Informacje tu zawarte mają charakter wyłącznie poradniczy. Autor tej publikacji nie jest odpowiedzialny
za jakiekolwiek straty, działania, czy problemy wynikające z czytania lub użycia informacji znajdujących
się w tym dokumencie.
Zabraniam przekształcania, publikowania w innej niż elektroniczna formie tego dokumentu bez mojej
indywidualnej pisemnej zgody.
Treści zawarte na tym blogu są wyłącznie wyrazem osobistych poglądów autora i nie stanowią
“rekomendacji”w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005
r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich
emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715).
© 2016 Pieniądz jest Kobietą
Wstęp
Powiększanie portfela jest jak budowa domu - męcząca i kosztowna, ale w
efekcie mozolnej pracy - skuteczna. Zasada jest podobna. Najpierw budujesz
fundamenty, potem stawiasz ściany itd. Stan surowy przekształcasz w miejsce
Twoich marzeń, by wreszcie cieszyć się swoim domowym zaciszem. Dbasz o to
miejsce całe życie, bo wiesz, że ma swoje wymagania.
Podobnie jest z budowaniem Twojego majątku, a więc powiększaniem
portfela. To nie jest zajęcie na miesiąc, czy rok. Nastaw się na wieloletnią
budowę, a później na długotrwałą pielęgnację.
Za sukces w tej dziedzinie odpowiada w głównej mierze inteligencja
finansowa, czyli umiejętność zarządzania pieniędzmi. Niektóre z nas potrafią
radzić sobie z finansami w sposób intuicyjny. Gwarancją sukcesu jest jednak
doświadczenie poparte wiedzą. Pewnie nie uczyli Cię tego w szkole. Dlatego nie
błądz po omacku i skorzystaj ze sprawdzonych sposób oraz stwórz swój
skuteczny plan na powiększenie portfela.
Jeżeli nie jesteś nastawiona na sukces, to nie dasz rady go osiągnąć, nawet
w przypadku wygranej w totolotka. Wszystko jest bowiem w Twojej głowie.
Skoro jednak to czytasz, to znaczy, że zależy Ci na budowaniu swojego
finansowego zaplecza. Większość ludzi chce być bogata, wiecznie piękna i
młoda, a do tego zawsze zdrowa. To normalne, że też o tym myślisz. Niestety u
tej samej większości pozostaje to w strefie marzeń. Brak odpowiednich
działań robi swoje.
W tym poradniku nie znajdziesz sposobów na cudowne zdobycie milionów.
Tu Cię zawiodę, bo też nie znajdziesz w nim drogi na skróty do szybkiego
bogactwa. Nie znam takich, a inne, o których czytałam, zwyczajnie wydają się
ruchami naciągaczy.
W tym poradniku znajdziesz moją wiedzę, którą poznałam od ekspertów,
popartą faktami. Dzielę się tu także moimi doświadczeniami i informacjami ze
świata finansów. Znajdziesz tu plan na odpowiednie kroki finansowe, które są
realne i osiągalne dla wszystkich kobiet.
Ten e-book jest kwintesencją mojego bloga, którego prowadzę już od ponad
roku. Wyselekcjonowałam z niego całą esencję, by przedstawić Ci w pigułce
najważniejsze działania w kwestii budowania swoich finansów osobistych.
Poradnik, który za chwilę przeczytasz, jest skierowany głównie do kobiet
przedsiębiorczych. Czyli takich, które nie boją się brać życia w swoje ręce i chcą
poprawić swoje finanse. Jeżeli pragniesz dbać o rozwój osobisty i swoje
pieniądze, to zapoznaj się dokładnie z tym planem finansowym.
Dodam jeszcze na koniec, że e-book jest prezentem dla osób, które zapisały
się na mój newsletter na blogu. W ten sposób chcę Ci podziękować za chęć
bycia ze mną na dłużej.
Diana Litwin Dolezińska
Pięć prostych kroków finansowych do
pełnego portfela – zacznij je stosować
już dzisiaj
Pierwszy krok: Zacznij zarządzać swoimi
finansami
Naucz się zarządzać taką kwotą, jaką dysponujesz. Porzuć wymówki, że nie
masz z czego odkładać, że nie masz na czym oszczędzać i w ogóle, że nie masz
się czym rządzić. Żeby tak mówić, Twój budżet musiałby wynosić jakieś
okrągłe „0”.
ZARZĄDZASZ dokładnie taką kwotą, jaką dysponujesz.
Po co? Aby mieć pewność, że to Ty dyktujesz warunki. Ty decydujesz o
swoich pieniądzach, a nie one o Tobie. Fakt, że musisz posiadać przynajmniej
elementarną wiedzę o finansach, ale ona nie jest ani tajemna, ani specjalnie
trudna w ogarnięciu. Rozwijaj swoją inteligencję finansową i twórz swoją
przyszłość. Świadome działanie daje wielkie możliwości.
To jest tylko pierwszy krok w drodze do celu. Jeżeli nie interesujesz się
sprawami swojego portfela, nie możesz liczyć na spektakularne efekty.
Skoro jednak tu jesteś, przypuszczam, że tak nie jest.
„Nieistotne ile pieniędzy zarabiasz – ważne jest, ile z tych
pieniędzy zatrzymujesz i na jak długo” R. Kiyosaki
Drugi krok: Zacznij oszczędzać
Naucz się oszczędzać poprzez świadome wydawanie. Zacznij od spisywania
wydatków i stworzenia budżetu domowego.
Planowanie domowego budżetu
Wiem, że siedzenie z tzw. ołówkiem w ręku nie jest ciekawe dla wszystkich. Jak
bardzo jednak jest ono pomocne, wiedzą o tym Ci, którzy to robią, bo lubią lub
Ci, którzy muszą. Nawet bardzo podstawowe rozpisanie tego, co nas czeka „po
wypłacie”, daje nam jasne rozeznanie w temacie. Osobiście jestem
wzrokowcem i wiem, że bez takiego twardego podziału “co i na co” – czarno na
białym – pieniądze przeciekają mi przez palce.
Nie jest łatwo zacząć. Później jednak trzeba się wykazać systematycznością i
dyscypliną, a to chyba jest najgorsze dla większości ludzi. Mam na to jednak
pocieszenie: powtarzanie pewnych czynności przez jakiś czas, staje się
nawykiem. A nawyk, to coś, co potem wchodzi w krew.
Np. unikanie zakupowych zachcianek, czy robienie przemyślanych zakupów -
tego wszystkiego można się nauczyć.
Przeczytaj sposób na idealny budżet
Bardzo często nasze babcie dzieliły pieniądze na kupki i chowały je do
słoików lub kopert. W ten sposób sobie planowały – na co pójdą konkretne
kwoty. Dzisiaj już prawie nikt tak nie robi, bo mamy od tego komputery,
elektroniczne konta bankowe i programy do budżetowania. Idea zarządzania
domowymi finansami została jednak podobna, a przynajmniej jej podstawy.
Przedstawię Wam dzisiaj idealny budżet domowy – lekko zmodyfikowany pod
moje potrzeby. Jest prosty i skuteczny niczym słoiki naszych babć.
Niejednokrotnie, jeszcze podczas mojej pracy w banku, miałam do
czynienia z klientami intuicyjnie gromadzącymi swoje środki. Stosowali oni
właśnie metody kupek i babcinych słoików. Większość z nich przestawiała się
na nowoczesność i otwierała w tym celu osobne konta oszczędnościowe. Idea ta
sama, tylko inne wydanie – oprocentowane, w przeciwieństwie do „skarpety”.
