MaiseyYates
Kobietajakogień
Tłumaczenie:MałgorzataFabianowska
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
Warszawa2020
Tytułoryginału:TheSpaniard’sUntouchedBride
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2019
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
©2019byMaiseyYates
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2020
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścidzieław
jakiejkolwiekformie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.Jakiekolwiekpodobieństwodo
osóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymido
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgody
właściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.Wszystkie
prawazastrzeżone.
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25
ISBN978-83-276-4961-4
KonwersjadoformatuEPUB,MOBI:KatarzynaRek/
PROLOG
Onniezatrudniakobiet…
Camilla Alvarez patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Niewątpliwie była
kobietą, ale nigdy nie uchodziła za piękność. Trudno było mieć nadzieję, że
MatiasNavarrozobaczywniejkobiecyideał.
Policzkimiałamokreodpłaczu.Nowafalałezzaszkliłajejoczy.Spotkałoją
niewyobrażalnenieszczęście.Najpierwtatazmarłnaatakserca,apotemstraciła
rancho.Ikonie…
Musiałasprzedaćcałymajątek,byspłacićojcowskiedługi.Wszystkotrafiło
wręceMatiasaNavarry.
Matiasbyłnajwiększymrywalemjejojca.JedyniekoniewyścigoweCesara
AlvarezabyływstaniekonkurowaćzkońmiNavarra.
Aterazrywaljeprzejął.
Ranczo było zadłużone do granic możliwości. Jej ojciec był idealistą.
Całkowicieskupionynaswoichzwierzętachipracownikach,poświęcałimcałą
uwagęienergię,zaniedbującwszystkieinnesprawy.Camillaniemusiałasobie
zadawaćpytania,jakdoszłodotegodramatu.Wiedziała.Ojcairytowałatrudna
finansowa sytuacja, więc po prostu ją ignorował. Po jego śmierci komornicy
wsiedli Camilli na kark. A jej matka – jak można się było spodziewać –
wyjechała do Francji, by tam się ukryć pod skrzydłami jednego z wielu
kochanków.
Camilla została sama. Z ukochanym ranczem, na którym się wychowała
i dorastała. Matka rzadko się tam pojawiała i przez większość swojego życia
Camillabyłatylkozojcem.
Aonpozwalałcórcenawszystko.Mogłabiegaćboso.Mogładosiadaćkoni
i galopować aż do końca posiadłości i dalej. Mogła się do woli włóczyć po
pięknejhiszpańskiejziemi.
AmerykańskiejmatceCamilli,któranigdyniepolubiławiejskiegożycia,los
ranczabyłobojętny.Dlajejcórkiranczobyłowszystkim.Aterazjestraciła.
Kiedy pracownicy Matiasa Navarry wyprowadzali konie ze stajni, błagała,
by pozwolili jej z nimi jechać. Przeżyłaby jakoś utratę rancza, gdyby tylko
mogła być z końmi, a zwłaszcza gdyby nie musiała się rozstawać z Fuego.
Zapewniała, że zgodzi się na każdą pracę. Jednak mężczyzna o kamiennej
twarzy, który wprowadzał do przyczepy jej ulubionego czarnego ogiera,
odmowniepokręciłgłowąiwyjaśnił,żeNavarroniezatrudniakobiet.
Wyglądałonato,żeniekłamie.WśródludziMatiasa,którzyprzyjechalipo
konie,niebyłoanijednejkobiety.
Camilla wpadła w rozpacz. Nic nie zostało jej w spadku i zaraz nie będzie
sięmiałagdziepodziać.Niczegoniema.Niczegoinikogo.Namatkęniemogła
liczyć nawet w dobrych czasach, toteż nie miała złudzeń, że pomoże jej
wtrudnymmomencie.
Camillawiedziałatylkojedno–żeznasięnakoniachjakmałokto.
Jej zdaniem Fuego był pewnym kandydatem na czempiona następnego
europejskiegosezonuwyścigowego.Aletylkoonamogłagotrenowaćinanim
jeździć. Matias Navarro wkrótce się przekona, że nowy nabytek jest dla niego
bezużyteczny. A jeśli spróbuje złamać tego konia, pozbawi go jakiejkolwiek
wartości.
Skupiła spojrzenie na swojej twarzy w lustrze. Matka zawsze krytykowała
jej grube kości i zbyt mocną linię szczęki. Sama chuda jak patyk, uważała, że
córkajestzamałokobieca.
TymczasemCamillaporazpierwszybyłazadowolonazeswojegowyglądu.
Uznała,żeparadoksalniebrakkobiecościmożejejpomóc.
Otworzyła szufladę toaletki, wyjęła nożyczki, chwyciła w palce pasmo
lśniącychczarnychwłosów,naciągnęłajeibezlitośnieucięłaprzyuchu.
Matias Navarro nie zatrudnia kobiet. Ale może zatrudni jeszcze jednego
stajennegochłopaka!
ROZDZIAŁPIERWSZY
Camilla wyprostowała się i otarła czoło, spoglądając na pola i łąki rancza
Navarrów,któreterazjużdobrzeznała.JużdwamiesiącepracowałauMatiasa
i czuła się tu jak w domu. Oczywiście jego ranczo nie umywało się do jej
rodzinnego, na którym przeżyła dwadzieścia dwa lata i które na zawsze miało
pozostaćwjejpamięci.
Nieraz musiała zwalczać pokusę, by tam wrócić, poczuć pod stopami tak
dobrzeznanąkamiennąposadzkęiusłyszeć,jakskrzypiąstarebelki.Dobrze,że
przynajmniejmożebyćzkońmi.
NieodrazuuzyskaładostępdoFuego.Matiasniepozwalał,bydocennego
koniazbliżałsięktośinnyniżonsamczyjegozaufanymasztalerz.Akoń–tak
jak przypuszczała Camilla – nie chciał współpracować. Ogier był zwierzęciem
zcharakterem.
Musiała bardzo starannie rozgrywać swoją strategię. Nie mogła się zbytnio
rzucać w oczy Matiasowi, a jednocześnie powinna stworzyć wrażenie, że
wyjątkowosiędogadujezniepokornymwierzchowcem.
Co nie było łatwe, gdyż odgrywała czternastolatka, który zgodził się
pracować w stajni w zamian za wikt i opierunek. Zatrudniono ją praktycznie
zmarszu,bez zbędnychformalności,i tojejsprzyjało. Wcześniejzrobiła mały
wywiad na temat Matiasa i okazało się, że Navarro dobrze traktuje swoich
pracowników. A zwłaszcza leży mu na sercu los młodych ludzi z trudną
przeszłością.Ideęprzywracaniaichspołeczeństwuprzezpracętraktowałwręcz
jakoswojąmisję.
Pomimo niezbyt dobrej reputacji własnej rodziny, Matias wydawał się
całkiem uczciwym człowiekiem. Z jedną tylko skazą – z zasady nie zatrudniał
kobiet.
Wiedząctowszystko,Camillaznalazłasposób,żebygopodejść.Wymyśliła
dlasiebierolęnastolatkazpatologicznejrodziny,którypoleciałwdragiibyłby
się stoczył, gdyby nie pomocna dłoń, którą do niego wyciągnął dobry pan
Navarro.
Wsumieniewielemijałasięzprawdą.Jejteżgroziłowylądowanienaulicy.
Jednak,wprzeciwieństwiedozagubionegonastolatka,miałamocnekwalifikacje
doswojejpracy.
Na razie wszystko szło dobrze. Krótko ostrzyżone włosy i luźne ciuchy
skutecznie maskowały jej pełną, kobiecą figurę. Zwłaszcza przed oczami
Matiasa Navarry. Faceta, który przed miesiącem wprowadził na ranczo swoją
piękną narzeczoną, drobną i delikatną jak ptaszek, która przypominała Camilli
jej
matkę.
Eteryczne
stworzenie,
obdarzone
burzą
złotych
loków,
jasnoniebieskimi oczami i delikatną, alabastrową skórą. Kiedy ta nimfa
przyjeżdżałanaranczo,musiałasięcochwilasmarowaćtonamikremuzfiltrem
przeciwsłonecznym.
Wydawałosię,żeMatiasjestnaprawdęzaangażowany;częstokładłdłońna
pupie narzeczonej albo podtrzymywał ją ramieniem, jakby się bał, że krucha
kobietkasiępotknieiupadnie,gdybyniejegomęskiewsparcie.
Camilla tego nie rozumiała. Nie wiedziała, że kobietę można traktować jak
księżniczkę.Nieznałatakiegopodejścia.Ukochanyojciectraktowałjąjaksyna,
którego nie miał. Dawał jej wolność, ale też kazał ciężko pracować. Matkę po
prostuirytowała.Jasne,żewolałapodejścieojca.
Ale nigdy nie czuła się ważna i doceniona. Nikt też nie widział w niej
wrażliwej,kruchejkobiety.
Camilla wzruszyła ramionami i wróciła do czyszczenia boksu. Wolała
wyrzucaćgnójniżtkwićwwielkim,pustymrodzinnymdomu.Wolałaczućna
twarzyciepłosłońca;wdychaćwoniekoni,sianaitrawy.
Zerknęła w górę, mrużąc oczy. Sądząc z pozycji słońca na niebie, Matias
powinien się zaraz zjawić. Pewnie jak zwykle będzie chciał potrenować Fuego
napadoku.
Camillazajęłastanowiskoobserwacyjneprzydrzwiachstajni.Patrzyłaprzez
szparę, żeby nikt jej nie zauważył. Zobaczyła Matiasa prowadzącego konia.
Fuego prezentował się jak zwykle imponująco. Czarna sierść lśniła
w popołudniowym słońcu. Rzucał łbem i tulił uszy, sygnalizując rozdrażnienie
izaniepokojenie.
CamillaprzeniosławzroknaMatiasaizamarła.
Onteżprezentowałsięimponującoipodwielomawzględamikojarzyłjejsię
ze zwierzęciem, z którym za moment miał się zmierzyć. Czarne włosy były
gładko sczesane z czoła, a śniada cera miała złocisty odcień. Szeroka pierś
wyzierała z głęboko rozpiętej koszuli; podwinięte rękawy odsłaniały silne
przedramiona.Jeździeckiebryczesyopinaływąskiebiodraisilneuda,zmysłowo
uwydatniając…pewnączęśćciała.
Camilla przez całe życie obracała się wśród dżokejów. Zwykle byli niscy
i szczupli – dobierani tak, by nie obciążać wyścigowych koni. To wyjaśniało,
dlaczego Matias nigdy nie startował w gonitwach. Przy wzroście ponad metr
osiemdziesiątitakiejbudowieniemiałbyszanswrywalizacjiznimi.
Masztalerz Navarra przypiął koniowi lonżę i Matias, z długim batem do
lonżowania, stanął pośrodku padoku. Bat nie miał służyć poskramianiu konia,
tylkosygnalizowaniupoleceńtresera,jakzmianatempabiegu,zatrzymanieczy
obrót.
Jednak,takjakwielerazyprzedtem,Fuegoniezamierzałgosłuchać.Gorze:
tak gwałtownie stanął dęba, że byłby się przewrócił na grzbiet! Camilla nie
wytrzymała.Zanimzdążyłapomyśleć,corobi,wybiegłazestajniiprzypadłado
ogrodzeniapadoku.
–Tonto!–krzyknęła.–Przecieżwiesz,żeontegonieznosi!Atygochcesz
zmusić!Onmożesobiezrobićkrzywdę.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, co zrobiła. Ośmieliła się zwyzywać
właściciela stajni w jego posiadłości! Zmarnowała dwa miesiące, kiedy starała
sięschodzićwszystkimzoczu,bystopniowoosiągnąćswójcel.
Matiasznalazłsięprzyniejwdwóchdługichkrokach.
–Widzę,żeuważaszsięzawielkiegotresera?–warknął.
Spojrzenie ciemnych oczu zdawało się przepalać ją na wylot. Cofnęła się,
usiłujączachowaćdystanspomiędzysobąatymimponującym,groźnymszefem.
– Nie o to chodzi – odparła, siląc się na spokój. – Ja po prostu znam tego
konia.
–Jakto?
– Kiedy przyszedłem tu szukać zajęcia… – Camilla musiała błyskawicznie
improwizować – …mówiłem, że jeśli nie dostanę pracy, nie będę miał gdzie
mieszkać.–Spojrzałanamasztalerzastojącegowpobliżuidodałagłośniej,żeby
onteżsłyszał:–PracowałemnaranczuAlvarezaidobrzeznamFuego.Mogęgo
potrenować.
– I dopiero teraz nam to mówisz? – Matias z pretensją spojrzał na
masztalerza.
– To nie wina Juana – zapewniła. – Nie powiedziałem mu tego. Po prostu
widzę, że Fuego nie potrafi się zaaklimatyzować do nowego otoczenia i do
nowychtreserów.Mógłbymnanimjeździć.
Matiasoparłmuskularneramionanabelceogrodzenia.
– Mam uwierzyć, że Cesar Alvarez pozwolił zwykłemu stajennemu
chłopakowiujeżdżaćswojegonajcenniejszegokonia?Iżetozwierzęcięsłucha?
–Tak,słucha–odparła,dumnieunoszącpodbródek.–Naprawdędobrzesię
rozumiemy.
Zawsze miała podejście do trudnych koni, tak jak jej ojciec. Autentyczny
wrodzonydar.
–Niepozwolę,żebyśsięzbliżałdotegokonia!
–Dlaczego?Copanmadostracenia,señorNavarro?–spytałaprowokująco.
– Nie chodzi o to, co mam do stracenia. Po prostu nie chcę mieć na karku
śledztwa,kiedyjakiśszalonychłopakzmojegoranczaskręcisobiekark.
– Ani myślę łamać sobie karku – zapewniła Camilla. – Natomiast Fuego
może złamać nogę, jeśli dalej będzie tak traktowany. Słyszałem, że ma pan
świetnepodejściedokoni,alejakośtegoniewidzę.
–Obrażaszszefa,którydałciszansęidobrąpracę?
– Myślałem, że pan potrafi docenić szczerość. Nie chciałbym, żeby pańska
duma i ambicja wygrały z dobrem tak wspaniałego zwierzęcia. Wiem, co
mówię,bowidziałemwieletakichprzykładów.
CiemnebrwiMatiasauniosłysię.
–Wiele?
–Tak,kiedypracowałemuCesaraAlvareza.Poznałemtambogatychludzi,
którzyniepotrafilipostępowaćzeswoimikońmi.
– Jestem przede wszystkim koniarzem, a nie tylko bogatym człowiekiem –
odarłurażonyMatias.
–Wpierwszymrzędziejestpanbiznesmenem.Niemawtymniczdrożnego,
aleprawdajesttaka,żeniemożesiępancałkowiciepoświęcićkoniom.
Zaskoczyłją,bopoprostusięroześmiał.
–Dobrze,upartychłopaku.Chodźtutajipokaż,copotrafisz.
Matiasprzyglądałsięwyrostkowistojącemuprzednim.Mógłmiećnajwyżej
czternaścielat,aleprzemawiałzpewnościąsiebieiśmiałością,naktórewjego
obecnościniepotrafilisięzdobyćdoroślimężczyźni.Wsumieniepowiniensię
dziwić. W tym wieku młodzież wkracza w okres buntu i brawury, nie myśląc
okonsekwencjach.
Sam w młodości nie był lepszy. W wieku trzydziestu trzech lat nadal
pozostałbezkompromisowyizuchwały.Innarzecz,żeztakąfortunąipozycją
przychodziło mu to w sposób naturalny. Zresztą trudno być innym, kiedy chce
sięrobićinteresy.
Jednocześnie Matias uważał się za człowieka odpowiedzialnego, a także –
w przeciwieństwie do innych mężczyzn w jego rodzinie – starał się zachować
przyzwoitość. Troszczył się o rodzinne ranczo i ludzi z okolicy, którym dawał
pracę.
Problem w tym, że abuelo nie ułatwiał mu zadania. Senior rodu nastawiał
MatiasaijegostarszegobrataDiegaprzeciwkosobie.Ogłosił,żeranczoicały
majątekodziedziczypojegośmiercitenzbraci,któryspełniokreślonewarunki.
Jeżelispełniąjeobaj,podzieląsięmajątkiempopołowie.
Jeżelispełnitylkojeden…drugizostanienalodzie.
Matias nie miał wątpliwości, że zwycięży w tym wyścigu. Jednym
z warunków dziadka było małżeństwo, więc zaczął zacieśniać swój związek
z Lilianą Hart, z którą łączyła go kilkuletnia luźna znajomość. Miał dobre
stosunki z jej rodzicami i pan Hart dał mu do zrozumienia, że nie miałby nic
przeciwkoślubowi.
Takim właśnie był człowiekiem. Decyzyjnym. Nie miał w sobie nic
z oportunizmu dziadka czy brata. Jeśli podjął decyzję, wykonywał ją.
Iuzyskiwałkorzyści.
Spodziewał się, że młodzik się wycofa, przerażony własną śmiałością. Ale
tenchłopakmiałjaja.Matiasmusiałprzyznać,żemuzaimponował.
Młodywszedłnapadokczujnie,zeskupionąminą.
Matias przeniósł wzrok na Fuego, który stał spięty i gotów do kolejnego
wybuchu. Ten koń miał zadatki na czempiona. Navarro znał się na tym. Był
znakomitymtrenerem,ajednaktozwierzę,jakojedyne,niechciałogosłuchać.
Z drugiej strony chłopak miał rację, kiedy mu zarzucał, że nie może
poświęcić koniowi tyle uwagi, ile by pragnął, bowiem Matias był przede
wszystkim biznesmenem i musiał wiele czasu spędzać poza ranczem,
powierzając innym ludziom opiekę nad swoimi końmi. Należał do starego
hiszpańskiegorodu,któryodpokoleńhodowałkoniewyścigoweidochowałsię
wielu czempionów. Mimo to hodowla już dawno przestała być ich głównym
źródłem dochodu. Matias miał interesy na całym świecie, a jego biuro
znajdowałosięwLondynie,niewHiszpanii.
Navarro patrzył, jak chłopak podchodzi do zwierzęcia, które wyraźnie się
uspokoiło na jego widok. Gdyby było inaczej, Matias kazałby mu natychmiast
sięwycofać.
Młody stajenny podsunął dłoń do nozdrzy konia. Fuego powąchał ją i jego
uszywystrzeliłydoprzodu.Najwyraźniejrozpoznałswojegodawnegoopiekuna.
Chłopak ujął lonżę krótko przy pysku konia i spojrzał pytająco na Matiasa.
Matiasskinąłgłową.
Chłopak przywarł twarzą do końskiego łba i gładził łagodnie Fuego,
szepcząccośdoniegołagodnymgłosem.
Końbyłjużcałkowiciespokojny.
ChłopakodwróciłsięwstronęMatiasa.
–Niekłamałem,Fuegomniezna.Aleniesadzę,żebywtejchwilichciałmi
być posłuszny tak jak dawniej. Mogę jednak na nim jeździć. I stopniowo
próbowaćtreningu.Tak,żebyzczasemkońpozwolił,bydosiadałgoktośinny
i ścigał się na nim. Bo przecież na tym panu zależy, prawda? Fuego ma
temperamentitrudnycharakter,więcnieobiecuję,żebędziegrzeczny,alemogę
sprawić,żebędziechodziłpoddobrymdżokejem.
– Czegoś takiego jeszcze nie było. – Matias pokręcił głową i zerknął na
Juana.–Niemogępozwolić,żebymojekonietrenowałydzieciaki.
–AjednakCesarAlvarezpozwalał–odparłJuan.
Matiaspopatrzyłnachłopaka,którywpatrywałsięwniegoznadzieją.
– Dobrze. Od tej pory zajmiesz się Fuego i będziesz za niego
odpowiedzialny. Jego dżokejem ma zostać Fernando Cortez i w którymś
momenciezacznieciewspółpracować.Alenaraziesamtrenujkonia.
–Tak jest – potwierdził chłopak i wyprostował się z ulgą. Nagle wydał się
Matiasowi starszy, niż początkowo przypuszczał. A może sprawiła to jego
zadziorność?Dałznak,żebyzaczynał.
Chłopakspojrzałnaniego.
–Niechcepan,żebymsięprzedstawił?
–Czyjeślipoznamtwojeimię,będzieszgolepiejtrenował?
–Nie…Niesądzę.
–Wtakimrazieimięniejestmipotrzebne.
Młodzik w milczeniu zaczął oprowadzać konia po padoku. Ogier trochę
tańczył i nerwowo rzucał łbem, ale nie stawiał mu oporu, tak jak Matiasowi.
Byłowidać,żetychdwojełączyprawdziweporozumienie.Navarrouznał,żenie
ma innego wyjścia. Chłopak musi trenować konia, bo inaczej zmarnuje się
potencjałtegocennegozwierzęcia.PodobniejakinnychzestajniAlvareza,która
byładlaniegowartościowymnabytkiem.
–AinnekoniezranczaAlvareza?Teżjeznasz?–zawołałdochłopaka.
–Tak.Pracowałemzewszystkimi.
– W takim razie nimi też się zajmiesz – zadecydował Navarro. Wszystkie
treningi są nagrywane, więc będę mógł z daleka śledzić twoje postępy. Bo nie
mamczasunarozmówkiztobą.
–Takjest,señor.
– Rozumiesz, przede wszystkim jestem biznesmenem, a dopiero potem
koniarzem–dodał.
–Tak jest, señor. – Navarro byłby przysiągł, że na ustach chłopaka zaigrał
skrytyuśmieszek.
Matias odwrócił się i odszedł. On też się uśmiechnął. W sumie był
zadowolony.Tanimkosztemzyskawartościowegokonia,którywkrótcebędzie
naniegozarabiał.Sprawyukładałysięcorazlepiej.ZaręczynyzLilianązostały
jużustalone,choćczęściejprzebywałausiebieniżuniego.
Nie szkodzi, poczeka. Być może tempo okazało się dla niej za szybkie.
Dosłownie w jednej chwili awansowała z przyjaciółki biznesowego partnera
swojego ojca na jego narzeczoną. Wszystko w swoim czasie, myślał, idąc
w stronę domu. Grunt, że sprawy są na dobrej drodze. Spełni wymagania
dziadka i przejmie wspaniałą rodzinną posiadłość. Z piękną żoną.
Ifantastycznymkoniemwyścigowym.
Stary powinien wiedzieć, że wyzwanie rzucone Matiasowi Navarro nie
pozostaniebezodpowiedzi.Atąodpowiedziąbędziezwycięstwo!
ROZDZIAŁDRUGI
Camillaniepamiętała,kiedyostatniomiałaszansęumyćsiępodprysznicem.
Nie miała łazienki w swojej kwaterze i musiałaby korzystać ze wspólnych, co
wiązałosięzezbytwielkimryzykiem.
Tego dnia wyjątkowo marzył jej się prysznic. Pracowała z Fuego tak
intensywnie,żeobojebyliwykończeni.Aleporazpierwszyodśmierciojcabyła
szczęśliwa. Znów siedziała na końskim grzbiecie i jechała przez oliwne gaje,
agorącysuchywiatrsmagałjejpoliczki.
Gdybymatkamogłająterazwidzieć,byłabyzdegustowana.Twarzspalona
słońcem, spękane wargi i krótkie, nierówno obcięte włosy, których kosmyki
sterczałynawszystkiestrony,bowchwilachfrustracji,gdykonieniechciałyjej
słuchać, przeczesywała palcami czuprynę. Teraz naprawdę wyglądała jak
chłopak i coraz bardziej przyzwyczajała się do tej roli. I wszystko by było
dobrze,gdybynietenprysznic.
Zdarzały się jednak chwile, kiedy Camilla nie potrafiła zapomnieć, że jest
kobietąiciałodobitniedawałojejznać,dokogonaprawdęnależy.Zawszetak
było,kiedypojawiałsięMatiaswtychswoichcholernychbryczesach.Odrazu
zalewała ją fala dziwnego gorąca, które koncentrowało się w częściach ciała,
którenajbardziejstarałasięukryć.
Słońcejużzaszłoimorderczyupałzelżał,leczCamillaczułasięnieznośnie
brudna,askóręmiaławysuszonąsłońcem.
Większość pracowników rozjechała się do domów i zostali tylko nieliczni,
którzy jak ona mieszkali na terenie rancza. Ale oni mieli swoje łazienki albo
zdążyli już skorzystać z prysznica. Camilla, sprawdziwszy, że nikogo tam nie
ma,wsunęłasiędokabiny.Szybkozrzuciłaubranieizdjęłaelastycznyleczniczy
pas,którynosiła,byspłaszczyćpiersi.
Uśmiechając się w strumieniach ciepłej wody, myślała, że brud ma jedną
zaletę – zapewnia znakomite maskowanie. A krótkie włosy są dużo
praktyczniejsze niż długie. Kiedy skończyła i sięgnęła po czyste ubranie, które
ze sobą przyniosła, ktoś szarpnął za klamkę. Camilla zamarła i serce
zatrzepotałojejwpiersijakprzerażonyptak.
–Zajęte–powiedziała,usiłującukryćpanikęwgłosie.
Znówszarpniętodrzwi.Wpośpiechunaciągnęłaopaskęnapierś,ubrałasię,
chwyciła brudne ciuchy i wyszła z kabiny. Zmartwiała, kiedy zobaczyła przed
sobąMatiasaNavarrę.
–Przepraszam–wymamrotała.
–Przechodziłemwpobliżu,zobaczyłemświatłoipostanowiłemsprawdzić–
wyjaśnił,jakbysięnicniestało.
–Musiałemwziąćprysznic–tłumaczyłasięCamilla.
–Toniegrzech.
Chciała się prześlizgnąć obok niego, ale zrobiła to tak nerwowo, że trąciła
silne,muskularneramięiwypuściłabrudneubraniezwiniętewkłębek.
– Spokojnie – powiedział Matias i ku przerażeniu Camilli schylił się, by
pomócpozbieraćrzeczy.Nadodatekspostrzegła,żespodjejkrzywozałożonej
koszulki bez rękawów wysunął się skrawek elastycznego pasa, który wyglądał
jakbandaż.
Navarrozmarszczyłbrwi.
–Skaleczyłeśsię?
–Nie…–Camillawpaniceusiłowałacośwymyślić.–Toznaczy…Fuego
się szarpnął, wpadłem na ogrodzenie i trochę się posiniaczyłem, ale wszystko
ładniesięgoi–zełgała.
– Dziwne, bo przeglądałem nagrania z padoku i niczego takiego nie
widziałem.
–Ale…tobyłowterenie…–brnęła.
–Słuchaj,młody.Niechodzimiotwojezdrowie,tylkooto,żeskoroFuego
dalejjestnarowistyiniesłucha…
–Nie,nie,wszystkojestwporządku–zapewniłapospiesznie.
–Obytakbyło.
Matias krótko skinął głową, lekko zaciskając kształtne usta. Powinna
natychmiast zakończyć tę rozmowę, a tymczasem stała jak sparaliżowana.
W życiu nie widziała tak przystojnego mężczyzny. Dlaczego musiała być
przebranazachłopca?Zdrugiejstrony,gdybywróciładokobiecejpostaci,itak
bynaniąniespojrzał.
Innychteżnieinteresowała.MatiasNavarroniebyłpierwszymmężczyzną,
który patrzył na nią jak na powietrze. A ten facet w dodatku uważał ją za
chłopcaibyłzaręczonyzpięknąkobietą!
Liliana była słodka jak beza. Piękna i delikatna jak chińska porcelana.
Subtelnaipastelowa.Camillaczułasięprzyniejtopornaigrubokoścista.Mogła
się jedynie pocieszać faktem, że Amerykanka mówiła koszmarnie po
hiszpańsku. Camilla z angielskim nie miała kłopotu, bo dzięki swojej
amerykańskiejmatcebyłapraktyczniedwujęzyczna.
TegodniaFernandoCortezmiałsięporazpierwszyspotkaćzFuego.Matias
przyjechałspecjalnie,żebyobserwowaćwydarzenieinawetnamówiłLilianę,by
mutowarzyszyła.
Jasne loki Liliany opadały jej na plecy i ramiona; połowa włosów była
malowniczo upięta i ozdobiona różowymi kwiatami. Policzki i wargi miały
podobny, delikatny odcień. Nie była umalowana i nie potrzebowała makijażu.
Niemusiałapodkreślaćswojejurody.
Matias,patrzącnaniąmyślał,żeinnimężczyźnibędąmuzazdrościlipięknej
żony.Ajużnapewnojegobrat.
Diego się zhańbił i groziło mu wydziedziczenie. Nie zdąży się ożenić, by
spełnić wolę dziadka, i Matias, niezagrożony, będzie mógł sięgnąć po ranczo
i konie. Poza tym odpadnięcie brata z wyścigu do spadku rozwiałoby obawy
Matiasa, że Diego w razie wygranej mógłby położyć łapy na jego interesach,
choćbybyłytoudziałymniejszościowe.MatiasNavarroniezałożyłbyswojego
imperium handlowego, gdyby nie pieniądze z rodzinnego funduszu
powierniczego Navarrów. Czyli, gdyby Diego znalazł odpowiednią pannę
młodą,stałbysięwłaścicielempołowytychsum.
Ale jego brat był czarnym charakterem. Po śmierci swojej pierwszej żony
musiał wyjechać z kraju, gdyż narosły wokół niego plotki i niejasności. Miał
szansęnanoweżycie,ajedynieudoskonaliłstare.ZjeździłcałąEuropęszlakiem
hazarduidziwek,gromadzącpodejrzanymajątek.
Matias i Diego nigdy nie byli ze sobą blisko, a po śmierci matki jeszcze
bardziejsięodsiebieoddalili.Starszybrat,corazbardziejsfrustrowany,stałsię
agresywny, wręcz niebezpieczny. Zdarzyło mu się zniszczyć parę mebli i dzieł
sztuki. Podpalił szopę na terenie posiadłości. Z kolei Matias budował coraz
wyższymurwokółsiebie.
Bracia mieli odrębne metody przetrwania dzieciństwa z brutalnym ojcem
z narastającymi zaburzeniami psychicznymi. Matias starał się siedzieć cicho
irobićswoje,trzymająckurs,którysamsobiewyznaczył.
Z kolei Diego zdawał się chłonąć toksyczną aurę ojca. Parł przez życie,
upajając się swoją niegodziwością. Matias za żadne skarby nie mógł pozwolić,
by brat przejął ranczo i zwierzęta. Ta ziemia widziała już dość cierpienia
iokrucieństwa.DlategomusisięożenićzLilianąiraznazawszepołożyćtemu
kres.
