Sorensen Jessica Delilah

background image

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

2

Delilah

Narodziny Rudzielca

Jessica Sorensen

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

3

Prolog

Jeśli myślisz, że to jakaś historia miłosna, mylisz się. To zupełnie nią nie jest. Czy

zawiera serduszka, całusy i namiętne chwile pomiędzy chłopakiem i dziewczyną? Taa, może
tak, a może nie. To zależy jak zinterpretujecie tę całą kochliwość. Gdybyście zapytali mnie
pięć lat temu, kiedy byłam naiwną szesnastolatką, powiedziałabym wam, że ta historia
właśnie do tego prowadziła. Że pod koniec mojej podróży byłabym szczęśliwa i
odjeżdżałabym w stronę zachodzącego słońca z Czarującym Księciem u mego boku,
miłością mojego życia, który zawsze szeptał mi do ucha czułe słówka i mówił, jaka jestem
wspaniała.

Bo właśnie tak to powinno wyglądać, gdy spotykasz tego jedynego, który patrzy na

ciebie, jakbyś była dla niego wszystkim. Który sprawia, że czujesz się, jakbyś była dla niego
światełkiem w ciemności. Który cię zauważa i sprawia, że czujesz się centrum świata.

Pięć lat temu szczerze wierzyłam, że właśnie w tę stronę zmierza moje życie. Było tak

wiele możliwości kwitnących w początkowych etapach stawania się kobietą. Ale nie miałam
pojęcia o miłości, szczęściu, życiu. Nie miałam pojęcia o tym, kim byłam.

A teraz leżę na wpół martwa na brzegu rzeki, z ledwością mogąc oddychać, niezdolna

poruszyć się, wiedząc, że jeśli ktoś mnie szybko nie znajdzie, umrę tutaj z wyssaną duszą,
jako szkielet samej siebie. Pozostawiona śmierci w wieku dwudziestu jeden lat, skorupa
osoby, którą byłam pięć lat temu, kiedy byłam szesnastolatką, kiedy to wszystko się zaczęło.

Patrząc wstecz, dokładnie widzę moment, w którym moje życie zaczęło zmierzać w

tym kierunku. Ten, w którym nie byłam już dłużej Delilą, ale Rudzielcem.

Było rekordowo gorące lato, pełne możliwości – pełne obietnic. W chwili, w której

założyłam czerwoną sukienkę, czułam, że coś ma się wydarzyć, czułam jak przeistaczam się
w kogoś innego. Sukienka pasowała do moich płomienno-czerwonych włosów, wysokich
obcasów i sznura pereł. Miałam cudowną opaleniznę, a piersi urosły mi w końcu
wystarczająco, że miałam rowek na dekolcie. Poczułam ogień, gdy spojrzałam na swoje
odbicie. Piękna. Inna. Było tyle nadziei. Możliwości. W rzeczywistości mogłam rozwinąć
skrzydła i polecieć.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

4

Ale ostatecznie rozbiłam się i spłonęłam. Ponieważ po tym, jak dostałam wszystko, co

chciałam, straciłam to i zaczęłam powoli opadać. I na końcu mojej podróży stanęłam w
płomieniach i zapłaciłam najwyższą cenę za swoje wybory.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

5

Rozdział 1

Trujący Bluszcz

Delilah, w wieku szesnastu lat…

Delilah. Uwodzicielka. Kusicielka. Zdradliwa kobieta. To tylko niektóre ze znaczeń,

przywiązanych do mojego imienia. Ale czy jestem którąkolwiek z nich? Nie, nawet w
przybliżeniu. W rzeczywistości, mogę być zupełnym przeciwieństwem.

Moja matka, z drugiej strony, jest doskonałym przykładem tych znaczeń.

Jest skomplikowaną kobietą, mającą wiele wzlotów i upadków. Lubi wyglądać

seksownie i młodo, tak samo jak lubi krzyczeć, kiedy jest zestresowana. Obojętnie, czy
chodzi o rachunki, pracę, czy prosty fakt, że nie może znaleźć skarpetek do pary, wydaje się,
jakby wrzask był jej sposobem na wyrzucenie z siebie całego gniewu. Ale jedyną rzeczą, na
którą odmawia krzyku, są mężczyźni. To jej kardynalna zasada: Nigdy nie pozwól, by
mężczyzna cię posiadał – to ty go posiądź.

To nie tak, że jest tragiczną matką. Zapewnia mi dach nad głową. Karmi mnie. Daje mi

ubrania i drobne pieniądze, jeśli je ma. Płaci za moje lekcje baletu, chociaż wiem, że nie
może sobie na to pozwolić. Kiedyś też robiłyśmy wszystko razem, ale potem mój ojciec
rozwiódł się z nią po dwudziestu jeden latach małżeństwa, bo już jej nie kochał. To były jego
dokładne słowa.

Miała czterdzieści jeden lat. Po trzech miesiącach bycia rozwiedzionym, mój ojciec

poślubił dwudziestosześciolatkę. Wtedy rozpoczęły się rozpaczliwe poszukiwania fontanny
młodości przez moją matkę. Mówiąc metaforycznie.

Odkrywała ją w barach, tanich randkach i schadzkach z mężczyznami o połowę

młodszymi od niej. Szczerze, nie mam pojęcia, jak to robi — jak udaje jej się użerać z
niektórymi facetami w domu — poza tym, że wiedzie podwójne życie Trującego Bluszczu,
uwodzicielki z potężnym pocałunkiem, który ogłusza mężczyzn w stan urojenia tak, żeby
mogła zwabić ich do swojego łóżka.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

6

Moja matka ani trochę nie wygląda źle. W rzeczywistości ma hipnotyczny wygląd,

choć nigdy nie byłam w stanie dokładnie wskazać, co jest w niej takiego uderzającego. Jej
włosy nadal mają swój oryginalny kolor miodowego blondu, skóra ma minimalne
zmarszczki, a cycki jej nie zwisają. Ale też nie wygląda na dwudziestopięciolatkę, a
większość facetów, których przyprowadza do domu jest właśnie mniej więcej w tym wieku.
Jak ten, którego przyprowadziła wczoraj. Jest młody, może nawet nie ma dwudziestu pięciu
lat, z kudłatymi brązowymi włosami, błękitnymi oczyma i przyzwoitą twarzą. Jest ubrany w
zapinaną na guziki koszulę, luźne spodnie i czerwony krawat, ale materiał jest pognieciony,
a ubrania zbyt duże, jakby bawił się w przebieranie w rzeczy swojego taty.

Studiuję go, kiedy je śniadanie przy naszym kuchennym stole — moja mama zawsze

robi im śniadanie na następny dzień — próbując odczytać jego myśli, gdy wcina bekon z
jajkami, próbując dowiedzieć się, jak tutaj skończył. Próbując dowiedzieć się, jak ona to
robi: sprawia, że faceci patrzą na nią tymi głupimi oczyma łani, bo jedyne spojrzenie, jakim
kiedykolwiek obdarzali mnie chłopcy, to niewidzialne spojrzenie, niezainteresowane
spojrzenie i jesteś-taką-dobrą-przyjaciółką spojrzenie. Prawie dla wszystkich jestem
Niewidzialną Kobietą.

− Delilah, weź sobie coś do jedzenia – mówi moja matka, czyszcząc patelnię w

zlewie. Ma na sobie jedwabny szlafrok, który ledwie sięga jej ud i jest
rozwiązany, ujawniając, że ma pod spodem koronkową koszulkę, z której prawie
wyskakują jej cycki. Jednak dla mnie to nie jest wielka sprawa. W
rzeczywistości, zazwyczaj ma na sobie tylko stanik i majtki, więc jestem
wdzięczna za ten szlafrok. Na dodatek wygląda w tym dobrze. Gdybym ja tak
wyglądała, prawdopodobnie chodziłabym w szlafroku przez cały czas.

− A tak, dobrze – mówię, odrywając myśli od jej ubioru i sięgając po bekon na

stole.

Unosi brwi, rzucając mi podejrzliwe spojrzenie, jakby myślała, że zamierzam uwieść

kolesia, z którym spędziła ostatnią noc, wywiązać się ze swojego imienia. Ale nawet nie
wiedziałabym jak to zrobić, gdybym chciała.

− Co? – pytam niewinnie, napychając usta bekonem.

Przewraca na mnie oczami i wraca do skrobania patelni, podczas gdy facet naprzeciw

mnie pożera swój bekon. – Nic – mama odpowiada, zakręcając kran. Następnie się odwraca i
spogląda na zegar na ścianie. – Nie powinnaś zbierać się do szkoły?

Patrzę na godzinę na mikrofalówce. – Mam jeszcze piętnaście minut.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

7

− Taa, ale mam coś do zrobienia – mówi mi, wpatrując się w swój najnowszy

podbój, jakby był bekonem, a ona chciała go zjeść.

Koleś spogląda na nią, mierzwiąc włosy dłonią i zerka w moją stronę, ale jednocześnie

nie patrzy na mnie tak naprawdę, bardziej jak przeze mnie. Odchylam się na bok tylko po to,
żeby zobaczyć, czy uda mi się złapać jego wzrok i uwagę. Nawalam epicko i ostatecznie
kończy się na tym, że gościu patrzy na moją matkę. I po raz kolejny czuję się nieistotna.

To jak oglądanie sztuki, a moja mama jest na środku sceny, wszystkie reflektory na

niej. Jej oczy napotykają faceta z drugiego końca pomieszczenia. Pożądanie wypełnia ich
twarze. Niemal mogę sobie zwizualizować winorośle trującego bluszczu wyrastające z mojej
mamy, ześlizgujące się na podłogę i oplatające się wokół jego nóg i rąk, przywiązując go do
niej.

Wpatruje się w nią, jakby była najbardziej niesamowitą i najpiękniejszą kobietą na

świecie, w sposób w jaki chciałabym, że patrzyli na mnie faceci, choć raz. – Jesteś gotowa
dać mi rundę drugą, kochanie? – pyta, zmuszając się do przełknięcia wielkiego kęsa bekonu.

Marszczę nos. To nie pójdzie zbyt dobrze. Moja matka nie lubi tracić kontroli. Nie lubi

dawać facetom czegokolwiek, tylko brać.

Mama zawiązuje pasek wokół szlafroka, zamykając go. – W zasadzie to myślałam,

żeby odwieźć cię do domu. Muszę wcześniej wyjść do pracy i o ile nie chcesz jechać do baru
autobusem, żeby odebrać swój samochód, będziesz musiał wyjść ze mną.

Po tym, co powiedziała można by pomyśleć, że z nim skończyła, ale nie. To dla niej

rutyna. Rutyna uwodzicielki, pełna toksycznych pocałunków i manipulacji umysłu. Staje
wyprostowana, a ma na sobie szpilki, więc jej nogi wyglądają na bardzo długie, kiedy
powoli podchodzi do stołu i śledzi palcem kark faceta. Zauważam, że drży. Mama pochyla
się i szepcze mu coś do ucha, a następnie odsuwa się, ale nie zanim nie łapie go za krawat.
Jego oczy rozszerzają się, kiedy go podnosi i facet jak pies pozwala jej zaprowadzić się do
sypialni.

Chwilę później słyszę, jak drzwi się zatrzaskują i włącza muzyka. Mama zawsze włącza

muzykę, albo dlatego, że lubi jej słuchać podczas uprawiania seksu, albo nie chce, żebym
słyszała co się dzieje. Korytarzem płyną rytmy „Leather and Lace” Stevie Nicks i Dona
Henleya.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

8

Piosenka nadal gra, gdy kończę śniadanie, a potem odkładam naczynia do zlewu i

odtańcuję sobie drogę do pokoju, nucąc słowa pod nosem, udając przez chwilę, że to ja
jestem w centrum sceny.

Przebieram się z piżamy i przygotowuję się do szkoły. Dżinsy i koszulka są moim

normalnym strojem. Kucyk jest moją wyjściową fryzurą. Dodaj do tego trochę błyszczyka i
eyelinera i jestem gotowa do wyjścia. To nie tak, że nie próbowałam postarać się nieco
bardziej. Faceci nie zauważają mnie nawet wtedy, kiedy się staram. Jak wówczas, kiedy
jeden jedyny raz założyłam bikini na basen miejski. Miałam trzynaście lat i nadal trochę się
zaokrąglałam, ale i tak myślałam, że byłoby miło, gdyby paru kolesi popatrzyło w moją
stronę. Ale Sandy Manderlin, ratowniczka, tego dnia ubrana była w swoje bikini i po prostu
powiedzmy, że mogła pobiegać jak Pamela Anderson za jej pieniądze.

Poczułam się głupio za samo próbowanie i bardzo przeciętnie, zwłaszcza kiedy Tommy

Linford powiedział mi, że w ogóle nie musiałam zakładać bikini — plastry by wystarczyły.
Odparłam prostą uwagą o konieczności wypychania sobie przez niego kąpielówek
skarpetami tylko po to, żeby wyglądało, jakby coś tam miał.

Popchnął mnie i przewrócił, a ja wróciłam do domu z płaczem. I spaliłam bikini.

Po ubraniu się wsuwam na stopy Conversy, a potem wrzucam do plecaka puenty

1

i

trykot, bo po szkole ma zajęcia taneczne. Instruktorka nie jest najlepsza, nie tak jak ta w
Fairview, która była częścią zespołu i tańczyła w Nowym Jorku. Ale jest tania i tylko na tyle
moja mama może sobie pozwolić. A ubłaganie jej, żeby w ogóle za nie płaciła wymagało
wielu perswazji i obietnic sprzątania domu.

Po spakowaniu rzeczy do szkoły i na taniec, wychodzę na zewnątrz. To jasny dzień,

słońce promienieje z nieba, ptaszki ćwierkają. To scena wprost jak ze Śpiącej Królewny, za
wyjątkiem tego, że lasem jest grupa domów dla biedoty, a zwierzątkami są narkomani,
prostytutki i nieszczęsne ubogie dusze, które miały albo gówniane szczęście przez całe życie,
dokonane z wyborów, albo, jak ja i moja mama, rozwiodły się i straciły połowę domowych
dochodów, bo jakiś leniwy ojciec nie chce płacić alimentów.

