Steiner Rudolf Jak osiągnąć poznanie wyższych światów


SPIS TREŚCI

Przedmowa do trzeciego wydania 7

Przedmowa do piątego wydania 10

Przedmowa do wydania 8 -11 tysiąca 12

Jak osiągnąć poznanie wyższych światów? 13

Warunki 13

Spokój wewnętrzny 22

Stopnie wtajemniczenia 32

Przygotowanie 33

Oświecenie 39

Kontrola myśli i uczuć 43

Wtajemniczenie 55

Uwagi praktyczne 66

Warunki tajemnego szkolenia 75

O niektórych oddziaływaniach wtajemniczenia 85

Przemiany zachodzące w sferze snu u ucznia wiedzy duchowej 115

Osiąganie stanu ciągłej świadomości 123

Rozkojarzcnie osobowości w czasie szkolenia duchowego . . 130

Strażnik progu 139

Życie i śmierć. Wielki strażnik progu 146

Posłowie 154

Przypisy 161

PRZEDMOWA DO TRZECIEGO WYDANIA

Ukazują się tutaj w formie książki moje rozprawy, które były drukowane pierwotnie jako pojedyncze artykuły pt. ,Jak osiągnąć poznanie wyższych światów". Niniejszy tom przynosi na razie część pierwszą; następny tom będzie zawierał ciąg dalszy. Ta praca o ro­zwoju człowieka w kierunku ujęcia poznania wyższych światów nie powinna wystąpić przed światem w nowej postaci bez kilku słów towarzyszących, którymi ją tutaj poprzedzam. Zawarte w niej wiadomości o rozwoju duszy człowieka pragnęłyby służyć różnym potrzebom. Po pierwsze mają one coś dać tym osobom, które od­czuwają zainteresowanie wynikami wiedzy duchowej, a które są zmuszone postawić pytanie: ale skąd czerpią swoją wiedzę ci, któ­rzy utrzymują, że mogą coś powiedzieć o wielkich zagadnieniach życia? Wiedza duchowa ma coś do powiedzenia o tego rodzaju za­gadnieniach. Kto pragnie obserwować fakty prowadzące do tych wypowiedzi, musi wznieść się do nadzmysłowego poznania. Musi pójść drogą, którą próbowano tu opisać. Jednak błędem byłoby są­dzić, że wiedza duchowa jest bez wartości dla człowieka, który nie ma skłonności lub możliwości do wkroczenia samemu na nią. Dla badania tych faktów trzeba posiadać zdolność wkraczania w świa­ty nadzmysłowe. Kiedy jednak są one już zbadane i podane do wiadomości, wtedy również i ten, kto sam ich nic spostrzega, może wyrobić sobie wystarczające przekonanie o prawdziwości tych da­nych. Znaczną ich część można bez wątpienia sprawdzić stosując wobec nich zdrowy osąd, nie kierowany żadnymi uprzedzeniami. Nie należy tylko pozwolić sobie w tym przeszkodzić przeróżnym uprzedzeniom, które tak licznie tkwią przecież w człowieku. Ła­two może się na przykład wydawać, że to lub tamto nie zgadza się z pewnymi współczesnymi wynikami naukowymi. W rzeczywis­tości nic ma w nauce takich wyników, które byłyby sprzeczne z ba­daniem duchowym. O ile nie sięga się do tych naukowych wyni­ków wszechstronnie i bez uprzedzeń, to może się komuś wydawać, że to czy inne twierdzenie naukowe nie zgadza się z danymi o światach duchowych. Dochodzi się jednak do przekonania, że im bardziej bezstronnie porównuje się wiedzę duchową właśnie z

pozytywnymi zdobyczami nauki, tym lepiej może być poznana ich całkowita zgodność. Jednak pewna część danych wiedzy duchowej w mniejszym lub większym stopniu nie daje się ująć zwykłemu osądowi rozumu. Lecz również i wobec tej ich części bez trudu zdoła wyrobić w sobie prawidłowe ustosunkowanie się ten, kto zda sobie sprawę, że nic tylko rozsądek, lecz również zdrowe uczucie może być sędzią prawdy. A gdy uczucie to nie da się ponosić sym­patiom, lecz naprawdę bezstronnie podda się działaniu treści wie­dzy o wyższych światach, zrodzi się wówczas także właściwy sąd uczuciowy. Dla osób, które nie mogą albo nic chcą wstąpić na ścieżkę prowadzącą do świata nadzmyslowcgo, istnieją jeszcze inne drogi do utwierdzenia się w przekonaniu o prawdziwości tych danych. Osoby te mogą jednak odczuć, jaką wartość mają te wia­domości dla życia także wtedy, gdy dowiadują się o nich tylko od badacza światów duchowych. Nie każdy może stać się od razu człowiekiem widzącym nadzmysłowo, natomiast poznanie zdobyte przez widzącego stanowi dla każdego prawdziwy, zdrowy pokarm. Gdyż stosować może je w życiu każdy. A kto je stosuje, przekona się wkrótce, czym może się stać życie we wszystkich dziedzinach z tymi wiadomościami, a czego będzie ono pozbawione, jeśli się je z życia wykluczy. Poznanie światów nadzmysłowych stosowane w życiu w sposób prawidłowy nie tylko nie okaże się nieżyciowe, lecz w najwyższym stopniu praktyczne. Jednak człowiek, który sam nie chce wstąpić na ścieżkę wyższego poznania, a ma skłon­ność do zajmowania się faktami tam obserwowanymi, może zapy­tać, w jaki sposób człowiek widzący dochodzi do tych rezultatów? Książka ta pragnie osobom interesującym się tym pytaniem dać obraz tego, co należy przedsięwziąć, ażeby rzeczywiście poznać świat nadzmyslowy. Pragnęłaby ona drogę do niego przedstawić w taki sposób, aby również człowiek, który sam tą ścieżką nie kro­czy, mógł zdobyć zaufanie do tego, kto ją przeszedł. Jest przecież możliwe, że jeżeli czytelnik dowie się, jak pracuje badacz ducho­wy, uzna to za słuszne i powie sobie: opis drogi wiodącej w wyż­sze światy zrobi! na mnie takie wrażenie, że teraz mogę zrozumieć, dlaczego wyniki badań duchowych są dla mnie przekonywujące. Książka ta ma więc służyć tym, którzy pragną umocnienia i upe-

wnienia się w swoim zmyśle i poczuciu prawdy. Nie mniej jednak pragnie ona dać coś także tym, którzy sami szukają drogi wiodącej ku poznaniu nadzmysłowemu. Prawdziwość podanych tutaj opisów najlepiej wypróbują osoby, które same je w sobie urzeczywistnią. Kto żywi takie zamiary, uczyni dobrze, jeśli będzie sobie ciągle powtarzał, że przy opisie rozwoju duszy niezbędne jest coś więcej, niż takie zapoznanie się z treścią, do jakiego się często zmierza w innych wywodach. Konieczne jest głębokie wżycie się w przed­stawione sprawy. Należy z góry przyjąć założenie, że dana rzecz powinna być ujmowana nie tylko na podstawie tego, co się mówi o niej samej, lecz również w oparciu o niejedną wiadomość doty­czącą zupełnie innych spraw. Nabiera się wówczas przeświadcze­nia, że istota sprawy nie polega na jakiejś jednej prawdzie, lecz na zgodności wszystkich prawd. Kto chce przeprowadzać ćwiczenia, powinien się nad tym bardzo poważnie zastanowić. Jakieś ćwicze­nie może być właściwie zrozumiane i właściwie przeprowadzone, a pomimo to może niewłaściwie oddziaływać, jeżeli nie dołączy się do niego jeszcze innego ćwiczenia, które dopełni jednostronność pierwszego i doprowadzi duszę do harmonii. Kto będzie czytał tę książkę z głębokim przejęciem, tak że czytanie stanic się dla niego niejako przeżyciem wewnętrznym, ten nic tylko zapozna się z jej treścią, lecz dozna również uczucia - w jednym miejscu takiego, w innym innego - i pozna przez to, jaką wagą dla rozwoju duszy ma to czy inne ćwiczenie. Znajdzie też odpowiedź na to, w jakiej for­mie powinien to czy inne ćwiczenie próbować podjąć uwzględnia­jąc swoją odrębną indywidualność. Gdy w grę wchodzą opisy - tak jak tutaj - przejawów, które mają być przeżywane, nasuwa się od razu konieczność ustawicznego sięgania do wskazówek; dochodzi się bowiem do przekonania, że niektóre rzeczy dopiero wtedy można w pewnej mierze zrozumieć, gdy wprowadza się je w życie, bo wtedy zauważy się pewne subtelności, które przedtem musiały ujść uwadze.

Także ci czytelnicy, którzy nie zamierzają pójść nakreśloną tu drogą, znajdąw tej książce niejedno, co przyda im się w życiu we­wnętrznym: zasady życiowe, wskazania, w jaki sposób wyjaśnić sobie takie czy inne zjawisko, na pozór zagadkowe, itp.

Może się też zdarzyć, że ktoś, kogo życie tak prowadziło, że ma za sobą niejedno doświadczenie i został w jakiejś mierze przez sa­mo życie wtajemniczony, znajdzie tutaj ku swojemu zadowoleniu to - ujęte w przejrzystą całość - czego się częściowo domyślał, co już wiedział, ale sam sobie może nie dosyć jasno uświadamiał.

PRZEDMOWA DO WYDANIA PIĄTEGO

Treść tego nowego wydania książki ,Jak osiągnąć poznanie wyższych światów", napisanej przed przeszło dziesięciu laty, została na nowo przepracowana we wszystkich szczegółach. Po­trzeba takiego ponownego opracowania rodzi się w sposób natural­ny przy podawaniu opisów dotyczących przeżyć wewnętrznych oraz dróg duszy, jakie są w tej książce podane. Podawana treść nic może zawierać żadnego ustępu, który nie pozostawałby w najgłęb­szym związku z duszą autora podającego tę treść, a nawet nie jest też możliwe inne ustosunkowanie się do tej pracy, niż połączone z dążeniem do jeszcze większej wyrazistości i jasności treści opisa­nych przed laty. Z tego dążenia wyrosło to, co usiłowałem uczynić w nowym wydania tej książki. Wprawdzie wszystkie istotne części wywodów, wszystkie zasadnicze rzeczy pozostały w postaci, w jakiej były poprzednio, a jednak zostały dokonane ważne zmiany. W wielu miejscach mogłem uczynić niejedno dla dokładniejszej charakterystyki szczegółów. A wydało mi się to ważne. Gdyby ktoś zechciał skorzystać z zawartych w tej książce danych dla swojego własnego życia duchowego, duże znaczenie będzie miało to, by był w stanie możliwie najdokładniej mieć przed oczami charaktery­stykę dróg duszy, o których jest tu mowa. Przy opisach wewnętrz­nych procesów duchowych o wiele łatwiej o nieporozumienie, niż przy opisach faktów ze świata fizycznego. Możliwość powstania takich nieporozumień wynika z ruchliwości wewnętrznego życia i - obok wielu innych rzeczy - z konieczności zachowania stale w świadomości, jak bardzo różni się to życie duszy od wszelkiego życia w świecie fizycznym. Przy tym nowym wydaniu zwróciłem uwagę na odnalezienie w książce tych ustępów, gdzie takie nie­porozumienia mogłyby powstać i usiłowałem przy redagowaniu za­pobiec ich powstaniu.

Gdy pisałem artykuły, z których powstała ta książka, zmuszony byłem o niejednej rzeczy mówić inaczej przede wszytkim z tego powodu, że wówczas wypadło mi w inny sposób wskazywać na pe­wne treści o faktach z zakresu poznania wyższych światów - które w ciągu ostatnich dziesięciu lat ogłosiłem drukiem - niż obecnie, po ich opublikowaniu. W mojej “Wiedzy tajemne/', w ,JDvchowych przewodnikach człowieka", w “Drodze do samopoznania", a zwłaszcza w książce “Na progu świata duchowego", jak również w różnych innych moich pismach opisane są takie przejawy ducho­we, o których istnieniu książka sprzed przeszło dziesięciu lat mogła wprawdzie wzmiankować, lecz w innych słowach, niż mi się to wydaje słuszne dzisiaj. O wiciu sprawach, które nie zostały jeszcze w książce opisane, musiałem wówczas powiedzieć, że można się o nich dowiedzieć “ustnie". Obecnie zostało już opublikowane wiele rzeczy, które miałem przy tym na myśli. Były to jednakże wskaza­nia, które nic wykluczały może w pełni błędnych mniemań u czy­telnika. Tak np. czytelnik mógłby sądzić, że osobisty stosunek do tego czy innego nauczyciela ma dużo większe znaczenie, niż mu należy przypisywać. Mam nadzieję, że przez sposób przedstawie­nia niektórych szczegółów w tym nowym wydaniu udało mi się wyraźniej zaznaczyć, że w obecnych warunkach duchowych czło­wiekowi poszukującemu duchowego szkolenia o wiele bardziej po­winno chodzić o całkowicie bezpośredni stosunek do świata du­chowego, niż o stosunek do osobowości nauczyciela. Ten zaś coraz bardziej będzie w szkoleniu duchowym przyjmował postawę pomo­cnika, jaką zgodnie z nowoczesnymi zapatrywaniami zajmuje na­uczający w jakiejkolwiek innej gałęzi wiedzy. Sądzę, że dostatecz­nie zaznaczyłem, iż autorytet nauczyciela oraz wiara w niego nic powinny odgrywać w duchowym szkoleniu innej roli, niż to ma miejsce w jakiejkolwiek innej dziedzinie nauki oraz życia. Wydaje mi się rzeczą bardzo ważną, by coraz lepiej oceniano ten właśnie stosunek badacza duchowego do ludzi, w których budzi się zainte­resowanie dla wyników jego badań. Sądzę, że w ten sposób popra-

wiłem książkę tam, gdzie po dziesięciu latach byłem w stanie zna­leźć miejsce wymagające poprawek.

Do tej części pierwszej ma być jeszcze dodana część druga. Ma ona przynieść dalsze wywody dotyczące postawy wewnętrznej, ja­ka prowadzi człowieka do poznania wyższych światów.

Nowe wydanie tej książki było już wydrukowane, gdy rozpo­częła się wielka wojna, którą ludzkość obecnie przeżywa. Piszę ni­niejsze uwagi do głębi duszy poruszony tym brzemiennym w na­stępstwa wydarzeniem.

Berlin, 7 września 1914 roku

Rudolf Steiner

PRZEDMOWA DO NAKŁADU OD 8 DO 11 TYSIĄCA

W nowym wydaniu tej książki wydało mi się niezbędne, aby w najnowszym opracowaniu poczynić nieznaczne tylko poprawki. Dodałem natomiast do tego wydania “Posłowie", w którym sta­rałem się powiedzieć wyraźniej pewne rzeczy, które dotyczą pod­łoży duszy, na których powinno opierać się wiadomości zawarte w tej książce, aby mogły być przyjęte bez powstania nieporozu­mień. Sądzę że treść tego “Posłowia" spełni swoje zadanie, wyjaś­niając niejednemu z przeciwników antropozoficznej wiedzy du­chowej, że może on trwać przy swoim sądzie tylko dlatego, że pod pojęciem wiedzy duchowej przedstawia sobie coś zupełnie innego, niż to, czym jest ona w rzeczywistości, podczas gdy tego, czym jest, wcale nie bierze pod uwagę.

Maj 1918 r.

Rudolf Steiner


JAK OSIĄGNĄĆ POZNANIE WYŻSZYCH ŚWIATÓW?

Warunki

W każdym człowieku drzemią zdolności, dzięki którym może osiągnąć poznanie dotyczące wyższych światów. Mistyk, gnostyk, antropozof mówili stale o świecie dusznym1 i świecie duchowym, które istnieją dla nich tak samo, jak świat, który można widzieć fizycznymi oczami i dotykać fizycznymi dłońmi. Słuchacz może w każdej chwili powiedzieć sobie: tego, o czym on mówi, mogę i ja również doświadczyć, jeżeli rozwinę w sobie odpowiednie siły, które dzisiaj są we mnie jeszcze uśpione. Chodzi jedynie o to, jak zabrać się do rozwinięcia w sobie takich zdolności. Wskazówek w tym kierunku mogą udzielać jedynie ci, którzy sami posiadają już w sobie takie siły. Od czasu istnienia rodu ludzkiego zawsze istnia­ło pewne szkolenie, w którym posiadający wyższe zdolności dawali wskazówki tym, którzy takich zdolności poszukiwali. Szkolenie te­go rodzaju nosi nazwę szkolenia tajemnego, zaś otrzymywana w ten sposób nauka zwana jest nauką wiedzy tajemnej lub naucza­niem okultystycznym. Tego rodzaju określenie budzi naturalnie nieporozumienia. Kto je usłyszy, łatwo może uwierzyć, że ci, któ­rzy zajmują się takim nauczaniem, pragną tworzyć pewną szcze­gólnie uprzywilejowaną klasę ludzi, którzy w sposób zupełnie do­wolny ukrywają swoją wiedzę przed innymi. Inni sądzą nawet, że za taką wiedzą nie kryje się w ogóle nic wartościowego, gdyby bo­wiem była prawdziwą wiedzą - skłonni są tak myśleć - nie trzeba byłoby otaczać jej żadną tajemnicą: można by ją głosić publicznie i korzyści płynące z niej udostępnić ogółowi.

Wtajemniczeni w naturę wiedzy duchowej nie dziwią się jed­nak, że osoby nie wtajemniczone myślą w ten sposób. Na czym polega tajemnica inicjacji, może pojąć tylko ten, kto sam do pew­nego stopnia doświadczył wtajemniczenia w wyższe tajemnice bytu. Można by jednak zadać pytanie: jakże więc w takich warun­kach ktoś nie wtajemniczony może obudzić w sobie jakiekolwiek ludzkie zainteresowanie tak zwaną wiedzą tajemną? Gdzie i dla­czego powinien szukać czegoś, o czym nie może przecież wyrobić

sobie żadnego wyobrażenia? Lecz już u samych podstaw takiego pytania leży zupełnie błędne pojęcie o istocie wiedzy tajemnej. W rzeczywistości z wiedzą tajemną jest tak samo jak z wszelką inną wiedzą i umiejętnościami ludzi. Dla przeciętnego człowieka jest ona taką samą tajemnicą, co sztuka pisania dla kogoś, kto nic uczył się pisać. I tak jak każdy może nauczyć się pisać, jeżeli tylko obie­rze właściwą ku temu drogę, tak też każdy, kto szuka odpowied­nich ku temu dróg, może się stać uczniem, a nawet nauczycielem wiedzy tajemnej. Pod jednym tylko względem sprawa ma się tu ina­czej niż z zewnętrzną wiedzą i umiejętnościami. Na skutek niedo­statku, ze względu na stosunki kulturalne, w których się urodził, może komuś zabraknąć możliwości przyswojenia sobie sztuki pisa­nia; natomiast Ula zdobycia wiedzy i umiejętności w światach wyż­szych nie ma żadnych przeszkód dla tych, którzy tego szczerze poszukują.

Wielu ludzi uważa, że należy poszukiwać tu czy ówdzie mistrzów wyższej wiedzy w celu otrzymania od nich pouczeń. Istnieją tu je­dnak dwie prawdy. Po pierwsze, ten kto poważnie stara się o zdo­bycie wyższej wiedzy, nic ulęknie się żadnych trudów ani przesz­kód, by znaleźć wtajemniczonego, który może go wprowadzić w wyższe tajemnice świata, Z drugiej zaś strony każdy może mieć pewność, że jeśli istnieje w nim poważne i godne sprawy dążenie do poznania, to wtajemniczenie odnajdzie bez względu na okolicz­ności. Dla wszystkich wtajemniczonych istnieje bowiem naturalne prawo, które nakazuje im nie ukrywać należnej wiedzy przed żad­nym szukującym jej człowiekiem. Lecz istnieje również inne natu­ralne prawo, które orzeka, że nie można wyjawić niczego z wiedzy tajemnej nikomu, kto nie jest do tego powołany. I tym pełniej jest się wtajemniczonym, im ściślej przestrzega się obydwu tych praw. Duchowa więź, obejmująca wszystkich wtajemniczonych, nic sta­nowi żadnej zewnętrznej więzi, jednak obydwa wymienione prawa tworzą mocne klamry, dzięki którym ogniwa tej więzi trzymają się razem. Choćbyś żył w najserdeczniejszej przyjaźni z wtajemniczo­nym, pozostaniesz jednak oddzielony od jego istoty, zanim sam nic staniesz się wtajemniczonym. Możesz zdobyć serce oraz miłość wtajemniczonego w pełnym znaczeniu tego słowa: swoją tajemni-

cę powierzy ci dopiero wtedy, gdy do tego dojrzejesz. Możesz mu schlebiać, możesz go dręczyć, nic go nie zmusi, aby zdradzić ci co­kolwiek z tego, o czym wie, że nie może ci być zdradzone, ponie­waż na twoim stopniu rozwoju nie potrafisz jeszcze przygotować w duszy odpowiedniego przyjęcia tej tajemnicy.

Drogi czyniące człowieka dojrzałym do przyjęcia tajemnicy, są ściśle określone. Ich kierunek jest zapisany niezatartymi, wieczny­mi zgłoskami w światach duchowych, w których wtajemniczeni strzegą wyższych tajemnic. W dawniejszych, poprzedzających na­szą historię czasach, świątynie ducha były widzialne również i ze­wnętrznie; dzisiaj, gdy nasze życie stało się tak bardzo pozbawione ducha, nie ma ich w świecie dostępnym dla zewnętrznych oczu. Ale duchowo istnieją one wszędzie i każdy, kto ich szuka, może je znaleźć.

Jedynie w swojej własnej duszy człowiek może znaleźć środki, które otworzą przed nim usta wtajemniczonego. Musi on rozwinąć w sobie w wysokim stopniu pewne cechy, a wtedy najwyższe skar­by ducha mogą stać się jego udziałem.

Początek musi stanowić pewien zasadniczy nastrój duszy. Ba­dacz nauk tajemnych nazywa go ścieżką czci, dewocji wobec pra­wdy i poznania. Tylko ten, kto taki nastrój posiada, może stać się uczniem wiedzy tajemnej. Kto posiada przeżycia w tej dziedzinie, ten wie, jakie zadatki można zauważyć już w dzieciństwie u ludzi, którzy później stają się uczniami wiedzy tajemnej. Są dzieci, które ze zbożną nieśmiałością podnoszą wzrok ku czczonym przez siebie osobom. Odczuwają one wobec nich taką cześć, że nie pozwala im ona powziąć w głębi serca jakiejkolwiek krytycznej myśli czy opo­zycji wobec nich. Dzieci takie wyrastają na młodzieńców i dziew­częta, którym sprawia radość, jeżeli mogą zwracać się spojrzeniem ku temu, co jest godnym czci. Z szeregów tej młodzieży wyrasta wiciu uczniów wtajemniczenia. Jeżeli stałeś kiedyś przed drzwiami człowieka, dla którego żywiłeś cześć i odczuwałeś przy swoich pier­wszych odwiedzinach zbożny lęk przed naciśnięciem klamki, aże­by wejść do pokoju, który był dla ciebie świętością"- to ujawniło się w tobie uczucie, które może się stać zalążkiem twojego później­szego tajemnego szkolenia. Dla każdego dorastającego człowieka

jest ogromnym szczęściem niesienie w sobie podobnego uczucia jako zadatku. Niech nikt nie sądzi jednak, że tego rodzaju skłonnoś­ci stanowią zaczątki uległości albo niewolnictwa. Dziecięca cześć, okazywana najpierw ludziom, stanie się później czcią dla prawdy i poznania. Doświadczenie poucza, że z podniesionym czołem naj­lepiej potrafią chodzić ci ludzie, którzy nauczyli się okazywać cześć tam, gdzie jest ona na swoim miejscu. A jest ona na swoim miejscu wszędzie tam, gdzie wyrasta z głębi serca.

Jeżeli nie rozwijamy w sobie przenikającego nas do głębi uczu­cia, że istnieje coś wyższego ponad nas samych, to nie znajdziemy w sobie sił, by rozwinąć się ku czemuś wyższemu. Wtajemniczony jedynie przez to zdobył siłę do wzniesienia głowy na wyżyny poz­nania, że swoje serce wprowadził w głębię czci i uwielbienia. Na wyżyny ducha można się wspiąć tylko wtedy, gdy kroczy się przez wrota pokory. Prawdziwą wiedzę możesz osiągnąć tylko wtedy, gdy nauczyłeś się ją szanować. Człowiek ma prawo zwracać swoje oczy ku światłu; lecz powinien to prawo sobie zdobyć. W życiu ducho­wym istnieją prawa podobnie jak w życiu materialnym. Potrzyj szklaną pałeczkę odpowiednim materiałem, a zostanie naelektry-zowana, tzn. - nabierze siły przyciągania drobnych przedmiotów. Odpowiada to pewnemu prawu przyrody. Wie o tym każdy, kto choć trochę uczył się fizyki. Podobnie, gdy zna się podstawowe zasady wiedzy tajemnej, wie się, że każde uczucie prawdziwego uwielbie­nia rozwija siłę, która wcześniej czy później może poprowadzić czło­wieka dalej w poznaniu.

Kto w swoich założeniach posiada takie uczucie czci albo też miał szczęście mieć je zaszczepione przez odpowiednie wychowanie, ten wiele niesie w sobie, kiedy w późniejszym okresie życia szuka dostępu do wyższego poznania. Kto nic niesie w sobie takiego przy­gotowania, temu już na pierwszym stopniu ścieżki poznania wyras­tają trudności, o ile przez samowychowanie nie podejmie w sobie energicznego rozbudzania nastroju czci. W naszych czasach jest szczególnie ważne, aby cała uwaga była zwrócona właśnie na ten punkt. Nasza cywilizacja skłania się bardziej ku krytyce, ku wyda­waniu sądów negatywnych, a w mniejszym stopniu ku uwielbie­niu, ku pełnej oddania czci. Nasze dzieci o wiele więcej krytykują,

niż w pełni oddają cześć. Ale każda krytyka, każdy negatywny osąd wygania z duszy tyle sił potrzebnych dla wyższego poznania, ile ich rozwija każde uczucie oddania. Nie oznacza to jednak opo­wiedzenia się przeciwko naszej cywilizacji. Nie chodzi tu wcale o to, ażeby ją krytykować. To właśnie krytyce, samoświadomemu lu­dzkiemu sądowi, tej zasadzie: “wszystko sprawdzaj i wybieraj to, co najlepsze" zawdzięczamy wielkość naszej kultury. Człowiek nie doszedłby do nauki, przemysłu, komunikacji, stosunków prawnych naszej doby, gdyby nie uprawia! wszędzie krytyki, nie przykładał wszędzie miary swojego sądu. Lecz to, co dzięki temu zdobyliśmy dla kultury zewnętrznej, musieliśmy opłacić pewnym uszczerb­kiem w wyższym poznaniu, w życiu duchowym. Należy podkreślić z naciskiem, że w wiedzy wyższej nie chodzi o czczenie ludzi, lecz o cześć dla prawdy i poznania.

Jednakże z jednej rzeczy powinien sobie każdy jasno zdawać sprawę: że człowiekowi, który tkwi po uszy w dzisiejszej czysto zewnętrznej cywilizacji, bardzo trudno jest dojść do poznania wyż­szych światów. Zdoła to uczynić jedynie podejmując energiczną pracę nad sobą. W czasach, gdy stosunki w życiu materialnym by­ły proste, duchowe wzniesienie się również było łatwiejsze do osią­gnięcia. To, co było godne czci, co miało być uważane za uświęco­ne, wznosiło się bardziej ponad pozostałe stosunki w świecie. W epoce krytycyzmu ideały zostają ściągnięte w dół, a inne uczucia wstępują na miejsce głębokiej czci, szacunku, uwielbienia oraz po­dziwu. Nasza epoka coraz bardziej odrzuca na bok te uczucia, tak że codzienne życie pozwala człowiekowi przeżywać je tylko w bar­dzo ograniczonym stopniu. Poszukujący wyższego poznania musi je sam w sobie wytworzyć. Sam musi natchnąć nimi swoją duszę. Nic osiągnie tego poprzez studia. Można to zdobyć jedynie przez życie. Kto pragnie zostać uczniem wtajemniczenia, ten musi ener­gicznie wychować siebie w nastroju uwielbienia, czci. Musi wy­szukiwać wszędzie - w swoim otoczeniu, w przeżyciach - tego, co zdoła mu narzucić podziw i głębszą cześć. Gdy spotykam jakiegoś człowieka i ganię jego słabości, to okradam siebie z wyższej siły poznania; jeśli staram się z miłością wniknąć w jego zalety, zbieram w sobie takie siły. Uczeń wiedzy tajemnej powinien nieustannie


pamiętać o kierowaniu się tą wskazówką. Doświadczeni badacze wiedzy tajemnej doskonale wiedzą, ile swoich sił zawdzięczają te­mu, że wciąż na nowo we wszystkich sprawach patrzą na to, co do­bre i powstrzymują się od osądzania. Nie może to jednak pozostać jedynie zewnętrzną regułą życiową, lecz musi to osiągnąć najgłęb­sze pokłady naszej duszy. W ręku samego człowieka leży własne udoskonalenie, a z czasem całkowite przemienienie siebie. Prze­miana ta powinna dokonywać się jednak w tym, co w człowieku jest najgłębsze - w jego życiu myślowym. Nie wystarczy, ażebym swoim zachowaniem okazywał zewnętrznie szacunek innej istocie. Muszę żywić taki szacunek w swoich myślach. Uczeń wiedzy taje­mnej musi zacząć od tego, by cześć wniknęła w jego życie myślo­we. Musi uważać w swojej świadomości na myśli nacechowane nieposzanowaniem, ujemną krytyką. Musi zatroszczyć się wprost o pielęgnowanie w sobie myśli pełnych czci i uwielbienia.

Każda chwila, gdy ktoś zasiądzie, ażeby zdać sobie sprawę, ile nieprzyjaznych, osądzających oraz krytykujących sądów o życiu i świecie tkwi w jego świadomości, każda taka chwila doprowadza nas bliżej do wyższego poznania. A wznosimy się ku niemu szyb­ko, gdy w takich chwilach napełniamy naszą świadomość tylko ta­kimi myślami, które natchną nas podziwem, czcią i uwielbieniem wobec świata i życia. Kto posiada w tych sprawach doświadczenie, ten wie, że w każdej z takich chwil budzą się w człowieku siły, które inaczej pozostają w uśpieniu. Dzięki temu otwierają się czło­wiekowi duchowe oczy. Zaczyna on przez to widzieć wokół siebie rzeczy, których wcześniej nic mógł dostrzec. Zaczyna rozumieć, że poprzednio widział zaledwie część otaczającego świata. Człowiek, który staje przed nim, ukazuje mu obecnie zupełnie inną postać. Nie będzie on wprawdzie w stanie na podstawie tej reguły widzieć już tego, co np. opisane jest jako ludzka aura. Do tego jest bowiem potrzebne jeszcze wyższe szkolenie. Lecz na ten wyższy stopień szkolenia może się wznieść właśnie wtedy, kiedy odbył przed tym energiczną pracę nad wyćwiczeniem w sobie czci i uwielbienia.

Cicho i niepostrzeżenie dla świata zewnętrznego dokonuje się wkroczenie ucznia wiedzy tajemnej na ścieżkę poznania". Nie ma potrzeby, by ktokolwiek spostrzegł w nim jakąś zmianę. Spełnia on

swoje obowiązki tak jak przedtem, troszczy się o swoje sprawy po­dobnie jak przedtem. Przemiana następuje jedynie w wewnętrznej stronie jego duszy, niedostrzegalnie dla oczu zewnętrznych. Naj­pierw całe życie uczuciowe człowieka zostaje opromienione zasad­niczym nastrojem głębokiej czci wobec wszystkiego, co jest rze­czywiście godne tej czci. Cale jego życie duszy skupia się w tym jednym zasadniczym uczuciu. Podobnie jak słońce ożywia swoimi promieniami wszystko, co żyje, tak wzniosła cześć ożywia wszyst­kie doznania duszy ucznia wiedzy tajemnej.

Początkowo niełatwo będzie człowiekowi uwierzyć, że takie uczucia jak cześć, poszanowanie itp. mają coś wspólnego z jego poznaniem. Wynika to stąd, że jest się skłonnym do traktowania poznania jako zdolności samej w sobie, która nie ma żadnego zwią­zku z tym, co poza nią zachodzi w duszy. Kto tak sądzi, nie zasta­nawia się jednak przy tym, że to przecież dusza poznaje. A dla du­szy uczucia są tym, czym dla ciała substancje, które składają się na jego pożywienie. Gdyby dawać ciału kamienie zamiast chleba, jego działalność by zamarła. Podobnie jest z duszą. Dla niej cześć, po­szanowanie, wzniosłe uwielbienie są odżywiającymi ją substancja­mi, które czynią ją zdrową, silną przede wszystkim dla działalności poznawczej. Pogarda, antypatia, niedocenianie tego, co zasługuje na uznanie, powodują obezwładnienie i obumieranie działalności poznawczej. Dla badacza duchowego fakt ten jest widoczny w au­rze. Przez przyswojenie sobie uczuć czci, wzniosłego uwielbienia, dusza powoduje zmianę swojej aury. Pewne duchowe odcienie barw, dające się określić jako żółtoczerwone, brunatnoczerwone znikają i zostają zastąpione przez błękitnoczerwone. Lecz dzięki temu ot­wierają się zdolności poznawcze; odbierają one wieści o faktach w swoim otoczeniu, których poprzednio zupełnie nie wyczuwały. Wzniosła cześć budzi w duszy silę sympatii, a dzięki niej zostają przez nas przyciągnięte właściwości otaczających nas istot, które bez tego pozostałyby ukryte.

Jeszcze bardziej skuteczne będzie to, co daje się osiągnąć dzięki czci, gdy dołączy się do niej jeszcze inny rodzaj uczuć. Polega on na tym, że człowiek uczy się, ażeby w coraz mniejszym stopniu oddawać się wrażeniom świata zewnętrznego i przez to rozwija w

sobie bogate życie wewnętrzne. Człowiek, który pędzi od jednego wrażenia świata zewnętrznego do drugiego, goni wciąż za “rozry­wką", nie znajdzie drogi do wiedzy tajemnej. Uczeń wiedzy tajem­nej nie powinien zobojętnieć na świat zewnętrzny, lecz jego bogate życic wewnętrzne powinno mu nadawać kierunek, w jakim oddaje się wrażeniom. Co innego przeżyje człowiek obdarzony bogac­twem i głębią uczuć, gdy idzie przez piękny krajobraz, niż człowiek ubogi w uczucia. Dopiero to, co przeżywamy w głębi duszy, daje nam klucz do piękna świata zewnętrznego. Ktoś płynie przez mo­rze i tylko niewiele wewnętrznych przeżyć przechodzi przez jego duszę; inny odczuje przy tym wieczną mowę ducha wszechświata; odsłonią mu się tajemnice zagadek stworzenia. Należy nauczyć się obchodzić z własnymi uczuciami i wyobrażeniami, jeśli chcemy rozwinąć w sobie pełen treści stosunek do świata zewnętrznego. Świat zewnętrzny jest we wszystkich swoich przejawach wypeł­niony boskimi wspaniałościami, lecz najpierw trzeba boskość prze­żyć samemu we własnej duszy, jeżeli chce się ją odnaleźć w oto­czeniu. Uczniowi wiedzy tajemnej zaleca się stwarzanie w swoim życiu takich chwil, w których w spokoju i samotności zagłębiałby się w sobie. Jednak w chwilach takich nie ma się on oddawać wła­snym sprawom swojej jaźni. Wywołałoby to skutek odwrotny od zamierzonego. W takich chwilach powinien raczej w zupełnej ci­szy pozwolić dżwięczeć temu, co przeżył, co powiedział mu świat zewnętrzny. Każdy kwiat, każde zwierzę, każda czynność odsłoni mu w takich chwilach ciszy nie przeczuwane tajemnice. I stanie się przez to przygotowany do patrzenia zupełnie innymi oczami na nowe wrażenia świata zewnętrznego niż przed tym. Kto pragnie tylko napawać się wrażeniem, przytępia swoje zdolności poznaw­cze. Kto po jakimś doznaniu pozwala temu przeżyciu coś sobie ob­jawić, ten pielęgnuje i wychowuje swoje zdolności poznawcze. Musi on jedynie przyzwyczaić się do tego, by nic tylko jakby poz­wolić dżwięczeć wrażeniu, lecz rezygnując z dalszego napawania się nim, przepracować je wewnętrznie. Można się tu natknąć na szkopuł, kryjący w sobie niebezpieczeństwo. Zamiast przepraco­wywać w sobie wrażenia, łatwo można popaść w przeciwieństwo i pragnąć jedynie wyczerpać jeszcze w pełni przeżycie, którym się

napawaliśmy. Trzeba się strzec niedoceniania faktu, że tu otwierają się przed uczniem niewidoczne źródła pomyłek. Musi on przejść pomiędzy zastępem uwodzicieli swojej duszy. Wszyscy oni pragną zaskorupienia, zamknięcia jego jaźni. On jednak powinien otwo­rzyć się dla świata. Musi szukać napawania się wrażeniami świata, gdyż tylko przez nie świat zewnętrzny zbliża się do niego. Jeśli przytępi w sobie zdolność oddawania się przeżyciom świata, stanic się jak roślina, która nie może już więcej wydobyć ze swojego oto­czenia żadnych substancji odżywczych. Jeśli jednak zatrzyma się na samym tylko napawaniu się przeżyciami, zasklepi się w samym sobie. Będzie wtedy czymś tylko dla siebie, dla świata nie będzie nic znaczył. Bez względu na to, jak dalece będzie chciał żyć w so­bie i jak usilnie będzie pielęgnował w sobie swoją jaźń, świat go od siebie odrzuci. Dla świata jest martwy. Uczeń wiedzy tajemnej napawanie się wrażeniem uważa jedynie za środek do uszlachet­nienia siebie dla świata. Doznanie jest dla niego wysłannikiem, uczącym go o świecie; lecz po tym pouczeniu przez doznanie przy­stępuje on do pracy. Nie uczy się po to, aby d/a siebie gromadzić ja­ko skarby wiedzy to, czego się nauczył, lecz by oddawać to w służ­bie światu.

We wszelkiej wiedzy tajemnej istnieje pewna zasada, której nie wolno przekroczyć, jeśli jakiś cel ma być osiągnięty. Każda szkoła wiedzy tajemnej musi wpoić ją uczniowi. Brzmi ona: Wszelkie po­znanie, którego poszukujesz tylko po to, by wzbogacić swoją wie­dzę, aby nagromadzić w sobie tylko skarby, sprowadza cię z twojej drogi; ale wszelkie poznanie, którego szukasz, aby stawać się coraz bardziej dojrzałym na drodze uszlachetnienia ludzkości i rozwoju świata, posuwa cię o krok naprzód. Prawo to nieubłaganie wymaga przestrzegania. I nie można stać się uczniem wiedzy tajemnej, za­nim nie uczyni się z tego prawa przewodniej linii życia. Można tę prawdę szkół duchowych streścić w krótkim zdaniu: Każda idea, która nie stanie się dla ciebie ideałem, zabija pewną siłę w twojej duszy; każda idea, która jednak staje się ideałem, stwarza w tobie siły życiowe Spokój wewnętrzny

Na początku swojej drogi uczeń wiedzy tajemnej powinien wkro­czyć na ścieżkę czci i rozwinięcia w sobie życia wewnętrznego. Wie­dza tajemna daje do ręki również praktyczne reguły, przez których obserwację można wstąpić na ścieżkę prowadzącą do rozwoju życia wewnętrznego. Te praktyczne reguły nie powstały w sposób dowol­ny. Opierają się one na pradawnych doświadczeniach i pradawnej wiedzy. Wszędzie tam, gdzie wskazywane są drogi do wyższego po­znania, podawane są jednakowo. Wszyscy prawdziwi nauczyciele duchowego życia są ze sobą zgodni co do treści tych reguł, jeśli na­wet nie zawsze ubierają je w te same słowa. Pozorna różnica o dru­gorzędnym znaczeniu wynika z przyczyn, których nie będziemy tu omawiać.

Żaden nauczyciel życia duchowego nie pragnie przy pomocy tych reguł sprawować władzy nad innymi ludźmi. Nie pragnie on ograniczać niczyjej samodzielności. Nikt lepiej nie ceni i nie och­rania ludzkiej samodzielności niż badacz duchowy. Powiedziano (w pierwszej części tej książki), że więź, która obejmuje wszystkich wtajemniczonych, jest więzią duchową i dwa prawa zgodne z jej naturą tworzą klamry, spajające ogniwa tej więzi. Gdy jednak wta­jemniczony wyjdzie ze swojej zamkniętej dziedziny duchowej na teren publiczny, pojawia się natychmiast dla niego trzecie prawo. Oto ono: kieruj każdym swoim czynem, każdym swoim słowem w ten sposób, aby nie był przez ciebie wywierany wpływ na postano­wienia żadnego z ludzi.

Kto zdał sobie sprawę z tego, że prawdziwy nauczyciel życia du­chowego jest całkowicie przeniknięty taką postawą, może też wie­dzieć, że nie utraci nic ze swojej samodzielności, postępując zgodnie z zaleconymi mu praktycznymi regułami.

Jedną z pierwszych reguł da się ująć mniej więcej w następują­cych słowach: “Stwarzaj w sobie chwile spokoju wewnętrznego i ucz się w tych chwilach odróżniać to, co istotne, od tego, co nieis­totne". Powiedziano tu, że ta praktyczna reguła brzmi w taki spo­sób, gdy zostaje “ujęta w słowa". Początkowo bowiem wszystkie reguły i nauki wiedzy duchowej są. podawane w obrazowej mowie

znaków. A kto pragnie poznać całe ich znaczenie oraz doniosłość, ten musi najpierw zrozumieć tę obrazową mowę. To zrozumienie zależy od tego, czy ma on już za sobą pierwsze kroki w poznaniu wiedzy tajemnej. Te pierwsze kroki może uczynić poprzez dokład­ne obserwowanie podanych tutaj reguł. Dla każdego, kto ma praw­dziwą wolę poznania, droga jest otwarta.

Prosta jest powyższa reguła dotycząca chwil ciszy wewnętrznej. I proste też jest jej wykonywanie. Jednak prowadzi ona do celu tylko wtedy, gdy będzie przestrzegana równie poważnie i surowo, jak jest prosta. Stąd też powinno tu być pokrótce powiedziane, jak należy się trzymać tej reguły.

Uczeń wiedzy tajemnej powinien na pewien krótki okres czasu wyiączyć się ze swojego życia codziennego, aby zająć się w tym czasie czymś zupełnie innym niż przedmioty jego powszednich za­jęć. Także i rodzaj jego zajęcia powinien być całkowicie inny niż to, czym zapełnia on resztę dnia. Nie należy jednak rozumieć tego w ten sposób, że to, czym zajmuje się w tym wyodrębnionym cza­sie, nie powinno mieć nic wspólnego z treścią jego codziennych zajęć. Przeciwnie, człowiek szukający w sposób prawidłowy takich wyodrębnionych chwil zauważy wkrótce, że dopiero dzięki nim nabywa pełnię sił dla swoich codziennych zadań. Nie należy także sądzić, że przestrzeganie tych reguł miałoby rzeczywiście zabierać komuś czas przeznaczony na wypełnianie jego innych obowiąz­ków. Gdyby ktoś naprawdę nic rozporządzał większą ilością czasu, wystarczy na to pięć minut codziennie. Chodzi o to, jak te pięć mi­nut zostanie użyte.

W tym czasie człowiek powinien oderwać się całkowicie od swojego życia powszedniego. Życie jego myśli, jego uczuć powin­no wtedy nabrać innego zabarwienia. Powinien pozwolić prze­sunąć się przed oczami duszy wszystkim swoim radościom, cier­pieniom, troskom, doświadczeniom i czynom. Powinien przy tym zająć taką postawę, aby na wszystko, co normalnie przeżywa, spoj­rzeć z wyższego punktu widzenia. Wystarczy chociaż raz pomy­śleć, jak zupełnie inaczej wygląda w życiu codziennym coś, co przezywał lub uczynił jakiś inny człowiek, niż to, co przeżyło się lub uczyniło samemu. I nie może być inaczej. Bowiem z tym, co sami

przeżywamy lub czynimy, jesteśmy związani; przeżycie lub czyn innego człowieka jedynie rozważamy. W tych wyodrębnionych chwilach powinniśmy dążyć do tego, by tak patrzeć na własne przeżycia i czyny, tak je osądzać, jak gdybyśmy to nie my sami, lecz ktoś inny przeżywał je lub czynił. Wyobraźmy sobie, że oto spotkał kogoś ciężki cios. Jakże inaczej ustosunkuje się on do tego, niż gdyby zupełnie taki sam cios spotkał innego człowieka? Nikt nie może uważać tego za nieusprawiedliwione. Leży to w naturze ludzkiej. I podobnie jak w takich wyjątkowych wypadkach, bywa też i w powszednich sytuacjach życiowych. Uczeń wiedzy tajem­nej musi szukać takich sił, by w pewnych chwilach zająć wobec siebie takie stanowisko, jakie zajmuje wobec kogoś zupełnie ob­cego. Musi spojrzeć na siebie z wewnętrznym spokojem sędziego. Jeśli to osiągnie, to własne przeżycia ukażą mu się wtedy w no­wym świetle. Dopóki jest się w nic uwikłanym, dopóki się w nich tkwi, jest się związanym w tym samym stopniu z tym, co nic is­totne, jak i z tym, co istotne. Kiedy dojdzie się do wewnętrznego spokoju tego przeglądu, to wtedy rzeczy istotne oddzielą się od nieistotnych. Zmartwienie i radość, każda myśl, każda decyzja przedstawi się nam inaczej, gdy przyjmiemy wobec siebie takie stanowisko. To tak, jakbyśmy przez cały dzień przebywali w jakiejś miejscowości i oglądali z bliska zarówno rzeczy najdrobniejsze, jak i największe, a następnie weszli wieczorem na pobliskie wzgórze i ogarnęli wzrokiem całą okolicę naraz. Wówczas różne części tej miejscowości ukażą się nam w innych wzajemnych powiązaniach niż wtedy, gdy przebywało się pośród nich. Wobec bieżących zrzą­dzeń losu nie da się tego osiągnąć i wcale nic musi się to udać; uczeń wiedzy tajemnej powinien się o to starać w stosunku do przeżytych już dawniej wydarzeń. Wartość takiego spokojnego wewnętrznego przeglądu znacznie mniej zależy od tego, co się wtedy ogląda, a ra­czej od tego, czy znajdzie się w sobie siłę do rozwinięcia takiego we­wnętrznego spokoju.

Bowiem każdy człowiek nosi w sobie obok człowieka powszed­niego - jeśli go tak nazwiemy - również człowieka wyższego. Ten wyższy człowiek pozostaje w ukryciu tak długo, aż zostanie prze­budzony. A każdy może obudzić w sobie tego wyższego człowieka

tylko sam. Dopóki jednak ten wyższy człowiek nie zostanie przebu­dzony, tak długo pozostają w każdym człowieku również w utaje­niu uśpione wyższe zdolności, prowadzące do wyższego poznania.

Dopóki ktoś nie odczuwa owoców wewnętrznego spokoju, po­winien sobie powiedzieć, że należy trwać dalej w poważnym i skru­pulatnym przestrzeganiu przytoczonych reguł. Dla każdego, kto tak postępuje, nadejdzie dzień, w którym rozświetli się wokół nie­go duchowość, gdy przed jego wzrokiem, którego nie znał dotąd w sobie, otworzy się zupełnie nowy świat.

I nic nic musi się zmienić w życiu zewnętrznym ucznia wiedzy tajemnej przez to, że zaczyna on stosować się do powyższych re­guł. Wypełnia on swoje obowiązki tak jak i przedtem; znosi te same cierpienia i przeżywa te same radości co wcześniej. Pod żadnym względem nie powinien stać się obcy życiu". A nawet tym pełniej może podążać za tym życiem", ponieważ w swoich wydzielonych chwilach przyswaja sobie życie wyższe". Stopniowo to życie wyż­sze" wywiera swój wpływ również na życie codzienne. Cały czło­wiek stanie się spokojniejszy, nabędzie pewności siebie we wszyst­kich swoich czynnościach, żadne uboczne przypadki nic zdołają go już wytrącić z równowagi. Taki początkujący uczeń wiedzy tajem­nej zaczyna stopniowo - by się tak wyrazić - coraz bardziej sam sobą kierować, coraz mniej dawać sobą kierować wpływom zew­nętrznym i okolicznościom. Człowiek taki zauważy wkrótce, jakim źródłem siły są dla niego takie wydzielone chwile. Przestanie już irytować się rzeczami, które go przedtem gniewały, a niezliczone rzeczy, których się uprzednio obawiał, przestaną napawać go oba­wą. Przyswaja sobie zupełnie nową postawę wobec życia. Przed­tem podchodził być może z lękiem, nieśmiało, do wykonania takie­go czy innego zadania. Mówił sobie: ach, nie wystarczy mi sił do zrobienia tego tak, jak chciałbym to uczynić. Teraz nasuwa mu się zupełnie inna myśl. Teraz mianowicie mówi sobie: chcę zebrać wszy­stkie siły, aby tę rzecz wykonać tak dobrze, jak tylko potrafię. Zwal­cza myśl, która mogłaby uczynić go nieśmiałym. Wie bowiem, że obawa mogłaby spowodować gorsze działanie, że w każdym bądź razie w niczym nie może się przyczynić do polepszenia tego, co ma on do wykonania. 1 w taki to sposób w pojmowanie życia przez

ucznia wiedzy tajemnej włączają się jedna po drugiej myśli, które są owocne i wzmacniają jego życic. Zajmują one miejsce tych my­śli, które go osłabiały i stwarzały mu przeszkody. Zaczyna on pro­wadzić okręt swojego życia pewnym, niezawodnym szlakiem po­śród życiowych fal, podczas gdy wcześniej był on miotany przez te fale to tu, to tam.

