Palmer Diana Sny na jawie

background image
background image

DianaPalmer

Snynajawie

Tłumaczenie:

Anna

Cicha

===aV5oWGwIbFo4XWsNbls4WmhYOV1qWmpTawlrUmFWZlY=

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Eleanor

Perrie, skupiona na odpowiednim sformułowaniu pisma,

na chwilę odjęła dłonie od klawiatury i jednocześnie oderwała

wzrok od ekranu komputera. Dyskretnie zerknęła na przybysza.
Prezentowałsiędystyngowanieinienagannieweleganckimszarym
garniturze,dawałjednakwyrazpewnemuzniecierpliwieniu.Często

spoglądał na zegarek i zmieniał pozycje, siedząc na luksusowej
rozłożystej kanapie, postawionej na użytek gości i klientów

wprzestrzennympokoju,wktórympracowałaEleanor.

Najwyraźniej, pomyślała, czekający

nie

może się doczekać na

mojegoszefa.Wtymmomenciepozwoliłasobienanieprofesjonalny
leciutki uśmieszek i połączyła się z miejscem, w którym, jak
wiedziała,zastaniepracodawcę,czylizestajniami.Zezrozumiałych
względów zostały usytuowane w sporej odległości od rozległego
domu.

– O co

chodzi? – usłyszała nieco zirytowany głos Curry’ego

Mathersona.

– Suflet wygląda na gotowy – poinformowała konspiracyjnie,

ściszającgłos.–Bardzonapęczniałyibrązowy

na

wierzchu.

W odpowiedzi

rozległ się cichy gardłowy śmiech, pod wpływem

któregostanęłajejprzedoczamiogorzałatwarzszefa.

–Zaraz

będę.

– Mam nadzieję, szefie – odparła uprzejmie, ale z wyczuwalnym

przekąsemiprzerwałapołączenie.

Ponownie

zwróciła wzrok na mężczyznę w szarym garniturze,

niespokojnie wiercącego się na kanapie. Posłała mu uśmiech, pod
wpływemktóregorozjaśniłasięjejurodziwatwarzomlecznejcerze

i rozbłysły oczy o niezwykłej jasnozielonej barwie, przesłonięte

okularami. Duże czarne oprawki szkieł, zdaniem Eleanor,

background image

harmonizowały z jej bujnymi kruczoczarnymi włosami, które
najczęściej,takjakdziś,upinałanaczubkugłowywschludnykok.

– Pan

Matherson powinien wkrótce nadejść – zwróciła się do

mężczyzny, tym razem mówiąc głośno, tak by jej głos dotarł do

przeciwległegokońcaobszernegopokoju.

– Dziękuję

pani

– odparł sztywno, coraz bardziej zdegustowany

przedłużającymsięoczekiwaniem.

–Jednaznaszych

medalowychklaczyrasyAppaloosaoźrebiłasię

dzisiajrano–dodałaEleanordlalepszegoefektu.–PanMatherson
chciałjejosobiściedopilnować.

– Rozumiem. – Mężczyzna skinął głową z bladym uśmiechem,

któryjednaknieodbiłsięwjego

oczach.

Niestety, niczego

nie rozumiesz, odrzekła mu w duchu Eleanor

iponownieskupiławzroknaekraniekomputera,abypodjąćpisanie
wtymmiejscu,gdziejeprzerwała.

Zdążyła się przekonać, że

Curry

Matherson doskonale wiedział,

jak postępować z ludźmi, aby nie tylko nie przeszkodzili mu
wosiągnięciuzamierzonegocelu,alewręczułatwilimutozadanie.

Pomyślała, że Durwood Magins, bo tak nazywał się mężczyzna,
niemogący się doczekać spotkania z jej szefem, nie ma pojęcia, że
wystąpiwcharakterzebezbronnejrybkizaatakowanejprzezrekina.

Otóż

Curry

Matherson zaplanował wybudowanie nowoczesnego

kompleksu biurowego na terenach należących do Maginsa, które
oczywiście uprzednio zamierzał odkupić. Realizacja ambitnego
wizjonerskiego przedsięwzięcia zależała od tego, czy ów nerwowo
wiercący się na kanapie właściciel gruntu zdecyduje się sprzedać
go po rynkowej cenie, a nie za wydumaną astronomiczną kwotę,

którejpoczątkowozażądał.

ZnużonyukładaniemsięzMaginsem,CurryMathersonzadzwonił

do niego dzisiaj rano i poinformował, że odstępuje od dalszych

negocjacji,ponieważznalazłinnyteren,równiedobrzenadającysię

background image

pod budowę. Piętnaście minut później Durwood Magins zasiadł na

kanapiewpokojudopracyEleanoritkwiłtam,niepotrafiącukryć

zdenerwowania.

Tymczasem

Curry Matherson nie doglądał rodzącej klaczy, bo od

tego miał fachowy personel. Poszedł do stajni tylko po to, aby

zobaczyć źrebaka, co przeciągnęło się do dobrych dwóch godzin.
W tym czasie Magins coraz bardziej się niecierpliwił, nie mogąc
doczekać się spotkania z niedoszłym nabywcą swoich gruntów, na

sprzedażyktórychnajwyraźniejmuzależało.

Eleanor

przeniosła spojrzenie z ekranu komputera na Maginsa

i dyskretnie przyjrzała mu się z mieszaniną współczucia
irozbawienia,myślącotym,żechciwośćstanowczoniewyszłamu

na dobre. Lepiej by zrobił, uznała w duchu, gdyby okazał więcej
elastycznościwnegocjacjachzCurrymMathersonem.Miałaokazję
się przekonać, że szef nie miał sobie równych w taktyce
zmiękczaniaprzeciwnikaprzezzwlekanie.

Właśnie

energicznym

krokiem wkroczył do recepcji. Na jego

pociągłejopalonejtwarzygościłlekkiuśmiech,zktórymjednaknie

szedł w parze niebezpieczny błysk w oczach. Wysoki i atletycznie
zbudowany górował nad większością ludzi, a wysportowaną
sylwetkęiznakomitąkondycjęzawdzięczałgodzinomkonnejjazdy,
pracy na ranczu, a także zamiłowaniu do sportu, który uprawiał

zdoskonałymrezultatem.NiskiMaginswyglądałprzyMathersonie
jakkarzełek.

Eleanor

próbowała nie wpatrywać się w szefa, który, jak

przypuszczała, nazbyt silnie ściskał dłoń niezaproszonego gościa,
ale nie mogła się opanować, by nie wracać wzrokiem do twarzy

o wyrazistych rysach, bujnej czarnej czupryny oraz imponująco
męskiej postaci. Trzy lata temu pomyślnie zakończyły się jej

starania o uzyskanie posady asystentki Curry’ego Mathersona, co

poczytałasobiezasukces.Wówczasniebyławstanieprzewidzieć,

background image

żepokochagobeznadziejnieitrwale.

Uśmiechnęła

się

lekko

na

wspomnienie

tamtego

dnia.

Niespokojna i jednocześnie zdesperowana, czekała na rozmowę
kwalifikacyjną. Poprzedzały ją trzy kandydatki – starsze od niej,

wykwalifikowane sekretarki, dobrze wyglądające i starannie

ubrane,przyczymjednaznichzachwycającopiękna.Zaniąmiały
wejść jeszcze cztery, równie dobrze prezentujące się, wygadane
ifachowe,aprzytymznaczniemniejzdenerwowaneniżona.

Wówczas

Eleanor

miała osiemnaście lat i po śmierci rodziców

mogła liczyć tylko na siebie. Gdyby nie świadomość, że

pozostawiona samej sobie znalazła się w dramatycznej sytuacji
finansowej i gwałtownie potrzebuje pracy, zapewne okręciłaby się

napięcieiuciekła.

Włożyłaprostąsukienkęzzielonejbawełnyibiałesandałki.Włosy

upięła w ciasny wysoki kok, bo uważała, że dodaje jej to powagi
ilat.Oczyukryłazaniemodnymiokularamiwczarnychoprawkach,
w których wyglądała niczym sowa. Miała niewielką wadę wzroku
i w związku z tym potrzebowała szkieł wyłącznie do czytania, ale

w innych sytuacjach służyły jej za tarczę ochronną, rodzaj
kamuflażu.

Nie

próbowała podkreślić walorów swojego wyglądu – zresztą

uważała,żeichnieposiada.Przekonanietowyrobiławniejmatka,

osoba głęboko religijna, dbająca o to, aby córki nie dotknęło
zepsucietegoświata.Eleanoranirazuniebyłanarandce,nigdynie
całowałasięzchłopakiem.Wieczoryspędzaławdomu,wypełniając
obowiązki nałożone przez matkę. Były liczne, żeby nie przyszła jej
ochotanaspotkaniazprzedstawicielamipłciprzeciwnej.

Speszona, weszła

do

gabinetu i zajęła wskazane miejsce po

drugiej stronie masywnego dębowego biurka na wysoki połysk, za

którymsiedziałCurryMatherson.Potencjalnyszefniezaszczyciłjej

spojrzeniem.UtkwiłwzrokwleżącychnablaciepapierachiEleanor

background image

pomyślała, że prawdopodobnie czyta jej podanie o zatrudnienie.

Przyglądała się z podziwem wysportowanej sylwetce, gęstym

czarnym włosom, z rzadka poprzetykanym pierwszymi nitkami
siwizny, śniadej cerze. Przeżyła zaskoczenie, gdy nieoczekiwanie

ichoczysięspotkały,iokazałosię,żejegosąsrebrzyste.Nieszare

ani niebieskie, tylko srebrzyste i błyszczące. Zafascynowana, nie
usłyszałapierwszegopytania.