Przyznam Wam, że nigdy nie spotkałam osoby, która by podważała sens
oszczędzania czy zarządzania swoimi pieniędzmi. Pewnie, że nie każdy umie to
dobrze robić. Zawsze też znajdą się wymówki typu „nie odkładam, bo nie mam
z czego”. Jednak nigdy nie spotkałam osoby, która powiedziałaby „nie mam
oszczędności i nie potrzebuję ich. Mam gdzieś pieniądze i nie chcę ich mieć:
ani teraz, ani nigdy”. Serio. Też pewnie nie jesteś wyjątkiem?
Gdy sama (dawno temu) wprowadziłam do swojego życia metodę kilku
kont, również nie miałam pojęcia, że to jest zalążek do jakiegoś fachowego
sposobu. Po prostu tak mi było wygodnie. W ten sposób mogłam planować
swój domowy budżet. Konta oszczędnościowe są darmowe i do tego zawsze
jakoś tam oprocentowane. Jednak co najważniejsze – są przeznaczone na
konkretne moje cele, czyli jak te słoiki babci. Z czasem poznałam metodę kont
T. Harv Ekera.
Metoda słoików Ekera
Według tej metody każdy powinien posiadać 6 kont, zasilanych co miesiąc
według schematu:
•
Konto kosztów życia – 55% Twojego dochodu – jedzenie, mieszkanie,
ubrania itp.
•
Konto wolności finansowej – 10% dochodu – środki, z których
będziesz budować dochód pasywny.
•
Konto na edukację – 10% dochodu – pieniądze na rozwój osobisty –
książki, szkolenia itp.
•
Konto oszczędności długoterminowych na wydawanie w
przyszłości – 10% dochodu – systematyczne gromadzenie środków na
większe wydatki – wakacje, samochód, remont itp.
•
Konto rozrywka – 10% dochodu
•
Konto pomocy innym – 5% dochodu
Według mnie, nie jest to podział idealny, ale jest dobrą wyjściową do
rozpoczęcia planowania swoich finansów. Pewnie większość z Was mogłaby
go dowolnie zmodyfikować pod siebie. Chodzi tu jedynie o pewien wzór.
Moje wskazówki:
1.
Ja, przy podziale pieniędzy, nie trzymam się ściśle procentów, tylko kwot.
Te również zdarza mi się modyfikować w zależności od potrzeb.
2.
Jedno wiem na pewno – nieważne ile się zarabia, podział na konta zawsze
się sprawdza. Powiedziałabym nawet, że gdy bardziej napięty budżet –
tym bardziej konta pozwalają „się ogarnąć”. Zarządzanie domowym
budżetem jest tak samo ważne w przypadku zarabiania 2 000 jak i 10
000. Wydać bez sensu pieniądze można każde. Niezależnie od tego ile się
zarabia. To jest sposób myślenia, życia i zarządzania swoimi pieniędzmi.
Znam emerytki, które z dochodu 1 000 zł potrafią wygospodarować
darowiznę na kościół i jeszcze kilka groszy dać wnuczkom (jak one to
robią? No właśnie jak?)
3.
Możesz posiadać mniej kont oszczędnościowych w banku, ale za to
bardziej rozpisany system podziału pieniędzy w arkuszu
kalkulacyjnym/programie do budżetowania/czy w swoim zeszycie - w
zależności od tego, z czego lubisz korzystać. Ważne żeby wiedzieć - jaka
kwota ma swoje przeznaczenie i do jakiego „słoika” trafia. Jak już się w
nim znajdzie – niech będzie wykorzystana tylko w tym danym celu.
Idealny budżet domowy – podział kont
Konto kosztów życia – powinny się w nim znaleźć wszystkie regularne
wydatki, planowane opłaty i koszty życia. Ja sobie go dzielę na dwie części –
pewne wydatki konieczne (czyli te, które znam z góry, bo są stałe i niezmienne)
oraz te planowane (konieczne do poniesienia), ale nie do końca przewidywalne
na początku.
Konto oszczędności długoterminowych – osobiście też wolę go w
formie jeszcze bardziej podzielonej. Wakacje to u mnie wakacje, a np. remonty
to remonty. Każdy cel jest osobny. Gdybym miała tu odkładać jakąś jedną
kwotę na kilka potrzeb, pewnie nigdy bym nie widziała końca do swojego
każdego celu. No, chyba że się ma tylko jeden główny wydatek w niedalekiej
przyszłości, to wtedy ok. Trzeba się skupić na jak najszybszym jego
zrealizowaniu.
Konto rozrywek, czyli przyjemności. To chyba najfajniejsza część
zarządzania finansami Według Ekera to konto powinno być co miesiąc
zapełniane daną kwotą i czyszczone z niej do zera jeszcze przed wpływem
następnej. O to właśnie w tym chodzi, by cieszyć się przyjemnościami bez
wyrzutów sumienia. Gdy wiesz, że te pieniądze są na Twoje zachcianki i musisz
je wydać dowolnie, to nie martwisz się o nie. Masz świadomość, że posiadasz
daną kwotę pieniędzy tylko na przyjemności, więc masz motywację. Rozrywka,
hobby, piąta torebka do kolekcji (kupiona z przyjemności, a nie z musu), czy
wizyta w SPA – to przyjemności, które są atrybutami szczęśliwego życia. Nie
można mieć wszystkiego w jednym czasie, ale można mieć chociaż jakąś część
wszystkiego w danym miesiącu. Mnie się to podoba.W racjonalnym
wydawaniu nie chodzi przecież o pozbawianie się wszelkich radości – raczej
nikt by w takim życiu na dłużej nie wytrwał. To zdecydowanie niezdrowe.
Konto pomocy innym – pomaga świadomie i bez wyrzutów sumienia
dawać. Wiesz, jaką masz kwotę do dyspozycji w danym miesiącu, by podzielić
się z potrzebującymi. Pomaganie – wywołuje w nas spełnienie i zadowolenie. Z
jednej strony, to dobry uczynek dla społeczeństwa, a z drugiej znowu jakaś
forma motywacji. Posiadając pewną kwotę na taki cel, nie będziesz się
martwiła, że może powinnaś dawać więcej albo że mniej.
Konto wolności finansowej – choć wymieniam je na końcu, wcale nie
jest najmniej ważne. Wręcz przeciwnie. To właśnie od posiadania tego celu,
będzie zależeć cała Twoja finansowa przyszłość. To tu bowiem mają się znaleźć
pieniądze, które w przyszłości będą na Ciebie zarabiać. Pewnie trudno Ci
będzie zorganizować pieniądze na tak odległy cel, gdy po drodze milion innych
potrzeb i wydatków, ale to właśnie o to chodzi. Tu nie ma drogi na skróty, więc
pewnie dlatego tylko nielicznym się to udaje. Konto wolności finansowej
możesz tworzyć nawet latami. To jest coś, co do końca Twojego życia powinno
być budowane i prędzej czy później powinno dawać Ci zysk. Jeżeli nie masz
takiej kwoty, by co miesiąc lokować ją na tym koncie, odkładaj tyle i możesz.
