Billy Graham
Musicie się na nowo narodzić
1
Tytuł oryginału
HOW TO BE BORN AGAIN
Z angielskiego tłumaczył
Konstanty Wiazowski
Wydawnictwo „Słowo Prawdy”
Warszawa 1978 r.
2
Od Wydawnictwa
Wydaniem tej książki pragniemy uczcić pierwszą wizytą jej autora w naszym kraju. Dr Billy Graham od
trzydziestu lat niestrudzenie głosi ewangelią zbawienia w Jezusie Chrystusie na wszystkich kontynentach. Pro-
wadzone przez niego ewangelizacje, zwykle na wielkich stadionach sportowych, są transmitowane przez setki
stacji radiowo-telewizyjnych. Dotąd nikt inny nie był słyszany i widziany przez tak wielką ilość ludzi. W dniu 7 li-
stopada tego roku Billy Graham obchodzi swoje sześćdziesiąte urodziny. Z tej okazji życzymy Mu wiele błogo-
sławieństwa Bożego w dalszej pracy zwiastowania ewangelii Chrystusowej.
Tytuł tej książki jest fragmentem rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem, dostojnikiem żydowskim. „Jeśli
się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" — powiada Jezus. Na dalsze pytania zdziwio-
nego Nikodema Jezus z naciskiem odpowiada: „Musicie się na nowo narodzić" (Ew. św. Jana 3,1-7).
Nowe narodziny lub narodzenie z góry, jest jedynym i podstawowym warunkiem zbawienia. Do nowej
rzeczywistości nadają się ludzie posiadający nowe serce i nowe życie. Nasze pierwsze narodziny są natural-
ne, zaś drugie — duchowe. Przez narodzenie fizyczne staliśmy się członkami rodziny ludzkiej, zaś narodzenie
duchowe czyni nas członkami rodziny Bożej. Przez pierwsze narodzenie dziedziczymy grzeszną naturę, zaś
drugie narodzenie obdarza nas boską naturą. Kto z łaski Bożej przez Ducha Świętego nie przeżyje tego dru-
giego narodzenia, ten nie dostąpi przywileju społeczności z Bogiem, ten właściwie nie jest chrześcijaninem.
Nakaz Pana Jezusa: „Musicie się na nowo narodzić" powinien nie tylko nas zainteresować, ale i skłonić
do zapytania siebie: Czy jestem dzieckiem Bożym, czy żyję w nowej rzeczywistości i z utęsknieniem oczekuję
na spotkanie z moim Panem i Zbawicielem?
„Musicie się na nowo narodzić" jest ostatnią pozycją książkową Billy Grahama, która została wydana w
czerwcu 1977 roku (jej drugie wydanie ukazało się we wrześniu 1977 r.). Jej wielka popularność na pewno jest
oznaką żywego zainteresowania tym tematem, a jednocześnie świadczy o zaletach samej książki. Cieszymy
się, że możemy ją udostępnić i naszym czytelnikom. Ze względu na specyfiką tematu praca tłumacza nie była
łatwa. Wyrażamy serdeczne podziękowanie również dla Brata Mieczysława Cynke, długoletniego radnego
zboru warszawskiego, za dokonanie korekty stylistycznej przekładu i uczynienie go bardziej zrozumiałym dla
polskiego czytelnika.
Dotąd wydaliśmy „Pokój z Bogiem" i „Siedem grzechów głównych" (dwa wydania) tego autora. Pozycje
te cieszyły się wielką poczytnością. Mamy nadzieję, że i ta posłuży naszym Czytelnikom ku duchowemu zbu-
dowaniu, a niektórych może nawet doprowadzić do pokuty i osobistej wiary w Jezusa Chrystusa, a przez to i
do nowego narodzenia. Niech dobry Bóg udzieli im swego obfitego błogosławieństwa.
3
Przedmowa
Wyrażenie „narodzić się na nowo" zawiera w sobie bardzo ciekawą treść. Tygodnik Time zamieszcza
obszerny artykuł redakcyjny na temat wiary „nowo narodzonego" człowieka. Politycy poświęcają tej sprawie
tyle samo uwagi, co informacjom z dziedziny ekonomii czy kryzysu energetycznego. Były przywódca „Czar-
nych Panter", najbardziej lewacki radykał lat 1960-tych wraca z wygnania, oświadczając: „Moje życie zostało
zmienione o 180°. Przeżyłem nowe narodzenie!". Człowiek, osobiście zaangażowany w jeden z największych
skandali politycznych naszych czasów, pisze bestseler, opowiadając o zmianie swego życia jako skutku no-
wego narodzenia. Według ankiety Gallupa w Stanach Zjednoczonych „więcej niż jedna trzecia obywateli w
wieku wyborczym przeżyła doświadczenie religijne zwane „nowym narodzeniem".
Narodzony na nowo!
Czy jest to możliwe? Czy można zacząć życie od początku?
Co to znaczy? O co tu chodzi?
Czy jest to prawdą? Czy jest to trwała rzeczywistość?
Jak dana osoba może „narodzić się na nowo?"
Wyrażenie „narodzić się na nowo" nie jest pojęciem nowym, wynalezionym przez współczesnych dzien-
nikarzy na określenie obecnie pojawiającej się orientacji religijnej. Pojęcie to istnieje już prawie dwa tysiące lat.
Pewnej ciemnej nocy, w starożytnym mieście Jerozolimie, zwracając się do jednego z najwybitniejszych inte-
lektualistów tamtych czasów, Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na
nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" (Jan 3,3). W słowach tych Jezus wyraził zarówno potrzebę jak i
możliwości nowego narodzenia — duchowego przeobrażenia. Od tamtych czasów miliony ludzi poprzez
wszystkie wieki wydawało świadectwo o działaniu mocy Bożej w ich życiu i realności nowego narodzenia.
Młody oficer marynarki, weteran wojny wietnamskiej, w swoim publicznym wystąpieniu mówił o bitwie w
nocy, gdy jego jednostka znienacka została zaatakowana przez nieprzyjaciela. Tylko kilku z nich przeżyło tę
noc. On sam po szesnastu operacjach powrócił do zdrowia, ale teraz mówił o duchowej przemianie, jaka póź-
niej nastąpiła w jego życiu. Powiedział on: „Ślubujemy wierność przed flagą narodową, ale dopóki przez wiarę
w Chrystusa nie narodzimy się na nowo, cała nasza religijność jest niczym".
Człowiek ten narodził się na nowo.
A teraz myślę o wielkiej chrześcijance holenderskiej Corrie ten Boom, która przed kilku laty ukończyła
osiemdziesiąty rok życia. Jej opowiadanie o odważnym stawianiu czoła prześladowaniom nazistowskim stało
się natchnieniem dla milionów. Wspomina ona o swoim przeżyciu w dzieciństwie, gdy mając zaledwie pięć lat,
powiedziała: „Pragnę, aby w moim sercu zamieszkał Pan Jezus". Matka wzięła w swe ręce jej małą dłoń i ra-
zem z nią się modliła. „Było to takie proste, a jednak Chrystus powiedział, że wszyscy musimy przyjść do Nie-
go jako dzieci, bez względu na nasz wiek, pochodzenie społeczne czy wykształcenie".
Corrie ten Boom w wieku pięciu lat narodziła się na nowo.
Wielu ludzi opowiadało mi osobiście, a także w listach, jak przeżyli swoje odrodzenie i jak bardzo póź-
niej zmieniło się ich życie. Pewien człowiek z Milwoukee pisał: „Dzisiaj wieczorem razem z żoną postanowili-
śmy się rozwieść. Uważaliśmy, że dłużej nie możemy żyć ze sobą. Przyznaliśmy się oboje, że już nie mamy ku
sobie miłości. Nie cieszyło mnie jej towarzystwo, a ona ze swojej strony nie czuła żadnego szacunku do mnie.
Powiedzieliśmy sobie w oczy gorzką prawdę. Nie chcieliśmy pójść na żadne kompromisy, nie zastanawialiśmy
się nawet nad możliwością naprawienia swego małżeństwa. Jestem przekonany, że to dzięki kierownictwu woli
Bożej włączyłem telewizor i wysłuchałem pańskiego poselstwa o duchowym odrodzeniu. Gdy razem z żoną
patrzyliśmy na ekran, zaczęliśmy badać swoje serca i odczuwać w sobie nowe życie. Modliłem się, aby Bóg
wstąpił do mego serca, uczynił mnie naprawdę nowym człowiekiem i dopomógł mi rozpocząć nowe życie. Te-
raz nasze małżeńskie kłopoty zaczęły blednąc".
Oboje oni, mąż i żona, zostali na nowo narodzeni.
Co to znaczy narodzić się na nowo? Czy jest to sprawą jakiegoś wewnętrznego przestawienia samego
siebie? Dzisiaj wiele słyszy się o rekonstrukcji, przekształceniu, nowych formach. Remontujemy swój dom,
tworząc w nim o jeden pokój więcej. W miastach wyburzamy stare domy, a na ich miejsce budujemy bardziej
nowoczesne. Co roku wiele milionów wydajemy na podreperowanie swego zdrowia, na piękne stroje czy egzo-
tyczne kosmetyki — mając nadzieję nadania swoim twarzom właściwego kształtu lub odnowienia swoich ciał.
W ten sam sposób niektórzy zapamiętale stosują pewne środki, które mają rzekomo odnowić ich we-
wnętrzne życie. Szukają tego odnowienia w klinikach psychiatrycznych. Inni to duchowe odnowienie widzą w
orientalnych praktykach religijnych czy wewnętrznej medytacji. Jeszcze inni duchowego pokoju i przemiany ży-
cia poszukują w narkotykach lub alkoholu. Wszystkie te ścieżki prowadzą do ślepej uliczki. Dlaczego? Ponie-
waż człowiek nie może odnowić samego siebie. Bóg nas stworzył i tylko On może nas przetworzyć. Tylko Bóg
może dać nam nowe narodzenie, którego tak bardzo potrzebujemy.
Jestem przekonany, że jest to najważniejsze zagadnienie na całym świecie. Rządy powstają i upadają,
śmiercionośne bronie mogą być w ataku i w odwrocie. Ludzie mogą badać przestrzenie międzyplanetarne czy
4
głębiny oceanów. Wszystko to jest częścią wielkiego planu życia człowieka na tej planecie.
Jednak najważniejszym zagadnieniem jest cel i przeznaczenie każdej osoby. Każdy człowiek jest waż-
ny w oczach Bożych. I dlatego Bóg nie zadowala się obojętnym obserwowaniem rodzaju ludzkiego nu-
rzającego się w nędzy i samozniszczeniu. Największą nowiną w całym wszechświecie jest możliwość powtór-
nego narodzenia! „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń
wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jan 3,16).
To nowe narodzenie dokonuje się w różny sposób. Może ono stawać się w ciągu pewnego okresu cza-
su lub wydarzyć się w jednej chwili. Ścieżka prowadząca ludzi do podjęcia decyzji może być prosta lub bardzo
kręta. Jakakolwiek ona jest, Chrystus zawsze wita nas z radością. To spotkanie z Chrystusem, czyli nowe na-
rodzenie, jest początkiem zupełnie nowej drogi życia, która znajduje się pod Jego kontrolą. Życie może ulec
cudownej odmianie, małżeństwo — dźwignąć się z upadku, a społeczeństwo — otrzymać impuls ku dobremu
— i to jedynie przez zdrowy wpływ jednostek, które wiedzą, czym jest nowe narodzenie.
Możliwe, że w głębi swego serca odczuwasz nieokreśloną potrzebę. Może przez całe życie starałeś się
czymś zapełnić próżnię w swoim sercu i znaleźć cel swego życia. Może na zewnątrz miałeś w życiu powodze-
nie, które nie dało ci jednak pokoju i prawdziwego szczęścia. Może twoje życie jest nieprzerwanym łańcuchem
utrapień i niezrealizowanych marzeń. A może po prostu jesteś człowiekiem, którego interesuje wiele spraw.
Kimkolwiek jesteś, modlę się do Boga o to, aby przez tę małą książeczkę dał ci nadzieję, przekonał cię, że ty
też możesz narodzić się na nowo.
Musicie się na nowo narodzić — to pozycja nie dla teologów i filozofów. Jest wiele książek teolo-
gicznych, które starają się wyjaśnić pojęcie nowego narodzenia (lub „odrodzenia" jak często powiadają teolo-
dzy). Wiem też, że przy omawianiu tego zagadnienia akcentuje się różne jego aspekty. Niektórzy szczególnie
podkreślają ważność tego, co Bóg uczynił, przyprowadzając nas do wiary. Niektórzy akcentują ważność po-
szukiwania wiary przez człowieka. Niektórzy nowe narodzenie uważają za pojedyncze wydarzenie, podczas
gdy inni terminem tym określają wszystko, co Bóg pragnie uczynić w naszym życiu. Ostatecznie nowe naro-
dzenie jest tajemnicą; nie możemy zrozumieć wszystkiego w tej dziedzinie, ponieważ nasze umysły są ograni-
czone.
Choć nie wszyscy teolodzy są jednomyślni co do definicji doktrynalnej, to jednak centralna prawda no-
wego narodzenia jest bardzo wyraźna: człowiek potrzebuje nowego narodzenia. Staje się ono możliwe jedynie
z łaski Bożej przez wiarę w Chrystusa.
Chcę, aby ta książka była bardzo praktyczna. Chociaż nie będziemy w stanie powiedzieć wszystkiego
odnośnie nowego narodzenia, to jednak pragnę powiedzieć wszystko, co jest niezbędne jako pomoc w pozna-
niu Boga. Pragnę dopomóc wszystkim, którzy naprawdę pragną zmiany w swoim życiu. Zarówno im, jak i to-
bie, życzę nowego narodzenia. Jestem przekonany, że Bóg pragnie, abyście narodzili się po raz drugi.
Już pracowałem nad tą książką, gdy wyrażenie „nowe narodzenie" zaczęło zdobywać popularność. Pi-
sząc ją odczuwałem Boże błogosławieństwo i głębokie przekonanie, że zacząłem ją pisać we właściwym cza-
sie, gdy miliony ludzi dyskutują i zastanawiają się nad tym pojęciem.
Rękopis tej książki wręczyłem swojemu przyjacielowi Carole Carlson, prosząc o pomoc. Następnie, z
pomocą mojej żony oraz Millie Dienert, Cliffa i Billie Barrowsów, dokończyliśmy ją w małym mieszkanku w
Meksyku w czasie mojej rekonwalescencji.
Wyrażam także moją głęboką wdzięczność dla Billa i Vivian Mead z Dallas, Teksas, dla zaprzyjaźnionej
z nami rodziny Servitje w Meksyku, w których domu powróciłem do pełnego zdrowia; dla mojej sekretarki Ste-
phanie Wills, która kilka razy przepisywała tekst; za wspaniałą zachętę i pomoc mojej małżonce Ruth; za po-
moc ze strony mego kolegi Dr Johna Akersa; szczególnie zaś dziękuję Carole Carlsonowi, który wykonał wiel-
ką pracę, upraszczając rzeczy zbyt teologiczne i za trudne do zrozumienia dla ludzi na całym świecie, którzy
będą czytać tę książkę. Modlę się, aby wszyscy oni mogli przeżyć to „nowe narodzenie".
Montreat, Północna Karolina
1 maja 1977 roku
BILLY GRAHAM
5
I. Problem współczesnego człowieka
1. Dlaczego jestem taki pusty?
Gdy statek kosmiczny „Viking" wylądował na Marsie, świat zawołał: „Niewiarygodne! Wspaniałe!" Ta-
jemnice czerwonej planety zostały odsłonięte. Samoczynnie działający mechanizm, zbudowany kosztem mi-
liarda dolarów i wysiłkiem setek umysłów ludzkich, wykonał zadanie, o którym marzono od pokoleń.
Badanie wielkich tajemnic wszechświata, usiłowanie przewidzenia kaprysów natury, trendów społecz-
nych czy politycznych, to tematy współczesnych dążeń naukowych.
Wysiłki ludzkie zmierzają do usprawnienia życia we wszystkich dziedzinach. Na ścianach biur i w biule-
tynach informacyjnych stale czytamy takie hasła: „Planuj swoją przyszłość" lub „Planuj pracę i realizuj plan".
Zjednoczenia przemysłowe za wielkie pieniądze angażują specjalistów, którzy starają się usprawnić planowa-
nie. Przedsiębiorstwa handlowe, świat polityki i ekonomii rozwijają się tak szybko, że w ciągu kilku dni mogą
zmienić kierunek życia całego kraju. Zakłady przemysłowe posiadają swoje „trusty mózgów", które planują pro-
dukcję na dziesięciolecia naprzód, by nadążyć za zmieniającymi się czasami.
W codziennym życiu posługujemy się kalendarzami, starając się notować w nich ważniejsze spotkania
czy wykonanie pewnych obowiązków. Gdyby nie było planowania — dzieci nigdy nie poszłyby do dentysty,
matki nie organizowałyby spotkań dla najbliższej rodziny, upadłyby organizacje i komitety zakładowe. Stale po-
szukujemy sposobów na usprawnienie i uproszczenie swego codziennego życia.
A co z poważniejszymi zagadnieniami życia i śmierci? Czy obejmujemy je swoim planowaniem? Czy
poszukujemy odpowiedzi na pytania dotyczące zagadnień moralnych i duchowych, by lepiej uporządkować
swoje życie? Człowiek zawsze do tego dążył i dlatego mamy filozofów, psychologów i teologów. Chociaż w
dzisiejszych czasach świat w pogoni za wiedzą i spełnieniem swoich zamierzeń pod każdym względem ignoru-
je Boga!
Znam młodego i dosyć wybitnego prawnika, który w okresie swoich studiów zdaje się nie potrzebował
Boga. Później zaczął pisać książkę o pewnej wybitnej postaci. Rozmawiając z nim w czasie tej pracy przeko-
nałem się, że poszukuje on wartości duchowych. W życiu opisywanej przez siebie osoby poszukiwał tych war-
tości, za którymi sam tęsknił. Wiedział, że osoba ta wierzyła w Boga i przyjęła Chrystusa do swego serca, choć
mimo to od czasu do czasu miewała pewne wątpliwości.
Ten młody człowiek, który od lat za czymś tęsknił, teraz zainteresował się wartościami duchowymi. Kie-
dyś myślałem o nim jako o agnostyku, zainteresowanym jedynie zdobywaniem wiedzy na
uniwersytecie, a potem w szkole prawniczej. Teraz jestem przekonany, że już wtedy szukał Boga nie
wiedząc o tym.
Człowiek wszystko zawdzięczający samemu sobie
Uczymy się samodzielności, samowystarczalności. Patrząc na jakiegoś człowieka możemy powiedzieć:
„Oto ten, który sam siebie ukształtował!". Szanujemy go i podziwiamy jego umiejętność podnoszenia samego
siebie chwytem za własne stopy".
W naszej telewizji był nawet dobrze znany program zwany: „Ależ, mamo, ja zrobię to sam".
A jednak w głębi każdego z nas tkwi uczucie zawodu: „Powinienem być lepszy. Jestem przekonany, że
zostałem stworzony do czegoś lepszego, moje życie powinno być bogatsze. Dlaczego jestem taki pusty?".
Odczucia takie, często podświadome, skłaniają nas do walki o realizację nieznanego, nieokreślonego
celu. Możemy unikać tego zagadnienia, przenosić je w świat fantazji, czy nawet przypisywać niższym odru-
chom swego życia. Możemy podnieść ręce i z niesmakiem powiedzieć: „Po co to wszystko? Jestem porząd-
nym człowiekiem, uczciwie pracuję i staram się unikać kłopotów". A jednak gdzieś tam, w głębi, coś nieustan-
nie popycha nas do podejmowania nowych poszukiwań.
Jest to jedną z przyczyn naszego zainteresowania książką pt. „Praźródła", będącą rezultatem dziesię-
cioletnich poszukiwań swojej tożsamości przez Alexa Haleya. Rod McKuen odczuwał dziwną „próżnię" w swo-
im sercu i dlatego zaczął poszukiwać swego prawdziwego ojca. Najstarszą książką, jaką posiada ludzkość,
jest księga Hioba, który pewnego razu zawołał: „O, gdybym wiedział, jak go (Boga) znaleźć" (Hiob 23,3).
Poszukiwania te przekraczają granice rasy, wieku, pozycji ekonomicznej, płci i wykształcenia. Albo czło-
wiek pojawił się znikąd i teraz szuka sobie miejsca, albo skądś wyszedł i zgubił drogę. W każdym bądź razie
jest poszukiwaczem. Nikt z nas nie znajdzie pełnego zadowolenia w życiu, dopóki nie przekona się, że naszym
praźródłem jest wieczność i tam sięgają korzenie naszego bytu.
Słynny naukowiec jednego z uniwersytetów poprosił mnie o rozmowę. Nieco zdziwiony spotkałem się z
nim w zacisznym pokoiku studenckiego zarządu. Nagle ten wybitny człowiek, podziwiany przez wielu i szano-
wany jako specjalista w swojej dziedzinie, załamał się. Po chwili opanowania wyznał: „Jestem bliski rozpaczy...
6
Mój dom jest wrakiem, potajemnie rozpijam się, dzieci nie szanują mnie. Właściwie nigdy w życiu nie miałem
innego dążenia jak tylko zdobycie poważania w środowisku naukowym. Doszedłem do wniosku, że w istocie
nie znam prawdziwych wartości życia. Widziałem pana w telewizji i chociaż nie rozumiałem o czym pan mówił,
to jednak jestem przekonany, że pan naprawdę wie, w czym tkwi prawdziwy sens życia".
Przez chwilę wahał się, bo rozumiem, że trudno było temu wybitnemu człowiekowi wypowiedzieć nastę-
pujące słowa: „Chcę prosić pana o pomoc". Był to głos rozpaczy.
W każdym środowisku kulturowym i w każdym kraju — zaczynając od analfabety, a kończąc na zdo-
bywcy Nagrody Nobla — od wieków istnieje tajemnicze zjawisko antropos, istoty „szukającej w górze", która
poszukuje głębszego i często ukrytego sensu życia.
W portach lotniczych, w samolotach, w poczekalniach hotelowych na całym świecie ludzie przychodzą
do mnie z poważnymi pytaniami odnośnie problemów rodzinnych, pogarszającego się zdrowia czy bankructwa
finansowego. Najczęściej jednak chodzi im o pokój wewnętrzny. W czasie jednej z podróży samolotem pewien
pasażer otworzył przede mną swoje serce. Jego życie było nieprzerwanym łańcuchem niezrealizowanych za-
mierzeń, zdruzgotanych nadziei i pustki. Zanim rozstaliśmy się człowiek ten powiedział Chrystusowi swoje
„tak". Gdy wyszeptał „dziękuję" jego twarz wyrażała wielką ulgę.
Po wylądowaniu obserwowałem jak serdecznie witał się ze swoją żoną, z wielkim przejęciem opowiada-
jąc jej o czymś. Nie wiem o czym mówił, ale patrząc na niego byłem pewny, że opowiadał jej o swojej społecz-
ności z Panem. Mogłem jedynie wyobrażać sobie jej zdziwienie zaszłą w nim zmianą, gdyż mówił mi, jak to
przez swoje niezrównoważenie i niewierność doprowadził do upadku swoje małżeństwo.
Nie wiem czy ci ludzie odbudowali swoje małżeństwo, ponieważ od tamtego czasu nie widziałem się z
tym człowiekiem, jednak jestem przekonany, że ten pamiętny lot całkowicie zmienił kierunek jego życia.
Sława i fortuna
Jeden z najsławniejszych komików po zakończeniu przedstawienia zaprosił mnie kiedyś do swego po-
koiku na zapleczu hali widowiskowej. Stanął naprzeciw mnie i powiedział: „Ja rozśmieszam ludzi... ale we-
wnątrz siebie czuję piekło. Dwa razy żeniłem się i oba małżeństwa rozpadły się, i to przede wszystkim z mojej
winy. Boję się żenić po raz trzeci; muszę najpierw znaleźć pewnego rodzaju uspokojenie wewnętrzne, ale nie
wiem gdzie go szukać."
Przerwał patrząc na mnie. „Czy uważa pan, że to, czego najbardziej potrzebuję, zawiera się w słowie
Bóg?".
Wielka sława i pieniądze nie mogły zaspokoić jego serca.
Tom Phillips był człowiekiem, który później wywarł wieki wpływ na życie Charlesa Colsona, zamiesza-
nego w aferę Watergate. W swojej książce pt. Born Again Colson przytacza słowa Phillipsa: „Może trudno to
zrozumieć... ale wszystko to nie ma głębszego sensu. Wszystko rozgrywa się na powierzchni. Rzeczy mate-
rialne nie mają w życiu większego znaczenia jeżeli człowiek nie odkrył tego, co znajduje się poza nimi...
Pewnego razu służbowo znalazłem się w Nowym Jorku i zauważyłem, że na Madison Square Garden
Billy Graham akurat prowadzi ewangelizację. Poszedłem tam z ciekawości, mając nadzieję, że może znajdę
jakąś odpowiedź na swoje problemy. To co Graham powiedział tego wieczoru, uporządkowało moje życie. Zro-
zumiałem czego mi brakuje — osobistej społeczności z Jezusem Chrystusem. Sam fakt, że nigdy nie zaprosi-
łem Go do swego życia, nie pozwalał Mu na udzielenie mi pomocy. Dlatego uczyniłem to jeszcze tego samego
wieczoru".
Człowiek ten jeszcze raz był zmuszony do sprawdzenia stanu swojej duszy.
Kiedyś, w innym kraju, zaprosił mnie na obiad człowiek, który miał do swojej dyspozycji wszystko, co
tylko może ofiarować świat. Powiadał mi, że może kupić cokolwiek zechce. Wiele podróżował służbowo, a cze-
gokolwiek dotykał, stawało się złotem. Był przywódcą pewnej grupy społecznej, a jednak powiedział mi: „Je-
stem godnym politowania starym człowiekiem, skazanym na śmierć. Jeżeli jest piekło, to właśnie tam zmie-
rzam."
Patrząc przez piękne zabytkowe okna na jego pięknie utrzymany ogród, myślałem o tych wszystkich,
którzy tak jak on mówili mi o pustce swego życia bez Boga — o bezsensowności życia człowieka, który posia-
da wszystko, ale nie widzi celu swego istnienia. Po chwili zadumy powiedział: „Zaprosiłem pana, aby przeczy-
tał mi pan coś z Biblii i powiedział o Bogu. Czy nie jest jeszcze za późno? Moi rodzice wierzyli w Boga i często
modlili się za mnie." Przypomniały mi się słowa z Ew. Mateusza 4,4: „Nie samym chlebem żyje człowiek". Na
innym miejscu Pan Jezus powiedział: „Nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie" (Łuk. 12,15).
Każdego dnia czytamy o ludziach bogatych, sławnych i zdolnych, którzy przeżywają rozczarowanie.
Wielu z nich zwraca się do okultyzmu, transcendentnej medytacji czy wschodnich religii. Niektórzy stają się
przestępcami. Wciąż prześladują ich pytania: Kim jest człowiek? Jak pojawił się na tym świecie? Jaki jest cel
jego życia na tej planecie? Dokąd zmierza? Czy istnieje Bóg, który się o niego troszczy? A jeżeli istnieje Bóg,
to czy objawił się On człowiekowi?
7
Czy istnieją intelektualne poszukiwania?
Ludzie uważający się za intelektualistów, poszukują tych samych wartości, tego samego spełnienia ma-
rzeń, choć często poczucie dumy własnej nie pozwala im do tego się przyznać. Pragną oni zbawić samych sie-
bie, ponieważ duma zawsze prowadzi do zarozumiałości, do przekonania, że możemy poradzić sobie bez
Boga.
Słynny pisarz i filozof angielski Bertrand Russel wiele pisał na temat etyki, moralności i społeczeństwa
ludzkiego, starając się obalić rzekomo nieprawdziwe stwierdzenia Biblii. Odnośnie dumy intelektualnej Russel
napisał: „Każdy człowiek chciałby być Bogiem, gdyby było to możliwe; tylko niektórzy jednak przyznają się do
tej niemożliwości".
Od samego początku człowiek razem z Lucyferem powiadał: „Zrównam się z Najwyższym" (Izaj. 14,14).
Poszukiwania trwają. Serce potrzebuje zaspokojenia i dlatego intelektualiści dochodzą do wniosku, że
praca naukowa, zaangażowanie twórcze czy działalność polityczna nie są wystarczające.
Pewien wybitny analityk życia kulturalnego pisał: „Człowiek jako istota myśląca często stara się rozmi-
nąć ze swoją logiką, szukając prawdy o sobie, o swym człowieczeństwie i wolności — nawet za pośrednic-
twem czczego irracjonalizmu czy zupełnie nieuzasadnionego mistycyzmu".
Skutki tych poszukiwań własnej tożsamości widzimy w mistycznych przeżyciach, nowych kultach religij-
nych i w tym, co nazywa się nową świadomością. „Dzisiaj człowiek chce przeżywać Boga. Kluczowym słowem
nie jest wiara czy poznanie, lecz przeżycie".
Wraz ze wzrostem pragnienia tego przeżycia pojawiają się fałszywe filozofie i akceptuje się fałszywych
bogów. Europejski intelektualista powiada: „Od wieków dążymy do osiągnięcia ideału, który Grecy nazywali
ataraksia, ideału spokoju, wewnętrznego zadowolenia, przewyższającego obawy, lęk i rozczarowania codzien-
nego życia. Wielu poszukuje tych wartości przez filozofię i religię, ale zawsze byli tacy, którzy starali się iść na
skróty".
Pewien uczony amerykański pisze: „Gdy człowiek z coraz większym natężeniem poszukuje nowych
przeżyć, nowych przywódców i nowych nadziei, zawsze będzie istniało pragnienie znalezienia drogi prowadzą-
cej w nieznaną przyszłość".
Człowiek rozpaczliwie pragnie pokoju, ale pokój Boży nie znajduje się poza kłopotami i napięciami, lecz
pośród zgiełku i wrzawy.
W Kalkucie (Indie) chciałem zobaczyć się z wielką niewiastą Bożą, którą świat zna pod imieniem Matki
Teresy. Przybyłem późnym popołudniem, ale siostry zakonne nie chciały niepokoić Matki Teresy, ponieważ
tego dnia na jej rękach umarło troje ludzi i właśnie poszła do swego pokoju na chwilę odpoczynku. Jednak mój
przewodnik przesłał wiadomość Matce Teresie i wkrótce wyszła ona na nasze spotkanie. Oto moje pierwsze
wrażenie o tej świętej niewieście: była to osoba, która mimo zgiełku tego życia posiadała w swoim sercu pokój.
Jest to pokój przewyższający wszelkie zrozumienie ludzkie.
Jakże bardzo potrzebujemy tego rodzaju pokoju w naszym pokoleniu, rozrywanym przez wewnętrzne
rozterki i niepokoje. Codzienna prasa jest pełna przerażających wieści. Terroryzm, eksplozje bomb, samobój-
stwa, rozwody i ogólny pesymizm są chorobami naszych czasów, ponieważ człowiek w swojej zarozumiałości
nie chce wrócić do Boga!
Jednak uczciwy intelektualista, który prócz poszukującego serca posiada otwarty umysł, dokonuje nie-
zwykłego odkrycia. Dr Rookmaaker powiada: „Nie możemy w pełni zrozumieć Boga ani Jego dzieła. Nikt nie
zmusza nas jednak do ślepej wiary. Przeciwnie, jesteśmy zachęcani do rozejrzenia się i osobistego przekona-
nia się o prawdzie tego, co przekazuje nam przez swego Syna, proroków i apostołów, oraz przez ten świat, ko-
smos, który sam stworzył.
Dlatego nasza wiara nigdy nie może być czymś nieprzydatnym, irracjonalnym. Wiara nie domaga się
ofiary ze strony intelektu, jeżeli wierzymy w biblijny przekaz historyczny".
Kto potrzebuje pomocy?
Jednym z katastroficznych filmów połowy lat siedemdziesiątych było Trzęsienie ziemi. Gdy wydarzyła
się ta tragedia, dwie główne postacie w tym filmie znalazły się pod starą ciężarówką, stojącą tuż nad przepa-
ścią. W owej chwili ludzie ci nie uświadamiali sobie, co się stało; nie zastanawiali się nad swoim postępowa-
niem; wiedzieli tylko, że potrzebują pomocy i jakiegoś schronienia.
Człowiek znajdujący się na dnie życia natychmiast szuka pomocy. Nie analizuje i nie rozważa w jaki
sposób pomoc ta nadejdzie, po prostu oczekuje na jakieś wyjście z tej sytuacji, oczekuje na ratunek.
Gdy intelektualiści przeżywają swoje wewnętrzne trzęsienia ziemi, pragną poznać wszystkie szczegóły
dotyczące źródła, z którego może przyjść pomoc. Intelektualista posiada zestaw przekonań, które uważa za
wystarczające i ostateczne. Inni intelektualiści ślepo akceptują tego rodzaju rzekome prawdy, ubrane w formy i
wzorce myślowe, których lekceważenie byłoby jednoznaczne z ignorancją. Niektórym naprawdę trudno jest
8
przyznać: „Nie ma w tym żadnego sensu i tak naprawdę, to ja tego nie rozumiem".
Mimo to wielu intelektualistów otworzyło swoje umysły i serca na przyjęcie Dobrej Nowiny i znalazło
nowe życie.
Młoda Hinduska studiując medycynę atomową na UCLA, będąc na drugim roku studiów przyszła na na-
szą ewangelizację. Przy końcu nabożeństwa przyjęła Chrystusa jako swego Zbawiciela i narodziła się na
nowo.
Wybitny chirurg usłyszał jak w czasie ewangelizacji powiadałem, że gdyby wejście do nieba zależało od
dobrych uczynków, to nie zgodziłbym się na takie niebo. Całe swoje życie poświęcił on udzielaniu pomocy lu-
dziom, ale właśnie wtedy nagle uświadomił sobie, że ani jego lata nauki czy ciężkiej pracy i oddania, ani bez-
senne noce spędzone przy pacjentach, ani umiłowanie swego powołania, nie zapewnią mu miejsca w niebie.
Człowiek ten, sam będąc świadkiem wielu narodzin, wiedział czym jest narodzenie po raz drugi.
Wielu uważa, że Chrystus rozmawiał tylko z wyrzutkami społeczeństwa lub z dziećmi. Jedna z najwięk-
szych Jego rozmów w czasie całego okresu Jego służby odbyła się właśnie z intelektualistą. Człowiek ten,
zwany Nikodemem, był wyznawcą bardzo sztywnego filozoficznego i teologicznego systemu, w którego cen-
trum był Bóg. Jednak „myśliciel" ten w swoim systemie nie miał nowego narodzenia, które znajduje się tylko w
Jezusie Chrystusie!
Co Jezus, cieśla z Nazaretu, powiedział temu wykształconemu człowiekowi? Powiedział mu mniej wię-
cej tak: „Przykro mi, Nikodemie, ale nie mogę ci tego wyjaśnić. Usłyszałeś o czymś, co cię zaniepokoiło, co nie
pasuje do twego systemu. Przyznajesz, że nie jestem przeciętnym człowiekiem, że w moim działaniu przejawia
się moc Boża. Może dla ciebie to nie ma znaczenia, ale nie mogę ci tego wyjaśnić, ponieważ twoje założenia
nie pozwalają mi tego uczynić. Nikodemie, według ciebie jest to czymś nielogicznym. Twój system myślowy nie
pozwala ci tego zrozumieć. Zanim nie narodzisz się duchowo, nie możesz mieć wglądu w sprawy duchowe.
Musisz więc narodzić się na nowo".
Nikodem zdziwił się. „Jakże człowiek w starszym wieku może się jeszcze raz narodzić?" — zapytał.
„Czy powtórnie ma wejść do łona swojej matki, by narodzić się po raz drugi?" (Jan 3,4).
Intelektualista zapytuje: „Jak człowiek może narodzić się dwa razy?".
Jeżeli ktokolwiek zechce odpowiedzieć na to pytanie najpierw musi odrzucić stary system myślenia i
całkowicie poddać się nowemu. Wtedy zauważy możliwości, o których poprzednio nawet nie myślał.
„Oto dlaczego ta wyjątkowo „niemożliwa" wiara — połączona z Bogiem, z ziemskim i historycznym
wcieleniem, ze zbawieniem opartym na krzyżu i ze zmartwychwstaniem, które ostatecznie pozbawia śmierć
mocy — daje nieograniczone możliwości śmiertelnemu prochowi i przez nowe narodzenie otwiera drogę do
nowego życia".
W górach niedaleko naszego domu rozbił się samolot z czterema osobami na pokładzie. W tym samym
czasie zginęła tam również piętnastoletnia dziewczynka. Wszyscy głęboko przeżywaliśmy to wydarzenie, po-
nieważ czterech ludzi poniosło śmierć, a dziewczynki dotąd nie znaleziono.
Gdy moja żona rozmawiała o tych tragicznych wydarzeniach z człowiekiem, który nam pomagał, opo-
wiedział on swoje własne przeżycie. Urodził się on i wychował w tych górach i był przekonany, że nigdy tu nie
zbłądzi. W górach bawił się jako dziecko i polował jako człowiek dorosły. Pewnego dnia jednak musiał po
omacku przedzierać się przez krzaki i wspinać na śliskie skały. Błądził, gdy nagle ku swojej wielkiej radości na-
tknął się na starego człowieka w małej chatce. Powiedział Ruth, że nigdy nie zapomni rady tego starca: „Jeżeli
zgubisz się w górach, to nigdy nie idź w dół, lecz zawsze wspinaj się do góry. Na szczycie odzyskasz orienta-
cję i znajdziesz drogę powrotu".
My też możemy zagubić się w górach życia Mamy do wyboru dwie rzeczy: możemy zejść na dół i oddać
się narkotykom, depresji, pustce i rozczarowaniu lub stale posuwać się do góry. Kierunek naszego życia zade-
cyduje, czy będziemy w stanie odnaleźć siebie.
W naszym wieku poszukiwań najważniejszą rzeczą jest szukanie odpowiedzi odnośnie życia i Boga.
Dążenie to poprowadzi nas we właściwym kierunku, wprowadzi na drogę prowadzącą do nowego narodzenia.
2. Czy może mi ktoś powiedzieć, gdzie znajdę Boga?
Pewnej nocy pijany człowiek czegoś uparcie szukał na chodniku pod latarnią uliczną. Grzebał się w ro-
snącej obok trawie, krążył wokół latarni, opierał się o nią. Przechodzący tamtędy człowiek zapytał go, czego
szuka.
— Zgubiłem portfel — odrzekł pijany. Przechodzień starał się pomóc mu w poszukiwaniu, ale bez skut-
ku.
— Czy jest pan tego pewny, że właśnie tutaj go pan zgubił? — zapytał.
— Oczywiście, że nie tutaj, ale ze cztery bloki w tamtą stronę — odparł pijany.
— To dlaczego pan go właśnie tutaj szuka?
9
— Ponieważ tam dalej nie ma żadnego oświetlenia — „logicznie" uzasadniał pijany chwiejąc się na no-
gach.
Poszukiwanie jest ważną rzeczą ale na nic się nie przyda, jeżeli szukamy w niewłaściwym miejscu.
Gubernator jednego ze stanów podejmował nas w swoim domu obiadem, a następnie poprosił mnie o
prywatną rozmowę. Poszliśmy do jego biura, gdzie z trudnością opanowując się, powiedział: „Jestem u kresu
sił. Potrzebuję Boga. Czy może mi pan powiedzieć, gdzie Go mogę znaleźć?".
Młody człowiek pewnej nocy w swoim pokoju padł na podłogę, płacząc jak małe, bezradne dziecko.
„Boże, Boże, gdzie jesteś?" — wołał.
Zarówno mieszkaniec slumsów jak i pałacu, przywódca społeczeństwa czy skazaniec przed śmiercią,
zapytują czy jest Bóg. A jeżeli tak, to jaki On jest?
Wszyscy poszukujący Boga powinni wiedzieć o jednym niezwykłym fakcie: wiara w pewnego rodzaju
bóstwo jest zjawiskiem powszechnym. W każdym okresie historii, w każdym środowisku kulturowym, ludzie
wierzyli w istnienie bóstwa. W ciągu ostatnich dwustu lat archeologowie odkryli ruiny wielu starożytnych cywili-
zacji, ale żadna z nich nie była pozbawiona dowodów czczenia jakiegoś bóstwa. Człowiek oddawał boską
cześć słońcu i podobiznom rzeźbionym w drzewie. Oddawał boską cześć zbiorowi zasad, zwierzętom czy in-
nym ludziom. Niektórzy jednak, zdaje się, czczą samych siebie. Człowiek czynił sobie bogów według własnej
wyobraźni, domyślając się istnienia Boga.
Niektórzy ludzie rezygnują z dążenia do poznania Boga, nazywając siebie „ateistami", „agnostykami"
lub po prostu „obojętnymi religijnie".
Dzisiaj wielu oddaje boską cześć swojemu narodowi, głosząc ewangelię nacjonalizmu. Prawdziwego i
żywego Boga starają się oni zastąpić religią nacjonalizmu. Inni bogiem nazywają swoją „sprawę". Chociaż wie-
lu radykałów nie przyznaje się do wiary w Boga, to jednak chętnie swój majątek i życie poświęcają „sprawie"
lub „rewolucji".
Nie znajdując prawdziwego Boga, miliony ludzi przechodzi na stronę mniejszych bogów i spraw. Dlate-
go nie znajdują ostatecznych odpowiedzi czy wewnętrznego zadowolenia. Wszyscy ludzie, tak jak Adam, zo-
stali stworzeni do społeczności z Bogiem. Jezus tak powiedział o pierwszym przykazaniu: „Będziesz tedy miło-
wał Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej"
(Mar. 12,30).
Uważał On, że człowiek, w odróżnieniu od kamienia czy zwierzęcia, jest w stanie miłować Boga.
Dwustronne poszukiwanie
Chociaż wykształcona osoba poszukuje Boga, to jak już o tym mówiliśmy, nie jest ona w stanie za po-
mocą swego intelektu zbliżyć się do Boga. Musi ona osobiście postawić pytanie: „Czy jest jakaś nadzieja po-
wodzenia w tym poszukiwaniu? Czy naprawdę mogę poznać Boga?
Kiedyś podczas wywiadu prowadzonego przez Ludovic Kennedy'ego z ramienia BBC w Londynie, za-
pytano mnie: „Kto stworzył Boga?" Odpowiedź była bardzo prosta: „Boga nikt nie stworzył". Bóg jest istotą sa-
moistną.
„Na początku Bóg" to słowa, które stały się kamieniem węgielnym całego stworzenia. Bez Boga nie by-
łoby początku ani kontynuacji. Bóg był twórczą mocą, która chaos przekształciła w kosmos. Z Bożego nakazu
bezkształtna masa została poddana procesowi formowania, z bezładu pojawił się ład, a z ciemności powstało
światło.
Naukowcy nie mogą zobaczyć Boga w probówce lub przy pomocy teleskopu. Bóg jest Bogiem, a umysł
człowieka jest za mały, aby Go ogarnąć!
Blaise Pascal, wybitny fizyk francuski XVII wieku, powiedział: „Mała cząstka nie ma wpływu na stan nie-
ograniczonej masy, tak jak jeden centymetr nic nie doda do nieograniczonej długości. W porównaniu z nie-
ograniczonym wszystko ograniczone staje się niczym. Takie są nasze umysły przed Bogiem".
Jaką drogą mamy pójść, aby znaleźć wielkiego Boga? Jak może istota stworzona, ograniczona czasem
i przestrzenią, zrozumieć nieograniczonego Boga?
Niemożliwość ogarnięcia Boga umysłem nie powinna nas dziwić. Ostatecznie żyjemy w świecie ta-
jemnic, których wciąż nie możemy pojąć — i to tajemnic o wiele prostszych niż Bóg. Kto może wyjaśnić, dla-
czego wszystkie przedmioty ciążą ku środkowi ziemi? Newton sformułował prawo grawitacji, ale nie był w sta-
nie wyjaśnić istoty tego zjawiska. Kto może wyjaśnić zjawisko reprodukcji? Od lat naukowcy starają się wyho-
dować żywą komórkę zdolną do rozradzania się. W swoim przekonaniu są oni bardzo bliscy celu, ale ich wysił-
ki wciąż nie są uwieńczone powodzeniem.