– Zapytałem – powiedział, nie podnosząc głosu, ale i nie kryjąc

zniecierpliwienia–jakiemapanidoświadczenie.Wpodaniuniema
otymżadnejwzmianki–dodałizamachałwjej

kierunkukartką.

Wyprostowała szczupłe

ramiona, jakby

postawą chciała dodać

sobieodwagi.

–Poskończeniuszkołybyłamsekretarkąojca.–Posmutniałanato

wspomnienie.

Prowadziłam

księgi

i

zajmowałam

się

korespondencją.

Matherson

odchylił się na oparcie obrotowego fotela i złożył

dłonie,przytykającjedosiebieopuszkamipalców.Przyglądałsięjej
zwężonymioczami,coEleanorodebrałajakowyrazniechęci.

–Jestpanijeszczenastolatką,prawda,panno–zerknąłwżyciorys

–Perrie?

– Mam

osiemnaście lat, panie Matherson – zaprotestowała,

zadzierającpodbródek.

– Osiemnaście – powtórzył,

bezceremonialnie

taksując ją

wzrokiem.–Mapanichłopaka,pannoPerrie?

Eleanor

przeczącopokręciłagłową.

–Nie?Adlaczego?–Pochyliłsiędoprzodu,oparłłokciamioblat

biurkaiwpatrzyłwnią

badawczo

tymiswoiminiezwykłymioczami.

–Nieprzepadapanizaseksem?

Zszokowana, wzięła głęboki

oddech

i w milczeniu wpatrzyła się

rozszerzonymijasnozielonymioczamiwMathersona.

Tymczasem

jego surowa twarz nieoczekiwanie złagodniała

background image

isrebrzysteoczyrozbłysły,gdysięuśmiechnął.

–Rozumiem,żeniemusiałbymwyganiaćpanizmojego

łóżka,czy

tak, panno Perrie? Ani mieć się na baczności na wypadek, gdyby
przyszłopanidogłowyrzucićsięnamnie?

Eleanor

przemogła się i tłumiąc w sobie zdenerwowanie,

odpowiedziałaspokojnie,zachowującchłodnyton:

– Z całym szacunkiem, panie Matherson, ale wygląda to na

zarozumialstwo z pańskiej strony. Bez urazy, ale aż tak atrakcyjny

panniejest,apozatymowiele

starszyodemnie.

Brwi

Curry’egopowędrowałydogóry.

–Dziewczyno,aile

wedługciebiemamlat?

Przyjrzała

mu

się z uwagą, nie wiadomo dlaczego, na dłużej

zatrzymującspojrzenienakształtnychustach.

– Co najmniej trzydzieści – oświadczyła z bezpośredniością

wybaczanąmłodym.

Brwi

zbliżyłysiędosiebie,aśniadatwarzspochmurniała.

– Trzydzieści dwa, gwoli ścisłości. Mimo to aż do dzisiaj nie

zdawałemsobiesprawyztego,że

ten

zaawansowany wiek plasuje

mnienaliścieoczekującychnadomopieki.

Eleanor

uśmiechnęłasięnieśmiałoispuściławzrok.

– Kwiatuszku

– powiedział łagodnie Curry Matherson. – Jak

mógłbymcięodrzucić?

Jestem

zatrudniona?

zapytała,

patrząc

na

niego

zniedowierzaniem.

–Wszyscymiewamymomentyniedającejsięniczymwytłumaczyć

słabości–oświadczyłfilozoficznie.–Zdajeszsobiesprawęztego,że
osobista sekretarka czy też asystentka na stałe mieszka

wposiadłości?Mamzwyczajdyktowanialistówopierwszejwnocy,
jednocześnie oglądając wiadomości w całodobowym

kanale

informacyjnym.

– Nic

nie szkodzi. Lubię siedzieć do późna – zapewniła go

background image

pospiesznieEleanor.

Nie

posiadała się z radości. Nie mogła uwierzyć, że zdobyła

upragnionąposadę,atymsamymśrodkidożycia.

–Jakwiększośćdzieci–odrzekłzuśmiechem.

Na

widokjejoburzonejminywybuchnąłgłośnymśmiechem.Taki

był początek ich długotrwałej, satysfakcjonującej dla obu stron
współpracy.

Eleanor

znała Curry’ego jak żadna inna kobieta. Widziała go

zmęczonego,złego,szczęśliwego,radosnego,znudzonego,anawet,
co zdarzało się rzadko, zniechęconego. Miała z nim do czynienia,

gdy pozostawał w rozmaitych nastrojach, kiedy czuł się lepiej lub
gorzej, o różnych porach dnia i nocy. Towarzysząc mu niemal

nieustannie, zbliżyła się do niego niemal jak życiowa partnerka.
Wtychszczególnychokolicznościachzakochiwałasięwnimnatyle
powoli,żepoczątkowoniezdawałasobieztegosprawy.

Nawet

nie

spojrzała

w

kierunku

innego

mężczyzny.

Z ujarzmionymi włosami, nieodmiennie upiętymi w kok na czubku
głowy,wokularachcorokuwymienianychnatakiesame,prostych

sukienkach w bezpretensjonalnym stylu, nie stanowiła zagrożenia
dla przewijających się przez posiadłość licznych kobiet, obiektów
pożądaniaszefa.

Nie

widziały w niej rywalki i dlatego nie czyniły przed nią

tajemnicy ze swojego zainteresowania Currym. Wręcz usiłowały
pozyskać jej względy i poprzez nią zbliżyć się jeszcze bardziej do
ukochanego. Było to jednak z góry skazane na niepowodzenie, bo
Curry zwykle kończył znajomość, polecając Eleanor zamówić
i posłać tuzin żółtych róż. To był jego prywatny kod, sygnalizujący

definitywne zerwanie. Następnie po upływie kilku tygodni
postanawiał rozejrzeć się za następną ofiarą. Lubił nietuzinkowe

kobiety:piękne,smukłe,zadbane.Nieumawiałsięzinnymi.

Czasem

na spotkania lub przyjęcia biznesowe zabierał ze sobą

background image

Eleanor,któraniezmiennieubierałasięwsposóbniewyszukany,nie

nakładała makijażu ani nie zmieniała stylu uczesania. Okulary też

pozostawały na swoim miejscu. Nie zastanawiała się nad tym, czy
robi to specjalnie. Status osobistej sekretarki, pozostającej blisko

szefa i uczestniczącej w jego życiu nie tylko zawodowym, był dla

niejczymśniezwykłym,sprawiałjejprzyjemnośćisatysfakcjonował
jącałkowicie.Wolałanieryzykowaćtrzęsieniaziemi,wyznającmu,
jakgłębokosięzaangażowała.Dawnotemunauczyłasięniechcieć

zbyt dużo. Rozczarowanie nauczyło ją, na jakie niebezpieczeństwa
wystawiająsięci,którymnaczymśzamocnozależy.

Wróciła

do

teraźniejszości, gdy Curry skończywszy rozmawiać

zMaginsem,uścisnąłmudłońiodprowadziłgododrzwi.

–Jesteś

jak

pirat–zwróciłasiędoniego.–Byłbyśnamiejscupod

czarnąbanderą,wieszającludzinarei.

Uniósłbrew,robiączabawnąminę.
–Byćmoże–zgodziłsię.–Coś

nie

tak,Kwiatuszku,sumieniecię

gryzie?

– Zostałam

go

przez ciebie pozbawiona – odgryzła się. – Wręcz

mniezdeprawowałeś.

Curry

roześmiałsięgłośnoiszczerze.

– Rzeczywiście, trudno w to wątpić – ironizował. – Zadzwoń do

Mandy w moim imieniu, dobrze? Powiedz, że wpadnę po nią

później, niż było umówione. Jack Smith dojrzał do pertraktacji
o cenie medalowej klaczy, o której rozmawiam z nim

od dwóch

miesięcy.

–JakAmandatozniesie,gdyjejpowiem,żeklaczzniąwygrała?–

spytała

sucho

Eleanor.

Oczy

Curry’egonabrałyzmysłowegowyrazu.

– Ułagodzę jakoś

jej

wzburzenie – zapowiedział tonem

niepozostawiającymwątpliwościcodocharakterutegodziałania.

Nieoczekiwanie

Eleanor poczuła przypływ zazdrości, ale jej nie

background image

okazała, ponieważ zyskała dużą wprawę w ukrywaniu emocji.

Uśmiechnęłasiępogodnieiobiecała:

–Zadzwoniędoniej.Októrejmiałabysię

ciebie

spodziewać?

–Powiedzmyosiódmej–rzucił

przez

ramię,zmierzającdodrzwi.

Eleanor

odprowadziła wzrokiem wysportowanego i wysokiego

Curry’ego. Wręcz biły od niego męska arogancja i pewność siebie.
Spotykał się z Amandą Mitchell prawie pół roku, swoisty rekord
wjegodotychczasowychznajomościach,alejeśliczułcoświęcejdo

pięknejmodelkiotycjanowskichwłosach,toniepokazywałtegopo
sobie. Potrafił ją zlekceważyć, tak jak zrobił to przed chwilą, nie

okazującnawetcieniapoczuciawinyanisięnieusprawiedliwiając.
Zupełniejakbyuważał,żepowinnabyćnakażdejegozawołanie.

Eleanor

musiałaprzyznać,żemiałpodobniearoganckiepodejście

do niej i do innych ludzi, podporządkowując ich sobie i narzucając
swoją wolę. Zastanawiała się, dlaczego Amanda to znosi. Przecież
nakiwnięciepalcemmogłamiećtuzinymężczyzn,ajednakwolała
Curry’ego. Prawdopodobnie trzymała go na dystans, uznała
Eleanor,byłateżwystarczającosprytna,bygousidlić,aletylkona

pewienczas.Codotegonieżywiławątpliwości.Prędzejczypóźniej
piękna Amanda dołączy do zapomnianych licznych podbojów
Curry’ego.