Mimo wszystko udaję, że jestem Śpiącą Królewną, bo dzięki temu droga do szkoły jest

łatwiejsza, a do czasu, gdy dochodzę do końca podjazdu, kręcę się z wyciągniętymi do
przodu rękami w mojej pierwszej pozycji śpiewając piosenkę „Beautiful Day” U2.

1

Puenty – buty do baletu.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

9

W połowie drogi do ulicy przysięgam, że ktoś mnie obserwuje, ale zbywam to

wzruszeniem ramion, bo nikt nigdy mnie nie zauważa.

Jestem w połowie obrotu, gdy kogoś słyszę: - No, czyż nie jesteś po prostu garścią tęcz

i słoneczek. – Dźwięk męskiego głosu sprawia, że potykam się przy kolejnym obrocie.
Chwieję się i lecę do przodu, uderzając łokciem o łańcuchowe ogrodzenie ciągnące się
wzdłuż podjazdu.

− Kurwa mać – klnę w bardzo niekobiecy sposób, gdy pocieram zdarty łokieć.

− Przepraszam – mówi męski głos. – Nie chciałem cię przestraszyć.

Moje oczy unoszą się do sąsiedniego domu i odnajduję najbardziej cudownego faceta,

jakiego kiedykolwiek widziałam stojącego w pobliżu ogrodzenia ze smarem na rękach i
czole, patrzącego na mnie. Ma ciemne brązowe włosy, które są ogolone na bardzo krótko, a
ubrany jest w luźne dżinsy wiszące na jego biodrach oraz brązowe obuwie robocze. Nie ma
koszulki, a jego klata wycięta jest ze szczupłych mięśni, na boku ma tatuaże wyglądające na
plemienną sztukę.

Tatuaże, na które się gapię.

I on zauważa, że się gapię.

Czerwienię się spoglądając w dół na chodnik, gdy robię kilka korków w tył, wiercąc się

pod jego penetrującym spojrzeniem. – Nie przestraszyłeś mnie – kłamię. – Po prostu jestem
niezdarą.

− Nie jesteś ani trochę niezdarna – mówi, a brzmienie jego głębokiego głosu

wysyła wibracje przez moje ciało. – W rzeczywistości to cieszyło mnie patrzenie,
jak tańczysz.

Spoglądam na niego, zszokowana, że on wciąż na mnie patrzy z taką intensywnością,

że trudno mi oddychać. Przeszukuję umysł, żeby coś powiedzieć, ale czuję, że w gardle mi
zaschło.

− W rzeczywistości, prawdopodobnie jesteś całkowitym przeciwieństwem

niezdarności – kontynuuje, patrząc na mnie w taki sposób, o jakim zawsze
marzyłam, żeby patrzył na mnie chłopak—jakbym nie była niewidzialna albo
nieistotna. Jakbym istniała.

− Jak masz na imię? – pyta, pochylając się w stronę ogrodzenia i opierając na nim

łokcie.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

10

− Delilah Peirce – mówię mu, przesuwając plecak wyżej na ramię. – A ty?

− Dylan Sanderson. – Kiwa głową na mój jednopiętrowy dom ze sztukateriami,

obwieszony lampkami choinkowymi, mimo iż jest maj. – Mieszkasz tutaj?

Potakuję. – Tak, z mamą.

− Och. – Wygina brwi. – Więc ta blondynka, którą widziałem wcześniej jak

wychodzi zabrać gazetę ze schodów to… twoja siostra.

Marszczę brwi, czując jak znów wyłania się moja niewidzialność, światła wokół mnie

ciemnieją, już nie jestem w centrum sceny. – Nie, to moja mama.

Jego brwi wystrzeliwują jeszcze wyżej. – Łał, tego się nie spodziewałem… ile ma lat?

Walczę, żeby nie okazać swojego rozczarowania. – Czterdzieści jeden.

Robi pauzę, studiując mnie intensywnie i to sprawia, że moja skóra robi się gorąca, ale

nie od rumieńca. To gorąco z chęci, ponieważ chcę, żeby tak na mnie patrzył. – Ile masz lat?

− Siedemnaście. – Nie jestem pewna, dlaczego kłamię, poza tym, że bycie

siedemnastolatką wydaje się być w cholerę lepsze od bycia szesnastolatką, a poza
tym, wydaje mi się, że on jest trochę starszy. – A ty?

− Prawie osiemnaście – mówi, z oczyma wciąż na mnie.

− Właśnie się wprowadziłeś? – pytam. – Czy zatrzymałeś się u pary, która tutaj

mieszka? Nie przypominam sobie, żeby się wyprowadzali.

− Nie wyprowadzili się. – Wskazuje palcem na dom. – Po prostu przeniosłem się z

powrotem na trochę do rodziców, dopóki nie ogarnę paru rzeczy.

Ośmielam się zrobić krok bliżej ogrodzenia i spostrzegam, jak piękne są jego oczy. I

jak wiele emocji w sobie noszą. Jakby odczuwał zbyt wiele, ale starał się trzymać to w
ukryciu przed światem. – Cóż, gdzie wcześniej mieszkałeś?

Wydaje się być trochę spięty przez to pytanie, jego ramiona tężeją. – Tu i tam.

Myślę o zapytaniu go, jaka jest jego historia, albo jeszcze lepiej, olśnić go moimi

umiejętnościami flirciarskimi. Ale jeszcze ich nie odkryłam, więc zamiast tego kończę
mówiąc: - Brzmi fajnie.

Posyła mi spojrzenie jakby myślał, że jestem urocza. – Dokąd idziesz tak wcześnie

rano?

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

11

− Do szkoły – mówię mu.

− Jest lato. Szkoła się jeszcze nie skończyła?

Kręcę głową. – Dzisiaj jest ostatni dzień.

− I idziesz? – pyta, wycierając smar z rąk o spodnie, wydając się tracić mną

zainteresowanie, gdy spogląda ponad moim ramieniem. – Kurczę, ja zawsze
olewałem ostatni dzień.

Nagle czuję się jak dziesięciolatka z pieczątką FRAJER na czole. – Cóż, zaraz potem

mam lekcje tańca, a jadę autobusem ze szkoły, więc tak jakby muszę iść. – Robię słabą
wymówkę.

− Jesteś tancerką? – pyta i rozjaśnia mi się trochę, że ponownie zwraca na mnie

uwagę.

Kiwam głową. – Taa, w większości tańczę balet i czasami hip-hop.

Jego wzrok przesuwa się powoli po moich szczupłych nogach i płaskim brzuchu, a ja

staczam walkę, by nie odwrócić wzroku od gorąca w jego oczach i ciepła wyłaniającego się
w moim ciele. Ciepło tylko się wzmaga, gdy jego spojrzenie napotyka moje i przez chwilę
czuję to dziwne migotanie pewności siebie wewnątrz i staję trochę bardziej wyprostowana.

− Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak tańczysz – mówi z uśmiechem. Nie jestem

pewna, jak odpowiedzieć, podenerwowana tym pomysłem. Uśmiech zaczyna
opuszczać jego twarz, im dłużej pozostaję milcząca. – No chyba, że ty nie
chcesz.

− Nie, chcę – mówię pospiesznie. – Za-zatańczę.

Jego uśmiech powraca, większy, odważniejszy, bardziej pewny siebie. – Mam zamiar

trzymać cię za słowo, Delilah – mówi. – W rzeczywistości, nie mogę się tego doczekać. –
Robi pauzę, jego oczy znów przesuwają się po moim ciele i otwiera usta, żeby coś
powiedzieć. Spojrzenie w jego oczach sprawia, że zastanawiam się, czy to coś ważnego, ale
zamyka nagle szczękę, kiedy przez drzwi wychodzi kobieta.

Ma na sobie szlafrok, ale nie jest taki, jak mojej mamy; szlafrok tej kobiety zrobiony

jest z różowego futerkowego materiału i spływa w dół aż do kostek. Włosy ma nawinięte na
wałki, a na stopach kapcie. – Dylan, przywlecz tu swój tyłek i posprzątaj ten cholerny syf,
który zostawiłeś w kuchni! – krzyczy, wystarczająco głośno, żeby usłyszeli ją sąsiedzi z
naprzeciwka.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

12

Szczęka Dylana zaciska się, skrywane emocje w jego oczach są na skraju

wybuchnięcia. – Będę tam za chwilę – odpowiada zaskakująco opanowanym tonem. Nie
patrzy na nią, kiedy mówi; jego wzrok wciąż jest przytwierdzony do mnie i wszystkie
emocje w jego wnętrzu skierowane są w moim kierunku.

To przytłaczające i oddech więźnie mi w gardle.

− Nie karm mnie tym gównem „będę tu za chwilę” – odkrzykuje, zgarniając gazetę

z ganku. –U ciebie oznacza to, że twoje tępe dupsko będzie tu siedzieć i
naprawiać samochód, dopóki nie zachce ci się przyjść. – Cofa się do drzwi. – Nie
przyjmuję do wiadomości tego pieprzenia. Rusz tu dupę i przestań zaczepiać
cholernych sąsiadów. – Odwraca się i wchodzi z powrotem do domu, siatkowe
drzwi zatrzaskują się za nią.

Następuje długa pauza, podczas której wszystko, co mogę usłyszeć, to oddech Dylana.

Chcę go zapytać, czy z nim wszystko w porządku, bo jego mama wydaje się prawdziwą
suką.

W końcu udaje mi się wystarczająco zebrać na odwagę. – Wszystko okej?

Mruga, jakby był ogłuszony, ale dotknięty wyraz jego twarzy szybko znika i nagle

wygląda na spokojnego. – W najlepszym porządku. To nic, czego bym już wcześniej nie
słyszał.

− Jesteś pewien? – Sprawdzam jeszcze raz. – Wiem, jak uciążliwi potrafią być

rodzice.

Kiwa głową, patrząc na mnie, jakby próbował coś wymyślić. – Nic mi nie będzie, o ile

możesz zrobić dla mnie jedną rzecz.

− Okej – mówię, lekko zdezorientowana.

− Kiedy wrócisz do domu upewnij się, żeby się ze mną przywitać.

− A co, jeśli nie będzie cię na zewnątrz?

− Będę – obiecuje z uśmiechem i ta ciemna chmura, która nad nim rosła, ulatuje.

− Dobrze – mówię mu powstrzymując uśmiech, pomimo tego jak wielkie szczęście

we mnie bulgocze. – Upewnię się co do tego.

− Dobrze. – Jego uśmiech poszerza się. – Pozwolę ci pójść do szkoły. Nie

chciałabyś się spóźnić w ostatni dzień. – Puszcza mi oczko, gdy wycofuje się w
kierunku starego samochodu z podniesioną maską zaparkowanego na podjeździe.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

13

Macham mu, a potem ruszam do szkoły robiąc równe kroki, pomimo tego jak bardzo

chcę tańczyć po chodniku. Czuję jak obserwuje mnie przez całą drogę aż do końca
podwórza, gdzie nie może mnie już zobaczyć, kiedy znikam za rogiem.

Pozwalam przebić się mojemu uśmiechowi. Choć raz ktoś na mnie patrzył. Choć raz

czuję się jak Trujący Bluszcz, a nie jak Niewidzialna Kobieta.

Patrząc na to wstecz, kiedy leżę tu teraz na brzegu, woda podnosi się z prądem i

wdziera na moje ciało, zdaję sobie sprawę, że byłam naiwna. Że wcale nie byłam bliska
trującego bluszczu. Że nigdy nawet bym się nie zbliżyła. Jeśli już, to Dylan był Trującym
Bluszczem w przebraniu, a ja byłam jego kolejną ofiarą.

Ale to nie była tylko jego wina. Wszakże to ja jestem tą, która zdecydowała się do

niego wrócić, nawet po tym jak odkryłam jego toksyczny pocałunek.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

14

Rozdział 2

Plastikowe lalki

Upewniam się, żeby powiedzieć cześć Dylanowi po drodze do domu. Rozmawiamy

przez jakieś dziesięć minut, a potem on musi wracać do domu, żeby pomóc przy czymś
matce. Przez następne kilka dni nie wpadam na Dylana i jestem zaskoczona, jak bardzo mnie
to smuci. Nigdy nie byłam dziewczyną uganiającą się za chłopakami, a jednak łapię się na
ciągłym sprawdzaniu, czy przypadkiem nie błąka się znowu po podjeździe.

Ale po trzech dniach od naszego spotkania nadal go nie widziałam, i zapowiada się

początek długich, nudnych wakacji. Bryant, mój jedyny bliski przyjaciel, wyjechał na drugi
koniec kraju parę dni przed końcem szkoły. Pozostaje mi spędzenie całych wakacji z Marthą,
która jest bardziej przyjaciółką Bryanta, niż moją, i jestem całkiem pewna, że myśli, iż moja
matka jest prostytutką.

− Nie mogę uwierzyć, że ona chodzi wszędzie tak ubrana – mówi Martha,

kartkując strony czasopisma, podczas gdy leży na brzuchu na moim łóżku.
Brązowe włosy ma upięte w niechlujny koczek, a ubrana jest w szorty i za duży
T-shirt oraz okulary przeciwsłoneczne na głowie. Pewnie mogłaby być ładna,
gdyby się postarała, ale nie jest. Dodatkowo myślę, że jest ekstremalną
feministką i nie cierpi sukienek oraz kusych ubrań. Może to dlatego tak ją razi
garderoba mojej mamy.

− Taa, ale można do tego przywyknąć – mówię jej pochylając się do przodu na

krześle w swojej próżności, żeby znowu wyjrzeć zza zasłony. Mam doskonały
widok na podjazd Dylana, ale tak jak dziesięć poprzednich razy, gdy zaglądałam,
jest pusty. Wzdycham, siadając z powrotem, wiedząc, że prawdopodobnie
powinnam przestać, bo skręcam w kierunku zachowań prześladowczych.

− Nie sądzę, że powinno się do tego przyzwyczajać – mówi. – Ona jest mamą i

powinna się tak zachowywać.