Niektóre tajemnice, których nie da się wytłumaczyć, przyjmujemy za fakty. Gdy moja żona miesza ra-
zem mąkę, przyprawy, mleko, jajka i inne składniki, ze zdziwieniem obserwuję jak ta nieprzyjemna masa w go-
rącym piecu zaczyna powoli rosnąć, aż w końcu zamienia się w kruche, smaczne ciasto. Nie rozumiem jak to
się dzieje, ale akceptuję skutek tego procesu.
10
Bóg jest istotą bardziej złożoną, niż pewne ziemskie zjawiska, których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić.
Mimo to nawet wielkim sceptykom możemy przytoczyć pewne dowody przemawiające za istnieniem Boga. I
tak nauka powiada nam, że cokolwiek porusza się, musiało być wprowadzone w ruch przez coś innego, gdyż
ruch jest reakcją materii na działanie siły. Jednak w świecie materii nie ma siły bez życia, które świadczy o ist-
nieniu kogoś, czyja moc porusza i podtrzymuje układ planetarny.
Inne twierdzenie powiada, że nic nie może stworzyć siebie samego. Gdyby coś takiego mogło się stać,
to pewna rzecz musiałaby istnieć przed swoim powstaniem, co jest oczywistym absurdem!
Zwróćmy uwagę na prawo życia. Obserwujemy takie obiekty jak gwiazdy i planety, które nie posiadają
intelektu, ale poruszają się według określonego planu i w jakiś sposób współdziałają ze sobą. Oczywistym fak-
tem jest, że ruch nie jest dziełem przypadku, lecz określonego planu.
Ciało pozbawione intelektu nie może kierować się rozsądkiem. Co nadaje kierunek i podtrzymuje ruch
tych nieożywionych obiektów? Tą istotą jest Bóg. On jest główną, napędową siłą życia.
Wiele faktów przemawia za istnieniem Boga, chociaż prawdą jest, że umysł ludzki nie jest w stanie tego
dowieść. Gdyby ludzki umysł w pełni dowiódł istnienia Boga, to sam Bóg nie mógłby być większym od tego
umysłu!
I dlatego musimy przyjść do Boga wiarą. Wiara jest łącznikiem między Bogiem i człowiekiem. Pismo
święte powiada, że musimy wierzyć w istnienie Boga. Słowo „wiara" występuje w Biblii wiele razy i sam Bóg
zachęca nas do wiary. Gdy człowiek szuka Boga, w tym samym czasie Bóg szuka człowieka.
Pomimo ciągłego nieposłuszeństwa człowieka, Bóg kocha go wieczną miłością. Niektórzy ziemscy ro-
dzice wyrzekają się swoich dzieci, gdy wpadają one w nałogi lub łączą się z nieodpowiednim towarzystwem.
Czasem ojciec wyrzuca swego syna lub córkę z domu, nakazując, aby nigdy tam nie wracali. Ponadto niektó-
rzy ojcowie, a nawet matki pozbawiają się swoich dzieci jeszcze przed ich urodzeniem. Znamy młodych ludzi,
a nawet starszych wiekiem, którzy zostali odrzuceni przez swoich rodziców. Jedynym wyjściem dla tego rodza-
ju ludzi jest poproszenie Pana, by zastąpił im rodziców. Biblia powiada: „Choćby ojciec i matka mnie opuścili,
Pan jednak mnie przygarnie" (Ps. 27,10).
Bóg nigdy nie pozostawiał człowieka samemu sobie. Najbardziej dramatycznym faktem od wieków po-
zostaje cierpliwe i pełne miłości poszukiwanie człowieka przez Boga.
Gdy w Ogrodzie Eden człowiek odważył się naruszyć prawo Boże, zerwać łączność między sobą i Bo-
giem, ich wzajemna społeczność pozbawiona została podstawy istnienia. Światłość nie może współistnieć z
ciemnością. Dlaczego między Bogiem i Jego stworzeniem powstała ta bariera? Ponieważ Bóg jest święty, o
czym nie zawsze pamiętamy.
Dawno temu Bóg powiedział do Izraela: „Ja, Pan Bóg wasz, jestem święty" (3Mojż. 19,2).
W Księdze Objawienia mówi się o głosie, który dzień i noc rozlega się w niebie: „Święty, święty, święty
jest Pan, Bóg Wszechmogący, który był i który jest, i który ma przyjść" (Obj. 4,8).
Święty Bóg brzydzi się wszelkim złem, nie może patrzeć na grzech, ponieważ jest on dla Niego czymś
odrażającym. Ponieważ człowiek został napiętnowany grzechem, Bóg nie może pozostać z nim w społeczno-
ści. A mimo to Bóg wciąż nas kocha!
Pomimo grzechu człowieka Bóg postanowił przywrócić społeczność z ludźmi. Gdyby Bóg tego nie po-
stanowił, nikt nie byłby w stanie tego uczynić! Na samym początku, gdy Adam i Ewa zgrzeszyli, Bóg powiedział
im: „Na pewno umrzecie" (1Mojż. 2,17). W jednym z późniejszych rozdziałów będziemy mówić o trzech wymia-
rach śmierci. Człowiek musiał umrzeć; gdyby stało się inaczej, oznaczałoby to, że Bóg nie dotrzymał słowa, a
przecież Bóg nie może być kłamcą, gdyż wtedy nie byłby Bogiem.
Ponieważ człowiek wciąż grzeszy, wciąż hańbi siebie, stara się uniezależnić od Boga, między nim a
Bogiem istnieje wielka przepaść. Ludzie dwudziestego wieku niczym nie różnią się od Adama i Ewy. Może
stworzyliśmy trochę przemyślnej technologii, zbudowaliśmy kilka drapaczy chmur, napisaliśmy kilkanaście mi-
lionów książek, ale wciąż wielka otchłań oddziela grzesznego człowieka od świętego Boga. Jednak ponad tą
przepaścią Bóg woła, a nawet błaga, by człowiek pojednał się z Nim.
Bóg kocha nas.
Apostoł Jan powiada: „Bóg jest miłością" (1Jana 4,8).
Prorok Jeremiasz przytacza następujące słowa Boga: „Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego tak
długo okazywałem ci łaskę" (Jer. 31, 3). Prorok Malachiasz powiada: „Umiłowałem was — mówi Pan" (Mal.
1,2).
W każdej dobrej powieści czy sztuce musi być konflikt. Szekspir nie mógł stworzyć czegoś większego
od Bożego dylematu. Człowiek jest grzeszny i przez to oddzielony od Boga. Ponieważ Bóg jest święty, nie
może On automatycznie przebaczyć czy zlekceważyć nieposłuszeństwo człowieka. Ponieważ Bóg jest święty,
nie może On całkowicie odrzucić od siebie człowieka. Konflikt. W jaki sposób Bóg może być sprawiedliwym i
usprawiedliwiającym? Pytanie to jest podobne do tego, które postawił Hiob: „Jak mógłby człowiek mieć słusz-
ność w obliczu Boga?" (Hiob 9,2).
11
Bóg mówi
Gdy byłem chłopcem, radio było czymś niezwykłym. Zbieraliśmy się wokół niezdarnie zbitej skrzynki,
kręciliśmy przełącznikiem zakresu fal, starając się połączyć z nadajnikiem. Często głos był zniekształcony, za-
głuszony innymi dźwiękami, to nagle zanikał. Wysłuchiwanie tych bezsensownych dźwięków nie było rzeczą
przyjemną, ale z wielką cierpliwością „łapaliśmy" to, co nas najbardziej interesowało. Wiedzieliśmy, że istnieje
gdzieś niewidoczny dla nas nadajnik i jeżeli tylko odpowiednio nastawimy swój odbiornik, usłyszymy wyraźny
głos. Po dłuższym manipulowaniu aparatem, z jego wnętrza nagle zaczął wydostawać się wyraźny głos lub
tony muzyki, a wtedy na naszych twarzach pojawiał się uśmiech triumfu, w pomieszczeniu wydawało się być
nieco jaśniej. Wreszcie udało się odpowiednio nastroić odbiornik!
Może niektórzy dziwią się stwierdzeniom proroków, że Bóg do nich mówił. Czy mówi On do nas? Czy
mówi, gdzie się znajduje, gdzie możemy Go znaleźć, jak możemy się z Nim pojednać? W drugiej części tej
książki mówimy, jak Bóg odpowiedział na te pytania w swoim Słowie, kim był Jezus Chrystus i czego dokonał.
Bóg rozwiązał ten problem, On mówi nam o sobie i swojej trosce o nas. Kluczem do nawiązania kontaktu z Bo-
giem jest „objawienie".
Objawienie znaczy „dać poznać" lub „odsłonić". Objawienie wymaga „objawiciela", w tym wypadku jest
nim Bóg. Potrzebuje ono również „słuchających" — wybranych proroków i apostołów, którzy na stronicach Bi-
blii zapisali to, co Bóg im objawił. Objawienie jest komunikowaniem się Boga z człowiekiem.
W tym kontakcie z Bogiem odnajdujemy nowy wymiar życia, ale najpierw musimy „dostroić się" do tego
objawienia. Oczekuje nas życie na najwyższym poziomie. Pokój, zadowolenie i radość, których nigdy dotąd w
pełni nie przeżywaliśmy, stoją przed nami otworem. Bóg przełamuje wszelkie przeszkody. Niebiosa wołają i
Bóg zaczyna przemawiać!
Czy słyszałeś już Boży głos? Kiedy ty Go szukasz, On w tym samym czasie mówi do ciebie.
3. Czy Bóg naprawdę mówi?
Bóg przemawiał do nas od początku. Adam słyszał głos Boży w Ogrodzie Eden. Bóg mówił też do Ewy,
która wiedziała z kim rozmawia i dlatego bała się, ponieważ naruszyła Jego przykazanie.
Dwoje ludzi, mężczyzna i niewiasta, postanowiło nie słuchać Boga i zanurzyć się w świat duchowej
ciemności i śmierci, w świat, który w życiu doczesnym przyniesie im jedynie ciężką pracę i cierpienie. Nad
światem zawisł sąd Boży. Biblia powiada, że człowiek znalazł się w duchowej ciemności. „Bóg świata tego za-
ślepił umysły niewierzących" (2Kor. 4,4).
Izajasz, wielki prorok izraelski, powiada: „Wymacujemy ściany jak ślepi i chodzimy po omacku, jakby-
śmy nie mieli oczu, potykamy się w biały dzień jak o zmroku, jak umarli w podziemnej krainie" (Izaj. 59,19).
Izajasz bardzo obrazowo przedstawił ciemność duchową w postaci ślepoty fizycznej.
Znalezienie się w nieprzeniknionych ciemnościach jest bardzo przykrym przeżyciem. Gdy zaraz po dru-
giej wojnie światowej razem z Cliffem Barrowsem byliśmy w Londynie, nad miastem zapadła tak gęsta mgła,
że jeden z nas musiał iść jezdnią przed naszym autem, ponieważ baliśmy się, że możemy spowodować wypa-
dek. Było to dla nas zupełnie nowe przeżycie, pewien rodzaj przerażającej ciemności.
Jakże bardziej przerażającą jest ciemność duchowa, zapadająca znienacka i trwająca wiecznie! Ludzie
niewidomi fizycznie nieraz potrafią lepiej „widzieć" niż ci, którzy mają zdrowe oczy.
Pewna koreańska dziewczyna posiada głos, który określa się jako „elektryzujący". Gra również pięknie
na pianinie, mimo że jest niewidomą. Kim, bo tak się ona nazywa, widzi więcej niż wielu zdrowych fizycznie, a
swego kalectwa nie uważa za karę, lecz dar Boży. Ma szerokie rozeznanie w wielu dziedzinach i wyróżnia się
bogatym życiem duchowym.
Człowiek jest również duchowo głuchy. Inny wielki prorok powiedział, że ludzie „mają uszy, ale nie sły-
szą" (Ezech. 12,2). Jezus jeszcze dobitniej powiedział: „Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z
umarłych powstał, też nie uwierzą" (Łuk. 16,31).
Różnicę między głuchotą fizyczną i duchową bardzo wyraźnie widzę podczas ewangelizacji. Zwykle
mamy pewien sektor przeznaczony dla głuchych, z którymi często osobiście witałem się po zakończeniu nabo-
żeństwa. Po jednej z ewangelizacji ponad dziesięciu głuchoniemych odwiedziło mnie w domu; przy pomocy
tłumacza dłuższy czas rozmawialiśmy ze sobą. Na twarzach wielu z nich jaśniała światłość Chrystusowa.
Nam, zdrowym fizycznie, trudno jest wyobrazić sobie świat ludzi głuchoniemych. Jednak w świecie głu-
chym duchowo żyjemy na co dzień. Ludzie głusi i ślepi duchowo są martwi. „Byliście umarłymi przez upadki i
grzechy wasze" (Ef. 2,1).
Martwi duchowo nie mają kontaktu z Bogiem. Miliony ludzi tęskni za światem radości, światła, harmonii i
pokoju, ponieważ żyją oni w świecie pesymizmu, ciemności, rozdźwięku i kłopotów. Szukają szczęścia, a ono
zwodzi ich, jak promień słoneczny zwodzi dziecko, które pragnie go schwytać.
12
Wielu przyjmuje postawę rezygnacji i pogrąża się w pesymizmie. Inni często tworzą zamknięte grupy,
które w obawie przed rzeczywistością uciekają do świata marzeń. Inni znowu oddają się narkotykom lub cały
czas poświęcają swemu hobby lub sportowi. Są to symptomy choroby, wywołanej zakażeniem przez grzech.
Niektórzy chcieliby poddać Boga mikroskopijnej analizie. Po ustaleniu własnych metod tej analizy nie
potrafią sformułować ostatecznych wniosków. Bóg pozostaje wielkim kosmicznym milczeniem, nieznanym i
niewidzialnym. Z tymi jednak, którzy pragną być Mu posłuszni, nawiązuje kontakt. Mroki ciemności i milczenia
przenika On niezwykłymi objawami przyrody, ludzkim sumieniem, Pismem świętym i osobą Jezusa Chrystusa.
Bóg mówi przez przyrodę
Byłem obecny przy narodzinach naszego najmłodszego syna, a nasi trzej zięciowie i najstarszy syn byli
przy narodzinach własnych dzieci. Wszyscy odczuwaliśmy, że jesteśmy świadkami cudu. Jeden z lekarzy po-
wiedział: „Czy po takim fakcie można jeszcze zaprzeczać istnieniu Boga?".
Swoim własnym językiem natura mówi o istnieniu Boga, czy będzie to krzyk niemowlęcia czy śpiew
skowronka. Jest to język porządku, piękna, doskonałości, inteligencji. Kolory kwiatu są dziełem Bożym, in-
stynkty ptaków są Jego tworem. Bóg przemawia przez regularnie następujące po sobie pory roku, przez ruch
słońca, księżyca i gwiazd, przez zachowanie równowagi w atmosferze, co pozwala nam na oddychanie. „Nie-
biosa opowiadają chwałę Boga, a firmament głosi dzieło rąk jego. Dzień dniowi przekazuje wieść, a noc nocy
podaje wiadomość" (Ps. 19,1-2).
Same wymiary wszechświata zawsze były niepojęte dla człowieka, a gdy dwudziestowieczne osiąg-
nięcia techniki wyniosły człowieka w przestrzeń kosmiczną, nasze umysły wprost nie mogły tego przyjąć. Każ-
dy naukowiec, któremu nie dostaje wiary w Boga, musi być całkowicie zbity z tropu, gdy uświadomi sobie, jak
małą istotą jest człowiek na tej ziemi — w porównaniu ze 100 miliardami galaktyk i 100 miliardami gwiazd i pla-
net w każdej z nich.
Równolegle z badaniami wszechświata nasze pokolenie potrafiło również wejrzeć w świat mikrokosmo-
su. Przy pomocy mikroskopu elektronowego i badań biochemicznych naukowcy prowadzą doświadczenia z
komórką, którą udało się powiększyć 200 000 razy. W jednej kropli wody jest tyle drobin, że gdybyśmy zamie-
nili je na piasek można by z niego zbudować drogę z Los Angeles do Nowego Jorku.
Apostoł Paweł powiada: „Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od
stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem" (Rzym. 1,20).
Bóg powiada, że przez obserwowanie przyrody możemy wiele dowiedzieć się o Nim. Skoro przemawia
do nas przez swój wszechświat, to ludzie nie mają czym udowodnić swojej niewiary. Dlatego psalmista pisze:
„Głupi rzekł w swoim sercu: Nie ma Boga" (Ps. 14,1).
Bóg mówi przez przyrodę, ale nie możemy poznać Go jedynie siedząc pod drzewem i patrząc w niebo.
Objawia się On nam przy pomocy jeszcze innego środka, który często nazywa się „cichym łagodnym głosem".
Bóg przemawia przez nasze sumienie
Czym jest sumienie? Słownik określa je jako „odczucie dobra i zła, pojęcie i uczucie w głębi istoty ludz-
kiej, które popierają jej dobry uczynek i ostrzegają przed niebezpieczeństwem zła".
„Niech sumienie będzie twoim przewodnikiem" — nie zawsze jest dobrą radą. Bóg objawia się w na-
szym sumieniu. Czasem jest ono łagodnym nauczycielem, skłaniającym do pójścia we właściwym kierunku,
jak bileter w przyciemnionej sali teatralnej prowadzi nas do naszego miejsca. Innym razem sumienie jest na-
szym największym nieprzyjacielem, nieustannie męczącym nas przez wiele dni i nocy.
Paweł tak charakteryzuje pracę naszego sumienia: „Skoro bowiem poganie, którzy nie mają zakonu, z
natury czynią to, co zakon nakazuje, są sami dla siebie zakonem, chociaż zakonu nie mają; dowodzą też oni,
że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich oraz myśli, które nawzajem
się oskarżają lub też biorą w obronę" (Rzym. 2,14-15).
„Sumienie człowieka jest reflektorem Pana ujawniającym jego ukryte motywy" (Przyp. 20,27 wg The Li-
ving Bibie).
Jeżeli uświadamiamy sobie, że przy pomocy silnego światła Bóg rozjaśnia najgłębsze tajniki naszych
umysłów, badając nie tylko nasze postępowanie, ale i leżące u jego podstaw motywy, to dochodzimy do jedno-
znacznego stwierdzenia, że Bóg naprawdę przemawia przez nasze sumienie.
Nawet ludzie, którzy nie są chrześcijanami, przyznają się do istnienia wewnątrz siebie pewnej siły prze-
wodniej. Tomasz Jefferson prawie dwieście lat temu powiadał, że „odczucie moralne lub sumienie jest tak
samo częścią człowieka jak jego ręka lub noga. Jest ono dane wszystkim ludziom w większym lub mniejszym
stopniu, jak członki ciała odznaczają się różnym stopniem sprawności".
Niektóre osoby, nawet nie wierząc w Boga, silniej odczuwają działanie sumienia niż inni. Człowiek o tę-
pym lub martwym sumieniu jest podobny do samolotu bez pilota, do statku bez steru — to masa poruszająca
się bezwładnie, zależna od sił zewnętrznych. Grzech zatwardza, a nawet uśmierca sumienie.
13
Bóg mówi przez Pismo święte
Biblia jest „podręcznikiem objawienia". W wielkiej szkole Bożej są trzy podręczniki: jeden nazywa się
przyrodą, drugi — sumieniem, a trzeci jest Pismem świętym. Ustanowione przez Boga prawa przyrody nigdy
nie zmieniały się. W napisanym podręczniku objawienia — Biblii — Bóg przemawia za pomocą słów. Biblia jest
jedyną księgą, która stworzeniu objawia jego Stworzyciela. Żadna inna książka nie zawiera tego stwierdzenia.
Biblia jest wyjątkowa pod względem treści i swojej żywotności. Dzisiaj wielu szuka takich książek, które
mogłyby odpowiedzieć na wielkie pytania odnośnie życia i śmierci; książki te są produktem religii Wschodu lub
humanistycznej filozofii. W swojej książce pt. „Dowód wymagający werdyktu", Josh McDowell cytuje byłego
profesora sanskrytu, który po czterdziestu dwóch latach studiów nad księgami Wschodu tak o nich powiedział,
porównując z Biblią: „Ułóżcie z nich wielką stertę po lewej stronie swego biurka, a po prawej połóżcie swoje Pi-
smo święte, tylko tę jedną księgę, która mimo wszystko przeważa leżące po lewej stronie księgi. Wielkiej prze-
paści między tak zwanymi świętymi księgami Wschodu a Biblią nie da się zlikwidować przy pomocy jakiejkol-
wiek nauki religijnej".
Sceptycy atakowali Biblię i zakłopotani znowu wycofywali się. Agnostycy naśmiewali się z jej nauki,
choć nie byli w stanie uczciwie zaatakować jej twierdzeń. Ateiści odbierali jej wartości poznawcze, chociaż w
świetle dowodów archeologicznych nie mogą odmówić jej ścisłości historycznej.
Kiedyś w cieszącej się popularnością gazecie zauważyłem wypowiedź głowy państwa na temat tren-
dów ekonomicznych. Nie było w tym nic dziwnego, o takich rzeczach każdy z nas czyta codziennie. Jeżeli tego
rodzaju wiadomości czerpiemy z różnych źródeł, to jesteśmy skłonni im wierzyć a nawet zaczniemy przekazy-
wać je innym.
Jeżeli na przykład w pewnej książce przytacza się kilkadziesiąt różnych sytuacji, w których królowa An-
glii wypowiedziała pewne stwierdzenie, to będziemy skłonni uwierzyć, że tak się stało. Będzie to bez wątpienia
prawdą.
Autorzy poszczególnych ksiąg biblijnych wiele razy wspominają, że daną informację przekazał im Bóg.
Tylko w Starym Testamencie 3000 razy mówi się, że „Bóg powiedział". W pierwszych pięciu księgach biblij-
nych spotykamy wiele następujących stwierdzeń:
— Pan Bóg powiedział do mężczyzny.
— Pan Bóg powiedział do niewiasty.
— Powiedział Pan do Noego.
— Bóg powiedział do Izraela.
— Powiedział Bóg.
— Powiedział Pan, mówiąc.
— Nakazał Pan.
— Słuchaj słów Pana.
— Powiada Pan.
Czy Bóg mówił do ludzi, których natchnął do pisania? Gdyby tak nie było, byliby oni najbardziej niepo-
czytalni i najbardziej konsekwentnymi kłamcami w świecie lub po prostu nienormalnymi umysłowo. Czy tylu lu-
dzi, pochodzących z różnych środowisk i nie znających się wzajemnie, mogłoby 3000 razy powiedzieć kłam-
stwo na jeden temat? Jeżeli nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że Bóg mówił do tych ludzi, to nie potrafimy rów-
nież uwierzyć w prawdziwość ich proroctw.
Jeżeli ktoś okłamie cię dwa lub trzy razy, przestajesz mu ufać. Masz trudności, by wierzyć czemu-
kolwiek, co on powiada. Jeżeli nie wierzymy, że Bóg mówił do autorów ksiąg biblijnych, to zaprzeczamy
wszystkiemu, co mówi Pismo święte.
Jezus często cytował Stary Testament. Dobrze go znał i nigdy nie wątpił w prawdziwość wypowiedzi bi-
blijnych. Powiedział nawet: „Pismo nie może być naruszone" (Jan 10,35).
Również Apostołowie często przytaczali teksty ze Starego Testament. Paweł powiada: „Całe Pismo
przez Boga jest natchnione" (2Tym. 3,16). Piotr pisze:_ „Albowiem proroctwo nie przychodziło nigdy z woli
ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie Boży, natchnieni Duchem Świętym" (2Piotra 1,21).
Wielu swoje wiadomości na temat Biblii czerpie z niewłaściwych źródeł. Filmy czy powieści o rzekomo
biblijnej treści, wypowiedzi pewnych osobistości w telewizji dają im ludzki pogląd na Pismo święte. W niektó-
rych szkołach istnieje przedmiot „Biblia jako literatura", gdzie do Biblii podchodzi się jako do dzieła literackiego.
Często osobiste poglądy nauczyciela wpływają na osłabienie wiary młodzieży. Znam studentów, którzy pisali
referaty na takie tematy jak „Mity i sprzeczności w Biblii".
Wiadomości z drugiej ręki nie wystarczą.
Często jeden wiersz lub opowiadanie biblijne może do kogoś przemówić w nadzwyczajny sposób. To
autentyczne źródło dokonuje również zmiany życia całych rodzin.
Moja żona ma słabość do książek — szczególnie starych i to o treści religijnej. W Londynie istnieje wiel-
ki antykwariat książki religijnej. W 1954 roku, w czasie krucjaty ewangelizacyjnej w Londynie, gdy żona ogląda-
14
ła tam stare książki, zza regału wychylił się pracownik tego antykwariatu pytając, czy jest ona panią Graham.
Gdy potwierdziła, zaczął opowiadać jej dzieje swoich rozczarowań, załamania i rozpaczy. Jego małżeństwo
znalazło się w krytycznym stanie, dom oczekiwała niechybna ruina, mnożyły się problemy w pracy. Zbadał on
wszystkie możliwe sposoby wyjścia z tej sytuacji. Ostatnim z nich było wzięcie udziału w ewangelizacji na are-
nie Harringay tego wieczoru. Ruth zapewniła go o swoich modlitwach. Było to w roku 1954.
W 1955 roku wróciliśmy do Londynu. Żona znowu poszła do tego samego antykwariatu. Teraz tamtej-
szy pracownik powitał ją serdecznym uśmiechem. Przede wszystkim wyraził radość z powodu zobaczenia się
z nią po raz drugi, a następnie powiedział, że w czasie ewangelizacji w 1954 roku znalazł Zbawiciela i od tej
chwili problemy zaczęły ustępować z jego życia.
Zapytał Ruth, czy chce ona wiedzieć, jaki wiersz biblijny „przemówił" do niego w szczególny sposób.
Gdy wyraziła zgodę, zniknął za regałami starych książek, a następnie pojawił się ze zniszczoną Biblią w rę-
kach. Odnalazł w niej Psalm 102, który czytałem tamtego wieczoru w czasie nabożeństwa ewangelizacyjnego.
Wskazał na wiersz 7: „Jestem podobny do pelikana na pustyni, jestem jak sowa wśród ruin". Tekst ten tak bar-
dzo pasował do jego sytuacji, że po raz pierwszy uświadomił sobie, jak bardzo Bóg rozumiał i troszczył się o
niego. I wtedy naprawdę nawrócił się do Pana Jezusa Chrystusa, a później to samo stało się z całą jego rodzi-
ną.
Moja żona była w Londynie w 1972 roku z okazji spotkania z tymi wszystkimi, którzy nawrócili się w
czasie ewangelizacji na Harringay. Po zakończeniu uroczystości pewien mężczyzna pragnął zamienić z nią kil-
ka słów. Nie potrzebował się przedstawiać. Od razu poznała dawnego znajomego z antykwariatu. Był on nie-
zmiernie szczęśliwy, przedstawił jej swoją rodzinę, wyjaśniając, że obecnie wszyscy jej członkowie są zaanga-
żowani w pracy Pańskiej, a to tylko dzięki temu, że Bóg przemówił do niego, gdy był on „sową wśród ruin"!
Korzystajmy z tego środka porozumiewania się Boga z człowiekiem — z Biblii! Czytajmy ją, studiujmy,
uczmy się na pamięć. Ona zmieni całe nasze życie. Nie jest to książka podobna do innych, Jest to żywa księ-
ga, której treść przenika do serca, umysłu i duszy.
Bóg przemawia w chwilach smutku
Tam, gdzie nabycie Biblii nie przedstawia żadnej trudności, na jej okładce nieraz gromadzi się kurz.
Jednak w krajach, gdzie Biblia jest książką zakazaną do czytania, Bóg w niezwykły sposób przemawia przez
swoje Słowo.
Kiedyś premier Czou En-lai zaprosił słynnego skrzypka do pracy w jednym z uniwersytetów w Chińskiej
Republice Ludowej. Powiedziano mu, że w każdej chwili może wyjechać do swego kraju. Po siedmiu latach
pracy muzyk ten popadł w stan skrajnego rozczarowania.
Jego staranie o wyjazd zostało załatwione odmownie. Postanowił każdego dnia udawać się do biura,
które załatwiało tego rodzaju zezwolenia. Za którymś razem do jego kieszeni ktoś włożył kawałek papieru. Po
powrocie do domu przekonał się, że była to kartka z Biblii. Z zainteresowaniem przeczytał jej treść, która jakoś
dziwnie przemówiła do jego serca. W czasie którychś z kolei odwiedzin tego biura pewien człowiek zapytał go,
czy chciałby mieć następne kartki z Biblii. Zgodził się.
I tak każdego dnia wracał do domu z nową kartką z Biblii. Tam, w Chińskiej Republice Ludowej, nawró-
cił się do Jezusa Chrystusa. Później otrzymał zezwolenie na wyjazd do Hongkongu. Obecnie pracuje w innym
kraju.
W czasie pobytu w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück — Corrie ten Boom studiowała Słowo
Boże, które podtrzymywało jasność jej umysłu i później, po uwolnieniu, pozwoliło zachować zdrowy rozsądek.
Wiele towarzyszek jej nieszczęścia po wyzwoleniu z obozu było podobnych do roślin wyrośniętych w ciemni;
do normalnego życia wróciły dopiero po dłuższym okresie czasu.
Podobne opowiadanie pochodzi od misjonarki, która została uwięziona przez Japończyków w Chinach.
W tym obozie koncentracyjnym za posiadanie nawet fragmentu Pisma świętego groziła kara śmierci. Mimo to
małego formatu Ewangelia Jana została przekazana jej w płaszczu zimowym. Nocami naciągała przykrycie na
głowę i przy pomocy latarki czytała jeden wiersz, którego następnie uczyła się na pamięć i tak zasypiała. W ten
sposób po pewnym czasie nauczyła się na pamięć całej Ewangelii Jana.
W czasie mycia rąk rozpuszczała jedną kartkę ze swojej książeczki w mydle i wodzie, a następnie spłu-
kiwała. „I w ten sposób — powiadała — kończyła się nasza społeczność z Janem".
Przy uwolnieniu więźniów tego obozu był reporter tygodnika Time. Stał on przy bramie wejściowej,
przez którą przechodzili wynędzniali ludzie. Każdy z nich powłóczył nogami, miał pochyloną głowę, poruszał
się niemal jak automat. Gdy zaś przechodziła tamtędy mała misjonarka, jej twarz jaśniała radością. Jeden z re-
porterów zapytał: „Ciekaw jestem czy udało się im płukanie jej mózgu?".
Reporter tygodnika Time odpowiedział: „Bóg uchronił i uratował jej mózg!".
Ukryte w sercu Słowo Boże przemawia głosem, który trudno zagłuszyć. Inne nasze przeżycie w Lon-
dynie potwierdza ten fakt. W czasie spotkań ewangelizacyjnych w Londynie w 1966 roku Ruth zapoznała się z
15
pewną młodą dziewczyną. Każdego wieczoru oczekiwała na Ruth przed wejściem do hali, w której odbywały
się nabożeństwa. W czasie całej ewangelizacji siadała obok mojej żony. Tak zaczęła się ta niezwykła, ale
trwała przyjaźń.
Ruth później dowiedziała się, że dziewczyna ta była narkomanką. Uczyła ją na pamięć kilku ważnych
tekstów biblijnych, takich jak Jan 3,16 i 1Jana 1,8 oraz dwa ostatnie wiersze Listu Judy. Pewnego razu ostrze-
gła ją nawet, że gdyby kiedyś potknęła się w życiu, to może jeszcze mieć dwie możliwości: wrócić do narkoty-
ków lub całkowicie oddać się Jezusowi Chrystusowi.
Jednego wieczoru w czasie trwania nabożeństwa ktoś przekazał żonie kawałek papieru z uwagą: „Je-
stem w nieszczęściu i potrzebuję cię. Proszę natychmiast przyjdź i pomóż mi". Pod słowami tymi był podpis tej
młodej dziewczyny.
Ruth niezauważalnie wymknęła się z nabożeństwa, by znaleźć swoją przyjaciółkę w tragicznym stanie.
Jej blada twarz i puste oczy świadczyły o zażyciu poważnej dawki narkotyku. Mając zbyt małe doświadczenie z
narkomanami, żona uważała, że należy postępować z nimi tak jak z pijakami i dlatego zaproponowała nie-
szczęśliwej filiżankę kawy. Nie wiedziała, że dla człowieka w takim stanie byłaby to najgorsza przysługa. Na
pytanie dlaczego tak postąpiła, dziewczyna odpowiedziała: „Moja najlepsza przyjaciółka zmarła dzisiaj po za-
życiu zbyt dużej dawki".
Ruth chciała, aby dziewczyna ta posłuchała jeszcze kazania i dlatego obie usiadły na schodach pro-
wadzących na balkon. Przy rozstaniu Ruth wręczyła jej pudełko od lekarstw, na którym napisała coś w tym ro-
dzaju: „Bóg kocha mnie. Jezus umarł za mnie. Jeżeli będę pokutować i poproszę Go o przebaczenie, to bez
względu na to co uczyniłam, On mi przebaczy".
W następnym 1967 roku wróciliśmy na ewangelizację do Londynu. Jednego wieczoru Ruth i jej dawna
przyjaciółka siedziały przy stole, pijąc herbatę. Nagle dziewczyna sięgnęła do torebki, wyjmując z niej notatkę,
którą Ruth napisała poprzedniego roku. Zapytała żony, kiedy ona pisała te słowa, ponieważ z wydarzeń tamte-
go ostatniego wieczoru nic sobie nie przypomina. Następnie zacytowała teksty Pisma świętego, których na-
uczyła się na pamięć, ale nie wiedziała kiedy to się stało. Ruth przypomniała jej wydarzenia z poprzedniego
roku. Narkotyki doprowadziły ową dziewczynę do utraty pamięci, ale nie były w stanie usunąć z serca Słowa
Bożego.
Podobnie stało się, gdy Ruth przygotowując huśtawkę dla naszych wnuków, spadła z drzewa. Doznała
wtedy bardzo dotkliwego wstrząsu i na kilka dni straciła przytomność. Po odzyskaniu świadomości najbardziej
smucił ją fakt zaniku pamięci. Największą stratą były teksty biblijne, których uczyła się w ciągu długich lat.
W swoim pamiętniku przypomina ona, jak to pewnej nocy, gdy z przejęciem modliła się o tę sprawę, na-
gle skądś przyszły słowa: „Miłością wieczną umiłowałam cię, dlatego tak długo okazywałem ci łaskę". Nie pa-
miętała, kiedy nauczyła się tego tekstu, ponieważ nie czuła się jeszcze zupełnie zdrowa, a jednak Słowo Boże
tkwiło w jej umyśle.
Bóg mówi przez Jezusa Chrystusa
Najwyraźniej Bóg mówi przez swego Syna Jezusa Chrystusa. „Bóg... przemówił do nas przez Syna"
(Hebr. 1,1-2).
Od wieków ludzie wierzyli, że Bóg jest duchem mieszkającym w każdym człowieku. Tołstoj, wielki pi-
sarz rosyjski, powiada: „Każdy człowiek rozpoznaje w sobie wolnego, rozumnego ducha, który jest niezależny
od ciała. Ducha tego nazywamy Bogiem".
Filozofowie we wszystkim widzieli Boga. Seneka, rzymski filozof pierwszego wieku, wyrażał przekona-
nie wielu swoich następców, pisząc: „Nazywajmy to naturą, przeznaczeniem czy losem, ale są to nazwy jedne-
go i tego samego Boga".
Oczywiście, Seneka nie miał racji. Taki sam błąd popełniało miliony ludzi w następnych wiekach.
W większości religii świata znajdujemy wzmianki o tym, że kiedyś Bóg nawiedzi tę ziemię. Wielu ludzi
podawało się za Boga. W naszych czasach żyje i działa pewien Koreańczyk, który nazywając siebie „Panem
Drugiego Adwentu" zdobył wielu naśladowców.
Jednak dopiero „gdy nadeszło wypełnienie czasu", gdy spełniły się przepowiednie prorockie, „zesłał
Bóg Syna", który się narodził z niewiasty" (Gal. 4,4).
W małym miasteczku na Bliskim Wschodzie prawie 2000 lat temu spełniło się proroctwo Micheasza 5,2
gdy Bóg „objawił się w ciele" (1Tym. 3,16). Objawienie to dokonało się w osobie Jezusa Chrystusa.
Pismo święte tak powiada o Chrystusie: „W nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości" (Kol. 2,9). Jest
to najpełniejsze objawienie Boże w tym świecie. Czy chcesz wiedzieć jaki jest Bóg? Jeżeli tak, to przyjrzyj się
Jezusowi Chrystusowi.
W przyrodzie zauważamy doskonałość i piękno, w otaczającym nas fizycznym świecie widzimy po-
rządek, moc i majestat. Wszystko to odnosi się również do Jezusa Chrystusa. W działaniu naszego sumienia i
wielkości Pisma świętego znajdujemy sprawiedliwość, miłosierdzie, łaskę i miłość. Są to atrybuty Jezusa Chry-
stusa. „Słowo (Logos) stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (Jan 1,14).
16
Do swoich uczniów i wszystkich nas, żyjących w dwudziestym wieku, Jezus powiedział: „Wierzcie w
Boga i we mnie wierzcie" (Jan 14,1). Taka kolejność wiary jest koniecznością. Jeżeli wierzymy temu, co Bóg
powiedział i czego dokonał, to musimy też wierzyć w tego, którego On posłał.
W jaki sposób możemy uwierzyć? Środkiem do zrozumienia tych faktów zbawienia jest wiara. Nie jeste-
śmy wzywani do zrozumienia wszystkiego, lecz do uwierzenia. „Te zaś są spisane, abyście wierzyli, że Jezus
jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli żywot w imieniu jego" (Jan 20,31).
Każda potrzeba poznania Boga, każda nadzieja życia wiecznego, każde pragnienie nowego porządku
społecznego — wszystko to musi być związane z tym, który jest w stanie zrealizować te cele — z Jezusem
Chrystusem. Gdy przychodzimy do Jezusa Chrystusa, poznajemy rzeczy dotąd nieznane, znajdujemy się w
obecności samego Boga.
Gdy życie przeżywane po omacku, w ciemności, nagle znajdzie się w blasku wiecznej obecności Bożej,
wtedy będziemy w stanie zobaczyć inny świat, znajdujący się ponad naszymi kłopotami i cierpieniem.
Mała dziewczynka w wieku przedszkolnym pewnego razu wybrała się ze swoim ojcem do parku osobli-
wości, pełnego różnego rodzaju zniekształcających luster i szkieł. Dziewczynka wymknęła się spod opieki ojca,
trochę zagubiła się i ze strachu zaczęła płakać. Przed jej oczami pojawiło się tak wiele ścieżek, tych natural-
nych i pozornych, odbitych w lustrach, że nie wiedziała, którą należy pójść. Nagle usłyszała głos ojca: „Nie
płacz, kochanie. Idź prosto przed siebie w kierunku mego głosu, a na pewno wyjdziesz z tego labiryntu".
Dziewczynka uspokoiła się, poszła we wskazanym kierunku i wkrótce już mocno trzymała się ręki swo-
jego ojca.
Bóg objawił siebie ludzkości na tej małej planecie przez zjawiska przyrody, sumienie i Biblię, a najpeł-
niej w osobie Jezusa Chrystusa.
4. Ale ja nie jestem człowiekiem religijnym!
Często słyszy się pytanie: „A co z innymi religiami? Która z nich jest właściwa?".
„Religia" to najbardziej wypaczone i najwięcej nadużywane w swojej treści słowo w naszym języku.
Osiemnastowieczny filozof niemiecki Emanuel Kant za religię uważał „moralność lub moralne działanie". He-
gel, jeden z filozofów, który miał wielki wpływ na sposób myślenia Hitlera, powiedział, że religia jest „pewnego
rodzaju poznaniem".
Słowo „religia" ma wiele znaczeń dla różnych ludzi. Dla dziewcząt spod znaku Mansona może ona być
sadystycznym symbolizmem; dla transcendentnej medytacji i innych kultów może być rytuałem; może ona rów-
nież być spokojnym rozmyślaniem w obrębie majestatycznych ścian kościoła.
Niektórzy dumnie powiadają: „Nie jestem zbyt religijny", chociaż w rzeczywistości człowiek jest istotą re-
ligijną. Biblia, antropologia, socjologia i inne nauki twierdzą, że człowiek tęskni za pewnego rodzaju przeżyciem
religijnym.
W czasie studiów specjalizowałem się w antropologii, którą słownik określa jako naukę omawiającą
rasy, zwyczaje i wierzenia różnych narodów. Miałem również przywilej podróżowania po różnych kontynentach
i dlatego z osobistego doświadczenia wiem, że stwierdzenie antropologii jest prawdą: wszędzie człowiek ma
naturalną skłonność do religii, i nie tylko skłonność: ogromna większość ludzkości wyznaje i praktykuje pewne
formy religijne.
Można byłoby powiedzieć, że religia ma dwa bieguny magnetyczne: biblijny i naturalistyczny. Biegun bi-
blijny określa nauka Biblii. Biegun naturalistyczny to wszystkie inne wierzenia będące wyrazem poszukiwań
ludzkich. W systemach humanistycznych zawsze istnieją elementy prawdy, które w dużym stopniu są zapoży-
czeniem z judeo-chrześcijaństwa. W chrześcijaństwie zawarta jest cała prawda, podczas gdy inne wierzenia
posiadają tylko jej fragmenty.
Apostoł Paweł mówiąc o biegunie naturalistycznym stwierdzał, że ludzie „zamienili chwałę nie-
śmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i
płazy" (Rzym. 1,23).
Wszystkie fałszywe religie usuwają część Bożego objawienia, przyswajają niektóre pojęcia ludzkie i
stąd wiele ich przekonań nie pokrywa się z objawieniem Bożym w Biblii. Naturalne religie nie pochodzą od
Boga, lecz z naturalnego świata, który później odwrócił się od swego Stworzyciela.
Fałszywa religia jest podobna do naśladownictwa mody. Czytałem kiedyś jak to po pewnym pokazie
oryginalnych rozwiązań w dziedzinie mody w jakimś ośrodku paryskim, nagle pojawiły się w sklepach te same
wzory, lecz pod inną firmą. Samo pojawienie się imitacji dowodzi istnienia autentycznego przedmiotu. Gdyby
nie było autentyku, nie istniałoby zjawisko podrabiania i fałszowania.
Autentyczne zamierzenia Boże zawsze miały naśladowców i fałszerzy.
W jaki sposób pojawiły się w świecie wszystkie religie? Napoleon Bonaparte tak powiedział o tym: „Zo-
stałbym wyznawcą takiej religii, która istniałaby od początku, gdy jednak biorę pod uwagę Sokratesa, Platona
czy Mahometa, przestaję wierzyć. Wszystkie religie są wymysłem człowieka".
17
Jan Bunyan kiedyś powiedział: „Religia jest najlepszą zbroją człowieka, a jednocześnie najgorszą osło-
ną".
Kiedy człowiek stworzył ten cały bałagan religijny? Zaczął się on od kilku znanych nam ludzi. Adam i
Ewa nie zaszczepili swoim synom przekonania o potrzebie trwania w społeczności z Bogiem. Kain postanowił
jednak uczynić to na swój własny sposób. Na pierwszym ołtarzu ofiarnym złożył on „płody ziemi" starając się
odzyskać „raj" bez zaakceptowania Bożego planu zbawienia. Kain przyniósł to, co sam wyhodował — określo-
ne elementy swojej własnej osobowości. Dar Kaina nazwalibyśmy usiłowaniem dostąpienia zbawienia przez
uczynki. Bóg nigdy jednak nie powiedział, abyśmy własnymi wysiłkami zmierzali ku niebu.
Jego brat, Abel, usłuchał Bożego nakazu i na krwawą ofiarę złożył pierworodne ze swego stada. Abel
zgadzał się z Bogiem, że grzech zasługuje na śmierć i dlatego może on być usunięty jedynie zastępczą śmier-
cią niewinnej ofiary. Kain świadomie nie poszedł tą drogą. Bóg domagał się krwawej ofiary.
Autorzy ksiąg biblijnych dobrze wiedzieli, że w
krwi zawiera się istota życia. Człowiek lub zwierzę może żyć bez nogi czy oka, ale żaden człowiek ani
zwierzę nie może żyć bez krwi. Dlatego Stary Testament oświadcza, że „życie ciała jest we krwi" (3Mojż.
