WIEDZA
TAJEMNA
CZYLI
POZNANIE WYŻSZYCH ŚWIATÓW
RUDOLF STEINER
K.
tv
WYDAWNICTWO MITEL
GDYNIA 1992
Copyright © 1992 by Wydawnictwo MITEL, Gdynia
Redakcja
Włodzimierz Uniszewskti*
Slajd na okładce: ©
Opracowanie graficzne
Danusi Leszczyński
Wydanie l
ISBN 83-85413-61-8
PRINTED IN FRANCE
Wydawnictwo MITEL
ul. Łużycka 9 J-
81-537 Gdynia
4 J-
Ci
Charakter wiedzy tajemnej
!
^ Książkę tę zatytułowano „Wiedza tajemna". Taki tytuł
może wzbudzać u współczesnego czytelnika mieszane uczu-
cia. Dla wielu może okazać się odstręczający, prowokujący
do drwin, a może nawet budzący pogardę. Mogą oni dojść
do wniosku, że mają do czynienia jedynie z wytworami czy-
jejś wyobraźni, że za taką „wiedzą" kryje się w istocie hoł-
dowanie zabobonom, które powinien potępić każdy, kto
poznał, czym jest „prawdziwe naukowe" i „rzetelne dążenie
do wiedzy". Inni natomiast pojmą te słowa tak, jak gdyby
oznaczały coś, czego nie da się osiągnąć w żaden inny spo-
sób i ku czemu skłania się ich dusza. Pomiędzy tymi prze-
ciwstawnymi stanowiskami istnieje wiele stopni pośrednich.
Dla licznych ludzi określenie „wiedza tajemna" ma magicz-
ne znaczenie, albowiem odpowiada ono ich pragnieniu zdo-
bycia wiedzy nieosiągalnej w normalny sposób, wiedzy doty-
czącej zjawisk tajemniczych i niejasnych. Nie zadowalają się
oni tym, co można poznać jasno i pewnie. Są przekonani, że
oprócz tego, co poznajemy na co dzień, musi istnieć jeszcze
coś, co wymyka się tradycyjnie pojmowanemu poznaniu.
Uznają, że najważniejsze jest to, czego nie możemy poznać
-5-
w ramach nauk przyrodniczych. Warto, by każdy, kto dysku-
tuje o wiedzy tajemnej, uświadomił sobie, że stanowisko ta-
kie jest nieporozumieniem. Ludzie ci nie dążą do wiedzy,
lecz do czegoś wręcz przeciwnego. Wywody swoje autor
adresuje do czytelników, którzy nie ulegają uprzedzeniom
i nie tracą bezstronności sądu. Nie będzie tu mowy o wiedzy
„tajnej" i dostępnej jedynie dla wybrańców dzięki szczegól-
nej łaskawości losu. Dla trafnego zrozumienia znaczenia
słowa „tajemna" należy sobie uświadomić, co miał na myśli
Goethe, mówiąc o "oczywistych tajemnicach" dotyczących
zjawisk występujących w realnym świecie. Wspominał
o nadzmysłowym sposobie poznawania, który pozwala nam
uchwycić w zjawiskach to, co poznaniu zmysłowemu jawi się
jako zagadkowe i tajemnicze.
Kto za wiedzę uważa to, co się ujawnia zmysłom i bę-
dącemu na ich usługach rozumowi, dla tego „wiedza tajem-
na" będzie tylko pustym wyrażeniem. Musi on jednak przy-
znać, jeśli zechce dokładniej przemyśleć swoje stanowisko,
to odrzuca „wiedzę tajemną" nie z powodu przekonujących
argumentów, ale wyłącznie za sprawą swoich czysto osobis-
tych uprzedzeń. Aby to zrozumieć, wystarczy się zastano-
wić, w jaki sposób powstaje wiedza i jakie jest jej znaczenie
dla ludzi. Powstawanie wiedzy możemy prześledzić nie ba-
dając jej przedmiotów, lecz przyglądając się czynnościom
duszy, która do wiedzy dąży. Należy zatem obserwować, jak
zachowuje się ludzka dusza podczas poznawania. Na tej
podstawie można mówić o poznaniu niezmysłowej treści
świata jako o wiedzy. Treść tę można badać podobnie jak
zjawiska świata zmysłowego. Wiedza tajemna mówi o rze-
czach niezmysłowych w ten sam sposób, w jaki wiedza przy-
rodnicza mówi o zjawiskach postrzeganych zmysłami. Wie-
dza tajemna korzysta z tej samej metody, jaka obowiązuje
-6-
w naukach przyrodniczych, tyle że przedmiot jej dociekań
wykracza poza ramy świata zmysłowego, może ona zatem
zostać uznana za wiedzę z prawdziwego zdarzenia.
Wiedza nie może polegać jedynie na gromadzeniu wia-
domości o przyrodzie, gdyż dotyczą one tylko tego, co znaj-
duje się poza ludzką duszą, tego, co nią nie jest. Natomiast
duchowość polega na tym, iż dusza określa siebie poprzez
swój czynny stosunek do przyrody. Właściwym celem naszej
duchowej aktywności jest samopoznanie, nie zaś jedynie
zdobywanie wiedzy o samej przyrodzie. Można powiedzieć,
że dusza dokonuje refleksji nad własnym rozwojem w pro-
cesie poznawania przyrody. Badacz sfery tajemnej nie tylko
nie lekceważy zdobyczy nauk przyrodniczych, lecz przywią-
zuje do nich może jeszcze większą wagę, niż to czyni nauko-
wiec, gdyż dobrze wie, że bez stworzenia ścisłych pojęć na
wzór tych, jakimi posługują się nauki przyrodnicze, nie da
się ugruntować żadnej wiedzy. Sądzi on, że to, co wypraco-
wali przyrodoznawcy, można zastosować w innych dziedzi-
nach wiedzy.
Pojawia się przy tym pewna wątpliwość. W przypadku
badania zjawisk przyrodniczych przedmioty badania w da-
leko większym stopniu wpływają na nas niż zjawiska świata
niezmysłowego. W przypadku poznawania tego, co niezmy-
słowe, dusza jest stroną aktywną, nie zaś pasywną, samo-
rzutnie tworzy pojęcia, nie zaś tworzy je na podstawie zmy-
słowych doznań. Ponieważ większość ludzi uważa, że two-
rzenie pojęć może być tylko wynikiem oddziaływania przed-
miotów zewnętrznych na zmysły, skłonni są oni na tej pod-
stawie twierdzić, iż jeśli zabraknie tej zmysłowej podstawy,
dusza zacznie błądzić. Sądzą tak jedynie na podstawie man-
kamentów dotychczasowej metody badań przyrodniczych,
-7-
które muszą siłą rzeczy mieć wpływ na wyniki poznania
świata nadzmysłowego. Nie przesądza to jednak o samej
możliwości naukowego poznania tego świata, lecz raczej
świadczy o niedostatecznym wyrobieniu tych, którzy się te-
go zadania podejmują.
Człowiek, który chce mówić o wiedzy tajemnej, musi
mieć się na baczności, musi wystrzegać się złudzeń, jakie
powstają, gdy orzekaniu o świecie nadzmysłowym nie towa-
rzyszy naukowa metoda. Nie przyniosłoby to jednak wię-
kszego pożytku, gdybyśmy już na samym początku wykładu
o wiedzy tajemnej rozwodzili się na temat rozmaitych mo-
żliwych błędów, dyskredytujących w oczach osób uprzedzo-
nych wszelkie badania w tej dziedzinie. Osoby te na podsta-
wie rzeczywiście dość licznych pomyłek wnioskują, iż bada-
nia takie są całkowicie bezwartościowe. Spór z takimi prze-
ciwnikami byłby na razie mało owocny. Człowiek pragnący
posiąść wiedzę tajemną może tylko podawać do wiadomo-
ści to, co uważa, że wolno mu powiedzieć. Natomiast ocenić
jego twierdzenia mogą ci, którzy potrafią pojąć jego słowa,
ujawniające tajemnice powstania świata. Oczywiście będzie
on musiał wskazać, jak się ma to, co twierdzi, do innych
zdobyczy wiedzy, jakie są możliwe sądy przeciwstawne i w
jakiej mierze jego obserwacje znajdują potwierdzenie
w rzeczywistości zmysłowej.
Słyszy się często zarzuty, że prace z dziedziny wiedzy
tajemnej zawierają nie udowodnione twierdzenia, że przed-
stawiają tylko to lub owo, opatrując wszystko komentarzem
„tak głosi wiedza tajemna." Jeżeli czytelnik spodziewa się,
że znajdzie w tej pracy coś w tym rodzaju, wówczas źle zro-
zumie wyłożoną w niej treść. Autorowi chodzi o to, by dusza
rozwijała wiedzę, którą zdobyła podczas poznawania przy-
-8-
rody i by czyniła to w sposób zgodny z jej istotą, przy czym
zwraca on uwagę, że musi ona natrafić na zjawiska nadzmy-
słowe. Jednocześnie zakłada on, że każdy czytelnik musiał
się z nimi zetknąć. Różnica w stosunku do wykładu z dzie-
dziny jakiejś nauki przyrodniczej zaznaczy się dopiero
w chwili wkroczenia w dziedzinę wiedzy duchowej. W na-
ukach przyrodniczych fakty znajdują się w obrębie świata
zmysłowego; opisujący je badacz traktuje czynności duszy
jako coś, co można pominąć podczas opisu związku i prze-
biegu zjawisk. Kto jednak opisuje świat nadzmysłowy, musi
te czynności duszy umieścić na pierwszym planie, albowiem
zjawiska świata duchowego można sobie uświadomić jedy-
nie poprzez ich zrozumienie. Zjawiska te występują właśnie
dzięki aktywności duszy, ona je niejako stwarza. Podczas
opisywania treści wiedzy duchowej autor zakłada, że czytel-
nik poszukuje zjawisk duchowych razem z nim. Opis
ten autor ujmuje w formę opowiadania o odkrytych zjawi-
skach, a jest ono oparte na metodzie przyrodniczej i uwz-
ględnia naukowy punkt widzenia. Dlatego też autor będzie
musiał wspomnieć o środkach, za pomocą których do-
chodzi się do badania rzeczy niezmysłowych. Kto się zagłębi
w jakimś opisie z dziedziny wiedzy tajemnej, ten się wkrótce
przekona, że dzięki temu zdobył pojęcia i idee, których
dawniej nie posiadał. Wyrobi on sobie również nowy pogląd
na istotę dowodzenia. W naukach przyrodniczych dowo-
dzenie następuje zawszepostfactwn, po doświadczeniu, na-
tomiast w przypadku poznania duchowego dowodzenie jest
zastąpione przez poszukiwanie. Ten, kto dotrze do ducho-
wej prawdy, nie będzie potrzebował żadnego dowodu. Sa-
ma wędrówka będzie najlepszym dowodem. W wyniku nie-
zrozumienia tego fenomenu powstaje wiele kontrowersji.
-9-
Wszelka wiedza tajemna musi brać początek z dwóch
tez, które może uznać każdy człowiek. Dla wielu ludzi jed-
nak już one stanowią twierdzenia wielce problematyczne,
o których prawdziwość można się zażarcie spierać lub na-
wet „dowieść" ich fałszywości.
Oto owe tezy: poza światem widzialnym istnieje niewi-
dzialny, niedostępny dla zmysłów i myślenia opierającego
się na płynących z nich danych. Człowiek może, rozwiną-
wszy w sobie zdolności, które w nim drzemią, odkryć ten
utajony świat.
Niektórzy powiadają, że taki utajony świat nie istnieje,
że realny jest jedynie świat postrzegany za pomocą zmy-
słów. Uważają, że chociaż dzisiaj daleko jeszcze człowieko-
wi do tego, by mógł rozwiązać wszystkie zagadki bytu, to
nadejdzie w końcu czas, kiedy doświadczenie zmysłowe
i ufundowana na nim wiedza pozwolą udzielić odpowiedzi
na wszystkie pytania.
Inni z kolei twierdzą, że nie można wprawdzie zaprze-
czać istnieniu świata nadzmysłowego, lecz utrzymują, że lu-
dzkie władze poznawcze nie są w stanie go przeniknąć.
Wadze te mają, ich zdaniem, swoje granice, których nie da
się przekroczyć. Można szukać w tym świecie zaspokojenia
potrzeby wiary, ale prawdziwa nauka zajmująca się faktami
nie ma czego tam szukać.
Trzecią grupę stanowią ci, którzy próby naukowego
zbadania tej sfery uważają za zuchwalstwo. Twierdzą oni, że
w odniesieniu do jej przedmiotów nie sposób posiąść żad-
nej wiedzy, lecz należy poprzestać na wierze. Są zdania, że
jest to świat otwarty wyłącznie dla przeżyć religijnych i nie
powinien być badany za pomocą metod naukowych.
-10-
Znany jest również pogląd, że dla wszystkich ludzi
wspólne jest jedynie poznanie świata zmysłowego, nato-
miast w przypadku zjawisk nadzmysłowych nie może być
mowy o żadnej zgodności, gdyż wszystko zależy tam od pry-
watnego sądu jednostki.
Inni utrzymują jeszcze co innego. Łatwo pojąć, że pod-
czas badania świata przyrody odsłaniają się przed ludzkim
umysłem zagadnienia, na które odpowiedzi nie daje się
znaleźć w ramach tego świata. Nie zależy to od stopnia roz-
woju nauk przyrodniczych. Zjawiska zmysłowe wyraźnie
wskazują na świat utajony. Kto tego nie widzi, wcale n i e
chce widzieć pewnych problemów i zagadek i dlatego są-
dzi, że wszystko da się wyjaśnić za pomocą badań przyrod-
niczych. Człowiek taki uważa, że wszystkie pytania, które
postawi, znajdą wyjaśnienie w przyszłości dzięki odkryciu
nowych faktów. Z tym można się zgodzić bez dyskusji, lecz
czemu miałby czekać na odpowiedzi ktoś, kto wcale nie
pyta? Kto dąży do wiedzy tajemnej, nie twierdzi nic innego
jak właśnie to, że dla niego takie zagadnienia są całkowicie
zrozumiałe i mają swoją rzeczywistą podstawę w ludzkiej
duszy. Wiedzy nie można przecież wtłoczyć w jakieś ramy
przez to, że zabroni się człowiekowi pytać.
Jeśli idzie o przekonanie, że ludzkie poznanie ma swo-
je granice, których nie da się przekroczyć i które nie pozwa-
lają nam dostać się do świata nadzmysłowego, to należy
powiedzieć: nie może być żadnej wątpliwości, że za pomocą
poznania zmysłowego rzeczywiście nie da się tam przenik-
nąć. Kto uważa ten rodzaj poznania za jedyny możliwy,
może dojść tylko do tego poglądu, że człowiek nie jest
w stanie poznać istniejącej być może wyższej rzeczywistości.
Wolno nam jednak powiedzieć, że jeśli jest możliwe rozwi-
-11-
nięcie poznania innego rodzaju, to może nas ono do niej
wprowadzić. Nieuznawanie możliwości takiego poznania
czyni wszelkie rozważania o świecie nadzmysłowym jałowy-
mi.
Rozum pozbawiony przesądów musi uznać zasadę, że
mówić można jedynie o rzeczach, które się zna, nie należy
zaś wydawać sądów o czymś nieznanym. Przyzna on komuś
prawo mówienia o rzeczach, które ten ktoś sam doświad-
czył, zawsze natomiast odmówi prawa do orzekania, że coś
jest niemożliwe tylko dlatego, że wypowiadający ten sąd nic
o tym nie wie albo wiedzieć nie chce. Nikomu nie można
nakazać zajmowania się zjawiskami nadzmysłowymi, ale ni-
komu również nie uda się znaleźć mocnej podstawy do wy-
dawania sądów nie tylko o tym, co można wiedzieć, ale tak-
że o tym, czego człowiek wiedzieć nie może.
Kto uważa, że poglądy na świat nadzmysłowy zależą od
indywidualnych zapatrywań i uczuć, ten zaprzecza istnieniu
wspólnoty wszystkich istot ludzkich. Wprawdzie każdy musi
o własnych siłach uzyskać dostęp do tych rzeczy, to jednak
jest faktem, że wszyscy poszukujący, o ile posuną się dosta-
tecznie daleko, dochodzą do takich samych poglądów. Róż-
nice między nimi istnieją dopóty, dopóki chcą się oni zbliżyć
do najwyższych prawd nie na drodze naukowej, lecz stosu-
jąc własne metody. Trzeba tu oczywiście znowu przypo-
mnieć, że tylko ten może stwierdzić prawdziwość drogi do
wiedzy tajemnej, kto zechce poznać jej właściwości.
Drogę do wiedzy tajemnej może znaleźć każdy czło-
wiek we właściwym dla niego czasie, jeżeli uzna istnienie
rzeczy utajonych na podstawie obserwacji świata widzialne-
go lub choćby tylko w nie uwierzy, i jeżeli dojdzie do wnio-
sku, że świat utajony może się przed nim odsłonić. Przed
-12-
człowiekiem, który w taki sposób zmierza do wiedzy taje-
mnej, otwiera się nie tylko możliwość znalezienia odpowie-
dzi na pewne kwestie poznawcze, lecz może on także prze-
zwyciężyć to wszystko, co osłabia życie. W pewnym sensie
odwrócenie się od zjawisk nadzmysłowych albo zaprzecza-
nie ich istnieniu powoduje osłabienie duszy lub nawet jej
śmierć. W pewnych warunkach człowiek popada w rozpacz,
gdy traci nadzieję, że odsłonią się przed nim rzeczy utajone.
Śmierć i rozpacz zjawiają się, kiedy tylko zaczyna słabnąć
wewnętrzna moc człowieka. Wówczas siła witalna musi mu
być dana z zewnątrz, o ile w ogóle jest on w stanie ją przy-
jąć. To, co człowiek może brać ze świata zmysłowego, wy-
czerpuje się. Nie jest to twierdzenie pochodzące z osobiste-
go doświadczenia jednostki, lecz wynika ono z bezstronne-
go rozważenia całości życia ludzkiego. Przed tym wy-
czerpaniem chroni nas to, co utajone, spoczywające u pod-
staw bytu.
Sprawy te w żadnej mierze nie dotyczą tylko jednostki
i jej losu. Właśnie dzięki zgłębianiu prawdziwej wiedzy taje-
mnej człowiek zyskuje pewność, że los jednostki wiąże się
ściśle z zagładą lub ocaleniem świata. Dzięki temu zaczyna
rozumieć, że jeżeli nie rozwija właściwie swoich sił, wyrzą-
dza szkodę całemu światu i wszystkim innym istotom ludz-
kim.
Jednakże człowiek może ulegać złudzeniom, wierzyć,
że utajony świat nie istnieje i że w tym, co podpada pod
zmysły i rozum, zawiera się wszystko, co istnieje. Takie złu-
dzenie może powstać jedynie za sprawą płytkiego myślenia,
natomiast nasze głębokie pragnienia zawsze będą nas kie-
rowały ku światu nadzmysłowemu. Gdy nie możemy go
osiągnąć, popadamy w zwątpienie, niepewność, a nawet
-13-
rozpacz. Poznanie świata utajonego doprowadzi do poko-
nania wszelkich negatywnych uczuć, osłabiających ludzkie
siły witalne.
Poznanie duchowe wzmacnia nas, nie zaś tylko zaspo-
kaja naszą potrzebę poznawania. Źródło, z którego bierze
się owo poznanie, nigdy nie wysycha. Ktokolwiek choć raz
dotarł do niego, nie odejdzie bez pokrzepienia, gdy trafi
tam powtórnie.
Są ludzie, którzy nie chcą nic wiedzieć o podobnym
poznaniu, ponieważ obawiają się zubożenia tego, co uważa-
ją za jedyną rzeczywistość. Sądzą, że człowiek okazuje sła-
bość, jeśli odwraca się od rzeczywistości i szuka schronienia
w świecie nadzmysłowym, który dla nich jest tożsamy z ma-
rzeniem i ułudą. Należy uznać częściową słuszność takich
zarzutów, albowiem wynikają one ze zdrowego sądu, który
tylko dlatego nie osiąga całej prawdy, ponieważ nie przeni-
ka do głębi rzeczywistości. Gdyby dążenie do wiedzy taje-
mnej odwodziło człowieka od świata, wówczas takie zarzuty
byłyby z pewnością dostatecznie silne, by zniszczyć ten kie-
runek duchowy.
Człowiek dążący do zdobycia wiedzy tajemnej napoty-
ka także inne przeszkody. Czytelnik znajdzie w tej pracy
opisy przeżyć duszy i idąc ich śladem może zbliżyć się do
świata nadzmysłowego, ale w praktyce musi rzeczywiście
chcieć tam dotrzeć, musi z góry przyjąć taki postulat. Na
początku musi zapoznać się z opisami przeżyć, których jesz-
cze sam nie doświadczył. Autor tej książki przedstawia
w niej to, co wie o istocie człowieka, jego narodzinach
i śmierci oraz niezależnym od ciała bycie duszy, następnie
zaś przedstawia rozwój ludzkości. Mogłoby się wydawać, że
chce on wyłożyć pewne wiadomości tak, jak wykłada się
-14-
dogmaty, dla których uznania potrzebna jest wiara w auto-
rytet. Tak jednak nie jest. Autor stara się przekazać to, co
żyje w jego duszy. Dąży do tego, by czytelnicy sami odkryli
w sobie podobne stany, wczuli się w nie. Poznanie nadzmy-
słowe polega na odczuwaniu, nie zaś rozumowej analizie
faktów. Czytając opisy stanów ducha, przygotowujemy się
do ich przeżycia, wyrabiamy w sobie nową wrażliwość. Czę-
sto czytelnik z początku nie zauważy, co autor ma na myśli.
Ludzie wyobrażają sobie poznanie świata duchowego na
podobieństwo poznania przyrody i dlatego sądzą, że wszy-
stkie jego opisy są zbyt abstrakcyjne, wydumane. Jednakże
prawdziwe poznanie nadzmysłowe polega na przeżywaniu
treści świata utajonego; mamy sobie tylko uświadomić, że
właśnie przeżyliśmy niepostrzeżenie to, co wcześniej pozna-
liśmy w postaci zwykłego opisu. Prawdziwa natura owego
przeżycia odsłoni się zupełnie po zapoznaniu się z tym, co
opisałem w części mojej pracy jako „drogę" poznania nad-
zmysłowego. Można by sądzić, że należałoby właśnie na
początku przedstawić tę drogę, ale jest to błędne mniema-
nie. Kto chce tylko wniknąć w świat nadzmysłowy, nie kie-
rując uwagi na jego zjawiska, ten nigdy go nie pozna, gdyż
pozostanie on dla niego chaotyczny i ciemny. Uczmy się po
prostu wczuwać w ten świat i poznawać pewne jego ele-
menty, a wówczas zdamy sobie sprawę, że kiedyś dojdziemy
do przeżycia tego, o czym przeczytaliśmy. Wniknąwszy
w opisy wiedzy tajemnej, przekonamy się, że może być tylko
ta jedna pewna droga poznania nadzmysłowego. Przekona-
my się również, że pogląd, jakoby wiadomości o rzeczach
nadzmysłowych mogły z początku działać jak dogmaty, nie
jest uzasadniony, gdyż wszystkie one mają potwierdzenie
w rzeczywistych przeżyciach.
-15-
Dzięki zapoznaniu się z wiadomościami zawartymi
w pierwszej części tej pracy, zaczniemy najpierw wspólnie
poznawać świat nadzmysłowy, później zaś dzięki ćwicze-
niom dojdziemy do samodzielnego poznania tego świata.
Żaden prawdziwy uczony nie dostrzeże sprzeczności
między wiedzą zbudowaną na obserwacjach poczynionych
w świecie zmysłowym, a sposobem badania świata nadzmy-
słowego. Bada on przyrodę za pomocą rozmaitych przyrzą-
dów i podobnie jest w przypadku poznania świata nadzmy-
słowego, tyle że „przyrządem" jest tu sam człowiek i musi
on zostać odpowiednio przygotowany do pracy badawczej.
Istota człowieczeństwa
Zmysłom i opartemu na nich rozumowi dostępna jest
tylko część tego, co wiedza tajemna ujmuje jako istotę ludz-
ką, mianowicie samo ciało. Aby rozwinąć pojęcie ciała, na-
leży najpierw zwrócić uwagę na zjawisko najważniejsze dla
wszelkiego badania życia - na śmierć oraz na tak zwaną
przyrodę nieożywioną, która jest źródłem śmierci.
W obrębie świata zmysłowego ciało człowieka należy
do przyrody nieożywionej, natomiast to, co człowieka od-
różnia na przykład od minerału, nie jest cielesne. Śmierć
powoduje oddzielenie od ludzkiej istoty tego, co należy do
świata martwej materii.
Należy zatem ściśle rozróżniać w człowieku to, co jaw-
ne, od tego, co w nim utajone. To, co utajone, musi za życia
człowieka nieustannie walczyć z materią, z której jest utwo-
rzone ludzkie ciało. Wiedza o rzeczach nadzmysłowych ma
za zadanie odnaleźć to, co tę walkę prowadzi, a co pozosta-
je niewidoczne dla zwykłej obserwacji i staje się dostępne
tylko dzięki badaniu nadzmysłwemu. O tym, jak człowiek
dochodzi do tego, by to, co utajone, objawiło mu się tak, jak
-17-
oczom ukazują się zjawiska zmysłowe, będzie mowa w na-
stępnych rozdziałach. Teraz opiszemy, co odkrywa obser-
wacja nadzmysłowa.
Powiedzieliśmy już wyżej, że wiadomości dotyczące
drogi wiodącej do osiągnięcia nadzmysłowego oglądania
rzeczy dopiero wtedy nabierają dla człowieka wartości, jeśli
wcześniej zapoznał się on z tym, co mówi się o rzeczach
odsłoniętych w badaniu świata nadzmysłowego, albowiem
pojmować można w tej dziedzinie także i to, czego się
jeszcze nie zaobserwowało. Od pojmowania można
następnie przejść do oglądania.
To coś, co opiera się pośmiertnemu rozkładowi, jakie-
mu podlega ciało, daje się bezpośrednio spostrzec tylko za
pomocą nadzmysłowego widzenia, ale jego działania są wi-
doczne już na poziomie poznania zmysłowego. Waśnie
dzięki nim ciało ludzkie jest wewnętrznie powiązane i po-
siada życiową siłę. Gdy następuje śmierć, aktywność ta na-
tychmiast ustaje i ciało staje się częścią świata przyrody nie-
ożywionej. Samodzielny człon ludzkiej istoty jest tym, co za
życia organizuje materię, z jakiej jest zbudowane ludzkie
ciało i nie dopuszcza do jej rozkładu. Nazwijmy ten samo-
dzielny człon ciałem eterycznym lub też ciałem życiotwór-
czym. Aby uniknąć nieporozumień, należy w związku z tymi
dwiema nazwami uwzględnić dwie rzeczy. Słowo „eter" zo-
stało tu użyte w innym znaczeniu, niż we współczesnej fizy-
ce, gdzie eter jest nośnikiem światła. Tutaj słowo to obejmu-
je treść podaną powyżej. Będziemy go używali dla oznacze-
nia tego, co jest dostępne dla wyższego widzenia i czego
działania ujmują zmysły. Nie wolno również opacznie rozu-
mieć słowa „ciało". Ciało eteryczne nie jest cielesne w poto-
-18-
cznym rozumieniu, choćby nawet wyobrażano je sobie jako
najbardziej subtelne.
Kiedy dochodzi się w opisie zjawisk nadzmysłowych do
owego ciała eterycznego, można spotkać się ze sprzeciwami
z punktu widzenia wielu współczesnych teorii naukowych.
W wyniku rozwoju ludzkiego umysłu i wiedzy twierdzenie
w naszych czasach o istnieniu takiego członu istoty ludzkiej
musi uchodzić za nienaukowe. Teorie materialistyczne do-
strzegają w żywym ciele jedynie skupienie tych samych sub-
stancji i sił, co w ciele nieożywionym, z tą tylko różnicą, że
struktura żywego ciała ma być bardziej złożona od struktury
ciała martwego. Dyskusja z przedstawicielami nauki z pun-
ktu widzenia poznania nadzmysłowego, do niczego nie do-
prowadzi. Wypada nam raczej stwierdzić, że materialistycz-
ne ujmowanie świata jest zjawiskiem nieuchronnym, towa-
rzyszącym wielkiemu postępowi w naukach przyrodniczych.
Postęp ten polega na doskonaleniu metod obserwacji. Czło-
wiek doprowadza za każdym razem pewne swoje uzdolnie-
nia do doskonałości, kosztem innych zdolności. Ścisła ob-
serwacja zjawisk przyrodniczych musiała zepchnąć na dal-
szy plan te zdolności ludzkie, które zwracają nas ku światu
utajonemu. Z drugiej jednak strony rozwijanie tych zdolno-
ści jest w naszej epoce konieczne. Świat nadzmysłowy nie
zostanie uznany dzięki temu, że będziemy krytykowali
twierdzenia wynikające logicznie z zaprzeczenia jego istnie-
nia, lecz dzięki temu, że ten świat przedstawimy we właści-
wym świetle.
Wspomnieliśmy tu o tym jedynie dla uniknięcia zarzutu
nieznajomości stanowiska nauk przyrodniczych, skoro mó-
wimy o ciele eterycznym, które przecież jest przez pewnych
ludzi uznawane za coś zupełnie fantastycznego.
-19-
Ciało eteryczne stanowi zatem drugi człon istoty ludz-
kiej. Poznanie nadzmysłowe przypisuje mu wyższy stopień
rzeczywistości aniżeli ciału fizycznemu. Opis, w jaki sposób
owo poznanie ujmuje to ciało, zostanie przedstawiony do-
piero w dalszych częściach tej pracy, kiedy się wyjaśni, jak
należy rozumieć podobne opisy. Na razie dość będzie po-
wiedzieć, że ciało eteryczne wszędzie przenika ciało fizycz-
ne i organizuje jego strukturę. Wszystkie narządy ciała fizy-
cznego zachowują swoją formę dzięki aktywności ciała ete-
rycznego. Podłożem serca fizycznego jest „serce eteryczne",
mózgu fizycznego - „mózg eteryczny" itp. Ciało eteryczne
jest ukształtowane podobnie jak fizyczne, tyle że jest od
niego bardziej złożone; wszystko w nim łączy się ze sobą,
podczas gdy w ciele fizycznym mamy do czynienia z za-
mkniętymi w sobie, osobnymi częściami. Wszystko, co żyje,
posiada ciało eteryczne.
W ten sposób poznanie nadzmysłowe zaczyna badać
wyższy człon ludzkiej istoty. W celu wytworzenia pojęcia
o tym członie zwraca się ono ku zjawisku snu, podobnie jak
przedtem zajmowało się fenomenem śmierci. Twórcza dzia-
łalność człowieka w świecie zmysłowym jest możliwa tylko
dzięki temu, że człowiek odnawia swoje siły podczas snu.
We śnie ustają działanie i myślenie, a wszystkie uczucia giną
w nieświadomości. To, co wyrywa nas ze stanu uśpienia, sta-
nowi dla poznania nadzmysłowego trzeci człon istoty ludz-
kiej. Można go nazwać ciałem astralnym. Podobnie jak cia-
ło fizyczne nie może może utrzymać spójności swojej stru-
ktury za pomocą znajdujących się w nim chemicznych sub-
stancji i sił, lecz musi je w tym celu przenikać ciało eterycz-
ne. Tak samo siły ciała eterycznego nie są same zdolne do
podtrzymania w sobie świadomości. Ciało eteryczne pozo-
-20-
stawione samemu sobie byłoby stale uśpione. Dlatego ciało
astralne musi przenikać ciało eteryczne. Dla zmysłów dzia-
łanie ciała astralnego zanika, kiedy człowiek pogrąża się we
śnie, natomiast dla obserwcji nadzmysłowej istnieje ono da-
lej i tylko pozostaje oddzielone od ciała eterycznego. Ob-
serwacja zmysłowa ma do czynienia nie z samym ciałem
astralnym, lecz z jego przejawami w świecie widzialnym, te
zaś we śnie nie istnieją.
Człowiek posiada ciało fizyczne podobnie jak minera-
ły, ciało eteryczne jak rośliny i ciało astralne jak zwierzęta.
Czwartego członu, wchodzącego w skład jego istoty, czło-
wiek nie dzieli już z niczym. Człon ten decyduje o jego wy-
jątkowości w świecie. Poznanie nadzmysłowe tworzy wyob-
rażenie o tym elemencie ludzkiej istoty, wskazując na to, że
pomiędzy poszczególnymi przeżyciami na jawie występuje
istotna różnica. Człowiek ma na jawie do czynienia z jednej
strony z przeżyciami, które muszą zjawiać się i przemijać,
a z drugiej strony z takimi, których to nie dotyczy. Widać tę
różnicę szczególnie jaskrawo, kiedy porównuje się przeży-
cia ludzkie ze zwierzęcymi. Zwierzę odczuwa bardzo rów-
nomiernie wpływy świata zewnętrznego i zachowuje się
w zależności od swoich stanów fizjologicznych. Życie ludz-
kie nie ogranicza się do takich przeżyć, lecz sięga dalej.
Człowiek może posiadać pragnienia, do których powstania
nie wystarczają przyczyny występujące w obrębie jego ciała
ani poza nim. Źródła wszystkiego, co się zjawia w tej dzie-
dzinie, musimy szukać gdzie indziej. Można znaleźć to
źródło, według wiedzy nadzmysłowej, w jaźni człowieka.
Zatem jaźń można uznać za czwarty człon istoty ludzkiej.
Gdyby pozostawić ciało astralne samemu siobie, wówczas
powstawałyby w nim oczywiście uczucia przyjemności i bó-
lu, głodu i pragnienia, ale nie dochodziłoby do odczucia, że
-21-
w tym wszystkim jest coś trwałego, coś, co jest podmio-
tem tych odczuć, co je przeżywa. Z chwilą spostrzeżenia
tego, co trwałe wśród zmiennych przeżyć, zaczyna się
kształtować u człowieka poczucie jaźni. Ciało astralne za-
wsze zapominałoby przeszłe zdarzenia, gdyby jaźń ich nie
przechowywała dla teraźniejszości. Czym dla ciała fizyczne-
go jest śmierć, dla ciała zaś eterycznego sen, tym jest dla
ciała astralnego zapomnienie. Można również rzec, że
istotę ciała eterycznego stanowi życie, astralnego -
świadomość, natomiast jaźni -pamięć.
Dla jaźni wspominanie i zapominanie mają zupełnie
podobne znaczenie, jak dla ciała astralnego stany czuwania
i snu. Tak samo jak sen unicestwia troski i kłopoty dnia, tak
zapomnienie wymazuje z pamięci część przeszłości. I podo-
bnie jak sen jest niezbędny dla wzmocnienia wyczerpanych
sił żywotnych, tak człowiek musi usunąć z pamięci niektóre
epizody swojej przeszłości, jeżeli ma doznać nowych prze-
żyć swobodnie i bez uprzedzeń. Waśnie dzięki zapomnie-
niu człowiek wzmacnia w sobie zdolność postrzegania no-
wych rzeczy. Pomyślmy na przykład o nauce pisania. Dziec-
ko zapomina wszystkie szczegóły, jakie przeżyło, ucząc się
pisać. Pozostaje mu umiejętność pisania. Jak miałby czło-
wiek pisać, gdyby za każdym razem, kiedy bierze pióro do
ręki, przypominał sobie wszystko, czego doświadczył, kiedy
uczył się sztuki pisania?
Otóż wspomnienia występują w różnych postaciach.
Najprostszą formą wspomnienia jest wyobrażenie. Spo-
strzegamy jakiś przedmiot, a potem odwróciwszy się od nie-
go, możemy go sobie wyobrazić. Człowiek wytwarza wyob-
rażenie podczas postrzegania przedmiotu. Wtedy to po-
wstaje pewne zjawisko między ludzkim ciałem astralnym
-22-
i jaźnią. Ciało astralne doprowadza do uświadomienia sa-
mego spostrzeżenia przedmiotu, lecz świadomość ta trwała-
by jedynie dopóty, dopóki przedmiot byłby obecny, gdyby
nie nastąpiło przyswojenie wiedzy o nim przez jaźń. Tu,
w tym punkcie poznanie nadzmysłowe odróżnia cielesność
od duszy. Mówi się o ciele astralnym, dopóki ma się na
względzie powstawanie wiedzy o prezentującym się przed-
miocie. To jednak, co nadaje wiedzy trwałość, określa się
jako duszę. Widać od razu, jak ściśle jest związane ciało
astralne człowieka z tą częścią duszy, która pozwala utrwa-
lać wiedzę. Oba te elementy są złączone poniekąd w jeden
człon istoty ludzkiej i dlatego można określić to połączenie
mianem ciała astralnego. Można również, jeśli się chce do-
kładnie określić rzecz, mówić o ciele astralnym człowieka
jako o ciele duszy,o duszy zaś, pod warunkiem, że jest
z ciałem tym połączona, jako o duszy czuciowej.