Robię się trochę defensywna. – Tylko dlatego, że ubiera się skąpo nie oznacza, że jest

złą matką.

Spogląda na mnie z powątpiewaniem. – Daje ci zły przykład i uczy wszystkiego, czym

nie powinna być kobieta.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

15

− A skąd ty wiesz, jaka powinna być kobieta? – pytam, wiedząc, że jestem

nietaktowna, ale obraża moją matkę, a ona nie porzuciła mnie tak jak mój ojciec.
– Kompletnie nie masz pojęcia, czego pragną faceci, co jest powodem, dla
którego nigdy nie byłaś na randce.

Piorunuje mnie wzrokiem, gdy zamyka czasopismo. – Wiesz co? Nie muszę tego znosić

– mówi, schodząc z łóżka i wsuwając japonki. – Powiedziałam Bryantowi, że spróbuję być
dla ciebie miła pomimo wątpliwości, że się zrewanżujesz, ale jak zwykle, jesteś suką.

− Ja jestem suką? – mówię wkurzona. – To ty obrażałaś moją mamę.

Porywa torebkę z łóżka i posyła mi ostre spojrzenie, gdy przewiesza ją sobie przez

ramię. – Nie obrażałam jej. Powiedziałam tylko to, co mówią o niej wszyscy w mieście — że
jest dziwką. – Patrzy na mnie z wyższością. – Tylko że ja starałam się użyć milszych słów. –
Idzie w kierunku drzwi, a ja pozwalam jej wyjść, mimo iż wiem, że istnieje dobra szansa na
to, że teraz całe wakacje spędzę samotnie.

− Suka – mamroczę pod nosem, gdy wstaję i przechodzę przez pokój do telefonu

na szafce nocnej. Mama dała mi telefon, gdy miałam osiem lat, kiedy jeszcze
bawiłam się lalkami, tak więc aparat jest różowy z brokatem i wygląda, jakby
wziął się z domu lalki Barbie. Próbowałam namówić ją, żeby kupiła mi telefon
komórkowy, ale ona twierdzi, że nie możemy sobie na to pozwolić.

Wybieram numer Bryanta i czekam, aż odbierze.

− Hej, co słychać u najseksowniejszego rudzielca na świecie? – pyta, tak jak

zawsze, gdy odbiera. Nadal jesteśmy dość blisko, ale w rzeczywistości byliśmy
bliżej, dopóki nie zaczął umawiać się z kimś innym parę miesięcy temu i tamta
dziewczyna uważała, że jestem pewnego rodzaju zagrożeniem, zwłaszcza kiedy
zapytała Bryanta, czy kiedykolwiek się spiknęliśmy, a on głupio powiedział jej
prawdę: że tak, raz, kiedy mieliśmy po piętnaście lat i po raz pierwszy
próbowaliśmy się upić, obmacywaliśmy się i dotykaliśmy niestosownie. Po tym
nie chciała, żeby się ze mną spotykał. Wciąż widywaliśmy się raz na jakiś czas,
ale nawet w przybliżeniu nie tak często, jak dawniej.

− Powiedziałeś Marcie, żeby dała mi szansę pomimo wątpliwości? – pytam,

opadając na łóżko i wpatrując się w sufit na plakat Flashdance, który jest totalnie
z lat osiemdziesiątych, ale jako tancerka szanuję ten film.

− Cholera, powiedziała ci tak? – Klnie pod nosem, a ja uśmiecham się do siebie

wiedząc, że jeśli nic innego, to Bryant zżyma ją, że to zrobiła.

− Taa, po tym jak mi powiedziała, że już nie ma zamiaru tego robić – mówię mu,

owijając kabel od telefonu wokół palca. – I że jestem suką.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

16

− A byłaś suką? – pyta.

− Może – przyznaję. – Ale ona nazwała moją matkę dziwką.

Robi pauzę. – Ale ona tak jakby nią jest.

− Tak, wiem, ale to nie daje jej prawa, żeby tak mówić.

Wzdycha. – Wiem. Pogadam z nią.

− Nie rób sobie kłopotu. – Przetaczam się na bok i wspieram łokciem o materac

tak, żebym mogła oprzeć głowę o rękę. – Wiem, że chcesz, żebyśmy się
dogadywały, ale bez ciebie to jest po prostu niezręczne.

− Ale ja się o ciebie martwię – mówi mi. – Nie masz wielu przyjaciół i obawiam

się, że po prostu się załamiesz.

− Sprawiasz, że wyglądam na samobójczynię – odpowiadam. – A nią nie jestem.

− Wiem, że nie jesteś – odpowiada. – Ale możesz być samo destrukcyjna, gdy

jesteś pozostawiona sama sobie.

− Jak na to wpadłeś? – pytam, niepewna, czy jestem ciekawa, czy urażona.

− Pamiętasz, jak pojechałem na te wakacje rodzinne zeszłego lata – mówi. – Kiedy

mieliśmy po trzynaście lat.

Marszczę brwi na to wspomnienie. – Przechodziłam przez pewną fazę.

− Delilah, niemal zostałaś aresztowana.

− Nudziłam się – argumentuję. – A Milly Amerson była jedyną osobą, która chciała

spędzać ze mną czas. To nie moja wina, że była kleptomanką.

− Ale twoja wina, że i ty próbowałaś nią być. I to bardzo kiepską – mówi. –

Zdecydowałaś się to zrobić, bo się nudziłaś i miałaś trudności ze zdobyciem
przyjaciół. W rzeczywistości, jesteś lepsza w robieniu sobie wrogów, jeśli już.

Wzdycham z ciężkim sercem. – Dobra, rozumiem twój punkt widzenia – mówię. –

Kurczę, ale z ciebie mamuśka.

− Cóż, ktoś musi nią być - mówi. Z każdym innym poczułabym się obrażona, ale

Bryantowi zawsze odpuszczam, bo to na niego mogłam liczyć zaraz po
rozwodzie, gdy mama sięgnęła dna, chlała w depresji i prawie wcale nie
wychodziła z łóżka przez trzy miesiące. Wreszcie jednak wstała i znów zaczęła
się mną zajmować, a ludzie mają prawo załamać się raz na jakiś czas.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

17

− Dzięki za troskę o mnie – mówię. – Ale przyrzekam, nawet jeśli nie będziemy

spotykać się z Marthą, nie zamierzam wracać do kleptomanii z Milly.

− Po prostu bądź ostrożna – mówi. – Martwię się o ciebie.

− Wiem o tym – mówię mu. – Ale obiecuję, jeśli zrobi się naprawdę źle, dam ci

znać.

− Dobrze – mówi. – A teraz muszę lecieć. Mama dręczy mnie, żebym pomógł jej

dokończyć rozpakowywanie.

− Dobra, zadzwoń, jak będziesz miał okazję – mówię. – To opowiem ci o moim

gorącym sąsiedzie.

Śmieje się. – Okej, to zdecydowanie brzmi tak, że warto oddzwonić.

Żegnamy się, rozłączamy, a potem kładę się na łóżku, wpatrując w sufit. Jest cicho i

domyślam się, że mama wyszła już do pracy, co oznacza, że mam dom dla siebie aż do
trzeciej, godzinę po zamknięciu baru, bo zawsze spędza godzinę w barze z facetem, którego
kusi, by poszedł z nią do domu.

Zaczyna wkradać się nuda. Nienawidzę być sama. Przez to czuję się jeszcze bardziej

niewidzialna. Gdybym miała swój sposób, miałabym kogoś przy sobie przez cały czas.

W końcu już nie mogę znieść ciszy. Schodzę z łóżka, ubieram spodnie dresowe i

bezrękawnik, spinam włosy i zgarniam nagranie muzyki klasycznej ze stosika na podłodze.
Podchodzę do gramofonu na biurku, umieszczam igłę na płycie i rozbrzmiewa Sonata
Księżycowa
Beethovena.

Zaczynam tańczyć, pozwalając muzyce posiąść mnie, gdy wyobrażam sobie siebie na

scenie, a każdy patrzy. Fouetté en tournant. Grand jeté. Pirouette. Moje ruchy są wolne, ale
pełne wdzięku i mocne. Każde muśnięcie palców stóp, każdy obrót, każde podniesienie nogi
doskonale płynie z muzyką. Tworzę historię używając wyłącznie mojego ciała, o
dziewczynie, która niekonieczne jest smutna, ale czegoś szuka – po prostu jeszcze nie wie,
co to jest.

Im dłużej trwa piosenka, tym bardziej się w niej zatracam. Opowieść staje się bardziej

obezwładniająca. Przemieniam się w kogoś innego. Kogoś żywego. Kogoś zauważanego.
Kogoś nieprzeoczanego. Mogę wyobrazić sobie siebie na scenie, ubraną w tiule i pióra,
wcielającą się w postać Odetty w Jeziorze Łabędzim, i każdy mnie widzi. Zauważa.
Podziwia.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

18

Do czasu, gdy kończę, jestem niemal we łzach i nie wiem dlaczego. Nie czuję się

smutna. W rzeczywistości, czuję się zadowolona.

Chciałabym powrócić i rozkoszować się tą chwilą, zdać sobie sprawę, jak wspaniale

było odczuwać taką radość. To było ostatnie lato, kiedy tak się czułam. Tak tańczyłam.
Czułam się zadowolona. W końcu straciłam chęć do robienia tego dłużej, a moje buty do
baletu wylądowały w pudle razem z różowym telefonem i plakatem Flashdance, wszystkim,
co składało się na to kim byłam na początku wakacji.

Kiedy zatańczyłam ponownie, to nie było to samo – ja nie byłam taka sama. Tak,

płakałam, ale nie dlatego, że się poruszałam. Płakałam dlatego, że tańczyłam topless na
scenie przed bandą drących się nieznajomych, którzy nie dostrzegali mnie tak naprawdę,
przynajmniej nie prawdziwej mnie, tej, która marzyła o byciu Odettą. Dla nich byłam po
prostu plastikową lalką.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

19

Rozdział 3

Diablica

Później tej nocy, kiedy siedzę przed telewizorem i zastanawiam się, czy chcę oglądać

nocne powtórki i składać pranie, czy iść do łóżka, słyszę dźwięk muzyki z sąsiedztwa. To nic
niezwykłego. Co najmniej jeden dom w sąsiedztwie zwykle robi imprezę w weekend.

Ale to brzmi, jakby dochodziło z domu obok, co tak naprawdę się nie zdarza. Zanim

wprowadzili się rodzice Dylana, mieszkała tam starsza parka, która w końcu miała dość
hałasu i wyprowadziła się na Florydę. A rzadko słychać coś od rodziców Dylana, może za
wyjątkiem krzyków.

Nie chcąc znów być podglądaczem, próbuję oprzeć się pokusie wyglądnięcia na

zewnątrz. Ale w końcu to dla mnie zbyt wiele, wstaję z kanapy i na palcach podchodzę do
okna. Podjazd jest zatłoczony przez samochody, tak samo jak podwórze przed domem, na
zewnątrz stoją ludzie, śmiejąc się, paląc i pijąc z plastikowych kubków. To pełnowymiarowa
impreza, zwieńczona facetem tańczącym na przedzie podwórza, z którego się nabijają, i
blondynką ubraną w skórzaną sukienkę, kręcącą biodrami do muzyki na dachu samochodu.

Już mam odwrócić wzrok, stwierdzając, że skorzystam z rady Bryanta i wycofam się z

jakiegokolwiek samo destrukcyjnego zachowania, kiedy przy kolesiu palącym jointa pojawia
się Dylan. Mówi coś, co rozśmiesza chłopaka, a następnie oferuje mu jointa. Bierze go i
przykłada sobie do ust, zaciągając się wolno i głęboko. Jestem kompletnie zahipnotyzowana
patrząc na jego usta, sposób, w jaki zaciska wargi, gdy wyjmuje z ust skręta. Gdy wypuszcza
dym z płuc, wysuwa język i zwilża wargi.

Żałuję, że to nie ja mogę je lizać. Gdybym była moją matką, wyszłabym ze swoich

dresów i poszła tam. Założyła skórzaną sukienkę jak tamta dziewczyna na samochodzie i
śmiała się oraz łapała go za rękę, dopóki nie poszedłby ze mną do domu.

Ale ja nie jestem moją matką.

Jestem tylko Delilą.

Więc zamiast tego po prostu patrzę przez okno, odrobinę dłużej, niż powinnam, i

kończy się na tym, że Dylan na mnie spogląda. Ponieważ zostawiłam w kuchni włączone
światło, oświetla dom wystarczająco, że może mnie zobaczyć.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

20

Zastanawiam się, czy zanurkować i się schować, udowadniając, że jestem

podglądaczem, czy po prostu pomachać i zbyć to wzruszeniem ramion. Co zrobiłby Trujący
Bluszcz?
Unoszę rękę i macham mu, przywołując najlepszy półuśmiech jaki potrafię i
zaczynam się odwracać, ale on podnosi palec jakby chciał, żebym zaczekała. Zatrzymuję się,
gdy wręcza jointa chudemu kolesiowi, a potem przeskakuje przez płot na moje podwórko.
Utrzymuje spojrzenie na mnie, gdy idzie dróżką do frontowych schodów, odwracając wzrok
dopiero wtedy, gdy jest wystarczająco blisko drzwi, że już nie może mnie widzieć.

Wracam do kanapy, gdy puka i szybko podbiegam do kosza na pranie na kanapie,

przeszukując go, dopóki nie znajduję pary szortów i zakładam je. Następnie ściągam gumkę
z włosów, potrząsając nimi trochę, nim przeciągam przez nie palcami.

Poruszam się tak szybko, że brak mi tchu, gdy dobiegam do drzwi i zapominam

przygotować się psychicznie. Gdy go widzę, serce w piersi wali mi tak mocno, że aż boli i
prawie upadam na podłogę, kolana mi się trzęsą. Jestem całkiem pewna, że zauważa moją
reakcję, ale nawet jeśli tak jest, nie komentuje tego.

− Cześć – mówi, krzyżując ramiona i opierając się o balustradę, wyglądając na

całkowicie zrelaksowanego i seksownego w tych dżinsach i koszuli w prążki z
podwiniętymi rękawami, więc mogę ujrzeć jego tatuaże i szczupłe ręce. – Co
robisz?