17,11).
A więc Biblia uczy, że jedynym zadośćuczynieniem za grzech jest rozlanie krwi. „A według zakonu nie-
mal wszystko bywa oczyszczane krwią, i bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia" (Hebr. 9,22).
Mówiąc o krwi Chrystusa mamy na uwadze Jego śmierć za nas. Krwawa ofiara mówi o powadze grze-
chu. Grzech był sprawą życia i śmierci. Tylko rozlanie krwi było w stanie usunąć grzech. Śmierć Chrystusa
podkreśla również zasada zastępstwa. W Starym Testamencie zwierzę ofiarne było uważane za środek za-
stępczy — niewinne zwierzę zastępowało winnego człowieka. W ten sam sposób Chrystus umarł za nas. Był
On niewinny, lecz dobrowolnie przelał swoją krew zajmując nasze miejsce. Zasługiwaliśmy na śmierć za swoje
grzechy, lecz On umarł za nas.
Ponieważ Chrystus umarł za nas, my możemy teraz poznać Jego życie — tutaj i w wieczności. „Wie-
dząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem ani złotem, zostaliście wykupieni (...) lecz drogą krwi Chrystusa"
(1Piotra 1,18-19).
Gdy Kain odwrócił się od Bożej drogi i poszedł swoją własną, w jego sercu nastąpiła radykalna zmiana.
Zaczął nienawidzić swego brata Abla. Tak jak prawdziwie wierzący chrześcijanie często nie są akceptowani
przez wyznawców ludzkich religii, tak Abel nie został zaakceptowany przez Kaina, którego nienawiść doprowa-
dziła do morderstwa.
Pewność siebie, zazdrość i nienawiść na dobre zagnieździły się w sercu ludzkim; symptomy tego faktu
spotykamy we wszystkich kulturach na przestrzeni całych dziejów ludzkiej historii. Wiele lal temu, w czasie mo-
ich studiów na Florydzie, pewien młody człowiek zamordował swego starszego brata wyłącznie z zazdrości.
Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. W swoim testamencie dwie trzecie sadu pomarańczowego
zapisali starszemu synowi, a tylko jedną trzecią — młodszemu. Po przeczytaniu treści tego testamentu młod-
szy brat był niezwykle rozeźlony na swoich nieżyjących rodziców, a następnie zaczął pałać gniewem do swego
starszego brata. Nagle starszy jego brat zniknął, a po sześciu tygodniach wyłowiono z dna rzeki jego ciało,
przywiązane drutem do pnia cyprysowego.
Czasy niczego nie zmieniły. Miliony ludzi pragnie zbawienia, ale na własnych warunkach; kreślą oni pla-
ny swoich własnych przedsięwzięć i obmyślają drogi, które zaprowadziłyby ich do Boga.
O ile religia jest ludzkim usiłowaniem zbliżenia się do Boga, to chrześcijaństwo nie jest tego rodzaju reli-
gią. Słownik określa religię jako „wiarę w Boga lub bogów... oraz oddawanie czci Bogu lub bogom". Religią
może być wszystko! Zaś prawdziwe chrześcijaństwo to Bóg przychodzący do człowieka i pozostający z nim w
osobistej społeczności.
Współczesne zainteresowanie okultyzmem i wschodnimi religiami mówią o ciągłym poszukiwaniu przez
człowieka. Nie możemy lekceważyć faktu, że człowiek jest istotą religijną, poszukująca Boga, który mimo to
postanowił objawić się jemu przez naturę, sumienie, Pismo święte i osobę Jezusa Chrystusa. Pismo święte
wyraźnie powiada, że wobec tych faktów Bożej obecności w świecie, człowiek nie może usprawiedliwić swojej
nieznajomości Boga.
W imieniu „religii"
Nie można dziwić się ludziom, którzy z odcieniem zadowolenia powiadają: „Ja nie jestem człowiekiem
religijnym". Niezwykłych okrucieństw i wielkich niesprawiedliwości dokonywano w imieniu religii.
W Chinach, gdzie urodziła się i wychowała moja żona, niemowlęta zmarłe przed ząbkowaniem zwykle
wyrzucano na pożarcie bezpańskim psom. Ludzie bali się złych duchów, które widząc zbytnią troskę rodziców
o swoje dzieci, mogłyby przyjść i zabrać im kolejne dziecko. Ich okrutne praktyki wobec przedwcześnie zmar-
łych miały być dowodem obojętności w stosunku do dzieci, by w ten sposób uchronić je przed złymi duchami.
Tego rodzaju religia była więc czymś ponurym, smutnym, a często i okrutnym.
18
Kiedyś widziałem w Indiach człowieka leżącego na ostrych kolcach. Na tego rodzaju łożu, naszpiko-
wanym ostrymi gwoździami, leżał przez wiele dni, zupełnie nie przyjmując pokarmu. W ten sposób starał się
oczyścić od swoich grzechów. Innym razem w Afryce widziałem człowieka chodzącego po rozpalonych wę-
glach. Gdyby żar nie parzył stóp, byłoby to oznaką przyjęcia przez Boga; jeżeli zostałby poparzony, to znak, że
jeszcze pozostaje grzesznikiem i potrzebuje większej pokuty.
Na brzegu rzeki Ganges w Indiach pewien misjonarz zobaczył matkę siedzącą z dwojgiem dzieci. Młod-
sze było niezwykle piękne, drugie zaś zdradzało wyraźne oznaki niedorozwoju umysłowego. W drodze powrot-
nej misjonarz zauważył siedzącą nadal na tym samym miejscu młodą matkę, ale już bez młodszego dziecka.
Przeczuwając najgorsze misjonarz zbliżył się do pogrążonej w zadumie niewiasty, pytając co się stało. Podno-
sząc zalaną łzami twarz młoda matka powiedziała: „Nic nie wiem o bogu waszego kraju, ale nasz bóg domaga
się wszystkiego, co najlepsze". Swoje zdrowe dziecko poświęciła bogu Gangesu.
W wielu religiach praktykuje się składanie ofiar z ludzi. Wyznawcy tych religii boską cześć oddają róż-
nym podobiznom, od małp zaczynając, a na drzewach kończąc. I tak mieszkańcy niektórych wysp Pacyfiku
wierzą, że dusze ich przodków mieszkają w pewnego rodzaju drzewach. Składają więc tym drzewom ofiary, a
gdy któreś z nich zostanie okaleczone, cała wieś spodziewa się nieszczęścia. Są też przekonani, że jeżeli
drzewo takie zostanie ścięte, cała wieś wraz z jej mieszkańcami będzie zniszczona.
W obrębie religii królowie, cesarze, wodzowie narodów i plemion byli czczeni jako bogowie. Angielski
uczony pisał: „W pewnym okresie rozwoju społecznego król lub kapłan często byli uważani za ludzi wyposażo-
nych w nadprzyrodzone moce lub za wcielenie boskości (...) osoba ta jest odpowiedzialna za niesprzyjającą
pogodę, za nieurodzaj i inne niepowodzenia".
Przykładem monarchy otoczonego boską czcią był Mikado, duchowy przywódca japoński. Oficjalnym
dekretem został mu przyznany tytuł „objawionej lub wcielonej boskości". W jednym z wcześniejszych opisów
życia Mikado mówi się: „Nawet dotknięcie stopą ziemi uważało się za wielkie poniżenie jego osoby. (...) Nigdy
nie obcinano mu paznokci, ani włosów na głowie czy brodzie".
Wielu ludzi na dźwięk słowa „religia" wzruszy ramionami i zgodzi się z profesorem filozofii jednego z
amerykańskich uniwersytetów, który powiedział: „Wyrażenia „religia" zasadniczo używa się na określenie ta-
kich ugrupowań jak judaizm, chrześcijaństwo, islam, buddyzm, hinduizm, taoizm, konfucjanizm czy wielu im
pokrewnych, z których jedne mają swoje nazwy własne, a inne ich nie mają, choć wszystkie są podobne do
siedmiu tu wymienionych".
Czy możemy chrześcijaństwo traktować jako jedną z wielu „religii" w tym świecie?
Bez wymówki
Od samego początku dziejów ludzkich „naturalna" religia miała zastąpić Boży plan zbawienia człowieka.
Pisząc o tym w swoim Liście do Rzymian, Ap. Paweł powiada o religii wyrażającej się w oddawaniu czci wy-
obrażeniom ptaków, zwierząt i płazów. Nie wyczerpuje to jeszcze wszystkich form pobożności religijnej. Dzisiaj
jest wiele nowych i bardziej wyszukanych form religijnych — szczególnie w niektórych środowiskach — choć
wszystkie one pochodzą z tego samego źródła: świadomych lub podświadomych ludzkich poszukiwań Boga.
Apostoł Paweł tak opisuje zniekształcenie Bożego objawienia przez człowieka: „Bo widzialna jego isto-
ta, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umy-
słem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli
mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności.
Mienili się mądrymi, a stali się głupi (...) Ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali
cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki" (Rzym. 1,20-25).
Paweł po prostu mówi, że wszyscy ludzie tylko częściowo znają Boga. Niektórzy dosyć cynicznie usto-
sunkowują się do tego stwierdzenia, co natychmiast skłania do postawienia następującego pytania: A co z po-
ganami, którzy nigdy nie słyszeli o Jezusie?
Co z poganami mieszkającymi na Głównej ulicy w Nowym Jorku lub poganami z Oxfordu czy Sorbony?
Wszystkich nas Bóg stworzył na swoje podobieństwo i każdy z nas jest odpowiedzialny przed Nim za światło,
które od Niego otrzymaliśmy. Jakże sprawiedliwy Bóg może potępić ludzi, którzy nigdy nie mieli możliwości
usłyszenia ewangelii? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w 1Mojż. 18,25: „Czyż ten, który jest sędzią całej
ziemi, nie postąpi sprawiedliwie?".
Sama przyroda wydaje świadectwo o mocy i osobie tego, przed którym każdy musi zdać rachunek. Z
drugiej zaś strony sprawiedliwość Boża dosięgnie wszystkich tych, którzy nie żyli zgodnie ze światłem, które
od Niego otrzymali.
Wiele słyszałem w swoim życiu o tym, jak to pewni ludzie poznawali „odwieczną moc i boski charakter"
Boga bez pośrednictwa Biblii czy misjonarza.
W połowie lat 1950 prowadziliśmy ewangelizację w Madrasie, Indie. Pewien człowiek szedł pieszo po-
nad 150 kilometrów, aby wziąć udział w tych nabożeństwach. Później powiedziano mi, że pochodził on ze wsi,
19
do której nie dotarł żaden misjonarz i gdzie ewangelia Chrystusowa było zupełnie nie znana. Jednak człowiek
ten z całego serca chciał poznać prawdziwego i żywego Boga. Słysząc o przybyciu z Ameryki „guru", jego pra-
gnienie Boga było tak silne, że pokonał wszelkie trudności, by przyjść i znaleźć Chrystusa. Osiem miesięcy
później Newbigin, biskup Kościoła Południowych Indii (który przekazał mi tę wiadomość) odwiedził tę wieś i
osobiście przekonał się, że wszyscy jej mieszkańcy stanowili chrześcijański zbór. Ten jeden człowiek wszy-
stkich ich przyprowadził do Chrystusa.
Gdy w roku 1972 ewangelizowaliśmy w północnych Indiach, ludzie szli po dziesięć dni niosąc na ple-
cach cały swój majątek i prowadząc swoje rodziny z takich rejonów jak Nepal, Sikkim, Burma. Wielu z nich nig-
dy nie słyszało o imieniu Jezusa Chrystusa. Słyszeli jedynie o mających odbyć się nabożeństwach i dlatego
zapragnęli przyjść i posłuchać. Wielu z nich uwierzyło w Chrystusa.
Jestem przekonany, że o ile człowiek z całego serca poszukuje Boga, to w jakiś sposób On mu się ob-
jawi. Bóg użyje Biblia, jakiejś osoby lub przeżycia, aby zaspokoić pragnienie wytrwałego poszukiwacza.
Znany biblista Dr Donald Barnhouse opowiada o swojej podróży wzdłuż rzeki przez środek Afryki. Po
wejściu do łodzi na jej dnie zauważył związanego kurczaka, którego uważał za część prowiantu. Po dwóch czy
trzech godzinach usłyszeli głuchy huk wody, był to znak, że zbliżali się do wodospadu. Tubylcy natychmiast
skierowali łódź do brzegu, wzięli kurczaka i poszli w las. Tam naprędce zrobili ołtarz i przed złożeniem kurcza-
ka na ofiarę, odcięli mu głowę i krwią pokropili przednią część łodzi. Wtedy Dr Barnhouse uświadomił sobie, że
ludzie ci nawet bez misjonarza i bez Słowa Bożego wiedzieli o konieczności złożenia ofiary.
Dlatego Paweł powiada, że wszyscy ludzie mogą posiąść podstawowe wiadomości o Bogu, poznać
Jego atrybuty, moc i boską naturę. Obserwując otaczający świat i przysłuchując się impulsom własnego su-
mienia, o ile zechcą, mogą oni zareagować na głos Boży.
Jednak ludzkość odwróciła się od Niego. Umysły ludzkie niedostatecznie kochają prawdę, ludzka wola
odmawia Mu posłuszeństwa, a uczucia nie zadowalają się podobaniem się Jemu.
I co się stało? Co staje się do chwili obecnej? Człowiek ogranicza prawdę, mieszą ją z błędem i tworzy
w świecie coraz to nowe religie.
Humanistyczne religie często gorszą się z biblijnej wiary, która przyjmuje Biblię jako autorytet w sprawie
grzechu, życia i zastępczej śmierci Chrystusa oraz sposobu Bożego usprawiedliwienia grzeszników. Cząstka
prawdy w naturalnej religii jest zwodniczym ognikiem. Może ona zawierać elementy prawdy lub wysokie zasa-
dy etyczne. Niektórzy jej wyznawcy posługują się językiem bardzo podobnym do biblijnego. Angielski uczony
C.S. Lewis powiada, że wszystkie religie prowadzą do chrześcijaństwa lub są jego wypaczeniem.
Religia ludzka może wywoływać bardzo przyjemne zjawiska. Thomas Paine pisał: „Świat jest moją oj-
czyzną, wszyscy ludzie są moimi braćmi, a czynienie dobra jest moją religią". Chociaż moralność lub „czynie-
nie dobra" mogą znaleźć uznanie u ludzi, to jednak nie dadzą się one zaakceptować przez Boga, gdyż w pełni
nie wyrażają Jego moralnych wymagań. Właściwie niektóre najokrutniejsze akty niemoralności w historii ludz-
kiej zdobyły uznanie ze. strony naturalnej religii.
Istnieje wielki fałszerz, który dostosowuje się do każdej kultury, aby zwieść nawet i wierzących. Nie wy-
stępuje on na scenie w czerwonym ubraniu ani nie nosi strasznej maski, lecz pojawia się jako „anioł
światłości". Tak działa szatan. Tysiące ludzi idzie do kościoła, ale nie nawiązuje tam trwałej społeczności z Je-
zusem Chrystusem. Żywi się ich raczej środkami zastępczymi w postaci rytuałów religijnych, dobrych uczyn-
ków, wspólnych przedsięwzięć czy reform społecznych — są to rzeczy godne naśladowania, ale żadna z nich
nie prowadzi do osobistej społeczności z Bogiem.
Wielu powiada: „Uważam, że jestem chrześcijaninem" lub „Staram się być chrześcijaninem". W chrze-
ścijańskim życiu nie ma „uważam" czy „staram się". Nawet wielcy intelektualiści naszych czasów nie mogą po-
jąć tej prawdy: prostota ewangelii jest dostępna zarówno dla ograniczonych umysłowo jak i dla ludzi niezwykle
uzdolnionych.
Ludzie idący na kompromis
Gdzie jest prawda i błąd tam zawsze jest również kompromis. Wewnątrz niektórych kościołów istnieje
tendencja do takiego sformułowania chrześcijańskiego poselstwa, aby bardziej odpowiadało ono współczesne-
mu człowiekowi. Istnieje pogląd, że „chrześcijańskie kościoły były i nadal pozostają ostoją sił przeciwnych inte-
lektualizmowi i krytycznemu myśleniu".
Pisze się wiele książek i wygłasza się kazania drwiące z Biblii i podstawowych zasad chrześcijańskiej
wiary. Jeden gruby tom nosi tytuł Mity biblijne, a jego rozdział „Cuda Chrystusa" rozpoczyna się tak: „Legen-
darne dzieje Jezusa z Nazaretu, zawarte w księgach Nowego Testamentu, są pełne niezwykłych cudów. Te
rzekome cuda i wiara ludzi, którzy wierzyli w te oczywiste fałszerstwa, mówią o ich skłonności do ufania
wszystkiemu, i wśród takiej to grupy ludzi rozwijało się chrześcijaństwo".
Tygodnik Time w długim artykule na temat Biblii pisał: „Kwestionowanie prawdy biblijnej nie jest niczym
nowym, zjawisko to trwa od najdawniejszych czasów".
20
Znałem kiedyś profesora archeologii na Wheaton College, który studiował również na uniwersytecie w
Chicago. Często jego wykładowca w Chicago tak stawiał pytania, aby poderwać autorytet Pisma świętego. Za
każdym razem profesor archeologii przytaczał pewne fakty archeologiczne świadczące o autentyczności tekstu
biblijnego. W końcu profesor uniwersytetu w Chicago w zdenerwowaniu zawołał: „W tym cała bieda z ewange-
licznymi archeologami! Zawsze coś wykopują, aby obalić nasze twierdzenia, a poprzeć Biblię!".
Archeologia nie odkryła jeszcze czegoś, co przeczyłoby Pismu świętemu.
Wśród idących na kompromis są teolodzy, którzy nie zgadzają się między sobą co do autentyczności
Nowego Testamentu. Jedni wyrażają pogląd, że cuda były mitami. O zmartwychwstaniu mówią raczej jako o
subiektywnym przeżyciu uczniów, a nie obiektywnym fakcie historycznym. Kwestionują nadprzyrodzony cha-
rakter Jezusa Chrystusa i odrzucają wszystko, co wiąże się z faktem Jego bóstwa.
C.S. Lewis dziwił się krytykom biblijnym, którzy „grymasili" wobec tych nadprzyrodzonych wydarzeń,
które sami akceptowali. Niepokoiła go selektywna teologia chrześcijańskiego egzegety, który „po połknięciu
wielbłąda Zmartwychwstania, nie może sobie poradzić z takim komarem jak nakarmienie tłumów".
Zwodziciele
Od kompromisu tylko mały krok prowadzi do oszustwa. Cała Biblia ostrzega nas przed fałszywymi pro-
rokami i fałszywymi nauczycielami. Jezus powiedział: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą
do was w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są wilkami drapieżnymi (...) Tak więc po owocach poznacie ich"
(Mat. 7,15.20).
Czasem to „owcze odzienie" jest szatą liturgiczną. Może w niej występować liberał czy fundamentalista.
Liberał jest podobny do dawnych saduceuszy, zaprzeczających prawdzie biblijnej. Krańcowi fundamentaliści,
jak dawni faryzeusze, mogą reprezentować zdrową teologię, do której dodają jednak wiele niebiblijnego mate-
riału. Innym razem odzienie to może nosić na sobie człowiek z rozlicznymi stopniami naukowymi, wypowiada-
jący dosyć logiczne zdania. Czasem trudno jest rozpoznać fałszywego nauczyciela, który pod wieloma wzglę-
dami bardzo upodabnia się do nauczyciela prawdziwego. O fałszywych prorokach Jezus mówi jako o tych, któ-
rzy „czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych" (Mat. 24,24).
Sam szatan jest wielkim zwodzicielem. Jest on bardzo chytry i przebiegły, działa w tak subtelny i skryty
sposób, że chrześcijanin nawet nie domyśla się, że już jest pod jego wpływem.
Apostoł Paweł ostrzega Tymoteusza: „Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc
sami i drugich w błąd wprowadzając" (2Tym. 3,13). Ostrzega on również zbór w Efezie: „Niechaj was nikt nie
zwodzi próżnymi słowy" (Ef. 5,6), oraz „Abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem na-
uki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu" (Ef. 4,14).
Pewna niewiasta w Kalifornii, która obecnie każdego tygodnia prowadzi cieszącą się wielkim powo-
dzeniem klasę biblijną, powiedziała, że jej pseudointelektualizm atakował każdą „religijną myśl". Po przyjęciu
Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela i przeżyciu nowego narodzenia, niewiasta ta powiedziała: „Już
więcej nie jestem dzieckiem (...) chwiejącym się przy byle podmuchu jakiejś nauki".
W przyszłości pojawi się jeszcze więcej fałszywych nauczycieli. Być może żyjemy w ostatnim wieku na-
szej historii. Apostoł Piotr powiedział: „Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fał-
szywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając
na się rychłą zgubę. I wielu pójdzie za ich rozwiązłością, a droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z
chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści; lecz wyrok potępienia na nich od dawna za-
padł i zguba ich nie drzemie" (2Piotra 2,1-3).
Już teraz herezje i fałszerstwa przenikają do chrześcijaństwa i dlatego powinniśmy być jeszcze bardziej
czujni. Szkoły niedzielne, klasy biblijne, kazalnice i religijna prasa są terenem inwazji zła. Owszem, używa się
przy tym chrześcijańskiego słownictwa jak np. pokój, miłość, nowe narodzenie. Zwracajmy uwagę na literaturę
świecką, w której zupełnie inną treść mają takie słowa jak: mesjasz, Chrystus, odkupienie, odrodzenie, zba-
wienie, nawrócenie, miłosierdzie, apostoł, prorok, wybawiciel, przywódca duchowy. Nawet takie wielkie terminy
teologiczne jak ewangeliczny, nieomylność Biblii itp. stopniowo tracą swoje poprzednie znaczenie.
Tysiące nieugruntowanych w wierze chrześcijan stoi przed pokusą odejścia od prawdy, a miliony ludzi
odwracają się lub lekceważą Chrystusa. Zwodziciele rozporządzają intelektualnymi argumentami, które mają
posmak naukowości i oszukują wielu.
Paweł ostro rozprawia się z fałszywymi nauczycielami. Powiada on: „A Duch wyraźnie mówi, że w póź-
niejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk sza-
tańskich, uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku" (1Tym. 4,1-2).
Biblia wyraźnie powiada, że wielu będzie słuchało kłamstw szatana i świadomie pójdzie za naukami
diabelskimi, zamiast dotrzymać wierności Prawdzie Bożej.
21
Powrót do podstaw
Członkowie Kościoła i wszyscy spragnieni duchowo tęsknią za osobistą społecznością z Jezusem
Chrystusem. Wielu z nich prócz nabożeństw kościelnych dodatkowo zgromadza się domach w celu roz-
ważania Słowa Bożego.
W swojej książce World Aflame w 1965 roku napisałem, że „zanim Kościół nie powróci do zwiastowania
poselstwa biblijnego, będziemy świadkami wyjścia z instytucjonalnego Kościoła milionów chrześcijan w poszu-
kiwaniu duchowego pokarmu". To właśnie dzieje się w naszych czasach.
Obecnie na terenie Stanów Zjednoczonych istnieje ponad dwa miliony grup modlitewnych biblijnych,
spotykających się w domach i kaplicach, czego nie było jeszcze dziesięć lat temu. Mamy nadzieję, że przeło-
żeni różnych denominacji poważnie zastanowią się nad tym zjawiskiem i zaczną organizować studia biblijne
dla laików.
W ostatnich latach nasze przygotowania ewangelizacyjne ujawniły dalszy wzrost liczbowy domowych
grup modlitewnych. W czasie ostatniej naszej ewangelizacji w każdym rejonie miasta organizowaliśmy grupę
modlitewną. Skutkiem tego było powstanie tysięcy dodatkowych grup — w niektórych miastach nawet do 5000
— które modliły się w intencji naszej ewangelizacji.
Skoro prawie 50 milionów dorosłych Amerykanów mówi o osobistym przeżyciu nowego narodzenia, to
uważam, że muszą oni wiedzieć, czym jest to religijne przeżycie.
Stare skłonności
Nie ma nic tak błędnego jak twierdzenie, że „każda religia jest dobra, o ile realizuje się jej wymagania".
Co by się stało, gdyby jakaś matka powiedziała swemu niemowlęciu: „Nie mam mleka, ale chcę, aby moje
dziecko było syte, nakarmię więc je wodą z domieszką wina. Ostatecznie to też jest płyn". Takie twierdzenie
jest wprost absurdalne, choć nie bardziej absurdalne od domagania się jedynie „szczerości" czy „wypełnienia"
pewnych nakazów religijnych bez wnikania w ich treść.
Kto wynalazł religię? Jeszcze raz wróćmy do pierwszych braci. Dwa ołtarze ustawione poza ogrodem
Eden dobrze ilustrują różnicę między religią prawdziwą i fałszywą. Jeden z nich należał do Abla, który ofiaro-
wał Panu Bogu pierworodne ze swego stada. Abel kierował się miłością, uwielbieniem, pokorą, czcią i posłu-
szeństwem. Biblia powiada, że ofiara Abla była przyjemna Bogu.
Jego starszy brat, Kain, złożył Bogu bezkrwawą, tanią ofiarę i dlatego Biblia powiada, że Bóg „na Kaina
i na jego ofiarę nie wejrzał" (1Mojż. 4,5).
Czy Bóg postąpił sprawiedliwie? Ostatecznie czyż Kain nie usiłował Mu się podobać? Czy nie miał do-
brych zamiarów, czy nie był szczery?
To biblijne opowiadanie poucza nas o istnieniu właściwej i niewłaściwej drogi do Boga. Abel złożył
krwawą ofiarę, zgodnie z nakazem Bożym; Kain zaś, kierując się egoizmem i powierzchownością, przybliżył
się do Boga bez wiary i ofiarował Mu płody rolne. Gdy Bóg nie przyjął tej ofiary, Kain zabił swego brata. Poboż-
ność Kaina była czczą religijnością, pustką, jaką później stało się całe jego życie. Odłączył się od swojej rodzi-
ny i przemierzając ziemię w goryczy serca wołał do Pana: „Zbyt wielka jest wina moja, by można mi ją odpu-
ścić" (1Mojż. 4,13).
Kain był szczery — ale postępował niewłaściwie.
Humanistyczna religia pojawia się tuż „pod bokiem" wielkich mężów Bożych. Gdy Mojżesz pozostawał
na Górze Synaj, by otrzymać tablice kamienne „zapisane palcem Bożym", fałszywa religia wdarła się do obozu
izraelskiego. Ludzie powiedzieli Aaronowi: „Uczyń nam boga, który by nas prowadził". Aaron nie sprzeciwił się
żądaniu ustanowienia nowej religii. „Przynieście złote kolczyki, które są w uszach waszych żon, waszych sy-
nów i córek" — powiedział. Ze złota tego odlał cielca, o którym lud powiedział: „To jest bóg twój, Izraelu, który
cię wyprowadził z ziemi egipskiej" (2Mojż. 32,1-4).
Poprzez wieki inne bałwochwalcze kulty podkopywały fundamenty wiary. Zawsze, zarówno w sta-
rożytności jak i w czasach współczesnych, fałszywe religie kwestionowały i kwestionują biblijną drogę zbawie-
nia.
Wszyscy ludzie szukają zaspokojenia swoich wewnętrznych pragnień. Mimo mnóstwa „religii" w tym
świecie, Boża droga, objawiona w Biblii, zawsze stoi otworem przed tymi, którzy godzą się na Jego warunki.
Człowiek poszukujący na pewno znajdzie odpowiedź.
5. Czym jest grzech?
Istnieje pewne opowiadanie o samolocie odrzutowym lecącym z Chicago do Los Angeles. Gdy ogrom-
na maszyna wzbiła się na wysokość 15 kilometrów, pasażerowie usłyszeli następujący komunikat: „Treść tej
informacji jest odtwarzana z taśmy magnetofonowej. Jesteście państwo pierwszymi pasażerami, którzy mają
22
przywilej lecieć odrzutowcem obsługiwanym całkowicie przez aparaturę elektroniczną. Samolot ten wystarto-
wał przy pomocy tej aparatury i teraz leci na wysokości 15 kilometrów. Również przy pomocy aparatów elektro-
nicznych nastąpi lądowanie w Los Angeles.
Samolot ten nie ma pilota, jego pomocnika ani inżyniera pokładowego. Proszę niczym się jednak nie
przejmować. Nie stanie się nic nadzwyczajnego... nic nadzwyczajnego... nic nadzwyczajnego... nic nad-
zwyczajnego... nic nadzwyczajnego... nic nadzwyczajnego...".
Coś popsuło się w naszym atomowym wieku. Wzrost wiedzy miał wpłynąć na poprawienie moralności.
Jednak nie stało się tak. Dlaczego?
W każdym większym mieście Ameryki i Europy wzrasta przestępczość. Fala zbrodni z huraganową siłą
zalewa świat. Pewien dziennikarz pisze, że w Stanach Zjednoczonych „w ciągu ostatnich 14 lat akty grabieży
wzrosły o 255%, rabunek z użyciem przemocy o 143%, napady z bronią w ręku o 153% i morderstwa o 106%".
Zanim sami nie staniemy się ofiarą przestępstwa, statystyki takie są dla nas chłodnymi liczbami. Ktoś
mówił mi, że w małym miasteczku na zachodzie Ameryki w obawie przed kradzieżą i gwałtem po zapadnięciu
zmroku niewiasty nie wychodzą z mieszkania. Pewien ojciec, w obawie o bezpieczeństwo swojej córki, zabrał
ją stamtąd i umieścił na uczelni w większym mieście. A tam było jeszcze gorzej.
W żadnym mieście nie ma już bezpiecznej strefy. Niewiasta może być zasztyletowana w czasie ga-
rażowania swego auta, a mężczyzna pobity w drodze z pracy do domu. Przestępcy nie mają szacunku dla wie-
ku i dlatego w wielu rejonach ludzie starsi żyją w ciągłym strachu. W Nowym Jorku policja aresztowała sześciu
nastolatków — jeden z nich miał trzynaście lat — którzy trzech ubogich staruszków udusili gazem. Jeden z
nich umarł z ustami zakneblowanymi swoimi szatami liturgicznymi.
Człowiek jest pełen sprzecznych uczuć i cech Z jednej strony nienawiść, deprawacja i grzech, z drugiej
strony uprzejmość, współczucie i miłość. Z jednej strony człowiek jest bezradnym grzesznikiem, z drugiej stro-
ny posiada jednak właściwości, które stawiają go blisko Boga. Nic więc dziwnego, że Paweł mówił o chorobie
człowieka jako „tajemnicy nieprawości".
Niektórzy ludzie nie lubią słowa grzech. Są przekonani, że nie odnosi się to do nich, lecz do innych lu-
dzi. Każdy jednak przyznaje, że ludzkość jest chora i sytuacja ta oddziałuje na całe życie.
Czym jest grzech? Westminsterskie Wyznanie Wiary określa go jako „brak posłuszeństwa lub łamanie
prawa Bożego". Grzechem jest wszystko, co sprzeciwia się woli Bożej.
Początek grzechu
Gdzie tkwi źródło grzechu i dlaczego Bóg do tego dopuścił? Odpowiadając na te pytania Biblia wyja-
śnia, że grzech nie powstał w człowieku, lecz jest on związany z aniołem zwanym szatanem. Nie był to zwykły
anioł, lecz najwybitniejsze ze wszystkich stworzeń!
Prorok Ezechiel tak określa tę wspaniałą istotę: „Obok cheruba, który bronił wstępu, postawiłem cię; by-
łeś na świętej górze Bożej (...) Nienagannym byłeś w postępowaniu swoim od dnia, gdy zostałeś stworzony,
aż dotąd, gdy odkryto u ciebie niegodziwość" (Ezech. 28,14-15). Oto gdzie wszystko się zaczęło. W bardzo od-
ległej przeszłości w sercu niebiańskiego stworzenia pojawił się grzech.
Prorok Izajasz przytacza inną wzmiankę o powstaniu zła: „O, jakże spadłeś z nieba, ty, gwiazdo jasna,
synu jutrzenki! Powalony jesteś na ziemię pogromco narodów. A przecież to ty mawiałeś w swoim sercu:
Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy.
Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym. A oto strącony jesteś do krainy umarłych, na samo
dno przepaści" (Izaj. 14,12-15).
Grzechem Lucyfera (łac. „lucifer" — gwiazda zaranna, niosący światło) były jego wysokie zamysły, nie-
zdrowe ambicje, które doprowadziły go do upadku i stania się szatanem. Chciał być równym Bogu! Chciał być
podobnym do Boga. Jest to najwyższe zarozumialstwo. Nowy Testament kieruje naszą uwagę na grzech dumy
i próżności, gdy mówi o tym, który „mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie" (1Tym. 3,6).
Od szatana do grzeszników
Grzech zaczął się buntem Lucyfera, a następnie przerodził się w bunt człowieka wobec Boga. Grzech
zamienia „życie dla Boga" w „życie dla siebie".
Biblia wyraźnie powiada jak grzech wszedł do dziejów ludzkich. W przebogatym Ogrodzie Eden było
wiele drzew. Jedno z nich symbolizowało poznanie dobra i zła. Bóg w swej mądrości powiedział: „Nie będzie-
cie spożywać z niego owoców". Adam i Ewa naruszyli to, co było im podane jako wola Boża (patrz Rzym. 5,12-
19; 1Mojż. 3,1-8; 1Tym. 2,13-14).
Moglibyśmy być stworzeni jako ludzkie roboty, mechanicznie reagujące na rozkazy Boże. Byłyby to re-
akcje, nad którymi sam człowiek nie sprawowałby kontroli. Jednak Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo i
pragnie On, aby Jego stworzenie oddawało Mu cześć kierując się miłością. Może to stać się tylko wtedy, gdy
23
ma się do dyspozycji „wolną wolę". Miłość i posłuszeństwo z przymusu nikogo nie zadowalają. Bóg chciał mieć
dzieci, a nie maszyny.
Mój przyjaciel, będąc razem ze mną na kolacji, opowiadał mi o swoim synu, który studiując na uni-
wersytecie stał się „bardzo mądry". „Ojcze — powiedział mu pewnego dnia — nie jestem pewien,
czy po skończeniu studiów będę mógł naśladować twoją prostą chrześcijańską wiarę". Mój przyjaciel
spojrzał swemu dziecku w oczy, mówiąc: „Synu, na to pozwala ci twoja wolność — twoja straszna wolność".
Taką wolnością obdarzył Bóg Adama i Ewę — i nam również daje możliwość swobodnego wyboru. Jest
to nasza „straszna wolność". Bóg obdarzył ludzkość darem wolności. Nasi prarodzice mogli wybrać: kochać
Boga, albo przeciwstawić Mu się budując swój świat bez Niego. Drzewo poznania dobra i zła było ich spraw-
dzianem, próbą, której nie wytrzymali.
Grzech jest buntem, rebelią
Dlaczego Adam i Ewa, mając do dyspozycji całą obfitość raju, wybrali drogę buntu? Przyczyną tego
była „pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia" (1Jana 2,16). Tego rodzaju pożądliwości uległa
Ewa. „A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne po-
żądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też
jadł" (1Moj. 3,6).
Później te same trzy rodzaje pokusy zaatakowały Chrystusa na pustyni. Przezwyciężył je wszystkie i
przez to pokazał nam, że możliwe jest przeciwstawienie się pokusom szatana (Mat. 4,1-11).
Dziesięcioro Przykazań zabrania nam zazdrościć czy pożądać. Cały zakon moralny jest jednak czymś
więcej aniżeli naszym sprawdzianem, jest on przeznaczony dla naszego dobra. Każdy nakaz Boży ma na uwa-
dze nasze dobro. Bóg dał „zakon" ponieważ kocha człowieka. Celem przykazań Bożych jest
ochrona i zabezpieczenie szczęścia człowieka, nie zaś ograniczenie jego działania. Bóg życzy nam do-
bra. gdyby Bóg zrewidował swoje przykazania, musiałby zaprzestać kochania człowieka.
Dzieci nieraz posądzają swoich rodziców o „brak zrozumienia" i zbytnią surowość. Gdy ojciec mówi do
swego chłopca: „Przed dziesiątą wieczór musisz być w domu i powiedzieć mi, gdzie byłeś", to raczej chroni go
przed niebezpieczeństwem, a nie karze. Bóg jest miłującym ojcem.
Gdy Adam i Ewa naruszyli przykazania Boże, w tej samej chwili umarli duchowo i znaleźli się w obliczu
wiecznej śmierci. Ich postępowanie wywołało natychmiastowe i nieodwracalne konsekwencje. Grzech stał się i
wciąż jest nieuniknionym faktem życia.
W całym wszechświecie obowiązują zasady prawa Bożego. Ciała niebieskie poruszają się z dokład-
nością do ułamka sekundy. Układ gwiazd i planet w galaktykach nie jest dowolny i przypadkowy. W całej przy-
rodzie widzimy wielki plan, polegający na harmonii i porządku. Czy Bóg, który stworzył fizyczny wszechświat,
nie stawia tak samo wysokich wymagań w dziedzinie duchowej i moralnej? Bóg kocha nas nieskończoną miło-
ścią, ale nie może zgodzić się na nieporządek i nieład. Ustanowił On również prawa duchowe, których respek-
towanie przynosi zadowolenie i harmonię, zaś lekceważenie — rozdźwięk i nieporządek.
Jakie były skutki grzechu Adama i Ewy? Zarówno szatan jak i człowiek rzucając wyzwanie prawu Boże-
mu nie byli w stanie go złamać, lecz sami potknęli się o nie i upadli. Znikło życie piękna, wolności i społeczno-
ści Adama z Bogiem, grzech doprowadził człowieka do żywej śmierci. Przyroda znalazła się pod przekleń-
stwem, a jad grzechu opanował cały ród ludzki. W całym stworzeniu zapanował dysonans, a ziemia stała się
planetą zbuntowaną!
Chybienie celu
Jednym ze znaczeń nowotestamentowego wyrażenia grzech jest „chybienie celu". Grzech jest roz-
minięciem się z Bożymi wymaganiami. Każdy z nas chybia celu, żaden człowiek nie jest w stanie wypełnić
wszystkich nakazów Bożych.
Dla niektórych ludzi nawet wymagania tego świata są niewykonalne. Do największych w świecie wido-
wisk zalicza się Olimpiady. Sportowcy, którzy od lat przygotowują się do Igrzysk Olimpijskich aby osiągnąć jak
najlepsze wyniki, też nieraz chybiają celu. Jedna ze słynnych łyżwiarek figurowych powiedziała, że szczególnie
obawiała się upadku, który przekreśliłby jej występ. Mówiła ona: „Nie wyobrażacie sobie, ile czasu poświęciłam
tej sprawie, jak wiele pomocy otrzymałam od innych ludzi. Wystarczyłby jeden błąd i wszystko poszłoby na
marne".
Ciągle chybiamy w swoim życiu duchowym. Nie jesteśmy w stanie być doskonałymi. Król Dawid po-
wiada: „Wszyscy odstąpili, wespół się splugawili. Nie ma, kto by dobrze czynił, nie ma ani jednego" (Ps. 14,3).
Prorok Izajasz wyznaje: „Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył" (Izaj.
53,6).
Każdy z nas został napiętnowany grzechem Adama. Dawid powiada: „Oto urodziłem się w przewinieniu
24
i w grzechu poczęła mnie matka moja" (Ps. 51,7). Nie oznacza to jednak, że był on dzieckiem nieprawego
łoża, lecz że po swoich rodzicach odziedziczył skłonność do grzechu.
„Dlaczego musimy być ukarani za grzech Adama?". Pomyślmy chwilę. Czy postąpilibyśmy inaczej niż
Adam? Ja na pewno nie.
Wszyscy jesteśmy grzesznikami z wyboru. Gdy osiągamy stan dojrzałości i stajemy przed wyborem
między dobrem i złem, zawsze wybieramy to drugie. Denerwujemy się, kłamiemy lub postępujemy egoi-
stycznie. Plotkujemy i oczerniamy kogoś innego. Żaden z nas nie może zawierzyć swemu sercu, jak nie moż-
na zaufać lwu. W jednym z rezerwatów we Wschodniej Afryce lwy bardzo odważnie paradują wokół, jak gdyby
były w swoich kniejach. Ludzie przejeżdżają przez ten teren samochodami, obserwując dzikie zwierzęta, ale są
ostrzegani, aby za bardzo nie zbliżali się do nich. Pewna niewiasta zbytnio wychyliła się z okna samochodu,
gdy nagle została zaatakowana i okaleczona przez lwa. Wydawał się on tak bardzo oswojony, był tak potulny,
a mimo to w jednej chwili stał się tak niebezpieczny.
Podobnie Biblia mówi o grzechu, który „czyha u drzwi" (1Mojż. 4,7). Większość z nas w pewnych sytu-
acjach jest zdolna do wszystkiego. Klasycznym tego przykładem jest sam Dawid. Kierując się cielesną pożądli-
wością, pewnemu mężczyźnie zabrał żonę, a jego samego pozbawił życia posyłając na niechybną śmierć.
Może ktoś powie: „Wszystko uważasz za tak zepsute, że w rzeczywistości nie jest to prawdą". Wcale
tak nie uważam. Można być bardzo porządnym człowiekiem, a jednak nie posiadać miłości Bożej, która jest
podstawowym wymaganiem zakonu.
Ponieważ nie potrafimy spełnić wymagań Bożych, jesteśmy winni i znajdujemy się wśród potępionych.
Być winnym to znaczy zasługiwać na karę. Świętość Boża nie może pogodzić się z grzechem: „Albowiem
gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi..." (Rzym. 1,18).
Dlaczego winni?
Biblia powiada, że grzechem jest nie oddawanie należnej chwały Bogu. Wielu nie zważa na charakter
celu swego życia i dlatego nie wiedzą czym jest chybienie tego celu. Wyobraźmy sobie, że ktoś starannie za-
wiązuje nam oczy i daje nam do ręki strzały, każąc rzucać do ustawionej na środku pokoju tarczy. Rzucamy je
we wskazanym kierunku, a gdy zasłona z oczu zostaje zdjęta, przekonujemy się, że zamiast do celu trafiliśmy
w abażur, o cały metr oddalony od tarczy. Rzucaliśmy we właściwym kierunku, ale chybiliśmy celu.
Tak samo świat dzisiaj chybia celu. To właśnie miał na myśli Salomon, powiadając: „Niejedna droga
zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci" (Przyp. 14,12).
Gdy Bóg zaczyna zdejmować z naszych oczu zasłonę i światło stopniowo do nas dociera, potrafimy do-
strzec przynajmniej zarys tarczy. Możemy zauważyć, na przykład, jak Bóg zaczynał objawiać ogólny kierunek
życia pewnej dziewczynie, która pisała do mnie: „Chociaż nie jestem w jakimś poważnym kłopocie ani nie od-
czuwam czegoś podobnego, mimo to potrzebuję pomocy Jezusa Chrystusa. Jest to mój pierwszy krok w Jego
kierunku. Mam siedemnaście lat i pragnęłabym być chrześcijanką. Wyciągam rękę... proszę nie zawieść mnie".
Jej list mówi o tym, że jednak odczuwa ona jakieś nieprawidłowości w swoim życiu. Nie uświadamia so-
bie jeszcze na czym to polega, nie wie też co wniesie do jej życia Chrystus. Jej życie bez Chrystusa ma w so-
bie odór śmierci, który pragnie zastąpić wonią życia z Chrystusem. Gdy mówi o tym, że nie jest w „poważnym
kłopocie", może to oznaczać, że nie grozi jej np. aresztowanie za jakieś przestępstwo lub oczekiwanie na pro-
ces sądowy. Mimo to jej serce przeżywa niepokój.
Aby pomóc nam w dostrzeganiu pewnych nieprawidłowości w naszym życiu i duchowej chorobie, Bóg
daje nam „zakon", tj. zestaw norm, które pozwalają na rozpoznanie grzechu. Dziesięcioro Przykazań jest krę-
gosłupem całego prawa. Są one wielkim aparatem rentgenowskim, pokazującym szkielet naszej grzeszności.
Pierwsze cztery klisze tego prześwietlenia dotyczą naszego stosunku wobec Boga. Następnych sześć mówi o
naszych stosunkach z innymi ludźmi.
