PhillipMargolin
Adwokat
Zangielskiegoprzełożył
MichałMadaliński
LiBROS
TytułoryginałuTHEASSOCIATE
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.Jakiekolwiek
podobieństwodoosóbrzeczywistych-żywychczymartwych-
jestcałkowicieprzypadkowe.
Copyright©2001byPhillipM.Margolin
DedykujętęksiążkęDanielowiiChris,
mojemusynowiijegoświeżopoślubionejżonie-
zżyczeniaminawspaniałąnowądrogężycia
Podziękowania
Jestemwinienwdzięcznośćwieluosobom,którepoświęciłymiczasi
dzieliłysięzemnąpomysłami,gdypisałemtęksiążkę.Ponieważnauki
przyrodniczeniesąmojąmocnąstroną,korzystałemzwiedzydrLynn
Loreaux,zacojestemjejbardzozobowiązany.Toonawymyśliłafikcyjnylek
insufortiodpowiadałanawszystkiemojepytaniamedyczne.DrJohnLundyi
drKarenGunson,lekarzesądowistanuOregon,zapoznalimniezmetodami
identyfikacjiszczątkówludzkich.EdPritchardbyłmoimmistrzemw
dziedziniewiedzykomputerowej.
Nieocenioneinformacjeożyciumłodegoadwokatawdużejkancelarii
prawniczejotrzymałemodAlisonBrody,prawniczkiuportlandzkiej
kancelariiadwokackiejMilleriNashorazodScottaCrawforda,Mike’a
Jacobsa,MelissyRobertson,BryanaGeona,SharonHill,RichardaYangelisti
iMariiGórecki,pracownikówkancelariiStoeliRives,równieżw
Portlandzie.ChciałbymteżpodziękowaćudziałowcomfirmyStoeliRives-
RandyFosteriBarnesowiEllisowi.ChciałbymzapewnićCzytelników,że
kancelariaadwokackaReed,Briggsiwspólnicy,opisananakartachksiążki,
jestwymyślonaodpoczątkudokońca,ajejpracownicyiudziałowcynie
mająnicwspólnegozrzeczywistymiosobami.
JestemteżwinienwyrazywdzięcznościMike’owiWilliamsowii
JonathanowiHoffmanowi,wybitnymprawnikom,regularniewystępującymw
sprawachoodszkodowania.Problemodpowiedzialnościcywilnejfirm
stanowitłotejksiążki,aoniprzybliżylimikolejnekroki,jakiewtakim
procesiemusząprzejśćstronapozywającaipozwana.
NieocenionąpomoctechnicznąotrzymałemodMike’aShinna,Dana
Bronsona,MarkaAndersena,ChipaHomeraorazSteve’aMillenazzarządu
cmentarzaRiverview,drNahanaSeldena,detektywa-sierżantaJonaF.
RhodesazkomendypolicjiwPortlandzie,sierżantMaryLindstrandzbiura
szeryfaokręguMultnomahiodmojegodobregoprzyjacielaVince’aKohlera.
Chciałbymteżpodziękowaćmoimwspaniałymdzieciom,Amii
Danielowi;JonathanowiHoffmanowiiRichardowiYangelisti,orazJoe,
Eleonorze,Jerry’emuiJudyMargolin,atakżeNormanowiiHelenStammza
ichcenneuwagidotyczącerękopisu.
PragnępodziękowaćDanowiConawayowi,mojemuniestrudzonemu
redaktorowi,zawspaniałepomysły.Tonaprawdęwielkieszczęściemócz
nimpracować.RówniepomyślnąokolicznościąjestpomocJeanNaggari
wszystkichzjejagencji.
Ludziewciążmniepytają,skądbiorępomysły.Wprzypadkutejksiążki
odpowiedźjestprosta.Doreen,mojejwspaniałejżonieodponadtrzydziestu
lat,przyśniłasięintryga,stanowiącagłównąośtejksiążki.Niemogęwamjej
terazzdradzić,bozepsułbymefektzaskoczeniawtrakcieczytania,alejest
bardzosprytna-takjakmojażona.
Prolog
LodowatywicherdąłwzdłużMercerStreet,łopotałmarkizami,miotał
papieryiszczypałGene’aArnoldawpoliczki.Gene,adwokatzArizony,
postawiłkołnierzpłaszczaiwtuliłgłowęwramiona,chowającsięprzed
arktycznymchłodem.NieporazpierwszyodwiedzałNowyJork,alenigdy
niebyłzimąikąsającymrózzupełniegozaskoczył.
Należałdoniepozornychmężczyzn-naprzeciwkotakichmożnagodzinę
siedzieć,apięćminutpotemniepamiętasięichwyglądu.Byłśredniego
wzrostu,okularywszylkretowejoprawcepowiększałyjegopiwneoczy,a
niewielkagłowa,gdybyniepółpierścieńmizernychszpakowatychwłosów,
przypominałabykulębilardową.Jegożycieosobiste,takjak
powierzchowność,niczymsięniewyróżniało.Byłwdowcem,dużoczytał,a
dojegonajbardziejawanturniczychzajęćnależałagrawgolfa.Nic,wczym
brałudział,niewywołałobłyskunaekranieradarowymświata-możez
wyjątkiemtragedii,któradotknęłagosiedemlattemu.
PraktykaadwokackaGene’aArnoldaprzypominałamonotoniąjego
życieprywatne;zajmowałsięgłównieumowamigospodarczymi.Przyjechał
doNowegoJorku,byzałatwićśrodkifinansowedlaMartinaAlvareza,
potentatanaarizońskimrynkuużywanychaut,którychciałrozszerzyć
działalnośćnasąsiednistan.Spotkaniezpotencjalnyminwestorem
zakończyłosięnietylkopomyślnie,aleiwcześniej,niżsięspodziewał,
zostałomuwięctrochęczasunawędrówkępogaleriachnapołudnieod
HoustonStreetiposzukaniejakiegośobrazka,którymmógłbywzbogacić
swojąniewielkąkolekcję.
Oczymułzawiłyizaczęłociecznosa,więcrozejrzałsięrozpaczliwieza
schronieniemprzedwichurą.GaleriasztukinaroguMerceriSpringStreet
byłaotwarta,zanurkowałwięczwestchnieniemulgidociepłegownętrza.O
kontuarwpobliżuwejściaopierałasięmłoda,szczupłakobietawczarnej
sukience.Podniosławzrokznadkatalogu,którystudiowała.
-Czymmogępanusłużyć?-Błysnęłarutynowymuśmiechem.
-Chciałemsięrozejrzeć-odparłzakłopotany.
Dziełarozwieszonenabiałychścianachgaleriinależałydorozmaitych
kategorii.Zerknąłpobieżnienaseriękolażyotematycefeministycznej,po
czymzatrzymałsię,bysięprzyjrzećparuobrazombardziejwjegoguście.W
domumiałkilkanaściescenzDzikiegoZachodu:brązowoczerwonegóry
stołoweozachodziesłońca,kowbojenaszlaku,cośwtymstylu.Tetutajto
byłypejzażezNowejAnglii,właściwiemarynistyka.Rybackiekutryna
rozszalałymmorzu,grzywaczełamiącesięnapustejplaży,chatkanad
brzegiemskąpanymwsłonychbryzgach.Bardzoładne.
Przeszedłdozbioruczarno-białychfotogramów,zatytułowanegoPary.
Pierwszezdjęcie,owyraźnymziarnie,przedstawiałodwojenastolatkóww
parku,trzymającychsięzaręce.Sportretowanoichodtyłu;szli,pochylając
siękusobie,ichgłowyniemalsięstykały.Doskonaleuchwyconymoment
narodzinuczucia.Arnoldposmutniał.Dałbywszystko,abybyćtymchłopcem
obokdziewczyny.Samotnośćciążynajbardziej.
Następnafotografiaprzedstawiałamurzyńskąparęwkafejce.Śmialisię:
ondorozpuku,zodrzuconągłową,onaskromnie,nieśmiało,zachwycona,że
takzdołałagorozbawić.
Arnoldprzyjrzałsiędokładniej.Nietegorodzajudziełasztuki
kolekcjonował,alecośgodotegozdjęciaciągnęło.Przeczytałinformacjena
białymprostokącikuumieszczonymobokfotografiiidowiedziałsię,żeautor
nazywasięClaudeBernier,acenajestdoprzyjęcia.
Przeniósłuwagęnatrzeciezdjęciezserii.Przedstawiałomężczyznęi
kobietęwpłaszczachprzeciwdeszczowych,idącychzamaszystymkrokiem
przezrynekjakiegośmiasta.Naichtwarzachmalowałasięzłośćinapięcie.
Oczykobietypałały,mężczyznamiałzacięteusta.
-OBoże-powiedziałArnold.Nogisiępodnimugięły,musiałsię
wesprzećościanę.
-Proszępana?-Dziewczynaprzyglądałamusię,wystraszonajego
trupiąbladościąitym,żeniemożeustaćprosto.Arnoldwlepiłwniąwzrok,
samwpanice,miałwrażenie,żejegogłowastałasiędziwnielekka.
-Dobrzesiępanczuje?
Arnoldskinąłgłową,leczjejnieprzekonał.Podbiegłaiwzięłagopod
rękę.
-Czymógłbymtugdzieśusiąść?-wykrztusił.
Kobietapoprowadziłagodoczęścifrontowej,dokrzesłazakontuarem.
Arnoldosunąłsięnanieiprzyłożyłdłońdoczoła.
-Możeprzyniosępanuwody?-spytałaniespokojnie.
Arnoldwidział,żeztrudempowstrzymujepanikę.Wyobrażałsobie,że
kobietapowtarzawmyślach„zawał,zawał”iboisię,cobędzie,jakjej
przyjdzieczekaćprzyzwłokachnaprzybyciepolicji.
-Wody,dobrze.Jużmilepiej,naprawdę.Niemapowodudoobaw-
próbowałjąpocieszyć.-Trochęmisięzakręciłowgłowie.
Zanimwróciłazwodą,Arnolddoszedłdosiebie.Wziąłdwałyki,parę
razyodetchnąłgłęboko.Podniósłwzrokizobaczył,żekobietaobserwujego,
wyłamującsobiepalce.
-Czujęsięznacznielepiej.-Uśmiechnąłsiędoniejblado.-Poprostu
nieprzywykłemdotegomrozu.
-Proszę,niechpansiedzi,jakdługopanzechce.
-Dziękujępani.-Zamilkł,poczymwskazałnazdjęcia.-Czyten
fotografik,Bernier,mieszkatugdzieśwpobliżu?
-Claude?Tak,oczywiście.MieszkawkamienicynaChelsea.
-Chciałbymkupićjednązjegoprac.
Arnoldwstałpowoli,terazjużznaczniepewniejszywłasnychnóg,i
podszedłdofotografiirozzłoszczonejpary.Podrodzeopadłygowątpliwości,
aleulotniłysię,gdyprzyjrzałsiębliżejscenieuchwyconejprzezBerniera.
-Jakpanisądzi,będęsięmógłznimdzisiajzobaczyć?-Arnold,nie
odrywającwzrokuodzdjęcia,wyciągnąłkartękredytową.
-Dapanradę?-zapytałazaniepokojona.
Arnoldpokiwałgłową.Onawciążwyglądałananiezdecydowaną.Potem
jednakpodeszłazezdjęciemdokasy.Czekającnaautoryzacjękarty
kredytowej,zatelefonowała.Arnoldponownieusiadł.Wstrząs,któryprzeżył,
minąłiustąpiłnaglącejchęcidziałania.
-Claudemożesięzpanemspotkaćodowolnejporze.-Kobietaodłożyła
słuchawkęiwręczyłaArnoldowizakupwrazzwizytówkągalerii,naktórej
zapisałaadresinumertelefonufotografika.Arnoldzapamiętaładresi
schowałkarteczkędokieszenimarynarki.
-Dziękujępani.Bardzopanimiła-powiedziałekspedientcena
pożegnanieiwyszedłnaulicę.Przywitałgolodowatywiatr,aleGeneArnold
byłzbytzamyślony,bytozauważyć.
CZĘŚĆPIERWSZA
Małpiaetykieta
1
SnopyświatłazreflektorówpoobijanegosaabadoktoraSergieja
Kajdanowaomiotłykępęsrebrnychjodełispoczęłynanieotynkowanej
ścianieparterowegobudynkuzpustaków,zagubionegowlasachkilkanaście
kilometrówodcentrumPortlandu.GdyKajdanowodsuwałrygieldrzwi
wejściowych,rezusyzaczęłytoswojenitogruchanie,nitoposzczekiwanie,
któredoprowadzałogodoszału.Hałaswzmógłsię,kiedyzapaliłświatła.
Większośćmałpulokowanowdwóchpomieszczeniachwgłębi
budynku.Kajdanowprzeszedłprzezkorytarzykistanąłprzedgrubymi
metalowymidrzwiami,zaktórymiznajdowałasięjednazmałpiarni.Wysunął
blaszanąklapęzakrywającąokienkoizajrzałdozwierząt.Wkażdymzobu
pomieszczeńznajdowałosięszesnaścierezusów.Małpysiedziałypojedynczo
wklatkachzestalowejsiatki.Klatkibyłypoustawianepodwie,jednana
drugiej,ipodwieoboksiebienaniskichplatformachnakółeczkach.
Kajdanownieznosiłmałpzcałegoserca;nieznosiłichkwaśnegoodoru,
hałasu,któryrobiły,denerwującegośledzeniakażdegojegokroku.
UjrzawszyKajdanowazaszybąjudasza,małpazgórnejklatkiwdrugim
rzędzieoddrzwiskoczyławjegostronęizaczęłasięwniegowpatrywać.
Miałabrązowawoszarefutroiprzytrzymywałasięsiatkidłońmiistopamio
chwytnychpalcachiprzeciwstawnychkciukach.Tobyłdominującysamiecw
tympomieszczeniu;choćniemógłsiędostaćdoinnychmałp,swojąpozycję
ustaliłwciągupierwszychtrzechtygodnipobytu.
Rezusysąbardzoagresywne,wyjątkowopobudliweizawszeczujne.
Wpatrywaniesięimwoczytopoważnewykroczenieprzeciwmałpiej
etykiecie,aleKajdanowsiętymnieprzejął,niechmałydrańwie,ktotu
rządzi.Samiecnawetniemrugnął.Wysunąłpsipyskprzezokosiatki,jak
najdalejzdołał,iwyszczerzyłgarniturgroźnychzębów.Przywzroście
zaledwietrzyczwartemetraiwadzeponiżejdwudziestukilogramównie
sprawiałwrażenia,bymógłzrobićkrzywdęważącemudziewięćdziesiątkiloi
mającemumetrosiemdziesiątdorosłemuosobnikowigatunkuHomosapiens,
alebyłsilniejszy,niżsięwydawało.
Kajdanowzerknąłnazegarek.Trzecianadranem.Niemiałpojęcia,co
byłotakważnego,bymusiałtuprzyjeżdżaćotejporze,leczczłowiek,który
zadzwonił,wyrywającgozgłębokiegosnu,płaciłKajdanowowizato,żeby
robił,comusiękaże,iniezadawałpytań.
Potrzebowałkofeiny.Jużmiałiśćdoswojegogabinetu,abyzaparzyć
dzbanekkawy,gdyzauważył,żekłódkanaklatcedominującejmałpyjest
otwarta.Musiałzapomniećjązamknąćpoostatnimkarmieniu.Naukowiec
chciałwejśćinaprawićswójbłąd,aleprzypomniałsobie,żekluczod
małpiarnizostałwgabinecie.Wróciłwięcdofrontowejczęścibudynku.Jego
gabinetmiałwymiaryczterynapięćmetrówibyłzastawionysprzętem
laboratoryjnym.Tużprzydrzwiachstałomałebiurkonakółkach.Zawalałyje
książkatelefoniczna,odbitkiartykułówfachowychiwydrukikomputerowe,
przedstawiającepomiaryskurczów,jakichdoznawałymałpypodczasciąży.
Przybiurkustałotanieobrotowekrzesło.Podścianami-metaloweregały,
umywalka,dystrybutorpapierowychręczników.
Kajdanowwszedłzabiurko.Ekspresdokawyznajdowałsięnablacie,
kołowirówki,wagilaboratoryjnej,stojakazprobówkamiikubkaz
wizerunkiempokemona,wypełnionegomarkerami,długopisamiiołówkami.
Naścianiewisiałmonitorpołączonyzkamerąsystemubezpieczeństwa,która
pokazywaławejściedobudynku.
Dzbanekekspresubyłjużniemalpełennaparu,gdyKajdanowusłyszał
podjeżdżającysamochóditrzaśnięciedrzwiczek.Naekraniezobaczyłpostać
wskafandrzezkapturem,biegnącąkubudynkowilaboratorium.Wyszedłz
gabinetuiotworzyłdrzwiwejściowe.Naukowiecpopatrzyłnazakapturzoną
postaćizobaczyłdwojeoczuwpatrującychsięwniegolodowatoprzez
otworywkominiarce.Nimzdążyłcośpowiedzieć,dostałkolbąrewolweruw
czołoizrobiłomusięciemnoprzedoczyma.Osunąłsięnapodłogę.Lufa
zagłębiłasięwjegokarku.
-Ruszajsię!-rozkazałstłumionygłos.
Pozbierałsięnakolana,amocnykopniakpchnąłgodoprzodu.Niemal
płaczączbólu,pogramoliłsięnaczworakachdogabinetu.
-Kluczdomałpiarni!
Naukowiecpokazałpalcemwieszaknaścianie.Wsekundępóźniej
uderzeniewpotylicępozbawiłogoprzytomności.
Kajdanowniemiałpojęcia,jakdługoleżałbezczucia.Gdytylkosię
ocknął,usłyszałhisterycznewrzaskiprzerażonychmałpiłoskotuderzających
osiebieklatek.Bolało,jakbymuwbijanogwóźdźwczaszkę,zdołałjednak
usiąść.Regałydookołabyłypootwieraneipowywracane.Podłogęzawalały
papierymokreodbenzyny,lecznietylkoonebyłynasączonebenzyną-jego
odzież,twarziręcetakżeniącuchnęły.Wtemuderzyłgownozdrzapiekący
zapachdymu,atańczącyblaskpłomieninaścianieprzedgabinetemwywołał
skurczżołądka.
Strachpoderwałgonakolana,alewtymsamymmomenciedogabinetu
wróciłzamaskowanynapastnik,trzymającwjednejręcebroń,awdrugiej-
dwudziestolitrowykanister.Kajdanowskuliłsiępodścianą,taksamojakto
robiłycopłochliwszemałpy,gdywchodziłdoichpomieszczenia.Kanisterz
metalicznymłoskotemwylądowałnablacie,anapastnikwyciągnąłzkieszeni
zapalniczkę.Kajdanowchciałcośpowiedzieć,alezgrozaniepozwoliłamu
wydobyćgłosu.Wchwiligdyodskoczyłowieczkozapalniczki,zadrzwiami
rozległsięopętańczywrzask.Wdrzwiachstanęłaosmalonazjawa,zoczami
wytrzeszczonymiodbóluiprzerażenia.Dominującysamiec,pomyślał
Kajdanow.Wydostałsięzklatki,bokłódkaniebyłazamknięta.
Przemknąłmuprzezmyśltermin„małpiaetykieta”.Wtuliłgłowęw
ramionaiprzyjąłpozycjępoddańczą.Kątemokawidział,jakmężczyzna
odwróciłsięiwbiłwzrokwrezusa.Człowiekimałpaprzezmomentmierzyli
sięspojrzeniem,poczymdwadzieściakilogramównapompowanych
adrenaliną,znękanychpłomieniamimięśnirzuciłosięzprzeraźliwym
skrzekiemwpowietrze.Kajdanowzobaczył,jaksamieclądujena
przeciwnikuiwbijamukływbark.Obajupadlinaziemię,anaukowiec
tymczasempozbierałsię,wypadłprzezdrzwiipobiegłwlas.Zachwilę
rozległysiędwastrzały.
2
-Gotówdoimprezki?-JoeMolinariwszedłswobodnymkrokiemdo
maleńkiegogabinetuDanielaAmesa.
-Dziśnie-odparłDanielzżalem,wskazującstospapierównabiurku.-
Briggswłaśniemnietymuraczył.
-Przecieżdziśnaszacotygodniowabalanga,kolego-przypomniał
Molinari,sadowiącsięnajednymzkrzesełnaprzeciwkobiurkaDaniela.
MłodsiczłonkowiezespołudziałucywilnegofirmyadwokackiejReed,
Briggs,Stephens,StottlemeyeriComptonspotykalisięcotydzieńwpewnej
popularnejknajpie,abyponarzekaćnaszefówiciężkąrobotę,atakżeaby
pośmiaćsięzprawników,którzyniedostąpilizaszczytupracywnajwiększej
inajbardziejprestiżowejkancelariiprawniczejwPortlandzie,wstanie
Oregon.Daniellubiłtespotkania,alewiedział,żejeślidziśsięwybierze,po
parugłębszychzkumplaminieudamusięwrócićdobiura.
-Briggschcemiećnotatkęnajutrorano.
Molinaripokręciłgłowązdezaprobatą.
-Ames,kiedysięwreszcienauczyszmówić„nie”?Mamzdjęcie
strajkującychrobotnikówprzedfabrykąsamochodów.Wieszamjena
drzwiach,kiedymamjużdość.Zrobięciodbitkę.
Danielsięuśmiechnął.
-Dzięki,Joe.Kiedyśskorzystam,aledziśmuszętoskończyć.
-Chłopie,opamiętajsię.Lincolnzniósłniewolnictwodawnotemu.
-AbolicjanieobjęłamłodszychczłonkówzespołuReed,Briggsi
wspólnicy.
-Beznadziejnyprzypadek.-Molinariroześmiałsięipodniósłzkrzesła.-
Wraziegdybyśodzyskałzdrowyrozsądek,wiesz,gdzienasszukać.
Molinariznikłwkorytarzu,aDanielwestchnął.Zazdrościłkoledze.
GdybytoJoebyłnajegomiejscu,niewahałbysięanichwiliiposzedłna
drinka.PotrafiłsiępostawićtakimludziomjakArthurBriggsinierozumiał
tego,żektośwsytuacjiDanielaniemożesobienatopozwolić.
OjciecMolinariegotojednaznajgrubszychgrubychrybwczołowej
agencjireklamowejwLosAngeles.Joechodziłdoelitarnejszkołyśredniej,
studiowałwprestiżowymcollege’u,dyplomzprawauzyskałwGeorgetown.
Przyswoichkoneksjachmógłdostaćpracęwszędzie;ponieważjednaklubił
ekstremalnekajakarstwoiwspinaczkęgórską,aokolicePortlanduobfitująw
górskierzekiiścianywspinaczkowe,łaskawiezaoferowałsweusługi
kancelariiReed,Briggsiwspólnicy.Danielnatomiastkażdegodnia
dziękowałBoguzatęposadę.
NaścianachszczupłegogabinetuDanielawisiałyjegodyplomyi
certyfikatprzynależnościdoizbyadwokackiejstanuOregon.Joeiparu
innychmłodychprawnikówtraktowaliwłasnewykształcenieizawódjako
cośzupełnienaturalnego.Danielnatomiastwykształceniezdobyłwpocie
czoła:uczyłsięwpaństwowymcollege’uizrobiłdyplomprawniczyna
uniwersyteciestanowym,przezcałestudiazarabiająckażdegocentananaukę
iutrzymanieiwiedząc,żegdybymusięnogapowinęła,nieczekananiego
żadnemiękkielądowanie.Byłdumnyztego,żezdobyłstanowiskow
najlepszejkancelariiprawniczejstanuOregon,niemającdyplomuktórejśz
prestiżowychakademiianiznajomościczyrodzinnychukładów.Niemniejnie
mógłsiępozbyćwrażenia,żejegosukcesmożewkażdejchwiliprysnąćjak
bańkamydlana.
Biuromiałskromne,leczniktzjegorodzinynigdyniepracowałw
żadnymbiurze.Matkabyłakelnerkąwokresachtrzeźwości,akiedypiłazbyt
wiele,byutrzymaćposadę,obsługiwałakierowcówciężarówekjeżdżących
nadługichtrasach.DzwoniłdoniejwdniuurodzininaBożeNarodzenie,
jeśliwiedział,gdziemieszka.Ztego,copamiętał,miałsześciu„tatusiów”.
Najporządniejsiznichtraktowaligoobojętnie,najgorsipozostawilimu
bliznyinocnekoszmary.
WujekJack,tatuśnumercztery,należałdonajlepszychzcałejekipy,
ponieważbyłwłaścicielemdomkuzogródkiem.WtedyDanielporaz
pierwszywżyciuzamieszkałwprawdziwymdomu.Przedtem-ipotem-
pomieszkiwalizmatkąwprzyczepachkempingowychalbociemnych,
smrodliwychpokojachpodłychhotelików.Danielmiałosiemlat,kiedy
wprowadzilisiędowujkaJacka.Dostałwłasnypokójiwydawałomusię,że
takwłaśniewyglądaraj.Czterymiesiącepóźniej,wyrwanyzesnuoczwartej
nadranem,stałnachodniku,słuchającpijackichwrzaskówmatki,która
obtłukiwałasobiepięścidokrwiozaryglowanenagłuchodrzwidomku
wujkaJacka.
Danielwielokrotnieuciekałzdomu,nadobregojednakopuściłwwieku
siedemnastulat.Mieszkałnaulicy,ażwkońcuniemógłjużtegoznieśći
wstąpiłdowojska.WojskouratowałoDanielowiżycie.Byłotopierwsze
stabilneśrodowisko,wjakimsięznalazłodurodzenia,ipierwszemiejsce,
gdziepoznanosięnajegointeligencji.
NawieszakukołodrzwiwisiałaciemnamarynarkaDaniela,zkieszeni
wystawałportfelzpokwitowaniemzaostatniąwypłatę.Dziewięćdziesiąt
tysięcydolarów!Wysokośćwłasnychpoborówwciążgozdumiewała.Uważał
zawielkieszczęście,żebossowiefirmyReed,Briggsiwspólnicyprzyjęligo
dopracy.Właściwiekażdegodniaoczekiwał,żetowszystko-stanowisko,
zarobki-okażesiętylkookrutnymżartem.
Przedstawicielkancelariizajmującysięrekrutacjąpracowników
odwiedziłjegouczelniętylkowramachwprawianiasięwprowadzeniu
rozmówkwalifikacyjnych.Zaproszenienadrugieinterviewdosiedzibyfirmy
byłodlaDanielawstrząsem,propozycjapracypodobnie.Przyjmowanido
pracyuReedaiBriggsarekrutowalisięspośródabsolwentówAndoveri
Exeter;studiowaliwYaleiBerkeley,dyplomyprawnikówzdobywaliw
HarvardzieiUniwersytecieNowojorskim.Danielniebyłtakiostatni:
najpierwskończyłzwyróżnieniemstudianawydzialebiologii,apotem
uzyskałdyplomzprawa,leczwciążwydawałomusię,żenienależydo
pierwszejligi.
Przekręciłsięnaobrotowymkrześlewstronęoknaiobserwował
zmierzchzapadającynadrzekąWillamette.Kiedyostatnioudałomusię
wyjśćzbiuraprzedzmrokiem?Molinarimarację.Musisięnauczyć
odmawiać,relaksować;cóż,kiedyobawiałsię,żejeślinieprzyjmiejakiegoś
zadania,przylgniedoniegoopiniaobiboka.Wczorajwnocyobudziłsięzlany
potemzkoszmaru,wktórymtkwiłskulonynadnieszybuwindy,awagonik
nadnimobniżałsiępowoli,lecznieubłaganie.NietrzebaFreuda,aby
objaśnićtakisen.
ZakwadranssiódmaDanielskończyłczytaniebrudnopisunotatki.
Przeciągnąłsięiprzetarłoczy.Kiedyodjąłdłonieodtwarzy,zobaczyłw
drzwiachuśmiechającąsiędońSusanWebster.Niewiedział,couznaćza
bardziejniezwykłe-czyto,żesięuśmiechała,czyto,żezaszczyciłago
wizytą.
-Cześć-rzuciłnibyodniechcenia,świadomieniepatrzącnajej
posągowekształty.
-Cześć,Daniel-odparłaiprzysiadłazwdziękiemnaporęczyjednegoz
krzeseł.Zerknęłanapapieryrozłożonenabiurku.-Skoroniejesteśna
imprezce,toznaczy,żepracujesznadczymśnajwyższejwagi.Czyżbyto
pismodoprzewodniczącegoSąduNajwyższego,amożelistdoprezydenta?
Susanwyglądałajakkociakzokładkimagazynuilustrowanegoitakteż
sięubierała,zdobyłajednakdyplomzfizykinaUniwersytecieHarvarda,a
wśródabsolwentówwydziałuprawanaStanfordzieznalazłasięwpierwszej
dziesiątce.PonieważobojezDanielemmielizasobąstudiaznaukścisłych,
włączonoichdozespołuzajmującegosięobronąGellera,firmy
farmaceutycznej,którejzarzucano,iżjedenzjejproduktówpowoduje
uszkodzeniapłodu.Przezpółroku,kiedypracowalirazem,Susannigdynie
spytałaDanielaoopinię,iwogólerzadkosiędoniegoodzywała,toteż
dzisiejszawizytaniezmierniegozaskoczyła.
-TonotatkadlapanaBriggsa-wyznałDaniel.
-Cościekawego?
-KolejnawsprawiereprezentowanejprzezAaronaFlynna-odparł.
-ZnowuFlynn,co?Tenmaczapalcewewszystkim.
-Owszem.
-Któregoznaszychklientówskarżytymrazem?-spytała.
-OregonMutual.TotowarzystwoubezpieczeniowedoktorApril
Fairweather,którejzarzucasiębłądwsztuce.
-Totapsychoterapeutka?
-Tak.Skądwiesz?
-Arthurimniedałcośdorobotywzwiązkuztym.Naprawdędziwaczna
sprawa.Znaszcałą?-spytała.
-Nie-odparłDaniel.-Pracujętylkonadwycinkiempostępowania
dowodowego.
-Dotejterapeutkizgłosiłasięstudentka,uskarżającasięna
przygnębienieikłopotyzzasypianiem.Teraztwierdzi,żetamtają
zahipnotyzowałaiwywołałauniejfałszywe
wspomnieniaorzekomejprzynależnościjejrodzicówdosektywyznawców
szatanaiotym,żewyprawializniąrozmaiterzeczy,kiedybyładzieckiem.
-Jakierzeczy?
-Aktynierządne,maltretowanie.
-Perwersja.Czytomożebyćprawda?
-Niesądzę.
-PoznałemdoktorFairweatherkiedyśuBriggsa-powiedziałDaniel.-
Wyglądałacałkiemnormalnie.
-Dużomaszrobotyztąnotatką?
-Nie.Ostatnieczytanie.
-Czyliwłaściwieskończyłeś?-zasugerowała.
-Mniejwięcej.
Daniel,prawdęmówiąc,niesądził,abySusanzaproponowałamuteraz
wypadnadrinkaalbonakolację-raczejbyłzdania,żeumawiasięz
zamożnymimłodymiplayboyami,którzyjeżdżąluksusowymisamochodami
sportowymiimająwillenaWestHillszewspaniałymwidokiemnagóry-ale
nachwilępopuściłwodzewyobraźniipomyślał,żeuległaczarowijego
kędzierzawychciemnychwłosów,niebieskichoczuiujmującegouśmiechu.
Susanpochyliłasiękuniemuiprzemówiłakuszącymszeptem:
-Skoroskończyłeśswojąrobotę-zrobiłapauzędlaefektu-toczy
mógłbyśwyświadczyćmiogromnąprzysługę?
Danielniemiałpojęcia,doczegozmierza,więcczekałnaciągdalszy.
-TosięprzypadkowowiążezinnąsprawąprowadzonąprzezFlynna
przeciwkoGellerPharmaceuticals-powiedziała.-Wiesz,żezłożyłwnioseko
produkcjęparętygodnitemu?
Danielprzytaknął.
-Gellerowijakzwykleniespieszyłosięzdostarczeniemnam
dokumentów.AtepowinnyznaleźćsięuFlynnajutrooósmejrano.
Przerwała.
-WrobiłamniewtoRene-ciągnęła.ReneGilchristtosekretarka
ArthuraBriggsa.-Wiedziała,żemamdziświeczórcośważnego,mimoto
powiedziałaBrockowiNewbauerowi,żejamogędziśtepapieryprzejrzeć.
Twierdzi,żezapomniała,alejawiem,żeonatozrobiłaspecjalnie.-Susan
nachyliłasięjeszczebliżejiciągnęłakonfidencjonalnymszeptem:-Jest
zazdrosnaokażdąwspółpracowniczkęArthura.Otochodzi.Takczyinaczej,
skoroskończyłeś,tomożemógłbyśdokończyćzamnieprzeglądanietych
dokumentów?
Danielbyłzmęczonyigłodny.Niemógłsiędoczekaćpowrotudodomu.
-Ojej,niewiem.Mamjeszczetrochęrobotyztąnotatkąijestem
wykończony.
-Wynagrodzęci,obiecuję.Niemategowiele.Parękartonów,atrzebato
tylkoprzejrzećzgrubsza.Wiesz,sprawdzić,comożnawykorzystaćwsądzie,
aktóreinformacjesązastrzeżone.Wyświadczyszmiwielkąprzysługę.
Susanzrobiłażałosnąminę.Właściwieskończył,awieczoremitaknie
miałnicdoroboty.Conajwyżejskończyćksiążkęalbopooglądaćtelewizję,
jeślibędziezbytzmęczonynaczytanie.Dodiabła,dobryuczynekjeszcze
nikomuniezaszkodził.
-Dobra.-Westchnął.-Zrobiętodlaciebie.
Susanwyciągnęłarękęipołożyłanajegodłoniswoją.
-Dziękujęci,Danielu.Jestemcizobowiązana.
-Oddasz,jaksiędorobisz.-Jużczułsięjakfrajer.-Aterazidźibawsię
dobrze.
Susanwstała.
-Tepudełkastojąwmałejsalikonferencyjnej,kołokopiarki.Mająbyć
wbiurzeFlynnadoósmejrano.Jeszczerazdzięki.
Wyszłatakszybko,jakbyzniknęłazadotknięciemczarodziejskiej
różdżki.Danielwstałiprzeciągnąłsię.Itakmiałzrobićsobieprzerwę,więc
postanowiłzobaczyć,wcodałsięwrobić.Poszedłkorytarzemdosalki
konferencyjnejizapaliłświatło.Pięćpudełnaaktazajmowałocałystół.
Otworzyłjedno.Byłowypchanepapierami.Danielzrobiłszybkąkalkulacjęi
wyszłomu,żewkażdymjestodtrzechdopięciutysięcystron.Tomuzajmie
całąnoc,conajmniej.Wżyciutegonieskończy.Nawetspaćsięniepołoży.
Ruszyłkorytarzem,chcącjeszczezłapaćSusan,alejużjejniebyło.
3
SprawainsufortuzaczęłasięodMoffittów.LillianMoffittpracowała
jakopomocdentystyczna,ajejmąż,Alan,byłurzędnikiemwydziału
kredytówwpewnymbanku.Dzień,wktórymokazałosię,żeLillianjestw
ciąży,byłdlanichjednymznajszczęśliwszychdniwżyciu.TobyMoffitt
urodziłsięjednakzciężkimiwadamiwrodzonymiiszczęściezmieniłosięw
rozpacz.AlaniLillianusiłowaliwmówićsobie,żenieszczęścieToby’egojest
składnikiemnieodgadnionychboskichplanów,alewciążniepotrafilipojąć,
dlaczegotenplanmusiałobejmowaćobarczenieichmałegosynkatakim
ciężarem.Lillianzrozumiaławszystkowdniu,kiedyposzładosklepikuw
sąsiedztwieizobaczyławbrukowejgazecietytuł„Pogrobowiectalidomidu”.
Artykułtraktowałoinsuforcie.
TalidomidzdobyłponuryrozgłoswpołowieXXwieku.Kobietom,które
używałytegolekuwtrakcieciąży,rodziłysiędziecizkończynami
zdeformowanyminapodobieństwopłetwdelfina.Autortekstuzbrukowca
twierdził,żeinsufortmarównieszkodliweskutkiuboczne,akobiety,którego
stosowałypodczasciąży,rodząpotworki.Lillianteżprzyjmowałainsufort.
Wieczoremtegodnia,kiedyprzeczytaliartykuł,Moffittowiemodlilisię
oBożąwskazówkę.NazajutrzranozadzwonilidoAaronaFlynna.Widzieli
tegoIrlandczyka,głośnegoadwokata,wtelewizjiiczytaliojego
wyjątkowychsukcesachwprocesachowielomilionoweodszkodowaniaod
pewnejfirmymotoryzacyjnejijakiegośproducentaśrodka
antykoncepcyjnego,którymiałwady.
-CzypomożepanToby’emu?-zapytali.
-Nopewnie-odparłFlynn.
Wkrótcepotym,jakMoffittowiegozaangażowali,Flynndałdo
telewizjiiprasyogłoszenia,żesłużypomocąwszystkimmatkom,które
używałyinsufortu.NagłośniłsprawęMoffittówwInternecie.Swoim
przyjaciołomwmediachdałdozrozumienia,żesprawaToby’egoMoffittato
wierzchołekgórylodowej,jeśliidzieoprocesyoodszkodowania.Taka
taktykanapędziłamunowychklientów.
ZarazpozłożeniuwimieniuMoffittówpozwuprzeciwkoGeller
PharmaceuticalsFlynnzażądałujawnieniawszelkichdokumentówbędących
wposiadaniuskarżonejfirmy,takichjakwynikiprób,testówianaliz,jakim
byłpoddawanyinsufort,ostrzeżeniadlaprzepisującychgolekarzy,kopie
ewentualnychinnychpozwów,sprawozdaniaiskargilekarzynaproblemyze
stosowaniemleku,danetechnologicznezprocesuprodukcji-iwszystkich
innychinformacji,któremogłybywskazywaćnazwiązkimiędzy
przyjmowanieminsufortuastraszliwymizniekształceniamiToby’ego
Moffitta.OdpowiedziąnapowództwozajęłasiękancelariaReed,Briggs,
Stephens,StottlemeyeriCompton,reprezentantprawnypozwanego.Kartony,
wktórychprzeglądanieSusanWebsterwrobiłaDaniela,byłytylkoniewielką
częściątego,coprzepływałonieustanniemiędzybiuremfirmyReed,Briggsi
wspólnicyakancelariąFlynna,odkądrozpocząłsięproces.
DanielbyłwściekłynaSusan,leczmiałzwyczajkażdezadanie
traktowaćpoważnie,choćbybyłocałkiemrutynowe.Zpoczątkuusiłował
czytaćkażdąkartkęzdokumentacji,leczpoparugodzinachopadłzsił,ajego
uwagasięstępiła.Otrzeciejnadranemniebardzowiedział,coprzegląda.
Poszedłwzwiązkuztymdopokoikunadwudziestymósmympiętrze,gdzie
byłołóżko,budzikimałałazienkazkabinąprysznica,używanegoprzez
pracowników,którymprzyszłotkwićwbiurzedorana.
Budzikzadzwoniłoszóstej,Danielwziąłprysznic,ogoliłsięizkawąw
dłonizaatakowałresztępapierów.Zostałymujeszczedwapudełka,atermin
byłdoósmej.Danielpamiętał,żeSusanmówiłao„przejrzeniuzgrubsza”.
Nieznosiłrobotypołebkach,aleprawdęmówiąc,czasniepozwalałmuna
nicinnego.OwpółdoósmejDanielzacząłupychaćpozostałepapierydo
pudeł.Kończyłwłaśnie,gdyweszłaReneGilchristiodrazuzauważyła
porozkładanenastolekonferencyjnympudła,atakżewidocznewyczerpanie
Daniela.
SekretarkaArthuraBriggsabyłatużpotrzydziestce,wzrostemniemal
dorównywałaDanielowiimiałaszczupłe,muskularneciałotrenerkiaerobiku.
Ciemnewłosystrzygłajakchłopak.Krótkaczuprynaotaczałaciemnąramą
dużeniebieskieoczy,prostynosipełnewargi,którewydęłysięwłaśnie
gniewnie.
-ToujawnionadokumentacjaGellera?
-Jakieśtonypapieru-odparłcichoDaniel.
-MiałatoprzejrzećSusanWebster.
Danielrozłożyłręce,zakłopotanytrochęfaktem,żeRenedowiedziała
się,iżdałsięwmanewrowaćwodwalaniepracyzaSusan.
-Miałacośważnegowplanienawczorajszywieczór,ajaniemiałem
nicdoroboty.
Reneruszyładowyjścia,alesięzatrzymała.
-Niepowinieneśtaksiędawaćwykorzystywać.
-Todrobiazg.Mówiłemci,onabyłazajęta,ajanie.
Renepokręciłagłową.
-Zadobryjesteś,Danielu.
4
Pchającwózekwyładowanykartonamiprzezholkancelariiadwokackiej
AaronaFlynna,Danielczułlekkizawrótgłowy.Budynekmieszczącybiura,
pochodzącysprzedIwojnyświatowej,niezapowiadałzzewnątrz
wspaniałości,któreujrzałDaniel,wysiadłszyzwindynasiódmympiętrze.
Przestronnyholsięgałdwiekondygnacjewgórę.Posadzkabyłazlśniącego
czarnegomarmuru,wystrójzciemnegodrewnaipatynowanychbrązów,
sklepieniewspierałykolumnyzlapis-lazuli.Wokółtrzechścian,na
wysokościnastępnegopiętrabiegłagaleriazawierającabibliotekę.Pośrodku
holu,wposadzce,znajdowałasięokrągłainkrustacja,przedstawiającaTemidę
zwagą,otoczonąwieńcemzezłotychliści,wokółktóregobyłnapis:
„Sprawiedliwośćdlakażdego”.
Wgłębiholusiedziałamłodakobieta;jejstanowiskoznajdowałosięna
wysokimpodeście,bardziejprzypominającymławęsędziowskąniżkontuar
recepcjonistki.Danielwłaśniemiałjąspytać,gdziezostawićładunek,kiedy
wdrzwiachprowadzącychwgłąbbiuraukazałsięszefwewłasnejosobie.
AaronFlynnrozmawiałprzyciszonymgłosemzmężczyznąobarachikarku
stałegobywalcasiłowni,ipooranejzmarszczkami,ogorzałejtwarzy
człowieka,któryczasspędzanawolnympowietrzu.
-Dajznać,jaktylkosiędowiesz,gdzieużywanokarty-mówiłFlynn.
-Załatwione-odpowiedziałrozmówca.PotemminąłDanielaiwyszedł.
WtelewizjiAaronFlynnswoimgłębokimbarytonempytałwidzów,czy
niepotrzebująpomocymistrzawwalcezpotężnymifirmami,które
wyrządziłyimszkody.„Niejesteśsam-obiecywałzpoważną,azarazem
pełnąwspółczuciaminą.-Będziemywspólniewalczyćosprawiedliwośći
wspólniezwyciężymy”.
WkontakcieosobistymFlynntakżewywierałwrażenie.Byłwysoki,
miałszerokieramionairudewłosy,ajegotwarzemanowałapewnościąsiebie
iszczerością.Klienciuważaligozazbawcę,Danieljednakmunieufał.
ObowiązkiDanielawzespolezajmującymsięobronąGellerPharmaceuticals
polegałymiędzyinnyminaprzeglądaniuwynikówtestównazwierzętachi
badańklinicznych,któreprowadziłafirmaprzedwprowadzenieminsufortu
doprodukcji.Wynikałoznich,żelekjestbezpieczny.Danielbyłprzekonany,
żezarzutyFlynnaopowodowanieuszkodzeńpłodusąbezpodstawne.Niepo
razpierwszyFlynnwswojejżądzyzarobieniamilionówwytaczałproces,nie
mającwrękużadnychdowodów.
Pięćlattemujednazsiecitelewizyjnychprzedstawiłatragicznąhistorię
sześciolatka,któryzginąłnapodjeździedowłasnegodomu.Matka
przysięgała,żejejautoterenoweruszyłonagleprzedsiebie,gdynacisnęła
hamulec,izmiażdżyłochłopcaodrzwigarażu.Szybkopojawilisięnastępni
poszkodowaniwskutek„nagłegoprzyspieszenia”.Twierdzili,żeichdżipy
ruszajągwałtowniedoprzodu,kiedysięnaciskapedałhamulca,iniedająsię
zatrzymać.
AaronFlynndopierootwierałwPortlandziepraktykę,aleszczęśliwytraf
pozwoliłmureprezentowaćpowodawjednejzpierwszychspraw„nagłego
przyspieszenia”.Wygrywającprocesoparomilionoweodszkodowanieod
wytwórcypechowychsamochodów,zyskałreputacjęświetnegoadwokata.
Konieckońcówtajemnicze„nagłeprzyspieszenie”znalazłobardzoproste
wytłumaczenie.Niepowodowałagożadnausterkatechniczna,byłto
zwyczajnybłądludzki:kierowcynaciskaliomyłkowopedałgazu,anie
hamulec.Zanimprawdawyszłajednaknajaw,producentzapłaciłmiliony
dolarówodszkodowań,aFlynniinnicwaniadwokaciobłowilisięsowicie.
DanielzostałFlynnowiprzedstawionypodczaswizytyadwokataw
kancelariiReedaiBriggsaprzyokazjijakiejśugody.Spotkaniebyłoprzelotne
iFlynn,zajętyswoimisprawami,niezwróciłwtedynaDanielauwagi.
DlategoterazbardzozdziwiłoDaniela,żeFlynnuśmiechnąłsiędoniego
szerokoipamiętałnazwisko.
-PanDanielAmes,prawda?
-Owszem,panieFlynn.
-Wyglądapan,jakbyniespałcałąnoc.
-Taksięzłożyło-odparłDanielostrożnie.
Flynnpokiwałgłowązewspółczuciem.
-Lisazaparzypanupysznejmokkiinakarmidrożdżówką.
-Dziękuję,panieFlynn,alemuszęwracać.-Danielniechciał
przyjmowaćpodarkówzrękiwroga,chociażzrozkosząwypiłbykawę,nie
mówiącjużozjedzeniudrożdżówki.
Flynnuśmiechnąłsięzezrozumieniem.Spojrzałnastospudełnawózku.
-AzatempanaArthurzaprzągłdoprzeglądaniatychdokumentów.Nie
takichzadańsiępanspodziewał,będącnastudiachwYale.
-Prawdęmówiąc,ukończyłemnaszuniwersytetstanowy.
Flynnsięuśmiechnął.
-Toznaczy,żemusiałbyćzpananieladaprymus,skorozdołałsiępan
wcisnąćmiędzytychkolesiówikoleżankizekskluzywnychuczelni.Samteż
skończyłemprawonauniwersyteciestanowymwArizonie.Zprzeciętną
lokatą.
Popatrzyłnapudłazdokumentacjąiwestchnął.
-Niechpansobiewyobrazi,żekiedypodałemGellerPharmaceuticalsdo
sądu,mojakancelariaskładałasięzdwóchadwokatówisześciuaplikantów.
Ponieważjednakpańskiklientbyłtakuprzejmyiwtensposóbodpowiedział
namojąprośbęoujawnieniedokumentacji,musiałemwynająćdodatkowe
piętrowbudynkuizatrudnićpięciunowychadwokatów,dziesięciu
aplikantówiosiemosóbpersonelupomocniczego,abymipomagaliwtym
zatarguzGellerem.
-Mnieteżpandajezatrudnienie,panieFlynn-zażartowałnerwowo
Danieldlapodtrzymaniarozmowy.Flynnmiałwsobiecośtakiego,żeDaniel
miałochotęprzedłużaćtospotkanie.-Dośćczęstokrzyżujepanszpadyz
kancelariąReed,Briggsiwspólnicy.
-Arzeczywiście.-Flynnroześmiałsięwodpowiedzi.-Gdybyznudziła
siępanuharówkawobronietychwrednychwielkichkorporacjiichciałbypan
zająćsięnaprawdęuczciwąrobotą,niechpandomniezadzwoni.My,
chłopakizeszkółpaństwowych,musimysiętrzymaćrazem.Miłomibyłoz
panempogawędzić.
Wyciągnąłrękęiuścisnęlisobiedłonie.Flynnobejrzałsięprzezramię,
słyszącotwierającesiędrzwiwindy.
-Niechpanpozwoli,żejeszczekomuśpanaprzedstawię.
PuściłrękęDanielaipodprowadziłgokuwejściu.Około
trzydziestoletniakobietaowymizerowanejtwarzyłokciemprzytrzymywała
skrzydłodrzwiiwtaczaładoholuwózekdziecięcy.Siedziałwnimmniej
więcejpółrocznychłopczyk.Głowęmiałopuszczoną,toteżDanielniewidział
jegobuzi.Flynnprzywitałsięzprzybyłą.
-Alicjo,witampanią.Couciebie,Patryk?
Nadźwiękswojegoimieniadzieciakpodniósłtwarzyczkę.Miał
jasnoblondczuprynęioczybłękitnejakniebo,poniżejjednakdziałosięcoś
okropnego.Zamiastustziałajamatakwielka,żeDanielwidziałprzeznią
zwilżoneślinągardłodziecka.Lewenozdrzebyłoprawidłowe,leczzprawej
stronyzdeformowaneustarozciągałydziurkęodnosa,jakbybyłazplasteliny.
Patrykmógłbybyćślicznymdzieckiem,alerozszczepwargiipodniebienia
sprawiał,żewyglądałjakstwórrodemzhorroru.
FlynnukląkłprzywózkuizmierzwiłwłosyPatryka.Dzieckowydałoz
siebieświszczącyodgłos,zupełnienieprzypominającygaworzenia
normalnychniemowląt.Danielzawszelkącenęchciałukryćobrzydzenie,po
czymogarnęłogopoczuciewiny,żedzieckobudziwnimwstręt.
-Danielu,tojestPatrykCummings-powiedziałFlynnuprzejmym
tonem,obserwującrównocześniereakcjęmłodegoprawnika.-Atopani
AlicjaCummings,matkaPatryka.Naswojenieszczęściepodczasciąży
przyjmowałainsufort.
-Miłomipaniąpoznać,paniCummings.-Danielzdołałjakośodezwać
sięlekkimtonem.MatkaPatrykaniedałasięjednaknabrać.Zauważyła,żejej
synwywołałuDanielaodrazęibyłojejwyraźnieprzykro.
Danielpoczułsięokropnie.ChciałjaknajszybciejwyjśćzbiuraFlynna,
alezmusiłsiędogrzecznegopożegnaniaiposzedłdowindywolnym
krokiem,abymatkaPatrykaniepomyślałasobie,żeuciekaodwidokujej
syna.Gdydrzwiwindysięzamknęły,Danieloparłsięościanę.Dotejpory
dziecizesprawyGellerPharmaceuticalsstanowiłyjedynienazwiskaz
pozwów,PatrykCummingsbyłosobązkrwiikości.Zjeżdżającwindą,
Danielmyślałotym,jakieżycieczekamałegoCummingsa.Czy
kiedykolwiekznajdziesobieprzyjaciół?Czypokochagokiedyśjakaś
dziewczyna?Czywtakiejsytuacjiwogólewartożyć?
Zadawałsobiejeszczejednopytanie:CzyzanieszczęściePatryka
Cummingsaodpowiadainsufort?
5
Wbarzekasyna„Miraż”,tużprzedósmąwieczorem,IrenaKendalldała
siępoderwaćklientowi.Facetowiposzczęściłosięprzystolikudogrywkości
ipękałzdumy.Wysłuchałagorliwieprzechwałeknatematjegoumiejętności
iszczęściawgrze.Kiedydrinkizaczęłyfacetowiszumiećwgłowie,Irena
daładozrozumienia,żeniemiałabynicprzeciwkoerotycznejprzygodzie.
Dopierogdyklienttaksięśliniłzpożądania,żeniebyłoszans,bysię
rozmyślił,wyjaśniła,żejestkobietąpracującąipodałastawkę.Facetsię
roześmiałipowiedziałjej,żekrupierjużdawnomująwskazał.Dodał,że
uwielbiasekszdziwkami.
Zapłaciłzgóry,apowszystkimdołożyłnapiwek,nieponiewierałjejani
niemiałżadnychperwersyjnychzachcianek.Jedynymminusemwieczoru
byłoto,żezawiózłjądobylejakiegomoteluwpodłejdzielnicy.Klientela
Irenyzazwyczajmieszkaławapartamentachw„Mirażu”alboinnych
luksusowychhotelach,więctadziurastanowiłazdecydowanieniemiłyzgrzyt.
Pokójbyłjednakczysty,niemogłanarzekać,afacetowiwystarczyłjeden
szybkinumerek,dlategonaswojepieniądzeniemusiałaciężkopracować.
Gdybyłagotowadowyjścia,klientzaskoczyłją,mówiąc,żemożezostaćw
pokojudorana,boonjużwychodzi,jakożechcezłapaćporannylot.Przyjęła
propozycjęinatychmiastzapadławgłębokisen.
Nieusłyszaławytrychawzamkuiniemiałapojęcia,żektośznalazłsię
wpokoju,pókidłońwrękawiczceniezatkałajejust.Błyskawicznie
otworzyłaoczyichciaławstać,alelufapistoletuprzystawionadoczoła
zmusiłajądowepchnięciagłowywpoduszkę.
-Krzyknij,azginiesz.Odpowiadajnapytania,toocaliszżycie.Powoli
skińgłową,jeślirozumiesz.
Wmdłymblaskuwpadającymprzezokno,rzucanymprzezneonowy
szyldbaru,dostrzegła,żeintruzmanatwarzykominiarkę.Irenapowoli
kiwnęłagłową,adłońwrękawiczcepuściłajejusta,zostawiającnawargach
kwaśnysmakskóry.
-Gdzieonjest?
-Poszedł-wykrztusiłaochrypłymzestrachugłosem.
-Koniecztobą,dziwko!-syknąłnapastnik.Irenausłyszałaszczęk
kurka.
-Litości!-jęknęła.-Nieznamgo.Jestemprofesjonalistką.Złapałamgo
w„Mirażu”.Przeleciałmnie,zapłaciłiwyszedł.Powiedział,żemogęsiętu
przespać,boonmazarazsamolot.Przysięgam,nicwięcejniewiem.
-Kiedywyszedł?
Prostytutkazerknęłanaradiobudzikstojącynaszafcenocnej.
-Przedkwadransem.Dopieroco.
Ireniezdawałosię,żeokrutneoczyprzyglądająsięjejcałąwieczność.
Potemlufaoderwałasięodjejczoła.
-Nieruszajsięstąd!
Intruzznikłzadrzwiami.Irenależałabezruchupięćminut.Potem
pobiegładołazienkiizwymiotowała.
CZĘŚĆDRUGA
Niepodważalnydowódobciążający
6
WejściegłównedokancelariiReed,Briggs,Stephens,Stottlemeyeri
Comptonznajdowałosięnatrzynastympiętrzenowoczesnego
trzydziestopiętrowegobiurowca,stojącegowśródmieściuPortlandu.Firma
wynajmowałajeszczekilkainnychpięter.Owpółdoósmejrano,tydzieńpo
dostarczeniupudełzdokumentacjądobiuraAaronaFlynna,Danielwysiadłz
windynapiętrzedwudziestymsiódmym.Oszklonedrzwi,broniącedostępu
natopiętro,możnabyłootworzyćtylkopowystukaniukodunaklawiaturze
numerycznejumieszczonejnaścianieobok.Danielwyciągnąłrękędo
przycisków,gdyzauważyłcośwrodzajumikrofonuumocowanegonad
klawiaturą.Obokpowieszononapis:„SystemzabezpieczającyfirmyReed,
Briggsiwspólnicyjestobecnieaktywowanygłosem.Proszęsięprzedstawić
głośnoiwyraźnie,anastępniepowiedzieć:«Drzwi,otwórzciesię»”.
Przyjrzawszysiębliżej,Danielzauważył,że„mikrofon”tozakrętkaod
butelki,przyklejonadomałej,plastikowejtemperówki.Obaelementy
pomalowanonaczarno.Danielpokiwałgłowąiwystukałnumer
identyfikacyjny.Szczęknąłrygiel,młodyprawnikpchnąłdrzwiiwszedł.Tak
jaksięspodziewał,zaścianączaiłsięJoeMolinariizerkałzbokuprzez
szybęwtensposób,żesamniewidziany,mógłobserwowaćstojącychza
drzwiami.
-Palantzciebie-powiedziałDaniel.
Molinaripociągnąłgonabok,bododrzwizbliżałasięMirandaBaker,
dziewiętnastolatkazdziałuadministracji.
-Tylkozobacz-szepnąłMolinari.
Mirandazaczęławstukiwaćhasło,alezauważyłanapis.Zawahałasię,po
czympowiedziała:„MirandaBaker.Drzwi,otwórzciesię”.Pchnęładrzwi,ale
teniepuściły.Zrobiłaniepewnąminę.Molinarizwijałsięześmiechu.
-Toniejestwcalezabawne,Joe.Tofajnababeczka.
-Czekaj-upierałsięMolinari,tłumiącśmiechzobawy,żezostanie
zdemaskowany.Dziewczynazadrzwiamitymczasempowtórzyłaswoje
nazwiskoipolecenia.Molinaribezgłośniezaśmiewałsiędołez.
-Wpuszczamją-powiedziałDaniel,alewtejsamejchwiliwysiadłaz
windyKateRoss,agentkadochodzeniowafirmyReed,Briggsiwspólnicy.
KatepodeszładoMirandy,gdytaporaztrzecirecytowałaswojenazwisko,
szarpiączaklamkę.Katerzuciłaokiemnanapisizerwałagoześcianywrazz
kapslemitemperówką.
-Cholera!-zakląłJoe.
Katepowiedziałacośdziewczynie.Zajrzałyprzezszybęiwbiły
lodowatywzrokwJoegoiDaniela.Mirandawystukałaswójnumeri
otworzyładrzwi.Zrobiłagniewnąminę,widzącobuprawników,iminęłaich
szybko.
KateRossmiaładwadzieściaosiemlatimetrosiemdziesiątwzrostu,aw
obcisłychdżinsach,niebieskiejflanelowejkoszuliigranatowymswetrze
wyglądaładoskonale.Stanęłaprzedmężczyznamiiwyciągnęłaprzedsiebie
kartkęikapselztemperówką.Jejciemnakarnacja,duże,piwneoczyi
kędzierzawe,sięgającedoramionwłosynasunęłyDanielowiskojarzeniez
tymitwardymiizraelskimiżołnierzami,którychmożnazobaczyćw
wieczornychwiadomościach.Rzuciłaimtakiespojrzenie,żeDaniel
dziękowałBogu,iżniemiałazesobąuzi.
-Tochybawasze.
Joezrobiłminęniewiniątka.KatezwróciłasiędoDaniela.
-Niemasznicinnegodoroboty?-spytałasurowo.
-Słuchaj,niemamztymnicwspólnego-odparłDaniel.
Kateniewyglądałanaprzekonaną.Wyrzuciławszystkodokoszaiposzła.
-Każdązabawęzepsuje-powiedziałMolinari,gdyKateoddaliłasię
pozazasięgsłuchu.
Danielpospieszyłzanią,alezłapałjądopierowpokoju,którydzieliłaz
jeszczejednąagentką.
-Naprawdęniemiałemztymnicwspólnego-powiedziałoddrzwi.
Katepodniosławzrokznadkorespondencji.
-Acomnieobchodzi,czymsięwy,lalusiezdobrychdomów,
zabawiacie!-parsknęłagniewnie.
Danielpoczerwieniał.
-NiemylmniezJoemMolinarim.Janiemamnadzianejrodziny.
Wszystko,comam,zawdzięczamwłasnejpracy.Jakty.Nieprzepadamza
dowcipamiJoegopodobniejakty.WłaśniemiałemMirandzieotworzyć,
kiedysiępojawiłaś.
-Nicnatoniewskazywało-odparłanieprzejednana.
-Możeszmiwierzyćlubnie.Aleniekłamię–zakończyłDaniel
gniewnieiobróciłsięnapięcie.
7
Zeznaniaioświadczeniadużejwagiskładanowdużej,wykładanej
boazeriąsalinadwudziestymdziewiątympiętrze.Spiesząctam,Danielomal
niewpadłnaReneGilchrist.
-Witaj,Rene-powiedział,przepuszczającją.
Renezrobiłakilkakroków,poczymsięzatrzymałaiodwróciła.
-Danielu?
-Słucham.
-PanBriggsbardzochwaliłtwojąnotatkęwsprawiedoktorFairweather.
-Tak?Nicminiemówił.
-Takijużjest.
GłównipartnerzyfirmynigdyniemówiliDanielowi,jakoceniająjego
pracę.Jedynąwskazówkącodoichopiniionimbyłailośćpracy,jakągo
obarczali.Danielowizaświtało,żeBriggsprzezostatnimiesiączawalałgo
robotą.
-Dzięki,żemipowiedziałaś.
Reneuśmiechnęłasię.
-Lepiejsiępospiesz.Jużmajązaczynać.
PanoramiczneoknowgłębisaliwychodziłonarzekęWillamette,adalejna
szczytyMountHoodiMountSt.Helens.Naprostopadłejścianie,nad
wielkimdębowymkredensemwisiałolej,przedstawiającyprzełomrzeki
Kolumbia.Nakredensiestałysrebrnedzbankizkawąiwrzątkiem,oboknich
srebrnetaceztejsamejzastawy,wypełnionefrancuskimirogalikamii
drożdżówkami,orazpaterazowocami.
Uszczytuwielkiegostołukonferencyjnegozdrewnawiśniowego
siedziałplecamidooknadoktorKurtSchroeder,członekdyrekcjiGeller
Pharmaceuticals.Toonmiałwłaśnieskładaćoświadczeniepodprzysięgą.
ZaciśnięteustaSchroederatworzyłylinięprostą;byłowyraźniewidać,że
zupełnienieodpowiadamusiedzenienacenzurowanym.
PoprawejstronielekarzamiejscezajmowaliAaronFlynnitroje
młodychprawnikówzjegozespołu.Polewej-ArthurBriggs,chudyjak
patyknałogowypalacz,sprawiającywieczniewrażenie,jakbymiałlada
chwilaeksplodowaćgniewem.Kruczoczarnewłosyzaczesywałdogóry,co
uwydatniałozmarszczkęmiędzybrwiaminadającąmuzłowrogiwyraz,ajego
oczybyłyrozbieganeniczymuczłowieka,któryspodziewasięciosuwplecy.
NależałdonajbardziejwziętychadwokatówwOregonie,prężniedziałałteż
winnychdziedzinach,triumfyświęciłprzedewszystkimwpolityce;nie
mogłasiębezniegoobejśćżadnapoważniejszaakcjaowydźwięku
konserwatywnym.Danielpodejrzewał,żeBriggsjestsocjopatą,któryswoją
energięukierunkowałnawalkęsądową,boinaczejzostałbyseryjnym
mordercą.
PolewejodBriggsazajmowałmiejsceBrockNewbauer,płowowłosy
młodszywspólnikkancelarii,jakzwyklepromiennieuśmiechnięty.Brock
nigdywżyciuniedostałbysiędościsłegozespołu,gdybykombinat
budowlanyjegoojcaniebyłjednymznajwiększychklientówfirmyReed,
Briggsiwspólnicy.
DanielusiadłobokSusanWebster.ArthurBriggsobrzuciłgo
zirytowanymspojrzeniem,aleniezrobiłżadnejuwagi.Susannagryzmoliła
„Spóźniłeśsię”wnotatnikuipodsunęłanieznacznieDanielowi.
-Dzieńdobry,doktorzeSchroeder-rozpocząłAaronFlynnz
powitalnymuśmiechem.Danielpołożyłprzedsobąswójnotatnikizaczął
pisać.
-Dzieńdobry-odparłSchroeder,nierewanżującsięuśmiechem.
-Zacznijmymożeodtego,żeopowienampan,czymsiępanzajmuje.
Lekarzodchrząknął.
-Jestemzwykształcenialekarzem,pediatrązpierwszymstopniem
specjalizacji,aobecniepełnięfunkcjęwicedyrektoradosprawmedycznych
przedsiębiorstwaGellerPharmaceuticals.
-Czyzechciałbynampanopowiedziećniecooswoichkwalifikacjach?
-Ukończyłemwydziałbiologiczno-chemicznynaUniwersytecieLehigh.
DyplomlekarskiuzyskałemnaakademiimedycznejstanuOregon.
-Czymsiępanzajmowałpostudiachmedycznych?
-OdbyłemstażpediatrycznywkliniceuniwersytetustanuNowyJork,
szpitaluKing’sCountynaBrooklynie.Następniemiałemetatwszpitalu
dziecięcymwFiladelfii,gdziezrobiłemspecjalizację.
-Czymsiępanzajmowałpóźniej?
-KilkalatprowadziłempraktykęprywatnąwOregonie,poczym
zatrudniłemsięwprzedsiębiorstwieGellerPharmaceuticals.
-CzypopodjęciupracywfirmieGellerinteresowałsiępanszczególnie
lekamipediatrycznymi?
-Owszem.
-CzymógłbynampanopisaćprzebiegzatrudnieniawfirmieGeller?
-Zatrudnionomniewdzialerozwojuibadańklinicznychfirmy.
Stopniowoawansowałemipełniłemkolejnocorazbardziejodpowiedzialne
funkcje,wreszciezostałemdoradcądyrektoradosprawmedycznych,a
następnieawansowałemnawicedyrektora.Przezostatnieosiemlat
odpowiadałemzatworzenienowychlekówiuzyskiwaniedlanichświadectw
dopuszczeniadoobrotu.
-Dotyczytotakżeinsufortu?
-Tak.
-Dziękuję.Terazchciałbym,jeślipanpozwoli,doktorzeSchroeder,
omówićzpanemkolejneetapyprocesutworzenianowegolekui
wprowadzaniagodoobrotu.Chcęzrozumieć,jakienależypoczynić
niezbędnekroki,nimproduktfarmaceutycznyznajdziesięnarynku.Jeślisię
niemylę,wpierwtrzebaznaleźćsubstancjeobiecującepodwzględem
farmakologicznym?
-Tak.
-Potemprowadzisiębadaniaprzedkliniczne,wktórychlekujeszczenie
podajesięludziom.
-Tak.
-Badaniaprzedklinicznepolegająnapodawaniusubstancjizwierzętom.
-Niekoniecznie.Przedtestowaniemnazwierzętachlaboratoryjnych
możnaprowadzićbadanianakulturachkomórkowychczytkankowych.
Możnateżdokonywaćsymulacjikomputerowych.
-Dobrze,takczyinaczejwpewnymmomenciedochodzisiędostadium,
wktórymbadaniaprzedklinicznepozwalająokreślićzarównoskuteczność
terapeutycznąleku,jakibezpieczeństwojegostosowania,czytak?
-Tak.
-WynikitychbadańprzedklinicznychzostająprzekazaneUrzędowido
sprawŻywnościiLeków,czyliFDA,dowglądu,jakozałącznikdownioskuo
zezwoleniena„stosowanielekówdobadańklinicznych”,czyliSLBK,nie
mylęsię?
-Niemylisiępan.
-SLBK,cototakiego?
-Chodziowarunkoweitymczasoweuchyleniewobecbadanej
substancjizakazupodawanialudziom,obowiązującegowobecwszystkich
środków,któreniesąprzezFDAdopuszczonedostosowania.JeśliFDA
udzielizezwoleniaSLBK,przedsiębiorstwomożeprzystąpićdobadań
klinicznychnaludziach.
-Czymogęzałożyć,żepan,jakowicedyrektordosprawmedycznych
GellerPharmaceuticals,zapoznałsięzwynikamibadańprzedklinicznychi
klinicznych,prowadzonychwceluokreślenia,czyinsufortjestlekiem
skutecznymibezpiecznym?
-Oczywiście,przeglądałemwynikitychbadań.
FlynnuśmiechnąłsiędoSchroedera.
-Czymogętouznaćzaodpowiedźtwierdzącą?
-Sprzeciw!-porazpierwszyzabrałgłosBriggs.-DoktorSchroedernie
powiedział,żeczytałwszystkiebezwyjątkudokumentyzwiązanezesprawą.
-Tak,toprawda-potwierdziłSchroeder.
-WkażdymraziefirmaGellerprowadziłaszczegółowebadaniana
gryzoniach,prawda?
-Tak.
-Ichwynikiniesąpanuobce?
-Niesą.
-Potemprowadzonobadanianaciężarnychmałpach,prawda?
-Tak.
-Zichwynikamiteżsiępanzapoznał?
-Owszem.
-Następniebyłapierwszafazadoświadczeńklinicznychnaludziach?
-Tak.
-Wynikirównieżsąpanuznane?
-Tak.
-DoktorzeSchroeder,proszęmipowiedzieć,czyjakiekolwiekbadania
klinicznelubteżprzedklinicznewskazywałynato,żeinsufortmoże
powodowaćuszkodzeniapłodu?
-Nie.Niewskazywałynanictakiego.
Flynnzrobiłminęczłowiekazaskoczonego.
-Anijedne?
-Anijedne.
Flynnodwróciłsiędomłodejkobietyposwojejprawejstronie.Ta
podałamujednostronicowydokument.Flynnprzyglądałsięchwilękartce,po
czymzwróciłsiędoSchroedera.
-AcozbadaniamiprowadzonymiprzezdoktoraSergiejaKajdanowa?-
zapytał.
Schroederwyglądałnazdezorientowanego.Flynnindagowałdalej:
-CzyzatrudnionyjestuwasnaukowiecSergiejKajdanow?
-DoktorKajdanow?Tak,pracujeunas.
-Wdzialebadawczo-rozwojowym?
-Takmisięwydaje.
Flynnpokiwałgłową,ajegoasystentkarozdałasiedzącymkopie
dokumentu.
-Oznaczmytojakozałączniknumer234.Kopiedokumentuotrzymują
doktorSchroederijegoprzedstawicielprawny.
-Skądpantowziął?-zapytałBriggs,zerknąwszynakartkę.
FlynnuśmiechnąłsięizrobiłgestwkierunkuDaniela.
-Otrzymałemtowrazzujawnianądokumentacją,którątenmłodzieniec
dostarczyłparędnitemudomojejkancelarii.
WzrokwszystkichobecnychspocząłnaDanielu,aleontegonie
zauważył,ponieważstudiowałzałączniknumer234,wyglądającynapismo
przewodniedosprawozdania,któredoktorSergiejKajdanowwysłałdo
George’aFourneta,radcyprawnegofirmyGeller.
