Rudolf Steiner
MISTERIA WSCHODU
I CHRZEŚCIJAŃSTWA
WYDAWNICTWO GENESIS
Rudolf Steiner
MISTERIA WSCHODU
I CHRZEŚCIJAŃSTWA
WYDAWNICTWO GENESIS
Gdynia 2002
Rudolf Steiner: „Misteria Wschodu i chrześcijaństwa"
Wykłady wygłoszone od 3 do7 lutego 1913 r. w Berlinie
(tom
GA 144 w katalogu Dzieł Zebranych Rudolfa Steinera)
Niniejsze wydanie jest zgodne z oryginałem niemieckim:
Mysterien des Morgenlandes und des Christentums
wyda
nym w 1985 roku w wydawnictwie Rudolf Steiner Verlag w
Dornach/ Szwajcaria.
© 1985 by Rudolf Steiner Nachlaßverwaltung,
Dörnach/Schweiz
Tłumaczenie: Ewa Waśniewska
Redakcja: Michał Waśniewski
Ilustracja na okładce: Ninetta Sombart
Copyright O for the Polish edition by
Wydawnictwo GENESIS, Gdynia 2002
ISBN 83-86132-36-1
Wydawnictwo GENESIS
internet: www.genesis.al.pl
tel/fax:058-6201650
Druk: Drukarnia A PR A, Bydgoszcz
Pewne stopnie wtajemniczenia są wspólne we
wszystkich misteriach, niezależnie od tego, czy mó
wimy o misteriach Wschodu, czy o misteriach Za
chodu. Dlatego też dla wszystkich misteriów ma sens
pewne określenie, które można by ująć mniej więcej tak:
„Każda dusza, która chce osiągnąć pewien stopień ini
cjacji, pewien stopień istoty misteriów, musi doświad
czyć tego, co można nazwać spotkaniem z przeżyciem
śmierci. Drugą rzeczą, której każda dusza musi w
jakiejś mierze doświadczyć, jest przejście przez świat
elementarny. Trzecią rzeczą jest to, co w egipskich i
innych misteriach nazywało się widzeniem słońca o
północy, a jeszcze dalszą rzeczą jest to, co nazywa się
spotkaniem z wyższymi i niższymi bóstwami. Przeżycia
te musi przejść niejako każdy, kto dochodzi do określo
nego stopnia wtajemniczenia.
R.Steiner
SPIS TREŚCI
Przedmowa do pierwszego wydania z 1932 r. . . . 11
Wykład I, Berlin, 3 luty 1913 15
Istota misteriów w powiązaniu z duchowym życiem
ludzkości. Konieczność wzmocnienia i przemiany
sił duszy przy wtajemniczeniu w dzisiejszych cza
sach. Pierwszy stopień wtajemniczenia: przeżycie
śmierci; drugi stopień wtajemniczenia: przejście
przez świat elementarny.
Wykład II, 4 luty 1913 33
Wzmocnienie sił duszy jako warunek wstępny do
wejścia w wyższe światy. Wzajemne przenikanie się
praw natury i praw moralnych w duchowym świecie.
Spotkanie z duszami zmarłych. Pośmiertne skutki
wygodnictwa oraz braku sumienia w czasie życia
ziemskiego. Trzeci stopień wtajemniczenia: patrze
nie na słońce o północy. Ponadzmysłowe przeżycie
świata roślin i jego związku ze słońcem i gwiazdami.
Wykładlll, 5 luty 1913 49
Dalsze stopnie wznoszenia się w duchowe światy.
Spotkanie z wyższymi i niższymi bóstwami. Bo
lesne przeżycia duszy. Wtajemniczenie w dawnych
misteriach. Poznanie poprzez misterium Zaratustry
duchowych jestestw, pracujących nad budową fizy
cznej i eterycznej osłony człowieka. Wtajemniczenie
Zaratustry i wtajemniczenie Hermesa. Wcześniejsze
i późniejsze misteria egipskie. Izyda i Ozyrys. Prze
jęcie tajemnicy Ozyrysa przez Mojżesza. Harmonia
sfer i Słowo świata. Zamilknięcie Słowa świata.
Uczucie opuszczenia i osamotnienia powstające u
wtajemniczonych w późnym okresie misteriów egi
pskich.
Wykład IV, 7 luty 1913 66
Ponowne wyłonienie się istoty misteriów Wschodu
i tajemnic misteriów w kulturze duszy odczuwają
cej. Misterium świętego Graala. Król Artur, rycerze
Okrągłego Stołu i Ginevra jako odbicie Zwierzyńca,
słońca i księżyca. Powtórzenie tajemnicy duszy ro
zumowej w misterium świętego Graala. Wrogowie
świętego Graala - Klingsor i Iblis. Podwójna natu
ra współczesnego człowieka: Parsifal i Amfortas.
Przezwyciężenie tępoty i zwątpienia w nowych mis
teriach.
Przypisy 89
Uwagi Rudolfa Steinera o druku jego wykładów . . 91
Uwagi wydawcy 94
Rudolf Steiner - kalendarium
9 6
Uwagi na temat publikacji
wykładów Rudolfa Steinera
Podstawę zorientowanej antropozoficznie wiedzy du
chowej tworzą napisane i opublikowane dzieła Rudolfa
Steinera (1861-1925). Poza wydaniem książek wygłosił on
w latach 1900-1924 też liczne wykłady i kursy. Zarówno
takie, które były ogólnie dostępne, jak również wykłady i
kursy jedynie dla członków towarzystwa teozoficznego, a
później antropozoficznego. On sam nie chciał początkowo,
aby jego swobodnie wygłaszane wykłady były zapisywa
ne, gdyż zaplanowane one były jako szczególne przekazy
ustne, nie przeznaczone do druku.
Gdy jednak stopniowo
rozpowszechniane były niepełne i zawierające błędy notat
ki słuchaczy, zdecydował się na uregulowanie spraw zwią
zanych z ich wydaniem. Zadanie to powierzył Marii Steiner
von Sievers. Zobowiązał ją do uzgadniania stenogramów,
do zarządzania wszelkimi zapiskami oraz zapewnienia wy
maganej przejrzystości wydawanych tekstów. Ponieważ
Rudolf Steiner - ze względu na brak czasu - jedynie w
niewielu wypadkach mógł osobiście korygować teksty, więc
wszystkie publikacje jego wykładów musiały zawierać na
stępujące zastrzeżenia: Należy się liczyć z tym, że w tych nie
przeglądanych przeze mnie pismach mogą znajdować się
błędy.
Odnośnie zależności między wykładami wygłaszanymi
wyłącznie dla członków towarzystwa, które początkowo by
ły dostępne jedynie jako poufne manuskrypty, a jego ogól
nie dostępnymi pismami, wypowiedział się Rudolf Steiner
w swojej autobiografii Mein Lebensgang (35 rozdział)
1
.
9
Odpowiedni fragment w dosłownym brzmieniu zacyto
wany jest na końcu tej książki. To, co zostało tam powie
dziane, odnosi się w tym samym stopniu również do kur
sów w poszczególnych dziedzinach zawodowych, które
skierowane były do ograniczonego kręgu zaufanych osób,
posiadających podstawy wiedzy duchowej.
Po śmierci Marie Steiner (1867-1948), zgodnie z jej za
leceniami, rozpoczęto prace nad wydaniem Dzieł Zbio
rowych Rudolfa Steinera. Niniejszy tom stanowi część tego
wydania. Bliższe dane na temat tekstów stanowiących pod
stawę tej książki znajdują się na początku przypisów.
10
Słowo wstępne Marii Steiner
do pierwszego wydania w 1932 roku
Jeszcze pod koniec dziewiętnastego wieku, gdy mate-
rialistyczne życie Europy przeżywało swój zewnętrzny roz
kwit, wszędzie były poszukujące dusze, które z mieszczań
skiej gnuśności uciekały w różne ruchy, gdzie miały nadzieję
na znalezienie duchowego impulsu lub zapomnienia drążą
cego ich problemu dotyczącego sensu bytu. Poszukiwały
one ucieczki w prądach idealistyczno-społecznych, polity-
czno-rewolucyjnych, w różnych sektach i ruchach tołsto-
jowskich tylko po to, aby nadać własnemu bytowi cel wy
kraczający ponad ciasne granice osobistego życia, aby wyjść
naprzeciw nurtującym pytaniom, dotyczącym bezsensu ży
cia ograniczonego przez narodziny, śmierć i fizyczną cie
lesność. Były to pytania, na które nauka nie potrafiła dać
żadnej odpowiedzi, wobec których intelekt kapitulował, ale
w swojej ograniczonej pysze odsyłał buntującą się duszę
bezwarunkowo z powrotem w te granice. Z wytrwałą za
wziętością wierzył, że musi trwać wewnątrz labiryntu, w
którym zamknęło i utrzymywało go postrzeganie zmysłowe;
uważał, że chęć wykroczenia poza ten krąg i potrząsania
bramą ducha urąga fachowości. Ludzka jaźń, coraz bardziej
obciążona tym wszystkim, co przynosiło człowiekowi
współczesne martwe myślenie, stała zesztywniała i bez
radna przed zamkniętą bramą ducha.
Jednak z mroków zamierzchłej przeszłości dźwięczało
jakieś słowo, które było jakby światłem. Dała je wcześniej
wiedza misteriów, które były miejscami niedostępnymi dla
profanów. Ich progi można było przestąpić z narażeniem
życia, po ciężkich ćwiczeniach i uroczystych ślubowaniach,
a do zewnętrznego świata nigdy nie przeniknęło nic z taje
mniczych zdarzeń, które się tam rozgrywały, gdyż było to
karane śmiercią. Ale wyszły stamtąd kultury, ludzie kieru
jący państwami i ich doradcy, religie i ich założyciele, sztu
ka i nauka. Pod potężnym wpływem tego, co wypływało z
miejsc misteryjnych, formowała się historia, a jedna kul
tura następowała po drugiej, wciąż poszerzając obszary by
tu człowieka, wiodąc jednocześnie poszczególne ludzkie
dusze po kolejnych szczeblach rozwoju, aż do ich własne
go wnętrza, z mrocznego wszechżycia do świadomego
własnego życia, aby się w nim wzmocniła i jako silna jaźń
ponownie powróciła do wszechżycia.
W ten sposób trzeba przecierpieć wszystkie próby, dzię
ki którym człowiek może się rozwijać. Na tej drodze czy
hają również niebezpieczeństwa, ale pokonując je człowiek
może dostąpić wtajemniczenia. Pierwszym celem tych prób
jest przezwyciężenie samego siebie; a największym niebez
pieczeństwem jest zagubienie samego siebie.
Również dzisiaj wielu ludziom zagraża to niebezpie
czeństwo: niezliczone dusze, które coraz bardziej czują że
ich jaźń ucieka, młodzież, która przeżywa dogłębne umie
ranie swego wnętrza i tuła się po świecie niby żyjące zwłoki,
przestraszona ludzkość, uwikłana nagle w jakąś kryzysową
sytuację, w której zatraca swoje człowieczeństwo, gdzie
to, co ludzkie, musi skapitulować przed maszyną.
Jednak w tym niebezpieczeństwie zatracenia człowie
czeństwa ponownie dźwięczy wyraźnie głos misteriów. Ina
czej niż dawniej, gdyż misteria i ich przesłanie również
uległy przemianie. Misteria ukryły się, umilkły w sposób
widoczny po tym, gdy wypełniły się w wydarzeniu na Gol
gocie. Dzięki temu zdarzeniu misteria przestały dotyczyć
tylko dawnych wtajemniczonych kręgów i przeszły w sze
rokie życie ludzkości. Stały się widoczne dla świata. Ponie-
12
waż nastąpił punkt zwrotny, rozpoczęła się nowa faza dzia
łania misteriów.
Dawne misteria wypełniły swoje zadanie. Potężny, wiel
ki, powoli przygotowywany sens rozwoju Ziemi został oś
wietlony jako zdarzenie, jako osiągnięcie. To, co pozostało
żywe z dawnych miejsc misteryjnych, o ile nie połączyło
się z nowym impulsem, mogło utrzymać jedynie zewnę
trzne formy, prowadzące jednak wtedy do dekadencji. Te
dekadenckie zniekształcenie zostało zagarnięte przez moce
zła, zawarło z nimi przymierze, oddzieliło się od czystego
prawzoru. Ukryte czyste jądro istoty misteriów musiało zna
leźć nowe formy wyrazu. Z dala od głównej sceny zewnę
trznych dziejów ludzkości, nie związana już z konkretnym
miejscem, daleko od zgiełku świata i władz kościelnych,
powstała nowa ezoteryka, której zadanie polegało na do
prowadzeniu ludzkiej jaźni do obudzonej świadomości, do
opanowania samej siebie, do ponownego zdobycia świata
duchowego dzięki siłom płynącym z własnej wolnej woli.
Ukryte miejsca, w których zgodnie z duchem czasu pie
lęgnowano mądrość misteriów, pozostały nieznane dla świa
ta zewnętrznego. Nie tkwiły już ani w centrum, ani w tle
tej rozlewającej się na zewnątrz kultury. Ich działanie pro
mieniowało zgodnie z ukrytym biciem serca dziejów świa
ta i wnosiło życie w duchowy krwioobieg ludzkości. Często
czyniono próby stłumienia tego życia budzącego u ludzi
świadomość i przepajającego ich wolnością. Władze pań
stwowe i kościelne - które wciąż jeszcze uważały się za
reprezentantów dawnej tradycji misteriów i za kulisami
historycznych zdarzeń nadal odgrywały kierowniczą rolę,
a które dzięki wpływom politycznym ukierunkowanym na
osiąganie własnych celów posiadały dużą władzę - były
tym impulsom niechętne i widziały w nich zagrożenie dla
swoich światowych wpływów. Były to bowiem siły, które
13
prowadziły ludzi do jedności i wspólnoty, wznosiły ich po
nad zróżnicowania, ponad podziały narodowe, ponad kręgi
gospodarcze i stanowiska. Zamierzano tym siłom przeszko
dzić i wykorzystać je do celów służących zdobyciu szcze
gólnej władzy. Jednak życie, które pochodziło ze źródeł
duchowych, nie pozwoliło się uśmiercić. Przebijało się w
różny sposób przez wszystkie narzucane mu przeciwności.
Dzisiaj wybiła taka godzina dziejów, w której misteria
muszą przemawiać do wszystkich ludzi. Ludzkość nie mo
że już pomóc sobie w tym zamęcie, w jakim się znalazła,
jeśli nie osiągnie możliwości zdobycia tej wiedzy. W dzie
le Rudolfa Steinera, które jest ofiarnym czynem najwięk
szego geniuszu nowych czasów, przekazane są objaśnienia
- odpowiadające świadomości współczesnego człowieka
- o ogarniających świat związkach duchowych zdarzeń,
które ciągle rozgrywały się poza widocznymi bezpośred
nio zdarzeniami historii; przekazane jest tam również to
wszystko, czego potrzebuje przyszła ludzkość do przeła
mania więzienia swojego ciasnego bytu i dotarcia do we
wnętrznej wolności poprzez przezwyciężenie egoizmu, aby
przekraczając bramę poznania dotrzeć w świat ducha, do
którego wewnętrznie należymy.
Nie ma innej drogi prowadzącej do ponownego wydo
bycia naszego człowieczeństwa, nie ma innej drogi, aby
odnaleźć w nas człowieka, który nie dopuści do tego, aby
zgodnie z wolą mocy przeciwnych rozwojowi ludzkiemu
zawładnęło nami tkwiące w nas zwierzę lub demon, który
pragnie uczynić z człowieka maszynę, nie ma ku temu in
nej drogi, aniżeli poznanie zachodzących wciąż przemian
formy, substancji i świadomości, jakie przeżywane były w
dziejach ludzkości i pielęgnowane były w misteriach.
14
Wykład I
Istota misteriów
Stopnie wtajemniczenia
W tych wykładach chciałbym przedstawić Wam obraz
misteriów oraz ich związków z duchowym życiem ludzkoś
ci. Dlatego dzisiejsze spotkanie musimy potraktować jako
wprowadzenie w niektóre przeżycia na drodze do wyższych
światów. Wprawdzie będziemy w tym wprowadzeniu poru
szać sprawy, z którymi zetknęliśmy się już w naszej pracy
antropozoficznej, jednak w następnych dniach wniesiemy
do naszych rozważań nowe punkty widzenia, których do
tychczas nie rozpatrywaliśmy.
Wszystko, co rozumie się pod pojęciem istoty miste
riów, oparte jest na przeżyciach w wyższych światach, ja
kie są udziałem ludzi wtajemniczonych. Z wyższych świa
tów musi zostać ściągnięta w dół wiedza, muszą też być
ściągnięte impulsy do praktycznego działania. Często pod
kreśla się, że podobnie jak rozwój człowieka przyjmuje w
różnych dziedzinach różne postacie w następujących po
sobie kolejnych etapach ludzkiego życia, tak też jest w przy
padku tego wszystkiego, co nazywamy istotą misteriów.
Nasza dusza nie przechodzi tak po prostu w następne życie
ludzkie. W kolejne życie przechodzimy właśnie dlatego,
że przy każdej inkarnacji do nowych przeżyć możemy do
łożyć coś, co związaliśmy z naszą duszą w poprzednich in-
karnacjach. W czasie, kiedy po śmierci przechodzimy przez
świat duchowy, aby ponownie wkroczyć przez narodziny
w fizyczny byt ludzki, obraz zewnętrznego świata ulega naj
częściej całkowitej zmianie. Dlatego też w następujących
po sobie kolejno różnych epokach ludzkości z łatwo zau-
ważalnych względów musi się zmieniać istota misteriów,
zasada wtajemniczenia.
W naszych czasach zasada wtajemniczenia została i tak
ogromnie zmieniona, gdyż do pewnego stopnia, do pew
nego poziomu wtajemniczenia może ono zostać osiągnięte
bez jakiegokolwiek wprowadzenia przez inną osobę. Jest
to możliwe dzięki temu, że zasady wtajemniczenia można
obecnie przedstawić całkowicie otwarcie, jak to ma miej
sce np. w mojej książce Jak osiągnąć poznanie wyższych
światów
2
.
Kto spróbuje sumiennie przejść przez opisane w
tej książce ćwiczenia, może zajść bardzo daleko, jeśli cho
dzi o zasadę wtajemniczenia. Przez zastosowanie zawartych
tam wskazań może tak dalece oddziaływać na swoją du
szę, że poznanie bytu świata duchowego staje się dla niego
tym samym, co poznanie świata zewnętrznego. Przez suk
cesywne, żmudne i ciągłe stosowanie przedstawionych tam
ćwiczeń może tak oddziaływać na własną duszę, że będzie
mógł uczynić skok w zakresie możliwości pojmowania
światów duchowych. Obecnie stało się możliwe opisanie
drogi wtajemniczenia, jaką można przejść bez narażania
duszy na szczególne przeżycia, które prowadzą do katas
trofy i rewolucji.
Dzisiaj można więc w sposób całkowicie otwarty oma
wiać wejście w wyższe światy. Trzeba jednak powiedzieć,
że dzisiaj, kiedy człowiek powinien w sposób istotny pójść
dalej, droga w wyższe światy również związana jest ze zno
szeniem pewnego cierpienia, bólu, określonych przeżyć,
które mogą wpływać na życie człowieka w sposób zaska
kujący i rewolucyjny, a do których człowiek musi być naj
pierw odpowiednio przygotowany. Jedno trzeba więc raz
jeszcze szczególnie podkreślić. To, co jest opublikowane,
każdy może bez szkody poznać i dzięki temu zajść bardzo
daleko. Jest jednak rzeczą oczywistą że droga w wyższe
16
światy nigdzie nie jest ograniczona. Kiedy przekracza się
pewne określone granice i chce się podążać tą drogą dalej,
to trzeba być szczególnie dojrzałym, aby przejść przez to
bez wstrząsów dla duszy - nie chodzi o wstrząsy związane
z chorobą, ale na wskroś wewnętrzne wstrząsy życia duszy.
Jeśli cały proces wtajemniczenia przebiega w sposób właś
ciwy, to dusza jest w stanie znieść również i takie wstrząsy.
Jednak właśnie to jest niezbędne, aby proces wtajemnicze
nia przebiegał w sposób właściwy.
Musi być co do tego jasność, że dla kogoś, kto chce
niejako zrobić skok w misterium, wszystko w duszy musi
stopniowo ulec zmianie. Prawie wszystko musi się zmienić
w życiu duszy. Gdyby chcieć krótko scharakteryzować tę
zmianę, można by w niewielu słowach opisać ją następu
jąco: „To, co w zwykłym życiu duszy wydaje się być celem,
musi się stać środkiem do wyższych celów u kogoś, kto
chce się zagłębić w misterium". W zwykłym życiu czło
wiek postrzega świat zewnętrzny przy pomocy zmysłów.
Postrzega zewnętrzny świat w kolorach, kształtach, dźwię
kach i innych wrażeniach zmysłowych. Człowiek żyje w
zwykłym życiu niejako wewnątrz świata wrażeń zmysło
wych. W chwili, gdy wtajemniczenie ma dojść do pewnego
określonego stopnia, człowiek nie może stawiać przed sobą
świata zewnętrznego tak, że przeżywa błękit, czerwień czy
inną barwę; musi być w stanie uczynić z przeżycia barwy
- nie tracąc tego przeżycia - zwykły środek do zdobycia
wyższego celu.
W zwykłym życiu człowiek patrzy na przykład podczas
pogodnego dnia daleko w przestrzeń świata i widzi błękit
nieba. Żyje w widoku błękitu nieba. Jeśli chce zostać wta
jemniczonym, to na określonym stopniu inicjacji musi być
w stanie patrzeć na błękitne niebo tak, aby stało się dla niego
całkowicie przezroczyste. Normalnie istnieje pewna „gra-
17
nica"; teraz ta granica musi się stać przezroczysta, a to, co
człowiek chce zobaczyć, musi widzieć poprzez ten błękit
nieba. Nie może teraz istnieć dla niego żadna granica. Albo
weźmy różę. Dla zewnętrznego spojrzenia powierzchnia
róży ograniczona jest czerwoną barwą. W chwili inicjacji
czerwony kolor róży przestaje być ograniczeniem. Czerwień
staje się przezroczysta, a poza nią ukazuje się to, czego wła
ściwie się szukało. Kolor nie przestaje oddziaływać przez
swoją naturę, ale wtajemniczony widzi inaczej, gdy patrzy
przez błękit nieba, inaczej, gdy patrzy przez czerwień róży,
a inaczej, gdy patrzy przez zorzę poranną itd. Przeżywa ko
lor w zupełnie określony sposób. Kolor staje się dla jego
spojrzenia natychmiast przezroczysty, zostaje usunięty przez
siłę duszy, która osiągnięta zostaje dzięki ćwiczeniom pro
wadzącym do tej przezroczystości. Tak jest ze wszystkimi
wrażeniami zmysłowymi. O ile wcześniej były one tym, w
czym żyło się, to po inicjacji stają się jedynie środkiem do
przeżywania tego, co kryje się poza nimi.