Odczytywanie wyników prześwietlenia promieniami X
„Nie będziesz miał innych bogów przede mną" (2Mojż. 20,3). Innym bogiem nie koniecznie musi być
posąg Buddy czy rzeźbione słupy totemowe. Naszym bogiem jest wszystko to, co zaprząta całą naszą uwagę.
Może to być sport, praca lub pieniądze. Dla innych bogiem może być seks albo podróżowanie. Cała nasza
uwaga powinna być kierowana ku Bogu. Jedynie On jest godny naszej czci. Jezus powiedział, że największym
przykazaniem jest miłowanie Boga z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu i z całej siły. Jeżeli jesteśmy
w stanie tak kochać Boga, to tym samym dowodzimy, że prócz Pana nie mamy żadnego innego boga.
„Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek" (2Mojż. 20,4). Pierwsze przykazanie dotyczy
obiektu naszej czci. Drugie mówi o sposobie oddawania czci. Tę cześć powinniśmy oddawać Bogu szczerze, z
całego serca. „Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce" {1Sam. 16,7). Gdy siedzi-
my w kościele, będąc pełni pobożności, a jednocześnie ignorujemy Boga, wtedy budynek kościelny jest na-
szym bałwanem.
25
„Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twojego" (2Mojż. 20,7). Nie odnosi się to tylko do przeklinania, lecz
również do częstego wypowiadania „O Boże" lub „Panie Jezu", gdy wcale nie myślimy o Bogu. Nadużywamy
imienia Bożego, gdy nie poznawszy osobiście Chrystusa nazywamy siebie chrześcijanami.
Istnieje opowiadanie o Aleksandrze Wielkim, który spotkał kiedyś upadłego moralnie człowieka o takim
samym imieniu. Autorytatywnie jako wielki władca nakazał mu: „Zmień sposób swego życia albo zmień imię".
„Pamiętaj o dniu sabatu" (2Mojż. 20,8). Pismo święte nakazuje, aby jeden z siedmiu dni tygodnia został
przeznaczony na oddawanie szczególnej czci Bogu i na odpoczynek. Jezus powiedział: „Sabat jest ustanowio-
ny dla człowieka, a nie człowiek dla sabatu" (Mar. 2,27). Oznacza to, że potrzebujemy tego rodzaju dnia. Bóg
w swojej mądrości powiada nam, że nasze ciała potrzebują odpoczynku, tak jak nasz duch potrzebuje nabo-
żeństwa. Praktyka wyjeżdżania z domu na weekendy, poświęcanie czasu na rozrywki kosztem nabożeństwa,
mówi o utracie wartości wynikających zarówno z odpoczynku jak i nabożeństwa.
Cały naród lub jednostka, która pracowałaby siedem dni w tygodniu, ucierpi fizycznie, psychicznie i du-
chowo. Nawet maszyny potrzebują chwilowej przerwy.
„Czcij ojca swego i matkę swoją" (2Mojż. 20,12). Tekst ten nie ogranicza wieku osób szanowanych. W
dodatku nie mówi on, by szanować rodziców zasługujących na to. Nie oznacza to konieczności naszego „po-
słuszeństwa" wobec rodziców, których postępowanie nie jest przykładne. Pragnąc podobać się Bogu powinni-
śmy otaczać swoich rodziców szacunkiem w ciągu całego ich życia. Okazywana rodzicom cześć może wyra-
żać się różnymi sposobami: okazywaniem uczuć, wsparciem finansowym, szacunkiem. Mimo to ostre słowa w
domu słyszy się częściej niż gdzie indziej. Do rodziców kierujemy takie słowa, których nigdy nie wypowiedzieli-
byśmy wobec swoich przyjaciół w pracy czy w kościele.
„Nie zabijaj" (2Mojż. 20,13). Zewnętrzny akt morderstwa jest punktem kulminacyjnym wielu uczuć. Zwy-
kle poprzedza go irytacja, złość i nienawiść. Jezus powiedział: „Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie bę-
dziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego,
pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze,
pójdzie w ogień piekielny" (Mat. 5,21-22).
Czy ktokolwiek może powiedzieć, że nigdy na nikogo się nie gniewał? Jeżeli nawet nikomu gwałtem nie
odebraliśmy życia, to wobec tego rodzaju wymagania wszyscy jesteśmy potępionymi.
„Nie cudzołóż" (2Mojż. 20,14). Pewien uczony powiedział: „Jedną z nadzwyczajnych rzeczy jest to, że
w religiach niechrześcijańskich niemoralność i nieprzyzwoitość stale znajdują się pod ochroną czynników reli-
gijnych. Często mówi się i to jest prawdą, że czystość moralna jest zupełnie nową wartością, którą chrześcijań-
stwo przyniosło na świat". Chociaż jest to prawdą, przykazanie to idzie jeszcze dalej. Nie chodzi tu jedynie o
pohańbienie żony lub jej męża przez pozamałżeńskie kontakty seksualne; mówi się tu o mentalności zaafero-
wanej seksem. Jest to postawa wyrażająca pragnienie czy pożądanie w czasie patrzenia na niewiastę lub
mężczyznę. Według Boga czystość jest przede wszystkim sprawą serca, a potem działania.
Rozważając tę myśl możesz powiedzieć: „To dziwne. Przecież nikt nie może żyć w zgodzie z tym przy-
kazaniem". I będziesz miał rację.
„Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu" (2Moj. 20,16). Mówiąc o świadectwie
możemy sobie wyobrazić salę sądową. Gdybyśmy na rozprawie tak powiadali: „Wysoki sądzie, mój pies został
sprowokowany do ugryzienia sąsiada. Zaczął on długim kijem okładać moje zwierzę, które zaatakowało go we
własnej obronie", a w rzeczywistości nasz ulubieniec zaatakował sąsiada bez żadnego powodu, nasze świa-
dectwo byłoby zupełnie fałszywe.
A co z plotkowaniem w „nieszkodliwy" sposób? To przykazanie zabrania również tego rodzaju praktyk!
„Nie będziesz pożądał" (2Mojż. 20,17). Gdy zabieramy komuś jego własność, to jest kradzież. Jest to
działanie. Pożądanie jest postawą. Pragnąc posiadać coś, co należy do kogoś innego, przejawiamy po-
żądanie. Jakże wiele małżeństw zakończyło się rozwodem i to tylko dlatego, że zamiast myśleć o własnej żo-
nie, mężczyzna zaczął interesować się żoną swego bliźniego. Nie powinniśmy zazdrościć niczego, co należy
do domu naszego bliźniego, do wyposażenia jego mieszkania, a także jego kolorowego telewizora, samocho-
du czy przyczepy campingowej.
Rezultaty prześwietlenia
Czy ktokolwiek może przeczytać Dziesięcioro Przykazań i nadal czuć się niewinnym? Pokazują one
stan naszych serc. Apostoł Jakub powiada, że naruszenie jednego przykazania wystarcza dla naszego potę-
pienia. Gdybyśmy wisząc nad przepaścią trzymali się łańcucha składającego się z dziesięciu ogniw, to ile
ogniw musiałoby pęknąć, abyśmy spadli na dół? „Ktokolwiek bowiem zachowa cały zakon, a uchybi w jednym,
stanie się winnym wszystkiego" (Jak. 2,10).
Biblia i nasze sumienie powiadają nam, że poważnie chybiliśmy celu i jesteśmy grzesznikami. Co wo-
bec tego uczyni święty Bóg? Jak zareaguje na nasz grzech?
Pewne wyjaśnienie na ten temat otrzymamy w słowach młodego człowieka, którego wyraźnie za-
26
niepokoiło przykazanie „Nie będziesz kradł". Pisze on: „Moje życie nie było usłane różami. Gdy miałem trzyna-
ście lat byłem już złodziejem w sercu, słowie i postępowaniu. Wiele razy byłem aresztowany. Po opuszczeniu
zakładu poprawczego znowu zacząłem kraść". Wyrzekli się go najbliżsi, ponieważ przyszłość tego człowieka
zapowiadała się bardzo źle. Pewnego wieczoru wysłuchał ewangelicznego programu telewizyjnego, odszukał
Biblię i zaczął ją czytać. Następnie poprosił Chrystusa o przebaczenie mu grzesznej przeszłości. Teraz, pa-
trząc na Chrystusa jako na nowy fundament swego życia, człowiek ten buduje nową przyszłość.
W jaki sposób Bóg może nam przebaczyć? Co się staje, gdy grzech opanowuje całe nasze życie? Co
stanie się z nami, gdy zostaniemy porwani wirem grzechu? Czy będzie jakaś nadzieja uwolnienia z jego szpo-
nów?
Gdyby nie było żadnej nadziei, to na pewno nie napisałbym tej książki! Gdyby nie było odpowiedzi, naj-
prawdopodobniej nie czytałbyś tych słów!
6. Czy Bóg może wyleczyć duchowe niedomaganie?
Pewien lekarz w Australii powiedział mi o rozmowie między fryzjerem i jego klientem. Nachylając się
nad siedzącym w fotelu człowiekiem fryzjer powiedział:
— Hm, widzę, że ma pan coś nieprzyjemnego na wardze.
— A tak — odpowiedział klient — to od papierosów.
— Wygląda na to — ciągnął fryzjer — że to wcale nie zamierza goić się.
— Ależ na pewno zagoi się — odpowiedział ufnie przybyły.
Miesiąc później znów przyszedł do zakładu. Jego warga już pękła i wyglądała bardzo nieprzyjemnie.
— Niech się pan tym nie przejmuje — powiedział fryzjerowi — to wszystko od tego papierosa, ale
wkrótce zagoi się.
Fryzjer jednak tak przejął się swoim klientem, że zdobył fotografię przedstawiającą wrzód rakowy na
wardze. Zachęcił swego znajomego, by patrząc w lustro porównał tę fotografię ze swoją wargą.
— Ba, wygląda podobnie — przyznał — ale grunt to się nie przejmować.
W następnym miesiącu człowiek ten już nie przyszedł do fryzjera. Dzwoniąc do domu jego przyjaciół, by
czegoś dowiedzieć się o nim, fryzjer usłyszał: „Co, to pan jeszcze nie wie? Dwa dni temu człowiek ten zmarł na
raka".
Grzech jest podobny do nowotworu. Rozwija się on stopniowo. Powoli, nie wywołując w nas paniki, roz-
szerza się coraz bardziej, aż w końcu nieodwołalnie trzeba postawić diagnozę: choroba śmiertelna.
Ktoś opowiadał nam jak to wychował się w pobożnym europejskim domu, i jako młody człowiek przybył
do Ameryki w poszukiwaniu fortuny, a następnie nawrócił się do Chrystusa, potem jednak zszedł na bezdroża.
Gromadzące się pokusy sprawiły, że znalazł się on w sytuacji bez wyjścia. Nigdy nie zapomnę jak opisywał mi
ten proces. „Byłem podobny do człowieka rzuconego na wody oceanu, pod których powierzchnią przepływał
silny prąd wody. Nie wiedząc jak daleko jestem od brzegu, nagle uświadomiłem sobie, że znajduję się na głę-
bokich wodach, starałem się płynąć, ale prąd unosił mnie coraz dalej od brzegu".
Ale w jaki sposób możemy unikać niebezpieczeństwa, jeżeli nie zauważamy znaków ostrzegawczych?
Będziemy w stanie skorzystać z pomocy Biblii, jeżeli dowiemy się, jakimi sposobami grzech atakuje i niszczy
naszą osobowość.
Atak na umysł
Ktoś może być wybitną osobistością w danej dziedzinie, a zupełnie nie znać się na sprawach du-
chowych. Biblia powiada o zasłonie przykrywającej nasze umysły, która zostaje usunięta dopiero z chwilą po-
znania Chrystusa. Nie możemy przyjść do Boga zanim nie zostanie nam przywrócony duchowy wzrok.
Ktoś może zapytać: „Czy jakaś inteligentna osoba może wierzyć Biblii i wszystkim tego rodzaju mitom i
sprzecznościom?" (sugerując, że ewangelia Jezusa Chrystusa jest sprzeczna z rozumem). Takie założenie nie
jest prawdziwe. Zrozumienie wymaga zaangażowania umysłu, a skoro jest on dotknięty chorobą grzechu, nie
jest w stanie działać prawidłowo.
Joel Quinones był żywym przykładem człowieka, który posiadał przyćmiony umysł. Spotkałem go w San
Diego i tam usłyszałem o jego niezwykłym przeżyciu. Po raz pierwszy Joel znalazł się w więzieniu w wieku
ośmiu lat za usiłowanie zabójstwa pewnego sadysty, który zbił go do nieprzytomności, a następnie przypalał
papierosem. Po wyjściu z więzienia Joel był kłębkiem nienawiści, wszelkimi sposobami starając się okazać
swoją pogardę wobec społeczeństwa. Na skutek tego w wieku dziewiętnastu lat znalazł się w San Quentin,
gdzie spędził następnych jedenaście lat. Tu poddawano go badaniom psychiatrycznym, leczono wstrząsami
elektrycznymi, a w końcu stwierdzono przypadek chorobliwej skłonności do przestępstwa.
Joel siedział z ludźmi skazanymi na dożywocie. Codzienne porcje żywnościowe wsuwano do ich cel na
27
desce z długim trzonkiem pod podwójnie zbrojonymi drzwiami. „Nawet tygrysa tak się nie karmi, a tak właśnie
nas karmiono" — powiadał Joel.
Po jedenastu latach postanowiono pozbyć się cudzoziemców i dlatego Joela z innymi Meksykanami
przewieziono przez granicę i wypuszczono. Miał on pobożną matkę, pracującą w kuchni szkoły biblijnej.
Uczestniczyła ona w procesie sądowym, w czasie którego Joel był skazany po raz pierwszy. Wtedy powiedzia-
ła mu: „Joel, to nie koniec. Jezus przygotował ci pracę".
W Meksyku znowu spotkał się ze swoją matką. Obejmując go ramionami, powiedziała: „Joelu, ty potrze-
bujesz Pana Jezusa, musisz poprosić Go o przebaczenie grzechów i dar nowego serca i nowego życia".
Joel zmagał się wewnętrznie, a następnie poddał się Panu i stał się nowym człowiekiem. Wstąpił do
szkoły biblijnej, ożenił się z jedną z tamtejszych studentek i obecnie jest kapelanem więziennym w Meksyku.
Tak wielu więźniów przyprowadził do Chrystusa, że obecnie zamierza wybudować ośrodek zwany „miastem
ucieczki", w którym byli więźniowie mogliby przechodzić proces rehabilitacji i przystosowania się do normalne-
go życia.
Grzech zdeformował umysł Joela, ale odradzająca moc Chrystusa obdarzyła go nowymi darami. Pisząc
te słowa patrzę na ręczny nóż, który kiedyś należał do Joe Medina. Dzieje tego chłopca są nieprawdopodobne
i niezwykle wyraźnie świadczą o mocy Bożej, która tak upadłemu człowiekowi przywraca normalne życie. Za-
atakowany umysł? Joe po prostu nie mógł myśleć prawidłowo.
Joe był wychowany w getcie jednej z dzielnic Nowego Jorku. Jego matka i obydwie babki służyły jako
media spirytystom. Od wczesnego dzieciństwa ulice Nowego Jorku były jego domem, a bitwy gangsterskie,
walki na noże, kradzieże i kłamstwo to chleb codzienny jego życia. Był jednym z tych rozczarowanych i zbunto-
wanych młodzieńców z lat sześćdziesiątych — narkomanem i zawodowym złodziejem.
Jednak pewnego razu Joe poszedł na spotkanie ewangelizacyjne, podczas którego przemawiał Akbar
Haqq, jeden z naszych ewangelistów. Tego samego wieczoru Joe oddał swoje serce Jezusowi Chrystusowi. W
dzień po nawróceniu jego najlepszy przyjaciel nakłaniał go do zażycia narkotyku, ale Joe odmówił. Przyjaciel
wyjął nóż grożąc mu śmiercią. Był to jego wielki błąd. Joe był małego wzrostu, ale zanim się opamiętał, jego
nóż (ten, który leży na moim biurku) wbił się w ciało przyjaciela. Chłopiec ten dwa tygodnie leżał w szpitalu.
Joe nie miał chrześcijańskiego wychowania, jego życie duchowe miało swoje wzloty i upadki. Zaczął
uczęszczać do położonej blisko nas szkoły, ale przed zakończeniem roku szkolnego zrezygnował z nauki. Nie
wiem czym się wtedy kierował, ale śmiem przypuszczać, że już wtedy miał nieokreślone pragnienie dzielenia
się swoją wiarą z kolegami swojej dzielnicy.
Przed odejściem Joego ze szkoły moja żona rozmawiała z nim, zachęcając go do wzięcia udziału w
ewangelizacji w Madison Square Garden, która wkrótce miała się rozpocząć. Później dowiedziałem się, że Joe
zjawił się ze swoimi kolegami przed wejściem o godzinie 7,30, gdy wszystko było już zamknięte. Zresztą poli-
cjanci nie wpuszczali podejrzanych typów, ponieważ zostaliśmy powiadomieni o planowanym zamachu na
moje życie. Joe i jego przyjaciele wyglądali na ludzi, którzy mogliby mieć podobne zamiary.
Postanowili oni jednak przebić się przez kordony policji. Zamiar ten udał się i byli już na trzeciej kondy-
gnacji Madison Square Garden, gdy nagle wyrósł przed nimi oddział policyjny. Rzucili się do ucieczki, ale zno-
wu natknęli się na policję. Zostali bezceremonialnie wyrzuceni z tego stadionu. Gdy później usłyszałem o tym,
pomyślałem: „Ależ nie! Przecież o takich właśnie chodziło w tej ewangelizacji!".
Jednak Joe nie zrezygnował i następnego wieczoru przyprowadził swego brata i siostrę. Obydwoje wy-
szli do przodu na znak, że chcą przyjąć Chrystusa.
Joe miał wiele kłopotów z przewartościowaniem pewnych spraw. Kiedyś zadzwonił do Ruth pragnąc się
z nią zobaczyć. Gdy przybył, zauważyła, że coś się stało.
— Co znowu zrobiłeś, Joe? — zapytała.
— Ruth, okradłem stację benzynową.
— Och, Joe, dlaczego to zrobiłeś?
— Wiesz, to było tak: mam kolegę. On potrzebował pieniędzy, a nigdy przedtem nie rabował on stacji
benzynowej. Ruth, czułem, że moim chrześcijańskim obowiązkiem jest przyjście mu z pomocą.
Ruth zapytała go ile pieniędzy padło jego łupem i czy jego kolega jest chrześcijaninem. Kolega nie był
wierzącym. Ruth wyjaśniła, że Joe powinien zwrócić całą skradzioną sumę. Joe spojrzał na nią, jak gdyby
otrzymał silny cios w żołądek. Zapytała go więc, czy jeszcze posiada coś, co pochodzi z rabunku. Patrząc na
nią zdziwionymi oczyma, jak gdyby słuchał najbardziej nierozsądnego pytania, zawołał: „Wszystko, co tylko
mam!".
Joe zwrócił skradzione przedmioty. Gdy powoli, ale systematycznie następował jego duchowy wzrost,
Joe został przyjęty do Columbia Bibie College. Na ostatnim roku studiów został wiceprezesem zarządu stu-
denckiego, a dzisiaj jest absolwentem tej uczelni, posiadającym niezwykły zasób wiedzy i umiłowanie Biblii.
Ostatnio Joe odwiedził nas, a pastor prezbiteriańskiego zboru Calvil Thielman poprosił go o złożenie
świadectwa i opowiedzenie o jego pracy. Joe mówił o swoich kontaktach z narkomanami, chuliganami, niedo-
szłymi samobójcami. Opowiadał z takim dowcipem, humorem i współczuciem, że wszyscy słuchacze byli prze-
28
konani o istnieniu nadziei dla każdego człowieka.
Tylko ci, którzy znali Joego od samego początku, mogą w pełni podziwiać cud nowego narodzenia w
życiu tego młodego człowieka. Jego umysł był tak opanowany przez grzech, że proces rekonwalescencji mu-
siał trwać dosyć długo. Rodzimy się bowiem po raz drugi jako duchowe niemowlęta, a nie jako dojrzali chrze-
ścijanie i dlatego tak jak niemowlęta potrzebujemy wiele miłości i cierpliwości!
Biblia powiada, że grzech opanowuje zarówno wysoko rozwinięty jak i przeciętny umysł. Jednostka wy-
bitna intelektualnie może być duchowym analfabetą. „Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które
są z Ducha Bożego (...) i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać (1Kor. 2,14).
Gdy Chrystus zawładnie sercem człowieka, jego umysł może wybić się ponad przeciętność. Gerhard
Dirks jest jednym z najwybitniejszych ludzi w świecie. Posiada on ponad 140 patentów w IBM, a nawet teore-
tycznie usiłował zrekonstruować umysł ludzki. Był niezmiernie zakłopotany i przerażony złożoną budową mó-
zgu i całkowitą niemożliwością dokonania tej rekonstrukcji. Nie wiedział początkowo co ma począć dalej, jak
wycofać się z tego przedsięwzięcia. Rozumował on następująco: ludzki umysł może być tylko rezultatem przy-
padku, albo inteligentnego planowania. Zestawiając te dwie możliwości miał tylko jedną odpowiedź. Uwierzył w
Boga objawionego w Jezusie Chrystusie, ponieważ w swych usiłowaniach rekonstrukcji tego co On stworzył
nie mógł przewyższyć Jego intelektu.
Dr Borys Botsenko, wybitny fizyk i matematyk rosyjski, uczestnicząc w konferencji naukowej w Edmon-
ton, w swoim hotelu wieczorami czytał Biblię. Czytając ją przyjął Jezusa Chrystusa i narodził się na nowo.
Obecnie pracuje w ośrodku naukowym uniwersytetu w Toronto.
Atakowanie woli
Grzech atakuje również inną stronę naszej istoty — wolę. Jezus powiedział: „Każdy, kto grzeszy, jest
niewolnikiem grzechu" (Jan 8,34). Nawet w krajach cieszących się wolnością polityczną miliony ludzi żyje pod
tyranią dumy, zawiści czy przesądów. Inni znowu są niewolnikami alkoholizmu czy narkotyków. Są oni ofiarami
skłonności czy pragnień, których nienawidzą, ale nie potrafią uwolnić się z ich szponów. Chcą być wolnymi, a
tej upragnionej wolności poszukują nieraz wśród ludzi, którzy oferują im raczej jej namiastki. Chrystus powie-
dział: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi" (Jan 8,32). Chrystus jest prawdą.
Znam wielu ludzi, którzy uwolnili się z niewoli swoich nałogów i przyzwyczajeń. 9 maja 1972 roku w ma-
łym kościółku niedaleko Nashville, Tennessee, po apelu ewangelizacyjnym człowiek o nazwisku Johnny Cash
wyszedł do przodu i ukląkł do modlitwy. Johnny Cash powiada, że tego dnia oddał swoje życie Jezusowi Chry-
stusowi. Oto człowiek, którego życie obracało się między narkotykami i więzieniem, a który później stał się po-
pularnym wykonawcą muzyki ludowej.
W swoich zbiorach posiadam fajkę do palenia haszyszu, która przypomina mi człowieka zniewolonego
przez narkotyki. Powikłał on zarówno swoje życie jak i życie dziewczyny, którą kochał. Będąc w stanie krańco-
wego załamania zaparkował swój samochód na odludnym miejscu, a następnie przeciął sobie żyły w nadgarst-
kach. Chyba nie zrobił tego dokładnie, ponieważ krew sączyła się bardzo powoli i śmierć nie następowała dość
szybko. Pragnąc przyśpieszyć jej nadejście, wybiegł z auta, przykrył się kocem i przy włączonym silniku zaczął
wdychać spaliny z rury wydechowej.
Później opowiadał, że będąc u kresu świadomości prosił Boga o przebaczenie mu tego postępku. Na-
gle nawiedziło go bowiem straszne przekonanie, że to co robi nie podoba się Bogu. Osłabiony, z krwawiącymi
rękami i wyczerpanym do ostateczności umysłem przyjechał do domu kaznodziei, który umieścił go w szpitalu.
Po wyzdrowieniu kaznodzieja wyjaśnił mu, że jedynie Chrystus może przebaczyć nasze grzechy, uwolnić od
brzmienia winy i dać radość życia.
Ten młody człowiek później ożenił się szczęśliwie i obecnie ma dobry wpływ na życie innych ludzi.
Nienawiść jest tyranią, która upokarza wolę człowieka i czyni go niewolnikiem grzechu. Kilka lat temu
Dr William P. Wilson, profesor psychiatrii na Duke University Medical Center, systematycznie pożyczał od swo-
ich pacjentów Biblię do czytania. Jego życie i praca w tym zakładzie zostały całkowicie zmienione przez moc
Jezusa Chrystusa i obecnie w swojej praktyce lekarskiej stosuje on ewangeliczne metody. W swoim biurze po-
siada kilka egzemplarzy Biblii, które pożycza swoim pacjentom do czytania. Dr Wilson powiada: „Jedną z naj-
częstszych przyczyn choroby umysłu jest poczucie winy. Uczucie wstydu, nieprzydatności własnej, niepowo-
dzenia w życiu, są źródłem poczucia winy. Odpowiedzią na to jest łaska i nowe narodzenie. Nowe narodzenie
prowadzi do przebaczenia grzechu".
Dla niektórych ludzi przebaczenie jest rzeczą wprost niewiarygodną. Dr Warren Wiersbe z Chicago na-
zywa przebaczenie „największym cudem w Biblii".
Posiadam list od młodego człowieka, w którym pisze on: „Z powodu nałogu narkomanii w 1971 roku zo-
stałem usunięty z Północno-zachodniego Uniwersytetu. W czasie krucjaty ewangelizacyjnej w Chicago wysze-
dłem do przodu prosząc Pana, aby mnie zbawił, chociaż nie poczuwałem się do niczego złego w swoim życiu.
Prosiłem Go także o przebaczenie moich grzechów (podchodziłem do tej sprawy teoretycznie, nie odczuwałem
bowiem ich istnienia) i objawienie mi siebie w jakiś szczególny sposób.
29
Spodziewałem się zobaczyć niebo otwarte lub uderzenie pioruna, oczekiwałem, że Bóg natychmiast
wpłynie na stan mego umysłu i użyje go dla swojej chwały. Jednak tak się nie stało. Czułem się nieco zawie-
dziony i całe to „przedsięwzięcie" z Bogiem zacząłem uważać za wielką pomyłkę. W tej samej chwili zbliżył się
do mnie mężczyzna w średnim wieku, w ręku trzymał otwartą Biblię, miał krótko obcięte włosy. Uśmiechając
się do mnie przyjaźnie podał mu rękę, mówiąc: „Niech cię Bóg błogosławi, młody człowieku". Kto by pomyślał!
Ten wypucowany elegant podaje mi rękę — mnie, brudnemu hippisowi. Miłość Boża okazana mi przez tego
człowieka przekonała mnie, że Jezus kocha mnie bez względu na mój ubiór czy zachowanie. Ten prosty akt
poruszył mnie i nagle uświadomiłem sobie jak proste i dostępne jest zbawienie Boże. Nie zamierzał On prze-
prowadzać mnie przez jakąś przemianę umysłową — po prostu chciał, abym przyjął Jego Syna, co też uczyni-
łem!".
Gdy zawodzi sumienie
Grzech nie tylko opanowuje umysł i wolę, ale również sumienie. Nieraz trudno jest stwierdzić działanie
grzechu. Jest to podobne do mówienia nieprawdy: za pierwszym razem czujemy się nieswojo, ale później su-
mienie już nam w tym nie przeszkadza i oczywiste kłamstwo przyjmuje się za prawdę. Stopniowo zanika od-
czuwanie różnicy między prawdą a kłamstwem.
Pewnego dnia Joe Medina, o którym mówiłem już na początku tego rozdziału, zatelefonował do nas z
miasta, mówiąc do mojej żony: „Ruth, nie jestem pijany, ale chciałbym ci coś powiedzieć".
Ruth zapytała go, co w tej chwili robi w budce telefonicznej. Powiedział, że krąży po mieście z kolegą,
który miał przy sobie ćwiartkę wódki. Kolega ten nie ma prawa jazdy, nie może więc prowadzić auta, a tym bar-
dziej po pijanemu. Tak więc Joe z właściwą sobie „logiką" tłumaczył: „Ruth, wypicie tej flaszki za niego uważa-
łem za swój chrześcijański obowiązek".
Zawsze podziwiam cierpliwość mojej żony. Powiedziała mu: „Joe, wypiłeś tę wódkę tylko dlatego, że
chciałeś ją wypić".
Nastała chwila milczenia. Potem żona usłyszała: „Ruth, masz zupełną rację".
Joe nauczył się zło nazywać „dobrem". Wiedział jak kłamać, oszukiwać i wykręcać się z każdej sytuacji.
Lecz dzięki łasce Bożej powoli następuje zmiana na lepsze.
O skutkach braku rozeznania między dobrem a złem często mówi się w Piśmie świętym. Gdy Dawid
spojrzał na Betszebę, łańcuch wydarzeń prowadził od cudzołóstwa do podstępnego morderstwa. Wprawdzie
grzechy te zostały mu przebaczone, ale musiał ponieść ich konsekwencje. Zbierał gorzkie żniwo tego faktu, a
jego panowanie przysłoniły chmury ciągłych niepokojów.
Na tle naszego chwiejnego i nieco przyćmionego sumienia szczególnie uwydatnia się nadzwyczaj wiel-
ka cierpliwość Boża. Biblia powiada: „Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że
zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy
przyszli do upamiętania" (2Piotra 3,9).
Niezależnie od swojej cierpliwości, Bóg również jest sprawiedliwy. Bóg przemawia do człowieka nawet
wtedy, gdy zatwardza on swoje serce. W 1Mojż. 6,3 mówi się: „Nie będzie przebywał duch mój w człowieku na
zawsze". Gdy człowiek już nie potrafi pokutować, wtedy jest to „grzech na śmierć" (1Jana 5,16). Odnosi się to
również do bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu, co jest ostatecznym odrzuceniem Bożego planu zba-
wienia, o czym mówi się w Liście do Hebrajczyków 6,4-6: „Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych — którzy
raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, i zakosztowali
Słowa Bożego, że jest dobre, oraz cudownych mocy wieku przyszłego — gdy odpadli, powtórnie odnowić i
przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko".
Jeśli człowiek nie kieruje się sumieniem, wszelkimi sposobami stara się usprawiedliwić swoje po-
stępowanie. Zwala z siebie winę na swoją rodzinę, na współpracowników, na swoje złe przyzwyczajenie i
wszystko inne. Ukrywa przed władzami finansowymi wysokość swoich dochodów, ponieważ jego zdaniem,
prawo nie jest sprawiedliwe. Oszukuje swoją żonę (albo żona zdradza męża), ponieważ jest chłodna lub nie-
roztropna. Dobro i zło splatają się ze sobą i życie opanowuje szarzyzna.
W ostatnich czasach kolumny i posągi Akropolu w Atenach uległy bardzo wielkiej erozji. Zniszczenia
tych bezcennych zabytków starożytnej sztuki nie dokonał czas ani warunki atmosferyczne, lecz zanieczyszcze-
nie środowiska przez współczesne społeczeństwo. Podobnie, nie burze życia, lecz podstępne, stopniowe za-
nieczyszczenie grzechem prowadzi nas do ostatecznej ruiny życia duchowego.
Choroba na śmierć
Zbrodnia domaga się kary, a grzech powoduje nieodwracalne skutki. Tematu tego nie możemy zignoro-
wać, gdyż jest on nieunikniony. Każdy z nas nie tylko cierpi w tym życiu z powodu grzechu, ale musi też stanąć
przed przyszłym sądem, „albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rzym. 6,23).
30
Po pierwsze, istnieje śmierć fizyczna. Biblia powiada: „Postanowione jest ludziom raz umrzeć" (Hebr. 9,
27). Przy sposobności trzeba zauważyć, że tekst ten całkowicie wyklucza możliwość reinkarnacji.
Śmierć jest faktem nieuniknionym i nie dającym się przewidzieć co do czasu. Dla każdego z nas nasta-
nie moment, gdy fizycznie przestaniemy być istotami ziemskimi. Gdyby B6g nie postawił nas przed sądem fi-
zycznej śmierci, wkrótce nasza ziemia nie wystarczałaby na zamieszkanie, ponieważ ludzie na wieki żyliby w
swoich grzechach.
Ponieważ życie jest krótkie, Biblia przypomina nam o konieczności przygotowania się na spotkanie z
naszym Bogiem (Amos 4,14). W swoim życiu widziałem wielu ludzi, którzy dobrze przygotowali się na spotka-
nie z Bogiem. Między nimi a ludźmi stale żyjącymi bez Boga istnieje bardzo wielka różnica.
Nigdy nie zapomnę lata 1973 roku. W tym roku odszedł do Pana największy chrześcijanin, jakiego kie-
dykolwiek poznałem. Był nim mój teść, Dr L. Nelson Bell. Jako chirurg służył on Chrystusowi w Chinach. W
1972 roku został wybrany przewodniczącym Prezbiteriańskiego Kościoła w Stanach Zjednoczonych. W dzień
przed śmiercią przemawiał do wielkiego audytorium w Montreat na Światowej Konferencji Misyjnej.
Swoje wystąpienie tak zakończył: „Zanim będę się modlił, pragnę jeszcze dodać kilka słów. Po wy-
słuchaniu tego śpiewu chyba nikt już nie wątpi, że nasz Prezbiteriański Kościół budzi się do życia. W zgroma-
dzeniu tym są dwie grupy ludzi. Do jednej z nich należą ci, którzy wiedzą o swoim zbawieniu i dlatego kochają
Pana Jezusa Chrystusa, zaś drugą stanowią ci, którzy może jeszcze nie poznali Chrystusa. Mam cichą nadzie-
ję, że zanim wyjdziecie z tego miejsca wszyscy poznacie Go jako swego osobistego Pana i Zbawiciela. Pan
powiedział: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z
nim wieczerzał, a on ze mną".
To były ostatnie słowa jakie Dr Bell wypowiedział publicznie. Tego wieczora poszedł spać, a przebudził
się już w obecności swego Pana. Jego życie zamknęło się, jak koło. „Przez całą drogę Pan mnie wiedzie" — to
jego ulubiona pieśń. Z jakąż otuchą patrzyłem tego dnia na jego spokojną twarz.
Człowiek ten był przygotowany na spotkanie z Bogiem.
Przypominam sobie ostatnie słowa wypowiedziane przez Pearl Goode, która przez wiele lat wspierała
nas swoimi modlitwami, nieraz dzień i noc modląc się o błogosławieństwo dla naszych ewangelizacja. Żyła ona
w tak bliskiej społeczności z Bogiem, że gdy nadszedł czas odejścia, usiadła na swoim łóżku i powiedziała: „A
więc On jest tu. To jest Jezus!" Była przygotowana na spotkanie z Bogiem.
Latem 1976 roku Colorado nawiedziła wielka powódź, której ofiarą padło wiele osób. Wśród ofiar były
młode wierzące dziewczęta, przebywające w górach na urlopie wypoczynkowym. Ludzie, którzy później na te-
renach nawiedzonych katastrofą poszukiwali martwych ciał, twierdzili, że w większości wypadków na twarzach
ofiar odczytywali zastygły wyraz przerażenia. Natomiast twarze wspomnianych dziewcząt wyrażały pokój. Były
one przygotowane na spotkanie z Bogiem.
Życie jest krótkie. Biblia przypomina nam, abyśmy w każdej chwili byli gotowi na spotkanie z Bogiem.
Nikt z nas nie wie kiedy przebudzi się do nowego dnia, który nas oczekuje. „Gdy jednak jego dni są ustalone, a
liczba jego miesięcy postanowiona u Ciebie, gdy Ty wyznaczyłeś mu kres, którego nie może przekroczyć"
(Hiob 14,5).
Drugim wymiarem śmierci jest śmierć duchowa. Miliony ludzi na tej ziemi żyje fizycznie, ale duchowo są
martwi. Gdy swoje oczy i uszy skierujemy na wołania innych, wtedy usłyszymy głos tych, którzy są puści i zgu-
bieni. Są oni oderwani od źródła
życia, i tak jak lampa nie podłączona do instalacji elektrycznej, są ciemni i martwi. Lampa może być
bardzo kosztowna, może posiadać wspaniały abażur, ale odłączona od źródła energii nie wydaje światła. Je-
zus powiedział: „Ja jestem życiem".
Gazety na całym świecie donosiły o samobójstwie Freddie Prinze. W wieku dwudziestu dwóch lat był
on już jednym z najwybitniejszych aktorów teatralnych. Stał się ulubieńcern telewidzów, grał czołową rolę w
przedstawieniu w czasie uroczystości inauguracyjnych nowego prezydenta w Waszyngtonie. Jednak życie
tego utalentowanego artysty nie układało się najlepiej. Jego bliski przyjaciel, Dawid Brenner, tak mówił dla ty-
godnika Time: „W życiu Freddie nie było okresu przejściowego. Było ono eksplozją. To tak jak gdyby ktoś w
wieku 19 lat wyszedł z kolejki podziemnej, a już następnego dnia wsiadał do Rolls Royce". Producent James
Komack, też bliski przyjaciel zmarłego, powiedział: „Freddie nie widział niczego, co by go zadowoliło. Ciągle
pytał mnie: „Czy to jest to? Czy o to właśnie chodziło?". Komack dodał jeszcze: „Choć nie zawsze to wypo-
wiadał, swoje przygnębienie wyrażał w postaci pytań: Do czego ja pasuję? Gdzie jest moje szczęście? Powie-
działem mu: Ależ, Freddie, twoje szczęście jest tutaj. Jesteś nieprześcignioną gwiazdą. Odpowiadał mi: Nie.
To nie jest szczęście ani dla mnie, ani dla kogokolwiek innego". Przy końcu tego wywiadu tygodnik Time dodał
następujący komentarz: „Jeden z najbardziej typowych przykładów ucieczki od rzeczywistości przekonuje nas,
że tego rodzaju ucieczka niczego nie naprawi".
Fizycznie możemy żyć, ale duchowo być umarłymi jak ta niewiasta, która „już za życia umarła" (1Tym.
5,6).
Trzecim wymiarem śmierci jest śmierć wieczna. Niektórzy na pewno nie chcieliby rozmawiać na ten te-
31
mat. Tak wiele słyszymy o „piekle na ziemi", ale istnieje bardziej rzeczywiste i jeszcze pewniejsze piekło, któ-
rym jest wieczna śmierć. Jezus często mówił o piekle. Pismo święte powiada, że w piekle sami będziemy od-
powiadać za swoje własne przewinienia. W piekle nie ma społeczności, z wyjątkiem społeczności z ciemno-
ścią. Niektórzy powiadają: „Gdyby mój ojciec (lub ktoś inny, bardzo mi drogi) znalazł się w piekle, ja też pra-
gnąłbym tam być!" Jakże wielkie złudzenie! Piekło jest miejscem największej samotności.
Jezus ostrzegał ludzi: „I odejdą ci na kaźń wieczną" (Mat. 25,46). Powiedział również: „Syn Człowieczy
pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy popełniają nieprawość, i
wrzucą ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mat. 13,41-42).
Nigdy nie istnieje większa potrzeba mówienia o wieczności niż wtedy, gdy zbliża się fizyczna śmierć.
Mój przyjaciel opowiadał mi, jak to w dzień po śmierci jego syna w wypadku samolotowym, gdy w ich domu
było pełno ludzi, raptem zaczął dymić piec. Wezwano odpowiedniego człowieka, by naprawił uszkodzenie. Po
obejrzeniu grzejnika powiedział on do gospodyni domu: „Proszę pani, gdyby państwo nie powiadomili mnie o
tym w porę, nastąpiłaby eksplozja tego pieca". Pogrążona w żałobie żona mego przyjaciela spojrzała mówiące-
mu prosto w oczy. „W tej chwili ważna jest tylko jedna rzecz" — powiedziała. — „A gdyby tak piec ten eksplo-
dował w czasie naprawiania, to czy jest pan pewien, gdzie spędziłby swoją wieczność?".
Przed opuszczeniem domu człowiek ten dowiedział się jak upewnić się o swoim wiecznym prze-
znaczeniu.
Dwie twarze człowieka
Człowiek ma dwie twarze. Jedna z nich mówi o jego pomysłowości, zdolności do tworzenia, oka-
zywania uprzejmości, poszanowania prawdy. Druga zaś mówi o wykorzystaniu tych wartości w złej intencji.
Wszystko to człowiek może czynić w celu zaspokojenia swoich osobistych pragnień. Widzimy jak cieszy się on
zachodem słońca, a jednocześnie podejmuje działania, których skutkiem jest skażenie atmosfery i przyćmienie
tego słońca. Jego dążenie do prawdy często przeradza się w niezdrową rywalizację, której celem jest połącze-
nie wyników badań ze swoim nazwiskiem.
W człowieku tkwią elementy dostojeństwa i poniżenia.
Każdy obserwator natury ludzkiej widzi potrzebę jej duchowego odrodzenia. Człowiek jest upadłym,
zgubionym i wyobcowanym od Boga stworzeniem. Wszystkie wysiłki, od początku zmierzające do uratowania
człowieka od zguby, sprowadzały się do jednego z dwóch następujących sposobów.
Plan A i plan B
Przypominacie sobie Kaina i Abla? Ci synowie Adama i Ewy reprezentują plan zbawienia A i plan B.
Kain poszedł swoją własną drogą, zapoczątkowując plan zbawienia A; zaś Abel okazał posłuszeństwo i po-
szedł Bożą drogą, zapoczątkowując plan zbawienia B.
Kain był samowystarczalnym materialistą i religijnym humanistą. Złożył on na ołtarzu owoce swoich
własnych wysiłków; jest on przedstawicielem wszystkich tych, którzy zbliżają się do Boga bez rozlania ofiarnej
krwi.
Droga Kaina prowadziła donikąd. Nikogo nie zaprowadziła ona do celu i dzisiaj nikomu nie dopomoże.
Tylko Bóg może postawić właściwą diagnozę i zastosować odpowiedni środek na nasze niedomaganie. Za
najlepszy środek naszego odkupienia Bóg wybrał krew. Apostoł Jan powiada, że Jezus Chrystus „wyzwolił nas
z grzechów naszych przez krew swoją" (Obj. 1,5).
Gdy Jezus Chrystus, doskonały Bóg i doskonały człowiek, przelał swoją krew na krzyżu Golgoty, złożył
On swoje czyste i święte życie jako wiecznie aktualną ofiarę za grzech człowieka. Raz na zawsze Bóg przygo-
tował doskonały środek na uleczenie człowieka z grzechu. Bez krwi Chrystusa choroby tej nie da się uleczyć.
Każdy z nas stoi przed wyborem jednej z tych dwóch dróg — drogi ludzkiej lub drogi Bożej. Którą wy-
bierzesz?
II. Boża odpowiedź
7. Człowiek, który jest Bogiem
Rozdział ten piszę akurat po świętach Narodzenia Pańskiego. Każdego dnia wciąż nadchodzą jeszcze
kartki świąteczne. Na wielu z nich widnieje postać Jezusa, na jednych jako małego niemowlęcia leżącego w
prymitywnym żłobku, a na innych jako pasterza otoczonego dziećmi. Świat prześciga się w domysłach na te-
mat zewnętrznego wyglądu postaci Jezusa. Zaczynając od wspaniałych katedr w Europie, a kończąc na pro-
stych salach szkoły niedzielnej w Stanach Zjednoczonych, wszędzie oglądamy różne obrazy przedstawiające
32
Jezusa. Kilka dni przed świętami Narodzenia Pańskiego byłem w Afryce. Widziałem tam ilustrację przedsta-
wiającą Jezusa w postaci czarnoskórego niemowlęcia. Na Bliskim Wschodzie postać Jezusa jest podobna do
wyglądu przeciętnego człowieka tego regionu.
Kim jest Jezus Chrystus w pojęciu świata? Niektórzy przedstawiają Go jako człowieka o bladej cerze,
niebieskich oczach i aureolą nad głową. W Ameryce dosyć popularny jest Jezus jako przystojny, silny, męski
typ. Jezus był człowiekiem Bliskiego Wschodu, na pewno miał śniadą cerę — choć dokładnie nie znamy Jego
wyglądu zewnętrznego. Może to i dobrze, że tak się stało, ponieważ obecnie należy On do całego świata!