Taki spokój i pewność odbijają się również na całej istocie czło­wieka. Rośnie dzięki temu człowiek wewnętrzny. A wraz z nim ro­sną wewnętrzne zdolności, które prowadzą do wyższego poznania. Bowiem przez poczynione w tym kierunku postępy uczeń wiedzy tajemnej dochodzi stopniowo do tego, że sam decyduje o tym, jak mogą oddziaływać na niego wrażenia świata zewnętrznego. Słyszy np. słowo, którym ktoś inny chciałby go zranić lub rozgniewać. Przed rozpoczęciem swojego szkolenia w wiedzy tajemnej został­by nim zraniony lub rozgniewany. Ponieważ jednak wkroczył na ścieżkę poznania, jest w stanie odjąć temu słowu jego ostrze ranią­ce lub budzące gniew, zanim jeszcze znalazło ono drogę w głąb je­go duszy. Lub inny przykład. Jakiś człowiek łatwo się niecierpliwi, kiedy musi czekać. Wstępuje on na ścieżkę ucznia wiedzy tajemnej. W swoich chwilach spokoju przenika się do tego stopnia uczuciem bezcelowości jakiejkolwiek niecierpliwości, że odtąd uczucie to wy­stępuje w nim natychmiast przy każdym przeżywanym zniecierpli­wieniu. Mające pojawić się zniecierpliwienie znika, zaś czas, który dawniej straciłby na wyobrażenia podsunięte przez zniecierpliwie­nie, wypełni być może jakąś pożyteczną obserwacją, którą można poczynić podczas oczekiwania.

A teraz należy zdać sobie sprawę z całej wagi tego wszystkiego. Trzeba zastanowić się nad tym, że ten “człowiek wyższy" znajduje się w człowieku w ciągłym rozwoju. Jego prawidłowy rozwój mo­żliwy jest jedynie poprzez opisany spokój i pewność. Jeśli czło­wiek nie panuje nad życiem zewnętrznym, lecz pozwala mu pano­wać nad sobą, to fale zewnętrznego życia ciskają go na wszystkie strony. Człowiek taki jest jak roślina, która ma się rozwijać w skal­nej szczelinie. Marnieje tak długo, dopóki nie dostarczymy jej prze­strzeni. Człowiekowi wewnętrznemu żadne siły zewnętrzne nie mogą stworzyć przestrzeni. Może mu jadać jedynie spokój wewnę-trzny, który stworzy dla swojej duszy. Warunki zewnętrzne mogą zmienić tylko jego stosunki życiowe; wzbudzić w nim człowieka duchowego nie mogą one nigdy w żaden sposób. Uczeń wiedzy tajemnej musi sam w sobie zrodzić człowieka wyższego.

Ten “człowiek wyższy" stanie się wówczas “wewnętrznym pa­nem", który pewną dłonią poprowadzi sprawy zewnętrznego czło­wieka. Dopóki człowiek zewnętrzny sprawuje nad nim władzę i kierownictwo, ten “wewnętrzny" jest jego niewolnikiem, dlatego też nic może rozwinąć swoich sił. Jeśli to, czy się gniewam czy nie, zależy od czegoś innego, a nic ode mnie, to nie jestem panem sie­bie - lub mówiąc jeszcze lepiej - nie odnalazłem jeszcze “władcy w sobie". Muszę rozwinąć w sobie zdolność dopuszczania do sie­bie wrażeń świata zewnętrznego w sposób określany tylko przeze mnie samego; dopiero wtedy mogę stać się uczniem wiedzy tajem­nej. I tylko wtedy, gdy uczeń wiedzy tajemnej szuka w sobie tej si­ły szczerze i poważnie, może dojść do celu. Nie o to chodzi, jak daleko ktoś dojdzie w pewnym określonym czasie, lecz jedynie o to, by rzetelnie i wytrwale szukał. Byli już tacy, co całe iata wysila­li się nie zauważając w sobie widocznych postępów; jednak wielu spośród tych, którzy się nic zniechęcili, lecz pozostali niezachwiani, osiągało naraz zupełnie niespodziewanie to “wewnętrzne zwycięs­two".

To pewne, że w niejednej sytuacji życiowej trzeba wielkiej siły, by stworzyć w sobie chwile ciszy wewnętrznej. Lecz im większa jest ta niezbędna siła, tym donioślejszym jest to, co zostaje osiąg­nięte. W szkoleniu się w wiedzy tajemnej wszystko zależy od tego, by energicznie, z wewnętrzną prawdą i z bezwzględną wobec sie­bie szczerością móc stanąć przed sobą wraz ze wszystkimi swoimi czynami i działalnościąjak wobec kogoś całkowicie obcego.

Jednak tylko jedna strona wewnętrznej pracy ucznia wtajemni­czenia została scharakteryzowana przez to zrodzenie w sobie włas­nego wyższego człowieka. Musi się do tego dołączyć jeszcze coś innego. Nawet jeśli człowiek stanie wobec siebie samego jak obcy, to jednak rozpatruje on wyłącznie siebie samego; spogląda na te przeżycia i okoliczności, z którymi zrósł się poprzez swoją odręb­ną sytuację życiową. Musi on wyjść poza to. Musi się wznieść ku

temu, co jest czysto ludzkie, co nie ma już nic wspólnego z jego szczególną sytuacją. Powinien przejść do zastanowienia się nad ta­kimi sprawami, które obchodziłyby go w jakiś sposób jako czło­wieka również i wtedy, gdyby żył w zupełnie innych warunkach i znajdował się w innej sytuacji. Dzięki temu ożywa w nim coś, co wyrasta ponad jego osobowość. Pozwala mu to sięgnąć wzrokiem w wyższe światy niż te, z którymi styka się w dniu powszednim. I wraz z tym zaczyna człowiek odczuwać, zaczyna przeżywać, że przynależy do tych wyższych światów. Są to światy, o których jego zmysły, jego codzienne zajęcia nie mogą mu nic powiedzieć. Tak więc dopiero teraz przenosi on centralny punkt swojej istoty w głąb siebie. Wsłuchuje się w głosy w swoim wnętrzu, które przemawiają do niego w chwilach wyciszenia; pielęgnuje w głębi swojej istoty obcowanie ze światem duchowym. Oderwał się on od dnia powsze­dniego. Umilkł dla niego zgiełk tego dnia. Zapanowała wokół niego cisza. Odsuwa od siebie wszystko, co przypomina mu o wrażeniach pochodzących z zewnątrz. Całąjcgo duszę wypełnia spokojne roz­myślanie we wnętrzu, rozmowa ze światem czysto duchowym. Ta­kie ciche rozmyślania powinny stać się dla ucznia wiedzy tajemnej jego naturalną potrzebą życiową. Z początku jest on całkowicie po­grążony w świecie myśli. Musi rozwinąć w sobie żywe uczucie dla takiej cichej czynności myślowej. Musi nauczyć się kochać to, co zsyła mu w tych chwilach duch. Wkrótce też przestanie odczuwać ten świat myśli jako mniej rzeczywisty niż otaczające go przed­mioty dnia powszedniego. Zaczyna obchodzić się ze swoimi myś­lami jak z przedmiotami w przestrzeni. A wtedy zbliża się do niego również chwila, gdy to, co mu się objawi w cichej, wewnętrznej pracy myślowej, zacznie odczuwać jako coś o wiele wyższego, bar­dziej rzeczywistego niż przedmioty w przestrzeni. Przeżywa, że w tym świecie myślowym wypowiada się życie. Nabiera przekonania, że w myślach nie żyją same tylko cienie, lecz przemawiają przez nie do niego ukryte jestestwa. Z ciszy zaczyna do niego coś przema­wiać. Przedtem odbiera! dźwięki tylko za pomocą uszu; teraz roz­brzmiewają mu dźwięki w duszy. Otworzyła się dla niego wewnę­trzna mowa, wewnętrzne słowo. Gdy uczeń wiedzy tajemnej po raz pierwszy przeżywa ten moment, czuje się w najwyższym stop-niu uszczęśliwiony. Na cały jego świat zewnętrzny rozlewa się we­wnętrzne światło. Zaczyna się dla niego drugie życie. Rozprzestrze­nia się w nim prąd boskiego, uszczęśliwiającego świata.

Gnoza, wiedza duchowa nazywa takie życie duszy w myślach, rozrastające się coraz bardziej na życie w duchu, medytacją. Taka medytacja jest środkiem do osiągnięcia wyższego poznania. Jed­nak w takich chwilach uczeń wiedzy tajemnej nic powinien pławić się w uczuciach. Nie powinien mieć w swojej duszy jakichś nieo­kreślonych odczuć. Przeszkadzałoby mu to tylko w dojściu do pra­wdziwego poznania duchowego. Jego myśli powinny kształtować się jasno, ostro i pewnie. Podporę znajdzie w tym, że nie będzie się trzymał ślepo wyłaniających się w nim myśli. Powinien on wtedy przepoić się wzniosłymi myślami, które w takich chwilach myśleli ludzie, którzy dalej zaszli, ludzie już ogarnięci duchem. Powinien on wziąć za punkt wyjścia pisma, które same zrodziły się z takiego objawienia w medytacji. Uczeń wiedzy tajemnej znajdzie takie pis­ma w literaturze gnostycznej, mistycznej, w literaturze wiedzy du­chowej doby obecnej. Stamtąd nasuną mu się materiały do jego me­dytacji. Ci, którzy szukali ducha, złożyli sami w tych pismach myśli boskiej wiedzy. Duch przez swoich wysłańców objawiał je światu.

Dzięki tego rodzaju medytacji zachodzi w uczniu wiedzy tajem­nej całkowite przeobrażenie. Zaczyna on wytwarzać sobie zupełnie nowe wyobrażenia o rzeczywistości. Wszystkie rzeczy nabierają teraz dla niego nowej wartości. Należy ustawicznie powtarzać, że przemiana ta nie powoduje wyobcowania ucznia wiedzy tajemnej ze świata. W żadnym wypadku nic zostanie on odsunięty z kręgu swoich powszednich obowiązków. Uczy się on bowiem pojmować, że najdrobniejsza czynność, którą ma do wykonania, najbłahsze przeżycie, które mu się nadarza, stoi w związku z wielkimi kosmi­cznymi jestestwami oraz światowymi wydarzeniami. Dopiero, gdy ten związek wyjaśni mu się przez takie chwile rozmyślań, wtedy przystąpi z nowymi, pełniejszymi siłami do kręgu swoich codzien­nych działań. Wic teraz bowiem, że to, co wypracowuje i wycierpi, wypracowuje i znosi w imię wielkich związków duchowych świa­ta. Z jego medytacji wypływa siła do życia, a nie opieszałość wobec niego.

Uczeń wiedzy tajemnej idzie pewnym krokiem przez życic. Co­kolwiek by mu ono przyniosło, pozwala mu kroczyć z podniesioną głową. Przedtem nie wiedział, dlaczego pracuje i po co cierpi, teraz to wie. Trzeba wiedzieć, że takie czynności medytacyjne lepiej pro­wadzą do celu, kiedy są wykonywane przy korzystaniu ze wska­zówek doświadczonych ludzi. Takich, którzy z własnego doświad­czenia wiedzą, jak najlepiej wszystko to wykonywać. Niech więc uczeń zasięga rady, pouczeń takich ludzi. Naprawdę, nie traci się przez to swojej wolności. To, co mogłoby być zaledwie niepewnym posuwaniem się po omacku, przy takim naprowadzeniu umożliwia pracę zdążającą niezawodnie do celu. Kto się troszczy o to, by zna­leźć kogoś posiadającego wiedzę i doświadczenie w tym kierunku, nie będzie nigdy kołatał nadaremnie. Niech tylko uświadomi sobie, że nie szuka niczego innego, jak rady przyjaciela, a nie przemocy kogoś, kto pragnie nad nim panować. Zawsze będzie mógł przeko­nać się, że ci, co naprawdę posiadają wiedzę, są najskromniejszymi ludźmi i nic nie jest im bardziej obce niż lo, co ludzie nazywają żądzą władzy.

Kto dzięki takiej medytacji wzniesie się ku temu, co łączy czło­wieka z Duchem, ten zaczyna ożywiać w sobie to, co jest w nim wieczne, co nie jest ograniczone narodzinami i śmiercią. W istnie­nie tego, co wieczne, wątpić mogą tylko ci, którzy sami tego nie przeżywali. Tak więc medytacja jest drogą prowadzącą człowieka również do poznania, do oglądania jądra swojej wiecznej i nieznisz­czalnej istoty. I tylko przez nią człowiek może dojść do takiego wi­dzenia swojej wiecznej istoty. O tym wiecznym jądrze, o jego po­nownych wcieleniach mówi gnoza, mówi wiedza duchowa. Często zadaje się pytanie, czemu człowiek niczego nie wie o swoich prze­życiach poza narodzinami i śmiercią? Lecz nie w ten sposób należy stawiać pytanie, a raczej, jak dojść do takiej wiedzy? Droga otwie­ra się w prawidłowej medytacji. Dzięki niej odżywa wspomnienie przeżyć leżących poza granicami narodzin i śmierci. Każdy może dopracować się tej wiedzy; w każdym tkwią zdolności do pozna­nia, do widzenia tego, o czym naucza prawdziwa mistyka, wiedza duchowa, antropozofia i gnoza. Powinien tylko obrać właściwe ku temu środki. Dźwięki i barwy może spostrzegać tylko taka istota,

która posiada oczy i uszy. Ale również i oko nic może niczego zo­baczyć, gdy brak światła, które czyni przedmioty widzialnymi. W wiedzy tajemnej podane są sposoby rozwinięcia duchowych oczu i uszu oraz rozniecenia światła duchowego. Metody prowadzące do wyszkolenia duchowego można ująć w trzy stopnie:

Przygotowanie. Rozwija duchowe zmysły.

Oświecenie. Roznieca światło duchowe.

Wtajemniczenie. Otwiera obcowanie z wyższymi jestestwami

Ducha.

STOPNIE WTAJEMNICZENIA

Podane poniżej wiadomości stanowią człony szkolenia ducho­wego, których nazwy i istota wyjaśnią się każdemu, kto będzie je stosował w sposób właściwy. Odnoszą się one do trzech stopni, przez które szkoła życia duchowego prowadzi do pewnego pozio­mu wtajemniczenia. Jednak znajdzie się tu tylko tyle wyjaśnień, ile wolno podać do wiadomości publicznej. Są to wskazania zaczerp­nięte z jeszcze o wiele bardziej intymnej i głębokiej nauki. W sa­mym szkoleniu tajemnym zachowany jest pewien dokładnie okre­ślony przebieg nauki. Niektóre zalecenia służą do tego, aby duszę człowieka doprowadzić do świadomego obcowania ze światem du­chowym. Zalecenia te mają się do podawanych dalej treści mniej więcej tak, jak nauki podawane komuś w jakiejś wyższej szkole o surowych regułach do pouczeń udzielanych mu okolicznościowo w szkole przygotowawczej. Jednakże poważne i wytrwale wypełnia­nie tego, o czym znajdzie się tu pewne wiadomości, może prowa­dzić do rzeczywistego tajemnego szkolenia. Jednak niecierpliwe próby, podejmowane bez powagi i wytrwałości, nic mogą do nicze­go doprowadzić. Studium wtajemniczenia może dać wyniki jedy­nie wtedy, gdy najpierw człowiek zatrzymuje się na tym, co było właśnie powiedziane i na tej podstawie postępuje dalej.

Istnieją trzy stopnie, podawane przez przekazy, o których była tu mowa: 1. Przygotowanie, 2. Oświecenie, 3. Wtajemniczenie. Nie jest warunkiem koniecznym, by następowały one w tej kolejności, ażeby pierwszy z nich miał być w całości przepracowany, zanim przystąpi się do drugiego, ten zaś, zanim przyjdzie kolej na trzeci. W stosunku do pewnych spraw można dostąpić oświecenia, a na­wet częściowego wtajemniczenia, podczas gdy pod innymi wzglę­dami znajdować się można jeszcze na stopniu przygotowania. Jed­nak zanim w ogóle będzie mogło rozpocząć się oświecenie, trzeba spędzić pewien czas na przygotowaniu. I trzeba być przynajmniej pod pewnym względem oświeconym, aby można było zacząć wta­jemniczenie. Jednak w opisie te trzy stopnie muszą dla uproszcze­nia następować kolejno po sobie.


1. Przygotowanie

Przygotowanie polega na określonym pielęgnowaniu życia swo­ich myśli oraz uczuć. Ciało ducha i ciało duszy zostaną obdarzone dzięki tej pielęgnacji wyższymi narządami zmysłów i czynów, po­dobnie jak siły przyrody z nieokreślonej żywej materii wyposażyły nasze ciało fizyczne w organy.

Początek musi stanowić skierowanie uwagi duszy na pewne procesy w otaczającym nas świecie. Procesami tymi są z jednej strony rosnące, krzewiące się i rozkwitające życie, a z drugiej -wszystkie zjawiska związane z przekwitaniem, więdnięciem, obu­mieraniem. Wszędzie, gdzie tylko człowiek skieruje swój wzrok, obecne są równocześnie takie procesy. I wszędzie też - zależnie od swojej natury - wywołują one w człowieku myśli i uczucia. Jednak w zwykłych warunkach człowiek nie oddaje się takim myślom i uczuciom w wystarczającym stopniu. Zbyt szybko spieszy się od jednego wrażenia do innego. Chodzi o to, aby całkowicie świado­mie zwracał intensywną uwagę na te fakty. Tam, gdzie spostrzega kwitnienie oraz bujne krzewienie się zupełnie określonego rodzaju, musi usunąć ze swojej duszy wszystkie inne treści i przez krótki czas oddać się całkowicie tylko temu jednemu wrażeniu. Przekona się wkrótce, że uczucie, które w innym przypadku jedynie przem­knęło przez duszę, wzbiera i przyjmuje silną, energiczną formę. Następnie trzeba pozwolić, by forma tego uczucia spokojnie trwała dalej. Trzeba przy tym zachować w swoim wnętrzu zupełną ciszę. Trzeba się odciąć od pozostałego świata zewnętrznego i podążać wyłącznie za tym, co dusza będzie mówiła na przejaw rozkwitania i rośnięcia.

Nie należy tylko przy tym sądzić, że zajdzie się daleko, przytę­piając swoje zmysły na zjawiska świata. Najpierw należy przyjrzeć się rzeczom tak żywo, tak dokładnie, jak tylko to możliwe, a do­piero wtedy oddać się ożywającemu w duszy uczuciu, rodzącej się myśli. Chodzi o to, by na jedno i drugie skierować swoją uwagę w pełnej wewnętrznej równowadze. Kto znajdzie w sobie niezbędny ku temu spokój i odda się temu, co ożyje w duszy, po upływie od­powiedniego czasu przeżyje, jak z głębi duszy wznosi się w nim

nowy rodzaj uczuć i myśli, których przedtem nie znał. Im częściej będzie w ten sposób kierował swoją uwagę na to, co rośnie, rozkwi­ta i bujnie się krzewi, po czym na przemian na to, co więdnie, obu­miera, tym żywsze będą te uczucia. Z tak powstających uczuć oraz myśli tworzą się tak samo organy jasnowidzenia, jak dzięki siłom przyrody z substancji organicznej tworzą, się oczy oraz uszy ciała fi­zycznego. Z powstawaniem i rośnięciem wiąże się pewien określo­ny rodzaj uczuć; inny rodzaj określonych uczuć wiąże się z więd­nięciem i obumieraniem. Jednak tylko wtedy, gdy istnieje dążenie do pielęgnowania w sobie tych uczuć w opisany sposób. Można opi­sać w przybliżeniu, jakie są te uczucia. Pełne wyobrażenia może sam sobie o nich wyrobić każdy, kto dozna takich wewnętrznych przeżyć. Kto często kierował swoją, uwagę na procesy powstawa­nia, wzrostu, rozkwitania, odczuje coś zbliżonego do uczucia doz­nawanego przy wschodzie słońca. Zaś z procesów więdnięcia, obu­mierania zrodzi się w nim przeżycie dające się w podobny sposób porównać z powolnym wznoszeniem się księżyca na widnokręgu. Obydwa te uczucia stanowią dwie siły, które przy należytym ich pielęgnowaniu, przy coraz żywszym ich rozbudowywaniu, prowa­dzą do najdonioślejszych duchowych oddziaływań. Kto wciąż na nowo w sposób zaplanowany, z mocnym postanowieniem oddaje się tym uczuciom, przed tym otwiera się nowy świat. Zaczyna przed nim świtać świat dusz, tzw. plan astralny. Rośniecie i przemijanie nie są już dla niego zjawiskami, które wywierają na nim tak nie­określone wrażenia jak przedtem. Układają się one raczej w ducho­we linie i kształty, o których nie miał przedtem pojęcia. A te iinie i kształty dla różnych zjawisk posiadają również różną postać. Kwi­tnący kwiat wyczarowuje przed jego duszą zupełnie określoną li­nię, tak samo jak zwierzę znajdujące się w okresie wzrostu lub drzewo ogarnięte obumieraniem. Powoli roztacza się przed nim świat dusz (plan astralny). W tych liniach i kształtach nie ma nic dowolnego. Dwaj uczniowie wiedzy tajemnej, którzy znajdują się na odpowiednim stopniu rozwoju, przy tym samym zjawisku będą stale widzieli te same linie i kształty. Tak jak dwoje ludzi posiada­jących prawidłowy wzrok widzi stół okrągły jako okrągły, a nie je­den z nich jako okrągły, a drugi jako czworokątny, tak samo pewne

jest to, że przy oglądaniu rozkwitłego kwiatu przed dwoma dusza­mi pojawia się ten sam duchowy kształt. Podobnie jak w zwykłej nauce przyrodniczej opisuje się kształty roślin i zwierząt, tak też znawca wiedzy tajemnej opisuje lub rysuje duchowe kształty pro­cesów wzrostu i zamierania zgodnie z ich rodzajem i gatunkiem.

Gdy uczeń znajduje się już na tyle daleko, że może widzieć ta­kie duchowe kształty zjawisk, które ukazują się w sposób fizyczny również jego oczom zewnętrznym, znajduje się już niedaleko od stopnia, na którym będzie mógł widzieć rzeczy, nie posiadające ża­dnego bytu fizycznego, które muszą zatem pozostawać całkowicie ukryte (tajemne) dla tego, kto nie otrzymał żadnego wprowadzenia w naukę tajemną.

Należy podkreślić, że badacz wiedzy tajemnej nie powinien gu­bić się w dociekaniach, co taka czy inna rzecz oznacza. Przez tego rodzaju pracę rozumu sprowadza siebie tylko z prawidłowej drogi. Powinien patrzeć na świat zewnętrzny trzeźwym, zdrowym zmy­słem i bystrym darem obserwacji, a następnie pozwolić przema­wiać do siebie swoim uczuciom. Powinien pozwolić mówić samym rzeczom, co one oznaczają, a nie chcieć dochodzić tego przy pomo­cy spekulacji rozumowej.

Następną rzeczą, o którą będzie chodziło, jest to, co wiedza du­chowa nazywa orientowaniem się w światach wyższych. Dochodzi się do tego poprzez całkowite przeniknięcie się świadomością, że myśli i uczucia sąrealnymi faktami, podobnie jak stoły i krzesła w fizycznym świecie zmysłów. W świecie duszy i świecie myśli uczu­cia i myśli wzajemnie na siebie oddziałują, podobnie jak rzeczy zmysłowe w świecie fizycznym. Dopóki ktoś nie przemknie się tą świadomością, nie uwierzy, że żywiona przez niego niewłaściwa myśl może działać na inne myśli ożywiające przestrzeń myślową równie niszcząco, jak wystrzelona na oślep kula karabinowa na tra­fione przez siebie przedmioty fizyczne. Człowiek taki nie pozwo­liłby sobie może nigdy na popełnienie jakiegoś czynu fizycznie widzialnego, który uważałby za bezsensowny. Nie lęka się jednak żywienia w sobie opacznych myśli i uczuć, gdyż wydają mu się one nieszkodliwe dla reszty świata. Jednak w wiedzy tajemnej tylko wtedy można dążyć naprzód, gdy zważa się na swoje myśli i uczu-cia tak samo, jak na swoje kroki w świecie fizycznym. Kiedy ktoś widzi ścianę, nie próbuje przebijać się prze? nią; kieruje swoje kro­ki na bok. Liczy się zatem z prawami świata fizycznego. Otóż pra­wa takie istnieją również dla świata uczuć oraz myśli. Tylko nie mogą narzucać się człowiekowi od zewnątrz. Same muszą wypły­nąć z życia jego własnej duszy. Dochodzi się do tego nie pozwala­jąc sobie nigdy na żywienie opacznych uczuć i myśli. Należy za­bronić sobie w tym czasie wszelkiego dowolnego pławienia się w rozproszonych w różnych kierunkach myślach, wszelkiej gry wyo­braźni, każdego przypadkowego przepływu oraz odpływu uczuć. Człowiek nie stanie się przez to zubożały uczuciowo. Spostrzeże bowiem wkrótce, że gdy w podany sposób uporządkuje swoje ży­cie wewnętrzne, wtedy dopiero zdobywa bogactwo uczuć, praw­dziwie twórczą wyobraźnię. W miejsce małostkowego pławienia się w uczuciach oraz igrania myślowymi skojarzeniami, występują uczucia posiadające znaczenie i owocne myśli. Takie myśli i uczu­cia prowadzą człowieka do orientowania się w świecie duchowym. Wchodzi on we właściwe stosunki z rzeczami świata duchowego. Zaczyna na niego działać pewien określony wpływ. Podobnie jak odnajduje - jako fizyczny człowiek - swoją drogę pomiędzy przed­miotami fizycznymi, tak teraz jego ścieżka prowadzi go pomiędzy rośnięciem, a obumieraniem, które poznał na opisanej wyżej dro­dze. Podąża wtedy za wszystkim, co rośnie i rozwija się, a z drugiej strony również za tym, co więdnie i zamiera - tak, jak to jest po­trzebne dla rozwoju jego oraz świata.

Dalsze starania uczeń wiedzy tajemnej powinien poświęcić światu dźwięków. Należy odróżnić tu dźwięk wydany przez tzw. przedmioty martwe (upadający przedmiot, dzwonek lub instrument muzyczny) od dźwięku wydawanego przez istotę żywą (zwierzę lub człowieka). Słysząc dzwonek, odbiera się spostrzeżenie dźwię­ku, z którym wiąże się przyjemne uczucie; słysząc głos wydany przez zwierzę, oprócz pewnego uczucia związanego z dźwiękiem, odczuwa się jeszcze przejaw pewnego wewnętrznego przeżycia zwierzęcia, jego radość lub ból. Uczeń wiedzy tajemnej powinien przystąpić w swojej pracy do tego ostatniego rodzaju dźwięków. Całą swoją uwagę powinien zwrócić na to, że odgłos ten zwiastuje

mu coś, co leży poza jego własną duszą. Powinien zagłębić się w to obce przeżycie. Powinien głęboko złączyć się swoim uczuciem z bólem czy radością, które zwiastuje mu ten dźwięk. Powinien przejść ponad tym, czym jest dla niego ten odgłos, niezależnie od tego, czy jest dla niego przyjemny, czy niemiły, czy sprawia mu za­dowolenie, czy przykrość; jego duszę powinno wypełniać jedynie to, co dzieje się w istocie wydającej ten odgłos. Kto takie ćwicze­nie przeprowadza planowo i z rozwagą, przyswaja sobie przez to zdolność zespalania się, stapiania się niejako z istotą, która wydaje z siebie ten dźwięk. Dla człowieka muzykalnego takie pielęgno­wanie życia uczuciowego będzie łatwiejsze niż dla kogoś, kto nie jest muzykalny. Jednak nie należy uważać, że sama muzykalność zastąpi te starania. Będąc uczniem wiedzy tajemnej trzeba się nau­czyć odczuwać w podobny sposób całą przyrodą. W życie myślo­we i uczuciowe wstępuje przez to zarodek nowego uzdolnienia. Cała przyroda zaczyna poprzez swoje odgłosy podszeptywać czło­wiekowi swoje tajemnice. Wszystko, co wcześniej było niezrozu­miałym odgłosem, staje się dzięki temu pełną znaczenia mową przyrody. Tam, gdzie przedtem przy odgłosach przedmiotów zwa­nych martwymi uczeń słyszał tylko sam dźwięk, teraz słyszy nową mowę duszy. Jeżeli dalej pielęgnuje w ten sposób swoje uczucia, poczuje wkrótce, że może słyszeć rzeczy, o których przedtem nie miał pojęcia. Zaczyna słyszeć duszą.

Dla osiągnięcia dostępnego w tej dziedzinie szczytu powinno dojść jednak coś jeszcze innego. W wykształceniu ucznia wiedzy tajemnej szczególnie ważną rzecz stanowi sposób, w jaki przysłu­chuje się, gdy mówią inni ludzie. Powinien wyrobić w sobie przy­zwyczajenie, aby czynić to tak, by jego własna, wewnętrzna treść całkowicie zamilkła. Gdy ktokolwiek wypowiada swój pogląd, a ktoś inny mu się przysłuchuje, w duszy tego ostatniego powstaje zazwyczaj zgoda lub sprzeciw. 1 wielu ludzi czuje się pchanym rów­nież do tego, aby natychmiast dawać wyraz swojej zgodzie, a zwła­szcza poglądowi zaprzeczającemu. Uczeń wiedzy tajemnej powinien uciszyć w sobie wszelkie tego rodzaju potwierdzenia i sprzeciwy. Nic chodzi o to, aby nagle tak. zmienił swój sposób bycia, by ciągle dĄżyć do gruntownego, wewnętrznego milczenia. Początkowo

będzie musiał podejmować to w poszczególnych sytuacjach, które będzie sobie z rozmysłem wybierał. Następnie stopniowo i powoli -jakby samo przez się - ten nowy sposób słuchania stanie się nie­postrzeżenie jego przyzwyczajeniem. W badaniach duchowych ćwiczy się to w sposób planowy. Uczniowie czują się zobowiązani w formie ćwiczenia, aby w określonym czasie przysłuchiwać się skrajnie przeciwstawnym sobie myślom i doprowadzać przy tym do całkowitego zamilknięcia wszelkiej zgody, a zwłaszcza wszel­kich sądów zaprzeczających. Chodzi o to, aby milczały przy tym nie tylko wszelkiego rodzaju osądy rozumowe, lecz również wszel­kie uczucia niezadowolenia, odrzucenia, bądź aprobaty. W szcze­gólności uczeń musi stale siebie obserwować, czy takie uczucia nie kryją się w nim jeśli już nie na powierzchni, to jednak w najbardziej ukrytych głębinach jego duszy. Musi przysłuchiwać się np. wypo­wiedziom ludzi stojących pod jakimiś względami znacznie niżej od siebie i tłumić przy tym w sobie wszelkie uczucie wyższości i zaro­zumiałości. Dla każdego jest rzeczą pożyteczną przysłuchiwać się w ten sposób dzieciom. Nawet najmądrzejszy człowiek może nie­skończenie wiele nauczyć się od dzieci. W ten sposób dochodzi człowiek do tego, że słucha słów innych ludzi z całkowitym wyz­byciem się samolubstwa, z całkowitym wyłączeniem swojej wła­snej osoby, swoich poglądów oraz sposobu odczuwania. Gdy ćwi­czy się tak w przysłuchiwaniu się bez wszelkiej krytyki, również i wtedy, gdy wypowiadane są poglądy najbardziej sprzeczne z jego poglądami, kiedy rozgrywają się przy nim rzeczy jak najbardziej “opaczne", uczy się wtedy stopniowo zespalać całkowicie z jestes­twem innego człowieka, jakby całkowicie wnikać w niego. Poprzez słowa wsłuchuje się wtedy w inną duszę. Dopiero dzięki wytrwa­łym tego rodzaju ćwiczeniom dźwięk stanie się dla niego prawdzi­wym środkiem do spostrzegania duszy i ducha. Jednak potrzebne jest do tego jak najsurowsze samowychowanie. Ale prowadzi to do wysokiego celu. Gdy ćwiczenia te są uprawiane łącznie z innymi, zwłaszcza z podanymi w związku z dźwiękami przyrody, rośnie wtedy w duszy nowy zmysł słuchu. Jest ona teraz w stanie odbie­rać ze świata duchowego wiadomości, które nic znajdują wyrazu w dźwiękach zewnętrznych, dostępnych spostrzeżeniom fizycznych

uszu. Budzi się postrzeganie “wewnętrznego słowa". Stopniowo za­czynają się uczniowi objawiać prawdy ze świata duchowego. Sły­szy on teraz przemawianie do siebie w sposób duchowy.2 Dzięki takiemu “wzbudzeniu" w sobie wewnętrznej mowy osiągnięte zo­stają wszystkie wyższe prawdy. Słowa, które usłyszał z ust praw­dziwego badacza wiedzy duchowej zostały przez niego uzyskane w doświadczeniu na tej drodze. Nie należy jednakże rozumieć tego w ten sposób, że zajmowanie się pismami wiedzy duchowej, zanim samemu nic posiądzie się wzbudzonej w ten sposób “wewnętrznej mowy", jest zbędne. Przeciwnie: czytanie tego rodzaju pism, słu­chanie nauk badaczy wiedzy tajemnej samo przez się jest również środkiem do własnego poznania. Każde zdanie wiedzy duchowej, które człowiek posłyszy, może skierować jego umysł w stronę, do­kąd musi dojść, o iie dusza ma przeżyć dalszy rozwój. Do wszyst­kiego, co zostało tu powiedziane, musi dołączyć się sumienne stu­dium wiedzy udzielanej światu przez badaczy wiedzy tajemnej. W każdym tajemnym szkoleniu takiemu studium towarzyszy przygo­towanie. I gdyby ktoś chciał użyć wszelkich innych środków, nie dojdzie do żadnego celu, jeżeli nie przyswoi sobie nauk badaczy świata duchowego. Bowiem nauki te zostały zaczerpnięte z żywe­go “wewnętrznego słowa", z żywego przemawiania" i same posia­dają duchowe życie. Nie są jedynie słowami. Są żywymi siłami. A gdy podążasz za słowami człowieka głoszącego wiedzę tajemną, gdy czytasz książki oparte na rzeczywistym poznaniu wewnętrz­nym, w twojej duszy działają. Ji/y, które czyniąc\ę jasnowidzącym, tak samo, jak siły przyrody utworzyły z żywej substancji twoje oczy i uszy.

2, Oświecenie

Punktem wyjścia do oświecenia są bardzo proste procesy. Rów­nież i tu chodzi o rozwijanie w sobie pewnych myśli i uczuć, które drzemią w każdym człowieku i muszą się obudzić. Mogą one do­prowadzić do postrzegania wewnętrznych przejawów światła tylko u tego, kto podejmuje te proste zabiegi z cierpliwością, skrupulat­nie i wytrwale. Pierwszy krok w tym kierunku zostaje dokonany

przez obserwowanie w określony sposób różnych tworów przyro­dy, np. przezroczystego, pięknie ukształtowanego kamienia (krysz­tału), rośliny albo zwierzęcia. Najpierw należy starać się zwrócić całą swoją uwagę na porównanie kamienia ze zwierzęciem w nas­tępujący sposób. Myślom, które są tutaj podane, powinny towarzy­szyć przy ich przeżywaniu żywe uczucia. I żadna inna myśl, Żadne inne uczucie nie powinny się wmieszać ani przeszkadzać intymne­mu, uważnemu przypatrywaniu się. Trzeba sobie powiedzieć: ka­mień posiada pewien kształt, zwierzę również posiada kształt. Ka­mień leży spokojnie na swoim miejscu, zwierzę zmienia miejsce. To popęd, żądza skłania zwierzę do zmiany miejsca. I popędom tym służy również postać zwierzęcia. Jego organy, jego narządy są wy­kształcone odpowiednio do tych popędów. Kształt kamienia nie zo­stał zbudowany na miarę żądz, lecz powstał dzięki siłom wolnym od żądz.3 Gdy człowiek zatopi się intensywnie w te myśli i obser­wuje przy tym z napiętą uwagą kamień i zwierzę, ożyją wtedy w duszy dwa zupełnie różne rodzaje uczuć. Od kamienia spływa w duszę jeden rodzaj uczuć, od zwierzęcia inny. Początkowo prawdo­podobnie się to nie uda, lecz powoli, przy prawdziwie cierpliwych ćwiczeniach, uczucia te zaczną się przejawiać. Trzeba tylko wciąż i wciąż ćwiczyć. Z początku uczucia te trwają tylko tak długo, jak dłu­go trwa obserwacja, potem jednak działają również dalej. Stają się wtedy trwałym przeżyciem duszy. Wystarczy wtedy, aby człowiek się tylko zastanowił, a oba rodzaje uczuć wyłonią się zawsze, także bez przyglądania się zewnętrznemu przedmiotowi. Z tych uczuć oraz związanych z nimi myśli tworzą się organy jasnowidzenia. Gdy dołączy się do rozważań jeszcze i roślinę, można zauważyć, że wypływające od niej uczucia - zarówno ze względu na ich cha­rakter jak też stopień intensywności - zajmują miejsce pośrednie między uczuciami płynącymi od kamienia i od zwierzęcia. Powsta­jące w ten sposób organy są oczami ducha. Człowiek uczy się stopniowo widzieć przy ich pomocy jakby duszne i duchowe bar­wy. Dopóki przyswoił sobie jedynie to, co zostało opisane w “przy­gotowaniu", świat duchowy z jego liniami i postaciami pozostaje ciemny; dzięki oświeceniu rozjaśnia się. Również i tutaj trzeba za­znaczyć, że słowa “ciemny" i “rozjaśniony", podobnie jak i inne

użyte wyrażenia, wyrażajązaledwie w przybliżeniu to, co zamierza­no powiedzieć. Chcąc jednak posługiwać się mową potoczną, nie ma innego sposobu. Została ona stworzona tylko dla stosunków fi­zycznych. To, co wpływa do organu jasnowidzenia z kamienia, wie­dza tajemna określa jako “błękitne", lub “czerwonobiękitne". To, co wyczuwa się w zwierzęciu określane jest jako “czerwone" lub żóltoczerwonc". Widziane tak “barwy" są w istocie barwami “na­tury duchowej". Barwa wysyłana przez roślinę, to barwa “zielona", która przechodzi stopniowo w jasną eteryczną różowawą czerwień. Roślina jest bowiem taką istotą przyrody, która pod względem pe­wnych swoich właściwości zachowuje w światach wyższych podo­bieństwo do takiej postaci, jaką ma w świecie fizycznym. Nato­miast z kamieniem i zwierzęciem tak nic jest. Jednak trzeba zdać sobie jasno sprawę z tego, że wymienione powyżej barwy oznacza­ją zaledwie główne odcienie królestwa kamieni, roślin i zwierząt. W rzeczywistości istnieją wszystkie możliwe odcienie pośrednie. Ka­żdy kamień, każda roślina oraz każde zwierzę posiada swój własny określony odcień. Dochodzą do tego jestestwa światów wyższych, które nigdy nie wcielają się fizycznie, ze swoimi często cudowny­mi, a czasem odrażającymi barwami. Bogactwo barw w światach wyższych jest w istocie nieskończenie większe niż w świecie fizy­cznym.

Gdy człowiek zdobył już raz zdolność widzenia “oczami du­cha", wcześniej czy później spotka się ze wspomnianymi jestest­wami wyższych światów, stojącymi wyżej, a po części także niżej od człowieka, które nigdy nie schodzą do rzeczywistości fizycznej.

Gdy człowiek doszedł już tak daleko, jak to zostało tu opisane, stają przed nim otworem drogi wiodące do wielu rzeczy. Nikomu jednak nie można doradzać, aby szedł jeszcze dalej, bez skrupulat­nego przestrzegania tego, co badacz duchowy mówi lub podaje w inny sposób. Również w stosunku do tego, co zostało już powie­dziane, najlepiej podążać pod kierownictwem kogoś doświadczo­nego. Jeśli poza tym posiada człowiek w sobie siłę i wytrwałość w doprowadzeniu wyszkolenia tak daleko, jak to odpowiada elemen­tarnym stopniom oświecenia, to z całą pewnością poszuka i znaj­dzie właściwe kierownictwo.

We wszelkich okolicznościach konieczne jest jednak zachowa­nie pewnej ostrożności, a kto nie chce jej zachować, najlepiej niech zaniecha wszelkich kroków ku wiedzy duchowej. Jest rzeczą nie­zbędną, by człowiek, który staje się uczniem wiedzy tajemnej, nie zatracił niczego ze swoich właściwości jako człowiek szlachetny, dobry i wrażliwy na wszystko, co jest realne fizycznie. Przeciwnie, w czasie swojego szkolenia powinien nieustannie wzmacniać swo­ją siłę moralną, swoją czystość wewnętrzną, swój dar obserwacji. Aby przytoczyć jeden szczegół: w czasie elementarnych ćwiczeń oświecenia uczeń powinien starać się, by jego współczucie dla lu­dzkiego i zwierzęcego świata, jego wrażliwość na piękno przyrody, nieustannie wzrastały. Jeżeli nie będzie się o to troszczył, to uczu­cie to i ta wrażliwość będą pod wpływem tych ćwiczeń stale ulegać otępieniu. Serce stwardnieje, zmysł ulegnie przytępieniu. I musia­łoby to doprowadzić do niebezpiecznych następstw.

O tym, w jaki sposób kształtuje się oświecenie, gdy w myśl po­wyższych ćwiczeń uczeń wznosi się poprzez kamień, roślinę i zwie­rzę do człowieka oraz jak po oświeceniu kontakt duszy ze światem prowadzi do wtajemniczenia, będzie mowa w następnych rozdzia­łach tak dalece, jak tylko to możliwe.

W obecnych czasach wielu ludzi poszukuje dróg ku wiedzy ta­jemnej. Czynią to w rozmaity sposób i próbują przy tym wielu nie­bezpiecznych, a nawet podejrzanych praktyk. Dlatego też ci, któ­rzy uważają, że znają prawdę o tych sprawach, powinni dać innym możność zapoznania się w pewnej mierze z tajemnym szkoleniem. Zostało tu powiedziane tylko tyle, na ile to możliwe. Część prawdy musi być znana, aby fałszywa wiedza nie wyrządzała wielkich szkód. Dzięki opisanym tutaj drogom nikt, kto niczego nie forsuje, nic poniesie żadnych szkód. Na jedno tylko należy uważać: nikt nie powinien zużywać na ćwiczenia więcej czasu i sił, niż rozporzą­dza nimi ze względu na swoją sytuację życiową, ze względu na swoje obowiązki. 2 powodu wejścia na ścieżkę tajemną nikt nie powinien zmieniać nagle czegokolwiek w swoich zewnętrznych stosunkach życiowych. Kto pragnie rzeczywistych wyników, musi posiadać cierpliwość: po kilku minutach powinien móc przerwać ćwiczenie i spokojnie przejść do swoich obowiązków w codziennej

pracy. A także żadne myśli związane z ćwiczeniami nic powinny wtrącać się do prac codziennych. Kto nic nauczył się czegoś w naj­wyższym i najlepszym tego słowa znaczeniu, ten nie nadaje się na ucznia wiedzy tajemnej i nigdy nie dojdzie do wyników posiadają­cych większą wartość.

3, Kontrola myśli i uczuć

Kto w sposób opisany w poprzednim rozdziale poszukuje dróg wiodących do wiedzy duchowej, ten nie powinien zaniedbać wzma­cniania się przez cały czas w pracy nad sobąjedną nieustannie dzia­łającą myślą. Powinien stale mieć na uwadze, że w pewnym czasie mógł poczynić już znaczne postępy, chociaż nie ukazują mu się one w sposób, jakiego oczekiwał. Kto się nad tym nie zastanawia, ła­two może się zniechęcić i w krótkim czasie zaniechać wszelkich prób. Siły i zdolności, które mają się w nim rozwinąć, są początko­wo niezmiernie subtelne, a ich charakter jest zupełnie inny od tego, co sobie człowiek przedtem wyobrażał. Był bowiem przyzwycza­jony do zajmowania się światem fizycznym. Świat duchowy i świat duszy nie był dostępny dla jego wzroku ani dla jego pojęć. Dlatego też nie można się wcale dziwić, że gdy teraz rozwijają się w nim siły ducha i duszy, nie zaraz je zauważa. Na tym polega możliwość pobłądzenia u kogoś, kto wstępuje na ścieżkę tajemną nie trzyma­jąc się zdobyczy zebranych przez doświadczonych badaczy. Badacz wiedzy tajemnej zna poczynione przez ucznia postępy na długo przedtem, zanim on sam je sobie uświadomi. Wie, jak wykształcają się delikatne oczy duchowe, zanim uczeń czegokolwiek się o nich dowie. Większość nauk duchowego badacza polega właśnie na tym, by dać wyraz temu, co sprawia, że uczeń nie traci zaufania, cierpli­wości ani wytrwania, zanim sam nie dojdzie do poznania swoich postępów. Nauczyciel wiedzy tajemnej nie może dać swojemu wy­chowankowi niczego, co nie leżałoby już w nim w sposób utajony. Może go tylko naprowadzić na rozwijanie drzemiących zdolności. Lecz wszystko, co mu ze swoich doświadczeń udzieli, stanowić będzie podporę dla kogoś pragnącego przedrzeć się z ciemności ku światłu.

Bardzo wielu porzuca ścieżkę prowadzącą do wiedzy tajemnej wkrótce po wstąpieniu na nią, gdyż nie mogą zauważyć od razu swoich postępów. A nawet, gdy występują pierwsze dostrzegalne dla ucznia wyższe doświadczenia, uważa je on często za złudzenia, ponieważ wytworzył sobie zupełnie inne wyobrażenia o tym, co powinien przeżywać. Traci on odwagę, ponieważ te pierwsze doś­wiadczenia uważa bądź za bezwartościowe, bądź też wydają mu się one tak znikome, że nie sądzi, by mogły doprowadzić go w ja­kimś dającym się przewidzieć czasie do wyników godnych uwagi. Jednak odwaga i zaufanie do siebie to dwa światła, którym nie wol­no przygasnąć na drodze ku wiedzy tajemnej. Kto nie może wymóc na sobie, by podejmować cierpliwie wciąż na nowo ćwiczenie, któ­re z pozoru wielokrotnie się nie udawało, ten nie może zajść daleko.

O wiele wcześniej niż wyraźne zauważenie postępów występu­je niejasne uczucie, że jest się na właściwej drodze. I uczucie to należy żywić w sobie i pielęgnować, może ono bowiem stać się niezawodnym przewodnikiem. Przede wszystkim należy wykorze­nić w sobie wiarę, jakoby do wyższego poznania miało się docho­dzić jakimś osobliwym, tajemniczym sposobem. Należy zdać sobie jasno sprawę z tego, że za punkt wyjścia trzeba obierać te uczucia i myśli, wśród których człowiek stale żyje; ma im nadać tylko inny kierunek niż zazwyczaj. Niech każdy sobie najpierw powie: w mo­ich własnych uczuciach ukryte są najwyższe tajemnice, tylko ich jeszcze dotychczas nie spostrzegałem. Wszystko polega ostatecz­nie na tym, że człowiek nosi ze sobą bezustannie ciało, duszę i du­cha, a jednak w pełnym znaczeniu słowa świadomy jest jedynie swojego ciała, a nie swojej duszy i ducha. Natomiast uczeń wiedzy tajemnej staje się świadomy duszy i ducha, tak jak zwykły czło­wiek świadomy jest swojego ciała.

Dlatego też chodzi o nadanie uczuciom i myślom prawidłowego kierunku. Wówczas rozwijają się spostrzeżenia niedostrzegalne w zwykłym życiu. Zostanie tu podana jedna z dróg, jak należy to czy­nić. I znów jest to sprawa prosta, jak niemal wszystko, co było do­tąd powiedziane. Jednakże przy wytrwałym jej podejmowaniu, o ile człowiek potrafi oddawać się jej w należnym intymnym nastroju, wywrze najsilniejsze działanie.

Kładzie się przed sobą małe ziarenko rośliny. Chodzi o to, by intensywnie tworzyć właściwe myśli dotyczące tej niepozornej rzeczy i rozwinąć dzięki nim pewne uczucia. Najpierw trzeba zdać sobie sprawę z tego, co się rzeczywiście ma przed oczami, co się widzi oczami. Opisuje się kształt, barwę i pozostałe właściwości nasionka. Następnie trzeba rozważyć, jak z tego nasienia, gdy się je zasadzi w ziemi, wyrośnie roślina o rozwiniętych, bogatych kształ­tach; należy sobie uprzytomnić tę roślinę; wytworzyć ją w swojej wyobraźni. A wtedy pomyśleć, że to, co teraz przedstawiam sobie w wyobraźni, wydobędą później z ziarna rzeczywiście siły ziemi i światła. Gdybym miał przed sobą sztucznie wytworzony przed­miot, który do złudzenia naśladowałby nasionko rośliny, tak że nic mógłbym przy pomocy swoich oczu odróżnić go od prawdziwego, to żadna siła ziemi i światła nie wyczarowałaby z niego rośliny. Kto uświadomi sobie w pełni tę myśl, kto głęboko ją przeżyje, będzie mógł wytworzyć sobie również dalszą myśl z towarzyszącym jej właściwym uczuciem. Powie sobie: w nasionku spoczywa już -ja­ko siła całej rośliny - to, co z niej wyrośnie później. W jego sztu­cznym naśladownictwie nie ma tej siły. A jednak dla moich oczu oba są jednakowe. A zatem w prawdziwym ziarenku zawarte jest coś niewidzialnego, czego w sztucznym nie ma. Trzeba teraz swoje uczucia i myśli skierować na to niewidzialne,4 Trzeba wyobrazić sobie, że to, co jest niewidzialne, przekształci się potem w widzial­ną roślinę, którą będę miał przed sobą w jej kształcie i barwach. Trzeba się zatrzymać na tej myśli: to, co niewidzialne, stanie się widzialne. Gdybym nie mógł myśleć, nic mogłoby mi już teraz dać znać o sobie to, co stanic się widzialne dopiero później.

Należy tu szczególnie podkreślić, że to, co się myśli, powinno być też intensywnie odczuwane. Należy w spokoju, bez żadnych zakłócających innych myśli, przeżyć w sobie tą jedną wyżej po­daną myśl. 1 należy przy tym pozostawić sobie czas na to, by myśl ta oraz wiążące się z nią uczucie jakby wryły się w duszę. Kiedy ćwiczenie będzie się przeprowadzało w prawidłowy sposób, to po pewnym czasie - być może dopiero po wielu próbach - poczuje się w sobie pewną siłę. Ta siła wytworzy pewien nowy rodzaj widze­nia. Ziarenko ukaże się jakby zawarte w małym świetlistym obło-

czku. Odczuje się to w sposób duchowo-zmysłowy jako pewnego rodzaju płomyk. Środek tego płomyka odczuwa się tak, jak przy wrażeniu barwy fioletu; w odróżnieniu od brzegów, które odczuwa się w kolorze niebieskawym. Objawi się tutaj to, czego przedtem się nie widziało, co wytworzyła siła myśli oraz siła uczuć, które się w sobie ożywiło. Rzecz zmysłowo niewidzialna, roślina, która do­piero później ma się stać widzialna, objawia się nam w sposób du­chowo widzialny.