–Pięknykoń–powiedziałaLiliana,moszczącsięwfotelu,któryspecjalnie
dla niej ustawiono pod markizą przy padoku. – Sięgnęła po zimną lemoniadę
idelikatnieupiłałykprzezsłomkę.
Matias przypuszczał, że jego przyszła żona jest dziewicą – albo tak dobrze
odgrywałaniewinną.Wsumiebyłomuwszystkojedno,alezezbliżeniemwolał
zaczekaćdoślubu.
– Piękny, ale narowisty – odparł. – Słucha wyłącznie tego stajennego
chłopaka.
Lilianazmarszczyłanosek.
–Raczejsięniezdarza,żebychłopiecstajennymógłstartowaćwwyścigach.
Przecieżjestlimitwieku.
–Zgoda.IdlategozaraztubędzieFernandoCortez.
Jaknazawołanie,pojawiłsiędżokejiprzywitałsięzchłopakiem,którybył
wyraźnie spięty. Matias się tego spodziewał. Młody miał przesadnie
emocjonalnystosunekdotegokonia.Innasprawa,żekońsłuchałtylkojego.
FernandoprzejąłlonżęiMatiasnerwowościsnąłporęczefotela.
–Mamnadzieję,żeniezrobiniczegogłupiego–powiedział.
–Chłopakczydżokej?–spytałaLiliana.
–Jedenidrugi.
Młodyskrzyżowałramionanapiersiizgniewnąminąpatrzył,jakFernando
podchodzidoFuegoinagle,jednymskokiem,lądujenagrzbieciekonia.
ZanimMatiaszdążyłzareagować,chłopakwbiegłnapadokirzuciłsięprzed
konia,któryzacząłpanikować.
–Diosmio!–Navarrozerwałsięzmiejsca.
Koństanąłdęba,zrzucającdżokeja,akopytotrafiłochłopakawbokgłowy.
Upadłnapiach,zalanykrwią.
Lilianzerwałasięzprzerażeniem.Różowewargipobladły.
– Zostań tu! – krzyknął Matias. Jeszcze tylko brakowało, żeby koń ją
stratował!
Fernando podniósł się i odbiegł od wściekłego ogiera. Matias postanowił
natychmiast go zwolnić. Najpierw jednak musiał się upewnić, czy młody
pracownikżyje.
Ukląkł przy chłopaku. Na szczęście oddychał, ale był nieprzytomny
i krwawił. Matias oddarł rękaw koszuli, owiązał nim głowę rannego i uniósł
wramionachlekkie,szczupłeciało.
–Medico!–zawołał,układającchłopakanaplatformiepikapa.
Lilianaopanowałasięizadzwoniłapolekarza.Matiasusiadłzakierownicą
iruszyłwstronędomu.Miałnadzieję,żeniestaniesięnajgorsze.
ROZDZIAŁTRZECI
Camilla powoli przytomniała i pierwszym uczuciem, jakiego doznała, był
gniew.Dopieropotemprzeszyłjąból.
–Cosięstało?–wykrztusiła.
–Dostałeśkopytem–wyjaśniłMatias.–Naszczęścieniewtwarz.
Otworzyłaoczyioślepiłojąświatło.Zobaczyła,żeleżywaucie,aNavarro
prowadzi.
–Notak,wtedybymniebardziejbolało.
–Jaksięnazywasz?–zapytałniespodziewanie.
Cudemskojarzyła,żepytachłopakastajennego,anieCamillęAlvarez.
–Cam.–Taksięprzedstawiałainnympracownikom.
–Postarajsięniezasnąć,Cam,dobrze?Bomógłbyśsięnieobudzić.
Kiedy dojechali na miejsce, Navarro chwycił ją w silne ramiona i twarz
Camilli znalazła się przy jego piersi. Poczuła, że zaraz zemdleje, ale nie
z upływu krwi, tylko dlatego, że tak mocno ją trzymał, jakby była dla niego
ważna.
Nie łudź się, troszczy się o ciebie jak o rannego małolata, i tyle. Po prostu
niechciałby,żebyumarłpracownik–tłumaczyłasobiewmyśli.
Kiedy położył ją na kanapie w salonie i powiedział, że czekają na lekarza,
przeraziła się. Nie chciała iść do szpitala, bo tam tajemnica natychmiast by się
wydała. Ale nie mogła zaprotestować, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Leżała
i rozglądała się po salonie. Patrzyła na kwieciste tapety, sztukaterie i fotele
orzeźbionychnogachiporęczach,obiteniebieskimpluszem.
– To nie mój gust – powiedział Matias, śledzący jej spojrzenie. – Moje
mieszkaniewLondynieipenthousewBarceloniewyglądająinaczej.
–Rozumiem…Sąróżnegusty.
–Nowłaśnie.Powiedzmi,odjakdawnajesteśbezdomny?
– Nie byłem bezdomny, choć mi to groziło po śmierci Cesara – wyjaśniła.
Wspomnienieojcaciąglebudziłoból.
–AzanimtrafiłeśdoAlvareza?–dopytywałsię.
Camillaprzygryzławargi.Dalejmusiałazmyślać.Postanowiłaposłużyćsię
historią sieroty, który pracował na ranczu i w pewnym momencie jej ojciec
posłałgodoszkołyiopłacałjegonaukę.
– Nie znam taty, a mama umarła, kiedy miałem dziewięć lat. Trochę się
wałęsałem,ażtrafiłemnaranczoAlvareza.Ondałmipracę,celwżyciuiopłacił
moją naukę. Ale najbardziej w świecie kocham konie i na nich się najlepiej
znam.Chciałbymzawszeznimipracować.
Matiasskinąłgłową.
–Jateżjekocham.Mamkoniewekrwi.Mojarodzinazamieszkujetoranczo
odpokoleń.
–Skorotak,todlaczegoniemożepanzrobićremontu?
Matiaspodszedłdobarku,nalałsobiecherryzkryształowejkarafkiizasiadł
z kieliszkiem w fotelu. Jej nie nalał. Nic dziwnego, przecież uważał ją za
nieletnią.
– To nie jest moje – wyjaśnił. Pociągnął łyk i zdecydowanym ruchem
odstawił kieliszek na stolik. – Ale wkrótce będzie. Dziadek jest bardzo chory
i właśnie spisuje testament. Postawił określone warunki mnie i mojemu bratu.
Jeśli je wypełnimy przed jego śmiercią, postanowi, któremu przypadnie
majątek–alboobu,albotylkojednemu.
–Jakiewarunki?–zapytałazaintrygowanaCamilla.
– Cieszę się, że moja opowieść nie daje ci zasnąć, ale nie muszę ci się
zwierzać. Generalnie chodzi o to, że brat raczej nie spełni tych warunków. To
złyczłowiek.
–Takmówią…
Spojrzałnaniązożywieniem.
–Codokładniemówią?
Natychmiastpożałowałaswoichsłów.
–Wiemopańskimbracie.
Wszyscyonimwiedzieli.
–Mówią,żejestodpowiedzialnyzaśmierćswojejżony–dodała.
–Zgadzasię.
–Panwtowierzy?
–ZnamDiegaiwiem,doczegojestzdolny.Chociaż…–Urwałizmarszczył
brwi. – Nie wierzę, że zamordował Karinę. Nie twierdzę, że się do tego nie
przyczynił,alenapewnoniemiałzamiarusięjejpozbyć.Niewidzęwyraźnego
motywu.Jednakmainnegrzechynasumieniu.
– O panu też mówiono – przyznała i ugryzła się w język, ale już było za
późno.
–Tak?
–Mówiono,żenie…żeniezatrudniapankobietirobitoniebezpowodu.
Ryzykowała, ale z drugiej strony była dla Matiasa nikim. Traktował ją tak
jakresztęswojejzałogi–uprzejmieidośćobojętnie.
`–Toprawda–przyznałniespodziewanie.
–Awłaściwiedlaczego?Panuważa,żekobietyniemająpodejściadokoni?
–Nieotochodzi.–Zbyłjejzarzutmachnięciemręki.–Problemwtym,że
onesięwemniezakochują.
Camilla poczuła się nieswojo, bo jej też Navarro nie był obojętny. Nie
zakochałasięwnim,aledoskonalemogłazrozumieć,żewielekobietuznałoby
pracęnaranczozadobrysposób,bysięzbliżyćdojegowłaściciela.
–Dlaczegotylkokobiety?–zapytała,bopoczuła,żezarazsięzaczerwieni.–
Mężczyźniteżsięmogąwpanuzakochać.
Roześmiałsię.
– Możliwe, ale jeszcze się nie zdarzyło, żebym znalazł w swoim łóżku
nagiegopracownikapłcimęskiej.
–Och…
Świat nagle zawirował jej w oczach i głowa Camilli opadła na oparcie
kanapy.
–Cam,nieodchodź–powiedziałMatiasznerwowąnutąwgłosie.
Zamrugała.Taksięniąprzejął?Nie,poprostusięboi,żezemdleje.Przecież
niemożewiedzieć,kimjest.
A co ona o nim wie? Dotąd sprawa była prosta – miała do czynienia
z bezdusznym graczem, który wykorzystał jej fatalną sytuację finansową,
kupując za bezcen ranczo i konie ojca. Teraz musiała zmienić zdanie. Navarro
dbał o konie i zatroszczył się o nią, choć nie z dobrego serca, tylko z obawy
przedkłopotamizpowoduwypadku.
Nagle otworzyły się drzwi i do salonu wszedł lekarz, prowadzony przez
Juana. W pierwszym odruchu Camilla spanikowała, ale doktor szybko
stwierdził,żeprzypadekniewymagahospitalizacji.Następniepoprosił,byJuan
zMatiasemzostawiliichsamych.
–Jakmasznaimię?–zapytał.
–Cam.
–Ilemaszlat?
–Czternaście.
–Maszrodziców?
Pokręciłagłową.
–Nie.
– Czy powiesz mi wreszcie prawdę? – Spojrzenie starszego pana było
niepokojącoprzenikliwe.
Pokręciłagłową,czującsuchośćwgardle.
–Tyletylkomogępanupowiedzieć.
–Posłuchaj,zawszesiętroszczyłemoMatiasa.Znamgoodmałego.Kiedy
ojciecgouderzyłimiałpodbiteoko,ludziezranczawezwalimnieiodtąddbam
ojegozdrowie.Niechcę,żebygoktośwykorzystywał.
–NiezamierzamwykorzystywaćpanaNavarry–zapewniła.
– Wierzę ci, choć sam nie wiem czemu. Może dlatego, że po latach pracy
umiem patrzyć na ludzi. Twoje oszustwo nie wyszło na jaw tylko dlatego, że
ludzietacyjakMatiasstarająsięniezauważaćinnych.Alejawidzę.
–Zmojągłowąwszystkowporządku?
– Tak. Tylko powinnaś przez parę dni się oszczędzać i nie pracować na
słońcu.PowiemotymMatiasowi.
Po wyjściu starego doktora Camilla nie mogła się uspokoić. A jeśli doktor
wydajejsekret?Zdrugiejstrony,gdybymiałgoujawnić,zrobiłbytowcześniej.
Tymczasem on, rozpoznawszy w niej kobietę, natychmiast poprosił Matiasa
iJuanaowyjście.
WróciłMatiaszponurąminą.
– Doktor zalecił, żebym na parę dni ulokował cię w domu, dopóki nie
dojdzieszdosiebie.Dostanieszpokój.
– Dziękuję – odpowiedziała z poczuciem winy. To już nie była zwykła
dbałość o pracownika, tylko coś więcej. Oferował jej miejsce w swoim domu,
aonagookłamywała.
Ale przecież nie chciała mu zaszkodzić, a tym bardziej go podrywać.
ChodziłowyłącznieoFuego.Iopociechędlajejzłamanegoserca.Straciłatyle,
żeniezniosłabyjeszczestratykoni.
Szybko doszła do siebie, głównie dzięki kobietom, których zdumiewająco
wielepracowałowdomuMatiasa.
–Mówił,żeniezatrudniakobiet–powiedziaładostarszejpokojówki,która
zaprowadziłajądopokoju.
–Niezatrudniamłodychkobiet,ajużnapewnoniedopracyprzykoniach–
wyjaśniła pokojówka. – Pan Navarro częściej bywa w stajniach niż w domu,
dlatego jest dla niego ważne, kto tam pracuje. Zwłaszcza że było tu parę
panienek,którezrobiłyzsiebieidiotki,usiłującgozłapaćwsidła.
Camillaodetchnęłazulgą.Toniebyłjejprzypadek.
Z przyjemnością ułożyła się w cudownie miękkim łóżku, za jakim tęskniła
odmiesięcy.Senprzyszedłszybko.
ROZDZIAŁCZWARTY
Obudziły go krzyki. W pierwszym momencie pomyślał, że coś się stało
Lilianie.
Matiaswyskoczyłzłóżkaipopędziłwdrugikoniecwielkiegodomu.Wjego
głowiekłębiłysięmyśli,emocjeiobawy.Niepowiniensprowadzaćtukobiety,
zwłaszcza tak delikatnej jak ona. Jakby zapomniał o klątwie mężczyzn z rodu
Navarro–araczejichkobiet!
Dobra, strach ma wielkie oczy. Pewnie miała zły sen albo przestraszyła się
pająka.KiedyMatiasusłyszałkrzykigospodyni,zmroziłogoprzerażenie.
ZbijącymsercemwpadłdosypialniLilianyznajdującejsięnapiętrze.Drzwi
byłyotwarte,taksamojakokno,wktórymnocnywiatrszarpałfirankami.
GdybyLiliananaprawdęchciałaodniegoodejść,niemusiałabywychodzić
oknemponocy.Wystarczyło,żebymupowiedziała.Przechyliłsięprzezparapet
i spojrzał w dół, podświadomie spodziewając się zobaczyć na klombie
bezwładnąpostaćwnocnejkoszuli.Klombbyłpusty.
Dopiero kiedy spojrzał w dal, na ogromny trawnik, zobaczył jasną,
trzepoczącą postać. Długie blond włosy Liliany i biała nocna koszula falowały
w biegu, szarpane wiatrem. Nie była sama. Czarny cień trzymał ją za rękę
iszybkociągnąłzasobą.
Diego!
Wiedział.Bałsiętego.Bratporwałmunarzeczoną!
Błyskawicznie sypnął rozkazami po hiszpańsku, kiedy nagle zobaczył
chłopca, który stał w korytarzu i gapił się na niego przerażonymi, wielkimi
oczami.
–Wracajdołóżka–warknął.
–Cosięstało?
–PorwanoLilianę–wyjaśniłszczerze.
Chłopakzaklął.
–Kto?
–Mójbrat.
Minęłoparędni,aleCamilliniepozwolonowrócićdopracy,więcznudzona
wałęsała się po domu. Na szczęście nikt nie zwracał na nią uwagi, gdyż
wszystkich pochłaniały poszukiwania Liliany Hart, porwanej z sypialni przez
okno.
PrzezDiegaNavarrę,starszegobrataMatiasa.
Camilla miała dużo czasu na myślenie. Słowa doktora o ojcu Matiasa
sprawiły,żezaczęłasięzastanawiać,jakwyglądałodzieciństwotegoczłowieka.
Starszy pan sugerował, że akty przemocy zdarzały się regularnie. Na próżno
usiłowała sobie przypomnieć, co słyszała na temat starego Navarry. Diego był
stałym tematem plotek. Ludzie komentowali śmierć jego ciężarnej żony, która
nastąpiławbardzopodejrzanychokolicznościach.
Jeśli chodzi o Matiasa, mówiono o nim jako o bezwzględnym twardzielu,
choćzarazemmiałopiniędobregoczłowieka.
Camilla siedziała w bibliotece, gdzie ostatnio spędzała większość czasu.
Skulonawwielkimfotelu,wpatrywałasięwtańczącepłomieniekominka.Nagle
usłyszałagłosyzadrzwiami.
–Sąjakieświeści?–TobyłgłosMatiasa.
– Żadnych – odpowiedział ktoś nieznany. – Przeszukaliśmy teren, ale
znaleźliśmytylkoporzuconysamochód.
Matiasprychnąłzezłością.
–Znającmojegobrata,pewnieposłużyłsięhelikopterem.
–Jesteśpewien,żetozrobiłtwójbrat?
–Absolutnie.
–Przykromi,alejeśliopuściligraniceHiszpanii,niewielemożemyzrobić.
Narazieniemażadnychtropów.
– Musimy czekać – odparł Matias. – Prędzej czy później ujawni się gdzieś
wEuropie.Moiludziesączujni,alenaraziejakbysięzapadłpodziemię.
Zdalszejrozmowywynikało,żepomimochwilowychniepowodzeń,Matias
bardziejliczyłnapomocswojegodetektywaniżpolicji.
Mężczyźni pożegnali się i Camilla usłyszała kroki. Skrzypnęły otwierane
drzwi. Wcisnęła się w fotel, jakby się chciała w niego wtopić. Tu, w domu,
widoczna dla Navarra z bliskiej odległości, bez maskującej zasłony kurzu
i brudu, czuła się niemal naga w jego obecności. Magnetyczny urok tego
mężczyznybyłcorazbardziejniepokojącyitrudnydozniesienia.
Matias Navarro sprawiał, że im bardziej usiłowała ukryć swoją kobiecość,
tymbardziejkobiecosięczuła.
–Cam?Skądsiętuwziąłeś?
–Przepraszam–wymamrotała,wstajączfotela.–Jużznikam.
–Niemusisz–odpowiedział,stopującjągestem.
– Tak mi przykro z powodu Liliany – powiedziała. Nie kłamała. Ta
nieszczęsna kobieta mogła być w niebezpieczeństwie, ponieważ Diego był
nieobliczalny.
A jednak, choć nie chciała się do tego przyznać, jakaś cząstka jej duszy
cieszyła się, że zabrakło tej kobiety. Potępiała porwanie i zarazem odczuwała
dreszczpodniecenia,jakbyotworzyłysięprzedniąnowemożliwości.
–MuszęodnaleźćLilianę–powiedziałtwardo.
– Na pewno się uda – zapewniła Camilla, bo wiedziała, że to właśnie
chciałby usłyszeć. A ona chciała, żeby te aroganckie, wyraziste usta znów się
zaczęłyuśmiechać.Żebyczarneoczypopatrzyłynaniązaprobatą.Nawetgdyby
toniebyłouznanie,októrymmarzyłajakokobieta.
Dziwne. Camillą targały dwa sprzeczne impulsy – unikania Navarry
i szukania jego towarzystwa; ograniczania kontaktów, a zarazem budowania
więzi.Przytymsamaniewiedziała,czegowłaściwiechceodtegomężczyzny.
– Jestem pewien, że chodzi mu o spadek – ciągnął. – Powinienem
przewidzieć,żeDiegoniezostawisprawywspokoju.
–Pańskidziadekzpewnością…
Matiaspokręciłgłową.
–Mójdziadekniejestmiłymczłowiekiem.Musiszzrozumieć…mężczyźni
wmojejrodziniezwyklibraćbezpytaniato,czegochcą.Pochodzęzdługiejlinii
drani,Cam.–Doczekałasięuśmiechu,leczbyłmrocznyicyniczny.–Nieliczę,
żemojaopowieśćwzruszydziadka.MożenawetwziąćstronęDiega.Mężczyzna
bierze i nie pyta. Proste. Jeśli brat będzie chciał w ten sposób przejąć ranczo,
abueloznajdziekreatywnerozwiązanie.
–Niewiem,comógłbywymyślić.
– Nie znasz mojej rodziny, Cam. Powinienem to przewidzieć. Kobiety,
zktórymiżenilisięmężczyźniNavarro,nigdynatymdobrzeniewychodziły.
–Mówipanoswojejszwagierce?
Matias spojrzał na Camillę, jakby się decydował, ile może jej zdradzić.
Apotemjązaskoczył,kiedyusiadłnaprzeciwkoniejwfotelu.
– Tak, mówię o szwagierce. I mojej matce. – Usadowił się wygodniej
i wysunął przed siebie długie nogi. Było coś intrygującego w tej pozycji –
niedbałej, nawet leniwej, a jednocześnie przyczajonej. Była pewna, że w razie
konieczności Navarro zerwie się jak sprężyna i ruszy do akcji. O tym, jak jest
męski,Camillawolałanawetniemyśleć.
– Dziadek jest dziwakiem – podjął, przywracając ją do rzeczywistości. –
Tymczasem mój ojciec… miał czarną duszę. A przynajmniej takim go
pamiętam. Choleryk z napadami furii, nigdy z niczego niezadowolony.
Wyżywającysięnamnie,naDieguinanaszejmatce.Przedewszystkimnaniej.
Aonabyłapięknaidelikatnajakhiszpańskaróża.Miałażyciepełneudręki,aż
do śmierci, kiedy spadła z konia i złamała kark. – Przy tych słowach jego
spojrzeniestałosięprzerażającomroczneipuste.
Camilla zdawała sobie sprawę, że Matias Navarro mówi to wszystko do
siebie,aniedoprzypadkowegochłopca.Dlaniegobyłanikim.Równiedobrze
mógłbygadaćdolustra.
Rozległ się niski, wibrujący dźwięk. Navarro wyjął komórkę i zmarszczył
czoło.
–Halo?
–Matias?–Wciszybibliotekikobiecygłosbyłwyraźniesłyszalny.Camilla
rozpoznałaamerykańskiakcent.
–Liliana?Gdziejesteś?
–Niemogępowiedzieć.–Głosmiałabeznamiętnyjakrobot.
–Dlaczego?Niewiesz,gdzietojest?Niccisięniestało?–Matiaswyrzucał
zsiebiesłowajakseriezbronimaszynowej.
–Nicminiejestinicminiezagraża.Chcęcięprosić,żebyśmnienieszukał.
Niechciałamcitegomówićiniechcęcisprawićprzykrości,aledłużejniemogę
tego ukrywać. Nie wyjdę za ciebie, bo moim ideałem mężczyzny jest Diego.
Uciekłam z nim z własnej woli. Jeśli krzyczałam, to tylko dlatego, że mnie
zaskoczył.Odpoczątkucelowoodwlekałamzgodęnazwiązek,byutrącićtwój
plan zdobycia nietkniętej narzeczonej i przejęcia spadku, bo zawsze chciałam
poślubićDiega.Jeszczerazpowtarzam–niezostałamporwanaiprzestańmnie
szukać!
–Liliano…
– Serio, Matias. Przykro mi, że cię oszukiwałam, ale nie miałam innego
wyjścia.Diegoijajesteśmyjużpoślubie,atooznacza…przecieżwiesz.Jeśli
się szybko nie ożenisz, wszystko stracisz. Ale już za późno. Mamy papiery,
legalnyzwiązek.Zapóźno,Matias.
–Liliano…
Połączenie zostało zakończone. Matias popatrzył na komórkę w swojej
dłoni,jakbytrzymałwęża.
–Niepowinienjejpanwierzyć–powiedziałaCamilla.–Brzmiała,jakbyją
zmuszonodomówienia.
– Wyszła za niego. Mój brat jest draniem, ale nie potworem. Nawet on nie
byłbyzdolnydotrzymaniakobiecielufyprzygłowie.
–AbyłzdolnydoporwaniaLilianyzsypialni?
– Możliwe, że sama mu to ułatwiła. – Rzucił komórkę na stolik. Odblask
ognia podkreślał ściągnięte, zaostrzone rysy twarzy. – Dałem się zwieść.
Myślałem, że Diego się zatracił w swoim upadłym życiu. Że odpuści sobie
wypełnienie warunków dziadka. Ale sądziłem według siebie. Zależało mi na
prawdziwymmałżeństwie.Mojemubratużonajestpotrzebnatylkodospełnienia
warunków.Kiedybędziepowszystkim,pozbędziesięjej.
– Dla pana małżeństwo też było potrzebne do spełnienia warunków,
prawda? – Chyba niepotrzebnie to powiedziała. Przecież widziała, jak Matias
troszczył się o Lilianę. Gdyby zresztą było inaczej, czy tak by nim wstrząsnął
ten telefon? A jednak w głębi duszy Camilla miała nadzieję, że Navarro nie
kochatejAmerykanki.Zganiłasięzatęsamolubną,podłąmyśl.
– Owszem, ale zależało mi na uczciwym związku – odparł. – Nie jestem
stworzonydomiłości.Tyjesteśmłodyimałowieszotychsprawach,alenawet
niekochając,możnamiećżonę,dzieciidobremałżeństwo.–Pokręciłgłową.–
Zadobrzemiszłoistraciłemczujność.
–Ilemapanczasu?
–Tylkoparętygodni.Diegojestsprytny.DopiąłswegoiożeniłsięzLilianą,
zanimzdążyłemzrobićjakikolwiekruch.
Camillawspontanicznymodruchuwyciągnęłarękęimusnęłapalcamijego
dłoń,abynatychmiastjącofnąć,jakbysięsparzyła.
Wstałazfotelaipodeszładokominka,żebyMatiasniewidział,jaksilniena
niądziała.
–Diosmio–powiedziałnaglechrapliwymgłosem.
Spojrzaławjegokierunkuizobaczyła,żerysymężczyznyzastygływmaskę
wściekłości,aczarneoczygroźnielśniąwblaskukominka.
Matiaszerwałsięzfotela,chwyciłjązaramionaiprzyciągnąłdosiebie.
–Jakajesttwojarolawtymwszystkim?Ciąglejesteś…Tyteżnależyszdo
tegozdradzieckiegospiskuzawiązanemuprzeciwkomnie?
ROZDZIAŁPIĄTY
Matiasprzeklinałsięwduchuiwyzywałodnajgorszychgłupców.
Tojestkobieta!
Teraz, kiedy patrzył na jej sylwetkę, podświetloną blaskiem kominka,
wydawałosiętooczywiste.Jakmógłsięniezorientować?
Najpierw ten dotyk; czułe, miękkie muśnięcie, które trwało jak zmarszczka
nawodzie,niemogącsięrozpłynąć.
A potem Cam odstąpiła krok w tył i nagle blask ognia, który wyłuskał
zpółmrokuupartąminęiwyrazisterysy,wjednymmomencieobjawiłto,cood
dłuższegoczasuniedawałomuspokoju.
Jegochłopiecstajennywcaleniebyłchłopcem.
Tyle opowiedział tej kobiecie, tak szczerze i otwarcie, bo jako stajenny
chłopiec znaczyła dla niego tyle co tapeta na ścianie. I został oszukany.
Okłamałago!
– Odpowiedz mi – zażądał, potrząsając nią. Czuł pod palcami krągłe
ramiona. To nie była budowa młodego chłopaka. Mógł się domyślić już
wcześniej, kiedy ją niósł, ale wtedy myślał wyłącznie o ratowaniu rannego
człowieka.
Byłasilna.Nicdziwnego,przecieżpracowałazkońmi.Jednakniemogłaby
sięrównaćzsilnymwyrostkiem,któregoudawała.
Byłarównieżdelikatnainawetmięśnienawykłedociężkiejpracyniemogły
tego zmienić. Miała dość szeroką twarz, wyrazisty podbródek, gęste, ciemne
brwiidziękitemumogłazpowodzeniemudawaćmłodegochłopaka.Zwłaszcza
żenosiławorkowatespodnieikurtkizakrywającefigurę.
AleterazMatiasjużwiedziałipatrzyłnaniąinaczej.
Miaławyrazistekościpoliczkoweizdecydowanerysy,którychmogłabyjej
pozazdrościć niejedna supermodelka. Takie, przy których makijaż daje
fantastyczneefekty.
Tak,niejestsłodką,łagodnąpięknością.Wielunieuznałobyjejzapiękność.
Matiasmiałzamętwgłowieibyłtotalniezaskoczony,jakbynaglewyrosła
jejdrugagłowa.Izagniewany.Tak,czułgniew,bozostałoszukanyprzezdwie
osoby w tym samym czasie. A nawet trzy, jeśli liczyć podstęp brata, który nie
miałnatylecojones,żebysamdoniegozadzwonić.
– Czy ułatwiłaś mojemu bratu dostęp do domu? – zaatakował. – Jesteś
szpiegiem?–Wszystkozaczęłosięwreszcieskładaćwcałość.Tenchłopak–ten
przebieraniec–któryciąglemuzadawałpytania.Dlaczegoniezatrudniakobiet,
czemu musi się żenić. Zmanipulowano go i szpiegowano. Ktokolwiek za tym
stoi,drogozapłacizatenspisek!
–Nie–odparłazespokojem,którygozdziwił.Sądził,żebędziegorączkowo
zaprzeczała. Mimo całej wściekłości fascynowała go przemiana, jaka
przechodziła w jego rękach ta kobieta. Rysy jej złagodniały, a głos stał się
wyższy.–ToniemanicwspólnegoztwoimbratemiLilianą.Janiemamztym
nicwspólnego.
–Wtakimraziedlaczegotujesteś?
– Z powodu koni. – Jak dobrze, że nie musiała kłamać. Z wysiłkiem
przełknęła nerwowo i popatrzyła na niego wielkimi, ciemnymi oczami,
w których lśniły łzy. – Jestem córką Cesara Alvareza. Te konie jeszcze
niedawno były moje i byłam gotowa zrobić wszystko, by zostać z nimi.
Powinieneś mnie zrozumieć. Powtarzam, że sprawa nie ma nic wspólnego
ztobą,Matias.Chodziłomitylkookonie.
Matias nie był pewien, czy ma wierzyć, czy nie. Nie wątpił w jej wielką
miłośćdokoni.Zdrugiejstronysłyszał,żeCesarAlvarezmiałogromnedługi,
któreprzejęłacórka.Ztegowzględumogłabyćpodatnanaintrygijegobrata.
–Przysięgam–powiedziałaCamillaiwjejgłosiezabrzmiaładesperacja.–
Nie mam nic wspólnego z Lilianą ani z Diegiem. Nie znam twojego brata.
Miałam swoje powody, żeby się tutaj pojawić. Musiałam zadbać o te konie
i dopilnować, żeby Fuego był właściwie traktowany. Nie mam niczego poza
nimi. Moja matka wyprowadziła się do Paryża. Łatwo to sprawdzić. Mogę ci
pokazaćlistępołączeńiesemesywmoimtelefonie,żebyśsięsamprzekonał,że
nie występuje tam Diego Navarro. Odkąd tu mieszkam, z nikim się nie
kontaktowałam.Iniktniewie,żetujestem.