Wzięła

do

rękitelefoniprzekazałaAmandziewiadomość.

– Typowy

facet – usłyszała uwagę wypowiedzianą melodyjnym,

przyjemnymgłosem.

Oczami

wyobraźniujrzałauśmiechnapięknejtwarzymodelki.

– Byłabym zdziwiona, gdyby Curry chociaż na pięć minut

zapomniał o istnieniu koni – dodała z westchnieniem

Amanda, po

czymspytaławspółczująco:–Eleanor,jaktowytrzymujesz?

–Regularnie

cotydzieńprzechodzęciężkiezałamanienerwowe–

wyjaśniłaześmiechem.

Polubiła miedzianowłosą modelkę. Zresztą,

prawie

wszyscy lubili

background image

tężywiołowąibezpośredniąpiękność.

– Nietrudno mi w to

uwierzyć. Przekaż temu niepoprawnemu

arogantowi,żeczekam,chociażnatoniezasługuje.

– Dobrze, dokładnie powtórzę mu twoje słowa i dodam

od siebie

podobnąuwagę.–Eleanorznówsięroześmiała.

– Akurat, już to widzę – droczyła się Amanda. – Zemdlałby

zwrażenia,gdybyś

mu

siępostawiła.Niewiem,dlaczegopozwalasz

mutaksiętraktować.Toniesamowite,ileznosisz.

– Mam to w pakiecie z posadą osobistej sekretarki. Zdążyłam się

uodpornić. A poza

tym, co by powiedzieli jego ludzie, gdyby

zemdlał?

Amanda

westchnęła.

–Poddajęsię,

ale

tylkonarazie.

–Do

widzenia.

Eleanor

rozłączyłasięiprzyznaławduchu,żezCurrymniełatwo

było wytrzymać, choć czasami był niczym uosobienie męskiego
wdziękuiczaru.Zwłaszczawtedy,gdychciałjąskłonićdopracypo
godzinach.

Ledwo

Curry zdążył odjechać, żeby negocjować cenę sprzedaży

klaczy, a na podjeździe, przed frontowymi schodami, zaparkował
najnowszymodelmercedesa.WysiadłzniegoJimBlackiskierował
się do środka domu. Był o głowę niższy od Curry’ego, mocno
zbudowanyizlekkąnadwagą.Miałwyrazistątwarz,wktórejtkwiły

ładne ciemne oczy. Gdy pojawił się w drzwiach pokoju do pracy,
popatrzył z uśmiechem na Eleanor i oczy mu pojaśniały, gdy ich
spojrzeniasięspotkały.

–Możemiałabyśochotęwybraćsię

ze

mnąnakolację?–spytał.

–Zjawiłeśsięwporę–odparłaEleanor.–Taksięskłada,żeBessie

madzisiajspotkaniewkościeleijem

sama.

–JaktylkowykradnęcięCurry’emu,BessieMillsbędzienastępna

background image

na mojej liście – oświadczył z ożywieniem Jim. – Nie ma w całym

hrabstwie

lepszejkucharki.

–Curry

zawszesięgapoto,conajlepsze,przecieżtowiesz.

– Wiem, bo ty też jesteś najlepsza, Norie. Dlaczego nie chcesz

zacząćdlamniepracować?Zapłacęlepiejidamcidwadniwolnego

wtygodniu,czyliodwa

więcejniżmasztutaj.

–Niekuśmnie–odparłazuśmiechem.–

Wychodzimy

czychcesz,

żebymcicośprzyrządziła?

– Wychodzimy, kobieto! – wykrzyknął z emfazą. – Wystarczająco

ciężkopracujesz.

–Nie

ażtakciężko–zaprotestowała.

–Pójdzieszsięprzebrać?

Eleanor

rozłożyła ręce, jakby chciała zademonstrować swoją

bladożółtąprostąsukienkę.

–Anie

mogęiśćubranatakjakteraz?

–Nie,bozabieramciędoLimelightClub–wyjaśnił–ichciałbym

chociaż

raz

zobaczyćcięwystrojoną.

Eleanor

wpatrzyłasięwniegozeszczerymzdziwieniem.

–Mnie?
– Ciebie – podkreślił Jim. – Dlaczego na jedną noc nie mogłabyś

zrezygnowaćzkamuflażu?Gwarantuję,że

Curry

cięniezobaczy.

–Prosiszowiele

–powiedziałacichoEleanornapołydosiebie.–

Właściwiedlaczego?

–Czy

nie jesteśmy na tyle bliskimi przyjaciółmi, żebym nie mógł

byćodrobinęciekawy,Norie?–spytałłagodnie.

–No

– Bądź aniołem! Wyobraź sobie, że jesteś jak Mata Hari i musisz

wykraśćważnetajemnicepaństwowe.

Roześmiałasię

wbrew

sobie.

–No

możeMamtakąsuknięJeszczenigdyjejnienosiłam.

– Włóż ją, rozpuść włosy i zdejmij

te okropne okulary, których

background image

wcaleniepotrzebujesz.

Eleanor

obrzuciłaJimabacznymspojrzeniem.

–Co

tyknujesz?–spytałapodejrzliwie.

Zmieszałsię

nieznacznie,ale

dało się to zauważyć. Od początku,

odkąd go poznała, nie potrafił niczego utrzymać przed nią

wsekrecie.Zaprzyjaźnilisięistalisobiebliscy,coEleanorwysoko
ceniła.

– Jim, o co chodzi? – spytała łagodnie, wpatrując się w niego

badawczojasnozielonymioczami.

Uśmiechnąłsiękrzywo.

– Potrzebuję twojej pomocy – przyznał. – Naprawdę to nic

wielkiegoitylko

tenjedenraz–dodałszybko.

–Tystarykocurze,chceszwkimśwzbudzićzazdrość–

bez

trudu

domyśliłasięEleanor.

Poczerwieniał

jak

burak,nacozareagowaławybuchemśmiechu.

– Jim, stary przyjacielu, dla ciebie uczynię, co w mojej mocy, ale

nie spodziewaj się cudownej przemiany – powiedziała i na

odchodnymdorzuciła:–Wyjściowymateriałnatoniepozwoli.

Wcześniej kupiła

dwie

eleganckie suknie i próbowała robić

makijaż,aledzisiejszegowieczoruporazpierwszywżyciumiałasię
zrozmysłempostaraćwyglądaćatrakcyjnie.Tobyłocoścałkowicie
nowego i poczuła się niepewnie, a w dodatku ogarnęło ją

nieprzyjemneprzeczucie,żetegowieczorujejżycienieodwracalnie
się zmieni. Naszedł ją lęk, ale stłumiła go, bo Jim nie zwykł
odmawiać jej pomocy i była mu winna przysługę. Był równie
zamożnyiwpływowyjakCurry,alebezporównaniaprzystępniejszy.

Zaczęławyjmować

szpilki

zwłosów.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Eleanor

wyjęła z szafy długą białą suknię, której do tej pory ani

razuniemiałanasobie,iusiadłaprzedlustrem.

Z mieszaniną ciekawości i zdumienia popatrzyła na swoją nie do

końca znajomą twarz – długie falujące włosy opadały na ramiona,
nieosłonięte okularami oczy wydawały się większe i bardziej

zielone.Lekkimimuśnięciaminałożyłaoszczędniecieńnapowieki,
usta pociągnęła szminką i natychmiast poczuła się winna,

przypomniawszy sobie, jak matka nieustannie ją napominała, aby
nie malowała się i pozostała naturalna, w żaden

sposób nie

podkreślającswoichatutów.

Wstałaiwłożyłasuknię.Miękkiipołyskującymateriałopływałjej

smukłą figurę i kusząco uwydatniał krągłości. Dekolt w szpic był
dość głęboki, a ramiona całkowicie odsłonięte. Elegancką kreację
dopełniały białe sandałki na wysokich obcasach, ozdobione
paseczkamizesztrasów.

Z lustra patrzyła na nią roztaczająca zmysłowy czar kobieta

o ciemnych włosach, zielonych oczach i gładkiej skórze w kolorze
jasnegomiodu,ładniekontrastującejzbieląsukni.Czytonaprawdę
ja?–zadałasobiewduchupytanie,zdumionawłasnąmetamorfozą.

W obawie, że stchórzy lub się rozmyśli, chwyciła koronkowy szal
oraz wieczorową torebkę z zapięciem ozdobionym sztucznymi
perełkamiizeszła

na

dół.

Na

odgłos kroków Jim, stojący u podnóża schodów, spojrzał

w górę i zamarł na widok Eleanor. Miał przy tym taką minę, jakby

wcześniejwogóleniemiałdoczynieniazkobietą.

– No, no – odezwał się po dłuższej chwili milczenia – do tej

poryniewidziałemniczego,coprzebiłobyefekttejtransformacji.–

Pokręciłgłową,niemogącwyjśćzezdumienia.–Norie,zawszetak

background image

wyglądałaś i tylko się kamuflowałaś czy trzymasz w pokoju

czarodziejskąróżdżkę?

– Różdżka należy do mojej matki chrzestnej, dobrej wróżki –

odparłaEleanorkonspiracyjnymszeptem.–Niemówotym

nikomu.

– Istny Kopciuszek z ciebie – powiedział ze śmiechem Jim. –

Chodź,

cudowna

istoto,

wskakuj

do

mojego

powozu

zmechanicznymikońmi,azawiozęcię

na

bal.

