Łamek Aleksander Jak odzyskać szczęście

background image

1

Aleksander Łamek

„Jak odzyskać

szczęście”

Wydanie II

Warszawa czerwiec 2007

publikacja bezpłatna

background image

2

Zasady rozpowszechniania książki

Elektroniczna książka „Jak odzyskać szczęście” jest publikacją

bezpłatną. Każdy może za darmo ją kopiować i rozprowadzać wśród

innych osób poprzez umieszczenie jej na stronach WWW, wysyłając ją

e-mailem, lub kopiując na dyskietki i płyty CD. Zabronione jest czerpanie

korzyści materialnych z udostępniania tej książki innym.

Oficjalna strona autora:

www.aleksanderlamek.pl

Inne książki autora:

„Nieśmiałość - jak się jej pozbyć?”

„Sens Życia”

„Szkoła Sukcesu”

„Układ”

„Prawdziwa demokracja”

„Terapia śmiechem czyli jak rozwinąć poczucie humoru” (w

przygotowaniu)

background image

3

Wstęp

Ta książeczka powstała przede wszystkim z myślą o ludziach, którzy

z różnych powodów stracili szczęście w życiu. Jeśli jednak jesteś osobą

szczęśliwą, to również zachęcam Cię do jej lektury. Być może zawarte w

niej inspiracje pozwolą Ci cieszyć się jeszcze większym szczęściem. A

nawet jeśli uznasz, że zawarte w niej rady nie wniosą już nic nowego do

Twojego życia, to może warto rozesłać ją do znajomych, którzy wciąż

szukają swojego szczęścia.

Może okazać się, że z prezentowanych tutaj rad zaledwie jedna

przemówi do Ciebie. Ale to właśnie ona może pomóc Ci zyskać takie

szczęście, o jakim marzysz. Dlatego zachęcam Cię do przeczytania całej

książki, bo być może dopiero w ostatnim jej akapicie znajdziesz to,

czego szukasz.

Powodzenia!

Książkę tę dedykuję osobie, która stała się dla mnie inspiracją do jej

napisania.

background image

4

* * *

Chyba nie ma na świecie osoby, która chociaż raz nie dostała

„kopniaka” od życia, który na jakiś czas pozbawił ją szczęścia.

Co można zrobić w sytuacji, gdy coś takiego nam się przydarzy?

Najważniejsze, aby w ogóle coś zacząć robić! Gdy stajemy się

nieszczęśliwi, nasze życie traci sens, to nic się w nim nie zmieni, jeśli

sami tych zmian nie wprowadzimy. Ale jak ktoś, kto stracił ochotę do

życia, kto nie wie, co ma ze sobą zrobić, ma zacząć działać? Kluczem do

rozwiązania tej patowej sytuacji jest zyskanie odpowiedniej motywacji.

Z własnego doświadczenia wiem, że mało kiedy pomagają nam słowa

otuchy znajomych: nie możesz się załamywać, głowa do góry, itd. To ich

rady, widziane z ich perspektywy, które do nas wcale nie muszą

przemawiać.

Dlatego zachęcam Cię do zastanowienia się nad prezentowanymi

poniżej dwoma rozwiązaniami.

Pierwsze polega na tym, aby skupić się na działaniach, które pozwolą

nam rozwiązać nasz problem - przyczynę naszego nieszczęścia. Mając

świadomość, że jesteśmy w stanie rozwiązać ten problem, zyskujemy

motywację, aby ruszyć z energią do działania.

Kiedyś miałem bardzo poważne kłopoty finansowe. W pewnym

momencie okazało się, że zostało mi na koncie dosłownie kilkanaście

złotych i nie wiedziałem, kiedy otrzymam następne pieniądze.

Wiedziałem jednak, że to ode mnie zależy, jak będą kształtować się

moje dochody i że mogę podjąć działania, aby w przyszłości już nie mieć

takich problemów finansowych. To skłoniło mnie do szukania lepszych

możliwości zarobków. Ponieważ poświęciłem się całkowicie temu

celowi, to pozytywne efekty pojawiły się i to już po stosunkowo

niedługim okresie czasu.

background image

5

To rozwiązanie niestety nie sprawdza się w każdej sytuacji. Kiedyś

napisał do mnie chłopak, od którego odeszła dziewczyna i znalazła sobie

już innego. On nadal pragnął ją odzyskać i tylko to się dla niego liczyło.

Było dla mnie oczywiste, że nie ma sensu mu doradzać, aby starał się

odzyskać względy swojej dawnej dziewczyny, skoro ona już ma innego

chłopaka. Również zdawałem sobie sprawę z tego, że w stanie, w jakim

on był w tamtym momencie, czyli był nadal permanentnie zakochany w

swojej byłej dziewczynie, radzenie mu, aby zaczął rozglądać się za

innymi dziewczynami, nie miało sensu.

No właśnie, co możemy zrobić w sytuacjach, gdy nie jesteśmy w

stanie podjąć działań mogących bezpośrednio rozwiązać nasze

problemy? Wtedy powinniśmy zająć się czymś innym, co zajmie nas na

tyle skutecznie, że będziemy mogli nie myśleć bez przerwy o przyczynie

naszego nieszczęścia.

Gdy ja miałem kłopoty osobiste, których nie byłem w stanie

bezpośrednio rozwiązać, to skupiłem się na pracy zawodowej. Ideałem

jest, aby to zajęcie, na którym się skoncentrujemy, stało się dla nas

prawdziwą pasją, której całkowicie poświęcimy się. Dlatego warto

przemyśleć, co może się nią stać. Może to być np. jakieś

niezrealizowane dotychczas marzenie. Jeśli marzyliśmy o podróżach, to

skupmy się na nich, jeśli chcieliśmy zająć się malowaniem obrazów, to

zróbmy to!

Jeżeli nasze dotychczasowe problemy dotyczyły wielu aspektów

naszego życia, to wtedy warto pójść w zupełnie nowych kierunkach,

które nie będą nam kojarzyć się z dotychczasowym życiem i związanymi

z nim problemami.

* * *

background image

6

Co ludzi najbardziej unieszczęśliwia? Według mnie myślenie o

swoim nieszczęściu. Gdy dostaliśmy pilne zadanie w pracy do

wykonania i musi być ono gotowe „na wczoraj”, to poświęcamy mu się

zupełnie i nie mamy czasu myśleć o naszych problemach. Nie czujemy

się wprawdzie wtedy szczęśliwi, ale też nie czujemy się nieszczęśliwi.

Jeśli zupełnie pochłania nas coś, do czego mamy pasję, np. oglądanie

meczów piłki nożnej, to podczas meczu możemy zaznać przez 90 minut

szczęścia.

Jednak w ciągu dnia tylko część wykonywanych przez nas czynności

pochłania nas zupełnie. Może to być np.: zabawa z dzieckiem, oglądanie

świetnego filmu, rozwiązywanie krzyżówki. Wiele innych czynności nie

zaprząta jednak w całości naszego umysłu. A wtedy nasze myśli

zbaczają w kierunku tego, co jest w danej chwili dla nas najważniejsze.

Jeśli najważniejsze są dla nas nękające nas kłopoty, to zaczynamy

myśleć o nich. Myślimy o nich, gdy myjemy się rano w łazience, gdy jemy

śniadanie, gdy jedziemy samochodem, gdy na chwilę przestajemy pisać

na komputerze. Tak naprawdę to właśnie tego typu czynności stanowią

największą część naszego dnia. I dlatego przez większość dnia myślimy

o naszych nieszczęściach.

Co zatem możemy zrobić, aby przestać tyle o nich myśleć? Na pewno

nie możemy zrezygnować z wykonywania tych codziennych czynności.

To co możemy zrobić, to skupić się na nich w 100 procentach. Zapewne

nieraz miałeś okazję obserwować dzieci. One potrafią całkowicie

poświęcić się nawet najdrobniejszej czynności. W znakomitym polskim

filmie „Jasminium” jest scena, gdy klasztornym korytarzem idzie mnich

Zdrówko wraz z 5-cio letnią dziewczynką, która radośnie podskakuje. W

pewnym momencie dziewczynka pyta mnicha: - A ty nie skaczesz?