Sprawiaławrażenie,jakbypożałowała,żesięprzyznała.Matiaszastanawiał
się,czywyglądarównieprzerażającojakjegoojciec,kiedysięwkurzył.
–Ilemaszlat?–zapytał.
–Dwadzieściadwa.–Zaczęładrżećwjegorękach.
–Czylikobieta,aniedziewczyna.
–Tak.
–Mówisz,żechceszbyćzkońmiijetrenować.
– Potrzebuję ich – odparła z naciskiem. – A one potrzebują mnie. Przecież
wiesz,żebezemnienieporadziszsobiezFuego.Widziałeś,cosiędzisiajstało.
Nadalsięupierasz,żetendureńFernandomagodosiadać?
–Ależskąd,zmiejscagowywaliłem.
–Czylizostałamtylkoja.
– Dobrze, ale czy zdajesz sobie sprawę, co się stanie, kiedy przegram
zbratemrozgrywkęospadek?Straciszswojekonie,achybanieotocichodzi?
–Jasne,żenie.
– Oszukałaś mnie – ciągnął, pochylając się nad nią i z satysfakcją patrząc,
jakusiłujesięcofnąć.Ktośmusisięwreszciegobać!
–Przykromi,aleniemiałamwyjścia.Gdybyśzatrudniałkobiety…
– Na razie kobiety są mi potrzebne tylko do jednej rzeczy. I właśnie mi
przyszłodogłowy,żemogłabyśsięprzydać.
Popatrzyłananiegonieufnie.
–Nierozumiem.
Puściłjąiodstąpiłdotyłu.
– Zaraz zrozumiesz. Oboje na tym skorzystamy. Jako chłopiec byłaś
przydatnatylkodokoni;jakokobietamożeszsięprzydaćdoczegoświęcej.Jak
masznaimię?Chodziotoprawdziwe.
–Camilla.CamillaAlvarez.
No jasne. Przecież nieraz o niej słyszał. Urodzona koniara i prawdziwa
zaklinaczka koni, podobnie jak jej ojciec. Pasowałaby na jego żonę jak żadna
inna,choćnarazieniemarzyłostałymzwiązku.Alejakonarzeczona…
Przecieżpilniepotrzebujekogośtakiego!
ACamillapotrzebujeswoichkoni...
– Posłuchaj, Camillo Alvarez. Zależy ci na koniach, a ja chciałbym czegoś
wzamian.DlategomożesztutajpozostaćitrenowaćFuegopodwarunkiem,że
zostanieszmojążoną.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Camilla była w szoku. Porównywalnym do tego, jakiego doznała, kiedy
zderzyłasięzkońskimkopytem.
Ona,CamillaAlvarez,któranawetniecałowałasięzmężczyznąinigdynie
była tak blisko mężczyzny jak przed chwilą, w uścisku Matiasa, nagle dostała
propozycjęmałżeńską–itowłaśnieodniego!
– Pilnie potrzebuję żony – wyjaśnił głosem twardym jak skała. – Mój brat
już ją ma i jeśli ja się nie ożenię, cały majątek trafi w jego ręce. Łącznie
ztwoimikońmi,ategoprzecieżniechcesz,prawda?Zaufajmi.Nielicznato,
że Diego by cię zatrudnił. A tym bardziej że zadbałby o twoje ukochane
zwierzęta.Onsiętroszczytylkoosiebie.
– Dobrze, ale tylko na chwilę – odrzekła. – Nie chcę być twoją żoną na
zawsze.
Wzruszyłramionami.
–Ależoczywiście,przecieżchodzitylkoopapier.Oficjalniemusimywziąć
ślub. Mój dziadek długo nie pożyje, więc jeśli wejdę w posiadanie majątku
iwszystkozostanieuregulowane,przyjdzieczasnarozwód.
–Unieważnieniemałżeństwa.
– O, nie. – Podkreślił swoje słowa zdecydowanym gestem. – Nic, co
mogłoby podważyć ważność związku. Nie będę ryzykował, że Diego
zakwestionuje go w sądzie. Musimy szybko wziąć ślub, bo inaczej może mi
wykraśćtakżeciebie.Oczywiścieniepoto,żebysięztobąożenić,boniemoże
miećdwóchżon,tylkopoto,żebymizabraćkolejnąszansę.
W głowie Camilli szalał wir myśli i emocji. Na zmianę było jej zimno
igorącoodnadmiaruwrażeń.
–Najakiejzasadziemiałbymniewykraść?
– Uwieść. Tak musiało być z Lilianą, którą odrzucała nawet myśl, że
mogłabyzemnądzielićłoże.
Tesłowarozbrzmiaływjejgłowie,tłumiącwszystkieinne.
–Liliananie…?
–Niespałemznią.Czytotakieważne?
– Nie, ale mówiłeś o stałym związku, który miał trwać, o dzieciach.
Dlatego…
– Liliana okazała się zatwardziałą dziewicą – przyznał z jawnym
potępieniem.–Mówiła,żezamałomniezna…
–Och!
–Aleterazmyślę,żepoprostuspiskowałazmoimbratem.
–Albo–dodałaCamilla–onnaprawdęjąporwałizmusił,żebytowszystko
powiedziała.
– Możliwe – przytaknął Matias. – Ale nie mam czasu tego sprawdzić, bo
zostały mi tylko dwa tygodnie. Jeśli rozkręcę narodową akcję poszukiwania
Liliany,pewniejąznajdę,aleniewiem,czydziadkowibysiętospodobało.
–Aspodobamusiętwójbrat,porywającycinarzeczonąsprzednosa?
Matiaszaśmiałsię.
– On zna Diega, tego hazardzistę, który stawia wszystko na jedną kartę,
rodzinną czarną owcę. A ja… zawsze byłem tym porządnym wnukiem
i podejrzewam, że dziadek chciałby, żebym wykonał swoje zadanie,
przestrzegajączasadhonoru.Małotego–podejrzewam,żeuznałbyzazabawne,
gdybymisięnieudało.Dlategomusiuwierzyć,żenaszzwiązekjestprawdziwy.
–Nieodniosłamwrażenia,żebyśsięprzejmowałkodeksemhonorowym.
–Camillo,czyjacięzmuszam?Poprostuproponujęobustronniekorzystny
układ. Tobie zależy na koniach; chcesz być tutaj i je trenować, a ja jestem
skłonny się na to zgodzić, jeśli zechcesz mi pomóc. Gdyby Diego przejął cały
majątek,mógłbytakżeprzejąćrodzinneudziaływmojejfirmie,anatoniemogę
pozwolić.Natomiastkiedypoślubiepodzielimyaktywa,wtedybędziemymogli
sporządzić umowę, która uniemożliwi mu przejęcie pakietu większościowego.
Bardzo mi zależy na ranczu, bo spędziłem na nim większość życia i czuję
głębokizwiązekzezwierzętamiiztąziemią.Ktojakkto,aletypowinnaśmnie
zrozumieć.
Rozumiała go doskonale. Sama zdążyła się już zżyć z tym miejscem.
Przypominałojejwłasnąmłodośćiojcowskieranczo,któretakkochała.
–Zgadamsię–rzekła.–Alepodjednymwarunkiem.
–Jakim?
–Porozwodziezwróciszmiranczomojegoojca.
Matiasmilczałprzezchwilę.
–Wygórowaneżądanie.
Camillaspiorunowałagowzrokiem,krzyżującramionanapiersi.
–Taksamojakpropozycja,żebymzaciebiewyszła.
–Uważasz,żejesteśwartamiliony?
– Tak – odparła bez mrugnięcia okiem. – Albo raczej tyle jest wart nasz
małżeńskiukład.
–Zgodziszsięzostaćmojążonąwyłączniezazwrotmajątku?
–Iniektórychkoni.NieFuego.Wiem,żezniegoniezrezygnujesz.Chodzi
oinne.Te,któreniebędątwoimiczempionami.
–Rozumiem,żechciałabyśteżdalejtrenowaćFuego?
–Och,tochybajasne?Czyjestktośinny,kogobysłuchał?Bezemnieten
końniezgodzisięnosićżadnegodżokeja!
–Stawiasztwardewarunki,azamałomioferujeszwzamian.
–Mało?Zgadzamsięzostaćtwojążonąnaczasnieokreślony!
MatiasznówsiędoniejzbliżyłiCamillapoczuła,jakpłomieńprzebiegajej
poskórze.Powinnasięcofnąć,aleniemogła,jakbyjąprzyciągał.
– Twoja pozycja przetargowa byłaby większa, gdybyś mi zaproponowała
dodatkowoużytkowanietwojegociała.
Te słowa uderzyły w nią jak cios. Navarro musiał wyczuć, że ją pociąga,
i chciał to cynicznie wykorzystać! Nie wierzyła, że jest atrakcyjna dla
mężczyzny, który chciał się ożenić z eteryczną blondynką. Zwłaszcza w tej
chwili, kiedy stała przed nim w workowatych spodniach, z krótko obciętymi
włosami.
– Nie, ty potrzebujesz żony figurantki. A jeśli ci się zachciewa seksu, to
sprowadźsobieprostytutkę–odparowała,bojowounoszącpodbródek.
–Fascynujące–powiedział–jakajesteśzadziornaipewnasiebie.Pasowało
mi to do nastolatka, którego odgrywałaś, a teraz się okazuje, że masz te same
cechy jako kobieta. Zaimponowałaś mi, bo większość ludzi się mnie boi. Jeśli
zgodziszsięzostaćmojążoną,spełniętwojeżądania.
Zbijącymsercemwyciągnęładoniegorękę.
–Zgadzamsię.Zostanętwojążoną.
Popatrzyłnawysuniętądłoń.
– Myślisz, że dla przypieczętowania transakcji wystarczy uścisnąć sobie
dłonie?
–Tak.Przecieżchodziozwykłybiznesowyukład.Maszrację,jestempewna
siebie.Iwiem,ilejestemwarta.
Camilla zagrała va banque i bała się, że przesadziła. Nie miała w tej
rozgrywce żadnego argumentu, oprócz siebie. Jej płeć, która jeszcze niedawno
była przeszkodą, teraz stała się elementem przetargowym. W sumie chodzi
o formalność, a kiedy uzyska swoje, rozwiedzie się i znów będzie mogła
galopować przez oliwkowe gaje i biegać boso po rozgrzanej ziemi swojego
rancza.
– Dobrze, układ stoi – powiedział Navarro i mocno uścisnął jej dłoń silną,
gorącą dłonią, której dotyk wprawił Camillę w drżenie. – Idealnie. Jutro
zadzwonię do dziadka i powiem mu, że mam nową narzeczoną. A potem…
dostosujemyciebiedoroli.
NazajutrzranoMatiassięgnąłpotelefon,żebyzadzwonićdoabuelo.
Liliana była idealna. Teraz musi zrobić damę z tej chłopczycy. Nie będzie
łatwo.
Co nie znaczy, że Camilla mu się nie podobała. Na swój sposób była
interesująca.AleniejestLilianąinigdyniebędzie.Zastanawiałsię,jaksprzedać
dziadkowiszalonąhistorięotym,żezakochałsięwchłopakowatejdziewczynie
z własnej stajni, będąc zaręczonym z piękną, arystokratyczną dziedziczką.
ZdrugiejstronyucieczkaLilianyzDiegiemułatwiałamusytuację.
– Hola, Matias – dobiegł go chrypiący, lecz kulturalny głos dziadka. Stary
człowiekzdawałsięsłabnąćzkażdymdniem,alenietraciłswojegowładczego
tonu.
Dziadek był mistrzem intryg i potrafił sterować ludźmi jak marionetkami.
Nietakotwarcieokrutnyjakjegosyn,jednakspłodziłiwychowałtegopotwora
idlaMatiasabyłojasne,żeojciec,wychowanywatmosferzetychbezdusznych
machinacji,zatraciłpoczuciedobraizła.
DziedzictworoduNavarrobyłoufundowanenaokrucieństwachipogardzie.
Matias nie chciał być jego częścią, ale dziadek swoją decyzją wciągnął go do
gry.
–Hola–odpowiedział.–Domyślamsię,żeDiegojużcisiępochwaliłswoją
narzeczoną.
Starzecroześmiałsię.
–Istotnie,pochwaliłsię.Adokładniemówiąc:twojąnarzeczoną.
–Tak.Iwsumiedobrzesięstało,boniemusiałemłamaćsercaLiliany.
–Naprawdę?
– Naprawdę, uwolnił mnie od kłopotu. Rozumiesz, poznałem inną kobietę,
a jednocześnie czułem się zobowiązany wobec mojej narzeczonej – wyjaśnił
Matias, świadomie podkreślając podział ról, w których dziadek postrzegał
swoichwnuków–tegodobregoitegozłego.
Diego był zepsuty do szpiku kości i do znudzenia przewidywalny, jeśli
chodzi o niecne uczynki. Matias liczył, że zaintryguje dziadka, który
z rozbawieniem będzie śledził, jak sobie poradzi porządny wnuk w całej tej
podłejaferze.
–Serio?Gładkociposzło–skomentowałdziadek.
– Owszem. Rzadko się zdarza tak stosowny zbieg okoliczności, więc tym
bardziej się cieszę. Pracuje u mnie dziewczyna, trenuje konie i robi to
fantastycznie. Byłem pod wrażeniem jej talentu, ale również zaczęła mnie
pociągać jako kobieta. Oczywiście pozostałem lojalny wobec Liliany, bo nie
zwykłem zmieniać raz danego słowa. Jednak sprawy diametralnie się zmieniły
i teraz Camilla Alvarez zostanie moją żoną. Z pewnością słyszałeś o rodzinie
Alvarezów. Wiem, że znałeś Cesara Alvareza z czasów, kiedy zajmowałeś się
końmiimieszkałeśnaranczu.
Dziadekuśmiechnąłsię.
–Tak.Cesar.Chybaniedawnoumarł?
– Zgadza się. A ja przejąłem sporo koni z jego rancza. Dzięki temu
poznałemCamillę.
–Fascynującahistoria.Tylkoniewiem,czymamwniąuwierzyć.
– Nie musisz. Chciałem cię jedynie poinformować, że za chwilę spełnię
twoje warunki. Camilla będzie idealną żoną. Kocha konie, zna się na nich
ibędziemogłapoprowadzićranczo.
–Aty?Czyonakochaciebie?
–Pewniekoniebardziej–przyznałMatias.
Staryczłowiekznówsięroześmiał.
– Uwielbiam tę twoją szczerość, Matias. Będziesz miał okazję wprowadzić
swojąnarzeczonąnasalonyjużwprzyszłymtygodniu,nabalucharytatywnym
wBarcelonie.Mamnadzieję,żeskorzystaszzzaproszenia?–Sądzę,żetak.
–Znakomicie.Jasięjużnieruszamzłóżka,aleobejrzęzdjęciawprasie.
–Nieliczyłemnanicwięcej,abuelo.
–Ibardzodobrze.
Na tym zakończyli rozmowę. Matias był usatysfakcjonowany. Pokonał
ważnąprzeszkodę,leczzdawałsobiesprawę,żeczekagowięcejwyzwań.
Narazienajważniejszejestprzygotowanienowejnarzeczonejdobalu.Musi
szybkozałatwićstylistkiiwybraćpierścionek.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Camillaotworzyłaoczyiprzezmomentmyślała,żeśni.
Obudziła się w eleganckiej sypialni, tak innej od prostej klitki, którą
zajmowała jako Cam, chłopiec stajenny. Wystrój był bogaty, kobiecy, pełen
kwiecistych falban i koronek. Po chwili uświadomiła sobie, że znajduje się
w dawnej sypialni Liliany. Po prostu jedna narzeczona zastąpiła drugą w tym
miejscu,którewyglądałojakbombonierka.
Jeśli pokojówkę zaskoczyła ta podmiana, nic po sobie nie pokazała. Nawet
niemrugnęłaokiem,kiedydopokojuwjechałwieszakzsukniami,anatoalecie
ustawionozestawnajdroższychkosmetyków.
– Najpierw przygotuję kąpiel z pachnących soli, a potem przyjdzie
stylistka–powiedziaładoCamilli.
–Och!–Camillawciążbyłaoszołomiona.Wszystkodziałosiętakszybko!
– Pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego nie jestem zdziwiona, prawda? –
ciągnęłakobieta.–Poprostuwchwili,kiedycięzobaczyłam,wiedziałam,żenie
jesteśchłopakiem.
–AleMatias…
–Onzwykleniezauważainnychludzi,azwłaszczaprostychpracowników.
Kiedypokojówkawyszła,Camillaposzładołazienkiizaczęłasięrozbierać.
Z ulgą zdjęła elastyczny pas spłaszczający biust. Wanna była wielka, błękitna,
nazłotychlwichłapach,zezłotąarmaturą.
Kiedywonnakąpielbyłagotowa,Camillazanurzyłasięiprzezdługąchwilę,
absolutnieszczęśliwa,unosiłasięwwodzie,lekkaiwolnaodtrosk.
Niestety, ciężar szybko powrócił. Miesiące żalu i stresu przygniatały ją tak
samojakprzyszłeproblemy.
Po kąpieli ubrała się w jedwabną bieliznę i peniuar, które pokojówka
zostawiła dla niej na łóżku. Dziwnie się w tym czuła. Jeszcze dziwniejszy był
widok własnych, kobiecych kształtów w lustrze, które podkreślał delikatny,
lejącysięmateriał.
Mimo to była pewna, że jeśli nawet stylistka zdziała cuda, Matias będzie
zawiedziony,bonowanarzeczonanigdyniedorównaurodąLilianie.Tekrótkie
włosyitwarz,która…nadalmogłapasowaćdomłodegomężczyzny.
Nie miała czasu na dalsze rozmyślania, gdyż wniesiono śniadanie – kawę,
konfiturydomowejroboty,chleborazhuevosrancherosibekon.
Kiedy kończyła kawę, do pokoju wparowały trzy kobiety i zagadały ją
wszystkie naraz. Ustalały, co zrobić z jej włosami, jaki kolor dobrać i tysiące
innych rzeczy. Wreszcie jedna z nich wzięła nożyczki, usadziła Camillę przed
lustremiwsunęłapalcewjejwłosy.
–Sązakrótkie,żebyciąć!–zaprotestowałaCamilla.
–Proszęmizaufać.Uporządkujętęstrzechęibędziewrażenie,żewłosysą
dłuższe.
Zaszczękałynożyczki.Fryzjerkazostawiładłuższepasmanaczubkugłowy,
podcinającbokioraztył.Wszystko,copozostałopotychzabiegach,fantazyjnie
wystrzępiła, nadając fryzurze swobodny, artystyczny i zarazem uroczy nieład.
Dziwnie podobny do stanu, do jakiego Camilla nie tak dawno doprowadziła
swojebujnewłosy,tnącjenaoślepnożyczkami.
Następnie do akcji wkroczyła druga specjalistka, uzbrojona w armię
kosmetyków.
Ciepłe, złociste i pomarańczowe odcienie, nałożone na powieki i twarz
sprawiły, że rysy Camilli złagodniały, a zarazem nabrały intrygującej
wyrazistości. Kojarzyły się z ciepłem lata, zachodami słońca i smakiem
słodyczy. Kiedy makijaż podkreślił śmiały zarys brwi i długie rzęsy, ku
swojemuzdumieniuzobaczyławlustrzepięknąkobietę.
–Dobrzepaniwkrótkichwłosach–powiedziałafryzjerka.
–Niewiedziałam,żemogętakwyglądać–przyznałaCamilla.
–Wystarczyłoocenić,cobędziedlapanidobre.
–Ale…zawszemimówiono…
–Comówiono?–podchwyciłamakijażystka.
–Żeniejestematrakcyjna.Zbytśniada.Niedośćszczupła.Zmojąfigurą…
– Pani cera ma piękny złocistobrązowy odcień – powiedziała kobieta. –
Imożepaniużywaćzłocistychcieni,naktóreniemogąsobiepozwolićkobiety
obladejcerze.Poprostumapaniwyrazistą,zdecydowanąurodę.
– A co do figury – wtrąciła ta trzecia, która zapewne musiała być modową
stylistką – to wiele kobiet może pani pozazdrościć. Musimy tylko dobrać
odpowiednikrójsukni.
– Sukni? – Na myśl, że może chodzić o ślubną kreację, Camilla poczuła
uciskwżołądku.–Pocomiona?
–Nabal–wyjaśniłakobieta.
DochodziłaporakolacjiiMatiasbyłcorazbardziejpoirytowany.Mielizjeść
razem,aCamilliciągleniebyło.Nieznosił,kiedyktośsięspóźniał.
Zabębniłpalcamipostole,zastanawiającsię,jakdramatycznyzwrotdokonał
się w jego życiu w ciągu ostatniej doby. Stajenny chłopak, kopnięty w głowę
przezkonia,zmieniłsięwnarzeczoną,którejzłożyłmałżeńskąpropozycję.Albo
raczejmałżeńskieżądanie.Zresztąmniejszaosłowa.
DrzwijadalnisięotwarłyiMatiaszamarł,olśnionyniezwykłymzjawiskiem.
Kobieta w jasnopomarańczowej sukni miała świetnie ostrzyżone ciemne
włosy.Złotaopaskalśniłanagłowiejakaureola.Miałwrażenie,żewidzijąpo
razpierwszy.
Terazmiałpewność,żeCamjestkobietą.
Miałasilneciałooponętnych,kobiecychkształtach.Biustbyłniewielki,lecz
krągły i stromy, talia – szczupła, a biodra solidne. Wszystko tworzyło
harmonijnącałość.
Wyglądałajakbogini–wojowniczka,zktórąkażdymężczyznachciałbysię
zmierzyć.Matiasniebyłwyjątkiem.
Niedostrzegalnie zacisnął dłoń w pięść. To tylko transakcja. Układ
przypieczętowany uściskiem dłoni, zawarty dla zaspokojenia dziadka
izaszachowaniaDiega.
–Tonaprawdęty?–zapytał.
–Nie–odparła.–Tomojaupiększona,wystylizowanawersja,stworzonana
użytek twojej mistyfikacji. Musi być utrzymywana przy życiu przez zespół
stylistek.Samaniepotrafiłabymtakiejstworzyć.
–Czemunie?Przecieżniepochodziszzrodustajennych.Twojamatkabyła
prawdziwąpięknościąigwiazdąsalonów.Powinnaśtomiećwekrwi.
–Odziedziczyłamtylkodługi–odparłagorzko,siadającwodległościdwóch
krzeseł od niego. – A moja matka nie dbała o wychowanie córki, a już
z pewnością nie uczyła jej, jak ma sobie robić makijaż. Wychowywał mnie
ojciec i głównie obracałam się w towarzystwie koni. Tata dawał mi wolność.
Możewtensposóbchciałzrekompensowaćobojętnośćmatki.Amożepoprostu
byłsamotny,bonimteżsięnieinteresowała.Takczyowakotrzymałamraczej
nietypowewychowanie.
–Możedziękiniemujesteśtakabojowa.
– Cesar Alvarez z pewnością nie był tchórzem ani mięczakiem. Rządził
swoimimperium,jakbyposiadałmiliony,choćmiałsamedługi.
– Okłamywał wszystkich? – zapytał Matias. Nagie, złociste ramiona
przyciągałyjegowzrok.Cozafascynującestworzenie!Straciłnarzeczoną,aleto
zastępstwojestnaprawdęrewelacyjne!
–Nicotymniewiem.Nieznałamstanujegofinansów,atatanicniemówił,
bochciałmioszczędzićzmartwień.Możewogólegonieznałam.Jednowiem,
żenapewnomniekochał.Ikochałswojekonie.Dlategotakchciałam,żebyim
sięniestałakrzywda.
–Niemów,żeniekierowałaśsiętakżeswoiminteresem.
– Owszem. Nie chciałam być bezdomna. I tęskniłam za życiem na ranczu.
Ono było dla mnie… jak drugi rodzic. Wychowało mnie. Ludzie rancza mnie
wychowali.Mamtakieżyciewekrwi.
–Tak,rozumiem.Jateżkochamnaszeranczo.
–Miałeśszczęśliwedzieciństwo?–zapytała,niepatrzącnaniego,jakbyjuż
znałaodpowiedź.
Nie dziwiłby się, gdyby tak było. W okolicy wszyscy znali charakter jego
ojca.
–Nie–odparł.–Mojamamaumarłatutaj.Ojciecbyłtyranem.Dziadekteż
niebyłlepszy.Ajednaknieosłabiłotomojejmiłościdorancza,którepozostaje
piękne pomimo zła, które go drążyło przez całe lata. Mało jest na tym świecie
porządnych,dobrychrzeczyimyślę,żezgodziszsięzemną,żenależądonich
Kościół i konie. One… nigdy nie zawiodą człowieka. Chciałbym oczyścić to
miejscezezła,abyprzestałosłużyćludziomwichniecnychcelach.
–AjeśliDiegojeprzejmie?
–Wtedyniemaszans.Onniejestzdolnydomiłości.
–Atyjesteś?
– Są rzeczy, które kocham. A jeśli nawet nie kocham, to się do nich
poczuwam.Nigdynierozumiałem,jakmożnamyślećtylkoosobie.Nieprzeczę,
żeniemamłatwegocharakteru,inapewnootymwiesz.Ajednakuważamsię
za człowieka honoru, bo nieraz widziałem, co się dzieje, kiedy ktoś nie uznaje
zasad.Kiedyskupiasięnasobie,niedbającoinnych.Janiechcętakibyć!
–Chciałbyśzałożyćrodzinę?
Matiaspoczułdziwnyuciskwpiersi.
– Myślałem o tym. Z rodziną mógłbym się łatwiej zakotwiczyć w tym
miejscu.Aleterazniejestempewien.Możeniepowinienemsiężenić.
–Dzieciteżniechcesz?
– Gdybym miał syna – odparł z namysłem – musiałby być wychowywany
przez matkę, bo rzadko bywam na ranczu. Teraz zmuszają mnie do tego
okoliczności,alezwyklemieszkamiprowadzęinteresywLondynie.
–Rozumiem.
–Alenieaprobujesz.
Camillapopatrzyłananiegociemnymioczami.
– Wiem, jak to jest, kiedy twoje istnienie nie interesuje rodzica – rzekła
zgoryczą.
– Czasami taki brak zainteresowania może być błogosławieństwem. Jakie
byłytwojestosunkizmatką?
Camillaumknęłaspojrzeniemwbok.
–Trudne.Onanie…niemiaładomniecierpliwości.Irozpaczałanadmoim
brakiem urody. Na szczęście po śmierci taty wyjechała do Paryża, do swojego
kochanka,imamnadzieję,żejużtamzostanie.
–Zostawiłacię?Gdziebyśsiępodziała,gdybymcięniezatrudnił?
– Na ulicy. Zostałam bez grosza. Wszystko poszło na długi. Ojciec nie
myślałośmierciiliczył,żewszystkouporządkuje.Żemajeszczeczas.Amoże
poprostuniechciał,żebymznałaprawdę.Chciałmniechronić.
–Taochronaprzyniosłaodwrotnyskutek–podsumowałMatias.
Przerwali, bo służba podała wielkie porcje paelli. Przez chwilę jedli
wmilczeniu,ażCamillauniosłagłowęiMatiasznówpoczułuważnespojrzenie
ciemnychoczu.
–Cotozabalwprzyszłymtygodniu?
– Gala dobroczynna, w czasie której oficjalnie przedstawię cię jako swoją
narzeczoną.Będziemiaładużowiększyrozmachniżnaszślub.
–Domyślamsię.Trudnobybyłowkrótkimczasiezorganizowaćwystawną
ceremonię.
–Uroczystośćjestjużprzygotowanaigościezostalizaproszeni.Zmienisię
tylkonarzeczona.
Camillazmarszczyłabrwi.
–Traktujesztobardzoinstrumentalnie.
–Bochodzimiwyłączenieomałżeńskiepapiery.
–Terazmyślę,żeLilianadobrzezrobiła,uciekając.
–Niekochałamnie.Niemaczegożałować.
–Ale…aleonabyłatakasłodka.
–Chybażartujesz!–Zaśmiałsięzjadliwie.
–Nietęskniszzanią?
–Nie–zaprzeczyłbezwahania.Conajwyżejżałował,żepopsułamuplany.
Abytęsknić,musiałbyczućcoświęcejniżtylkouznaniedlaurodytejkobiety.–
Czułem się wobec niej… opiekuńczy. A ona rzeczywiście wydawała się taka
słodkaibezbronna.Przypominałamipisklę,którełatwomożnaskrzywdzić.
Camillaodruchowowyprostowałaplecy.
–Janiejestemtakakrucha.
–Oczywiście,żenie.
Opuściłagłowę,czującnasobiejegospojrzenie.
Matias przyglądał się długiej, kształtnej szyi, zdecydowanej linii szczęki
i pełnym, ładnie wykrojonym ustom. Uroda Camilli była intrygująca. Mocna,
zdecydowana, podkreślona przez wyraziste, ciemne brwi i długie, gęste rzęsy.
Należaładotegorodzajuposągowych,zdecydowanychkobiet,przyktórychinne
kobietyprzypominajątrzepoczącemotyle.
Matias poczuł skurcz w dole brzucha, kiedy sobie uświadomił, że nowa
narzeczonazaczynagopociągać.
–Umiesztańczyć?–zapytał.
– Trochę – przyznała zmieszana. To znaczy, tańczyłam, kiedy mieliśmy
fiesty na ranczu. Cała załoga się tam bawiła. Tata był… dobry dla ludzi.
Wszystkichtraktowałrówno.
– Na gali to ci się nie przyda. Obowiązuje etykieta i wszyscy będą cię
oceniali. Dlatego musisz się dobrze przygotować. Urodziłaś się z pewną
pozycją,aleniemożesięonarównaćzpozycjąLiliany.
WoczachCamillipojawiłsięwyzywającybłysk.
– Śmiem twierdzić, że dom rodzinny uczynił ze mnie silną i życiową. Tata
pozwalał mi pracować. Popełniać błędy. Uczył mnie, jak je naprawiać i jak
pokonywać przeszkody. Nauczył mnie wszystkiego o koniach. Konie mam we
krwi.Czytomało?
– Co do koni, absolutna zgoda. Natomiast nie wiem, czy poradzisz sobie
wkobiecychrozgrywkach.
–Kobiecerozgrywki?
–Tak.Zazdrośćjestokropna.
Camillazmarszczyłaciemnebrwi.
