą
w
porz
ą
dku.
– mru
ż
y oczy, podnosz
ą
c powieki wystarczaj
ą
co, aby na mnie popatrze
ć
, przed
zamkni
ę
ciem
ich mocno jeszcze raz. I chocia
ż
nasz kontakt wzrokowy był krótki, to, co
spostrzegłam w
jego oczach sprawiło,
ż
e poczułam si
ę
zimno i słabo. Nie były to ciepłe, kochaj
ą
ce
oczy, do
których przywykłam. Te oczy były zimne, dalekie, odległe – takie, jakie spostrzegłam
ju
ż
wcze
ś
niej w tym tygodniu. Patrz
ę
jak si
ę
skupia, jego czoło si
ę
marszczy, górna
warga jest
zroszona potem, jak zale
ż
y mu na tym, aby to sko
ń
czy
ć
,
ż
eby
ś
my mogli przej
ść
do
naszej
doskonałej nocy. I nie chc
ą
c by to si
ę
ci
ą
gn
ę
ło dalej albo powtórzyło którego
ś
dnia,
gdy nie
udałoby mu si
ę
sprawi
ć
,
ż
e portal si
ę
pojawi, staj
ę
obok niego i te
ż
zamykam oczy.
Dostrzegam pi
ę
kny bukiet dwóch tuzinów czerwonych ró
ż
trzymanych w jego r
ę
ce,
wdychaj
ą
cego ich odurzaj
ą
cego zapachu, podczas dotykania mi
ę
kkich płatków
znajduj
ą
cych
si
ę
nad długimi kolczastymi łodygami…
- Au! – Damen potrz
ą
sa głow
ą
i podnosi palec do ust, chocia
ż
rana została
wyleczona
ju
ż
du
ż
o wcze
ś
niej. – Zapomniałem zrobi
ć
wazon – mówi, najwyra
ź
niej przekonany,
ż
e
zrobił kwiaty sam i mam zamiar trzyma
ć
je w ten sposób.
- Pozwól mi to zrobi
ć
– mówi
ę
, w celu sprawienia mu przyjemno
ś
ci.
- Masz całkowit
ą
racj
ę
, potrzebuj
ę
praktyki – dodaj
ę
, zamykaj
ą
c oczy i przewiduj
ą
c
jeden z jadalni w domu, jeden ze skomplikowanymi wzorami zawijasów i ze
ś
wiec
ą
cym
aspektem.
- Kryształ Waterforda*? –
Ś
mieje si
ę
. – Jak du
ż
o chcesz, by my
ś
lał,
ż
e wydali
ś
my na
t
ą
rzecz? [ *- sklep z kryształami, porcelan
ą
, lampami itp. – przyp.tłum. ]
Te
ż
si
ę
ś
mieje, z ulg
ą
,
ż
e wszystkie dziwactwa si
ę
sko
ń
czyły i on znowu
ż
artuje.
Wkłada mi wazon do r
ą
k, mówi
ą
c. – Prosz
ę
. Dajesz to Milesowi, kiedy ja bior
ę
auto i
obracam.
- Jeste
ś
pewien? – pytam, zauwa
ż
aj
ą
c jak jego skóra wokół oczu jest napi
ę
ta i blada,
a
jego czoło jest wilgotne. – Bo mo
ż
emy i
ść
tam, powiedzie
ć
gratulacj
ę
i uciec st
ą
d. To
nie
musi by
ć
nic wielkiego.
- W ten sposób unikniemy długiej kolejki samochodów i szybciej st
ą
d uciekniemy. –
U
ś
miecha si
ę
. – My
ś
lałem,
ż
e zale
ż
y ci, aby si
ę
tam dosta
ć
.
Zale
ż
y. Zale
ż
y mi tak jak jemu. Ale jestem równie
ż
zaniepokojona.
Zaniepokojona jego niezdolno
ś
ci
ą
manifestowania, zaniepokojona chwilowym
zimnym
wyrazem jego oczu – wstrzymałam oddech, gdy brał łyk z butelki, przypominaj
ą
c
sobie jak
szybko zagoiła si
ę
jego rana, przekonywuj
ą
c siebie,
ż
e to jest dobry znak.
Wiedz
ą
c,
ż
e moja troska sprawi,
ż
e b
ę
dzie czuł si
ę
jeszcze gorzej, przeczyszczam
swoje
gardło i mówi
ę
. – Okej. Id
ź
po samochód. Spotkamy si
ę
w
ś
rodku.
Nie mogłam zignorowa
ć
zaskakuj
ą
cego chłodu jego policzka, gdy go całowałam.
Jedenasty
Przez Lime mog
ę
dosta
ć
si
ę
za kulisy, Miles jest otoczony przez rodzin
ę
i przyjaciół i
wci
ąż
ubrany w białe buty i minisukienk
ę
Tracy Turnblad z jego ostatniej sceny
‘Lakieru do
włosów’.
- Brawo! Byłe
ś
niesamowity! – mówi
ę
, wr
ę
czaj
ą
c mu kwiaty zamiast przytuli
ć
,
poniewa
ż
nie mog
ę
ryzykowa
ć
brania jakiejkolwiek innej energii, kiedy jestem tak
nerwowa
w
ś
rodku,
ż
e ledwo sobie z tym radz
ę
. – Naprawd
ę
, nie miałam poj
ę
cia,
ż
e mo
ż
esz
tak
ś
piewa
ć
.
- Tak, miała
ś
. – Przesun
ą
ł swoj
ą
dług
ą
peruk
ę
na bok i ukrył nos w płatkach. –
Słyszała
ś
mnie wiele razy jak wykonywałem karaoke w samochodzie. – Nie tak. –
U
ś
miecham si
ę
i jestem powa
ż
na. Faktem było, i
ż
był tak dobry,
ż
e planowałam
złapa
ć
kolejn
ą
powtórk
ę
przedstawienia, mniej nerwowego wieczoru. – A gdzie Holt? –
pytam, ju
ż
znaj
ą
c odpowied
ź
, ale po prostu próbowałam nawi
ą
za
ć
rozmow
ę
do przyj
ś
cia
Damena. – Na
pewno si
ę
na to przygotowałe
ś
?