Jednak zawsze coś tam wrzucaj. Pieniądze z tego konta są “nie do ruszenia”
pod żadnym pozorem. To ma być Twoje zabezpieczenie na przyszłość. To ma
być Twoja złota kura, która będzie Ci dawać jeszcze bardziej złote jajka. To
mają być pieniądze, które będziesz inwestować i pomnażać, ale nie możesz ich
nigdy wydać.
A teraz przykład z życia wzięty...
Opowiem Ci pewną historię mojego klienta sprzed lat. To był starszy
człowiek, już na emeryturze, ale jeszcze dorabiający w swoim zawodzie. Mąż,
ojciec, dziadek. Przed laty zapewne nieposiadający dostępu do takiej wiedzy
finansowej, jaką my dysponujemy w tym momencie. Jego lata młodości
wypadały w okresie powojennym. Szczyt kariery zawodowej w okresie PRL-
u. Stosował metodę słoików. Jego rodzina nigdy nie była super bogata, ale też
na nic im nie brakowało. Świadomie zarządzali finansami w swoim domu,
choć w tamtym czasie nie wiem, czy takie pojęcie już funkcjonowało w polskich
domach. Sam mi o tym wszystkim powiedział. Wychował dzieci, wykształcił. Z
żoną cieszą teraz dostatkiem na emeryturze. Są szczęśliwi i zawsze byli.
Dostosował się do zmieniającego się świata i swoje słoiki przeniósł do banku.
Na koncie wolności finansowej, choć sam go tak nie nazywał (po prostu to były
„oszczędności życia”) zgromadził naprawdę pokaźną sumę, którą dalej cały
czas obracał – lokaty, fundusze itp. Mógł z tymi pieniędzmi zrobić cokolwiek –
kupić większe mieszkanie albo lepszy samochód. Jednak mój klient nie miał
takiej potrzeby. Jak twierdził, „wszystko, co mamy z żoną teraz – do życia nam
wystarcza”. Na nic sobie nie żałowali. „Nawet wnuczki nie chcą tych pieniędzy,
bo mówią, że mają na swoje potrzeby od rodziców”. Mój klient mimo dobrej
emerytury wciąż dorabiał, bo to dawało mu sens życia. Spokojnie mógłby żyć, z
tego co miał na bieżąco i to na dobrym poziomie. Dzielił się z innymi – Kościół,
Caritas, zatrudnił Panią do pomocy w swoim mieszkaniu…
Gdy go poznałam, pomyślałam – Kurcze, ten człowiek to
wspaniały przykład uzyskanej wolności finansowej.
Dla mnie ten człowiek jest bogaty nie tylko finansowo, ale przede
wszystkim mentalnie. Uzyskał wolność finansową, o której w jego czasach
młodości zapewne nie mówiło się tak jak dzisiaj, nie czytało w internecie i
książkach. Bez aplikacji, kont elektronicznych, możliwości prowadzenia nie
wiem jakich biznesów i całej reszty możliwości. Uzyskał wolność finansową,
której nawet nie postrzega w taki sposób jak my teraz. Uzyskał wolność, o
której większość z nas marzy, a nie do końca wierzy, że da się ją osiągnąć.
Dlaczego? Znasz odpowiedź?
Trzeci krok: Zmień swoje nastawienie.
Nie ma innej rady. To jest trzeci, ale bardzo ważny krok. Musisz się
zaprogramować na sukces. Mózg działa w określony sposób – jeśli jesteś
nastawiona na brak pieniędzy, to on Ci nic lepszego nie wymyśli, nawet gdybyś
wygrała w totolotka. Zrobi bowiem wszystko, byś szybko pozbyła się
wszystkiego i wróciła do swojej normalności. Czyli kupiła z wygranej dom,
samochód, wycieczkę dookoła świata, wspomogła chwilowo pół rodziny i
znajomych, a potem żyła jak wcześniej. Mózg, który nie jest zaprogramowany
na sukces, nie pomyśli, żeby zainwestować te pieniądze i w kilka lat je
pomnożyć, zapewniając sobie dostatek do końca życia i swoim pokoleniom
przy okazji też. Tu odnoszę się akurat do Ekera. Śmiem twierdzić, że to
prawda, bo sama (jako jeszcze nastolatka) miałam takie właśnie marzenia
odnośnie do wygranych milionów. Na szczęście to już przeszłość.
Jeśli to, co właśnie przeczytałaś, niekoniecznie daje Ci jasny obraz – do
świadomego kreowania swojej finansowej przyszłości, przeczytaj moją historię
o Basi i Eli. To dwie koleżanki, które różnią się inteligencją finansową. Jedna
z nich pracuje dla pieniędzy, a druga potrafi dodatkowo stworzyć warunki do
tego, by pieniądze pracowały na nią. Zastosowała ona pojęcie czegoś
takiego jak procent składany.
Czym jest fenomen tajemniczego zysku? A. Einstein nazwał go ósmym
cudem świata. Jak powiedział „Ci, którzy go rozumieją, zarabiają na nim. Ci,
którzy go nie rozumieją, muszą zapłacić”.
Procent Składany
Przeczytaj tę krótką historię z życia wziętą i zainspirowaną faktami.
„Basia – miła i otwarta do ludzi, kobieta po 40-stce. Od wielu lat pracuje w
biurze państwowej firmy. Nie zarabia kokosów, ale stać ją na wiele.
Popołudniami i wieczorami często wykonuje różne dodatkowe zlecenia. Po
części robi to dla pieniędzy, a po części po prostu po to, by nie siedzieć
bezczynnie w domu. Typowa ekstrawertyczka lgnąca do ludzi, która nie potrafi
usiedzieć w jednym miejscu.
Ela -wieloletnia koleżanka Basi. Kobieta na stanowisku, prowadząca własny
biznes. Na świat patrzy przez pryzmat swojej pozycji, dlatego za wszelką cenę
próbuje udowodnić wszystkim, jak wiele osiągnęła. Dla niej być znaczy mieć.
Nie ważne jakim kosztem.
Basia od wielu lat gromadzi wspólnie z mężem oszczędności na lokatach.
Basia jest oszczędna. Basia nie łakomi się na kupowanie rzeczy na pokaz. Choć
w ich mieszkaniu nie brakuje niczego, wszystko w ich życiu kupowane jest z
rozsądkiem. Mąż Basi zarabia trochę więcej od niej, dlatego prowadzą dostanie
życie, ale luksusów nasza bohaterka zabrania. Basia jest domowym cerberem
skarbca i główną księgową domowego budżetu. Nie dopuszcza męża i jego
lekkiej ręki do tych spraw. Mąż szanuje jej oszczędność i chyba mu ona nie
przeszkadza (a może nie ma innego wyjścia :) Nie wiem).
Ela też sporo pracuje. Jest głównym żywicielem rodziny. Ela uważa, że
skoro dobrze zarabia, to wszystko się jej należy co najlepsze. Mąż jest mało
wymagającym bytem i nie rozumie tych wszystkich potrzeb swojej żony. Sam
nie zarabia dużo, ale mu to nie przeszkadza. Nie wie czemu, ona ciągle uważa,
że coś komuś musi udowadniać. Nie wie też, czemu jego żona, wygórowany
poziom życia uważa za obowiązkowy dla swojego wizerunku. On i tak ją kocha
bez tych wszystkich rzeczy. Ela lubi dużo wydawać, a nawet się zadłużać, choć
jej samej zarobki są większe od koleżanki Basi (razem z mężem wziętej). Ona
kocha luksus. Im wyższa cena, tym większa satysfakcja.