–Tymaszchybaobsesjęnapunkciekobiet,któresięwtobiekochają.
–Niewemnie,tylkowmoichpieniądzachimagiinazwiskaNavarro.Oraz
mężczyznzroduNavarro.
– O ile wiem, ci mężczyźni nie mają najlepszej reputacji – stwierdziła
kąśliwie.
– Tacy zwykle pociągają kobiety. Przystojni, o mrocznej przeszłości,
pragnący naprawić swoje grzechy i wydać miliardy na szlachetne cele. Zresztą
tysamamaszwyjśćzamniedlawłasnejkorzyści.
–Owszem,aleniejestemwtobiezakochanainiesądzę,bytokiedykolwiek
nastąpiło. Poza tym nie pragnę twoich pieniędzy. A w każdym razie nie dla
siebie.Wiesz,żechodzimiokonieirodzinneranczo.
–Uważaj–ostrzegł–bojaniewykluczamzakochaniasięwtobie.
Matias wstał, ujął dłonie Camilli, przeplatając jej palce ze swoimi,
i przyciągnął ją bliżej do siebie. Dobrze ocenił, że jest silna. Ale zdołał ją
zaskoczyć. Ciemne oczy rozszerzyły się gwałtownie, a pełne usta ułożyły się
w zdumione O. Nagle dziko, gorąco zapragnął przygarnąć do siebie tę kobietę
ipoczućdotykjejkrólewskiegociała.Widziałpulstętniącywzagłębieniuszyi.
Oczy Camilli pociemniały, a brązowe tęczówki zwęziły się. Matias zapragnął
sprawdzić,czyteustasmakujątakdojrzaleisłodko,jakmusięwydaje.
Aleniemógł.
Przecież chodzi o ranczo, a nie o jego własne samolubne pragnienia. Nie
wykorzystujekobiet.Iniepowinienprowokowaćtakichsytuacji.
Wyprostowałsię,niepuszczającjejrąk.
–Zobaczymy,jakcipójdzielekcjatańca.
ROZDZIAŁÓSMY
Camilla liczyła na słodki deser po paelli, a tymczasem została
wyprowadzonadosalibalowej,gdziemianopóźniejdonieśćkawę.Lekcjatańca
nieuchronniesięzbliżała.
Jejciałojeszczepłonęłonawspomnienietejchwiliwjadalni,kiedyMatias
takbezceremonialniejąchwyciłiprzyciągnąłdosiebie.
Drażniłsięznią.Byłategopewna.Niemiałapojęcia,cooniejmyśli.Iczy
naprawdęmógłbysięwniejzakochać.Przecież,jaksammówił,podmieniłtylko
jedną narzeczoną na drugą. Co dla niego mogła znaczyć niedoświadczona
kobieta,któranigdydotądniebyławramionachmężczyzny,nigdyznikimnie
tańczyłainieznałasmakupocałunku?
Wnapięciuspoglądałanaswojeodbiciawkolejnychlustrachibyławcoraz
większym szoku. Nie poznawała kobiety, którą tam widziała. Jakby ubrano ją
wciałoinnejosoby–przyczymwrażeniebyłodużosilniejszeniżwtedy,kiedy
udawałachłopakastajennego.
– Gotowa? – zapytał Matias, odwracając się ku niej i zapraszająco
wyciągającrękę.Jużwiedziała,żejegodłoniesąsilne,szorstkieiciepłe.Choć
nosił garnitur i wyglądał w każdym calu jak biznesmen, miał ręce człowieka
pracy.
Podziwiała to w nim. Ten milioner potrafił się wziąć do zwykłej, fizycznej
pracy,zamiastkogośdoniejzatrudnić.
–Niemamuzyki–powiedziała.
–Niepotrzebujeszmuzyki.Jaciębędęprowadził,aniemelodia.
Skrzywiłasię.
– Taniec bez muzyki jest nudny. Kiedy tańczyliśmy na naszym ranczu,
zawsze ktoś grał na gitarze i tamburynie. A myśmy… po prostu tańczyli i nikt
nikogonieprowadził.
–Tak,botymtańcemwyrażaliścieradość.–Niespiesznieprzysuwałsiędo
niejzminądrapieżcy.–Nagali,któranasczeka,taniecsłużyczemuśinnemu.
Umożliwia ocenę stosunków towarzyskich i uczuciowego zaangażowania.
Wszyscy będą się w nas wpatrywać. I zastanawiać się, czy utrzymujemy
dystans,czynie,czytwojadłońzabłądzinamojąszyjęiczemunieskradłemci
pocałunku,choćmiałemkutemuokazję,itakdalej.
Camillapoczuła,żesięczerwieni.Falagorącazalałająnanowo.
–Śmiejeszsięzemnie,kiedymówię,żekobietysięwemniezakochują,ale
jestem mężczyzną o wysokiej pozycji i statusie, którego opuściła narzeczona.
Niewątpię,żemójbratzadbał,abywiadomośćojegorychłymślubiezamieściły
wszystkie kroniki towarzyskie. Do czasu gali musiała narosnąć fala plotek.
Ludziebędąchcieliwiedzieć,czynaszzwiązekjestprawdziwy,czyjesteśtylko
plastrem,któryprzyłożyłemnaranę.Albotrikiemmającymocalićmojądumę.
–Aniejestem?–spytała,niepatrzącnaniego.
– Nie chcę, żebyś sprawiała takie wrażenie. Nie pozwolę, by Diego
kontrolowałsytuacjęiżebydziadekmnąmanipulował.
–Narazieudajemusięwmanewrowaćcięwmałżeństwo.–Ostatniesłowo
przerodziło się w pisk, kiedy Matias jedną ręką splótł jej palce ze swoimi,
a drugą żelaznym chwytem objął ją w talii. Biust Camilli rozpłaszczył się na
twardejpiersimężczyznyizwysiłkiemstarałasięopanowaćoddech.
Napróżno.Nadwrażliwe,obolałezpodnieceniasutkidalejbodłyjegopierś,
powiększając słodką mękę. Camilla zerknęła w górę i ich spojrzenia się
spotkały.Wpopłochuumknęłaspojrzeniemwbokisklęłasięwduchu,bowten
sposóbjawniesięprzyznała,żetenmężczyznająpociąga.
Och, gdyby mogła się poczuć tą salonową, wyrafinowaną kobietą, która
odbijałasięwewszystkichlustrach!Alejakmiałatozrobić,kiedyzaledwieparę
dnitemubyłazwykłymchłopcemstajennym?
Wszystkojedno,musipróbować.
Młodość,któraupłynęłaCamillinabieganiubosoporanczu,byłajakbajka
mająca niewiele wspólnego ani z normalnym życiem, ani z przetrwaniem.
Inagle,pośmierciojca,zostaławrzuconanagłębokie,nieznanewody.
Nie miała pojęcia o większości kobiecych spraw. Nie umiała się obracać
w towarzystwie. Umiała tylko dbać o konie, nic więcej. Mając piękną matkę,
brylującąnasalonach,żyławsamotności,dręczonakompleksami.
Terazmiałaokazjętonadrobić.Naglezapragnęławyzwolićswojąkobiecość
izadbaćonią.Jednocześnienieufałapięknejkobieciewpomarańczowejsukni,
którapatrzyłananiązluster.Camillapoczułasięprzytłoczonatymwszystkim,
sterowanaikontrolowana.NietylkoprzezMatiasaNavarrę.Takżeprzezwłasne
ja,którecorazbardziejpożądałozmiany.
Ruszylidotańca.
TakjakpowiedziałMatias,wystarczyło,bydałasięprowadzićjegopewnym
krokom. Miała poczucie, jakby wirowała i lewitowała nad lśniącą marmurową
posadzką,asekurowanaprzezsilnemęskieramiona.
Tobyłomagiczne.Camillęogarnęłopoczuciewolności,jakiegodoznawała
tylkowczasiejazdynakoniu.
Zatraciłasięwtańcu,wpatrzonawprzystojnątwarzMatiasa.Trzymałjątak
mocnoprzysobie,żezapomniałaoziemipodstopami.
Serce waliło jej tak, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi, ale nie ze
zdenerwowania czy zmęczenia, tylko z nadmiaru adrenaliny w natężeniu,
jakiegonigdydotądnieczuła.
Podobnegostanudoznaławchwili,kiedyporazpierwszyzobaczyłaMatiasa
Navarrę. Potężne wyładowanie energii przeszyło jej ciało na widok silnej,
męskiej postaci, która pojawiła się w stajni. A teraz była w jego objęciach.
Izarazzostaniejegożoną.
Jednocześnie była do bólu świadoma, że jest tylko zastępstwem.
Narzędziem,któretenmężczyznaużyjedoosiągnięciaswojegocelu,abypotem
jeodrzucić.Nicdlaniegonieznaczy.Gdybydzisiajodniegouciekła,nazajutrz
załatwiłbysobienastępnąnarzeczoną.
Jużsamotopowinnojąodniegoodrzucać.Powinnosprawić,żepotraktuje
tęmistyfikacjęjakozwykły,handlowyukład,korzystnydlaobustron.Dlaczego
więctulisiędoniegoimarzyopocałunku?Czydlatego,żenigdyniebyłatak
bliskożadnegomężczyzny,wdodatkutakatrakcyjnego?
Camillaczuła,żebierzejąwewładanienaglerozbudzonykobiecyinstynkt,
podążający za przyjemnością i sterowany pożądaniem. Bo przecież świadomie
nielgnęłabydotegomężczyzny!Potrafiłabyćodważnaipewnasiebie,alenie
wtakimprzypadku.Tojąprzerastało.
Naglesięzatrzymali.Matiasmusnąłjejpoliczekgorącymipalcami,powiódł
nimiwzdłużliniiszczękiizatrzymałsięnadolnejwardze.Camillaprzymknęła
oczy,czującmimowolnedrganiepowiek.
Czekała. Czekała, aż usta dotkną ust, ale tak się nie stało. Navarro puścił
Camillęicofnąłsięokrok,pozostawiającjądrżącąodnagłegochłodu.
–Mamdlaciebiepierścionekzaręczynowy–powiedziałioddaliłsię.Echo
jegokrokówcichłowwielkiejpustejprzestrzeni.
Cisza, która zapadła, uświadomiła Camilli, że kiedy tańczyli, w jej głowie
grałamuzyka.
Aleterazmuzykaznikła.
Wgłowiemiałapustkę.
Matias podszedł do ozdobnego stoliczka, stojącego w rogu, otworzył
szufladępodblatemiwyjąłniewielkie,aksamitnepudełeczko.
–CzyżbyLilianazwróciłacipierścionekzaręczynowy?–zapytałaCamilla,
podchodząc do niego. Nic nie mogła poradzić, że w jej słowach zabrzmiała
gorycz.
Czuła się nieznośnie przewidywalna, odsłonięta. Była pewna, że zauważył
jejrozczarowanie.Iconajgorsze,niedopuszczalnepragnieniepocałunku.
– Pierścionek Liliany by do ciebie nie pasował – powiedział Matias. – Był
zbytklasycznyidelikatny.
Momentalnie się najeżyła. Jasne, ona nie jest delikatna. Daleko jej do tego
kruchego,pięknegoamerykańskiegokwiatu.
– Pomyślałem – ciągnął – że dla ciebie potrzebuję czegoś mocniejszego,
bardziejwyrazistego.
Tymjądobił.Pewniezarazwyjmiepierścionekzestali!
Kiedyuchyliłwieczko,Camillanamomentstraciłaoddech.Pierścionekbył
złotyibardzopiękny.Żółtydiamentlśniłjaksłońce.
– Nie jesteś tradycyjną kobietą – powiedział Matias. – Jesteś wyjątkowa.
Ognista.Uważałem,żepierścionekpowinientoodzwierciedlać.
Camillazacisnęłazęby,usiłującnadsobązapanować.
–Uważasz,żetakdobrzemnieznasz?
– Okazałaś się odważna i przebojowa. Na tyle, by zatrudnić się u mnie
wprzebraniu.Ryzykującwszystko,żebytylkobyćzukochanymikońmi.
–Niejesttrudnoryzykowaćwszystko,kiedysięnicniema–zauważyła.
– Owszem, ale większość ludzi w twojej sytuacji użalałaby się tylko nad
sobą, nic nie robiąc. Nie byłaś przygotowana nas stratę ojca, rancza i koni.
A jednak znakomicie sobie poradziłaś, choć w bardzo niekonwencjonalny
sposób.Rzadkosięzdarza,żebyktośmnietakzwiódł,Camillo.Powinienemsię
gniewać,atymczasemjestempełenpodziwudlaciebie.
Podsunąłjejpudełeczkozpierścionkiem.Wzięłaje,ciągleoszołomiona.
–Proszę–powiedział.–Gotowe.
–Jeszczegoniewłożyłam.
–Alewłożysz–stwierdziłtonemprzerażającejpewności.
– Być może. – Zatrzasnęła pudełeczko. Myślał, że zgłupieje na widok
biżuteriiiodrazuwsuniepierścioneknapalec?
W sumie niewiele się mylił, bo kobieca natura ciągnęła ją do błyskotki
niczymsrokę,aleCamillatwardopostanowiła,żeniedaMatiasowisatysfakcji.
Oczekiwałapocałunkuisięniedoczekała.Skorotak,onsięteżniedoczeka.
–Myślisz,żejużwystarczającodobrzetańczę?–spytała,opuszczającrękę,
wktórejtrzymałapudełeczko.
–Ujdzie,bylebyśminiedeptałapopalcach.
–Niebędę,jakmniedobrzepoprowadzisz–odparowała.
Lekkiuśmiechwykwitłnajegotwarzy.Matiaszaśmiałsię.
–Otosięniebój,mitesoro.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Przez następne kilka dni Matias starał się unikać Camilli. Wiedział, że
powinienstronićodkontaktufizycznegozpannąAlvarez.Ichżyciazbytnagle
sięsplotły.Pozatymustalili,żekiedyjużzałatwiąinteres,rozstanąsięikażde
pójdzieswojądrogą.Szkodatylko,żetetłumaczenianiebyływstaniestłumić
boleśnieniespełnionegopożądania.
TakjakMatiaspodejrzewał,jegobratzadbał,abywieścioślubiezLilianą
trafiły na pierwsze strony plotkarskiej prasy. Będzie musiał jak najszybciej
przebić te doniesienia swoją rewelacją. Tym bardziej nie powinien się
rozpraszaćromansowaniem.
Jednak uparcie powracało wspomnienie lekcji tańca. I tamtej chwili, kiedy
Camilla nadstawiła ku niemu twarz z drgającymi, przymkniętymi powiekami,
jakby na coś czekała. Irytowało go, że nie potrafił odczytać jej intencji. Nie
wiedział,czytotylkoniewinnyodruch,czyświadoma,uwodzicielskazagrywka.
Wogólemiałproblemztąkobietą.
Fakt,żezdołałagooszukać,oznaczał,żeniemożewierzyćaniwjejsłowa,
ani w czyny. Połączyła ich konieczność, ale chciał wierzyć, że Camilla może
miećjeszczeinnemotywacje.
Nawet gdyby tak było, na razie musi zapomnieć o pewnej nieposłusznej,
dolnejczęściciała,którakonieczniechciałamudyktowaćwarunki.
Wszystko było gotowe do wyjazdu do miasta. Matias kazał przygotować
swójapartamentnapobytdwóchosób.MiałtamzCamilląspędzićnocpogali.
Zadbał,bysłużbazaopatrzyłamieszkaniewkobieceakcesoria.
Niecierpliwie zerknął na zegarek. Czekał w holu, a Camilla się spóźniała.
ZLilianąniemiałbytakiegoproblemu.Byłaniezwyklepunktualna.
Wreszcie usłyszał kroki, spojrzał na schody – i znieruchomiał, jak trafiony
gromem.
Camilla miała uwydatniającą jej posągową figurę suknię bez ramiączek,
która od bioder iskrzyła się złotem. Krótkie włosy zdobiła prosta złota opaska
wkształcieliściastegopnącza.
Ta kobieta wyglądała jak bogini i Navarro momentalnie zapomniał
o spóźnieniu. Schodziła po schodach majestatycznie jak królowa, a suknia
zkażdymkrokiemfalowaławokółjejnóg.
Stanęłaprzednimispojrzałaniepewnie.
–Podobacisię?
–Suknia?–upewniłsię,żebyzyskaćnaczasie.
– A co innego? – W głosie Camilli nie było emocji, ale wyczuł w nim
dziwnenapięcie.
–Pasujedociebie.–Wziąłjąpodramię,zaskoczonycudownągładkościąjej
skóry. Skrycie podziwiał kobiecy profil: zdecydowaną linię szczęki i kuszące,
jędrneusta.
CamillaAlvarezbezwątpieniajestfascynującąkobietą.
Tymbardziejniemógłuwierzyć,żetaksiędałjejnabrać.Bopatrzyłnanią
jak na powietrze, tak jak na wielu innych ludzi. Przez moment zaczął się
zastanawiać,ileważnychznajomościgoominęło,iluokazjiniewykorzystał.
Uciął te myśli w zarodku. Nieważne. Dziś, z piękną Camillą u boku, ma
szansę uwiarygodnić obraz swojego narzeczeństwa i wytrącić Diegowi broń
zręki.Niepozwolibratuwygrać!
Wszystkie oczy będą skierowane na niego i nikt się nie będzie dziwił, że
zamieniłbladą,wiotkądamęnapełnokrwistą,gorącąpiękność.
Camilla nie ma pozycji i sławy Liliany Hart i nie posiada niczego, o czym
warto by było mówić i pisać, ale wszyscy mężczyźni zrozumieją, czym go
skusiła.
–Samochódczeka–oznajmiłipoprowadziłswojąnarzeczonądolimuzyny
czekającejnapodjeździe.
Camillazatrzymałasię.
–Wszystkojestustalone,jakwscenariuszu–skomentowała.
– Wybacz – odparł – ale w tych kręgach trzeba wiedzieć, czego się można
spodziewać. Musimy spełnić ich oczekiwania, bo w przeciwnym razie nie
byłobysensuuczestniczyćwtakichwydarzeniach.
Kierowcaotworzyłdlanichdrzwiiwsiedli.Kiedyruszyliwstronęmiasta,
CamillaodwróciłasiędoMatiasa.
–Czytwójojciecprzejmowałsięoczekiwaniamiinnych?
–Nie,rodzinawolałaraczejunikaćwypełnianiaoczekiwań.Jastarałemsię
być inny. Nie wytłumaczono mi różnicy pomiędzy dobrem a złem. Nikt nie
próbowałmnienauczyćuczciwościinieznajdowałemjejwrodzinie,więcsam
do niej doszedłem. Człowiek nie może żyć wyłącznie według własnych zasad,
Camillo.Musitakżeprzestrzegaćwyższegoporządku.Jeślitegonieczyni,jeśli
ulega kaprysom własnego serca i swoim pragnieniom, trafi na złą drogę, która
gozaprowadzidomrocznych,złychmiejsc.
–Ojciecbyłdlaciebieokrutny…
Matias poczuł ucisk w piersi i słowa rozwrzeszczały się w jego głowie,
domagając się ujścia. Musiał je stłumić siłą. W tej kobiecie było coś
niezwykłego. Coś, co skłaniało, by podzielił się z nią sekretami, o których nie
mówiłnikomu.
Może wzięło się to stąd, że tak swobodnie z nią rozmawiał, kiedy jeszcze
myślał, że jest chłopcem? Kimś nieważnym, niemal niewidzialnym, do kogo
mógłmówić,jakdościany.
– Nie o to chodzi, że był okrutny, Camillo. Ojciec traktował w ten sposób
wszystkich, nie tylko mnie. Ale on zabił moją matkę. – Ostatnie słowa Matias
wydarłzsamegodnaduszy,wrazzbólem,októrymmyślał,żejużnigdygonie
doświadczy.–Botoniebyłwypadek.
Camilla zesztywniała, jakby zmieniła się w lód. Jego ojciec zabił jego
matkę?Dotądczułasięjakwbajce,jakKopciuszekprzyswoimksięciu,inagle
tepiękneustawypowiedziałystrasznesłowa,wktóreztrudemmogłauwierzyć.
–Skądwiesz?–zapytałagłuchymgłosem.
–Widziałem.Nawłasneoczy.Pewniesięzastanawiałaś,dlaczegotwierdzę
z całą pewnością, że Diego nie zabił swojej żony. Bo spędziłem dzieciństwo
z człowiekiem zdolnym do takiej zbrodni. I choć uważam, że mój brat jest
moralnymbankrutemidraniem,któregowykrzywiłanaszarodzinnaatmosfera,
nie wierzę, że jest zdolny do zbrodni. Wiem, co się czai w oczach mordercy.
Spoglądałemwoczyczłowieka,potym,jakpopełniłswójczynipóźniej,kiedy
opłacał się miejscowym władzom, aby go kryły. Sprawiedliwość umarła wraz
zmojąmatkąsmutną,okropnąśmiercią.Diegojestłotrem,aleniezabójcą.
–ADiegowidział…?
–Nie–odpowiedziałostrym,twardymtonem.–Tylkojatambyłem.Ojciec
mnie nie widział. Siedziałem zmartwiały na drzewie. Miałem chyba… z osiem
lat,niewięcej.
Widać było, że do dziś pamięta każdy szczegół. I musi żyć ze strasznym
ciężaremscenwidzianychzgóry,ztejuprzywilejowanejpozycji.
–Bawiłemsięwoliwnymgaju–podjąłpochwiliMatias–kiedyusłyszałem
odgłos zbliżających się koni. Pędziły galopem. Ktoś się ściga? Dla zabawy? –
pomyślałempoczątkowo,alekiedyzobaczyłemmatkęiojca,wiedziałem,żenie
o to chodzi. Mój ojciec się nie bawił, a przynajmniej nie tak jak inni. On się
bawiłtylkowswojegry,wktórychmusiałzwyciężyć.
–Matias…
– Strzelił do niej. – Zapadła długa cisza. Słychać było jedynie cichy szum
opon. Camilla też milczała. Mogła tylko siedzieć i czekać. Miała ochotę go
utulićipocieszyć,aleniemogła.Niepowinna.Nienależałdoniej.Inigdynie
będzienależał.Choćtakbardzotegopragnęła.
– Spadła z konia – powiedział wreszcie cichym, zbolałym głosem. – Czy
raczej koń upadł i mama krzyknęła. Myślę, że nie zabiła jej kula, tylko ten
upadek. Kiedy powiedziałem, że spadła z konia i skręciła kark… policja
umieściła to w oficjalnym raporcie. A ja wiedziałem, że coś ukrywają. Bo ten
końpadłijużsięniepodniósł.Jateżniemogłemsięruszyć.Bałemsię,żeojciec
mnie zobaczy i zastrzeli. Mówiłem policji o swoich podejrzeniach, ale
komendantkazałmiotymzapomniećinikomuniemówić.Tobyłnieszczęśliwy
wypadek, powiedział. Takie rzeczy zdarzają się ludziom, którzy intensywnie
uprawiająjazdękonną.
Camilla przycisnęła dłonie do piersi, jakby chciała uspokoić rozdygotane
serce.
–Takmiprzykro.Jakonimoglicitozrobić?Dziecku!
– Nie chciałem, żebyś się nade mną litowała. Nie ma już sensu dochodzić
sprawiedliwości.Dowodydawnozaginęły,afunkcjonariusze,którzyzajmowali
się śledztwem, zostali odesłani na emeryturę. Mój ojciec nie żyje, więc nie
możnagoukarać.Mogętylkomiećnadzieję,żesmażysięwpiekle.Notabene
zabiłgopospolityzawałserca,kiedyfiglowałztrzemaprostytutkami.
Chaotyczne myśli w głowie Camilli zaczęły się układać w logiczny ciąg.
Terazzrozumiała,dlaczegoMatiasowitakbardzozależałonaprzejęciurancza.
To miejsce, gdzie zamordowano jego mamę, zaludniały duchy i demony,
aonchciałjeegzorcyzmować,bywreszcieodeszłyizostawiłygowspokoju.
–ADiego…
–Myślę,żejednazploteknajegotematjestprawdziwa.Ta,wedługktórej
żonaprzyłapałagonazdradzieizrozpaczypopełniłasamobójstwo.
–Och,musiałsięczuć…strasznie.
– Nie wiem, czy jest zdolny do jakichkolwiek uczuć – stwierdził zimno
Matias.–Topróżny,egoistycznyczłowiek.Ichoćtwierdzę,żefizycznienikogo
nieskrzywdził,szkodziludziomwkażdyinnysposób.
Resztajazdyupłynęłaimwmilczeniu.Kiedylimuzynazatrzymałasięprzed
wejściem do rzęsiście oświetlonego hotelu, Camilla chwilowo zapomniała
oniedawnejrozmowieinapięciepowróciło.
Wświetletego,cousłyszałaodMatiasa,tenelitarnybalwydałjejsięczymś
wyjątkowo płytkim i trywialnym. Jednak mało kto lubi być wystawiony na
widok publiczny niczym okaz, który będzie się oceniać i analizować, a potem
opisze się go w plotkarskiej prasie i na portalach. Będzie ich interesowała
wyłączniewkontekścieMatiasairoduNavarro.
Matiaswysiadłizostawiłjąnachwilęwsamochodzie.Camillawpatrzyłasię
w wejście. Drzwi były otwarte i goście paradowali przez nie w obie strony.
Długiesukniemieniłysięwświetlelamp.
Zwróciła uwagę na piękną blondynę w obcisłej sukni, podkreślającej
nienagannąfigurę.Długiewłosyfalowaływpowiewachwieczornegowiaterku.
Natychmiastpożałowała,żeścięłaswoje.Gdybyjemiała,możebardziejby
się podobała Matiasowi. Pokręciła głową, marszcząc czoło. Niepotrzebnie się
przejmujetym,cooniejmyśliNavarro.Łącząichtylkointeresy.Samaprzecież
zaproponowałabiznesowyukładiprzypieczętowałagouściskiemdłoni.
Drzwi limuzyny otwarły się i zobaczyła Matiasa w smokingu, który
wyciągnął do niej rękę. Wyglądał piekielnie atrakcyjnie. Nic dziwnego, że tak
trudno było się jej pogodzić z czysto biznesową naturą ich relacji. Camilla
przeklinała się w duchu, że jest tak nieodporna na jego męski urok. Za żadne
skarbyniemożetegopokazać!
Umocniona swoim postanowieniem, dumnie zadarła brodę i, patrząc
Matiasowiprostowoczy,pozwoliłasięwyprowadzićzlimuzyny.
Naszczęścieniemiaławysokichobcasów.Przyjejwzrościeisuknidługiej
do ziemi nie były konieczne. Z każdym krokiem w kierunku sali balowej jej
żołądek zaciskał się w coraz ciaśniejszy supeł. Camilla wzięła głęboki oddech
iwyobraziłasobie,żezbliżasiędostajni.Żejejzadaniembędziezapanowanie
nad dwutonowym, nerwowym zwierzęciem, a nie taniec przed publicznością,
która będzie ją oceniać i szacować jej towarzyską wartość. Momentalnie się
uspokoiła.
Koniebyłyjejświatem.
Tomiejscenimniejest.
Wreszcie sobie przypomniała, kim jest. Że ma zdolności, o których ci
wszyscy mogą tylko pomarzyć. I nawet jeśli dzisiaj nie wypadnie dobrze,
wswojejdziedziniezawszebędzienajlepsza.
To pomogło i Camilla wreszcie odzyskała wrodzone poczucie pewności.
Jakośtoprzeżyje,akiedysfinalizujeukładzMatiasem,nigdyjużtuniewróci.
Odruchowosięwyprostowałaiuniosławyżejgłowę.
Matiassterowałniądłoniąprzyłożonądodolnejczęścipleców.Tendotykją
elektryzował.Żadenmężczyznaniewywołałwniejtakichodczuć.Jeszczeprzed
chwilą się martwiła, że zostanie uznana za jedną ze zdobyczy Navarry; za
kolejną ofiarę jego męskiego uroku. W dodatku zdobyczą gorszego sortu,
zbrakamiurody.
Jednakżadnaztychkobietniemogłasięzniąrównaćwsztucetrenowania
koni.TegoCamillabyłapewna.
Pozostałopytanie,czybyłobytoatutemdlakochanka.
Ostatniesłowosprawiło,żezrobiłojejsięgorącowdolebrzucha.
Zapewnenie,aszkoda.Jestsilna,bardzosprawnafizycznieiwie,copotrafi
jej ciało. Mogłaby wykorzystać swoje możliwości nie tylko na farmie, ale
iwłóżkuzmężczyzną.
Camilla poczuła, że się czerwieni. Przypływ pewności siebie sterował nią
w dziwnym i nieznanym kierunku. Albo czyniła to męska dłoń na jej plecach.
Musisięskupić.Narazienajważniejszymcelemjestprzetrwanietegowieczoru.
Jutro celem stanie się przetrwanie kolejnego dnia. I następnego. A potem dnia
ślubu. Oraz dni, które pozostaną do końca kontraktu i osiągnięcia przez nią
upragnionegocelu.KtórymniebyłNavarro,tylkoodzyskanierodzinnegorancza
ikoni.
Matias wprowadził Camillę do wspaniałej, rozświetlonej sali. Patrzyła
zpodziwemnamarmurowekolumny,imponującykandelabritłumeleganckich
ludzi–mężczyznwsmokingachikobietwsukniachopastelowychkolorach.
Mężczyźniwyglądaliraczejjednakowowswoichwytwornychsmokingach,
ale Matias zdecydowanie się wyróżniał. Oni sprawiali wrażenie grzecznych
i oswojonych, a on, wbity w smoking, jeszcze bardziej sprawiał wrażenie
pięknego i niebezpiecznego drapieżnika. Było jasne, że choć porusza się
swobodniewtymświecie,nienależydoniego.
PodtymwzględemMatiasNavarrobyłpodobnydoniej.
Musnąłpalcamijejramięioddaliłsię,żebyprzynieśćimszampana.
Teszorstkiedłonie.
Przywykłedopracyfizycznej.
Tak, wśród tych ludzi Navarro wygląda na wyrafinowanego biznesmena,
leczwrzeczywistościjegomiejscejestnaranczu.Miałjewsercu,wekrwi,był
z nim związany na dobre i na złe. Teraz, kiedy poznała straszną prawdę,
rozumiała i akceptowała dążenie Matiasa do przejęcia tego miejsca
iukształtowaniagonanowo.