Zdrówko odpowiada na to: - A dlaczego miałbym skakać? Dziewczynka

na to: - Dla skakania.

background image

7

Dzieci nie przejmują się tym, co było (nawet jeśli chwilę wcześniej

dziecko płakało, bo zraniło sobie kolano) i w ogóle nie przejmują się tym,

co będzie w przyszłości. One żyją tu i teraz. Niestety my dorośli

straciliśmy tę umiejętność i bardzo rzadko zdarza nam się zachowywać

jak dzieci.

Poznałem kiedyś kobietę, która pracowała na kierowniczym

stanowisku. Praca ta była tak stresująca, że w końcu wysiadła ona

psychicznie i zrezygnowała z niej. Aby dojść do siebie, postanowiła

skorzystać z moich zajęć z terapii śmiechem. Osoba ta miała jakby dwie

osobowości. Jedna to była osobowość bardzo silnej kobiety, typowej

bizneswomen, która miała bardzo analityczny i krytyczny umysł. Druga

osobowość to była osobowość dziecka. Potrafiła ona na powrót stać się

dzieckiem, zapomnieć o otaczającym ją świecie, o swojej przeszłości i

cieszyć się chwilą bieżącą. Obserwowanie jej, gdy wchodziła w rolę

dziecka, było czymś fascynującym. Pamiętam gdy np. kupiła sobie

kolorowankę i kredki i wzięła się za jej kolorowanie. Gdy udało jej się

odzyskać spokój ducha i komfort psychiczny, sytuacje, gdy stawała się

dzieckiem, stały się znacznie rzadsze.

Gdy prowadzę zajęcia z terapii śmiechem dla osób chorych na raka,

to jedno z ćwiczeń polega na zabawie w dziecięcą grę łapki.

Obserwowanie jak dorośli ludzie z poważnymi problemami całkowicie

pochłonięci są tą grą i doskonale się bawią, jest czymś wspaniałym.

No właśnie. Co zrobić, aby każdy z nas potrafił cieszyć się każdym

momentem swojego życia? Na początek polecam przeczytanie

książeczki pt. „Cud uważności” (autor Thich Nhat Hanh). Jest ona

doskonałą instrukcją i inspiracją, jak to osiągnąć. Podstawowa zasada

polega na tym, aby całkowicie skupić się na czynności, którą właśnie

wykonujemy. Jeśli myjemy rano twarz, myślmy tylko o tym. Jeśli

szykujemy i jemy śniadanie, myślmy wyłącznie o tym, itd. Ważną rzeczą

background image

8

jest, aby robiąc to, dostrzegać pozytywne strony danej czynności. Jeśli

myjemy twarz, to skupmy uwagę na miłym zapachu mydła, na tym, jak

nasza twarz zyskuje świeżość. Gdy jemy śniadanie, skupmy się na

smakowaniu tego, co jemy.

Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to łatwa sztuka i mi samemu

udało się na tym polu poczynić zaledwie małe postępy. Ale warto starać

się. Zauważyłem, że wraz z pozytywnym skupianiem się na bieżących

czynnościach, zyskujemy kilka rzeczy. Pierwszą oczywiście jest to, że

nie myślimy o naszych problemach. Drugą jest to, że zaczyna wzrastać

jakość naszego życia. Gdy skupiamy się na myciu twarzy, możemy

dostrzec potrzebę kupienia lepszego mydła. Gdy skupiamy się na

jedzeniu, jemy wolniej (czyli zdrowiej), zaczynamy zastanawiać się, co

tak naprawdę jemy i łatwiej jest nam wprowadzić pozytywne zmiany do

swojego jadłospisu.

Trzecią rzeczą, którą zyskujemy, jest to, że zaczynamy akceptować

sytuacje, które wcześniej były dla nas uciążliwe. Gdy chodzenie do

sklepu było dla nas przykrym obowiązkiem, to teraz zaczynamy czerpać

radość z tego, że idziemy między blokami do sklepu. Jeśli nie cierpimy

prasować, to skupiamy się na tym, jak z każdym ruchem żelazka, nasze

ubrania stają się coraz ładniejsze.

I w końcu czwartą rzeczą, którą daje nam pozytywne skupianie się na

aktualnych czynnościach, jest to, że zaczynamy doceniać najdrobniejsze

elementy naszego życia. I gdy wieczorem kładziemy się do łóżka,

zauważamy, że tego dnia wydarzyły się dziesiątki pozytywnych rzeczy w

naszym życiu. A wtedy nasze problemy przestają nas aż tak bardzo

przytłaczać.

* * *

background image

9

Z moich obserwacji wynika, że najczęstszą przyczyną naszych

nieszczęść są relacje z innymi ludźmi. Dlatego sporą część tego

poradnika poświęcę właśnie międzyludzkim relacjom.

Kiedyś ktoś chciał ze mnie zrobić osobę bez wad. Oczywiście

chodziło o wady, które były wadami dla tej osoby. A ponieważ osoba ta

miała bardzo wysokie standardy i wymagała bardzo dużo od siebie, to i

wymagała bardzo dużo od innych - aby spełniali te same standardy, co

ona. Ja w końcu uświadomiłem sobie, że nie byłem w stanie ich spełnić.

Byłem zły na tę osobę, że pragnęła, aby inni byli podobni do niej.

Jednak po pewnym czasie dotarło do mnie, że w taki sposób

postępuje każdy z nas, w tym i ja. I co więcej, jest to coś jak najbardziej

naturalnego. Przyjmijmy, że jesteś osobą w wieku 30 lat, która skończyła

studia, pracuje na kierowniczym stanowisku i uwielbia podróże. Czy

będziesz szukać znajomych wśród osób, które mają po 50 lat,

wykształcenie zawodowe, pracują jako robotnicy i nigdy nie ruszają się

ze swojego miasta? I dokładnie odwrotnie, czy te 50-cio letnie osoby

będą szukać znajomości z osobami, które mają 30 lat i mają cechy, jakie

przedstawiłem powyżej?

Pragniemy towarzystwa ludzi, którzy są do nas podobni. Mają

podobne zainteresowania, poglądy, wartości. Jeśli nie do końca te

podobieństwa występują, to staramy się ich skłonić do przyjęcia naszego

podejścia do świata.

Gdy moją pasją stały się podróże, to zacząłem moich znajomych

przekonywać do podróżowania. Gdy nie udawało mi się ich przekonać

na jakiś fajny wyjazd, to miałem w duchu do nich żal - jak to, przecież

doskonale by się na nim bawili, tylko by na tym zyskali. Mimo to woleli

spędzać czas w inny sposób, który dla mnie wydawał się nudny.

background image

10

Uświadomiłem sobie, że jeżeli coś jest wspaniałe dla nas, to dla

innych wcale takie być nie musi. Inni mają swoje własne recepty na to,

jak korzystać ze swojego życia.

Wspominam o tym z kilku powodów. Po pierwsze po to, abyś nie czuł

się sfrustrowany, jeśli twoje próby przekonania innych do twoich

wartości, zainteresowań, czy czegokolwiek innego, spełzną na niczym.

W takiej sytuacji może warto zastanowić się nad poszerzeniem kręgu

swoich znajomych o ludzi, którzy już mają takie samo podejście do

świata, co Ty - nie musisz ich do tego przekonywać, a oni niewątpliwie

ucieszą się, że znalazła się osoba, która jest podobna do nich.

Po drugie, nie miej żalu do innych, że próbują Ciebie zmienić, abyś

stał się bardziej podobny do nich. Te osoby naprawdę Ci dobrze życzą -

abyś stał się szczęśliwszy podzielając ich wizję świata. I mimo tego, że

ich próby mogą okazać się dla Ciebie czasami bardzo przykre, to doceń

to, że tym osobom zależy na Tobie i podejmują wysiłek, aby „uczynić

twoje życie lepszym” (tak dokładnie one myślą).

Po trzecie, zastanów się nad rozwiązaniem kompromisowym. Ja w

końcu zaakceptowałem to, że moi znajomi nie podzielają mojej

podróżniczej pasji. Doceniłem jednak, że co jakiś czas udaje mi się trafić

do nich z pomysłem, który zyskuje ich akceptację. Pamiętam jak

organizowałem wyjazd w długi weekend majowy. Zgłosiło się na niego

tylu chętnych, że części osobom musiałem odmówić.