Co łączy tak zgoła odmienne osoby?
Wspólna przeszłość. Basia i Ela wychowywały się na tym samym podwórku.
Sporo razem przeszły w swoich młodych latach. Obie zaczynamy od zera.
Razem chodziły do szkoły, razem się bawiły. Spędzały ze sobą każdą chwilę.
Potem założyły rodziny. Basia kupiła mieszkanie, Ela dom. Były jak siostry.
Wypiły wspólnie tysiące kaw i przegadały setki godzin. Choć są sobie bliskie,
ich życie teraz jest zupełnie inne. Gdyby los nie połączył ich przed laty, dzisiaj
pewnie by nie miały ze sobą o czym rozmawiać. Jednak nadal spotykają się od
czasu do czasu, głównie w swojej ulubionej kawiarni na mieście.
Przy kawusi więc rozmawiają:
ELA – Właśnie wracam z zakupów. Po tym remoncie domu nie mogę się
ogarnąć. Wszystko muszę kupić nowe. Nawet poprzednie kieliszki mi nie
pasują. Dlatego właśnie kupiłam nowe. Bardzo eleganckie. Pokażę ci….
BASIA – Śliczne. Ile dałaś?
ELA – Ponad 1 000 zł
BASIA – A co one? Tylko nie mów, że one są naprawdę pozłacane…
ELA – Oczywiście. No przecież znasz mnie. Ja kupuję tylko porządne rzeczy.
Dwieście złotych w tą, czy w tamtą, nie ma znaczenia. A wasz remont
mieszkania jak tam?
BASIA- Jutro zaczynają. Dlatego nie miałam kiedy się z Tobą spotkać, bo
brałam dużo zleceń. W końcu trzeba na to zarobić.
ELA – Basiu chyba przesadzasz. Jesteś za bardzo oszczędna. Tyle macie
pieniędzy odłożone, a tobie ciągle mało.
BASIA – (śmiech) Tobie też mało. Tylko że ja odkładam, a ty wszystko
wydajesz. Ja odłożonych nie ruszam, jeśli mogę dorobić. A ty Ela nie myślisz o
tym, żeby coś zaoszczędzić? Odłożyć? Kupić mniej albo taniej? Ja też nie
odkładam strasznie dużo, a zobacz ile już mamy z mężem oszczędności.
ELA- A co mi to da? Mam wysokie koszty, a nawet jeśli odłożę, to zaraz
wydam. Poza tym takie oszczędzanie po 200 czy 300 złotych, szkoda zachodu.
Bo co to jest?”
No właśnie. Co to jest 200 zł co miesiąc? Dla naszej Eli kwota na pewno
mniejsza, niż jej teoretyczne możliwości.
„Basia nie może uwierzyć, że jej koleżanka ma takie podejście. Basia kilka
lat wcześniej pożyczyła z firmy 15 000 zł. To była pożyczka dla pracowników
przedsiębiorstwa, w którym pracuje. Jej oprocentowanie było praktycznie
znikome, a lokaty w bankach, w tamtym czasie, na dość dobrym poziomie.
Basia wpłaciła całą pożyczkę na lokatę. To był jej jedyny kapitał. Potem co
miesiąc odkładała (i dalej odkłada) po 200 – 300 zł oszczędności na konto
oszczędnościowe. Gdy kończy się lokata, dopłacała do niej i zakłada kolejną.
Dziś Basia wie, że każda kwota ma znaczenie. Tym sposobem po kilku latach
ma już ponad 50 tyś. Próbuje więc wytłumaczyć koleżance, by ta jednak
odkładała chociaż 300 zł co miesiąc.
BASIA – Zobaczysz, pieniądze same będą potem na siebie pracować
ELA – Coś Ty, to kiedy to będzie….- Ela szybko liczy…300 x 12 mc. = 3600 zł
przez nawet 10 lat…to jest 36 000. To niemożliwe, że tobie się udało w taki
sposób to zrobić, w dodatku w 6 czy 7 lat.
BASIA- Pewnie, że twoim sposobem to niemożliwe. Moim sposobem pieniądze
są cały czas oprocentowane i cały czas na siebie zarabiają. Moja kwota rośnie
na bieżąco. To jest fenomen tajemniczego zysku – procent składany.
Spójrz na ten kalkulator:
300 zł co miesiąc daje 36 000 sumę wpłaconych pieniędzy przez 10 lat,
jeżeli wkładałabyś je do skarpety – a nie jak ja, na procent.
W tym wyliczeniu masz, przykładowo podane, że Twój zysk wyniesie nie 36
tyś. a 42 tyś. Dlatego, że są cały czas oprocentowane, a procent po każdym
zakończonym roku, powiększą kwotę oszczędności. To się będzie zmieniać, w
zależności od tego, jakie będą lokaty dostępne na rynku, jakie będzie ich
oprocentowanie. Jednak nigdy kochana nie mów, że 300 zł nic nie zmienia. To
czysta matematyka. To nie jest tylko oszczędzanie. TO JEST ZARABIANIE.
Zobacz, co się stanie jeśli będziesz odkładać po 300 zł co miesiąc aż do
emerytury:
Wpłacisz 90 000 zł, ale będziesz mieć ponad 123 000. Robi to na tobie
wrażenie?
Zobacz, co by było, gdybym moje początkowe 15 000 zostawiła na lokacie
aż do emerytury, powiedzmy na 25 lat. Bez dokładania przeze mnie ani
złotówki – tak by urosło. I to ponad drugie tyle!
Zobacz:
Gdybym wpłaciła 15 000 zł i zostawiała je na lokatach, przez 25 lat
kwota urosłaby do przynajmniej 30 000 zł.
Jak chcesz, to idź do domu, włącz komputer i sama sobie policz. Kalkulator
procentu składanego, kalkulator lokaty czy kalkulator systematycznego
oszczędzania znajdziesz na: czytosieoplaca.pl.
ELA – Wiesz, co Baśka. Powiem ci tak: w całej swojej prostocie jesteś jednak
fenomenalna. Tak jak fenomenalne jest to, co mi pokazałaś. Oszczędzanie,
a do tego zarabianie na bieżąco, to już ma sens. Powiem tak, jak to mówią teraz
na fejsbuku – To jest Basia. Basia zna zasady działania procentu składanego.
Basia jest mądra i dlatego ma pieniądze – Bądź jak Basia.”
Kalkulatory dostępne na stronie: www.czytosieoplaca.pl
Oszczędności
Każda z nas może być bogata…wystarczy tylko trochę chęci. Jak
zatem od złotówki dojść do miliona?
Oszczędzanie według definicji to ograniczenie obecnej konsumpcji na rzecz
przyszłej konsumpcji. Tzw. zaciśnięcie pasa umożliwia odkładanie pewnej
kwoty. Zgromadzenie wolnej gotówki stwarza szerokie możliwości. Pieniądze
robią kolejne pieniądze. Nie mówiąc o tym, że stanowią poduszkę
bezpieczeństwa, która daje komfort spokojnego snu.
W praktyce jak się okazuje, wcale oszczędzanie nie jest rzeczą oczywistą.
Według raportu TNS Polska dla Związku Banków Polskich prawie połowa
Polaków nie odkłada na cele krótkoterminowe, a aż 60% badanych na cele
długoterminowe. Przeciętnie ponad 40% mieszkańców kraju wszystko
przeznacza na bieżące potrzeby.