Luksusowym

błękitnymkabrioletemzajechalipodLimelightClub,

jedną z najlepszych miejscowych restauracji. Jim przekazał wóz
chłopcu parkingowemu, po czym weszli do środka. Szef sali

zaprowadził

ich

do

wydzielonego

boksu,

udekorowanego

doniczkowymi kwiatami. Zajęli wskazane miejsca, a Jim po raz

kolejny obrzucił Eleanor spojrzeniem pełnym podziwu i zarazem
niedowierzania.

– Wiedziałem, że jesteś ładna – powiedział ze zwykłą sobie

bezpośredniością–aleniemiałempojęcia,żemogłabyśzostaćMiss
Świata. Kopciuszku, gdzie twoje łachmany i usmolona

popiołem

buzia?

– Nie chciałam zwracać na siebie uwagi innych, przeciwnie,

wolałam wtopić się w tło, bo tak zostałam wychowana – wyznała
Eleanor. – Moja matka była niezwykle religijna. Próżność uważała
zajedenznajwiększychgrzechówiwpoiła

we

mnieprzekonanie,że

nienależypodkreślaćwłasnegowyglądu.

–Czy

krępujecięto,żejesteśpiękna?

–Przecieżniejestem–Urwałaispłonęłarumieńcem.

– Jestem ogromnie zadowolony, że wpadłem na pomysł

poproszenia cię o pomoc – oznajmił Jim, wodząc wzrokiem po

twarzy i odkrytych

ramionach Eleanor, wciąż zdumiony jej

metamorfozą.

– Kogo

zamierzamy urabiać? – spytała, gdy oddalił się kelner,

któryprzyniósłimkarty.

background image

– Ją – odparł

Jim, nieznacznym

skinieniem głowy wskazując na

kobietę, która właśnie weszła do restauracji, trzymając pod rękę

znaczniestarszegomężczyznę.

Starając się zrobić

to

jak najdyskretniej, Eleanor odwróciła się

lekko na skórzanej ławie i zerknęła na uroczą młodą blondynkę

o świetnej figurze, delikatną i świeżą jak dopiero zaczynający
rozkwitaćpąkróży.

–Kim

onajest?–spytała,ściszającgłos.

– Córką właściciela tej restauracji; ojciec właśnie ją prowadzi. –

Jim wbił wzrok w menu i dodał: – Chyba mnie zauważyła.

Spostrzegłem, że zostałaś obrzucona zazdrosnym spojrzeniem, ale
terazniepatrzwich

stronę.

– Wreszcie pojęłam, po co mnie tu przyprowadziłeś. Ona ma mi

wywiercićwzrokiemdziuręwplecach.

– Coś w tym sensie – potwierdził Jim. – Norie, jesteś niezawodną

przyjaciółką. Mam nadzieję, że w przyszłości zdołam ci się
odwzajemnić równie ważną przysługą, która pomoże ci uporać się
zjakimśproblemem.

– Dziękuję

ci

za gotowość, ale na razie nie ma takiej potrzeby.

PrzyjemniegraćrolęKupidyna.Wciążrzucazabójczespojrzenia?

–OwszemAniech

to!–Jimznieruchomiał.

–Co

sięstało?

–Zasłońsięmenu.Szybko!–zażądałgorączkowo.

–Dlaczego

?

–CurryiAmanda

właśnieweszlidośrodka.

Eleanor

pomyślała, że gdyby była w stanie tego dokonać,

wniknęłaby w skórzane obicie ławy. Po chwili zastanowienia

zreflektowała się, że przecież nie musi się ukrywać ani nie ma się
czego obawiać. Pochyliła jednak głowę i uniosła menu, zakrywając

nimtwarz.

– Cześć,

Jim

– usłyszała nad sobą niski głos Curry’ego. – Dawno

background image

cięniewidziałem.

– Trudno zastać cię w domu. Ilekroć

wpadam

na ranczo,

dowiadujęsię,żeciebieniema–odparłJim.–Czasemudajemisię
zobaczyćNorie.

– Norie – powtórzył z ironią Curry – ale wymyśliłeś. Wygląda jak

Eleanorizdrobnienia

doniejniepasują.

–Przecież

sam

zwracaszsiędoniejperKwiatuszku–przypomniał

muJim.

– Tylko wtedy, gdy jestem w dobrym humorze lub chcę od niej

czegoś ekstra – padła wypowiedziana nieprzyjemnym tonem

odpowiedź.–Eleanorjestdoskonałąsekretarką,alepatrzećniema
na co. Od czasu do czasu biorę ją pod włos. Nic mnie to nie

kosztuje,apomagautrzymaćjejwydajnośćnawysokimpoziomie–
dodałzcynicznym

uśmieszkiemCurry.

–Jakmożesztakoniejmówić–upomniałagołagodnieAmanda.–

Pomijającwszystkoinne,pracujeztobą

trzy

lata.

Słuchająca

tych

wypowiedziEleanorpodziękowałajejwduchu.

– I będzie

ze

mną do końca świata – oświadczył nonszalancko

Curry. – Dokąd miałaby pójść? Żaden mężczyzna nie zainteresuje
się nią na tyle, aby zaproponować małżeństwo, to pewne jak dwa
razy dwa jest cztery. Poza tym dobrze jej płacę. Czego więcej jej
potrzeba?

–Pracy

dlakogośprzyjemniejszegoniżty–oznajmiłJim.

Eleanor,nawet

niepatrzącnaniego,wiedziała,żezmrużyłoczyze

złości.

–Odczasugdyjązatrudniłeś,niemiałaurlopuaniniewzięładni

wolnych–ciągnąłzwyrzutemJim.–Czyprzynajmniejzdajeszsobie

z tego sprawę? Ustępuje ci na każdym kroku i niemal bije ci
pokłony. Któregoś dnia zabraknie jej przy tobie i nie

będziesz miał

kimpomiatać.Cowtedyzrobisz?

– Wciąż próbujesz mi ją wykraść, Black? – W głosie Curry’ego

background image

zabrzmiała

gniewna

nuta.

– Wszelkimi możliwymi sposobami – potwierdził Jim. – Być może

praca u mnie

nie dostarczy Norie tylu emocji, ale za to będzie

traktowanaprzyzwoicie,nacotysięnigdyniezdobyłeś.

Na

chwilęzapanowałoniezręcznemilczenie.PrzerwałjeCurry.

–Amożechciałbyśsię

ze

mnązmierzyć?

–Kiedy

tylkosobieżyczysz–zapewniłgozdecydowanieJim.

– Panowie, to nie czas ani miejsce – upomniała ich Amanda. –

Spróbujmycieszyćsięwizytąwdobrej

restauracji,dobrze?

Eleanor

wyczuła, że napięcie słabnie, ale jej palce, trzymające

menu,wciążdrżały.

– Puśćmy to w niepamięć – zaproponował szorstko Curry

i dorzucił: – Black, ostrzegam cię, trzymaj się z daleka

od mojego

rancza.

– Z przyjemnością – odparł Jim. –

Curry, ja

też cię ostrzegam.

Patrzwyżejswojegonosa,inaczejzginieszmarnie.

Zaczekał, aż

Amanda

i Curry odejdą na odpowiednią odległość,

zanim delikatnie opuścił menu, które służyło Eleanor za tarczę.

Twarz mu się ściągnęła, gdy zobaczył jej jasnozielone oczy pełne
łez.

–Do

diabła!–powiedział.–Chodźmystąd.Straciłemapetyt.

Skinęła w milczeniu głową, zarzuciła szal na ramiona i wstała

z ławy. Idąc z Jimem do wyjścia, miała poczucie, że jest
obserwowana. Gdy znaleźli się na zewnątrz, zaintrygowana,
dyskretnie zerknęła przez szybę i przekonała się, że to Curry
odprowadzał ją wzrokiem. Szybko odwróciła głowę i poszła za
Jimemnarestauracyjnyparking.

– Co

za cholerny, arogancki drań! – rzucił Jim, nawiązując do

bezceremonialnejwypowiedziCurry’egonatematEleanor.

Zatrzymał samochód

przed

frontowymi schodami rozległego

background image

domu, znajdującego się na ranczu Mathersona. Wcześniej, po

opuszczeniu Limelight Club, pojechali do mniej znanej restauracji,

gdziezjedlismacznąkolację.

–Nienakręcajsiętak–przestrzegłagoEleanor,silącsięnalekki

ton.–Wgruncie

rzeczyCurryniejesttegowart.

– Czy w zaistniałej sytuacji zgodzisz się podjąć pracę u mnie?

spytałjużspokojnieJim.

Skinęłagłową.

– Daj

mi dzień lub dwa. Potrzebuję trochę czasu, zanim wręczę

Curry’emudwutygodniowewypowiedzenie.

– Dobrze, Norie. Przykro mi, że musiałaś wysłuchać tych bzdur –

powiedział łagodnie Jim, odsuwając zabłąkany kosmyk z jej

policzka.

–Ajanieżałuję.Szkodajedynie,żeprzeztrzylataniezdawałam

sobie sprawy – Urwała i po

dłuższej chwili dodała: – Dobranoc,

Jim.

–Dobranoc,Kopciuszku.Mam

nadzieję,żemimowszystkobalnie

byłcałkowicienieudany.

Eleanor

pocałowałagowpoliczek.

– Przystojny

książę na pewno mnie nie zawiódł – zażartowała. –

Mam nadzieję, że upatrzona przez ciebie młoda dama została na
tylezaalarmowana,żewkrótcezatelefonuje,abycisięoświadczyć.

