Maciej Iłowiecki - TRZECIE OKO
Maciej Iłowiecki
TRZECIE OKO
W głębi ludzkiego mózgu, niemal w samym jego
środku, znajduje się nieduża, nieregularna bryłka, ważąca zaledwie dziesiątą
(czasami dwudziestą) część grama. Przypomina kształtem maleńką szyszkę -
i właśnie "szyszeczką" nazwał ten dziwny mózgowy twór Galen.
Ów wielki lekarz starożytności podejrzewał, iż "szyszeczka" pełni
jakąś szczególną rolę, przy ówczesnym jednak stanie medycyny nie mógł
tego sprawdzić. Później tajemniczą bryłkę substancji mózgowej nazwano
nasadką mózgową *[Nie mylić z przysadką! Chodzi o narząd zwany
w anatomii corpus pineale.] lub szyszynką - i w XVII w. Kartezjusz uczynił ją
miejscem najbardziej w ludzkim ciele wyróżnionym: szyszynka, zdaniem
francuskiego filozofa, miała być siedzibą nieśmiertelnej, bezcielesnej duszy
ludzkiej.
Kartezjusz uważał, że szyszynka kontroluje
"przepływ sił duchowych". Najdziwniejsze, że ani w czasach Galena, ani
w czasach Kartezjusza nie było żadnych danych wskazujących na jakąś szczególną
rolę szyszynki, nikt nie znał jej funkcji - a jednak obaj wielcy uczeni,
rozdzieleni piętnastoma wiekami, nie mylili się co do samej istoty rzeczy:
szyszynka pełni w organizmie rzeczywiście rolę szczególną! Przypadek to,
czy dowód przenikliwej intuicji? W historii nauki nieraz natrafia się na takie
zagadki...
Dopiero w drugiej połowie XIX wieku
uczeni zaczęli sobie zdawać sprawę, że szyszynka odgrywa w mechanizmach życia
rolę niezmiernie ważną, do dziś odkrywamy wciąż inne istotne funkcje tego
tajemniczego, maleńkiego gruczołu i nadal daleko jeszcze do pełnego
zrozumienia owych funkcji.
Szyszynkę znaleziono w mózgach ryb, płazów,
gadów, ptaków i ssaków, czyli u wszystkich kręgowców. Nie u wszystkich
jednak gatunków kręgowców - nie mają jej na przykład ssaki wodne, czyli
wieloryby i foki, nie znaleziono jej także w mózgu słoni i... dziwacznych stworzeń z Ameryki Południowej,
pancerników. (Mówiąc nawiasem, pancerniki są także jedynymi dotąd
poznanymi zwierzętami, w których ciele można hodować zarazki trądu,
dlatego wiąże się z nimi nadzieję na uzyskanie szczepionki przeciw tej
straszliwej chorobie. Dygresja ta ma tylko zwrócić uwagę na pewne niewytłumaczalne
dziwności: dlaczego natura w taki właśnie sposób wyróżniła akurat
pancerniki? Dlaczego właśnie one, a także słonie czy wieloryby nie potrzebują
szyszynki?).
Wszakże nieobecność szyszynki u niektórych
gatunków nie jest jedyną tajemnicą tego narządu. Już ponad 100 lat temu
wykryto, że gruczoł ten wykształcił się ewolucyjnie... z oka, co więcej, u
wielu kręgowców swoistym okiem pozostał. Tak zwanym trzecim okiem. W
pierwszych latach po stwierdzeniu tego niezwykłego faktu, kiedy zaczęto
zastanawiać się, do czego może być potrzebne oko we wnętrzu mózgu, niektórzy
uczeni wysunęli dość fantastyczną hipotezę, że owo "wewnętrzne
oko" służy ludziom jakby do "obserwowania" własnych myśli i
odczuć. Czyżby odprysk hipotezy Kartezjusza?
Później okazało się, że u człowieka
szyszynka jest przede wszystkim narządem wydzielania wewnętrznego, gruczołem
produkującym specjalny hormon - melatoninę (i także inne hormony). Gruczoł
ten przecież ma jednak coś wspólnego z okiem - mimo że ukryty przed światem
zewnętrznym, bardzo sprawnie reaguje na cykliczne zmiany oświetlenia,
"wie" doskonale, kiedy jest dzień i kiedy noc, "wie" nawet, kiedy
dzień staje się krótszy lub dłuższy... Jest to zatem jakby nasz wewnętrzny
obserwator rytmów, którym podlega przyroda.