Jest rzeczą zrozumiałą, że niejednemu człowiekowi wyda się to wszystko złudzeniem. Wielu powie: “A po co mi takie widzenia, takie fantasmagorie?" I niejeden odpadnie, nie będzie kontynuował drogi szkolenia. Lecz właśnie o to chodzi, by w tych trudnych mo­mentach ludzkiego rozwoju nie mieszać duchowej rzeczywistości z fantazją. A następnie o to, aby mieć odwagę dążyć naprzód i nie być małodusznym i bojaźliwym. Z drugiej jednak strony należy tak­że podkreślić, że stale powinien być rozwijany zdrowy rozsądek, który odróżnia prawdę od złudzeń. Podczas wszystkich tych ćwi­czeń człowiek nigdy nie powinien tracić pełnego świadomego pa­nowania nad sobą. Z taką samą pewnością jak myśli on o rzeczach oraz procesach życia codziennego, powinien myśleć i tutaj. Źle by się stało, gdyby popadł w marzycielstwo. W każdej chwili powinien zachowywać zdrowy rozsądek, by nie rzec - trzeźwość umysłu. I popełniono by największy błąd, gdyby człowiek poprzez te ćwicze­nia stracił swoją równowagę, gdyby powstrzymywało go to od tak zdrowego i jasnego sądu o sprawach codziennych, jak to miało miejsce przedtem. Dlatego też uczeń wiedzy tajemnej powinien nieustannie siebie badać, czy aby nie został wytrącony z równowa­gi, czy pozostał tym samym człowiekiem w obrębie stosunków, w których żyje. Mocny spokój w sobie, jasny zmysł dla wszystkiego poza sobą-oto co powinien zachować. Należy jednak surowo zwa­żać na to, ażeby nie oddawać się każdemu dowolnemu marzeniu i nie pozwalać na wszelkie przeróżne ćwiczenia. Kierunki myślowe, które zostaną tu podane, są z dawien dawna wypróbowane i upra­wiane w szkołach tajemnych. I tylko takie zostaną tu podane. Kto pragnąłby uprawiać ćwiczenia innego rodzaju, które sam tworzy, bądź takie, o których posłyszał albo też gdzieś przeczytał, musi

zejść na manowce i szybko znajdzie się na ścieżce bezbrzeżnej fantastyki.

Dalsze ćwiczenie, które ma się dołączyć do poprzednio opisa­nych, jest następujące. Należy stanąć przed rośliną znajdującą się w stadium pełnego rozkwitu i przepoić się myślą, że nadejdzie czas, gdy roślina ta zamrze. Nie pozostanie nic z tego, co widzę te­raz przed sobą. Jednak roślina wyda wtedy z siebie nasiona, które znów staną się nowymi roślinami. I jestem świadomy, że w tym co widzę, spoczywa coś utajonego, czego nie dostrzegam. Przepajam się całkowicie myślą, że oto ta roślina z jej barwami w przyszłości nie będzie istniała. Jednakże wyobrażenie, że wydaje ona z siebie nasiona, poucza mnie, że nie zaginie ona w nicości. Nie mogę teraz zobaczyć oczami tego, co zachowuje ją przed zanikiem, podobnie jak przedtem nie mogłem zobaczyć tej rośliny w nasionku. Jest więc w niej coś takiego, czego nie widzę oczami. Jeśli pozwolę, by ta myśl żyła we mnie i powiążę z nią właściwe uczucie, wówczas -znów po odpowiednim czasie - rozwinie się w mojej duszy siła prowadząca do nowego widzenia. Z rośliny ponownie wyrośnie pewnego rodzaju duchowy, płomienny kształt. Oczywiście, będzie on odpowiednio większy niż opisany poprzednio. W środkowej części płomień może dać się odczuć jako ziclonkawobłękitny, po brzegach zaś jako żóitawoczerwony.

Należy wyraźnie zaznaczyć, że tego, co zostało tu określone jako “barwy", nie widzi się tak, jak postrzegają barwy oczy fizy­czne, lecz w postrzeganiu duchowym powstaje podobne odczucie, jak przy fizycznym odbieraniu wrażenia barwy. Odebranie ducho­wego wrażenia “błękitu" oznacza odebranie wrażenia lub odczucia podobnego do tego, jakiego doznaje się, gdy spojrzenie fizycznego oka spoczywa na barwie “błękitnej". Kto rzeczywiście pragnie się wznieść stopniowo do spostrzeżenia duchowego, powinien mieć to na uwadze. W przeciwnym razie będzie się spodziewał znaleźć w świecie duchowym jedynie powtórzenia przeżyć ze świata fizycz­nego, co doprowadziłoby go do najbardziej gorzkich pomyłek.

Kto doszedł do tego, że widzi duchowo podobne rzeczy, ten wiele już osiągnął. Odsłaniają mu się one bowiem nie tylko w swo­im obecnym istnieniu, lecz również w powstawaniu oraz przemija-

niu. Zaczyna on wszędzie widzieć ducha, o którym oczy fizyczne niczego wiedzieć nie mogą. Tym samym poczynił pierwsze kroki, by powoli, dzięki własnemu wejrzeniu, przeniknąć tajemnicę naro­dzin i śmierci. Dla zewnętrznych zmysłów istota powstaje przy narodzinach; przemija przy śmierci. Dzieje się tak jednak tylko dla­tego, że zmysły nie spostrzegają utajonego ducha tej istoty. Naro­dziny i śmierć są dla ducha tylko przeobrażeniem, jak rozwinięcie się kwiatu z pąka jest przemianą dokonującą się przed oczami zmy­słowymi. Jeśli chce się to poznać we własnym oglądzie, trzeba naj­pierw rozwinąć w sobie w opisany sposób zmysł duchowy.

Aby odeprzeć od razu jeszcze jeden zarzut, który mogłyby po­stawić niektóre osoby, posiadające pewne doświadczenie w sferze duszy (psychiczne), należy powiedzieć, że nie da się zaprzeczyć, iż istnieją prostsze i krótsze drogi, a niektórzy ludzie na podstawie nadzmysłowego widzenia mogą poznać zjawiska narodzin i śmier­ci bez uprzedniego przerabiania tego wszystkiego, co zostało tu opisane. Są bowiem jednostki posiadające wybitne uzdolnienia psychiczne, którym wystarczy tylko nieznaczny bodziec do ich ro­zwinięcia. Są to jednak wyjątki. Natomiast podana tutaj droga jest najbardziej powszechna oraz bardziej pewna. Można zdobyć pew­ne wiadomości z chemii na jakiejś wyjątkowej drodze, pragnąc je­dnak zostać chemikiem, należy iść drogą powszechnie przyjętą oraz pewną.

Kto chciałby sądzić, że po to, by dojść wygodniej do celu, wys­tarczy sobie tylko wyobrazić omówione wyżej nasionko lub roślinę, że można je mieć przed sobą tylko w wyobraźni, popełniłby błąd brzemienny w skutki. Kto tak postępuje, może wprawdzie również dojść do celu, jednak nie z taką pewnością, jak w sposób opisany. Widzenia, do których by się wtedy doszło, byłyby najczęściej jedy­nie omamami fantazji. Należałoby dopiero poczekać na przeobraże­nie się ich w widzenia duchowe. Chodzi bowiem o to, by nie stwa­rzać sobie zupełnie dowolnie jakichś widzeń, lecz o to, by stwarzała je we mnie rzeczywistość. Prawda powinna wytrysnąć z głębi mo­jej własnej duszy; jednak czarodziejem, który ją pragnie wydobyć, ma być nie moja własna zwykła jaźń, lecz muszą nim być jestestwa, których prawdę duchową pragnę oglądać.

Gdy dzięki tego rodzaju ćwiczeniom człowiek znalazł już w so­bie pierwsze zadatki duchowego widzenia, może się wznieść do rozważań nad samym człowiekiem. Najpierw powinny być obrane proste przejawy życia ludzkiego. Zanim się jednak do tego przy­stąpi, jest rzeczą nieodzowną pracować szczególnie poważnie nad czystością swojego charakteru moralnego. Trzeba oddalić od siebie wszelką myśl o tym, że osiągnięte w ten sposób poznanie zostanie użyte dla korzyści osobistych. Należy osiągnąć w sobie zgodę z sa­mym sobą co do tego, że nigdy nie użyje się w złym celu władzy nad ludźmi, którą by się kiedyś ewentualnie osiągnęło. Dlatego każdy, kto poszukuje zgłębienia tajemnic natury ludzkiej we wła­snym widzeniu, powinien kierować się złotą regułą prawdziwej wiedzy tajemnej. A reguła ta brzmi: gdy usiłujesz postąpić jeden krok naprzód w poznaniu prawd tajemnych, poczyń jednocześnie trzy kroki naprzód w udoskonaleniu własnego charakteru ku dobru. Kto tę regułę zachowa, może przystąpić do ćwiczeń, z których je­dno zostanie tu opisane.

Należy wyobrazić sobie człowieka, którego się kiedyś zaobser­wowało w sytuacji, gdy pożądał jakiejś rzeczy. Trzeba zwrócić uwagę na jego pożądanie. Najlepiej uprzytomnić sobie chwilę, gdy pożądanie było najbardziej żywe i nie było jeszcze przesądzone, czy człowiek ten osiągnie swój przedmiot pożądania, czy nie. I te­raz należy całkowicie oddać się wyobrażeniu tego, co się zauwa­żyło we wspomnieniu. Trzeba wywołać w sobie jak największy spokój własnej duszy. Trzeba starać się być głuchym i ślepym na wszystko inne, co dzieje się wokół. I trzeba szczególnie uważać, by obudzone w ten sposób wyobrażenie wywołało w duszy pewne uczucie. Trzeba pozwolić wznieść się w nas temu uczuciu, tak jak wznosi się obłok na czystym przedtem horyzoncie. Jest rzeczą na­turalną, że obserwacja taka urywa się, jeżeli człowieka, na którego skierowało się uwagę, nie obserwowało się wystarczająco długo w opisanym stanie. Prawdopodobnie będą podejmowane setki darem­nych prób. Nic należy jednak tracić cierpliwości. Po wielu usiło­waniach zostanie osiągnięte we własnej duszy przeżycie uczucia, które odpowiada stanowi psychicznemu osoby obserwowanej. A wtedy - również po upływie pewnego czasu - zauważy się, że pod

49

wpływem tego uczucia wyrasta w duszy siła, która staje się ducho­wym widzeniem stanu duszy innych ludzi. W polu widzenia wystąpi obraz, który zostanie odczuty jako coś jaśniejącego. I ten duchowo jaśniejący obraz jest tak zwanym wcieleniem astralnym zaobserwo­wanego stanu psychicznego żądzy. I znów przeżycie tego obrazu może być określone jako podobne do płomienia. W środku będzie on jakby żółtoczerwony, po brzegach czerwonobłękitny lub fiole­towy. Wiele zależy od tego, czy z takim widzeniem duchowym ob­chodzi się delikatnie. Najlepiej z początku nie mówić o tym nikomu oprócz swojego nauczyciela - o ile się go posiada. Jeśli bowiem usiłuje się w nieporadnych słowach opisywać podobne zjawisko, najczęściej oddaje się człowiek srogim złudzeniom. Używa się zwykłych słów, które nie są przecież przeznaczone do takich spraw i dlatego są zbyt topomc, zbyt ciężkie. W rezultacie dzięki własne­mu usiłowaniu ubrania przeżycia w słowa, ulega się pokusie po­wiązania prawdziwych widzeń z przeróżnymi złudzeniami wy­obraźni. Znów istnieje pewna doniosła zasada dla ucznia wiedzy tajemnej: naucz się milczeć o swoich dachowych widzeniach. Co więcej, zamilknij o nich nawet przed samym sobą. Nie usiłuj ubie­rać w słowa tego, co ujrzysz w duchu i nie dociekaj znaczenia tych oglądów swoim nieporadnym rozsądkiem. Oddawaj się swobodnie swojemu widzeniu duchowemu i nie zakłócaj go długimi rozmy-sieniami na jego temat. Powinieneś zastanowić się bowiem nad tym, że twoje rozpamiętywania początkowo najzupełniej nie doras­tają do twojego duchowego widzenia. Te rozważania zdobyłeś w swoim dotychczasowym życiu, ograniczonym wyłącznie do świata zmysłowo-fizyczne go; to zaś, co w sobie obecnie zdobywasz, wy­kracza poza ten świat. Nie usiłuj zatem do rzeczy nowych, wyż­szych przykładać miary odpowiedniej dla rzeczy dawnych. Tylko ten, kto w obserwacji doświadczeń wewnętrznych zdobył już trwałe wyniki, może o nich mówić, by słowami pobudzać innych ludzi.

Opisane ćwiczenie trzeba jeszcze uzupełnić innym. W podobny sposób należy obserwować, jak jakiemuś człowiekowi przypadło w udziale zaspokojenie jakiegoś życzenia, spełnienie jakiegoś pra­gnienia. O ile zostaną przy tym zachowane te same reguły i zasady

ostrożności, które dopiero zostały podane w poprzednim wypadku, także i tu dojdzie się do duchowego widzenia. Zauważy się pewien duchowy kształt płomienia, który ku środkowi jest odczuwany jako żółty, a na obrzeżu odczuwany jest jakby zielonkawy.

Przez podobne obserwacje może człowiek łatwo popaść w pe­wien błąd moralny. Może stać się nieczuły. Aby się tak nie stało, trzeba dążyć wszelkimi możliwymi do pomyślenia środkami. Po­dejmując tego rodzaju obserwacje, trzeba stać już na takiej wyży­nie, gdzie człowiek będzie miał zupełną pewność, że myśli są rze­czami realnymi. Nie wolno już wtedy pozwalać sobie na myślenie o swoich bliźnich w taki sposób, by te myśli nic dały się pogodzić z najwyższym poszanowaniem godności oraz wolności ludzkiej. Ani przez chwilę nie może w nas zagościć myśl, że jakiś człowiek mógłby się stać dla nas wyłącznie przedmiotem obserwacji. Przy każdej tajemnej obserwacji natury ludzkiej powinno iść ręka w rękę samowychowanie w tym kierunku, by uszanować w sposób niczym nie ograniczony godność osobistą człowieka i uważać -także w myślach i uczuciach - za rzecz świętą i nietykalną to, co w tym człowieku żyje. Powinno przepełniać nas uczucie zbożnej czci dla wszystkiego, co ludzkie, nawet wtedy, gdy myślimy o tym tyl­ko we wspomnieniu.

Dwa powyższe przykłady miały na razie tylko pokazać, w jaki sposób uczeń dochodzi do oświecenia odnośnie natury człowieka. Mogła być przez to wskazana przynajmniej droga, na którą należy wstąpić. Jeśli ktoś odnajdzie niezbędną wewnętrzną ciszę i spokój, jego dusza już przez to dozna wielkiej przemiany. Wkrótce posunie się to tak daleko, że wewnętrzne wzbogacenie, którego doznało jego jestestwo, da mu pewność oraz spokój również w jego zewnę­trznym zachowaniu. To przeobrażenie zewnętrznego zachowania będzie się z kolei odbijało na jego duszy. Tak oto będzie sam sobie pomagał. Będzie znajdował środki i drogi, by w naturze ludzkiej odkrywać coraz więcej rzeczy, które są ukryte dla zmysłów zew­nętrznych; a wtedy stanie się już dojrzały do wejrzenia w tajemne związki między naturą ludzką, a wszystkim, co istnieje jeszcze po­za tym we wszechświecie. Na tej zaś drodze człowiek zbliża się coraz bardziej do chwili, gdy będzie mógł postawić pierwsze kroki

wpływem tego uczucia wyrasta w duszy silą, która staje się ducho­wym widzeniem stanu duszy innych ludzi. W polu widzenia wystąpi obraz, który zostanie odczuty jako coś jaśniejącego. I ten duchowo jaśniejący obraz jest tak zwanym wcieleniem astralnym zaobserwo­wanego stanu psychicznego żądzy. I znów przeżycie tego obrazu może być określone jako podobne do płomienia. W środku będzie on jakby żółtoczerwony, po brzegach czerwonobłękitny lub fiole­towy. Wiele zależy od tego, czy z takim widzeniem duchowym ob­chodzi się delikatnie. Najlepiej z początku nic mówić o tym nikomu oprócz swojego nauczyciela - o ile się go posiada. Jeśli bowiem usiłuje się w nieporadnych słowach opisywać podobne zjawisko, najczęściej oddaje się człowiek srogim złudzeniom. Używa się zwykłych słów, które nie są przecież przeznaczone do takich spraw i dlatego są zbyt toporne, zbyt ciężkie. W rezultacie dzięki własne­mu usiłowaniu ubrania przeżycia w słowa, ulega się pokusie po­wiązania prawdziwych widzeń z przeróżnymi złudzeniami wy­obraźni. Znów istnieje pewna doniosła zasada dla ucznia wiedzy tajemnej: naucz się milczeć o swoich duchowych widzeniach. Co więcej, zamilknij o nich nawet przed samym sobą. Nie usiłuj ubie­rać w słowa tego, co ujrzysz w duchu i nie dociekaj znaczenia tych oglądów swoim nieporadnym rozsądkiem. Oddawaj się swobodnie swojemu widzeniu duchowemu i nie zakłócaj go długimi rozmy-śleniami na jego temat. Powinieneś zastanowić się bowiem nad tym, że twoje rozpamiętywania początkowo najzupełniej nie doras­tają do twojego duchowego widzenia. Te rozważania zdobyłeś w swoim dotychczasowym życiu, ograniczonym wyłącznie do świata zmysłowo-fizycznego; to zaś, co w sobie obecnie zdobywasz, wy­kracza poza ten świat. Nie usiłuj zatem do rzeczy nowych, wyż­szych przykładać miary odpowiedniej dla rzeczy dawnych. Tylko ten, kto w obserwacji doświadczeń wewnętrznych zdobył już trwałe wyniki, może o nich mówić, by słowami pobudzać innych ludzi.

Opisane ćwiczenie trzeba jeszcze uzupełnić innym. W podobny sposób należy obserwować, jak jakiemuś człowiekowi przypadło w udziale zaspokojenie jakiegoś życzenia, spełnienie jakiegoś pra­gnienia. O ile zostaną przy tym zachowane te same reguły i zasady

ostrożności, które dopiero zostały podane w poprzednim wypadku, także i tu dojdzie się do duchowego widzenia. Zauważy się pewien duchowy kształt płomienia, który ku środkowi jest odczuwany jako żółty, a na obrzeżu odczuwany jest jakby zielonkawy.

Przez podobne obserwacje może człowiek łatwo popaść w pe­wien błąd moralny. Może stać się nieczuły. Aby się tak nie stało, trzeba dążyć wszelkimi możliwymi do pomyślenia środkami. Po­dejmując tego rodzaju obserwacje, trzeba stać już na takiej wyży­nie, gdzie człowiek będzie miał zupełną pewność, że myśli są rze­czami realnymi. Nie wolno już wtedy pozwalać sobie na myślenie o swoich bliźnich w taki sposób, by te myśli nie dały się pogodzić z najwyższym poszanowaniem godności oraz wolności ludzkiej. Ani przez chwilę nie może w nas zagościć myśl, że jakiś człowiek mógłby się stać dla nas wyłącznie przedmiotem obserwacji, Przy każdej tajemnej obserwacji natury ludzkiej powinno iść ręka w rękę samowychowanie w tym kierunku, by uszanować w sposób niczym nie ograniczony godność osobistą człowieka i uważać -także w myślach i uczuciach - za rzecz świętą j nietykalną to, co w tym człowieku żyje. Powinno przepełniać nas uczucie zbożnej czci dla wszystkiego, co ludzkie, nawet wtedy, gdy myślimy o tym tyl­ko we wspomnieniu.

Dwa powyższe przykłady miaiy na razie tylko pokazać, w jaki sposób uczeń dochodzi do oświecenia odnośnie natury człowieka. Mogła być przez to wskazana przynajmniej droga, na którą należy wstąpić. Jeśli ktoś odnajdzie niezbędną wewnętrzną ciszę i spokój, jego dusza już przez to dozna wielkiej przemiany. Wkrótce posunie się to tak daleko, że wewnętrzne wzbogacenie, którego doznało jego jestestwo, da mu pewność oraz spokój również w jego zewnę­trznym zachowaniu. To przeobrażenie zewnętrznego zachowania będzie się z kolei odbijało na jego duszy. Tak oto będzie sam sobie pomagał. Będzie znajdował środki i drogi, by w naturze ludzkiej odkrywać coraz więcej rzeczy, które są ukryte dla zmysłów zew­nętrznych; a wtedy stanie się już dojrzały do wejrzenia w tajemne związki między naturą ludzką, a wszystkim, co istnieje jeszcze po­za tym we wszechświecie. Na tej zaś drodze człowiek zbliża się coraz bardziej do chwili, gdy będzie mógł postawić pierwsze kroki

we wtajemniczeniu. Zanim jednak będzie można je postawić, po­trzebne jest jeszcze jedno. Coś, czego konieczność uczeń wiedzy tajemnej na razie może najmniej odczuwał. Jednak będzie to od­czuwał później.

To mianowicie, co dążący do wtajemniczenia powinien wnieść, to wyrobiona pod pewnym względem odwaga i nieuslraszoność. Uczeń wiedzy tajemnej powinien wyszukiwać wprost okolicznoś­ci, które mogą rozwinąć w nim obie te cechy. W szkoleniu tajem­nym powinny one być systematycznie wyrabiane. Lecz samo życie także stanowi w tym kierunku dobrą szkolę wtajemniczenia; być może nawet najlepszą. Spokojnie patrzeć w twarz niebezpieczeń­stwu, stawić czoło wszelkim trudnościom - oto do czego uczeń wiedzy tajemnej powinien być zdolny. Np. wobec jakiegoś niebez­pieczeństwa powinien natychmiast zebrać się w sobie i poczuć, że strach nic mu nie pomoże; nie wolno mu go wcale odczuwać; musi myśleć tylko o tym, co należy zrobić. I musi dojść tak daleko, by w okolicznościach, w których przedtem był lękliwy, uczucie “stra­chu" i “braku odwagi" nie miało doń nigdy dostępu, przynajmniej jeśli chodzi o samo właściwe wewnętrzne uczucie. Bowiem przez samowychowanie w tym kierunku rozwija człowiek w sobie okre­ślone siły, których potrzebuje, jeśli ma zostać wtajemniczonym w wyższe tajemnice. Podobnie jak dla posługiwania się swoimi fizy­cznymi zmysłami fizyczny człowiek potrzebuje siły nerwów, tak też człowiek psychiczny potrzebuje siły, która rozwija się jedynie w naturach mężnych i nieustraszonych. Kto bowiem przenika w wyższe tajemnice bytu, ogląda rzeczy, które dla zwykłego czło­wieka pozostają w ukryciu dzięki złudzeniom zmysłów. Jeśli bo­wiem zmysły fizyczne nie pozwalająnam oglądać wyższych prawd, są przez to właśnie dobroczyńcami człowieka. Dzięki nim ukry­wają się przed nim rzeczy, które musiałyby napełnić go bezmier­nym przerażeniem, których widoku nie przygotowany nie mógłby znieść. Do tego widoku uczeń wiedzy tajemnej musi dorosnąć. Traci on pewne oparcie w świecie zewnętrznym, które zawdzięczał tej właśnie okoliczności, że uwikłany był w złudzeniach, Rzecz ma się rzeczywiście i dosłownie tak, jak gdyby zwrócono komuś uwa­gę na niebezpieczeństwo, które od dawna nad nim wisiało, lecz o

którym wcale nie wiedział. Przedtem nie odczuwał strachu, lecz teraz, gdy o nim wie, ogarnia go lęk, chociaż przez fakt jego wie­dzy niebezpieczeństwo nie stało się dla niego większe.

Istnieją budujące i niszczące siły świata; losem jestestw zewnę­trznych jest powstawanie i przemijanie. Człowiek posiadający wie­dzę duchową powinien wejrzeć w bieg losu, w działanie tych sil. Zasłona rozpostarta w zwykłym życiu powinna opaść przed wzro­kiem duchowym. Jednak człowiek sam związany jest z tymi si­łami, z tym losem. Siły twórcze i niszczące znajdują się w jego wła­snej naturze. I tak jak przed wzrokiem jasnowidzącym stają bez osłon inne rzeczy, tak samo bez osłon ukazuje mu się jego własna dusza. Wobec takiego samopoznania uczniowi wiedzy tajemnej nie może zabraknąć sił. A nie zabraknie mu ich jedynie wtedy, gdy wniesie pewien ich nadmiar. Aby to się stało, musi nauczyć się zachowywać spokój wewnętrzny oraz pewność siebie w trudnych okolicznościach życia. Powinien wyrobić w sobie niezachwiane zaufanie do dobrych Mocy bytu. Musi być przygotowany na to, że niektóre z kierujących nim dotychczas pobudek nie będą go już dalej prowadziły. Będzie musiał zdać sobie sprawę, że dotychczas niejedno czyni! czy myślał tylko dlatego, że był pogrążony w nie­wiedzy. Takie podstawy, które dotychczas posiadał, odpadną. Nie­jedno czynił z próżności; stanie się świadomy, jak niewypowie­dzianie bezwartościowa dla wiedzącego jest jakakolwiek próżność. Niejedno czynił z żądzy posiadania; stanie się świadomy, jak bar­dzo niszcząca jest wszelka chciwość. Będzie musiał rozwinąć w sobie całkowicie nowe pobudki do działania i myślenia. I do tego właśnie potrzebna jest odwaga i nieustraszoność.

Przede wszystkim chodzi o to, by pielęgnować tę odwagę i nie­ustraszoność w najgłębszych pokładach samego życia myślowego, uczeń wiedzy tajemnej powinien nauczyć się nie zniechęcać nie­powodzeniem. Musi być w~ stanie myśleć: “Zapomnę, że ta rzecz znów mi się me udała i będę próbował na nowo, jakby się nic nie stało". W taki to sposób, zmagając się, dochodzi do przekonania, ze źródła, z których może czerpać, są w świecie niewyczerpane. Wciąż na nowo zdąża on ku Duchowi, który będzie go podnosił i podtrzymywał, ilekroć jego ziemska powłoka mogłaby się okazać

bezsilna i słaba. Powinien być zdolny iść na spotkanie przyszłości i w tym dążeniu nie dać sobie przeszkodzić żadnym doświadcze­niom z przeszłości. Gdy człowiek do pewnego stopnia posiadł już opisane wyżej właściwości, jest wtedy dojrzały do poznania pra­wdziwych imion rzeczy, które stanowią klucz do wyższego pozna­nia. Wtajemniczanie polega bowiem na tym, że człowiek uczy się nazywać rzeczy świata tym imieniem, jakie noszą w duchu swoich boskich Twórców. W ich imionach zawarte są tajemnice rzeczy. Wtajemniczeni mówią inną mową niż niewtajemniczeni, ponieważ ci pierwsi nazywają jestestwa określeniami, przez które te rzeczy zostały stworzone. W następnym rozdziale będzie mowa o samym wtajemniczeniu (inicjacji) na tyle, na ile można o nim powiedzieć.


WTAJEMNICZENIE

Wtajemniczenie jest najwyższym stopniem szkolenia tajem­nego, co do którego mogą być jeszcze podane pisemnie wskazówki ogólnie zrozumiale. Wiadomości dotyczące wszystkiego, co leży powyżej tego stopnia, są trudne do zrozumienia. Jednak również i do nich znajdzie drogę każdy, kto przez przygotowanie, oświecenie i wtajemniczenie dotarł do niższych tajemnic.

Wiedzę oraz zdolności, które dzięki wtajemniczeniu stają się udziałem człowieka, mógłby on bez tego osiągnąć dopiero w bar­dzo dalekiej przyszłości - po wielu wcieleniach - na zupełnie innej drodze i również w zupełnie innej formie. Kto dziś staje się wta­jemniczonym, doświadcza tego, czego w innym wypadku doświad­czyłby o wiele później i w zupełnie odmiennych warunkach.

Z tajemnic bytu człowiek może się dowiedzieć w rzeczywistoś­ci tylko tyle, na ile odpowiada to stopniowi jego dojrzałości. Wyłą­cznie z tego powodu istnieją przeszkody na drodze ku wyższym stopniom wiedzy i uzdolnień. Człowiek nie powinien używać bro­ni palnej, zanim nic zdobędzie dostatecznego doświadczenia, aby przez jej użycie nie spowodować nieszczęścia. Gdyby dzisiaj ktoś otrzymał wtajemniczenie tak bez niczego, zabrakłoby mu doświad­czeń, które będzie w przyszłości jeszcze zdobywał poprzez wciele­nia, aż w prawidłowym przebiegu jego rozwoju odpowiednie taje­mnice staną się jego udziałem. Dlatego też na progu wtajemniczenia doświadczenia te muszą być zastąpione czymś innym. Dlatego pier­wsze pouczenia kandydata do wtajemniczenia zastępują przyszłe doświadczenia. Są to tzw. “próby", przez które musi on przejść i któ­re pojawiają się jako prawidłowe następstwa jego przeżyć, kiedy ćwiczenia, o których była mowa w poprzednich rozdziałach, prze­prowadzane są prawidłowo.

O tych “próbach" mówi się często również w książkach. Jest je­dnak rzeczą naturalną, że muszą powstawać zupełnie fałszywe wyobrażenia co do ich natury. Kto bowiem nie przeszedł przez przygotowanie i oświecenie, nie doświadczył niczego z tych prób. Ktoś taki nie może więc również opisać ich rzeczowo.

Przechodzącemu wtajemniczenie musza, odsłonić się pewne rzeczy i fakty, które należą do wyższych światów. Jednak może je widzieć i słyszeć tylko wtedy, kiedy może odbierać duchowe spo­strzeżenia kształtów, barw, dźwięków itd., o których była mowa w “Przygotowaniu" i“Oświcceniu".

Pierwsza próba polega na osiągnięciu bardziej prawdziwego oglądu cielesnych właściwości ciał nieożywionych, a następnie ro­ślin, zwierząt oraz ludzi, niż posiada przeciętny człowiek. Nie rozu­mie się tu jednak przez to tego, co dziś zwane jest poznaniem nau­kowym. Chodzi bowiem nie o naukę, lecz o ogląd. Z reguły proces ten przebiega tak, że człowiek, który przechodzi wtajemniczenie, uczy się poznawać, w jaki sposób przedmioty przyrody i żywe is­toty dają o sobie znać duchowym oczom i uszom. Rzeczy te stają wtedy przed oglądającym je niejako bez osłonek, nagie. Właściwoś­ci, które się wtedy słyszy oraz widzi, zakryte są przed zmysłowym okiem lub uchem. Dla zmysłowego oglądu są one jakby otulone zasłoną. Jej odsłonięcie polega u przechodzącego wtajemniczenie na pewnym procesie, określonym jako “proces duchowego spala­nia się". Stąd też pierwsza próba nosi nazwę “próby ognia".

Dla niektórych ludzi już samo zwykle życie jest mniej lub bar­dziej nieświadomym procesem wtajemniczenia poprzez próbę ognia. Są to ludzie, którzy przechodzą przez bogate doświadczenia tego rodzaju, że ich zaufanie do siebie, ich odwaga i wytrwałość wzras­tają w zdrowy sposób: cierpienie, rozczarowanie oraz zawody w zamierzeniach uczą się oni znosić wielkodusznie, a mianowicie ze spokojem i niezłomną siłą. Kto przeżywał doświadczenia życiowe w taki sposób, ten jest już często wtajemniczonym, nic wiedząc o tym wyraźnie i niewiele wtedy trzeba, ażeby otworzyły mu się duchowe oczy i uszy tak, by stał się jasnowidzącym. Należy bo­wiem podkreślić, że przy prawdziwej “próbie ognia" nie chodzi wcale o zaspokojenie ciekawości kandydata. Z pewnością, poznaje on rzeczy niezwykłe, o których inni ludzie nic mają żadnego poję­cia. Jednak poznawanie ich nic jest celem, lecz tylko środkiem pro­wadzącym do celu. Natomiast celem jest to, aby kandydat dzięki poznaniu wyższych światów zdobył większą odwagę, większe i prawdziwsze zaufanie do siebie, zupełnie inny wymiar duszy oraz

wytrwałość, niż zazwyczaj może to być osiągnięte w obrębie niż­szego świata.

Po “próbie ognia" każdy kandydat może jeszcze zawrócić. Bę­dzie podążał przez życie wzmocniony na ciele i duszy, i dopiero w przyszłej inkarnacji podejmie kontynuację wtajemniczenia. W obecnym życiu będzie jednak bardziej pożytecznym członkiem spo­łeczeństwa, niż był przedtem. W jakiejkolwiek by się znalazł sytua­cji, jego stałość charakteru, przezorność, jego lepszy wpływ na oto­czenie, jego zdecydowanie ulegną wzmocnieniu.

Jeśli kandydat po przebyciu próby ognia pragnie dalej kontynuo­wać szkolenie tajemne, musi mu zostać odsłonięty pewien określo­ny rodzaj pisma używanego w szkoleniu tajemnym. W tym syste­mie pisma objawia się właściwa nauka tajemna. Wszystko bowiem, co jest rzeczywiście “ukryte" (tajemne), nie da się wypowiedzieć ani bezpośrednio w zwykłej mowie, ani w zwykłym piśmie. Ci, co pobierali nauki od wtajemniczonych, przekładają nauki wiedzy tajemnej - na tyle, na ile jest to możliwe - na zwykłą mowę. Pismo tajemne objawia się duszy po osiągnięciu przez nią zdolności du­chowego postrzegania. Pismo to bowiem jest na stałe zapisane w świecie duchowym. Nie można się go jednak nauczyć tak, jak uczy­my się pisma wytworzonego sztucznie. Raczej dorasta się w od­powiedni sposób do jasnowidzącego poznania i podczas tego dora­stania rozwija się jakby zdolność duszy, która odczuwa potrzebę rozszyfrowania zdarzeń i jestestw świata duchowego, podobnie jak odczuwa się pociąg do odczytywania charakteru jakiegoś pisma. Może się zdarzyć, że siła ta, a wraz z nią i przeżycie odpowiedniej “próby", budzą się jakby same przez się wraz z postępującym roz­wojem duszy. Jednak pewniej dochodzi się do celu podążając za wskazaniami doświadczonych badaczy wiedzy tajemnej, biegłych w odczytywaniu tajemnego pisma.

Znaki pisma tajemnego nie są wymyślone dowolnie, lecz odpo­wiadają działającym we wszechświecie siłom. Za pomocą tych znaków poznaje się mowę rzeczy. Kandydat ujrzy niebawem, że znaki, które poznaje, odpowiadają kształtom, barwom, dźwiękom itp., które nauczył się spostrzegać podczas “przygotowania" i “oś­wiecenia". Okaże się, że wszystko, co było dotychczas, stanowiło

tylko jakby sylabizowanie. Dopiero teraz zaczyna czytać w wyż­szym świecie. To, co poprzednio było dla niego zaledwie oddziel­nym kształtem, dźwiękiem lub barwą, obecnie ukazuje mu się w wielkich wzajemnych związkach. Teraz zdobywa prawdziwą pe­wność w obserwowaniu światów wyższych. Przedtem nigdy nic mógł mieć pewności, że rzeczy, które widział, były istotnie prawi­dłowo postrzegane. Dopiero teraz może dojść do uporządkowane­go porozumiewania się między kandydatem a wtajemniczonym w dziedzinach wyższej wiedzy. Jakkolwiek układałoby się współży­cie wtajemniczonego z innymi ludźmi w zwykłym życiu, wiado­mości w bezpośredniej postaci o wyższej wiedzy może on udzielić jedynie we wspomnianej mowie znaków.

Za pomocą tej mowy uczeń wiedzy tajemnej poznaje również pewne zasady zachowania się w życiu. Dowiaduje się o pewnych obowiązkach, o których przedtem niczego nie wiedział. Gdy już poznał te reguły zachowania się, będzie mógł dokonywać rzeczy o takim znaczeniu, jakiego nie mogą mieć nigdy czyny niewtajemni­czonego. Działa on z wyższych światów. Pouczenia w sprawach ta­kiego działania mogą być zrozumiane tylko we wspomnianym tu piśmie.

Należy jednak zauważyć, że istnieją ludzie, którzy są w stanie dokonywać takich czynów nieświadomie, chociaż nie przechodzili tajemnego szkolenia. Tacy “pomocnicy świata i czSowieka" kroczą przez życie wpływając dobroczynnie i błogosławiąco. Z przyczyn, o których nie miejsce tu wyjaśniać, zostały im udzielone dary, które wydają się nadprzyrodzone. Różni ich od ucznia tajemnego tylko to, że ten ostatni postępuje ze świadomością związków, z pełnym wglądem we wszystkie wzajemne związki. Przez szkolenie zdobywa to, czym tamci zostali obdarowani przez wyższe moce dla dobra świata. Można szczerze czcić obdarzonych łaską Bożą; nie należy jednak z tego powodu uważać pracy nad szkoleniem za zbędną.

Gdy uczeń nauczył się już wspomnianego pisma znaków, roz­poczyna się dla niego następna “próba". Ma ona wykazać, czy mo­że on poruszać się swobodnie i pewnie w wyższych światach. W zwykłym życiu pobudki zewnętrzne skłaniają człowieka do czy-

nów. Pracuje nad czymś, ponieważ stosunki nakładają na niego ta­kie czy inne obowiązki. Nie trzeba chyba wspominać, że uczniowi wiedzy tajemnej nie wolno zaniedbywać żadnego z obowiązków zwykłego życia z tego powodu, że żyje w światach wyższych. Ża­den z obowiązków w światach wyższych nie może nikogo zmusić do zaniedbywania jakiegokolwiek obowiązku w zwykłym świecie. Ojciec rodziny tak samo pozostaje dobrym ojcem rodziny, matka pozostaje dobrą matką, urzędnik czy żołnierz, czy ktokolwiek inny nie będzie niczym wstrzymywany zostając uczniem wiedzy tajem­nej. Przeciwnie, wszystkie cechy, które czynią człowieka pracowi­tym w życiu, potęgują się w uczniu wiedzy tajemnej w stopniu, o jakim niewtajemniczony nic może mieć najmniejszego pojęcia. A jeśli niewtajemniczonemu często wydaje się inaczej - wynika to stąd, że nie zawsze jest on w stanie właściwie ocenić postępowanie wtajemniczonego. To, co ten ostatni nieraz czyni, nie od razu jest dla innych zrozumiałe. A i to również, jak wspomniano, daje się zauważyć tylko w rzadkich wypadkach.

Przed uczniem, który osiągnął opisany tu stopień wtajemnicze­nia, stoją teraz obowiązki, dla których nie istnieje żaden zewnętrz­ny bodziec. Do tych spraw nic skłaniają go żadne stosunki zewnę­trzne, a jedynie zasady postępowania, które objawią mu się w “ukrytej mowie". I teraz, w tej drugiej “próbie", powinien wyka­zać, czy pod wpływem tego rodzaju reguły potrafi działać tak samo pewnie i stanowczo, jak - dajmy na to - urzędnik, który wypeinia należące do niego obowiązki. W ten sposób dzięki tajemnemu szko­leniu kandydat poczuje się postawiony przed pewnym określonym zadaniem. Będzie musiał dokonać pewnej czynności na skutek spo­strzeżeń, odebranych na podstawie tego, czego nauczył się na stop­niu przygotowania oraz oświecenia. Natomiast to, czego ma doko­nać, powinien rozpoznać z pisma, które sobie przyswoił. Gdy pozna swój obowiązek i postąpi właściwie, próbę przeszedf. Rezultat daje się poznać po przemianach, jakie zaszły w wyniku tego działania w spostrzeżeniach jego duchowych oczu i uszu, odczuwanych jako kształty, barwy i dźwięki. W postępach tajemnego szkolenia zazna­czy się w sposób wyraźny, jak wyglądają po dokonaniu tej czyn­ności te kształty itd., jak są odczuwane. Kandydat musi wiedzieć,

w jaki sposób może taką zmianę wywołać. Ta próba zwana jest “próbą wody", ze względu na to, że w działaniu człowieka w wyż­szych dziedzinach brakuje oparcia o stosunki zewnętrzne, podob­nie jak brak oparcia przy poruszaniu się w wodzie, gdy nie dosięga się dna. Ten proces musi być powtarzany tak często, aż kandydat osiągnie całkowitą pewność.

Również przy tej próbie chodzi o nabycie pewnej właściwości; przez doświadczenia w światach wyższych człowiek rozwija w so­bie tę właściwość w krótkim czasie w tak wysokim stopniu, że w zwykłym biegu rozwoju dla osiągnięcia tego musiałby przejść przez wiele inkaraacji. Chodzi mianowicie o to, że kandydat, dla wywo­łania wspomnianej przemiany w wyższej dziedzinie bytu, może kierować się wyłącznie tym, co mu się objawi na podstawie jego wyższych spostrzeżeń oraz wskutek odczytania tajemnego pisma. Gdyby podczas swojej czynności dopuścił do wtrącenia się czego­kolwiek ze swoich pragnień, mniemań itd., gdyby chociaż na chwi­lę poszedł nic za głosem praw, które pozna} jako słuszne, lecz po­stąpił według swojej samowoli, stałoby się wówczas coś innego, niż stać się powinno. W takim wypadku kandydat straciłby natych­miast orientację co do celu swojego działania i powstałoby zamie­szanie. Dlatego też dzięki tej próbie człowiek posiada w najwyż­szej mierze sposobność rozwinięcia opanowania samego siebie. I o to właśnie chodzi. Dlatego próbę tę łatwiej przetrzymają ci, co przed wtajemniczeniem przeszli przez życie, które wyrobiło w nich panowanie nad sobą. Kto wyrobił w sobie zdolność kierowania się w postępowaniu wzniosłymi ideałami i zasadami, odrzucając na bok osobistą samowolę oraz nastroje, kto potrafi wypełnić obowią­zek również wtedy, gdy jego skłonności i sympatie aż nazbyt chęt­nie chciałyby odciągnąć go od tego obowiązku, ten nieświadomie, w zwykłym życiu jest już wtajemniczonym. I niewiele już trzeba, by sprostał tej próbie. Co więcej, należy nawet powiedzieć, że osią­gnięty już nieświadomie w życiu pewien stopień wtajemniczenia będzie z reguły niezbędny do przebycia drugiej próby. Tak samo bowiem, jak po osiągnięciu pełnej dojrzałości trudno jest uzupełnić braki ludziom, którzy nic nauczyli się w młodości porządnie pisać, tak też trudno będzie rozwinąć w sobie niezbędny stopień panowa-

nia nad sobą w oglądzie wyższych światów, jeśli nie przyswoiło się go do pewnego stopnia już przedtem, w życiu powszednim, przedmioty świata zewnętrznego nic zmieniają się pod wpływem naszych pragnień, pożądań, jakiekolwiek żywilibyśmy skłonności. Natomiast w światach wyższych nasze życzenia, żądze, skłonności wywierają wpływ na rzeczy. Jeżeli chcemy tam oddziaływać na rzeczy w odpowiedni sposób, musimy mieć całkowitą władzę nad sobą, powinniśmy stosować się wyłącznie do właściwych, obowią­zujących zasad postępowania i nigdy nie ulegać żadnej dowolnoś­ci.

Właściwość człowieka, która ma na tym stopniu wtajemnicze­nia specjalne znaczenie, to bezwzględnie zdrowa i pewna siebie zdolność sądu. Na jej rozwój powinno się zwracać uwagę już na wszystkich wcześniejszych stopniach; na tym zaś stopniu powinno się wykazać, czy kandydat opanował ją tak, że nadaje się do praw­dziwej ścieżki poznania. Może posuwać się dalej tylko wtedy, gdy potrafi odróżniać iluzje, nieistotne twory wyobraźni, uprzedzenia i wszelkiego rodzaju złudzenia od prawdziwej rzeczywistości. A na wyższych stopniach bytu jest to z początku trudniejsze niż na niż­szych. Tutaj wobec rzeczy, które wchodzą w grę, muszą zaniknąć wszelkie uprzedzenia i wszystkie ulubione poglądy; drogowskaz powinna tu stanowić wyłącznie i jedynie prawda. Powinna istnieć pełna gotowość do natychmiastowego odrzucenia jakiejś myśli, ja­kiegoś zapatrywania czy skłonności, gdy będzie tego wymagało lo­giczne myślenie. Pewność w światach wyższych daje się osiągnąć jedynie wtedy, gdy nigdy nie oszczędza się własnych poglądów.

Ludzie o sposobie myślenia skłonnym do fantazjowania i do uprzedzeń, nie mogą poczynić żadnych postępów na ścieżce tajem­nej. Uczeń wiedzy tajemnej ma przecież osiągnąć bezcenne dobra. Opuszczają go wszelkie wątpliwości co do wyższych światów. Te zaś odsłaniają przed jego wzrokiem swoje prawa. Jednak nic może osiągnąć tych dóbr tak długo, dopóki pozwala zwodzić się złu­dzeniom i iluzjom. Źle by się dla niego stało, gdyby wraz z jego rozsądkiem przedostały się tam twory jego wyobraźni oraz uprze­dzenia. Marzyciele i fantaści, podobnie jak osoby przesądne, nie nadają się do ścieżki tajemnej. Nigdy nie dość podkreślania tego.

W marzycielstwic bowiem, w fantazjowaniu oraz przesądach czy­hają najgorsi wrogowie na drodze do poznania wyższych światów. Niech jednak nikt nie sądzi, że uczeń wiedzy tajemnej zatraca po­ezję życia, zdolność do entuzjazmu z tego powodu, że nad wrotami wiodącymi do drugiej z prób wtajemniczenia stoją wyryte słowa: “Wszystkie uprzedzenia powinny być przez ciebie odrzucone" a!bo z tego, że na progu pierwszej próby musi wyczytać: “Bez zdrowego rozsądku daremne są wszystkie twoje kroki".

Gdy kandydat poczynił już w tym kierunku wystarczająco duże postępy, oczekuje go trzecia “próba". Przy tej próbie nie będzie czuł żadnego celu. Wszystko złożone jest w jego ręce. Znajduje się w sytuacji, gdy nic nic skłania go do czynu. Musi samotnic odnaleźć drogę, opierając się wyłącznie na sobie. Nie ma rzeczy ani osób, które by go do czegokolwiek skłaniały. Nic ani nikt poza nim sa­mym nie może dać teraz potrzebnej mu siły. Gdyby nie znalazł tej siły w sobie, bardzo szybko stanąłby ponownie tam, gdzie znajdo­wał się przedtem. Trzeba jednak powiedzieć, że zaledwie nieliczni spośród tych, co przetrzymaii poprzednie próby, nic znajdą tu po­trzebnej siły. Albo utkną już poprzednio, albo wytrwają i tutaj. Wszystko, co jest tu potrzebne, polega na szybkim poradzeniu so­bie z samym sobą. Trzeba bowiem odnaleźć tu swoją “wyższą sa-mość" w najprawdziwszym znaczeniu tego słowa. Trzeba się szy­bko decydować, we wszystkich sprawach słuchać natchnień Ducha. Nie ma tu już miejsca na namysły, wątpliwości itp. Każda minuta wahania dowodziłaby tylko, że nic jest się jeszcze dojrzałym. Trze­ba mężnie przezwyciężyć wszystko, co powstrzymuje od posłucha­nia Ducha. Chodzi o wykazanie przytomności ducha w tej sytuacji. Również i tu nie należy liczyć na doskonałe wyrobienie w sobie tej cechy dopiero na tym stopniu rozwoju. Ustają wszelkie zachęty do działania, a nawet do myślenia, do których człowiek przedtem przywykł. Aby nie pozostać bezczynnym, nie wolno zatracić sa­mego siebie, bowiem tylko w sobie samym można znaleźć jedyny punkt stały, którego można się trzymać. Nikt, kto to czyta, a nie jest obeznany z dalszymi sprawami, nie powinien powziąć antypatii do myśli o zdaniu się na samego siebie. Bowiem przejście opisanej próby oznacza dla człowieka najcudowniejsze uszczęśliwienie.

Również i w tym wypadku, nie mniej niż w innych, zwykle ży­cie jest już dla wielu ludzi szkołą wtajemniczenia. Dla osób, które doszły do tego, że postawione nagle wobec zadań życiowych, które na nie spadły, zdolne są bez wahań, bez długich namysłów do po­wzięcia szybkich decyzji, samo życie stanowi takie szkolenie. Naj­odpowiedniejsze do tego są sytuacje, kiedy zamierzone działanie jest natychmiast udaremnione, o ile człowiek nic zareaguje natych­miast. Kto szybko znajduje się pod ręką, aby pomóc, gdy pojawia się niebezpieczeństwo, podczas gdy chwila wahania spowodowała­by już nieszczęście, kto takie szybkie zdecydowanie posiada w so­bie jako cechę stałą, ten nieświadomie osiągnął już dojrzałość do trzeciej “próby". Chodzi bowiem przy niej o bezwzględną przytom­ność ducha. Jest ona zwana w szkołach wtajemniczenia “próbą po­wietrza", ponieważ kandydat nic może oprzeć się przy niej ani na mocnym gruncie pobudek zewnętrznych, ani na tym, co się przed nim zarysowuje w barwach, kształtach, dźwiękach itp., które dały mu się poznać przez przygotowanie i oświecenie, lecz wyłącznie na sobie samym.