–Mógłbym

na

toprzystać.Dobranoc,mojapiękna.

Eleanor

wysiadła z samochodu i patrzyła, jak znikają tylne

światła,poczymciężkowzdychając,odwróciłasię,weszładodomu
iodrazuskierowałasiędoswojegopokoju.Dopierotutajprzestała
trzymać nerwy na wodzy. Miała pełną świadomość, jak bardzo

zabolały ją słowa Curry’ego i jak silnie się do niego rozczarowała.
Oto hołubione w cichości ducha marzenia zostały całkowicie

zniszczone,anieśmiałenadziejeostateczniepogrzebane.

Płakała,dopóki

nie

zasnęła.

background image

Rano

zeszła na dół na śniadanie, uzbrojona w codzienny

rynsztunek: duże okulary, kok na czubku głowy i zwyczajną

sukienkę.JużodproguBessiepoinformowałają,żeCurrywbiegu
zjadł grzankę i wypił kawę, po czym wyszedł na zewnątrz

i niecierpliwie wyglądał Smitha, który miał przyprowadzić nową

klacz.

Obfity

biust gospodyni uniósł się wraz z westchnieniem, gdy

usiadłaprzystoleobokEleanor.Upiłałykkawyidodała:

– Wrócił późno, około czwartej nad ranem. Słyszałam, bo się

przebudziłamizerknęłamnazegarek.Założęsię,żeznowubyłztą

rudą.

–Przypuszczam,żezAmandą–domyśliłasięEleanor.

– Ta młoda kobieta zupełnie nie nadaje się do życia na wsi

i prawdopodobnie nie będzie chciała tu zamieszkać. – Ponownie
wzdychając,Bessieobjęłazaczerwienionymidłońmikubekzkawą.
–Jeślisięzniąożeni,tobędzieżałował.Podejrzewam,żeniebędzie
spieszyła się z urodzeniem

dziecka, bo za bardzo jest dumna ze

swojejfigury.

–Musiszprzyznać,żeznich

wszystkichjestnajbardziejurodziwa.

Eleanor

z trudem zdobyła się na tę uwagę. Zdecydowanie

wolałaby,żebyBessiezmieniłatemat.

–To

znowunietakwiele.

–Kocha

go.

–Akurat!–prychnęła

pogardliwie

Bessie.–Kochajegopieniądze,

ot co. Curry’emu może podoba się to, co ona robi w – Urwała,
zmieszana.

–Włóżku?–dokończyła

za

niąEleanor.

Bessie

wzruszyłapulchnymiramionamiioznajmiła:

–To

niemojasprawa.

–Ani

moja–powiedziałaEleanor.

Przeszła

do

pokoju, w którym pracowała, i zasiadła za biurkiem.

background image

Przeglądała korespondencję, wyławiając tę wymagającą pilnej

odpowiedzi,gdypojawiłsięCurry.

–Dzieńdobry,Kwiatuszku–powitałjązożywieniem.
Stwierdziła, że

prezentuje

się wręcz młodzieńczo. Od dawna nie

wyglądał tak dobrze. Nie potrafiła się tym cieszyć, wciąż mając

w uszach wczorajsze lekceważące czy wręcz pogardliwe słowa na
swójtemat.Curryzraniłjądożywegoiterazunikałajegowzroku.
Zamierzała powiadomić go o rezygnacji z pracy, ale nie wiedziała,

jakmutoprzekazać.

–Dzień

dobry

–rzuciłanonszalancko,żebydodaćsobieodwagi.

– Coś

nie

tak, Eleanor? – spytał Curry, przyglądając się jej

uważnie.

Rzadko

zwracał się do niej po imieniu. Zwykle wprawiało ją to

w drżenie, ale tym razem zesztywniała i umocniła się w swojej
decyzji.

–Jachciałamprosić–zaczęłazdenerwowana.

– Chcę cię o czymś powiadomić – nie pozwolił jej dokończyć,

nawetnaniąniepatrząc.Wziąłdorękileżącynabiurkudokument

iprzebiegłgooczami.–Równiedobrynatomomentjakkażdyinny
– dodał. – Zaproponowałem Amandzie małżeństwo, a ona

przyjęła

mojeoświadczyny.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Okrutne oceniające ją słowa, które wczorajszego wieczoru padły

zustCurry’ego,byłyniczymwporównaniuztym,coprzedchwilą

Eleanor usłyszała. Ostry, przenikliwy ból przeniknął ją do głębi,
poczuła, że uchodzą z niej radość życia i zdolność obdarzania
miłością.Stałasiępustawśrodku,nawpółmartwa.Zdawałasobie

sprawęztego,żegwałtowniezbladła.Miałanadzieję,żewpatrzony
w dokument Curry nie zauważył, jak zareagowała na rzuconą

mimochodem, a przecież ważną wiadomość o istotnej zmianie
wjegożyciuosobistym.

– Nie słyszałaś, co przed chwilą powiedziałem? – spytał sucho,

przenoszącspojrzenienaEleanor.–Żenięsię.

Uniosłabrwi,krzywiącsięlekko.
–Oczywiście,żesłyszałam–odparłazezniecierpliwieniem.–Daj

mi trochę czasu. Próbuję ułożyć sobie w głowie zgrabne wyrazy
współczuciadlaAmandy–dodałazironią.

W

odpowiedzi

Curry

uśmiechnął

się

z

roztargnieniem.

Najwyraźniejcośniedawałomuspokoju.

–Niezamierzaszodejść?–zapytał,świdrującwzrokiemEleanor.
Nerwowooblizaławargiiopuściławzroknaklawiaturę.

– Ja zastanawiałam się, jak cię o tym powiadomić ale

dostałaminnąofertępracy–odparłazwahaniem.

– Otrzymywałaś propozycje, odkiedy cię zatrudniłem – zauważył

szorstko. – Chcieli cię przejąć Batsen, Boster, a nawet Jim Black.
Tym razem który z nich? Black? – spytał tonem niewróżącym

niczegodobrego.

– Tak. – Podniosła wzrok i napotkała gniewne spojrzenie

pociemniałych oczu Curry’ego. – Proszę cię, zgódź się – dodała. –

Pracuję tu już trzy lata. Nie możesz oczekiwać, że zostanę na

background image

zawsze.Światjestduży,ajapoznałamtylkodomrodziców,apotem
twój. Nie decydowałam o sobie, nie cieszyłam się nawet ułamkiem

wolności,któradlaludzijestczymśoczywistymiktórąuważająza
swoje niezbywalne prawo. Chcę mieć możliwość samodzielnego

podejmowania decyzji, kierowania swoim życiem, a pracując

uciebie,niedostanętakiejszansy.

Curry zmrużył oczy i zacisnął usta, co, jak Eleanor wiedziała

zdoświadczenia,oznaczało,żejestwwojowniczymnastrojuiłatwo

nieustąpi.Wstałazzabiurka,żebyłatwiejbyłojejstawićmuczoło.

– Nie masz takiej szansy?! – powtórzył ze złością. – Przecież nikt

tu ci tego nie broni! – dorzucił podniesionym głosem, po czym
dodał, zmieniając ton: – O co chodzi, kotku? Płacę ci za mało?

Uważasz,żezasługujesznawięcej?

Nie krępując się, z wolna obrzucił taksującym wzrokiem Eleanor,

ubranąjakzwyklewprostąsukienkę,skrywającąjejfigurę.

– Żaden facet nie dałby za ciebie nawet pięciu groszy, ty

nieopierzony kurczaku – ciągnął. – Co spodziewasz się znaleźć
wszerokimświecie?Mężczyznęnatyleślepego,żebycięzechciał,

naiwnacnotko?

Sądziła, że poza mimowolnie wysłuchaną pogardliwą oceną

i wiadomością o ślubie nic więcej nie zdoła jej boleśnie dotknąć.
A jednak te ostatnie słowa, wypowiedziane z rozmysłem przez

wściekłegoCurry’ego,żeonaśmiezrezygnowaćzposady,przelały
czarę goryczy. Poczuła się tak, jakby wbił jej nóż w ranę i nim
obracał,umyślnieprzysparzającbólu.Niezdołałapowstrzymaćłez.
Napłynęłyjejdooczuizawisłynarzęsach.

Odwróciła się, żeby Curry ich nie zauważył, i bez słowa, nie

oglądającsięnaniego,ruszyładodrzwi.

– Dokąd się wybierasz, ty niezgrabny krabie?!- zawołał. – Chcesz

zagrzebaćsięwpiasku?

Otworzyładrzwiiwyszładoholu,nieświadomaobecnościBessie,

background image

która stała jak ogłuszona. Wcześniej, przez minione trzy lata,

gospodyni nie była świadkiem sprzeczki pomiędzy Mathersonem

aEleanor,oawanturzeniewspominając.

– Co z rezerwacją do Miami, panno Perrie? – spytał

nieprzyjemnym,szorstkimgłosemCurry.

SkierowałjedoEleanor,stającwprogupokoju.
Zdłoniąnaporęczyschodów,gotowauciecnagóręischronićsię

w swoim pokoju, Eleanor jednak się odwróciła. Łzy ciekły jej po

policzkach,szczupłeciałodrżałozgniewuiupokorzenia.

–Niechpansamzajmiesięzasmarkanymirezerwacjami!–rzuciła

ze

złością.

Natychmiast

wręczę

panu

wymówienie

z dwutygodniowym terminem wypowiedzenia! – podkreśliła i nie

zważając na autentycznie zszokowanego Curry’ego, wbiegła po
schodachnapiętro.

