Alyson Noel Nieśmiertelni 2 Błekitna godzina

background image

ę

kitna godzina














Pierwszy

- Zamknij oczy i wyobra

ź

j

ą

sobie. Widzisz to?

Skin

ę

łam głow

ą

, zamykaj

ą

c oczy.

- Wyobra

ź

sobie,

ż

e jest przed tob

ą

. Zobacz jej struktur

ę

, kształt i kolor – masz to?

U

ś

miecham si

ę

, maj

ą

c ten obraz w głowie.

- Dobrze. Teraz wyci

ą

gnij r

ę

k

ę

i dotknij jej. Poczuj jej kontury ko

ń

cami swoich

palców, otul jej ci

ęż

ar swoimi dło

ń

mi, a teraz poł

ą

cz wszystkie swoje zmysły – wzrok,

dotyk,
w

ę

ch i smak – mo

ż

esz spróbowa

ć

?

Zagryzam wargi i stłumiam chichot.
- Doskonale. Teraz poł

ą

cz si

ę

z tym uczuciem. Uwierz,

ż

e to istnieje przed tob

ą

.

Poczuj to, zobacz to, dotknij tego, spróbuj tego, zaakceptuj to, uka

ż

to! – mówi.

Wi

ę

c to robi

ę

. Robi

ę

wszystko z tych rzeczy. A kiedy on j

ę

czy, otwieram oczy i patrz

ę

na siebie.
- Ever. – Potrz

ą

sa głow

ą

. – Miała

ś

my

ś

le

ć

o pomara

ń

czy. To nie jest nawet jej

bliskie.
- Nie, to nic owocowego. –

ś

miej

ę

si

ę

, u

ś

miechaj

ą

c do ka

ż

dego z moich Damenów –

repliki objawiaj

ą

cej si

ę

przede mn

ą

, i wersji ciała i krwi obok mnie. Obaj równie

wysocy,
ciemni, i tak niszczycielsko przystojni,

ż

e a

ż

wydaj

ą

si

ę

mało realni.

- Co ja mam z tob

ą

zrobi

ć

? – pyta prawdziwy Damen, próbuj

ą

c przybra

ć

spojrzenie

dezaprobaty, ale na marne. Jego oczy zawsze go zdradzaj

ą

, pokazuj

ą

c tylko miło

ść

.

- Hmmm… - spogl

ą

dam pomi

ę

dzy moich dwóch chłopaków – jednego prawdziwego,

drugiego wyczarowanego. – My

ś

l

ę

,

ż

e mo

ż

esz podej

ść

i mnie pocałowa

ć

. Lub, je

ś

li

jeste

ś

background image

zbyt zaj

ę

ty, spytam go czy zostanie, cho

ć

nie s

ą

dz

ę

ż

e on my

ś

li. – ruszam w

kierunku
nieprawdziwego Damena,

ś

miej

ą

c si

ę

, kiedy on si

ę

u

ś

miecha i mruga do mnie

chocia

ż

blednie

i w ko

ń

cu znika.

Ale prawdziwy Damen si

ę

nie

ś

mieje. On tylko kr

ę

ci głow

ą

i mówi: - Ever, prosz

ę

.

Musisz by

ć

powa

ż

na. Masz tyle do nauki.

- Po co ten po

ś

piech? – wygładzam poduszk

ę

i klepi

ę

miejsce obok siebie, maj

ą

c

nadziej

ę

,

ż

e on odejdzie od biurka i doł

ą

czy do mnie. – My

ś

lałam,

ż

e nic nie mamy,

ale czas?
– u

ś

miecham si

ę

. A gdy patrzy na mnie, w całym moim ciele wzrasta ciepło, a

oddech
zatrzymuje si

ę

w moim gardle i nic nie mog

ę

na to poradzi

ć

, ale zastanawiam si

ę

czy

kiedykolwiek zdołam si

ę

przyzwyczai

ć

do jego niesamowitego pi

ę

kna – jego gładkiej

oliwkowej skóry, l

ś

ni

ą

cych br

ą

zowych włosów, idealnej twarzy, i szczupłej

wyrze

ź

bionej

sylwetki. – My

ś

l

ę

,

ż

e znajdziesz we mnie bardzo ch

ę

tnego ucznia. – mówi

ę

, a moje

oczy
spotykaj

ą

jego – dwie ciemne studnie niezgł

ę

bionej gł

ę

bi.

- Jeste

ś

nienasycona – szepcze, potrz

ą

saj

ą

c głow

ą

i podchodzi do mnie, siadaj

ą

c

obok.
- Po prostu próbuj

ę

nadrobi

ć

stracony czas – mrucz

ę

, zawsze tak ch

ę

tna na te chwile

tylko dla nas, i nie musz

ę

si

ę

nimi dzieli

ć

z nikim innym. Nawet

ś

wiadomo

ść

,

ż

e cała

wieczno

ść

jest przed nami, nie czyni mnie mniej chciwej.

Pochyla si

ę

aby mnie pocałowa

ć

, rezygnuj

ą

c z naszych lekcji. Wszystkie wyra

ż

ane

my

ś

li, telepatia – wszystkie te psychiczne sprawy zostaj

ą

zast

ą

pione czym

ś

znacznie

bardziej
bezpo

ś

rednim, gdy pcha mnie na stos poduszek, obejmuj

ą

c moje ciało swoim, nas

dwoje
ł

ą

cz

ą

cych si

ę

jak upadłe winoro

ś

le w poszukiwaniu sło

ń

ca.

Jego palce wij

ą

si

ę

w gór

ę

, przesuwaj

ą

c si

ę

od skraju mojego brzucha do stanika, a

ja
zamykam oczy i szepcz

ę

. – Kocham ci

ę

. – Słowa kiedy

ś

skrywane we mnie.

Słuchałam jego stłumionego j

ę

ku, gdy odpina zapi

ę

cie mojego biustonosza, bez

najmniejszego wysiłku, doskonale i bez skr

ę

powania.

Ka

ż

dy jego ruch był tak pełen wdzi

ę

ku, tak doskonały, tak…

Mo

ż

e zbyt doskonały.

- Co si

ę

stało? – pyta, kiedy go odpycham. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie

sapanie, gdy jego oczy szukaj

ą

moich, a skóra wokół nich jest napi

ę

ta i

ś

ci

ś

ni

ę

ta w

sposób do
jakiego przywykłam.
- Nic złego. – Odwracam si

ę

do tyłu, poprawiaj

ą

c swój top i ciesz

ę

si

ę

ż

e sko

ń

czyłam

ju

ż

lekcj

ę

osłony my

ś

li, poniewa

ż

to była jedyna rzecz, która pozwalała mi kłama

ć

.

On wzdycha i oddala si

ę

, pozbawiaj

ą

c mnie swojego mrowi

ą

cego dotyku i ciepłego

spojrzenia, kiedy kroczy przede mn

ą

. A kiedy w ko

ń

cu si

ę

zatrzymuje i staje twarz

ą

do mnie,

ś

ciskam wargi, wiedz

ą

c co b

ę

dzie dalej. Byli

ś

my ju

ż

tutaj wcze

ś

niej.

- Ever, nie próbuj

ę

ci

ę

pogania

ć

ani nic. Naprawd

ę

, nie próbuj

ę

– mówi, a twarz ma

zmarszczon

ą

z niepokoju. – Ale w pewnym momencie musisz to sko

ń

czy

ć

i

zaakceptowa

ć

to

background image

kim jestem. Mog

ę

uzewn

ę

trzni

ć

twoje pragnienia, wysła

ć

telepatyczne my

ś

li i obrazy,

gdy
jeste

ś

my daleko od siebie, mog

ę

w ka

ż

dej chwili zabra

ć

ci

ę

do Summerlandu. Ale

jedynej
rzeczy, której nie mog

ę

zrobi

ć

, to zmieni

ć

przeszło

ś

ci. Ona po prostu jest.

Patrz

ę

na podłog

ę

, czuj

ą

c mały i całkowity wstyd. Nienawidz

ę

, tego

ż

e jestem

niezdolna ukry

ć

zazdro

ś

ci i obaw, nienawidz

ę

tego,

ż

e s

ą

tak przejrzyste i wyra

ź

nie

widoczne.
Bo bez wzgl

ę

du na to jaki rodzaj tarczy psychicznej stworz

ę

, to jest bez sensu. On

miał
sze

ść

set lat na badanie ludzkiego zachowanie ( badanie mojego zachowania ), w

porównaniu
do moich szesnastu.
- Po prostu… po prostu daj mi troch

ę

wi

ę

cej czasu, aby przyzwyczai

ć

si

ę

do tego

wszystkiego – mówi

ę

, dłubi

ą

c postrz

ę

piony szew na mojej poduszce. – To jedynie

kilka
tygodni. – wzruszam ramionami, przypominaj

ą

c sobie jak zabiłam jego był

ą

ż

on

ę

,

powiedziałam mu,

ż

e go kocham i zapiecz

ę

towałam swój nie

ś

miertelny los, mniej ni

ż

trzy
tygodnie temu.
Patrzy na mnie, jego usta zaciskaj

ą

si

ę

, a oczy s

ą

zabarwione w

ą

tpliwo

ś

ci

ą

. I cho

ć

jeste

ś

my tylko kilka metrów od siebie, dziel

ą

ca nas przestrze

ń

jest tak ci

ęż

ka i

brzemienna –
jakby to był ocean.
- Odnosz

ę

si

ę

do tego

ż

ycia – mówi

ę

, a mój głos przy

ś

piesza i ro

ś

nie, chc

ą

c wypełni

ć

pustk

ę

i złagodzi

ć

nastrój. – A poniewa

ż

nie przypominam sobie

ż

adnych innych, to

wszystko
co mam. Potrzebuj

ę

tylko troch

ę

wi

ę

cej czasu, dobrze? – u

ś

miecham si

ę

nerwowo, a

moje
wargi niezdarnie zatrzymuj

ą

w miejscu wydech ulgi, gdy on siada obok mnie i

podnosi palce
do mojego czoła, szukaj

ą

c miejsca, gdzie kiedy

ś

była moja blizna.

- Có

ż

, to jedyna rzecz, której nam nie zabraknie. – Wzdycha, ci

ą

gn

ą

c palcami po

krzywi

ź

nie mojej szcz

ę

ki, i gdy pochyla si

ę

aby mnie pocałowa

ć

, jego wargi robi

ą

seri

ę

przystanków, na moim czole, nosie i ustach.
I wła

ś

nie wtedy, gdy my

ś

l

ę

,

ż

e znowu mnie pocałuje, on

ś

ciska moj

ą

r

ę

k

ę

i oddala

si

ę

.

Id

ą

c prosto do drzwi, pozostawił pi

ę

knego czerwonego tulipana na swoim miejscu.

Drugi

Chocia

ż

Damen mo

ż

e wyczu

ć

tak

ą

chwil

ę

, gdy moja ciotka Sabine skr

ę

ca w nasz

ą

ulic

ę

i zbli

ż

a si

ę

do podjazdu to nie, dlatego wyszedł.

Wyszedł ze wzgl

ę

du na mnie.

Ze wzgl

ę

du na prosty fakt,

ż

e jest ju

ż

ze mn

ą

od setek lat, d

ążą

c do mnie we

wszystkich moich wcieleniach tak, wi

ę

c mo

ż

emy by

ć

razem.

Tylko,

ż

e my nigdy nie jeste

ś

my razem.

Co oznacza,

ż

e to si

ę

nigdy nie stało.

Podobno za ka

ż

dym razem, gdy mieli

ś

my zrobi

ć

nast

ę

pny krok do skonsumowania

naszej miło

ś

ci, jego była

ż

ona Drina pojawiała si

ę

i mnie zabijała.

Ale teraz ja j

ą

zabiłam, wyeliminowałam j

ą

w dobrym miejscu, cho

ć

niew

ą

tpliwie

background image

słabym, trzepn

ę

łam j

ą

w czakr

ę

serca i teraz nic ani nikt nie blokuje nam drogi.

Z wyj

ą

tkiem mnie.

Bo cho

ć

kocham Damena we wszystkich moich istnieniach, i na pewno chc

ę

podj

ąć

nast

ę

pny krok – nie mog

ę

przesta

ć

my

ś

le

ć

o tych ostatnich sze

ś

ciuset lat. I jak

wybrał takie

ż

ycie. (Dziwnie, jego zdaniem.)

I kogo wybrał do takiego

ż

ycia. (Oprócz jego byłej

ż

ony Driny, nawi

ą

zywał wiele

innych znajomo

ś

ci.)

I, jak ja nienawidz

ę

tego przyznawa

ć

, wiedz

ą

c to wszystko, czuj

ę

si

ę

troch

ę

niepewna.
Dobrze, mo

ż

e du

ż

o niepewna. To znaczy, to nie tak,

ż

e kto

ś

z mojej

ż

ało

ś

nie ubogiej

listy facetów, których całowałam mógł si

ę

porównywa

ć

z jego sze

ś

cioma wiekami

podbojów.
I cho

ć

wiem,

ż

e to

ś

mieszne, cho

ć

wiem,

ż

e Damen kocha mnie od wieków, faktem

jest,

ż

e serce i umysł nie zawsze s

ą

przyjazne.

W moim przypadku, s

ą

one mało mówi

ą

ce.

A przecie

ż

za ka

ż

dym razem, gdy Damen przychodzi na moje lekcje, które zawsze

udaje nam si

ę

przekształci

ć

w dłu

ż

sze sesje, przychodzi mi na my

ś

l; To jest to! To

naprawd

ę

stanie si

ę

tym razem!

Tylko,

ż

e odpychanie go jest jak najgorsza zło

ś

liwo

ść

.

A prawda jest dokładnie taka, jak powiedział. On nie mo

ż

e zmieni

ć

swojej

przeszło

ś

ci, ona po prostu jest. Kiedy co

ś

jest zrobione nie mo

ż

na tego cofn

ąć

. Nie

ma
odwrotu.
Jedyne, co człowiek mo

ż

e kiedykolwiek zrobi

ć

to i

ść

dalej.

I to jest dokładnie to, co musz

ę

zrobi

ć

.

Wzi

ąć

bez wahania du

ż

y krok do przodu, ani razu nie patrz

ą

c wstecz.

Wystarczy zapomnie

ć

o przeszło

ś

ci i zacz

ąć

budowa

ć

przyszło

ść

.

Chciałabym,

ż

eby to było takie proste.

- Ever? – Sabine wchodzi po schodach, gdy ja biegam gor

ą

czkowo po pokoju, a

potem
siadam przy biurku, staraj

ą

c si

ę

wygl

ą

da

ć

na czym

ś

zaj

ę

t

ą

. – Co robisz? – pyta,

wkładaj

ą

c

głow

ę

do

ś

rodka. I cho

ć

jej ubranie jest pogniecione, jej włosy s

ą

w bezładzie, oczy

ma
czerwone i zm

ę

czone, jej aura ma promienny i ładny odcie

ń

zieleni.

- Wła

ś

nie sko

ń

czyłam zadanie domowe – mówi

ę

, odpychaj

ą

c laptop tak jakbym

wła

ś

nie go u

ż

ywała.

- Jadła

ś

? – oparła si

ę

o framug

ę

drzwi, oczy miała zw

ęż

one i podejrzliwe.

- Oczywi

ś

cie – powiedziałam jej. Przytakuj

ę

, u

ś

miecham si

ę

i robi

ę

wszystko by

wygl

ą

dało to szczerze, ale prawda jest taka,

ż

e czuj

ę

fałsz na mojej twarzy.

Nienawidz

ę

kłama

ć

. Zwłaszcza przed ni

ą

. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła,

bior

ą

c mnie po wypadku, kiedy zgin

ę

ła cała moja rodzina. Mam na my

ś

li to,

ż

e ona

nie
musiała tego robi

ć

. Fakt,

ż

e jest moj

ą

jedyn

ą

ż

yj

ą

c

ą

krewn

ą

nie oznacza,

ż

e nie

mo

ż

e

powiedzie

ć

‘nie’. I wierz mi, przez połow

ę

czasu pewnie chciała to zrobi

ć

. Jej

ż

ycie

było
mniej skomplikowane, zanim przyjechałam.

background image

- Miałam na my

ś

li co

ś

poza tym czerwonym piciem. – Kiwa głow

ą

w stron

ę

butelki

stoj

ą

cej na moim biurku, opalizuj

ą

cego czerwonego płynu z dziwnie gorzkim

smakiem,
którego nie nienawidz

ę

prawie tak samo jak kiedy

ś

. Co jest dobre, poniewa

ż

według

Damena,
b

ę

d

ę

to popija

ć

przez reszt

ę

wieczno

ś

ci. To nie jest tak,

ż

e nie mog

ę

je

ść

prawdziwego
jedzenia, tylko ju

ż

nie go nie chc

ę

. Mój nie

ś

miertelny sok zawiera wszystkie składniki

od

ż

ywcze, jakie mogłabym potrzebowa

ć

. I nie wa

ż

ne jak du

ż

o lub mało pij

ę

, zawsze

czuj

ę

si

ę

syta.
Ale nadal wiem, co ona my

ś

li. I nie tylko, dlatego,

ż

e mog

ę

przeczyta

ć

wszystkie jej

my

ś

li, ale dlatego,

ż

e my

ś

lałam to samo o Damenie. Kiedy

ś

naprawd

ę

si

ę

denerwowałam
widz

ą

c jak odsuwa swoje jedzenie i tylko udaje,

ż

e je. Do odkrycia jego tajemnicy.

- Ja, hm, wcze

ś

niej co

ś

zjadłam – powiedziałam wreszcie, staraj

ą

c si

ę

nie zacisn

ąć

warg, odwróci

ć

wzroku lub si

ę

skuli

ć

– wszystkie moje zwykle niezawodne wpadki. –

Z
Milesem i Haven – dodaj

ę

, maj

ą

c nadziej

ę

,

ż

e to wyja

ś

ni brak brudnych naczy

ń

, cho

ć

wiem,

ż

e zapewnienie zbyt wielu szczegółów jest złe, to jak migaj

ą

ce czerwone

ś

wiatło

sygnalizuj

ą

ce KŁAMCA PRZED TOB

Ą

! Nie wspominaj

ą

c,

ż

e Sabine jest jednym z

najlepszych prawników w firmie, co czyni j

ą

niezwykle dobr

ą

w dostrzeganiu fałszu.

W jej

ż

yciu zawodowym to szczególny dar. W

ż

yciu prywatnym, decyduje si

ę

wierzy

ć

.

Z wyj

ą

tkiem dzi

ś

. Dzisiaj nie kupuje ani jednego słowa. Zamiast tego po prostu patrzy

na mnie i mówi: - Martwi

ę

si

ę

o ciebie.

Odwracam si

ę

do niej twarz

ą

, chc

ą

c pokaza

ć

jej,

ż

e jestem otwarta, gotowa do

zaj

ę

cia

si

ę

jej obawami, chocia

ż

jestem prawie odmie

ń

cem. – Wszystko porz

ą

dku – mówi

ę

jej,
kiwaj

ą

c głow

ą

i u

ś

miechaj

ą

c si

ę

tak,

ż

eby w to uwierzyła. – Naprawd

ę

. Moje oceny

s

ą

dobre,

spotykam si

ę

z przyjaciółmi, Damen i ja… - przerywam, zdaj

ą

c sobie spraw

ę

,

ż

e tak

naprawd

ę

nigdy wcze

ś

niej nie rozmawiałam z ni

ą

o swoim zwi

ą

zku, nie okre

ś

lałam

go,
wi

ę

kszo

ść

zachowywałam dla siebie. A prawda jest taka,

ż

e teraz, gdy ju

ż

zacz

ę

łam,

to nie
wiedziałam jak sko

ń

czy

ć

.

Mam na my

ś

li, odwołuj

ą

c si

ę

do siebie, jako chłopak i dziewczyna, bior

ą

c pod uwag

ę

nasz

ą

przeszło

ść

, tera

ź

niejszo

ść

i przyszło

ść

, brzmi przyziemnie i nieodpowiednio,

poniewa

ż

cała nasza wspólna historia czyni nas czym

ś

wi

ę

cej ni

ż

to. Ale to nie jest to,

ż

e

ogłosz

ę

publicznie,

ż

e jeste

ś

my wiecznymi partnerami lub towarzyszami duszy – ten element

jest zbyt
wysoki. I prawda jest taka,

ż

e raczej w ogóle go nie okre

ś

l

ę

. W tej chwili jestem

wystarczaj

ą

co zmieszana. Poza tym, co miałabym jej jeszcze powiedzie

ć

? To,

ż

e

kochamy si

ę

przez wieki, ale mimo tego nadal nie dotarli

ś

my do drugiej bazy?

background image

- Có

ż

, Damen i ja… robi si

ę

naprawd

ę

dobrze – mówi

ę

wreszcie, przełykaj

ą

c

ś

lin

ę

,

gdy u

ś

wiadamiam sobie,

ż

e powiedziałam dobrze zamiast

ś

wietnie, co mo

ż

e by

ć

pierwsz

ą

prawd

ą

, któr

ą

dzisiaj powiedziałam.

- Wi

ę

c był tutaj. – poło

ż

yła swoj

ą

br

ą

zow

ą

teczk

ę

na podłodze i patrzy na mnie, obie

jeste

ś

my w pełni

ś

wiadome tego, jak łatwo wpadłam w jej pułapk

ę

.

Kiwam głow

ą

, kopi

ą

c siebie psychicznie.

- Tak my

ś

lałam,

ż

e widziałam jego samochód. – Przenosi wzrok na moje łó

ż

ko w

nieładzie, z rozrzuconymi poduszkami i rozkopan

ą

kołdr

ą

, a kiedy odwraca si

ę

twarz

ą

do

mnie, nic nie mog

ę

poradzi

ć

na to,

ż

e si

ę

kul

ę

, zwłaszcza, gdy czuj

ę

, co zaraz powie.

- Ever. – Wzdycha. – Przykro mi,

ż

e nie po

ś

wi

ę

cam nam wi

ę

cej czasu. Mimo,

ż

e

czuj

ę

si

ę

tak, jakby

ś

my nadal szukały naszej drogi, chc

ę

ż

eby

ś

wiedziała,

ż

e jestem

tu dla
Ciebie. Je

ś

li kiedy

ś

b

ę

dziesz potrzebowała z kim

ś

porozmawia

ć

– posłucham.

Zaciskam wargi i kiwam głow

ą

, wiedz

ą

c,

ż

e jeszcze nie sko

ń

czyła, ale maj

ą

c

nadziej

ę

,

ż

e gdy b

ę

d

ę

siedziała beztrosko i spokojnie, zako

ń

czy szybko.

- Bo cho

ć

pewnie my

ś

lisz,

ż

e jestem za stara,

ż

eby ci

ę

zrozumie

ć

, to pami

ę

tam jak to

było w twoim wieku. Jak przewa

ż

aj

ą

ca jest nieustanna presja, aby zmierzy

ć

si

ę

z

modelkami,
aktorkami i innymi podobiznami z telewizji.
Przełykam ci

ęż

ko i unikam jej wzroku.

Kiedy zostałam zawieszona, Sabine zacz

ę

ła obserwowa

ć

mnie bardziej ni

ż

kiedykolwiek, a od niedawna zakupiła cały stos ksi

ąż

ek samopomocy, pocz

ą

wszy od:

Jak
wychowa

ć

zdrowego nastolatka w tak szalonych czasach jak te, do: Twój nastolatek i

media (i
co mo

ż

esz z tym zrobi

ć

!), i inne jeszcze gorsze. Zaznaczała wszystkie najbardziej

niepokoj

ą

ce zachowania młodzie

ż

y, a pó

ź

niej badała mnie, sprawdzała czy nie

wyst

ę

puj

ą

u

mnie jakie

ś

objawy.

- Ale chc

ę

,

ż

eby

ś

wiedziała,

ż

e jeste

ś

pi

ę

kn

ą

dziewczyn

ą

, znacznie pi

ę

kniejsza ni

ż

ja

byłam w twoim wieku, a głoduj

ą

c si

ę

konkurencja z tymi wszystkimi chudymi

gwiazdami,
które pół

ż

ycia sp

ę

dzaj

ą

na kontrolowaniu si

ę

, obecnie staje si

ę

nieuzasadnionym i

nieosi

ą

galnym celem i w ko

ń

cu sko

ń

czy si

ę

chorob

ą

. – Patrzy na mnie, rozpaczliwie

chc

ą

c do

mnie dotrze

ć

, z nadziej

ą

,

ż

e jej słowa mnie przebij

ą

. – Chc

ę

ż

eby

ś

wiedziała,

ż

e

jeste

ś

idealna

taka, jaka jeste

ś

i boli mnie patrzenie na to, przez co przechodzisz. A je

ś

li chodzi o

Damena,
dobrze, wszystko, co mam na to do powiedzenia, to…
- Nie jestem anorektyczk

ą

.

Spojrzała na mnie.
- Nie jestem bulimiczk

ą

, nie jestem na jakiej

ś

szalonej diecie, nie głoduj

ę

si

ę

, nie

staram si

ę

mie

ć

rozmiaru zero i nie staram si

ę

wygl

ą

da

ć

jak bli

ź

niaczki Olsen.

Powa

ż

nie,

Sabine, wygl

ą

dam na zmarnowan

ą

? – Staj

ę

, pozwalaj

ą

c jej na to by obejrzała mnie

ze

background image

wszystkich stron, a je

ś

li o mnie chodzi to czuj

ę

si

ę

przeciwnie do zmarnowania. I

wydaje mi
si

ę

,

ż

e moja masa jest do

ść

dobra.

Patrzy na mnie. Mam na my

ś

li,

ż

e naprawd

ę

na mnie patrzy. Od czubka głowy do

stóp, jej oczy spocz

ę

ły na moich bladych odsłoni

ę

tych kostkach.

- Pomy

ś

lałam,

ż

e… - wzrusza ramionami, niepewna, co powiedzie

ć

po

przedstawieniu
tak wyra

ź

nych dowodach wskazuj

ą

cych na to,

ż

e jestem niewinna. – Bo nie widz

ę

ju

ż

,

ż

eby

ś

co

ś

jadła – i zawsze popijasz to czerwone…

- Wi

ę

c tak po prostu zało

ż

yła

ś

,

ż

e uciekłam si

ę

do młodzie

ż

y pij

ą

cej drinki

anorektyczne i unikaj

ą

cej

ż

ywno

ś

ci? –

ś

miej

ę

si

ę

,

ż

eby wiedziała,

ż

e nie jestem

szalona –
mo

ż

e nieco zdenerwowana, cho

ć

bardziej sob

ą

ni

ż

ni

ą

. Powinnam by

ć

bardziej

fałszywa.
Powinnam przynajmniej udawa

ć

,

ż

e jem. – Nie musisz si

ę

martwi

ć

. – U

ś

miecham

si

ę

. –

Naprawd

ę

. Miejmy jasno

ść

, nie mam zamiaru bra

ć

narkotyków, eksperymentowa

ć

z

ciałem,
ci

ąć

si

ę

, oznakowywa

ć

, nacina

ć

, czy robi

ć

cokolwiek innego z listy tygodnika

Dziesi

ęć

niedostosowanych zachowa

ń

w twoim nastolatku. A dla porz

ą

dku, to,

ż

e popijam

czerwone
picie nie ma nic wspólnego z próbowaniem by

ć

chud

ą

sław

ą

, lub staraniem si

ę

przypodoba

ć

Damenowi. Po prostu to mi si

ę

podoba, to wszystko. Poza tym, wiem,

ż

e Damen

kocha i
akceptuje mnie dokładnie tak

ą

, jaka jestem… - przerywam wiedz

ą

c,

ż

e zaczynam

temat, który
niech

ę

tnie chc

ę

odkrywa

ć

. Zanim zd

ąż

y ona sformułowa

ć

sobie te słowa w głowie,

łapi

ę

j

ą

za

r

ę

k

ę

i mówi

ę

. – I nie, nie o to mi chodziło. Damen i ja jeste

ś

my… - Poł

ą

czeni,

chłopakiem i
dziewczyn

ą

, przyjaciółmi z korzy

ś

ciami, wiecznie zwi

ą

zani.

- Có

ż

, jeste

ś

my razem. Wiesz, zaanga

ż

owani jak para. Ale nie

ś

pimy razem.

Jeszcze.
Spojrzała na mnie, twarz miała

ś

ci

ą

gni

ę

t

ą

i zakłopotan

ą

.

Ż

adna z nas nie chciała

rozmawia

ć

na ten temat, ale w przeciwie

ń

stwie do mnie, ona uwa

ż

ała to za swój

obowi

ą

zek.

- Ever, nie chciałam insynuowa

ć

… - zaczyna. Ale potem patrzy na mnie, a ja na ni

ą

i

wzrusza ramionami, decyduj

ą

c si

ę

to zostawi

ć

, poniewa

ż

obie wiemy,

ż

e była tego

pewna.
Ul

ż

yło mi wiedz

ą

c,

ż

e ju

ż

po wszystkim i

ż

e poszło mi stosunkowo łatwo, wi

ę

c jestem

zupełnie zaskoczona, gdy mówi: - No có

ż

, skoro wydajesz si

ę

tak przejmowa

ć

tym

młodym
człowiekiem, my

ś

l

ę

,

ż

e powinnam go pozna

ć

. Warto, wi

ę

c zaplanowa

ć

czas, kiedy

wszyscy
mo

ż

emy i

ść

na obiad. Jak brzmi ten weekend?