Bez względu na to jakim Go sobie wyobrażamy, najwyraźniejszy portret Jezusa Chrystusa znajdujemy
w Biblii. Jest to obraz człowieka, który jest Bogiem. Bóstwo Jezusa Chrystusa jest ośrodkiem naszej wiary.
Jest to fundament chrześcijaństwa. Skoro najskuteczniejszym sposobem na zburzenie budynku jest osłabienie
czy podkopanie jego fundamentu, ludzie zawsze starali się obalić, lekceważyć lub wyśmiewać się z bóstwa
Chrystusa. Jednak nasza nadzieja odkupienia od grzechu zależy wyłącznie od bóstwa Chrystusa.
Jezus: wyjątkowy pod każdym względem
Jezus na pewno żył na tej ziemi. Był On zarówno człowiekiem historii jak i człowiekiem wszystkich cza-
sów. Tacyt, chyba największy z rzymskich historyków, urodzony w pierwszym wieku nowej ery, mówi o Jezu-
sie. Józef Flawiusz, historyk żydowski, urodzony w 37 roku n.e. opowiada o ukrzyżowaniu Jezusa. W ostatnim
wydaniu Encyklopedia Brytannica opisowi postaci Jezusa poświęca się 20 000 słów. O wiele mniej miejsca
zajmują tam opisy takich postaci jak Arystoteles, Cyceron, Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Budda, Konfu-
cjusz, Mahomet czy Napoleon Bonaparte.
Rousseau powiedział: „Większym cudem byłoby wynalezienie takiego życia, jakie prowadził Chrystus".
Terenem życia Jezusa, nauczania oraz śmierci był mały obszar Bliskiego Wschodu. Jest to potwier-
dzony fakt historyczny.
Jego intelekt
Wiele postaci historycznych otaczamy szacunkiem i podziwem ze względu na ich intelekt lub osiągnię-
cia naukowe, ale żadna z nich nie odznaczała się taką bystrością umysłu jak Jezus. W każdej sytuacji, czy to
będąc zmęczony długą wędrówką, czy otoczony nieprzyjaźnie ustosunkowanymi do siebie ludźmi, był w stanie
przeciwstawić się największym umysłom swoich czasów.
Trzy lata prowadził intelektualną walkę z przywódcami religijnymi swego narodu. Ludzie ci często zada-
wali Mu bardzo kłopotliwe pytania. Pewnego razu, gdy nauczał w świątyni, arcykapłani i starsi ludu zaatakowali
Go, pytając: „Jaką mocą to czynisz i kto ci dał tę moc?" (Mat. 21,23).
Byli to ludzie sprawujący kontrolę nad całym nauczaniem religijnym, a oto Jezus, cieśla z Nazaretu, nie
będący ich uczniem, wkroczył na ich terytorium. Czy wyobrażamy co by się stało, gdyby w naszym seminarium
nagle woźny wszedł za stół i zaczął uczyć studentów?
Na zadane sobie pytanie Jezus odpowiedział pytaniem skierowanym do przywódców religijnych: „Zapy-
tam i Ja was o jedną rzecz; jeśli mi na nią odpowiecie, i Ja wam powiem, jaką mocą to czynię: Skąd był
chrzest Jana? Z nieba czy z ludzi?".
Jan Chrzciciel też nie był przez nich ordynowany; zachęcał on swoich naśladowców do posłuszeństwa
Jezusowi. Przywódcy religijni poczuli się zakłopotani. Wiedzieli oni, że gdy powiedzą: „z nieba", Jezus zapyta
ich: „Czemu więc nie uwierzyliście mu?" Jeżeli zaś powiedzą: „od ludzi", lud zwróci się przeciwko nim, ponie-
waż uważał Jana za proroka. Dlatego po prostu powiedzieli: „Nie wiemy".
Jezus odpowiedział: „To i Ja wam nie powiem, jaką mocą to czynię" (Mat. 21,27).
Zręczność umysłu Jezusa jest przedmiotem podziwu wszystkich uczonych tego świata.
Jego szczerość
Bez względu na konsekwencje Jezus zawsze był bardzo otwarty i szczery. Przywódcy religijni Jego
czasów skrupulatnie przestrzegali pewnych nakazów odnośnie oczyszczania naczyń kuchennych, z których ja-
dali każdego dnia. Wykorzystując tę praktykę jako przykład, Jezus powiedział: „Biada wam, uczeni w Piśmie i
faryzeusze, obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożą-
dliwości. Ślepy faryzeuszu! Oczyść wpierw wnętrze kielicha, aby i to, co jest zewnątrz niego, stało się czyste"
(Mat. 23,25-26).
Zarzut ten jest aktualny i dzisiaj. Prawdziwa wiara w Boga jest sprawą wewnętrzną i wiąże się raczej z
osobistą postawą niż z rygorystycznym przestrzeganiem zakazów i rytuałów. Większość z nas nie odważyłaby
się na taką szczerość wobec przełożonych swego Kościoła. Jezus jednak był człowiekiem szczerym, odważ-
nym i uczciwym w każdej sytuacji.
33
Jego otwartość
Jezus potrafił rozumieć wszystkich ludzi bez względu na ich pozycję społeczną. Pewnego razu zasiadł
do stołu z wybitnym przywódcą religijnym imieniem Szymon. W czasie spożywania posiłku do domu tego we-
szła niewiasta upadła moralnie, która zaczęła umywać stopy Jezusa łzami i ocierać je swoimi włosami. Przy-
wódca religijny był wstrząśnięty tym wydarzeniem i zaczął z powątpiewaniem spoglądać na Jezusa. Myślał bo-
wiem: „Gdyby człowiek ten był prorokiem, na pewno wiedziałby kim jest ta niewiasta, która się Go dotyka...".
Jezus odczytując jego myśli opowiedział mu następujące wydarzenie: „Pewien wierzyciel miał dwóch
dłużników. Jeden był dłużny pięćset denarów (denar był zapłatą za dzień pracy), a drugi pięćdziesiąt. A gdy oni
nie mieli z czego oddać, obydwom darował. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?".
Możliwe, że Szymon zastanawiał się, dlaczego Jezus mu to opowiada. Chyba wzruszył ramionami, od-
powiadając: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował".
Jezus powiedział, że była to dobra odpowiedź. Wtedy przypomniał Szymonowi, że wchodząc do tego
domu, nie został powitany ze wszystkimi honorami i dobrym zwyczajem. „Nie dałeś wody do nóg moich; ona
zaś łzami skropiła nogi moje i włosami swoimi wytarła. Nie pocałowałeś mnie; a ona odkąd wszedłem, nie
przestała całować nóg moich".
Następnie Jezus zwrócił się do niewiasty zapewniając ją, że jej grzechy zostały przebaczone.
Inni uczestnicy tego przyjęcia byli niezmiernie tym zdumieni. Powiadali oni: „Któż to jest ten, który na-
wet grzechy odpuszcza?" (Łuk. 7).
Jezus często zasiadał do stołu z elitą społeczną, a jednocześnie bronił wyrzutków społeczeństwa.
Jego przebaczający duch
Przeciwnicy Jezusa byli silni i uparci. Wyśmiewali się z Niego, knuli przeciwko Niemu spisek, a następ-
nie tak pokierowali tłumem, by ostatecznie skazać Go na śmierć przez ukrzyżowanie.
Gdy wisiał na krzyżu, krwawiąc i cierpiąc z bólu i upału słonecznego, wielu kpiło z Niego, powiadając:
„Ratuj siebie samego i zstąp z krzyża" (Mar. 15,30).
W tak niezwykłej sytuacji postawa Jezusa przechodzi nasze wyobrażenie. Zwracając się do Boga Ojca
powiedział: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łuk. 23,34).
Kto z nas, będąc w tak okropnej sytuacji, byłby w stanie zdobyć się na przebaczenie swoim prześla-
dowcom?
Jego moralny autorytet
Obrazy, przedstawiające Jezusa jako człowieka niczym nie wyróżniającego się, nie pasują do opo-
wiadania o Jego sile i moralnym autorytecie. Przy końcu Jego ziemskiego życia przywódcy religijni wraz z poli-
tycznymi postanowili przerwać Jego działalność, posyłając oddział żołnierzy, którzy mieli Go aresztować. Ci
dzielni wojownicy, zbliżając się do Jezusa, musieli się jednak zatrzymać, aby Go wysłuchać. Następnie wrócili
do swoich przełożonych bez Niego.
— Dlaczego nie przyprowadziliście Go? — zapytano ich.
Dowódcy oddziału z uczuciem lęku powiedzieli: „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten
człowiek mówi" (Jan 7,45-46). Przeżywali oni to, o czym tłumy ludzi wiedziały już wcześniej. „Zdumiewały się
tłumy nad nauką jego — pisze Mateusz — albowiem uczył je jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie"
(Mat. 7,28-29).
Jezus Chrystus tak żył jak nauczał. I dzisiaj znamy wielu ludzi szlachetnych, szczerych, otwartych, prze-
mawiających autorytatywnie. Ale tylko w Jezusie znajdujemy takie cechy ludzkie, jakich oczekiwalibyśmy od
Boga po Jego wcieleniu.
Bóstwo Jezusa jest w pełni poparte Jego charakterem. Jest On wyjątkową postacią w historii.
Więcej niż tylko człowiek
Gdyby Jezus Chrystus był tylko człowiekiem, nie mógłby On dać z siebie więcej aniżeli którakolwiek z
wielkich postaci historii. Wyjątkowość Chrystusa polega na tym, że w Jego ziemskim życiu ujawniły się charak-
terystyczne cechy boskości.
Czym są te cechy lub atrybuty? Jeden ze znawców Biblii podaje ich prostą definicję: „Atrybuty Boże są
wyróżniającymi cechami natury Bożej, których nie da się oddzielić od pojęcia boskości i które są podstawą
Jego manifestacji wobec swego stworzenia".
Jezus Chrystus był największą tego rodzaju manifestacją, objawieniem. „Bóg w Chrystusie świat ze
sobą pojednał" (2Kor. 5,19).
34
Jezus nie był zwyczajnym człowiekiem. Kilkaset lat przed Jego narodzeniem prorok Izajasz powiedział:
„Oto panna pocznie i porodzi syna" (Izaj. 7,14). O żadnym innym człowieku w historii nie można powiedzieć, że
jego matka była panną (dziewicą). Pismo święte mówi, że nie miał On ziemskiego ojca; gdyby go miał, odzie-
dziczyłby grzechy i słabości wszystkich ludzi, ponieważ „co się narodziło z ciała, ciałem jest" (Jan 3,6). Skoro
nie jest On poczęty w naturalny sposób, lecz przez Ducha Świętego, jest On człowiekiem pochodzącym wy-
łącznie z ręki Bożej. Może On bez wahania postawić pytanie: „Któż z was może mi dowieść grzechu?" (Jan
8,46). Od czasów Adama był On jedynym człowiekiem, który mógł powiedzieć o sobie: „jestem czysty".
Wszyscy w głębi serca musimy przyznać, że nikt z nas nie może pojąć tajemnicy wcielenia. Objawienie
Boga w ciele Paweł nazywa tajemnicą (1Tym. 3,16).
O Człowieku, który jest Bogiem, w innym swoim Liście Paweł tak pisze: „Takiego bądźcie względem
siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się za-
chłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny
ludziom" (Fil. 2,5-7).
Po pierwsze, Bóg jest święty. Jest to główna cecha charakterystyczna Jezusa Chrystusa, będąca
ośrodkiem całej nauki chrześcijańskiej. Czym jest świętość? Terminem tym określa się ludzi, miejsca, a cza-
sem i okoliczności. Jednak to znane wszystkim słowo często jest nadużywane, gdyż określa się nim domnie-
maną czystość moralną. Żadna istota ludzka nie była i nie będzie w stanie posiąść czystej świętości i moralnej
doskonałości.
Stary Testament określa Boga jako „świętego we wszystkich dziełach swoich" (Ps. 145,17), a prorok
Izajasz, w czasie swego widzenia Boga, oświadcza: „Święty, święty, święty jest Pan Zastępów" (Izaj. 6,3). W
Nowym Testamencie ten wyjątkowy atrybut należy do Jezusa Chrystusa, świętego dziecka, bezgrzesznego
człowieka. W ten sposób Jezus Chrystus posiada cechy, które należą wyłącznie do Boga.
Po drugie, Bóg jest sprawiedliwy. Strzegąc swojej świętości Bóg musi stosować sprawiedliwość. Skoro
grzech obraża Boga, zasada sprawiedliwości Bożej jest tak niezbędna w uporządkowanym wszechświecie jak
system prawny w życiu jakiegoś narodu. Jednak w odróżnieniu od ludzkich rządów, które wymierzają sprawie-
dliwość w sposób odpowiadający ich przywódcom, sprawiedliwość Boża jest czysta i bezinteresowna, przy jej
wymierzaniu nie popełnia się błędów.
Jezus Chrystus był sprawiedliwy. W czasie Jego ziemskiego życia cecha ta ujawniła się szczególnie
wtedy, gdy wypędzał ze świątyni handlarzy. Jest On również wierny i sprawiedliwy przy odpuszczaniu naszych
grzechów. Umierając za nasze grzechy umarł jako Sprawiedliwy za niesprawiedliwych.
Po trzecie, Bóg jest miłosierny. Cecha ta uwidoczniała się w całym życiu Jezusa Chrystusa. Gdy auto-
rytety religijne skazały cudzołożnicę na śmierć przez ukamienowanie, Jezus wziął ją w obronę, powiadając:
„Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". Jej oskarżyciele poczuli się zakłopotani. Okazu-
jąc miłosierdzie Boże, Jezus Chrystus nakazał jej, aby odeszła i więcej nie grzeszyła. Miłość, współczucie i mi-
łosierdzie stale towarzyszyły ziemskiej służbie Jezusa. W pierwszym swoim kazaniu, wygłoszonym w Nazare-
cie, Jezus zacytował słowa proroka Izajasza: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował
ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych
wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana" (Łuk. 4,18).
Po czwarte, Bóg jest miłością. Pierwszą pieśnią, jaką dzieci uczą się w szkole niedzielnej, jest pieśń o
miłości Bożej. Dziecko może rozumieć miłość Bożą, chociaż jej głębiny są tak nieograniczone, że nawet doro-
słemu trudno ją pojąć. Boża miłość jest stałym rezultatem Jego świętości, sprawiedliwości
i miłosierdzia.
Jako święty, Bóg nienawidzi grzechu i nie może mieć społeczności z grzechem. Odłączenie od Boga
jest skutkiem grzechu, ponieważ Biblia powiada, że dusza, która grzeszy, musi umrzeć. Ponieważ jednak Bóg
również jest miłosierny, pragnie On zbawić winnego grzesznika i dlatego przygotował środek zastępczy, który
zaspokaja wymagania Jego boskiej sprawiedliwości. Tym zastępczym środkiem jest Jezus Chrystus. Jest On
wyrażeniem miłości Bożej. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy,
kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jan 3,16).
Bóg i Jezus Chrystus są jednością
Po piąte, Jezus Chrystus posiada trzy wielkie cechy, które są wyłącznymi cechami Boga. Tak jak Bóg
Jezus jest wszechmocny, to znaczy posiada wszelką, całą moc. Słowo Wszechmocny określa się bardzo krót-
ko i jednoznacznie: jest nim Bóg.
Będąc na ziemi Jezus Chrystus dokonał wielu cudów. Wzbudzał ludzi z martwych, kilkoma bochenkami
chleba nakarmił tysiące ludzi, uzdrowił przewlekle chorego i nieuleczalnego kalekę. Czy wszystko to powinno
nas dziwić? Jezus powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi" (Mat. 28,18). Gdyby słowa te
wypowiedział przeciętny człowiek, byłoby to niezwykle odważne stwierdzenie. Tylko Bóg był w stanie tak po-
wiedzieć.
35
Jezus Chrystus był wszechwiedzący. Oznacza to, że zarówno wtedy jak i teraz znane Mu są wszystkie
rzeczy. Pismo święte powiada, że „Jezus przejrzawszy ich myśli" (Mat. 9,4), „od nikogo nie potrzebował świa-
dectwa o człowieku, sam bowiem wiedział, co było w człowieku" (Jan 2,25). W Nim „ukryte są wszystkie skarby
mądrości i poznania" (Kol. 2,3).
Czy znana jest nam w historii czy współcześnie jakaś osoba, która wiedziałaby o wszystkim? Czy sły-
szeliście o kimś, kto bezbłędnie odczytywałby myśli ludzkie? Tylko wszechmocny Bóg zna wszystko i Jego
Syn, Jezus Chrystus.
Chyba najtrudniejsze dla nas do zrozumienia jest pojęcie wszechobecności. W jaki sposób jedno-
cześnie Bóg może być w każdym miejscu? Jako ludzie jesteśmy ograniczeni czasem i przestrzenią. Jesteśmy
istotami fizycznymi, które w określonym czasie mogą być tylko na jednym miejscu. Często narzekamy: „Prze-
cież nie mogę być wszędzie naraz!" Bóg, podobnie jak Jezus Chrystus, jest ponad czasem i przestrzenią. Ist-
niał On zanim powstał czas. Jezus powiedział: „Pierwszej niż Abraham był, Jam jest" (Jan 8, 58). „On też jest
przed wszystkimi rzeczami" (Kol. 1,17).
Jezusa nie obowiązują prawa ziemskie. Powiedział On: „Gdziekolwiek dwaj albo trzej są zgromadzeni
w imieniu moim, tam ja jestem wśród nich". Może On być zarówno w zgromadzeniu wierzących na Nowej Gwi-
nei jak i na przyjęciu biznesmenów w Dallas. Może On być przy kolacji ubogiej rodziny jak i na królewskim ban-
kiecie. Jezus Chrystus jest wszechobecny.
Jezus Chrystus utrzymywał, że jest Bogiem. Powiedział On: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (Jan 10,30)
oraz „Kto mnie widzi, widzi tego, który mnie posłał" (Jan 12,45). Bardzo wyraźnie podkreślał to przemawiając
do przywódców religijnych swoich czasów. „Ja świadczę o sobie, a także Ojciec, który mnie posłał, świadczy o
mnie" (Jan 8,18). Przełożeni miejscowej synagogi zapytali Go: „Gdzie jest Ojciec twój? Jezus odpowiedział:
Nie znacie mnie ani Ojca mojego. Gdybyście mnie znali, znalibyście też Ojca mego" (Jan 8,19).
Chrystus mówił o sobie jako „posłanym od Boga", jako tym, który nie jest „z tego świata". Oświadczał
natomiast, że jest On „światłością świata", „drogą, prawdą i życiem" oraz „zmartwychwstaniem i życiem". Każ-
dego, który uwierzy w Niego jako Pana i Zbawiciela, obiecał obdarzyć życiem wiecznym.
Co uczynisz z Jezusem?
Jeżeli Jezus Chrystus nie był tym, za kogo się podawał, to można byłoby uważać Go za uwodziciela
czy maniaka. Nie możemy wybrać oceny pośredniej, powiadając, że był On „dobrym człowiekiem" lub jak dzi-
siaj to się mówi „supergwiazdą". Zresztą On sam nie zgadzał się z tego rodzaju pośrednią odpowiedzią. Musi-
my wyraźnie to sobie powiedzieć: albo był On kłamcą, albo równym Bogu Panem całego stworzenia.
W świetle dowodów z Pisma świętego i faktu zmartwychwstania, dochodzimy do jednego rozsądnego
wniosku: jest On Bogiem, godnym naszej czci i zaufania. Decydując się być chrześcijaninem, najpierw muszę
wyraźnie powiedzieć sobie kim jest Jezus Chrystus. Zaufanie Jemu czyni mnie człowiekiem wierzącym i obda-
rza prawdziwym życiem.
Powrót z pustyni
Słyszałem kiedyś o pewnym małżeństwie, które rozdzielił chaos drugiej wojny światowej. Pod nieobec-
ność męża, żona urodziła dziecko. Na stole postawiła dużą fotografię męża, aby z biegiem czasu mała córecz-
ka poznawała swego tatusia. Słowo „tatuś" dziecko łączyło z fotografią stojącą na stole. W końcu pewnego
dnia ojciec wrócił do domu z wojny. Oboje rodzice z niecierpliwością oczekiwali na spotkanie córki z ojcem. Ja-
kież było ich zdziwienie i rozczarowanie, gdy dziecko nie uwierzyło ich zapewnieniom. Natomiast pobiegło do
stołu i wskazując na stojącą tam fotografię, wołało: „To jest mój tatuś". Każdego dnia ojciec klękał przed łó-
żeczkiem starając się w bardzo prosty sposób wyjaśnić swemu dziecku, że jest jego tatusiem. Jednak za każ-
dym razem córeczka biegła do stołu i wskazując na fotografię powiadała: „To jest mój tatuś". Trwało to kilka
miesięcy, aż pewnego dnia coś się stało. Dziewczynka zbliżyła się do swego ojca i zaczęła uważnie przyglą-
dać się jego twarzy. Następnie poszła do stołu i również uważnie zaczęła przyglądać się fotografii. Rodzice
wstrzymali oddech. Gdy kilka razy przebiegła w jedną i drugą stronę, nagle jej twarzyczka rozjaśniła się uśmie-
chem i radośnie zawołała: „Obydwaj są tym samym tatusiem!".
C.S. Lewis tak opisywał to samo przeżycie: „Wyobraźcie sobie jak każdego dnia, gdy tylko nieco odry-
wałem się od pracy, czułem obecność tego, którego nie chciałem spotkać. I w końcu stało się to, czego się naj-
bardziej obawiałem. W 1929 roku zrezygnowałem ze swego sprzeciwu i przyznałem, że Bóg jest Bogiem, uklą-
kłem i modliłem się — chyba najbardziej zniechęcony i opieszały grzesznik w Anglii. Nie wiedziałem jeszcze
tego wspaniałego faktu, że Bóg może przyjąć mnie nawet na takich warunkach Syn marnotrawny wracał do
domu. Ale któż należycie może ocenić Miłość, która otwiera drzwi marnotrawnym, mimo wszystko rozglądają-
cym się za możliwością ucieczki? Słowa compelle intrare, przymuś ich do wejścia, „przymuszaj, by weszli"
(Łuk. 14,23), zostały niegdyś tak bardzo nadużyte wobec heretyków, że wzdrygamy się na ich dźwięk, jednak
36
zrozumiane właściwie ujawniają głębię boskiego miłosierdzia. Surowość Boga jest bardziej uprzejma od naszej
łagodności, a Jego przymus jest naszym wyzwoleniem".
Pewien profesor powiedział, że w ciągu czterdziestu lat pracy na uczelni nikt nie zapytał go, czy jest on
chrześcijaninem. W okresie studenckim czytał on niektóre książki na temat cudów Chrystusa i dlatego był
przekonany, że dobrze zna ten temat. Mimo mglistej wiary w Boga, nie wierzył on w boskie pochodzenie Jezu-
sa Chrystusa. O swoim późniejszym życiu tak opowiadał: „Po ukończeniu studiów zwykle ignorowałem ten te-
mat. Stąd prowadziła ścieżka na moją duchową pustynię. Swoje wewnętrzne pragnienia starałem się zaspoko-
ić czytaniem literatury naukowej. Wszystko to potwierdzało moje przekonania o nieprzejmowaniu się osobą
Chrystusa, który dla mnie był tylko jednym z proroków".
Ale oto pewnego dnia do „duchowej pustyni" profesora wszedł student, zapraszając go na wykład po-
święcony bóstwu Chrystusa. Później profesor ten powiedział: „Od dzieciństwa po raz pierwszy usłyszałem o
pozytywnym aspekcie bóstwa Chrystusa. Nie spodziewałem się, że moja niewiara w bóstwo Chrystusa ulegnie
zmianie. Wykładu słuchałem z pewnym sceptycyzmem, oczekując na rzeczowe dowody. Już w połowie tego
wykładu zostałem przekonany o bóstwie Chrystusa. Znikło gdzieś przekonanie o tym, że Jezus był jednym z
wielu zdolnych nauczycieli. Przewrót w moich przekonaniach dokonał się bardzo prosto".
Zgadzam się z tym profesorem. Jest to sprawa bardzo prosta. Jezus jest Bogiem. Nasze ziemskie życie
i wieczne przeznaczenie zależą od wiary w ten fakt.
8. Co wydarzyło się na Golgocie?
W sklepach jubilerskich od Piątej ulicy do lotniska w Rzymie wśród różnych wyrobów bardzo często wi-
działem krzyż. Na szatach liturgicznych symbol ten jest wyszyty na plecach lub na piersi. W kościołach krzyże
są z drzewa, betonu lub metalu. W ostatnim miesiącu roku okna niektórych biurowców rozjaśnione są światła-
mi w kształcie krzyża, widocznego na przestrzeni wielu kilometrów.
Co oznacza krzyż Jezusa? Gdybyśmy to pytanie zadali ludziom na ulicy, otrzymalibyśmy następujące
odpowiedzi: „Uważam, że jest to symbol chrześcijaństwa", „Jezus był męczennikiem przybitym do krzyża". Inni
mogą powiedzieć, że jest to mit lub przykład rzymskiej sprawiedliwości.
Na pytanie to starał się również odpowiedzieć poeta Thomas Victoria. Swoją odpowiedź starał się wło-
żyć w usta Jezusa. Poeta przedstawił Jezusa wiszącego na krzyżu i otoczonego ludźmi, którzy usiłowali Go
zabić.
Patrząc na nich Jezus powiada:
Ach, jak słodkie drzewo krzyża,
Jak przyjemne są gwoździe,
Dzięki którym mogę za was umrzeć.
To osobiste spojrzenie poety na krzyż było tak bliskie myśli Pawła, gdy mówił: „Rzadko się zdarza, że
ktoś umrze za sprawiedliwego; prędzej za dobrego gotów ktoś umrzeć. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku
nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł" (Rzym. 5,7-8).
Całą swoją służbę w wielkim ośrodku handlowym, jakim był Korynt, Paweł podsumował następująco:
„Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to tego ukrzy-
żowanego" (1Kor. 2,2).
Przeciętny mieszkaniec Koryntu na pytanie odnośnie krzyża może odpowiedziałby tak jak dzisiaj uczy-
niłby to człowiek na ulicy jakiegokolwiek miasta. Koryntianie żyli w mieście znanym ze swojej deprawacji mo-
ralnej. W takim mieście nie chcielibyśmy wychowywać swoich dzieci. Koryntianie byli ludźmi przemądrzałymi,
rozwiązłymi w dziedzinie seksualnej, ich zdaniem krzyż był istną głupotą, czymś śmiesznym i wprost idiotycz-
nym. Nawiązując do tego, Paweł powiedział: „Głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniej-
sza niż ludzie" (1Kor. 1,25).
W Koryncie zwiastowanie o krzyżu Chrystusa było zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla zaro-
zumiałych Greków. Filozofowie, wierząc w nieograniczone możliwości swoich umysłów, dążyli do odsłonięcia
tajemnic Bożych. Jednak Paweł twierdzi, że naturalny człowiek (to znaczy człowiek w którym nie zamieszkuje
Duch Boży) nie może zrozumieć rzeczy Bożych. Grzech tak zniekształcił nasze zrozumienie prawdy, że nie je-
steśmy w stanie jej pojąć.
Zanim przyjmiemy biblijną naukę o krzyżu, Duch Boży musi otworzyć nasze umysły. Pismo święte po-
wiada o zasłonie, która na skutek naszego oddzielenia od Boga przykrywa nasze umysły.
Dla człowieka postronnego krzyż może wydać się czymś bezsensownym. Tym zaś, którzy na sobie do-
świadczyli jego mocy, jest to jedyny środek na wszystkie niedomagania jednostki i świata.
Mimo to ewangelia o ukrzyżowanym Chrystusie wciąż jest ignorowana przez miliony ludzi. To ich miał
37
Paweł na myśli, powiadając: „Gdzie jest mądry? Gdzie uczony? Gdzie badacz wieku tego? Czyż Bóg nie obró-
cił w głupstwo mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mą-
drości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie" (1Kor. 1,20-21).
Czy poselstwo krzyża możemy nazwać głupstwem? Czy żyjemy tak przyzwoicie w swoich rodzinach i w
społeczeństwie, że możemy uważać się za mądrych? Czas już najwyższy, by odwrócić się od własnej zarozu-
miałości, przyznając, że największe umysły rozbiły się o mur praktycznego życia.
Przez poselstwo o krzyżu Bóg zmienia życie ludzi. On prawidłowo rozpoznaje naszą chorobę i oferuje
na nią właściwy lek. Nasze upadki pragnie On zastąpić swoją mądrością.
Codziennie korzystamy z wielu rzeczy, których działanie nie jest nam znane. Podchodząc do zlewu od-
kręcamy zawór wody, nigdy tnie zastanawiając się nad pochodzeniem strumienia wody czy sposobem jego
przepływania przez rury. A jeżeli chodzi o receptę lekarską? Nie potrafimy jej przeczytać ani przeanalizować.
Po prostu płacimy za lekarstwo ufając wiedzy lekarza i jego życzliwości.
W ten sam sposób nie jesteśmy w stanie pojąć wartości krzyża, ale możemy z niego korzystać, po-
nieważ Biblia autorytatywnie odpowiada na problem naszego grzechu.
Co wydarzyło się na krzyżu?
Krzyż jest ośrodkiem życia i działalności Jezusa Chrystusa. Niektórzy uważają, że Bóg nie zamierzał
poświecić Chrystusa na śmierć, ale w końcu musiał wyrazić na to zgodę. Pismo święte wyraźnie powiada, że
krzyż nie był czymś przypadkowym, gdyż Chrystus „według powziętego z góry Bożego postanowienia i planu
został wydany" (Dz. 2,23).
Bóg postanowił, by przy pomocy krzyża pokonać szatana, który chytrymi obietnicami w ogrodzie Eden
oddzielił człowieka od Boga i w jakiś tajemniczy sposób zaczął rządzić całą ludzkością. Przypuszczając atak
za atakiem szatan chciał zatrzymać usługiwanie Chrystusa, a gdy to się nie udało, w końcu postanowił pozba-
wić Go życia. Został jednak zatrzymany przez Boga i wpadł w swoje własne sidła. Nie przypuszczał bowiem,
że B6g tak miłuje świat, iż nie pożałuje własnego Syna, wydając Go w ręce mocy zła. Szatan przeliczył się. Nie
przewidział wielkiej miłości Bożej i Jego mądrego planu.
Przy krzyżu została złamana moc szatana. „Syn Boży na to się objawił, aby zniszczyć dzieła diabelskie"
(1Jana 3,8).
Jakże wielkie uderzenie otrzymał szatan! Chociaż wciąż pretenduje on do sprawowania rządów nad
ludźmi, to jednak zwycięstwo Chrystusa na krzyżu przesądziło o jego losie. „Aby przez śmierć zniszczyć tego,
który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła" (Hebr. 2,14). To, co wydawało się największą w historii klęską,
stało się największym triumfem. Przez krzyż Bóg nie tylko zwyciężył szatana, lecz również pojednał się z czło-
wiekiem. Chrystus wyzwolił niewolników szatana i pojednał ich ze sobą. Biblia tak opisuje ten wspaniały zamiar
Boży: „Ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej,
której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali" (1Kor.
2,7-8).
W krzyżu została objawiona odwieczna tajemnica. Jest to „tajemnica, przez długie wieki milczeniem po-
kryta, ale teraz objawiona" (Rzym. 16,25-26).
Jeżeli jeden człowiek mógł doprowadzić ludzkość do klęski, to dlaczego drugi człowiek nie mógłby od-
wrócić tej sytuacji? Biblia powiada: „Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy
zostaną ożywieni" (1Kor. 15,22).
Ile kosztował Boga krzyż?
Jako istoty ludzkie nie jesteśmy w stanie uświadomić sobie i zrozumieć ile kosztowało Bosa przy-
zwolenie na ukrzyżowanie swego Syna. Gdyby mógł On przebaczyć nasze grzechy w jakiś inny sposób, to na
pewno nie pozwoliłby Jezusowi umrzeć.
W ogrodzie Getsemane Jezus modlił się: „Ojcze mój, jeśli można, niech mnie ten kielich minie" (Mat.
26,39). Inaczej mówiąc prosił Ojca o znalezienie innego sposobu odkupienia ludzkości. Skoro innego sposobu
nie było, Jezus powiedział: „Nie jako Ja chcę, ale jako Ty" (Mat. 26,39).
W modlitwie tej Jezus nie bierze pod uwagę jedynie zwykłego faktu śmierci. Skoro Jego życie było wy-
jątkowe, to również wyjątkowa miała być Jego śmierć. Była ona wydarzeniem niepowtarzalnym w ludzkiej hi-
storii. Aby właściwie ocenić ten fakt, musimy wrócić do Bożego objawienia w Starym Testamencie.
Ortodoksyjna religia żydowska opierała się na łasce Bożej. Bóg wszedł w przymierze z Izraelem, stając
się jego Bogiem (5Mojż. 7,6). W jaki sposób lud izraelski miał wyrazić swoją szczególną zależność od Boga?
Przez wykonanie Jego woli zawartej w zakonie Starego Testamentu. Jednak wykonanie tej woli było rzeczą
niemożliwą i dlatego lud często grzeszył. Biblia powiada: „Grzech jest przestępstwem zakonu" (1Jana 3,4).
Zadaniem ofiar składanych w świątyni było wpojenie ludowi przekonania o możliwości złożenia swego
grzechu na kogoś innego; w tym wypadku doskonałe zwierzę brało na siebie karę za grzech i było zabijane.
38
Dlaczego Bóg dał ludowi zakon wiedząc, że zawarte w nim postanowienia są niewykonalne? Biblia po-
wiada, że zakon miał być lustrem. Patrząc w to lustro widzimy czym naprawdę jest sprawiedliwość. Dziesięcio-
ro Przykazań określa życie podobające się Bogu. Będąc oddaleni od Boga z powodu grzechu, w obliczu zako-
nu widzimy swój rzeczywisty stan duchowy. Lustro zakonu nie przedstawia więc ciekawego obrazu!
Za grzech trzeba płacić, dlatego od samego początku Bóg ustanowił system ofiarniczy, przy pomocy
którego człowiek może wrócić do społeczności z Nim. W okresie Starego Testamentu grzesznicy składali Bogu
na ofiarę zwierzęta. Były one cieniem tej Wielkiej Ofiary, która miała nadejść.
W 3 Księdze Mojżeszowej 4 znajdujemy opis składania ofiary przez przełożonego. Czynność ta składa-
ła się z siedmiu faz:
1. „Jeżeli zgrzeszy książę...
2. złoży jako ofiarę swoją kozła,
3. samca bez skazy.
4. Położy rękę na głowie tego kozła,
5. i zarżnie go; jest to ofiara za grzech.
6. Kapłan weźmie nieco z krwi tej ofiary (...) i rozmaże ją po rogach ołtarza całopaleń...
7. Tak oczyści go kapłan z grzechu jego i będzie mu odpuszczony.
Zwróćmy uwagę na poszczególne czynności tej ofiary. Oto człowiek zgrzeszył i szuka przebaczenia Bo-
żego. Przyprowadza więc do kapłana zwierzę bez żadnych wad i kładzie swoje ręce na jego głowie. Jest to
symboliczne podkreślenie przejścia grzechów na zwierzę ofiarne. Następnie zabija to zwierzę, a jego krwią ka-
płan spryskuje ołtarz.
Co to znaczy? Jest to zadośćuczynienie za grzech tego człowieka. W miejscu zerwanej społeczności
między Bogiem i człowiekiem staje „zadośćuczynienie" w postaci zwierzęcia ofiarnego i na skutek tego grzech
zostaje przebaczony.
Tego rodzaju ofiary dawały grzesznikowi nadzieję, gdyż wskazywały na możliwość przekazania swego
grzechu na kogoś innego. Mimo to były one tylko symbolem, ponieważ „jest rzeczą niemożliwą, aby krew wo-
łów i kozłów mogła gładzić grzechy" (Hebr. 10,4). Bóg jednak przebaczał grzechy tak, jak później miał to czynić
przez śmierć Chrystusa na krzyżu Golgoty. Jezus „złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy i usiadł po
prawicy Bożej" (Hebr. 10,12).
Bóg nie żądał ofiar kierując się pragnieniem krwi czy niesprawiedliwością. Pragnął jedynie zwrócić na-
szą uwagę na obrzydliwość grzechu i zadośćuczynienie Jego sprawiedliwości przez krzyż Chrystusa. „Wszedł
raz na zawsze do świątyni nie z krwią kozłów i cielców, ale z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego od-
kupienia" (Hebr. 9,12).
Umierając na krzyżu Golgoty Chrystus zajął miejsce grzesznika. Gdyby Bóg przebaczył nasz grzech
przy pomocy dekretu wypisanego na sklepieniu nieba, pomijając cierpienia i śmierć Chrystusa, wtedy można
byłoby przypuszczać, że zajmuje On obojętną postawę wobec grzechu. W takiej sytuacji wszyscy tkwilibyśmy
w grzechu, a ziemia przeistoczyłaby się w piekło.
W cierpieniu Jezusa zawiera się pojednawczy akt Boży. Grzech przeszył serce Boga. Sam Bóg od-
czuwał ból kaleczących gwoździ i włóczni. Cierpiał od upału słonecznego i kpin zgromadzonego tłumu. W krzy-
żu Chrystusa miłość Boża niesie na sobie ludzki grzech. Miłość ta jest w stanie rozgrzać serce grzesznika,
przywieść go do pokuty i zbawienia. „Bóg tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił" (2Kor. 5,21).
Istota Wieczerzy Pańskiej
Wielu nie rozumie istoty Wieczerzy Pańskiej. Jej centralnym ośrodkiem jest krzyż. W czasie spra-
wowania Wieczerzy Pańskiej Jezus upodabnia się do Baranka Bożego złożonego na ofiarę za nasze grzechy i
wszystkim wierzącym w Niego powiada: „To jest ciało moje za was łamane". Jest to symbol tego, co wydarzyło
się na krzyżu. Kielich wskazuje na krew przelaną na odpuszczenie grzechów. Elementy chleba i wina przybli-
żają nam rzeczywistość pojednania i przebaczenia. Możemy je dotykać, oglądać i spożywać. W rękach trzy-
mamy chleb, a w sercach posiadamy Chrystusa. Podnosimy do ust kielich z winem, a do serca przyjmujemy
przebaczenie dokonane przez Jego krew.
Jednym z najwybitniejszych teologów szkockich był John Duncan z New College w Edynburgu. W cza-
sie przystępowania do komunii w Kościele Szkockim pewna szesnastoletnia dziewczyna pragnęła powstrzy-
mać się od udziału w tej pamiątce. Gdy podano jej kielich, odwróciła głowę dając diakonowi znaki, by przeka-
zał kielich dalej, ponieważ ona nie będzie z niego pić. John Duncan wyciągniętą ręką ponad głowami siedzą-
cych zborowników dotknął jej ramienia, uprzejmie powiadamiając: „Weź, moja droga, to dla grzeszników".
39
W jaki sposób mogą to wszystko zrozumieć?
Tajemnica śmierci Chrystusa przewyższa nasze ludzkie zrozumienie. Oddanie swego Syna na tak
straszną śmierć wyraża głębię miłości Bożej, której umysł ludzki nie jest w stanie pojąć. Fakt ten musimy jed-
nak przyjąć wiarą, inaczej nadal będziemy przebywać pod brzemieniem winy. Musimy przyjąć pojednanie do-
konane przez Chrystusa, rezygnując ze wszelkich własnych wysiłków w tym kierunku. Zbawienie zostało doko-
nane wyłącznie przez Chrystusa, otrzymujemy je wyłącznie przez wiarę i służy ono wyłącznie ku chwale Bożej.
Mój przyjaciel Cliff Barrows opowiadał mi jak to kiedyś wziął na siebie karę za nieposłuszeństwo swoich
dzieci. „Uczyniły coś, czego wcześniej surowo im zakazałem i zapowiedziałem, że jeżeli znowu zrobią to samo,
to będę musiał je ukarać. Po powrocie z pracy zorientowałem się, że wcale nie wzięły do serca mego napo-
mnienia. Czułem się załamany na duchu i po prostu nie byłem w stanie ich ukarać".
Każdy ojciec miłujący swoje dzieci na pewno zna takie sytuacje. Cliff opowiadał dalej: „Mój synek i có-
reczka byli jeszcze bardzo mali. Zawołałem więc ich do pokoju, zdjąłem pas, uniosłem na swoich plecach ko-
szulę, ukląkłem i nakazałem, by każde z nich uderzyło mnie pasem dziesięć razy po plecach. Gdybyś słyszał
ich płacz! Nie chciały mnie bić, ale powiedziałem, że kara w jakiś sposób musi być wymierzona. Z głośnym
szlochem wykonały, co poleciłem".
Cliff uśmiechał się przypominając to wydarzenie. „Muszę przyznać — powiedział — że nie byłem boha-
terem, uderzenia bolały. Później nigdy już nie powtarzałem tego eksperymentu, a nawet nie było potrzeby ka-
rania dzieci, które widocznie dobrze zrozumiały o co chodzi. Po tamtym wydarzeniu ucałowaliśmy się i razem
modliliśmy się".
W ten sam sposób Chrystus przyjął na siebie karę za twój i mój grzech umierając na krzyżu Golgoty.
Oto dlaczego umarł On na krzyżu.
9. Przed sędziowskim tronem Króla
W Stanach Zjednoczonych co cztery lata odbywają się wybory nowego prezydenta. Następują zmiany
w Białym Domu, w Kongresie i w rządzie. Ustępujący prezydent w ostatniej chwili swego urzędowania może
ogłosić amnestię dla więźniów znajdujących się pod jego jurysdykcją. Zawsze ciekawe jest wiedzieć kto sko-
rzysta z tego ostatniego prawa łaski.
Gdybyśmy będąc w więzieniu usłyszeli: „Jesteś wolny, zostałeś ułaskawiony przez prezydenta", na
pewno szybko spakowalibyśmy się i wyszli stamtąd! Przebaczenie to zmieniłoby nasze życie.
Przed sędziowskim tronem Króla królów przebaczenie jest czymś więcej. Przy krzyżu Bóg nie tylko
uwolnił człowieka wierzącego w Chrystusa od kary, ale również z otwartymi ramionami przyjął go do swojej ro-
dziny. Zaprosił nas do swego domu.
Przy krzyżu nie tylko jesteśmy uniewinnieni, ale również i usprawiedliwieni (jak gdybyśmy nigdy nie byli
winni); dostępujemy nie tylko przebaczenia, ale i przyjęcia. W ostatnim rozdziale widzieliśmy, że sam Bóg
wziął na siebie brzemię naszych grzechów i cierpiał za nas. Krzyż oferuje nam coś więcej niż tylko przebacze-
nie.
Chodzi tu nie tylko o krew Jezusa, która oczyszcza nas od grzechu, ale także chodzi o Jego spra-
wiedliwość. Jesteśmy „usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie" (Rzym.
3,24).
Kilka lat temu udzielałem wywiadu telewizyjnego w swoim domu. Przygotowując się do tego wy-
darzenia, żona starała się doprowadzić dom do idealnego porządku. Sprzątała, czyściła i odkurzała, a mały po-
koik, w którym miano filmować ten wywiad, był dopatrzony szczególnie drobiazgowo. Przed przyjazdem ekipy
filmowej żona była przekonana, że wszystko znajduje się w najlepszym porządku. Gdy jednak siedzieliśmy
przed kamerami, w świetle silnych świateł nagle zauważyliśmy pajęczynę i kurz tam, gdzie nigdy przedtem
tego nie widzieliśmy. Później żona powiedziała: „Cały nasz dom jest pokryty pajęczyną i kurzem, które w nor-
malnym świetle nie są widoczne".
Bez względu na to jak bardzo staramy się oczyścić swoje życie i uważamy, że wszystko jest w po-
rządku, w świetle Słowa Bożego i w świetle Bożej świętości, zauważamy w sobie wiele pajęczyn i grubą war-
stwę kurzu.
Wyobraźmy sobie salę rozpraw. Bóg jako Sędzia, ubrany w swoje dostojeństwo, siedzi na sędziowskim
tronie. Stoisz przed Nim jako oskarżony. Spogląda na ciebie w swojej sprawiedliwości, wyrażającej się w Jego
moralnym prawie. Zwraca się do ciebie, mówiąc:
Bóg: Janie (lub Mario), czy kochałeś mnie z całego swego serca?