Dlaczego Polacy nie chcą oszczędzać?
Badanie pokazuje, że ponad połowa odpowiedzi to – zbyt małe zarobki.
W mniejszym stopniu – brak konkretnego celu.
Z oszczędzaniem najlepiej radzą sobie osoby w wieku 40-49 lat.
Według Narodowego Banku Polskiego każdy jest w stanie zarobić swój
pierwszy milion.
6 wskazówek, dzięki którym będziesz w stanie dojść do niemałej
fortuny
•
Inwestuj w siebie. Edukacja i poprawa kwalifikacji zawodowych daje
szanse na lepsze zarobki. Nie przestawaj się rozwijać. Bądź
konsekwentna i wytrwała.
•
Interesuj się sprawami ekonomicznymi. Wiedza z zakresu finansów
pozwoli Ci dokonywać trafnych wyborów i unikać kosztownych błędów.
•
Bądź pracowita, przedsiębiorcza i kreatywna. Stawianie sobie ambitnych
celów i wytrwałość w dążeniu do nich jest kluczem do sukcesu.
•
Staraj się by praca była jednocześnie Twoją pasją. Jeśli nie lubisz tego, co
robisz nie ma mowy o przyjemności. Smutnych obowiązków nie
wykonuje się z zaangażowaniem.
•
Oszczędzaj na wydatkach i akumuluj zyski. Inwestowanie odłożonych
pieniędzy pomnaża zysk.
Jak się zmotywować do odkładania pieniędzy?
1.
Postaw sobie realny cel! Wyobraź sobie, że chcesz odłożyć 1 000zł.
Jesteś w stanie to zrobić w takim i takim czasie (np. 3 miesiące). Teraz
wyobraź sobie, że uzbieraną kwotę po prostu inwestujesz i nie robisz już
nic więcej, a ona sama rośnie. O sposobach i metodach inwestowania
będę pisać w kolejnych artykułach, ponieważ możliwości jest bardzo
wiele.
2.
Postępuj systematycznie. Jeśli nie umiesz oprzeć się pokusie
pozostawienia danej kwoty na koncie, załóż osobny rachunek
oszczędnościowy. Trzymanie pieniędzy na zwykłym koncie jest
nieopłacalne (zazwyczaj brak oprocentowania). Na dodatkowym koncie –
oszczędnościowym jest niewielkie oprocentowanie, ale możesz je
potraktować jako "tymczasową skarbonkę"do osiągnięcia celu. Możesz
ustawić stałe zlecenie – co miesiąc bank będzie przelewał określoną przez
Ciebie kwotę na "skarbonkę". Szukajmy oczywiście darmowych kont z
bezpłatnymi przelewami. Jeśli boli Cię nagły odpływ gotówki z konta
ustaw stałe zlecenie na skarbonkę: codziennie po przykładowo 3 zł. Znam
osoby, które w ten sposób odłożyły spore sumy, "nie odczuwając"
codziennego odpływu pieniędzy z konta!
3.
Jeśli jesteś sceptycznie nastawiona do odkładania niewielkich kwot,
to wyobraź sobie taką sytuację:
Naszym celem jest zarobienie 1 miliona. Przy miesięcznych zakupach dla
całej rodziny wydajesz przyjmijmy 1500zł. Masz świadomość cen, ale nie
zawsze chce Ci się chodzić po promocjach. Czasami kupisz coś pod
wpływem impulsu. Nie zawsze masz czas jechać dalej do tańszego sklepu,
więc w pośpiechu i po drodze kupujesz np. mleko, chleb, jogurt i jakąś
przekąskę, choć wiesz, że właśnie przepłaciłaś pewnie jakieś 10 zł. Teraz
wyobraź sobie, że ucinasz tego typu niepotrzebne nadpłaty. Kupujesz
zawsze tam gdzie taniej, nigdy pod wpływem impulsu, zawsze zgodnie z
listą produktów, które są na pewno potrzebne. Żadnych nadwyżek
jedzeniowych, które pójdą do kosza. Teraz wyobraź sobie, że każde
niestracone 10 zł dziennie daje 20% oszczędności z kwoty przeznaczonej na
zakupy. To daje w tym przypadku kwotę 300zł na miesiąc.
Teraz wyobraź sobie, że odkładasz te 300 zł co miesiąc. Twoja
konsumpcja na tym nie traci. Musisz tylko myśleć bardziej kreatywnie, co
kupić i gdzie kupić. A teraz policz jaką kwotę uzyskasz po 20 latach z tych
"tylko" 300 zł co miesiąc…
72 000,00
Nieprawdopodobne ile może zdziałać każda przepłacona złotówka, prawda?
A mówimy tu przecież o bezczynnym oszczędzaniu, bez żadnych odsetek,
żadnej stopy zwrotu i bez żadnej inwestycji.
Teraz sprawdź, czy stosujesz się do zasad pozwalających odłożyć
zaoszczędzone pieniądze bez rezygnacji z własnych potrzeb:
1.
Nowości technologiczne kupuj jakiś czas po premierze. Często produkt,
który właśnie wchodzi na rynek kusi do zakupu, ale jego cena przez duże
zainteresowanie jest zawyżona. Po kilku tygodniach, czy miesiącach
marże sprzedawców są obniżane.
2.
Ubrania kupuj na posezonowych wyprzedażach.
3.
Jeśli wczasy z biurem podróży to last minute. Najtaniej na własną rękę.
Dla mnie jest to w tej chwili ulubiona forma wyjazdów.
4.
Sprawdzaj zamienniki tańszych odpowiedników markowych produktów.
Bardzo często jest tak, że markowe firmy robią takie same dwa rodzaje
produktów – jedno idzie do firmowego opakowania natomiast drugie do
opakowania jakiejś sieci handlowej, przez co jest taniej sprzedawane.
5.
Oszczędzaj na codziennych czynnościach – zwracaj większą uwagę na
zużycie wody, gazu, prądu czy ogrzewania. Weź pod lupę każde domowe
urządzenie. Stare sprzęty potrafią być złodziejami prądu.
6.
Wyszukuj okazji cenowych – promocji, wyprzedaży, przecen, tańszych
sklepów, specjalnych ofert. Kupuj tylko to, co musisz. Promocje mają być
dla Ciebie szansą na zarobek, nie dla sklepu!
7.
Korzystaj z programów lojalnościowych i zakupów grupowych.
Po co oszczędzać? Myślisz, że to nie ma sensu, a okres 20 lat to za
dużo by czekać?
Sprawdźmy zatem na przykładzie:
Odkładam co miesiąc 300 zł.
Rocznie daje to kwotę 3 600 zł.
Odkładam uzyskane pieniądze na lokatę – w tym momencie najlepsza na
rynku to 3% (osobiście nie uważam, aby lokata była najlepszym rozwiązaniem
ze względu na niskie oprocentowanie. Rynek inwestycyjny daje znacznie lepsze
możliwości. Lokata jednak jest uważana za tą bezpieczną i podstawową formę
oszczędzania dla każdego).
3 600 na lokacie 3 % w skali roku daje kwotę po roku 3 688 po odjęciu
Podatku Belki (20,55zł)
W drugim roku będę dysponowała kwotą 3 688 z lokaty plus kolejne
zaoszczędzone 3600 przez ten rok.