− Oglądam telewizję i składam pranie – mówię, nie zdając sobie sprawy, jak

frajersko to brzmi, dopóki nie opuszcza moich ust.

Jego usta drgają. – Brzmi jak noc pełna możliwości.

Próbuję zażartować i ocalić początek rozmowy. – Jeśli poprzez możliwości masz na

myśli oglądanie Jaya Leno palącego żarty, podczas gdy objadam się popcornem, to tak,
możliwości są nieskończone. – Próbuję odwzorować uśmiech, który mama nakłada za
każdym razem, gdy stara się być urocza. – W rzeczywistości, może nawet się odważę i
posiedzę po północy.

− Łał, siedzenie po północy – mówi, przyciskając dłoń do piersi. – Ależ jesteś

żądna przygód.

− Cóż mam rzec. Lubię dzikie życie.

− Założę się. – Jego wzrok prześlizguje się po moim ciele i czuję, jak coś wewnątrz

mnie się podnosi. Następnie zagląda ponad moim ramieniem i pyta: - Twoja
mama jest w domu?

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

21

Moja ekspresja słabnie, i cokolwiek się we mnie podnosiło, rozbija się. Lecz kiedy

Dylan wyczuwa moje rozczarowanie, dodaje: - Po prostu zastanawiałem się, czy mogłabyś
przyjść na imprezę, czy twoja rodzicielka wejdzie ci w drogę.

Uwielbiam, że nazwał ją „rodzicielką”, a nie „moją gorącą seksowną siostrą”, albo

wieloma innymi określeniami, którymi była nazywana, a które w żaden sposób nie
oznaczały, że była matką.

− W zasadzie to jest w pracy do trzeciej – mówię mu, uczucie podnoszenia znów

się pojawia i czuję się, jakbym miała odpłynąć w stronę zachodu słońca.

Zerka na zegarek. – Więc możesz wyjść przynamniej na parę godzin, prawda?

Potakuję, nakazując sobie spokój, żeby nie wyjść na idiotkę przez zbytnie ekscytowanie

się. – Tak, jestem spoko. – Nie jest spoko mówić komuś, że jest się spoko, ale na szczęście
Dylan wydaje się uważać moje zidiocenie za w miarę urocze.

Uśmiecha się do mnie, a potem pokazuje gestem, bym poszła za nim, gdy schodzi po

schodach. Zatrzaskuję za sobą drzwi i idę za nim przez dróżkę trzymając się tuż za nim,
dopóki nie docieramy do ogrodzenia. On je przeskakuje, a potem podaje mi rękę, żeby mi
pomóc. Waham się, patrząc na jego dłoń, którą mi oferuje. Mi.

W końcu biorę go za rękę, wsuwając swoje palce w jego. Kontakt z jego skórą jest

niesamowity, wytwarza gorąco, które jest bardziej obezwładniające, niż opływające nas
ciepłe letnie powietrze. Jego dotyk jest tym, o czym piszą autorzy. O czym marzą kobiety. O
czym śpiewają piosenkarze.

I chociaż wtedy o tym nie wiedziałam, w chwili, w której wziął mnie za rękę, posiadł

mnie, co mogłoby się wydawać niesamowite, z tym wyjątkiem, że posiadanie, a kochanie
kogoś, to nie to samo.

Nie wypuszcza mojej dłoni po tym, jak pomaga mi przejść przez płot. Myślę, że musi

mu się podobać trzymanie jej. Albo to, albo zapomniał, że ją trzyma. Nie odzywam się, gdy
przechodzimy przez wąski pas trawnika po drugiej stronie ogrodzenia, aż dochodzimy do
boku auta, na którym tańczy dziewczyna. Zdaję sobie sprawę, że ją znam. Nikki,
dziewczyna, z którą chodzę do szkoły. Sposób, w jaki się porusza jest czarujący i wszyscy ją
obserwują. Nie to, żeby była najlepszą tancerką. W rzeczywistości mam pewność, że jestem
lepsza. Ale ona jest jak moja matka, przyciąga uwagę jakby rzucała na każdego magiczne
zaklęcie.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

22

Odrywam od niej wzrok tylko wtedy, gdy Dylan bierze jointa z ręki chudego gościa i

wciąga macha, przedstawiając mnie. – Landon, to Delilah.

Z tak bliska i w świetle płynącym z ganku mogę zobaczyć jego twarz i uświadamiam

sobie, że go znam.

Mówię: - Tak, wiem. Chodzimy razem do szkoły.

Jest naćpany, ma przekrwione oczy otoczone czerwonymi obwódkami, więc zajmuje

mu chwilę, nim mnie umiejscawia. Ale w końcu klika w nim rozpoznanie. – A tak, miałaś
pana Malsona na czwartej, prawda?

− A ty zawsze siadałeś z tyłu i dostawałeś wykłady za rysowanie i nie robienie

notatek – mówię, czując jak puls mi wali, gdy Dylan głaszcze palcem wnętrze
mojego nadgarstka.

− A ty zawsze wpadałaś w tarapaty za spóźnianie się – Landon mówi z małym

uśmiechem.

Staram się nie drżeć, gdy palec Dylana toruje sobie drogę przez moje przedramię. Chcę

na niego spojrzeć, zobaczyć co jest w jego oczach, ale niemal boję się zerknąć. – Co mam
powiedzieć – mówię do Landona, sztywniejąc, gdy Dylan podaje mi skręta. – Lubię mieć
dobre wejście. – Patrzę w dół na jointa w mojej dłoni. Co ja mam z tym do diabła zrobić?

Nigdy wcześniej nie paliłam zioła i myślę nad tym, żeby oddać go z powrotem, ale

wszyscy na mnie patrzą, czekając aż się zaciągnę – Dylan czeka, aż się zaciągnę. Nie chcę
go zawieść, więc przykładam go do ust i zaciągam się tak samo jak on robił to wcześniej.

Ale dym żądli i nie mogąc utrzymać go w płucach, wydaję ostry dławiący kaszel, który

sprawia, że czuję się śmiesznie, zwłaszcza, kiedy kilka osób zaczyna się ze mnie śmiać.
Jednak Dylan się nie śmieje. Kiedy wypluwam sobie płuca, Dylan zabiera mi skręta z ręki i
oddaje go Landonowi. Następnie zarzuca rękę na moje ramiona i przyciąga mnie do siebie
bliżej, całując w bok głowy.

Już nie czuję się śmieszna.

W rzeczywistości, czuję się dokładnie odwrotnie.

Czuję się jak Odetta.

A on jest Księciem Zygfrydem.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

23

Spoglądam na niego, a on uśmiecha się do mnie, ciągnąć ze sobą, gdy rusza naprzód. –

Chodź ślicznotko, załatwimy ci coś do picia.

Uśmiech rozprzestrzenia się na mojej twarzy, gdy z nim idę, przeciskając się pomiędzy

dwoma samochodami na podjeździe i wchodząc na frontowe podwórze. Zabiera mnie do
swojego domu, który jest pełen tańczących i pijących ludzi.

− To moje urodziny – przekrzykuje muzykę.

− Cóż, w takim razie wszystkiego najlepszego – odkrzykuję, a on uśmiecha się do

mnie.

Kiedy torujemy sobie drogę przez jego dom zdaję sobie sprawę, że zauważam, jak jego

oczy jaśnieją, kiedy mówi, i jak bardzo ciemnieją, kiedy na mnie patrzy, nie w zły sposób,
ale w sposób zauważam-cię. Jestem przez to uszczęśliwiona i podenerwowana jednocześnie,
bo nigdy wcześniej nikt tak na mnie nie patrzył. Do czasu, gdy docieramy do kuchni, jestem
spocona i roztrzęsiona w środku, więc kiedy podaje mi picie pochłaniam je w nadziei, że
uspokoi moje nerwy. Ale to wódka i kaszlę od jej ognistego palenia.

− Szlag. – Krztuszę się, rzucając plastikowym kubkiem, jakby był trucizną.

Skopuje kubek z drogi i podchodzi do mnie bliżej, powstrzymując uśmiech, gdy klepie

mnie po plecach. – Wszystko w porządku?

Kiwam głową, powstrzymując dławienie. – Superaśnie. – Kaszlę, przyciskając dłoń do

piersi i prostując się. – Przepraszam. Myślałam, że to woda.

− Chcesz, żebym przyniósł ci wodę, żebyś mogła przepłukać gardło? – pyta,

patrząc na mnie, jego oczy zawsze są utkwione we mnie, w przeciwieństwie do
wielu ludzi, którzy patrzą przeze mnie, gdy do mnie mówią, jakbym ledwie
istniała. Przynamniej tak to odczuwam.

Potrząsam głową. – Nie, już ze mną dobrze. Przysięgam.

Kiwa głową, a potem odsuwa na bok kilka butelek z alkoholem, żeby mógł wskoczyć

na blat, gdzie siada i pozwalam nogom zwisać z krawędzi. – No to, poza tańczeniem na
podjeździe, siedzeniem do późna w nocy i szaleniem z praniem, co innego lubisz robić? –
Błyska do mnie uśmiechem, i niemal roztapiam się w kałużę tu na kuchennej podłodze,
przez którą mógłby przeskakiwać tłum.

− To już wszystko, naprawdę – przyznaję, przysuwając się do niego bliżej, kiedy

ludzie wpychają się do już zatłoczonej kuchni. – W sumie jestem dość nudna.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

24

− Wątpię. – Oczy ma przepełnione pragnieniem. – W rzeczywistości, czy rudzielce

nie powinny być dzikie i zabawne?

Z zażenowaniem dotykam swoich włosów, chcąc, żeby była to prawda, chcąc móc

powiedzieć tak, chcąc tym dla niego być. – Myślę, że to chyba blondynki.

Kręci głową, pożerając mnie wzrokiem. – Nie ma mowy. To zdecydowanie rudzielce. –

Namyśla się nad czymś. – Blondynki są znane z bycia bezmózgami.

Parskam śmiechem. – Cóż, moja mama jest blondynką i nie jest bardziej pusta ode

mnie.

Rozważa coś przez chwilę. – Twoja mama jest piękną kobietą – mówi i czuję się, jakby

wbito mi nóż w klatkę piersiową. Pochyla się do przodu i dotyka palcami boku mojej głowy.
– Wyglądasz jak ona, za wyjątkiem włosów.

− Dzięki – mówię, trochę zdezorientowana. – Czekaj, to był komplement, co nie?

Śmieje się, zeskakując z blatu. – Tak, ale ponieważ nie był do końca jasny, mam dla

ciebie kolejny. – Zbliża się do mnie powoli i muszę odchylić głowę, by spojrzeć mu w oczy.
Mimo że wokół nas są ludzie, mam wrażenie, jakbyśmy byli sami w pomieszczeniu.

Stoimy tam przez wieczność. Spogląda na moje usta, a ja walczę o oddech. A potem

całkiem przestaję oddychać, gdy wyciąga dłoń i muska kciukiem moją dolną wargę. – Masz
najpiękniejsze usta, jakie w życiu widziałem.

Chcę mu podziękować, ale brak mi słów, a uczucie to tylko się wzmaga, gdy nachyla

się, jakby zamierzał mnie pocałować. Ale to nie może być prawda, bo cudowni faceci nigdy
nie chcą mnie całować.

Ale on tak. To tylko lekkie muśnięcie naszych warg, ale wystarcza do odpalenia

fajerwerków w moim ciele. Wystarcza dla mnie, by wpaść w jego ramiona. Zatracam się w
tym pocałunku, a kiedy on się odsuwa, zabiera ze sobą cząstkę mnie, tą, której już nigdy nie
odzyskam.

Z uwagą skupioną wyłącznie na mnie oblizuje wargi, jakby rozkoszował się moim

posmakiem, a potem bierze mnie za rękę.

− Obiecałaś, że dla mnie zatańczysz. – Następnie zaprowadza mnie do salonu,

gdzie piosenka zmienia się na wolniejszą, ale z ogłuszającym basem, od którego
drżą szyby w oknach. Wszyscy zaczynają tańczyć i jest mu ciężko doprowadzić
nas na środek pokoju, ale w końcu nam się udaje.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

25

Potem patrzy na mnie oczekując, że zatańczę tylko dla niego. I chcę mu to dać, być

łabędziem i zahipnotyzować go, zwłaszcza z tym, jak na mnie patrzy. Ale wokół jest zbyt
dużo ludzi i zbyt mało miejsca, i nadal trochę się denerwuję.

− Chcesz, żebym zatańczyła dla ciebie tutaj? – pytam, zakładając ramiona na piersi.

Potakuje. – Tak.

Rozglądam się wokół po tłumie. – Nie jestem pewna, czy mogę to zrobić tutaj.

Coś miga w jego oczach, coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam i sprawia, że

obejmuję się ciaśniej. – Nie chcesz dla mnie zatańczyć? – pyta.

− Chcę – mówię pośpiesznie. – Ale tutaj nie ma wystarczająco miejsca. –

Przybliżam się do niego. – Chyba jednak będzie musiało to poczekać.

Przez krótką chwilę myślę, że mnie odrzuci, ale wtem znowu się uśmiecha. – Nadal

wisisz mi taniec. – Następnie łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. Zahaczam ręce za jego
szyją czując, jak się uśmiecham. Poruszamy się do rytmu, z oczami utkwionymi w sobie
nawzajem, ciałami dopasowanymi idealnie. Mimo że jest tu mnóstwo ludzi ścierających się
w muzyce i poruszających wokół nas, nikt nie wydaje się nas dotykać. Tak jakbyśmy byli
chronieni przez bańkę i czuję się wszechmocna, już dłużej nie jestem niewidzialna, lecz stoję
w świetle reflektorów. To on sprawia, że tak się czuję, samym patrzeniem na mnie, jakbym
nie była tylko Delilą, ale kimś innym. Kimś, kto zasługuje na stanie w centrum sceny.

Pozostajemy w ten sposób do kolejnej piosenki, poruszając się do rytmu z naszą bańką

wokół nas, oczyma przyklejonymi do siebie, tłum znika im bliżej siebie jesteśmy.