Ten weekend?

background image

Przełykam ci

ęż

ko i patrz

ę

na ni

ą

, wiedz

ą

c dokładnie, co ona ma nadziej

ę

zrobi

ć

;

upiec
dwie pieczenie przy jednym posiłku. To doskonała okazja do obejrzenia pełnego
jedzenia
talerza, podczas gdy ona b

ę

dzie przepytywa

ć

Damena.

- Có

ż

, to wszystko brzmi

ś

wietnie poza tym,

ż

e Miles gra w pi

ą

tek. – Starałam si

ę

,

aby
mój głos brzmiał pewnie i stabilnie. – A pó

ź

niej ma by

ć

after party – które sko

ń

czy si

ę

prawdopodobnie do

ść

ź

no – wi

ę

c…

Kiwa głow

ą

, patrz

ą

c mi w oczy, jej wzrok jest tak tajemniczy i porozumiewawczy,

ż

e

zaczynam si

ę

poci

ć

.

- Wi

ę

c to prawdopodobnie nie zadziała – ko

ń

cz

ę

, wiedz

ą

c,

ż

e i tak b

ę

d

ę

musiała

przez
to przej

ść

, ale lepiej pó

ź

niej ni

ż

wcze

ś

niej. To znaczy, kocham Sabine i kocham

Damena, po
prostu nie jestem pewna czy b

ę

d

ę

kocha

ć

ich razem, zwłaszcza po wcze

ś

niejszych

pytaniach.
Patrzy na mnie przez chwil

ę

, poczym kiwa głow

ą

i si

ę

odwraca. I wła

ś

nie wtedy, gdy

jestem ju

ż

w stanie oddycha

ć

, ona spogl

ą

da przez rami

ę

i mówi: - Có

ż

, pi

ą

tek opada,

ale
wci

ąż

pozostaje sobota. Dlaczego nie powiesz, Damenowi,

ż

eby był tu o ósmej?

Trzeci

Chocia

ż

zaspałam, udało mi si

ę

dojecha

ć

do Milesa na czas. Chyba, dlatego

ż

e moje

przygotowanie si

ę

nie trwało teraz tak długo, gdy Riley mnie ju

ż

nie rozpraszała.

Cho

ć

kiedy

ś

wkurzało mnie, jak siadała na mojej komodzie ubrana w jeden ze swoich szalonych
kostiumów Halloween, wypytywała mnie o chłopaków i drwiła z moich ubra

ń

, odk

ą

d

przekonałam j

ą

,

ż

eby odeszła, przeszła przez most do czekaj

ą

cych na ni

ą

rodziców i

naszego
psa Ma

ś

lanki, nie udało mi si

ę

ju

ż

jej zobaczy

ć

. Miała racj

ę

. Widz

ę

dusze, które

zostały, nie
te, które przeszły.
I zawsze, kiedy my

ś

l

ę

o Riley, czuj

ę

u

ś

cisk w gardle i piek

ą

mnie oczy i zastanawiam

si

ę

czy kiedykolwiek przyzwyczaj

ę

si

ę

do faktu,

ż

e ona odeszła. Mam na my

ś

li, na

stałe i
bezpowrotnie. Ale chyba powinnam ju

ż

wiedzie

ć

wystarczaj

ą

co du

ż

o o stracie,

u

ś

wiadomi

ć

sobie,

ż

e nigdy tak naprawd

ę

nie przestan

ę

za nikim t

ę

skni

ć

– po prostu naucz

ę

si

ę

ż

y

ć

z

ogromn

ą

, otwart

ą

dziur

ą

ich nieobecno

ś

ci.

Przecieram oczy i wje

ż

d

ż

am na podjazd Milesa, pami

ę

taj

ą

c o obietnicy Riley,

ż

e

wy

ś

le

mi jaki

ś

znak, jako

ś

poka

ż

e,

ż

e z ni

ą

wszystko w porz

ą

dku. Ale chocia

ż

mocno

trzymałam si

ę

jej zobowi

ą

zania, zachowywałam czujno

ść

i badałam niektóre oznaki jej obecno

ś

ci –

o ile
jakie

ś

były.

Miles otwiera drzwi i gdy zaczynam mówi

ć

cze

ść

, podnosi r

ę

ce i mówi. – Nie mów.

Spójrz tylko na moj

ą

twarz i powiedz mi, co widzisz. Jak

ą

pierwsz

ą

rzecz

zauwa

ż

asz? I nie

background image

kłam.
- Twoje pi

ę

kne br

ą

zowe oczy – mówi

ę

, słuchaj

ą

c jego my

ś

li i chc

ą

c, nie po raz

pierwszy, pokaza

ć

swoim przyjaciołom jak ochroni

ć

swoje my

ś

li i zachowa

ć

wszystkie
prywatne rzeczy prywatnymi. Ale to oznaczałoby ujawnienie moje czytanie w
my

ś

lach,

widzenie aury i psychiczne sekrety, a tego zrobi

ć

nie mogłam.

Miles potrz

ą

sa głow

ą

i wsiada do

ś

rodka, szarpie w dół lusterko i ogl

ą

da swój

podbródek.
- Jeste

ś

tak

ą

kłamczuch

ą

. Spójrz na to! To jest jak

ś

wiec

ą

ce czerwone

ś

wiatło, nie

mo

ż

na tego pomin

ąć

, wi

ę

c nawet nie próbuj udawa

ć

,

ż

e tego nie widzisz.

Spogl

ą

dam na niego, gdy wycofuj

ę

si

ę

z podjazdu widz

ą

c,

ż

e pryszcz o

ś

mielił si

ę

wykiełkowa

ć

na jego twarzy, cho

ć

to jego jasnoró

ż

owe l

ś

ni

ą

ce paznokcie bardziej

zwróciły
moj

ą

uwag

ę

. – Ładne paznokcie –

ś

miej

ę

si

ę

.

- To dla zabawy. – U

ś

miecha si

ę

wci

ąż

patrz

ą

c na pryszcza. – Nie mog

ę

w to

uwierzy

ć

!

To tak jakbym rozpadał si

ę

dopiero wtedy, gdy wszystko b

ę

dzie doskonałe. Próby

były

ś

wietne, wiem,

ż

e wszystkie moje wiersze jak równie

ż

wszystkich innych…

My

ś

lałem,

ż

e

jestem całkowicie i zupełnie gotowy, a teraz to! – D

ź

gn

ą

ł swoj

ą

twarz.

- To tylko nerwy – mówi

ę

, rzucaj

ą

c na niego okiem, gdy

ś

wiatło za

ś

wieciło na

zielono.
- Dokładnie! – Kiwa głow

ą

. – Które po prostu pokazuj

ą

,

ż

e jestem amatorem.

Poniewa

ż

profesjonali

ś

ci, prawdziwi profesjonali

ś

ci nie maj

ą

nerwów. Oni po prostu przechodz

ą

do
swojej strefy artystycznej i… tworz

ą

. Mo

ż

e nie jestem do tego stworzony? – Patrzy

na mnie z
twarz

ą

napi

ę

t

ą

ze zmartwienia. – Mo

ż

e to po prostu fuks,

ż

e mam t

ą

rol

ę

.

Spogl

ą

dam na niego, pami

ę

taj

ą

c jak Drina twierdziła,

ż

e weszła do głowy re

ż

ysera i

rzuciła go ku Milesowi. Ale nawet, je

ś

li to prawda, nie znaczy to,

ż

e on tego nie

potrafi, nie
znaczy to,

ż

e nie był najlepszy.

- To

ś

mieszne. – Potrz

ą

sam głow

ą

. – Mnóstwo aktorów si

ę

denerwuje, cierpi z

powody
tremy czy czegokolwiek innego. Powa

ż

nie. Nie uwierzysz w niektóre historie, które

Riley
kiedy

ś

… - przerywam, z szeroko otwartymi oczami i ustami wiedz

ą

c,

ż

e tego zdania

nigdy
nie sko

ń

cz

ę

. Nigdy nie mogłam ujawni

ć

historii zebranych od mojej zmarłej młodszej

siostry,
która kiedy

ś

cieszyła si

ę

ze szpiegowania hollywoodzkiej elity.

- W ka

ż

dym razie, nie nosisz podobno tony ci

ęż

kiego makija

ż

u?

Patrzy na mnie. – Tak. Rzeczywi

ś

cie. O co ci chodzi? Sztuka jest w pi

ą

tek, który, dla

twojej wiadomo

ś

ci, jest jutro. To nigdy przed tym nie zniknie.

- By

ć

mo

ż

e. – Wzruszam ramionami. – Ale mam na my

ś

li to, czy nie mo

ż

esz u

ż

y

ć

makija

ż

u do przykrycia tego?

background image

Miles przewraca oczami i pochmurnieje. – Ach, wi

ę

c mog

ę

bawi

ć

si

ę

z tym

ogromnym
cielistym znakiem? Czy ty to widziała

ś

? Tego nie da si

ę

ukry

ć

. To ma własne DNA!

To rzuca
cie

ń

.

Wjechałam na parking, parkuj

ą

c na moim zwykłym miejscu obok błyszcz

ą

cego

czarnego BMW Damena. I kiedy znowu patrz

ę

na Milesa z jakiego

ś

powodu czuj

ę

si

ę

zmuszona dotkn

ąć

jego twarzy. Mój palec zwrócił niewytłumaczaln

ą

uwag

ę

na

pryszcza na
jego brodzie.
- Co ty robisz? – pyta, wystraszony i si

ę

odsuwa.

- Po prostu… po prostu b

ą

d

ź

cicho – szepcz

ę

, nie maj

ą

c poj

ę

cia, co robi

ę

i dlaczego

jeszcze to robi

ę

. Wiem tylko,

ż

e mój palec ma okre

ś

lony cel w moim umy

ś

le.

- Ale nie… dotykaj tego! – krzyczy, dokładnie w tej chwili, kiedy nawi

ą

załam kontakt.

Ś

wietnie, po prostu

ś

wietnie. Teraz b

ę

dzie prawdopodobnie dwa razy wi

ę

ksze. –

Potrz

ą

sa

głow

ą

i wysiada z auta, a ja nic nie mog

ę

poradzi

ć

na to,

ż

e czuj

ę

rozczarowanie, gdy

widz

ę

,

ż

e pryszcz nadal istnieje.

Chyba liczyłam na jakie

ś

rozszerzone mo

ż

liwo

ś

ci uzdrowienia. Kiedy Damen

powiedział mi, zaraz po tym jak zdecydowałam si

ę

przyj

ąć

swój los i zacz

ę

łam pi

ć

nie

ś

miertelny sok,

ż

e mog

ę

si

ę

spodziewa

ć

kilku zmian, nic z super wzmocnionych

zdolno

ś

ci

psychicznych, (których nie oczekuj

ę

) lub czego

ś

innego (np. zdolno

ść

uzdrawiania

innych, co
ma mój głos, poniewa

ż

to byłoby super), ale ja szukałam czego

ś

nadzwyczajnego.

Ale do tej pory, wszystko, co mam dodatkowe to cale nogi, które tak naprawd

ę

nie

robi

ą

dla mnie znaczenia oprócz wymogu kupna nowych par d

ż

insów. A to

prawdopodobnie w
ko

ń

cu i tak by si

ę

stało.

Chwytam moj

ą

torb

ę

i wysiadam z auta, a moje usta spotykaj

ą

si

ę

z wargami

Damena w
chwili, gdy on staje obok mnie.
- Dobra, jak długo to jeszcze b

ę

dzie trwało?

Oboje odsuwamy si

ę

od siebie i patrzymy na Milesa.

- Tak, mówi

ę

do ciebie. – Kiwa na mnie palcem. – Całe to całowanie, przytulanie si

ę

i

nie zapomnijmy o stałym szeptaniu słodkich słówek. – Potrz

ą

sa głow

ą

, a jego oczy

si

ę

zw

ęż

aj

ą

. – Powa

ż

nie. Miałem nadziej

ę

,

ż

e ju

ż

to sko

ń

czyli

ś

cie. To znaczy, nie

zrozumcie
mnie

ź

le, wszyscy jeste

ś

my bardzo zadowoleni,

ż

e Damen wrócił do szkoły,

ż

e

znowu si

ę

znale

ź

li

ś

cie i

ż

e prawdopodobnie b

ę

dziecie

ż

y

ć

długo i szcz

ęś

liwie. Ale tak

naprawd

ę

, nie

my

ś

lała

ś

,

ż

eby troch

ę

przystopowa

ć

? Poniewa

ż

niektórzy z nas nie s

ą

tak szcz

ęś

liwi

jak ty.
Niektórzy z nas s

ą

pozbawieni miło

ś

ci.

- Jeste

ś

pozbawiony miło

ś

ci? –

Ś

miej

ę

si

ę

, wcale nieobra

ż

ona na niego za to

wszystko,

background image

co powiedział, wiedz

ą

c,

ż

e to ma znacznie wi

ę

cej do czynienia z jego niepokojem o

sztuk

ę

ni

ż

cokolwiek wspólnego ze mn

ą

i Damenem. – Co si

ę

stało z Holtem?

- Holtem? – wzdrygn

ą

ł si

ę

. – Nawet nie mów o Holcie! Nie rób tego, Ever! – potrz

ą

sa

głow

ą

, odwraca si

ę

na pi

ę

cie i zmierza ku Haven, która czeka przy bramie.

- Jaki jest jego problem? – pyta, Damen, si

ę

gaj

ą

c po moj

ą

r

ę

k

ę

, oplataj

ą

c swoimi

palcami moje i patrzy na mnie nadal kochaj

ą

cymi oczami, pomimo wczorajszego

dnia.
- Jutro premiera. – wzruszam ramionami. – Wi

ę

c, wariuje,

ż

e ma na brodzie pryszcza

i
oczywi

ś

cie postanowił,

ż

e b

ę

dzie za nas odpowiedzialny – mówi

ę

, obserwuj

ą

c jak

Miles ze

ą

czonym ramieniem z Haven, prowadzi j

ą

w kierunku klasy.

- Nie mówmy im – mówi, spogl

ą

daj

ą

c przez rami

ę

i marszcz

ą

c brwi. – Strajkujemy do

czasu zatrzymania działania powalonej miło

ś

ci lub znikni

ę

cia pryszcza, zale

ż

y, co

nast

ą

pi

szybciej. – Kiwa głow

ą

,

ż

artuj

ą

c tylko w połowie.

Haven

ś

mieje si

ę

i przechodzi obok niego, gdy ja i Damen idziemy na angielski.

Przechodz

ę

wyprostowana obok Stacie Miller, która u

ś

miecha si

ę

do niego słodko i

próbuj

ę

mnie potkn

ąć

.

Ale gdy jej mała torba stoi na mojej drodze, chc

ą

c zobaczy

ć

jej ładn

ą

, upokarzaj

ą

c

ą

twarz, widz

ę

jak si

ę

podnosi i czuj

ę

jak uderza w jej prawe kolano. I chocia

ż

równie

ż

czuj

ę

ból, jestem zadowolona z tego, co zrobiłam.
- Auuu! – zawodzi, pociera kolano i gapi si

ę

na mnie, mimo

ż

e nie ma wyra

ź

nych

dowodów na to,

ż

e jestem za to w jaki

ś

sposób odpowiedzialna.

Po prostu j

ą

ignoruj

ę

i siadam na swoim miejscu. Lepsze jest dla mnie ignorowanie

jej.
Odk

ą

d złapała mnie na piciu na terenie szkoły, robiłam wszystko, aby trzyma

ć

si

ę

z

dala od
jej drogi. Ale czasami… czasami nie mogłam si

ę

powstrzyma

ć

.

- Nie powinna

ś

była tego robi

ć

– szepta Damen, próbuj

ą

c rzuci

ć

mi surowe

spojrzenie,
gdy nachyla si

ę

do mnie.

- Prosz

ę

ci

ę

. Jeste

ś

osob

ą

, która chce uczy

ć

mnie manifestowania. – Wzruszam

ramionami. – Wygl

ą

da na to,

ż

e te lekcje w ko

ń

cu zaczynaj

ą

przynosi

ć

efekty.

Patrzy na mnie, potrz

ą

saj

ą

c głow

ą

, gdy mówi. – Widzisz, jest jeszcze gorzej, bo dla

twojej informacji to była psychokineza, nie manifestacja. Widzisz ile jest do nauki?
- Psycho-co? – mrugam, nie znaj

ą

c tego terminu, ale sama czynno

ść

była pewnie

zabawna.
Bierze mnie za r

ę

k

ę

, z u

ś

miechem rozbawienia w k

ą

ciku ust i mówi. – My

ś

lałem…

Spogl

ą

dam na zegar widz

ą

c,

ż

e jest pi

ęć

minut po dziewi

ą

tej i wiedz

ą

c,

ż

e pan

Robins
ju

ż

opuszcza pokój nauczycielski.

- Pi

ą

tkowy wieczór. Co ty na to,

ż

e pójdziemy do czego

ś

… wyj

ą

tkowego? –

U

ś

miecha

si

ę

.

- Jak Summerland? – Patrz

ę

na Damena, coraz szerszymi oczami w miar

ę

jak

background image

przy

ś

piesza mój puls. Umierałam, aby wróci

ć

do tego magicznego i mistycznego

miejsca.
Wymiaru pomi

ę

dzy wymiarami, gdzie mo

ż

na manifestowa

ć

oceany i słonie i

przenosi

ć

rzeczy du

ż

o wi

ę

ksze ni

ż

projekt torby od Prady – tylko potrzebowałam Damena,

ż

eby

si

ę

tam

dosta

ć

.

Ale on tylko si

ę

ś

mieje i potrz

ą

sa głow

ą

. – Nie, nie do Summerlandu. Cho

ć

wrócimy

tam, obiecuj

ę

. My

ś

lałem raczej, nie wiem, Montage lub mo

ż

e Ritz? – Unosi brwi.

- Ale w pi

ą

tek gra Miles i obiecałam,

ż

e tam b

ę

dziemy! – mówi

ę

, zdaj

ą

c sobie spraw

ę

po tym, co powiedziałam,

ż

e łatwo zapomniałam o debiucie Milesa w Lakierze do

włosów,
kiedy my

ś

lałam,

ż

e pójd

ę

do Summerlandu. Ale teraz, gdy Damen chce sprawdzi

ć

,

który z
hoteli w okolicy bardziej szpanuje - moja pami

ęć

w jaki

ś

sposób powróciła.

- Dobrze, wi

ę

c jak, po sztuce? – oferuje. Ale gdy patrzy na mnie, gdy widzi jak si

ę

waham, jak zaciskam swoje wargi, szukaj

ą

c uprzejmego sposobu do wymówki,

dodaje. – Lub
nie. To tylko pomysł.
Patrz

ę

na niego wiedz

ą

c,

ż

e musz

ę

si

ę

zgodzi

ć

,

ż

e chc

ę

si

ę

zgodzi

ć

. Słysz

ę

w głowie

głos krzycz

ą

cy: Powiedz tak! Powiedz tak! Obiecała

ś

sobie,

ż

e zrobisz krok naprzód,

ani razu
nie ogl

ą

daj

ą

c si

ę

za siebie, a teraz masz na to szans

ę

– po prostu id

ź

naprzód i zrób

to!
TYLKO! POWIEDZ! TAK!
Ale chocia

ż

jestem przekonana,

ż

e nadszedł czas, aby pój

ść

dalej, cho

ć

kocham

Damena
z całego serca i jestem zdecydowana przebole

ć

jego przeszło

ść

i podj

ąć

nast

ę

pny

krok, z
moich ust wychodzi, co innego.
- Zobaczymy – mówi

ę

, odwracaj

ą

c wzrok i skupiaj

ą

c go na drzwiach akurat, gdy

przechodzi przez nie pan Robins.

czwarty

Po czwartej lekcji wreszcie dzwoni dzwonek, wstaj

ę

od biurka i podchodz

ę

do pana

Munoz.
-Czy na pewno jeste

ś

gotowa?- pyta, patrz

ą

c przez stos papierów,

-Je

ś

li potrzebujesz kolejnych kilku minut, nie ma najmniejszego problemu.

Spogl

ą

dam do mojego arkusza, nast

ę

pnie potrz

ą

sn

ę

łam głow

ą

.

Zastanawiam si

ę

co by zrobił gdyby si

ę

dowiedział

ż

e sko

ń

czyłam około 45 sekund

po tym,
kiedy po raz pierwszy dał mi ten test, a nast

ę

pnie sp

ę

dziłam 50 minut tylko na

udawaniu
walki.
-Jestem dobra - powiedziałam mu, wiedział

ż

e to prawda. Z jednej strony czytanie w

my

ś

lach

jest dobre, nie musz

ę

si

ę

uczy

ć

bo znam ju

ż

wszystkie odpowiedzi.

I cho

ć

czasami si

ę

popisuj

ę

, stały napływ doskonałych wyników byłby zauwa

ż

ony,

zwykle
staram si

ę

powstrzyma

ć

i zrobi

ć

kilka bł

ę

dów, wa

ż

ne jest aby nie przes

ą

dzi

ć

.

background image

Lub przynajmniej to co mówi Damen, zawsze przypomina mi jak wa

ż

ne jest

utrzymywanie
niskiego poziomu, co daje poczucie bycia normalnym, cho

ć

tacy bynajmniej nie

jeste

ś

my.

Chocia

ż

pierwszy raz powiedział

ż

e nie mógł pomóc ale przypominam mu jak było

wcze

ś

niej

kiedy po raz pierwszy si

ę

spotkali

ś

my i objawiło si

ę

strasznie du

ż

o tulipanów.

Ale on tylko powiedział

ż

e niektóre korekty musiały zosta

ć

zrobione w jego wysiłkach

na
przyzwyczajenie mnie do tego, i

ż

e trwało to dłu

ż

ej ni

ż

było to konieczne, poniewa

ż

a

ż

do

samego ko

ń

ca nie sprawdziłam jakie było dosłowne znaczenie tulipanów: Przysi

ę

ga

dozgonnej miło

ś

ci. Wr

ę

czyłam panu Munoz papier staraj

ą

c si

ę

aby nasze dłonie si

ę

nie
dotkn

ę

ły. I nawet nasza skóra która ledwo si

ę

zetkn

ę

ła wystarczyło aby pokaza

ć

mi

wi

ę

cej ni

ż

by tego wymagało, co pozwalało mi na dokładne prze

ś

wietlenie jego ranka i tego co

stało si

ę

na długo wstecz. Wszystko nawet jego niezwykle zabałaganione mieszkanie, stół w
kuchni i

ż

e jest tam pełno „kontenerów” na wynos, liczne r

ę

kopisy nad którymi pracował przez

ostatnie siedem lat, to jak

ś

piewa „ Born to Run”, tak

ż

e to jak próbował znale

źć

czyst

ą

koszule przed wyj

ś

ciem do Starbucks , gdzie wpadł na drobn

ą

blondynk

ę

i polał si

ę

mro

ż

on

ą

latte, czego rezultatem było to i

ż

było mu mokro, zimno i posiadał brzydk

ą

plam

ę

, ale

jeden
pi

ę

kny i ol

ś

niewaj

ą

cy u

ś

miech u

ś

miech kobiety wszystko zrekompensował. Cudowny

u

ś

miech którego nie mógł zapomnie

ć

–cudowny u

ś

miech który nale

ż

ał do mojej

ciotki!
- Chcesz poczeka

ć

, a

ż

ci to sprawdz

ę

? – skin

ę

łam głow

ą

i maksymalnie próbowałam

si

ę

skupi

ć

na wyci

ą

ganym przez niego czerwonym długopisie. Lecz ci

ą

gle nasuwał mi

si

ę

ten

sam wniosek – mój nauczyciel historii napalił si

ę

na Sabine!

Nie mog

ę

do tego dopu

ś

ci

ć

! Nie mog

ę

pozwoli

ć

aby jeszcze kiedykolwiek tam szła.

Mam na
my

ś

li tylko

ż

e chocia

ż

s

ą

inteligentni, sprytni i sami nie oznacza to

ż

e maj

ą

si

ę

spotyka

ć

.

Wi

ę

c stoj

ę

tam, zamro

ż

ona, nie mog

ą

ca oddycha

ć

, próbuj

ą

ca zablokowa

ć

swe my

ś

li

w
głowie, wpatruj

ą

c si

ę

w czubek pióra własnego nauczyciela.

Ogl

ą

dam jak pozostawia

ś

lad drobnych czerwonych kropek aby zaznaczyc je jako

poprawne,

ź

niej wraca do zada

ń

17 i 25. Dokładnie tak jak to zaplanowałam.

-Tylko dwie złe. Bardzo dobrze! – u

ś

miecha si

ę

do mnie i oczyszcza swymi palcami

plam

ę

która została na jego koszuli, zastanawiaj

ą

c si

ę

czy kiedykolwiek jeszcze j

ą

spotka.

-Chcesz zobaczy

ć

poprawne odpowiedzi?

background image

-Uh, nie bardzo – my

ś

l

ę

,

ż

e najlepiej b

ę

dzie jak najszybciej z tam tond wyj

ść

, i nie

tylko
dlatego

ż

e mog

ę

jak najszybciej znale

źć

si

ę

na lanchu przy stoliku i zobaczy

ć

si

ę

z

damenem,
ale w tym przypadku jego fantazja mego nauczyciela zaczyna go ponosi

ć

wi

ę

c

jestem
zdecydowana opu

ś

ci

ć

to miejsce. Ale wiedz

ą

c

ż

e normaln

ą

rzecz

ą

byłoby odetchn

ąć

,

u

ś

miechn

ąć

si

ę

i skin

ąć

głow

ą

, robie to jak gdyby nigdy nic. A kiedy wr

ę

cza mi klucz

odpowiedzi, po prostu przechodz

ę

przez klas

ę

i mówi

ę

:

-Och, popatrz tutaj, napisałam zł

ą

dat

ę

– i – Oczywi

ś

cie! Jak mogłam tego nie

zobaczy

ć

? Uh!

Ale kiwa tylko głow

ą

, głównie dlatego

ż

e jego my

ś

li s

ą

znów skierowane na

blondynk

ę

– aka:

Jedyn

ą

kobiet

ą

w całym wszech

ś

wiecie z któr

ą

spotykanie si

ę

jest absolutnie

zakazane!
Zastanawiał si

ę

czy b

ę

dzie ona jutro - w tym miejscu o tej samej godzinie. I nawet jak

pomy

ś

le o tym

ż

e mój nauczyciel jest bardziej przystojny ni

ż

brzydki obrzydza mnie w

ogólnym sensie, ten konkretny nauczyciel po

żą

da kogo

ś

kto jest dla mnie praktycznie

jak
rodzic - nie mo

ż

e tego zrobi

ć

. Ale potem przypominam sobie, jak kilka miesi

ę

cy temu

miałam wizj

ę

Sabine spotykaj

ą

cej si

ę

z jakim

ś

bystrym facetem z jej budynku. A

poniewa

ż

Munoz pracuje tu a Sabine pracuje tam, istnieje pewne podejrzenie i

ż

moje dwa

ś

wiaty ulegn

ą

kolizji. Ale w tym przypadku to ja jestem zła i nadal mam co

ś

do powiedzenia:

- To był fuks.
Patrzył na mnie ze

ś

ci

ą

gni

ę

tymi brwiami, próbuj

ą

c poj

ą

c me słowa.

I cho

ć

wiem

ż

e posun

ę

łam si

ę

zbyt daleko, i wiem

ż

e powinnam co

ś

powiedzie

ć

co

ś

co było
by w miar

ę

normalne, to nie czuj

ę

ż

e nie mam du

ż

ego wyboru. Nie mog

ę

dopu

ś

ci

ć

aby mój
nauczyciel historii spotykał si

ę

z moj

ą

ciotk

ą

. Po prostu nie mog

ę

.

Tak wi

ę

c kiedy on bawił si

ę

plam

ą

na koszuli ja chciałam doda

ć

:

- Znasz j

ą

, pani

ą

polan

ą

mro

ż

on

ą

latte? – widz

ą

c jego zaniepokojony wyraz twarzy

mówiłam
dalej – W

ą

tpi

ę

aby wróciła, ona tak naprawd

ę

nie cz

ę

sto tam chadza.

Nast

ę

pnie wychodz

ę

z tam tond przed tym jak mog

ę

powiedzie

ć

co

ś

głupiego i

zniszczy

ć

jego

marzenia. Wiec przewiesiłam swoj

ą

torb

ę

przez racj

ę

i wybiegłam przez drzwi

zostawiaj

ą

c

tam pana Munoza, wezbrałam cał

ą

sw

ą

energie na to aby jak najszybciej dotrze

ć

do

stołówki,
gdzie czekał na mnie Damen – ch

ę

tnie si

ę

z nim znowu zobacz

ę

po trzech długich

godzinach.
Ale gdy tam dotarłam nie zastałam tego czego oczekiwałam. Był tam nowy facet,
który
siedział na moim zwykłym miejscu, po prawej stronie Damena, a on po

ś

wi

ę

cał mu

tak wiele
uwagi, a mnie ledwie co.

background image

Opieram si

ę

o brzeg stołu, patrz

ą

c jak co chwila parska

ś

miechem na to co nowy

chłopak
powiedział. Nie chc

ą

c przerywa

ć

lub by

ć

nieelegancka, siadam naprzeciwko Damena

a nie
tu

ż

obok niego w mym zwykłym miejscu.