Gdy uczeń wiedzy tajemnej przetrzyma również i tę próbę, wol­no mu wstąpić do świątyni wyższego poznania". O tym, co dalej jest do powiedzenia na ten temat, można podać nadzwyczaj skąpe wzmianki. To, co należy obecnie uczynić, niejednokrotnie ujmo­wane jest w powiedzeniu, że uczeń ma złożyć przysięgę, iż nic zdradzi niczego z nauk tajemnych. Lecz wyrażenia “przysięga" i “zdrada" są tu nie na miejscu, a nawet wprowadzają początkowo w błąd. Nie chodzi o żadną “przysięgę" w zwykłym znaczeniu tego słowa. Na tym stopniu zdobywa się raczej pewne doświadczenie. Uczy się, jak stosować wiedzę tajemną, jak ją oddawać w służbę ludzkości. Dopiero teraz zaczyna się rozumieć świat właściwie. Nie chodzi o “przemilczanie" wyższych prawd, lecz raczej o właś­ciwy sposób, o odpowiedni takt w ich reprezentowaniu. O czym uczy się “milczeć", to już zupełnie inna sprawa. Nabywa się tej wspaniałej właściwości zwłaszcza wobec wielu rzeczy, o których się przedtem mówiło, a szczególnie wobec sposobu, w jaki się mó­wiło. Zły byłby taki wtajemniczony, który nic oddawałby zdoby­tych w doświadczeniach tajemnic w służbę świata tak dobrze i tak

dalece, jak tylko to możliwe. Nie ma żadnej innej przeszkody w udzielaniu wiadomości z tej dziedziny, jak tylko brak zrozumienia ze strony tego, kto ma się o nich dowiedzieć. Natomiast do dowol­nego omawiania wyższe tajemnice się nie nadają,. Nie ma jednak “zakazu" powiedzenia czegoś komuś, kto zdobył opisany stopień rozwoju. Żaden inny człowiek czy jestestwo nie wymaga od niego jakiejś “przysięgi". Wszystko jest zdane na jego własną odpowie­dzialność. Uczy się, aby w każdej sytuacji całkowicie w sobie znaj­dować to, co ma uczynić. A “przysięga" oznacza nic innego, jak tylko dojrzałość człowieka do ponoszenia tej odpowiedzialności.

Gdy kandydat dojrzał do tego, co zostało tu opisane, otrzymuje wówczas to, co określa się symbolicznie jako “napój zapomnienia". Zostaje on mianowicie wprowadzony w tajemnicę, w jaki sposób można tak postępować, ażeby niższa pamięć nie stawiała ustawi­cznie przeszkód. Jest to konieczne dla wtajemniczonego, powinien on bowiem żywić pełne zaufanie do bezpośredniej teraźniejszości. Musi umieć zniweczyć roztaczającą się wokół człowieka w każdej chwiii życia zasłonę wspomnień. Jeśli to, co spotyka mnie dziś, oceniam według tego, czego doświadczyłem wczoraj, ulegam róż­nym błędom. Rzecz prosta, nie ma to wcale oznaczać, że wypieram się zdobytych w życiu doświadczeń. Trzeba je mieć zawsze na pod­orędziu, na ile to tylko możliwe. Ale jako wtajemniczony muszę posiadać zdolność wydawania sądów o każdym nowym przeżyciu polegając wyłącznie na sobie, muszę pozwolić, by działały nie zmą­cone żadną przeszłością. Powinienem być nastawiony na to, że każda rzecz czy jestestwo może mi przynieść zupełnie nowe obja­wienie. Jeśli nową rzecz osądzam według starej, podlegam omył­kom. Wspomnienia doświadczeń są najbardziej pożyteczne przez to, że czynią mnie zdolnym do widzenia rzeczy nowych. Gdybym nie posiadał pewnych określonych doświadczeń, być może nie byłbym w stanie w ogóle widzieć właściwości jakiejś rzeczy, bądź istoty, która staje przede mną. Doświadczenie powinno służyć do widzenia rzeczy nowych, ale nie do oceniania ich według dawnych. Pod tym względem wtajemniczony uzyskuje zupełnie określoną zdolność. Dzięki temu odsłania mu się wiele rzeczy, które dla nie­wtajemniczonego pozostają ukryte.

Drugim “napojem" podawanym wtajemniczonemu jest “napój pamięci". Dzięki niemu zdobywa tę zdolność, że wyższe tajemnice są stale obecne w jego duchu. Zwykła pamięć nie wystarczyłaby mu do tego. Trzeba zespolić się całkowicie z wyższymi prawdami. Trzeba nie tylko o nich wiedzieć, lecz operować nimi w żywym działaniu w sposób tak naturalny, w jaki się jada i pije. Muszą się one stać ćwiczeniem, nawykiem, skłonnością. Trzeba dojść do te­go, by nie było potrzeby zastanawiania się nad nimi w zwykłym znaczeniu; człowiek powinien je reprezentować samym sobą, po­winny one przepływać przez niego, tak jak funkcje życiowe jego organizmu. W ten sposób będzie się stawał w znaczeniu ducho­wym coraz bardziej tym, czym w znaczeniu fizycznym uczyniła go przyroda.

UWAGI PRAKTYCZNE

Kiedy człowiek tak pracuje nad rozwojem swoich uczuć, myśli i nastrojów, jak to zostało opisane w rozdziałach o przygotowaniu, oświeceniu i wtajemniczeniu, to wywołuje w swojej duszy i duchu zróżnicowanie na poszczególne człony, podobnie jak dokonała te­go przyroda w jego ciele fizycznym. Przed tym przepracowaniem dusza i duch stanowią nie zróżnicowane masy. Jasnowidz postrzega je jako przenikające się nawzajem, tlące się matowo-spiralnc wiry mgiełek, odczuwane przeważnie jakby w barwach czerwonawej, czerwonobrunatnej lub też czerwonawożółtej. Po przepracowaniu uczuć, myśli oraz nastrojów zaczynają one duchowo rozbłyskiwać barwami jakby żółtawozielonymi, zielonobłękitnymi, ponadto wy­kazują pewną prawidłową strukturę. Do takiej prawidłowości, a wraz z nią i do wyższego poznania człowiek dochodzi wtedy, gdy do sfery swoich uczuć, myślenia i nastawienia wnosi taki lad, taki porządek, jaki do jego ciała wniosła przyroda, tak iż może widzieć, słyszeć, trawić, oddychać, mówić itd. Uczeń uczy się stopniowo oddychać, patrzeć itd. duszą, słuchać, mówić itd. duchem.

Zostaną tu bardziej szczegółowo omówione jeszcze tylko nie­które praktyczne punkty odniesienia, przynależące do wyższego wychowania duszy i ducha. Są one tego rodzaju, że w gruncie rze­czy każdy człowiek może je stosować nie biorąc pod uwagę innych reguł i posuwać się dzięki nim naprzód na drodze ku wiedzy tajem­nej.

Szczególne starania powinny być zwrócone na rozwój cierpli­wości. Każdy odruch zniecierpliwienia działa paraliżująco, a nawet zabójczo na drzemiące w człowieku wyższe zdolności. Nie wolno się domagać, by niezmierzone wejrzenia w świat duchowy otwie­rały się z dnia na dzień. Wtedy bowiem z regury się nie pojawią; w duszy powinny się coraz bardziej zagnieżdżać zadowolenie z naj­mniejszego osiągnięcia, spokój i równowaga wewnętrzna. Jest rze­czą zrozumiałą, że uczący się oczekuje niecierpliwie wyników. Nie osiągnie jednak niczego, dopóki nie pokona w sobie tej niecierpli­wości. Nie pomoże mu też wcale zwalczanie niecierpliwości tylko w zwykłym znaczeniu tego słowa. Będzie ona przez to jeszcze sil-

niejsza. Człowiek łudzi się wtedy co do niej, a w głębi duszy tkwi ona tym mocniej. Jedynie wtedy coś się osiągnie, gdy wciąż na no­wo oddawać się będzie pewnej określonej myśli i całkowicie ją so­bie przyswajać. Tą myślą jest: “Muszę wprawdzie czynić wszystko dla rozwoju mojej duszy i mojego ducha, hędę jednak zupełnie spo­kojnie oczekiwać, aż zostanę przez wyższe moce uznany za godnego określonego oświecenia". Gdy myśl ta nabierze w człowieku takiej siły, że stanic się cechą charakteru, wtedy jest się na dobrej drodze. Cecha ta wyrazi się już w samym wyglądzie zewnętrznym. Spoj­rzenie stanic się spokojne, ruchy nabiorą pewności, postanowienia będą zdecydowane, a wszystko, co nazywamy nerwowością, stop­niowo ustąpi w człowieku. W grę wchodzą tu drobne, z pozoru bez znaczenia, reguły postępowania. Np. ktoś wyrządził nam zniewagę. Przed podjęciem naszego tajemnego wychowania uczucia nasze zwracają się przeciwko tej osobie. Wzbiera w nas gniew. Lecz w uczniu wiedzy tajemnej przy takiej sposobności natychmiast wy­łania się myśl: “Ta zniewaga w niczym nie narusza mojej wartoś-" i wówczas bez złości, lecz ze spokojem i opanowaniem podej-

ci

mujemy to, co należy podjąć wobec obrazy. Nie chodzi naturalnie o to, by po prostu godzić się na każdą obrazę, lecz by w odpowie­dzi na obrazę wobec własnej osoby pozostać tak samo spokojnym i opanowanym, jak przy wyrządzeniu obrazy komuś innemu, za kogo miałoby się prawo obrazę odeprzeć. Stale należy mieć na uwadze, że szkolenie tajemne nie dokonuje się w zjawiskach jaskrawo rzu­cających się w oczy, lecz w subtelnych, cichych przemianach życia uczuciowego i myślowego.

Cierpliwość przyciąga skarby wyższej wiedzy, niecierpliwość działa na nie odpychająco. W wyższych dziedzinach bytu niczego nic da się osiągnąć w pośpiechu i niepokoju. Przede wszystkim mu­szą umilknąć pragnienia i żądze. Są to właściwości duszy, przed którymi pierzcha płochliwie wszelka wiedza wyższa. Jakkolwiek cenne jest wszelkie wyższe poznanie, nic wolno go pożądać, o ile ma ono przyjść do nas. Kto pragnie go dla siebie samego, nigdy go nie osiągnie. Wymaga to przede wszystkim, by w głębi duszy zdo­być się na prawdę wobec siebie samego. Nic wolno żywić żadnych złudzeń co do siebie. Trzeba z całkowitą wewnętrzną szczerością

spojrzeć w twarz własnym błędom, słabościom i nicudolnościom. Z chwilą, gdy usprawiedliwiasz się przed sobą samym z jakiejś swojej słabości, rzucasz sobie kamień na drogę, która ma cię pro­wadzić w górę. Takie kamienie możesz usunąć jedynie przez roz­poznanie samego siebie. Istnieje tylko jedna droga do wyzbycia się własnych błędów i słabości, a jest nią prawidłowe ich poznanie. Wszystko drzemie w duszy ludzkiej i może być obudzone. Również swój rozum i rozsądek może człowiek poprawić, jeśli w spokoju i z opanowaniem wyjaśni sobie, dlaczego pod tym względem jest słaby. Takie samopoznanie jest naturalnie trudne, gdyż pokusa do mylnego zapatrywania się na siebie jest niesłychanie wielka. Kto posiądzie nawyk szczerości wobec siebie, otwiera sobie wrota do wyższych wglądów.

Ucznia wiedzy tajemnej powinna opuścić wszelka ciekawość. Musi odzwyczaić się, na ile to tylko możliwe, od pytania o sprawy, które pragnie poznać jedynie dla zaspokojenia własnej żądzy wie­dzy. Powinien pytać tylko o to, co może mu służyć do udoskonale­nia jego własnego jestestwa w służbie rozwoju. Jednak w żadnej mierze nie powinna w nim osłabnąć przy tym radość i oddanie się wiedzy. Powinien w skupieniu przysłuchiwać się wszystkiemu, co temu celowi służy i wyszukiwać wszelkich sposobności do takiego skupienia.

Szczególnie niezbędne dla tajemnego szkolenia jest wychowa­nie swoich pragnień. Jednak nie powinno się być człowiekiem po­zbawionym pragnień. Wszystkiego bowiem, co chcemy osiągnąć, powinniśmy też pragnąć. A pragnienie spełni się zawsze, gdy stoi za nim pewna szczególna siła. Siła ta wypływa z prawdziwego po­znania. “Nie pragnąć w żaden sposób niczego, zanim się nie poz­nało tego, co słuszne w jakiejś dziedzinie", oto jedna ze złotych re­guł dla ucznia wiedzy tajemnej. Mędrzec najpierw poznaje prawa świata, a wtedy jego pragnienia stają się siłami, które się urzeczy­wistniają. Oto pouczający przykład. Z pewnością wielu ludzi prag­nie dowiedzieć się w swoim widzeniu czegokolwiek o swoim ży­ciu przed narodzeniem. Pragnienie takie jest zupełnie bezcelowe i bezowocne tak długo, dopóki człowiek nie przyswoi sobie przez studium wiedzy duchowej poznania praw wieczności - i to w naj-

subtelniejszym, najbardziej intymnym ich charakterze. Gdy jednak rzeczywiście zdobył to poznanie i chce wtedy podążać dalej, osią­gnie to dzięki swojemu oczyszczonemu, uszlachetnionemu prag­nieniu.

Nie pomoże też wmawianie sobie: no tak, chcę poznać swoje poprzednie życie i w tym właśnie celu chcę się uczyć. Trzeba się raczej zdobyć na całkowite wyrzeczenie się tego pragnienia, wy­łączyć je całkowicie i najpierw studiować zupełnie bez tego zamia­ru. Trzeba rozwijać w sobie radość całkowitego oddania się poz­nawanym treściom bez wspomnianego zamiaru. Bowiem tylko w ten sposób uczymy się żywić odpowiednie pragnienie, które pocią­ga za sobą swoje spełnienie.

Gdy złoszczę się lub pałam gniewem, wtedy wznoszę wokół siebie wał w świecie duszy i nie mogą przystąpić do mnie siły, kióre powinny rozwijać moje oczy duszy. Gdy np. pewien czło­wiek budzi we mnie gniew, wysyła on pewien prąd duszy w świat dusz. Nie mogę tego prądu widzieć, dopóki jestem jeszcze zdolny do złości. Moja złość zasłania go. Lecz nie powinienem również sądzić, że pojawią się od razu przede mną. zjawiska astralne, gdy już nie będę się złościł. Muszę wyrobić w sobie najpierw oczy duszy. Jednak zalążek takich oczu tkwi w każdym człowieku. Po­zostaje on bezczynny, jak długo człowiek zdolny jest do ulegania złości. Lecz nie pojawi też natychmiast, gdy tylko się choć trochę tę złość w sobie zwalczyło. Trzeba raczej wciąż dalej pracować nad pokonaniem w sobie gniewu, trzeba cierpliwie postępować dalej; a wtedy pewnego dnia zauważy się, że rozwinęło się to oko duszy. Jednak gniew nie jest jedyną rzeczą, którą w tym celu należy w so­bie zwalczyć. Wielu ulega zniecierpliwieniu lub zwątpieniu, gdy całymi latami zwalczali w sobie pewne właściwości duszy, a jasno­widzenie mimo to nie występowało. Pewne właściwości właśnie w sobie rozwinęli, lecz pozwolili za to innym rozkrzewić się tym mo­cniej. Dar jasnowidzenia występuje dopiero wtedy, gdy zostaną stłumione wszystkie właściwości, które nie dopuszczają do ujaw-

nienia się drzemiących w człowieku odpowiednich zdolności. Po­czątki jasnowidzenia (lub jasnosłyszenia) zaczynają przejawiać się już wcześniej; są to jednak delikatne roślinki, które łatwo ulegają wszelkim możliwym pomyłkom i tatwo zamierają, gdy nic napoty­kają dalszych troskliwych starań i pielęgnacji.

Do właściwości, które powinny być zwalczane tak samo jak np. złość i gniew, należą lękliwość, przesądność i skłonność do uprze­dzeń, próżność i zarozumiałość, ciekawość i niepotrzebna gadatli­wość, czynienie różnic między ludźmi ze względu na zewnętrzne oznaki stanowiska, rangi społecznej, płci oraz pochodzenia itp. W naszych czasach ludzie z trudem rozumieją, że zwalczanie takich cech ma cokolwiek wspólnego z osiąganiem wyższych zdolności poznawczych. Lecz każdy wtajemniczony wic, że od takich rzeczy zależy o wiele więcej niż od pogłębienia inteligencji i uprawiania sztucznych ćwiczeń. Szczególnie łatwo mogłoby powstać nieporo­zumienie, gdyby ktoś wyobraził sobie, że trzeba stać się szaleńczo odważnym, ponieważ należy wyzbyć się strachu, że trzeba zamy­kać oczy na różnice między ludźmi, ponieważ należy zwalczać w sobie uprzedzenia stanowe, rasowe itp. Dopiero wtedy, gdy nic jest się spętanym uprzedzeniami, człowiek uczy się bardziej prawidło­wo poznawać. Już w zwykłym znaczeniu jest prawdą, że strach przed jakimś zjawiskiem stanowi przeszkodę do powzięcia właści­wej oceny sytuacji, że przesąd rasowy przeszkadza mi wejrzeć w duszę jakiegoś człowieka. Uczeń wiedzy tajemnej powinien rozwi­jać w sobie ten zwykły zmysł z wielką subtelnością i ostrością.

Kamienie na drodze tajemnego wychowania rzuca też człowie­kowi wszystko, co mówi on bez gruntownego wyjaśnienia sobie tego dokładnie w myśli. Trzeba tu wziąć pod uwagę coś, co da się wyjaśnić tylko na przykładzie. Gdy ktoś np. mówi coś do mnie, a ja mam na to odpowiedzieć, powinienem dążyć do tego, by bardziej zwracać uwagę na poglądy, uczucie, a nawet jakieś uprzedzenia mego rozmówcy, niż na to, co sam miałbym do powiedzenia w tej sprawie. Jest tu zawarta wskazówka dotycząca rozwoju subtelnego poczucia taktu, któremu uczeń wiedzy tajemnej powinien poświę­cić swoje starania. Powinien on wyrobić sobie sąd, jak dalece mia­łoby to znaczenie dla jego rozmówcy, gdyby przeciwstawił jego poglądom swoje własne. Nie należy z tego powodu powstrzymy­wać się od wypowiadania własnego zdania. O tym nie może być mowy. Należy jednak jak najdokładniej wsłuchać się w to, co mó­wi inny człowiek i nadać własnej odpowiedzi kształt zależny od te­go, co się usłyszało. W uczniu wiedzy tajemnej będzie się zawsze rodziła w podobnych wypadkach pewna myśl - i jest on na dobrej drodze, gdy będzie w nim żyła tak, że wniknie to w jego charakter. Oto ona: “Nie chodzi o to, że mam inne zdanie niż mój rozmówca, lecz o to, aby ktoś inny odnalazł w swojej myśli to, co słuszne, gdy dodam coś do niej". Dzięki takiej i innym podobnym myślom cha­rakter ucznia oraz jego sposób postępowania przepaja cecha łagod­ności, stanowiąca podstawowy środek wszelkiego tajemnego wy­szkolenia. Surowość rozpędza wokół ciebie duszne twory, które mają przebudzić oczy twojej duszy; łagodność usuwa przeszkody i otwiera twoje organy.

Wraz z łagodnością rozwinie się niebawem jeszcze inny rys du­szy: spokojne baczenie na wszelkie subtelne przejawy życia duszy ' w otoczeniu, przy pełnym umilknięciu własnych poruszeń duszy. A gdy człowiek dojdzie już do tego, wtedy wszelkie poruszenia ży­cia duszy w jego otoczeniu działają na niego w ten sposób, że jego własna dusza rośnie, a rosnąc różnicuje się, podobnie jak rozwija­jąca się w świetle słonecznym roślina. Łagodność i zdolność do milczenia połączona z prawdziwą cierpliwością otwierają duszę na świat dusz, natomiast ducha na świat duchowy. “Trwaj w spokoju i samotności, zamknij zmysły na to, co przekazywały ci przed przy­stąpieniem do tajemnego szkolenia, uspokój wszystkie myśli, które zgodnie z twoimi wcześniejszymi przyzwyczajeniami przypływały i odpływały od ciebie, ucisz się całkowicie, umilknij w głębi duszy i cierpliwie oczekuj, a wtedy wyższe światy zaczną rozwijać oczy twojej duszy i uszy ducha. Nie powinieneś spodziewać się, że bę­dziesz od razu widział i słyszał w świecie duszy i ducha. Bowiem to, co czynisz, przyczynia się jedynie do rozwinięcia twoich wyż­szych zmysłów. Widzieć w duszy i słyszeć w duchu będziesz do­piero wtedy, gdy posiądziesz te zmysły. Jeśli trwałeś tak pewien czas w spokoju i odosobnieniu, przejdź teraz do swoich codzien­nych zajęć, zapisując sobie jeszcze przedtem głęboko w pamięci

myśl: kiedyś, gdy do tego dojrzeję, doczekam się tego, co ma się stać moim udziałem. I zabroń sobie surowo wyciągania czegokol­wiek samowolnie od wyższych potęg". Takie są wskazówki, które każdy uczeń wiedzy duchowej otrzymuje od nauczyciela na po­czątku swojej drogi. Jeżeli się do nich stosuje, będzie się udosko­nalał. Jeśli nie będzie się do nich stosował, wtedy wszelka praca będzie daremna. Lecz są one trudne tylko dla kogoś, kto nic posia­da cierpliwości i stałości charakteru. Nie ma żadnych innych prze­szkód, jak tylko te, które każdy sam sobie po drodze gromadzi i których każdy może uniknąć, gdy będzie tego rzeczywiście pra­gnął. Należy to ustawicznie podkreślać, ponieważ wielu ludzi two­rzy sobie całkowicie fałszywe wyobrażenia o trudnościach ścieżki tajemnej. W pewnym sensie łatwiej jest przekroczyć pierwsze sto­pnie tej ścieżki niż poradzić sobie bez wyszkolenia tajemnego z najbardziej powszednimi trudnościami życiowymi. Poza tym moż­na tu mówić tylko o takich rzeczach, którym nic towarzyszą żadne zagrożenia zdrowia ciała i duszy. Istnieją co prawda również inne drogi, szybciej prowadzące do celu; jednak to, co mamy tutaj na myśli, nic ma z nimi nic wspólnego, gdyż mogą one wywrzeć na człowieka taki wpływ, do którego badacz wiedzy tajemnej nie dą­ży. Ponieważ jednak wciąż do wiadomości publicznej przenikają pewne szczegóły o tych drogach, należy zdecydowanie przestrzec przed wstępowaniem na nie. Z przyczyn zrozumiałych jedynie dla wtajemniczonego drogi takie nigdy nie mogą być podane do publi­cznej wiadomości w ich prawdziwej postaci. Okruchy wiadomości, które pojawiają się to tu, to tam, nikomu nie mogą wyjść na dobre, prowadzą natomiast do podkopania zdrowia, szczęścia i spokoju duszy. Kto nie chce powierzyć siebie zupełnie ciemnym mocom, o których prawdziwej istocie i pochodzeniu nie może nic wiedzieć, niech unika wdawania się w te sprawy.

Można jeszcze powiedzieć coś o otoczeniu, w którym ćwicze­nia tajemnego szkolenia powinny być podejmowane. Ma to rów­nież pewien wpływ. Jednak dla prawie każdego człowieka sprawa ma się inaczej. Kto podejmuje ćwiczenia w otoczeniu przepojo­nym wyłącznie egoistycznymi dążeniami, np. współczesną walką o byt, powinien sobie uświadomić, że dążenia te nie mogą pozostać

bez wpływu na rozwój jego organów duszy. Chociaż prawa wewnę­trzne tych organów są tak silne, że wpływ ten nie może być zbyt szkodliwy. Podobnie jak lilia, choćby w najbardziej nieodpowied­nim otoczeniu, nie może nigdy stać się ostem, tak samo oko duszy nie może rozwinąć się w nic innego niż w to, do czego jest przez­naczone, nawet wtedy, gdy egoistyczne dążenia nowoczesnych aglomeracji miejskich wywierają na nic swój wpływ. Jednak w każdym wypadku dobrze będzie, jeżeli uczeń wiedzy tajemnej od czasu do czasu wybierze jako otoczenie cichy spokój, wewnętrzne dostojeństwo oraz uroki przyrody. Szczególnie pomyślnie przed­stawia się sytuacja dla kogoś, kto może podjąć swoje szkolenie wśród zieleni świata roślinnego, wśród osłonecznionych gór, miłej prostoty niewyszukanych warunków. Pozwala to rozwijać się or­ganom wewnętrznym w takiej harmonii, jaka nigdy nie może pow­stać we współczesnym mieście. W nieco lepszych warunkach jest już ktoś, komu przynajmniej w dzieciństwie dane było oddychać powietrzem jodeł, oglądać ośnieżone szczyty oraz obserwować ży­cie leśnych zwierząt i owadów. Jednak nikt z ludzi, którym dane jest mieszkać w mieście, nie powinien zaniedbywać dostarczania jako pożywienia dla swoich rozwijających się organów duszy i ducha nauk inspirowanych wiedzą duchową. Gdy czyjeś oczy nic mogą śledzić każdej wiosny z dnia na dzień zieleni lasu, niech w to miej­sce da swojemu sercu możliwość przeżywania wzniosłych nauk Bhagaved-Gity, Ewangelii św. Jana, Tomasza z Kcmpis i opisów wiedzy duchowej. Wiele dróg wiedzie na szczyt jasnowidzenia; jed­nak prawidłowy wybór jest nieodzowny. Znawca wiedzy duchowej potrafi powiedzieć o tych drogach niejedno, co niewtajemniczone­mu wydaje się dziwne. Ktoś może być np. bardzo zaawansowany na ścieżce wtajemniczenia. Może stać - by się tak wyrazić - bez­pośrednio przed otwarciem się jego oczu duszy i oto ma szczęście odbyć podróż przez spokojne lub być może dziko wzburzone morze i opaska z jego oczu opada: staje się nagle jasnowidzącym. Ktoś inny jest już również tak daleko, że jedynie ma mu spaść opaska z oczu; sprawi to silny cios losu. Cios ten na innego człowieka wy­warłby może taki wpływ, że obezwładniłby jego siły, podkopał energię; dla ucznia wiedzy tajemnej staje się okazją do oświecenia.

Ktoś trzeci trwał cierpliwie w oczekiwaniu; trwał tak całymi latami bez widocznych rezultatów. Nagle, w czasie gdy spokojnie przeby­wał w swoim zacisznym pokoju, otacza go duchowe światło, ścia­ny znikają, stają się przejrzyste dla duszy i nowy świat roztacza się przed jego widzącymi oczami lub rozbrzmiewa dla jego słyszących duchowych uszu.


WARUNKI TAJEMNEGO SZKOLENIA

Warunków przystąpienia do tajemnego szkolenia nikt nic może ustalać w sposób dowolny. Wynikają one z istoty wiedzy tajemnej. Jak nie może zostać malarzem człowiek, który nie chce wziąć pędz­la do ręki, podobnie też nie może dostąpić wtajemniczenia nikt, kto nie zechce wypełniać tego, co nauczyciele wiedzy tajemnej podają jako konieczne wymagania. W gruncie rzeczy nauczyciel wiedzy tajemnej może dawać tylko rady. I w tym też znaczeniu należy przyjmować wszystko, co mówi. Przemierzył on drogi przygotowu­jące do poznania wyższych światów. Wie z doświadczenia, co jest do tego potrzebne. Wyłącznie od wolnej woli każdego człowieka zależy, czy zechce pójść tymi drogami, czy nie. Gdyby ktoś żądał od nauczyciela, aby udostępni! mu szkolenie tajemne bez spełnienia wymaganych warunków, byłoby to żądanie w rodzaju: naucz mnie malować, ale zwolnij z brania pędzla do ręki. Nauczyciel wiedzy tajemnej nie może też dać niczego, co nie odpowiada wolnej woli przyjmującego. Należy jednak podkreślić, że nie wystarczy samo ogólne pragnienie wyższej wiedzy. Wielu ludzi będzie, oczywiście, żywiło to pragnienie. Po kimś, kto posiaćajedynie samo pragnienie, bez chęci wnikania w szczególne warunki tajemnego szkolenia, nie można się spodziewać, by na razie cokolwiek osiągnął. Powinni to rozważyć ci, którzy uskarżają się, że szkolenie nic jest dla nich ła­twe. Kto tych surowych reguł wypełniać nie chce lub nie może, po­winien na razie zrezygnować z tajemnego szkolenia. Warunki te są wprawdzie surowe, lecz nie twarde, ich spełnienie nie tylko powin­no być czynem wolnym, lecz nawet musi nim być.

Kto tego nie bierze pod uwagę, temu wymagania tajemnego szko­lenia łatwo mogą się wydawać przymusem wywieranym na jego duszę lub sumienie. Szkolenie polega bowiem na rozwijaniu w sobie życia wewnętrznego; nauczycie! wiedzy tajemnej musi więc udzie­lać rad dotyczących tego wewnętrznego życia. Nie można jednak uważać za przymus tego, co wypływało z wolnego postanowienia. Gdyby ktoś zażądał od nauczyciela: przekaż mi swoje tajemnice, lecz pozostaw mnie z moim zwykłym sposobem odczuwania, z moimi uczuciami i wyobrażeniami, byłoby to żądanie niemożliwe

do spełnienia. Nie pragnąłby wtedy niczego więcej, jak tylko zaspo­kojenia ciekawości, pędu do wiedzy. Jednak z takim nastawieniem nie da się nigdy osiągnąć wiedzy tajemnej.

Mają tu być opisane kolejne warunki stawiane uczniowi wtaje­mniczenia. Należy podkreślić, że przy żadnym z tych warunków nie wymaga się całkowitego ich spełnienia, lecz jedynie dążenia do takiego spełnienia. Nikt nie może wypełnić ich całkowicie; każdy jednak może wejść na drogę ku ich spełnieniu. Chodzi o wolę, o na­stawienie do wstąpienia na tę drogę z gotowością.

Pierwszym warunkiem jest zwrócenie uwagi na dbałość o zdro­wie cielesne i duchowe. To, jakie ktoś ma zdrowie, nie zależy na razie, rzecz jasna, od niego. Ale starać się o to zdrowie może każ­dy. Tylko w zdrowym człowieku może powstać zdrowe poznanie. Szkolenie tajemne nie odtrąca żadnego człowieka, któremu brak zdrowia; musi jednak wymagać, aby posiadał wolę do prowadzenia zdrowego trybu życia. W tej sprawie człowiek powinien zdobyć jak największą samodzielność. Dobre rady, którymi zasypują go inni, przeważnie o to nie proszeni, z reguły są całkowicie zbędne. Każdy powinien dążyć do tego, aby samemu na siebie uważać. Od strony fizycznej będzie tu chodziło raczej o unikanie szkodliwych wpły­wów. Dla wypełnienia naszych obowiązków niejednokrotnie musi­my robić rzeczy, które nie sprzyjają naszemu zdrowiu. Człowiek musi rozumieć, że obowiązek trzeba stawiać wyżej niż troskę o zdrowie. Lecz czegóż to nic da się wyrzec przy pewnej dozie dobrej woli. W pewnych wypadkach obowiązek musi stanąć wyżej niż zdrowie, a nieraz nawet wyżej niż życic; nigdy jednak u ucznia wiedzy tajemnej nie może być używania życia. Używanie życia może być dla niego jedynie środkiem do podtrzymania życia i zdro­wia. A w związku z tym najważniejsze jest, by zdobyć się wobec siebie samego na całkowitą szczerość i rzetelność. Nie pomoże prowadzenie ascetycznego życia, jeżeli będzie to wypływało z po­dobnych pobudek, co inne sposoby szukania zadowolenia. Ktoś może znajdować w ascetyzmic takie same upodobanie jak inny w piciu wina. Nie może się on jednak spodziewać, że tego rodzaju asceza przyda rnu się choć trochę do wyższego poznania. Wiciu lu­dzi wszystko, co pozornie przeszkadza im pracować nad sobą w

tym kierunku, zrzuca od razu na swoje warunki życiowe. Mówią więc: “Przy moich warunkach nic mogę się rozwijać". Zmiana wa­runków ich życia mogłaby być z wielu innych względów pożąda­na; dla celów tajemnego szkolenia żadnemu człowiekowi nie jest to potrzebne. Do tego celu wystarczy, aby właśnie akurat w tych wa­runkach, w jakich się ktoś znajduje, czynić dla swojego zdrowia fi­zycznego i psychicznego tyle, ile tylko jest możliwe. Każda praca może służyć całemu społeczeństwu i o wiele wyższą cechą duszy lu­dzkiej jest jasne zdanie sobie sprawy, jak niezbędna dla całego ogó­łu jest najmniejsza, być może nieprzyjemna praca, niż myśleć: “Ta praca jest dla mnie zbyt licha, jestem wart czegoś innego". Szczegól­nie ważne dla ucznia jest dążenie do pełnego zdrowia duchowego. Niezdrowe życie uczuciowe i myślowe w każdym wypadku sprowa­dza z dróg do wyższego poznania. Podstawę stanowią tutaj: spokoj­ne, przejrzyste myślenie oraz pewność w reagowaniu i uczuciach. Uczeń wiedzy tajemnej niczego bowiem nie powinien wystrzegać się bardziej niż skłonności do fantazjowania, nerwowości, egzalta­cji, fanatyzmu. Powinien przyswoić sobie zdrowe spojrzenie na wszystkie okoliczności życiowe; musi pewnie orientować się w życiu; powinien pozwolić rzeczom spokojnie przemawiać do sie­bie i na siebie oddziaływać. Powinien starać się sprostać życiu za­wsze, gdy zajdzie taka potrzeba. Musi unikać w swoich sądach i odczuciach wszelkiej przesady oraz jednostronności. Gdyby tego warunku nie spełnił, zamiast w światy wyższe, popadłby w krainę własnej wyobraźni; zamiast prawdy wystąpiłyby w nim jego wła­sne ulubione domniemania. Lepiej, aby uczeń wiedzy tajemnej był człowiekiem “trzeźwym", aniżeli człowiekiem egzaltowanym i fan-tastą.

Drugim warunkiem jest czuć się ogniwem całego życia, W speł­nieniu tego warunku zawarte jest wiele rzeczy. Każdy jednak może wypełnić go na swój własny sposób. Jeśli jestem wychowawcą i mój wychowanek nie odpowiada temu, czego sobie życzę, nie po­winienem zwracać moich uczuć od razu przeciwko niemu, lecz przeciwko sobie. Powinienem czuć się z nim tak dalece zespolony, by zadać sobie pytanie: “Czy to, co mnie nie zadawala w moim wychowanku, nie jest następstwem mojego własnego czynu?" Za-

77

miast zwracać uczucia przeciw niemu, zastanowię się raczej nad tym, jak mam się zachować, aby mój wychowanek mógł w przy­szłości lepiej sprostać moim wymaganiom. Przez takie nastawienie zmienia się stopniowo cały sposób myślenia człowieka. Odnosi się to zarówno do rzeczy najdrobniejszych, jak i największych. Przy takim nastawieniu inaczej zapatruję się np. na przestępcę. Pow­strzymam się z potępieniem go i powiem sobie: “Jestem przecież tylko człowiekiem, jak i on. A może to wyłącznie wychowanie, które dzięki okolicznościom stało się moim udziałem, obroniło mnie przed jego losem?" I może przyjdzie mi też wtedy na myśl, że ten mój bliźni stałby się innym człowiekiem, gdyby nauczyciele poświęcili mu tyle trudu co mnie. Zastanowię się nad tym, że przy­padło mi w udziale coś, czego on został pozbawiony, że dobro, które jest we mnie, zawdzięczam właśnie tej okoliczności, że on został tego pozbawiony. A wtedy będę też bliski zrozumienia, że stanowię tylko cząstkę całej ludzkości, oraz że jestem współodpo­wiedzialny za wszystko, co się dzieje. Nie znaczy to, że taka myśl powinna być zaraz obrócona w agitatorskie czyny, lecz powinna być w ciszy pielęgnowana w duszy. A wtedy stopniowo zacznie wywierać swój wpływ na zewnętrzne zachowanie się człowieka. W takich sprawach każdy powinien rozpocząć reformowanie od siebie. Nie przyniesie owoców stawianie ludzkości ogólnych żą­dań. Łatwo o sąd, jacy ludzie być powinni; lecz uczeń wiedzy taje­mnej pracuje w głębi, nie na powierzchni. Byłoby rzeczą zupełnie niewłaściwą, gdyby nauczyciel wiedzy tajemnej wiązał poruszone tu zagadnienia z jakimiś zewnętrznymi, dajmy na to politycznymi postulatami, z którymi tajemne szkolenie nie ma nic wspólnego. Polityczni agitatorzy z reguły “wiedzą", czego trzeba się “doma­gać" od innych; o wymaganiach stawianych wobec siebie mówią znacznie mniej.

Łączy się z tym bezpośrednio trzeci warunek, stawiany w tajem­nym szkoleniu. Uczeń musi wyrobić w sobie pogląd, że jego myśli i uczucia posiadają takie samo znaczenie dla świata jak jego po­stępowanie. Powinien pojąć, że dla bliźniego jest tak samo zgubne, gdy go nienawidzę, jak to, że go uderzę. Wtedy zrozumiem, że gdy pracuję nad własnym udoskonaleniem, czynię coś nic tylko dla sie-

bie, lecz również dla świata. Z moich czystych myśli i uczuć świat odnosi takie same korzyści, co z moich dobrych uczynków. Dopóki nic potrafię uwierzyć w to doniosłe znaczenie mojego wewnętrz­nego życia dla świata, nie nadaję się na ucznia wiedzy tajemnej. Dopiero wtedy jestem przepełniony prawdziwą wiarą w doniosłość mojego wnętrza, życia mojej duszy, gdy pracuję nad nią tak, jakby była co najmniej tak rzeczy wista, jak wszystko, co nas otacza. Mu­szę pojąć, że moje uczucia wywołują takie skutki jak czyny mojej ręki.

Przez to został już właściwie wypowiedziany warunek czwarty: przyswojenie sobie poglądu, że właściwa istota człowieka nie tkwi w tym, co zewnętrzne, lecz kryje się we wnętrzu. Kto uważa siebie wyłącznie za produkt zewnętrznego świata, wytwór świata fizy­cznego, nic będzie mógł dojść w tajemnym szkoleniu do niczego. Podstawę tego szkolenia stanowi odczucie, że jest się jestestwem duszno-duchowym. Kto rozwinie w sobie to uczucie, zdobywa też zdolność odróżnienia wewnętrznego poczucia obowiązku od zew­nętrznych osiągnięć. Poznaje, że jedno nie może być bezpośrednią miarą drugiego. Uczeń wiedzy tajemnej powinien znajdować złoty środek między tym, co wynika z warunków zewnętrznych, a tym, co uznaje jako słuszne dla swojego postępowania. Nie powinien narzucać otoczeniu rzeczy, których nie może ono zrozumieć; po­winien jednak wyzwolić się także od chęci czynienia tylko tego, co może znaleźć uznanie w tym otoczeniu. Uznania dla swoich prawd powinien szukać jedynie i wyłącznie w wewnętrznym głosie swo­jej rzetelnej, dążącej do poznania duszy. Od otoczenia natomiast powinien się uczyć, ile tylko może, aby móc wywnioskować, co jest dla niego właściwe i pożyteczne. Tak oto będzie w sobie rozwijał to, co w wiedzy duchowej nazywa się “wagą duchową". Na jednej z jej szal leży “otwarte serce" na potrzeby świata zewnętrznego, na drugiej “wewnętrzna nieugiętość i niczym nie zachwiana wytrwa­łość".

Tym samym zaznaczony jest warunek piąty: stałość w wykony­waniu raz powziętych postanowień. Nic nie powinno skłonić ucz­nia do odstąpienia od raz powziętego postanowienia poza przekona­niem, że był w błędzie. Każde postanowienie jest siłą, a gdy siła ta

nie osiąga bezpośredniego wyniku tam, gdzie została skierowana, działa na swój sposób. Powodzenie tylko wtedy jest miarodajne, gdy jakieś działanie zostaje podjęte pod wpływem pożądania. Je­dnak wszystkie czyny dokonywane pod wpływem żądzy nic mają wartości dla świata wyższego. Tutaj rozstrzyga wyłącznie miłość do czynu. W tej miłości ma się wypowiedzieć wszystko, co skłania ucznia wiedzy tajemnej do czynu. Wtedy nie osłabnie on w nie­ustannym dążeniu do wprowadzenia w czyn raz powziętego zamia­ru, bez względu na to, ile razy spotka go niepowodzenie. I w ten sposób dojdzie do tego, że nic będzie czekał na zewnętrzne skutki swoich czynów, lecz będzie znajdował zadowolenie w samym działaniu. Nauczy się poświęcać światu swoje czyny, a nawet i ca­łego siebie, nie licząc się z tym, w jaki sposób jego poświęcenie będzie przez świat przyjęte. Kto pragnie zostać uczniem wiedzy tajemnej, musi być gotowy do takiej ofiarnej służby.

Warunkiem szóstym jest rozwijanie w sobie uczucia wdzięcz­ności wobec wszystkiego, co człowieka spotyka. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że własny byt jest darem całego wszechświata. Cze­góż to nie było potrzeba, by każdy z nas mógł otrzymać swoje ist­nienie i utrzymać się przy nim! 1 czegóż to nie zawdzięczamy przy­rodzie i innym ludziom! Do takich myśli powinni być skłonni ci, którzy pragną tajemnego szkolenia. Kto nie jest w stanie oddawać się takim myślom, nic może rozwinąć w sobie tej wszechogarnia­jącej miłości, która jest konieczna dla dojścia do wyższego pozna­nia. To, czego nie kocham, nie może mi się objawić. A każde obja­wienie powinno napełnić mnie wdzięcznością, gdyż wzbogacam się dzięki niemu.

Wszystkie wymienione poprzednio warunki powinny złączyć się w siódmym: ujmować życie nieustannie w duchu wymaganym przez te warunki. Uczeń stwarza sobie przez to możliwość nadania swojemu życiu jednolitego piętna. Jego poszczególne przejawy bę­dą ze sobą w zgodzie, a nie we wzajemnej sprzeczności. Uczeń zo­stanie przygotowany do spokoju, który powinien osiągnąć przy sta­wianiu pierwszych kroków w tajemnym szkoleniu.

Jeśli ktoś posiada szczerą i poważną wolę spełnienia podanych tu warunków, może zdecydować się na szkolenie tajemne. Znaj-dzie wtedy w sobie gotowość stosowania się do przytoczonych tu rad. Niejednemu wiele rzeczy w tych radach może wydawać się powierzchownych. Ktoś taki powie może, że spodziewał się prze­biegu szkolenia w mniej surowej formie. Jednak wszystko, co ma charakter wewnętrzny, powinno znaleźć swój wyraz w przejawach zewnętrznych. I tak jak niewiele jest z obrazu, gdy jest on jeszcze tylko w głowie malarza, tak też nie może być tajemnego szkolenia bez wyrażenia się na zewnątrz. Tylko ci niewiele uwagi przywią­zują do surowych form, którzy nie wiedzą, że wszystko, co jest we­wnętrzne, powinno znaleźć swój wyraz w przejawach zewnętrz­nych. To prawda, że chodzi o ducha jakiejś sprawy, a nie o formę. Jednak podobnie jak forma bez ducha jest niczym, tak i duch byłby bezczynny, gdyby nie stwarzał sobie formy.

Stawiane warunki są odpowiednie do uczynienia ucznia dosta­tecznie silnym, aby mógł sprostać dalszym wymaganiom, które musi przed nim postawić tajemne szkolenie. Jeśli brak mu tych warunków, przy każdym z nowych wymagań będzie ogarniała go niepewność. Bez nich nie będzie w stanie mieć potrzebnego mu za­ufania do ludzi. Wszelkie dążenie do prawdy powinno być budowa­ne na zaufaniu i prawdziwej miłości do ludzi. Powinno być na tym budowane, chociaż nie może z niego wyrastać, lecz tylko z wła­snych sił duszy. A miłość do ludzi powinna rozrastać się stopnio­wo na miłość do wszystkich istot, a nawet do wszystkiego, co ist­nieje. Kto nie wypełni wymienionych warunków, nie będzie miał w sobie pełnej miłości do wszelkiego budowania, tworzenia i za­niedba wyzbycia się jakiejkolwiek skłonności do niszczenia, uni­cestwiania. Uczeń wiedzy tajemnej powinien stać się człowiekiem, który nigdy niczego nie niszczy dla samego zniszczenia ani w czy­nach, ani też w słowach, uczuciach i myślach. Powinien znajdować radość w powstawaniu, rozwoju; i tylko wtedy wolno mu przyło­żyć rękę do jakiegoś zniszczenia, o ile przez te zniszczenie będzie w stanie wesprzeć nowe życie. Nie oznacza to, aby uczeń miał przyglądać się biernie panoszeniu się zła; lecz nawet wtedy powi­nien wyszukiwać te strony, przez które mógłby przemienić zło na dobro. Będzie coraz jaśniej zdawał sobie sprawę, że najlepsze zwal­czanie zła i niedoskonałości w świecie, to tworzenie dobra i dosko-

nałości. Uczeń wiedzy tajemnej wic, że z niczego nic da się nicze­go stworzyć, jednak to, co niedoskonałe, można przemienić w dos­konałe. Kto rozwinął w sobie skłonność do tworzenia, znajdzie też niebawem zdoiność do odpowiedniego zachowania się wobec zła.

Kto wstępuje na drogę tajemnego szkolenia, musi sobie wy­jaśnić, że dzięki niemu ma budować, a nie niszczyć. Dlatego po­winien wnieść wolę do rzetelnej, pełnej poświęcenia pracy, a nie do krytykowania i niszczenia. Powinien być zdolny do nabożnego skupienia, trzeba bowiem nauczyć się tego, czego się jeszcze nie wie. W skupieniu i z czcią trzeba spoglądać ku temu, co się odsła­nia. Praca i nabożne skupienie - to podstawowe uczucia, które po­winny być wymagane od ucznia wiedzy tajemnej. Niejeden będzie musiał doświadczyć, że nie posuwa się naprzód w tajemnym szko­leniu, mimo że według własnego przekonania jest niestrudzenie czynny. Wynika to stąd, że pracy i nabożnego skupienia nie ujął w sposób wiaściwy. Najmniejszy efekt będzie posiadała taka praca, która będzie podejmowana ze względu na rezultat, a najmniej po­sunie naprzód nauka, która nie będzie przebiegała w pełnym czci skupieniu. Miłość do pracy, a nie do jej wyniku - tylko to prowadzi naprzód. 1 gdy uczący się dąży do zdrowego myślenia oraz pew­nych sądów, nie potrzebuje osłabiać swojego pełnego czci skupie­nia wątpliwościami i brakiem ufności.

Nie trzeba popadać w niewolniczą zależność w sądach wobec jakiejś odebranej wiadomości, jeśli nic przeciwstawia się z miejsca własnego poglądu, lecz zwraca się ku niej w spokojnym skupieniu i z oddaniem. Ci, co w poznaniu doszli już do pewnych wyników, wiedzą, że wszystko zawdzięczają nic własnym sądom, lecz spo­kojnemu wsłuchiwaniu się i przepracowywaniu. Należy stale mieć na uwadze, że nie potrzeba już uczyć się tego, o czym można wy­dać sąd. Gdy ktoś pragnie tylko wydawać sądy, niczego się na ogól nic będzie mógł nauczyć. Jednak w tajemnym szkoleniu chodzi właśnie o uczenie się. Trzeba posiadać w sobie w wysokim stopniu wyrobioną woię bycia kimś, kto się uczy. Jeżeli czegoś nie można pojąć, lepiej powstrzymać się wtedy od sądu, aniżeli wydać go po­chopnie. Trzeba wtedy odłożyć zrozumienie na czas późniejszy. Im dłużej uczeń wznosi się po stopniach poznania, tym bardziej jest

mu potrzebne takie spokojne wsłuchiwanie się w daną rzecz w pełnym skupienia oddaniu się. Wszelkie poznanie prawdy, wszel­kie życie i działanie w świecie ducha staje się w wyższych dziedzi­nach bardziej subtelne, delikatniejsze w porównaniu z działalnoś­cią zwykłego rozumu oraz życiem w świecie fizycznym. Im bardziej rozszerza się widnokrąg człowieka, tym subtelnicjsze stają się pos­tulaty, których wykonania ma się podejmować. Właśnie dlatego ludzie dochodzą wobec wyższych dziedzin do tak odmiennych “poglądów" i “stanowisk". Jednak w stosunku do prawd wyższych w rzeczywistości również istnieje tylko jedno zapatrywanie. Do te­go jednego zapatrywania można dojść wtedy, gdy dzięki pracy w nabożnym skupieniu można wznieść się aż do rzeczywistego oglą­du prawdy. Tylko ten może dojść do zapatrywań odbiegających od prawdy, kto nie jest dostatecznie przygotowany i tworzy sądy we­dług swoich myślowych nawyków oraz swoich ulubionych domnie­mań. Podobnie jak istnieje tylko jeden pogląd w sprawie jakiegoś twierdzenia matematycznego, to samo dotyczy i spraw wyższego świata, Lecz najpierw należy się dopiero przygotować do tego, by móc taki pogląd osiągnąć. Gdyby ludzie mieli to na uwadze, wa­runki stawiane przez nauczycieli wiedzy tajemnej dla nikogo nie miałyby w sobie nic zaskakującego. Jest całkowicie słuszne, że prawda i życie wyższe zamieszkują w każdej duszy ludzkiej i każ­dy może i musi odnaleźć je sam w sobie. Lecz leżą one głęboko i z tych głębokich pokładów mogą być wydobyte tylko po usunięciu przeszkód. W jaki sposób należy to czynić, może doradzać jedynie ten, kto sam posiada doświadczenie w zakresie wiedzy tajemnej. Rad takich udziela wiedza duchowa. Nie narzuca nikomu jakiejś prawdy, ani nic głosi żadnego dogmatu; wskazuje natomiast drogę. To prawda, że każdy mógłby odnaleźć tę drogę również sam - być może dopiero po wielu wcieleniach - jednak to, co osiąga się w tajemnym szkoleniu, jest skróceniem tej drogi; dzięki temu czło­wiek wcześniej dochodzi do punktu, od którego może współdziałać w światach wyższych, gdzie przez pracę duchową wspomaga się rozwój i zbawienie ludzi.

Zostały tu podane w zarysie rzeczy, które powinny być podane na początku w związku z uzyskaniem doświadczeń z wyższych

światów. W następnym rozdziale wywody te zostaną poszerzone przez wykazanie, co podczas tego rozwoju zachodzi w wyższych członach natury człowieka (w organizmie duszy, czyli w ciele astralnym oraz w duchu, czyli w ciele myślowym). Udzielone wia­domości zostaną dzięki temu na nowo oświetlone i będzie można wniknąć w nie znacznie głębiej.