Podobnie jest na przykład z całym światem myśli. W
normalnym życiu człowiek myśli. Proszę mnie teraz dobrze
zrozumieć i nie popełnić błędu. Zauważycie zgodność, je
żeli porównacie to odpowiednio z innymi moimi wypo
wiedziami. Jednak można przecież powiedzieć, że na okre
ślonym stopniu inicjacji zanika w człowieku myślenie w
zwykłym znaczeniu tego słowa. Nie chodzi o to, czy czło
wiek kiedykolwiek dojdzie do tego, aby móc zatrzymać
myślenie pozbawione znaczenia - wtajemniczony mógłby
do tego dojść - lecz o to, aby z czegoś, co stanowiło cel i
sens życia duszy, uczynić zwykły środek. Oznacza to, że
człowiek podlegający inicjacji przeżywa nowy świat. Aby
mógł go przeżyć, to poza innymi rzeczami, o których bę
dziemy jeszcze mówić, musi wyjść poza zwykłe myślenie
na planie fizycznym. Gdy człowiek żyje na planie fizycz-
18
nym, to czyni osądy o rzeczach, zdobywa o nich poglądy,
tworzy swój punkt widzenia. Od pewnego stopnia wtajem
niczenia osądy i poglądy na temat rzeczy nie mająjuż żad
nego znaczenia, żadnej wartości.
Muszę tu poczynić pewną uwagę, ponieważ mówimy
o regionach życia duszy, które tak bardzo różnią się od tego,
do czego jesteśmy przyzwyczajeni, że bardzo łatwo mogą
powstać różne nieporozumienia. Kiedy osiąga się taki sto
pień wtajemniczenia, który będę musiał opisać w celu dal
szych rozważań, to musi też z reguły istnieć dla człowieka
możliwość prowadzenia pewnego rodzaju podwójnego ży
cia. W zwykłym, codziennym życiu nie jest w ogóle mo
żliwe, ażeby nie myśleć o rzeczach i nie oceniać ich. Na
planie fizycznym jesteście zmuszeni do oceniania rzeczy i
do myślenia o nich; stanowi to dla Was rzecz najbardziej
oczywistą że człowiek musi na planie fizycznym myśleć.
Załóżmy, że siedzicie w pociągu i nie myślicie; wtedy na
stacji, na której macie wysiąść, nadal będziecie siedzieć. Je
śli się nie myśli, to może dojść do sytuacji, że antropozof,
który powinien chronić swoją kartę członkowską, zostawi
ją w zwykłym życiu na dowolnym miejscu, co jest przecież
sprzeczne z zasadą ochrony tej karty. Świat zorganizowa
ny jest właśnie w taki sposób, że człowiek musi oceniać i
myśleć. Jednak z takim ocenianiem i myśleniem nie wejdzie
się do wyższych światów. Może jedynie nastąpić pewnego
rodzaju przemieszanie obu stanowisk. Ktoś może być tak
bardzo opanowany przez chęć wniknięcia w wyższe świa
ty, że może o tym zapomnieć. Jednak obowiązującą zasadą
musi być rozdzielenie obu tych rzeczy. W życiu na planie
fizycznym zdolność oceniania jest regułą absolutnie zdro
wą i konieczną; jednak musi być jasne, że dla wyższych
światów właśnie to, co człowiek tak energicznie wykształ
ca dla planu fizycznego, może być jedynie środkiem.
19
Myśli, idee, osądy, wszystko to razem musi się stać dla
człowieka dążącego do wtajemniczenia tym samym, czym
na przykład farby dla malarza. Nie stanowią one dla niego
celu samego w sobie. Służą jedynie temu, aby mógł on wy
razić poprzez obraz to, co chce przekazać. W zwyczajnym
życiu, na planie fizycznym, myśli i idee są celem samym
w sobie; natomiast dla człowieka wtajemniczonego stają
się środkiem, aby wyrazić to, co przeżywa w wyższych
światach. Może on do tego dojść tylko wtedy, kiedy rozwi
nie odpowiedni nastrój duszy wobec poglądów, zapatrywań
itd. Jeśli ktoś odczuwa jeszcze jakiekolwiek zamiłowanie
do takiego czy innego poglądu, gdy uważa, że to czy tam
to jest prawdziwsze, to nie może dojść do wspomnianego
tu stopnia wtajemniczenia. Może to uczynić tylko ten, kto
w takim samym stopniu zdaje się na swoje poglądy jak na
jakiekolwiek poglądy innych, kto jest całkowicie gotowy
do całkowitego wyłączenia swoich własnych zapatrywań i
patrzenia na każdą rzecz w sposób czysty, obiektywny.
To wychodzenie poza stanowisko „mniemania", poza
stanowisko „zapatrywania" i „osądzania", należy w zasa
dzie do najtrudniejszych rzeczy związanych z przeżyciami
wewnętrznymi.
Dotyczy to również sytuacji, gdy u kogoś, kto szuka
drogi do wyższych światów, powstają trudności we współ
życiu z innymi ludźmi. Kto szuka drogi ku wyższym świa
tom lub doszedł już na tej drodze do określonego poziomu,
będzie miał ze względu na osiągnięty nastrój duszy zupeł
nie inny stosunek do wielu rzeczy w życiu, aniżeli ma to
zazwyczaj miejsce. Przede wszystkim ujawni się w nim
właściwość, że nagle będzie wiedział, jak należy się w ta
kiej czy innej sytuacji życiowej zachować. Być może oto
czenie będzie mu zadawać pytania: „Dlaczego mamy tak
postępować?" Będzie on, z pewnością ciągle konfronto-
20
wany z tym „dlaczego", kiedy będzie postrzegany z punk
tu widzenia innego człowieka. Najpierw jednak musi on
rzeczywiście przejść z poziomu, na którym wtedy stoi -
gdzie natychmiast przedstawia mu się to, co trzeba uczy
nić - na poziom drugiego człowieka, gdzie będzie zmu
szony do przejścia myślowej drogi zwykłego życia, aby
pokazać, aby udowodnić to, co mógł dojrzeć w okamgnie
niu. Ten natychmiastowy ogląd oddalonych od siebie zwią
zków życiowych, z wieloma ogniwami pośrednimi, wys
tępuje jako zjawisko towarzyszące wyjściu ponad osądy i
zapatrywania, ponad przyjmowanie takiego czy innego pun
ktu widzenia.
To, co trzeba następnie osiągnąć, powiązane jest też z
wieloma innymi wewnętrznymi, moralnymi właściwoś
ciami. Będziemy jeszcze o nich mówić podczas dzisiejsze
go wieczoru. Teraz należy zwrócić uwagę tylko na jedną
właściwość, na którą już często wskazywaliśmy. Jest nią
nieustraszoność. Trzeba bowiem mieć przed oczami fakt,
że przeżycia, w które się wkracza - gdy całe dotychcza
sowe życie duszy zostaje niejako zdegradowane i zamiast
„celem" staje się „środkiem do celu" - są teraz zupełnie
inne. Człowiek przeżywa teraz w zupełnie nowy sposób.
Rzeczywiście wkracza on na teren nieznany i to wkroczenie
w nieznane jest zawsze początkowo połączone ze stanem
trwogi. Ponieważ całe przeżycie przepływa intymnie we
wnętrzu duszy, to stany strachu mogą dotyczyć wszystkich
możliwych wewnętrznych przeżyć. Dlatego przygotowu
jąc się do wejścia w światy duchowe należy przyswoić so
bie nieustraszoność.
Właśnie tę nieustraszoność trzeba osiągnąć przez okre
ślone medytacje. Jest to możliwe, jednak zazwyczaj nie ma
się dosyć wytrwałości do medytacji, które właśnie do tej
dziedziny przynależą. Dobrą medytacjąjest np. ciągłe od-
2!
dawanie się myśli, iż przez to, że się o jakiejś rzeczy wie,
ta rzecz nie ulega zmianie. Gdyby ktoś na przykład w tej
chwili wiedział, że w ciągu godziny niewątpliwie musi wy
darzyć się coś złego, a nie byłby w stanie zapobiec temu
zdarzeniu, to być może uległby uczuciu strachu i przera
żenia. Ale jego wiedza nie zmienia samej rzeczy! Dlatego
strach i przerażenie jest całkowicie niedorzeczne, jeśli wie
się o tej sprawie. Jest to niedorzeczność, której ulegają wszy
stkie dusze w sposób oczywisty na skutek naturalnych zało
żeń; niedorzeczność, która niewątpliwie wkracza w dusze
ludzkie na określonym stopniu wtajemniczenia, o ile ini
cjacja nie była wielokrotnie przygotowywana do nieustra-
szoności. Czy można bowiem zmienić coś w jakiejś rzeczy
tylko przez to, że się o niej wie?
Człowiek medytujący, który pracuje nad osiągnięciem
pewnego stopnia inicjacji, dochodzi na określonym stopniu
do bardzo zdumiewającej'wiedzy, że w pewnych okolicz
nościach nie jest dobrze opierać się na własnym wnętrzu,
na własnej ludzkiej duszy. Pod progiem świadomości jest
bowiem coś, co człowiek rzeczywiście chciałby zmienić,
jeśli osądza to z punktu widzenia zwykłego życia. W pew
nych okolicznościach pod progiem świadomości jest coś
przerażającego, coś okropnego. I byłoby rzeczą naturalną,
że gdyby jakiś człowiek wprowadzony został bez przygo
towania w swoje własne podłoże duszy, to byłby tym bar
dzo przerażony. Musi się do tego przygotować przez ciągłe
medytowanie myśli, że rzecz nie zmienia się przecież przez
to, że się ją pozna. Te przerażające rzeczy nie dlatego po
jawiają się w podłożu duszy, że człowiek wnika tam i dos
trzega je. Są tam zawsze, również wtedy, gdy człowiek ich
nie pozna. Ale właśnie przez ciągłe medytowanie myśli,
że rzecz nie staje się inna przez to, że ją poznajemy, osiąga
się w dużej mierze konieczną nieustraszoność.
22
Widzicie więc już na podstawie tych paru rzeczy, które
zostały ukazane, że w chwili, gdy człowiek zamierza udać
się w wyższe światy, moralne i intelektualne właściwości
duszy przeplatają się. Dzisiejsza zwykła, zewnętrzna nau
ka wymaga właściwie tylko właściwości intelektualnych.
Odwagę i nieustraszoność nazywam w tym powiązaniu mo
ralnymi właściwościami. Bez nich nie można osiągnąć nie
których stopni wtajemniczenia.
Pewne stopnie wtajemniczenia są wspólne we wszyst
kich misteriach, niezależnie od tego, czy mówimy o miste
riach Wschodu, czy o misteriach Zachodu. Dlatego też dla
wszystkich misteriów ma sens pewne określenie, które mo
żna by ująć mniej więcej tak: „Każda dusza, która chce
osiągnąć pewien stopień inicjacji, pewien stopień istoty mi
steriów, musi doświadczyć tego, co można nazwać spot
kaniem z przeżyciem śmierci.
Drugą rzeczą, której każda
dusza musi w jakiejś mierze doświadczyć, jest przejście
przez świat elementarny.
Trzecią rzeczą jest to, co w egip
skich i innych misteriach nazywało się widzeniem słońca
o północy,
a jeszcze dalszą rzeczą jest to, co nazywa się
spotkaniem z wyższymi i niższymi bóstwami".
Przeżycia te
musi przejść niejako każdy, kto dochodzi do określonego
stopnia wtajemniczenia. Na podstawie wewnętrznego do
świadczenia musi on wiedzieć, co dana rzecz sobą przed
stawia i musi być w stanie żyć niejako w dwóch światach:
w jednym świecie, w którym żyje dzisiaj człowiek, tzn. w
świecie fizycznym, i w innym świecie, w którym można żyć
tylko wtedy, kiedy się wie, co oznacza spotkanie z przeży
ciem śmierci, przejście przez świat ełementarny, widzenie
słońca o północy
i spotkanie z niższymi i wyższymi bóstwa
mi.
Zbliżyć się do śmierci! Chodzi o to, że człowiek w stanie
czuwania między narodzinami i śmiercią żyje ciągle - o ile
23
żyje świadomie - w tym wszystkim, co musi zostać przez
wyciężone i stać się zwykłym środkiem dla wtajemnicza
nego, o czym Wam właśnie mówiłem. Spróbujcie sobie raz
jasno uświadomić, w czym żyje człowiek na planie fizycz
nym. Otóż żyje on w swoich wrażeniach zmysłowych oraz
zwykłych przeżyciach duszy. To wszystko musi się stać je
dynie środkiem, gdy tylko człowiek wkracza w istotę mis
terium. Cóż zatem pozostaje z tego zwykłego odczuwania
człowieka? Nie pozostaje nic. Wszystko to staje się spra
wą drugorzędną. A zatem wszystko, co człowiek przeży
wa wewnętrznie - a także zewnętrznie - w normalnym
świecie, musi teraz oddalić.
Pomyślcie więc, że błękitny nieboskłon staje się prze
zroczysty i zanika, że nie ma już tych wszystkich granic,
które tworzą barwy na powierzchniach rzeczy, że zanikają
dźwięki świata fizycznego, nie ma ich, nie ma też odczu
cia dotyku, również i to znika. Proszę jednak zwrócić uwagę
na to, że pozostają przeżycia! A więc zanika np. uczucie,
że stoi się stopami na stałym gruncie - co nie jest niczym
innym jak odczuciem zmysłu dotyku - i człowiek czuje się
tak, jakby grunt usunął mu się spod stóp, jakby na niczym
nie stał. Ale początkowo nie może się wznieść w górę ani
opaść w dół. I tak jest ze wszystkimi wrażeniami. Krótko
mówiąc, zanika wszystko, czego dostarcza nam ciało fizy
czne - a pośredniczy ono we wszystkim, co człowiek robi
w normalnym życiu między obudzeniem a zaśnięciem. Po
wstaje stan, przed którym człowiek w normalnym życiu jest
chroniony; taki stan, jaki nastąpiłby, gdyby śpiący człowiek
odzyskał nagle świadomość, a nie mógłby ponownie wró
cić do swojego ciała fizycznego. Nie możecie powiedzieć,
że w czasie normalnego życia człowiek osiąga podobny stan
podczas marzeń sennych. Tak nie jest. Marzenie senne jest
wprawdzie w pewien sposób przeżyciem poza fizycznością
24
ale równocześnie intensywność tego przeżycia tak się ob
niża, że człowiek nie jest świadomy tego, że pozostaje po
za przeżywaniem fizyczności.
Ta intensywność świadomości, że „oto stoi się poza
wszystkimi przeżyciami fizycznymi", pojawia się w rze
czywistości dopiero w czasie inicjacji. To znaczy, że przy
wkraczaniu w wyższe światy nadchodzi taki moment, kie
dy staje się naprzeciwko swojego ciała fizycznego, przy
pomocy którego można w stanie czuwania poruszać ręka
mi, a przy pomocy stóp można chodzić, dzięki kolanom mo
żna się zginać, dzięki powiekom można mrugać i tak dalej,
podczas gdy teraz całe to ciało fizyczne odczuwa się tak,
jakby było sztywne, jakby niemożliwe było używanie rąk,
poruszanie powiekami, nogami itd. A potem następuje mo
ment, kiedy się wie, że to fizyczne ciało posiada oczy, ale
teraz nie służą one po to, aby coś zobaczyć. Po pierwsze
dlatego, że wszystkie rzeczy stają się przezroczyste, a po
drugie, ustaje całkowicie możliwość, aby w ogóle przy po
mocy zwykłych środków, jakimi się dotychczas dyspono
wało, dojść do tych rzeczy.
Spróbujcie ująć tę sprzeczność w zwykłym sensie tych
słów. Kiedy człowiek przygotuje się, aby dotrzeć do tego
punktu, wtedy udaje mu się dojść do tego, że wszystkie rze
czy stają się jakby przezroczyste i można niejako przenikać
wzrokiem poprzez rzeczy. Ale w chwili, kiedy na przykład
błękitny nieboskłon zaczyna stawać się przezroczysty, oko
traci w ogóle możliwość widzenia błękitu nieba. Oznacza
to, że pierwszy krok w istocie misteriów powstaje przez to,
że dochodzi się do punktu, gdzie przezwyciężony zostaje
ogląd zmysłowy, a także myślenie; jednak równocześnie
traci się możliwość poznania tego, co powinno się dzięki
temu osiągnąć. Doszło się zatem do chwili, kiedy otrzyma
ło się coś zupełnie nowego i osiąga się moment, w którym
25
to nowe powinno wyjść naprzeciw, ale w tej samej chwili
zostaje to zabrane! Nie wie się teraz nic więcej ponad to,
że zapracowało się na to, by stać przed wyższymi świata
mi, ale jest to jednocześnie moment, kiedy zostaje to za
brane.
Wyobraźcie sobie tę chwilę. Jest to moment, który w
istocie misteriów wszystkich czasów określany jest jako doj
ście aż do wrót śmierci.
Bowiem wie się teraz, co to znaczy,
że świat - tzn. świat wszystkich wrażeń - został zabrany.
Człowiek wie, że zabrane mu zostało nic innego, jak prze
życia, jak wewnętrzne wrażenia. W chwili, kiedy człowiek
zasypia - kiedy zabrane mu zostają wszystkie wrażenia -
dochodzi w zwykłym życiu również do stanu nieświado
mości, to znaczy, że żyje w swoich wrażeniach. Gdy teraz
przezwycięży wrażenia normalnego życia, to wie, iż doszedł
tak daleko, że może patrzeć na wskroś przez wszystkie rze
czy; ale ten nowy świat zostaje mu w tym momencie ode
brany. Będziemy jeszcze na ten temat mówić dokładniej,
teraz chcemy tylko nieco przybliżyć, co rozumiemy przez
te wrażenia.
Jeśli chodzi o tę konieczność pozostawania w miejscu,
o niemożność posuwania się dalej, to nie ma żadnego in
nego ratunku jak tylko wykształcenie swojego wnętrza - za
nim dojdzie się do tego momentu - tak daleko, żeby można
było zabrać ze sobą jedyną rzecz, jaką w ogóle można ze
sobą zabrać poza ten punkt, do którego się doszło. Trzeba
dojść w swoim wnętrzu tak daleko, aby w momencie, w któ
rym świat zewnętrzny odmawia człowiekowi właściwie
całej mocy, posiadać - dzięki ćwiczeniom swojej pewności
siebie, swojej przytomności umysłu i innych cnót wewnę
trznych rozumianych tu jako dzielności - wewnętrzną siłę,
wewnętrzną energię, aby w chwili, gdy świat zostaje zabra
ny, mieć jeszcze do dyspozycji wewnętrzną energię. W tym
26
momencie wywołuje to jednak bardzo ważne przeżycie,
wyjątkowo ważne przeżycie.
Pomyślcie tylko, że dzięki własnej pracy człowiek do
chodzi do granicy, gdzie świat staje się przezroczysty. A
wtedy świat zostaje mu odebrany. Człowiek nie może teraz
niczego uratować, nie może uratować niczego z wyjątkiem
pewnej wewnętrznej siły, dzięki temu, że ćwiczył zaufanie
do siebie, przytomność umysłu i nieustraszoność. Dochodzi
się dzięki temu do ważnego przeżycia, które natychmiast
cię przepaja. Jesteś na świecie sam! Jesteś na świecie zu
pełnie sam! I to przeżycie - którego nie mogę opisać ina
czej, jak tylko słowami: „Ty sam jesteś całym światem!" -
staje się coraz większe i większe. Staje się coraz silniejsze,
coraz bardziej cię ogarnia. I jest rzeczą szczególną, że z te
go jednego przeżycia w duszy może powstać - a właściwie
musi rzeczywiście powstać u wtajemniczonego - cały nowy
świat. Czuje się, że doszło się do pewnej granicy, gdzie stoi
się wobec nicości, ale w samym sobie posiada się pewną
siłę. Początkowo jest ona może mała, ale staję się wciąż
większa i większa, rozszerza się na wszystkie strony. Za
czyna się wnikać w cały świat, przepajać sobą cały świat,
a im bardziej przepaja się świat swoją istotą, tym bardziej
objawia się człowiekowi wciąż coś innego. Człowiek roz
ciąga siłę, którą ze sobą przyniósł, w tę czy inną stronę, a
w zależności od tego, jak ją rozciągnął, przeżywa wciąż coś
innego. Początkowo przeżywa to jednak jako coś pełnego
grozy, ponieważ w tym innym przeżywaniu, jakie teraz
może być jego udziałem, brakuje czegoś, co na pewnym
stopniu poznania - zanim się tego świadomie nie przeżyje
- nie jest przeżywane jako coś budzącego grozę, gdyż w
zwyczajnym życiu na planie fizycznym zawsze to wystę
puje, a pewne wyobrażenie zdobywa się o tym dopiero wte
dy, gdy tego już nie ma.
27
Zanika bowiem wszelkiego rodzaju uczucie material-
ności, fizycznej materialności. Cały byt materialny zanika
w nieokreślonej nicości, przestaje istnieć. Zanika uczucie,
że człowiek czuje coś twardego albo też coś miękkiego jak
woda, albo coś takiego jak powietrze, krótko mówiąc, za
nika uczucie, że jest się otoczonym przez materię. Ma się
teraz do czynienia tylko z właściwościami rzeczy, ale nie
z samymi rzeczami. Z ciężkich, fizycznych, gęstych ciał
pozostaje tylko gęstość, ale nie substancjalność; z ciał cie
kłych pozostaje tylko bycie stanem ciekłym, ale nie sub
stancjalność, woda czy coś ciekłego; z powietrza pozostaje
tylko wola rozprzestrzeniania się na wszystkie strony, ale
nie substancjalność. Wnika się we właściwości przedmio
tów, ma się jednak uczucie, że przedmioty znikają że zni
ka wszelka materialność. To jest pierwsza rzecz, która za
nika.
Druga rzecz, która zanika na poziomie przeżyć, o ja
kich teraz mówimy, to wszystko, co związane jest z tym,
co w zwykłym fizycznym życiu nazywa się postrzeżenia-
mi zmysłów. Wynika to już z dotychczasowych rozważań.
Nic już nie wywołuje w człowieku wrażeń, człowiek sam
jest wszystkim. Jedyne wrażenie, jakie jeszcze pozostaje,
dotyczy co najwyżej „czasu": Teraz „nie jesteś jeszcze"
czymś, ale „za jakiś czas" będziesz tym. Jednak nie ma od
czucia, że poza tobą istnieją jakieś rzeczy, które są gdzieś
w innym miejscu i wywierają na kimś wrażenie. Albo sam
jestem czymś, albo w ogóle nie ma niczego. Wszystko, co
się przed tobą pojawia, to ty sam; wchodzisz w to, jedno
czysz się z tym i w końcu stajesz się tak wielki, jak rozcią
gający się przed tobą świat.
Opisuję, jakie jest to przeżycie. Jest ono tym, co zwykle
w miejscach misteriów nazywane było przeżyciem świata
elementarnego.