Swego czasu rozmawiałem ze znajomą o przebaczaniu. Dla mnie

przebaczanie polegało na wybaczeniu innym ich negatywnych

postępowań w sposób bezwarunkowy - nie musieli oni nic zrobić, abym

im przebaczył. Z kolei moja znajoma stała na stanowisku, że aby mogła

komuś wybaczyć, to ten ktoś musi naprawić swoje błędy. Co więcej,

uważała, że moje podejście jest dziecinne i że powinienem z niego

background image

11

dawno wyrosnąć, gdyż osoby dorosłe nie przebaczają tak po prostu,

tylko wymagają od innych naprawiania swoich błędów.

Zrobiło mi się smutno, że mamy tak różne poglądy w tej kwestii. I

wtedy zacząłem myśleć nad tym, że byłoby super, gdyby kiedyś ta

znajoma zdecydowała się zmienić swoje poglądy w tej kwestii i przyjąć

mój punkt widzenia. Jednak po pewnym czasie przyszła kolejna

refleksja, że to nie tak. Że myśląc tak, popełniam dokładnie ten sam

błąd, co moja znajoma. Ona nie była w stanie zaakceptować mojego

podejścia, uważając je za gorsze i chciała, abym ja przyjął jej

stanowisko. I ja dokładnie naśladowałem jej postępowanie, tylko że z

mojej perspektywy.

I wtedy zacząłem się zastanawiać, jaki kompromis byłbym w stanie

zaakceptować. Mógłby on polegać na tym, że moja znajoma niech nadal

wyznaje zasadę, że aby mogła komuś wybaczyć, to ten ktoś musi sobie

na to zasłużyć. Ale równocześnie starałbym się jej pokazać, że mój

sposób przebaczania, mimo że inny, też się sprawdza w wielu

sytuacjach.

Oto kolejny przykład. Jestem osobą, która bardzo lubi zmiany. Często

zmieniam zdanie w różnych sprawach. Następuje to wtedy, gdy widzę,

że dotychczasowe podejście nie sprawdza się, lub wyczerpało swoje

możliwości. Wtedy zaczynam testować nowe rozwiązania, sprawdzam,

które są mi pomocne, a które nie. Dzięki temu cały czas rozwijam się i

zdobywam nową wiedzę, którą mogę się dzielić z innymi m.in. poprzez

moje kolejne książki. Jednak moje podejście nie przypadnie do gustu

osobie, która ma stałe poglądy i rzadko zmienia zdanie w różnych

kwestiach.

Dla

niej

moje

podejście

może

być

czymś

nieodpowiedzialnym. I kto ma rację? Oczywiście rację ma każde z nas -

ze swojego punktu widzenia. W moim przypadku sprawdza się moje

podejście, a w jej przypadku jej podejście. I jeśli każda ze stron

background image

12

uświadomi to sobie, to łatwiej będzie im zaakceptować wzajemną

odmienność.

Podam jeszcze jeden przykład z własnego życia. Jeden z moich

znajomych, sam będąc osobą skromną, uznał mnie za osobę

egoistyczną, gdyż jego zdaniem za bardzo koncentruję się na sobie i

mam zbyt wysokie mniemanie na swój temat. Ja uznałem, że przesadza

w tej kwestii.

W rzeczywistości każdy z nas, ze swojego punktu widzenia, ma rację.

Sztuką jest dostrzeżenie, że potrzebne są zarówno osoby skromne, takie

jak mój znajomy, jak i osoby, które mają wysokie zdanie na swój temat i

w ten sposób mają odwagę realizować pomysły, na które wielu innych

ludzi nigdy by się nie zdecydowało.

Odmienne stanowiska lub poglądy mogą stanowić świetne pole do

wzbogacania naszego życia i życia innych ludzi. W powyższym

przykładzie osoba skromna może starać się powstrzymywać mnie przed

popełnieniem jakiś głupstw związanych ze zbyt dużą pewnością siebie.

Ja z kolei mogę zachęcać tę osobę, aby bardziej uwierzyła w swoje siły.

Podobnie może to wyglądać we wcześniejszym przykładzie ze

znajomymi, którzy wolą siedzieć w mieście, niż podróżować. Ja mogę od

czasu do czasu urozmaicać ich życie wyciągając ich na jakiś fajny

wyjazd, a oni mogą mnie np. zapraszać do siebie na smaczny obiad i

miłą pogawędkę.

Dlatego zachęcam Cię, że gdy dostrzeżesz u innych cechy, które nie

wzbudzą Twojego zachwytu, to zastanów się, jak możesz je wykorzystać

w pozytywy sposób, aby wzbogaciły one Twoje własne życie.

Ludzie często niezbyt chętnie godzą się na kompromisy z prostego

powodu - niosą one w sobie element negatywny, gdyż musimy

częściowo zrezygnować z tego, co jest dla nas ważne. Weźmy taki oto

przykład. Chłopak i dziewczyna chcą wyjść gdzieś razem wieczorem.

background image

13

Ona chciałaby pójść do teatru na „Jezioro łabędzie”, a on do kina na

„Piłę mechaniczną 4”. Decydują się na rozwiązanie kompromisowe -

pójdą do kina na komedię romantyczną. Ten kompromis dla nikogo z

nich nie będzie w pełni atrakcyjny, chociaż jest do zaakceptowania.

Na szczęście można zrobić coś, aby satysfakcja z kompromisu była

większa. Chodzi o to, aby do kompromisu dołożyć wartość dodaną.

W podanym wyżej przykładzie może to polegać na tym, że po kinie

chłopak i dziewczyna pójdą do znajdującej się obok kina restauracji na

romantyczną kolację.

W naszym codziennym życiu jest bardzo wiele sytuacji, które nie do

końca nas satysfakcjonują. Dlatego jeśli razem z innymi osobami,

których dotyczą nasze kompromisy, będziemy wspólnie szukać

sposobów na zwiększenie pozytywnych aspektów tych kompromisów, to

będzie nam się lepiej żyło.

* * *

Nie przez przypadek podałem w poprzednim punkcie przykład z

różnymi poglądami na temat przebaczania, gdyż właśnie teraz chciałbym

zająć się nim szerzej. Dzieci potrafią przebaczać błyskawicznie. Wynika

to chociażby z tego, że potrafią co chwilę zmienić obiekt swojego

zainteresowania. Gdy dorastamy, przebaczanie nie jest już takie proste.

Może wynika to częściowo z tego, że i krzywdy, których doświadczamy

ze strony innych, ciążą nam dużo bardziej. I wtedy zaczynamy wymagać

od innych, aby naprawili zadane nam krzywdy, gdyż dopiero wtedy

jesteśmy w stanie im wybaczyć.

Ja sam byłem zwolennikiem takiego podejścia. Jednak jakiś czas

temu uświadomiłem sobie, że to wcale nie jest taka wielka sztuka

wybaczyć komuś, kto na to zasłużył. Prawdziwą sztuką jest wybaczyć

background image

14

komuś, mimo, że ten ktoś nie zrobił nic, aby na to wybaczenie

zasłużyć.

Sztuka bezwarunkowego przebaczania niesie dwie korzyści. Gdy

chowamy do kogoś urazy, to wzbudzają one w nas negatywne emocje

(Jak on mógł mi to zrobić!!!!!!!), które stają się częścią naszego życia i

zmniejszają jego komfort. Przebaczając komuś, zyskujemy większy

spokój ducha.

Jeśli napadł na nas kieszonkowiec i nas okradł, to przebaczając mu

zyskujemy spokój ducha, ale oczywiście nie chcemy już więcej mieć z

nim do czynienia. Jeśli to jednak ktoś z naszych znajomych lub bliskich

skrzywdził nas, to przebaczając mu zyskujemy możliwość ułożenia sobie

dobrych relacji z tą osobą.

Chciałbym przedstawić w tym miejscu jeszcze jeden argument

przemawiający za bezwarunkowym przebaczaniem. Wielu ludzi nigdy

nam nie naprawi wyrządzonej krzywdy, gdyż uważają, że żadnej

krzywdy nam nie wyrządzili.