Niktwięcejnieznałjegosekretu.Tylkoona.
Świadomość tego kazała Camilli myśleć o więzi z tym człowiekiem, tak
innymizarazemtakpodobnymdoniej.
Matias wrócił z szampanem. Wzięła od niego kieliszek, a kiedy unosiła go
do ust, klejnot na palcu zalśnił odbitym blaskiem kandelabru. Jej pierścionek
zaręczynowy.Nieonajednazauważyłatenbłysk.
Nagle Camilla poczuła na sobie spojrzenie kilkudziesięciu par oczu i nowo
nabyta pewność siebie prysła. Za moment podeszła do nich para – drobna,
jasnowłosakobietazmężem,owielestarszymodsiebie.
– Matiasie, muszę powiedzieć, że nie spodziewaliśmy się ciebie dzisiaj –
rzekła.–Niepofatalnychwieściachotwoichzerwanychzaręczynach.Ajednak
sięzjawiłeś.Itozkobietą,któranosipierścionekzaręczynowy.
WpatrzyłasiębadawczowCamillę,złożywszyręcejakmodliszka.
–Tak–potwierdziłgładkoMatias.–Tomojanarzeczona,CamillaAlvarez.
Jej ojciec, niedawno zmarły Cesar Alvarez, był słynnym trenerem koni.
Poznałem Camillę przy okazji interesów i uznaliśmy, że mamy ze sobą wiele
wspólnego.
– Ale jeszcze w zeszłym tygodniu byłeś zaręczony z Lilianą Hart –
przypomniałamukobieta.
– Istotnie, byłem. Mogę tylko powiedzieć, że ja i Liliana okazaliśmy się
niedopasowani i ona pierwsza postanowiła zerwać, zanim sprawy zaszły za
daleko.Jestemjejwdzięczny,żeposłuchałaswegoserca,bodziękitemujateż
mogłemposłuchaćswojego.
Matiasspuentowałostatniesłowakiwnięciemgłowy,dającznak,żenatym
kończy rozmowę. Ujął Camillę w talii i ruszył z nią na środek sali, po drodze
odstawiwszyjejkieliszeknatacę.
–Toznakomitymomentnanaszpierwszytaniec–szepnąłzustamiprzyjej
uchu.Jegooddechpaliłjejskórę,wywołującfalęgorącawcałymciele.
–Dobrze–odszepnęłabeztchu.
– Znając señorę Gomez, wszystko, co jej powiedziałem, znajdzie się jutro
wmediach.Damyimjeszczeokazję,żebyzrobilinamparęfotek.
Chwycił ją w ramiona. Tym razem tańcowi towarzyszyła muzyka.
Przygrywałimkwartet,aletoniemelodiaprowadziłaCamillę,tylkoMatias.
Przecież tego nie chcesz – wmawiała sobie w myśli. – Nie chcesz, żeby
mężczyznarządziłtwoimżyciem.Niechceszsięzkimśzwiązaćnazawsze.
I nie chciała. Szczerze. Ale czy nie może się przez chwilę dobrze bawić?
Poczućsięjakpiękność?
Dotądniemyślałaotychdwóchrzeczach.Dzisiaj,grajączNavarremwich
wspólną grę, miała wrażenie, że niedawna niepewność walczy w niej o lepsze
zapetytemnanowerzeczy.
Matias wywołał w niej pęd do odkryć i poznania. Camilla myślała, że zna
swoje ciało, a tymczasem okazało się nowym kobiecym lądem, który z pasją
pragnęłazgłębiaćitestowaćjegonowemożliwości.
Dopiero teraz zaczęła odkrywać, co się może dziać pomiędzy mężczyzną
ikobietą.Wcześniejnawetniemyślałaosprawachmęsko-damskich.Doprawdy,
zabawne.Uśmiechnęłasięwduchunamyśl,żeniektoinny,jakMatiasNavarro
wydobyłzniejkobietę.Zwłaszczażezaczęłanajegoranczujakochłopiecinie
zostałarozpoznana.
– Czemu jesteś taka milcząca? – zapytał cichym, zdumiewająco łagodnym
głosem.
–Tyteżjesteś.Pozatymtańczymy.Czy…powinniśmyrozmawiać?
–Spróbujmy.Jakcisiępodobabal,mójKopciuszku?
–Bardzo,choćwszystkojesttakiedziwne.
–Dlaczego?
– Nigdy dotąd nie znajdowałam się w centrum uwagi. Tata bardzo mnie
kochał,alebyłamdlaniegoczęściązałogirancza.Mamteżwrażenie,żechciał
we mnie widzieć syna, którego nie miał. Może w ogóle nie byłam dla niego
córką.
–Amatkaociebieniedbała.
Camillaprzygryzławargę.Matiassięjejzwierzył.Powinnasięodwzajemnić
tymsamym.Miałajużdosyćsamotnościibrakukogoś,zkimmogłabydzielić
swojemyśli.
–Matkabyła…jest…potrafiłakochaćtylkosiebie.Zakochiwałasięwwielu
mężczyznach,aleszybkosięjejnudzili.Iprzestawałabyćimwierna.
– Takie zachowanie wcale nie musi oznaczać, że ktoś za bardzo kocha
siebie–odparłznamysłemMatias.–Moimzdaniemjestwręczprzeciwnie.Ona
nielubisiebieiniewie,jaksprawić,żebyktośjąpokochał.
Camillazamrugałazaskoczona.
– Och, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. – Łatwiej jej było uważać
matkę za nieczułą egoistkę, pozbawioną odczuwania i wrażliwości. – Tak…
chybamaszrację–przyznała.
–Bywatak,żenasistraszliwityranisątragediądlasiebietaksamojakdla
nas–rzekłsentencjonalnie.
–Ztym,żetwójojciecokazałsięnajwiększątragediądlatwojejmatki.
Kiwnąłgłową.
– Tak. W mojej rodzinie kobiety, które kochają naszych mężczyzn, nie
kończą dobrze. – Camilla wyczuła ostrzeżenie w jego głosie i dobry nastrój
momentalnie prysnął. Powinna wymyślić jakąś kąśliwą ripostę, by przekłuć to
męskie ego, które było przekonane, że każda kobieta musi się w nim zadurzyć
na poczekaniu. Ale ostatnio wiele się między nimi zmieniło i teraz wiedziała
onimdużowięcej.Nadodatekmiałapoczucie,że…
Myśl, że rozstanie się z tym człowiekiem wcale nie da jej wolności,
wywołaławniejdziwnylęk.
–Wydajemisię,żeprzyciągamyuwagę–powiedział.–Topewnietatwoja
suknia.
–Raczejtenpierścionek–odparowała.–Ifakt,żejestemztobą.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą w tej sali – odparł. – Reszta to kwiaty.
Pastelowe,piękne,alemdłe.Tyjesteśjaksłońce.
Camillapoczuła,jakpłonąjejpoliczki,apiersistająsiętwardeiobolałe.Nie
znałatakichobjawówiniewiedziała,cooznaczają.Domyślałasię,żejejciało
coś knuje i szykuje się na coś, co jest związane z tym mężczyzną. Coś, czego
nazwanicjejniemówiła.
Seks.
Speszona, poruszyła się w ramionach Matiasa, nagle świadoma tego
dziwnego,rozkosznegonapięciapomiędzyudami.Świadomafaktu,żejestcoraz
bardziej podniecona i pragnie mężczyzny. Chce, żeby jej tam dotykał.
Szokujące!Nigdyniemiałatakichmyśli.
– Nikt mi dotąd nie mówił, że jestem piękna – przyznała i zbyt późno
ugryzła się język. Nie powinna się tak odsłaniać, zwłaszcza przed mężczyzną
ozmysłowejurodzie,którymusiałtrzymaćkobietyzdalaodswojejposiadłości,
byniepróbowałygousidlić.
Matias wpatrywał się w nią palącym wzrokiem, od którego zdawała się
roztapiaćwśrodku.
– Może dlatego, że nikt nie miał czasu na ciebie spojrzeć – odpowiedział
zpowagą,wpatrującsięwniąintensywnie.–Kiedyprzybyłaśnamojeranczo,
praktycznie cię nie widziałem. Patrzyłem na ciebie jak na powietrze. Ale teraz
patrzę,Camillo.Iwidzę.
Nie spuszczając spojrzenia z Camilli, Matias zsunął dłoń po jej plecach,
prawie do pośladków, a drugą ujął jej podbródek palcem wskazującym
ikciukiem.
Usta Camilli zapłonęły i nagle doznała uczucia, jakby były najważniejsze
w świecie. Podświadomie, wstrzymując oddech, czekała, co będzie dalej.
Odruchowo oblizała zaschnięte wargi i w następnej chwili zdała sobie sprawę,
jakzapraszającyibezwstydnybyłtenruch.
Jaknapotwierdzenie,Matiasjednymruchemskróciłdystanspomiędzynimi
izagarnąłjejustapocałunkiem.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Wszystkonapokaz.TodlategoMatiaspochyliłsięiwycisnąłpocałunekna
ustach Camilli, a nie dlatego, że jej usta były pełne i kuszące. Nie dlatego, że
wjegopiersiitam,wdole,ożyłypragnieniaiodczucia,któreuważałzadawno
umarłe. Był przekonany, że spłynęły i wsiąkły w ziemię wraz z krwią jego
matki,zostawiającmupustkęiobojętnośćnacałeżycie.
Chodzioto,żebymielicofilmowaćinagrywać.Abyteobrazydotarłyjutro
do jego dziadka wraz z porcją porannej prasy i cytowanymi tam rewelacjami
señoryGomez.
Dlategodotknąłjejust.Dlategorozchyliłjęzykiemtesłodkiewargi,apotem
zadarłjejbrodęiwdarłsięgłębiej,bylepiejposmakowaćpocałunkuisycićsię
niedoświadczeniem Camilli. Jej szok, drżenie i gwałtownie wciągnięty oddech
podsyciłyjegopożądanie.
Nie.JestMatiasemNavarrąiniepozwoli,byrządziłynimnamiętności.Jest
facetem,którykontrolujekażdeodczucie,każdyimpuls,itwardąrękąkształtuje
rzeczywistość, by osiągnąć swój cel. Ani na moment nie odstępuje od
zaplanowanej strategii. Nie tak jak ojciec, którym rządził jego nieopanowany
temperament.Albojakbrat,pogrążającysięwrozpuście.
Żadna kobieta go nie uwiodła i nie uwiedzie, bo to on jest od uwodzenia,
a nie odwrotnie. Fakt, że Camilla drżała pod jego dotknięciem, dobitnie
świadczył,żeniewyszedłzwprawy.
Tylko dlaczego jego ciało szykuje się do intymnego momentu, skoro nic
takiegosięniezdarzy?Ajeślisięzdarzy,tonieztąkobietą.
Chociaż… dlaczego nie? Nie bardzo mógł sobie przypomnieć, skąd ten
zakaz.
Przypomniał to sobie, kiedy wreszcie oderwał się od Camilli. Wargi miała
rozkosznieobrzmiałe,aoczynieprzytomnezzachwytu.
Tak,chodziojejniewinność.
Niemógłjużdłużejudawaćprzedsobąsamym,żejegonarzeczonaniejest
dziewicą. A Navarro nie należał do mężczyzn kolekcjonujących dziewice. To
byładomenadranitakichjakjegobrat.Zabieraniedziewictwakobiecie,zktórą
niezamierzasięzwiązaćnastałe,jestniegodneprawdziwegomężczyzny.
Przypadek Liliany był inny. Byli zaręczeni i mieli zawrzeć stały związek
małżeński.Honorowooferowałjejswojenazwiskoiopiekę.Takobietabyłajak
cieplarniany kwiatek. Wymagający ochrony i rozpieszczania, ale z tym się
liczył.
Camilla była zupełnie inna – dzika i nieoswojona, niemająca nic
zeterycznej,bladejurodyLiliany.Byłajaksłońce,alepotrafiłabyćgwałtowna
jak burza. Niesterowalna. Nieprzewidywalna. Przewróciłaby do góry nogami
jegoranchoijegożycieztąsamąenergiąitupetem,którekazałyjejściąćwłosy
iudawaćchłopca,byletylkojązatrudnił.Takakobietaniedasięoswoićinigdy
niebędziemógłniąpowodować.Zjakiejracjimiałbybraćsobietakikłopotna
głowę?
Teraz po prostu pragnął rzucić ją na ziemię, rozsunąć jej uda, wedrzeć się
wniąizapomniećocałymświecie.
Aleniemógł.Niestety.
–Ojej–szepnęła,kompletnieoszołomiona.Taniewinna,uroczareakcjago
zachwyciła.
–Niepatrztaknamnie.
Camillazamrugałaspeszona.
–Czylijak?
– Tak jak teraz! Jakbym cię uczył czegoś nowego. To będzie dziwnie
wyglądałonazdjęciach.
–Przepraszam.
–Niemusisz.Niezrobiłaśniczłego.
Oczywiście, że zrobiła. Wdarła się do jego wnętrza i coś w nim zmieniła.
Udałojejsięporuszyćobszary,któreuważałzaświęte,iwydobyćjezukrycia.
Och,przecieżtotylkopocałunekiprzypisujemuprzesadnąrolę.Praktycznie
zachowujesiętak,jakbytoonsambyłdziewicą!
–Todlaczegotakmówisz?
– Chciałem tylko powiedzieć, że… nie możesz sprawiać wrażenia, jakby
pierwszyrazktościępocałował.Przecieżmająnasuważaćzaparę.
–Aletobyłmójpierwszypocałunek–wyznałacicho.
Przeszyłgodreszcz.
–Camillo,niemówmitakichrzeczy!
– Czemu nie? Ty mi się zwierzałeś z najbardziej mrocznych spraw swojej
przeszłości.Czywogólemożnatoporównywać?
Znówgosprowokowaładoszczerości,choćsięprzedtymbronił.
– Po prostu, kiedy mi mówisz takie rzeczy, rodzi się we mnie pokusa –
odparł.–Pokusa,żebynauczyćcięwszystkiego,ocopytająiprosząmnietwoje
oczy. Pokusa, żeby sprawdzić, czy naprawdę jestem pierwszym mężczyzną,
z którym się całowałaś, i czy byłbym twoim pierwszym kochankiem. Tym,
którego zapamiętasz na całe życie i do którego będziesz porównywała
wszystkichinnychmężczyzn.
Liczył,żewtensposóbjąodstraszy.Camillajestdzielnąwojowniczką,ale
jest też naiwną dziewicą, nieznającą świata, a tym bardziej mężczyzn. Od
urodzenia żyła w bezpiecznym azylu rancza, chroniona przed zapędami
mężczyzn takich jak on. Tylko dlatego nie znała pocałunków, bo Matias nie
wątpił,żegdybytakapięknośćobracałasięwnormalnymświecie,byłbyjednym
zwielujejadoratorów.
Takakobietapowinnaodbyćswójpierwszyrazzodpowiednimmężczyzną.
Takim,którybydoceniłjejdar,czułymidelikatnym.
–Ajeślimnieteżkusi?–spytałatymsamymcichym,nieśmiałymgłosem.–
Jeślichcę,żebyśmnietegowszystkiegonauczył?
–Niewiesz,ocoprosisz–ostrzegł.
– Wiem. Nie jestem aż tak nieżyciowa, by nie wiedzieć, co się dzieje
pomiędzy kobietą i mężczyzną. Zresztą nie musisz się bać… nie zakocham się
w tobie. Jestem niezależna i wiem, czego chcę. Wrodziłam się w ojca. Jestem
zaklinaczkąkoniitakjakonekochamswobodę.Dlategoniemusiszsięmartwić.
– Twój ojciec wybrał sobie niewłaściwą kobietę, która zdradzała go na
prawoilewo.Jakmożebyćdlaciebiewzorem?
–Tatatrwałprzymatce,bobyłwiernymałżeńskiejprzysiędze.Izewzględu
namnie.Wrzeczywistościbyłwolnymczłowiekiem.Pozwalałmatceprowadzić
salonowe życie, a sam spędzał ze mną czas na ranczu. Myślisz, że marzyłam
o balach i sukniach? Nie, wolałam dżinsy i konną jazdę. Ale fakt, że jestem
odporna na salonowe pokusy, nie oznacza, że nie pragnę dotyku mężczyzny.
Konkretnegomężczyzny.Twojegodotyku,Matias.
Musiał przyznać, że nie brakuje jej śmiałości. Przypomniało mu się ich
pierwsze spotkanie, kiedy przekonywała go do siebie z ogromnym
zaangażowaniem. Wtedy przypisywał je żarowi i tupetowi młodości. Teraz już
wiedział:takobietamawsobieogień.Ktośmógłbytonazwaćniewspółmierną
pewnościąsiebie,jednakdlaMatiasabyłtowyjątkowydar.
Camilla nie była typem uwodzicielki. Pożądała go szczerze i nie ukrywała
tego. Nie rzucała powłóczystych spojrzeń, nie wachlowała rzęsami i nie
wstydziła się swojej szczerości. Co najwyżej dręczyła ją obawa przed
odrzuceniem.Aleniebyłowtymżadnejgry.Takobietagochciałaipoprostu
żądałaspełnieniaprośby.Fascynujące.Ijakżepodniecające…
Ajednocześnie,patrzącmuwoczy,zapewniała,żesięniezakocha.
Oferowała mu jedynie swoje ciało i dobre chęci, bo przecież nie miała
pojęciaomiłosnychpotyczkach.
Każde męskie ego byłoby zachwycone taką sytuacją i Matias Navarro nie
należałdowyjątków.Pokusanauczeniatejniewinnejduszyczkimiłosnejsztuki
odzerabyłatrudnadoopanowania.Miałniepowtarzalnąszansęnaznaczeniajej
swoimpiętnem.Jakkonia.
– Malutka – powiedział, ujmując ją dłonią za tył głowy i zatapiając
spojrzenie w wielkich, ciemnych oczach – musisz mnie poprosić, żebym ci
zabrałdziewictwo.Musiszpowiedzieć,żechcesz,żebymcięzabrałdomojego
apartamentu tutaj, w Barcelonie. Żebym cię dotykał i smakował. Wyznaj, że
chceszpoczućmniewsobie.Muszętowszystkousłyszećodciebie,żebymmiał
pewność,żerozumiesz,ocoprosisz.
Camillawydęłasłodkieusta.
–Niezapominaj,żeniemamczternastulatijestemkobietą.
–Jeślichodziodoświadczeniezmężczyznami,maszgoniewielewięcejod
czternastolatków.Pytaj,mitresoro,boniewiem,czegodokładniechcesz.
Camillaprzełknęłazwysiłkiem,nabrałapowietrzaizaczęła:
– Chcę, się z tobą kochać. Chcę z tobą stracić dziewictwo. – W tym
momencie zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Objęła dłonią tył jego głowy
iprzyciągnęłająkusobietaksamozachłannie,jakwcześniejzrobiłtoMatias.–
Chcę cię poczuć w sobie. – Pocałowała go bezwstydnie jak nierządnica,
smakującjęzykiemjegoustazuwodzicielskimzapałemneofitki.Kiedywreszcie
sięodsunęła,spłonęłaniewinnymrumieńcem.
–Bardzodobrze–powiedziałMatiasobcym,chrapliwymgłosem.–Damci
wszystko,czegopragniesz.Alemuszętozrobićdzisiaj.Razemzakończymytę
sprawęijutrooniejzapomnimy.
–Nierozumiem.
– Tutaj jesteśmy narzeczonymi – wyjaśnił. – Dajemy przedstawienie.
W mojej sypialni będziemy po prostu Matiasem i Camillą. Tylko tyle, nic
więcej.Tenwątekniebędzieelementemnaszegoukładu.Terazrozumiesz?
–Tak–szepnęła.
–Sądzę,żenie.Niewymagam,żebyśbyłasalonowąlwicą.Niechcę,żebyś
musiałaprzekraczaćgranicealboudawaćkogośinnego.Takąkobietęchcęmieć
dzisiajwłóżku.
Przekornieprzechyliłagłowę.
–Obawiamsię,żenieznasztejkobiety.
–Wtakimrazienajwyższyczas,żebyśmniezniązapoznała.
Dzięki tym słowom Camilla przetrwała resztę wieczoru. Dawały jej moc
i w kolejnych tańcach niosły na fali melodii, kiedy wirowali w intymnym
porozumieniu,wiedząc,cosięzdarzyjeszczetegowieczoru.
Matias jej pragnął. Tak powiedział. Pragnął dziewczyny z rancza, a nie
eleganckiej figurantki, którą wykreowały stylistki. Tej kobiety, której pragnął,
ona sama nie znała zbyt dobrze. Bo dotąd nie miała okazji, by się ujawnić. To
przerażało Camillę. Nagle zdała sobie sprawę, że spychała swoje potrzeby
głębokonadnoduszy,niedopuszczającichdogłosu.
Ojciec dał jej wiele rzeczy. Pozwalał jej na wszystko, byle nie wykraczała
pozagranicerancza.Zwolniłcórkęodobowiązkuwypełnianiaoczekiwańmatki
i pozwolił, by była kimś zupełnie innym. Niestety, w ten sposób zamknął jej
drogę do eksploracji tej drugiej, ukrytej części swojej osoby: innej Camilli,
bardziej kobiecej, którą ciągnęło do mężczyzn i która chciała być piękna.
Aprzedewszystkimchciałabyćkochana.
Baltrwał.Camillapodziwiałasposób,wjakiMatiasobracałsięwśródludzi.
Był jak kameleon. W jednej rozmowie potrafił się prezentować jako
nieustępliwy,azarazpotemczarujący.Mówiłludziomróżnerzeczybezogródek
iłagodziłjeuśmiechem.
Należałdomężczyznbudzącychrespekt,alebyłojasne,żeliczonosięznim
nie ze względu na rodzinny status i nazwisko, tylko na jego siłę i magnetyzm.
Pierwszy raz miała do czynienia z kimś takim. Wiedziała, że nigdy go nie
zapomni. Że nawet jeśli się rozstaną, Matias Navarro na zawsze pozostanie
cząstkąjejosoby.
Było to bardzo… romantyczne, zwłaszcza dla kobiety takiej jak ona, dla
której wolność jest najważniejsza. Camilla pragnęła męskiego pożądania,
azarazemchciałazachowaćwolność.
Kiedy bal się skończył i wsiedli do limuzyny, poczuła rosnący ucisk
w brzuchu. Napięcie narastało z każdym kilometrem, który zbliżał ich do
apartamentu.Podekscytowaniutowarzyszyłaobawaikolejnyrazpewnośćsiebie
Camillizostaławystawionanapróbę.
Limuzyna zatrzymała się przed eleganckim apartamentowcem. Camilla
zbijącymsercempopatrzyławgórę.
–Niczesobąniewzięłam–powiedziała.
–Spokojnie,zadbałemowszystko–zapewnił.
–Abędziemuzyka?
WodpowiedziMatiasmusnąłpalcamijejusta.
– Będziesz słuchać mnie, a nie muzyki – odpowiedział cicho, lecz
stanowczo.
Powinna się buntować, a tymczasem przeszył ją dreszcz rozkosznego
wyczekiwania.MatiasNavarroepatowałniebezpiecznąmęskością,ajednakmu
ufała. Wierzyła, że zrobi wszystko, żeby było jej dobrze. Wiedziała, że o nią
zadba. Nikt wcześniej tak o nią nie dbał, nie zapewniał, że nie musi się o nic
martwić.Ażdoterazniezdawałasobiesprawy,jakbardzozatymtęskni.
–Mamnawetszczoteczkędozębów?–upewniłasię,kryjączmieszanie.
–Jasne.Wszystko,cobędziecipotrzebne.
–Nocnąkoszulęteż?
Matiasześmiechemuniósłpalcamijejpodbródek.
–Tegoakuratniebędzieszpotrzebowała.
Za moment wprowadził ją do marmurowego holu wytwornego budynku,
stylizowanegonaprzedwojenny.Wgłębiznajdowałysięwindy.
Matiaswyjąłkartę,przyłożyłdoczytnikaidrzwisięrozsunęły.
–Tawindajedzietylkonamojepiętro–wyjaśnił.
–Masztucałepiętro?
Navarrowzruszyłramionami.
–Mamswojepotrzeby.Jednąznichjestprywatność.
– Rozumiem. – Camilla nagle poczuła ciężar w żołądku. – Bo
przyprowadzasztukobiety.
– Nigdy nie twierdziłem, że jestem święty, Camillo – stwierdził. Oparty
o ścianę kabiny, majstrował przy węźle krawata, rozluźniając go. – Miałem
kochanki. Wiele. Do czasu, kiedy zaręczyłem się z Lilianą. A potem pojawiłaś
sięty.Luksusoweapartamenty,któreposiadamjeszczewparumiejscachświata,
służątakżewtymcelu.
– Jakie to dziwne… Ja nigdy nie dotknęłam innego mężczyzny, a ty
dotykałeś…
– Zaufaj mi – przerwał jej i lekki uśmiech uniósł kąciki jego ust. –
Skorzystasznamoimdoświadczeniu.
–Och,niewątpię.
Camillasiliłasięnalekkiton,alezazdrośćzapiekławżołądkujakkwas.
Nigdy wcześniej nie całowała się z mężczyzną. Nigdy wcześniej nie
pragnęła mężczyzny. A on pożądał i brał, co chciał, bo podobały mu się ładne
buzieczyzgrabneciała.
Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Wyszli i Camilla zobaczyła
supernowoczesny apartament, kontrastujący ze staroświeckim przepychem
kabiny.
–Awięcotymmówiłeś–powiedziała,przypominającsobie,jaksięwyrażał
oprzesłodzonymwystrojurancza.
– Tak, większość moich posiadłości tak wygląda. – Szerokim gestem
pokazałnaczarno-białekolory,uzupełnionechromemiminimalistycznymi,do
bólumęskimidodatkami.
–Alenietytoprojektowałeś–skomentowała.
– Nie – odparł, rozpinając spinki koszuli. – Skąd wiesz? – Odwiesił
marynarkę i krawat na oparcie czarnej, skórzanej kanapy, królującej pośrodku
salonu,poczymzająłsięguzikamibiałejkoszuli.
–Boniewidaćtuciebie.Takjakbyśkomuśzleciłzaprojektowaniewnętrza
dla mężczyzny. Dla jakiegokolwiek mężczyzny. Który z zasady nie uznaje
kwiecistychtapetifalbanek.Jestwręczsztampowe.
Matiassięroześmiał.
–Czyżbyśmyślała,żekwiatowezawijasyipastelowekoloryrodemzrancza
sąbardziejwmoimguście?
Onateżsięzaśmiała.
–Wsumietak.Botojesthistoria,cząstkaciebie,czytegochcesz,czynie.
Naglerysymustężały,austaułożyłysięwgorzkąlinię.
–Chybawystarczytychrozmów–uciął.
Nagle Camilla znalazła się potężnym uścisku i usta Matiasa spadły na jej
usta,atakującjedzikim,gorącympocałunkiem.
Kiedy wreszcie się od niej oderwał, spazmatycznie łapała powietrze.
Oszołomiona patrzyła, jak Matias rozpina ostatnie guziki i zdziera z siebie
koszulę.
Jegociało…byłotakklasyczniemęskie,takjaktomieszkanie.Tyleżedużo,
dużobardziejatrakcyjneiwyraziste.Twardelinieniewiarygodniewyrobionych
mięśniiciemnewłosypokrywająceoliwkowąskóręniewielemiaływspólnego
zuładzonąelegancją.
–Co?–spytał,czującjejspojrzenie.
–Poprostu…patrzę.
–Dlaczegomisiętakprzyglądasz?
–Bojesteś…jesteśpiękny–powiedziałainatychmiastpożałowała.
Kompromitowała się tą szczerością i totalnym brakiem doświadczenia, ale
nawet gdyby chciała, nie umiałaby reagować inaczej. Nie potrafiła nawet
flirtować.
PierwszypocałunekwywarłnaCamillipiorunującewrażenieibyłagotowa
pozwolićMatiasowinawszystko.Niechnaniąpatrzy,niechjejdotyka.Chciała
na niego patrzyć i dotykać go. Pragnienie było przemożne, podniecające
izarazemprzerażające.Pamiętała,cojejpowiedziałwcześniej.Żechcejątaką,
jakajest.Nietaką,jakąudaje.Niefigurantkęwystylizowanąnabal.
Dlatego nie powinna się przejmować i mówić prawdę. Że jest piękny. Że
bardzosięcieszyztego,comanastąpić,iwie,żecokolwieksięjeszczezdarzy,
tenpierwszyrazzaważynacałymjejżyciu.
–Jesteśpiękny–powtórzyła.–Naprawdę.
Ośmielona własnymi słowami, zrobiła krok ku niemu i przyłożyła płaską
dłoń do jego piersi. Był taki ciepły. Rozpalony. Czuła, jak dudni mu serce. To
teżjązachęciło–fakt,żeniebyłamuobojętna,żejejpożąda.Reagowałnanią
tak,jakonananiego.
Matka zawsze jej powtarzała, że mężczyzną rządzi jego członek. Camilla
miała nadzieję, że Matias nie jest wyjątkiem od tej reguły. Pamiętała też inną
mądrośćmatki,wedługktórejmężczyźnipragnąseksu,akobiety–uwagi.Czy
wprzypadkujejiMatiasateżtakbędzie?
Nie. Niemożliwe. Ogień płonący w oczach Matiasa upewnił Camillę, że
łączyichjednopragnienie.
–Samaniewiem,corobię–przyznała.
– Ważne, że ja wiem – odparł. – Nie musisz nic wiedzieć. Poprowadzę cię
jakwtańcu.Wszystkobędziedobrze.
Obietnica,którąniosłytesłowa,odbiłasięechemwnajskrytszychzakątkach
jejciała.
MatiassięgnąłzaplecyCamilliijednymruchemrozpiąłsuwak.Górasukni
opadładobioder.UjąłCamillęzarękę,pociągnąłzalśniącyjedwabizdjąłzniej
sukienkę.Stałateraztylkowkoronkowejbieliźnie,którawięcejodsłaniała,niż
zasłaniała.Niemiałastanika,gdyżsukniamiałausztywnionygorset.
Wiedziała, że ciemne kędziorki pomiędzy jej udami przezierają przez jasne
koronki. Nie wstydziła się, choć może powinna. Ale przecież wszystko jest
w porządku. Ten mężczyzna jej pragnie, a ona mu ufa. Bo Matias jest dla niej
wszystkim;ucieleśnieniemfantazji,októrychistnieniuniemiaładotądpojęcia.
