2003 17 18 Warszawa plonie

background image

Przekrój, nr 17-18/2003

WARSZAWA PŁONIE

– Śniło mi się, że dzwoniłem do ciebie, i ty, i tam, tam po drugiej stronie kabla, był hałas, cały czas ktoś

przerywał, wielka zabawa, syczały zimne ognie i alkohol, alkohol żwawymi, szybkimi strumyczkami, śniło

mi się tak – powiedział – że tam po drugiej stronie hałas i muzyka była i ty w tym wszystkim, i cały czas

ktoś przerywał, wielka rozmowa przez pokój przetaczająca się i zmiatająca z powierzchni, nie mogliśmy
się dogadać i chciałem cię stamtąd zabrać, i ty też chciałaś, i skamlałaś, piszczałaś jak kotek co

nieopatrznie na samym środku pozbawionej wypustek ulicy, pod butami, pod kołami; z sekretnej

ciemności, z szeptów, szmerów i piwnicznych dociekań kapiącej wody na sam środek jadowitego światła

dziennego wywleczony.

Tak powiedział, a ja przytaknęłam, że tak, że jego sen jest jak najbardziej prawdziwy, że śni mu się

prawidłowo. Że tydzień już siedzę w Warszawie, tydzień wysiadywania bezpłodnych nadtłuczonych jajek,
tydzień wysiadywania wydmuszek, niepotrzebne zużywanie jedzenia na niepotrzebne rozmowy o

powietrzu, nuda to przywilej arystokracji. W pewnym momencie nawet bałam się, że w drodze ewolucji

w ramach ewolucji, w ramach zastawiania własnej nadwrażliwości, własnych czułków, własnych

obolałych od nadmiernego widzenia i słyszenia ośrodków zmysłowych w powszechnym lombardzie i

wymieniania ich na inne, lepsze, bardziej potrzebne zalety jak umiejętność snucia towarzyskich rozważań

o niczym, które przypominają mi lekcje polskiego w liceum i te klecone pospiesznie na potrzeby lektur
szkolnych poglądy, co byś zrobiła, jakby była wojna?, ostrość widzenia rozregulowała się i obraz zaczął

przypominać barwną, przelewającą się masę i nagle wszystko mogło być wszystkim, zależnie od potrzeb

patrzącego, i dużo hałasu o nic, wielki hałas bez zawartości treściowej, i że dałam się nabrać, siedzę i

ślinię się do kolorowych światełek, pustych w środku brylancików zdobiących powierzchnię, i szepczę

sobie dla towarzystwa, jakie ładne, a jak świecą na różne kolory, śliczne lampki choinkowe na prąd

wzdłuż całej Warszawy to właśnie to, o co całe życie paliłam szczęśliwe papierosy.
A tymczasem życie ma miejsce gdzie indziej, gdzie indziej ludzie rodzą się i umierają, a tu tylko

uprawiają seks na płaszczach w pokoju obok i robią hałas, wpisują w przeglądarki internetowe swoje

nazwiska, robią sobie nawzajem zdjęcia, kupują mieszkania z widokiem przez judasz na całą klatkę

schodową i przyznają sobie nagrody, i marnują to piękne, jasne, niedojrzałe powietrze ze wschodu, które

zgodnie z porą roku pojawiło się na rynku, marnują to wszystko, listki, pełne pestek dzieci, zakwitające

dziewczęta z koronką wokół ust.
– Jak ci się to jeszcze przyśni – powiedziałam – to po mnie natychmiast przyjedź, najadłam się powietrza

i powietrze mi zaszkodziło, wyjadłam całą cukierniczkę i jeszcze w taksówce będą mi leciały z ust

tęczowe bańki. Jak ci się to jeszcze przyśni, to przyjedź i mnie stąd zabierz natychmiast.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dzień 17 i 18 IV 1794 w Warszawie
Dzień 17 i 18 IV 1794 w Warszawie
Filozofia 17, 18
2003 01 18
17 18 GPW102 Rocznik2012 Miedzy Nieznany (2)
11 1996 17 18
17-18, EIT, Mikrofale
egzamin, 17 i 18 - Racjonalność adaptacyjna i emancypacyjna
Planowanie i Implementacja Strategii Marketingowej 17-18, Zarządzanie marketingiem, Zarządzanie mark
17 18 Биомембраны, явления транспорта
2003 08 18
Cw 17 18 Energia wiatru ver1.1 karta pomiarowa
17 18
17 18 Technologie obróbki cieplnej metali

więcej podobnych podstron