Paleontologowie zauważyli, iż w górnej części
czaszki wymarłych przed milionami lat wielkich gadów znajdował się spory otwór.
Czyżby był to właśnie otwór, w którym tkwiło trzecie oko, pełniące
kiedyś te same funkcje, co "normalna" para oczu po obu stronach głowy?
Takie oko byłoby bardzo przydatne zwierzętom wodno-lądowym: przed
wynurzeniem się z wody mogłyby, nie wysuwając głowy, rozejrzeć się owym
okiem po świecie, zobaczyć, czy nie grozi jakieś niebezpieczeństwo. Być może,
jest to hipoteza fałszywa, ale tzw. otwór ciemieniowy znaleziono u wielu kręgowców,
wymarłych i żyjących.
No dobrze, skoro jednak ewolucja wyeliminowała
trzecie oko, widocznie nie było potrzebne. Skądinąd przecież w nieco innej
formie przetrwało u wielu zwierząt - u płazów i gadów nawet blisko
powierzchni ciała, przykryte tylko skórą, łuskami lub bardzo w tym miejscu
cienkimi kośćmi czaszki. Takie ledwo przykryte "trzecie oko" mają żaby
i jaszczurki. U wielkich jaszczurów z Ameryki Południowej, legwanów, łuski
nad trzecim okiem są przezroczyste. Dziwaczna jaszczurka hatteria, żyjąca w
Nowej Zelandii, ma trzecie oko, pokryte bardzo cienką, przezroczystą błoną;
ustalono, iż to dodatkowe oko hatterii nie tylko reaguje na światło, ale rozróżnia
nawet kolory (bardzo wiele zwierząt, stojących na drabinie ewolucyjnej
znacznie wyżej niż hatteria, nie rozróżnia kolorów normalnymi oczami).
Zastanawiano się długo, w jaki sposób właściwie
dziwne trzecie oko służy zwierzętom, po co istnieje. Okazało się, że u kręgowców
zmiennocieplnych (płazy, gady, ryby) spełnia rolę termometru, jest więc
receptorem promieniowania cieplnego. U wielu kręgowców szyszynka hamuje
procesy związane z rozrodem, zatrzymuje w pewnych okresach produkcję komórek
płciowych (plemników, komórek jajowych) i hormonów, wydzielanych przez
gruczoły płciowe. Wiadomo przecież, że gruczoły płciowe wielu zwierząt są
nieczynne w zimie - można by zapytać, w jaki sposób organizm zwierzęcia
"dowiaduje się", że ma zahamować swe funkcje płciowe i kiedy maje
uruchomić znowu. Dochodzimy tu do najważniejszej i zarazem najbardziej
tajemniczej funkcji szyszynki - jest to jej związek z rytmami przyrody,
dobowymi, sezonowymi, rocznymi. Szyszynka jest biologicznym narządem orientacji
w czasie! Może byłoby ostrożniej powiedzieć: jest częścią mechanizmu, który
stanowi zegar biologiczny i odmierza nasz wewnętrzny czas.
Dopiero od niedawna wiadomo, że u wszystkich żyjących
istot występują regularne rytmy fizjologiczne. Zmienia się rytmicznie w ciągu
24 godzin szybkość przemiany materii, ciśnienie krwi, temperatura ciała,
odporność na choroby, wszelka aktywność itd. Zmieniają się wszystkie wskaźniki
fizjologiczne, wszystkie te procesy, które razem składają się na niezwykły,
jedyny w swoim rodzaju proces, zwany życiem. Zatem, wiemy to już na pewno, życie
jest w samej swej istocie zjawiskiem rytmicznym, podlega nieustannym regularnym
cyklom. Owe rytmy mają znaczenie przeogromne, ich zakłócenia wywołują groźne
dla zdrowia objawy, mogą nawet prowadzić do śmierci.
