Trudny Świat 1 11 by Katie

background image












By: Katie*

Chomik: Lulabi (

http://chomikuj.pl/lulabi

)








background image



DA

cÜéxÑÜÉãtwé~t


Siedziałam przy stole. Mama krzątała się w kuchni, co rusz spoglądając przez
okno i wkładając coś do kartonu. Widać było, że zaraz się rozbeczy. Tata
pakował wszystko z sypialni. Moja mała, 5-letnia siostrzyczka, chowała swoje
zabawki z pokoiku. Nikt nic nie mówił. Ja popijałam ostatnią herbatę.

Poszłam na górę, do pokoju i również zaczęłam się pakować.

Weszłam do garderoby z jedną z walizek i wpychałam do niej wszystko co
popadnie. Roztrząsałam słowa mamy: „Ciocia, nie jest bogata, ani biedna jest
przeciętna”. Co oznacza w słowniku mojej mamy „przeciętna”? Już niedługo
miałam się dowiedzieć.

Schowałam sukienkę od Armaniego.

Słowa mamy wyryły mi się w pamięci: „teraz będzie trochę inaczej niż
przedtem, ale damy sobie radę, nie przez takie rzeczy się przechodziło, nie?
Klara?”. To „trochę” miało oznaczać zupełnie inaczej. Nic nie miało zostać tak
jak kiedyś! Bo gdyby tak, to zostalibyśmy tutaj, w tym pięknym domu, w
Warszawie – razem, a nie tak jak teraz ja i moja kochana siostrzyczka pod
Szczecinem, gdzieś na drugim końcu polski, a rodzice w małym mieszkaniu w
centrum.

Wzięłam następną walizkę i wsadziłam do niej moje torebki, zostawiając tylko
czarną od Versace.

Przywileje posiadania torebek, ciuchów z porządnymi metkami odchodził z
każdą walizką w zapomnienie. Pamiętam jak jeszcze miesiąc temu mama
tłumaczyła, że będziemy musieli zacisnąć pasa, na jakiś czas, który okazał się
wiecznością. Wtedy myślałam, że to oznacza brak nowej torebki, czy jeansów,
czy wyjazdów za granice, ale nie zmianę mieszkania, a już w ogóle miasta!

background image

Musiałam iść po kolejną walizkę.

Kiedy skończyłam chować ciuchy i ostatni raz spojrzałam na garderobę,
zaczęłam płakać tak żałośnie, że sama się sobie dziwiłam. Stałam przed nią z
pięcioma walizkami wypchanymi po brzegi. Pamiętałam jak pierwszy raz
wbiegłam do garderoby i zaczęłam piszczeć, tak przeraźliwie, że przybiegł
ojciec i mama przerażeni, a ja byłam najszczęśliwszą dziesięciolatką świata.
Wyglądałam podobnie, też miałam mnóstwo walizek – jak teraz, tylko byłam
trochę niższa i młodsza, ale po za tymi szczegółami wszystko się zgadza.

Wzięłam jakiś karton zostawiony przez mamę i zaczęłam chować moje książki z
biblioteczki.

Przypomniałam sobie jak to było kiedy pierwszy raz układałam książki na tej
półce, jaka byłam w ów czas szczęśliwa. Ile radości sprawiało samo posiadanie
tylu książek. Potem przechodził, mimo że czytałam. Ale teraz zastanawiam się
czy rzeczywiście mi przeszło, bo gdy przechodziłam koło księgarni nie umiałam
sobie odmówić nowej książki.

Kiedy skończyłam, zabrałam się do wyciągania rzeczy z biurka.

Wyciągałam fotografie, mojej kochanej paczki. Na jednym byliśmy nad
morzem, było gorąco. Ja siedziałam na ręczniku, obok mnie Monika, dalej
Anna, chłopacy ganiali się po plaży. Natalia świetnie uchwyciła moment, kiedy
plotkujemy, a chłopacy, łapią się nawzajem – tak jak w berku. Romek trzymał
Karola za koszulkę, a Maciek właśnie do nich dobiegał, dlatego uchwyciła tylko
jego głowę.

Jakie te wspomnienia były żywe. Wszystko pamiętałam, nawet to palące słońce
i uśmiech na twarzy Nati kiedy wreszcie zabrała nas na przejażdżkę po okolicy
na rowerach.

Szybko wsadziłam wszystkie zdjęcia do albumu w kartonie z książkami.

Nie wiedział, że tyle rzeczy znajduje się w samym biurku. Wszystkie moje
kredki, długopisy, ołówki i innego artykuły biurowe pochowałam do piórników i
upychałam w ostatniej walizce. Moje bloki, rysowniki… wszystko to miało dla
mnie symboliczne znaczenie. Od zawsze rysuję, to takie naturalne dla mnie.

Walizka okazała się za mała. Na szczęście udało mi się całą zawartość biurka
wcisnąć do pozostałych.

Spojrzałam smętnie na ilość kartonów i walizek na środku pokoju.

background image

Została jeszcze tylko szafka nocna.

Otworzyłam drzwiczki i zaczęłam wyciągnąć wszystko co się tam znajdowało
na wierzch. Okazało się, że jest tu więcej rzeczy niż się spodziewałam.
Magazyny, moje zapiski, wiersze, kilka zdjęć.

- Mamo, nie mam gdzie tego wszystkiego wsadzić! – krzyknęłam.

- Jeszcze jedna walizka jest u Carmen! Weź ją i sprawdź jak ona sobie radzi –
odkrzyknęła.

Poszłam korytarzem do końca i otworzyłam drzwi do pokoju mojej siostry.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak dawno tu nie byłam. Cały jej pokoik był
księżniczkowaty, na ścianie wisiało jej zdjęcie w koronie i różowej sukni,
wszystkie jej meble były fioletowe, a ściany różowe.

- Cześć, Klara – przywitała mnie siedząc na ziemi z lalką barbie.

- Cześć, młoda – usiadłam obok niej. – Nie powinnaś się pakować?

- Ale ja nie chcę wychodzić stąd – była zła.

- Wyprowadzać się – poprawiłam ją – Ja też nie – wzięłam ją na ręce – Ale
musimy. Zobaczysz w Szczecinie też będzie fajnie.

- Ale mnie się tu podoba – naburmuszyła się.

- Mi też – przyznałam. – Chodź pomogę ci - zaoferowałam i postawiłam ją na
ziemi.

Na szczęście jej zabawki były w pudłach więc zostało tylko schować jej ciuszki.
Dla mojej kochanej pięciolatki też zrobiono garderobę. Trochę mniejszą od
mojej, ale zawsze.

Jej małe ciuszki zmieściły się do jednej walizki.

- Dasz sobie radę? – spytałam.

- Tak.

- To ja idę do siebie dokończyć się pakować, mama za chwilę do ciebie wpadnie
– poinformowałam ją i wyszłam nie zamykając drzwi.

Powiodłam dodatkową walizkę do siebie w władowałam tam rzeczy z szafki
nocnej. Zaraz potem zaczęłam chować swoje kosmetyki z toaletki do małych

background image

kosmetyczek, wyszło ich pięć. Wszystkie wsadziłam do ostatniej walizki i nic
już po mnie nie zostało w tym pokoju, poza meblami. Na łóżku nie było
poduszek i misi, biurko było puste, wszystko co nadawało charakter temu
pokojowi zniknęło, wyparowało.

Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem, a ja musiałam je zostawić.

Usiadłam na parapecie i spojrzałam po raz ostatni przez okno na ogród, na trawę
gdzie bawiłam się z Monią i innymi.

Padało – wręcz lało.

Będzie mi tego wszystkiego brakowało. Będzie mi brakowało wypadów na
zakupy do centrum i na przedmieścia, do parku i lasu, spotkań w kawiarni i
wspólnego chodzenia do kina, treningów, trenerki, wagarów…

Zaczęłam płakać…

W mojej kieszeni zawibrował telefon.

Monia<3:

Co tam?
Jak pakowanie?
Wyskoczysz po raz ostatni do centrum?
Wszyscy b
ędą, przyjdź proszę

Kocham, Moon:P

Odpisałam:

Nie wiem.
Szczerze to dupy mi si
ę ruszać nie chce.
A mo
że to wy wpadniecie do mnie?
Zapraszam, koffam

Nadal siedziałam na parapecie.

Monia<3:

Mieszkasz tak, daleko…
Wpadniemy jutro – przysi
ęgam.

Odpisałam:

Jutro to mnie tu nie będzie

background image

Monia<3:

Dobra, będziemy za pół godziny.
Czekaj na nas nie wyje
żdżaj jeszcze!!!!
PS.
Żartowałam z tym wpadaniem jutro:P

Odpisałam:

Postaram się :P

Po chwili moje drzwi się otworzyły, a zza nich wychyliła się główka ślicznej,
małej dziewczynki o rudych włoskach. Carmen była adoptowana, jednak
kocham ją jak własną siostrę. Z wyglądu niczym siebie nie przypominałyśmy,
jej włosy były rude – moje ciemnobrązowe. Jej oczy miały kolor morza – moje
piwa.

- Mogę wejść? – spytała.

- Właź.

Podeszła do mnie i usiadła obok.

- Kiedy jedziemy? – spytała.

- Za… - spojrzałam na zegarek była 15 – trzy godziny.

- Boję się – odpowiedziała i przytuliła się do mnie.

- Nie ma czego. Tam nie będzie tylko trochę inaczej – kłamałam.

- Mam nadzieję. A co jeśli nie będzie tam nikogo z kim bym mogła się bawić? –
spytała przerażona.

- Zawsze jestem ja – odpowiedziałam

Spojrzała na mnie smutno.

- Kochanie, teraz będziemy musiały same sobie dać radę.

W tej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Klara to do ciebie! – krzyknęła mama.

- Wpuść ich! – odkrzyknęłam.

- Kto przyszedł? – spytała młoda.

background image

- Jeszcze nie wiem – odpowiedziałam. – Ale zaraz się przekonamy.

Drzwi do mojego pokoju się otworzyły.

- Cześć – pierwsza weszła Monia.

- Siemka – zaraz za nią Natalia.

- Cześć, młoda – powiedział Karol.

W jednej chwili wszyscy byli obok mnie. Nie było tylko…Maćka.

- Gdzie Maciek? – spytałam.

- On…yyy…on… - jąkała się Ania.

- On nie mógł – odpowiedział smutno Romek.

- Szkoda.

- Ale wiesz co, nawet nam „cześć” nie odpowiedziałaś, a już się o Maćka pytasz
– odparł urażony Karol.

- Przepraszam, witam wszystkich – odpowiedziałam.

Carmen zeskoczyła z moich kolan na podłogę i witała się z każdym.

- Jak tu pusto – zaczęła Natalia.

- Nom. Tak dziwnie – przyznała Ania.

- Klara, nie łam się – Monia położyła mi dłoń na ramieniu. – Będzie dobrze –
zawsze była moją pocieszycielką.

Nagle moje drzwi się otworzyły i wpadł Maciek z wielkim sercem,
powyklejanym zdjęciami i z wielkim napisem „KOCHAMY CIĘ, PAMIĘTAJ
O NAS!!!”.

Łzy napłynęły mi do oczu.

- Dziękuję – rzuciłam się na szyję Maćka.

- Proszę bardzo – odpowiedział odwzajemniając mój uścisk. – Nie płacz –
pocieszał mnie. – Nie będzie tak źle – zapewniał.

background image

- Łatwo wam mówić, nadal będziecie razem, a ja zostanę sama – użalałam się
nie puszczając mojego przyjaciela.

- Mówiłaś, że znasz tam jakąś dziewczynę – przypomniała mi Monia.

- Ale to jest tylko jedna osoba, a tutaj znam tyle…

- To nie wyjeżdżaj – podsumował Maciek. – Zamieszkaj u mnie, mam jeden
pokój wolny – zaproponował.

- Nie mogę – przyznałam opadając na łóżko.

- Nie może być tak źle. Na pewno jakoś to wszystko się ułoży. Nazywasz się
Klara Mark, kto jak nie ty znajdzie sobie tam przyjaciół? – szturchnęła mnie
Monia – Zresztą zawsze możemy poesemesować, wysłać e-maila, czy po ludzku
zadzwonić. Przecież iPhona ci nie zabierają, nie?

- No, nie.

- No i widzisz nie będzie tak źle. Zawsze masz nasze serce.

- Kocham was – odpowiedziałam.

- My ciebie też.

Usiedliśmy na podłodze.

Ktoś zapukał.

- Proszę – odpowiedziałam.

Za drzwiami stała płacząca Carmen.

- Co się stało? – doskoczyłam do niej.

- Nic.

- Siadaj z nami – zaprosiłam.

Usiadła i lekko się uśmiechnęła.

- Gramy w głuchy telefon? – zaproponowałam.

- Czemu nie – odpowiedziała Ania.

background image

Po chwili wszyscy siedzieliśmy w kółku. Carmen usiadła między mną a
Karolem. Była taka szczęśliwa.

- Kto zaczyna? – spytał Romek.

- Ja - rozpromieniła się Carmen.

- Dobra, młoda zaczyna – oświadczył Karol.

Moja siostra chwilę się namyśliła i szepnęła coś do ucha Karolowi, on Maćkowi,
ten Ani, ona Romkowi, ten Natalii, ona Moni, a Moni mi.

- Szelki liści? – spytałam na głos.

- Nie. Szeleszczące Liście – odpowiedziała moja siostra.

- No dobra teraz ja.

Karol, ani chwili nie myślał tylko od razu szepnął coś do Maćka i kółeczko
pociągnęło się znowu, kiedy doszło do Moniki ona zgromiła wzrokiem naszego
przyjaciela i szepnęła mi do ucha:

- Szczecin to też życie.

Przekazałam to najmłodszej, a ona powiedziała to cichutko, po czym na jej
twarzy pojawiła się łza. Wtedy wybiegła z mojego pokoju.

- Co ty sobie w ogóle myślisz idioto?! – krzyknęła na Karola Monika, kiedy
Carmen wybiegła z pokoju.

Patrzył na nią przerażony.

- Gramy w to po to, żeby zapomnieć o przeprowadzce! Ale ty oczywiście nigdy
nie myślisz! – krzyczała dalej.

Ja poderwałam się w tej samej chwili co Maciek i obydwoje ruszyliśmy do
pokoju Carmen. Na korytarzu słyszałam jeszcze kłótnie naszych przyjaciół.
Kiedy podeszliśmy do drzwi, które były lekko uchylone, zobaczyliśmy Carmen
siedziała na łóżku, przytulając misia.

Pokazałam Maćkowi, że ma być cicho. Zapukałam do otwartych drzwi.

- Idź sobie – odpowiedziała.

- Carmen – zaczął mój przyjaciel – Karol to idiota, on nie chciał.

background image

Zdziwił mnie. Nigdy taki nie był. Nie widziałam go jeszcze tak spokojnego i
miłego dla dzieci. Z reguły ich nie lubił, moją siostrę jedynie tolerował.

- Mała, on nie myślał, że ciebie to może zranić. On jest tylko chłopakiem –
wyjaśnił z uśmiechem.

Usiadłam obok niego.

- Chodź do nas. Maciek ma rację, nie przejmuj się. To, że ten idiota cię zranił
nie oznacza, że musisz od razu odbierać sobie zabawę, no chodź, będzie fajnie –
namawiałam.

Maciek wziął ją na ręce i zaniósł do mojego pokoju.

Kiedy tylko weszli Monika ucichła, a Karol wziął Małą na ręce i powiedział
„Przepraszam”.

- Postaw mnie – odpowiedziała.

- Dobra – odstawił ją.

***

Nieubłaganie zbliżała się 18:00.

Ja, moja siostra i trochę naszych bagaży jedziemy pociągiem, reszta naszych
tobołków, dojedzie ciężarówką, która przyjechała już o 17:00.

Staliśmy na peronie.

- Pociąg do Szczecina Głównego, przez Łódź odjedzie z toru 4 na peronie 2.

Staliśmy już na peronie chłopacy wkładali nasze walizki.

- To już czas – powiedziała Ania i rzuciła się mi na szyję ze łzami – będę
tęsknić, pisz codziennie i w ogóle – płakała mi do ucha.

Też zaczęłam płakać.

Kiedy Anna mnie puściła Monika cisnęła jeszcze mocniej. Była moją najlepszą
przyjaciółką, znałam ją od dzieciaka, razem się wychowywałyśmy, chodziłyśmy
do szkoły itp.

- O Boże!!!! – płakała – Jak ja sobie bez ciebie dam radę?

background image

- Pytanie, jak ja dam sobie radę – odpowiedziałam. – Będę pisać codziennie
emalie, dzwonić, SMS-ować, wszystko co się da.

- Kocham cię – odpowiedziała.

- Ja ciebie też i to bardziej.

- Masz o mnie pamiętać – zastrzegała przez łzy Natalia.

- Nigdy cię nie zapomnę – przysięgłam

- Trzymam cię za słowo.

Carmen żegnała się z rodzicami.

Z Karolem i Romkiem pożegnanie nie było długie, ani szczególnie wylewne.
Byliśmy przyjaciółmi, ale to chłopacy, nigdy nie pokażą łez.

- Maciek, będę tęsknić – szepnęłam mu do ucha.

- Ja za tobą też Klara – prawie płakał.

- Pisz do mnie, dobra? I nie zapomnij.

- Przysięgam.

Podeszłam do mamy:

- Oh, kochanie chciałabym żeby było inaczej – powiedziała przytulając mnie.

- Ja też – szepnęłam.

- Bądź ostrożna i w ogóle wszystko, będę pisać na pewno! Jak tylko będzie taka
możliwość przysięgam, że ściągniemy was z powrotem.

***

Pociąg ruszył my machałyśmy, Maciek nawet kawałek podbiegł.

Kiedy wszyscy znikli nam z pola widzenia usiadłyśmy w przedziale. Włączyłam
sobie muzykę i płakałam. Carmen też słuchała muzyki i płakała.

- Będzie dobrze – powiedziałam do niej.

- Pewnie – odpowiedziała przez łzy.

background image

W tym momencie mój iPhon zawibrował.

Monia<3:

Już tęsknię.
Bo
że!!! Ja się przeprowadzę do Szczecina.
A co tam z Carmen?
Płacze?
Odpisz, błagam.

Kuba:

Napisz do Moni, żeby przestała!
Ona nie daje mi
żyć,
Drze si
ę i w ogóle…
Błagam powiedz jej co
ś.

Anna=*:

Wszyscy piszą esy:P
Wi
ęc ja też

Kto ci pozwolił wyjeżdżać??
Kocham<3

Natalii☺:

Boże dziewczyno, wracaj!!!
Wszyscy rycz
ą! Ja też!!
Wracaj!!

Odpisałam:

do Monia<3:
Ja też tęsknię

Umieram!!!
Carmen dobrze, płacze
Ale si
ę trzyma.
Dobra dziewczynka:P
Przeprowadzaj si
ę zapraszam:P
Koffam bardziej=*

do Kuba:
Musisz sobie sam z nią poradzić.
Kup jej czekolad
ę – podziała.

do Anna=*:
Miło:P
Kocham ci
ę i tęsknię.

background image

Tak naprawdę to miło kiedy wiesz, że ktoś za tobą tęskni.

Schowałam telefon do kieszeni i skuliłam się przy oknie. Patrzyłam na pola
jakie mijamy. Myślałam o tym co zostawiam tam. Całe moje życie, szkołę,
przyjaciół, znajomych, rodziców, dom… Wszystko co ma jakiekolwiek
znaczenie, a przynajmniej dla mnie. Myślałam, że moją 16 skończę w gronie
znajomych jako szczęśliwa dziewczynka.

Szczerze to boję się tego co zastanę na miejscu…

Choć wmawiałam sobie, że będzie świetnie nie działało…

background image


EA

mÅ|tÇt ÉàÉvéxÇ|t


Tyle lat, tyle miesięcy
tyle dni,
tyle godzin, minut, sekund
prze
żytych razem
Ka
żda chwila zapisana w mej pamięci świetlistym obrazem
A teraz co? nic ju
ż nie ma.
Ka
żda ta chwila w szary pyl się zamienia.
Ta t
ęsknota za każdym promiennym uśmiechem
Za Twego głosu słodkim echem
Za naszym ostatnim spotkaniem
t
ęsknię po prostu za wami, kochani


Carmen spała, a ja słuchałam muzyki i nadal płakałam. Płakałam za

przyjaciółmi, szczególnie za Moniką, Natalią i Maćkiem. Wszyscy byli dla mnie
najważniejsi. Wcale nie było mi brak mamy czy taty, może przez to, że nasza
rodzina była dziwna. Nigdy prawie nie rozmawialiśmy – chyba, że trzeba było.
Nigdy nie czułam jakieś szczególnej więzi między nami. Nie wiem czy Carmen
ją czuła, pewnie tak. Była adoptowana więc musiała ją czuć skoro może do
mojej mamy mówić „mama”, a do taty „tata”. Jednak ja nigdy nie umiałam tego
poczuć.

- Szczecin Główny – obwieścił ktoś przez megafon.

Ś

ciągnęłam wcześniej wszystkie walizki – tj. dwie plus gitara. Więc teraz

tylko z nimi wyjechałam na korytarz.

Wysiadłam pierwsza i pomogłam wysiąść Carmen.

Mała była jeszcze zaspana. Jej oczy co rusz się zamykały. Widać było, że

jak tylko zajedziemy ona się położy.

Kilka razy byłam już w Szczecinie, jednak nigdy nie mieszkałam u cioci,

zawsze spałam w hotelu. U niej też nie byłam, bo trudno tam dojechać i jakoś

background image

nie miałam na to ochoty – jak już to ciocia przyjeżdżała do centrum. Nigdy nie
czułam jakieś szczególnej potrzeby się z nią widywania.