- O my good! Jeste

ś

taki zabawny! – powiedziała Haven, była pochylona i dotykała

dłoni
„nowego”
U

ś

miechała si

ę

w taki sposób, który by wyja

ś

niał

ż

e szuka nowego chłopaka, Josh,

jej
samozwa

ń

cza bratnia dusza poszła w odstawk

ę

.

- Szkoda

ż

e przegapiła

ś

to Ever, nawet histeryczny Miles zapomniał o obsesji na

punkcie swej
zmory!
- Dzi

ę

ki za przypomnienie. – powiedział Miles, jego palce pow

ę

drowały ku brodzie.

Jego oczy szeroko otwarte patrzyły na ka

ż

dego z nas prosz

ą

c o potwierdzenie,

ż

e

ten
ogromny stwór, nieszcz

ęś

cie z dzisiejszego ranka naprawd

ę

si

ę

pojawił i znikło. I nie

mog

ę

pomóc, ale zastanawiam si

ę

czy nagłe znikni

ę

cie tego czego

ś

ma jaki

ś

zwi

ą

zek ze

mn

ą

, i z

tym

ż

e dotkn

ę

łam go dzi

ś

rano na parkingu. Co oznaczało by

ż

e jednak mam

magiczne
zdolno

ś

ci uzdrawiania. Ale pó

ź

niej kiedy zacz

ę

łam o tym my

ś

le

ć

nowy facet

powiedział:
-Mówiłem ci

ż

e to podziała. Genialna rzecz. Zachowaj reszt

ę

na wypadek gdyby

wróciło.
Zw

ę

rzyłam swe oczy, zastanawiaj

ą

c si

ę

jak on mógł znale

źć

czas na sprawy Milesa,

skoro to
był jego pierwszy dzie

ń

w tej szkole i jeszcze nie poznał go dokładnie.

- Dałem mu troch

ę

specjalnej ma

ś

ci – powiedział specjalnie do mnie – Miles i ja

mamy
wspólny pokój. Jestem Roman tak przy okazji.
Popatrzyłam na niego, jego aura była w jasnym

ż

ółtym kolorze i wirowała wokoło

niego, jej
kraw

ę

dzi były przedłu

ż

one, a oni wszyscy siedzieli w przyjaznym u

ś

cisku.

Ale kiedy ja spogl

ą

dam w jego gł

ę

bokie niebieskie oczy, na opalon

ą

skór

ę

, blond

potargane
włosy, i ubranie które wygl

ą

da jak by było przypadkowe, jak by było hipisowskie –

mimo
dobrego wygl

ą

du moj

ą

jedyn

ą

reakcj

ą

jest to aby uciec od niego najdalej jak to

mo

ż

liwe.

Nawet kiedy u

ś

miecha si

ę

do mnie tak ospale, łatwo, a we mnie dokonuje si

ę

pewnego
rodzaju omdlenie i boli mnie brzuch, jestem na kraw

ę

dzi i nie mog

ę

zawróci

ć

.

-A ty musisz by

ć

Ever – mówi, wyci

ą

ga do mnie dło

ń

, z jednej strony nie zauwa

ż

yłam

ż

e ju

ż

do

ść

długo czeka abym ni

ą

potrzasn

ę

ła.

Spogl

ą

dam na Haven która jest wyra

ź

nie przera

ż

ona moj

ą

nieuprzejmo

ś

ci

ą

, a tak

ż

e

przez

background image

krótk

ą

chwile na Milesa ale, ten jest zbyt zaabsorbowany swym odbiciem w lustrze,

ż

e nie

zauwa

ż

ył mojego faux pas. Ale kiedy Damen si

ę

ga pod stół i

ś

ciska mnie za kolano,

odkrztuszam si

ę

spogl

ą

dam na Romana i mówi

ę

:

- Um, tak jestem Ever. – i mimo

ż

e strzela mi kolejny zabójczy u

ś

miech, to nadal nie

działa. I
tak po prostu sprawia tylko

ż

e mam ból brzucha, a mój

ż

ą

dek nale

ż

y do tych

nerwowych i
delikatnych.
-Wychodzi na to

ż

e mamy wiele wspólnego – mówi, chocia

ż

nie mog

ę

sobie

wyobrazi

ć

czy

co

ś

takiego w ogóle istniej

ę

. – Siedziałem na historii tak mniej wi

ę

cej dwa rz

ę

dy za

tob

ą

, A w

sposób jaki walczyła

ś

, nie mogłem przesta

ć

my

ś

lec o tym

ż

e jest tam dziewczyna

która
nienawidzi historii niemal tak samo jak ja.
-Ja nie, nie mam nic do historii – powiedziałam, tylko

ż

e troch

ę

zbyt szybko, zbyt

zaborczo, a
mój głos wydał si

ę

przy tym taki piskliwy

ż

e wszyscy na mnie popatrzeli. Tak wi

ę

c

spojrzałam na Damena, szukaj

ą

c potwierdzenia,

ż

e nie mog

ę

by

ć

jedyn

ą

osob

ą

która

czuje
niepewny strumie

ń

energii płyn

ą

cy od Romana.

Ale on tylko przypi

ą

ł si

ę

do swojego czerwonego napoju, jakby wszystko było w

idealnym
porz

ą

dku i niczego nie zauwa

ż

ył. Wi

ę

c wróciłam do Romana i zagł

ę

biłam si

ę

w jego i

podgl

ą

dałam strumie

ń

jego nieszkodliwych my

ś

li.

-Naprawd

ę

? – Roman podniósł swe brwi i pochylił si

ę

ku mnie. – Wszystko,

zagł

ę

bianie si

ę

w przeszło

ś

ci, odkrywanie tych wszystkich dawnych miejsc i dat, badanie

ż

ycia ludzi,

którzy

ż

yli wieki temu i nie wnosz

ą

ż

adnego znaczenia teraz – nie przeszkadza ci to? A

mo

ż

e

przeszkadza?
Dopiero wtedy gdy te daty, miejsca maj

ą

zwi

ą

zek z moim chłopakiem i jego

sze

ś

cioma set

latami na hulanki!
Ale tylko tak pomy

ś

lałam, nie powiedziałam tego, zamiast tego po prostu wzruszyłam

ramionami i powiedziałam:
- Nie no w porz

ą

dku. W rzeczywisto

ś

ci to było łatwe.

Kiwn

ą

ł głow

ą

a jego oczy wpatrywały si

ę

we mnie intensywnie. – Dobrze wiedzie

ć

U

ś

miecha si

ę

– Munoz daje mi weekend na nadrobienie materiału, mo

ż

e ty mogłaby

ś

mnie
poduczy

ć

?

Spogl

ą

dam na Haven jej oczy z miejsca ciemniej

ą

, a jej aura robi si

ę

dziwnie zielona,

a

ź

niej na Milesa który przestał my

ś

lec o swojej zjawie i zacz

ą

ł esemesowac z

Holtem, a

ź

niej na Damen który jest nieobecny zarówno wzrokiem jak i dusz

ą

, koncentruje

si

ę

na

jakim

ś

obiekcie którego nie mog

ę

zobaczy

ć

.

background image

I cho

ć

wiem

ż

e to jest

ś

mieszne,

ż

e wszyscy inni wydaj

ą

si

ę

do Lubic i ja powinnam

zrobi

ć

wszystko co mog

ę

aby mu pomóc.

Ale ja po prostu wzruszyłam ramionami i powiedziałam: - Och jestem pewna,

ż

e nie

potrzebujesz mnie.
Nie mogłam zignorowa

ć

mrowienia skóry i ukłucia w

ż

ą

dku gdy nasze oczy si

ę

spotkały.
U

ś

miechn

ą

ł si

ę

do mnie ujawniaj

ą

c przy tym idealne białe z

ę

by i powiedział:

- Miło by było z twojej strony gdyby

ś

mi pomogła, Ever. Ale nie jestem pewien

ż

e

powinna

ś

.

Pi

ą

ty

- Co si

ę

z dzieje z tob

ą

i tym nowym dzieciakiem? – pyta Haven, pozostawaj

ą

c w tyle

za wszystkimi uczniami.
- Nic. – Zrzucam jej r

ę

k

ę

i id

ę

do przodu a jej energia przepływa przeze mnie, gdy

obserwuj

ę

jak Roman, Miles i Damen

ś

miej

ą

si

ę

i zachowuj

ą

jak starzy przyjaciele.

- Prosz

ę

ci

ę

. – Przewraca oczami. – To takie oczywiste,

ż

e go nie lubisz.

- To

ś

mieszne – mówi

ę

, koncentruj

ą

c wzrok na moim pi

ę

knym i wspaniałym

chłopaku/bratniej duszy/wiecznym partnerze (naprawd

ę

musz

ę

znale

źć

odpowiednie

słowo)
który prawie ze mn

ą

nie rozmawiał od porannego angielskiego. Miałam nadziej

ę

,

ż

e

to nie z
tego powodu, o jakim my

ś

lałam – ze wzgl

ę

du na moje wczorajsze zachowanie i

mojej
odmowy oddania mu si

ę

w ten weekend.

- Jestem zupełnie powa

ż

na. – Ona patrzy na mnie. – To tak… To tak jakby

ś

nienawidziła nowych ludzi czy co

ś

. – To było du

ż

o milsze ni

ż

rzeczywiste słowa w jej

głowie.
Zaciskam wargi i patrz

ę

na wprost, powstrzymuj

ą

c si

ę

przed wywróceniem oczami.

Ale ona bacznie mi si

ę

przygl

ą

da, kładzie r

ę

k

ę

na biodrze i mru

ż

y mocno

pomalowane
oczy spod grzywki z płon

ą

cym czerwonym paskiem. – Bo o ile dobrze pami

ę

tam, a

obie
wiemy,

ż

e tak to znienawidziła

ś

Damena, gdy przyszedł po raz pierwszy do szkoły.

- Nie nienawidz

ę

Damena – mówi

ę

, przewracaj

ą

c oczami mimo swoich poprzednich

przyrzecze

ń

. Pomy

ś

lałam: Poprawka, ja tylko wygl

ą

dałam jakbym nienawidziła

Damena.
Prawda jest taka,

ż

e kochałam go przez cały czas. No, z wyj

ą

tkiem krótkiego czasu,

kiedy
naprawd

ę

go nienawidziłam. Ale nadal, nawet wtedy, go kochałam. Po prostu nie

chciałam
si

ę

do tego przyzna

ć

- Hm, wybacz, ale pozwol

ę

sobie si

ę

nie zgodzi

ć

– mówi, zr

ę

cznie odsuwaj

ą

c swoje

czarne włosy znajduj

ą

ce si

ę

na twarzy. – Pami

ę

tasz jak nawet go nie zaprosiła

ś

na

swoj

ą

imprez

ę

Halloween?

Wzdycham, zupełnie niezadowolona z tego wszystkiego. Wszystko co chc

ę

zrobi

ć

to

dosta

ć

si

ę

do klasy i udawa

ć

,

ż

e uwa

ż

am gdy b

ę

d

ę

ł

ą

czy

ć

si

ę

telepatycznie z

Damenem.
- Tak i je

ś

li pami

ę

tasz to tej nocy równie

ż

si

ę

zwi

ą

zali

ś

my – gdy ko

ń

cz

ę

to mówi

ć

ju

ż

background image

po sekundzie zaczynam tego

ż

ałowa

ć

. Haven była t

ą

, która znalazła nas przy

basenie i to
prawie złamało jej serce.
Ale ona to po prostu ignoruje. – A mo

ż

e jeste

ś

zazdrosna, poniewa

ż

Damen ma

nowego przyjaciela. Wiesz,

ż

e jest kto

ś

inny ni

ż

ty.

- To niedorzeczne – mówi

ę

to zbyt szybko,

ż

eby ktokolwiek w to uwierzył. – Damen

ma mnóstwo przyjaciół – dodaj

ę

, cho

ć

obie wiemy,

ż

e to nieprawda.

Patrzy na mnie zaciskaj

ą

c usta, kompletnie nieporuszona.

Ale teraz jestem tak daleko,

ż

e nie mam wyboru jak tylko kontynuowa

ć

, wi

ę

c mówi

ę

Ma ciebie, Milesa i… - I mnie, my

ś

l

ę

, ale nie chc

ę

tego powiedzie

ć

, poniewa

ż

jest to

troch

ę

smutna lista, na której jestem dokładnie na szczycie. A prawda jest taka,

ż

e Damen

nie
przebywa z Haven i Milesem chyba,

ż

e ja z nimi jestem. Sp

ę

dza ze mn

ą

ka

ż

d

ą

woln

ą

chwil

ę

.

A wtedy, kiedy nie jeste

ś

my razem wysyła stały strumie

ń

my

ś

li i obrazów w celu

uzupełnienia tego dystansu. To tak jakby

ś

my zawsze byli poł

ą

czeni. I musz

ę

przyzna

ć

,

ż

e

lubi

ę

ten sposób. Poniewa

ż

tylko z Damenem mog

ę

odkry

ć

prawdziwe ja – moje

słyszenie
my

ś

li, odczuwanie energii, widzenie duchów. Tylko z Damenem mog

ę

pozwoli

ć

sobie

na nie
pilnowanie si

ę

i zachowywa

ć

si

ę

prawdziwie.

Ale kiedy patrz

ę

na Haven, nie mog

ę

si

ę

nie zastanowi

ć

nad tym czy ona nie ma

racji.
Mo

ż

e jestem zazdrosna. Mo

ż

e Roman naprawd

ę

jest miłym i normalnym facetem,

który
przeniósł si

ę

do nowej szkoły i chce mie

ć

nowych przyjaciół – w przeciwie

ń

stwie do

pełzaj

ą

cego zagro

ż

enia, którego zakładałam u niego. Mo

ż

e naprawd

ę

jestem

paranoiczna,
zazdrosna i zaborcza i automatycznie zakładam,

ż

e jest tak, poniewa

ż

Damen nie

jest
skoncentrowany na mnie tak jak zwykle,

ż

e zostałam zast

ą

piona. A je

ś

li tak jest, có

ż

,

jestem
zbyt

ż

ałosna

ż

eby to przyzna

ć

. Wi

ę

c potrz

ą

sam tylko głow

ą

i udaj

ę

,

ż

e si

ę

ś

miej

ę

,

gdy mówi

ę

– Znowu niedorzeczno

ść

. Wszystko to jest naprawd

ę

zabawne. – Potem staram si

ę

wygl

ą

da

ć

tak jakbym naprawd

ę

tak uwa

ż

ała.

- Tak? A co z Drin

ą

? Jak wyja

ś

nisz to? – U

ś

miecha si

ę

i mówi. – Znienawidziła

ś

j

ą

od

momentu, kiedy j

ą

zobaczyła

ś

i nawet nie próbuj temu zaprzecza

ć

. A potem, gdy

dowiedziała

ś

si

ę

,

ż

e zna Damena, znienawidziła

ś

j

ą

jeszcze bardziej.

Kuliłam si

ę

, gdy to mówiła. I nie tylko, dlatego,

ż

e to prawda, ale ze wzgl

ę

du na to,

ż

e

na d

ź

wi

ę

k imienia byłej

ż

ony Damena zawsze si

ę

kuliłam. Nic nie mogłam na to

poradzi

ć

, tak

po prostu si

ę

działo. Ale nie miałam poj

ę

cia jak wytłumaczy

ć

to Haven. Wiedziała

wszystko,

ż

e Drina udawała jej przyjaciółk

ę

, porzuciła j

ą

na imprezie, a nast

ę

pnie znikn

ę

ła na

zawsze.
Nie pami

ę

tała tego,

ż

e Drina próbowała j

ą

zabi

ć

truj

ą

c

ą

ma

ś

ci

ą

, której u

ż

ywała do

background image

cierpn

ą

cego tatua

ż

u niedawno usuni

ę

tego z jej nadgarstka, nie pami

ę

tała…

O mój Bo

ż

e! Ma

ść

! Roman dał Milesowi ma

ść

na pryszcza! Wiedziałam,

ż

e jest w

nim co

ś

dziwnego. Wiedziałam,

ż

e nie zmy

ś

lam!

- Haven, jak

ą

Miles ma teraz lekcj

ę

? – pytam, moje oczy badały teren szkoły nie

mog

ą

c go znale

źć

i w zbyt du

ż

ym po

ś

piechu nie mogłam skorzysta

ć

z funkcji

zdalnego
wykrywania obiektów, której jeszcze nie opanowałam.
- My

ś

l

ę

,

ż

e angielski, dlaczego? – Posyła mi dziwne spojrzenie.

- Nic, tylko… musz

ę

biec.

- Dobrze. Rób co chcesz. Ale wiesz, ja nadal uwa

ż

am,

ż

e nienawidzisz nowych ludzi!

– krzyczy.
Ale pozostaje w tyle. Mnie ju

ż

nie ma.

Biegn

ę

przez szkoł

ę

koncentruj

ą

c si

ę

na energii Milesa i próbuj

ą

c wyczu

ć

, w której

jest klasie. Gdy jestem za zakr

ę

tem i widz

ę

drzwi po mojej prawej stronie, otwieram

je bez
zastanowienia.
- Mog

ę

w czym

ś

pomóc? – pyta nauczyciel, odwracaj

ą

c si

ę

od tablicy i trzymaj

ą

c w

r

ę

ce odłamek białej kredy.

Stoj

ę

poni

ż

ona przed klas

ą

, widz

ą

c jak kilka sługusów Stacie na

ś

laduje mnie, gdy

walcz

ę

o złapanie oddechu.

- Miles – dysz

ą

c, wskazuj

ę

na niego. – Musz

ę

porozmawia

ć

z Milesem. Tylko na

sekund

ę

– obiecuj

ę

, gdy jego nauczyciel krzy

ż

uje ramiona i patrzy na mnie

podejrzanym
wzrokiem. – To wa

ż

ne – dodaj

ę

, spogl

ą

daj

ą

c na Milesa, który teraz zamkn

ą

ł oczy i

potrz

ą

sał

głow

ą

.

- Przypuszczam,

ż

e masz woln

ą

lekcj

ę

? – pyta jego nauczyciel, skrupulatnie dla

zasady.
I cho

ć

wiem,

ż

e to mo

ż

e go bardzo urazi

ć

i w rezultacie zadziała przeciwko mnie, nie

mam czasu na ugrz

ęź

ni

ę

cie w tej całej wysokiej biurokracji szkolnej maj

ą

cej na celu

zapewnieniu nam bezpiecze

ń

stwa – ale tak naprawd

ę

w tej chwili obchodzi mnie to,

ż

e to jest

sprawa

ż

ycia i

ś

mierci!

Albo przynajmniej mo

ż

e by

ć

.

Nie jestem pewna. Jednak chciałabym si

ę

dowiedzie

ć

.

Jestem tak sfrustrowana,

ż

e potrz

ą

sam tylko głow

ą

i mówi

ę

.

- Słuchaj, ty i ja wiemy,

ż

e nie mam wolnej lekcji, ale je

ś

li zrobisz mi przysług

ę

,

wypuszczaj

ą

c Milesa na sekund

ę

, obiecuj

ę

przysła

ć

go z powrotem.

Spojrzał na mnie, jego umysł studiował wszystkie alternatywy, wszystkie sposoby,
którymi mógłby si

ę

odegra

ć

; wyrzucaj

ą

c mnie, eskortowa

ć

do klasy, eskortowa

ć

do

biura
Dyrektora Buckley’a – ale popatrzył na Milesa i wzdychaj

ą

c powiedział – W

porz

ą

dku. Tylko

szybko.
Po sekundzie, gdy wyszli

ś

my na korytarz i drzwi zamkn

ę

ły si

ę

za nami, patrz

ę

na

Milesa i mówi

ę

– Daj mi ma

ść

.

- Co? – Gapi si

ę

na mnie.

- Ma

ść

. T

ą

, co dał ci Roman. Daj mi j

ą

. Musz

ę

j

ą

zobaczy

ć

– powiedziałam mu

rozprostowuj

ą

c moj

ą

r

ę

k

ę

i poruszałam palcami.

- Oszalała

ś

? – szepcze, rozgl

ą

daj

ą

c si

ę

od ciemnoszarych

ś

cian, dywanu do nas.

background image

- Nie masz poj

ę

cia, jakie to powa

ż

ne – powiedziałam patrz

ą

c mu w oczy, nie chc

ą

c

go
przestraszy

ć

, cho

ć

je

ś

li b

ę

d

ę

musiała to, to zrobi

ę

. – Daj spokój, nie mamy całego

dnia.
- Jest w moim plecaku – wzrusza ramionami.
- Id

ź

po ni

ą

.

- Ever, serio. Co…?
Skrzy

ż

owałam ramiona i kiwn

ę

łam głow

ą

. – Id

ź

. B

ę

d

ę

czeka

ć

.

Miles potrz

ą

sa głow

ą

i znika wewn

ą

trz pomieszczenia. Pojawia si

ę

chwil

ę

ź

niej z

kwa

ś

n

ą

min

ą

i mał

ą

, biał

ą

tubk

ą

w r

ę

ce. – Masz. Jeste

ś

teraz szcz

ęś

liwa? – Rzuca

mi j

ą

.

Łapi

ę

tubk

ę

i badam j

ą

, obracaj

ą

c mi

ę

dzy kciukiem a palcem wskazuj

ą

cym. Jest to

gatunek, który rozpoznałam ze sklepu. Nie rozumiałam, czemu taki był.
- Wiesz, gdyby

ś

zapomniała to jutro jest moja sztuka i ja naprawd

ę

nie potrzebuj

ę

teraz dodatkowego dramatu i stresu, wi

ę

c je

ś

li pozwolisz… - Wyci

ą

ga r

ę

k

ę

i czeka a

ż

oddam
mu ma

ść

, aby mógł wróci

ć

do klasy.

Tylko,

ż

e ja nie chciałam jej jeszcze oddawa

ć

. Szukam jakie

ś

otworu igły lub znaku

przebicia, czego

ś

do udowodnienia,

ż

e została uszkodzona,

ż

e nie jest tym, czym si

ę

wydaje.
- To znaczy, dzi

ś

na obiedzie, kiedy zobaczyłem,

ż

e ty i Damen stonowali

ś

cie t

ą

cał

ą

nami

ę

tno

ść

byłem gotowy da

ć

ci pi

ą

tk

ę

, ale teraz jest tak jakby zast

ą

piło tamto co

ś

gorszego.
Mówi

ę

powa

ż

nie Ever. Albo odkr

ęć

ten korek i u

ż

yj jej, albo ju

ż

mi j

ą

oddaj.

Nie oddałam jej. Zamiast tego, obejmuj

ę

j

ą

palcami i próbuj

ę

odczyta

ć

jej energi

ę

.

Ale
to tylko głupi krem na pryszcze. Taki, który rzeczywi

ś

cie działa.

- Co my tu robimy? – posyła mi uko

ś

ne spojrzenie.

Wzruszam ramionami i oddaj

ę

mu tubk

ę

z powrotem. Powiedzie

ć

,

ż

e mi wstyd

byłoby
za łagodne. Ale gdy Miles chowa j

ą

do kieszeni i idzie do drzwi, nie mog

ę

si

ę

powstrzyma

ć

przed powiedzeniem – Wi

ę

c zauwa

ż

yłe

ś

? – Słowa przechodz

ą

ostro i lepko przez

moje
gardło.
- Zauwa

ż

yłem co? – Zatrzymuje si

ę

wyra

ź

nie zirytowany.

- Hm, brak tej całej nami

ę

tno

ś

ci?

Miles odwrócił si

ę

, przesadnie wywracaj

ą

c oczami przed wyrównaniem swojego

wzroku z moim. – Tak, zauwa

ż

yłem. Wyobraziłem sobie,

ż

e tak naprawd

ę

tylko

faceci
stwarzaj

ą

dla mnie zagro

ż

enie.

Patrz

ę

na niego.

- Dzi

ś

rano… gdy rozmawiałem z Haven i strajkowałem dopóki faceci nie

zatrzymywali si

ę

zawsze przy tobie… - Potrz

ą

sn

ą

ł głow

ą

. – Niewa

ż

ne. Mog

ę

i

ść

do

klasy?
- Przepraszam. – Skin

ę

łam głow

ą

. – Przepraszam za to wszystko…

Zanim jednak doko

ń

czyłam, jego ju

ż

nie było, a drzwi były mocno zamkni

ę

te.

Szósty

Kiedy wchodz

ę

na szóst

ą

lekcj

ę

sztuki, czuj

ę

ulg

ę

widz

ą

c,

ż

e Damen ju

ż

tam jest.

Pan

background image

Robins dał nam du

ż

o do pracy na angielskim, ledwo porozmawiali

ś

my na lunchu i

teraz
cieszyłam si

ę

na troch

ę

czasu z nim sam na sam. Lub co najmniej tak sam na sam

jak mo

ż

na

by

ć

w klasie z trzydziestoma innymi uczniami.

Ale po tym, gdy zakładam fartuch i gromadz

ę

materiały z szafy, czuj

ę

na sercu ci

ęż

ar

widz

ą

c,

ż

e Roman po raz kolejny zaj

ą

ł moje miejsce.

- O hej, Ever. – Kiwa głow

ą

, kład

ą

c swoje nowe puste płótno na mojej sztaludze, a ja

stoj

ę

obok trzymaj

ą

c swoje rzeczy w ramionach i patrz

ę

na Damena, który jest tak

pogr

ąż

ony

w malowaniu,

ż

e jest całkowicie na mnie oboj

ę

tny.

Jestem gotowa powiedzie

ć

Romanowi

ż

eby si

ę

odwalił, ale pami

ę

tam słowa Haven

jak powiedziała,

ż

e nienawidz

ę

nowych ludzi. Boj

ą

c si

ę

,

ż

e mo

ż

e mie

ć

racj

ę

,

zdobywam si

ę

na u

ś

miech i umieszczam swoje płótno na sztaludze po drugiej stronie Damena,

obiecuj

ą

c

sobie przyj

ść

jutro o wiele wcze

ś

niej i odzyska

ć

swoje miejsce.

- A wi

ę

c powiedzcie mi, co tutaj robimy? – pyta Roman, wsadzaj

ą

c p

ę

dzel pomi

ę

dzy

swoje przednie z

ę

by i zerka na Damena i na mnie.

A to co innego. Zwykle uwa

ż

am,

ż

e brytyjski akcent jest atrakcyjny, ale u tego faceta,

to po prostu chrypka. Ale to prawdopodobnie, dlatego

ż

e jest całkowicie fałszywy.

Mam na
my

ś

li,

ż

e to jest tak oczywiste ze sposobu, w jaki on go u

ż

ywa tylko wtedy, gdy chce

wydawa

ć

si

ę

fajny.

Ale tak szybko jak o tym my

ś

l

ę

, tak szybko czuj

ę

si

ę

znowu winna. Ka

ż

dy wie,

ż

e

zbyt mocne próbowanie by

ć

fajnym, jest tylko kolejnym znakiem niepewno

ś

ci. I kto

nie czuje
si

ę

troch

ę

niepewnie w pierwszym dniu szkoły?

- Uczymy si

ę

isms* – mówi

ę

, decyduj

ą

c si

ę

odgrywa

ć

mił

ą

mimo dokuczliwego

brz

ę

czenia w moich wn

ę

trzno

ś

ciach. – W zeszłym miesi

ą

cu mieli

ś

my wybra

ć

własny,

ale w
tym miesi

ą

cu wszyscy robimy foto realizm, poniewa

ż

ostatnio nikt tego nie zrobił.

Roman lustruje mnie, pocz

ą

wszy od mojej przydługiej grzywki, przebył drog

ę

w dół

do moich złotych japonek od Haviany – powolny rejs wzdłu

ż

mojego ciała sprawił,

ż

e

mój

ż

ą

dek stał si

ę

cały nerwowy i skr

ę

cony – nie w dobry sposób.

- Dobrze. Wi

ę

c ma to wygl

ą

da

ć

prawdziwie jak na fotografii – mówi, oczy maj

ą

c

skupione na mnie.
Spotykam jego spojrzenie, wytrzymuj

ą

c je o kilka sekund za długo. Albo odrzuc

ę

skurcz albo pierwsza odwróc

ę

wzrok. Jestem zdecydowana pozosta

ć

w tej grze tak

długo, jak
trzeba. I cho

ć

mo

ż

e si

ę

wydawa

ć

łagodny na zewn

ą

trz, czuj

ę

u niego co

ś

ciemnego i

gro

ź

nego, jaki

ś

pewien rodzaj odwagi.

A mo

ż

e nie.

Bo zaraz jak o tym my

ś

l

ę

, on mówi. – Te ameryka

ń

skie szkoły s

ą

niesamowite! W

domu, w rozmoczonym Londynie – mrugn

ą

ł. – teoria zawsze była ponad praktyk

ą

.

Jest mi wstyd za siebie i za wszystkie os

ą

dy. Bo podobno jest on nie tylko z

Londynu,
co oznacza,

ż

e jego akcent jest prawdziwy, ale te

ż

, Damen, którego moce

psychiczne s

ą

background image

bardziej wyrafinowane od moich, nie wydaje si

ę

w ogóle zaniepokojony.

Je

ś

li ju

ż

, to wydaje si

ę

go lubi

ć

. Co jest nawet gorsze dla mnie, poniewa

ż

do

ść

du

ż

o

to
udowodni,

ż

e Haven ma racj

ę

.

isms* - nie słyszałam o tym, w słowniku tego nie ma, tak samo w translatorze

Naprawd

ę

jestem zazdrosna.

I zaborcza.
I paranoidalna.
I najwyra

ź

niej nienawidz

ę

te

ż

nowych ludzi.