Na lokatę włożę zatem łącznie 7 288. Przy hipotetycznym założeniu, że będzie
to lokata taka sama, otrzymam kwotę po roku 7 465.
Po dwóch latach odkładania kwoty 3 600 i trzymaniu ich na lokacie mam
7465
Odkładanie dało mi 7200. Suma po zarobku 7465 – 7200 = 265zł. Moja
kupka dzięki lokacie jest większa o 265 zł. Tyle zarobiły moje pieniądze.
Po trzech latach:
7 465 zł + kolejne 3600 zł= 11065 zł. Zysk netto z lokaty po kolejnym
roku 11 334 zł.
3 lata odkładania x 3 600 zł rocznie = 10 800 zł– tyle zaoszczędziłam sama
Zysk z lokat po 3 latach = 11 334 zł
11 334 zł– 10 800 zł= 534 zł – tyle zarobiły moje pieniądze po 3 latach
Pamiętajmy – oszczędzana kwota jest co roku większa o
doliczane odsetki.
Tym sposobem zawsze w kolejnym roku mamy do dyspozycji więcej.
Oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ile będzie wynosiło
oprocentowanie lokat za kilka lat. Jest to tylko założenie. Jednak w ten sposób
widzimy bardzo prosty schemat, w jaki działa powiedzenie, że pieniądze rodzą
pieniądze. Dlatego warto oszczędzać! Pieniądze się po prostu kumulują.
Zacznij pracować na swój milion nie jutro, ale teraz ! Wypisz na kartce, ile
zarabiasz, ile wydajesz i na co. Zrób listę: za co musisz płacić, z czego możesz
zrezygnować. Za co płacisz za dużo, a możesz mniej lub nawet w ogóle. Zrób
rachunek zysków i strat swojego budżetu i bądź wytrwała. Pozwól, by Twoje
pieniądze zaczęły na Ciebie zarabiać. Po jakimś czasie trening wchodzi w krew i
staje się przyzwyczajeniem.
Umysł milionera
Słyszałaś o czymś takim jak umysł milionera? Jestem sceptycznie
nastawiona do coachingowych trików afirmacyjnych typu "patrz w lusterko i
powtarzaj sobie – będę milionerem, będę bogata". Choć faktycznie głęboko
wierzę w siłę umysłu, w moc postanowień i wytrwałość. Jednak nie w
bezcelowe wbijanie sobie do głowy "czarów". Nastawienie owszem, ale musi
być poparte działaniem. Większość tego, co nazywamy szczęściem (lub
pechem), jest tak naprawdę działaniem naszej głowy. To są skutki naszych
wyborów i decyzji.
Dzisiaj chcę Ci sprzedać kilka wskazówek, które zaczerpnęłam od Harva
Ekera z książki Bogaty albo Biedny. Od razu mówię, że nie wszystkie rady
autora osobiście preferuję. Niektóre nawet nie pasują do naszej
nieamerykańskiej rzeczywistości. Na pewno nie przekonuje mnie powyżej
wspomniana afirmacja, tutaj przekształcona w pozytywną deklarację, która jest
wpleciona pomiędzy fakty. Sporo jest jednak takich rad, z którymi ciężko się
nie zgodzić. I właśnie te musisz dzisiaj poznać.
Będziesz "bogaty albo biedny". To można sprawdzić w pięć minut.
To czy osiągniesz sukces, jest zapisane w Twoim schemacie pieniędzy.
Inaczej mówiąc – w Twojej podświadomości. Autor w ciągu kilku minut
rozmowy z kimś potrafi określić, czy dana osoba ma umysł milionera
nastawionego na sukces, czy zwykłego zjadacza chleba nastawionego na taki
los.
"Jeśli chcesz zmienić owoce, musisz najpierw zmienić korzenie.
Jeśli chcesz zmienić to, co widać, musisz najpierw zmienić to,
czego nie widać"
Jak wskazuje Eker ludzie, którzy nie są mentalnie gotowi na sukces, nawet
po wielkiej wygranej w totolotka powracają do swojego wcześniejszego stanu,
tracąc wszystko co zdobyli. Podświadome nastawienie umysłu na brak
bogactwa jest głównym powodem braku dużych pieniędzy. Czyli, jeżeli nie
masz zakorzenionych schematów bogactwa, nigdy nie utrzymasz dłużej dużych
pieniędzy.
Według Ekera to właśnie schemat finansowy, który mamy w sobie
zaprogramowany od dzieciństwa, ustala nasze relacje do pieniędzy.
"Możesz zdecydować się myśleć w sposób, który pomoże ci
osiągnąć szczęście i sukces, zamiast w sposób, który cię od
szczęścia i sukcesu oddala"
Co zatem popycha ludzi do sukcesu lub jego braku?
Myślenie i nastawienie.
Poniżej przytaczam kilka cytatów, które pokazują różnice w sposobie
myślenia ludzi biednych i bogatych.
Bogaci myślą: "Tworzę swoje życie".
Biedni myślą: "Życie mi się przydarza"
Jak tu się z tym nie zgodzić? Ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś, kto nie bierze
życia we własne ręce, tylko czeka na los, może osiągnąć sukces. Chyba każda z
nas w swoim życiu spotkała osobę, która nie biorąc w pełni odpowiedzialności
za swoje życie, woli odgrywać rolę ofiary. Winny jest każdy – polityka,
pracodawca, rodzina, rząd….Natomiast człowiek bogaty nie jest ofiarą. I nie
dlatego nie narzeka, że jest bogaty. Tylko odwrotnie…Jest bogaty, bo nie
narzeka.
"Bogaci grają o pieniądze tak, żeby wygrać. Biedni
grają o pieniądze tak, żeby nie przegrać"
Celem bogatych jest dostatek. Celem ludzi biednych jest w miarę wygodne
życie, z opłaconymi na czas rachunkami.
"Bogaci koncentrują się na szansach. Biedni
koncentrują się na przeszkodach"
Jeden widzi szansę, drugi przeszkody. Gdy jeden widzi potencjał na zysk,
drugi widzi potencjalną stratę. Jak myślisz który to biedny, a który bogaty?
Bogaci zakładają sukces, bo wiedzą, że zrobią wszystko, by tak było. Biedni
kierują się strachem.
"Bogaci są więksi od swoich problemów. Biednych
przerastają problemy"
Ludzie bogaci nie boją się problemów, odpowiedzialności, ryzyka. Ludzie
biedni wolą spokój i unikanie trudności. Według Ekera najlepszym
rozwiązaniem na taki stan rzeczy, jest koncentracja na własnej wielkości
zamiast na wielkości problemów. Nie można dopuszczać do sytuacji, by jakieś
przeszkody pozbawiały Cię szczęścia lub sukcesu.
Jeżeli chcesz popracować nad swoim "umysłem milionera" oczywiście
zachęcam Cię do lektury książki Bogaty albo Biedny. Sama książka nikomu
życia nie zmieni, jednak faktycznie może wpłynąć na postrzeganie niektórych
rzeczy. Pewna zmiana punktu widzenia może być pierwszym i najważniejszym
krokiem w drodze do Twojego sukcesu.