Jaźń wznosi się na wyższy szczebel, kiedy zwraca się ku
temu, co przyswoiła sobie z wiedzy o przedmiotach. Dzięki
tej czynności jaźń coraz bardziej uwalnia się spod wpływu
przedmiotów postrzeganych, by zajmować się tym, co sobie
przyswoiła. Część duszy, która wykonuje to zadanie, można
nazwać duszą pojmującą albo umysłową. Właściwo-
ścią duszy czującej jak i pojmującej jest to, że zajmują się
one tym, co otrzymują za pośrednictwem wrażeń od post-
rzeganych zmysłowo przedmiotów i co z tego zachowują we
wspomnieniach. Dusza zajmuje się w tym przypadku bada-
niem wyłącznie tego, co jest wobec niej zewnętrzne. Może
ona jednak wykroczyć poza to wszystko, nie jest bowiem
jedynie czuciowa i pojmująca. Poznanie nadzmysłowe może
najprościej dać wyobrażenie o tym wykroczeniu, wskazując
na jeden prosty fakt, którego znaczenie trzeba jednak
wszechstronnie ocenić. W całej skarbnicy mowy istnieje jed-
-23-
na jedyna nazwa różniąca się istotnie od wszystkich innych.
Jest to „ja". Wszelką inną nazwę może nadać rzeczy czy
żywej istocie każdy człowiek. „Ja" jako nazwa ma dla czło-
wieka sens tylko wtedy, gdy on sam tak siebie nazywa. Je-
stem „ja" tylko dla siebie, a dla wszystkich innych jestem
„ty" i każdy z nich jest z kolei dla mnie „ty". Fakt ten jest
wyrazem ważnej i głębokiej prawdy. Właściwa istota „ja"
pozostaje niezależna od wszystkich rzeczy zewnętrznych
i dlatego właśnie nikt nie może tak nazwać kogoś innego.
Dlatego też religie, które świadomie nie zerwały więzi
z wiedzą nadzmysłową, uważają „ja" za niewyrażalne imię
Boga. Nic z zewnątrz nie ma dostępu do tej części duszy,
o której mowa. Tu mieści się „utajona świątynia" duszy.
Może do niej przeniknąć jedynie istota mająca naturę po-
dobną do duszy. „To Bóg mówi, który mieszka w człowieku,
gdy dusza poznaje siebie jako ja." Podczas gdy dusza czują-
ca i pojmująca żyją w świecie zewnętrznym, trzeci człon du-
szy, kiedy dochodzi ona do postrzegania swojej własnej isto-
ty, zanurza się w sferze boskiej.
Łatwo tu o nieporozumienie, że jaźń i Bóg tworzą jed-
ność. Niczego takiego tu nie twierdzimy. Jaźń nie jest Bo-
giem, lecz ma naturę istoty boskiej. Czyż twierdzi się, że
kropla zaczerpnięta z morza jest morzem, kiedy mówi się,
iż kropla zawiera tę samą substancję co morze? Można
powiedzieć, że tak jak kropla ma się do morza, tak jaźń ma
się do Boga. Człowiek może znaleźć w sobie coś boskiego,
albowiem jego najgłębsza istota pochodzi od Boga. W ten
sposób człowiek poznaje trzeci człon swojej duszy, zdobywa
wiedzę o sobie samym, podobnie jak dzięki ciału astralne-
mu zdobywa wiedzę o świecie zewnętrznym. Dlatego też
wiedza tajemna może nazwać ten trzeci człon duszy du-
szą świadomą. Wedle tej wiedzy dusza ludzka składa
-24-
się zatem z trzech części: duszy czującej, pojmującej i świa-
domej, podobnie jak ciało składa się z ciała fizycznego, ete-
rycznego i astralnego.
Prawdziwa natura jaźni odsłania się dopiero w duszy
świadomej. Podczas gdy w odczuciach i rozumowaniu dusza
zatraca się w czymś innym od niej, to jako dusza świadoma
ujmuje własną istotę. Dlatego też dusza świadoma nie może
postrzec jaźni inaczej jak za pomocą pewnej czynności we-
wnętrznej. Przedstawienia przedmiotów zewnętrznych
kształtują się odpowiednio do tego, jak się te przedmioty
zjawiają i znikają z pola postrzegania. Przedstawienia te ży-
ją dalej w świadomości. Jeżeli jednak jaźń chce spostrzec
siebie, musi dopiero wydobyć swoją istotę z siebie. Postrze-
ganie jaźni polega na uświadomieniu swojego „ja". Dzięki
tej czynności postrzeganie jaźni w duszy świadomej ma dla
człowieka zupełnie inne znaczenie aniżeli obserwacja tego
wszystkiego, co przenika do duszy przez trzy człony cielesne
i dwa duchowe. Siła ujawniająca jaźń w duszy świadomej
jest tą samą siłą, która przejawia się w całym świecie. W cie-
le i niższych członach duszy nie ujawnia się ona bezpośred-
nio, lecz ukazuje się stopniowo w swoich działaniach. W du-
szy świadomej rzeczywistość utajona odsłania się w pełni.
Człowiek musi z początku uchwycić tę tajemną duchowość,
musi poznać ją w sobie, a potem będzie mógł ją znaleźć
także w jej przejawach.
To, co zawiera dusza świadoma, wiedza tajemna zwie
duchem. Zatem dusza świadoma wiąże się z duchem,
który stanowi rzeczywistość utajoną we wszystkich rzeczach
jawnych. Jeżeli więc człowiek chce uchwycić ducha w każ-
dym jego przejawie, musi czynić to w ten sam sposób, w jaki
ujmuje jaźń w duszy świadomej. Musi on działanie, które
-25-
doprowadziło go do postrzegania jaźni, skierować w stronę
świata widzialnego. W taki sposób człowiek rozwija się, dą-
żąc do poznania wyższych stopni swojej istoty. W gruncie
rzeczy całe życie kulturalne, wszystkie dążenia duchowe lu-
dzi polegają na pracy mającej na celu rozciągnięcie pano-
wania jaźni na całą duszę. Dzięki tej pracy istota ludzka się
rozwija, rozwijając swoje duchowe człony. Są one ukryte za
rzeczami widzialnymi. Człowiek nie tylko może stać się pa-
nem swojej duszy, lecz może sięgnąć dalej. Może przenieść
swoją pracę na ciało astralne. Dzięki temu jaźń opanuje
ciało astralne, łącząc się z jego utajoną istotą. To ciało
astralne, opanowane i przemienione przez jaźń, można na-
zwać Duchem-Jaźnią. (Jest to to samo, co na Wschodzie
określa się mianem „Manas".)
Jak człowiek opanowuje swoje ciało astralne, tak samo
czyni z ciałem eterycznym. Praca nad ciałem eterycznym
jest bardziej intensywna aniżeli nad astralnym, gdyż trud-
niej w nim dotrzeć do rzeczy utajonych. Można wyrobić so-
bie pojęcie o różnicy między tymi ciałami, zwracając uwagę
na pewne zmiany mogące zachodzić w człowieku w trakcie
jego rozwoju. Zastanówmy się najpierw nad tym, jak rozwi-
jają się pewne właściwości ludzkiej duszy, jeżeli pracuje nad
nią jaźń, jak mogą się zmieniać jej pragnienia i uczucia.
Wystarczy tylko wrócić myślą do czasów dzieciństwa.
W czym wówczas znajdował człowiek radość, a co powodo-
wało jego cierpienie? Czego się nauczył ponad to, co po-
znał w dzieciństwie? Pokaże to, jak jaźń osiągnęła panowa-
nie nad ciałem astralnym, albowiem ono właśnie jest dzie-
dziną uczuć. Trzeba to sobie przypomnieć, by pojąć, jak
mało z biegiem czasu zmieniają się inne właściwości czło-
wieka, na przykład jego temperament, głębsze cechy jego
charakteru itp. Człowiek gwałtowny w dzieciństwie, będzie
-26-
porywczy także w wieku dorosłym. Jest to rzecz tak uderza-
jąca, że nie brak myślicieli, którzy całkowicie negują możli-
wość zmiany zasadniczych cech charakteru człowieka.
Przyjmują oni, że charakter stanowi coś trwałego przez całe
ludzkie życie i tylko ujawnia się na różne sposoby. Podobny
sąd można usprawiedliwić chyba tylko brakiem dostatecz-
nej obserwacji. Kto posiada umiejętność obserwowania
tych rzeczy, rozumie, że pod wpływem jaźni zmienia się
także charakter i temperament człowieka. Przemiana ta
jest jednak powolna w porównaniu ze zmianami uczuć.
Można użyć porównania, że wzajemny stosunek obu tych
przemian podobny jest do zależności między ruchem wska-
zówki zegara godzinowej minutowej. Otóż siły powodujące
zmiany charakteru albo temperamentu należą do utajonej
dziedziny ciała eterycznego. Są one tego samego rodzaju,
co siły działające w państwie życia, a więc czynne przy wzro-
ście, odżywianiu, rozmnażaniu. Dalsze wywody w niniejszej
pracy rzucą odpowiednie światło na te sprawy. Zatem nie
wtedy, kiedy człowiek oddaje się radości lub smutkowi,
uciesze lub cierpieniu, pracuje jaźń nad ciałem astralnym,
lecz kiedy zmienia się charakter tych własności duszy. Tak
samo praca jaźni obejmuje ciało eteryczne, jeżeli jaźń wpły-
wa na zmianę temperamentu, charakteru itp. Najsilniejszy-
mi impulsami skłaniającymi do takiej przemiany są impulsy
religijne. Jeżeli jaźń pozwala stale działać na siebie pobud-
kom wypływającym z religii, wytwarzają one w niej moc,
która przenika aż do ciała eterycznego i zmienia je tak sa-
mo, jak drobniejsze pobudki życiowe powodują zmiany
w ciele astralnym. Pobudki życiowe, wpływające na człowie-
ka za pośrednictwem nauki, rozmyślania itp., mogą działać
na różne sposoby, podczas gdy religijne nadają myśleniu,
uczuciom i woli pewną jednolitość. Człowiek myśli i czuje
-27-
dziś to, jutro zaś tamto. Do tego wiodą go najrozmaitsze
pobudki. Kto jednak dzięki swojej religijności ma świado-
mość istnienia czegoś, co opiera się wszelkiej zmianie, ten
zachowa uczuciową stabilność. W podobny sposób działa
na człowieka prawdziwa sztuka. Kiedy przez formę zewnę-
trzną, barwę lub dźwięk dzieła sztuki dociera on do jego
duchowego podłoża, wówczas impulsy, które otrzymuje
jaźń, działają głęboko, faktycznie aż do ciała eterycznego.
Istnieje jeszcze wiele innych czynników wpływających na
ludzkie życie, które nie są tak wyraźne jak wpryw sztuki, ale
i one świadczą o tym, że w człowieku kryje się wyższy człon
jego istoty, który jaźń uszlachetnia coraz bardziej. Ten drugi
człon ducha można nazwać Duchem Życia. (Jest to to sa-
mo, co na Wschodzie nazywają „Buddhi".)
Rozwój intelektualny człowieka, jego oczyszczenie
i uszlachetnienie uczuć i woli doprowadzają do przemiany
jego ciała astralnego w Ducha-Jaźń, jego zaś przeżycia reli-
gijne i niektóre inne doświadczenia wywierają wpływ na cia-
ło eteryczne i czynią z niego Ducha Życia. W zwykłym cyklu
życia odbywa się to mniej lub więcej nieświadomie, nato-
miast tak zwane wtajemniczenie człowieka polega na
tym, że poznanie nadzmysłowe wskazuje mu środki, za któ-
rych pomocą może zupełnie świadomie kształtować Ducha-
Jaźń i Ducha Żyda. O tych środkach będzie mowa w dal-
szych rozdziałach niniejszej pracy. Na razie chodziło nam
o wykazanie, że w człowieku oprócz duszy i ciała działa
również duch. Później okaże się również, że duch ten należy
do tego, co jest w człowieku wieczne, w przeciwieństwie do
przemijającego ciała.
Praca nad ciałem astralnym i eterycznym nie wyczer-
puje jeszcze zakresu działalności jaźni. Rozciąga się ona
-28-
także na ciało fizyczne. Dowód wpływu jaźni na ciało fizycz-
ne staje się widoczny, kiedy na skutek pewnych przeżyć na
twarzy człowieka pojawia się na przykład rumieniec albo
bladość. W takim przypadku jaźń jest bezpośrednim spraw-
cą zjawiska zachodzącego w ciele fizycznym. Nie należy te-
go rozumieć w ten sposób, że działanie to ma charakter
materialny. To, co ujawnia się w ciele fizycznym jako mate-
rialne, stanowi jedynie jego stronę widzialną. Natomiast za
tym, co widzialne, działają utajone siły ludzkiej istoty, a te
są natury duchowej. Nie będzie tu zatem mowy o pracy nad
czymś materialnym, lecz o pracy duchowej nad utajonymi
siłami, które to ciało tworzą i doprowadzają do rozkładu.
Na co dzień tę pracę jaźni nad ciałem fizycznym może
sobie człowiek uświadamiać jedynie bardzo niewyraźnie.
Jasne uświadomienie następuje dopiero wtedy, gdy pod
wpływem poznania nadzmysłowego człowiek zaczyna kie-
rować tą pracą. Wówczas to okazuje się, że istnieje w czło-
wieku jeszcze jeden duchowy człon. Nazwać go można Du-
chem-Człowiekiem w przeciwieństwie do człowieka fizycz-
nego. (Wschodni mędrcy nazywają Ducha-Człowieka „At-
ma".)
W przypadku Ducha-Człowieka łatwo popełnić błąd
skutkiem tego, że widzimy zwykle w ciele fizycznym najniż-
szy ludzki człon, a więc trudno nam sobie wyobrazić, że
praca nad nim powinna przypaść w udziale najwyższemu
duchowemu członowi człowieka. Ale właśnie dlatego, że
w ciele fizycznym duch jest najbardziej utajony, najwyższy
rodzaj ludzkiej pracy staje się niezbędny do połączenia
jaźni z tym, co jest jej utajoną istotą.
Tak przedstawia się człowiek z punktu widzenia wiedzy
tajemnej - jako istota złożona z wielu członów. Cielesną
-29-
naturę mają: ciało fizyczne, eteryczne i astralne. Naturę du-
chową posiadają: dusza czująca, pojmująca i świadoma.
Człony duchowe są następujące: Duch-Jaźń, Duch Życia
i Duch-Człowiek. Z powyższych wywodów wynika, że dusza
czująca i ciało astralne są ze sobą ściśle złączone i w pew-
nym sensie stanowią całość. Podobną jedność tworzy dusza
świadoma z Duchem-Jaźnią. W duszy ludzkiej świeci duch
i jego światło przenika inne człony ludzkiej natury. Z uwagi
na to można również dokonać innego podziału i ująć ciało
astralne i duszę czującą jako jeden człon, podobnie jak du-
szę świadomą i Ducha-Jaźń. Dalej można duszę pojmującą
nazwać po prostu jaźnią, ponieważ ma ona swój udział
w naturze jaźni i w zasadzie jest jaźnią, tyle że nieświadomą
swojej duchowości. W taki sposób otrzymamy siedem
składników człowieka: ciało fizyczne, ciało eteryczne, ciało
astralne, jaźń, Ducha-Jaźń, Ducha Życia i Ducha-Człowie-
ka.
Dla człowieka przyzwyczajonego do ujęcia materiali-
stycznego podział ten nie będzie mglisty, jeżeli zechce się
trzymać ściśle treści powyższych wywodów. Z punktu wi-
dzenia wiedzy tajemnej należy mówić o tych siedmiu czło-
nach człowieka podobnie, jak mówi się o siedmiu barwach
albo o siedmiu tonach skali (jeśli uznać oktawę za powtó-
rzenie tonu zasadniczego). Podobnie jak światło ukazuje się
w siedmiu barwach, ton zaś w siedmiu stopniach, jedno-
lita natura ludzka przejawia się w siedmiu opisanych czło-
nach. I jak liczba siedem w przypadku dźwięków i barw nie
ma nic wspólnego z „zabobonem", tak samo rzecz się ma
z naturą człowieka.
-30-
J?
Sen a śmierć
Nie sposób poznać istotę świadomości, nie badając sta-
nu, w jakim człowiek znajduje się podczas snu, jak również
nie sposób zbliżyć się do rozwikłania zagadki życia bez roz-
ważenia zagadnienia śmierci. Człowiek podobnie jak nie
jest w stanie nieustannie czuwać, nie potrafi też sprostać
życiu bez tego, co może mu dać świat nadzmysłowy. Życie
trwa we śnie, a siły działające podczas czuwania regenerują
się w czasie snu. Tak samo rzecz się ma z obserwacją świata
widzialnego. Świat jest rozleglejszy niż pole tej obserwacji
i to, co człowiek z niego poznaje, musi być uzupełnione
przez wiedzę o rzeczywistości utajonej. Ten, kto by nie mógł
stale odnawiać swoich wyczerpanych sił za pomocą snu, nie
byłby w stanie żyć. Tak samo zanikłaby jego wiedza o świe-
cie, gdyby jej nie wzmacniało poznanie rzeczy utajonych.
Podobnie ma się rzecz ze śmiercią. Żywe istoty umierają,
żeby mogło powstać nowe życie. Wiedza tajemna pozwala
w pełni zrozumieć piękne zdanie Goethego: „Przyroda wy-
nalazła śmierć, ażeby wzbogacić życie." Niemożliwe jest
rzeczywiste poznanie świata widzialnego bez wejrzenia
w rzeczy nadzmysłowe, tak samo jak nie mogłoby być życia
-31-
w zwykłym rozumieniu bez śmierci. Wszelkie poznanie rze-
czy widzialnych musi ciągle korzystać z wiedzy o świecie
niewidzialnym, by mogło się rozwijać. Widać więc, że wie-
dza o rzeczach nadzmysłowych umożliwia naukę o świecie
zewnętrznym. Wiedza ta nigdy nie jest szkodliwa, jeśli wy-
stępuje w swojej prawdziwej postaci, lecz przeciwnie - jej
działanie jest wręcz dobroczynne.
Kiedy człowiek zapada w sen, zmienia się związek mię-
dzy jego członami. W czasie snu dochodzi do separacji ciała
fizycznego i eterycznego od ciała astralnego i jaźni. Dzięki
temu, że podczas snu ciało fizyczne pozostaje złączone
z eterycznym, trwają funkcje życiowe. Gdyby ciało fizyczne
zostało samo, musiałoby ulec rozkładowi. We śnie zanikają
wyobrażenia i uczucia, a więc funkcje spełniane w ramach
ciała astralnego. Oczywiście nikt obiektywnie sądzący nie
powie, że ciało to ginie podczas snu. Ono trwa, ale w innym
stanie. Ciało to, aby mogło właściwie funkcjonować, musi
mieć kontakt z ciałem fizycznym i eterycznym. Ma to miej-
sce na jawie, natomiast w czasie snu ciało astralne żyje
własnym życiem. Poznanie nadzmysłowe musi więc zbadać
tę specyficzną formę istnienia ciała astralnego.
Chociaż ciało astralne niczego nie doświadcza podczas
snu, nie pozostaje bezczynne. Przeciwnie, właśnie podczas
snu prowadzi żywą działalność, do której musi powracać po
okresie współdziałania z ciałem fizycznym i eterycznym.
Można je przyrównać do wahadła zegara, które wychyli-
wszy się w lewo, zaczyna wędrować w prawo i nie może za-
trzymać się pośrodku, lecz musi się odchylić w prawo pod
wpływem siły nagromadzonej podczas ruchu w przeciwną
stronę. Ciało astralne wraz z jaźnią, po działaniu przez pe-
wien czas w ciele eterycznym i fizycznym, musi zaktywizo-
-32-
wać się w świecie duchowym. Potocznie się uważa, że wyni-
kiem separacji członów istoty ludzkiej podczas snu jest stan
nieświadomości, a więc przeciwieństwo świadomości pod-
czas czuwania. We śnie ciało astralne i jaźń przygotowują
się do przetworzenia na jawie w ciele fizycznym i eterycz-
nym tego, co powstało w tych członach w wyniku ich nie-
świadomej aktywności. Aktywność ta stanowi przeciwień-
stwo tego, co odbywa się w człowieku w stanie świadomości.
Oba te przeciwstawne stany muszą następować po sobie
kolejno, rytmicznie. Ciało fizyczne może żyć tylko dzięki
ciału eterycznemu, ale musi to być takie ciało eteryczne,
które czerpie moc z ciała astralnego. W ciele astralnym
znajdują się wzorce, wedle których ciało eteryczne kształtu-
je ciało fizyczne. Na jawie ciało astralne nie przekazuje tych
wzorców ciału fizycznemu, albowiem dusza zastępuje je
własnymi przedstawieniemi. Kiedy człowiek kieruje zmysły
na otoczenie, tworzy z postrzeżeń własne wyobrażenia od-
zwierciedlające świat. Tak więc podczas czuwania wzorce
dla ciała eterycznego nie działają z całą swoją siłą.
Ciało fizyczne potrzebuje świata zewnętrznego, by mia-
ło skąd czerpać środki do życia. Coś podobnego ma rów-
nież miejsce w przypadku ciała astralnego. Wyobraźmy so-
bie ciało fizyczne odizolowane od świata. Musiałoby ono
ulec w takich warunkach zagładzie. Ciało to jest częścią ca-
łego fizycznego wszechświata, stanowi z nim organiczną
jedność. Odcięty od dłoni palec umiera i podobny los spot-
kałby ciało człowieka, gdyby oddzielić je od całości przyro-
dy, gdyby pozbawić je tego, co znajduje w świecie natural-
nym.
Ciało fizyczne jest zatem wrośnięte w świat fizyczny, do
którego należy, i to samo dotyczy ciała astralnego. W stanie
-33-
czuwania jest ono poza swoim światem. W chwili przebu-
dzenia wchłaniają je ciało eteryczne i fizyczne. Mają one
organy, dzięki którym ciało astralne może postrzegać świat
zewnętrzny, ale musi ono opuścić swój świat, by tych post-
rzeżeń doświadczyć. Podobnie jak ciało fizyczne czerpie
z otoczenia potrzebne mu do życia środki, tak ciało astralne
otrzymuje w czasie snu obrazy świata. Ciało to wraca we
śnie do swojej ojczyzny i po przebudzeniu dostarcza czło-
wiekowi nowych sił, niezbędnych dla jego ziemskiego byto-
wania. Zewnętrznie wyraża się to w orzeźwieniu, jakie daje
nam zdrowy sen. W dalszym toku wykładu na temat wiedzy
tajemnej okaże się, że ta ojczyzna ciała astralnego jest bar-
dziej rozległa niż dziedzina, do której należy ciało fizyczne.
Ciało astralne należy do świata, który zawiera także inne
niż Ziemia ciała niebieskie. W dalszych rozważaniach wy-
jaśnimy, w jaki sposób uśpiony człowiek przenika do tego
świata.
Z materialistycznego punktu widzenia można by za-
pewne powiedzieć, że badanie snu jest naukowe tylko wte-
dy, kiedy ogranicza się do jego wymiaru biologicznego.
Choć uczeni nie są jeszcze zgodni co do fizjologicznego
podłoża snu, jest pewne, że jest on uwarunkowany właśnie
fizjologicznie. Wiedza nadzmysłowa nie stoi w sprzeczności
z tym twierdzeniem. Jest oczywiste, że aby zbudować dom,
trzeba po prostu kłaść cegły, a gdy dom już stoi, można go
opisać za pomocą matematycznych formuł. Jednakże żeby
dom mógł w ogóle powstać, niezbędna jest koncepcja bu-
downiczego. Nie odnajdziemy jej, badając jedynie prawa
fizyczne. Podobnie jak myśl architekta warunkuje powsta-
nie domu w jego fizycznej postaci, tak poznanie nadzmysło-
we warunkuje nauki przyrodnicze.
-34-
Marzenie jest stanem pośrednim między snem a czu-
waniem. Gdy rozważamy nasze przeżycia we śnie, przedsta-
wiają się nam one jako kalejdoskop obrazów, którym jed-
nak rządzą pewne prawa. Senne marzenia nie podlegają
prawom obowiązującym w świadomości w stanie czuwania
ani też regułom rozumowania, ale zamiast tego mają włas-
ne zasady. Przypomnijmy sobie niektóre chrakterystyczne
sny, a znajdziemy potwierdzenie tego spostrzeżenia. Ktoś
na przykład śni, że odpędza psa, który się na niego rzuca.
Człowiek ten budzi się i spostrzega, że bezwiednie chciał
odsunąć od siebie kołdrę, bo mu przeszkadzała. Co uczyni-
ło marzenie ze zjawiska postrzegalnego zmysłowo? To, co
zmysły uchwyciłyby na jawie, pozostaje dla przeżycia senne-
go zupełnie nieuświadomione. Uśpiony umysł spostrzega
jednak coś istotnego, mianowicie fakt, że śpiący pragnie coś
od siebie odepchnąć, i na tej podstawie tworzy senną fanta-
zję. Sny stanowią echa życia na jawie, lecz ich powstawa-
niem nie rządzą żadne reguły. Każdy z nas odnosi wrażenie,
że za sprawą tej samej przyczyny fizycznej mogłyby powstać
inne marzenia senne. Czynność odpychania czegoś wyrazi-
łaby się w nich symbolicznie. Sen stwarza symbole. Można
śnić o ogniu, buchających płomieniach, a obudziwszy się
skonstatować, że jesteśmy zbyt grubo przykryci i zanadto
rozgrzani. Sen zmienia w obrazy to, co na jawie mogłoby
stać się treścią zmysłowego postrzeżenia.
Kiedy zmysły przestają funkcjonować, zastępuje je wol-
na twórczość. Jest to ta sama twórczość, która występuje
także w głębokim śnie bez marzeń. Aby powstał sen bez
marzeń, ciało astralne musi się całkowicie oddzielić od fizy-
cznego i eterycznego. Natomiast w przypadku snu, któremu
towarzyszą marzenia, ciało astralne oddziela się od ciała
-35-
fizycznego, tak że nie ma już kontaktu z organami zmysło-
wymi, ale utrzymuje pewien kontakt z ciałem eterycznym.
Gdy ten kontakt ustaje, nadchodzi sen bez obrazów. Fanta-
styczność i często nonsensowność marzeń sennych bierze
się stąd, że ciało astralne z powodu izolacji od organów
postrzegania zmysłowego nie ma możności powiązania ob-
razów z odpowiednimi przedmiotami i zjawiskami świata
zmysłowego. Weźmy na przykład marzenie, w którym jaźń
do pewnego stopnia się rozszczepia. Oto komuś się śni, że
jest uczniem, który nie potrafi odpowiedzieć nauczycielowi
na pytanie, a po chwili nauczyciel sam udziela odpowiedzi.
Ponieważ śpiący nie może posługiwać się organami zmy-
słów, nie jest w stanie odnieść obu momentów marzenia do
jednej osoby - siebie samego. Zatem żeby człowiek był
w stanie poznać siebie jako trwałą jaźń, musi na początku
posługiwać się zmysłami. Dopiero później, kiedy zdobędzie
zdolność uświadamiania sobie swojej jaźni bez ich pomocy,
dostrzeże tę trwałą jaźń również poza ciałem fizycznym.
Odsłonięcie tej prawdziwej podstawy tożsamości człowieka
ma się dokonać za sprawą świadomości nadzmysłowej.
Śmierć następuje również w wyniku zmiany w powiąza-
niu członów ludzkiej istoty. Gdy ciało astralne z chwilą
przejścia w sen uwalnia się od połączenia z ciałem fizycz-
nym i eterycznym, te ostatnie pozostają nadal ze sobą złą-
czone. W przypadku śmierci następuje zerwanie łączności
ciał fizycznego i eterycznego. Ciało fizyczne, pozostawione
własnym siłom, musi ulec rozkładowi. Ciało eteryczne znaj-
duje się po śmierci w sytuacji, z jaką nigdy dotąd się nie
spotkało, jeśli pominąć pewne wyjątkowe stany, o których
będzie jeszcze mowa. Otóż to ciało eteryczne jest wciąż
połączone z ciałem astralnym. Ciała te trzymają się przez
jakiś czas razem dzięki pewnej sile. Gdyby siły tej nie było,
-36-
ciało eteryczne nie mogłoby uwolnić się od ciała fizycznego.
Są one ze sobą mocno złączone, czego dowodem jest sen,
podczas którego ciało astralne nie może ich rozdzielić.
Wspomniana siła zaczyna działać po śmierci - odrywa ona
ciało eteryczne od fizycznego w ten sposób, że to pierwsze
zostaje złączone z ciałem astralnym. Obserwacja nadzmy-
słowa pokazuje, że połączenie to przebiega rozmaicie
u różnych ludzi. Stan taki trwa kilka dni. Następnie ciało
astralne uwalnia się także od ciała eterycznego i udaje się
bez niego w dalszą wędrówkę.
Ludzie patrzący na wszystko przez pryzmat zdrowego
rozsądku mogą zawsze powiedzieć, że za pomocą takich
twierdzeń da się przekonać tych, którzy posiadają wgląd
w rzeczywistość nadzmysłową, ale wszyscy pozostali nie ma-
ją możliwości ich sprawdzenia. Jednakże kwestia ta przed-
stawia się zupełnie inaczej. To, co poznanie nadzmysłowe
uchwyciło w dziedzinie niedostępnej dla poznania zmysło-
wego, każdy człowiek może pojąć rozumem, gdy zostanie to
już przed nim odsłonięte. Myślenie, uczucia i wola są nie-
zrozumiałe, jeśli ich jawnego działania nie uznamy za wyraz
działania utajonego, przebiegającego w sferze pozafizycz-
nej. Przedmioty otaczające nas widzimy dopiero przy świet-
le i tak samo to, co dzieje się w ludzkiej duszy, staje się
zrozumiałe dopiero w świetle wiedzy nadzmysłowej.
Dopóki człowiek tkwi w ciele fizycznym, świat zewnę-
trzny jawi mu się poprzez pryzmat wrażeń. Natomiast po
śmierci zaczyna on postrzegać to, co przeżywa ciało astral-
ne, gdy przestaje komunikować się ze światem za pomocą
zmysłów. Na początku nie przeżywa ono niczego nowego,
gdyż przeszkadza mu w tym złączenie z ciałem eterycznym.
Posiada za to wspomnienie przeszłego życia. Jest to pier-
-37-
wsze przeżycie człowieka po śmierci. Postrzega on całe
swoje życie jako ciąg obrazów. Dopóki ciało eteryczne po-
zostaje w człowieku, dopóty istnieje pamięć. Zanika ona
jednak w miarę tego, jak ciało eteryczne traci formę, którą
miało będąc w łączności z ciałem fizycznym. Ciało astralne
porzuca po pewnym czasie ciało eteryczne właśnie dlatego,
że traci ono tę formę. Za życia człowieka rzadko dochodzi
do oddzielenia się ciała eterycznego od fizycznego, a jeśli
już, to tylko na krótki czas. Na przykład podczas szoku
psychicznego może dojść do wyodrębnienia się ciała etery-
cznego. Zdarza się to, kiedy człowiekowi zagraża śmierć, na
przykład gdy tonie. To, co ludzie opowiadają na temat swo-
ich przeżyć w takich sytuacjach, jest bliskie prawdy i może
to potwierdzić poznanie nadzmysłowe. Twierdzą oni, że
w takich chwilach ujrzeli całe swoje życie. Zjawisko takie
może zajść tylko wtedy, kiedy ciało eteryczne rzeczywiście
odrywa się od fizycznego, a jednocześnie zostaje złączone
z astralnym. Jeżeli z powodu przestrachu nie dochodzi do
tego połączenia, wówczas zjawisko to nie występuje, gdyż
w takich warunkach ginie świadomość, podobnie jak we ś-
nie bez marzeń.
Po odłączeniu się od ciała eterycznego ciało astralne
wędruje dalej samo. Łatwo zrozumieć, że w ciele astralnym
zachowuje się to wszystko, co sobie ono przyswoiło podczas
pobytu w ciele fizycznym. Jaźń ukształtowała tam do pew-
nego stopnia Ducha-Jaźń, Ducha Życia i Ducha-Człowieka.
Jeśli człony te się rozwinęły, podtrzymuje je w bycie jaźń,
nie zaś organy ciała fizycznego. Jaźń zachowuje swoją treść
bez pomocy jakichkolwiek zewnętrznych organów. Nasuwa
się tu pytanie, czemu nie dostrzegamy we śnie tych rozwi-
niętych członów jaźni. Otóż dzieje się tak dlatego, że jaźń za
życia człowieka jest przykuta do ciała fizycznego. Chociaż
-38-
we śnie przebywa razem z ciałem astralnym poza tym cia-
łem, tym niemniej pozostaje z nim ściśle złączona, albo-
wiem ciało astralne zwrócone jest w swojej działalności ku
ciału fizycznemu. W taki sposób jaźń i jej postrzeżenia kie-
rują się ku światu zewnętrznemu i nie mogą poznawać tre-
ści świata duchowego w ich czystej postaci. Dopiero dzięki
śmierci treści te stają się dostępne dla jaźni, po jej uwolnie-
niu się od ciała fizycznego i eterycznego. Przed duszą może
się otworzyć inny świat, kiedy oddali się ona od świata fizy-
cznego, który pochłaniał ją za życia. Jednak nawet wtedy
człowiek pozostaje w pewnym związku z tym światem.
Dzieje się tak za sprawą pewnych pragnień, które człowiek
wytwarza dzięki temu, że uświadomił sobie swoją jaźń jako
czwarty człon swojej istoty. Pragnienia i żądze powstające
w trzech niższych ciałach mogą działać tylko w obrębie
świata zewnętrznego; ustają one z chwilą, gdy ciała te odłą-
czają się od jaźni. Uczucie głodu pochodzi od ciała fizyczne-
go i zanika, gdy tylko ciało to zerwie swoją łączność z jaźnią.
Gdyby jaźń żywiła tylko pragnienia powstające w niej sa-
mej, wówczas po śmierci mogłaby czerpać zadowolenie
z zaspokajania ich w świecie duchowym. Jednakże w czasie
życia poznaje ona także inne pragnienia, możliwe do zaspo-
kojenia tylko za pomocą organów zewnętrznych. Nie tylko
trzy niższe ciała dążą do zaspokojenia swoich potrzeb
w świecie fizycznym, lecz także sama jaźń znajduje tam
przyjemności, które nie istnieją w świecie duchowym. Za
życia jaźń miewa pragnienia dwojakiego rodzaju: te pocho-
dzące od ciał i mogące znaleźć zaspokojenie w świecie zmy-
słowym oraz te, które mają źródło w naturze jaźni. Dopóki
jaźń pozostaje w ciele, realizuje te pragnienia za pomocą
organów cielesnych, albowiem w tym, co organy te ujawnia-
ją, działa utajona treść duchowa. We wszystkim, co zmysły
-39-
postrzegają, kryje się ta treść. Istnieje ona również po
śmierci, jakkolwiek w innej postaci. Wszystko, czego jaźń
pragnie od świata duchowego, gdy przebywa w świecie zmy-
słowym, otrzymuje także wtedy, gdy nie ma już kontaktu ze
zmysłami. Gdyby do tych dwóch rodzajów pragnień nie do-
chodził jeszcze trzeci, śmierć oznaczałaby tylko przejście od
pragnień mogących znaleźć zaspokojenie za pomocą zmy-
słów do takich, które zadowalają się treścią świata ducho-
wego. Ten trzeci typ pragnień stanowią życzenia wytwarza-
ne przez jaźń w świecie zmysłowym, w których znajduje ona
upodobanie, chociaż nie objawia się w nich żadna treść du-
chowa. Zadowolenie, jakie czuje podczas jedzenia głodny
człowiek, powstaje za sprawą ducha, albowiem przez spoży-
wanie pokarmów osiąga się to, bez czego strona duchowa
pod pewnym względem nie mogłaby się rozwijać. W taki
sposób powstają pragnienia, które nigdy by się nie urzeczy-
wistniły w świecie zmysłowym, gdyby jaźń się z nim nie zwią-
zała. Jaźń musi doznawać zmysłowych przyjemności, dopó-
ki żyje w ciele, mimo że ma naturę duchową. W rzeczach
zmysłowych przejawia się duch, i jaźń napawa'się duchem,
gdy w świecie zmysłowym oddaje się temu wszystkiemu, co
duch przenika swoim światłem. Natomiast takie pragnienia,
które w świecie zmysłowym nie mają nic wspólnego z du-
chem, nie znajdą zaspokojenia w świecie duchowym.
Śmierć wyklucza możliwość zaspokojenia takich pragnień.
Rozkosz spożywania smacznej potrawy można poczuć tylko
dzięki narządom fizycznym używanym podczas jedzenia -
językowi, podniebieniu itp. Wyobraźmy sobie kogoś, kogo
męczy pragnienie na pustyni. Podobne cierpienia czekają
jaźń, jeśli po śmierci zachowa pragnienia mogące znaleźć
zaspokojenie tylko w świecie zewnętrznym. Zadaniem jaźni
jest uwolnić się od tej więzi ze światem zmysłowym, oczyścić
-40-
się z wytworzonych w nim pragnień, które w świecie ducho-
wym nie mają racji bytu. Duch musi zniszczyć te pragnienia
natury zmysłowej, które są sprzeczne z jego istotą. Czyż
myśl o tym nie wydaje się przerażająca? Tak sądzić można
dopóty, dopóki nie uświadomimy sobie, że wszystkie te pra-
gnienia z wyższego punktu widzenia nie są dla nas dobro-
czynne, lecz przeciwnie, szkodliwe. Wiążą one jaźń ze sferą
zmysłów daleko mocniej, niż to jest potrzebne, by wydobyć
z tego świata wszystko to, co może przynieść jaźni pożytek.
Świat zmysłowy jest obrazem ukrytego za nim świata du-
chowego. Jaźń nigdy nie mogłaby się rozkoszować duchem
w tej formie, jaka ujawnia się za pośrednictwem zmysłów,
gdyby nie chciała używać tych właśnie zmysłów do przeży-
wania ducha w rzeczach widzialnych. Zaspokajanie pra-
gnień, w których nie wyraża się duch, zuboża jaźń i stwarza
w niej pustkę.