„SzanownyPanieFournet-rozpoczynałosiępismo-Chciałbymwyrazić
swojepoważnezastrzeżeniawobecthalglitazonu(nazwahandlowainsufort),
któreopieramnapodstawiewynikówdoświadczeńprowadzonychwramach
badańnadwpływemlekunarozwójpłoduuciężarnychmałp.Dotychczas
przez10dni,począwszyodtrzydziestegodniapozapłodnieniu,podawałem
dawki100mikrogramównakilogrammasyciała.Badaniemobjęto40
ciężarnychsamicrezusa.Wstępnewynikisąszokujące:18na40
noworodków(45procent)wykazywałowadyrozwojoweczęścitwarzowo-
szczękowej,wniektórychprzypadkachpoważne;wnajpoważniejszych
obserwowanocałkowityrozszczepwargiipodniebienia.Niejestdlamnie
jasne,dlaczegoniezaobserwowanotegotypunieprawidłowościwbadaniach
nadgryzoniami,alejakwszyscywiemy,takierzeczysięzdarzają…”.
Idalej:„WzałączeniudoniniejszegopismaprzesyłamPanuwstępne
wynikibadań,nieczekającnapełneopracowanie,abyuczulićPanazawczasu
nawykryteprzezemnieubocznedziałanieleku.Jestemprzekonany,żemoje
odkryciebędziemiałoogromnywpływnabadaniaklinicznedrugiejitrzeciej
fazyprowadzoneaktualnienaludziach.Pełnewynikianaliz
anatomopatologicznychibiochemicznychprześlę,kiedytylkobadania
zostanąukończone”.
Danielosłupiał.ListKajdanowabyłniepodważalnymdowodem,
zdolnymzniszczyćGellerPharmaceuticals.NadodatekAaronFlynnwłaśnie
powiedziałArthurowiBriggsowi,żetęśmiercionośnąbrońwłożyłmudoręki
niektoinny,tylkoDaniel.
Danielczytałwgrobowejciszypismo,apalceSusanWebster
przebiegałytymczasempoklawiaturzejejlaptopa.
-Mamkilkapytańzwiązanychztymdokumentem,doktorzeSchroeder-
odezwałsięuprzejmymtonemAaronFlynn.
SusanprześlizgnęłasiędoBriggsaiszepczącmupośpieszniedoucha,
pokazałacośnawyświetlaczukomputera.Tenkrzyknął:
-Sprzeciw!TojestpoufnylistdoktoraKajdanowadojegoradcy
prawnegoiniepowiniensięondostaćwpańskieręce.Etykazawodowanie
zezwalapanunaczytanietakiegolistu,tokorespondencjamiędzyadwokatem
ajegoklientem.
Flynnzachichotał.
-Arthurze,tojestsprawozdaniezbadańprzedklinicznychnarezusach.
Twójklient,prawdopodobniezatwojąradą,pouczyłswoichnaukowców,aby
wszystkierezultatydoświadczeńwysyłaliradcyprawnemu,byśmógł
zgłaszaćtakiegłupiesprzeciwywobecnaszychwnioskówoujawnienie.To
zbytgrubyminićmiszyte,bytwójsprzeciwbraćpoważnie.
-Weźmiesztocholerniepoważnie,kiedycięzgłoszędokomisji
dyscyplinarnejizbyadwokackiej.
Flynnsięuśmiechnął.
-Podejmujwszelkiekroki,jakieuznaszzakonieczne,Arthurze.
Skinąłgłową,ajedenzjegowspółpracownikówrozdałwokół
połyskującegostołuegzemplarzenowegodokumentu.
-Chciałbym,abyzaprotokołowano,żewłaśniewręczyłemdoktorowi
Schroederowiijegoprzedstawicielowiprawnemużądanieujawnienia
pełnegosprawozdaniadoktoraKajdanowaicałejdokumentacjizwiązanejz
jegobadaniami,atakżewniosekoprzesłuchaniedoktoraKajdanowaipana
Fourneta.
Flynnodwróciłsiędozeznającego.
-DoktorzeSchroeder,terazchciałbymzadaćpanuparępytańnatemat
badańdoktoraKajdanowa.
-Anisłowa!-krzyknąłBriggs.
-Arthurze,doktorSchroederzostałzaprzysiężony,terazzeznaje.
Flynnprzemawiałtonemspokojnymipełnymwyższości,cowzmagało
irytacjęBriggsa.
-MuszęrozmawiaćzsędziąNorrisem.-ŻyłanaskroniBriggsa
wyglądała,jakbymiałazarazeksplodować.-Niepozwolędoktorowi
Schroederowiodpowiadaćnatwojepytania,pókiniezmusimniedotegosąd.
Flynnwzruszyłramionami.
-Dzwońdosędziego.
Danielledwiesłyszałtęwymianęzdań.Głowęmiałzaprzątniętą
przypominaniemsobiepokolei,jakwyglądałoprzeglądaniedokumentacjido
ujawnienia.JakmógłprzeoczyćpismoKajdanowa?Przerzucałwiele
papierówpowierzchownie,aleszczególnąuwagęzwracałnadokumenty
poufne.Listdoradcyprawnegozaalarmowałbygonatychmiast.Niemożliwe,
abyopuściłcośtakiego.Ajednakstałosię.Danielbyłzdruzgotany.Niktnie
jestdoskonały,alepopełnićtakgrubybłąd…
SkorotylkouzyskanopołączeniezsędziąNorrisem,FlynniBriggspo
koleiwyłuszczyliargumentyprawnenapoparcieswoichstanowiskwsprawie
Kajdanowa.Sędziabyłzbytzajęty,abyrozpatrzyćprzeztelefontak
skomplikowanąsprawę.Poleciłobuprawnikomprzerwaćprzepytywanie
Schroedera,ażwydarozstrzygnięcie,idokońcatygodniadostarczyć
stanowiskaobustronnapiśmie.
NatychmiastpowyjściuzsalikonferencyjnejFlynnaijegoświty,Briggs
zacząłwymachiwaćprzednosemSchroederalistemKajdanowa.
-Cotomaznaczyć,Kurt?
-Arthurze,niemamzielonegopojęcia.-PrezesGellerabyłrównie
zdumionyjakjegoadwokat.-Nigdywżyciuniewidziałemtegocholernego
pisma.
-AletegoKajdanowaznasz?
-Wiem,ktototaki.Pracujewdzialebadawczo-rozwojowym.Osobiście
gonieznam.
-Prowadziłbadanianatychmałpach?
-Nie.Ztego,cowiem,tonie.
-Cotoznaczy„ztego,cowiem”?Kpiszsobiezemnieczyco?To
pismo,wnajlepszymrazie,będziekosztowaćGelleramiliony,aw
najgorszymwykończytwojąfirmęzupełnie.
Schroederażsięspocił.
-Przysięgam,nigdyniesłyszałemożadnymbadaniu,któredałobytakie
wyniki.Jakcisięzdaje,jakimprzedsiębiorstwemkieruję?Myślisz,że
gdybymmiałchoćcieńpodejrzenia,żeinsufortmożedawaćtakieefekty,to
zgodziłbymsięnabadanianaludziach?
-ChcęrozmawiaćzKajdanowemiFournetemnatychmiast,jeszcze
dzisiaj-oznajmiłBriggs.
-Zadzwoniędobiuraikażęichumówić.
KiedySchroederpodszedłdokredensu,gdziestałaparattelefoniczny,
abyzadzwonićdofirmy,BriggszwróciłsiędoDaniela,którysiedziałjak
myszpodmiotłą.Adwokatwyciągnąłprzedsiebieswójegzemplarzpisma
Kajdanowa,którewyglądałojużjakpsuzgardławyciągnięte.
-Proszęmitowyjaśnić,panieAmes-zażądałłagodnymtonem,
straszniejszymniżkrzyki,którychDanieloczekiwał.
-Ee…ja…panieBriggs…nigdytegoniewidziałem.
-Nigdyniewidziałem-powtórzyłBriggs.-Toznaczy,żeFlynnkłamał,
mówiąc,żedostałtoodpana?
DanielzerknąłnaSusan.Odwróciławzrok,anapięciejejciała
sygnalizowałoniepokój.DanielwróciłspojrzeniemdoBriggsa.
-Noico?-spytałBriggs,tymrazemniecogłośniej.
-Niepowiedziałprzecieżtegodosłownie,panieBriggs.Kazanomi
przejrzećpięćdużychkartonówdokumentacji,dostarczonejprzezGelleraw
odpowiedzinawniosekoujawnienie.-Danieljakojedynyzauważył,że
Susanodetchnęłazulgą.-Powiedzianomi,żemamtodostarczyćzsamego
rana,oósmej.Adostałemtodoprzejrzeniadopierooósmejwieczorem.Było
tegozgrubszadwadzieściatysięcystron.Siedziałemwbiurzecałąnoc.
Spałemtutaj.Byłotegozbytwiele,abymmógłczytaćdokładniekażdą
kartkę.
-Itojestpańskawymówka?
-Toniewymówka.Niktniebyłbywstanieprzeczytaćwszystkiego
dokładnie,mająctakmałoczasu.
-Panniejestbylekim,panieAmes.Panjestmłodszymczłonkiem
zespołukancelariiReed,Briggsiwspólnicy.Gdybyśmychcielimiećtubyle
kogo,topłacilibyśmygroszeizatrudnialibyśmyabsolwentówbylejakich
studiówkorespondencyjnych.
-Jestmibardzoprzykro,panieBriggs,ale…
-Mojasekretarkaichpoumawia-powiedziałSchroeder,odłożywszy
słuchawkę.KuwielkiejuldzeDaniela,Briggsodwróciłsiędoklienta.
TenprzeczytałjeszczerazpismoKajdanowa.Kiedyskończył,podniósł
je.Minęmiałponurą.
-Wedługmnietofalsyfikat.Żadneznaszychbadańnieprzyniosły
takichwyników-oświadczyłznaciskiem.-Jestemtegopewien.
-Lepiejdlaciebie,żebyśmiałrację-rzekłBriggs.-JeślisędziaNorris
uzna,żetenlistmożezostaćuznanyzadowódprzedsądem,anamnieudasię
dowieść,żetofałszywka,totyiwszyscypracownicyGellerPharmaceuticals
znajdzieciesięnazielonejtrawce.
BriggszNewbaueremiSchroederemruszylikuwyjściu.Danieltkwiłna
miejscu,mającnadzieję,żeBriggsonimzapomniał.Szefodwróciłsięjednak
wdrzwiachiobrzuciłgojadowitymspojrzeniem.
-Zpanemporozmawiamysobiepóźniej-powiedział.
DrzwisięzamknęłyiDanielzostałwsalikonferencyjnejsam.
PrzezresztędniaDanielczułsięjakskazaniecoczekującynatopórkata.
MniejwięcejodrugiejwykręciłnumerwewnętrznySusan,chcącsię
dowiedzieć,jakwyglądasytuacja,alejejsekretarkapowiedziała,żeSusan
pojechałazBriggsemdoGellera.Pogodzinie,gdyzdałsobiesprawę,żenie
możepracować,pojechałdodomu,doswojejkawalerkinatrzecimpiętrze
bezwindy,wstarejkamienicywNorthwestPortland.Mieszkankobyłomałei
skąpoumeblowanesprzętami,któreDanielprzewiózłzeswojejstancjiw
Eugenezczasówstudiówprawniczych.Największąatrakcjąkawalerkibyła
lokalizacjawpobliżuulic21.i23.zichrestauracjami,sklepamiitłumami
ludzi.DzisiajjednakmieszkanieDanielamogłobysięznajdowaćnawetw
sercuParyża,aonitakniezwracałbynatouwagi.ArthurBriggsnapewno
gowyleje.Niemacodotegowątpliwości.Wszystko,coosiągnął,pójdziena
marneprzezjednąkartkępapieru.
Niepokoiłogocośjeszcze.Zanimpołożyłsiędołóżka,takbardzo
zamartwiałsięewentualnościąutratypracy,żeodrugiejsprawiewogóle
zapomniał.Kiedyjednakzamknąłoczy,wreszciedoniegodotarłoznaczenie
pismadoktoraSergiejaKajdanowa.Dotychczasuważał,żepozew,który
złożyłAaronFlynnwimieniuToby’egoMoffitta,PatrickaCummingsai
innychdzieci,poszkodowanychrzekomoprzezinsufort,niemiał
merytorycznychpodstaw.Ajeślijestinaczej?Jeślifirmafarmaceutyczna
Gellerwiedziała,żesprzedajelek,którymożewywoływaćuBoguducha
winnychdzieciwadywrodzone?Danielnależałdozespołureprezentującego
interesyGellera.JeślifirmaGellerjestodpowiedzialna,itoświadomie,za
tragedięPatrickaCummingsa,aDanielpozostaniepojejstronie,tobędzie
wspólnikiemstraszliwejzbrodni.
Całąnocprzewracałsięzbokunabokikiedyzadzwoniłbudzik,był
zupełniewyczerpany.Wdrodzedopracynabrałprzekonania,żecałafirma
jużwie,jakądałplamę.Zdołałprzedostaćsięzwindydopokojuprzez
nikogoniewidziany,ledwiejednakusiadłprzybiurku,zjawiłsięJoeMolinari
izaczęłosię.
-Cośty,dojasnejcholery,nawywijał?-zaczął,zamknąwszystarannie
drzwi.
-Ococichodzi?-spytałDanielnerwowo.
-PodobnoBriggsdostajebiałejgorączkiitowłaśnieprzezciebie.
-Niechtoszlag.
-Czylitoprawda.
Danielbyłzdruzgotany.
-Cosięstało?
-Niechcęotymmówić.
-Słuchaj,chłopie,przecieżjesteśmykumplami,zawszemożesznamnie
liczyć.
-Doceniamtwojedobrechęci,alewolałbymterazzostaćsam.
-Wporządku-powiedziałzwyrzutemMolinari.Wstał.-Pamiętaj,jeśli
mogęciwczymśpomóc,waldomnie.
Wyszedł.Danieljużczułsięwyczerpany,adzieńdopierosięzaczął.
Przyszłomudogłowy,żenieudałomusięjeszczeporozmawiaćzSusanojej
roliwcałejaferze.GdybyposzładoBriggsaipowiedziałamu,żeponosi
częśćwiny,pomogłabymuwtensposób,aztego,comówiłMolinari,
wynikało,żekażdapomocjestmupotrzebna.PoszedłwobectegodoSusan.
Miałanasobiekremowąbluzkę,szaryżakietispodnie,aztego,jakświeżoi
pogodniewyglądała,należałosądzić,żeprzespałasmaczniecałąnoc.
-Susan?
-O,cześć.-Uśmiechnęłasiędoniego.
-Maszchwilkę?-Ruszyłwstronęjejbiurka.
-Właściwietoniemam.-Danielstanąłzmieszany.-Arthurdałmitodo
zrobienia„nawczoraj”.
-Muszęztobąpogadać.
-Terazniemamczasu-odparłazdecydowanie.Jejuśmiechzaczął
wyglądaćnawymuszony.
-Liczyłemnato,żepowieszArthurowi,żetotymiałaśprzejrzećtę
dokumentację,ajatylkociwtympomogłem.
Susanzrobiłaminę,jakbytakiabsurdalnypomysłwżyciunieprzyszedł
jejdogłowy.
-Dlaczegomiałabymmumówić?
-Żebywiedział,iletegobyłoiżedostałemtowostatniejchwili-odparł,
starającsiępanowaćnadsobą.
-Nawetjeślitojamiałamprzeglądaćtepapiery,towkońcutysięnimi
zająłeś-rzuciłanapastliwie.-JeślipowiemArthurowi,niczegotoniezmieni.
Skończysiętylkonatym,żeijawpadnęwkłopoty.
-GdybyBriggswiedział,żetowinanasobojga,trochęmniejbysię
wkurzyłnamnie.
Susanzaczęłasprawiaćwrażeniezdenerwowanej.
-Toniejarobiłamprzegląd.Totyprzegapiłeśtopismo.
-Tyteżbyśjeprzegapiła.NawetBriggsbygoniezauważył.
-Maszrację-zgodziłasięszybko.-Słuchaj,nicciniezrobi.Briggs
łatwowpadawzłość,alewtymcałymbałaganie,którysięzrobił,szybko
zapomni,żetotydostarczyłeśtenlist.
-Małaszansa.
-Albozrozumie,żeniemogłobyćinaczej.Tojakszukanieigływstogu
siana,niktbytegonieznalazł,chybażemiałbymnóstwoszczęścia.Niema
sięczymmartwić.
-Tyniemaszpowodudozmartwienia-powiedziałDanielz
wyczuwalnągorycząwgłosie.-Ciebienapewnoniewyleje.
Susanwyglądałanazakłopotaną.
-Muszęsięspieszyćztąrobotą.Toanalizaprawna,czypismo
Kajdanowamożeposłużyćwsądzie.Możepogadamypóźniej?
-Kiedy?Jakmniejużzwolnią?
-Naprawdę,Daniel.Zadzwoniędociebie,jaktylkoznajdęwolną
chwilę.
Danielniemógłsięskupićnapozwie,któryredagował,bomyśliwciąż
muzaprzątałasprawainsufortu.Niemieściłomusięwgłowie,że
przedsiębiorstwoGellerPharmaceuticalsmogłoumyślniesprzedawaćlek
dającytakstraszliweskutkiuboczne;przykładwidziałwbiurzeAarona
Flynna.ZnałwieluludzizestanowiskkierowniczychuGellera.Niebyli
potworami.Wyniki,októrychpisałSergiejKajdanow,musiałypowstaćw
wynikujakiegośbłędu.
8
Odłożyłnabokpozewiotworzyłdużysegregator,wktórymtrzymał
wszystkiedokumentyzwiązanezesprawąinsufortu.Zacząłod
najwcześniejszychiskrupulatniejeprzeglądał,szukającjakiejśpomocy.
Kiedyskończył,dochodziłapierwsza.Przypomniałsobie,żeSusanobiecała
zadzwonić.Wykręciłjejnumerwewnętrzny,alesekretarkapoinformowała
go,żeSusanjużwyszładodomu.Danielniebyłzaskoczony.Wgłębiducha
wiedział,żeniemożeliczyćnajejpomoc.Jeślichcezostaćwkancelarii
Reed,Briggsiwspólnicy,musisięratowaćsam.Tylkojak?
Naglesięroześmiał.Przecieżtoproste.SergiejKajdanownapisał
sprawozdanie,którewłaśniemapogrążyćGelleraprzedsądem.Badania
Kajdanowamusząbyćobarczonebłędem.Jeśliudamusięodkryć,naczym
polegałtenbłąd,uratujenietylkoklienta,alebyćmożeiwłasnąposadę.
WykręciłnumerGellerPharmaceuticalsipołączyłsięzsekretarkądziału
badawczo-rozwojowego.
-DoktoraKajdanowaniema-poinformowałago.
-Akiedybędzie?
-Tegoniewiem.
-JestemadwokatemkancelariiReed,Briggs,Stephens,Stottlemeyeri
Compton,reprezentującejGellerPharmaceuticals,imuszęrozmawiaćz
doktoremKajdanowemwważnejsprawie,związanejzprocesem,jaki
wytoczonowaszejfirmie.
-MampoleceniewszelkiezapytaniadotyczącedoktoraKajdanowa
przekazywaćdoktorowiSchroederowi.Połączyćpanazjegogabinetem?
-NiechciałbymzawracaćgłowypanuSchroederowi.Wiem,jakbardzo
jestzajęty.WolałbymporozmawiaćzdoktoremKajdanowemosobiście.
-Obawiamsię,żetoniemożliwe.Niemagoiniebyłoodponad
tygodnia.
-Maurlop?
-Nieudzielamtakichinformacji.Musipanporozmawiaćzdoktorem
Schroederem.Połączyćpana?
-Ee…nie.Wporządku.Dziękuję.
Danielpołączyłsięnastępniezbiuremnumerówidowiedziałsię,że
numertelefonuSergiejaKajdanowajestzastrzeżony.Pomyślałchwilęi
zadzwoniłdodziałukadrGellera.
-PotrzebnymiadresitelefondoktoraSergiejaKajdanowa-powiedział
pracowniczce,któraodebrała.-Jestpracownikiemdziałubadawczo-
rozwojowego.
-Nieudzielamytakichinformacjiprzeztelefon.
Danielbyłzdesperowany.MusidotrzećdoKajdanowa.
-Niechpanisłucha-rzekłznaciskiem-mówiGeorgeFournetzdziału
prawnego.WłaśnieprzyszłowezwaniedosądudladoktoraKajdanowa.Nie
magowpracy,ajamuszęsięznimniezwłocznieskontaktować.Jeślisięnie
stawiiniezłożyzeznania,zostaniemyskazanizaobrazęsądu.Mamtugońca,
któryczeka,żebymudoręczyćwezwanie,aleniewiadomodokąd.
-Niewiem…
-Jaksiępaninazywa?
-BeaTwiley.
-Czyzapamiętałapani,ktomówi,paniTwiley?GeorgeFournet.Jestem
kierownikiemdziałuprawnegoiniemamzwyczajutracićczasuna
pogaduszkiprzeztelefon.Mapaniochotęznaleźćsięprzedsądemiwyjaśnić
sędziemuIvanowiNorrisowi,dlaczegozjawiasięprzednimpani,anie
doktorKajdanow?
9
Minęłajużtrzecia,gdyDanielznalazłodrapany,szarydomek
jednorodzinnySergiejaKajdanowa,którymieściłsięwpodupadłejdzielnicy
nawschodnimbrzeguWilamette.Farbanaelewacjiłuszczyłasię,atrawnik
niebyłkoszonyoddawna.Nietakiegodomuoczekiwałupracownika
naukowegoświetnieprosperującejfirmyfarmaceutycznej.
Pogodasiępopsuła,naulicachniebyłożywegoducha.Zatrzymał
samochódnaulicyiobserwowałdom.Opuszczoneroletywoknachinie
zabraneztrawnikagazetyświadczyłyotym,żenikogoniema.Danielwtulił
głowęwramiona,żebyuchronićsięprzedwichrem,idygoczączzimna,
ruszyłkufrontowemuwejściu.Zadzwoniłtrzyrazyidałspokój.Podniósł
blaszanąklapkęwdrzwiach,zakrywającąszczelinędowrzucanialistów,i
zajrzałdownętrzadomu.Podłogęprzedpokojuzaścielałakorespondencja.
Łupkowymchodnikiem,ciągnącymsięzbokudomku,poszedłnatyły.
Zaniskimogrodzeniemzsiatkiznajdowałsięmały,zapuszczonyogród.
Danielotworzyłfurtkęipodszedłdotylnychdrzwidomu.Roletawoknie
kuchennymbyłaopuszczona.Zapukałkilkakrotnie,potembezwiększej
nadzieinacisnąłklamkę.Drzwisięotworzyły.Danieljużmiałzawołać,kiedy
zauważył,żekuchniaprzypominapobojowisko.Szufladybyłypowyciągane,
szafkipootwierane,ichzawartośćzostaławysypananapodłogę.Rozejrzałsię
dokoła.Kuchennyblatpokrywaławarstwakurzu.Wzlewiepiętrzyłysię
brudnenaczynia.Przedostałsięprzezpotłuczoneszkłoipogruchotaną
zastawęstołowąiotworzyłlodówkę.Odórniemalzbiłgoznóg.Zielonoszara
pleśńokryłakawałeksera.Danielzdjąłkapselzbutelkiskwaśniałegomlekai
zmarszczyłnos.
Zkuchniąłączyłsięniewielkipokójdzienny.Pozadrogąwieżąstereo,
którąwyrzuconozszafki,resztaumeblowaniawyglądałanakupionąw
sklepieztowaramiużywanymi.Napodłodzewalałysiępłytykompaktowe.
Danielzauważył,żewiększośćtomuzykaklasyczna,byłoteżtrochęjazzu.
Półkabibliotecznazajmowałacałąjednąścianę,ażdosufitu;lecz
książki,któresięnaniejzwykłyznajdować,leżałyporozrzucanepocałym
pokoju.Wielebyłoksiążekdotyczącychtakichdziedzinjakchemiaczy
mikrobiologia.Danielzauważyłteżparępopularnychpowieści,atakżesporo
pozycjinatemathazarduirachunkuprawdopodobieństwa.
Zawartośćbarkuteżznalazłasięnapodłodze,wśródpłytiksiążek.Były
togłówniebutelkipowhisky,wieledawnoopróżnionych.Namocno
zakurzonejgórnejpowierzchnibarkustałooprawnewramkizdjęcienieco
otyłegomężczyznypoczterdziestce,ubranegonasportowo.Obokniegostała
atrakcyjnakobietawwydekoltowanejsukience.Obojeuśmiechalisiędo
obiektywu.FotografięzrobionoprawdopodobnieprzedkasynemwLas
Vegas.
Danielznowurozejrzałsiępowolidookoła.Toniemożebyćprzypadek.
ZniknięcieKajdanowa,splądrowaniedomu,badanianamałpach-to
wszystkomusiałosięzesobąłączyć.
Zaniewielkimkorytarzykiemmieściłasięsypialnia.Ruszyłpomałuw
tamtąstronę,niepewnie,obawiającsiętrochę,żemożetamznaleźćjakieśna
wpółrozłożonezwłoki.Napodłodzeleżałaskłębionapościel,materacz
małżeńskiegołożawyrzucono,powyciąganowszystkieszufladyzkomody,
skarpetkiibieliznawalałysiępocałympokoju.Drzwidogarderobybyły
otwarte,jąteżbezwątpieniaprzeszukano.
Podrugiejstroniekorytarzaznajdowałsięmałygabinet.Tamteżbyło
sporoksiążek,wszystkienapodłodze.Danielajednakzainteresowałocoś
innego:komputerKajdanowa.Dziwne,alestałnamiejscu,chociażwszystko
wpomieszczeniuwywróconodogórynogami.Usiadłiuruchomiłsprzęt.
Systemwystartował,leczzażądałhasła.JeśliKajdanowtrzymałwdomudane
zeswoichdoświadczeń,musiałyonebyćwkomputerze.Jaksiędonich
dostać?
Wyłączyłkomputer,wyciągnąłspodblatugłównąjednostkę.
Śrubokrętemzeswojegoszwajcarskiegowojskowegoscyzorykarozkręcił
blaszanąobudowę.Położyłkomputernaboku,żebyprzyjrzećsiępłycie
głównej.Znalazłportikieszeńtwardegodysku.Dyskbyłpołączonyzpłytą
głównąprzewodamiikablemzasilania.Danielodłączyłprzewodyzgniazdek
iodkręciłdwieśrubki,któreprzytrzymywałydysk.Skończywszy,powoli
wysunąłdyskjakzszuflady.Składałsięzzielonejpłytkiobwodów
drukowanychisamegodyskuzamkniętegowciężkiejobudowiezczarnej
blachy.Wszystkotomiałowymiaryksiążkiwwydaniukieszonkowym.
Zawinąłdyskwchusteczkęodnosaiwłożyłdokieszenimarynarki.
Obudowękomputerazłożyłiposkręcałzpowrotem,anastępniewsunął
namiejscepodbiurkiem.Wtymmomenciezmartwiał,gdyżusłyszałodgłos
turlającejsiępodeskachpodłogibutelki.Pamiętał,flaszkizbarkuwalałysię
wpokojudziennym.Tooznaczało,żeznalazłsięwpułapce,ponieważ
właśnietamtędyprowadziładrogakuobydwuwyjściom.
Naścianiekorytarzykapokazałsięcień.Danieldostrzegłdaszek
baseballowejczapki,alekonturbyłzbytniewyraźny,bypowiedziećcoś
więcej.Pchnąłdelikatnieskrzydłodrzwi,abysięprzymknęło.Cieńpłynąłpo
ścianiewjegostronę.Wstrzymałoddech.Jeśliintruzwejdziedosypialni,
możedasięucieckorytarzem.Alejeślinajpierwskierujesiędogabinetu…
Danielotworzyłnajwiększeostrzescyzoryka.
Przezszparęwdrzwiachwidziałpostaćwdżinsachiskórzanejkurtce,
którazatrzymałasiępośrodku,międzyobomapomieszczeniami,istałatyłem
doniego.Intruzsięzawahał,nagledrzwiotworzyłysięzimpetemi
przygniotłyDanieladościany,niemalogłuszając.Zanimdoszedłdosiebie,
wykręconomurękę,akopniakpozbawiłgorównowagi.Nóżwypadłmuz
ręki.
Danieluderzyłopodłogę,alezdołałzadaćpięściącios,odktórego
napastnikażstęknął.Uchwytnarękuzelżał,Danielwyrwałsięiwstałna
klęczki.Dostałwtwarzkolanem.Chwyciłstopęatakującego,zerwałsięna
równenogi,wykręciłją.Napastnikupadł,Danielznalazłsięnanim,wtulał
twarzwskórzanąkurtkę.Dostałcioswucho.Zamachnąłsiędouderzenia.
Zobaczywszytwarzprzeciwnika,powstrzymałsięirozdziawiłustaze
zdumienia.
-Kate?!
WpatrywałasięwniegoKateRoss.Niepokazałaposobie,czydoznała
ulgi,widząc,żetoon,aniejakiśpsychopata.
-Cotytuwyprawiasz,docholery?-zapytałazezłością.
-Mógłbymcizadaćtosamopytanie-parsknął.
-WykonujęzadaniezleconeprzezArthuraBriggsa.
-JeśliszukaszKajdanowa,togotutajniema.
Kateszturchnęłagowramię,niezbytdelikatnie.
-Złaźzemnie.
Danielpodniósłsięipomógłjejwstać.
-Skądwiedziałaś,żechowamsięzadrzwiami?
-Widziałam,jakjeprzymykałeś.
-Aha.
-Totynarobiłeśtegobałaganu?-zapytała,przyglądającsię
pobojowiskuwgabinecie.
-Takjużbyło,gdytuprzyjechałem.
Katewyszłanakorytarzizajrzaładosypialni.
-Spadajmystąd,zanimktośwezwiepolicję.
KateiDanielumówilisięw„Starbucks”przyPioneerSquare,
rozległym,brukowanymskwerzewśródmieściu.Danielzostawiłautona
parkinguiznalazłstolikprzyoknie.GdyweszłaKate,trzymałwręku
filiżankękawyiprzyglądałsięgrupcenastolatków,którzyniezważającna
zimno,uganialisiępoplacuzapiłką.
-Zamówiłemdlaciebie.-Danielwskazałdrugąfiliżankękawy.
-Możewyjaśnisz,pocosiętamwłamywałeś?-Katenawetniespojrzała
nakawę.
-Dopierowtedy,kiedytywyjaśnisz,dlaczegonamnienapadłaś-odparł
trochęzirytowanyjejszorstkością.
-Jakktośwyciąganaciebienóż,toniejestnapad,tylkoobronawłasna.
Danielpomasowałwciążbolącynadgarstek.
-Kiedynauczyłaśsiędżudo?
-Byłamwpolicji,zanimprzeszłamdonaszejkancelarii.-Danieluniósł
brwizezdumienia.-Iwciążznamtammnóstwoludzi,międzyinnymitych
odkradzieżyzwłamaniem.Jeszczesięnienamyśliłam,czymamtam
dzwonić.
-Żebysięsamaoddaćwręcepolicji?Chybaniktciędodomu
Kajdanowaniezapraszał.
-Broniszsię,jakmożesz,alemusiszwiedzieć,żeGellerjestnaszym
klientem,aKurtSchroederwydałzgodęnaposzukiwaniemateriałów
należącychdofirmy.Zacznijmyodpoczątku.Corobiłeśwdomu
Kajdanowa?
-Słyszałaś,cosięstało,podczasprzesłuchaniaSchroederaprzezFlynna?
-spytałzdenerwowanyizawstydzony.
-Daniel,wszyscywfirmiewiedzą,żedałeśplamę.Wczorajcałydzieńo
niczyminnymniemówiono.
-Alewieszdokładnie,cosięstało?Dlaczegopodpadłem?
Katepokręciłagłową.
-Słyszałamcośojakimśdokumencie,którydałeśAaronowiFlynnowi,
aleszczegółównieznam.
-Aleopozwiewsprawieinsufortusłyszałaś?
-Trochę.PowiedziałamBriggsowi,żewtejsprawieniechcębrać
udziału.
-Dlaczego?
Katezmiękłanamoment.
-Mojasiostraurodziładzieckozwadąwrodzoną.Dlaniejimężatobyła
tragedia,bardzodużoprzeszli.
Pociągnęłałykkawy.Pochwiliodzyskałapewnośćsiebie.
-Niemasznicprzeciwkotemu,bymwprowadziłcięwsprawę?-spytał
Daniel.
-Dawaj.
-Insulinatohormonbiałkowy,wydzielanyprzeztrzustkę,który
umożliwiakomórkomwykorzystaniecukruwpostaciglukozy.Podczasciąży
spadaskutecznośćinsulinywregulowaniustężeniaglukozy,couniektórych
ciężarnychpowodujerozwójcukrzycy.Opornośćnainsulinępodczasciąży
trzebaleczyć,ponieważwysokipoziomcukrujestszkodliwydlapłodui
możepowodowaćjegouszkodzenia.GellerPharmaceuticalsdlarozwiązania
tegoproblemuopracowałlekthalglitazon,któregonazwahandlowabrzmi
insufort.Insufortlikwidujeinsulinoopornośćizapobiegarozwojowicukrzycy
ciężarnychkobietizwiązanymzniąpowikłaniom.
-Tyletylkożepojawiłysięproblemy?Wadyrozwojowedzieci?-
wtrąciłaKate.-Czytoprawda,żejestjakiśzwiązekmiędzyinsufortema
talidomidem,tymhorroremkońcalatpięćdziesiątych?
-Itak,inie.Jakiśbrukowiecnazwałinsufort„pogrobowcem
talidomidu”;rzeczywiścieistniejepewienzwiązek.Byłtakilek,troglitazon,
któryprzeciwdziałałinaktywacjiinsulinyukobietwciąży,powodował
jednakniewydolnośćwątroby.NaukowcyGelleraspróbowalipołączyć
glitazonzpierścieniemtalidowym,takimjakwtalidomidzie,iuzyskalilek,
któryniepowodowałskutkówubocznych,alikwidowałzagrożenie
wystąpieniacukrzycyuciężarnychkobiet.
-Notodlaczegokobiety,któreprzyjmowałylek,rodziłydzieciz
wadamiwrodzonymi?
-Zbiegokolicznościalboprzypadek,jakwolisz.
Katepopatrzyłananiegozniesmakiem.
-Naprawdę-upierałsięDaniel.-Wielekobiet,któretwierdzą,że
insufortspowodowałunichzaburzeniarozwojupłodu,przyjmowałolek
niezgodniezzaleceniamilekarskimi.Brałogosporadycznie,nieregularniei
poziomglukozypodniósłsięunichdopoziomu,którymożewywołać
uszkodzeniepłodu.
-Czylizwalamywinęnaposzkodowanych.
-Posłuchaj,Kate.Większośćkobietrodzizdrowedzieci,niektórym
jednakzdarzająsięproblemy.Czasamiwiemydlaczego.Pewneleki
przeciwskurczowemogąwywoływaćrozszczeppodniebienia.Ukobiet,które
rodząwstarszymwieku,jestwyższeprawdopodobieństwourodzeniadziecka
zwadą.Wadywywołująteżpewnezakażenia.Dodajmydotegowpływ
alkoholu,paleniainarkotyków.Wieleprzypadkówwadrozwojowychto
jednakzmedycznegopunktuwidzeniakompletnatajemnica.Problempolega
natym,żeAmerykanieuważają,iżnakażdepytanieistniejeodpowiedź.-
PochyliłsięispojrzałnaKate.-Amerykanieniegodząsięnato,że
nieszczęściachodząpoludziach.Jakktośdostajeraka,towinidruty
wysokiegonapięciaprzechodzącewpobliżu.Zabijeszkogośwwypadku
drogowym,musibyćwinasamochodu.Znaszhistoriębendictinu?
Katepokręciłagłową.
-Uwielukobietwciążywystępująporannewymioty.Dlawiększościto
tylkouciążliwaniedogodność,aledlaniektórychproblemmożebyćpoważny,
anawetśmiertelny.SłyszałaśoCharlotcieBronte?
-TejodDziwnychlosówJaneEyrel?
Danielprzytaknął.
-Zabiłyjąwłaśniehyperemesisgravida,„wymiotyciężarnych”.Wroku
1956FDAdopuściłanarynekbendictin,lekprzeciwkociężkimprzypadkom
mdłościporannychuciężarnych,opracowanyprzezfirmęMerrill
Pharmaceuticals.W1979rokupopularnytygodnik„NationalEnquirer”
opublikowałrewelacje,jakobybendictinbyłprzyczynątysięcywad
rozwojowychdzieci.Jednymzesposobówokreślenia,czymiędzylekiema
podejrzanymiobjawamiistniejezwiązekprzyczynowo-skutkowy,jest
przeprowadzenieanalizyepidemiologicznej.Jeśliokażesię,żewgrupie
kontrolnej,czyliutakichpacjentów,którzynieprzyjmowalileku,objawy
występująztakąsamą,amożenawetwiększączęstościąniżwgrupie
leczonychbadanymlekiem,tomożnawnioskować,żepodejrzaneobjawynie
sąwywoływaneprzeztenlek.Anijednozbadańepidemiologicznych
dotyczącychbendictinuniewykazałożadnejróżnicywczęstościurodzeń
dziecizwadamimiędzyobomagrupami.Tojednakwcaleniepowstrzymało
prawnikówprzednamawianiemkobietdowytaczaniafirmieprocesów.
-Przecieżpowództwamusiałyzawieraćjakieśargumentynarzecz
powodowaniawadprzeztenlek.
-Korzystalizusługekspertów,którzyfałszowaliwynikibadańalbo
prowadzilibadaniabezwłaściwegozapleczanaukowegoisystemukontroli
wyników,albostosowaliniewłaściwedawkileku.FirmaMerrillwygrała
wszystkieprocesy,ponieważpozywającyniemogliwykazać,żetobendictin
jestodpowiedzialnyzanieprawidłowościrozwojowe,alekosztowałojąto
ponadstomilionówdolarów.Wkońcuabsolutniebezpiecznylekmusiał
zostaćwycofanyzrynku,takwieleźleonimmówiono.Innefirmybałysię
wprowadzaćnarynekśrodkiprzeciwkoporannymwymiotomciężarnych.W
rezultacie,jakpodałw1990roku„JournaloftheAmericanMedical
Association”,powycofaniubendictinuzanotowanoponaddwukrotnywzrost
liczbyprzyjęćdoszpitalizpowodupoważnychprzypadkówporannych
mdłościiwymiotów.Ktowięcucierpiał?Tylkoniewinneofiary.
-Czywszystkiebadaniapotwierdziły,żeinsufortjestcałkowicie
bezpieczny?
-Wszystkie,zwyjątkiemjednego.
Katespojrzałananiegowyczekująco.
-Wpadłemwkłopotywłaśniedlatego,żeprzegapiłempismooddoktora
SergiejaKajdanowa,przeglądającdokumentacjęGellera,którąnależało
przekazaćAaronowiFlynnowi.Wpiśmieopisujeonwynikibadańna
małpach.
-Jakietowyniki?
DanielowimignąłprzedoczamiobrazPatrickaCummingsa.
-Badaniawykazałyczęstepojawianiesięwadrozwojowychpłoduu
rezusów,którympodawanoinsufortwczasieciąży-wyjaśniłcicho.
-CzycizGelleramówilicośotychbadaniachprzedujawnieniem
dokumentu?
-Nie.DyrektormedycznyGelleraprzysięga,żeniemiałonichpojęcia.
-Jużtowidzę.
-ListKajdanowadoniczegoniepasuje,Kate.Uokołoczterdziestu
procentmałpichnoworodkówwystępowaływady.Totakodbiegaodinnych
wyników,żecośmusiałobyćztymbadaniemniewporządku.
-MożetozinnymitestamiGellerabyłocośniewporządku.
-Nie.Przeglądałemwyniki.Wżadnymbadaniunieznalazłemnic,coby
wskazywałonazwiązekmiędzyinsufortemawadamirozwojowymi.
-Możenicnieznalazłeś,boGellertoukrywał.Pamiętaszhistorię
azbestu?Przemysłazbestowyukrywałbadania,zktórychwynikało,że
zwiększyłasięzachorowalnośćnanowotworyubadanychzwierząt.Dopiero
wtrakcieprocesuwyszłonajaw,żewiedzieliotymproblemieod
dziesięcioleci.Aprzemysłprodukującyfarbyzawierającebielołowianą
broniłswoichwyrobów,chociażistniałydowody,żeołówjestjednymz
najczęstszychpowodówzatrućdziecidoszóstegorokużycia,abadania
naukowejużw1897rokujednoznaczniewykazywałyjegoszkodliwość.Noi
niezapominajmyoprzemyśletytoniowym.
-Rany,Kate.Poczyjejstroniejesteś?Gellertonaszklient.
-Naszklientdziaławbranżyfarmaceutycznejdlazysku.Wcalebymnie
niezdziwiło,gdybysięokazało,żezatailibadanieKajdanowa,skorojego
wynikibyłytakiezłe,jaktwierdzisz.Myślisz,żeGellersprzedajeinsufort,
abypomagaćkobietomwciąży?Przedsiębiorstwa,którymikierują
mężczyźni,wytwarzająmnóstwoszkodliwychproduktówprzeznaczonychdla
kobiet.Przypomnijsobietalidomidalbotensyntetycznyestrogen,comiał
zapobiegaćporonieniom,apowodowałrakaszyjkimacicy,czyteżwkładkę
antykoncepcyjną„DalkonShield”,wywołującąchronicznezapaleniedróg
rodnych.
-Adwokaciżerująnatakimwspółczuciudlakobiet,abywyłudzić
pieniądze-odparłDanielgniewnie.-Występujązpozwaminapodstawie
wziętychzksiężycadowodów,bochcąsięobłowić.Nicichnieobchodzilos
klientek.Adwokaciwystępującywsprawiebendictinumielinadzieję,że
przysięglinawidokdziecizwadamiwrodzonymizapomnąotym,iżniema
żadnychdowodównato,żeichprzyczynąjestbendictin.Podobnieżerowano
nawspółczuciuopiniipublicznejwsprawiesilikonowychimplantówpiersi.
Niebyłożadnegodowodunato,żesilikonoweimplantyodpowiadajązatakie
schorzeniatkanek,jaktoczeńtrzewnyalbogościecprzewlekłypostępujący.
TegobyłojużKatezawiele.
-Mojaserdecznaprzyjaciółkajestbezpłodna,boużywałaspiralki
„DalkonShield”.Pomagałamjejwprzygotowaniupozwuidoskonalewiem,
jakdziałająnaszewielkiekorporacje.Zanimopiniapublicznadowiesię,że
produktjestszkodliwy,firmazdążyzarobićtyleszmalu,żestaćjąna
przekupienieposzkodowanych.Przemysłtytoniowytotakażyłazłota,żestać
gonawielomilionoweodszkodowaniabezuszczerbkudlainteresów.Inie
czepiajsiętakadwokatów,którzywystępujązpozwamiprzeciwfirmom.
Owszem,zarabiająmiliony,aletylkogdywygrająproces.Wrazieprzegranej
niedostająanigrosza.
-Uważasz,żeAaronFlynnudzielapomocyhumanitarnej?-spytał
Daniel,niebędącwgruncierzeczyprzekonanydokońcaoswojejracji.
PrzypomniałsobieFlynnagłaszczącegopogłowiePatrickaCummingsa.
-Aktoinnybroniinteresówludzibiednych?PrzecieżnieReed,Briggsi
wspólnicy.GdybyadwokaciwrodzajuFlynnaprzyjmowalisprawy,biorąc
honorariumzgóry,nikt,próczbogaczy,niemógłbysięprocesować.
Wkładająwtowłasnepieniądze,ponosząkoszty,iniktimichniezwróci,
jeśliprzegrająsprawę.Dobry,uczciwyadwokatmożestracićwszystko,jeśli
wkońcuniewygra.Prawnikreprezentującymojąprzyjaciółkę,którastałasię
bezpłodna,dawałzsiebiewszystko,abyfirmawycofałazrynkuprodukt
powodującyszkody.ZależałomunaJill.Jeśliinsufortszkodzidzieciom,to
jedynieujawnieniesprawyzmusiGelleradozaprzestaniajegosprzedaży,ado
tegonajlepiejprzyczynisięproces.
Danielgłośnowestchnął.
-Maszrację,przepraszam.Poprostujestemprzerażony,żestracępracę
zpowoduprzeoczeniategodokumentu.Jestempewien,żewbadaniach
Kajdanowabyłjakiśbłąd.Niemożliwe,żebystosującinsufort,uzyskałtakie
wyniki.Właśniedlategostaramsięgoznaleźć.Wiesz,żeodjakiegośczasu
niemagowpracy?
Katekiwnęłagłową.
-Kiedytuprzyjechałem,niemiałemzamiaruwchodzićdodomu,ale
drzwibyłyotwarteizauważyłem,żedomjestsplądrowany.Pomyślałem,że
gospodarzmożebyćrannyalbojeszczegorzej.Iznalazłemcoś,comożemi
pomóc.
Wyciągnąłzkieszeniowiniętywchusteczkętwardydyskipołożyłgona
stole.Katewytrzeszczyłaoczy.
-JeśliKajdanowrzeczywiścierobiłtobadanie,wynikimogąbyćtutaj.
Katesięroześmiała.
-UkradłeśtwardydyskKajdanowa?
-Nieukradłem.Próbujęchronićinteresyklienta,Gellera.Czytynie
znalazłaśsiętutajwtymsamymcelu?
Katezawahałasię,aDanielcośsobieoniejprzypomniał.
-Zaraz,zaraz.Czytonietyodzyskiwałaśzdyskue-maile,które
skasowałniesłuszniezwolnionypracownik?
Kateuśmiechnęłasięnieznacznie.
-Mogłabyśnatospojrzeć?Próbowałemsiędobraćdodanychu
Kajdanowa,aleniemamhasła,żebysięzalogować.
-Nibydlaczegomamtozrobić?
-Jużcimówiłem,niepochodzęzzamożnejrodzinyjaknaszJoe
Molinari.Prawdęmówiąc,wywodzęsięzdołów.Taposadajestdlamnie
bardzoważna.ABriggsowibędziepotrzebnykoziołofiarny,jeślipismo
KajdanowapogrążyGellera.Padnienamnie.Wiem,żeztymbadaniemjest
cośniewporządku.Jeśliudamisiętoudowodnić,nietylkoocalęfirmę
przedsądem,alemożeiuratujęwłasnytyłek.
-Ajeślitebadaniasąwporządku?
Danielwestchnąłipokręciłgłową.
-Wtedyjestemugotowany.
Katepodjęładecyzję.Wyciągnęłarękę.
-Dajmito.-Wzięłakasetę.-Pojedziemydomnieizobaczymy,cosię
daztymzrobić.
DanielpojechałzaKatekrętymidrogamiWestHills.Najpierwbyłyto
uliczkizdomamipoobustronach,potemdomysięrozrzedziły,zatolasu
zrobiłosięwięcej.Katemieszkałanakońcuślepejuliczki,jejdomoddomów
sąsiadówdzieliłyzobustrondwasporekawałkilasu.Nowoczesnawillaze
staliiszkłausadowiłasięnawzgórzu,zktóregorozciągałsięwidokna
śródmieściePortlandu.
Przeszedłzaniąłupkowymchodnikiemdowejścia,przedktórym
znajdowałsiępełenkwiatówogródek.Zsienischodyprowadziłynagórę,do
sypialniKate.Minęlijeiweszlidodużegopokojudziennegopołączonegoze
stołowym.Całaścianaogrodowabyłajednąwielkąszybą.Danielzwrócił
uwagęnaluksusoweumeblowanie.Naścianiepokojudziennegowisiał
abstrakcyjnyobrazolejny,niecodalejinnyoryginalnyobrazolejny,pejzażz
południaFrancji.Foteleikanapamiałyskórzaneobicia,astółwjadalni
wykonanozlitegodębu,któremunadanowysokipołysk;wyglądałnaantyk.
Katezeszłazkuchniposchodachdooświetlonejjarzeniówkami
piwnicy.Urządzonotupracownię:stałokilkastołówroboczychzastawionych
monitorami,zarzuconychpłytamiobwodówdrukowanych,elementami
elektronicznymi,plątaninąkabli.Podjednąześcianciągnąłsiędługiblat,nad
nimwisiałypółki,naktórychustawionoksiążkidotyczącekomputerów,
poradniki,literaturęinformatycznąinaukową.
-Coty,pogodzinachprowadziszpunktnaprawykomputerów?-
zażartował.
-Cośwtymrodzaju-odparła,wyjmujączkurtkitwardydyskz
komputeraKajdanowa.Rzuciłakurtkęnaoparciekrzesła,przeczesała
palcamiwłosyiusiadłaprzydługimblacie.Zamontowaładyskwkieszeni,
którąwsunęładojednegozkomputerów.
-Jaksobieporadziszzhasłem?-zapytałniespokojnie.
-Tonieproblem.Napisałamtakiprogram,dlaktóregoniemahasłanie
dozłamania.
-Gdziesiętegonauczyłaś?
-NaCaltechu.
Wytrzeszczyłnaniąoczy,ażsięroześmiała.
-Kiedybyłamjeszczewcollege’u,policjawPortlandziezwerbowała
mniedowydziałuwalkizprzestępczościąkomputerową.Tomisięwydawało
oniebociekawszeniżsiedzeniewjakiejśfirmieelektronicznej.Terazzajmuję
siętymtrochęnaboku.Sąztegoniezłepieniądze.
Kateodwróciłasiędomonitoraizaczęławystukiwaćnaklawiaturze
komendy.Pominucieuśmiechnęłasięipokiwałagłową.
-Niedowiary.Wszyscytosamo.Ponaukowcumogłabymsię
spodziewaćczegośoryginalniejszego.Jegohasłotosześćcyfr,
prawdopodobniedataurodzenia.
-Udałocisięwejść?
Kiwnęłagłową.
-Najpierwzrobiękopięzapasowątegowszystkiego,nawszelki
wypadek.
PalceKatepomykałypoklawiszach,anamonitorzezaczęłysię
pokazywaćlinietekstu.
-Zachwilęskończę.
-DlaczegorzuciłaśpracęwpolicjiiprzyszłaśdokancelariiBriggsa?-
spytałdlapodtrzymaniarozmowy.
-Toniepańskiinteres,panieAmes-burknęła,poczymodwróciłasiędo
niegoplecami.Danielatakzdziwiłjejwybuch,żezaniemówił.
-Kopiagotowa-dodałapochwili,tymrazembardzorzeczowymtonem.
-Zobaczmy,coznajdziemywplikach.
Znówwystukiwałakomendy.
-Wtym,cotutajjest,nieznajdujęnicoinsuforcie.JeśliKajdanowmiał
tutajplikidotycząceswoichmałp,toprawdopodobniesąskasowane.
-Niechtoszlag.
-Niemartwsię.Jeślinieużytospecjalnegooprogramowania,danenie
zostałyusuniętefizycznie.Nadalznajdująsięnadysku.Taksięskłada,że
napisałamprogram,którywskrzeszatakie„umarłe”pliki-mówiła,
nieustanniestukającwklawisze.Namonitorzepojawiłysięnastępnelinijki
tekstu.KatepodniosłasięimachnęłanaDaniela,żebyprzyjrzałsięzbliska.
-Wyglądanato,żewieleplikówskasowanoczwartegomarca.Usiądź
przyklawiaturzeiprzeglądaj,pókinieznajdziesztego,czegoszukasz,wtedy
zaczniemydrukować.
DanielzająłkrzesłoKateipopatrzyłnaekran.
-Mnóstwotutego.
-Notopodajjakieśsłowakluczowe,mamtuoprogramowaniedo
przeszukiwaniazasobów.
Danielpomyślałchwilę.
-Spróbuj„insufort”,„rezus”,„małpy”.
Katepochyliłasięnadjegoramieniemiwpisałapolecenie.Włosami
musnęłajegopoliczek.Przyjemniepachniała.Naglenamonitorzepojawiło
siępismoKajdanowadoGeorge’aFourneta.
-Jest,jest!-zawołałrozradowanyDaniel,alejegopodniecenieustąpiło,
kiedyzacząłprzeglądaćnastępnepliki.
Minamurzedławmiaręczytania.
-Noico?-spytała.
-Niewierzyłemwto,coKajdanownapisałwpiśmie.
-Pamiętam,mówiłeśmi.
-Cóż,teskasowaneplikizawierajądanepotwierdzającewnioski
Kajdanowasformułowanewtamtymliście.Tedotycząceczęstości
występowaniawadrozwojowychupłodówmałp,którympodawanoinsufort.
-Czyliwynikibadaniasąprawdziwe?
Danielpokiwałgłową.
-Atoznaczy,żemojasytuacjajestgorsza,niżmyślałem.
-Aleprzynajmniejpomożeszwwycofaniuinsufortuzrynkuleków.
-Kosztemwłasnejposady.
-NaprawdęchciałbyśpomagaćGellerowi,któryświadomiesprzedaje
produktrujnującyzdrowieniewinnychdzieci?
Danielmilczał.
-Pomyśloczymśjeszcze-dodała.-Ktoskasowałplikiwkomputerze
Kajdanowaisplądrowałjegodom?Ktoniechciałujawnićwynikówjego
badań?
Milczałdalej.
-Odpowiedźmożebyćtylkojedna:GellerPharmaceuticals.
-Niewiem.
-Aktóżbyinny?Przychodzicicośdogłowy?
DanielowiznówprzypomniałsięPatrickCummings.
-Niedobrze.
-Niewykluczone,żejeszczegorzej.Jaksądzisz,gdziejestKajdanow?
-Nieprzesadzaj,Kate.LudzieodGelleratoprzedsiębiorcy,nie
mordercy-zaprotestowałbezwiększegoprzekonania.
-Spójrzprawdziewoczy.Tuchodziomiliardydolarówstrat,gdyby
trzebabyłowycofaćinsufortzrynku.Iniezapominajoewentualnych
odszkodowaniach.Jakmyślisz,ilesądzasądzinarzeczpowodów,jeśliAaron
Flynnudowodni,żeGellerświadomiesprzedawałniebezpiecznywyrób?Po
jednymwygranymprzezniegoprocesiedodrzwiFlynnazapukakażda
kobieta,któramiałajakiekolwiekkłopotyzinsufortem.Gellerzostaniezmyty
zpowierzchniziemiprzezfalępozwów.
Katezpowrotemzajęłasiękomputerem,podczasgdyDanielpróbował
wymyślić,comarobićdalej.
-Mam!-wchwilępóźniejwykrzyknęłaKate,pokazująccośna
monitorze.-Małpymuszącośjeść.Tojestzamówienienakartonkarmy
„Purina”dlamałp.Mamytuadresdostawcy.Tammusibyćtolaboratorium.-
Przeszładodrugiegokomputera.-ZnajdętonamapiewInternecie.
DanieltymczasemprzyjrzałsiębliżejwynikombadańKajdanowa.Im
dokładniejsięznimizapoznawał,tymwiększeogarniałogoprzygnębienie.
PopięciuminutachzawołałagoKate,abymupokazać,gdzieznajdujesię
laboratorium.
-Dokopałamsiędoczegośjeszcze-powiedziała.-Nietylkoznalazłam
tenadresnamapie,aletakżedotarłamdodanychowłaścicielugruntu.Jego
właścicielemjestGellerPharmaceuticals.
10
DwadzieściaminutpóźniejDanieljechałwąskąwiejskąszosą,aprzy
nimsiedziałaKate.Słońcezachodziło,obojemilczeliodchwili,gdyzjechali
ztrasyszybkiegoruchu.Onapatrzyłaprzedsiebie,Danielodczasudoczasu
naniązerkał.Przedtemkonsultowałsięzniąkilkakrotniewróżnych
sprawachzawodowychizrobiłananimwrażenieniezwykleinteligentnej,
natomiastszczególniegoniepociągała.Terazdostrzegł,żejesturodziwana
swójniecosurowysposób.NiebyłatypemmodelkijakSusanWebster,ale
bezwątpieniaprzyjemniesięnaniąpatrzyło.Noiniewątpliwiebyła
intrygująca.Nieznałdotądżadnejkobiety,któraumiałapisaćprogramydo
wskrzeszania„umarłych”plikówipracowaławpolicji.
-Totutaj-powiedziała.
Danielskręciłwleśnydukt,niezwracającuwaginatablicę„Wstęp
wzbroniony”.Zawieszeniejegostaregofordaniebyłownajlepszymstaniei
Kateparęrazysoczyściezaklęła,odkądzjechaliztwardejnawierzchni.
Właśniemiałatouczynićporazkolejny,kiedyzazakrętemukazałsię
parterowybudynek.Gdytylkowysiedlizsamochodu,jakiśdziwnyzapach
uderzyłichwnozdrza.
-Cotozaswąd?-spytałDaniel.
-Trochęjakbygrill-odparła.
Ziemiępodoknempokrywałyodłamkiwypchniętejwybuchemszyby.
Metalowedrzwibyłyosmaloneipogięte.
Danielostrożniezajrzałprzezoknoicofnąłsięzprzerażeniem,bladyjak
chusta.
-Cotamjest?-zapytała.
-Napodłodzeleżytrup.Niemaskóry.Prawiesamszkielet.
Katezwahaniemzbliżyładłońdoklamki,obawiającsię,żemożebyć
gorąca.Dotknęłapalcem.Byłazimna.Pchnęładrzwi,uchyliłysiędośrodka.
Rozejrzałasięzawłącznikiemświatłaiznalazłago,aleoczywiścienie
działał.
-Maszlatarkę?
Danielposzedłponiądosamochodu.Kateruszyładośrodka.Chciał
pójśćzanią,alepowstrzymałago.
-Tomiejscezbrodni.Zostańtuiprzytrzymajotwartedrzwi,tobędę
miaławięcejświatła.
Danielpchnąłskrzydło,aledrzwiniechciałysiędalejotworzyć.W
skrytościduchabyłzadowolony,żeniemusioglądaćzwłok.
Kateweszłapowoli,zmierzałakupomieszczeniu,doktóregozaglądali
przezokno.Stanęławprogu.Stropczęściowosięzawalił,zgórywpadałodo
środkaświatłodzienne,oświetlającfragmentpokoju.Zwęglonabelka
zgniotłastolikistojącynanimmonitortelewizjiprzemysłowej.Koło
monitoraznajdowałsięstojakzprobówkami,stopionymipodwpływem
temperatury.
Ominęłaosmalone,przewróconebiurkoprzydrzwiach.Zauważyła,że
kolejnabelkastropowaspoczywałanaszczytachdwóchmetalowychszaf
kartotecznych.Wyrwanoznichwszystkieszuflady.Lakiernaregałach
popękałizłuszczyłsię,alepozatymbyłynietknięte.Powstałprzeciągmiędzy
wybitymoknemaszczelinamiwstropie.Wpowietrzewzbiłysiępłatki
spalonegopapieru.Papierpochodziłzestosupopiołunaśrodkupodłogi.Kate
domyśliłasię,żebyłatoniegdyśzawartośćkartoteki.
Przezchwilęjejwzrokspoczywałnasterciepopiołu,leczwkrótce,jakby
wbrewwłasnejwoli,spojrzałanadwaciałarozciągniętenapodłodze.Jednoz
nichbyłociałemczłowieka;czaszkasięzwęgliła,zubraniazostałpopiół.
Żołądekpodszedłjejdogardła,alezamknęłanachwilęoczyiwzięłasięw
garść.Popatrzyłanadrugieciało.Przezchwilęniewiedziała,coonim
myśleć.Zwłokibyłymałe,zamałenawetnadziecięce.Zmusiłasię,aby
podejśćbliżej.Zauważyłaogon.Wycofałasię.
-Cotamjest?-zapytałDaniel,kiedywyszłanadwór.
-Zwłokiczłowiekaimałpy.Idęzobaczyć,cojestwgłębidomu.
-Chodźmystąd-powiedziałnerwowo.
-Zaraz.
-Nikogożywegotuniema.Usłyszelibyśmy.
-Dajmiminutę.
Światłooddrzwiztrudemdocierałowgłąbkorytarza,więcmusiała
posłużyćsięlatarką.Zauważyładwieparyotwartychdrzwi,niemiałapojęcia,
cozanimizobaczy.Swądspalonegomięsawzmagałsię,wmiaręjak
posuwałasiędalej.Wstrzymałaoddechipoświeciładośrodka.Pierwsze
pomieszczeniewypełniałyklatki,wkażdejznajdowałasięmałpa.Każda
małpaprzyciskałasiędoprętów,próbowaławydostaćsięprzezsiatkę,gdy
dosięgłająśmierć.
11
UmundurowanyfunkcjonariuszprzyjmowałodKateiDanielawstępne
zeznanie,gdypodjechałnieoznakowanysamochódosobowyifurgon
koronera.ZosobowegowysiadłaBillieBrewster,detektywzwydziału
zabójstw,szczupłaMurzynkawgranatowejwiatrówceidżinsach.Jej
towarzysz,ZekeForbus,potężniezbudowanybiałymężczyznao
przerzedzonychciemnoblondwłosach,natychmiastzauważyłKate.
-Acóżturobinaszrewolwerowiecwspódnicy?-mruknąłdoucha
partnerce.
-Zamknijsię,docholery-burknęłazezłościąMurzynka.Podeszłado
Kateiuścisnęłają.
-Jakleci,Kate?-zapytałaztroskąwgłosie.
-Wporządku-odparłaKatebezprzekonania.-Acouciebie?
Kobietapokazałakciukiemzasiebie.
-Byłoświetnie,pókiminieprzydzielilinapartnerategociołka.
-Cześć,Zeke.-Kateskinęłagłową.
-Dawnosięniewidzieliśmy.-WgłosieZeke’aForbusaniebyłociepła.
Zarazodwróciłsięplecamiizacząłrozmawiaćzmundurowym.
-Ron,comytumamy?
-Chrupiącemięsko-odparłpolicjantzfałszywymuśmiechem.-Jeśli
niejadłeśobiadu,zamówięcikubełekzKFM.
-KFM?
-KentuckyFriedMonkey-wyjaśnił,chichoczączwłasnegodowcipu.-
Mamytamcałągromadkępieczonychmałpek.
-Mamprowadzićśledztwowsprawiemordowaniamałp?Niewystarczy
towarzystwoopiekinadzwierzętami?
-Jednochrupiącemięskotoniemałpa-odparłmundurowy.-Dlategotu
jesteś.
-Jakrozumiem,totyzgłosiłaśtęsprawę?-zwróciłasięBillydoKate.-
Cowasprzyniosłoponocynatopustkowie?
-TojestDanielAmes,adwokatwkancelariiReed,Briggsiwspólnicy.
Tofirma,wktórejaktualniepracuję.Przeciwkonaszemuklientowi,firmie
GellerPharmaceuticals,toczysięproceswsprawiejednegozichwyrobów.
Dozeszłegotygodniawszystkieznanenambadaniaświadczyłynakorzyść
Gellera.Ostatniojednakwyszłynajawnegatywnewynikibadań,
prowadzonychprzezpewnegonaukowca,niejakiegoSergiejaKajdanowa,na
rezusach.
-Rezusytotemałpy,któresiętuupiekły?-Billiewskazałagłową
laboratorium.
-Właśnie.WszyscychcąsięzKajdanowemporozumieć,bouzyskane
przezniegowynikimogąmiećogromnywpływnaprzebiegprocesu,aleon
zniknąłmniejwięcejtydzieńtemu.
-Czyustalono,kiedydoszłodopożaru?-Billiezwróciłasiędo
funkcjonariuszawmundurze.
-Jeszczenie.Alemusiałominąćtrochęczasu.
-Mówdalej-odezwałasięBilliedoKate.
-DanielijapojechaliśmydoKajdanowa,bochcieliśmyznim
porozmawiać.Niebyłogo,adomprzewróconodogórynogami.
-Toznaczy?
-Ktośsięwłamałiprzeszukałdom.Zostawiłposobiebałagan.
Zajrzeliśmydośrodkaiznaleźliśmyadreslaboratorium.Przyjechaliśmy,
licząc,żezastaniemytuKajdanowa,
anatknęliśmysięnato.
-Sądzicie,żedenattowasznaukowiec?
-Wielenatowskazuje.
-Rozejrzyjmysię-zwróciłasiędoForbusairuszyładośrodka.Kate
zrobiłakrokwstronędrzwi,alepostawnydetektywwyciągnąłrękęi
zagrodziłjejdrogę.
-Osobompostronnymwstępwzbroniony!
-Namiłośćboską,dajspokój.-Billiespiorunowałatowarzysza
wzrokiem.
-Dobrze,dobrze.Marację.Jużniepracujęwpolicji.-Katepróbowała
niedaćposobiepoznać,żejązabolało.Danielzauważyłjednak,żesię
przygarbiła.
-Ocoposzło?-spytał,kiedyparadetektywówniemogłaichjuż
słyszeć.
-Staresprawy.
-Dzięki,żemnieosłoniłaś.
ZminyKatebyłowidać,żeniewie,ocomuchodzi.
-Nowiesz,niepowiedziałaś,żewszedłemdodomuKajdanowa.
Katewzruszyłaramionami.
-Chybaniepodejrzewałeś,żecięsypnę?
Funkcjonariuszzekipykoronerafilmowałwnętrzakamerąwideo,
specjalistazbrygadykryminalnejrobiłzdjęciazwykłymaparatem,potem
kamerącyfrową,żebymiećgotowefotografiedokomputeraiewentualnego
przesłaniapocztąelektroniczną.Denatleżałnabrzuchu,mniejwięcej
pośrodkupomieszczenia.Tkankimiękkienabokuciałaspaliłysię,akości
podwpływemtemperaturyprzybrałybarwęszaroniebieską.
-Możnaustalićtożsamość?-spytałaBillieczłowiekazbiurakoronera.
-Nawetpłciniemogęokreślić-odparłtamten.
-Czytozabójstwo?
-Natowygląda.Deutschtwierdzi,żetonastoprocentpodpalenie-
powiedział,powołującsięnaopiniękolegizekipykryminalnej.-Noispójrz
naczaszkę.
Policjantkapodeszłakilkakroków,chcąclepiejzobaczyćzwłoki.Tył
czaszkibyłzgruchotany.Tomógłbyćotwórwylotowypopociskualboślad
uderzeniatępymnarzędziem.Ustaleniemtegozajmiesiękoroner.
Billieprzykucnęłaprzyciele.Wpomieszczeniubyłabetonowa
posadzka,więcmożedopiszeimszczęście.Zdoświadczeń,jakiezdobyła
przypoprzednichmorderstwachzpodpaleniem,wiedziała,żefragmenty
odzieżyitkanekmiękkichzprzoduzwłokmogłyocaleć.Tamgdzieciało
przylegałodoposadzki,dochodziłomniejtlenu,więcmożeniewszystkosię
spaliło.
Przyjrzałasięterazdrobnymzwłokomleżącymustópczłowieka.Cała
sierśćitkankimiękkiespłonęły.Czaszkarównieżbyłazgruchotana.
Beznamiętniepatrzyłachwilęnamałpę,poczymwstała.
-Jakchceciesobiepooglądaćwięcejmałp,towgłębikorytarzasądwa
pomieszczenia,wktórychjestichpełno-powiedziałspecjalistamedycyny
sądowej.
-Jadziękuję-odparłForbus,tłumiącziewnięcie.
Policjantkiniezdziwiło,żejejtowarzyszjestznudzonymimoniezwykłych
okolicznościprzestępstwa.Tobyłzwykłyprostakzpołudnia,amatorpiwai
wędkowania,najlepiejwkompaniisobiepodobnych,którydosłużyłsięjuż
emeryturyiwłaściwiemógłbysiedziećnarybachprzezokrągłyrok.Raz
jedenwidziała,żezainteresowałsięsprawą,byłotowzeszłymtygodniu,
chodziłoomorderstwowagencjitowarzyskiej.Billienatomiastciekawiło
wszystko,coodbiegałoodrutyny,atutajokolicznościprzestępstwanależały
donajdziwniejszych,zjakimimiaładoczynienia.
Poszławgłąbkorytarza.Drzwidoobumałpiarnibyłyotwarte.Stanęłai
starałasięzarejestrowaćjaknajwięcejszczegółów.Małpymiałystraszną
śmierć,żaljejsięzrobiłobiednychzwierząt.Śmierćwpłomieniachto
najgorszyzmożliwychsposóbprzejścianatamtenświat.Wzdrygnęłasięi
odwróciła.
12
SiedzibąkoronerastanuOregonbyłklinkierowypiętrowybudynekprzy
KnottStreet,wktórymkiedyśmieściłsiędomprzedpogrzebowy.Wejściowy
ganekzdwiemabiałymikolumnamitonąłwśródkrzewówipnączy.Kate
postawiłasamochódnaparkinguiweszłaposchodkach.BillieBrewsterjuż
naniączekała.
-Dzięki,żepozwoliłaśmiwziąćwtymudział.
-Mamyszczęście,żeZekejestwciążzajętywsądzie.Gdybytubył,nie
udałobymisięciebieprzemycić.
-Jeszczerazdziękuję.
Kateposzłazapolicjantkąnatyłybudynku.Weszłydoprosektorium,w
którymznajdowalisięjużdoktorSallyGrace,asystentkakoronera,idoktor
JackForester,antropologsądowy.Stalipodwóchstronachleżankina
kółkach,którąwprowadzonomiędzydwastołysekcyjneznierdzewnejstali.
NależanceznajdowałysięzwłokiznalezionewlaboratoriumKajdanowa.
JeszczenimBillieopuściłamiejscezbrodni,funkcjonariuszekipykoronerai
kilkustrażaków,wszyscywrękawiczkachchirurgicznych,zapakowaliciało
dozapinanegonasuwakworkaplastikowego,posługującsięprzytym
resztkamiodzieży,któreuniknęłyspalenia.Przestrzeńwokółzwłok
przeszukano,aznalezionefragmentyczaszkidostarczonodoprosektorium.
Trupamałpy,znalezionegowtymsamympomieszczeniucoszczątkiludzkie,
wrazzleżącymiprzynimodłamkamiczaszki,takżezabranodobadań
medyczno-sądowych.Zwłokimałpyleżałynadrugiejleżance.
-Cześć,Billie-powiedziaładoktorGrace.-Spóźniłaśsię.Już
kończymy.
-Przepraszam,utknęłamwsądzie.
-Kogonamprzyprowadziłaś?
Billiedokonałaprezentacji:
-Kate,pracowałaunas,aterazjestagentkądochodzeniowąwkancelarii
prawniczejReed,Briggsiwspólnicy.Denatbyłważnymświadkiemw
procesiecywilnym,wktóryzaangażowanajestjejfirma.Katebardzonam
pomogła.
-Wwiększymtowarzystwiebędzieweselej–zauważyłapogodnie
doktorGraceizpowrotemzajęłasięzwłokami.
ForesteriGracemielinasobienieprzemakalneniebieskiekitle,maski,
okularyochronne,azprzodujeszczegumowaneczarnefartuchy.KateiBillie
otrzymałypodobnyprzyodziewek,nimdołączyłydostojącychprzywózku.
-Mamyparęciekawychznalezisk-powiedziałForester.-Małpato
rezus,częstoużywanezwierzęlaboratoryjne.Najejzębachznaleźliśmykrew
ikawałkitkanekmiękkich,każemyzrobićanalizęporównawcząDNAz
drugimizwłokami,wtedybędziemywiedzieli,skądsięwzięły.Ciekawostką
jestprzyczynaśmiercimałpy.