Uosabiał każde z tajemnych pragnień, których nie potrafiła nawet ubrać
wsłowa.Byłmężczyzną,którymiałzniejuczynićkobietę.
–Tyjesteśpiękna–powiedział,ajegospojrzeniezdawałosiępalićkuszące
podkoronkamiciałoCamilli.
Już nie żałowała, że ścięła włosy. Nie martwiła się, że jest prawie naga.
Nigdynieczułasiębardziejkobieca.Poprostuideałkobiecości.
Matias sięgnął i drażniąco przeciągnął opuszkami po napiętych sutkach
Camilli.Gwałtowniewciągnęłapowietrzeiszarpnęłasiępodjegodotykiem,tak
silniezareagowałojejciałoprzeszyterozkosznymdreszczem.
– Ucz mnie – poprosił chrapliwym głosem. – Mów mi, co ci się podoba.
Choćtojapowinienemsięwstydzić.
–Ty?
Matiaszaśmiałsięipotrząsnąłgłową.
– Tak niewinna… – Ujął palcami przegub Camilli i skierował jej dłoń ku
wybrzuszeniu spodni. Wydała cichy okrzyk, kiedy poczuła twardy męski
członek,dużowiększy,niżsięspodziewała.
– Kiedy mężczyzna bardzo, bardzo pożąda kobiety, z trudnością się
kontroluje.Chciałbymwytrzymaćdługo,żebyśmogłamiećorgazmówdowoli,
żebym mógł cię pieścić i sprawiać ci przyjemność, zanim sam dojdę. Jednak,
żebytaksięstało,muszęzachowaćkontrolę.
– Bo… bo ty… możesz… tylko raz, tak? – upewniła się, przeklinając
wmyśliswójbrakdoświadczenia.
–Mogęraznajakiśczas.Tyniepowinnaśmiećtakichograniczeń–wyjaśnił
zpowagą.
–Hm…interesujące.
Matiaspochyliłsiękuniej.Karkiwszystkiemięśniewcielemiałnapięte.
– Jak ty się uchowałaś, nie wiedząc o takich rzeczach? Nie rozmawiałaś
zprzyjaciółkami?Niepodsłuchiwałaśfacetównaranczu?
– Nie zapominaj, że byłam córką szefa i wszyscy bardzo się pilnowali
wmojejobecności.Acodoprzyjaciółek…Miałamtylkokonie.Stąddużowiem
orozmnażaniu,aleniemampojęciao…seksualnychprzyjemnościach.
–Wogólenieznasztakichprzyjemności?Niemożliwe.Niebadałaśswojego
ciała?–dopytywałsięMatias.
Pokręciłagłową.
– Nie. I nie znam przyjemności, o której mówiłeś – wyjaśniła. Rumieniec
paliłjejtwarz.
–Czyliniemiałaśorgazmu?
–Chybanie.
–Napewnonie.Gdybyśmiała,wiedziałabyś,oczymmówię.
Nagle,zgardłowympomrukiem,MatiasuniósłCamillę,przycisnąłdosiebie
izacząłcałować –zachłannie,namiętnie, niemalbrutalnie.Jej miękkośćijego
twardośćidealniesiędopełniały.
Robił wszystko, żeby wyzwolić w niej miłosne szaleństwo i dzikość,
októrychistnieniudotądniemiałapojęcia.
Uczucia, których doznawała już wcześniej w tańcu – wrażenie latania,
wolności – zostały teraz wzmocnione. I doszło jeszcze coś – ostra i zarazem
słodka nuta, uporczywa i niosąca obietnicę czegoś cudownego. Sugerująca, że
bezwzględunawszystkotrzebagraćtęmelodię,bywybrzmiaładofinału.
Silne,szorstkiedłoniesunęłypocałymcieleCamilli.Wpewnymmomencie
Matiaschwyciłjejpośladkiiprzyciągnąłjądosiebie,ażichciałasięzetknęły.
Uderzenia serc wybrzmiewały wspólnie, a w dole brzucha czuła twardość tej
magicznejrzeczy,któranapierałananiąpożądliwie,budzącrozkosznedreszcze.
Ale Matias już szykował dla niej coś nowego. Chwycił ją za biodra, uniósł
jakpiórkoizachęcił,żebygooplotłanogamiwpasie.Wtensposóbjejkobiece,
wrażliwe i coraz bardziej rozpalone miejsce po raz pierwszy zetknęło się
ztwardąmęskością.
Camilla głośno wciągnęła oddech, kiedy w dół jej brzucha uderzyła
pulsującafalarozkoszy.
Czyżbytobyłoto?
– Jeszcze nie – powiedział Matias, jakby czytał w jej myślach. Przesunął
ustami po jej szyi szlakiem drobniutkich pocałunków, musnął obojczyk,
przemknął po krągłości piersi i chwycił ustami sutek, jednocześnie ruchem
bioderwzbudzającwCamillikolejny,przeszywającydreszcz.
Ścisnął jej pośladki, przyciągnął do siebie jeszcze mocniej i poruszył
biodramiwprzód,wzmacniającimpuls.Camillachwyciłagozabarki,wbijając
mupaznokciewskórę,podczasgdypulsująceuczuciewdolebrzuchanarastało
irozszerzałosięzsiłąwzbierającejburzy.Terazzrozumiała,żedoznaniesprzed
chwili było tylko zapowiedzią. Przedsmakiem innych, które ją czekały.
Niesamowite.Chciaławięcejimocniej,ajednocześnieniemiałaobaw,żetoją
przerośnie, zaboli, okaże się nie do wytrzymania. Jednak powinna się bać.
Matiaspowiedział,żetakiechwilebędzieprzeżywaławielokrotniewciągutego
wieczoru. Zdążyła się już zorientować, że odczucia są coraz bardziej szalone
igwałtowne.Ajeślinieprzeżyje?Trudno.Pewnietakbędzie.
Napięcie
opadło
równie
gwałtownie,
jak
wybuchło
i
Camilla
zwestchnieniemoparłagłowęoramięMatiasa.Szybkoponiósłjąprzezwielki
salon ku drzwiom znajdującym się z lewej strony. Otworzył je kopnięciem
izłożyłswójciężarnaogromnymłożu,królującympośrodkusypialni.
Camillawciążczułasięociężałaisłabapogwałtownymspadkunapięcia,ale
już rodziło się w niej kolejne pobudzenie, łagodzące napięcie oczekiwania na
kolejneatrakcje.
Kiedy Matias położył się obok, serce podskoczyło jej do gardła. Kiedy
spojrzał na nią, przypomniała sobie jego obietnicę. Że będzie ją prowadził jak
w tańcu. I że na końcu będzie pięknie, choć przez chwilę może boleć.
Postanowiłamuzaufaćitegosiętrzymać.
Matiasprzesunąłszorstkądłoniąwdółjejbrzucha,ażwślizgnąłsiępalcami
pomiędzyuda.Zzadowoleniempoczuł,żewtymnajbardziejintymnymmiejscu
Camillajestpobudzonaigotowanajegodotyk.
Nie wstydziła się tej gotowości. Niech Matias wie, jak bardzo go pożąda.
Niechwie,żejejciałoczekanainwazję.
Matiaswsunąłpalcegłębiejidelikatniemasowałpunkt,wktórymzbiegały
się wrażliwe wiązki nerwów, budząc w Camilli kaskadowe, przeszywające
dreszcze.Dłużejniżpoprzednioczekałanaspełnienie,alekiedyprzyszło,znów
przekroczyłojejwyobraźnię.
–Chcęciebie–wyszeptała.
–Chceszmnie?–upewniłsię,zatapiającwniejpłonącespojrzenieciemnych
oczu.–Napewno,Camillo?Amożetylkochceszprzyjemności,którącimogę
dać?
– Sama się zastanawiam – szepnęła. Głos jej drżał. – Przecież nawet nie
wiem,jakatomożebyćprzyjemność.Aleodmomentu,kiedycięzobaczyłam,
wiedziałam, że to musisz być ty. Coś mnie w tobie pociągało. Czułam, że
zmieniasz coś we mnie. A jednocześnie bardzo chciałam się mylić. Bo dotąd
moimjedynymmarzeniembyłozostaniezkońmiiodzyskanierancza.Wszystko
sięzmieniło,kiedypojawiłeśsięty.Itadziwnanowapotrzebawemnie,której
wcześniejnieznałam.Więctak,MatiasieNavarro,chcęciebie.Napewno.
Czuła się niesamowicie bezbronna, bardziej naga niż przed chwilą. Ale to
szczerewyznanieprzyniosłojejulgę.Wrazztymmężczyznąpojawiłosięwjej
życiu pragnienie, które zmieniło wszystko. I było warte wszystkiego. Było
prawdziwe.
Tak krótko znała Matiasa, a jednak czuła, że ich związek jest głębszy
isilniejszyniżjakikolwiekinnywjejżyciu.Ważniejszyniżwięźzmatką,która
trwała, dopóki córka była jej małą słodką zabawką, a potem przestała istnieć.
I ważniejszy nawet niż więź z ojcem, który ją kochał, ale uformował Camillę
według swoich egoistycznych oczekiwań. Córka miała zastąpić mu syna i do
końcajegodnitowarzyszyćmunaranczu.ZnajomośćzMatiasembyłazupełnie
inna. Tu nie było gry; żadnych kalkulacji i manipulacji. Po prostu chodziło
onichoboje.Iwzajemnepożądanie.Prosty,uczciwyukład.
Zignorowałauciskw sercu,skupiającsię napożądaniuw dolebrzucha.To
było prostsze. Nadal mogła się wycofać, wybrać bezpieczeństwo. Ale wtedy
straciłabysłodyczrozlewającąsięmiędzyudami.Nie.Tegoniechciała.
– Powiedz mi, że mnie pragniesz – poprosił Matias, pieszcząc palcami
wrażliwy punkt. Z trudem hamował pożądanie każące mu porzucić ten
przedsionek rozkoszy i wejść głębiej, aby rozgościć się w miejscu, w którym
Camillanajbardziejgopragnęła.
Uniosłabiodra,próbującgozmusićdojeszczewiększejintymności.
Matiaszaśmiałsięizignorowałjejsugestię.
–Bądźgrzecznądziewczynkąipowiedzmijeszczeraz,żemniepragniesz–
nakazał.Pochyliłsiękuniejiichustaprawiesięzetknęły.–Jeślichceszzłamać
konia, musisz mu najpierw pokazać, kto jest jego panem. I myślę, że zaraz się
przekonasz,ktojestprawdziwympanemtwojegociała,miamor.
Camilla poczuła dyskomfort. Powinna wykrzesać z siebie złość na to
szowinistyczne stwierdzenie. Chciała zapewnić tego faceta, że jest panią
własnego ciała i swojej przyszłości. Chciała go ostrzec, że nie powinien z nią
graćwtakiegierki.Alezjejustwyszłotylkowestchnienieizamiastodpowiedzi
podsunęła mu biodra, ruchem niemal błagalnym, zapraszającym, aby w nią
wszedł,abyjąposiadł,cokolwiekbytomiałoznaczyć.
– Cierpliwości – powiedział. Pieszczotliwie skubnął zębami dolną wargę
Camilli, a potem zaczął ją zachłannie całować. Jednocześnie, nie przestając
pieścić kciukiem wrażliwego punktu w dole, wsunął drugi palec w wilgotny
otwór.
Camillagłośnowciągnęłapowietrze.Nagłainwazjazaskoczyłająiprzejęła
dreszczem. Jej ciało potrzebowało chwili, by przywyknąć do nowej sytuacji.
A potem... zapragnęła więcej. Chciała go całego. Każdego centymetra jego
męskości,którejniemogłasiędoczekaćwsobie.
–Matias–wyszeptałabeztchu,błagalnieiżarliwie.
Jużdawnozapomniałaodumie.Przecieżbyłaszczeradobólu.Zrosnącym
zapamiętaniem poddała się rytmicznym, wprawnym ruchom palców,
wzniecających palącą rozkosz pomiędzy jej nogami. Pozwalała na wszystko
mężczyźnie, prowadzącemu ją w tym erotycznym tańcu. Kiedy dreszcze
przyjemnościzestrzeliłysięwjednympunkcie,Camillawydałazsiebiekrótki,
ostry krzyk. Wilgotne wnętrze pulsowało wokół jego palca i rozkosz
eksplodowałazsiłąburzy,niemniejpotężnejniżta,którąMatiasprzedchwilą
wznieciłdlaniejwsalonie.
DlategomężczyznyCamillaschowałaswojądumę.Inieżałowałatego.Ale
pragnęłaczegośwzamian.
Ciągle słaba i drżąca, uklękła na łóżku i niecierpliwym ruchem ściągnęła
zsiebiekoronki.Terazbyłaprzednimnaga,alejużsięniewstydziła.Całowała
sięznim,byławjegoramionachijużprawiemiałagowsobie.
Popchnęła go lekko i Matias posłusznie opadł na łóżko. Leżał na plecach,
czekając, co zrobi. Camilla pochyliła się nad nim i zaczęła pasjonującą
wędrówkę po półnagim męskim ciele, znacząc trasę pocałunkami. Zaczęła od
barku,nachwilęzatrzymałasięnapiersi,abyposłuchaćserca,szalejącegopod
warstwą twardych mięśni, i ruszyła dalej, przez wyrzeźbiony brzuch, aż
zatrzymała się na krawędzi spodni, podziwiając efektowne wybrzuszenie. To
było niezbadane terytorium, lecz Camilla miała w sobie odwagę, godną
prawdziwych odkrywców. Uśmieszek zaigrał na jej ustach, kiedy przesunęła
palcamipotwardymwzgórku,czującnową,narastającąfalępożądania.
–Sądzę,żeokoniachwiemwięcejniżty–powiedziała,przygryzającgórną
wargę,kiedyścisnęłagomocniejipoczułaruchpodpalcami.–Ijeszczewięcej
oichujeżdżaniu.
–Nieprowokujmnie,Camillo–ostrzegł.–Igraszzogniem.
–Idobrze.Zawszelubiłamżycienakrawędzi.
–Możeszsięoparzyć.
– Być może – odpowiedziała spokojnie i zaczęła majstrować przy klamrze
jegopaska.–Lubięogień.
Zsunęła mu spodnie razem ze slipkami ze szczupłych bioder, odsłaniając
imponujący wzwód. Chłonęła go wzrokiem, mimo woli oblizując usta. Był tak
duży,żetrochęsiębała–ajednocześnieciałosygnalizowałossącąpustkę,która
musinatychmiastzostaćwypełniona.
Alenajpierw...
Najpierw…
Camilla pochyliła się i prowokacyjnie przesunęła językiem po twardej,
gorącej kolumnie. Matias zaklął cicho i zacisnął palce na jej krótkich włosach.
Zabolało, ale nie odpuściła. Nabrała powietrza i wzięła członek do ust,
rozkoszującsiętympiżmowym,męskimsmakiem,ciepłemitwardościąukrytą
podaksamitnąskórą.
Objęła dłonią nasadę, nie przerywając uczty, bo delektowała się nim, jak
przysmakiem.
– Wystarczy – powiedział Matias niskim, chrapliwym głosem. Chwycił
Camillę w talii, uniósł lekko w górę i posadził na sobie jak jeźdźca. Zadrżała,
kiedyjejintymnemiejscezetknęłosięzciepłąskórą.–Potrzebujęcię–dodał.
To wystarczyło Camilli. Na to czekała. Uniosła się lekko, cofnęła
iprzytrzymującjegomęskość,wprowadziłająwsiebie.
Matiaszakląłiszybkosięgnąłdonocnejszafki.
– Prezerwatywa – mruknął przez zaciśnięte zęby. Otworzył opakowanie
ipodsunąłjeCamilli.
–Załóż–polecił.
Kolejne wyzwanie. Podjęła je ochoczo. Otworzyła opakowanie, wyjęła
prezerwatywę, przez moment się zastanawiała, po czym w skupieniu,
niezgrabnie,naciągnęłająnacałądługośćczłonka.Niezwłoczniepowróciłado
poprzedniej pozycji i powoli zaczęła się na niego nasuwać, szukając
odpowiedniego kąta i przygryzając wargi, kiedy twardość rosła w niej,
wypełniając ją centymetr po centymetrze. Uczucie było dziwne i nie zawsze
przyjemne. Jej krocze, zaprawione do jazdy konnej, było odporne, ale
przeszkoda, która ją dzieliła od upragnionej rozkoszy, sprawiała, że chciała się
jejjaknajszybciejpozbyć.
Camilla wyobrażała sobie, że przeszyje ją ból nagle rozdzieranej błony,
a tymczasem Matias wypełniał ją i rozciągał w nowy nieznany sposób,
centymetr po centymetrze. Musiała to cierpliwie znosić, bo wiedziała, że trud
prowadzidorozkoszy,którejprzedsmakjużzdążyłapoznać.Idoczekałasię.
W pewnym momencie całym ciężarem opadła na Matiasa i przeszył ją
potężny, zmysłowy impuls. Dodatkową podnietą była myśl, że zaczęła się już
przyzwyczajać do rozkoszy i do niego… Wolałaby, żeby ich związek trwał,
żeby mogła być z nim dłużej… i cieszyć się nowymi odkryciami,
fantastycznymidoznaniami.Chciałajeszczewielerazyczućgogłębokowsobie,
miećgopodsobą,nagiegoipięknego.Odkrywaćjegociało,smakować,całować
tylerazy,ileprzyjdziejejochota.
Tojejdawałopoczuciewładzy.
Ipoczuciewolności.
Jak na koniu… Camilla poczuła się jak jeździec. Oparła dłonie o pierś
Matiasa i zaczęła się rytmicznie unosić i opadać; sprawne, wyćwiczone ciało
poruszało się jak sprężyna. Śmiało wpatrywała się w oczy mężczyzny, nie
odwracającspojrzeniaaninamoment.
Wjejcielezaczęławzbieraćfinalnafalarozkoszy,wymiatającresztkibólu
i dyskomfortu. Kiedy poczuła rodzący się orgazm, już wiedziała, co to jest.
Wiedziała, do czego ma dążyć. Poruszyła biodrami w przód, szukając
najdogodniejszejpozycji.
NagleMatiaszrobiłruchiichpozycjesięodwróciły.Camillaznalazłasięna
plecach.Mężczyznagórowałnadnią,potężnyiskupiony,zzaciśniętymizębami
imrocznym,namiętnymspojrzeniem.
Poczułasięnagletakamała,krucha…ibezradna.
MatiaschwyciłCamillęzaprzeguby,przełożyłjejręcezagłowęiprzycisnął
domateraca,unieruchamiającjewżelaznymuścisku.
Teraz wchodził w nią mocniej, w swoim własnym rytmie, którego nie
potrafiła przewidywać, a tym bardziej naśladować. Kiedy już myślała, że coś
wie,Matiasnanowozrobiłzniejniezapisanąkartę.
Pozostałojejtylkoczekać.
Poddałasię.Głowajejopadłanapoduszkę.Onturządził.
O dziwo, poddańcza postawa okazała się źródłem nowej rozkoszy. Nie
spodziewałasię,żebezradnośćmożebyćtakekscytująca.
Camilla otoczyła nogami szczupłe biodra Matiasa i pędziła wraz z nim ku
spełnieniu, odpowiadając na każdy jego ruch. Kiedy zaczął dygotać i drżeć,
opadła maska, która unieruchomiła jego rysy i Camilla zobaczyła Matiasa
Navarrę takim, jakim naprawdę był. W tym upojnym momencie spełnienia
całkowiciesięprzedniąodsłonił.
Niemiałaczasuotympomyśleć,bozamomentdałasięporwaćwłasnejfali
błogości, aż zatraciła się w niej bez reszty. Trzymała się kurczowo Matiasa
iobojedrżeliwswoichramionach,wstrząsanispazmami.Akiedyburzaucichła,
jedynymdźwiękiemwsypialnibyłyichzdyszaneoddechy.
Byłojejtakdobrze.Jakwdomu,jakwszumiącymoliwnymgaju.Uczucie
byłowpewiensposóbznajome,choćwcześniejCamillagoniedoświadczyła.
GdyMatiaswreszciesięocknąłispojrzałnanią,bólwsercuwrócił.
Zacisnęłapowieki,niechcącwracaćdorzeczywistości.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Camilla spała już parę godzin. Matias wstał i poszedł do kuchni, by
przygotować tacę z serami i wędlinami. Przyniósł ją do sypialni, postawił na
nocnejszafceiusiadłnałóżku.
Camillaporuszyłasięiotworzyłazaspaneoczy.
–Cześć–powitałją.
– Już rano? Bo na dworze jeszcze ciemno – powiedziała sennym głosem.
Przewróciła się na plecy, podkładając rękę pod głowę. Wyglądała jak piękna,
rozpustnaelfka.
–Prawie–odparł.–Zgłodniałem.Ipomyślałem,żetytakże.
CamillausiadłanałóżkuiMatiaspostawiłprzedniątacę.
–Chybatak,ale…
–Niemartwsięonic.Możemytuzostaćnawetdojutra,jeślizechcemy.Nic
nasniegoni.Jedzspokojnie.Musiszmiećsiłę,boznowuciępragnę.
Camillapodciągnęłakolanadopiersiiwsunęładoustkawałeksera.Matias
śledziłzmysłoweruchyjejjęzykaiwarg.Gdybymógł,chwyciłbyjąwobjęcia,
alemusiałdaćjejczas.
–Powiedzmi,jakiemaszplany,kiedyskończysięnaszukład?–zagadnął.
–Plany?–Przełknęłaispojrzałananiegozaskoczona.–No…chcęwrócić
naranczoitrenowaćkonie.Nieinteresująmniewyścigi.Wolałabympracować
wdomu.Conieznaczy,żeniemiałabymtrenowaćwyścigowców.
–Czyliitakbędziemywspółzawodniczyli–stwierdził.
–Pewnietak.Jaknasiojcowie.
–Myśliszohodowlinawiększąskalę?–dopytywał.
Zamrugała.Znówjązaskoczył.
– Nie wiem. Na razie chcę robić to, na czym się znam. Ostatnie miesiące
były dla mnie… ciężkie. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał mi dywan spod
stópizostałamwpustce.Ispadam,spadambezkońca.Tataumarłiniemiałam
nawet czasu go opłakać, bo przecież straciłam ranczo i konie. Kiedy miałam
myślećoplanach?
–Musiałaśmyśleć,bouknułaśplan,żebytekonieodzyskać.
Wzruszyłaramiona.
– Tylko na to było mnie stać. Tylko tyle mogłam zrobić. Wiedziałam, że
masz Fuego i inne konie. Pomyślałam, że… gdyby mi się udało zatrudnić się
przynich,możebymniezwariowała.
–Niewydawałomisię,żewariujesz.
– Serio? Przyznasz, że nie każda kobieta jest zdolna w jednym momencie
ostrzycsięnachłopakaizatrudnićjakostajenny.
–Toprawda.Jesteśpomysłowa,maszfantazję,silnąwolęitupet.–Dotknął
kciukiemjejdolnejwargiipochwyciłtęsknywzrokCamilli.Takobietapotrafiła
poruszyć coś w najgłębszych zakątkach jego duszy. – Wiem, co znaczy
samotność,Camillo.–Znówsięjejzwierzał.Zpoczątkudlatego,żetraktowałją
jakkogośmałoważnego,ktoitakzarazznikniezjegożycia.Terazbyłoinaczej.
Potym,coniedawnoprzeżyli,niemógłjużudawać,żejestnikim.–Pośmierci
mamyczułemwokółsiebiestrasznąpustkę.Tylkojawiedziałem,żeojciecjest
odpowiedzialny za jej śmierć. Nikt mi nie wierzył. Nigdy nie byłem blisko
zbratem,atatragediapogłębiłaprzepaśćpomiędzynami.Byliśmychłopcami,
leczwprzyspieszonymtempiestaliśmysięmężczyznami.
–Tysięstałeśdobrymczłowiekiem,abrat…
Matias przełknął z wysiłkiem. Pomyślał o Diegu z tamtych czasów.
Wieczniewkurzonym,drażliwym,zktórymniedałosięrozmawiać.Długomiał
pretensję do brata o to, że choć otrzymali to samo wychowanie, Diego
zmarnował sobie życie zamiast iść za jego przykładem. Ale Diego nie znał
wszystkichsekretówMatiasa.AMatiasteżniewiedziałwszystkiegoobracie.
–Niewiem,czymiałszansęstaćsiędobrymczłowiekiem–przyznał.
–Aletyjesteśdobry.Askorotak,onteżmiałszansę.
Matias zawahał się, bo nagle stracił pewność przekonań. Nie podobało mu
się to. Nie lubił relatywizmu. Wolał proste, czarno-białe podejście do życia
izawszesięgotrzymał.
–Możesiętakimurodził–odpowiedziałbezradnie.
–Możetymaszwięcejzmatki?
–Może.
–Czydlategoniezatrudniaszkobiet?–zapytałacicho.–Zpowodumamy?
Niechcesz,żebykobietyharowałynaranczu?
–Mojejmamyniezabiłkoń,tylkomójojciec–odparłzbolałymgłosem.–
Toonstrzeliłikońjąprzygniótł.
– A jednak. – Położyła miękką, ciepłą dłoń na jego dłoni. Coś drgnęło mu
wpiersiitomusięniespodobało.Wogóleniepodobałmusięsposób,wjakita
kobietagozmieniała,wyciągającnawierzchwszystko,costaranniepoukrywał
nadnieduszy.–Myślę,żetakijestpowód.
–Czasemmisięśni,żewszystkokrzyczy.Konieikobiety.
Głos Matiasa brzmiał ponuro, głucho i beznadziejnie. Nigdy wcześniej nie
rozmawiałotychsprawach.Znikim.
– Matias – powiedziała łagodnie Camilla, otaczając go ramionami
iprzyciskającpoliczekdojegopiersi.–Zwaswszystkichktośmusiałbyćsilny
idobry.Tylkotymogłeśnimbyć.Ipłaciszzato.
Usiłowała go… pocieszyć. Matias nie pamiętał, żeby ktokolwiek go
pocieszał. Pewnie mama, ale kiedy to było. Pamiętał tylko ciągłe awantury
imamękryjącąsięprzedojcem.Isiebieuciekającegoprzedtymwszystkim.
–KiedyFuegociękopnął…–Uciskwgardleniepozwoliłmudokończyć.
Płuca mu płonęły. Odczekał, aż przejdzie dławiąca fala i z wysiłkiem mówił
dalej.–Śmierćmamystanęłamiprzedoczami.Konietodużezwierzętaimogą
skrzywdzić,nawetniechcący.
Gładziła go, jakby był zwierzątkiem, a nie mężczyzną, ale już się nie
gniewał.
– Dziwię się, że po tym wszystkim postanowiłeś zatrzymać ranczo
i kontynuować pracę z końmi. Ale chyba wiem dlaczego. A przynajmniej
pamiętam, co mi mówiłeś. Że pragniesz zachować kontrolę. I zacząć wszystko
od nowa, bez obciążeń. Chociaż… nikt by cię nie winił, gdybyś sprzedał
posiadłość.
Owszem,Matiaschciałtakzrobić,kiedymiałdwadzieścialatizacząłrobić
karieręwbiznesie,opuszczającHiszpanięiprzenoszącsiędoLondynu.Jednak
szybkosięprzekonał,żeniemaucieczkiodprzeszłości.Iżeimdalejuciekaod
domu,tymczęściejśniąmusiękoszmary.
–Tomiejscestałosiędlamniemisją–przyznał.–Inwestycją,którąmuszę
dokończyć.Potemniezamierzamtuspędzaćcałegoczasu.
– Nie wierzę, że wybierzesz pracę za biurkiem. To do ciebie niepodobne.
Jesteśstworzonydorancza.
–Możliwe.–UjąłwpalcepodbródekCamilliiuniósłjejtwarzkusobie.–
A może wolę to. – Znacząco powiódł spojrzeniem po apartamencie. I będę
przedkładał gale i przyjęcia nad wieczory z książką w wiejskim salonie.
Iklimatyzacjęwszklanychścianachbiurowcanadskwarikurzpastwisk.
–Niezrobisztego.–Jejtonbrzmiałtakserio,żezachciałomusięśmiać,ale
powstrzymało go poważne spojrzenie ciemnych oczu. Camilla delikatnie ujęła
rękę, która podtrzymywała jej podbródek i czule muskała ją kciukiem. –
Wystarczy dotknąć twoich dłoni. To nie są dłonie człowieka pracującego przy
biurku z komputerem. Są silne i szorstkie od ciężkiej pracy. W nich jest twoje
serce.Widać,żewprzerwachpomiędzyrobienieminteresówwracasznaranczo
i odpoczywasz przy pracy fizycznej. – Przyłożyła jego dłoń do nagiego biustu
idodałazuśmiechem:–Lubiętakieręce.
Matiasczuł,żenarastającepożądaniemącimumyśli.Alezanimznówsiędo
niejzbliży,musicośwyjaśnić.
– W takim razie powiedz mi, dlaczego, mając takich mężczyzn na ranczu
twojego ojca, nie romansowałaś z żadnym z nich? – zapytał i niecierpliwie
czekałnaodpowiedź.
–Bożadenznichniebyłtobą–odparłazprostotą.
–Dobrze,apowiedzmijeszcze,jakiejesttwojenajwiększemarzenie.
Postanowił sobie, że kiedy zakończy się kontrakt i Camilla będzie mogła
odejść, spełni jej marzenie. Zwróci ranczo Alvareza prawowitej właścicielce,
wcześniej zabezpieczywszy je przed ewentualnymi roszczeniami jej matki, by
stałosięwyłącznąwłasnościąCamilli.
ZamierzałjejtakżepodarowaćFuegoiresztękoni.Ognistyczempionbyłby
ozdobą jego rancza, ale Navarro wiedział, że zwierzę jest nierozerwalnie
związanezCamillą.Niebyłoinnejopcji.
Zaskoczyłjątympytaniem.Popatrzyłananiego,zbitaztropu.
–Ranczo.Poprosturanczo.
–Ranczojużmiałaś.Niczegowięcejniechcesz?
Opuściławzrok.
– Nie, nic mi nie przychodzi do głowy. Chcę tylko, żeby wróciło moje
dawne,normalneżycie.Możepotem…mogłabympomarzyćoczymśjeszcze.