Pierwsze przeżycia pośmiertne różnią się zupełnie od
ziemskich jeszcze pod innym względem. Człowiek oczysz-
czający się przeżywa raz jeszcze to wszystko, czego do-
świadczył w życiu, ale doświadcza tego w odwrotnym po-
rządku, poczynając od zdarzeń bezpośrednio poprzedzają-
cych śmierć aż do okresu dzieciństwa. Człowiek, który kie-
dyś wyrządził komuś jakąś krzywdę, przeżyje jeszcze raz
całe to zdarzenie. Tym razem jednak nie doświadczy zado-
wolenia, jakie czuł w chwili spełniania złego uczynku, lecz
odczuje cudzy ból, do którego powstania wówczas się przy-
czynił. Z poprzednich rozważań wynika, że człowiek może
po śmierci cierpieć jedynie z powodu pragnień związanych
ze światem fizycznym. Im mocniej za życia jaźń zabiega
o ich zaspokojenie, tym większe cierpienie czuje człowiek
po śmierci. Dopiero gdy człowiek dotrze w tej pośmiertnej
wędrówce do momentu swoich narodzin i oczyści się z wszy-
ci-
stkich doczesnych pragnień, wówczas nic nie stanie już na
przeszkodzie, by mógł się całkowicie pogrążyć w świecie du-
chowym. Człowiek wznosi się wówczas na nowy szczebel
istnienia. Umierając pozostawił ciało fizyczne, niedługo po-
tem odrzucił ciało eteryczne, teraz zaś rozpada się ta część
ciała astralnego, która może żyć jedynie w świadomości
zewnętrznego świata fizycznego. Moment odrzucenia ciała
astralnego można określić przyjmując, że czas oczyszczenia
równa się mniej więcej trzeciej części ludzkiego życia.
Jaźń po oczyszczeniu się przechodzi w zupełnie nowy
stan świadomości. Podczas gdy przed śmiercią koncentro-
wała się na spostrzeżeniach zewnętrznych, teraz wyłania się
jak gdyby z jej wnętrza świat, który ona sobie uświadamia.
W świecie tym jaźń żyje od narodzin do śmierci, tylko że
wtedy postrzega go za pośrednictwem form zmysłowych. Po
śmierci i oczyszczeniu świat duchowy odsłania się przed nią
w całej pełni. Jaźń zaczyna czuć teraz pragnienia możliwe
do zaspokojenia w świecie duchowym. Ale i teraz człowiek
rozróżnia to, co należy do jego jaźni od otoczenia, czyli
świata duchowego, tyle że to, co przeżywa ze swego otocze-
nia, ukazuje mu się tak, jak jego jaźń podczas życia w ciele
fizycznym. Wszędzie jaźń spotyka istoty podobne do .niej,
albowiem tylko jaźń może zbliżyć się do jaźni. Po śmierci,
człowieka otacza świat złożony z istot duchowych. Człowiek
wnosi tam coś nowego, mianowicie dawne przeżycia jaźni.
Występują one bezpośrednio po śmierci, kiedy ciało etery-
czne pozostaje jeszcze złączone z jaźnią, jako wspomnienia.
Potem ciało eteryczne wprawdzie ginie, ale z tego obrazu
wspomnień pozostaje coś stanowiącego trwałą własność
jaźni. Zachowuje się esencja wszystkich przeżyć i doświad-
czeń doznanych od chwili narodzin aż do śmierci, jej naj-
głębsza treść. Jest to jak gdyby duchowy plon życia. Z tym
-42-
owocem życia jaźń wkracza do sfery złożonej z istot, które
objawiają się jej tak, jak tylko jaźń sobie samej może się
objawić, aż do najgłębszego wnętrza. Jak ziarno, które mo-
że rozwinąć się tylko w ziemi, tak w świecie duchowym roz-
wija się to, co jaźń przyniosła ze świata zmysłowego. Choć
treść ta posiada naturę czysto duchową, jest ona pod pew-
nymi względami podobna do treści świata zmysłów. Na
przykład postrzegamy barwy, gdy na oko działa jakiś przed-
miot, i podobnie w świecie duchowym występują przeżycia,
gdy na jaźń działa inna istota duchowa. Można powiedzieć,
że doznania w świecie nadzmysłowym mają naturę najbar-
dziej zbliżoną do przeżyć towarzyszących odbieraniu
dźwięków w świecie fizycznym. Im więcej człowiek zagłębia
się w świecie ducha, tym bardziej dostrzega jego bujne ży-
cie, które da się porównać z harmonią dźwięków w świecie
zmysłowym. Czuje on jego przejawy nie jako coś płynącego
z zewnątrz, ale jako moc wypływającą z jego jaźni na zew-
nątrz. Postrzega je tak, jak w życiu zmysłowym odbierał
własne słowa lub śpiew. Jednocześnie wie, że wyrażają się
w nich także inne istoty. Jeszcze wyższego objawienia do-
stępuje człowiek w krainie duchów, kiedy „dźwięk" staje się
„słowem duchowym". Wówczas przez jaźń nie tylko prze-
pływa życie innych istot, ale istoty te odsłaniają przed jaźnią
swoje wnętrza. Gdy „słowo duchowe" przenika jaźń, dwie
istoty żyją razem bez tej przegrody, jaka zawsze towarzyszy
współżyciu ludzi w świecie zmysłów.
Przed świadomością nadzmysłową otwierają się trzy
dziedziny świata duchowego, dające się porównać z trzema
częściami świata fizycznego. Pierwsza z nich to jak gdyby
stały ląd, druga to morza i rzeki, trzecia zaś - powietrze.
Wszystko to, co w świecie zmysłowym ma postać fizyczną
i daje się postrzec zmysłami, można odnaleźć w pierwszej
-43-
sferze krainy duchów. Można tam na przykład ujrzeć siłę,
która nadaje formę kryształowi, tylko że to, co się tam obja-
wia, jest jak gdyby przeciwieństwem rzeczy zmysłowej.
Przestrzeń, którą normalnie wypełnia masa mineralna, uka-
zuje się spojrzeniu duchowemu jako pewnego rodzaju próż-
nia, a wokół niej widać siłę, kształtującą formę kamienia.
Barwa kamienia ukazuje się w świecie duchowym w postaci
barwy dopełniającej, a więc czerwony kamień przedstawia
się tam jako zielony, zielony zaś jako czerwony itp. Opisane
wyżej twory stanowią „ląd" świata duchowego. Wszystko to,
co w świecie fizycznym jest żywe, stanowi w sferze duchowej
obszar mórz i rzek. To, co żywe, postrzegamy normalnie
jako rośliny, zwierzęta i ludzi, natomiast dla oka duchowego
życie jawi się jako coś przepływającego przez świat ducha
podobnie jak rzeki i morza. Może trafniejsze będzie porów-
nanie tego z obiegiem krwi w organizmie, bo morza i rzeki
nie są rozmieszczone na Ziemi regularnie, natomiast
w krainie ducha strumień życia cechuje pewien porządek,
podobnie jak krążenie krwi. Trzecią dziedzinę krainy du-
chów stanowi jej „powietrze". To, co w dziedzinie zmysłów
występuje pod postacią uczuć, przenika wszystko w dziedzi-
nie duchowej, tak jak powietrze przenika cały ziemski świat.
W świecie duchowym możliwe są jeszcze inne spostrze-
żenia, a więc i te, które da się porównać z ciepłem i świat-
łem. Tym, co w świecie duchowym przenika wszystko na
podobieństwo ciepła, są myśli, tyle że myśli te musimy sobie
wyobrazić jako żywe, samodzielne istoty. Co człowiek zna
za życia jako swoje myśli, jest jak gdyby cieniem żyjących
w krainie duchowej istot. Gdy wyobrazimy sobie myśl czło-
wieka jako czynną, działającą istotę, będziemy mieli słabe
pojęcie o tym, co wypełnia czwartą dziedzinę krainy du-
chów. Wszystko, co postrzegamy za życia jako myśl, jest
-44-
tylko przejawem nadzmysłowego świata myśli. Te myśli,
które wzbogacają ludzkie życie w świecie fizycznym, mają
swoje źródło w tej dziedzinie krainy duchów. Są to nie tylko
idee wielkich wynalzców, ludzi genialnych, lecz także różne
pomysły, jakie każdemu mogą przyjść do głowy. Człowiek
nie zawdzięcza ich samym rzeczom zewnętrznym, lecz właś-
nie dzięki nim owe rzeczy przetwarza. Uczucia i namiętno-
ści, jakie wytwarza świat zewnętrzny, należą do trzeciej sfe-
ry świata duchowego. Wszystko zaś to, co decyduje o tym,
że człowiek staje się twórcą i przekształca otaczający go
świat, objawia się w swojej prawdziwej postaci w sferze
czwartej. Natomiast zawartość piątego regionu świata du-
cha można porównać ze światłem. Jest to mądrość,
ujawniająca się w swojej istocie. Do tej dziedziny należą
jestestwa, które przepajają mądrością swoje otoczenie, po-
dobnie jak słońce emanuje światło. Wszystko, co przemknie
ta mądrość, ukazuje się poznaniu duchowemu w prawdzi-
wej postaci, tak samo jak przedmiot fizyczny ujawnia swoją
barwę, gdy padnie nań światło. W krainie duchów są jeszcze
wyższe sfery; opiszemy je później.
W tym świecie pogrąża się jaźń po śmierci wraz z do-
robkiem, jaki zdobyła w życiu zmysłowym. Dorobek ten jest
związany z tą częścią ciała astralnego, która nie odpadła
pod koniec okresu oczyszczenia. Odpada wszak tylko ta
część, która zachowuje skłonności do życia fizycznego. Po-
grążenie się jaźni w świecie duchowym można porównać
z włożeniem ziarna do żyznej ziemi. Jak ziarno czerpie siły
ze swojego otoczenia, by rozwinąć się w nową roślinę, tak
rozwija się jaźń w świecie duchowym. Ciało fizyczne czło-
wieka wytworzyły siły świata fizycznego, ciało eteryczne zaś
zbudowały siły świata życia, a ciało astralne ukształtowało
się w świecie astralnym. Kiedy jaźń dostaje się do krainy
-45-
duchów, ukazują się jej właśnie owe siły niedostępne dla
postrzegania zmysłowego. Zamiast oglądać przejawy tych
sił, jaźń doświadcza ich bezośrednio.
Dzięki współdziałaniu sił występujących w świecie du-
chowym i tego, co człowiek przyniósł ze sobą z ziemskiego
życia jako jego owoc, istota ludzka kształtuje się od nowa,
przede wszystkim jako istota duchowa. Po odrzuceniu ciała
fizycznego i eterycznego, a także po wyeliminowaniu tych
części ciała astralnego, które ciążą ku światu fizycznemu,
wszystko, czego doświadcza jaźń w świecie duchowym, nie
tylko ją uzdrawia, ale również od nowa kształtuje. Po pew*
nym czasie powstaje wokół jaźni nowe ciało astralne, które
może znowu działać w ciele eterycznym i fizycznym. Człor
wiek może narodzić się na nowo. Do czasu ukształtowania
się nowego ciała astralnego człowiek jest świadkiem swojej
odbudowy. Ponieważ siły świata duchowego objawiają mu
się wewnętrznie, jak jaźń w akcie samoświadomości, może
on je obserwować, dopóki jego uwaga nie zwróci się ku
zewnętrznemu światu postrzeżeń. Po ukształtowaniu się
ciała astralnego zaczyna ono pragnąć nowego ciała eteryczr
nego, jak również ciała fizycznego. Człowiek odwraca się
przez to od świata, który objawia mu się wewnętrznie, co
powoduje, że popada przejściowo w stan nieświadomości.
Jego świadomość może się obudzić dopiero w świecie fizy-
cznym, gdy powstaną organy niezbędne dla postrzegania
zmysłowego. Od chwili zaniku świadomości powstałej w wyr
niku postrzeżeń wewnętrznych, nowe ciało eteryczne zaczy-
na się organizować przy ciele astralnym i wtedy może czło-
wiek ponownie połączyć się z ciałem fizycznym. Przyłącze-
nie obu tych nowych członów jaźń może sobie uświadomić,
jeśli wytworzyła ona już owe tajemne siły przemieniające
ciało eteryczne i fizyczne w to, co nazwaliśmy Duchem Ży-
-46-
cia i Duchem-Człowiekiem. Dopóki człowiek do tego nie
dojdzie, muszą nad jego odbudową czuwać istoty bardziej
od niego rozwinięte. Kierują one wtedy jego ciało astralne
do przyszłych rodziców, aby ci mogli je obdarzyć ciałem
fizycznym i eterycznym. Przed przyłączeniem ciała eterycz-
nego ma miejsce coś niezwykle ważnego dla człowieka za-
czynającego nowe życie fizyczne. Wytworzył on przecież
w swoim poprzednim życiu siły szkodliwe, które ukazały mu
się podczas pośmiertnej wędrówki w przeszłość. U wrót no-
wego życia człowiek przeżywa coś podobnego, tyle że tym
razem widzi on wszystkie przeciwności, które będzie musiał
pokonać, jeśli ma się dalej rozwijać. To, co zobaczy, stanie
się punktem wyjścia dla sił, które musi uruchomić w nowym
życiu. Obraz zadanego komuś bólu stanie się dla jaźni
bodźcem do naprawienia tej krzywdy w nowym życiu. W ta-
ki sposób życie przeszłe ma wpływ na nowe. Czyny popeł-
nione w tym nowym życiu są w pewnej mierze skutkami po-
przedniego. Ten związek istnień nazwano na Wschodzie
Karmą.
Budowa nowego ciała nie jest jedyną czynnością, jaką
powinien wykonać człowiek między śmiercią a ponownymi
narodzinami. W tym czasie żyje on poza światem fizycznym,
który szybko się rozwija. W krótkich stosunkowo okresach
nasza planeta zmienia swoje oblicze. Kiedy człowiek przy-
chodzi ponownie na świat, to, co zastaje, różni się zasadni-
czo od rzeczywistości, w jakiej człowiek ów żył w poprze-
dnim wcieleniu. Zmiany te mają swoje źródło w tym samym
świecie, w którym istota ludzka przebywa po śmierci. Także
ona sama musi współuczestniczyć w tym przekształcaniu
świata. Jeśli nie ma jasnej świadomości związku rzeczywi-
stości duchowej z fizyczną, wykonuje swoje zadanie pod
kierunkiem istot wyższych. Można więc powiedzieć, że lu-
-47-
dzie po śmierci pracują w świecie duchowym nad przeobra-
żeniem świata zmysłowego tak, żeby przystosować go do
tego, co się w nich rozwinęło. W ten sposób ludzie pozosta-
ją złączeni ze światem fizycznym od śmierci do swoich po-
wtórnych narodzin. Świadomość nadzmysłowa widzi we
wszelkim istnieniu fizycznym przejaw utajonej rzeczywisto*
ści duchowej. Człowiek po śmierci nie jest zajęty tylko sobą
czy też przygotowaniami do nowej ziemskiej egzystencji;
lecz pracuje duchowo nad światem zewnętrznym, podobnie
jak za życia pracuje fizycznie.
Również to, co dzieje się w świecie fizycznym, wpływa
na świat duchowy. Co ludzie wytworzą za życia, pozostaje
trwałe także w sferze duchowej. Przyjaciele są sobie bliscy
także w krainie duchów, a po śmierci trwają w daleko sil-
niejszej wspólnocie niż przedtem. Więź ta jest kontynuowa-
na w nowym życiu.
To, co się dzieje z człowiekiem od chwili narodzin dd
zgonu, a następnie do nowych narodzin, powtarza się. Czło-
wiek ciągle na nowo powraca na ziemię, skoro tylko owoc
zdobyty w życiu fizycznym dojrzeje w świecie duchowym^
Nie jest to jednak powtarzalność nieskończona, gdyż czło-
wiek przeszedł niegdyś z innych forma istnienia w te, którć
tu opisujemy, a w przyszłości przejdzie w jeszcze inne. Obe-
rwator zmysłowy może widzieć działania utajonej części
świata tylko wtedy, jeśli przejawiają się one materialnie.
Musi on postawić sobie pytanie, czy człowiek przychodzący
na świat przynosi coś ze sobą ze świata wyższego. Jeżeli ktoś
znajdzie pustą muszlę ślimaka, to zgodzi się z poglądem, że
zbudowało ją zwierzę. Podobnie też obserwując człowieka
i znalazłszy w nim coś, co nie może pochodzić z tego
-48-
życia, należy przyjąć, że to coś ma swoje źródło w świecie,
o Którym informuje nas wiedza tajemna.
Dostrzegamy na co dzień wielkie różnice miedzy
ludźmi, między ich zdolnościami i życiowym położeniem.
Przy interpretacji tych różnic zarysowują się dwa poglądy.
Jedni opierają się wyłącznie na zmysłach i rozsądku i nie
widzą niczego szczególnego w tym, że ktoś się rodzi mając
zapewnione dobre warunki, ktoś inny zaś w nędzy. Różnice
te uważają za sprawę przypadku. Natomiast jeśli idzie o uz-
dolnienia, przypisują je zjawisku dziedziczności. Nie poszu-
kują oni przyczyn tych różnic w zjawiskach duchowych, któ-
re towarzyszyły człowiekowi przed jego narodzinami. Nato-
miast zwolennik przeciwnego poglądu powie, że przecież
nic w świecie fizycznym nie dzieje się bez przyczyny. Kwiat
alpejski nie wyrośnie na nizinie, gdyż ma coś w swojej natu-
rze, co wiąże go z okolicami Alp. Również w człowieku mu-
si być coś, co sprawia, że rodzi się on w takim a nie innym
środowisku. Nie da się tego wyjaśnić tylko za pomocą przy-
czyn działających w świecie fizycznym. Nie wystarczy także
powoływanie się na zjawisko dziedziczenia. Oczywiście,
można łatwo stwierdzić, jak pewne zdolności dziedziczyli
członkowie tego samego rodu. Przez dwa i pół stulecia Ba-
chowie dziedziczyli uzdolnienia muzyczne, a z rodu Ber-
nouillich wyszło ośmiu matematyków. Można też zwrócić
uwagę na to, jak dzięki badaniu szeregu przodków danej
osoby okazało się, że posiadali oni już w ten czy inny sposób
ujawnione przez nią uzdolnienia. Fakty te muszą być brane
w rachubę, ale dla człowieka wnikliwie myślącego nie będą
one miały tego samego znaczenia, jak dla kogoś, kto chce
się opierać wyłącznie na zjawiskach świata zmysłowego. Ten
głębiej myślący człowiek zauważy też, że same odziedziczo-
ne zdolności nie wystarczą, by powstała osobowość, podob-
-49-
nie jak metalowe części mechanizmu zegara nie wystarczą
do skonstruowania całego zegara. W osobowości każdego
człowieka znajdują się elementy zupełnie nowe, których nie
miało żadne z jego rodziców. Oczywiście człowiek posiada
cechy swoich przodków, albowiem duch i dusza, wstępując
w istnienie fizyczne, zapożyczają od nich swoją cielesną for-
mę dzięki dziedziczności. W ten sposób jednak ustalamy
tylko to, że w człowieku odciskają się cechy środowiska, do
jakiego się dostał. Są to w istocie cechy zupełnie drugorzęd-
ne; osobowość w swojej istocie nie jest dziedziczona, lecz
indywidualnie rozwijana. Rozwój ten nie jest warunkowany
zwykłą przyczynowością.
Wszelkie marzenia i fantazje o rzeczach nadzmysło-
wych powodują tylko zamieszanie, bowiem zupełnie się nie
nadają do przekonania oponentów. Mają oni słuszność
twierdząc, że powoływanie się na przyczyny duchowe w ża-
den sposób nie pomaga zrozumieć faktów. Można im jed-
nak pokazać, jak w życiu materialnym ujawniają się skutki
utajonych przyczyn duchowych. Można powiedzieć: czło-
wiek doznaje po śmierci oczyszczenia, podczas którego
przypomina sobie wszystkie niegodne czyny, jakie popełnił
w życiu. Dzięki temu powstaje w nim dążenie do naprawie-
nia następstw tych czynów. Dążenie to realizuje w nowym
życiu. Wziąwszy pod uwagę to dążenie, wyjaśnimy, dlaczego
człowiek przychodzi na świat w określonym środowisku.
Można również przyjąć z punktu widzenia wiedzy tajemnej,
że owoce minionego życia zachowują się w zarodku ducho-
wym człowieka i świat duchowy jest dziedziną, w której
owoce te dojrzewają. Po przekształceniu na zdolności
i skłonności ujawniają się one w nowym życiu i tak formują
osobowość, że jest ona rezultatem tego, co zostało osiągnię-
te w życiu poprzednim. Kto zacznie obserwować rzeczywi-
-50-
stość wychodząc z takiego założenia, spostrzeże, że wszy-
stkie fakty zmysłowe można poznać w ich pełnym znacze-
niu i prawdzie.
Sumienny poszukiwacz prawdy, nie posiadający przy
tym wglądu w świat nadzmysłowy, może podnieść tutaj waż-
ki zarzut. Może on mianowicie powiedzieć, że niedopusz-
czalne jest uznawanie pewnych twierdzeń tylko na tej pod-
stawie, że można za ich pomocą wyjaśnić coś, co inaczej
pozostanie całkiem niezrozumiałe. Oczywiście, nie należy
przyjmować czegoś jedynie dlatego, że można dzięki temu
wyjaśnić jakiś fakt, lecz w przypadku faktów duchowych
rzecz ma się inaczej. Gdy się je uzna, wtedy nie tylko życie
staje się w pełni zrozumiałe, ale przeżywa się skutkiem tego
jeszcze coś zupełnie innego. Wyobraźmy sobie, że pewne
zdarzenie wywołuje w kimś nieprzyjemne uczucia. Czło-
wiek ten może wobec niego zająć dwa stanowiska. Może się
poddać tym uczuciom i pogrążyć w cierpieniu albo też po-
wiedzieć sobie, że mają one swoje źródło w przeszłym życiu
i jego zadaniem jest je przezwyciężyć. Człowiek, który uwa-
ża, że poradzi sobie w danych okolicznościach dzięki sile,
jaką zdobył w poprzednim życiu, wytwarza w sobie rzeczy-
wistą moc, z której pomocą może zająć inne stanowisko niż
wówczas, gdy jej nie posiada. Dzięki temu widzi koniecz-
ność zdarzeń, które w innych warunkach uznałby za przy-
padkowe. Jeśli ktoś powtarza takie duchowe doświadcze-
nia, to stają się one w rezultacie środkiem wywołującym
dopływ wewnętrznej mocy i wykazują swoją prawdziwość
przez swoją skuteczność. Działają one uzdrawiająco na du-
cha, duszę i ciało. Taki czysto wewnętrzny dowód na istnie-
nie przyczynowości duchowej można zdobyć tylko w życiu
wewnętrznym i jest on osiągalny dla każdego. To, co stano-
wi o osobowości człowieka i jego najgłębszej istocie, można
-51-
poznać jedynie w przeżyciach wewnętrznych. Każdy musi
sam doznać tych przeżyć, podobnie jak każdy musi sam
doświadczyć mocy dowodowej twierdzenia matematyczne-
go, ale droga, na której można te przeżycia zdobyć, jest taka
sama dla wszystkich, podobnie jak powszechnie obowiązuje
metoda dowodzenia matematycznego.
Nie da się zaprzeczyć, że przytoczony tu dowód, pomi-
jając naturalnie badania nadzmysłowe, jako jedyny wytrzy-
muje krytykę. Wszelkie inne rozważania mogą być oczywi-
ście bardzo ważkie, ale wszystkie będą miały słabe punkty,
które przeciwnik może zaatakować. Ktoś, kto wyrobił sobie
dostatecznie trzeźwy pogląd na rzeczywistość, dojdzie do
wniosku, że istota duchowa dąży do istnienia w cielesnej
postaci. Porówna on zwierzę z człowiekiem i skonstatuje, że
u zwierzęcia już w momencie narodzin pojawiają się właści-
wości i uzdolnienia jako coś określonego w sobie i wyraźnie
nabytego dzięki dziedziczności. U człowieka natomiast
dzięki wychowaniu łączy się z jego życiem wewnętrznym
coś, co nie ma związku z dziedzicznością. Pedagodzy wie-
dzą, że wszelkie zewnętrzne wpływy muszą się zetknąć
z wewnętrznymi siłami człowieka, a jeśli do tego nie doj-
dzie, wszelka nauka i wychowanie pójdą na marne. Bez-
stronny wychowawca widzi nawet zupełnie wyraźną granicę
między skłonnościami odziedziczonymi i tymi wewnętrznym
siłami człowieka, które przebijają przez skłonności i pocho-
dzą z poprzednich istnień. Są to najskrytsze strony życia,
mające dla ludzi rozumiejących te sprawy większą moc
przekonywania niż dane zmysłowe. Twierdzenie, że można
także tresować zwierzęta, które nabywają jak gdyby przez
wychowanie pewnych właściwości i zdolności, nie będzie
groźnym zarzutem dla kogoś, kto widzi istotę zagadnienia.
Wyniki tresury nie stapiają się z charakterem zwierzęcia tak
-52-
jak widzimy to u człowieka. Nawet podkreśla się to, że zdol-
ności przyswojone przez zwierzęta domowe w wyniku kon-
taktów z człowiekiem są dziedziczone i od razu stają się
cechami gatunkowymi, nie zaś indywidualnymi. Darwin opi-
suje, jak psy aportują, mimo że nie były tego wcześniej
uczone. Któż mógłby wskazać na coś podobnego u człowie-
ka?
Są myśliciele, którzy na podstawie swoich obserwacji
zarzucili pogląd, jakoby człowiek był tylko zlepkiem odzie-
dziczonych cech. Głoszą oni tezę, że jestestwo duchowe,
osobowość, poprzedza istnienie cielesne i je kształtuje. Jed-
nakże wielu z nich nie jest w stanie pojąć, że istnieje wielo-
krotne życie i że w przerwach między poszczególnymi wcie-
leniami owoce przeszłych żyć są siłami współkształtującymi.
Uznają oni istnienie istot duchowych w formie cielesnej, ale
uważają, że istnienie to nie jest kontynuacją istnień poprze-
dnich, lecz jest każdorazowo stwarzane przez Boga. Tak
pojmowanemu duchowi ludzkiemu musiałoby być zupełnie
obce to, z czym spotyka się w życiu ziemskim. Nie dzieje się
tak jednak, gdyż miał on już wcześniej łączność z zewnętrz-
nym światem i nie żyje na nim po raz pierwszy.
Badania sfery duchowej wykazują, że niegdyś, zanim
rozpoczął się cykl życia ziemskiego, duchy ludzkie przybie-
rające formy cielesne żyły w warunkach zupełnie innych niż
obecne. W następnych rozdziałach cofniemy się do tej pra-
dawnej epoki ducha ludzkiego.
Jeżeli uda się nam wyjaśnić, w jaki sposób istota ludzka
przybrała swoją współczesną postać w związku z rozwojem
całej naszej planety, wówczas możliwe stanie się dokład-
niejsze pokazanie, jak ludzki duch przybiera postać mate-
-53-
rialną i jak powstaje duchowa przyczynowość, czyli los czło-
wieka.
Rozwój świata a człowiek
"Z poprzednich rozważań wynika, że istota ludzka skła-
da się z czterech członów: ciała fizycznego, eterycznego,
astralnego i jaźni. Jaźń pracuje w pozostałych członach i je
przekształca. Dzięki tej pracy powstają: dusza czująca, du-
sza pojmująca i dusza świadoma. Na wyższym poziomie lu-
dzkiego bytu tworzą się: Duch-Jaźń, Duch Życia i Duch-*'
Człowiek. Te człony natury ludzkiej znajdują się w najroz-
maitszych stosunkach z całym wszechświatem i ich rozwój
odbywa się w związku z rozwojem wszechświata. Rozważa-
jąc ten rozwój, zdobywamy wgląd w największe tajemnice
ludzkiej istoty.
Życie człowieka jest oczywiście zależne od fizycznego
środowiska. Jest naukowo potwierdzone, że niegdyś czło-
wiek nie istniał na Ziemi w swej obecnej postaci. Ludzkość
rozwijała swoją kulturę od form najprostszych aż do jej
aktualnej postaci. Widać zatem, że istnieje związek między
rozwojem człowieka i rozwojem planety, którą zamieszku-
je.
-55-
Wiedza tajemna bada istotę człowieka, przemierzając
wstecz drogę jego rozwoju. Potwierdza ona, że duchowe
jestestwo człowieka wielokrotnie może przybierać postać
cielesną. Poznanie duchowe dochodzi wreszcie do pradaw-
nej epoki, kiedy jestestwo to po raz pierwszy wstąpiło w for-
mę cielesną. Po raz pierwszy jaźń złączyła się z istotą złożo-
ną już z trzech ciał i od tamtej pory bierze udział w ich roz-
woju. Wcześniej rozwijafy się one samodzielnie, zatem wie-
dza duchowa musi jeszcze dalej wniknąć w przeszłość, jeśli
ma dać odpowiedź na pytanie, w jaki sposób ciała te doszły
do takiego stopnia rozwoju, że mogły przyjąć jaźń, oraz jak
powstała sama jaźń i zdobyła zdolność działania w obrębie
tych ciał.
Odpowiedź na te pytania będzie możliwa tylko wtedy,
kiedy zbada się proces powstawania Ziemi. Należy sięgnąć
do początków tej planety. Badanie opierające się wyłącznie
na faktach zmysłowych nie jest w stanie doprowadzić do
wniosków, które wyjaśniłyby fenomen powstania Ziemi. Ist-
nieje pogląd, że Ziemia powstała z pramgławicy. Nie za-
mierzamy rozważać podobnych teorii, gdyż badanie ducho-
we ma na celu odkrycie przyczynowości duchowej, nie zaś
analizę zjawisk fizycznych. Widząc człowieka podnoszącego
rękę, możemy opisać to zjawisko dwojako: analizując jego
czysto fizyczną stronę albo badając to, co dzieje się w duszy
ludzkiej i co stało się dla niej bodźcem do podniesienia ręki.
W taki sposób wyszkolony badacz za zjawiskami material-
nymi dostrzega duchowe. Wszystkie zmiany w świecie fizy-
cznym są dla niego przejawami działania sił ducha. Ducho-
we poznanie życia może dojść do punktu, w którym to, co
materialne, zaczyna dopiero istnieć. W tym punkcie rzeczy
materialne powstają z duchowych. Pierwotnie istnieją tylko
-56-
rzeczy duchowe. Postrzega się je za pomocą duchowego
oglądu i widzi, że jak gdyby się koncentrują, osiągając czę-
ściowo stan materialny. Jest to zjawisko podobne do zama-
rzania wody w naczyniu. Rzeczy czysto duchowe jak gdyby
zagęszczają się, by wytworzyć materialne przedmioty. W ta-
ki sposób powstała Ziemia. Wszystko, co materialne, po-
wstało w wyniku kondensacji tego, co duchowe. Nie należy
sobie jednak wyobrażać, że kiedyś wszystko, co duchowe,
przybierze postać materialną. Trzeba w rzeczach material-
nych widzieć zawsze tylko przekształcone elementy rzeczy
pierwotnie duchowych. Rzeczy duchowe również w postaci
materialnej zachowują siłę twórczą. Jest zrozumiałe, że
ktoś, kto bada rzeczywistość jedynie za pomocą zmysłów,
nie potrafi nic powiedzieć o tych rzeczach. Wyobraźmy so-
bie człowieka, którego zmysły są tylko tak ukształtowane,
że może postrzegać lód, ale nie potrafi rozpoznać w wodzie
tej samej materii co w lodzie, tyle że pozostającej w innym
stanie. Podobnie zjawiska duchowe pozostają zakryte dla
człowieka, który ufa jedynie temu, co postrzega zmysłami.
Na podstawie badania zjawisk fizycznych może on dojść co
najwyżej do momentu, kiedy byty duchowe przeistoczyły się
w materialne, ale tych rzeczy duchowych badacz ów już nie
dostrzega.
Dopiero w ostatnich rozdziałach tej pracy może być
mowa o sposobach, dzięki którym człowiek może zbadać
początki istnienia Ziemi. Tutaj możemy tylko napomknąć,
że badacz zjawisk duchowych ma wgląd w fakty nawet z za-
mierzchłej przeszłości. Materia, z którą jest związana istota
duchowa, ginie po śmierci, ale nie giną siły duchowe, które
działały w ciele. Pozostawiają one ślady w duchowej sub-
stancji świata. Przed tymi, którzy potrafią się wznieść ponad
świat widzialny, rozpościera się gigantyczna panorama,
-57-
przedstawiająca wszystkie minione wydarzenia. W sferze
duchowej nic nie ginie na zawsze.
Zjawiska nadzmysłowe można badać jedynie za pomo-
cą nadzmysłowych postrzeżeń, lecz gdy wiedza tajemna już
je zbada, może je pojąć za pomcą zwykłego myślenia, jeśli
tylko będzie ono wolne od uprzedzeń. Oczywiście do wyni-
ków badań nadzmysłowych także mogą się wkraść błędy
logiczne. Mamy tu na myśli logikę, jaką się przyjmuje pod-
czas badania świata fizycznego. Może się nawet zdarzyć, że
ktoś badając dziedzinę nadzmysłową, popełni logiczny błąd
i zostanie poprawiony przez kogoś, kto wprawdzie nie po-
trafi postrzegać nadzmysłowo, ale potrafi trzeźwo myśleć.
Wszelkie przeżycia w świecie nadzmysłowym będą tylko
błądzeniem po omacku, jeśli nie zostanie zachowana dyscy-
plina rozumowania. Należy koniecznie wziąć pod uwagę to,
że kto tylko czysto myślowo zajmuje się tym, co daje pozna-
nie nadzmysłowe, znajduje się w zupełnie innej sytuacji, niż
kiedy słucha relacji o zjawisku fizycznym, którego sam nie
może zaobserwować. Dzieje się tak, bowiem czyste myśle-
nie samo jest już czynnością nadzmysłową. Myślenie o rze-
czach zmysłowych nie jest ze swojej istoty zdolne do ogar-
nięcia zjawisk nadzmysłowych. Wystarczy jednak skierować
myśli ku zjawiskom duchowym, by myślenie automatycznie
przeniknęło do sfery nadzmysłowej. Jest to doskonały spo-
sób na to, by samodzielnie osiągnąć zdolność postrzegania
zjawisk nadzmysłowych. Takie wejście w świat duchowy jest
związane z największą jasnością poznawania,
Wszystko, co człowieka otacza, może się stać dla niego
jasne i zrozumiałe, jeżeli spojrzy on na zjawiska zewnętrzne
przez pryzmat wiedzy tajemnej.
* * *
-58-
Zmierzając ku początkom istnienia Ziemi, dochodzimy
dzięki poznaniu nadzmysłowemu do odsłonięcia stanu du-
chowego naszej planety. Sięgając jednak w przeszłość jesz-
cze głębiej, konstatujemy, że duchowa substancja Ziemi już
wcześniej miała pewną formę fizyczną. Dopiero po powtór-
nym zmaterializowaniu się przekształciła się ona w naszą
planetę. Ziemia jest więc powtórnym wcieleniem jakiejś
wcześniej istniejącej planety. Wiedza tajemna może zapu-
ścić się w przeszłość jeszcze bardziej i odkryć, że zanim po-
wstała Ziemia, materia duchowa trzykrotnie formowała się
w inne planety. W przerwach między kolejnymi wcieleniami
materia ta powracała do swojego pierwotnego stanu.
Człowiek pojawił się na Ziemi w znanym nam kształcie
dopiero po czwartej materializacji substancji duchowej. Jak
wiadomo, człowiek składa się z czterech członów. Nie miał-
by takiego kształtu, gdyby nie wcześniejsza praca ducha.
Otóż podczas istnienia wcześniejszych form planetarnych
rozwinęły się istoty, które ostatecznie posiadały trzy z czte-
rech elementów składających się na istotę ludzką: ciało fizy-
czne, eteryczne i astralne. Istoty te, które pod pewnym
względem można nazwać przodkami ludzi, nie miały jesz-
cze jaźni, ale rozwinęły te trzy człony to tego stopnia, że
były one gotowe na przyjęcie jaźni. Gdy powstała Ziemia, te
przedludzkie istoty rozwinęły się poprzez wchłonięcie jaźni.
Dzieje Ziemi dzielą się więc na dwie epoki. W pierwszej
z nich Ziemia była wcieleniem poprzedniej planety. Okres
ten skończył się wówczas, kiedy przodkowie człowieka
osiągnęli ten sam poziom rozwoju, jaki mieli w poprzednim
wcieleniu. W drugiej epoce istoty te stały się doskonalsze
dzięki przyjęciu jaźni.
-59-
Badając nadzmysłowo wszystkie wcielenia planetarne
można pierwsze z nich nazwać Saturnem, drugie Słońcem,
trzecie Księżycem, czwarte zaś Ziemią. Należy przy tym
pamiętać, żeby określeń tych na razie nie kojarzyć z nazwa-
mi ciał niebieskich wchodzących w skład naszego systemu
planetarnego. Jaki związek zachodzi między tymi dawnymi
światami a ciałami niebieskimi, okaże się później. Wyjaśni-
my wtedy także, czemu wybraliśmy te nazwy.