Weźmy taki oto przykład. Ojciec Jasia był w stosunku do niego

zawsze bardzo krytyczny. Wytykał mu wszelkie prawdziwe i

wyimaginowane niedoskonałości i braki. Dla Jasia były to bardzo ciężkie

momenty. Gdy Jasiu dorósł i opuścił dom rodzinny, miał do ojca wielką

urazę, że ten go zawsze tylko krytykował. I Jasiu przysiągł sobie, że

dopóki ojciec nie przeprosi go i nie zadośćuczyni za te lata nieustannej

krytyki, to nie będzie z nim utrzymywał bliższych kontaktów.

Niestety w postępowanie Jasia wkradł się błąd, polegający na tym, że

Jasiu przyjął, że jego ojciec doskonale wie, jak bardzo skrzywdził syna

swoją nieustanną krytyką. Tymczasem ojciec Jasia był dumny z tego, że

krytykował syna: „W końcu jego własny ojciec też go krytykował i ta

krytyka motywowała go do pracy nad sobą. I jego syn wyrósł na

porządnego człowiek dzięki jego krytykom”. Ale to nie wszystko. Ojciec

background image

15

krytykował syna również dlatego, aby syn nie miał zbyt wygórowanych

oczekiwań i marzeń, których nie zrealizuje i poniesie porażkę. Ojciec

wolał, aby syn nie przeżył nigdy dużych rozczarowań, więc starał się

uczynić z syna realistę.

I jak myślisz, czy ojciec kiedyś przeprosi syna za swoje krytykanctwo?

Oczywiście że nie. Skoro z jego perspektywy nie było to nic złego.

Wiem, że trudno Ci w to uwierzyć, ale gdy nasi znajomi, przyjaciele

oraz najbliżsi ranią nas, to często nie zdają sobie z tego sprawy. Dla

nich cała sytuacja może być pewnym negatywnym wydarzeniem, ale nie

podejrzewają, jak wielką ranę nam zadali. Nie zdają sobie z tego

czasami sprawy nawet wtedy, gdy im o tym powiemy.

Jeśli dorosły Jasiu powiedziałby ojcu o tym, jaką krzywdą dla niego

była krytyka ojca, to wcale nie licz na to, że ojciec to zrozumie. Wcale tak

stać się nie musi, gdyż własne pozytywne doświadczenia ojca z krytyką

będą stać w opozycji do słów syna. A gdy mamy wybór między

doświadczeniami własnymi, a doświadczeniami, o których opowiadają

nam inni, to naturalne jest, że wyżej stawiamy własne doświadczenia.

Dlatego ojciec może uznać, że syn jest po prostu mazgajem i przesadza,

bo przecież wyszedł na ludzi.

Jeśli powyższy przykład nie przekonuje Cię jednak, to proponuję,

abyś przez chwilę zastanowił się i przypomniał sobie sytuacje z Twojego

własnego życia, gdy ktoś oskarżył Cię o to, że wyrządziłeś mu jakąś

krzywdę lub zrobiłeś mu coś niemiłego, a Ty uznałeś, że ta osoba mówi

od rzeczy, albo przynajmniej grubo przesadza.

Wnioski z tego wyciągnij sam.

Czy to oznacza, że należy wybaczać każdemu w każdej sytuacji? Nie.

Są sytuacje, gdy wybaczanie stawia nas w roli ofiary. Takim przykładem

są kobiety bite przez mężów, które za każdym razem im wybaczają i cała

tragedia zaczyna się od początku. Dlatego jeśli widzimy, że mimo

background image

16

naszych wybaczeń druga strona ciągle nas krzywdzi, to wtedy warto

zakończyć taką znajomość i owszem wybaczyć tej drugiej osobie, ale nie

utrzymywać już z nią dłużej znajomości.

Sztuka bezwarunkowego wybaczania nie jest łatwa. Aby lepiej radzić

sobie z tą umiejętnością warto sięgnąć po książkę „Radykalne

wybaczanie” (autor Colin Tipping). Najpierw można zajrzeć na polską

stronę

www.radykalnewybaczanie.pl

, na której w dziale „Do pobrania”

można pobrać bezpłatne fragmenty książki. Zdaję sobie jednak sprawę z

tego, że nie każdemu ta książka przypadnie do gustu, gdyż skupia się

ona na podejściu duchowym do przebaczania. Dlatego nie przyda się

ona ateistom oraz tym osobom, które mają bardzo konserwatywne

poglądy religijne i nie są otwarte na nowe koncepcje i idee.

Na koniec części poświęconej wybaczaniu chciałem zaznaczyć, że

może być ono wykorzystywane nie tylko na poziomie pojedynczych ludzi.

Może też służyć całym narodom.

Od kilkudziesięciu lat trwa konflikt palestyńsko-izraelski. Uważam, że

obydwie strony ponoszą równie dużą odpowiedzialność za ten konflikt.

Jednak stroną, która lepiej na tym konflikcie wychodzi, jest moim

zdaniem Izrael, który posiada własne państwo, a Palestyna nie.

Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby nagle pewnego dnia

Palestyńczycy

bezwarunkowo

wybaczyli

Izraelczykom

wszystkie

zadawane im w przeszłości i obecnie krzywdy. Zakończyłby się konflikt

pomiędzy obydwiema stronami i mogłoby powstać niepodległe państwo

palestyńskie. I to tylko dzięki zastosowaniu bezwarunkowego

wybaczania! Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to mało

realne marzenie. Chociaż kto wie?

Weźmy też przykład z polskiego podwórka. Obecnie trwa w naszym

kraju wielka akcja lustracyjna. Mimo, że od czasów komunizmu minęło

już kilkanaście lat, to dla wielu ludzi chęć ukarania, chociażby nawet

background image

17

tylko poprzez publiczny pręgierz, współpracowników SB, jest niemal

życiową misją. Czy ja uważam, że ludzie, którzy świadomie

współpracowali z SB, popełnili coś złego? Tak uważam. Uważam jednak

równocześnie, że obecnie nie ma sensu do tego wracać. Czy w tej chwili

rozkopywanie starych ran komukolwiek coś przynosi poza wątpliwą

satysfakcją?

Weźmy

przykłady

arcybiskupa

Wielgusa

oraz

Bogusława

Wołoszańskiego. Czy upublicznienie informacji o ich współpracy ze

służbami komunistycznej Polski spowodowało, że Polakom żyje się

lepiej? Wprost przeciwnie. Dla wielu katolików afera z arcybiskupem

stała się osobistą tragedią. Zapewne dla wielu fanów Wołoszańskiego

informacje o jego współpracy też były szokiem.

Myślę, że warto tutaj przytoczyć słowa Mahatmy Gandiego:

Jeśli ludzie będą stosować zasadę oko za oko, to w końcu cała

ludzkość oślepnie.

* * *

Czy warto krytykować innych, czy nie warto? Oto jest pytanie. Przez

wiele lat uważałem, że poza pewnymi sytuacjami (gdy np. krytykuje się

polityka, który nie wypełnia swoich obowiązków), lepiej innych nie

krytykować. Kilka lat temu zacząłem uczęszczać na spotkania Klubu

Ludzi Sukcesu im. Małego Tadzia w Warszawie (

www.kls.republika.pl

), a

po jakimś czasie zostałem jego prezydentem. W klubie tym panuje zakaz

krytykowania innych. Wykonywane podczas spotkań różne ćwiczenia są

recenzowane przez uczestników, ale zawsze w pozytywny sposób. W

ciągu kilku lat mojego uczęszczania do tego klubu, wielokrotnie pojawiały

się obiekcje, że recenzja tylko wspierająca jest czymś sztucznym i nie

background image

18

pozwala klubowiczom w pełni rozwijać się, gdyż nie mogą oni poznać

swoich wad, nad którymi mogliby pracować.

Pamiętam, że sam swego czasu zacząłem się zastanawiać nad tym,

czy przypadkiem ci krytycy nie mają racji. Jedno z ćwiczeń w klubie

polega na publicznym przemawianiu. Kiedyś jedna z recenzentek

powiedziała, że to nie ma znaczenia, że ktoś popełnia błędy. Przecież

każdy człowiek jest inny. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że miała

rację. Można nauczyć grupę ludzi, aby każdy publicznie występował w

doskonały sposób - każdy miał odpowiedni głos, postawę, gestykulację,

itd. Tylko, że wtedy wszyscy staliby się podobnymi do siebie klonami.

Dzięki temu, że ludzie różnią się od siebie i nie mówią w sposób

perfekcyjny, to ich wystąpienia są wielobarwne, różne, zaskakujące i

przez to ciekawe.