Miał wrażenie, że Camilla coś ukrywa, ale nie miał już siły dociekać. Jej
skóra była tak aksamitna pod jego dotykiem, a sutek muśnięty palcem od razu
stwardniałisterczałkusząco…
MatiasodstawiłtacęichwyciłCamillęwramiona.
– Czegokolwiek pragniesz, będzie twoje, obiecuję – powiedział z mocą. –
Maszmojesłowo.
SłowoNavarrówdotądniewieleznaczyło.Postanowiłtozmienić.
Dlaniej.
ROZDZIAŁDWUNASTY
Dzień ślubu zaczął się jak każdy inny, co zaskoczyło Camillę, gdyż całe
wydarzenie zdominowało jej myśli. Wszystko było ustalone i nie powinna się
denerwować,ajednakwgłębiduszyczaiłsięniepokój.Musitylkoprzeżyćten
ślubibędziepowszystkim.
Wcześniej, w tygodniu, dostała do wyboru mały zestaw ślubnych kreacji.
Wybrałasuknięnajbardziejodpowiedniąnauroczystośćpodchmurką.
Byłapewna,żeLilianawolałabykreacjęwzupełnieinnymstylu,alesuknia
się jej podobała. Była skromna, biała, o prostym, eleganckim kroju. Nie
posłuchałaMatiasa,kiedywłóżkusobieżartował,żeskoroniejestjużdziewicą,
toniepowinnaiśćdoślubuwbieli.
Ofuknęła go, że każe jej trzymać się symboli, które już dawno odeszły do
lamusa.
Na myśl o łóżku Camilla mimo woli się zarumieniła. W ciągu ostatniego
tygodnia przeszła przyspieszony kurs seksualnej edukacji, poznając coraz to
noweprzyjemności,októrychniemiałapojęcia.Zaczęłanawetsnućfantazjena
temat kontynuacji związku, kiedy układ wygaśnie. Ich rancza znajdowały się
w odległości paru godzin jazdy. Mogliby prowadzić osobne życia, widując się
co jakiś czas. Pokazałaby mu dom, który tak kochała; ogród, fontanny, piękne
mozaiki.Wybralibysięnakonnąprzejażdżkępośródoliwkowychgajów.
Marzyła jak nastolatka, ale prawda była taka, że szaleńczo pragnęła tego
mężczyzny. Nigdy nie była tak zafascynowana… wręcz opętana… inną osobą.
Pożądałajegociała.Umysłu.Duszy.
Tylemielizesobąwspólnego!
Pozatym,żeNavarrobyłmiędzynarodowymplayboyemimiliarderem.Ale
duszemielitakiesame.Kochałniezależność,podobniejakona.Izawszechciał
iśćwłasnądrogą.
Oboje dręczyły też demony przeszłości, ale jego demony były
nieporównywalnie potężniejsze. Czasami, kiedy budziła się w nocy,
obserwowałaMatiasaweśnie,kiedyopadałyochronnebarieryibyłowidać,jak
sięzmagazkoszmaraminawiedzającymigowsnach.Czułasię,jakbytrzymała
nadnimstraż.
Aleteraznajważniejszyjestślub.Camillamiałacichąnadzieję,żewcześniej
niebosięzawali,alenictakiegosięniestało.Kiedyobudziłasięrano,Matiasa
jużniebyło.Pewniejakzwyklepojechałnaranczo,żebyzałatwićparęspraw.
Ceremonia miała się odbyć późnym popołudniem, a po niej zaplanowano
uroczystąkolacjęitańce.Zaproszonogłównieokolicznychmieszkańców,trochę
dalszejrodzinyioczywiściedziadkaMatiasa,któryobiecałprzyjechać,pomimo
kiepskiegostanuzdrowia.
Na myśl o seniorze rodu Camilla poczuła ucisk w piersi. Rodzina była dla
Matiasa źródłem udręki i denerwowało ją, że stary się uparł, aby swoją
obecnością zepsuć im ten piękny dzień. Z drugiej strony, gdyby nie on, nie
byłobyprzecieżtegoślubu.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zdążyła się już przyzwyczaić do
swojej wytwornej wersji. Miała welon długi do ziemi, pasujący do miękkiej,
zwiewnej tkaniny sukni. Stylistka umalowała jej usta ciemnym, intensywnym
kolorempodkreślającympełnewargiiobwiodłaoczywyrazistąkreską.
Camillaczułasięjakpiękność,aletymrazemniesprawiłytegoanisuknia,
animakijaż.Tencudsprawiłtydzieńspędzonywramionachmężczyzny.
Szybkosięprzekonała, żeMatiasnie próbujewniej widziećinnejkobiety.
Początkowo się obawiała, że będzie tęsknił za Lilianą, wyobrażając sobie, że
zamiast niej ma w łóżku drobną blondynkę. On jednak szczerze pożądał jej
silnego, sprawnego ciała, które potrafiło przyjmować najbardziej wymyślne
pozycje.Wspominającteszaleństwa,Camillauśmiechnęłasięskrycie.
Pokojówka,Maria,przyniosłajejprostą,purpurowąwiązankę.
–Wogrodziejużwszystkogotowe–powiedziałaMaria.–Damznać,kiedy
nadejdzieczas.
Kiedy wyszła, Camilla wzięła głęboki oddech, przyciskając dłonie do
brzucha.Ciągleniemogłauwierzyćwto,cosięzarazstanie.
– Widzę – odezwał się jakiś głos za jej plecami – że nie jesteś szczęśliwą
pannąmłodą.
Odwróciłasięisercejejzałomotało.Mężczyzna,którystałprzednią,niebył
Matiasem.Wysoki,silniezbudowany,omrocznejurodzie,byłnatylepodobny
dojejnarzeczonego,żeodrazusiędomyśliła,zkimmadoczynienia.
Emanował tym samym magnetyzmem co Matias, ale było w nim coś
groźnego.Wręczzagrażającego.
–Diego,jaksądzę–powiedziała.
– Nie rozumiem, dlaczego reagujesz na mnie tak dramatycznie, jak
w kiepskim serialu – powiedział niskim, uwodzicielskim głosem, przysuwając
się bliżej. – Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem inicjatywności mojego
brata. Zwykle przegrywał z powodu wiecznych skrupułów. Nigdy nie mogłem
rozumieć,czemuzwłasnejwolisiętakogranicza.
– Nie bardzo rozumiem, o czym mówisz – odrzekła. – Matias jest moim
kochankiem.UcieczkaLilianytylkoułatwiłanamsprawę.
Camilla wypowiedziała te słowa tak gładko, że aż sama się zdziwiła.
Z drugiej strony już wcześniej uzgodnili z Matiasem wersję podważającą jego
cnotliwy wizerunek, aby pokazać wszystkim, że od początku wolał ją, a nie
Lilianę.
– Ładna historia – skomentował Diego. – Ale już ją znam z mediów. Mój
braciszek odgrywa chodzącą cnotę, a w gruncie rzeczy niewiele się różni ode
mnie. Sam sobie rozstrzyga moralne dylematy tak, jak mu pasuje. Nigdy nie
mogłem zrozumieć, na jakiej podstawie. Po prostu sam decyduje, że pewne
rzeczysądobre,ainnezłe.Natejzasadzieuznał,żemawiększąmotywacjędo
przejęciaranczaniżja,toteżmusizwyciężyćwtejrozgrywce.Janiepotrzebuję
takich podpórek myślowych. Po prostu chcę wygrać, dla czystej satysfakcji,
ityle.Niemuszęudawać,żejestemdobry.
–IdlategoporwałeśLilianę?
UśmiechrozciągnąłkształtneustaDiega.
–Och,tobyłtylkośrodek,któryuświęcamójcel.Takjakwszystko.
–Poszłaztobązwłasnejwoliczyzabrałeśjąsiłą?
Diegozaśmiałsię.
– Jasne, że ją porwałem. Ale dość szybko zgodziła się mnie poślubić.
MusiałatylkonakłamaćMatiasowiprzeztelefon,byzrezygnowałzposzukiwań.
Dziwnieszybkouwierzył,żegozdradziła.Natwoimmiejscubymsięnadtym
zastanowił.Alegdybyteraztuwszedł,myślę,żemiałbywielepytańdociebie.
Zwłaszczajeślizobaczyłbyciebiewmoichobjęciach.
PostąpiłjeszczekrokkuniejiCamillasięcofnęła.
–Niepodchodźdomnie–ostrzegła.–Jesteśłotrem!
Zaśmiałsię.
– Ty tak uważasz. Ja nie. Zresztą wszystko jedno, kim jestem. Ważne, że
mamwygrać.
–Matiasijabierzemydzisiajślub,więcniewygrasz.
– Tak sądzisz? To się mylisz, bo nie zamierzam oddać swojej części
rodzinnegomajątku.Jeślitrzeba,wezmęprawnikaiudamisięuzyskaćudziały
wfirmiebrata.–Wmrocznymspojrzeniupojawiłsięzłośliwybłysk.–Ajeśli
chodziożony,Matiasbędziesięmusiałzadowolićzastępcząkandydatką.Tak,
myślę,żemojezwycięstwo,choćniecałkowite,będzieznaczące.
Mariaznówzajrzaładopokoju.
–Jużczas–oznajmiła.
– Cóż, wracam do gości – powiedział Diego. – A ty zapamiętaj, co ci
mówiłem.Mójbratbędziesięchwalił,jakitoonjestdobry.Ipewniezrobijakiś
dobry uczynek, bo jego zdaniem tak wypada. Wasze małżeństwo z zewnątrz
będziewyglądałonatrwałe,aleoncięniepokocha.Mężczyźniznaszejrodziny
niesązdolnidomiłości.
Wyszedł i zostawił Camillę zgnębioną, z rozdartym sercem. A przecież nie
powiedziałniczego,oczymsamaniemyślała.Potwierdziłtylkojejpodejrzenia,
itowystarczyło.
Słowa Diega wirowały jej w głowie, bolesne i brutalne. Ściągnęły ją na
ziemię, odzierając z marzeń, w które usiłowała ubrać ten związek, który był
tylkoukładem.
Trzeba było stawić czoło rzeczywistości i Camilla musiała przywołać całą
swojądzielność.
Kiedyzaczęłaiśćdoołtarza,wszystkiespojrzeniaskierowałysięnanią,ale
ona widziała tylko Matiasa czekającego tam na nią – przystojnego i solidnego
jakskała.
Takpodobnydobrataizarazemtakinny.
Zdała sobie sprawę, że ma tylko jeden wybór. Jeden kierunek, w którym
możepójść.
DoMatiasa.Bezwzględunawszystko.
ROZDZIAŁTRZYNASTY
Widok Liliany i brata w tłumie weselnych gości był dla Matiasa szokiem.
Miałwrażenie,żewłaśnieotoDiegowichodziło.
Przez cały czas starał się trzymać starszego brata z dala od Camilli.
Niepotrzebnie,boDiego,kujegozdziwieniu,niestarałsiędoniejzbliżyć.
Lilianawyglądałapięknie,alebyłabladaisprawiaławrażeniewyczerpanej.
Miała minimalny makijaż, rozpuszczone włosy, a spod powiewnej lawendowej
sukniprzezierałyszczupłe,delikatnekształty.
Diegoprzezcałyczastrzymałjązarękęlubobejmowałwpasieiciąglena
niąspoglądał.
Matias był zdziwiony, bo nie podejrzewał, że jego bratu może zależeć na
nowej żonie. Myślał, że Diego porwał Lilianę tylko po to, żeby sprzątnąć mu
majątek sprzed nosa. Ale tu się kryło coś jeszcze. Coś przyczajonego
i mrocznego. Kiedy po weselu wracał z Camillą do swojego apartamentu
wBarcelonie,powiedziałjejotym.
–Onagokocha–odparła.
– O czym ty mówisz, do licha? – wykrzyknął poirytowany. – Uważasz, że
Liliananiewidzi,zkimmadoczynienia?
– Myślę, że wiedziała od początku. Ja… rozmawiałam z Diegiem przed
ślubem–przyznałaCamilla,niepewniepocierającdłonie.
– Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że popełniłem błąd, bo powinienem
zastąpićmumatkęiwychowaćgonaporządnegoczłowieka?
–Raczejnie.Bardzosięzdenerwowałam.Wyraźniechciałmniezniechęcić,
wystraszyć.Naszczęściemnieniezna,więcniemógłwiedzieć,żejegostrategia
jestchybiona.
–Niemalmuwspółczuję–mruknąłMatias.–Acomówił?
– Potwierdził, że porwał Lilianę. Ale zawarli związek małżeński, więc
musiała tego chcieć. Mówił, że ją przekonał. Moim zdaniem mógł ją
szantażować. Z drugiej strony… przecież widziałam, jak ona na niego patrzy.
Obserwowałam ich i nie sądzę, by chciała, żeby ją uwolniono. Chociaż nie
jestemdokońcapewna,czyjestszczęśliwa.
–Jakmożebyćszczęśliwaztakimsocjopatą?Jakmożegokochać?
– W miłości nie zawsze warto się doszukiwać sensu – odparła Camilla,
poważniejąc.–Pozatymczemutaksięoniąmartwisz?Żałujesz,żetonieona
dzisiajzostałatwojążoną?
Matiasgniewnieprzyparłjądościanyapartamentu.
– Liliana nic mnie nie obchodzi. A już na pewno nie na tyle, żebym ją
ratowałprzedmoimbratem.Oczywiścieniechciałbym,byDiegotrzymałjakąś
kobietęwbrewjejwoli,aleonanajwyraźniejchciaławyjśćzaniego.Aledosyć
oniej.NiechcęLiliany.Chcęciebie.
–Ajednaksięniąprzejmujesz–powiedziałazuporem.
–Atyjesteśzazdrosna.–Puściłjąicofnąłsię.
–Tak,jestem–przyznała.
Popatrzyłnakobietęstojącąprzednimwpowiewnejbiałejsukni.Jegożona.
Prawnie poślubiona, a jednocześnie kontraktowa. Nagle zapragnął, by Camilla
nie odchodziła. By z nim została. Gotów był nawet zatrzymać ją siłą,
zapominając,żejestwnimsamodobro.
Byletylkojąmieć.
Nagle sobie uświadomił, jak cienka linia dzieli go od Diega, Diega od ich
ojca,aojcaoddziadka.Czychciał,czyniechciał,musiałmiećrodzinnegeny.
–Jesteśmojążoną–powiedziałtwardym,zaborczymgłoseminaglerzucił
sięustaminajejusta.CałowałCamillęgwałtownie,zaborczo,niemalgniewnie,
jakbychciałwtympocałunkuutopićcałąswojąfrustracjęiuczucia,którenim
szarpały.
Pragnąłjej,aletoniewszystko.
Absolutnieniewszystko.Nierazpragnąłkobiety,alezCamilląbyłoinaczej.
Tym razem odczuwał inne, nieznane mu dotąd pragnienie, równie silne jak
popęd.Obanimmiotałyizacząłsiębać,żestracikontrolęnadsobą.Zawszebył
dumny, że, w przeciwieństwie do brata czy ojca, potrafi się trzymać na wodzy
iczułsięlepszyodnich.
I oto nagle jego pewność siebie wyparowała i pozostała tylko potrzeba.
Pragnienie Camilli. Jego żony. Kobiety, której przysięgał przed ołtarzem
wobecnościznajomychludziidziadka.
Zawarł z nią układ i nie mieli już wobec siebie żadnych zobowiązań.
Powiniensięcieszyćzwolności,atymczasemcałyświatjegointeresówispraw
zniknął.ZostalitylkoCamillaiMatias;wszystkoinneprzestałoistnieć.
Askorosąmałżeństwem,należymusięnocpoślubnainiezamierzazniej
zrezygnować. Już nie potrafił się powstrzymać. Chwycił krawędź dekoltu
irozdarłgojednymruchem,ażdelikatnymateriałzwisłCamilliupasa.
Gwałtowniewciągnęłaoddech.
–Takapięknasuknia–powiedziałazżalem,alenieodsunęłasięodniego.
Inieoburzyłasię.CiemneoczyzabłysłypożądaniemiMatiaszrozumiał,że
dręczyjątensamnienasycony,dziwnygłód.
– Tak – przyznał. – Suknia była piękna, ale twoje ciało, mi tesoro, jest dla
mnienajpiękniejsząnagrodą.Inicniemożemibronićdostępudoniego.
Jakbynapotwierdzenieswoichsłów,chwyciłkoronkowystanikizerwałgo
taksamobrutalnie,odsłaniająckształtne,stromepiersi.
Matiasprzyssałsiędosutka.ChociażprzezcałytydzieńsyciłsięCamillądo
woli, był jej tak samo spragniony jak pierwszej nocy. Może dlatego, że teraz
byłajegożoną,choćbynawetchwilowo.Iteoretycznienależaładoniego,atogo
czyniłozaborczymijeszczebardziejgopodniecało.
Szkoda czasu na myślenie. Zdarł z Camilli resztę sukni, a potem figi, aż
stanęła przed nim naga i piękna. Piękna jak klasyczna rzeźba. Należąca do
niego.Tylkodoniego.
Sam był jeszcze w ślubnym smokingu i ten kontrast go podniecał. Wobec
nagiej kobiety czuł się bardziej władczy i kontrolujący sytuację. A jego apetyt
narastał. Chciał więcej, chciał jeszcze bardziej obnażyć Camillę, pokazać jej
swojąwładzę.
– Jesteś moja – powiedział gardłowym głosem. – A jeśli mój brat będzie
próbował mi cię zabrać, znajdę go wszędzie. – Uniósł podbródek Camilli
i wpatrzył się w nią stalowym spojrzeniem. – Urządzę draniowi piekło,
rozumiesz? Niech no tylko spróbuje cię dotknąć palcem! Straci rękę, a potem
wszystko,codlaniegocenne.Wszystko.
Camilla zadrżała w jego ramionach i przez chwilę miał obawy, czy nie
przesadził,aleuznał,żeniezamierzasięprzejmować.Przynajmniejdzisiaj.
Nagle,wjednymbłysku,Matiaszrozumiałnaturęgwałtownościiprzemocy,
które napędzały Diega, albo niekontrolowanej agresji ojca. Sam się teraz tak
czuł. Ale to nie był gniew, tylko coś większego. Coś rozpalonego do białości,
pożerającegociałoiduszę.Zaborczość,nadktórąniebyłwstaniezapanować.
Jednym ruchem uniósł Camillę i posadził na kanapie, przyciskając ją
plecamidooparcia.Samukląkłprzednią,rozchyliłszerokojejuda,apotemjął
badaćjejaksamitnąkobiecośćiperłęosadzonąwcentrumrozkoszy.
–Piękna–powiedziałniskim,namiętnymgłosem,muskającwrażliweciało
opuszkamipalców.–Icaładlamnie.
– Nie jestem tą, z którą miałeś się dziś ożenić – wydyszała Camilla. – Nie
zasługujęnatwojepożądanie.
Matiasmocniejścisnąłjejuda.
–Niechodziozasługi–odparłszorstko.–Ważnejesttuiteraz.To,cozaraz
wezmę.Będęmiałciebiecałą,mojażono,rozumiesz?
– Dobrze, mój mężu, ale ty też musisz zrozumieć mój warunek –
odpowiedziała z przekornym uśmiechem – Chcę wiedzieć z absolutną
pewnością, co byś zrobił, gdyby nagle zjawiła się tu Liliana i powiedziała, że
uciekłaodDiega.Ponieważnietylkotyznasdwojgajesteśzaborczy.
–Acotybyśzrobiła,gdybyonatuprzyszła?–zapytał.
– Walczyłabym z nią o ciebie – odparła Camilla bez namysłu, bojowo
unosząc podbródek. – Bo mam zwyczaj walczyć o to, co moje. Przecież mnie
znasz.
Powiniensięobrazić,żegotowajestoniegowalczyćjakokonie,aleniena
darmo jest Camillą Alvarez! Wiedział, jak bezgranicznie kocha zwierzęta i nie
zamierzałznimikonkurować.Musisięzadowolićdrugimmiejscemwjejsercu.
–Pytałaś,cobybyło,gdybyLilianatuprzyszła–podjął.–Ledwiebymna
niąspojrzał,boniejestkobietą,którejpragnę.Tyniąjesteś,Camillo.
Matias wypowiedział te słowa z całą odpowiedzialnością. Gdyby sprawy
potoczyłysięzgodniezplanem,uzyskałbypełnąwłasnośćrodzinnegomajątku
Navarrów. Gdyby Diego nie zabrał Liliany, wszystko byłoby jego. Ale wtedy
niemiałbyCamilli.
Przypominała mu się pewna biblijna przypowieść, w której król oferował
królowej wszystko, czego zapragnęła, nawet gdyby to była połowa królestwa.
I poczuł, że jest zdolny do takiej decyzji. Mało tego – pragnął, aby go
postawiono przed takim wyborem. Aby mógł bez wahania oddać połowę
swojegokrólestwa.
– Pragnę tylko ciebie – powtórzył dobitnie. Pochylił się i przeciągnął
językiempowrażliwympunkcie,apotemdołączyłustaipalce,wirtuozerskimi
pieszczotamidoprowadzającCamillęnaskrajszaleństwa,ażdotarładoszczytu
ibezwładnieosunęłasięnakanapę,wstrząsanaspazmami.
Matiaschwyciłwramionabezwładnekobiececiałoizaniósłdosypialni.
–Moja–mruknął,całującjąnamiętniewusta.–Mojażona.
Błyskawicznie zrzucił ubranie i położył się na niej, rozsuwając jej uda.
Normalnie to Camilla zaczynała miłosne zapasy, ale dzisiaj miało być inaczej.
Dzisiajonbędzierządził.Tenwieczórbędzieprzebiegałpodjegodyktando.
MatiaswsunąłdłońpodbiodraCamilli,objąłniąkrągłepośladkiiunoszącje
lekko,posadziłjąnasiebie.
Naglejęknął,kiedyzdałsobiesprawę,żeniezałożyłprezerwatywy.Kusiło
go, żeby dać sobie spokój, aby nic, nawet najcieńsza warstwa, nie dzieliło ich
ciał. Marzył, aby w szczytowym momencie rozlać się w niej i nie dbać
okonsekwencje.Znówdoszładogłosudzika,nieokiełznanaczęśćjegonatury,
którakazałamucałkowiciezawładnąćtąkobietą.
Jednak nie. Nie zrobi tego. Camilla chce być wolna, kiedy to wszystko się
skończy.Pragnąłuszanowaćjejwolność.Toprzywróciłogodorzeczywistości.
– Muszę cię chronić – powiedział niskim głosem, wycofując się z niej.
Sięgnąłdonocnejszafkiizamomentbyłgotów.–Przepraszam–szepnął.
Znów w nią wszedł, żałując, że nie może już poczuć cudownej, palącej,
jedwabistejwilgoci.
Zagryzł zęby, usiłując do ostatniej chwili opóźnić wzbierającą falę, aż
wycofał się prawie cały, a potem zaszarżował do samego końca i wszystko
eksplodowało. Zacisnął powieki w lawinie oślepiających iskier i zatracił się
kompletniewewzbierającejfali.
Nigdynieprzeżywałczegośtakiego.
Znikimnieprzeżywałczegośtakiego.
Camilladawałamuprzyjemnośćtakwielką,żeażpodszytąbólem.Dałamu
satysfakcję,którąsamachłonęłaidzieliłaznim.Wywindowałajegopożądanie
nanieznanemuwyżyny.
Matias, wstrząsany pierwszymi drgawkami orgazmu, z niskim, zwierzęcym
pomrukiemprzycisnąłczołodoczołaCamilliicałowałjąjakszalony,błagając
poangielskuihiszpańsku,żebydołączyładoniego.
Usiłował opóźnić finał i poczekać na nią, choć już wcześniej ją zaspokoił,
alespełnieniewyrwałosięspodkontroli.
W ostatnim świadomym wysiłku pchnął biodrami i wreszcie Camilla dała
mu swoją rozkosz. Jej wnętrze pulsowało wokół niego, aż poczuł ściskające
spazmy,kiedydopełniłosiękobieceszczytowanie.
Gdybyłopowszystkim,Camillaprzylgnęładoniegozdrżeniemipłaczem.
Te łzy uderzyły Matiasa z siłą zaciśniętej pięści. Przecież jego Camilla nie
płakała! Była silna i piękna. Była wojowniczą boginią rodem z jego fantazji.
Aterazzanosiłasiępłaczemjakdziecko.Cojejzrobił?
– Camillo. – Ujął jej twarz w dłonie i wpatrzył się w ciemne oczy,
błyszcząceodłez.–Czysprawiłemciból?Powiedz,cocizrobiłem?
Potrząsnęłagłową.
–Nic–odparła.–Nieskrzywdziłeśmnieaniniesprawiłeśmibólu.
–Toczemupłaczesz?
Szlochała,drżącnacałymciele.
–Zrobiłeścośowielegorszego,tydraniu–wykrztusiła.
–Co?–zapytałprzerażony.
–Zakochałamsięwtobie,Matias.Jakjaciękocham!
ROZDZIAŁCZTERNASTY
Camillawiedziała,żepopełniłapoważnybłąd,ajednakniecofnęłabyczasu,
nawet gdyby to było możliwe. Ich związek zaczął się od kłamstwa, ale nie
mogła więcej okłamywać Matiasa. Chciał wiedzieć, czego chce, więc mu
powiedziała.Żechcejego.Nazawsze.Bezwzględunakoszty.
– Kocham cię – powtórzyła. – Chociaż tego nie chciałam. Miałam kochać
ranczo,konieinicwięcej.Iprzecieżjekocham,boinaczejbymnieryzykowała,
podejmującpracęuciebie.Aleterazrozumiem,żetoniewszystko.Bojesteśty,
Matias.
–Niewierzę,Camillo.–Jegogłosbyłszorstki.–Niemożeszmniekochać.
–Niemasztunicdopowiedzenia–ucięła.–Poprostu...
Zawiesiła głos. Nigdy w życiu nie była niczego tak pewna, jak tego
żarliwego, głębokiego przekonania wypełniającego jej duszę. Nie zamierzała
zaprzeczać głosowi serca, nawet gdyby miała za to zapłacić wysoką cenę. Nie
chciała być jak ojciec, który nie dawał dojść do głosu uczuciom, dusząc je
w sobie. Pragnął tylko tego, co miał w zasięgu ręki – ukochanego rancza,
niczego więcej. I na swój sposób był tam szczęśliwy. Nie potrzebował nawet
żony.
Camilla już nie pragnęła takiego życia. Nie chciała się ograniczać tylko po
to,byuniknąćryzykaibólu.Matiasbyłzbytważny.
– Kocham cię, Matias – powtórzyła. – Nie wiedziałam, że tego chcę. Nie
wiedziałam, że chcę czegoś więcej niż tylko życia na ranczu. Ale teraz wiem.
Niedawnomniezapytałeś,czegomitrzebadoszczęścia.Trzebamiciebie.
– Och, co ty wygadujesz – powiedział z irytacją i zarazem dziwnym
przygnębieniem.–Niebędzieszzemnąszczęśliwa.
– Dlaczego nie możemy być razem? – zaprotestowała. – Przecież chciałeś
miećżonę.MiałeśbyćzLilianą,więcocochodzi?Czemuniemogębyćja?
–Bowiem,jaktosięskończy–odparłgniewnie.–Załamaniem.Rozpaczą.
Dramatemobustron.Niechcętegoprzeżywać.
–Zaraz,aleprzecieżchciałeśbyćzLilianą.Waszzwiązekniezakończyłby
sięrozpaczą?
–Nie,bo…–Urwał.
– Bo nic do niej nie czułeś – domyśliła się Camilla. – Ale czujesz coś do
mnie. Przyznaj się. Troszczysz się o mnie, Matias, a jeśli nawet to nie jest
miłość,tomożekiedyśsięniąstanie.
– Bzdura – uciął. – Tu nie chodzi o żadną miłość, tylko o totalny brak
kontroli.Coś,czegonienawidzę,aprzecieżsobiepoprzysiągłem,żebędęrządził
twardąrękąsobąiwszystkimwokół.Tymczasemzaliczyłemkompletnyupadek.
Z twojego powodu, Camillo. Związek z Lilianą byłby bezpieczny, bo ona nie
rzuciła mi wyzwania. Przy niej nie musiałem się zastanawiać, czy jestem
podobnydoojca.
– Matias, czy ty naprawdę sądzisz, że mógłbyś mnie skrzywdzić? –
odparowała. – Przecież nigdy mi nie groziłeś, nie miałeś nawet cienia takich
zapędów.Dlategoniewierzę,żeztegopowoduniemożeszbyćzemną.
– Camillo, zaledwie cienka granica dzieli miłość od nienawiści. Nie
wierzyłemwto,dopókiniepoznałemciebie.Wczasieceremoniimusiałemsiłą
siępowstrzymywać,żebyniedopaśćDiega–niedlatego,żestałtamzLilianą,
ale dlatego, że był w zasięgu ręki. Nie mogłem znieść myśli, że przed ślubem
rozmawiałztobą...żebyłztobąsamnasam.Niepoznajęsiebie,kiedyjesteśmy
razem, Camillo, i skoro nad sobą nie panuję… Obawiam się, że jestem
mężczyzną,któregoniechciałabyśznać.
–Myślisz,żemógłbyśmniezdominować?
–Tomożliwe.
–Nie.Niemaszracji.
Matias zbliżył się, przyłożył dłoń do jej szyi i lekko przycisnął. Camilla
otoczyłajegopalceswoimiiprzycisnęłajeszczemocniej.
– Naprawdę myślisz, że powinnam się ciebie bać? – spytała
prowokacyjnie.–Żemożeszmnieskrzywdzić?Niewidzisz,jakciufam?
Matiaszgardłowympomrukiemprzycisnąłjądościany.Wjegospojrzeniu
byłocośostregoizdesperowanego.
– W ten sposób mnie nie sprawdzisz – warknął. Puścił ją i odsunął się. –
Można krzywdzić ludzi bez użycia fizycznej przemocy. Można ich łamać na
tysiąc różnych sposobów i uwierz mi, Camillo, znam wiele z nich. Mój ojciec
zabił moją matkę, ale złamał ją na długo przedtem, odmawiając jej jedynej
rzeczy, której pragnęła, czyli jego miłości. W ten sposób próbował złamać nas
wszystkich. – Wypuścił długi oddech. – W rodzinie takiej jak moja masz dwie
możliwości: albo zdecydujesz, że nie potrzebujesz miłości, albo umrzesz z jej
braku.Trzeciegowyjścianiema.Dlategonauczyłemsiężyćbezmiłości,alenie
mogęcięprosićotosamo.