Bior

ę

ę

boki oddech i próbuj

ę

mówi

ć

ponownie mimo

ś

ci

ś

ni

ę

tego gardła i w

ę

zła w

ż

ą

dku i postanawiam by

ć

przyjazn

ą

nawet, je

ś

li oznacza to,

ż

e musz

ę

udawa

ć

. –

Mo

ż

esz

malowa

ć

cokolwiek chcesz – powiedziałam, u

ż

ywaj

ą

c mojego optymistycznie

przyjaznego
głosu z dawnego

ż

ycia, przed tym jak cała moja rodzina zgin

ę

ła w wypadku i

uratował mnie
Damen poprzez uczynienie mnie nie

ś

mierteln

ą

, praktycznie jedynego kiedykolwiek

u

ż

ywanego głosu. – Wystarczy, aby wygl

ą

dało prawdziwie, jak fotografia.

Rzeczywi

ś

cie to

mamy za zadanie wykorzystanie rzeczywistych fotografii,

ż

eby pokaza

ć

nasze

natchnienie, i
oczywi

ś

cie, tak

ż

e do celów klasyfikacji. Wiesz, mo

ż

emy udowodni

ć

,

ż

e dokonali

ś

my

tego, co
sobie okre

ś

lili

ś

my.

Rzucam okiem na Damena, zastanawiaj

ą

c si

ę

, czy co

ś

usłyszał i czuj

ę

zirytowanie,

ż

e

wybrał malowanie od komunikowania si

ę

ze mn

ą

.

- A co on maluje? – pyta Roman, wskazuj

ą

c głow

ą

płótno Damena, doskonałe uj

ę

cie

kwitni

ę

cia pól w Summerlandzie. Ka

ż

de

ź

d

ź

bło trawy, ka

ż

d

ą

kropl

ę

wody, ka

ż

dy

płatek
kwiatu, tak jasne, tak materialne – tak jak tam. – Wygl

ą

da jak raj. – Kiwa głow

ą

.

- Jest rajem – szepcz

ę

, tak zaabsorbowana tym obrazem,

ż

e odpowiedziałam za

szybko nie przemy

ś

laj

ą

c tego, co wła

ś

nie powiedziałam. Summerland nie jest tylko

ś

wi

ę

tym

miejsce – to nasze sekretne miejsce. Jednym z wielu sekretów, który obiecałam
zachowa

ć

.

Roman spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami. – To miejsce istnieje?
Zanim jednak odpowiadam, Damen kr

ę

ci głow

ą

i mówi. – Ona chce

ż

eby istniało. Ale

zrobiłem to, co istnieje tylko w mojej głowie. – Potem rzuca mi spojrzenie i wysyła
telepatyczn

ą

wiadomo

ść

– ostro

ż

nie.

- Wi

ę

c jak wykonasz zadanie? Je

ś

li nie masz zdj

ę

cia, aby udowodni

ć

,

ż

e to istnieje?


pyta Roman, ale Damen wzrusza tylko ramionami i wraca do malowania.
Roman nadal spogl

ą

da mi

ę

dzy nas, jego oczy s

ą

zmru

ż

one i zadaj

ą

pytanie, a ja

wiem,

ż

e nie mog

ę

tego tak zostawi

ć

. Tak wi

ę

c patrz

ę

na niego i mówi

ę

. – Damen nie

przejmuje si

ę

tutejszymi zasadami. Woli robi

ć

swoje.

Pami

ę

tałam czasy, kiedy przekonywał mnie do olania szkoły, zakładania si

ę

na torze

i gorszych rzeczy.

background image

A kiedy Roman kiwa głow

ą

i odwraca si

ę

do swojego płótna i Damen wysyła mi

telepatyczny bukiet czerwonych tulipanów wiem,

ż

e wszystko si

ę

udało – nasz sekret

jest
bezpieczny i wszystko jest w porz

ą

dku. Dlatego zanurzam p

ę

dzel w jakiej

ś

farbie i

wracam
do pracy. Czekałam a

ż

zadzwoni dzwonek, aby

ś

my mogli wróci

ć

do domu i

rozpocz

ąć

prawdziw

ą

lekcj

ę

.

Po zaj

ę

ciach, pakujemy nasze rzeczy i udajemy si

ę

na parking. Pomimo mojego

postanowienia bycia mił

ą

dla nowego faceta, nie mog

ę

si

ę

powstrzyma

ć

przed

u

ś

miechem,

kiedy widz

ę

ż

e zaparkował gdzie indziej.

- Do zobaczenia jutro – wołam z ulg

ą

, kiedy jest pewna odległo

ść

mi

ę

dzy nami, bo

pomimo tego,

ż

e wszyscy s

ą

nim zauroczeni, ja tego po prostu nie czuj

ę

, nie wa

ż

ne

jak bardzo
si

ę

staram.

Otwieram samochód, wrzucam swoj

ą

torb

ę

na podłog

ę

mówi

ą

c do Damena – Miles

ma prób

ę

, a ja jad

ę

prosto do domu. Chcesz jecha

ć

ze mn

ą

?

Odwracam si

ę

i jestem zaskoczona widz

ą

c Damena przed sob

ą

, który kołysze si

ę

z

boku na bok z napi

ę

tym wyrazem twarzy. – W porz

ą

dku? – Podnosz

ę

dło

ń

do jego

policzka,
czuj

ą

c ciepło, jaki

ś

znak niepokoju, nawet je

ś

li naprawd

ę

nie spodziewałam si

ę

go

znale

źć

. I

kiedy Damen potrz

ą

sa głow

ą

i patrzy na mnie, przez ułamek sekundy wszystkie

barwy
odpłyn

ę

ły. Ale potem tak szybko jak si

ę

pojawiło tak szybko to znikn

ę

ło.

- Przepraszam, ja tylko… czuj

ę

w głowie co

ś

dziwnego – mówi,

ś

ciskaj

ą

c grzbiet

nosa
i zamykaj

ą

c oczy.

- Ale my

ś

lałam,

ż

e nigdy nie chorujesz,

ż

e my nie chorujemy? – mówi

ę

, nie mog

ą

c

ukry

ć

swojego niepokoju, gdy si

ę

gam po swój plecak. My

ś

l

ę

,

ż

e łyk nie

ś

miertelnego

soku
sprawi,

ż

e poczuje si

ę

lepiej, bo potrzebuje go o wiele bardziej ni

ż

ja. I cho

ć

nie

wiemy
dokładnie, dlaczego spo

ż

ywanie tego przez Damena przez sze

ść

wieków

doprowadziło go do
pewnego rodzaju uzale

ż

nienia, miał potrzeb

ę

konsumowania tego coraz wi

ę

cej z

ka

ż

dym

mijaj

ą

cym rokiem. Co prawdopodobnie oznacza,

ż

e ja te

ż

w ko

ń

cu b

ę

d

ę

potrzebowała tego
wi

ę

cej. I cho

ć

wydaj

ę

si

ę

,

ż

e to długa droga to mam po prostu nadziej

ę

,

ż

e poka

ż

e mi

jak
zrobi

ć

tak,

ż

ebym nie musiała napełnia

ć

si

ę

nim przez cały czas.

Lecz zanim dochodz

ę

do niego, on wyci

ą

ga swoj

ą

własn

ą

butelk

ę

i bierze długi łyk,

przyci

ą

gaj

ą

c mnie do siebie i przyciska usta do mojego policzka, mówi

ą

c. – Czuj

ę

si

ę

dobrze.
Naprawd

ę

. Odwie

źć

ci

ę

do domu?

siódmy

Damen jechał szybko, bardzo szybko. Mam na my

ś

li,

ż

e tylko dlatego i

ż

oboje

mieli

ś

my w

background image

głowie radary które si

ę

przydawały ze wzgl

ę

du na policje kiedy łamali

ś

my prawo, na

pieszych, bezdomnych zwierz

ą

t i czegokolwiek innego, co miałoby stan

ąć

na naszej

drodze,
co nie znaczyło

ż

e musiał on a

ż

tak tego nadu

ż

ywa

ć

w tym mom

ę

cie…

Lecz Damen s

ą

dził inaczej. Dlatego te

ż

on ju

ż

stał na moim podje

ź

dzie gotowy

wyci

ą

gn

ąć

mnie do parku.
-My

ś

lałem,

ż

e nigdy tego nie zrobisz –

ś

mieje si

ę

, nast

ę

pnie wchodzi do mojego

pokoju,
ci

ą

gnie mnie za sob

ą

na moje łó

ż

ko gdzie sam si

ę

rozci

ą

ga i poci

ą

ga mnie na nie,

aby
sprawdzi

ć

si

ę

w miłym pocałunku – pocałunek gdyby to zale

ż

ało ode mnie nigdy by

si

ę

nie

miał sko

ń

czy

ć

. I szcz

ęś

liwie sp

ę

dzi

ć

reszt

ę

wieczno

ś

ci w jego ramionach. A

wystarczało mi
wiedzie

ć

,

ż

e mamy niesko

ń

czon

ą

liczb

ę

dni przed sob

ą

aby zapewnia

ć

sobie

wzajemnie
szcz

ęś

cie, od razu jestem szcz

ęś

liwa. Cho

ć

nie zawsze si

ę

czuj

ę

. Byłam bardzo

zdenerwowana gdy po raz pierwszy dowiedziałam si

ę

prawdy. Tak zdenerwowana

ż

e

sp

ę

dziłam troch

ę

czasu z dala od niego, aby poukłada

ć

sobie to wszystko w mojej

głowie.
Mam na my

ś

li to i

ż

nie codziennie mo

ż

na od bliskiej osoby usłysze

ć

: A tak przy

okazji,
jestem nie

ś

miertelny, i ciebie równie

ż

nim zrobiłem. I chocia

ż

byłam bardzo

niech

ę

tna mu

wie

ż

yc za pierwszym razem, w my

ś

lach ci

ą

gle rozpami

ę

tywałam to jak zmarłam w

wyniku
wypadku, i jak spojrzałam wła

ś

nie w jego oczy i wtedy wrócił mnie do

ż

ycia, i jak

poznałam
wła

ś

nie te oczy i jak pierwszy raz go zobaczyłam w szkole – nie było co zaprzecza

ć

ż

e to

prawda. Mimo i

ż

nie chciałam tego zaakceptowa

ć

. Nie do

ść

ż

e moje zapory

psychiczne nie
przetrwały wniesionych w me

ż

ycie zdolno

ś

ci psychicznych w dniu mojego NDE

( Do

ś

wiadczenie blisko

ś

ci ze

ś

mierci

ą

– tak naprawd

ę

oni nalegali na wywołanie go

w
pobli

ż

u mnie cho

ć

tak naprawd

ę

umierałam) i jak zacz

ę

łam rozprawy nad my

ś

lami

innych,
jak przez głupi dotyk mogłam odczyta

ć

historie ich całego

ż

ycia, rozmowy z

martwymi, i
wiele wiele innych. Nie wspominaj

ą

c i tym i

ż

jestem nie

ś

miertelna i jak bolesne to

mo

ż

e by

ć

,

ale oznacza to równie

ż

ż

e nigdy nie przejd

ę

przez „most”. Nigdy nie uczyni

ę

nic po

drugiej
stronie, nigdy nie spotkam si

ę

tam z moj

ą

rodzin

ą

. I kiedy tak o tym pomy

ś

lisz to

naprawd

ę

jest wielka tragedia. Tak wi

ę

c odci

ą

gn

ę

łam swoje usta od jego i spojrzałam mu w

oczy – te
same oczy w które spogl

ą

dałam przez 400 lat. I cho

ć

nie wiem jak bardzo si

ę

staram,

nie

background image

mog

ę

wymaza

ć

naszej przeszło

ś

ci. Tylko Damen, który pozostał ten sam, przez

ostatnie 600
lat – ani

ś

mier

ć

ani reinkarnacja – a ja trzymam ten klucz do zagadki.

- O czym tak zaciekle my

ś

lisz? – pyta mnie, palcami gładzi krzywizn

ę

mej szcz

ę

ki, a

palcami
zostawia ciepły

ś

lad na mojej skórze.

Bior

ę

ę

boki oddech, wiem jak bardzo jest zobowi

ą

zany do pobytu w tera

ź

niejszo

ś

ci,

ale
skoro postanowił dowiedzie

ć

si

ę

wi

ę

cej o mojej historii – naszej historii. – My

ś

lałam o

tym
kiedy po raz pierwszy si

ę

spotkali

ś

my – mówi

ę

, obserwuj

ą

c jego reakcj

ę

a on tylko

kr

ę

ci

głow

ą

.

- Była

ś

? I co dokładnie pami

ę

tasz z tamtego okresu?

- Nic. – wzruszam ramionami – Zupełnie nic. To znaczy miałam nadzieje

ż

e mógłby

ś

mi cos
powiedzie

ć

. Nie musisz mi mówi

ć

wszystkiego – to znaczy, wiem jak bardzo

nienawidzisz
wraca

ć

do przeszło

ś

ci. Jestem po prostu bardzo ciekawa jak zaczynałam – jak si

ę

po

raz
pierwszy poznali

ś

my.

Przeci

ą

ga si

ę

i przewraca na plecy, jego ciało jest nadal napi

ę

te, wargi

ś

ci

ś

ni

ę

te i

uło

ż

one w

ci

ęż

kiej linii, i obawiam si

ę

ż

e to jest jedyna odpowiedz jak

ą

dostane.

- Prosz

ę

? – poruszyłam si

ę

, zbli

ż

yłam si

ę

do niego i owin

ę

łam moje ciało wokół jego.

– To
nie sprawiedliwe

ż

e ty Znasz wszystkie szczegóły, ja wszystko widz

ę

jakby w

ciemno

ś

ci. Po

prostu daj mi co

ś

abym mogła to zobaczy

ć

. Gdzie mieszkali

ś

my? Gdzie mnie

zauwa

ż

yłe

ś

?

Gdzie si

ę

po raz pierwszy spotkali

ś

my? Czy to była miło

ść

od pierwszego wejrzenia?

Obraca si

ę

lekko na bok, i przeczesuj

ą

c włosy mówi: - To było we Francji w 1608

roku.
Bior

ę

ę

boki wdech, pó

ź

niej wydech i czekam aby, usłysze

ć

wi

ę

cej.

- Dokładniej w Pary

ż

u.

Pary

ż

! I od razu widz

ę

przed oczyma wspaniałe, wyszukane suknie, skradzione

pocałunki na
Pont Neuf, plotkowanie z Mari

ą

Antonin

ą

- Brałem udział w kolacji, w domu przyjaciela – zatrzymuje wzrok na moich oczach i
mówi –
A ty pracowała

ś

jako słu

ż

ka.

Jako słu

ż

ka?!

- Jako jedna z ich pracowników. Byli oni bardzo bogaci.
Le

ż

ałam tam oszołomiona, nie tego si

ę

spodziewałam.

- Nie była

ś

taka jak inni – powiedział, a jego głos zni

ż

ył si

ę

prawie do szeptu – była

ś

pi

ę

kna.

- Niezwykle pi

ę

kna, wygl

ą

dała

ś

zupełnie jak teraz – u

ś

miecha si

ę

, bierze w palce

pasmo
moich włosów i okr

ę

ca je sobie wokół palca. – Ale była

ś

zupełnie jak teraz, straciła

ś

background image

rodziców w po

ż

arze. Była

ś

sierot

ą

. I tak ledwo

ż

yła

ś

bez grosza przy duszy, bez

ż

adnego

wsparcia, była

ś

po prostu zatrudniona przez moich znajomych.

Trudno mi to przełkn

ąć

, nawet nie wiecie jak si

ę

czuje. Chodzi mi o to, co w

przypadku
punktu „reinkarnacja” jeste

ś

zmuszony do prze

ż

ywania tego samego na nowo?

- I tak, po prostu to wiedziałem, to była miło

ść

od pierwszego wejrzenia. I padła na

mnie
całkowicie i nieodwracalnie. W jednej chwili si

ę

w tobie zakochałem, i w tej chwili

wiedziałem

ż

e moje

ż

ycie ju

ż

nigdy nie b

ę

dzie takie ja do tej pory.

Spojrzał na mnie, jego palce b

ę

d

ą

ce na skroniach, jego wzrok który mnie wabił,

prezentuj

ą

c

intensywno

ść

jego spojrzenia. Wzrok który ogl

ą

dał sceny z tamtych czasów kiedy na

mnie
spojrzał.
Moje blond włosy schowane pod czepkiem, moje niebieskie oczy które były nie

ś

miałe

na tyle
aby ba

ć

si

ę

spojrze

ć

i nawi

ą

za

ć

kontakt, moje ubrania które były szare, zł

ą

czone

palce, moje
pi

ę

kno jest marnowane i łatwo mnie było przegapi

ć

. Ale Damen mnie zobaczył. W

mom

ę

cie

kiedy wszedł do pokoju spotkał moje oczy. Szukam w

ś

ród mej duszy swej

przeszło

ś

ci, ale on

ci

ą

gle si

ę

ukrywa. A on ciemno ubrany jego ubiór jest idealny, dopracowany, tak

przystojny,
wi

ę

c odwracam si

ę

. Znaj

ą

c

ż

ycie jego guziki na płaszczu s

ą

warte tyle co ja nawet

przez rok
nie zarobi

ę

. Wiedz

ą

c to nie odgl

ą

dam si

ę

drugi raz, on nie jest z mojej ligi… - Mimo

to
musiałem przej

ść

ostro

ż

nie poniewa

ż

- Poniewa

ż

jeste

ś

ju

ż

w zwi

ą

zku mał

ż

e

ń

skim z Drin

ą

– szeptam ogl

ą

daj

ą

c t

ą

scen

ę

w

mojej
głowie, jest on jednym z go

ś

ci na tym obiedzie i nie mog

ę

z nim rozmawia

ć

. Wi

ę

c

nasze oczy
spotykaj

ą

si

ę

znowu na krótko. W tym mom

ę

cie Damen mówi :

- Drina jest na W

ę

grzech. Nasze drogi ju

ż

si

ę

rozeszły. Ale nie mo

ż

emy si

ę

na siebie

gapi

ć

,

poniewa

ż

wywołaliby

ś

my tym skandal. – Ona i ja mieszkamy ju

ż

osobno, wi

ę

c nie

było z tym
problemów. Jedynym problemem było to i

ż

wtedy podział na klasy społeczne był

bardzo
wa

ż

ny. I dlatego

ż

e ty była

ś

tak niewinna wi

ę

c była

ś

bardzo nara

ż

ona na takie

zarzuty. Nie
chciałem spowodowa

ć

ż

adnych kłopotów, zwłaszcza

ż

e nie wiedziałem czy czujesz

to samo.
- Ale ja czułam to samo! – mówi

ę

patrz

ą

c jak si

ę

poruszamy w przeszło

ś

ci, tamtej

nocy, i jak
za ka

ż

dym razem gdy przechadzał si

ę

patrzyłam za nim wzrokiem.

- Obawiam si

ę

ż

e nie miałem do ciebie wystarczaj

ą

cego zaufania – patrzy na mnie

zmartwiony – Do tedy a

ż

natykali

ś

my si

ę

na siebie tak cz

ę

sto, a

ż

poczułem do ciebie

background image

zaufanie. A nast

ę

pnie.

A potem spotykali

ś

my si

ę

w tajnych miejscach (przej

ś

ciach) na skradzionych

pocałunkach,
czy te

ż

na nami

ę

tnych u

ś

ciskach w pomieszczeniach dla jego słu

ż

by, lub w jego

powozie. –
Dopiero teraz wiem

ż

e nie było to tak tajne jak my

ś

lałem, my

ś

lałem

ż

e… - westchn

ą

ł

– Drina
tak naprawd

ę

nigdy nie była na W

ę

grzech, Przez cały rok planowała, ogl

ą

dała mnie,

była
zdecydowana aby mnie znowu zdoby

ć

i była pewna zwyci

ę

stwa bez wzgl

ę

du na

koszty –
wzi

ą

ł gł

ę

boki oddech, a

ż

al z 4-stuleci był widoczny na jego twarzy. - Chciałem si

ę

tob

ą

zaj

ąć

. Chciałem da

ć

ci wszystko, wszystko czego tylko sobie za

ż

yczysz. Chciałem

traktowa

ć

ci

ę

jak ksi

ęż

niczk

ę

jak by

ś

si

ę

ni

ą

wła

ś

nie urodziła. I kiedy w ko

ń

cu przekonałem ci

ę

do
siebie, nigdy nie byłem tak szcz

ęś

liwy

ż

e

ż

yje. Mieli

ś

my si

ę

spotka

ć

wtedy o

północy…
- Ale ja nigdy si

ę

nie pojawiłam – mówi

ę

, widz

ą

c t

ą

scen

ę

u siebie w głowi

ę

, widz

ę

ból na jego twarzy dowodz

ą

cy temu jak bardzo pragn

ą

ł tego spotkania, jak bardzo

był
przekonany i

ż

zmieniłam zdanie.

- Dopiero nast

ę

pnego dnia dowiedziałem si

ę

ż

e zgin

ę

ła

ś

w wypadku, została

ś

przejechana przez konia, szła

ś

na spotkanie ze mn

ą

. – Kiedy patrzy na mnie,

pokazuje mi cały
swój smutek który jest nie do zniesienia, wszystkie czasochłonne wysiłki dzi

ę

ki

którym
ukrywał cały swój

ż

al poszły na marne. – W tamtym mom

ę

cie, nigdy by mi nie

przyszło do
głowy

ż

e to Drina jest odpowiedzialna za to. Nie wiedziałem tego dopóki si

ę

do tego

nie
przyznała. Wydawało si

ę

ze był to wypadek, straszny, nieszcz

ęś

liwy wypadek. My

ś

l

ę

ż

e

byłem tak odr

ę

twiały z bólu

ż

e nie zauwa

ż

yłem niczego podejrzanego.

- Ile miałam lat? – pytam, bior

ę

oddech wiedz

ą

c

ż

e byłam młoda ale chc

ę

szczegółów.
On przyci

ą

ga mnie do siebie bli

ż

ej, gładzi palcami moj

ą

twarz mówi :

- Ty miała

ś

szesna

ś

cie lat, i miała

ś

na imi

ę

Evaline – jego usta zbli

ż

aj

ą

si

ę

do mojego

ucha i szepc

ą

– Evaline – I to uczucie to mojego starego wcielenia, sieroty, tak

mocno
kochanej przez Damena, i

ś

miem twierdzi

ć

ż

e nie jest to tak ró

ż

ne od mego

obecnego
istnienia.
- Dopiero wiele lat pó

ź

niej, kiedy spotkali

ś

my si

ę

ponownie w Nowej Anglii, była

ś

wcielona jako

ś

wi

ę

toszkowata córka

ż

e zacz

ą

łem Wierzyc w swe szcz

ęś

cie

ponownie.
-

Ś

wi

ę

toszkowata córka? – patrz

ę

mu w oczy, i widz

ę

jak pokazuje mi szatyna

bladoskórego
i dziewczyn

ę

w ci

ęż

kim niebieskim stroju

background image

– Czy wszystkie moje

ż

ycia były tak samo nudne? – potrz

ą

sam głow

ą

– A co to za

straszny wypadek zabrał mnie wtedy ze

ś

wiata?

- Utoni

ę

cie – wzdycha, a chwile pó

ź

niej ogarni

ę

ty

ż

alem mówi: - Byłem tak

zniszczony,

ż

e popłyn

ą

łem do Londynu gdzie mieszkałem z przerwami od wielu lat. A

ź

niej popłyn

ą

łem do Tunezji gdzie spotkałem ciebie jak

ą

pi

ę

kn

ą

, bogat

ą

a raczej

powiedziałbym zepsut

ą

-córk

ę

wła

ś

ciciela ziemskiego w Londynie.

- Poka

ż

mi! – i ryje si

ę

ku niemu, chc

ą

c aby pokazał mi bardziej ekscytuj

ą

ce moje

ż

ycie, i widz

ę

siebie jako brunetk

ę

w bardzo pi

ę

knej zielonej sukni ze sk

ą

p likowanym

szyciem, i widz

ę

tak

ż

e

ż

e troch

ę

klejnotów pojawia si

ę

na mojej głowie. Bogatej

zepsutej
laski jej

ż

ycie to szereg imprez i wycieczek, moje

ż

ycie wypełniaj

ą

zakupy, jest po

prostu
puste, dopóki nie zapełnia go Damen…
- Kiedy to było? – pytam smutno, kiedy widz

ę

jak odchodzi, ale potrzebuje wiedzie

ć

jak odeszła.
- Straszny upadek – zamyka oczy – W tym mom

ę

cie byłem pewien,

ż

e jestem karany

„Udzielone mi zostało

ż

ycie wieczne, lecz bez miło

ś

ci”

Zamyka moj

ą

twarz w swych dłoniach, palcach emituj

ą

cych takie czuło

ś

ci, z tak

ą

czci

ą

, daj

ą

c

ą

mi takie pyszne ciepłe mrowienie, zamykam oczy i tul

ę

si

ę

do niego

bardziej.
Koncentruj

ą

c si

ę

na dotykaniu jego skóry, a nasze ciała s

ą

ze sob

ą

bardzo blisko,

wszystko
wokół nas znika, nic si

ę

nie liczy, nie w przeszło

ś

ci, nie w przyszło

ś

ci, tylko teraz w

tym
mom

ę

cie.

To znaczy, ja jestem z nim, a on jest ze mn

ą

, tak powinno by

ć

wiecznie. I podczas

gdy
to wcze

ś

niejsze

ż

ycie mo

ż

e by

ć

dla mnie bardzo ciekawe, jedynym tego celem było

to
aby

ś

my znowu byli razem nieprzerwalnie. A teraz, gdy nie ma Driny, nic nie mo

ż

e

stan

ąć

na

naszej drodze, nic z tego nie stanie nam na drodze do przyszło

ś

ci nic prócz mnie

samej. I
mimo tego

ż

e chc

ę

wiedzie

ć

co było wcze

ś

niej my

ś

l

ę

i

ż

mo

ż

e to zaczeka

ć

. Nadszedł

czas
abym przeszła obok moich drobnych zazdro

ś

ci i niepewno

ś

ci, aby zatrzyma

ć

znalezienie
wymówek i wreszcie zobowi

ą

za

ć

si

ę

do podj

ę

cia du

ż

ego kroku na przód, po tych

wszystkich
latach.
Lecz gdy mam zamiar mu to powiedzie

ć

on oddala si

ę

ode mnie tak nagle

ż

e mam

tylko chwilk

ę

aby przylgn

ąć

do niego bardziej.

- Co si

ę

stało – płacz

ę

, widz

ą

c jak mocno naciska kciuki na skronie jak walczy o

oddech. A kiedy patrzy na mnie jego wzrok przeszywa mnie na wskro

ś

. Ale chwilk

ę

ź

niej

widz

ę

ż

e to ju

ż

min

ę

ło. A zamiast tego zast

ę

puje wzrok pełen miło

ś

ci, przeciera oczy

kr

ę

ci

głow

ą

, patrzy na mnie i mówi: - Nigdy si

ę

nie czułem tak jak przed chwil

ą

.

Zatrzymuje si

ę

i patrzy w przestrze

ń

– No, mo

ż

e nigdy.

Ale gdy widzi wyraz problemu na mojej twarzy dodaje: - Ale ju

ż

wszystko ze mn

ą

w

background image

porz

ą

dku, naprawd

ę

. – I kiedy odmawiam poluzowania u

ś

cisku, u

ś

miecha si

ę

i mówi:

- Hej
co powiesz na podró

ż

do Summerlandu.

- Powa

ż

nie? – mówi

ą

c to

ś

wiatełka w moich oczach zapalaj

ą

si

ę

.

Po raz pierwszy odwiedziłam to wspaniałe miejsce, (magiczny wymiar mi

ę

dzy

wymiarami)
gdy umierałam. I byłam zachwycona tamtejszym pi

ę

knem tak

ż

e nie chciałam odej

ść

.

A po
raz drugi byłam tam z Damenem to wła

ś

nie wtedy pokazał mi wszystkie swoje

wspaniałe
umiej

ę

tno

ś

ci, miałam pragnienie aby tam powróci

ć

. Ale

ż

e Summerland był dost

ę

pny

tylko
dla duchowo zaawansowanych ( lub umarłych) nie mogłam tam puj

ś

c sama.

- A dlaczego by nie? – wzrusza ramionami
- A co z moj

ą

lekcj

ą

? – mówi

ę

, staraj

ą

c si

ę

abym wygl

ą

dała na zainteresowan

ą

studiowaniem
nowych sztuczek, gdy prawd

ą

jest

ż

e wolałabym i

ść

do Summerlandu, gdzie

wszystko jest
łatwe i mo

ż

liwe. – Nie wspominaj

ą

c o tym,

ż

e czujesz si

ę

nienajlepiej –

ś

ciska moj

ą

r

ę

k

ę

ponownie, widz

ą

c jakie ciepło mi to daje.

- Mo

ż

emy robi

ć

lekcje tak

ż

e w Summerlandzie – u

ś

miecha si

ę

– i je

ś

li dasz mi do

r

ę

ki mój

sok, to poczuje si

ę

na tyle dobrze aby otworzy

ć

portal.

Ale nawet po tym ja mu go daje i od popija kilka długich obfitych łyków, nie mo

ż

e

uczyni

ć

go to silniejszym.