Dylan pochyla się, a jego oddech muska mój policzek, kiedy pyta: - W skali od jeden

do dziesięciu, jak kiepska jest ta impreza?

Odchylam się do tyłu, by spojrzeć mu w oczy, ale dalej trzymam dłonie na jego

ramionach, upewniając się, że nie umieszczam zbyt dużo przestrzeni pomiędzy nami. –
Wcale nie jest kiepska. W sumie jest całkiem fajna.

Waha się, jakby się nie zgadzał. – Nie jest najlepszą, jaką zrobiłem. W rzeczywistości,

w Alpine, byłem znany ze swoich imprez.

− Wcześniej mieszkałeś w Alpine? – pytam, a on potakuje. – Co tam robiłeś,

oprócz urządzania imprez?

Studiuje mnie uważnie. – Nie jestem pewien, czy mogę ci już ufać z odpowiedzią.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

26

− Dlaczego? To jakaś tajemnica czy coś? – pytam.

Znów się waha. – Czy coś.

Nie jestem pewna, jak odpowiedzieć. – Cóż, to, co robisz teraz też jest tajemnicą?

Wydaje się rozdrażniony moim uporczywym przesłuchaniem, ale to szybko znika,

kiedy mówi: - Powiem ci coś. Następnym razem, kiedy się spotkamy, na prawdziwej randce,
zdradzę ci niektóre z moich sekretów, Delilo Peirce.

W tamtej chwili czułam się taka szczęśliwa przez to, co powiedział, jakby zależało mu

na mnie wystarczająco, aby opowiedzieć mi o swoich sekretach, jakbym miała nad nim jakąś
władzę. Ale gdybym przyjrzała się temu bliżej, nie była tak zaślepiona potrzebą bycia
zauważoną, dostrzegłabym, że to on miał kontrolę.

Ale nie widziałam tego w ten sposób, tylko tańczyłam z nim jak w transie, pochłonięta

wszystkim co zrobił czy powiedział, jakby jego spojrzenia i słowa były zrobione ze złota –
może nawet warte więcej, bo sprawiały, że czułam się, jakbym ja dzięki nim była warta
więcej.

Potem zjawiła się Nikki ubrana w swoją czarną skórzaną sukienkę, która bardzo

przypominała mi czarny pierzasty kostium Odylii noszony w Jeziorze Łabędzim.

− Pozwolisz, że się wetnę? – pyta, ściskając bardziej ręce przy bokach, żeby

stworzyć większy rowek między cyckami.

Dylan lekceważy ją. – Nie, dzięki, Nikki. Tańczę już z Delilą.

Uśmiecham się do niej słodko i niemal czuję palenie jej śmiercionośnego spojrzenia,

kiedy się wycofuje. – Cóż, w takim razie może później. Po tym jak Panna Słodkie
Niewiniątko pójdzie do łóżka – mówi nie patrząc na mnie, ustawiając mnie na swoje
miejsce, jak prawdziwa diablica.

On nadal ją ignoruje i trzyma ręce na moich biodrach, kołysząc nami do muzyki, i w

końcu ona odchodzi. Dalej tańczymy i rozmawiamy na lżejsze tematy, jak nasze ulubione
jedzenie, kolor, zespół, samochód. Robimy to godzinami i za każdym razem, kiedy on
uśmiecha się albo śmieje z czegoś, co powiem, czuję jak mój żołądek robi salto i nie chcę, by
ta noc kiedykolwiek się skończyła.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

27

Ale się kończy, i do czasu, gdy muszę iść do domu czuję się, jakbym latała. Dylan

odprowadza mnie do drzwi. Muska ustami moje wargi. A potem zostaje tam, dopóki nie
jestem bezpieczna w środku i zamykam drzwi.

To idealna noc. Wszystko jest idealne i odtańcowuję sobie drogę do pokoju czując się

tak, jakbym właśnie dostała główną rolę. Ale tuż przed wejściem do łóżka spoglądam przez
okno i widzę Dylana stojącego na podjeździe rozmawiającego z samą diablicą, śmiejącego
się, gdy dotyka jego ramienia i nachyla się, by wyszeptać mu coś do ucha. Wmawiam sobie,
że to nic nie znaczy, że to tylko rozmowa i przyjacielskie dotykanie, ale kiedy kładę się do
łóżka, zraniona i na granicy płaczu zdaję sobie sprawę, że ta noc znaczyła dla mnie
wszystko.

I był to niebezpieczny sposób myślenia, bo już pozwalałam sobie zatonąć w Dylanie, a

miałam zatonąć jeszcze bardziej. Tak wiele łez. Złamanego serca. Rozczarowań.

Bólu.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

28

Rozdział 4

Pożeraczka Męskich Serc

Zajmuje mi jakiś czas odpuszczenie tej całej sprawy z Nikki. To nie tak, że

powiedziałam coś Dylanowi na ten temat, ale za każdym razem, kiedy rozmawiamy, nie
potrafię powstrzymać się od myślenia czy przespał się z nią tamtej nocy, czy patrzył na nią
tak jak na mnie. Sprawił, że poczuła się wyjątkowo, tak jak ja się czuję dzięki niemu
każdego dnia.

Jeszcze nie poszliśmy na oficjalną randkę, więc nadal nie znam jego sekretów. Jednak

zaczynam spędzać coraz więcej czasu na podwórzu przed domem. Lekcje tańca nie
odbywają się podczas wakacji, więc nie mam zbyt wiele do roboty. Ale stale jestem zajęta,
czytając na podwórku, opalając się na podwórku, posuwając się nawet aż do koszenia
trawnika, tylko po to, bym mogła patrzeć na Dylana jak pracuje przy samochodzie, od czasu
do czasu obczajając jego tyłek i wszystko inne, co mogę pochwycić wzrokiem.

Niesamowite jest to, że on zawsze podchodzi i rozmawia ze mną. Każdego dnia od

dwóch tygodni. Wiele naszych rozmów skupia się na aucie, nad którym pracuje. Mimo iż nie
interesuję się samochodami, przytakuję i udaję, że jestem superzainteresowana wszystkim,
co mówi, żeby dalej ze mną rozmawiał i mam nadzieję polubił. Zadaje mi również dużo
pytań, jak na przykład o to co lubię a czego nie lubię, skąd jestem, co robię dla zabawy.
Jednak nie próbuje znowu mnie pocałować i łapię się na tym, że tęsknię za dotykiem jego
warg i uczuciem poruszenia, jakie we mnie wywołał jego pocałunek.

− Nie ma mowy, żeby to była prawda – mówię po dość długiej rozmowie o muzyce

i koncertach, gdy stoimy przy ogrodzeniu. – Naprawdę widziałeś jak grają
Unwritten Law?

Kiwa głową, gdy wyciera ręce ze smaru o szmatkę. – Taa, trzy lata temu. – Rzuca

ścierkę na ziemię. – Na żywo są jeszcze lepsi.

Wycieram pot z czoła. Kosiłam trawnik, aż w końcu wyszedł z domu, i jestem taka

spocona i brudna, ale nie chciałam odejść w obawie, że ominie mnie rozmowa z nim, jeśli
bym to zrobiła. – Chyba z większością zespołów tak jest – mówię. – Przynajmniej są
mocniejsi. Cóż, za wyjątkiem zespołów heavy metalowych, ale i tak nie mogę znieść tej
muzyki.

Potakuje, zgadzając się. – Ta, prawdopodobnie to też moja najmniej ulubiona muzyka.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

29

− Szkoda, że nie można pooglądać starych zespołów grających jak Lynyrd Skynyrd

– mówię. – Teraz to byłoby coś.

− Poważnie słuchasz Lynyrd Skynyrd? – pyta, z powrotem podchodząc do

ogrodzenia, po wyciągnięciu butelki wody z minilodówki obok samochodu.

Kiwam głową, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Tak, w zasadzie to dużo słucham

klasycznego rocka, ale to może dlatego, że mama zakorzeniła mi go w głowie, odkąd miałam
pięć lat.

Przekrzywia głowę na bok, gdy jego wzrok przesuwa się szybko do drzwi mojego

domu, tuż za mną. – Twoja mama wydaje się być interesującą kobietą – mówi.

Staram się nie reagować, chociaż chcę na niego krzyczeć, że jest prawdziwą pożeraczką

męskich serc. – Taa, chyba tak.

Opiera się o płot, mięśnie jego szczupłych ramion napinają się, gdy krzyżuje je na

górnej części metalowego słupka. – Jak zarabia na życie? – pyta.

− Pracuje w barze – odpowiadam wzburzona. – A co?

Wzrusza ramionami. – Nie wiem… Po prostu widzę jak przychodzi i wychodzi z

wieloma facetami.

− To dlatego, że codziennie sypia z nowym. – Wymyka mi się to trochę, ale nie

chcę tego cofnąć. W rzeczywistości mam nadzieję, że go to odrzuci.

Wygina na mnie brwi, wyglądając na jeszcze bardziej zainteresowanego niż wcześniej,

co oznacza, że epicko zawaliłam. – Poważnie? – Rozważa coś przez chwilę i ciągle zerka na
mój dom, jakby miała z niego wyjść moja mama odziana w bieliznę, co zapewne nie byłoby
pierwszym razem.

Zaciskam wargi, nie cierpiąc tego, jak jest nią zainteresowany. – Cóż, jestem pewna, że

gdybyś do niej podbił, pewnie i z tobą by się przespała – mówię złośliwie.

Spogląda na mnie z pytającym wyrazem twarzy. – Myślisz?

Gniew gotuje się pod moją skórą. – Może. Lubi młodszych facetów.

Jego wzrok wwierca się we mnie. – I nie miałabyś nic przeciwko temu?

− Gdybyś się przespał z moją matką? – pytam. – Możesz robić, co tylko chcesz. –

W tej chwili nienawidzę mojej matki. Nienawidzę, że jest taka ładna.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

30

Nienawidzę, że o wiele bardziej lubi sypiać z facetami, niż lubi własną córkę, bo
w tym momencie wiem, że gdyby Dylan do niej podbił, wyrwałaby go,
wykorzystała, a następnie porzuciła.

Co jest dokładnie tym, czego ja chcę, za wyjątkiem części z porzucaniem. Chciałabym

go zatrzymać.

Wpatruje się we mnie parę chwil dłużej, a następnie jego intensywne spojrzenie

łagodnieje, gdy wygląda niemal na zadowolonego. – Chciałabyś gdzieś ze mną pójść?

Prawie opada mi szczęka. Co do diabła? Jak przeszliśmy od zadawania pytań o moją

matkę do zaproszenia mnie w końcu na randkę? Mimo to, mówię: - Gdzie?

Staje prosto, ocierając pot z czoła wierzchem dłoni. – Razem z paroma znajomymi

chcemy pojechać na festyn do Jackson, pojeździć na karuzelach i spędzić wspólnie czas. Na
pewno będzie trochę nudno, ale możemy sprawić, żeby było zabawnie. – Puszcza mi oczko i
uśmiecha się, pojawiają się dołeczki, a moje serce pomija uderzenie.

− Jasne, brzmi nieźle – mówię spokojnym głosem, pomimo zawrotów głowy.

− Naprawdę? – Powstrzymuje rozbawienie, gdy zaczyna odchodzić do swojego

domu. – No dobrze, Rudzielcu, będę po ciebie o ósmej.

Ściągam brwi. – Rudzielcu?

Tłumi śmiech, gdy z powrotem podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Przestaję oddychać,

przerażona i podekscytowana, gdy owija wokół palca pasmo moich włosów. – Tak, twoje
włosy. – Oplata je wokół palca, ciasno, pociągając je wystarczająco mocno, bym poczuła
ukłucie na skórze głowy. – Czerwony to w sumie mój ulubiony kolor… Planuję pomalować
mój samochód na czerwono i w ogóle. – Ciągnie za moje włosy trochę mocniej, obserwując
moją reakcję z fascynacją. – W rzeczywistości, to od dzisiaj mam zamiar cię tak nazywać.

Nie jestem pewna, czy zgadzam się z jego przezwiskiem dla mnie, bo nie potrafię

powstrzymać się od wyobrażania sobie postaci z komiksu Marvel, Rudej Sonji, która była
czerwonowłosą i niesamowicie piękną kusicielką kołyszącą się w bikini, a nic z tego mnie
nie opisywało – no dobra, może z wyjątkiem moich rudych włosów.

Wypuszcza moje włosy i chowa dłonie do kieszeni luźnych dżinsów. – Odbiorę cię o

ósmej – mówi, a potem odwraca się i wraca do swoich narzędzi rozrzuconych na podjeździe
obok samochodu.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

31

Patrzę jak się pochyla, pocieram głowę w miejscu, w którym pociągnął mnie za włosy,

motylki trzepoczą mi w brzuchu. To musi być randka.

Idę na swoją pierwszą randkę.

Praktycznie podskakuję, gdy wchodzę do salonu. Mama też musi zauważać moje

nazbyt szczęśliwe nastawienie, bo natychmiast przybiera ten dziwaczny wyraz twarzy, gdy
podnosi wzrok znad malowania paznokci u stóp. Z wieży leci „Maneater” Hall & Oates, a w
telewizji puszczają jakąś telenowelę, ale dźwięk jest wyciszony.

− Z czego się tak cieszysz? – pyta, pociągając lakierem po paznokciu.

Wskakuję na kanapę stojącą naprzeciw tej, na której siedzi, chwytam poduszkę i kładę

ją sobie na kolanach. – Chłopak zaprosił mnie na randkę.

Spogląda na mnie. – Masz na myśli tego, który był powodem twoje ciągłego koszenia

mojego trawnika.

− Nie mam pojęcia o czym mówisz. – Udaję głupią, nie dlatego, że się boję, że

będzie mi dokuczać albo powie, że jest dla mnie za stary. Ale dlatego, że
obawiam się, iż mi go ukradnie.

− Z pewnością. – Kręci głową, uśmiechając się, gdy zakręca lakier. – Więc w

końcu cię zaprosił?

− Tak – mówię, przytulając poduszkę do klatki piersiowej.