Natasza – nasza ciocia – stała już na peronie. Gdy tylko nas spostrzegła

energicznie pomachała i ruszyła w nasza stronę. Natasza w ogóle nie
przypomina mojej mamy to dwie różne osoby, żywioł, charaktery.

„Natasza bardzo się cieszy, że będziecie z nią mieszkać, bo bardzo

chciałaby mieć dzieci, a nie może” Pamiętałam kiedy mama to mówiła. Była
młodszą siostrą mamy, dlatego to właśnie do niej jedziemy „Ona na pewno się
wami dobrze zajmie”

Carmen trochę się jej bała, była niepewna.

- Cześć ciociu – przywitałam ją.

- Witaj kochanie – przytuliła mnie – Cześć Carmen – zniżyła się do jej

poziomu.

- Dzień dobry – przywitała się moja siostra i schowała za mną.

Było ciemno. Światła latarni dawały żółte światło. Nie było jednak zimno.

A może było tyle, że tego nie czułam.

- Cześć Wojtek – przywitałam wujka.

- Hej, mała.

- Chodźcie, samochód mamy tam - wskazała parking po drugiej stronie.

Ruszyliśmy posłusznie po wysokich schodach.

Carmen trzymała mnie za rękę, ciocia wzięła jedną z walizek, wujek wziął

drugą, ja niosłam gitarę. Byłam zmęczona, chciałam pójść jak najszybciej spać.
Zasypiałam praktycznie na stojąco. Powieki stawały się ciężkie, jak głowa.
Potrzebowałam snu!!! Gdybym była…nie! – karciłam siebie – nie ma co by było
gdyby. To do niczego nie prowadzi!!! Teraz tu jest dom!! Nie ma Wa-wy!!

Wsiedliśmy do auta ciotki i ruszyliśmy w stronę jej mieszkania.

Carmen przypięła się pasami i patrzyła smutno przez okno; ja siedziałam

z twarzą opartą o szybę i starałam się sobie wmówić, że tu jest pięknie. Nikt się
nie odzywał. Tylko z radia leciała piosenka Sashy „To nic kiedy płyną łzy”.
Idealnie pasowała. Co jakiś czas bowiem po mojej twarzy leciała kropla słonej
wody. Szczególnie wtedy kiedy zobaczyłam jakąś grupkę przyjaciół idących

background image

razem przez miasto, najgorzej było kiedy było ich 7. Zastanawiałam się wtedy
czy my też podobnie wyglądaliśmy, czy też jakaś dziewczyna jechała
samochodem i płakała, bo nas zobaczyła?

- Carmen jaki najbardziej lubisz kolor? – przerwała cisze ciocia.

- Fioletowy – odpowiedziała.

Mój mały rudzielec miał właśnie tego koloru sukienkę i balerinki.

- A ty Klara?

- Nie mam, lubię czarny, biały, niebieski, zielony, żółty.

- Aha.

Chciałam sprawdzić godzinę na komórce, ale kiedy zobaczyłam zdjęcie

na tapecie schowałam ją szybko do kieszeni. Czułam, że po mojej twarzy płyną
łzy.

- Co jest? – spytała ciotka.

- Nic.

- Tęsknisz za domem? – zgadywała.

- Za przyjaciółmi – sprostowałam.

- Dużo ich masz?

- Trochę.

W szkole byłam sportowcem, dlatego naprawdę dużo znałam osób. Byłam

pływaczką, sprinterką, a czasami siatkarką. Kochałam to wszystko! Mam
wrażenie, że nie spotkam takich ludzi tutaj. Dzięki sportowi poznałam Karola i
Romka. Karola dzięki temu, że kiedyś na zawodach mi pomógł kiedy skręciłam
kostkę, a Romka, bo walnęłam go piłką na treningu. Czysty przypadek – jedni
powiedzą. Może, ja myślę, że to przeznaczenie. Maciek jest koszykarzem, Nata
to fotograf sportowy, a Monia…nie wiem, wszystko na raz, wszyscy chodzimy
do jednej szkoły chłopacy są starsi, ale i tak świetnie się z nimi dogadujemy.

Wyjechaliśmy już z miasta. Poznałam po coraz rzadszych budynkach.

- Już nie daleko – oświadczyła Natasza.

background image

***

- Dojechaliśmy – pierwszy raz od kiedy wsiedliśmy odezwał się Wojtek.

Zaparkowaliśmy przed domkiem jednorodzinnym, dość małym.

- No chodzicie pokaże wam wasz pokuj – oświadczyła ciocia.

- Będziemy miały wspólny pokuj? – zapytała ze smutkiem.

- Tak, mamy tylko jeden wolny.

- Aha.

- Żartowałam – zaśmiała się ciocia – No co wy, będziecie miały oddzielne

pokoje.

Odetchnęłam z ulgą. Nie to, że nie lubię Carmen, ale przywykłam do

własnego pokoju.

Wzięłam moją siostrę za rękę i poszłyśmy do domu. Byłam tu pierwszy

raz.

Ogród z przodu był dość mały. Miałam nadzieję, że ten za domem jest

większy. Rosła tu tylko mała choinka i kilka kwiatów, jak również trawa. Nie
tak jak u mnie. Wystawny, piękny, pełen kolorów – układany przez
zawodowców.

Ciocia poszła przodem i otworzyła nam drzwi. Weszłyśmy zaraz za nią.

Korytarz wyglądał przeciętnie: wielka, wbudowana szafa z lustrami, obok

coś do powieszenia płaszczy, a niżej szafka na buty. Ściany pomalowano w
odcieniu brzoskwini.

- To jesteśmy – oświadczyła Natasza.

Naprzeciwko nas znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętro.

Wyłożone były pomarańczowom wykładziną. Zupełnie nie przypominało to
klatki schodowej do jakiej przywykłam. Tam nie było wykładziny, tylko ciemne
drewno.

Poszłyśmy za Wojtkiem, który zdążył już zaparkować, na górę do

naszych pokoi. Po drodze powiedział, że nasze rzeczy już są w
pomieszczeniach. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Wszystkie moje rzeczy są już
ze mną.

background image

Najpierw zaprowadził nas do pokoju Carmen. Był mały – przytulny,

pomalowany na różowo – Wojtek wyjaśnił mi, że miał być przeznaczony dla ich
dziecka – stało tam jedno łóżko, biurko i szafa; na ścianie wisiały obrazy w
różowych ramkach przedstawiające: wróżki i księżniczki – czyli wszystko czego
pragnie mała dziewczynka.

Wujek wskazał mi drzwi do „mojego” pokoju. Otworzyłam je ostrożnie.

Bałam się tego co za nimi zobaczę. Mogło tam być cokolwiek, obdarte

ś

ciany, wybita szyba lub inna odrażająca rzecz. Mógł też być różowy, a wtedy

dostałabym oczopląsu albo czarny!

Moim oczom ukazały się ściany pomalowane w kolorze morskim, łóżko

pod oknem, a obok niego mała komódka nocna. Zaraz za drzwiami znajdowała
się wielka szafa z lustrem, a przed nią moje walizki, po przeciwnej stronie stało
biurko z komputerem, z KOMPUTEREM!!!! Cieszyłam się, że będę miała go
tylko dla siebie.

Zabrałam się za rozpakowywanie. Pierwsze wyciągnęłam albumy.

Kiedy je układałam jeden upadł i otworzył się na zdjęci z Mazur gdzie

spędziłam tydzień wakacji. Fota przedstawiała nas wszystkich. Staliśmy obok
siebie, ja podstawiałam różki Natalii, ona obejmowała ramieniem Anie, ta stała
bokiem, chłopacy klęczeli na ziemi, a my stałyśmy nad nimi. Za nami rozciągał
się widok na jezioro i las odbijający się w nim.

Miałam łzy w oczach.

Obok znajdowało się zdjęcie tylko moje i Maćka, staliśmy na tle lasu, ja

miałam rozpuszczone włosy i sukienkę w kolorze morskim, a Maciek był bez
koszulki w jeansach. Wyglądał świetnie z tym kaloryferem na brzuchu.

Pierwsza łza poleciała.

Czym prędzej zamknęłam go i położyłam obok reszty na półce w małym

segmenciku z półkami obok biurka. Na niższej półce rozkładałam książki.

Przypominałam sobie jak to było kiedy pierwszy raz przeprowadzałam

się, do mojego pięknego domu. Jaka byłam szczęśliwa, że wyrwałam się ze
starego, szarego, brzydkiego świata. To był początek lepszego życia. A teraz
mam łzy w oczach bynajmniej nie ze szczęścia. Nie jestem nawet minimalnie
podekscytowana. I nie sądzę, żeby to miał być początek ekstra życia.

Ktoś wchodzi do pokoju obok, chyba Natasza.

background image

Kiedy zapełniłam cały segmencik książkami, albumami i płytami,

zabrałam się do zapełniania biurka. Otworzyłam pierwszą szufladę i
władowałam wszystkie bloki i rysowniki jakie zabrałam, do następnej wsypałam
ołówki, kredki, gumki i inne tego typu przybory.

Otworzyłam pierwszą walizkę z ciuchami. Zaczęłam wieszać je w szafie.

Nagle kiedy wieszałam jedną z moich ulubionych sukienek od Gucci’ego,

zadzwonił mój telefon.

Maciek<3:

Tęsknię, tj. wszyscy tęsknimy

Monia ryczy mi w tel.
Ania z nikim nie chce gada
ć
Karol jest zły bo Monia wci
ąż się na niego wydziera,
a tylko ty umiała
ś zażegnać ich spory.
Natalia stara si
ę trzymać – pokuje się na zawody;
Romek udaje – jak zwykle –Jedzie tam gdzie Nati.
A ja, sam nie wiem. Jako
ś tak dziwnie bez ciebie.
Nie ma z kim pój
ść pograć w kosza i w ogóle.
Wracaj!!!!!!!!!!!!!!!!
U mnie pokój wolny, mo
żesz zamieszkać

Pozdro!

Rozpłakałam się na środku pokoju. Upadłam na kolana i ryczałam.

Patrzyłam na ekran komórki. Teraz dopiero poczułam jak mi ich

wszystkich brakuje. Słona woda spływała mi po twarzy, a ja nie umiałam jej
zatamować. Miałam ochotę uciec, pobiec na pociąg i wrócić do Warszawy, ale
nie mogłam. Wiedziałam, że nie mogę!

Do Maciek<3:

Ja też za wami tęsknię.
Kocham was wszystkich
i ju
ż nie daję sobie rady psychicznie bez was
Tak mi was brakuje.
Jak ja sobie poradz
ę??
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała wróci
ć do Warszawy,
zamieszka
ć u ciebie i w ogóle
ale ni mog
ę

Tęsknię niemiłosiernie

background image

Wysłałam i rzuciłam się na łóżko.

Płakałam bez przerwy.

Co ja sobie w ogóle myślałam mówiąc „Będzie dobrze”?? – pytałam sama

siebie. Nic nie będzie dobrze!! Nic!!!! Kurwa, całe moje życie właśnie się
skończyło!! Nienawidzę tego miejsca!! Nigdy tutaj to nie będzie tam!! Tutaj
nigdy nie będzie tak jak w Warszawie!! Nigdy!! Dlaczego, kurwa, ja??!!! Co ja
złego zrobiłam??!!

Z mojego telefonu wydobyła się piosenka „Don’t let it go to your hear”,

pozwoliłam jej dzwonić.

Maciek<3:

Ja tez tęsknię,
Ale nie łam si
ę
Poradzisz sobie.
Na pewno nie jest a
ż tak źle.
Masz dom i jeste
ś z siostrą

Nie jest tak źle.
W sumie nie potrzebnie w ogóle pisałem
Sory.

Odpisałam od razu:

Dobrze, że napisałeś.
Przynajmniej mam z kim pisa
ć:P
Teraz si
ę rozpakowuje

Tęsknię

Nadal leżałam na łóżku niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

Drzwi do pokoju się uchyliły, a zaraz potem ciocia siedziała obok mnie i

głaskała po ramieniu.

- Nie płacz – mówiła. – Wiem, że tu jest inaczej, ale chyba ten pokój nie

jest aż tak zły?

- Nie o to chodzi – wychlipiałam.

- A więc o co?

- O…o…o…o moich przyjaciół.

background image

- Tęsknisz? Nie dziwię ci się, ale zobaczysz – będzie dobrze. Zawsze

możesz pójść po Elize. – czułam, że się uśmiecha – Pewnie chcesz zostać sama,
jakby co to jestem na dole. Idź już spać jest po pierwszej.

Zupełnie zapomniałam, że jest tak późno. Nie zwracałam na to uwagi.

Wyciągnęłam z walizki piżamę i położyłam się w łóżku. Dopiero w tym

momencie poczułam jaka jestem zmęczona.

Zamknęłam oczy i odpłynęłam do lepszego świata.

- Monika, nie odchodź – krzyczałam. - Maciek tylko nie ty!

Stałam na środku jakieś dziwnej polany, a moi przyjaciele znikali jak

bańki mydlane. Było ciemno, latarnie dawały znikłe światło.

- Karol, zostańcie!! Czemu mnie zostawiacie??!! Ja was kocham!!

Znikli wszyscy! Zostałam sama. Sama na tej cholernej polanie! A dookoła

mnie las, ciemny las. Bez jakiejkolwiek szansy na światło. Bałam się, bałam jak
nigdy…

Otworzyłam oczy, przeszłam się po pokoju po czym wróciłam do snu.


background image


3.

Roxy


Grałam z Moniką na plaży w siatkówkę – jeden na jednego. Słońce dawało mi
po oczach, ale i tak wygrywałam. Kiedy zaserwowałam po raz ostatni zjawili si
ę
moi znajomi – Maciek, Nata, Ania, Kuba, Romek. Kuba wł
ączył „Down”- Jay
Sean & Lil Wayne. Wszyscy zacz
ęliśmy śpiewać:

“So baby don’t worry, you are my only,
You won’t be lonely, even if the sky is falling down,
You’ll be my only, no need to worry,
Baby are you down down down down down,
Down, Down,
Baby are you down down down down down,
Down, Down,
Even if the sky is falling down”

Zrobiliśmy sobie imprezę na plaży. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, graliśmy,
opalali
śmy się, ścigaliśmy się…po prostu wszystko co się da robić na piasku, no
mo
że prawie wszystko

.

W pewnym momencie Romek zniknął, jakby porwał go wiatr, to samo stało się z
Karolem, Ani
ą, Natalią. W końcu został tylko Maciek i Monia. Monia miała łzy
w oczach, a Maciek stał i patrzył na mnie. Podeszła do nich, chciałam złapa
ć
Monika, ale ta jakby rozpłyn
ęła się w powietrzu kiedy jej dotknęłam. Kiedy
podeszłam do Ma
ćka ten wyszeptał jedno słowo: „Kocham cię” i zniknął jak
inni wcze
śniej.

Zostałam sama, zupełnie sama.

Uklęknęłam na piasku i gorzko zapłakałam. Czułam jak łzy ciekną mi po twarzy
i wcale nie chciałam ich zatamowa
ć.

- Jeśli mnie kochasz dlaczego odszedłeś??!!

background image

Nagle usłyszałam głos, który woła mnie z oddali. Nie znałam go, a może po
prostu nie kojarzyłam. „Klara” – co
ś szturchnęło mnie w ramię.

W tym momencie znalazłam się w pokoju, a nade mną stała Natasza.
Otworzyłam szeroko oczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu i zdałam sobie
sprawę, że znajduję się w Szczecinie, a to był tylko sen – drugi tej nocy.

- Miałaś zły sen? – spytała zatroskana.

- Tak jakby – odpowiedziałam nie będąc jej pewna.

- Krzyczałaś i płakałaś, bałam się, że coś się stało – tłumaczyła.

- Już po wszystkim – uspokoiłam ją.

- To dobrze – przytuliła mnie. – Jest dziesiąta – oznajmiła. – Jak chcesz
ś

niadanie to zejdź do kuchni, a jeśli nie jesteś głodna to poleż sobie jeszcze –

uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Zejdę za godzinę dobra?

- Jasne – i wyszła z pokoju.

Położyłam się z powrotem.

Kurwa, co się ze mną dzieje? Tęsknię - to normalne, ale żeby płakać przez sen?
I co miało oznaczać to „Kocham cię”?

Wstałam i podeszłam do szafy przed którą stało jeszcze kilka walizek.
Wyciągnęłam pierwsze lepsze jeansy i bluzkę, i poszłam do łazienki.
Oczywiście musiał się wrócić do pokoju, bo zapomniałam kosmetyczki.
Wygrzebałam ją z pośród mnóstwa gratów w walizce.

Zaopatrzona w nią ruszyłam do łazienki. Machinalnie umyłam zęby nie patrząc
w lustro naprzeciwko mnie. Nie umiałam spojrzeć na siebie, wiedziałam jak
wyglądam, mam włosy w nieładzie i nieobecne, lekko czerwone od płaczu,
podkrążone oczy, na co tu patrzeć?! Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam czesać
moje ciemne kłaki. Bolało raz, po raz kiedy napotykałam na jakiegoś kołtuna,
ale jakoś mi to nie przeszkadzało.

Gdy skończyłam byłam zmuszona spojrzeć w lustro. Moje odbicie wyglądało
identycznie jak sobie je wyobrażałam, z jednym drobnym szczegółem - włosy
wyglądały normalnie. Wzięłam do ręki podkład i rozprowadziłam go po twarzy,
następnie czarnym tuszem pociągnęłam rzęsy i nałożyłam błyszczyk na usta.
Wyglądałam niemal normalnie.

background image

Wyszłam z łazienki i weszłam do siebie. Otworzyłam jakieś pudło i układałem
jego zawartość. Kiedy skończyłam wszystkie pudła były puste, została tylko
jedna walizka z ciuchami która gdzieś mi się wczoraj zapodziała.

Patrzyłam na ten pokuj i wyobrażałam sobie jak to będzie, czy uda mi się tu
poczuć jak u siebie? Na ścianach wisiało kilka plakatów moich ulubionych
zespołów, piosenkarzy, a tam gdzie powiesiłam tablice korkową przypięłam
kilka zdjęć.

- Klara, Carmen chodźcie na śniadanie! – usłyszałam krzyk cioci.

- Już idę! – odkrzyknęłam zamykając pokój.

Podeszła do drzwi do pokoju mojej siostry, zapukałam i weszłam. W środku
było tak jak wczoraj poza zabawkami na ziemi i jej rzeczami na półkach.

- Cześć, Klara. Już idę – powiedziała nie patrząc na mnie tylko na misia
siedzącego naprzeciwko jej.

- Cześć, młoda.

Mała wstała poprawiła sukienkę i podeszła do mnie.

- Idziemy?

- Jasne – odrzekłam i zamknęłam jej drzwi.

- Rozpakowałaś się już? – zapytała na schodach.

- Tak, a ty?

- Też – była bardzo z tego dymna.

W kuchni stała ciocia, a wujek siedział przy stole.

- Cześć dzieciaki – przywitał nas.

- Hejka – usiadłam naprzeciwko niego.

- Cześć – odpowiedziała moja siostra sadowiąc się na krześle obok mnie.

Natasza przyniosła nam grzanki z masłem, płatki z mlekiem i owoce. Ja
wzięłam sobie jabłko i grzankę; Carmen płatki i grzankę; Wojtek grzankę,
płatki, jabłko i brzoskwinię; ciocia skromnie płatki.

background image

- Co chcecie dzisiaj robić? – spytała Natasza.

- Ja pójdę odwiedzić Roxy – odpowiedziałam.

- Aha. A ty, Młoda?

- Nie wiem – odpowiedziała.

- To może pojedziemy do parku? – zaproponował wujek

- Dobla – odpowiedziała najmłodsza.

- Dobra – poprawiłam ją.

Przez resztę posiłku ciocia opowiadała Carmen o Szczecinie i o tym gdzie
pojadą, ja jadła spokojnie i myślałam jak bardzo zmieniła się Roxy.

Nie widziałam jej prawie rok – ostatni raz na ferie zimowe i to chwilę. Nie wiem
czy będę umiała się z nią jeszcze dogadać. Tyle czasu minęło. Z resztą tyle nas
różni.

Po śniadaniu uciekłam do pokoju przebrałam się w dres. Ciotka wytłumaczyła
mi gdzie tu można biegać i na szczęście szybko znalazłam mały parczek.
Włożyłam słuchawki do uszu i zrobiłam jedno okrążenie dookoła jeziorka i
usiadła na ławce – musiałam wszystko przemyśleć.

Nagle z mojej kieszeni wydobył się tak znany mi dźwięk „Don’t Let It Go To
Your Head”, a na wyświetlaczy pojawiła się uśmiechnięta twarz Maćka.

O kurwa

– pomyślałam, ale odebrałam.

- Słucham

- Cześć

- Siema

- Co tam?

- Nuda, właśnie biegam w parku, a tam?

- Szczerze, to jakoś dziwnie. No wiesz Nata i Romek na zawodach. Kuba
pokłócił się z Izą i już nie są razem. Monia zamknęła się w pokoju i z niego nie
wychodzi – zaśmiał się pod nosem.

background image

- Boże, to straszne! Dziewczyna klaustrofobii dostanie – ironizowałam.

- Nie jest aż tak źle – zapewniał.

- O ja cię kręcę. Jak mi was tu brakuje.

- Nam ciebie też – zapewniał. – Dobra muszę kończyć, bo na trening jadę,
pozdrów swoją siostrę.

- Pozdrowię, siema.