Jan (Maria): Nie, Wasza Dostojność.
Bóg: Czy kochałeś innych tak jak siebie samego?
40
Jan (Maria): Nie, Wasza Dostojność.
Bóg: Czy wierzysz, że jesteś grzesznikiem i Jezus
Chrystus umarł za twoje grzechy?
Jan (Maria): Tak, Wasza Dostojność.
Bóg: W takim razie twoja kara została zapłacona przez Jezusa Chrystusa na krzyżu, a więc jesteś wolny.
Moje winy zostały przebaczone, a ponadto stało się jeszcze coś więcej. Gdy Biblia mówi, że osoba wie-
rząca w Jezusa Chrystusa jest usprawiedliwiona darmo, z łaski Jego (patrz Rzym. 3,24), to jest to czymś wię-
cej aniżeli tylko przebaczeniem. Jeżeli jestem przestępcą ułaskawionym przez prezydenta czy gubernatora, to
i tak każdy wie, że jestem człowiekiem winnym. Po prostu jedynie nie odsiaduję wyroku w więzieniu. Skoro zaś
jestem usprawiedliwiony, to oznacza to, że jestem traktowany tak, jak gdybym nie popełnił żadnego przestęp-
stwa.
Zarówno przebaczenia jak i usprawiedliwienia dostępujemy przez wiarę w Jezusa. Ze względu na
śmierć Chrystusa Bóg przebacza nam grzechy. Kara za nie już została zapłacona. Następnie Bóg ogłasza, że
uznaje nas za sprawiedliwych.
Bóg: Ponieważ Chrystus jest sprawiedliwy, a ty wierzysz w Chrystusa, ogłaszam, że prawnie jesteś człowie-
kiem sprawiedliwym.
W jaki sposób Bóg może tego dokonywać pozostając sprawiedliwym — chociaż poprzednio za popeł-
nienie grzechu wyznaczył karę śmierci? Odpowiedzią na to pytanie jest sprawiedliwość Jezusa Chrystusa.
Jego życie było nienaganne, doskonałe. Jego charakter świadczył o Jego boskim pochodzeniu, jak mówiliśmy
to już w rozdziale pt. „Człowiek, który jest Bogiem". Bóg nie miał przeszkód, by ogłosić Jezusa sprawiedliwym.
Ale w jaki sposób skorzystał z tego grzesznik? Odpowiedź na to pytanie Paweł podaje w 2Kor. 5,21. Dla lep-
szego zrozumienia tego tekstu zaimki On i tego zastąpimy słowami Bóg i Chrystus. „Bóg Chrystusa, który nie
znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą".
Bóg włożył mój grzech na Chrystusa, który nie popełnił żadnego grzechu; kara Boża spadła na Niego,
zamiast na mnie. Według tego wiersza Bóg uczynił jeszcze jedno. Sprawiedliwość Chrystusa została zaliczona
tym, którzy wierzą, „abyśmy stali się sprawiedliwością Bożą w nim".
Bóg-Sędzia, sprawiedliwość Chrystusa prawnie zalicza na konto tych, którzy wierzą w Chrystusa. Teraz
spogląda na nas w świetle swego prawa. I co widzi? Nasze złe uczynki i nieczyste myśli? Grzeszne postępo-
wanie w chwili obecnej? Nie. Nie widzi naszego grzechu, ponieważ włożył go na Chrystusa, którego uczynił
naszym grzechem. Dokładniej nam się przyglądając raczej widzi sprawiedliwość Chrystusa.
Ktoś może powiedzieć; „Ależ ja wciąż jestem człowiekiem grzesznym."
Odpowiedź brzmi: „Tak i Nie". Jeżeli masz na uwadze prawny stan grzesznika przed Bogiem, to odpo-
wiedź brzmi: „Nie". Prawnie w oczach Bożych jesteś sprawiedliwy. Znajdujesz się na właściwej pozycji wzglę-
dem Boga, a pozycja, postawa, jest rzeczą bardzo ważną w czasie przewodu sądowego.
Czy wciąż jesteś skłonny do grzechu? Odpowiedź na pewno brzmi: „Tak". Oczywiście, nie jesteś do-
skonały. Wciąż myślisz i postępujesz niezgodnie z wolą Bożą. Zasadniczo jednak nie bierze się pod uwagę
twego charakteru. Ważna jest nasza sytuacja prawna, a prawnie jesteśmy uznani za sprawiedliwych.
Czy mogą swobodnie grzeszyć?
„Kochaj Boga i żyj jak chcesz!". Czy mamy prawo grzeszyć bez ograniczeń? Czy jako ci, którym prze-
baczono i których usprawiedliwiono możemy wybiec z budynku sądowego i czynić co tylko nam się podoba?
Tak. Ale teraz jesteśmy już „na nowo narodzeni". Nie chcemy już czynić dawnych rzeczy, nasze pragnienia zo-
stały zmienione.
Skoro zaufaliśmy Jezusowi, to razem z Apostołem Pawłem możemy powiedzieć: „Miłość Chrystusowa
ogarnia nas" (2Kor. 5,14). O przemianach wewnętrznych, jakich Bóg dokonuje w naszym charakterze, będzie-
my mówić w jednym w następnych rozdziałów. Wszystkie one dokonują się w oparciu o zmianę postawy. Bę-
dąc potępionymi po uwierzeniu w Chrystusa zostajemy uznani za sprawiedliwych.
Czy wyobrażamy sobie, co napisałby o tego rodzaju rozprawie sądowej dziennikarz?
GRZESZNIK, KTÓREMU PRZEBACZONO — TERAZ BĘDZIE ŻYŁ BEZ SĘDZIEGO
Jan i Maria przeżywali ciężkie chwile, gdy stojąc przed trybunałem sędziowskim słuchali długiej listy za-
rzutów, które ich obciążały. W końcu jednak Sędzia obciążył tymi zarzutami Jezusa, który za Jana i Marię
umarł na krzyżu.
Po udzieleniu Janowi i Marii przebaczenia, Sędzia zaprosił ich do siebie do domu, gdzie na zawsze
mieli z Nim pozostać.
41
Sprawozdawca z tego rodzaju rozprawy sądowej nigdy nie zrozumiałby jej przebiegu ani niezwykłego
zakończenia, gdyby wcześniej nie zapoznał się z osobą i charakterem Sędziego.
Przebaczenie i Chrystusową sprawiedliwość uzyskujemy tylko wtedy, gdy całkowicie powierzamy siebie
Jezusowi jako swojemu Panu i Zbawicielowi. Gdy czynimy ten krok, Bóg obdarza nas swoją szczególną łaską.
Będąc odziani w sprawiedliwość Chrystusa, możemy cieszyć się społecznością z Bogiem i z „ufną odwagą
przystąpić do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze" (Hebr.
4,16).
Wnioski ze świadectwa
Gdybym był prawnikiem, na pewno przestudiowałbym wielkie procesy sądowe w naszej historii, zbadał-
bym fakty i wyciągnąłbym odpowiednie wnioski.
Ze śmierci Chrystusa wynika kilka bardzo konkretnych wniosków. Po pierwsze, krzyż jest dowodem
winy świata. Na Golgocie grzech osiągnął swój punkt kulminacyjny. W dniu śmierci Chrystusa był on najczar-
niejszy i najbardziej odrażający.
Niektórzy powiadają, że od tamtych czasów człowiek poprawił się pod wieloma względami, że dzisiaj
Chrystus nie zostałby ukrzyżowany, lecz przyjęty z należnymi Mu honorami. Osobiście jednak jestem przeko-
nany, że dzisiaj Chrystus zostałby skazany na męki i śmierć jeszcze szybciej niż przed dwoma tysiącami lat,
chociaż może w inny, bardziej wyszukany sposób. Grzeszni ludzie wciąż wołaliby: „Precz z Nim".
Grzeszna natura ludzka nie uległa zmianie. Krzyż jest dowodem tego, że wszyscy ludzie „zgrzeszyli i
nie dostaje im chwały Bożej". Taki jest nieunikniony werdykt Boży.
Po drugie, krzyż jest świadectwem tego, że Bóg nienawidzi grzechu i miłuje sprawiedliwość. On stale
powiada nam, że dusza, która grzeszy na pewno umrze, że nie może przebaczyć nam grzechu, zanim nie
spłacimy wszystkich długów. Pismo święte mówi: „Bez rozlania krwi nie ma przebaczenia grzechów" (Hebr.
9,22).
Bóg nie będzie tolerować grzechu. Jako sędzia całego wszechświata pragnie On pozostać sprawie-
dliwym i dlatego nie może pójść na kompromis. Jego świętość i Jego sprawiedliwość domagają się wymierze-
nia kary temu, który narusza prawo. Istnieją pewne kierunki naukowe, które taki pogląd uważają za zbyt suro-
wy. Grzech, powiadają, ma swoje psychologiczne podłoże. Niedawno młody człowiek za pozbawienie życia
dwóch innych młodych ludzi został skazany na śmierć. Gazety szeroko rozpisywały się na ten temat, dyskutu-
jąc o prawnych aspektach kary śmierci i domagając się odłożenia wykonania wyroku. Co skłoniło tego człowie-
ka do przestępstwa? Jakie wydarzenia i jacy ludzie wpłynęli na wypaczenie jego umysłu?
Wielu powiada, że nie czują się odpowiedzialnymi za swoje postępowanie. Winą obarcza się biednych
rodziców, złe środowisko, nieudolny rząd. Bóg jednak powiada, że my sami odpowiadamy za swoje postępo-
wanie. Patrząc na krzyż widzimy jak bezwzględnie Bóg rozprawia się z grzechem. Biblia powiada: „On, który
nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam
wszystkiego?" (Rzym. 8,32). „On (Bóg) tego (Chrystusa), który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił"
(2Kor. 5,21).
Jeżeli Bóg musiał posłać na krzyż swego jedynego Syna, to grzech w Jego oczach naprawdę był czymś
strasznym.
Bóg jednak miłuje sprawiedliwość i ze względu na krzyż udziela jej człowiekowi wierzącemu. Pomyślmy
tylko o tym zaszczytnym przywileju! Jesteśmy ubrani, przykryci, osłonięci i zabezpieczeni. Stara, wspaniała
pieśń powiada: „Jezu, Twoja krew i sprawiedliwość są moją chwalebną, piękną szatą". Nie jest to sprawiedli-
wość własna, lecz „sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary" (Fil. 3,9).
Obecnie przez swego Ducha Świętego Bóg usprawiedliwia wewnętrzną istotę człowieka wierzącego.
Ap. Piotr wykazuje jak działanie to również jest uzależnione od Chrystusa, który „grzechy nasze sam na ciele
swoim poniósł na drzewo, abyśmy obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli" (1Piotra 2,24).
Jaki jeszcze inny wniosek wynika ze świadectwa krzyża? Widzimy w nim najwyższe wyrażenie miłości
Bożej. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie
zginął, ale miał żywot wieczny" (Jan 3,16).
Poddani słabościom ludzkim staramy się stopniować grzech. Na naszej skali jeden grzech jest mały, a
drugi bardzo wielki. Możemy uważać nawet, że Bóg z łatwością przebacza mały grzech, ale nie jest w stanie
przebaczyć wielkiego grzechu, nie może przyjąć wielkiego grzesznika. Przypomina mi się opowiadanie z cza-
sów drugiej wojny światowej, które dobrze ilustruje tę prawdę. Hitler i Trzecia Rzesza zostały pokonane. Przy-
wódcy nazistowscy, znani jako najwięksi zbrodniarze, zostali postawieni przed sądem norymberskim. Świat z
zapartym tchem obserwował jak wydawano wyroki więzienia i skazywano na śmierć zbrodniarzy wojennych.
Z procesu tego pochodzi niezwykłe opowiadanie kapelana Henry Gerecke. Został on powołany na ka-
pelana więziennego i miał bezpośredni dostęp do przebywających tam przywódców Rzeszy. Siebie przedsta-
wia on jako skromnego kaznodzieję, który jako chłopiec wychowywał się na gospodarstwie rolnym w stanie
Missouri, a później powołany został do bardzo trudnej pracy kapelana więziennego.
42
Kapelan Gerecke wspomina o szczerym nawróceniu się do Jezusa Chrystusa niektórych z tych wielkich
zbrodniarzy. Jeden z nich był nawet ulubieńcem samego Hitlera. Najpierw kapelan nie dowierzał objawom
skruchy. Gdy po raz pierwszy przestępca ten zaczął czytać Biblię, kapelan przyjął to za zwyczajne udawanie.
Po spędzeniu z nim dłuższego czasu, napisał jednak: „Im dłużej go słuchałem, tym bardziej przekonywałem
się o jego szczerości. Powiedział mi, że nie był dobrym chrześcijaninem. Dziękował tym, którzy skazując go na
śmierć, pomyśleli też o jego życiu wiecznym przez zapewnienie duchowej opieki". Trzymając Biblię w ręku
człowiek ten powiedział: „Z księgi tej dowiedziałem się, że Bóg może kochać takiego grzesznika jak ja".
Jakże wielką miłość okazał nam Bóg w postaci krzyża!
Czwartym wnioskiem wynikającym ze świadectwa krzyża jest nasze powszechne braterstwo. Istnieje
wiele grup, eksponujących braterstwo ludzi i apelujących w imieniu pokoju. Ale jedynie wtedy, gdy jesteśmy
członkami rodziny Bożej, jedynie przez Ojcostwo Boże rodzi się prawdziwe braterstwo ludzi. Bóg nie jest na-
szym Ojcem automatycznie w chwili naszych narodzin fizycznych, musi On stać się naszym duchowym Ojcem.
Biblia powiada, że chwalebne braterstwo i Ojcostwo możemy przeżywać przy pomocy krzyża „Albo-
wiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała, i zburzył w ciele swoim stojącą po-
środku przegrodę z muru nieprzyjaźni, On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w
sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka" (Ef. 2,14-15).
Poza dziełem krzyża widzimy złość, nietolerancję, nienawiść, uprzedzenia, pożądliwość i zawiść. W ob-
rębie działania krzyża kwitnie miłość, nowe życie i prawdziwe braterstwo. Jedyną nadzieją ludzkości na pokój
jest krzyż Chrystusa, w którym wszyscy ludzie, bez względu na swoją narodowość czy rasę, mogą stać się
prawdziwym braterstwem.
Może słyszeliście już opowiadanie o Hansi. Jej książka pt. Hansi szczegółowo opisuje dzieje tej nie-
wiasty: najpierw całkowite oddanie sprawie Adolfa Hitlera i aktywne zaangażowanie w młodzieżowym ruchu
nazistowskim, a następnie rozczarowanie i załamanie oraz nawrócenie do Jezusa Chrystusa. Moja żona nie-
dawno otrzymała list od Hansi, w którym opowiada ona o swym pierwszym spotkaniu z Corrie ten Boom, autor-
ką książki The Hiding Place. Za ukrywanie Żydów jej rodzina została aresztowana i wysłana do obozu koncen-
tracyjnego, w którym zmarli ojciec i siostra Corrie.
Podczas pewnej uroczystości w tym samym budynku Hansi i Corrie podpisywały swoje książki. Z pew-
nym ociąganiem się i uczuciem obawy Hansi skierowała się w kierunku Corrie, aby poprosić o przebaczenie za
wszystko to, co się stało. Przepychając się przez tłumy ludzi oczekujących na autograf, Hansi zalewając się
łzami padła na kolana przed Corrie, powiadając: „Corrie, ja jestem Hansi". Corrie nie tylko okazała całkowite
przebaczenie, lecz miłość i serdeczność. Może to się stać jedynie między chrześcijanami i jest przykładem
tego, czego dokonuje krzyż.
Kapitan Mitsuo Fuchida był dowódcą japońskich sił powietrznych, które zbombardowały Pearl Harbor. Z
ciekawością zapytywał później powracających z niewoli amerykańskiej jeńców wojennych jak byli tam trakto-
wani. Jeden z uwolnionych powiedział mu, że sytuacja w więzieniu pozwoliła mu uwolnić się od nienawiści ku
swoim wrogom. Obsługująca ich młoda dziewczyna okazała wobec nich tyle miłości i uprzejmości, że poruszy-
ła ich kamienne serca. Z ciekawości zapytali ją, dlaczego okazuje im tyle uwagi. Byli niezmiernie zdziwieni jej
odpowiedzią. Okazywała im tak wiele życzliwości, ponieważ z rąk Japończyków zginęli jej rodzice! Powiedziała
im, że jej rodzice byli chrześcijańskimi misjonarzami na Filipinach, a gdy wylądowali tam Japończycy, musieli
uciekać w góry. Następnie zostali schwytani przez Japończyków, oskarżeni o szpiegostwo i skazani na śmierć.
Przed śmiercią poprosili o udzielenie im trzydziestu minut na modlitwę. Ich życzenie zostało spełnione. Dziew-
czyna była przekonana, że jej rodzice prosili Boga o przebaczenie dla swoich oprawców i to właśnie przy po-
mocy Ducha Świętego dopomogło jej zastąpić nienawiść w swoim sercu miłością.
Kapitan Fuchida nie mógł zrozumieć tego rodzaju miłości. Kilka miesięcy później, przed wejściem do
pociągu w Tokio ktoś wręczył mu traktat. Opowiadał on dzieje sierżanta Jacobsa DeShazera, który przez czter-
dzieści miesięcy przebywał w niewoli japońskiej. W obozie jenieckim przez czytanie Biblii przyjął Chrystusa.
Słowo Boże usunęło z jego serca nienawiść do Japończyków i napełniło je taką
radością, że nie mógł powstrzymać się od wydawania im świadectwa o cudownej miłości Chrystusa.
Kapitan Fuchida kupił Biblię i zaczął ją czytać. Gdy doszedł do sceny ukrzyżowania Chrystusa, został bardzo
głęboko poruszony słowami modlitwy Ukrzyżowanego: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łuk. 23,
34). Jezus modlił się za tych żołnierzy, którzy za chwilę mieli przebić Go włócznią. W swojej książce Od Pearl
Harbor do Golgoty kapitan Fuchida opowiada jak znalazł źródło tej cudownej miłości, która może przebaczać
swoim wrogom, i jak zrozumiał opowiadanie o młodej Amerykance i zmianie życia Jacobsa DeShazera.
Osobiste pytania
„Dlaczego nie mogę sobie poradzić z problemami życia?". Pytanie to przypomina mi humorystyczny ry-
sunek, przedstawiający dwóch karzełków. Oto Lucy w swoim gabinecie psychiatrycznym udziela rad dla Char-
lie Browna. Charlie przegrał mecz ze swoimi kolegami i teraz czuje się rozczarowany i załamany. Lucy jako
43
psychiatra wyjaśnia mu, że życie składa się ze wzlotów i upadków. Charlie odchodzi, mówiąc przez łzy: „Ale ja
nienawidzę upadków, ja chcę tylko wzlotów".
Dosyć często jako chrześcijanie sugerujemy pogląd, że po przyjęciu Jezusa Chrystusa człowiek nie bę-
dzie miał żadnych problemów. To nie jest prawdą. Jedynie mamy Tego, który pragnie dopomóc nam w rozwią-
zywaniu tych problemów. Mam przyjaciela, który ponad trzydzieści lat cierpi na całkowity bezwład nóg. Mimo
wielu trudności człowiek ten nie tylko nauczył się żyć w takiej sytuacji, lecz potrafi tryskać radością, być błogo-
sławieństwem dla innych i prowadzić ludzi do Chrystusa.
Paul Tournier, wielki psychiatra szwajcarski, powiedział, że w swoim chrześcijańskim życiu codziennie
musimy mieć do czynienia z nowymi okolicznościami i codziennie musimy przystosowywać się do nowych wa-
runków. Jeżeli wyjeżdżam autem na miasto, to nie mogę jedynie położyć rąk na kierownicy i ciągle poruszać
się z jednakową szybkością. Nieraz trzeba zatrzymać się, przyśpieszyć, skręcić na prawo czy na lewo. To
samo jest w codziennym życiu. Cierpienia i problemy są ceną naszego istnienia, posiadamy jednak obietnicę
Chrystusa, który zapewnił, że zawsze z nami będzie.
W Psalmie 34 znajdujemy trzy wielkie prawdy odnośnie naszych problemów:
„Ten biedak wołał, a Pan słuchał i wybawił go z wszystkich ucisków jego" (w. 7).
„Wołają, a Pan wysłuchuje ich, i ocala ich ze wszystkich udręk" (w. 18).
„Wiele nieszczęść spotyka sprawiedliwego, ale Pan wyzwala go ze wszystkich" (w. 20).
Życie chrześcijańskie nie jest „obchodzeniem" lecz „przedzieraniem się" przez życie. Występujące w
tych tekstach „wybawienie" nie jest omijaniem czy niedopuszczaniem do problemów, lecz bezpiecznym przej-
ściem przez wszystkie doświadczenia.
Inne pytanie: „Czuję na sobie ciężar winy — jak mogę się od tego uwolnić?".
Poczucie winy jest bardzo wyczerpującym przeżyciem. Może ono załamać nas, przyczynić się do ze-
rwania osobistych kontaktów z innymi ludźmi, pogrążyć w pesymizmie. Czasem czujemy się winni, ponieważ
postąpiliśmy niewłaściwie i musimy za to odpowiadać, a także upokorzyć się przed Bogiem i przyjąć Jego
przebaczenie.
Lekarze powiadają, że duży procent pacjentów w zakładach psychiatrycznych, byłoby zupełnie zdro-
wych, gdyby mogli oni upewnić się o przebaczeniu swoich win.
Tak łatwo jest zwalać winę na kogoś lub na coś. Anna Russell, humorystka angielska, napisała mały
wierszyk na temat winy pt. Stary facet Sigmund Freud:
Poszedłem do swego psychiatry na psychoanalizę,
By dowiedzieć się dlaczego kopnąłem kota i zdenerwowałem żonę.
Położył mnie na twardej sofie, zaczął badać
I oto co wywlókł z mojej podświadomości.
Gdy miałem rok, mama stłukła mi lalkę
I dlatego teraz zawsze jestem pijany.
Gdy miałem dwa lata, bracia ciągnęli mnie za uszy,
Stąd jakoś naturalnie zraziłem się do najbliższych.
Jakże się cieszę, że poznałem źródło moich niepowodzeń,
Przyczynę zła w swoim życiu, którą zawsze był ktoś inny.
Dla niektórych ludzi poczucie winy jest pewnego rodzaju usprawiedliwieniem. Nie chcą oni przyjąć ofe-
rowanego im przebaczenia, nie mogą w to uwierzyć. Wydaje się to niewiarygodne, za dobre, aby miało być
prawdziwe, że Bóg na wieki może uwolnić nas od grzechów. A takie właśnie jest ewangeliczne poselstwo. Je-
żeli kurczowo trzymamy się swojej winy, to nie okazujemy Bogu należnego Mu szacunku i bardzo poważnie
krzywdzimy samych siebie.
Przebaczenie jest nową możliwością jakiej Chrystus udziela nam za pośrednictwem krzyża. Jeżeli
przyjmiemy Jego przebaczenie i przebaczymy sobie nawzajem, odczujemy wewnętrzną ulgę.
Wszystkie odpady ściekowe Londynu ładuje się na barki, a następnie Tamizą wywozi się na otwarte
morze i tam wyrzuca na jego głębiny. W ten sposób przybrzeżne wody chroni się od zanieczyszczeń. Jest to
przykład tego jak Bóg grzebie nasze grzechy w głębinach morskich.
Corrie ten Boom przytacza opowiadanie o małej dziewczynce, która stłukła pamiątkową wazę swojej
matki. Zalewając się łzami dziewczynka mówiła: „Ach, mamusiu, tak mi przykro, że stłukłam twoją wspaniałą
wazę". Matka odpowiedziała: „Widzę, że jesteś bardzo smutna z tego powodu i dlatego przebaczam ci. Nie
płacz już więcej". Następnie matka zebrała rozbite kawałki, zamiotła podłogę i wszystko wyrzuciła do kubła ze
śmieciami. Jednak dziewczynka nie mogła otrząsnąć się z poczucia winy. Podeszła do kubła, wybrała wszyst-
kie kawałki wazy, przyniosła je do matki, znowu płacząc: „Mamusiu, bardzo mi przykro, żałuję, że rozbiłam ten
cenny przedmiot".
Tym razem matka surowo nakazała jej: „Zabierz te kawałki i z powrotem wrzuć je do kubła, nie bądź
niemądra i nie wyjmuj ich stamtąd. Skoro ci przebaczyłam, to już nie płacz i nie zbieraj kawałków tej wazy".
44
Ciężaru winy można pozbyć się przez wyznanie grzechu i oczyszczenie. „Jeśli wyznajemy grzechy
swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości" (1Jana
1,9). Chociaż — dzieje grzechu Dawida (Psalm 51) dowodzą, że przebaczenie wcale nie wyklucza naturalnych
konsekwencji naszego grzechu. Mordercy można przebaczyć, ale przez to jego ofierze nie przywróci się życia.
Istnieje opowiadanie o Szkotach, którzy cały dzień spędzili na łowieniu ryb. Wieczorem w małej gospo-
dzie zasiedli do herbaty. Gdy jeden z rybaków charakterystycznym gestem pokazywał długość ryby, której
udało się zerwać z jego wędki, kelnerka akurat stała przy nim z zastawioną tacą. Jego dłoń tak niefortunnie
uderzyła w tacę, że czajniczek z herbatą wyleciał na świeżo pobieloną ścianę. Natychmiast pojawiła się na niej
szybko rozprzestrzeniająca się brązowa plama. Winowajca poczuł się zakłopotany, zaczął się usprawiedliwiać,
ale jeden z gości nagle wstał i głośno powiedział: „Proszę się tym nie przejmować". Szybko wyjął z kieszeni
ołówek i zaczął obrysowywać brązową plamę. Wkrótce na ścianie pojawił się obraz wspaniałego jelenia z buj-
nym porożem. Autorem tego dzieła był Sir Edwin Landseer, słynny angielski malarz zwierząt.
Opowiadanie to służy mi za przykład tego, jak Bóg wykorzystuje nasze grzechy i błędy, gdy je wyznaje-
my, i czyni z nich coś dobrego dla nas i dla swojej chwały. Nieraz trudniej jest nam przyznać się do swoich błę-
dów i słabości niż do grzechów. Te błędy i słabości wydają się nam być niczym w porównaniu z grzechem jako
przejawem naszej ludzkiej natury. W Liście do Rzymian 8,28 Ap. Paweł powiada, że o ile jesteśmy oddani
Bogu, On sprawia, że wszystko współdziała dla naszego dobra i Jego chwały.
Przy pieczeniu ciasta miesza się ze sobą mąkę, proszek do pieczenia, sodę, gorzką czekoladę, przy-
prawy itp. Żaden z tych składników nie jest smaczny, ale razem tworzą wspaniałe ciasto. Tak samo dzieje się z
naszymi grzechami i błędami — chociaż same w sobie nie są one czymś dobrym, to jednak Pan dzięki naszej
prostej wierze odpowiednio je przekształca i czyni coś, co służy dla naszego dobra i Jego chwały.
Pytanie: „Czy muszę rozumieć wszystko, co wiąże się ze śmiercią Chrystusa?".
Głębia miłości Bożej posyłającej swego Syna na śmierć przechodzi zrozumienie umysłu ludzkiego. Mu-
simy przyjąć ją wiarą, inaczej bowiem stale pozostawalibyśmy pod brzemieniem winy. Zbawienie, które zostało
dokonane wyłącznie przez Chrystusa, przyjmuje się wyłącznie przez wiarę i służy ono wyłącznie dla chwały
Bożej.
Jezus nigdzie nie powiedział: „Tylko zrozum". Natomiast powiedział: „Tylko wierz".
10. Jezus Chrystus żyje
Podstawą naszej wiary w Jezusa Chrystusa jest Jego zmartwychwstanie. Karol Barth, największy teo-
log szwajcarski, powiedział, że bez wiary w fizyczne zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa nie ma zbawienia.
Gdyby Chrystus leżał zabalsamowany w grobowcu gdzieś w pobliżu Jerozolimy, a miliony turystów co-
rocznie odwiedzających Izrael, odwiedzając ten grobowiec oddawałoby Mu boską cześć, chrześcijaństwo było-
by zwyczajną legendą. Apostoł Paweł powiedział: „Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze
daremne (...) Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara wasza; jesteście jeszcze w swoich grze-
chach" (1Kor. 15,14.17).
Zwykle kazanie o zmartwychwstaniu słyszymy na Wielkanoc. Jednak w zwiastowaniu apostołów krzyż i
zmartwychwstanie zawsze były głównym tematem. Bez zmartwychwstania krzyż nie ma znaczenia.
Życie po śmierci?
Niektórzy powiadają, że człowiek składa się wyłącznie z kości, ciała i krwi. Po śmierci nic się nie dzieje
— nigdzie nie idziemy. A jeżeli dokądś idziemy, to jest to miejsce nieznane, bardzo różnie malowane przez wy-
obraźnię.
Czy nauka może nam w tym pomóc? Pytałem naukowców na temat życia po śmierci i prawie wszyscy
odpowiadali: „Po prostu nic na ten temat nie wiemy". Nauka ma do czynienia z formułami i probówkami, a
świat duchowy znajduje się poza ich zasięgiem.
Gore Vidal, Truman Gapote, Dalton Trumbo i wielu innych, to ludzie, od których wieje pesymizmem.
Jakże zupełnie inne są słowa Jezusa Chrystusa, który powiedział: „Ja żyję i wy żyć będziecie" (Jan 14,19). Na-
szą nadzieję na nieśmiertelność musimy opierać wyłącznie na Chrystusie — nie na jakichkolwiek tęsknotach,
argumentach czy instynktownych odczuciach nieśmiertelności.
Biblia mówi o zmartwychwstaniu Jezusa jako o czymś, co mogło być sprawdzone przy pomocy zmy-
słów. Uczniowie widzieli Go po zmartwychwstaniu w różnych sytuacjach. Jeden uczeń widział Go w jednych
okolicznościach, a pięćset osób naraz — w zupełnie innych. Jedni widzieli Go oddzielnie, inni razem; jedni na
krótką chwilę, inni przez dłuższy czas.
Uczniowie rozmawiali z Nim. Zachęcał, aby Go dotykali i przekonali się o Jego fizycznej postaci. Doty-
kali Go, chodzili z Nim, rozmawiali z Nim, jedli z Nim, badali Go. Wszystko to przekonało uczniów, że kolejne
45
pojawienia się Jezusa nie należą do dziedziny ich halucynacji, lecz są potwierdzonym faktem fizycznej rzeczy-
wistości.
Ten historyczny fakt daje nam podstawę do wiary w cielesne zmartwychwstanie Chrystusa. Posiadamy
więcej na to dowodów niż na jakiekolwiek inne wydarzenie tamtych czasów, świeckie czy religijne.
A co z innymi religiami?
Z wyjątkiem judaizmu, buddyzmu, islamu i chrześcijaństwa większość religii światowych opiera się na
myśli filozoficznej. Te cztery opierają się na postaciach historycznych. Tylko założyciel chrześcijaństwa po-
wstał w martwych.
Abraham, ojciec judaizmu, zmarł dziewiętnaście stuleci przed Chrystusem. Nie posiadamy żadnych do-
wodów jego zmartwychwstania.
Budda żył pięćset lat przed Chrystusem i uczył zasad braterskiej miłości. Przyjmuje się, że zmarł on w
wieku osiemdziesięciu lat. Nie posiadamy żadnych dowodów jego zmartwychwstania.
Mahomet zmarł w 632 roku po Chrystusie, a jego grób znajduje się w Medynie, odwiedzanej przez ty-
siące wiernych mahometan. Urodził się on w mieście Mekka, którą każdego roku odwiedza mnóstwo pielgrzy-
mów. Nie posiadamy jednak żadnych dowodów jego zmartwychwstania.
Dowody zmartwychwstania Chrystusa
Istnieje tak zwana „teoria omdlenia", według której Chrystus właściwie nie umarł, lecz po prostu ze-
mdlał. Myśl ta zaprzecza Jego zmartwychwstaniu, ponieważ zmartwychwstania nie ma bez śmierci. Jednak ist-
nieją niezbite dowody świadczące o Jego śmierci.
Żołnierze byli pewni śmierci Jezusa i dlatego nie łamali Mu nóg, jak uczynili to dwom innym skazańcom.
To nie przyjaciele, lecz wrogowie Jezusa stwierdzili Jego śmierć. Jeszcze bardziej upewnili się w tym przebija-
jąc Jego bok włócznią.
Ostatnio zmarł Howard Hughes, jeden z najbogatszych ludzi w świecie. Okoliczności jego śmierci wciąż
są okryte tajemnicą, chociaż stale znajdował się on pod strażą zaufanych ludzi.
Jednak bliskowschodnie miasto daje nam wiele dowodów śmierci samotnego człowieka, ukrzyżowa-
nego między dwoma przestępcami. Wielki znawca Biblii, Wilbur Smith, powiedział: „Powiedzmy sobie szcze-
rze, posiadamy więcej szczegółów dotyczących chwil poprzedzających śmierć i samej śmierci Jezusa, niż od-
nośnie jakiegokolwiek innego człowieka w całym starożytnym świecie".
Jezus był pogrzebany. O pogrzebie Jezusa wiemy więcej niż o pogrzebie jakiejkolwiek innej postaci
starożytnego świata. Jego ciało zostało zdjęte z krzyża i owinięte w lniane płótno nasączone oliwą. Józef z
Arymatei, człowiek bogaty i cichy zwolennik Jezusa, odważył się poprosić Piłata o ciało Jezusa. Po otrzymaniu
na to zezwolenia, zdjął je z krzyża i owinął w czyste prześcieradło (Mat. 27,59). Nikodem zaś (ten sam, który
pytał Jezusa jak narodzić się na nowo) przyniósł bardzo kosztowną mieszankę mirry i aloesu do nasączenia
tego prześcieradła, jak nakazywał obyczaj żydowski.
Ciało Jezusa zostało umieszczone w grobowcu Józefa, znajdującym się w ogrodzie. Przebieg tej smut-
nej uroczystości mówi o pogrzebie ciała Jezusa, nie Jego ducha. Duch nie jest elementem materialnym i dlate-
go nie może być grzebany.
Po dokonaniu pogrzebu Jezusa, u wejścia do grobowca umieszczono wielki kamień. Ktokolwiek ze-
chciałby odsunąć kamień od wejścia do grobu, musiałby naruszyć rzymską pieczęć i zostałby ukarany przez
surowe prawo rzymskie.
Zabezpieczając się ewentualną kradzieżą ciała przez uczniów Jezusa, przy grobowcu postawiono stra-
że rzymskie. Wrogowie Jezusa nie dawali żadnej możliwości proroctwu mówiącemu o Jego zmartwychwstaniu.
A strażnicy rzymscy? Nie byli to ludzie tchórzliwi. Dyscyplina w wojsku rzymskim była tak surowa, że
karą za drzemkę w czasie pełnienia warty była śmierć.
Historycy powiadają, że prawdopodobnie przy grobie stało czterech strażników uzbrojonych w dzidy i
tarcze. Nie było żadnych możliwości zabrania Jezusa z grobu.
Pusty grób. Był to trzeci dzień, na który Jezus zapowiedział swoje powstanie z martwych. Wokół grobu
ziemia zaczęła się trząść, a zbroja rzymskich żołnierzy podzwaniać o siebie. Anioł Pański zstąpił z nieba, z ła-
twością usunął kamień i usiadł na nim. Nie musiał nawet powiedzieć: „Usuń się!". Strażnicy spojrzeli na niego i
padli jak martwi. Anioł przemówił do Marii Magdaleny i innej Marii, które, jak powiada Biblia, pobiegły oznajmić
uczniom, że ich Mistrz żyje.
Gdy Piotr i Jan przybiegli do grobowca, Jan zauważył płótna, w które zawinięte było ciało Jezusa. Piotr
zaś, rozglądając się wokół, stwierdził brak ciała Jezusa. Grób był pusty.
Cielesne zmartwychwstanie było faktem stwierdzonym przez setki naocznych świadków. Posiadamy
wzmianki o trzynastu różnych objawieniach Jezusa w bardzo różnych okolicznościach. Jego ciało było podob-
46
ne, a jednocześnie niepodobne do tego przybitego do krzyża. Było tak podobne do zwykłego ciała ludzkiego,
że Maria pomyliła Go z ogrodnikiem. Mógł On jeść, rozmawiać, zajmować miejsce.
Jego ciało różniło się jednak od normalnego ciała. Mogło ono przechodzić przez zamknięte drzwi lub w
jednej chwili znikać. Ciało Chrystusa było fizyczne, a jednocześnie duchowe. Czy jest to takie dziwne? Paweł
tak powiedział do króla Agryppy: „Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?" (Dz.
26,8).
Biblia stale podkreśla fakt cielesnego zmartwychwstania Chrystusa. Łukasz wyraźnie mówi o tym w
księdze Dziejów Apostolskich. Powiada on, że Jezus „po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego
dowody, ukazując się im (uczniom) przez czterdzieści dni" (Dz. 1,3).
Mówiąc o tych „przekonywujących dowodach" C.S. Lewis powiada: „Pierwszym faktem w historii chrze-
ścijaństwa jest grupa ludzi, którzy widzieli Zmartwychwstałego. Gdyby ludzie ci umarli nikogo nie doprowadza-
jąc do wiary w tę „ewangelię", żadna Ewangelia nie zostałaby napisana".
Zasadnicze znaczenie zmartwychwstania
Istnieje szereg wydarzeń, które jak łańcuch spinają jeden kraniec wieczności z drugim. Poszczególnymi
ogniwami tego łańcucha jest wcielenie, ukrzyżowanie, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i powtórne przyj-
ście Jezusa Chrystusa. Brak jednego z ogniw niszczy cały łańcuch.
Chrześcijaństwo opiera się na prawdzie zmartwychwstania. Jak powiedział Ap. Paweł: „Jeśli Chrystus
nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara" (1Kor. 15,14).
Oprócz tego, że bez zmartwychwstania łańcuch odkupieńczych wydarzeń byłby zerwany, dobra nowina
o zbawieniu byłaby płaska, pozbawiona życia, negatywna. Zmartwychwstanie jest ośrodkiem ewangelii. Paweł
powiada: „A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której
trwacie. I przez którą zbawieni jesteście, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że
nadaremnie uwierzyliście. Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy
nasze według Pism i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism"
(1Kor. 15,1-4).
W mojej książce pt. World Aflame wspomniałem o Auguście Comte, filozofie francuskim i Tomaszu Car-
lyle, szkockim pisarzu. Comte powiedział kiedyś, że ma zamiar założyć nową religię, która przewyższy religię
Chrystusa. Nie będzie ona zawierała żadnych tajemnic, będzie tak prosta jak tabliczka mnożenia i będzie na-
zywała się pozytywizmem. „Bardzo dobrze, panie Comte — odpowiedział Carlyle — bardzo dobrze. Musi pan
jedynie przemawiać tak, jak żaden śmiertelnik nie przemawiał, i żyć tak, jak żaden z ludzi dotąd nie żył; a na-
stępnie musi pan dać się ukrzyżować, powstać z martwych trzeciego dnia i przekonać świat, że wciąż pan
żyje. Wtedy pańska religia będzie miała szansę powodzenia".
Dzisiaj jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to „nowe religie". Ciekaw jestem ile z nich może speł-
nić warunki, jakie Carlyle proponował swemu przyjacielowi?
W książce tej stale mówimy o potrzebie nowego narodzenia. Osobiste przeżycie zbawienia bezpośred-
nio łączy się z wiarą w zmartwychwstanie. Ap. Paweł następująco formułuje pojęcie zbawczej wiary: „Bo jeśli
ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych,
zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu"
(Rzym. 10,9-10).
Jest to bardzo wyraźne i jednoznaczne wyrażenie tej prawdy. A mimo to istnieją dzisiaj kościoły, których
duchowni wierzą, że Jezus powstał z martwych do duchowego życia z Bogiem. Wierzą oni w „duchowe", a nie
fizyczne zmartwychwstanie. Tego rodzaju poselstwo współcześni kaznodzieje wygłaszają w dniu Wielkanocy
— jestem wdzięczny Bogu, że liczba takich zwiastunów maleje.
Nic dziwnego, że wierni tego rodzaju kościołów nigdy nie słyszą pełnej ewangelii i nie wiedzą czym jest
nowe narodzenie. Słuchają oni niepełnej ewangelii, która w ogóle nie jest dobrą nowiną. Zmartwychwstanie nie
było czymś dokonującym się poza ciałem. Jego naoczni świadkowie powiadali: „Widzieliśmy chwałę Jego",
„zobaczycie Go", „ukazał się nam", „widziałem Pana Jezusa".
W ciągu trzech dni dokonały się obydwa wydarzenia: śmierć i zmartwychwstanie; obydwa dokonały się
cieleśnie, nie symbolicznie, i były obserwowane przez ludzi z krwi i kości.
Zmartwychwstanie Chrystusa jest również fundamentem nadziei naszego zmartwychwstania.
W Biblii śmierć zawsze dotyczy zarówno osobowości jak i ciała. (Czy pamiętamy o trzech rodzajach
śmierci?) Ciało też musi być uratowane od potępienia. Jedynie przez zmartwychwzbudzenie ciała Bóg był w
stanie całkowicie zwyciężyć śmierć. Zaczął od ciała Jezusa i w podobny sposób postąpi z ciałami ludzi wierzą-
cych. Tak jak zupełny był sąd śmierci, tak zupełne jest również zbawienie od kary za grzech — obejmuje ono
życie fizyczne, duchowe i wieczne.
Nasze zmartwychwstałe ciała będą oczywiście rozpoznawalne, chociaż nie będą dokładnie takie jak te-
raz. Będą one podobne do zmartwychwstałego ciała Chrystusa. Posiadał On blizny od gwoździ i ranę w boku,
a jednak przechodził przez zamknięte drzwi. Gdy nadeszła wyznaczona chwila, wstąpił do nieba.
47
Została nam dana wspaniała obietnica: „Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak
też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nim tych, którzy zasnęli" (1Tes. 4,14).
Wszystko zależy od zmartwychwstania Jezusa. Fakt ten przesądza o wszystkim.
Czym jest zmartwychwstanie dla nas dzisiaj?
Chrystus żyje z każdym człowiekiem, który powierzył Mu swoje życie. Zmartwychwstanie warunkuje
obecność żyjącego Chrystusa. On powiedział: „Oto Jam jest z wami po wszystkie dni" (Mat. 28,20). Chrystus
zagwarantował nam nowe życie. Po Jego śmierci uczniowie znajdowali się w stanie rozpaczy. Powiadali oni:
„A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela" (Łuk. 24.21). Byli pełni najgorszych przeczuć, ponieważ
śmierć Chrystusa uważali za tragedię. W ich mniemaniu życie traciło swój sens. Gdy jednak powstał On z mar-
twych, gdy znowu zobaczyli żyjącego Chrystusa, ich życie znowu odzyskało sens i cel.
Możemy również polegać na modlitwach żyjącego Chrystusa. Biblia powiada: „Jezus Chrystus, który
umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami" (Rzym. 8,34).
Nie musimy przypuszczać, że nasze modlitwy sięgają jedynie sufitu pomieszczenia, w którym się znajdujemy.
Żyjący Chrystus siedzi po prawicy Boga Ojca. Bóg Syn zachowuje te same ludzkie cechy, jakie przyjął na sie-
bie dla naszego zbawienia, a obecnie żyje w ciele, które posiada na sobie blizny od gwoździ. Jest On naszym
wielkim Arcykapłanem wstawiającym się za nami przed Bogiem Ojcem.
Obecność zmartwychwstałego Chrystusa udziela nam mocy do codziennego życia i służby w Jego
imieniu. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków,
które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca" (Jan 14,12).
Zmartwychwstałe ciało Jezusa jest prototypem naszych ciał, gdy powstaną one z martwych. Bez wzglę-
du na cierpienia, kalectwo i słabości naszych ziemskich ciał, wszyscy otrzymamy nowe ciała. Jakże wspaniała
jest to obietnica! „Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa,
który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też
wszystko poddać sobie może" (Fil. 3,20-21).
Dzisiaj tysiące ludzi interesuje się proroctwami biblijnymi. Objawienie biblijne dotyczące wydarzeń prze-
szłych, teraźniejszych i przyszłych, staje się coraz poważniejszym tematem książek, kazań, konferencji. Po-
wtórne Przyjście Chrystusa staje się coraz bliższą rzeczywistością dla tych, którzy studiują Biblię i zachodzące
w tym świecie wydarzenia.