-Ajakatoprzyczyna?
-Małpazostałazastrzelona-poinformowaładoktorGrace.-Namiejscu
znalezionopociskkalibru.45.Rekonstrukcjaczaszkiwskazujenato,żebyła
toranapostrzałowa.
-Tamtenskończyłwtensamsposób?-Billiewykonałagestwstronę
drugiejleżanki.
-Teżtakzpoczątkumyślałam,boituczaszkajestrozwalona.Ale
przyczynąśmiercitegofacetabyłocoinnego.
-Czylitomężczyzna?
-Toustaliliśmywmiaręłatwo-powiedziałaGrace.Mężczyźnimają
grubszekości,ponieważpodtrzymująonewięcejmięśni-wyjaśniłForester-
azatemmamytudoczynieniazmężczyznąśredniegowzrostu,możenieco
mniejniżśredniego,albozkobietą,któratrenowałapodnoszenieciężarów.
Foresterpokazałteraznalędźwiowączęśćszkieletu.Wtymrejonie
pozostałytylkokości,ciałospłonęłocałkowicie.
-Miednicapozwalananajbardziejwiarygodneokreśleniepłci.Miednica
kobietyukształtowanajesttak,abyzapewnićjaknajwięcejmiejscadladróg
rodnychimatakiewcięcie.Miednicamęskajestzakrzywiona.Tumamy
niewątpliwiedoczynieniazmiednicąmężczyzny.
-Inieznaleźliśmyanijajników,animacicy–uzupełniła,śmiejącsię,
doktorGrace.-Toprzesądziłosprawę.
Billiewybuchnęłaśmiechem.
-Azatemjakzginąłnasztajemniczynieznajomy?
-Najpierwnależyustalić,czyzginąłprzedpodpaleniem-powiedziała
lekarka.-Wsercuznajdowałosięniecokrwi.Byłaciemnofioletowa,anie
czerwonaczyróżowa,więcdomyśliłamsię,żeniebyłowniejtlenkuwęgla.
Badanielaboratoryjnetopotwierdziło.Gdybyżyłwmomencie
podpalenia,wjegokrwiznaleźlibyśmytlenekwęgla.Niemiałteżsadzyw
drogachoddechowych,czylijużnieoddychał,kiedywybuchłpożar.
DoktorGracenachyliłasięnadciałem.
-Widzicietenacięcia?-Pokazałanakilkarysnażebrach.-Toślady
noża.Teżebraosłaniająserce.Ciałoleżałonabetonowejposadzce,więc
przódbyłosłoniętyisercesięzachowało.Miałoranykłute,znaleźliśmyteż
krewwosierdziuiklatcepiersiowej;tegosięnależałospodziewaćpozadaniu
rannożem.
-Acozczaszką?Małpęzastrzelono.Czaszkategoosobnikajest
podobniepęknięta-powiedziałaBillie.
-Podejdźcietutaj.-Lekarkapodprowadziłaichdoprzykrytegobiałą
płachtąstołu,którystałkołonierdzewnegoblatuzezlewem.Napłachcie
leżałyfragmentyczaszkidenata.Skrupulatniedopasowanojedosiebie.-
Postrzałwywołujeliniowepęknięcia,rozchodzącesiępromieniściewokół
otworuwlotowegolubwylotowego.Tutajpęknięcianieukładająsię
promieniście,niewidaćteżżadnegootworu.Gdybyczaszkazostała
zgruchotanauderzeniemtępegonarzędzia,jakłomczykijbaseballowy,
fragmentykościzostałybywgniecionedośrodka.
-Jakiejestwięcwytłumaczenie?
-Mózgpotrzebujedużokrwi.Kiedyogieńrozgrzałkrewwczaszcedo
temperaturywrzenia,ciśnienieparywypchnęłopotylicędenata.
Policjantkaskrzywiłasię.
-Czyzostałzasztyletowanytamnamiejscu,wlaboratorium?
-Tegoniewiem.Znaleźliśmyjakieśwłóknaidrobiny,któreprzywarły
doubraniaiszczęśliwieprzetrwałypożar.Właśnieposzłydoanaliz.Jeślisą
tosubstancjetypowedlawnętrzabagażnikasamochodu,tomożnabędzie
przypuszczać,żezostałdolaboratoriumprzywiezionyjużmartwy,aleto
właściwiezgadywanka.
-Cozczasemzgonu?-indagowaładalejBillie.-Wiadomo,ilednitemu
nastąpił?
-Niewielemożnapowiedzieć.-Gracepokazałanasitoumieszczonew
metalowymnaczyniunajednymzestołówprosektorium.-Tojestjegoostatni
posiłek–oznajmiła,wskazującresztkipokarmunasicie.-Zginąłniewięcej
niżgodzinępojedzeniu,aleniepotrafięstwierdzić,jakdawnotemu.
-Czymamyonimdośćinformacji,abyporównaćzdanymiraportuo
osobachzaginionych?-zwróciłasięBilliedoJackaForestera.
-Nocóż,mamyoczywiściezęby.Bywałudentysty,sąwypełnienia
ubytkówiinneślady.TyleżeBrubakerwyjechał.-Forestermiałnamyśli
doktoraHarry’egoBrubakera,stomatologasądowego,któryzazwyczajbrał
udziałwsekcjachzwłok.-Zajmiesiętym,jakwrócizurlopu.Alewielenam
niepowie,jeśliniebędziewiadomo,zkimporównywaćuzębienie.
-Aczynapodstawiezębówcośsięonimdapowiedzieć?-spytałaKate,
któraczytałaparęksiążekzbranżyForestera.
-Mamypewnewskazówkicodowiekudenata–odparłantropolog.-
Wiemy,żezębymądrościwyrzynająsięokołoosiemnastegorokużycia.Ten
facetmiałzdecydowaniewięcejniżosiemnastkę.Zmianyzwyrodnieniowe
szkieletupozwalająnadokładniejszeustaleniewieku.Ocenamożebyć
subiektywna,alenapodstawiezmiankręgosłupadawałbymgościowiwięcej
niżtrzydziestkę.Sprawdziłemjeszczejednąrzecz,ukształtowaniemiednicy.
Dwiepołówkimiednicyłącząsięzprzodutakzwanymspojeniemłonowym,
którezużywasięzwiekiem.FacetnazwiskiemT.WintageToddsporządził
odlewymiednicwieluosóbzmarłychoznanymwieku.Odkrył,żezużycie
spojeniabardzodobrzekorelujezwiekiem.
Foresterwskazałnadużyplastikowypojemnikstojącypoddrzwiami.
WiekomiałotwarteiBilliemogładostrzeckilkaodlewówułożonychw
styropianie.
-PorównałemodlewyToddazmiednicądenata.Biorącpoduwagę
wszystkieinneczynniki,oceniamjegowieknaczterdzieścipięćdo
pięćdziesięciupięciulat.
TerazForesterpokazałnanosszkieletu.
-Wiemyteż,żemamydoczynieniazczłowiekiemrasykaukaskiej.U
Azjatówotwórnosowyjestowalny,aurasynegroidalnej-szerokiikrótki.U
tegogościajestpodłużny.Mamywięcdoczynieniazbiałym.Potwierdzato
kształtoczodołów.Ubiałychsąonekształtulotniczychgogli,uMurzynów-
kanciaste,auAzjatów-okrągłe.
-Dasięcośpowiedziećokolorzeoczu?-dociekałaBillie.
Foresterpokręciłgłową.
-Wprzypadkuspalonychzwłok,nie.Oczyzostaływypalone.Mogęza
tookreślićwzrost.Denatmiałodmetrasiedemdziesięciutrzechdometra
siedemdziesięciuośmiu.Towynikuzyskanynapodstawiepomiarupiszczelii
kościudowej-tłumaczyłdalej,pokazującnaodpowiedniefragmenty
szkieletu-iporównaniaichztablicamikorelacyjnymi,ułożonymina
podstawiepomiarówkościdługichAmerykanów,którzypolegliwdrugiej
wojnieświatowejiwojniekoreańskiej.
-Azatembyłtoprawdopodobniemężczyznarasybiałej,wzrostuod
metrasiedemdziesięciutrzechdometrasiedemdziesięciuośmiu,wwiekuod
czterdziestupięciudopięćdziesięciupięciulat-podsumowałaBillie.
-Otóżto-skwitowałForester-jeśliweźmieciedaneoosobach
zaginionychztejkategorii,zawierająceinformacjestomatologiczneoich
uzębieniu,toBrubakerwamgozidentyfikuje.
13
PodrzuciwszyKatedodomu,Danielpojechałdosiebieiposzedłspać.
Weśnienawiedzałygowizjepłonącegolaboratoriumpełnegoskrzeczących
małpizdeformowanychdzieci.Wnocywielokrotniesiębudził.Rankiem
przybyłdobiurabladyizsińcamipodprzekrwionymioczami.Sprawdził
pocztęgłosową,znalazłwiadomośćodReneGilchrist,informującągootym,
żeArthurBriggsoczekujegowswoimgabinecieogodziniejedenastej.To
będziekoniec,pomyślał.Opadłnakrzesłoirozejrzałsiępopokoju.Wgardle
rosłamugula.Takciężkopracował,żebyosiągnąćtowszystko,aterazbędzie
musiałsięztympożegnaćzpowodujednejkartki.
Odziesiątejpięćdziesiątczterypodniósłsię,poprawiłkrawatiruszyłjak
naścięciedogabinetuBriggsa.Renezaanonsowałagoiobdarzyła
współczującymuśmiechem.
-Idź.Itrzymajsię.
-Dzięki,Rene.
Wyprostowałsięiwszedłdojaskinilwa,ogromnegogabinetu
zajmującegonarożnikpiętra,owystrojuzaprojektowanymbezwątpienia
przezdrogiegoarchitektawnętrz.DyplomyukończeniaUniwersytetuDukei
studiówprawniczychnauniwersyteciewChicago,oprawionewramkilisty
pochwalneiwyróżnienianaścianachmiałyświadczyćowielkościlokatora
gabinetu.
-Niechpanspocznie,Ames-powiedział,niepatrzącnagościa.
Głównyudziałowiecfirmyprzezcałąminutęczytałjakieśpismoinie
zwracałuwaginaDaniela.Wreszciezłożyłpodpisiodłożyłpismonatackęz
korespondencjąwychodzącą,poczymspojrzałsurowymwzrokiemna
młodegoadwokata.
-Czymapanpojęcie,jakąszkodęwyrządziłopańskiezaniedbanie?
Danielwiedział,żenieoczekujesięodniegoodpowiedzi,wzwiązkuz
czymmilczał.
-Wczorajspotkałasięradaudziałowców,abyprzedyskutowaćpańską
sytuację-ciągnąłBriggs.-Ustalono,żeniebędziepandłużejpracowałwtej
kancelarii.
WprawdzieDanielspodziewałsiętego,mimotojednakboleśnieodczuł
tesłowa.
-Otrzymapanpoboryzasześćmiesięcyizatrzymapanprzezrok
ubezpieczeniezdrowotne.Towielkahojnośćznaszejstrony,biorącpod
uwagę,żepańskieniedbalstwomożekosztowaćmilionydolarówjednegoz
naszychnajlepszychklientów,
Awięczwolnionogo.ZpoczątkuDanielpoczułwstyd,leczpochwili
wstydprzerodziłsięwgniew.Danielspiąłsię.
-Całetouzasadnienietobzdura,panieBriggs,idobrzepanotymwie.-
SamegoDanielaostrośćtychsłówzdziwiłaniemniejniżBriggsa.-Wyrzuca
mniepan,bopotrzebnypanukoziołofiarny,skoroAaronFlynndowiedział
sięobadaniuKajdanowa.Alewyjścienajawtegodokumentupowinno
skłonićkancelariędorezygnacjizewspółpracyzklientem,któryniejest
godzien,abytakancelariagoreprezentowała.
Briggsopadłnaoparciefotelaizłożyłprzedsobąpalceobudłoni.
Milczałjednak.Danielposzedłnacałość.
-Sądzę,żeGellerPharmaceuticalschceutajnićwynikiKajdanowa.Czy
wiepan,żepolicjaprowadziśledztwowsprawiepodpaleniamałpiarnii
laboratoriumpołożonegonagruncienależącymdoGellera?TotamKajdanow
prowadziłtobadanie.Wszystkiejegomałpyzginęły.Wyglądanato,żesam
Kajdanowteżzginął,zamordowany.Cozazbiegokoliczności,nieuważa
pan?
Przerwał,aBriggsprzyglądałmusięjakniezbytinteresującemu
okazowiowada.BrakreakcjiBriggsanawieśćomożliwympowiązaniu
morderstwaipodpaleniazfirmąGellerzaskoczyłaDaniela.Przypomniał
sobiejednak,żeBriggszrobiłmajątekdziękipokerowemuobliczu,więc
ciągnął:
-Kajdanowzaginąłtydzieńtemu.Dojegodomubyłowłamanie.
Poszukiwanoczegoś.-Danielmiałwrażenie,żeBriggsdrgnął.-Panie
Briggs,przejrzałemtwardydyskzkomputeraKajdanowa.Ktośpróbował
wykasowaćwynikibadańnamałpach,udałomisięjednakodzyskaćten
materiał.-Terazbezwątpieniaudałomusięzainteresowaćszefa.-Wyniki
potwierdzająwnioskizpismaKajdanowa.Uważam,żeistniejeduże
prawdopodobieństwo,iżinsufortjestnaprawdęniebezpiecznymśrodkiemi
ktośzwiązanyzGellerempróbowałukryćsprawozdanieKajdanowa.
-Skądpanwie,żedomdoktoraKajdanowaprzeszukiwano?
Danielprzełknąłślinę.
-Pojechałemtam-powiedział,przypominającsobierównocześnie,że
wchodzeniedocudzegodomuizabranietwardegodyskutoprzestępstwa.
-ItampanbadałtwardydyskdoktoraKajdanowa?
WzrokBriggsaprzeszywałgojakpromieńlaserowy,terazzrozumiał,co
czuliświadkowie,którychBriggsbrałwswójsłynnykrzyżowyogieńpytań.
-Wolęnieodpowiadać.
-Odmawiamyzeznań,co,panieAmes?-Budzącygrozęuśmieszek
wpełzłnawargiBriggsa.Danielpoczułsięniczymwpotrzasku.-
Oczywiście,niemogępanazmusićdoodpowiadanianamojepytania,ale
policjatopotrafi.Jakpanmyśli,cosięstanie,kiedyodkryją,żektośukradł
twardydyskzdomowegokomputeradoktoraKajdanowa,ajaimpowiem,że
wyznałmipan,iżbyłwtamtymdomuibadałtendysk?
-Działałemwimieniuklienta.
Słyszącwłasnesłowa,Danielczuł,żeusprawiedliwieniebrzmiżałośnie.
-Bardzodobrze,żepanpamiętaoistnieniuzwiązkuklienta-obrońca
międzyfirmąGellerapanem,chociażniepracujejużpanwnaszejkancelarii.
Alepowinienpanpamiętaćwtakimrazie,żewszelkainformacjanatemat
insufortuztwardegodyskudoktoraKajdanowajestwłasnością
naszegoklienta.
UśmiechBriggsazniknął.
-Chcęmiećtendyskdziśdogodzinypiątej,Ames.
-PanieBriggs…
-Jeśliniedostanęgodopiątej,stracipanubezpieczeniezdrowotnei
wynagrodzeniezaokreswypowiedzeniaorazzostaniepanaresztowany.Czy
tojasne?
-Copanzamierzazrobićwsprawieinsufortu?
-Mojezamierzeniatoniepańskiinteres,ponieważjużpanunasnie
pracuje.
-Insufortuszkadzaludzkiepłody.KtośuGellerapopełniłmorderstwo,
żebyukryćtęprawdę.Pańskakancelariazostanieuznanazawspólnika…
Briggsnaglewstał.
-Spotkanieskończone-powiedział,wskazującdrzwi.-Precz!
Danielzawahałsię,poczymruszyłdowyjścia.Kiedyszedłprzez
gabinet,gniewwnimwzbierał.Uchyliłdrzwi,aleodwróciłsięjeszcze,by
stawićBriggsowiczołoporazostatni.
-Bałemsię,żeutracętępracę,odkądzaczęłasiętaaferazdokumentem,
ibyłemprzygnębiony,bopracawkancelariiReed,Briggsiwspólnicywiele
dlamnieznaczyła.Alebyćmożewyjdziemitonadobre.Niemamochoty
pracowaćukogoś,ktotuszujezbrodniepopełnianeprzezGellera.Mówimyo
maleńkichdzieciach,panieBriggs.Niewiem,jakpotrafipansobiepatrzećw
twarz.
-Słuchaj!-wrzasnąłBriggs.-Jeślipiśnieszkomuśjednosłówkoztego,
comipowiedziałeś,będzieszmiałprocesooszczerstwoipójdzieszdo
kryminału.Ktozatrudniprawnikapozbawionegoprawawykonywania
zawodu,zwyrokiemnakoncie?Aterazwynośsiędodiabła!
Dopierotrzasnąwszydrzwiami,Danielzorientowałsię,żemieli
słuchaczy.ReneGilchristiniezbytładnakobietawśrednimwieku,Daniel
rozpoznałwniejdoktorAprilFairweather,stałyzwybałuszonymioczamii
otwartymiustami.Ochłonąłzezłościipoczułwstyd.Wymamrotałcoś
przepraszającoiposzedłdoswojegopokoju.
Podrodzeprzypomniałomusię,żetwardydyskzostałuKate.Miał
pójśćdojejpokoju,aleprzedwłasnymidrzwiamizobaczyłochroniarza.
Podbiegł.Strażnikzatrzymałgowprogu.
-Tomójpokój-powiedziałDaniel.-Cosiętudzieje?
-Przykromi,panieAmes-odparłtamtenstanowczo,choćuprzejmie-
niemogępanawpuścić,pókinieskończymy.
Danielzerknąłstrażnikowiprzezramię.Drugiochroniarz
przeładowywałjegopapierydopudła.
-Acozmoimiosobistymirzeczami,naprzykładdyplomami?
-Otrzymajepan,gdytylkoskończymy.-Strażnikwyciągnąłrękę.-
Poproszęklucze.
Danielbyłbezgranicznieupokorzony.Miałochotęprzeciwstawićsię,
protestować,krzyczeć,powoływaćsięnaswojeprawa,alewiedział,żetona
nicsięniezda,więcpotulniewręczyłsłużboweklucze.
-Ileczasutozajmie?Chcęstądiść.
-Niedługo-odparłochroniarz.
Zacząłzbieraćsiętłumgapiów.JoeMolinaripołożyłDanielowirękęna
ramieniu.
-Cojestgrane,Ames?
-Briggsmniewylał.
-Cholera!
-Tożadnaniespodzianka.Wiedziałem,cosięświęci.
-Mogęciwczymśpomóc?
-Dzięki,alejużnie.Briggspotrzebowałkozłaofiarnego,ajabyłemw
samraz.
MolinariścisnąłDanielazaramię,chcącmudodaćotuchy.
-Stary,mamznajomości.Popytamtrochę.Załatwięcicoś.
-Dziękujęzapropozycję,alektomniezatrudni?Jakmyślisz,jakąopinię
wystawimiBriggs?
-Niemartwsiętak.NiedlawszystkichkancelariiwPortlandBriggsjest
wyrocznią.Jesteśdobry,kolego.Dlakażdejfirmybędzieszcennym
nabytkiem.
-Niewiem,czynierzucęprawa,Joe.
-Niewolnosiępoddawać.Totakjakzgrąwpolo.Kiedyzrzuciciękoń,
leżysznaziemiiużalaszsięnadsobą.Atutrzebaposadzićtyłekzpowrotem
wsiodleigraćdalej.Damcijedendzieńnadojściedosiebie,apotem
zastanowimysię,gdziecięwsadzić,żebyśznówmógłpracować
bezwytchnieniaidawaćsięwykorzystywaćgłupszymodsiebie.
Danielniemógłpowstrzymaćuśmiechu.Nagleprzypomniałsobieo
Kate.
-Mogęodciebiezadzwonić?Niechcąmniewpuścićdomojegopokoju.
-Jasne.
-Dzięki,Joe.Zawszystko.
-Aniechto,zawstydzaszmnie.
Danielpokiwałgłową.
-Aleitakjestzciebiekawałdrania.
Joeroześmiałsię.Ruszyliobajwstronęjegopokoju.Gdystanęlipod
drzwiami,Danielzwróciłsiędokolegi:
-Muszęporozmawiaćbezświadków,niemasznicprzeciwkotemu?
-Absolutnie.
DanielzamknąłzasobądrzwiiwybrałwewnętrznynumerKate.Joe
zostałnastrażynazewnątrz.
-MówiDaniel-powiedział,gdytylkopodniosłasłuchawkę.-Jesteś
sama?
-Tak.Dlaczegopytasz?
-Briggsmniewylał.
-Danielu,takmiprzykro.
-Niemogępowiedzieć,żetoniespodzianka.
-Musiszwalczyćoswoje.
-Wcaleniewiem,czyzależyminatejpracy,nawetgdybymisięudało
jąodzyskać.Niewiem,czyto,cosięstało,toniejestnajlepszewyjściez
sytuacji.
-Jakmożesztakmówić?
-PowiedziałemBriggsowi,żeuGelleranajprawdopodobniejwiedzieli,
żeinsufortpowodujewadyudzieci,iukrywalito.Onminatozagroził
aresztowaniemiwytoczeniemprocesu.Nicanicgonieobchodziło,żeGeller
rujnujeżycietychwszystkichdzieciiichrodziców.Azatem
kwestiawyglądawtensposób:czychcępracowaćwfirmie,wktórejmoje
prawniczewykształceniebyłobywykorzystywanedoobrony
przedsiębiorstwaniszczącegoludzkieżyciadlazysku?Aleniewtejsprawie
dzwonię.RozmawiajączBriggsem,straciłemtrochęzimnąkrewi
wygadałemsię,żemamtwardydyskKajdanowa.Briggszażądał,bymmugo
oddałdzisiajdopiątejalbosiędomniedobierze.
-Chybamunie…
-Nie,otobienicniepowiedziałem.Briggsniewie,żemaszztymcoś
wspólnegoiodemniesięniedowie.Czymogłabyśdostarczyćmitendysk?
Powiedział,żekażemniearesztować,jeśligoniedostanie.Mamjużdość
kłopotów,naprawdę.Zresztąmamykopię.
-Cochceszzrobićztymiinformacjami?
-Niewiem,Kate,wtejchwilimamtakimętlikwgłowie,żeniepotrafię
podjąćżadnejdecyzji.
-Dostarczęcitendyskprzedpierwszą.
-Dziękuję.
Wsłuchawcezapadłacisza.PochwiliKateodezwałasię:
-Jesteśporządnymczłowiekiem,Dan,aporządniludziezawszew
końcuwychodząobronnąręką.Będziedobrze.
Danielowibyłomiłotousłyszeć,alewcaleniebyłpewien,czyKatema
rację.
14
Wyszedłszyzbudynkumedycynysądowej,BillieBrewsterudałasię
autostradąZachodzącegoSłońcawkierunkuzachodnim.Podwudziestu
minutachpolicjantkazjechałazniejnawysokościHillsboroiznalazłasię
wśródzielonychwzgórzibłękitnegonieba,którerazemtworzyłytłodla
trzechpołączonychkanciastychbryłzczarnegoszkłaipolerowanegogranitu,
czylisiedzibyGellerPharmaceuticals.
GłównąatrakcjągmachuAbyłoatriumztrzystopniowymwodospadem
płynącymażspoddachuzprzyciemnionegoszkła,zajmującymnarożnik
przestronnegoholuwejściowego.UrecepcjonistkiBilliedowiedziałasię,jak
dotrzećdogabinetudoktoraKurtaSchroedera,iposzłaschodaminapiętro.
Oszklony,zamkniętypasażnawysokościpierwszegopiętrałączyłbudynek
głównyzgmachemB,wktórymmieściłsięwydziałbadańirozwoju.
WystarczyłopokazaćsekretarceSchroederapolicyjnąplakietkę,ajuż
BilliesiedziaławfotelunaprzeciwkodyrektorafirmyGellerdospraw
medycznych.
-MojenazwiskoBrewster,jestemdetektywemzwydziałuzabójstw
policjiwPortland.
-Wydziałzabójstw?-powtórzyłnerwowoSchroeder.
-Wczorajwieczorembyłamwbudynku,któryspłonąłwwyniku
podpalenia.Znajdowałosiętamokołodwudziestumartwychrezusów.Spaliły
sięwklatkach.
-Tostraszne,alejakitomazwiązekzemnączyprzedsiębiorstwem
GellerPharmaceuticals?
-Wedługdokumentówbudynekstałnagrunciebędącymwłasnością
firmyGeller.Uważamy,żebyłotowaszelaboratoriumdodoświadczeńna
małpach.
Schroederzmarszczyłczoło.
-Wszystkienaszebadaniaprowadzonesąwtymbudynku.Posiadamy
teżjakieśdziałkipozatymośrodkiem,alewyłączniezmyśląoprzyszłej
rozbudowie,obecniesąoneniezagospodarowane.Jeśliznaleźliście
laboratorium,tonapewnonienasze.
-Wtymlaboratoriumznaleźliśmyteżzwłokiczłowieka,doktorze
Schroeder.Ciałobyłomocnouszkodzoneprzezpłomienie,alestwierdziliśmy,
żebyłtomężczyznarasybiałejwwiekuodczterdziestupięciudo
pięćdziesięciupięciulat.PrawdopodobniedoktorSergiejKajdanow.
-Kajdanow!WielkiBoże!Odponadtygodniasięniepokazuje.
Szukaliśmygo.Tostraszne.
-CzydoktorKajdanowbyłzwiązanyzbadaniaminamałpach?
-Wtymtkwicałyproblem.Strona,któranaspozwaładosądu,
przedstawiłaostatniodokument,będącyjakobypismemKajdanowa,w
którymtwierdzion,żeprowadzibadanianamałpachdlanaszego
przedsiębiorstwa.Tymczasemonniebyłprzydzielonydożadnychtego
rodzajubadań.
-AdwokatzkancelariiReed,Briggsiwspólnicypoinformowałmnieo
tympiśmie.Dlategopowzięliśmypodejrzenie,żeofiarąjestdoktor
Kajdanow.
Schroederwzdrygnąłsię.
-Mamnadzieję,żesięmylicie.
-Widentyfikacjizwłokpomogłobyudostępnienieprzezfirmęakt
personalnychKajdanowa.Szczególnieważnajestdokumentacja
stomatologiczna.
-Zrobięwszystko,cowmojejmocy-odparł,najwyraźniejwstrząśnięty
tym,cousłyszał.
PolicjantkapodałaSchroederowikartkęzadresemzniszczonego
budynku.
-Mógłbypansprawdzić,czypańskafirmamiałanatejposesji
laboratorium?
-Naturalnie.Sprawdzimywszystkoiudzielimyodpowiedzi.
Brewsterwstała.
-Dziękujępanu,doktorzeSchroeder.
-Tomójobowiązek-odparł.-Mamnadzieję,żemyliciesięcodo
Kajdanowa.
-Jateż.
GdyBilliewróciładogmachuCentrumSprawiedliwości,czekałotamna
niąkilkawiadomościtelefonicznychnagranychwpoczciegłosowej.Znalazł
sięwśródnichtelefonzośrodkainformacjioosobachzaginionych.Billie
byławprawdziezupełniepewna,kimokażesięspalonywlaboratorium
człowiek,jednakzadzwoniłajeszczezbiurmedycynysądowejipoprosiłao
wykazludzi,którychzgłoszonojakozaginionych,aktórzyodpowiadali
opisowipodanemuprzezForestera.Wybraławięcteraznumerbiuraosób
zaginionych.
-Witaj,Billie-odezwałsiępodrugiejstroniedetektywAaronDavies.-
Mamdlaciebiejednego.NiejakiGeneArnold.AdwokatzArizony.Jego
zaginięciezgłosiłwspólnikzkancelarii,BenjaminKellogg.Czassięzgadza.
Znikł,kiedymieszkałwhotelu„Benson”.DamcinumerKellogga.
BilliezadzwoniładoArizony.SekretarkapołączyłajązBenjaminem
Kelloggiem.Przedstawiłasię.
-ZnalazłapaniGene’a?-zapytałniespokojnieKellogg.
-Nie,alechciałabymuzyskaćodpananiecoinformacjiuzupełniających
pańskiezgłoszenie.Dlaczegosądzipan,żepanArnoldzaginął?
-Wiem,żezaginął,ijestemprzekonany,żestałosięcośzłego.Wszyscy
siętubardzooniegomartwimy.
-Dlaczego?
-PojechałwsprawachsłużbowychdoNowegoJorku,wniedzielę,
dwudziestegosiódmegolutego.Miałwracaćprostododomu.Wiem,którym
rejsemmiałlecieć,miałrezerwację,aleniewsiadłdosamolotu.Potem,we
środę,pierwszegomarca,zadzwoniłzPortlandu.Chciałrozmawiaćzemną,
alejaakuratbyłemwsądzie,więcrozmawiałznasząsekretarką,Marią
Suarez.
-NiemiałwplanieudawaćsiędoOregonu?
-Absolutnienie.PracujęzGene’emodsześciulat,Marianawetdłużej.
Nigdyniewspominałożadnychkontaktachsłużbowychczyprywatnychw
Oregonie.
-Rozumiem.CopowiedziałpaniMariiSuarez?
-Miałamiprzekazać,żebierzekilkadniwolnegonazałatwieniespraw
osobistych.Mariapytała,gdziemuprzekazywaćpocztęiinformacje
telefoniczne,więcpodałnumerpokojuwhotelu„Benson”ipowiedział,że
będzieznamiwkontakcie.Wewtorek,siódmego,zadzwonilizhotelui
powiedzieli,żeGenemiałzarezerwowanypokójdoponiedziałku,alegonie
zwolniłiwogólesięniepojawił.Pytali,czymajągodlaniegotrzymać.Nie
miałempojęcia.Szefochronyhotelupowiedział,żezabierająrzeczyGene’a
dodepozytu.Wtedysięprzestraszyłem,żecośsięstało,iskontaktowałemsię
zwaszymbiuremdosprawosóbzaginionych.
-Całyczasniedałznakużycia?
-Anisłówka.
-CzypanArnoldjestżonaty?
-Jestwdowcem.Jegożonazmarłarokprzedtem,nimjazacząłemznim
pracować.
-MapanzdjęciepanaArnolda?Mógłbyjepanprzesłać?
-Cośznajdę.
-Toświetnie.Potrzebujęteżnazwiskainumerutelefonujegodentysty.
Billieusłyszaławsłuchawcegłębokiwdech.
-Nieżyje?
-Niemampowodówtaksądzić.
-Dzwonipaniprzecieżzwydziałuzabójstw.
Billieniechciaładenerwowaćrozmówcy,alewidaćbyło,żejużjest
mocnozaniepokojony.
-Tak.
-Niejestemnaiwny,panidetektyw.Miewamdoczynieniazesprawami
kryminalnymi.Wiem,pocodetektywowizwydziałuzabójstwinformacjeod
stomatologa.Macieniezidentyfikowanezwłokiipodejrzewacie,żetomoże
byćGene.
-Rzeczywiście,mamzwłoki,alemampowodyprzypuszczać,żetoktoś
inny.
-Notodlaczegodzwonipanidomnie?
-Nawszelkiwypadek,mogęsięprzecieżmylić.Chociażwtym
wypadkuraczejnie.
Zapadłamartwacisza,którąprzerwałwkońcuKellogg.
-DentystaGene’anazywasięRalphHughes.Proszęmipodaćadres,aja
mupowiem,żebyprzesłałpanikartęstomatologicznąGene’a.
CZĘŚĆTRZECIA
Sekta
15
ZamieniwszytwardydyskKajdanowanakartonzeswoimiosobistymi
rzeczami,Danielwychodziłzeswojejbyłejpracyzezwieszonągłowąi
płonącymirumieńcempoliczkami.Chociażwłaściwieniemiałpowodusię
wstydzić,cieszyłsię,żeniespotkałnikogoznajomegowwindzieaniholu
wejściowym.
WieczoremtelefonDanieladzwoniłwielokrotnie.Koledzy,towarzysze
cotygodniowychimprez,chcielimudodaćotuchyiobiecywali,żebędąznim
wkontakcie.ZadzwoniłJoeMolinari,żebygozaprosićnadrinka.Daniel
odparł,żeniejestwnastrojudozabawy,więcJoeprzykazałmu,żebynie
traciłwiary.Miłobyłoby,gdybyodezwałasięKateRoss,aleodniejtelefonu
niebyło.
Wsobotęwstałpóźnoiwybrałsięnaluksusoweśniadaniedo
Wildwood.Wiedział,żeszastaniepieniędzmiwsytuacji,kiedytkwiw
długachpouszy,mamarneszansęnaposadęibrakmuoszczędności,jestco
najmniejnierozsądne,aleuznał,żetakigestmusięnależy:owszem,wyleciał
zpracy,alestłamsićsięniedał.Pośniadaniupospacerowałtrochęposwojej
dzielnicy,aleniemógłpatrzećnatłumzadowolonych,szczęśliwychludzi.Za
bardzoimzazdrościł.Służbawojskowapozwoliłamuporazpierwszy
zasmakowaćpewnościsiebieidałaprzebłysknadziei,żeczekagojakaś
przyszłość.PracauReeda,Briggsaiwspólnikówbyłaczymś,coprzerastało
jegonajśmielszemarzenia.
Terazstraciłipracę,ireputacjęzawodową.Podejrzewał,żeodtąd
zawszebędągoznalijakotego,któryswojąniekompetencjąwykończył
GellerPharmaceuticals.
Niedzielętrudnomubyłoznieść.Odkądzatrudnionogowkancelarii,
większośćczasu,łączniezweekendami,spędzałwpracyalbomyślącotym,
comadozrobieniawpracy.Terazniemiałczymzająćgłowy,chybaże
myślamioklęsce,którąponiósł.Spędziłdzieńnadługimbiegu,apotem
oglądałmeczewtelewizji.Byłoposzóstejiszykowałsobiekolację,kiedy
zadzwoniłtelefon.Wtelewizjileciaływiadomości,aleDanielniezwracałna
nieuwagi.
-Dan,mówiKate.
-Cześć!-Rozpromieniłsięmimowoli.
-Przepraszam,żewczorajniedzwoniłam.ByłamwAstorii,
sprawdzałampewnefaktywsprawiewyciekuropy,któregosprawcą,
zdaniemStrażyPrzybrzeżnej,jeststatekubezpieczanyprzezjednegoz
naszychklientów.Wszystkouciebiewporządku?
-Oddałemtwardydysk,apolicjaniedobijasiędomoichdrzwi,więc
chybatak.
-Rozchmurzsię.Mamchybacośdlaciebie.NatalieTasman,aplikantka
wfirmieJaffe,Katz,LehaneiBrindisi,tomojaprzyjaciółka.Powiedziałami,
żebędąszukaćnowegowspółpracownika,toteżporozmawiałamotobiez
AmandąJaffe.Zadzwońdonichjutro.
-ToAmandaJaffebroniłategolekarza,oskarżonegooseryjne
zabójstwa?
-Tasama.Kancelariajestniewielka,tylkosiedmiuczyośmiu
prawników,alenanajwyższympoziomie.Przyjmująsprawykryminalnei
cywilne.BędziesztampasowałznacznielepiejniżuReedaiBriggsa.
-Dzięki,Kate.Dobrazciebieprzyjaciółka.
-Azciebiedobryprawnik.
Danielmiałcośodpowiedzieć,kiedyjegouwagęprzykuływiadomości
telewizyjne.
-Poczekaj.Wtelewizjicośmówiąotympożarze.
Naekraniewidaćbyłoreporteramiejscowejtelewizjinatlespalonej
małpiarni.
-Wprocesieowielomilionoweodszkodowania,toczącymsięprzeciwko
firmieGellerPharmaceuticals,wytwórcylekudlakobietciężarnychonazwie
insufort,nastąpiłdramatycznyzwrot-mówiłdziennikarz.
-Kate,przełącznakanałczwarty,szybko.
-Wczorajwieczorem-ciągnąłreporter-naszatelewizjaotrzymała
materiałydotyczącebadańprowadzonychnamałpach,którespłonęływ
budynkuwidocznymzamoimiplecami.Wedługtychmateriałówu
poważnegoodsetkamałp,którympodawanoinsufortpodczasciąży,rodziły
siędziecizwadamirozwojowymi.Dowiedzieliśmysięteż,żezniknąłdoktor
SergiejKajdanow,naukowiec,którymiałbyćautoremtychbadań,pracownik
firmyGeller.Poinformowanonasrównież,żewtymbudynku,któryspłonął
wwynikupodpalenia,znalezionozwłokiniezidentyfikowanegomężczyzny.
Policjatwierdzi,żezostałzamordowany.
Zmieniłosięujęcie,naekraniepojawiłasiętwarzAaronaFlynna.
-Naszareporterka,AngelaGraham,rozmawiaładzisiajzmecenasem
AaronemFlynnem,adwokatemreprezentującymwprocesieinteresyosób,
którychbliscyzostaliposzkodowaniwwynikuzażywaniainsufortu.
-PanieFlynn,jakajestpańskareakcjanaterewelacjewsprawie
insufortu?
-Angelo,jeszczeniemiałemczasu,abypotymochłonąć.Dopiero
niedawnodowiedziałemsięobadaniuprowadzonymprzezdoktora
Kajdanowa,aleniewidziałempełnegosprawozdania,wzwiązkuzczym
powstrzymamsięodkomentarza.Wiadomośćozamordowaniudoktora
Kajdanowastanowidlamnieszokinasuwapodejrzenie,żemogłotuchodzić
ozatuszowaniewynikówjegobadań.Jestemporuszonydogłębi,ponieważ
wyglądanato,żedowodystraszliwegodziałaniaubocznegoinsufortuzostały
umyślniezniszczone.
Dziennikarzprzeszedłdonastępnejwiadomości.
-Widziałaś?-spytałDanielKate.
-Tak,aterazprzełączyłamnakanałogólnokrajowy,nadajątensam
materiał.Dan,muszęcięzapytać:czytotydopuściłeśdoprzecieku?
-Oczywiście,żenie.Briggspowiedział,żekażemniewsadzić,jeśli
pisnękomukolwieksłówkootym,cowidziałemnatymdysku.-Daniel
zamilkł,jakbydopieroterazdotarłodoniego,ocogopytała,-Rany,jeśli
Briggspomyśli,żetojapuściłemfarbę,jestemzałatwiony.
Milczeliprzezchwilę.PotemKatezadałanagłospytanie,którekażdez
nichsobiezadawałowduchu.
-Jeślitonietypowiadomiłeśtelewizjęaninieja,toktotozrobił?
16
BillieBrewsterzerknęłaukradkiemnazegarwiszącynadstanowiskiem
strażnikawgłębipokojuodwiedzinwięzieniastanowego.Bratzauważyłtoi
uśmiechnąłsiędoniejzpobłażaniem.
-Musiszlecieć,siostrzyczko,tak?
Billiepoczułasięjakprzyłapananagorącymuczynku.Shermananigdy
nieudawałosięprzechytrzyć.
-Służbaniedrużba,braciszku.
-Wporządku,leć.Nikttuniechcesiedziećdłużej,niżmusi.Zapamiętaj
tosobie.-Billiewzięłabratazarękę.
-Omniesięniemartw.Radzęsobie.
Wstali,aonobjąłjąmocno.Billieoddałauścisk.Nienawidziła
odwiedzinwtymmiejscu,alejeszczebardziejnienawidziłazostawiaćgo
tutaj.Zakażdymrazem,kiedystalowedrzwizamykałysięzaniązłoskotem,
zostawiałazanimikawałekserca.
-Idźjuż.-Shermanbłysnąłbiałymizębamiwniewinnymuśmiechu,
którysprawiał,żemożnabyłozapomnieć,iżsiedzitutaj,borzeczywiściena
tozasłużył.
Nazewnątrzpadałdeszczześniegiem,zimnyinieprzyjemny,Billiebyła
wpodłymnastroju.Idącnawięziennyparking,policjantkazgarbiłasięi
wtuliłagłowęwramiona.Odwiedzinyubratazawszejąprzygnębiały.Kiedy
ojciecodszedł,ichmatkamusiałapracowaćnadwóchetatach,awychowanie
ShermanaspadłonaBillie.Miałaszesnaścielat,robiła,comogła,żebybrat
sięniewykoleił,alesamabyłajeszczedzieckiem.Matkapowtarzałajej
wielokrotnie,żetoniejejwina,żeShermantrafiłzakratki,aletaknaprawdę
wcalejejniewierzyła.
TobyłtrzeciwyrokShermana,alepierwszy,odkądonarozpoczęła
służbęwpolicji.Denerwowałsięzpoczątku,kiedygoodwiedzała,bałsię,że
ktośmożesiędowiedzieć,żemasiostręglinę.Otym,jaksięsprawujebrat,
informowałBillienabieżącoszkolnykolega,którybyłtustrażnikiem.
Wiedziała,żezwiązałsięzwięziennąsubkulturą.Odkąddoniejprzystąpiłi
wyrobiłsobiejakąśpozycję,rozluźniłsiętrochę.Billienieakceptowałatego,
corobi,alecieszyłasię,żeprzynajmniejnicmusięwwięzieniuniestanie.
Życieskładasięzkompromisów.
StarałasięniemyślećobraciepodczasjazdypowrotnejdoPortlandu.
Słuchałagłośnomuzykiiprzeglądaławgłowiebieżąceśledztwa,wktórych
brałaudział.MinąwszyzjazdnaWilsonville,zadzwoniładopocztygłosowej.
UcieszyłająwiadomośćoddoktoraBrubakera,stomatologasądowego.
Morderstwowlaboratoriumzmałpamibyłojejnajciekawsząsprawą.
ZłapałaBrubakerapodtelefonemkomórkowym.
-Cześć,Harry.Codlamniemasz?
-Zidentyfikowałemzwłokizlaboratorium.
-Nietrzymajmniewniepewności.
-TotenadwokatzArizony.
-Oszalałeś.
-Niemawątpliwości.KartadentystycznaGene’aArnoldapasuje
idealnie.
*
Ukończonyw1912roku,trzynastopiętrowyhotelBensonznajdowałsię
wogólnokrajowymrejestrzezabytków,aprezydenci,jeśliodwiedzali
Portland,zatrzymywalisięwłaśniewnim.Billieweszładoluksusowego
holu,ościanachwyłożonychorzechowąboazeriąiposadzcewykonanejz
włoskiegomarmuru;oświetlałygokryształowekandelabry.Katejużtamna
niączekała.
-Dziękujęci,żepostanowiłaśmniewziąćzesobą-powiedziałaKate,
gdyzmierzałydorecepcji.
-Byłaśszczera,informującmnieowszystkim.Tymsięmogę
odwdzięczyć.
-Niechcesięwierzyć,żetenzamordowanytonieKajdanow.
-Całeszczęście,żeniemamżyłkihazardzisty,inaczejzałożyłabymsięo
dużepieniądze,żetoon.
BilliepokazałaodznakępolicyjnąJaponcewrecepcjiipoprosiłao
rozmowęzAntonioSedgwickiem,szefemochronyhotelu.Dziewczyna
poszłanazapleczeipoparuminutachprzyprowadziłamuskularnego
Murzynaweleganckimciemnymgarniturze.TenekspolicjantzSeattle
uśmiechnąłsięszerokonawidokpolicjantki.
-Cześć,Billie,kopęlat.Przyszłaś,bochceszsięzałapaćnadarmowy
lunch?
-Nieliczęnato-odparłazuśmiechem.
-Kimjesttwojatowarzyszka?-zapytałSedgwick.
-KateRoss.AgentdochodzeniowykancelariiReed,Briggsiwspólnicy.
BilliezwróciłasiędoKateiwskazałanaszefaochrony.
-Maszmojązgodęnato,żebygozastrzelić,gdybysiędociebie
dobierał.Toznanybabiarz.
Sedgwickparsknąłśmiechem.
-Nieżartuję!-oznajmiłaBilliezudawanąpowagą.-Zastrzelna
miejscu.
-CóżcięsprowadzadoBensonapozachęciązrujnowaniamireputacji?
-Jedenztwoichgościwprowadziłsiędwudziestegodziewiątegolutegoi
znikłsiódmegomarca.Terazznaleźliśmyjegozwłoki,więcchciałabym
przyjrzećsięjegobagażowi.
Sedgwickstrzeliłpalcami.
-TenfacetzArizony!
Billiekiwnęłagłową.
-NazywałsięGeneArnold.Cocionimwiadomo?
-Niewidziałemgoosobiście.Niezwolniłpokojuwterminie,dlatego
wysłaliśmynagóręboya.Naklamcewisiaławywieszka„Nieprzeszkadzać”.
Wtakichwypadkachczekamy.Alewieczoremotworzyłempokójiwszedłem.
Wyglądałonato,żefacetplanowałwrócić.Wszystkozostawił:przybory
toaletowewłazience,ubranianawieszakachwszafie,bieliznaosobista
staranniepoukładanawszufladach.Jeślidobrzepamiętam,nastolikuleżała
nawetotwartaksiążka,jakaśhistoriaAmerykiczycośwtymrodzaju.
Zadzwoniliśmypodnumerkontaktowy,jakinampodał,bochcieliśmysię
dowiedzieć,jakdługozatrzymapokój.Tamnicniewiedzieli.Pokójniebył
nampotrzebny,więczostawiliśmytamjegorzeczyjeszczedzieńczydwa.
Potemkazałemwszystkospakowaćischowaćdomagazynu.Jeślichceszto
zabrać,musiszmiećnakazsądowy,aleobejrzećcipozwolę.
-Naraziemiwystarczy.
Magazynznajdowałsięnaprawoodstanowiskapokojówek.Byłoto
wąskiepomieszczeniezłukowatymsklepieniemiozdobnymigzymsami.
Pierwotnietędywchodziłosiędohotelu.Swojąświetnośćmiałojednakza
sobą.Połowępodłogistanowiłamarmurowaposadzka,leczdrugązrobionoze
sklejki.Naprawooddrzwiznajdowałasięplątaninanieprzykrytychrur.
Zamiastkryształowychżyrandolioświetleniadostarczałydwiegołe
sześćdziesięciowatoweżarówki.
WalizkaArnoldastałanapółcenalewooddrzwi.Sedgwickprzeniósłją
nawolnąprzestrzeńwprzedniejczęścimagazynuiotworzył.Billie
wyjmowałakażdąrzecz,oglądała,poczymodkładałanaschludnystosik.
Katesiętemuprzyglądała.Skończywszy,policjantkaskrupulatnieumieściła
wszystkowwalizce.
-Garniturywiszątam.-Sedgwickwskazałnadwagarnituryikilkapar
spodninawieszakachzaczepionychnapręciebiegnącymwpoprzek
pomieszczenia.
Billiewstałaizaczęłaprzeszukiwaćkieszeniespodni.Garniturybyły
dwa.Wpierwszymniebyłonic,wkieszenidrugiejmarynarkiznalazłakartkę
firmowąjakiejśnowojorskiejgalerii,naktórejzapisanoimięinazwisko-
ClaudeBernier,adresinumertelefonu.BillieiKateprzepisałyteinformacje,
aBillieodłożyłakartkęzpowrotemnamiejsce.
*
-PanBernier?
Słucham.
-NazywamsięBillieBrewster.-Kateprzysłuchiwałasięrozmowiez
drugiegoaparatuwbiurzeSedgwicka.-Jestemzpolicjimiejskiejw
Portlandzie.
-TegowstanieMaine?
-Nie,wOregonie.
-Dawnotamniebyłem.Ocochodzi?
-Prowadzędochodzeniewsprawiemorderstwainatknęłamsięna
pańskienazwisko.
-Żartujepani?
-CzyznapanGeneArnolda,adwokatazArizony?ByłwNowymJorku
podkonieclutego.
-Konieclutego?-Bernierwyraźniepróbowałsobieprzypomnieć.-
Zaraz,zaraz.Takiłysyfacet,poczterdziestce?Wokularach?
-Tak,ten-odparłaBillie,przyjrzawszysięzdjęciu,któredostałaod
BenjaminaKellogga.
-Tak,terazsobieprzypominam.Arnold,właśnie.Byłumnie.Mówi
pani,żezostałzamordowany?
-Tak,proszępana.Niechmipanopowieotymspotkaniu.
-Arnoldkupiłjedenzmoichfotogramów,wystawionychwgalerii
PitzeraiKrafta.PracujetamFran.Zadzwoniładomnieipowiedziała,żeten
Arnoldomalniezemdlał,jakzobaczyłjednoztychzdjęć.Bałasię,żedostał
zawału.Uparłsię,żebysięzemnązobaczyć.
-Czegochciałodpana?
-Chciałsiędowiedziećwszystkiegooparzeludzizezdjęcia.Takibył
temattejwystawy,pary.TawłaśniebyłazPortlandu.
-Comupanpowiedział?
-Niewiele.Towszystkosązdjęcianiepozowane,robionenagorąco.
Widzęjakąśparęistrzelam,bezichwiedzy.Nigdynieznamichnazwisk.
-Czymożepanopisaćparęztegozdjęcia,którekupiłArnold?
-Mężczyznaikobieta,idącyprzeztenwielkiplacwcentrumwaszego
miasta.
-PioneerSquare?
-Nowłaśnie.
-Cowięcejmożepanonichpowiedzieć?
-Nic.Arnoldbyłbardzozdenerwowanytymzdjęciem.Jeszczebardziej
sięzdenerwował,kiedysięokazało,żeniemogęmupomóc.
-Możemipanprzysłaćodbitkę?
-Chybatak.Muszęposzukaćnegatywu.Ostatniosięprzeprowadzałemi
wciążmamstrasznybałaganwrzeczach.
-Niechpansiępostara,panieBernier.Niewykluczone,żenazdjęciujest
człowiek,któryzamordowałGene’aArnolda.
17
-Brockinformuje,żewszyscysąjużwsalikonferencyjnej-oznajmiła
ReneGilchrist.
UstaArthuraBriggsabyłyzaciśniętewponurąlinię.Renezauważyła
podkrążoneoczy.
-PowiedzBrockowi,żezarazschodzę-powiedział.
Zadzwoniłjedenztelefonów.Reneruszyładoaparatu,aleBriggsmachnął,
żebysobieposzła.
-TuBriggs-odezwałsięzroztargnieniem.Naglewyprostowałsię.-
Połączciego.
ZwróciłsiędoRene:
-Terazpodżadnympozoremminieprzeszkadzać.Powiedz
Newbauerowi,niechzaczynająbezemnie.Izamknijdrzwi,wychodząc.
Zpowrotemprzyłożyłsłuchawkędoucha.
-DoktorzeKajdanow,mnóstwoludzichcesięzpanemskontaktować-
usłyszałajeszczeRene.
PółgodzinypóźniejArthurBriggswszedłdosalkikonferencyjnej.Po
jednejstroniewypolerowanegonawysokipołyskorzechowegostołusiedzieli
BrockNewbaueriSusanWebster.MiejscanaprzeciwkonichzajęliIsaac
Geller,przewodniczącyradynadzorczejGellerPharmaceuticals,iByron
McFall,prezesfirmy.
Geller,niedoszłylekarzdobiegającypięćdziesiątki,zdążyłjużzrobić
mająteknahandlunieruchomościami,gdypoznałwośrodkugolfowym
McFalla,potężniezbudowanegomężczyznę,młodszegoodziesięćlat.
Natychmiastprzypadlisobiedogustu.NimGellerwróciłdoChicago,a
McFalldoswojejfirmyinwestycyjnejwSeattle,uzgodnili,żerozważą
możliwośćzainwestowaniaprzezGellerawkulejącąfinansowofirmę
farmaceutycznązOregonu,którazajmowałasięciekawymibadaniami.W
rezultacietegoprzypadkowegospotkaniaobajzarobiliciężkiemiliony.
-Jakwyglądasytuacja,Arthurze?-zapytałGeller,gdyBriggszasiadłu
szczytustołu.
-Cootymsądzisz,Brock?-zwróciłsięBriggsdoswojegomłodszego
partnera.
Newbauerbyłzaskoczony,boBriggsarzadkointeresowało,comado
powiedzenia.
-Nocóż,wszyscysłyszeliśmywieści.Podobnotenfacetzostał
podpalony,aznimmałpy-powiedziałNewbauer,zacinającsię.-Rozgłos
jestokropny.„GazetaOregońska”miaładziśspecjalnyartykułredakcyjnyna
tentemat.-Newbauerzerknąłnadrugąstronęstołu,naGelleraiMcFalla,ale
szybkouciekłwzrokiem.-Sugerują,żefirmamaztymzabójstwemcoś
wspólnego.
-Tocałkowityabsurd!-odparłMcFall.-Maciepozwaćtęszmatęo
zniesławienie.Ichcęwiedzieć,ktodopuściłdoprzeciekutegosprawozdania
doprasy.
-Trzymamrękęnapulsie,Byron-zapewniłBriggsrozwścieczonego
dyrektora.-Brock,jakdoradzimyprzedsiębiorstwuGellerPharmaceuticals
postąpićwsprawiepozwu?
-Niemamychybawyboru.WedługSusanwszystkowskazujenato,że
sędziaNorrisdopuścipismoKajdanowajakodowód,aterazwyglądajeszcze,
żeFlynnmaegzemplarzpełnegoraportu.Jeśliprzysięgliwysłuchajązeznańo
morderstwieispalonychmałpach…-Pokręciłgłowązrezygnacją.-
Powinniśmychybapoważniepomyślećopójściunaugodę.
Briggspokiwałgłową,jakbywyrażałuznaniedlaopiniiNewbauera,po
czymprzeniósłuwagęnaSusanWebster.
-Ajakpaniuważa,copowinniśmyzrobić?-zapytał.
-ZgadzamsięzBrockiem-powiedziałaSusanstanowczo.-Nabrałam
przekonania,żesędziaNorriszezwoliFlynnowinawykorzystaniewprocesie
dokumentówKajdanowa.JeśliFlynnprzekonaławęprzysięgłych,żeGeller
PharmaceuticalsukryłobadaniaKajdanowa,przegramyproces,a
odszkodowaniabędąastronomiczne.Jeśliprzekonaprzysięgłych,żektoś
związanyzGelleremzamordowałKajdanowaipodpaliłtemałpy,tobędzie
nampotrzebnynajwiększykomputerświata,żebywyliczyćkwoty
odszkodowań.
-Przecieżtobzdury,Arthurze-wybuchnąłMcFall.-Rozmawiałemz
całymkierownictwem.Niktnigdyniesłyszałożadnymcholernym
laboratoriumaniotychpieprzonychmałpach.
-Susannietwierdzi,żejestinaczej.Mówitylkoohipotetycznejsytuacji,
abyśmymogliwybraćnajlepszytokpostępowania.
-Czylico?-spytałGeller.
-Wolałbymjeszczeniemówić-odparłBriggs.
-Alejanalegam-warknąłMcFall.-Jestemprezesemfirmy,którapłaci
waszejkancelariikilkamilionówdolarówrocznie.Terazstanęliśmyprzed
największymwyzwaniem,zjakimfirmamiaładotąddoczynienia.Musicie
cośwymyślić.
WczasietyradyMcFallaIsaacGellerprzyglądałsięchłodnoiuważnie
głównemuadwokatowiswojejfirmy.Briggsbyłspokojnyiopanowany.
Gellerwidział,żezupełnienierobiłynanimwrażeniaatakisłowne,których
niejedenbyniezniósł.
-MaszcośwzanadrzuArthurze,prawda?
Briggswodpowiedziuśmiechnąłsięwymijająco.
-NiepowinniśmychybazbytnaciskaćArthura-uspokajającozwrócił
sięGellerdoMcFalla.-Zawszebroniłnasbezzarzutu.Jestemprzekonany,że
szykujecośbardzoważnego,skoroniechceodsłonićkart.
-Amniesięniepodoba,Isaacu,żenaszadwokatmaprzednami
tajemnice-upierałsięMcFall,chcączachowaćtwarz.
-MamzaufaniedoosąduArtura.
-Bardzodobrze-burknąłMcFall.-Lepiej,żebymiałrację.
Briggswstał.
-Dziękujęwam,panowie.Skontaktujęsięzwaminiebawemijestem
przekonany,żeniebędziecierozczarowani.
18
DanielzadzwoniłdobiuraAmandyJaffe,gdytylkowstałrano.Amanda
wyjechałajednakdoWaszyngtonunatrzydni,zbierającmateriałyprzed
procesemwsprawieomorderstwo.Pośniadaniuposzedłdośródmieściai
przezcałydzieńposzukiwałpracy.Wróciłdomieszkaniazmęczonyi
zniechęconyizobaczył,żemigalampkaautomatycznejsekretarki.Przycisnął
klawiszodtwarzania,mającnadzieję,żedzwoniładoniegoKatealbo
AmandaJaffe.
-PanieAmes,mówiArthurBriggs.Myliłemsięcodopanaipotrzebuję
pańskiejpomocy.Wsprawieinsufortupojawiłysięnoweinformacje,apan
jestjedynąosobą,którejmogęzaufać.Proszęsięspotkaćzemnądzisiajo
dwudziestej.
Dalejbyłyinstrukcje,jaktrafićdowiejskiegodomkuniedaleko
przełomuKolumbii.NajpierwDanielpomyślał,żenagranietokawał,
sfabrykowanyprzezJoeMolinariego,alezbytwielerazysłyszałprzeztelefon
głosswojegoszefa,żebygoteraznierozpoznać.Tyleżetreśćwiadomości
byłazupełniebezsensu.PrzecieżBriggsgoniecierpiał,ajeślinawettaknie
było,todlaczegopotrzebowałjegopomocy?Miałpoddostatkiem
doświadczonychadwokatów,aplikantówidochodzeniowców.Danielbył
wyrzuconym,pogardzanym,niekompetentnymekspracownikiem,ostatnią
osobą,doktórejBriggszadzwoniłbywsytuacjiawaryj’nej.Idlaczegochce
sięspotkaćgdzieśnaodludziu,aniewbiurze?
Danieluznał,żematylkojedensposób,bysięprzekonać,czy
wiadomośćjestautentyczna.Zadzwoniłdobiura.
-Rene,mówiDanielAmes.
-Ach,Danielu,takmiprzykrozpowodutego,cosięstało.Jaksobie
radzisz?
-Wporządku,dzięki.CzyjestBriggs?
-Niestety.Wyszedłijużgodziśniebędzie.Dopierojutrorano.
Danielzastanowiłsię.
-Zostawiłminasekretarcewiadomość.Powiedział,żewsprawie
insufortusąjakieśnoweinformacje.Chcejezemnąomówićdzisiaj
wieczorem.Mamsięznimspotkaćwletnimdomkukołodrogi1-84
niedalekoprzełomuKolumbii.Czyprzychodzicidogłowy,dlaczegochcesię
ze
mnąwidziećalbodlaczegomamsięznimspotkaćwtymdomku,aniew
biurze?
-Niemampojęcia,aleArthurbyłdzisiajczymśbardzopodekscytowany.
Todobryznak,niesądzisz?Możecięprzyjmiezpowrotem?
-Może-odparłDanielznamysłem.-Słuchaj,gdybyBriggssię
odezwał,czymogłabyśgopoprosić,żebydomniezadzwonił?
-Jasne.
-Dziękuję.
DanielrozłączyłsięiwybrałnumerKate,alejejniezastał.Oparłsię
wygodnieizapatrzyłwścianę.Cozrobi,jeśliBriggszpowrotemzaoferuje
mupracę?Przecieżsamsiebieprzekonywał,żeniechcejużpracowaćwtej
firmie,aleczydokońcajesttegopewien?Przecieżstanowiskowkancelarii
Reed,Briggsiwspólnicybyłojegowyśnionąposadą.
Podjąłdecyzję.Niewie,czychceodzyskaćstanowisko,alenapewno
chcewysłuchać,coArthurBriggsmamudopowiedzenia.Ibardzociekaw
jestwszelkichnowinwsprawieinsufortu.MożeBriggswkońcuzrozumiał,
żeztymlekiemjestcośniewporządku,iprzeszedłnastronęDaniela?
Jedynysposób,abysięotymprzekonać,toiśćnaspotkaniezczłowiekiem,
którywłaśniewyrzuciłgozpracy.
19
DoktorSergiejKajdanowskuliłsięwtopolowymzagajnikujak
zaszczutezwierzę.Wgasnącymświetledniaobserwowałdomekletniskowy.
Niewyspałsięporządnieoducieczkizlaboratorium.Twarzpokrywałmu
zmierzwionyzarost,ubranienajegowychudzonymcielewyglądałojako
wielezaduże.Wlesiebyłomokro,aporywistywiatr,wiejącyodrzeki,
przenikałdoszpikukości.Koniecznośćratowaniażyciauodporniłagojednak
naniewygodyiuczyniłanieufnymiczujnym.Igotowymnawszystko.
Gazetypisały,żewlaboratoriumktośzginął.Gdybynietensamiec
rezusa,trupybyłybydwa.PotemznówmusiałuciekaćwLasVegas.Jego
autostałozaparkowanewgłębimotelowegoparkingu.Jużmiałzapalićsilnik,
kiedypodjechałjakiśsamochódizatrzymałsięprzedwejściemdojego
pokojuwmotelu.Kajdanowpatrzył,jaktensamczłowiek,któryzaatakował
gowlaboratorium,wchodzidośrodka.Odjechałszybko.Jadąc,uświadomił
sobie,żepewniezostałwytropionynapodstawiekartykredytowej.Pochwili
zdałteżsobiesprawę,żepowiedziałdziwceoporannymlocie.Niepojechał
zatemnalotniskoizacząłuważaćzkartamikredytowymi.Żywiłsięwbarach
szybkiejobsługiispałwsamochodzie.Byłnieogolonyiśmierdział,alenadal
żył.Potymwieczorzebędziejużpewniebezpieczny.
Ścianadomkuzajaśniaławświetlesamochodowychreflektorów.Za
chwilęprzedwejściemzatrzymałsięmercedes.Kajdanowsprawdziłna
zegarku:siódmadwadzieściadziewięć.ArthurBriggsumówiłsięznimna
wpółdoósmej,abyzdążyliporozmawiać,nimprzyjedzietenjegomłody
prawnik.
Zapaliłysięświatławśrodku.Kajdanowprzekradłsięnadrugąstronę
drogi.Sprawdziłjużwcześniej,żeztyłusądrugiedrzwi.Okrążyłdom
szerokimłukiem,kryjącsięwśróddrzew.Niedalekoznajdowałosię
gospodarstworolne,leczbezpośredniozdomkiemsąsiadowałgęstylas.
Kajdanowwyskoczyłzukryciaizapukałdotylnychdrzwi.ZachwilęArthur
Briggswprowadzałgodokuchni.
-DoktorKajdanow?
Naukowiecskinąłgłową.
-Mapancośdojedzenia?Odrananiemiałemnicwustach.
-Naturalnie.Niewielejest,alenakanapkęwystarczy.
-Wszystkojedno.Icośdopicia.
Briggswskazałgestemmiejsceprzystoleiruszyłdolodówki.Mijając
drzwi,zobaczył,żektośwchodziodfrontu.Stanął,zdziwiony,iruszyłku
drzwiom.Kajdanowwstał,spiętyjakspłoszonyjeleń.Usłyszał,żeBriggs
mówi:„Cotyturobisz?”.Wybiegłtylnymwejściem,zanimrozległsiękrzyk
Briggsa,apotemstrzały.
Rzuciłsięwgąszcz.Usłyszałotwieraneztrzaskiemdrzwi.Drogę
ucieczkizaplanowałwcześniejiterazniezatrzymywałsięaninachwilę.Za
sobąsłyszałtrzaskłamanychgałęziiłomotkroków.Skręciłgwałtowniei
łukiemruszyłdosamochodu.Zatrzymałsięnamoment,żebysprawdzić,czy
prześladowcapobiegłprosto.Przezlukęwlistowiuwidziałmężczyznę
średniegowzrostu,ubranegowczarnyskafander.Twarzzasłaniałkaptur,ale
Rosjaninbyłpewien,żetotasamaosoba,którapróbowałagozgładzićw
laboratorium.
Samochódstałbliskokilometrdalej,przybocznejdrodze,schowanytak,
żebezgruntownychposzukiwańniesposóbbyłogoznaleźć.Silnikzaskoczył
odrazu.Kajdanowniezapalałświateł,pókiniewyjechałnaszosęwiodącąna
wschód.Niemiałpojęcia,dokądjechać.Jedyne,cogointeresowało,tofakt,
żejeszczeoddycha.
20
Autostrada1-84,biegnącawzdłużprzełomuKolumbii,tojednaz
najbardziejmalowniczychtraswStanachZjednoczonych,aleDanielnie
mógłoglądaćpięknychwidokówrzekipłynącejmiędzystromymiścianami
skalnymi,ponieważjużsięściemniało.DwadzieściaminutpowyjeździeZ
miastaskręciłwdwupasmowąszosęprzecinającąrzadkozaludnionetereny.
Przejechawszytrzykilometry,zacząłsięrozglądaćzazjazdemdoStarlight.
Oślepiłygoświatładrogowepędzącegoznaprzeciwkasamochoduiomalnie
przeoczyłdrogowskazu.Kilometrdalejzobaczyłskromnydomletni,stojący
nauboczu.
Nażwirowanympodjeździezaparkowanomercedesa,takiegosamego,
jakimjeździłBriggs,alewoknachdomkubyłociemno.Danielzdziwiłsię.
Przypomniałsobiepędzącyzniedozwolonąszybkościąsamochód,którygo
oślepił.Czyżbywyjechałztejdrogi?Niebyłpewien.Zatrzymałsamochódi
ustawiłgoprzodemdowyjazdu,nawypadekgdybymusiałstądwyjechaćw
pośpiechu.Niezgasiłsilnikaipodszedłdodomu.
Zatrzymałsięprzywejściuinasłuchiwałchwilę.Ześrodkaniedobiegał
żadenodgłos.Wieczornepowietrzebyłochłodne,wiatrkołysałkoronami
drzew.Danielpoczułzimno,wciągnąłgłowęwramionaizapukał.Drzwisię
uchyliły.-PanieBriggs!-zawołałdociemnegownętrza.Odpowiedziałmu
tylkoszumwiatru.Danielotworzyłdrzwidokońcaijużmiałzawołaćjeszcze
raz,kiedyzobaczył,żektośleżynapodłodze.Ukląkłobok.TobyłArthur
Briggs.Leżałwkałużykrwi,Danielodsunąłsię,abysięniepobrudzić.W
czoleBriggsaziałotwórodpocisku,naklatcepiersiowejwidniałyjeszcze
dwierany.
Danielwyciągnąłrękę,chcącsprawdzićtętno,gdyusłyszał
nadjeżdżającysamochód.Naścianachpokazałsięodblaskreflektorów.
Danielzerwałsięnarównenogiiwybiegłzdomu.Światłaomiotłymutwarz.
Danielzasłoniłtwarzrękąirzuciłsiędosamochodu.Przycisnąłgazdodechy
iodjechałzwariackąprędkością.
21
ArthurBriggsniebyłpierwsząofiarąmorderstwa,jakąwidziałDaniel,
aleodpoprzedniegorazuminęłowielelat.Danielmiałwtedypiętnaścielati
uciekłzdomu,zresztąporazdrugi.Podwóchnocachnaulicytrzecią
postanowiłspędzićpodmostemBroadway,wobozowiskubezdomnych.
Hałaspowodowanyprzezruchnagórzeiszumrzekibyłyuciążliwe,ale
znaczniegorszebyłyodgłosyobozowiska.Jęczelipijacy,wariacirozmawiali
znieobecnymi.Danielbałsię,żegopobiją,okradnąalbospotkagojeszcze
cośgorszego,więcpróbowałniezasnąć.Zdrzemkiwyrywałygonajlżejsze
dźwięki.Chwytałwtedyzanóż.
OkołodrugiejwnocyDanielniewytrzymałizapadłwsen.Obudziłygo
odgłosywalkidwóchmężczyzn,którzybilisięobutelkętaniegowina.
Szerokootwartymioczamipatrzył,jakzadająsobieszaleńczeciosy.Pobójce
zwycięzcabyłumazanykrwią,aprzegranyleżałzwiniętywkłębekijęczałz
bólu.Butelkastłukłasięjeszczenapoczątkuincydentu,apłyn,októry
toczonotakązażartąwalkę,wsiąkałwkurzpolabitwy.
Danielleżałwśpiworze,oszołomionybrutalnościązajściai
sparaliżowanystrachem.Pobitywkrótceprzestałjęczeć.Danielniespał
resztęnocy.Ranospakowałsięipodszedłdotrupa.LeżącyBriggswyglądał
podobnie:niewidząceoczy,woskowaskóra,bezruch.
ByłwpołowiedrogidoPortland,gdyadrenalina,którapchnęłagodo
szaleńczejucieczki,stopniowowyparowała,zacząłjasnomyśleć.Briggsnie
żył,aktośbyłświadkiemucieczkiDanielazmiejscazbrodni.Czyten
człowiekprzyjrzałsięmuwystarczającodobrze,bygorozpoznać?Było
ciemno,aleświatłoreflektorówpadłomunatwarz,zanimjązasłonił.
Danielowizrobiłosięniedobrze.Jakonastolatekznalazłsięwwięzieniuinie
miałnajmniejszejochotynapowtórkętamtychprzeżyć.Azanosisięnato,że
aresztujągojakopodejrzanegoomorderstwo.
Wróciwszydomieszkania,pobiegłdołazienkiiprzejrzałsięwlustrze.
Niewidaćbyłośladówkrwi,alenawszelkiWypadekprzebrałsię,aodzież,
wktórejbyłuBriggsa,Wrzuciłdopralkiwpiwnicy.Poszedłzpowrotemna
górę,domieszkaniaipróbowałzastanowićsię,czypolicjamożegojakoś
skojarzyćzezbrodnią.Niezostawiłodciskówpalców,byłprawiepewien,ale
niewykluczone,żeświadekdobrzegoobejrzał.IjestjeszczeReneGilchrist.
Mówiłjej,żeBriggschciałsięznimspotkaćdziświeczoremwdomku
letnim.JeśliRenepowiepolicji,jestzałatwiony.
NagleprzypomniałsobieowiadomościzostawionejprzezBriggsana
automatycznejsekretarce.Todowód,żemiałbyćwdomkuprzydrodzedo
Starlightwporzeprzestępstwa.Skończyłkasowaćnagranie,gdyzadzwonił
telefon.Niepodnosiłsłuchawki.Telefonzadzwoniłdrugiraz.Odebrał.
-CzytopanAmes?
-Słucham.
-MówidetektywBrewsterzpolicjiwPortlandzie.-ŻołądekDaniela
wykonałsaltomortale.-Poznaliśmysięniedawno.
-Ach,tak.