Wstałam z ławki i przebiegłam jeszcze dziesięć kółek.

Bieganie mnie odpręża, pozwala poczuć się wolną. Wtedy wydaje się, że nic
poza tym żeby równo oddychać nie ma znaczenia, w ów czas mam wrażenie, że
wszystkie problemy zostawiam za sobą, przynajmniej na jakiś czas. Chyba
właśnie dlatego zaczęłam biegać, bo dzięki temu czuję się lepiej.

Kiedy wracałam do domu w moich słuchawkach zabrzmiała piosenka „Down”.
Nie miałam serca jej przełączyć, mimo iż łzy nabierały mi się do oczu. Nie
umiałam, po prostu nie umiałam. Jeszcze wczoraj ta piosenka nic nie znaczyła,
była po prostu fajną nutką na iPodzie, a w ciągu tej jednej nocy nabrała takiego
znaczenia.

Na szczęście skończyła się przed dotarciem do domu.

Kiedy weszłam od razu pobiegła pod prysznic i przebrałam się w coś
normalnego, od nowa się umalowałam i starałam się uśmiechać.

- To idę do Roxy – poinformowałam ciocię, która rzuciła mi klucze z zielonym
futerkiem.

***

Weszłam do obskurnej kamienicy Roxy. Zapukałam do drzwi i czekała aż mi
otworzy. W pewnym momencie usłyszałam zza drzwi:

- Ty suko! Jak śmiesz nie wracać do domu na noc gdzie byłaś?!

- U Niny – to była nie wątpliwie Roxy.

- Mów prawdę! Ty kurwo!

- Dobra byłam u Patryka, szczęśliwa?

background image

- Pozwolił ci ktoś tam iść?!

- Sama sobie pozwoliłam, bo co?

- Nie pyskuj!! Ty suko!

- Bo co?

Usłyszałam wyraźnie, że Roxy dostała lepa.

Na chwilę nastała cisza po czym Roxy wrzasnęła ze złością:

- Ty pierdolona, suko!! Walnęłaś mnie!! Wynoszę się stąd!

W tym momencie zbiegłam szybko po schodach na dół i udawałam, że dopiero
wchodzę. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi i po chwili jej kroki na
schodach. Kiedy mnie zauważyła stanęła na chwilę, a ja próbowałam się
uśmiechnąć.

Nie zmieniła się zbytnio, trochę urosła i przefarbowała włosy na rudo, ubrana
była w jeansy i białą koszulę, a na to zarzucone czarne bolerko. Na jej twarzy
widać było ślad uderzenia i kilka łez.

- Cześć, co się stało? – przywitałam ją.

- Cześć. Nie tutaj, chodź – pociągnęła mnie za sobą.

Zeszłyśmy po schodach, wyszłyśmy na dwór i ruszyłyśmy w stronę parku w
którym dzisiaj biegałam.

- Co ty tutaj robisz? – zapytała zdziwiona.

- Mieszkam – odparłam – Tj. u cioci, a co?

- No wiesz, nie przyjechałaś na wakacje myślałam, że już się nie spotkamy. A
na jak długo przyjechałaś?

- Nie wiem – odparłam co nie było kłamstwem.

- Aha.

- A co tam u ciebie i co ci się stało?

background image

- U mnie w normie, mam chłopaka – Patryka – jest boski. Ma czarne włosy,
brązowe, prawie złote oczy i jest taki muskularny☺. A jeśli chodzi o to –
wskazała swój policzek – to kłótnia z mamą.

- Jakaś ostra.

- O to, że nie wróciłam na noc do chaty, bo byłam z Patrykiem. Wielkie mi
rzeczy, spałam u niego to wszystko, a ona robi z tego afare. Pewnie twoi starzy
by się nie pruli, nie?

- No raczej nie. Z resztą oni w ogóle nie zwracają na mnie uwagi.

- Fajnie masz

- Wcale nie – zaprzeczyłam.

- Dlaczego? Możesz robić co chcesz i kiedy chcesz, fajowsko.

- Na początku tak, później nie. Ale nieważne.

Doszłyśmy do parku i usiadłyśmy na mojej pamiętnej ławce. W mojej kieszeni
znowu coś zawibrowało.

Monia<3:

Kochana, ja już nie mogę.
Jad
ę do Szczecina
Pierdol
ę szkołę.
Musze by
ć z tobą, bo wykituje

Pamiętasz jeszcze o mnie??

Roxy zaglądała mi przez ramię.

- Kto to? – spytała.

- Przyjaciółka.

- Tęsknisz za nią?

- Bardzo.

- To odpisz

background image

Do Monia<3:

Przyjeżdżaj chata jest duża,
Wi
ęc podłogi w brutt :P
Jasne,
że o tobie pamiętam;*
O przyjaciołach si
ę nie zapomina

- Pokaż telefon

- Masz – dałam jej i ułożyłam się wygodnie na ławce.

- To są twoi przyjaciele? – wskazała na tapetę. Skinęłam głową – Ten tutaj jest
przystojny☺ - wskazała Maćka.

- Maciek – odparłam.

- Zajęty?

- Wolny, ale z Warszawy.

- Zawsze chciałam mieszkać w stolicy.

- Wiele osób chce, ale to wcale nie jest takie super. Mamy po prostu więcej
sklepów niż inne miasta, więcej korków, śmieci, wieżowców, spalin,
autobusów, polityków, ludzi itp. Stolica to naprawdę zwyczajne miasto –
zapewniałam.

- Tobie łatwo mówić, bo tam mieszkasz, ale prawie każdy marzy, żeby tam
uciec i zamieszkać.

Mieszkasz, raczej mieszkałam – ale nie umiałam tego powiedzieć.

Monia<3:

Mama powiedziała „nie”
Mówi, że mam szkołę i w ogóle
Podła stara
No trudno zostają SMS-y i e-maile
Kocham;*

- Fajna z was paczka – przyznała.

background image

- Prawie wszyscy sportowcy, więc łatwo się nam trzyma razem. Trenujemy w
jednym miejscu, więc widujemy się codziennie.

- Będziesz tu chodziła do szkoły?

- Chyba.

- To powiem ci jedna rzecz, tutaj nie ma czegoś takiego jak u ciebie, czyli
drużyn.

- Domyślam się – przyznałam ze smutkiem.

- Masz chłopaka? – spytała nagle.

- Nie.

- No co ty? Taka ładna dziewczyna bez chłopaka?

- Nom. Wiesz po prostu nikt mi się nie podobał – oznajmiłam.

- Rozumiem, ale uwierz, że tutaj będzie inaczej.

- No, ja myślę – oznajmiłam ze śmiechem.

Gadałyśmy jeszcze przez godzinę. Potem ja poszłam do siebie, a ona do
Patryka. Wszystkie moje obawy związane z Roxy, okazały się fałszywe, gadało
nam się wspaniale, opowiedziała mi trochę o Patryku i o Ninie, która jest jej
przyjaciółką.

Wracając myślałam o tym jaki będzie mój pierwszy dzień w szkole i w jakiej
szkole?

***

W domu nikogo jeszcze nie było, więc wzięłam z kuchni gruszkę i poszłam do
siebie. Wyciągnęłam z regału „Poza zasięgiem” K. Brian. Włożyłam słuchawki
do uszu i pogrążyłam się w lekturze.

***

- Klara, jesteś?!! – wyrwała mnie z zamyślenia ciocia.

- Jestem!! – odkrzyknęłam.

background image

Słyszałam jak Carmen z ciocią wchodzą po schodach. Po czym pukają do moich
drzwi.

- Proszę – wyciągałam właśnie słuchawki z uszu.

- Mam ćoś dla ciebie – oznajmiła Carmen.

- Co? – spytałam.

- Źgadnij.

- Nie zgadnę – powiedziałam to z celowym naciskiem na „ę”.

- Apalat – oznajmiła, a Natasza wyciągnęła zza pleców lustrzankę Sony.

- Dziękuję – rzuciłam się im na szyję oszołomiona.

- Musisz tylko obiecać, że będziesz robić zdjęcia również Carmen – zastrzegła
ciotka.

- Obiecuję.

- To jest twoja – podała mi ją.

- Ale skąd wiedziałaś? – spytałam.

- Wierz, widziałam zdjęcia i słyszałam, że twoja przyjaciółka była fotografem,
więc stwierdziłam, że tobie tez by się coś takiego przydało.

A po chwili obydwie wyszły.

Wyciągnęłam ją z pudełka i włożyłam kartę znajdującą się w środku,
przeczytałam instrukcję, wsadziłam baterie i zaczęłam robić zdjęcia, sobie,
pokojowi, poszłam do Carmen i zrobiłam jej kilka zdjęć, które miałam zamiar
wysłać mamie. Cioci i wujkowi też zrobiłam kilka fotek.

Oh, to naprawdę super prezent

– pomyślałam.

***

Następnego dnia wstałam o piątej rano. Siedziałam na łóżku i myślałam o
wszystkim co się do tej pory działo. Nagle przypomniałam sobie, że nie
rozmawiałam z mamą od wyjazdu i tak naprawdę wcale nie żałowałam, ani nie
tęskniłam. Może jestem dziwna, ale nigdy nie czułam tej więzi rodzinnej.

background image

Natasza przyszła do mnie o dziewiątej.

- Wiesz, że dzisiaj jest poniedziałek i powinnaś iść do szkoły, ale rozmawiałam
z dyrektorem i powiedział, że masz jeszcze tydzień wolnego. Więc jak chcesz to
dzisiaj albo jutro pojedziemy po rzeczy do szkoły, dobra?

- Spoko.

- No, to ja wychodzę do pracy, a wy zajmijcie się sobą, dobrze?

- Dobra.

***

Cały tydzień spędziłam w centrum miasta. Chodziłam po sklepach, byłam na
Wałach Chrobrego - takie dziwne, ale piękne coś nad Odrą – byłam też na
zamku i wszędzie robiłam zdjęcia.

Kilka razy spotkałam się z Roxy, ale niezbyt często, bo ona chodzi do szkoły.
Poznałam też Patryka – taki se ziom. Nic specjalnego, może jest przystojny, ale
gadać się z nim nie da.

Rozmawiałam codziennie z Monią przez telefon i Skype, z Maćkiem zresztą też,
kilka razy z Anią, Kubą, Natą i Romkiem.

Kiedy położyłam się w niedzielę spać myślałam tylko o tym jak to będzie w tej
nowej szkole. Bardzo chciałam, żeby była choć trochę podobna do starej.

background image



4.

Szkola z koszmaru


- Kurwa! – wrzasnęłam gdy tylko włączył się budzik. – Kurwa! – a ten nadal
dzwonił.

Jednym ruchem zwaliłam go z szafki nocnej, a on nawet na ziemi drynda i
drynda! Czy zawsze musi się tak podło zaczynać?

Zakryłam głowę poduszką, co miało ochronić mnie przed tym piekielnym
dźwiękiem – nie wyszło. Zdjęłam ją i podniosłam mały zegarek, by jak człowiek
go wyłączyć.

Kurwa jak ja nienawidzę budzików –

pomyślałam.

Wstałam z łóżka i stanęłam przed szafą.

- W co się tu ubrać? – zastanawiałam się na głos.

Wyciągnęłam moją ulubioną sukienkę od Coco Channel. W stylu mała czarna,
sięgająca mi przed kolana. Do tego włożyłam czarne, zamszowe kozaczki i
krótki płaszczyk. Spoglądając w lustro poczułam się piękna☺

Następnie ruszyłam w stronę łazienki. Ale nie mogłam wejść – drzwi były
zamknięte. Zapukałam.

- Zajęte – usłyszałam Wojtka.

background image

- Super – odpowiedziałam do siebie.

Zwyczajnie burałabym się, że ktoś siedzi w mojej łazience, ale tutaj było by to
nie na miejscu, więc wróciłam do siebie. Na szczęście większość kosmetyków
miałam jeszcze w pokoju i chyba tam zostaną.

Usiadłam przed lustrem na fotelu od biurka i rozłożyłam swoje kosmetyki na
komodzie obok. Zaczęłam od pokrycia twarzy podkładem matującym, aby
ukryć wągry na nosie i brodzie oraz kilka niedoskonałości. Spojrzałam na siebie
i starałam się uśmiechnąć – ale nie wyszło to zbyt dobrze, więc szybko zabrałam
się za farbowanie rzęs.

Od razu lepiej –

pomyślałam.

Jeszcze tylko trochę błyszczyku na usta, cienie na oczy i wyglądam jak człowiek
– można tak powiedzieć.

Wzięłam spakowaną już torbę i zeszłam na dół. Natasza była w kuchni i
smażyła jajecznicę, kiedy mnie zobaczyła mało jej oczy z orbit nie wyszły.

- Cześć ciociu - przywitałam ją

- Cześć Klara, pięknie wygadasz – pochwaliła – Ale chyba tak do szkoły nie
pójdziesz?

- Pójdę – odpowiedziałam zabierając ze stołu jabłko.

- Wojtek jest już w samochodzie – oznajmiła zdziwiona.

Wujek rzeczywiście siedział razem z Carmen w samochodzie.

- Siema – przywitałam ich.

- Pięknie wyglądasz – pochwalił.

- Dzięki.

***

Wojtek wysadził mnie przed szkołą.

- Powodzenia.

- Przyda się – odpowiedziała i wyszłam.

background image

Carmen jechała razem z nim do przedszkola w mieście.

Stanęłam przed wielką bramą gimnazjum-liceum (dwie szkoły w jednym). Ten
przeklęty budynek w niczym nie przypominał mojej starej budy, pomalowanej
na żółto z wielkim logiem nad żelazną bramą. Za którą znajdował się zadbany
trawnik, na którym czasami jedliśmy śniadanie.

Przeszłam przez czarną bramę, za która znajdowała się szkoła zrobiona z czegoś
szarego. Przed nią były tylko schody (żadnego trawnika) na których siedzieli
uczniowie w kapturach. Tak inni niż ja.

Nie pasuje tu!! To nie mój świat, co ja sobie myślałam?!

– krzyczałam w myślach. –

Ja jestem tylko sportowcem, jestem inna niż oni. Mam markowe ciuchy, inny styl!!!!!

Kiedy otworzyłam szare, stare drzwi zobaczyłam mnóstwo nastolatków ubranych w
dresy lub jakieś podrzędne jeansy. Wszystkie dziewczyny wymalowane. Poszłam po
plan do sekretariatu, bo nie zdążyłam sobie go wydrukować.

- Dzień dobry, jestem Klara Mark, jestem tu nowa – przedstawiłam się – przyszłam po
plan.

- Ah tak, oczywiście – odpowiedziała mi kobieta ścięta na grzybka. – Gdzieś tu
powinien być – mówiła chyba bardziej do siebie – Mam. Proszę – podała mi świstek. –
Witamy w szkole.

- Dziękuję – i wyszłam.

Spojrzałam na świstek z którego wynikało, że teraz powinnam mieć fizykę w 114.
Weszłam na pierwsze piętro i zaczęłam szukać 114. 114 co to w ogóle za sala, jakby
nie mogła się nazywać 14?!

Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Było ode mnie wyższy o głowę lub półtorej,
umięśniony, miał kruczo czarne włosy.

- Sory – powiedziałam do niego, patrząc spod grzywki.

- Spoko, Marek – podał mi rękę.

- Klara – odpowiedziałam.

- Jesteś nowa? – spytał.

- Aż tak widać? – byłam zawstydzona.

- Nie, tylko nie wiedziałem cię wcześniej u nas w budzie – tłumaczył się. – Zgubiłaś
się?

background image

- Trochę – przyznałam – ta szkoła jest inna niż moja.

- A czego szukasz?

- 114

- Tam, ostatnie drzwi na prawo – wyjaśnił.

- Dzięki.

- Do zoba na korytarzu.

- Cześć.

Poszłam we skazaną stronę dzwonek akurat dzwonił.

Stanęłam z tyłu i czekałam na kogoś kto otworzy mi tę przeklętą klasę. Co jakiś czas
ktoś się na mnie lukał, ale ja udawałam, że ich nie widzę. Patrzyłam w podłogę i
zastanawiałam się co się zaraz stanie, czy będę musiała się przedstawiać wszystkim.

Do drzwi podeszła szczupła, niska kobieta o utlenianych, blond włosach do klatki
piersiowej. Weszła jako pierwsza do sali za nią wsypywali się uczniowie i na końcu ja.

Podeszłam do niej powiedziałam, że jestem nowa, ona na to, że mam sobie usiąść tam
gdzie jest jakaś wolna ławka, na szczęście była jedna pod oknem na samym końcu.

- Dzień dobry dzieci – przywitała nas.

- Dzień dobry – odpowiedzieliśmy chórem.

- Usiądźcie i otwórzcie książki na 30 stronie – zakomenderowała.

Podniosłam moją wielką torbę od Versace i wyciągnęłam książkę, zeszyt i piórnik z
Converse. Wszyscy patrzyli na moje rzeczy, a ja starałam się czytać to co
przerabiałam rok temu.

Nagle drzwi się otworzy i przez nie wpadła…Roxy!! Ale się ucieszyłam kiedy ją
zobaczyłam. Ta spojrzała tylko na nauczycielkę i szła w moją stronę. Na mój widok
zrobiła zdziwioną minę i opadła na siedzenie obok mnie.

Nabazgrała coś na karteczce i podsunęła ją mnie:

Co ty tu robisz?

Uczę się, chodzę do szkoły, siedzę

Nie mówiłaś, że będziesz tutaj chodzić.

background image

Bo nie wiedziałam

- Przeczytane? – zapytała fizyczka.

Po klasie rozeszły się szepty.

- Słyszę, że tak, więc moje pierwsze pytanie: kto mi poda prawo Archimedesa? –
rozejrzała się po klasie - Może, nowa, panna…- zajrzała do dziennika

- Mark, Klara Mark – podsunęłam jej – mam podać nową czy starą wersję? –
zapytałam.

- Nową.

-

Tak, więc prawo Archimedesa brzmi: Na ciało zanurzone w płynie (cieczy,

gazie lub plazmie) działa pionowa, skierowana ku górze siła wyporu. Wartość
siły jest równa ciężarowi wypartego płynu. Siła ta jest wypadkową wszystkich
sił parcia płynu na ciało. – odpowiedziałam bez zająknięcia (uczyliśmy się jej na
pamięć w drugiej klasie).

- Doskonale – wszyscy patrzyli na siebie. – Też tak powinniście to mówić, bez
zaglądania do książki czy robienia sobie ściąg. Drugie pytanie: wzór na to
prawo?

Znowu nikt się nie zgłosił.

Roxy leżała na ławce i prawie spała. Kiedy ta na nią spojrzała uśmiechnęła się i
powiedziała:

- Może panna Roxy

Roxy była przerażona, bo dopiero co wstała ze swojego lekcyjnego snu.

F

wyporu

= ρ

płynu

·g ·V

zanurzona – napisałam na kartce

Moja koleżanka spojrzała tępo na kartkę, postanowiłam ją uratować i zgłosiłam
się do odpowiedzi.

- Panno Mark?

- Siła wyporu jest równa gęstości płynu, gazu lub cieczy razy grawitacja razy
objętość tej części ciała, która jest zanurzona w płynie.

- Znowu perfekcyjnie, dostajesz 6

- Dziękuję – odpowiedziałam i schowałam kartkę do piórnika.

background image

- Dzięki – szepnęła mi do ucha Roxy. – uratowałaś mnie.

Reszta lekcji minęła nawet przyjemnie. Nic nie musiałam robić – nawet jej
słuchać. Rysowałam sobie różne rzeczy w zeszycie.

Kiedy nareszcie zabrzmiał dzwonek wszyscy spakowali się i prawie wybiegli z
klasy.

- Dobra jesteś z fizy – przyznała Roxy.

- Dzięki, ale ja tego się już uczyłam.

Podeszłyśmy pod sale gimnastyczną.

Roxy powiedziała, że musi iść coś załatwić, a ja zostałam sama, więc
postanowiłam pozwiedzać szkołę. Przeszłam się trzy piętra w górę i patrzyłam
jakie są gdzie numery sali. Naprawdę trudno się w tym wszystkim połapać.

Weszłam do łazienki i od razu z niej wyszłam, jechało tam szlugami i
alkoholem.

Wyszłam przed szkołę i wybrałam numer Moni.

- Siema, Elo, to ja wasza Monia. Niestety nie mam dostępu do telefonu i nie
mog
ę odebrać. Jeśli to coś ważnego zostaw wiadomość po sygnale, a na bank
oddzwoni
ę.

Rozłączyłam się.

Usiadłam na schodach i patrzyłam na to jak teraz wygląda moja szkoła, jak
wyglądają tutaj ludzie. Chłopacy – dresy; dziewczyny – głównie tapeciary. Z
kim się tutaj kolegować?!

Dzwonek

***

Stałam właśnie przed szkołą i czekałam na Wojtka.

Puściłam mu strzałkę – nie oddzwonił.

Kiedy zobaczyłam go na zakręcie byłam już zmarznięta.

- Długo czekasz? – spytał.

background image

- Tak – odpowiedziałam wsiadając.

- Przepraszam, ale musiałem dłużej w firmie zostać.

- Spoko, wybaczam.

Po chwili do wujka zadzwonił ktoś i na szczęście o nic więcej się nie pytał.
Carmen zasnęła. Ja patrzyłam przez okno na drzewa i domki za oknem.

Kiedy dojechaliśmy pobiegłam na górę i rzuciłam się na łóżko.

Myślałam o tym co się dzisiaj stało.

Przypomniałam sobie nieszczęsną przygodę przed sklepikiem: stała właśnie w
kolejce po wod
ę kiedy usłyszałam chichoty dziewczyn za mną.