Rytmy wewnętrzne organizmów powiązane są z
cyklicznymi zjawiskami świata zewnętrznego, przede wszystkim z obrotem Ziemi
wokół jej osi i wokół Słońca, ale nie tylko. Jest to logiczne - byłoby
przecież niezrozumiałe, gdyby rytmy życia nie miały związku z rytmami środowiska,
właśnie w ścisłym powiązaniu tych rytmów uwidacznia się jedność całej
przyrody. Ale jest w tym też pewna dziwność: chociaż rytmy wewnętrzne
(procesy fizjologiczne) i zewnętrzne (dzień-noc, pory roku itd.) są tak
upodobnione, powiązane, to jednak pozostają n i e z a l e ż n e. W tym sensie, że
rytmy wewnętrzne trwają (lub zmieniają się tylko trochę) przy sztucznej
zmianie (na przykład w czasie doświadczeń) cyklów w świecie zewnętrznym.
Zatem rytmy życia, biorytmy, nie są tylko bierną odpowiedzią ustroju na zewnętrzną
rytmikę stanów "jasno-ciemno". Ludzie, przebywający na Antarktydzie, w
czasie wielomiesięcznej nocy polarnej nie zmieniają swych głównych rytmów
dzienno-nocnych, pomimo braku dnia. Stałe pozostają rytmy 24-godzinne zwierząt,
trzymanych całe życie w ciemności. Biologiczny Zegar nie jest
sterowany czynnikami zewnętrznymi, choć te ostatnie mogą zakłócić jego
działanie. Sterowanie wewnętrznym czasem żywego organizmu odbywa się wewnątrz
tego organizmu, w trakcie ewolucji nastąpiło "oderwanie się" od rytmów
zewnętrznych. Skoro przecież tak jest, to co wyznacza bieg zegara
biologicznego? Jest to obecnie jedna z największych tajemnic życia...
Kolejne pytanie - gdzie zlokalizowany jest ów
biologiczny odmierzacz czasu? Czy umiejscowiony jest w określonym narządzie,
czy rozsiany jakby w całym organizmie, a wewnętrzne rytmy wyznaczane są przez
ogólny stan przemiany materii? Wedle do dziś zdobytych informacji wydaje się,
że różne "części" biologicznego zegara znajdują się w różnych
miejscach ciała. Istnieje zatem "coś", co można nazwać zegarem, ale
nie jest to umieszczone ściśle w danym miejscu, w jakimś narządzie. Różnie
to zresztą bywa u różnych gatunków.
Jakikolwiek byłby zresztą mechanizm
biologicznego zegara, w miarę badania tego zjawiska potwierdza się idea, którą
wielu ludzi przeczuwało już od dawna (myślę, że od czasów, kiedy zaczęli
w ogóle obserwować przyrodę i siebie): idea, że rytmy odgrywają w życiu
rolę przeogromną, w określony sposób rządzą światem żyjącym i nami
samymi, rządzą zapewne
całą przyrodą, także nieożywioną. Inaczej mówiąc, c y k l i c z n
o ś ć w
przyrodzie jest zjawiskiem najgłębszym i bardzo szczególnym! Sądzę, że
prawdziwe oblicze tego zjawiska dopiero wyłoni się w miarę dalszych badań i
znowu zmieni nasze o rzeczywistości pojęcia.
Na razie wracam jeszcze na chwilę do dziwacznej
szyszynki, mającej związek z pomiarami czasu.
U wielu zwierząt właśnie w szyszynce znajduje
się swoisty generator rytmów, coś w rodzaju centralnej sterowni biorytmami.
Tak jest np. u ptaków. U ssaków, zatem i u ludzi, odpowiedzialny za pewne
istotne rytmy wydaje się nieco większy obszar mózgu, ale szyszynka produkuje
swoisty "hormon rytmów", wspomnianą już melatoninę. To właśnie
melatonina reguluje u wielu ssaków czynności gruczołów płciowych, a więc i
zachowania związane z rozrodem. Zatem szyszynka niewątpliwie wpływa na stany
emocjonalne, a emocje mają związek z psychiką - znów potwierdza się
intuicja Kartezjusza...
Produkcja melatoniny zależy od światła, światło
słoneczne (i także sztuczne) produkcję tę hamuje. Dlatego "hormon rytmów"
najintensywniej wydzielany jest nocą, a zimą intensywniej niż wiosną.