Człowiek dociera tam wprawdzie po prze-
28
życiu spotkania ze śmiercią, ale jest on tam nierozróżnialną
jednością z całym światem, jaki ma do dyspozycji.
I teraz istnieją dwie możliwości. Albo przygotowanie
było prawidłowe, bądź też nie. Jeśli było prawidłowe, to u
wtajemniczanego, który w pewnym stopniu przelał całego
siebie w świat, musi pozostać jeszcze część siły. Jeżeli za
chodzi właśnie taki przypadek - dzisiaj przedstawiam to z
nieco innego punktu widzenia niż zazwyczaj, ale właśnie
teraz potrzebny jest nam ten inny punkt widzenia - to pe
wne energie, które wtajemniczany wcześniej rozwinął w
dostatecznym stopniu, jeszcze tam są, tak że ma on wtedy
przeżycie, które teraz opiszemy.
Gdy w zwykłym świecie człowiek ogląda jakiś przed
miot, który ma przed sobą, to przedmiot ten wywiera na
jego oczach pewne wrażenie, dzięki czemu człowiek coś
wie na jego temat, natomiast w tym punkcie inicjacji, o któ
rym właśnie mówiliśmy, nie ma już tego zjawiska. Nie ma
się już do czynienia z powtórzeniami zwykłego świata -
gdzie widzi się rzeczy ze świata fizycznego, których wcze
śniej się po prostu nie widziało; teraz, od określonego mo
mentu, trzeba mieć jeszcze do dyspozycji pewne siły poza
tymi, które można jeszcze przelać z siebie. A zatem po
zużyciu pewnej ilości sił - wystarczającej do zjednoczenia
się ze światem - trzeba mieć jeszcze do dyspozycji siły,
które człowiek musi z siebie wydzielić, tak jak pająk wy
dziela z siebie pajęczynę. Widzicie, cały przebieg istoty
misteriów pokazuje, jak wiele zależy od rozwinięcia sil
nych energii wewnętrznego życia duszy; gdyż trzeba mieć
duży ich zapas, aby to wszystko mogło się zdarzyć.
A potem może wystąpić pewien proces. Nie ma się wte
dy, oczywiście, żadnych fizycznych oczu, gdyż te należą
do ciała fizycznego, poza które człowiek wyszedł. Jednak
dzięki temu, że człowiek przelał coś z siebie i może jeszcze
29
przelać - tak jak pająk wydziela z siebie swoją sieć - two
rzą się jakby organy i można obserwować. To, co człowiek
teraz z siebie wydziela, wywołuje coś nowego. Rzeczy sta
ją teraz przed nim w zupełnie inny sposób. Można to nie
jako porównać z sytuacją w której nie miałoby się np. tutaj
oczu, a tam zegara, lecz jakby to oczy wysłały z siebie pro
mień, który sam stałby się zegarem; jakby zegar powstał na
skutek działania oczu. Nie chodzi przy tym o konstruowa
nie czy tworzenie jakiegoś subiektywnego świata, lecz o to,
że wydzielamy z siebie niejako substancję duszy. A wyż
sze światy, w które się wzywamy, muszą obrać taką okrężną
drogę, byśmy mogli stanąć naprzeciw nich i je poznać.
Najpierw muszą przedrzeć się na drugą stronę przez naszą
własną substancję duszy, jaką dajemy im do dyspozycji.
W świecie fizycznym rzeczy stają przed nami bez naszego
udziału. Natomiast w wyższych światach nic nie pojawi
się przed nami, jeśli najpierw nie damy do dyspozycji wła
snej substancji duszy. Dlatego tak trudno rozróżnić lam to,
co subiektywne, od tego, co obiektywne. To, co wydziela
my z własnej substancji duszy, musi być zupełnie subiek
tywne; natomiast to, co jedynie używa tej rozpostartej przez
nas substancji, by móc być przez nas postrzegane, musi być
całkowicie obiektywne.
Omówiłem to wszystko, ponieważ dzięki temu możecie
mieć określone uczucie, że wszelkie ćwiczenia w misteriach
opierają się przede wszystkim na podwyższeniu energii
duszy. A o to przecież właśnie chodziło, aby uczynić duszę
silną, mocną, energiczną. Dlatego wtajemniczany musi od
początku wyrzec się myśli, że rzeczy i jestestwa świata du
chowego będą mu podane jak na talerzu. Musi się dopiero
rozwinąć ku każdej części świata duchowego. Wymaga to
wysiłku, wielkiego wysiłku! Tak to jest, jeśli chodzi o to.
co można osiągnąć w wyższych światach indywidualnie, tak
30
to jest z tym, co można osiągnąć w odniesieniu do wyż
szych światów w kolejnych etapach rozwoju ludzkości.
Załóżmy, że jakieś jestestwo chcąc oddziaływać w roz
woju ludzkości dzięki swojej duchowej mocy - na przy
kład indywidualność Mojżesza - powinno się wcielić w
tok rozwoju ludzkości. Byłoby naiwną rzeczą wyobrażać
sobie, że nic nie musi się zdarzyć, że rozwój ludzkości bę
dzie się posuwał dalej, a niebo ześle teraz Mojżesza w ja
kimś punkcie tego rozwoju. I jeśli jest tam teraz Mojżesz i
ludzie wiedzą że on jest, to wystarczy tylko, że wypełnią
to, co zostało wypełnione, gdy Mojżesz pojawił się. Gdyby
został on gdziekolwiek zesłany w ten sposób, to miałoby
to tylko taki skutek, że ci, którzy byliby wokół niego, nie
wiedzieliby, że to Mojżesz. Nie chodzi o to, że pojawia się
ta czy inna osobowość, lecz o to, że pewna grupa ludzi
może ocenić, jaka duchowość żyje w danej osobowości. I
nie trzeba tym ludziom mówić, że oto jest Mojżesz czy
ktoś inny; wystarczy jedynie przygotować w odpowiedni
sposób ich dusze. A wtedy dusze te będą wiedziały - cho
ciaż nikt im tego nie powie, że jest to Mojżesz - że jest to
odpowiednia duchowość, którą tak a tak można postrze
gać!
A więc jest to naszym warunkiem, że wejście do wyż
szych światów związane jest ze zwiększeniem energii, ze
wzmocnieniem wewnętrznych sił duszy, które nie są dane
tylko z zewnątrz. Jednak wszystko to może być osiągnięte
tylko przez wyniesienie na wyższy poziom wewnętrznego
życia człowieka; bowiem tylko przez to może być prze
kroczony próg świata, w którym człowiek przebywa rów
nież między śmiercią a nowymi narodzinami. To chciałem
dzisiaj przekazać jako wprowadzenie. Jutro będziemy kon
tynuować to, co zaczęliśmy opisywać o światach między
śmiercią a nowymi narodzinami i o tym, jak bardzo konie-
31
czna i ważna, dzięki istocie misteriów, stała się dla ludzi
możliwość poznania nieco tej wiedzy, która jest wiedzą
wyższych światów, już podczas ich fizycznego życia.
Wykład II
Pośmiertne skutki
postępowania w życiu ziemskim
To, co mówiliśmy wczoraj, może w pełni pokazać, że
wejście w wyższe światy zależy od wzmocnienia wewnętrz
nych sił życia duszy. Dzięki ćwiczeniom, które człowiek
podejmuje, aby wniknąć w wyższe duchowe światy, w du
szy rozwijają się siły daleko wykraczające ponad te, jakich
potrzebuje on w codziennym życiu. To, że trzeba uzyskać
wzmocnienie sił swojej duszy, aby wewnętrznie przeży
wać i rozwijać wewnętrzną aktywność, widać już na pod
stawie tego, że dusza ludzka natychmiast traci świadomość,
gdy człowiek w zwykłym życiu uniezależnia się od swo
jego ciała fizycznego, a więc podczas snu. Oznacza to, że
kiedy człowiekowi nie pomaga ciało eteryczne i fizyczne, to
nie posiada on w zwykłym życiu wystarczających sił, aby
rzeczywiście rozwinąć świadomość i wewnętrzną aktyw
ność wtedy, kiedy ma żyć niezależnie od swojego ciała fi
zycznego i eterycznego, jak to ma miejsce w czasie snu. W
tym, co podczas zwykłego snu jest niezależne od ciała fi
zycznego i eterycznego, muszą zostać wzbudzone siły - po
przez medytację, koncentrację i kontemplację - prowadzą
ce, przez świadomość, do rozjaśnienia ciała astralnego i
jaźni, aby mogły one przeżywać i doświadczać niezależnie
od ciała fizycznego i eterycznego. To, co człowiek rozwi
ja w siłach swojej duszy, które stają się dużo silniejsze niż
w zwykłym życiu, czyni go zdolnym do osiągnięcia tego,
co omówiliśmy podczas wczorajszego wykładu - kiedy stoi
niejako przed nicością wkraczając w nowy świat, który
może przeżyć dzięki temu, że rozlał w jego dale duchową
substancjalną zawartość swojej duszy - podobnie jak pająk
33
wysnuwa z siebie pajęczynę, i w tym, co tam wlał, przyj
muje świat duchowy, który się przed nim pojawia.
Kiedy zatem człowiek opuszcza w ten sposób zwykły,
fizyczny, dostrzegalny zmysłami świat, to - odczuwając
przed sobą jakby nicość - przechodzi ponad przepaścią w
obszary nowego świata. W tym nowym świecie nie tylko
przeżywa coś innego, lecz odbywa się to w zupełnie inny
sposób niż w świecie fizyczno-zmysłowym. Możemy tu
rozważyć najzwyklejsze przeżycia na planie fizycznym. Na
planie fizycznym wszystkie zdarzenia i fakty, które podle
gają prawom natury, a także wszystko, co podlega prawom
moralnym, stanowi dla człowieka w rzeczywistości dwie
całkowicie od siebie oddzielone dziedziny.
Gdy w zwykłym życiu skierujemy swoje spojrzenie na
to, co dzieje się w naturze, a nawet kiedy wnikamy aż do
królestwa zwierząt, to zawsze jesteśmy świadomi, że od
wołujemy się przy tym do praw natury, do zwykłych praw
przyrody, lecz nie jesteśmy w stanie przyłożyć do tego ża
dnej miary moralnej. Nie pytamy na przykład, dlaczego kry
ształ górski jawi się przed nami w formie sześciościennej
kolumny zamkniętej dwiema sześciościennymi piramida
mi? Nie pytamy, dlaczego substancja mineralna zebrała się
w taki sposób, że powstała taka forma kryształu? Pytamy
tylko tak, jak byśmy chcieli jako odpowiedź usłyszeć pra
wa natury. Nie pytamy, co takiego uczynił kryształ górski,
że stał się właśnie kryształem górskim? Nie pytamy, jakie
posiada przekonania? Nie odnosimy zasad moralnych do
świata mineralnego ani świata roślin, a co najwyżej, a i to
w nieco przesadny sposób - chciałoby się powiedzieć, ze
względu na sympatię ludzi nowoczesnych, ukierunkowa
nych na teorię darwinistyczną - kierujemy pojęcia moral
ne również na królestwo zwierząt. Jednak to, co nas przede
wszystkim interesuje u zwierząt, to prawa natury.
34
Kiedy wznosimy się do królestwa człowieka, czujemy
się zmuszeni do oceniania go według miary dobrej woli,
miłości itp. Jak już powiedziano, kiedy stoimy w świecie
fizycznym, to inaczej rozpatrujemy fakty należące do zda
rzeń przyrody, a inaczej ludzkie działanie oraz usposobie
nie duszy, które stanowi dla nas miarę do oceny według
zasad moralnych; i naprawdę nie postępujemy właściwie
oceniając plan fizyczny, jeśli mieszamy razem te dwa ro
dzaje faktów. Żyjąc w świecie fizycznym człowiek przy
zwyczaił się oceniać świat w ten dwojaki sposób. Dlatego
nie jest mu łatwo, kiedy przeskakuje ponad przepaścią ni
cości i wkracza w świat duchowy, gdzie potrzebny jest zu
pełnie inny sposób oceniania. Tam nie ma rozdzielenia tego,
co człowiek może uważać za prawa natury, które są podo
bne do zdarzeń przyrody w świecie fizycznym, od czysto
moralnych zdarzeń, jak to ma miejsce właśnie na planie
fizycznym. Dlatego trzeba się przyzwyczaić, że zdarzenia,
jakie zachodzą po osiągnięciu tego punktu, o którym wczo
raj mówiliśmy, musimy oceniać w podobny sposób, tzn.
tak, jak oceniamy fakty zachodzące w przyrodzie, ale rów
nież tak, jak oceniamy fakty moralne na planie fizycznym.
Kiedy wkracza się w świat duchowy, to świat moralny i fi
zyczna prawidłowość, a więc świat praw natury i świat mo
ralnych prawidłowości przechodzą jeden w drugi - przy
czym „prawidłowości" nie są teraz rozumiane według wzor
ca prawidłowości przyrody, jaki obowiązuje w świecie
fizycznym.
Objawia się to np. od razu, gdy ma się przed sobą świat,
który człowiek przeżywa pomiędzy śmiercią a nowymi na
rodzinami. Człowiek mający wgląd w świat duchowy może
tam spotkać dusze - i spotyka, jeśli z powagą dojdzie tak
daleko, jak o tym wczoraj wspomnieliśmy - które po prze
kroczeniu wrót śmierci przechodzą swój rozwój między
35
śmiercią a nowymi narodzinami. Poznajemy wtedy sposób
przeżywania tych dusz i trzeba przyjąć zupełnie inne nawy
ki myślowe, jeśli chce się oceniać, co te dusze przeżywają.
Wyjaśnimy to na kilku przykładach.
Znajdziemy tam dusze, które w pewnym okresie między
śmiercią i nowymi narodzinami znajdują się w ciężkich
warunkach życiowych. Początkowo jasnowidzący ma wra
żenie, że te dusze - pewna kategoria tych dusz - stają się
sługami strasznych duchowych jestestw, i że to one same
przez swoje życie przed śmiercią skazały się na to, aby słu
żyć tym naprawdę strasznym duchom. Człowiek mający
wgląd w świat duchowy stopniowo dochodzi do zrozumie
nia ciężkiego losu takich dusz poprzez tworzenie w sobie
myśli o tym, jak człowiek żyje w czasie swojego fizycz
nego życia od narodzin do śmierci, jak przez wewnętrzną
prawidłowość przeżyć - często mówiliśmy o tym w trak
cie naszych wykładów na temat wiedzy duchowej - do
chodzi do tak zwanej naturalnej śmierci, kiedy niejako wy
czerpuje na starość swoje siły życiowe. O takiej śmierci
nie będziemy teraz mówić. Są jednak również inne przy
padki. Są takie rodzaje śmierci, kiedy człowiek zostaje jak
by wyrwany z życia w kwiecie wieku przez nieszczęśliwy
wypadek lub chorobę. Nie wszyscy umieramy wtedy, gdy
miara naszego życia dopełnia się. Ludzie umierają w każ
dym wieku i musimy postawić sobie pytanie: „Skąd pocho
dzą siły, które leżą u podstaw śmierci w różnym wieku?"
Rozumiemy, że gdy wypełnia się miara życia, to człowiek
musi umrzeć. Często widzieliśmy, jakie to ma uzasadnienie
z punktu widzenia świata duchowego. Jednak wszystko, co
dzieje się w świecie fizycznym, zachodzi pod wpływem
świata duchowego. Również śmierć, która wkracza nieja
ko nie w porę, zachodzi dzięki wpływom ze świata ducho
wego; to znaczy, że zdarzenia, w wyniku których następuje
36
śmierć, organizowane są przez siły i jestestwa świata du
chowego.
W świecie fizycznym jest jeszcze coś innego, na co
musimy zwrócić uwagę, jeśli chcemy zrozumieć czas mię
dzy śmiercią a nowymi narodzinami. Widzimy więc, że fizy
czny świat przeniknięty jest chorobami i zarazami. Wiemy,
że świat fizyczny opanowany był dawniej przez dobrze
znane epidemie. Wystarczy tylko prześledzić przebieg ta
kich epidemii jak cholera, ospa czy inne, by zobaczyć, jakie
spustoszenie powodowały one dawniej wśród ludności kra
jów europejskich. Obecnie w odniesieniu do takich rzeczy
jesteśmy - można tu użyć takiego określenia - stosunkowo
dość szczęśliwi. Jednak przygotowują się już pewne epi
demie, na które właśnie zwrócimy uwagę w naszych wy
kładach. Widzimy zatem, jak na ziemię wkracza śmierć i
zbiera jakby przedwcześnie żniwo, a także szalejące tam
choroby i zarazy. Człowiek jasnowidzący dostrzega dusze,
żyjące między śmiercią a nowymi narodzinami, które po
magają pewnym duchom ściągać ze świata ponadzmysło-
wego takie siły do świata zmysłów, które przynoszą choroby
i zarazy, które powodują jakby przedwczesną śmierć. Po
strzeganie takich dusz ludzkich, które w pewnym okresie
swojego życia pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami
stały się sługami złych duchów chorób i śmierci, a które sa
me doprowadziły do tego, by służyć tym złym duchom,
należy do najokropniejszych przeżyć.
Kiedy próbuje się prześledzić wstecz życie takich ludzi
aż do chwili, gdy stanęli oni u wrót śmierci, to widać za
wsze, że sami przygotowali się do takiego losu, bo w ich
życiu na planie fizycznym zbyt mało było skrupułów i od
powiedzialności. Człowiekowi jasnowidzącemu ukazuje się
niezmienne prawo, że jeśli dusze, które przekraczają wro
ta śmierci, nie miały za życia sumienia albo też żyły w spo-
37
sób pozbawiony skrupułów, to w pewnym okresie życia
między śmiercią a nowymi narodzinami stają się sługami
i muszą współpracować w ściąganiu do świata fizyczno-
zmysłowego epidemii, chorób i przedwczesnej śmierci. Wi
dzimy więc odpowiadające prawom naturalnym zdarzenia,
którym te dusze podlegają, o których jednak nie możemy
powiedzieć, że nie zależą one od jakichkolwiek błędów mo
ralnych, jak to ma miejsce np. w procesie krystalizacji lub
przy zderzeniu dwóch sprężystych kul. Na podstawie tego,
co się dzieje, co ukazują nam dusze, widzimy, jak w wyż
szym świecie to wszystko, co działa jako prawa natury, ule
ga przemieszaniu z moralnym porządkiem świata. To, jak
rzeczy te przebiegają w wyższych światach, zależy od istot,
którym to czy tamto się zdarzyło, w zależności od tego, jak
postępowały pod względem moralnym.
Aby podać inny przykład, można popatrzeć na to, cze
go uczy się jasnowidz, kiedy kieruje swój wzrok na bar
dzo powszechną cechę u ludzi, którą można określić jako
wygodnictwo, jako pociąg do przyjemności. Wygodnictwo
i uzależnienie od przyjemności jest rzeczywiście cechą roz
powszechnioną bardziej niż się powszechnie wydaje. Lu
dzie działają z wygodnictwa o wiele częściej niż się sądzi.
Są wygodni zarówno w swoim myśleniu, jak również w
swoim zewnętrznym działaniu i zachowaniu. To wygodni
ctwo ujawnia się zwłaszcza wtedy, gdy mają coś zmienić
w swoim myśleniu, działaniu czy zachowaniu. Gdyby ludzie
nie byli w głębi duszy tak wygodni, nie zdarzałoby się tak
często, że natychmiast się jeżą, gdy stoi przed nimi wyz
wanie, aby zmienić zdanie o tej czy innej sprawie. Jeżą się,
ponieważ zmiana zapatrywania na jakąś rzecz jest niewy
godna. Jeśli przez tak długi czas myślało się, że ziemia stoi
spokojnie, a słońce wraz z gwiazdami na niebie porusza
się wokół niej, to zmiana poglądu na ten temat nie była
38
wygodna, gdy nagle usłyszało się dzięki Kopernikowi o
ruchu ziemi! To nie była przyjemna rzecz, gdyż niejedne
mu ziemia usunęła się jakby - przynajmniej teoretycznie -
spod stóp. I wszystko, co się wtedy buntowało przeciwko
tej nowej myśli, wynikało z wygodnictwa w myśleniu, z
przyzwyczajenia do wygody, ponieważ niewygodnie jest
zmieniać na wszystko pogląd. Wystarczy tylko rozważyć
codzienne życie, aby znaleźć panoszącą się „cnotę" wygody
-która oczywiście cnotą nie jest. W obecnych czasach czło
wiek zdobył już pewne pojęcie o tym, jak bardzo rozpow
szechniło się wśród ludzi wygodnictwo. Potwierdzeniem
tego jest to, co teraz powiem.
Istnieje wiele teorii ekonomii politycznej. Nie będę te
raz o nich mówił. Ale istnieje również pewna teoria eko
nomii politycznej - dzisiaj niejednokrotnie się już o niej
nie pamięta, ale odegrała ona niegdyś dużą rolę - oparta na
założeniu, że wszyscy ludzie poszukują w gruncie rzeczy
wolnej konkurencji w wymianie dóbr itp., a najlepszym
sposobem współżycia społecznego byłaby całkowicie wolna
konkurencja. Jej miejsce zajęły później inne teorie, bardziej
socjalistyczne. W ostatnim czasie specjaliści od ekonomii
politycznej zwrócili jednak uwagę na to, że właściwie we
wszystkich tych teoriach postępuje się wyjątkowo jedno
stronnie. Ponieważ wszystko, co dzieje się na świecie w
życiu społecznym oraz w dziedzinie wymiany dóbr, podle
ga bardziej prawom świadomego egoizmu i prawom wy
godnictwa, aniżeli prawom konkurencji czy postępu! A
zatem poznanie prawa wygodnictwa wkracza również do
ekonomii politycznej. Jest zatem jak najbardziej uzasad
nione, aby również w takiej dziedzinie być rzeczywiście
rozsądnym i zwrócić uwagę na zjawiska, które tam wystę
pują, a które można przeoczyć, kiedy przyjmuje się w życiu
politykę strusia.
39
Wygodnictwo jest cechą ogólnie rozpowszechnioną
wśród ludzi. A kiedy prześledzi się po śmierci dusze, które
były z tą cechą związane, to widzi się, jak pragnienie wygo
dy znajduje swoją kontynuację po śmierci i człowiek musi
wtedy przeżyć niejako pewne miejsca, w których zmuszony
jest przebywać przez pewien czas między śmiercią a no
wymi narodzinami, gdzie z powodu swojego wygodnictwa,
jako skutek tego wygodnictwa, staje się - jako dusza - sługą
ducha, czy duchów, które stawiają przeszkody na drodze ro
zwoju. I znowu są to duchy, które podlegają Arymanowi.
Aryman ma do spełnienia różne rzeczy, między innymi
również to, aby ściągnąć ze świata duchowego do świata
fizycznego siły, które w fizycznym życiu stwarzają prze
szkody. Tak więc ludzie z jednej strony stają się w życiu
wygodni, ale z drugiej strony życie człowieka ulegającego
wygodnictwu ponownie natrafia na pewne ogólne prawa
świata. Przeciwności są wszędzie, często nawet w grote
skowej formie, jak to kiedyś określił pewien niemiecki po
eta i estetyk
3
. Jest to jednak bardzo tragiczna forma. Ten
niemiecki poeta określił je jako tak zwaną złośliwość rze
czy.