Kiedyś poznałem osobę, która była bardzo krytyczną osobą. Potrafiła

dostrzec u innych wszelkie możliwe błędy i wytykała je im z

premedytacją. Nie robiła tego ze złośliwości. Wprost przeciwnie.

Uważała, że w ten sposób pomaga innym ludziom doskonalić się i

poszerzać ich horyzonty. Z początku jej krytyczne uwagi były dla mnie

bardzo przykrymi doświadczeniami. Jednak po pewnym czasie

zauważyłem, że jej krytyczne słowa zaczęły mnie motywować do

działania. Stres związany z tymi krytykami stał się dla mnie motywatorem

do pracy nad krytykowanymi przez nią moimi cechami i umiejętnościami.

W rezultacie dzięki tej osobie zacząłem szybciej iść do przodu i

osiągać większe sukcesy. I zacząłem jej być wdzięczny za to. Jednak po

dwóch latach dotarło do mnie, że coś jest nie tak. To wszystko, co dzięki

krytyce tej osoby udało mi się osiągnąć, sprawiało mi dużą satysfakcję,

jednak wcale nie czyniło mnie bardziej szczęśliwym człowiekiem. Wprost

przeciwnie. Moje szczęście gdzieś uciekło. Gdy zacząłem to dokładnie

analizować, doszedłem do kilku wniosków.

background image

19

Gdy ktoś wytyka nam jakąś naszą wadę, z której nie zdawaliśmy

sobie do tej chwili sprawy, to jest oczywiste, że w tym momencie nasze

samopoczucie staje się gorsze. W końcu nikt nie lubi się dowiadywać, że

jest gorszą osobą, niż myślał. Ponieważ jest nam źle, że ktoś nam

uświadomił jakąś naszą słabość, więc podejmujemy wysiłek, aby pozbyć

się tej słabości. Jednak z reguły zajmuje to nam sporo czasu i do tego

momentu cały czas pozostają w nas negatywne emocje, związane ze

świadomością naszej niedoskonałości. Gdy w końcu udaje nam się

pozbyć zupełnie danej wady, to niewątpliwie odczuwamy satysfakcję, że

już tej wady nie mamy.

Nasza sytuacja wydaj się wracać do normy - do stanu zanim

dowiedzieliśmy się o naszej wadzie. A więc powinniśmy być równie

szczęśliwi, co wtedy, a nawet bardziej. A jednak tak często się nie dzieje.

Dlaczego? Dlatego, że ponieśliśmy bardzo duże koszty walki z tą wadą.

Najpierw, gdy ktoś nam ją uświadamiał, było to dla nas bardzo przykre

doświadczenie i następnie cały okres walki z tą wadą również trzymał w

nas w negatywnych emocjach. I ostateczna satysfakcja z pozbycia się

wady mogła tylko częściowo zrekompensować nam przeżyte negatywne

emocje. Do tego dochodzi jeszcze jedna strata, której zaznaliśmy. Gdy

skupiamy się na pracy nad swoimi wadami, to przeznaczamy na to swój

czas i wysiłek. W ten sposób nie możemy tego czasu i wysiłku poświęcić

na coś innego, co sprawia nam autentyczną przyjemność.

Moim zdaniem nasze wady możemy podzielić na dwie kategorie:

wady, o których wiemy i te, z których nie zdajemy sobie sprawy. W tym

miejscu stawiam pewną tezę. Jeśli zdajemy sobie sprawę z jakieś

swojej wady, to oznacza to, że najczęściej ta wada ma duży wpływ

na nasze życie. Jeśli nie zdajemy sobie sprawy z danej wady, to

oznacza

to,

że

możemy

funkcjonować

bez

konieczności

background image

20

przezwyciężania tej wady. Na poparcie tej tezy przedstawiam poniżej

dwa przykłady z mojego własnego życia.

Przez wiele lat moim wielkim problemem była nieśmiałość. Nikt mi nie

musiał mówić, że jestem nieśmiały, gdyż doskonale sam zdawałem

sobie sprawę z tego, jak wielu problemów w życiu ta wada mi

przysparzała. Zdając sobie sprawę z jej negatywnego wpływu na moje

życie, podjąłem pracę nad pozbyciem się nieśmiałości i po kilku latach

udało mi się to. I dało mi to dużo szczęścia.

Drugi przykład dotyczy mojej sylwetki. Byłem kiedyś bardzo szczupłą

osobą. I od bardzo wielu lat co jakiś czas słyszałem od różnych ludzi

uwagi typu: powinieneś zacząć chodzić na siłownię, powinieneś coś ze

sobą zrobić, itd. Były to najczęściej uwagi rzucane przez osoby, które jak

najlepiej mi życzyły i uważały, że w ten sposób mi pomogą. Mnie te

uwagi bardzo dołowały i spowodowały, że zacząłem mieć duże

kompleksy na tle swojego ciała. I trwało to przez wiele lat. W końcu za

namową kolei oraz swoich własnych postanowień, zacząłem chodzić na

siłownię. Dzięki temu przybrałem kilka kilogramów, co wiąże się z pewną

satysfakcją, ale w żadnym przypadku nie zrekompensuje mi to lat

negatywnego myślenia o swoim ciele.

W tym miejscu warto zadać sobie ważne pytanie: dlaczego

krytykujemy innych? Powody są dwa: chcemy w ten sposób pomóc im

przezwyciężyć ich wady oraz z pobudek czysto egoistycznych. Tą

pobudką jest to, że jeśli czyjeś wady nam przeszkadzają, to eliminując te

wady powodujemy, że lepiej czujemy się w ich towarzystwie.

Przyjmijmy, że mamy znajomego, z którym lubimy chodzić do kina,

gdyż ta osoba umie wybrać dobre filmy, podczas seansu potrafi

zabawnie komentować film, a po projekcji miło spędzasz z nim czas w

kawiarni. Jednak ta osoba ma też wadę - podczas oglądania filmu

bardzo głośno je popcorn (skąd my to znamy :-).

background image

21

Zalety i wady znajomego można podać w postaci umownych wartości.

Przyjmijmy, że jego zalety oceniasz na 10 punktów, a jego wady na 5

punktów. Jeśli zrobimy z tego rachunek matematyczny i od wartości

zalet odejmiemy wady, to otrzymamy: 10-5=5. Czyli rachunek jest dla

nas dodatni i nasz zysk z tej znajomości wynosi 5. Gdyby wyszedł

ujemny, to wtedy oczywiście byśmy nie chcieli utrzymywać kontaktu z tą

osobą, bo byśmy na tym tracili.

W tym momencie uświadamiamy sobie, że jeśli powiemy tej osobie o

jej wadzie i ona tę wadę zlikwiduje, to wtedy rachunek będzie wyglądał

następująco: 10-0=10. Nasz zysk/komfort w kontaktach z tą osobą

znacznie wzrośnie! I my na tym faktycznie zyskujemy, ale ta druga

osoba nie musi. Bo jeśli nawet przestanie jeść głośno popcorn, to

weźmie sobie do serca naszą uwagę i wspólne wypady do kina nie będą

już jej sprawiać tak dużej satysfakcji, co wcześniej.

Czy zatem nie ma wyjścia z powyższej sytuacji, czy należy zadowolić

się 5 punktami dodatnimi zamiast 10-cioma? Na szczęście jest inne

rozwiązanie. Zamiast wytykać ludziom ich wady, pomagajmy im

rozwijać ich zalety.

W naszym przykładzie może to polegać na tym, że będziemy

naszemu znajomemu jak najczęściej mówić, jak dobrze bawimy się z

nim w kinie, jak dobry repertuar wybiera i jak miło spędzamy z nim czas

w kawiarni. Dzięki naszym komplementom on zyska motywację, aby

jeszcze lepiej to robić, dzięki czemu wartość jego zalet po jakimś czasie

może wzrosnąć np. do 15 punktów. I wtedy rachunek będzie wyglądał

następująco: 15-5=10. Nasza satysfakcja/zysk wyniesie 10 punktów

mimo, że nasz znajomy nie pozbył się swojej wady. Jego zalety, które

się rozwinęły, przyćmiły jego wadę.