Miles marszczy brwi i kiwa głow
ą
w stron
ę
jego taty, podczas gdy ja kul
ę
si
ę
a usta
mówi
ą
przepraszam. Zapomniałam,
ż
e wyszedł z odosobnienia z przyjaciółmi, ale
jeszcze nie
z rodzicami. – Nie martw si
ę
, wszystko jest w porz
ą
dku – szepcze, mrugaj
ą
c jego
sztucznymi
rz
ę
sami i przebiegł r
ę
k
ą
po pasemku blond loków. – Miałem tymczasowy kryzys, ale
teraz z
tym koniec i wszystko jest wybaczone. A mówi
ą
c o królewiczu z bajki… - Obracam
si
ę
w
kierunku drzwi, pragn
ą
c zobaczy
ć
jak Damen przez nie przechodzi. Moje serce bije
bardzo
mocno na sam
ą
my
ś
l o nim – cał
ą
, cudown
ą
, wspaniał
ą
my
ś
l – i nie robi wiele by
zamaskowa
ć
moje rozczarowanie, gdy orientuj
ę
si
ę
,
ż
e odnosił si
ę
do Haven i Josha.
- Co o tym my
ś
lisz? – pyta, kiwaj
ą
c na nich głow
ą
. – Maj
ą
zamiar to zrobi
ć
?
Patrz
ę
jak Josh okr
ąż
ył ramieniem tali
ę
Haven, zagł
ę
biaj
ą
c w niej palce, i przyci
ą
ga
j
ą
bli
ż
ej. Ale nie wa
ż
ne jak mocno si
ę
stara, to na nic. Pomimo faktu,
ż
e byli razem
idealni, ona
koncentrowała si
ę
na Romanie – odzwierciedlała jego sposób stania, sposób, w jaki
odchylał
głow
ę
do tyłu, kiedy si
ę
ś
miał, sposób, w jaki trzymał r
ę
ce – cała jej energia płyn
ę
ła
wprost
na niego, jak gdyby Josh nie istniał. Ale nawet, je
ś
li wydawała si
ę
głównie
jednostronna, to
niestety Roman był typem, który był wi
ę
cej ni
ż
skłonny do wzi
ę
cia j
ą
na jazd
ę
próbn
ą
.
Odwracam si
ę
do Milesa i zmuszam si
ę
do niedbałego wzruszenia ramion.
- Impreza jest u Heather – powiedział Miles.
- Wszyscy za niedługo tam idziemy. Idziecie?
Wysłałam mu puste spojrzenie. Nawet nie wiedziałam, kto to jest.
- Grała Penny Pingleton?
Te
ż
nie wiem, kto to mo
ż
e by
ć
, ale wiem,
ż
e lepiej b
ę
dzie to przyzna
ć
, wi
ę
c kiwam
głow
ą
.
- Nie mów mi,
ż
e migdalili
ś
cie si
ę
tak bardzo,
ż
e przegapiła
ś
całe przedstawienie! –
Potrz
ą
sa swoj
ą
głow
ą
w sposób, który daje jasno do zrozumienia,
ż
e tylko cz
ęś
ciowo
ż
artuje.
- Nie b
ą
d
ź
ś
mieszny, widziałam cało
ść
! – mówi
ę
, moja twarz czerwieni si
ę
tysi
ą
cami
odcieniami czerwieni, i wiem,
ż
e on nigdy mi nie uwierzy nawet, je
ś
li jest to mniej
wi
ę
cej
prawdziwe. Bo chocia
ż
byli
ś
my oparci o siebie i wcale si
ę
nie migdalili
ś
my, nasze
r
ę
ce
prawie si
ę
migdaliły – ze sposobem, w jaki Damen splótł swoje palce z moimi – i jak
nasze
my
ś
li si
ę
wygłupiały – z telepatycznymi my
ś
lami, które wysyłali
ś
my sobie tam i z
powrotem.
Bo cho
ć
moje oczy cały czas ogl
ą
dały, to mój umysł był gdzie indziej, ju
ż
zajmuj
ą
c
nasz
pokój w Montage.
- Wi
ę
c idziesz czy nie? – pyta Miles, jego umysł poprawnie zgaduje,
ż
e nie, i nie jest
tak poruszony, jak my
ś
lałam,
ż
e mo
ż
e by
ć
. – Tak czy inaczej, gdzie si
ę
kierujecie?
Co mo
ż
e
by
ć
bardziej ekscytuj
ą
ce ni
ż
bawienie si
ę
z obsad
ą
i ekip
ą
?
Kiedy patrz
ę
na niego, jestem tak skuszona by mu powiedzie
ć
, podzieli
ć
si
ę
moj
ą
wielk
ą
tajemnic
ę
z kim
ś
, komu wiem,
ż
e mog
ę
zaufa
ć
.
Ale wła
ś
nie, gdy przekonałam siebie do wygadania tego, podchodzi Roman z
towarzysz
ą
cymi mu Joshem i Haven.
- Jeste
ś
my gotowi, kto
ś
potrzebuje podwiezienia? S
ą
tylko dwa miejsca, ale jest
miejsce dla jednego wi
ę
cej. – Roman kiwa głow
ą
na mnie, jego wzrok przyciska,
bada, nawet
po tym jak si
ę
odwracam.
Miles kr
ę
ci głow
ą
. – Łapi
ę
si
ę
na podwózk
ę
z Holtem, a Ever lepiej
ż
eby mi
towarzyszyła. Jakie
ś
tajne plany s
ą
do wygadania.
Roman u
ś
miecha si
ę
, k
ą
ciki jego ust si
ę
podnosz
ą
, gdy jego oczy padaj
ą
na moje
ciało.