O NIEKTÓRYCH ODDZIAŁYWANIACH WTAJEMNICZENIA

Należy to do podstawowych zasad wiedzy tajemnej, aby ten, kto się jej poświęca, czynił to z pełną świadomością. Nie powinien podejmować ani ćwiczyć niczego, o czym by nie wiedział, jakie pociągnie to za sobą skutki. Udzielając komukolwiek rad lub wska­zań, nauczyciel wiedzy duchowej zawsze równocześnie mówi, co dzięki zastosowaniu się do nich będzie zachodziło w ciele, duszy lub duchu tego, kto dąży do wyższego poznania.

Zostaną tu podane tylko niektóre ze skutków działania na duszę ucznia wiedzy tajemnej. Dopiero ten, kto zna opisane tu sprawy, może z całą świadomością podjąć ćwiczenia, prowadzące do pozna­nia wyższych światów. I tylko wtedy jest on rzeczywiście uczniem wiedzy duchowej. Wszelkie posuwanie się po omacku w prawdzi­wej wiedzy duchowej powinno być surowo zakazane. Kto nie chce swojego szkolenia podejmować z otwartymi oczami, ten może na­dawać się na medium; jasnowidzem w znaczeniu wiedzy duchowej nic zostanie.

W uczniu, który ćwiczenia opisane w poprzednich rozdziałach (o uzyskaniu poznania nadzmysłowego) przeprowadza w ten spo­sób, zachodzą najpierw pewne zmiany w tzw. organizmie duszy. Jest on dostrzegalny tylko dla jasnowidza. Można by go przyrównać do mniej lub bardziej świetlistego obłoku duszno-duchowego, w środku którego znajduje się fizyczne ciało człowieka.5 W organizmie tym widoczne są w sposób duchowy popędy, pożądania, namiętnoś­ci, wyobrażenia itp. Np. zmysłowe pożądanie odczuwa się w nim ja­ko ciemnoczerwonawe promieniowanie o określonej fonnie. Czysta, szlachetna myśl znajduje swój wyraz w promieniowaniu jak gdyby czerwonawo fioletowym. Ostro zarysowane pojęcie, które ogarnia logiczny myśliciel, da się odczuć jako kształt żółtawy o określonym zarysie. Myśl zagmatwana mętnej głowy występuje jako figura o za­rysach niesprecyzowanych. Myśli człowieka upierającego się przy ciasnych, jednostronnych poglądach ukazują się ostre i nieruchome w swoich konturach, a myśli osobistości otwartych na poglądy in­nych ludzi widzi się w ruchliwych, zmiennych zarysach itd.5

85

Im dalej człowiek postępuje w rozwoju swojej duszy, tym bar­dziej prawidłowo zróżnicowany staje się jego organizm duszy. U człowieka o mało rozwiniętym życiu wewnętrznym organizm ten jest zagmatwany i niezróżnicowany. Lecz nawet i w tak niezróżni-cowanym organizmie duszy jasnowidz dostrzega kształt, wyraźnie odcinający się od otoczenia. Biegnie on od wewnętrznej części gło­wy ku środkowi ciała fizycznego. Przedstawia się jako pewnego rodzaju samodzielne ciało, posiadające pewne organy. Organy, któ­re będą tu najpierw omówione, spostrzega się duchowo w okolicy następujących fizycznych części ciała: pierwszy z nich pomiędzy oczami, drugi w pobliżu krtani, trzeci w okolicy serca, czwarty w pobliżu tzw. jamy brzusznej, piąty i szósty usytuowane są w dolnej części tułowia. Twory te nazywane są przez znawców wiedzy ta­jemnej “kołami" (czakramami) albo też “kwiatami lotosu". Nazwy te zawdzięczają podobieństwu do kół lub kwiatów; jednak trzeba sobie naturalnie zdawać sprawę, że wyrażenie takie nie jest bar­dziej trafne, niż to, że boczne części budynku nazywa się “skrzy-diami", mówiąc “skrzydło domu". Podobnie jak wszyscy wiedzą, że nic ma się tu do czynienia ze skrzydłami, tak też i tu należy mieć na myśli tylko przenośnię. Otóż u człowieka maio rozwiniętego kwiaty lotosu mają barwy ciemne i spokojne, nieruchome. Nato­miast u jasnowidza znajdują się w ruchu i mają świecące odcienie barw. Podobnie jest też u mediów, jednak na inny sposób. Teraz je­dnak nie będziemy się tym bliżej zajmowali, Kiedy więc uczeń wiedzy tajemnej rozpoczyna swoje ćwiczenia, to pierwszą rzeczą będzie rozjaśnienie się kwiatów lotosu; później zaczynają się one obracać. Gdy to nastąpi, rozpoczyna się zdolność jasnowidzenia. “Kwiaty" te są bowiem organami zmysłów duszy.7 Ich obroty są wyrazem tego, że rozpoczęło się postrzeganie w świecie nadzmy-slowym. Nikt nie może ujrzeć nic nadzmysfowego, zanim nie roz­winą się w opisany sposób jego zmysły astralne.

Duchowy organ zmysłowy znajdujący się w pobliżu krtani daje możliwość wglądu w sposób myślenia innej duszy, pozwala też na głębsze wniknięcie w rzeczywiste prawa zjawisk przyrody. Organ w sąsiedztwie serca otwiera poznanie nastawienia uczuciowego in­nych dusz. Kto go w sobie rozwinął, może również poznawać pew-

ne głębsze siły u zwierząt i roślin. Za pomocą zmysłu znajdującego się w okolicy zwanej jamą brzuszną osiąga się poznanie uzdolnień i talentów w duszach ludzi; można przejrzeć, jaką rolę w gospodar­ce przyrody pełnią zwierzęta, rośliny, kamienie, metale, zjawiska atmosferyczne itd.

Organ w pobliżu krtani posiada 16 “płatków" lub “szprych ko­ła", ten znajdujący się w pobliżu serca ma ich dwanaście, w okoli­cy jamy brzusznej - dziesięć.

Otóż pewne czynności duszy związane są z ukształtowaniem tych organów. A kto pracę tę podejmuje w zupełnie określony spo­sób, przyczynia się do rozwinięcia odpowiednich organów ducho­wych. W “szesnastopłatkowym kwiecie lotosu" osiem płatków zo­stało rozwiniętych w zamierzchłej przeszłości na wcześniejszym stopniu rozwoju człowieka. Do ich rozwoju człowiek niczym się sam nie przyczynił. Otrzymał je jako dar natury, kiedy znajdował się jeszcze w stanic sennej, przyćmionej świadomości. Były one czynne także na ówczesnym poziomie rozwoju człowieka. Jednak tego rodzaju działalność daje się pogodzić tylko z tamtym mrocz­nym, przyćmionym stanem świadomości. Kiedy później świadoość się rozjaśniła, płatki przyćmiły się i przerwały swoją działalność. Osiem dalszych człowiek może rozwinąć sam przez świadome ćwi­czenia. Dzięki temu cały kwiat lotosu staje się jaśniejący i ruchliwy. Od rozwoju każdego z szesnastu płatków zależy uzyskanie pew­nych uzdolnień. Jak to już jednak było powiedziane, człowiek może rozwinąć świadomie tylko osiem z nich, pozostałe pojawią się wte­dy same przez się.

Rozwój następuje w następujący sposób. Człowiek powinien wiele uwagi i starania poświęcić pewnym procesom duszy, które przeżywa zwykle beztrosko, nie zwracając na nie uwagi. Istnieje osiem takich procesów. Pierwszy z nich, to sposób w jaki przyswaja się wyobrażenia. Pod tym względem człowiek zdaje się zazwyczaj całkowicie na przypadek. Słyszy to czy owo, widzi takie czy inne rzeczy i według tego tworzy sobie pojęcia. Dopóki postępuje w taki sposób, jego szesnastopłatkowy kwiat lotosu pozostaje całkowicie nieruchomy. Dopiero gdy ujmie w ręce wychowanie siebie w odpo­wiednim kierunku, kwiat ten zaczyna swoją działalność. W tym

celu uczeń powinien zważać na swoje wyobrażenia. Każde z wy­obrażeń powinno nabierać dla niego znaczenia. Powinien upatry­wać w nim określonego posłannictwa, wieści o rzeczach świata ze­wnętrznego. Nie powinien zadawalać się wyobrażeniami, które nie mają takiego znaczenia. Powinien tak kierować całym swoim two­rzeniem pojęć, aby stawały się one wiernym zwierciadłem zewnę­trznego świata. Jego dążenia powinny zmierzać do usuwania z du­szy wszelkich mylnych wyobrażeń. Drugi proces duszy dotyczy w podobnym kierunku postanowień człowieka. Nawet w sprawach o najbardziej błahym znaczeniu decyzje powinny być powzięte wy­łącznie po gruntownej i pełnej rozwadze. Uczeń powinien oddalać od siebie wszelkie bezmyślne działania, wszelkie czynności pozba­wione sensu. Wszystko powinno posiadać dobrze rozważone po­wody. I powinien zaniechać spraw, do których nie skłaniałaby go żadna ważna przyczyna. Trzeci proces dotyczy mowy. Z ust ucznia wiedzy tajemnej powinno wychodzić jedynie to, co posiada sens i znaczenie. Mówienie dla samego mówienia sprowadza go z wy­branej drogi. Powinien unikać prowadzenia pospolitych rozmów, gdzie mówi się o wszystkim bez wyboru i miesza wszystko ze so­bą. Nie powinien jednak wyłączać się przy tym z kontaktów z lu­dźmi ze swojego otoczenia. Właśnie w tym obcowaniu jego mowa powinna rozwinąć się tak, aby posiadała pełnię znaczenia, Z każ­dym jest on gotów podjąć rozmowę i każdemu odpowiedzieć, lecz czyni to z sensem i po wszechstronnej rozwadze. Nie wypowiada się nigdy bezpodstawnie. Stara się nie używać ani za mało, ani za wiele słów. Czwartym procesem duszy jest uregulowanie swoich zewnętrznych czynności. Uczeń wiedzy tajemnej dąży do kierowa­nia swoją działalnością tak, aby była zgodna z działalnością innych ludzi w jego otoczeniu oraz z tym, co dzieje się w tym otoczeniu. Nie dokonuje działań, które przeszkadzałyby innym albo stały w sprzeczności z tym, co dzieje się wokół niego. Stara się kierować swoimi czynami tak, aby włączały się harmonijnie w otoczenie, w jego warunki życiowe itd. Gdy do działania skłaniają go jakieś in­ne powody, obserwuje starannie, jak najlepiej może sprostać potrze­bie. Gdy pobudkę do czynu czerpie z siebie samego, rozważa jak najdokładniej skutki swojego sposobu postępowania. Piąta rzecz,

która wchodzi tu w grę, polega na ukierunkowaniu swojego życia. Uczeń wiedzy tajemnej stara się żyć zgodnie z prawami przyrody oraz ducha. Nie przesadza nigdy z pośpiechem ani nic jest zbyt po­wolny. Jest mu obce zarówno nadmierne zaaferowanie jak i opiesza­łość. Zapatruje się na życie jako na środek do działania i odpowie­dnio do tego sobą kieruje. Dba o swoje zdrowie, przyzwyczajenia itd., aby zdobyć harmonię życiową. Szósty proces dotyczy dążeń człowieka. Uczeń wiedzy tajemnej bada swoje uzdolnienia, swoje możliwości i postępuje zgodnie z nimi. Nie próbuje podejmować rzeczy leżących poza zasięgiem jego możliwości, lecz nie zanied­buje też niczego, co leży w ich zasięgu. Z drugiej strony stawia so­bie cele, które wiążą się z ideałami człowieka, z wielkimi obowiąz­kami. Nie włącza się bezmyślnie jak kółko w poruszającym się mechanizmie ludzkości, lecz stara się sięgnąć poza powszedniość i rozumieć swoje zadanie. Dąży do tego, by coraz lepiej i doskonalej wypełniać swoje powinności. Siódma rzecz w jego życiu wewnę­trznym dotyczy uczenia się jak najwięcej od życia. Uczeń wiedzy tajemnej nie powinien przechodzić obojętnie obok żadnej rzeczy tak, by nie stalą się ona dla niego pobudką do gromadzenia doś­wiadczenia, które przyda mu się w życiu. Jeżeli postąpił kiedyś nie­słusznie lub niedobrze, stanie się to dla niego bodźcem, aby w przy­szłości podobną rzecz uczynić lepiej. Patrząc, jak postępują inni, obserwuje ich w podobnym celu. Stara się nagromadzić w sobie bogatą skarbnicę doświadczeń i stale szukać w niej troskliwie rady. I nie czyni niczego bez zważania na przyszłe doświadczenia, które mogą mu być pomocne w jego postanowieniach i podejmowanych czynnościach. Wreszcie ósme: uczeń wiedzy duchowej musi od czasu do czasu wejrzeć w głąb siebie; musi zagiębić się w sobie sa­mym, troskliwie sam się ze sobą naradzić, wypracować i sprawdzić swoje zasady życiowe, ogarnąć myślą swoje wiadomości, zważyć obowiązki, zastanowić się nad treścią i celem życia itd. Wszystkie te rzeczy były już omówione w poprzednich rozdziałach. Tutaj są one tylko wyliczone, mając na względzie rozwój szesnastopłatko-wego kwiatu lotosu. Przez ich ćwiczenie nabiera on coraz większej doskonałości. Od takich ćwiczeń zależy bowiem rozwój daru jas­nowidzenia. Im bardziej jest zgodne z wydarzeniami w otaczają-

cym świecie to, co człowiek np. myśli i mówi, tym prędzej dar ten się rozwija. Kto myśli i wypowiada rzeczy nieprawdziwe, zabija coś w zarodku szesnastopłatkowego kwiatu lotosu. Prawdomów­ność, uczciwość są pod tym względem siłami twórczymi; kłamli­wość, nieszczerość, nierzetelność są siłami niszczącymi. Uczeń wiedzy tajemnej musi też wiedzieć, że nie chodzi przy tym o same tylko “dobre chęci", lecz o rzeczywiste czyny. Gdy myślę i mówię to, co nic zgadza się z rzeczywistością, niszczę coś w moim or­ganie duchowego spostrzegania, chociażbym wierzył przy tym, że mam najlepsze intencje. Rzecz ma się tutaj tak, jak z dzieckiem, które oparzy się dotykając ognia, mimo że stanie się to z nieświa­domości. Nadanie omówionym tu przeżyciom duszy opisanego kie­runku pozwala na rozpromienienie się szesnastopłatkowego kwiatu lotosu przepięknymi barwami i nadaje mu prawidłowy ruch. Na­leży jednak przy tym zauważyć, że opisany dar jasnowidzenia nie może wystąpić, dopóki nic zostanie osiągnięty pewien określony stopień przepracowania duszy. Dopóki prowadzenie życia w tym duchu sprawia jeszcze trudność, dar ten się nie pojawi. Dopóki na opisane tu przeżycia trzeba zwracać jeszcze szczególną uwagę, nie jest się dojrzałym. Dopiero gdy uczeń dojdzie tak daleko, że żyje w podany sposób tak jak człowiek, który czyni coś zwykle z przyzwy­czajenia, wówczas wystąpią pierwsze ślady jasnowidzenia. Wtedy te rzeczy nie powinny już przychodzić z wysiłkiem, lecz muszą stać się naturalnym sposobem życia. Nie trzeba wtedy stale uważać na siebie, pobudzać się do tego, by żyć w taki sposób. Wszystko powinno stać się przyzwyczajeniem. Istnieją pewne wskazówki, które w inny sposób doprowadzają szesnastopłatkowy kwiat lotosu do rozwinięcia. Prawdziwa wiedza duchowa odrzuca wszelkie tego rodzaju wskazówki, gdyż prowadzą one do zrujnowania zdrowia fizycznego oraz moralnej zguby. Są łatwiejsze do przeprowadzenia niż opisana tu droga, która jest długofalowa i mozolna. Za to pro­wadzi pewnie do celu i może tylko wzmocnić moralnie.

Wypaczony rozwój kwiatu lotosu w razie wystąpienia pewnego daru jasnowidzenia pociąga za sobą w rezultacie nie tylko iluzje i fantastyczne wyobrażenia, lecz zejście na manowce oraz brak pa­nowania nad sobą również w codziennym życiu. Przez tego rodza-

ju rozwój można stać się lękliwym, zazdrosnym, próżnym, zarozu­miałym, upartym itd., podczas gdy poprzednio było się wolnym od tych wszystkich przywar. Powiedziano już, że osiem płatków spo­śród szesnastopłatkowego kwiatu lotosu było rozwiniętych już w pradawnej przeszłości, oraz że płatki te przy tajemnym szkoleniu występują z powrotem same przez się. Otóż w dążeniach ucznia wiedzy tajemnej cała jego troska powinna być zwrócona ku ośmiu pozostałym płatkom. Przy wypaczonym szkoleniu łatwo występują tylko dawniej rozwinięte płatki, a te nowe, które powinny być na no­wo rozwinięte, zostają skażone. Wypadek taki zdarza się zwłaszcza wtedy, gdy przy szkoleniu za mało zważało się na logiczne, rozsąd­ne myślenie. Najważniejszą rzeczą jest to, aby uczeń wiedzy tajem­nej był człowiekiem rozsądnym, kierującym się zawsze logicznym myśleniem. Kolejną sprawą o wielkiej doniosłości jest zwracanie uwagi na pełnąjasność w wypowiedziach. Ludzie, którzy zaczynają przeczuwać cokolwiek ze świata nadzmyslowego, lubią być na te tematy rozmowni. Wstrzymują przez to swój prawidłowy rozwój, im mniej mówi się o tych rzeczach, tym lepiej. Dopiero, gdy ktoś doszedł w tych sprawach do pewnego stopnia rozeznania, powi­nien o nich mówić. Na początku nauczania uczniowie wiedzy tajem­nej są zazwyczaj zdumieni, jak mafo “zaciekawienia" dla opowiadań o ich przeżyciach okazują ludzie, którzy sąjuż wyszkoleni w tej wie­dzy. Byłoby dla nich najlepiej, gdyby zachowywali co do swoich przeżyć całkowite milczenie i nie chcieli omawiać nic więcej, poza tym, czy dobrze, bądź źle udaje się im przeprowadzanie ćwiczeń lub stosowanie się do wskazówek, gdyż nauczyciel wyszkolony duchowo posiada zupełnie inne źródła dla oceny postępów uczniów niż ich bezpośrednie relacje. Te osiem płatków z szesnastopłatko­wego kwiatu lotosu, o które właśnie chodzi, przez tego rodzaju re­lacje doznajązawsze pewnego usztywnienia, podczas gdy powinny pozostawać delikatne i plastyczne. Wyjaśni to przykład. Dla więk­szej wyrazistości nie będzie on zaczerpnięty z życia nadzmysłowe-go, lecz z codziennego. Przypuśćmy, że usłyszę jakąś wiadomość i od razu wytwarzam sobie o niej jakiś sąd. Wkrótce otrzymuję o tej samej sprawie dalszą wiadomość, która nie zgadza się z pierwszą. Jestem przez to zmuszony zmienić raz już powzięte przekonanie,

skutkiem czego zostaje wywarty niekorzystny wptyw na mój szes-nastopłatkowy kwiat lotosu. Sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, gdybym najpierw był bardziej powściągliwy w moim osądzie, gdy­bym w całej tej sprawie zachował wewnętrzne “milczenie" w my­ślach oraz zewnętrzne w słowach do czasu, aż miałbym zupełnie pewne punkty oparcia dla swojego poglądu, Oględność w urabianiu i wypowiadaniu sądów staje się powoli szczególnym znamieniem ucznia wiedzy tajemnej. W zamian za to rośnie jego wrażliwość na doznania i doświadczenia, którym pozwala w milczeniu przesuwać się przed sobą, aby wytworzyć sobie jak najwięcej punktów oparcia dla powzięcia sądu. Barwy wywołane w płatkach lotosu przez taką powściągliwość mają odcienie błękitnawoczerwone i różowoczer-wone, podczas gdy w innym wypadku występują odcienie ciemno­czerwone i pomarańczowe.

W podobny sposób, jak szesnastopiatkowy kwiat lotosu,8 kształ­tuje się w okolicy serca również dwunastopłatkowy kwiat lotosu. Również i w nim połowa płatków istniała już i była czynna na da­wnym etapie rozwoju człowieka. Dlatego też i tych sześć płatków nie musi być w szkoleniu tajemnym specjalnie rozwijanych; pojawią się same i zaczną się obracać, gdy pracuje się nad pozostałymi sześ­cioma. Aby wspomóc ich rozwój, człowiek znowu powinien świa­domie nadać określony kierunek pewnym działaniom duszy.

Należy teraz zdać sobie sprawę z tego, że spostrzeżenia posz­czególnych zmysłów ducha lub duszy noszą różny charakter. Kwiat lotosu o dwunastu płatkach daje inne spostrzeżenia niż szesnasto-płatkowy. Ten ostatni spostrzega kształty. Dla szesnastopłatkowego kwiatu lotosu sposób myślenia właściwy jakiejś duszy lub prawa, według których przebiega jakieś zjawisko w przyrodzie, przybiera kształt. Nie są to jednak nieruchome, spokojne kształty, lecz formy ruchliwe, pełne życia. Jasnowidz, u którego rozwinął się ten zmysł, może dla każdego sposobu myślenia, dla każdego prawa przyrody określić formę, w której się one wyrażają. Np. mściwa myśl przy­biera kształt ostry, podobny do strzały, myśl życzliwa ma nieraz kształt rozchylającego się kwiatu itd. Myśli określone, pełne zna­czenia, mają budowę prawidłową, symetryczną, pojęcia niejasne mają zagmatwane zarysy. Zupełnie innych spostrzeżeń dostarcza

dwunastopłatkowy kwiat lotosu. Rodzaj tych spostrzeżeń można w przybliżeniu scharakteryzować, określając je jako ciepło lub chłód duszy. Jasnowidz wyposażony w ten zmysł odczuwa, jak z postrze­ganych za pomocą dwunastopłatkowego kwiatu lotosu kształtów wypływa ciepło lub chłód duszy. Wyobraźmy sobie, że jakiś jasno­widz rozwinął tylko szesnastopłatkowy kwiat lotosu, natomiast nie posiadałby rozwiniętego dwunastopłatkowego. Wówczas przy ja­kiejś życzliwej myśli widziałby jedynie opisany wyżej kształt. Inny, który miałby rozwinięte obydwa zmysły, spostrzeże również promie­niowanie tej myśli, które daje się określić tylko jako ciepło duszy. Mimochodem tylko należy też zauważyć, że w szkoleniu tajemnym nie rozwija się nigdy jednego ze zmysłów bez drugiego, tak że po­wyższy przypadek należy uważać jedynie za przypuszczenie użyte dla lepszego zrozumienia. Dzięki rozwinięciu w sobie dwunasto­płatkowego kwiatu lotosu przed jasnowidzącym otwiera się głębo­kie zrozumienie zjawisk przyrody. Wszystko, co posiada w sobie za­łożenie wzrostu, rozwoju, wydaje z siebie ciepło duszy, wszystko, co jest ogarnięte przemijaniem, zniszczeniem, co skłania się ku upad­kowi, wystąpi z cechą zimna duszy.

Rozwój tego zmysłu wspomaga się w następujący sposób. Pier­wsze, co w związku z tym uczeń powinien podjąć, to uporządkowa­nie toku swoich myśli (tak zwana kontrola myśli). Podobnie jak szesnastopłatkowy kwiat lotosu osiąga swój rozwój pod wpływem myśli prawdziwych, o doniosłym znaczeniu, tak też kwiat dwunas­topłatkowy rozwija się dzięki wewnętrznemu opanowaniu toku my­śli. Myśli błąkające się na kształt błędnych ogników, nie powiązane ze sobą logicznie sensem, a tylko na zasadzie czystego przypadku, niszczą formę tego kwiatu lotosu. Im bardziej jedna myśl wynika z drugiej, im bardziej schodzi się z drogi wszelkiej nielogiczności, tym bardziej organ ten zdobywa właściwą sobie formę. Jeśli uczeń wiedzy duchowej słyszy nielogiczne myśli, niech pozwoli od razu przesunąć się przez głowę myśli prawidłowej. Nie powinien od­suwać się - może ozięble - od jakiegoś nielogicznego otoczenia po to, aby przyspieszyć swój własny rozwój. Nie powinien też żywić w sobie popędu do natychmiastowego korygowania w swoim otocze­niu wszelkich nielogiczności. Będzie raczej w ciszy i głębi swojego

wewnętrznego życia wyprowadzał na rozsądne, logiczne tory na­cierające na niego z zewnątrz nielogiczne myśli. Natomiast we wła­snych myślach stara się we wszystkim zachowywać ten kierunek. Druga rzecz, to wprowadzenie takiej samej konsekwencji do włas­nego postępowania, (kontrola postępowania). Wszelka niestałość i dysharmonia w działaniu niszczą omawiany kwiat lotosu. Cokol­wiek by uczeń wiedzy tajemnej uczynił, swoimi następnymi czyna­mi powinien kierować tak, aby logicznie wynikały z poprzednich. Kto dzisiaj działa w innym duchu niż wczoraj, nigdy nie rozwinie opisanego wyżej zmysłu. Trzecią rzeczą jest wyrobienie w sobie wytrwałości. Uczeń wiedzy tajemnej nie daje się nigdy odwieść ta­kim czy innym wpływom od raz wytkniętego celu, dopóki ten cel może uważać za słuszny. Przeszkody są dla niego tylko wyzwa­niem do ich przezwyciężenia, a nigdy powodem do zaniechania sprawy. Czwartą rzeczą jest wyrozumiałość (tolerancja) wobec in­nych ludzi, stworzeń, a także faktów. Uczeń wiedzy tajemnej tłumi w sobie wszelką zbędną krytykę wobec tego, co niedoskonałe, zlc czy niedobre i stara się raczej pojąć wszystko, z czym się spotyka. Tak jak słońce nie skąpi swojego światła temu co złe i marne, po­dobnie i on nie będzie niczemu odmawiał swojego wyrozumiałego współczucia. Gdy spotka go jakieś niepowodzenie, nie będzie się rozwodzi! w ujemnych sądach, lecz przyjmie to, co nieuniknione, i będzie się starał w miarę swoich sił obrócić to na dobre. Cudzych poglądów nie rozpatruje tylko ze swojego stanowiska, lecz stara się wniknąć w cudze położenie. Piątą rzeczą jest przyjmowanie zjawisk życiowych bez jakichkolwiek z góry powziętych uprze­dzeń. Mówi się też w związku z tym o “wierze" lub “ufności". Uczeń wiedzy duchowej odnosi się z tą ufnością do każdego czło­wieka, do każdej istoty. I w postępowaniu swoim jest przepełniony taką ufnością. Gdy odbiera jakąś wiadomość, nie mówi nigdy: “Nie wierzę temu, gdyż przeczy to moim dotychczasowym poglądom". Jest raczej gotów w każdej chwili porównać swoje opinie i poglądy z nowymi i sprostować je. Jest zawsze otwarty na wszystko, co go spotyka oraz pełen ufności w skuteczność tego, co podejmuje. Wy­zwala siebie z niepewności i zwątpienia. Gdy powziął jakiś zamiar, posiada też i wiarę w siłę tego zamierzenia. Setki niepowodzeń nie

potrafią zachwiać w nim tej wiary. Jest to “wiara, która przenosi góry". Szóstą rzeczą jest wyrobienie w sobie pewnej równowagi duchowej (stateczności). Uczeń stara się zachowywać zrównowa­żoną postawę bez względu na to, czy spotyka go cierpienie, czy coś radosnego. Stara się wyzbyć wszelkich przejść od “radosnych unie­sień" do śmiertelnego przygnębienia". Na niebezpieczeństwo czy nieszczęście jest tak samo uzbrojony jak na szczęście i powodze­nie.

Czytelnicy pism wiedzy duchowej odnajdą w powyższym opi­sie wyliczenie tak zwanych “sześciu właściwości", które powinien rozwinąć w sobie ten, kto dąży do wtajemniczenia. Tutaj miał być przedstawiony ich związek ze zmysłem duszy, zwanym “dwunas-topłatkowym kwiatem lotosu". Szkolenie tajemne również i tutaj jest w stanie podać szczegółowe wskazówki, które doprowadzą do rozwinięcia tego kwiatu lotosu, lecz również i tu osiągnięcie prawi­dłowego kształtu tego organu duszy zależy od wypracowania w sobie wymienionych cech. W razie zaniedbania ich rozwoju organ ten ulega zniekształceniu. Wskutek tego, przy rozwinięciu się wte­dy pewnego daru jasnowidzenia, właściwości te zamiast na dobro, mogą obrócić się na zło. Człowiek może stać się wyjątkowo niecier­pliwy, rozproszony, nastawiony negatywnie wobec otoczenia. Mo­że np. zdobyć pewną wrażliwość na postawy wewnętrzne innych ludzi i z tego powodu uciekać od nich lub ich nienawidzić. Może dojść do tego, że z powodu chłodu duszy, wiejącego na niego od po­glądów przeciwstawiających się jego własnym, nic będzie zupełnie w stanie słuchać ich lub zachowa się w sposób odpychający.

Gdy do wszystkiego, co zostało tu powiedziane, dojdzie ponad­to zastosowanie się do pewnych zaleceń, które uczniowie mogą otrzymać jedynie ustnie od nauczycieli wiedzy tajemnej, następuje odpowiednie przyspieszenie rozwoju kwiatów lotosu. Jednak po­dane tutaj wskazania wprowadzają w pełni w rzeczywiste szkole­nie tajemne. Zorganizowanie swojego życia zgodnie ze wskaza­nym tu kierunkiem okaże się pożyteczne również i dla tego, kto szkolenia tajemnego podjąć nie chce lub nic może. Bowiem wpływ na organizm duszy zachodzi w każdym wypadku, nawet jeśli po­woli. Dla ucznia wiedzy tajemnej przestrzeganie tych zasad jest

wręcz nieodzowne. Gdyby dążył do tajemnego szkolenia nie trzy­mając się ich, mógłby wstąpić w światy wyższe tylko z niekomplet­nym okiem myśli i zamiast poznawać prawdę, ulegałby wtedy je­dynie iluzjom oraz pomyłkom. Stałby się pod pewnym względem jasnowidzącym, lecz w gruncie rzeczy podlegałby jeszcze większej ślepocie niż wcześniej. Przedtem bowiem przynajmniej stał pewnie w świecie fizycznym i znajdował w nim określone oparcie; obec­nie wnika poza świat zmysłów i błąka się tam, zanim nie stanie pe­wnie w świecie wyższym. Wtedy może w ogóle nie odróżniać już prawdy od błędu i traci wszelką orientację życiową. Z tego właśnie powodu tak bardzo potrzebna jest cierpliwość w tych sprawach. Trzeba mieć zawsze na uwadze, że wiedza duchowa nie może po­sunąć się w swoich wskazaniach dalej, niż pozwala na to dojrzała, pełna gotowość do pracy nad prawidłowym rozwojem “kwiatów lotosu". Powstałyby istne karykatury tych kwiatów, gdyby dać im dojrzeć, zanim nie osiągną w spokoju właściwej im postaci. Spe­cjalne wskazówki wiedzy duchowej powodują bowiem ich dojrze­wanie, lecz kształt zostaje im nadany dzięki opisanemu stylowi ży­cia.

Szczególnie subtelną naturę ma pielęgnowanie wewnętrznego życia duszy, niezbędne dla rozwoju dziesięciopłatkowego kwiatu lotosu. Chodzi tutaj bowiem o to, ażeby nauczyć się władać w spo­sób świadomy swoimi wrażeniami zmysłowymi. Jest to szczególnie ważne dla początkującego jasnowidza. Jedynie w ten sposób może on uniknąć źródła niezliczonych pomyłek, iluzji i duchowej dowol­ności. Człowiek zazwyczaj zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, od jakich rzeczy zależą jego pomysły, jego wspomnienia i co je wywołuje. Weźmy chociażby następujący przypadek. Ktoś jedzie koleją. Jest pochłonięty jakąś myślą. Nagle ta myś! przyjmuje zupeł­nie inny kierunek. Przypomina on sobie przeżycie, które miał przed laty i wiąże je ze swoimi obecnymi myślami. W ogóle nie zauwa­żył, że skierował oczy ku oknu i jego spojrzenie padło na osobę, wykazującą podobieństwo do innej - tej, która została wpleciona w przypomniane sobie zdarzenie. To, co zobaczył, nie dociera wcale do jego świadomości, chodzi tylko o sam skutek. I sądzi w ten spo­sób, że ta rzecz “nasunęła mu się sama". Ileż to rzeczy dzieje się w

naszym życiu w taki sposób! Jak dalece wywierają wpływ na nasze życie sprawy, o których dowiedzieliśmy się, czy też przeczytaliś­my o nich, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tych powiązań. Ktoś np. nie znosi jakiejś barwy; nic wic jednak wcale, że jest tak, po­nieważ ubranie tego koloru nosił nauczyciel, który go dręczył przed laty. Niezliczone iluzje opierają się na podobnych powiązaniach. Wiele rzeczy wywiera piętno na naszej duszy, nie docierając przy tym wcale do naszej świadomości. Może zajść następujący wypa­dek: ktoś czyta w gazecie o śmierci znanej osoby i teraz utrzymuje z całą pewnością, że już “wczoraj" przeczuł ten śmiertelny przypa­dek, chociaż nie słyszał ani nie widział niczego, co mogłoby go na­prowadzić na tę myśl. To prawda, że myśl o śmierci danej osoby przyszła mu już wczoraj jakby “sama przez się" do głowy. Na je­dno tylko nie zwrócił uwagi. Otóż na parę godzin przed tym, zanim mu się “wczoraj" ta myśl narzuciła, odwiedził znajomego. Na stole leżał dziennik. Nie czytał go, jednak nieświadomie rzucił okiem na wzmiankę o ciężkiej chorobie tej osoby. Nie uświadomił sobie tego wrażenia, chociaż pod jego wpływem powstało to “przeczucie". Za­stanawiając się nad podobnymi sprawami, można pojąć, jakie ol­brzymie źródło złudzeń i fantastycznych tworów wyobraźni kryje się w podobnych związkach. I ten, kto pragnie rozwinąć swój dzie-sięciopłatkowy kwiat lotosu, musi powstrzymać to źródło. Za po­mocą tego kwiatu lotosu dają się bowiem spostrzegać właściwości głęboko ukryte w duszach. Lecz postrzeżeniom tym wolno wierzyć jedynie wtedy, gdy jest się całkowicie wyswobodzonym z omówio­nych tu złudzeń. W tym celu konieczne jest zdobycie panowania nad tym, co wywiera na człowieka swój wpływ ze świata zewnę­trznego. Trzeba dojść do tego, by wrażenia, których nic chce się doznawać, istotnie nie były przez nas przyjmowane. Zdolność ta może być rozwinięta tylko przez silne życie wewnętrzne. Trzeba zaszczepić w swojej woli, aby poddawać się oddziaływaniu tylko tych bodźców, na które zwraca się uwagę, jak również uchylać się od oddziaływania wrażeń, ku którym nie zwraca się z własnej wo­li. To, co widzimy, powinniśmy chcieć widzieć i nie powinno dla nas istnieć to, na co z naszej własnej woli nie zwracamy uwagi. Im żywsza, bardziej energiczna stanie się wewnętrzna praca duszy, tym

więcej osiągnie się w tym kierunku. Uczeń wiedzy tajemnej musi unikać wszelkiego bezmyślnego rozglądania się i nasłuchiwania wokót siebie. Powinno istnieć dla niego tylko to, na co skieruje swój wzrok lub słuch. Powinien ćwiczyć się w tym, by wśród naj­większego hałasu niczego nie słyszeć, gdy tego nie chce. Jego oczy powinny stać się niewrażliwe na rzeczy, na które specjalnie nie spojrzy. Powinien mieć duszę opancerzoną przed wszelkimi nie­świadomymi wrażeniami. Szczególnie usilne starania uczeń po­winien poświęcić swojemu życiu myślowemu. Obiera sobie jakąś myśl i stara się myśleć dalej tylko o tym, co świadomie i w całko­witej wolności może powiązać z tą myślą. Odrzuca dowolne po­mysły. Gdy myśl tę pragnie powiązać zjakąś inną myślą, niech ba­cznie uważa, w jakim punkcie ta druga myśl wyłoniła się w nim. Idzie jeszcze dalej. Jeśli odczuwa wobec czegoś np. jakąś określo­ną antypatię, to zwalcza ją i usiłuje ustanowić świadomy stosunek do danej rzeczy. W ten sposób coraz mniej nieświadomych elemen­tów miesza się do jego wewnętrznego życia. Jedynie dzięki tak surowemu samowychowaniu dziesięciopłatkowy kwiat lotosu uzy­skuje kształt, który powinien posiadać. Życie wewnętrzne ucznia wiedzy tajemnej powinno upływać pod znakiem stałej uwagi i trze­ba umieć nic dopuszczać do sichie tego, czemu nie powinno lub nie chce się poświęcać swojej uwagi. Gdy do takiej dyscypliny we­wnętrznej doda się medytację odpowiadającą zaleceniom wiedzy duchowej, to wówczas kwiat lotosu, znajdujący się w okolicy jamy brzusznej, zaczyna prawidłowo dojrzewać i to, co dzięki opisanym uprzednio duchowym organom zmysłów posiadało jedynie kształt oraz ciepło, otrzymuje duchowe światło i barwę. Dzięki temu zaś odsłaniają się np. talenty i uzdolnienia w duszach, siły oraz utajone właściwości w przyrodzie. Staje się wtedy widzialna aura istot oży­wionych, a to, co znajduje się w naszym otoczeniu, daje nam przez to znać o swoich właściwościach duszy. Każdy chyba przyzna, że szczególnie dla rozwoju w tej dziedzinie niezbędne sąjak. najwięk­sze starania, gdyż gra nieświadomych wspomnień jest tu niezmier­nie aktywna. Gdyby nic to, wielu ludzi posiadałoby ten omawiany właśnie zmysł, ponieważ pojawia się on niemal natychmiast, kiedy człowiek do tego stopnia zdobył naprawdę panowanie nad wraże-

niami swoich zmysłów, iż podlegają one wyłącznie jego uwadze lub odwróceniu tej uwagi. Zmysł ten pozostaje nieczynny tylko tak długo, jak długo potęga zmysłów zewnętrznych zagłusza i przyćmie­wa go.

Trudniejszym od rozwinięcia w sobie opisanych wyżej kwiatów lotosu jest rozwój kwiatu sześciopłatkowego, znajdującego się w środkowej okolicy ciała. Aby go ukształtować, należy dążyć do peł­nego opanowania całego człowieka przez jego samoświadomość, tak aby ciało, dusza oraz duch były w nim w doskonałej harmonii. Czynności i procesy ciała, skłonności i namiętności duszy, myśli i idee ducha powinny być doprowadzone do doskonałego wzajem­nego współbrzmienia. Ciało powinno być tak dalece oczyszczone i uszlachetnione, by jego organy nie skłaniały do niczego, co nic słu­żyłoby potrzebom duszy czy ducha. Ciało nic powinno narzucać duszy pożądań i namiętności sprzecznych z czystym i szlachetnym myśleniem. Natomiast duch nie powinien być zmuszany rządzić duszą za pomocą nakazów i praw, jak dozorca niewolników; po­winna ona podążać za głosem obowiązków i nakazów z własnej nieprzymuszonej skłonności. Obowiązek nie powinien ciążyć nad uczniem jako coś narzucanego jego woli, lecz powinien być wy­pełniany dlatego, że uczeń to kocha. Powinien rozwijać swoją du­szę tak, ażeby swobodnie zachowywała równowagę między zmy­słami a duchowością. Musi dojść do tego, by wolno mu było zaufać swoim zmysłom, ponieważ zostały one tak oczyszczone, iż utraciły moc ściągania go za sobą w dół. Nic potrzebuje już poskramiać swoich namiętności, ponieważ one same zmierzają ku temu, co prawe. Dopóki człowiek potrzebuje umartwiania się, nie może być uczniem wiedzy tajemnej na pewnym określonym stopniu. Cnota, do której trzeba się dopiero przymuszać, dla tajemnego szkolenia jest jeszcze bez wartości. Dopóki żywi się jeszcze jakąś namięt­ność, stanowi to przeszkodę w szkoleniu, nawet jeśli czyni się wy-siłki, by nie być jej powolnym. I obojętne, czy namiętność ta tkwi bardziej w ciele, czy w duszy. Gdy ktoś unika np. jakiegoś środka podniecającego po to, by oczyścić się przez wyrzeczenie się przyje­mności, pomoże mu to tylko o tyle, o ile jego ciało nie dozna przez wyrzeczenie się żadnego uszczerbku. Gdyby to jednak nastąpiło,

okaże się tylko, że ciało pożąda środka podniecającego i powstrzy­mywanie się od niego nie ma znaczenia. W takim wypadku może się równie dobrze okazać, że człowiek powinien zrezygnować na razie ze stawianego sobie celu i C2ekać, aż nastąpią dla niego wa­runki pomyślniejsze pod względem zmysłowym - być może dopiero w przyszłym życiu. W pewnych sytuacjach rozumne wyrzeczenie się stanowi o wiele większe osiągnięcie niż dążenie do zdobycia rze­czy w danych właśnie nieosiągalnych warunkach. Co więcej, taka mądra rezygnacja posuwa rozwój o wiele bardziej naprzód niż jej przeciwieństwo.

Kto rozwinął w sobie sześciopłatkowy kwiat lotosu, dochodzi do obcowania z jestestwami należącymi do światów wyższych, lecz tylko wtedy, gdy wyjawiają swoje istnienie w świecie dusz. Szko­lenie w wiedzy duchowej nie zaleca jednak rozwijania tego kwiatu lotosu, zanim uczeń nie doszedł na tej drodze tak daleko, by mógł wznieść swojego ducha w świat jeszcze wyższy. Temu wstępowa­niu we właściwy świat ducha powinien towarzyszyć zawsze roz­wój kwiatów lotosu. Inaczej uczeń popadłby w chaos i niepewność. Nauczyłby się wprawdzie widzieć, jednak brakowałoby mu zdol­ności do prawidłowej oceny widzianych rzeczy. Otóż już w tym, co jest wymagane dla rozwoju szesnastopłatkowego kwiatu lotosu, le­ży pewna rękojmia zabezpieczenia przed zagubieniem się oraz bra­kiem miary. Bowiem chaos niełatwo opanuje tego, kto zdobył pełną równowagę między zmysłowością (ciałem), namiętnością (duszą), a ideą (duchem). O i!e jednak dzięki rozwojowi sześckrołatkowego kwiatu lotosu mają się stać dla człowieka widzialne jestestwa ob­darzone samodzielnością oraz życiem i należące do świata tak bar­dzo różniącego się od świata zmysłów, to potrzeba jeszcze czegoś więcej niż takiego zabezpieczenia. Dla zdobycia pewności w tych światach nie wystarczy mu sam rozwój kwiatów lotosu, lecz musi mieć do rozporządzenia jeszcze wyższe organy. Powinno się więc omówić teraz rozwój tych jeszcze wyższych organów; wówczas będzie można również powiedzieć o innych kwiatach lotosu oraz o dalszej organizacji ciała duszy.9

Rozwój ciała duszy, jak to zostało już opisane, daje człowiekowi możliwość postrzegania zjawisk nadzmysłowych. Kto jednak na­prawdę chce się w tym świecie orientować, nie może zatrzymać się na tym stopniu rozwoju. Nic wystarczy sama ruchliwość kwiatów lotosu. Człowiek powinien być w stanie w pełni świadomości sa­modzielnie regulować ruchy swoich organów duchowych i nimi władać. Bez tego stałby się igraszką przychodzących z zewnątrz sił i mocy. Aby to się nie stało, powinien osiągnąć zdolność słyszenia tak zwanego “wewnętrznego słowa". Aby dojść do tego, powinno zostać rozwinięte nie tylko ciało duszy, lecz również ciało eterycz­ne. Jest to subtelne ciało, ukazujące się jasnowidzowi jako pewnego rodzaju sobowtór ciała fizycznego. Stanowi ono niejako stopień pośredni pomiędzy ciałem fizycznym a ciałem duszy.10 Gdy jest się obdarzonym zdolnością jasnowidzenia, można sobie w pełni świadomie zasugerować brak ciała fizycznego człowieka, którego ma się przed sobą. Nie jesl to na stopniu wyższym nic innego, niż ćwiczenie uwagi na stopniu niższym. Podobnie jak człowiek może odwrócić uwagę od czegoś, co się przed nim znajduje, tak że ta rzecz dla niego nie istnieje, podobnie jasnowidz potrafi wymazać całkowicie dla swojego postrzegania ciało fizyczne człowieka, tak iż staje się ono dla niego całkowicie przejrzyste. Jeśli dokona tego w stosunku do stojącego przed nim człowieka, pozostanie dla jego wzroku duchowego jeszcze ciało eteryczne oprócz ciała duszy, które jest większe niż oba pozostałe i obydwa też przenika. Ciało eteryczne posiada rozmiary i kształt zbliżony do ciała fizycznego, tak że wypełnia sobą mniej więcej tą samą przestrzeń, którą zajmu­je ciało fizyczne. Jest to twór niezmiernie subtelny i delikatny w swojej organizacji." Jego podstawowa barwa jest odmienna od siedmiu barw zawartych w tęczy. Kto potrafi ją obserwować, poz­naje barwę właściwie w ogóle nie istniejącą dla postrzeżeń zmysło­wych. Najlepiej da się ją.przyrównać do barwy młodego kwiatu brzoskwini. Pragnąc rozpatrywać ciało eteryczne samo w sobie, trzeba za pomocą podobnego ćwiczenia uwagi, jakie było wcześ­niej opisane, wyłączyć dla obserwacji również i zjawisko ciała du­szy. Jeśli się tego nie uczyni, wygląd ciała eterycznego będzie zmie­niony przez przenikające je całkowicie ciało duszy.

Otóż cząstki ciała eterycznego znajdują, się w człowieku w nie­ustannym ruchu. Niezliczone prądy przenikają je we wszystkie strony. Prądy te podtrzymują i regulują życie. Każde ciało żyjące posiada tego rodzaju ciało eteryczne. Posiadająje również rośliny i zwierzęta. Dla uważnego obserwatora jego ślady dają się zauważyć również w minerałach. Wymienione tu prądy i ruchy są najpierw całkowicie niezależne od woli i świadomości człowieka, tak jak niezależne od własnej woli człowieka są czynności jego serca lub żołądka w organizmie fizycznym. I dopóki człowiek nic weźmie we własne ręce swojego rozwoju, zmierzając do wyrobienia nadzmy-słowych uzdolnień, ta niezależność będzie trwała. Na tym właśnie polega na pewnym stopniu wyższy rozwój człowieka, że do prą­dów i ruchów ciała eterycznego, niezależnych od jego świadomoś­ci, dołączają się takie, które człowiek sam świadomie wywołuje.

Gdy uczeń wiedzy tajemnej doszedł już na tyle daleko, że opi­sane w poprzednich rozdziałach kwiaty lotosu zaczynają się w nim poruszać, wtedy dokona! już niektórych rzeczy, prowadzących do wywołania w swoim ciele eterycznym zupełnie określonych prą­dów i ruchów. Celem tego rozwoju jest wytworzenie się w okolicy serca pewnego rodzaju ośrodka, z którego wychodzą prądy i ruchy o najróżnorodniejszych duchowych barwach i kształtach. Ośrodek ten w rzeczywistości nie jest tylko punktem, lecz ogromnie skomp­likowanym układem, cudownym wprost organem. Świeci i mieni się duchowo najrozmaitszymi barwami, ukazując formy o wielkiej re­gularności, które mogą się szybko przemieniać. A dalsze formy i strumienie barw biegną z tego organu do innych części ciała, a także poza jego obręb, przenikając swoimi prądami i prześwietlając całe ciało duszy. Lecz najważniejsze z tych prądów podążają do kwia­tów lotosu. Przepływają przez poszczególne ich płatki, regulują ich obroty, następnie wypływają z ich koniuszków na zewnątrz, by za­tracić się w otaczającej przestrzeni. Im wyższy jest rozwój człowie­ka, tym większy jest zasięg rozchodzenia się tych prądów.

Szczególnie blisko z opisanym ośrodkiem związany jest dwuna-stopłatkowy kwiat lotosu. Prądy te wpływają do niego bezpośred­nio, a przez niego idą z jednej strony ku szesnastopłatkowemu oraz dwupłatkowemu kwiatowi, z drugiej zaś strony (dolnej), ku ośmio-

płatkowym, sześciopłatkowym i cztc rop łątkowym kwiatom lotosu. Taki układ jest przyczyną, dla której w tajemnym szkoleniu szcze­gólna staranność powinna być poświęcona rozwojowi dwunasto-płatkowego kwiatu lotosu. W razie jakiegokolwiek zaniedbania pod tym względem, cały rozwój układu narządów musiałby być nieu­porządkowany. Z tego, co powiedziano, można wywnioskować, jak subtelnej i intymnej natury jest wyszkolenie w wiedzy tajemnej i jak ściśle należy postępować, by wszystko rozwijało się odpowied­nio. I nie trzeba tu niczego więcej, aby jasno zrozumieć, że tylko ten jest powołany do mówienia o wskazaniach dotyczących rozwoju uzdolnień nadzmysłowych, kto sam na sobie doświadczył wszyst­kiego, co ma rozwijać w innym człowieku i jest w stanie w pełni poznać, czyjego wskazania prowadzą do prawidłowego wyniku.

Gdy uczeń wiedzy tajemnej wypełni to, co jest zalecane przez wskazówki, dodaje wtedy swojemu ciału eterycznemu takich prą­dów i ruchów, które znajdują się w harmonii z prawami oraz ewo­lucją świata, do którego człowiek należy. Dlatego też wskazówki te są odbiciem wielkich praw rozwoju świata. Polegają one na poda­nych tutaj oraz podobnych ćwiczeniach koncentracji i medytacji, które przy właściwym stosowaniu wywołują opisane efekty. Uczeń wiedzy tajemnej po pewnym czasie powinien przeniknąć się w duszy całkowicie treścią ćwiczeń, równomiernie przepoić się nią wewnętrznie. Zaczyna się od rzeczy zupełnie prostych, które szcze­gólnie nadają się do pogłębienia rozsądnego i rozumnego myślenia głowy, do uczynienia tego myślenia czymś bardziej wewnętrznym. Myślenie staje się dzięki temu wolne i niezależne od wszelkich zmysłowych wrażeń i doświadczeń. Zostaje ściągnięte niejako w jeden punkt, który człowiek posiada całkowicie w swojej władzy. Przez to tworzy się tymczasowy ośrodek dla prądów i ruchów ciała eterycznego. Punkt ten nie mieści się jeszcze w okolicy serca, lecz w głowie. Ukazuje się tam jasnowidzowi jako punkt, z którego ru­chy biorą swój początek. Tylko tego rodzaju tajemne szkolenie, któ­re na pierwszym miejscu stwarza ten ośrodek, może być uwieńczo­ne pełnym powodzenia. Gdyby został on od początku przeniesiony w okolicę serca, wtedy początkujący jasnowidz mógłby wprawdzie zdobyć pewne widzenie w światach wyższych, jednak nic byłby w

stanie osiągnąć prawidłowego wglądu w związek pomiędzy tymi wyższymi światami, a naszym światem zmysłowym. A to właśnie na obecnym stadium ewolucji świata jest dla człowieka absolutną koniecznością. Jasnowidz nic może stać się marzycielem; musi za­chować mocny grunt pod stopami.