Ta złośliwość rzeczy występuje np. wtedy, gdy jakiś
mówca staje na mównicy, by wygłosić niezwykle długą ty
radę; a wtedy siada mu na nosie mucha - i zmuszony jest
okropnie kichać. To jest właśnie złośliwość rzeczy. Ale tak
naprawdę dochodzi ona do głosu dopiero wtedy, gdy lu
dzie, którzy pod tym względem są ludźmi nieszczęśliwymi,
zdani są na łaskę tej złośliwości rzeczy. Friedrich Theodor
Vischer napisał kiedyś powieść, gdzie ktoś ciągle podda
wany był tej „złośliwości rzeczy".
Ale w rzeczywistości rzeczy te z form groteskowych
przechodzą w tragiczne. Wszystkie przeciwności kierowa
ne są jednak ze świata duchowego, a panem przeciwności
jest właśnie Aryman. Przez to, że dusze ulegają wygodni-
40
ctwu, stają się przez jakiś czas między śmiercią a nowymi
narodzinami sługami Arymana. W zasadzie oglądanie kary
za wygodne życie nie jest tak straszne jak patrzenie na dusze,
które muszą żyć w przygnębieniu wśród duchów chorób i
śmierci. Zawsze jednak istnieje takie pojęcie jak prawo mo
ralne i prawo naturalne, które wzajemnie się przeplatają,
gdy tylko wejdziemy do wyższych światów.
Są tą przeżycia człowieka, który doszedł do opisywa
nego wczoraj punktu. Trzeba przejść przez te przeżycia,
by móc przeżyć inne niezbędne zależności - dowiemy się,
dlaczego niezbędne - aby móc pójść dalej ze względu na
wyższe przeżycia. Sprawa wznoszenia się w wyższe światy
nie wygląda tak, że powie się: „Dzisiaj zaczynasz wkraczać
w wyższe światy i będziesz posuwał się stopniowo w górę".
Dla kogoś, kto chce się stać wtajemniczonym, zachodzi to
w sposób niezauważalny w odniesieniu do zewnętrznych
przejawów w trakcie działań i zdarzeń zewnętrznego życia.
Wznosi się on wprawdzie nieco wyżej w świat duchowy,
ale ponownie wychodzi z tego przebywania w świecie du
chowym i żyje w zwykłym świecie. Jednak coś z przeżyć
w świecie duchowym przenosi się w świat fizyczny. Czło
wiek wtajemniczony inaczej się czuje, z innymi uczuciami
i odczuciami chodzi po świecie niż człowiek, który nie jest
żadnym jasnowidzącym.
Jednak poprzez ćwiczenia trzeba się postarać - i przy
prawidłowym szkoleniu jest to również zapewnione - aby
człowiek nie czul się poirytowany w codziennym życiu na
skutek zmiany uczuć i odczuć. Stając się wtajemniczonym
należy pozostawać jasnowidzącym tylko w odniesieniu do
świata duchowego i nie przenosić do codziennego życia
tego, co trzeba posiadać jako charakter, jako nastrój duszy
w wyższych światach. Nie wolno tego robić w żadnym
wypadku. Trzeba móc być jasnowidzącym, a jednocześnie
41
w zwykłym fizycznym świecie pozostawać całkiem rozsąd
nym człowiekiem, tak jak inni. Dlatego też do szkolenia
ludzi jasnowidzących najmniej nadają się ci, którzy mają
tendencję do marzycielstwa i uniesień. Marzyciele, abstra
kcyjni idealiści - którzy w świecie fizycznym przeżyli już
niejako to, co przeznaczone jest dla świata duchowego,
którzy już w świecie fizycznym „słyszeli, jak trawa rośnie",
którzy niejako wszędzie spostrzegają to, co tak naprawdę
postrzega tylko marzyciel, a nie trzeźwa natura, nastawio
na na rzeczy realne - ludzie, którzy łatwo się omamiają, a
takich ludzi jest o wiele więcej niż się zazwyczaj sądzi, nie
nadają się do szkolenia na jasnowidzących. Ludzie, którzy
obiema nogami stoją w rzeczywistości, a także rozumieją
trochę tę rzeczywistość i osądzają rzeczy takimi, jakimi one
są, ci są najlepszymi kandydatami również do wyszkole
nia duchowego jasnowidzenia. Dlatego powiedziano już,
że uczuć i odczuć potrzebnych w świecie fizycznym nie mo
żna mylić i mieszać z tym, co człowiek przyswoił sobie w
celu wzniesienia się w wyższe światy.
A zatem u człowieka, który stał się jasnowidzącym, po
jawiają się określone uczucia i odczucia. Człowiek również
dla fizycznego świata stał się w pewien sposób inny. Aby
jednak sobie nie zaszkodzić, trzeba skierować te niejako
nowe uczucia i odczucia również na takie rzeczy w świe
cie fizycznym, na które wcześniej nie zwracało się uwagi.
Kiedy człowiek stał się jasnowidzącym i wzbudził w sobie
pewne uczucia i odczucia, będzie coraz bardziej zmieniał
- w pozytywnym sensie - swój stosunek do przyrody. Ina
czej będzie się teraz czuł np. wobec świata roślin, wobec
rozpościerającego się roślinnego kobierca ziemi. Wcześniej
patrzył na rośliny, był zachwycony ich zielenią, kwitnie
niem, ich ubarwieniem i tym wszystkim, co człowiekowi
rośliny ofiarowują, gdy tylko wyrastają z ziemi i zachwy-
42
cają oko, a może i inne zmysły. Nie myślcie w tym kon
tekście o jakimś prozaicznym człowieku, lecz o kimś, kto
rzeczywiście może się w pełni delektować tym uczuciem,
jakie wywołuje w duszy piękno roślinnego kobierca ziemi;
i nie myślcie o tym, że ktoś, kto stał się jasnowidzącym,
musi też w pewnym stopniu stracić coś z tych uczuć, jakie
miał wcześniej w stosunku do świata roślin. Powstaje w nim
jednak coś nowego. Gdy widzi teraz przed sobą rośliny, to
powstaje w nim uczucie głębokiego pokrewieństwa świa
ta roślin z tym, co istnieje w przyrodzie poza roślinami: ze
słońcem, a także z księżycem i światem gwiazd. Ogląd i
odczucia związane z tym, co rozpościera się jako zielony
dywan roślinny, zrastają się w nim niejako z tym, co ist
nieje w całym wszechświecie.
Ludzie tworzą sobie na ten temat abstrakcyjne wyo
brażenia. Dzisiaj każdy człowiek, jeśli jest choć trochę wy
kształcony, wie, jak bardzo świat roślin powiązany jest z
działaniem światła słonecznego; wie, że rośliny nie mogą
rosnąć bez określonego działania promieni słonecznych. I
ludzie trochę przeczuwają, że wpływ ma nie tylko to, co
wynika z działania słońca, czują że również świat gwiazd
wywiera pewien wpływ. Jeżeli jednak o to chodzi, to ludzie
popadają w niewiarę. Był jednak wielki, znaczący duch,
żyjący nie tak dawno temu, który zajmował się w sposób
jak najbardziej naukowy np. wpływem księżyca na pogo
dę i związaną z tym wegetację na ziemi. Mam na myśli
Gustawa Theodora Fechnera
4
. Nie wychodził on z pozycji
jakiegoś zabobonu, lecz starał się na podstawie zupełnie
empirycznych obserwacji ustalić, że np. okres nowiu księ
życa zupełnie inaczej wpływa na ilość opadów deszczu na
ziemi niż okres pełni księżyca itp. Wielu ludzi wyśmie
wało jego naukowe badania przyrodnicze. Jednym z tych,
którzy się z niego wyjątkowo wyśmiewali, był sławny bo-
43
tanik Schleiden
5
, który był zdania, że to, czy przez kolej
nych 14 dni będzie więcej czy mniej opadu deszczu, z pe
wnością nie zależy ani od pełni, ani od nowiu księżyca. A
wtedy Gustaw Theodor Fechner powiedział - a był to okres
dużo bardziej patriarchalny niż dzisiaj - aby sprawę tę roz
strzygnęły ich żony; bowiem uczeni mężczyźni zbyt łatwo
zaczynali się kłócić. Obie kobiety, pani profesorowa Schlei
den i pani profesorowa Fechner, zawsze ustawiały w do
mu w Lipsku naczynia, aby nałapać deszczówki do prania.
Gustaw Theodor Fechner zaproponował więc, by to one roz
strzygnęły ten spór, przy czym pani Schleiden zawsze będzie
wystawiała naczynie w czasie nowiu, a jego żona w czasie
pełni. I wtedy okaże się, w jakim czasie zbiera się więcej
wody deszczowej. Niestety, pani Schleiden nie była z tego
zadowolona, bo zawsze miała mniej deszczówki do pra
nia!
Tak więc rozstrzygnięcie zapadło w sposób dość ironi
czny, ale nie chcemy teraz przywiązywać do tego żadnego
znaczenia. Później jednak okazało się, że na świat roślin
ma wpływ nie tylko światło i ciepło słoneczne, ale ważny
jest również wpływ gwiazd. Wydaje się to najpierw wiedzą
teoretyczną, ale człowiek jasnowidzący posiada bezpośre
dnie odczucie, jakie wpływy pochodzą z ziemi, a jakie z
przestrzeni gwiazd. Traktuje on to ostatecznie jako jed
ność i odczuwa jako żywe rozlewanie się, a następnie po
nowne zanikanie światła słonecznego nad wegetującym
światem roślin. Czuje, gdy rośliny pozbawione są światła
słonecznego. Tak jak czasem przeżywa się odczucia dziec
ka, które związane jest bardzo z matką a na jakiś czas po
zbawione jest jej widoku, tak człowiek widzący duchowo
odczuwa wraz z roślinami, gdy pozbawione są one światła
słonecznego. To współodczuwanie ze światem roślin jest
czymś, co powstaje u jasnowidzącego - który doszedł do te-
44
go punktu, o którym wczoraj mówiliśmy - w ten sposób, że
czuje on niejako zależności pomiędzy życiem ziemi, życiem
roślin, a słońcem i gwiazdami.
Dzięki temu, że zaczyna się to odczuwać, jest się zdol
nym do przeżywania czegoś innego. Można to odczuwać,
kiedy powraca się ze świata duchowego z powrotem do
świata fizycznego i ma się przed sobą np. człowieka śpią
cego lub w stanie czuwania. Nawet wtedy, gdy wyłączy się
niejako zdolność jasnowidzenia i widzi się tylko fizyczny
świat z tym śpiącym człowiekiem, to również wtedy po
jawia się uczucie, że ten śpiący człowiek został przez coś
opuszczony. To uczucie jest bardzo podobne do tego, jakie
ogarnia człowieka podczas zimy, gdy zmienia się wpływ
promieni słonecznych na wegetację roślin. Uczucie opusz
czenia fizycznego ciała człowieka przez ciało astralne i
jaźń jest podobne do uczucia opuszczenia przyrody przez
gwiazdy i słońce..1 teraz przeżywa się tę właściwość, że
wzrost roślin zależy od fizycznych stosunków na niebie,
podczas gdy człowiek jest pod tym względem niezależny.
Wiemy, że roślina nie może zasnąć w sposób dowolny
dzięki swoim wewnętrznym związkom. Musi czekać, aż
słońce zajdzie wieczorem albo nadejdzie jesień. Natomiast
współczesny człowiek, zwłaszcza ze względu na stosunki
panujące w naszej kulturze, nie jest tak uzależniony od
słońca. Nie moglibyśmy być tu teraz np. razem, gdybyśmy
musieli kierować się według słońca tak jak rośliny. To sa
mo przejście, które u rośliny jest jeszcze silnie regulowane
przez bieg słońca i gwiazd, u człowieka uniezależniło się.
Wprawdzie, kiedy popatrzymy na dawne zależności wiej
skie, gdzie nie tylko kury, ale również ludzie na wsi cho
dzili spać i wstawali o określonej porze, to czujemy jeszcze
coś, co ma w sobie podobny charakter do związku roślin z
ruchem słońca i gwiazd. Ale nie możemy tego ocenić ina-
45
czej, jak tylko w taki sposób, że w trakcie rozwoju ludz
kości człowiek uniezależnił się od kosmicznego biegu zda
rzeń i jego ciało fizyczne i eteryczne osiąga pod wpływem
wewnętrznych zależności - nie chciałbym powiedzieć pod
wpływem wewnętrznej samowoli - taki stan, jaki rośliny
osiągają tylko poprzez stan słońca i gwiazd. Człowiek mo
że wyłącznie na skutek własnych wewnętrznych zależnoś
ci uciąć sobie popołudniową drzemkę, to znaczy opuścić
swoje ciało fizyczne i eteryczne. Roślina nie może w do
wolny sposób zapaść w popołudniowy sen, musi całkowi
cie kierować się według ruchu gwiazd. Czym jest jednak
człowiek, gdy leży w łóżku jako ciało fizyczne i eteryczne,
a jego jaźń i ciało astralne pozostaje na zewnątrz? Ciało
fizyczne i eteryczne odpowiadają wtedy roślinie. Roślina
posiada bowiem ciało fizyczne i eteryczne.
Gdy zatem podsumujemy wszystko, co zostało teraz
opisane, to powiemy: „Gdy mam przed sobą roślinę, to żyjąc
stopniowo wraz ze słońcem i światem gwiazd, stanowi
ona z nimi jedność". Trzeba więc odciągnąć swoje odczu
cia od rośliny i skierować je ku gwiazdom i słońcu. Ten sam
kierunek odczuć trzeba wprowadzić w przypadku śpią
cego człowieka - który też jest wtedy ciałem fizycznym i
eterycznym, a więc odpowiada roślinie - ku jego jaźni i ciału
astralnemu, które są wtedy poza ciałem fizycznym i etery
cznym, zupełnie niezależnie od stanu słońca.
To, co wam teraz przedstawiłem, przeżywa się w stanie
jasnowidzenia. Kiedy wychodząc z takich odczuć doprowa
dzi się do samowolnego, samodzielnego bytu jaźni i ciała
astralnego, niezależnie od ciała fizycznego i eterycznego,
gdy zatem ciało fizyczne i eteryczne doprowadziło się do
pewnego rodzaju stanu rośliny przez to, że człowiek je opu
ścił, wtedy wie się coś szczególnego. Wie się coś, co nie
da się określić inaczej jak mowę słońca, gdy patrzy ono na
46
rośliny i jest również przez nie postrzegane. Wtedy może
ono powiedzieć: „Tak, te fizyczne i eteryczne ciało roślin
należy do mnie; należy do mnie, ponieważ brak mu tego,
co mogę mu zesłać!" Dokładnie tak, jak przemawiałoby
słońce do rosnących w dole roślin, tak może mówić jaźń
człowieka do swojego ciała fizycznego i eterycznego: „Na
leży to do mnie tak samo, jak rośliny do słońca; dla ciała
fizycznego i eterycznego jestem jak słońce". Być słońcem
dla swojego fizycznego i eterycznego ciała - tego uczy się
człowiek mówić swoją jaźnią! I tak jak w odniesieniu do
swojego ciała fizycznego i eterycznego uczy się mówić swo
ją jaźnią podobnie jak słońce przemawia do roślin, tak
samo uczy się przemawiać swoim ciałem astralnym, tak jak
księżyc i planety muszą przemawiać do roślin. Jest to wyjąt
kowe przeżycie misteryjne, ważne przeżycie misteryjne.
To przeżycie misteryjne - tak jak je teraz przedstawi
łem, jako bezpośrednie doświadczenie, rzeczywiste przeży
cie - pielęgnowane było najpierw w misteriach Zaratustry,
a potem poprzez cały rozwój świata aż do misteriów świę
tego Graala. A ponieważ człowiek przeżywał je najdo
kładniej w czasie misteriów egipskich, kiedy śpiąc patrzył
o północy duchowym wzrokiem na słońce i czuł się połą
czony z jego siłami, jak to teraz scharakteryzowałem, dla
tego przeżycie to zawsze było nazywane widzeniem słoń
ca o północy,
przeżyciem słońca we własnej jaźni jako siły
słonecznej, która rozświetla ciało fizyczne i eteryczne.
Mamy więc teraz trzecią rzecz, która była wspólna dla
wszystkich misteriów świata. Wspólne było i jest przeni
knięcie aż do granic śmierci, przeżycie świata elementar
nego,
a teraz patrzenie na słońce o północy. Jest to tech
niczne wyrażenie; odpowiadające mu przeżycie składało się
z tego, co właśnie zostało opisane. Trzeba jednak jasno zda
wać sobie sprawę, że w momencie, gdy człowiek czuje się
47
odłączony, gdy czuje się wobec swojego ciała eterycznego
i fizycznego jak gwiazdy i słońce, to czuje się wtedy słoń
cem i gwiazdami nie tylko w swojej fizycznej substancjal-
ności, lecz poznał również należące do nich duchowe jes
testwa i światy. Musi być jasne, że przeżycie kosmosu jest
przeżyciem świata duchowego.
Dla prawidłowego wnikania w wyższe światy konie
czne jest, aby rzeczywiście mieć te przeżycia, które odpo
wiadają duchowej realności, żeby najpierw przejść przez
to, co zapozna człowieka z całkowitą odmiennością świa
ta duchowego od świata fizycznego. Człowiek nauczy się
tego w stopniu wystarczającym, gdy jako człowiek jasno
widzący może badać i obserwować skutki wygodnictwa,
skutki braku sumienia i innych jeszcze zachowań dla prze
żyć duszy w czasie między śmiercią a nowymi narodzinami.
Poprzez te rzeczy jasnowidzący musi swoją własną duszę
niejako otworzyć na istotnie inne zależności niż te, które
występują na planie fizycznym. Najpierw staje się dojrza
łym do tego, aby wżyć się w duchowy kosmos, aby poznać
wewnętrzne związki jaźni i ciała astralnego z kosmosem.
Wszelkie wcześniejsze teoretyzowanie jest właściwie tylko
grą słów, gdy nadchodzi moment, który właśnie został opi
sany, kiedy człowiek przeżywa, że w odniesieniu do wyż
szych członów swojej istoty należy nie tylko do ziemi, lecz
jego ojczyzną jest cały kosmos. Wtedy wie również, że ka
żdy człowiek wieczorem przy zasypianiu, gdy występuje
ze swojego ciała fizycznego i eterycznego, wzrasta razem
z siłami, które są siłami kosmicznymi, szuka wzmocnienia
w całym świecie, a siły, które przyjmuje w czasie od zaś
nięcia do obudzenia, przenosi wraz z obudzeniem w świat
fizyczny, aby je tam przemienić. Na określonym stopniu
istoty misteriów przeżywa się związek z kosmosem. I od
tego stopnia jutro zaczniemy.
48
Wykład III
Dalsze stopnie wtajemniczenia
Wcześniejsze i późniejsze misteria egipskie
Kiedy współczesny człowiek, człowiek naszych czasów,
przejdzie przez tajemne szkolenie, prowadzące go do prze
żyć opisanych w dwóch pierwszych wykładach, to dzięki
temu wznosi się do wyższych światów. Wtedy rzeczywiś
cie przeżywa w światach duchowych pewne fakty i spotyka
pewne jestestwa. Użyte wczoraj wyrażenie patrzenie na
słońce o północy
jest również w gruncie rzeczy tylko wyra
żeniem duchowych faktów i spotkania duchowych jestestw,
związanych z bytem słońca. Jednak człowiek wznosząc się
do wyższych światów ma pewne przeżycia, których nie mo
że określić inaczej niż jako uczucia opuszczenia i osamot
nienia. Swoje przeżycia może ująć w słowa: „Oglądasz tu
wiele rzeczy; ale nie możesz przeżyć właśnie tego, do czego
najbardziej tęsknisz po przejściu dotychczasowej drogi".
Człowiek chce zapytać wszystkie jestestwa, jakie spotyka
przy takim wzniesieniu się, o różne tajemnice, za poznaniem
których tęskni. Ma się takie uczucie. Jednak wszystkie jes
testwa, które mogą odsłonić wiele potężnych tajemnic, po
zostają nieme i milczące właśnie wtedy, kiedy człowiek chce
się od nich dowiedzieć o sprawach, które po tym wszyst
kim musi uważać za najważniejsze. Dlatego trzeba powie
dzieć, że gdy dzisiejszy człowiek wznosi się do wyższych
światów, to pomimo całego blasku, pomimo wszystkich spo
tkań odczuwa bardzo boleśnie niezwykłą pustkę w swoim
wnętrzu. I gdyby nie zaszło nic innego, to przeżycie tej pu
stki, samotności, tego opuszczenia w wyższych światach
musiałoby doprowadzić w końcu do pewnego zwątpienia w
duszy
49
Teraz jednak może nastąpić coś - i powinno nastąpić,
jeśli wzniesienie się ku wyższym światom podjęte zostało
zgodnie z prawdziwymi zasadami wtajemniczenia - co mo
że uchronić przed tym zwątpieniem, jeśli nie na stałe, to
przynajmniej na początku. To, co teraz może nastąpić, jest
jakby jakimś wspomnieniem, które pojawia się w duszy;
albo można też powiedzieć pewnego rodzaju spojrzeniem
wstecz w daleką przeszłość, pewnego rodzaju czytaniem
w kronice Akasza o rzeczach, które dawno przeminęły. I
to, co się wtedy przeżywa - nie można tych rzeczy scha
rakteryzować inaczej, jak tylko próbując ubrać je w słowa,
które w przybliżeniu pokrywają się z tymi przeżyciami -
chciałoby się określić w sposób następujący: „Jeśli teraz,
jako człowiek współczesny, wznosisz się do wyższych świa
tów, to spotyka cię zwątpienie, opuszczenie. Jednak uka
zują ci się wtedy w obrazach pewne procesy, które dawno
minęły, zdarzenia, które powstały dzięki temu, że inni lu
dzie w dawnych czasach wznosili się do światów, do któ
rych ty chcesz się wznieść teraz. Na podstawie tego, co
teraz widzisz jakby we wspomnieniu, możesz rozpoznać,
że twoja własna dusza brała udział we wcześniejszej in-
karnacji w tym, co przeżywali ludzie, którzy wznosili się
wówczas do świata duchowego". Może się zdarzyć, że dusza
jakiegoś współczesnego człowieka patrząc na wydarzenia
dawno minionych czasów widzi własne przeżycie tego, co
sama robiła dawno temu. W takim przypadku dusza ta była
niegdyś - bardzo dawno temu - wtajemniczonym. Jeżeli
tak nie było, to będzie jedynie wiedziała, że była w bardzo
bliskim związku z kimś, kto w dawno minionych czasach
wznosił się do wyższych światów jako wtajemniczony, ale
teraz czuje się jednak samotna i opuszczona, podczas gdy
kiedyś taka wtajemniczona dusza nie czuła się w tych sa
mych światach osamotniona, lecz szczęśliwa; odczuwała
50
ogromną szczęśliwość w tych światach. Wynika to z faktu
- o tym dowiaduje się później - że w dawnych czasach du
sze były inaczej ukształtowane i właśnie dzięki innego ro
dzaju założeniom inaczej przeżywały to, co widziały w
wyższych światach. A co wtedy właściwie przeżywały?