I nawet je
ś
li, technicznie mówi
ą
c, jego my
ś
li prawdopodobnie mogły by
ć
bardziej
pochlebne
ni
ż
prymitywne, fakt,
ż
e pochodz
ą
od niego, wystarczyły by przyprawi
ć
mnie o g
ę
si
ą
skórk
ę
.
Odwracam wzrok, spogl
ą
daj
ą
c w stron
ę
drzwi, wiedz
ą
c,
ż
e Damen powinien ju
ż
tutaj
by
ć
. I
wła
ś
nie mam wysła
ć
mu telepatyczn
ą
wiadomo
ść
, mówi
ą
c mu,
ż
eby si
ę
pospieszył i
spotkał
ze mn
ą
w
ś
rodku, kiedy przerywa mi d
ź
wi
ę
k głosu Romana, mówi
ą
cy. – Zatem
musisz
trzyma
ć
to w sekrecie tak
ż
e przed Damenem. Ju
ż
wyszedł. – Odwracam si
ę
, moje
oczy
spotykaj
ą
jego, czuj
ę
niezaprzeczalny
ś
wist w moich wn
ę
trzno
ś
ciach, gdy chłód
spowija moj
ą
skór
ę
. – Nie wyszedł – mówi
ę
, nawet nie staraj
ą
c si
ę
usun
ąć
ostro
ś
ci z mojego głosy.
– Po
prostu poszedł zawróci
ć
samochód. – Ale Roman tylko wzrusza ramionami, jego
wzrok jest
pełen lito
ś
ci, gdy mówi. – Cokolwiek mówisz. Po prostu pomy
ś
lałem,
ż
e powinna
ś
wiedzie
ć
,
ż
e teraz, kiedy wyszedłem na papierosa, zobaczyłem jak Damen wyje
ż
d
ż
ał z
parkingu i
szybko odje
ż
d
ż
ał.
dwunasty
Stałam naprzeciwko drzwi znajduj
ą
cych si
ę
w w
ą
skiej pustej przestrzeni,
wygl
ą
daj
ą
cej na tak
w
ą
sk
ą
jak moje oczy które si
ę
przystosowuj
ą
do ciemno
ś
ci, wygl
ą
daj
ą
cej jak jakie
ś
zbiorowisko bezdomnych, było tam pełno potłuczonego szkła, pełno głodnych
bezdomnych
kotów – ale, nie Damen.
Szłam do przodu co chwil
ę
si
ę
potykaj
ą
c, a moje serce biło tak szybko, ze bałam si
ę
i
ż
wyskoczy mi z klatki piersiowej. Odmawiałam sobie uwierzenia,
ż
e on tutaj jest.
Odmawiałam sobie wiary w to,
ż
e on mnie porzucił. Roman jest okropny! On kłamie!
Damen
nigdy by mnie nie zostawił od tak!
Kład
ę
r
ę
k
ę
na
ś
cianie aby wyczu
ć
gdzie id
ę
, zamykam oczy i próbuje go wyczu
ć
telepatycznie, wzywaj
ą
c go do mnie, przesyłam mu miło
ść
to,
ż
e si
ę
o niego martwi
ę
,
ale nic
nie widz
ę
. Mam tylko czarn
ą
dziur
ę
w głowi
ę
jako odpowiedz. Id
ę
dalej, dalej od auta,
dalej
od bezpiecznej drogi. Wciskam słuchawk
ę
od telefonu komórkowego w ucho i
dzwonie do
niego, ale wł
ą
cza si
ę
tylko poczta głosowa.
Nawet je
ś
li co
ś
takiego si
ę
stało… W tym mom
ę
cie psuj
ę
sobie sandały, ale co mi
tam buty
mog
ę
sobie kupi
ć
100 takich samych par.
Ale nie b
ę
d
ę
mogła sobie sprawi
ć
nast
ę
pnego Damena.
Id
ę
coraz dalej,
ś
wiatła jest coraz mniej. Czuje si
ę
wyczerpana, spocona i zła. Musz
ę
do
ubikacji, ale jednocze
ś
nie chc
ę
zamkn
ąć
oczy i jak gdyby nigdy nic wej
ść
w umysł
Damena i
przeczyta
ć
jego my
ś
li, ustali
ć
gdzie jest.
Ale prawda jest taka,
ż
e nie mog
ę
nigdy nie mogłam. To jedna z wielu rzeczy, która
mi si
ę
w
nim podobała, przy nim zawsze czułam si
ę
taka normalna.
Tak, jedna rzecz, któr
ą
kiedy
ś
uwielbiałam teraz szczerze jej nienawidziłam.
- Mo
ż
e windom?
Patrz
ę
przed siebie i co widz
ę
? Romana, stoj
ą
cego przede mn
ą
, trzymaj
ą
cego
klucze w jednej
r
ę
ce a w drugiej moje zepsute sandały.
Potrz
ą
sam głow
ą
i odwracam swoj
ą
głow
ę
, mog
ę
zrobi
ć
wszystko nawet przej
ść
przez
roz
ż
arzone w
ę
gle albo rozbite szkło ni
ż
jecha
ć
z nim wind
ą
.
- No we
ź
– mówi – Nie b
ę
d
ę
gry
źć
.
Zabieram swoje rzeczy do swojej torby, wygładzam sukienk
ę
, wstaj
ę
i mówi
ę
: - Nie
ma
potrzeby.
- Naprawd
ę
? – u
ś
miecha si
ę
podchodz
ą
c tak blisko,
ż
e ko
ń
ce naszych stóp stykaj
ą
si
ę
niemal
– Bo szczerze mówi
ą
c nie wygl
ą
dasz najlepiej.
- Odwracam si
ę
i dochodz
ę
a kiedy si
ę
nie zatrzymuje mówi – Co oznacza,
ż
e
sytuacja nie
wygl
ą
da najlepiej. Bo ty oczywi
ś
cie nigdy. Ale po prostu jeste
ś
zaniedbana, bez
butów, i
sytuacja zdaje si
ę
mówi
ć
ż
e twój chłopak ci
ę
porzucił.