-Czekamprzedwejściemdopanakamienicyzjeszczejednym
detektywemifunkcjonariuszamimundurowymi.Chcielibyśmyzpanem
porozmawiać.
-Oczym?-Danielpodszedłdookna.DetektywBrewsterrozmawiałaz
telefonukomórkowego.KołoniejstałZekeForbus.Policjantwmundurze
patrzyłdogóry,wokno.Danielcofnąłsięszybko.
-Toraczejnierozmowanatelefon-odparłaBillie.-Mógłbypandonas
zejść?
Danielzrobiłprzeglądewentualności.Możezostaćwmieszkaniu,ale
policjawkońcuwyłamiedrzwiiwywleczegosiłą,możeteżzejśćnadółz
własnejwoli.Takczyinaczejaresztujągo,pytanietylko,jaktosięodbędzie.
-Wporządku-powiedział.-Jużschodzę.
Rozejrzałsiępomieszkaniu.Ubraniesięprałowpralni.
Policjancizrobiąrewizjęwmieszkaniu,mogąjednakniezajrzećdo
piwnicy.Jużwychodził,gdyprzyszłomudogłowy,żeprzecieżzarazgo
zamkną.Trzebakogośzawiadomić.Alekogo?Zastanowiłsię,poczym
wybrałnumerKateRoss.Zgłosiłasięautomatycznasekretarka.
-MówiDaniel.Nadoleczekanamniepolicja.Niewiem,ocochodzi-
powiedział,chcącchronićichoboje-alejakwrócisz,sprawdź,cosięzemną
dzieje.Jeśliniebędziemniewdomu,toznaczy,żemniezamknęli.
Odłożyłsłuchawkęiwyszedł,zamykającdrzwinaklucz.Zszedłszyna
parter,zobaczyłprzedfrontowymwejściemBillieiForbusa.Domyślałsię,że
mundurowistanęlipoobustronachdrzwi,żebygoobezwładnić,wrazie
gdybymiałbroń.Niechcącichprowokować,Danielotworzyłdrzwijedną
ręką,drugątrzymająctak,abybyłowidać,żenicwniejniema.Kiedy
wyszedł,obajmundurowistanęlizanim.Jedentrzymałpistolet.Daniel
spodziewałsiętego,aleitaknieźlesięprzestraszył.
-Proszęstanąćzrękaminaścianie,panieAmes,irozstawićnogi-
powiedziałZekeForbus.
-Niemambroni.
-Notoniebędzieproblemu.
Rewizjaodbyłasięsprawnie.Funkcjonariuszewyciągnęlimuzkieszeni
klucze.
-Ocochodzi?-spytałDaniel.
-ProwadzimyśledztwowsprawiezabójstwaArthuraBriggsa-
wyjaśniłaBillie.
-Dlaczegomieszaciemniewtęsprawę?-Natychmiastpożałowałtego
pytania.Przecieżnormalnyczłowieknajpierwokazałby,żejestwstrząśnięty
śmierciąznajomejosoby.
-Świadekwidział,jakodjeżdżałpanzmiejscazbrodni-powiedział
Forbus.
-Chcielibyśmy,żebynampanwyjaśnił,copantamrobił-dodałaBillie.
-Bylibyśmywdzięcznizakażdąinformacjęmogącąpomócwznalezieniu
zabójcypanaBriggsa.
Danielpoczułsuchośćwustach.Oczywiście,świadekmusiałgo
rozpoznać,inaczejtakszybkobytuniedotarli.
-Zanimpowiemcokolwiek,wolałbymporozumiećsięzadwokatem.
-Wydajesiępantakimsympatycznymczłowiekiem,panieAmes-
odezwałasięBillie.-Jeślipotrafipanjakośwyjaśnićto,cosięstało,zrobię
wszystko,żebypanupomóc.
Deklaracjasprawiaławrażenieszczerej,Danielomalniedałsięnabrać.
Jednakwczasachburzliwejmłodościmiałdoczynieniazpolicjąi
przypomniałsobie,naczympolegatagra.
-Bardzodziękuję,panidetektyw,aleraczejpoczekamnaadwokata.
Billiepokiwałagłową.
-Oczywiście,mapandotegoprawo.Proszęsięodwrócićizłożyćręce
zaplecami.
-Dlaczego?
-AresztujępanapodzarzutemzabójstwaArthuraBriggsa.
Danielsiedziałnatylnejkanapieradiowozuzrękamiskutymiztyłu.
Najpierwstarałsięzająćjaknajwygodniejsząpozycję,przezresztędrogido
CentrumSprawiedliwościprzeżuwałwłasnemyśli.Niktwwoziesiędoniego
nieodzywał.Gdyparkowaliwgarażupolicyjnym,Danielbyłchoryz
niepokoju.
CentrumSprawiedliwościbyłonowoczesnym,szesnasto-piętrowym
budynkiemwśródmieściuPortlandu.Mieściłsiętuareszthrabstwa
Multomah,dwasądyrejonoweijedenokręgowy,siedzibakuratora
sądowego,stanowelaboratoriumkryminalistyczneigłównykomisariat
policjiPort-land.BrewsteriForbusprzyjechalidrugimsamochodem,ateraz
prowadziligodosekcjidetektywów.Żadneznichnieodzywałosiędoniego,
jeślinieliczyćkrótkichpoleceń.
Sekcjadetektywówbyławielkąotwartąsalą,zajmującącałeskrzydło
gmachunatrzynastympiętrze.Każdydetektywmiałwłasnyboks,oddzielony
odresztyprzepierzeniemsięgającymnawysokośćpiersi.Danielowizdjęto
kajdankiiumieszczonogowmałej,zbudowanejzcementowychpustaków
tymczasowejceli.Oświetleniezapewniałajaskrawajarzeniówka
wmontowanawsufit.Ciasnepomieszczeniewyposażonebyłotylkowtwardą
drewnianąławęumocowanądotylnejściany.Niebyłożadnychinnychmebli.
ForbusspędziłtamzDanielemkilkaminut.Wyjaśniłmu,żebędzietu
przebywałjakiśczas,ipowiedział,żemożezapukaćwdrzwi,gdybymusiał
skorzystaćztoaletyalbochciałszklankęwody.Potemwyszedł,zamknął
drzwiizasunąłmetalowąklapkęwmałymjudaszuzprzyciemnionegoszkła,
odcinającwtensposóbDanielaodświata.Danielpołożyłsięnaławcei
zasłoniłoczyrękąprzedrażącymświatłem,starającsięodprężyć.
PodwudziestuminutachwróciłForbuszfotografem,któryzrobił
Danielowikilkazdjęć.PowyjściufotografaForbuskazałsięaresztantowi
przebraćwcienki,jednoczęściowy,jednorazowykombinezonzrobionyz
papieruizapinanyzprzodunasuwak.Danielowiwydawałsięnaskórze
dziwnieśliski.Detektywwyjaśnił,żepotemDanielotrzymawareszcie
więzienneubranie.
PotemForbusprzeprowadziłpodejrzanegodomałegopokoju
przesłuchań,gdziestałokilkaciężkichdrewnianychkrzesełistolik
umocowanydościany.Danielzauważyłnastolepaczkęchusteczek
higienicznychizaciekawiłsię,ilumężczyzntupłakało.
Forbusnieuczyniłżadnejpróbyprzesłuchiwaniagowsprawie
morderstwaiDanielmusiałsiępowstrzymywaćprzedchęciąporuszeniatego
tematu.Detektywpytałodatęurodzeniaiinnedanepersonalne,potrzebnedo
protokołuzatrzymania.KusiłoDaniela,abyodmówićwszelkichodpowiedzi,
aleniemiałochotywracaćdotymczasowejceli.GdyForbusuzyskałjuż
wszystkiepotrzebneinformacje,odprowadziłDanieladoceli.Zabranomu
zegarek,toteżmógłtylkozgadywać,jakdługokazanomuczekać.Miał
wrażenie,żeminęłowielegodzin,gdyusłyszałznówzgrzytkluczawzamku.
WeszłaBillieBrewster.
-Terazodprowadzępanadoaresztu-powiedziała,zakładającmu
kajdanki.Poszliwyłożonymwykładzinąkorytarzemdowindyizjechalina
parter.Pokrótkimspacerzekorytarzemposterunkuiprzezgarażznaleźlisię
przedniebieskimistalowymidrzwiamiwizbieprzyjęćaresztu.Detektyw
przezspecjalnąszparępodałaprotokółzatrzymaniazielono
umundurowanemufunkcjonariuszowisłużbyszeryfa,stojącemuzapancerną
szybą.
-Gdybychciałpanporozmawiaćzemnąotym,cosięstałowdomku
Briggsa,proszępowiedziećstrażnikowi-odezwałasiężyczliwymtonem.
Potem,kuzaskoczeniuDaniela,położyłamurękęnaramieniuidodała:-
Trzymajsię,Danielu.
Drzwizatrzasnęłysiępojejwyjściu,aDanielazaprowadzonodo
betonowejklitkiorozmiarachdwanadwametry.Naławiepodścianą
rozciągnąłsięinnyaresztantwkajdankach.Danielbałsiępoprosić,bymu
zrobiłmiejsce,więcstał.PokilkuminutachdrzwisięotworzyłyiDaniela
znówzabrano.Strażnikobszukałgo,poczymzaprowadziłdojasno
oświetlonegopomieszczenia,gdziezrobionoDanielowikolejnezdjęcia.
Potemodprowadzonogodookienka,zaktórymznajdowałsięgabinet
lekarski.Kobietawokienkuzrobiłaznimwywiadmedyczny,anastępnie
przekazałagokolejnemustrażnikowi,któryzdjąłmuodciskipalców.
Wreszciepoprowadzonogokorytarzemobetonowejposadzce.Zprzodu
dochodziłocośjakbywyciepsa.Strażnikpopchnąłgozaróg,wycie
przerodziłosięwewrzaski.Dobiegałyzjednejzcel,umiejscowionychw
wielkiejhaliaresztu.Dokażdejprowadziłyniebieskiemetalowedrzwi.W
górnejczęścidrzwiznajdowałsięmałyjudasz.Dozakratowanegootworu
poniżejjudaszawjednychdrzwiachmówiłacośstanowczymtonem
strażniczka.Danieluświadomiłsobie,żenieludzkiewrzaskiijękidochodzą
właśniezzatychdrzwi.
-Nicpanwtensposóbnieuzyska,paniePackard-mówiła,alepan
Packardnajwyraźniejpozostawałgłuchynajejsłowainieprzestawałwyć.
StrażnikzdjąłDanielowikajdankiiumieściłgowceliościanachz
siatki,mieszczącejsiępośrodkuhali.Nabetonowejławieleżałdrugi
aresztant.Niemiałnasobiekombinezonu.Danielprzyjrzałsiętowarzyszowi,
któryspał,niezważającnawariackiekrzykiPackarda.Byłnagidopasa,tors
pokrywałymutatuaże.Niesposóbbyłoniegapićsięnanie.Danieljednak
zmusiłsię,odwróciłirozejrzałpootoczeniuzadrucianąsiatką.Uświadomił
sobie,żepozaPackardemżadeninnywięzieńniewydawałgłosu.Mógł
zajrzećdoinnychcelprzezszczelinyiwidziałmężczyznchodzącychtamiz
powrotem,zatopionychwewłasnychmyślach,podobniejakonsam.
Danielprzypomniałsobiewszystkiedotychczasowedoświadczenia
więzienneipostarałprzygotowaćsięnato,cogoczeka.Wiedział,żepobytw
areszcieprzypominapowrótdoszkoły,doklasyzłożonejzzaczepnych
osiłków,kłamcówiwariatów.Większośćprzestępcówtoludziezapalczywii
agresywni,którymniepowiodłosięwżyciuiktórzywyładowująswoje
frustracje,nakimsięda.Danielpostanowiłnieprzyznawaćsiędotego,że
ukończyłszkołęśredniąniemówiącjużocollege’uistudiachprawniczych.
Wceliznajdowałasiędrugaprycza,położyłsięnaniej.Byłniewyspany,
musiałabyćjużpóźnanoc.Zamknąłoczy,alejaskraweświatło,twarde
podłożeinieustannehałasyniepozwalałymuzasnąć.Przewracałsięchwilęz
bokunabok,apojakimśczasiezająłsiępytaniem,którezadałbysobie
wcześniej,gdybyniewstrząs,doznanypoodkryciuzwłok,apotemstrachw
trakciearesztowania-ktoidlaczegozabiłArthuraBriggsa?
WzasadzienicniewiedziałoprywatnymżyciuBriggsaoprócztego,że
byłżonatyimiałdwójkędorosłychdzieci.Jedynymiokazjami,przyktórych
widziałBriggsapozapracą,byłyimprezyfirmowe.Zdoświadczenia
wiedział,żeBriggsbyłszorstki,niepatyczkowałsię,wsądziepotrafiłbyć
skrajnienapastliwy,aleniemiałpojęcia,czyBriggsmiałwrogów-ani
przyjaciół,prawdęmówiąc.Ponieważniemiałdośćinformacji,nawetnie
mógłzgadywać,ktojestsprawcą,zacząłrozmyślaćnadmotywemzbrodni.
Wiadomość,którąBriggszostawiłnaautomatycznejsekretarceDaniela,
mówiłaojakichśnowinachwsprawieinsufortu.Briggsprzyznałteż,żemylił
się,jeśliidzieoDanielaiżetylkojemumożeterazzaufać.Olśniłogonagle:
sprawozdanieKajdanowa!
Usiadł. Nowe informacje dotyczące Gellera musiały mieć związek z
raportem, bo była to jedyna istotna sprawa w tym procesie, w którą był
zaangażowanyDaniel.Przeztenraportprzecieżzostałwyrzuconyzpracy.O
czym mówił Briggs podczas ich ostatniego spotkania? Wściekł się, kiedy
Daniel mu powiedział, że jego zdaniem Geller zatajał wyniki doświadczeń
Kajdanowa. Oczywiście! Briggs musiał się dowiedzieć, że Geller był
zamieszany w zatajanie tych badań. To by wyjaśniało, dlaczego Daniel był
jedyną osobą, której Briggs może zaufać. Jeśli Briggs ujawni spisek mający
naceluzatajeniebadańKajdanowa,firmastraciGellerPhartnaceuticalsjako
klienta, i to klienta dobrze płacącego, W związku z czym Briggs nie może
ufaćaniGellerowi,aninikomuwewłasnejkancelarii.MożeufaćDanielowi,
bo to on nalegał na ujawnienie intrygi. Jedyny problem polegał na tym, że
DanielowibyłołatwiejwyobrazićsobieBriggsabiorącegoudziałwspiskuz
Gelleremniżujawniającegomachinacjeklienta,któryprzynosiłmumiliony.
A jeśli się myli co do Briggsa? Tak niewiele wiedział o głównym
udziałowcu firmy. Może Briggs rozmawiał z niewłaściwymi ludźmi u
Gellera, i to oni go uciszyli? Daniel musiał opowiedzieć komuś to, co
wymyślił. Komu? Przecież nie ma dowodów. Zalała go fala rezygnacji,
poczuł, jak cała energia i podniecenie go opuszczają. Nikt mu nie uwierzy,
kiedy zacznie opowiadać o spiskach i intrygach. Pomyślą, że jest
zdziwaczałym, sfrustrowanym wyrzuconym pracownikiem. Takim typem
maniaka,comordujeczłowieka,którygozwolnił.
PogodziniestrażnikprzyniósłDanielowiijegopogrążonemuweśnie
towarzyszowiśniadaniewtorbachzszaregopapieru.Wytatuowanyspał
dalej.Danielotworzyłtorbęiwyjąłzniejkanapkęzmortadelązgliniastego
białegopieczywa,pomarańczęikartonikmleka.Niemiałapetytu,akanapka
wyglądałaodpychająco,leczDanielwiedział,żemusijeść,byzachowaćsiły.
Ledwieskończył,gdystrażnikzałożyłmukajdankiiwyprowadził.Rzeczy
osobisteDaniela,wtymportfel,znajdowałysięwdepozycie.Pozwolonomu
kupićzapółtoradolaramydło,pastędozębówiszczoteczkę.
Strażnikzawiózłgonasiódmepiętro.Odwindyprzeszlikorytarzykiem
dostrzeżonejśluzyprowadzącejdorozległej,wysokiejhali.Wgłębi,za
szybąznajdowałasięświetlicaztelewizorem.Dookołahalimieściłysiędwie
kondygnacjecel.Danielowikazanosięrozebrać.Strażnikzabrałjego
papierowykombinezoniwręczyłparęplastikowychklapekpodprysznic,
różowegokoloruslipy,skarpetki,paręniebieskichbawełnianychspodniz
gumkąwpasieiniebieską,wciąganąprzezgłowębluzęzwycięciemwserek.
Następniekazałwejśćdoceli7C.
Wcelistałapiętrowaprycza.NadolnejleżałumięśnionyLatynos.
PrzewróciłsięnabokispojrzałnaDanielabezwiększegozainteresowania.
Podścianąbiegłabetonowapółka.Danielzauważył,żepojednejstroniestoją
przyborytoaletowetowarzysza,więcswojepołożyłpoprzeciwnej.Zapryczą
znajdowałosięwąskieokienkowychodzącenabudyneksądufederalnego.
Kiedytylkostrażnikzamknąłdrzwi,Danielzwróciłsiędotowarzysza:
-Jakleci?
-Wporządku-odparłtamten,poczym,zsilnymakcentemzapytał:-Za
cosiedzisz?
-Nictakiego.
Danielwiedział,żelepiejsięnierozgadywać.Każdymógłsięokazać
informatorempolicyjnym.
-Taksamoja-odparłmężczyznazkrzywymuśmiechem.-Nazywam
sięPedro.
-Daniel.Spróbujęsięprzespać.
-Pewnie.
Danielprzypomniałsobie,czegosięnauczyłpodczaspoprzedniego
pobytuwwięzieniu.Zanimwdrapałsięnapryczę,wziąłswojąszczoteczkę
dozębów.Niespał,tylkoprzezparęgodzinpiłowałrękojeśćszczoteczkio
betonowąścianę,żebyuzyskaćostryszpic,nawypadekgdybykumpelspod
celiokazałsięmniejprzyjacielski,niżsprawiałpozory.
22
-Ames,przyszedłdociebieadwokat.
Danielbyłotumanionyponieprzespanejnocyichwilętrwało,nim
dotarłodoniego,comówistrażnik.
-Jakiadwokat?
-Askądjamamwiedzieć.Ruszajsię.
Danielzszedłostrożniezgórnejpryczy,dziwiącsię,żesądtakszybko
muprzyznałobrońcęzurzędu.Strażnikprzeprowadziłgodohali,apotem
przezstrzeżonąśluzęidługimkorytarzemzpomieszczeniamidoodwiedzin,
gdziewięźniowieigościesiedzielipodwóchstronachgrubejszybyi
rozmawialiprzeztelefon.Stalowedrzwinakońcukorytarzaprowadziłydo
następnegokorytarzyka.Zjednejstronyznajdowałysiędwazwykłepokoje
odwiedzin,bezszyby.Danielmógłzajrzećdobliższegoznichprzezoknow
ścianie.Umeblowaniestanowiłokrągłystółprzyśrubowanydopodłogiidwa
plastikowekrzesła.Najednymzkrzesełsiedziałaatrakcyjnabrunetkaz
włosamidoramion.Strażnikwprowadziłgodopokojuizamknąłzanim
drzwi.Kobietawstała.Danielmiałmetrosiemdziesiąt,akobieta
dorównywałamuwzrostem,miałaszerokiebarkiimuskularnąbudowę
sportowca.Miałanasobieklasycznyciemnykostium.
-Witaj,Danielu-powiedziała,wyciągającrękę.-NazywamsięAmanda
Jaffe.
Danielsięzarumienił.Jegowięzienneubraniebyłozaobszerneco
najmniejojedennumer,włosymiałrozczochrane,anabrodziejednodniowy
zarost.Prawdopodobnieteżśmierdział.
Amandauśmiechnęłasię.
-Założęsię,żenienatakiespotkanieliczyłeś,dzwoniąc,żebysię
umówićnarozmowękwalifikacyjnąwsprawiepracy.
-Copaniturobi?
-ZadzwoniładomnieKateRoss,kiedydowiedziałasię,gdziecię
zamknęli.Usiądźmy.-Amandawróciłanaswojekrzesło.Danielstałdalej.
-Proszępani…
-Amando-poprawiła.
-Niestaćmnienatwojehonorarium.Katechybapowiedziała,że
właśniestraciłempracę,mojeoszczędnościpewnieniewystarcząna
zapłacenietejwstępnejrozmowy,niespodziewamsięrównieżznaleźćżadnej
pracywnajbliższymczasie.
-Niemartwsięohonorarium.
-Muszęsięmartwić.Nieważne,jakąmaszstawkę,itakniejestemw
staniecizapłacić.
-Danielu,usiądźproszę.Szyjamnieboliodzadzieraniagłowy.
Danielzwahaniemzająłdrugiekrzesło.
-Katebardzocięceni.Niewierzy,abyśzamordowałArthuraBriggsa.
-Boniezamordowałem.
-Właśnie.Tospróbujsięodprężyć,bochcęuzyskaćodciebie
informacjekonieczne,abycięstądwyciągnąć.
-Aletwojewynagrodzenie…
-Biorętęsprawęnieodpłatnie,propublicobono,azwiązaneznią
wydatkipokrywaKate.
-Niemogęwamnatopozwolić.
UśmiechAmandyznikł,jejminastałasięśmiertelniepoważna.
-Słuchaj,Danielu.Tkwiszwpoważnychkłopotach.Jesteśpodejrzanyo
morderstwo.Jeślizostanieszuznanyzawinnego,czekaciędożywociealbo
karaśmierci.Nieporateraznaunoszeniesięhonorem.Przyjmijnasząpomoc.
Jestcipotrzebna.
SłowaAmandywywarłyefekttrzeźwiący.Dożywociealbowyrok
śmierci.Cosięznimdziało?
-PrzedprzyjściemtutajrozmawiałamzMikiemGreenem,
prokuratorem,któremupodlegatwojasprawa.Twierdzi,żemaświadka,który
widział,jakuciekałeśzmiejscazbrodni.Twierdziteż,żemiałeśawanturęz
ArthuremBriggsemwpiątek.
-Ktojesttymświadkiem?
-DoktorAprilFairweather.
-Fairweather?!Wolneżarty.
-Znaszją?
-Jestklientkąmojejbyłejkancelarii,aleniemanicwspólnegoz
procesemwsprawieinsufortu.
-Chodziotenpozewwsprawielekudlaciężarnych?Jaktosięwiążez
zabójstwemBriggsa?
-WłaśniewzwiązkuztąsprawąbyłemwdomkuletnimBriggsa.Briggs
nagrałdlamniewiadomośćnasekretarce,żesąwtejsprawiejakieśnowe
informacje.Powiedział,żepotrzebujemojejpomocy,comnieabsolutnie
zaskoczyło,bodopierocowyrzuciłmniezpracyzaniedopatrzeniewłaśniew
tejsprawie.
-Nienadążam.Możezacznijwszystkoodpoczątku.
Danielwyjaśnił,ocochodziwprocesieGellerPharmaceuticals,powiedziało
wyjściunaświatłodziennelistuKajdanowa,oposzukiwaniachwjegodomu,
oodkryciuzamordowanegoczłowiekawlaboratoriumioprzeciekuwyników
badańKajdanowadoprasy.Potemopowiedziałotym,jakzostałwyrzucony,
okłótnizBriggsemiotym,cosięwydarzyłowletnimdomku.
-Terazjużwiem,skądpolicjatakszybkowiedziała,żetambyłem-
powiedział.-DoktorFairweatherbyławpoczekalniBriggsa,kiedyonmnie
wyrzucał.Słyszała,jaksiękłóciliśmy.Alezupełnieniemampojęcia,co
mogłarobićwletnimdomku.Jejsprawaniemażadnegozwiązkuzprocesem
Gellera.PocoBriggsmiałbyjątamściągać,skorochciałrozmawiaćo
insuforcie?
Amandamilczałachwilę.Danielowizdawałosię,żewyglądana
zmartwioną,izacząłsiędenerwować.Naglerozpromieniłasię,aDaniel
zamieniłsięwsłuch.
-Miałeśmotyw,abyzamordowaćBriggsa,booncięzwolniłigroziłci,
alenagranienaautomatycznejsekretarcepokazuje,żezjakiegośpowodu
zmieniłzdanie.ByćmożeudamisięprzekonaćMike’a,bywstrzymałsięz
wystawieniemaktuoskarżenia,jeślidammutętaśmędowysłuchania.
Danielowizrzedłamina.
-Skasowałemją.
-Co?!
-Wpadłemwpanikęiskasowałemnagraniezsekretarkitużprzed
przybyciempolicji.Tobyłdowód,żebyłemprzydrodzedoStarlightw
momenciepopełnieniamorderstwa.
Amandaniezdołałaukryćrozczarowania.Danielwiedział,żepostąpił
jakidiota.
-Jakdługobędęmusiałtusiedzieć?-zapytałnerwowo.
-Toniepójdzieszybko.Wsprawachomorderstwotrudnouzyskać
zwolnieniezakaucją.Okaucjidecydujespecjalnarozprawa,będziemi
trudnoichprzekonać.Wytrzymasztutydzieńbądźtrochęwięcej?
Danielpoczułmdłości,alepokiwałgłową.
-Siedziałemjużkiedyś.
Amandazesztywniała.
-Opowiedzmiotym.
Danielwbiłwzrokwblatstołu.
-Wmojejrodzinienieukładałosięnajlepiej.Jakodzieckouciekałemz
domu.-Rozłożyłręce.-Jaksięmieszkanaulicy,tołatwowpaśćwkłopoty.
-Jakietobyłykłopoty?
-Włamanie,rabunek.Nigdyniedoszłodosprawysądowej,ale
dwukrotniemniearesztowanoizakażdymrazemtrochęposiedziałem.
Danielpodałjejprzybliżonedatyodsiadek,Amandazrobiłanotatki.
Potemzadałamukilkadodatkowychpytańdotyczącychżyciorysu.
Skończywszy,schowałanotatnikdoaktówki.
-Jadęterazdokancelarii,mamspotkaniezmoimdochodzeniowcem.
Dziśodrugiejpopołudniuporazpierwszystanieszprzedsądem,jateżtam
będę.Topójdzieszybko.Sędziaodczytaciformalniezarzutyisprawdzi,czy
maszobrońcę.Jagopoproszę,żebyustaliłdatęposiedzeniawsprawie
zwolnieniazakaucją,izażądamprzesłuchaniawstępnego.Odtego
zaczniemy.Czymaszjakieśpytania?
-Narazienie.Wciążjestemoszołomiony.
-Niedziwięcisię.Gdybymbyłanatwoimmiejscu,bałabymsię
potwornie.Jestjednakcoś,comidajenadzieję.-Danielpopatrzyłnanią
wyczekująco.-Powiedziałeś,żejesteśniewinny,ajajestemprzekonana,że
prawdazawszewypływanawierzch.
SłowaAmandypowinnydodaćmuotuchy,leczDanielprzypomniał
sobiedużyartykułokarześmierci,któryczytałniedawno.Autordomagałsię
moratoriumnawykonywaniewyroków,ponieważwkolejcedoegzekucji
czekałozbytwieleniewinnychosób.
KateRossczekaławholurecepcyjnym.NawidokAmandywysiadającej
zwindywstała.
-CouDaniela?-spytałaniespokojnie.
-Trzymasię.Robiwrażeniedośćodpornego.Nawetjeślinieudamisię
wyciągnąćgozakaucjąprzedprocesem,niesądzę,żebysięzałamał.
-Udacisięgowyciągnąć?
-Niewiem,Kate.MikeGreenemówiłmitrochęosprawie.Nie
wszystkojestdopiętenaostatniguzik,alejegoargumentysąmocne.
-Toznaczy?
-BriggswyrzuciłDanielazpracy,pokłócilisięprzytym.Sąnato
świadkowie.Danielmiałwięcmotyw,żebyzastrzelićBriggsa.Podczas
rewizjiuDanielanieznaleźlibroni,zktórejstrzelano,aleMikeGreene
twierdzi,żemógłjąwyrzucić.Aletaknaprawdęniepokoimnieto,żema
naocznegoświadkaucieczkiDanielazmiejscazabójstwa.
-Ktototaki?Podajminazwisko.Jeślijestcieńpodejrzenia,żekłamie,
jategodowiodę.
-Doceniamtwojedobrechęci,aleobawiamsię,żeniebędzieszmogła
siętymzająć.
-Dlaczego?
-Bopopadnieszwkonfliktetyczny.Tymnaocznymświadkiemjest
doktorAprilFairweather,klientkatwojejkancelarii.
Kateopadłaszczęka.
-Żartujesz?!
-Danielzareagowałtaksamo.MiałasięspotkaćzBriggsemo
dwudziestejpiętnaściewletnimdomku,gdziegozabito.Twierdzi,że
widziała,jakDanielwybiegłstamtądiodjechałwpośpiechu.
-AprilFairweatherniemożnastuprocentowowierzyć.Onajest…-Kate
zamilkłanagle.-Psiakrew.
-Co?
-Maszrację.Popadamwkonfliktetyczny.
-CzywieszopaniFairweathercoś,copowinnamwiedzieć?
Kateskinęłagłową.
-Niestety,etykaniepozwalamiztobąotymrozmawiać.Tosą
informacje,którewypłynęływczasiezajmowaniasięjejsprawązramienia
naszejfirmy.Mogęcitylkopowiedzieć:kopgłęboko.
-Czegomamszukać?
-Przykromi,Amando.Muszęsięspytaćktóregośznaszychgłównych
członkówzespołu,nimbędęcimogłacośpowiedzieć.Ipodejrzewam,żeon
będzienalegał,żebymuzyskałazgodęFairweather,zanimcitozdradzę.
Wątpię,żebynatoposzła.
-Danielzrozumie,żeniemożeszsięwtomieszać.Wie,żepomagasz
munaswójkoszt,ijestcibardzowdzięczny.
-Szkoda,żeniemogęzrobićdlaniegowięcej.
-Narazieniemożesz,aleniemartwsię.Dochodzeniemzajmiesiędla
mnieHerbCross,wiesz,jakitoświetnyfachowiec.Ajeślichceszdodać
Danielowiotuchy,bądźwsądzieodrugiejnaogłoszeniuaktuoskarżenia.
-Miałamzamiar.
*
BiurafirmyJaffe,Katz,LehaneiBrindisi,jednejzczołowychkancelarii
adwokackichwstanieOregon,zajmowałyósmepiętrogmachuStockmanaw
centrumPortlandu.OjciecAmandy,FrankJaffe,wrazzdwomakolegami
szkolnymirozpoczęlipraktykęzarazpozrobieniuaplikacji.Amanda
dołączyładofirmysześćlattemu,pouzyskaniudyplomuzwyróżnieniemna
wydzialeprawaUniwersytetuNowojorskiegoiukończeniudwuletniej
aplikacjiwsądzieapelacyjnymdziewiątegoobwodu.Członkowiezespołu
przyjęlijąnapełnoprawnegoudziałowcawnagrodęzarozwiązaniesprawy
seryjnegomordercyCardoniego.Półrokutemuprzeniosłasięzciasnego
pokoikumłodszegoczłonkazespołudodużegogabinetuzwidokiemnagóry.
Amandaudekorowaławnętrzegabinetudwomaobrazamiabstrakcyjnymi,
nabytymiwgaleriisztukimieszczącejsięniedalekojejmieszkania,wPearl
District,orazkilkunastomafotografiamiBroadwayuzczasówtużpo
pierwszejwojnieświatowej.
PopowrociezwizytyuDanielazaczęłasporządzaćnotatkinatemat
swojegonowegoklienta.Danielprzypadłjejdogustu,chciaławierzyć,że
naprawdęjestniewinny,alezbytdługopraktykowałaprawokarne,abynie
wiedzieć,żesłowoklientaniejestczymś,naczymmożnapolegać,choćby
niewiadomo,jakuczciwewrażeniesprawiał.Danielmiałpoważnymotyw,
abyzabićswojegoeksszefa,przyznałsię,żebyłnamiejscuzbrodnii
zniszczyłdowód-nagraniezsekretarkiautomatycznej-którywykazałby,że
motywzabójstwajestnieaktualny.
Amandazamyśliłasię,pukającpióremwdłoń.CotakiegoKatewieo
paniAprilFairweather,żerzucatocieńnajejwiarygodnośćjakoświadka?A
zresztą,jakieznaczeniemazeznanieświadka,skorosamDanielprzyznaje,że
byłwdomkuBriggsa?Samjejotympowiedział.Atoznaczy,żeDanielnie
możezeznawać,bomusiałbyprzyznać,żeFairweathergowidziała.
Westchnęła.Niezapowiadasięłatwasprawa.Będziemusiałanieźlesię
nagłowićalbomiećdużoszczęścia,żebywyciągnąćDanielaAmesazkolejki
dokrzesłaelektrycznego.
23
NaogłoszeniuaktuoskarżeniaAmandaJaffezłożyławnioseko
zwolnienieDanielazakaucją.Sędziaustaliłterminposiedzeniawtejsprawie
napiątek.Danielnastawiłsięnaprzetrwanietygodniawareszcie.Polegałoto
naprzebywaniujaknajwięcejwceliinierzucaniusięwoczy,kiedymusiał
przebywaćzinnymiwięźniami.
Coranoodziesiątejstrażnicyotwieralicelezdolnegopiętraipozwalali
więźniomoglądaćtelewizję,rozmawiaćiprzechadzaćsiępooszklonej
świetlicy.DlaDanielatechwilebyłynajbardziejniebezpieczne.Starałsię
trzymaćnauboczu,znalazłsobiewświetlicykąt,skądniewidaćbyło
telewizora,izaszywałsiętam,pókinienadeszłaporawracaćdoceli.W
czwartekranomiałzamiarpostąpićjakzwykle,alezauważył,żedojegokąta
zmierzakrępybiałymężczyzna,ogolonynałysoizeswastykąwytatuowaną
nabicepsie.Danielpróbowałgowyminąć,aleniebyłdośćszybkiiwpadłna
niego.Poczułskurczwżołądku.
-Przepraszam-wymamrotał.
Mężczyznawbiłwniegogniewnywzrok.PonieważDanielniedość
szybkospuściłoczy,przysunąłsiębliżej.
-Nacosiętakgapisz,mięczaku?
-Nanic.
-Maszmniezanic?
Danielodwielulatbyłczłowiekiemkulturalnymidobrzewychowanym,
leczwtejchwiliznówznalazłsięnaulicy,miałpiętnaścielatisłuchał
George’a,recydywisty,którybyłmużyczliwy,przynajmniejdochwiligdy
Danielodrzuciłjegoseksualneawansezapomocąnadtłuczonejflaszki.
GeorgeuwodziłDanielawtensposób,żesnułopowieściowięziennym
życiu,sutookraszonepraktycznymiradami,jaktamprzetrwać.Radyte
okazałysięzbawiennejużpodczaspoprzednichpobytówzakratkami,ateraz
Danielmiałzamiarznówsiędonichodwołać.
-Po…powiedziałemprzepraszam.-Danielstarałsię,byjegogłos
brzmiałjaknajbardziejpoddańczo.Więzieńpostąpiłkrokdoprzodu.
-Możeszsobiewsadzićgdzieśswoje…-zaczął,alewtymmomencie
Danielcałymciężaremwskoczyłmunastopę.Kiedymężczyznapochyliłsię
odruchowo,otrzymałciosłokciemprostowtwarz.Znosasiknęłamukrew.
Nimsiępozbierał,Danieluderzyłgojeszczeraz,tymrazemwkrtań.Więzień
upadłciężko,jegociałowydałogłuchyodgłos,uderzającoposadzkę.
Danielrozejrzałsię,chcącsprawdzić,czyktośpospieszypobitemuz
pomocą.Większośćaresztantówudawała,żenicniewidzi,jednakzdrugiej
stronysaliruszyłykuniemudwaogolonełby.Jedenbyłnieconiższyod
Daniela,alemiałbudowękulturysty.Bicepsypęczniałymu,gdyzaciskał
pięści.Drugibyłwysokiiotyły,alemiałoczybuldogaiwielkiełapy.
Zdawałsobiesprawę,żedwómniedarady,miałjednakzamiarrzucić
sięnaniższego,gdywtemobajskinheadzizatrzymalisięjaknakomendę.
Danielkątemokazauważył,żepojegoobustronachizanimstoiczterech
Latynosów.Jedenznichbyłjegotowarzyszemzceli.
-Cocisięniepodoba,koleś?-zapytałPedrociężarowca.
-Zejdźmizdrogi,bydlaku-odparłtamten.
Pedrouśmiechnąłsięianidrgnął.Ciężarowiecruszyłkuniemu.
-Cosiędzieje?-oddrzwiostrokrzyknąłstrażnik.Zanimpojawiłosię
trzechinnychzpałkami.
-Jeszczesiępoliczymy,sukinsynu-rzuciłDanielowitłustyskini
splunąłprzednimnapodłogę.Potemchwyciłciężarowcazaramięiobaj
cofnęlisięwtłum.
Jedenzestrażnikówukląkłprzynieprzytomnym,zalanymkrwiąz
rozbitegonosa.
-Ktotozrobił?-spytałgniewnie.Niktsięnieodezwał.-Nadzisiaj
dosyć.Koniecrekreacji.Wracaćdocel.
Świetlicaszybkoopustoszała.
-Dzięki,brachu-powiedziałDanieldoPedra,gdyznaleźlisięna
powrótwceli.-Jużbymnieżył,gdybyśsięniewtrącił.
Pedrowzruszyłramionami.
-Nielubiętychpieprzonychskinów.
-Mamuciebiedług.
Latynosuśmiechnąłsię.
-Szybkozałatwiłeśtegohitlerowca.Niewyglądałeśminatakiego.
-Łutszczęścia.
Pedrouśmiechnąłsięjeszczeszerzej.
-Samsobiewinien.-Roześmielisięobaj.PotemPedrospoważniałi
uniósłostrzegawczopalec.-Uważajnasiebie.Todranie.Zrobiącikrzywdę,
gdytylkobędąmieliszansę.
Danielkiwnąłgłową.Potemwdrapałsięnaswojąpryczę.Kiedybył
pewien,żePedrojużgoniewidzi,przestałudawać,żemastalowenerwy,i
zacząłdygotaćnacałymciele.
24
HerbCross,szczupłyMurzynpodczterdziestkę,prowadziłAmandę
JaffewąskimischodamidogabinetudoktorAprilFairweathernapiętrze.
Fairweatherprzyjmowałanadsklepemzartykułamiżelaznymiwtaniej
dzielnicy.Klatkaschodowabyłaodrapanaiciemna,podobniekorytarzprzed
gabinetem.
Wczasiegdytujechali,HerbprzekazałAmandzienieliczneinformacje,
którezdobyłnatematpsychoterapeutki.Niepopadłanigdywkonfliktz
prawem.Posługiwałasięjednąkartąkredytowąinieprzekraczała
przyznanegolimituwydatków.Reklamowałasięjakodoradcawproblemach
osobistychitwierdziła,żemadoktorat,niemiałajednakcertyfikatużadnej
agencjirządowej.Prawdęmówiąc,niepotrzebnybyłjejcertyfikat,jeśli
zajmowałasiętegotyputerapią.Mieszkaławniedrogimlokumwzielonej
dzielnicywBeaverton.Herbrozpytywałoniąsąsiadówidowiedziałsię,że
opróczzdawkowego„dzieńdobry”rzadkozamieniazkimśsłowo.
Otworzylidrewnianedrzwizmlecznąszybą.Zanimiznajdowałasię
niewielkapoczekalnia.GdyAmandazamykaładrzwi,zgabinetuwgłębi
wyszłaniska,niepozornakobietawwysłużonymszarymkostiumie.Amanda
zwróciłauwagęnajejniezbytporządnąfryzuręibrakbiżuterii.Najwyraźniej
panipsycholognieprzywiązywaławiększejwagidowygląduzewnętrznego.
-Czymmogęsłużyć?-zapytała,patrzączniepokojemnaHerba.
Wydawałasięprzestraszona,wzwiązkuzczymAmandawysunęłasię
naprzódiuśmiechnęła.
-NazywamsięAmandaJaffeijestemobrońcąDanielaAmesa.Tomój
współpracownik,HerbCross.Jeślimożenampanipoświęcićparęminut,
chcielibyśmyporozmawiać.
Fairwatherzesztywniała.
-Nie,niemogę.
-Itakbędęzpaniąrozmawiaćnarozprawie–naciskałaAmanda.-
Mogłybyśmyoszczędzićsobieczasuinerwów,gdybyśmyterazwyjaśnili
pewnesprawy.
-Niepowinnamzpaniąrozmawiać-odparłaFairweather.Skuliłasię,a
jejwzrokpowędrowałkupodłodze.
-Czyżbyprokuratorokręgowypanizabronił?Przecieżmapaniprawo
rozmawiaćzkażdym,zkimprzyjdziepaniochota.Rozmowazemnątorzecz
najzupełniejwłaściwa.
-Niechcęzpaniąrozmawiać,proszęjużiść.
-Wporządku.-Amandawyciągnęłaswojąwizytówkę,Fairweather
wzięłajązoporami.-Gdybyzmieniłapanizdanie,proszęzadzwonić.
Gdyzamknęlizasobądrzwi,HerbCrosspowiedział:
-Jeststraszniespięta.
-Właśnie.Ciekawedlaczego.
Wdrodzepowrotnejdokancelariizastanawialisię,wjakisposób
przedrzećsięprzezmur,którymodgrodziłasiępsychoterapeutka.Gdy
znaleźlisięwpoczekalnikancelarii,recepcjonistkapodałaAmandzie
niewielkąpaczkęowiniętąwszarypapier.„DotyczyoskarżeniaAmesa”-
napisanonapapierzegrubympisakiem,drukowanymiliterami.Adresu
zwrotnegoniebyło.
-Prokuraturaokręgowanietaknadajeswojeprzesyłki-powiedziała
Amanda,rozwijającpapier.-Ktotoprzyniósł?
-Goniec-odparłarecepcjonistka.
-Powiedział,odkogo?
-Nie.
Wpapierzebyłotekturowepudełkobezżadnychoznaczeń.Amanda
zdjęławieczko.Wśrodkuznajdowałasięjedyniekasetawideo.Pochwili
HerbCrossiAmandaJaffesiedzieliwsalikonferencyjnejprzedekranem.
Tytułinformowałich,żezachwilęobejrządoktorAprilFairweatherwtrakcie
przemówieniawygłoszonegoprzezniąnakonferencji,któraodbyłasiętrzy
latatemu.Tematemjestpomocpsychologicznadorosłym,ofiaromprzemocy
wdzieciństwie.Eleganckidżentelmenwszedłnapodiumiprzedstawiłdoktor
Fairweather,wyrażałsięoniejwsamychsuperlatywach.Jegomiejscezajęła
następniesamaFairweatherizaczęłamówić.Pokilkuminutachoglądania
taśmyprawniczkaidochodzeniowiecspojrzeliposobie.
-Toniejakiśkawał?-spytałCross.
-Mamwielkąnadzieję,żenie-odparłaAmanda.
25
Danielprawieniespałzczwartkunapiątek,ponieważbałsię,cogo
możeczekaćwwięziennejświetlicy.Naszczęścienapiątekwyznaczono
posiedzeniesąduwsprawiezwolnieniazakaucją,więczsamegoranazakuto
gowkajdankiiprzewiezionodogmachusąduhrabstwaMultnomah,gdziego
umieszczonowdużejzbiorowejcelizinnymidelikwentamiczekającymina
rozprawy.Zakwadransdziesiątadwóchfunkcjonariuszyurzęduszeryfadało
Danielowigarnitur,przyniesionyprzezdochodzeniowcaAmandy.Przebrał
sięiprzeszedłzeskortądosalisądowej,gdziemiałasięodbyćrozprawa.
GmachsąduhrabstwaMultnomahjestszarymbetonowymwieżowcem,
funkcjonalnym,choćbezwyrazu,izzewnątrzniewyglądanadziełosztuki
architektonicznej.Coinnegozwnętrzami.Piątepiętro,gdzieurzędował
sędziaGeraldOpton,miałowysokiesklepienia,plafony,sztukaterie,
marmurowekolumnykorynckie,boazeriezgrubymigzymsamiidrewniane
balustradynawysokipołysk.Strefasalirozprawprzeznaczonadla
publicznościskładałasięzkilkunasturzędówtwardychdrewnianychław,
odgrodzonychodczęścidlastronniskągaleryjką.Chociażławkibyłyzajęte
doostatniegomiejsca,boprasaitelewizjanadałysprawierozgłos,Daniel
natychmiastodszukałwzrokiemKateRoss.Uśmiechnęłasiędoniego.Głupio
mubyło,żeKatewidzigowkajdankach,więczdobyłsięjedyniena
powściągliwyukłon.
Kilkuadwokatów,udziałowcówkancelariiReed,Briggsiwspólnicy
zasiadłowpierwszymrzędzie.Danielbyłciekaw,czyprokuraturapowołaich
naświadków.ZanimisiedziałJoeMolinarizdwomainnymimłodymi
członkamizespołu.Pokazałkciukiem„okay”,coDanielarozbawiło.
Pozostalidwajkiwnęlimu;Danielowizrobiłosięprzyjemnie,żesąjeszczew
firmieludzie,którzywciążznimtrzymają.SusanWebsterniedostrzegł.
Danielprzeczesałwzrokiemtłumwposzukiwaniujakichśznajomych
twarzyizezdziwieniemzauważyłmłodegoMurzynawgrafitowym
garniturze,uzbrojonegowpióroinotes,rozpoznałwnimmłodegoadwokata
zkancelariiFlynna,jednegoztych,którzyuczestniczyliwprzesłuchaniu
KurtaSchroedera.
GdystrażnikwprowadziłDanielanasalę,AmandaJafferozmawiała
właśniezzastępcąprokuratoraokręgowegoMikiemGreene’em,potężnym
mężczyznąowyglądziekoszykarzaczyfutbolisty.Pozorymylą.Greenebył
człowiekiemgołębiegosercaigrywałwyłączniewszachyalbonasaksofonie.
AmandaiMikejużkilkakrotniespotykalisięWsądziepoprzeciwnych
stronach,apoburzliwymrozwiązaniusprawyCardoniegonawetspotykalisię
zesobąjakiśczas.
Amandausłyszała,jakjedenzfunkcjonariuszyszeryfarozpina
Danielowikajdanki,więcpospieszyładoklienta.WgarniturzeDaniel
wyglądałjakeleganckimłodyprawnik,aletrzydniwareszcieodcisnęłyna
nimpiętno.AmandapoprowadziłaDanielanamiejsceprzystolikuobrońcy,
poczymzaczęlikonferowaćszeptem.
-Jaktamuciebie?-spytałaAmanda.
Danielskrzywiłsię.
-Musiszmniestamtądwyciągnąć.Wczorajwdałemsięzjednymw
bójkę,aonmakolegów.Jaktylkotamwrócę,dobiorąsiędomnie.Jakiesą
szansęnazwolnieniezakaucją?
Amandamiaławłaśnieodpowiedzieć,alewoźnysądowyzastukał
młoteczkiemiobwieścił:
-Sądidzie!
AmandapoklepałaDanielapoprzedramieniu.
-Będziedobrze.
DosaliwkroczyłsędziaGeraldOpton.Wszyscywstali.GeraldOpton
byłjednymztrzechsędziów,którzynazmianęprowadzilisprawyo
zabójstwo.Przezrokczydwasędziowierotacyjnizajmowalisięwyłącznie
morderstwami,abydojśćdobiegłejznajomościzagadnieńzwiązanychztego
rodzajusprawami.Dotakiejrotacjiwyznaczanosędziówodużym
doświadczeniu.Optoncoprawdabyłsędziątylkopięćlat,aleprzedtemprzez
dziesięćlatspecjalizowałsięwzabójstwachwprokuraturzeokręgowej.Był
mocnozbudowanym,łysiejącymmężczyzną,ztwarzyprzypominającym
trochęJackaNicholsona.Chociażzanimzostałsędzią,przezwielelatrobił
karieręjakoprokurator,lubiligoicenilinietylkooskarżyciele,alei
adwokaci.Byłnieskazitelniesprawiedliwy,prawomiałwmałympalcui
prowadziłrozprawytwardąręką,choćłagodziłtozgryźliwympoczuciem
humoru.
-Możemyzaczynać?-zapytałsędziaprzedstawicielistron.
-Obronagotowa-powiedziałaAmanda.
-Oskarżycielpublicznygotowydorozprawy-wyrecytowałGreene.
-Niechwoźnyodczytasprawęzrepertorium.
Woźnyprzeczytałdoprotokołustronyprocesu,nazwęinumersprawy
Daniela.Napotrzebyrozprawyokaucjęobiestronyuzgodniły,żeArthur
Briggszostałpostrzelonyzeskutkiemśmiertelnymzbronipalnejkrótkiej,
kalibru.45iżeniebyłotosamobójstwo.Umożliwiłotoskrócenierozprawy,
prokuratorniemusiałbowiemwcharakterzeświadkaprzesłuchiwać
koronera.Obiestronyzaakceptowałyzgodnie,żeDanielpracowałw
kancelariiReed,Briggsiwspólnicy,aletydzieńprzedzabójstwemBriggs
zwolniłgozpracy.PowpisaniuuzgodnieńdoprotokołuMikeGreene
wezwałpierwszegoświadka.
PrzesłuchiwanyprzezniegoZekeForbuspowiedziałwysokiemusądowi,
żezostałwezwanynamiejscepopełnieniamorderstwaprzyszosiedo
StarlightiprzesłuchałtamdoktorAprilFairweather.PaniFairweatherpodała
munazwiskoirysopisczłowieka,któryopuszczałmiejsceprzestępstwa,oraz
opissamochodu,którymtenczłowiekuciekł.Forbuszeznałnastępnie,że
sprawdziłwrejestrach,jakiegosamochoduwłaścicielemjestczłowieko
personaliachpodanychprzezdoktorFairweather,istwierdził,żemarkai
kolorwozuzgadzająsięztym,coopisaładoktorFairweather.Wkońcu
Forbusopisał,jakaresztowanoDaniela.
-Witam,detektywieForbus-odezwałasięAmanda,kiedyprzekazano
jejświadkadoprzesłuchania.Forbusnieodpowiedział.Niedowierzał
adwokatom,aszczególnienielubiłkobietprawników.
-CzybyłpanobecnypodczasaresztowaniapanaAmesaipodczas
rewizjiwjegomieszkaniu?
-Tak,proszępani.
-CzypanAmespoaresztowaniupowiedziałpanulubinnym
funkcjonariuszomcoś,cobygoobciążało?
-Odrazuzażądaładwokata.
-Czymamrozumiećwzwiązkuztym,żeniebyłozjegostronyżadnej
wypowiedzi,któraobciążałabygowzwiązkuzpodejrzeniemozabójstwo
panaBriggsa?
-Takjest.
-CzynamiejscuzbrodniznalezionoodciskipalcówpanaAmesa?
-Ztego,cowiem,nie.
-PanBriggszostałznalezionywkałużykrwi,prawda?
-Tak.
-CzyznalezionojakąśkrewnaodzieżypanaAmesa?
-Podejrzanyuprałswojeubranie.Znaleźliśmyjewautomacie
pralniczymwpiwnicyjegobloku.
-Wysokisądzie,proszęłaskawiepouczyćświadka,żemaodpowiadać
namojepytania.
SędziaOptonuśmiechnąłsię.
-Detektywie,proszędaćspokój.Niezdobędziepanwtensposóbani
jednegopunktu.Proszęwyświadczyćwszystkimprzysługęisłuchaćpytań,a
następnieściślenanieodpowiadać,dobrze?
-Przepraszam,wysokisądzie-odparłForbus.-NaodzieżypanaAmesa
nieznalezionośladówkrwi.
-Czyprzypodejrzanymalbowjegomieszkaniuznalezionobroń,z
którejdokonanomorderstwa?
-Nie.
-Przeszukanojegosamochód?
-Tak.
-Znalezionośladykrwialbobroń?
-Nie.
-Czywzwiązkuztymmożnapowiedzieć,żejedynymdowodem
obciążającymDanielaAmesajestzeznaniedoktorFairweather?
-Tak.
-Dziękujęświadkowi.Niemamwięcejpytań.
-Oskarżenie?-zapytałsędziaOpton.
-WzywamynamiejscedlaświadkówpaniądoktorAprilFairweather.
Danielodwróciłsięwbokiprzyglądałsię,jakFairweatheridzie
przejściemmiędzyrzędamikubariercedlaświadków.Zakażdymrazem,gdy
jąwidział,sprawiaławrażenieosoby,którasięukrywa.Patrzyłaprostoprzed
siebieiunikaławzrokuDaniela.PozłożeniuprzysięginadalnaDanielanie
spojrzała.
-DoktorFairweather-zacząłGreene,gdyodebranoprzysięgę-kim
świadekjestzzawodu?
Fairweathersiedziałasztywnowyprostowana,zrękamizłożonymina
podołku,nieodrywającwzrokuodprokuratora.Odpowiedziałatakcicho,że
Danielniedosłyszał.Sędziapoprosiłjąopowtórzenieodpowiedzigłośniej.
-Jestemterapeutką.
-Iztejdziedzinymaświadekdoktorat?
-Tak.Równieżmagisterium.
-CzyklientkąArthuraBriggsazostałapaniwzwiązkuzeswoją
praktykązawodową?
-Tak,wysokisądzie.Pozwałamniedosądupacjentka.Kancelariapana
Briggsareprezentujewsądachfirmę,wktórejjestemubezpieczonaod
odpowiedzialnościcywilnej.
-CzykiedykolwiekspotkałasiępanizpanemBriggsemwbiurze,aby
omówićpanisprawę?
-Kilkakrotnie.
-Aodwiedzająckancelarię,czypoznałapanipodejrzanego,Daniela
Amesa?
-Tak.PanBriggsmigoprzedstawił.Poznaliśmysię.
Danielprzypomniałsobie,żeprzytamtejokazjidoktorFairweathertakże
unikałajegowzroku.Podałamuzimnąiwilgotnąrękęiwyrwałająszybko,
jakbysięobawiała,żejejniewypuści.
-CzypotemjeszczewidziałapanipanaAmesawsiedzibiefirmypana
Briggsa?
-Tak.
-Kiedy?
-WostatnipiątekprzedśmierciąpanaBriggsa.
-Niechświadekopiszesądowi,cowtedyzaszło.
-SiedziałamwpoczekalniprzedgabinetempanaBriggsa,gdyotworzyły
siędrzwi.StałwnichpanAmes,plecamidomnie,imówiłdopanaBriggsa.
-Pamiętaświadek,comówił?
-Nie,alepamiętam,żebyłrozgniewany.
-Skądtoprzypuszczenie?
-Słyszałam,jakpanBriggskrzyczałnaniego,apotempanAmes
trzasnąłdrzwiami.Kiedysięodwrócił,wyglądałnarozwścieczonego.
ZobaczywszymnieisekretarkępanaBriggsa,szybkowyszedł.
-CzymiałapanisposobnośćwidziećpanaAmesaporaztrzeci?
-Takjest,wysokisądzie.
-Kiedytobyło?
-Tegowieczoru,gdypopełnionomorderstwo.
-Gdziesiępaniznajdowała?
-PrzyletnimdomupanaBriggsakołodrogidoStarlight.
-Niechświadekpodadokładnyczas.
-Zarazpoósmej.
-Skądpewność?
-WciągudniazadzwoniładomniesekretarkapanaBriggsai
powiedziała,żewmojejsprawiepojawiłysięnoweokolicznościipanBriggs
chcesięzemnąspotkaćwswoimdomuprzydrodzedoStarlight,kwadrans
poósmejwieczorem.Dbamopunktualność,więcspojrzałamnazegarna
descerozdzielczejsamochodu,gdyskręcałamwdrogędoStarlight.
-Copanizobaczyła,dojechawszydodomu?
-ZobaczyłampanaAmesa.Wybiegł,wyglądałnazdenerwowanego.
Kiedyspostrzegł,żenadjeżdżam,zakryłtwarzprzedramieniem.Potemrzucił
siędosamochoduiodjechałzeznacznąprędkością.
-Skąduświadkatapewność,żetobyłwłaśniepanAmes?
-Jakjużmówiłam,znałamgo.Wybiegłprostowświatłoreflektorów
mojegosamochodu.Widaćgobyłowyraźniejaknasceniewświetle
jupiterów.
-Niemawięcświadeknajmniejszychwątpliwości,żeosobąwidzianą
przydomkuletnimofiarybyłDanielAmes,obecnytupodejrzany?
-Najmniejszych.
-Proszępodaćdoprotokołu,czyterazwidziświadekpanaAmesanasali
rozpraw?
-Tak.
-Proszęgopokazaćsądowi.
Fairweatherprzekręciłasięnaswoimmiejscuipokazałapalcem
Daniela,jednakwciążnaniegoniepopatrzyła.
-CopanizrobiłapoodjeździepanaAmesa?
Fairweathermilczałachwilę,poczymodpowiedziałaoskarżycielowitym
samymcichym,monotonnymgłosem,którymmówiłacałyczas.
-Zatrzymałamsamochód,wysiadłamiweszłamdodomu.Światłabyły
pogaszone,minęłowięctrochęczasu,nimwzrokmisięprzyzwyczaił.
ZobaczyłamleżącegonapodłodzepanaBriggsa.Podeszłamdoniegoiod
razuzorientowałamsię,żenieżyje.
-Najakiejpodstawie?
-Leżałwkałużykrwi.Uklękłamprzynim,żebyzbadaćtętno,alegonie
wyczułam.
-Cozrobiłapanipotem?
-Wyszłamzdomuiztelefonukomórkowegopołączyłamsięznumerem
alarmowym.
-Dziękuję,doktorFairweather.Świadekjestdodyspozycjiobrony.
-Proszępodaćswojądatęurodzin,doktorFairweather-odezwałasię
Amandaprzyjaznymtonem.
-29czerwca1957roku-odparłaFairweather,unikającwzroku
adwokatki.
-Gdziesiępaniurodziła?
-WCrawford,stanIdaho.
-Jaksięnazywapaniojciec?
Danielzauważył,żepytanasięwzdrygnęła.
-HermanGarlock-odparła,agłosjejzadrżał.
-Apanimatka?
-LindaGarlock.
-Dlaczegonieużywapaninazwiskarodziców?
-Zmieniłamoficjalnienazwiskopięćlattemu.
-Ajaksiępaninazywałapierwotnie?
-FlorenceGarlock.
-Kiedy,porazostatni,rozmawiałapanizktórymśzeswoichrodziców?
-Niepamiętamdokładnejdaty.Wokolicachroku1978.
-Iniemiałapaniznimiżadnegokontaktuodponaddwudziestulat?
-Zgadzasię.
-Czymożepanipowiedziećdlaczego?
-Niemamochotysięznimiwidywać.
-Czyzgodzisiępanizemną,żetoraczejniezwykłe,bycórkaniemiała
przezdwadzieścialatżadnegokontaktuzrodzicami?
-Sprzeciw,brakzwiązku-wtrąciłGreene.
-Czyobronazechceuzasadnić,dlaczegostosunkiświadkazrodzicami
mająjakikolwiekzwiązekzesprawą?
-Mogętouzasadnić,wysokisądzie,alenaraziewycofujępytanie.
Amandaznówzwróciłasiędoświadka.
-Czymapanirodzeństwo?
-Młodsząsiostrę,Dorothy.
-Czysiostrautrzymujestosunkizrodzicami?
-Tak.
Amandacośzanotowała,poczymzmieniłatemat.
-Chciałabymterazporozmawiaćopaniwykształceniu.Najakiej
uczelni,czyteżuczelniach,zdobyłapanimagisteriumidoktorat?
-NaUniwersytecieTempleton.
-Ajakicollegepanikończyła?
-Nieukończyłamcollege’u.
Amandazrobiłazdziwionąminę.
-Czegośtunierozumiem-powiedziała.-Zanimuzyskasięmagisterium
idoktorat,trzebachybamiećdyplomukończeniacollege’u.
-Templetonniestawiatakichwymagań.
-CzyUniwersytetTempletonjestnormalnąuczelnią,mającąsale
wykładowe,akademiki,uczelnianądrużynęfutbolową?
-Templetonjestuczelniązaoczną.Ukończyłamkursy
korespondencyjnie.
-Jakdługotrwazdobyciedyplomumagistraidoktoratumetodą
korespondencyjną?
-Okołotrzechlat.
-Każdegoztychstopni?
-Oburazem.
SędziaOptonwyraźniesięzainteresował,natomiastMikeGreene,jak
zauważyłDaniel,wyglądałnazdenerwowanego.
-Jakikierunekpanistudiowała?
-Psychoterapięteocentryczną.
-Chybanigdyotakimkierunkuniesłyszałam.Czymogłabypani
wyjaśnićsądowi,naczympolegaterapiateocentryczna?
-Teocentrycznatoznaczy„skoncentrowananaBogu”.Niejesttojednak
związanezżadnąreligią-mówiłaFairweather,niepatrzącnasędziego.
Danielodnosiłwrażenie,żeniemówidonikogowszczególności,jakby
dystansowałasięodtego,cosiędziejewsalirozpraw.
-DoktorFairweather,czyUniwersytetTempletonjestuczelniąuznaną
oficjalnieprzezwładzeoświatowe,jaknaprzykładuniwersytetstanu
Oregon?
-Chybanie.
-Iniemapanicertyfikatużadnejoficjalnejagencjipaństwowej?
-Nie.
-Wróćmydopanirodziców.Czywdzieciństwieojciecbyłwobecpani
brutalny?
-Sprzeciw!Całkowitybrakzwiązkuzesprawą.
Amandawstała.
-Wręczprzeciwnie,wysokisądzie.Jeślisądpozwoli,wykażę,żeten
kierunekprzesłuchaniaprowadzibezpośredniodosprawywiarygodności
świadka.
SędziaOptonzastanawiałsięprzezchwilę.Niewyglądałna
zachwyconego.
-Pozwolękontynuowaćwyłącznienapodstawiezapewnieniaobrony,że
wykażezwiązekzesprawą.Jeślinienastąpitoszybko,podtrzymamsprzeciw
oskarżenia.
-Dziękuję,wysokisądzie.DoktorFairweather,czyojciecdopuszczałsię
wobecpaniprzemocy?
-Tak.
-Jakiegorodzaju?
-Seksualnej,fizycznejipsychicznej.
-Odkiedy?
-Niewiemdokładnie.Mojenajwcześniejszewspomnieniasięgająwieku
czterechczypięciulat.
-Copanirozumieprzez„przemocfizyczną”?
-Bicie,duszenie,zamykaniewszafie-odparłabezbarwnym,
pozbawionymemocjigłosem.Danielpomyślał,żetakimtonemmogłaby
relacjonowaćjakieśwydarzenieobejrzanewtelewizji.
-Aprzez„przemocseksualną”?
-Dotykanie,stosunekpłciowy.
-Stosunekpłciowywwiekuczterechlat?
-Tak.
-Cojeszcze?
-Seksanalny,oralny.Używałteż…przedmiotów.Butelek,innych
rzeczy.
-Jakdługototrwało?
-Pókinieopuściłamdomu.
-Ilemiałapaniwtedylat?
-Dwadzieściajeden.
-Azatemtrwałotoprzezsiedemnaścielat?
-Tak.
-Rokporoku?
-Tydzieńpotygodniu.
-Czykomukolwiekzgłaszałapani,żejestpaniobiektemprzemocy
fizycznejiseksualnej?
-Może…próbowałammówićnauczycielom.Niepamiętam.
-Zdziwitopewniepanią,alemójagentdochodzeniowyrozmawiałz
kilkorgiemzpaninauczycieliiniktznichniepamięta,byskarżyłasiępanina
cośtakiego.
-Powiedziałam,żeniepamiętam,czytorobiłam.
-Apanimatka,czyonawiedziała,cosiędzieje?
-Braławtymudział.
-Wjakisposób?
-Uprawiałazemnąseksoralny,wkładałaprzedmiotydomojejpochwyi
doodbytnicy.
-Jakieprzedmioty?
-Kijodszczotki,lufa.
-Lufa?
-Tak.
-Jakiejbroni?
-Niewiem.
-Karabinu,pistoletu?
-Niepamiętam.
-Czypanisiostrętakżenapastowano?
-Chybatak.
-Czyonasięnatoskarżyła?
-Onategoniepamięta.
-Alepaniuważa,żebyłanapastowanaseksualnie?
-Miałyśmywspólnąsypialnięijestempewna,żeojciecprzychodziłtam
iuprawiałsekszmojąsiostrą.
-Jakczęsto?
-Dwa,trzyrazywtygodniu.
-Ionategoniepamięta?
-Wyparłato.
-Panimecenas-przerwałsędzia.Byłwyraźniezmartwiony.-Dokąd
panizmierza?
-Jeszczekilkapytańiwszystkostaniesięjasne,wysokisądzie.
Przyrzekam.
-Niechpaniuważa,bojestembliskiprzerwaniategoprzesłuchania.
Amandapełnąuwagęskierowałanaświadka,gotującsiędo
ostatecznegociosu.
-Czydoznałapaniseksualnejprzemocyzestronykogośpoza
rodzicami?
-Tak.
-Jakwieleosóbpaniąwykorzystywało?
-Niewiemdokładnie.
-Czymożepanipodaćsądowiprzybliżonąliczbę?
-Możepiętnaście.Możetrzydzieścikilka.
SędziaOptonzmarszczyłczoło.
-Czyznapanitożsamośćtychludzi,którzypaniąwykorzystywali,tych
kilkunastuczytrzydziestukilkuosób?
-Nie.
-Czytobylimężczyźni,czykobiety?
-Trudnopowiedzieć.
-Jakto?
-Mielinasobieszatyzkapturami.Natwarzachmaski.
Sędziapochyliłsiędoprzodu.
-Czymożepaniopisaćtestroje?
-Tobyłyczarneszatyzkapturami,sięgałydopodłogi.Kiedybyłam
mała,wydawałomisię,żeciludzieumiejąlatać,żeunosząsięnadpodłogą,
zamiastchodzić.Terazwiem,żetobyłozłudzenie,poprostuszatyzasłaniały
ichstopy.
-Cojeszczepanipamiętawzwiązkuztymiprzebraniami?
-Nosiliokrągłemedaliony.
-Czytemedalionycośsymbolizowały?
-Byłypoświęconeszatanowi.
-Azatemwykorzystywalipaniąwyznawcyszatana?
-Tak.
Sędziazasłuchałsiębezreszty.MikeGreenepróbowałudawać,żenic
sobienierobizrewelacjiświadka,takjakbyzbiorowegwałtywwykonaniu
wyznawcówdiabłabyłydlańchlebempowszednim.
-Gdziedochodziłodotychaktów?
-Czasamiwstodole.Niekiedyteżwpodziemiachkościoła.
-Czymożepaniopisaćsądowi,jakwyglądałytakiespotkania?Możena
przykładzechcepaniopowiedziećonajgorszymprzeżyciu,jakiepani
pamięta.
-Pewnegorazuzaprowadzonomniedostodoły,rozłożononastole,
przywiązanoiprzeprowadzonosiłąaborcję.
-Aborcję?Byłapaniwciąży?
-Tak.
-Ilemiałapanilat?
-Trzynaście.
-Idokonanoprzerwaniaciąży?
-Tak.Apotemzmuszonodozjedzeniapłodu…mojegowłasnego
dziecka.
SędziaOptonztrudemutrzymywałpowagęlicującązestanowiskiem.
-Jakczęstozabieranopaniąnatesatanistycznemityngi?
-Mniejwięcejrazwmiesiącu.
-Wjakimwiekuporazostatnibrałapaniwczymśtakimudział?
-Miałamchybaosiemnaście,możedziewiętnaścielat.
-Czypanisiostrateżbyłazmuszanadoudziałuwtychceremoniach?
-Tak,aleonatemuzaprzecza.Twierdzi,żeniepamięta.
-Czyinnedzieciteżsprowadzanonatemityngi?
-Pamiętamjeszczedwojeczytroje.
-Czytymdzieciomteżcośrobiono?
-Zamykanojewskrzynkachzróżnymistworzeniami.-Tondoktor
Fairweatherpozostawałcałyczasbeznamiętny,jakpodczaswszystkich
odpowiedzi.-Pełzałyponichwęże,poddawanojeelektrowstrząsom,musiały
zjadaćkawałkizwierząt,robionoimzdjęciapodczasaktówseksualnychz
dorosłymi.
-Czyskładanokrwaweofiary?
-Tak,pamiętamofiaryzkotów,psów.Razzowcy.
-Jaktosięodbywało?
-Rozcinanozwierzęciubrzuch.Czasemzawieszanojeusufitu,
otwieranobrzuch,wnętrznościwypadały,zmuszanodzieci,byjejadły.
-Czybyłyteżofiaryzludzi?
-Tak.
-Gdzietosięodbywało?
-Wstodole.
-Gdziesięznajdujetastodoła?
-Nawsi,daleko.Wkołorosływysokiedrzewa,wstodolebyłociemno,
świeciłytylkolatarnie.Oknaszczelniezasłaniano,żebyniedochodziłoz
zewnątrzsłońceiżebyniebyłowidać,cosiędziejewśrodku.
-Cosięwydarzyłowtejstodole,kiedybyłapaniświadkiemskładania
ofiaryzczłowieka?
-Tegomężczyznęzwiązanoiuwieszononakrokwizrękaminadgłową.
-Czybyłubrany?
-Nie,nagi.
-Krzyczałiwyrywałsię?
-Tak.
-Cosięznimstało?
-Ludziewzięlinożeiobdarligozeskóry.
-Byłżywy,kiedytorobili?
-Tak.
-Ileosóbwtymbrałoudział?
-Niepamiętam.Ponadpiętnaście.
-Wszyscybraliudziałwobdzieraniuczłowiekażywcemzeskóry?
-Niektórzyśpiewali,biliwbębnyiwzywalidemony.
-Czywiepani,jakwybieranoofiarydotychobrzędów?
-Wybieranochrześcijan.
-Cosięstałozciałemtegomężczyzny?
-Odbyłasięceremoniapiciakrwizkielicha,potemludzieuprawiali
seks.
-Czytakrewcośreprezentowała?
-Jeśliktośwypiłkrewchrześcijanina,uzyskiwałjegosiłę.
-Cociczłonkowiesektysatanistycznejspodziewalisięuzyskać,czcząc
szatana?
-Chcieliżyćzszatanemwiecznieimiećwszystko,czegozapragnęli,a
kiedyszatanopanujeświat,stanąsięwybrańcami.
-Skądbranoofiary?
-Wydajemisię,żewsekciebyliludzie,którzymielizazadaniechwytać
chrześcijannateceremonie.
-Ico,łapaliprzypadkoweosobynaulicy?
-Takmisięwydaje.
-Obdzieranieczłowiekażywcemzeskórytozbrodnia,nieuważapani,
doktorFairweather?