- Mo

ż

e mog

ę

ci jako

ś

pomóc? – mówi

ę

widz

ą

c pot na jego czole.

- Nie – ja ju

ż

– ju

ż

to miałem daj mi jeszcze chwile – mamrocze, zaciska szcz

ę

ki i

próbuje sobie wyobrazi

ć

Summerland.

Wi

ę

c robie to. Daje mu jeszcze chwilk

ę

. Ale nic si

ę

nie dzieje.

- Nie rozumiem – zezuje mówi

ą

c to – Nigdy si

ę

nic takiego nie stało od kiedy

nauczyłem si

ę

to robi

ć

.

- Mo

ż

e to dlatego,

ż

e nie czujesz si

ę

najlepiej? – patrz

ę

jak bierze kolejny łyk napoju,

i
nast

ę

pny, i nast

ę

pny. Kiedy zamyka oczy i ponownie próbuje, lecz znowu si

ę

nic nie

dzieje. –
Czy ja mog

ę

spróbowa

ć

?

- Zapomnij o tym. Nie wiesz nawet jak. – jego głos jest przy tym tak szorstki jak
nigdy,
staram si

ę

nie bra

ć

tego osobi

ś

cie i my

ś

lec

ż

e to dlatego

ż

e jest sfrustrowany sob

ą

a

nie mn

ą

.

- Wiem

ż

e nie wiem jak, ale my

ś

lałam

ż

e mógłby

ś

mnie nauczy

ć

, a nast

ę

pnie

mogłabym…
Ale nim sko

ń

czyłam mówi

ć

, on wstał z łó

ż

ka i stan

ą

ł przede mn

ą

. – Ever, to jest

proces. To
zaj

ę

ło mi wiele lat, abym dowiedział si

ę

jak tam mam si

ę

dosta

ć

. Nie mo

ż

na po

prostu tak
przej

ść

do ko

ń

ca „tej ksi

ąż

ki bez czytania w

ś

rodku” kr

ę

ci głow

ą

i opiera si

ę

o moje

biurka,
jego ciało jest sztywne i napi

ę

te, a jego wzrok wyra

ż

a odmow

ę

.

background image

- A co je

ś

li przeczytałam ksi

ąż

k

ę

w której na pocz

ą

tku wiedziałam co si

ę

stanie na

ko

ń

cu? –

pytam i szeroko si

ę

u

ś

miecham.

Patrzy na mnie twardym wzrokiem, zaciskaj

ą

c usta, ale tylko na chwile, po czym

wzdycha i
podchodzi do mnie, siada obok i mówi: - Chcesz spróbowa

ć

?

Kiwam szybko głow

ą

.

Patrzy na mnie, z twarz

ą

pełn

ą

w

ą

tpliwo

ś

ci, i czeka a

ż

poprosz

ę

go o co

ś

zupełnie

innego. –
Dobrze, a teraz usi

ą

d

ź

wygodnie tylko nie noga na nodze bo wtedy odcinasz sobie

Chi.
- Chi?
- Fantazyjne słowo energii. – u

ś

miecha si

ę

– Je

ś

li chcesz usi

ą

d

ź

w pozycji lotosu a

nast

ę

pnie,

oczy

ść

umysł.

Ś

ci

ą

gam swoje japonki, i wywalam je daleko kład

ę

nogi na wykładzinie dywanowej, i

odpr

ęż

am si

ę

, próbuje uspokoi

ć

moje podniecenie.

- Zazwyczaj wymaga to długiej serii medytacji, ale tym razem mamy w interesie czas
wi

ę

c,

my

ś

l

ę

ż

e skupianie si

ę

masz ju

ż

do

ść

zaawansowane. Po prostu b

ę

dziemy

dokopywa

ć

si

ę

do

Summerlandu. W porz

ą

dku?

Kiwn

ę

łam głow

ą

, pragn

ą

c aby rozpocz

ąć

.

- Chc

ę

aby

ś

zamkn

ę

ła oczy i wyobra

ź

sobie l

ś

ni

ą

ce zasłony złociste

ś

wiatło

unosz

ą

ce si

ę

przed tob

ą

, mówi, ł

ą

cz

ą

c swe palce z moimi.

Tak wi

ę

c, obrazuje sobie wielk

ą

replik

ę

tego, gdzie byłam wcze

ś

niej z Damenem. I to

jest
takie pi

ę

kne, takie genialne i widz

ę

coraz wi

ę

cej

ś

wiatła. A moje serce przepełnia

rado

ść

chce

podnie

ść

r

ę

k

ę

w jego kierunku pragn

ą

c si

ę

w nim. Moje palce nawi

ą

zuj

ą

kontakt i na

chwile
zanurzaj

ą

si

ę

w tym, lecz to kurczy si

ę

i znika mi z oczu, a ja jestem z powrotem w

moim
pokoju.
- Nie mog

ę

uwierzy

ć

! Byłam tak blisko! – zwracam si

ę

w kierunku Damena – To było

tu

ż

,

tu

ż

przede mn

ą

! Widziałe

ś

to?

- Tak była

ś

niezwykle blisko – mówi, mimo i

ż

jego wzrok jest delikatny, to moim

zdaniem
u

ś

miech nieco wymuszony.

- Co si

ę

stanie je

ś

li spróbuje jeszcze raz? Co si

ę

stanie je

ś

li zrobimy to razem? –

mówi

ę

z

nadziej

ą

, lecz on gwałtownie odwraca głow

ę

i kr

ę

ci ni

ą

.

- Ever, robimy to razem – szepcze, ocieraj

ą

c czoło z potu i unikaj

ą

c mego wzroku –

Obawiam
si

ę

ż

e nie jestem zbyt dobrym nauczycielem.

- To

ś

mieszne! Jeste

ś

ś

wietnym nauczycielem, masz po prostu gorszy dzie

ń

. – Ale

kiedy

background image

patrz

ę

na niego, rozumiem

ż

e nie

ż

artował. Wi

ę

c zmieniam taktyk

ę

sprowadzania

winy
powrotem na mnie i mówi

ę

: - To moja wina. Jestem zł

ą

uczennic

ą

. Jestem leniwa,

niechlujna
i sp

ę

dzam wi

ę

kszo

ść

czasu na odci

ą

ganiu ci

ę

od lekcji, zamiast próbowa

ć

zrozumie

ć

.

Ś

ciskam jego r

ę

k

ę

– Ale musz

ę

sko

ń

czy

ć

z przeszło

ś

ci

ą

. I jestem teraz bardzo

powa

ż

na. Wi

ę

c

daj mi jeszcze jedn

ą

szanse, zobaczysz.

Patrzy na mnie, ma w

ą

tpliwo

ś

ci czy b

ę

dzie to działa

ć

, ale nie chc

ą

c zawie

ś

c mnie,

bierze
mnie za r

ę

k

ę

i oboje próbujemy ponownie, zamykamy oczy. Przywracaj

ą

c w

wspomnieniach
wspaniały portal, lecz Sabine podchodzi do drzwi, idziesz ju

ż

po schodach, wybija

nas z
transu, wi

ę

c rozdzielamy si

ę

i stajemy po przeciwnych stronach pokoju.

- Damen my

ś

lałam

ż

e twoje auto ci

ą

gle chodzi.

Ś

ci

ą

ga ona swoj

ą

kurtk

ę

, i spokojnie przechodzi przestrze

ń

od drzwi do mojego

biurka.
Energicznie potrz

ą

sa dłoni

ą

Damena i skupia si

ę

na butelce le

żą

cej obok kolana

Damena –
Wi

ę

c to ty jeste

ś

tym który uzale

ż

nił Ever? – spogl

ą

da na nas ze zw

ęż

onymi oczami i

zaci

ś

ni

ę

tymi ustami. Wi

ę

cej dowodów nie potrzebuje. Patrz

ę

k

ą

tem oka na Damena i

panika
we mnie narasta gdy zastanawiam si

ę

jako on b

ę

dzie w stanie to wyja

ś

ni

ć

. Ale on po

prostu

ś

mieje si

ę

i mówi: - Och. wi

ę

kszo

ść

ludzi nie lubi tego smaku tak po prostu, ale Ever

on
bardzo smakuje. – potem u

ś

miecha si

ę

w taki sposób w który najwi

ę

kszy

niedowiarek by
uwierzył, tak uroczo, je

ś

li o mnie chodzi to zaj

ę

łam si

ę

obgryzaniem paznokci. Ale

Sabine
tylko na niego patrzy zupełnie niewzruszona – Tak bardzo go polubiła, tak bardzo

ż

e

nawet
nie zwraca uwagi na całe tony jedzenia które kupuje, nic nie je.
- To nieprawda! – mówi

ę

zirytowana,

ż

e znowu rozpoczyna ten temat i to jeszcze

przed
Damenem. Ale kiedy widz

ę

bluzk

ę

upa

ć

kan

ą

kaw

ą

, mój kłopot znika i jestem

oburzona –
Sk

ą

d to masz? – i podchodz

ę

do niej, a ona natomiast oblewa si

ę

szkarłatnym

rumie

ń

cem,

widz

ą

c to zamierzam zmieni

ć

temat aby całkowicie odwie

ść

j

ą

od tej dyskusji.

Patrzy w duł swojej bluzki, i pociera a ni

ą

palcami i robi pauz

ę

(jak to ona) w

my

ś

leniu,

potem potrz

ą

sa głow

ą

i wzrusza ramionami kiedy mówi: - Natkn

ę

łam si

ę

na kogo

ś

– i

kiedy
tak o tym mówi my

ś

li

ż

e jaki

ś

zblazowany go

ś

ciu si

ę

na ni

ą

natkn

ą

ł i jest dla mnie to

oczywiste i

ż

nie jest pod takim ogromnym wra

ż

eniem jak wydawało si

ę

Munozowi.

- Wi

ę

c, jeste

ś

my nadal umówione na obiad w sobot

ę

? – pyta

background image

Przełykam z trudem

ś

lin

ę

, Damen telepatycznie mnie przywraca do rzeczywisto

ś

ci

wi

ę

c

u

ś

miecham si

ę

w odpowiedzi twierdz

ą

cej i kiwam głow

ą

, mimo, i

ż

nie mam poj

ę

cia o

czym
ona do mnie mówi.
- Zrobiłam ju

ż

dla nas rezerwacj

ę

, na dwudziest

ą

- wstrzymuje oddech i patrz

ę

jak on

si

ę

u

ś

miecha i kiwa głow

ą

. Nawet decyduje si

ę

na krok dalej i mówi

ę

: - Jak

ż

e

mogłabym
zapomnie

ć

.

Potrz

ą

sa r

ę

k

ą

Sabine gdy ta zmierza w kierunku drzwi, Damen wysyła mi

telepatycznie ciepły
u

ś

miech przy którym me ciało przechodzi fala miłych dreszczy --Przepraszam ci

ę

za

ten cały
obiad – mówi

ę

, patrz

ą

c na niego– my

ś

lałam

ż

e b

ę

dzie tak zaj

ę

ta i zapomni.

Podchodzi do mnie całuje mnie w policzek, a nast

ę

pnie idzie na łó

ż

ko id

ę

za nim, a

on mówi
– Ona troszczy si

ę

o ciebie. Chce si

ę

upewni

ć

czy jestem dla ciebie wystarczaj

ą

co

odpowiedni, dobry szczery i nie chce ci

ę

skrzywdzi

ć

. I cho

ć

byłem zbyt blisko raz lub

dwa
nie pami

ę

tam dokładnie ale zawsze wchodziła w odpowiednim mom

ę

cie. – u

ś

miecha

si

ę

.

A tak

ś

ci

ś

lej to mój

ś

wi

ę

toszkowaty tatu

ś

– mówi

ę

i widz

ę

przed oczyma doskonały

obraz
rodzicielskiego nadzoru.
- mo

ż

esz by

ć

zaskoczona – Damen

ś

mieje si

ę

– Zamo

ż

ny ziemianin był o wiele

wi

ę

cej ni

ż

stra

ż

nikiem. Ale i tak udało mi si

ę

przekra

ść

.

- Mo

ż

e pewnego dnia, pokarzesz mi swoj

ą

przeszło

ść

– mówi

ę

- Wisz jak twoje

ż

ycie wygl

ą

dało nim si

ę

spotkali

ś

my, dom twych rodziców, jak poszli

swoj

ą

drog

ą

… - Mój głos odmówił posłusze

ń

stwa i nie wydałam z siebie

ż

adnego d

ź

wi

ę

ku

cho

ć

chciałam. Widz

ą

c błysk w jego oczach, ten ból i wiedz

ą

c

ż

e on wci

ąż

nie chce o tym

mówi

ć

.

Zawsze mi umyka, odmawia udziału w dalszym rozpami

ę

tywaniu, które tylko mnie

bardziej
ciekawi.
-Ta kwestia nie jest wa

ż

na – mówi głaszcz

ą

c blach

ę

swego auta, wszystko byle by

na mnie
nie patrze

ć

– Wszystko co si

ę

liczy jest tu i teraz.

- Tak ale, Damen – zaczynam chc

ą

c wyja

ś

ni

ć

,

ż

e to nie jest tylko głupia ciekawo

ść

,

tu chodzi
o to

ż

e chc

ę

po prostu poczu

ć

z nim t

ą

blisko

ść

, wi

ęź

,

ż

e chc

ę

wiedzie

ć

ż

e ma do

mnie
zaufanie w tych sprawach z przeszło

ś

ci. Ale gdy patrz

ę

na niego znowu wiem

ż

e

lepiej nie
naciska

ć

.

Mo

ż

e te

ż

nadszedł czas, aby przemy

ś

le

ć

to czy ja sama nie mam za mało zaufania

do niego.
- My

ś

lałam… - i mówi

ę

, a moje palce w

ę

druj

ą

po jego koszuli.

background image

Patrzy na mnie, z r

ę

k

ą

na swoim kolanie, gotowy do odwrócenia si

ę

ode mnie.

- Wiesz dlaczego i nie zrezygnowa

ć

z tego zaproszenia. – kiwam głow

ą

,

ś

ciskam

usta a mój
wzrok skupia si

ę

na jego ustach. – Wiesz i zmatowa

ć

ten film? – dodaje wstrzymuj

ą

c

oddech,
widz

ą

c jak jego pi

ę

kne czarne oczy ogl

ą

daj

ą

moj

ą

twarz.

-Jeste

ś

pewna?

Kiwam głow

ą

. Wiem

ż

e jestem. Czekali

ś

my na ten Momot setki lat, wi

ę

c dlaczego

opó

ź

nia

ć

go jeszcze bardziej? – Bardziej ni

ż

pewna – mówi

ę

spotykaj

ą

c jego spojrzenie.

U

ś

miecha si

ę

, jego twarz roz

ś

wietla si

ę

po raz pierwszy przez cały dzie

ń

. I jestem z

tego tak
zadowolona ze wygl

ą

da znowu normalnie, ze co całe jego głupie zachowanie gdzie

ś

uleciało.
Ja wiem. On zawsze jest zaki silny, seksowny, pi

ę

kny i niezwyci

ęż

ony – odporny na

słabe
Momoty i złe dni. Widz

ą

c go takim radosnym wstrz

ą

sa to mn

ą

bardziej ni

ż

nale

ż

y si

ę

przyzna

ć

. – Miło mi to zrobi

ć

– mówi, przytulaj

ą

c si

ę

do mnie i wypełniaj

ą

c moje

ramiona
dziesi

ą

tkami czerwonych tulipanów.

Ósmy

Nast

ę

pnego ranka, kiedy spotykam Damena na parkingu, wszystkie moje

zmartwienia
znikaj

ą

. Poniewa

ż

w chwili, gdy otwiera mi drzwi i pomaga wysi

ąść

z auta,

zauwa

ż

am jak

zdrowo wygl

ą

da, jak jest pora

ż

aj

ą

co przystojny i gdy patrz

ę

w jego oczy jest jasne,

ż

e

wszystkie wczorajsze dziwactwa s

ą

sko

ń

czone. Jeste

ś

my bardziej zakochani ni

ż

kiedykolwiek.
Powa

ż

nie. Przez cały angielski ledwo trzymał ode mnie łapy. Stale nachylał si

ę

do

mojego biurka i szeptał mi do ucha, ku irytacji pana Robinsa i niesmaku Stacie i
Honor. I
teraz, gdy jeste

ś

my na lunchu nie odpu

ś

cił sobie, gładz

ą

c mój policzek i patrz

ą

c mi w

oczy,
przerywaj

ą

c tylko od czasu do czasu, aby wzi

ąć

łyk swojego napoju przed powrotem

tam
gdzie sko

ń

czył, mrucz

ą

c mi czułe słówka do ucha.

Zwykle, gdy tak robi to po cz

ęś

ci z miło

ś

ci, a cz

ęś

ciowo,

ż

eby złagodzi

ć

cały hałas i

energi

ę

– wszystkie losowe obrazy, d

ź

wi

ę

ki i kolory, które mnie bombarduj

ą

. Odk

ą

d

złamałam swoj

ą

psychiczn

ą

tarcz

ę

kilka miesi

ę

cy temu, t

ę

tarcz

ę

, która zasłaniała

wszystko i
robiła mnie ci

ęż

ej my

ś

l

ą

c

ą

ni

ż

byłam przed

ś

mierci

ą

i psychicznie wróciłam, musz

ę

jeszcze
znale

źć

sposób, aby j

ą

zast

ą

pi

ć

czym

ś

, co pozwoli mi kierowa

ć

energi

ą

, któr

ą

chc

ę

,

a
jednocze

ś

nie blokowa

ć

energi

ę

, której nie chc

ę

. I poniewa

ż

Damen nigdy si

ę

z tym

nie
borykał, nie jest pewien jak mnie uczy

ć

.

Ale teraz, gdy jest z powrotem w moim

ż

yciu, to wszystko nie wydaje si

ę

wa

ż

ne, bo

background image

sam d

ź

wi

ę

k jego głosu sprawia,

ż

e

ś

wiat milczy, podczas gdy dotyk jego skóry

wywołuje
mrowienie na całym moim ciele. I gdy patrz

ę

w jego oczy, có

ż

, mo

ż

na po prostu

powiedzie

ć

,

ż

e gwałtownie owładn

ę

ło mn

ą

ciepłe, cudowne, magnetyczne przyci

ą

ganie – tak jak

by

ś

my

byli tylko on i ja i wszystko inne przestało istnie

ć

. Damen jest jak moja idealna tarcza

psychiczna. Moja ostatecznie druga połowa. A nawet, je

ś

li nie mo

ż

emy by

ć

razem to

telepatyczne obrazy i my

ś

li, które mi wysyła daj

ą

taki sam uspokajaj

ą

cy efekt.

Ale dzisiaj wszystkie te słodkie szepty nie tylko mnie ochraniały – były one głównie o
naszych nadchodz

ą

cych planach. Zarezerwował apartament w Montage Resort. I jak

długo
pragn

ą

ł tej nocy.

- Czy masz jakiekolwiek poj

ę

cie, jak to jest czeka

ć

na co

ś

, od czterystu lat? –

szepcze,
wargi maj

ą

c przyci

ś

ni

ę

te do mojego ucha.

- Czterystu? My

ś

lałam,

ż

e

ż

yjesz od sze

ś

ciuset? – mówi

ę

, odrywaj

ą

c si

ę

aby mie

ć

lepszy widok na jego twarz.
- Niestety musiało min

ąć

kilka wieków zanim ci

ę

znalazłem – szepcze, ustami

przechodz

ą

c z mojej szyi do ucha. – Dwa bardzo samotne wieki, mógłbym doda

ć

.

Przełkn

ę

łam ci

ęż

ko. Wiedziałam,

ż

e odnosz

ą

c si

ę

do samotno

ś

ci nie oznaczało to,

ż

e

był sam. Wr

ę

cz przeciwnie. Jednak nie wspominam o tym. W rzeczywisto

ś

ci, nie

mówi

ę

ani

słowa. Jestem zobowi

ą

zana do przej

ś

cia przez cał

ą

przeszło

ść

, przezwyci

ęż

enia

swojej
niepewno

ś

ci i pój

ś

cia naprzód. Tak jak obiecałam tak b

ę

dzie.

Nie chc

ę

my

ś

le

ć

o tym, jak sp

ę

dził te pierwsze dwie

ś

cie lat beze mnie.

Lub jak sp

ę

dził nast

ę

pne czterysta z faktem,

ż

e mnie stracił.

Ani nie b

ę

d

ę

nawet zastanawia

ć

si

ę

nad jego sze

ś

cioma wiekami nauki i

praktykowaniu – hm – zmysłowej sztuki.
I absolutnie, bezwarunkowo, nie b

ę

d

ę

rozwodzi

ć

si

ę

nad wszystkimi pi

ę

knymi,

ziemskimi, do

ś

wiadczonymi kobietami, które znał przez te lata.

Nie.
Nie ja.
Nie chc

ę

si

ę

nawet w to zagł

ę

bia

ć

.

- Mam by

ć

po ciebie o szóstej? – pyta, zbieraj

ą

c moje włosy na karku i przekr

ę

caj

ą

c

je
w długi blond sznur. – Mo

ż

emy pój

ść

najpierw na kolacj

ę

.

- Tylko,

ż

e my naprawd

ę

nie jemy – przypomniałam mu.

- Ach, tak. Dobry strzał. – U

ś

miecha si

ę

, uwalniaj

ą

c moje włosy tak,

ż

e opadły wokół

moich ramion i w dół do pasa. – Cho

ć

jestem pewien,

ż

e mo

ż

emy znale

źć

co

ś

innego

do
zaj

ę

cia naszego czasu?

U

ś

miecham si

ę

na to,

ż

e ju

ż

powiedziałam Sabine,

ż

e b

ę

d

ę

u Haven i mam nadziej

ę

,

ż

e nie b

ę

dzie próbowała tego sprawdzi

ć

. Kiedy

ś

tak dobrze wierzyła mi na słowo, ale

odk

ą

d

zostałam złapała na piciu, zawieszona i wła

ś

ciwie przestałam je

ść

, była podatna na

podejrzliwo

ść

.

- Czy jeste

ś

pewna,

ż

e czujesz si

ę

dobrze z tym wszystkim? – pyta Damen bł

ę

dnie

background image

odczytuj

ą

c niezdecydowanie na mojej twarzy, gdy tak naprawd

ę

to nerwy.

U

ś

miecham si

ę

i pochylam aby go pocałowa

ć

, ch

ę

tna usun

ąć

wszelkie w

ą

tpliwo

ś

ci

(wi

ę

cej moich ni

ż

jego), gdy Miles rzuca swoj

ą

torb

ę

na stół i mówi. – Oh, Haven,

popatrz!
S

ą

z powrotem. Goł

ą

bki wróciły!

Odrywam si

ę

zaczerwieniona z zakłopotania gdy Haven si

ę

ś

mieje i siadaj

ą

c obok

niego, wzrokiem bada stół, mówi

ą

c. – Gdzie jest Roman? Czy kto

ś

go widział?

- Był u wychowawcy. – Miles wzrusza ramionami, usuwaj

ą

c gór

ę

z jego jogurtu i

garbi si

ę

nad swoim scenariuszem.

I na historii, my

ś

l

ę

pami

ę

taj

ą

c jak ignorowałam go przez wszystkie lekcje, mimo jego

licznych prób zwrócenia na siebie mojej uwagi i jak po dzwonku zostałam w tyle
udaj

ą

c,

ż

e

szukam czego

ś

w torbie. Preferowana ocena z pracy literackiej przez pana Munoza i

jego
sprzeczne my

ś

li o mnie (moje dobre stopnie przeciwko mojej niezaprzeczalnej

tajemniczo

ś

ci)

w porównaniu z Romanem*.
Haven wzrusza ramionami i otwiera pudełko z ciastkiem, wzdychaj

ą

c kiedy mówi. –

ż

, było miło kiedy to trwało.

- O czym ty mówisz? – Miles podnosi wzrok, gdy ona pokazuje co

ś

z wykrzywionymi

ustami i całkowicie przygn

ę

bionymi oczami, kiedy

ś

ledzimy jej palec do miejsca gdzie

Roman rozmawia i

ś

mieje si

ę

z Stacie, Honor, Craigiem i reszt

ą

z listy A. – Wielkie

rzeczy. –
Wzruszył ramionami. – Po prostu czekaj, wróci.
- Tego nie wiesz – mówi Haven, zrzucaj

ą

c okruszki ciastka z czerwonej aksamitnej

spódnicy, a wzrok koncentruj

ą

c na Romanie.

- Prosz

ę

. Widzieli

ś

my to ju

ż

milion razy. Ka

ż

dy nowy dzieciak z najmniejszym

potencjałem fajno

ś

ci ko

ń

czy w pewnym momencie przy tamtym stole. Tylko

naprawd

ę

fajni

nigdy nie zostaj

ą

tam długo – bo naprawd

ę

fajni ko

ń

cz

ą

tutaj. –

Ś

mieje si

ę

,

naciskaj

ą

c na

ż

ółty stół ze szklanego włókna czubkami jasnoró

ż

owych paznokci.

- Nie ja – mówi

ę

ch

ę

tna do odci

ą

gni

ę

cia rozmowy od Romana wiedz

ą

c,

ż

e jestem

tutaj
jedyn

ą

osob

ą

, która jest szcz

ęś

liwa widz

ą

c,

ż

e opu

ś

cił nad dla znacznie fajniejszej

paczki. –
Byłam tu od pierwszego dnia – przypominam im.
- Tak, nie ma co gada

ć

. –

Ś

mieje si

ę

Miles. – Cho

ć

odnosz

ę

si

ę

do Damena.

Pami

ę

tasz

jak został wci

ą

gni

ę

ty przez drug

ą

stron

ę

przez jaki

ś

czas? Ale w ko

ń

cu si

ę

opami

ę

tał

i znalazł
drog

ę

powrotn

ą

, tak jak zrobi Roman.

Patrz

ę

w dół na mój napój, okr

ę

caj

ą

c butelk

ę

w dłoni. Bo cho

ć

wiem,

ż

e Damen nigdy

nie był szczery w krótkim flirtowaniu z Stacie,

ż

e zrobił to tylko dlatego aby dosta

ć

si

ę

do
mnie, aby sprawdzi

ć

czy mi zale

ż

ało, obrazy ich dwójki stoj

ą

cych tak blisko siebie na

zawsze
pozostały w moim umy

ś

le.

- Tak, zrobiłam tak – mówi Damen

ś

ciskaj

ą

c moj

ą

r

ę

k

ę

i całuje mnie w policzek

* - ang. Preffering the weight of Mr. Munoz's pen etrating stare and his conflicted thoughts about me
(my good

background image

grades versus my undeniable weirdness) to dealing with Roman. – tutaj kompletnie nie widziałam o co
chodzi.

wyczuwaj

ą

c moje my

ś

li nawet, je

ś

li nie zawsze mo

ż

e je odczyta

ć

. – Z pewno

ś

ci

ą

wrócił mi rozum.
- Widzicie? Wi

ę

c mo

ż

emy tylko mie

ć

wiar

ę

,

ż

e Romanowi tak

ż

e. – Miles kiwa głow

ą

.

– A je

ś

li nie, to od pocz

ą

tku nigdy nie był tak naprawd

ę

fajny, prawda?

Haven wzrusza ramionami i przewraca oczami zlizuj

ą

c lukier z kciuka i mamrocze. –

Wszystko jedno.
- Dlaczego i tak ci tak bardzo zale

ż

y? – Miles przygl

ą

da jej si

ę

bacznie. – My

ś

lałem,

ż

e była

ś

zainteresowana Joshem.

- Jestem zainteresowana Joshem – mówi unikaj

ą

c jego wzroku, gdy otrzepuje kolana

z
nieistniej

ą

cych okruchów.

Ale kiedy patrz

ę

na ni

ą

i obserwuj

ę

jak jej aura miga odcieniem zieleni mog

ę

powiedzie

ć

,

ż

e to nie prawda. Zauroczyła si

ę

i to wszystko. A je

ś

li Roman tak

ż

e si

ę

zauroczył, to wtedy adios Josh, witaj nowy straszny facecie.
Rozpakowałam swoje drugie

ś

niadanie udaj

ą

c

ż

e niby nadal jestem zainteresowana

ż

ywno

ś

ci

ą

, kiedy słysz

ę

.

- Ej, kolego, kiedy jest premiera?
- Kurtyn

ę

podnosz

ą

o ósmej. Dlaczego? Idziesz? – pyta Miles ze

ś

wiec

ą

cymi oczami

jego aura

ś

wieci w taki sposób, który sprawia

ż

e jest do

ść

oczywiste,

ż

e ma nadziej

ę

,

ż

e tak.

- Nie mo

ż

na tego przegapi

ć

– mówi Roman zajmuj

ą

c miejsce obok Haven i pacn

ą

ł j

ą

w rami

ę

w bardzo fałszywy sposób. Oczywi

ś

cie zdawał sobie spraw

ę

z wpływu jaki

wywołuje i nie bał si

ę

go wykorzystywa

ć

.

- Wi

ę

c jakie było

ż

ycie w

ś

ród elity? To było wszystko o czym marzyłe

ś

? – ona pyta

takim głosem,

ż

e je

ś

li nie zobaczyłabym jej aury mogłabym pomy

ś

le

ć

,

ż

e flirtuje. Ale

wiem,

ż

e jest powa

ż

na, bo aury nie kłami

ą

.