–Myślisz,żetobymniezabiło?
–Napewnoniefizycznie.
–Sądzisz,żepotrafiłbyśmnietakunieszczęśliwić?
–Tak–mruknął,awjegogłosiepojawiłasięnutadesperacji.
–Mamyczas,żebytoprzepracować–odrzekłaspokojnie.–Toniemusibyć
koniec.Wszystkodasięprzegadaćiwyjaśnić,wierzmi.
–Nie–mruknąłponuro.
– Tak – zaprotestowała. – Posłuchaj, kocham cię, ale nie proszę cię o nic
w zamian. Proszę tylko, żebyś dał mi szansę. Spróbujmy, Matias. Możemy
razem stworzyć coś lepszego niż to, co dotąd mieliśmy. Nie jestem taka, jak
moja matka. Ani nawet taka, jak mój ojciec. Nie pozwolę, by ten, o którym
mówię jasno, że go kocham, tak po prostu odszedł ode mnie. Nie ma opcji,
Matias. Jesteś mój, a ja nie pójdę na dno bez walki, rozumiesz? Nie jestem
Lilianąibędęociebiewalczyła.Możedlategocięprzerażam?Bowiesz,żeona
pozwoliłabycinawszystko.Inigdyotwarcieniezażądałabytwojejmiłości.Aja
tak. Zapracuję sobie na nią. Nie musisz od razu mnie pokochać. Poczekam.
Ikiedyśzdobędętwojeuczucie.
–Nie–odpowiedziałtwardo.–Tojużkoniec.
– Matias, przestań! Wiesz, że to niemożliwe, bo gdyby się tak stało, Diego
dostałbykontrolneudziaływtwojejfirmie.Imożeszsiępożegnaćzranczem.
–Nie,tojużkoniec–powtórzył.WyjąłkomórkęiCamillawszokupatrzyła,
jakwybieranumer.
–Cześć,dziadku–powiedziałobojętnymtonem,jakbyniedzwoniłdostarca
popółnocy.–Muszęcięzprzykrościąpoinformować,żezmojegomałżeństwa
nicniebędzie.Camillaijabędziemydążyćdounieważnieniaślubnejintercyzy
z powodu oszustwa. Rozumiesz, okłamałem ją. Oszukałem Camillę, twierdząc,
że nasz związek jest prawdziwy, a tymczasem od początku był fałszywy.
Oszukałemją.
Okropne, puste spojrzenie Matiasa spoczęło na Camilli, kiedy mówił te
słowa. W głębi duszy wiedziała, że rozmyślnie pragnie ją skrzywdzić. Chciał,
żeby go zostawiła. Żeby odeszła. Uświadomienie sobie tego faktu nie było dla
niejżadnąpociechą.
–Tak,wiem,jakiebędąkonsekwencje–powiedziałdosłuchawki.–Stracę
wszystko na rzecz Diega, rezygnując z dziedziczenia. Proszę cię tylko o jedną
rzecz. Chcę koni, które zostały zakupione od Cesara Alvareza. Wiem, że
przynależądorancza,alepragnęjezwrócićCamilli,bywynagrodzićjejkłopoty.
Wrócę do prowadzenia biznesu, a Diego będzie miał kontrolę nad aktywami
Navarrów. – Słuchał przez chwilę, po czym krótko skinął głową. – Zatem
umowastoi.–Rozłączyłsię.
–Koniesątwoje–oznajmiłtonemwypranymzemocji.–Ranczodostanie
Diego.
– Nie – zaprotestowała z rozpaczą. Matias wolał stracić wszystko, zamiast
być z nią. Wszystko! Zrobił z siebie drania, żeby się od niej uwolnić. Nie
spodziewałasiętego.
–Nigdyniechciałemcięskrzywdzić–powiedział.–Sądziłem,żedobitnie
określiłem,jakimabyćnaszukład.Jakwidać,niewyrażałemsięwystarczająco
jasno.Niemożemybyćrazem.Tosięnieuda.Zwrócęciranczoikonie,apotem
każdeznaspójdzieswojądrogą,jakbysięnicniewydarzyło.Jakbyśmysięnie
spotkali.
Ubrał się i przeszedł do holu. Camilla poszła za nim i patrzyła, zmarznięta
izdrętwiała,jakMatiasszykujesiędowyjścia.
–Towszystko?Wyjeżdżasz?
– Tak. Mam parę spraw do załatwienia, między innymi związanych
zprzekazaniemciranczaikoni.Więcejsięniezobaczymy.
– A jeśli będę chciała cię zobaczyć? – zapytała cicho. Cała pewność siebie
wyparowałaizostałarozpacz.
–Niemaznaczenia,czegochcesz–odparłchłodno.–Takmabyć.
ApotemMatiasNavarrowyszedłzeswojegopięknegoapartamentuizżycia
CamilliAlvarez.
Camilla była pewna, że ten moment należał do najgorszych w jej życiu, na
równizutratąojca,ranczaikoni.
Myliła się. Najgorsza była utrata miłości. Serce jej mówiło, że nie zobaczy
jużtegomężczyzny.
Niestety,wierzyłamu.
Zostawiwszy Camillę, Matias od razu poleciał do Londynu i tam rzucił się
wwirpracy,choć,prawdęmówiąc,niemusiał,ponieważsprawymógłzałatwić
w Hiszpanii. Ale tu nie chodziło o interesy. Pragnął się zdystansować od
kobiety,którawtakstraszliwyipodstępnysposóbgozaczarowała.
Nie chciał być dla niej ważny. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Camilla
Alvarezmogłabysięwnimzakochać.Ajednaksięstało.
Ilekobietwprzeszłościwyznawałomumiłość?Mnóstwo.Alenierobiłoto
na nim wrażenia. Kiedy je odprawiał, obrażały się, dąsały albo próbowały go
jeszczekusić.Alenieczułysięzranione.
Camillabyłagłębokozraniona.
Kochała go. Szczerze. Prawdopodobnie nie ma na świecie innej, bliskiej
osoby.Aonjąodprawił.
Nie miał wyjścia. Gdyby tego nie zrobił, z czasem by ją wykończył. Nagle
Matias zdał sobie sprawę, że... rozumie swojego ojca. I brata. Pojął, że jest
w nim ta sama, niekontrolowana gwałtowność, prowadząca do zła. Dlatego
kontrolabyładlaniegowszystkim.Jejbrakoznaczałdestrukcję.Amiłość....jest
siłą,którejniedasięokiełznać.
Jestjakhuragan.
Matiasprzełknąłzwysiłkiem.Wnagłymodruchupodszedłdobarkuinalał
sobiesolidnąporcjęwhisky.
Miłośćtoból,nicwięcej.
Niechciałponownieczućtegobólu.
Potrząsnął głową i rozejrzał się po sterylnej, minimalistycznej przestrzeni
swojego biura. Być może Diego zyska niewielką część udziałów w firmie.
Wkurzające,aleniebędątonaszczęścieudziałykontrolne.
KiedyostatnirazkochałsięzCamillą,miałmyśl,żedajejwszystko,nawet
połowęswojegokrólestwa.
I jeszcze tego samego wieczoru z nią zerwał. Matias wciąż nie mógł
uwierzyć, że to zrobił. Że potrafił jednym ruchem definitywnie zerwać więź
z Camillą. Że złożył tak śmiałe oświadczenie swojemu dziadkowi. Że nagle
oddałwszystko,ocotakzajadlewalczył.
Drgnąłzaskoczony,kiedyzadzwoniłajegosekretarka.
–Ktośprzyszedłsięzpanemzobaczyć,panieNavarro–powiedziałaztym
swoim sztywnym angielskim akcentem. Penelope już dawno była w domu, ale
przyjmowałatelefonydosekretariatunawetpogodzinachikontrolowaławejście
dobudynkuzeswojegokomputera.–Mówi,żejestpańskimbratem–dodała.
No jasne. Powinien przewidzieć, że ten drań się niedługo objawi. Wygrał
ichcesięnapawaćzwycięstwem.
–Wpuśćgo–poleciłiznówpodszedłdobarku.KiedyDiegowszedł,czekał
naniegozdwiemaszklaneczkamiwhiskyizuśmiechemnaustach.
– Uśmiech może świadczyć, że serwujesz mi zatrutego drinka –
skomentowałDiegoiwyjąłwłasnąflaszkę.–Jestemprzygotowany.
–Czemuzawdzięczamteniemiłeodwiedziny?–wycedziłMatias.
–Słyszałem,żesięwypisałeśznaszejgry.
–Tak,boprzestałabyćdlamniegrą–wyjaśniłMatias.
– A, rozumiem. Kiedy ukradłem Lilianę z sypialni, to była jeszcze gra, ale
terazjużniejest.Fascynujące–stwierdziłDiego.
– Liliana powiedziała, że chce być z tobą. Po co miałem ratować kobietę,
skoroniechciałabyćuratowana?
– Powiedziała to, bo ją szantażowałem. Jej ojciec nie jest tak uczciwym
obywatelem,jakbysięwydawało.Lilianabyławszoku,kiedysiędowiedziała,
że nazwiskiem rodowym Hart raczej nie powinna się szczycić. Po prostu
tragedia.
–Aleniedlaciebie.
–Istotnie–odparłDiego.–Jeśliwidzętragedię,przeważnieudajemisięją
wykorzystać. Nie inaczej było tym razem. Jednak – dodał – myślę, że czas
dokończyćgrę.
–Onajestskończona.Tywygrałeś.
– Nie, Matias. Wygrał abuelo. Albo wygra, jeśli mu na to pozwolimy. –
Diego z namysłem potarł podbródek, nalał sobie i pociągnął solidny łyki. –
Postanowiłeśprzerwaćgrę,nazwaćswojemałżeństwofikcjąiskończyćztym.
Chcęzrobićtosamo.
Matiaspopatrzyłnabratawielkimioczami.
–Dlaczego?–zapytał,niekryjączdziwienia.
– Podejrzewam, że z tych samych powodów, co ty – odparł Diego i dolał
sobie.–Odechciałocisięgry,prawda?
–Tobieteż?
– Liliana Hart – powiedział Diego, poważniejąc – miała być prostym,
łatwym celem. Obserwowałem ją przez lata, prowadząc interesy z jej ojcem.
Wychowanapodkloszem.Potulna,aprzynajmniejtakmyślałem.Onajestibyła
niewinna,Matias.Kompletnieniedoświadczona.Nieuwierzyłbyś.
Matias był w szoku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczyły, że jego
brat–tendrańbezserca–zakochałsię!Swojądrogądziwne,żetakaeteryczna,
bladaistotaspodobałasięDiegowi.
–Czyliżadenznasniegra–podsumował.–Toproponujesz?
–Tak–odpowiedziałDiego.–Zadzwoniłemjużdodziadkazwiadomością,
żeLilianasięzemnąrozwodzi.
–Atoprawda?
– Wsadziłem ją do samolotu i wraca do Stanów. Wraz z dowodami
defraudacjiswojegoojca,którelojalniejejprzekazałem.
–Jednymsłowemjesteśmywpodobnympunkcie–powiedziałMatias.–Ja
odesłałem Camillę. Wróciła do swojego rodzinnego rancza. Właśnie kończę
kompletowaćdokumenty,bymogłajepodpisaćiodzyskaćswojąwłasność.
Diego zaśmiał się demonicznie, po czym wyjął bratu szklaneczkę z ręki
iopróżniłjąbezwahania,jednymhaustem.
–Myślałem,żesięboisztrucizny–powiedziałMatias.
–Jużmiwszystkojedno.
Matiaswzruszyłramionamiinalałsobiedodrugiejszklaneczki.
– Zawsze brałem, co chciałem, i nie miałem z tym żadnych trudności –
ciągnąłDiego.Bezradniepokręciłgłową.–Dlaczegozniąniewszyło?
–Niespodobacisięmojaodpowiedź–rzekłMatias.
–Takprzypuszczam.
– Chodzi o miłość. – Matias nagle pojął, że powiedział prawdę. Ale nie
o Diegu. O sobie samym. Kochał Camillę. A prawdziwym problemem nie jest
obawa,żemożejąwykończyć,tylkożeonawykończyjego.
– Już próbowałem kochać – wyznał Diego. – Wbrew własnym
przekonaniom.
Matiaswiedział,żemówioswojejpierwszejżonie.
–Itosięźleskończyło.
– Zgoda – rzekł Diego z namysłem – choć nie w taki sposób, jak ludzie
sądzą.
–Jawiedziałem.
Bracia patrzyli na siebie przez chwilę. Nigdy nie byli sobie tak bliscy. Nie
mieli szans na braterskie uczucia, kiedy dorastali. Zawsze ktoś wbijał klin
pomiędzy nich – najpierw ojciec, a potem dziadek. Nagle Matias zapragnął to
naprawić.Zeszłejnocyprzyszłomudogłowy,żejestowielebardziejpodobny
doDiega,niżsądził,aleterazmusiałbynanowozdefiniowaćichpodobieństwo.
– Wiem, że ojciec zabił matkę – powiedział Diego. Głos miał śmiertelnie
poważny.
–Dios.Dlaczegominigdyniepowiedziałeś?
–Niewiedziałem,jakcitopowiedzieć–wyznałDiego.–Pozatym…onmi
groził.Ajasiębałem.Jestemtchórzem,Matias,imuszęztymżyć.
–Byłeśdzieckiem,anietchórzem.
Bratzdawałsięgoniesłyszeć.
–Iwiem,że...żejestemdraniem.Takjakon.
–Nie–powiedziałMatias.Nagledoniegodoszło,żełatwiejjestzaprzeczyć
tymsłowom,kiedywyszłyzustbrataniżzgłębijegoduszy.–Tynie.Ojciec–
tak.Iabuelo.Mymożemybyćinni.
–Takmyślisz?
–CzyLilianaciękocha?
Diegopotrząsnąłgłową.
–Niewydajemisię.
Matiaswidział,żebratkłamie.Pytanie,czychciałokłamaćsiebie,czyjego.
–Camillamówi,żemniekocha–powiedział.–Iczujęto...Pomyślałem,że
skoroonamożemniekochać,toniejestemtakizły,zajakiegosięuważam.
–Łamiemysię,bracie.–GłosDiegabyłszorstki.
–Tak–zgodziłsięMatias.–Izastanawiamsię...czyłamienasmiłość.
Diegozaśmiałsię.
–Mogęzcałąpewnościąstwierdzić,żejesttojedynarzeczcałkowicieobca
naszemuojcuidziadkowi.Co,niestety,podkreślaporażkinaszenatympolu.
– Nikt nie nauczył nas kochać, Diego – westchnął Matias. – Uczono nas
bezwzględności. Uprawiania tych gier. Zrobili z nas zimnych, nieugiętych
mężczyzn,którzyniedbająonic,pozaswoimiegoistycznymipragnieniami.
–Rzekłbym,żenauczylinaswszystkiego,copowinniśmywsobiezmienić–
podsumowałDiego.–Tysięwdużymstopniuzmieniłeś.
– Może, ale nadal nie mam miłości, więc nie wiem, czy warto mówić
ozmianie.
–Amożejużzapóźnonamiłość?
Matiasprzypomniałsobie,jakCamillapowiedziała,żeniepoddasięjakjej
ojciec.Walczyłaoswoje,dopókibyławniejnadzieja.
–Nigdyniejestzapóźno–powiedział.–Chcęwtowierzyć.Trzebadalej
próbować,nawetjeślirozsądekmówiinaczejidumakażeprzestać.Bowżadnej
ztychrzeczyniemamiejscanamiłość.Miłośćjestczymśzupełnieinnym.
–Odkiedystałeśsięspecjalistąodmiłości?–zapytałDiego.
–Niejestemnim–odpowiedziałMatías.–Alewiem,cotojestduma.Znam
smak porażki. Smak straty. Znam egoizm i gniew. Ale nie znam spokoju ani
szczęścia,bowżadnejztychrzeczyniemamiejscanamiłość.Ajednakmnie
dopadła. – Przyłożył dłoń do piersi, tam, gdzie biło serce. – Czuję, że tu jest,
choćjejnieznaminiconiejniewiem.Miłośćzrobiłanamniezamach,przejęła
mojeciałoiduszę.Aja…chciałemtego.Dlaniejporzuciłemgręomajątek.Ty
zrobiłeśtosamo.Czyjesteśmygłupcami?Czynaszojciecpotrafiłbyzrobićcoś
takiego?
–Nie–odparłDiegobezwahania.
–Teżtakmyślę–zgodziłsięMatias.
–Cóż,możejednakniejesteśmystraceni–powiedziałznadziejąjegobrat.
Matias kiwnął głową. Może niepotrzebnie się obawia, że zniszczy Camillę,
jeślizniązostanie.Musipodjąćryzyko.BożyciebezCamillibędzieżyciembez
sensu.
ROZDZIAŁPIĘTNASTY
Camillaweszładodomunaranczuipoczułapodstopamiznajome,nierówne
kamiennepłyty.Marzyłaotymmiejscu,ajednak,zjakiegośpowodu,kamienie
nie były tak ciepłe i przyjazne, jak sobie wyobrażała. Z jakiegoś powodu nie
czułasięjakwdomu.
–Bodomjesttam,gdziejestserce–powiedziaładosiebieisłowaodbiłysię
echem w pustym pokoju. Niestety, jej sercem był Matias Navarro. Jej duszą.
Wszystkim. Znikła gdzieś ta głęboka, nieskończona radość, którą się upajała,
pędzącnaukochanymkoniu.Terazbyłoinaczej.Zmieniłasię.
Proste rzeczy już nie cieszyły tak, jak kiedyś. Życie Camilli nabrało
głębszego, bogatszego wymiaru. Wraz z nim przyszedł głębszy, bogatszy ból,
którynaznaczyłwszystko,corobiła.Nawetzwycięstwo.Niespodziewałasię,że
Matias to zrobi. Była na niego wściekła. Powinien przynajmniej zatrzymać
konia. Bo... wtedy łatwiej byłoby udawać, że naprawdę nic do niej nie czuł.
Oddając wszystkie konie, a zwłaszcza Fuego, zachował się jak mężczyzna
wrażliwyihonorowy.Tojeszczebardziejjądołowało.
MijałytygodnieiCamillazaczęłainaczejoceniaćsytuację.Zastanawiałasię,
czy jednak pierwsza myśl nie była najlepsza – że Matias uciekł od niej ze
strachu. Obawiał się, co by było, gdyby dał szansę ich związkowi, i musiał
chronićjąprzedsamymsobą.Tamyślsprawiałajejból.Boprzecieżwcalesię
go nie bała. Przeciwnie, bała się, że już nigdy go nie zobaczy. To był jej
prawdziwystrach.
Weszładokuchni,wzięłajabłkoiwróciłanawerandę.Nosiłojąiwiedziała,
że nie wytrzyma w domu. Jedynym lekarstwem była praca. Zostawiła buty na
ganku i zeszła na nasłoneczniony podjazd. Zamknęła oczy, próbując odzyskać
radośćzprostychprzyjemności.Zdotykupylistejziemipodbosymistopami,ze
smakuchrupiącegojabłka.
Napróżno.Czułatylkopustkęirozpaczliwysmutek.
Przypomniałasobieostatniraz,kiedykochałasięzMatiasem.Kiedyporaz
pierwszywszedłwniąbezprezerwatywy,aleszybkojązałożył.Przezmoment,
jakżesamolubnie,pożałowała,żeniezajdziewciążę.Miałabydziecko,chociaż
cząstkętegomężczyzny.Niebyłabysama.
Szansaprzepadłai wsumielepiej. Przysłanopapiery,podpisała jeiranczo
wróciło do niej. A jednak czuła się niezadowolona i boleśnie niespełniona.
Próbowała skupić się na codziennym życiu, ale myśl o utraconej miłości nie
chciałajejopuścić.
Camillawestchnęłairuszyładostajni.Naglejejserceruszyłogalopem,gdy
zobaczyła stojącego tam mężczyznę. Wysokiego i barczystego, ubranego
wrobocząkoszulęidżinsy,wulubionejbejsbolówcenagłowie.
Poznałagoodrazu.Nawetbezgarniturubyłuosobieniemwładzyipewności
siebie.
MatiasNavarro.
Stałtam,wsłońcu,ubranyjakrobotnikzrancza.
–Coturobisz?–wyjąkała.
–Szukampracy–wyjaśniłniewinnie.
–Przykromi–odparła–aleniezatrudniamglobalnychrekinówbiznesu.
–Dlaczego?
Camillaczułauciskwgardleiwsercu.
–Bomamskłonnościdozakochiwaniasięwnich.
W przerażeniu odwróciła głowę, czując zdradzieckie łzy, napływające do
oczu.
– Dziwne – stwierdził mrocznym, dziwnie napiętym głosem. – Nie
spodziewałemsiętakiejodpowiedzi.
–Ajakiejsięspodziewałeś?
–Żetoonimająskłonnościdozakochiwaniasięwtobie.
Camillazasłoniładłoniąusta,próbującodzyskaćspokój.
–Niesądzę,żebytakbyło–powiedziała,potrząsającgłową.Wyprostowała
sięizrobiłaruch,jakbychciałaodejść.Niemogłapozwolić,żebyznówzaczął
zniąprowadzićteswojegry.
– Camillo, to prawda! – W głosie Matiasa pojawił się desperacki ton. –
Byłem zbyt wielkim tchórzem, żeby się do tego przyznać. W ciągu ostatnich
tygodni... próbowałem wszystko uporządkować. I doszedłem do wniosku, że...
jestemtylkomałymchłopcemukrywającymsięnadrzewieimającymnadzieję,
żemrocznesiłygoniedopadną.
Tesłowatrafiłyjąprostowserce.
–Niejesteśjużmałymchłopcem.
– Posłuchaj, Camillo – powiedział błagalnie. – Świat, jaki znałem, runął
w dniu, w którym ojciec zabił matkę. To również zabiło coś we mnie. Albo
głęboko mnie zraniło. Przez lata nie byłem w stanie zapomnieć tych obrazów.
Katastrofa pierwszego małżeństwa Diega upewniła mnie w przekonaniu, że ja
teżsięnienadajedotakichzwiązków.Iżemuszęsiębezustanniekontrolować.
A wtedy pojawiłaś się ty. Silna kobieta, niepasująca do żadnych moich
wyobrażeńipotrzeb.Zrozumiałem,żenigdyniebędętaksilnyjakty.
–Tonieprawda–zaprzeczyła.
–Prawda.Tysięnigdyniezałamałaś.Wyznałaśmi,żemniekochasz,choć
dałem ci poznać, że coś do ciebie czuję. Pomimo tego wszystkiego, co ci
opowiedziałemomnieioswoimżyciu.Odłożyłeśnabokdumęipokonałaślęk.
Jesteśnieustraszona,wprzeciwieństwiedomnie.
Camillapotrząsnęłagłową.
– Mylisz się, Matias. Byłam przytłoczona strachem, zdesperowana, ale
musiałamtopowiedzieć.Bowidziałem,cosiędzieje,kiedytysięboisz.Kiedy
odsuwasz miłość, by nie zrobiła z ciebie głupca. Wobec tego ja musiałam być
tym głupcem, jeszcze większym od ciebie. I tak się czułam… głupcem ze
złamanymsercem.
– Jak mogłem ci coś takiego zrobić? – jęknął. – Nie zasłużyłaś na takie
traktowanie.
–Naprawdętaksięmniebałeś?
–Naprawdę–przyznał.–Bałemsiętego,comógłbymcizrobić.Ajeszcze
bardziejsiębałem,żekiedydopuszczędogłosuto,cokazałomiciępokochać,
przestanębyćsobą.Iprzestanęsiękontrolować.Wówczasmógłbymsiępoczuć
zagrożony.Cobybyło,gdybyodezwałysięwemniegenymojegoojca?
–Nicsięniestało,bopoprostumniezostawiłeś–stwierdziłaspokojnie.–
A na pożegnanie podarowałeś mi wspaniały prezent. Nie masz w sobie nic
zojca,Matias.
–Możeitak.Alewtedyniepotrafiłemsięprzyznaćprzedsamymsobą,że
jużciępokochałem.Żedopadłamniemiłośćizmieniławszystko.
–Comasznamyśli?
– Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o tym, że twoja matka kochała siebie
bardziej niż twojego ojca? Bardziej niż któregokolwiek z mężczyzn, z którymi
sięwiązała?
–Tak,pamiętam.
–Otóż,mójojcieckochałtylkosiebieinikogowięcej.Abuelojesttakisam.
NiekochaDiegaimnie,takjakdziadekpowinienkochaćswoichwnuków.Nie
żywił ojcowskiej miłości do swojego syna. A mój ojciec nie kochał matki ani
nas. To nie racjonalna decyzja w twojej głowie powstrzymuje cię przed
krzywdzeniem innych, tylko altruizm. A w przypadku osób bliskich – miłość.
Nie skrzywdzisz swoich bliskich, jeśli będziesz ich kochać bardziej niż siebie.
Ktoś, kto kocha, pragnie, by inni byli szczęśliwi, nawet jeśli on sam nie jest.
Itakwłaśniemyślałemotobie.
Nawetwtedy,kiedymusiałemcięzostawićisercemisięrwałonastrzępy.
Toniejestświadectwomojejwłasnejsiłyczyuczciwości,tylkohołddlaciebie.
Bowiemudałocisiędotrzećdomojegoskrywanegownętrzaiznaleźćtamcoś,
oczymniemiałempojęcia.Sprawiłaś,żezapragnąłemczegoś,oczymnawetnie
marzyłem.
– Matias – szepnęła i przypadła do niego. Pocałowała go mocno, żarliwie,
z ledwie hamowanym pożądaniem. – Kocham cię. I myślę... Myślę, że jesteś
dobrym człowiekiem. Po stokroć więcej wartym niż twój ród, niż dziedzictwo
twojegoojcaidziadka.
–Chciałbym,żebytakbyło.Bonaprawdęszukampracynatwoimranczu.
–Serio?
–Diegoijazawarliśmypokójizrezygnowaliśmyzrywalizacji.
–Jakto?
– On powiedział dziadkowi, że jego małżeństwo się skończyło, a ja
wcześniej ogłosiłem dziadkowi, że się z tobą rozwodzę. Czyli żaden z nas nie
jestżonatyiniespełniawarunkówtestamentu.Niechcemyjużtejgry.
–DlaczegoDiegotozrobił?–spytała.
Matiaswestchnął.
– Z tego samego powodu, co ja, Camillo. Z miłości. Obaj w końcu
zrozumieliśmy,żekochamyswojekobietyitojestnajważniejsze.
–PowiedziałjużLilianie?
–Pewniezaraztozrobi.Wkażdymrazieporozmowieznimzrozumiałem,
żemuszęprzyjechaćdociebie.Żemuszęspróbować.
–Kochamcię,Matias–powtórzyłaCamilla.Kochamciębardziejniżsiebie.
– Ja też kocham cię bardziej niż siebie samego. I będę to robić do końca
życia,doostatniegooddechu.
–Trzymamcięzasłowo!
Uśmiechnąłsię.
– Jesteś wszystkim, czego mi potrzeba – powiedział i musnął wargami jej
usta. – Jesteś silna i zarazem krucha. Piękna. Moja żona. Moja stajenna
dziewczyna...
Camillaroześmiałasię.
–Cośmisięzdaję,żezostanieszmoimstajennymchłopcem.Wkońcutoja
jestemwłaścicielkątegorancza.
–Pewnietak.Agdybymsięniesprawdził,zawszemamjeszczeswójbiznes,
wartmiliardydolarów.
–Napewnosięsprawdzisz.Jużjaotozadbam!
MatiaschwyciłCamillęwramiona.
–Niemogęsięjużdoczekać,mojanajukochańszażono.
Tym razem, kiedy razem z nim przekroczyła próg swojego domu, poczuła
sięnaprawdęjakusiebie.Bojejsercebyłoznią.Nazawsze.
EPILOG
MatiaswyszedłnabalkondomuranczaNavarro,zwidokiemnapastwiska,
ciągnącesiępohoryzont.Uśmiechnąłsię,gdyzobaczyłswojążonę,galopującą
nagrzbiecieFuego,któregoprzywiozłatunaweekend.
Po paru latach małżeństwa nadal pozostała kobietą wyzwoloną. Nie
wyobrażałsobie,żemogłobybyćinaczej.Żyłjejwyścigowąkarierą.Udałomu
sięnamówićCamillę,byzostaładżokejkąidosiadałaFuegonatorze.Duetmiał
wiele sukcesów, aż do czasu, kiedy musiała zawiesić karierę ze względu na
ciążę.Apotemnanastępną.
–Papá.
Małysynekwpatrywałsięwniegowielkimi,ciemnymioczamimatki.
–Tak,Cesarze?–Pochyliłsięipodniósłbrzdąca.
–Czymamazarazwróci?
–Tak,jestwdrodzenakolację.Wiesz,jaklubijeździćpopołudniu.
–Jateż–powiedziałjegosyn.
Itakbyło.Małybyłurodzonymjeźdźcemiodziedziczyłtalentswojejmamy.
W czasie kolacji Matias trzymał na kolanach maleńką Amelię, a Cesar
zasypywał Camillę pytaniami o każdego konia po kolei. Matias kochał takie
rodzinnewieczory.
Kiedy dzieci zasnęły, usiadł z żoną na tarasie, przy ogniu płonącym
wżelaznympierścieniu.Blaskpłomienimieszałsięzblaskiemgwiazd.
Camillaprzylgnęładoniegoipocałowałagonamiętnie.
–Zróbmytodzisiajtutaj–wyszeptała,wsuwającmurękępomiędzyuda.
– Słusznie, bo jak przyjedzie Diego z rodziną, nie będziemy mogli tego
zrobić–zauważył.
Pamiętna rozmowa z bratem, w czasie której obaj postanowili wycofać się
zgry,którąimnarzuciłdziadek,zaowocowałabraterskimpojednaniem.Astary
satrapa kompletnie ich zaskoczył. Ubawiony faktem, że wnukowie wycięli mu
taki numer, zapisał każdemu po połowie majątku. I żył dalej w zdrowiu, ku
zdumieniuwszystkich.
Kiedysięjużsobąnasycili,MatiaszaniósłCamillędołóżkainiewypuścił
zobjęćażdorana.
Iśniłtylkooniej.
Spistreści:
OKŁADKA