Wzi
ę
łam gł
ę
boki oddech i nie poddawałam si
ę
, maj
ą
c nadzieje
ż
e wkrótce sko
ń
czy t
ą
gierk
ę
,
i sobie pójdzie. – Nawet je
ś
li wygl
ą
dam na troch
ę
szalonego to musze przyzna
ć
ż
e
jestem
lekko zdesperowany, ci
ą
gle palisz – je
ś
li wiesz co mam na my
ś
li.
Zatrzymuj
ę
si
ę
, zwracam twarz w jego stron
ę
, a on
ś
widruje mnie wzrokiem, ogl
ą
da
mnie od
góry do dołu zatrzymuj
ą
c si
ę
na moich nogach, biodrach i piersiach – z takim
niepowtarzalnym blaskiem.
- Zastanawiam si
ę
o czym Damen my
ś
li – je
ś
li by
ś
mnie spytała –
- Nikt ci
ę
o to nie pytał – mówi
ę
, czuj
ę
ż
e moje r
ę
ce zacz
ę
ły drga
ć
, ale wiem
ż
e nie
mam
powodu aby czu
ć
si
ę
zagro
ż
ona.
Mimo tego,
ż
e mog
ę
wygl
ą
da
ć
jak dziewczyna
ś
redniego wzrostu, która przyszła z
zewn
ą
trz,
to taka nie jestem. Jestem silniejsza ni
ż
si
ę
wydaj
ę
, tak silna
ż
e mogłabym go zmie
ść
jedn
ą
r
ę
k
ą
z powierzchni ziemi. Mogłam mu odci
ąć
nogi od podło
ż
a i rzuci
ć
nim przez
parking na
drugiej stronie ulicy. I s
ą
dz
ę
ż
e nie jestem na tyle silna aby tego nie zrobi
ć
.
U
ś
miechn
ą
ł si
ę
, tym swoim leniwym wzrokiem który działał na wszystkich poza mn
ą
.
Jego
niebieskie stalowe oczy wpatrywały si
ę
we mnie intensywnie, był tak rozbawiony –
tak,
ż
e
moim pierwszym odczuciem była ch
ęć
ucieczki.
Ale nie zrobiłam tego.
Bo wszystko co to było, to było tylko zwykłe wyzwanie a ja nie mogłam mu pozwoli
ć
wygra
ć
.
- Nie potrzebuje podwózki – w ko
ń
cu wyksztusiłam. Przeszedł koło mnie, stan
ą
ł
naprzeciw
mnie. Jego zimny oddech owin
ą
ł mój kark gdy powiedział – Ever, prosz
ę
, zwolnij na
minut
ę
,
mo
ż
esz? Nie chciałem ci
ę
zasmuci
ć
.
Ale nie zwolniłam. Byłam zdecydowana aby pogł
ę
bi
ć
odległo
ść
dziel
ą
c
ą
nas, je
ś
li to
mo
ż
liwe.
- No we
ź
– za
ś
miał si
ę
– Po prostu staram si
ę
pomóc. Wszyscy twoi znajomi ci
ę
opu
ś
cili.
Damen ci
ę
zostawił, wyprowadził si
ę
od siebie, co daje mi nadzieje na to,
ż
e mo
ż
e
jestem
twoj
ą
jedyn
ą
nadziej
ą
.
- Mam mnóstwo opcji – wybełkotałam, chc
ą
c aby po prostu odszedł, wi
ę
c mog
ę
znale
źć
jakie
ś
auto, znale
źć
buty, i puj
ś
c sw
ą
drog
ą
.
- Nic nie widz
ę
.
Potrz
ą
sam głow
ą
i id
ę
dalej. T
ą
rozmow
ę
mo
ż
na uzna
ć
za sko
ń
czon
ą
.
-To co mówisz, je
ś
li wolisz i
ść
cał
ą
drog
ę
do domu pieszo ni
ż
w samochodzie ze
mn
ą
?
Przechodz
ę
do ko
ń
ca ulicy i wciskam guzik aby pojawiło si
ę
zielone
ś
wiatło, abym
mogła
dosta
ć
si
ę
na drug
ą
stron
ę
. I mogła si
ę
go pozby
ć
.
Nie mam poj
ę
cia dlaczego mieli
ś
my taki zły start, ale jest dla mnie oczywiste
ż
e mnie
nienawidzisz, lecz nie wiem dlaczego. – Jego głos był gładki, przyjemny, jakby
naprawd
ę
chciał cofn
ąć
czas, rozpocz
ąć
wszystko na nowo,
ż
e to co było ju
ż
si
ę
nie liczy.
Ale ja nie chc
ę
zaczyna
ć
od pocz
ą
tku. Nie chc
ę
si
ę
zmienie
ń
. Chc
ę
go omin
ąć
i i
ść
dalej, chc
ę
aby zostawił mnie w spokoju, tak abym mogła znale
źć
Damena. Ale jednak nie mog
ę
odpu
ś
ci
ć
, nie mog
ę
aby ostatnie słowo nale
ż
ało do niego. Wi
ę
c spogl
ą
dam przez
rami
ę
i
mówi
ę
: - Nie pochlebiaj sobie Roman. Nienawidzenie wymaga opieki. Wi
ę
c w tym
wypadku
nie mog
ę
ci
ę
nienawidzi
ć
.
Nie potrzebowałam aby po drugiej stronie ulicy za
ś
wieciło si
ę
zielone
ś
wiatło.
Min
ę
łam
ś
cigacze gdy
ś
wiatło
ż
ółte si
ę
zapaliło, ale poczułam chłodny wzrok Romana na
plecach.
- Co z twoimi butami? – krzyczy – Zostaw ha
ń
b
ę
na bok. Jestem pewny
ż
e mo
ż
na
ocali
ć
twoje pi
ę
ty.