Przeżywano wtedy w duszy jestestwa wyższych świa
tów, które oddziałują ze świata ponadzmysłowego na świat
zmysłowy. Oglądano jestestwa, które stoją poza naszym
światem zmysłów; widziano też zależności, które wczoraj
zostały nakreślone. Gdy jednak próbuje się zestawić wszy
stko, co się widzi, można to scharakteryzować w nastę
pujący sposób. Człowiek odczuwa siebie tam w wyższych
światach i spogląda niejako w dół, w świat zmysłów. Czuje
się zjednoczony z duchami, które przeszły przez wrota
śmierci i patrzy wraz z nimi w dół, jak znowu używają one
sił, aby dojść do bytu fizycznego. Spogląda w dół i widzi,
jak z ponadzmysłowych światów wysyłane są siły, które
mają powodować procesy w różnych królestwach natury
świata zmysłowego. Dostrzega cały strumień faktów, które
w wyższych światach przygotowywane są dla świata zmy
słowego. Patrzy w dół na swoje ciało fizyczne i eteryczne
- bo przy takim przebywaniu w wyższych światach jest się
poza ciałem fizycznym i eterycznym - i widzi w kosmo
sie, w całym duchowym uniwersum, również te siły, które
pracują nad fizycznym i eterycznym ciałem człowieka. I
przez to, co czynią jestestwa, do których społeczności się
dotarło, człowiek uczy się rozumieć, jak w świecie fizycz
nym powstają ciała fizyczne oraz eteryczne. Uczy się poz
nawać dokładnie, jak pewne jestestwa, które związane są
np. ze słońcem, oddziałują w dół w świat ziemski i pracują
nad realizacją fizycznego i eterycznego ciała człowieka.
Uczy się on także poznawać inne jestestwa, które związane
są z bytem księżycowym i również działają z kosmosu, aby
51
współdziałać nad realizacją fizycznego i eterycznego ciała
człowieka.
Potem nadchodzi jednak wielka tęsknota, która dla
współczesnego człowieka jest ogromna. Jest to tęsknota,
aby dowiedzieć się, jak narodziła się jaźń i ciało astralne z
kosmosu, jak one powstały. O ile można dokładnie zoba
czyć, w jaki sposób dzięki siłom kosmosu powstało ciało
fizyczne i eteryczne, to jednak wszystko, co związane jest
z powstaniem jaźni i ciała astralnego, pozostaje zakryte.
Wszystko, co dotyczy ludzkiej jaźni i ciała astralnego, po
zostaje zakryte w najgłębszej ciemności i tajemnicy. Ma
się odczucie: „To, czym jesteś w swojej najbardziej wewnę
trznej istocie, czym tak naprawdę jesteś, skrywa się teraz
przed twoim duchowym wzrokiem, a to, czym się osłaniasz,
kiedy żyjesz w świecie fizycznym, ukazuje ci się bardzo do
kładnie!"
Odczucia, o których właśnie wspomniano, przeżywa
współczesny człowiek, gdy wznosi się w wyższe światy w
opisany sposób. Odczuwały to również pewne dusze, które
podejmowały swoje wznoszenie się w wyższe światy we
wspomnianych dawnych czasach. Tylko że człowiek współ
czesny czuje ogromną tęsknotę, o której właśnie mówiono,
a dusze dawnych czasów nie odczuwały jej, ponieważ nie
czuły jeszcze żadnej potrzeby oglądu swojej wewnętrznej
istoty, gdyż miały takie założenia, iż najgłębsze zaspoko
jenie odczuwały postrzegając, jak jestestwa, do których
dotarły, pracowały właśnie nad budową fizycznego i ete
rycznego ciała. Wtajemniczone dusze dawnych czasów
miały swoje największe zaspokojenie w oglądzie tego, jak
działająca ze słońca duchowość pracuje nad budową ciała
fizycznego i eterycznego.
Do tego dochodzi jeszcze inna rzecz. W dawnych cza
sach praca tych jestestw przedstawiała się nieco inaczej; stąd
52
zaspokojenie, jakie odczuwały dusze. Obecnie, w naszych
czasach, ta praca przedstawia się tak, że mówi się: „Po co
to całe przygotowanie ciała fizycznego i eterycznego, jeśli
nie można zrozumieć, co te osłony skrywają w sobie?" Na
tym polega różnica między człowiekiem współczesnym a
człowiekiem dawnych czasów. A czas wskazujący w szcze
gólny sposób na to przeżycie to okres, kiedy Zaratustra
wtajemniczał swoich uczniów i wprowadzał ich w wyższe
światy. Gdyby uczniowie ci wprowadzani byli dzisiaj w
wyższe światy w taki sam sposób, jak wprowadzał ich Za
ratustra, to też odczuwaliby pustkę i opuszczenie, jak to
opisano. Wówczas, za czasów Zaratustry, ludzie podda-,
wani inicjacji odczuwali pracę jestestwa zwanego Ahura
Mazdao
6
nad fizycznym i eterycznym ciałem, a w odkry
ciu tych wspaniałych tajemnic odczuwali szczęście i za
spokojenie, ponieważ posiadali możliwości odczuwania we
wnętrznego pobudzenia, kiedy widzieli, jak powstaje to,
co człowiek musi mieć jako osłony, jeśli chce wypełnić
swoją ziemską misję. I odczuwali w tym zaspokojenie.
Było to wtajemniczenie Zaratustry. We wtajemnicze
niu Zaratustry można było widzieć słońce o północy. To
znaczy, że patrząc nie na fizyczną postać słońca, lecz na
duchowe jestestwa związane z bytem słońca, widzi się wy
pływającą z niego siłę, która wgrywa się w fizyczne ciało,
widzi się, jak przychodzące ze słońca siły kształtują ludzką
głowę, różne człony ludzkiego mózgu. Bezsensowne jest
myślenie, że wspaniała budowa ludzkiego mózgu może
powstać wyłącznie pod wpływem działania sił ziemskich.
Muszą tam wnikać również siły słoneczne. To one tworzą
w najróżnorodniej szy sposób różne płaty mózgu ponad lu
dzką twarzą. I nie tylko jedna, lecz cały szereg istot pracu
je nad budową ludzkiego mózgu. Zaratustra mówiąc o nich
swoim uczniom określał je jako Amschaspandy. Pobudzają
53
one siły kosmosu, aby mogła powstać budowa ludzkiego
mózgu oraz górne nerwy rdzenia kręgowego, z wyjątkiem
dwudziestu ośmiu dolnych par nerwów. Zaratustra wska
zywał też, że inne wpływy pochodzą od istot, które zwią
zane są z bytem księżyca i pokazywał, jak wspaniale łączy
się budowla świata, jak wypływają prądy od dwudziestu
ośmiu rodzajów istot związanych z Izydą, które pracują
nad budową rdzenia kręgowego tworząc jego dwadzieścia
osiem par dolnych nerwów. Tak więc ciało fizyczne i ete
ryczne tworzone jest przez prądy płynące od jestestw ca
łego świata.
We wtajemniczeniu Zaratustry podlegający inicjacji
otrzymywali w ten sposób potężne przeżycia. Jeśli przyj
mowali je jako wyraz pracy Ahura Mazdao, to odczuwali
wewnętrzne szczęście wobec tego, co działo się w świecie.
Dzisiejszy człowiek, który chciałby się wznieść do wyż
szych światów w ten sam sposób, również mógłby podzi
wiać, także mógłby zacząć odczuwać szczęśliwość. Jednak
stopniowo pojawiałoby się odczucie, którego nie sposób
wyrazić inaczej jak słowami: „Po co to wszystko? Nic nie
wiem o istocie, która przechodzi z jednej inkarnacji do
drugiej! Wiem tylko o tych istotach, które oddziałując z
kosmosu budują osłony w każdej nowej inkarnacji, ale je
dnak tylko osłony". Istota wtajemniczenia Zaratustry odsła
niała wtajemniczanemu związek człowieka ziemskiego z
bytem słonecznym. Epokę Zaratustry charakteryzuje właś
nie to, że ludzie mogli wtedy przyjąć opisane tajemnice w
swoją wiedzę tajemną.
Inaczej wzywały się w wyższe światy dusze, które prze
chodziły proces wtajemniczenia w starożytnym Egipcie,
gdzie przechodziły np. wtajemniczenie Hermesa. Mówiliś
my już o tym wszystkim. W obecnych wykładach musimy
jednak przedstawić to jeszcze dokładniej. Kiedy w staroży-
54
tnym Egipcie dusze wznosiły się w wyższe światy poprzez
wtajemniczenie Hermesa, to również występowało to, co
zawsze musi mieć miejsce przy inicjacji: dusze te czuły się
poza swoim ciałem fizycznym i eterycznym, i wiedziały, iż
znajdują się teraz w świecie duchowych faktów i jestestw.
Były one następnie prowadzone daleko, to znaczy ich ogląd
był prowadzony. Pokazywano im poszczególne jestestwa,
poszczególne fakty, tak jak ma to miejsce również w przy
padku dzisiejszej duszy. Nie należy jednak wyobrażać so
bie tego tak, jakby chodziło się wokoło fizycznymi stopami;
to ogląd był kierowany tak, jakby swoim wzrokiem wiodło
się w dalekie przestrzenie wszechświata. Tak przedstawia
ło się to wtajemniczenie.
Następnie dochodziło się do przeżycia, w którym czło
wiek czuł się jakby „na końcu", jakby jednocześnie chodził
po jakimś lądzie ograniczonym ze wszystkich stron przez
morze i doszedł do „brzegu" tego lądu. Wie się, że doszło
się do najbardziej zewnętrznego punktu, do jakiego można
było dojść. I właśnie wtedy przeżywało się w egipskim wta
jemniczeniu coś, co można by tak określić: „Gdy twój du
chowy wzrok prowadzony był w dale świata, w dalekie
obszary świata, poznałeś jestestwa i siły, o których możesz
powiedzieć, że pracują nad twoim fizycznym i eterycznym
ciałem. Teraz jednak wstąpiłeś w najświętsze miejsce. Te
raz wkroczyłeś na obszar, gdzie czujesz się zjednoczony z
jestestwem, które współpracuje w tobie nad tym, co prze
chodzi z jednej inkarnacji do drugiej, co współpracuje nad
twoim ciałem astralnym". Jest to ważne przeżycie na tym
etapie, gdyż wszystkie rzeczy stają się jakby inne, gdy prze
życie dochodzi do tego punktu.
Zanika na przykład dla wtajemniczanego na zawsze
pewna możliwość. W świecie, w który się teraz wkroczyło,
na krańcu bytu wszechświata, całkowicie zanika możliwość,
55
aby stosować tam swój rozsądek, czyli to, co przedtem
można było pomyśleć, co wcześniej można było wymy
ślić. Jeśli nie wyzbyło się tej fizycznej, ziemskiej siły roz
sądku, nie można również pozostawić za sobą tego, co
człowieka dotychczas prowadziło. A wtedy nie można mieć
tego przeżycia na krańcu bytu, nie można czuć się zjed
noczonym z istotą, która tam pracuje, gdy duchowo-duszny
człowiek zbliża się do narodzin w nowej inkarnacji, gdy
szuka dla siebie rodziny, narodu i pary rodziców, aby jako
człowiek złożony z ducha i duszy przyodziać się w nową
osłonę. Wszystkie jestestwa, które człowiek wcześniej po
znał, dzięki którym zrozumiał, jak powstaje i tworzy się z
kosmosu jego osłona fizyczna i eteryczna, nie są w stanie
wyjaśnić mu, jakie siły działają w tym jestestwie, z którym
człowiek czuje się teraz złączony, a które buduje i tka w
najbardziej wewnętrznej astralnej istocie człowieka.
Człowiek widzi wtedy - i dostrzegała to również dusza egi
pska, która przechodziła przez wtajemniczenie Hermesa -
że teraz, gdy dusza opuściła swoje osłony i przeszła przez
to, co nazywane jest „bytem dali wszechświata", czuje się
ona złączona z pewną istotą. Dusza może odczuwać właś
ciwości tej istoty, jednak czuje się sama wewnątrz tych
właściwości, a nie na zewnątrz tej istoty. I dusza może
wiedzieć, że ta istota tam jest, jest tam realna; ale jedno
cześnie jest się w tej istocie. Pierwsze wrażenie, jakie otrzy
muje się od tej istoty, jest takie, że człowiek mówi sobie:
„W istocie tej spoczywają siły, które przenoszą duszę z
jednej inkarnacji w drugą, spoczywają tam również siły,
które oświetlają duszę pomiędzy śmiercią a nowymi naro
dzinami. Jest w niej to wszystko. Gdy jednak owiewa cię,
niby duchowe ciepło świata, pewna siła przenoszona przez
duszę od śmierci aż po nowe narodziny, kiedy przenika cię
duchowe światło, które oświetla duszę pomiędzy śmiercią
56
a nowymi narodzinami, gdy czujesz, jak to ciepło i światło
wypływają z tej istoty, z którą jesteś tam zjednoczony, to
przecież jesteś wtedy w szczególnym położeniu. Musisz wy
pić swój napój zapomnienia, zapomnieć o swojej sztuce
rozumienia, która prowadziła cię wcześniej przez fizyczno-
zmysłowy świat, musisz pozostawić swój rozsądek, swój
intelekt, gdyż tutaj może cię to wprowadzić tylko w błąd;
a niczego nowego jeszcze nie zdobyłeś. Gdy odczuwasz
ciepło świata, które dusza przenosi do nowych narodzin,
stoisz w morzu sił oświetlających duszę od śmierci aż do
nowych narodzin. Czujesz więc siłę i światło, które wy
chodzą z tej istoty. Patrzysz na nią, jak gdybyś nie mógł
uczynić nic innego jak tylko zapytać: „Kim jesteś? - bo je
dynie ty możesz mi powiedzieć, kim jesteś, a tylko wtedy
mogę wiedzieć, co niesie mnie jako wewnętrzną ludzką is
totę od śmierci do nowych narodzin. Tylko wtedy, gdy mi
to powiesz, mogę wiedzieć, czym jest moje wewnętrzne
ludzkie jestestwo!" A istota, z którą jest się tak złączonym,
pozostaje niema, milcząca. Czuje się, że spoczywa w niej
to, co jest najgłębiej związane z człowiekiem. Powstaje go
rące pragnienie poznania, kim się jest - a istota ta pozo
staje milcząca i niema.
Najpierw przez jakiś czas trzeba stać naprzeciw tej nie
mej, milczącej istoty i głęboko odczuwać tęsknotę za otrzy
maniem nowego sposobu rozwiązania tej tajemnicy świa
ta. Trzeba wystarczająco długo odczuwać tę tęsknotę, aby
otrzymać rozwiązanie tej zagadki w sposób, w jaki nigdy
nie można by jej było rozwiązać w świecie fizycznym. Trze
ba przenieść w ten świat, do tej istoty, głęboką tęsknotę jako
własną siłę; i dusza musi żyć całkowicie w tej tęsknocie za
uzyskaniem rozwiązania tej zagadki świata w sposób ob
cy fizycznemu bytowi. A gdy czuje się, że jest się zjedno
czonym z tą niemą, milczącą duchową istotą i przeżyło się
57
w niej opisaną właśnie tęsknotę, wtedy czuje się, że siła
własnej tęsknoty wypływa w istotę, z którą jest się zjed
noczonym. A ponieważ siła własnej tęsknoty za rozwiąza
niem tej zagadki wypływa w duchową postać tej istoty, to
po pewnym czasie istota ta rodzi coś, co wychodzi z niej
jako inne jestestwo. Nie odbywa się to jednak tak, jak
ziemskie narodziny, które odbywają się w czasie, zachodzą
w czasie. To natomiast, co teraz się ogląda, co opisana
właśnie duchowa istota rodzi, o tym się wie, że rodzi się to
z niej od praczasów, zawsze, i to rodzenie wciąż trwa, od
praczasów aż po dzień dzisiejszy. Tyle tylko, że dotychczas
nie można było ujrzeć tego rodzenia się jednej istoty z dru
giej, było to zakryte przed spojrzeniem. Ten proces naro
dzin właściwie zawsze tam był, ale dzięki temu, że człowiek
przygotował się przez tęsknotę za rozwiązaniem zagadki,
widzi to teraz, jest to teraz postrzegane w duchowym świe
cie. To się wie. Nie powie się zatem, że oto narodziła się
jakaś istota, lecz mówi się: „Z jestestwa, z którym się zjed
noczyłeś, zawsze rodziła się od praczasów pewna istota;
teraz jednak ta rodząca i ta zrodzona istota stały się dla
ciebie postrzeganie".
To, co Wam teraz opisałem, na ile pozwalają na to słowa
naszej mowy, jest właśnie tym, do czego prowadził swoich
uczniów inicjator we wtajemniczeniu Hermesa. A odczu
cia, które właśnie scharakteryzowałem - można by powie
dzieć przy użyciu bełkotliwych słów, gdyż rzeczy te za
wierają tak wiele, że słowa naszej mowy mogą to wyrazić
tylko w bełkotliwy sposób - były przeżyciami tak zwanego
egipskiego wtajemniczenia Izydy. Kto przeszedł przez wta
jemniczenie Izydy, w którym dotarł do krańca bytu wszech
świata i oglądał jestestwo, które tworzyło np. ciało fizy
czne i eteryczne, to stojąc naprzeciw milczącej bogini, od
której spływało ciepło i światło do bytu najbardziej wewnę-
58
trznej istoty duszy ludzkiej, mówił sobie: To jest Izyda! To
jest niema, milcząca bogini. Jej oblicza nie może odsłonić
nikt, kto patrzy tylko śmiertelnym okiem; jej oblicze może
się odsłonić tylko tym, którzy dzięki swojej pracy dotarli
do opisanego wcześniej „brzegu", dzięki czemu mogą pa
trzyć takim okiem, które przechodzi z inkarnacji do inkar-
nacji, które już nigdy nie umiera. Gdyż przed śmiertelnym
okiem postać Izydy osłania nieprzenikniona zasłona.
Gdy wtajemniczany patrzył tak na Izydę i przeżył w
duszy scharakteryzowane odczucia, wtedy dowiadywał się
o tym, co opisane zostało jako narodziny. Czym były te „na
rodziny"? Poznawał je jako rozbrzmiewanie we wszystkich
przestrzeniach tego, co stanowi muzyką sfer,
jako współ
brzmienie dźwięków muzyki sfer z tym, co nazywa się Sło
wem świata, stwórczym Słowem świata, które przenika
przestrzeń i przelewa w jestestwa wszystko, co musi być
w nie przelane, tak jak w ciało fizyczne i eteryczne musi być
przelana dusza, która przeszła przez życie między śmiercią
a nowymi narodzinami. Wszystko, co musi zostać przela
ne w świat fizyczny ze świata duchowego - dzięki czemu
ma charakter wewnętrzny, charakter duszy - wszystko to
zostaje przelane z przestrzeni rozbrzmiewającej harmonii
sfer, która stopniowo kształtuje się tak, że może być przy
jęta - wyrażając wielkie wewnętrzne znaczenie - jako Sło
wo świata, obdarzające istotę duszą, która przeżywać bę
dzie dzięki siłom ciepła i światła, która wleje się w ciało,
powstałe dzięki boskim siłom i jestestwom, które się już
wcześniej widziało.
Tak więc patrzy się w świat harmonii sfer, w świat kos
micznego Słowa, patrzy się w głąb świata, który stanowi
właściwie ojczyznę ludzkiej duszy w czasie, gdy żyje ona
między śmiercią a nowymi narodzinami. To, co skrywa się
głęboko w fizycznym ziemskim bycie człowieka jako świat
59
harmonii sfer i Słowa świata, co jednak między śmiercią a
nowymi narodzinami żyje w blasku światła i ciepła, to prze
żywa się we wtajemniczeniu Hermesa jako narodzone z
Izydy. Przy czym po jednej stronie ma się stojącą obok Izy-
dę, a po drugiej stronie nowo narodzone jestestwo, które
opisane zostało jako harmonia sfer i Słowo świata. Teraz
człowiek odczuwa siebie w towarzystwie Izydy i zrodzo
nego z niej jestestwa. I to Słowo świata jest teraz objawie
niem Ozyrysa. Izyda wspólnie z Ozyrysem występują przed
bezpośrednim oglądem; gdyż tak występowali w starożyt
nym egipskim wtajemniczeniu, gdzie Ozyrys był jednocze
śnie synem i małżonkiem Izydy. Odczuwało się, że był on
jednocześnie synem i małżonkiem Izydy. W tym dawnym
egipskim wtajemniczeniu istotne było to, że do adepta pod
legającego inicjacji docierała poprzez to wtajemniczenie
tajemnica bytu duszy, która pozostaje związana z człowie
kiem również wtedy, gdy przebywa on w czasie między
śmiercią a nowymi narodzinami. Przez połączenie z Ozy
rysem możliwe było głębokie poznanie siebie jako człowie
ka.
To, co zostało przedstawione, stwarzało podstawy, aby
egipski wtajemniczony spotkał w świecie duchowym Sło
wo świata i muzykę sfer jako wyjaśnienie swojej własnej
istoty. Tak było w dawnym okresie egipskim, ale tylko do
pewnego określonego czasu. Od tego momentu ustało to.
Istnieje wielka różnica - potwierdza to również ogląd w
kronice Akasza, gdy człowiek spogląda dzisiaj wstecz w
dawne czasy - pomiędzy tym, co przeżywał egipski wtaje
mniczony w staroegipskiej świątyni, a tym, co przeżywał
on w późniejszych czasach.
Chcemy jednak opisać przed naszą duszą również to,
co przeżywał wtajemniczony w późniejszych czasach. Mógł
być również prowadzony przez dale wszechświata aż do
60
kresu bytu; mógł tam poznać wszystkie jestestwa, które
budują fizyczne i eteryczne ciało człowieka, mógł dojść do
kresu bytu i ujrzeć niemą, milczącą Izydę, postrzec w niej
byt ciepła, który zawiera w sobie siłę wiodącą ludzi od
śmierci do nowych narodzin. Tam mógł też poznać świa
tło, które oświetla duszę między śmiercią a nowymi naro
dzinami. Powstawała też tęsknota, aby usłyszeć Słowo świa
ta i harmonię sfer. Ta tęsknota żyła w duszy, gdy jednoczyła
się ona z milczącą, niemą boginią Izydą. Ale bogini po
zostawała niema i milcząca! Żaden Ozyrys nie mógł się w
późniejszym czasie narodzić, nie mogła rozbrzmiewać już
żadna harmonia sfer, żadne Słowo świata nie wyjaśniało
tego, co ukazywało się teraz tęsknie jako ciepło i światło
świata. I dusza wtajemniczanego nie mogła inaczej wyra
zić swoich przeżyć, jak mówiąc mniej więcej tak: „O bogi
ni, patrzę więc smutno w górę, na ciebie, udręczony prag
nieniem i tęsknotą za wiedzą! A ty dla udręczonej cierpiącej
ludzkiej duszy, która jest jakby zgaszona, jakby musiała
utracić swój byt, ponieważ nie może się sama zrozumieć,
pozostajesz milcząca i niema!" A pogrążona w żałobie
bogini smutno wyrażała gestem, że nie jest w stanie zrodzić
Słowa świata i harmonii sfer. Poznawało się, że została
ona pozbawiona mocy do zrodzenia i posiadania obok sie
bie Ozyrysa, syna i małżonka. Czuło się, że Ozyrys został
Izydzie odebrany.