-Tak.
-Teofiarymiałypewnierodziny,któresięonichmartwiły.
-Pewnietak.
-Dlaczegoniedoniosłapanipolicji,czegosiędopuszczanonapaniina
tychludziach?
-Niemogłam.
-Dlaczego?
-Bałamsiępotwornie.
-Opuściłapanisektęwwiekudwudziestujedenlat,aterazjestpanipo
czterdziestce.Niemapanikontaktuzrodzicamianiztymiludźmiodponad
dwudziestulat.Nigdynieprzyszłopanidogłowypowiedziećotymkomuś?
-Niebyłamwstanienicpowiedzieć.
-Dlaczego?
-Odnajdawniejszychczasówmówionomi,żepewniczłonkowiesekty
potrafiączytaćmojemyśliiżejestemnieustannieobserwowana,i…
-Tak?
-Wydajemisię,żelekarzezsektyrobilinamniejakieśeksperymenty
medyczne,któremiałyzwiązekzkontrolowaniemumysłu.
-Ocochodziłowtycheksperymentach?
-Oto,żebympotemzachowywałasiętak,jakonichcą.
-Jakwyglądałytakieeksperymenty?
-Poddawanomnieelektrowstrząsom,pamiętam,żepodawanomijakieś
zaszyfrowanesłowaczyzdania,apotemmówionomi,comamrobić,kiedyje
znowuusłyszę.
-Gdzietosięodbywało?
-Wpomieszczeniuprzypominającymsalęoperacyjną.Nadgłową
miałamjaskraweświatła,byłamnagaiprzywiązanadostołu.Podłączanomi
dogłowyelektrody.Nicwięcejniepamiętam.
-Jakiebyłyskutkitycheksperymentów?Jaknapaniąwpłynęły?
-Mówionojakieśzdanie,apotem,żejeśliusłyszętozdanie,mamzrobić
toito.Rozumiepani?Iniezależnieodtego,comówiłam,powtarzali:„Nie
wierzymyci!”itraktowalimniekolejnymielektrowstrząsami.Wktórymś
momencieprzestali.Chybawtedy,kiedyjużbyliprzekonani,żemająnade
mnąwładzę.
-Ipodawalipóźniejpanitezaszyfrowanezdaniaczysłowa?
-Tak.
-Wjakisposób?
-Przeztelefon.Alboktośnaulicydawałmiznak.Mówilizdanie,aja
musiałamrobićto,comikazano.
-Toznaczyco,naprzykład?
-Kiedyzobaczękolorczerwony,miałamsięzabić,aletak,żebysięnie
udało.
-Pozorowanesamobójstwo?
-Tak.
-Kazanokiedyśpanicośtakiegozrobić?
-Tak,wielokrotnie.
-Jakpanirobiłatepróbysamobójcze?
-Podcinałamsobieżyływnadgarstkach.
-Ilerazy?
-Niewiemnapewno.
-Czyleżałakiedyśpaniwszpitalupotakiejpróbie?
-Tak,dwarazy.Wysłanomnienaleczeniepsychiatryczne.
AmandaJaffemiałazadaćkolejnepytanie,alewstałMikeGreene,zapiął
marynarkęipowiedział:
-Wysokisądzie.Myślę,żetodobrymomentnaprzerwę.
-Teżjestemtegozdania,panieGreene.Zarządzampiętnastominutową
przerwę.DoktorFairweather,możepaniusiąść,alezostaniepaniponownie
wezwanapoprzerwie.Proszęprzedstawicielistronzemną.
Sędziawyszedłzsalirozprawnazaplecze.Danielodwróciłsiędo
Amandyzszerokootwartymioczami.
-Towariatka.
-Owszem-odparłaAmandazuśmiechem.-Inamtobardzonarękę.
Trzymajsię,idęporozmawiaćzsędzią.Mamnadzieję,żebędęmiaładla
ciebiedobrewieści,jakskończymy.
-Skądsiędowiedziałaśotymjejsatanizmie?
-Późniejcipowiem.
AmandaiMikeGreenewyszlizasędzią.JoeMolinaripodszedłdo
balustrady.StrażnikpozwoliłDanielowiporozmawiać,podwarunkiemżesię
niebędziewychylałiniebędąsobienicpodawali.
-Dzięki,żeprzyszedłeś-powiedziałDaniel.
-Słuchaj,stary,toprzecieżnajlepszyspektaklwmieście.Atatwoja
adwokattoniezłasztuka.Dziświeczoremspotykamysięwknajpie.
Danielwolałjednakzanadtoniedaćponieśćsięnadziei,więctylkosię
uśmiechnął.
-Cotusiędzieje?-spytałMike’aGreene’asędziaOpton,kiedytylko
całatrójkausadowiłasięwygodniewpokojusędziego.
-Wierzmi,niemiałempojęcia,żeonazaczniewygadywaćtakierzeczy.
Optonpokręciłgłową.
-Aleterazsamwidzisz.No,Mike,comaszterazzamiarrobić?
Greenewestchnąłgłęboko.
-FairweatheridetektywForbustomoijedyniświadkowie.Nicwięcej
niemam.
-Czyzamierzasznadaltwierdzić,żemaszniewątpliweiprzekonujące
dowody,żepodejrzanyAmeszamordowałArthuraBriggsa?Bojeślinie,to
zgadzamsięnawyjściezakaucją.
-Przecieżonajednakwidziałato,cowidziała-powiedziałGreene,ale
jakbybezprzekonania.
-Twójświadekwidziwielerzeczy.Jakiejesttwojestanowisko,
Amando?
-Jedyne,cołączyDanielazmorderstwem,tozeznaniepaniFairweather,
któraniejestdlamniewiarygodnymświadkiem.
-Niebądźtakadyplomatyczna.Teraznieprotokołujemy.Takobietajest
kompletniestuknięta.Jakieśpieprzoneelektrodywmózgu.Ranyboskie,
Mike,gdzieśtyjąznalazł?
Greenemilczał.
-Wporządku.Otocozrobimy,jakwyjdziemy.Ty,Amando,zakończysz
przesłuchanieświadka,atydaszsobiespokój,Mike.Możeszjeszcze
argumentowaćprzeciwkozwolnieniuzakaucją,alejasięitakzgodzę,
zrozumiano?
Greenepokiwałgłową.OptonzwróciłsiędoAmandy.
-Nailestaćtwojegoklienta?
-Danieljestbezpieniędzy.Jaksłyszałeś,właśniegowyrzucilizpracy.
Matkaniemaanicenta,aojcachłopaknawetniezna.Własnymwysiłkiem,
ciężkopracując,skończyłdwafakultety,tkwipouszywdługachiniema
wieleoszczędności.Jasięzrzekłamhonorarium.
Optonwysokouniósłbrwi.Amandaudawała,żeniewidzizdziwionej
miny,iciągnęła:
-Myślę,żepowinieneśgozwolnićbezkaucji.Danielprzysięga,żejest
niewinny,aniemażadnegowiarygodnegodowodułączącegogoztą
zbrodnią.NawetjeśliuwierzyćpaniFairweather,towiemytylko,żewybiegł
zdomu.Niemiałbroni,niewidziano,bystrzelał.
-Mike?
Greenebyłpokonany.
-Oficjalniebędęprzeciwzwolnieniu,alenarazieniemamwiele
argumentów.
-Dobrze.Damciszansęsięwykazać.Wygłosiszpłomiennąmowę.Byle
niezadługą.-Optonwstał.-Notozabieramysiędosprawy.
Greenepojawiłsięnasalirozprawzponurąminą.ObliczeAmandyJaffe
niezdradzałonatomiastżadnychemocji.UsiadłaizwróciłasiędoDaniela:
-SędziaOptonuznał,żetaFairweathertowariatka.Jejzeznanianie
możnawobectegobraćpoduwagę,dlategoprokuraturaniemadowodu,
którywiązałbycięzmiejscemzbrodni.Wyjdzieszzaresztuprzedpołudniem.
-Czylipowszystkim?Jestemwolny?
-Niepopadajweuforię.Wciążjesteśpodejrzanymwsprawieo
zabójstwo,leczsędziazamierzauchylićareszt.Niebędzieszmusiałwpłacać
kaucji.
-Dziękuję.Jesteśniesamowita.
-Jestemdobra-odparłaAmanda.-Alebyśmyniewygrali,gdybyśnie
miałaniołastróża.
-Podejrzewałeś,żestaniesięcośtakiego?-pytałGreeneZeke’a
Forbusa.-Wolałbymzgórywiedzieć,żezrobięzsiebiekompletnegodurnia
nasalirozpraw.Gdybymzdawałsobieztegosprawę,uciekłbymw
przebraniu.
Greenezazwyczajsięniedenerwował,aZekeForbusnaogółniebywał
zawstydzony,dzisiajjednakniebyłzwykłydzień.
-Wierzmi,Mike,byłemrówniezaskoczonyjakty.TaFairweather
wydawałasiętrochęspięta,alewżyciunieprzypuszczałem,żetotaka
wariatka.
Greeneodwróciłsięwrazzkrzesłemdooknaswojegogabinetu,nie
chciałpatrzećnadetektywa.Nastojącejnabocznymblacieszachownicy
widaćbyłogambithetmański,któryprokuratorwłaśniestudiował.Przyglądał
sięchwilęfiguromwnadziei,żepozwoląmusięoderwaćnachwilęod
rzeczywistychproblemów,napróżnojednak.Przekręciłsięzkrzesłemz
powrotemispojrzałForbusowiwtwarz.
-Corobimy,Zeke?
-Nadaluważam,żetoonzrobił,więcznajdęjakiśdowód,żebyłwtym
domu.
-Maszpomysł,jaktozrobić?
Forbuspokręciłgłową.
-Wymyślcoś,docholery.Musimycośzrobić.Rozprawawstępnajestw
przyszłymtygodniu.Zazwyczajbymjąprzeskoczyłiuzyskałaktoskarżenia
bezpośrednioodwielkiejławyprzysięgłych,aleniemamsięczymprzednimi
wykazać.NiebędęmógłAmesaoskarżyć,jeśliszybkoczegośnaniegonie
znajdziemy.
26
Danielbyłtakoszołomionytempemwydarzeń,żeledwiesłuchał
wymianyargumentówprawnychwtrakcieresztyrozprawy.Gdytylkosędzia
wydałorzeczenie,strażnicyzabraligozpowrotemdoaresztu,miałzostać
zwolniony.PrzezcałymijającytydzieńDanieltłumiłemocje,aleteraz
wreszciedoniegodotarło,żewychodzizwięzienia.Gdyminęło
oszołomienie,wpadłweuforię.Dobrynastrójminąłjednak,kiedyzaświtało
muwgłowie,żejestnadalpodejrzanymnumerjedenwsprawieozabójstwo.
Zwalnianogozaresztutylkodlatego,żeniebyłożadnychdowodów
potwierdzającychzeznaniaAprilFairweather.Cojednakbędzie,gdypolicja
porozmawiazReneGilchrist?Czyonaimpowieojegotelefoniewdniu
popełnieniamorderstwa?Czyspowodujetozmianęstanowiskasędziegoco
doaresztuikaucji?Nimoddanomurzeczyosobiste,znówwpadłw
przygnębienie.
Amandazałatwiła,żewypuszczanogoprzezbramęgarażu,bymógł
uniknąćwścibskichdziennikarzy.Powiedziałamuteż,żektośnaniegoczeka.
Danielspodziewałsię,żezobaczyagentadochodzeniowegoAmandy,
tymczasemwciemnawymgarażustałaKateRoss.Uśmiechnęłasięszeroko,
objęłago-iprzygnębienieDanielaminęłojakrękąodjął.
-Nawetnieśmierdzisz-zażartowała,puściwszygo.
Danieluśmiechnąłsięoduchadoucha.
-Tyteżnie.
-Chodźmycośzjeść-zaproponowała.Danielprzezcałydzieńnie
pomyślałnawetojedzeniuiteraznaglepoczułsięgłodnyjakwilk.-Masz
ochotęnakanapkęzmortadelączywoliszcośwykwintniejszego?
-Cokolwiek,byleniemortadela.
SamochódKatestałzaparkowanynasąsiedniejulicy.PodrodzeDaniel
rozkoszowałsięciepłemsłońca,muskaniemwiatrunatwarzyitym,żemoże
robićcochce-iśćzKatedosamochodu,alboinie.
-Jaksięczujesz?-spytała,gdyjużruszyli.
-Nieźle.Wwięzieniuodciąłemsięodwszystkiego.Terazchwilę
potrwa,nimuwierzę,żenaprawdęjestemwolny.
-Amandajestdobra-zapewniłagoKate.-Niepozwolicięwsadzić.
-Wiem,żejestdobra.-Nagleprzypomniałsobieenigmatycznąuwagę
Amandy.-Kiedyjejdziękowałem,powiedziała,żemamaniołastróża.Może
wiesz,comiałanamyśli?
ZtwarzyKatezniknąłuśmiech.
-Tak,wiem.Rozmawiałyśmyotymdziśrano.Amandazniszczyła
świadkadziękitemu,żeotrzymałakasetęwideozmowąpanidoktorna
jakimśzjeździeprzedparulaty.Przemawiaładogrupyrzekomychofiar
nadużyćsatanistycznychiopowiedziałaim,żesamabyłaofiarą
satanistycznejsekty.Informacje,którychużyłaAmandaprzyprzesłuchiwaniu
świadka,pochodziływłaśnieztegoprzemówienia.
-KtodałAmandzietękasetę?
-Anonim.Amandamyślała,żetobyłamja.
-Aletonieprawda?
-Widziałamtętaśmę.ByławdokumentacjidotyczącejFairweatherw
naszejkancelarii.-Katenajwyraźniejczymśsięmartwiła.-Chciałamoniej
powiedziećAmandzie,aleniezrobiłamtego,ztychsamychetycznych
powodów,dlaktórychniemogłamprowadzićdochodzeniadlaAmandyw
sprawietejFairweather.
-Itakzrobiłaświęcejniżktokolwiek.-Danielniechciał,bymyślała,że
madoniejżal.-Nadaltkwiłbymzakratkami,gdybyśniepoprosiłaAmandy
ozajęciesięmojąsprawą.
-Rozumieszwięc?Fairweatherjestnasząklientką.Niemogęprowadzić
dochodzeniaprzeciwkoniejaniwykorzystywaćinformacjizdobytychprzez
nasząfirmę.
-Straciłbymszacunekdociebie,gdybyśpostąpiłainaczej.
Kateodetchnęłazulgą.
-CzyAmandapodejrzewa,ktomógłprzysłaćtękasetę?-pytałdalej.
-Nie.Otejmowiewiedzieliwszyscyuczestnicytamtejkonferencji,a
takżeciznaszejkancelarii,którzypracowaliprzysprawie.PozatymAaron
Flynnijegoludzie.Niewiem,czywiedzieliokasecieprzedprzesłuchaniem,
aletrzebapamiętać,żedochodzeniowcyFlynnasądobrzy.
-No,tomamydługąlistępodejrzanych,
Kateuśmiechnęłasięzadowolona,żeDanielniemadoniejpretensji.On
zamilkł.
-Oczymmyślisz?
-Otym,żetoniepierwszaanonimowaprzesyłkawostatnimczasie.
-ChodziciopracęKajdanowa?
Kiwnąłgłową.
-Myślałamotym.Niewiemy,czytotasamaosobajestnadawcąobu
przesyłek.Czyistniejejakiśzwiązekmiędzysprawąinsufortuaprocesem
paniFairweather?
-Widzędwa.Wobuprzypadkachobronąpozwanychzajmowałsię
Briggs.Powiedziałjej,żebysięstawiławdomkukwadranspoósmej,amnie
zaprosiłnaósmą,cooznacza,żechciał,abyśmyobojesiętamspotkali.
-AtendrugizwiązekmiędzyFairweatherainsufortem?
-AaronFlynn.Onreprezentowałpowództwowobuprocesach.
Danielnaglezauważył,żedojeżdżajądodomuKate.
-Myślałem,żejedziemycośzjeść.
-Właśnie.Amandaniechce,żebyśsiępokazywałpublicznie,więc
zjemyumnie.Zanocujeszteżumnie.Uciebiejestbałagan.Policjawczasie
rewizjiprzewróciłacimieszkaniedogórynogami.Myślę,żeniemaszochoty
spędzaćpierwszegodnianawolnościzmiotłąiwiadrem.Mamwygodny
pokójgościnny,aHerbCrossprzyniósłciwalizkęzubraniemirzeczami
osobistymi.Będzieszmiałnawetwłasnąszczoteczkędozębów.
Katezjechałazulicypoddomizatrzymałaauto.
-Prawdziwaprzyjaciółkazciebie-zauważyłciepło.
-Potrzebaciprzyjaciół,żebycięztegowydobyć.
Danielwziąłpryszniciprzebrałsięwczystedżinsyiluźnąbawełnianą
bluzę.Kiedyotworzyłdrzwiłazienki,poczułświeżoparzonąkawę.Nos
zaprowadziłgodokuchni,gdzieKatewłaśnieczytałapopołudniówkę.
Podniosławzrokiuśmiechnęłasię.
-Zrobićcijajkanagrzance?
-Tak,proszę.
Podeszładokuchenki.
-Lubiszboczek?
-Bardzo-odparłwesoło.Kuswemuzaskoczeniuzauważył,żeśmiech
Katesprawiłmuwieleradości.
Kateukroiłatrzygrubeplastryiułożyłajenapatelni.Danielusiadłprzy
kuchennymstoleiwpopołudniówcezacząłczytaćrelacjęzwłasnego
procesu.
-„Oregonian”dobrzesięsprawił-powiedziałaKate,wbijającna
patelnięjajka.-Napisali,żeAmandapodaławwątpliwość,czyFairweather
mogłakogokolwiekwiarygodniezidentyfikować,iwskazali,żeniebyło
żadnychinnychdowodówłączącychcięzzabójstwem.
MiałotoDanielauspokoić,aleniezdołało.Wiedział,żegdypolicja
przesłuchaRene,bombawybuchnie.
KatepostawiłaprzedDanielemczubatytalerzjajecznicynaboczkui
grzanki,potempodałamufiliżankękawy.
-Niepodejrzewałem,żezciebietakagospodyni.
-Tylkosięnieprzyzwyczaj-odparłaKate,kładąckołojegotalerza
kółkozkluczami.-Odjutrabędzieszsięturządziłsam.
-Cotojest?
-Kluczeoddomu.Wyjeżdżamnaparędni,będącipotrzebne.
-Dokądsięwybierasz?
-DoArizony.
Danielzrobiłzdezorientowanąminę.
-Kiedytysiedziałeśzakratkami,policjaustaliłatożsamośćtego
zabitegozmałpiarni.ToniebyłKajdanow.
-Akto?
-AdwokatzArizony,GeneArnold.
-Corobiłwlaboratorium?
-Niktniewie.Jegowspólnikniemapojęcia,cowogólerobiłw
Oregonie.ArnoldpojechałsłużbowodoNowegoJorku,zobaczyłwgalerii
fotogram,przedstawiającydwojeludziidącychprzezPioneerSquareunasw
Portlandzie,iprzyleciałtu.Zająłpokójwhotelu„Benson”iwszelkisłuchpo
nimzaginął.Niktniewiedział,dokądsięudał,atymbardziej-poco.Założę
się,żeodpowiedźznajdęwArizonie.
27
KatewynajęłanalotniskusamochódimknęłaterazdoDesertGrove
pustąautostradą,nadgłowąmiałaogromnebłękitneniebo,apobokach
pustynię,zktórejodczasudoczasusterczałygórystołowezczerwonych
skał.Doceniałaolśniewającepięknokrajobrazu,aledlakogoś,ktocałeżycie
spędziłnapółnocnymwschodzie,nadOceanemSpokojnym,byłotuzadużo
słońca,azamałozieleni.TużprzedpierwsząKatezatrzymałasamochód
przedniskim,nowoczesnymparterowymbudynkiemnaprzedmieściu.
„ArnoldiKellogg.Kancelariaadwokacka”,głosiłyzłoteliterynaszklanej
taflidrzwifrontowych.
BenjaminKellogg,grubokościstypłowowłosySkandynawpo
trzydziestce,poprowadziłKatekorytarzemdoswojegogabinetu.
-Dziękuję,żezgodziłsiępannaspotkaniewsobotę-powiedziałaKate,
gdyusiedli.
-Genebyłdlamniewięcejniżwspólnikiem,pannoRoss.Zchęcią
wysłuchamwszystkiego,bochciałbymzrozumieć,cosięstało.
-Mówiącszczerzeanipolicja,animojafirmaniemająpojęcia,dlaczego
pańskiwspólnikzginąłwtymmiejscuiwtakichokolicznościach.Właśnie
dlategotutajprzyjechałam.
-Pomogę,jeślitylkopotrafię.
-MojakancelariazajmujesięobronąfirmyGellerPharmaceuticalsw
procesie,któryjejwytoczonowsprawienegatywnychubocznychskutków
lekuonazwieinsufort.Wtrakciepostępowaniawyjaśniającegowyszłana
jawinformacjaopewnymbadaniuprowadzonymrzekomoprzeznaszego
klienta.Wynikitegobadaniapotwierdzałyzarzutywysuniętewpowództwie,
żelekjestszkodliwy.Wkrótcepoodkryciutegosprawozdanialaboratorium,
gdzieprowadzonotedoświadczenia,strawiłpożar,tobyłopodpalenie.W
zgliszczachznalezionozwłokipańskiegowspólnika.CzyGeneArnoldlub
waszakancelariamieliściejakikolwiekzwiązekztymprocesem?
-Nie.
-Czyprzychodzipanudogłowypowód,któryskłoniłpanaArnoldado
przyjazdudoOregonu?
Kelloggmiałminęczłowiekazupełniezagubionego.
-Przykromi,pannoRoss,aleniemiałemnawetpojęcia,żeGene
poleciałdoOregonu.Nieprowadzimytamanijednejsprawy.
-CzypanArnoldkiedykolwiekwspominałpanuojakichśznajomych
czypartnerachzawodowychzOregonu?
-Nie,alepracowałemzGene’emtylkosześćlat;kiedymniezatrudnił,
byłemświeżoupieczonymabsolwentemprawa.Wspólnikiemzostałem
dopierowzeszłymroku.Niewielewiemotym,cosiędziałoprzedmoją
przeprowadzkązPhoenix.Omorderstwachoczywiściewiedziałem,gazetyw
całymstaniesięotymrozpisywały.
-Jakichmorderstwach?!
-PorwanoizamordowanożonęGene’awrazzżonąnaszego
największegoklienta.Byćmożepozanaszymstanemniewieleotym
słyszano,alewArizoniebyłatosensacjazpierwszychstrongazet.-Kellog
pokiwałgłową.-Strasznasprawa.NajpierwzabitożonęMartina,potem
Gene’a.Anijeden,anidrugitaknaprawdęnigdysięztegonieotrząsnęli.
Katepochyliłasięzzainteresowaniem.
-Niesłyszałamotejsprawie.Możepanotymopowiedzieć?
-Wiemtyle,ilepodawałygazety.Tozdarzyłosięprzedmoim
przyjazdemdoDesertGrove,mniejwięcejsiedemlattemu.Nieznałem
wtedyaniGene’a,aniMartinaAlvareza.
-Ktototaki?
-NajbogatszyczłowiekwhrabstwieLaurel.Mniejwięcejrokprzed
mojąprzeprowadzkąjegożonazginęławtrakcienieudanegoporwania.
AresztowanoniejakiegoPaulaMcCanna,tutejszego.Potemporwanoi
zamordowanożonęGene’a.PrzezchwilępodejrzanymbyłGene,alezarzuty
okazałysiębezpodstawne.Dlaniegotobyłkoszmar.Przezpierwszyrok
mojejpracytutajonwciążmiałnerwywstrzępach.
-Czyujętozabójcęjegożony?
-Nie.
-Możepandorzucićwięcejszczegółów?
-Prawdęmówiąc,niewiele.Kiedyzacząłemtupracować,sprawajuż
przycichła.Nigdyotymnierozmawialiśmy.
-Ktomógłbymipowiedziećwięcejotychmorderstwach?
Kelloggzastanawiałsię.
-MożeMartin,aleniejestempewien,czybędziechciałpaniąprzyjąć.
-Dlaczego?
-Uwielbiałżonę.Pojejśmierciniedoszedłdosiebie.Ztego,co
słyszałem,przedjejśmierciąprowadziłbujneżycietowarzyskie.Podobno
wydawałnajlepszeprzyjęcia,udzielałsięspołecznie,wspierałorganizacje
charytatywne.Wszystkotosięskończyłopojejśmierci.Zamknąłsięwsobie.
Rzadkoopuszczaswojąhacjendę,nawetwinteresach.
28
RanczoAlvarezależałokilkanaściekilometrówodmiasta.Natrasienie
byłodrogowskazuiKatezpewnościąprzeoczyłabyzjazdwgruntowądrogę
prowadzącądohacjendy,gdybyBenjaminKelloggnieudzieliłjej
szczegółowychwskazówek.Katejechaławkłębachpyłu,niedostrzegając
żadnychśladówcywilizacji.Poobustronachdrogikępypustynnejroślinności
kuliłysięprzysuchejglebie,awielkiekaktusywznosiłyramionaku
błękitnemuniebu,naktórymzrzadkapojawiłasięzwiewnabiałachmurka.
Katejużsięzaczęłazastanawiać,czyskręciławewłaściwądrogę,gdyw
oddalipojawiłsięszarobrązowymurzgliny.
Wartownikwbramiesprawdziłjejtożsamość,poczymskierowałjąna
miejscedoparkowaniaprzedwielkim,pobielanymdworemwstylu
hiszpańskimzdachemzczerwonejdachówki.Ścieżkąwykładaną
kamiennymipłytamipodeszładorzeźbionychdębowychdrzwiwejściowych,
które,nimzapukała,otworzyłprzedniądrugiuzbrojonystrażnik.
-PannaRoss?-spytałaszczupła,drobnokościstakobietawśrednim
wieku,ubranawprostąsukienkęipantoflenapłaskimobcasie.
-Toja,proszępani.
Kobietauśmiechnęłasię.
-NazywamsięAnnaCordova,jestemasystentkąpanaAlvareza.Onjest
wogrodzie,przybasenie.
ProwadzącKateprzezwyłożonypłytamiholipoczterechszerokich
dębowychstopniachdoleżącegonieconiżejsalonu,kobietazadałakilka
grzecznościowychpytańnatematpodróżygościa.Najednejścianiewisiał
indiańskikilim,nadrugiejolejnyobrazprzedstawiającypędzeniebydła.W
szklanejgablociewkąciestałokilkazabytkówsztukiprekolumbijskiej.Kate
minęłakamiennykominekipodeszładoobrazu,którywyglądałna
oryginalnyolejsłynnejmalarki,GeorgiiO’Keeffe.
Nazewnątrzznówogarnąłjąupał.Tymrazemjednakprzedsłońcem
chroniłdach,któryrozciągałsięnadrozległympatiowyłożonym
brązowawoczerwonąhiszpańskąterakotą.Brzegpatiagraniczyłz
pełnowymiarowymbasenem,zsześciomatoramiitrampolinązgłębszego
końca.
Wcieniuwysokiegomuruotaczającegoogródstałkolejnyuzbrojony
strażnik.ProwadziłKatewzrokiem,onajednakszybkoprzestałananiego
zwracaćuwagę.Skupiłasięnamocnozbudowanymmężczyźniewbiałych
płóciennychspodniachiluźnejkoszulizkrótkimrękawem,którysiedziałpod
parasolemprzyniskimstolikuzokrągłymszklanymblatemiwpatrywałsięw
wodę.
Usłyszawszy,żesięzbliżają,MartinAlvarezwstał.Kateoceniłagona
metrdziewięćdziesiąt.Praweokozakrywałamuczarnaklapka,przezskroń
biegłablizna-natleśniadej,pokrytejpieprzykamiskóry,odbijałasiębladą
czerwienią.Wczarnychwłosachlśniłypasmasiwizny.Górnąwargę
zakrywałybujnewąsy.Alvarezmiałpotężnebaryiumięśnioneręce.NaKate
sprawiłwrażenieczłowiekatwardegoiniepobłażliwego.
-Martinie,topannaRoss-powiedziałaAnnaCordova.
Alvarezruszyłkunimstanowczymkrokiem.
-Genenieżyje?-spytałbezwstępów.
Kateskinęłagłową.
-Niemamowyopomyłce?-TwarzAlvarezabyłanieprzenikniona.
-Nie.
-Poproszęoszczegóły.Iproszęnieowijaćniczegowbawełnę.Jestem
oswojonyzprzemocą.Nic,comipaniopowie,niebędziegorszeniżto,co
jużprzeżyłem.
-PanArnoldzostałzabityzapomocąostregonarzędzia,
prawdopodobnienoża.Niemęczyłsię.Tobyłaszybkaśmierć.
-Dlaczegotakdługotrwałoustalenietożsamości?Kelloggzgłosiłjego
zaginięciejużparętygodnitemu.
-Znalezionogowruinachlaboratoriumpołożonegowlesie,kilka
kilometrówodPortlandu.Zwłokitrzebabyłoidentyfikowaćnapodstawie
danychstomatologicznych,ponieważbyłypoważnieuszkodzoneprzezpożar,
którystrawiłbudynek.
Alvarezzsykiemwciągnąłpowietrze.
-Jużnieżył,gdypodkładanoogień-szybkododałaKate.
-Usiądźciewygodniedorozmowy–zaproponowałaCordova,pokazując
szklanystolik.-KażęMiguelowiprzynieśćcośdopicia.Mapaniochotęna
mrożonąherbatę?
-Bardzoproszę.
Alvarezwróciłdostolika.Kateusiadłanaprzeciwkowcieniuparasola.-
Sąjacyśpodejrzani?-spytał.
-Nie.Policjaniemapojęcia,copanArnoldmógłrobićwOregonie.
-Jateżnie.GenepoleciałdoNowegoJorku,gdziemiałuzyskaćkredyt
dlajednegozmoichprzedsięwzięć.Miałwracaćodrazupozałatwieniu
sprawy.
-CzyliniemiałwplanachwyjazdudoPortlandu?
-Nie.
-Czymiałpankiedykolwiekdoczynieniazfirmąfarmaceutyczną
GellerPharmaceuticals?
-Nie.
-Co,wedługpana,mogłoskłonićpanaArnoldadozainteresowaniasię
badaniaminamałpach?
-Skądtepytania?
KatewyjaśniłaAlvarezowipokrótcesprawęinsufortu.Alvarezzbladł
jakchusta,gdyusłyszałnazwiskoAaronaFlynna.
-Cosięstało?
-SiedemlattemumojążonęzamordowałPaulMcCann,jegoobrońcą
byłAaronFlynn.
-Potężny,rudymężczyzna?
-Tensam.
Kateopowiedziałaterazofotogramiezgalerii.
-Podejrzewam,żeGeneArnoldudałsiędoOregonu,byporozmawiaćz
kimś,ktobyłnatymzdjęciu.MożetoFlynn.Domyślasiępan,conimmogło
takwstrząsnąć?
Alvarezsięzamyślił.SprawiałnaKatewrażeniezdezorientowanego.
-Mogętylkoprzypuszczać,żewidokFlynnamógłprzywołaćzpamięci
sprawęśmiercijegożony–powiedziałwreszcie.
-CzyzabójstwapanażonyiżonyArnoldabyłyzesobąpowiązane?
-Tak.
Katenienagliła.Odczekałachwilę,zanimzadałakolejnepytanie.
-JaksięukładałystosunkimiędzyArnoldemaFlynnem,gdyten
mieszkałwDesertGrove?
-Spotykalisięchybawyłącznienagrunciezawodowym-odparłz
napięciemwgłosieAlvarez,poczymzamilkł,zatopionywmyślach.Po
chwilipokręciłgłową.-Towszystkoniemasensu.
-Możeudałobymisięznaleźćwtymjakiśsens,gdybyopowiedziałmi
panwięcejotym,cosiętutajzdarzyłosiedemlattemu.
Alvarezzawahałsię.Katemogłasiędomyślić,żewspomnieniabyły
bardzobolesne.Przesunąłpalcempobliźnie.
-Myślipani,żetobycośdało?
-Niewiemnapewno,alejakdotądniemamsięnaczymoprzeć.
-Przezsiedemlatrozmyślałemośmierciżony,starającsięzrozumieć,
cosięstało.Powiempani,cowiemiczegosiędowiedziałemodinnych,jeśli
tomapomócpanizłapaćmordercęGene’a.-Wskazałpalcemnaswoje
zasłonięteoko.-Tomożebyćtasamaosoba,któramitozrobiła.
CZĘŚĆCZWARTA
Śmierćnapustyni
Nadpustyniąwstawałświt.GdyPattyAlvarezjechałana
Konkwistadorzekuczerwonymskalnymkanionom,niebopowschodniej
stroniehoryzontuoblałosięszkarłatem.Potemsłońcezaczęłorosnąći
jaśnieć,ażwkońcuniedałosięnaniepatrzeć.
Pattylubiławyjeżdżaćbardzowcześnierano,bowtedybyłojeszcze
chłodno.Zagodzinęstrużkipotuzacznąjejspływaćmiędzypiersiami,a
bluzkaprzykleisiędorozgrzanejskóry.Wtedyzawrócidodomu.
Konkwistador,gniadyogierpółkrwi,byłkiedyśczempio-nem.Martin
Alvarezdałgowprezencieżonienajejtrzydziestedrugieurodziny.Stałsię
ulubionymwierzchowcemPatty.Czułamiędzyudamiruchymuskularnego
ciałagniadosza,coprzypomniałojejotym,cozrobiłzniąMartin,zanim
wyjechałazhacjendy.Wmymżyciusądwaogiery,pomyślałaiuśmiechnęła
siędosiebie.
Sposobemnauniknięcieupałubyłotrzymaniesięwąskichprzesmyków
międzyskalnymiścianami.Wcieniugłębokichkanionówchłódutrzymywał
siędłużej.Konkwistadorznałdrogęnapamięć,dziękiczemumogłaskupić
sięnapodziwianiuwidoków.Pattyuważaławyrastającezpustynnejrówniny
barwneskalnepagórkizaszczytoweboskieosiągnięcie.Nigdyniemiaładość
ichwidoku.Byłyczerwone,brunatnelubżółte-wzależnościodtego,jak
padałonanieświatło.Wyobrażałasobienaskałachtwarzeimuskularneciała
indiańskichwojowników.
Terenprzedwjazdemdokanionubyłpłaski,usianywielkimigłazami,za
którymimógłsięukryćczłowiek.Konkwistadorwłaśniemijałzlewejstrony
takąskalnąbryłę,gdyzzadrugiegokamienia,poprawejwynurzyłosiędwóch
ludzi.Mielinatwarzachgranatowekominiarki,dżinsyizapiętepodszyję
bluzynasuwak,cobyłostrojemdziwnymwokolicy,gdzietemperaturaw
ciągudniaprzekraczaczterdzieścistopniwcieniu.Jedenzmężczyzn
wyciągnąłpowstrzymującymgestemrękę,adrugiwymierzyłwkoniaz
karabinu.
Pattyodrazuzorientowałasię,ocochodzi.Martinjestbogaty,bardzo
bogaty,aPattykochaponadwszystko.Wszyscyotymwiedzieli,ciludziena
pewnoteż.WykorzystająmiłośćMartina,bywyciągnąćodniegosowity
okup.Akiedyonzapłaci,onaumrze,byłategopewna.
PattypołożyłasięnakońskiejszyiiuderzyłaKonkwistadorapiętamipo
bokach.Gniadoszrzuciłsięcwałem.Pędpowietrzapoderwałjejwłosyi
końskągrzywę.Wzbiłsiękurz.Mężczyźniodskoczylinaboki.Tętentkopyt
odbijałsięechemodścianzbawczegokanionu,doktóregobyłocorazbliżej.
Wtemrozległsięstrzał.
*
HrabstwoLaurelwstanieArizonaliczysiedemdziesiąttysięcy
mieszkańców,jednakniktniemiałnajmniejszychwątpliwości,ktojestwśród
nichnajbogatszyinajbardziejwpływowy.MartinAlvarezmiałposturę
niedźwiedziaiszeroką,płaskątwarzobarwiewyprawionejskóry.Włosy
wiązałwkitkę,wuszachnosiłdiamentowekolczyki,ubierałsięw
wyszywanekurtkizjeleniejskóry,ręcznejrobotybutykowbojskieirzemykz
ozdobnymwisiorkiemnaszyi.Rozpoczynałodautokomisunaprzedmieściu,
aobecniebyłdealeremkilkupoważnychmareksamochodowychnaterenie
całegostanu,atakżewłaścicielemsiecisklepówdetalicznychikilku
dochodowychposiadłościziemskich.Najbardziejdumnybyłjednakzjednej
jedynejswojejwłasności:żony-rudowłosej,zielonookiej,eksmisshrabstwa
Laurel.
PattyAlvarezbyłamłodszaodmężaopiętnaścielat.Gdyzacząłsiędo
niejzalecaćnajbardziejwpływowyczłowiekwhrabstwie,struchlała.
Wiedziałajednak,żemałżeństwozMartinemzabezpieczyjądokońcażycia.
Idapozycjętowarzyską,ojakiejnawetniemogłamarzyć,gdyjejimię
wyskrobywanoscyzorykaminaścianachtoaletdlachłopcówwszkole
średniej.Dlategoteżodpowiedziała„tak”,kiedyMartinsięjejoświadczył,a
potemzmiłymzdziwieniemzauważyła,żeszczerzepokochałamęża,który
niebabyjejprzychylił.
MartinAlvarezsiedziałprzyciężkimdębowymbiurkuwswoim
domowymgabinecieibyłbliskiwybuchu.Jedyne,cogopowstrzymywało,to
brakcelu,którymógłbyzaatakować.Poprzeciwnejstroniebiurkasiedzieli:
agentFBIThomasChandler,detektywNormanChisholmzbiuraszeryfa
hrabstwaLaureliRamonQuiroz,prokuratorokręgowy.Wpomieszczeniu
tłoczylisięinnifunkcjonariuszesłużbporządkowychiwymiaru
sprawiedliwości.DwóchtechnikówFBImajstrowałoprzytelefonieMartina.
-Wiem,żeopowiadałpanjużwszystkopanuQuirozowi,alechciałbym,
żebymniepantopowtórzył–mówiłChandler.
Martinwyglądał,jakbymiałjużdość.Zmęczyłogoopowiadanie,chciał
działać.Pohamowałsięjednakizrelacjonowałagentowidzisiejszewypadki.
-Pattyjeździkonnokażdegoranka.Czasamijeździmywedwójkę,ale
dziśmiałemosiódmejumówionątelekonferencję,wyruszyławięcsama.W
zasadziejeździtąsamątrasąinaogółjestwdomuprzeddziewiątą.Dziśnie
wróciłaoczasie,dlategoodziesiątejzacząłemsięniepokoić.Wziąłemze
sobączłowiekaipojechaliśmyjejszukać.
Martinprzerwał.Chandlerobserwował,jakhamujezdenerwowaniei
gniew.
-Konkwistadoraznaleźliśmyprzywejściudokanionu,jakieśsiedem
kilometrówstądnawschód.
-Konkwistadortojejwierzchowiec?
-Nieżyje.
-Apańskażonazaginęła?
Martinkiwnąłgłową.
-Niedalekomiejsca,gdzieleżałKonkwistador,byłanaskalekrew.
Ekipakryminalistycznajużtamzabezpieczaślady-powiedziałChandler.-
Oddadząkrewdobadań,sprawdzisię,czytokonia.-Niewspomniał,jaka
jestdrugamożliwość.-Copanzrobiłpoznalezieniuwierzchowca?
ZadzwoniłemzkomórkidoRamona.Potemczekałemprzyzwierzęciu.
-Proszęmipowiedziećotelefonieodporywaczy.
-KiedytylkoprzyjechałNorm,powiedział,żebymwracałdodomu.
Przypuszczał,żetoporwanie,ibałsię,żeniebędziemniewdomu,kiedy
sprawcyzadzwonią,byprzedstawićswojewarunki.Zadzwonilidwiegodziny
temu.Powiedzieli,żemamsięniekontaktowaćzpolicją,aleRamoniNorm
poradzilimi,żebymwaszawiadomił.
-Bardzorozsądnie.
-Podwarunkiem,żeniezabijąPatty.-MartinutkwiłwChandlerze
nieruchomespojrzenie.
-Ciludziechcąpieniędzy,panieAlvarez.Tylkootoimchodzi.Jeśli
zabijąpańskążonę,niedostanążadnychpieniędzy.
Chandlerodczekałchwilę,mającnadzieję,żeto,copowiedział,uspokoi
niecoAlvareza,aletaksięniestało.
-Proszęmiopowiedziećpokoleiprzebiegtejrozmowy.
-Dzwoniłmężczyzna,starałsięzmieniaćgłos.Powiedział:„Mamy
twojążonę.Jeślichcesz,żebywyszłaztegożywa,musiszzapłacićmilion
dolarów.Wnieznaczonychbanknotach,nominałyniewiększeniżsetka”.
Powiedziałemmu,żeabyzdobyćtakąkwotęwgotówce,potrzebnymijeden
dzień.Mazadzwonićzinstrukcjami.ChciałemrozmawiaćzPatty,aleonsię
rozłączył.Towszystko,rozmowabyłakrótka.
-Okay-powiedziałagentFBI.
-Niechpanbędziezemnąszczery.Absolutnieszczery-domagałsię
Martin.-Jakiesąszansenajejuratowanie?
Chandlermiałniewesołąminę.Pokręciłgłową.
-Niemampojęcia,jakiesąszanse.Mamzamałodanych.Niebędę
zgadywałaninicwymyślał.Uczciwiemówiąc,niewiem.Mogępanujedynie
obiecać,żezrobimywszystko,cownaszejmocy,abyodzyskałpanżonę.
PorywaczekazaliMartinowizostawićokupwgórach,podzwalonym
pniemnadstrumieniemRattlesnake,wmiejscuodległymokilkagodzinjazdy
odDesertGrove.Bankprzygotowałpieniądze,leczzgodniezpoleceniem
ChandleraMartinpowiedziałporywaczom,żepotrzebujejeszczedwóch
godzin,bokasaniemadośćwymaganejgotówki.Alvarezpodjechałpod
bankzwielką,brezentowątorbą,którąwypchałpieniędzmi,aChandler
tymczasem,korzystajączosłonyzapadającegozmierzchu,wprowadził
uzbrojonąbrygadędolasuwpobliżustrumieniaRattlesnake.
ThomasChandlerwychowałsięwFiladelfii,uczelnięukończyłw
Bostonie,awyszkoleniezawodowezdobywałwQuantico,wWirginii.Aniw
dzieciństwie,aninastudiach,aniwczasieszkoleńwFBIniemusiałleżeć
godzinamiwzimnym,mokrymlesie,natwardym,kamienistymgruncie.Bez
ruchupotrafiłwytrzymaćtylkobardzokrótko.Coparęminutpoprawiał
pozycję,starającsięzachowywaćnajciszej,jaktylkomieszczuchpotrafi.
Obserwowanieterenupozwoliłomunachwilęzapomniećo
niewygodzie.Potokwiłsięprzezlas,wodabyłagłębokaiprzezroczysta,
pieniłasięnakamieniach,któremiejscamiprzegradzałykoryto.Przez
lornetkęznoktowizoremterenwyglądałjakobrazwstarejgrze
komputerowej.
Chandlerpostawiłkołnierz,bozimnygórskiwiatrprzenikałdoszpiku
kości.Nagleusłyszałhałasiznieruchomiał.Zerknąłnazegarek.Tużpo
dziesiątej,właśnieterazpowiniensięzjawićAlvarez.Trzasnęłagałązkai
agentzobaczyłświatłolatarkinaścieżcewiodącejprzezlasdostrumienia.
Ustawiłostrośćlornetkinamiejsce,gdziewpoprzekstrumieniaburzazwaliła
drzewo.ZamomentwpoluwidzeniapojawiłasiębarczystasylwetkaMartina
Alvarezazwielkąbrezentowątorbąnaramieniu.Chandlerpatrzył,jakMartin
upychatorbępodpniem,poczymprostujesię,rozglądaszybkodookołai
ruszawdrogępowrotną.
KiedyMartinznikłnaścieżce,Chandlerwyostrzyłlornetkęnatorbie.
Nicsięniedziało.Torbależałapodkłodą,potokpłynąłwartko.Lasokrył
agentaniczymkoc.Niemógłobserwowaćtorbybezprzerwy.Wiedział
zresztą,żestrzelcy,poukrywaniwróżnychkryjówkach,teżprowadzączujną
obserwację.Poprawiłpozycjęizamknąłnamomentoczy.Zacząłzapadaćw
drzemkę,alebojącsięzasnąć,przywołałsiędoporządku.Poklepałsiępo
twarzy,chcącpobudzićkrążenieiponowniewyostrzyłobrazwnocnej
lornetce.Naglezestrumieniawynurzyłsięktośubranynaczarnoisięgnąłpo
torbę.
Chandlerwyszarpnąłbrońzkabury.-Stać!FBI!
Gdzieśzlasupodrugiejstroniepotokuotworzonoogieńzbroni
automatycznej.Chandlerrzuciłsięnaziemię.Korzystajączzamieszania,
człowiekztorbąrzuciłsiędoucieczkiwdółstrumienia.Chandlerusłyszał,że
pozostalifunkcjonariuszeodpowiadająogniem.Wstałiwskoczyłdo
lodowatejwody.Uciekającywydostałsięzkorytaiwbiegłdolasu.Chandler
zanim.Wgęstymposzyciutrudnobyłosięporuszać.Agentpotknąłsięo
korzeńiprzewrócił,akuratwchwiligdykolejnaseriazaczęłasiekaćmunad
głowąliście.Kanonadaucichła,Chandlerzerwałsięnanogi.Słyszałurywany
oddechiprzedzieraniesięprzezkrzaki.Rozległsięstrzał,ponimgłośne
sieknięcie,aktóryśzesnajperówkrzyknął:„Dostał!”
Chandlerpędziłprzedsiebie,ażwydostałsięnapolankęiomalnie
wpadłnamężczyznęwkominiarce,paskudniekrwawiącegozranywnodze.
Tenchciałsięobrócićnapostrzelonejnodze,alezawiodłagoiupadł.
Chandlerrzuciłsięnaniegoiprzygniótłdoziemi.Wywiązałasiękrótka
szamotanina,alepochwilizbiegłosięparuinnychagentówiobezwładniło
schwytanego.
-Gdzietendrugi?-Chandlerztrudemodzyskałoddech.
-Goniągo-odparłktóryś.
Chandlerprzypomniałsobiebrezentowątorbę.Rozejrzałsięwkoło,
potempoprosiłolatarkę.Poświeciłpookolicygdzieprzedchwiląstoczyli
walkę.Potemzwróciłsiędozakutegowkajdankiaresztanta:
-Gdzieokup?
Jedenzfunkcjonariuszyzerwałmukominiarkęztwarzy.Zatrzymany
miałponadmetrosiemdziesiątwzrostu,jegotwarzbyłaogorzałajakukogoś,
ktopracujenaświeżympowietrzu.Rudewłosyprzylepiłysiędoczoła.
-GdziejestPattyAlvarez?-zapytałChandler.
Mężczyznawyglądałnazmęczonego,leczniepokonanego.
-Chcęadwokata-odparł.-Nicniepowiem,pókiniedostanęadwokata.
Chandlerukląkł,wziąłmężczyznępodbrodęizmusił,bytamten
spojrzałmuwoczy.
-JeśliPattyAlvareznieżyje,dostanieszczapę-wyszeptałtakcicho,że
niktpozaaresztowanymgoniesłyszał.-Jeśliodrazupójdzieszna
współpracę,możeszuzyskaćłagodniejszywyrok.Domagajsięadwokata,a
krzesłoelektrycznemaszmurowane.
Puściłbrodęwięźnia,któryodrazuodwróciłtwarz.Napolankęwypadli
dwajzadyszaniagenci.Chcielizacząćmówić,aleChandlerpowstrzymałich
gestemdłoniiodprowadziłpozazasięgsłuchuaresztowanego.
-Niecałykilometrwgóręstrumieniabiegniejeleniaścieżka-powiedział
jedenzfunkcjonariuszy.-Poszliśmyniąpółtorakilometra.Przecinastary
dukt,któregoniemananaszychmapach.Byłytamświeżeśladyopon.
Chandlerzaklął.Wspólnikschwytanegomusiałprzejąćtorbę,kiedyobaj
byliniewidoczni.Przepchnąłsięprzezpolicjantówzpowrotemdowięźnia.
-Twójkoleśzwiałzforsą.Toznaczy,żespadnąnaciebiewszystkie
zarzuty,jakietylkoudasięwymyślić.Chybażenampomożesz,odrazu.
Maszminutęnadecyzję.
MartinAlvarezcałąsiłąwoliskupiałuwagęnaskładającymzeznanie
LesterzeDobbsie,któryposzedłnaugodęzprokuraturązarazposwoim
aresztowaniuwpobliżupotokuRattlesnakeizaprowadziłagentówFBIdo
płytkiegogrobu,gdziezakopanoPattyAlvarez.NatomiastuwagęPaula
McCanna,oskarżonegowprocesieozabójstwoPatty,pochłaniałktoś
zupełnieinny.
MelissaArnoldwtrakcieprocesuMcCannapełniłafunkcję
protokolantkisądurejonowegohrabstwaLaurel.Siadałaprzedpodium
wysokiegosądu,którezajmowałsędziaMelvinSchrieber,iprzezcałą
rozprawęzdumiewającoszybkoibezbłędniezapisywałanamaszynie
stenografującejkażdesłowo,którewypowiedzianoprzedsądem.Jeśliidzieo
nią,zdumiewającebyłonietylkoszybkieibezbłędnestenografowanie.
MelissaArnoldmiaładługiemiodowoblondwłosy,jasnobłękitneoczyipełne
wargi.Wedlezgodnejopiniiwszystkichpracownikówgmachusądówmiała
najpiękniejszenogi,jakiektokolwiekkiedykolwiekwidział.Całejejciało
byłorównieznakomite.Takznakomite,prawdęmówiąc,żePaulMcCannnie
mógłoderwaćodniejoczu-mimożeLesterDobbswłaśnieskładałzeznanie,
któremogłogoposłaćdoceliśmierci.
PaulMcCannbyłnałogowymkobieciarzem,nicwięcdziwnegowtym,
żejegouwagęzaprzątałanajatrakcyjniejszakobietanasali.Kobietyrównież
nałogowoulegałyPaulowi.Byłdobrzezbudowany,ubierałsiękrzykliwiei
nosiłbiżuterię.Miałpółdługie,wypielęgnowanewłosy,nosiłwąsyigdytylko
nadarzyłasięokazja,demonstrowałczarneowłosienieklatkipiersiowej.
Większośćmężczyznuważałatozabezguście,leczniektórekobietynie
mogłymusięoprzeć-aonzochotąprzyjmowałichawanse.
-PanieDobbs,gdziejestpanzatrudniony?-zwróciłsiędoswojego
sztandarowegoświadkaprokuratorrejonowyhrabstwaLaurel,Ramon
Cjuiroz.Ramonbyłniski,tęgiiwyluzowany,miałnasobieźleleżący
brązowygarnitur.Wsądziebyłniedopokonania.
Pytanieopracęwydawałosięprzekraczaćmożliwościintelektualne
świadka.LesterDobbsgapiłsięnaRamona,jakbytenżądałodeńwyjaśnienia
zawiłościmechanikikwantowej.Kręciłsięnaswoimmiejscuiwyglądał,
jakbybyłomuniewygodniewtanimgranatowymgarniturze,wktórygo
ubrałprokurator.
-Teraniepracuję-odparłpodługimnamyśle.
-Rzeczywiście,panieDobbs-zgodziłsięRamonzgodnąpodziwu
cierpliwością.-Aleprzedaresztowaniemświadekpracował,prawda?
-Jasne.
-Notowtakimrazie,możeopowieświadekwysokiemusądowi,jakieto
byłozajęcie?
-PracowałemnabudowieupanaMcCanna-powiedział,robiącgestw
stronęklientaAaronaFlynna.Usłyszawszyswojenazwisko,oskarżony
oderwałniechętniewzrokodbiustuMelissyArnoldispojrzałnagłównego
świadkaoskarżenia.
-Acotakiegoświadekbudował?
-SłoneczneZacisze.
-Cototakiego?
-Osiedlemieszkaniowe.Budowaliśmyczterdzieścitrzydomki
jednorodzinne,awłaściwiemieliśmybudować,boskończyłysiępieniądze.
-Skądpanwiedział,żepanuMcCannowizabrakłopieniędzyna
kontynuowanieprzedsięwzięcia?
-Sammipowiedział.Właśniedlategotozrobiliśmy.Żebymieć
pieniądze,pospłacaćwierzycieliiskończyćrobotę.
-Sprzeciw!-zawołałAaronFlynn,wstając.
-Podtrzymuję-powiedziałSchrieber.-Pouczamświadka,żebysłuchał
uważniepytańimówiłtylkoto,ocogopytają.Sędziowieprzysięgli!-
zwróciłsiędoławyprzysięgłych-proszęnieprzyjmowaćdowiadomości
tego,copowiedziałświadek,zwyjątkiemstwierdzenia,żeoskarżony
powiedziałmu,iżbudowaosiedlaSłoneczneZaciszeniemożebyć
kontynuowanazpowodubrakuśrodków.
-Świadekbyłwprzeszłościkarany,prawda?-ciągnąłRamon.
-Takjest.Kilkakrotnie.
-Czyoskarżonyotymwiedział?
-Apewnie.Właśniedlatego,żesiedziałem,uważał,żemumogępomóc.
Powiedział,żepotrzebamukogoś,ktomaprzestępczedoświadczenie.
Flynnzgłosiłsprzeciw,argumentując,żewypowiedźjestszersza,niż
wymagałotegopytanie,wzwiązkuzczymsędziaznówudzieliłświadkowi
pouczenia.Dobbssprawiałwrażenie,żejestzbyttępy,byrozumieć,oco
majądoniegopretensje.Jeśliprzysięgliodnieślitosamowrażenie,tomogli
wyciągnąćwniosek,żeDobbsjestzagłupi,byzmyślaćwczasiezeznań.
-Niechświadekopowieprzysięgłym,jakdotegodoszło,żezostał
wmieszanywporwanieizabójstwoPattyAlvarez.
-Dobra.Ztego,copamiętam,tobyłoktóregoświeczoruwkwietniu-
zacząłopowiadaćDobbs,kierującsiękuławieprzysięgłych.-Siedziałem
sobieprzybarzew„OberżyPodCzerwonymKogutem”ipopijałem
spokojniepiwo.PrzyszedłtampanMcCann.Potempamiętam,żezapytał
mnie,czyniewypiłbymznimkufelka.
-Czymiałwzwyczajupopijaćzpracownikamiwlokalu?
-Wręczprzeciwnie.Prawdęmówiąc,dotądrozmawiałemzpanem
McCannemtylkowpracy,oproblemachnabudowieitakdalej.
-Aoczymrozmawialiściewtedywbarze?
-Najpierwoniczymspecjalnym.Sport,pogoda…
-CzyrozmowazeszławpewnymmomencienaSłoneczneZacisze?
DobbszerknąłnaMcCanna.Wyglądał,jakbybyłzakłopotanyfaktem,że
zeznajejakoświadekoskarżenia.
-PanMcCannpowiedziałmi,żebudowaSłonecznegoZaciszamoże
stanąć.Niemazdolnościkredytowejczycośtakiego.Ajeślimusięnieuda
zdobyćpieniędzy,całkiemjej
zaniecha.Takpowiedział,zaniecha.
-Jakświadeknatozareagował?
-Zmartwiłemsię,żestracęrobotę,atobyładobrarobota.PanMcCann
powiedział,żewszyscystracąpracę,jeśliniespłacipożyczki.Potemzapytał
mnieowięzienie.Czybyłociężkotam,gdziesiedziałem?Zaskoczyłmnie,bo
taknagleprzeskoczyłztematunatematbezżadnegoostrzeżenia.
-Opowiedziałmuświadekopobyciewwięzieniuiotym,co
doprowadziłodoskazania?
-Takjest.Bardzogotociekawiło.Zwłaszczakiedysiędowiedział,że
siedziałemzaciężkiepobicieinapadzbroniąwręku.
-Dlainformacjisędziówprzysięgłych,tobyłydwaodrębnewyroki.
-Właśnie.
-Imapanjeszczedwawyrokizapobicie,któreniezakończyłysię
więzieniem.
-Dostałemwzawieszeniu.
-Dobrze.Cosięzatemstało,kiedyświadekopowiedziałoskarżonemu
wszystkoowięzieniu?
-Wtedynic.Wypiliśmyparępiw,pogadaliśmyoboksie.Walczyłwtedy
Tyson,jeślisięniemylę.Potemonpopatrzyłnazegarekipowiedział,żemusi
iść.Iposzedł.
-OskarżonyniewspominałopaniAlvarez?
-Wtedynie,dopieropotem.
-Toznaczykiedy?
-Jakieśtrzydnipóźniej.Szedłempopracydosamochodu,kiedypan
McCannmniezatrzymał.Zapytał,czyniechciałbymzarobićtrochęekstra.
Powiedziałem:„Jasne!”.Powiedział,żebymsięznimspotkałnaparkingu
przed„CzerwonymKogutem”.Myślałem,żesięprzesłyszałem,więc
spytałem,czynapewnochodzioparking.Odparł,żetosprawapoufnainie
chciałby,żebyktoświdział,żerozmawiamy.
-Icozdarzyłosięnatymparkingu?
-PanMcCannpodjechałikazałmiwsiąśćdoswojegosamochodu.To
niebyłotoczerwonesportoweauto,którymjeździzazwyczaj.Tobył
niepozorny,czarnystaryford.Wkażdymraziewsiadłem,aonwywiózłmnie
napustynię,gdziebyliśmysamiispytał,cobymzrobiłzapięćdziesiąttysięcy
dolarów.
Przysięglipopatrzyliposobie,natyłachsalirozprawrozległysię
pomruki.
-Coświadekodpowiedział?
-Myślałem,żeżartuje,więcteżżartemodparłem,żewłaściwie
wszystko.Potem,nawypadekgdybyonjednaknieżartował,powiedziałem,
żeczłowiekabymniezabił.Wtedyzapytał,czypopełniłbymprzestępstwo
„trochęlżejszeniżzabójstwo”.Zapytałem,ocomuchodzi.
Dobbsnapiłsięwody,poczymznówzwróciłdoprzysięgłych.
-PanMcCannpowiedziałmi,żejegofirmamapoważnekłopoty,aleon
znalazłświetnysposób,żebyznichwybrnąć.Zapytał,czysłyszałemo
MartinieAlvarezie.Odparłem:„Jasne”.KażdywDesertGrovewie,ktoto
taki.McCannpowiedział,żepaniAlvarez,mówiłoniejPatty,jestoczkiemw
głowiepanaAlvareza,iżeAlvarezzrobiwszystko,żebyjąocalić,gdybyjej
cośgroziło,naprzykładzapłacidużopieniędzy,tyle,żewystarczyna
uratowaniebudowySłonecznegoZacisza.Zapytałem,ojakichpieniądzach
rozmawiamy,awtedypanMcCannpowiedział,żeMaxAlvarezzapłacibez
mrugnięciaokiemmiliondolarów.
-Coświadekpowiedziałoskarżonemu,kiedytousłyszał?
-Powiedziałem,żewtakimraziepomogęmu,alechcęwięcejniż
pięćdziesiąttysięcy.
WDesertGrovepanowałupał,azabytkowyklimatyzatorwsalirozpraw
ledwiemieszałpowietrze.Gdysędziaogłosiłkrótkąprzedpołudniową
przerwę,większośćobserwatorówprocesuwymknęłasię,żebysięnapić
czegośzimnegoalboochlapaćtwarzwumywalni.MartinAlvarezanidrgnął.
Wkrótcezostałsamwpierwszymrzędzie.Nieodrywałoczunajpierwod
Dobbsa,potemodPaulaMcCanna.RamonQuirozzauważył,cosiędzieje.
Wychyliłsięzaniskąbarierkę,któraoddzielałapublicznośćodsąduistron,i
szepnąłcośAlvarezowi.Gdyskończył,Martinwstałiwyszedłzsali.
PowznowieniurozprawyDobbszeznał,żePaulMcCannwiedział,iż
PattyAlvarezuwielbiałajeździćkonnopopustyniiżeodbywałaprzejażdżki
rankiem,nimrobiłosięgorąco.WedługDobbsaMcCannwymyślił,aby
urządzićnaniązasadzkędalekoodhacjendy.Mianojąskrępować,zawiązać
oczyiwywieźćfurgonetkądopiwnicyopuszczonegodomuwsąsiednim
hrabstwie.DobbsmiałzgodnieztymplanempilnowaćPattywczasie,gdy
McCannbędziedogadywałsięwsprawieokupu.Wszystkoposzłozupełnie
inaczej.
-McCannzabrałmniefurgonetkąbardzowcześnierano.Pojechaliśmy
napustynięischowaliśmysięzaskałami,którepaniAlvarezzawszemijała,
takżeniebyłowidaćaninas,anisamochodu.
-Cosięwydarzyłopotem?
-Czekaliśmy,ażwkońcupanMcCannzobaczył,żenadjeżdża.Miał
lornetkę,alekurzwidaćbyłogołymokiem.Włożyliśmykominiarkii
wyjęliśmybroń.
-Ktodostarczyłbroń?
-PanMcCann.
-Proszęmówićdalej.
-Planbyłtaki,żepanMcCannwyskoczyizamacharękami,aby
zatrzymaćkonia.WtedyjazłapiępaniąAlvarezijązwiążę.Aletosięnie
udało.McCannstanąłizacząłmachać,onazwolniła.Naglecośją
wystraszyło,spięłakoniaichciałaprzejechaćprzeznas.Gdybyuciekła,
byłobypowszystkim.WtedypanMcCanntozrobił.
-Cotakiegozrobił,panieDobbs?
-Zastrzeliłkonia.Bach!Jaknafilmie.Koństanąłdęba,wymachując
kopytami.Jaknazwolnionymfilmie,koństał,krewsięlała.Zatrzymałsięna
sekundę,potemzrobiłdwakrokidotyłuiprzewróciłsię,prostonaskałę,
przygniatającpaniąAlvarez.Stałem,patrzyłeminiemogłemuwierzyć.Strzał
huknąłgłośno,jakbliskigrzmot.Potemusłyszałemstuknięcie,kiedypani
Alvarezuderzyłagłowąoskałyigłuchyłomot,gdykońupadłnanią.Jak
usłyszałemtostuknięcie,wiedziałem,żejestbardzoźle.Odrazu
pomyślałem,żesięzabiła,imiałemrację.
-CopanMcCannzrobił,jakjużstrzeliłdokonia?
-Stałjaksparaliżowany.Jataksamo,aleszybkosięocknąłem.Najpierw
gozapytałem,dlaczegotozrobił,aleonstałjakwmurowany.Chybanie
planowałzastrzeleniategokonia,zrobiłtopodwpływemimpulsu.
-Cosięstałopotem?
-PodbiegłemdopaniAlvarez.Byławstrasznymstanie.Miała
zmiażdżonągłowę.PrzywlókłsiępanMcCann.Ztrudemtrzymałsięna
nogach.Chciałmniespytać,czyonanieżyje,aleniebyłwstanie
wypowiedziećtegosłowa.
-Jakiegosłowa?
-„Martwa”.Poprostuniemógłwykrztusić.Powiedziałemtozaniego.A
onusiadłnapiaskuizacząłmówićdosiebie.
-Comówił?
-„OBoże,oBoże”.Powtórzyłtoparęrazy,ijeszcze:„Coteraz
zrobimy?”.Powiedziałemmu,żepowinniśmyjaknajszybciejstądspieprz…
znaczy,wynosićsięstąd.
-Zrobiliścietak?
-Nie.Zatkałsobierękamiuszyikazałmisięzamknąć,bochciał
pomyśleć.Powiedziałem:„Jakpanchce”,alemiałemzamiarzabrać
furgonetkęiwiać,gdybydalejtaksiedział.Właśniebyłemgotówodjeżdżać,
kiedyonzrobiłcoś,comniezaskoczyło.
-Cotobyło?
-Wyciągnąłtelefonkomórkowyizadzwoniłdokogoś.
-Niechświadekpowie,ileosób,jegozdaniem,byłozamieszanychwto
porwanie?
-Wtedyuważałem,żetylkodwie,jaioskarżony.
-Itentelefonuświadomiłświadkowi,żedospiskunależyjeszczektoś
trzeci?
-Takjest,aleniewiemkto,bosłyszałemtylkoto,comówiłpan
McCann,aonanirazuniezwróciłsiędorozmówcypoimieniu.
-Proszęopowiedziećprzysięgłymprzebiegtejrozmowy.
-Byłakrótka.Najpierwpowiedział,żewszystkosię…-Dobbsprzerwał
ipopatrzyłnasędziego.-Czymogęużyćbrzydkiegosłowa?
-Dokładnośćjestniezwykleistotna-odparłSchrieber.-Proszę
przytoczyćściśletesłowa,którychzdaniemświadkaużyłoskarżony.
-Dobrze.-Dobbsznówzwróciłsiędoławyprzysięgłych.-Powiedział,
żewszystkosięspieprzyło,wyjaśnił,żemusiałzastrzelićkonia,bopani
Alvarezchciałauciec.Potemsłuchałprzezchwilę.Niemiałjużnasobie
kominiarkiizobaczyłem,żerobisięczerwony,jakbymuktośzmyłgłowę.Po
chwiliusłyszałem,żezapytał,comarobić.Paręrazypokiwałgłową,potem
sięrozłączył.Zapytałem,zkimrozmawiał,aleodparł,żetoniemójinteres.
Powiedziałem,żemójjakcholera,bobioręwtymwszystkimudział,adoszło
dotego,żePattyAlvarezjestmartwa.Wtedyzdradziłmiplan.
-Naczymmiałpolegać?
-Natym,żebyudawać,żeonażyje.Pochowaćzwłokiizażądaćokupu.
Powiedziałmi,żetojedynysposób,abyśmydostalijakieśpieniądze.
-Coświadeknatoodpowiedział?
-Powiedziałem:„Okay!”.Przecieżrobiłemtodlapieniędzy,aMartin
Alvarezniewie,żejegożonanieżyje,bonibyskądmawiedzieć.Dlaczego
miałemodmówić?
Rozprawęprzerwanoopiątej,pozakończeniuzeznańLesteraDobbsa.
AaronFlynnpowiedziałkilkasłówdoklienta,poczymzebrałpapiery,a
strażnikodprowadziłDobbsazpowrotemdoaresztu.Poukończeniustudiów
prawniczychAaronFlynnniemiałofertpracyaniwfirmachprywatnych,ani
wadministracjiwPhoenixiTucson.Rozpaczliwieposzukiwałposadyigdy
dowiedziałsięorezygnacjiprokuratoraokręgowegohrabstwaLaurel,
natychmiastzgłosiłsiędoprokuratury.Odszedłpodwóchlatachiniedaleko
sądówzałożyłjednoosobowąkancelarięwtanimbiurzewlokalusklepowym
wychodzącymnaulicę.Wiązałjakośkonieczkońcem,chwytająckażdą
sprawę,którasiętrafiła,ażpewnegodniazgłosiłsiędoniegoPaulMcCann.
McCannplanowałprzekształcićgruntynaperyferiachDesertGrovew
osiedlemieszkanioweSłoneczneZaciszeizatrudniłFlynnajakoswojego
radcęprawnego.Flynnmiałnadzieję,żeMcCannstaniesięjegostałym
źródłemłatwychdodatkowychdochodów,alewkrótceokazałosię,że
problemyMcCannazajmująmucałyczas.Zaczęłosięodkłopotówz
robotnikami,potemzpozwoleniaminabudowęodwładzhrabstwa.Nie
rozumiał,skądtekłodypodnogami,pókiniedowiedziałsięodkogoś,że
gruntami,naktórychMcCannrozpocząłbudowę,byłzainteresowanyMartin
Alvarez.Nieminęłoparęmiesięcy,aMcCannznalazłsięnakrawędzi
bankructwa-itwierdził,żetowszystkoprzezAlvareza.KiedyLesterDobbs
zgodziłsięzeznawaćwzamianzazłagodzeniewyroku,nikogoniezdziwiło,
żewskazałnaMcCannajakoczłowieka,któryzleciłmuporwaniePatty
Alvarez.
DoFlynna,szykującegosiędowyjściazsalirozpraw,podeszłażona
Paula,Joan,chudakobietaobladejcerzeikruczoczarnychwłosach.Flynn
podejrzewał,żejejchorowitywyglądinerwowośćbezpośredniowynikająz
pożyciazjegoklientem.Dwukrotnieskładałapozeworozwód,ale
wycofywałago,gdyPaulobiecywał,żebędziejejwiernyiprzestaniejąbić.
JoanpracowałajakosekretarkawkancelariiGene’aArnoldaitoonaze
swojejpensjipłaciłahonorariaFlynna.
-PanieFlynn-zapytałanerwowo-mogęzpanemporozmawiać?
-Oczywiście,Joan.
-CopansądziozeznaniachDobbsa?
-Ciężkocośpowiedzieć-odparłwymijająco.Nauczyłsię,żezJoan
lepiejnieprzesadzaćzeszczerością.Byładelikatnajakporcelanowybibelot.
Odaresztowaniamężaobgryzłasobiepaznokciedokrwiidostałanerwowego
tikuwkącikulewegooka.
-Wierzymupan?
Flynndladodaniaotuchypołożyłjejrękęnaramieniu.
-Paulprzysięga,żejestniewinny,Joan.Ajajestemjegoadwokatem.
Odpowiedźzdawałasięjąuspokajać.Jeślinawetzauważyła,żewyłgał
sięododpowiedzinapytanie,niedałategoposobiepoznać.
-Jateżbędęzeznawać,prawda?-spytałaporazkolejny.
-Naturalnie.
-Byłnarybach.Wychodziłprzedświtemnaryby,widziałamgo.W
furgonetcemiałwszystkiewędki.
-TonapewnoPaulowipomoże-mówiłFlynnkojącymtonem.-A
laboratoriumkryminalistycznenieznalazłonicwfurgonetce,coby
świadczyło,żepaniąAlvarezniąwieziono.Nieznalezionoteżokupu.Aślady
naleśnejprzecincepochodziłyodskradzionegosamochodu,któryznaleziono
kilkadnipóźniejwinnymhrabstwie.
-Bojęsię,panieFlynn.Niewiem,cozrobię,jeśliPaulazamknąw
więzieniu.-Odwróciłaoczy.-Niełatwoznimżyć.Wiepanprzecież,że
uderzyłmniekilkarazyiżemniezdradzał.Wiepan.
-Wiem,Joan.
-Alepotrafibyćtakikochający.
Odniósłwrażenie,żestarasięprzekonaćniejego,leczsamąsiebie.