Resztę dnia spędziła w swoim pokoju, siedząc na krześle

naprzeciwkookna.Patrzyłanatańczącenapadokuappaloosy,aza
nimiczarnemedaloweangusy,pasącesięnazielonych,ciągnących
sięażpohoryzontłąkach,alemyślałaotym,cojąspotkało.

Wciąż była wściekła i naszła ją ochota, żeby zejść na dół i rzucić

czymś ciężkim w tego aroganta. Trzy lata znosiła jego wybuchy
i wysłuchiwała wygłaszane przez niego tyrady. Chroniła go przed
ludźmi, z którymi nie chciał się spotkać. Rezerwowała bilety

i miejsca w restauracjach, posyłała kwiaty, bileciki i prezenty jego
kobietom.

Prowadziła

biuro,

kontrolowała

korespondencję

i pilnowała terminów. A do tego nierzadko wstawała z ciepłego
łóżka o drugiej w nocy, bo akurat przypomniał mu się jakiś byk,
którego chciał kupić. To wszystko robiła solidnie i odpowiedzialnie

przeztrzylata,aonwpięćminutzmusiłjądotego,byusunęłasię
zjegożycia.

Nagleprzyszłojejdogłowy,żebyćmożezrobiłtocelowo.Nieraz

i nie dwa przekonała się, że miał niesamowitą zdolność czytania

background image

w jej myślach. A może zauważył, co ona czuje, i postanowił jej

ułatwić odejście? Cóż, niewykluczone, a w każdym razie łatwiej

znieść takie postawienie sprawy niż świadomość, że dla Curry’ego
znaczyła tak mało, a właściwie nic, skoro nie krępował się mówić

oniejlekceważącoipogardliwie.

„Naiwnacnotka.Krab.Pięciugroszyniewarta.Nieznajdziefaceta

ślepegonatyle,żebysięniązainteresował”.

Wcześniej nigdy tak się do niej nie zwracał ani jej nie obrażał.

Pieklił się, ciskał gromy, łatwo tracił cierpliwość, utyskiwał, że za
wolno pisze, gdy chodząc po pokoju, dyktował listy i pisma. Nie

czynił jednak osobistych uwag, nie robił przytyków, nie wyśmiewał
się z niej ani jej nie ranił. Od początku był nastawiony do niej

przyjaźnie, był nie tylko wymagającym szefem, ale i swoistym
opiekunem. Ostatnio to się zmieniło, a dzisiaj ujawnił, co sądzi
oniejjakokobiecie.

Walcząc ze łzami, sięgnęła po telefon i wybrała numer Jima. Gdy

odebrał,mimowoliszlochwyrwałjejsięzgardła.

–Jim?–spytałaochryple.

–Norie,toty?–upewniłsięzniedowierzaniem.
W tym momencie uprzytomniła sobie, że on nie widział jej

płaczącej. Co więcej, prawie nikt nie był świadkiem, jak płakała.
Dołożyłastarań,abykontrolowaćgłos.

–Tak,toja.WłaśniepotworniepotworniestarłamsięzCurrym.

Czy mógłbyś Nie powinnam cię o to prosić po tym, co on
powiedziałwczorajwieczorem,ale

–Dajmipięćminut–przerwałjejrzeczowymtonemJim.–Niech

spróbujemniewyrzucićzeswojegodomu,jeśligotobawi.

Połączenie zostało przerwane. Eleanor, wciąż z oczami pełnymi

łez, usiadła przy toaletce, żeby doprowadzić się do porządku. Na

widok swojego odbicia w lustrze ogarnęła ją złość. Wciąż ta sama

sowia twarz, włosy ciasno skręcone na czubku głowy w babciny

background image

kok, blada, pozbawiona życia cera. Nagle zapragnęła stać się inną

istotą,

tą,

którą

była

wczorajszego

wieczoru.

Elegancką,

rozsiewającą urok kobietą, do której mężczyźni się uśmiechali.
Wcześniej nie zaznała męskiej adoracji. Nie mogła więc wiedzieć,

jak to miło stać się obiektem zainteresowania, odbierać oznaki

aprobaty i zachwytu. Przekonała się o tym zaledwie wczoraj, a już
jej tego brakowało. Starając się nie myśleć o przestrogach matki,
zabrałasiędodzieła.

Wyjęła szpilki ujarzmiające długie włosy i opadły na ramiona.

Zaczęła energicznie je szczotkować, aż zaczęły lśnić i ułożyły się

w naturalne miękkie fale. Zdjęła okulary o dużych i czarnych
oprawkach i odłożyła je na bok. Wreszcie zatuszowała ślady łez

i nałożyła na twarz lekki makijaż, taki sam jak przed wczorajszym
spotkaniemzJimem.

Podeszła

do

szafy

i

zaczęła

przeglądać

jej

zawartość

w poszukiwaniu czegoś o bardziej swobodnym charakterze.
Znalazła zieloną wzorzystą spódnicę i pasującą do niej zieloną
bluzkę, podkreślającą kolor jej oczu. Przebrała się, a na nogi

włożyła białe sandałki i opuściła pokój, aby zejść na parter, gdzie
zamierzałapoczekaćnaJima.

Pokonując stopnie schodów, niespokojnie zastanawiała się, jak

powinna zareagować, gdyby Curry Nie zdążyła rozważyć tej

kwestii do końca, bo spostrzegła, że otworzyły się drzwi
prowadzące do gabinetu i Curry Matherson wkroczył do holu.
Stawiał wielkie kroki, kierując się ku schodom. Miał przy tym
zdecydowany, zacięty wyraz twarzy jak człowiek, który zamierza
załatwićcośpilnegolubważnego.

Eleanorzatrzymałasię,sparaliżowanaobawąprzednieuniknioną

konfrontacją. Tymczasem Curry podniósł wzrok, a kiedy ją

zauważył, znieruchomiał, przybierając wyraz twarzy, jakiego nigdy

dotąduniegoniewidziała.Byłwręczwstrząśnięty.

background image

Oto miał przed sobą smukłą młodą kobietę o delikatnie

zaokrąglonych kształtach, których nie skrywała bezkształtna

sukienka, o ciemnych włosach, spływających falami na ramiona,
jasnozielonych oczach, szeroko otwartych najprawdopodobniej

zprzestrachu.TakiejEleanornieznał.

– Mój Boże – wyszeptał tak cicho, że ledwie dotarło to do jej

uszu.

W trakcie minionych trzech lat nie widziała Curry’ego w takim

stanie. Zastanowiło ją to, a nawet lekko zaniepokoiło. Już chciała
wyciągnąćdoniegorękę,alewjejgłowierozbrzmiałytewszystkie

obraźliweuwagi,któreodniegousłyszała.

– Jim po mnie przyjedzie – oznajmiła sztywno. – Później nadrobię

zaległościwpracy–dodałatytułemusprawiedliwienia.–Teraznie
mogę przebywać w tym domu, muszę się znaleźć z dala,
gdziekolwiek, byle nie tutaj. – Poczuła łzy pod powiekami
iprzygryzławargę,żebysięnierozpłakać.

–Eleanor–zacząłzwahaniemCurry,obejmującjąspojrzeniem

lśniących srebrzyście oczu – tak naprawdę nie myślałem tego, co

powiedziałem–wyjawiłponuro,jakbyztrudemprzyszłomusiędo
tego przyznać, a ona wiedziała, że tak rzeczywiście było. – Nie
zamierzałem nigdy nie zamierzałem Mogłabyś zejść do mnie?
Usiądźmyiporozmawiajmy.

Przełknęłaztrudem,jakbymiałotojejpomóczdusićurazę.
– Nie bardzo jest o czym rozmawiać – odparła głosem

nabrzmiałymemocjami.–Wszystkozostałopowiedziane.

– Wczoraj wieczorem towarzyszyłaś Blackowi w Limelight Club,

tak?–spytałCurry,patrzącuważnienaEleanor.–Wydawałomisię,

że jest coś znajomego w tych sztywno wyprostowanych drobnych
barkach, ale nie zdołałem skojarzyć. Czemu miał służyć kamuflaż,

który stosowałaś przez te wszystkie lata? Co chciałaś osiągnąć,

Kwiatuszku?

background image

Zesztywniała na dźwięk przydomku używanego przez Curry’ego,

ponieważ doskonale pamiętała, jak wyjaśniał Jimowi, dlaczego ją

taknazywa.

– Co chciałby pan usłyszeć, Matherson? – odparła pytaniem,

przechodzącnaoficjalnyton.–Amożetylkopróbujepanutrzymać

mojąwydajnośćnawysokimpoziomie?–dodałazgoryczą.

WoczachCurry’egopojawiłsiębłyskzrozumienia.
–Słyszałaśztegokażdegównianesłowo,tak?–zapytałzponurą

miną.

–Jakpanraczyłsięwyrazić„każdegównianesłowo”!–rzuciłaze

złością.–ProszęprzekazaćMandy,żewpełnidoceniamto,żesięza
mnąujęła.Moimzdaniem,pannaniąniezasługuje.

– Rzeczywiście nie – zgodził się Curry, co było do niego zupełnie

niepodobne.

Najwyraźniej wciąż nie otrząsnął się z szoku, pomyślała Eleanor,

boprzypatrywałsięjej,jakbyjąwidziałporazpierwszy.–Nadalnie
wyjaśniłaś, czemu miał służyć kamuflaż, stosowany przez ciebie
przezminionetrzylata.