Następnie, gdy ośrodek w głowie umocni się już dostatecznie, zostaje przesunięty niżej, w okolicę krtani. Zostaje to wywołane przez dalsze zastosowanie ćwiczeń koncentracji. Wówczas z okoli­cy tej promieniują scharakteryzowane wyżej ruchy ciała eterycz­nego. Rozświetlają one przestrzeń duszy w otoczeniu człowieka.

Dalsze ćwiczenie przynosi uczniowi wiedzy tajemnej zdolność samodzielnego wyznaczania położenia swojego ciała eterycznego. Poprzednio położenie to zależało od sił napływających z zewnątrz i wychodzących z ciała fizycznego. Dzięki dalszemu rozwojowi czło­wiek będzie w stanie obracać swoim ciałem eterycznym na wszyst­kie strony. Zdolność tę wywołują, prądy, które przebiegają mniej więcej wzdłuż obu rąk i posiadają swój ośrodek w dwuplatkowym kwiecie lotosu w okolicy oczu. To wszystko dzieje się dzięki temu, że promieniowanie wypływające od krtani przybiera formy zaokrą­glone, z których pewna ilość biegnie ku dwupłatkowemu kwiatowi lotosu, aby stamtąd w postaci falistych strumieni obrać sobie drogę wzdłuż rąk. Dalsze działanie polega na tym, że prądy te tworząc odnogi, rozgałęziając się w najsubtelniejszy sposób i stając się pe­wnego rodzaju plecionką, przeobrażają się w pewnego rodzaju sia­teczkę (siatkówkę) ograniczającą całe ciało eteryczne. O ile przed­tem nie było ono niczym od zewnątrz ograniczone, tak że prądy życiowe z ogólnego oceanu życia bezpośrednio wlewały się w nie i wypływały z niego, to obecnie te oddziaływania z zewnątrz muszą przebiegać przez tę osłaniającą powłoczkę. Dlatego też człowiek staje się wrażliwy na te prądy zewnętrzne. Stają się one dla niego postrzegalne. A wtedy nadchodzi też czas nadania całemu ukła­dowi prądów i ruchów ich ośrodka w okolicy serca. Dzieje się to również dzięki kontynuowaniu ćwiczeń medytacji i koncentracji. Wraz z tym zostaje osiągnięty stopień, na którym człowiek zostaje obdarzony “wewnętrznym słowem". Odtąd dla człowieka wszystkie rzeczy otrzymują nowe znaczenie. Stają się dla niego w pewnej

mierze słyszalne duchowo w swojej najgłębszej istocie; mówią do człowieka o swoim prawdziwym jestestwie. Scharakteryzowane prądy wprowadzają człowieka w łączność z wewnętrzną treścią świata, do którego on sam też należy. Zaczyna przeżywać życie swo­jego otoczenia i podżwięk tych przeżyć może wyrażać w ruchach swoich kwiatów lotosu.

Wraz z tym wstępuje człowiek w świat duchowy. Gdy znajduje się już tak daleko, rodzi się w nim nowe zrozumienie dla wypowie­dzi wielkich nauczycieli ludzkości. Np. kazania Buddy i Ewangelie wywierają obecnie na niego inny wpływ. Przenikają go strumienia­mi szczęścia, którego przedtem wcale nie przeczuwał. Bowiem ton ich słów wyjawia zgodność z ruchami i rytmami, które obecnie sam rozwinął. Może teraz wiedzieć bezpośrednio, że człowiek taki jak Budda lub autor Ewangelii nie wypowiada swoich objawień, lecz objawienia, które spłynęły na niego z najgłębszej istoty rzeczy. Trze­ba zwrócić uwagę na pewien fakt, który może stać się zrozumiały tylko na podstawie poprzednich rozważań. Dla ludzi o współczes­nym wykształceniu liczne powtórzenia spotykane w mowach Buddy są niezrozumiałe. Uczeń wiedzy tajemnej chętnie zatrzymuje się na nich swoim wewnętrznym zmysłem, odpowiadają one bowiem pew­nym ruchom o charakterze rytmicznym w ciele eterycznym. Odda­nie się im w doskonałym wewnętrznym spokoju wywołuje również zgodne współbrzmienie z tymi ruchami. A ponieważ ruchy te są od­biciem określonych rytmów we wszechświecie, które również w pe­wnych punktach przedstawiają powtórzenia i regularne powroty do poprzednich, więc wsłuchując się w styl przemówień Buddy wzy­wa się człowiek w związki z tajemnicami wszechświata.

W wiedzy tajemnej mówi się o czterech przymiotach duszy, które człowiek musi zdobyć na tzw. ścieżce prób, aby wznieść się do wyż­szego poznania. Pierwszym jest zdolność odróżniania w myślach prawdy od wizji. Drugim jest właściwa ocena tego, co jest prawdą i rzeczywistością w stosunku do wizji. Trzecia zdolność polega na wymienionym już w poprzednim rozdziale wyrobieniu w sobie sześciu właściwości: kontroli myśli, kontroli czynów, wytrwałości, wyrozumiałości (tolerancji), ufności i zrównoważenia. Czwartą jest zamiłowanie do wewnętrznej wolności. Same tylko pojęciowe zrozumienie tego, co zawierają w sobie te właściwości, na nic się nic zda. Powinny one być zaszczepione w duszy tak głęboko, by stanowiły podłoże wewnętrznych nawy­ków. Weźmy np. pierwszą właściwość: rozróżnianie prawdy od wi­zji. Człowiek powinien wyszkolić siebie tak, aby było dlań rzeczą samą przez się zrozumiałą odróżnianie w każdej napotykanej rze­czy tego, co w niej nieistotne od tego, co posiada znaczenie. Można się tak wyszkoiić tylko wtedy, gdy z całym spokojem i cierpliwoś­cią wciąż na nowo podejmuje się przy obserwacji świata zewnę­trznego próby zmierzające w tym kierunku, W końcu w sposób na­turalny wzrok będzie się zatrzymywał na tym co prawdziwe, tak jak przedtem zadawalał się nieistotną stroną zjawisk. “Wszystko, co przemija, jest tylko podobieństwem" - prawda ta staje się natural­nym przekonaniem duszy. I to samo należy odnieść również do po­zostałych czterech właściwości.

Otóż te subtelne ciało eteryczne człowieka zostaje rzeczywiście przekształcone pod wpływem tych czterech nawyków duszy. Dzię­ki pierwszemu z nich - odróżnianiu wizji od prawdy - tworzy się opisany ośrodek w głowic i przygotowuje się ośrodek w okolicy krtani. Jednak dla rzeczywistego ich rozwinięcia potrzebne są ćwi­czenie koncentracji, o których była wyżej mowa. One to wywołu­ją rozwój organów, natomiast cztery nawyki - ich dojrzałość. Gdy ośrodek w okolicy krtani jest przygotowany, wówczas przez odpo­wiednią ocenę zawartości prawdy w nieistotnych zjawiskach zosta­je wywołane zaznaczone wyżej swobodne panowanie nad ciałem eterycznym oraz jego powleczenie i odgraniczenie splotami siatków­ki. Gdy człowiek osiągnie tego rodzaju miarę prawdy, wówczas powoli staną się dla niego dostrzegalne fakty duchowe. Nie powi­nien jednak sądzić, że ina podejmować tylko takie czynności, które wydają się doniosłe w ocenie rozumu. Najdrobniejsza czynność, każdy najmniejszy chwyt dłoni zawiera pełnię znaczenia w wiel­kiej gospodarce wszechświata i chodzi tylko o to, by mieć rozezna­nie tego znaczenia. Nic chodzi o niedocenianie powszednich spraw życiowych, lecz o ich właściwe docenianie. O sześciu przymiotach duszy, składających się na trzecią właściwość, była już mowa. Wią­żą się one z rozwojem dwunastopłatkowego kwiatu lotosu w okoli-

cy serca. Tam, w samej rzeczy, jak zostało już wykazane, powinien być skierowany życiowy prąd ciała eterycznego. Właściwość czwar­ta: pragnienie wyzwolenia - służy teraz doprowadzeniu do doj­rzałości organu eterycznego w pobliżu serca. Kiedy właściwość ta stanic się już nawykiem duszy, wówczas człowiek wyzwala się od wszystkiego, co ma związek wyłącznie z uzdolnieniami jego wła­snej natury. Przestaje zapatrywać się na rzeczy jedynie z własnego, odrębnego punktu widzenia. Znikają granice jego ciasnej osobo­wości, wiążące go z tym punktem zapatrywania. Tajemnice świata duchowego zdobywają dostęp do wnętrza jego duszy. Na tym wła­śnie polega wyzwolenie. Bowiem każde więzy zmuszają człowieka do zapatrywania się na jestestwa i przedmioty tak, jak to odpowia­da jego własnemu sposobowi ujmowania. Uczeń wiedzy tajemnej powinien uniezależnić się, uwolnić od tego osobistego sposobu za­patrywania się na rzeczy.

Z tego widać, że przepisy podawane przez wiedzę duchową, się­gają swoimi wpływami głęboko do wnętrza natury ludzkiej. A wska­zania dotyczące czterech wymienionych właściwości są właśnie takimi wskazaniami. Znajdują się one w takiej czy innej formie we wszystkich liczących się z istnieniem świata duchowego poglądach na świat. Twórcy podobnych poglądów dając ludziom takie prze­pisy nie kierowali się jakimiś niejasnymi, ciemni uczuciami. Czy­nili to raczej dlatego, że byli wielkimi wtajemniczonymi. Swoje wskazania moralne czerpali z poznania. Wiedzieli, w jaki sposób działają one na subtelną naturę człowieka i pragnęli, by ich zwolen­nicy rozwijali w sobie stopniowo tę subtelną naturę. Zyć w duchu takiego poglądu na świat, znaczy pracować nad swoim własnym udoskonaleniem. I tylko tak postępując służy człowiek wszech­światu. Doskonalenie się nie jest bynajmniej żadnym samolubstwem, człowiek niedoskonały jest bowiem zarazem niedoskonałym sługą ludzkości i świata. Im doskonalszy jest człowiek, tym lepiej służy ogółowi. Tu daje się zastosować powiedzenie: “Gdy róża zdobi sa­mą siebie, zdobi też i ogród".

Założyciele najbardziej doniosłych poglądów na świat właśnie dzięki temu są wielkimi wtajemniczonymi. To, co od nich pocho­dzi, spływa w dusze ludzkie, a przez to wraz z ludzkością postępuje

naprzód cały świat. Nad tym procesem rozwojowym ludzkości wtajemniczeni pracowali całkowicie świadomie. Treść ich wska­zań zrozumie się tylko wtedy, gdy zauważy się, że zostały one zaczerpnięte z poznania najgłębszych stron natury ludzkiej. Wtaje­mniczeni byli wielkimi znawcami i czerpiąc z poznania zaszczepia­li ludzkości jej ideały. A człowiek zbliża się do tych przywódców ludzkości wtedy, gdy we własnym rozwoju wznosi się na ich wy­żyny.

Gdy w jakimś człowieku rozpoczął się rozwój ciała eterycznego w sposób, jaki był tu poprzednio opisany, otwiera się przed nim zu­pełnie nowe życie. A wtedy we właściwym czasie musi on w taje­mnym szkoleniu otrzymać wyjaśnienia, które pozwolą mu na orien­towanie się w tym nowym życiu. Za pomocą szesnastopłatkowego kwiatu lotosu postrzega on duchowo kształty i postaci świata wyż­szego. Musi sobie teraz wyjaśnić, jak różnią się między sobą te po­staci i kształty, w zależności od tego, czy pochodzą od takich czy innych przedmiotów lub jestestw. Pierwszą rzeczą, na którą może zwrócić uwagę, jest to, że na jedne z nich może on wywierać silny wpływ przez własne myśli lub odczucia, na inne natomiast żadnego lub zaledwie nieznaczny. Pewien rodzaj figur zmienia się natych­miast, gdy w obserwatorze, zaraz po ich pojawieniu się, zrodzi się myśl: “to piękne", a następnie, gdy w toku przypatrywania się myśl tę zmieni się na inną: “to pożyteczne". Zwłaszcza kształty pocho­dzące od minerałów lub przedmiotów wytworzonych sztucznie po­siadają tę właściwość, że przemieniają się pod wpływem każdej myśli czy uczucia powziętego wobec nich przez medytującego. W mniejszej mierze występuje to przy kształtach odpowiadających roślinom; w jeszcze mniejszym - przy odpowiadających zwierzę­tom. Również i te kształty są ruchliwe i pełne życia. Lecz ruchli­wość ta pochodzi tylko częściowo od wpływania na nie myśli i uczuć ludzkich, po części zaś zostaje wywołana przez przyczyny, na które człowiek nie posiada żadnego wpływu. Jednak wśród ca­łego tego świata kształtów występuje pewien ich rodzaj, wyjęty początkowo nieomal całkowicie spod oddziaływania człowieka. Uczeń wiedzy tajemnej może się przekonać, że kształty te nie po­chodzą od minerałów ani przedmiotów sztucznie wytworzonych, ani

też od roślin lub zwierząt. Aby móc się co do nich całkowicie zo­rientować, musi obserwować kształty i postaci, o których może wiedzieć, że zostały wytworzone przez uczucia, popędy, namięt­ności itp. innych ludzi. Lecz również w stosunku do nich może stwierdzić, że jego własne myśli i uczucia mają na nie jeszcze pe­wien wpływ, chociaż stosunkowo nieznaczny. Wśród kształtów te­go świata pozostanie zawsze jeszcze pewna reszta, na którą wpływ ten jest bardzo znikomy. Na początku drogi ucznia wiedzy ducho­wej ta reszta stanowi bardzo znaczną część tego, co w ogóle widzi. Wyjaśnienie co do natury tej części kształtów może on zdobyć tyl­ko obserwując siebie samego. Odkryje wtedy, które z tych postaci są wytworzone przez niego samego. W postaciach tych znajduje wy­raz to, co sam czyni, czego pragnie, czego sobie życzy itp. Tkwią­cy w nim popęd, żywione pożądanie, powzięty zamiar itp., wszyst­ko to objawia się w tego rodzaju kształtach. Co więcej, cały jego charakter odbija się w takim świecie form. Człowiek może zatem swoimi myślami i uczuciami wywierać wpływ na wszystkie uksz­tałtowania nie pochodzące od niego, jednak na kształty, które po­wołał do życia w światach wyższych sam, swoją własną istotą, nie ma on już żadnego wpływu od chwili, gdy zostały przez niego stwo­rzone. Z tego, co zostało powiedziane, wynika zatem również to, że dla wyższego widzenia wewnętrzne życie człowieka, jego wła­sny świat popędów, żądz i wyobrażeń ukazuje mu się w postaci ze­wnętrznych kształtów, dokładnie tak samo, jak inne jestestwa oraz przedmioty. Świat wewnętrzny dla wyższego poznania staje się częścią świata zewnętrznego. Podobnie jak w świecie zewnętrznym byłoby się otoczonym ze wszystkich stron zwierciadłami i mogłoby się w ten sposób oglądać swojąpostać cielesną, tak w świecie wyż­szym staje przed człowiekiem jestestwo jego duszy jako obraz zwierciadlany.

Na tym stopniu rozwoju nadchodzi dla ucznia chwila, gdy prze­zwycięża on wszelkie iluzje, pochodzące z ograniczeń swojej wła­snej osobowości. To, co znajduje się w łonie jego własnej osobo­wości, może teraz obserwować jako świat zewnętrzny, podobnie jak poprzednio obserwował w postaci świata zewnętrznego wszyst­ko, co działało na jego zmysły. Tak więc na podstawie doświadcze-

nia uczy się powoli traktować siebie tak, jak przedtem traktował is­toty wokół siebie.

Gdyby wgląd w światy duchowe otworzył się przed człowiekiem, zanim w dostateczny sposób zosta! on przygotowany co do ich is­toty, stanąłby przed scharakteryzowanym obrazem własnej duszy jak przed zagadką. Kształty jego własnych popędów i namiętności stoją tam przed nim w formach, które odezuwa jako zwierzęce, lub też - chociaż rzadziej -jako ludzkie. Wprawdzie postacie zwierzę­ce tego świata nie są nigdy całkowicie podobne do postaci zwierzę­cych świata zewnętrznego, posiadają jednak dalekie z nimi podo­bieństwo. Dlatego też niewprawny obserwator uważa je za takie same. Wkraczając w ten świat należy przyswoić sobie zupełnie nowy sposób oceniania. Prócz tego bowiem, że rzeczy należące wła­ściwie do ludzkiego świata wewnętrznego pojawiają się w postaci świata zewnętrznego, występują one ponadto jako odwrócone od­bicie zwierciadlane tego, czym są w rzeczywistości. Kiedy np. spo­strzeże się tam jakąś liczbę, to należy jąodczytywać odwrotnie, jak odbicie w lustrze. Np. 265 oznacza w rzeczywistości 562. Kulę ogląda się tak, jakby się było w jej środkowym punkcie. Trzeba so­bie ten wewnętrzny widok dopiero odpowiednio przełożyć. Rów­nież i właściwości duszy pojawiają się jako ich lustrzane odbicia. Pragnienia odnoszące się do jakiejś zewnętrznej rzeczy występują jako postać poruszająca się w kierunku osoby odczuwającej to pra­gnienie. Namiętności, które mają swoje siedlisko w niższej naturze człowieka mogą przyjąć posiać kształtów zwierzęcych lub też in­nych, rzucających się na człowieka. W rzeczywistości namiętności te zmierzają na zewnątrz; szukają przedmiotów zaspokojenia w świecie zewnętrznym. Lecz to szukanie na zewnątrz przedstawia się w obrazie zwierciadlanym jako atak na osobę żywiącą daną namięt­ność.

Gdy w spokojnej, rzeczowej samoobserwacji uczeń poznał wła­sne właściwości, zanim jeszcze wzniósł się do wyższego widzenia, to w chwili, gdy w odwróconym obrazie stanie przed nim jego wła­sna treść wewnętrzna, znajdzie w sobie odwagę i siły, by zachować się we właściwy sposób. Ludzie, którzy w takim samopoznaniu i samoocenie nic zapoznali się w dostatecznej mierze z własnym ży-

ciem wewnętrznym, nie rozpoznają samych siebie w odbiciu lus­trzanym i będą je uważali za jakąś obcą rzeczywistość. Ten widok napełni ich też lękiem, a ponieważ nie będą mogli wytrzymać, bę­dą wmawiali w siebie, że wszystko to jest tylko wytworem wyobra­źni, który do niczego nie może doprowadzić. W obu wypadkach, do­chodząc do pewnego stopnia bez wymaganej dojrzałości, człowiek zagrodziłby przez to drogę do własnego wyższego rozwoju.

Aby przeniknąć rzeczy wyższe, uczeń wiedzy tajemnej musi koniecznie przejść przez przeżycie widoku swojej własnej duszy. W sobie samym posiada on bowiem ten pierwiastek duszno-ducho-wy, który najlepiej może osądzić. Gdy wyrobi sobie w świecie fi­zycznym rzetelne poznanie własnej osobowości, a w świecie wyż­szym stanie przed nim najpierw obraz tej osobowości, wtedy bę­dzie mógł dokonać porównania. Będzie w stanie powiązać świat wyższy ze znanym już sobie i rozpoczynać od mocnego gruntu pod nogami. I przeciwnie, gdyby stanęły przed nim, chociażby najlicz­niej, inne jestestwa duchowe, nic potrafiłby z początku wcale zdać sobie sprawy ani z ich istoty, ani z ich właściwości. Odczułby wkrót­ce, jak usuwa mu się grunt pod nogami. Dlatego też nigdy nie dość jest podkreślać, że pewny dostęp do wyższego świata zapewnia je­dynie droga wiodąca poprzez dogłębne poznanie i osąd swojej wła­snej istoty.

Jako pierwsze na drodze do wyższego świata spotykają go za­tem duchowe obrazy, rzeczywistość bowiem, która tym obrazom od­powiada, znajduje się w nim samym. Uczeń wiedzy tajemnej musi być na tyle dojrzały, by na tym pierwszym stopniu nie domagać się jakiejś namacalnej rzeczywistości, lecz zapatrywać się na obrazy jako na rzecz właściwą. Wkrótce jednak w obrąbie tego świata obrazów poznaje coś nowego. Jego niższa samość staje przed nim jedynie w postaci zwierciadlanego obrazu; lecz pośród tego zwierciadlanego odbicia ukazuje mu się prawdziwa rzeczywistość jego wyższej sa-mości. I dopiero od niej snują się nici ku innej wyższej realności.

I oto nadszedł czas na posługiwanie się dwupłatkowym kwiatem lotosu w okolicy oczu. Gdy zaczyna się on poruszać, człowiek znaj­duje możliwość wprowadzania swojej wyższej jaźni w kontakty z nadrzędnymi jestestwami duchowymi. Prądy wypływające z tego

kwiatu lotosu poruszają się ku wyższej realności w taki sposób, że człowiek posiada pełną świadomość odpowiednich ruchów. Tak jak światło czyni widzialnymi dla oczu przedmioty fizyczne, podo­bnie te prądy czynią z duchowymi jestestwami światów wyższych.

Przez zagłębianie się w wyobrażenia pochodzące z wiedzy du­chowej, które zawierają podstawowe prawdy, uczeń zdobywa umie­jętność wprawiania w ruch oraz kierowania prądami kwiatu lotosu znajdującego się w okolicy oczu.

Na tym stopniu rozwoju w sposób szczególnie wyrazisty ujaw­nia się, czym jest zdrowa siła osądu oraz wyćwiczenie w jasnym, logicznym myśleniu. Należy tylko zauważyć, że rodzi się tu do świa­domego bytu wyższa samość człowieka, drzemiąca w nim dotąd nie­świadomie w postaci zarodka. Ma się tu do czynienia - nie tylko w znaczeniu przenośnym, lecz zupełnie realnie - z narodzinami w świecie duchowym. Zaś nowonarodzona istota, wyższa samość, o ile ma być zdolna do życia, powinna przyjść na świat wraz ze wszy­stkimi niezbędnymi organami i założeniami. Podobnie jak przyro­da musi troszczyć się o to, by dziecko przyszło na świat z dobrze zbudowanymi uszami i oczami, tak też prawa własnego rozwoju danego człowieka muszą troszczyć się o to, by wyższa samość czło­wieka wstępowała w byt wyposażona w konieczne dla niej uzdol­nienia. Te zaś prawa, które same troszczą się o rozwój wyższych organów, nie są niczym innym, jak zdrowymi prawami moralności oraz rozumu świata fizycznego. Podobnie jak dziecko dojrzewa w łonie matki, tak w samości fizycznej dojrzewa człowiek duchowy. Zdrowie dziecka zależy od normalnego działania praw przyrody w łonie matki. Zdrowie człowieka duchowego jest w podobny sposób uwarunkowane prawami zwykłego rozsądku oraz rozumu, czyn­nego w życiu fizycznym. Nie może zrodzić w sobie wyższej samoś­ci nikt, kto nie żyje i nie myśli zdrowo w świecie fizycznym. Życie zgodne z wymogami natury i rozumu stanowią podwaliny wszel­kiego życia duchowego. I tak samo jak dziecko już w łonie matki żyje według tych sił przyrody, które spostrzega swoimi organami zmysłów po urodzeniu, tak też i wyższa samość człowieka żyje według praw świata duchowego już w czasie swojego bytu fizy­cznego. I podobnie jak dziecko wiedzione instynktem życiowym

przyswaja sobie odpowiednie dla siebie siły, to samo może też czy­nić człowiek z siłami świata duchowego, zanim nastąpią narodziny jego wyższej samości. A nawet musi to czynić, o ile ma ona przyjść na świat jako istota w pełni rozwinięta. Gdyby ktoś powiedział: nie mogę przyjmować nauk wiedzy duchowej, zanim sam nie przejrzę, byłoby to niesłuszne. Bez zagłębienia się bowiem w poznawcze ba­dania ducha nie jest on w stanie w ogóle dojść do prawdziwego wyższego poznania. Znajdowałby się wtedy w tej samej sytuacji, co dziecko w łonie matki, wzbraniające się korzystania z sił udziela­nych mu przez matkę i pragnące czekać, aż samo będzie mogło je sobie dostarczyć. Podobnie jak płód dziecka doświadcza w swoim usposobieniu prawidłowości tego, czym jest obdarowywane, tak człowiek, który nie stał się jeszcze widzącym, doświadcza prawdzi­wości nauk wiedzy duchowej. Również wtedy, kiedy samemu nie ogląda się rzeczy duchowych, istnieje możliwość wglądu w te na­uki, opartego na poczuciu prawdy oraz jasnych, wszechstronnych, gruntownych sądach rozumu. Trzeba zapoznać się najpierw z mi­styczną wiedzą i przygotować się do widzenia właśnie przez jej poznanie. Człowiek, który posiadłby zdolność widzenia, zanim po­zna wiedzę mistyczną, upodobniłby się do dziecka, które urodziło się wprawdzie obdarzone uszami i oczami, lecz bez mózgu. Roz­taczałby się przed nim świat barw i dźwięków, ale nie wiedziałby, co ma z nim począć.

Zatem sprawy, które uprzednio rozświetliły się człowiekowi dzię­ki jego poczuciu prawdy, rozsądkowi i rozumowi, na opisanym stopniu szkolenia stają się jego własnym przeżyciem. Posiada on obecnie bezpośrednią wiedzę o swojej wyższej samości i poznaje, że ta jego wyższa samość znajduje się w związkach z jestestwami duchowymi wyższego rzędu i stanowi z nimi jedność. Widzi więc, że jego niższa samość wywodzi się ze świata wyższego. I wyjawia mu się, że istnienie jego wyższej natury przekracza trwanie natury niższej. Obecnie może sam odróżnić w sobie to, co przemijające, od tego, co trwałe. A oznacza to nic innego, jak to, że na podstawie własnego widzenia poznaje naukę o wcielaniu się (inkamacji) wyż­szej samości w niższą. Wyjaśnia mu się teraz, że jest objęty wyż­szymi duchowymi związkami i jego losy, jego właściwości wyni-

kają z tych związków. Poznaje prawo swojego życia, poznaje karmę. Przekonuje się, że jego niższa samość, składająca się na jego obecny byt, jest tylko jedną z postaci, jaką może przybierać jego wyższe jestestwo. I spostrzega przed sobą możliwość pracy nad sobą, opie­rając się na swojej wyższej jaźni, tak aby stawać się coraz bardziej doskonałym. Może też odtąd rozpoznawać wielkie różnice między ludźmi pod względem ich stopnia doskonałości. Uświadamia so­bie, że istnieją ludzie wyżej od niego stojący, którzy osiągnęli już stopnie, które sąjeszczc przed nim. Pojmuje, że nauki i czyny tych ludzi wypływają z natchnień świata wyższego. Zawdzięcza to swoje­mu pierwszemu wejrzeniu w świat wyższy. To, co nosi nazwę “wiel­kich wtajemniczonych", zacznie być dla niego rzeczywistością.

Są to dary, które uczeń wiedzy tajemnej zawdzięcza temu stop­niowi swojego rozwoju: wgląd w swoją wyższą samość, w naukę o ponownym wcielaniu się, czyli inkarnowaniu tej wyższej samości w niższą, w prawo, według którego życie w świecie fizycznym re­gulowane jest zgodnie ze związkami duchowymi - prawo karmy - i wreszcie w istnienie wielkich wtajemniczonych.

Dlatego też o uczniu, który osiągnął len stopień, mówi się też, że opuściło go całkowicie wszelkie zwątpienie. O ile przedtem mógł przyswoić sobie wiarę, zbudowaną na podstawach rozumowych i zdrowym myśleniu, obecnie miejsce tej wiary zajmuje pełnia wie­dzy i własny, niczym nie zachwiany wgtąd.

Religie dały w ceremoniach, sakramentach i rytuałach zewnę­trzne, widzialne odbicia wyższych zjawisk i jestestw duchowych. Nie uznawać tego może tylko taki człowiek, który nie wniknął jeszcze w całą głębię wielkich religii. Kto jednak sam wnika spojrzeniem w duchową rzeczywistość, zrozumie też znaczenie tych widzialnych zewnętrznie czynności. I wówczas Służba Boża sama będzie dla nie­go odbiciem obcowania ze światem duchowo nadrzędnym.

Widać z tego, w jaki sposób uczeń wiedzy tajemnej rzeczywiś­cie staje się caikowicie nowym człowiekiem dzięki osiągnięciu po­wyższego stopnia. Może teraz stopniowo dojrzewać do kierowania wyższym, właściwym elementem życiowym za pomocą swojego ciała eterycznego, a przez to osiągnąć wyższe oswobodzenie od cia­ła fizycznego.

PRZEMIANY ZACHODZĄCE W SFERZE SNU UCZNIA WIEDZY DUCHOWEJ

Zapowiedzią, że uczeń osiągnął już - lub wkrótce osiągnie -opisany w poprzednim rozdziale stopień rozwoju, są przemiany dokonujące się w sferze jego snów. Przedtem jego sny były chaoty­czne i pełne dowolności. Obecnie zaczynają przybierać charakter regularny. Obrazy snów są ze sobą sensownie powiązane, podob­nie jak wyobrażenia życia codziennego. Można w nich rozpoznać prawa, przyczyny i skutki. Treść snów również ulega przemianie. Podczas gdy poprzednio spostrzegało się w nich jedynie echa, od­bicia życia codziennego, przekształcone wrażenia z otoczenia lub stanów własnego ciała, teraz występują obrazy ze świata, którego dotąd się nie znało. Jednak na początku ogólny charakter snów zo­staje zachowany na tyle, że marzenie senne różni się od wyobra­żenia na jawie tym, że oddaje symbolicznie to, co chce wyrazić. Ten ich charakter zmysłowo-obrazowy nie może ujść uwagi uwa­żnego obserwatora. Śni się np. komuś, że schwytał w rękę jakieś wstrętne zwierzę i ma w niej przykre uczucie. Budzi się i stwier­dza, że trzyma w ręku róg koca. Wrażenie nic występuje więc w bezpośredniej postaci, lecz za pośrednictwem opisanego symboli­cznego obrazu. Albo też śni się człowiekowi, że ucieka przed prze­śladowcą; odczuwa przy tym strach. Przy przebudzeniu okazuje się, że w czasie snu nastąpiło gwałtowne bicia serca. Żołądek prze­pełniony ciężkostrawnymi pokarmami wywołuje w snach przeży­cia lękowe. Również wydarzenia z otoczenia śpiącego człowieka odzwierciedlają się w snach w postaci symbolicznych obrazów. Bi­cie zegara może wywołać obraz oddziału żołnierzy, maszerujących opodal przy biciu w bębny. Przewrócone krzesło może stać się po­wodem przeżycia we śnie całego dramatu, w którym stuk odbije się jako wystrzał itp. Taki symboliczny charakter wyrazu posiada rów­nież regularny sen człowieka, którego ciało eteryczne zaczyna się rozwijać. Przestaje on jednak odzwierciedlać wyłącznie wydarze­nia zachodzące w jego fizycznym otoczeniu lub we własnym ciele zmysłowym. Podobnie jak regularne stają się sny, które zawdzię­czają tym rzeczom swoje pochodzenie, to włączają się do nich teżobrazy senne, będące wyrazem rzeczy oraz stosunków innego świa­ta. To w tej sferze zostają najpierw zdobyte doświadczenia, niedos­tępne dla zwykłej świadomości. Nie należy w żadnym wypadku przypuszczać, że którykolwiek z prawdziwych mistyków podobne rzeczy, przeżyte przez niego na takiej sennej drodze, bierze już za podstawę do jakichkolwiek miarodajnych wypowiedzi, dotyczą­cych wyższego świata. Tego rodzaju senne przeżycia należy rozpa­trywać jako zaledwie pierwsze oznaki wyższego rozwoju. Wkrótce, jako dalsze następstwo, zachodzi też fakt, że obrazy senne ucznia wiedzy tajemnej nie są już wyjęte, jak poprzednio, spod kierowni­ctwa rozumu, nadającego im sens, lecz są przez niego regulowane i w swoim ładzie, przejrzyste dla rozumu, podobnie jak wrażenia i odczucia świadomości dziennej. Różnica pomiędzy świadomością we śnie i w stanie jawy coraz bardziej zanika. Człowiek, który śni, jest w pełnym znaczeniu tego słowa czuwającym podczas życia we śnie; znaczy to, że czuje się on panem oraz kierownikiem swoich obrazowych wyobrażeń.

W przeżywaniu marzeń sennych człowiek znajduje się rzeczy­wiście w świecie niepodobnym do świata swoich fizycznych zmy­słów. Tylko że człowiek o nicrozwiniętych organach duchowych nie jest w stanie wytworzyć sobie o rym świecie innych wyobrażeń niż scharakteryzowane wyżej chaotyczne wyobrażenia. Świat ten ist­nieje dla niego tyiko w taki sposób, w jaki istniałby świat zmysłów dla istoty, posiadającej co najwyżej pierwsze zaczątki wzroku. Dla­tego też człowiek nic może w tym świecie widzieć niczego więcej, aniżeli obrazy oraz odzwierciedlenia podobne do zwykłego życia. Lecz we śnie widzieć może je z tego względu, że jego dusza sama wtłaczała swoje wrażenia dnia codziennego w postaci obrazów w substancję, z której ten świat się składa. Należy sobie bowiem ja­sno zdać sprawę z tego, iż obok zwykłego, świadomego życia co­dziennego, człowiek prowadzi jeszcze drugie, nieświadome życie, we wspomnianym innym świecie. Wszystko, co spostrzega i myśli, zostaje przez niego wyryte w odbiciach w tamtym świecie. Odbicia te dają się oglądać jedynie wtedy, gdy rozwiną się kwiaty lotosu. Jednak w każdym człowieku zawsze istnieją pewne, choć skąpe, zalążki kwiatów lotosu. Podczas świadomości dziennej nic może on

przez nie niczego spostrzegać, gdyż wrażenia wywierane na niego są zbyt słabe. Dzieje się to z podobnej przyczyny, dla której w dzień nie widzi się gwiazd. Nie są one postrzegane na skutek działające­go z przemożną siłą światła słonecznego. Podobnie też wobec po­tężnych wrażeń zmysłów fizycznych siabe wrażenia duchowe nic zostają postrzeżone. Kiedy podczas snu wrota zmysłów fizycznych są zakryte, wrażenia te rozjaśniają się w sposób chaotyczny, a czło­wiek pogrążony w snach uprzytamnia sobie wrażenia odebrane w tym drugim świecie. Jednak wrażenia te, jak to już było powiedzia­ne, nie przedstawiają nic innego niż to, co zostało wpisane w świat duchowy przez wrażenia związane ze zmysłami fizycznymi. Dopie­ro rozwinięte kwiaty lotosu dają możliwość zapisywania się tam tre­ści poznawczych, które nic należą do świata fizycznego. Dzięki roz­winiętemu ciału eterycznemu powstaje wówczas pełnia wiedzy o tych wpisanych treściach, dotyczących innych światów. Wraz z tym rozpoczyna się obcowanie człowieka z nowym światem. Obecnie -przygotowany przez tajemne szkolenie - powinien on na początek osiągnąć dwie rzeczy. Najpierw musi zdobyć zdolność zachowania obserwacji poczynionych we śnie, zupełnie tak samo, jak poczynio­nych na jawie. Gdy już to osiągnie, prowadzi się go do dokonywania takich obserwacji również podczas zwykłego stanu czuwania. Jego wyczulenie na wrażenia duchowe jest regulowane po prostu w ten sposób, że wrażenia te nie muszą już znikać wobec wrażeń fizycz­nych, lecz może je odbierać nieustannie obok tych innych i jedno­cześnie z nimi.

Gdy uczeń uzyskał również i tą zdolność, wówczas przed jego duchowym wzrokiem zaczyna zarysowywać się obraz opisany w poprzednim rozdziale. Może obecnie spostrzegać przyczyny zja­wisk fizycznych, leżące w świecie duchowym, a przede wszystkim może w tym świecie poznać swoją wyższą samość. Jego dalszym zadaniem będzie teraz wrastanie niejako w tę wyższą samość, to znaczy, uważanie ją rzeczywiście za swoją prawdziwą istotę i od­powiednie do tego zachowywanie się. Coraz silniej będzie się w nim umacniało przekonanie oraz żywe poczucie, że jego ciało fizyczne i to, co przedtem nazywał swoją “jaźnią" jest zaledwie narzędziem wyższej jaźni. Wobec niższej jaźni rodzi się w nim uczucie podobne

do tego, jakie człowiek ograniczony tylko do świata zmysłów żywi w stosunku do jakiegoś narzędzia lub pojazdu, którym się posługuje. Tak jak tamten nie zalicza do siebie samochodu, którym jedzie, cho­ciaż mówi, ja jadę", podobnie człowiek rozwinięty, gdy mówi “idę do drzwi", żywi właściwie wyobrażenie, że “niesie swoje ciało ku drzwiom". Tylko że powinno się to dla niego stać pojęciem tak na­turalnym, żeby nigdy nie wystąpiło w nim z tego powodu poczucie wyobcowania ze świata zmysłów. Jeśli uczeń wiedzy tajemnej nie ma się stać fantastą, bądź też marzycielem, to dzięki swojej wyższej świadomości nic tylko nie powinien zubożyć swojego życia w świe­cie fizycznym, lecz wzbogacać je, podobnie jak wzbogaca je ten, kto dla przebycia drogi używa pociągu zamiast nóg.

Jeżeli uczeń wiedzy tajemnej doszedł już do takiego życia w swojej wyższej Jaźni, wtedy - a raczej w czasie przyswajania sobie wyższej świadomości - staje się dla niego jasne, jak może powołać do życia siłę duchowego postrzegania w organie, który wytworzył się w rtim w okolicy serca i kierować nią za pomocą prądów, scha­rakteryzowanych w poprzednich rozdziałach. Ta siła postrzegania stanowi element wyższej substancjalności, który wypływa z wymie­nionego organu i przepływa przez obracające się kwiaty lotosu, a także przez inne kanały rozwiniętego ciała eterycznego. Stamtąd promieniuje w otaczający świat duchowy i czyni go duchowo wi­dzialnym, podobnie jak światło słoneczne padając na przedmioty czyni je widzialnymi fizycznie.

To, w jaki sposób ta siła postrzegania rodzi się w organie serca, może być stopniowo zrozumiane dopiero w samym procesie roz­woju.

Świat duchowy staje się postrzegamy wyraźnie jako przedmioty i jestestwa dopiero wtedy, gdy człowiek potrafi w powyższy sposób wysyłać scharakteryzowany organ postrzegania przez swoje ciało eteryczne w świat zewnętrzny, aby oświetlić nim przedmioty. Wi­dać zatem, że pełnia świadomości jakiegoś przedmiotu świata du­chowego może być uzyskana tylko pod warunkiem, że człowiek sam rzuci na niego światło duchowe. Jaźń, która stwarza ten organ postrzegania, nie zamieszkuje w rzeczywistości wcale w fizycz­nym ciele ludzkim, lecz, jak to było wykazane, poza jego obrębem.

Organ serca jest tylko miejscem, gdzie człowiek od zewnątrz roznie­ca duchowy organ światła. Gdyby rozniecił go w innym miescu, to poczynione za jego pomocą spostrzeżenia duchowe nie miałyby żadnego związku ze światem fizycznym. Lecz człowiek powinien z wyżyn duchowych wszystko odnosić właśnie do świata fizycznego i pozwolić mu za swoim pośrednictwem oddziaływać na świat fizy­czny. Organ serca jest właśnie tym organem, dzięki któremu wyż­sza jaźń czyni niższą samość człowieka swoim narzędziem, przy po­mocy którego tą samością się posługuje.

Odczucie, jakie człowiek zaawansowany w rozwoju posiada wo­bec przedmiotów świata duchowego, jest odmienne od tego, jakie ma człowiek zmysłów wobec świata zewnętrznego. Człowiek zmy­słów czuje, że znajduje się w jakimś miejscu świata zmysłowego, a postrzegane przedmioty są w stosunku do niego “na zewnątrz". W przeciwieństwie do tego człowiek rozwinięty czuje się zespolony z duchowym przedmiotem swojego postrzegania, czuje się jakby “wewnątrz" niego. Faktycznie wędruje on w przestrzeni duchowej z miejsca na miejsce. Dlatego też w mowie wiedzy duchowej na­zywany jest “wędrowcem". Na początku nigdzie nie jest w domu. Gdyby zatrzymał się na samym zwykłym wędrowaniu, to nie mógł­by naprawdę określić żadnego przedmiotu w przestrzeni duchowej. Podobnie, jak w przestrzeni fizycznej określa się jakiś przedmiot lub miejsce przez to, że wychodzi się od jakiegoś punktu, to tak sa­mo powinno być w tym innym, osiągniętym świecie. Trzeba sobie wyszukać w nim jakieś miejsce, które na początku pozna się zupeł­nie dokładnie i obejmie je duchowo w posiadanie. W miejscu tym trzeba założyć sobie duchową ojczyznę, a potem odnosić do niej wszystko inne. Przecież człowiek żyjący w świecie fizycznym rów­nież zapatruje się na wszystko tak, jak pozwalają mu na to wy­obrażenia jego fizycznej ojczyzny. Berlińczyk mimo woli opisuje Londyn inaczej niż Paryżanin. Tylko że z ojczyzną duchową spra­wa przedstawia się jednak inaczej niż z fizyczną. W tej ostatniej rodzi się człowiek nie przyczyniając się do tego ze swojej strony, w swojej młodości przejmuje z niej instynktownie szereg wyobra­żeń, które rzucają światło na wszystko bez jego woli. Duchową ojczyznę zbudował sobie jednak sam w pełni świadomości. Dlate-

go czerpiąc z niej, tworzy się sądy w pełnym świetle wolności. To budowanie sobie duchowej ojczyzny nazywane jest w wiedzy taje­mnej “budowaniem domu".

Na tym stopniu widzenie duchowe rozciąga się na razie na du­chowe odbicia przeciwne do świata fizycznego o tyle, o ile odbicia te leżą w tak zwanym świecie astralnym". W świecie tym znajdu­je się wszystko, co jest jednakowej natury z ludzkimi popędami, uczuciami, pożądaniami i namiętnościami. Do wszystkich bowiem rzeczy zmysłowych, otaczających człowieka, należą też siły pokre­wne z ludzkimi. Np. kryształ zostaje odlany w swoją formę przez siły, które dla wyższego widzenia zachowują się tak, jak działający w człowieku popęd. Dzięki podobnym siłom pędzone są soki ro­śliny przez jej naczynia, kwiaty doprowadzane są do kwitnienia, torebki nasion do pękania. Dla rozwiniętego organu duchowego postrzegania wszystkie te siły nabierają barw i form, podobnie jak przedmioty świata fizycznego mają barwy i formy dla oka fizycz­nego. Uczeń widzi na opisanym stopniu swojego rozwoju nie tylko kryształ, czy roślinę, lecz również i opisane siły duchowe. I ogląda popędy zwierzęce i ludzkie nie tylko poprzez fizyczne przejawy życiowe żywiących je istot, lecz również i bezpośrednio jako przed­mioty - podobnie jak w świecie Fizycznym widzi stoły, krzesła itp. Cały świat instynktów, popędów, pragnień i namiętności jakiegoś zwierzęcia czy człowieka przybiera postać naturalnego obłoku, któ­rym istota ta jest osłonięta, staje się jego aurą

Następnie jasnowidzący postrzega na tym stopniu rozwoju rów­nież i te rzeczy, które usuwają się częściowo lub całkowicie spod uj­mowania ich za pomocą zmysłów. Może np. zauważyć różnicę as­tralną między pomieszczeniem przepełnionym ludźmi o niskich na­strojach, a mieszczących osobistości wzniosie nastrojone. W szpi­talu panuje nie tylko inna atmosfera fizyczna niż na sali balowej, lecz również duchowa. Miasto handlowe ma inne powietrze astral­ne niż miasto uniwersyteckie. Na początku zdolność postrzegania człowieka, który osiągnął jasnowidzenie wobec tych rzeczy, będzie jeszcze słabo rozwinięta. Będzie się miała wobec nich tak, jak świa­domość człowieka zmysłów we śnie do jego świadomości na jawie. Jednak powoli obudzi się on również na tym stopniu w całej pełni. Najwyższą zdobyczą dla jasnowidza osiągającego scharaktery­zowany tu stopień widzenia, jest ukazywanie się odpowiedników oddziaływań astralnych, wywoływanych przez zwierzęce i ludzkie popędy i namiętności. Uczynkowi wypływającemu z miłości to­warzyszą inne zjawiska astralne niż podyktowanemu przez niena­wiść. Bezmyślna żądza przedstawia prócz siebie samej jeszcze ohy­dny odpowiednik astralny, podczas gdy uczucie zwracające się ku rzeczom wyższym - przeciwnie, daje piękny. Podczas fizycznego życia człowieka te zwierciadlane odbicia są słabo dostrzegalne. Ich siła zmniejsza się dzięki życiu w świecie fizycznym. Np. pragnienie jakiegoś przedmiotu wywołuje - poza obrazem, w jakim samo to ży­czenie pojawia się w astralnym świecie - pewien dodatkowy obraz zwierciadlany. Gdy jednak pożądanie zostaje zaspokojone przez zdobycie przedmiotu fizycznego, bądź też istnieje przynajmniej mo­żliwość jego zaspokojenia, odpowiednik ten będzie zaledwie sła­bym odblaskiem. Do pełni znaczenia zjawisko to dochodzi dopiero po śmierci człowieka, gdy dusza zgodnie ze swoją naturą musi wciąż jeszcze żywić to pragnienie, lecz nie może go już zaspokoić, gdyż brak jej do tego zarówno przedmiotu, jak i fizycznego organu. Człowiek skłonny do zmysłowości będzie nosił w sobie również po śmierci pragnienie rozkoszy podniebienia. Brak mu jednak teraz możliwości jego zaspokojenia, gdyż podniebienia obecnie już nic posiada. Pociąga to za sobą taki skutek, że pragnienie wywołuje szczególnie wyrazisty odpowiednik zwierciadlany, który staje się udręką dla duszy. Przeżycia doświadczane po śmierci pod wpływem obrazowych odpowiedników natury duszy zwane są przeżyciami w królestwie duszy, a w szczególności - w miejscu żądz. Znikają one dopiero wtedy, gdy dusza oczyściła się już z wszelkich pożądań skierowanych ku światu fizycznemu. Dopiero wtedy dusza wznosi się w wyższe dziedziny (w świat ducha). Mimo że te odpowiedniki obrazowe u człowieka żyjącego jeszcze fizycznie są słabe, jednak istnieją i towarzyszą mu jako jego skłonność do żądz, podobnie do komety ciągnącej za sobą swój ogon. I jasnowidz może je oglądać, gdy osiągnął odpowiedni stopień rozwoju.

Wśród takich oto i wszystkich innych pokrewnych im doświad­czeń żyje uczeń wiedzy tajemnej w opisanym stadium. Do jeszcze

wyższych przeżyć duchowych na tym poziomie rozwoju dojść nie jest jeszcze w stanie. Powinien wznieść się jeszcze wyżej.

OSIĄGANIE STANU CIĄGŁEJ ŚWIADOMOŚCI

Życie człowieka przebiega na przemian w trzech stanach. Jest to stan jawy, sen z marzeniami sennymi oraz głęboki sen pozbawio­ny marzeń. Można zrozumieć, w jaki sposób dochodzi się do wyż­szego poznania światów duchowych, jeśli wytworzy się wyobra­żenie, jakie przemiany muszą się dokonywać w sferze tych stanów u człowieka dążącego do takiego poznania. Zanim człowiek nie prze­szedł szkolenia niezbędnego dla tego poznania, jego świadomość jest stale przerywana okresami spokoju podczas snu. W czasie tych przerw dusza ludzka nic wie nic o otaczającym świecie ani o sobie samej. W pewnych tylko chwilach z ogólnego morza nieświado­mości wyłaniają się sny, nawiązujące do zdarzeń świata zewnętrz­nego lub do stanów własnego ciała. Początkowo w marzeniach sen­nych widzi się jedynie szczególny przejaw życia podczas spania, dlatego też na ogół mówi się tylko o dwóch stanach: śnie i czuwa­niu. Jednak dla wiedzy tajemnej śnienie z marzeniami posiada sa­modzielne znaczenie obok obydwu innych stanów. W poprzednim rozdziale zostało przedstawione, jaka przemiana zachodzi w snach człowieka, który podejmuje wznoszenie się ku wyższemu pozna­niu. Jego widzenia senne zatracają bezładny, pozbawiony sensu i jakichkolwiek związków charakter i coraz bardziej układają się w świat pełen prawidłowości i wzajemnych powiązań. Przy dalszym rozwoju świat ten, nowonarodzony ze świata snów, pod względem rzeczywistości wewnętrznej nic tylko nie ustępuje w niczym światu zmysłowemu, lecz objawiają się w nim fakty przedstawiające wyż­szą rzeczywistość w pełnym znaczeniu tego słowa. Świat zmysło­wy kryje bowiem w sobie wszędzie tajemnice i zagadki. Wyjawia on, oczywiście, skutki pewnych zjawisk wyższych, tylko człowiek ograniczający się w swoich spostrzeżeniach wyłącznie do swoich zmysłów nie może dotrzeć do ich przyczyn. Uczniowi wiedzy ta­jemnej przyczyny te częściowo odsłaniają się w tym wyżej opi­sanym stadium, przetworzonym z życia marzeń sennych, lecz w żadnym razie nic zatrzymującym się tam. Nie może on jednak uwa­żać tych objawień za realne poznanie, dopóki te same rzeczy nie ukażą mu się w czasie zwykłego życia na jawie. Lecz osiągnie on

również i to. Pracuje teraz nad tym, aby stan, który stworzył w so­bie najpierw z przeżyć w sennych marzeniach, przenieść do świa­domości na jawie. Bowiem świat zmysłów wzbogaci się dla niego w zupełnie nowe treści. Tak jak człowiek ślepy od urodzenia i zope-rowany, po odzyskaniu wzroku poznaje w otoczeniu przedmioty wzbogacone o wszystkie wrażenia wzrokowe, podobnie też czło­wiek, który stał się w opisany sposób jasnowidzącym, widzi cały otaczający go świat bogatszy o nowe właściwości, przedmioty, je­stestwa itd. Nie potrzebuje już czekać na sen, by żyć w innym świe­cie, lecz może przenosić się do wyższych spostrzeżeń zawsze, gdy zajdzie po temu uzasadniona potrzeba. Stan ten posiada dla niego takie samo znaczenie, jakie w zwykłym życiu ma spostrzeganie przedmiotów przy otwartych zmysłach wobec spostrzegania przy zmysłach zamkniętych na nie. W dosłownym znaczeniu można się wyrazić, że uczeń wiedzy duchowej otwiera zmysły swojej duszy i ogląda rzeczy, które muszą pozostawać zakryte dla zmysłów ciele­snych.