- To ta nowa – szepnęła jedna.

- Ta w czarnym?

- Tak. Jak z niej szpanerka założyła sukienkę i się cieszy.

- Ale ona jest od Coco Channel.

- No co ty?

- No widziałam taką samą w Berlinie.

- To z niej musi być straszna snobka. Kto ubiera taką markę do szkoły?! Typowa
szpanerka

Miałam ochotę jej za te słowa przypierdolić, ale doszłam właśnie do kasy i
zamówiłam batonik zbo
żowy i wodę.

Nie lubię kiedy ludzie rozmawiają o mnie za moimi plecami, to wkurzające.
Pamiętam jak jedna laska prawie oberwała od Karola kiedy staliśmy razem z
Monią przed sklepem, a ta laska obgadywała nas dwie. Ten się już zamachnął,
ale my go powstrzymałyśmy.

Maciek raz jednej przyjebał za to, że się czepiała mnie. Wylądował za to u
dyrektora, ale ten się wszystkiemu wyparł, a skoro nie było dowodów, ani
ś

wiadków, bo mnie wtedy nie było (ona czepiała się mnie w szkole), to sprawę

umorzono.

background image

Tutaj nie będzie tak łatwo, nie mam kolegów sportowców, ani nie byłam
popularna. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to przywileje.

Znowu zaczęłam płakać, minął już tydzień od naszego rozstania, a ja nadal
płaczę na wspomnienie naszych wspólnych chwil.

Muszę zacząć żyć normalnie

– postanowiłam – muszę! Bo inaczej się zabije!

- Klara, obiad! – zawołała Natasza.

- Już idę!

Zeszłam po schodach i usiadłam przy stole. Ciocia zrobiła dzisiaj ziemniaki z
rybą i jakąś dobrą sałatką.

- Carmen, jak było w przedszkolu? – spytała.

- Siuper – odpowiedziała z entuzjazmem – tam jest dużo zabawek i lalek, i jest
dużo osób, które chcę się ze mną bawić.

- To super – odpowiedziałam z naciskiem na „super” – A poznałaś już kogoś?

- Tak, Jagodę.

- Klara, a jak twój dzień? –zapytała ciocia.

- Dostałam 6 z fizyki i 5 z polskiego – pochwaliłam się.

- To wspaniale, a nikt ci nie zwrócił uwagi na strój?

- Nie.

- To dobrze.

Kiedy skończyliśmy jeść ciocia odesłała mnie do pokoju „odrabiać lekcję”.
Poszłam więc, włączyłam komputer i napisałam e-maila do Maćka:

Siema,

Właśnie wróciłam ze szkoły i już chcę do was wracać, to co tam się dzieje, to jest
straszne!! Same tapeciary i dresy!! Nie
żebym miała coś przeciwko dresą, ale te
tapeciary to ju
ż przesada. Nie ma tam nawet takich ludzi jak Martyna, czy
Kamila

Boisko jest mniejsze od tego w 09 i aaaaaaa.
Ogólnie masakra!!!

background image

Sory, że cię tym zadręczam, ale muszę z kimś pogadać

Klara

P.S. Jak będziesz mieć czas zadzwoń

I wyślij.

Mam nadzieję, że zadzwoni lub odpisze.

Zabrałam się do lekcji, wszystko jakoś niezbyt długo trwało, bo tylko piętnaście
minut.

Spakowałam cały strój sportowy na w-f i szczerze byłam szczęśliwa, że
nareszcie sobie pobiegam.

background image


5.

Dni kolejne


Siedziałam na łóżku kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiła się Monia

- Siema moja kochana – przywitała mnie

- Cześć

- Co tam u ciebie? Jak ci idzie w szkole?

- Źle i gorzej, a u ciebie?

- Aż tak strasznie? U mnie trochę lepiej – przyznała – W szkole mi się układa
naprawdę dobrze. Nawet ze śpiewu podciągnęłam na 5, więc chyba chyli się ku
lepszemu – Monia zawsze miała ze Śpiewu ¾ a teraz 5 (bo u nas śpiew i muza
to oddzielne przedmioty). – Ale u ciebie nie może być tak tragicznie.

- Jest wszystkie dziewczyny w mojej klasie i w ogóle w całej szkole to tapeciary
– żaliłam się – chłopacy to dresy, ale nie takie w stylu Karola czy Romka, ale w
stylu Romana z F, no wiesz. Ja ich nie lubię i oni mnie też.

- Oh, kochanie dramatyzujesz. To był twój pierwszy dzień. Na pewno jeszcze
kogoś tam poznasz.

- Mam nadzieję.

background image

- Dobra muszę kończyć, kocham cię tak że bardziej się nie da – pamiętaj o tym
– wierze w ciebie dasz se radę.

- Siema, zadzwoń jeszcze i pozdrów wszystkich

- Maciek masz pozdro – usłyszałam jak woła.

- Dzięki – powiedział.

- Proszę.

- No to siema

Włożyłam komórkę do kieszeni czarnych rurek D&G, do tego założyłam bluzkę
z rynku obok mojej…starej…szkoły. Na to bluzę z Reportera, a na stopy
zamszowe kozaczki w fioletowym, jak bluzka, kolorze.

Wzięłam z biurka iPoda i wsadziłam sobie słuchawki do uszy. Akurat leciała
piosenka „Please don’t leave me here” Mariny Łuczenko.

-

Please don't leave me here

Ever live forever
Sky is dark
I never thought
It could be real
Please don't leave me here
Never live forever
Driving come in dark
as somewhere miss the way
Please don't leave me here

Ref.
You don't know
The way for crossing empty streets
Or dreaming underneath your space
and autumn with the blows areas – śpiewałam razem z wokalistką.

Stałam właśnie przed lustrem i patrzyłam na moje odbicie, włosy straciły dawny
blask, oczy już nie świecą milionami iskierek, jak mówili mi zawsze ludzie z
drużyny. Mała łza potoczyła się mi po policzku, zostawiając za sobą lśniący
ś

lad.

Parę minut stałam wpatrzona w swoją sylwetkę, aż musiałam zejść na dół.

- No nareszcie ile można się szykować?! – przywitał mnie Wojtek z bulwersem.

background image

- Cześć wujek, też się cieszę, że cię widzę – usiadłam do stołu. Carmen już
kończyła płatki.

Sięgnęłam bo zapiekankę z serem.

- Weź ją sobie do samochodu, bo nie ma czasu – dzisiaj widocznie był nie w
sosie.

Carmen wstała bez słowa i zaczęła zakładać buty. Ja miałam je już na sobie, bo
tych kozaczków jeszcze nigdy nie zakładałam. Jadłam moją zapiekankę i
zakładałam płaszcz od Versace.

Nikt się nie odzywał. Nie wiem co się stało, ale miałam wrażenie, że w jakimś
stopniu jestem temu winna. Podczas jazdy słuchałam ciągle iPoda. Patrzyłam
przez okno na drzewa w prywatnych ogródkach.

- Kiedy się z kimś jedzie niekulturalnie jest słuchać muzyki – zaczął z wyrzutem
wujek.

- Wojtek, co się ci dzisiaj stało?! – wrzasnęłam, bo jego humor udzielał się
również mi.

- Ty się stałaś! Rano szykujesz się dwie godziny, trzeba na ciebie czekać,
wcześniej zakładasz na siebie ciuchy jak jakaś lafirynda! – krzyczał wpatrzony
w drogę.

- Zatrzymaj samochód! – krzyknęłam poważnie.

- Co?

- Zatrzymaj – powiedziałam bardziej dobitnie.

Zatrzymał się.

- Co znowu?

- Ja wysiadam – otworzyłam drzwi i wyszłam poszłam na drugą stronę ulicy na
pseudo-chodnik.

Ruszyli nawet nie spojrzał się w moją stronę. Była wściekła! Po chwili
poczułam znowu tak znany strumyk płynący po policzku. Nagle zaczęło padać.
Spojrzałam w niebo i ruszyłam do szkoły. Torba ciążyła mi na ramieniu, włosy
mokły, bo mój płaszcz nie posiadał kaptura, a kaptur od bluzy już przemókł.

background image

Wyciągnęłam telefon, wcisnęłam szybko numer jedynej osoby która poprawiła
mi poprawić humor.

- Siema, co jest? – odebrał.

- Chcę się zabić – oznajmiłam poważnie.

- Że co, proszę? – zapytał zdziwiony.

- Nie daję sobie już tu rady! – żaliłam się – Pokłóciłam się z wujkiem i
wysiadłam z samochodu gdzieś na jakieś drodze której w ogóle nie znam,
zaczęło padać, jestem cała mokra i na dodatek się zgubiłam – znowu ryczałam.

- OMG.

- No, do potęgi. Maciek, ja naprawdę chcę umrzeć – oświadczyłam.

- Nie możesz! Jesteś dla mnie zbyt wiele ważna, tj. dla nas. Poczekaj zaraz do
ciebie zadzwonię – i się wyłączył.

Usiadłam na jakiejś ławce pod drzewem i ryczałam. Wiedziałam, że nic nie
zrobię, że zgubiłam się na maksa. Załam się i to poważnie. Nigdy jeszcze się tak
nie czułam, miałam pustkę w sercu i w tej chwili jedyną rzeczą którą mogłam
zrobić była śmierć.

Nagle odezwała się moja komórka.

- Obiecałem, że zadzwonię – mówił to z taką radością. – Mam dla ciebie świetną
wiadomość.

- Jaką? Zabierzesz mnie stąd do nieba? – spytała przez łzy.

- Nie. Powiem ci jeśli obiecasz, że nic se nie zrobisz – zapowiedział.

- Postaram się.

- No więc zobaczymy się w piątek ok. 15 – czułam, że się uśmiecha.

- No co ty?!!!!! – wrzasnęłam podekscytowana – To wspaniale, OMG!!!

- Dobrze, że się cieszysz, a teraz mam jeszcze coś dla ciebie.

- Co?

- Jesteś szybka, pobiegnij przed siebie, a na bank trafisz do szkoły.

background image

- Dzięki.

- Dobra, ja kończę, bo lekcje się zaczęły, pozdro i zadzwonię jak skończę☺

- Dobra, pozdrów wszystkich.

Pobiegłam przed siebie i o dziwo po kilku minutach znalazłam się przed szkołą.
Odetchnęłam z ulgą i poszłam do 7 w piwnicy. Kiedy otworzyłam drzwi sali,
wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.

- Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam do nauczycielki.

- Ty jesteś Klara Mark? – spytała.

- Tak.

- Usiądź sobie z Marią – powiedziała i wskazała dziewczynę w długich czarnych
włosach, z trochę przydługą grzywką. Kiedy na nią spojrzałam ta się do mnie
uśmiechnęła przyjaźnie i poklepała siedzenie obok siebie.

Opadłam na krzesło, wyciągnęłam mój piórnik i zeszyt – brudnopis.

- Jestem Klara – przedstawiłam się szeptem.

- Cześć, Maria – podała mi rękę.

- Klara, chodź na środek przedstaw się nam - zdjęłam płaszczyk i poszłam przed
klasę. – Powiedz nam coś o sobie.

- Nazywam się Klara Mark, pochodzę z Warszawy – szukałam Roxy wzrokiem,
nie było jej. – Lubię czytać, malować, śpiewać, grać i to chyba wszystko –
przygryzłam dolną wargę.

- Dobrze siadaj – rozkazała wychowawczyni. – Teraz zajmiemy się problemem
narkotyków w waszym wieku – pół klasy zaczęło chichotać.

- Nie ma w tym nic śmiesznego – wrzasnęła nauczycielka.

- Naprawdę lubisz czytać? – spytała zdziwiona Maria.

- Nom. A co? To takie obciachowe? – spytałam z grymasem na twarzy.

- U nas w klasie ludzie nie czytają – oświadczyła – Dlatego jak mówiłaś część
się chichrała. Ja też lubię czytać, ale staram się z tym ukrywać.

background image

- Ta super, czyli upokorzenie totalne – zapadłam się na krześle.

- Nie takie totalne – zapewniała. – A kiedy przyszłaś do naszej klasy?

- Wczoraj, ale ciebie nie widziałam – na pewno jej nie było, zapamiętałabym.
Była naprawdę miła.

- Byłam chora – oświadczyła nie patrząc na mnie.

Nasza ławka znajdowała się na końcu sali pod ścianą. Obok nas ławka była
pusta i ta pod oknem też. Zastanawiałam się kto tam zwyczajnie siedzi.

Minęła pierwsza lekcja mojego drugiego dnia w szkole, następna to w-f.

Kiedy weszłam do szatni to pomyślałam, że się rozbeczę. To pomieszczenie w
ogóle nie wyglądało na szatnie! Miało kolor wyblakłej żółci, mnóstwo zacieków
na ścianach, co drugi haczyk na ubrania był wyrwany.

Spojrzałam smętnie i powiesiłam torbę na pierwszym lepszym. Wyciągnęłam
mój ulubiony, biały T-shirt z napisem: „

GWIAZDA TEAM 25

GWIAZDA TEAM 25

GWIAZDA TEAM 25

GWIAZDA TEAM 25

” –

dostałam ją na 12 urodziny (wtedy była za duża, dzisiaj leży jak ulał) od moich
przyjaciół. Do tego miałam czarne, dresowe spodnie z gumką na końcu
nogawek.

Kiedy ściągnęłam bluzkę zauważyłam, że wszyscy się mi przyglądają,
próbowałam na nich nie patrzeć i założyć moją bluzkę. Zastanawiałam się nad
tym jaki mam dzisiaj stanik i czy przypadkiem nie byłam, aż tak strasznie
spocona. Na spodnie już się nie lampiły - na szczęście. Włożyłam moje kochane
czarno – biało – niebieski Najacze i wyszłam z szatni. Stałam na korytarzu, aż
przyszła kobieta w blond włosach o bardzo młodym obliczu. Czy wszystkie
nauczycielki są blondynkami???

- Jestem Joanna Kowalska, a ty musisz być Klara – powiedziała podając mi
rękę.

- Tak, proszę pani.

- Skąd przyjechałaś?

- Z Warszawy – odpowiedziałam wstając.

- Trenowałaś coś, bo wyglądasz na wysportowaną?

background image

- Tak, biegałam, grałam w siatkę i pływałam w ogóle wszystko na raz, ale
najlepiej czuję się w bieganiu. Byłam mistrzynią Mazowieckiego, ale niestety
nie zostałam mistrzynią polski – przyznałam.

- Musisz być naprawdę dobra, jeśli chcesz nadal trenować to na Litewskiej w
Szczecinie jest stadion gdzie trenują tacy jak ty – Kusy Szczecin.

- Fajnie by było.

- Zadzwonię tam i podam ci adres.

Nagle wszystkie dziewczyny w tym Roxy, której wcześniej nie było, wyszły z
szatni. Wszystkie były przeciętne, chude, może nawet ładne, ale bez mięśni.

- Dzień dobry dziewczyny – powitała nas Kowalska

- Dzień dobry – odpowiedziały dziewczyny bez entuzjazmu.

- Dzisiaj rozgrzewkę poprowadzi Klara, pokaże wam jak to jest kiedy się trenuje
– wszystkich wzrok spoczywał na mnie – ale najpierw 10 okrążeń sali – dodał.

Kiedy weszłyśmy na sale po raz drugi się skrzywiłam, ta sala była malutka – pół
boiska do kosza. Wcześniej myślałam, że dziesięć okrążeń to mało, ale teraz
wiem to baaaaaaaaaaardzo mało.

Pobiegłam jako pierwsza, za mną dziewczyny w tempie żółwia. Zdublowałam je
dwa razy!! Masakra!!

Kiedy ja skończyłam one miały jeszcze trzy. Druga skończyła Maria i była cała
czerwona jak po maratonie!

- Co jest? – spytałam.

- Zmęczyłam się – odpowiedziała.

- No co ty? – byłam naprawdę zdziwiona

- A ty nie?

Pokręciłam głową.

- Dziwna jesteś – oświadczyła.

- Wiem.

background image

Spojrzałam w bok Roxy rozmawiała z największymi barbie jakie kiedykolwiek
widziałam. Miały cały różowy strój, tapeta im się z ryja zmywała, utleniany
blond włosy – masakra!!

- Kto to? – spytałam wskazując je.

- Piękna, czarna i Roxy.

- Czemu czarna?

- Bo kiedyś była czarna, przefarbowała się, ale przydomek został – zaśmiała się.

- Roxy w ogóle nie jest do nich podobna – myślałam na głos.

- Ale przyjaźnią się od przedszkola – oświadczyła – więc musza mieć coś
wspólnego.

- Chyba tak.

Chyba byłam zazdrosna, miałam nadzieję, że moje stosunki z Roxy się polepszą
i że chociaż trochę pomoże mi w tym całym wdrążaniu się w życie szkoły itp. A
teraz czuje się tak oszukana i smutna. Byłyśmy przyjaciółkami często z nią
gadałam, zapraszałam do Wa-wy, a teraz ona mnie wystawiła.

- Coś się stało? – zapytała zmartwiona Maria.

- Nic.

- Dobra, rozgrzejcie się w parach – ogłosiła Kowalska.

- Jesteśmy razem? – spytałam.

- Jasne.

Podeszłyśmy do drabinek położyłam nogę najwyżej jak umiałam. Moja
koleżanka położyła tylko jeden szczebel niżej. Zrobiłam skłon do nogi.

Przez cały w-f rozmawiałam z moją nową koleżanką.

Potem była biologia gdzie również z nią siedziałam i nic nie musiałam robić bo
już ten temat przerabiałam. Trochę jej pomogłam.

Na koniec dnia, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek przypomniałam sobie o kłótni
z Wojtkiem. Nie byłam pewna czy po mnie przyjedzie.

background image

- Maria? – zatrzymałam ją na schodach.

- Co?

- Wiesz jak stąd dojść do Kolorowej? – zapytałam.

- Jasne znam tu każdą uliczkę. Jak wyjdziesz ze szkoły idź prosto kiedy
zobaczysz parczek przejdź przez niego i jesteś w domu – powiedziała to z
radością z głosi.

- Dzięki

- Nie ma za co – zakładała właśnie swoją kurtkę, a ja mój płaszczyk. – Piękny
płaszczyk.

- Dzięki, od Versace.

- No co ty, ale takich sklepów tutaj nie ma – powiedziała przyglądając mi się.

- Kupiłam go w Paryżu – przyznałam.

- O ja cię kręcę, chce być tobą.

- Nie chcesz, uwierz mi nie chcesz.

Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Dostała SMS od Wojtka:

Rusz się, bo czekać mi się nie chce.

To jedź

pomyślałam, ale pożegnałam się z Marią i wyszłam.

- Nareszcie – powiedział kiedy wsiadłam.

- Jak tak bardzo chcesz to pójdę spacerem – oświadczyłam zła.

- Jedziemy!

Kiedy zajechaliśmy do domu cioci jeszcze nie było i miałam wrażenie, że to nie
jest bezpieczne teraz siedzieć w domu.

***

Ciocia ostro pokłóciła się z Wojtkiem. Nie wiem o co, ale padały takie słowa, że
lepiej nie przypominać. Mam wrażenie, że ich małżeństwo chyli się ku
upadkowi.

background image

***

Każdy dzień w szkole stawał się dla mnie bardziej normalny i chyba coraz lepiej
się czułam. W środę Wojtek się wyprowadził. Nie wiem gdzie, ale teraz to
Natasza zawoziła nas do szkoły.

Najgorsze było to, że nic nie mogłam zrobić. Pocieszałam ciocie kiedy płakała,
ale nic więcej nie mogłam zrobić!! Czułam się strasznie.

Kiedy w czwartkowy wieczór poszłam spać myślałam tylko o Maćku, Nati i
Moni.

background image


6.

„Cudowny” dzien


Kiedy rano wstałam miałam twarz całą we łzach, nie pamiętam co mi się śniło,
ale na pewno nie było to nic przyjemnego. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam
na budzik – była 5. Położyłam się z powrotem.

Kiedy stwierdziłam, że już nie zasnę wstałam i podeszłam do kompa.
Uświadomiłam sobie jak dawno nie siedziałam przy nim. Otworzyłam swoją
skrzynkę i znalazłam mnóstwo reklam. Szybko zaznaczyłam je i usunęłam.
Została tylko wiadomość od…MAMY!

Otworzyłam ją pośpiesznie:

Cześć kochanie,

Wiem, że długo się nie odzywałam, ale musiałam coś ważnego załatwić, nie
my
śl, że jest coś ważniejszego od ciebie. Nieważne. Mam nadzieję, że u was
dobrze. Tata pracuje za dwóch i ja te
ż. Chcemy żebyście na święta wróciły do
domu i zrobimy wszystko
żeby tak było, ale nic nie obiecuję. A co tam u cioci? A
u Carmen?

Odpisz, proszę, Mama

PS. Kocham was nie zapomnijcie o tym i obiecaj mi jedno bez względu na
wszystko b
ędziesz mnie kochać.

Nie powiem, zdziwił mnie ten mail. Odpisałam:

U Carmen świetnie jest w swoim żywiole, poznała tu wielu znajomych. Nie
martw si
ę o nią, daje sobie mała radę. U mnie dobrze, dzisiaj przyjeżdżają
Monia, Nati i Maciek, wi
ęc będzie dobrze. Wysyłam ci kilka naszych zdjęć.

Całuje, Klara.

background image

Kiedy wyłączyłam komputer, podeszłam do szafy i wyciągnęłam sukienkę od
Versace. Białą, sięgającą za kolana, na ramiączka. Do tego włożyłam szare
rajstopy i szare bolerko. Czułam, że wyglądam naprawdę dobrze. Chciałam się
też tak czuć.