Ci, którzy przeszli to wtajemniczenie i ponownie wró
cili do świata fizycznego, posiadali prawdziwy ogląd świa
ta, ale pełen rezygnacji. Znali ją, świętą Izydę, ale czuli się
jak „synowie wdowy". Ogląd świata tych „synów wdowy"
był prawdziwy i pełen rezygnacji. A cóż to był za okres
czasu między dawnym egipskim wtajemniczeniem, podczas
którego można było przeżyć narodziny Ozyrysa, a tym wta
jemniczeniem, gdzie spotykało się jedynie niemą milczącą
61
i smutną Izydę, gdy w egipskim wtajemniczeniu można
było zostać tylko synem wdowy; jakiż to punkt czasu roz
dzielał te dwa okresy egipskiego wtajemniczenia? Był to
czas, w którym żył Mojżesz. Gdyż tak wypełniła się kar
ma Egiptu, że Mojżesz nie tylko został wtajemniczonym
w tajemnice misterium Egiptu, lecz jednocześnie przejął
je. Gdy wyprowadził swój lud z Egiptu, przejął część egip
skiego wtajemniczenia, co doprowadziło później wtajem
niczenie Ozyrysa do pogrążonej w żałobie Izydy. Takie
było przejście od kultury egipskiej do kultury Starego Tes
tamentu. Tak, Mojżesz wyniósł tajemnicę Ozyrysa, tajem
nicę Słowa świata! I gdyby nie pozostawił pozbawionej
mocy Izydy, to nie rozbrzmiewałoby mu to, co musiało mu
rozbrzmiewać w sposób zrozumiały dla jego ludu, to
wielkie, znaczące słowo „Jam jest tym Jam-jest - ej eh asher
ejeh~".
Tak zatem tajemnica egipska została przeniesiona
w tajemnicę starohebrajską.
Ten opis był próbą przekazania w słowach, w jakich te
rzeczy można przedstawić, z jakimi przeżyciami miało się
do czynienia w misteriach Zaratustry oraz w misteriach egi
pskich. Nie można tych rzeczy przedstawić przy pomocy
abstrakcyjnych słów. Chodzi przecież o to, że dusza prze
chodzi odpowiednie przeżycia, które próbowałem schara
kteryzować. I ważne jest, aby wczuć się w to, co działo się
w duszy wprowadzanego w późniejsze wtajemniczenia egi
pskie, aby wczuć się w to, jak jego dusza wzywała się w
wyższe światy, jak spotykał on Izydę o smutnym spojrze
niu i zbolałym obliczu, ponieważ musiała patrzeć na spra
gnioną wiedzy i stęsknioną za światem duchowym duszę
ludzką, a jednak nie mogła tego uczucia zaspokoić.
Tak również odczuwali jeszcze niektórzy greccy wta
jemniczeni to samo jestestwo, które Egipcjanie nazywali
późną Izydą.
Dlatego wkraczała ona w swojej powadze w
62
najważniejsze spośród greckich wtajemniczeń. Cóż bowiem
odczuwali wtajemniczani? Nie było już tego, co wcześniej
przeżywano w światach nadzmysłowych, co nadawało sens
tym ponadzmysłowym światom, kiedy przenikało je brzmie
nie Słowa świata i muzyki sfer. Światy ponadzmysłowe, w
które człowiek mógł wnikać poprzez wcześniejsze wta
jemniczenia, były teraz pozbawione Słowa świata. Wta
jemniczony w misteriach Zaratustry mógł się jeszcze czuć
zaspokojony, gdy spotykał w tych światach jestestwa, o któ
rych mówiono, gdyż czuł się jeszcze zaspokojony poprzez
światło świata, które odczuwał jako Ahura Mazdao, jako
męskie jestestwo słoneczne; Egipcjanin odczuwał je jako
jestestwo kobiece o naturze księżycowej. Wtajemniczony
w misteria Zaratustry też odczuwał Słowo świata. Nie od
czuwał go tak konkretnie, jako zrodzonego z takiej istoty,
jaką była Izyda; jednak przeżywał to i poznawał harmonię
sfer i Słowo świata.
A kiedy człowiek wznosił się do wyższych światów w
późniejszym okresie egipskim - nie tylko w Egipcie, ale
również w innych krajach podczas tego późniejszego okre
su egipskiego - to czuł się zupełnie podobnie jak dzisiej
szy człowiek, co omówiliśmy na początku tego wykładu.
Człowiek wznosi się do wyższych światów, poznaje wszy
stkie jestestwa, które pracowały nad stworzeniem ciała fi
zycznego i eterycznego, lecz czuje się opuszczony, czuje
się osamotniony, gdy nie następuje nic innego jak to, o czym
powiedziano, ponieważ ma się w sobie coś, co pragnie
Słowa świata i harmonii sfer, a Słowo świata i harmonia sfer
nie mogą dla niego zabrzmieć. Dzisiaj człowiek czuje się
opuszczony i samotny. W późniejszych czasach egipskich
- będąc w świecie duchowym poza ciałem fizycznym i
eterycznym i stając się tym, co określano jako „prawdzi
wy syn wdowy" - człowiek czuł się nie tylko opuszczony
63
i samotny, lecz jako dusza ludzka czuł się tak, że mógł to
określić jedynie słowami: „Bóg zdecydował się opuścić
światy, do których zawsze wkraczałem i odczuwałem tam
Słowo świata. Bóg przestał tam działać!" To odczucie coraz
bardziej zagęszczało się do czegoś, co można nazwać po-
nadzmysłowym odpowiednikiem tego, czym dla człowieka
w świecie fizycznym jest śmierć, gdy patrzy się tutaj na
umieranie jakiegoś człowieka, gdy się wie, że opuścił on
świat fizyczny. A gdy człowiek wznosił się w wyższe świa
ty, jako wtajemniczony, w późniejszym okresie egipskim,
to bral udział w powolnym umieraniu Boga. Tak jak w przy
padku innego człowieka czuje się, kiedy odchodzi on do
świata duchowego, tak czuł wtajemniczony w późniejszym
okresie egipskim, że Bóg żegna się z duchowym światem,
aby przejść do innego świata. Najbardziej znamienne i za
dziwiające we wtajemniczeniu późniejszego okresu egip
skiego było to, że człowiek wzywał się w światy duchowe
właściwie nie dla rozkoszy i szczęśliwości, lecz aby wziąć
udział w stopniowym umieraniu Boga, który obecny był w
tych wyższych światach jako Słowo świata oraz harmonia
sfer.
Z tego nastroju wyłonił się stopniowo mit o Ozyrysie,
który został Izydzie odebrany i uprowadzony do Azji, a któ
rego Izyda opłakiwała.
Te rozważania zawiodły nas na brzeg pewnej rzeki,
która rozdziela rozwój ludzkości na dwie części. Dotarliś
my na ten brzeg z jednej strony rozwoju ludzkości, stoimy
na nim, a to ma nam uprzytomnić nastrój tego późnoegip-
skiego wtajemniczenia, nastrój „syna wdowy", którym sta
wał się wtajemniczony, aby przeżyć smutek i rezygnację.
Przed nami stoi zadanie, aby przy pomocy łodzi, jaką jest
wiedza duchowa, przebyć tę rzekę, która oddziela oba brze
gi ludzkiego rozwoju. W ostatnim wykładzie będziemy
64
chcieli zobaczyć, co znajduje się na drugim brzegu, gdy
odbijemy naszą łodzią od miejsca, gdzie przeżyliśmy smu
tek z powodu umierającego w niebie Boga, gdy opuścimy
ten brzeg, aby przepłynąć przez rzekę i dotrzeć do drugie
go brzegu. Gdy dotrzemy tam, gdy doniesie nas tam nasza
łódź wiedzy duchowej ze wspomnieniem, że wcześniej
przeżyliśmy umieranie Boga w niebie, będziemy chcieli
zobaczyć, co ma nam do zaoferowania ten drugi brzeg.
65
Wykład IV
Misterium świętego Graala
Podwójna natura współczesnego człowieka
Przedwczoraj mówiliśmy o przeżyciach ludzkiej duszy
w odniesieniu do zasad misteriów starożytności, misteriów
krajów Wschodu, misteriów egipskich. Doszliśmy niejako
do ostatniego kroku wtajemniczenia. Podaliśmy cztery kro
ki, charakterystyczne dla wszystkich misteriów: dotarcie do
granicy śmierci, poznanie życia w świecie elementarnym,
oglądanie słońca o północy oraz stanie przed niższymi i
wyższymi bóstwami. Przed niższymi bóstwami stoi się wte
dy, gdy z jednej strony postrzega się siły, które rządzą wszy
stkim, co związane jest z ludzką cielesnością która w czasie
snu pozostaje jako ciało fizyczne i eteryczne. Ma się wtedy
do czynienia z niższymi bóstwami, w najszerszym tego
słowa znaczeniu. Z drugiej strony o wyższych bóstwach mó
wimy wtedy, gdy mamy do czynienia z siłami związanymi
z najbardziej wewnętrzną istotą człowieka, z tym, co prze
chodzi przez różne inkarnacje, a więc z jaźnią i ciałem as
tralnym. Przedwczoraj mogłem scharakteryzować przeżycia
współczesnego człowieka, który poznał istotę wtajemni
czenia, kiedy spogląda on wstecz w kronikę Akasza w prze
życia, jakie dusza ludzka miała w misteriach dawnych
czasów. I musimy zwrócić uwagę na tragiczne wrażenie,
jakiego doświadczała dusza w egipskich wtajemniczeniach
w związku ze zmianami, jakim ulegała siła świata, którą
określano w egipskich misteriach jako Izydę. Wrogowie
zabrali Izydzie małżonka - znamy to z mitu o Ozyrysie - i
widzimy Izydę pozbawioną tego, co nazywamy imieniem
Ozyrysa. Ale poznaliśmy również skutki tej zmiany poło
żenia w życiu Izydy dla życia w wyższych światach. Du-
66
sza, która wznosiła się do duchowych światów w później
szym okresie egipskim, brała udział w wyższych światach
w stopniowym umieraniu Boga, który zszedł w dół w re
jon ziemski, zgodnie z przeznaczeniem Ozyrysa. Tak było
to odczuwane.
Jednak niezwykle trudno mówić o dalszym rozwoju
tego niejako „boskiego przeznaczenia" przy pomocy idei i
pojęć. Ponieważ jednak omawiając najbardziej skryte taje
mnice wyższych światów, zwłaszcza te, których nie sposób
już wyrazić przy pomocy idei i pojęć ujętych w słowa na
szej mowy profanów, przyzwyczailiśmy się używać obra
zów, niech więc to, co będzie jakby motywem przewodnim
dzisiejszych rozważań, przedstawione zostanie w formie
obrazowej, abyście mogli to dobrze zrozumieć.
Przenosimy się w tragiczny nastrój wtajemniczonego
w czasach egipskich, czujemy, jak jego nastrój powstawał
dlatego, że musiał on sobie powiedzieć to, co wyrażały jego
przeżycia: „Gdy wcześniej wkraczałem w światy duchowe,
znajdowałem Ozyrysa, przepajającego ten świat stwórczym
Słowem i sensem, który stanowił podstawowe siły wszel
kiego bytu i wszelkich zdarzeń. Teraz stało się to milczące
i nieme. Bóg, który nazywany był Ozyrysem, opuścił te re
giony. Postanowił przenieść się w inne rejony. Zstąpił w
dół, w obszary ziemskie, aby wniknąć w dusze ludzkie. On,
który wcześniej zwiastowany był duszy ludzkiej w sposób
duchowy, dopiero wtedy objawił się również w fizycznym
życiu, gdy Mojżesz usłyszał w tym świecie głos, który wcze
śniej można było usłyszeć właściwie tylko w światach
duchowych: Ejeh asher ejeh! - Ja jestem Jam-jest. Ja
jestem tym, który był, który jest, który będzie! I wtedy to
jestestwo, które jako stwórcze Słowo w duchowych świa
tach stopniowo utracone zostało dla przeżyć wtajemniczo
nych, przeszło w rejony ziemskie, dzięki czemu mogło
67
wzywać się stopniowo w dusze ziemskich ludzi i tym
wzywaniem mogło rozpłomienić dalszy rozwój Ziemi ku
coraz wyższej chwale, aż do końca jej rozwoju.
Spróbujmy raz tak naprawdę przenieść się w nastrój
takiego wtajemniczonego, który w duchowych światach,
które właśnie osiągnął, czuł jak zanikało tam stwórcze Sło
wo, jak wnikało ono w region ziemski i zanikało dla ducho
wego spojrzenia. Prześledźmy rozwój Ziemi, prześledźmy,
jak to stwórcze Słowo rozwijało się przed duchowym spoj
rzeniem, tak jak rzeka, która najpierw znajduje się na po
wierzchni, a potem na jakiś czas znika pod powierzchnią
ziemi, aby później w innym miejscu ukazać się ponownie.
I to, co zanikało dla znajdujących się w tragicznym nas
troju dusz wtajemniczonych w późnoegipskich misteriach,
ukazało się ponownie. Ukazało się to ponownie i mogli to
ujrzeć ci, którzy przechodzili wtajemniczenie w misteriach
późniejszych czasów. I to, co mogli ujrzeć - co ponownie
się teraz wzniosło, ale tak, że należało do rozwoju Ziemi -
musieli przenieść w obrazy.
W jakiej postaci wzniosło się to, co zanikło w daw
nym Egipcie? Wzniosło się tak, że stało się widoczne w
pewnym świętym naczyniu, określanym jako święty
Graal, który strzeżony był przez rycerzy świętego Graala.
I we wzniesieniu się świętego Graala można odczuwać to,
co zanikło w dawnym Egipcie. W tym wzniesieniu się świę
tego Graala stoi przed nami wszystko, co jest chrześci
jańskim odnowieniem dawnych misteriów. W gruncie rzeczy
święty Graal i wszystko, co się z nim łączy, zawiera w so
bie ponowne wyłonienie się istoty misteriów Wschodu.
Wszystko, co w jakimś określonym czasie występuje
w rozwoju ludzkości, musi zawierać w sobie pewien rodzaj
powtórzenia tego, co było wcześniej, aby ten rozwój ludz
kości kontynuować. W każdej późniejszej epoce muszą
68
ponownie wystąpić w innej formie wcześniejsze przeżycia
ludzkości. Wiemy, że w trzeciej poatlantyckiej epoce kul
turowej rozwoju ludzkości szczególny udział miała dusza
odczuwająca, w czwartej poatlantyckiej epoce kulturowej,
grecko-łacińskiej, wyjątkowy udział miała dusza rozumo
wa, natomiast w piątej poatlantyckiej epoce kulturowej, w
której sami żyjemy, rozwija się zwłaszcza dusza świado
ma. Te rzeczy są ważne także dla ludzi wtajemniczonych,
ponieważ również u nich siły mające największe znacze
nie w inicjacji w jakiejś określonej epoce pochodzą z tego
członu duszy, który jest dla danej epoki szczególnie ważny.
Tak więc wtajemniczenie egipskie związane było z du
szą odczuwającą, grecko-łacińskie z duszą rozumową, a
wtajemniczenie piątej epoki poatlantyckiej musi być zwią
zane z duszą samoświadomą. Jednak to, co niegdyś wta
jemniczony przechodził dzięki siłom duszy odczuwającej,
musi powtórzyć się również w piątej epoce, gdy wzejdzie
jej jutrzenka; i tak samo musi się powtórzyć to, co przeszło
się w czwartej epoce poatlantyckiej. A wtedy dojdzie do te
go coś nowego, co jako siły wspomagające musi pochodzić
dla wtajemniczonego właśnie z duszy samoświadomej. Tak
samo muszą zaistnieć powtórzenia tego, o co chodziło w
dwóch wcześniejszych epokach, a to nowe, co jest szcze
gólnie ważne dla duszy świadomej, musi się do tego dołą
czyć. Dlatego piąta poatlantycka epoka kulturowa - tam
gdzie w sposób szczególny ukazuje pojawianie się nowego
wtajemniczenia - musi wskazywać instytucje, które mogły
by powtórzyć ludziom, duszom ludzkim, tajemnice, które
wlały się w rozwój ludzkości przez dusze egipskie i chaldej
skie, które mogłyby powtórzyć tajemnice, które wlały się w
czasie, który nazywamy czwartą epoką poatlantycka, epo
ką grecko-łacińską, w której miało również miejsce Miste
rium Golgoty. A do tego musi dołączyć się coś nowego.
69
To, co odbijało się w głębi istoty misteriów, odciska się
również zewnętrznie w nowszych czasach - podobnie jak
i dawniej w różnych legendach, które w mniejszym lub
większym stopniu przedstawiają tajemnice, w jakich dusza
ludzka brała udział. W piątej epoce poatlantyckiej tajem
nice okresu egipsko-chaldejskiego musiały wystąpić przed
duszami jako pewnego rodzaju powtórzenie. Były to tajem
nice, które miały związek z kosmosem, z wnikaniem sił
Zwierzyńca i planet, zwłaszcza te tajemnice, które odno
siły się do wspólnego oddziaływania słońca i księżyca, do
wędrówki oddziaływania słońca i księżyca poprzez znaki
Zwierzyńca - mówię o ruchach pozornych, ponieważ one
charakteryzują nam te procesy w sposób wystarczający.
Ale musi istnieć różnica pomiędzy sposobem, w jaki
te tajemnice wkraczają w piątą kulturę, a sposobem, w ja
ki wkraczały w czasie trzeciej epoki kulturowej. Wszystko
powinno wnikać w duszę świadomą, w to, co tworzy ludz
ką osobowość. Działo się to w szczególny sposób dzięki
inspirującej sile, która w trzeciej poatlantyckiej epoce kul
turowej była postrzegana przez dusze wznoszące się w du
chowe rejony kosmosu i jednocześnie wpływała z dalekich
przestrzeni w ziemię i w czasie piątej epoki kulturowej in
spirowała pewnych ludzi. Kiedy więc nastała jutrzenka
piątej epoki kulturowej, istnieli ludzie, którzy nie stali się
narzędziem, nosicielem kosmicznych działań - jakie wypły
wały ze słońca i księżyca podczas ich przejścia przez znaki
Zwierzyńca - poprzez szkolenie, ale przez pewne tajemni
cze działanie, które zdarzyło się po raz pierwszy. I tajem
nice, jakie mogły poprzez tych ludzi uzyskać dusze ludzkie,
były powtórzeniem tego, co kiedyś przeżyte zostało przez
duszę odczuwającą. A ludźmi, którzy wyrażali tę wędrów
kę sił kosmicznych przez znaki Zwierzyńca, byli ci, któ
rych nazywano rycerzami Okrągłego Stołu króla Artura.
70
Było ich dwunastu. Żyli otoczeni przez szereg innych
ludzi, ale to oni byli głównymi rycerzami. Inni ludzie two
rzyli jakby plejadę gwiazd, wpływały w nich inspiracje, któ
re były bardziej rozproszone w przestrzeni świata; w tych
dwunastu rycerzy wpływały natomiast te inspiracje, które
przychodziły z dwunastu stron Zwierzyńca. A inspiracje
duchowych sił, które przychodziły ze słońca i księżyca,
wyrażone zostały przez króla Artura i jego małżonkę Gi
nevre. Tak więc kosmos został uczłowieczony w historii
„Okrągłego Stołu króla Artura". To, co wypływało z Okrą
głego Stołu króla Artura, można nazwać wyższą szkołą pe
dagogiczną dla duszy odczuwającej Zachodu. Dlatego też
opowiadano nam - a legenda przekazuje tu wewnętrzne
tajemnice, które zdarzyły się z duszą ludzką w okresie ju
trzenki pewnej epoki w obrazach zewnętrznych zdarzeń -
jak to rycerze Okrągłego Stołu króla Artura przemierzali
ziemię i zabijali potwory i olbrzymy. To, co przedstawiono
tu w zewnętrznych obrazach, wskazuje na starania, jakie
podejmowano odnośnie duszy ludzkiej, w celu oświecenia
i oczyszczenia ciała astralnego z tych sił, które dla ludzi ja
snowidzących wyrażały się w obrazach potworów, olbrzy
mów itp. A zatem wszystko, co powinna była przeżyć dusza
odczuwająca w nowej istocie misterium, połączone jest z
wyobrażeniami Okrągłego Stołu króla Artura.
To, co dusza rozumowa powinna była przeżywać w tych
nowych czasach na Zachodzie, ponownie znalazło swój
wyraz w legendzie i wyrażone zostało w postaci sagi o
świętym Graalu. A zatem to, co musiało być powtórzone
z epoki Misterium Golgoty, skoncentrowało się w tym wszy
stkim, co wypływało z tajemnicy świętego Graala. I na tych,
którzy zrozumieli tajemnicę świętego Graala, wypływa z
tego pewne działanie, które mogło się odzwierciedlić w du
szy rozumowej, kiedy chciało się zrozumieć swoje czasy.
71
I to oddziaływanie na ludzi musi mieć miejsce również
teraz, jeśli dusze ludzkie mają przejść proces inicjacji, jeśli
mają zrozumieć, co właściwie jest duchową istotą naszych
czasów. Święty Graal osnuty jest wieloma tajemnicami.
Oczywiście, dzisiaj na temat tych tajemnic mogą zostać
naszkicowane tylko wzmianki. Mogą one stanowić punkt
wyjścia dla późniejszych dokładnych rozważań o tajemni
cy świętego Graala, które być może będzie kiedyś można
przeprowadzić. W świętym Graalu zawarte zostało wszy
stko - jeśli zrozumiało się jego istotę - co charakteryzo
wało duszę w nowszych czasach.