Rozmyśla nad tym. – Niezła z niego sztuka. Jestem z ciebie dumna, Delilo. – Czuję to

uderzenie dumy, gdy to mówi i słońce wydaje się trochę jaśniejsze, jakbym nie stała w jej
cieniu. Potem obraca się na kanapie, opiera stopy o stolik kawowy przed sobą i poklepuje
miejsce obok siebie. – Siądź przy mnie, żebyśmy mogły porozmawiać.

Wzdycham, wstaję i przechodzę przez pokój, siadając obok niej. – Proszę, powiedz, że

nie masz zamiaru dawać mi wykładu o seksie, bo ja już wiem jak to działa.

Unosi na mnie brwi z zaciekawieniem. – Jak dobrze wiesz?

Z jakiegoś powodu czuję się zawstydzona, gdy przyznaję prawdę. – Nie za dobrze. –

Policzki mi płoną. – To znaczy, nadal jestem dziewicą.

Przygląda mi się, jakby chciała określić, czy ten fakt ma coś wspólnego z moim

wyglądem czy nie. Nie jestem pewna, co stwierdza, ale kiedy odwraca wzrok, wyciąga rękę

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

32

po torebkę na stole. Rozpina ją, sięga do środka i coś z niej wyjmuje. – Weź to ze sobą. –
Podaje mi to, co ma w dłoni.

Patrzę w dół na prezerwatywę. – Mamo, nie sądzę—

− Możesz nie myśleć, że cokolwiek się wydarzy – przerywa mi. – Ale jesteś piękną

dziewczyną, Delilo, i jeśli zdecydujesz się wykorzystać to piękno, chcę, żebyś się
upewniła, że masz kontrolę nad sytuacją. – Wstaje i idzie pokracznie w stronę
korytarza, bo jej paznokcie wciąż schną. – Nigdy nie pozostawiaj decyzji
facetowi – woła przez ramię, wychodząc z pokoju.

Tak bardzo jak byłam zazdrosna o moją matkę, doskonale trafiła w puentę. Taką, której

żałuję nie posłuchania na głębszym poziomie, nie wzięcia jej jako subtelnego ostrzeżenia nie
tylko po to, by uchronić mnie przed uprawianiem seksu, ale żeby uchronić mnie od
skrzywdzenia, zagubienia, zatracenia siebie.

Zabawne, ale to była jedna z naszych ostatnich prawdziwych rozmów, która miała

jakiekolwiek znaczenie. Kiedy lata mijały, a my się oddalałyśmy, i kiedy odeszłam, ona
nigdy nie przyszła mnie szukać. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek się dowie, że umarłam.
Albo czy kiedy lub jeśli moje ciało zostanie odnalezione, skończę jako kolejna nieistotna,
niezidentyfikowana Jane Doe.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

33

Rozdział 5

Czerwona sukienka

Dylan nie kłamał, kiedy mówił, że po mnie przyjdzie. W zasadzie to przyszedł do

mojego domu, mimo iż planowałam wyjście na podwórze, żebyśmy się mogli spotkać.

To moja mama była tą, która otworzyła drzwi i słyszę, jak rozmawia z nim w salonie,

śmiejąc się. Dźwięk ten jest heavy metalem dla mych uszu i mam nadzieję, że ona ma na
sobie ubrania, ale wątpię.

Staram się pospieszyć i być gotową. Byłam taka podenerwowana, że nie potrafiłam

zdecydować, co założyć. Na początku miałam zamiar iść w czymś, co podążało za wzorem
mojej normalnej garderoby, jak na przykład obcisłe dżinsy, sandały i może fantazyjną
bluzkę. Ale wtedy nie potrafiłam powstrzymać się od myślenia o tej biuściastej blondynce
imieniem Nikki i zdzirowatej skórzanej sukience, jaką miała na sobie i jak zdobywała uwagę
wszystkich, kiedy tańczyła na samochodzie. Więc zdecydowałam się na coś mniej
podobnego do Delili, a bardziej seksownego i pasującego do pseudonimu „Rudzielec”.

Z mojego odtwarzacza leci piosenka „Heart of Glass” Blondie, gdy pracuję nad

upięciem włosów w jakąś fajną fryzurę. Ale jest gorąco, a duszne powietrze sprawia, że
moje włosy zwisają bezwładnie. Chcę, żeby wyglądały naprawdę seksownie, ponieważ
Dylan się nimi bawił, ale porzucam nadzieję, gdy coraz więcej kosmyków wypada ze
wsuwek. W końcu wyciągam wszystkie kosmyki i przeczesuję je palcami, więc są trochę
faliste. Następnie maluję usta jakąś czerwoną szminką, którą podkradłam matce z
kosmetyczki. Po dodaniu sznura pereł, by wyglądać doroślej, podchodzę do dużego lustra i
badam swoje odbicie.

Mam na sobie czerwoną sukienkę, która otula moje ciało i koronkowy stanik push-up,

który leżał w komodzie, odkąd mama dała mi go, gdy miałam czternaście lat – musiałam
nawet oderwać metki. Ale on jest usztywniony i ma fiszbiny i sprawia, że moje piersi
wypychają się z górnej części dekoltu.

− Mam rowek między piersiami – mówię, obracając się bokiem i wypinając

dumnie piersi, gdy przebiegam dłońmi po wszystkich swoich krągłościach.
Włosy opadają mi na ramiona, a białe perły trochę kolidują z czarnymi
seksownymi szpilkami, ale tylko trochę, i po raz pierwszy podoba mi się to, jak
wyglądam.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

34

Bo nie jestem nijaka.

Niewidzialna.

Promieniuję jak ogień.

Po raz pierwszy w historii czuję się pewnie.

Czuję się jak Rudzielec.

Ale wtedy moja mama wchodzi do pokoju, nie mając na sobie nic poza jedwabnymi

szortami i pasującą bluzeczką bez stanika i nagle iluzja bogini w lustrze pęka.

− Ładnie wyglądasz – mówi po otwarciu drzwi.

− Dzięki – mówię, sięgając po perfumę z komody. – Czy Dylan tam czeka?

Potakuje, a następnie zostawia drzwi otwarte, gdy wychodzi. Biorę głęboki wdech

czując, jak nerwy drżą we mnie, ale unoszę brodę do góry, gdy biorę torebkę i ruszam do
salonu.

Kiedy tam wchodzę, Dylan stoi do mnie tyłem oglądając jakieś zdjęcia na ścianach

przedstawiające to, czym kiedyś była moja rodzina. Nie jestem pewna, jak przykuć jego
uwagę, więc odchrząkuję.

Odwraca się, a ja zaciskam dłoń na torebce, gdy skanuje mój strój, moje ciało, włosy. –

Wyglądasz niesamowicie – mówi z pożądaniem w oczach, które sprawia, że cieszę się, iż
wybrałam tę czerwoną sukienkę.

Powolny, niepewny oddech ulatuje z moich ust. – Dziękuję.

Znów obejmuje mnie wzrokiem i promieniuje od niego jeszcze więcej pożądania. – Nie

ma za co – mówi, a następnie oferuje mi dłoń.

Przyjmuje ją i ponownie czuję magię w jego dotyku, gdy prowadzi mnie do drzwi.

Myślałam, że ta noc była pełna magii i możliwości i miałam zamiar zmienić się z tego
powodu.

I zmieniłam.

Ale nie na lepsze.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

35

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

36

Rozdział 6

Rudzielec i Wielki Zły Wilk

Lata w Maple Grove są zaskakująco gorące, zważając na fakt, jak intensywne są tu

zimy. Jest ósma trzydzieści wieczorem, a nadal jest tak samo gorąco jak w południe. Ale
cieszę się ciepłem, gdy spaceruję na festynie z Dylanem u swego boku, w powietrzu czuć
zapach waty cukrowej i jabłek w karmelu, słychać dźwięk kolejek górskich i innych karuzel
w tle. Wszędzie błyskają światła. To magiczna noc i czuję się jak Kopciuszek na balu,
zwłaszcza ze sposobem, w jaki Dylan ciągle na mnie spogląda i jak trzyma mnie za rękę
przed całym światem i nie puszcza jej, nawet kiedy dołącza do nas kilkoro jego przyjaciół.

Mnóstwo czasu spędzamy jeżdżąc na karuzelach, tych, które pozwala mi wybrać, w

ogóle nie narzekając, nawet jeśli mówię, że chcę się przejechać na diabelskim młynie, który
jest znany jako „karuzela dla par”. Mówi mi, że ładnie wyglądam, że lubi mój śmiech. Dużo
się uśmiecha. Ma naprawdę ładny uśmiech, taki, za którym oglądają się ludzie i który
sprawia, że tracę oddech.

Do czasu, gdy schodzimy z jednej z karuzel, jestem naćpana tą nocą, podniecona nią, że

robię kilka piruetów z rękami wyciągniętymi przed siebie, gdy schodzę po rampie, aż do
samego dołu.

Dylan śmieje się, gdy docieram na dół. – To było imponujące.

− To było nic – mówię dumnie, a potem robię kilka obrotów fouetté, kołysząc

lekko nogą, gdy obracam się w miejscu na jednym palcu. Uśmiecham się, gdy
kończę, Dylan odwzajemnia uśmiech, całkowicie zadowolony, a to sprawia, że
czuję się w środku ciepła i pozbawiona tchu.

Potem Dylan schodzi z rampy i muska dłonią dół moich pleców, nim ruszamy dalej. –

Więc, Rudzielcu. – Ma na sobie parę ciemnych dżinsów z odrobiną wystrzępień. Jego czarna
koszulka jest wystarczająco obcisła, że mogę dostrzec jak solidna jest jego klata. Ma też
czarną bejsbolówkę założoną tył na przód, ukrywającą jego włosy, ale wciąż wygląda tak
seksownie jak wtedy, gdy stał bez koszulki pracując przy samochodzie. – Opowiedz mi coś o
sobie.

− Co na przykład? – pytam, bawiąc się paskiem przy sukience, skórę mam wilgotną

od gorąca i tanecznych ruchów.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

37

Wzrusza ramionami. – Cokolwiek – mówi. – Kim jesteś? Skąd jesteś? Chcę się

dowiedzieć o tobie więcej.

Wachluję sobie dłonią przed twarzą. – Więc, tak naprawdę to kiedyś mieszkałam w

Fairmount, ale mama i tata rozwiedli się kilka lat temu i przeprowadziłyśmy się tutaj, bo
mama musiała zacząć od początku.

− Odwiedzasz czasem tatę? – pyta, patrząc na mnie, gdy idziemy, światła wokół

nas odbijają się w jego oczach.

Kręcę głową. – Nie widziałam się z nim od rozwodu.

Posyła mi współczujące spojrzenie. – To do bani.

Potakuję w zgodzie, patrząc na budkę z kandyzowanymi jabłkami obok mnie. – Tak,

ale prawdopodobnie tak jest najlepiej.

Następuje krótkotrwała pauza, a kiedy na niego spoglądam, posyła mi pytające

spojrzenie. – Skąd to wiesz? – pyta.

Wzruszam ramionami, zatrzymując się i szurając obcasami po ziemi. – Cóż, on też

chciał zacząć od nowa, tak jak mama, tylko że on zamiast przeprowadzki znalazł sobie nową
idealną rodzinkę, a ja nie bardzo pasuję do tego obrazka.

Jego oczy spokojnie skanują moje nogi, dekolt, szyję, lądując w końcu na moich

oczach. Jego oczy są przymknięte i cudowne, a jego uwaga sprawia, że czuję się wyjątkowa.
– Jak dla mnie wyglądasz całkiem idealnie.

Policzki mi płoną od jego komplementu. Żaden chłopak nigdy tak do mnie nie mówił i

czuję się, jakbym się miała rozpuścić. – Dzięki, ale nie sądzę, by on się z tym zgadzał –
mówię i znów zaczynamy iść. – W rzeczywistości dość jasno dał to do zrozumienia, kiedy
całkowicie zrzekł się praw rodzicielskich na rzecz mamy, bo – robię w powietrzu cudzysłów
– nie miał czasu, by w odpowiedni sposób wychować nastolatkę. – Opuszczam ręce do
boków. – Cokolwiek to do cholery oznacza.

− Myślę, że twój tata jest dupkiem – mówi z taką złością w głosie, że odrobinę

mnie to straszy. A powinno przestraszyć bardziej. Żałuję, że nie mogę cofnąć
czasu i potrząsnąć tą dziewczyną, powiedzieć jej, żeby się obudziła i dostrzegła
znaki, ale nie mogę. Wszystko, co mogę zrobić, to pamiętać.

Wyciąga rękę i ujmuje mój policzek. Gniew nadal tam jest i mogę wyczuć, jak jego

dłoń się trzęsie. – Jak mógł cię nie chcieć?

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

38

Jego słowa są tak obezwładniające, że zaczynam drżeć, walcząc o utrzymanie nóg pod

sobą. On też to czuje i unosi drugą rękę, ujmując moją twarz w swoje dłonie.

− Hej, chcesz iść gdzieś, gdzie jest bardziej prywatnie? – pyta, na jego twarzy

powoli rozprzestrzenia się uśmiech. – Gdzieś, gdzie moglibyśmy porozmawiać
bez całego tego zgiełku i chaosu.

Przytakuję chętnie. – Tak, byłoby świetnie.

* * *

Zabiera mnie do punktu obserwacyjnego, który jest znany z tego, że chodzą tam

nastolatki i się obmacują. Nigdy tam nie byłam, ale jak już tam docieramy, zdaję sobie
sprawę z uroku tego miejsca. Ma cudowny widok na miasto, światła skrzące się w dole i
gwizdy migoczące powyżej. Na dodatek jest cicho i nikogo nie ma wokół, więc mamy sporo
prywatności.

− Wiesz, często tu przychodziłem w czasach liceum – przyznaje, gdy parkujemy, a

on zaciąga hamulec ręczny, zostawiając włączoną klimatyzację i radio, a także
światła.

Chcę go zapytać, czy zabierał tu inne dziewczyny, ale nie chcąc wyjść na absurdalnie

zazdrosną, pytam: - Czy to nie było jakoś w tym roku?