Wróciłam do łóżka i okazało się, że jest 6.

Spojrzałam jeszcze raz na siebie i stwierdziłam, że ten strój nie pasuje do szkoły
– do której musiałam iść. Ciocia nie uznawała opuszczania szkoły ze względu
na przyjaciół.

Stanęłam znów przed szafa i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Sięgnęłam
po czarno-białą bluzkę od D&G, na ramiączkach, a do tego jeansy i bolerko.
Teraz wyglądałam dużo bardziej przeciętnie. Moje odbicie w lustrze było co
najmniej normalne – to chyba przez ich przyjazd. Tyle, że to były tylko pozory.
Nie byłam normalna, a tym bardziej przeciętna. Byłam niższa niż przeciętne
dziewczyny, dyskoteki nie były moim życiem, a w nożną mogłam grać zawsze!
Nie byłam normalną dziewczyną.

Poszłam do łazienki, umyłam zęby i uczesałam włosy w koka, położyłam lekką
tapetę na twarz i najnormalniej w świecie uśmiechnęłam się do siebie. Samą
siebie zdziwiłam tym zachowaniem. Może nie będzie tak źle?

Kiedy wychodziłam usłyszałam stłumiony płacz dochodzący z pokoju Nataszy.
Podeszłam bliżej i nasłuchiwałam pod drzwiami. Tak, to ona płacze.

Zapukałam

- Proszę – powiedziała przez łzy.

- Cześć ciociu – przywitałam ją wchodząc. Wyglądała jakby od dawna nie spała.
– Co jest?

- Nic.

- Przecież widzę

- No wierz, chyba trochę tęsknie – przyznała w końcu.

- Za Wojtkiem? – podsunęłam.

-Tak

- Nie dziwię ci się, ale on wróci zobaczysz – pocieszałam ją.

background image

- Mam taką nadzieję – odpowiedziała ze smutkiem. – jestem z nim od 17 lat i
nigdy się nie kłóciliśmy tak poważnie. Z resztą nieważne. Idź się szykować,
zaraz widzimy się na dole.

Wiedziałam co oznaczało to „nieważne” – nie obwiniaj się , to nie twoja wina.
Nie lubiłam się tak czuć. Wiedziałam, że to wszystko przeze mnie.

Kiedy weszłam do pokoju moja komórka zadzwoniła, a na ekranie pojawił się
Maciek.

- Siema.

- Cześć – odpowiedział.

- Gdzie jesteście?

- W pociągu, będziemy wcześniej niż na 15, około 12.

- O ja, ale ja muszę iść do szkoły – pożaliłam się.

- Pogadaj z ciotką i napisz mi. Ale jeśli nie będziesz mogła to spotkamy się w
hotelu. Damy sobie chyba rade.

- Kocham cię – wrzasnęła Monia do telefonu.

- Ja ciebie bardziej – odpowiedziała Natalia.

Słyszałam jak się kłócą. Miałam wrażenie, że się naćpały, ale pewnie się
myliłam.

- Jak ja mam z nimi wytrzymać? – zapytał zrezygnowany.

- Daj mi Monie albo włącz głośnik – powiedziałam.

- Dobra, włączam głośno mówiący.

- Dziewczyny – zaczęłam. – Co to za różnica która bardziej kocha, ja was
wszystkich kocham tak samo. Przestańcie się kłócić!!

- Przepraszamy – odpowiedziały chórem.

- Macie za co. A teraz żegnam, bo musze Nataszę namówić na to żeby po was
wyjechać.

- Cześć.

background image

- Siema.

- Do zoba.

Kiedy odłożyłam telefon czułam się świetnie, poczułam się naprawdę kochana.
Poczułam się jakaś taka…odmieniona.

- Klara, czekam na dole! – krzyknęła Natasza.

- Już idę – zamykałam właśnie pokój.

Kiedy zeszłam drzwi się nagle otworzyły i do domu wszedł…WOJTEK!!!! Miał
na sobie nadal ten sam garnitur w którym wychodził.

- Cześć Klara – powiedział kiedy mnie zobaczył.

- Dzieci, dzisiaj macie dzień wolny, nigdzie nie jedziecie – powiedziała Natasza
patrząc na wujka.

- Dobra - powiedziałam i wróciłam na górę, żeby zadzwonić do Maćka.

Byłam zaskoczona tym, że się tu zjawił, na miejscu Nataszy wyrzuciłabym go z
domu, ale to ja, ja go nie kocham. Usiadłam na łóżku i wybrałam numer Maćka.

- Siema – powitał mnie.

- Wyjdę po was – oświadczyłam promieniejąc.

- To świetnie!!!!

- Też się cieszę – powiedziałam z uśmiechem.

- No to, zobaczymy się na peronie – powiedział – chyba, że chcesz pogadać, bo
jak chcesz to możemy, bo dziewczyny zasnęły.

- Nie wiem, czy chcesz słuchać, bo to nic przyjemnego – zaczęłam.

- Jasne, że chce.

- No to, Wojtek się wyprowadził, ale teraz wrócił, a ja nie wiem o co się
pokłócili i o…czuje się fatalnie – pożaliłam się, mówiłam tak szybko, że nie
jestem pewna czy zrozumiał.

Powiedziałam mu o tym, że siedzi w salonie, a ja nie wiem co robić. Prawie
płakałam.

background image

- Czekaj Monia chce ci coś powiedzieć.

- Cześć mała, przestań tu romansować z Maćkiem, bo on musi być trzeźwy –
zaśmiała się – żartowałam. Wy się naprawdę musicie lubić, biorąc pod uwagę,
ż

e zobaczycie się za parę godziny i nie będziecie mieli o czym gadać.

- Nie przesadzaj, śpiochu.

- Aha – oburzyła się. – dobra ja muszę kończyć, bo Natalia się budzi i zaraz się
dorwie do ciebie, siema.

- Cześć.

- Poczekaj wyjdę z przedziału – powiedział mój przyjaciel. W tle słyszałam
zamykane drzwi. - Wiesz, sam nie wiem co powinnaś teraz zrobić, może
przeczekaj, zobaczysz co się wydarzy.

- Może masz racje.

- Wiesz czasami to lepsze rozwiązanie. Ale czekaj musz…

I nagle połączenie się urwało. Opadłam na podłogę. Byłam bardzo zdziwiona.
Spojrzałam na zegarek dochodziła dziewiąta.

Jeszcze tylko 3 godziny –

powtarzałam sobie w myślach. - Jeszcze tylko 3!

***

Natasza zawiozła mnie na dworzec i powiedziała, żebym potem taksówkę
złapała, bo ona musi gdzieś pojechać i że mogę zaprosić ich do nas do domu
później.

Kiedy trafiłam na odpowiedni peron serce waliło mi jak szalone! Przyszłam
akurat w momencie kiedy pociąg podjeżdżał. Starałam się wyłapać ich twarze w
oknie, ale nie wyszło.

Pociąg stanął i drzwi zaczęły się otwierać, z pociągów wysypywali się ludzie z
naręczem walizek. Każdy z nich mijał mnie i wdrapywał się po wysokich
schodach. Nadal nie widziałam moich przyjaciół. Byłam trochę zawiedziona,
może pomyliłam perony albo pociągi? A może po prostu byłam za niska?

Nagle zobaczyłam Maćka wynoszącego walizki. Pobiegłam w jego stronę w
takim tempie, że prawie przewróciłam jakąś staruszkę. Kiedy do niego
dobiegłam rzuciłam się jak misiek. Czułam, że był zaskoczony, ale po chwili
odwzajemnił mój uścisk.

background image

- Tak tęskniłam – wyszeptałam mu przez łzy do ucha. Pierwszy raz od bardzo
dawna płakałam z radości! Czułam się taka cholernie szczęśliwa.

Zapomniałam o problemach w domu. O tym, że jestem w prawie obcym
miejscu.

- Ja też.

- Maciek co ty…-zaczęła Natalia – Klara! – wrzasnęła.

- Co? – usłyszałam obok niej Monie.

W tym momencie puściłam Maćka i uściskałam dziewczyny.

- Kochanie, tak za tobą tęskniłam – powiedziała Monia – płakałam codziennie.

- No ryczała – poparła Natalia – ale się cieszę.

- Idziemy? – zapytał mój przyjaciel stając za mną.

- Jasne – odpowiedziałam – a gdzie śpicie?

- W Nowotelu – powiedziała Nati dopiero teraz mogłam się jej przyjrzeć.
Zmieniła się, obcięła włosy krótko (na pazia) i przefarbowała je na mleczną
czekoladę, ubrana była w sukienkę od D&G z najnowszej kolekcji, dostała ją na
urodziny od Moni. Natalii nie było stać na tak drogie rzeczy.

- To niedaleko stąd, też zawsze tam nocowałam – powiedziała z uśmiechem.

Monia też zmieniła kolor włosów na czarny, ubrała sukienkę od Versace i
kozaczki kupione w Paryżu tego roku jak jeszcze razem tam latałyśmy po
zakupy.

- Skąd ta nagła zmiana koloru? – spytałam dziewczyny.

- Tak jakoś – odparła Nati.

- Ona obcięła się jak jechała do Gdańska na zawody z Romkiem – wytłumaczył
Maciek – a ta w czarnych, bo chciała coś w sobie zmienić. Przynajmniej tak to
tłumaczy.

- Przynajmniej jeden uczciwy – przytaknęłam.

- Dziękuje.

background image

Zamówili taryfę i razem ruszyliśmy do ich hotelu. Cała promieniałam jadąc z
nimi, nie musieliśmy rozmawiać wystarczyła ich obecność.

- Jesteśmy - ogłosił kierowca.

- To już tu – powiedziałam.

- Ładny – pochwalili

Natala pobiegła odebrać klucze, a ja i Monia pomagałyśmy Maćkowi wnieść
walizki. Co najlepsze Nata wzięła dwie – na trzy dni! Wyobrażacie to sobie?!

- Zostawcie – powiedział Maciek wnosząc dwie naraz. – dam sobie radę.

***

Maciek oczywiście miał oddzielny pokój – dwu osobowy, ale spał sam. Ich
pomieszczenia były położone naprzeciwko siebie. Dobry układ. Sama też
uwielbiałam mieć dwa łóżka do dyspozycji.

- Chcecie zobaczyć mój nowy dom? – zapytałam gdy wszyscy siedzieliśmy u
dziewczyn.

Zgodzili się oczywiście, ale Nata musiała się przebrać. Wyszła w krótkiej,
różowej spódnicy i białym podkoszulku, a na to różowa koszula z podwiniętymi
rękawami. Kiedy zeszliśmy zawołałam taxi i wszyscy ruszyliśmy do mnie.

- Poznałaś już kogoś? – spytała podjarana fotografka z aparatem na szyi.

- Ta, znam już swoją klasę, a przynajmniej większość.

- Chodziło o chłopa – wyjaśniła

- Aaaaaaa…to nie

- Szkoda, on pomógł by ci pogodzić się z tym wszystkim.

- Już się pogodziłam – odpowiedziałam nie patrząc jej w oczy.

- Jasne…

- Dobra dość tych sentymentów – przerwał Maciuś - daleko jeszcze?

- Nie już nie. – mijaliśmy właśnie moją szkołę – to moja szkoła – pochwaliłam
się.

background image

- Straszna - odparła Monia

- Dzięki

- A to park gdzie biegam.

- Fajny i dość duży.

- Wiem. O jesteśmy – zatrzymaliśmy się pod domem.

Dwa samochody nadal tam stały. Czyli Wojtek jeszcze się nie wyprowadził
albo, co gorsza, wprowadził się na stałe, z powrotem. Bałam się trochę tej wizji,
ale wiedziałam, że jest realna.

- Fajna chata. Mała ale fajna – każdy z nas w Warszawie miał chałupę wielkości
pałacyku oprócz Natalii.

- Wiem. No chodźcie, poznacie moją ciocie i Wojtka – powiedziałam starając
brzmieć pogodnie.

Otworzyłam przed nimi drzwi i kazałam ściągnąć buty☺. Zaprowadziłam
wycieczkę najpierw na piętro wskazałam pokój Carmen do którego, oczywiście,
chcieli wejść.

Zapukałam i otworzyłam drzwi.

- Cześć mała – przywitał się Maciek.

- Siema.

Malutka siedziała na łóżku i grała na iPodzie…moim iPodzie!

- Carmen oddawaj to!! – wrzasnęłam- to moje!

- Nieeee.

- Carmen! Natychmiast!

- Dobra – oddała mi – złośnica – wystawiła mi język.

- Carmen! Zachowuj się!

- Nie, bo co mi zrobisz?

- Dużo – byłam na nią zła.

background image

- Czyli?

- Będziesz miał szlaban! Gdzie Natasza?

- W pokoju u ciebie.

- Że co?!

Wyszłam zła i otworzyłam drzwi swojego pokoju. Rzeczywiście siedziała tam
Natasza i Wojtek!!!!

- Siema – przywitałam ich. Za mną wlazła moja banda. - To Monia, Natalia i
Maciek, a to Natasza i – wzięłam oddech – Wojtek.

- Miło was widzieć – powiedziała ciocia z niekrytą radością

- Nam też – odpowiedziała za wszystkich Nata.

- Ale mam do was prośbę, wyjdziecie na chwilę do Carmen? - spytała Natasza.

- Oczywiście – odpowiedzieli chórem, czyli zrozumieli aluzję.

Maciek pościł do mnie perskie oko.

- Kochanie, twój wujek chce cię przeprosić za swoje zachowanie – oświadczyła
po zamknięciu się drzwi. Spojrzałam na nią dziwnie.

- Tak, jest mi bardzo przykro z tego powodu – powiedział Wojtek.

- Dobra, wybaczam – rzuciłam od niechcenia nie patrząc na nich.

- Jeszcze łaskę robisz?! – zapytał ze wściekłością w głosie – Smarkaczu nie
masz prawa tak do mnie mówić.

- Znaczy jak? – odgryzłam się.

- Przestańcie! – krzyknęłam ciocia, ale nikt jej nie słuchał.

- Nie pyskuj smarkulo

- Bo co?

- Bo to – zamachnął się i…i uderzył mnie w twarz.

Rozpłakałam się

background image

- Jesteś szmaciarzem - i wybiegłam z pokoju, za mną pobiegła ciocia, a za nią
dziewczyny.

- On nie chciał! – krzyczała Natasza. Nie słuchałam jej.

Wybiegłam z domu i uciekłam do lasku w którym biegałam. Ciocia nie dobiegła
– ma za słabą kondycję, ale moje, kochane sportsmenki biegały na duże
dystansy codziennie, więc to nie był dla nich problem. Czułam swoje łzy na
policzkach. Dobiegłam do jakieś ławki i usiadłam na niej. Po chwili dziewczyny
siedziały obok mnie.

- Nie płacz – mówiła mi do ucha Natalia.

- Posłuchaj jej.

Nie przestawałam, nie umiałam.

- Wszystko będzie dobrze – nienawidzę tych słów, bo to nigdy nie jest prawda.
Każdy tak mówi na odczepkę. Nie wiedziały co się dzieje, nic nie będzie dobrze.

- Maciek się z nim policzy – powiedziała Monika jakby to miało mi poprawić
humor.

- Co?! – byłam w szoku.

- No wiesz on wszystko słyszał i…

- …i nie wytrzymał – dokończyła pośpiesznie fotografka.

- Czyli on został tam sam na sam z Wojtkiem? – byłam przerażona

- W sumie tak, ale nic się nie bój, on sobie da radę – pocieszały.

- Musimy mu pomóc! – już zapomniałam o tym co było, że to ja byłam ta
pokrzywdzona.

- O patrz już biegnie – Natalia wskazała ciemną postać biegnącą, przez las.

- Maciek! – krzyknęłam i pobiegła w jego stronę. – Nic ci nie jest? – spytałam.

- Nie. Niestety twojemu wujkowi też nie.

- On jest nieważny, ważne, że tobie nic nie jest – powiedziałam przytulając się
do niego.

background image

Dziewczyny jeszcze do nas nie dobiegły chyba czekały, aż my to zrobimy. A
może uznały, że nie będą nam przeszkadzać, bo ja czasami jestem nieobliczalna.

- A tobie nic nie jest? – spyta ujmując moją twarz w dłonie.

- Nie. Boże, nie rób mi tak więcej. Nie umiałbym żyć bez ciebie, jesteś moim
najlepszym przyjacielem.

- Będę pamiętał – zaśmiał się.

Podeszliśmy razem do dziewczyn.

- Mówiłyśmy, że nic mu nie będzie?!

- Tak – przyznałam im.

- Wiesz co stwierdziłyśmy, że na pewno nie chcesz tam wracać – wskazała
ś

cieżkę prowadząca do domu. – Więc będziesz spała z nami w hotelu. Jest tylko

jedno „ale”. Maciek musi się zgodzić, żebyście spali w jednym pokoju. On, no
wiesz, my mamy cały pełny, a on nie.

- Jasne, zgadzam się – powiedział bez namysłu.

- Dziękuję - przytuliłam ich wszystkich.

W tym momencie byłam najszczęśliwsza na świecie. Poczułam, że wszystko jest
możliwe o ile oni są ze mną☺ nic wtedy nie miało znaczenia, mój czerwony
policzek, moja złość, moja bezradność, Carmen…nic!


background image

Spotkania i powroty

Weszłam do pokoju Maćka. Nie było to dla mnie krepujące, od lat go znam i
często nocowałam u niego, a raz na obozie spałam z nim w jednym łóżku!! Ta
wiem jak to dziwnie brzmi, ale tak było, po prostu ktoś „inteligętny”
zarezerwował nam pokój z dwuosobowym łóżkiem.

Monika mieszka niedaleko mnie (w Warszawie), ale jakoś nigdy do niej nie
chodziłam kiedy uciekałam z domu. Było mi głupio, ona też nigdy nie
przychodziła do mnie w takiej sprawie. Dzisiaj było podobnie. Też uciekłam z
domu i zamieszkałam u Maćka.

Natalia przyniosła dla mnie piżamę w różowe motylki. Nie wiem co ona tam ze
sobą wozi, ale pierwszy raz się cieszyłam, że wzięła dwie walizki.

- Klara – zaczął niepewnie mój współlokator.

- Co?

- O co poszło twojej cioci i Wojtkowi? – zapytał nie parząc na mnie. – Jeśli nie
chcesz nie odpowiadaj – dodał pospiesznie

- Spoko. Nie wiem, ale chyba o mnie. Wiesz, wydaje mi się, że to przeze mnie
się kłócą. Chyba to, że ja i Carmen tam zamieszkamy nie było ich wspólną
decyzją.

- To nie może być prawda – powiedział siadając obok.

- Może. Ja no cóż nie jestem…jakby to ująć…łatwa do życia. Mówiłam ci że
pokłóciłam się z Wojtkiem o to, że szykuję się za długo i w ogóle, a potem oni
się pokłócili i ja się tak strasznie podle czuję – objął mnie ramieniem widząc
moją smutną minę. – Nie chciałam tego wszystkiego. Maciek, ja mam wrażenie,
ż

e nikt mnie już nie kocha. Mama i tata mnie zostawili, Carmen…no cóż ona

jest dziwna i nawet nie jest moją prawdziwą siostrą, a ciocia jest pewnie na mnie
wściekła za Wojtka. Co ja takiego zrobiłam?? Nie chciałam, żeby Wojtek mnie
znienawidził i nie chciałam się przeprowadzać. Chciałabym żeby wszystko było
tak jak dawniej, żebym znowu mieszkała w Warszawie i chodziła z wami do
szkoły! – prawie płakałam. – A wszystko zaczęło się jeszcze bardziej
komplikować

background image

- Klara, to nie jest twoja wina wszyscy się kłócą. I nie mów, że nikt cię nie
kocha. Monia, Natalia, Ania – one wszystkie cię kochają – zapewniał. – A co do
twojej mamy musiała mieć jakiś powód.

- Nie wiem, ja już nic nie wiem.

- Klara, co ja mam zrobić żebyś się uśmiechnęłam?

- Przytul mnie – powiedziałam.

Przytulił mnie delikatnie, jakby bał się, że zaraz mogę się złamać. A ja płakałam
mu w koszulkę. Dziwne, bo czułam się tak bezpieczna w jego ramionach, taka
jakby radosna. I on tak ładnie pachnął.

– Dziękuję.

- Za co ty mi niby dziękujesz? – był zdziwiony.

- Za to, że pozwoliłeś mi tu przenocować i w ogóle.

- Dziewczyno, błagam, przestań. Przecież tyle razy już u mnie nocowałaś, że to
raczej powinno być dla ciebie naturalne. Idę pod prysznic – oświadczył i wszedł
do łazienki.

Ja siedziałam na łóżku i cały czas czułam jego zapach na sobie. Pierwszy raz od
bardzo dawna czułam się kochana, tak bardzo kochana. Nie wiem czy to za
sprawą tego, że oni przyjechali, a może przez to, że jest tak jakby nic się nie
stało.

Maciek wyszedł w granatowych spodniach piżmowych.

Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Cholera – powiedział pod nosem Maciek. – Co jest? – warknął do osoby za
drzwiami której nie widziałam. – Właź, ale obiecaj, że na chwilę.

- Cześć Klara – to była Nati. – Monia już śpi, a mi się nudzi i muszę cię o coś
koniecznie zapytać, chodź – pociągnęłam mnie za sobą na korytarz – Nie
podsłuchuj! – krzyknęła do Maćka.

- Jakbym miał ochotę.

- Wiem, że masz – odkrzyknęła i zamknęła za nami drzwi. – I jak?

- Co „jak”? – o co jej do cholery chodzi?

background image

- No między wami – wyjaśniła. – Powiedział ci?