Roman si

ę

ga do niej, delikatnie odsuwaj

ą

c grzywk

ę

z jej twarzy. Gestem tak

intymnym sprawił,

ż

e jej policzki miały kolor jasnoró

ż

owy. – Co, teraz? – mówi,

zapatrzony
w ni

ą

.

- Wiesz, stół A? Gdzie siedziałe

ś

? – Ona mruczy staraj

ą

c si

ę

zachowa

ć

spokój pod

jego urokiem.
- Lunch jest systemem kastowym – mówi Miles przerywaj

ą

c ich czar i odpychaj

ą

c

swój na wpół zjedzony jogurt na bok. – Tak samo jest w ka

ż

dej szkole. Ka

ż

dy dzieli

si

ę

na

kliki w celu uniemo

ż

liwieniu dostania si

ę

do nich innym osobom z zewn

ą

trz. Nic nie

mog

ą

na

to poradzi

ć

po prostu to robi

ą

. A ci ludzie z którymi byłe

ś

? S

ą

na szczycie kliki, która,

w
licealnym systemie kastowym robi ich Reguł

ą

. W przeciwie

ń

stwie do ludzi z którymi

teraz
siedzisz… - Wskazuje na siebie. – Którzy s

ą

nazywani Niedotykalnymi.

- Nieprawda! – mówi Roman odsuwaj

ą

c si

ę

od Haven i otwiera swoj

ą

wod

ę

sodow

ą

.


Kompletne bzdury. Nie kupuj

ę

tego.

- To nie ma znaczenia. To jest nadal rzeczywisto

ść

. – Miles wzrusza ramionami

patrz

ą

c t

ę

sknie na stół A. Bo mimo tego,

ż

e on trwa bez ko

ń

ca przy tym,

ż

e nasz stół

jest

background image

naprawd

ę

fajny to prawda jest taka,

ż

e jest bole

ś

nie

ś

wiadom tego,

ż

e w oczach

uczniów Bay
View, nic nie jest w nim fajnego.
- Mo

ż

e to twoja rzeczywisto

ść

, ale nie moja. Nie robi

ę

segregacji, kolego. Lubi

ę

wolne i otwarte społecze

ń

stwo, włóczy

ć

si

ę

i odkrywa

ć

wszystkie swoje opcje. –

Potem
patrz

ą

c na Damena, mówi. – Co z tob

ą

? Wierzysz w to wszystko?

Ale Damen wzrusza tylko ramionami i nadal na mnie patrzy. Nie obchodziła go lista A
i lista B, kto jest fajny, a kto nie. Byłam jedynym powodem dla którego zacz

ą

ł nauk

ę

w tej
szkole i jestem jedynym powodem dla którego w niej został.
- Có

ż

, miło jest mie

ć

marzenia. – Haven wzdycha, sprawdzaj

ą

c swoje krótkie czarne

paznokcie. – Ale byłoby jeszcze milej gdyby istniała mo

ż

liwo

ść

,

ż

e si

ę

spełni

ą

.

- Ale jeste

ś

w bł

ę

dzie, kochanie. To wszystko nie jest marzeniem. – Roman

u

ś

miecha

si

ę

w taki sposób,

ż

e jej aura

ś

wiatła jest l

ś

ni

ą

co jasnoró

ż

owa. – Sprawi

ę

,

ż

e to si

ę

stanie.
Zobaczysz.
- Co z tego? Fantazjujesz o sobie jako Che Guevara z Bay View High? – Mój głos
zawierał jad i nie przejmowałam si

ę

aby go ukry

ć

. Cho

ć

szczerze mówi

ą

c jestem

bardziej
zaskoczona moim wykorzystaniem słowa fantazjowanie ni

ż

tonem głosu. To znaczy

od kiedy
ja tak mówi

ę

? Ale gdy spojrzałam na Romana i zobaczyłam wyrazist

ą

,

przytłaczaj

ą

c

ą

,

ż

ółtopomara

ń

czow

ą

aur

ę

, wiem

ż

e na mnie te

ż

ma wpływ.

- Raczej fantazjuj

ę

. – U

ś

miecha si

ę

swoim powolnym u

ś

miechem, jego oczy wpatruj

ą

si

ę

we mnie tak gł

ę

boko,

ż

e czuj

ę

si

ę

jakbym była naga – jakby widział wszystko,

wiedział
wszystko i nie mo

ż

na było tego nigdzie ukry

ć

. – Po prostu pomy

ś

l o mnie jak o

rewolucji,
poniewa

ż

do ko

ń

ca przyszłego tygodnia system kastowy na lunchu dobiegnie ko

ń

ca.

Dobrowolnie złamiemy te bariery, zł

ą

czymy wszystkie stoły razem i zrobimy

przyj

ę

cie!

- To jest to, co przewidujesz? – zw

ęż

am oczy staraj

ą

c si

ę

odwróci

ć

cał

ą

jego energi

ę

.

Ale on po prostu si

ę

ś

mieje, nawet troch

ę

nie ura

ż

ony. Ten

ś

miech na zewn

ą

trz tak

ciepły, anga

ż

uj

ą

cy i wszechogarniaj

ą

cy – nikt nie domy

ś

lał si

ę

jego podtekstu –

strasznej
kraw

ę

d

ź

cienia zło

ś

liwo

ś

ci, ledwie ukrytego zagro

ż

enia przeznaczonego wył

ą

cznie

dla mnie.
- Uwierz

ę

, kiedy to zobacz

ę

– mówi Haven ocieraj

ą

c czerwone okruchy z ust.

- Widz

ą

c to uwierzysz – mówi Roman wpatruj

ą

c si

ę

wprost w moje oczy.

- Wi

ę

c co s

ą

dzisz o tym wszystkim? – pytam, tu

ż

po dzwonku, gdy Roman, Haven i

Miles poszli do klasy, a ja i Damen zostali

ś

my w tyle.

- O czym wszystkim? – pyta zatrzymuj

ą

c mnie.

- O Romanie. I tych wszystkich jego bzdurach o rewolucji na lunchu? – mówi

ę

,

rozpaczliwie weryfikuj

ą

c to,

ż

e nie jestem zazdrosna, zaborcza lub szalona – to

Roman jest
naprawd

ę

straszny – i

ż

e to nie ma nic wspólnego ze mn

ą

.

Ale Damen wzrusza tylko ramionami. – Je

ś

li nie masz nic przeciwko, raczej nie

background image

chciałbym skupia

ć

si

ę

teraz na Romanie. Jestem znacznie bardziej zainteresowany

tob

ą

.

Przyci

ą

ga mnie do siebie, obdarzaj

ą

c mnie długim, gł

ę

bokim, kradn

ą

cym oddech

pocałunkiem. I mimo tego,

ż

e stoimy na

ś

rodku dziedzi

ń

ca szkoły to tak jakby

wszystko
wokół nas przestało istnie

ć

. Podobnie jak cały

ś

wiat skurczył si

ę

do tego jedynego

punktu. A
gdy si

ę

od niego odrywam, jestem tak naładowana, tak rozgrzana i brak mi

powietrza,

ż

e

ledwo mog

ę

mówi

ć

.

- Spó

ź

nimy si

ę

– zarz

ą

dzam w ko

ń

cu bior

ą

c go za r

ę

k

ę

i ci

ą

gn

ą

c w kierunku klasy.

Ale on jest silniejszy ni

ż

ja, wi

ę

c po prostu stoi w miejscu. – Tak sobie my

ś

lałem… co

ty na to,

ż

eby

ś

my to pomin

ę

li? – szepcze, usta maj

ą

c na mojej skroni, policzku a

potem uchu.
– Wiesz, po prostu urwiemy si

ę

na reszt

ę

dnia – poniewa

ż

istnieje tak wiele innych,

lepszych
miejsc gdzie mo

ż

emy by

ć

.

Patrz

ę

na niego niemal poddaj

ą

c si

ę

jego magnetyzmowi, ale potrz

ą

sam głow

ą

i

ci

ą

gn

ę

go. Wiem,

ż

e sko

ń

czył szkoł

ę

setki lat temu, a teraz uwa

ż

a to wszystko za raczej

nudne. I
mimo tego,

ż

e tak

ż

e najcz

ęś

ciej uwa

ż

am to za nudne, poniewa

ż

po poznaniu

wszystkich tych
rzeczy, których próbuj

ą

nauczy

ć

to robi si

ę

naprawd

ę

pozbawione sensu, to jednak

nadal
jedna z nielicznych rzeczy w moim

ż

yciu przez któr

ą

czuj

ę

si

ę

do

ść

normalna. A od

czasu
wypadku, kiedy zdałam sobie spraw

ę

ż

e nigdy nie b

ę

d

ę

ju

ż

normalna, có

ż

, to tym

bardziej
było dla mnie nagrod

ą

.

- My

ś

lałam,

ż

e powiedziałe

ś

,

ż

e musimy utrzyma

ć

za wszelk

ą

cen

ę

normaln

ą

fasad

ę

*

- mówi

ę

ci

ą

gn

ą

c go za sob

ą

, kiedy niech

ę

tnie pozostaje w tyle. – Nie uczestniczenie

w lekcji i
udawanie zainteresowania cz

ęś

ci

ą

tej fasady?

- Ale co mo

ż

e by

ć

bardziej normalne ni

ż

dwójka hormonalnych nastolatków,

opuszczaj

ą

ca szkoł

ę

i rozpoczynaj

ą

ca wcze

ś

niej weekend? – U

ś

miecha si

ę

, ciepło

jego
pi

ę

knych, ciemnych oczu prawie mnie skusiło.

Ale znowu potrz

ą

sam głow

ą

i konsekwentnie,

ś

ciskaj

ą

c go mocniej za r

ę

k

ę

ci

ą

gn

ę

w

kierunku klasy.

* - Façade – to chyba fasada. :P

dziewi

ą

ty

Poniewa

ż

jeste

ś

my przed noc

ą

któr

ą

mamy sp

ę

dzi

ć

razem, Damen nie jedzie ze

mn

ą

do

mojego domu. Zamiast tego dajemy sobie krótki pocałunek, i ruszam na podbój
centrum
handlowego.
Chc

ę

kupi

ć

co

ś

na dzisiejszy wieczór - co

ś

w czym pójd

ę

na wyst

ę

p

background image

Milesa, i co

ś

na moj

ą

dzisiejsz

ą

randk

ę

- co

ś

nowego, w czym mogłabym

zadebiutowa

ć

. Ale

po sprawdzeniu godziny na zegarku i zauwa

ż

eniu i

ż

nie mam tyle czasu ile

my

ś

lałam,

zastanawiam si

ę

czy mam ju

ż

wszystko na nasze spotkanko z Damenem. Zmierzam

na
parking i zastanawiam si

ę

czy udałoby mi si

ę

znale

źć

Haven. Tak naprawd

ę

ostatnio

oddaliły

ś

my si

ę

do siebie, po tej całej aferze z Drin

ą

i po tym jak spotkała Josha,

mniej
gadamy w szkole i wgl. Mimo tego,

ż

e udało mi si

ę

j

ą

odwie

ść

od tych jej grup

wsparcia.
Teraz jej rytuał po szkole to zwiedzanie ulic i zaułków a pó

ź

niej ob

ż

eranie si

ę

ciasteczkami,
co jak by troch

ę

wp

ę

dza j

ą

w uzale

ż

nienie. I mimo tego

ż

e nie widujemy si

ę

zbyt

cz

ę

sto to

wydaje si

ę

szcz

ęś

liwa. I ciesz

ę

si

ę

ż

e w ko

ń

cu znalazła sobie kogo

ś

kto nie tylko j

ą

lubi ale
jest te

ż

dla niej po prostu dobry. Ale ostatnio mi jej zaczyna brakowa

ć

i my

ś

l

ę

,

ż

e

troch

ę

czasu sp

ę

dzonego razem dobrze na zrobi.

Pojechałam do niej, a tam co widz

ę

? J

ą

i Romana opieraj

ą

cych si

ę

o jego czerwony,

sportowy
samochód vintage, obserwuje ich i widz

ę

jak Haven chwyta go za r

ę

k

ę

i

ś

mieje si

ę

z

czego

ś

co on powiedział. A jej czarne obcisłe d

ż

insy, czarny skurczony sweter, i celowo

niechlujnie
ufarbowane czarne włosy z czerwonymi pasemkami tak

ś

wietnie kontrastuj

ą

z jej

ż

ow

ą

aur

ą

która si

ę

rozwija dopóki dopóty nie pochłonie ich obojga. I

ś

miem twierdzi

ć

ze b

ę

dzie

tak jak
i

ż

Josh

niedługo zostanie wymieniony. I cho

ć

jestem zdecydowana zatrzyma

ć

si

ę

to Roman

ogl

ą

da

si

ę

przez rami

ę

i patrzy akurat w mym kierunku i patrzy na mnie takim wzrokiem...

Takim
natarczywym niezno

ś

nym -

ż

e łamie swoje postanowienie i ruszam dalej.

Bo pomimo,

ż

e moi przyjaciele lubi

ą

go i wszyscy my

ś

l

ą

ż

e jest taki cool, i nawet

ż

e

lista A
si

ę

z nimi zgadza, a nawet po mimo tego

ż

e Damen nie odczuwa najmniejszego

strachu - nie
lubi

ę

go.

Nawet je

ś

li nie mam podstaw aby mie

ć

takie uczucia w stosunku do niego, to faktem

jest to:
Ten nowy facet naprawd

ę

przyprawia mnie o

dreszcze.
Poniewa

ż

jest gor

ą

co, to udaje si

ę

do krytego centrum chanowego Mall of South

Coast Plaza
w przeciwie

ń

stwie do reszty ludzi którzy prawdopodobnie udadz

ą

si

ę

do centrum na

zewn

ą

trz

Fashion Island.

background image

Ale ja nie jestem z tond. Jestem Oregank

ą

. Co oznacza ze jestem przyzwyczajona

do mojej
pogody wiosn

ą

. Nie jest gor

ą

co, niebo jest zachmurzone, a tak

ż

e jest mnóstwo błota.

Jak
prawdziwa wiosna. Nie taka gor

ą

ca, dziwna nienaturalna, jakby wiosna chciało si

ę

przekaza

ć

ju

ż

lato. I z tego co słyszałam jeszcze si

ę

pogorszy. Dlatego coraz bardziej brakuje

mi domu.
Normalnie unikam takich miejsc przepełnienie

ś

wiatła i hałas, a co wa

ż

niejsze energii

tłumu,
co stawia mnie na kraw

ę

dzi psychicznego załamania nerwowego. I bez Damena przy

moim
boku który robi za moj

ą

tarcz

ę

, wracam wi

ę

c maj

ą

c przy

swym boku iPoda.
Cho

ć

musz

ę

zało

ż

y

ć

(znowu) kaptur i okulary w celu zagłuszenia hałasu jak dawniej.

Sko

ń

czyłam z byciem dziwaczk

ą

. Zamiast tego

skupiam moj

ą

uwag

ę

na tym co słuszne i blokuje (staram si

ę

) wszystko perfekcyjnie,

tak
jak Damen nauczył mnie to robi

ć

. Ale teraz wkładam słuchawki do uszu i podkr

ę

cam

muzyk

ę

na full, co
pozwala na zagłuszenie tego wszystkiego ( wszystko by było normalne gdybym nie
widziała przed sob

ą

kolorowych aur). I patrz

ę

prosto na Victoria's Secret, ruszam prosto do celu, aby kupi

ć

co

ś

na niegrzeczn

ą

nocn

ą

akcje,

jestem tak skupiona na swojej misji

ż

e nie zauwa

ż

am w

ś

rodku Stacii i Honor.

- OOOO... Mój. . . Bo

ż

e! -

Ś

piewa Stacia zbli

ż

aj

ą

c si

ę

do mnie - No nie, to nie mo

ż

e

dzia

ć

si

ę

naprawd

ę

. Zwraca uwag

ę

na to co trzymam

w r

ę

ce. Bierze mi z r

ę

ki moj

ą

bielizn

ę

idealnie wypiel

ę

gnowanymi paznokciami i

przegl

ą

da to

na co patrzyłam. I mimo

ż

e widz

ą

c jej twarz i głupi wyraz na twarzy, i głupie my

ś

li to

czuje
si

ę

strasznie

głupio.
Odkładam powrotem to na półk

ę

i wkładam do moich uszu słuchawki udaj

ą

c jak

gdyby nigdy
nic si

ę

nie zdarzyło, id

ę

w kierunku kompletów bardziej bawełnianych, co

ś

w moim

stylu.
Ale jak zaczynam przegl

ą

da

ć

kilka ognisto ró

ż

owych kupletów w paski, zdaj

ę

sobie

spraw

ę

ż

e to nie ta okazja i Damen chciałby cos bardziej pikantnego. Co

ś

co ma o wiele

wi

ę

cej

koronek a mniej bawełny. Co

ś

co rzeczywi

ś

cie mo

ż

na uzna

ć

za sexy. I nawet nie

patrz

ą

c

wiem

ż

e Stacia i jej wierny towarzysz mnie

ś

ledz

ą

.

- Oj, patrz Honor. Dziwaczka nie mo

ż

e si

ę

zdecydowa

ć

czy wybra

ć

mi

ę

dzy

włochatym a
słodkim - Stacia potrz

ą

sa głow

ą

i u

ś

miecha si

ę

do mnie pogardliwie.

background image

- Zaufaj mi, na pewno we

ź

mie włochate. Jest o wiele ładniejsze. Poza

tym z tego co pami

ę

tam Damen, jest za du

ż

y na słodkie. - No i brawo.

Mój

ż

ą

dek został zamro

ż

ony, zacisn

ą

ł si

ę

w nieuzasadnionej obawie zazdro

ś

ci

dzi

ę

ki czemu

czuje w gardle kulk

ę

. Ale tylko na chwilk

ę

, znowu my

ś

l

ę

racjonalnie. Poza tym wiem

wszystko co było mi

ę

dzy nim, a ja jestem szcz

ęś

liwa bo on nie wiedział czy ona

nosiła
słodkie czy włochate. Głównie dlatego

ż

e mi

ę

dzy nimi nic nie było. Damen

tylko udawał

ż

e jest ni

ą

zainteresowany, tylko dlatego aby zbli

ż

y

ć

si

ę

do mnie. Ale

my

ś

l o tym

wszystkim sprawia

ż

e jestem troch

ę

przewra

ż

liwiona. - No we

ź

, chod

ź

my. Ona nie słyszy. - Honor mówi,

szarpi

ą

c j

ą

za ramie i zerkaj

ą

c to na Staci

ę

to na mnie. Ale Stacia stoi tam sztywno

nie daj

ą

c

za wygran

ą

. - Och słyszy mnie bardzo dobrze. - mówi a u

ś

miech igra na jej ustach. -

Nie daj
si

ę

zmyli

ć

Spodem i słuchawkami w uszach. Ona mo

ż

e słysze

ć

wszystko co powiem

a nawet
co pomy

ś

l

ę

. Poniewa

ż

Ever nie jest zwykł

ą

dziwaczk

ą

, ona jest

równie

ż

czarownic

ą

.

Odwracam si

ę

i id

ę

do alejki aby poogl

ą

da

ć

biustonosze push-up i gorsety mówi

ą

c

sobie:
Ignoruj j

ą

. Ignoruj j

ą

. Wystarczy si

ę

skupi

ć

na

zakupach i i

ść

do hotelu.

Ale zamiast i

ść

sobie gdzie

ś

Stacia łapie mnie za r

ę

k

ę

i ci

ą

gnie do siebie mówi

ą

c: -

No nie
b

ą

d

ź

nie

ś

miała. Poka

ż

jej. Poka

ż

Honor jak

ą

ś

wirusk

ą

jeste

ś

!

Jej oczy patrz

ą

na mnie, wysyła mi powodzi niepokoj

ą

cej energii dosłownie ta energii

przepływa przeze mnie.

Ś

ciska mnie za r

ę

k

ę

tak mocno kciukiem... Wiem,

ż

e ona

próbuje na
mnie przyn

ę

ty, chc

ą

c zobaczy

ć

czy znowu str

ą

c

ę

kontrole tak jak wtedy na korytarzu

w
szkole. Tylko

ż

e tym razem - nie ma poj

ę

cia do czego jestem zdolna.

Honor zaczyna si

ę

denerwowa

ć

, stoj

ą

c obok niej czekaj

ą

c mówi: Chod

ź

, Stacia.

Chod

ź

my. Tu jest

strasznie nudno.
Ale Stacia ignoruje j

ą

i chwyta mnie tak mocno,

ż

e jej paznokcie wbijaj

ą

si

ę

mi w

skór

ę

.

Szepcze: - No dalej. Powiedz jej co widzisz!
Zamykam oczy, mój

ż

ą

dek si

ę

kurczy, Gd moj

ą

głow

ę

wypełni

ą

obrazy które

widziałam
wcze

ś

niej: Stacia wyra

ź

nie zarysowana i st

ą

paj

ą

ca odwa

ż

nie na szczyt popularno

ś

ci.

Nie
zwa

ż

aj

ą

c na nic.

Wszyscy si

ę

jej boj

ą

. Z wyj

ą

tkiem Honor, a zwłaszcza Honor, dzi

ę

ki

której wszyscy boj

ą

si

ę

by

ć

mało popularni wi

ę

c nie robi

ą

nic aby to przerwa

ć

...

Mogłabym jej
powiedzie

ć

, jak naprawd

ę

straszn

ą

przyjaciółk

ą

jest Stacia, ale wiem jak by si

ę

ź

le z

tym

background image

poczuła.
Mogłabym strzasn

ąć

r

ę

k

ę

Stacii z mojego ramienia i

ż

ucic ni

ą

sam

ą

tak mocno

ż

e leciałaby prosto na szyb

ę

, pó

ź

niej poleciałaby na tablice

ogłosze

ń

...

Tylko

ż

e nie mog

ę

. Ostatni raz pozwoliłam sobie na w szkole, kiedy powiedziałam jej

wszystkie straszne rzeczy które wiem o niej. To był ogromny bł

ą

d, ale teraz mam ten

luksus

ż

e mog

ę

podj

ąć

racjonalnie decyzje. Mam tak wiele do ukrycia nie mogłabym tego

zrobi

ć

,

straszne tajemnice które nie nale

żą

tylko do mnie ale do Damena tak

ż

e. Stacia

ś

mieje si

ę

widz

ą

c determinacje na mojej twarzy. Ale zachowuje spokój. Przypominaj

ą

c sobie

ż

e

bycie
słab

ą

jest porz

ą

dku ale poddawanie si

ę

słabo

ś

ci w zupełno

ś

ci nie. Przybieram na

twarz
„mask

ę

" chc

ą

c wygl

ą

da

ć

normalnie. Daje jej złudzenie

ż

e jest silniejsza ode mnie.

Widz

ę

Honor przewracaj

ą

c

ą

oczyma i chc

ą

c

ą

jak

najszybciej z tam tond odej

ść

. A ja mam zamiar sobie i

ść

, wi

ę

c przypadkowo

odpycham
Staci

ę

, ale zamiast lekko j

ą

odepchn

ąć

robie co

ś

strasznego przewracam si

ę

na

suszark

ę

do

bielizny a ona upada na
podłog

ę

.

Biustonosze, stringi, wieszaki, uchwyty wszystko to upada na ziemie a ja na tym
wszystkim jako wisienka na
stosie.
- O mój bo

ż

e! - Stacia wrzeszczy, chwytaj

ą

c si

ę

wyci

ą

gni

ę

tej dłoni Honor, gdy

stan

ę

ła ju

ż

na nogi

ś

mieje si

ę

ze mnie, - Jeste

ś

kompletn

ą

ś

wirusk

ą

. - wyci

ą

ga aparat i filmuje wszystko, z dokładno

ś

ci

ą

z przybli

ż

eniem. A na

tym
wszystkim ja maj

ą

ca na głowie czerwony koronkowy pas. - Lepiej si

ę

otrzep, podnie

ś

i to
wszystko posprz

ą

taj! - zezuj

ę

mnie wzrokiem, dostosowuj

ą

c k

ą

t parzenia do mnie. -

Wiesz co
mówi

ą

: Zepsuła

ś

musisz kupi

ć

!~- depta niby to przypadkowo po mojej stopie. A

ź

niej

odchodz

ą

w po

ś

piechu w momencie gdy sprzedawca przybywa. Stacia jeszcze

zatrzymuje si

ę

na chwile i mówi patrz

ą

c na mnie: - Obserwuje ci

ę

. Tak jak nigdy. Uwierz mi, jeszcze

z tob

ą

nie sko

ń

czyłam. - rzuca przed ucieczk

ą

.

Dziesi

ą

ty

Wyczuwam moment, kiedy Damen skr

ę

ca w moj

ą

ulic

ę

, biegn

ę

do lustra (znowu) i

niespokojnie ogl

ą

dam ubranie, upewniaj

ą

c si

ę

,

ż

e wszystko jest tam, gdzie powinno

by

ć

sukienka, biustonosz, nowa bielizna – i mam nadziej

ę

,

ż

e to wszystko pozostanie na

miejscu
(no, przynajmniej dopóki nie nadejdzie czas tego zdj

ę

cia).

background image

Po tym jak sprzedawczyni Victoria Secret i ja uprz

ą

tn

ę

ły

ś

my bałagan, pomogła mi

wybra

ć

ten naprawd

ę

ładny pasuj

ą

cy stanik i komplet majtek wykonanych z bawełny,

nie

ż

enuj

ą

co seksownych, nieodkrywaj

ą

cych ani niezakrywaj

ą

cych du

ż

o, ale my

ś

l

ę

,

ż

e o

to
chodzi. Potem poszłam do Nordstorm, gdzie kupiłam ładn

ą

zielon

ą

sukienk

ę

i do

tego pasek. I
w drodze do domu zatrzymałam si

ę

na szybkie manicure/pedicure, co było czym

ś

,

czego nie
robiłam od, có

ż

, od wypadku, który okradł mnie z mojego starego

ż

ycia na zawsze –

kiedy
byłam popularna i dziewcz

ę

ca jak Stacia.

Tylko,

ż

e ja nigdy nie byłam naprawd

ę

jak Stacia.

Mam na my

ś

li,

ż

e mo

ż

e byłam popularna i byłam cheerlederk

ą

, ale nigdy nie byłam

suk

ą

.

- O czym my

ś

lisz? – pyta Damen, który wpu

ś

cił sam siebie i wchodzi do mojego

pokoju, gdy Sabine nie ma w domu.
Wpatruj

ę

si

ę

w niego, patrz

ą

c jak opiera si

ę

o drzwi i u

ś

miecha. Widz

ą

c jego ciemne

d

ż

insy, ciemn

ą

koszul

ę

, ciemn

ą

marynark

ę

i czarne buty motocyklowe, które zawsze

nosi,
czuj

ę

jak moje serce bije dwa razy szybciej.

- My

ś

lałam o ostatnich czterystu latach – mówi

ę

, kul

ą

c si

ę

, gdy jego oczy staj

ą

si

ę

ciemne i zmartwione.
- Ale nie w sposób, jaki my

ś

lisz – dodaj

ę

, ch

ę

tna do zapewnienia go,

ż

e nie badałam

jego przeszło

ś

ci jeszcze raz.

- My

ś

lałam o wszystkich naszych

ż

yciach i jak my nigdy… um… - podnosi brew,

kiedy
u

ś

miech gra na jego ustach.

- My

ś

l

ę

,

ż

e jestem zadowolona,

ż

e te czterysta lat jest za nami – mamrocz

ę

, patrz

ą

c

jak
rusza do mnie, obejmuje ramionami moj

ą

tali

ę

i przyci

ą

ga mnie mocno do klatki

piersiowej.
Moje oczy muskaj

ą

jego twarz, ciemne oczy, gładk

ą

skór

ę

, jego zniewalaj

ą

ce wargi,

chłon

ą

całego jego.
- Ja te

ż

jestem zadowolony – mówi, jego oczy dra

ż

ni

ą

moje. – Nie, odwołuj

ę

t

ą

my

ś

l,

bo
prawda jest taka,

ż

e jestem wi

ę

cej ni

ż

zadowolony. Rzeczywi

ś

cie – jestem

zachwycony. –
U

ś

miecha si

ę

, ale po chwili ł

ą

czy brwi, mówi

ą

c. – Nie, to wci

ąż

tego nie wyja

ś

nia.

My

ś

l

ę

,

ż

e

potrzebujemy nowego słowa. –

Ś

mieje si

ę

, zni

ż

aj

ą

c usta do mojego ucha, szepcz

ą

c.

– Jeste

ś

dzi

ś

wieczorem pi

ę

kniejsza ni

ż

kiedykolwiek była

ś

. I chc

ę

by wszystko było

doskonałe. Chc

ę

,

ż

eby to wszystko było tym, co sobie wymarzyła

ś

. Tylko mam nadziej

ę

,

ż

e ci

ę

nie

rozczaruj

ę

.

Odrywam si

ę

, aby popatrze

ć

na jego twarz, zastanawiaj

ą

c si

ę

, jak mógłby nawet

pomy

ś

le

ć

co

ś

takiego, gdy przez ten cały czas, to ja si

ę

martwiłam,

ż

e go rozczaruj

ę

.

background image

Kładzie palec pod moj

ą

brod

ę

, podnosz

ą

c moj

ą

twarz na spotkanie jego ust. Oddaj

ę

mu
pocałunek z takim zapałem,

ż

e odrywa si

ę

i mówi. – Mo

ż

e powinni

ś

my pojecha

ć

prosto do
Montage?
- Dobrze – mrucz

ę

, swoimi wargami szukaj

ą

c jego.