Teraz możemy tylko naszkicować relacje między czte-
rema wspomnianymi wcieleniami planetarnymi. Zjawiska
na Saturnie, Słońcu i Księżycu były tak samo różnorakie jak
na Ziemi, dlatego opisując je można zaznaczyć tylko nie-
które ich cechy, mianowicie te, które mogą pomóc w wyjaś-
nieniu, jak zjawiska ziemskie wytworzyły się z wcześniej-
szych. Trzeba tu mieć także na uwadze, że im dalej zapusz-
czamy się w przeszłość Ziemi, tym bardziej jest ona od-
mienna od teraźniejszości. Przeszłość tę można jednak
przedstawiać tylko za pomocą pojęć ukutych współcześnie.
Kiedy na przykład mówi się o cieple, świetle itp. w tamtych
czasach, należy pamiętać, że wyrażenia te nie oznaczają
tego samego, co dziś przez nie rozumiemy. Mimo to można
je stosować, albowiem badacz rzeczywistości nadzmysłowej
dostrzega w zamierzchrych epokach coś, z czego właśnie
powstało światło czy ciepło. Szczególne trudności z dobo-
rem pojęć mogą wystąpić podczas opisu wcieleń poprze-
dzających stadium Księżyca, w którym występowało wiele
podobieństw do stadium obecnego. Natomiast w przypad-
ku rozwoju Saturna i Słońca, rzeczywistość, z jaką ma do
czynienia badacz, jest zupełnie odmienna od tej, w której
na co dzień żyje. Ponieważ jednak nie może być mowy
o zrozumieniu istoty człowieka bez cofnięcia się do epoki
-60-
Saturna, musimy uwzględnić także to stadium. Czytelnik
musi pamiętać, że wielokrotnie będzie miał do czynienia
jedynie z przybliżonym przedstawieniem pewnych zjawisk,
nie zaś ich dokładnym opisem.
Oczywiście, można sądzić, że nigdy nie było innych sta-
diów poza obecnym, ziemskim, i że nigdy nie było innych
istot, niż człowiek w jego obecnej postaci. Można jednak
nadzmysłowo postrzegać wewnątrz człowieka wszystkie je-
go dawne formy.
* * *
Ciało fizyczne człowieka jest najstarszym z jego czło-
nów. Doszło ono do doskonałości w swoim rodzaju. Bada-
nie nadzmysłowe wykazuje, że ten człon istniał już podczas
rozwoju Saturna. Ciało fizyczne miało wówczas zupełnie
inny kształt niż obecnie. W tej chwili może ono istnieć tylko
dzięki temu, że utrzymuje łączność z ciałem eterycznym,
astralnym i jaźnią. Związek tych ciał nie istniał jeszcze w fa-
zie Saturna. Ciało fizyczne dopiero dojrzewało do wchło-
nięcia ciała eterycznego. Żeby do tego doszło, musiało na-
stąpić wcielenie się Saturna w Słońce. W tym nowym sta-
dium ciało fizyczne rozwinęło się najpierw do postaci, jaką
miało na Saturnie, i dopiero wówczas ciało eteryczne mogło
je przeniknąć. Dzięku temu ciało fizyczne przeobraziło się
i podniosło na drugi stopień rozwoju. Podobnie w stadium
Księżyca praczłowiek przyswoił sobie ciało astralne, wsku-
tek czego ciało fizyczne zmieniło się po raz trzeci, a więc
znowu udoskonaliło. Zostało wtedy przekształcone także
ciało eteryczne. Na Ziemi przodek człowieka otrzymał jaźń.
W taki sposób ciało fizyczne doszło do czwartego szczebla
rozwoju, ciało eteryczne do trzeciego, astralne do drugiego,
-61-
jaźń zaś znajduje się dopiero na pierwszym szczeblu swoje-
go istnienia.
Nietrudno sobie przedstawić te różne stopnie doskona-
łości członów człowieka. Porównajmy na przykład ciało fizy-
czne i astralne. Oczywiście ciało astralne zajmuje wyższy
szczebel w hierachii niż ciało fizyczne, i kiedy w przyszłości
się udoskonali, będzie miało dla człowieka daleko większe
znaczenie niż obecne ciało fizyczne. Jednakże w swoim ro-
dzaju ciało fizyczne doszło do wysokiego stopnia rozwoju.
Pomyślmy, jak mądrze jest zbudowane serce, mózg, jaka
panuje tam harmonia, po czym porównajmy z tym ciałem
ciało astralne, siedlisko naszych uczuć. Jakie namiętności
nim targają, ile w nim pragnień sprzecznych z wyższymi ce-
lami człowieka. Ciało astralne dopiero zmierza ku pełnej
harmonii. Jaźń, to właściwe jądro ludzkiej istoty, znajduje
się obecnie dopiero na początku swojego rozwoju. Jej ce-
lem jest takie przekształcenie pozostałych członów człowie-
ka, by stały się jej całkowicie podporządkowane; a jak dale-
ko posunęła się już na tej drodze?
Ktoś może powiedzieć, że ciało fizyczne ulega przecież
chorobom mimo swojej rzekomej doskonałości. Otóż na
gruncie wiedzy tajemnej można wykazać, że większość cho-
rób jest skutkiem przenoszenia się dysfunkcji ciała astralne-
go na eteryczne i dalej - na fizyczne. Prawdziwe przyczyny
wielu procesów chorobowych wymykają się myśleniu na-
ukowemu, ograniczającemu się jedynie do faktów zmysło-
wych. W większości przypadków uszkodzenia ciała astral-
nego pociągają za sobą objawy chorobowe w ciele fizycz-
nym nie w tym samym życiu, lecz dopiero w następnym. Jest
oczywiste, że nadmierne używanie, folgowanie namiętno-
ściom działa szkodliwie na ciało fizyczne, żądze zaś i na-
-62-
miętności mają swoją siedzibę nie w ciele fizycznym, lecz
w astralnym. Ciało to jest jeszcze tak niedoskonałe, że mo-
że zniszczyć doskonałość ciała fizycznego.
* * *
Aby wyrobić sobie bliski prawdy pogląd na stosunki
panujące w stadium Saturna, należy wziąć pod uwagę, że
nie istniała wówczas żadna z rzeczy i istot obecnie występu-
jących na Ziemi, nie było świata mineralnego, roślinnego
ani zwierzęcego. Z rzeczy ziemskich istniał tylko człowiek,
a ściślej mówiąc jego ciało fizyczne. W środkowymn okresie
stadium Saturna istniało jedynie „ciepło". Nic wtedy jeszcze
nie bytowało w postaci gazowej, płynnej czy stałej. Te stany
skupienia materii wystąpiły dopiero w późniejszych wciele-
niach.
Trudno jest sobie wyobrazić świat utworzony wyłącznie
z ciepła. Człowiek przyzwyczaił się uważać ciepło nie za coś
samego w sobie, lecz tylko za pewien stan ciał fizycznych.
Dla badacza sfery tajemnej ciepło jest specyficzną formą
bytu, taką samą jak ciała stałe czy gazy. Jest to substancja
subtelniejsza od gazu, który stanowi w istocie zagęszczone
ciepło. Można więc mówić o ciałach cieplnych tak samo, jak
o innych. We wspomnianej fazie stadium Saturna całą prze-
strzeń wypełniało wyłącznie ciepło.
Na Saturnie nie istniały wówczas warunki umożliwiają-
ce istnienie form cielesnych, jakie na co dzień widzimy. Isto-
ty, które odkrywa poznanie nadzmysłowe, znajdowały się
wówczas na zupełnie innym stopniu rozwoju niż przedmio-
ty, jakie postrzegamy obecnie za pomocą zmysłów. Istoty te
nie posiadały takiego ciała fizycznego, jakie ma współczes-
(człowiek. W ogóle należy się wystrzegać myślenia o obe-
-63-
cnej cielesności człowieka, gdy mówimy o ciele fizycznym.
Trzeba raczej starannie odróżniać ciało fizyczne od mine-
ralnego. Obecne ciało fizyczne człowieka zawiera materię
mineralną; takie ciało fizyczno-mineralne nie mogło istnieć
na Saturnie. W tamtej epoce ciało fizyczne było subtelnym,
eterycznym ciałem cieplnym. Cały Saturn składał się z po-
dobnych ciał. Były to zalążki obecnego fizyczno-mineralne-
go ciała ludzkiego, które uformowało się z nich wskutek
późniejszego dołączenia się materii gazowej, płynnej i sta-
łej. Istniały wtedy również inne istoty, których najniższym
członem było ciało eteryczne. Nie miały one ciała fizyczne-
go, posiadały natomiast jeszcze jeden wyższy, nadludzki
człon. Najwyższym członem człowieka jest Duch-Człowiek,
one zaś miały coś jeszcze wyższego. Wokół Saturna rozpo-
ścierała się sfera przypominająca dzisiejszą ziemską atmo-
sferę, tyle że była ona natury duchowej. Składała się ona
głównie ze wspomnianych istot, ale nie tylko. Między ciała-
mi cieplnymi Saturna i opisanymi istotami nie ustawało
wzajemne oddziaływanie. Człony tych istot zanurzały się
w fizycznych ciałach cieplnych. Na samym Saturnie nie było
niczego żywego, ale odzwierciedlał on życie, które otrzymy-
wał z zewnątrz. Cały Saturn przypominał zwierciadło życia
niebieskiego. Istoty, których życie Saturn odzwierciedlał,
można nazwać Duchami Mądrości. (Chrześcijańska wiedza
duchowa nazywa je Kyriotetes, czyli Panowania.) Ich dzia-
łalność na Saturnie nie zaczęła się dopiero w opisywanej
epoce jego rozwoju. Zanim te duchy zdołały sobie uświado-
mić odbicie swojego życia w cieplnych ciałach Saturna, mu-
siały najpierw wytworzyć w tych ciałach zdolność odzwier-
ciedlania. Dlatego zaczęły pracować zaraz na początku ist-
nienia Saturna, kiedy cielesność stanowiła jedynie nie upo-
rządkowaną substancję. Nie było tam jeszcze nawet ciał
-64-
cieplnych. Chcąc jakoś określić ten stan, należy przyrównać
go do ludzkiej woli. Wszystko było tam wolą. W początko-
wej fazie rozwoju Saturna nadludzkie istoty zwane Ducha-
mi Woli (chrześcijańska wiedza ezoteryczna określa jej mia-
nem Tronów) wydzieliły z siebie wolę, a Duchy Mądrości
zaczęły przekształcać ją w życie. Gdy w rezultacie współ-
działania woli i życia Saturn osiągnął pewien stopień rozwo-
ju, zaczęły działać jeszcze inne istoty, mianowicie Duchy
Ruchu (Dynamis albo Moce). Nie posiadały one ciała fizy-
cznego ani eterycznego, a ich najniżyszm członem było cia-
ło astralne. Gdy cieplne ciała Saturna posiadły zdolność
odbijania życia, mogły do nich przeniknąć własności zawar-
te w ciałach astralnych Duchów Ruchu. Po pewnym czasie
do akcji włączyły się inne istoty - Duchy Formy. Ich najniż-
szym członem było także ciało astralne, lecz bardziej rozwi-
nięte niż ciało astralne Duchów Ruchu. Duchy Ruchu upo-
dobniły całego Saturna do istoty obdarzonej duszą, nato-
miast Duchy Formy podzieliły udzielone mu życie między
poszczególne jestestwa. W rezultacie na Saturnie pojawiły
się istoty obdarzone duszą. Wtedy włączyły się Duchy Oso-
bowości, które wszczepiły w żyjące na Saturnie istoty zaląż-
ki osobowości.
W następnej fazie rozwoju Saturna pojawiły się zjawi-
ska innego rodzaju. Gdy do tej pory wszystko, co działo się
na tej planecie, było odbiciem innej, duchowej rzeczywisto-
ści, teraz pojawiło się na niej pewnego rodzaju życie wewnę-
trzne. Ciała cieplne zaczęły migotać i emitować światło.
Dzięki temu mogły zacząć działać Duchy Ognia (Archanio-
łowie). Istoty te posiadały wprawdzie ciało astralne, ale nie
umiały obudzić w nim żadnego uczucia, dopóki nie zaczęły
działać na ciała cieplne. Działanie to dało im możliwość
poznania własnego istnienia. Dzięki niemu w ciałach ciepl-
-65-
nych powstały zalążki obecnych organów zmysłowych czło-
wieka. Jednocześnie z Duchami Ognia na scenę wstąpiły
jeszcze inne istoty. Były tak rozwinięte, że mogły się posłu-
giwać tymi zaczątkami organów zmysłowych do oglądania
zjawisk zachodzących na Saturnie. Były to Duchy Miłości
(Serafiny). Serafiny oglądały zjawiska na Saturnie ze świa-
domością, którą przekazywały Duchom Ognia w formie ob-
razów.
Po tych wydarzeniach nastąpił nowy okres w istnieniu
Saturna, a do gry świateł doszło coś innego. Poznanie nad-
zmysłowe odkrywa coś, co może się czytelnikowi wydać nie-
dorzeczne, mianowicie to, że we wnętrzu Saturna doszło jak
gdyby do falowania odczuć smakowych. Słodycz, gorycz,
kwaśność itp. dały się odczuć w różnych miejscach na Satur-
nie, natomiast w otoczeniu Saturna były one postrzegane
jako tony, swoista muzyka. Wówczas także inne istoty zna-
lazły możliwość rozpoczęcia działalności na Saturnie. Byli
to Synowie Zmierzchu, inaczej zwani Synami Życia (czyli
Aniołowie). Między nimi i siłami smakowymi wytworzyło się
współdziałanie, dzięki czemu ciała eteryczne aniołów roz-
poczęły czynność, którą można by nazwać pewnego rodzaju
przemianą materii. Wniosły one życie do wnętrza Saturna,
skutkiem czego pojawiły się tam procesy odżywiania i wy-
dzielania. Nie wywołały one tych procesów bezpośrednio,
ale powstały one pośrednio z ich czynności. Pojawienie się
życia wewnętrznego umożliwiło zejście na Saturna jeszcze
innych istot, którym można nadać miano Duchów Harmo-
nii (Cherubinów). Udzieliły one Synom Życia świadomości
bardziej mrocznej i przytłumionej niż świadomość współ-
czesnego człowieka podczas marzeń sennych. Była to taka
świadomość, jaką człowiek posiada w czasie snu bez ma-
rzeń, a więc bardzo niskiego stopnia. Podobną świadomość
-66-
posiadają także rośliny. Jakkolwiek nie pozwala ona na
postrzeganie świata zewnętrznego w sensie ludzkim, tym
niemniej porządkuje zjawiska życia i harmonizuje je z zew-
nętrznymi zdarzeniami świata. Na tym stopniu rozwoju Sa-
turna Synowie Życia nie mogli postrzegać tych procesów,
lecz czyniły to Duchy Harmonii i one byty ich właściwymi
regulatorami.
Wszystkie te procesy życiowe zachodziły w opisanych
praludziach istotach, lecz życie tych istot było pozorne. Fa-
ktycznie żyły one życiem Synów Życia, którzy posługiwali
się nimi, aby się za ich pośrednictwem wyrażać. W opisywa-
nym okresie istnienia Saturna istoty te zmieniały swoje
kształty. Dopiero później stały się one bardziej określone
i trwałe. Nastąpiło to dzięki temu, że zaczęły je przenikać
Duchy Woli. W rezultacie pojawiła się w nich świadomość
w swojej najprostszej postaci. Była ona jeszcze prymityw-
niejsza niż podczas snu bez marzeń. Obecnie taką świado-
mość mają minerały. Doprowadza ona istotę wewnętrzną
do harmonii ze światem fizycznym. Na Saturnie harmonię
tę ustalały Duchy Woli, człowiek zaś odzwierciedlał w mi-
kroskali życie całej planety. W taki sposób ukształtował się
pierwszy zawiązek tego, co także w dzisiejszym człowieku
jest dopiero we wczesnej fazie rozwoju, a mianowicie za-
wiązek Ducha-Człowieka.
Zwróciwszy uwagę na opisane fakty, można zauważyć,
że poczynając od środkowego okresu rozwoju Saturna, sto-
pnie tego rozwoju i jego wyniki były podobne do obecnych
doznań zmysłowych. Można powiedzieć, że rozwój Saturna
ujawniał się zrazu jako ciepło, potem doszła do tego gra
świateł, smaków i tonów, aż wreszcie pojawiło się coś, co
przypominało działającą machinalnie ludzką jaźń. Wypada
-67-
postawić pytanie, jak wyglądał Saturn przed okresem ciepl-
nym. Stan ten poprzedziły zjawiska, które można postrzec
tylko nadzmysłowo. Pojawiły się wówczas: czysto duchowe
ciepło, czysto duchowe światło oraz duchowość doskonała
sama w sobie, samoświadoma. Czyste ciepło towarzyszyło
ukazaniu się Duchów Ruchu, czyste światło duchowe wiąza-
ło się z aktywnością Duchów Mądrości, czysta zaś ducho-
wość z pierwszym wydzieleniem substancji przez Duchy
Woli.
Wraz z pojawieniem się ciepła na Saturnie, rozwój
człowieka wykroczył poza obręb czystej duchowości i po raz
pierwszy przejawił się zewnętrznie. Wypada tu zauważyć,
choć jest to współcześnie trudne do zrozumienia, że wraz ze
stanem cieplnym Saturna ujawniło się po raz pierwszy to,
co nazywamy czasem. Poprzednie stany nie działy się w cza-
sie. Należały one do dziedziny, którą wiedza duchowa może
nazwać trwaniem. To, co przedczasowe, można wyrazić je-
dynie za pomocą wyrażeń odwołujących się do naszego ro-
zumienia czasu. Należy więc mieć na względzie, że choć
pierwszy, drugi i trzeci stan Saturna nie następowały po so-
bie w obecnym znaczeniu słowa „następstwo", to przecież
trzeba je z konieczności opisywać kolejno. Pomimo swojej
równoczesności, zależały one od siebie tak, że można te
zależności ująć w stosunkach czasowych.
Z badań rozwoju Saturna wynika, że ukształtował się
na nim do pewnego stopnia zalążek człowieka. Osiągnął on
niską, stłumioną świadomość, o której była tu mowa. Roz-
wój jej nie zaczął się jednak dopiero w ostanim stadium
Saturna. Duchy Woli działały przez cały czas, ale postrzega-
nie nadzmysłowe widzi najlepiej wyniki ich pracy w ostat-
nim okresie. W ogóle nie sposób wyznaczyć ścisłej granicy
-68-
między działaniem poszczególnych rodzajów istot. Twier-
dzenie, że najpierw działały Duchy Woli, następnie Duchy
Mądrości itd., nie oznacza wcale, że tylko wtedy one działa-
ły. Były one aktywne przez cały okres rozwoju Saturna, tyle
że ich działalność można najlepiej zaobserwować we wspo-
mnianych okresach.
W ten sposób cały rozwój Saturna przedstawia się jako
opracowanie przez Duchy Mądrości, Ruchu, Formy tego,
co wydzieliły z siebie Duchy Woli. Te istoty duchowe same
się przy tym rozwijały. Na przykład Duchy Mądrości wznio-
sły się na wyższy stopień, widząc swoje życie odzwierciedlo-
ne w Saturnie. W następstwie swojej pracy istoty te przeży-
wały coś podobnego do ludzkiego snu. Po okresach pracy
na Saturnie następowały okresy, kiedy żyły one w innych
światach. Dlatego można dostrzec w rozwoju Saturna
wznoszenie się i opadanie. Wznoszenie się trwało aż do po-
wstania stanu cieplnego, po czym nastąpił spadek. Kiedy
dzięki Duchom Woli ukształtowały się praludzkie istoty,
istoty duchowe zaczęły się stopniowo wycofywać z Saturna.
Nastąpiła przerwa w jego rozwoju. Zarodek ludzki prze-
szedł w stan gotowości do odrodzenia się w nowym świecie.
Dzięki pracy włożonej w rozwój Saturna udoskonaliły się
także istoty duchowe, dzięki czemu mogły one później dzia-
łać inaczej.
* * *
W drugim okresie rozwoju człowieka, stadium Słońca,
istota ludzka wzniosła się na poziom wyższy niż ten, jaki
osiągnęła w epoce Saturna. Świadomość, jaką człowiek
wówczas posiadał, można przyrównać do snu bez marzeń.
Dla poznania nadzmysłowego nie ma takiego zjawiska jak
-69-
zupełny brak świadomości, rozróżnia ono tylko różne sto-
pnie świadomości. Wszystko na świecie jest świadome.
W stadium Słońca jestestwo ludzkie wzniosło się na wyższy
poziom rozwoju dzięki otrzymaniu ciała eterycznego.
Po okresie „snu kosmicznego" to, co było wcześniej
Saturnem, wyłoniło się jako nowy świat, jako Słońce. Zaro-
dek człowieka pojawił się na Słońcu zrazu w takiej postaci,
jaka wytworzyła się na Saturnie. Musiał on następnie prze-
istoczyć się w taki sposób, by przystosować się do warunków
panujących na Słońcu. Kiedy to nastąpiło, wówczas wspo-
mniane już Duchy Mądrości zaczęły przepajać ludzkie ciało
fizyczne ciałem eterycznym. Wyższy stopień rozwoju osiąg-
nięty przez człowieka na Słońcu charakteryzował się tym,
że ciało fizyczne wzniosło się na drugi stopień doskonałości
jako obdarzone ciałem eterycznym. Ciało eteryczne nato-
miast osiągnęło w epoce Słońca swój pierwszy stopień do-
skonałości. Nie mogłoby się to dokonać bez udziału istot
duchowych.
Kiedy Duchy Mądrości obdarzyły człowieka ciałem
eterycznym, zaczęło świecić Słońce. Jednocześnie rozpo-
częło się prawdziwe życie człowieka, gdyż na Saturnie żył
on w istocie pozornie. Formowanie się ciała eterycznego
trwało przez pewien czas, po czym w ludzkim zarodku zasz-
ła ważna zmiana. Podzielił się on mianowicie na dwie czę-
ści. Gdy przedtem ciało fizyczne pozostawało w ścisłym
związku z ciałem eterycznym, to teraz ciało fizyczne zaczęło
się usamodzielniać. Powstała więc dwuczłonowa istota ludz-
ka. Do tego podziału doszło podczas przerwy w aktywności
Słońca, lecz przerwa ta trwała o wiele krócej niż ta, która
nastąpiła po zakończeniu stadium Saturna. Po tej przerwie
Duchy Mądrości pracowały przez jakiś czas dalej nad ludz-
-70-
ką istotą złożoną już z dwóch członów. Wówczas też zaczęła
się działalność Duchów Ruchu. Przenikały one swoim cia-
łem astralnym eteryczne ciało człowieka, dzięki czemu
osiągnęło ono zdolność wykonywania pewnych ruchów
w ciele fizycznym. Ruchy te można porównać z krążeniem
soków w roślinie.
Saturn składał się jedynie z substancji cieplnej. Podczas
rozwoju Słońca substancja ta zagęściła się do stanu, jaki
odpowiadał obecnej gęstości gazu. Było to coś, co można
nazwać „powietrzem". Jego zaczątki pojawiły się po przy-
stąpieniu do pracy Duchów Ruchu. Wewnątrz substancji
cieplnej powstały delikatne twory wprawiane w ruch przez
siły ciała eterycznego. Twory te stanowiły ludzkie ciało fizy-
czne we wczesnej fazie rozwoju. Ta istota ludzka była two-
rem cieplnym, której człony miały formę powietrzną i były
w regularnym ruchu.
Po pewnym czasie ponownie nastąpiła przerwa, po
której Duchy Ruchu działały aż do chwili, kiedy do pracy
włączyły się Duchy Formy. Ich działalność polegała na na-
dawaniu formom gazowym stałych kształtów. Wcześniej
twory gazowe nieustannie się poruszały i co chwilę zmienia-
ły kształty. Po pewnym czasie znowu nastąpił okres stagna-
cji, a potem Duchy Formy wznowiły swoją pracę. Wówczas
jednak Słońce wstąpiło na kolejny stopień swojego rozwoju.
Rozwój Słońca doszedł do półmetka. Wtedy Duchy
Osobowości, które osiągnęły na Saturnie stopień człowie-
czeństwa, wzniosły się wyżej i zdobyły świadomość, jakiej
jeszcze nie posiada współczesny człowiek. Osiągnie on ją,
kiedy skończy się stadium Ziemi i zacznie nowy okres pla-
netarny. Wtedy człowiek będzie nie tylko postrzegał to, co
udostępniają mu zmysły, lecz odsłoni się przed nim ducho-
-71-
wy wymiar świata. Będzie w nim widział wszelkie przejawy
aktywności ducha, podobnie jak teraz widzi barwy czy słyszy
dźwięki. Takie widzenie współczesny człowiek może osiąg-
nąć jedynie za pomocą ćwiczeń, jakie zaleca wiedza ducho-
wa. Będzie o tym mowa w dalszych rozdziałach niniejszej
pracy. Otóż takie widzenie osiągnęły Duchy Osobowości
w okresie słonecznym i właśnie dzięki temu stały się zdolne
do działania na ludzkie ciało eteryczne podczas ewolucji
Słońca, podobnie jak na Saturnie działały na ciało fizyczne.
Oglądały one nadzmysłowo to wszystko, co działo się na
Słońcu. Wspólnie z nimi w ciele eterycznym działały Duchy
Miłości, czyli Serafiny. Dzięki temu ciało to osiągnęło nie
tylko zdolność przekształcania znajdujących się w nim two-
rów gazowych, lecz takiego ich rozwijania, że pojawiły się
pierwsze oznaki rozmnażania się istot ludzkich. Z ukształ-
towanych tworów gazowych zaczęły się wydzielać inne, któ-
re przybierały formy podobne do matczynych.
Aby scharakteryzować następny okres w rozwoju Słoń-
ca, należy wskazać na fakt mający doniosłe znaczenie. Otóż
w ciągu jednej epoki nie wszystkie istoty osiągały pełnię
swojego rozwoju. Na przykład podczas ewolucji Saturna nie
wszystkie Duchy Osobowości osiągnęły rzeczywiście stopień
człowieczeństwa. Również nie wszystkie ciała ludzkie
ukształtowane na Saturnie osiągnęły taki stopień dojrzało-
ści, który by pozwolił im połączyć się z samodzielnym cia-
łem eterycznym. Wskutek tego pojawiły się na Słońcu two-
ry, które nie odpowiadały panującym na nim warunkom.
Musiały one nadrobić to, co straciły na Saturnie. Kiedy Du-
chy Mądrości zaczęły przepajać ciało fizyczne eterycznym,
powstały perturbacje, gdyż były w nim twory należące wła-
ściwie do Saturna. Były to twory cieplne niezdolne do zagę-
szczenia się do stanu gazowego, nie mogły więc połączyć się
72-
z ciałem eterycznym. To, co przetrwało z substancji cieplnej
Saturna, podzieliło się na Słońcu na dwie części. Jedną wes-
sały ludzkie ciała i stanowiła ona niższą naturę istoty ludz-
kiej. Jak dawniej saturnowe ciało ludzkie umożliwiło Du-
chom Osobowości wzniesienie się do stopnia człowieczeń-
stwa, tak w stadium Słońca saturnowa część człowieka od-
dała tę samą przysługę Duchom Ognia. Wzniosły się one do
człowieczeństwa przez działanie na tę saturnowa część
człowieka, podobnie jak to robiły na Saturnie Duchy Oso-
bowości. Działo się to w środkowej fazie rozwoju Słońca.
Pochodzący z Saturna człon człowieka dojrzał wtedy do ta-
kiego stopnia, że przy jego pomocy Duchy Ognia (Archa-
niołowie) mogły się uczłowieczyć. Druga część cieplnej sub-
stancji Saturna oddzieliła się i osiągnęła niezależne istnie-
nie wśród istot ludzkich na Słońcu. Z niej powstało drugie
obok ludzkiego państwo. W państwie tym ukształtowało się
na Słońcu zupełnie samodzielne ciało fizyczne jako ciało
cieplne. Skutkiem tego doskonale rozwinięte Duchy Oso-
bowości nie mogły podjąć pracy nad żadnym samodzielnym
ciałem eterycznym. Były też jednak takie Duchy Osobowo-
ści, które na Saturnie nie osiągnęły człowieczeństwa. Po-
między nimi i drugim państwem słonecznym wystąpiło przy-
ciąganie. Duchy te musiały się zająć tym zapóźnionym
w rozwoju państwem, podobnie jak postąpili wcześniej ich
bardziej rozwinięci towarzysze w stosunku do istot ludzkich
na Saturnie. Dzięki nim powstało tam ciało fizyczne. Jed-
nakże na Słońcu słabiej rozwinięte Duchy Osobowości nie
mogły wykonać podobnego zadania. Oddzieliły się więc od
ciała Słońca i stworzyły poza nim samodzielny świat. Tam
owe duchy zaczęły działać na istoty z drugiego państwa
Słońca. W ten sposób z jednego Saturna powstały dwa two-
ry kosmiczne. Słońcu zaczęło towarzyszyć drugie ciało nie-
II -73-
bieskie, w pewnym sensie drugie wcielenie Saturna. W tym
drugim państwie żyły istoty nie posiadające osobowości.
Odzwierciedlały one jedynie osobowość Duchów Osobowo-
ści.
Wszystko, co tu opisano i co się działo w połowie okre-
su słonecznego, trwało tylko przez pewien czas. Potem zno-
wu nastąpił okres bezczynności, po którym procesy rozwo-
jowe trawały dopóty, dopóki ludzkie ciało eteryczne nie
stało się tak rozwinięte, że mogli zacząć je kształtować Sy-
nowie Życia (Aniołowie) wraz z Duchami Harmonii (Che-
rubinami). Potem znowu nastąpił „kosmiczny sen", a po
pewnym czasie istota ludzka dojrzała do tego, żeby zacząć
wykorzystywać własne siły. Były to te same siły, którymi
obdarzyły człowieka Trony pod koniec okresu Saturna.
W tym też okresie ukształtował się w człowieku zaczątek
Ducha Życia. Potem znowu nastąpiła przerwa, a po niej
ponownie uaktywniły się Duchy Mądrości. Dzięki nim istota
ludzka posiadła zdolność odczuwania sympatii i antypatii
do otaczającego ją świata. Nie były to jeszcze w pełni rozwi-
nięte uczucia, lecz ich zwiastuny.
Po pewnym czasie nadszedł moment, kiedy wyższe
istoty zaangażowane w ewolucję słoneczną musiały udać się
do innych sfer, by tam przetworzyć to, co zdobyły dla siebie,
działając na człowieka. Nastąpiła wielka przerwa, taka sa-
ma jak między stadiami Saturna i Słońca. Wszystko to, co
się ukształtowało na Słońcu, przeszło w stan przypominają-
cy stan nasienia rośliny. Po tej przerwie wszystko to, co żyło
na Słońcu, rozpoczęło nowy etap istnienia. Łatwo zrozu-
mieć znaczenie takiej przerwy, takiego „snu kosmicznego",
kiedy skierujemy wzrok duchowy na którąkolwiek ze wspo-
mnianych wyższych istot, na przykład na Duchy Mądrości.
-74-
Na Saturnie nie były one jeszcze tak rozwinięte, by mogły
wydobyć z siebie ciało eteryczne. Dopiero dzięki swoim
przeżyciom podczas ewolucji Saturna stały się do tego zdol-
ne. Podczas przerwy przyswoiły sobie wszystko, co zdobyły
na Saturnie, na Słońcu zaś doszły do tego, że mogły dać
z siebie życie i obdarzyć istotę ludzką ciałem eterycznym.
1 Po przerwie ze „snu kosmicznego" ponownie wyłoniło
sT<J to, co składało się wcześniej na Słońce. W tym nowym
tworze planetarnym, który należy zwać Księżycem (nie
można go jednak utożsamiać z satelitą Ziemi), znajdowały
się dwa ciała. Po pierwsze, to, które oddzieliło się od Słońca
jako „nowy Saturn", po drugie zaś to, co tworzyło pewnego
rodzaju duchową otoczkę planety. Otoczka ta wessała pod-
czas przerwy wszystkie ciała eteryczne wytworzone na Słoń-
cu. Zatem na początku nowego stadium planetarnego ciała
fizyczne istniały samodzielnie. Zawierały wprawdzie wszy-
stko, co powstało w nich na Saturnie i Słońcu, ale były po-
zbawione ciał eterycznych, albowiem rozwinęły się one
w czasie przerwy, a do tych zmian ciała fizyczne nie zdążyły
się przystosować. Aby do tego doszło, na początku istnienia
Księżyca musiały się powtórzyć procesy, które wystąpiły już
na Saturnie. W wyniku tych procesów istoty ludzkie pojawi-
ły się w takim kształcie, jaki przybrały na Słońcu. Nastąpiła
potem krótka przerwa, i po niej znowu zaczęło się przeni-
kanie ciała eterycznego do fizycznego, które już dojrzało do
jego przyjęcia. Przenikanie to odbywało się w trzech róż-
nych okresach. W drugim z nich jestestwo ludzkie do tego
stopnia przystosowało się do nowych warunków na Księży-
cu, że Duchy Ruchu mogły osiągniętą przez siebie zdolność
Jl
-75-
•^
k l
wykorzystać praktycznie. Działanie ich polegało na tym, że
wyodrębniły z siebie ciało astralne, którym obdarzyły czło-
wieka. Przygotowały się one do tego podczas rozwoju Słoń-
ca, a w przerwie między stadium Słońca i Księżyca przemie-
niły to, co przygotowały, we wspomnianą zdolność. Wyod-
rębnianie to trwało jakiś czas, po czym znowu przyszła kolej
na krótką przerwę. Później, w dalszym ciągu ciało astralne
wyodrębniało się aż do chwili, kiedy zaczęła się praca Du-
chów Formy. Dzięki wchłonięciu ciała astralnego, istota lu-
dzka posiadła pierwsze przymioty duchowe. Do zjawisk,
które w niej zachodziły dzięki ciału eterycznemu, dołączyły
uczucia przyjemności i przykrości. Wtedy nastąpiła prze-
miana: istota ludzka ujawniła pierwsze pragnienia i żądze.
Zaczęła dążyć do powtórzenia tego, co było przyjemne
i unikania tego, co okazało się przykre. Pragnieniom tym
brakowało jednak wewnętrznej samodzielności. Kierowały
nimi Duchy Formy, wskutek czego miały one charakter in-
stynktowy.
Na Saturnie fizyczne ciało człowieka było ciałem ciepl-
nym, a na Słońcu zagęściło się do stanu gazowego. Ponie-
waż na Księżycu dołączyło do niego ciało astralne, ciało
fizyczne zagęściło się do stanu płynnego. Stan ten można
nazwać „wodnym", nie mając jednak na myśli wody, lecz
w ogóle ciecz. Ludzkie ciało fizyczne przybierało powoli
formę złożoną z trzech tworów. Najgęstsze było „ciało wod-
ne", przez nie przepływały prądy powietrzne, wszystko to
zaś przenikały fale cieplne.
W stadium Słońca również nie wszystkie istoty osiągnę-
ły dojrzałość. W rezultacie na Księżycu pojawiły się byty
stojące jeszcze na stopniu rozwoju właściwym dla Saturna.
Dlatego obok państwa człowieka istniały tam dwa inne.
-76-
Jedno składało się z istot zapóźnionych w rozwoju na Satur-
nie, posiadających jedynie ciało fizyczne, które również na
Księżycu nie mogło jeszcze przyjąć samodzielnego ciała
eterycznego. Drugie państwo zamieszkiwały istoty nie do
końca rozwinięte na Słońcu, które wskutek tego nie dojrza-
ły do przyjęcia samodzielnego ciała astralnego. Tworzyły
one państwo pośrednie między dwoma wcześniej wymienio-
nymi. W wyniku tego podziału świat księżycowy uległ roz-
padowi i z jednego ciała kosmicznego powstały dwa. W jed-
nym z nich zamieszkały istoty wyższe, na drugim zaś osiadły
istoty ludzkie, mieszkańcy dwóch niższych państw oraz
pewne istoty wyższe, które nie zamieszkały na drugiej pla-
necie. Były to przede wszystkim Duchy Formy, które
wzmocniły siłę ludzkich pragnień, co znalazło swój wyraz
w dalszym zagęszczeniu ciała fizycznego.
W wyniku powstania dwóch ciał kosmicznych Księżyc
(zamieszkany przez ludzi) pozostawał ze Słońcem (tak na-
zwiemy ciało zamieszkane przez istoty wyższe) w takim sto-
sunku, jaki niegdyś zachodził między Saturnem i resztą
wszechświata. Saturna zbudowały ze swoich ciał Duchy Wo-
li. Z jego substancji promieniowało w świat wszystko to, co
przeżywały otaczające go opisane istoty duchowe. W wyni-
ku tego promieniowania powoli zaczęło się budzić życie.
Wszelki rozwój polegał na tym, że najpierw wyodrębniała
się z otoczenia samodzielna istota, potem otoczenie ją
kształtowało, aż wreszcie istota ta była w stanie rozwijać się
dalej sama. W taki sposób ze Słońca wyodrębniło się ciało
Księżyca i z początku odzwierciedlało życie słoneczne. Na
tym się jednak nie skończyło; nastąpiło coś, co miało decy-
dujące znaczenie dla całego dalszego rozwoju. Pewne isto-
ty, przygotowane do życia na Księżycu, zawładnęły dostę-
pnym dla nich elementem woli (dziedzictwem po Tronach)
k|
l - 77 -
i rozwinęły dzięki niemu własne życie, kształtując je nieza-
leżnie od Słońca. W rezultacie ciało Księżyca zawierało
w sobie dwa rodzaje życia: jedno ściśle połączone z życiem
Słońca, drugie zaś od niego niezależne. Rozbrat ten znalazł
wyraz we wszystkich następnych zjawiskach stadium Księ-
życa.