Rozważmy takiego wtajemniczonego nowszych cza
sów, kiedy po uwolnieniu swojej jaźni i ciała astralnego od
fizycznego i eterycznego ciała, po wyjściu z fizycznego i
eterycznego ciała, patrzy z zewnątrz na to fizyczne i etery
czne ciało. Widzi on coś, co w pewnym sensie, o ile się te
go nie pozna gruntownie, może naprawdę doprowadzić do
niepokoju. Widzi to jeszcze dzisiaj. W ciało fizyczne i etery
czne wczłonowane jest coś, co ciągnie je w różne strony,
rozciąga je jak postronki. Podobnie jak włókna nerwowe
rozciągają się w ciele fizycznym, tak jest ono przeniknięte
- tylko subtelniej niż nerwami - przez coś, o czym ducho
wy wzrok mówi: „To jest martwe, tak martwe, że człowiek
posiada to we własnym ciele jako martwą substancję". To,
co teraz jest martwe, co uważane jest za martwe podczas
całego życia między śmiercią a nowymi narodzinami, było
jeszcze żywe w okresie rozwoju ludzkości w kulturach
wschodnich. Tak, doświadcza się, że coś, co kiedyś było
żywe, dzisiaj w ciele człowieka jest martwe. A teraz chce
się zbadać, czym właściwie jest to, co dołączone jest do
ciała człowieka jako martwe, a co kiedyś było żywe. To
martwe
można stosunkowo łatwo zrozumieć; zostaje to
wprawdzie ożywione przez otoczenie, ale w ludzkim ciele
72
są takie prądy i kierunki, które - w przeciwieństwie do te
go, co żywe - zawsze mają założenia do bycia martwym.
Bada się, skąd to pochodzi, i dochodzi się do następującego
wniosku.
Kiedyś, w dawnych czasach, dusza ludzka miała zdol
ność pewnego jasnowidzenia. Występowało ono jeszcze w
ostatnich czasach kultury egipsko-chaldejskiej; i gdy czło
wiek wznosił wzrok ku gwiazdom, widział nie tylko zwykłe,
fizyczne gwiazdy. Dostrzegał też duchowe jestestwa, które
związane były z tymi gwiazdami. Wywierało to zupełnie in
ne wrażenie na duszy ludzkiej - gdy w stanach przejścio
wych pomiędzy czuwaniem i snem wnikała ona wzrokiem
we wszechświat i widziała duchowość - aniżeli wrażenia,
jakie dzisiaj ma dusza, gdy uczy się wiedzy w dzisiejszym
sensie lub w ogóle żyje w zwykłej dzisiejszej świadomości.
Jednak wszystkie dusze, które żyją dzisiaj, które dzisiaj są
wcielone, były również wcielone w okresie egipsko-chal-
dejskim. Wszystkie dusze, które tutaj teraz siedzą, miały
niegdyś możliwość wyjścia ze swoich ciał i spoglądania w
gwiazdy, brały udział w duchowym życiu wszechświata i
otrzymywały związane z tym wrażenia. Odłożyło się to w
tych duszach, stało się częścią duszy. Wszystkie dzisiejsze
dusze wnikały niegdyś wzrokiem w uniwersum i otrzymy
wały duchowe wrażenia tak samo, jak dzisiaj przyjmują
wrażenia dźwięków i kolorów. Stanowi to podłoże duszy i
dusze budowały z tego swoje ciało. Ale dusze zapomniały
o tym! Dla dzisiejszej świadomości nie ma już tego w du
szach. A to, co dzisiaj odpowiada tym dawnym budującym
siłom, które wtedy przyjmowały w siebie dusze, sprawia,
że odpowiednia część ciała fizycznego i eterycznego jest
martwa. I gdyby nie zaszło nic innego, gdyby ludzie żyli
dalej jedynie z tą wiedzą, która dotyczy tylko fizyczności,
to musieliby coraz bardziej podupadać, ponieważ dusze
73
zapomniały o dawnych wrażeniach świata duchowego, o
tym, co służy do odbudowania i ożywienia ciała fizyczne
go i eterycznego.
Wtajemniczony widzi to dzisiaj i może sobie powie
dzieć: „Dusze pragną ożywienia w ciele fizycznym i ete
rycznym tego, co musiały pozostawić jako martwe, gdyż
to, co niegdyś przyjęły w siebie, nie przenika do dzisiej
szej świadomości". To jest właśnie to wrażenie, które wpro
wadza niepokój u dzisiejszego wtajemniczonego.
Jest zatem w ludziach coś, co nie podlega władzy
duszy. Proszę Was, abyście właśnie te słowa przyjęli na
prawdę z powagą, gdyż jest charakterystyczne dla istoty
współczesnego człowieka, że jest w nim coś, nad czym
dusza nie panuje, co jest jak martwe wobec otaczającego
żywego organizmu ludzkiego. A siły lucyferyczne i aryma-
niczne oddziałując na to, co martwe, mają w szczególny
sposób ogromny wpływ na ludzi. Z jednej strony człowiek
może stawać się coraz bardziej wolny, ale w to, co nie pod
lega władzy duszy, wślizgują się właśnie siły arymaniczne
i lucyferyczne. To jest podłożem tego, że w dzisiejszych
czasach jest tak dużo ludzi, którzy czują się tak, jakby w ich
piersi żyły dwie dusze, jakby rzeczywiście jedna chciała
się od drugiej oddzielić. Wiele zagadek dzisiejszego czło
wieka, zagadek dotyczących wewnętrznych przeżyć dzisiej
szego człowieka, dotyczy tego, co właśnie powiedziano. A
tak zwany święty Graal był i jest niczym innym jak tym, co
żywa część duszy może pielęgnować tak, by mogła pano
wać nad tym, co stało się martwe. A Monsalwat
8
, jako miej
sce opieki nad świętym Graalem, jest szkołą, w której dla
żywej części duszy trzeba uczyć się tego, czego, oczywiś
cie, nie trzeba było się uczyć w misteriach wschodnich i
egipskich; gdzie trzeba się uczyć tego, co należy wlać w
pozostałą przy życiu część duszy, aby stać się panem tej
74
martwej części ciała fizycznego i tej części duszy, która
stała się nieświadoma. Dlatego średniowieczny ogląd du
chowy widział w tajemnicy Graala to, co związane było z
powtórzeniem okresu grecko-rzymskiego, z powtórzeniem
przeżyć duszy rozumowej; gdyż w niej głównie tkwią ko
rzenie tego, co zostało zapomniane i stało się martwe. Dla
tego tajemnice Graala odnoszą się do przeniknięcia duszy
rozumowej nową mądrością.
Gdy średniowieczny wtajemniczony chciał przedsta
wić obrazowo to, czego miał się nauczyć, żeby pozostałą
żywą część swojej duszy przeniknąć nową mądrością, wska
zywał wtedy na zamek świętego Graala i na to, co jako no
wa mądrość - to znaczy Graal - z niego wypływa. A gdy
chciał wskazać na siły wrogie tej nowej mądrości, wska
zywał na inny obszar, na obszar zamieszkiwany przez wszy
stkie te jestestwa i siły, które postawiły sobie zadanie, aby
opanować martwą część ludzkiego ciała i doprowadzoną
do nieświadomości część ludzkiej duszy. Tym obszarem,
w którym słusznie, w sensie wiedzy duchowej, umieszczeni
zostali wszyscy potomkowie złych jestestw duchowych z
dawnych czasów, przechowujących najgorsze siły wschod
niej magii - a nie te najlepsze siły, które również przetrwały
- tym najgorszym obszarem, w podanym wyżej sensie, któ
ry był najbardziej wrogi Graalowi, było C hastę lmarveille,
miejsce, w którym zbierało się to wszystko, co dotyczyło
w człowieku tego obszaru ciała i duszy ludzkiej, który w wy
niku karmicznego przeznaczenia doznał opisanego właśnie
losu. To, co dzisiaj jest już bardziej przeduchowione, co
przeszło w pewną mądrość, która może być wszędzie roz
powszechniana - ponieważ teraz stoimy już na przejściu
do szóstej epoki kulturowej i te rzeczy nie są już tak bar
dzo związane z konkretnym miejscem - w okresie śred
niowiecza związane było, na co zwróciłem również uwagę
75
w książce Duchowi przewodnicy człowieka
9
,
z odpowied
nimi miejscami. O ile zatem w dawnych czasach rzeczy
wiście nie było czymś niewłaściwym mówienie o miejscu,
do którego trzeba się było udać, jeśli chciało się mieć od
powiedniego nauczyciela, to dzisiaj ta mądrość nie ma już
takiego lokalnego charakteru; żyjemy bowiem w okresie
przejścia od życia w przestrzeni i czasie do bardziej du
chowych form czasu.
Gdy zatem wskazuje się na położony w zachodniej
części Europy zamek Graala, to można też wskazać na zlo
kalizowany w innym miejscu zamek przeciwników Graala,
gdzie po przybyciu człowiek spotyka z jednej strony pewne
duchowe siły, które mogą sprawiać potężne i dobre wraże
nie, a z drugiej strony również inne, przeciwne siły, które
pozostały aż do naszych czasów, jako pozostałość działa
nia przeciwników Graala, o których tu mówiono. W takim
miejscu można mówić o najgorszych siłach, których skut
ki działania można jeszcze zauważyć. Niegdyś rozwijała
się tu - można by rzec, w całkowicie fizycznym świecie -
sztuka czarnej magii, atakując tę część duszy ludzkiej, któ
ra stała się nieświadoma i tę część ludzkiej organizacji,
która stała się martwa. Wszystko to zbierało się wokół pew
nej postaci, o której krążyły sagi z okresu średniowiecza,
a która znała dokładnie istotę misteriów, wokół postaci, któ
ra była realną osobą w środkowym okresie średniowiecza,
wokół Klingsora
10
, księcia z Terra de labur, z okolicy,
którą dzisiaj możemy umiejscowić w południowej Kala-
brii. Stamtąd następowały ataki wrogów Graala, zwłaszcza
na Sycylię. Tak jak wstępując dzisiaj na sycylijską ziemię
i spoglądając duchowym wzrokiem widzimy, że działają
na nas - o czym już często wspominałem - pozostałości
astralne wielkiego Empedoklesa, które istnieją w atmosfe
rze Sycylii, to tak samo można tam jeszcze dzisiaj postrze-
76
gać złe pozostałości działania Klingsora, który niegdyś
połączył się ze swojego księstwa w Terra de labur ponad
cieśniną morską z wrogami Graala, którzy osiedlili się w
pewnej twierdzy, którą wiedza tajemna oraz legendy nazy
wają Kalot bobofi.
Kalot bobot
na Sycylii stanowiło w środkowym okre
sie średniowiecza siedzibę pewnej bogini, którą nazywano
Iblis, córką Eblis. I najgorszym spośród wszystkich złych
związków, jakie miały miejsce w ramach rozwoju Ziemi
pomiędzy jestestwami, w duszach których tkwiły tajemne
siły, był związek pomiędzy Klingsorem a Iblis, córką Eblis.
Już samo imię Iblis wskazuje na pokrewieństwo z Eblis. A
tak właśnie nazywano w muzułmańskiej tradycji postać,
którą my określamy dzisiaj jako Lucyfera. Pewnego rodza
ju kobiecy aspekt Eblis, tego muzułmańskiego Lucyfera,
stanowi Iblis, z którą połączył się ze swoją czarną magią-
poprzez którą działał w średniowieczu przeciwko Graalo-
wi - ten, którego nazywano złym czarnoksiężnikiem Klin
gsorem.
Te rzeczy muszą znaleźć swój wyraz w obrazach, któ
re jednak odpowiadają realności; nie można ich wyrazić w
abstrakcyjnych ideach. Cała wrogość do Graala rozgrywa
ła się w Kalot bobot, twierdzy należącej do Iblis, do której
uciekła również w 1194 roku niezwykła królowa Sybilla
ze swym synem Wilhelmem podczas panowania Henryka
VI. Wszystko, co zostało przedsięwzięte jako wrogie dzia
łanie przeciwko Graalowi, a przez co również zraniony
został Amfortas, prowadzi ostatecznie do układu, jaki Kling-
sor zawarł w twierdzy należącej do Iblis nazwanej Kalot
bobot.
A wszystko, co poprzez Amfortasa ukazuje nędzę i
biedę w kręgu Graala, wynika z tego układu. Sprawia to,
że dusza jeszcze dziś musi być dobrze uzbrojona, jeśli zbli
ża się do miejsca, z którego wypływały wszystkie wrogie
77
wpływy, związane z tajemnicą Graala, a dotyczące dalsze
go rozwoju ludzkości.
Gdy w ten sposób patrzymy na tę sprawę, to z jednej
strony mamy królestwo Graala, a z drugiej strony złe kró
lestwo Chastelmaweille, w którym wgrywa się to, co po
wstało ze związku Klingsora z Iblis. Mamy tam pięknie
wyrażone, w dramatyczny sposób, zgodne współdziałanie
tego, co dusza rozumowa wytrzymała - najbardziej samo
dzielna, najbardziej wewnętrzna część duszy - wobec tych
ataków z zewnątrz. Dusza rozumowa nie była w czwartej
epoce poatlantyckiej tak bardzo skryta do wewnątrz, jak
musi być w piątej epoce. W tamtym życiu bardziej otwie
rała się na świat zewnętrzny niż w okresie greckim i rzym
skim, a potem wycofywała się do wnętrza człowieka; sta
wała się bardziej samodzielna, bardziej wolna. Z tego jednak
względu była bardziej podatna na wszelkie moce niż w
czasie greckim i rzymskim. Zmiany, jakie zaszły w duszy
rozumowej, wyrażają się w tym, co przekazane nam zos
tało w postaci podań i legend, a co tak dramatycznie jawi
się nam jako przeciwieństwo Monsalwat i Chastelmarveille.
Podźwięk wszelkich cierpień i wszystkich przeciwności,
jakie musiała przejść dusza rozumowa, odczuwamy w opo
wiadaniach, które związane są ze świętym Graalem. Komuś,
kto zna istotę misteriów, ukazuje się wszystko, co musiało
ulec zmianie w duszy ludzkiej w nowszych czasach. Wys
tarczy tylko pokazać konkretny przypadek.
Ludzie, którzy nie przyswoili sobie w tym względzie
wystarczających pojęć, często np. pytają: „Jak to możliwe,
aby taki człowiek, jak np. Goethe, z jednej strony mógł
nieść w swojej duszy tak wielkie tajemnice duszy ludzkiej,
a z drugiej strony często czuć się przepełniony namiętnoś
cią, jaką mogą znaleźć u Goethego ludzie, którzy w zew
nętrzny sposób zajmują się jego biografią?" I faktycznie,
78
gdy spojrzymy na Goethego w ten sposób, to mamy przed
sobą coś, co w sposób jaskrawy przedstawia „podwójną
naturę". Dla powierzchownego spojrzenia trudno jest obie
strony jego natury doprowadzić do harmonii. Z jednej stro
ny jest to bardzo rozumna wielka dusza, która była w sta
nie stworzyć pewne partie drugiej części Fausta, która w
Bajce o zielonym wężu i pięknej Lilii
ukazała niektóre
głębokie tajemnice istoty ludzkiej. Gdy wniknie się w tę
duszę, która mogła coś takiego stworzyć, chce się jej cał
kowicie oddać i zapomnieć wszystko, co się być może wie
o biografii Goethego. A z drugiej strony mamy u Goethe
go inną naturę, która jego samego dręczy i w wielu jego
związkach przepełnia go wyrzutami sumienia, w wielu
związkach jest „aż nazbyt ludzka".
W dawnych czasach te dwie natury ludzkie nie były tak
rozdarte; nie mogły się tak rozdzielić. Człowiek, którego
biografia przedstawiała się w taki sposób jak u Goethego,
nie mógł wznieść się na takie wyżyny, jakie przeżywamy
w niektórych partiach drugiej części Fausta lub w Bajce o
zielonym wężu i pięknej Lilii,
w jego duszy nie mogło dojść
do takiego rozdźwięku. W dawnych czasach było to nie
możliwe. Stało się to możliwe dopiero w nowszych cza
sach, ponieważ w ludzkiej naturze znalazły się opisane już
nieświadome części duszy oraz martwe części organizmu.
To, co pozostało żywe, może się tak dalece oświecić i oczy
ścić, że może mieć tam miejsce to, co prowadzi do Bajki o
zielonym wężu i pięknej Lilii,
a ta druga strona może być
właśnie wystawiona na ataki zewnętrznego świata. A ponie
waż mogą się tam zagnieżdżać scharakteryzowane siły, dla
tego między innymi nie dochodzi do odpowiedniej zgod
ności z wyższą jaźnią człowieka. Trzeba zrozumieć, że
dusza, która żyła w ciele Goethego, należała niegdyś do
egipskiego wtajemniczonego, a potem żyła w Grecji w cie-
79
le rzeźbiarza, który był jednocześnie uczniem filozofa. Na
stępnie między tą inkarnacją w Grecji, a inkarnacją Goe
thego była pewna inkarnacją - prawdopodobnie tylko jedna
- której nie mogłem jeszcze odszukać. Jeśli spojrzymy na
to naszą duszą to możemy ujrzeć, jak dusza, która w daw
nych inkarnacjach mogła panować nad całym człowiekiem,
została sprowadzona w dół i początkowo musiała pozo
stawić coś z całej ludzkiej natury, na co mogły mieć wpływ
złe siły.
Właśnie to jest tak pełne tajemnic i tak trudne do zro
zumienia w takich ludziach jak Goethe. Ale równocześnie
jest to wyrazem tak wielu tajemnic w duszy współczes
nego człowieka. Wszystko, co rozgrywa się w tej rozdzie
lonej, podwójnej naturze ludzkiej, ogarnia najpierw duszę
rozumową a ta rozdziela się właściwie na dwie dusze, przy
czym jedna dość mocno zagłębia się w materię, a druga
wznosi się do duchowości.
Rycerze Okrągłego Stołu króla Artura przedstawiają
powtórzenie się wszystkiego, co nowy wtajemniczony mu
si przeżyć w duszy odczuwającej. W tym, co gromadzi się
wokół świętego Graala, przedstawione zostało to, co w no
wszych czasach przeżyć ma dusza rozumowa. Wszystko,
co teraz człowiek musi przejść, żeby dostatecznie wzmoc
nić jedną część swojej podwójnej natury, by móc przeni
kać tajemnice światów duchowych w nowszych czasach,
musi się rozegrać w duszy świadomej. To jest to nowe, co
musi się dołączyć. A to, co musi się rozegrać w duszy świa
domej, wyrażone jest we wszystkim, co krystalizuje się wo
kół postaci Parsifala. Wszystkie legendy, które związane są
z Okrągłym Stołem króla Artura, przedstawiają powtórze
nia przeżyć z wcześniejszych czasów w duszy odczuwają
cej; wszystkie legendy i opowiadania, które bezpośrednio
związane są ze świętym Graalem, pomijając Parsifala, przed-
80
stawiają to, co musi przeżyć dusza rozumowa; a wszystko,
co znajduje swój wyraz w postaci Parsifala - te ideały
nowego wtajemniczenia, na ile to nowe wtajemniczenie za
leży od duszy świadomej - przedstawia siły, które muszą
zostać przyswojone właśnie przez to, co nazywamy duszą
świadomą.
Tak przedstawia się w gruncie rzeczy współdziałanie
trzech członów duszy człowieka nowszych czasów w trzech
legendarnych postaciach. I tak jak w dawnych legendach
można przeczuć głębokie tajemnice duszy ludzkiej, tak rów
nież można dzięki tym legendom przeczuć teraz głębokie
tajemnice misteriów nowszych czasów. Jest coś na wskroś
nieprawdziwego w wyobrażeniu, że istota misteriów nie
uległa zmianie od dawnych czasów, że dzisiejszy człowiek
Zachodu musi przejść przez takie same stopnie, przez ja
kie przechodził człowiek z dawnych, czy nawet nowszych
kultur Wschodu. Te rzeczy zachodzą co prawda w taki
sposób, że to, co wcześniej było cechą charakterystyczną,
rozciąga swój wpływ na pewne narody również w póź
niejszych czasach. Jednak cała istota misteriów nowszych
czasów ma charakter o wiele bardziej wewnętrzny. Stawia
to wprawdzie o wiele większe wymagania odnośnie naj
bardziej wewnętrznej części duszy ludzkiej, ale w pewien
pośredni sposób wiąże się też z zewnętrzną naturą ludzką.
Dlatego właśnie sfera zewnętrzna musi być o wiele bar
dziej aniżeli w dawnym wtajemniczeniu uszlachetniona i
oczyszczona przez to, że wnętrze będzie silne i będzie pa
nowało nad sferą zewnętrzną. Zewnętrzna asceza i zew
nętrzne ćwiczenia w dużo większym stopniu związane są
z dawnym wtajemniczeniem; bezpośrednia ewolucja samej
duszy, w wyniku której dusza właśnie w swoim wnętrzu
rozwija siły, należy w dużo większej mierze do nowego
wtajemniczenia. A ponieważ zewnętrzne zależności są takie,
81
że te martwe wtrącenia ludzkiej natury, które dzisiaj mogą
tak niepokoić wtajemniczonego, przezwyciężone zostaną
dopiero z upływem czasu, dlatego w naszych czasach i w
dalszej przyszłości będzie wielu ludzi takich jak Goethe,
którzy jedną częścią swojej natury wzniosą się na wyżyny,
natomiast inna ich część związana będzie z aż nazbyt ludz
ką
naturą. Osoby, u których we wcześniejszych inkarnac-
jach ta właściwość w ogóle się nie ujawniała, u których,
wprost przeciwnie, istniała harmonia sfery zewnętrznej i
wewnętrznej, mogą w nowych inkarnacjach objawiać głę
boką dysharmonie pomiędzy organizacją wewnętrzną i ze
wnętrzną Ci, którzy znają tajemnice ludzkich inkarnacji,
nie będą się czuli zbici z tropu, gdy taka dysharmonia się
pojawi; bowiem w takim samym stopniu, w jakim ten pro
ces przybiera na sile, wzrasta też zdolność osądu, a przez
to zanika dawna zasada autorytetu. Dlatego trzeba coraz
częściej apelować, aby badać to, co przychodzi z miste
riów. Byłoby wygodniej zważać jedynie na zewnętrzną
stronę tych, którzy mają nauczać, aby nie zastanawiać się,
czy fakty, o których mają nauczać, co mają mówić i robić
duchowo, wiążą się z ludzkim rozumem i logiką wolności
osądu. Chociaż w najmniejszym stopniu nie należy chronić
dwoistości ludzkiej natury, lecz jak najsilniej wspierać pa
nowanie duszy nad organizacją zewnętrzną, to jednak trze
ba powiedzieć, że wskazane fakty całkowicie przynależą
do naszych czasów.