Zmartwychwstanie jest kluczem otwierającym cały plan przyszłości. Zanim Chrystus nie powstał z mar-
twych, nie było królestwa ani powrotu Króla. Stojąc na wzgórzu, z którego Jezus odszedł do nieba, uczniowie
otrzymali zapewnienie, że zmartwychwstały Chrystus powróci w chwale. „Mężowie galilejscy, czemu stoicie,
patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idą-
cego do nieba" (Dz. 1,11).
Zmartwychwstanie przygotowuje nas i potwierdza następne, przyszłe wydarzenie, którym będzie Po-
wtórne Przyjście Chrystusa.
Tak jest, Jezus Chrystus żyje.
Cielesne zmartwychwstanie Chrystusa jest istotną częścią zbawczego planu Bożego. Czy już powie-
rzyłeś swoje życie żyjącemu Chrystusowi?
Pewna niewiasta napisała nam: „Wczoraj wieczorem byłam sama w domu i oglądałam telewizję. Nie
miałam programu telewizyjnego. Coś skłoniło mnie do włączenia kanału, na którym zwiastuje się ewangelię.
Ostatnio przeżywałam wielkie trudności. Stoję w obliczu śmierci, ponieważ nie jestem pewna czy uda się ope-
racja, na którą oczekuję. Stale odkładałam pójście do szpitala, ponieważ obawiałam się, że nie jestem pojed-
nana z Bogiem.
Zaczęłam naprawdę szukać Pana. Usłyszane poselstwo było Bożą odpowiedzią na moje modlitwy. Te-
raz czuję się zupełnie spokojna wewnętrznie".
Jeżeli zaufasz zmartwychwstałemu Chrystusowi jako swemu Panu i Zbawicielowi, On będzie z tobą w
godzinie twojej śmierci i obdarzy cię swoim wiecznym życiem. Dzięki zmartwychwstaniu możesz narodzić się
na nowo.
III. Reakcja człowieka
11. Nowe narodzenie jest wciąż aktualne
Zdarza się, że zanim przejrzymy poranną gazetę, pochłonięci wiadomościami, które ona przynosi —
śniadanie jest już zupełnie zimne. Niepokoje w Egipcie; Afryka rozrywana przez zwalczające się wzajemnie
frakcje; na Bliskim Wschodzie panuje względny spokój, dopóki nie wybuchną nowe utarczki graniczne. To zno-
wu trzech zbrodniarzy zamordowało poważną osobistość państwową.
48
Przeciętny człowiek czuje się słaby i bezradny. Wszystkie komitety, rezolucje czy odezwy wydają się
nie mieć żadnego wpływu na zmiany w społeczeństwie.
Jeżeli ludzkość ma być zachowana przy życiu, należy podjąć jakieś radykalne środki. Siły destrukcyjne
są dzisiaj tak wielkie, że ludzie wszędzie zaczynają wydawać rozpaczliwe wołania. Są oni podobni do człowie-
ka z „Wędrówki Pielgrzyma" Johna Bunyana, „który stale niepokoił się wewnętrznie, wybuchał płaczem, woła-
jąc: Co mam czynić, aby być zbawionym?".
Tak wiele w naszym świecie zostało usprawnione — z wyjątkiem samego człowieka. Jesteśmy w stanie
wysyłać na księżyc statki kosmiczne, z bliskiej odległości fotografować powierzchnię Marsa, a jednocześnie
nie możemy w nocy bezpiecznie przejść ulicą miejską. Ukryte grzechy egoizmu i obojętności są wszędzie. Po-
zornie najporządniejsi ludzie przyznają się do posiadania najbardziej zawstydzających skłonności. Czy ktoś się
tym przejmuje, że słabości ludzi, którzy kradną, obmawiają, kłamią, mordują i rabują, ujawniają się coraz wy-
raźniej?
Ktoś zajmujący się produkcją filmów powiedział, że porównanie filmów klasycznych z dzisiejszymi po-
zwala zauważyć wielkie zmiany w dziedzinie moralności, jakie zaszły w ciągu ostatniego pokolenia. Krótki czas
dzieli film Desert Song (Pustynnej pieśni) od filmu Deep Throat (Głębokiej gardzieli).
Człowiek wiele razy usiłował zmienić siebie. Bez powodzenia staraliśmy się osiągnąć cele moralne
przez ulepszanie swego środowiska. W jaki sposób możemy zmienić naturę ludzką?
Od zewnątrz
Studia w zakresie antropologii, psychologii i socjologii usiłują odkryć prawa rządzące zachowaniem się
człowieka. Często jednak sami badacze ignorują fakt ludzkiego grzechu, uważają istotę ludzką za wynik kom-
binacji genów i chromosomów, ukształtowanych przez wpływy środowiska. Na konferencji Stowarzyszenia An-
tropologów Amerykańskich zoolog z Harward zaproponował zapoczątkowanie nowej dyscypliny naukowej. Na-
zwał ją „socjobiologią" i określił jej przedmiot jako „studium biologicznych podstaw społecznego zachowania
się każdego gatunku". Jest on przekonany, że w pewnym stopniu — a może nawet i w dość dużym — ludzkie
zachowanie się jest zdeterminowane genetycznie.
Socjobiolodzy twierdzą, że „również moralność ludzka w dużym stopniu może być uwarunkowana ge-
netycznie". Tego rodzaju wnioski w dużej mierze są pseudonaukowe, ponieważ ludzie ci nie przywiązują nale-
żytej uwagi do wrodzonej skłonności człowieka do egoizmu, złości i obojętności wobec Boga.
Gdybyśmy byli ukształtowani wyłącznie przez swoje geny i naturalne środowisko, to zmiany na lepsze
zależałyby jedynie od właściwego doboru genów i uzdrowienia naszego środowiska w postaci lepszych miesz-
kań, likwidacji slumsów, bezrobocia i dyskryminacji rasowej.
Autor pewnego bestselera powiedział: „Wielu kaznodziejów przemilcza dzisiaj sprawę grzechu i pokuty
poszczególnego człowieka, zajadle atakując grzechy społeczne. Ataki te mają charakter rozwodnionych wykła-
dów z dziedziny socjologii lub zjadliwych zarzutów na temat niesprawiedliwości społecznej. Jednak slumsy,
getta i nędza nie znikną w społeczeństwie, dopóki slumsy i getta nie znikną z serc ludzkich".
Jako chrześcijanie nie możemy być obojętni wobec niesprawiedliwości społecznej, slumsów i gett. Nie
możemy ze spokojem powiedzieć sobie, że problemy te są zbyt wielkie lub nieuniknione. Powinniśmy się sta-
rać, by życie w tym świecie stało się przynajmniej znośne dla ludzi przymierających głodem oraz cierpiącym
prześladowanie. Społeczeństwa nie można zmienić przy użyciu siły, ponieważ wtedy człowiek zwykle traci wol-
ność. Można je zmienić wyłącznie przez całkowitą przemianę ludzkiego serca.
Człowiek stara się zmienić siebie m.in. przy pomocy środków chemicznych. Naukowcy ustalili sposoby
korygowania stanu człowieka za pomocą leków, co w pewnym zakresie okazało się korzystne. Wiele zrobiono
np. w zakresie poprawy zdrowia ludzi chorych umysłowo. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że te same środki
chemiczne w rękach jakiegoś dyktatora mogłyby być użyte do sprawowania kontroli nad ludźmi normalnymi,
świadectwa więźniów w niektórych krajach świadczą o tym, jak już dzisiaj możemy nadużywać pewnych leków,
by móc manipulować umysłem i postępowaniem człowieka.
Jeden z tego rodzaju więźniów pisze: „Osobiście byłem świadkiem tego, jak więźniowie polityczni byli
traktowani w szpitalach psychiatrycznych, gdy zaprotestowali przeciwko urągającym ludzkiej godności warun-
kom panującym w tych zakładach. Zostali obezwładnieni, następnie wstrzyknięto im paraliżujący zastrzyk siar-
ki i zmuszono do przyjęcia pokarmu... Wynaleziono środki na pozbycie się tych, którzy nie myślą tak, jak chcie-
liby ci, w których mocy pozostają. Ponadto więźniom wstrzykuje się substancje chemiczne, których celem jest
całkowite wyniszczenie ich osobowości i intelektu".
Środki chemiczne mogą więc wpływać na zmiany w naszym ciele w kierunku pożądanym lub nie-
pożądanym. Decyduje o tym to, w czyich rękach pozostają te środki i w jakim celu są stosowane.
Dokonuje się eksperymentów przeszczepiania cech jednej osoby innej osobie, co „manipulatorzy umy-
słów" nazywają „sztuczną reinkarnacją". Jeden z wybitnych fizyków pewnego kraju eksperymentował „zestraja-
nie się telepatyczne jednego umysłu z drugim". Naukowiec ten wyjaśniał: „Gdy stanie się to rzeczywistością,
49
nauczyciel będzie mógł przekazywać wiadomości swoim uczniom pokonując obronny mechanizm ich władz
umysłowych i w ten sposób zapełniać 90% pustych przestrzeni ludzkiego mózgu". Dalej powiada on o możli-
wości „reinkarnacji europejskiego geniusza matematycznego w postać zwykłego studenta".
Inne usiłowania ludzkie dotyczą mikrobiologii. Powodzenie w transplantacji organów ludzkich podsuwa
myśl o możliwości przeszczepienia organów związanych z myśleniem, sumieniem i uczuciami. Jednak „ewan-
gelia mikrobiologii", sprawowana przez naukowców, którzy sami są grzesznikami i którzy mają do czynienia je-
dynie z substancją upadłego świata, też musi spotkać się z niepowodzeniem.
Pisarze z dziedziny science fiction jedyny sposób na ludzkie problemy widzą w międzyplanetarnych od-
działywaniach. Istnieje jednak zasadnicza trudność, ponieważ tak głęboko zakorzeniony w ludzkiej naturze
grzech nie da się usunąć z niej przez tego rodzaju wpływy. Lekceważąc Boga, specjaliści od ludzkich proble-
mów, które chcieliby zmienić, sami są w nie zamieszani. Wielkie siły tego świata gorączkowo przygotowują się
do „kosmicznej" wojny. Pewna gazeta pisała: „Kto wygra ten wyścig, ten będzie sprawował kontrolę nad świa-
tem".
Wielu ludzi stara się dzisiaj szukać rozwiązania swoich problemów w świecie okultyzmu. Zwracają się
do wiedzy i mocy, z których Biblia zabrania korzystać. Ap. Paweł powiada: „Gdyż bój toczymy nie z krwią i z
ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władzami tego świata ciemności, ze złymi du-
chami w okręgach niebieskich" (Ef. 6,12). Świat czarów i magii jest źródłem jedynie strachu i zniszczenia.
Metody, przy pomocy których człowiek pragnie zmienić siebie od zewnątrz, są bardzo różne, a czasem
nawet dziwne.
Od wewnątrz
Jezus zapewnił, że Bóg może zmienić człowieka od wewnątrz. Jest to wyzwanie i nakaz. Nie powiedział
On: „Dobrze byłoby, gdybyś narodził się na nowo" lub „Jeżeliby ci to odpowiadało, mógłbyś narodzić się na
nowo". Natomiast Jezus powiedział: „Musicie się na nowo narodzić" {Jan 3,7).
Zawsze dziwiłem się temu, że Jezus powiedział to do człowieka religijnego, który na pewno został tym
wstrząśnięty. Możliwe, że sąsiedzi powiadali o nim: „To wspaniały człowiek. Jemu można zaufać. Jest to wielki
teolog". Nikodem pościł dwa razy w tygodniu, dwie godziny dziennie modlił się w świątyni, dawał dziesięcinę ze
wszystkich swoich dochodów. Był profesorem w szkole teologicznej. Gdyby jakiś zbór poszukiwał odpowied-
niego kaznodziei, Nikodem byłby najlepszym kandydatem na to stanowisko. Jednak Jezus oświadczył, że cała
jego pobożność i dobroć nie są wystarczające. Powiedział mu: „Musisz na nowo się narodzić".
Mimo swego wychowania i wykształcenia Nikodem widział w Jezusie Chrystusie coś bardzo szczegól-
nego, czego sam nie mógł zrozumieć. Widział w nim nową wartość życia. Szczerze pragnął poznać, czym był
ten nowy wymiar życia.
Jezus powiedział mu, że dopiero po nowym narodzeniu można zobaczyć Królestwo Boże, że Nikodem
nie musi podnosić swoich zasad moralnych czy powiększać wykształcenia, powinien jedynie przyjąć nową
wartość życia — życie wieczne — które zaczyna się w tym świecie i przechodzi do świata przyszłego.
Kiedyś, po powrocie do domu, jak zwykle na swoim biurku zastałem wiele listów. Dwa z nich pochodziły
z dwóch różnych szpitali dla umysłowo chorych. Czytając obydwa listy mogłem natychmiast wywnioskować, że
ich autorzy znajdowali się w tego rodzaju zakładach. Obydwaj mówili o Panu Jezusie i stałym pocieszeniu z
Jego strony.
Jakże wyrozumiały i współczujący jest Bóg, który objawia siebie raczej człowiekowi rozporządzającemu
wiarą, niż tęgim umysłem. Inaczej dzieci albo ludzie umysłowo niedorozwinięci nie mieliby żadnych szans. Wy-
bitny naukowiec, prawdziwy intelektualista lub geniusz muszą przyjść do Boga tą samą drogą co dziecko. W
Mat. 18,3 Jezus powiedział: „Jeżeli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa
Niebios".
John Hunter, biblista angielski powiada, jak to po wygłoszeniu kazania na temat Ew. św. Jana roz. 3,
przyszedł do niego pewien młody człowiek. „Podobnie jak Nikodem był to człowiek wykształcony. Powiedział
mi: To wszystko, co słyszałem, jest dla mnie wyzwaniem; gdybym tylko mógł to zrozumieć, na pewno stałbym
się prawdziwym chrześcijaninem. Był bardzo szczery i dlatego kontynuowaliśmy rozmowę. Skończył już uni-
wersytet, umiał analizować i podsumowywać fakty. Zapytałem go:
— Czy na pewno stałby się pan chrześcijaninem, gdyby zrozumiał pełnię treści ewangelicznej?
— Tak, na pewno — odpowiedział.
— A teraz niech pan posłucha. Mój przyjaciel jest misjonarzem w Afryce. Pracuje wśród pigmejów, któ-
rzy posiadają ograniczone możliwości rozumienia. Jeżeli chrześcijaninem może być tylko ten, kto potrafi zrozu-
mieć poselstwo ewangeliczne, to w jaki sposób ci prości ludzie poznają prawdziwego Boga?
Jego odpowiedź była bardzo szczera:
— Wie pan, nigdy nie zastanawiałem się nad tym.
— Ale Bóg zastanawiał się — odpowiedziałem. — Ewangeliczne poselstwo nie musi być zrozumiałe, a
50
jedynie przyjęte dziecięcą wiarą. To nie rozumienie ewangelii obdarza mnie błogosławieństwem, lecz uwierze-
nie jej i przyjęcie.
Nikodem zaczął od „wiedzy", a skończył na wierze i przyjęciu".
Dzisiaj w wielu kościołach nie słyszy się poselstwa o nowym narodzeniu. W niektórych dużo mówi się o
dobrych uczynkach, o zmianach społecznych i wydarzeniach politycznych, zaniedbując to jedno, co najbardziej
potrzebne jest naszemu światu — nowego człowieka. Zasadniczy problem człowieka znajduje się w sferze du-
chowej, a potem społecznej. Potrzebuje on całkowitej przemiany wewnętrznej.
Kiedyś uczestniczyłem w historycznej konferencji na terenie Afryki. Prawie wszystkie kraje tego konty-
nentu były na niej reprezentowane. Nigdy dotąd nie było tam takiego zgromadzenia chrześcijańskiego. Przy-
wódcy afrykańscy stale wyrażali wdzięczność misjom chrześcijańskim za ich osiągnięcia szczególnie w dzie-
dzinie ewangelizacji, opieki lekarskiej i wychowania. Jeden z mówców powiedział: 85% wszystkich ośrodków
wychowawczych na południe od Sahary założyły misje chrześcijańskie".
Anglikański biskup z Anglii powiedział nam: „Każda organizacja społeczna w Anglii, od Towarzystwa
Ochrony Zwierząt przed Okrucieństwem poczynając, została założona na skutek nawrócenia do Chrystusa i
duchowego przebudzenia założycieli". Musimy uważać, aby nie ustawiać zaprzęgu przed koniem.
Biblia bardzo często mówi o zmianie życia, którą Jezus miał na uwadze podczas rozmowy z Nikode-
mem. Przez proroka Ezechiela Bóg powiedział: „I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego
wnętrza" (36,26). W księdze Dziejów Apostolskich tę zmianę Piotr nazywa pokutą i nawróceniem. W Liście do
Rzymian Paweł nazywa ją „ożywieniem z martwych" (Rzym. 6,13), a w Liście do Kolosan „zewleczeniem z sie-
bie starego człowieka wraz uczynkami jego i przyobleczeniem nowego, który się odnawia ustawicznie ku po-
znaniu na obraz tego, który go stworzył" (Kol. 3,9-10). W Liście do Tytusa nazywa ją „kąpielą odrodzenia oraz
odnowienia przez Ducha Świętego" (Tyt. 3,5). Piotr zwraca się do wierzących jako „uczestników boskiej natu-
ry" (2Piotra 1,4). Katechizm Kościoła Anglikańskiego określa ją jako „śmierć dla grzechu i nowe narodzenie do
sprawiedliwości".
Kontekst Ew. św. Jana 3 powiada, że nowe narodzenie jest czymś, co Bóg czyni z człowiekiem, który
ufnie powierza Mu swoje życie. Będąc pogrążonym w upadkach i grzechach człowiek jest martwy i potrzebuje
życia. Człowiek, jako taki, nie posiada w sobie ziarna nowego życia, pochodzi ono od samego Boga.
Jeden z wielkich pisarzy chrześcijańskich tego wieku powiedział: „Naszym zadaniem, jako współ-
pracowników Bożych, jest otwieranie ludziom oczu, aby nawrócili się od ciemności do światła; nie jest to zba-
wienie, lecz nawrócenie — własny wysiłek przebudzonej istoty ludzkiej. Chyba nie będzie przesadą, jeżeli po-
wiem, że większość nominalnych chrześcijan znajduje się w połowie drogi; mają otwarte oczy, ale niczego
jeszcze nie przyjęli... Dopiero człowiek na nowo narodzony wie czym jest zbawienie, ponieważ przyjął on coś
jako dar od Wszechmocnego Boga, niezależnie od własnych trudów i wysiłków".
Nawrócenie znaczy „odwrót". Pojęcie to bardzo często występuje w Biblii, ponieważ Bóg stale zachęca
człowieka, by do Niego powrócił. Przez proroka Ezechiela powiada On: „Nawróćcie się (...) i odwróćcie swoje
oblicza od wszystkich swoich obrzydliwości" (Ezech. 14,6). Ustami proroka Izajasza mówi: „Do mnie się zwróć-
cie, wszystkie krańce ziemi, abyście były zbawione, bo Ja jestem Bogiem i nie ma innego" (Izaj. 45,22).
Nowe narodzenie nie jest po prostu poprawą, naprawieniem życia. Ludzie zawsze podejmują rezolucje
domagające się poprawy i wkrótce sami nie dotrzymują swoich zobowiązań. Biblia poucza nas, że przez nowe
narodzenie wchodzimy w nowy świat.
Przeciwieństwa jakich używa Biblia na określenie zmiany zachodzącej w nas w czasie nowego na-
rodzenia są bardzo plastyczne: jest to zwrot od pożądliwości do świętości, od ciemności do światła, od śmierci
do zmartwychwstania, od wyobcowania z Królestwa Bożego do jego obywatelstwa. Nowe narodzenie dokonu-
je zmiany woli, zmiany uczuć, zmiany celu życia i dyspozycji wewnętrznych. Nowo nawrócona osoba otrzymu-
je nową naturę i nowe serce, staje się nowym stworzeniem.
Przed i po
Biblia dostarcza nam wiele przykładów tego, jak ludzie różnego autoramentu przeżyli zmianę swego ży-
cia po spotkaniu się z Jezusem Chrystusem. Oto Chrystus spotyka się z Samarytanką, nierządnicą i wyrzut-
kiem społecznym. By uniknąć spotkania i innymi niewiastami, wychodzi ona po wodę w upalne południe, gdy
wszyscy mieszkańcy osiedla pozostawali w cieniu własnych domów. Jednak przy studni zastała Chrystusa. Po
krótkiej rozmowie stała się zupełnie inną osobą. Właściwie natychmiast stała się misjonarką, gdyż natychmiast
pobiegła do miasteczka, by tym, którzy nią pogardzali, powiedzieć o Jezusie Chrystusie. Dalej tak o tym czyta-
my: „I wielu Samarytan z tego miasta uwierzyło weń dzięki świadectwu niewiasty, która mówiła: Powiedział mi
wszystko, co uczyniłam" (Jan 4,39).
Andrzej był zwykłym człowiekiem. Nie był wyjątkową osobowością, ale bardzo szybko zareagował na
wezwanie Chrystusa. Od tej chwili był nowym człowiekiem. Najpierw tym wielkim skarbem podzielił się ze swo-
im bratem. Może nie był wybitnym ewangelistą, ale gdziekolwiek pojawia się on w opowiadaniu biblijnym, jego
misja zawsze jest skuteczna.
51
W okresie, gdy podatki stają się uciążliwym brzemieniem, poborcy podatkowi nie są ludźmi lubianymi.
Podobnie było i w czasach Jezusa. Zacheusz jako poborca podatkowy nie był człowiekiem uczciwym, ale gdy
spotkał się z Jezusem — wszystko uległo zmianie. Pokutował i postanowił naprawić wyrządzone krzywdy. „Oto
połowę majątku mojego oddaję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób"
(Łuk. 19,8).
Młody intelektualista zwany Saulem, prześladując chrześcijan, był już blisko Damaszku, gdy nagle spo-
tkał się z Jezusem Chrystusem. Do dzisiaj mówimy „przeżycie na damasceńskiej drodze", ponieważ od tamtej
chwili Saul nie był już tym samym człowiekiem. Stał się wielkim Apostołem Pawłem. Później wiele razy wspo-
minał to przeżycie, dokładnie określając dzień swego spotkania z Chrystusem.
W dniu Pięćdziesiątnicy w życiu trzech tysięcy ludzi, którzy narodzili się na nowo, również dokonała się
radykalna zmiana. Z rana byli zgubieni, niepewni celu swego życia, na wielu ciążyła wina za śmierć Chrystusa.
Inni ukrywali się przed władzami cywilnymi czy religijnymi. A przy końcu tego samego dnia narodzili się do Kró-
lestwa Bożego. Każdy z nich przeszedł ze śmierci do życia. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto słucha
słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze
śmierci do żywota" (Jan 5,24).
Każdy kto zaufa Jezusowi Chrystusowi jako swemu Zbawicielowi i Panu, może w tej samej chwili naro-
dzić się na nowo. Nowe narodzenie nie jest czymś, co otrzymuje się przed samą śmiercią lub po śmierci. „Oto
teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia" (2Kor. 6,2).
Nowe narodzenie jest możliwe teraz
Niezliczona ilość faktów przemawia za tym, że nowe narodzenie można przeżyć w jednej chwili. Różni
ludzie, zaczynając od prezydentów, a kończąc na więźniach — wydają świadectwo o radykalnej zmianie swe-
go życia. Pewien miody człowiek tak pisał do nas: „Do stycznia tego roku Jezus był dla mnie postacią niezna-
ną. Byłem chuliganem, złodziejem, pijakiem, narkomanem, cudzołożnikiem, hippisem, zagubionym młodzień-
cem. Z ciekawości, pragnąc dokuczyć wszystkim swoimi cynicznymi pytaniami, poszedłem na studium biblijne
w grupie. Od tamtego wieczoru poważnie zainteresowałem się Biblią. Ostatecznie, po miesiącach samodziel-
nego studiowania Pisma świętego, tekst Ew. św. Jana 3,16 tak przemówił do mego serca, że oddałem swoje
życie Chrystusowi. Nigdy nie wiedziałem o istnieniu tego rodzaju szczęścia. Bóg uczy mnie kochać i odbierać
Jego miłość. Od wielu lat tęskniłem za Nim. Był On tym, którego nigdy nie mogłem znaleźć. Wydawało mi się,
że alkohol, wolna miłość i wałęsanie się po całym kraju uczynią mnie wolnym, jednak były to jedynie sidła.
Grzech doprowadził mnie do rozczarowania, nieszczęścia, poczucia winy i niemal do samobójstwa. Chrystus
dał mi wolność. Być chrześcijaninem to coś wielkiego, to coraz nowe wyzwanie do uczenia się. Teraz z rado-
ścią witam każdy dzień. On uczynił mnie nowym stworzeniem".
Johnny Cash powiada: „Kilka lat temu byłem narkomanem. Bałem się budzić z rana. W moim życiu nie
było radości, pokoju i szczęścia. I oto pewnego dnia w swojej bezradności zwróciłem się do Boga. Teraz zaraz
po przebudzeniu się zasiadam do studiowania Biblii. Czasem słowa Pisma świętego jak balsam koją moje ser-
ce. Nie znaczy to, że wszystkie moje problemy są już poza mną, lub że osiągnąłem stan doskonałości. Moje
życie zostało całkowicie zmienione. Narodziłem się na nowo!".
12. Nowe narodzenie nie jest tylko uczuciem
Pewien człowiek, który dał się namówić do wzięcia udziału w nabożeństwie ewangelizacyjnym, tak
wspomina to wydarzenie:
„Po raz pierwszy w swoim życiu usłyszałem tak prosto i autorytatywnie głoszone poselstwo o Jezusie
Chrystusie. Przy końcu swego wystąpienia przemawiający zaprosił wszystkich tych, którzy chcieliby dowie-
dzieć się czegoś więcej na poruszony temat, aby wyszli przed audytorium. Ja też wyszedłem, zostałem przed-
stawiony ewangeliście i chwilę z nim rozmawiałem. Niektórzy mieli wiele pytań. Rozmyślając nad usłyszanymi
słowami, ale wciąż nie mogąc pozbierać myśli, skierowałem się ku wyjściu.
Gdy byłem już przy drzwiach nagle wyrósł przede mną jakiś człowiek, który patrząc mi w oczy, zapytał:
— Czy jest pan chrześcijaninem?
Dziwne pytanie, pomyślałem, a następnie z uśmiechem na twarzy powiedziałem: „Ależ tak, uważam że
jestem".
— Czy jest pan chrześcijaninem? — z błyskiem w oczach zapytał jeszcze raz nieznajomy.
— Niemądry — pomyślałem — chce mu się żartować.
— Staram się nim być — odpowiedziałem.
— Czy starał się pan być słoniem?
Patrząc w moją zdziwioną twarz, położył rękę na moim ramieniu, posadził mnie na krześle i wyjaśnił, że
żadne moje wysiłki nie są w stanie uczynić mnie chrześcijaninem. Następnie mówił czym jest nowotestamento-
52
we chrześcijaństwo, że Jezus Chrystus umarł za mnie, że zapłacił karę za mój grzech. W obliczu świętego
Boga byłem człowiekiem potępionym, potrzebowałem Zbawiciela. Jedynie Jezus mógł mnie zbawić. Przeba-
czenie było możliwe tylko w Nim. Ponadto, Jego zmartwychwstanie oferowało mi moc do prowadzenia takiego
życia, które dotąd znajdowało się poza zasięgiem moich możliwości.
Jak zdumiewająca propozycja! Skoro żywy Bóg naprawdę chce wejść do mego upadłego, zrujnowa-
nego grzechem życia i przejąć nad nim kontrolę, to czyż ośmielę się temu sprzeciwić! On obiecuje: „Oto stoję u
drzwi i pukam".
Natychmiast otworzyłem Mu drzwi, a On dokonał tego, co przyobiecał".
Człowiek ten narodził się na nowo, nawrócił się. Uważał, że jest chrześcijaninem, ale nigdy dotąd osobi-
ście nie oddał swego życia Jezusowi Chrystusowi.
Jezus wszystko czynił tak prosto, a my wszystko skomplikowaliśmy. Przemawiał On do ludzi krótkimi
zdaniami, używał zrozumiałych słów, a swoje wypowiedzi często ilustrował przypowieściami lub porównaniami.
Paweł tak odpowiedział stróżowi więzienia w Filippi, który zapytał go co ma czynić, aby być zbawionym:
„Wierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony" (Dz. 16,31).
Sprawa ta jest tak prosta, że często jest przeoczana. Chociaż poselstwo ewangeliczne jest słyszane —
szczególnie w Ameryce — przy pomocy odbiorników radiowych i telewizyjnych, na rogach ulic, w tysiącach
traktatów i książek, miliony ludzi nie dostrzega go. Aby narodzić się na nowo trzeba jedynie pokutować za swo-
je grzechy i uwierzyć w Pana Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela. Nie trzeba zawczasu oczyszczać
swego życia, rezygnować z czegoś, odwracać się — powinieneś przyjść takim jakim jesteś. Dlatego na na-
szych ewangelizacjach często śpiewamy pieśń: „Taki jaki jestem idę do Ciebie".
Pokuta — podstawowe słowo
W księdze Dziejów Apostolskich Ap. Piotr powiada: „Przeto upamiętajcie się i nawróćcie się, aby były
zgładzone grzechy wasze, aby nadeszły od Pana czasy ochłody" (3,19-20).
Bez Bożej pomocy człowiek nie może pokutować ani uwierzyć w Boga. Sam Bóg musi go nawrócić. Bi-
blia wielokrotnie mówi o tym, co powinien uczynić człowiek: „Pozwól mi się nawrócić, bo Ty jesteś Panem,
moim Bogiem!" (Jer. 31,18).
Dla wielu słowo „pokuta" brzmi staroświecko. Wydaje się, że w naszym słownictwie nie ma dla niego
miejsca. Jednak pokuta jest jednym z podstawowych czynników w nawróceniu i oznacza przy-
znanie się do swojej sytuacji i wyrażenia chęci do zmiany swojej postawy wobec grzechu, siebie same-
go i Boga.
Pokuta jest przede wszystkim przyznaniem się do swego grzechu. Jeżeli pokutujemy, to przyznajemy,
że jesteśmy grzesznikami i wobec tego winnymi przed Bogiem. Tego rodzaju poczucie winy nie jest równo-
znaczne z żywieniem pogardy dla siebie, jest to raczej patrzenie na siebie Bożymi oczami ze słowami: „Boże,
bądź miłościw mnie grzesznemu" (Łuk. 18,13). Nie jest to przyznawanie się do zbiorowego grzechu społeczeń-
stwa, łatwo jest bowiem za własne niepowodzenia duchowe obciążać winą rząd, system wychowawczy, ko-
ściół czy nawet własną rodzinę. Biblia powiada, że gdy dorastamy do okresu odpowiedzialności za własne po-
stępowanie — zwykle w wieku 10 lub 11 lat — Bóg spogląda na nas jako na ludzi dojrzałych, podejmujących
decyzje o charakterze moralnym i duchowym, za które będziemy odpowiadać przed Jego sądem. Każdy bo-
wiem jest osobiście winny wobec Boga. Od momentu narodzin posiadamy w sobie skłonność do grzechu — je-
steśmy grzesznikami z urodzenia, a następnie — grzesznikami z własnej woli. I dlatego Biblia powiada, że
wszyscy zgrzeszyli i nie dostaje im chwały Bożej.
Każdy człowiek, bez względu na rasę, kolor skóry, język i kulturę, potrzebuje powtórnego narodzenia.
Jesteśmy winni „grzechu" (liczba pojedyncza — grzech niewiary), który wyraża się w postaci „grzechów" (licz-
ba mnoga — grzechy uczynków). Łamiemy prawo Boże i buntujemy się przeciwko Niemu, ponieważ z natury
jesteśmy grzesznikami. Z tą chorobą grzechu (liczba pojedyncza) Chrystus miał do czynienia na krzyżu Golgo-
ty.
Słyszeliśmy już o „korzeniach" naszej istoty. Indywidualne i społeczne problemy sięgają swoimi korze-
niami głębin ludzkiego serca. Cała ludzkość jest chora. Z choroby tej może wyleczyć nas jedynie krew Chrystu-
sa. Krew zwierząt ofiarnych przelewana w okresie Starego Testamentu na setkach ołtarzy, wskazywała na
dzień, w którym Jezus Chrystus stanie się „Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata" (Jan 1,29). Stał się
On kozłem ofiarnym dla całego świata. Wszystkie nasze grzechy zostały włożone na Niego. Dlatego teraz Bóg
może nam przebaczyć. Teraz może dać nam nowe życie, które uzyskujemy przez odrodzenie, inaczej nazy-
wane nowym narodzeniem.
Gdy przyglądamy się atrybutom Boga i uświadamiamy sobie jak daleko nam do Jego doskonałości,
wtedy wyraźnie widzimy swoją grzeszną naturę. Apostoł Piotr był człowiekiem grzesznym, posiadał grzeszne
myśli i dlatego przyznając się do takiej postawy musiał uświadomić sobie, że posiada spaczoną naturę. Po tym
fakcie tak powiedział do Pana Jezusa: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym" (Łuk. 5,8).
Nie powiedział: „bo grzeszę", lecz „jestem człowiekiem grzesznym".
53
Widząc swoje zepsucie na tle doskonałości Bożej Hiob powiada: „Tylko ze słyszenia wiedziałem o to-
bie, lecz teraz moje oko ujrzało cię. Przeto odwołuję moje słowa i kajam się w prochu i popiele" (Hiob 42,5-6).
Hiob porównując siebie z Bogiem pokutował, uświadamiał sobie kim jest wobec Boga.
Pokuta jest szczerym smutkiem z powodu grzechu. Smutek jest uczuciem, a my jako ludzie bardzo róż-
nimy się między sobą stopniem uczuciowości. Jednak pokuta bez uczucia smutku jest rzeczą bezwartościową.
Apostoł Paweł powiada: „Teraz jednak cieszę się, nie dlatego, że byliście zasmuceni, ale że byliście zasmuce-
ni ku upamiętaniu; zasmuceni bowiem byliście po Bożemu tak, że w niczym nie ponieśliście szkody z naszej
strony" (2Kor. 7,9).
Wraz z pokutą przychodzi zmiana celu życia, chęć odwrócenia się od grzechu. Gdybyśmy musieli poku-
tować bez pomocy Bożej, bylibyśmy bezradni. Pismo święte powiada, że jesteśmy martwi w upadkach i grze-
chach swoich. Człowiek martwy niczego nie może uczynić, dlatego nawet w pokucie potrzebujemy pomocy
Bożej. Czasem pokuta jest związana z zadośćuczynieniem. Jeżeli przywłaszczyliśmy sobie cudzą własność,
kłamaliśmy czy obmawialiśmy, wyrządzając krzywdę innym ludziom, musimy, jeżeli jest to możliwe, pójść do
nich, przeprosić ich za to oraz wyrównać, wynagrodzić, poczynione szkody.
W setkach listów właściciele sklepów informują mnie o tym, jak to nowo narodzeni zwracają im równo-
wartość skradzionych poprzednio towarów. Przed swoim nawróceniem ludzie ci byli notorycznymi złodziejami.
Później dobrowolnie udawali się do właścicieli skradzionych towarów, rozmawiali z nimi na ten temat i dawali
im zadośćuczynienie.
Gdy moja żona rozmawiała z Joe Medina, który pomagał swemu przyjacielowi w obrabowaniu stacji
benzynowej, wyraźnie powiedziała mu, że jego pokuta będzie prawdziwa tylko wtedy, gdy przyzna się on do
popełnionego przestępstwa. Przyznał jej rację. Podjął pracę i wkrótce zwrócił całą skradzioną sumę pieniędzy.
Właściciel stacji przebaczył mu. Teraz ten młody człowiek po ukończeniu szkoły biblijnej jest kaznodzieją zbo-
ru.
Jim Vaus, postać dobrze znana w środowisku przestępczym, nawrócił się do Chrystusa w 1949 r. Przez
wiele tygodni odszukiwał tych, których w jakikolwiek sposób skrzywdził. Zwracał wszystkie skradzione im do-
bra, przepraszał tych, których dotknął swoim postępowaniem.
Tego rodzaju zadośćuczynienie jest dzisiaj bardzo rzadkim zjawiskiem, chociaż takie postępowanie jest
zalecane przez Pismo święte. Przez to nasza pokuta jest zupełna. Ludzie skrzywdzeni przez nas przekonują
się o naszej szczerości wobec Boga.
Gdy uczucia sprzeciwiają się naszej chęci odwrócenia się od grzechu, do życia człowieka wierzącego
wkracza obłuda, zaczynają się pienić wątpliwości. Stając się nowym stworzeniem w Chrystusie wchodzimy w
radosne, stale trwające przeżycie. W naszym sercu mogą pojawiać się pewne wątpliwości, najpierw spokojnie,
a później coraz natarczywiej, ponieważ zaczęło dręczyć nas pytanie: „Jakże mogę oddać swoje życie Bogu,
skoro będzie On wymagał ode mnie takiego postępowania, jakie nie będzie mi odpowiadać?".
W pewnym środowisku nawróciła się bardzo bogata i wpływowa niewiasta. Gdy opowiedziała o tym
swojej dobrej przyjaciółce, tamta zapytała: „No, dobrze, Doroto, co więc teraz zamierzasz robić — wyjechać do
Afryki jako misjonarka?".
Dorota nie mogła opanować swoich uczuć, ale po chwili z pokorą powiedziała: „Jeżeli Bóg będzie tego
chciał, to pojadę".
Jednak dla wielu z nas nie jest tak łatwo zgodzić się i zaufać Bożemu kierownictwu.
Starsza niewiasta, autorka bardzo popularnej książki chrześcijańskiej, opowiada o młodym i bardzo in-
teligentnym człowieku, który miał wielkie trudności w swoim chrześcijańskim życiu w zakresie woli. Stale wątpił
i uczuciowo wszystko wydawało mu się nierealne. Ktoś radził mu: „Wola człowieka to właściwie sam człowiek,
co czyni wola, to on czyni. Twoim zadaniem jest poddanie swojej woli Bogu, zdecyduj się wierzyć wszystkiemu
temu, co On mówi w Biblii. Skoro On tak mówi, to nie zwracaj uwagi na uczucia. Wcześniej czy później Bóg
zareaguje na taką wiarę".
Młody człowiek zastanowił się na chwilę, a następnie z powagą powiedział: „Wiem o co chodzi i posta-
ram się tak uczynić. Nie jestem w stanie panować nad swoimi uczuciami, ale mogę panować nad swoją wolą.
Nowe życie jest możliwe i dla mnie, jeżeli tylko uda mi się ustawić właściwie swoją wolę. Mogę oddać swoją
wolę Bogu i na pewno tak uczynię".
Biblijna pokuta jest podstawowym czynnikiem podtrzymującym nasze życie z Bogiem. Jeżeli ją zanie-
dbujemy, nasze życie ciąży ku ziemi, koncentruje się wokół własnego „ja", naszej dumy, naszych kłopotów i
poczucia winy. Młodzi ludzie często wpadają w sidła bezcelowości, niepewności, czy nieznośnego poczucia
winy. Wielu starszych z obawą i strachem oczekuje na starość i śmierć. Prawdziwa pokuta wyzwala od tego
rodzaju niepokojów.
Tak więc pokuta jest pierwszym i absolutnie niezbędnym czynnikiem nowego narodzenia. Polega ona
na rozpoznaniu, że jesteśmy wobec Boga grzesznikami, którym nie dostaje Jego chwały; po drugie, pokuta
wymaga szczerego smutku z powodu grzechu; i po trzecie, pokutę znamionuje chęć odwrócenia się od grze-
chu.
54
Wiara — podstawowe słowo
Na nawrócenie składa się odwrócenie się „od czegoś", czyli pokuta, i zwrócenie się „ku czemuś", zwane
wiarą.
Wiara jest przyjęciem za prawdę tego, co Chrystus powiedział o sobie. Po drugie, wiara jest prze-
konaniem o tym, że może On uczynić to, co obiecał — może przebaczyć moje grzechy i wejść do mojego ży-
cia. Po trzecie, wiara jest zaufaniem, aktem oddania, w którym otwieramy Bogu drzwi swego serca. Słowa
„wiara", „ufność", „zaufanie" są w Nowym Testamencie użyte zamiennie.
Zaufanie Chrystusowi oznacza, że ty pierwszy musisz podjąć decyzję. Pismo święte powiada: „Kto wie-
rzy w niego (Jezusa), nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w jed-
norodzonego Syna Bożego" (Jan 3,18). Człowiek wierzący nie podlega sądowi, zaś niewierzący już jest osą-
dzony. Aby nie zostać potępionym musisz podjąć decyzję — musisz wybrać drogę. wiary.
Widzimy więc jak ważną rzeczą jest wiara. Biblia powiada nawet, że bez wiary nie można podobać się
Bogu. Ale co to znaczy wierzyć? Jest to oddanie siebie Chrystusowi, poddanie się Jemu. Wiara jest twoim od-
zewem na Bożą propozycję miłosierdzia, miłości i przebaczenia. Bóg wystąpił z inicjatywą i uczynił wszystko,
co było konieczne dla twego zbawienia. Gdy Jezus Chrystus powiedział na krzyżu „Wykonało się" (Jan 19,30),
miał na myśli twoje zbawienie. Boży plan naszego pojednania i odkupienia został zrealizowany w Jego Synu.
Ale jedynie przez wiarę w Jezusa — oddanie Mu swego życia, poddanie swojej woli — możesz uzyskać zba-
wienie.
Wiara nie jest tylko uczuciem, jest to pewność zbawienia. Patrząc na swoją podobiznę w lustrze mo-
żesz powiedzieć: „Nie czuję się zbawionym, nie czuję przebaczenia". Nie uzależniaj swego zbawienia od
uczuć. Chrystus przyrzekł ci to zbawienie, a przecież On nie kłamie. Wiara jest świadomym aktem oddania sie-
bie osobie Jezusa Chrystusa. Nie jest to „czepianie się" jakiegoś niewyraźnego pojęcia. Jest to akt zaufania
Bogo-Człowiekowi, Jezusowi Chrystusowi.
Nowy Testament nigdy nie używa słów „wiara" i „ufność" w liczbie mnogiej. Chrześcijańska wiara nie
jest wyrażeniem zgody na czynienie lub nie czynienie czegoś. Jest to jednostkowe, osobiste przekazanie swe-
go umysłu i serca jednej osobie — Jezusowi Chrystusowi. Nie jest to wiara we wszystko lub cokolwiek. Jest to
wiara w osobę, którą jest Chrystus, przedstawiony w Piśmie świętym.
Wiara nie jest sprzeczna z rozsądkiem. Wiara opiera się na bardzo logicznej przesłance, przekonaniu,
że Bóg jest w stanie nas zbawić.
Francis Schaeffer, autor wielu książek chrześcijańskich powiada, że wiara jest nie tylko logiczna, lecz
że brak wiary pozbawia logikę sensu. Pisze on: „Człowiek jest stworzony na podobieństwo Boże, a skoro Bóg
jest osobą, to przepaść znajduje się nie między Nim i człowiekiem, lecz między człowiekiem i wszystkim in-
nym. Ze względu na Bożą nieskończoność człowiek jest oddzielony od Boga i jest podobny do każdego skoń-
czonego obiektu we wszechświecie. A więc człowiek jest istotą skończoną (ograniczoną), a mimo to jest oso-
bowością. Nie jest to najlepsza odpowiedź na problem istnienia, ale jest to jedyna odpowiedź. Dlatego nasze
chrześcijaństwo posiada intelektualną integralność. Jedyną odpowiedzią na pytania dotyczące istnienia jest
nieskończenie osobowy Bóg, który naprawdę istnieje".