Kręci głową. – Nie chodzę do szkoły od dwóch lat. – Robi pauzę, spoglądając na mnie.

– Rzuciłem naukę na początku pierwszego roku.

− Och. – Nie jestem pewna, jak odpowiedzieć.

− Czy teraz myślisz o mnie gorzej? – pyta, bardziej rozbawiony przez moją

dyskomfortową reakcję, niż cokolwiek. – Że jesteś na randce z kolesiem, który
nie ukończył szkoły?

− Nie bardzo. – Obracam się w miejscu twarzą do niego, chowając sukienkę pod

nogami. – Sama nie jestem taka świetna w szkole.

− Tak, ale nadal do niej chodzisz – mówi, obracając się w fotelu i opierając się o

drzwi, uwagę wciąż skupia na mnie. – Ja postanowiłem zrezygnować i się lenić.

− Nie jesteś leniem – mówię mu. – Pracujesz.

− Taa, ale nie mam stałej pracy – mówi, na chwilę do jego głosu wkrada się gorycz.

– Jestem tylko spłukanym frajerem w wieku osiemnastu lat.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

39

Serce mi się kraje. – Nie wierzę, że to prawda.

− Tak, ale prawie w ogóle mnie nie znasz. A gdybyś zapytała o to mojego ojca,

powiedziałby ci, jak bardzo się mylisz.

− Cóż, myślę, że twój ojciec to idiota. W rzeczywistości, większość ojców nimi

jest.

Przez chwilę siedzi w ciemnościach milcząc, a kiedy znów się odzywa, jest spokojny i

zadowolony. – Tak myślisz?

Kiwam głową, uwielbiając fakt, że sprawiłam, iż poczuł się lepiej. – Ja to wiem.

Przysuwa się do mnie bliżej i pochyla nad konsolą. – Wiesz co, Rudzielcu, jesteś

bardzo mądra jak na szesnastolatkę.

Moja ekspresja natychmiast opada. – Mam siedemnaście lat.

Wyciąga do mnie rękę i chwyta pasemko moich włosów. – Uważam to za urocze, że

próbujesz udawać starszą – mówi. – Ale przysięgam, że to nie ma znaczenia. – Bawi się
kosmykiem moich włosów, pociągając za niego. – I taka mała rada. Następnym razem, jak
skłamiesz na temat swojego wieku, powinnaś wtajemniczyć w to swoją mamę.

− Powiedziała ci. – Marszczę brwi, czując się śmieszna.

Chichocze nisko. – W rzeczywistości to wiele mi powiedziała.

− Na przykład?

Zaczyna owijać sobie moje włosy wokół palca, zmuszając mnie, bym przesunęła głowę

bliżej niego, niemal jakby mnie nawijał do siebie. – Bardzo dużo rzeczy, jak na przykład to,
że nigdy nie miałaś chłopaka – mówi, jakby zadowolony. – Ale nie mówmy o tym.

Następnie, nie dając mi czasu na zawstydzenie się, pociąga za moje włosy tylko trochę i

moje usta zderzają się z jego wargami. Jego smak szybuje przeze mnie. Czuję się, jakbym
była na haju. Potężna. Nietrzeźwa. A to uczucie tylko się wzmaga, gdy wyciąga mnie z
fotela na swoje kolana tak, że siedzę na nim okrakiem i w jakiś sposób robi to nie
przerywając pocałunku.

Na początku wszystko zaczyna się niewinnie. Nasze języki delikatnie odkrywają

nawzajem nasze usta, a on bawi się moimi włosami, przebiegając palcami po ramionach. Raz
nawet drży, gdy przygryzam lekko jego dolną wargę, coś, co raz widziałam w telewizji.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

40

Następnie jego ręka zaczyna wędrować pod moją sukienkę, wsuwając się pod materiał.

A im gorętszy staje się nasz pocałunek, tym wyżej sunie jego ręka, aż w końcu łapie mnie za
tyłek.

Nigdy wcześniej nie robiłam tego z chłopakiem i czuję się pozbawiona tchu,

podekscytowana i przerażona w tym samym czasie, bo to dla mnie nowość i nie jestem na
sto procent pewna, czy powinnam chcieć, żeby dotykał mnie w ten sposób tak bardzo, jak
tego pragnę.

Jestem taka zdezorientowana, a moje zagubienie tylko się wzmaga, gdy Dylan odchyla

się do tyłu, chwyta rąbek mojej sukienki i ściąga mi ją przez głowę, nie dając mi nawet czasu
na reakcję. Ale teraz wygląda na naprawdę rozproszonego, gdy odrzuca sukienkę na bok,
jego oczy spijają moje ciało.

Nadal się boję, jednak im dłużej patrzy na mnie z pożądaniem płonącym w oczach, tym

bardziej się rozluźniam. Ale kiedy sięga do zapięcia mojego stanika, panikuję.

− Nigdy wcześniej tego nie robiłam – wypalam, krzyżując ramiona na piersiach.

Jego oczy powoli prześlizgują się z mojego dekoltu do twarzy. – Tak jakby się tego

domyśliłem – mówi kładąc dłoń na moim policzku i zwilżając wargi językiem.

Czuję się obnażona, już nie wyjątkowa, tak jak na festynie. – Przepraszam.

− Wszystko w porządku – mówi, pokrótce przeszukując moje oczy. – Pierwszy raz

może być przerażający, ale obiecuję, że będzie warto.

Przełykam z trudem, bo nie jestem pewna czy chcę, aby mój pierwszy raz odbył się

właśnie teraz. Próbuję wymyślić najlepszy sposób, żeby mu to powiedzieć, kiedy sięga za
mnie i rozpina mi stanik, ale jestem rozdarta pomiędzy pragnieniem, aby dalej mnie dotykał i
patrzył na mnie w ten sposób, a tym, żeby przestał.

− Boże, jesteś taka piękna – mówi, kiedy stanik opada z mojego ciała, a piersi są

wyeksponowane. Wyciąga rękę i pociera palcem sutek z głodem w oczach, a ja
dyszę. Dźwięk ten wydaje się podkręcać go jeszcze bardziej, głód ciemnieje i
przejmuje w nim wszystko, od sposobu w jaki się porusza, do urywanych
oddechów, a to sprawia, że przez chwilę czuję się potężna. – Po prostu chcę
całować cię całą. – Wciąż dotyka moją pierś, gdy nachyla się do przodu, by mnie
pocałować, a mój żołądek wywraca się od emocji. – Obiecuję ci, że to będzie
przyjemne – mówi z ustami wiszącymi nad moimi.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

41

− Ale co, jeśli nie mogę – szepczę, nienawidząc się w tej chwili za nie bycie

bardziej pewną siebie, za to, że nie jestem w stanie być bardziej jak moja matka i
posiąść ten moment.

− Możesz – mówi. – Zatroszczę się o siebie.

Nie chcę go zezłościć, ale jednocześnie jestem cholernie przerażona. – Ale ja nie mam

pewności, czy jestem gotowa – mówię, czując jak odrobinę tego ciężaru unosi się z moich
ramion, dopóki on nie odchyla się do tyłu i patrzy na mnie, a to intensywne uczucie w jego
oczach sprawia wrażenie, jakby miał wybuchnąć.

Jest na mnie zły i już dłużej nie patrzy na mnie tak, jakby mnie pragnął. Czuję, jak

znikam, zamieniam się z powrotem w dawną Delilę. Znów staję się Niewidzialną Kobietą.

− Może po prostu powinienem zabrać cię do domu – mówi, odchylając się i

spoglądając przez okno, nie na mnie.

Mój umysł pędzi i czuję jak blaknę, im dłużej on na mnie nie patrzy. A potem zaczyna

mnie odsuwać, a ja otwieram usta w proteście, ale wszystko, co z nich wychodzi to: -
Czekaj, chcę to zrobić.

Nie jestem pewna, czy to właściwa rzecz do powiedzenia, ale on spogląda na mnie i

czuję się odrobinę lepiej. Jednak z jakiegoś powodu moje ramiona wydają się cięższe, gdy
ciśnienie buduje się we mnie.

− Jesteś pewna? – pyta, przybliżając się, oczy ma skupione na mojej klatce

piersiowej.

Daję mu chwiejne kiwnięcie głową, całe moje ciało drży. Wtedy spogląda na mnie, a

pożądanie w jego oczach jest tak przytłaczające, że muszę zamknąć swoje własne. Chwilę
później całuje mnie, a ja odwzajemniam pocałunki, pozwalając jego dłoniom wędrować po
całym moim ciele, czując moją skórę, dotykając mnie. Im dłużej mnie dotyka, tym bardziej
stabilna się robię. Już nie czuję się tak podenerwowana. Taka wystraszona. A kiedy kładzie
mnie na tylnych siedzeniach w aucie i patrzy w dół na mnie, dosłownie się w nim zatracam.

Oszczędzę wam szczegółów całej reszty, poza tym, że uprawialiśmy seks, co bolało, a

po wszystkim on mnie tulił. Prawdopodobnie była to jedyna część tej nocy, która mi się
podobała; leżenie na tylnych siedzeniach jego auta z głową opartą o jego tors, z myślami
pędzącymi milion mil na minutę.

Nawet patrząc na to teraz, nadal gubię się w tym, co się wtedy działo w mojej głowie.

Dlaczego nie potrafiłam dostrzec, czym to było. Dlaczego nie potrafiłam być silniejsza i nie

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

42

powiedziałam mu, że nie jestem gotowa. Dlaczego nie mogłam po prostu zrobić tego, co
chciałam, zamiast robić to, czego chciał on. Dlaczego nie potrafiłam dostrzec, że nie byłam
Odettą, a on nie był księciem Zygfrydem. Że zamiast tego ja byłam małym Czerwonym
Kapturkiem, a on był Wielkim Złym Wilkiem.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

43

Rozdział 7

Grzmot przed deszczem

To zabawne, że kiedy patrzę wstecz na moje życie, widzę wszystkie błędy, jakie

popełniłam i jak zaślepiona byłam przez pragnienie bycia zauważoną. Tak wiele lat
spędziłam w cieniu matki, że kiedy w końcu zauważył mnie chłopak, pomyślałam, że dzięki
temu będę silniejsza. Ale tak naprawdę, jedynie uczyniło mnie to słabszą.

Może gdybym wiedziała, co mnie czeka, wolałabym pozostać w cieniu i być

niezauważoną. Ale szczerze, wątpię w to. Myślę, iż byłam zbyt próżna, by w tamtej chwili
uwierzyć, że coś złego może mi się przytrafić, zwłaszcza śmierć.

A teraz wszystko, co mogę zrobić, to leżeć w tej zimnej wodzie, wpatrywać się w

burzowe chmury, słuchać jak bicie mego serca zanika i zastanawiać się, jak przeżyłam swoje
życie… pozwolić wspomnieniom przejąć mnie i prześladować…

Pomimo mojego niezręcznego i niekomfortowego pierwszego razu, skończyłam na

częstym uprawianiu seksu z Dylanem. W połowie lipca jesteśmy stuprocentowo pochłonięci
sobą nawzajem, spędzając ze sobą każdą godzinę. Chodzimy na imprezy i zamiast siedzieć
na swoim podwórku i obserwować jak pracuje przy aucie, siedzę na składanym krzesełku
przy jego samochodzie i rozmawiamy.

To nie znaczy, że wszystko jest idealne. Czasami kłócimy się o różne rzeczy, jak na

przykład co będziemy robić w nocy. To nic wielkiego i udaje nam się sprawiać, że to
wszystko działa. Dodatkowo on zawsze sprawia, że czuję się wyjątkowo. Zawsze trzyma
mnie za rękę. Zawsze całuje. Dotyka. Zawsze daje wszystkim znać, że jestem jego.

Od ostatnich kilku tygodni chodziłam z wielkim uśmiechem na twarzy, co zauważyła

moja mama.

− Boże, już zapomniałam jakie to wszystko jest ekscytujące, kiedy jest się młodym

– komentuje, kiedy wchodzę do kuchni ubrana w czerwoną sukienkę, bo
uwielbiam jak Dylan na mnie patrzy za każdym razem, kiedy mam ją na sobie.

Wyciągam z lodówki butelkę wody i przechodzę w stronę drzwi, robiąc mały piruet. –

Ach, znów być młodą – żartuję i część mnie uwielbia fakt, że to ona patrzy na mnie z nutką

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

44

zazdrości, zamiast na odwrót. Że nie czuję się taka nieznaczna stojąc z nią w jednym
pomieszczeniu, kiedy nie ma na sobie nic prócz koszulki nocnej.

− To gdzie idziecie dzisiaj wieczorem? – pyta, gdy wyjmuje patelnię, by

przygotować kolację.

Sprawdzam swoje odbicie w małym lustrze na ścianie. – Na imprezę.

Stawia patelnię na kuchence. – Jesteście ostrożni, prawda?

Potakuję. – Zawsze.

Zapala ogień w palniku. – To dobrze.

Wychodzę z kuchni i idę po torebkę, zanim pójdę spotkać się z Dylanem. Już prawie

zmierzcha i nadchodzą burzowe chmury. Słyszę dudnienie z oddali, grzmot przed deszczem,
więc wracam do środka i zabieram kurtkę z wieszaka. Zakładam ją, gdy przecinam trawnik i
okrążam ogrodzenie na podjazd Dylana. Wówczas siadam na masce jego samochodu i
czekam na niego aż wyjdzie, bo zabronił mi kiedykolwiek pukać do drzwi, bo jego matka
nienawidzi, kiedy ktoś przychodzi.

Ale mija dwadzieścia minut, a jego nadal nie ma. Zerkam na drzwi chcąc, by wyszedł,

ale one pozostają zamknięte. Niebo znów zaczyna dudnić. Uderzają pioruny, oświetlając
ziemię. A potem zaczyna lać deszcz.

Zeskakuję z auta i biegnę do jego frontowych drzwi, jestem przemoczona do czasu, gdy

do nich docieram. Waham się, nim pukam cicho. Nikt nie otwiera, więc pukam trochę
mocniej, a następnie odskakuję do tyłu, gdy drzwi się otwierają. Dylan stoi tam ze złością w
oczach większą, niż widziałam kiedykolwiek i w całości skierowaną we mnie.