Stan ten stanowi zaledwie przejście do jeszcze wyższych stopni poznania ucznia wiedzy tajemnej. Jeżeli uprawia on w dalszym ciągu ćwiczenie, pomagające mu w jego tajemnym szkoleniu, po od­powiednim czasie przekona się, że tak samo głęboko sięgająca prze­miana zachodzi nie tylko w jego przeżyciach sennych, lecz roz­ciąga się również na jego głęboki sen pozbawiony dotąd marzeń sennych. Zauważy, że stan całkowitego braku świadomości, w któ­rym przedtem się znajdował, gdy pogrążony był w śnie bez marzeń, jest obecnie przerywany sporadycznymi świadomymi przeżycia­mi. Z ogólnych mroków snu wyłaniająmu się spostrzeżenia niezna­nej mu dotychczas natury. Nie łatwo jest, rzecz prosta, opisać te spo­strzeżenia, bowiem nasza mowa stworzona jest jedynie dla świata zmysłów i diatego też tylko w przybliżeniu daje się znaleźć słowa, mające wyrażać to, co do tego świata zmysłów wcale nie należy. Na razie jednak dla opisów światów wyższych trzeba używać słów. Można to czynić tylko dzięki temu, że wiele rzeczy zostaje wyrażo­ne za pomocą porównań. Ponieważ wszystko w świecie jest jednak ze sobą spokrewnione, dlatego i to jest możliwe. Rzeczy i jestestwa wyższych światów są spokrewnione z rzeczami i jestestwami świa-ta zmysłowego przynajmniej na tyle, że przy dobrej woli pomimo wszystko da się jednak zawsze wywołać pewne wyobrażenia tych wyższych światów również za pomocą słów używanych dla świata zmysłów. Trzeba sobie tylko zawsze zdawać sprawę z tego, że wie­le rzeczy w takich opisach światów nadzmysłowych musi pozostać porównaniem i symbolem obrazowym. Dlatego też i samo tajemne szkolenie odbywa się po części tylko w słowach zwykłej mowy. W pozostałej części uczeń poznaje dla celów swojego wznoszenia się jeszcze pewien obrazowy sposób wypowiadania się, który pojawia się jakby sam przez się. Należy przyswoić go samemu podczas szko­lenia tajemnego. Nie stanowi to jednak przeszkody, by dowiady­wać się pewnych rzeczy o naturze światów wyższych ze zwykłych opisów, jakie są tutaj podawane.

Chcąc dać pewne wyobrażenie o wspomnianych wyżej przeży­ciach wyłaniających się początkowo z morza nieświadomości w czasie głębokiego snu, można by je najtrafniej porównać z pewne­go rodzaju słyszeniem. Można tu mówić o postrzeganiu dźwięków oraz słów. Tak jak przeżycia widzeń sennych dają się dość trafnie określić w porównaniu do spostrzeżeń zmysłów jako widzenie, po­dobnie fakty z głębokiego snu dają się porównać do wrażeń odbie­ranych za pomocą słuchu. (W formie uwagi warto tu powiedzieć, że widzenie również w światach wyższych jest czymś wyższym. I w tym świecie barwy są czymś wyższym niż dźwięki i słowa. Jednak to, co uczeń spostrzega jako pierwsze w czasie swojego szkolenia tajemnego, nie są to jeszcze wyższe barwy, lecz niższe dźwięki. I tylko dlatego, że człowiek dzięki swojemu ogólnemu rozwojowi jest bardziej przystosowany do świata objawiającego mu się w sennych marzeniach, od razu spostrzega tu barwy. W mniejszym stopniu przy­stosowany jest do świata wyższego, odsłaniającego się w głębokim śnie. Dlatego też z początku ten świat odsłania mu się w dźwiękach oraz słowach; później i tu może się on wznieść do widzenia barw i form.)

Gdy uczeń zauważy, że pojawiają mu się podobne przeżycia, kiedy jest pogrążony w głębokim śnie, jego pierwszym zadaniem bę­dzie doprowadzenie ich do jak największej jasności i wyrazistości. Z początku przychodzi to z wielkim trudem, bowiem spostrzeżenia


dotyczące przeżyć doznawanych w tym stanie są na początku nad­zwyczaj blade. Po przebudzeniu człowiek wie wprawdzie, że coś przeżywał, co to jednak było, pozostaje dla niego zupełną niewia­domą. Najważniejsze, ażeby w czasie tego początkowego stanu za­chować spokój i opanowanie, i ani na chwilę nie popadać w jakiś niepokój i niecierpliwość. Mogłoby to w każdym wypadku tylko zaszkodzić, a przede wszystkim nigdy nie mogłoby przyspieszyć dalszego rozwoju, a tylko go opóźnić. Należy spokojnie zdać się nie­jako na to, co komuś będzie dane, czym zostanie obdarzony; nic po­winno tu istnieć żadne przyspieszanie. Jeśli w pewnym momencie nie można zdać sobie sprawy ze swoich przeżyć we śnie, trzeba cierpliwie czekać, aż stanie się to możliwe. Chwila ta bowiem na pe­wno kiedyś nadejdzie. O ile było się przedtem cierpliwym i opano­wanym, zdolność odbierania postrzeżeń staje się wówczas stałym i pewnym dorobkiem, podczas gdy przy postępowaniu gwałtownie przyspieszającym może się ona wprawdzie raz pojawić, lecz potem znów na jakiś dłuższy czas całkowicie zniknąć.

Gdy zdolność postrzegania już raz wystąpiła, a przeżycia we śnie zupełnie jasno i wyraźnie dochodzą do świadomości, należy skie­rować uwagę na rzecz następującą. Wśród przeżyć tych należy roz­różnić dokładnie dwa rodzaje. Jeden z nich nie będzie miał nic wspólnego ze wszystkim, co kiedykolwiek się poznało. Z przeżyć tych można się cieszyć, mogą one podnosić na duchu, trzeba jed­nak na początku pozostawić je w spokoju samym sobie. Są to pier­wsze zwiastuny wyższego świata duchowego, w którym dopiero później uzyska się orientację. Natomiast drugi rodzaj przeżyć wy­każe uważnemu obserwatorowi pewne pokrewieństwo w stosunku do zwykłego świata, w którym żyje. Przeżycia we śnie dają mu ro­związanie tego, nad czym w swoim życiu rozmyślał, co pragnął po­jąć w swoim otoczeniu, lecz czego zwykłym rozumem pojąć nic mógł. W życiu codziennym człowiek zastanawia się nad tym, co go otacza. Tworzy sobie pewne wyobrażenia, aby uchwycić zwią­zki między rzeczami. Przy pomocy pojęć usiłuje zrozumieć to, co postrzegają jego zmysły. Przeżycia we śnie odnoszą się właśnie do takich wyobrażeń i pojęć. To, co było przedtem ciemnym, mglistym pojęciem, staje się czymś dźwicczącym, czymś żywym, co można

porównać właśnie tylko z dźwiękami oraz słowami świata zmy­słów. Człowiek coraz bardziej będzie odczuwał, jak gdyby ze świa­ta duchowego w dźwiękach i słowach podszeptywane mu były rozwiązania zagadnień, nad którymi musi się zastanawiać. I może wtedy powiązać ze zwykłym życiem to. co spływa na niego z in­nego świata. Do czego dawniej mógł sięgać tylko myślami, jest dla niego obecnie przeżyciem tak żywym i pełnym treści, jak tylko może nim być jakiekolwiek przeżycie ze świata zmysłów. Rzeczy i jestestwa świata zmysłów nie są w żadnej mierze tym, czym zdają się być dla postrzegania zmysłowego. Są one wyrazem świata du­chowego i z niego wypływają. Obecnie ten ukryty dawniej świat du­chowy dżwięczy dla ucznia wiedzy tajemnej ze wszystkiego, co go otacza.

Nie trudno też pojąć, że te wyższe zdolności mogą nieść w sobie błogosławieństwo dla człowieka tylko wtedy, gdy w zmysłach du­szy, które mu się otwierają, wszystko jest w porządku, podobnie jak człowiek może posługiwać się swoimi narządami zmysłowymi dla rzeczywistego oglądania świata tylko wtedy, gdy są one prawi­dłowo zbudowane. Te wyższe zmysły wyrabia on sobie teraz przez ćwiczenia, zalecane mu przez duchowe szkolenie. Do ćwiczeń tych należy koncentracja, tzn. kierowanie swojej uwagi na określone wy­obrażenia oraz pojęcia, mające związek z tajemnicami świata. Da­lej należy do nich medytacja, tzn. życie w takich ideach, całkowite zagłębianie się w nich w opisany sposób. Przez koncentrację i me­dytację pracuje człowiek nad swoją duszą. Rozwija przez to jej or­gany postrzegania. Kiedy podlega działaniu koncentracji i medy­tacji, jego dusza rośnie w łonie jego ciała tak, jak zarodek dziecka rośnie w łonie matki. A gdy następnie podczas snu wystąpią opisa­ne wyżej poszczególne przeżycia, zbliża się wtedy chwila narodzin dla wyswobodzonej duszy,.która staje się przez to dosłownie inną istotą, którą człowiek doprowadził do kiełkowania i dojrzałości. Dla­tego też wysiłki podejmowane w celu koncentracji i medytowania powinny być przeprowadzone z wielką starannością i dokładnoś­cią, gdyż stanowią one prawa rozwoju i dojrzewania przedstawionej już wyższej istoty dusznej człowieka. Ta zaś musi przy swoich naro­dzinach być organizmem zharmonizowanym i prawidłowo zróżni-

cowanym. Przy jakimkolwiek zaniedbaniu zalecanych przepisów, zamiast prawidłowo ukształtowanego, zdolnego do życia tworu, powstanie w dziedzinie duchowej płód poroniony, niezdolny do życia.

To, że narodziny tej wyższej istoty duszy odbywają się najpierw w głębokim śnie, stanie się zrozumiałe, gdy rozważy się, że deli­katny, jeszcze mało odporny organizm, w razie ewentualnego wy­stąpienia w czasie powszedniego życia zmysłowego, dzięki silnym, twardym procesom tego życia nie mógłby w ogóle dojść do głosu. Jego działalność nie mogłaby być zauważana wobec działalności ciała. We śnie, gdy ciało odpoczywa - o ile chodzi o jego działal­ność zależną od wrażeń zmysłowych - subtelna, z początku niepo­zorna działalność duszy wyższej może się ujawnić. I znowu należy rozważyć, że uczniowi wiedzy tajemnej nie wolno tych przeżyć we śnie uważać za pełnowartościową wiedzę, dopóki nic będzie w stanie swoją wyższą obudzoną duszę przenosić również do świado­mości dziennej. Gdy będzie mógł to uczynić, wtedy potrafi rów­nież wśród przeżyć dziennych i w nich samych postrzegać świat du­chowy w jego własnym charakterze, tzn., że będzie mógł w dźwię­kach i słowach ujmować duszą tajemnice swojego otoczenia.

Na tym stopniu rozwoju należy sobie jasno zdawać sprawę, że z początku ma się do czynienia z odosobnionymi, w mniejszym lub większym stopniu nie powiązanymi ze sobą przeżyciami duchowy­mi. Dlatego też należy wystrzegać się chęci wznoszenia z nich ja­kichkolwiek wykończonych, lub choćby tylko powiązanych ze so­bą, budowli poznania. Musiałyby wtedy wmieszać się w świat duszy najrozmaitsze fantastyczne wyobrażenia i idee; aż nazbyt łatwo dałby się zbudować pewien świat, nie mający nic wspólnego z rze­czywistym światem duchowym. Uczeń wiedzy tajemnej powinien nieustannie ćwiczyć się w samokontroli. Najlepiej, gdy dąży do co­raz pełniejszego wyjaśnienia sobie poszczególnych doznanych już realnych przeżyć i czeka, aż przyjdą nowe przeżycia, które jakby same przez się, w sposób zupełnie niewymuszony, powiążą się z już istniejącymi. Bowiem dzięki siłom świata duchowego, w który uczeń teraz już wstąpił oraz przy uprawianiu odpowiednich ćwi­czeń następuje w jego głębokim śnie rozszerzanie się świadomości

na coraz większy zasięg. Coraz więcej przeżyć wyłania się ze sfery objętej nieświadomością i coraz krótsze odcinki życia we śnie po­zostają nieświadome. W taki sposób odosobnione przeżycia, doz­nawane we śnie, wiążą się same przez się coraz bardziej ze sobą, bez zakłócania ich istotnych powiązań przez najrozmaitsze kombi­nacje i wnioskowania, które wypływałyby wyłącznie z rozsądku, nawykłego do wyobrażeń zmysłowych. Im mniej domieszek pocho­dzących z nawyków myślowych tego świata zmysłów przedosta­nie się w sposób nieuzasadniony do przeżyć wyższych, tym lepiej. Przy takim postępowaniu uczeń zbliża się coraz bardziej do tego stopnia na drodze do wyższego poznania, na którym stany, prze­żywane przedtem tylko nieświadomie we śnie, przemieniają się w całkowicie świadome. I wtedy, podczas gdy ciało spoczywa, żyje się życiem rzeczywistym, podobnie jak ma to miejsce w stanic ja­wy. Nic ma potrzeby nadmieniać, że w czasie samego snu ma się początkowo do czynienia z inną rzeczywistością niż otoczenie zmy­słowe, w którym znajduje się ciało. Człowiek uczy się i musi się uczyć powiązywać swoje wyższe przeżycia ze snu ze zmysłowym otoczeniem, aby mocno stać dalej na gruncie świata zmysłów i nie stać się fantastą. Na razie jednak świat przeżywany we śnie jest dla niego całkowicie nowym objawieniem. Ten doniosły stopień, pole­gający na świadomości życia podczas snu, nosi w wiedzy tajemnej nazwę ciągłości (nieprzerywalności) świadomości.12

U człowieka, który osiągnął ten stopień, przeżywanie i doświad­czenie nie ustają w czasie, w którym fizyczne ciało odpoczywa, a or­gany zmysłów nie dostarczają duszy żadnych wrażeń.


ROZKOJARZENIE OSOBOWOŚCI

W CZASIE DUCHOWEGO SZKOLENIA

Dusza ludzka w czasie snu nie odbiera żadnych wiadomości ze strony fizycznych narządów zmysłowych. W tym stanie nie ma do­pływu spostrzeżeń ze zwykłego świata zewnętrznego. W rzeczywis­tości przebywa ona pod pewnym względem poza tak zwanym cia­łem fizycznym, tą częścią ludzkiego jestestwa, która przekazuje w stanie jawy spostrzeżenia zmysłowe oraz myślenie. Znajduje się ona wówczas jedynie w łączności z subtelniejszymi ciałami (ciałem ete­rycznym oraz astralnym), niedostępnymi dla postrzegania zmysła­mi fizycznymi. W czasie snu nie ustaje jednak działalność tych sub-tclniejszych ciał. Podobnie jak ciało fizyczne pozostaje w związku z przedmiotami i istotami świata fizycznego, ulega ich oddziaływaniu i samo na nie działa, tak też i dusza żyje w świecie wyższym. I życic to trwa daiej podczas snu. Dusza w czasie snu faktycznie jest w peł­nym ruchu. Tyle tylko, że człowiek nie może nic wiedzieć o tej dzia­łalności, dopóki nie posiądzie wyższych organów, za pomocą któ­rych będzie mógł równie dobrze obserwować to, co się wokół niego dzieje, jak też to, co sam w tym otoczeniu wywołuje, podobnie jak czyni to przy pomocy zwykłych zmysłów w stanic czuwania na ja­wie w stosunku do otoczenia fizycznego. Szkolenie duchowe polega (jak to było wykazane w poprzednich rozdziałach) na wypracowaniu w sobie takich duchowych narządów zmysłowych.

Gdy życie podczas snu dzięki szkoleniu duchowemu ulega u człowieka przemianom, o jakich była mowa w poprzednim rozdzia­le, wówczas może on świadomie śledzić wszystko, co podczas sta­nu snu zachodzi wokół niego; może dowolnie orientować się w swo­im otoczeniu, podobnie jak ma to miejsce z jego przeżyciami w po­wszednim życiu na jawie dzięki jego zwykłym zmysłom. Należy przy tym jednak zauważyć, że postrzeganie zwykłego zmysłowego otoczenia zakłada z góry posiadanie już pewnego wyższego stop­nia jasnowidzenia. (Było to już zaznaczone w poprzednim rozdzia­le.) Na początku rozwoju uczeń postrzega tylko te rzeczy, które na­leżą do innego świata, nie będąc w stanie zauważyć ich związku z przedmiotami swojego codziennego otoczenia zmysłowego.

To, co tak wyraziście ujawnia się w charakterystycznych przy­kładach z życia snu oraz marzeń sennych, rozgrywa się w człowie­ku bez przerwy. Dusza bez przerwy żyje w światach wyższych i jest w nich czynna. Ze światów wyższych czerpie pobudzenia, dzięki którym nieustannie oddziałuje na ciało fizyczne. Tylko że to wyż­sze życie pozostaje dla człowieka nieuświadomione. Natomiast uczeń wiedzy tajemnej doprowadza to do świadomości. Dzięki te­mu w ogóle zmienia się jego życic. Dopóki dusza nie staje się wi­dzącą w znaczeniu wyższym, prowadzona jest przez nadrzędne jestestwa świata. 1 tak jak życie niewidomego po operacji przywra­cającej mu wzrok staje się zupełnie inne w porównaniu z poprzed­nim, gdy musiał zdawać się na swoich przewodników, podobnie zmienia się życie człowieka dzięki tajemnemu wyszkoleniu. Wyra­sta on spod kierownictwa i odtąd sam musi przejąć kierowanie sobą. Gdy to nastąpi, zostaje narażony -jak to łatwo pojąć - na pomyłki, których jego zwykła świadomość zupełnie nie przeczuwała. Jego działania wypływają obecnie ze świata, z którego dawniej wpły­wały na niego - dla niego samego nieświadomie - moce wyższe. Te wyższe moce są objęte powszechną harmonią wszechświata. Uczeń wiedzy tajemnej wypada z tej harmonii. Odtąd sam ma czynić rze­czy, które dotychczas były dla niego dokonywane bez jego współ­udziału.

Ponieważ tak przedstawia się sprawa, dlatego też w pismach tra­ktujących o takich rzeczach mówi się wiele o niebezpieczeństwach związanych ze wstępowaniem w wyższe światy. Spotykane nie­kiedy opisy takich niebezpieczeństw istotnie są zdolne sprawić, że co lękliwsze usposobienia tylko ze zgrozą mogą spoglądać na to wyższe życie. Trzeba jednak powiedzieć, że niebezpieczeństwa te występują tylko wtedy, gdy nie zostają poszanowane konieczne zasady ostrożności. Jeśli uwzględni się naprawdę to, co wiedza du­chowa daje do ręki w postaci rad, wówczas wstępowanie w świat wyższy odbywa się wprawdzie poprzez przeżycia, które swoją po­tęgą i wielkością przerastają wszystko, co może sobie odmalować najśmielsza wyobraźnia człowieka zmysłów, lecz o jakimś zakłó­ceniu zdrowia czy życia nic może być mowy. Człowiek poznaje stra­szliwe potęgi, zagrażające życiu ze wszystkich stron. Zdobywa na-

wet możność posługiwania się samemu siłami oraz jestestwami, niedostępnymi dla postrzegania zmysłowego. I istnieje wielka po­kusa, aby tymi siłami zawładnąć i zaprząc je w służbę dla niedoz­wolonej korzyści własnej, bądź też dzięki niedostatecznemu pozna­niu światów wyższych użyć tych sił w sposób błędny. Niektóre z tych doniosłych przeżyć (jak np. spotkanie ze “stróżem progu") bę­dą jeszcze opisane w dalszych rozdziałach. Należy jednak pamię­tać, że moce wrogie życiu istnieją również i wtedy, gdy się o nich nie wic. Jest niewątpliwą prawdą, że w tym wypadku ich stosunek do człowieka zostaje określony przez siły wyższe i zmienia się, gdy człowiek wkracza świadomie w świat, przedtem dla niego zakryty. Lecz za to jego własny byt również ulega spotęgowaniu, a jego ho­ryzonty życiowe wzbogaceniu o nieogarnione obszary. Prawdziwe niebezpieczeństwo zawisa nad uczniem jedynie wtedy, gdy z nie­cierpliwości lub zarozumiałości zbyt wcześnie uzurpuje sobie wo­bec przeżyć w świecie duchowym pewną samodzielność, gdy nie może się doczekać, aż przypadający mu w udziale wgląd w nad-zmysłowe prawa rzeczy rzeczywiście zostanie mu dany. Na tym właśnie polu pokora i skromność są w o wiek mniejszym stopniu pustym słowem niż w zwykłym życiu. O ile uczeń posiada obydwie te cechy w najlepszym ich znaczeniu, może być pewien, że jego wznoszenie się do życia wyższego będzie się dokonywało bez żad­nego niebezpieczeństwa dla tego, co zwykle zwie się zdrowiem i życiem. Przede wszystkim nie powinna zaistnieć nigdy żadna dys-harmonia pomiędzy wyższymi przeżyciami a procesami oraz wyma­ganiami powszedniego, codziennego życia. Zadań człowieka po­winno się szukać przede wszystkim na ziemi, a kto chce uchylić się od tych ziemskich zadań i szuka ucieczki w innym świecie, ten może być pewien, że swojego celu nie osiągnie. Lecz to, co postrze­gają zmysły, to tylko jedna strona świata. A jestestwa, które znaj­dują swój wyraz w faktach świata zmysłów, przebywają w świecie duchowym. Powinno się stać uczestnikiem Ducha, by móc jego ob­jawienia wnosić w świat zmysłów. Człowiek przemienia ziemię za­szczepiając jej to, co mu się odsłania w krainie jestestw duchowych. Na tym polega jego zadanie. Tylko dlatego powinno się pragnąć wzniesienia się do wyższych światów, że ziemia podlega światu

duchowemu, że rzeczywiście czynnym na ziemi można być jedy­nie wtedy, gdy jest się współuczestnikiem tych światów, w których kryją się siły stwórcze. Gdy z takim nastawieniem podchodzi się do szkolenia tajemnego i ani na chwilę nie zbacza się z wytyczonego kierunku, nic ma najmniejszego powodu do obaw. Przewidywane niebezpieczeństwa nie powinny nikogo zrażać do tajemnego szko­lenia; dla każdego powinny się one jednak stać surowym wezwa­niem do przyswojenia sobie w najwyższym stopniu tych cech, któ­re prawdziwy uczeń wiedzy duchowej powinien posiadać.

Po tych zastrzeżeniach, które usunęły chyba wszystko, co może odstraszać, należy przystąpić do opisania jednego z tzw. “niebezpie­czeństw". Należy przyznać, że w wyżej wymienionych subtelniej-szych ciałach ucznia zachodzą głębokie przemiany. Przemiany ta­kie łączą się z pewnymi procesami rozwoju trzech podstawowych sił duszy, z wolą, uczuciem oraz myśleniem. Przed tajemnym szko­leniem człowieka te trzy siły znajdują się w zupełnie określonym wzajemnym powiązaniu, regulowanym przez wyższe prawa świa­ta. Człowiek nie przejawia woli, uczucia lub myśli w sposób dowol­ny. Gdy w świadomości powstanie np. jakieś wyobrażenie, dołącza się do niego zgodnie z naturalnym prawem pewne uczucie lub na­stępuje po nim jakieś postanowienie woli, powiązane z nim jakimś prawidłowym związkiem. Wchodzimy do pokoju, stwierdzamy w nim stęchliznę i otwieramy okno. Słyszymy własne imię i odpowia­damy na zawołanie. Jest się zapytanym i udziela się odpowiedzi. Widzi się cuchnącą rzecz i doznaje się przykrego uczucia. Są to pro­ste związki między myśleniem, uczuciem i wolą. A gdy przyjrzy­my się ludzkiemu życiu, przekonamy się, że wszystko opiera się w nim na takich związkach. Co więcej, życic jakiegoś człowieka jest uważane za “normalne" tylko o tyle, o ile dają się w nim zauważyć tego rodzaju związki między myśleniem, czuciem i wolą, które opie­rają się na prawach natury ludzkiej. Uważałoby się za sprzeczne z tymi prawami, gdyby ktoś np. na widok jakiegoś cuchnącego przed­miotu doznawał przyjemnego uczucia lub nie odpowiadał na pyta­nie. Wyniki spodziewane od należytego wychowania czy nauczania opierają się na założeniu, że przez wychowanie można utrwalić właściwe powiązania między uczuciem, myśleniem i wolą, odpo-wiadającc naturze człowieka. Gdy przekazuje mu się jakieś wyobra­żenia, czyni się to z założeniem, że złączą się one w prawidłowy związek z jego uczuciami oraz postanowieniami woli. Wszystko to pochodzi stąd, że w subtelnicjszych ciałach człowieka ośrodki trzech sił, myślenia, uczuć i woli, są ze sobą powiązane w sposób podle­gający pewnym prawom. To powiązanie bardziej subtelnego orga­nizmu duszy posiada też swoje odbicie w mniej subtelnym ciele fi­zycznym. Również i w nim organy woli znajdują się w pewnym prawidłowym związku z organami myślenia oraz uczucia. Dlatego też określona myśl z reguły wywołuje uczucie lub działanie woli. Przy wyższym rozwoju człowieka nici łączące ze sobą te trzy pod­stawowe siły zostają zerwane. Najpierw przerwanie to zachodzi w scharakteryzowanym subtelnym organizmie duszy; przy jeszcze wyższym wzniesieniu się rozciąga się to również na ciało fizyczne. (Przy wyższym duchowym rozwoju człowieka jego mózg rozpada się rzeczywiście na trzy oddzielone od siebie człony. Rozdzielenie to jest jednak tego rodzaju, że nie jest dostrzegalne dla zwykłego wzroku, ani też nic daje się wykazać nawet przy pomocy najczul­szych instrumentów zmysłowych. Następuje jednak i jasnowidz rozporządza środkami do jego obserwacji. Mózg wyższego jasno­widza rozdziela się na trzy samodzielne części: mózg myślowy, mózg uczuć i mózg woli).

Organy myślenia, czucia i woli zostają wtedy całkowicie wyswo­bodzone od siebie. Łączność między nimi nie jest już odtąd usta­lana przez żadne prawa, które były im zaszczepione, lecz starać się o nią musi sam człowiek przez swoją obudzoną wyższą świado­mość. To właśnie stanowi przemianę, którą uczeń wiedzy tajemnej sam w sobie dostrzega, że pomiędzy jakimś wyobrażeniem a uczu­ciem, bądź też jakimś uczuciem a aktem woli, nie pojawia się żaden związek, o ile on sam go nie wytworzy. Żaden popęd nie popycha go od jakiejś myśli do czynu, o ile popędu tego sam w sobie nie wywo­ła. Odtąd może on wobec jakiegoś faktu stanąć najzupełniej pozba­wiony uczuć, podczas gdy przed swoim wyszkoleniem fakt ten na­pełniłby go gorącą miłością lub skrajną nienawiścią; może pozostać bezczynny przy myśli, która przed wyszkoleniem natchnęłaby go do czynu jakby sama przez się. Może też dokonywać czynów na

podstawie postanowień swojej woli, do których dokonania człowiek, który nie przeszedł tajemnego szkolenia, nie miałby najmniejszego powodu. Wielką zdobyczą, która przypada uczniowi w udziale, jest osiągnięcie całkowitego panowania nad współdziałaniem trzech sił duszy; jednak współdziałanie to zostaje całkowicie zdane na jego własną odpowiedzialność.

Dopiero dzięki takiej przemianie swojej istoty może człowiek wchodzić w świadomą styczność z pewnymi nadzmysłowymi si­łami oraz jestestwami. Jego własne siły duszy są bowiem spokrew­nione z odpowiednimi podstawowymi siłami wszechświata. Siła zawarta np. w woli może oddziaływać na określone rzeczy i jeste­stwa świata wyższego i również je spostrzegać. Jednak jest do tego zdolna dopiero wtedy, gdy uwolniła się w głębi duszy od związku z uczuciami oraz myśleniem. Gdy tylko więź ta zostanie zerwana, działanie woli przejawia się na zewnątrz. Podobnie ma się sprawa z siłami myślenia oraz uczucia. Gdy jakiś człowiek zwraca ku mnie uczucie nienawiści, jest to widoczne dla jasnowidza jako delikatny obłoczek światła określonej barwy. I taki jasnowidzący może ode­przeć od siebie to uczucie nienawiści, podobnie jak człowiek zmy­słów odpiera wymierzony przeciw niemu cios fizyczny. Nienawiść jest w świecie nadzmysłowym zjawiskiem widocznym. Jednak jas­nowidz może ją postrzegać jedynie dzięki temu, że jest w stanie wysyłać na zewnątrz siłę leżącą w jego uczuciach, podobnie jak człowiek zmysłów kieruje na zewnątrz wrażliwość swoich oczu. Podobnie jak z nienawiścią jest z o wiele bardziej doniosłymi fak­tami świata fizycznego. Człowiek może wchodzić z nimi w świa­dome kontakty dzięki wzajemnemu uwolnieniu do siebie podstawo­wych sił swojej duszy.

Dzięki opisanemu rozdzieleniu sił myślenia, uczucia oraz woli w razie nie uwzględnienia zalecanych przepisów wiedzy duchowej człowiek może w trojaki sposób zbłądzić na drodze duchowego roz­woju. Jeden z nich może wystąpić wtedy, gdy łączące więzi zostaną przerwane, zanim jeszcze wyższa świadomość doszła w swoim po­znaniu do tego, by władać należycie cuglami, ustanawiającymi swo­bodne, harmonijne współdziałanie oddzielonych od siebie sił. Z re­guły bowiem nic wszystkie trzy podstawowe siły człowieka są w j

kimś okresie jego życia w równym stopniu rozwinięte. U jednego człowieka myślenie wyprzedziło uczucie i wolę, u innego inna z sił bierze górę nad swoimi towarzyszkami. Dopóki zachowany zostaje związek sił ustanowiony przez wyższe prawa świala, tak długo wy­bicie się na czoło tej czy innej z nich nie może wywołać żadnej wię­kszej zakłócającej nieprawidłowości. W człowieku woli np. mimo wszystko uczucie i myślenie działają dzięki tym prawom wyrównu-jąco i stają na przeszkodzie, by wola, mająca w nim przewagę, nie uległa szczególnym odchyleniom. Gdy jednak człowiek taki wejdzie na drogę tajemnego szkolenia, ustaje całkowicie wpływ kierowa­nych prawami jego uczuć i myśli na dążącą do niesłychanie silnych przejawów wolę. Jeśli człowiek nie zaszedł tak daleko w całkowi­tym opanowaniu wyższej świadomości, by sam mógł ustanawiać harmonię, wówczas jego wola podąża własnymi nieokiełznanymi torami. Wywiera nieustanną przemoc na człowieku, jej własnym no­sicielu. Uczucia i wola podlegają zupełnemu obezwładnieniu; czło­wiek jest stale niewolniczo uderzany przez panującą nad nim siłę woli. Powstaje natura gwałtowna, postępująca od jednej niepoha­mowanej czynności do drugiej. Drugi rodzaj zbłądzenia powstaje, jeśli uczucia o nadmiernej wybujałości wyzwalają się zbyt silnie spod regulujących je wodzów. Osoba o skłonności do uwielbiania innych ludzi może popaść wtedy w bezgraniczną zależność, aż do zatracenia jakiejkolwiek własnej woli lub myśli. Zamiast wyższego poznania, losem takiej osobowości staje się najbardziej pożałowa­nia godna wewnętrzna pustka i bezsilność. Lub też przy podobnej przewadze życia uczuciowego natura skłonna do pobożności i reli­gijnej podniosłości może zostać całkowicie ogarniętą pławieniem się w nastrojach i uniesieniach religijnych. Trzeci rodzaj zbłądzenia po­wstaje wtedy, gdy przeważa myślenie. Występuje wówczas zam­knięte w sobie, niechętne wobec życia zamyślenie, skłonność do przypatrywania się życiu. Dla takich ludzi świat zdaje się posiadać wartość jedynie o tyle, o ile dostarcza im przedmiotów do zaspoko­jenia ich spotęgowanej, bezgranicznej żądzy wiedzy. Żadna myśl nie pobudza ich do czynu czy uczucia. Występują oni wszędzie ja­ko natury zupełnie obojętne, nieczułe, zimne. Uciekają od wszelkie­go zetknięcia się z codzienną rzeczywistością, jak od rzeczy, która

budzi w nich wstręt lub która conajmniej straciła dla nich wszelkie znaczenie.

Są to trzy błędne ścieżki, na które może zboczyć uczeń wiedzy tajemnej: gwałtowność, pławienie się w uczuciach i zimne, pozba­wione uczuć dążenie do wiedzy. Dla zewnętrznej metody obser­wacji - również dla materia!istycznej medycyny akademickiej - obraz takiego człowieka znajdującego się na bezdrożach niewiele się różni, zwłaszcza co do stopnia, od obrazu osoby obłąkanej lub przynajmniej poważnie “nerwowo chorej". Naturalnie, uczeń wie­dzy tajemniej nie może być do nich podobny. Chodzi u niego o to, aby myślenie, uczucie i wola przeszły harmonijny rozwój, zanim mogą się wyzwolić z zaszczepionego im wzajemnego powiązania i zostać poddane przebudzonej, wyższej świadomości. Jeśli bowiem raz popełniony został błąd, gdy jedna z podstawowych sił wyłama­ła się spod hamulców, wtedy wyższa dusza rodzi się jako płód po­roniony. Całą osobowość człowieka przepełnia wówczas nieokieł­znana siła i na dłuższy czas nie ma co myśleć, aby wszystko wró­ciło znów do równowagi. To, co wydaje się nieszkodliwą cechą cha­rakteru, dopóki człowiek nie przechodzi tajemnego szkolenia - czy jest zatem naturą woli, uczuć lub naturą o przewadze myślenia -potęguje się w uczniu wiedzy tajemnej tak dalece, że niezbędna w życiu ogólna cecha człowieczeństwa całkowicie się wobec nich za­traca. Prawdziwie poważnym niebezpieczeństwem zagraża to do­piero od chwili, gdy uczeń osiąga zdolność doznawania przeżyć w świadomości sennej tak jak na jawie. Dopóki ogranicza się to tylko do rozjaśnienia się przerw podczas snu, to życie zmysłowe w sta­nie jawy, regulowane przez ogólne prawa wszechświata, wpływa za­wsze wyrównująco na zakłóconą równowagę duszy. Dlatego jest tak bardzo konieczne, aby życie ucznia na jawie było pod każdym względem zdrowe, uporządkowane. Im bardziej odpowiada ono wy­mogom stawianym przez świat zdrowej strukturze ciała, duszy i ducha, tym lepiej dla niego. Źle byłoby z nim natomiast, gdyby życie codzienne wpływało na niego podniecająco lub wyczerpu­jąco, gdyby zatem do znaczniejszych przemian, zachodzących w jego życiu wewnętrznym, dołączały się jakiekolwiek niszczące lub hamujące wpływy życia zewnętrznego. Powinien wynajdować wszy-

stko, co odpowiada jego siłom i uzdolnieniom i co prowadzi go do niczym nic zakłóconego, harmonijnego współżycia z otoczeniem. Unikać powinien wszystkiego, co by go z tej harmonii wytrącało, co wnosiłoby w jego życie niepokój i pośpiech. I nie tyle chodzi o wyzbycie się tego niepokoju w znaczeniu zewnętrznym, co raczej o staranie, by nastroje, zamierzenia i myśli oraz zdrowie cielesne nie podlegały pod jego wpływem nieustannym wahaniom. Wszystko to podczas szkolenia tajemnego nie przychodzi człowiekowi tak larwo jak poprzednio. Bowiem wyższe przeżycia, które wstępują teraz w jego życic, wywierają bez przerwy wpiyw na całe jego ist­nienie. Jeśli w tych wyższych przeżyciach coś jest nie w porząd­ku, czyha bezustannie zejście z prawidłowego drogi i przy każdej sposobności może go to wytrącić z dążenia do wyznaczonego celu. Dlatego też uczniowi wiedzy tajemnej nie wolno zaniedbywać ni­czego, co może mu zapewnić panowanie nad całąjego istotą. Nigdy nie powinno mu zbraknąć przytomności umysłu czy spokojnego ro­zeznania wszystkich wchodzących w grę sytuacji życiowych. Jed­nak prawdziwe szkolenie tajemne w gruncie rzeczy samo przez się wyrabia wszystkie te właściwości. A uczeń zapoznaje się z niebez­pieczeństwami podczas tego szkolenia tylko wtedy, gdy jednocześ­nie zdobywa w odpowiednim momencie pełnię sil do ich przezwy­ciężenia.

STRAŻNIK PROGU

Ważnymi przeżyciami przy wznoszeniu się w wyższe światy są spotkania ze “stróżem progu". W istocie istnieje nie tylko jeden, lecz dwóch “stróżów progu" - “mniejszy" i “większy". Z pierwszym spotyka się człowiek wtedy, gdy w łonie subtelniej szych ciał ucz­nia (ciała eterycznego i astralnego) zaczynają się rozluźniać więzi łączące jego wolę, myślenie i uczucie, tak jak to było przedstawione w poprzednim rozdziale. Człowiek staje przed “wielkim stróżem progu", gdy rozluźnienie powiązań rozciągnie się również na ciało fizyczne (najpierw na mózg).

Mniejszy stróż progu" jest samodzielnym jestestwem. Nie ist­nieje ono dla człowieka, zanim nie osiągnie on odpowiedniego sto­pnia rozwoju. Tylko niektóre zjego najistotniejszych cech mogą być tu opisane.

Najpierw zostanie tu podjęta próba przedstawienia spotkania ucznia wiedzy tajemnej ze stróżem progu w formie opowiadania. Dopiero dzięki temu spotkaniu uczeń uświadamia sobie, że jego my­ślenie, uczucia i wola wyzwoliły się w nim z wszczepionego im powiązania.

Przed uczniem staje rzeczywiście straszliwa, upiorna istota. Mu­si on skupić całą przytomność umysłu i cale zaufanie pokładane w pewności swojej drogi ku poznaniu, które mógł sobie jednak w dostatecznej mierze przyswoić podczas dotychczasowego tajemne­go szkolenia.

Stróż" oznajmia mu swoje znaczenie mniej więcej w takich sło­wach: “Dotychczas władały tobą moce dla ciebie niewidzialne. To one sprawiały, że w dotychczasowym biegu twojego życia każdy z twoich dobrych uczynków otrzymywał nagrodę, a każdy zły uczy­nek miał swoje złe skutki. Pod ich wpływem urabiał się twój chara­kter - poprzez twoje doświadczenia życiowe oraz twoje myśli. One to kształtowały twój los. One też określały miarę radości i bólu przy­padającą ci w jednym z twoich wcieleń odpowiednio do twojego postępowania w poprzednich wcieleniach. Rządziły tobą w postaci wszechobejmującego prawa karmy. Moce te rozluźnią odtąd część swoich więzów i część pracy, którą podejmowały nad tobą, będziesz

musiał teraz podjąć sam. Spadał na ciebie dotychczas niejeden cięż­ki cios. Nie wiedziałeś, dlaczego? Był to skutek szkodliwego czynu, który popełniłeś w jednym z twoich poprzednich żywotów. Znajdo­wałeś szczęście oraz radość i przyjmowałeś je. Posiadasz w swoim charakterze niejedną piękną stronę, niejedną też szkaradną plamę; i jedno i drugie spowodowałeś sam swoimi dawnymi przeżyciami i myślami. Nie znałeś ich dotychczas, wyjawiły się tobie jedynie ich skutki. One jednak, te moce karmiczne, widziały wszystkie czyny twoich poprzednich żywotów, twoje najtajniejsze myśli i uczucia. I według nich ustalały, jakim jesteś teraz i jak teraz żyjesz.

Teraz jednak tobie samemu mają się ujawnić wszystkie dobre i wszystkie złe strony twoich poprzednich żywotów. Dotychczas by­ły one wplecione w twoje własne jestestwo, istniały w tobie, a ty nie mogłeś ich widzieć, podobnie jak nie możesz widzieć fizycznie wła­snego mózgu. Teraz jednak oddzielają się one od ciebie, występują z twojej osobowości. Przybierają samodzielną postać, którą możesz widzieć, tak jak widzisz kamienic i rośliny świata zewnętrznego. I to ja nim jestem - jestestwem, które utworzyło sobie ciało z twoich szlachetnych i niskich postępków. Moja upiorna postać została utka­na z księgi kont twojego życia. Nosiłeś mnie dotąd w sobie niewi­dzialnego. Jednak było to dla ciebie dobrodziejstwem, gdyż ukryta mądrość twojego losu również i dotąd pracowała w tobie nad wy­mazaniem odrażających plam w twojej postaci. Obecnie wraz z mo­im wystąpieniem z ciebie opuściła cię również ta ukryta mądrość. Nie będzie się już nadal o ciebie troszczyła. Odtąd złoży pracę już tylko w twoje własne ręce. Ja zaś muszę się stać istotą wspaniałą, doskonałą, o ile nie mam ulec zatraceniu. Gdyby miało się tak stać, pociągnąłbym za sobą i ciebie w świat ciemny, świat zagłady. O ile jednak chcesz temu przeszkodzić, twoja własna mądrość powinna być tak wielka, by mogła przejąć na siebie zadania tej utajonej mą­drości, która cię opuściła. Gdy przekroczysz mój próg, nie odstąpię już ani na chwilę od twego boku w mojej widzialnej postaci. A gdy­byś odtąd uczynił lub pomyślał rzecz niewłaściwą, spostrzeżesz natychmiast twojąprzewinę jako ohydne, demoniczne zniekształce­nie w mojej postaci. Dopiero, gdy naprawisz wszystkie popełnione dawniej przewinienia i oczyścisz się tak dalece, że zło nie będzie już

miało do ciebie zupełnie dostępu, wtedy moje jestestwo przemieni się w postać jaśniejącą, pięknem. Wtedy będę mógł znowu zespolić się z tobą w jedno dla dobra twojej przyszłej działalności.

Jednak mój próg składa się z wszelkich uczuć trwogi, jakie tkwią jeszcze w tobie oraz z każdego lęku przed wzięciem na siebie peł­nej odpowiedzialności za wszystkie czyny i myśli. Dopóki żywisz jeszcze jakikolwiek lęk przed samodzielnym kierowaniem swoim losem, dopóty nie wszystko, co powinno się na niego złożyć, zo­stało wbudowane w ten próg. I dopóki zabraknie w nim chociażby jednej jedynej cegiełki, dopóty musisz stać przy tym progu albo się o niego potykać, jak zaczarowany. Nie próbuj przekroczyć go wcze­śniej, zanim nie poczujesz się całkowicie wolny od lęku i gotowy do wszelkiej odpowiedzialności.

Dotychczas opuszczałem twoją osobowość jedynie wtedy, gdy śmierć odwoływała cię z ziemskiej wędrówki, ale i wtedy moja po­stać pozostawała dla ciebie zasłonięta. Widziały mnie tylko wyższe moce, panujące nad twoim losem i w przerwach między śmiercią, a nowymi narodzinami odpowiednio do mojego wyglądu rozwijały w tobie zdolności i siły, byś mógł pracować nad upiększeniem mojej postaci dla dobra twojego dalszego rozwoju. Ja sam byłem też tym, czyja niedoskonałość zmuszała stale moce rządzące losem do zsy­łania ciebie z powrotem ku nowym wcieleniom na ziemi. Byłem przy tobie, gdy umierałeś i według mnie rządzący karmą wyzna­czali twoje ponowne narodziny. Dopiero gdybyś przez ponawiane w ten sposób żywoty nieświadomie przekształcił mnie w całkowitą doskonałość, nic podlegałbyś mocom śmierci, lecz cały byłbyś ze­spolony ze mną i w tym zespoleniu przeszedłbyś wraz ze mną w nie­śmiertelność.

Tak więc stoję dzisiaj przed tobą widzialny, tak jak niewidzial­nie stałem obok ciebie w godzinie twojej śmierci. Kiedy przekro­czysz mój próg, wstąpisz w królestwo, w które wstępowałeś dotąd po śmierci fizycznej. Wkraczasz w nie z pełną świadomością i od­tąd wędrując jako widzialny po ziemi będziesz jednocześnie wę­drował w królestwie śmierci, lecz oznacza to - w królestwie wiecz­nego życia. Jestem również naprawdę Aniołem Śmierci; zarazem jednak niosę nie gasnące nigdy życic wyższe. Umrzesz przeze mnie

w żywym ciele, ażeby przeżyć narodzenie się do bytu niezniszczal­nego.

Królestwo, do którego obecnie wstępujesz, zapozna cię z jestest­wami nadzmysłowej natury. Twoim udziałem w tym królestwie sta­nie się szczęśliwość. Jednak tym, co jako pierwsze poznasz w tym świecie, muszę być ja sam - ja, który jestem twoim własnym two­rem. Przedtem czerpałem życie z twojego własnego życia; teraz je­dnak zostałem obudzony przez ciebie do własnego życia i staję przed tobą, jako widzialna miara twoich przyszłych czynów, a mo­że też jako twój nieustający wyrzut. Mogłeś mnie stworzyć; wraz z tym jednak przyjąłeś na siebie obowiązek przemienienia mnie".

Tego, co zostało tu zaznaczone w formie opowiadania, nie na­leży sobie przedstawiać jako symbolicznego obrazu, lecz jako w naj­wyższym stopniu realne przeżycie ucznia wiedzy tajemnej.13

Stróż progu" ma go przestrzec, by nie posuwał się dalej, o ile nie czuje się na siłach sprostać wymaganiom zawartym w powyż­szej przemowie. Jakkolwiek straszna jest postać tego “stróża", to jest ona przecież tylko wynikiem minionego życia ucznia, jest tyl­ko jego charakterem, pobudzonym do własnego życia poza nim. Obudzenie to dokonuje się dzięki wyswobodzeniu się woli, uczuć oraz myślenia ze wzajemnych powiązań. Już samo doznanie uczu­cia, że po raz pierwszy samemu dało się życie istocie duchowej, jest przeżyciem o głębokiej doniosłości. Przygotowanie ucznia wiedzy tajemnej powinno zmierzać zatem do tego, by mógł on znieść ten straszliwy widok bez żadnego lęku i w chwili spotkania poczuć się tak dalece wzmocniony na siłach, by móc z pełnią wiedzy obarczyć się zadaniem uczynienia tej postaci piękną.

Następstwem przebytego szczęśliwie spotkania ze “stróżem pro­gu" jest to, że najbliższa śmierć fizyczna jest już dla ucznia zupełnie innym zdarzeniem, niż jego śmierci poprzednie. Przeżywa umiera­nie świadomie, odkłada swoje ciało, podobnie jak zdejmujemy z sie­bie suknię, która się zużyła, lub na skutek nagłego rozdarcia stała się nie do użytku. Jego śmierć fizyczna jest wtedy -jeśli się tak można wyrazić - faktem wybijającym się ponad inne jedynie dla innych osób z jego otoczenia, ograniczonych całkowicie do świata zmysłów. Dla nich uczeń “umiera". Dla niego nic zachodzi żadna

większa zmiana w całym jego otoczeniu. Cały świat nadzmysłowy, w który wstępuje, już przed śmiercią stal przed nim we właściwy sposób otwarty i ten sam świat będzie stał przed nim również po śmieci.