-Tegowieczoru,gdymiałmisięoświadczyć,zawiózłmnienaBishop’s
Point.Byliśmysami.Świeciłksiężycwpełni,ananiebieroiłosięodgwiazd.
Powiedział,żechciałbytamzostaćzemnąnazawsze.Naprawdęchciał.
Wszystkobyłobydobrze,gdybyśmytylkomoglitamzostać.
RamionaJoanzadrżały.Chlipnęła.Flynnobjąłjąramieniemi
przycisnął.
-No,już,już.-Dałjejchusteczkę,bysobieotarłaoczy.
Usiłowałasięuśmiechnąć,alewargiwykrzywiłysięwkolejnym,
przełkniętymszlochu.Flynnjeszczerazdotknąłjejramienia.
-Niedajsię,Joan.Zaparędnibędziepowszystkim.
-Postaramsię.-Terazzdobyłasięnadziarskiuśmiechiodeszła,a
AaronFlynnodetchnąłzulgą.
Gdywróciłdobiura,byłojużwpółdoszóstejisekretarkaposzłado
domu.Wyciągałzaktówkidokumentacjęprocesową,kiedydodrzwi
zapukałaMelissaArnold.Podskoczył.
-Przepraszam,żepanaprzestraszyłam–powiedziałazdrwinąwgłosie.
Oparłasiębiodremofutrynę.-Zdajesię,żechciałpanzemnąomówićcośw
sprawiedzisiejszegoprotokołuzzeznańLesteraDobbsa.
-Owszem,paniArnold-odparłFlynnnerwowo.Nieudawałomusię
zachowaćspokojuducha,gdyznajdowałsięsamnasamzżonąGene’a
Arnolda.-Możewejdziepanidośrodka.
-Przygotowywanieprotokołówtociężkapraca-oświadczyłaMelissa,
zamknąwszyzasobądrzwi.-Będęmusiałaposiedziećnadtymdopóźna,ito
samajakpalec.
-Możemógłbympaniwczymśpomóc?
Melissaprzycisnęłasiędoniegoiuciszyłapocałunkiem.Flynnchwycił
brzegjejspódnicyiuniósł,ażjegodłonieznalazłysięnajedwabnych
majteczkach.Zachwilęnakanapiezrywalizsiebieresztkigarderoby.
*
WmowieobrończejAaronFlynnzwracałuwagęnabrakwiarygodności
świadka.Wzamianzaobciążającezeznaniawychodziłnawolność.Nie
dostałnawetwyrokuwzawieszeniuzapróbęporwania-takibyłjedyny
zarzut,jakiwysunęłaprokuratura.Chociażprzysięgliwiedzieli,żeDobbs
miałmotyw,abykłamać,uwierzylimu,boniesprawiałwrażeniakłamcy,a
PaulMcCannniemiałalibi.Podwugodzinnejnaradziewydanoorzeczenie
„winien”wodniesieniudowszystkichzarzutów,wtymtakżeoskarżeniao
morderstwo.
McCannprzyjąłtoźle.Załamałsięcałkowicie.Krzyczałipłakał.
Przysięgał,żejestniewinnyiżeDobbskłamie.Flynnobiecałzałożyćrewizję
iwalczyć,jeślibędzietrzebaażwSądzieNajwyższym.Wniesieapelację,gdy
tylkoMelissaArnold,protokólantka,sporządzipełnyprotokółsprawy.
Taksięjednakniestało.TydzieńporozprawiePaulaMcCannaMelissa
Arnoldznikła.
*
Ktośpukałdodrzwisypialni.MartinAlvarezwstał,zaspany,ipopatrzył
nazegareknanocnejszafce.Wpółdotrzeciejnadranem.
-SeńorAlvarez-zawołałmęskigłos.Alvarezrozpoznałjednegoze
swoichochroniarzy.
-Wejdź.
Wkroczyłmuskularnymłodyczłowiek.
-Cosiędzieje?
-PrzyszedłseńorArnold.
-Czegochce?
-Niepowiedział,alejestbardzozdenerwowany.
-Dobrze.Zaprowadźgodogabinetu,podajcośdopicia.Zarazschodzę.
WdzieńpoaresztowaniuLesterDobbszaprowadziłpolicjęnamiejsce,
gdziepochowanonapustyniPattyAlvarez.Martinbyłwdomu,gdydotarło
doniegopotwierdzenie,żeżonanieżyje.Pojechałdokostnicy,dokonał
identyfikacjizwłok,poczymwróciłdohacjendyiruszyłsięzniejtylkona
pogrzebPattyirozprawęMcCanna.Znajomipróbowaligoodwiedzaćz
kondolencjami,alenieprzyjmowałich.Arnoldjednakbyłkimśinnym.Był
kimświęcejniżradcąprawnymMartina.Pracowałdlaniegozagrosze
jeszczewtedy,gdyMartinbyłnikim.Zawszetrwałprzynim,nawetw
najtrudniejszychczasach.
Alvarezubrałsięszybko.Zastałprzyjacielawgabinecie,chodzącego
tamizpowrotem,ztwarząwełzachipotarganymiwłosami.
-Niemajej-powiedziałGene.
-Kogo?
Geneosunąłsięnakrzesłoizanurzyłtwarzwdłoniach.
-Melissy-jęknął.
GeneArnoldbyłwzrostumniejniżśredniego,łysiałidochowałsię
brzuszka.Trudnobyłogouznaćzaprzystojnego,dlategoteżjegoślubz
Melissąwszystkichzaskoczył.Spotkalisięprzyjakiejśsprawiesądowejw
LosAngeles,gdziepracowałajakoniezależnysprawozdawcasądowy.Gene
opowiadał,żewłaśniewyrwałasięzokropnegomałżeństwa.Jejuroda
zwaliłagoznógioświadczyłsięjejpopierwszejrandce.PobralisięwLas
Vegas,amiesiącmiodowyspędziliwCaesar’sPalace.
Oddnia,kiedyGeneArnoldprzywiózłMelissędoDesertGrove,zaczęto
plotkować,żewyszłazaniegodlapieniędzy.Alvarezowieczęstogościli
młodychmałżonków.Pattytwierdziła,żeMelissanigdyniekochałamęża-
byłdlaniejpoprostukimś,nakimmożnabyłopolegaćiktozapewnia
wygody,ktojąubóstwiainigdyniezdradzi.
AlvareznalałArnoldowipodwójnąwhiskyizmusiłdowypicia.Gdy
Geneuspokoiłsięwtakimstopniu,żemógłsensowniemówić,zrelacjonował
Martinowi,cosięzdarzyło.
-Melissawyszłaranodopracy.Japoszedłemdokancelarii.Okołowpół
dodziesiątejzadzwoniłaMargezbiuraMela,żebyzapytać,czyMelissajest
chora.-TwarzGene’awyrażałarozpacz.-Niedotarładopracy,Martinie.
PierwsząmyśląMartinabyło,żeMelissapoprosturzuciłamężainudę
DesertGrove.Wiedział,żeoddawnamiaładosyćiGene’a,imiasta.Swój
wniosekopierałnafakcie,żenaprzyjęciuzokazjiDniaNiepodległości
wyraźnienaniegoleciała.Grzeczniejąodprawiłinigdynikomuniemówiło
tymincydencie,alezacząłjąbacznieobserwowaćizauważył,żeflirtujena
prawoilewo.
-Margepowiedziała,żeniktMelissywsądachniewidział.
Zadzwoniłemdodomu,bopomyślałem,żemożeźlesiępoczułaiwróciła.
Telefonnieodpowiadał,więcpojechałem,żebysprawdzić,czynieśpialbo
niezasłabła…
-Iniebyłojej?
Genepokręciłgłową.Wciążmubyłotrudnomówić.
-Wszystkiejejrzeczyzostałynamiejscu.Walizkiteż.Żadnegolistu.
Nieuciekła,Martinie.
Martinpoczułzłowróżbneściśnięciewżołądku.
-Dzwoniłeśdoszeryfa?
-Nie.Comiałempowiedzieć?Przecieżniebyłojejdopieroparęgodzin.
Najpierwsięmartwiłem,alekiedyzadzwoniłemdoszpitalaiokazałosię,że
jejtamniema,topomyślałem,żezarazzadzwoniiwyjaśni,cosięstało.
Szeryfnicbyminiepomógł,zresztąniemógłniczrobić,pókiniebyło
jakiegośdowodu,żestałosięcośzłego.
-Aterazjest?
-Byłtelefon…-Geneprzerwał,ztrudemoddychając.-Ktośmówił
zmienionymgłosem.Takgrubym,żezpoczątkuledworozumiałem.-Znów
zacząłpłakać.Wreszciewykrztusił,comiałdopowiedzenia.
-Mająją.Tocisami,którzyporwaliPatty.
Martinowizrobiłosięniedobrze.
-Cisamiludzie-załkałGene.-Takpowiedziałten,codzwonił.Zabiją
ją,jeślizawiadomiępolicję.Comamrobić?Kochamją.Muszęjąuratować.
GeneszukałuAlvarezapomocy,aletenniebyłwstaniemyśleć.
-Pozwolilicizniąporozmawiać?
-Nie.Chciałem,alepowiedzieli,żenie.
-Ilechcą?
-Siedemdziesiątpięćtysięcydolarówalbojązabiją.
-Możeszzdobyćtakiepieniądze?
-Ztrudem.Mamrachunekemerytalny.Pieniądzenicdlamnienie
znaczą.TylkoMelissa.Jeślijązabiją…
-Cocikazalizrobić?
-Skontaktująsięzemnąkołopiątejwieczorem.Mambyćwdomu.
Powiedzieli,żemnieobserwująibędąwiedzieli,jeślizawiadomiępolicję
albobędęmiałtelefonnapodsłuchu.
-Comogędlaciebiezrobić,Gene?
-NiechcęryzykowaćpójścianapolicjęczydoFBI.Popatrz,jak
spieprzylitwojąsprawę.
Martinkiwnąłgłową.Genepochyliłsiędoprzoduizłożyłręceniczym
poddanyprzedkrólem.
-Zawiezieszimtepieniądze,Martinie?-Arnoldspuściłoczy.-Nie…
nienależędoodważnych.Popatrznamnie.Comógłbymzrobić,żebyją
ratować?Tyjesteśtwardy.Jeślibędziejakaśszansa,możeszimwydać
walkę…
Głosmusięzałamał.Byłatożałosnairozpaczliwaprośba.
-Towogóleniemasensu,Gene.NiejestemjakimśRambo,acifaceci
niebędąwalczyćuczciwie.Toniejestżadenfilmkungfu,gdziezłoczyńca
odrzucabrońiwalczywręczzbohaterempozytywnym.Będąmielipistoletyi
zastrzeląmnie,jeślitakimbędziepasować.WdalisięwstrzelaninęzFBI.
-Przepraszam.Maszrację.Niewiem,comiprzyszłodogłowy.-W
głosieGene’abrzmiałażałość.-Muszęliczyćnato,żeMelissażyjeiżeją
wypuszczą,kiedyimzapłacę.
Alvarezpopatrzyłnazegarekstojącynabiurku.Minęłatrzecia.
Rozmyślałgorączkowo.Niewiedział,czyMelissaArnoldżyje,aletonie
znaczyło,żepozwoliprzyjacielowisamemupaktowaćzporywaczami.To
byliludzie,którzyzamordowaliPatty,nadarzałasięsposobnośćzemsty.
-Zawiozęciędodomu-powiedziałspokojnie,niedającposobie
poznać,oczymmyśli.-Zostanęztobą.Zobaczymy,copowiedzą.Potem
postanowimy,codalej.
*
Kiedytelefonzadzwonił,pieniądzespoczywałyjużwsportowejtorbie,a
Martinpodjąłdecyzję.Genezłapałsłuchawkęiprzycisnąłjądoucha,nie
czekającnadrugidzwonek.Martinsłyszałjego„rozumiem”i„tak”,apotem?
„Czymojażona…”,ipowyrazietwarzyGene’apoznał,żerozmówca
rozłączyłsię,niepozwoliwszymuporozmawiaćzMelissąaninawetnie
zapewniwszygo,żewszystkozniąwporządku.
-Gene?-spytałcicho.
Arnoldgapiłsięnaaparat.
-Copowiedzieli?
-Odautostradyjestzjazdwbocznąszosęgdzieśprzymościenadrzeką
McPherson.-Jegogłosbrzmiałniezbytprzytomnie.-Przyterenach
wypoczynkowych.
-Znamtędrogę.
RzekaMcPhersonpłynęłagłębokimwąwozemniecałeczterdzieści
kilometrówodDesertGrove.Służbaparkównarodowychzorganizowałanad
niąterendlaturystów.Parking,biwak,przystańpontonów,którymiodbywano
spływyporzece.ZeszłegolataMartinzPattyiArnoldowieurządzilisobie
takispływ.
-Dziś,jaksięściemni,mampojechaćtąszosądwakilometry,poczym
zostawićsamochódprzygruntowejdrodzeprowadzącejdorzeki.Chcą,
żebymposzedłpiechotądorzeki,ażdomiejsca,gdzierzekazakręcaprzy
urwisku.Tammamzostawićpieniądzeiwrócićdodomu.
-Acopotem?
-Niepowiedzieli.
-Dziwnyplan.Dróżkanadrzekębyłajedynądrogąodszosydomiejsca
biwakowego.Zdrugiejjednakstronynocąbyłotomiejscezupełnie
nieuczęszczaneiporywaczwidziałbydobrzekażdego,ktośledziłbyGene’a.
-Zawiozęimtepieniądze-powiedziałMartin.
Genezdziwiłsię.
-Dajspokój.Chybaoszalałem,prosząccięoto.
-KtośmusiczekaćtutajnaMelissę.
-Niemogęcięprosićocośtakiego.
-Jesteśmoimprzyjacielem,Gene.Iwcalenieproszęcięopozwolenie.
Genepróbowałsięspierać,alepowstrzymałagodeterminacja,którą
zobaczyłwtwarzyMartina.
-Dzięki-wyszeptał.-Nigdycitegoniezapomnę.
*
Nocnapustynibyłazimna,iMartinwłożyłwiatrówkę,niechcąc
zmarznąć.Szedłwdół,dorzeki,atorbazpieniędzmiobijałamusięonogi.U
pasamiałautomatycznypistoletkalibru.45,azdrugiejstronymyśliwskinóż
wpochwie.PlanMartinabyłprosty.Obezwładnistrzałemwnogiczłowieka,
któryprzyjdziepopieniądze,apotembędziegotorturowaćtakdługo,ażsię
dowie,gdzieszukaćMelissyArnoldijakbrzmiąnazwiskawszystkich
zamieszanychwteporwania.
Zadniabyłotoślicznemiejsce-strome,czerwoneurwiska,
wypielęgnowanazieleńwotoczeniuprzystaniikojącynieustannyszmer
rwącejwody.Wnocy,ajeszczewsytuacji,gdywcieniumógłkryćsię
morderca,miejscetraciłowielezeswegouroku.
Jedyneświatłodawałygwiazdyipołówkaksiężyca,Martinporuszałsię
więcpowoli.Przeszedłokołoczterystumetrów,domiejscagdzierzeka
zakręcała.Pierwszebystrzerozpoczynałosięniedalekozazakrętem.Droga
zwężałasięizazakrętemprzechodziławzwykłąścieżkę.Martinprzeszedł
kołopiętrzącejsięskałyirozejrzałsię.Pozarzadkimikrzakaminictunie
było,jeślinieliczyćwysokiejskalnejściany.Jeśliktośbysiękryłzajednym
zwieluwystępówskalnych,niezobaczyłbygo.Martinzostawiłpieniądzei
wróciłkawałektąsamądrogą,poczymschowałsię
wciemnościach.
Przezbliskotrzykwadransenicsięniedziało.PotemMartinusłyszał
cichekroki.ChmuryprzesłoniłyksiężyciMartinztrudemdostrzegł
człowiekapochylającegosięnadsportowątorbą.Wyciągnąłgłowę,żeby
lepiejwidzieć,izmieniającpozycję,strąciłjakiśkamień.Jegoodgłos
zabrzmiałwciszyjakłomotbutelekspadającychnaposadzkęw
supermarkecie.Porywaczodwróciłsię,aMartinsięgnąłpobroń.Kiedy
celowałzczterdziestkipiątki,usłyszałtrzaskstrzałuipoczułprzeszywający
bólwlewymramieniu.Zrobiłkilkaniepewnychkrokówiupadł.Uderzył
głowąoziemię.Zewszystkichsiłstarałsięnietracićprzytomności.Strzelił,
abyodstraszyćnapastnika,którymógłchciećgodobić.
Rozległysięjeszczedwastrzały,Martinodpełznąłzaskałę,szukając
ukrycia.Cośplusnęło.Wyjrzałzzakamienia.Błyskistrzałówoświetliły
niewielkipontonpłynącyszybkowdółrzeki.Martinzacząłstrzelać,ale
pontonzniknąłzazakrętem.Ramiępaliłogożywymogniem.Miałmdłościi
nogisiępodnimuginały.Dobijałagoświadomość,żejegonieudolność
mogłakosztowaćMelissęArnoldżycie.
Kuśtykałdróżką,którawydawałasięnieprawdopodobniedługaistroma.
Wydawałosię,żeminęłowielegodzin,nimdotarłdosamochodu.Przezcałą
drogędodomuGene’aArnoldawalczyłzfalamiomdlenia.Przeddomem
opadłcałymciężaremnakierownicę,naciskającklakson.Geneznalazłsię
przynimnatychmiast,zbladłjakchusta,widząc,ilekrwiMartinstracił,i
wyciągnąłprzyjacielazsamochodu.Stękając,przełożyłzdrowąrękę
przyjacielaprzezswojeramięizaprowadziłgododomu.Gdyznaleźlisięw
środku,zadzwoniłdoszpitala.Potemdoszeryfa.
-Czujeszsięnasiłachodpowiadać?-spytałdetektywNormChisholm
zesłużbyszeryfahrabstwaLaurel,wchodzącdoszpitalnegopokojuMartina.
-Siadaj.Spodziewałemsięciebie.CoświadomooMelissie?
Normzaprzeczył.
-AjaksięmaGene?
-Nienajlepiej.Niezbytmądrzetowymyśliliście.
-Niedobijajmnie.Geneniechciałzawiadamiaćpolicji.Bałsię,że
zabijąMelissę.-Martinzachmurzyłsię,wjegogłosiezabrzmiałonapięcie.-
Sposób,wjakiFBIzałatwiłasprawęPatty,przeraziłgonienażarty.
Chisholmniechciałdotegowracać.ZapytałMartina,cozdarzyłosię
nadrzeką.KiedyAlvarezskończył,Chisholmprzedstawiłbieżącąsytuację.
-Posłaliśmyekipękryminalistycznądoprzystani,gdzieciępostrzelono.
Porywaczeodpłynęlistamtąd,alenieznaleźliśmynic,copomogłobyustalić
ichtożsamość.
-Nic?
Normpokręciłgłową.
-Martinie,jakabyłaznichpara?
-ChodzioMelissęiGene’a?
Detektywprzytaknął.
-Genejąubóstwia.
-Aona?Wyglądałanaszczęśliwą?
-DesertGroveniejestzbytatrakcyjne,jeślijestsięprzyzwyczajonym
dowielkiegomiasta.Noiróżnicawieku…-odparłpochwilimilczenia.-
Dlaczegopytasz?
-CzyGeneniewspominałoproblemachwmałżeństwie?
-Nie,nigdy.Doczegozmierzasz,Norm?
Detektywrozłożyłręce.
-Pewniedoniczego.Zastanawiamsiępoprostu.
PojegowyjściuMartinzadzwoniłdoGene’aArnolda,którywciążbył
przybity.Środkiprzeciwbólowe,którymiMartinaszpikowalilekarze,trochę
gootumaniły,niepotrafiłyjednakstłumićwyrzutówsumienia,którego
dręczyły.
29
KiedydwadnipóźniejNormChisholmwkroczyłdogabinetuRamona
Cjuiroza,sprawiałwrażeniepodnieconego.Usiadłnaprzeciwkoprokuratorai
wręczyłmukartkęzzaprzysiężonymzeznaniem,podpisanymprzezAarona
Flynna.
-NapiszwniosekonakazrewizjidomuGene’aArnolda,jegodomku
letniskowegonadrzekąMeander,samochoduisamochoduMelissyArnold.
NapoparciemasztozeznanieAaronaFlynna.
Cjuirozzrobiłzdumionąminę.
-Ocochodzi?
-Wiesz,żesądowiprotokolanciwczasierozprawyużywająmaszyny
stenografującej.
Cjuirozkiwnąłgłową.
-Tamaszynazapisujenadyskietkękomputerową.Kiedypotrzebnyjest
pełenprotokół,protokolantprzenosidyskietkędokomputeraizapomocą
specjalnegooprogramowaniatłumaczystenogramnazwykłytekst.Flynnowi
potrzebnybyłstenogramzrozprawy,żebywnieśćapelacjęwsprawie
McCanna.ZwróciłsiędosędziegoSchriebera,żebywyznaczyłkogośdo
sporządzeniaprotokołówwzastępstwiezaginionejMelissyArnold.Inni
prawnicymielitensamproblem.Sędziawyznaczyłnowegoprotokolanta,ale
tenniepotrafiłsporządzićżądanychdokumentów,ponieważniemożna
znaleźćaninotatek,anidyskietekMelissy.Szukaliwjejpokojuwsądach,
potemzadzwonilidoGene’a.Ontwierdzi,żeniemaichwdomu.Sędzia
uważa,żeMelissamogłajemiećwsamochodzie,alegowciążnie
znaleziono.Tadokumentacjajestbardzoważna.
-Jasne.Sądapelacyjnymusimiećdowglądupełnądokumentację
procesu,żebymócsprawdzić,czysędzianiepopełniłwczasierozprawy
jakichśbłędów,któremogływpłynąćnaorzeczenieprzysięgłych.Bez
protokołówniemożnawnieśćrewizji.
-ChcęprzeszukaćdomGene’aitendomeknadrzeką.NotatkiMelissy
sąwłasnościąpaństwową.
-DlaczegopoprostuniepoprosiszGene’a,żebysamsięrozejrzał?
-Niechcęgospłoszyć.Genestałsiępodejrzanym.
-Chybażartujesz.
-Niemamjeszczenickonkretnego.Sąsiedzitwierdząjednak,żeGenei
Melissaostatnioczęstosiękłócili.Byćmożechciałaodniegoodejść.
-Sądzisz,żejązabiłiupozorowałporwanie?!-spytałz
niedowierzaniemQuiroz.-PrzecieżMartinsłyszałjegorozmowę
telefonicznązporywaczami.
-Był,kiedyzadzwoniłtelefon,alesłyszałtylkoto,comówiłArnold.
Genemógłsięumówić,żebyktośdoniegozadzwonił,apotemmógł
pojechaćwgóręrzekidoAngelFordispłynąćpontonemdomiejsca,gdzie
czekałMartin.
Quirozpokręciłgłową.
-Tosięnietrzymakupy.PrzecieżgdybyMartinnieczekałiodrazu
wróciłdoGene’a,zobaczyłby,żeniemagowdomu.Wszystkobysię
wydało.
-Nie.PowiedziałbyMartinowi,żeporywaczezadzwonilijeszczeraz,
kazalijechaćgdzieśpoMelissę,onpojechał,alejejtamniebyło.Cośwtym
stylu.
-CzypodejrzewaszGene’atakżeoudziałwporwaniuPattyAlvarez?
Chisholmzastanawiałsięchwilę,poczympotrząsnąłprzeczącogłową.
-Nie,tobyłasprawkaPaulaMcCannaodpoczątkudokońca.Alez
zeznańDobbsawynikało,żebyłjeszczejakiśtrzeciuczestnikspisku,imoże
tonatchnęłoGene’apomysłemupozorowanegoporwania.
-Niewierzęwtowszystko.ZnamGene’a.Nikogobyniezabił,a
Melissęwprostuwielbiał.
-Ramon,zadługosiedziszwtejbranży,żebyniewiedzieć,żekażdy
możezabić,jeślizajdąpewneokoliczności.Takczyinaczejnietwierdzę,że
Genejestwinny,twierdzętylko,żejestpodejrzany.Możesięgrubomylę,ale
zajegoniewinnośćniedałbymsobierękiuciąć.
30
Dwadnipóźniej,odziewiątejwieczorem,uMartinaAlvarezazadzwonił
telefon.TobyłGene.Sądzączgłosu,znajdowałsięnaskrajuhisterii.
-Jestemwwięzieniu.Twierdzą,żezabiłemMelissę.
-Spróbujochłonąć,Gene.Czyjestprzytobiektoś,ktosłyszy,co
mówisz?
-Ramon,NormChisholm.Znamtychfacetów.Toniedowiary,cooni
robią.
-Zarazdociebieprzyjadę.Weźsięwgarść.Nicniemów.Powołajsięna
prawoodmowyzeznań,pókiniebędzieszmiałobrońcy.Rozumiesz?
-Tak.Dziękujęci,Martinie.
-DajmidotelefonuRamona.
Zachwilęodezwałsięprokuratorokręgowy.
-Cowy,docholery,wyprawiacie,Ramon?
-Dlamnietoteżtrudnasprawa,Martinie,alemamydowody
obciążające.
-ŻeGenezabiłżonę?
-Tak.
-Tojakaśbzdura.Genetonajłagodniejszyczłowiekpodsłońcem.Coś
schrzaniliście.
-Przeszukaliśmyjegodomekletniskowynadrzeką.RzeczyMelissy,
któremiałanasobiewdniu,kiedyzniknęła,znaleźliśmywepchniętedo
szuflady.Całewekrwi.NiemamyjeszczetestówDNA,alelaboratoriumdało
namjużwstępnewyniki.Grupakrwisięzgadza.Kołodomkustałteżjej
samochód.
-Ktośgowrabia.Geneniejestidiotą.Gdybyjązabił,niezostawiłby
takichkompromitującychdowodów.
-Niemamzamiaruztobądyskutować.Jestemprokuratorem
okręgowymtegohrabstwaimuszęwykonywaćswojeobowiązki.
Martinugryzłsięwjęzyk.Ramonmiałrację.Jeślibędziewywierałna
niegonacisk,tylkogozirytuje.
-Mogęsięznimzobaczyć?
-Tak.Alepowołamcięnaświadka,jeślipowiecicośosprawie.
-Będęotympamiętał.Acotyzamierzasz?Chceszgoterazprzydusić?
-Nie.Genejestwtejchwiliwstrasznymstanie.Sędziaodrzuci
wszystko,comiterazpowie.JeślizabiłMelissę,przygwożdżęgo,alechcęto
zrobićczysto.
*
Genebyłtrzymanywizolacjiodinnycharesztantów,nasamymkońcu
bloku.Szeryfpostawiłprzynimstałąstraż,bojącsię,żemożechciećodebrać
sobieżycie.Arnoldleżałnażelaznejpryczyigapiłsięwsufit.Strażnik
otworzyłdrzwiceli,Martinwszedłiusiadłnaskrajupryczy.
-Niezabiłemjej.
Martinpołożyłprzyjacielowirękęnaramieniu.
-Przecieżwiem,Gene.
-Byładlamniewszystkim.-Oczywypełniłymusięłzami.-Moim
życiem…przecież…oJezu,Martinie…
Genezałkałtakgwałtownie,żespazmwstrząsnąłjegocałymciałem.
Podciągnąłnogiizwinąłsięwpozycjęembrionalną,odwróconytwarządo
betonowejściany.
-Chciałaodemnieodejść.Powiedziała,żesięnudzi,żejająnudzę.
Powiedziałem,żepojadęzaniąwszędzie,tylkożebyprzyniejbyć.
-Och,Gene.
Martinznówdotknąłramieniaprzyjacielaiścisnąłjepocieszająco.
OddechGene’astopniowosięuspokoił.Genewytarłoczy,alewciążnie
patrzyłnaMartina.
-Nieobchodzimnie,cozemnązrobią.
-Musicięobchodzić.Niezabiłeśjej.Jeśliniebędzieszsiębronić,
prawdziwymordercaunikniekary.
-Nieobchodzimnieto.Pokazalimijejrzeczy.Byłyprzesiąkniętekrwią.
Onanieżyje.Niewskrzesijejodnalezieniemordercy.
-Gene,posłuchajmnie.Niktlepiejodemnieniewie,coczujesz.Nikt.
Aleniewolnocirezygnować.Musiszwalczyć.
Genenieodpowiedział.
-Domyślaszsię,cosięmogłostać?Skądtoubraniewzięłosięw
domku?
Genepokręciłprzeczącogłową.
-Domekjestprawiedwiegodzinyjazdyzmiasta.Gdybyporywaczem
byłktośobcy,niewiedziałbyonim.
TowzbudziłozainteresowanieGene’a.
-Był…byłktośtrzeci.Miałakochanka.
-Wieszkogo?
-Niepowiedziałami.-Geneoparłgłowęościanęizamknąłoczy.-
Potrafiłabyćokrutna,Martinie.Nieznałeśjejztejstrony.
Spuściłgłowę.
-Włóżkuniejestemszczególniedobry.Onabyłamłoda,pełnażycia.
Niepotrafiłemjejdogodzić.Naigrawałasięzemnie,wyśmiewała.
Powiedziała,żetenczłowieksprawia…sprawia,żeona…
-Ludziemówiączasamirzeczy,którychwcaleniemyślą-próbował
pocieszaćMartin.-Zupełnegłupstwa.-Genepodniósłpowiekiipopatrzył
Martinowiprostowoczy.
-Niesądzę,bykiedykolwiekmniekochała.Myślę,żeuciekałaod
czegośiwtymceluwykorzystałamnie.Akiedymiałaczasnaprawdęmisię
przyjrzeć,zrozumiała,jakibłądpopełniła.
-Niepogrążajsięwtensposób.Przecierpiałeśmnóstwoiniemyślisz
rozsądnie.Widziałemwasrazemnieraz.Zależałojejnatobie-kłamałMartin.
-Przecieżniemogłategoudawać.
Geneodwróciłsię.Przedstawiałsobąbeznadziejnyobraz.
PoodwiedzinachwareszcieMartindotarłdodomukołopółnocy.Rana
gobolała,alebardziejbolałogoserce.Myślikłębiłymusięwgłowie.Po
dwudziestuminutachprzewracaniasięzbokunabokwłóżkudałzawygraną.
Nocbyłaupalna,alenawerandziezwyklebyłochłodniej.Martin
napełniłsobieszklankęwhiskyilodemiusiadłprzybasenie.Gwiazdylśniły
jasno,chmurprawieniebyło.GdybynigdyniespotkałPatty,możeuznałby
noczapiękną,alePattynieżyła,GeneArnoldsiedziałwareszciehrabstwa
Laurel,aktośnabijałsięznichwszystkich.Kto?
LesterDobbszeznał,żePaulMcCanndzwoniłdokogośzkomórkipo
śmierciPatty.Dokogomógłdzwonić?NagleMartinwyprostowałsię.Czy
rzeczywiścieMcCanndzwoniłdokogoś?Wszyscywierzyliwto,żew
porwaniePattywmieszanybyłktośtrzeci,boLesterDobbstwierdził,że
słyszałrozmowęPaulaprzeztelefonkomórkowy.
Alvarezpociągnąłłykwhiskyimyślałdalej.AjeśliDobbswymyśliłtę
historięztrzecimczłowiekiem?Dobbsbyłnawolności,gdyporwano
Melissę.Czyktoświe,corobiłwtymczasie?KtośbyłzDobbsemwmiejscu,
gdzieAlvarezzostawiłokup,alebyćmożewspiskuuczestniczyłytylkodwie
osoby,nietrzy.
NadeszłaporapogadaćzLesteremDobbsem.
Dobbsmieszkałnaosiedluprzyczepmieszkalnychnaprzedmieściu.Był
toprzywilejuzyskanywzamianzazgodęnazeznaniaobciążające.Jego
przyczepastałanakońcuostatniegorzędu,zaniąrozciągałosiępustkowie.
Martinzbliżyłsiędodrzwiprzyczepy.Gdzieśwśródwzgórzzawyłkojot.
Odgłosdziałałmunanerwy.Martinwziąłsięwgarśćizastukał.
Niktsięnieodezwał.Martinnasłuchiwałprzezchwilęczynieusłyszy
wewnętrzujakiegośruchu.Słychaćbyłotylkołoskotmetalowegopokrycia
przyczepyszarpanegowiatrem.
-Dobbs!Otwórz!
Kojotzawyłznowu,zawtórowałmujakiśniesamowityskowyt.Wataha
wyruszyłanałowy.Ontakże.
Wyciągnąłczterdziestkępiątkęiotworzyłdrzwi.Zatrzymałsięna
chwilę,nasłuchując.Potemwszedłdośrodka,modlącsię,abyDobbsnieczaił
sięwciemności.Jeszczejedenkrok.Nic.Martinnamacałwłącznikświatłana
ścianie.Ciasnewnętrzeprzyczepyzalałajasność.Martinrozejrzałsiępowoli
dookoła.Zobaczyłzlewpełenbrudnychnaczyńiblatkuchennyzawalony
puszkamipopiwie.CiuchyDobbsależałyporozrzucanenapodłodze,tworząc
ścieżkęprowadzącądołóżka.Potemzauważyłwypukłość,rysującąsiępod
kocemiwłosmusięzjeżył.
-Lester!-zawołał,alewiedział,żeDobbsmunieodpowie.
Martinodrzuciłcienkizielonykocigórneprześcieradło,poczymcofnął
sięokrok,niemogącoderwaćwzrokuodobrazu,którymusięukazał.
Głęboka,poszarpanaranaziałanaszyiDobbsaoduchadoucha.Pościel
pokrywałazakrzepłakrew.JeśliDobbswiedziałcośotym,kimbyli
porywaczeMelissy,tozabierzetozesobądogrobu.
*
-Nieżyjeoddwóchdni-poinformowałMartinaNormChisholm.
Siedzieliwpolicyjnymradiowozie,byłasiódmarano.Alvarezobejmował
dłońmifiliżankęparującejkawy.Smakiemprzypominałakwas
akumulatorowy,aleprzynajmniejotwierałaoczy.
-CzyznaleźliściewprzyczepieDobbsacośzwiązanegozMelissą?
-Jakdotądnic,achłopcyzekipyprzepatrzylikażdycentymetr
kwadratowy.Aleniespodziewamsię,żebycośznaleźli.Przesłuchiwaliśmy
Dobbsaodrazu,gdyGenezgłosił,cosięstało.Miałalibi.
-Todlaczegogozabito?Przecieżtoniemasensu.
-Dobbsmusiałwiedziećcoś,cozagrażałoporywaczom.Możeskłamał,
zeznając,żeniewie,zkimrozmawiałMcCannpośmierciPatty.
-Czytoznaczy,żeterazpuścicieGene’a?-spytałMartinznadzieją.
-Obawiamsię,żenie.Dobbszginął,zanimzaaresztowaliśmyGene’a.A
Genebyłsamtegowieczoru.Niemaalibi.
31
OdśmierciDobbsaminąłtydzień.Przeddrzwiamigabinetusędziego
SchrieberanaAaronaFlynnaczekałażonaPaulaMcCanna.
-Wydostaniegopan?-spytała,nerwowomanipulującpaskiemod
torebki.Jejniebieskieoczybyłyzapadnięteipodkrążone.
-Myślę,żetak,Joan,alegwarancjidaćniemogę.Taktojestwtym
interesie.-Flynnpoklepałjąporamieniuiuśmiechnąłsię.-Sprawawyjaśni
sięniebawem.
Joanchciałacośpowiedzieć,alepowstrzymałasię,zobaczywszy
MartinaAlvareza,którypodszedłdoadwokata.
-Ramonmipowiedział,copróbujeszuzyskać,Flynn.
-Próbujęwykonywaćswojeobowiązki,Martinie.Tomójzawód.
-Adlamnietosprawaosobista-oświadczyłAlvarezlodowato.-Twój
klientjestbezpieczniejszywwięzieniu,nawetwceliśmierci,niżna
zewnątrz.
-Martinie,takniemożna-powiedziałFlynnpojednawczo.
-McCannzabiłmojążonę.Jeśliprawoniewymierzymu
sprawiedliwości,niebędęczekałnasprawiedliwośćboską.Powiedzmuto.
*
-Żądapannowejrozprawy,panieFlynn?Odpoczątku?-spytał
Schrieber.Przeczytałwniosekadwokatawrazzuzasadnieniemprawnymi
miałzmartwionąminę.
-Tak,paniesędzio.Wuzasadnieniupodajęodpowiednieparagrafy
kodeksupostępowania.Summasummarum,skoroniemożnawnieśćapelacji
wnormalnymtrybie,ponieważdokumentacjasądowazaginęłalubzostała
zniszczona,awszelkiepróbyjejodtworzeniazawiodły,tojeślipodsądny
składawniosek,adokumentacjazaginęłalubzostałazniszczonaniezjego
winy,należywyrokunieważnićirozpocząćprocesodnowa.Przedstawiłem
listęewentualnychpunktów,wktórychmogłodojśćdoomyłkiprocesoweji
nanichopieramwniosekoponownerozpatrzeniesprawy.Brakującej
dokumentacjizprocesunieudałosięodtworzyć.Policjabardzosięstarałają
znaleźć,leczbezskutku.
-Conaargumentyobronyodpowieoskarżenie,panieQuiroz?-spytał
sędzia.
Ramonpodniósłsięzociąganiem,jakbychciałodwlecnieuniknione.
-Owszem,toprawda,żeistniejekilkaprzesłanek,októrychwspomniał
mecenasFlynn,mogącychskłaniaćdorozważeniapostanowieniao
unieważnieniupostępowaniaiwszczęciusprawyodnowa,aleniesądzę,żeby
tobyłokonieczne.
-Copanprzeztorozumie?-spytałsędzia.-Przecieżwtymwypadkuto
nienaobroniespoczywaobowiązekudowodnieniaracji.Chybanietwierdzi
pan,żejestinaczej?
-Nie.Zgadzamsię,żezgodniezprawemwystarczy,bypodsądnyzłożył
wniosekorewizjęwyroku.Natomiastniezgadzamsięzpozostałymi
stwierdzeniami.Naprzykładpolicjaszukałatychmateriałówdośćgruntownie
iniczegonieznalazła,leczposzukiwanianiesązakończone.Uważam,że
wysokisądpowiniendaćwięcejczasu.
-Agdziemająszukać,paniesędzio?-powątpiewałFlynn.-Przecież
przeszukiwalijużiobadomypanaArnolda,isamochódpaniArnold,ijej
biuro,ijegokancelarię.Rewizjapowinnabyćrozpatrzonaszybko.Nie
możemyczekaćwnieskończonośćwnadziei,żezaparęlatdyskietki
zprotokołamisięznajdą.
-PanieQuiroz-indagowałsędzia-czymapanjakieśrzeczywiste
przesłanki,któreskłaniająpanadoprzekonania,żezagubioneprotokołysię
wkrótceznajdą,czysątotylkopobożneżyczenia?
Ramonpokręciłgłową.
-Nie,paniesędzio,niemam.Wydajemisiętylko,żejestjeszczeza
wcześnie,bydawaćzawygraną.
-Czyistniejejakiśsposóbodtworzeniazaginionychprotokołów?
-Nie,paniesędzio.Przynajmniejnicotymniewiem.Wyglądanato,że
wszystkienotatkiizapasowedyskietkipaniArnoldmiałazesobą,kiedyją
porwano.Nieocalałyżadnekopie.
-Skorotak,inadodatekniemapanuzasadnionejnadzieina
odnalezienieoryginałów,apodsądnyzłożyłwniosekonowyproces,niemam
wyboru,muszęzezwolićnapowtórzenieprocesu.
-Będęargumentował,żepanMcCannmożetuniebyćbezwiny.Skąd
wiemy,żeniebyłzamieszanywporwaniepaniArnold?
-Paniesędzio!-niewytrzymałFlynn-panprokuratorchwytasię
rozpaczliwychargumentów.SampodpisałnakazaresztowaniaGene’a
Arnoldapodzarzutemporwaniaizabójstważony.Niebyłonawetcienia
sugestii,żemójklient,którycałyczasprzebywawareszcie,macokolwiek
wspólnegozdrugimporwaniem.
-PanieQuiroz?-Sędziaczekałnaodpowiedź.
Ramonwiedział,żeznalazłsięwsytuacjibezwyjściaitylkopokręciłgłową.
-PanieFlynn,gdybymmiałjakiekolwiekprawnepodstawy,aby
odrzucićpańskiwniosek,zrobiłbymto–rzekłsędzia.-Niemamichjednak,
amoimzadaniemjeststaćnastrażyprawa,nawetjeślimisiętoniepodoba.-
Milczałchwilę.-UnieważniamwyrokwsprawiepanaMcCanna
izarządzamnowyproces.
-Wysokisądzie,mamkolejnywniosek-dodałszybkoFlynn.-Wnoszę
ocałkowiteodrzucenieoskarżeniaprzeciwkomojemuklientowi.Gdyby
rozprawaodbywałasiędzisiaj,przyniosłabycałkowiteuniewinnienie
McCanna.Mójklientzawszezapewniałoswojejcałkowitejniewinności,a
LesterDobbsobciążyłgozeznaniamitylkopoto,byuniknąćkaryza
zabójstwopaniAlvarez.BezzeznaniaLesteraDobbsanicniewskazujena
jakikolwiekzwiązekmojegoklientazporwaniemPattyAlvarez.
-Czyoskarżeniedysponujeoficjalnymegzemplarzempoświadczonych
zeznańświadkaLesteraDobbsa?
-Nie,paniesędzio.
-CzyDobbszeznawałprzedwielkąławąprzysięgłychwpostępowaniu
przygotowawczym?
-Tak,niestetyniemaztegoprotokołu.
-Nawetgdybybył-wtrąciłFlynn-niemógłbysłużyćjakodowód
sądowy,ponieważniemiałemwtedymożliwościpoddaniaświadka
krzyżowemuogniowipytań.
-Obawiamsię,żeobronamasłuszność-rzekłsędzia.-PanieQuiroz,
czyznapanjakikolwiekdopuszczonyprzezkodekspostępowaniasposób,by
przedstawićzeznanieLesteraDobbsaławieprzysięgłychnadrugiej
rozprawie?
-Nicmiwtejchwilinieprzychodzidogłowy.
SędziaSchrieberzagłębiłsięwrozmyślaniach.Pukałpióremwblat
biurka.Gdyodezwałsię,miałbardzoniezadowolonąminę:
-PanieFlynn,nieodrzucędziśoskarżeniaprzeciwkopanuMcCannowi.
Mogąwyjśćnajawnowedowody.Jednakżewzaistniałychokolicznościach
niemogęprzedłużaćjegoaresztowania.PanieQuiroz,dajępanutydzień,by
znalazłpanprzekonująceargumentyprawne,przemawiająceza
pozostawieniemoskarżonegoMcCannawareszcie.Jeślipanniezdoła,będę
zmuszonygozwolnić.
GdyRamonQuirozwróciłdoprokuratury,oczekiwałnaniegopod
gabinetemMartinAlvarez.Byłwściekły.
-Comaszzamiarterazzrobić?
-Nicnieporadzę,Martinie.Jeślinieznajdziemynowychdowodów,
McCannsięwyłga.
-Toszaleństwo.
Quirozpotrząsnąłgłową.
-Takiejestprawo.
-Musibyćjakieśwyjście.
-Martinie,bałemsię,żedotegodojdzie,odkądsiędowiedziałem,że
zaginęłynotatkiMelissy.RazjużprzytrafiłomisięcośpodobnegozGene’em
Arnoldem.Wiedziałem,żetomożesięprzydarzyć.Miałemtylkonadzieję,że
Flynnniejestdośćsprytnyiniewymyśli,jaktowykorzystać.
-Cotoznaczy,żeprzytrafiłocisięcośpodobnegozGene’em?
-Pamiętasz,jakBobChampioniGeneArnoldmieliwspólnąkancelarię?
Martinprzytaknął.
-Bobbyłobrońcąjakiegośszczeniakaoskarżonegookradzież
samochodu.Postawionogoprzedsądem,prokuraturamiałaparuświadków.
Potembyłtrzydniowyweekend,bowponiedziałekprzypadłoświęto
państwowe.Kiedywznowionoproces,szczeniakznikł.Poprostuzwiał.
SędziaMilbrandtuznałtozaświadomeuchylaniesięipostanowił,żeproces
będziekontynuowanyzaocznie.Przysięgliuznalioskarżonegozawinnego.
Niemożnabyłojednakwydaćwyroku,wzwiązkuzczymsędziawydałtylko
nakazaresztowania.TrzylatatemuzłapalitegoszczeniakawKanadzie.
Przysłanogotutaj,żebysędziamógłgoskazać.Bobprzeszedłjużwtym
czasienaemeryturę,więcobronęprzejąłGene.Założyłrewizję,alenie
możnabyłoznaleźćstenogramówrozprawy.Znajdowałysięwpudleze
starymidokumentamiizostałyzniszczone.Geneniemógłwnieśćapelacji,bo
bezstenogramówniemożliwebyłosporządzeniepełnegoprotokołu,
natomiastznalazłtenprzepis,naktórypowołałsięterazFlynn,isędzia
musiałunieważnićorzeczenieprzysięgłychizarządzićprocesodnowa.
Martinwyszedłzprokuratury.Podrodzedodomuprzypomniałsobie,że
JoanMcCannbyłasekretarkąwkancelariiGene’aArnolda.Jeśliznała
sprawęzłodziejasamochodów,tomogławiedzieć,żesędziaSchrieberbędzie
zmuszonyzarządzićnowyprocesPaula,gdynotatkiMelissyzaginą.Czy
Joandotegostopniakochałamęża,byposunąćsiędozabiciaMelissyArnold
iLesteraDobbsa?Czyżbyżądanieokupubyłojedyniezasłonądymną
maskującąspisekmającynaceluuwolnieniePaulaMcCannaodkary
więzienia?Czybyłazdolnadopodwójnegomorderstwa?
Martinusiłowałsobieprzypomniećwszystko,cowiedziałoJoan
McCann.Widaćbyłoponiejostatnio,żeżyjewstraszliwymnapięciu.Martin
kładłtodotychczasnakarbzamartwianiasięomęża,alemożeteogryzione
dokrwipaznokcieiutratawagibyłyoznakamiwyrzutówsumienia?
32
Minąłkolejnytydzień.ŚledztwowsprawieśmierciLesteraDobbsa
utknęłonamartwympunkcie.CiałaMelissyArnoldanijejpapierówi
dyskieteknieznaleziono.RamonQuirozniewymyśliłżadnegoprawnego
kruczka,byzatrzymaćwareszciePaulaMcCanna.Wczesnymrankiemw
piątekQuiroziFlynnwślizgnęlisiętylnymidrzwiamidosąduiprzemykali
siękorytarzamidogabinetusędziegoSchriebera.Byłasiódmaranoipoza
nimiwgmachuniebyłożywegoducha.Ramonzadzwoniłdosędziego
poprzedniegodniaiprzekonałgo,byspotkalisięwtajemnicy,koniecznejze
względunagroźby,jakiewobecpodsądnegorzucałMartinAlvarez.
-Witajcie.-SędziaSchrieberniemiałzachwyconejminy,podpisując
podsuniętepapiery.-UmarzamsprawęprzeciwkoPaulowiMcCannowii
wydajęnakazzwolnieniagozaresztuzeskutkiemnatychmiastowym.W
więzieniusąjużprzygotowani,McCannbędziemógłwyjśćodrazu,gdy
tylkootrzymajątedokumenty.Załatwiłemznaczelnikiem,żebyściemogli
wejśćiwydostaćsięstamtądtylnymwejściem.Poinstruowałempersonel
aresztu,żejeśliktośdopuścisięprzeciekuouwolnieniuMcCanna,tooskarżę
gooobrazęsądu.Topowinno,Aaronie,przynajmniejdziśzapewnićtwojemu
klientowibezpieczeństwo.
Flynnpodjechałsamochodemdotylnejbramyaresztuizapukał.Czekał
tamszeryfCobbzMcCannem,którybyłjużubranywcywilnerzeczy.Szeryf
przeczytałnakazzwolnieniaipowiedziałPaulowi,żemożeiść.Cobb
wyglądałnarówniezadowolonegozsytuacjijakprzedtemsędzia.
Gdytylkoznaleźlisięwsamochodzie,klientFlynnazamknąłoczy,
odchyliłgłowęnaoparcieipowiedział:
-Hurra!JestemtakcholerniewdzięcznyBogu,iżwydostałemsięztego
parszywegobagna,żenawetdokościołabymposzedł.
-Natwoimmiejscuwybrałbymkościółwjakimśmieścienadrugiej
półkuli.Obawiamsię,żeMartinAlvareztakłatwosięztymniepogodzi.
-Mamgogdzieś-odparłPaulzezłością.-Niebojęsięgo.
-Jakiemaszplany?
-Gorącyprysznic,cośdobregodożarcia,ostrebzykankoispaniedo
rana.
-Copotem?
-Niewiem.Chybasięstądwyniosę.Procespokazałmi,iluprzyjaciół
mamwDesertGrove.NoapozatymSłoneczneZaciszepadło,atwoje
honorariumpuszczamnieztorbami.
FlynnjaknajbliżejpodjechałpoddrzwiPaula,dziękującBogu,żena
drodzeciągnącejsięprzezpustynięnienatknęlisięnaMartinaAlvareza
zaczajonegozkarabinemsnajperskim.ZdrzwiwyskoczyłaJoan.Zarzuciła
muramionanaszyję,zanimjeszczenadobrewysiadłzauta.Pocałowałją,
aleFlynnniezauważył,byuczyniłtozeszczególnymogniem.PotemJoan
obeszłasamochódiprzezoknopołożyładłońnadłoniFlynna.
-Nigdypanutegoniezapomnę.NiechpanaBógbłogosławi.
33
JoanMcCannzadzwoniłaojedenastejwieczorem.Martin,słyszącjej
głos,uznał,żejestnagranicyatakuhisterii.
-Dzwonięzsamochodu.ŚcigamPaula.Musiszmipomóc.
-Cotoznaczy,ścigaszPaula?Przecieżonsiedziwareszcie.
-Sędziadziśranoumorzyłsprawę.Wypuściligozaresztuukradkiem,
bosięciebiebali.Potem…potemmniepobił.Mówiłmitakierzeczy…
Zaczęłapłakać.Martinowiztrudemudawałosięzrozumieć,codoniego
mówi,pojąłjednak,żePaulMcCannwyjeżdżazmiastabezżony.
-ToonzabiłPatty.Mogętoudowodnić.
TerazMartinnaprawdęsięzainteresował.
-Wjakisposób?
-GodzinętemujeszczerazprzyjechałFlynn.Byłokropnie
zdenerwowany.PoszlizPaulemdogabinetu,alepodsłuchiwałampod
drzwiami.KtośzadzwoniłdoAaronadodomuipowiedział,żemanotatkii
dyskietkiMelissy.Chciałdwieścietysięcydolarów.Aaronpowiedział,żeto
nieblef.
Powiedzmi,Pattymiałanapalcupierścionekztopazem,kiedyudałasięnatę
przejażdżkę,zktórejniewróciła?Ten,którydałeśjejzokazjirocznicy?
Martinpoczułskurczserca.Przypomniałsobie,jakPattykrzyknęłaz
radości,kiedyzobaczyłaprezent.Przypomniałsobie,jakgowtedy
pocałowała.
-Tak,miałapierścionek.Policjategonierozgłaszała.Skądwiesz?
-AaronpowiedziałPaulowi,żeten,ktodoniegodzwonił,opisałten
pierścionek.
-AconatoPaul?
-Byłzły.Powiedział,żeniemadwustutysięcydolarów.Jegozdaniem
tenszantażystatoprowokatorioszust.Pokłócilisię.PotemFlynnwyszedł.
Paulnatychmiastzacząłsiępakować.Zapytałamgo,corobi,aonkazałmisię
zamknąć.Powiedział…żerzygaćmusięchcenamójwidokiżeodchodzi
odemnienazawsze.
Joanznówwybuchnęłapłaczem.Martinczekał,ażsięuspokoi.
-Czegosiępomniespodziewasz?
-Chcę,żebyśgozatrzymał.Zanimweźmieforsęizwieje.
-Jakąforsę?
-Zokupu.
-Skądwiesz,żejąma?
JedziedoparkunarodowegoLaurelCanyon,dojaskiń.Musiałjątam
schować.Pocojechałbytamponocy?Skoromaforsę,toznaczy,żezabił
Patty.
-Dlaczegodzwoniszdomnie?Dlaczegonienapolicję?
-Nieinteresujemniejakowięzień.Interesujemniejakotrup.
*
ParknarodowyLaurelCanyonbyłlabiryntemkrętych,rozgałęzionych
parowówwyschniętychrzekiwznoszącychsięnadnimiurwisk,znanych
wspinaczomskałkowymzcałegoświata.Upodnóżaniektórychścianbyły
jaskinie.Uwejściadokanionuurządzonoparking.Martinznalazłsamochód
Joanwodległymkońcuparkingu,tamgdziesięumówili.Samochód
McCannastałnapoczątkuścieżkiprowadzącejdojaskiń.
-Manadnamijakiśkwadransprzewagi.Lepiejsiępospiesz.Poszedł
ścieżkąnaBishop’sPoint.Tammisiękiedyśoświadczył-dokończyłaz
goryczą.
Martinbyłtuwielokrotnie,znałścieżkinapamięć.Zatknąłpistoletza
pasekspodniichwyciłlatarkę,poczymruszyłścieżkąwiodącąkuBishop’s
Point,znanemupunktowiwidokowemu,skądrozciągałasięniewiarygodna
panorama,apotemwdół,nadnodoliny,gdzieznajdowałysięwejściado
kilkujaskiń.
Dwadzieściaminutzajęłomudotarciewąskądróżkądopodnóża
urwiska.Zapaliłnaparęsekundlatarkęipoświeciłpozasłanymodłamkami
skalnymidniedolinyupodnóżaskalnejściany.Następniepodszedłku
wejściudonajbliższejjaskini.Poobustronachotworustaływielkiegłazy.
Martinobszedłjedenznichizajrzałdośrodka,wnadziei,żezauważybłysk
latarkiPaula,alemiałprzedsobątylkoegipskieciemności.
-Tysukinsynu!-zawołałMcCann,uderzającMartinakolbąpistoletuw
skroń.Martinzachwiałsięicofnął,poczymzamachnąłsięlatarką.Trafił
McCannawuniesioneramię,aleniezdołałgopowstrzymać.Tenwymierzył
cioswzranioneramięMartina.Bólbyłstraszny.Nadodatekkopnięciew
kolanopozbawiłoMartinarównowagi.Upadł.Chciałwstać,leczMcCann
kopnąłgowżebraiwskoczyłnagłowę.Martinjużbyłpewien,żetokoniec,
alebicieustało.
McCannpodniósłzziemipistoletMartina,którywypadłpopierwszym,
niespodziewanymciosie.Martinczuł,żemapękniętekościtwarzy.Żebra
bolały,alechybabyłycałe.Ztrudemusiadł.
-CzytoJoankazałacituprzyjechać?-spytałprzesyconymnienawiścią
głosem.
Martinsięnieodezwał.McCannpatrzyłwyczekująco.
-Zresztąwszystkojedno.Niedlatejdziwkitujesteś.Jesteśtudla
pieniędzy.Dobrze,zobaczyszpieniądze,ajakże.Samjewykopiesz.Apotem
obajznikniemy.Wstawaj!
Machnąłrozkazującopistoletem.Martinzdołałsiępodnieśćitylkoraz
sięzachwiał.McCannskierowałsnopświatłalatarkiwgłąbjaskiniikazał
Martinowiiśćprzedsobą.Byłozimno,aleMartinbyłtakobolały,żenie
zwracałnatouwagi.Jaskiniabyłagłęboka,sklepienieprzywejściu
znajdowałosięnawysokościponadtrzechmetrów,aleszybkoobniżałosię,
takżewkrótceposuwalisięnaprzódzgięciwpół.Pokwadransietakiego
marszuznaleźlisięwkomorze,którejsklepienieuciekałogdzieśwysoko.
McCannkazałAlvarezowizatrzymaćsięprzeddużymstosemkamieni,który
wyglądał,jakbyniktgonietknąłodstuleci.
-Tumaszkopać.Torbajestnadnietejkupy.Prawiedwiegodzinyzajęło
miusypanietego.
McCannułożyłlatarkęnawystępieskalnympoprzeciwnejstroniegroty,
wtensposób,żeoświetlałastos,podktórymmiałybyćpieniądze.Martin
zacząłodrzucaćkamienienabok.Każdyruchwywoływałostryból,ale
dziękikopaniupozostawałżywy,anadodatekmiałczasnamyślenie.
PochwiliMcCannusiadłioparłsięościanę.WciążmierzyłwMartinaz
pistoletu,lecztenwiedział,żewkrótcebrońmuzaciąży.Kopiąc,zwracał
uwagęnaporęczne,ciężkiekamienie.Zakażdymrazem,gdynatrafiłnataki
odpowiedniegzemplarz,odkładałgotak,abymiećgowrazieczegopodręką.
Okazjanadarzyłasiępopółgodzinie.Lufapistoletuzwisałacorazniżej.
McCannodchyliłgłowę,oparłjąościanęizamknąłnasekundęoczy.Martin
zadziałał,zanimjeotworzył.PierwszykamieńtrafiłMcCannawczoło.Ten
krzyknąłiwystrzelił,aleniezdążyłwymierzyć.Martindo-skoczyłdoniego,
nimtamtenzdążyłsięzorientować,irąbnąłdrugimkamieniem,także
McCannuderzyłgłowąościanęinamomentstraciłprzytomność.Gdysię
ocknął,Martintrzymałgonamuszce.
-Rozejrzyjsię,Paul-odezwałsięAlvarez,gdybyłjużpewien,że
McCannjestzupełnieprzytomny.-Wtejjaskinizgnijesz.
McCannzbladł.
-Powinieneśsięcieszyć.Pochowamcięoboktwojejforsy.Będziesz
miałcałąwieczność,żebyjąwydaćwpiekle.
GniewwykrzywiłtwarzAlvareza,gdypodniósłlufępistoletu.
-TozaśmierćPatty-rzekł,aleniepociągnąłzaspust.
Rozległsięstrzałinnejbroni,gdzieśzzaplecówMartina.Hukodbiłsię
echemodścianskalnejkomory.Martinupadłnatwarz.
CZĘŚĆPIĄTA
Wukryciu
-Niewiem,ileczasuupłynęło,zanimodzyskałemprzytomność-ciągnął
Alvarez.-Akiedytosięstało,wolałbymjejnieodzyskiwać.
Zamilkłnamomentpodwpływembolesnychwspomnień.
-Jaksiępanwydostałzjaskini?-spytałaKate.
-PolicjęsprowadziłaJoanMcCann.Ijąktośnapadł,gdynamnie
czekała.
-Kto?!
-Niewiedziała.Tenktośmiałkominiarkę.Przyłożyłjejlufędogłowyi
kazałpowiedzieć,dokądposzedłem,potemogłuszył.Kiedysięocknęłai
zorientowała,żeniewróciłem,zadzwoniłanapolicję.Byłembliskiśmierci,
kiedyznalazłamnieekipaposzukiwawcza.
-AcozMcCannem?
-Nieżył.Zabitogostrzałemmiędzyoczy.Pieniędzyzokupuoczywiście
niebyło.
-CzyAaronFlynnmiałalibi?
-Nawetniewłączonogodogronapodejrzanych.Zapółrokupocichu
sięwyniósł.Dopieroodpanidowiedziałemsiędokąd.
-Czyjeszczektośzamieszanywsprawęwyprowadziłsięzmiasta?
-Joan.Wyjechałapotrzechmiesiącach.Odwiedziłamnieparokrotniew
szpitalu,gdzieprzechodziłemrekonwalescencję.Przyostatnimspotkaniu
powiedziała,żeniemożejużdłużejznieśćżyciawDesertGrove.
-Jakiebyłyhipotezycodotego,kimbyłzabójcaMcCanna?
-Właściwieżadnych.Jajestemprzekonany,żePattyzginęłazręki
McCannaiLesteraDobbsa,atychdwóchzabiłajednaitasamaosoba.W
końcupolicjadoszładowniosku,żezatymspiskiemstałktośzzewnątrz.
-Wierzypanwto?
-Nie,stanowczo.-Alvarezpowiedziałtogłosemtwardymjakgranit.
-AcosiędziałozGene’emArnoldem?
-ZatrudniłemnajlepszegoadwokataodsprawkryminalnychwArizonie.
ZdołałprzekonaćRamona,żeniemadośćdowodów,bytrzymaćGene’a.Dla
każdegobyłooczywiste,żeubraniaMelissyijejsamochódzostały
podrzuconeprzezkogośwletnimdomku.Ekipakryminalistycznasprawdziła
wszystkoskrupulatnieinieznalazłanic,cobyświadczyło,żeMelissaalbo
Geneprzebywaliostatniowdomku.NieznalezionozwłokMelissy,w
związkuzczymniebyłopodstawdooskarżeniaGene’aomorderstwo.Mieli
tylkoposzlaki,Ramonniemógłsporządzićaktuoskarżeniatylkonatej
podstawie,żeGeneiMelissasiękłócili.
-Apopostrzeleniupanawjaskinizaszłyjeszczejakieśnowe
okoliczności?
-Dodzisiajnie.
-Czyprzychodzipanunamyślcoś,comogłobymipomóc?
PochwilizastanowieniaMartinpotrząsnąłprzeczącogłową.
-Chybarozumiepani,żeśmierćGene’amożeniemiećnicwspólnegoz
tym,cosięwydarzyłotutaj.Tobyłodawnotemu.
-Toprawda,aleudziałAaronaFlynna…niepokoimnie.Takizbieg
okoliczności….
-Wżyciuzdarzająsięzbiegiokoliczności.
Katewstałaipodałamurękę.
-Dziękuję,żezechciałpanmnieprzyjąć.
Alvarezwziąłjejdłońiprzytrzymałdłużejniżprzelotnie.Katewręczyła
muwizytówkę.
-Gdybyprzyszłopanujeszczecośdogłowy,proszęsięodezwać.
-Napewno.
Napatiowyszłajegoasystentka.
-Annaodprowadzipaniądosamochodu.Powodzenia.
MartinAlvarezodprowadzałKateRosswzrokiem.Wywołaławnim
wspomnienieoPatty.Typemurodywprawdziewcalejejnieprzypominała,
miałajednaktakisamzdecydowanykrok.WyczułteżwKateRosstęsamą
wewnętrznąsiłę,którąmiałajegożona.Alvarezzamknąłzdroweokoi
pomasowałskronie.Czasamiwyobrażałsobie,żejegożonawciążjestprzy
nim,tylkopojechałanaporannąprzejażdżkęizarazpojawisięwzasięgu
wzroku.Takiemyśliuspokajałygo,podobniejakprzekonanie,żekiedy
umrze,połączysięzniąnazawsze.
NiekiedyjednakwspomnieniePattywywoływałobezsilnygniew.Ten
właśniegniewnarastałwnimteraz.Wstał,wszedłdobudynkuhacjendyi
udałsiędogabinetu.Zamknąłzasobądrzwiipodniósłsłuchawkętelefonu.
Jegorozmówcazgłosiłsiępohiszpańsku.
-Wiesz,ktomówi?
-Tak.
-Mamdlaciebierobotę.Przylatujwieczornymsamolotem.
34
GdywsobotniporanekDanielusiadł,ocknąwszysięzesnu,myślał
przezchwilę,żewciążprzebywawareszcie.Kiedyzrozumiał,żeznajdujesię
wpokojugościnnymKate,opadłzpowrotemnałóżko.Zazwyczajwstawał
wcześnie,tymrazemjednakprzespałdziewiątą.Większymluksusemniż
jedwabnapościelbyłamożliwośćwyspaniasięwpomieszczeniu,gdzie
światłaniepaląsięprzezokrągłądobę,azesnuniewyrywajączłowieka
nocnekrzykiijęki.
NakuchennymstoleleżałliścikodKate.Miaławcześnieranosamolot
doArizonyiniechciałagobudzić.Szkoda,żeniewstałwcześniej.
Przypomniałsobie,jakcieszyłsięwareszcienajejwidok.Jużzaniątęsknił.
Przeczytałjeszczerazkartkę.Sprawiałomuprzyjemnośćtrzymaniew
rękuczegoś,czegoonadotykała,czytanieczegoś,conapisaławłaśniedo
niego.Katejestbardzomiła,ajakatroskliwa.Niemiałwżyciuzbytwielu
okazjispotykaćtakichludzi.Prawdęmówiąc,Katebyłajedynymjaśniejszym
punktemwtymcałymżałosnymbałaganie,wjakizamieniłosięostatniojego
życie.Chociażprawiesięnieznali,Katezałatwiłamunajlepszegoadwokata,
wniosłazaniegojakieśopłatysądowe,pozwoliłausiebiezamieszkać-
wiedząc,żeciążynanimoskarżenieomorderstwo.Toznaczy,żeufała
bezgraniczniewjegoniewinność.Bezniejniedałbysobierady.
Danielzjadłśniadanie,apotemniebardzowiedział,cozrobićzczasem.
Powałęsałsiępodomu,poprzerzucałkanaływtelewizorze,zacząłczytać
powieśćscience-fiction,aleszybkosięniąznudził.Fabułaksiążkinie
umywałasięnawetdojegożycia,przynajmniejostatnio.Jakdotegodoszło?
Trochęwięcejniżtydzieńtemużyłsobiejakwraju,ojakimnawetnieśnił
jakodziecko.Teraztenrajmuodebrano.Danielchciałodzyskaćswojeżycie.
Najgorszymelementemwięzieniabyłakoniecznośćpozostawaniaw
zamknięciu.Danieluświadomiłsobie,żepragniewydostaćsięnaświat.
ZadzwoniłdoJoeMolinariego.
-Cosłychaćuskazanego?-zażartowałMolinari.
-SiedzęuKateRossidostajęwariacji.
-UKate?Ho,ho,będąztegowfirmieplotki.
-Niemapowodu.Uciekamprzeddziennikarzami,aKatebyłanatyle
miła,żepozwoliłamisięusiebieskryć.
-Jasne,jasne.
-Świniajesteś,Joe.
-Zadzwoniłeśpoto,żebymnieobrażać?
-No,dobra,maszrację.Możebyśmypobiegali?Muszęsiętrochę
poruszać.
-Super.
-Mógłbyśtupomniepodjechaćipodrzucićmniedodomu?Muszę
wziąćsamochód,dresibutydobiegania.
-Niemasprawy.Narazie.
JoezajechałprzeddomKateporschewkolorzewozustrażackiego.
Zatrąbiłiczekał.
-Ranyboskie,Joe.Próbujęniezwracaćnasiebieuwagi.
-Niemartwsię-odparowałJoe,dodajączrykiemgazu-jesteśzamało
przystojny,żebyzwrócićczyjąśuwagę.Wszyscybędąsięgapilinamnie.
Danielodprężyłsięizacząłrozkoszowaćprzejażdżką.Byłochłodno,ale
słońcewywabiłowszystkichzdomówiulicepółnocno-zachodniego
Portlandubyłyzatłoczonespacerowiczami.
-Niezatrzymujsiępodmoimdomem,tylkoprzejedźdalejiobjedź
sąsiednimiulicami-poleciłprzyjacielowiDaniel,kiedysięzbliżalina
miejsce.-Muszęsięupewnić,żeniezaczailisiętujacyśdziennikarze.
-Wodasodowauderzyłacidogłowy.Wydajecisię,żejesteś
gwiazdoremfilmowymoskarżonymozastrzelenieniewiernejżony?
-Słuchaj,dzisiajwspółczujękażdemuoskarżonemu.
GdyporschemijałoblokDaniela,zklatkischodowejwyszedłpotężny
mężczyznawdżinsachiczarnejwiatrówce,nagłowiemiałczapkę
baseballową.Przeszedłnadrugąstronęulicy,doczarnegopick-upa.
Danielowiwydawałosię,żeskądśgozna,alebyłpewien,żenigdygonie
widziałwswoimbloku.KiedyznówznaleźlisięprzeddomemDaniela,pick-
upjużzniknął.
Molinarizatrzymałsamochód,aDanielwbiegłdosiebienapiętro.Kate
miałarację,wmieszkaniuznalazłpobojowisko.Policjancinajwyraźniejnie
wiedzieli,cotoporządek.Danielniemiałochotyzabieraćsiędosprzątania.
Znalazłdresibutytreningowe,przebrałsięwłazience,wepchnąłjakąś
zapasowąodzieżdotorbyizbiegłnaosiedlowyparkingposwójsamochód.
Pojechałkołozooicentrumleśnictwa,Molinarizanim,izatrzymalisię
obajprzydrodzedoobeliskuupamiętniającegowojnęwWietnamie.Zrobili
kilkaćwiczeńrozciągającychiruszylidolasujednąztrasbiegowych,
poprowadzonychprzezparkWaszyngtona.Danielnieodrazuodnalazłrytm
biegu,zwłaszczażepierwszyodcinekszlakuprowadziłpodgórę.
-Możebyśmizdradził,cojestgrane?-zapytałMolinari.
-Lepiej,żebyśniewiedział.
-Wiesz,ztego,cowidzę,niezawieleosóbmaszposwojejstronie.Aja
chciałbymdonichdołączyć.
Danielwiedziałzjednejstrony,żeniepowinienwtajemniczać
Molinariego,zdrugiejjednakżepamiętał,żeJoecałyczasmuremstałzanim.
Ijestinteligentny.Mógłdostrzeccoś,coumknęłoDanielowi.Apozatymco
zaulgawyrzucićzsiebietowszystko.
Danielzacząłopowieśćodtegowieczoru,gdySusanwrobiłagow
przeglądanieujawnionejprzezGelleradokumentacji,azakończyłnaswoim
aresztowaniu.PominąłjedynietelefonBriggsaiswojąwizytęwjegoletnim
domku.Prokuratornieudowodnił,żebyłonnamiejscuzbrodniiDanielnie
chciałstawiaćprzyjacielawtrudnejsytuacji,gdybyzostałpowołanyna
świadkaoskarżenia.
-Przychodzicidogłowycośinteligentnego,czymchciałbyśsięzemną
podzielić?-zapytał,skończywszy.
-Prawdęmówiąc,niebardzo,aletrzebaprzyznać,żetozabawne,że
Flynnowiznówsięzdarzyłszczęśliwytraf.JakztymlistemKajdanowa.
-Jakitraf?
-DoktorFairweatherzrobiłazsiebiewariatkę,itopodprzysięgą.Jak
firmaubezpieczeniowa,OregonMutual,sięotymdowie,będziebłagała
nasząkancelarię,abydoprowadziładougody,iFlynnskasujepotężne
honorarium.
Znówzaczęłosięlekkiewzniesienie.Danielprzypomniałsobienagle,że
widziałnaswojejrozprawiejednegozaplikantówFlynna.CzyFlynn
wiedział,cosięwydarzy,kiedybędziezeznawałaFairweather?CzytoFlynn
byłtymaniołemstróżem,któryposłałAmandziekasetęzprzemówieniem
panidoktor?