Cała masa Księżyca składała się wówczas z na wpół
ożywionej substancji, poruszającej się w różnym tempie.
Nie była to jeszcze masa mineralna, po jakiej dzisiaj stąpa-
my. Można by w tym przypadku mówić tylko o państwie
roślinno-mineralnym. Trzeba sobie przy tym wyobrazić całe
ciało Księżyca jako złożone z substancji roślinno-mineral-
nej. Tak jak dziś piętrzą się masy skalne, tak kiedyś układały
się twardsze masy Księżyca. Podobnie jak obecnie państwo
roślinne zbudowane jest na gruncie mineralnym, tak na
gruncie księżycowym znajdowało się inne państwo, złożone
z pewnego rodzaju roślino-zwierząt. Państwo to rozpoście-
rało się na swojej podstawie niczym gęste, lepkie morze.
Ówczesny człowiek był właściwie bardzo podobny do zwie-
rzęcia. Miał on w swojej naturze składniki obu innych
państw, lecz na jego ciało eteryczne i astralne wpływały siły
istot wyższych, zamieszkujących nowe Słońce. Dzięki temu
wpływowi człowiek się uszlachetniał. Kiedy Duchy Formy
nadały mu kształt, dzięki któremu przystosował się do życia
na Księżycu, duchy słoneczne uczyniły z niego istotę wzno-
szącą się ponad to życie. Posiadał on siłę uszlachetniania
własnej natury za pomocą zdolności, którymi obdarzyły go
te duchy.
Przodka współczesnego człowieka uszlachetniły istoty
słoneczne oraz księżycowe. Pierwsze kształtowały elementy
ciepła i powietrza w człowieku, drugie zaś element wody.
-78-
Skutkiem tego druga część była samodzielniejsza od pier-
wszej. W pierwszej mogły powstawać stany świadomości
odpowiadające świadomości istot słonecznych, w drugiej
natomiast istniała pewnego rodzaju świadomość kosmiczna,
właściwa stanowi Saturna, tyle że na wyższym stopniu. Te
dwie części rozpoczęły w naturze ludzkiej pewnego rodzaju
walkę, wpływ zaś istot słonecznych doprowadził w tej walce
do wyrównania sił, ponieważ części obdarzonej świadomo-
ścią kosmiczną nadały one kruchą i wrażliwą formę. Tę
część organizmu należało zatem od czasu do czasu odrzu-
cać. Podczas procesu odrzucania, i jakiś czas po nim, przo-
dek człowieka był zależny jedynie od wpływu Słońca. Nastę-
pnie samodzielna część księżycowa odnawiała się, a po
pewnym czasie wszystko znowu się powtarzało.
Państwa na Księżycu cechowała duża różorodność wy-
stępujących w nich form. Minerało-rośliny, roślino-zwierzę-
ta i zwierzęta-ludzie różniły się od siebie. Występowały tam
twory wykazujące właściwości charakterystyczne dla po-
czątkowego okresu istnienia Saturna, inne dla jego okresu
środkowego, a jeszcze inne dla końcowego.
Tak samo jak opóźniały się w rozwoju twory związane
z ciałami kosmicznymi, opóźniały się również pewne istoty
wpływające na ten rozwój. Na skutek doprowadzenia pro-
cesu ewolucji do stadium Księżyca powstały już różne ro-
dzaje takich istot. Były więc Duchy Osobowości, które na-
wet na Słońcu nie osiągnęły stopnia człowieczeństwa, oraz
takie, które na ten stopień się wspięły. Również pewna licz-
ba Duchów Ognia, które miały na Słońcu osiągnąć człowie-
czeństwo, została w tyle. Podobnie jak podczas ewolucji
Słońca pewne zapóźnione Duchy Osobowości oddzieliły się
od Słońca i znowu wytworzyły Saturna, tak wymienione wy-
li - 79 -
żej istoty przeniosły się w stadium Księżyca na osobne ciała
niebieskie. Dotąd była mowa o rozpadnięciu się pierwotne-
go Księżyca na nowy Księżyc i Słońce, ale w istocie z pier-
wszego Księżyca powstało więcej ciał niebieskich. Po pew-
nym czasie wyłonił się cały system tych ciał, a wśród nich
najbardziej rozwinięte było nowe Słońce.
Po przystąpieniu do pracy Duchów Formy, rozwój na
Księżycu przebiegał przez jakiś czas w opisany już sposób.
Potem znowu nastąpiła przerwa. W czasie przerwy gęstsze
części ciał księżycowych pozostawały w spoczynku, subtel-
niejsze zaś, a mianowicie ciała astralne istot ludzkich, odłą-
czyły się od nich. Znalazły się one w takim stanie, w którym
siły wyższych istot słonecznych mogły na nie działać ze
szczególną mocą. Po przerwie ciała te znowu przenikały te
człony istoty ludzkiej, które były zbudowane z gęstszych
substancji. Wzmocnione ciała astralne mogły przyspieszyć
rozwój tych członów do stanu wrażliwości na wpływy Du-
chów Osobowości i Duchów Ognia.
Duchy Osobowości wzniosły się tymczasem na szcze-
bel, na którym osiągnęły „świadomość inspiracji". Mogły
one nie tylko postrzegać w postaci obrazów stany wewnę-
trzne innych jestestw, ale także widzieć bezpośrednio wnę-
trza tych istot. Duchy Ognia osiągnęły taki poziom rozwoju,
jaki miały na Słońcu Duchy Osobowości. Oba te rodzaje
duchów mogły dzięki temu współdziałać. Duchy Osobowo-
ści działały na ciało astralne, Duchy Ognia zaś na eteryczne.
Skutkiem tego ciało astralne nabrało charakteru osobowo-
ści. Nie tylko już przeżywało przyjemność i przykrość, ale
także wiązało te uczucia z sobą. Nie doszło ono do pełnej
samoświadomości, lecz czuło się chronione przez inne istoty
ze swojego otoczenia. Duchy Ognia działały na ciało etery-
-80-
czne. Pod ich wpływem ruch sił w tym ciele stawał się coraz
bardziej jego wewnętrzną czynnością życiową. To, co tam
powstawało, znajdowało swój wyraz fizyczny w krążeniu so-
ków i zjawiskach wzrostu. Substancje gazowe zagęściły się
do płynnych i można już mówić o pewnym rodzaju odżywia-
nia się w tym znaczeniu, że coś przyjętego z zewnątrz mogło
zostać przyswojone. Można sobie wyobrazić ten proces, je-
śli pomyślimy o czymś pośrednim między odżywianiem
a oddychaniem. Jestestwo ludzkie zdobywało środki odżyw-
cze w państwie roślino-zwierząt. Te roślino-zwierzęta unosi-
ły się w żywiole będącym rodzajem gęstej pary, w której
poruszały się najrozmaitsze substancje. Roślino-zwierzęta
wyglądały jak zagęszczone formy tego żywiołu, fizycznie
często tylko nieznacznie różniąc się od swojego otoczenia.
Istniał tam obok procesu odżywiania także proces oddycha<-
nią, ale nie taki jak na Ziemi. Było to raczej zasysanie i wy-
puszczanie ciepła. Ponieważ istota ludzka miała już wów-
czas ciało astralne, procesom tym towarzyszyły pewne uczu-
cia. Gdy istota ludzka zaczerpnęła z zewnątrz substancje
dla niej pożyteczne, wówczas odczuwała pewnego rodzaju
przyjemność, kiedy zaś dostawały się do jej wnętrza sub-
stancje szkodliwe lub kiedy zbliżała się do nich, czuła przy-
krość. Podobnie jak proces oddychania był podobny do od-
żywiania, tak proces wyobrażania miał cechy wspólne z roz-
mnażaniem. Rzeczy i istoty otaczające człowieka księżyco-
wego nie działały bezpośrednio na jego zmysły. Wyobraźnia
pracowała w ten sposób, że obrazy zjawiały się w przytłu-
mionej, mrocznej świadomości dzięki obecności tych rzeczy
i istot. Obrazy te wierniej odzwierciedlały otoczenie, aniżeli
obecne postrzeżenia zmysłowe, które ukazują jedynie zew-
nętrzną stronę rzeczy w postaci barw, dźwięków, zapachów
itp. Aby wyrobić sobie lepsze pojęcie o świadomości ludzi
-81-
księżycowych, należy ich sobie wyobrazić pogrążonych
w opisanym środowisku przesyconym parą. W tym parnym
świecie zachodziły najrozmaitsze zjawiska. Substancje się
łączyły i dzieliły, jedne części zagęszczały się, podczas gdy
inne rzedły. Istoty ludzkie nie widziały tego ani nie słyszały,
tylko poznawały to w formie obrazów w świadomości. Ob-
razy te można porównać z obecnymi marzeniami sennymi.
Na przykład w pobliżu uśpionego człowieka spada na pod-
łogę jakiś przedmiot, a człowiek ów nie spostrzega tego,
lecz śni mu się wystrzał. Obrazy w świadomości księżycowej
nie były tak dowolne, jak marzenia podczas snu. Były one
wprawdzie symbolami, a nie odbiciami, lecz odpowiadały
zjawiskom zewnętrznym. Człowiek księżycowy mógł w ten
sposób kierować się w swoim działaniu tymi obrazami - tak
samo, jak dziś kierujemy się postrzeżeniami. Do tej świado-
mości obrazowej docierały nie tylko zewnętrzne zjawiska
fizyczne, lecz także działania istot duchowych. Tak więc
w zjawiskach państwa roślino-zwierzęcego widział człowiek
działalność Duchów Osobowości, w państwie mineralno-ro-
ślinnym - Duchów Ognia, w sferze zaś eteryczno-duchowej
- Synów Życia. Chociaż te przedstawienia świadomości
księżycowej były symbolami rzeczy zewnętrznych, działały
na istoty ludzkie silniej, niż działają na nas wyobrażenia
utworzone na podstawie postrzeżeń. Były one prawdziwymi
siłami kształtującymi i człowiek stawał się taki, jakim go te
siły uformowały. Był on poniekąd odzwierciedleniem zja-
wisk zachodzących w jego świadomości.
Im dalej rozwój posuwał się w tym kierunku, tym głęb-
sze zmiany zachodziły w istocie ludzkiej. Moc, mająca
źródło w obrazach świadomości, po pewnym czasie nie była
już w stanie rozciągnąć się na całą ludzką cielesność. Pewna
część człowieka stała się jak gdyby za gęsta, zbyt podległa
-82-
innym siłom, by istota ludzka mogła postępować według
obrazów swojej świadomości. Nastąpiła zatem przerwa,
podczas której duchy słoneczne zbierały siły do działania na
istoty księżycowe w zupełnie nowych warunkach. Po tej
przerwie jestestwo ludzkie wyraźnie się rozpadło na dwie
części różnej natury. Jedna uwolniła się spod wpływu świa-
domości obrazowej, przybrała kształt bardziej określony
i podporządkowała się siłom, które wprawdzie pochodziły
od ciała Księżyca, ale uaktywniły się w nim dopiero pod
wpływem duchów słonecznych. Ta część człowieka żyła co-
raz bardziej życiem, które pobudzało Słońce. Druga część
była wewnętrznie ruchliwa i plastyczna. Ukształtowała się
jako nosiciel ludzkiej przytłumionej świadomości. Obie czę-
ści były jednak ściśle ze sobą złączone.
Dla dopełnienia obrazu tych zjawisk trzeba dodać, że
w tym okresie Synowie Życia osiągnęli stopień człowieczeń-
stwa. Człowiek i na Księżycu nie mógł jeszcze postrzegać
zewnętrznych przedmiotów za pomocą zmysłów, których
zaczątki powstały na Saturnie. Zmysły te stały się w stadium
Księżyca narządami Synów Życia. Choć należały do ludz-
kiego ciała fizycznego, łączyły się z Synami Życia, którzy nie
tylko z nich korzystali, ale także je udoskonalali. Ludzie
czuli wówczas ścisłą jedność z Synami Życia, chociaż ich nie
oglądali. Stosunek do Synów Życia był taki, że poszczególne
ludzkie grupy czuły, iż znajdują się pod wpływem jednego
z nich. Każda grupa miała za jego pośrednictwem swoistą
„jaźń zbiorową". Członkowie tych grup różnili się między
sobą tym, że mieli ciała eteryczne o innym kształcie. Ponie-
waż zaś ciała fizyczne kształtowały się pod wpływem etery-
cznych, zaczęły powstawać ludzkie rasy. Każdy z Synów Ży-
cia widział siebie niejako wielokrotnie odzwierciedlonego
w pojedynczych jestestwach ludzkich. Widzieli oni w lu-
-83-
dziach swoją podmiotowość, jak gdyby przeglądali się
w nich. Jak już wiadomo, ludzkie zmysły nie postrzegały
jeszcze przedmiotów, lecz odbijały istotę Synów Życia. To,
co dzięki temu odzwierciedlaniu postrzegali Synowie Życia,
dawało im świadomość własnej podmiotowości. W tym
okresie pojawiły się zaczątki ludzkiego sysytemu nerwowe-
go.
Widać z powyższych opisów, jak trzy kategorie du-
chów: Duchy Osobowości, Ognia i Synowie Życia działały
na człowieka księżycowego. O środkowej fazie stadium
Księżyca można powiedzieć, że Duchy Osobowości za-
szczepiły ludzkiemu ciału astralnemu samodzielność, osobi-
sty charakter. Duchy Ognia zaś pracowały nad ciałem etery-
cznym. Im to należy zawdzięczać, że człowiek po każdym
nowym wcieleniu czuje się tą samą jednostką. Duchy te
obdarzyły ciało eteryczne zdolnością zapamiętywania. Sy-
nowie Życia działali z kolei na ciało fizyczne w taki sposób,
że mogło się one stać wyrazem usamodzielnionego ciała
astralnego. Umożliwiły one zatem ciału fizycznemu od-
zwierciedlenie ciała astralnego.
W taki sposób istota ludzka dojrzała do tego, by powoli
wytworzyć w sobie zarodek Ducha-Jaźni, podobnie jak
w drugiej połowie ewolucji Saturna powstał zalążek Ducha-
Człowieka, na Słońcu zaś - Ducha Życia. Skutkiem tego
zmieniły się wszystkie stosunki na Księżycu. Dzięki nastę-
pującym po sobie przemianom i wcieleniom istoty ludzkie
stawały się coraz subtelniejsze i szlachetniejsze, zyskały one
jednak także na sile. Utrwalała się świadomość obrazowa.
Uzyskała ona również wpływ na kształtowanie ciała fizycz-
nego i eterycznego, czym wcześniej zajmowały się wyłącznie
istoty słoneczne. To, co powstało na Księżycu w wyniku
-84-
współdziałania człowieka ze związanymi z nim duchami,
stawało się coraz bardziej podobne do tego, co przedtem
powstało dzięki Słońcu i zamieszkującym je wyższym isto-
tom. Dzięki temu istoty te mogły więcej energii przeznaczyć
na własny rozwój. Również dzięki temu Księżyc dojrzał do
tego, by ponownie połączyć się ze Słońcem. Słońce i Księ-
życ stały się znowu jednym ciałem kosmicznym. Fizyczne
ciało człowieka przeszło całkowicie w stan eteryczny. Nie
należy jednak sądzić, że nie można w takim wypadku mówić
dalej o ciele fizycznym. Rzeczy fizyczne mogą istnieć rów-
nież w ten sposób, że dają wyraz formom eterycznym albo
astralnym. Należy więc odróżniać sposób przejawiania się
od istoty. To, co fizyczne, może przybierać postać eteryczną
bądź astralną, ale jednocześnie zachowywać swoją istotę.
Ciało fizyczne człowieka stało się na Księżycu eteryczne
pod względem formy. W takiej postaci zaznało ono odpo-
czynku i po jakimś czasie powróciło do formy fizycznej, ale
już bardziej rozwiniętej. Gdyby istoty ludzkie żyjące na
Księżycu zachowały swoje wcześniejsze ciała fizyczne, Księ-
życ nigdy nie mógłby się połączyć ze Słońcem. Człowiek,
rozdwojony w wyniku rozdziału Słońca i Księżyca, stał się
znów tworem jednolitym. To, co było w nim fizyczne, prze-
obraziło się w bardziej duchowe, a to, co duchowe, ściślej
się połączyło z tym, co fizyczne. Na taką jednolitą istotę
ludzką duchy słoneczne mogły oddziaływać zupełnie ina-
czej niż wcześniej, gdyż znalazła się ona całkowicie w sferze
ich wpływów. Dlatego właśnie mogły przystąpić do dzieła
Duchy Mądrości. Dzięki ich działaniu człowiek uzyskał
w pewnym sensie samodzielną duszę. Do tego dołączył się
również wpływ Duchów Ruchu, które działały głównie na
ciało astralne. Rozwinięte ciało astralne kształtowało z ko-
lei ciało eteryczne, które stało się zaczątkiem tego, co w po-
-85-
przednim rozdziale określiliśmy jako duszę pojmującą; na-
tomiast samo ciało astralne stało się zarodkiem duszy czują-
cej. Oba te zalążki duchowe stanowiły wyraz Ducha Jaźni.
Unikniemy tu błędu, jeśli nie będziemy uważali Ducha
Jaźni za coś odrębnego w tym okresie od duszy pojmującej
i czującej. Obie były tylko jego wyrazem, on zaś decydował
o ich wyższej jedności i harmonii.
Udział Duchów Mądrości w ewolucji człowieka, w owej
epoce miał szczególne znaczenie. Nie ograniczyły się one
wyłącznie do działania na istoty ludzkie, lecz pracowały tak-
że w innych państwach powstałych na Księżycu. Po ponow-
nym połączeniu się Słońca z Księżycem te niższe państwa
również zostały objęte działaniami istot duchowych. Wszy-
stko, co w nich było fizyczne, uległo eteryzacji. Zatem na
Słońcu oprócz człowieka występowały minerało-rośliny
i roślino-zwierzęta, lecz zachowały one swoją naturę. Natu-
ra ta nie była dopasowana do ich nowego otoczenia. Ponie-
waż jednak uległy eteryzacji, także i na nie rozciągnęło się
działanie Duchów Mądrości. Wszystko, co z Księżyca prze-
szło na Słońce, przenikały swoimi siłami Duchy Mądrości.
Dlatego też temu, co w owym czasie powstało z połączenia
Słońca i Księżyca, można nadać miano „kosmosu mądro-
ści". Kiedy po przerwie w ewolucji wyłoniła się Ziemia jako
następca tego „kosmosu mądrości", pojawiły się na niej
wszystkie istoty na nowo powołane do życia, jak gdyby kieł-
kujące ze swoich zarodków księżycowych i przepełnione
mądrością. Gdy człowiek przygląda się otaczającym go rze-
czom, wszędzie w przyrodzie odkrywa mądrość. Można ją
podziwiać w każdym listku, w każdej kości zwierzęcej czy
ludzkiej, w przedziwnej budowie mózgu lub serca. Człowiek
-86-
mógłby nie wiadomo jak bardzo trudzić się nad zrozumie-
niem rzeczy za pomocą pojęć i nie wydobyłby z nich żadnej
mądrości, gdyby ona w nich nie tkwiła.
Szczytowy punkt stadium Księżyca został osiągnięty
wtedy, kiedy ciało astralne człowieka rozwinęło się tak bar-
dzo, że jego ciało fizyczne umożliwiło dojście Synom Życia
do stopnia człowieczeństwa. Człowiek osiągnął wszystko, co
mógł w tej fazie swojego rozwoju. Dopiero w stadium Zie-
mi miał nastąpić rozwój duszy pojmującej i duszy świado-
mej, jak również narodziny jaźni i wolnej samoświadomości.
W epoce księżycowej ludzie byli jeszcze w istocie narzę-
dziami Synów Życia.
Kiedy nastąpił kres ewolucji Księżyca, wszystkie istoty
i siły biorące w niej udział przybrały bardziej duchową for-
mę istnienia. Istnienie to znajdowało się już na zupełnie
innym szczeblu rozwojowym aniżeli podczas okresu księży-
cowego. Pod koniec przerwy dzielącej stadium Księżyca od
stadium Ziemi pojawiły się istoty działające podczas ewolu-
cji Saturna, Słońca i Księżyca, lecz już obdarzone nowymi
zdolnościami. Górując nad człowiekiem, osiągnęły dzięki
wcześniejszej pracy zdolność rozwijania człowieka, tak aby
w epoce ziemskiej mógł wytworzyć w sobie świadomość wy-
ższą o jeden stopień od obrazowej. Człowiek jednak musiał
się przygotować do tego, co miał otrzymać. W ciągu rozwo-
ju Saturna, Słońca i Księżyca ukształtował on w sobie nastę-
pujące człony: ciało fizyczne, eteryczne i astralne. Jednakże
człony te były przystosowane tylko do świadomości obrazo-
wej, nie posiadały organów, za których pomocą mogłyby
postrzegać świat zewnętrznych przedmiotów. Rozwinięcie
tych członów człowieka odbyło się na trzech wstępnych
szczeblach. Po tym wstępnym przygotowaniu wszystkie isto-
-87-
ty i siły ponownie się uduchowiły i wstąpiły do wyższego
świata. Ziemia była wówczas ciałem kosmicznym o naturze
całkowicie duchowej. W świecie tym znajdowały się zarodki
wszystkiego, co później zaistniało na Ziemi w postaci fizycz-
nej. Powstało tam zrazu coś, co można uznać za zagęszcze-
nie substancji. Skutkiem tego po pewnym czasie wewnątrz
owego duchowego tworu ukazała się forma ognista podob-
na do tej, jaka niegdyś powstała na Saturnie w jego najgęst-
szym stanie. Na formę tę oddziaływały rozmaite istoty bio-
rące udział w ewolucji. Ognista kula Ziemi nie stanowiła
jednolitej całości, lecz jak gdyby organizm z duszą. Istoty,
którym przeznaczone było stać się w przyszłości ludźmi,
przebywały wówczas w sferze nie zagęszczonej, przezna-
czonej dla wyższych istot duchowych. Na tym szczeblu swo-
jego istnienia człowiek składał się z duszy czującej, ciała
astralnego, eterycznego i uformowanego z ognia ciała fizy-
cznego. Posiadał on w tym czasie przeważnie świadomość
obrazową, w której objawiały mu się istoty duchowe. Im
bardziej gęstniała substancja Ziemi, tym wyraźniej widać
było w człowieku wspomniane uczłonowanie. W pewnym
momencie rozwoju Ziemia osiągnęła już taką gęstość, że
tylko jedna jej część pozostała ognista, natomiast część dru-
ga przybrała postać, którą można by nazwać „gazem" lub
„powietrzem". Człowiek zmieniał się w dalszym ciągu. Miał
on nie tylko kontakt z ciepłem Ziemi, ale do jego ciała ogni-
stego dołączyła się substancja powietrzna. I podobnie jak
ciepło obudziło w nim życie, tak owiewające go powietrze
wywołało w nim wrażenie, które można nazwać dźwiękiem
duchowym. Jednocześnie od ciała astralnego oddzieliła się
część, która stała się zaczątkiem późniejszej duszy pojmują-
cej. Ziemię przenikały wówczas istoty stojące wyżej niż
człowiek. Szczególnie ważne były Duchy Osobowości. Znaj-
dowafy się tam również istoty, które wyżej nazwaliśmy Ar-
chaniołami. To właśnie ich działania wywoływały dźwięki,
które słyszeli ludzie. To, co postrzegał wówczas człowiek,
nie dawało się sprowadzić do zbioru fizycznych przedmio-
tów. Istoty ludzkie żyły raczej wśród cieplnych fal
i dźwięków. Za tymi zjawiskami ludzie dostrzegali pracę
Duchów Osobowości i Archaniołów.
Z upływem czasu Ziemia coraz bardziej gęstniała. Po-
jawiła się na niej substancja wodna, tak więc składała się
ona odtąd z trzech członów: ognistego, powietrznego i wod-
nego. Zanim to nastąpiło, zaszło jeszcze jedno ważne zjawi-
sko. Od Ziemi ognisto-powietrznej oddzieliło się samo-
dzielne ciało kosmiczne, które później stało się dzisiejszym
Słońcem. Tego oddzielenia się Słońca potrzebowały wyższe
istoty dla swojego rozwoju, gdyż na Ziemi zagęszczona do
stanu płynnego materia uniemożliwiała ich dalszą bytność.
Na Słońcu założyły swoją nową siedzibę. Natomiast czło-
wiek potrzebował dla swojego rozwoju środowiska zbudo-
wanego z jeszcze gęstszej substancji.
Wskutek pojawienia się na Ziemi substancji wodnej
nastąpiła w człowieku kolejna przemiana. Teraz nie tylko
przenikał go ogień, nie tylko owiewało powietrze, lecz do
jego ciała fizycznego zaczęła przenikać substancja wodna.
Jednocześnie zmieniła się jego część eteryczna, która wy-
subtelniała. Do zalążków duszy czującej i pojmującej dołą-
czył zalążek duszy świadomej. Istoty duchowe, które prze-
niosły się na Słońce, musiały zmienić sposób oddziaływania
na ludzi. Człowiek związany z Ziemią nie mógłby podlegać
ich wpływom, gdyby jego dusza była stale zwrócona ku te-
mu, skąd pochodziło jego ciało fizyczne. Dlatego w pew-
h okresach istoty duchowe doprowadzały do oddzielenia
-89-
duszy ludzkiej od ciała fizycznego i sprowadzały ją na Słoń-
ce, by po jakimś czasie znowu mogła się połączyć z ciałem
fizycznym. W tych okresach na Ziemi pozostawały jedynie
ludzkie powłoki cielesne. Dzięki współdziałaniu istot słone-
cznych i ziemskich Ziemia została wprawiona w ruch wzglę-
dem Słońca, co spowodowało pojawienie się dnia i nocy.
Nie należy jednak sądzić, że w tamtych czasach ruch Ziemi
wokół Słońca był podobny do obecnego. Panowały jeszcze
zupełnie inne warunki. Warto przy tym zaznaczyć, że wszel-
kie ruchy ciał niebieskich wynikają z wzajemnych relacji
istot je zamieszkujących. Na tym przykładzie widać, w jaki
sposób stany duchowe mogą znaleźć wyraz w formie fizycz-
nej.
Proces koncentracji substancji Ziemi posuwał się dalej.
Do elementu wodnego doszedł stały, który można nazwać
ziemnym. Równocześnie element ten wszedł w skład ludz-
kiego ciała. Przedtem dusza tworzyła sobie ciało z elemen-
tów: ognistego, powietrznego i wodnego, ale elementu sta-
łego nie potrafiła już tak łatwo formować. W porównaniu
z dzisiejszym ciałem ludzkim ciało ówczesnego człowieka
było subtelniejsze, bowiem elementy ziemne wchodziły
w jego skład tylko w swojej najdelikatniejszej postaci. Ciała
ludzkie były jak cienie. Ponieważ znajdowały się na całej
Ziemi, podlegały rozmaitym wpływom. Jeżeli dawniej ciała
były całkowicie ukształtowane przez dusze i wskutek tego
jednakowe, to teraz pojawiły się między nimi różnice. W ta-
ki sposób powstały podwaliny pod wyodrębnienie się ras.
Z chwilą usamodzielnienia się człowieka cielesnego
rozluźnił się do pewnego stopnia związek człowieka ze
światem duchowym. Gdy dusza opuszczała ciało, by udać
się na Słońce, ciało żyło dalej. Gdyby rozwój postępował
dalej w tym kierunku, cała Ziemia musiałaby stwardnieć
-90-
pod wpływem swojego elementu stałego. Dusze, wracające
po pewnym czasie na Ziemię, mogłyby nie znaleźć odpo-
wiedniego materiału cielesnego, z którym mogłyby się połą-
czyć.
Wówczas nastąpiło wydarzenie, który nadało całej
ewolucji inny kierunek. Wszystko, co mogło spowodować
trwałe stwardnienie ziemskiej substancji, zostało wydzielo-
ne. Wtedy właśnie powstał dzisiejszy Księżyc. To, co przed-
tem przyczyniało się bezpośrednio do utrwalania form na
Ziemi, działało teraz słabiej z Księżyca. Na skutek oddzie-
lenia się Księżyca ciało ludzkie stało się na krótki czas bar-
dziej elastyczne, ale im dłużej się rozwijało, tym bardziej
brały w nim górę siły powodujące twardnienie. Dusza w co-
raz mniejszym stopniu wpływała na kształt ciała. Gdy wzno-
siła się do sfery czysto duchowej, ciało ulegało rozkładowi.
Można prześledzić, jak siły, które człowiek przyswoił
sobie podczas ewolucji Saturna, Słońca i Księżyca, brały
udział w jego rozwoju w okresie kształtowania się Ziemi,
Najpierw ciało astralne, zawierające w sobie rozpuszczone
ciało eteryczne i fizyczne, zapaliło się od ognia Ziemi. Po-
tem ciało to podzieliło się na subtelniejszą część astralną -
duszę czującą i mniej subtelną - eteryczną, która weszła
w kontakt z żywiołem ziemnym. Gdy w części astralnej
kształtowały się dusza pojmująca oraz dusza świadoma,
w ciele eterycznym gromadziły się mniej subtelne elementy,
wrażliwe na dźwięk i światło. Gdy ciało eteryczne zgęstniało
jeszcze bardziej, tak że z ciała świetlnego stało się ognistym,
nastąpił okres rozwoju, w którym części stałego żywiołu
Ziemi połączyły się z człowiekiem. Ponieważ ciało eterycz-
ne zagęściło się do postaci ognia, mogło z pomocą sił ciała
fizycznego połączyć się z substancjami fizycznej ziemi, roz-
91-
rzedzonymi do stanu ognia. Nie umiało ono jednak samo
wprowadzić do ciała także substancji powietrznych, gdyż
ciało w tym czasie stężało. Wtedy wspomogły je istoty za-
mieszkujące Słońce, które tchnęły w ciało powietrze. Zanim
człowiek stężał, prądami powietrza kierowało jego ciało
eteryczne. Później ciało fizyczne zaczęło otrzymywać życie
z zewnątrz, wskutek czego stało się niezależne od duchowej
części człowieka.
Człowiek czuł się na tym szczeblu rozwoju istotą samo-
dzielną. Czuł, że wewnętrzny ogień jego ciała eterycznego
łączy się z wewnętrznym ogniem Ziemi. Mógł przenikające
go ciepło czuć jako swoją „jaźń". W tym krążeniu ciepła
tkwił zalążek obiegu krwi. Według obrazów swojego ciała
astralnego człowiek kształtował w sobie części powietrzne.
Między innymi wtedy ukształtował się organizm, który stał
się podłożem późniejszego systemu nerwowego. Przez cie-
pło i powietrze człowiek kontaktował się ze światem zewnę-
trznym. Czuł on, że posiada jaźń, miał duszę pojmującą
jako część swojego ciała astralnego, za pomocą którego
przeżywał w obrazach to, co działo się na zewnątrz. Czuł się
potomkiem swoich przodków dzięki życiu płynącemu przez
pokolenia. Oddychał i odczuwał to jako działanie wyższych
istot, Duchów Formy. Najmniej jasną dla niego rzeczą było
jego pochodzenie jako jednostki. Przeczuwał jedynie, że był
poddany działaniu Duchów Formy. Nie postrzegał wpraw-
dzie istot duchowych bezpośrednio, ale przeżywał w swojej
duszy dźwięki, barwy itp., i wiedział, że w tym świecie wyob-
rażeń znajdują się dzieła owych duchów. Odróżniał on już
swoje wewnętrzne ciepło od prądów cieplnych Ziemi,
w których przejawiały się Duchy Osobowości. O tym, co
znajduje się poza prądami zewnętrznego ciepła, miał słabe
pojęcie. Odczuwał w nich właśnie wpływy Duchów Formy.
-92-
Za pomocą wrażeń świetlnych człowiek nie potrafił jeszcze
odróżniać rzeczy wewnętrznych od zewnętrznych. Obrazy
świetlne nie budziły w jego duszy zawsze tych samych uczuć.
Był czas, kiedy człowiek odczuwał je jako zewnętrzne. Dzia-
ło się to wówczas, kiedy przeszedł właśnie od swojego ist-
nienia bezcielesnego do wcieleń na Ziemi. Te obrazy świetl-
ne dawały wyraz czynom Duchów Ognia (Archaniołów).
Człowiek czuł się złączony z ich siłami, i tak było w istocie.
Mógł on dzięki temu, co od nich otrzymywał, działać na
otaczające go powietrze, które pod jego wpływem zaczyna-
ło świecić. Niegdyś sify przyrody i człowieka nie były tak od
siebie oddzielone, jak ma to miejsce dzisiaj. To, co się działo
na Ziemi, jeszcze w dużym stopniu wywoływał człowiek.
Gdyby ktoś mógł wówczas obserwować spoza Ziemi zjawi-
ska zachodzące w przyrodzie, spostrzegłby w nich także
efekty ludzkich działań.
Jeszcze inaczej kształtowały się ludzkie wrażenia
dźwiękowe. Od początku swojego istnienia człowiek post-
rzegał dźwięki jako zewnętrzne. Za ich pośrednictwem ob-
jawiali się Synowie Życia. Jeśli człowiek czuł się wewnętrz-
nie zespolony z tymi siłami, mógł przez ich naśladowanie
wywołać potężne skutki w ziemskim żywiole wodnym. Pod
jego wpływem wody falowary i przewalały się nad ziemią.
Wrażenia smakowe człowiek posiadał jedynie w pierwszej
ćwierci swojego ziemskiego życia. Dusza brała je za wspo-
mnienia przeżyć w stanie bezcielesnym. Dopóki ich czło-
wiek doświadczał, trwało tężenie jego ciała na skutek
wchłaniania zewnętrznych substancji. W drugiej ćwierci ży-
cia człowiek rozrastał się, jednak jego kształt był już okre-
ślony. Człowiek mógł wówczas postrzegać inne istoty tylko
wskutek działania na niego ich ciepła, światła i dźwięków.
Nie był jeszcze w stanie wyobrazić sobie żywiołu stałego
-93-
i tylko w pierwszej ćwierci swojego życia odbierał od żywio-
łu płynnego wspomniane wrażenia smakowe.
Odbiciem tego stanu duszy była postać cielesna czło-
wieka. Część ludzkiego ciała, która zawierała zaczątek
późniejszej głowy, była najlepiej rozwinięta. Inne organy
wyglądały jak przydatki, niewyraźne i słabo rozwinięte. Lu-
dzie różnili się między sobą fizycznie. Różnice te zależały
od miejsca ich pobytu na Ziemi. Ci, którzy na początku
istnienia Ziemi byli najlepiej rozwinięci, mogli teraz najle-
piej wykształcić zaczątek głowy. Byli to ludzie najbardziej
harmonijni. Inni znajdowali się w większej zależności od
warunków zewnętrznych aniżeli ci pierwsi. Tamci za po-
średnictwem ciepła wyraźnie czuli Duchy Formy, a w życiu
ziemskim zachowywali jasne wspomnienie, że mają coś
wspólnego z tymi duchami, i że byli z nimi połączeni w sta-
nie bezcielesnym. Drugi rodzaj ludzi miał tylko mgliste
wspomnienie stanu bezcielesnego, zaś swoją więź ze świa-
tem duchowym odczuwał głównie dzięki działalności Du-
chów Ognia. Trzeci rodzaj ludzki jeszcze głębiej tkwił w ist-
nieniu ziemskim. Byli to ci, którzy mogli zetknąć się z ży-
wiołem ognia dopiero wówczas, kiedy Ziemia oddzieliła się
od Słońca i wchłonęła żywioł wodny. Ich poczucie wspólno-
ty ze światem duchowym było bardzo słabe, szczególnie
w zaraniu życia ziemskiego. Dopiero kiedy uwydatniły się
wpływy Archaniołów, a zwłaszcza Aniołów, odczuli ten
związek. Mieli oni szczególnie mocno rozwinięte narządy
przydatkowe i przejawiali dużą aktywność w początkowym
okresie istnienia Ziemi.
Kiedy Ziemia wytworzyła w sobie element powietrza,
żyły wciąż istoty astralne jeszcze bardziej zapóźnione w roz-
woju niż najniższe dusze ludzkie. Były to dusze wcielające
-94-
się w formy, które człowiek musiał porzucić jeszcze przed
oddzieleniem się Słońca. Istoty te to przodkowie zwierząt.
W toku ewolucji rozwinęły one szczególnie te organy, które
u człowieka miały charakter przydatków. Istoty te posiadały
jedną wspólną duszę. Dlatego mówi się o gatunkowej duszy
zwierząt albo o duszy zbiorowej. Również w tym okresie
pojawiły się pierwsze rośliny.
Człowiek stał się na Ziemi zindywidualizowaną istotą
duchową. Jego ciało astralne, które otrzymał na Księżycu
od Duchów Ruchu, podzieliło się na Ziemi na duszę czują-
cą, pojmującą i świadomą. Kiedy dusza świadoma doszła do
tego, że umiała w życiu ziemskim zbudować sobie odpo-
wiednie ciało, Duchy Formy obdarzyły ją iskrą swojego og-
nia. Wtedy obudziła się w niej jaźń. Od chwili, kiedy to
nastąpiło, zmienił się stosunek człowieka do świata ducho-
wego. Wcześniej człowiek nie posiadał w nim żadnej samo-
dzielności, czuł się tam nie jak wolna jednostka, ale część
organizmu złożonego z istot stojących wyżej od niego. Teraz
poczuł się do pewnego stopnia jednostką, choć czuł też, że
pozostaje stale złączony z tym światem.