Lecz “stróż progu" ma związek jeszcze z czymś innym. Czło­wiek należy do pewnej rodziny, narodu, rasy; jego działalność w tym świecie zależy od przynależności do jednej z podobnych wspólnot. Zarazem jego odrębny charakter jest zależny od podobnych powią­zań, a świadoma działalność jednostek ludzkich to bynajmniej nie wszystko, z czym się trzeba liczyć w jakiejś rodzinie, narodzie lub razie. Istnieją bowiem losy rodzin, narodów i ras, tak jak istnieją charaktery rodzinne, narodowe i rasowe. Dla ludzi ograniczających się wyłącznie do świadectwa zmysłów rzeczy te pozostająjedynie ogólnymi pojęciami, a materialistyczny myśliciel w swoich uprze­dzeniach będzie pogardliwie spoglądał z góry na badacza wiedzy tajemnej, gdy posłyszy, że dla niego charakter rodziny, narodu czy rasy związany jest z realnym jestestwem, podobnie jak charakter i los związany jest z realną, ludzką osobowością. Badacz wiedzy ta­jemnej poznaje bowiem te właśnie światy duchowe, których człony stanowią poszczególne osobowości, tak samo jak ramiona i nogi stanowią kończyny człowieka. A w życiu rodziny, narodu czy też rasy oprócz jednostek ludzkich są czynne także zupełnie realne du­sze rodzinne, narodowe, duchy ras itp. A nawet w pewnym znacze­niu jednostki ludzkie stanowią tylko organy wykonawcze tych dusz rodzinnych czy duchów itd. I zupełnie słusznie można mówić, że np. dusza narodowa posługuje się przynależną do niej jednostką, ludzką dla przeprowadzenia pewnych prac. Dusza narodu nic scho­dzi aż do fizycznej rzeczywistości. Wędruje ona w światach wyż­szych, zaś po to, by oddziaływać na świat fizycznie zmysłowy, posługuje się fizycznymi organami poszczególnych ludzi. Jest to w pewnym wyższym znaczeniu tak samo, jak z mistrzem budowla­nym, który posługuje się robotnikami do wykonania szczegółów budowli. Każdy człowiek otrzymuje w najprawdziwszym znacze­niu tego słowa przydział pracy do wykonania od duszy swojej ro­dziny, narodu czy rasy. Tyle tylko, że człowiek zmysłów nie jest bynajmniej wtajemniczonym w wyższy plan swojej pracy. Współ-pracuje nieświadomie nad celami dusz narodowych, rasowych itp. Począwszy od swojego spotkania ze “stróżem progu" uczeń wie­dzy tajemnej musi znać nic tylko swoje zadania jako osobowości, lecz ma współdziałać świadomie nad zadaniami swojego narodu, swojej rasy. Każde rozszerzenie jego horyzontów nakłada na niego bezwarunkowo również i nowe rozszerzone obowiązki. Rzeczy­wisty proces polega na tym, że uczeń do swojego subtelniej szego ciała duszy dołącza nowe. Przywdziewa jedną szatę więcej. Dotąd kroczył przez świat z osłonami, które odziewały jego osobowość, a o to, co miał czynić dla swojej zbiorowości, dla swojego narodu, swojej rasy itd., troszczyły się duchy wyższe, które też posługiwa-ły się jego osobowością. Dalszą rzeczą, którą odsłania “stróż pro­gu" jest poznanie, że odtąd duchy te zdejmą z niego swoją dłoń. Musi on wystąpić całkowicie z tej wspólnoty. I gdyby nie zdobył się na wypracowanie w sobie sił przysługujących duchom narodów i ras, stwardniałby w sobie całkowicie jako jednostka i zdążałby do zguby. Wprawdzie wielu ludzi będzie mówiło: o, jeśli o mnie cho­dzi, to wyzwoliłem się zupełnie ze wszystkich związków plemien­nych i rasowych; pragnę być tylko “człowiekiem" i “wyłącznie czło­wiekiem". Należy im jednak powiedzieć: kto doprowadził ciebie do tej wolności? Czy to nie twoja rodzina wprowadziła cię w świat w taki sposób, w jaki się dziś w nim znajdujesz? Czy to nie twoi przodkowie, twój naród, twoja rasa uczyniry cię tym, kim jesteś? To one ciebie wychowały; a jeśli wyniesiony ponad wszelkie uprze­dzenia jesteś jednym z tych, co niosą światło i są dobroczyńcami twojego rodu czy nawet rasy, zawdzięczasz to ich wychowaniu. I nawet wtedy, gdy mówisz o sobie, że nie jesteś niczym innym, jak “tylko człowiekiem", nawet to, że stałeś się właśnie taki, zawdzię­czasz duchom twoich wspólnot. Dopiero uczeń wiedzy tajemnej poznaje, co znaczy być całkowicie opuszczonym przez duchy naro­du, plemienia, rasy. Dopiero uczeń wiedzy tajemnej doświadcza na sobie, jak bezwartościowe jest takie wychowanie dla życia, które obecnie staje przed nim. Wszystko bowiem, co zostało mu wpojo­ne, rozlatuje się doszczętnie na skutek zerwania się nici łączących wolę, myślenie i uczucie. Spogląda on wstecz na wyniki całego do­tychczasowego wychowania tak, jak byłoby się zmuszonym pa-

trzeć na rozpadający się na pojedyncze cegły dom, który ma się te­raz na nowo, w nowej formie odbudować. I znów jest to coś więcej niż symbol, gdy mówi się, że kiedy “stróż progu" wypowiedział się już co do swoich pierwszych wymagań, wtedy z miejsca na którym stoi uczeń, zrywa się wir powietrza, który gasi wszystkie duchowe światła, oświetlające mu dotąd drogę życia. 1 rozpościera się przed nim całkowita ciemność. Jest ona rozproszona tylko przez blask, którym promieniuje sam “strażnik progu". I z ciemności rozbrzmie­wać będą jego dalsze napomnienia: “Nie przekraczaj mojego pro­gu, dopóki nie jesteś pewien, że rozjaśnisz ciemność samym sobą; nic czyń żadnego kroku naprzód, gdy nie masz pewności, że w two­jej własnej lampie jest dość paliwa. Lamp przewodników, których dotychczas miałeś, będzie ci w przyszłości brakować". Po tych sło­wach uczeń obrócił się i skierował swoje spojrzenie do tyłu. “Stra­żnik progu" opuści! swoją zasłonę, która dotychczas zakrywała głę­bokie tajemnice życia. Duchy rodzin, narodów i ras objawiły się w pefni swojego działania; i uczeń ujrzał dokładnie, że nie będzie miał już więcej tego przewodnictwa, które go dotąd wiodło. Jest to dru­ga przestroga, którą człowiek otrzymuje na progu od swojego stróża. Nikt nieprzygotowany nie może znieść wspomnianego spojrze­nia; ale wyższe szkolenie, jakie człowiek w ogóle może przejść, aby dojść do progu, stawia go jednocześnie w sytuacji, by w odpowied­nim momencie znaleźć potrzebne siły. Tak, takie szkolenie może być tak harmonijne, że każdemu wkraczającemu w nowe życie może ode­brać pobudliwy i krzykliwy charakter. Przeżycie na progu będzie od­tąd towarzyszyło uczniowi tajemnego szkolenia jako zapowiedź szczęśliwości, która będzie stanowiła podstawowy ton nowo obu­dzonego życia. Uczucie nowej wolności przewyższy wszystkie inne uczucia; i nowe obowiązki oraz nowa odpowiedzialność będą wraz z tym uczuciem wyglądały jako coś, co człowiek na danym stopniu rozwoju musi podjąć.


ŻYCIE I SMIERC WIELKI STRAŻNIK PROGU

Zostało tu opisane, jak doniosłe jest dla człowieka spotkanie z tzw. mniejszym “stróżem progu", dlatego, że poznaje on w nim jes­testwo nadzmysłowe, które w pewnej mierze sam stworzył. Na jego ciało składają się wszystkie niewidzialne przedtem dla niego skutki jego czynów, uczuć oraz myśli. Jednak te niewidzialne siły stały się przyczynami jego losu i charakteru. Obecnie wyjaśnia się człowie­kowi, jak w przeszłości sam zbudował sobie podwaliny pod swoją teraźniejszość. Jego własna istota staje dzięki temu przed nim do pe­wnego stopnia ujawniona. Są w nim np. jakieś określone skłonnoś­ci oraz przyzwyczajenia. Teraz może zdać sobie sprawę, dlaczego je posiada. Spotykały go jakieś ciężkie ciosy losu; teraz pojmie, skąd one pochodzą. Spostrzega teraz, dlaczego jedne rzeczy lubi, inne nienawidzi, czemu jedne dają mu szczęście, inne unieszczęśHwiają. Życie widzialne staje się dla niego zrozumiałe dzięki niewidzial­nym przyczynom. Przed jego wzrokiem odsłaniają się również tak istotne zjawiska życiowe jak choroba i zdrowie, śmierć i narodzi­ny. Rozumie, że przed narodzeniem utworzył splot przyczyn, które musiały go koniecznie sprowadzić z powrotem w życie. Obecnie zna w sobie jestestwo, które powstało w tym niewidzialnym świecie w sposób niedoskonały, a które tylko w tym widzialnym świecie mo­że być doprowadzone do doskonałości, w żadnym bowiem innym świecie nie ma możliwości do pracy nad dalszym rozwojem tego je­stestwa. Następnie pojmuje, że śmierć nic może rozdzielić go z tym światem na zawsze. Musi bowiem sobie powiedzieć: “Przyszedłem niegdyś na świat po raz pierwszy, ponieważ byłem wtedy istotą po­trzebującą życia w tym świecie, aby wyrobić w sobie właściwości, których w żadnym innym świecie nie mógłbym zdobyć. I muszę być z tym światem związany, aż rozwinę w sobie wszystko, co może być w nim osiągnięte. Jedynie przez to stanę się przydatny do współ­pracy w innym świecie, że w tym widzialnym świecie zmysłów zdobędę wszystkie potrzebne do tego uzdolnienia". Należy to bo­wiem do najdonioślejszych przeżyć wtajemniczonego, że lepiej po­znaje i uczy się cenić dostrzegalną zmysłami przyrodę w jej praw-dziwej wartości, niż byl to w stanic czynić przed swoim tajemnym szkoleniem. Poznanie to zawdzięcza właśnie swojemu wejrzeniu w świat nadzmysłowy. Kto wglądu takiego nic dokonywał i z tego po­wodu oddaje się może tylko przeczuciu, że dziedziny nadzmysłowe są nieskończenie bardziej wartościowe, ten może nie doceniać świa­ta zmysłowego. Kto jednak wgląd taki uzyskał, ten wie, że bez prze­żyć doznawanych w rzeczywistości widzialnej byłby bezsilny w świecie niewidzialnym. Jeśli ma żyć w tym świecie, musi posiadać uzdolnienia i narzędzia do tego życia. Lecz może je zdobyć tylko w świecie widzialnym. Będzie musiał widzieć duchowo, o ile świat niewidzialny ma się stać dla niego światem świadomym. Lecz ta si­ła widzenia, niezbędna dla świata “wyższego", rozwija się stopnio­wo przez przeżycia w świecie “niższym". Nie można narodzić się w duchowym świecie z oczami duchowymi, jeśli się ich nic rozwi­nęło w świecie zmysłów, tak jak nie może urodzić się dziecko obda­rzone fizycznymi oczami, jeśli nie rozwinęły się one w łonie matki.

Z tego też punktu widzenia będzie zrozumiałe, dlaczego “próg" do świata nadzmysłowego strzeżony jest przez “stróża". W żad­nym bowiem razie nic może być człowiekowi dozwolony rzeczy­wisty wgląd w te dziedziny, zanim nic zdobędzie koniecznych do tego uzdolnień. Dlatego też za każdym razem przy zgonie, gdy czło­wiek wstępuje do innego świata, nieprzygotowany jeszcze do pra­cy w nim, zostaje zaciągnięta zasłona przed jego przeżyciami. Ten świat ma on ujrzeć dopiero wtedy, gdy w pełni do tego dojrzeje.

Kiedy uczeń wtajemniczenia wstępuje w świat nadzmysłowy, życie nabiera dla niego całkowicie nowego znaczenia; w świecie zmysłowym widzi glebę dla kiełkowania świata wyższego. I w pe­wnym znaczeniu ten “wyższy" świat wyda mu się bez “niższego" niepełny. Otwierają się przed nim dwie perspektywy. Jedna zwró­cona w przeszłość, druga w przyszłość. Spogląda w przeszłość, w której tego świata widzialnego jeszcze nic było. Bowiem przesądu, że świat nadzmysłowy rozwinął się ze zmysłowego, pozbył się już dawno. Wie, że świat nadzmysłowy istniał najpierw i wszystko, co zmysłowe, rozwinęło się z niego. Widzi, że on sam, zanim po raz pierwszy zszedł na ten świat zmysłowy, należał do świata nadzmy­słowego. Jednak ten istniejący niegdyś świat nadzmysłowy potrze-

bowal przejścia przez świat zmysłowy. Jego dalszy rozwój bez te­go przejścia byłby niemożliwy. Dopiero, gdy w obrębie królestwa zmysłowego rozwiną się istoty o odpowiednich uzdolnieniach, świat nadzmysłowy będzie mógł podjąć swój dalszy postęp. A tymi isto­tami są ludzie. Zatem ludzie, tacy jacy żyją obecnie, pochodzą z nie­doskonałego stopnia duchowego bytu i w jego obrębie zostaną do­prowadzeni do takiej doskonałości, dzięki której staną się przydatni do dalszej pracy nad światem wyższym. I tu perspektywa nawiązu­je do przyszłości. Wskazuje ona na stopień wyższy świata nadzmy-słowego. To w nim będą się znajdowały owoce wytwarzające się w świecie zmysłowym. Ten ostatni zostanie w swoim zmysłowym cha­rakterze przezwyciężony, jednak jego owoce będą włączone do świa­ta wyższego.

Daje to podstawę do zrozumienia choroby i śmierci w świecie zmysłów. Śmierć jest bowiem niczym innym, jak tylko wyrazem faktu, że świat nadzmysłowy doszedł do takiego punktu, z którego o własnych siłach nic mógł się dalej posuwać. Gdyby nie otrzymał nowego impulsu do życia, uległby nieuniknionej ogólnej śmierci. I tak oto nowe życic stało się walką z powszechną śmiercią. Z resz­tek zamierającego świata, zdążającego do zakrzepnięcia w sobie, rozwinęły się pąki nowego świata. Dlatego mamy w świecie umie­ranie i życie. I powoli jedne rzeczy przechodzą w drugie. Obumie­rające części starego świata przywierająjcszcze do nowych pąków życia, które z nich przecież wyrosły. Najbardziej znamienny wyraz znajduje to zjawisko właśnie w człowieku. To, co utrzymało się z te­go starego świata, nosi on na sobie jako osłony; ale w łonie tych os­łon tworzy się zalążek jestestwa, które będzie żyło w przyszłości. Jest on w ten sposób istotą dwoistą, zarazem śmiertelną i nieśmier­telną. To, co w nim śmiertelne, znajduje się w stadium końcowym, to, co nieśmiertelne, w stadium początkowym. Jednak dopiero w obrębie świata znajdującego swój wyraz w sferze fizycznej zmy­słowości przyswaja on sobie zdolności do prowadzenia świata ku nieśmiertelności. Jego zadanie polega właśnie na wydobyciu owo­ców nieśmiertelności z tego, co śmiertelne. Gdy więc spogląda na siebie takiego, jakim się w przeszłości zbudował, zmuszony jest po­wiedzieć: “Mam w sobie elementy świata obumierającego. Pracują

one we mnie i jedynie stopniowo mogę przełamywać ich władzę nade mną za pomocą ożywających we mnie na nowo elementów nieśmiertelnych". W ten sposób droga człowieka prowadzi przez śmierć do życia. Gdyby człowiek mógł przemówić do siebie w go­dzinie śmierci z całą świadomością, musiałby sobie powiedzieć: “To co śmiertelne, było moim mistrzem. To, że umieram, jest następst­wem całej przeszłości, w którą jestem wrośnięty. Jednak na niwie rzeczy śmiertelnych dojrzały dla mnie zarodzie nieśmiertelności. Te zarodzie zabiorę ze sobą w inny świat. Gdyby to zależało wyłą­cznie od przeszłości, nie mógłbym się w ogóle nigdy narodzić. Ży­cie przeszłości kończy się wraz z narodzinami. Życie w sferze zmy­słowej zostało wydarte powszechnej śmierci przez nową zaródź życia. Czas pomiędzy narodzinami a śmiercią jest tylko wyrazem tego, ile nowe życie mogło wywalczyć od obumierającej przesz­łości, a choroba jest niczym innym, jak trwającym dalej działaniem zamierającej części tej przeszłości".

Wszystko to daje odpowiedź na pytanie, dlaczego człowiek do­piero stopniowo przebija się od zbłąkania i niedoskonałości do pra­wdy i dobra. Jego czyny, uczucia i myśli znajdują się z początku we władzy tego, co przemija i obumiera. To z nich utworzyły się jego fizyczne organy zmysłów. Dlatego też organy te - i wszystko, co je pobudza - skazane są na przeminięcie. Instynkty, popędy, namięt­ności itd., jak również związane z nimi organy nic są nieprzemija­jące. Nieprzemijające stanic się natomiast dopiero to, co pojawi się jako dzieło tych narządów. Dopiero, gdy człowiek swoją pracą wy­dobędzie z rzeczy przemijających to wszystko, co da się z nich wy­pracować, będzie mógł odrzucić podłoże, z którego wyrósł i które znajduje swój wyraz w fizycznym świecie zmysłów.

Tak pierwszy “stróż progu" przedstawia odbicie człowieka w je­go dwoistej naturze, jako mieszaninę tego, co przemijające, z tym, co nieprzemijające. I jasno widać po nim, czego mu jeszcze brak do osiągnięcia wzniosłej, świetlistej postaci, która znów może za­mieszkiwać w czystym, duchowym świecie.

Dzięki “stróżowi progu" staje się widoczny dla człowieka sto­pień jego uwikłania w naturę fizyczno-zmysłową. To uwikłanie wy­raża się najpierw obecnością instynktów, popędów, pożądań, ego-


istycznych pragnień, wszelkich form interesowności itp. Następnie znajduje wyraz w przynależności do jakiejś rasy, narodu itd. Na­rody bowiem i rasy stanowią tylko różne stopnie rozwojowe ku czy­stemu człowieczeństwu. Jakaś rasa czy naród stoją tym wyżej, w im doskonalszym stopniu należące do nich jednostki wyrażają czy­sty, idealny typ człowieczeństwa, im bardziej przepracowały wzno­szenie się od fizycznej doczesności ku nadzmysłowej nieprzemijal­ności. Dlatego też rozwój człowieka poprzez inkarnacje, w coraz to wyżej stojące formy rasowe i narodowe, jest procesem wyzwalania się. W końcu człowiek musi wystąpić w harmonijnej doskonałości. Podobnie też wędrówka przez coraz czystsze, moralne i etyczne for­my zapatrywań jest udoskonalaniem. Bowiem każdy ze stopni mo­ralności zawiera w sobie, obok idealnych zalążków przyszłości, nie­odparty jeszcze popęd do tego, co przemija.

W opisanym tu “stróżu progu" pojawia się tylko wynik czasów minionych, a z ziaren przyszłości jest w nim tylko to, co zostało w niego wplecione w tym minionym czasie. Lecz człowiek musi w ten przyszły świat nadzmysłowy wnieść wszystko, co może wydobyć ze świata zmysłów. Gdyby chciał wnieść do niego wyłącznie to, co zostało wplecione w jego podobieństwo z przeszłości, tylko częś­ciowo wypełniłby swoje ziemskie zadanie. Dlatego do “mniejszego stróża progu" dołącza się po pewnym czasie “większy". I znowu w formie opowiadania zostanie tu przedstawione to, co rozgrywa się jako spotkanie z tym drugim “stróżem progu".

Gdy człowiek poznał już, od czego powinien się wyzwolić, za­stępuje mu drogę wzniosła świetlista postać. Trudno jest opisać jej piękno słowami naszej mowy. Spotkanie to następuje wtedy, kiedy organy myślenia, uczucia i woli również w ciele fizycznym tak da­lece wyzwolą się od siebie, że regulowanie ich wzajemnych stosun­ków odbywa się nie przez nie same, lecz przez wyższą świadomość, która obecnie całkowicie oddzieliła się od warunków fizycznych. Organy myśli, uczucia i woli są wówczas narządami, które znajdują się we władaniu ludzkiej duszy, która sprawuje nad nimi swoją wła­dzę z regionów nadzmysłowych. Przed tak wyzwoloną z wszystkich więzów zmysłowych duszą staje teraz drugi “stróż progu" i przema­wia do niej mniej więcej tak.

Wyzwoliłeś się już od świata zmysłów. Zdobyłeś prawo przeby­wania w świecie nadzmysłowym. Odtąd możesz stąd oddziaływać. Nie potrzebujesz już cielesności fizycznej w jej obecnej postaci. Gdybyś chciał zdobyć tylko tę zdolność przebywania w tym nad­zmysłowym świecie, nie potrzebowałbyś już więcej powracać do świata zmysłowego. Lecz spójrz na mnie. Patrz, jak nieskończenie wyniesiony jestem ponad wszystko, czym ty dopiero dzisiaj się sta­łeś. Doszedłeś do obecnego stopnia swojego udoskonalenia dzięki zdolnościom, które mogłeś rozwinąć w świecie zmysłowym, dopó­ki byłeś jeszcze na niego zdany. Teraz jednak powinien nastać dla ciebie czas, gdy twoje wyzwolone siły będą pracowały dalej nad zmysłowym światem. Dotychczas wyzwoliłeś tylko siebie samego, obecnie jako wyzwolony możesz stanąć do współpracy nad wyzwo­leniem wszystkich istot, towarzyszących ci w świecie zmysłowym. Do dzisiejszego dnia twoje dążenia ograniczały się do ciebie same­go jako jednostki; włącz się teraz do caiej wspólnoty, aby wprowa­dzić w ten świat nadzmysłowy nie tylko siebie, lecz wszystko, co istnieje w świecie zmysłów. Będziesz mógł kiedyś zespolić się ze mną, lecz nie mogę być szczęśliwy, dopóki nie wszyscy sąjeszcze wybawieni! Jako jednostka wyzwolona mógłbyś choćby nawet dziś wejść do królestwa nadzmysłowego. Wówczas jednak musiałbyś spoglądać z góry na istoty świata zmysłowego, które nic sąjeszcze wyzwolone, A swój los oddzieliłbyś od ich losu. Jednak wszyscy jesteście ze sobą związani. Wszyscy byliście zmuszeni zejść w świat zmysłów, aby wydobyć z niego siły dla świata wyższego. Gdybyś się od nich odłączył, nadużyłbyś sił, które mogłeś przecież rozwi­nąć tylko we wspólnocie z nimi. Gdyby oni nie zstąpili, ty również nie mógibyś tego uczynić; bez nich zbrakłoby ci sił dla twojego by­tu nadzmysłowego. Siły, które zdobywałeś razem z nimi, winien jesteś również z nimi dzielić. Zabraniam ci więc wstępu do najwyż­szych dziedzin świata nadzmysłowego, zanim nie zużyjesz wszyst­kich zdobytych sił do wybawienia całego świata bliźnich ci istot. Z tym, co dotychczas osiągnąłeś, możesz utrzymać się w niższych ob­szarach świata nadzmysłowego; jednak przed progiem do wyższych dziedzin staję ja, ,jako Cherub z mieczem ognistym przed wrotami raju" i zabraniam ci wstępu, dopóki masz jeszcze w sobie siły, któ-

re nie zostały wykorzystane w świecie zmysłowym. A jeśli nic chcesz użyć swoich sit, przyjdą inni. którzy je użyją; a wtedy wy­soki świat duchowy przyjmie wszystkie owoce świata zmysłowego; ty jednak zostaniesz pozbawiony gruntu, z którym byłeś zrośnięty. Oczyszczony świat będzie się rozwijał dalej ponad tobą. Ty będziesz z niego wykluczony. Twoja ścieżka jest czarna, ci jednak, od któ­rych się odłączyłeś, podążają ścieżką białą.

Tak oto oznajmia o sobie “wielki strażnik progu" wkrótce po spotkaniu z pierwszym “strażnikiem". Wtajemniczony wic jednak dokładnie, co go czeka, jeżeli ulegnie pokusom przedwczesnego przebywania w świecie nadzmysłowym. Od drugiego “strażnika progu" bije nieopisany blask; jako daleki cci staje przed duszą jasno­widzącego zespolenie się z nim. Lecz staje przed nim jednocześnie pewność, że to zespolenie stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy wta­jemniczony wyczerpie w służbie wyzwolenia i wybawienia świata wszystkie siły, które z lego świata na niego spłynęły. Jeżeli zdecy­duje się pójść za wezwaniem świetlistej, wzniosłej postaci, będzie mógł przyczynić się do wyzwolenia rodu ludzkiego. Swoje dary zło­ży na ofiarnym ołtarzu ludzkości. Jeśli ponad to przedłoży swoje własne przedwczesne wywyższenie w świat nadzmysłowy, wtedy prąd ludzkości przepłynie ponad nim. Po wyzwoleniu się ze świata zmysłów nie może już dla siebie zdobyć żadnych nowych sił. Jeśli jednak oddaje swoją pracę do dyspozycji, będzie się to działo przy wyrzeczeniu się czcqiania z miejsca swojej działalności jakichkol­wiek korzyści dla siebie. Nie można jednak uważać za rzecz natu­ralną, przesądzoną, że gdy uczeń zostanie postawiony przed taką decyzją, obierze ścieżkę białą. Zależy to bowiem całkowicie od te­go, czy przy powzięciu decyzji jest już tak dalece oczyszczony, że żaden egoizm nic każe mu uznać pokus szczęśliwości za godne po­żądania. Pokusy te są bowiem tak wielkie, jak tylko można sobie wyobrazić. Za to po drugiej stronic nic ma właściwie żadnych spe­cjalnych pokus. Tu nic nie przemawia do egoizmu. Wśród tego, co człowiek otrzyma w wyższych regionach świata nadzmysłowego, nie ma nic takiego, co by szło ku niemu, a jedynie to. co wypływa od niego: miłość dla współistniejącego z nim świata. Na czarnej ścież­ce nic brak niczego, czego pragnie egoizm. Przeciwnie, owoce tej

ścieżki stanowią najpełniejsze zaspokojenie egoizmu. I gdyby ktoś zapragnął tylko wiasnej szczęśliwości, to z całą pewnością powę­druje czarną ścieżką, gdyż właśnie ona jest dla niego odpowiednia. Dlatego też nikt nie może się spodziewać po okultystach białej ście­żki, że będą mu dawali wskazania, prowadzące do rozwoju włas­nej, egoistycznej jaźni. Szczęśliwość poszczególnej jednostki nie budzi w nich najmniejszego zainteresowania. Niech każdy ją sobie osiąga na własną rękę. Przyspieszenie jej osiągnięcia nie jest zada­niem białego okultysty. Zależy im wyłącznie na rozwoju i wyzwole­niu wszystkich istot ludzkich oraz istot im towarzyszących. Dlate­go też udzielają oni jedynia pouczeń, jak rozwijać w sobie siły do współpracy w tym dziele. I ponad wszystkie inne przymioty stawia­ją oni wolne od samolubstwa oddanie się i ofiarność. Nikogo wręcz nie odpychają, gdyż i największy egoista może się oczyścić. Kto jednak szuka czegoś tylko dla siebie, dopóki tak czyni, niczego u okultysty nie znajdzie. Nawet, gdy nie pozbawią go swojej pomo­cy, to sam poszukujący pozbawi siebie owoców okazanej sobie po­mocy. Kto rzeczywiście stosuje się do wskazań dobrego nauczy­ciela wiedzy tajemnej, po przekroczeniu progu będzie rozumiał wymagania “wielkiego stróża"; kto jednak ich nie wypełnia, ten nic może się w ogóle spodziewać, że z ich pomocą dojdzie kiedy­kolwiek do progu. Ich pouczenia prowadzą albo do dobrego, albo do niczego, ponieważ kierowanie ludźmi dla zdobycia egoistycznej szczęśliwości leży poza zakresem ich zadań. To ich kierownicze za­danie opiera się z góry na zasadzie, że uczeń będzie trzymany z dala od świata pozaziemskiego, aż wstąpi w ten świat z wolą do ofiar­nej współpracy.

POSŁOWIE

do wydania 8-11 tysiąca

Opisana w tej książce droga do poznania nadzmysłowego prowa­dzi do przeżyć duszy, wobec których jest rzeczą szczególnie ważną, by człowiek, który do nich dąży, nie ulegał co do nich żadnym złu­dzeniom ani nieporozumieniom. A człowiek skory jest do ulegania złudzeniom w przeżyciach, o które tu chodzi. Jedno z najbardziej poważnych nieporozumień powstaje wtedy, gdy cała dziedzina prze­żyć duszy, o których mówi prawdziwa wiedza duchowa, zostaje przesunięta w taki sposób, że stawia się ją w jednym szeregu obok zabobonów, wizjonerskiego marzyciel stwa, mediumizmu i niektó­rych innych jeszcze zwyrodniałych dążeń ludzkich. To błędne zasze­regowanie niejednokrotnie wynika stąd, że nie odróżnia się ludzi pra­gnących podążać drogą zarysowaną w tej książce od takich, którzy chcieliby znaleźć drogę do duchowej rzeczywistości w sposób so­bie właściwy, daleki od rzetelnych dążeń poznawczych, którzy po­padają przy tym w zdegenerowanc przeżycia, traktowane mylnie jako te, które są doznaniami ludzi chcących podążać opisaną w tej książce drogą. Przeżycia, jakich doznaje dusza ludzka na drodze, ja­ką tu mamy na myśli, przebiegają całkowicie na polu czysto duszno-duchowych doświadczeń. Doznawać ich można tylko dzięki temu, że człowiek potrafi także wobec innych doświadczeń wewnętrz­nych uwolnić się i uniezależnić od życia cielesnego, tak jak jest wol­ny i niezależny w przeżyciach zwykłej świadomości, gdy o tym, co postrzega poza sobą, czego sobie w duszy życzy, co czuje, czego chce - tworzy sobie myśli nie pochodzące z samych spostrzeżeń, z tego co czuł, czego pragnął. Są ludzie, kiórzy wcale nie wierzą w istnienie myśli tego rodzaju. Sądzą, że człowiek nie może pomyś­leć niczego, czego nie wydobył ze swoich spostrzeżeń lub swojego wewnętrznego życia, uwarunkowanego cieleśnie; sądzą, że wszyst­kie myśli mają być niejako tylko słabymi odbiciami spostrzeżeń lub przeżyć wewnętrznych. Kto tak twierdzi, czyni tak jedynie dlatego, że nie osiągną! nigdy zdolności przeżycia w sobie czystego myśle­nia, opierającego się na sobie samym. Kto jednak to przeżył, ten wie z własnego doświadczenia, że wszędzie, gdzie w życiu duszy wła-da myślenie, to człowiek - w tej mierze, w jakiej myślenie to prze­nika inne czynności duszy - ogarnięty jest czynnością, w której po­wstaniu ciało nie bierze udziału. W zwykłym życiu duszy myślenie prawie zawsze występuje razem z innymi czynnościami duszy: ze spostrzeżeniami, uczuciami, wolą ltd. Te inne czynności dochodzą do skutku przez ciało. Jednak sięga w nic myślenie, i w tej mierze, w jakiej przenika ono te czynności w człowieku i przez człowieka, powstaje czynność, w której ciało jego nic bierze udziału. Ludzie którzy temu przeczą, nie mogą przełamać złudzenia powstałego stąd, że obserwują oni działalność myślową zawsze w połączeniu z innymi czynnościami. Lecz można się zdobyć w przeżyciach wew­nętrznych na takie wzmożenie wysiłku duszy, by doświadczyć prze­życia strony myślowej swojego życia wewnętrznego także samej w sobie, oddzielnie od wszystkiego innego. Z zakresu wewnętrznego życia można wyłączyć to, co składa się tylko z czystych myśli. Z myśli, które mają swój byt w sobie, z których zostało wykluczone wszystko, co dają spostrzeżenia czy też życie wewnętrzne, uwa­runkowane cieleśnie. Myśli lego rodzaju objawiają się same przez się przez to, czym są jako duchowa, nadzmysłowa rzeczywistość. Natomiast dusza, która łączy się z takimi myślami, wykluczając przy tym wszystkie spostrzeżenia, wszelkie wspomnienia i wszyst­kie inne przeżycia wewnętrzne, wie o sobie, że przebywa w swoim myśleniu w sferze nadzmysłowej i przeżywa siebie samą poza ciałem. Dla kogoś, kto poznał cały ten stan, nie może już wchodzić w grę pytanie, czy istnieją przeżycia duszy poza ciałem w elemen­cie nadzmysłowym. Dla niego oznaczałoby to zaprzeczenie tego, co zna z doświadczenia. Dla niego istnieje tylko pytanie: co staje ludziom na przeszkodzie do uznania faktu tak pewnego? I na to pytanie znajduje odpowiedź, że fakt ten, którego dotyczy pytanie, jest tego rodzaju, że nie objawia się człowiekowi, jeżeli przedtem nie przepracuje tak duszy, że objawienie to będzie mógł przyjąć. Otóż ludzie stają się nieufni przede wszystkim wtedy, gdy mają najpierw czysto wewnętrznie przygotować się do tego, by objawiły się im rzeczy same w sobie, niezależne od nich. Uważają, że ponie­waż muszą się do przyjęcia objawienia przygotować, to również sami wytwarzają treść tych objawień. Pragną doświadczeń, do któ-

rych człowiek nie potrzebuje niczym się przyczynić, wobec któ­rych pozostanie zupełnie bicmy. Jeżeli jeszcze do tego ludzie tacy nie są obeznani z najprostszymi wymaganiami co do naukowego ujmowania jakiegoś stanu rzeczy, to dopatrują się jakichś objawień obiektywnych, czegoś niezmysłowego w treściach duszy, czy wy­tworach duszy, przy których zostaje ona zepchnięta poniżej stopnia swojej świadomej działalności, przysługującego wrażeniom zmy­słowym oraz czynnościom podejmowanym w sposób dowolny. Takimi treściami duszy są właśnie przeżywane wizje, objawy me­dialne. Lecz zjawiska występujące w podobnych objawach nie należą do świata nadzmyslowego; jest to świat leżący poniżej zmysiów. Świadome życie człowieka nic przebiega w pełni iv ciele; przede wszystkim świadoma część tego życia przebiega na pograniczu cia­ła i fizycznego świata zewnętrznego; w ten sposób życie wrażeń, jeśli chodzi o to, co się dzieje w narządach zmysłów, jest równie dobrze sięganiem procesu pozacielesncgo w obręb ciała, jak i przenikaniem tego procesu od strony ciaia; Tak samo ma się sprawa i z życiem woli, polegającym na włączeniu jestestwa człowieka w istotę świa­ta w taki sposób, że to, co zachodzi w człowieku przez jego wolę, stanowi zarazem człon procesów świata. W tych przeżyciach we­wnętrznych, przebiegających na pograniczu ciała, człowiek w zna­cznym stopniu zależny jest od swojego cielesnego organizmu; jed­nak do przeżyć tych włącza się również działalność myślowa. I w tej mierze, w jakiej się to dzieje, człowiek uniezależnia się od ciała w zmysłowych spostrzeżeniach oraz aktach woli. W przeżyciach wizjonerskich oraz wytworach mediumizmu człowiek wchodzi w całkowitą zależność od ciała. Wyłącza on ze swojego życia duszy to, co czyni go niezależnym od ciała w sferze jego wrażeń oraz woli, a przez to treści jego duszy oraz jej wytwory stają się wyłącznie przejawami życia cielesnego. Przeżycia wizjonerskie oraz produ­kcje mediumistyczne powstają dzięki tej okoliczności, że w przeży­ciach tych oraz produkcjach mediumistycznych jest on w swojej du­szy mniej niezależny od ciała niż w zwykłym życiu wrażeń oraz aktów woli. W przeżywaniu świata nadzmysłowego na drodze, o ja­kiej jest mowa w tej książce, rozwój przeżyć wewnętrznych postę­puje właśnie w kierunku przeciwnym niż wizjonerstwo, czy mediu-mizm. Dusza postępująca w tym rozwoju naprzód staje się bar­dziej od ciała niezależna, niż jest nią w przeżyciach spostrzeżeń i aktów woli. Niezależność dającą się uchwycić w przeżyciu czyste­go myślenia, zdobywa ona dla działalności o wiele szerszej.

Dla nadzmysłowej działalności duszy, jaką tu mamy na myśli, jest rzeczą niezwykle ważną, by mieć pełne, jasne rozpoznanie przeżycia czystego myślenia. W gruncie rzeczy bowiem już samo to przeżycie jest nadzmyslową czynnością duszy. W czystym my­śleniu żyje się w sferze nadzmyslowej, tyle że jest to czynność, przez którą nie ogląda się jeszcze żadnych rzeczy nadzmysłowych. W czystym myśleniu człowiek żyje w sferze nadzmysłowej, lecz tyl­ko to jedno przeżywa on w sposób nadzmysłowy; nie przeżywa je­szcze żadnych innych rzeczy, A przeżycia nadzmyslowe winny być kontynuacją takiego przeżywania duszy, które może już być osią­gnięte w zespoleniu z czystym myśleniem. Dlatego też tak ważne jest, aby móc przeżyć to zespolenie się w sposób prawidłowy, po­nieważ ze zrozumienia tego zespolenia się z czystą myślą rodzi się światło, które może również przynieść ze sobą zdanie sobie sprawy z istoty poznania nadzmysłowego. Gdyby przeżycie wewnętrzne opa­dło poniżej tej jasnej świadomości, jaka przejawia się w myśleniu, znalazłoby się na manowcach w stosunku do prawdziwego pozna­nia nadzmysłowego. Zostałoby opanowane przez funkcje cieles­ności; wówczas to, co dawałyby te przeżycia oraz ich wytwory, nic byłoby objawieniem się przez nic świata nadzmysłowego, lecz prze­jawami cielesności w dziedzinie świata leżącego poniżej świata zmy­słów.

Z chwilą, gdy dusza swoimi przeżyciami wejdzie w dziedzinę świata nadzmyslowego, przeżycia jej są tego rodzaju, że nie tak łatwo daje się znaleźć dla nich wyraz w mowie, tak jak dla przeżyć w obrębie świata zmysłów. Przy opisywaniu przeżyć nadzmysło­wych niejednokrotnie trzeba mieć świadomość, że przedział mię­dzy jego słownym wyrażeniem, a rzeczywistym stanem rzeczy, któ­ry ma ono wyrazić, jest w pewnej mierze większy, niż w przeżyciach

fizycznych. Trzeba dopracować się zrozumienia, że niektóre z wy­rażeń są tylko jakby subtelnym wskazaniem w formie obrazowej na rzecz, do której się ono odnosi. Tak na str. 22 tej książki jest po­wiedziane: “Pierwotnie wszystkie wskazania oraz nauki wiedzy duchowej zostają mianowicie podane w obrazowej mowie znaków". A na str. 57 musiało być powiedziane o okrcśionym “systemie pisma". Łatwo może komuś przyjść na myśl, że można by chcieć nauczyć się tego pisma w podobny sposób, jak ludzie uczą się glo-sek i ich zestawień dla pisma którejś zwykłej mowy fizycznej. Jed­nak trzeba powiedzieć, że istniały i istnieją szkoły oraz związki dla pielęgnowania wiedzy tajemnej, które są w posiadaniu znaków sym­bolicznych, za pomocą których dają wyraz nadzmysłowym stanom rzeczy, a kto jest wtajemniczony w znaczenia tych znaków obra­zowych, posiada dzięki temu środek kierujący jego przeżycia, o których była tu mowa, ku nadzmysłowym realnościom. Jednakże dla przeżyć nadzmysłowych o wiele bardziej istotne jest to, że w toku przeżyć nadzmysłowych, które dusza może osiągnąć przez urzeczywistnienie treści tej książki, może ona, oglądając nadzmy-slową rzeczywistość, zdobywać we własnym doświadczeniu ob­jawienie tego pisma. Zjawisko nadzmyslowe mówi duszy rzeczy tego rodzaju, że musi je ona przełożyć na mowę symbolicznych zna­ków, aby mogła je ogarnąć z całą świadomością. Można powie­dzieć, że to, co jest w tej książce podane, może być zrealizowane przez duszę każdego, a w toku realizacji, który dusza może sobie wyznaczyć sama według podanych wskazań, występują opisane tu wyniki. Niech przedstawiona tu książka będzie uważana za rozmo­wę, którą prowadzi autor z czytelnikiem. Gdy jest w niej powie­dziane, że uczeń wiedzy tajemnej potrzebuje osobistego pouczenia, należy rozumieć to tak, że sama książka jest pouczeniem. W daw­nych czasach istniały powody ku temu, by pouczenia osobiste były zastrzeżone dla ustnego nauczania tajemnego; obecnie wstąpiliśmy na ten stopień rozwoju ludzkości, w którym poznanie duchowe po­winno być o wiele szerzej rozpowszechniane niż dawniej. Powinno stać się dostępne dla każdego człowieka w zupełnie innym zakresie niż w czasach minionych. I właśnie książka ma zastąpić dawne nau­czanie ustne. Pogląd, że oprócz tego, co jest powiedziane w książcekonieczne są jeszcze pouczenia osobiste, jest tylko względnie słu­szny. Ten, czy ów może wprawdzie potrzebować osobistej pomocy i może to mieć dla niego duże znaczenie, lecz byłoby błędem sądzić, że są jakieś zasadnicze rzeczy, których nie znajdzie się w książce. Jeśli będzie się ją czytało prawidłowo, a zwłaszcza dokła­dnie, znajdzie sieje.

Opisy zawarte w tej książce mogą wywrzeć takie wrażenie, ja­koby miały być wskazaniami do przemienienia się w całkowicie innego człowieka. Kto jednak wczyta się w nie prawidłowo, prze­kona się, że nie mówią one o niczym innym, jak tylko o tym, w ja­kim wewnętrznym nastawieniu duszy powinicn"znajdować się czło­wiek w tych chwilach swojego życia, kiedy chce stanąć w obliczu świata nadzmysłowego. Ten nastrój duszy rozwija on w sobie jako swoją drugą istotę; zaś tamte zdrowe jestestwo podąża dawnym trybem dalej. Umie on z całą świadomością oddzielić je od siebie, umie też wywołać w sposób właściwy wzajemne ich na siebie od­działywanie. Nie uczyni siebie ani nieprzydatnym, ani niezaradnym życiowo przez to, że straci dla niego zainteresowanie oraz zaradność i “całymi dniami będzie badał świat duchowy". Jednak trzeba przy­znać, że te przeżycia w świecie nadzmysłowym będą opromieniały swoim światłem całe jestestwo człowieka; nie może to jednak wy­obcować go z życia, lecz uczynić to życie bardziej dzielnym oraz owocnym. To, że opis musiał być utrzymany tak, jak to się stało, wynika stąd, że proces poznawczy skierowany na świat nadzmy-słowy ogarnia jednak całego człowieka i w chwili, gdy oddaje się on tego rodzaju działalności poznawczej, powinno się to odbywać z oddaniem się jej całym jestestwem. O ile w czynności postrzega­nia barwy zaangażowane jest tylko oko z jego przedłużeniem ner­wowym, o tyle nadzmysłowa czynność poznawcza ogarnia go całe­go. Dlatego też “cały" staje się “okiem" lub “uchem". A ponieważ tak właśnie jest, to gdy podawane są wskazania co do rozwoju władz poznawczych człowieka, może to wywierać wrażenie, że mówi się o jakiejś całkowitej przemianie człowieka; jak gdyby się

sądziło, że zwykły człowiek nie byłby czymś odpowiednim, że trzeba, by musiałby stać się zupełnie inny.

Chciałbym dodać jeszcze parę uwag do tego, co było powiedzia­ne o “niektórych skutkach wtajemniczenia", które mogą się odno­sić także i do innych wywodów tej książki. Mogłoby komuś przyjść na myśl: po co tego rodzaju opisy obrazowych kształtów przeżyć nadzmysłowyeh? Czy nie można by tych przeżyć przedstawić w pojęciach bez tego rodzaju uzmysłowień? Odpowiedź na to musi brzmieć: w przeżywaniu rzeczywistości nadzmysłowej chodzi o to, aby człowiek w tym nadzmysłowym świecie był świadomy siebie jako jestestwa nadzmysłowego. Bez oglądania własnego jestestwa, którego rzeczywistość wyjawia się we właściwy sobie sposób w całej pełni w podanym tu opisie “kwiatów lotosu" oraz “ciała etery­cznego", człowiek przeżywałby siebie w świecie nadzmysłowym tak, jakby w świecie zmysłowym objawiły mu się rzeczy i wyda­rzenia z jego otoczenia, a on sam nie wiedziałby nic o swoim wła­snym ciele. To, co ogląda w “ciele dusznym" i “eterycznym" jako swoją własną nadzmysłową postać, sprawia, że staje on w świecie nadzmysłowym świadomy siebie, podobnie jak jest świadomy w świecie zmysłowym dzięki spostrzeganiu swojego ciała zmysło­wego.

Przypisy

l)na str. 13

Od czasu zatracenia w kulturze zachodniej rozróżnienia pojęć dusza i duch, odbiło się to w języku polskim w zlaniu się przymiotnika duszny, pochodzącego od dusza z wyrażeniem duchowy, pochodzącym od duch. Język staropolski zna wyrażenia takie, jak np. cierpienia duszne, bezduszność, wielkoduszny itp. Z chwilą odkrycia drogi prowadzącej do poznania światów wyższych przywrócenie przymiotnika duszny obok duchowy staje się koniecznością. (Przyp. tł.)

2) na str. 39

Jestestwa wyższe, o których mówi wiedza duchowa mogą przemawiać tylko do tego, kto rzeczywiście osiąga to, że w głębi duszy może od­bierać od wewnątrz spostrzeżenia w ciszy, bez wzbudzenia swoich własnych zapatrywań lub osobistych uczuć. Dopóki posłyszanym po­glądom przeciwstawia jeszcze jakieś własne poglądy lub uczucia, mil­kną istoty świata duchowego. (Przyp. autora.)

3) na str. 40

Zjawisko, które mamy tu na myśli, o ile odnosi się do obserwacji krysz­tału, zostało w różny sposób wypaczone przez tych, którzy słyszeli o nim wyłącznie zewnętrznie (egzoterycznie), skąd powstały czynności tego rodzaju, jak wpatrywanie się w kryształ itd. Podobne manipulacje opierają się na nieporozumieniach. Są one opisywane w różnych książ­kach, nigdy jednak nie stanowią przedmiotu prawdziwego (ezoterycz­nego) nauczania tajemnego. (Przyp. autora.)

4) na str. 45

Kto chciałby zwrócić tu uwagę, że przy ścisłym zbadaniu pod mikro­skopem sztuczne ziarno da się jednak odróżnić od prawdziwego, oka­załby tylko, że nie pojął, o co tu chodzi. Chodzi nie o to, co się ma rze­czywiście dokładnie przed oczami, lecz o to, by rozwinąć przy tym siły duszno-duchowe. (Przyp. autora.)

5) na str. 85

Opis znaleźć można w Teozofii Rudolfa Steinera, wyd. Spektrum, Warszawa 1993. (Przyp. autora.)


6) na str. 85

Przy wszystkich dalszych opisach należy mieć na uwadze, że np. przy widzeniu barwy chodzi o widzenie duchowe (ogląd). Gdy poznanie jasnowidzące mówi o tym: widzę czerwień, znaczy to: w sferze duszno-duchowej doznaję przeżycia, które daje się przyrównać do przeżycia fizycznego przy wrażeniu barwy czerwonej. I tylko dlatego, że dla jas­nowidzącego poznania jest rzeczą zupełnie naturalną mówić w takim wypadku widzę czerwień, zostaje użyte to wyrażenie. Kto się nad tym nie zastanawia. Salwo może jakąś barwną wizję wziąć za prawdziwe przeżycie jasnowidzenia. (Przyp. autora).

7) na str. 86

Również i do spostrzegania tych obrotów, a nawet i samych kwiatów lotosu odnosi się uwaga poprzednia, dotycząca widzenia barw. (Przyp. autora.)

8) na str.92

Znający te sprawy rozpozna w warunkach koniecznych dla rozwoju szesnastoplatkowego kwiatu lotosu pouczenie udzielone przez Buddę swoim uczniom w związku ze ścieżką. Nie chodzi jednak o to, by nauczać tu buddyztnu, lecz o przedstawienie warunków rozwoju, wy­nikających z samej wiedzy duchowej. To, że są one zgodne z niektóry­mi naukami Buddy, nie może stanowić przeszkody do uznania ich prawdziwości samych w sobie. (Przyp. autora.)

9) na str. 100

Jest rzeczą zrozumiałą, że w dosłownym znaczeniu wyrażenie ciało duszy (podobnie jak niejedno inne podobne wyrażenie wiedzy duchowej) zawiera w sobie sprzeczność. Jednakże zostaje użyte, ponieważ poznanie jasnowidzące daje spostrzeżenia, przeżywane w duchu tak, jak w widzeniu fizycznym spostrzega się ciało. (Przyp. autora.)

10) na Str. 101

Porównaj opis w Teozofii autora; wyd. Spektrum, Warszawa 1993. (Przyp. aut.)

11) na str. 101

Proszę, by fizycy nie gorszyli się wyrażeniem ciało eteryczne. Przez słowo eter pragnę zaznaczyć tylko subtelność omawianego tworu.

Tego, co zostaje tu podane, nie ma na razie wcale potrzeby zestawiać z eterem hipotez fizyki. (Przyp. aut.)

12) na str. 129

To, co zostało tu opisane, stanowi dla pewnego etapu rozwoju rodzaj ideału, znajdującego się na końcu długiej drogi. Najpierw uczeń poz­naje dwa stany: świadomość w takim układzie duszy, w którym uprze­dnio mógł przeżywać tylko sny pozbawione związków, oraz w takim, w którym mógł spać bez żadnych snów ani świadomości. (Przyp. auto­ra.)

13) na str 142

Widać jasno z powyższego, że opisany stróż progu jest taką (astralną) postacią, która ukazuje się budzącemu się wyższemu widzeniu ucznia. I do tego nadzmysłowego spotkania prowadzi wiedza tajemna. Zabie­giem niższej magii jest ukazywanie stróża progu w postaci widzialnej również zmysłami. Przy tych zabiegacli chodziło o wywołanie obłoku z subtelnej substancji, z dymu kadzidła sporządzonego z określonej mieszaniny szeregu substancji. Rozwinięta siła magika jest wówczas w stanie nadawać kształt unoszącemu się obłokowi i ożywiać go sub­stancją niedopełnionej jeszcze karmy człowieka. Kto jest dostatecznie przygotowany do wyższego widzenia, nie potrzebuje już takiego zmy­słowego widoku; gdyby zaś bez należytego przygotowania stanęła przed oczami jakiegoś człowieka jego nie wyrównana karma jako żywa, zmysłowa istota, groziłoby mu niebezpieczeństwo zejścia na groźne bezdroża. Nie powinno się dążyć do tego. W utworze Bulwera pt. Zenoni ten stróż progu został przedstawiony w formie powieściowej. (Przyp. aut.)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Steiner Rudolf Jak osiagnac poznanie wyzszych swiatow
Jak Osiągnąć Poznanie Wyższych Światów
Wiedza tajemna czyli poznanie wyższych światów, Rudolf Steiner
Warunki poznania wyższych światów
Steiner Rudolf Zarys teori poznania
Jak osiągnąć szczęśćie poprzez minimalizm
Jak osiągnąć sukces w MLM
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Steiner Rudolf - Prawda i Nauka, Dr Rudolf Steiner
Filozofia f k it czyli jak osiagnac spokoj ducha filofu
Jak osiągnąć stan flow (1)
Landlord Jak osiagnac wolnosc finansowa inwestujac w nieruchomosci inweni
jak osiągnąć cel
Jak osiągnąć szczęście (2), Matura, Język Polski, Prace i Motywy maturalne
jak opowiadac o drugiej wojnie swiatowej
jak osiągnąć lepsze wyniki w nauce

więcej podobnych podstron