- Ale co?

- No to, że…on zaczął zarywać do Moni – wyjaśniła jakby to było bardzo
oczywiste.

- No co ty? – zapytałam ze zdziwieniem.

- No serio, chodzi z nią do szkoły, pomaga jej…

- Aha i to jest dowód miłości? – zapytałam ze zdziwieniem. – To chyba kocha
zbyt wiele dziewczyn, bo mnie też odprowadzał do szkoły.

- No może nie miłości, ale zauroczenia – wyjaśniła. – Ona chyba naprawdę się
mu podoba, no wiesz nawet dla niej piosenkę napisał.

- Przecież Maciek nie umie śpiewać.

- Ale umie grać na gitarze. Widzisz, on naprawdę na nią leci. I miałam nadzieję,
ż

e coś mi powiesz.

- Nic mi nie powiedział – odparłam.

- To zapytaj go o to i mi powiedz.

- Błagam cię jutro, dobra?

- No dobra – była smutna – to dobranoc – poszła do siebie

Sama też poszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit z
rozbawioną miną. Natala zawsze miała wybujałą wyobraźnie, ale tutaj
przesadziła.

- Co jest? – zagadnął niby od niechcenia.

- Nic.

- Przecież widzę, że coś – popatrzył na mnie dziwnie – ale jak wolisz, mogę się
spytać Natalii albo Moni.

- Monia śpi. Z reszta i tak ci nie powie.

background image

- Nie śpi, kto jak kto, ale Monia nie umie zasnąć pierwszej nocy, przypomnij
sobie. Przecież to właśnie dlatego zawsze na zawody jeździliśmy dzień
wcześniej, nie żebym się skarżył.

- W sumie racja.

Już zapomniałam jak to bywało na wyjazdach. Zapomniałam jak to było czuć
rywalizacje.

- No to mów co się stało – zachęcał. Pokręciłam głową - No mów wreszcie.

- No więc…Natalia się mnie pytała czy powiedziałeś mi coś na temat Moni, no
wiesz, czy się tobie podoba – wypaliłam szybko.

- No co ty? – miał taką bardzo zadziwioną minę.

- No. Dobra ja już umieram, idę spać – powiedziałam i położyłam się.

- Dobranoc, mała – powiedział i zgasił światło.

- Nie mów do mnie „mała” – odburknęłam i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Rano zeszliśmy na śniadanie. Monia jest maniaczką zdrowej żywności, więc
musiał zrobić sobie sałatkę owocową na talerzu oraz kilka witamin w tabletkach.
Natalia uwielbia jeść zawsze nakłada sobie najwięcej i nie pozwala ludziom
zabierać. Maciek jak to chłopak dwie kanapki z różnościami i serek na
dokładkę, a ja…no cóż jabłko i serek. To zawsze wyglądało komicznie, ale ja
już przywykłam.

- Co dzisiaj robimy? – zapytała Monia, patrząc prosto na mnie i połykając jakieś
tabletki.

- Może zakupy – zaproponowała Natalia z pełną buzia.

- Dziewczyny, błagam tylko nie to – powiedział Maciek jedząc kanapkę. – A po
drugie, nie mówi się z pełnymi ustami – Natala wystawiła mu język.

- Może zamek – powiedziałam.

- Pogięło cię, ja nienawidzę zamków – odpowiedziała oburzona fotografka.

- Sory, no ale skoro nie zakupy i nie zabytki to co?- zapytałam kończąc jogurt.

background image

Wszyscy jedli i zastanawiali się co można zrobić. Ja też myślałam, tylko nic mi
nie przychodziło do głowy.

- Ej, a może przyjemne z przyjemnym? – zapytała Monia.

- Kontynuuj – zachęcałyśmy.

- Wybierzmy się do kina – zaproponowała – teraz grają jakiś film horror-
romantyczny, nie pamiętam tytułu.

- Jestem za – odpowiedział Maciek.

- Ja też.

- To idziemy do kina – podsumowałam.

***

W pokoju przebrałam się w krótką, białą sukienkę od D&G, którą pożyczyła mi
Monia. Patrząc w lustro poczułam się lepiej, wyglądałam tak jak kiedyś, w
ciuchach z ładnymi metkami, kupionymi w Paryżu.

- Rozpuść włosy – polecił Maciek przechodząc obok mnie.

Odwróciłam się z rozbawioną miną, ale je rozpuściłam. Zawsze chodziłam z
nimi w rozpuszczonych. Gumki używałam tylko w szkole.

Kiedy nareszcie się wyszykowaliśmy, a Monia zarezerwowała nam bilety w
Multikinie. Wsiedliśmy do tramwaju. Nasza przyjaciółka z bogatego domu
nienawidzi środków masowej komunikacji.

***

- Ależ on był przystojny – zachwycała się Natalia kiedy wyszliśmy z kina – A
ona była taka brzydka.

- Następnym razem zaproponujemy ciebie – zaśmiałam się.

- Bardzo śmieszne – zadrwiła Nata z urażoną miną. – ale czemu nie –
uśmiechnęła się szeroko.

- Chodźcie na lody – zaproponowała Monia, tam na parter.

- Dobra.

background image

Zjechaliśmy po ruchomych schodach, oczywiście zajrzeliśmy do kilku sklepów i
Monika kupiła sobie nowe buty na bal jesienny – tradycja naszej szkoły. Ja
miałam już nawet sukienkę, kupiłam ją w wakacje, w Paryżu.

Gdy znaleźliśmy się na parterze zamówiliśmy sobie po deserze lodowym.

- Tygrysica by nas za to zabiła – zaśmiała się Natalia.

- No, para by jej z uszu leciała – na te słowa wszyscy wybuchliśmy głośnym
ś

miechem.

- Jak wtedy na obozie – przypomniał Maciek.

- No – przyznałam – poszliśmy na gofry, a ona wracała z treningu –
przypomniałam sobie. – Dała nam taki wycisk, że miałam zakwasy wszędzie –
zaśmiała się.

Nagle koło naszego stolika przeszła…Roxy ze swoim chłopakiem, świtą
i…Markiem. Zatrzymała się gdy mnie zobaczyła i podeszła w naszą stronę.

- Cześć Klara – przywitała mnie patrząc na Maćka.

- Siema Roxy – odpowiedziałam. – To jest Maciek, Monia i Natalia –
przedstawiłam ich – A to jest moja koleżanka Roxy.

- Jesteśmy przyjaciółkami – poprawiła mnie. – A to Czarna, Piękna, Marek i
Patryk – przedstawiła resztę, ciągle patrząc na Maćka.

- Cześć Nowa – powitał mnie Marek.

- Siema, ale mów do mnie Klara.

- No dobra.

- Możemy się przysiąść? – zapytałam moja „przyjaciółka”.

- Jasne, tyle że nie ma tylu krzeseł – powiedziałam najbardziej neutralnie jak się
dało.

- Rzeczywiście, co za szkoda, no nic, do zoba – odwróciła się i poszła, a za nią
grupka.

- Kto to? – zapytali prawie jednocześnie.

- No, Roxy, ta dziewczyna o której wam mówiłam.

background image

***

Reszta dnia minęła nawet znośnie. Byliśmy na zamku i zrobiłyśmy zakupy, bo
Maciek postanowił czekać na zewnątrz. Dziewczyny kupiły dodatki do kreacji
na bal, a ja im bardzo zazdrościłam. Strasznie lubiłam ten bal, było to
wydarzenie kulturalne roku. Na naszą imprezę przychodzili wszyscy znaczący
coś w Warszawie (oczywiście poniżej 18).

Natalia, kupiła sobie buty, spinki do włosów, bransoletki, naszyjnik i torebkę
oraz kilka kosmetyków. Monika poza butami kupiła naszyjnik i spinki oraz
gumki. Monika dodatkowo zakupiła druga sukienkę, jakby ktoś założył tą samą
co ona, co nigdy się jeszcze nie przytrafiło.

- Maciek, a ty w co się ubierasz na bal? – zagadnęłam kiedy wyszłam z jednego
z wielu butików, zostawiając dziewczyny w środku.

- Nie idę – odpowiedział jakby to było normalne.

- Jak to nie idziesz? – zapytałam zdziwiona. – Przecież to jest tradycja.

- Wiesz nie mam z kim iść – odparł obojętnie. – A po drugie to tego samego
dnia mamy jakąś uroczystość rodzinną.

- Ale…- zawahałam się – szkoda – przyznałam.

- Mi jakoś nieszczególnie – odpowiedział.

- To co wracamy do hotelu? – zapytała Nata wychodząc z naręczem torebek
pełnych nowych dodatków.

- Jasne – odpowiedzieliśmy.

Wracaliśmy taksówką, Natala nie mogła przestać gadać o swoich nowych
nabytkach, Monia słuchała z zaciekawieniem, a Maciek prawie zasnął.

Kiedy dojechaliśmy i dziewczyny zaniosły swoje bagaże do pokoju
postanowiliśmy iść do parku. Nati wzięła aparat, bo jak to ujęła „musze mieć
zdjęcia ze Szczecina, bo mi stara nie uwierzy”.

Główną osobą na zdjęciach była Monia, która dobierała najrozmaitsze pozy,
zawsze się tak zachowywała przed obiektywem.

- Maciek – zaczęłam – co jest między tobą, a Monią? – zapytałam nie patrząc na
niego.

background image

- Przyjaźń – odparł bez emocji – taka jak między tobą, a Natalią – wyjaśnił. – A
co?

- No wiesz, Natala mówiła co innego – powiedziałam obojętnym tonem.

- Wiesz jaka ona jest zawsze wymyślała takie bajeczki.

- Może.

***

Pojechaliśmy do mojego „domu”. Powiedziałam im, że sama tam nie wrócę,
więc pojechali ze mną jako moja „obstawa”. Przed domem nic się nie zmieniło.
Nadal na podjeździe stało auto Nataszy, nie było jednak samochodu Wojtka, z
czego się ucieszyłam.

Podeszła do drzwi i zapukałam.

Bałam się tego pierwszego spotkania po weekendzie. Przecież mogła mnie nie
przyjąć z powrotem, a wtedy musiałabym zamieszkać pod mostem.

Na szczęście drzwi się otworzyły, a za nimi stała Carmen.

- Klara! – wrzasnęła i rzuciła się mi na szyję – myślałam, nie wrócisz.

- Ja też się cieszę Carmen – powiedziałam podnosząc ją do góry.

Gdy postawiłam ją na ziemi moja siostra odkryła, że jest z mną Monia i z kolei
do niej się przykleiła.

- Ciocia w domu? – zapytałam.

- Siedzi u ciebie w pokoju – odpowiedziała przytulając się do Natalii.

- Iść z tobą? – zapytał Maciek.

- Nie, dam sobie radę – odpowiedziałam i poszłam na górę.

Przez całą drogę zastanawiałam się, co ja mam jej powiedzieć i jak ona
zareaguje. Bałam się, że mnie wyrzuci.

Zapukałam do drzwi.

- Carmen nie musisz pukać – odpowiedziała Natasza z nuta smutku w głosie.
Chyba płakała.

background image

Ostrożnie otworzyłam drzwi

- Carmen nie musi, ja tak – powiedziałam. Ciocia od razu odwróciła głowę w
moją stronę.

- Klara – podeszła do mnie i mnie uściskała – Tak się o ciebie martwiłam i
przepraszam cię za to co zaszło tutaj w piątek. Ja nie wiedziałam – płakała.

- Ciociu to nie twoja wina – pocieszałam ją.

- Moja, bo to ja go tutaj zaprosiłam i to ja chciałam żebyście się pogodzili –
otarła policzki. - Nie wiedziałam, że on to zrobi, naprawdę. Ale już napisałam
pozew o rozwód.

- Ale przecież…mówiłaś, że go kochasz, że on jest tym jedynym.

- I ty mi udowodniłaś, że nie jest. Och, Klara gdyby nim był, nie uderzyłby cię i
nie przeszkadzałby mu rzeczy, tak normalne, jak szykowanie się do szkoły.

- Więc nie jesteś na mnie zła? – spytałam zdziwiona.

- Nie kochanie, a co więcej dziękuję ci, że otworzyłaś mi oczy.

background image


8.

Korki z matmy


Rano czułam się o niebo lepiej. Było mi lekko na sercu. Wstałam nawet przed
budzikiem i wybrałam najzwyklejszy strój jaki miałam. Czarne spodnie od
dresu, bluzka od D&G i bluza Nike. Wyglądałam zupełnie przeciętnie. Ale
kiedy tak na siebie patrzyłam zupełnie nie przypominałam siebie! Ja się tak nie
ubierałam, nie starałam się nie wyróżniać.

A jednak w tym stroju właśnie zeszłam na śniadanie. Ciocia patrzyła na mnie z
uśmiechem, a Carmen prawie zasypiała przy stole. Przed nią stała miska prawie
nietkniętych płatków.

- Carmen nie śpij – powiedziałam przechodząc obok niej.

- Nie śpię – odpowiedziała szeroko otwierając oczy.

- To dobrze – jadłam właśnie kanapkę z dżemem.

- Dziewczyny do samochodu – zarządziła Natasza.

Posłusznie wstałyśmy od stołu i ruszyłyśmy do wyjścia. Ja założyłam kurtkę od
D&G oraz adidasy Pumy. Nie czułam się w tym stroju najlepiej, ale musiałam
zacząć się wtapiać w tłum. Nawet włosy schowałam pod czapkę.

Kiedy weszłam do szkoły spotkałam Marka. Stał na schodach i rozmawiał z
Czarną kiedy mnie zobaczył i uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym i
zeszłam do szatni, gdzie zdjęłam czapkę z włosów i tą straszną kurtkę.

- Cześć Klara – przywitała mnie Maria.

- O cześć – odpowiedziałam jej.

- Jak minął weekend?

background image

- Fajnie, przyjechali moi znajomi z Warszawy i cały weekend spędziłam z nimi,
a u ciebie?

- Nic specjalnego, byłam w Galaxy i takie tam. Totalna nuda, ale…

- Klara, chodź musisz kogoś poznać – przerwała jej Roxy.

- Właśnie rozmawiałam… - zaczęłam

- Maria się nie obrazi, prawda? – powiedziała to strasznie milusim głosem, aż
rzygać się chce – No chodź – pociągnęła mnie za sobą.

- Do zoba na matmie – powiedziałam do Marii i poszłam za moją
„przyjaciółką”.

Ciągnęła mnie na samą górę, gdzie siedziała grupka która była z nią wtedy w
Galaxy plus kilka osób dodatkowo. Nie wszystkich kojarzyłam, co mi trochę
przeszkadzało szczególnie, że wszyscy się na mnie patrzyli.

- Siema, to jest Klara, dziewczyna o której wam opowiadałam – przedstawiła
mnie – a to jest: Marek, Czarna, Piękna, Rosa, nie mylić z Rozalie, czy Rose,
Szmati, Kowal, Nasta i Tom – przedstawiła wszystkich od lewej.

- Siema – powiedziałam zdziwiona.

- Siema, młoda – zaczął Marek – siadaj – poklepał miejsce obok siebie.

Szybko usiadłam na wskazanym miejscu. Marek używał bardzo ładnych
perfum. Czułam się dziwnie, bo wiedziałam że do nich nie pasuję. Oni byli
tacy…no sama nie wiem…inni, źli, a ja byłam dobra.

- I jak tam, już się nie potykasz? – zagadnął Marek.

- Nie chyba nie – odpowiedziałam.

- Bo wiesz jakby co to zawsze mogę cię złapać – zapewnił.

- Zapamiętam. Jak będę miała upaść to cię zawołam – zaśmiałam się.

- Mam się tego spodziewać w najbliższym czasie? – zapytał z takim
przewrotnym uśmiechem.

- Zobaczy się. Ale wiesz musisz być czujny.

Zadzwonił dzwonek.

background image

- Co masz teraz? – zapytał mnie.

-Matmę – odpowiedziałam ze smutkiem.

- Nie lubisz jej?

- Nie, nie to, że nie lubię, ale nie przepadam.

- Jak chcesz to mogę ci z nią pomóc.

- Chętnie skorzystam –wyrwałam kawałek kartki z zeszytu i nabazgrałam adres i
numer – przyjdź, będę czekać. Jakby cię Natasza nie chciała wpuścić to zawsze
możesz włazić przez okno.

- Aż tak źle?

- Chyba nie, ale skąd mam wiedzieć co jej jeszcze przyjdzie do głowy, więc
wolę z góry uprzedzać, żebyś potem nie miał do mnie wyrzutów.

- Przyjdę, dzisiaj?

- Kiedy tylko chcesz.

- Czyli do zoba po lekcjach.

- Spoko.

- No chodź – zawołała Roxy – Bo się na matmę spóźnimy.

- Idę, do zobaczenia – poszłam za nią. Kiedy byłam przed schodami
pośliznęłam się i poleciałam do tyłu, a on mnie złapał.

- Mówiłem, że cię złapię.

- Musiałam to sprawdzić – i pobiegła po schodach.

- Podoba ci się? – zapytała Roxy.

- Nie.

- To dobrze.

Wślizgnęłyśmy się do klasy. Opadłam na krzesło obok Marii z dziwnym
wyrazem na twarzy. Po chwili moja sąsiadka podsunęła mi liścik:

Gdzie byłaś?!

background image

Na górze

Z kim?

Z Roxy i jej bandą

Po czym Maria schowałam karteczkę do piórnika.

***

Kiedy wróciłam do domu poinformowałam Nataszę, że spodziewam się kolegi i
ż

e ma nam nie przeszkadzać.

- Widzę, że twoja kariera szkolna się rozwija – zauważyła

- Nom, chyba – przyznałam.

- Co to za chłopak? – zapytała – Ładny? Jak się nazywa? Ile ma lat?

- Za młody dla ciebie – zaśmiałam się.

- Bardzo śmieszne. Chodziło mi o to czy tobie się podoba, bo jak tak to ja nie
mam nic przeciwko i nie musisz udawać, że on ci korki ma dawać.

- Ciocia, kiedy obiad?!! – krzyczała Carmen z piętra przerywając nam rozmowę.

- Możesz już schodzić! – odkrzyknęła do niej.

Po chwili usłyszałam małe kroki na schodach. Carmen zdążyła się już przebrać.
Ubrana była w różowo-fioletową bluzkę i jeansy. Włosy rozpuściła tak, że
wyszła jej totalna szopa. Uśmiechnęłam się na widok tego rudzielca. Kiedyś nad
jej włosami pracowała fryzjerka, dzisiaj jej fryzjerką jest Natasza.

- Siadaj młoda – powiedziała nasza opiekunka.

- Tak jest – odpowiedziałam i przystawiłam dwa palce do czoła jak żołnierze i
usiadłam przy stole.

- Zabawne.

- Dziękuję za uznanie – ukłoniłam się.

- Co to za chłopak do ciebie przychodzi? – zapytała podejrzliwie moja siostra.

- Marek – odpowiedziałam miażdżąc ją wzrokiem.

background image

Na szczęście kiedy dostałyśmy jedzenie Carmen zajęła się nim. Ja też coś tam
skubnęłam i uciekłam do pokoju. Wzięłam balsam do ciała i pobiegłam do
łazienki się umyć.

Kiedy wyszłam z pod prysznica wbiegłam do mojego pokoju i zaczęłam
przeglądać zawartość szafy. Wyrzucałam co drugą bluzkę mówiąc „śmieć”.

Jak można mieć tyle ciuchów i nie wiedzieć co na siebie włożyć? –
zastanawiałam się – I dlaczego mi tak na tym zależy?

W końcu znalazłam tą idealną. Była niezwykła, bo bezcenna. To w niej byłam
kiedy znalazł się Maciek po kilku dniowej ucieczce z domu.

Miałam wtedy czternaście lat. Cały dzień lało jak z cebra, więc nie wychodziłam
przez cał
ą dobę z domu. W pewnym momencie zobaczyłam jego mamę biegającą
po ulicy i co
ś krzyczącą. Zadzwoniłam do niego nie odebrał, nie wziął nawet
telefonu ze sob
ą. Wybiegłam więc na ulice w samej bluzeczce i jeansach.
Zapytałam si
ę jego matki. Powiedziała, że uciekł i nie może go znaleźć.
Pobiegłam go szuka
ć. Byłam wszędzie w szkole, na boisku w lesie, na korcie, w
bibliotece. Moje nieudane poszukiwania sko
ńczyłam na parku, gdzie oczywiście
siedział. Byłam zapłakana i taka szcz
ęśliwa, że się znalazł. Potem Maciek dostał
szlaban na miesi
ąc, ale i tak mógł wychodzić.

Ubrałam szybko tę bluzkę na siebie, a do tego założyłam jeansy, żeby czuć się
dobrze. Włosy zaczesałam w koński ogon. Pociągnęłam rzęsy tuszem i byłam
gotowa. W momencie kiedy oglądałam się w lustrze Natasza mnie zawołała.

Zbiegłam po schodach i stanęłam przed Markiem.

- Siema – przywitałam go.

- Cześć.

- Chodź na górę – zaprosiłam go.

Poszedł posłusznie we wskazane miejsce.

- Fajna chata – rozglądał się po pokoju.

- Dzięki.

- No to co zaczynamy? – zapytał siadając u mnie na łóżku.

- Ok.

background image

- To czego nie umiesz?

***

To wszystko poszło nie tak!! Mieliśmy się uczyć! A nie się całować! Ale on jest
taki cudny i tak pięknie mówi i tak świetnie całuje…tak delikatnie.

Klara opanuj się!!