W gruncie rzeczy są to jeszcze skutki działania Kling-
sora i Iblis, chociaż w innej postaci. Zwłaszcza, że stoimy
dzisiaj przed epoką, w której to działanie, te ataki Klingso-
ra i Iblis, ogarniające wciąż ludzi, wślizgnęły się również
w życie intelektualne, w to życie intelektualne, które zwią
zane jest ze współczesnym kształceniem, z popularyzacją
współczesnej nauki. Ocena tego, czego człowiek uczy się
82
już od dawna, i co traktuje jako prawdziwe, co wpaja się
dziecku i rozbudza w nim, a co przyjęto jako podstawę
współczesnego kształcenia, nie powinna polegać wyłącz
nie na tym, że ktoś, kto wierzy, że jest całkowicie rozsądny,
mówi, że rozumie te rzeczy, i że są one absolutnie praw
dziwe; gdyż wszystko powinno być oceniane według tego,
jak oddziałuje na duszę, jak ją zapładnia, jakie wrażenie
wywiera w duszy. Jeśli człowiek będzie coraz bardziej roz
sądny w opisanym wyżej sensie, jak to jest dzisiaj w mo
dzie, to rozwinie w duszy siły, które w tej inkarnacji okażą
się być może zdolne do przewodzenia tam, gdzie chce się
żyć materialistycznie lub monistycznie; ale ulegną przez
to zniszczeniu pewne siły ożywiające, które powinny być
w ludzkim organizmie. I gdy taka dusza, która przyjmie w
siebie tylko ten osobliwy osad nowoczesnego kształcenia,
wejdzie w następną inkarnację, to zabraknie jej sił, aby ten
organizm prawidłowo ukształtować. Im bardziej rozumo
wy, rozsądny jest człowiek we wcześniejszej inkarnacji w
odniesieniu do czasu, w który wkraczamy, tym bardziej głu
pkowaty będzie w późniejszej inkarnacji. Bowiem pewne
kategorie pojęć i idei, które związane sąjedynie z zewnę
trznym, zmysłowym bytem, tworzą w duszy taką konfigu
rację, która może być jeszcze subtelna w powiązaniu in
telektualnym, ale jednak traci intensywną siłę, służącą do
oddziaływania na mózg i posługiwania się nim. A niemoż
ność posługiwania się mózgiem w fizycznym życiu oznacza
właśnie głupkowato ść.
Gdyby prawdą było to, co mniemają materialiści, że to
mózg myśli, to można by ich jeszcze pocieszyć. Jednak ta
kie mniemanie nie jest prawdą, podobnie jak nie jest praw
dą inne twierdzenie, że „ośrodek mowy" kształtuje się sam.
Kształtuje się on przez to, że ludzie uczą się mówić i dlate
go ośrodek mowy jest rezultatem mówienia. Podobnie cała
83
działalność mózgu jest wynikiem myślenia, a nie odwrot
nie, również z punktu widzenia historii. Mózg kształto
wany jest plastycznie poprzez myślenie. Jeśli wytwarzane
są tylko takie myśli, jakie obecnie mają miejsce, gdy myśli
nie zostają przeniknięte mądrością duchową, to dusze, któ
re dzisiaj zajmują się tylko sprawami materialnymi, nie
będą mogły w późniejszych inkarnacjach posługiwać się
w prawidłowy sposób swoim mózgiem, ponieważ siły te
będą za słabe i nie będą w stanie objąć mózgu. Tak więc
dusza, która dzisiaj - mówiąc w uproszczeniu - tylko sumu
je winien i ma albo zajęta jest tylko zwyczajami komer
cyjnego lub przemysłowego życia, albo też przyjmuje w
siebie jedynie pojęcia wiedzy materialistycznej, napełnia
się kształtami myślowymi, które w późniejszych inkarnac
jach będą stopniowo zaciemniać świadomość, ponieważ
mózg, jako nieukształtowana masa - dokładnie tak, jak
dzisiaj w przypadku rozmiękania mózgu - nie będzie mógł
być objęty siłami myślenia. Dlatego też dla kogoś, kto posia
da wgląd w te głębokie siły rozwoju ludzkości, wszystko,
co może żyć w duszy, musi być przepojone przez duchowe
ujęcie świata.
Tak więc w obecnych czasach człowiek może jeszcze
posiadać podwójną naturę. W siły, które należą bezpośred
nio do duszy świadomej, musi on przyjąć wewnętrzną du
chową wiedzę, duchowe poznanie. Musi przezwyciężyć dwa
obszary, które przebył Parsifal; trzeba przezwyciężyć w du
szy „tępotę" i „zwątpienie". Jeśli bowiem tępotę i zwątpie
nie przeniesie w dalsze inkarnacje, to nie da sobie z tym
rady. Człowiek musi posiadać wiedzę o światach ducho
wych. Rozwój duszy ludzkiej może z piątej epoki kulturo
wej wkroczyć rzeczywiście owocnie w szóstą epokę jedy
nie przez to, że w duszy ludzkiej rozprzestrzeni się życie,
które Wolfram von Eschenbach nazywa Saelde, a które jest
84
tym życiem, jakim wiedza duchowa napełnia duszę świa
domą.
Stanowi to wynik nowych misteriów; są to najważniej
sze, pełne znaczenia rezultaty. Muszą one zostać przyjęte
z dzisiejszych misteriów, które są następstwem misterium
Graala. Jednak - w odróżnieniu od całej wiedzy dawnych
misteriów - może stać się to powszechnie zrozumiane. Nie
świadome i martwe siły duszy i organizmu muszą zostać
stopniowo przezwyciężone przez silne przeniknięcie duszy
świadomej wiedzą duchową, to znaczy rozumową, poję
ciową wiedzą duchową a nie wiedzą opartą na autorytecie.
Już samo to, co dzisiaj zostało powiedziane, może zo
stać w pełni i prawidłowo zrozumiane, gdy weźmie się pod
rozwagę wszystko, co może dać ludziom dzisiejsze kształ
cenie, dzisiejsza wiedza, o ile rzeczy te zostały w pełni
przyjęte - a może je odnaleźć tylko ten, kto pozna dzisiej
sze misteria. I powinny one zostać w pełni zrozumiane!
Zatem u niektórych ludzi, dążących do wyższych światów,
można jeszcze zauważyć w ich zewnętrznej postaci coś,
co jest „ludzkie, aż nazbyt ludzkie" albo to, dzięki czemu
wznoszą się ponad to, co jest „ludzkie, aż nazbyt ludzkie".
Tak, te „błazeńskie szaty" mogą - dzięki uzbrojeniu się w
duchowość - stać się widoczne, jak u Parsifala. Jednak nie
o to chodzi. Chodzi natomiast o to, że w duszy występuje
pęd do wiedzy duchowej, do duchowego zrozumienia - ta
ki pęd jak u Parsifala, który nie daje się ugasić i w końcu
doprowadza go jednak do zamku świętego Graala. W tym,
co zostało przedstawione o Parsifalu, jeśli się to prawidłowo
zrozumie, można odnaleźć wszystkie ćwiczenia duszy świa
domej, które są konieczne, aby dusza świadoma oddziały
wała w prawidłowy sposób, tak aby człowiek mógł objąć
w posiadanie siły, które wibrują chaotycznie i walczą ze
sobą w duszy rozumowej. Im bardziej dzisiejszy człowiek
85
wnika w siebie i chce ćwiczyć samopoznanie, tym bar
dziej będzie odczuwać, jak w jego duszy toczy się walka,
która jest walką wewnątrz duszy rozumowej. Gdyż
„samopoznanie" jest dzisiaj w tym powiązaniu czymś
trudniejszym niż wielu ludzi sądzi i w gruncie rzeczy
będzie coraz trudniejsze. Gdy ktoś próbuje dojść do samo-
poznania i jeśli nawet jest w stanie zewnętrznie nałożyć
sobie odnośnie wielu spraw cugle i posiada charakter, to
zauważa jednak często, gdy nadejdzie odpowiednia chwila,
jak w jego najgłębszym wnętrzu skradają się ukryte namię
tności i siły, jak rozrywają właśnie to, co jest obszarem duszy
rozumowej.
A w jakiej niekiedy sytuacji znajduje się w naszej teraź
niejszości człowiek, który z powagą ujmuje wiedzę i poz
nanie! U ludzi, którzy jakąś zewnętrzną naukową pracę
albo bezkrytyczne powtarzanie tego, co wytwarza zewnę
trzna grupa naukowa, uważają rzeczywiście za prawdziwą
wiedzę i rzeczywiste prawdziwe poznanie, trudności tego
wewnętrznego życia nigdy nie wystąpią. Ale dusza, która
poważnie i godnie ujmuje dążenie do poznania, staje się
inna, gdy prawdziwie patrzy w swoje wnętrze. Odchodzi,
szuka być może w tej czy innej dziedzinie nauki, poszuku
je, próbuje również dać sobie radę z tym, co występuje w
ludzkim życiu. Jeśli przez jakiś czas poszukiwała, to wierzy,
że wie to czy tamto. Ale potem szuka dalej. A im bardziej
szuka za pomocą środków dostępnych w danej epoce, tym
bardziej czuje się często rozdarta, tym bardziej czuje zwąt
pienie. Dusza, która po przyjęciu w siebie kultury epoki
najpierw przyznaje, że nic nie może o tej epoce wiedzieć,
najpoważniej i najgodniej ćwiczy samopoznanie.
Właściwie nie może być żadnej głębszej współczesnej
duszy, która nie przechodziłaby przez zgryzotę zwątpienia.
Współczesna dusza powinna poznać zgryzotę zwątpienia!
86
Dopiero wtedy będzie z większą siłą dochodziła do takiej
duchowej wiedzy, która przeznaczona jest właściwie dla
duszy samoświadomej, a dopiero z duszy samoświadomej
wlewać się to musi do duszy rozumowej, aby tam stać się
panem. Dlatego musimy w rozsądny sposób szukać tego, co
naszej duszy świadomej możemy zaofiarować z wiedzy ta
jemnej. Dzięki temu wychowamy w naszym wnętrzu taką
samość, która rzeczywiście może zapanować nad tym wnę
trzem. A gdy poznamy istotę współczesnych misteriów, to
wtedy staniemy sami naprzeciw siebie.
Ten, kto wkracza w istotę misteriów, stojąc naprzeciw
siebie musi właściwie odczuwać, że dąży do stania się czło
wiekiem, który podąża za cnotami Parsifala, a jednak rów
nocześnie wie, że jest jeszcze kimś innym: że jest on - ze
względu na wszystkie opisane zależności nowszych cza
sów, gdyż jest człowiekiem nowszych czasów - rannym Am-
fortasem. Człowiek współczesny nosi w sobie podwójną
naturę: dążącego wzwyż Parsifala i zranionego Amfortasa.
Tak musi odczuwać samego siebie w swoim samopozna-
niu. Z tego wypływają potem siły, które właśnie z dwois
tości muszą dojść do jedności i znowu poprowadzić ludzi
nieco do przodu w rozwoju świata. W naszej duszy rozu
mowej, w głębi naszego wnętrza musi się spotkać Amfor-
tas, ten zraniony w pewien sposób na duszy i ciele współ
czesny człowiek oraz Parsifal, opiekun duszy świadomej.
I nie jest to powiedziane w przenośni, lecz całkiem dosło
wnie, że chcąc osiągnąć wolność człowiek musi przejść
przez etap „zranionego" Amfortasa, musi rozpoznać w so
bie Amfortasa, by móc poznać również Parsifala. Tak jak w
okresie egipskim zamierzano wznosić się do duchowych
światów, aby poznać Izydę, tak samo w obecnej epoce,
wychodząc od duchowości tego świata i poprzez duchowe
sposoby tego świata zamierza się wznosić ku wyższym świa-
87
tom duchowym. Nie będzie to rzeczywista charakterysty
ka naszych czasów, jeśli będziemy chcieli wyprzeć się na
tury Amfortasa. Ponieważ współczesny człowiek tak chętnie
oddaje się ułudzie, to zdarza się, że chce się on wyprzeć
Amfortasa. Jak pięknie bowiem brzmi, gdy się powie: Lu
dzkość kroczy zawsze do przodu! Tak, ale to kroczenie do
przodu wiedzie poplątaną drogą! 1 aby wykształcić w ludz
kiej naturze siły Parsifala, trzeba samemu rozpoznać w czło
wieku naturę Amfortasa.
Tak więc w tym cyklu wykładów starałem się przede
wszystkim wprowadzić Was w głębsze zrozumienie współ
czesnych misteriów w oparciu o legendy, z których próbo
wałem wydobyć obrazy dla głębokich procesów zachodzą
cych w duszy. Być może uda nam się kiedyś jeszcze
dokładniej, jeśli to możliwe, mówić o tym, co współcze
sne misteria ujawniają o istocie współczesnego człowieka,
o tej podwójnej naturze, jaką człowiek nosi w sobie: o
Amfortasie i Parsifalu.
PRZYPISY
W pierwszym tygodniu lutego w 1913 roku odbyło się
w Berlinie wiele ważnych uroczystości nowoutworzonego
Towarzystwa Antropozoficznego. W dniu 2 lutego miało
miejsce Walne Zgromadzenie Niemieckiej Sekcji Towarzy
stwa Teozoficznego, od którego oddzieliło się Towarzystwo
Antropozoficzne. W dniu 3 lutego odbyło się I Walne Zgro
madzenie nowego Towarzystwa Antropozoficznego. W dniu
5 lutego odbyło się Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia
„Johannesbau"
W ramach tych spotkań Rudolf Steiner wygłosił przed
stawione w niniejszej książce wykłady, które po krótkim
czasie zostały udostępnione członkom Towarzystwa Antro
pozoficznego w postaci manuskryptów.
1
na str. 7 - Rudolf Steiner, Mein Lebensgang (Moja
droga życia)
GA 28. Nr GA oznacza numer pozycji w Wy
daniu Zbiorowym Dzieł Rudolfa Steinera GA = Rudolf
Steiner Gesamtaufgabe - pełne, skatalogowane wydanie,
obejmujące książki, wykłady, artykuły, obrazy i inne prace
Rudolfa Steinera. Wszystkie składające się na nie pozycje
wydaje Rudolf Steiner Verlag, Postfach 135, CH-4143 Dor
nach, Szwajcaria.
2
na str. 14 - Rudolf Steiner, Jak osiągnąć poznanie wyż
szych światów,
Gdynia 2000, wyd. Genesis, GA 10.
3
na str. 38 - Chodzi tu o Friedricha Theodora Vischera
(1807-1887) i jego powieść Auch Einer.
89
« na str. 41 - Gustav Theodor Fechner (1801-1887),
„Professor Schleiden und der Mond", Lipsk 1856.
s na str. 42 - Matthias Jakob Schleiden (1804-1881),
niemiecki botanik.
6
na str. 51 - Ahura Mazdao - wysokie duchowe
jestestwo czczone w kulturze staroperskiej jako duch słoń
ca.
7
na str. 60 - Ejeh asher ejeh - Mojżesz II, 3/14.
8
na str. 72 - Monsalwat - góra w Hiszpanii, z którą
wiąże się legenda o Graalu.
9
na str. 74 - Steiner Rudolf, Duchowi przewodnicy
człowieka,
Gdynia 1994, wyd. Genesis (GA 15).
10
na str. 74 - Klingsor lub Klinchor, uczestnik turniejów
śpiewaczych na zamku w Wartburgu za czasów Wolframa
von Eschenbacha, twórcy poematu o Parsifalu.
11
na str. 75 - Kalot bobot - w odniesieniu do nazw
arabskich i francuskich Rudolf Steiner używa nazw zgod
nie z przekładem dzieła Parsifal Wolframa von Eschen
bacha na niemiecki język literacki dokonany przez San
Marte w 1836 roku.
90
Uwagi Rudolfa Steinera o
druku jego wykładów
Z autobiografii Rudolfa Steinera
„Mein Lebensgang"
Jako wynik mojego antropozoficznego działania po
zostają dwie rzeczy; po pierwsze rozpowszechnione na
całym świecie moje książki, a po drugie cały szereg kursów,
które pierwotnie traktowane były jako zapiski prywatne i
miały być dostępne tylko dla członków towarzystwa teo-
zoficznego, a później antropozoficznego.
Były to zapiski, które zostały sporządzone - lepiej lub
gorzej - w trakcie wykładów, a które z braku czasu nie mo
gły być przeze mnie poprawione. Osobiście wolałbym, aby
słowo wypowiedziane pozostało słowem wypowiedzia
nym. Jednak członkowie towarzystwa domagali się tych
prywatnych zapisów z kursów. I tak do tego doszło. Gdybym
miał czas, aby te rzeczy skorygować, nie stosowałbym od
początku ograniczenia: „Tylko dla członków towarzyst
wa".
Tu, w mojej autobiografii, trzeba przede wszystkim
powiedzieć, jak obie te rzeczy, moje rozpowszechnione
książki oraz te prywatne zapiski włączyły się w to, co wy
pracowywałem jako antropozofię.
Kto pragnie prześledzić moje wewnętrzne zmagania
oraz pracę nad wprowadzeniem antropozofii w świadomość
współczesnych czasów, musi to czynić na podstawie ogól
nie rozpowszechnionych pism. Omawiam w nich również
wszystko, co dostępne jest dążeniom poznawczym naszych
czasów. Podaję tam to, co coraz bardziej kształtuje mi się
w „duchowym widzeniu", a co jednak z wielu względów
było niedoskonałe do budowania antropozofii.
91
Obok wyzwania, aby zbudować „Antropozofię", a przy
tym służyć tylko temu, co wyłania się, gdy dzisiejsze do
niesienia ze świata ducha przekaże się do ogólnego kształ
towania świata, występuje teraz jednak nowe wyzwanie,
aby w pełni wyjść naprzeciw temu, co ze społeczności
członków towarzystwa antropozoficznego objawia się jako
potrzeba duszy, jako tęsknota ducha.
Przede wszystkim istniała silna tendencja do usłysze
nia wyjaśnień na temat ewangelii i zawartości zapisków
biblijnych, które okazały się zgodne z antropozoficznym
punktem widzenia. Na kursach chciano słyszeć o tych prze
kazanych ludziom objawieniach.
Kiedy zgodne z tymi życzeniami wygłoszone zostały
zamknięte wykłady dla członków, doszło do tego jeszcze
coś innego. Na tych wykładach obecni byli tylko człon
kowie towarzystwa. Byli oni zapoznani z podstawową
wiedzą antropozoficzną. Można było do nich mówić jako
do ludzi zaawansowanych na polu antropozofii. Sposób
wygłaszania wykładów dla tego zaufanego kręgu osób był
inny niż w publikacjach, które były przeznaczone do roz
powszechnienia.
W wewnętrznych kręgach wolno mi było mówić o
różnych rzeczach w sposób, który musiałby być inaczej
ukształtowany w przypadku otwartych wystąpień, gdyby
od początku miał być dla takich wystąpień przeznaczony.
Tak więc rzeczywiście istnieje dwoistość - otwartych
publikacji i prywatnych pism - która wynika z dwóch róż
nych uwarunkowań. Całkowicie otwarte pisma są rezul
tatem moich osobistych zmagań i mojej pracy; natomiast
w prywatnych zapiskach wyraża się również dążenie i praca
towarzystwa. Wsłuchuję się w wibracje życia duszy człon
ków towarzystwa i w żywym życiu mojego wnętrza, w tym,
co tam słyszę, powstaje nastrój wykładów.
92
Nigdzie, w najmniejszym stopniu, nie jest powiedzia
ne nic, co nie byłoby najczystszym rezultatem tworzącej
się antropozofii. Nie może być mowy o żadnym dopusz
czeniu do uprzedzeń lub przeczucia członków. Kto czyta
te prywatne zapisy, może je przyjąć w najpełniejszym sen
sie właśnie jako to, co ma do powiedzenia antropozofia.
Dlatego też, gdy pojawiły się oskarżenia w tym kierunku,
można było bez zastanawiania się odstąpić od stanowiska,
aby rozpowszechniać te druki jedynie w kręgach członków
towarzystwa. Trzeba jedynie wziąć pod uwagę to, że w
tych zapisach, które nie zostały przeze mnie przejrzane, mo
gą znajdować się błędy.
Jednak uprzedzenie odnośnie zawartości takiego pry
watnego druku
może powstać jedynie u kogoś, kto wie, co
może być podstawą uprzedzenia. I dla większości spośród
tych pism nie jest to w najmniejszym stopniu ani antropo
zoficzną znajomość ludzi, kosmosu - na ile jego istota
przedstawiona jest w antropozofii - ani też to, co stanowi
„historię antropozoficzną" w doniesieniach ze świata ducha.
93
Uwagi wydawcy
Książka ta oparta jest na oryginalnym wydaniu nie
mieckim, które ukazało się nakładem wydawnictwa Rudolf
Steiner Verlag w Dornach / Szwajcaria w ramach Wydania
Zbiorowego Dzieł Rudolfa Steinera (GA).
Wydawcą tych dzieł jest Rudolf Steiner Nachlaßver
waltung (RStNV), wydawnictwo założone przez Marię Stei
ner (1867-1948) w celu wypełnienia testamentu Rudolfa
Steinera, w którym powierzył jej opiekę nad wydawaniem
jego dzieł zebranych również po jego śmierci. RStNV, do
którego należy Rudolf Steiner Archiv i Rudolf Steiner Ver
lag, rozpoczęło swoją pracę w 1949 r. Od 1955/1956 r. za
częto wydawać GA, które obejmuje około 45 tomów pism
i listów, około 300 tomów wykładów oraz mnóstwo wy
dań z reprodukcjami prac artystycznych Rudolfa Steinera.
Rudolf Steiner wygłaszał swoje wykłady (w sumie by
ło ich ponad 5000) zawsze i wszędzie bez notatek. Około
4500 spośród nich było stenografowanych. Pozostałe prze
kazane zostały wyłącznie w formie notatek i opracowań
słuchaczy. Zapiski te wymagają w zasadzie opracowania
redakcyjnego. Zapewnienie możliwie jak największej zgo
dności tekstów z wypowiedzianym słowem stanowi głów
ne, obok dbałości o spuściznę, zadanie archiwum Rudolfa
Steinera.
Poszczególne tomy Dzieł Zebranych podlegają ochronie
praw autorskich podobnie jak prawa autorskie wydawcy i
redaktora, niezależnie od upływu terminu ochronnego, ja
ki upłynął od śmierci Rudolfa Steinera.
Zapewnienie - w ramach możliwości - pełnej dostęp
ności do dzieł Steinera traktowane jest przez Rudolf Stei
ner Nachlaßverwaltung jako jego podstawowe zadanie. Przy
nowych wydaniach ponownie badana jest zgodność tek-
94
stów wykładów ze stenogramami i notatkami, co związane
jest ze szczególnie mozolną pracą.
Zapewnienie działalności archiwum Rudolfa Steinera, a
tym samym wydawania dzieł Rudolfa Steinera, ze wzglę
du na brak jakichkolwiek dotacji państwowych, zdane jest
całkowicie na darowizny. W tym celu powstały stowarzy
szenia wspierające:
W Szwajcarii: Internationale Fórdergemeinschaft Ru
dolf Steiner Archiv,
Grenzweg 5, CH-4144 Arlesheim.
Numer konta, na które można przekazywać darowizny:
12906.24, Reiffeisenbank Arlesheim/Schweiz (BC 80776)
lub 2.910.6, Freie Gemeinschaftsbank BCL Basel.
W Niemczech: Verein zur Forderung der Rudolf Stei
ner Gesamtausgabe e. V.,
Ulm. Numer konta 387086-701,
Postbank Stuttgart (BLZ 600 100 70).
W Wielkiej Brytanii: International Association Rudolf
Steiner Archives.
Barclays London Branch, no. 20-71-64,
accoun no. 40391255.
Dalsze informacje:
Rudolf Steiner Archiv
Postfach 135
CH-4143 Dornach
lub
95