− Chyba ci powiedziałem, żebyś nigdy nie pukała do tych cholernych drzwi –

warczy, pierś faluje mu od oddechów.

Potykam się do tyłu prosto w deszcz. – Przepraszam.

Jego mama zaczyna krzyczeć w tle, każąc mu zamknąć te cholerne drzwi, że jest w

głębokim gównie za robienie hałasu i obudzenie ojca. Że jest taką pierdołą. Z jej każdym
kolejnym słowem, Dylan robi się coraz bardziej spięty. Rozgniewany. Ale nic nie
odpowiada. Po prostu gromadzi to w sobie i wychodzi na zewnątrz, zatrzaskując za sobą
drzwi.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

45

Nie mówi ani słowa, gdy przepycha się obok mnie, stąpając po kałużach do samochodu,

i wsiada do środka. Stoję na ganku w deszczu, w przemoczonej kurtce, zastanawiając się,
czy powinnam za nim pójść. Wydaje się tak rozgniewany, że nie wiem, co robić. Ale on
siedzi w aucie z uruchomionym silnikiem, jakby na mnie czekał, więc w końcu podbiegam
do auta i wskakuję na miejsce pasażera.

Kostki ma pobielałe, gdy ściska kierownicę, robiąc wdechy i wydechy. Nie ma na sobie

kurtki, jego koszulka jest mokra, a krople deszczu staczają się po jego skórze.

− Wszystko w porządku? – pytam, wycierając deszcz z czoła.

Nie patrzy na mnie. – Nic mi nie jest – mówi chłodno, a następnie wbija wsteczny i

wycofuje auto na drogę.

Nie odzywa się, gdy jedzie ulicą na obrzeża miasta. Im dłużej trwa cisza, tym mniejsza

się czuję. Patrzę, jak budynki i domy rozmywają się, deszcz roztrzaskuje się o ziemię i
zmywa wszystko ze swojej drogi.

− Przykro mi, że zapukałam do drzwi – mówię w końcu, gdy skręca z głównej

ulicy i zjeżdża na polną drogę, którą z jednej strony okalają drzewa, a w oddali
majaczą góry.

− Nie ma znaczenia, czy ci przykro – mówi, jego uwaga skierowana jest wprost na

drogę. Widzę błyskawice odbijające się w jego oczach za każdym razem, gdy
strzelają i podpalają jego gniew.

Zaczynam się denerwować. – Dokąd jedziemy? Tu jest impreza czy co?

Nie odpowiada mi, a kilka minut później zatrzymuje auto przy zatoczce pod

baldachimem z trzech gałęzi. Rozglądam się zastanawiając, dlaczego tu jesteśmy,
zastanawiając się, dlaczego na mnie nie patrzy. Zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek
na mnie spojrzy.

Bez słowa gasi silnik, wysiada z auta i staje w deszczu przed wozem. Obserwuję, jak

opuszcza głowę, deszcz wali o niego sprawiając, że jest coraz bardziej mokry, jakby tonął.

W końcu wysiadam z auta i stawiam ku niemu niepewne kroki, ziemia pode mną jest

miękka i moje sandały grzęzną w niej. Kiedy do niego docieram, nie od razu podnosi na
mnie wzrok. Wpatruje się w ziemię, cienka strużka wody spływa po jego czole. Im dłużej
trwa cisza, tym bardziej chcę, żeby na mnie spojrzał. Proszę. Już nie mogę znieść tego
milczenia. Niewidzialności.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

46

Ostatecznie daje mi to, czego chcę bez proszenia, unosząc podbródek, i jego oczy

ścierają się z moimi. Część mnie żałuje, że nie mogę cofnąć tego wewnętrznego życzenia, że
nie mogę mu powiedzieć, żeby patrzył na ziemię, bo patrzy na mnie tak, jakby mnie
nienawidził.

− Czy wiesz, co narobiłaś? – pyta, robiąc krok naprzód. – Jak bardzo mam zamiar

policzyć się z tobą za zapukanie do tych cholernych drzwi?

− Powiedziałam, że mi przykro – mówię drżącym głosem. – Ale ty nie

wychodziłeś, a ja nie znam innego sposobu na skontaktowanie się z tobą.

Moja wymówka złości go jeszcze bardziej, twarz mu czerwienieje. – To powinnaś

zaczekać przy samochodzie, tak jak ci kazałem.

− Ale padało – mówię, owijając ramiona wokół siebie, gdy ziąb przenika do moich

kości. – I zmarzłam.

− Zmarzłaś. – Wpatruje się we mnie, furia płonie w jego oczach, gdy nad nami

rozbrzmiewa grzmot i rozbłyska piorun. – Uczyniłaś piekło z kolejnego tygodnia
mojego życia, bo zmarzłaś. – Wybucha tym ostrym śmiechem, ale nie dlatego, że
uważa, iż jest to zabawne. Zaczyna chodzić przed samochodem, przebiega
palcami przez mokre włosy, zaciska dłonie w pięści. – Wiesz jak to jest? Kiedy
przez cały czas na ciebie wrzeszczą? – Robi pauzę, jakby czekał na moją
odpowiedź i potrząsam głową. – Oczywiście, że nie wiesz. – Znów się śmieje, a
śmiech ten przepełniony jest tak wielką ilością bólu i złości, że aż włosy stają mi
dęba. – Nigdy nie powinienem się z tobą angażować – mówi. – Byłaś zbyt
niedojrzała. Wiedziałem o tym, ale przeszedłem obok tego, bo cię pragnąłem. –
Odwraca się ode mnie i zaczyna iść w stronę drzew, jakby miał zamiar zniknąć w
lesie i zostawić mnie samą. – Boże, nawet nie potrafisz posłuchać prostego
polecenia.

Panikuję, im bardziej się ode mnie oddala, nie chcę zostać sama i ostatecznie pędzę za

nim. – Dylan, przepraszam – mówię. – Obiecuję, poprawię się. Powiedz, co mam zrobić,
żeby to naprawić. – Doganiam go i owijam palce wokół jego ręki, próbując przyciągnąć go
do siebie.

Jak tylko go dotykam, czuję jak fala przetacza się przez jego ciało. Nawet nie zdaję

sobie sprawy z tego, co się dzieje, aż jest po wszystkim. Aż jego pięść zderza się z moim
policzkiem. Aż w uszach zaczyna mi dzwonić. Aż świat zaczyna wirować. Aż pojawia się
ból.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

47

Łapię się za bolący policzek, gdy on stoi przede mną, wyglądając na o wiele

spokojniejszego, podczas gdy po moich policzkach spływają gorące łzy, a deszcz od razu je
zmywa.

Kiedy odtwarzam sobie tę chwilę w pamięci dostrzegam, jak mój ból przyniósł mu

odrobinę spokoju od jego własnego wewnętrznego bólu, bólu, którego nigdy w pełni nie
zaczęłam rozumieć. Ale wtedy tego nie dostrzegałam. Wtedy czułam swój własny ból i
wstyd. Moje własne zmartwienie, że to oznaczało koniec wszystkiego.

Że już dłużej nie byłam Odettą.

Łabędziem.

Że znów mogłam stać się Delilą.

To wydawało się takie odpychające. Takie przerażające. Znów stać się tą dziewczyną.

Tą, której nikt nie dostrzegał. Tą, która żyła w cieniu.

Boże, czego ja bym nie oddała, żeby znów być tą dziewczyną.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

48

Rozdział 8

Śmierć Delili i Narodziny Rudzielca

W ciągu kilku kolejnych dni trzymam się na dystans od Dylana, a on wydaje się

trzymać z dala ode mnie. Czasami widuję go, jak pracuje przy samochodzie, ale nie śmiem
wyjść na zewnątrz w obawie o to, co mi powie, w obawie o to, że znów mnie uderzy, w
obawie, iż powie, że to naprawdę jest koniec, że już nigdy więcej nie chce mnie widzieć.

Chciałabym móc wam powiedzieć, że częściowym powodem, dla którego trzymałam

się z dala od Dylana było to, iż byłam na niego zła za uderzenie mnie, ale niestety nie o to
chodziło. Rozgniewanie się o to nigdy nie przyszło mi do głowy. Tylko strach. Tak bardzo
bałam się znów zostać sama, że to pożerało moje myśli.

Strach jedynie rósł za każdym razem, gdy spędzałam czas w kuchni jedząc śniadanie z

mamą i jej ostatnią nocną przygodą.

− Twój policzek wygląda, jakby się goił – mama zauważa, gdy polewa syropem

stosik naleśników. To piąty ranek z rzędu, kiedy jem śniadanie z nią i innym
facetem.

Dotykam policzka, przypominając sobie trzask błyskawicy przed ciosem,

przypominając sobie jak Dylan odwiózł mnie do domu bez słowa i jak, kiedy mama zapytała
mnie, co się stało, powiedziałam, że wdałam się w bójkę z jakąś dziewczyną na imprezie. –
Nadal boli – mówię.

− Cóż, może następnym razem powinnaś powstrzymać się od bicia – mówi,

przecinając naleśnika widelcem.

Jej dwudziestoparoletni chłopak z kozią bródką spogląda znad naleśników. – Czemu?

Walki dziewczyn są gorące.

Mama uśmiecha się do niego tym natrętnym uśmiechem i jestem całkiem pewna, że

koleś wstrzymuje oddech. Denerwuje mnie sposób, w jaki na nią patrzy i chcę, żeby przestał.
Chcę, żeby patrzył na mnie.

− Ciągle się w nie wdaję – mówię, próbując nakłonić go do odwrócenia wzroku od

mojej matki.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

49

Nie robi tego jednak. W rzeczywistości to nachyla się i ją całuje. Parę dotknięć i jęków

później znajdują się w pokoju mojej matki i gra muzyka. I ponownie stałam się Niewidzialną
Dziewczyną, siedzącą w cieniu kuchni, z ciszą owinięta wokół mnie.

Jem swoje naleśniki, nie spieszę się wiedząc, że kiedy skończę, nie będę miała nic

innego do roboty. Przełykam ostatni kęs, gdy słyszę pukanie do drzwi. Wstaję i podchodzę
do drzwi, smutek mnie przytłacza. Już dłużej nie czuję się jak Odetta. Ani nawet jak łabędź.
Moich skrzydeł nie ma, a cała magia, którą stworzył Dylan jest martwa i czuję się, jakbym
umarła razem z nią.

Wtedy otwieram drzwi, a on stoi tam z pojedynczą różą w dłoni. Jego oczy są na mnie,

wyrzuty sumienia ma wypisane na twarzy, ból i smutek cieniują jego oczy.

− Przepraszam – mówi z męką w głosie. Jego wzrok pada na mój policzek, gdzie

wciąż pozostaje drobne zaczerwienienie. – Po prostu byłem strasznie zły i…
Boże, jestem takim dupkiem, że cię tak uderzyłem. – Robi pauzę, jakby czekał,
aż coś powiem, ale nie mogę odnaleźć głosu. Więc podchodzi bliżej drzwi, a ja
się nie odsuwam. – Po prostu byłem zły… mama wrzeszczała na mnie przez całe
rano i byłem przez to taki wściekły… zawsze jestem. – Przełyka z trudem. –
Przysięgam, że już nigdy więcej cię nie skrzywdzę. Przysięgam na Boga, jeśli
dasz mi kolejną szansę… - Śmie dotknąć mojej twarzy i trzyma mój policzek w
dłoni. – Proszę, powiedz, że dasz mi jeszcze jedną szansę.

Gdy jego słowa uderzają we mnie, to samo robi muzyka z pokoju mojej mamy. Obie te

rzeczy mnie przytłaczają, jedna podmywa mi grunt pod nogami, a druga daje światło,
którego tak desperacko pragnę. Nawet nie jestem pewna, czy do końca mu wierzę, a jednak
wmawiam sobie, że tak, kiedy kiwam głową.

− Wybaczam ci – mówię.

Uśmiecha się i pochyla, żeby mnie pocałować, a ja oddaję pocałunek, pozwalam mu

skonsumować mnie i sprawić, żebym poczuła się lepiej.

Ktoś mógłby spojrzeć na to, jak na punkt, w którym zaczął się mój upadek, gdzie

dokonałam złego wyboru, który doprowadził do pięciu lat złych decyzji, które ostatecznie
doprowadziły do mojego pobitego ciała pozostawionego na pewną śmierć na brzegu rzeki,
rozmyślającego nad moim życiem, zamiast nim żyć.

Ale ja w to nie wierzę.

background image

Delilah: Narodziny Rudzielca tłum: ewela-ewela

50

Wierzę, że zaczęłam spadać w chwili, kiedy włożyłam tę czerwoną sukienkę; w chwili,

gdy przestałam być osobą, którą tak naprawdę byłam. W chwili, w której zmieniłam się dla
kogoś tylko dlatego, że mnie zauważył.

W chwili, w której przestałam być Delilą, a stałam się Rudzielcem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Honeyton The Illusion of Annab Sorensen Jessica
Alluring Raven (Curse of the Va Jessica Sorensen
Shattered Promises 3 Broken Visions Jessica Sorensen
The Secret of Ella and Micha (#1) by Jessica Sorensen
Jessica Sorensen The Prelude of Ella and Micha (The Secret 0 5)
Shattered Promises 2 Fractured Souls Jessica Sorensen
The Secret Life of a Witch 3 M Jessica Sorensen
Shattered Promises 2 5 Unbroken Jessica Sorensen
Darkness Falls Darkness Falls Book 1 Jessica Sorensen
Potasu diwodorofosforan wg Sorensena
Least squares estimation from Gauss to Kalman H W Sorenson
Heinlein, Robert A Delilah and the Space Rigger
Bomfunk Mcs (ft Jessica Folker) Something going on
Hart Jessica Serce wie najlepiej
Rozmowa z Jessicą Schab
840 Steele Jessica Zaręczyny na niby
Delilah 1 v
Jessica Hart Uroki przyjaźni

więcej podobnych podstron