Po prostu id
ę
. Okr
ąż
am go szerokim łukiem, moje sandały zwisaj
ą
mu z palców.
Jego gło
ś
ny
ś
miech brz
ę
czał mi w uszach, gonił za mn
ą
przez bulwar i przez ulic
ę
.
trzynasty
W chwili gdy id
ę
przez ulic
ę
i mijam dziwny budynek, znajduj
ą
cy si
ę
za rogiem staje
na
skrzy
ż
owaniu Wi
ś
niowej i Aston Martin Roadster staje i patrz
ę
czy rzeczywi
ś
cie
Roman
sobie poszedł. Czekam tam kilka minut a
ż
jestem w pełni przekonana,
ż
e naprawd
ę
go tam
ju
ż
nie ma i nie wróci w najbli
ż
szym czasie. Musz
ę
odnale
źć
Damena. Musz
ę
dowiedzie
ć
si
ę
co si
ę
z nim stało, dlaczego znikn
ą
ł bez słowa. To znaczy czemu wła
ś
nie tej nocy na
któr
ą
ona (my) czekali
ś
my od czterystu lat, wi
ę
c fakt
ż
e nie ma go tutaj przymnie
przypomina mi
ż
e
co
ś
jest bardzo nie w porz
ą
dku.
Lecz najpierw musz
ę
znale
źć
samochód. Nie mo
ż
esz si
ę
porusza
ć
po Orange
Country bez
niego. Wi
ę
c zamykam oczy i pierwsz
ą
rzecz
ą
jak
ą
mam na my
ś
li – bł
ę
kitne jak niebo
VW
Bug – prawie jak takie jedno Shayly Sparks, najstarsze kolory które były dobierane
do aut w
Hillcrest High, tych do je
ż
d
ż
enia. Pami
ę
tałam jak miał idealnie okr
ą
głe kształty,
czarn
ą
tkanin
ę
w
ś
rodku, która wydawała si
ę
taka czaruj
ą
ca. Obraz ten był we mnie taki
wyra
ź
ny –
jakby auto to stałe przede mn
ą
, pi
ę
kne i błyszcz
ą
ce.
Poczułam jak moje palce zginaj
ą
si
ę
wokół klamki, czuje
ż
e jest taka mi
ę
kka
skurzana,
tworz
ę
sobie tak
ż
e jednego czerwonego tulipana, otwieram oczy i widz
ę
ż
e mój
samochód
jest gotowy.
Tylko nie wiem jak uruchomi
ć
silnik.
Zapomniałam sobie stworzy
ć
kluczyki.
Ale przypominam sobie
ż
e co
ś
takiego nigdy by nie zatrzymało Damena, ja po prostu
zamykam oczy i uruchamiam go sił
ą
woli, pami
ę
taj
ą
c dokładny d
ź
wi
ę
k samochodu
mojego
ex-przyjaciela, Rachela, który zawsze stał na parkingu po szkole, i patrz
ą
c jak
wszyscy w
zazdro
ś
ci spogl
ą
daj
ą
na to auto. Ka
ż
dy by w nim chciał siedziec. Nawet na tylnim
siedzeniu.
Kiedy silnik ju
ż
wystarczaj
ą
co popracował, ruszam w stron
ę
Coast Highway.
Poszukiwania
zaczn
ę
od Montage, miejsca w którym mieli
ś
my si
ę
spotka
ć
, sk
ą
d miałam go zabra
ć
.
Ruch o tej porze jest ogromny przez co robi
ą
si
ę
korki, ale to mnie nie powstrzyma.
Koncentruje si
ę
na wszystkich samochodach otaczaj
ą
cych mnie, wiedz
ą
c
ż
e ka
ż
dy
ich ruch
b
ę
dzie wpływał na moj
ą
podró
ż
. Przemieszczaj
ą
c si
ę
szybko i sprawnie pr
ę
dko
dostałam si
ę
na miejsce, szybko wskoczyłam do lobby.
Zatrzymałam si
ę
dopiero wtedy, gdy parkingowy zawołał za mn
ą
: - Hej, czekaj! Gdzie
s
ą
kluczyki? – wstrzymałam oddech po tym jak dowiedziałam si
ę
jak
ą
gaf
ę
popełniłam,
nie
zdaj
ą
c sobie sprawy
ż
e wygl
ą
dam nie mniej dziwnie, nie tylko nie mam kluczyków ale
tak
ż
e
butów i wygl
ą
dam jak siedem nieszcz
ęść
. Niech
ę
tnie przechodz
ą
c przez t
ą
straszn
ą
afer
ę
,
biegn
ę
do drzwi i krzycz
ę
: - Nie martw si
ę
on działa automatycznie! – robie szybkie
kroki w
kierunku recepcji, i omijam dług
ą
kolejk
ę
bardzo niezadowolonych z tego osób, które
maj
ą
pełn
ą
piłeczek golfowych kijów i całego tego wyposa
ż
enia. Wszyscy narzekaj
ą
na
jakie
ś
czterogodzinne opó
ź
nienie. I czekaj
ą
na nast
ę
pny poziom.
- Czy Damen Auguste tu był? – pytam, ignoruj
ą
c protesty za mn
ą
, nerwowo
zaciskam palce
na blacie aby si
ę
jako
ś
opanowa
ć
. – Przepraszam, kto? – urz
ę
dniczka stoj
ą
ca
przede mn
ą
patrzy za mnie i spogl
ą
da na reszt
ę
ludzi takim wzrokiem jakby chciał powiedzie
ć
:
Nie
martwcie si
ę
, wszystko b
ę
dzie dobrze, szybko j
ą
odprawie!