Ż

ałuj

ę

ż

artu, gdy odsuwa si

ę

i

widz

ę

, jak

ą

on ma nadziej

ę

.

- Tylko,

ż

e nie mo

ż

emy. Miles mnie zabije, je

ś

li opuszcz

ę

jego debiut. – U

ś

miecham

si

ę

, czekaj

ą

c a

ż

on te

ż

si

ę

u

ś

miechnie.

Ale nie. A kiedy patrzy na mnie z powa

ż

n

ą

twarz

ą

, wiem,

ż

e zabł

ą

kałam si

ę

zbyt

blisko
prawdy. Wszystkie moje

ż

ycia zawsze ko

ń

czyły na tej nocy – nocy, w której mieli

ś

my

zaplanowane by

ć

razem. I chocia

ż

nie pami

ę

tam szczegółów, on najwyra

ź

niej tak.

Ale potem równie szybko powracaj

ą

jego kolory i bierze mnie za r

ę

k

ę

, mówi

ą

c. –

ż

,

szcz

ęś

cie dla nas,

ż

e jeste

ś

teraz całkowicie

ż

ywa, wi

ę

c nie ma nic, co mo

ż

e nas

rozdzieli

ć

.

Pierwsz

ą

rzecz, jak

ą

widz

ę

, gdy kierujemy si

ę

do naszych miejsc jest to,

ż

e Haven

siedzi
obok Romana. Bior

ą

c pełn

ą

korzy

ść

z nieobecno

ś

ci Josha, przyciskała swoje rami

ę

do jego i
przekrzywiała głow

ę

w taki sposób,

ż

eby wpatrywa

ć

si

ę

w niego z uwielbieniem i

u

ś

miecha

ć

si

ę

na wszystko, co mówi. I drug

ą

rzecz, któr

ą

zauwa

ż

am jest to,

ż

e moje miejsce

równie

ż

jest

obok Romana. Tylko,

ż

e w przeciwie

ń

stwie do Haven, nie jestem wcale zachwycona.

A
poniewa

ż

Damen chce ju

ż

zaj

ąć

swoje miejsce, nie chc

ę

robi

ć

wielkiego widowiska z

ich
zmienianiem, wi

ę

c niech

ę

tnie siadam w swoim. Czuj

ę

inwazyjne pchni

ę

cie energii

Romana,
kiedy jego oczy wpatruj

ą

si

ę

w moje – jego uwaga tak skupiła si

ę

na mnie,

ż

e nie

mog

ę

nic na

poradzi

ć

wiercenie si

ę

.

Rozgl

ą

daj

ą

c si

ę

po w wi

ę

kszo

ś

ci pełnym teatrze, staram si

ę

odgoni

ć

moje my

ś

li od

Romana i czuj

ę

ulg

ę

, gdy widz

ę

Josha w przej

ś

ciu, ubranego w jego zwykłe czarne

d

ż

insy,

pas wybijany

ć

wiekami,

ś

nie

ż

nobiał

ą

koszul

ę

i chudy krawat w krat

ę

, ramiona miał

obładowane słodyczami i butelkami wody, gdy jego chmielowo-czarne włosy wpadały
mu do
oczu. Nie mog

ę

si

ę

powstrzyma

ć

od odetchni

ę

cia z ulg

ą

, widz

ą

c jak on i Haven

doskonale do
siebie pasuj

ą

i jestem zachwycona,

ż

e nie został zast

ą

piony. – Wody? – pyta,

opadaj

ą

c na

miejsce po drugiej stronie Haven i podaj

ą

c dwie butelki w moj

ą

stron

ę

. Bior

ę

jedn

ą

dla siebie
i próbuj

ę

poda

ć

drug

ą

Damenowi, ale on tylko potrz

ą

sa głow

ą

i popija swój czerwony

napój.
- Co to jest? – pyta Roman, opieraj

ą

c si

ę

o mnie i skin

ą

ł w kierunku butelki, jego

niepo

żą

dane dotkni

ę

cie wysłało chłód przez moj

ą

skór

ę

. – Ssiesz to co

ś

jakby było

background image

alkoholem. W takim przypadku, podziel si

ę

tym, kolego. Nie zostawiaj nas na lodzie.

Ś

mieje si

ę

, wyci

ą

gaj

ą

c r

ę

k

ę

i poruszaj

ą

c palcami, spogl

ą

daj

ą

c na nas z wyzwaniem

w oczach.
I gdy chc

ę

to przerwa

ć

, obawiaj

ą

c si

ę

,

ż

e Damen b

ę

dzie taki miły i zgodzi si

ę

da

ć

spróbowa

ć

Romanowi, kurtyna rozsun

ę

ła si

ę

i zacz

ę

ła si

ę

muzyka. I chocia

ż

Roman odchylił si

ę

na
swoje miejsce, jego spojrzenie ani razu nie oderwało si

ę

ode mnie.

Miles był niesamowity. Tak niesamowity,

ż

e co jaki

ś

czas znajdowałam si

ę

w

rzeczywisto

ś

ci, by skupi

ć

si

ę

na wierszach, które mówił i lirykach, które

ś

piewał,

podczas gdy
reszta mojego umysłu była pochłoni

ę

ta faktem,

ż

e mam straci

ć

swoje dziewictwo –

po raz
pierwszy – przez czterysta lat.
Mam na my

ś

li,

ż

e to jest tak niesamowite,

ż

e ze wszystkich tych inkarnacji, ze

wszystkich razy, kiedy si

ę

spotkali

ś

my i zakochali

ś

my, nigdy nie udało nam si

ę

przypiecz

ę

towa

ć

zwi

ą

zku. Ale dzi

ś

wieczorem, wszystko si

ę

zmieni.

Ka

ż

da rzecz si

ę

zmieni.

Dzi

ś

wieczorem pogrzebiemy przeszło

ść

i ruszymy w kierunku przyszło

ś

ci naszej

wiecznej miło

ś

ci.

Gdy kurtyna w ko

ń

cu opadła, wszyscy wstajemy i zmierzamy za kulisy. Ale kiedy

dochodzimy do tylnych drzwi, odwracam si

ę

do Damena i mówi

ę

. – Cholera!

Zapomnieli

ś

my

wst

ą

pi

ć

do sklepu i odebra

ć

kwiaty dla Milesa.

Ale Damen tylko si

ę

u

ś

miecha. Potrz

ą

sa głow

ą

i mówi. – O czym ty mówisz? Mamy

wszystkie kwiaty, jakie tu potrzebujemy.
Mru

żę

oczy, zastanawiaj

ą

c si

ę

, o co mu chodzi, poniewa

ż

zgodnie z moimi oczami

on
ma tak samo puste r

ę

ce jak ja.

- O czym ty mówisz? – szepcz

ę

, czuj

ą

c cudowne ciepło przepływaj

ą

ce przeze mnie,

gdy
kładzie r

ę

k

ę

na moim ramieniu.

- Ever – mówi z rozbawionym wyrazem twarzy. – Te kwiaty ju

ż

istniej

ą

na poziomie

kwantowym. Je

ś

li chcesz mie

ć

do nich dost

ę

p na poziomie fizycznym, wszystko, co

musisz
zrobi

ć

, to manifestowa

ć

je, jak ci

ę

nauczyłem.

Rozgl

ą

dam si

ę

dookoła, upewniaj

ą

c si

ę

,

ż

e nikt nie podsłuchuje naszej dziwnej

rozmowy i czuj

ę

zakłopotanie, gdy przyznaj

ę

,

ż

e nie umiem. – Nie wiem jak – mówi

ę

,

chc

ą

c

by to on zrobił piaskowego kwiatka. To naprawd

ę

nie jest czas na lekcj

ę

.

Ale Damen tego nie kupił. – Oczywi

ś

cie,

ż

e umiesz. Niczego ci

ę

nie nauczyłem?

Zaciskam usta i wpatruj

ę

si

ę

w podłog

ę

, poniewa

ż

prawda jest taka,

ż

e próbował

nauczy

ć

mnie wiele. Ale jestem okropnym uczniem i leniuchowałam si

ę

tak bardzo,

ż

e lepiej

by było dla nas obojga, gdyby to on manifestował kwiaty.
- Ty to zrób – mówi

ę

, wzdrygaj

ą

c si

ę

na rozczarowanie, które odmieniło jego twarz. –

Jeste

ś

znacznie szybszy ni

ż

ja. Je

ś

li ja spróbuj

ę

to zrobi

ć

, to zmieni si

ę

w wielk

ą

scen

ę

, ludzie

zauwa

żą

a potem b

ę

dziemy zmuszeni do wyja

ś

nienia…

background image

Kr

ę

ci głow

ą

, nie chc

ą

c by

ć

powstrzymany przez moje słowa. – Jak chcesz

kiedykolwiek
si

ę

czego

ś

nauczy

ć

, je

ś

li zawsze liczysz na mnie?

Wzdycham wiedz

ą

c,

ż

e ma racj

ę

, jednak nie chc

ę

traci

ć

cennego czasu na

manifestowanie bukietu ró

ż

który mo

ż

e pojawi

ć

si

ę

lub nie. Wszystko, czego chc

ę

, to

da

ć

kwiaty do r

ą

k Milesa, powiedzie

ć

mu brawo i wyruszy

ć

, do Montage i reszty naszych

planów.
I przed chwil

ą

wydawało si

ę

,

ż

e on te

ż

tego chce. Ale teraz, jak dla mnie, stał si

ę

powa

ż

nym

profesorem i szczerze mówi

ą

c to nawet niszczy nastrój. Robi

ę

ę

boki wdech i

u

ś

miecham si

ę

słodko, palcem gryzmol

ą

c po kraw

ę

dzi jego klapie marynarki i mówi

ę

. – Masz

całkowit

ą

racj

ę

. I poprawi

ę

si

ę

, obiecuj

ę

. Ale my

ś

lałam,

ż

e mo

ż

e tylko ten jeden raz mógłby

ś

to

zrobi

ć

,

bo jeste

ś

du

ż

o szybszy ode mnie… - Głaszcz

ę

miejsce pod jego uchem, wiedz

ą

c,

ż

e

jest
blisko poddania si

ę

. – Chodzi mi o to,

ż

e im szybciej b

ę

dziemy mie

ć

bukiet, tym

szybciej
b

ę

dziemy mogli wyj

ść

, a potem… - I nawet nie sko

ń

czyłam, bo zamkn

ą

ł ju

ż

oczy i

wyci

ą

gn

ą

ł

r

ę

k

ę

przed siebie jak gdyby chwytaj

ą

c p

ę

k kwitn

ą

cych kwiatów, gdy rozgl

ą

dam si

ę

wsz

ę

dzie,

upewniaj

ą

c si

ę

,

ż

e nikt nie patrzy, maj

ą

c nadziej

ę

,

ż

e to szybko pójdzie. Gdy jednak

patrz

ę

jeszcze raz na Damena, zaczynam wpada

ć

w panik

ę

. Poniewa

ż

nie tylko jego r

ę

ka

jest nadal
pusta, ale stró

ż

ka potu spływa po jego policzku, drugi raz w ci

ą

gu dwóch dni.

Co nie wydawałoby si

ę

a

ż

tak dziwne oprócz faktu,

ż

e Damen si

ę

nie poci. Tak jak

nigdy nie jest chory, nigdy nie ma wolnych dni i nigdy si

ę

nie poci. Niezale

ż

nie od

temperatury na zewn

ą

trz, bez wzgl

ę

du na zadanie pod r

ę

k

ą

, on zawsze pozostaje

chłodny,
spokojny i jest całkowicie w stanie załatwi

ć

to, co jest przed nim.

Do wczoraj, gdy nie udało mu si

ę

uzyska

ć

dost

ę

pu do portalu. I teraz, gdy nie udaje

mu
si

ę

manifestowa

ć

prostego bukietu dla Milesa.

A kiedy dotykam jego ramienia i pytam czy wszystko w porz

ą

dku, dostaj

ę

tylko

niewielk

ą

stru

ż

k

ę

zwykłego mrowienia i gor

ą

ca. – Oczywi

ś

cie, wszystko ze mn

ą

w

porz

ą

dku.

– mru

ż

y oczy, podnosz

ą

c powieki wystarczaj

ą

co, aby na mnie popatrze

ć

, przed

zamkni

ę

ciem

ich mocno jeszcze raz. I chocia

ż

nasz kontakt wzrokowy był krótki, to, co

spostrzegłam w
jego oczach sprawiło,

ż

e poczułam si

ę

zimno i słabo. Nie były to ciepłe, kochaj

ą

ce

oczy, do
których przywykłam. Te oczy były zimne, dalekie, odległe – takie, jakie spostrzegłam
ju

ż

wcze

ś

niej w tym tygodniu. Patrz

ę

jak si

ę

skupia, jego czoło si

ę

marszczy, górna

warga jest

background image

zroszona potem, jak zale

ż

y mu na tym, aby to sko

ń

czy

ć

,

ż

eby

ś

my mogli przej

ść

do

naszej
doskonałej nocy. I nie chc

ą

c by to si

ę

ci

ą

gn

ę

ło dalej albo powtórzyło którego

ś

dnia,

gdy nie
udałoby mu si

ę

sprawi

ć

,

ż

e portal si

ę

pojawi, staj

ę

obok niego i te

ż

zamykam oczy.

Dostrzegam pi

ę

kny bukiet dwóch tuzinów czerwonych ró

ż

trzymanych w jego r

ę

ce,

wdychaj

ą

cego ich odurzaj

ą

cego zapachu, podczas dotykania mi

ę

kkich płatków

znajduj

ą

cych

si

ę

nad długimi kolczastymi łodygami…

- Au! – Damen potrz

ą

sa głow

ą

i podnosi palec do ust, chocia

ż

rana została

wyleczona
ju

ż

du

ż

o wcze

ś

niej. – Zapomniałem zrobi

ć

wazon – mówi, najwyra

ź

niej przekonany,

ż

e

zrobił kwiaty sam i mam zamiar trzyma

ć

je w ten sposób.

- Pozwól mi to zrobi

ć

– mówi

ę

, w celu sprawienia mu przyjemno

ś

ci.

- Masz całkowit

ą

racj

ę

, potrzebuj

ę

praktyki – dodaj

ę

, zamykaj

ą

c oczy i przewiduj

ą

c

jeden z jadalni w domu, jeden ze skomplikowanymi wzorami zawijasów i ze

ś

wiec

ą

cym

aspektem.
- Kryształ Waterforda*? –

Ś

mieje si

ę

. – Jak du

ż

o chcesz, by my

ś

lał,

ż

e wydali

ś

my na

t

ą

rzecz? [ *- sklep z kryształami, porcelan

ą

, lampami itp. – przyp.tłum. ]

Te

ż

si

ę

ś

mieje, z ulg

ą

,

ż

e wszystkie dziwactwa si

ę

sko

ń

czyły i on znowu

ż

artuje.

Wkłada mi wazon do r

ą

k, mówi

ą

c. – Prosz

ę

. Dajesz to Milesowi, kiedy ja bior

ę

auto i

obracam.
- Jeste

ś

pewien? – pytam, zauwa

ż

aj

ą

c jak jego skóra wokół oczu jest napi

ę

ta i blada,

a
jego czoło jest wilgotne. – Bo mo

ż

emy i

ść

tam, powiedzie

ć

gratulacj

ę

i uciec st

ą

d. To

nie
musi by

ć

nic wielkiego.

- W ten sposób unikniemy długiej kolejki samochodów i szybciej st

ą

d uciekniemy. –

U

ś

miecha si

ę

. – My

ś

lałem,

ż

e zale

ż

y ci, aby si

ę

tam dosta

ć

.

Zale

ż

y. Zale

ż

y mi tak jak jemu. Ale jestem równie

ż

zaniepokojona.

Zaniepokojona jego niezdolno

ś

ci

ą

manifestowania, zaniepokojona chwilowym

zimnym
wyrazem jego oczu – wstrzymałam oddech, gdy brał łyk z butelki, przypominaj

ą

c

sobie jak
szybko zagoiła si

ę

jego rana, przekonywuj

ą

c siebie,

ż

e to jest dobry znak.

Wiedz

ą

c,

ż

e moja troska sprawi,

ż

e b

ę

dzie czuł si

ę

jeszcze gorzej, przeczyszczam

swoje
gardło i mówi

ę

. – Okej. Id

ź

po samochód. Spotkamy si

ę

w

ś

rodku.

Nie mogłam zignorowa

ć

zaskakuj

ą

cego chłodu jego policzka, gdy go całowałam.

Jedenasty

Przez Lime mog

ę

dosta

ć

si

ę

za kulisy, Miles jest otoczony przez rodzin

ę

i przyjaciół i

wci

ąż

ubrany w białe buty i minisukienk

ę

Tracy Turnblad z jego ostatniej sceny

‘Lakieru do
włosów’.
- Brawo! Byłe

ś

niesamowity! – mówi

ę

, wr

ę

czaj

ą

c mu kwiaty zamiast przytuli

ć

,

poniewa

ż

nie mog

ę

ryzykowa

ć

brania jakiejkolwiek innej energii, kiedy jestem tak

nerwowa

background image

w

ś

rodku,

ż

e ledwo sobie z tym radz

ę

. – Naprawd

ę

, nie miałam poj

ę

cia,

ż

e mo

ż

esz

tak

ś

piewa

ć

.

- Tak, miała

ś

. – Przesun

ą

ł swoj

ą

dług

ą

peruk

ę

na bok i ukrył nos w płatkach. –

Słyszała

ś

mnie wiele razy jak wykonywałem karaoke w samochodzie. – Nie tak. –

U

ś

miecham si

ę

i jestem powa

ż

na. Faktem było, i

ż

był tak dobry,

ż

e planowałam

złapa

ć

kolejn

ą

powtórk

ę

przedstawienia, mniej nerwowego wieczoru. – A gdzie Holt? –

pytam, ju

ż

znaj

ą

c odpowied

ź

, ale po prostu próbowałam nawi

ą

za

ć

rozmow

ę

do przyj

ś

cia

Damena. – Na
pewno si

ę

na to przygotowałe

ś

?

Miles marszczy brwi i kiwa głow

ą

w stron

ę

jego taty, podczas gdy ja kul

ę

si

ę

a usta

mówi

ą

przepraszam. Zapomniałam,

ż

e wyszedł z odosobnienia z przyjaciółmi, ale

jeszcze nie
z rodzicami. – Nie martw si

ę

, wszystko jest w porz

ą

dku – szepcze, mrugaj

ą

c jego

sztucznymi
rz

ę

sami i przebiegł r

ę

k

ą

po pasemku blond loków. – Miałem tymczasowy kryzys, ale

teraz z
tym koniec i wszystko jest wybaczone. A mówi

ą

c o królewiczu z bajki… - Obracam

si

ę

w

kierunku drzwi, pragn

ą

c zobaczy

ć

jak Damen przez nie przechodzi. Moje serce bije

bardzo
mocno na sam

ą

my

ś

l o nim – cał

ą

, cudown

ą

, wspaniał

ą

my

ś

l – i nie robi wiele by

zamaskowa

ć

moje rozczarowanie, gdy orientuj

ę

si

ę

,

ż

e odnosił si

ę

do Haven i Josha.

- Co o tym my

ś

lisz? – pyta, kiwaj

ą

c na nich głow

ą

. – Maj

ą

zamiar to zrobi

ć

?

Patrz

ę

jak Josh okr

ąż

ył ramieniem tali

ę

Haven, zagł

ę

biaj

ą

c w niej palce, i przyci

ą

ga

j

ą

bli

ż

ej. Ale nie wa

ż

ne jak mocno si

ę

stara, to na nic. Pomimo faktu,

ż

e byli razem

idealni, ona
koncentrowała si

ę

na Romanie – odzwierciedlała jego sposób stania, sposób, w jaki

odchylał
głow

ę

do tyłu, kiedy si

ę

ś

miał, sposób, w jaki trzymał r

ę

ce – cała jej energia płyn

ę

ła

wprost
na niego, jak gdyby Josh nie istniał. Ale nawet, je

ś

li wydawała si

ę

głównie

jednostronna, to
niestety Roman był typem, który był wi

ę

cej ni

ż

skłonny do wzi

ę

cia j

ą

na jazd

ę

próbn

ą

.

Odwracam si

ę

do Milesa i zmuszam si

ę

do niedbałego wzruszenia ramion.

- Impreza jest u Heather – powiedział Miles.
- Wszyscy za niedługo tam idziemy. Idziecie?
Wysłałam mu puste spojrzenie. Nawet nie wiedziałam, kto to jest.
- Grała Penny Pingleton?
Te

ż

nie wiem, kto to mo

ż

e by

ć

, ale wiem,

ż

e lepiej b

ę

dzie to przyzna

ć

, wi

ę

c kiwam

głow

ą

.

- Nie mów mi,

ż

e migdalili

ś

cie si

ę

tak bardzo,

ż

e przegapiła

ś

całe przedstawienie! –

Potrz

ą

sa swoj

ą

głow

ą

w sposób, który daje jasno do zrozumienia,

ż

e tylko cz

ęś

ciowo

ż

artuje.

- Nie b

ą

d

ź

ś

mieszny, widziałam cało

ść

! – mówi

ę

, moja twarz czerwieni si

ę

tysi

ą

cami

odcieniami czerwieni, i wiem,

ż

e on nigdy mi nie uwierzy nawet, je

ś

li jest to mniej

wi

ę

cej

background image

prawdziwe. Bo chocia

ż

byli

ś

my oparci o siebie i wcale si

ę

nie migdalili

ś

my, nasze

r

ę

ce

prawie si

ę

migdaliły – ze sposobem, w jaki Damen splótł swoje palce z moimi – i jak

nasze
my

ś

li si

ę

wygłupiały – z telepatycznymi my

ś

lami, które wysyłali

ś

my sobie tam i z

powrotem.
Bo cho

ć

moje oczy cały czas ogl

ą

dały, to mój umysł był gdzie indziej, ju

ż

zajmuj

ą

c

nasz
pokój w Montage.
- Wi

ę

c idziesz czy nie? – pyta Miles, jego umysł poprawnie zgaduje,

ż

e nie, i nie jest

tak poruszony, jak my

ś

lałam,

ż

e mo

ż

e by

ć

. – Tak czy inaczej, gdzie si

ę

kierujecie?

Co mo

ż

e

by

ć

bardziej ekscytuj

ą

ce ni

ż

bawienie si

ę

z obsad

ą

i ekip

ą

?

Kiedy patrz

ę

na niego, jestem tak skuszona by mu powiedzie

ć

, podzieli

ć

si

ę

moj

ą

wielk

ą

tajemnic

ę

z kim

ś

, komu wiem,

ż

e mog

ę

zaufa

ć

.

Ale wła

ś

nie, gdy przekonałam siebie do wygadania tego, podchodzi Roman z

towarzysz

ą

cymi mu Joshem i Haven.

- Jeste

ś

my gotowi, kto

ś

potrzebuje podwiezienia? S

ą

tylko dwa miejsca, ale jest

miejsce dla jednego wi

ę

cej. – Roman kiwa głow

ą

na mnie, jego wzrok przyciska,

bada, nawet
po tym jak si

ę

odwracam.

Miles kr

ę

ci głow

ą

. – Łapi

ę

si

ę

na podwózk

ę

z Holtem, a Ever lepiej

ż

eby mi

towarzyszyła. Jakie

ś

tajne plany s

ą

do wygadania.

Roman u

ś

miecha si

ę

, k

ą

ciki jego ust si

ę

podnosz

ą

, gdy jego oczy padaj

ą

na moje

ciało.
I nawet je

ś

li, technicznie mówi

ą

c, jego my

ś

li prawdopodobnie mogły by

ć

bardziej

pochlebne
ni

ż

prymitywne, fakt,

ż

e pochodz

ą

od niego, wystarczyły by przyprawi

ć

mnie o g

ę

si

ą

skórk

ę

.

Odwracam wzrok, spogl

ą

daj

ą

c w stron

ę

drzwi, wiedz

ą

c,

ż

e Damen powinien ju

ż

tutaj

by

ć

. I

wła

ś

nie mam wysła

ć

mu telepatyczn

ą

wiadomo

ść

, mówi

ą

c mu,

ż

eby si

ę

pospieszył i

spotkał
ze mn

ą

w

ś

rodku, kiedy przerywa mi d

ź

wi

ę

k głosu Romana, mówi

ą

cy. – Zatem

musisz
trzyma

ć

to w sekrecie tak

ż

e przed Damenem. Ju

ż

wyszedł. – Odwracam si

ę

, moje

oczy
spotykaj

ą

jego, czuj

ę

niezaprzeczalny

ś

wist w moich wn

ę

trzno

ś

ciach, gdy chłód

spowija moj

ą

skór

ę

. – Nie wyszedł – mówi

ę

, nawet nie staraj

ą

c si

ę

usun

ąć

ostro

ś

ci z mojego głosy.

– Po
prostu poszedł zawróci

ć

samochód. – Ale Roman tylko wzrusza ramionami, jego

wzrok jest
pełen lito

ś

ci, gdy mówi. – Cokolwiek mówisz. Po prostu pomy

ś

lałem,

ż

e powinna

ś

wiedzie

ć

,

ż

e teraz, kiedy wyszedłem na papierosa, zobaczyłem jak Damen wyje

ż

d

ż

ał z

parkingu i
szybko odje

ż

d

ż

ał.

dwunasty

background image

Stałam naprzeciwko drzwi znajduj

ą

cych si

ę

w w

ą

skiej pustej przestrzeni,

wygl

ą

daj

ą

cej na tak

w

ą

sk

ą

jak moje oczy które si

ę

przystosowuj

ą

do ciemno

ś

ci, wygl

ą

daj

ą

cej jak jakie

ś

zbiorowisko bezdomnych, było tam pełno potłuczonego szkła, pełno głodnych
bezdomnych
kotów – ale, nie Damen.
Szłam do przodu co chwil

ę

si

ę

potykaj

ą

c, a moje serce biło tak szybko, ze bałam si

ę

i

ż

wyskoczy mi z klatki piersiowej. Odmawiałam sobie uwierzenia,

ż

e on tutaj jest.

Odmawiałam sobie wiary w to,

ż

e on mnie porzucił. Roman jest okropny! On kłamie!

Damen
nigdy by mnie nie zostawił od tak!
Kład

ę

r

ę

k

ę

na

ś

cianie aby wyczu

ć

gdzie id

ę

, zamykam oczy i próbuje go wyczu

ć

telepatycznie, wzywaj

ą

c go do mnie, przesyłam mu miło

ść

to,

ż

e si

ę

o niego martwi

ę

,

ale nic
nie widz

ę

. Mam tylko czarn

ą

dziur

ę

w głowi

ę

jako odpowiedz. Id

ę

dalej, dalej od auta,

dalej
od bezpiecznej drogi. Wciskam słuchawk

ę

od telefonu komórkowego w ucho i

dzwonie do
niego, ale wł

ą

cza si

ę

tylko poczta głosowa.

Nawet je

ś

li co

ś

takiego si

ę

stało… W tym mom

ę

cie psuj

ę

sobie sandały, ale co mi

tam buty
mog

ę

sobie kupi

ć

100 takich samych par.

Ale nie b

ę

d

ę

mogła sobie sprawi

ć

nast

ę

pnego Damena.

Id

ę

coraz dalej,

ś

wiatła jest coraz mniej. Czuje si

ę

wyczerpana, spocona i zła. Musz

ę

do
ubikacji, ale jednocze

ś

nie chc

ę

zamkn

ąć

oczy i jak gdyby nigdy nic wej

ść

w umysł

Damena i
przeczyta

ć

jego my

ś

li, ustali

ć

gdzie jest.

Ale prawda jest taka,

ż

e nie mog

ę

nigdy nie mogłam. To jedna z wielu rzeczy, która

mi si

ę

w

nim podobała, przy nim zawsze czułam si

ę

taka normalna.

Tak, jedna rzecz, któr

ą

kiedy

ś

uwielbiałam teraz szczerze jej nienawidziłam.

- Mo

ż

e windom?

Patrz

ę

przed siebie i co widz

ę

? Romana, stoj

ą

cego przede mn

ą

, trzymaj

ą

cego

klucze w jednej
r

ę

ce a w drugiej moje zepsute sandały.

Potrz

ą

sam głow

ą

i odwracam swoj

ą

głow

ę

, mog

ę

zrobi

ć

wszystko nawet przej

ść

przez
roz

ż

arzone w

ę

gle albo rozbite szkło ni

ż

jecha

ć

z nim wind

ą

.

- No we

ź

– mówi – Nie b

ę

d

ę

gry

źć

.

Zabieram swoje rzeczy do swojej torby, wygładzam sukienk

ę

, wstaj

ę

i mówi

ę

: - Nie

ma
potrzeby.
- Naprawd

ę

? – u

ś

miecha si

ę

podchodz

ą

c tak blisko,

ż

e ko

ń

ce naszych stóp stykaj

ą

si

ę

niemal

– Bo szczerze mówi

ą

c nie wygl

ą

dasz najlepiej.

- Odwracam si

ę

i dochodz

ę

a kiedy si

ę

nie zatrzymuje mówi – Co oznacza,

ż

e

sytuacja nie

background image

wygl

ą

da najlepiej. Bo ty oczywi

ś

cie nigdy. Ale po prostu jeste

ś

zaniedbana, bez

butów, i
sytuacja zdaje si

ę

mówi

ć

ż

e twój chłopak ci

ę

porzucił.