Wiara w Chrystusa zawsze jest dobrowolna. Nie można nikogo siłą ani podstępem zmusić do zaufania
Jezusowi. Bóg nie użyje przemocy, aby wejść do twojego życia. Duch Święty użyje wszelkich dostępnych so-
bie sposobów, aby cię zaniepokoić, przybliżyć do zbawienia, zainteresować nim — ale ostatecznie o wszyst-
kim decyduje twoja osobista decyzja. Bóg nie tylko posłał swego Syna na krzyż: dał On również prawo, wyra-
żone w Dziesięciorgu Przykazaniach i Kazaniu na Górze, które wskazują ci na potrzebę przebaczenia; dał On
również Ducha Świętego, który przekonuje cię o grzechu. Duch Święty przybliża cię do krzyża, ale od twojej
decyzji zależy przyjęcie Bożego przebaczenia lub dalsze trwanie na straconej pozycji.
Wiara angażuje całą osobę. W swojej książce Knowing God J.I. Packer powiada: „Poznanie Boga jest
sprawą osobistego zaangażowania w zakresie umysłu, woli i uczuć. Inaczej nie będzie to społeczność w pełni
osobista".
Tak więc wiara nie jest wyłącznie uczuciową reakcją, intelektualnym uświadomieniem czy przemyślaną
decyzją — do wiary należą te wszystkie trzy elementy. Wiara angażuje intelekt, uczucia i wolę.
Kroki prowadzące do nawrócenia
Nawrócenie następuje wtedy, gdy pokutujemy i wierzymy w Chrystusa. A jakie są oznaki procesu pro-
wadzącego do nawrócenia? Jak długo może on trwać? Czy jest to przeżycie uczuciowe? Odpowiadam wprost:
Nie wiem. Gdyby każdy z nas reagował podobnie, to np. stosując określone środki chemiczne moglibyśmy
przewidzieć dokładnie skutki ich działania. W tym wypadku tak jednak nie jest. Podstawowym słowem jest tu
raczej różnorodność.
Wyraźnie uświadomimy sobie tę prawdę, gdy na chwilę zastanowimy się nad działaniem Bożym,. Jeżeli
pokutujemy i wierzymy w Chrystusa, On jest tym, który dokonuje naszego nawrócenia. „Zbawienie jest od
55
Pana". Po drugie, Jego działanie jest jeszcze wcześniejsze. Jak już mówiliśmy, On przez Ducha Świętego
przygotowywał nas do pokuty i odwrócenia się od grzechu. Ukazując nam wielkość Chrystusa On przygotowu-
je nas również do wiary.
Sprawa czasu i stanu uczuć w okresie poprzedzającym nawrócenie jest bardzo osobista. Bóg różnie
patrzy na każdego z nas, ponieważ każdy z nas jest inny. On widzi cię takim, jakim naprawdę jesteś. On widzi
również i mnie takim, jakim jestem. Oczywiście, Jego cel dla każdego z nas jest jednakowy — nowe narodze-
nie. Prowadząc nas do tego celu postępuje z nami jak dobry pasterz, który z imienia zna każdą swoją owiecz-
kę.
Możemy przytoczyć wiele faktów z życia znanych nam ludzi. Jeżeli dotąd nie narodziłeś się na nowo, to
może sam fakt czytania tej książki jest tym procesem, poprzez który Bóg prowadzi cię do podjęcia ostatecznej
decyzji.
Bóg zna potrzeby twego serca. Patrząc na różne sposoby, jakimi prowadzi On poszczególnych ludzi,
przekonujemy się, że zna On dokładnie każdego człowieka. I tak w pierwszym rozdziale Ew. św. Jana rozma-
wia On z ludźmi, którzy nie byli jeszcze nawróceni. Do Andrzeja i jego przyjaciela Jezus kieruje pytanie: „Cze-
go szukacie?" (Jan 1,38), a następnie zaprasza ich na swoją kwaterę. Spokojna rozmowa w odosobnieniu była
odpowiednia dla Andrzeja.
Następnie Andrzej przyprowadził swego niezrównoważonego brata, Szymona. Chrystus zupełnie ina-
czej z nim rozmawiał. Traktując go poważnie powiedział: „Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazwany
Kefas (to znaczy: Piotr)". Jezus ukazał rąbek swojej wielkości temu człowiekowi, który przez zaufanie Jemu
stanie się zdecydowany i silny jak skała (Jan 1,42). Przed nawróceniem Piotr zobaczył grzech swego egocen-
tryzmu, zbytniego spolegania na sobie, co czyniło go tak chwiejnym i zmiennym. Potrzebował zaufać Chrystu-
sowi jako temu, który posiadał moc, aby go zmienić.
Następnego dnia Jezus spotkał Filipa, traktując go zupełnie inaczej. Po prostu powiedział mu: „Pójdź za
mną" (Jan 1,43). W odróżnieniu od Andrzeja i Piotra Filip potrzebował bezpośredniego nakazu. Filip spotkał
Natanaela, człowieka bardzo religijnego, który poszukiwał przeżyć z Bogiem. Jezus dostosowuje się do jego
potrzeb, powiadając: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, ujrzycie niebo otwarte i aniołów Bożych wstępują-
cych i zstępujących na Syna Człowieczego" (Jan 1,51).
Andrzej, Piotr, Filip i Natanael byli ludźmi zupełnie odmiennymi. Każdego z nich Jezus traktuje inaczej.
Wszyscy oni potrzebowali osobistej społeczności z Chrystusem. Tym w swojej istocie jest nowe narodzenie.
Niektórzy z nich powoli uświadamiali sobie, co się dzieje. Potrzebne były długie miesiące przebywania z Jezu-
sem. Dlatego to nowo nawróconym zawsze radzę, by wiele czasu poświęcali studiowaniu Biblii i modlitwie, za-
nim wystąpią z publicznym świadectwem o swojej wierze. Pismo święte ostrzega nas przed „nowicjuszami".
Często nieświadomie popełniamy ten sam błąd w czasie trwania ewangelizacji — zapraszając do złożenia
świadectwa tych, którzy nie są należycie wyrośnięci w łasce i znajomości Chrystusa. Lata doświadczeń skła-
niają nas do większej troski w tym zakresie.
Po swoim nawróceniu Ap. Paweł trzy lata przebywał na pustyni arabskiej. Czterdzieści lat Bóg wy-
chowywał Mojżesza na zapleczu pustynnym, zanim wysłał go do sprawowania publicznego urzędu. Dzisiaj
ktoś na drugi dzień po wyjściu z więzienia już publicznie składa świadectwo swego nawrócenia. Czasem koń-
czy się to wielką tragedią — tak zwany nowo nawrócony nie przeżył nowego narodzenia, jedynie wyznał on
Chrystusa, ale nie chciał zapłacić ceny Jego naśladowania.
Znam pewnego młodzieńca, który podobno miał nawrócić się w czasie jednej z naszych ewangelizacji i
jestem przekonany, że tak było. Człowiek ten miał długi okres przezwyciężania nałogu narkomanii i wzrastania
w poznaniu Pisma świętego. W ciągu jednego roku uczęszczał do szkoły biblijnej. Jego świadectwo nawróce-
nia było tak wspaniałe, że z całego kraju zaczęły napływać zaproszenia. Po pewnym czasie człowiek ten za-
czął zaniedbywać się duchowo, a w końcu zostawił żonę i rodzinę. Z radością donoszę jednak, że został on
przywrócony do społeczności z Bogiem, przyznał się do swoich grzechów i obecnie kończy naukę w szkole bi-
blijnej.
Jak długo trwa proces przygotowujący nas do nowego narodzenia? Zależy on od naszych warunków,
temperamentu, ukrytych potrzeb, nadziei. Bóg działa po tej linii.
Jak długie są to kroki?
Długość czasu i stan uczuć w okresie poprzedzającym nasze nawrócenie też są różne. Niektórzy, ale
nie wszyscy, przeżywają kryzys emocjonalny, którego symptomy są podobne do tych, które towarzyszą kon-
fliktom intelektualnym. Ludzie ci mogą doznawać wzruszeń, a nawet wylewać łzy pokuty. Duch Święty przeko-
nuje ich o grzechu. W ten sposób reagują oni na Jego działanie. Każdy z nas może inaczej przeżywać to uczu-
ciowo. Tego wieczoru, gdy sam oddałem się Chrystusowi, wielu ludzi płakało. Ja nie uroniłem ani jednej łzy i
dlatego zastanawiałem się, czy moje oddanie jest autentyczne.
Niektórzy jeszcze spokojniej przeżywali swoje nawrócenie i w jeszcze krótszym czasie. Może ktoś czy-
tając Pismo święte albo śpiewając pieśń nagle uświadomi sobie pewną prawdę i zastosuje ją do siebie same-
56
go. Inny zaś słyszy kazanie i bez szczególnego sprzeciwu przyjmuje poselstwo, zaczynając wierzyć w Chrystu-
sa. To spokojne nawrócenie jest tak samo prawdziwe jak inne, bardziej dramatyczne.
W szesnastym rozdziale Dziejów Apostolskich mówi się o dwóch bardzo kontrastujących ze sobą na-
wróceniach. Lidia trudniła się handlem w mieście Filippi. Interesowała się sprawami Bożymi, wiele czasu po-
święcając na modlitwę na brzegu rzeki, gdzie również usłyszała zwiastowanie Pawła. Pan otworzył jej serce na
przyjęcie ewangelii; jej nawróceniu nie towarzyszyły fanfary czy szczególne przeżycia emocjonalne.
W mieście tym był również stróż więzienia, który pilnował tam Pawła. Po trzęsieniu ziemi stróż więzien-
ny obudził się, ogarnęła go panika, ponieważ przypuszczał, że więźniowie zbiegli. Uważał, że jedynym wyj-
ściem w jego sytuacji było samobójstwo. Gdy wyjął miecz, usłyszał słowa Apostoła Pawła: „Nie czyń sobie nic
złego, bo jesteśmy tu wszyscy" (Dz. 16,28).
Stróż więzienny z trudnością wierzył swoim uszom! Dlaczego więźniowie nie uciekli? Drżąc na całym
ciele poprosił o przyniesienie światła. Spojrzał na Pawła i Sylasa, swoich więźniów, a następnie padłszy do ich
nóg zawołał: „Co mam czynić, abym był zbawiony?". Paweł powiedział mu, aby uwierzył w Pana Jezusa Chry-
stusa, a będzie zbawiony. I tam na gruzach murów więziennych przeżył on swoje nawrócenie.
Przeżycie nawrócenia Jezus porównał do poruszenia wiatru. „Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego sły-
szysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha" (Jan 3,8).
Wiatr może być spokojny, łagodny lub gwałtowny jak cyklon. Tak samo jest z nawróceniem: czasem
jest wprost niezauważalne i ciche, a czasem jak tornado zmieniające cały krajobraz.
Czy istnieje określony czas: godzina lub dzień, o którym ktoś może powiedzieć: „Wtedy właśnie naro-
dziłem się na nowo"? Znam osobiście ludzi, którzy wskazując na taką chwilę powiadają z przekonaniem: „To
były moje duchowe narodziny". Znam jednak i takich, którzy są dzisiaj w społeczności z Jezusem Chrystusem,
ale nie są w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie oddali się Panu. Moja żona też należy do tej kategorii chrześci-
jan. Według mnie jest to raczej wyjątkiem, a nie zasadą. Pismo święte uczy, że wiara jest aktem woli i dlatego
bez względu na to czy o tym pamiętamy czy też nie, musiał być moment przejścia ze śmierci do życia.
Najważniejszą jednak rzeczą w tej sprawie nie jest „kiedy", lecz „czy". Nie jest tak ważne kiedy zostali-
śmy zbawienie, ale czy w ogóle jesteśmy zbawieni. Czasem nie możemy dokładnie określić kiedy noc staje się
dniem, ale jesteśmy pewni tego faktu, gdy świeci słońce. Dlatego przed osobą, która dotąd świadomie nie od-
dała się Chrystusowi jako swojemu Panu i Zbawicielowi, stoi wielkie pytanie: „Czy w tej chwili żyjesz w świetle
dnia, w łączności z Chrystusem?".
Jak przyjąć Chrystusa?
Zaraz po przyjęciu Chrystusa ktoś wręczył mi mały traktat pt. „Cztery prawdy, które Bóg chce, abyś
znał". Te cztery prawdy często były treścią moich kazań. Później Bili Bright rozwinął je w „Cztery prawa ducho-
we", które powszechnie stosuje się, dopomagając ludziom w zrozumieniu nowego narodzenia. Nasza organi-
zacja rozwinęła tak zwane „Cztery kroki do pokoju z Bogiem", wzięte zasadniczo z mojej poprzedniej książki
„Pokój z Bogiem". Nie wierzę jednak, aby istniała jakaś formuła, czy recepta na nawrócenie. Mimo to jestem
przekonany, że te cztery zasady w dużym stopniu pomagają ludziom w przyjęciu Chrystusa.
Oto kilka myśli przewodnich, wziętych z Biblii, które mogą dopomóc ci przyjąć Chrystusa jako Pana i
Zbawiciela. W poprzednich rozdziałach mówiliśmy o potrzebie, kierunku i krokach i może już sam doszedłeś
do ostatecznych wniosków. Pozwól mi podsumować to, co musisz uczynić.
Po pierwsze, musisz uznać Boże działanie w przeszłości: On tak bardzo cię ukochał, że oddał na
śmierć krzyżową swego Syna. Zamiast słów „świat" i „każdy" do dobrze znanego ci tekstu wstaw swoje imię:
„Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zgi-
nął, ale miał żywot wieczny" (Jan 3,16). „Syn Boży... mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie" (Gal.
2,20).
Po drugie, musisz pokutować ze swoich grzechów. Jezus powiedział: „Jeżeli się nie upamiętacie, wszy-
scy (...) poginiecie" (Łuk. 13,3) oraz „Upamiętajcie się i wierzcie" (Mar. 1,15). Sam żal za grzechy nie wystar-
cza, pokuta jest odwróceniem się od grzechu.
Po trzecie, musisz przyjąć Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał
prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego" (Jan 1,12). Oznacza to, że przestajesz ratować
sam siebie, a przyjmujesz Chrystusa jako swego jedynego Pana i jedynego Zbawiciela. Zaufaj Mu całym ser-
cem.
Po czwarte, musisz publicznie wyznać Chrystusa. To wyznanie jest dowodem twego nawrócenia. Jezus
powiedział: „Każdego więc, kto mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie"
(Mat. 10,32). Gdy tylko przyjmiesz Chrystusa, zaraz powiedz o tym komuś innemu, to bardzo ważne. Da ci to
moc i odwagę do świadectwa.
Niech stanie się to w tej chwili. „Teraz jest czas łaski, teraz jest dzień zbawienia" (2Kor. 6,2). Jeżeli
chcesz pokutować za swój grzech i przyjąć Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, możesz uczynić to w tej
57
chwili. Możesz pochylić głowę lub uklęknąć i wypowiedzieć następujące słowa modlitwy, którą stosowałem z
tysiącami ludzi na wszystkich kontynentach:
O Boże, przyznaję, że zgrzeszyłem przeciwko Tobie. Żałują swoich grzechów. Pragną odwrócić się od
nich. Otwarcie przyznaję i przyjmuję Jezusa Chrystusa jako mego Zbawiciela. Wyznaję Go jako mojego Pana.
Od tej chwili pragnę żyć dla Niego i służyć Jemu. W imieniu Jezusa o to Cię proszą. Amen.
O tych czterech krokach i końcowej modlitwie pisałem przed laty w jednej z moich książek. Ludzie czy-
tali o tym, jak wy czynicie to w tej chwili, a później pisali mi o wielkiej zmianie w swoim życiu.
Jeżeli podejmiesz tę decyzję i przyjmiesz Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, staniesz się dziec-
kiem Bożym, w którym zamieszka Jezus Chrystus. Nie potrzebujesz mierzyć pewności swego zbawienia uczu-
ciami. Wierz Bogu. On dotrzymuje słowa. Zostałeś na nowo narodzony. Teraz naprawdę żyjesz!
13. Żywi i wzrastający
„Trzy dni zastanawiałem się nad tym i w końcu uświadomiłem sobie, że potrzebuję Jezusa Chrystusa.
Gdy Go przyjąłem, przeżyłem nową moc, której udzielił mi Bóg".
Kto wypowiedział to stwierdzenie? Czy ktoś znajdujący się na dnie życia, walczący o własne przetrwa-
nie? Nie, powiedział to młody, przystojny sportowiec John Naber, który na Olimpiadzie w 1976 roku zdobył
cztery złote medale w pływaniu. John Naber dłuższy czas poszukiwał sensu życia, a uczestnicząc w naszych
nabożeństwach ewangelizacyjnych nagle zaczął odczuwać potrzebę Jezusa Chrystusa.. Później człowiek ten
narodził się na nowo.
Coraz więcej wybitnych osobistości, szczególnie w dziedzinie sportu, rozrywki i polityki, mówi o swoim
nowym przeżyciu spotkania z Chrystusem. Chociaż z zadowoleniem słuchamy tych wieści, to jednak powinni-
śmy zawsze być świadomi niebezpieczeństw (o których już mówiłem) ze strony „nowicjuszy", nie ugruntowa-
nych w Słowie Bożym. Mimo to cieszy się jednak z każdego nawrócenia; jestem przekonany, że ostatnio Bóg
zaczął sięgać po ludzi posiadających nieprzeciętne uzdolnienia i dary. Wielu z nich używa swych uzdolnień dla
zdobywania innych dla Chrystusa. Artykuł zamieszczony w jednej z gazet powiada, że „oznaki obecnego prze-
budzenia religijnego są wszędzie widoczne", że znane postacie „wyznaczają kierunek tego przebudzenia, wy-
dając wprost niewiarygodne świadectwo nowego narodzenia. Jedni po prostu mówią o spotkaniu z Jezusem
Chrystusem; inni przeżywają fakt nawrócenia jak szok wywołany prądem elektrycznym. W każdym wypadku ci
nowi wierzący przeżywają niewypowiedziane uczucie miłości i radości".
Dean Jones, długoletni współpracownik filmowy Walta Disneya, powiada: „Latem pewnego dnia w New
Jersey zamknąłem się w swoim pokoju, by chwilę pozostać w samotności. Nic mnie nie cieszyło. Patrzyłem
przez okno pełen rozczarowania i zawodu. Odruchowo uklęknąłem przy swoim łóżku i powiedziałem Bogu o
swoich wątpliwościach. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Powiedziałem wtedy Bogu: Jeżeli przywrócisz mi ra-
dość życia, będę ci służył".
Nie ma nic tak budującego jak osobiste świadectwo tych, którzy przeżyli duchowe odrodzenie. Jest ono
ciekawsze od interesującej książki czy fascynującego przeżycia. Nowo narodzony człowiek posiada do swojej
dyspozycji wiele bogactw Bożych. Wymieńmy je kolejno, a następnie powiedzmy sobie jak należy z nich korzy-
stać.
Przebaczenie
„Odpuszczone są wam grzechy dla imienia jego" (1Jan 2,12). Jakże niezwykła obietnica! Cały Nowy
Testament potwierdza, że człowiek przyjmujący Chrystusa jednocześnie otrzymuje dar przebaczenia. Biblia
powiada: „Jak daleko jest wschód od zachodu, tak oddalił od nas występki nasze" (Ps. 103,12).
„Przepraszam", „przykro mi", „wybacz" — jak często powtarzamy te słowa, które nieraz są pustym
dźwiękiem. Boże przebaczenie natomiast pokrywa się z prawdą, jest ono całkowitym oczyszczeniem naszej
przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jedyną podstawą naszego przebaczenia jest krzyżowa śmierć Jezu-
sa Chrystusa.
Poczucie winy leży u podłoża wielu intryg i nieporozumień. Oto słynne powiedzenie Szekspira w Mak-
becie: „Precz, przeklęta intrygo, precz!". Z problemem winy borykają się poradnie psychiatryczne. Wielu czuje
się tak jak Judasz, który po zdradzeniu Jezusa powiedział: „Sprzedałem krew niewinną". Ciężar naszej winy
jest tak wielki, że chwalebne przebaczenie w Jezusie Chrystusie powinno być przedmiotem naszej nieustannej
wdzięczności.
Boża dobroć jest jeszcze większa, gdyż Bóg ogłosił, że w chwili nawrócenia uznaje nas za spra-
wiedliwych, co oznacza, że w oczach Bożych jesteśmy zupełnie niewinni, przykryci szatą sprawiedliwości
Chrystusowej. Przebaczenie i usprawiedliwienie są Bożymi darami dla nas.
58
Przyjęcie przez Króla
Skoro jesteś nawrócony to Bóg przyjął ciebie jako swoje dziecko. Jako zaadoptowane dziecko każdy z
nas ma prawo do swego działu w dziedzictwie z Jezusem Chrystusem. „Bóg zesłał Syna swego (...), aby wy-
kupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili" (Gal. 4,4-5).
Znam pewnego prawnika i jego żonę, którzy adoptowali dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Dziew-
czynka jest bardzo podobna do swojej przybranej matki, a syna z łatwością można byłoby wziąć za naturalne
dziecko przybranego ojca. Sam fakt adopcja dał tym dzieciom wielkie poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Być synem lub córką Pana wszechświata to wielki zaszczyt.
W chwili nawrócenia Duch Boży zamieszkał w twoim sercu. Przed swoim wniebowstąpieniem Jezus
Chrystus powiedział: „I Ja prosić będą Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki. Ducha
prawdy (...), wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie" (Jan 14,16-17).
Gdy Chrystus był na ziemi, w określonym czasie mógł być tylko na jednym miejscu z małą grupą ludzi.
Teraz przez swego Ducha Świętego zamieszkuje On w sercach tych wszystkich, którzy przyjęli Go jako Pana i
Zbawiciela. Lloyd Ogilvie, pastor pierwszego zboru prezbiteriańskiego w Hollywood, mówi o Duchu Świętym
jako „współczesnym Chrystusie". W Liście do Rzymian Paweł pisze: „Ten (Bóg)... ożywi i wasze śmiertelne
ciała przez Ducha swego, który mieszka w was" (Rzym. 8,11).
Na historycznym Kongresie Światowej Ewangelizacji w Szwajcarii w 1974 roku Duch Święty był tema-
tem wielu referatów i przemówień. Pastor Gottfried Osei-Mensah z Nairobi powiedział: „Duch jest naszym Mi-
strzem. Dziełem Ducha Świętego, żyjącego w nas, jest wyzwolenie od grzechu w naszym codziennym życiu i
dopomożenie w prowadzeniu nowego życia z Chrystusem".
Jak długo Duch Święty przebywa w sercu człowieka wierzącego? Na zawsze. Bóg nie daje wspa-
niałego daru Ducha Świętego, aby go po jakimś czasie zabrać. Przez wiarę przyjmujemy fakt zamieszkania w
nas Ducha Bożego i nawet możemy obserwować Jego działanie. Duch Święty może odmłodzić starzejącego
się w wierze chrześcijanina, może ożywić obojętnego wierzącego i posilić osłabiony zbór.
Pewien duchowny z Buenos Aires powiedział: „Duch Święty odnawia dzisiaj owoc Ducha — miłość, ra-
dość, pokój. Cechy te mają wskazywać światu, że jesteśmy ludem Bożym".
Duch Święty udziela nam szczególnej mocy do służenia Chrystusowi. Jest On źródłem naszej siły nie-
zbędnej do przezwyciężenia pokus.
Jezus powiedział, że Duch Święty obdarzy nas mocą (Dz. 1,8). Może słyszeliście opowiadanie o dzię-
ciole, który pewnego dnia uderzył dziobem o pień drzewa. W tej samej chwili drzewo to zostało rażone pioru-
nem i od góry do dołu zostało rozszczepione. Po odzyskaniu świadomości dzięcioł wykrzyknął: „Nawet nie
przypuszczałem, że w moim dziobie jest tyle siły!". Nie pytam czy masz Ducha Świętego, ale czy Duch Święty
posiada ciebie?
Zwycięstwo nad pokusą
Biblia powiada, że wierzący w Jezusa Chrystusa — osoba nawrócona — „brzydzi się złem" (Rzym.
12,9). A oto inne napomnienie: „Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępo-
waniem, którego gubią zwodnicze żądze" (Ef. 4,22).
Zastanówmy się chwilę. W jaki sposób przestaniemy czynić pewne rzeczy, do których już przy-
zwyczailiśmy się, lub w jaki sposób mamy pozbyć się pewnych postaw, które stały się nieodłączną częścią na-
szej osobowości? Możesz powiedzieć: „Po prostu nie jestem w stanie tego uczynić".
Masz rację. Moc do przeciwstawienia się grzechowi i okazywania posłuszeństwa Bogu pochodzi od Du-
cha Świętego, który zamieszkuje w każdym prawdziwie wierzącym człowieku. Walka z pokusą nie należy wy-
łącznie do nas. Bóg zamieszkujący w naszych sercach dopomaga nam przeciwstawiać się grzechowi. To Jego
zadanie, a naszą sprawą jest jedynie poddanie Jego przewodnictwu.
A co zrobić z ciągłą obawą przed pokusami. Biblia nie mówi, że jesteśmy wolni od pokus, byłoby to nie-
rozsądne. Żyjemy w świecie pełnym pokus, z których większość występuje w bardzo atrakcyjnym opakowaniu i
są nam oferowane po bardzo niskiej cenie — do wypróbowania chociaż raz na całe życie! Jednak człowiek na-
wrócony ma zapewnione zwycięstwo nad pokusą. „Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekra-
czało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem
da i wyjście, abyście je mogli znieść" (1Kor. 10,13).
Sama pokusa nie jest grzechem; jako wierzący w Jezusa Chrystusa nie powinieneś potępiać siebie za
ciągłe narażanie się na pokusy. Mieszkający w tobie Duch Święty da ci niezbędne siły do sprzeciwienia się po-
kusom.
Pokusy są bardzo silne, a szczególnie po nawróceniu do Chrystusa. Pismo święte powiada nam, że
prowadzimy duchowy bój, a nasi nieprzyjaciele są silniejsi i sprytniejsi od nas. I tu wielu nowo nawróconych
popełnia wielki błąd. Uważają oni mianowicie, ze po swoim nawróceniu natychmiast stają się doskonałymi pod
każdym względem i stale będą żyć na wysokim poziomie duchowym. Częściej od innych narażają się na poku-
59
sy, a nieraz i ulegają im. Patrząc na siebie człowiek nowo nawrócony widzi obraz, który mu się nie podoba.
Jest pełen zniechęcenia i rozczarowań. To jest normalne. Szatan kusi cię, a Bóg doświadcza. Często są to
dwie strony tego samego medalu — Bóg pozwala szatanowi kusić cię, starając się przez to pogłębić twoją wia-
rę i przekonać, jak słaby jesteś bez Jego wsparcia. Pragnie On, abyś całkowicie był od Niego uzależniony.
Dobrze ilustruje to stara alegoria: „Szatan zwołał na naradę swoich sług, aby ustalić najlepszy sposób
zwiedzenia dobrego człowieka do grzechu. Jeden z demonów powiedział: Przedstawię mu wszystkie przyjem-
ności grzechu. „W jaki sposób tego dokonasz?" — zapytał szatan. „Powiem mu o przyjemnym uczuciu i opła-
calności tego postępku". „Ależ — odpowiedział szatan — to nie chwyci; on już próbował tego i wie co to zna-
czy". Inny demon zaproponował: Ja sprowadzę go do grzechu. „Co uczynisz?" — zapytał szatan. — Powiem
mu o cierpieniu i nieszczęściu na jakie naraża się człowiek uczciwy. Powiem mu, że sprawiedliwość nie gwa-
rantuje przyjemności i nie jest ona opłacalna. „Ależ i to też nie chwyci — odpowiedział szatan — on przeżył
wiele i wie o tym lepiej". Trzeci demon aż podskoczył, pośpiesznie podając swoją propozycję. „Co możesz z
nim uczynić?" — zapytał szatan. — Doprowadzę go do zniechęcenia — powiedział trzeci demon. „Ależ tak, to
chwyci!" — zawołał stary szatan. — Teraz to my go pokonamy".
Duchowa walka toczy się w sercu każdego wierzącego. To prawda, że chrześcijanin posiada nową na-
turę, ale wciąż trzyma się go również stara natura. Teraz naszym zadaniem jest codzienne umacnianie nowej
natury, nad którą dominuje Chrystus.
Jest pewne opowiadanie o gospodyni, która zastała w swojej kuchni mysz. Mysz nie traciła czasu na
rozmyślanie o gospodyni czy miotle w jej rękach, lecz zaczęła pośpiesznie szukać otworu w podłodze. Tak
samo powinniśmy postępować w obliczu pokusy. Me traćmy czasu na zastanawianie się nad nią, lecz starajmy
się jak najszybciej wyjść z tej sytuacji. Pismo święte powiada: „Bóg nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły
wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść" (1Kor. 10,13).
Chrześcijanin poddający się grzechowi jest człowiekiem godnym politowania. Unika on ludzi wie-
rzących, przestaje chodzić na nabożeństwa, uważa się za nierozumianego. Każdy chrześcijanin po zbliżeniu
się do Boga w modlitwie i wyznaniu przed Nim swoich grzechów, może mieć przywróconą społeczność z Bo-
giem. Na tym polega zasadnicza różnica między człowiekiem wierzącym i niewierzącym. Niewierzący stale
trwa w grzechu, wierzący zaś grzeszy sporadycznie.
Jak wierzący powinni traktować „odpadłego" brata? Kilka lat temu poznaliśmy -młodego studenta, który
będąc narkomanem nawrócił się do Chrystusa. Zaraz po nawróceniu, w swojej gorliwości zgodził się na współ-
pracę w zwalczaniu handlarzy narkotykami. Wierzący przyjaciele ostrzegali go przed grożącym z tego powodu
niebezpieczeństwem. Handlującym narkotykami opowiadał on o swoim nawróceniu i uwolnieniu od nałogu nar-
komanii, i aby przekonać ich o tym pewnego razu pozwolił im nawet na wstrzyknięcie sobie podwójnej dawki
heroiny. (Tym razem, jak w to wierzył, jej skutki były zupełnie inne niż przed nawróceniem). Przed odjazdem
do domu młodzieniec ten opowiedział o tym wszystkim w klasie szkoły niedzielnej. Po pewnym czasie handlarz
narkotykami został aresztowany, a młody chrześcijanin, chociaż posunął się za daleko, przekonywał swoich
kolegów, że wciąż jest uczniem Jezusa. Podnosząc do góry dwa palce powiedział: „Ja i Jezus jesteśmy tak bli-
sko siebie jak te dwa palce". Prowadzący zajęcia miał okazję powiedzieć studentom jak należy traktować bra-
ta, który na pozór odpadł od wiary, bowiem wówczas, gdy młody człowiek rozpracowywał siatkę handlarzy nar-
kotykami, wierzący uważali go za obojętnego religijnie i dlatego odwracali się od niego. Taka postawa była nie-
właściwa, gdyż jeżeli widzimy czyjś upadek, czy uważamy, że ktoś jest na drodze do upadku — powinniśmy,
jak dobry Samarytanin, pochylić się nad nim, pomóc mu powstać, dodać odwagi, okazać miłość i zaufanie.
Człowiek wierzący nienawidzi grzechu i pragnie wypełniać nakazy Boże. Paweł powiada, że wierzący
„nie według ciała postępują, lecz według Ducha" (Rzym. 8,4). Zamieszkujący w naszym sercu Duch Święty
przekonuje nas różnymi sposobami. Wierzący wkrótce uświadamia sobie, że nieprzystojne żarty, które po-
przednio były nieodłączną częścią jego repertuaru, są obecnie prawie niemożliwe do powtórzenia. Spotkania
towarzyskie, które dotąd były tak interesujące, stały się puste i nudne. Razem z żoną czasem jesteśmy zapra-
szani na koktajl z okazji pobytu w różnych krajach. Zawsze spożywamy wyłącznie napoje bezalkoholowe sta-
rając się przy tym świadczyć o Chrystusie. Pierwsze nawrócenie w czasie nowojorskiej krucjaty było bezpo-
średnim skutkiem mego udziału w przyjęciu koktajlowym na statku płynącym z Japonii na początku lat 1950-
tych. Takie okazje mogą stać się nową możliwością do wydawania świadectwa. Czasem otacza nas wielka
grupa ludzi, którzy zadają pytania dotyczące spraw duchowych. W ten sarn sposób Jezus rozmawiał z celnika-
mi i grzesznikami, imając przed sobą wyraźny cel. Z drugiej zaś strony pójście na przyjęcie tylko po to, aby być
jednym z tych, którzy zostali zaproszeni, często staje się nie tylko nudne, ale i naraża na ryzyko słuchania
przekleństw czy brania imienia Bożego nadaremnie.
Człowiek nowo nawrócony podejmuje swoje decyzje w nowej perspektywie. Może ulec grzechowi (wte-
dy będzie czuł się przygnębiony) lub całkowicie oddać się Bogu. Oto wspaniała rada Pawła: „Wzywam was
tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taką
winna być duchowa służba wasza. I nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowie-
nie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe" (Rzym. 12,1-2).
60
Przemiana „przez odnowienie umysłu swego" może dokonać się szybko i dramatycznie lub powoli i w
coraz większym stopniu przenikać nasze życie.
Powolny, ale stały wzrost
Wielu ludzi bardzo szybko osiąga chrześcijańską dojrzałość, u innych zaś proces ten przebiega bardzo
powoli, prawie niezauważalnie. Kiedyś widziałem film ukazujący otwieranie się kielicha kwiatu. Zjawisko to zo-
stało sfilmowane w pewnych odstępach czasu. Gdybyśmy patrzyli na nie gołym okiem w swoim ogrodzie, na
pewno niczego nie zauważylibyśmy, gdyż film rejestrował zmiany dokonujące się w ciągu kilku dni. W ten sam
sposób nie zauważamy naszego codziennego rozwoju duchowego i często jesteśmy zniechęceni. Jeżeli jed-
nak poczekamy rok lub dwa i wtedy spojrzymy na swoje przeszłe życie, na pewno zauważymy pewne różnice.
Teraz jesteś bardziej uprzejmy, wyrozumiały, bardziej kochający. Systematyczniej studiujesz Pismo święte,
częściej modlisz się. Jesteś lepszym świadkiem Chrystusa. Nie osiągniesz jednak pełnej dojrzałości w Chry-
stusie, dopóki w niebie nie zobaczysz się z Nim twarzą w twarz.
Zmiany w życiu osoby nawróconej, szybkie czy powolne, są świadectwem jej wzrostu. Człowiek nie ro-
dzi się dorosłym, ale posiada w sobie zadatki nowego życia, które z biegiem czasu powodują wzrost. Wzrost
dokonuje się też w dziedzinie duchowej i moralnej. Podobnie do niemowlęcia człowiek nowo nawrócony naj-
pierw raczkuje, potem chodzi opierając się o sprzęty domowe, a następnie chodzi bez pomocy innych i w koń-
cu biega. Wszystko to wymaga czasu, cierpliwości i zdyscyplinowania.
Zdarza się, że przy pomocy zabiegów religijnych ktoś stwarza pozory, że dokonuje się w nim chrześci-
jański wzrost. Zamiary takie dadzą się szybko rozpoznać, ponieważ skutki tych zabiegów nie są trwałe.
Chrześcijanin wzrasta duchowo, gdy życie Boże wywiera wpływ na głębokie pokłady jego osobowości.
Osoba nie nawrócona nie jest w stanie praktykować tego rodzaju życia mimo swoich religijnych uczynków. Nie
posiada ona źródła wzrostu, ponieważ nie została odrodzona.
Grupa studentów na uniwersytecie w Harward postanowiła kiedyś oszukać znanego profesora zoologii
Agassiza. Tak sprytnie połączyli ze sobą kości różnych zwierząt, że powstał szkielet jakiegoś rzekomo nowego
tworu, który na pewno miał wprawić profesora w zakłopotanie. W określonym dniu poprosili profesora, by ze-
chciał zbadać i powiedzieć, do jakiego zwierzęcia należy ten szkielet. Gdy profesor dokładnie przyglądał się
poszczególnym elementom szkieletu, studenci coraz bardziej upewniali się w tym, że udał im się żart. W końcu
profesor Agassiz wyprostował się i powiedział: „Już wiem co to jest". Z zapartym tchem czekali, aż profesor
wymieni nazwę zwierzęcia. Agassiz odpowiedział: „To jest oszustwo".
Osoba naprawdę żyjąca w społeczności z Bogiem natychmiast odkryje imitację, fałsz i oszustwo.
Nowo nawrócony jest niemowlęciem w Chrystusie. Podstawowym warunkiem rozwoju niemowlęcia jest
odżywianie. Musi ono również mieć zapewnioną opiekę, ponieważ narodziło się do świata, w którym będzie
miało wielu wrogów. Jego głównymi wrogami są świat, ciało i szatan. Dlatego potrzebuje pomocy ze strony
swojej rodziny, wierzących przyjaciół, a szczególnie zboru. Dziecko Boże rodzi się do wielkich bogactw, posia-
da wspaniałe dziedzictwo, ale dopiero po pewnym czasie dowiaduje się o tym bogactwie.
Na początku nowego życia najważniejszą rzeczą jest odpowiednie odżywianie się i nabieranie sił. Oto
podstawowe środki odżywcze.
Studiowanie Biblii
Jeżeli już masz Biblię, to dobrze. Jeżeli jednak Pismo święte jest ci zupełnie czymś nieznanym, zdo-
bądź najnowszy jego przekład, gdyż to ułatwi ci zrozumienie jego treści. Czytanie najlepiej zacząć od Nowego
Testamentu, a w nim — od Ewangelii św. Jana.
Nasiąkaj Słowem Bożym. Nie przejmuj się tym, że nie wszystko rozumiesz, co czytasz. Przed rozpo-
częciem czytania proś Ducha Świętego, aby wyjaśniał ci czytaną treść. Pismo święte jest największym źró-
dłem nadziei w tym beznadziejnym świecie. „Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia
napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli" (Rzym. 15,4).
Ucz się na pamięć tekstów Słowa Bożego. „W sercu moim przechowuję słowo twoje, abym nie zgrze-
szył przeciwko tobie" {Ps. 119,11). Niektóre teksty, najbardziej bliskie twojemu sercu, zapisz na oddzielnych
kartkach. Włóż je do kieszeni czy portfela i zawsze noś przy sobie. Powtarzaj je codziennie, a pod koniec tygo-
dnia na pewno nauczysz się na pamięć.
Szatan będzie starał się zasiać w twoim sercu zniechęcenie. On nie chce, abyś czytał Słowo Boże i
uczył się na pamięć jego tekstów. Dawniej szatan cię nie atakował, ale teraz uczyniłeś coś, co go bardzo roze-
źliło. Pozostawiłeś jego szeregi i przyłączyłeś się do armii Bożej. Teraz jesteś chrześcijańskim żołnierzem i dla-
tego szatan wykorzystuje przeciwko tobie różnego rodzaju broń. Od tej chwili stale idziesz pod prąd wszelkie-
go zła w tym świecie.
Wszystkie zakusy złego możesz zwalczać bronią, jaką Bóg ci proponuje — mieczem Ducha, „którym
61
jest Słowo Boże" (Ef. 6,17). Słowo Boże jest mieczem nadającym się do ataku, ale prócz niego posiadamy też
tarczę ku własnej obronie. Tarcza wiary służy do gaszenia wszystkich pocisków ognistych złego" (Ef. 6,16).
W czasie kuszenia na pustyni, wszystkie ataki złego Chrystus odpierał słowami: „Napisano" (Mat. 4).
My też powinniśmy korzystać na co dzień z miecza Słowa Bożego.
Uczenie się modlitwy
Na temat modlitwy napisano wiele książek, wygłoszono setki kazań. Czasem człowiek nowo nawrócony
nie wie jednak o co i jak się modlić.
Jezus powiedział, że należy „zawsze się modlić i nie ustawać" (Łuk. 18,1). Apostoł Paweł pisze: „Bez
przestanku się módlcie" (1Tes. 5,17).
Modlitwa nie musi być płynna czy zawierać teologiczne zwroty. Od czasu podjęcia decyzji oddania swe-
go życia Chrystusowi uzyskałeś przywilej zwracania się do Boga jako do swego Ojca. Twoja modlitwa podob-
na jest do rozmowy dziecka z kochającym je ojcem. Na początku możesz mieć trudności w wysławianiu się,
ale ważną rzeczą jest zacząć. Moja żona przechowuje notatnik, w którym zapisywała pierwsze słowa naszych
dzieci. Powiada ona: „Jest to najdroższa dla mnie książka na świecie". Mówiąc o „nieustannej" modlitwie Pa-
weł używa słowa określającego chroniczny kaszel. W ciągu każdego dnia powinniśmy zwracać się do Boga,
dziękując Mu i prosząc o dalszą pomoc. Modlitwy powinny być konkretne. Bóg interesuje się wszystkim co czy-
nisz, i nic nie jest zbyt wielkie lub zbyt małe, aby nie mogło stać się przedmiotem naszej rozmowy z Nim.
Wybranie chrześcijańskiej społeczności
Bóg nie chce, abyś był samotnym chrześcijaninem. Dlatego z ludzi wierzących tworzy On społeczność.
Nowo narodzony człowiek musi znaleźć zbór, w którym naucza się i praktykuje zdrowe zasady biblijne. Wcale
nie twierdzę, że każdy zbór jest jednakowo dobry. Chodzi mianowicie o to, czy kaznodzieja danego zboru głosi
Słowo Boże czy też wygłasza swoje własne zasady filozoficzne? Czy zbór ten jest naprawdę społecznością
odkupionego przez krew Chrystusa ludu Bożego?
Bez społeczności z wierzącymi nowo narodzony chrześcijanin ma tendencję do więdnięcia. Autor Listu
do Hebrajczyków powiada: „I baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków,
nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju" (Hebr. 10,24-25).
Przyłącz się do grupy biblijnej lub modlitewnej w swoim zborze. Jakże wspaniałą rzeczą jest zdobycie
tylu nowych przyjaciół w różnych okresach swego chrześcijańskiego rozwoju i dzielenie z nimi swoich radości i
smutków.
Jedna z moich córek mieszka w sąsiedztwie ludzi sprawujących wysokie funkcje społeczne Po dłuższej
modlitwie postanowiła ona odwiedzić swoich sąsiadów i zaproponować im studium biblijne. Pukała do drzwi
każdego domu i zawsze spotykała się nie tylko z aprobatą tej propozycji, ale nieraz i z oświadczeniem: „Już od
dłuższego czasu czekam, aby razem z kimś móc poznawać prawdy biblijne". Dzisiaj moja córka uczy w klasie
biblijnej, do której uczęszcza co tydzień trzysta niewiast, a wiele czeka w kolejce do zapisania się do tej klasy.
Jeżeli w twoim sąsiedztwie nie ma takiej grupy biblijnej, to postaraj się ją założyć. Możliwe, że twoi sąsiedzi są
bardziej spragnieni Słowa Bożego aniżeli sobie wyobrażasz. Może po prostu czekają, aby ktoś podjął inicjaty-
wę w tej sprawie. Na początku może tylko dwoje lub troje z was będzie zbierać się na wspólne czytanie Biblii,
rozmowę i modlitwę. Dziesiątki tysięcy tego rodzaju grup biblijnych w różnych częściach świata odbywa swoje
spotkania w domach prywatnych, biurach, pomieszczeniach sportowych. Nawet zawodowi gracze w golfa po-
siadają swoją klasę biblijną.
Nie jesteś już sam. Ojcostwo Boże tworzy prawdziwe braterstwo ludzi, ideał, którego filozofowie i mora-
liści od dawna poszukiwali. Braterstwo to zaciera bariery językowe, kulturalne i rasowe. Do największych rado-
ści chrześcijańskich przeżyć należą niespodziewane spotkania z ludźmi wierzącymi. Oto kelnerka w restauracji
znajduje wspólny język z klientem; pasażer samolotu dowiaduje się, że stewardessa jest człowiekiem wierzą-
cym. Spotykając chrześcijan w obcym kraju czujesz się jak we własnym domu. Nie trzeba długich wyjaśnień i
przedstawiania się. Jesteś uczestnikiem największej na ziemi więzi społecznej. Chrześcijańska społeczność
przewyższa wszelkie inne związki istniejące na ziemi.
Na początku tej książki powiedziałem, że tym, czego dzisiaj świat najbardziej potrzebuje, jest nowe na-
rodzenie. Jest to największe wydarzenie w życiu człowieka, jedynie bowiem po przeżyciu nowego narodzenia
możesz korzystać ze wszystkich bogactw, które Bóg dla ciebie przygotował. Dopiero wtedy naprawdę za-
czniesz żyć!
62