- Damen Auguste. – mówi
ę
bardzo powoli, zwi
ęź
le, z wi
ę
kszym opanowaniem ni
ż
tak
naprawd
ę
mam. Ona zezuje mnie wzrokiem, jej wargi ledwie si
ę
poruszaj
ą
gdy mówi:
-
Przykro mi, ale te informacje s
ą
poufne. – porusza długim ciemnym ko
ń
skim
ogonem,
nast
ę
pnie przerzuca nim przez rami
ę
, tak jak zwykle to bywa gdy dana osoba ko
ń
czy
rozmow
ę
.
Zw
ęż
am oczy, koncentruje si
ę
na jej bardzo pomara
ń
czowej aurze, wiedz
ą
c
ż
e to
oznacza i
ż
jest pełna organizacji i samokontroli, jest to zaleta ale tak
ż
e i wada. Wiedz
ą
c
ż
e
musz
ę
znale
źć
co
ś
w niej co przewa
ż
y szale na moj
ą
korzy
ść
. Musz
ę
na ni
ą
zadziała
ć
, ale
tu jest
pełno innych ludzi.
Patrzy na mnie, patrzy na par
ę
za mn
ą
a potem mówi: - Przykro mi, ale musisz
poczeka
ć
na
sw
ą
kolej. Tak. Jak. Wszyscy.
Wiem
ż
e mam teraz tylko około dziesi
ę
ciu sekund nim wezwie ochron
ę
.
- Wiem. – mówi
ę
- Naprawd
ę
mi przykro. Tylko
ż
e…
Patrzy na mnie, jej palce w
ę
druj
ą
ku telefonowi, a ja w tym samym mom
ę
cie
chwytam j
ą
za
nos, ci
ą
gn
ę
palec na jej cienkie usta, a pó
ź
niej pod oczy które s
ą
zm
ę
czone. Widz
ę
w tym
moj
ą
szanse.
Była zupełnie ogłupiała. Tak i zupełnie przem
ę
czona tak bardzo,
ż
e niedawno
jeszcze płakała
ka
ż
dej nocy bo sypia sama. Prze
ż
ywałam ka
ż
dy straszny jej dzie
ń
, wszystkie takie
dni –
sceny takie jak to gdzie była, gdzie poszła, jakie były jej marzenia.
- Tak wi
ę
c, dobrze… - przerywam, specjalnie, bo tak naprawd
ę
nie wiem co mam
powiedzie
ć
. Tak wi
ę
c chce powiedzie
ć
prawd
ę
, przynajmniej jakie
ś
pozory prawdy,
gdy
trzeba kłama
ć
mo
ż
na to robi
ć
w miar
ę
realnie. – On si
ę
nie pojawił od czasu gdy był
tu po raz
ostatni… wi
ę
c.. Nie jestem pewna czy w ogóle si
ę
pojawi – ci
ęż
ko próbuje wydoby
ć
jakie
ś
łzy, ale jestem zaskoczona
ż
e poszło mi tak łatwo, ciesz
ę
si
ę
z tego, do czasu gdy
zdaje sobie
spraw
ę
ż
e płyn
ą
ce łzy s
ą
prawdziwe.
Ale kiedy patrz
ę
na ni
ą
ponownie, jej wyraz twarzy si
ę
zmienił, wyraz jej twarzy si
ę
złagodził. – tak jakby si
ę
przetransformowała, jak by teraz była zupełnie inn
ą
kobiet
ą
,
była
pełna współczucia, solidarno
ś
ci, jedno
ś
ci, wiem
ż
e moja bro
ń
zadziałała. Jeste
ś
my
teraz jak
siostry, jak członkinie plemienia
ż
e
ń
skiego, niedawno porzuconych kobiet. I patrz
ę
jak
wystukuje co
ś
na klawiaturze i widz
ę
co ona widzi – litery na ekranie, pokazuj
ą
ce
ż
e
nasz
pokój apartament 309 jest jeszcze pusty. – Jestem pewna,
ż
e on si
ę
po prostu
spó
ź
nia. –
mówi, cho
ć
w to w ogóle nie wierzy. W jej głowie wszyscy faceci to zwykłe
szumowiny, i
jest o tym zupełnie przekonana. – Ale je
ś
li poka
ż
esz mi swój dowód, b
ę
d
ę
mogła
wiedzie
ć
ż
e
ty to ty. – ale zanim zd
ąż
y sko
ń
czy
ć
, ja odchodz
ę
. Nie potrzebny jest mi klucz. Nie
mogłabym tam wej
ść
, nie mogłabym czeka
ć
. Musze i
ść
do dwóch innych miejsc w
których
on mógłby by
ć
. Wskakuje do mojego samochodu i udaje si
ę
na pla
żę
, modl
ą
c si
ę
ż
e
go tam
znajd
ę
.
czternasty
Zaparkowałam w pobli
ż
u Shake Shack i kierowałam si
ę
w stron
ę
oceanu, id
ą
c w duł
kr
ę
tymi
ś
cie
ż
kami, postanowiłam odkry
ć
sekret jaskini Damena nawet, je
ś
li był tam
dawno
temu, a dzi
ę
ki temu mogłam dowie
ść
,
ż
e on
ż
yje. Nawet, je
ś
li jest to dla mnie trudne.
My
ś
l
ę
,
ż
e jest to najgorszy moment w moim
ż
yciu. On mógł umrze
ć
. Oczywi
ś
cie miałam
nadzieje,
ż
e
tak si
ę
nie stało. Biegn
ą
c po piasku przyspieszyłam jeszcze t
ę
pa. Chciałam tam by
ć
najszybciej jak to mo
ż
liwe. Gdy weszłam do
ś
rodka było tam wszystko tak samo jak
wyszli
ś
my, koce, r
ę
czniki poskładane i uło
ż
one w koncie, deski surfingowe ustawione
pod
ś
cianami, mokry kombinezon powieszony na krze
ś
le, wszystko tylko nie było tam
Damena.
Było tylko jeszcze jedno miejsce na mojej li
ś
cie. Ruszyłam p
ę
dem do mojego
samochodu. Moje ko
ń
czyny poruszały si
ę
w tym mom
ę
cie tak szybko,
ż
e nim si
ę
obejrzałam
byłam ju
ż
przy swoim aucie. Zastanawiałam si
ę
jak długo bym mogła tak biega
ć
i jak
łaskawe
w tym mom
ę
cie były dla mnie me ko
ń
czyny.