– krzyczałam na siebie w myślach – To jest tylko chłopak, z

resztą to dobrze, że znajdujesz sobie tu przyjaciół! Nie będziesz się czuć
samotna. I Marek jest całkiem spoko.

Czułam, że nie powinnam tego robić! Ale poczułam to dopiero kiedy było już
zapóźno. A teraz kiedy on już sobie poszedł jestem taaka szczęśliwa. Taka
radosna, zakochana. Od teraz wszystko będzie inaczej wyglądać! Wszystko!

Podeszłam do komputera i zaczęłam pisać e-maila do Moni z którą nie pisałam
od jej wyjazdu. Nawet nie zadzwoniłam czy dojechali.

Monia<333333 :

Cześć, kochana!

Jestem taka szczęśliwa!!

Pamiętasz tego chłopaka z Galaxy (Marka). Był dzisiaj u mnie, bo miał mi dać
korki z matmy, ale jako
ś tak oboje nie wytrzymaliśmy i… i się całowaliśmy. Ale
on tak bosko całuje...

Super! No po prostu jeszcze nigdy się tak dobrze tu nie czułam! Mam wrażenie,
ż

e teraz wszystko się zmieni! Wszystko!

Pewnie chcesz wiedzieć co u mnie w domu. No to tak Carmen chyba już się
zupełnie dobrze czuje. Ma jakie
ś tam przyjaciółki i kolegów, więc nie jest źle.
Natasza zło
żyła pozew o rozwód i Wojtek się tutaj już więcej nie pokazał.

Twoja kochana, zakochana, kochająca

Klara

Wyłączyłam komputer. Położyłam się na łóżku i w ciuchach zasnęłam.

background image

Impreza

Kiedy wstałam poczułam się szczęśliwa, na wspomnienie poprzedniego dnia.
Byłam taka radosna, zeszłam na śniadanie z szerokim uśmiechem na ustach.
Wszystkim w domu udzielał się mój nastrój.

- Co jest? – zapytała Natasza zdziwiona.

- Nic – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- Przecież widzę – powiedziała podnosząc jedna brew. – To ta wczorajsza
wizyta Marka?

- Może

W tym momencie zeszła moja siostra. Zdziwiła się na mój widok.

- A co ty robisz tak wcześnie na dole? – zapytała

- Też cię kocham – wzięłam ją na ręce.

- Możesz mnie postawić? – powiedziała wyrywając się.

- Już cię stawiam – wywróciłam oczami.

Usiadłyśmy razem do stołu. Jedna niesamowita rzecz którą odkryłam u cioci to,
to że można razem siadać przy stole do śniadania, obiadu i kolacji. U nas to
wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Razem jedliśmy tylko w święta, a tak to
każdy jak w hotelu. Przychodziliśmy o różnych godzinach i wtedy jedliśmy
sami. Jedyna osoba która obchodziło to o której kto przychodził to Martyna,
która dla nas gotowała. Mama nigdy nie interesowała się tym o której wracam
ja, czy Carmen. Po moją małą siostrę jeździł nasz lokaj i często po drodze
zgarniał mnie.

Kiedy podjechaliśmy pod szkołę zadzwonił mój telefon.

- Do zobaczenia po szkole – rzuciłam do cioci i odebrałam telefon – Słucham –
nie zdążyłam sprawdzić kto dzwoni.

background image

- Cześć – usłyszałam głos Moni – opowiadaj, jak do tego doszło??

- Normalnie przyszedł do mnie, siedzieliśmy w pokoju i jakoś tak wyszło.

- No błagam cię. Ja też mam korepetytorów, ale się z nimi nie całuję!! No
mów!! Wczoraj jak to przeczytałam, to chciałam od razu do ciebie dzwonić, ale
stwierdziłam, że możesz już spać, więc dzwonie teraz i się nie wykręcisz!
Powiedziałaś już Maćkowi i Natalii??

- Nie, jeszcze nie – przyznałam.

- Ale będzie jak im powiem, no ale opowiadaj – nalegała.

- No więc. Przyszedł do mnie, weszliśmy do mnie do pokoju i rozłożyliśmy
książki do matmy. Powtarzałam z nim ułamki skojarzyły mi się z czymś, niezbyt
fajnym, no wiesz… i wtedy tak jakoś wyszło – podsumowałam wchodząc do
szkoły.

- Czekaj, czekaj. Czy wy macie rozszerzoną matmę? – zapytała podejrzliwie.

- Nie.

- Ach. Mam cię. W Warszawie byłaś kująnką z matematyki nie wymigasz się!
Lubisz go!

- Przestań.

- Dobra, widzę, że nic więcej od ciebie nie wyciągnę, ale się nie poddam –
zapewniała. Właśnie schodziłam do szatni.

- A co tam u Maćka? – zmieniłam temat.

- Po staremu, chyba – odpowiedziała. –Ale nie uwierzysz Nati chodzi z Lolem.

- No co ty? Ale przecież oni się nawet nie lubili – szłam pod sale od Niemca.

- No wiem, ale tak jakoś wyszło. I teraz ona jest prze szczęśliwa, a mnie chce się
rzygać jak ich widzę – zaśmiałam się.

- Dobra ja kończę – rzuciłam torbę pod sale.

- Do usłyszenia jutro.

W moim polu widzenia znalazł się najładniejszy chłopak na ziemi – Marek, a
obok niego szła Roxy. I nagle uzmysłowiłam sobie jaki błąd popełniłam

background image

wczoraj. Uświadomiłam sobie, że Roxy bujała się w Marku, dlatego mówiła, że
to dobrze, że on mi się nie podoba. Patrzyła na niego jakby co najmniej był
królem.

Ale przecie ona ma Patryka, czy jak mu tam

– przypominałam sobie.

- Marek musimy pogadać – pociągnęłam go za ramie.

- Dobra – wywrócił oczami – zaraz wracam - rzucił do mojej „przyjaciółki”.
Pociągnęłam go za rękaw do rogu. – No co jest, nowa? – zapytał.

- Muszę cię o coś prosić, nie mów o tym co się stało wczoraj nikomu, ale to
nikomu, rozumiesz?!

- Jasne, Nowa przestań się bulwersować – zaczął – Ale rozumiem, że pod sale
mogę cię odprowadzić.

- Tylko jeśli przestaniesz mówić do mnie „nowa”. – uśmiechnęłam się.

- W takim bądź razie do zobaczenia na przerwie, Nowa – puścił do mnie oko.

Rozeszliśmy się w dwie różne strony. Kiedy doszłam pod salę, nauczycielka już
stała. Roxy i Maria posłały mi tajemnicze spojrzenia, na które nie
odpowiedziałam. Jak zawsze usiadłam z Marią. Moja koleżanka wyglądała
inaczej niż wczoraj. Tak dokładnie to zmieniły jej się włosy, były dużo krótsze –
do ramion, grzywka zakrywała jej całe oczy, a mimo to wiedziałam, że mi się
przygląda.

- Co jest między tobą, a Markiem? – zapytała szeptem.

- Nic – odparłam od niechcenia, przynajmniej miałam taką nadzieje.

- Bo wiesz Roxy mówiła, że…

- Rozmawiałaś z Roxy? – zapytałam zdziwiona, bo z tego co zauważyłam nie
pałały do siebie sympatia.

- Nom, sama do mnie zagadnęła, niesamowite nie? – odetchnęłam, czyli Maria
połknęła haczyk.

- No, bo wiesz, ona chyba od tak nie zagaduje do każdego – powiedziałam w
zamyśleniu.

- No, czyli chyba urosłam w jej oczach – była rzeczywiście szczęśliwa

background image

- No raczej, kolegujesz się ze mną – zaśmiałam się.

- Maria, Klara przestańcie gadać! – przerwała nam nauczycielka.

Uśmiechnęliśmy się do siebie.

Kiedy lekcja się skończyła, pod salą czekał… Marek we własnej osobie! Ale
przecież powiedziałam mu, że nie!! Ught! Co jest nie tak z tymi facetami?! Co
on sobie w ogóle myśli?!

- Co ty tu robisz? – zapytałam łapiąc go za ramie i ciągnąc w stronę ławki.

- Czekam – odpowiedział.

- Na kogo? – zapytałam

- Na Roxy – odpowiedział, a mi szczęka opadła.

- Że co? – zapytałam.

- Zawsze czekam na nią pod klasa

- Że jak? Czekaj, dobra, nieważne - ruszyłam pod następną klasę.

- Czekaj, Klara poczekaj! – wołał za mną, ale ja nie miałam ochoty zwalniać.
Słyszałam, że biegnie, ale po chwili usłyszałam głos Roxy.

- Cześć kochanie – przywitała go, a ja odruchowo zacisnęłam pięści – Co masz
teraz, skarbie?

- Nie wiem – gdybym się teraz odwróciła, nie byłabym wstanie się
powstrzymać, żeby jej nie rąbnąć. Jednak cieszył mnie jego obojętny ton. Może
rzeczywiście mu na mnie zależy – zastanawiałam się.

Rzuciłam torbę i poszłam do toalety. I od razu z niej wyszłam! W środku jakaś
para się… obściskiwała, ktoś palił szlugi w kiblu, a jakieś dziewczyny malowały
się w brudnym lustrze. Masakra! Jak ja tęskniłam za stara szkołą i łazienkami.

Dlaczego tak nagle zareagowałam na słowa Marka? Po prostu wydawało mi się,
ż

e nie traktuje mnie poważnie, bo przecież gdyby było inaczej nie czekał by pod

salą. I inaczej by zareagował na słowa Roxy.

Usiadłam pod salą i zastanawiałam się co mogę robić. Wcześniej nie miałam
takich problemów. W Warszawie nigdy nie nudziłam się na przerwach, bo nigdy
nie byłam sama. Zawsze był Maciek, Monika, Natalia, Ania, Karol, Romek,

background image

ktokolwiek. A tu Maria gdzieś zginęła, Roxy pewnie obściskuje się teraz z
Markiem, a ja nie miałam ochoty zawierać przyjaźni z nikim innym.

Dzwonek.

Weszłam do Sali na końcu, to też wszyscy się na mnie gapili. Ta super,
przyszedł wybryk natury

. Roxy weszła zaraz po mnie, widać było, że się

całowała, miała rozmazany błyszczyk i poczułam takie ukucie w sercu, że
pewnie całowała się z Markiem. Dla niego to pewnie tylko pocałunek.

Dziwne, bo Maria nie zjawiła się na lekcji. Z czego skorzystała Roxy, osoba
której nie chciałam widzieć. Jedna z niewielu których nie chciałam widzieć.

- Co jest? – zapytała mnie siadając obok.

- Nic – odparłam i gapiłam się w okno.

- Przecież widzę – nalegała.

- Powiedz lepiej co u ciebie? – zapytałam.

- Suuuuper! W sobotę jest impreza u Marka, wpadniesz? - zapytała

- Nie wiem, czy on by tego chciał – nadal uporczywie gapiłam się w okno.

- Ja myślę, że by chciał – uśmiechnęła się.

- Jasne.

- Naprawdę, on cię chyba lubi – powiedziała. – Tylko uważaj. Bo on… no cóż
jest jedyny w swoim rodzaju – rozmarzyła się – on nie… jakby to ująć… on nie
ma przygodnych numerków, nie całuje się z byle kim, nie zależy mu na seksie,
no wiesz on jest… idealny.

- Pewnie tak – przyznałam – a tobie się on podoba – zagadnęłam niby od
niechcenia.

- Trochę, ale ja nie podobam się jemu – powiedział ze smutkiem – wiesz on
chyba wierzy w miłość. Idiota.

- Dlaczego? – zapytałam… jak idiotka.

- Bo miłość nie istnieje.

background image

- Ja tak nie uważam – powiedziałam zapisując temat w zeszycie – Miłość musi
istnieć, wystarczy w nią uwierzyć.

- Gadasz jak w bajkach Disnyeja - zaśmiała się.

- Z kim się całowałaś?

- A co widać?

- No mów – nalegałam.

- Z Jay-Z

- Co?

- Taki chłopak u nas w szkole, jest trochę ciemniejszy, ale strasznie pociągający
i rapuje stąd jego przezwisko

***

Na następnych przerwach nie widziałam już Marka. Trochę mnie to zasmuciło,
bo miałam nadzieje, że osobiście mnie zaprosi, miałam jeszcze kilka dni.

Ciocia czekała jak zwykle w samochodzie tyle, że nie było w aucie Carmen.

- Natasza gdzie Carmen? - zapytałam przerażona.

- Pojechała do jakieś koleżanki z przedszkola, mam po nią później przyjechać,
będziesz chciał później jechać ze mną?

- Jasne – odparłam – A mogłybyśmy zajechać po drodze do sklepu, bo mam
zaproszenie na imprezę i chcę jakoś wyglądać. A powinnam…

- Oczywiście, że możesz iść. Do kogo?

- Do Marka z Roxy.

- Dobra.

***

- Nie ta jest zbyt wyzywająca – powiedziałam do ciotki w sklepie.

- Och, proszę przymierz ją – nalegała.

- No dobra

background image

Weszłam do przebieralni i włożyłam sukienkę. Sięgała mi ledwo za tyłek.
Popatrzyłam na siebie w lustrze, upięłam włosy. Wyglądałam seksownie w tej
niebieskiej sukience w cekinach. Pierwszy raz od bardzo dawna myślałam o
sobie w takiej kategorii. Kiedy wyszłam z przebieralni ciocia aż podskoczyła.

- Wyglądasz fenomenalnie – przyznała.

- Tyle, że jest trochę za krótka.

- No dobra, skoro nie, to co powiesz na - odwróciła się do wieszaków i
wyciągnęła sukienkę bez ramion, nieco dłuższa od poprzedniej. Wzięłam ja i
wróciłam do przebieralni.

Duł nowej sukienki był przylegający za to góra luźna. Czułam się w niej o niebo
lepiej, bo zakrywała większą część tyłka. Tak to była sukienka dla mnie!
Czułam to!!

- O niebo lepiej, nie? – powiedziałam wychodząc z przebieralni.

- Tak – przyznała. – Ile kosztuje? – zapytała.

Zajrzałam na metkę i mina mi zrzedła. Moja sukienka kosztowała 200zł! Co jak
na skromny budżet Nataszy było bardzo dużo.

- Ciociu, chyba jednak będę musiała pójść w czymś innym.

- No ile – pokazałam jej metkę – kochanie. To chyba trochę za dużo –
przyznała.

- Ciociu podaj mi torebkę – poprosiłam, żeby tylko tam była.

- Masz – podała mi.

Znalazłam portfel i była tam!! Była!! Moja kochana, przecudna karta kredytowa.

- Ja zapłacę – zdjęłam sukienkę i wróciłam do moich starych ciuchów. – proszę
– dałam moją sukience babce przy kasie.

- 200zł, zapakować? – podałam jej kartę.

- Tak proszę.

- PIN i zielony – nakazała. Wstukałam odpowiednie liczby. Byle by była tam
kasa – modliłam się w duchu.

background image

- Proszę – podała mi torbę.

***

Kiedy weszłam do szkoły Marek czekał na mnie przy schodach.

- Cześć Nowa – powitał mnie. Dziwne, bo nie zezłościło mnie to.

- Cześć.

- Musimy pogadać – zaczął.

- Ok.

- Chodź – wciągnął mnie do pustej sali – pewnie już rozmawiałaś z Roxy, ale
chciałem ci to powiedzieć osobiście. Organizuję imprezę w sobotę, przyjdziesz?

- Jasne – odpowiedziałam z uśmiechem.

- Wiesz, muszę cię jeszcze o cos zapytać.

- Wal śmiało.

- Dlaczego nie chcesz żebym powiedział komukolwiek o tym co zaszło miedzy
wami? – o nie!

- Wiesz… - czy powinnam mu powiedzieć – bo…

- Dobra, powiesz mi kiedyś indziej – zrezygnował.

- Dziękuję.

- Ale jest jeden warunek, a właściwie dwa.

- Nom. Słucham.

- Po pierwsze pozwolisz mi się odprowadzać pod salę

- A po drugie?

- Po drugie pocałujesz mnie tu i teraz – uśmiechnęłam się do niego.

- No nie wiem, nie wiem

- Mam cię zmusić? – zapytał.

background image

- Spróbuj tylko – i uciekłam na koniec sali.

Pobiegł za mną. Oczywiście dopadł mnie i… pocałował tak jak jeszcze nikt. Był
bardzo delikatny

***

Była sobota wieczór, wyszykowałam się już, umalowałam. Wyglądałam chyba
całkiem nieźle. W każdym bądź razie tak się czułam. Moja siostra przyszła i
dała mi naszyjnik, który zrobiła u Basi. Oczywiście nie miałam zamiaru
wkładać go na imprezę.

- Baw się dobrze i wróć jutro o 10

- Słucham?

- Och, kochanie przecież ja wiem jak wyglądają takie imprezy i wiem, ze będzie
trwać do rana, wiec proszę, nie każ mi po ciebie jechać i wróć do 10.

- Kocham cię, ciociu.

- Ja ciebie też skarbie.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i oczy wyszły mi na wierzch. W
drzwiach stał… Marek.

- Ale co ty tu robisz? – spytałam.

- Wpadłem po dziewczynę z która się umówiłem – odparł.

- A kto jest tą szczęściarą? – zapytałam zbliżając się do niego.

- Nie wiem, czy ją znasz. Jest nowa u nas w mieście. Taka mała, z pięknymi
oczami i ciekawym charakterem i nie dawno zaczęła chodzić do naszej szkoły.

- Charakter może być ciekawy? – zapytałam z uśmiechem. – A tak PS spróbuj w
domu obok – zażartowałam.

- Cześć Marek – przywitała go Natasza.

- Dzień dobry – odpowiedział

- Idźcie już – wygoniła nas – A i Marek przypilnuj, żeby była jutro przed
dziesiąta w domu.

background image

- Jasne, proszę pani.

- Cześć ciociu.

- Cześć kochanie.

- Do widzenia.

- Do widzenia.

Wyszliśmy. Było chłodniej niż myślałam, a ja narzuciłam na siebie tylko krótką
kurteczkę dżinsową. Założyłam cieliste rajstopy i już czułam, ze mam gęsią
skórkę na nogach.

- Zimno ci? – zapytał.

- A tobie nie?

- Nie.

- To masz szczęście. Ale czekaj czy ty nie powinieneś teraz pilnować domu?

- Nie no co ty. Jest tam Roxy i Patryk.

- To cię uspokaja?

- A ciebie nie?

Zaczęliśmy się śmiać, chodź nie wiem z czego, tak jakoś wyszło. Nagle on
chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na nasze splecione ręce. Przeszedł mnie w ów
czas przyjemny dreszcz. On chyba tez go poczuł.

Kiedy doszliśmy do jego domu w środku było mnóstwo osób leciała właśnie
piosenka Timberlanda „Morning after Dark”. Podeszłam do drzwi.

- Ładny dom – przyznałam.

- Dzięki, ale ja go nie cierpię.

- Dlaczego?

- Kiedyś ci powiem.

- Obiecujesz?

- Obiecuję – pocałował mnie w czoło.

background image

Weszliśmy razem.

- Powiedziałeś Roxy po kogo idziesz?

- No powiedziałem, ze idę po dziewczynę z moich snów.

Uśmiechnęłam się do niego.

- Serio?

- Nom – żartował, niestety.

Po chwili porwała mnie Maria, a on gdzieś zniknął. Poszłyśmy we dwie na
kanapę. Moja koleżanka ubrana była w różowy, świecący top związywany na
szyi, do tego włożyła ciemne rurki. Włosy miała tak jak w szkole
wyprostowane.

- Wiedziałam, że coś jest między wami – zaczęła.

- No dobra, tak masz rację.

I opowiedziałam jej wszystko od początku, aż do teraz.

- Wow. Ale się cieszę, ze jesteście razem. On na pewno ci pomoże
przyzwyczaić się do tego miejsca. I no wiesz, teraz będziesz najpopularniejsza
dziewczyna w szkole.

- Że co? – spytałam.

- No wiesz, mieć takiego chłopaka to… uu… zazdroszczę ci.

- Dzięki.

- O tu się ukrywasz – powiedziała do mnie Roxy.

Ubrana była w czarny obcisły top, wiązany na plecach. Do tego miniówka w
lamparcie wzorki. Nigdy bym tych dwóch wzorów w ten sposób nie połączyła,
ale na Roxy wyglądały cudnie. Była już trochę „wstawiona”.

- Cześć Maria – uprzytomniła sobie nagle jej obecność.

- Hej.

- Mogę porwać na chwilę Klarę. – to nie było pytanie.

background image

- Jasne.

- Zaraz wracam – rzuciłam na pożegnanie – No co jest? – spytałam.

- Marek, powiedział, że znalazł już tę jedyna dziewczynę. I stwierdziłam, że
powinnam ci powiedzieć, bo wiem, że on się tobie podoba. No cóż przykro, ale
znajdziesz sobie innego – starała się mnie pocieszyć, a ja starałam się nie
roześmiać.

- Więc nie wiesz kim ona jest? – spytałam.

- No, nie, niestety.

- To się go zapytaj.

- Nie powie.

- Przysięgam ci, ze powie.

- Spróbuję.

- Dobra.

Wróciłam do Marii. Wysłałam do Marka SMS:

Powiedz Roxy, proszę powiedz jej

Będzie śmiesznie, tylko jej powiedz

Całuski;*

Chwilę później weszłam do pustego pokoju, żeby zadzwonić. Kiedy nagle
wszedł Patryk. Nie widziałam go wcześniej.

- Cześć – przywitał mnie zły.

- Siema.

- Jak mogłaś wmówić Roxy, żeby ze mną zerwała?!