Przedstawię jeszcze drugi wzór.

background image

22

Jak już to opisałem wcześniej, gdy ktoś dowiaduje się o jakieś swojej

wadzie, to jego poziom zadowolenia i szczęścia spada. Zanim

dowiedzieliśmy się o wadzie, nasz poziom szczęścia mógł wynosić np. 5

(według skali ocen szkolnych). W wyniku świadomości istnienia wady,

ocena ta spada do 4. W miarę jak zaczynamy przezwyciężać wadę, ta

ocena stopniowo podnosi się i może dojść np. 5. Efekt tego całego

procesu jest zerowy: 5-5=0. Nic ostatecznie nie zyskaliśmy. Nasz poziom

szczęścia nie zmienił się.

Weźmy teraz sytuację, gdy nie dowiadujemy się o swojej wadzie.

Zamiast tego pod wpływem komplementów i zachęt ze strony

znajomych, zaczynamy rozwijać nasze zalety. Daje nam to dużą

satysfakcję i w rezultacie po jakimś czasie ocena naszego poziomu

szczęścia wzrasta do 6. W takim przypadku zyskujemy cały dodatkowy

punkt poziomu szczęścia 6-5=1!

Zdaję sobie sprawę z tego, że pozbycie się jakieś wady może nam

oczywiście pomóc, może też pomóc innym ludziom. Jeśli jednak

będziemy przede wszystkim rozwijać nasze zalety, czyli to, w czym

jesteśmy dobrzy, to i my i inni skorzystają na tym bardziej.

Czy to oznacza, że nigdy pod żadnym pozorem nie należy nikogo

krytykować? Nie. Są sytuacje, gdy krytyka, a konkretnie konstruktywna

krytyka, jest potrzebna. Jeśli pracownik źle wypełnia swoje obowiązki, to

nieuświadomienie mu tego, narazi firmę na straty. Jeśli dzieci grają w

piłkę koło okien naszego mieszkania i w każdej chwili piłka może wybić

szybę, to trzeba im uświadomić, że postępują niewłaściwie. Jeśli politycy

nie działają na rzecz społeczeństwa, to jak najbardziej należy ich za to

skrytykować.

Niedawno

odkryłem

jeszcze

jeden

sposób

bezpiecznego

krytykowania. Polega on na tym, aby krytyka nie wyglądała na krytykę.

Posłużę się tutaj przykładem z własnego życia.

background image

23

Kiedyś pewna osoba stwierdziła, że jedną z moich wad jest to, iż w

zbyt dużym stopniu przechwalam się i mówię o sobie. Gdy usłyszałem tę

krytykę, to oczywiście zrobiło mi się przykro. Co ważniejsze jednak, ta

krytyka spowodowała automatyczne włączenie się mojego mechanizmu

obronnego polegającego na negowaniu słów krytykowanej osoby.

Pomyślałem sobie, że to nieprawda co ona mówi, że grubo przesadza w

ocenie mojej osoby.

Po pewnym czasie inna osoba stwierdziła coś podobnego, ale zrobiła

to w zupełnie inny sposób. Nie powiedziała mi wprost, że mam taką

wadę. Stwierdziła tylko, że potrafię się zareklamować i że widać, że mam

wysokie mniemanie na swój temat. W podtekście jej wypowiedzi było dla

mnie jasne, że też traktuje to za coś negatywnego. Ale ponieważ nie

powiedziała mi tego wprost, dlatego mój mechanizm obronny nie włączył

się. W rezultacie zamiast negować jej słowa, zacząłem zastanawiać się,

czy przypadkiem nie ma ona racji. I doszedłem do wniosku, że jednak

ma rację.

Jednak perspektywa pracy nad tą wadą nie była dla mnie zbyt

pociągająca (co wynikało ze wzoru, który wyżej prezentowałem).

Zacząłem się wtedy zastanawiać, co zrobić, aby zdobyć motywację do

pracy nad tą wadą. I wtedy przypomniałem sobie, że jakiś czas

wcześniej postanowiłem rozwijać umiejętność większego skupiania się

podczas rozmów na innych ludziach. Niestety próby rozwijania tej

umiejętności nie wychodziły mi zbyt dobrze. Doszedłem do wniosku, że

mógłbym pracę nad walką z opisaną wyżej wadą połączyć z rozwijaniem

tej umiejętności. Od tego momentu za każdym razem, gdy udaje mi się

zauważyć, że w zbyt dużym stopniu koncentruję się na sobie, to staram

się przerzucić punkt skupienia rozmowy na drugą stronę. Oczywiście raz

to się udaje lepiej, a raz gorzej. Ale dzięki odpowiedniej motywacji

(rozwijanie zalety, na której mi zależy) zacząłem robić jakieś postępy.

background image

24

I to jest kolejna metoda, którą warto stosować, gdy jednak chcemy

kogoś skrytykować. Jeśli już musimy to zrobić, to zaproponujmy, aby

walka z wadą była połączona z pracą nad jakąś zaletą, która dla danej

osoby jest lub może być czymś ważnym i będzie stanowić dla niej

pozytywną motywację do pracy nad sobą.

* * *

Być może zauważyłeś, że gdy w grę wchodzą emocje i logika, to

emocje prawie zawsze wygrywają. Dotyczy to zarówno każdego

człowieka z osobna, jak i całych narodów. Z logicznego punktu widzenia

Izraelczycy i Palestyńczycy już dawno powinni zakończyć swój konflikt,

gdyż byliby wtedy dużo szczęśliwsi. Jednak górę biorą emocje, takie jak

nienawiść.

Czy próbowałeś kiedykolwiek przekonać osobę, która była w silnych

emocjach, do czegoś używając logicznych argumentów? Pewnie tak. I

jakie były tego efekty? Założę się, że kiepskie. Wydaje mi się, że w dużej

mierze jest to spowodowane tym, że emocje są dużo szybsze od logiki.

Emocje oddziałują na nasz umysł w ułamku sekundy. Tymczasem logika

wymaga od umysłu zastanowienia się, przeanalizowania argumentów,

itd.

To, że emocje z reguły zwyciężają, ma niestety negatywny wpływ na

nasze życie. Najlepszym tego przykładem są kłótnie. Większość kłótni z

logicznego punktu widzenia nie ma sensu. A jednak do nich dochodzi

właśnie z powodu emocji. Co zatem zrobić, aby mając świadomość

potęgi emocji, wykorzystać to na swoją korzyść? Jedną z możliwości jest

inteligencja emocjonalna, która uczy odpowiedzialności za swoje

emocje, uczy jak identyfikować negatywne emocje, gdy się w nas

pojawiają i jak je neutralizować. Możliwości jest znacznie więcej.

background image

25

Najważniejsze, aby zdecydować, że przeszkadza nam wchodzenie w

negatywne emocje i chcemy zacząć coś robić, aby to zmienić.

Większość ludzi odczuwa żal i poczucie winy, że wchodzi w negatywne

emocje. Gdy się na kogoś wydzieramy, to po jakimś czasie, gdy miną już

emocje, czujemy się winni. To poczucie winy możemy wykorzystać do

zyskania motywacji, aby naprawić to, co z powodu negatywnych emocji

zepsuliśmy.

Warto pamiętać o tym, że gdy jesteśmy w silnych negatywnych

emocjach, to robimy i mówimy rzeczy, których często normalnie nigdy

byśmy nie zrobili. Dlatego gdy ktoś z powodu negatywnych emocji zrobi

coś, co będzie dla nas niemiłe, to starajmy się nie brać do serca tego, że

np. ktoś powiedział, że jesteśmy idiotą, tylko uświadommy sobie, że ta

osoba powiedziała tak nie dlatego, że tak naprawdę uważa, tylko

dlatego, że była w silnych negatywnych emocjach.

Na szczęście potęgę emocji możemy wykorzystać też w pozytywny

sposób, co pokazuje poniższy przykład.

O tym, że ONZ prowadzi akcję na rzecz głodujących m.in. w Afryce

wiedziałem od dawna. Jednak nigdy nie podjąłem wysiłku, aby

dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Muszę ze wstydem

przyznać, że nie chciało mi się tracić czasu na szukanie tego typu

informacji.