***
Kiedy dojechałam do bramy, Sheila stra
ż
niczka bramy powitała mnie u
ś
miechem, ju
ż
jest
przyzwyczajona do tego,
ż
e jestem na stałej li
ś
cie go
ś
ci Damena. Gdy wjechałam za
bram
ę
obróciłam natychmiast głow
ę
w stron
ę
domu, pierwsz
ą
rzecz
ą
, jak
ą
zauwa
ż
yłam było
to,
ż
e
ś
wiatła były wył
ą
czone.
A mam na my
ś
li wszystkie. Zazwyczaj te nad drzwiami zawsze si
ę
ś
wieciły.
Zgasiłam pr
ę
dko silnik, i siedziałam w aucie my
ś
l
ą
c, co teraz by zrobiła.
Wybiegłabym pr
ę
dko po schodach ze łzami w oczach weszłabym do jego
specjalnego –
pokoju, tego, w którym przechowuje swe najskrytsze pami
ą
tki. Portrety, na których
jest
namalowany przez Van Gogha, Picassa, Velazqueaza, wraz ze stosami rzadkich
pierwszych
wyda
ń
powie
ś
ci i pism, wszystko to było zło
ż
one w tym ładnym pokoju. Poczułam w
sobie
tak
ą
pustk
ę
, teraz jak nigdy chciałam bardzo znale
źć
si
ę
w tym pokoju.
Zamkn
ę
łam oczy próbuj
ą
c sobie przypomnie
ć
jego ostatnie słowa, mówił co
ś
o
uzyskaniu samochodu, aby
ś
my szybciej dojechali na wakacje. Jego pewno
ść
siebie
oznaczała,
ż
e mogli
ś
my sobie zrobi
ć
naprawd
ę
szybkie wakacje, aby
ś
my mogli w ko
ń
cu by
ć
razem.
Nasze czterysta lat poszukiwa
ń
zako
ń
czone tej jednej doskonałej nocy.
Czy mo
ż
e oznaczało to,
ż
e teraz uciekł ode mnie najszybciej jak tylko si
ę
dało – czy
on mógł co
ś
takiego zrobi
ć
?
Otwieram oczy bior
ę
gł
ę
boki oddech i wychodz
ę
z samochodu wiedz
ą
c,
ż
e
odpowied
ź
na te pytania znajd
ę
tylko wtedy, kiedy si
ę
rusz
ę
. Moje bose stopy
ś
lizgaj
ą
si
ę
po
mokrej od
rosy trawie. Szukam klucza, przypominaj
ą
c sobie, czego dokonałam dzisiaj w nocy.
Staje
przed drzwiami przypominaj
ą
c sobie kr
ę
ty łuk wyko
ń
czony mahoniem, i zamykam
oczy
wyobra
ż
aj
ą
c sobie obraz drzwi otwartych przede mn
ą
. Ale gdy otwieram oczy widz
ę
przed
sob
ą
jakie
ś
gigantyczne drzwi. Ale nie wiedz
ą
c jak si
ę
tego pozby
ć
odchodz
ę
i id
ę
ku
oknu od
kuchni. Jest ono lekko p
ę
kni
ę
te. Wchodz
ę
oknem, pełzam nad zlewem obok pustych
szklanych butelek, po czym skacze na ziemie, moje nogi l
ą
duj
ą
z głuchym łoskotem.
Zastanawiam si
ę
czy włamanie si
ę
dziewczyny to te
ż
włamanie.
Patrz
ę
po pokoju, widz
ę
drewniany stół i krzesła, szafki, garnki ze stali nierdzewnej,
ekspres do kawy, blender, sokowirówka, i wszystkie urz
ą
dzenia kuchenne, jakie
teraz mo
ż
na
tylko kupi
ć
. Dokładnie tak, aby ten dom wygl
ą
dał na dobrze urz
ą
dzony, normalny,
taki
zwykły jak do
ż
ycia. Pi
ę
knie urz
ą
dzony dom idealnie wygl
ą
dał jak obraz
niezamieszkanego
porzuconego mieszkania.
Otworzyłam jego lodówk
ę
, chc
ą
c zobaczy
ć
jak zwykle stosy czerwonego soku, ale
zamiast tego zobaczyłam tylko kilka butelek. Wi
ę
c wchodz
ę
do jego spi
ż
arni, aby
ujrze
ć
stosy
przypraw i kombinacji do soku, ale widz
ę
tylko kilka opakowa
ń
. Jestem wstrz
ąś
ni
ę
ta.
Serce
zaczyna mi kołata
ć
a
ż
oł
ą
dek si
ę
wywraca, wiedz
ą
c ze co
ś
okropnie nie tak jest z
tym
obrazem. Damen zawsze obsesyjnie dba o to, aby mie
ć
zapasy soku.
Lecz pó
ź
niej my
ś
l
ę
,
ż
e on ostatnio strasznie jest zaj
ę
ty, szczególnie ze jego
konsumpcja wzrosła prawie dwukrotnie. Wi
ę
c to całkiem mo
ż
liwe,
ż
e nie miał czasu
na
zrobienie nowych.
Ale kogo ja chce oszuka
ć
, Damen nawet, je
ś
li si
ę
czym
ś
martwi lub jest strasznie
zaj
ę
ty, nie odpuszcza sobie z wa
ż
nymi sprawami, np. takimi jak sok.
Ni gdy, no chyba,
ż
e stało si
ę
co
ś
złego.
I cho
ć
nie mam
ż
adnych dowodów, wiem tylko,
ż
e co
ś
złego si
ę
dzieje, wygl
ą
dał
ź
le i
tak samo si
ę
zachowywał, nie wspominaj
ą
c o potliwo
ś
ci, bólach głowy, niezdolno
ść
do
robienia rzeczy codziennego u
ż
ytku, a tak
ż
e brak dost
ę
pu do Summerlandu.