– Wiesz, jaka była moja matka i co mi wbiła do głowy – odrzekła

z lekkim żalem, porzucając oficjalny ton. – Nie muszę chyba
przypominać, co sądziła o malujących się i eksponujących ciało
kobietach. Wczorajszy wieczór był wyjątkowy. Jim poprosił mnie

oto,boZgodziłamsięzrobićtodlaniego,ponieważ

–Nieważne–przerwałjejCurry.–Mogęsiędomyślić.Todlatego

chceszdlaniegopracować.Naszamaładziewczynkazadurzyłasię
– dodał potępiającym tonem, jakby stało się coś wysoce
niewłaściwego. – Jest stary – dodał. – Równie dobrze mógłby być

twoimojcem!

–AtyojcemAmandy!–odwzajemniłasięzgniewem.

–Jestjednakróżnica

– Oczywiście, że jest. W pełni się tym zgadzam. – Spojrzała na

background image

niegozpogardą.–NiesypiamzJimem.

–Tymałazdziro!

Eleanor uniosła rękę i zdążyła się zamachnąć, ale Curry

błyskawicznie chwycił i ścisnął jej nadgarstek, zanim wymierzyła

policzek.

– Nigdy więcej nie waż się tak mnie nazwać! – wycedziła ze

złowieszczą furią. Złość rozjarzyła jasnozielone oczy tak, że lśniły
niczym kolumbijskie szmaragdy. – Może i zasługuję na inne

obraźliwe słowa, ale na to na pewno nie. A w ogóle, zachowaj te
ohydneuwagidlasiebie!

Srebrzyste oczy Curry’ego rozbłysły intensywnie, ale po chwili

lekkosięuśmiechnął,rozbrojonywidokiemsmukłegodziewczęcego

ciała,napiętegoigotowegodoataku.

– Ty mała kocico – rzucił jej w twarz. – Naprawdę myślisz, że

dałabyśradęzemnąwalczyć?

– Ja wcale się ciebie nie boję – oznajmiła Eleanor. – Nie

zastraszyszmnie–dodałazudawanąbrawurą.

Curryutkwiłspojrzeniepociemniałychoczuwjejustach.

– Ależ tak, boisz się. Od pierwszego dnia, kiedy się tu zjawiłaś,

czułaśwobecmnierespekt,aleilęk.Itosięniezmieniło.

– Słowami na pewno mnie nie zastraszysz – zdobyła się na

stanowczyton.

– Zgoda, nie zlękniesz się tego, co powiem, jak również moich

wybuchów złości – przyznał. – Jednak – w jego głosie pojawiła się
niska, niemal pieszczotliwa nuta – przeraża cię moja fizyczność.
Myślisz,żeniezauważyłem,jakdrżysz,Eleanor?

Zdała sobie sprawę z tego, że istotnie tak się rzeczy mają

i policzki zabarwił jej rumieniec. Z okrzykiem spróbowała wyrwać
rękę. Curry pozwolił jej na to i stał z miną zdobywcy, hipnotyzując

jąwładczymwzrokiem.

Eleanor nie miała się dowiedzieć, jak to mogło się zakończyć, bo

background image

ich uwagę przykuł odgłos podjeżdżającego pod dom samochodu.

Wyminęła Curry’ego i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia, czując

naplecachjegooddech.WyszłanazewnątrziwtymmomencieJim
wysiadłzmercedesaispojrzałzezłościąnaCurry’ego,któryzdążył

dogonićEleanoristanąłwjejpobliżu.

–ZabieramNorienacałydzień–oświadczyłstanowczoJim.–Jeśli

maszcośprzeciwkotemu,tochętniesiędowiem.

– Zapowiedziałem ci wczoraj, że nie chcę cię widzieć na mojej

farmie!–przypomniałgroźnieCurry.

– Wobec tego od dzisiaj będę przysyłał po Eleanor któregoś

z moich ludzi. Dopóki w okresie wypowiedzenia będzie tutaj
pracować, będę się z nią widywał każdego dnia, jeśli zajdzie taka

potrzeba–oznajmiłJim.

– Rzeczywiście przysyłaj któregoś ze swoich ludzi, bo inaczej

zastrzelę cię, jak tylko przejedziesz przez bramę – rzucił
zwściekłościąCurry.

Eleanor spojrzała na niego ze zdumieniem, ledwie wierząc

własnym

uszom.

Wcześniej

ani

razu

nie

widziała

go

wyprowadzonegozrównowagidotegostopnia,byrzucałgroźby.

–Ocochodzi?–spytałostroJim.–Czyżbyśbyłzazdrosny?
Na widok wściekłości malującej się na twarzy Curry’ego

przestraszonaEleanorpodbiegładosamochodu,wsiadładośrodka

izatrzasnęładrzwi.WzrokiembłagałaJima,żebydałspokój,zanim
dojdzie do gwałtowniejszych zdarzeń. Nie poznawała Curry’ego,
obawiałasię,żewtymnastrojujestnieprzewidywalny.

– Jim, proszę cię, jedźmy natychmiast – poprosiła Blacka, gdy

otworzyłdrzwiczkiodstronykierowcy.

Poganiała go w duchu, bo niedorzecznie wolno usadawiał się

w fotelu. Gdy odjeżdżali, nie odważyła się spojrzeć na Curry’ego.

Odetchnęłazulgądopierowpołowiedługiegopodjazdu.

–Wcześniejniewidziałamgowtakimstanie–powiedziała.–Nie

background image

zniosłabymtegoaniminutydłużej.Comusięstało?

–Zregułystawiałnaswoim–stwierdziłJim–atymrazemmusię

nie udało. Nie pozwól mu wywierać presji, Norie. Jest podstępny,
możnasięponimwszystkiegospodziewać.

–Currynie

– Jest niebezpieczny – kontynuował Jim. – Nie sądzę, żeby

kiedykolwiek cię dotknął, ale oboje wiemy, jak działały na ciebie
jegowybuchyzłości.Nieprzejmujsię,aleuważaj.Niekuślosu.

Eleanor nie była pewna, czy podziela jego obawy, ale skinęła

głowąnazgodę.Czułasięzbytzmęczona,żebyoponować.

–Norie,cooncipowiedział?–spytałłagodnieJim,zerkająckątem

okanaEleanor.

Poprawiła się niespokojnie na siedzeniu i odwróciła głowę do

okna.

–Zbytwielejakdlamnieiwolałabymotymnierozmawiać.
– Oczywiście, kochanie – zgodził się natychmiast. – Jeśli wolisz

tamniewracać

– Rzeczywiście nie chcę, ale dałam słowo. – Westchnęła ciężko. –

Niemogęgocofnąć,niezależnieodtego,jakbardzobymsobietego
życzyła.Toniewmoimstylu.

– Uparta jak, nie przymierzając, teksański muł. – Jim zaśmiał się

niewesoło.–Twardazciebiesztuka,co?

Przynajmniej na zewnątrz tak to wygląda, pomyślała smętnie.

Mimotodzielniesięuśmiechnęłaikuswemuzadowoleniu,ujrzała,
żerozjaśniasiępochmurnatwarzJima.

Pojechalinakrótkąprzejażdżkę,abypopatrzećnapolauprawne–

Jim bardzo to lubił, a Eleanor nie miała nic przeciwko jeździe
dużym samochodem o dobrych resorach, chroniących pasażerów

przed skutkami nierówności wiejskiej drogi. Dobrze się czuła,
patrząc na zielone pola młodej bawełny i orzeszków ziemnych,

background image

rozmieszczone na płaskiej równinie, ciągnącej się kilometrami aż

po horyzont. Pokochała ten region, jego przyrodę, wsie, miasta

iciekawedzieje.Zrosłasięztąfascynującąkrainą.

Zapadał zmierzch, gdy Jim zawiózł ją w końcu na swoje ranczo,

zwane Rolling B, i zaprowadził do rozległego parterowego domu

o drewnianej konstrukcji. W kuchni, przy stole, zastali bliskich
Jima: trzynastoletniego syna Jeffa oraz siostrę Maude, która
prowadziła bratu dom. Potężnie zbudowana, o przenikliwych

ciemnychoczach,wyglądałagroźniejniżniejedenmężczyzna.

– Najwyższy czas, żebyście się zjawili, czekamy z kolacją –

zauważyła z przyganą, kierując ją do brata. Zerknęła na Eleanor
idodała:–Siadajcieizabierajmysiędojedzenia.

Jimusiadł,rozwinąłserwetkę,odmówiłkrótkąmodlitwęinałożył

sobie na talerz ziemniaczane purée, stek, zielony groszek, sałatkę
zpomidoróworazkukurydzę.

–Ostatnirazwidziałamgowtakimnastroju–zauważyłaMaude,

nie zwracając się do nikogo w szczególności – kiedy Ned King
przelicytował go i sprzątnął mu sprzed nosa czarnego ogiera,

któregosobieupatrzył.

– To moja wina – wyjaśniła Eleanor. – Doszło do karczemnej

awanturymiędzymnąaCurrym.Jimpospieszyłminapomoc.

– Wreszcie. – Maude uśmiechnęła się do brata. – Jestem z ciebie

dumna.

–Dlaczego?–spytałazezdziwieniemEleanor.
– Od początku pozwoliłaś, żeby ten człowiek wszedł ci na głowę.

Najwyższa pora, żeby sobie znalazł inną ofiarę. Amanda
zpowodzeniemcięzastąpi–dodałaniecozłośliwie.

–StarłaśsięzCurrym?–spytałwyraźniezaciekawionyJeff.
Eleanor spojrzała na niego z uśmiechem. Miał ciemne oczy

iwydatnynos,jakjegoojciec.

–Owszem–przyznała.

background image

–Walnęłaśgo?–dopytywałsięchłopiec.

–Jeff!–przywołałagodoporządkuMaude.

– No co, po prostu chciałbym wiedzieć. Jeszcze nie widziałem,

żeby ktoś postawił się Curry’emu i nie skończył ze złamanym

nosem.