-Wiesz,przyszłomicośniesamowitegodogłowy-powiedziałMolinari,
kiedyminęliszczytwzgórzairuszyliwdół.-Czymyślisz,żetomożliwe,
żebyAaronFlynnmiałwnaszejkancelariiwtyczkę?
-Jakwpowieścisensacyjnej?
-Nieżartuję.Pomyślchwilę.JakpismoKajdanowadostałosiędo
kartonuzdokumentacjąGellera?WjakisposóbkasetazbiuraArthura
BriggsatrafiładoAmandyJaffe?
Ścieżkazwęziłasię,biegliwięcjedenzadrugim,wmilczeniu.Daniel
miałchwilęnazastanowienie.LubiłFlynna.Pamiętał,jaknaturalnie
zachowywałsięwobecPatrickaCummingsa.Wiedział,żeFlynnjest
błyskotliwyiżenieprzepuściprzeciwnikowi.Wolałjednakniemyśleć,że
mógłbybyćnieuczciwy.
-MożektośodGelleradołączyłpismoKajdanowadodokumentacji
przezpomyłkę?
-Sammówiłeś,żewszyscyuGellerajakjedenmążtwierdzą,żenie
widzielitegosprawozdanianaoczy.
-Mogąkłamać.
-AleskądmielibyuGellerawiedziećcokolwiekosprawietej
Fairweather?-nieustępowałJoe.-Jejsprawaniemiałanicwspólnegoz
GellerPharmaceuticals.JeśliktośznaszejkancelariiposłałtaśmęAmandzie,
bochciałpomócFlynnowi,mógłteżwsunąćpismoKajdanowadokartonu
zpapieramiGellera.
-Nodobrze,załóżmy,żemaszrację.Ktomógłbybyćtakąwtyczką?
OregonMutualtowzasadzieklientBriggsa,więcprocesFairweather
prowadziłformalnieon,alewpraktycezajmowalisiętymBrockNewbaueri
SusanWebster.Musieliwiedziećotejkasecie.
-BrockiSusanbraliteżudziałwsprawieinsufortu-zauważyłDaniel.
-Potwoimodejściuzdarzyłosięjeszczecoś,copotwierdzamoją
hipotezę.PrzedśmierciąBriggszwołałzebraniewsprawieinsufortu.Brock
Newbauernarzekał,żepowinnosięnamówićGellera,byposzedłnaugodęz
przedstawicielempowództwa,aleBriggsnawetgoniechciałsłuchać.
-CzyterazGelleraprzejąłBrock?
-Formalnierzeczbiorąc,tak,alewpraktycesprawąrządziSusan.
-Dlaczegoona?
-PrzecieżzBrockazrobiliwspólnikatylkodlatego,żefirmaNewbauer
Construction,jedenznaszychnajwiększychklientów,należydojegoojca.On
samnatomiastjestpośmiewiskiem.Niezwróciłeśuwagi,nailegodzinznika
wporzelunchu?Apowąchałeśkiedy,czymmupachnieoddech,kiedywraca?
BriggsdostałprzedstawicielstwoNewbauera,alewzamianmusiałniańczyć
Brocka.
-ABrocknamawiałGelleradougodywsprawieinsufortu?
-Właśnie.AjeśliFlynnmawtyczkęwnaszejkancelarii,to
spodziewałbysięponiejwłaśnietego.
35
Następnegorankasłońceschowałosięzaołowianymichmurami,a
chłodnepowietrzezwiastowałodeszcz.Daniel,obolałypowczorajszym
bieganiu,ztrudemzwlókłsięzłóżka.Pośniadaniuobejrzałwtelewizji
pierwsząpołowęmeczuSeahawkSeattle,alepóźniejzapragnąłwyrwaćsięz
domuKate.Przypomniałsobie,żewypadałobyzrobićporządekwdomu,
toteżwprzerwiemeczupojechałdosiebie.
Wmieszkaniuniewyglądałolepiejniżpoprzedniegodnia.Włączył
telewizorijednymokiemoglądającfutbol,zabrałsiędosprzątania.Nim
meczsięskończył,wmieszkaniuniecoprzejaśniało.Danielwłaśnie
rozmyślał,czyjegożyciekiedykolwiekwrócidonormy,gdyzadzwonił
telefon.Niemiałochotynarozmowęzdziennikarzem,mógłjednakdzwonić
ktośznajomy-amiłobyłobyporozmawiaćzprzyjacielem.
-Halo?
-CzytoDanielAmes?-Rozmówcamiałobcyakcent.Słowiański,może
rosyjski.
-Ktomówi?
-Musimyporozmawiać.-Głoswsłuchawcerobiłwrażenie
zdesperowanego.
-Oczym?-spytałostrożnieDaniel.
-ByłemświadkiemzabójstwaArthuraBriggsa–mówiłgłos.-Iwiem-
uzupełniłszybko-żetoniepangozabił.Dlategowłaśnietylkopanumogę
zaufać.
Danielowiwłosystanęłydęba.
-DoktorKajdanow?
-Kiedymożemysięspotkać?
-Dlaczegoniepójdziepannapolicjęiniezezna,żejestemniewinny?-
zapytałzożywieniemDaniel.
-Najpierwmusimyporozmawiać.
-Dobrze,gdziepanaszukać?Jużjadę.
-Nie,niezadnia.Mogąpanaśledzić.Proszęprzyjechaćdzisiajo
dziesiątejnacmentarz„SpoczynekAniołów”.Spotkamysięprzygrobowcu
SimonaPrescotta.
-Tożart?
-Straciłempoczuciehumoru,odkiedytedraniechciałymnie
zamordowaćwlaboratorium.
-Alecmentarz,noc?
-Tocmentarz,naktórymleżymojamatka.Będziepan?
-Dobrze,niechsiępanuspokoi.
-Mamprawosięniepokoić.Odmiesiącaratujęwłasnąskórę.Powinien
panumiećsięwczućwmojąsytuację.
Kajdanowwyjaśnił,gdziesięznajdujegrobowiec,irozłączyłsię.Daniel
zadzwoniłdoKate,mającnadzieję,żejużwróciłazArizony,alezgłosiłasię
tylkoautomatycznasekretarka.
*
DanielowinieudałosięzłapaćKatetelefonicznie,dlategowyruszyłna
cmentarzbezporozumieniaznią.Głównąbramęzamykanoozachodzie
słońca.Kajdanowpoleciłmuzostawićsamochódwosiedludomków
jednorodzinnych,któreoddzielałodcmentarzapłytkiparówi
kilkudziesięciometrowejszerokościpaslasu.Danielzarzuciłnagłowękaptur
wiatrówki.Padającydeszczzamieniłparówwgrzęzawisko.Daniel
przewróciłsięwśliskiejglinie,schodzączjednegozbocza,iztrudem
wygramoliłsięnaprzeciwległe,ubłoconyizziębnięty.
Nekropolia„SpoczynekAniołów”zajmowałapięćdziesiąthektarów
zadrzewionychwzgórznadrzekąKolumbia,aotaczałyjąlasy.Wletniedni
byłtouroczy,cichyimalowniczyzakątek.GdydotarłtamDaniel,wstrugach
ulewnegodeszczuprzypominałraczejscenografiędoDraculi.
Danielnigdyniewybrałbycmentarzanamiejscenocnegospotkania,
zwłaszczagdywiedział,żenawolnościgrasujemorderca.Wcieniukażdego
grobowcaczypomnikamógłkryćsięzabójca.Danielprzebiegłszybkodo
mauzoleumPrescotta,poczymukryłsięzagrobowcem.Byłprzemoczonyi
przemarzniętydoszpikukości.Wciągałgłowęwramiona,chcącosłonić
twarz,arównocześnierozglądałsięzaKajdanowem.Wytężałzmysłyze
wszystkichsił,aleulewazagłuszaładźwięki,akapturograniczałpole
widzenia.
-Ames?
Obróciłsięnapięcie,zacisnąłpięści,zamachnąłsię.OmalKajdanowa
nieuderzył.NaukowiecwyglądałnawykończonegotaksamojakDaniel.
Twarzociekałamuwodą.Miałwąsyibrodę,którychDanielniezauważyłna
zdjęciu,stojącymnabarkuwsaloniejegomieszkania.
-Wystraszyłmniepannienażarty-odezwałsięDaniel,wspierającsięo
płytęnagrobną.
-Mamymałoczasu-odparłRosjanin.Trząsłsięzzimna,agłosmu
drżał.-NiechpanpowiefirmieGellerPharmaceuticals,żeoświadczęprzed
sądem,iżtomojebadaniejestspreparowane.
-Wynikisąsfałszowane?-spytałDaniel,oszołomionyrewelacją.
-Oczywiście,żetak.
-Czyliinsufortjestnieszkodliwy?
-Niemamczasunagłupstwa-zniecierpliwiłsięKajdanow.-Niechpan
powieludziomGellera,żepotrzebnemisąpieniądzeiochrona.Niespotkam
sięznikim,pókiniedostanępieniędzyiniezostanąprzedsięwzięteśrodki
ostrożności,jakichzażądam.
-Dlaczegomniepantomówi?
-Boniewiem,komuwpańskiejkancelariialbouGelleramożnaufać.
Chcęmilionadolarów.Topryszczwporównaniuztym,ilemogąstracić.
Chcędostaćbezpiecznelokumiochronęosobistą.-Kajdanowrozejrzałsię
nerwowo.-Staralisięzabićmniewlaboratorium.Próbowaliznowu,gdy
zabiliBriggsa.
-Ktopanapróbowałzabić?
-Niewiem.Niespotykałemsięznimiosobiście.Instrukcjedostawałem
przeztelefonalbopisemnie.Zapłacilimi,żebymprzekształciłtenbarakw
laboratoriumisfingowałbadania.Powiedzielimi,jakiewynikisąim
potrzebne.
-Dlaczegopantorobił?
Kajdanowwzruszyłramionami.
-Długikarciane.Obiecalimidośćnaichspłacenie,anawetwięcej.
Byłemgłupi,żeimuwierzyłem.
-Czywiepan,ktozabiłArthuraBriggsa?
-Napewnotensamczłowiek,którypróbowałmniezałatwićw
laboratorium.Niewidziałemjegotwarzy.Towszystkodziałosięzaszybko.
Arthurmnieostrzegł,uciekłem.Awlaboratoriummiałemszczęście.-
Kajdanowroześmiałsię.-Gdybynietapieprzonamałpa…Uratowałami
życie.
-Tazastrzelona?
-Zginąłbymwpłomieniach,aletamałabestiawyrosłajakspodziemi.
Tobyłoniesamowite.Paliłajejsięcałasierść,alemiaładośćsił,by
zaatakować.-Rosjaninpokręciłgłowąnawspomnienie.-Nimuciekłem,
zobaczyłemjeszcze,jakzatapiazębywramieniumordercy.
Kajdanowdrgnął.TwarzDanielazbryzgałanaglekrew,orazfragmenty
skóryimózgu.Instynktownieodskoczył,wydajączduszonyodgłos,ipatrzył
nato,copozostałoztwarzyKajdanowa.Tenpochyliłsiędoprzoduipadając,
złapałsięwiatrówkiDaniela.Kolejnystrzałtrafiłgowplecy.Hukzadziałał
naDanielajakpoliczek.Odepchnąłzwłokiiskoczyłzagrobowiec,owłos
unikająctrafieniaprzezkolejnypocisk,któryodłupałkawałekpłytyiobsypał
gookruchamigranitu.
Danielpopędziłmiędzygrobamikukolejnejwiększejkaplicynagrobnej.
Ktośbiegłrównolegleznim,kilkaalejekdalej.Zabójcastanąłiprzyjął
pozycjęstrzelecką.Danielzanurkowałzakamiennegoanioła,awtymsamym
momenciegłowaposągueksplodowała.
Danielruszyłnaczworakach,niemającwiększejnadziei,żezdołauciec.
Mordercazarazsięzorientuje,żejestnieuzbrojony.Rozejrzałsięszybko.
Mauzoleum,kuktóremuzmierzał,znajdowałosiędwarzędygrobówdalej.
Mordercanapewnospodziewasię,żetamwłaśniebędziesięchciałschować.
DanielzawróciłipopełzłkuzwłokomKajdanowawnadziei,żewciemności
iulewiejegomanewryumknąuwadzenapastnika.
Zaryzykował,podniósłgłowęiobejrzałsięprzezramię;ktośbiegłw
kierunkugrobowca,pochwilizanimznikł.Poderwałsięipopędziłprzed
siebie.Rozległsięstrzał,pociskniemalmusnąłpoliczekDaniela.
Przyspieszyłkroku,pochylony,chowającsięzapokaźniejszymipomnikamii
tablicami.Następnypociskrozerwałtkaninękapturaidrasnąłskroń;Daniel
upadłiuderzyłgłowąwblokgranitu.Traciłprzytomność;ostatkiemsił
podniósłsięnakolana,aleopadłzpowrotem.Tupotkroków,corazbliżej.
Strzał.Danieljużprzygotowałsięnakoniec,alenictakiegosięniezdarzyło.
Rozległysiędwakolejnestrzały,tymrazemjednakzdwóchstron,potem
następnyijeszczejeden.Danielrozejrzałsię.Ktośstrzelałdojego
prześladowcy,tenodwróciłsięirzuciłdoucieczki.
-Niepodnośsię!-zawołałaKateRoss.Danielwczołgałsięzadużą
tablicęnagrobną.Wgłowiemułupało.Dotknąłsięnadlewymuchem,poczuł
dłoniąwilgoć,skrońprzeszyłból.
Kateprzykucnęłaprzynim;wrękutrzymałabroń.
-Wstawaj,musimybiec,nojuż!
Danielpozbierałsięjakoś,stanąłnachwiejnychnogach,ogarnęłygo
mdłości.Kateprzytrzymałagozarękę.
-Weźsięwgarść,wiejemy.
Daniel,zataczającsięjakpijany,ruszyłprzedsiebie,Katezanimz
wyciągniętympistoletem.Potrochuzaczęłomusięprzejaśniaćwgłowie,
zdołałwięcjakośutrzymaćkierunek.
-Gdzietwojeauto?
-Tam.-Danielmachnąłwstronęwąwozu,skądprzyszedł.Kate
obawiałasię,żezabójcazaczaiłsięwlesie,ruszyłajednakwstronędrzew.
Danielostatkiemsiłtrzymałsięnanogach.WpewnymmomencieKate
wzięłagozarękę,byniestraciłrównowagi.Głośnoodetchnęłazulgą,kiedy
udałoimsiębezprzeszkódminąćlas.
Znaleźlisamochód,Katewzięłakluczykiiposadziłatowarzyszana
siedzeniuobokkierowcy.Gdyotwieraładrzwi,zapaliłosięświatłowewnątrz
wozu.ZerknęłanaDanielaizsykiemwciągnęłapowietrze.Danielprzejrzał
sięwlusterkuwstecznym.Zlewejstronygłowyściekałamukrew,atwarzi
przódwiatrówkimiałupstrzonąbryzgamikrwiimózguKajdanowa.
-OJezu-jęknął,czując,żeponowniechwytajągotorsje.Pchnął
drzwiczkiizwymiotowałnaasfalt.Katepołożyłamudłońnaplecach.
-Mocnodostałeś?
Danielotarłgrzbietemdłoniustaizacisnąłmocnooczy.
-Toniewszystkomojakrew-wymamrotał.-Kajdanow…
Znówogarnęłygomdłości,alezacisnąłzęby.
-Tennaukowiec,zktórymsięmiałeśspotkać?-spytała.
Skinąłgłową.
-Jegozwłokileżątamkołogrobowca.
Katepodjęładecyzję.Wystukałanatelefoniekomórkowymnumer.
Danielsięjejprzyglądał.
-Wzywamkaretkę.
-Nie-jęknął.-Wsadząmniedowięzienia.
Katepodałacentralialarmowej,gdziesięznajdują,poczymwybrała
następnynumer.
-Jesteśrannyipopełnionomorderstwo–powiedziała,czekając,ażktoś
odbierzetelefon.
Danielbyłzbytsłaby,byzniądyskutować,aprawdęmówiąc,nawet,by
myśleć.Pokręciłjednakprzeczącogłową.Katezłapałagozaramięiścisnęła.
-Ufaszmi?
Danielresztkąsiłzdołałprzytaknąć.
-Tosięmnietrzymaj.
Rozmówcaodebrałwreszcietelefon.
-Halo!-powiedziałaKate-Amando,mówiKateRoss.Jestzemną
DanielAmes.Jesteśnampotrzebna.
*
BillieBrewsteriZekeForbusprzybyli,gdysanitariuszeopatrywali
Danielowigłowę.WkaretcesiedziałteżpilnującyDanielapolicjant.
Detektywiporozmawializnimchwilę.Funkcjonariuszwskazałręką
samochódKate.KateschroniłasiętamprzeddeszczemwrazzAmandąJaffe.
Billiepodbiegłaizapukaławoknoodstronykierowcy.Katewysiadłaz
samochodu.
-Czytwójchłopakniemógłbymordowaćludziwsłoneczne
popołudnia?-burknąłZeke,którywłaśnienadszedł.
-Danielnikogoniezabił!-warknęłaKate,zbytzmęczona,bysiębawić
wuprzejmości,
Forbusprychnąłdrwiącymśmiechemipokazałkciukiemzasiebie,w
stronęumundurowanegopolicjanta.
-Harrismówiłmi,cozabzduryopowiadaliście.Tajemniczynieznajomy
ibohaterskiratunek.BardziejmitoprzypominaZabójcząbrońIXniż
cokolwiekinnego…
-Słuchaj,tytłuściochu…
-Spokojnie!-krzyknęłaBillie,stającmiędzynimi.-Wszyscyjesteśmy
zmęczeniimokrzy.Postarajmyzachowywaćsiękulturalnie.Niechcęrobićtu
zarozjemcę.
ForbusskrzywiłsięnawidokAmandyJoffe,któratakżewysiadłaz
samochodu.Katewciążwbijaławściekływzrokwdetektywa.
-Mogłabyśopowiedzieć,cotusiędziało?-spytałaBillie.
-Złożyłamjużzeznanie-odparłaopryskliwieKate,nadalwkurzona.
-Powtórzmijewtakimrazie-nalegałaBillie.-Proszę.
KatezerknęłanaAmandę,atakiwnęłaprzyzwalająco.
-Byłamwpodróżysłużbowej.Wróciłamizastałamwiadomośćod
Danielanaautomatycznejsekretarce.Mówił,żezadzwoniłdoniegoSergiej
Kajdanow.
-Tenposzukiwanynaukowiec?-przerwałaBillie.
Kateprzytaknęła.
-KajdanowchciałsięspotkaćzDanielemnatymcmentarzu.Miał
zamiarzłożyćzeznanie,żejegobadaniebyłosfingowane,alechciałzato
pieniądze.DanielmiałwjegoimieniurozmawiaćzGellerPharmaceuticals.
-Dlaczegowłaśnieon?-spytałForbus.
-KajdanowbyłwletnimdomuBriggsa,kiedypopełnionomorderstwo.
Wiedział,żeDanielniezabiłBriggsa,dlategonabrałdoniegozaufania.
-TowszystkoopowiedziałciAmes?-dopytywałsiędetektyw.
Katekiwnęłagłową.
-Amajakichśświadków,którzytopotwierdzą?
-Pozwóljejdokończyć-przerwałapartnerowiBillie.
-Kiedytudotarłam,Kajdanownieżył.Zobaczyłam,żeDanielpada.
Mordercachciałgowykończyć.Zaczęłamstrzelaćispłoszyłamgo.
-Gdzietwojabroń?
-Oddałampierwszemupolicjantowi,którysiętupojawił.Jestjuż
zabezpieczona.
-Acotojest?
-Glock,kalibru9milimetrów.Znajdziecietupełnołusek.Prowadziłam
ogieńciągły.
-Skądśtoznam-mruknąłForbus.
Billieodwróciłagwałtowniegłowęizgromiłagospojrzeniem.Wzruszył
ramionamiirozłożyłręce,aleKatezauważyłajegozłośliwyuśmiech.
-Gdziezwłoki?-spytałaBillie.
-Nacmentarzu.Ktośjużprzynichpowinienbyć.Wezwanoekipęjakiś
czastemu.
Billiemiałazadaćkolejnepytanie,alezatrzymałsięnowysamochód.
MikeGreeneotworzyłparasolipodbiegłdonich.
-TrzebabyłozostaćwsłonecznejKalifornii-warknął.-Witajcie,panie
ipanowie.Jaksięmasz,Amando.Comnietuominęło?
Billieszybkopowtórzyła,czegodowiedziałasięodKate.
-GdzieAmes?-spytałGreene,wysłuchawszy,comiałamudo
powiedzenia.
-Wkaretce-odparłaAmanda.
Greenezastanawiałsięchwilę,poczymspojrzałnaadwokatkę.
-Chodźmyztegodeszczuiporozmawiajmy.Przydrodzejestbar.
-Mymusimyiśćnacmentarziprzyjrzećsięmiejscuprzestępstwa-
wyjaśniłaBillie.GreeneskinąłgłowąiAmandaposzłaznimdojego
samochodu.
-ComaciezamiarzrobićzDanielem?-zwróciłasięKatedoBillie.
-Jestpodejrzany,Kate.
-Przestańsięwygłupiać,Billie,powiedziałamci,cotuwidziałam.
Danielteżmiałzginąć.Strzelanodoniego.Popatrznajegoranę.Nieżyłby,
gdybymzjawiłasięparęminutpóźniej.
-Tojużdrugiemiejscezbrodni,naktórymgoprzyłapano.
-Niktgonieprzyłapał.Dobrowolniezgodziłsięnawezwaniepolicji.
Dawnobynastuniebyło,gdybyśmychcieliuciec.Wżadensposóbnie
udowodniłabyśjegozwiązkuztymzabójstwem,gdybyśmynawasnie
poczekali.
-No,punktdlaciebie.
-ZabójcaBriggsaiKajdanowatopsychopatadziałającyzzimnąkrwią.
DoDanielatozupełnieniepasuje.
-Taktwierdzisz,bocidyktujeserceczyrozum?-Billiespojrzałana
przyjaciółkęuważnie.
-Ilerazymamcipowtarzać?Widziałam,jakktośusiłowałDaniela
zastrzelić.
-Kto?
-Byłociemno.Wszystkodziałosiętakszybko.
Billiemilczałachwilę.Potem,wyraźniezakłopotana,zaczęłamówić.
-Będęztobąszczera,Kate.Mamtuofiaręmorderstwaifaceta,który
zostałoskarżonyodrugiemorderstwo,związaneztympierwszym.Jedyny
świadek,jakimAmesdysponuje,pojawiłsięnamiejscujużpośmierciofiary,
anadodatektenświadekjestznajomąpodejrzanego,byćmoże
przyjaciółką.
-Myślisz,żekłamię?!-Kateażzaparłodechzoburzenia.
Billieodwróciłanachwilęwzrok.KiedyznówspojrzałaKatewoczy,
byłazmieszanajeszczebardziejniżpoprzednio.
-CosięstaniezAmesem,toniemojasprawa.ZajmąsiętymMike
GreeneiAmandaJaffe.Jamamturobotę,chcęjąjaknajszybciejskończyći
wracaćdodomu,żebysięnapićczegośgorącegoiwziąćkąpiel.Atyschowaj
sięprzedtymdeszczem.
*
ZanimMikeGreeneiAmandaJaffewrócili,ambulanspojechał,aDaniel
podstrażąsiedziałwpolicyjnymradiowozie.Wziąwszypoduwagęzeznanie
KateostrzelaninieiranępostrzałowąDaniela,prokuratoruznał,żeniema
wystarczającychpodstaw,byDanielaaresztować.
DanielmiałwieledoprzemyśleniapodrodzedodomuKate:znalazłsię
owłosodśmierci,zostałranny,badaniaKajdanowabyłyfałszywe.Gdy
znaleźlisięnamiejscu,Kateodrazuzaprowadziłagodołazienki.Ubranie
miałwciążpowalaneskrzepłąkrwią.
-Dajmitowszystko-powiedziałaKate,puszczającwodędowanny.-
Wrzucędopralki.
Rozebrałsięiusadowiłwgorącejwodzie.Zaczęłydziałaćśrodki
przeciwbólowe,którepodalimusanitariusze.Zamknąłoczyizacząłdrzemać,
alenawracającyobrazgłowyKajdanowarozpryskującejsięmutużprzed
oczaminiepozwalałzasnąć.Naglezdałsobiesprawę,żejedynaosoba,która
mogłapoświadczyćjegoniewinnośćwsprawiezabójstwaBriggsa-nieżyje.
Wodaostygła,Danielwygramoliłsięzwanny.Każdyruchwywoływał
ból.Włożyłrzeczy,którezostawiłamuKate,ipowlókłsiędosalonu.
Gospodynisiedziałanasofiezeszklaneczkąwhiskywdłoni.Butelkastała
przedniąnastoliku.Katemiałazamknięteoczy,agłowęzłożyłanaoparciu
kanapy.Wyglądałanaabsolutniewycieńczoną.Danielowizrobiłosięgłupio,
żemyślitylkoosobie.
-Jaksięczujesz?-spytałniespokojnie.-Możewczymśpomóc?
Katepodniosłapowiekiipokręciłagłową.
-Cosięztobądzieje?-indagowałdalej.
-Jużrazbrałamudziałwstrzelaninie.Niesądziłam,żejeszczerazbędę
musiałacośtakiegoprzeżyć.
Danielusiadłkołoniej.
-Widziałemtwojąminę,kiedyForbusnazwałcię„rewolwerowcemw
spódnicy”.Towłaśnieprzeztamtąstrzelaninę?
Katekiwnęłagłową.
-Cosięwtedystało?
Kateznówzamknęłaoczyiprzyłożyłasobieszklankędoczoła.
-Zamałomibyłowrażeńwdzialeprzestępczościkomputerowej,więc
poprosiłamoprzeniesieniedosekcjinarkotyków-zaczęłamonotonnymze
zmęczeniagłosem.-Mniejwięcejpopółrokupracywcharakterzetajnego
agenta,kiedyudałomisięprzeniknąćdosiatkiAbdAllahaHasima,
głównegodealera,przymknęłamniejakiegoClarenceMarcela,którydla
niegopracował.Wypuszczonogozakaucją,awtymczasieAbdAllahzaczął
gonękaćobrakującetrzykilokoki.ClarencepostanowiłwydaćHasimaw
zamianzastatusświadkakoronnegoiochronę.Ozałatwienietejsprawy
poprosiłmnie.Prokuratorokręgowymałosięnieposikałzradości,kiedymu
otympowiedziałam.OdlatpróbowałsiędobraćdoAbdAllaha.Jedyny
problempolegałnatym,żeClarenceuparłsię,iżoddasięwręcepolicjiw
centrumhandlowymLloydawsamopołudnie.Powiedziałamprokuratorowi,
żetoplankompletnieszalony:gdybyAbdAllahpróbowałzemścićsięna
Clarence’u,byłybysetkiofiar.Prokuraturajednaktakbardzochciaładorwać
Hasima,żewyrazilinatozgodę.
Katełyknęłaczystejwhisky.
-Pamiętamkażdąsekundętegopopołudnia-powiedziałaznieobecnym
wyrazemtwarzy.-ZbliżałosięBożeNarodzenie.Zgłośnikówleciałykolędy,
pełnodzieciakównaślizgawce,wsklepachtłumy.Mieliśmyspotkaćsięz
Clarence’emprzedsklepemfotograficznym.Wszędzieroiłosięodludzi:
kobietawciążyzdzieciakiem,latynoskarodzina,bystryszczeniakw
powyciąganejbluziezeSpidermanem.Clarencezjawiłsięjakspodziemi,
nasichłopcygootoczyli.Dwóchczarnychnastolatkówwdresach„Oakland
Riders”stałonaprzeciwko,podsklepemzpłytami.Jaoglądałamwystawę
sklepuobok.JaktylkozauważyliClarence’a,wyciągnęlipistolety
automatyczne.Katepowolipokręciłagłową.
-Pierwszegotrafiłamwklatkępiersiową.Upadając,uderzyłdrugiego,
którytrzymałpalecnaspuścieuzi.Zachwiałsięipuściłserięwtłum.Trafił
matkęzcórkąijednegoznaszych.Wybuchłapanika,wszyscyrzucilisię
szukaćosłony.TłumoddzieliłnaszychludziodClarence’a,atenrzuciłsię
biegiemkunajbliższemuwyjściu.Ruszyłamzanim.Tenszczeniakwbluzie
zeSpidermanemdeptałmupopiętach.Kiedyjużbyliprzywyjściu,chłopak
cośzawołał,aClarencezatrzymałsięiodwrócił.Byłamokrokodnich,kiedy
wczoleClarence’apokazałasiędziura.
Katedotknęłasiępalcemnadprawąbrwią.
-Ktogozastrzelił?
-Tengówniarz.Pracowałztymidwomabraćmiwstrojach„Oakland
Riders”.Późniejokazałosię,żeClarencejużprzedtembyłranny.-Kate
pokręciłagłową,jakbywciążniemogławtowszystkouwierzyć.-Ten
szczeniakmiałdwanaścielat,azrobiłtozaparędolców.
Przerwała,wysączyławhisky,znównalaładopełna.
-Myślałam,żetoktoś,ktojestztyłuzamną,załatwiłClarence’a.Nawet
miniezaświtało,żetotenmały,pókiniestrzeliłdomnie.Byłamtak
zszokowana,żemniesparaliżowało.Trafiłmniedrugiraz,więczaczęłam
naciskaćspust.Wtymmomenciezjawilisiępolicjanciipochwiliwszystkie
szybywdrzwiachwyjściaawaryjnegorozleciałysięwdrobnymak,chłopak
leżałnaziemiwkałużykrwizrozwalonąklatkąpiersiową,ajastałamnad
nim,szarpiączaspustrazzarazem,chociażniemiałamjużwmagazynkuani
jednegonaboju.
-Wciążstałaś?-Danielbyłwstrząśnięty.
-Nafilmietrafionyczłowiekwylatujewpowietrzealbowalisięna
ziemięjakpodciętyiumiera.Naprawdęnictakiegosięniedzieje.Bywają
strzelaniny,kiedybandycidostająpociskzapociskiem,amimotouciekają
dalej.Nawetktoś,ktodostaniewserce,możejeszczeprzezminutędziałać,
nimwykrwawisięistraciprzytomność.Niewiedziałamnawet,żedostałam,
pókiniezobaczyłamkrwi.Wtedyupadłam.
-Jezu,tozdumiewające.
-Prokuratorbyłinnegozdania-stwierdziłazgoryczą.-Prasateż.
Nazwalito„bożonarodzeniowąmasakrą”.-PopatrzyłanaDaniela.-
Potrzebnybyłkoziołofiarny,nadawałamsiędoskonale.Utraciłamgłównego
świadkaizastrzeliłamdziecko.Prasynieobchodziło,żechłopakbył
najemnymmordercą.Możnabyłomniepoświęcić.Mogłamsięodwoływać,
walczyć,alemiałamdośćidałamzawygraną.Złożyłamdymisję.
-Wydajemisię,żeniemaszsobienicdozarzucenia.
Kateroześmiałasię.
-Iniemam.Nigdynicsobieniezarzucałam.Potejaferzemusiałam
pójśćdopsychiatry.Taksiępostępujewpolicji.Onmipowiedział,żeto
normalne,żemamwyrzutysumienia,nawetjeślidziałałamwsłusznej
sprawie.Problempoleganatym,żenigdyniemiałamwzwiązkuztąsprawą
wyrzutówsumieniaitomniemartwiło.
-Adzisiaj?
KatepopatrzyłaDanielowiprostowoczy.
-Szczerze?
-Naturalnie.
-Byłamnaładowana.Zkażdymstrzałemczułamsięlepiej.
-Toadrenalina.
Katepokręciłagłowąprzecząco.
-Wiem,cosięczujepoadrenalinie.Tocośinnego.Tobyłhajzupełnie
innegorodzaju.Oczymtoświadczy?
-Jesteśdlasiebiezbytsurowa.Zapominasz,żeuratowałaśmiżycie?Dla
mniejesteśbohaterką,Kate.
Roześmiałasię.
-Naprawdę-ciągnął.-Nieżyłbym,gdybyniety.Byłaśniezwykle
odważna.
Katedotknęłajegopoliczka.
-Jakiśtymiły.
Danielująłjejdłoń.Byłalekkajakpiórko.Odwróciłdłońipocałowałją.
Zawahałasiętylkosekundę.PotemprzyciągnęłaDanieladosiebiei
pocałowałago.Twarzwykrzywiłmugrymasbólu.Katepuściłago.
-Bolicię?-zapytałaztroską.
-Czujęsięlepiejniżkiedykolwiek-odparł.
Kateuśmiechnęłasię.
-Przykromitomówić-ciągnął,silącsięnauśmiech-alechybanie
jestemwformie,byrobićdziśzaDonJuana.
Ścisnęłajegodłoń.
-Akiedyindziej?
-Jasne.-Wyszczerzyłzęby.-Muszęciodpowiedniopodziękowaćzato,
żepośpieszyłaśminaratunek.
Roześmiałasię.
-Zdążyłamwostatniejchwili,co?
-Wrzeczysamej.Alemożeszmnieratować,kiedycitylkoprzyjdzie
ochota.
36
Szczupły,ciemnoskórymężczyznacierpliwieczekałnapodeście
schodównaClaude’aBerniera,którywłaśniedotarłpieszonaswojetrzecie
piętro.Berniersiętrochęzaniepokoił,chociażjegogośćbyłubranywciemny
garnitur,awrękutrzymałeleganckąteczkę.Niedawnogonapadniętoi
obrabowano,toteżpoczułsięniepewnie.
-PanBernier?-zapytałmężczyznazsilnymlatynoskimakcentem.
-Słucham?-odparłBernierzwahaniem.
-NazywamsięJuanFulanoichciałbymubićzpaneminteres.
Fotograficy-nawettakutalentowanijakClaude-niemogąsobie
pozwolićnaodrzucaniezleceń,dlategowzmiankaointeresachusunęławcień
wątpliwościBerniera.OtworzyłdrzwiizaprosiłFulanadośrodka.
Mieszkaniemiałmałe,aleschludne.Naścianachwisiałyfotografieautorstwa
właścicielaijegoprzyjaciół.Claudeodłożyłtorbęzzakupaminastolikw
wąskiejkuchence.
-Niemamczympanaugościć-powiedziałprzepraszająco.-Alemogę
zaparzyćkawy.
-Nietrzeba.
Bernierzaprowadziłgościadosalonuiposadziłnanajlepszymfotelu.
Fulanousiadłizałożyłnogęnanogę.
-Czymmogępanusłużyć?-spytałBernier.
-Chciałbymnabyćodbitkętegozdjęcia,którewlutymkupiłwgalerii
Pitzer-KraftadwokatnazwiskiemArnold.
-Jestpanzpolicji?
-Nie,panieBernier.Adlaczegopanpyta?
-PolicjazPortlanduwOregoniepytałamnieotęsamąfotografię.Czy
panwie,żetenArnoldzostałzamordowany?
Gośćpokiwałgłową.
-AczegochciałaodpanapolicjazOregonu?
-Odbitkętegosamegozdjęcia.
-Wysłałimpan?
-Nie.Dopierocoznalazłemnegatyw.Zapodziałsięgdzieś.Jutromam
imwysłać.
Fulanosięuśmiechnął.
-Aczydałbysiępannamówićnasprzedaniemijednejodbitki?
-Jasne,mogęzrobićjeszczejedną.
-Ilebypanzażądał?
BarnieroceniłklasęgarniturupanaFulano.
-Półtoratysiącadolarów.
-Rozsądnacena.Zapłacępanupięćtysięcy,jeśliwyświadczymipan
pewnądrobnąprzysługę.
Bernierzdołałukryćzaskoczenieipodniecenie.Jeszczenigdyniedostał
zazdjęcietakiejkwoty.
-Jakatoprzysługa?
-Czypolicjaoregońskawie,żemapanjużtennegatyw?
-Nie,dopierodziśranogoznalazłem.
-Pięćtysięcyjestpańskie,jeśliwstrzymasiępanzwysłaniemim
odbitki,ażpowiempanu,żemożna.
-No,niewiem.-Bernierzaniepokoiłsię.-Tośledztwowsprawie
morderstwa.Detektyw,zktórymrozmawiałem,byłzdania,żeludzie
sportretowaninatymzdjęciumogąmiećzwiązekześmierciąpanaArnolda.
-JatakżejestemzainteresowanyznalezieniemzabójcypanaArnolda.
Niemamzamiaruutrudniaćpolicyjnegośledztwa.
-Todlaczegochcepan,żebymzaczekałzwysyłaniemodbitki?
Gośćfotografaoparłsięwygodniejisplótłpalce.
-Czypięćtysięcytouczciwacenazapańskiezdjęcie?
-Tak.
-Więcejniżuczciwa?
Bernierzawahałsię,pewien,żetenczłowiekwie,iżzawyżyłcenę.
-Absolutniesatysfakcjonująca.
-Pozwolipanwtakimrazie,bymograniczyłsiędostwierdzenia,że
bardzozależyminapańskiejpomocy.
Bernierzgodziłsiępochwilizastanowienia.
-Udasiępanuwykonaćodbitkęnadziświeczór?-spytałFulano.-
Wcześnieranomamsamolot.
-Ztymniebędzieproblemu.Niechpanprzyjdziekołoósmej.
GośćotworzyłteczkęiwręczyłBernierowiplikbanknotów.
-Płatnezgóry,gotówką.Mamnadzieję,żeniemapannicprzeciwko
gotówce.
37
NastępnegorankazniespokojnegosnuwybiłDanielaaromatkawy.
Powlókłsiędokuchni,gdziezastałKateprzyśniadaniu.Podniosławzrok
znadgazetyiuśmiechnęłasię.
-Jaksięczujesz?-spytała.
-Dobrze-odparłniezbytprzekonująco.Nalałsobiefiliżankękawy.
-Wczorajzapomniałemzapytać.CzegodowiedziałaśsięwArizonie?
Danielwłożyłdwiekromkipieczywadoopiekacza.
-Chybawiem,pocoGeneArnoldprzyjechałdoPortlandu.
Usiadłzfiliżankąprzystole,aKateopowiedziałamuhistorięporwańw
DesertGroveito,żeadwokatemoskarżonegooporwaniebyłAaronFlynn.
-Myślisz,żeGeneArnoldrozpoznałnazdjęciuFlynna?
-Nicinnegonieprzychodzimidogłowy.
-Aledlaczego…-Danielurwał.-Tenfacet!
-Jakifacet?
-WsobotęJoeMolinaripodwiózłmniedodomupostrójdobiegania.
Kiedypodjeżdżaliśmy,zmojejkamienicywyszedłfacet,którywydałmisię
znajomy,iwsiadłdoczarnegopick-upa.Terazsobieprzypomniałem,gdzie
gowidziałemprzedtem.Tobyłowdniu,kiedyzawoziłemFlynnowi
dokumentacjęGellera.WszedłrazemzFlynnemdoholurecepcyjnego.
Chybadlaniegopracuje.
-Jakwygląda?
-Jakatleta:potężnykark,szerokiebary.Poczterdziestce.
-ToBurtRandall,dochodzeniowiecFlynna.
-Corobiłwmoimdomu?
Katechwilęsięnieodzywała.
-Czykomukolwiekpozamnąmówiłeś,żespotykaszsięzKajdanowem
nacmentarzu?
-Nie.
-Toskądmordercawiedział,gdzieonjest?
-MożeKajdanowaktośśledził?
-Toniepasuje.Gdybyludzie,którzychcieligozlikwidować,wiedzieli,
gdziegoszukać,zabilibygowcześniej,abyniezdążyłcipowiedzieć,że
badaniabyłyspreparowane.
-Notomożezamnąszedłogon.
-Musielibywiedzieć,żemaszsięspotkaćzKajdanowem.Kajdanow
dzwoniłdociebiedodomu,prawda?
Danielskinąłgłową.
-Randallznasięnapodsłuchuelektronicznym.Pewniemaszpluskwęw
telefonie.
-Potrafiłabyśtoznaleźć?
-Znamkogoś,ktomożeciwyczyścićmieszkanie.
-Cholera.Jedynaosoba,któramogłamnieuwolnićodzarzutu
morderstwa,nieżyje.Wmieszkaniumampodsłuch.Robisięcorazgorzej.
38
PaulDurban,tęgimężczyznawokularach,białejkoszuli,szarych
spodniachiszarejkamizelcezwełnyprzeczesywałmieszkanieDaniela.Kate
iDanielsiedzielinakanapie,czekając,ażskończy.Durbanszperałprzy
listwiepodłogowej.PochwilizwróciłsiędoKate:
-Jednapluskwawtelefonie,jednawsypialniijednatutaj.
-Dzięki,Paul.Wiesz,gdziewysłaćrachunek.
-Zawszedousług-odparł,spakowałswojeprzyrządyiwyszedł.
Każdezurządzeńpodsłuchowychumieściłwplastikowejtorebcena
dowodyrzeczoweizostawiłjenastolikuwsalonie.Danielwziąłdoręki
jednąztorebekiprzyglądałsięaparacikowi.
-Musiałemprzemyślećwielerzeczy-rzekł.-PókiKajdanowminie
powiedział,żetojegobadaniejestnieautentyczne,byłemprzekonany,że
Gellerpróbujeukryćrezultatydoświadczenia.Teraz,kiedywiem,żeAaron
FlynnmiałcośwspólnegozGene’emArnoldem,wszystkowidzęwinnym
świetle.
Danielodłożyłtorebkęzpluskwą.
-PrzyoddawaniudokumentacjiuciąłemsobiezFlynnempogawędkę.
Powiedział,żedosprawyinsufortumusiałzatrudnićponaddwadzieściaosób
iwynająćdodatkowepiętrowbiurowcu.Togomusiałosporokosztować.Z
biegłymirzeczoznawcamipotrzystaczysześćsetdolarówzagodzinęi
innymiwydatkamimusiałowyjśćkilkasettysięcydolarów.Flynnzarobił
mnóstwoforsynapoprzednichprocesach,alezałożęsię,żewiększość
wpakowałwsprawę
insufortu.Wraziewygranejtoświetnainwestycja.Wprzypadkuwiększości
pozwówwsprawieinsufortuposzkodowanymisądzieciupośledzonenacałe
życie.Mówimyoutraciezdolnościzarobkowania,kosztachleczeniaiopieki
przezcałeżycie.Oczekiwanadługośćżyciawprzypadkumężczyznywynosi
siedemdziesiątdwalata,aprawieosiemdziesiątdlakobiety.Kalekiedziecko
wymagatroskliwejopieki.Stałapielęgniarka,wizytylekarza,psychoterapia
dlarodziców.Mówimyokwotachodszkodowańrzędustutysięcydolarów
rocznie.Przemnóżmytoprzezsiedemdziesiątczyosiemdziesiątlatiprzez
liczbępozwów.Honorariumadwokatabędziesięliczyćwmilionach!Kiedy
pojawiłysiępierwszepozwyoodszkodowanie,Flynnnapewnopomyślał,że
fortunasiędoniegouśmiechnęła.Założęsię,żezacząłwydawaćpieniądze
jakszalony,liczącnato,żezbijenainsuforciemajątek.
-Alebadanianiepotwierdzałyzwiązkumiędzyinsufortemawadami
wrodzonymi.
-Właśnie.IFlynndoszedłdowniosku,żeniemawrękużadnych
dowodówoszkodliwościinsufortu.Wzwiązkuztympostanowiłtakie
dowodysfabrykować.
-Widzętujednakproblem-wtrąciłaKate.-Flynnmusiałbydowody
szkodliwościinsufortuokazaćprzedsądem.EksperciGelleraibiegli
rozprawilibysięznimiszybko,gdybybyłysfałszowane.
-Kluczowesłowato„okazaćprzedsądem”–wyjaśniałDaniel.-Wtedy
rzeczywiściedowodypodlegałybysprawdzeniuiwszystkobysięwydało.
Alecobysięstało,gdybywyszłonajaw,żelaboratoriumKajdanowazostało
spalone?Prasaitelewizjanatychmiastdoszłybydowniosku,żeGellerusiłuje
zatuszowaćniekorzystnedlasiebiewynikibadań.Samiwtouwierzyliśmy,a
przysięgliuwierzylibybezwątpienia.PotemktośmordujeKajdanowa,znów
oczywistymotywmaGeller.Laboratoriumspalone,anaukowiecmartwy-i
przedstawicieleGelleraniesąwstanieobalićwynikówbadań.Mogą
twierdzić,żebyłysfingowane,aleudowodnićtegoniemogą.Będąskłonni
iśćnaugodę,żebyuniknąćkatastrofalnegoorzeczeniasądu.
-Maszrację-zgodziłasięKate.-Przypolubownejugodzieniktnie
musiudowadniać,czyinsufortjestszkodliwyczynie.
-AAaronFlynninkasujeogromnehonorarium,wielokrotnie
przewyższająceponiesionekoszty.
Katezawahałasię.
-SkorotoFlynnstoizamistyfikacjąKajdanowa,todlaczegostarałsię
ukryćrezultatybadaniaiskasowałjezdyskuwjegokomputerze?Niechciał,
byśmyznaleźliwyniki?
Danielstropiłsię,alepochwilirozpromienił.
-KiedywszedłemdomieszkaniaKajdanowa,wyglądało,jakby
przeszedłponimhuragan.Tylkojednarzeczwcałymdomustałanietkniętai
dokładniewtymmiejscu,gdziepowinna.
-Komputer!
-Ktoś,ktozrobiłtenkipiszuKajdanowa,zostawiłkomputerwspokoju,
dlategowtymbałaganiezwracałuwagębardziej,niżgdybygopomalowaćna
czerwonoioblepićcekinami.
-Maszrację.Chciał,abyśmymyśleli,żeludzieGelleraskasowalipliki,
aleimsięnieudało.Przecież,gdybytozrobiłfachowiec,danychniedałoby
sięjużodczytać.Niezostałobyponichaniśladu.Adlamnieodtworzenieich
tobyłapestka.
-Kate,zwróćuwagęnacośjeszcze.Pomyśl.ZnalezienieprzezFlynna
listuKajdanowawdokumentacjidostarczonejprzezfirmęGellerabyłojak
trafieniegłównejwygranejnaloterii.Aletoniejedynyszczęśliwytraf
Flynna.ŚwiadkiemwmojejsprawieozabójstwookazałasięApril
Fairweather,pozwanawinnejsprawie,którąonprowadzi.Potemaniołstróż
przysyłamojejadwokatcekasetęwideo,dziękiktórejzostajeona
skompromitowana,ajejfirmaubezpieczeniowa
niemainnegowyjścia,jakzawrzećzklientemFlynnaugodę.IznówFlynn
zgarniasporehonorarium.
-Szczęściarzzniego!
-AjeśliFlynnniecodopomagawłasnemuszczęściu?Rozmawiałemz
JoemMolinarimomojejsprawie.Zastanawiasię,czywnaszejkancelarii
Flynnniemajakiejśwtyczki.Boktowykradłkasetęipodrzuciłpismo
Kajdanowa?
-Powiedział,ktotomożebyć,jegozdaniem?
-BrockNewbaueralboSusanWebster.Obojebraliudziałwsprawie
insufortuiwsprawietejFairweather.
Katechwilęmilczała.Kiedysięodezwała,byławyraźniezatroskana.
-Cośwtymmożebyć.MniejwięcejprzedrokiemBrockNewbauer
musiałiśćnaugodęzFlynnem,boonznalazłświadka,októregoistnieniu
niktspozanaszejkancelariimiałniewiedzieć.Ztego,copamiętam,poza
naszymiprawnikamiwiedziałonimtylkonaszklient.Bardzosię
zmartwiliśmy,kiedyzobaczyliśmylistęświadkówFlynna.Pojawiłysię
pogłoski,żektośzkancelariidałFlynnowicynk,alenigdysiętympoważnie
niezajęto.ZapytajMolinariegoosprawęRomanofa.Pracowałprzyniejz
Newbauerem.Tobyłozarazpotym,jaksięunaszatrudniłeś.
Kateponamyślepodjęładecyzję.
-Myślę,żejedynaszansa,abycięoczyścićzzarzutów,topomócpolicji
wznalezieniuzabójcyBriggsaiKajdanowa.TepluskwypokażęBillie.
PowiemyjejoBurcieRandallu.Przesłuchagoidowiesię,ktomukazałje
zainstalować.PowiemjejteżozwiązkachFlynnazGene’emArnoldem.
Dopadniemygo.
39
Kateweszładobaru„TacoBell”iznalazłaBillieBrewsterprzystoliku
wgłębi,nadburrito.Katepostawiłaswojączarnąkawęiusiadła
naprzeciwko.
-Co,żadnegohasła?Myślałam,żetospotkanieściśletajne.
Katesięuśmiechnęła.
-ChciałabymporozmawiaćozabójstwieKajdanowa.
-Ajamyślałam,żeonowinkachmodydamskiej.-Billiewgryzłasięw
placek.-Takczyinaczej,rozumiem,żepowiemci,comamy,atywzamian
podzieliszsięzemnąswoimiinformacjami.
Kateprzytaknęła.
-Kobieta,któramieszkawpobliżucmentarza,słyszałastrzałyiwyjrzała
przezokno.Zobaczyła,żektośwybiegazlasuchwilęprzedtobąiDanielem,
alebyłozaciemno,bymogłapodaćrysopis.Widziałateżodjeżdżający
samochódbezświateł,aleznównicniemożepowiedziećokolorzeczy
marce.Towszystko,conamsięudałoznaleźć.
-Myślę,żepowinniścieprzyjrzećsiędokładnieAaronowiFlynnowii
jegoagentowidochodzeniowemu,BurtowiRandallowi.
-Niewrabiaszmnie?
Katepokręciłagłową.
-Flynnmawieluwysokopostawionychprzyjaciół-oznajmiłaBillie.
Katenachyliłasiędoniejprzezstolik.Wpatrywałasięwpolicjantkę
uważnie,wjejgłosiebrzmiałonapięcie.
-KajdanowdzwoniłdoDanieladodomu,żebysięumówićznimna
cmentarzu.Danielniemówiłomiejscuiporzespotkanianikomupróczmnie.
Mordercajednakwiedział.DzieńwcześniejDanielwidział,jakBurtRandall
wychodzizjegokamienicy.KazałamprzeszukaćmieszkanieDanielaimój
technikznalazłto.
Katepołożyłanastolikutorebkizurządzeniamipodsłuchowymi.Billie
cichogwizdnęła.
-MusiałjepodłożyćRandall.Ktoś,ktopodsłuchiwałrozmowyDaniela,
wiedział,żeKajdanowbędzieodziesiątejnacmentarzu„Spoczynek
Aniołów”.
Policjantkawzięłatorebkiiprzyglądałasiępluskwom.
-Dobra,zainteresowałaśmnieRandallem-rzekła.-Aledlaczego
Flynn?
Kateopowiedziaławszystko,czegosiędowiedziaławArizonieo
porwaniużonAlvarezaiArnolda.
-Jestempewna,żeGeneArnoldzostałzabity,boFlynnsiębał,że
ujawnijegozwiązkizporwaniamiwArizonie.
-CzyprzeciwkoFlynnowiwysuwanooficjalniejakiekolwiekzarzutyw
związkuztamtymizabójstwami?
-Nicmiotymniewiadomo.Alerozmawiałamztwoimkumplem,
szefemochronyhotelu„Benson”.Sprawdziłrejestrrozmówtelefonicznychz
pokojuArnolda.GeneArnolddzwoniłdobiuraFlynna.
-PocotakirenomowanyadwokatjakFlynnmiałzabijaćludzii
podpalaćmałpy?
KatewyjaśniłaBillie,jakąfortunęzbiłbyFlynn,gdybywygrałprocesz
GellerPharmaceuticals,iilepieniędzystraci,jeśliprzegra.
-Uważasz,żeFlynnbądźRandallzabiłArthuraBriggsa?
-Jestemotymprzekonana.KajdanowchciałzdradzićBriggsowi,że
jegobadanietofałszerstwo.AtewynikibyłyjedynymiargumentamiFlynna.
MusiałzabićKajdanowa
ikażdego,ktosięznimporozumiewał.
Billieżułakęsburrito,zastanawiającsięnadusłyszanymirewelacjami.
-ChybazłożępanuFlynnowiwizytę-rzekłapochwili.
40
ZekeForbusbiedziłsięnadsprawozdaniemprzyswoimbiurkuw
CentrumSprawiedliwości,gdyodezwałsiębrzęczykinterkomu.
-Nadrugiejliniimamkogoś,ktochcerozmawiaćzdetektywem
prowadzącymdochodzeniewsprawieAmesa-powiedziałasekretarka.
-Choćbysiępracowałoodświtudoświtu,nigdysięrobotynieprzerobi.
-Forbuswestchnął.Sekretarkasięzaśmiała.-Połączzemną,Millie.
-Wydziałzabójstw-zgłosiłsiędosłuchawki,nacisnąwszyguzikdrugiej
linii.
-ZapytajciesekretarkęBriggsa,copowiedziałDanielAmes,kiedy
zadzwoniłdoniejpopołudniuprzedśmierciąjejszefa-odezwałsię
stłumionygłos,poczympołączenieprzerwano.
*
ZekeForbusbłysnąłodznakąpolicyjnąrecepcjonistcekancelariiReed,
Briggsiwspólnicyipowiedział,żechcerozmawiaćzReneGilchrist.Usiadł
nakanapieiczekającnaRene,przeglądałjakiśilustrowanymagazyn.Gdy
pojawiłasięwholurecepcyjnym,przypomniałsobie,żejużjąwidział.Była
wysokaiszczupła,bezżaluoderwałsięodlekturymagazynuiprzeniósłna
niąwzrok.
-PaniGilchrist?-zagaił.
Skinęłagłową,aonsięwylegitymował.Renewydawałasię
zdenerwowana.
-Jestemdetektywemzzespołu,któryzajmujesiędochodzeniemw
sprawiezamordowaniaArthuraBriggsa.Rozmawiałemzpaniązarazpo
śmiercipaniszefa.
-Ach,tak.Przypominamsobie.
-Gdziemoglibyśmyspokojniezamienićparęsłów?
-Tamwgłębikorytarzajestpokój,któregoaktualnieniktnieużywa.
-Niechbędzie.
-Ocochodzi?
Forbusuśmiechnąłsię.
-Możenajpierwusiądziemy?
Gdyznaleźlisięwpokoju,detektywzamknąłdokładniedrzwiigestem
zaprosiłRene,byusiadła.Pokoikbyłmałyioddawnaniewietrzony.Zeke
obszedłpowolistółiusiadł,całyczasnieodrywającodRenewzrokuinie
odzywającsię.Lubiłmiećprzewagę,delektowałsięsytuacjąiz
zadowoleniemzauważył,żeRenespuściłaoczy.Rozmyślnieprzysunąłswoje
krzesłotakblisko,żeichkolanaprawiesięstykały.
-Ponaszejpierwszejrozmowienapisałemraport.
Wyciągnąłtrzyzłożonekartkipapieruzkieszenimarynarkiipopchnąłje
wjejstronępoblaciestołu.Renezerknęłananienerwowo,alenie
wyciągnęłaponieręki.
-Proszęprzeczytać.
Renezawahałasię,alewzięłaraportizaczęłaczytać.Skończywszy,
spojrzałanadetektywawyczekująco.
-Czyczegośtuniebrakuje?-zapytał.
-Brakuje?
-Tak.Czyniebraktuczegoś,copowinnabyłapanimipowiedzieć?
Renewyglądałanazmieszaną.
-Ocopanuchodzi?
-Zadzwoniłdomniektoś,ktopowiedział,żeukrywapaniistotnądla
śledztwainformację.
Renezgarbiłasięiwbiławzrokwstół.
-PaniGilchrist,wjakichstosunkachjestpanizDanielemAmesem?
-Wdobrych.Zwyczajnych.
-Zechcepanipowiedziećcoświęcej?
-On…pracowaliśmyrazem.
-Lubigopani?
Pytaniejązaskoczyło.
-Czylubię?No,bojawiem,jestmiły,napewno.
-Nieotopytam,paniGilchrist.Czykiedykolwieksięspotykaliście?
-Nie!Pracowałbardzodużo.Widywałamgotylkowpracy.
-Więcniemapaniżadnegopowodu,abygokryć,zatajaćinformacje,
któremogłybypotwierdzaćzarzut,żejestwinienzabójstwaswojegoipani
szefa?
-Absolutnienie-odparła,alewgłosiejejsłychaćbyłoprzerażenie.
Forbusuśmiechnąłsię.Rozparłsięnakrześleiprzyglądałsięjej.Rene
poruszyłasięnerwowo.
-Czylimiałapanijakiśinnypowód,abyzataićprzedemnąinformacjęo
telefoniepanaAmesawdniu,wktórymzginąłpanBriggs?
Renezawahałasię.
-Dzwoniłdociebie,Rene?-indagowałForbus,zwracającsiępo
imieniu.-Zdajeszsobiesprawę,żeutrudnianieśledztwatoprzestępstwo?
Reneznowuspuściłaoczyinerwowopoprawiłasięnakrześle.
-Pytamjeszczeraz:czyDanielAmestelefonowałdociebiewdniu,w
którymzabitoArthuraBriggsa?
-Tak.-SzeptRenebyłledwiesłyszalny.
-Bardzodobrze,Rene.Zrobiłaśpierwszykrok,abyuniknąćwięzienia.
Następnykrokpolegaćbędzienatym,żepowieszmi,comówił.
41
SiedzibakancelariiAaronaFlynnawywarłanaBillieBrewsterwrażenie
równiesilnejaknaDanielu.Billieumiałajednakoddzielićpodziwdla
pięknychrzeczy,będącychczyjąśwłasnością,odswojejopiniioich
właścicielu.GabinetFlynnabyłtaksamoimponującyjakholwejściowy.
Miałmahoniowąboazerię,anaścianachwisiałydziełasztukiorazoprawione
listydziękczynneodklientów-świadectwasukcesówwsądach.Gdy
sekretarkawprowadziłapolicjantkę,Flynnwstałzzaogromnegodębowego
biurkazblatemnawysokipołyskiruszyłkuniejpoperskimdywanie
przykrywającymposadzkęzeszlachetnychgatunkówdrewna.
-Proszę,niechpanisiada,detektywBrewster–rzekłzolśniewającym
uśmiechem,ściskającjejdłoń.-Czymogęzaproponowaćpanicośdopicia?
-Nietrzeba,dziękuję-odparłaBillieiusadowiłasięnawygodnej
kanapie,stojącejpodścianą.Flynnusiadłnaprzeciwkoniej,niewykazując
śladunapięcia.
-Wczymmógłbympanipomóc?
-Słyszałpanjużozajściunacmentarzu„SpoczynekAniołów”,które
miałomiejscewczorajwieczorem?
-Ztwarzyadwokataznikłuśmiech.
-Pisaliotymwgazetach.-Zesmutkiempokiwałgłową.-Śmierć
doktoraKajdanowatowielkastrata.
-Znałgopan?
-Nie,nieznałem.Alemiałemnadzieję,żebędzienajważniejszym
świadkiemkilkorgamoichklientów,którymurodziłysiędziecizpoważnymi
wadamiwrodzonymi,naszymzdaniemwywołanymiprzezinsufort,produkt
firmyGellerPharmaceuticals.DoktorKajdanowprowadziłbadania,które
wykazałyszkodliweskutkiubocznetegoleku.Zniknąłjednak,nimmiałem
okazjęznimporozmawiać.
-Próbowałpangoznaleźć?
-Moiludziepróbowaligozlokalizowaćodchwili,kiedydowiedziałem
sięotymbadaniu.
-CzybyłwśródnichBurtRandall?
-Tak.Adlaczegopanipyta?
-CzytopanpoleciłRandallowizałożyćpodsłuchwmieszkaniuDaniela
Amesa?
-Podsłuch?!Naturalnie,żenie.
-PanieFlynn,otrzymałaminformację,żepańskidochodzeniowiec
właśnietozrobił,aobojewiemy,żejesttosprzecznezprawem.
-Oczywiście,żewiem.Idlategowłaśnienigdywżyciubymniewydał
takiegopolecenia.-Flynnmilczałchwilę.-Czychodziomieszkanietego
młodegoczłowiekaoskarżonegoozabójstwoArthuraBriggsa?
Billiekiwnęłagłową.
-Nicnierozumiem,panidetektyw.Skądprzypuszczenie,żeBurtzrobił
cośtakiego?Skorozamierzapaniwysunąćtakpoważnyzarzutprzeciwko
jednemuzmoichpracowników,musimiećpanidotegosolidnepodstawy.
Chciałbymjepoznać.
-Przykromi,aleźródłoinformacjijestpoufne.Jakoprawnikrozumie
pan,żeniewolnozawieśćzaufaniainformatora.-Billiesięuśmiechnęła.
-Cóż,niewiem,copowiedzieć.Wkażdymrazietobardzoniepokojące.
-CzyzastałamtupanaRandalla?Chciałabymznimporozmawiać.
-Wydajemisię,żedzisiajgoniema.
-Poproszęwtakimrazieojegoadresinumertelefonu.
-Najpierwmusiałbymuzyskaćupoważnieniezainteresowanego.Może
spotkasiępaniznimjutro,tutajwbiurze?
-Dziękujębardzo,alemuszęsięznimskontaktowaćjeszczedzisiaj.
-Wtakimrazieniemogępanipomóc.
-Alboniechcepan-odparłaBrewster,terazjużbezuśmiechu.-Panie
Flynn,czymówicośpanunazwiskoGeneArnold?
Flynnwydawałsięzaskoczony.
-Znałemkiedyśadwokataotymimieniuinazwisku.Wielelattemu,gdy
prowadziłempraktykęwArizonie.
-Towłaśnieten,októregopytam.Zostałzakłutynożem,anastępnie
spłonąłwmałpiarnidoktoraKajdanowa.
BilliezuwagąobserwowałareakcjęFlynna.Wyglądałna
zdezorientowanego.
-Genebyłtymmężczyznąznalezionymwlaboratorium?
Skinęłagłową.
-MójBoże.Skądonsiętamwziął?
-Myślałam,żepanmipowie.
-Niemampojęcia.NiewidziałemGene’aodlat.
-JaksięukładałypańskiestosunkizpanemArnoldem,kiedydziałaliście
obajwArizonie?
Flynnrozłożyłręce.
-Stosunkitozawielepowiedziane.Znaliśmysięzwidzenia.Każdyz
nasprowadziłpraktykęadwokackąwDesertGrove,raczejniewielkim
mieście.Niematamwieluprawników,toteżsiłąrzeczywidywaliśmysięna
imprezachizbyadwokackiej,tegorodzajuspotkaniach.Razczydwa
reprezentowaliśmyprzedsądemprzeciwnestrony,alewjakichsprawach?
Nieprzypominamsobie.
-CowiążepanaArnoldazesprawąinsufortu?
-Nic.
-Niewspominałnicolaboratoriumalbooinsuforcie,kiedydopana
telefonował?
-Dlaczegomiałbydomniedzwonić?
-Tegoniewiem,alerejestrtelefonicznyhotelu„Benson”wykazuje,żez
numerupanaArnoldaprzeprowadzonozpańskimbiuremrozmowę,która
trwałapiętnaścieminut.
-Nierozmawiałemznim.Mówiłempani,niewidziałemArnoldaaniz
nimnierozmawiałem,odkądwyniosłemsięzDesertGrove.
-Skoroniepan,toktomógłznimrozmawiać?
Flynnrozłożyłręceiwzruszyłramionami.
-Niemampojęcia,panidetektyw.
BilliepodałaFlynnowidatęigodzinępołączenia.
-Czybyłpanwtedywbiurze?
-Musiałbymsprawdzić.
-Piętnaścieminuttodługo,panieFlynn.Arnoldmusiałzkimśdługo
rozmawiać.
-Możemiałeminnąrozmowę,aonpoprostuczekałnapołączenie,
zniecierpliwiłsięiodłożyłsłuchawkę.Miewamkonferencjetelefoniczne
trwającegodzinęalbowięcej.Prowadzęsprawywcałymkraju.Reprezentuję
nawetrodzinyofiartejkatastrofylotniczejwIndiach.
-Czymogęliczyćnapomocpańskiegopersonelu?Możektoś
zapamiętałtęrozmowę?
-Popytam,aletobyłoprzecieżparętygodnitemu.
-Musipanprowadzićdokładnyrejestrczasutrwaniarozmówispotkańz
klientami,będącypodstawądowystawianiaprzezpanarachunkówzapańskie
usługi.Napodstawietegorejestrumożnawykazać,copanrobiłalbozkim
rozmawiałotejporze,kiedyzadzwoniłpanArnold,prawda?
-Byćmoże.
-Czymógłbypanpoprosićsekretarkę,abyzrobiładlamniekopię
takiegowykazu?
-Niestety,niemogęspełnićpaniprośby.Tosprawapoufnościkontaktów
zklientami.-Flynnuśmiechnąłsię.-Samapanimówiłaopoufności.
BillieBrewsteruważnieprzyjrzałasięFlynnowi.Wydawałosię,że
odzyskujepewnośćsiebie.
-Czydomyślasiępan,pocoGeneArnoldmógłprzyjechaćdo
Portlandu?
-Nie.
-ByłpanobrońcąPaulaMcCanna,oskarżonegoozabójstwoPatty
Alvarez,prawda?
-Tak.
-IznapansprawęzabójstwamałżonkiArnolda?
-Wtęsprawęsięnieangażowałem-odparłFlynn,kręcącsięnerwowo
wfotelu.
-CzywizytaArnoldamogłamiećcokolwiekwspólnegoześmierciąjego
żonyalbożonyMartinaAlvareza?
Flynnsprawiałterazwrażeniemocnozmieszanego.
-Niemampojęcia.
Billieodczekałachwilę,całyczasobserwującgozuwagą.
-Nocóż-powiedziała,wstając.-Tobyłobychybawszystko.Dziękuję,
żezechciałmipanpoświęcićtrochęczasu.
Flynntakżewstał.
-Gdybymmógłpaniwczymśpomóc…
Billiewręczyłamuwizytówkę.
-Pańskiharmonogramspotkańirozmówtelefonicznychzdnia,kiedy
dzwoniłtuArnold.Możemigojednakpanudostępni.
Gdytylkodrzwizapolicjantkąsięzamknęły,AaronFlynnpolecił
sekretarce,abyniełączyładoniegożadnychrozmów.Potemwybrałnumer,
któryznałrówniedobrzejakwłasny.Pochwiliuzyskałpołączenie.
-Mamypoważnyproblem-powiedziałnerwowodotelefonu.-Bardzo
poważny.
42
JednaścianasalikonferencyjnejGellerPharmaceuticalsbyłacałkowicie
szklana,możnabyłoprzezniąobserwowaćatriumztrzystopniowym
wodospadem.Niktzobecnychniezwracałjednaknatenwidokuwagi.
UwagęwszystkichskupiałnasobieJ.B.Reed,którywłaśniesiępojawiłz
orszakiemwosobachBrockaNewbaueraiSusanWebster.Miałponadmetr
dziewięćdziesiątpięćwzrostuiważyłbliskostodwadzieściakilogramów,ale
topozycjanajważniejszegowspólnikakancelarii,aniejegookazałapostura
sprawiała,żezawszebyłośrodkiemzainteresowania.
IsaacGellerwyszedłmunaspotkanieiuścisnąłdłoń.
-Dziękujęci,żeprzyszedłeś-odezwałsięGeller.-Jaksobiedajesz
radę?
-Byłociężko,Isaacu-odrzekłReed,kiwajączesmutkiemgłową.-Arti
jabyliśmydlasiebieczymświęcejniżtylkowspólnikamiwinteresach.
-Wiem.
-Chodziliśmyrazemdoszkoły.Stworzyliśmytękancelarię.
-Wszyscyjesteśmywstrząśnięci-rzekłGeller.
NatwarzyReedaodmalowałasiężelaznadeterminacja.
-Bioręwasząsprawę,Isaacu.Dlategotutajjestem.Chcę,żebyście
wiedzieli,żeodtejchwiliwszystkiepozwyprzeciwkowammająumnie
absolutnypriorytet.
-Aporajestnajwyższa-wtrąciłsięByronMcFall,prezesGellera,w
czasiegdyprawnicyzajmowalimiejscaprzystolekonferencyjnym.-
ZabójstwoKajdanowaniemogłoprzytrafićsięwgorszymmomencie.
GellerskrzywiłsięnagruboskórnąuwagęMcFalla,aleniktpozanimnie
zwróciłnatouwagi.WzrokwszystkichobecnychspoczywałnaReedzie.
-Jaktowpłynienanasząsytuację?-ciągnąłMcFall.
BrockiSusanprzedstawilimisprawęwgłównychzarysach-
odpowiedziałReed-alenieznamszczegółównatyle,abyudzielićwam
wyczerpującejodpowiedzi.Susan?
WszystkieoczyskierowałysięteraznaSusanWebster,elegancką
prawniczkęsiedzącąobokReeda.
-MorderstwoSergiejaKajdanowafatalniewpłynienasympatieopinii
publicznejdlafirmyGellerPharmaceuticals.WInterneciejużznalazłam
kilkanaściespekulacjinatematdomniemanychzwiązkówfirmyztązbrodnią.
Prasazaczynasugerować,żefirmastałazaspaleniemlaboratoriumiza
śmierciąKajdanowa,bochciałaukryćwynikibadań.Naciskasięprokuraturę
okręgową,bywszczęłaśledztwowtejsprawie.Nicdziwnego,żeAaron
Flynnrozmawiazkażdymdziennikarzem,któregoudamusięznaleźć.Jeśli
sprawastanienawokandzie,nigdynieznajdziemydwunastuprzysięgłych,
którzyniesłyszelitychpogłosek.
IsaacGellerzamknąłoczyipokręciłgłową.Sprawiałwrażenie
wykończonego.
-Copaniproponuje?
SusanzerknęłanaReeda.
-Powinnamzaczekać,ażpanReedzapoznasięzewszystkimi
materiałami,nimzacznęcośproponować.
-Proszęsięniekrępować-zachęciłjąReed.-Chcęwysłuchać,jakpani
zdaniemwyglądanaszasytuacjaprocesowa.
-Jabymrozważyłapolubownąugodę,panieGeller-powiedziałaSusan
zoporami.-Jeślisprawaznajdziesięprzedsądem,zrobisięztegokoszmarne
bagno.
-Niechtoszlagtrafi!-zawołałzgorycząByronMcFall.-Niemamynic
wspólnegoaniztymlaboratorium,anizmorderstwemKajdanowa.
-Toniemaznaczenia,jeśliwszyscywierzą,żejestinaczej-odparła
beznamiętnieSusan.-PowinniśmywystąpićdoFlynnazrozsądnąofertą.