Wzi

ę

łam gł

ę

boki oddech i nie poddawałam si

ę

, maj

ą

c nadzieje

ż

e wkrótce sko

ń

czy t

ą

gierk

ę

,

i sobie pójdzie. – Nawet je

ś

li wygl

ą

dam na troch

ę

szalonego to musze przyzna

ć

ż

e

jestem
lekko zdesperowany, ci

ą

gle palisz – je

ś

li wiesz co mam na my

ś

li.

Zatrzymuj

ę

si

ę

, zwracam twarz w jego stron

ę

, a on

ś

widruje mnie wzrokiem, ogl

ą

da

mnie od
góry do dołu zatrzymuj

ą

c si

ę

na moich nogach, biodrach i piersiach – z takim

niepowtarzalnym blaskiem.
- Zastanawiam si

ę

o czym Damen my

ś

li – je

ś

li by

ś

mnie spytała –

- Nikt ci

ę

o to nie pytał – mówi

ę

, czuj

ę

ż

e moje r

ę

ce zacz

ę

ły drga

ć

, ale wiem

ż

e nie

mam
powodu aby czu

ć

si

ę

zagro

ż

ona.

Mimo tego,

ż

e mog

ę

wygl

ą

da

ć

jak dziewczyna

ś

redniego wzrostu, która przyszła z

zewn

ą

trz,

to taka nie jestem. Jestem silniejsza ni

ż

si

ę

wydaj

ę

, tak silna

ż

e mogłabym go zmie

ść

jedn

ą

r

ę

k

ą

z powierzchni ziemi. Mogłam mu odci

ąć

nogi od podło

ż

a i rzuci

ć

nim przez

parking na
drugiej stronie ulicy. I s

ą

dz

ę

ż

e nie jestem na tyle silna aby tego nie zrobi

ć

.

U

ś

miechn

ą

ł si

ę

, tym swoim leniwym wzrokiem który działał na wszystkich poza mn

ą

.

Jego
niebieskie stalowe oczy wpatrywały si

ę

we mnie intensywnie, był tak rozbawiony –

tak,

ż

e

moim pierwszym odczuciem była ch

ęć

ucieczki.

Ale nie zrobiłam tego.
Bo wszystko co to było, to było tylko zwykłe wyzwanie a ja nie mogłam mu pozwoli

ć

wygra

ć

.

- Nie potrzebuje podwózki – w ko

ń

cu wyksztusiłam. Przeszedł koło mnie, stan

ą

ł

naprzeciw
mnie. Jego zimny oddech owin

ą

ł mój kark gdy powiedział – Ever, prosz

ę

, zwolnij na

minut

ę

,

mo

ż

esz? Nie chciałem ci

ę

zasmuci

ć

.

Ale nie zwolniłam. Byłam zdecydowana aby pogł

ę

bi

ć

odległo

ść

dziel

ą

c

ą

nas, je

ś

li to

mo

ż

liwe.

- No we

ź

– za

ś

miał si

ę

– Po prostu staram si

ę

pomóc. Wszyscy twoi znajomi ci

ę

opu

ś

cili.

Damen ci

ę

zostawił, wyprowadził si

ę

od siebie, co daje mi nadzieje na to,

ż

e mo

ż

e

jestem
twoj

ą

jedyn

ą

nadziej

ą

.

- Mam mnóstwo opcji – wybełkotałam, chc

ą

c aby po prostu odszedł, wi

ę

c mog

ę

znale

źć

jakie

ś

auto, znale

źć

buty, i puj

ś

c sw

ą

drog

ą

.

- Nic nie widz

ę

.

Potrz

ą

sam głow

ą

i id

ę

dalej. T

ą

rozmow

ę

mo

ż

na uzna

ć

za sko

ń

czon

ą

.

-To co mówisz, je

ś

li wolisz i

ść

cał

ą

drog

ę

do domu pieszo ni

ż

w samochodzie ze

mn

ą

?

background image

Przechodz

ę

do ko

ń

ca ulicy i wciskam guzik aby pojawiło si

ę

zielone

ś

wiatło, abym

mogła
dosta

ć

si

ę

na drug

ą

stron

ę

. I mogła si

ę

go pozby

ć

.

Nie mam poj

ę

cia dlaczego mieli

ś

my taki zły start, ale jest dla mnie oczywiste

ż

e mnie

nienawidzisz, lecz nie wiem dlaczego. – Jego głos był gładki, przyjemny, jakby
naprawd

ę

chciał cofn

ąć

czas, rozpocz

ąć

wszystko na nowo,

ż

e to co było ju

ż

si

ę

nie liczy.

Ale ja nie chc

ę

zaczyna

ć

od pocz

ą

tku. Nie chc

ę

si

ę

zmienie

ń

. Chc

ę

go omin

ąć

i i

ść

dalej, chc

ę

aby zostawił mnie w spokoju, tak abym mogła znale

źć

Damena. Ale jednak nie mog

ę

odpu

ś

ci

ć

, nie mog

ę

aby ostatnie słowo nale

ż

ało do niego. Wi

ę

c spogl

ą

dam przez

rami

ę

i

mówi

ę

: - Nie pochlebiaj sobie Roman. Nienawidzenie wymaga opieki. Wi

ę

c w tym

wypadku
nie mog

ę

ci

ę

nienawidzi

ć

.

Nie potrzebowałam aby po drugiej stronie ulicy za

ś

wieciło si

ę

zielone

ś

wiatło.

Min

ę

łam

ś

cigacze gdy

ś

wiatło

ż

ółte si

ę

zapaliło, ale poczułam chłodny wzrok Romana na

plecach.
- Co z twoimi butami? – krzyczy – Zostaw ha

ń

b

ę

na bok. Jestem pewny

ż

e mo

ż

na

ocali

ć

twoje pi

ę

ty.

Po prostu id

ę

. Okr

ąż

am go szerokim łukiem, moje sandały zwisaj

ą

mu z palców.

Jego gło

ś

ny

ś

miech brz

ę

czał mi w uszach, gonił za mn

ą

przez bulwar i przez ulic

ę

.

trzynasty

W chwili gdy id

ę

przez ulic

ę

i mijam dziwny budynek, znajduj

ą

cy si

ę

za rogiem staje

na
skrzy

ż

owaniu Wi

ś

niowej i Aston Martin Roadster staje i patrz

ę

czy rzeczywi

ś

cie

Roman
sobie poszedł. Czekam tam kilka minut a

ż

jestem w pełni przekonana,

ż

e naprawd

ę

go tam
ju

ż

nie ma i nie wróci w najbli

ż

szym czasie. Musz

ę

odnale

źć

Damena. Musz

ę

dowiedzie

ć

si

ę

co si

ę

z nim stało, dlaczego znikn

ą

ł bez słowa. To znaczy czemu wła

ś

nie tej nocy na

któr

ą

ona (my) czekali

ś

my od czterystu lat, wi

ę

c fakt

ż

e nie ma go tutaj przymnie

przypomina mi

ż

e

co

ś

jest bardzo nie w porz

ą

dku.

Lecz najpierw musz

ę

znale

źć

samochód. Nie mo

ż

esz si

ę

porusza

ć

po Orange

Country bez
niego. Wi

ę

c zamykam oczy i pierwsz

ą

rzecz

ą

jak

ą

mam na my

ś

li – bł

ę

kitne jak niebo

VW
Bug – prawie jak takie jedno Shayly Sparks, najstarsze kolory które były dobierane
do aut w
Hillcrest High, tych do je

ż

d

ż

enia. Pami

ę

tałam jak miał idealnie okr

ą

głe kształty,

czarn

ą

tkanin

ę

w

ś

rodku, która wydawała si

ę

taka czaruj

ą

ca. Obraz ten był we mnie taki

wyra

ź

ny –

jakby auto to stałe przede mn

ą

, pi

ę

kne i błyszcz

ą

ce.

background image

Poczułam jak moje palce zginaj

ą

si

ę

wokół klamki, czuje

ż

e jest taka mi

ę

kka

skurzana,
tworz

ę

sobie tak

ż

e jednego czerwonego tulipana, otwieram oczy i widz

ę

ż

e mój

samochód
jest gotowy.
Tylko nie wiem jak uruchomi

ć

silnik.

Zapomniałam sobie stworzy

ć

kluczyki.

Ale przypominam sobie

ż

e co

ś

takiego nigdy by nie zatrzymało Damena, ja po prostu

zamykam oczy i uruchamiam go sił

ą

woli, pami

ę

taj

ą

c dokładny d

ź

wi

ę

k samochodu

mojego
ex-przyjaciela, Rachela, który zawsze stał na parkingu po szkole, i patrz

ą

c jak

wszyscy w
zazdro

ś

ci spogl

ą

daj

ą

na to auto. Ka

ż

dy by w nim chciał siedziec. Nawet na tylnim

siedzeniu.
Kiedy silnik ju

ż

wystarczaj

ą

co popracował, ruszam w stron

ę

Coast Highway.

Poszukiwania
zaczn

ę

od Montage, miejsca w którym mieli

ś

my si

ę

spotka

ć

, sk

ą

d miałam go zabra

ć

.

Ruch o tej porze jest ogromny przez co robi

ą

si

ę

korki, ale to mnie nie powstrzyma.

Koncentruje si

ę

na wszystkich samochodach otaczaj

ą

cych mnie, wiedz

ą

c

ż

e ka

ż

dy

ich ruch
b

ę

dzie wpływał na moj

ą

podró

ż

. Przemieszczaj

ą

c si

ę

szybko i sprawnie pr

ę

dko

dostałam si

ę

na miejsce, szybko wskoczyłam do lobby.
Zatrzymałam si

ę

dopiero wtedy, gdy parkingowy zawołał za mn

ą

: - Hej, czekaj! Gdzie

s

ą

kluczyki? – wstrzymałam oddech po tym jak dowiedziałam si

ę

jak

ą

gaf

ę

popełniłam,

nie
zdaj

ą

c sobie sprawy

ż

e wygl

ą

dam nie mniej dziwnie, nie tylko nie mam kluczyków ale

tak

ż

e

butów i wygl

ą

dam jak siedem nieszcz

ęść

. Niech

ę

tnie przechodz

ą

c przez t

ą

straszn

ą

afer

ę

,

biegn

ę

do drzwi i krzycz

ę

: - Nie martw si

ę

on działa automatycznie! – robie szybkie

kroki w
kierunku recepcji, i omijam dług

ą

kolejk

ę

bardzo niezadowolonych z tego osób, które

maj

ą

pełn

ą

piłeczek golfowych kijów i całego tego wyposa

ż

enia. Wszyscy narzekaj

ą

na

jakie

ś

czterogodzinne opó

ź

nienie. I czekaj

ą

na nast

ę

pny poziom.

- Czy Damen Auguste tu był? – pytam, ignoruj

ą

c protesty za mn

ą

, nerwowo

zaciskam palce
na blacie aby si

ę

jako

ś

opanowa

ć

. – Przepraszam, kto? – urz

ę

dniczka stoj

ą

ca

przede mn

ą

patrzy za mnie i spogl

ą

da na reszt

ę

ludzi takim wzrokiem jakby chciał powiedzie

ć

:

Nie
martwcie si

ę

, wszystko b

ę

dzie dobrze, szybko j

ą

odprawie!

- Damen Auguste. – mówi

ę

bardzo powoli, zwi

ęź

le, z wi

ę

kszym opanowaniem ni

ż

tak

naprawd

ę

mam. Ona zezuje mnie wzrokiem, jej wargi ledwie si

ę

poruszaj

ą

gdy mówi:

-
Przykro mi, ale te informacje s

ą

poufne. – porusza długim ciemnym ko

ń

skim

ogonem,

background image

nast

ę

pnie przerzuca nim przez rami

ę

, tak jak zwykle to bywa gdy dana osoba ko

ń

czy

rozmow

ę

.

Zw

ęż

am oczy, koncentruje si

ę

na jej bardzo pomara

ń

czowej aurze, wiedz

ą

c

ż

e to

oznacza i

ż

jest pełna organizacji i samokontroli, jest to zaleta ale tak

ż

e i wada. Wiedz

ą

c

ż

e

musz

ę

znale

źć

co

ś

w niej co przewa

ż

y szale na moj

ą

korzy

ść

. Musz

ę

na ni

ą

zadziała

ć

, ale

tu jest
pełno innych ludzi.
Patrzy na mnie, patrzy na par

ę

za mn

ą

a potem mówi: - Przykro mi, ale musisz

poczeka

ć

na

sw

ą

kolej. Tak. Jak. Wszyscy.

Wiem

ż

e mam teraz tylko około dziesi

ę

ciu sekund nim wezwie ochron

ę

.

- Wiem. – mówi

ę

- Naprawd

ę

mi przykro. Tylko

ż

e…

Patrzy na mnie, jej palce w

ę

druj

ą

ku telefonowi, a ja w tym samym mom

ę

cie

chwytam j

ą

za

nos, ci

ą

gn

ę

palec na jej cienkie usta, a pó

ź

niej pod oczy które s

ą

zm

ę

czone. Widz

ę

w tym
moj

ą

szanse.

Była zupełnie ogłupiała. Tak i zupełnie przem

ę

czona tak bardzo,

ż

e niedawno

jeszcze płakała
ka

ż

dej nocy bo sypia sama. Prze

ż

ywałam ka

ż

dy straszny jej dzie

ń

, wszystkie takie

dni –
sceny takie jak to gdzie była, gdzie poszła, jakie były jej marzenia.
- Tak wi

ę

c, dobrze… - przerywam, specjalnie, bo tak naprawd

ę

nie wiem co mam

powiedzie

ć

. Tak wi

ę

c chce powiedzie

ć

prawd

ę

, przynajmniej jakie

ś

pozory prawdy,

gdy
trzeba kłama

ć

mo

ż

na to robi

ć

w miar

ę

realnie. – On si

ę

nie pojawił od czasu gdy był

tu po raz
ostatni… wi

ę

c.. Nie jestem pewna czy w ogóle si

ę

pojawi – ci

ęż

ko próbuje wydoby

ć

jakie

ś

łzy, ale jestem zaskoczona

ż

e poszło mi tak łatwo, ciesz

ę

si

ę

z tego, do czasu gdy

zdaje sobie
spraw

ę

ż

e płyn

ą

ce łzy s

ą

prawdziwe.

Ale kiedy patrz

ę

na ni

ą

ponownie, jej wyraz twarzy si

ę

zmienił, wyraz jej twarzy si

ę

złagodził. – tak jakby si

ę

przetransformowała, jak by teraz była zupełnie inn

ą

kobiet

ą

,

była
pełna współczucia, solidarno

ś

ci, jedno

ś

ci, wiem

ż

e moja bro

ń

zadziałała. Jeste

ś

my

teraz jak
siostry, jak członkinie plemienia

ż

e

ń

skiego, niedawno porzuconych kobiet. I patrz

ę

jak
wystukuje co

ś

na klawiaturze i widz

ę

co ona widzi – litery na ekranie, pokazuj

ą

ce

ż

e

nasz
pokój apartament 309 jest jeszcze pusty. – Jestem pewna,

ż

e on si

ę

po prostu

spó

ź

nia. –

mówi, cho

ć

w to w ogóle nie wierzy. W jej głowie wszyscy faceci to zwykłe

szumowiny, i
jest o tym zupełnie przekonana. – Ale je

ś

li poka

ż

esz mi swój dowód, b

ę

d

ę

mogła

wiedzie

ć

ż

e

background image

ty to ty. – ale zanim zd

ąż

y sko

ń

czy

ć

, ja odchodz

ę

. Nie potrzebny jest mi klucz. Nie

mogłabym tam wej

ść

, nie mogłabym czeka

ć

. Musze i

ść

do dwóch innych miejsc w

których
on mógłby by

ć

. Wskakuje do mojego samochodu i udaje si

ę

na pla

żę

, modl

ą

c si

ę

ż

e

go tam
znajd

ę

.

czternasty

Zaparkowałam w pobli

ż

u Shake Shack i kierowałam si

ę

w stron

ę

oceanu, id

ą

c w duł

kr

ę

tymi

ś

cie

ż

kami, postanowiłam odkry

ć

sekret jaskini Damena nawet, je

ś

li był tam

dawno
temu, a dzi

ę

ki temu mogłam dowie

ść

,

ż

e on

ż

yje. Nawet, je

ś

li jest to dla mnie trudne.

My

ś

l

ę

,

ż

e jest to najgorszy moment w moim

ż

yciu. On mógł umrze

ć

. Oczywi

ś

cie miałam

nadzieje,

ż

e

tak si

ę

nie stało. Biegn

ą

c po piasku przyspieszyłam jeszcze t

ę

pa. Chciałam tam by

ć

najszybciej jak to mo

ż

liwe. Gdy weszłam do

ś

rodka było tam wszystko tak samo jak

wyszli

ś

my, koce, r

ę

czniki poskładane i uło

ż

one w koncie, deski surfingowe ustawione

pod

ś

cianami, mokry kombinezon powieszony na krze

ś

le, wszystko tylko nie było tam

Damena.
Było tylko jeszcze jedno miejsce na mojej li

ś

cie. Ruszyłam p

ę

dem do mojego

samochodu. Moje ko

ń

czyny poruszały si

ę

w tym mom

ę

cie tak szybko,

ż

e nim si

ę

obejrzałam
byłam ju

ż

przy swoim aucie. Zastanawiałam si

ę

jak długo bym mogła tak biega

ć

i jak

łaskawe
w tym mom

ę

cie były dla mnie me ko

ń

czyny.

***
Kiedy dojechałam do bramy, Sheila stra

ż

niczka bramy powitała mnie u

ś

miechem, ju

ż

jest
przyzwyczajona do tego,

ż

e jestem na stałej li

ś

cie go

ś

ci Damena. Gdy wjechałam za

bram

ę

obróciłam natychmiast głow

ę

w stron

ę

domu, pierwsz

ą

rzecz

ą

, jak

ą

zauwa

ż

yłam było

to,

ż

e

ś

wiatła były wył

ą

czone.

A mam na my

ś

li wszystkie. Zazwyczaj te nad drzwiami zawsze si

ę

ś

wieciły.

Zgasiłam pr

ę

dko silnik, i siedziałam w aucie my

ś

l

ą

c, co teraz by zrobiła.

Wybiegłabym pr

ę

dko po schodach ze łzami w oczach weszłabym do jego

specjalnego –
pokoju, tego, w którym przechowuje swe najskrytsze pami

ą

tki. Portrety, na których

jest
namalowany przez Van Gogha, Picassa, Velazqueaza, wraz ze stosami rzadkich
pierwszych
wyda

ń

powie

ś

ci i pism, wszystko to było zło

ż

one w tym ładnym pokoju. Poczułam w

sobie
tak

ą

pustk

ę

, teraz jak nigdy chciałam bardzo znale

źć

si

ę

w tym pokoju.

Zamkn

ę

łam oczy próbuj

ą

c sobie przypomnie

ć

jego ostatnie słowa, mówił co

ś

o

uzyskaniu samochodu, aby

ś

my szybciej dojechali na wakacje. Jego pewno

ść

siebie

oznaczała,

ż

e mogli

ś

my sobie zrobi

ć

naprawd

ę

szybkie wakacje, aby

ś

my mogli w ko

ń

cu by

ć

razem.

background image

Nasze czterysta lat poszukiwa

ń

zako

ń

czone tej jednej doskonałej nocy.

Czy mo

ż

e oznaczało to,

ż

e teraz uciekł ode mnie najszybciej jak tylko si

ę

dało – czy

on mógł co

ś

takiego zrobi

ć

?

Otwieram oczy bior

ę

ę

boki oddech i wychodz

ę

z samochodu wiedz

ą

c,

ż

e

odpowied

ź

na te pytania znajd

ę

tylko wtedy, kiedy si

ę

rusz

ę

. Moje bose stopy

ś

lizgaj

ą

si

ę

po

mokrej od
rosy trawie. Szukam klucza, przypominaj

ą

c sobie, czego dokonałam dzisiaj w nocy.

Staje
przed drzwiami przypominaj

ą

c sobie kr

ę

ty łuk wyko

ń

czony mahoniem, i zamykam

oczy
wyobra

ż

aj

ą

c sobie obraz drzwi otwartych przede mn

ą

. Ale gdy otwieram oczy widz

ę

przed
sob

ą

jakie

ś

gigantyczne drzwi. Ale nie wiedz

ą

c jak si

ę

tego pozby

ć

odchodz

ę

i id

ę

ku

oknu od
kuchni. Jest ono lekko p

ę

kni

ę

te. Wchodz

ę

oknem, pełzam nad zlewem obok pustych

szklanych butelek, po czym skacze na ziemie, moje nogi l

ą

duj

ą

z głuchym łoskotem.

Zastanawiam si

ę

czy włamanie si

ę

dziewczyny to te

ż

włamanie.

Patrz

ę

po pokoju, widz

ę

drewniany stół i krzesła, szafki, garnki ze stali nierdzewnej,

ekspres do kawy, blender, sokowirówka, i wszystkie urz

ą

dzenia kuchenne, jakie

teraz mo

ż

na

tylko kupi

ć

. Dokładnie tak, aby ten dom wygl

ą

dał na dobrze urz

ą

dzony, normalny,

taki
zwykły jak do

ż

ycia. Pi

ę

knie urz

ą

dzony dom idealnie wygl

ą

dał jak obraz

niezamieszkanego
porzuconego mieszkania.
Otworzyłam jego lodówk

ę

, chc

ą

c zobaczy

ć

jak zwykle stosy czerwonego soku, ale

zamiast tego zobaczyłam tylko kilka butelek. Wi

ę

c wchodz

ę

do jego spi

ż

arni, aby

ujrze

ć

stosy

przypraw i kombinacji do soku, ale widz

ę

tylko kilka opakowa

ń

. Jestem wstrz

ąś

ni

ę

ta.

Serce
zaczyna mi kołata

ć

a

ż

ą

dek si

ę

wywraca, wiedz

ą

c ze co

ś

okropnie nie tak jest z

tym
obrazem. Damen zawsze obsesyjnie dba o to, aby mie

ć

zapasy soku.

Lecz pó

ź

niej my

ś

l

ę

,

ż

e on ostatnio strasznie jest zaj

ę

ty, szczególnie ze jego

konsumpcja wzrosła prawie dwukrotnie. Wi

ę

c to całkiem mo

ż

liwe,

ż

e nie miał czasu

na
zrobienie nowych.
Ale kogo ja chce oszuka

ć

, Damen nawet, je

ś

li si

ę

czym

ś

martwi lub jest strasznie

zaj

ę

ty, nie odpuszcza sobie z wa

ż

nymi sprawami, np. takimi jak sok.

Ni gdy, no chyba,

ż

e stało si

ę

co

ś

złego.

I cho

ć

nie mam

ż

adnych dowodów, wiem tylko,

ż

e co

ś

złego si

ę

dzieje, wygl

ą

dał

ź

le i

tak samo si

ę

zachowywał, nie wspominaj

ą

c o potliwo

ś

ci, bólach głowy, niezdolno

ść

do
robienia rzeczy codziennego u

ż

ytku, a tak

ż

e brak dost

ę

pu do Summerlandu.

To jasne,

ż

e jest chory.

Tylko,

ż

e tacy jak my nie choruj

ą

.

Ja jestem tego doskonałym przykładem.
Ale nadal nie jestem pewna czy nie powinnam zadzwoni

ć

do szpitala.

Tylko,

ż

e Damen nie pójdzie do szpitala. To by była oznaka słabo

ś

ci, kl

ę

ski. B

ę

dzie

background image

si

ę

wolał czołga

ć

jak jakie

ś

zranione zwierze w miejscu, w którym mógłby by

ć

sam.

Ale on si

ę

nie mógł zrani

ć

, a je

ś

li by to zrobił byłabym pierwsz

ą

osob

ą

, której by o

tym powiedział.
Potem znowu jestem przekonana,

ż

e niegdzie by beze mnie nie odjechał.

Przeszukuje szuflady, aby znale

źć

ksi

ąż

k

ę

z telefonami. Ale co mam zadzwoni

ć

na

pogotowie i spytac czy nie zatrzymał si

ę

u nich, Damen Auguste? Albo nie lepiej

zadzwoni

ć

na policje i powiedzie

ć

,

ż

e zgubiłam swego sze

ś

ciuset letniego chłopaka. Ale mo

ż

e

b

ę

d

ę

miała szcz

ęś

cie i powiedz

ą

mi,

ż

e znale

ź

li go w jego czarnym BMW jak przysłowiow

ą

igł

ę

w

stogu siana.
Ale jedyn

ą

my

ś

l

ą

jest teraz,

ż

e go tu nie ma.

Wiec wspinam si

ę

po schodach, do jego pokoju, z my

ś

l

ą

,

ż

e je

ś

li nie mog

ę

by

ć

z nim

to mog

ę

by

ć

, chocia

ż

z jego rzeczami. Siadam na jego aksamitnej kanapie w nadziei,

ż

e ja te

ż

jestem jedn

ą

z jego rzeczy.

pietnasty

Kark mnie boli. Plecy tak

ż

e. I kiedy otwieram oczy i si

ę

rozgl

ą

dam, wiem, dlaczego.

Sp

ę

dziłam noc w tym pokoju. Tutaj na staro

ż

ytnej aksamitnej kanapie, która miała

słu

ż

y

ć

,

jako ozdoba, albo przyrz

ą

d do flirtów, ale na pewno nie do spania.

Próbowałam wsta

ć

, moje mi

ęś

nie jednak zaprotestowały, wyci

ą

gn

ę

łam, wi

ę

c r

ę

k

ę

ku

niebu a nast

ę

pnie pomachałam palcami. Usiadłam i pokr

ę

ciłam karkiem, aby go

rozprostowa

ć

. Poszłam nast

ę

pnie ku grubym aksamitnym zasłon

ą

i rozci

ą

gn

ę

łam je

na boki.
Pomieszczenie wypełniło si

ę

ostrym dra

ż

ni

ą

cym

ś

wiatłem, wi

ę

c zasłoniłam je

ponownie. Ju

ż

wiem, dlaczego Damen zawsze miał zasłoni

ę

te zasłony, to okropne

ś

wiatło północnej

Californii…
My

ś

lenie o nim sprawia,

ż

e czuje w sobie tak ogromn

ą

wszechogarniaj

ą

c

ą

t

ę

sknot

ę

,

ż

e

dostaje a

ż

od tego bólu głowy i całe moje ciało si

ę

kołysz

ę

. Chwytam si

ę

, wi

ę

c

kraw

ę

dzi

łó

ż

ka i rozgl

ą

dam si

ę

po pokoju. Niby jestem tutaj sama, ale podobizna Damena na

tych
wszystkich obrazach jest okropna. Co ja gadam jest

ś

liczna te jego irytuj

ą

co kusz

ą

ce

usta, ten
jego wyzywaj

ą

cy wzrok. Zamykam oczy nie mog

ę

patrze

ć

na nie dłu

ż

ej. Zmuszam

si

ę

do

wezbrania kilku oddechów i bior

ę

komórk

ę

spróbuj

ę

jeszcze raz do niego zadzwoni

ć

.

Lecz
znowu odzywa si

ę

poczta głosowa. Nagrywam wiadomo

ść

.

- „Zadzwo

ń

do mnie…, co si

ę

stało..? Wszystko z tob

ą

w porz

ą

dku..? Zadzwo

ń

do

mnie jak tylko odsłuchasz wiadomo

ś

ci…”

Nie licz

ę

ju

ż

tych wiadomo

ś

ci, bo było ich ju

ż

zbyt wiele. Wpycham powrotem swój

telefon do torby, staranie unikaj

ą

c wzroku Damena z obrazów. Ale czuj

ę

,

ż

e co

ś

przegapiłam
jaki

ś

drobny szczegół, który podpowiedział mi jak Damen mógł znikn

ąć

.

Ale zrobiłam wszystko, co mogłam. Udaje si

ę

do kuchni, aby zostawi

ć

jak

ąś

notatk

ę

background image

dla niego gdyby wrócił. Powtarzaj

ą

c sobie te same słowa, które powiedziałam do

telefonu.
Bior

ę

ę

boki oddech i id

ę

za zamkni

ę

tymi oczami nie mogłabym spojrze

ć

im

wszystkim
Damenom w oczy.
Wchodz

ą

c do kuchni robi

ę

co

ś

innego. Nie pisz

ę

notatki. Wyobra

ż

am sobie

czerwonego tulipana. O mi

ę

kkich woskowych płatkach o tym idealnym symbolu

naszej
miło

ś

ci. A gdy czuje,

ż

e kształtuje si

ę

on w mojej r

ę

ce kład

ę

go na blacie zamiast

kartki.
Jako symbol naszej miło

ś

ci.

koniec


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ALYSON NOEL Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina
Alyson Noel Nieśmiertelni 01 Ever
Noel Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina
Noel Alyson Błękitna godzina rozdział czwarty
Noël Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina [rozdz 4]
Noël Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina [rozdz 1]
Alyson Noel Błękitna Godzina Tłumaczenie Oficjalne
Noël Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina [rozdz 3]
Alyson Noel Błękitna godzina(1)
Noël Alyson Nieśmiertelni Tom 2 Błękitna Godzina
Noël Alyson Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina [rozdz 2]
Noel Alyson Ever Niesmiertelni
Nieśmiertelni 02 Błękitna godzina ( rozdział 1 13)
Nieof. tłum. Błękitna godzina - rozdział jedenasty

więcej podobnych podstron