To jasne,
ż
e jest chory.
Tylko,
ż
e tacy jak my nie choruj
ą
.
Ja jestem tego doskonałym przykładem.
Ale nadal nie jestem pewna czy nie powinnam zadzwoni
ć
do szpitala.
Tylko,
ż
e Damen nie pójdzie do szpitala. To by była oznaka słabo
ś
ci, kl
ę
ski. B
ę
dzie
si
ę
wolał czołga
ć
jak jakie
ś
zranione zwierze w miejscu, w którym mógłby by
ć
sam.
Ale on si
ę
nie mógł zrani
ć
, a je
ś
li by to zrobił byłabym pierwsz
ą
osob
ą
, której by o
tym powiedział.
Potem znowu jestem przekonana,
ż
e niegdzie by beze mnie nie odjechał.
Przeszukuje szuflady, aby znale
źć
ksi
ąż
k
ę
z telefonami. Ale co mam zadzwoni
ć
na
pogotowie i spytac czy nie zatrzymał si
ę
u nich, Damen Auguste? Albo nie lepiej
zadzwoni
ć
na policje i powiedzie
ć
,
ż
e zgubiłam swego sze
ś
ciuset letniego chłopaka. Ale mo
ż
e
b
ę
d
ę
miała szcz
ęś
cie i powiedz
ą
mi,
ż
e znale
ź
li go w jego czarnym BMW jak przysłowiow
ą
igł
ę
w
stogu siana.
Ale jedyn
ą
my
ś
l
ą
jest teraz,
ż
e go tu nie ma.
Wiec wspinam si
ę
po schodach, do jego pokoju, z my
ś
l
ą
,
ż
e je
ś
li nie mog
ę
by
ć
z nim
to mog
ę
by
ć
, chocia
ż
z jego rzeczami. Siadam na jego aksamitnej kanapie w nadziei,
ż
e ja te
ż
jestem jedn
ą
z jego rzeczy.
pietnasty
Kark mnie boli. Plecy tak
ż
e. I kiedy otwieram oczy i si
ę
rozgl
ą
dam, wiem, dlaczego.
Sp
ę
dziłam noc w tym pokoju. Tutaj na staro
ż
ytnej aksamitnej kanapie, która miała
słu
ż
y
ć
,
jako ozdoba, albo przyrz
ą
d do flirtów, ale na pewno nie do spania.
Próbowałam wsta
ć
, moje mi
ęś
nie jednak zaprotestowały, wyci
ą
gn
ę
łam, wi
ę
c r
ę
k
ę
ku
niebu a nast
ę
pnie pomachałam palcami. Usiadłam i pokr
ę
ciłam karkiem, aby go
rozprostowa
ć
. Poszłam nast
ę
pnie ku grubym aksamitnym zasłon
ą
i rozci
ą
gn
ę
łam je
na boki.
Pomieszczenie wypełniło si
ę
ostrym dra
ż
ni
ą
cym
ś
wiatłem, wi
ę
c zasłoniłam je
ponownie. Ju
ż
wiem, dlaczego Damen zawsze miał zasłoni
ę
te zasłony, to okropne
ś
wiatło północnej
Californii…
My
ś
lenie o nim sprawia,
ż
e czuje w sobie tak ogromn
ą
wszechogarniaj
ą
c
ą
t
ę
sknot
ę
,
ż
e
dostaje a
ż
od tego bólu głowy i całe moje ciało si
ę
kołysz
ę
. Chwytam si
ę
, wi
ę
c
kraw
ę
dzi
łó
ż
ka i rozgl
ą
dam si
ę
po pokoju. Niby jestem tutaj sama, ale podobizna Damena na
tych
wszystkich obrazach jest okropna. Co ja gadam jest
ś
liczna te jego irytuj
ą
co kusz
ą
ce
usta, ten
jego wyzywaj
ą
cy wzrok. Zamykam oczy nie mog
ę
patrze
ć
na nie dłu
ż
ej. Zmuszam
si
ę
do
wezbrania kilku oddechów i bior
ę
komórk
ę
spróbuj
ę
jeszcze raz do niego zadzwoni
ć
.
Lecz
znowu odzywa si
ę
poczta głosowa. Nagrywam wiadomo
ść
.
- „Zadzwo
ń
do mnie…, co si
ę
stało..? Wszystko z tob
ą
w porz
ą
dku..? Zadzwo
ń
do
mnie jak tylko odsłuchasz wiadomo
ś
ci…”
Nie licz
ę
ju
ż
tych wiadomo
ś
ci, bo było ich ju
ż
zbyt wiele. Wpycham powrotem swój
telefon do torby, staranie unikaj
ą
c wzroku Damena z obrazów. Ale czuj
ę
,
ż
e co
ś
przegapiłam
jaki
ś
drobny szczegół, który podpowiedział mi jak Damen mógł znikn
ąć
.
Ale zrobiłam wszystko, co mogłam. Udaje si
ę
do kuchni, aby zostawi
ć
jak
ąś
notatk
ę
dla niego gdyby wrócił. Powtarzaj
ą
c sobie te same słowa, które powiedziałam do
telefonu.
Bior
ę
gł
ę
boki oddech i id
ę
za zamkni
ę
tymi oczami nie mogłabym spojrze
ć
im
wszystkim
Damenom w oczy.
Wchodz
ą
c do kuchni robi
ę
co
ś
innego. Nie pisz
ę
notatki. Wyobra
ż
am sobie
czerwonego tulipana. O mi
ę
kkich woskowych płatkach o tym idealnym symbolu
naszej
miło
ś
ci. A gdy czuje,
ż
e kształtuje si
ę
on w mojej r
ę
ce kład
ę
go na blacie zamiast
kartki.
Jako symbol naszej miło
ś
ci.
koniec