Czwarty krok: Zacznij żyć bez kredytów
Pozbądź się kredytów. Wiem, że łatwo powiedzieć. To jednak powinien być
Twój priorytet, jeżeli masz ich sporo. Biorąc sobie do serca wszystkie
wcześniejsze kroki i wprowadzając je w życie, powinnaś już wiedzieć, że życie
na kredyt, to życie ponad stan. Jeżeli na coś nie masz pieniędzy, to znaczy, że
Cię na to nie stać. Pracujesz w ten sposób na banki i tracisz życiową szansę na
lepszą przyszłość. Mówię tu oczywiście o kredytach konsumenckich, głównie
konsumpcyjnych, bo inwestycyjne to już trochę inna bajka.
Przeczytaj artykuł, którego bohaterka Agnieszka uwielbia życie na
kredyt.
Wydaje tyle, ile zarabia. Nie oszczędza. Pod koniec miesiąca zawsze zaczyna
brakować jej do wypłaty. Wystarczyłby jeden, mały i nieprzewidziany wydatek,
by leżała. Jak to mówią – leżałaby i kwiczała z tej niemocy. Nie prowadzi
domowego budżetu, niespecjalnie umie ciąć wydatki. Nie odkłada zatem, no bo
„z czego tu oszczędzać”. Gdy będzie potrzeba, weźmie kredyt na dziurę w
domowym budżecie. To nasza Agnieszka i jej codzienność. Rzeczywistość, z
którą do czynienia ma wiele Polek.
Kredyt na dziurę w domowym budżecie?
A to święta, a to wiosna, więc trzeba nowe ubrania kupić, a to wakacje.
Powodów setki, dla których Agnieszka tłumaczy sobie napięte wydatki. W razie
czego, po świętach skorzysta z debetu. Na wakacje weźmie pożyczkę. Po
wakacjach też pewnie zabraknie, ale zawsze można jeszcze w ruch puścić
kredytówkę… I wiesz co? Tak można przez całe życie funkcjonować. I tylko
jedno jest pewne w takiej sytuacji – nasza Agnieszka nigdy nie będzie zamożna.
Ona nigdy nie będzie mieć pieniędzy. Bo będzie pracować ciągle na banki, albo
co gorsze – na komorników.
Wybacz mi ten ton, ale naprawdę czasami nie mogę się nadziwić. Ciągle
słyszę o ludziach w tarapatach finansowych. Kredyty bez umiaru, chwilówki
pod zastaw nieruchomości. O pożyczkach z niewiadomego źródła na
kilkanaście tysięcy, przez które ludzie tracą dorobek życia i dach nad głową.
Możesz zawsze powiedzieć – „sami sobie winni”, „czy to legalne?”, „mogli nie
pożyczać”. I pewnie masz rację.
Dlaczego dziura w budżecie?
Zupełnie poważnie – większość ludzi żyje na kredyt. Tak jak nasza
Agnieszka. Dla niej konsumpcja jest fajna. Marketing ją ogłupia, ale to nic. Ona
chce coraz więcej i szybciej. Nie ma pieniędzy, ale musi wystawne święta
urządzić. No przecież tak fajnie jest gonić króliczka w doborowym
towarzystwie. Zostanie zbyt duży rachunek, ale to tylko cyferki. Tylko
pieniądze…One szczęścia nie dają. I na wakacje lubi jeździć niczego sobie.
Pożycza, bo inaczej nie da się. Do tego drży, jak osika każdego dnia, przed
utratą pracy. Przecież bez pracy nie przeżyje nawet miesiąca. Nie ma przecież
ratunku. Nie ma więc takiej opcji. Nic złego nie może się (po prostu) wydarzyć.
Nie jej i nie teraz….
Rozumiesz ten stan?
Niby proste. Za dużo wydaje, więc nie ma pieniędzy. Choć myśli, że
pieniądze szczęścia nie dają, tak naprawdę jest ich niewolnikiem.
Nie stać ją na życie, jakie prowadzi. Dlatego wydaje pieniądze, których
fizycznie nie ma. „Marzenia trzeba spełniać? Czyż nie?” Zapyta. I co jej
powiesz? Przecież widzisz, jak spada coraz niżej. Tak ludzie dochodzą do dna.
By się ratować w desperacji, nieraz są skłonni na najgorszą deskę ratunku.
Czasami wykorzystują to wspaniali „inwestorzy od pożyczek”(tak siebie zwą),
którzy nie mają jednak żadnych skrupułów. Wykorzystują takich finansowych
niewolników, bo przecież oni tylko zarabiają na życie…Współczesny niewolnik.
Bo jak inaczej nazwać osobę, która nie decyduje o swoich finansach i o tym,
gdzie mają iść jej pieniądze? Która nie myśli jak rządzić dobrze kasą, tylko
myśli „gdzie one się podziały? Jakoś się same rozchodzą te moje pieniądze.”
Nie rób tego. Nie zatykaj dziury kruchym lodem.
Banki chętnie przychodzą z odsieczą. Dopóki oczywiście nie jesteś
dłużnikiem. Do wyboru Agnieszka ma zazwyczaj: linię kredytową, kartę
kredytową i pożyczkę. To typowe produkty z przeznaczeniem na cele
konsumpcyjne, czyli na „bieżące potrzeby”.
•
Linia kredytowa – to tzw. debet lub odnawialny limit w koncie. Płaci
zazwyczaj prowizję za przyznanie. Potem tylko zostaje cieszyć się
„oprocentowaną poduszką ratunkową”. Od kwoty, którą wykorzysta, płaci
odsetki. Stosunkowo niemałe w skali roku. Jeżeli prowadziłaby
działalność gospodarczą, działała na własny rachunek – może by na tym
skorzystała. Jest to pewien sposób na zapewnienie sobie płynności
finansowej, gdy oczekuje się na płatność faktury, a w tym momencie
czeka już kolejna inwestycja i trzeba sięgnąć po dodatkowe środki.
Zlecenie, które da zysk i pokryje z nawiązką chwilowy koszt kredytu. Jeśli
jednak ona wydaje takie pieniądze na kolację w restauracji albo mały
szoping w galerii, to sorry. Zmartwię Cię, ale to nie jest inwestycja
zwrotna. Pozyskiwania kapitału dla firmy zresztą nie ma co porównywać
do finansów domowych. Gdy wpłynie jej stała pensja na konto, pokryje
tysiąc na minusie, ale będzie go brakować w następnym miesiącu. Chyba,
że w kolejnym miesiącu przeżyje z kwotą o tysiąc mniejszą…
•
Karta kredytowa – ulubione „koło ratunkowe” sprzedawców banków.
W pewnym sensie fajnie ją mieć. Ja też posiadam. Jednak mnie ona nie
służy w celach kredytowych Dokonuję nią płatności na odległość bądź
używam przy większych zakupach, ale pieniądze na dany zakup mam cały
czas na koncie. Korzystam z darmowego kredytu na karcie, ponieważ
posiadam pieniądze na jej całkowitą spłatę w terminie (gdy on wypada).
Jaki z tego pożytek? Taki, że jeżeli wydaję roczny limit – nie płacę opłaty
rocznej. Spłacam kwotę całkowitą, więc nie płacę odsetek. W tym czasie
pieniądze mogą na mnie pracować. Ale tylko przez okres darmowego
kredytu zwanego „grace period”. Natomiast zapożyczanie się na karcie i
późniejsze jej częściowe spłacanie lub tylko w kwotach minimalnych –
jest drogie i bardzo zwodnicze.