Na szczęście jakiś czas temu wybrałem się do kina na film "Krwawy

diament" z Leonardo Di Caprio w roli głównej. Film opowiada

autentyczną historię, która rozegrała się podczas wojny domowej w

Afryce w 1999 roku. Za rolę w tym filmie Di Caprio był nominowany do

Oskara. Film polecam, bo warto go obejrzeć. Przed samym filmem został

puszczony w kinie apel grających w nim aktorów o wsparcie Światowego

Programu Żywieniowego oraz podali jego stronę

www.wfp.org

.

background image

26

Przyznam szczerze, że ten apel nie wywarł na mnie jakiegoś wrażenia i

nie planowałem zaangażować się we wspieranie tej akcji.

Zmieniło się to po obejrzeniu filmu, który wywarł na mnie duże

wrażenie poprzez emocje, jakie we mnie wywołał (m.in. wzruszenie).

Dlatego jeszcze tego samego dnia wszedłem na tę stronę. Okazało się,

że w bardzo prosty sposób można wesprzeć ten program. Od razu

skorzystałem z tej opcji i przelałem na rzecz tego programu 10 dolarów.

Może to nie jest jakaś wielka kwota, ale już ona może uratować czyjeś

życie. I postanowiłem sobie, że będę co miesiąc przynajmniej taką samą

kwotę przelewał na rzecz tego programu.

Już nie pamiętam kiedy ostatnio odczuwałem równie dużą satysfakcję

dzieląc się swoimi pieniędzmi z innymi. Świadomość tego, że kilkoma

kliknięciami myszki przyczyniłem się do uratowania czyjegoś życia, była

naprawdę czymś wspaniałym.

Po tym doświadczaniu postanowiłem moich znajomych zachęcić do

wsparcia tej akcji. Ku mojemu zaskoczeniu, efekt okazał się zerowy.

Niestety oni nie widzieli filmu, nie odczuwali tych emocji co ja. W efekcie

moje przekonywanie miało charakter czysto logiczny, co nie skłoniło ich

do działania.

Rezultatem tego nieudanego namawiania ich było uświadomienie

sobie, że ludzie znacznie skuteczniej motywowani są poprzez emocje,

niż poprzez logiczne działanie. Dlatego jeśli pragniesz kogoś skłonić do

jakiegoś działania, to lepiej zamiast przedstawiać mu logiczną

argumentację, dlaczego powinien to zrobić, lepiej wzbudź w nim emocje,

które przekonają go znacznie skuteczniej.

* * *

background image

27

Czy nie wkurza Cię czasami w innych ludziach to, że są dwulicowi?

Stawiają nam pewne wymagania, a sami ich nie przestrzegają. Mówią

nam, że nie powinniśmy czegoś robić, a sami dokładnie to robią. A co

jeśli Ci powiem, że ci ludzie wcale nie są dwulicowi? Oni po prostu nie

zdają sobie z tego sprawy.

Oto prosty przykład. Zapewne jak większość ludzi jesteś

przeciwnikiem kradzieży. Uważasz, że kradzież jest przestępstwem i jeśli

ktoś ukradłby Ci samochód, telewizor, dokumenty, to popełnia

przestępstwo i powinien za to być ukarany. Co więcej, uważasz, że Ty

sam przestrzegasz zasad uczciwości i nie kradniesz, nie pozbawiasz

innych ich własności. A jednak jeśli korzystasz z Internetu to

prawdopodobnie ściągasz z Internetu nielegalne pliki mp3 lub filmy.

Oczywiście nie widzisz w tym nic złego i potrafisz doskonale uzasadnić

dlaczego w żadnym przypadku nie jest to kradzież: płyty z muzyką są tak

drogie, że nie stać Cię na ich zakup, więc artysta i tak nie traci na tym,

że ściągasz jego muzykę, bo przecież legalnej płyty i tak nie kupisz.

Poza tym na płycie z reguły tylko pojedyncze utwory podobają Ci się,

więc dlaczego niby miałbyś płacić za kilkanaście piosenek? A poza tym

przecież postępuje tak większość internautów.

Zapewne nie zdziwisz się, jeśli powiem Ci, że z punktu widzenia

muzyka wygląda to zupełnie inaczej. On uważa Cię za przestępcę, który

go okrada i powoduje, że gorzej zarabia.

Inny przykład. Jeśli jeździsz na co dzień samochodem, to na pewno

nie popierasz piratów drogowych, którzy stanowią zagrożenie dla innych

kierowców. To mam do Ciebie pytanie: czy w terenie zabudowanym

przestrzegasz ograniczenia prędkości do 50 km?

Skąd wynika ta nasza podwójna moralność? Jest ona czymś zupełnie

naturalnym. Siebie traktujemy lepiej niż innych i w stosunku do siebie

stosujemy taryfę ulgową. I co ciekawe, robimy to najczęściej

background image

28

nieświadomie i dlatego właśnie nie widzimy tego, że stosujemy inne

normy dla siebie i inne dla innych.

W tym miejscu warto wspomnieć o tym, że w działaniu tej podwójnej

moralności bardzo nam pomaga nasze wychowanie. Czy zauważyłeś

kiedyś, jak ktoś krytycznie wypowiadał się o jakiś cechach swoich

rodziców, że np. jego ojciec jest znerwicowana? I ta osoba (syn czy

córka) również okazała się osobą znerwicowaną. Ale kiedy zwracasz jej

na to uwagę, to ona oburzona stwierdza, że nie wie o czym ty mówisz.

Ja do chwili obecnej odkrywam, jak wiele wzorców zachowań

przejmujemy po naszych rodzicach. Z większości z nich nie zdajemy

sobie sprawy, gdyż już w dzieciństwie przenikają one do naszej

podświadomości i stają się naszymi naturalnymi zachowaniami, nad

którymi nigdy głębiej nie zastanawiamy się. W ten sposób przejmujemy

zarówno pozytywne jak i negatywne wzorce. W miarę dorastania

negatywne cechy charakteru rodziców zaczynają nam coraz bardziej

przeszkadzać i postanawiamy, że my nigdy nie będziemy zachowywać

się tak jak oni. Nie uświadamiamy sobie, że te negatywne wzorce mamy

już zakodowane w naszym umyśle i już z nich korzystamy.

Wynikać to może z mechanizmu obronnego, który ma nasza

podświadomość. Postawmy się w jej sytuacji: Wie ona, że my świadomie

nie chcemy iść w ślady naszego ojca i być krzykaczem. Ale wie również,

że mamy zakodowany taki sposób działania. Jest to oczywista

sprzeczność, która dla nas jest nie do zaakceptowania. I aby uniknąć

oczywistego konfliktu nasza podświadomość podsuwa nam argumenty,

przekonania i myśli, które pozwolą nam uniknąć tego konfliktu. Te

argumenty i myśli będą powodować, że gdy postąpimy według

negatywnego wzorca rodzica (np. nakrzyczymy na kogoś), to uznamy,

że nic się nie stało, i że w ogóle nie ma co porównywać naszego

zachowania do tego, co robił nasz ojciec.

background image

29

Jak widzisz jest to bardzo ciekawa teoria. Sam musisz zastanowić się,

czy ma ona dla Ciebie sens, czy nie. Jednak najważniejsze jest to, abyś

zbyt pochopnie nie oceniał podwójnej moralności innych, bo może

okazać się, że oni z niej naprawdę nie zdają sobie sprawy, a nasze

ewentualne próby uświadomienia im tego spełzną na niczym.

A jeśli chciałbyś dokładniej zorientować się, jakie masz w sobie

zakodowane wzorce zachowań swoich rodziców, to możesz to zrobić na

dwa sposoby. Możesz sam spróbować porównać zachowania swoje i

swoich rodziców. Ale tak jak pisałem wyżej, uświadomienie sobie

zbieżności nie będzie łatwe, gdyż Twoja podświadomość, aby Cię

chronić przed wewnętrznym konfliktem, będzie je przed Tobą ukrywać.

Dlatego lepiej zastosować drugie rozwiązanie, polegające na tym, że

poprosisz osobę, która dobrze Cię zna i mogła Cię obserwować w

najróżniejszych sytuacjach życiowych, aby ona obiektywnie porównała

Twoje zachowania z zachowaniami Twoich rodziców. Muszę Cię jednak

od razu uprzedzić, że to, czego się w ten sposób dowiesz, nie musi Ci

się spodobać.