Zjawiska opisane wyżej stanowiły zewnętrzny wyraz
ewolucji Ziemi, natomiast poznanie duchowe ujawnia także
inne fakty. Otóż istoty duchowe, które oderwały Księżyc od
Ziemi i z nim związały swoje istnienie, wpływały z niego na
kształt istot ludzkich. Szczególnie mocno oddziaływały na
zdobytą przez człowieka jaźń i umożliwiały przepływ sił
między jaźnią i ciałem eterycznym, astralnym oraz fizycz-
nym. Dzięki temu człowiek posiadł zdolność poznawczego
odzwierciedlania świata. Jego świadomość zharmonizowała
się ze wszechświatem, stała się jego odbiciem. Gdyby nic
później nie nastąpiło, człowiek pozostałby istotą posiadają-
il - 95 -
ca świadomość, która byłaby jak gdyby odbiciem konieczne-
go porządku przyrody, nie zaś wolnym myśleniem. Zaczęły
jednak działać istoty, które sprawiły, iż człowiek osiągnął
samodzielną, wolną świadomość. Wskutek specyficznego
rozwoju tych istot podczas ewolucji Ziemi, stały się one
przeciwnikami innych istot, które działając z Księżyca, pra-
gnęły uczynić z ludzkiej świadomości zwierciadło odbijające
przyrodę. Trudno wyrazić potocznym językiem, jak odbywa-
ło się w tych pradawnych czasach oddziaływanie owych istot
na człowieka. Nie należy sobie tego wyobrażać ani na wzór
obecnych działań przyrody, ani też na podobieństwo wpły-
wu wywieranego przez jednego człowieka na innego, gdy
dzięki mowie pewne rzeczy stają się zrozumiałe. Działanie,
o którym mowa, było natury duchowej i jego skutki przeja-
wiały się w sferze ducha.
x
Świadomość ludzka przestała być jedynie zwierciadłem
wszechświata, ponieważ w ciele astralnym człowieka po-
wstała zdolność regulowania i opanowywania wyobrażeń.
Główna rola przypadła tutaj ciału astralnemu, dlatego też
jaźń popadała stale w zależność od niego. W rezultacie
człowiek był wciąż podatny na wpływy niższego elementu
swojej natury. Istoty, które doprowadziły do tej zmiany cha-
rakteru ludzkiej świadomości, można nazwać duchami lucy-
ferycznymi, działającymi na przekór tym istotom, które sta-
rały się uczynić z ludzkiej świadomości zwierciadło świata,
nie pozostawiając miejsca na wolną wolę. Duchy lucyferycz-
ne pomogły człowiekowi zdobyć swobodę działania, lecz
razem z nią pojawiła się możliwość błędu i zła.
Ponieważ człowiek podlegał działaniu świata zewnętrz-
nego i ponieważ żył kierując się żądzami i namiętnościami,
których nie regulował zgodnie z wyższymi duchowymi wpły-
-96-
wami, zaczął ulegać chorobom. Osobliwy skutek wpływu
istot lucyferycznych polegał na tym, że człowiek nie mógł
już traktować swojej ziemskiej egzystencji jako dalszego
ciągu istnienia wolnego od ciała. Odbierał on wrażenia, któ-
re mógł przeżywać za pomocą ciała astralnego i które łączy-
ły się z siłami niszczącymi ciało fizyczne. Człowiek odczu-
wał to jako zamieranie swojego życia ziemskiego, jako
śmierć. W ten sposób odsłania się przed nami ważna cecha
natury ludzkiej, mianowicie związek ciała astralnego z cho-
robami i śmiercią.
Fizycznym wyrazem wszystkich zmian następujących
w świecie duchowym było powolne kształtowanie się relacji
między Słońcem, Księżycem i Ziemią. Pojawił się, jak już
wspomniano, podział na dzień i noc. W dzień były aktywne
w ciele fizycznym jaźń i ciało astralne, w nocy zaś następo-
wała przerwa i pierwsze dwa wspomniane człony człowieka
opuszczały ciało fizyczne oraz eteryczne. Przenikały one
wówczas do sfery wpływów Synów Życia, Duchów Ognia,
Duchów Osobowości i Duchów Formy. Tam pozostawały
pod działaniem Duchów Formy, a ponadto Duchów Ruchu,
Mądrości i Tronów. W ten sposób skutki szkodliwych wpły-
wów, jakim człowiek ulegał w dzień za sprawą błędów ciała
astralnego, mogły być zneutralizowane.
Ludzie rozmnażali się na Ziemi, a w ich ciała nie mogły
się już wcielać dusze inne niż ludzkie. Siły ziemsko-księży-
cowe działały w taki sposób, że pod ich wpływem ciała ludz-
kie kształtowały się całkowicie zgodnie z potrzebami dusz,
które się w nie wcielały. Dusze, które kiedyś wywędrowały
na inne planety, wracały na Ziemię, dlatego też na każde
ludzkie ciało przypadała jedna dusza. Pielgrzymka dusz na
Ziemię spowodowała przyrost ludności na całej planecie.
-97-
Dusze wcielały się po śmierci w nowe ciało, skoro tylko
znalazły jakieś dla siebie odpowiednie. Na Ziemi żyli więc
ludzie z duszami przybyłymi z innych planet, wcielonymi po
raz pierwszy, oraz ci, których dusze przeżyły już wiele wcie-
leń. Z biegiem czasu liczba tych drugich znacznie przewy-
ższyła liczbę pierwszych. Dusze przybyłe na Ziemię z in-
nych planet przynosiły ze sobą treść zdobytą w wyższym
świecie duchowym. Los tych dusz wyznaczały fakty ze świa-
tów pozaziemskich, natomiast dusze ponownie wcielające
się na Ziemi posiadały przeznaczenie wynikające z ich po-
stępowania w poprzednich wcieleniach na Ziemi. Procesem
rozmnażania się ludzi kierowały istoty duchowe. Kiedy du-
sza miała zejść na Ziemię, w człowieku odzywały się impul-
sy rozrodcze.
Świat duchowy wywierał przemożny wpływ na rozwój
zdolności ciała eterycznego. Przede wszystkim przyczynił
się do rozwoju pamięci. Samodzielne myślenie logiczne
znajdowało się dopiero w powijakach, natomiast zdolność
wspominania była dobrze rozwinięta. Człowiek potrafił po-
sługiwać się siłami życiowymi i rozrodczymi zwierząt i ro-
ślin. Ludzie umieli wydobyć z roślin to, co pobudzało je do
wzrostu i wykorzystać to podobnie, jak dziś wykorzystują
energię przyrody nieożywionej, na przykład tę, która tkwi
w węglu kamiennym. Życie duszy ludzkiej zmieniało się
w najróżniejszy sposób pod działaniem sił lucyferycznych.
Zanim pojawiły się te wpływy, dusza działała zgodnie z za-
miarami wyższych istot duchowych, według z góry powzię-
tego planu. Dzięki temu człowiek mógł przewidzieć, co wy-
darzy się w przyszłości. Zdolność tę człowiek stracił, kiedy
postrzeżenia rzeczy zewnętrznych przesłoniły świat istot du-
chowych i osłabiły wpływ sił słonecznych. Przyszłość stała
się niepewna, na skutek czego pojawił się strach. Jedno-
-98-
cześnie jednak dzięki wpływom lucyferycznym człowiek
uwolnił się spod władzy sił, którym dawniej biernie podle-
gał. Strach i podobne uczucia towarzyszyły odtąd człowie-
kowi w jego wędrówce ku wolności.
Strach narodził się za sprawą mocy, które działały
w świecie ziemskim obok wpływów lucyferycznych. Istotom,
które posiadały te moce, można nadać miano arymanicz-
nych. Można je również nazwać za Goethem mefistofelicz-
nymi.
Z początku wpływom lucyferycznym ulegali tylko lu-
dzie najbardziej rozwinięci, ale wkrótce poddali się im
wszyscy pozostali. U ludzi stojących na niższych szczeblach
rozwoju ciało eteryczne było zbyt słabo chronione, by się
mogło oprzeć wpływowi istot lucyferycznych. Ludzie ci po-
sunęli swoją samowolę do tego stopnia, że wywołali potęż-
ną katastrofę, niszczycielską pożogę, która spowodowała
zagładę większości istot ludzkich. Tylko znikoma liczba
tych, którzy nie popadli w nadużycia, schroniła się w bez-
piecznym miejscu. Tym miejscem stał się ląd ukryty obecnie
pod powierzchnią Atlantyku. Ląd ów znajdował się między
obecną Europą, Afryką i Ameryką i znany jest jako Atlan-
tyda.
W epoce atlantydzkiej wpływy lucyferyczne zamiast
być przeszkodą w rozwoju ludzkości, stały się motorem jej
postępu. Dzięki nim ludzie zdołali w stopniu daleko wię-
kszym niż kiedykolwiek przedtem rozwinąć poznanie rze-
czy ziemskich. Unikali popędów i żądz ciała astralnego,
skierowanych wyłącznie ku rzeczom zmysłowym, toteż sta-
l^wali się coraz bardziej wolni od złudzeń. Cała władza post-
•pegania koncentrowała się u nich w ciele eterycznym, któ-
^•e było oddzielone od fizycznego. Zdolność postrzegania
-99-
wygasała w ciele fizycznym, a samo to ciało jak gdyby za-
mierało. Za pośrednictwem ciała eterycznego ludzie ci kon-
taktowali się z państwem Duchów Formy i mogli się od nich
dowiedzieć, jak kieruje nimi istota, która spowodowała od-
łączenie się Słońca od Ziemi. Dzięki tej wiedzy ludzie ci
mogli później zrozumieć Chrystusa. Byli oni przewodnika-
mi ludzkości, mogącymi odsłaniać przed nią wszelkie taje-
mnice. Gromadzili wokół siebie uczniów, którym wskazy-
wali drogę do osiągnięcia wtajemniczenia. Ludzie ci rozwi-
jali swoją ezoteryczną wiedzę i praktykowali obrzędy
w osobnym przybytku, który należy nazwać wyrocznią Chry-
stusa albo Słońca. To, co się tu mówi w związku z Chrystu-
sem, będzie tylko wtedy właściwie zrozumiane, jeśli się zwa-
ży, że poznanie nadzmysłowe musi widzieć w przyjściu
Chrystusa zdarzenie, o którym mówili dużo wcześniej lu-
dzie znający ducha kierującego rozwojem Ziemi. Waśnie
oni przewidywali nadejście Chrystusa.
Ludzie mniej rozwinięci duchowo powołali do życia in-
ne wyrocznie. Ich wtajemniczeni mieli kontakt tylko z tymi
wyższymi istotami, które widzieli w swoich ciałach eterycz-
nych pod postacią wyższych jaźni. Prawdziwą naukę o wie-
lokrotnym wcielaniu się można było poznać jedynie w szko-
łach prowadzonych przez wtajemniczonych. Oglądali oni
dusze w stanie bezcielesnym, wędrujące od jednego żywota
do następnego i tylko oni mogli przekazać tę prawdę swoim
uczniom.
Fizyczna budowa człowieka w zamierzchłej przeszłości
bardzo się różniła od obecnej. Stanowiła ona w dużym sto-
pniu wyraz cech duszy. Człowiek składał się wówczas z deli-
katniejszej materii niż teraz. To, co dziś jest w człowieku
skostniałe, wtedy było jeszcze miękkie i giętkie. Jednostki
-100-
Ibardziej uduchowione posiadały delikatniejszą budowę cia-
ła i były zwinniejsze, te zaś, które stały na niższym szczeblu
duchowego rozwoju, posiadały mniej foremne kształty i by-
ły powolniejsze. Masa ciała człowieka była odwrotnie pro-
porcjonalna do stopnia jego duchowego rozwoju. Człowiek
w swojej obecnej postaci fizycznej ukształtował się w wyni-
ku redukcji, koncentracji i stwardnienia człowieka atlan-
tydzkiego. Podczas gdy przed epoką atlantydzką człowiek
był zewnętrznie wiernym odbiciem swojego duchowego
wnętrza, to w wyniku rozwoju na Atlantydzie jego fizyczna
postać została ustalona i w dużej mierze uniezależniła się
od właściwości duszy.
Mniej więcej w połowie epoki atlantydzkiej zaczęła za-
grażać ludzkości zagłada. Wiedza wtajemniczonych musiała
być starannie strzeżona przed ludźmi, którzy nie oczyścili
swoich ciał astralnych. Gdyby ludzie ci zdobyli sekretne wia-
domości, poznali moce, za pomocą których wyższe istoty
kierowały siłami przyrody, wkrótce użyliby ich do zaspoko-
jenia swoich wynaturzonych potrzeb i namiętności. Niebez-
pieczeństwo było tym większe, że ludzie ci dostali się pod
wpływ niższych istot duchowych, które nie mogły się pra-
widłowo rozwijać na Ziemi, a więc działały przeciwko ewo-
lucji całej planety. Ludzie posiadali wtedy jeszcze zdolność
używania sił wzrostu i rozmnażania natury zwierzęcej i lu-
dzkiej. Na te pokusy ze strony niższych istot duchowych byli
wystawieni nie tylko zwykli ludzie, lecz także część wtaje-
mniczonych. Doszło do tego, że zaczęli oni kierować wspo-
mniane siły nadzmysłowe przeciwko ewolucji ludzkości.
Spowodowali oni wielkie zepsucie ludzi. Zło szerzyło się
coraz bardziej. Ponieważ zaś siły wzrostu i rozmnażania
odseparowane od macierzystego podłoża i samowolnie uży-
lajdowały się w tajemniczym związku z pewnymi siłami
-101-
działającymi w powietrzu i wodzie, dlatego takie czyny ludz-
kie pobudziły niszczycielskie moce przyrody. Doprowadziło
to do stopniowego zniszczenia Atlantydy w kataklizmach
powietrznych i wodnych. Ci jej mieszkańcy, którzy nie zgi-
nęli, musieli ją opuścić. W wyniku tych kataklizmów poważ-
nie zmieniło się oblicze Ziemi. Uformowała się Europa,
Azja, Afryka oraz Ameryka. Na te lądy wyruszyli uchodźcy
z Atlantydy. Różne ludy stojące na rozmaitych szczeblach
rozwoju założyły tam swoje siedziby. Wśród nich znajdowali
się wtajemniczeni, strażnicy tajemnic wyroczni. Założyli oni
w różnych krainach świątynie służące nie tylko dobrym, ale
i złym celom.
Ludzkość po zniszczeniu Atlantydy odrodziła się z tych
jej mieszkańców, których postać cielesna stężała do tego
stopnia, że nie poddawała się już przeciwnym naturze siłom
duszy. Był pewien okres w historii Atlantydy, kiedy na Zie-
mi zapanowały takie warunki, że ludzkie ciało musiało stę-
żeć. Przedstawiciele tych ras ludzkich, których ciała stężały
przed tym okresem, mogli się wprawdzie rozmnażać, ale
dusze wcielające się w ich ciała czuły się tak ściśnięte, ogra-
niczone, że owe rasy musiały wyginąć.
W połowie okresu atlantydzkiego pojawiły się wśród
ludzi istoty, pod których wpływem człowiek wczuwał się
w świat, zmysłowy bez pośrednictwa ducha. Dochodziło do
tego, że zamiast prawdziwej postaci tego świata człowiek
widział wszelkiego rodzaju iluzje. Człowiek nie tylko podle-
gał wpływowi lucyferycznemu, ale również ulegał wyżej
wspomnianym istotom, których przywódca może być na-
zwany Arymanem. (Mefistofeles i Aryman to jedna i ta sa-
ma istota.) Wskutek tych wpływów człowiek dostawał się po
śmierci we władanie istot, które również wtedy pozwalały
-102-
mu żyć jako istocie zwróconej ku rzeczom zmysłowym. Co-
raz rzadziej oglądał on zjawiska świata duchowego i musiał
się czuć do pewnego stopnia pozbawiony łączności z tym
światem.
Istniała jedna szczególnie ważna świątynia, która wśród
ogólnego upadku zachowała się w stanie najczystszym. Była
to wyrocznia Chrystusa. Po pewnym czasie przewodnik wta-
jemniczenia Chrystusowego pozostał sam z garstką towa-
rzyszy, przed którymi mógł odsłaniać tajemnice świata tylko
w bardzo ograniczonym zakresie. U ludzi tych skłonności
naturalne wiązały się tylko z ciałem eterycznym, które nie
miało u nich kontaktu z ciałem fizycznym. Byli to ludzie
najbardziej sprzyjający postępowi. Coraz słabiej występo-
wały u nich przeżycia we śnie i świat duchowy zamykał się
przed nimi coraz bardziej. Ludzie ci poszli najdalej pod
względem zespalania ciała eterycznego z fizycznym. Oba te
ciała coraz bardziej się do siebie zbliżały tak pod względem
formy, jak i rozmiaru. Na skutek tego słabła dawniej abso-
lutna władza pamięci i jednocześnie rodziło się myślenie.
Część ciała eterycznego złączona z ciałem fizycznym prze-
mieniła mózg fizyczny we właściwy organ myślenia i właści-
wie dopiero od tej chwili człowiek zaczął odczuwać swoje
„ja" w ciele fizycznym. Wtedy też obudziła się samoświado-
mość. Na początku nastąpiło to tylko u ludzi związanych
z wyrocznią Chrystusa. Pozostałe grupy ludzkie rozproszo-
ne po Europie, Azji i Afryce zachowały w różnym stopniu
resztki dawnych stanów świadomości. Ludzie zebrani wokół
wyroczni Chrystusa mieli najbardziej rozwinięty rozum, lecz
posiadali najmniejsze doświadczenie w dziedzinie poznania
nadzmysłowego. Wywędrowali oni na wschód, do kraju
w głębi Azji. Ich duchowy przywódca pragnął uchronić swo-
uczniów przed kontaktem z ludźmi stojącymi na niż-
-103-
szych szczeblach rozwoju i wychować ich oraz ich potom-
ków w duchu objawionych mu tajemnic. Z rzeszy swoich
wychowanków wybrał siedmiu najlepszych. Tych siedmiu
wtajemniczonych zostało nauczycielami i przewodnikami
ludów osiadłych na południu Azji, czyli w Indiach.
Indie zamieszkiwał niegdyś lud szczególnie żywo pa-
miętający ducha mieszkańców Atlantydy, którzy doświad-
czali dzięki niemu zjawisk świata duchowego. Wielu przed-
stawicieli tego ludu przejawiało ogromny pociąg serca
i umysłu do poznawania zjawisk tego świata. Uczniowie wy-
roczni Chrystusa przekazywali im swoją mądrość i ustana-
wiali przykazania. Niejednemu z tych starożytnych Hindu-
sów wystarczało jedynie krótkie przygotowanie, by ożywić
w sobie zdolność obserwowania świata nadzmysłowego. Tę-
sknota za tym światem była uczuciem dominującym w du-
szach Hindusów. Świat ów uważali za praojczyznę człowie-
ka. Świat zmysłowy był dla nich jedynie iluzją. Świat ułudy
nie interesował Hindusów, chyba że jako odbicie tamtego
prawdziwego. Używamy tu pojęcia „Hindusi" w innym niż
dzisiejsze znaczeniu. Nie istnieją dokumenty pochodzące
z czasów, o jakich tu mowa. Rozróżniać należy pierwszy
okres poatlantydzki, kiedy panowała właśnie charakteryzo-
wana kultura hinduska, i okres późniejszy, w którym pano-
wała kultura praperska. Jeszcze później nastąpił rozwój
kultury egipsko-chaldejskiej. To, co się zwykło pisać o staro-
żytnych Indiach, dotyczy wyłącznie tej trzeciej epoki.
W wyniku długoletnich wędrówek po zagładzie Atlan-
tydy, w zachodniej Azji osiadły ludy, których potomków hi-
storia zna pod nazwą Persów i pokrewnych im szczepów. Ci
przodkowie późniejszych Persów stworzyli drugą po hindu-
skiej wielką kulturę. Ludy tego drugiego okresu miały nowe
-104-
zadania. Ich tęsknoty nie kierowały się wyłącznie ku światu
nadzmysłowemu, lecz także ku fizycznej ziemi, którą uko-
chali. Cenili oni to, co człowiek może dzięki niej zdobyć i co
potrafi uzyskać dzięki wydobywaniu jej skarbów. Zagrażało
im coś zupełnie innego niż Hindusom, a mianowicie całko-
wita utrata przez duszę związku ze światem duchowym.
Lud ten posiadał jeszcze moc opanowywania pewnych sił
przyrody, które później wymknęły się spod ludzkiej kontro-
li. Strażnicy wyroczni wydawali rozkazy siłom wewnętrz-
nym, związanym z ogniem i innymi żywiołami. Można ich
nazwać magami. To, co zachowywali z dziedzictwa wiedzy
nadzmysłowej, było oczywiście nikłe w porównaniu z tym,
do czego był zdolny człowiek w przeszłości. Pielęgnowanie
tego dziedzictwa przybierało różne formy, począwszy od
szlachetnej sztuki, mającej na względzie dobro ludzkości,
a skończywszy na praktykach zasługujących na potępienie.
Ludzi tych w szczególny sposób opanowała istota lucyfery-
czna. Powodowała ona, że człowiek oddalał się od drogi,
jaką poprowadziłyby go wyższe istoty. Przedstawiciele tego
ludu, obdarzeni jeszcze resztkami dawnego widzenia nad-
zmysłowego, czuli silny pociąg do niższych istot świata du-
chowego. Należało im koniecznie dostarczyć duchowego
bodźca, który by przeciwdziałał tym cechom ich charakteru.
Otrzymali go z tego samego źródła, skąd czerpało siły hin-
duskie życie duchowe - od strażnika tajemnic wyroczni sło-
necznej.
Założyciela duchowej kultury praperskiej można na-
zwać tym samym imieniem, które zachowało się w histori:
Zaratustra albo Zoroaster. Podkreślmy tylko, że postać tu
wspomniana żyła dużo wcześniej, niż przyjmuje się w na-
ukach historycznych. Nie podajemuy jednak wyników ba-
dań tradycyjnych nauk, lecz przedstawiamy fakty odkryte
-105-
w wyniku badań duchowych. Celem Zaratustry było wska-
zanie swojemu ludowi prawdy, że świat zmysłowo-fizyczny
nie jest tylko czymś bezdusznym, co ukazuje się jako zdomi-
nowane przez istotę lucyferyczną. Istocie tej ludzie zawdzię-
czali osobistą samodzielność i poczucie wolności, lecz miała
ona działać w harmonii z przeciwstawiającą się temu inną
istotą duchową. Trzeba było podtrzymać w ludzie praper-
skim świadomość istnienia tej innej istoty duchowej. Skłon-
ności tego ludu do całkowitego związania się ze światem
zmysłowym groziły mu zespoleniem z istotą lucyferyczną.
Zaratustra otrzymał od strażnika wyroczni Słońca wtaje-
mniczenie umożliwiające mu objawienie wysokich istot sło-
necznych. W osobliwych stanach swojej świadomości, osiąg-
niętych dzięki ćwiczeniom, mógł on oglądać Przewodnika
istot słonecznych. Wiedział on, że istota ta kieruje rozwo-
jem ludzkości i że dopiero w pewnym określonym czasie
będzie mogła zstąpić na Ziemię. By do tego doszło, trzeba
było przygotować ciało astralne człowieka na jej przyjęcie.
W tym celu musiał pojawić się człowiek, który by przywrócił
ciało astralne do takiego stanu, jaki osiągnęłoby ono, gdyby
w połowie epoki Atlantydy nie zaczął działać Lucyfer. Gdy-
by Lucyfer nie wtrącił się do ewolucji, człowiek co prawda
wcześniej by osiągnął ten szczebel rozwoju, ale bez osobi-
stej samodzielności i wolności. Zaratustra widział, że
w przyszłości będzie możliwe nadejście człowieka obdarzo-
nego takim ciałem astralnym. Wiedział również, że nie da
się jeszcze znaleźć na Ziemi duchowych sił słonecznych,
lecz można je oglądać wzrokiem nadzmysłowym w obrębie
duchowej części Słońca. Mógł on te siły postrzegać, gdy
zwracał swój wzrok duchowy na Słońce. Zwiastował swoje-
mu ludowi istotę tych sił, które na początku można było
znaleźć tylko w świecie duchowym, a które następnie miały
-106-
rozpocząć działalność na Ziemi. Było to zwiastowanie wiel-
kiego Ducha Słońca albo Światła (Ahura-Mazdy lub inaczej
Ormuzda). On to objawił się Zaratustrze i jego zwolenni-
kom jako duch, który przygotowuje przyszłość ludzkości.
Zaratustra wskazywał także naArymana jako na moc dzia-
łającą zgubnie na ludzką duszę, gdy mu się jednostronnie
odda. Oprócz nauki o Bogu Światła, Zaratustra głosił na-
ukę o istotach duchowych jemu towarzyszących. Wykładał
swojemu ludowi, że w duszy ludzkiej, o ile zwraca się ku
działaniom i dążeniom w świecie zmysłowym, toczy się wal-
ka między mocą Boga Światła i jego przeciwnikiem, i jak się
powinien zachować człowiek, by ten przeciwnik nie zepch-
nął go w przepaść, lecz by wpływy jego za pomocą siły Du-
cha Światła zamienić na dobro.
W trzecim okresie kultury poatlantydzkiej dominowały
ludy, które napłynęły do Azji Mniejszej i Afryki Pomocnej.
Byli to z jednej strony Chaldejczycy, Babilończycy i Asyryj-
czycy, z drugiej zaś Egipcjanie. Posiadały one w daleko wię-
kszym stopniu niż inne ludy skłonności duchowe, będące
podstawą władzy myślenia i zdolności pojmowania. Celem
ówczesnej ludzkości było rozwinięcie tych zdolności duszy,
które można zdobyć dzięki siłom myślenia i serca nie pobu-
dzanym bezpośrednio przez świat duchowy, lecz powstają-
cym skutkiem tego, że człowiek ogląda świat zmysłowy,
wczuwa się w niego i opracowuje swoje przeżycia. Podbój
tego świata należy uważać za misję ówczesnych ludzi. Pod-
bój ten następował stopień po stopniu. Wprawdzie już
w starożytnych Indiach ludzie zwracali się ku światu zewnę-
trznemu, lecz widzieli w nim jeszcze tylko iluzję i koncen-
trowali się bardziej na świecie duchowym. Natomiast ludy
praperskie ujawniły dążenie do opanowania świata zmysło-
wego. Chciały to osiągnąć w przeważającej mierze za po-
-107-
mocą tych sił duszy, które pozostały człowiekowi jako dzie-
dzictwo czasów, kiedy mógł on bezpośrednio oglądać świat
nadzmysłowy. Z kolei ludy żyjące w trzeciej wielkiej epoce
w historii ludzkości w dużej mierze utraciły zdolność post-
rzegania nadzmysłowego. Musiały dociekać objawień rze-
czy duchowych w otaczającym świecie i rozwijać się dzięki
dokonywaniu odkryć i wynalazków. Dzięki temu, że w świe-
cie zmysłowym odkrywano prawa znajdującego się poza
nim świata duchowego, powstały ludzkie umiejętności; dzię-
ki zaś poznaniu i okiełznaniu sił przyrody narodziła się te-
chnika, rzemiosło oraz niezbędne narzędzia i środki. Dla
człowieka epoki chaldejsko-babilońskiej świat zmysłowy nie
był już tylko złudzeniem, lecz objawieniem ukrytych w nim
twórczych sił, których prawa starał się poznać. Egipcjanin
patrzył na otaczający go świat jak na przedmiot swojej pra-
cy. Chciał tak go przekształcić, by zaczął wyrażać ludzką
moc. Choć Egipcjanie mogli oglądać świat nadzmysłowy
w ograniczonym zakresie, to jednak rozpoznawali w świecie
zmysłowym prawa wyższej rzeczywistości. Nie można ich
było uczyć o możliwości przeniknięcia do sfery duchowej za
życia, natomiast można było im pokazać, jak człowiek bę-
dzie żyć po śmierci w postaci bezcielesnej, w świecie du-
chów. Uczono, że jeśli człowiek używa na ziemi swoich sił
według woli istot duchowych, wówczas zyskuje możliwość
połączenia się z nimi po śmierci. Ci, którzy szczególnie
mocno starali się za życia, mieli połączyć się z wysoką istotą
słoneczną - Ozyrysem. W Chaldei i Babilonie ten prąd kul-
turalny uwydatnił bardziej niż w Egipcie pociąg do rzeczy
zmysłowych. Dociekano tam praw świata fizycznego i oglą-
dano w odbiciach zmysłowych duchowe prawzory rzeczy.
Pod wieloma jednak względami ludzie tam mieszkający po-
zostawali pod wpływem zmysłów. Tylko przewodnicy du-
-108-
chowi osiągnęli właściwe, głębokie poznanie praw świata
nadzmysłowego i jego współdziałania ze zmysłowym. Moc-
niej niż gdzie indziej uwidocznił się tam rozdźwięk między
wiedzą wtajemniczonych a wiarą ludu.
Zupełnie inne warunki panowały w krajach Europy Po-
łudniowej i Azji Zachodniej, gdzie rozkwitła czwarta epoka
kultury poatlantydzkiej, którą można nazwać grecko-łaciń-
ską. Do krajów tam położonych napłynęli z rozmaitych
stron potomkowie ludzi zamieszkujących starożytny świat.
W pewnych miejscach nie tylko kultywowano tradycje sta-
rożytnych wtajemniczonych, lecz wychowywali się tam ich
godni następcy, przyjmujący na naukę tych, którzy potrafili
wznieść się na wyższe stopnie duchowego widzenia. Ludy te
posiadały skłonność do wytwarzania rzeczy, w których
przedmioty duchowe wyrażały się w doskonałych formach.
Wystarczy spojrzeć na grecką świątynię, by poznać, jak
w takim cudownym dziele sztuki człowiek opanował mate-
rię do tego stopnia, że wyrażało ono ducha. W kształtach
świątyni można rozpoznać to, co poznaje inaczej jasnowidz.
Tak samo rzecz się ma z całą grecką sztuką. Mądrość wtaje-
mniczonych przejmowali w jakiś sposób poeci, artyści i my-
śliciele. Podczas starożytnych misteriów przygotowywano
uczniów do osiągania tych stanów świadomości, które umo-
żliwiają widzenie świata duchowego.
* * *
Życie człowieka w okresie poatlantydzkim miało także
wpływ na stan bezcielesny po śmierci. Im bardziej człowiek
zwracał się ku światu fizycznemu, tym bardziej rosła możli-
wość, że nad jego duszą zapanuje za życia Aryman i zacho-
wa władzę nad nią także po śmierci. Dla ludów starożytnych
- 109 -
x
Indii niebezpieczeństwo to było jeszcze najmniejsze, ponie-
waż traktowały one świat zmysłowy jak ułudę. W ten sposób
unikały po śmierci władzy Arymana. Bardziej zagrożeni byli
dawni Persowie, którzy poświęcali wiele uwagi rzeczom
zmysłowym. Zaplątaliby się oni mocno w sieci Arymana,
gdyby Zaratustra nie pouczał ich jasno, że poza rzeczami
widzialnymi bytuje świat duchów. Podczas życia na ziemi
moc Arymana doprowadzała ludzi do uznania bytów zmy-
słowych za jedyne, dlatego w świecie duchowym moc ta po-
wodowała całkowite osamotnienie poddanego jej człowie-
ka, zamknięcie się w sobie. Ludzie tacy byli w następnych
wcieleniach egoistami.
W Egipcie wtajemniczeni dążyli do tego, by ludzie
przygotowali się za życia do obcowania z Duchem Światło-
ści. Ponieważ jednak rzeczy zmysłowe przesłaniały ludziom
prawie zupełnie świat nadzmysłowy, wzrok duszy po śmierci
również pozostawał zamącony. To przesłonięcie sfer ducho-
wych po śmierci osiągnęło apogeum w duszach, które prze-
chodziły w stan bezcielesny w okresie kultury grecko-łaciń-
skiej. Dlatego Grecy uważali życie po śmierci tylko za cień
istnienia. Jeszcze bardziej uwydatniła się ta tendencja
wśród ludów azjatyckich, które również zwracały uwagę tyl-
ko na zmysłowe obrazy zamiast na duchowe prawzory. Wi-
dać więc, jak misja ludzi poatlantydzkich, mająca na celu
podbicie świata fizycznego, doprowadziła do oddalenia się
od świata duchowego. Związek człowieka ze światem du-
chowym pielęgnowano za pomocą misteriów. Ich uczestnicy
mogli doznawać objawień świata duchowego. Odsłaniało
się przed nimi to, co zakrywali Aryman i Lucyfer. Ich dusze
były do tego stopnia rozwinięte, że mogli mówić o istotach
kryjącyh się za przyrodą. Treść jednego rodzaju misteriów
stanowiło to wszystko, co działało od czasów Saturna, Słoń-
-110-
ca i starożytnego Księżyca, i co utworzyło ludzkie ciało fizy-
czne, eteryczne i astralne, jak również państwa: mineralne,
zwierzęce i roślinne. Były to te tajemnice, których strzegł
Aryman. W misteriach drugiego rodzaju ujawniano to, co
wiodło do rozwoju duszy czującej, pojmującej i świadomej.
Dzięki tym misteriom powstała przepowiednia, że w przy-
szłości pojawi się człowiek z takim ciałem astralnym, że po-
mimo działań Lucyfera zdoła ujrzeć Ducha Słońca. Ciało
fizyczne tej istoty będzie takie, że odsłoni się przed nią to
wszystko ze świata duchowego, co Aryman zakrywa aż do
śmierci fizycznej. Śmierć nic nie zmieni w tej istocie ludz-
kiej, to znaczy nie zdobędzie nad nią żadnej władzy. Będzie
ona nosicielem Ducha Światłości. Przepowiadając nadejście
takiego człowieka, wtajemniczeni misteriów prorokowali
pojawienie się Chrystusa.
Takiego proroka wydał lud izraelski, który dzięki natu-
ralnemu dziedzictwu posiadał cechy ludów małoazjatyc-
kich, dzięki zaś wychowaniu przesiąknął naukami Egipcjan.
Prorokiem tym był Mojżesz. Dusza jego doznała tak głębo-
kiego wtajemniczenia, że w pewnych osobliwych stanach
objawiała się jej istota, która niegdyś kształtowała ludzką
świadomość, działając z Księżyca. W błyskawicach i gro-
mach widział Mojżesz nie tylko zjawiska fizyczne, lecz i ob-
jawienia wspomnianego ducha. Jednocześnie dostrzegał on,
że to, co nadludzkie, stanie się ludzkie.
Misteria musiały w tamtym okresie przybrać inną for-
mę. Przedtem miały one na celu doprowadzenie duszy czło-
wieka do takiego stanu, by mógł bezpośrednio oglądać kró-
lestwo Ducha Słońca. Teraz ich celem stało się uczynienie
człowieka zdolnym do poznania Chrystusa.
li* -111-
W chwili, kiedy ciało astralne Chrystusa posiadało to
wszystko, co człowiekowi przeszkadzały osiągnąć wpływy
lucyferyczne, zaczęła się jego działalność jako nauczyciela
ludzkości. Ludzkość zyskała możność poznania mądrości,
która miała jej pomóc w zrealizowaniu fizycznego celu Zie-
mi. Kiedy zaś dokonywała się ofiara na Golgocie, ludzkość
posiadła zdolność przekształcania wpływów Arymana w do-
bro. Odtąd człowiek nie musiał się bać samotności w świe-
cie duchowym. Kiedy Chrystus umarł na krzyżu, ukazał się
on w świecie, gdzie przebywają dusze po zgonie, i zakreślił
granice mocy Arymana. Aż do tego epokowego wydarzenia
rozwój ludzkości wiązał się ze wzrostem znaczenia świata
zmysłów i upadkiem świata duchowego. Począwszy od
przyjścia Chrystusa, ludzie zdolni wznieść się do jego taje-
mnicy mogą przenosić do świata duchowego to, co zdobyli
w świecie zmysłowym.
To, co przeniknęło ludzkość wraz z nadejściem Chry-
stusa, działało w niej dalej jak ziarno. Do obecnych czasów
jedynie znikoma część tej mądrości znalazła swój wyraz
w rzeczywistości fizycznej. Jesteśm dopiero w początkowej
fazie rozwoju chrześcijaństwa. W czasach, które minęły od
przyjścia Chrystusa, odsłaniało się z jego istoty tylko tyle, ile
ludziey potrafili przyjąć, ile mogła objąć ich wyobraźnia.
Ludzkość powstała jako jedność, lecz w toku rozwoju nastą-
piło jej zróżnicowanie i rozproszenie. W wyobrażeniu Chry-
stusa zawarła się po raz pierwszy idea będąca zaprzecze-
niem podziałów, ponieważ Chrystus odsłonił prawdę, że
wszyscy ludzie pochodzą od jednej istoty. Kiedy zrozumia-
no, że Chrystus jest ideą człowieka stojącego ponad podzia-
łami, chrześcijaństwo stało się nauką głoszącą powszechne
-112-
braterstwo ludzi. Dostrzeżono, że mimo wszelkich odręb-
ności, jaźń każdego człowieka ma jedno i to samo źródło.
W czwartym, piątym i szóstym wieku po Chrystusie
przygotowywał się w Europie okres kulturalny, który rozpo-
czął się wraz z piętnastym stuleciem i który jest wciąż żywy.
Następował on powoli po okresie grecko-łacińskim. Ludy,
które miały w nim odegrać najważniejszą rolę, pochodziły
od tych mieszkańców Atlantydy, których najmniej dotknęło
to wszystko, co się działo w czterech poprzednich okresach.