- Że co? – wybałuszyłam oczy – ja nigdy z nią o tobie nie rozmawiałam.

- Nie kłam – prawie warknął.

- Nie kłamie – broniłam się.

background image

- Przestań suko!

- Nie mów tak do mnie! – krzyknęłam.

- Było nie kłamać.

- Ja nie kłamię! - powtórzyłam

I wtedy zdarzyło się coś czego nie spodziewałam się doświadczyć tej nocy,
czego się nie spodziewałam doświadczyć nigdy. Nikt mnie nie słyszał bo poza
nami nikogo nie było w pokoju. Chłopak złapał mnie i rzucił o ścianę. Dostałam
w twarz i kiedy próbowałam uciec złapał mnie tak gwałtownie i przewrócił. Po
czym kopnął w żebra, poczułam, ze jedno mi złamał. Krzyczałam, ale na marne.
Patryk nie wyglądał na silnego jednak taki właśnie był. Kopnął mnie jeszcze
kilka razy.

Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają, krzyknęłam najgłośniej jak umiałam
po czym zemdlałam. Nie wiedziałam kto wszedł.


background image

Przebudzenie






Kiedy otworzyłam oczy oślepiło mnie jasne świtało. Czułam się strasznie, w
głowie mi huczało, przy każdym wdechu bolały mnie żebra, jakby było zbyt
mało miejsca na moja płuca. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że to jest
możliwe. Miałam wrażenie, że zaraz umrę. Jednak ciągle oddychałam, a moje
serce biło tylko trochę szybciej. Słyszałam je.

Nade mną stała ciocia, miała na sobie różowy dres i pośpiesznie zarzuconą
kurtkę. Jej włosy odstawały w każdą stronę, widać, że bardzo się śpieszyła.
Pierwszy raz od kiedy złożyła pozew widziałam ją w takim stanie.

- Cześć Natasza – powiedziałam prawie szeptem, bo wydawało mi się, że jeśli
powiem to głośniej moje gardło wybuchnie.

- O boże, nareszcie – powiedziała całując mnie w czoło.

Spojrzałam na nią tempo. Nie wiedziałam co nareszcie, przecież każdy ma
prawo spać, chyba że…… O NIE!

- Gdzie ja jestem? – spytałam całkowicie przytomna.

- W szpitalu – odpowiedziała spokojnie. – W Szczecinie.

- Co ja tu robię? – byłam naprawdę przerażona. – Tacy ludzie jak ja nie bywają
w szpitalach.

- Kochanie zaraz wracam – rzuciła i wyszła.

Wiedziałam. Poszła po doktora, który mnie zbadał i powiedział, że zostanę tutaj
tydzień. Chciał mi powiedzieć dlaczego – ja nie chciałam słuchać. Ciocia nie
pokazała się już więcej u mnie. Płakała nie musiałam jej widzieć, by to
wiedzieć.

Zamiast niej wszedł ktoś kogo się nie spodziewałam. Stanął w drzwiach z
kubkiem kawy, włosy zwykle w artystycznym nieładzie, były rozczochrane bez
kontroli. Ubrany był nadal tak samo tyle, że na ramieniu miał rozcięcie.

background image

- Cześć – przywitał mnie.

- Cześć – uśmiechnęłam się słabo.

- Kawy? – zaproponował.

- Dzięki. Nie teraz.

Zapanowała niezręczna cisza. Bałam się zapytać. Patrzyłam się na niego i
odwracałam wzrok. Dlaczego? Nie wiem, chyba byłam zawstydzona.

- Co, co się stało? – wydusiłam końcu.

- Nic nie pamiętasz? – spytał potrząsając głową.

- Pamiętam, że Patryk na mnie napadł i – zastanowiłam się – że bolało, a potem
pustka – kłamałam. Pamiętałam jak wszedł ktoś i co mi powiedział.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest – przytulił mnie.

- Marek, nie zmieniaj tematu – naciskałam. Mimo, że czułam się słaba to
mówiłam to dobitnie i najmocniej jak mogłam.

- Dobrze.

Opowiedział mi wszystko jak on to widział. Pominął kilka szczegółów które
pamiętałam. Nie zwróciłam mu uwagi, tak było łatwiej. Powiedział mi, że zaraz
po tym jak mnie zobaczył zadzwonił po policję i karetkę, zadzwonił do Nataszy.

- Która jest godzina? – zapytałam nagle.

- Dziewiąta.

- To jeszcze zdążysz mnie odprowadzić do domu, masz godzinę –
uśmiechnęłam się słabo.

- Jest dziewiąta następnego dnia – wytłumaczył. – Jestem spóźniony już o cały
dzień.

- Aha – odparłam.

Znowu ta niezręczna cisza. Nie umiałam nic więcej powiedzieć. Popatrzyłam na
niego. Jego oczy były pełne bólu. Byłam zła, bo wiedziałam, że on cierpi prze ze
mnie.

background image

- Zabiję drania – warknął – za to co ci zrobił.

- A co mi tak w sumie jest?

- Masz złamany nadgarstek, żebro, miałaś lekki wstrząs mózgu i coś tam masz z
kostką, ale będzie dobrze. Wiesz będę cię nosił do szkoły – uśmiechnął się.
Starałam się usiąść, ale nagle zaczęła mnie boleć głowa – muszę ci to jakoś
wynagrodzić. Nigdy sobie nie wybaczę, że pozwoliłem temu dupkowi…

- Ciii – położyła mu palec na ustach – cicho. Nie mów tak. To nie jest twoja
wina. Zabraniam ci tak myśleć! Żyje i to się liczy.

- Kocham cię – powiedział cicho. Spojrzałam na niego z rozchylonymi wargami
i pytającym spojrzeniem. Nie rozumiałam go. Nie wiedziałam co powinnam
zrobić, ani jak się zachować.

- Kochanie – przerwała nam Natasza – Dziękuję, Marek.

Nadal miała czerwone, podpuchnięte oczy. Na twarzy pojawił się wymuszony
uśmiech. Nienawidziłam go, ale nic nie powiedziałam.

- Nie ma za co.

- Wiesz kochanie, Marek był tutaj całą noc, siedział i ani chwili nie spał –
pochwaliła.

- Dziękuje – powiedziałam do niego, jednak nie patrząc w jego stronę.

- No problem – uśmiechnął się szeroko – Dobra, zaraz wrócę idę po kawę –
oświadczył.

- Boże kochanie, dobrze się czujesz? – pytała.

- Tak już lepiej.

- Marek mi wszystko opowiedział. Wiesz on się na prawdę o ciebie bał. Widać,
ze mu na tobie zależy.

- Tak myślisz?

- Tak, to widać. On pierwszy raz poszedł po kawę, wcześniej nie odstępował
łóżka. Nie chciał cię zostawić. Widziałam, ze obwiniał się o to co się stało.
Dobra, musisz odpocząć, jeśli twój stan się nie pogorszy jutro rano cię
wypuszczą, może przed dziesiątą, więc spóźnisz się tylko jeden dzień – zaśmiała
się, a właściwie to próbowała – zostawię was samych, bo Carmen jest teraz

background image

sama i nie wie co się dzieje. Marek cię odwiezie. Do zobaczenia – i uciekła
zostawiając mnie samą.

Obok mojego łóżka leżała komórka. Podniosłam ją, a tam 8 SMS’ów jak szybko
rozchodzą się złe wiadomości. Pierwsza była od Moni, a skąd ona u licha o tym
wie:

Skarbie, co się stało, zadzwoń do mnie jak będziesz mogła strasznie się martwię.

Nie złość się na ciocie, ona chciała dobrze

Maciek jest wściekły, boje się, ze pojedzie do ciebie zabić tego drania.

Kocham cię;*

Od Maćka:

Zabiję tego dupka!!

Trzym się mała, niedługo się zobaczymy

Obiecuje

Od Natalii:

Boże, ale masz pecha

Szczecin jest straszny!

Od Marii:

Obudziłaś się już?! Błagam zadzwoń do mnie

Proszę, martwię się!

Od Romka:

Wow

Maciek jest wściekły,

Nie chce nikogo widzieć.

Trzymaj się jakoś, a tego dupka to z Maćkiem zabijemy, wiesz o tym ;P

Od Ann:

OMG!!

background image

Jaki dupek!!

Mała, wiem, ze dasz Sobie radę,

Od Karola:

Pewnie wszyscy już do ciebie SMS wysłali

To ja chce ci powiedzieć, że wierzę

Ż

e wyjdziesz z tego, a tym durniem zajmie się policja

Wracaj, do nas ;P

Ten to zawsze wiedział jak się zachować. Urodzony dyplomata☺

Roxy, nie napisała, nie zadzwoniła, nie przeprosiła, a to wszystko to jej wina!
Dobra, może nie do końca, nie mogła przecież przewidzieć…

Całe to myślenie mnie zmęczyło i zasnęłam.

Obudziłam się dopiero następnego dnia. Jak to jest, że zawsze w szpitalu śpi się
dłużej. Nata kiedyś tłumaczyła, że to przez to powietrze, ale czy ja wiem.

Było ciemno, na komórce 3 w nocy. Moje łóżko stało obok okna dlatego
widziałam idealnie pełnie. Uwielbiałam patrzeć na księżyc, było w nim coś
tajemniczego, nie przewidywalnego. Od dziecka uwielbiałam patrzeć w niebo
nocą.

Kiedy miałam 7 lat, spędziłam całą noc z Moniką, Natalią, Maćkiem i Karolem
na lampieniu się w niebo. Siedzieliśmy w moim domku na drzewie i
nadawaliśmy własne nazwy konstelacją. Wielki wóz – dziwna figura; mały wóz
– miniatura; gwiazda polarna – przywódca itp. Wtedy życie było takie proste.

background image

11.

Zraniony

Następne dwa tygodnie, były straszne. Nie mogłam chodzić do szkoły, więc spędzałam całe
dnie w domu. Marek przychodził do mnie codziennie i przynosił mi lekcję. Raz zjawiła się
Maria. Roxy nadal się nie odzywała.

Ale po mimo tego wszystkiego już tak bardzo nie tęskniłam za domem. Jakby te wydarzenia
przybliżyły mnie do tego miasta, chodź powinny odpychać. A może to za sprawą Marka?

- Klara, masz gości! – krzyczała ciocia z dołu.

Największym problemem tego domu były schody i to, że nie mogłam schodzić na dół.
Słyszałam kroki dwóch osób. Byłam przekonana, że to Marek i Maria. Ale to nie byli oni…

- Klara! – krzyknęła i rzuciła się na mnie…Monika.

- Monika, a co ty tu robisz? – zapytałam zaskoczona.

- Jak mogliśmy cię zostawić samą z tą nogą? – zapytała z ironią.

- Cześć – przywitał się Maciek.

- Ale przecież to wszystko…- urwałam – przecież wy macie szkołę i treningi nie wolno wam
tak po prostu wyjeżdżać, kiedy tylko przyjdzie wam na to ochota.

- A właśnie, że możemy – droczyła się - sezon lekkoatletyczny się skończył – przypomniała
mi.

- Ale koszykarski nie – naciskałam.

- Nie cieszysz, się że tu jesteśmy? – zapytał Maciek.

- Jasne, że się cieszę, po prostu nie chce żebyście coś przeze mnie tracili.

background image

Rozsiedli się w moim pokoju. Monia nie mogła przestać gadać o Nati i Lolu. Była jak
nakręcona. Maciek chyba trochę zasypiał, a ja czułam się…dziwnie? Mieszkałam w
Szczecinie dopiero trzeci tydzień, a już czułam, że świat moich dawnych przyjaciół już nie
dotyczy mnie.

A jednak z przyjemnością słuchałam, bo nie było to o mnie. To było jak bajka. Sen z którego
nie chcę się obudzić.

- Klara! – przerwała nam znowu Natasza – przyszedł Marek, a ja jadę do miasta po Carmen i
na zakupy, chcesz coś?

- Nie dzięki.

- Wrócę późno – usłyszałam tylko zamykane drzwi.

- Cześć Nowa – przywitał mnie Marek i zdałam sobie sprawę, że Maciek nic o nim nie wiem.

- Cześć – przywitałam się sztywno. – Poznaj, to jest moja najlepsza przyjaciółka Monika, a to
mój przyjaciel Maciek – przedstawiłam ich – A to mój…eee…mój kolega ze szkoły Marek.

Spojrzeli na mnie pytająco. Na twarzy mojej ukochanej Moniki pojawił się uśmiech tak
szeroki, że szerszy już by nie mógł być. Ale chłopaki spoglądali na mnie pytająco. A ja nie
wiedziałam, co im odpowiedzieć.

Zapanowała bardzo nie zręczna cisz.

- A jak wytłumaczyłaś Carmen, że masz nogę w gipsie? – zagadała do mnie Monia,
wyczuwając moje zakłopotanie.

- Powiedziałam jej, że spadłam ze schodów w szkole. Łyknęła – zaśmiałam się. – Marek
skoczyłbyś do kuchni po wodę? – zapytałam, bo zrozumiałam że muszę wyjaśnić coś
Maćkowi.

- Jasne, Nowa – i wyszedł.

Monia od razu rzuciła się na mnie. – Ale on jest przystojny – rozmarzyła się.

- To twój chłopak – zapytał oschle Maciek.

- Tak jakby – przyznałam.

Zamilkł i jakby posmutniał. Czułam się z tego powodu okropną przyjaciółką ale co mogłam
poradzić.

- Masz – podał mi szklankę Marek.

- Dzięki.

I znowu zapanowała ta niezręczna cisza. Byłam bardzo wdzięczna telefonowi, który odezwał
się w mojej kieszeni.

background image

- Słucham?

- Cześć, kochanie.

- Mama? – byłam zaskoczona.

- Tak. Chciałam się zapytać co tam u ciebie. Jak się czujesz? Słyszałam, że spadłaś ze
schodów i trochę się potłukłaś – czyli ciocia nie powiedziała jej prawdy.

- Tak, skręciłam kostkę, ale nie martw się wszystko jest okey, daje sobie radę. Obydwie sobie
dajemy – dodałam. – A u was, co tam?

- Wszystko chyli się ku lepszemu – usłyszałam jakiś szum. – Muszę już kończyć, ale
obiecuję, że się jeszcze odezwę. Ucałuj ode mnie Carmen i pozdrów Maćka i Monikę, bo
wiem że u ciebie są. Trzymaj się.

- Ty też. – i się rozłączyła. – Macie pozdrowienia od mojej mamy – powiedziałam.

- Trzyma się jakoś? – zapytała zatroskana Monia.

- Chyba tak.

Chwilę później zadzwonił telefon Marka i ten musiał wracać do domu. Niestety nawet po jego
wyjściu rozmowa nie zaczęła się kleić. Coś się zmieniło. Zetknięcie starego i nowego życia
spowodowało rozpad. Nie wiedziałam czy jeszcze kiedyś się zjednoczą, tak jak za dawnych
lat.

To wszystko była takie trudne. Dzielenie życia na dwie części tę starą i tę nową. Czy można
w ogóle istnieje taki podział. Ciągle byłam tą samą dziewczyną…czy nie? Czemu takich
rzeczy nie uczy się dzieci w szkołach, dlaczego uczą nas jak sobie radzić w takich
sytuacjach. Przecież nie tylko ja przez coś takiego przechodziłam.

Czemu nagle wydaje mi się, że muszę stanąć po któreś ze stron barykady, jakby Warszawa i
szczecin rywalizowały, a ja musiałabym podjąć decyzję? I czy mój wybór byłby właściwy?
Czy w Warszawie mam do czego wracać, a może to w Szczecinie jest moja przyszłość? Tyle
pytań i żadnych odpowiedzi. Czułam tylko, że nie chcę jeszcze decydować.

Poczułam znajome pieczenie w oczach. Siedziałam sama na łóżku nie zdolna do
jakiegokolwiek ruchu. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać nikogo widzieć. A jednak
czułam, że jestem winna komuś wytłumaczenie i bynajmniej nie Markowi…

*

Już po zdjęciu szyny poprosiłam ciocię aby zawiozła mnie do miasta. Pojechałyśmy na Wały
Chrobrego, przepiękne turystyczne miejsce w Szczecinie. Nad Odrą. Tam miał na mnie
czekać. I kiedy wysiadłam z samochodu i pożegnałam się z ciocią zobaczyłam go.

background image

Miał na sobie podkoszulek z Miami, a na to zarzuconą kurtkę. Włosy miał w artystycznym
nieładzie. W porozciąganych jeansach i kurce, która była już za stara żeby się z niej nabijać
wyglądał dokładnie tak jakim chciałam go zobaczyć.

Mój własny…Maciek. Jego piękne brązowe oczy. Wszystko to sprawiało, że czułam się
bardziej swobodnie.

Podeszłam do niego nie pewnie. To już nie było to samo co jeszcze tydzień temu, teraz
wydawało się jej, że patrzy na kogoś obcego. Nie miała pojęcia od czego zacząć.

Kiedy na mnie spojrzał zobaczyłam w jego oczach coś czego za wszelką cenę nie chciałam
zauważyć. Wydawał się taki zraniony. Nie wiedziałam jak mogłam sprawić, że chłopak, który
był dla mnie ważniejszy niż rodzina, patrzył na mnie w ten sposób.

- Maciek…ja – nie miałam pojęci co chce powiedzieć. – Ja nie chciałam…to wszystko działo
się tak szybko. W tym wszystkim chyba się zgubiłam. – miałam nadzieję na chodź część
zrozumienia, chodźby najmniejszy znak.

Ale on nic nie zrobił. Nie uśmiechnął się, nie objął mnie. Zupełnie nic, przez co czułam się
jeszcze gorzej.

- Musisz mnie zrozumieć. Nie chciałam cię zranić. Chciałam być…-zawahałam się- chciałam,
ż

eby wszystko było po staremu. Zanim się przeprowadziłam. Marek, on…on był drugą osobą

która mnie zaakceptowała taką jaką jestem. Nie uznał mnie za szpanerkę, ani lalkę. On
widział we mnie… – zastanowiłam się – …mnie. – Spojrzałam na niego. – Powiedz coś
proszę. Powiedz, że mnie rozumiesz, że mnie lubisz lub nienawidzisz, tylko nie bądź taki
nieodgadniony. Błagam – zbierało się mi na płacz.

Staliśmy wpatrzeni w wodę zupełnie nic nie robiąc. Aż poczułam pierwszą łzę na twarzy.

- Nie płacz – odezwał się. – Chodź tu – przytulił mnie i nie wiedząc czemu, poczułam się
taka…bezpieczna. – Jak mógłbym cię nienawidzić? – otarł mi łzę z twarzy. – Przyjaźnimy się
od zawsze, to wszystko to tylko kolejna część tej przyjaźni i próby, którym jest poddawana.
Nic więcej.

- Nie jesteś na mnie zły?

- Jasne, że nie. Byłem tylko zaskoczony, ale już to przetrawiłem.

Poczułam się taka wolna. I sama się sobie dziwiłam, ale wierzyłam mu. Kiedy staliśmy tak
tylko we dwoje wszystko wydawało się takie proste, takie piękne. Razem przeciw światu.
Tylko, że nie mogliśmy tak stać przez cały czas. Każdy z nas miał własne życie w dwóch
różnych zakątkach Polski.

I chodź w tej chwili mogłam myśleć tylko o tym jak jest cudownie. To gdy tylko mnie puścił
poczułam ucisk w żołądku.

- Dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy – powiedział potrząc gdzieś ponad nią.

- Ja też się cieszę.

background image

- Ale ja już muszę wracać dzisiaj wracamy do Wa-wy.

Nie chciałam się z nim żegnać, nie chciałam zostać sama. Znowu. Miałam wrażenie, że
zobaczył to w moich oczach, ale nic nie powiedział.

- Będę tęsknić – przytuliłam go z płaczem. I wtedy zrobiłam coś czego się po sobie nie
spodziewałam. Ja go pocałowałam… Najlepiej jak umiałam, a on oddał pocałunek.

To było magiczne i jednocześnie złe. Wiedziałam o tym jednak nie potrafiłam przestać. Nagle
gdzieś w głębi serca poczułam coś…coś czego nie umiałam nazwać. Czy coś co jest złe, może
być jednocześnie dobre? Czy ja byłam zła?

Kiedy się od siebie odsunęliśmy byliśmy innymi ludźmi. Nie byliśmy już zwykłymi
przyjaciółmi. Ale poczułam, że będę miała chociaż to jedno wspomnienie, które będzie mi
przypominało…wszystko. Nie miałam pojęcia, dlaczego zrobiłam to teraz, kiedy mam
chłopaka, ale…już się stało.

- Ja też będę tęsknić – dodał z łobuzerskim uśmiechem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9 11 by Noam Chomsky
przelicznik surowców plemiona świat 11 wer 0 3BETA
przelicznik surowców plemiona świat 11 wer 0 21BETA
Our life with this voice całość by Katie
Pocałunki wampira (rozdziały 1 11) by Bella swan
cel życia - by pracujac nad soba czynic swiat lepszym, Terapia Maxa Gersona
02 opracowanie OŻE by BJ 11
EGZAMIN zerowy by Pepsi v0 11
pediatria marzec 11 1 5 odpowiedzi by PW
scenariusz 11 2006 i my mozemy by mistrzami sztuki cyrkowej, Scenariusze zajęć
oświęcim całość, W dniu 25.11.96r. zwiedzili?my zak?ady chemiczne w O?wi?cimiu. Celem naszej wyciczk
7 - 11 POZNAJEMY ŚWIAT MUMINKÓW, PLANY PRACY (zebrane)
elektryka na 11 10 jak by co
pato v1 1 11 mod by L1
11 - Kod ramki, Gotow

więcej podobnych podstron