•
Pożyczka w banku – rozwiązanie drogie, skazane na mozolne
spłacanie, ale w sumie lepsze dla niezdyscyplinowanych niż dwa
poprzednie. Tamte długi można mieć latami, spłacając tylko same
odsetki. Tutaj, co miesiąc tego ubywa. Jednak – coś za coś. Pożycza raz,
a spłaca o 20 czy 30% procent więcej (w zależności od oferty: prowizji,
marży, okresu spłaty itp.). To jakby 1/3 jej wakacji pofrunęła własnie
bezpowrotnie do portfela prezesa banku. Zachęcające… Zwłaszcza dla
takiej Agnieszki, której już teraz brakuje do wypłaty. Jej sytuacja na
pewno dzięki temu się nie poprawi. Chyba że w końcu, dzięki temu,
nauczy się oszczędzać… Osobiście znam osoby, które posiłkowały się
kredytami np. pożyczkami hipotecznymi (pod zastaw nieruchomości) na
rozwinięcie działalności. Były do tego świetnie przygotowane – rzetelny
biznesplan, plan marketingowy itd. Ryzyko było, ale zminimalizowane.
Inwestycje się powiodły i kredyty zostały szybko spłacone – przed
czasem. Koszty zwróciły się z nawiązką. Jednak to były inwestycje, nie
konsumpcja.
•
Chwilówki – co powiem? O zgrozo… To naprawdę opcja dla
desperatów. I co smutniejsze… dla bogatych desperatów, których chyba
jednak się nie znajdzie. Ja wiem… wszystko dla ludzi, ale Amber Gold też
był dla ludzi… Zajrzałam do wyszukiwarki najtańszych chwilówek.
Przykładowo 1000 zł na 30 dni. Tak - trzeba całość oddać w takim
właśnie terminie. Super - nie ma opłat za wniosek, nie ma prowizji. Za to
opłata za przedłużenie spłaty o 7 dni - 160 zł. W formularzu
informacyjnym taki oto zapis: 0% przy terminowej spłacie.
1410.33% przy naruszeniu warunków umowy – czyli roczne
oprocentowanie rzeczywiste, w przypadku niespłacenia całości
w terminie. Szczęka mi opadła, uderzyła o podłogę, a oczy
wyszły mi ze zdumienia! W innej ofercie - reprezentowana
pierwsza pożyczka na kwotę 2500 zł na okres 3 mc. - do spłaty
3103,25 (z prowizją 603,25). Rzeczywiste oprocentowanie
238,17%.
Zabijcie mnie, ale dalej już nawet nie będę szukać. Trzeba być milionerem,
żeby takie koszty ponosić. Dziękuję.
Załataj dziurę domowymi sposobami
To jest naprawdę najlepsze i najtańsze rozwiązanie. Jeżeli moja Agnieszka
dalej uważa, że nie stać ją na oszczędzanie, a stać ją na kredyty – to odsyłam
do przeczytania tego wpisu jeszcze raz.
Pomyśl. Jeśli Cię nie stać na kredyty – to popłyniesz na szerokie
wody zadłużenia z wodospadem wielkim jak Niagara. Jeśli stać Cię
na kredyty – to tym bardziej stać Cię na oszczędzanie. Stać Cię na
brak dziury w domowym budżecie.
Chcesz wakacje na kredyt? Czemu nie? Zrób sobie pożyczkę jeszcze dzisiaj i
wpłacaj „ratę” na konto oszczędnościowe. Zapewniam Cię, że gdy wrócisz z
tego wymarzonego urlopu, będziesz z siebie dumna. Będziesz wolna od spłat,
których pewnie byś nie uniknęła do Bożego Narodzenia.
Zaplanuj swój budżet świadomie i oszczędzaj. Spisuj wydatki, zbieraj
paragony przez minimum 2-3 miesiące. Wtedy będziesz mieć czarno na białym
– gdzie uciekają Ci pieniądze i jak można ujarzmić wydatki. Sama dojdziesz do
wniosku – czy Twoje dochody faktycznie są za małe i musisz pomyśleć o ich
zwiększeniu, czy zwyczajnie posiadasz pożeracze kasy, z których nie zdajesz
sobie sprawy. Potrzebna jest motywacja do tych działań.
Piąty krok: Zacznij inwestować
Jeśli zastanawiasz się, czemu bogaci są bogatymi, to już śpieszę wyjaśnić.
Ci z pełnym portfelem stosują wszystkie poprzednie cztery kroki, które tutaj
wypisałam. Piątym są zawsze inwestycje. Kapitał, który dalej pracuje i daje
pieniądze. Bogaci nie kupują kosztów – kupują przede wszystkim aktywa.
Rzeczy, z których potem mają kolejne pieniądze i są one inwestycją.
Weźmy za przykład taki dom. Twój wymarzony z ogródkiem. Dom nie jest
inwestycją, choć tak może słyszałaś przez całe swoje życie. Chyba że go
sprzedasz z zyskiem, bo inwestujesz w nieruchomości. Albo prowadzisz w nim
działalność, która przynosi Ci zyski i nie ponosisz przez to kosztów lokalu. W
przeciwnym razie to jest majątek generujący straty. Faktem jest, że bogaci też
mają domy i to często bardzo okazałe. Niestety faktem jest też to, że nie
traktują ich w kategoriach inwestycji. Większość osób – pracuje całe życie, by
spłacić hipotekę, by załatać dziurę w dachu, by zrobić remont. Nie inwestuje
pieniędzy w aktywa – tylko w koszty, z których nigdy nie będzie zwrotu. Jeżeli
chcesz uzyskać pełny portfel, musisz zacząć myśleć jak inwestorka.
Musisz sprawić, by Twoje pieniądze zaczęły na Ciebie zarabiać.
To można osiągnąć – tworząc dochód pasywny. Jest to dochód
niezależny od zarobków z Twojej pracy. Jeżeli Twój dochód bierny zacznie
przekraczać Twoje wydatki, będziesz już blisko osiągnięcia wolności
finansowej. On się tak ładnie nazywa „bierny, pasywny”, ale nie chodzi o to, „by
robił się sam”. Idea polega raczej na włożeniu jednorazowego wysiłku w coś, z
czego potem ma się stały zysk.
Twórz zatem takie aktywa, które go dla Ciebie wygenerują.
1.
To mogą być zyski z akcji, obligacji, bonów skarbowych;
2.
Zyski z wynajmu nieruchomości;
3.
Wynagrodzenie z opublikowanej książki, stworzonej aplikacji, programu
komputerowego, gry, muzyki, szkolenia, kursu, patentu czy nawet
fotografii dodanej do banku zdjęć.
W tym wszystkim chodzi o pewien sposób myślenia – zarabiam określoną
kwotę z jakiegoś (dajmy na to) zlecenia. Co mogę zrobić z pieniędzmi?
Kupić nową torebkę? To jest koszt. Kupić lepszy sprzęt? To też koszt,
który na razie mogę sobie jeszcze darować. Zainwestować je w pozyskanie
kolejnych zleceń, które zwrócą mi mój wkład z nawiązką? To jest właśnie
inwestycja.
Podsumowanie: Zebrane tu przeze mnie informacje są pigułką
najważniejszych podstaw finansowych wydanych w tym w mini -
poradniku. Na blogu www.pieniadzjestkobieta.pl cały czas rozwijam tę
tematykę, więc serdecznie zachęcam Cię do śledzenia moich nowości.