* * *

Elementem, który może nam pomóc zyskać szczęście, są nasze

wierzenia religijne. Nawet jeśli jesteś ateistą, to zachęcam Cię do

przeczytania tego punktu, gdyż dzięki niemu może lepiej zrozumiesz

sposoby postępowania osób wierzących.

Być może znasz osoby świeckie, dla których religia odgrywa

szczególnie ważną rolę, stanowi ich pasję i sens życia. Jednak dla

większości z nas religia stanowi tylko pewien element życia i to na

dodatek mający często drugorzędne znaczenie. Z czego to wynika?

Moim zdaniem główną tego przyczyną jest to, że w przypadku

background image

30

większości ludzi ich wierzenia religijne są efektem wychowania, a nie

świadomego wyboru. Większość Polaków uważa się za katolików.

Jednak nie wynika to z tego, że któregoś dnia świadomie zdecydowali -

Tak, od teraz pragnę być katolikiem. Jest to efekt wychowania i przejęcia

stylu życia naszych rodziców. Wynikiem tego jest to, że wiara większości

ludzi jest dosyć płytka. Ja sam byłem od dziecka katolikiem. Jednak jako

osoba dorosła zdecydowałem, że nie jestem w stanie spełnić się w tej

religii i odszedłem z niej. Zacząłem szukać własnej drogi i w końcu ją

znalazłem. I nie była to nawet konkretna religia, czy ruch religijny, ale

pewien zbiór idei, które do mnie przemówiły i stały się bardzo ważną

częścią mojego życia. I te idee już nieraz pomogły mi w ciężkich

chwilach.

Dlatego zachęcam Cię do zadania sobie pytania - czy moje obecne

podejście do religii i moich wierzeń stanowi ważny element mojego życia

i jest w stanie pomóc mi w poszukiwaniu mojego szczęścia? Jeśli

odpowiedź na to pytanie będzie negatywna, a tak zapewne będzie u

wielu osób, to wtedy warto abyś zastanowił się nad tym, co należałoby

zrobić, aby ten stan rzeczy zmienić - aby Twoje wierzenia religijne

zaczęły Ci pomagać w życiu.

Oto garść moich rad na ten temat. Na początek proponuję, abyś

spróbował odnaleźć pasję w religii, którą w tej chwili wyznajesz. Możesz

to zrobić na dwa sposoby.

Pierwszym z nich jest samodzielne poszukiwanie czegoś, co może

stać się inspiracją do tej pasji. W tym celu możesz poczytać święte księgi

swojej religii. Nie wiem czy wiesz, ale większość katolików, którzy mają w

domu Biblię, nigdy do niej nie zagląda. Możesz też udać się do biblioteki

lub księgarni i wybrać jakieś pozycje, które mogą stać się dla ciebie

inspiracją. Może to będzie biografia jakieś znanej postaci Twojej religii, a

może coś innego. Możesz też przejrzeć internetowe serwisy poświęcone

background image

31

Twojej religii. Często znajdują się w nich artykuły i przemyślenia

zwykłych ludzi, którym udało się znaleźć pasję w swojej religii.

Drugą opcją jest skorzystanie z pomocy innych ludzi. Jeśli na

niedzielnych mszach Twój proboszcz strasznie przynudza, to może

warto wybrać się na mszę do innej parafii. Może warto zainteresować się

jakimś kółkiem religijnym, a może udać się w odwiedziny do jakiegoś

klasztoru. Każdy człowiek interpretuje daną religię poprzez pryzmat

własnego postrzegania świata. Jeśli znajdziesz w swojej religii ludzi,

których interpretacja pozwoli Ci zyskać religijną pasję, to będziesz w

domu.

A co jeśli mimo podjęcia opisanych wyżej poszukiwań, nie uda Ci się

zyskać pasji w ramach swojej obecnej religii? Wtedy możesz zastanowić

się nad poszukiwaniem jej gdzie indziej. I tu podobnie możesz to robić

na dwa sposoby – czytając literaturę na temat innych religii lub innych

idei oraz nawiązując znajomości z wyznawcami danych religii i idei.

* * *

Jeśli nic z tego, co dotychczas przeczytałeś nie przemawia do Ciebie,

to mam dla Ciebie dwie propozycje. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie

każdego zainspirują rady zawarte w tym poradniku. W końcu są to rady

stworzone w oparciu o moje własne doświadczenia. Dlatego chciałbym w

tym miejscu zaproponować Ci zapoznanie się z dwoma dziełami innych

twórców, którzy być może bardziej do Ciebie przemówią. Konkretnie

chodzi o dwa filmy, które na mnie, jak i na wielu innych osobach, zrobiły

wielkie wrażenie.

Pierwszy z tych filmów nosi tytuł "Prawdziwa historia". W roli głównej

występuje Anthony Hopkins. Gdy ten film wszedł na ekrany polskich kin,

nie wzbudził mojego zainteresowania. W końcu co ciekawego może być

background image

32

w biograficznym filmie o Nowozelandczyku, który postanowił zbudować

najszybszy na świecie motocykl - nic. Do obejrzenia filmu nie przekonało

mnie to, że Hopkins stwierdził, iż to jego najlepsza rola. Pomyślałem, że

to reklama. Jednak po jakimś czasie trafiłem na stronach jednego z

internetowych portali filmowych na rewelacyjne recenzje tego filmu

wystawiane przez internautów. Pod ich wpływem wybrałem się ze

znajomymi na ten film do kina i film nas oczarował. Był to pierwszy film,

na którym w życiu byłem, na końcu którego widownia biła brawa. Jest to

przepiękna historia człowieka, który miał wielkie marzenie i tak naprawdę

nie miał szans na jego realizację. A jednak udało mu się, gdyż nigdy,

nawet gdy wszystko wydawało się już stracone, nie poddał się. Mimo, że

jest to film biograficzny, to zawiera on niesamowita porcję humoru, jaką

rzadko spotyka się w komediach. I zgadzam się z Hopkinsem, że w tym

filmie zagrał on swoją najlepszą rolę.

Drugi polecany przeze mnie film nosi tytuł „Jabłka Adama”. Jest to film

duński. Opowiada on historię wypuszczonego z więzienia neofaszysty

Adama, który w ramach resocjalizacji jedzie do parafii, gdzie trafia pod

opiekę tamtejszego pastora. Adam dostaje za zadanie dbanie o

znajdujące się w ogrodzie drzewko jabłoni, aby móc z dojrzałych jabłek

zrobić szarlotkę. W rzeczywistości jednak jest to film o pastorze, który

dzięki potędze pozytywnego myślenia, jest w stanie poradzić sobie z

okropnymi wydarzeniami ze swojej przeszłości.

Film ten jest doskonałą czarną komedią. Reżyserowi w perfekcyjny

sposób udało się pokazać przerażające doświadczenia pastora w

komiczny sposób, który z jednej strony doprowadza widzów do łez ze

śmiechu, ale z drugiej strony uświadamia im pewne życiowe prawdy.

Każdy kto widział ten film, poleca go gorąco innym.

* * *

background image

33

Stopka redakcyjna

Aleksander Łamek

„Jak odzyskać szczęście“

Warszawa czerwiec 2007

Wszystkie prawa zastrzeżone

www.aleksanderlamek.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aleksander Łamek Nieśmiałość jak się jej pozbyć
Aleksander Łamek Nieśmiałość jak się jej pozbyć 2
Aleksander Łamek Nieśmiałość Jak się jej pozbyć 3
Aleksander Łamek Nieśmialość jak się jej pozbyć
Aleksander Łamek Nieśmiałość jak się jej pozbyć 2
Jak osiągnąć szczęśćie poprzez minimalizm
Jak odzyskać pieniądze przy błędnym przelewie, Porady różne
jak odzyskac pozyczone pieniadze
Jak odzyskać VAT na zakupione materiały budowlane
Jak wielkim szczęściem dla duszy jest godne przyjmowanie Boga w Komunii św
100 porad jak wychować szcześliwą i pewną siebie dziewczynkę
Jak odzyskac VAT na zakupione m ebook id 223885
WSKAZÓWKI JAK ODZYSKAĆ ZNACZNĄ CZĘŚĆ WITAMIN
jak wychowac szczesliwe dziecko, Teoria dla nauczycieli, Dla rodziców
Jak zmierzyć szczęście

więcej podobnych podstron