Żyli wtedy liczni ludzie, którzy zachowali w dużej mierze
zdolność jasnowidzenia, choć było ono przytłumione, na
pograniczu jawy i snu. Ludzie ci znali rzeczywistość ducho-
wą z własnych przeżyć i mogli opowiadać innym o tym, co
czują. W taki sposób powstały opowieści o duchach i zwią-
zanych z nimi zdarzeniach. Misteria były powszechne, tyle
że w ich trakcie dochodziło do objawienia tego świata du-
chowego, który zasłaniał Aryman. Odsłaniały się w nich
moce duchowe działające i ukryte za siłami przyrody. Re-
sztki tego, co wtajemniczeni mogli wyjawić ludziom, zacho-
wały się w mitologiach ludów Europy. Istoty nadludzkie by-
ły znane także w Europie, gdzie uważano, że toczą bez-
ustanną wojnę z towarzyszami Lucyfera. Opowiadano
wprawdzie o świetlistym bóstwie, lecz nie wiedziano, czy
zwycięży ono Lucyfera. Przeczuwano jednak nadejście
Chrystusa. Przepowiadano, że jego królestwo zniesie pano-
wanie owego świetlistego boga. W duszach ludzkich po-
wstał w owej epoce podział trwający do dziś i widoczny
w wielu dziedzinach życia. Dusza nie zachowała z dawnych
czasów tak mocnego pędu do duchowości, aby była w stanie
utrzymać związek między światem duchowym i zmysłowym,
za to człowiek coraz bardziej kierował uwagę na świat zmy-
słowy. Dlatego ludzki rozum został uformowany pod kątem
k*
l -113-
poznania i opanowania tego świata. Jedna część ludzkiej
istoty zwróciła się ku rzeczywistości zmysłowej, druga zaś -
duchowej. Rozumem człowiek zaangażował się w pierwszą
z nich, natomiast uczuciem i sercem w drugą. Mistyka
chrześcijańska czerpała siły z uczucia. Nie było jednak żad-
nego mostu między rozumem a uczuciami. To, co dziś wy-
stępuje jako sprzeczność między nauką i wiedzą duchową,
jest tylko następstwem tego rozdwojenia. Zdobycze na polu
kultury materialnej zawdzięczamy właśnie jemu. Tylko na
skutek jednostronego skierowania aktywności człowieka ku
życiu fizycznemu, ludzkie zdolności mogły się rozwinąć do
tego stopnia.
Zaczyna już jednak świtać jutrzenka szóstego okresu
kultury poatlantydzkiej. Powoli powstaje nić łącząca dwie
rozdzielone dziedziny ludzkiej duszy. Szósta epoka kulturo-
wa zaprowadzi całkowitą harmonię między nimi. W ten
sposób rozważania w niniejszej książce doprowadzono do
punktu, gdzie mogą one przejść od przeszłości do przyszło-
ści. Lepiej jednak zbadać wcześniej drogę do poznania wy-
ższego świata. Gdy to uczynimy, wówczas spróbujemy spoj-
rzeć w przyszłość.
-114-
Poznanie wyższych światów
Człowiek doznaje trzech stanów duszy: jawy, snu oraz
sennego marzenia. Trzecim stanem zajmiemy się wkrótce,
teraz jednak zbadamy dwa pierwsze, występujące na prze-
mian. Na jawie dusza oddaje się wrażeniom zmysłowym
i wywołanym przez nie wyobrażeniom. We śnie wrażenia
nie napływają, lecz dusza traci wtedy również świadomość.
Załóżmy, że dusza mogłaby we śnie dojść do świadomości
pomimo braku wrażeń. Nawet gdyby nie pamiętała przeżyć
dziennych, to czy pogrążyłaby się wówczas w nicości? Czy
mogłaby zostać zupełnie pozbawiona doznań? Można
znaleźć odpowiedź na to pytanie tylko pod warunkiem, że
wytworzymy w sobie taki lub podobny stan. Dusza znajdo-
wałaby się wtedy we śnie, a jednak nie spałaby, lecz ogląda-
ła jakiś rzeczywisty świat. Taki stan świadomości da się wy-
tworzyć za pomocą wiedzy duchowej. Wszystko, co ta wie-
dza podaje o światach nadzmysłowych, zbadano w takim
stanie świadomości. Będziemy zatem mówić o środkach
niezbędnych do wytworzenia tego stanu.
-115-
Tylko pod jednym względem stan ten jest podobny do
snu, mianowicie przerwany zostaje strumień zewnętrznych
wrażeń zmysłowych, jak również zanikają wszelkie pobu-
dzane przez nie myśli. Jednakże, podczas gdy w zwykłym
śnie dusza niczego nie przeżywa, to w tym przypadku ma
ona taką możliwość. Przejście duszy do takiego wyższego
stanu świadomości można nazwać wtajemniczeniem albo
inicjacją.
W wyniku tej przemiany duszy powstaje możliwość po-
znawania za pomocą duchowych narządów postrzegania.
Narządy te znajdują się w duszy w zarodku i muszą być roz-
winięte. Może się zdarzyć, że rozwiną się one w czyjejś du-
szy bez szczególnego przygotowania. Takie wypadki mimo-
wolnego wtajemniczenia zdarzają się. Nie powinny jednak
wytwarzać złudnej wiary, że należy oczekiwać takiej prze-
miany nic nie robiąc. Trzeba dążyć do niej, regularnie się
szkoląc. Ci, którzy nie czują szczególnego pociągu do pracy
nad własnym rozwojem mogą twierdzić, że życiem ludzkim
kierują moce duchowe i nie należy im przeszkadzać, lecz
spokojnie czekać do chwili, kiedy odsłonią one przed czło-
wiekiem inny świat. Zmienią jednak zdanie, jeśli uświado-
mią sobie, że ich obowiązkem wobec owych wyższych sił
jest starać się samodzielnie rozwinąć w sobie wszystkie
zdolności, które zostały im zaszczepione.
Można też zgłosić zastrzeżenia z innego punktu widze-
nia. Są osoby, które uważają, że ujawnianie pewnych prawd
o świecie duchowym jest niedopuszczalne. Sądzą, że tylko
ten może wiedzieć, jak wkracza się do wyższego świata, kto
sam tę drogę przebył. Pogląd ten trzeba uznać w zasadzie
za przestarzały. Prawdą jest, że udzielanie wskazówek skut-
kuje tylko do pewnego stopnia, jednakże wskazówki te mo-
-116-
gą doprowadzić kogoś, kto się do nich zastosuje, do samo-
dzielnego odnalezienia dalszej drogi.
Omawiana droga wtajemniczenia daje człowiekowi
pragnącemu rozwinąć się duchowo środki umożliwiające
przeobrażenie duszy. Żaden prawdziwy nauczyciel nie czyni
ucznia ślepym narzędziem w swoich rękach, ale poucza go
o regułach postępowania, do których uczeń się stosuje. Nie
zapomina on przy tym wyjaśnić, dlaczego tak należy postę-
pować. Przyjęcie i stosowanie tych wskazań nie wymaga
wcale ślepej wiary. W tej dziedzinie wiara ludzka powinna
być zupełnie wyłączona. Można sobie wyrobić trafne poję-
cie o sposobie działania tych prawideł, zanim zacznie się je
stosować, natomiast doznawać działania tego można dopie-
ro podczas szkolenia. Prawdziwa wiedza duchowa daje obe-
cnie takie wskazówki, które nie są sprzeczne z rozsądkiem.
Kto ma wolę poddania się takiemu wyszkoleniu i kto nie
ulegnie żadnym przesądom, które popchnęłyby go do ślepej
wiary, pozbędzie się wszelkich wątpliwości.
Nawet dla osoby już dojrzałej wewnętrznie stosowanie
się do tych wskazań nie jest zbyteczne, lecz przeciwnie,
szczególnie ważne. Rzadko się zdarza, by ktoś przed samo-
dzielnym wtajemniczeniem nie błąkał się po krętych ścież-
kach. Wyszkolenie duchowe pomaga uniknąć tych bezdroży
i prowadzi prosto naprzód. Samodzielne wtajemniczenie
ma swoją przyczynę w tym, że dusza doszła już do odpo-
wiedniej dojrzałości w poprzednich wcieleniach. Dusza ta-
ka ma poczucie tej dojrzałości i to ją odstręcza od wskazań
wiedzy duchowej. Zdolności takiej duszy mogą pozostawać
utajone aż do pewnego wieku i ujawnić się dopiero po jego
osiągnięciu. Dzięki pracy według wskazań wiedzy duchowej
można ujawnić je szybciej. Jeśli człowiek zrezygnuje z tego
II: -117-
wysiłku, może się zdarzyć, że jego zdolności pozostaną
ukryte i wyjdą na jaw dopiero w jednym z następnych wcie-
leń.
Ważną jest rzeczą, by nie dopuścić do pewnych niepo-
rozumień w tym względzie. Jedno nieporozumienie może
powstać stąd, że się uważa, jakoby ćwiczenia duchowe mia-
ły za zadanie uczynić z człowieka zupełnie inną istotę. Otóż
w tej dziedzinie wiedzy nie chodzi o podanie ludziom ogól-
nych zasad życia, tylko mówi się im o pewnych ćwiczeniach
duszy, które dają im możliwość obserwowania rzeczy nad-
zmysłowych. Ćwiczenia te nie wywierają żadnego bezpo-
średniego wpływu na tę sferę ludzkiej pracy, która pozosta-
je poza obrębem świata nadzmysłowego. Obserwacja nad-
zmysłowa jest tak oddzielona od zwykłych zajęć życiowych,
jak stan czuwania od snu. Jedno nie może w żaden sposób
kolidować z drugim. Istnieje jednak pewien pośredni zwią-
zek między tymi czynnościami. Otóż wgląd w świat nadzmy-
słowy jest niemożliwy albo wręcz szkodliwy bez pewnej ety-
czności w postępowaniu. Dlatego niejedno ze wskazań pro-
wadzących do nadzmysłowego widzenia jest jednocześnie
środkiem uszlachetniania życia. Z drugiej strony dzięki po-
znawaniu świata duchowego poznaje się zasady moralne,
które mają znaczenie również w świecie zmysłowym. Pewne
nakazy moralne poznaje się dopiero w tym świecie. Poza
tym ćwiczenia duszy prowadzące do poznania rzeczy nad-
zmysłowych nie wywołują żadnych zmian w ciele fizycznym.
Podczas ich przeprowadzania, w duszy nie dzieje się nic
innego jak wtedy, kiedy dusza wyobraża coś sobie lub
o czymś sądzi. Celem tych ćwiczeń nie jest jakieś radykalne
przekształcenie człowieka, lecz wskazanie czynności umo-
żliwiających duszy osiągnięcie stanów, w których odsłoni się
przed nią świat nadzmysłowy.
-118-
f '
* * * * •
Do świadomości nadzmysłowej można się wznieść tyl-
ko ze zwykłego stanu czuwania. W tym stanie żyje dusza,
zanim otrzyma dzięki ćwiczeniom środki umożliwiające jej
wzniesienie się do sfery duchowej. W procesie tym chodzi
o to, żeby dusza poddawała się pewnym wyobrażeniom,
które pobudzą jej ukryte zdolności. Różnią się one od zwy-
kłych wyobrażeń, mających za zadanie odtwarzanie rzeczy
zewnętrznych. Są tak ukształtowane, że nie odzwierciedlają
rzeczy zewnętrznych, lecz działają pobudzająco na duszę.
Najlepiej czynią to wyobrażenia zmysłowo-obrazowe albo
inaczej symboliczne. Można jednak używać także innych
wyobrażeń, albowiem nie chodzi wcale o to, co zawierają te
wyobrażenia, lecz jedynie o sprawienie, by dusza oczyściła
się z innych wyobrażeń. W przypadku pracy duchowej naj-
ważniejsza jest koncentracja całej energii duszy na jednym
wyobrażeniu. Musi ono stać się centralnym punktem świa-
domości. Wyobrażenia symboliczne są lepsze od tych, które
odtwarzają zewnętrzną rzeczywistość, ponieważ są samo-
dzielnie wytwarzane przez duszę. Nie jest istotne, co sobie
wyobrażamy, lecz to, żeby wyobrażenia uwalniały duszę od
kontaktu z rzeczami fizycznymi.
Dla zrozumienia, na czym polega takie pogrążanie się
w jednym wyobrażeniu, warto się przyjrzeć czynności wspo-
minania. Kierując wzrok np. na drzewo, a następnie odwra-
cając się od niego, można ożywić w pamięci jego wspomnie-
nie. Trzeba więc pomyśleć, że to wspomnienie zachowuje
się w duszy i że dusza się na nim skupia, starając się przy
tym usunąć ze świadomości wszelkie inne wyobrażenia. Je-
śli postąpi się tak samo w stosunku do wyobrażenia wytwo-
l
-119-
rzonego z wolnej woli, osiągnie się stopniowo pożądany re-
zultat.
Taki obraz symboliczny posiada siłę ożywiającą, jeśli
skupimy na nim całą uwagę. Symbol należy powoli i skrupu-
latnie ukształtować. Jeżeli ktoś go sobie tylko wyobrazi, nie
wysilając się nad jego konstrukcją, wówczas symbol taki
będzie o wiele mniej skuteczny. Podczas oglądania symbolu
nie należy jednak powracać do wszystkich myśli przygoto-
wawczych. Można natomiast pozwolić współdziałać uczu-
ciu, które powstało w okresie kształtowania symbolu. Dzię-
ki temu, oglądaniu symbolu będzie towarzyszyć pewne
uczucie, które uczyni to oglądanie skuteczniejszym. Im cier-
pliwiej odnawiamy w sobie ten symbol, tym ważniejszy staje
się on dla duszy.
Symbol nie jest ani rzeczą zewnętrzną, ani istotą stwo-
rzoną przez przyrodę, ale właśnie dlatego posiada siłę po-
budzającą pewne czysto duchowe zdolności. Symbolami
mogą się stać najrozmaitsze obrazy. Mogą to być również
pewne zdania, formuły lub nawet pojedyncze wyrazy. Wszy-
stkie one mają na celu oderwanie duszy od zmysłowego
postrzegania i pobudzenie jej do takiego działania, w które-
go wyniku wrażenia tracą znaczenie, natomiast rzeczą istot-
ną staje się rozwój zdolności duszy. Można też koncentro-
wać się wyłącznie na pewnych uczuciach i to okazuje się
szczególnie skuteczne. Weźmy na przykład uczucie radości.
W normalnych warunkach przeżywamy radość, kiedy mamy
do tego zewnętrzną podnietę. Kiedy dusza postrzega, jak
człowiek spełnia jakiś dobry uczynek, czuje radość, gdyż to
się jej podoba. Może ona również uświadomić sobie, że
uczynek ten, płynący z dobroci serca, nie ma na celu egoi-
stycznej korzyści, lecz dobro bliźniego. Taki czyn można
-120-
nazwać moralnie dobrym. Dusza, rozważając to, może na
przykładzie takiego uczynku wytworzyć ideę dobroci serca
i może doznawać radości na myśl o tej idei moralnej. Jest to
radość powstała nie pod wpływem jakiegoś zdarzenia
w świecie zewnętrznym, ale wskutek zetknięcia się z ideą
jako taką. Uczucie to może okazać się skuteczne przy pró-
bie rozwinięcia zdolności duszy. Ponieważ ludzie bardzo się
różnią między sobą, różne mogą być środki służące ich du-
chowemu rozwojowi. Podczas medytacji należy unikać
wszelkiej przesady. Potrzebne jest do tego wyczucie, które-
go nabiera się z czasem. W ogóle ćwiczenia medytacyjne
wymagają dłuższej praktyki, zanim pojawią się ich pierwsze
rezultaty. Potrzebna jest cierpliwość i wytrwałość. Kto nie
umie się na nie zdobyć, temu nie uda się wiele osiągnąć.
Medytacja jest środkiem prowadzącym do poznania wy-
ższych światów i nie każda treść wyobrażeń może być przy-
datna, lecz tylko skonstruowana w opisany sposób.
Droga, jaką tu wskazano, prowadzi do poznania, które
można nazwać imaginacyjnym. Jest ono pierwszym sto-
pniem poznania. Poznanie oparte na doświadczeniu zmy-
słowym można nazwać poznaniem przedmiotowym. Nad
nim znajdują się wyższe rodzaje poznania, z których najniż-
sze jest właśnie poznanie imaginacyjne. W języku wiedzy
duchowej pod tym pojęciem rozumie się takie poznanie, do
którego dusza dochodzi dzięki nadzmysłowemu stanowi
świadomości. Postrzega ona w tym stanie fakty i istoty du-
chowe, do których zmysły nie mają żadnego dostępu. Ob-
serwowany przez nią świat można nazwać imaginacyjnym.
„Imaginacyjny" znaczy „rzeczywisty", tyle że w innym niż
potoczne znaczeniu. Nie jest tu ważna treść wyobrażeń, ale
zdolność duszy, która się rozwija dzięki takiemu przeżywa-
niu.
II -121 -
sienią, że może się wznieść ponad nie i postrzegać siebie
jako istotę żyjącą obok tamtej, którą był wcześniej. Jest to
pierwsze czysto duchowe przeżycie: uchwycenie istoty jaźni.
Gdyby ktoś przekroczył granice świata zmysłów bez medy-
tacji, pogrążyłby się w nieświadomości. Jest oczywiste, że ta
duchowa istota istniała jeszcze przed medytacją, tyle że nie
posiadała narządów odpowiednich do obserwacji świata du-
chowego. Dopiero siła, powstała dzięki medytacji, uformo-
wała te organy.
Na początku istota ta ogranicza się do postrzegania
siebie w otoczeniu obrazów występujących jako skutek opi-
sanych ćwiczeń. Dusza musi wiedzieć, że są one odbiciem
jej istoty, wzmocnionej dzięki ćwiczeniom. Musi też wytwo-
rzyć w sobie taką wolę, by móc w każdej chwili usunąć te
obrazy ze świadomości. Gdyby tego nie potrafiła, znalazła-
by się w dziedzinie przeżyć duchowych w podobnym poło-
żeniu, jak dusza, która spojrzawszy w świecie fizycznym na
jakiś przedmiot, nie mogłaby już oderwać od niego wzroku.
Jest jednak jeden rodzaj przeżyć wewnętrznych, których nie
da się wyeliminować na tym stopniu przygotowania duszy.
Adept wiedzy tajemnej poznaje w nich to, co jest jego naj-
głębszą istotą, zachowywaną podczas kolejnych wcieleń.
Dochodzi on w tym momencie do uświadomienia sobie tych
wcieleń. Dopiero po osiągnięciu zdolności usuwania obra-
zów, dusza wkracza do rzeczywistego świata duchowego.
Miejsce usuniętych obrazów zajmuje coś innego, za pomocą
czego dusza poznaje rzeczywistość duchową.
Z początku dusza ucznia czuje się słaba i zagubiona
w obliczu tego, co postrzega w świecie ducha. Uczeń musi
używać całej swojej energii, by zachować w pamięci symbo-
le i wyobrażenia, jakie skonstruował wcześniej. Musi umieć
-123-
także osiągać taki stan duszy, w którym nie tylko nie działał
ją na nią żadne bodźce ze świata zewnętrznego, ale także
znikają ze świadomości wszystkie wcześniej wytworzone wy-
obrażenia. Dopiero wtedy może wystąpić w świadomości to,
co powstało dzięki medytacji. Chodzi teraz o to, żeby star-
czyło wewnętrznych sił duszy do rzeczywiście duchowego
oglądania tego, co powstało. To, co się na początku rozwi-
nęło jako organizm duchowy i co należy uchwycić w akcie
samospostrzeżenia, jest jeszcze delikatne i niestałe. Na do-
miar złego świat zewnętrzny i jego wpływ na pamięć powo-
dują rozmaite zakłócenia. Można jednak temu zaradzić. Co
jest z początku dla duszy ponad siły w stanie jawy z powodu
przeszkód ze strony świata fizycznego, może ona osiągnąć
we śnie. Kto praktykuje medytację, po pewnym czasie zacz-
nie coś postrzegać podczas snu. Poczuje, że we śnie nie jest
zupełnie nieświadomy, lecz że czasami jego dusza jest jed-
nak czynna. Podczas snu dusza zostaje odseparowana od
wpływów świata zewnętrznego, od których nie potrafi się
uwolnić na jawie, i może nawiązać łączność ze światem du-
chowym. Człowiek może sobie uświadomić ten fakt albo
jeszcze we śnie, albo po przebudzeniu. Pierwsze przeżycie
wymaga większej energii wewnętrznej i dlatego początkują-
cy uczniowie częściej doświadczają drugiego. Z czasem
wspomnienia ze świata duchowego stają się coraz
wyraźniejsze. Uczeń osiąga wówczas to, co można nazwać
ciągłością świadomości (trwaniem świadomości we śnie).
Nie należy jednak sądzić, że człowiek jest zawsze świadomy
podczas snu. Należy raczej powiedzieć, że podczas snu zda-
rzają się momenty, kiedy człowiek może świadomie oglądać
świat duchowy. Nie zapominajmy jednak, że stan tu opisany
należy uważać za przejściowy. W tym stanie dusza nie ma|
pewności siebie i nie może polegać na tym, co przeżywa, i
-124-
Jednakże dzięki tym przeżyciom nabiera coraz więcej siły,
co pozwala jej wyeliminować wpływy świata zewnętrznego
także na jawie i posiąść zdolność obserwacji duchowej.
Dwa przeżycia duszy podczas szkolenia, mają szczegól-
ne znaczenie. Pierwsze polega na tym, że człowiek, pozby-
wszy się wszelkich wrażeń płynących ze świata fizycznego,
dostrzega w swoim wnętrzu świadomą siebie istotę przeby-
wającą w świecie, o którym nic nie wiedział, dopóki kiero-
wał się tylko zwykłym rozumem. Człowiek ów widzi, że isto-
ta ta posiada zupełnie nowe właściwości, wcześniej obce
duszy. Z kolei drugie przeżycie polega na tym, że można
swoje dotychczasowe „ja" odczuwać jako coś odrębnego,
znajdującego się obok prawdziwej istoty człowieka. Czło-
wiek czuje chwilami, że znajduje się na zewnątrz tego, co
nazywał własną istotą, swoim „ja". Ma wrażenie, że zacho-
wując pełną świadomość, żyje podwójnym życiem. Jedna
jego jaźń to ta, którą znał, nad nią zaś unosi się druga, nowo
odkryta. Ta druga jaźń może posiąść zdolność postrzegania
w świecie duchowym. Jeżeli to się stanie, człowiek zacznie
postrzegać rzeczywistość duchową, podobnie jak postrzega
świat fizyczny. To stanowi trzecie doniosłe przeżycie. Żeby
dać sobie radę na tym szczeblu wtajemniczenia, trzeba mieć
na uwadze fakt, że w wyniku wzmocnienia sił duszy wystę-
pują również silniej miłość własna oraz egotyzm. Byłoby
nieporozumieniem sądzić, że ma się tu do czynienia ze zwy-
kłą miłością własną. Na tym szczeblu rozwoju rośnie ona do
takiego stopnia, że przybiera postać siły przyrody we wnę-
trzu duszy i trzeba dużego wysiłku woli, aby ją zwalczyć.
Egotyzmu tego nie wytwarza szkolenie duchowe; tkwi on
zawsze w duszy i w owych przeżyciach duchowych zostaje
tylko uświadomiony. Rozwijanie woli musi iść koniecznie
w parze ze szkoleniem duchowym. Trzeba umieć poskromić
-125-
egotyzm w świecie duchowym. Należy podkreślić, że sly
moralnej, niezbędnej do przezwyciężenia egoizmu, nie da
się wykrzesać bez wzniesienia się w życiu codziennym na
odpowiedni szczebel moralny. Postęp w wiedzy duchowej
jest nie do pomyślenia bez towarzyszącego mu postępu mo-
ralnego. Bez siry moralnej niemożliwe jest przezwyciężenie
egoizmu. Wszelkie zatem twierdzenia, jakoby prawdziwe
wychowanie duchowe nie było jednocześnie wychowaniem
moralnym, nie odpowiadają prawdzie. Tylko ktoś, kto nie
przeżył duchowej przemiany, może powątpiewać, czy post-
rzeżenia duchowe odzwierciedlają jakąś rzeczywistość, czy
też są tylko czystymi urojeniami. Kto po odpowiednim szko-
leniu osiągnie właściwy stopień wtajemniczenia, potrafi od-
różnić własne wyobrażenia od przedstawień rzeczywistości
duchowej tak samo, jak na co dzień człowiek może odróż-
nić swoje wyobrażenie rozgrzanego kawałka żelaza od wra-
żenia powstającego w momencie dotknięcia takiego kawał-
ka.
Jest niezwykle ważne, by uczeń osiągnął określony
układ duszy, zanim narodzi się w nim świadomość nowej
jaźni. Człowiek jest dzięki jaźni panem swoich uczuć, wyob-
rażeń, pragnień i namiętności. To właśnie jaźń stosuje pra-
wa myślenia i porządkuje treść duszy. Zasady etyczne stają
się przewodnikami tych sił duszy, natomiast przez sąd mo-
ralny jaźń staje się przewodniczką duszy w tej dziedzinie.
Kiedy więc człowiek wydziela ze swojej zwykłej jaźni jaźń
wyższą, pierwsza staje się pod pewnym względem samo-
dzielna. Traci ona taką część swojej mocy, jaką zabiera jaźń
wyższa. Jeżeli nie zostanie zawczasu wzmocniona, człowiek
może popaść w urojenia i pobłądzić. Kto posiada mocną
wolę uczynienia wszystkiego, co zapewni zwykłej jaźni pew-
ność w postępowaniu, może się nie obawiać wyzwolenia
-126-
drugiej jaźni do poznania nadzmysłowego za pomocą ćwi-
czeń duchowych. Musi on jednak dobrze sobie uprzyto-
mnić, jak łatwo można ulec złudzeniu, że jest się już wystar-
czająco dojrzałym. Opisane szkolenie duchowe umożliwia
takie ukształtowanie myślenia, które wyklucza możliwość
pomyłki. Bez odpowiedniego wyćwiczenia myśli, wewnętrz-
ne przeżycia mogą spowodować w duszy stan niepewności.
Dzięki tej sprawności myślenia człowiek potrafi lepiej ob-
serwować zjawiska w swojej duszy. Bez tego światła myśli
byłby zagubiony wśród przeżyć.
Człowiek poszukujący drogi wiodącej do wyższych
światów powinien przede wszystkim osiągnąć panowanie
nad myśleniem, wolą i uczuciami. Z jednej strony dusza po-
winna zdobyć dzięki temu siłę, pewność i równowagę do
tego stopnia, by zachować te cechy po wyodrębnieniu się
wyższej jaźni, z drugiej zaś strony owa wyższa jaźń otrzymu-
je na drogę moc i wewnętrzne oparcie.
Człowiekowi wstępującemu na drogę duchową po-
trzebna jest przede wszystkim rzeczowość w myśleniu.
W świecie fizycznym do rzeczowości skłania jaźń samo ży-
cie, bo gdyby dusza pozwoliła swobodnie bujać swoim my-
ślom, szybko zostałaby przywołana do porządku przez rze-
czywistość. Dusza nie może ignorować faktów. Odwracając
uwagę od świata fizycznego, człowiek nie podlega już tej
przymusowej kontroli. Jeżeli nie potrafi korygować swojego
myślenia, może zejść na manowce. Dlatego należy tak ćwi-
czyć swoje myślenie, żeby samo umiało wytyczyć sobie kie-
runek i cel. Kto się zdobędzie na to, żeby przez szereg mie-
sięcy, codziennnie, choćby przez pięć minut skoncentrować
całą uwagę na jednym przedmiocie, ten wiele osiągnie
w tym kierunku. Powinny to być zwykłe przedmioty, takie
-127
jak na przykład ołówek, gdyż jeśli skupiamy się na czymś, co
jest nam dobrze znane, możemy być pewni, że myślimy
rzeczowo. Na tym etapie nie jest ważne, o czym myślimy,
lecz liczy się to, by myśleć konkretnie. Przyswoiwszy sobie
rzeczowość w kontakcie z przedmiotami świata zmysłowe-
go, myślenie dąży do rzeczowości również wtedy, gdy nie
jest związane z tym światem.
Dusza powinna panować także nad wolą. W świecie
zmysłowym zewnętrzne warunki narzucają człowiekowi te
czy inne potrzeby, wola zaś jest pobudzana w celu zaspoko-
jenia tych potrzeb. Celem wychowania duchowego jest do-
prowadzenie do tego, by człowiek w pełni panował nad
swoim działaniem. Kto do tego dojdzie, ten nie będzie po-
żądał rzeczy nieistotnych. Słabość i chwiejność woli biorą
się z pożądania rzeczy, których nie potrafimy osiągnąć. Do-
brze jest ćwiczyć wolę, nakazując sobie wykonanie o okre-
ślonej porze dnia jakiejś czynności. Należy powtarzać tę
czynność przez wiele miesięcy. W ten sposób uwolnimy się
od szkodliwych zachcianek, nad których możliwością urze-
czywistnienia wcale się nie zastanawiamy.
Pod względem uczuciowym dusza powinna, idąc drogą
wtajemniczenia, osiągnąć pewien spokój i równowagę. Do
tego konieczna jest umiejętność powściągania emocji. Z te-
go powodu może powstać pogląd, że człowiek musi stać się
obojętny w stosunku do świata. Nie o to jednak chodzi. Ra-
dosne zdarzenie powinno radować duszę, smutne zaś smu-
cić, tyle że dusza musi z umiarem dawać tym uczuciom wy-
raz. Trzeba dążyć do pełnego przeżywania radości czy bólu,
ale nie wolno dopuszczać do tego, by objawiały się one
W sposób nie kontrolowany. Tylko dzięki takim ćwiczeniom
$dept osiąga niezbędny spokój umysłu. Komuś może się
-128-
wydawać, że potrafi zachować spokój i wobec tego nie musi
ćwiczyć, ale właśnie jemu ćwiczenia takie są najbardziej
potrzebne. Można łatwo zachowywać na co dzień spokój,
a po wzniesieniu się do wyższego świata mogą się ujawnić
rozmaite zaburzenia psychiczne.
Celem następnej fazy kształcenia myśli i uczuć będzie
zdobycie właściwości, którą można nazwać pozytywnością.
Istnieje piękna opowieść o tym, jak Chrystus przechodził
kiedyś w towarzystwie kilku osób obok zwłok psa. Wszyscy
oprócz niego odwrócili oczy od tego wstrętnego widoku, on
natomiast podziwiał głośno piękne zęby zwierzęcia. Można
dążyć do osiągnięcia takiego nastawienia do świata. Błędy,
zło, brzydota nie powinny przesłaniać duszy prawdy, dobra
i piękna. Nie należy jednak mylić tej pozytywności z przy-
mykaniem oczu na podłość, fałsz i zło. Trzeba dojść do tego,
by zło nie przesłaniało nam dobra, fałsz zaś prawdy.
Myślenie złączone z wolą osiąga pewną dojrzałość, je-
żeli staramy się nie dopuścić do tego, żeby jakieś przeżycia
lub wiadomości pozbawiły nas wrażliwości na nowe dozna-
nia. Adept wiedzy tajemnej powinien dążyć zawsze do tego,
by przy każdej sposobności poznawać coś nowego. Oczywi-
ście nie należy przy tym ignorować zdobytych już doświad-
czeń. Przede wszystkim jednak uczeń musi wierzyć, że nowe
przeżycia mogą być zupełnie odmienne od poprzednich.
Wymieniliśmy zatem pięć cech, które uczeń powinien
w sobie wyrobić za pomocą odpowiedniego szkolenia: pa-
nowanie nad tokiem myślenia, panowanie nad impulsami
woli, panowanie nad emocjami, pozytywność w sądach
o świecie i pojmowanie życia bez przesądów. Po wzbogace-
niu duszy o te przymioty należy jeszcze je zharmonizować.
-129-
świat duchowy niedokładnie i nieprawdziwie. Narządy post-
rzegania nadzmysłowego rozwiną się w nim nieprawidłowo.
Podobnie jak chorym czy wadliwie zbudowanym okiem nie
można dobrze widzieć świata zmysłowego, tak nie sposób
spostrzegać czegokolwiek narządami duchowymi, które nie
powstały na podłożu zdrowej zdolności sądzenia. Kto za-
czyna swoją drogę ze stanowiska moralnie wątpliwego, ten
wznosi się do świata duchowego w ten sposób, że jego wi-
dzenie nadzmysłowe jest jak gdyby zaciemnione, zamglone.
Przypomina on człowieka oglądającego świat zmysłowy
w stanie zamroczenia.
* * *
Aby osiągnąć dobre rezultaty na poziomie poznania
imaginatywnego, należy przyzwyczaić duszę do myślenia
„odzmysłowionego". Myśl powstała z obserwacji zjawisk
świata fizycznego nie jest wolna od elementu zmysłowego.
Człowiek jednak może tworzyć nie tylko takie myśli. Myśle-
nie nie staje się puste, jeśli przestaje czerpać materiał z ob-
serwacji zmysłowej. Do takiego „odzmysłowionego" myśle-
nia można dojść, kiedy treścią myśli uczyni się zjawiska
świata duchowego. Zjawisk tych nie da się obserwować za
pomocą zmysłów. Człowiek może je jednak pojmować, jeśli
tylko jest cierpliwy i wytrwały. Bez wyszkolenia nie sposób
badać świata duchowego, nie sposób samemu ten świat ob-
serwować, lecz można zrozumieć wszystko, co mówią o nim
znawcy tej dziedziny. Jeżeli ktoś powie, że nie może przyjąć
na wiarę tego, co mówią ci badacze, wówczas będzie to
twierdzenie zupełnie bezpodstawne. Za pomocą czystego
myślenia można przekonać się o prawdziwości podanych
twierdzeń. Dzięki nieustannemu przyswajaniu sobie wyni-
-131-
ków poznania duchowego, człowiek przyzwyczaja się do
myślenia, które nie czerpie treści z obserwacji zmysłowej.
Uczy się on poznawać, jak we wnętrzu duszy powstaje zwią-
zek myśli, jak myśl szuka myśli również wtedy, gdy te połą-
czenia nie powstają pod wpływem obserwacji zmysłowej. «j
* * *
Medytacja ma na celu wykształcenie w ciele astralnym
organów wyższego postrzegania. Z początku tworzą się one
z substancji tego ciała. Przed tymi nowymi organami otwie-
ra się świat, w którym człowiek uczy się poznawać siebie
jako nową jaźń. Różnią się one od zmysłowych tym, że są
aktywne, nie zaś pasywne. Podczas postrzegania, nieustan-
nie działają. Dlatego powstaje uczucie, że poznanie ducho-
we polega jak gdyby na zespoleniu się obserwatora z obser-
wowanymi faktami. Organy te są nadzmysłowe i istnieją
dzięki aktywności duszy. Nie można zmysłowo spostrzec ich
czynności. Kto zjawiska nadzmysłowe chce sobie przedsta-
wić na podobieństwo zmysłowych, ten nie pojmuje istoty
rzeczy.
Każda właściwie przeprowadzona medytacja wpływa
na jakiś organ postrzegania nadzmysłowego. By organy te
odpowiednio się rozwinęły, uczeń powinien wykazać się
cierpliwością i wytrwałością. Często musi upłynąć dużo cza-
su, zanim adept nauczy się używać tych organów do obser-
wacji wyższego świata. Kto się niecierpliwi, ten dowodzi
tylko tego, że jeszcze nie dojrzał do oglądania świata ducho-
wego. Bliższy zrozumienia świata nadzmysłowego, jest ten,
dla kogo ćwiczenia duchowe mogą być celem samym w so-
bie. Rozwijają one ciało astralne, na które działają wyższe
istoty. Kto ma do nich właściwy stosunek, ten może polubić
-132-
je dla nich samycyh. Wie również, że dzięki nim zbliża się
do świata duchowego i z cierpliwością czeka na ich wyniki.
Już samo zadowolenie czerpane z ćwiczeń daje uczniowi
pewność, że robi coś dobrego. Lepiej pozwolić rozwinąć się
duszy do końca, niż dążyć za wszelką cenę do zdobycia
pierwszych postrzeżeń świata nadzmysłowego, gdyż może
okazać się, że z braku odpowiedniego wyszkolenia dusza
nigdy nie będzie mogła uzyskać pełnego oglądu tego świata.
* *
Organy duchowe powstają w ten sposób, że świado-
mość nadzmysłowa ucznia widzi je jak gdyby w pobliżu or-
ganów cielesnych. Znajdują się one między innymi, między
brwiami, w okolicy krtani, serca i jamy brzusznej.
Z chwilą gdy uda nam się rozwinąć jakiś organ ducho-
wy, wiemy także, że możemy go używać i że dzięki niemu
wstępujemy do świata duchowego. Wrażenia odbierane
z tego świata jeszcze w dużej mierze przypominają wraże-
nia zmysłowe. Poznający imaginacyjnie może mówić o no-
wym świecie, określając swoje wrażenia jako uczucia ciepła
lub zimna, postrzeżenia dźwięków lub słów, światła lub
barw, albowiem tak je przeżywa. Uświadamia sobie jednak,
że te postrzeżenia mają w świecie imaginacyjnym inne zna-
czenie niż w zmysłowym. Poznaje on, że za nimi stoją przy-
czyny nie materialne, lecz duchowe. Istnieje w świecie fizy-
cznym coś, co w imaginacyjnym wygląda zupełnie inaczej.