Terazsąargumentyizadopuszczeniemprzedsąd,izawykluczeniem
rozmaitychdowodówiokoliczności.Wtejchwiliniktniemożeprzewidzieć,
cosędziaNorrisdopuścijakodowódwsprawie.Tonajlepszapora,by
wyczućFlynna.BojeśliNorrisskłonisiękujegoargumentom,toFlynn
wystąpizewszystkimipowództwamipokolei,ajeśliwygrachoćbyjedną
sprawę,falanaszaleje.
RadcaprawnyGellerachciałcośpowiedzieć,alewtymmomencie
zadzwoniłtelefonkomórkowySusan.Newbauer,którysiedziałpojejlewej
stronie,zauważył,żebardzosięzdziwiła,odbierająctelefon.Przeprosiłai
odeszławnajdalszykątsali,rozmawiającpółgłosem,takżeniebyłosłychać,
oczymmówi.Gdywróciładostołu,wyglądałanazmartwioną.
-Cośsięstało?-spytałNewbauer.
-Nie-odpowiedziałanieprzekonująco.
*
KateRossrozwiązywałarównocześniekrzyżówkęw„NewYork
Timesie”iobserwowaławyjazdzpodziemnegogarażuwbiurowcuAarona
Flynna.WgodzinępowyjściuBillieBrewsterpokazałsięsamochódFlynna.
Kateodłożyłagazetęipojechałazanimprzezmiasto,kuwjazdowina
autostradęZachodzącegoSłońca.Dochodziłowpółdosiódmej,ruchbyłjuż
mniejszy.TrzymałasiękilkaautzaFlynnem,któryskierowałsięku
wybrzeżu.Mniejwięcejpopółgodzinieadwokatzjechałzautostradyi
pojechałbocznąszosąwijącąsięwśródpól.Podziesięciuminutachzajechał
nabłotnistyparkingprzed„MidwayCafe”,dośćpodłymprzydrożnymbarem
zneonowymszyldem,polecającympiwoikurczakizrożna.Byłtolokal
uczęszczanyprzezkierowcówciężarówekirolników,wpadającychna
lurowatąkawęicośdoprzegryzienia.Wzięciadwokaciraczejtuniewpadali.
Kateminęłabar,poczymzawróciłaipostawiłasamochódwgłębi
parkingu.Flynnwchodziłdośrodka.Zachwilępodjechałinnywózistanął
kołowejścia.WysiadłazniegoSusanWebster.
Kategwizdnęłacicho.NajpierwchciaławejśćzaSusandośrodka,ale
uznała,żelokaljestzbytmały,byuczynićtoniepostrzeżenie.Sięgnęłaza
foteliwyciągnęłaprofesjonalnyaparatfotograficznyzteleobiektywem.
PopółgodziniedrzwirestauracjiotworzyłysięiwyszliznichSusan
WebsteriAaronFlynn.Katezrobiłakilkanaściezdjęć.
*
JuanFulanozdziwiłsiębardzo,stwierdziwszy,żepodrodzezbiurado
przydrożnejknajpyAaronaFlynnaśledzijeszczektoś.Trzymałsięztyłu,
pilnując,żebyniezauważonogoanizjednego,anizdrugiegosamochodu.
KiedyKatezatrzymałasięnaparkingu,Fulanopojechałdalejszosą,poczym
zawróciłizatrzymałsięnapoboczu.Tutajczekał,ażAaronFlynniSusan
Websterwyjdązbaru.Jedyne,cogomartwiło,tożeogonFlynnaznówza
nimpojedzie,aleokazałosię,żenie.
GdyFlynnwsiadłdowozuiwyjechałzparkingu,Fulanowłączył
reflektoryiruszyłzanim.Flynnruszyłautostradąprostodośródmieścia
Portlandu,alewcześniejzjechałztrasy.Fulanocałyczaspozostawałztyłu,
utrzymującbezpiecznąodległość.Gdyjużsięupewnił,żeobiektjedziedo
domu,zwolnił,abydaćFlynnowiczasnazaparkowaniesamochodu.Potem
znalazłmiejsceprzyulicy,gdziemożnasięzatrzymać,iczekał,obserwując
domFlynna.Gdyokołopółnocyświatławmieszkaniupogasły,Fulanowrócił
dohoteluizadzwoniłzmeldunkiemdoMartinaAlvareza.
43
PowizycieuAaronaFlynnaBilliezabrałasiędorozpracowaniaBurta
Randalla.Dostałajegoadres,atakżedowiedziałasię,żeRandallsłużył
kiedyśwpiechociemorskiejibrałudziałwakcjachbojowych,apotembył
policjantemwLosAngeles.Zgodniezzasadą„strzeżonegoPanBógstrzeże”
zamówiłasobieeskortęradiowozuipojechaładoRandalladodomu.Jechała
najpierw23.Północno-Zachodnią,dojechaładoThurman,poczymskręciław
lewo,wstronęgór.NowoczesnydomRandallastałodsuniętyod
nieutwardzonejulicynaskrajuParkuLeśnego.Napodjeździeparkował
czarnypick-up.
-Mywedwójkęzapukamydofrontowychdrzwi-zarządziłaBillie,
zwracającsiędoRonniegoBlancharda,policjantawmundurze,którygrał
kiedyśnapozycjibocznegoobrońcywuniwersyteckiejdrużyniefutbolowej.-
Radisonobstawitylnewyjście.
-Dobryplan-zgodziłsięTomRadison,partnerpatrolowyBlancharda.
Ruszyłnatyłydomu.
-Wiecie,kimbył-ciągnęłaBillie.-Niemożemyryzykować.
Wdomubyłociemno.Billienacisnęładzwonek.Niktsięnieodezwał.
Zadzwoniłajeszczeraz,aBlanchardnacisnąłklamkę.Drzwiniebyły
zamkniętenaklucz.PolicjantpopatrzyłnaBillie,aonaskinęłagłową.
Uchyliłdrzwi.
-PanieRandall!-zawołała.Cisza.-TuBillieBrewster,jestem
policyjnymdetektywem.Możemywejść?
Salon,któryzajmowałwiększośćdomu,sięgałażdachu.Przezduże
oknawpadałypromieniezachodzącegosłońca.Billiewskazałarękąciemny
korytarz.Blanchardruszyłwtamtymkierunku,aonazaczęłaostrożnie
wchodzićposchodachnaantresolęsypialną,zwieszającąsięnadczęścią
salonu.Wchwiligdyjejgłowawyłoniłasięponadpoziompodłogiantresoli,
Billiejużwiedziała,żestałosięcośzłego.Chwyciłamocniejpistoletiresztę
schodówpokonałaprzykucnięta,gotowadonatychmiastowejakcji.Rolety
byłyzasłonięteiBilliewidziałatylkotyle,żektośleżynałóżku.
-PanieRandall!-powiedziałagłośno.
Brakodpowiedzi.
-Cholerniemisiętoniepodoba-mruknęładosiebie,podchodzącbliżej.
ZamomentwzrokjejprzyzwyczaiłsiędopółmrokuizobaczyłaBurta
Randallawpodkoszulkuibokserkach.Wpodkoszulkubyłydwie
okrwawionedziury,trzeciawidniaławczoleRandalla.
44
DanielszykowałwkuchniKatekolację,gdyusłyszałjejsamochód.
Weszłazrolkąfilmuwręku.
-Comasz?
-ZdjęciazsekretnegospotkaniaAaronaFlynnazSusanWebster.Jutro
ranoporozmawiamsobieztądziwką.Jeśliprzyznasię,żedogadywałasięz
nimwsprawieprocesu,możeudanamsięgozdemaskować.
-Byłobyświetnie.
Zadzwoniłtelefon,Katepodniosłasłuchawkę.Chwilęsłuchałauważnie,
potemzaklęła.
-Cosięstało?
-DzwoniBillie-wyjaśniłamu.-Randallzostałzamordowany.
Słuchaładalej.Policjantkaopisywałajejwyglądmiejscazbrodni.
-Sąjakieśśladywalki?-dopytywałasięKate.
-Nie.
-Kiedyzginął?
-Lekarzsądowytwierdzi,żezgrubszawtymsamymczasieco
Kajdanow,plusminusgodzina.
-Wyglądanato,żektośpróbujeusunąćwszystkichświadków.
RozmawiałaśzFlynnem?-spytałaKate.
-Tak.Alenicsięniedowiedziałam.Zdenerwowałsię,kiedygo
spytałamotelefonz„Bensona”.Zaprzecza,byrozmawiałzArnoldem,
chociażpołączenietrwałopiętnaścieminut.Niechciałmipokazaćrozkładu
zajęć,więcniemogłamstwierdzić,zkimwówczasrozmawiał.Jestem
przekonana,żecośukrywa.SkoroRandallnieżyje,niepotrafimyudowodnić,
żetoFlynnkazałmuzałożyćpodsłuchuDaniela.-Billiewestchnęła.-
DzwoniłamdoClaude’aBerniera.Wciążniemożeznaleźćnegatywu.Jeśli
zdobędziemyodbitkętegozdjęcia,abędzienanimFlynn,spróbowałabym
uzyskaćnakazrewizjiwjegobiurzeiwtedymożnabyznaleźćwykaz
rozmówtelefonicznych.
-Chybajesteśstraszniezmęczona.Połóżsięspać-doradziłaKate.
-Dobrarada.
Kateodłożyłasłuchawkę.
-Jesteśmyzałatwieni-podsumowałDaniel.-GdybyRandallżył,
mielibyśmycośnaFlynna.Atakpolicjaniebędziechciałasięczepiać
człowiekaotakiejpozycji.
-MożeudamisięzłamaćSusandziękitymzdjęciom.
NagleKateznieruchomiała.Potemuśmiechnęłasięszeroko.
-Cojest?-zdziwiłsięDaniel.
Ruszyładopiwnicy,dopracowni.
-Chodź.Wyruszymywpodróżpocyberprzestrzeni.
Danielzszedłzaniąnadół.Zapaliłaświatłaiusiadłaprzyjednymz
komputerów.
-ReediBriggszatrudnilimniemiędzyinnymidlatego,żechcielimieć
doradcędosprawbezpieczeństwakomputerowego.Ajeśliczłowiekwie,jak
chronićdane,towieteż,jaksiędonichdobrać.Mamzamiarwłamaćsiędo
komputerówFlynna.-Katezerknęłanazegarek.-Jegopracownicyjużna
pewnoposzlidodomów.Możemyzabieraćsiędoroboty.
-Cochceszznaleźć?-spytałDaniel,aKatetymczasemzaczęłastukaćw
klawiaturę.
-Jeślidziałatak,jakwiększośćprawników,toswojeharmonogramy
spotkańirozmówtelefonicznychtrzymanabiurowymserwerze-odparła,
wpatrującsięuważniewmonitor.-Tkwiątam,pókisekretarkanieściągnie
ichnaswojąstacjęroboczą,byprzygotowaćrachunkidlaklientów.Może
zdołamsiędobraćdotabeli,któraobejmujetepiętnaścieminut,gdydzwonił
GeneArnold.JeśliuFlynnabyłwtedyktoś,dowiemysiętego.
-Jakchceszsiętamdostać?
-Toproste.Najpierwwkartotecenaszejkancelariiznajdęadrese-
mailowyFlynna.ZtegodowiemsięadresuI.P.PotemznajdęserwerFlynnai
zapomocątegosamegoprogramu,którypozwoliłmizłamaćhasło
Kajdanowa,spróbujęsiętamzałogować.Jakjużmisiętouda,będęmiała
dostępdokażdegoplikunaserwerzeiściągnękażdąinformacjęnaswój
komputer.
-Toniemożebyćtakiełatwe.AjeśliFlynnmajakieśzabezpieczenia?
-Mógłzainstalowaćoprogramowaniechroniąceprzeddostępemz
zewnątrzprzeznieupoważnionych,takzwanyfirewall.Myślę,żeudamisię
jeobejść.Najlepszeoprogramowaniezabezpieczającemasłabości.Nawetdo
sieciMicrosoftuwłamalisięhakerzy.Wątpię,byFlynnmiałjakiś
zaawansowanysystem,boonesądrogie.Większośćfirmprawniczych
oszczędzanatym.
-Czybędziemożnawykryćtakiewłamanieidotrzećdotego,ktogo
dokonał?
Kateroześmiałasię.
-MamzamiarwywołaćwserwerzeFlynnaniewielkąamnezję.Skasuję
śladydziałalności.Dlaadministratorasystemubędziewyglądałototak,jakby
ktośprzypadkowychciałsiępołączyć,aleodmówionomudostępu.
-Jesteśpewna,żecisięuda?
-Wyluzujsię.Jakja.Zatrzy,czterygodzinypoznamynazwisko
człowieka,którybyłuFlynna,gdyzadzwoniłGeneArnold.
45
AliceCummingsmieszkaławmaleńkimdomkuzogródkiem,tużza
ciągiemsklepów,kołomyjnisamochodowej,niedalekojednejz
najruchliwszychtrastranzytowychwPortlandzie.Danielprzypomniałsobie
jejzmęczonywygląd,gdywprowadzaławózekPatrickadoholukancelarii
AaronaFlynnawdniu,kiedyondostarczałmupudłazdokumentacjąGellera.
Dziśwyglądałanajeszczebardziejzmęczoną.
UFlynnabyłastarannieumalowanaiubrana.Terazotworzyłamudrzwi
wbrudnychdżinsachipoplamionejbluzie,anatwarzyniemiałamakijażu,
którymaskowałbyzmarszczkiwyrytenajejtwarzyprzeztroskizwiązanez
wychowywaniemupośledzonegodziecka.
-Dzieńdobry.-Danieluśmiechnąłsięuprzejmie.-Pewniemniepani
niepamięta,alemniejwięcejmiesiąctemuAaronFlynnnassobie
przedstawił.
Aliceprzyjrzałamusię.Jejwzrokzatrzymałsięchwilęnaopatrunkuna
jegogłowie,aletylkoprzelotnie.Liczyłnato,żenierozpoznawnim
bohaterarelacjitelewizyjnychzsądu.
-PoznaliśmysięwholukancelariipanaFlynna.Jawłaśnie
wychodziłem,apaniprzyszłanaspotkanie.
Alicesięrozpromieniła.
-Achtak,terazsobieprzypomniałam.PanFlynnpanaprzysyła?
-Mogęwejść?-Danielzgrabnieominąłpytanie.
Aliceprzepuściłagodoniewielkiegosalonu.
-JaksięmiewaPatrick?
-Źlespał,aleterazzasnął.
Danielusłyszałwjejgłosietonrezygnacjiiznużenia.Kateprzejrzała
przedtemdaneAlicewaktachsądowych.Danieldowiedziałsięznich,że
mążAlicewystąpiłorozwódwkrótcepourodzeniuPatricka,atooznaczało,
żewychowywałasynasamotnie.
-Jeślionźlespał,topanipewnieteżjestniewyspana.
-Sypiamlepiejniżmojedziecko.Czasamisięzastanawiam,jakto
wytrzymuje,aleonpoprostuniewie,żemożebyćinaczej.
Alicewytarładłoniewdżinsyirozejrzałasiępopokoju.Kanapę
zajmowałstosupranejbielizny.Zdjęłazfotelazabawkęiwskazałago
Danielowi.
-Proszęsiadać.Możekawy?
-Dziękuję,nietrzeba.-Danielczekał,ażgospodyniprzesuniepraniena
skrajkanapyiusiądzie.
-CzypanFlynnmajakieśnowiny?-spytałazniepokojem.-Naprawdę
naniegoliczymy.
-Przyszedłemdopaniwinnejsprawie.-Alicjazrobiłazdziwionąminę.
Danielmiałwyrzutysumienia,żejąokłamuje.-PanFlynnchciałbycoś
ustalićipoprosiłmnie,abymtowyjaśnił.Czypamiętapaniwizytęuniegoz
początkumarca?
Skinęłagłową.
-Tak,byłamwtedyuniegoporazpierwszy.Przeczytałamo…o
Moffittach.Chciałamsiędowiedzieć,czymógłbypomócimnie.
-Pamiętawięcpanitęwizytę?
-Bardzodobrze.
-Pojawiłasiępewnakomplikacjawinnejprowadzonejprzezpana
Flynnasprawie,apanimożenampomócwjejrozwiązaniu.Chodzio
rozmowętelefoniczną,któramiałamiejscewczasiepaniwizyty.Pewien
adwokattwierdzi,żenigdydopanaFlynnaniedzwonił,tymczasemrejestry
panaFlynnawskazują,żerozmowaodbyłasięwłaśniewtymczasie,kiedy
panibyłauniego.Czyprzypominasobiepani,byjakiśtelefonprzerwał
konsultację?Amożesekretarkacośpowiedziałaprzezinterkom?
Alicezastanawiałasięchwilę.
-Tak,pamiętam.Ktośzadzwonił,panFlynnbardzomnieprzepraszał,
kiedysekretarkaprzerwałanamrozmowę.I…ach,oczywiście!Terazsobie
przypomniałam.PanFlynnbyłzły,gdysekretarkazadzwoniła.Powiedział
jej,żeprzecieżprosił,abynieprzerywać.Rozmawialiprzezinterkom,więci
jąsłyszałam.Powiedziała,żedzwonijakiśczłowiekwsprawiemorderstwai
bardzomocnonalega.Dlategozapamiętałamtęrozmowę.Morderstwotocoś,
oczymnieczęstosięsłyszyprzeztelefon.
-Towłaśnietarozmowa,któramnieinteresuje.-Danielstarałsię
utrzymaćrzeczowyton.-Możeprzypadkiemzapamiętałapaninazwisko
dzwoniącego?Tobybardzopomogło.
-MiałnanazwiskoArnold-powiedziałairoześmiałasię.-Toimię
mojegoojca,dlategotakdokładniepamiętam.
-Danielroześmiałsiętakże,nawetradośniejniżpaniCummings.
-Ojej-powiedział.-Świetniesięzłożyło.Dziękuję.
-Cieszęsię,żemogłampomóc.PanFlynnjesttakidobrydlaPatrickai
dlamnie.Niewiem,cobyśmybezniegozrobili.Dziękiniemubędziemy
mielipieniądzenaoperacjęPatricka.Niemamubezpieczeniazdrowotnego,a
mążodszedłzarazpourodzeniumałego.-Spuściłaoczy.-Niemógłtego
wytrzymać.Nawetpatrzećnaniegoniemógł–dodałacicho.-Gdybypan
Flynnniepodjąłsiętejsprawy…
Danielowibyłotakprzykro,żeażzrobiłomusięniedobrze-zlitościi
wyrzutówsumieniawywołanychtym,żejąokłamał.Niemógłsobie
wyobrazić,cozniąbędzie,kiedyaresztująFlynna,aonadowiesię,żepozew
oodszkodowaniebyłbezpodstawny.Pożegnałsię,czującsięjaknajgorszy
zdrajca.Idąculicą,obejrzałsięzasiebie.AliceCummingsstałauśmiechnięta
naproguimachałamuręką.Niezdobyłsięnato,byjejpomachaćw
odpowiedzi.
46
KateRossweszładopokojuSusanWebsterizamknęłazasobądrzwi.
Susanpodniosławzrok.
-Słucham-powiedziała.
Kateusiadła,nieczekającnazaproszenie,ipołożyłanabiurkukopertę,
którązesobąprzyniosła.
-MasznaimięKate,prawda?-odezwałasiępochwiliSusan,
zirytowanatym,żeKatepatrzynaniąwmilczeniu.
-Tak.
-Pocoprzyszłaś?
-Pokazaćcito.-KateotworzyłakopertęipodałaSusanzdjęcie,
przedstawiającejązFlynnem,kiedystaliprzed„MidwayCafe”.
-Susanzarumieniłasię,poczymspojrzałagniewnienaKate.
-Jakśmieszmnieśledzić!
-Niepodobacisięto?ToczemuniebiegnieszdogabinetupanaReeda?
Złóżskargę,żecięprześladuję.Jamuzatoopowiemotwoichschadzkachz
AaronemFlynnem.
Susan,chcączyskaćnaczasieiuspokoićsię,przyglądałasięfotografii.
-Dlaczegomitopokazujesz?
-Żebyśbyłaświadoma,żewiemotwoimukładziezFlynnem.
-NiemamyzAaronemżadnegoukładu.
Kateuśmiechnęłasię.
-Niesądzę,żebypiwoikurczakzrożnanależałydotwoichulubionych
dań.Pasujemidociebieraczejpinotnoiricoqmivin.
-Dowcipne-odparłasarkastycznieSusan-aletoniejawybierałam
lokal.Aaronchciałsięspotkaćgdzieś,gdzieniktnasniezobaczy.Wybrał
„MidwayCafe”.Jaksłuszniezauważyłaś,niemamzwyczajuomawiaćspraw
służbowychnadpiwemikurczakiemzrożna.Podobniejakwszyscyznaszej
firmy.Wiedzieliśmywięc,żebędziemysami,uzgadniającszczegółyugodyz
Gellerem.
-AdlaczegoFlynnchciałtoomawiaćztobą?Przecieżsprawęprowadzi
terazBrockNewbauer.
Susanroześmiałasię.
-Brockniejestwstanieogarnąćtakskomplikowanejsprawy.Flynnwie,
żetojadefactowszystkimsięzajmuję.Iniechciał,żebyBrockbyłprzytym,
jakmnieprzekupuje.-Katezrobiłazdziwionąminę.-Aaronzaproponował
mipracęwswojejkancelariizaznaczniewyższąpensjęniżtutaj,jeśliudami
sięprzekonaćGelleradougody.
-Itowłaśniestaraszsięosiągnąć.
-Oczywiście,alewcaleniedlatego,bymplanowałaodejśćzfirmyReed,
Briggsiwspólnicy.Sprawainsufortujestzgóryprzegrana.Musimysię
zgodzićnapolubowne
załatwieniesprawy,jeślichcemyuratowaćklientaprzedbankructwem.
-CzyArthurBriggszginąłwłaśniepoto,żebyśmogłaprzejąćkontrolę
nadprocesem?
-Skąd!
-Niemusiszdalejgrać,Susan.Wiem,żepomagałaśFlynnowizarówno
wprocesachinsufortu,jakidoktorFairweather.
-Ococichodzi?
-KajdanowpowiedziałDanielowiprzedśmiercią,żetocałejego
badanietofikcja.Flynnowisięnieuda,atypójdziesznadnowrazznim.
-Lepiejmnieniestrasz.
-Niestraszę-odparłaKate.-Albopójdziesznapolicjęizeznaszcałą
prawdę,alboosobiściedopilnuję,żebyReediprokuraturadowiedziałysięo
twoichkonszachtachzFlynnem.
Susanzerwałasięnarównenogi.
-Słuchaj,ździro!Powiedzcośkomukolwiek,awytoczęciproceso
zniesławienie.Wylejącięzroboty.JoeMolinarinieumietrzymaćjęzykaza
zębami.Wszyscywiedzą,żeAmesmieszkauciebie.IdźdoReedaipodziel
siętymiswoimiszalonymidomysłami,zobaczymy,czyciuwierzy.Alenie
zapomnijmupowiedzieć,żepieprzyszsięzfacetem,któryzabiłjego
najbliższegoprzyjaciela.
Kateoblałasięrumieńcem,aleniestraciłazimnejkrwi.
-Nadecyzjędajęciczasdokońcadnia.Potembędziezapóźno.
Katewstałaiwyszła,aSusanuderzyłapięściąwbiurko.CzytaRoss
blefuje,czyrzeczywiściegotowajestiśćdoReeda?Nagleprzypomniała
sobiesłowaKate,zktórychwynikało,żeDanielAmesmożezeznaćpod
przysięgą,iżbadaniaSergiejaKajdanowabyłysfingowane.Opadłana
krzesło.CzyKajdanowdałAmesowijakiśdowód,którymógłbyto
potwierdzić?
Próbowałasięuspokoić,abyrzeczprzemyśleć.Pochwiliwykręciła
numerkancelariiAaronaFlynna.
47
Danielwróciłdodomu.Nataśmieautomatycznejsekretarkiczekała
pilnawiadomośćodAmandyJaffe.Zadzwoniłdoniejnatychmiast.
-Mamyproblem-zaczęłabezwstępów.-MikeGreenechcewznowić
postępowanieozwolnieniezakaucją.
-Jak?Przecieżsędziaorzekł,żemamodpowiadaćzwolnejstopy.
-Mikeznalazłświadka,którypotwierdzazeznanieAprilFairweather.
-Kto?-Danielzaniepokoiłsięnienażarty.
-CzypoodsłuchaniuwiadomościodBriggsadzwoniłeśdoRene
Gilchrist?
Twarzmusięwydłużyła.
-Psiakrew!
-Czymamtouznaćzapotwierdzenie?-spytałaostroAmanda.Daniel
słyszałwjejgłosiegniewirozczarowanie.-Byłobymiło,gdybyśna
przyszłośćostrzegałmnie,żewchodzęnaminę.
-Wiedziałem,żejużReneprzesłuchiwaliinicniepowiedziała.Nie
myślałem,żepójdądoniejjeszczeraz.
-Alezrobilito.Ktościpodłożyłświnię.
-Toznaczy?
-ZekeForbusmiałanonimowytelefon,wktórymporadzonomu,żeby
zapytałGilchristotelefonodciebiewdniu,wktórymBriggszginął.Kiedyją
spytał,opowiedziałamu,żepodobnoBriggszostawiłciwiadomość,abyśbył
uniegowieczoremwletnimdomu,gdyżchciałporozmawiaćosprawie
insufortu.
Danielowizrobiłosięniedobrze.
-PrzecieżGreenniezatrzymałmnienacmentarzu.Widział,żejestem
rannywgłowę.Myślałem,żejestprzekonanyomojejniewinności.
-Niejest.Poprostumiałwątpliwościwsprawietejwczorajszej
strzelaniny,aleForbuswciążjestprzekonany,żezabiłeśBriggsa.Itoon
Mike’anaciska.Terazpowiedzmi,jaktobyłoztąReneGilchrist.
-Niemogłemuwierzyć,żeBriggschcesięzemnąspotkać.Chciałem
więcznimnajpierwporozmawiaćprzeztelefon.Zadzwoniłem,alejegojużw
firmieniebyło.ZapytałemwięcRene,czyniesłyszałaojakichśnowych
informacjachwsprawieinsufortu,któremogłybymiećcoś
wspólnegozemną.Kiedyzapytała,dlaczegomnietointeresuje,
powiedziałemjejotelefonieBriggsa.
-Powinieneświedzieć,żeinformacje,jakiejejpodałeś,sędziamoże
dopuścićprzedsąd,chociażtotylkorelacjazdrugiejręki-wyjaśniła
Amanda.-Sędziamożejeuznaćzadowód,żemiałeśzamiarsięspotkaćz
Briggsem.
-Myślisz,żetowystarczy,bysędziaOptonzmieniłswojeorzeczeniew
sprawiekaucji?
-Daniel,obudźsię!Kaucjatobędzietwójnajmniejszyproblem.
GdyKatewróciładodomu,Danielsiedziałpociemkuwsalonie.Jedno
spojrzeniepowiedziałojej,żecośniegra.
-Cosięstało?
DanielzrelacjonowałrozmowęzAmandąJaffe.
-Niesądzę,abysędziacofnąłzgodęnawypuszczeniecięzaresztu
jedynienapodstawiezeznaniaRene.Przecieżwciążniemogąudowodnić,że
zabiłeśBriggsa.Mająjedynieposzlakę,żebyłeśnamiejscuzbrodni.
-RenemożeteżpotwierdzićzeznanietejFairweatheromojejkłótniz
Briggsempotym,jakmniewyrzuciłzpracy.
-AjakposzłozpaniąCummings?-zmieniłatematKate.
-Mogęudowodnić,żeGeneArnoldrozmawiałzFlynnemprzeztelefon
-odparłDaniel,niepatrzącjejwoczy.-AliceCummingsbyławgabinecie
Flynna,kiedyArnoldzadzwonił.Zapamiętałanazwisko.
-Wspaniale!
-Taa-powiedziałtozmartwionymtonem,zamiastsięcieszyć.
-Ocochodzi,Dan?-zatroskałasię.
-JeśliwykończymyFlynna,odbierzemytejkobieciecałąnadziejęna
pieniądzeodGellera.
-Dajspokój!Wcalenienależałoskładaćtegopozwu.
-AleFlynnjąprzekonał.Onamieszkawciasnymmieszkanku.Niema
nic.Jejsyn,Patrick,rozpaczliwiepotrzebujeopiekilekarskiej,aonaprzez
nasniedostanieodszkodowania.
Kateusiadłakołoniegonakanapie.
-Pamiętasz?Mówiłamci,żemojasiostraprzeszłaprzeztosamoze
swoimdzieckiem.Jestdobrymczłowiekieminiktniewie,dlaczegojąto
spotkało.Sammówiłeś,żeżyciejestniesprawiedliweinaludzispadająciosy,
naktóresobieniezasłużyli.Takajestprawda.Musimysięztympogodzić,
nawetjeślitotrudne,nawetjeślipotrzebujemyjakiegośoparcia,bytoznieść.
TonieinsufortspowodowałwadęwrodzonąuPatricka,asądytomiejsce,
gdzieniewkażdymwypadkunależyszukaćpomocy.
-Mimotowciążsiętakczuję,jakbymtębiednąkobietęzczegośokradł.
Wykorzystałemją,żebysiędobraćdoFlynna.Wrezultaciezniszczęjej
marzeniaoprzyszłościPatricka.
-DoFlynnatrzebasiędobrać.Tomorderca.
-Aletomnienierozgrzesza.
KateobjęłaDanielaramieniem.
-Nieznęcajsięnadsobą.Jesteśdobrymczłowiekiem.Widzę,żetodla
ciebietrudne,alepamiętaj,jesteśmyblisko.Nierezygnuj,kiedyceltuż,tuż.
Danielwestchnął.
-Damsobieradę.Chciałbymtylko…
Katepołożyłamupalecnaustach.
-Nicniemów.-Apotemgopocałowała.Pierwszyrazszybko,za
drugimrazemdłużej.Popatrzylisobiewoczy,potemDanielzapamiętale
gładziłjejmiękkiepiersiitwardeplecy.Pochwilioderwalisięodsiebie.
Danielzamknąłoczyiprzytuliłpoliczekdojejwłosów.Pachniałysłodkoi
byłytakiejedwabiste.Katestanowiłaniebiańskąrekompensatęzate
wszystkiezłerzeczy,którenaniegospadły.
Poczuł,żeKatesięporusza.Otworzyłoczy.Wstałaiwzięłagozarękę.
-Chodź-powiedziałacicho,aonwstałidałsięzaprowadzićdo
sypialni.
48
TelefonodSusanWebsterpotwierdziłnajgorszeobawyAaronaFlynna.
KajdanowprzedśmierciąpowiedziałDanielowiAmesowi,żewynikijego
badaniabyłysfałszowane.Niewiadomo,czyAmesmożetoudowodnić.Bez
dowodówGellermógłjedynieprzedstawićprzedsądemrelacjęzdrugiejręki,
itoczłowiekaoskarżonegoozabójstwo.Szansanapolubownerozwiązanie
wciążjestjeszczerealna.
-AliceCummingsnadrugiejlinii-oznajmiłasekretarka.
Flynnniemiałochotyodbierać,alemałyPatrickwartbędzieprzecież
niemało,jeśliwszystkopójdziedobrze.
-Dobrywieczór,paniAlice-powiedziałdosłuchawkiswoim
najserdeczniejszymtonem.-Jaksięmamójchłopczyk?
-Niemógłspać.
-Takmiprzykro.Wczymmogępanipomóc?
-Mamnadzieję,żenieprzeszkadzam.Martwięsię,żenicnie
podpisałamtemupańskiemuasystentowi.Niepowiedział,czytotrzeba
będziepodpisać,czynie.Wkażdymraziezawszemogęprzyjechać.
-Ocochodzi?
-OtentelefonodpanaArnolda.-Flynnodruchowozacisnąłpowiekii
poczuł,jakżołądekzaciskamusięwkamień.-Tenczłowiekodpanamówił,
żejakiśadwokattwierdzi,żepanznimnigdynierozmawiał,alejapamiętam
tobardzodobrze.Czymampodpisaćjakieśoświadczenie?
-Jaksięnazywałtenczłowiek?
-Niepamiętam.Chybaniepowiedział.Alepannassobieprzedstawiał
parętygodnitemu.WjeżdżałamwłaśniezPatrickiemdoholu,apangodonas
przyprowadził.
Flynnpoczułfalęstrachu.
-Achtak.Dziękujęzatelefon,alenicnietrzebapisać.Sprawajestjuż
wyjaśniona.DziękujęjeszczeraziproszęucałowaćPatricka.-Flynnodłożył
słuchawkę.
-Wszystkosięsypie-powiedziałAaronFlynnoddrzwi.Twarz
wykrzywiałmupanicznystrach.-Amesdotarłdoklientki,którabyłazemną,
kiedyzadzwoniłGene.
-Jakmusiętoudało?
-Skąd,docholery,mamwiedzieć?!Udałomusię,akobietazapamiętała
tentelefon.Właśniedomniedzwoniła,chciałapodpisywaćoświadczenie.
Ranyboskie!
-Uspokójsię,wymyślimycoś.
-Niemacowymyślać.Jeślitapolicjantka,BillieBrewster,zorientuje
się,żekłamałemwsprawietelefonuGene’a,jesteśmyzałatwieni.
-Cotozaklientka?
-AliceCummings,matkajednegoztychbachorówodinsufortu.
-Gdziemieszka?
-Musiałbymsprawdzić.
-Masztowpapierach?
-Znajdę.
-Musimyjązabić.
-Co?
-Musimyzabićją,AmesaiRoss.
-Oszalałaś.
Flynnpoczułdłoń,wślizgującąsięwjegowłosy.Potemjegousta
musnęłyciepłewargi,adrugarękapogładziłakrocze.Wielegoto
kosztowało,aleoderwałsięiposzedłwstronękanapy.Usłyszałzaplecami
okrutnyśmiech.
-Nieprzejmowałeśsię,kiedyzajęłamsięBriggsem,Kajdanowemi
Randallem.Dlaczegoteraztchórzysz?
-Alicejest…Tokobieta.
-Nie,Aaronie,toniejakaśkobieta.Tasukatoświadek,którynasoboje
możeposłaćdoceliśmierci,niemówiącjużotym,żenasobrabujez
milionów,naktóreciężkozapracowaliśmy.-Rękaznówznalazłasięna
zamkubłyskawicznymrozporka.-Zabijęich,bochcęcięochronić,chcęnas
ochronić,abyśmymoglibyćrazem.
Palecmusnąłczubekjegopenisa,jakbydlapodkreśleniaostatnichsłów.
-Niemożeszznówtegorobić-zaprotestowałsłabo.
-Możemyzrobićwszystko.
Flynnmiałtrudnościzzebraniemmyśli.Gorącewargiwpijałysięw
jegousta,jednadłońpieściłabrodawkijegopiersi,drugadelikatnie
manipulowaławrozporku,
-Skorosiętakprzejmujesz,tojazajmęsiępaniąCummings,atysię
zajmijAmesemiRoss.
Flynnotworzyłszerokooczy.
-Nie.Niemogę.Nigdynikogoniezabiłem.
-Tołatwe,kochanie-usłyszał,gdytymczasemjegowłasneciało
podporządkowywałosię,wbrewjegowoli,rytmowinadawanemuprzez
opuszkijejpalców,językiwargi,którepieściłygowszędzie.-Powiemci,jak
tosięrobi.Apozatymniemamywyboru.Policjajeszczenicniewie
oCummings.Gdybybyłoinaczej,jużbydociebiedzwonili.Toznaczy,że
RossiAmesjeszczepolicjiniezawiadomili.Tonaszaszansa,alemusimysię
spieszyć,ajaniemogębyćwdwóchmiejscachnaraz.
Flynnchciałprotestować,aleniemógłpozbieraćmyśli.Częśćjego
mózguwiedziaładobrze,żektoś,ktozabijaztakąłatwością,możezabići
jego,innajednakczęśćumysłu,którapragnęłateraztylkoseksu,szeptałamu,
żejestbezpieczny,botylkoonmógłzdobyćmilionyzugodywsprawie
insufortu.Ajegopartnerkaprzysięgła,żepozostanąrazem,kiedyonjuż
dostanieswojehonoraria,ibędąmieszkaligdzieśpodpalmą,nadbłękitnym
morzemwjakimśegzotycznymkraju,gdziebędąmielisłużbęityleseksu,ile
zapragną.Takmupowiedziała,aonchciałwtowierzyć,musiałwtowierzyć,
jeślichciałwytłumaczyćsięprzedsamymsobązczynów,jakiepopełniłi
jeszczepopełni,abyzdobyćmiliony,którychtakpragnie.
*
JuanFulanouśmiechałsię,gdyodejmowałodoczulornetkę.Bardzo
dobrzeprzyjrzałsięosobie,któraotworzyłaFlynnowidrzwi.Martinsię
ucieszy.WyjąłtelefonkomórkowyizadzwoniłdoDesertGrovewArizonie.
49
Odrugiejwnocyrozdźwięczałsiędzwonekdodrzwi.Katewkońcu
wygramoliłasięzłóżka,ubranawtrykotowąpiżamę.Danielnaciągnąłbluzęi
poszedłzaniądofrontowegowejścia.Katewyjrzałaprzezjudaszaiz
zaskoczeniemstwierdziła,żenaprogustoiAaronFlynn.Wyglądałnabardzo
podnieconego.
-Jestdrugawnocy!Ocochodzi?-spytałaKate.
-Jestemwrozpaczliwejsytuacji.Musimyporozmawiać.Potrzebuję
pomocy.Bojęsię.
DanieliKatepopatrzyliposobie.
-Wpuśćgo-powiedziałDaniel.-Tomożejestprzełom.
Kateotworzyładrzwi.Flynn,ledwieznalazłsięzaprogiem,odwróciłsię
ikolbąpistoletuwściekleuderzyłKatewgłowę.Kateosunęłasiępościanie
napodłogę.Danielrzuciłsięnaprzód,aleFlynnwycelowałwniegoswoją
dwudziestkędwójkę.
-Dośrodka!-rozkazałizaryglowałdrzwi.
Danielzawahałsię.
-Dalej!-wrzasnąłFlynn,celującwKate.Rękamusiętrzęsła.
Katebyłaogłuszona.Krewciekłajejzrozcięcianapoliczku.Daniel
pomógłjejwstaćiidąctyłem,odciągnąłKatedosalonu.
-Pocośsięwtomieszał!-krzyczałFlynn.-PocojechałeśdoAlice
Cummings?
Flynnpociłsię,miałwzrokszaleńca.Danielwiedział,żemusidaćmu
sięwygadać.
-Wrobiłeśmniewtomorderstwo-powiedział.-Aterazsięzłościsz,że
chciałemsięoczyścićzzarzutów?
-Tygłupiidioto.Zginiesz,zginietwojadziewczynaizginieAlice
Cummings,awszystkoprzezciebie.
Danielosłupiał.
-NiemusiszzabijaćAlice.
-Totyjąskazałeśnaśmierć.
Kateuniosłasięnakanapiedopozycjipółsiedzącejidotknęłaręką
głowy.Danielzrobiłkrokdoprzodu.
-Stop!Zabijęcię!-Flynnjakbysamchciałsięotymprzekonać.
KątemokaDanielwidział,żeKateodzyskałaprzytomność,ocenia
sytuacjęiobserwujeFlynna.
-Wiem,żemaszkogośwkancelariiReeda,ktocipomaga-mówił
Daniel.-Wydajgopolicji.Tocipomoże.
Katewstała.
-Cholerajasna,przestań!-krzyknąłFlynn,kierująclufętowstronę
Daniela,tonaKate.Kazanomuzabićichszybkoiwynosićsię,alenie
potrafiłpociągnąćzaspust.
Danielrzuciłsięnaniego.Flynnwypaliłmuprostowtułów.Daniel
stęknąłzbólu,alezwaliłsięnaFlynnacałymciężarem.Tenzachwiałsię,
strzeliłznowu,zaskoczony,żeDanielniepada.Drugistrzałoszołomił
Daniela,leczwciążpozostałomudośćsiły,bywepchnąćkciukwokoFlynna.
Adwokatwrzasnął.PodDanielemugięłysięnogi.Flynnzamachnąłsię,trafił
Danielakolbą.Danielupadłnapodłogę.TymczasemKatewyprężonądłonią
uderzyłaFlynnawkrtań.Chwyciłsięrękamizagardło,wypuszczając
pistolet.
Niemógłzłapaćoddechu,oczyzaszłymumgłą,aleznówzaczął
szaleńczowymachiwaćrękamiitrafiłKatewskroń,cojąponowniena
chwilęoszołomiło.Próbowałasięwyrwać,kopnąćFlynnawkrocze,ale
trafiłatylkowudo.Flynnukląkłjejnabrzuchuizłapałjązagardło,nie
mogłaoddychać.Wpadławpanikę,zaczęłanaoślepwymachiwaćrękami.
Uderzyłjejgłowąopodłogę.Osunęłasiębezwładnie.Naglerozległsięstrzał.
KrewzalałabokgłowyFlynna,auchwytnagardleKatezelżał.
KatewygramoliłasięspodFlynna,łapiącspazmatyczniepowietrze.
Flynnleżałnaboku.Daniel,klęczącnajednymkolanie,trzymałwrękach
jegopistolet.Potemprzywróciłsięnaplecyizłapałzabrzuch,całyzalany
krwią.
Katerzuciłasiędoniego.
-Bożejedyny!Daniel!
Zrobiłomusięmdło.Wzrokmusięzamglił,alezmusiłsiędomówienia:
-Dzwońnapolicję.RatujmyAliceCummings.
-Nicniemów-powiedziała,unoszącmukoszulę,żebyzobaczyć,gdzie
dostał.DanielpróbowałjeszczepodaćadresAlice,alejużtraciłprzytomność.
Jakprzezmgłęwidział,żeKatecośdoniegomówi,widziałporuszającesię
wargi,alesłówjużnierozumiał.Tewargibyłyostatniąrzeczą,któradotarła
dojegoświadomości,nimcałkowiciezapadłwciemność.
50
PartnerkaAaronaFlynnanaciągnęłanatwarzkominiarkęiprzebiegła
przezogródeknatyłachdomkuAliceCummings.Ogródek,otoczonyniskim
drewnianympłotem,miałrozmiaryznaczkapocztowego.Drzwisiatkowenie
byłyzamkniętenazasuwkę,azamekwłaściwychdrzwiniebędziesprawiał
kłopotów.Planpolegałnatym,żebywejśćdośrodkaipoderżnąćgardłotej
dziwce.Zabićczyniezabićdzieciaka,otojestpytanie.Jeślirzeczywiściebył
wtakimstanie,jakopowiadałFlynn,tolepiejniechzginie.
Otwarciezamkazajęłozaledwieparęminut.PartnerkaFlynna
wyciągnęłazpochwynóżmyśliwskiiweszładodomu.
AliceCummingsusiadłanałóżku.Zegarekpokazywałtrzynaściepo
trzeciej.Wdomupanowałacisza,aleAlicebyłaprzekonana,żeobudziłją
jakiśhałas.MożePatrick,nękanyjakimśkoszmarem,znowujęknąłprzez
sen?Chociażterazśpispokojnie.Położyłasięnapowrótiopuściłapowieki.
Błogosławieństwemdlaniejbyło,gdydzieciakspał.Położyłagoodziesiąteji
natychmiastzasnęłajakkamień.
Pięćgodzintonieźle.Zachwilęznówjednakszerokootworzyłaoczy.
Ponowniecośsłyszała.Wysunęłasięspodkołdryipodeszładodrzwi
sypialni.Nigdyichniezamykała,żebysłyszećPatricka.Wyjrzaładodużego
pokoju.Wyglądało,żewszystkowporządku.
Jedynączęściąmaleńkiegomieszkania,którejniewidziałaztego
miejsca,byłakuchniawychodzącanatyłdomu.Zaczęłasięskradać.Wyjrzała
zarógizobaczyła,żetylnedrzwisąotwarte.
Odrazu,kiedypartnerkaFlynnaotworzyładrzwikuchenne,szósty
zmysłprzestrzegłjąprzedniebezpieczeństwem.Jużmiałasięodwrócić,gdy
wilgotnykłąbgazy,cuchnącyeterem,zakryłjejnosiusta,amuskularnaręka
objęłająprzeztułów,przyciskającobaramionadoboków.Próbowałasię
wyrwać,aleuniesionojąwpowietrze.Wiedziała,żezarazstraciświadomość.
desperacjikopnęłanapastnikapiętąwpodbicie.Usłyszałaprzekleństwo,ale
uściskniezelżał.Wciągniętojąprzeztrawnik,gdygwiazdynadjejgłową
zaczęływirować,corazszybciejiszybciej.
Alicezamarławbezruchu.Ktośbyłwdomu?CzycośgroziPatrickowi?
Zapaliłaświatłoiruszyładopokoikuchłopca.Drzwibyłyotwarte.
Zatrzymałasięprzyporęczyłóżeczka.Patrickleżałnaboku,skulony,i
smaczniespał,chociażoddychałztrudem.
Uspokoiwszysię,Alicesprawdziłaresztęmałegomieszkanka.Wróciła
dokuchniipoczuwszyzimnyprzeciąg,wzdrygnęłasięizamknęładrzwi.
Potempogasiłaświatłaiwyjrzałanazewnątrz,przyciskającnosdoszyby
oknawkuchni.Widziałacałyogródekzadomem.Nictamnadzwyczajnego
sięniedziało.Ktośjednaknapewnodostałsiędośrodka.Poco?Idlaczego
znikł?Ktotomógłbyć?
51
Katestarałasięzachowaćspokój,gdypilnującypokojustrażnikwpuścił
jądoDaniela.Twarzmiałaposiniaczoną,arozcięcienapoliczkuwymagało
założeniaszwów,jednakobrażeniaDanielabyłyznaczniepoważniejsze.
-Wyglądaszokropnie-powiedziała.
-Dzięki-odparłniewyraźnie,oszołomionyprzezśrodkiprzeciwbólowe.
-Tyteżwyglądaszdośćpaskudnie.
Kateuśmiechnęłasię,cieszącsię,żehumorgonieopuścił.
-Poprawiaszmisamopoczucie.-Usiadłanabrzegujegołóżka.-Teraz
japoprawiętobie.AmandaijaporozmawiałyśmysobiedługozMikiem
Greene’em.Chybagoprzekonałyśmy,żeFlynncięwrabiałwtowszystko.
Amandajestzupełniepewna,żetwójproceszostanieumorzony,zanim
wyjdzieszzeszpitala.PozatymAliceCummingsmasiędobrze.Kiedy
zjawiłasięuniejpolicja,powiedziała,żektośpróbowałsięwłamać,otworzył
drzwikuchenne.Alenicsięniestało.Sprawcaprawdopodobniesięspłoszył.
Danielskrzywiłsięnagle.
-Boli?-spytała.
-Tak.Znieczuleniechybamija.Alenicminiebędzie.Pociskiprzeszły
przezjelitocienkie.Miałemjedną,niezbytciężkąoperację.Wypisząmnieza
parędni.
-TentwójataknauzbrojonegoFlynnabyłczymśniesamowitym.
Uratowałeśmiżycie.
Danieluśmiechnąłsię.
-Przyszłanamniekolej.Apozatymniebałemsię.Pamiętałem,co
mówiłaś.
Katezrobiłaniepewnąminę.
-Cotakiegomówiłam?
-Żetylkonafilmieczłowiek,któryzostanietrafiony,walisięodrazuna
ziemię.Flynnmiałzaledwiedwudziestkędwójkę,tomałykaliber,apozatym
wiedziałem,żetyznaszdżudo.-Wzruszyłramionami.-Pomyślałem,że
rąbnęgoparęrazy,atygowykończysziwezwieszpogotowie.
Katebyłaprzerażona.
-Tyidioto!Aleśsobiewymyślił!Gdybyciętrafiłwgłowę,byłbyś
martwy.
Danielwytrzeszczyłoczywudawanymzdumieniu.
-Tegominiepowiedziałaś.-Roześmiałsię.
Katekręciłagłową.
-Jesteśnaprawdębeznadziejny.Będęmusiałaciępilnować.
DodrzwizapukałaBillieBrewster.
-Pomyślałamsobie,żewpadnęzobaczyć,jaksięmiewasz-powiedziała.
-JakposzłozSusanWebster?-zapytałaKate,poczymzwróciłasięz
wyjaśnieniemdoDaniela:-Billiejądzisiajprzesłuchiwała.
-Albojestniewinna,albomawżyłachlódzamiastkrwi-odparłaBillie.
-Pokazałaśjejzdjęcia?
-Upierasięprzytym,comówiłatobie.Zaprzecza,żemiałacokolwiek
wspólnegozesprzedawaniemsprawFlynnowi,inawszystkomagotową
odpowiedź.-Billieprzypomniałasobieokopercie,którątrzymaławręku.-
Aha,przyokazji,dostałamwkońcutozdjęcieBerniera.Rzeczywiściejestna
nimFlynn,aletejWebsterniema.Możepoznacie,kimjesttakobieta?
Katewzięłafotografiędoręki.Danielpodniósłgłowę,żebyteż
zobaczyć.
-Niechtoszlag!-powiedziałaKate,rozumiejącodrazu,dlaczegoGene
Arnoldomalniezemdlał,kiedyzobaczyłtozdjęciewgalerii.
52
AnnaCordovazaprowadziłaKateRossiBillieBrewsterdostolikanad
basenem,gdzieoczekiwałnanieMartinAlvarez.Wstał,żebysięprzywitać.
Kateprzedstawiłapolicjantkę.
-ClaudeBernierprzesłałnamwkońcuodbitkęzdjęcia,którekupiłw
NowymJorkuGeneArnold.JestnanimFlynn,zidentyfikowaliśmyteż
kobietę,któramutowarzyszy.
-Naprawdę?Aktóżtojest?
-ReneGilchrist,sekretarkawmojejfirmie,kancelariiReed,Briggsi
wspólnicy-wyjaśniłaKate.-Flynnprowadziłkilkasprawprzeciwko
klientommojejfirmy.Podejrzewamy,żetoGilchristzdradzałaFlynnowi
tajemnicenaszychklientów,pomagającmuwtensposóbwygrywać.
-Acosamaotymmówi?
-Niemogliśmyjejprzesłuchać-odezwałasięBillie.-Znikłatego
samegodnia,kiedyzginąłFlynn.
-Tobychybapotwierdzało,żejestwinna,prawda?-spytałAlvarez.
-Wkażdymraziejestpodejrzane.
-Myślicie,żetakobietajestzamieszanawśmierćGene’a?
-Tak-potwierdziłaBillie.-Iwłaśniedlategoprzyjechałyśmytutaj.Kate
mapewnąteorię,którawyjaśniałaby,dlaczegozginąłpanArnold.
Niewykluczone,żemógłbynampanpomócwsprawdzeniu,czyjestsłuszna.
Alvarezrozłożyłręce.
-Jeślitylkopotrafię…
KatewyjęłafotografięBernierazkoperty,którątrzymaławręku,i
położyłająnastole.Alvarezspojrzałnanią,nieokazującposobieemocji.
-CzytojestMelissaArnold,żonaGene’a?-zapytałaKate.-Kobieta,
któramiałazostaćporwanaizamordowanasiedemlattemu?
Alvarezpowolikiwnąłgłową.Nieodrywałwzrokuodzdjęcia.
-Otoconaszymzdaniemsięzdarzyło-ciągnęłaKate.-FBIschrzaniło
akcjępodczasprzekazywaniaokupu,McCannuciekłzforsą,aaresztowano
tylkoLesteraDobbsa.DobbsposzedłnawspółpracęiwydałMcCanna,
jedynąosobęzespisku,którąznał.McCannaaresztowano,alezdołałon
ukryćprzedtemforsę.Domyślamsię,żeMcCannniechciałpowiedzieć
Melissie,gdzieschowałforsę,pókionaniewyciągniegozwięzienia.Istniało
teżniebezpieczeństwo,żejąwysypie,żebysięsamemuratować.Melissa
wpadławtedynagenialnypomysłsfingowaniawłasnegoporwania.Jeślisię
nadtymzastanowić,Melissamusiałabyćzamieszanawsprawętego
porwania.Porywaczezażądalijedyniesiedemdziesięciupięciutysięcy
dolarów,aniemiliona,jakodpana,panieAlvarez.Asiedemdziesiątpięć
tysięcypatykówtobyłodokładnietyle,ilemógłzdobyćGeneArnold,gdyby
zlikwidowałswójfunduszemerytalny.Melissaznałasytuacjęfinansową
męża.
-Oczywiście-wtrąciłasięBillie-porwanieMelissybyłotylkozasłoną
dymną,któramiałaukryćsprawęzasadniczą:zniszczenieprotokołów
sądowychinotatek,comiałosprawić,żesądbędziezmuszonydo
zarządzeniaponownegoprocesu.PozamordowaniuprzezniąLesteraDobbsa
sądmusiałwypuścićzwięzieniaMcCanna,aonamogłazabićjedynego
świadka,którybyłwstaniejązidentyfikować,noiwziąćpieniądze.Niktnie
przypuszczał,żezamieszanywtowszystkojestFlynn,toteżmiałonwolną
rękę.NawetMcCannpewnieniewiedziałojegoudziale.AMelissynikt
nieszukał,bowszyscymyśleli,żespotkałjątakisamlosjakpańskążonę.
-PanArnold-ciągnęłaBillie-zobaczyłMelissęnafotografiiBernierai
poleciałdoPortlandu.OdrazuwdniuprzylotuzadzwoniłzhoteludoFlynna.
FlynnlubMelissazabiligoipróbowalispalićciałowlaboratorium.
Alvarezpokręciłgłową.
-Trudnowtouwierzyć,aletopewnieprawda.
Kateprzyglądałamusiębadawczo.Byłapewna,żewieściwcalegonie
zaskoczyły.
-Niestety,niepotrafimyznaleźćMelissy-dodałaBillie.-Człowiek,
którypodłożyłogieńpodlaboratorium,zostałpogryzionyprzezrezusa.
Lekarzsądowypobrałmateriałzzębówmałpy.GdybyśmyznaleźliMelissę,
moglibyśmyprzeprowadzićtestporównawczyDNAiudowodnić,żetoona
byławlaboratorium.Moglibyśmyteżporównaćśladyukąszeń,któremusi
miećnaręce,zodciskiemuzębieniamałpy.
-Maciejakiśtrop?-spytałAlvarez.
-Owszem,mamy-odpowiedziałaBillie.-Tojeszczejedenpowód,dla
któregochciałyśmysięzpanemspotkać.WczorajdzwoniłdomnieClaude
Bernier.Sumienieniedawałomuspokoju.Okazujesię,żenastępnegodnia,
potymjakKateopowiedziałapanuofotografiiBerniera,odwiedziłgo
pewienlatynoskidżentelmen.Twierdził,żenazywasięJuanFulano.To
podobnobardzopopularnenazwiskouLatynosów.Czytak,panieAlvarez?
-Tak.
-FulanokupiłodbitkęfotografiiBerniera,alezapłaciłzacoświęcej.
Możesiępandomyśla,zaco?
-Niemampojęcia-odparłchłodnoAlvarez.
-PanFulanopoprosiłBerniera,żebywstrzymałsięzwysłaniemodbitki
donas,pókionniedamusygnału.Zapłaciłzatęprzysługęekstra.Potem,w
dniuzniknięciaMelissyArnold,zadzwoniłidałzgodęnawysłaniezdjęciado
Portlandu.Ciekawe,niesądzipan?
-Niebardzorozumiem,comapaninamyśli.
-Czyżby,panieAlvarez?Wiepan,przeprowadziłammałeśledztwona
panatematwśródprzyjaciółwpolicjimeksykańskiejistanuArizona.
Powiadają,żeterazjestpanprawomyślnymobywatelem,itojużodjakiegoś
czasu.Alekiedyśbywałpanzprawemnabakier.Należałpandotypów,
którzyniecofnąsięprzedporwaniemczyzabójstwem.
Alvarezniewyglądałnaobrażonegoposądzeniem.
-Informacjepanisąścisłe.Wmłodościpopadałemwkonfliktyz
prawem.Aletozamkniętyrozdziałmojegożycia.
BilliewpatrywałasięuporczywiewAlvareza,któryodpowiadałjej
równiestanowczymspojrzeniem.
-Gdybympoprosiłapanaoprzepowiedzenieprzyszłości,zaryzykowałby
pan?-spytała.
-Panidetektyw,niejestemjasnowidzem.
-Obiecujępanu,żeto,copanpowie,zostaniemiędzynami.
AlvarezprzezchwilęrozważałpropozycjęBillie.
-Niechpanipyta.
-PolicjawPortlandziemaograniczonefundusze.Wolałabymje
wydawaćnaskutecznedziałania,anieszukaniewiatruwpolu.Jakiesą,pana
zdaniem,szansenaznalezienieMelissyArnoldżywej?
Alvarezzastanawiałsięnadodpowiedzią,przyglądającsięuważnieobu
kobietom.Oneczekałycierpliwie.Podjąłdecyzję.
-Melissatobardzointeligentnakobieta,jaksięnapewnopanie
przekonały.Uważam,żektośtaksprytnyumiałbyzniknąćbezśladu.-
Rozłożyłręce.-Czyżyje,czyteżnie,niemnietowiedzieć.Stawiamjednak,
żenieudasięjejznaleźć.-Potemjeszczerazrozłożyłręce,arysytwarzymu
złagodniały.-Alepolicjadysponujeteraztaknowoczesnymsprzętem…
Proszęmiwierzyć,zupełnienieznamsięnapolicyjnejrobocie.
Billiewstała,aKatepodniosłasięzarazponiej.
-Dziękujemy,żezechciałpanpoświęcićnamswójczas,panieAlvarez-
powiedziałapolicjantka.-Katemówiłami,żebardzopankochałswojążonę.
Przykromi,żemusiałam
rozdrapywaćstarerany.
Katewsunęłazdjęciezpowrotemdokoperty.Alvareznawetnanienie
zerknął.
Kiedyobiekobietyznikły,poszedłdogabinetuizamknąłzasobądrzwi.
Zsejfu,ukrytegozamałymobrazkiemnaścianie,wyjąłinnąodbitkęzdjęcia
Claude’aBerniera.Przyjrzałsięjejporazostatni,poczympodpalił.Melissa
Arnolddopalałasięnapopielniczce,aonprzeniósłwzroknaportretPatty
Alvarez,stojącywramcenahonorowymmiejscu.Wkącikuzdrowegooka
pojawiłamusięłza.Nawetniepróbowałjejobetrzeć.Popatrzyłnakupkę
popiołu,pozostałązfotografii.
-Jużpowszystkim,Patty-wyszeptał.-Załatwione.
53
-Proszę,wchodź,Joe-powiedziałJ.B.Reed,gdysekretarka
wprowadziłaMolinariegodogabinetuzajmującegocałynarożnikpiętra.Reed
właściwieniewiedział,comyślećotejwizycie,ponieważJoeMolinarinie
pracowałprzyżadnejzesprawprowadzonychprzezgłównegoudziałowca
firmy.Prawdęmówiąc,wogóleniewiedział,żewfirmiepracujejakiś
Molinari,pókisekretarkaniepowiedziałamu,żejedenzmłodychczłonków
zespołuotymwłaśnienazwiskuprosigoospotkanie.
-Comogędlaciebiezrobić?-zapytałReed,usadziwszygościana
krześle.Zauważył,żeMolinariniewyglądaaninazdenerwowanego,ani
onieśmielonego,wprzeciwieństwiedowiększościmłodychpracowników
kancelariiskładającychwizytywjegogabinecie.
-Stałosięcoś,oczympowinienpanwiedzieć.
-Ach?
-PanBriggsniedługoprzedśmierciązwolniłDanielaAmesa.-Twarz
Reedaspoważniałanawzmiankęozamordowanymprzyjacieluiczłowieku
oskarżonymojegozabójstwo.-Tobyłaniesłusznadecyzja.
-Nierozumiem,dlaczegociętointeresuje.Tonietwojasprawa-
prychnąłReed.
Molinariwytrzymałgniewnespojrzenieszefa.
-Tojestmojasprawa-powiedziałznaciskiem-ponieważDantomój
przyjaciel,aktośpowinienpanupowiedzieć,ilenaszakancelariainasz
klient,GellerPharmaceuticals,mająmudozawdzięczenia.
*
Danielbyłpogrążonywlekturzekryminału,kiedydojegopokoju
szpitalnegowkroczyliJ.B.ReediIsaacGeller.Danielprzerwałczytaniew
półzdaniaiażpodskoczyłnaichwidok,jakbyprzyszlidoniegozwizytą
legendabaseballuMarkMcGwireiprezydentStanówZjednoczonych,
GeorgeBush.
-Jaksięczujesz?-spytałReed.
-Dobrze-odparłDaniellakonicznie.
-Przyszedłem,abyprzeprosićcięwimieniufirmyzato,żezostałeś
niesłuszniezwolnionyzpracy.
Danielczekał,cobędziedalej.Głównyudziałowiecfirmyzauważył,z
jakimnapięciemDanielsłucha,iuśmiechnąłsię.
-Niedziwięsię,żejestpanrozeźlonynanasząfirmę,alepoprostunie
znaliśmycałościsytuacji,pókiJoeMolinarimiwszystkiegoniewyjaśnił.
-Joe?
Reedskinąłgłową.
-Maszwfirmieoddanychprzyjaciół.RozmawiałemteżzKateRoss.
Molinariprzyszedłdwadnitemudomojegogabinetuizagroziłbuntem,jeśli
cięnieprzeprosimy.Jakmiwszystkowyjaśnił,zadzwoniłemdoIsaaca,żeby
gopoinformować,iledlanichryzykowałeś.
-Jestempewien,żenieprzesadzę,jeślipowiem,żepańskiedziałania
uratowałynaszeprzedsiębiorstwo,panieAmes-rzekłGeller.-Gdybyplan
Flynnasiępowiódł,musielibyśmywycofaćinsufortzrynkuizapłacić
niewyobrażalneodszkodowania.
-Wiem,żenicniewynagrodzicierpień,przezjakieprzeszedłeś-
odezwałsięReed.-Upokorzeniezwiązanezwyrzuceniemzpracy,pobytw
więzieniu…Tostraszne.Wyrażamgłębokieubolewanie,żenaszafirma,
Reed,Briggsiwspólnicy,miałaswójudziałwtymwszystkim.Jesteśmy
gotowi,mówiętotakżewimieniupanaGellera,zaofiarowaćci
zadośćuczynienie.Chciałbym,abyśwróciłdopracywnaszejkancelarii,
otrzymaszteżznacznąpodwyżkę.
-AGellerPharmaceuticalszamierzaprzyznaćpanusolidnąpremię-
dodałGeller.
Danielazamurowało,zatemnieodrazuodpowiedział.
Reeduśmiechałsięszeroko,pewien,żeDanielrzucisięnaofertę.Żaden
młodyprawnikprzyzdrowychzmysłachnieodrzuciszansypracyuReedai
Briggsa.
-Wiem,żetowstrząsdlaciebie,więcniemusiszsięspieszyćz
odpowiedzią-dodał.-Najpierwwyzdrowiej.Zadzwoniszdomnie,kiedy
będziecitonarękę.
-Pańskawspaniałomyślnośćmnieonieśmiela-powiedziałDaniel-ale
niemuszęsięnamyślać.Prawdęmówiąc,miałembardzodużoczasudo
namysłu,gdysiedziałemwwięzieniu,aiteraz,gdyleżęwszpitalu.Dziękuję
bardzozatęwspaniałąpropozycję,alewydajemisię,żetaknaprawdęnie
pasujędofirmyReed,Briggsiwspólnicy.Mamwielkiszacunekdlawaszej
działalności,alelepiejsiębędęczułwmniejszejkancelarii,reprezentującej
interesyludziześrodowiska,wktórymwyrosłem;zwykłychludzi,których
niktniechcebronić.
-Alemusizdawaćpansobiesprawę,jakwieledobregorobitakafirma
jakGeller-powiedziałReed,zdumionyodmowąDaniela.
-Owszem.Wiemteż,ilezłegorobiątacycwaniinieuczciwiadwokaci
jakFlynn,Tyleżepan,panieReed,zawszeznajdzienajwybitniejszych
prawników,byreprezentowaliinteresypańskichklientów.Płacipan,wymaga
pantylkonajlepszego,idostajetopan.-Danieluśmiechnąłsię.-Jeszczenie
wiem,gdzieznajdędlasiebiemiejsce,alebędęsięstarałdziałaćnarzecz
wyrównaniaszans.
-Zrobipantak,jakpanuważa.Proszępamiętać,żemojaofertajest
aktualna,gdybyzmieniłpanzdanie.
-Dziękujębardzo.Doceniampańskąwspaniałomyślność.
Reedzacząłsięzbieraćdowyjścia.
-Jestjedno,comoglibyściepanowiedlamniezrobić,jeślinadal
jesteścietakwspaniałomyślnieusposobieni.
-Cotakiego?-spytałIsaacGeller.
54
Danielaobudziłłagodnyszumfalmorskich.Otworzyłoczyizobaczył,
żezapanoramicznymoknem,przesłoniętympółprzeźroczystązasłoną,świeci
słońce.Przeciągnąłsięwsypialnidomkunaplażyiuśmiechnął.
Przypomniałomusię,copowiedziałaAmandaJaffe,gdysędziaOpton
oddaliłwszystkiezarzutyprzeciwkoniemu.Powiedziała:„Założęsię,że
jeszczetakiejrozmowykwalifikacyjnejdopracynieodbyłeś”.Potem
zaproponowałaDanielowi,żebyspędziłjakiśczaswjejdomkunaplaży,z
dalaodPortlanduiwścibskichdziennikarzy.Naprzyszłąśrodęwyznaczono
muterminrozmowykwalifikacyjnejzpozostałymiudziałowcamikancelarii
Jaffe,Katz,LehaneiBrindisi.
Danielmiałnadzieję,żedostaniepracęwfirmieAmandy,natomiast
wcalenieżałował,żeodrzuciłpropozycjęReeda.AmandaJaffepokazałamu
nawłasnymprzykładzie,żesąinne,lepszesposobywykorzystaniadyplomu
prawnika.AzespotkaniazReedemiGelleremniewyszedłzpustymirękami.
AliceCummingsnigdywięcejniebędziesięmusiałamartwićowydatkina
leczeniePatricka.DanielprzekonałIsaacaGellera,żetakigestbardzo
poprawipublicznywizerunekfirmy.Samniechciałniczegodlasiebie.
Wystarczyłamuświadomość,żePatrickbędziemiałszansęnanormalne
życie.
Danielprzewróciłsięnabokizobaczył,żeKatejużwstała.Ostatnie
kilkadniprzekonałogo,żejegodziewczynanależydorannychptaszków.
Uśmiechnąłsię,myśląconiej.
DomekAmandystałtużnadwysokimurwiskiem,opadającymkufalom
Pacyfiku.Oceanbyłspokojny.WczorajwieczoremKateiDanielsączylirum
igrzalisięwcieplekominka,podziwiając,jakrozszalałesztormowe
grzywaczeatakująplażę.Dzisiajpiasekzasłanybyłkawałkamidrewna.
Danielumyłsięiposzedłdokuchni.Katerozmawiałaprzeztelefon.
Uśmiechnęłasięnajegowidok.Nalałsobieszklankęsokupomarańczowegoi
usiadłprzystole,czekając,ażKateskończyrozmawiać.
-TobyłaBillie-powiedziała,odłożywszysłuchawkę.-Zdobyławięcej
informacjioReneGilchrist.NajpierwnazywałasięMelissaHaynes.Była
córkąpułkownika.Onmałoprzebywałwdomu,brakowałojejmęskiejręki.
Billiemówi,żejeszczejakomałoletniazostałakilkakrotniearesztowana,
równieżzarozboje,aleojcieckorzystałzeswoichwpływów,żebyją
wyciągaćzkłopotów.Kiedyskończyłaosiemnaścielat,opuściładom
rodzicówiprzeniosłasiędoKalifornii.Wyszłazamążzajakiegoś
niedoszłegoaktora,alerozstałasięznimponiecałymroku.Zaczęłasięuczyć
wszkolesekretarek,zostaławkońcuprotokólantkąsądową.GeneArnold
poznałjąprzyokazjijakiejśrozprawy,naktórąprzyjechałdoLosAngeles.
-CzyBilliejestpewna,żetoRenebyławspólniczkąFlynna?
-Pewnienigdyniedasiętegoudowodnić,alewszystkowskazuje,żeto
onabyłajegowtyczkąwkancelariiReedaiBriggsa.Bardzołatwomogła
podrzucićlistKajdanowadodokumentacjiGelleraiprzesłaćkasetęwideo
Amandzie.ToonamusiałaodebraćtelefonKajdanowa,gdyontelefonował
doBriggsa,żebysięznimumówić.Pewniepodsłuchiwałatęrozmowę.Jest
jeszczecoś,coświadczyojejwinie.
-Nigdyniewiedzieliśmy,pocoArthurBriggschciałsięspotykaćw
domkuletnimzAprilFairweather.
-Właśnie.Tobyłobezsensu,boonaprzecieżniemiałanicwspólnegoz
insufortem.
-Briggswcalesięzniąniemiałzamiaruspotykać.Renewiedziała,że
Fairweatherwie,jakwyglądam,bostałyobierazem,kiedypokłóciłeśsięz
Briggsem.Założęsię,żesłyszała,jakBriggsdociebiedzwoniłinagrywał
wiadomośćnasekretarce.PotemsamazadzwoniładoFairweather
ikazałajejtamjechać,żebyzobaczyłaciebienamiejscuzbrodni.Tymiałeś
byćgłównympodejrzanym,dziękiczemupolicjajużmiałanieszukaćnikogo
innego.AnadodatekRenewiedziała,żetwójadwokatbędziemógł
wykorzystaćkasetęwideo,abycałkowiciezdyskredytowaćwiarygodność
Fairweather,cowrezultaciedawałoFlynnowiwygranąihonorariumw
sprawiewytoczonejprzezjejpacjentkę.
-ItoRenepewniebyłatymanonimowymrozmówcą,którypowiedział
Zeke’owiForbusowiomoimtelefoniedoniej.
-Takmisięwydaje.Alenigdyniezdobędziemypewności.
DanielwstałiwziąłKatewramiona.
-Niechcęjużwięcejrozmawiaćnatemattejsprawy.Lepiejo
wszystkimzapomnijmy.
-Skoroniechceszrozmawiaćotejsprawie,tocowtakimrazie
chciałbyśrobić?-zapytałaprowokacyjnie.
-Chciałbymciępocałować,alebojęsię,żeużyjeszktóregośzeswoich
chwytówdżudo.
-Mogłabymtozrobić,gdybywpobliżustałołóżko.
-Tylkobrzydkiekobietymusząużywaćdżudo,abyzaciągnąćdołóżka
takiegoprzystojniakajakja.
Nimsięspostrzegł,leżałnaziemiobezwładnionyumiejętnymchwytem.
Nawetniezamierzałsięopierać.