Dlatego czas trwania wydzielania melatoniny przez szyszynkę sygnalizuje wielu
gatunkom nadejście kolejnej pory roku, jakby "podpowiada", kiedy powinna
się zacząć ruja, a kiedy trzeba zmieniać futro na zimowe. Niedawno dopiero
zauważono, że wiele zwierząt rośnie (przybiera na wadze) szybciej lub
wolniej, zależnie od długości dnia, a zatem i od pory roku. Takie sezonowe
wahania przemiany materii również związane są z melatonina. Wobec tego czyni
się już próby, by podawaniem melatoniny (lub substancji hamujących jej
produkcję czy działających przeciwstawnie) przyśpieszać rozrost zwierząt
domowych, czy też na przykład porastanie ich wełną (owce) lub futrem
(norki). W ten sposób można np. zmusić biedne norki, by okryły się wspaniałym,
zimowym futrem w środku gorącego lata. Można także działaniem melatoniny
zmieniać - przyspieszać - cykle reprodukcyjne różnych hodowanych zwierząt.
Nie jest to wszystko dobrze zbadane; jak się
zdaje, możliwość ingerencji w procesy fizjologiczne żywych istot wyprzedza
wiedzę o tych procesach. Jest to w naszych czasach częste i często
niebezpieczne: co bowiem w końcu wyłoni się z eksperymentów, których efektów
w pełni przewidzieć nie można? A przecież manipulacje melatonina i sztuczne
wywoływanie aktywności lub spokoju szyszynki stosuje się już i wobec ludzi.
Funkcje ludzkiej szyszynki rozpoznane są wciąż bardzo słabo. Można się
domyślać, że poziom melatoniny we krwi wywołuje sezonowe zmiany nastroju
(np. depresje zimowe), ale nie jest pewne w stu procentach, co jest przyczyną,
a co skutkiem. Wiadomo, że liczba chorób psychicznych (przyjęć do szpitali
psychiatrycznych), samobójstw - wzrasta w "ciemnych" porach roku,
zaburzeń psychicznych bywa także więcej np. w Europie północnej niż w południowej.
Być może, jest to nawet wysoce prawdopodobne, ma to związek z długością
dnia, ilością światła. Jedna z firm w USA prowadzi już doświadczenia z
blokowaniem u ludzi w stanie depresji wydzielania się melatoniny - ma to
wywoływać u nich - jak powiadają eksperci - "wiosenną radość".
Inna firma, w Australii, szykuje się do wprowadzenia melatoniny jako leku
przeciw tzw. skołowaceniu po podróży, to znaczy przeciw "rozchwianiu"
naszego organizmu przy nagłej zmianie stref czasowych albo podczas pracy
wielozmianowej. "Hormon rytmów" okazuje się też pomocny przy
zwalczaniu bezsenności.
Zresztą coraz więcej schorzeń i zaburzeń
psychiki, niemożności w przystosowaniu się do trudnych sytuacji, stanów
zniechęcenia i smutku wywodzi się z rozregulowania naszych wewnętrznych rytmów.
Być może uzyskanie wpływu na szyszynkę pozwoliłoby unikać tych groźnych
skutków współczesnej cywilizacji i tempa życia, ułatwiłoby wyzwalanie
owego czegoś tak nam potrzebnego, a zanikającego - radości życia. Czy
przecież radość życia miałaby zależeć od działania gruczołu wielkości
ziarnka grochu, ukrytego w środku naszego mózgu?
To pewne, że biologiczne korzenie naszej natury
powodują ciążenie ku światłu i niepokoje w ciemnościach, a biorytmy,
sterowane "biologicznym zegarem" wpływają bardzo silnie na nasze
nastroje i działania. Mam jednak wrażenie, że zafascynowani możliwościami
biologicznych manipulacji możemy z czasem zacząć lekceważyć inne źródła
woli działania i radości życia i wówczas dopiero poniesiemy prawdziwą klęskę.
Maciej Iłowiecki "Figle naszego wieku" 1992
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
TRZECIE OKOTrzecie oko OshoRajneesh O Trzecie oko Brama postrzegania pozazmysłowegoTrzecie oko, Aura i Medytacje3 05 Drugi i trzeci rozbiór RPTrzecia ekspedycja na archipelagilowiecki najdziwniejszy pomysl stuleciaMorskie Okokarta pracy klasy trzeciej nr14 marzecwięcej podobnych podstron