W pierwszym świecie obserwujemy nieustanne powstawa-
nie i ginięcie rzeczy, następstwo narodzin i śmierci, w dru-
gim natomiast widzimy stałą przemianę jednego w drugie.
W świecie fizycznym obserwujemy na przykład więdnącą
roślinę, w świecie imaginacyjnym zaś w tym samym czasie
-133-
powstaje inna rzecz, w którą się powoli przemienia ta więd-
nąca roślina. Narodziny i śmierć to zjawiska, które w świe-
cie imaginacyjnym mają zupełnie inny wymiar niż w rzeczy-
wistości zmysłowej. Doświadczenie zmysłowe ujmuje tylko
przemiany zachodzące w ciele fizycznym. Inne człony czło-
wieka podlegają zmianom, które można zaobserwować tyl-
ko za pomocą poznania imaginacyjnego. Kto poznanie ta-
kie osiąga, może zobaczyć, jak od ciała fizycznego oddziela
się coś, co po zgonie żyje dalej, tyle że w inny sposób.
Rozwój jednak nie zatrzymuje się na poziomie pozna-
nia imaginacyjnego. Człowiek, który by chciał na nim pozo-
stać, postrzegałby wprawdzie istoty ulegające tam przemia-
nie, ale nie umiałby się zorientować w tym nowym dla niego
świecie. Jest to bardzo niespokojna dziedzina. Panuje w niej
stale ruch i zmienność. Człowiek osiąga spokój duchowy
dopiero wtedy, kiedy wzniesie się ponad poznanie imagina-
cyjne i osiągnie tak zwane „poznanie przez inspirację". Nie
jest konieczne, by dążący do poznania świata nadzmysłowe-
go przyswajał sobie najpierw poznanie imaginacyjne, a do-
piero potem dochodził do inspiracji. Może on tak ułożyć
swoje ćwiczenia, że będą go one prowadziły jednocześnie
do imaginacji i inspiracji. Wtedy po odpowiednim czasie
wstąpi do wyższego świata, w którym będzie nie tylko post-
rzegał zjawiska, ale również je pojmował. Rozwój poznania
odbywa się zasadniczo w ten sposób, że z początku uczeń
widzi niektóre zjawiska ze świata imaginacyjnego, a po
pewnym czasie doznaje uczucia, że zaczyna się w nich
orientować. Świat inspiracyjny jest jednak zupełnie inny od
imaginacyjnego. Jeśli w imaginacyjnym postrzegamy prze-
miany zjawisk, to w inspiracyjnym uczymy się poznawać we-
wnętrzne własności istot, które ulegają przemianom.
W imaginacji poznaje się przejawy działania dusz tych istot
-134-
natomiast za pomocą inspiracji przenika się do ich wnętrza.
Przede wszystkim widzi się wielość istot duchowych i relacje
między nimi. Relacje te są wyznaczone przez wewnętrzne
cechy owych istot, nie zaś wpływy świata zewnętrznego. Da
się to porównać z relacją między głoskami i literami w sło-
wie. Na przykład słowo „człowiek" powstaje z połączenia
głosek cz, ł, o, w, i, e, k. Nie postrzega się ich osobno, lecz
w ramach pewnej całości. Dlatego obserwację w świecie in-
spiracyjnym da się porównać do czytania. Istoty należące do
tego świata działają na patrzącego jak litery i zgłoski wystę-
pujące w słowie, stosunki zaś między nimi odsłaniają się
przed nim na podobieństwo pisma. Dlatego wiedza ducho-
wa określa poznanie inspiracyjne jako „czytanie utajonego
pisma".
Jak się odczytuje to pismo, powinny wyjaśnić poprzed-
nie rozdziały tej pracy. Przedstawione tam wiadomości nie
zostały wydobyte za pomocą poznania imaginacyjnego, lecz
poznane przez inspirację dzięki odczytaniu utajonego pis-
ma. W tym „odczytaniu" postrzeżenia imaginacyjne stano-
wią jak gdyby litery albo zgłoski. „Odczytywanie" jest nie-
zbędne nie tylko po to, by wyjaśnić wspomniane rzeczy. Już
samego biegu życia ludzkiego nie da się zrozumieć za po-
mocą jedynie poznania imaginacyjnego. Można wprawdzie
ujrzeć, jak po śmierci człowieka człony duchowe odłączają
się od ciała fizycznego, lecz nie zrozumiałoby się związku
między tym, co się dzieje po zgonie i tuż przed nim, gdyby
nie umiano zorientować się w postrzeżeniach imaginacyj-
nych.
Kiedy uczeń przejdzie od imaginacji do inspiracji,
wkrótce uświadomi sobie, jaki popełniłby błąd, gdyby zre-
zygnował z poznania wielkich zjawisk kosmicznych i ograni-
-135-
czył się jedynie do kwestii najbardziej obchodzących
wieka. Nie sposób poznać tych rzeczy osobno. Nawet naj-
drobniejszy fakt może być dobrze zrozumiany dopiero
wówczas, gdy się w nim rozpozna odbicie wielkich proce-
sów kosmicznych. Wszystko, co zachodzi w człowieku, sta-
nowi odbicie wielkich wydarzeń kosmicznych związanych
z jego istnieniem. Jeżeli chce się zrozumieć to, co oberwuje
świadomość nadzmysłowa między narodzinami i śmiercią
i od śmierci do nowych narodzin, trzeba posiąść zdolność
odczytywania postrzeżeń imaginacyjnych za pomocą wyob-
rażeń powstałych podczas badania wielkich procesów świa-
towych. Badanie to dostarcza klucz do zrozumienia ludzkie-
go życia. Dlatego z punktu widzenia wiedzy duchowej ob-
serwacja Saturna, Słońca i Księżyca jest jednocześnie ob-
serwacją człowieka.
Przez inspirację dochodzi się do poznania relacji mię-
dzy istotami wyższego świata. Na jeszcze wyższym stopniu
poznania staje się możliwe przeniknięcie do wnętrza tych
istot. Stopień ten można nazwać „intuicyjnym". Pojęcie in-
tuicji oznacza tutaj poznanie najwyższe, nie ma zaś nic
wspólnego z potocznie rozumianą intuicją. Gdy poznajemy
istotę cielesną, wydajemy o niej sądy na podstawie wrażeń
zmysłowych, jeśli natomiast poznajemy istotę duchową za
pomocą intuicji, wówczas łączymy się z jej wnętrzem. Do
takiego poznania uczeń wznosi się stopniowo. Imaginacja
prowadzi go do tego, że postrzeżeń nie odczuwa już jako
odzwierciedleń zewnętrznych cech przedmiotów, lecz widzi,
jak ujawniają się przez nie pierwiastki duchowe. W poprze-
dnich rozdziałach tej książki wzmiankowano o wyższych
istotach duchowych. Wiedzę o nich zdobywa się w poznaniu
intuicyjnym. To, co po śmierci człowieka oddziela się od
ciała fizycznego, przechodzi następnie przez rozmaite sta-
-136-
dia. Pierwsze stadium, zaraz po zgonie, można poznać ima-
ginacyjnie, ale stadia między zgonem a nowymi narodzina-
mi daje się ogarnąć tylko za pomocą poznania inspiracyj-
nego. Dalej jednak inspiracja nie wystarcza. Pewien okres
między śmiercią i nowymi narodzinami jest dostępny tylko
dla intuicji. Kto by chciał poznawać człowieka tylko za po-
mocą środków dostępnych dzięki imaginacji i inspiracji, te-
go uwadze umknęłyby zjawiska dotyczące najgłębszej istoty
człowieka.
Poznanie inspiracyjne i intuicyjne możemy osiągnąć
tylko dzięki ćwiczeniom duchowym. Są one podobne do
wcześniej opisywanych ćwiczeń wiodących do poznania
imaginacyjnego, ale w mniejszym stopniu niż tamte nawią-
zują do postrzeżeń zaczerpniętych ze świata zmysłowego.
Polegają one raczej na wczuwaniu się w czynności duszy
wytwarzającej symbole niż koncetrowaniu się na samych
symbolach. Na przykład wyobrażamy sobie cały cykl rozwo-
jowy rośliny. Powoli dzięki takim medytacjom dochodzimy
do zrozumienia zjawiska powstawania i ginięcia, samo zaś
wyobrażenie rośliny zostaje usunięte. Należy skoncentro-
wać się wyłącznie na czynności duszy, dzięki której powsta-
ło zrozumienie powstawania i przemijania. Z początku
uczeń nie wie, jak należy przystąpić do takich ćwiczeń. Wy-
nika to stąd, że człowiek, przyzwyczajony do postrzegania
swojego życia wewnętrznego na tle wrażeń płynących z zew-
nątrz, popada w niepewność, kiedy ma się skoncentrować
wyłącznie na czynnościach duszy. Musi on sobie szczególnie
jasno uświadomić, że może przystąpić do tych ćwiczeń tylko
wtedy, jeśli nie zapomni o działaniach wiodących do zdoby-
cia pewności, wzmocnienia władzy sądzenia, życia uczucio-
wego i charakteru. Kto przywyknie do częstego zagłębiania
się w swoim wnętrzu zacznie wprowadzać w nie ład, ten
-137-
zyska wiele. Wykształci w sobie coś, co można nazwać boga- T!
tym życiem wewnętrznym. Przede wszystkim chodzi jednak
o umiar i równowagę w duszy. Gdy człowiek oddaje się
pewnemu działaniu duszy, łatwo popada w jednostronność.
Może więc, zasmakowawszy w autorefleksji, zacząć zamy-
kać się na wrażenia płynące z zewnątrz, to zaś doprowadzi
do wyjałowienia jego życia wewnętrznego. Najdalej zajdzie
ten, kto zachowa pełną wrażliwość na świat zewnętrzny.
Uczeń powinien posiadać nastawienie, które jest nie-
zwykle istotne podczas całego rozwoju jego duszy. Polega
ono na tym, żeby nie kierował się samą tylko ciekawością,
nie dążył jedynie do uzyskania odpowiedzi na pytania doty-
czące świata duchowego. Powinien on raczej interesować
się tym, jak rozwijać w sobie tę lub ową zdolność. Dzięki
takiemu nastawieniu adepci wiedzy duchowej będą praco-
wać nad sobą nie dążąc na skróty do uzyskania odpowiedzi
na pochopnie postawione pytania. Będą czekali, aż odpo-
wiedzi same się odsłonią.
Można tu omówić jeszcze wiele innych przymiotów du-
szy, jakie powinien rozwijać i pielęgnować uczeń dążący do f
uzyskania inspiracji. Należy przy tym podkreślić, że chodzi j
przede wszystkim o umiar i równowagę. j
Ćwiczenia, mające na celu uzyskanie intuicji, wymagają
od ucznia, by nie tylko umiał wymazywać z pamięci obrazy, l
na których się skupiał przed osiągnięciem imaginacji, lecz
także by przestał się koncentrować na czynnościach duszy.
Dusza musi zostać całkowcie oczyszczona z wcześniejszych
przeżyć. Gdyby po tym oczyszczeniu świadomość ucznia po- ,
została pusta, znaczyłoby to, że nie dojrzał on jeszcze doy
ćwiczeń wyrabiających intuicję i że powinien dalej powta«|
rzać ćwiczenia imaginacyjne i inspiracyjne. Nadejdzie jecMJ
i
-138- *
nak czas, kiedy świadomość nie zostanie pusta po oczysz-
czeniu duszy. Znajdzie się w niej pewna treść, w której bę-
dzie się można pogrążyć tak samo, jak wcześniej w przeży-
ciach związanych z wrażeniami zewnętrznymi bądź wewnę-
trznymi. Treść ta jest czymś rzeczywiście nowym w porów-
naniu ze wszystkimi poprzednimi doznaniami. Jest ona
postrzegana dzięki intuicji. W postrzeżeniu intuicyjnym nie
ma miejsca dla elementów zmysłowych. Świat duchowy
otwiera się za jego pośrednictwem w formie, która nie ma
nic wspólnego z formą świata fizycznego.
Poznanie imaginacyjne osiągamy dzięki organom ciała
astralnego. W okolicy serca powstaje w ciele astralnym no-
wy ośrodek świadomości. Z niego biegną w stronę poszcze-
gólnych części ludzkiego ciała prądy życiowe. Najsilniejsze
z tych prądów kierują się poza ciało człowieka. Im człowiek
jest bardziej rozwinięty, tym większy jest krąg utworzony
przez otaczające go promienie. Prądy te przenikają do
świata duchowego i gdy to nastąpi, człowiek zaczyna pozna-
wać inspiracyjnie. W przypadku poznania zmysłowego zmy-
sły dostarczają nam postrzeżeń, my zaś tworzymy na ich
podstawie wyobrażenia i pojęcia. Inaczej w inspiracji. Tam
poznanie zdobywamy w jednym akcie. To, co w poznaniu
zmysłowym osiąga się dopiero w pojęciu, w inspiracji zawie-
ra się w samym postrzeżeniu.
Jeżeli wykonujemy ćwiczenia mające na celu zdobycie
intuicji, to działają one nie tylko na ciało eteryczne, lecz
również na siły nadzmysłowe ciała fizycznego. Nie należy
jednak sądzić, że działania te można zmysłowo zaobserwo-
wać. Można je odsłonić jedynie dzięki spostrzeżeniom nad-
zmysłowym. Postrzeżenia intuicyjne są delikatne i wymaga-
ją dużej wrażliwości, ciało zaś ludzkie jest w porównaniu
-139-
z nimi jeszcze zbyt masywne, stanowi więc poważną prze-
szkodę w przeprowadzaniu ćwiczeń intuicyjnych. Jeżeli jed-
nak będą one powtarzane z energią i wytrwałością, to wre-
szcie przezwyciężą opór ciała fizycznego. Uczeń pozna to
po tym, że zacznie kierować pewnymi reakcjami ciała fizy-
cznego, tak by zharmonizować je z działaniami duszy.
* * *
Gdy uczeń robi postępy na drodze wiodącej do pozna-
nia wyższych światów, w pewnym momencie spostrzega, że
siły jego osobowości są zorganizowane inaczej niż w świecie
zmysłowym. W tym świecie jaźń powoduje współdziałanie
sił duszy, mianowicie myślenia, czucia i woli. Te trzy siły
duchowe pozostają ze sobą w ścisłych związkach. Ład w du-
szy zostałby zagrożony, gdyby jedna z tych sił chciała pójść
inną drogą niż pozostałe. Dusza byłaby chora, gdyby na
przykład uważając, że coś jest słuszne, pragnęła czegoś in-
nego, o czego słuszności nie byłaby przekonana. Można
jednak spostrzec, że na drodze do wyższego poznania my-
ślenie, uczucie i wola rozchodzą się i każde z nich nabiera
pewnej samodzielności. Dochodzi do takich sytuacji, kiedy
do przejścia od myśli do uczucia lub woli potrzebna jest
samodzielna pobudka. Myślenie, odczuwanie i wola nie po-
zostają zatem podczas obserwacji nadzmysłowej trzema si-
łami promieniującymi ze wspólnego ośrodka jaźni, lecz sta-
ją się jak gdyby trzema samodzielnymi osobowościami.
Trzeba więc wzmocnić jaźń, bowiem ma ona nie tylko trzy-
mać w ryzach te siły, ale także kierować trzema istotami. Ta
troistość powinna występować jedynie podczas obserwaacji
nadzmysłowej. Widać teraz jasno, jak ważne jest wcześniej-
sze ćwiczenie woli i uczuć. Jeśli dusza okaże się zbyt słaba,
-140-
to straci wewnętrzną spójność i rozpadnie się na trzy części
w świecie nadzmysłowym.
W dalszym przebiegu rozwoju proces ten postępuje
naprzód. Cały świat wygląda wtedy niczym myślowa budow-
la. Przed wkroczeniem do świata duchowego człowiek znał
myślenie, odczuwanie i wolę jedynie jako wewnętrzne dys-
pozycje duszy. Z chwilą przeniknięcia do tego świata zaczy-
na on widzieć rzeczy wyrażające treść czysto duchową. Isto-
ty duchowe przedstawiają mu się jako byty wobec niego
zewnętrzne. Teraz uczeń może zauważyć doniosłą różnicę
między otwierającym się przed nim światem duchowym
a zmysłowym. Przedmioty świata zmysłowego pozostają ta-
kie, jakie są, bez względu na to, co o nich myśli człowiek,
natomiast inaczej rzecz się ma z przedmiotami świata du-
chowego, które zmieniają się w zależności od tego, co czło-
wiek o nich myśli lub do nich czuje. Tym sposobem wyciska
on na nich piętno zależne od jego charakteru. Stają się one
zwierciadłami jego natury. Człowiek, choć ma przed sobą
realnie bytującą rzecz, widzi nie ją, lecz to, co w niej wytwo-
rzył. Wszystkie, nawet dotąd ukryte właściwości człowieka,
mogą oddziaływać na przedmioty duchowe. By móc się da-
lej rozwijać, człowiek musi posiąść umiejętność odróżniania
siebie od zewnętrznego świata duchowego. Musi nauczyć
się powstrzymywać od działań zmieniających otaczający go
świat. Chodzi więc o to, by najpierw zdobyć prawdziwe,
wnikliwe poznanie samego siebie, a osiągnąwszy to, można
już bez obaw obserwować świat duchowy. Jeżeli w okresie
przygotowawczym uczeń nie zwraca uwagi na odpowiednie
ukształtowanie władzy sądzenia, może się zdarzyć, że stanie
on w obliczu świata duchowego, zanim wyrobi w sobie nie-
zbędne zdolności. Wówczas spotkanie z jego sobowtórem
może stać się dla niego udręczeniem i doprowadzić go do
-141-
nieprawości. Gdyby zaś dostał się on do świata nadzmysło-
wego, uniknąwszy tego spotkania, również nie byłby w sta-
nie poznawać go w jego prawdziwej postaci, albowiem nie
potrafiłby odróżnić rzeczywistości od iluzji. Takie odróżnie-
nie możliwe jest tylko wtedy, kiedy umiemy postrzegać pro-
jekcję naszej osobowości jako obraz sam w sobie i dzięki
temu wszystko, co płynie z naszego wnętrza, odróżnia się od
otoczenia. Gdyby człowiek nie posiadał tej umiejętności,
ulegałby nieustannie złudzeniom. Nigdy nie potrafiłby od-
różnić tego, co wnosi do świata duchowego od tego, co do
tego świata rzeczywiście należy. Nieodzowne środki zarad-
cze polegają na starannej pracy nad sobą, by nie stać się
fantastą ulegającym przywidzeniom i sugestiom. Złudzenia,
o które chodzi, mają dwa źródła. Częściowo biorą się stąd,
że człowiek dokonuje projekcji swoich przeżyć na rzeczywi-
stość. W zwykłym życiu fizycznym złudzenia takie nie stano-
wią większego zagrożenia, gdyż rzeczywistość zmysłowa za-
wsze narzuci się postrzegającemu we własnej postaci, choć-
by ten nie wiadomo jak bardzo starał się ją ukształtować na
obraz swoich pragnień i marzeń. Skoro tylko jednak czło-
wiek wkracza do świata imaginacyjnego, jego pragnienia
nabywają mocy kreowania rzeczywistości i dlatego tak ła-
two o pomyłki.
Gdy uczeń zdobędzie już umiejętność odróżniania
w świecie duchowym siebie od otoczenia, wtedy pozna, jak
ważne jest zrozumienie ewolucji świata, by można było po-
jąć istotę człowieka i sens jego życia. Tylko wtedy zrozumie-
my, czym jest ciało fizyczne, jeśli poznamy, jak się ono|j
kształtowało w ciągu rozwoju Saturna, Słońca, Księżyca!
i Ziemi. Ciało eteryczne poznajemy, śledząc jego powstali
wanie w stadium Słońca, Księżyca, Ziemi, i tak dalej. Szko*^
lenie duchowe umożliwia poznanie relacji między tym, c®l
-142-
się składa na człowieka, i światem. W istocie rzeczy każdy
człon człowieka znajduje się w związku z całym światem.
W tej książce można było o tym tylko wzmiankować, należy
jednak sobie uświadomić, że na przykład zalążek ludzkiego
ciała fizycznego pojawił się w epoce Saturna, a jego organy,
takie jak serce, płuca i mózg, ukształtowały się później. To
samo dotyczy ciała eterycznego, duszy czuciowej itp. Czło-
wiek kształtował się razem z otaczającym go światem i każ-
dy jego element odpowiada jakiemuś zjawisku, jakiejś isto-
cie należącej do zewnętrznego świata. Uczeń powoli docho-
dzi do poznania swoich powiązań ze światem. Poznanie to
można określić jako poznanie analogii między mikrokos-
mosem, czyli człowiekiem, i makrokosmosem, czyli świa-
tem. Gdy uczeń osiągnął już to poznanie, może doznać cze-
goś nowego. Zaczyna czuć się jak gdyby zrośnięty ze świa-
tem, choć czuje jednocześnie w pełni swoją samoistność
Jest to uczucie rozpływania się w świecie, jednoczenia się
z nim, lecz bez utraty świadomości własnej odrębności.
Można teraz wymienić wszystkie stopnie wyższego pozna-
nia:
1. Studia nad wiedzą duchową, z zastosowaniem władzy
sądzenia zdobytej w świecie zmysłowym.
2. Przejście do poznania imaginacyjnego.
3. Odczytywanie tajemnego pisma (inspiracja).
4. Wczuwanie się w duchowe otoczenie (intuicja).
5. Poznanie związku między mikrokosmosem i makro-
kosmosem.
6. Zjednoczenie się z makrokosmosem.
7. Przeżywanie całości poprzednich doświadczeń.
Skoro uczeń doznał przeżycia intuicji, poznaje nie tylko
świat duchowy, ale także istoty, które uczestniczyły w two-
-143-
rżeniu świata, do którego należy człowiek. W ten sposób
człowiek uczy się poznawać siebie jako istotę duchową. Na
końcu tej drogi staje przed obliczem Chrystusa. Jeśli przez
intuicję pozna Chrystusa w świecie duchowym, zrozumie
wówczas również, co rozegrało się na Ziemi w czwartej
epoce poatlantydzkiej, w czasach grecko-łacińskich. Dowie
się, jak Chrystus przyczynił się do rozwoju Ziemi i jak dalej
na nią wpływa. Dzięki temu uczeń pozna sens rozwoju Zie-
mi.
Opisaną tu drogą poznania światów nadzmysłowych
może iść każdy człowiek, bez względu na jego sytuację ży-
ciową. Gdy się mówi o takiej drodze, należy zauważyć, że
cel poznania i prawda są takie same we wszystkich epo-
kach, lecz ludzie w różnych okresach zamierzali je osiągnąć,
startując z różnych punktów wyjścia. Obecnie człowiek nie
może już rozpoczynać tej wędrówki tak, jak na przykład to
czynił ktoś dążący do wtajemniczenia w starożytnym Egi-
pcie. Dlatego też ćwiczenia, jakie wykonywali egipscy ucz-
niowie, nie dadzą się zastosować współcześnie. Od tamtych
czasów ludzkie dusze wielokrotnie się wcielały, a ich wę-
drówka miała swój sens. Zdolności i właściwości dusz zmie- j
niają się w miarę tych wcieleń. Widać jasno, że od dwunaJ
stego, trzynastego stulecia po Chrystusie zmieniły się całkoJ
wicie warunki życia. Poglądy, uczucia i zdolności ludzkośca
są inne niż dawniej. Opisana tu droga do wyższego pozna-l
nią nadaje się dla dusz wcielających się współcześnie. Za-l
wsze musi panować doskonała zgodność między życiem!
i sposobami wtajemniczenia. < < i
-144-
Stan obecny i perspektywy rozwoju
świata i ludzkości
Według wiedzy duchowej nie sposób przewidzieć kie-
runku rozwoju człowieka i świata bez znajomości jego po-
przednich faz. W książce tej była mowa o rozwoju Saturna,
Słońca, Księżyca i Ziemi. Na losy człowieka na Ziemi nadal
wpływa to, co wydarzyło się na Księżycu, Słońcu i Saturnie.
Istoty i rzeczy, które brały udział w rozwoju Księżyca,
kształtowały się dalej. Z nich powstało wszystko to, co znaj-
duje się obecnie na Ziemi. Niektóre z tych rzeczy ujawniają
się dopiero na pewnym stopniu świadomości nadzmysłowej.
Po osiągnięciu tego stopnia okazuje się, że Ziemia jest połą-
czona ze światem nadzmysłowym. Świat ten zawiera rzeczy
i istoty pochodzące z Księżyca, które nie przybrały widzial-
nych form. Świadomość nadzmysłowa może dzięki nim za-
głębić się w przeszłości i jednocześnie ujrzeć zapowiedź te-
go, co się dopiero ma wydarzyć. Przyszłą postać Ziemi moż-
na nazwać stanem Jowisza. Każdy, kto obserwuje ten stan
Jowisza za pomocą nadzmysłowego oglądu, widzi, że
w przyszłości muszą zajść pewne zjawiska, bowiem
-145-
w nadzmysłowej części Ziemi, części pochodzącej od Księ-
życa, znajdują się istoty i rzeczy, które przybiorą określone
formy, skoro tylko zmieni się postać naszej planety.
W przypadku wiedzy o rzeczach przyszłych, badacz po-
znający nadzmysłowo staje wobec innych trudności niż pod-
czas poznawania przeszłości. Człowiek nie potrafi na razie
zająć wobec przyszłych zdarzeń stanowiska wolnego od
uprzedzeń, jakie zajmuje zwykle w stosunku do przeszłości.
To, co dopiero ma się stać, pobudza ludzkie uczucia i wolęr|
natomiast wydarzenia minione człowiek traktuje zupełnie
inaczej. Kto uważnie obserwuje codzienne życie, ten wie, ik
jest prawdy w tym spostrzeżeniu. Jest ono równie prawdzi*
we w odniesieniu do postrzegania świata nadzmysłowego.
Podobnie jak wielki rozwój świata może być przedsta-j
wiony w kolejności stadiów, począwszy od stadium Saturna,
tak samo można wyodrębnić krótsze okresy, na przykład
ery ewolucji Ziemi. Od straszliwego kataklizmu, który zni-
szczył Atlantydę, następowały po sobie ery scharakteryzo-
wane już wcześniej jako hinduska, praperska, egipsko-chal-
dejska i grecko-łacińska. Obecnie ludzkość żyje w piątej
erze, która kształtowała się powoli w dwunastym, trzyna-?j
stym i czternastym stuleciu po Chrystusie, ale jej zwiastuny!
występowały już w czwartym i piątym wieku. Poprzedni!
okres, grecko-łaciński, rozpoczął się około ósmego wieku']
przed naszą erą. W ostatnich latach jego trzeciej części na*|
stąpiło przyjście Chrystusa. Wszystkie zdolności ludzkie ule?]
gły zmianie podczas przejścia z okresu egipsko-chaldejskie||
go do grecko-łacińskiego. W pierwszym z tych okresów nie
istniało logiczne myślenie. To, co współcześnie człowiek po*
znaje za pośrednictwem rozumu i zmysłów, niegdyś stano- <
wiło przedmiot jego wiedzy wewnętrznej, pod pewnymi |
-146-
względami nadzmysłowej. Gdy postrzegano rzeczy, aktowi
postrzeżenia towarzyszyło powstanie w duszy obrazu tych
rzeczy. Z głębi duszy płynęło również pewne poznanie nie-
zmysłowych przedmiotów i istot. Stanowiło ono pozostałość
starożytnej świadomości nadzmysłowej, jaką niegdyś posia-
dały wszystkie istoty ludzkie. W okresie grecko-łacińskim
pojawiało się coraz więcej jednostek pozbawionych tego
rodzaju zdolności. Ludzie oddalali się od bezpośredniego
postrzegania świata duchowego i stawali coraz bardziej
zdani na rozum i doznania zmysłowe. Taki stan rzeczy trwał
przez całą czwartą epokę po zagładzie Atlantydy. Tylko ci,
którzy zachowali część starożytnej duchowości, mogli jesz-
cze bezpośrednio oglądać świat nadzmysłowy. Jednakże ten
sposób poznania nie był już przydatny w nowej epoce, albo-
wiem na mocy praw rozwoju, stare właściwości duszy tracą
na znaczeniu, kiedy wykształcają się w niej nowe zdolności.
Żyli jednak i tacy ludzie, którzy zaczęli rozwijać w sobie siły
umożliwiające im ponowne wstąpienie do świata duchowe-
go. W tym też okresie zaczęto stosować obowiązujące do
dzisiaj metody ćwiczenia duszy. Ludzie, którzy w taki spo-
sób starali się osiągnąć poznanie nadzmysłowe, mogli po-
znać wyższe dziedziny istnienia za pomocą imaginacji, in-
spiracji i intuicji, inni zaś, pozostający wierni wyłącznie ro-
zumowi i doświadczeniu zmysłowemu, mogli poznać treść
starożytnych objawień jedynie z opowieści.
Również o nadejściu Chrystusa ludzie mogli się dowie-
dzieć tylko z takich opowieści, jeśli nie potrafili się wznieść
do rzeczywistości nadzmysłowej. Bez wątpienia byli też i ta-
cy wtajemniczeni, którzy posiadali jeszcze naturalne zdol-
ności postrzegania świata nadzmysłowego i dzięki ich rozwi-
janiu dochodzili do tego postrzegania bez pomocy rozumu
i doświadczenia. Oni stworzyli pomost między starym wtaje-
-147-
,
mniczeniem a nowym. Istotą czwartej epoki było to, że
wskutek pozbawienia duszy bezpośrednich kontaktów ze
światem duchowym człowiek wzmocnił swój rozum zorien-
towany na dane zmysłowe. Niedosyt treści duchowych sta-
rano się załagodzić za pomocą wielkich podań z zamierz-
chłej przeszłości o pojawieniu się Chrystusa. Podania te
przekazywały wiedzę o wyższych światach. Zawsze jednak J
żyli ludzie, którzy zdobywali wyższe zdolności poznawcze.
Dzięki bezpośredniemu oglądowi mogli kontemplować ta-
jemnicę wcielenia Chrystusa. To, co zobaczyli, przekazywali
innym. Pierwsza ofensywa chrześcijaństwa przypadła na
okres, kiedy większość ludzi nie posiadała zdolności nad-
zmysłowego poznawania. Fakt ten tłumaczy siłę oddziały-
wania wspomnianych podań. Musiały one budzić najwyższą
wiarę w istnienie świata duchowego w ludziach, którzy nie
potrafili do tego świata przeniknąć. Ci, którzy je im przeka-
zywali, byli następcami starożytnych wtajemniczonych.
Mieli oni za zadanie poznać to, co było istotne w starożyt-
nych misteriach, i do tego mieli dodać przesłanie o nade-*
jściu Chrystusa.
W taki sposób powstała wiedza tych nowych wtajemni-
czonych, ogarniająca wszystko, co było przedmiotem staro-
żytnej inicjacji, jak również tajemnicę Chrystusa. Wiedza ta
nie była zbytnio rozpowszechniona, gdyż w owym okresie!
wzmacniał się przede wszystkim ludzki rozum. Następnie;
nastała nowa, piąta epoka. Jej cechą charakterystyczną był i
rozwój rozumu, który wciąż trwa. Na początku tego okresu,
dawna, tradycyjna wiedza coraz bardziej traciła na znacze-
niu. Jednakże wiedza tajemna przenikała do ludzkich urny*
słów, tyle że rozum nie chciał przyjąć jej do wiadomości.
-148-
W następnych okresach piątej epoki w historii ludzko-
ści, wiedza o świecie nadzmysłowym będzie przenikała do
ludzkiej świadomości, a z nastaniem kolejnej epoki, ludz-
kość w pełni świadomie posiądzie to, co niegdyś mętnie
oglądała. Tego, co dusza w dawnych czasach wiedziała
o wyższych sferach, nie przesłaniały jej jeszcze rozum i zmy-
słowe wrażenia. Treści duchowe zjawiały się w niej jak na-
tchnienie. W przyszłości będzie ona czuła nie tylko na-
tchnienie, ale również będzie te treści pojmowała.
W piątej epoce powtarza się w pewien sposób to, co
wystąpiło już w okresie egipsko-chaldejskim. Wówczas du-
sza postrzegała jeszcze pewne fakty ze świata nadzmysło-
wego, lecz zdolność takiego postrzegania była już w zaniku.
W piątej epoce zjawiska nadzmysłowe, które w trzecim
okresie były przyćmione, znowu staną się widzialne, ale
człowiek będzie je już pojmować. Dlatego przybiorą one
zupełnie inną postać niż dawniej. W czasach starożytnych
wrażenia płynące z dziedziny nadzmysłowej odczuwano ja-
ko siły odpychające człowieka od zewnętrznego świata du-
chowego, w którym już nie żył. W przyszłości natomiast
człowiek będzie wiedział, że pochodzą one ze świata, w któ-
rym rzeczywiście przebywa i w którym coraz mocniej zapu-
szcza korzenie. Nie należy więc sądzić, że powtórzenie
okresu egipsko-chaldejskiego może się odbyć po prostu za
sprawą przyjęcia do duszy tego, co już niegdyś istniało i za-
chowało się z tych czasów. Właściwie pojęty impuls Chry-
stusowy działa w ten sposób, że dusza ludzka, która go przy-
jęła, poznaje go i zachowuje się wobec niego tak, jak wobec
tego, co niegdyś doświadczyła.
Ziemia zmienia się w związku z przemianami, jakim
podlega ludzkość. Po upływie siódmej epoki, Ziemia prze-
-149-
istoczy się w sposób analogiczny do przemiany, która spo-
wodowała zagładę Atlantydy. Po tej zmianie nastąpi znowu
siedem epok. Dusze ludzkie, które wówczas będą się wcie-
lały, doznają na wyższym stopniu uczucia zjednoczenia ze
światem duchowym, jakie przeżywali niegdyś mieszkańcy
Atlantydy. Okaże się jednak, że tylko ci ludzie są przystoso-
wani do nowych warunków na Ziemi, którzy zostali obda-
rzeni duszami ukształtowanymi dzięki wpływom okresu
grecko-łacińskiego i następnych: piątego, szóstego i siód-
mego. Nadejdzie czas, kiedy rozwój Ziemi i ludzkości posu-
nie się tak daleko, że siły i jestestwa, które niegdyś musiały
się odłączyć od Ziemi, by umożliwić istotom ziemskim roz-
wój, będą w stanie na powrót się z nią zjednoczyć. Wtedy
także Księżyc połączy się z naszym globem. Stanie się to
dzięki temu , że już wystarczająca liczba ludzkich dusz po-
siądzie wewnętrzną moc, aby uczynić siły księżycowe przy-
datnymi dla dalszej ewolucji. Wydarzy to się w czasach, kie-
dy obok tych rozwiniętych dusz będą żyły także dusze, które
uległy złu. Będą się one przeciwstwiać dążącej ku dobru
części ludzkości.
Ludzie kroczący drogą dobra posiądą umiejętność roz-
wijania sił księżycowych, a dzięki temu również przekształ-
cania owych złych ludzi w ten sposób, że będą mogli oni żyd
razem dalej jako obywatele odrębnego państwa na Ziemi.
Dzięki tej pracy ludzi dobrych złączona z Księżycem Zie- J
mia zjednoczy się ze Słońcem oraz innymi ciałami niebie-
skimi. Po pewnym czasie nastanie na Ziemi epoka Jowisza.
W stadium tym nie będzie już istniało państwo mineralnej
gdyż jego siły przeistoczą się w siły roślinne. Państwo roślin-
ne, całkowicie odmienne od obecnego, pojawi się w sta-
dium Jowisza jako najniższe. Nad nim znajdzie się państwo
zwierząt, potem państwo potomków ludzi złych, nad nimi
-150-
zaś będą górować potomkowie ludzi dobrych. Praca obywa-
teli tego ostatniego państwa ludzkiego będzie polegać
w znacznej mierze na takim uszlachetnieniu dusz upadłych,
aby mogły one powrócić na łono państwa prawdziwie ludz-
kiego. W stadium Wenus zniknie z kolei państwo roślinne.
Na samym dole hierarchii znajdzie się tam państwo zwie-
rzęce, nad nim zaś powstaną trzy państwa ludzkie.
Widać więc, jak powoli wyłania się najwyższy cel ludz-
kiego rozwoju: uduchowienie osiągnięte własną pracą. To,
co człowiek wypracuje w duszy, przekształci się w końcu
w jego zewnętrzny świat duchowy. Stanie się on samodziel-
nym członkiem świata duchowego. Nastąpi to dzięki temu,
że jego jaźń ukształtują Duchy Formy. W przyszłości ta jaźń
zharmonizuje się z istotami wszystkich planet za sprawą si-
ły, która dołączy do mądrości w wyniku ewolucji Ziemi. Ta
siła to m i ł o ś ć. Ze wszystkiego, co może z siebie dać jaźń,
ma powstać właśnie miłość. Jak obecnie w świecie zmysło-
wym przejawia się mądrość, tak w przyszłości miłość objawi
się we wszystkich zjawiskach jako nowa siła przyrody. Ile
powstanie siły miłości, tyle dokona się czynów twórczych.
Dzięki ewolucji opartej na miłości dojdzie w końcu do udu-
chowienia Ziemi.
-151-
SPIS RZECZY
Charakter wiedzy tajemnej..............................5
Istota człowieczeństwa...................................... 17
Sen a śmierć.....................................................31
Rozwój świata a człowiek..................................55
Poznanie wyższych światów............................ 115
Stan obecny i perspektywy
rozwoju świata i ludzkości..............................145
J *
HF^^^^r