– Mężczyźni! – rzuciła w przestrzeń Maude. Nachyliła się ku

Eleanor,patrzącnaniąbadawczo.–Rzeczywiściegouderzyłaś?

–Nie,alepróbowałam–wyznałaEleanor.

–Miałemwielkąochotęmuprzyłożyć–wtrąciłJim,przełknąwszy

łyk mrożonej herbaty. – Cholerny, nieustępliwy idiota! Zakazał mi

wstępunaranczoizagroził,żemniezastrzeli,jeślimojanogatam
kiedykolwiekpostanie.

Maudezrobiławielkieoczy.
– Curry Matherson coś takiego powiedział?!- zdumiała się. – Jak

nic,tenfacetzwariował!Niesłyszałam,żebykomuśgroził.

– Cóż, mamy swoje porachunki – przyznał Jim – ale jak dotąd

zachowywałsięprzyjaźnie.ChybawściekłsięzzazdrościoEleanor.
Traktujeją,jakbybyłajegoprywatnąwłasnością.

Eleanorzaczerwieniłasięjakburak.
–Raczejnieznosi,kiedycośidzieniepojegomyśli–sprostowała.
– Nie widziałaś, jak na ciebie patrzył, gdy wsiadałaś do mojego

samochodu – odparł Jim – ale ja zauważyłem to charakterystyczne

spojrzenie. Wiem, co znaczy u mężczyzny. Curry postępuje
niezwykle przebiegle, kiedy czegoś chce, a teraz ewidentnie
upatrzyłsobieciebie,Norie.Bógjedenwie,doczegobędziezdolny.

–Niemartwsię,damsobieradę.
– Jak zagubione dziecko we mgle. – Jim obrzucił badawczym

wzrokiemtwarzEleanor.–Curryjestniebezpieczny.

–Zapewniamcię,żemnienieotruje–rzuciłazpółuśmiechem.

– Ostatnia rzecz, o którą bym się martwił. Norie, jesteśmy

przyjaciółmi, zatem przyjmij moją radę. Uciekaj stamtąd, póki

background image

możesz.Pozwólmipojechaćpotwojerzeczyi

– Jim – przerwała mu – wstrzymaj się. Mam cię za oddanego

przyjaciela i doceniam twoją troskę. Dałam słowo, że w okresie
wymówienia przepracuję dwa tygodnie, i zamierzam tak postąpić.

Nicmnieodtegonieodwiedzie,apozatymniebojęCurry’ego.

–Ajapoważnieobawiamsięoto,jaktenzłośnikciępotraktuje–

nieustępowałJim.–Będziesztambezradnajakdziecko.

Eleanorutkwiławnimwzrok.

– Widzę, że na serio się o mnie lękasz. Nie myślisz chyba

ZresztąonjestzaręczonyzAmandą.

– Curry? Zaręczony? – wtrąciła się Maude. – Musi cholernie

pragnąć tego rudego stracha na wróble, skoro jest gotowy się

ożenić.

–Uważaj,comówiszprzychłopaku–ostrzegłsiostręJim.
– Ma prawie czternaście lat – przypomniała bratu –

iprawdopodobniewieotychsprawachwięcej,niżprzypuszczasz.

–CurryuwielbiaMandy–powiedziałaEleanor,broniącmodelki.
– Ale jej nie kocha! – zareagowała impulsywnie Maude. – Setki

razysłyszałam,jakmówił,żeniepozwoliżadnejkobieciezawładnąć
swoim sercem, aby nie skończyć jak ojciec. Przecież nie jest
tajemnicą,żezastrzeliłsię,kiedyżonagoopuściła.

Eleanorskinęłagłowąiwypiłałykherbaty.

–Currynierozmawiałzemnąnatentemat.
– To musi być dla niego zbyt bolesne. Nie, moja droga, Curry

zakochany w kobiecie? – Maude zawiesiła na chwilę głos, po czym
podkreśliła: – To się nie zdarzy. Natomiast jeśli pragnie kobiety
wystarczająco mocno i nie może jej zdobyć innym sposobem, niż

zaproponować jej małżeństwa, to się ożeni. Nie myśl, że ta ruda
latawica o tym nie wie. Pasuje do rancza jak ja do Saksa na Piątej

Alei!

– Przynajmniej wyszorowałabyś im tam porządnie podłogi –

background image

zażartował Jim. – Ale z innej beczki, czy Anderson kontaktował się

wsprawieaukcjiwAlabamie?

Eleanor pomyślała, że wraz ze zmianą tematu będzie mogła

wreszcie odprężyć się, wygodnie rozsiąść na krześle i przestać

myśleć o nieprzewidywalnym szefie. W każdym razie na pewien

czas, bo prędzej czy później czeka ją powrót na ranczo, a ta
perspektywanapawałająlękiem.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Została z Jimem i jego rodziną do późna. Gdy nadeszła pora

powrotunaranczoCurry’egoMathersona,przyjacielzaproponował,

żebypodrodzewstąpilinapożegnalnegodrinkadolokalnegobaru,
nacoEleanorprzystałazradością.

Głośnadudniącamuzykanieprzypadłajejdogustu,jednakgoście

najwyraźniejdobrzesiębawiliiwokółzapanowałbeztroskinastrój,
któremuEleanoruległa.Odsunęłaodsiebieponuremyśliiudzieliła

się jej wesołość innych. Nigdy dotąd nie piła niczego poza sherry,
teraz jednak namówiła Jima, żeby zamówił dla niej czystą whisky.

Zapachimoctrunkuzpoczątkuostudziłyjejentuzjazm,aleszybko
odkryła, że w miarę picia alkohol zaczyna jej coraz bardziej
smakować. Twarz jej się rozjaśniła, a ciało przyjemnie rozluźniło.
Co najważniejsze, lęki i zmartwienia rozpłynęły się pośród muzyki
iśmiechówinnychludzi.

Gdy wychodzili z baru, była w tak doskonałym humorze, że

śpiewała na całe gardło Żółtą różę Teksasu. Wciąż czuła się silna
i pewna siebie, kiedy Jim zaparkował samochód przed piętrowym
białymbudynkiem,domemnależącymdoCurry’ego.Zauważyła,że
palą się wszystkie światła, a to źle wróżyło bezproblemowemu

powrotowidopokoju.

–Niemogępozwolićcinato,żebyśwtymstaniesamatamweszła

–stwierdziłztroskąJim.

– Jasne, że możesz! – wykrzyknęła z promiennym uśmiechem

Eleanor.

Nagle złapała ją czkawka. Niepewnie sięgnęła do klamki

ichichocząc,wytoczyłasięzsamochoduwciemnośćnocy.

–Aaaalejestemzrelaksowaaaaana!

Jim nie miał wyjścia. Wysiadł z wozu, ujął ją pod ramię i pomógł

background image

wejśćposchodachnaganek.

Currystanąłwdrzwiachwejściowych.Srebrzysteoczybłyszczały,

włosy były potargane od przeciągania po nich palcami, krawat
rozluźniony,akoszularozpiętąpodszyją–wyglądałjakmężczyzna

niecierpliwiewyczekującynaspóźniającąsiękobietę.

–Cholerniepóźnaporajaknapowrótdodomu!–zwróciłsięostro

doEleanor.

Wodpowiedziposłałamubladyuśmiech.

– Chciała spróbować, jak smakuje czysta whisky – wyjaśnił

zlekkimpoczuciemwinyJim.–Niepowinienem

–Jakcholeraniepowinieneś!–uciąłCurry.–Przywiozłeśjąprosto

tutaj?

–Jeszczejednatakauwaga,awylądujesznaglebie–zagroziłJim.
CurryująłEleanorzanadgarstek.
–KażęBessiesięniązająć.Pilnuj,żebycisilniknieostygł.
Jimspojrzałnaniegogniewnie.
–Zgubiłeśstrzelbę?–zapytałprowokacyjnie.
Currywziąłgłębokioddech,oczymusięzwęziły.

– Obaj wiemy, że podszedłeś ją w momencie słabości, inaczej nie

zrezygnowałaby z pracy u mnie. Nie spodziewaj się dowodów
wdzięczności – dodał znaczącym tonem. Nie planuj także randek,
bo postaram się, żeby była cholernie zajęta w każdej minucie tych

przeklętychdwóchtygodni.

–Codociebie,możeszmiećcholernąpewność,żejeślizadzwoni,

abym po nią przyjechał, to natychmiast się stawię – odparł Jim. –
Będzieszmiałokazjępokazaćsięznajgorszejstrony.Dobranoc.

Nie mówiąc więcej ani słowa, Curry wciągnął Eleanor do domu

i zatrzasnął za sobą drzwi. Szarpnęła słabo ręką, usiłując
oswobodzićsięzsilnegouściskudłoni,więżącejjąwnadgarstku,co

niezrobiłonanimwrażenia.Zacząłjąciągnąćwstronęschodów.

–Puszczaj!–zaprotestowała,wciążzamroczonaalkoholem.

background image

– Nie, dopóki nie doprowadzę cię do jakiego takiego stanu

trzeźwości – zapowiedział stanowczo. – Teraz wykąpiesz się,

smarkulo.

–Kąpałamsię–zaprotestowałabełkotliwie.

– Nie chodzi o taką kąpiel, jakiej się spodziewasz. Bessie! –

zawołał, a ponieważ nie usłyszał odpowiedzi wrzasnął na całe
gardło:–Bessie!

– Idę, idę! Mam tylko dwie nogi i poruszam nimi najszybciej, jak

zdołam – zrzędziła gospodyni, pokonując powoli stopnie schodów,
ażwkońcudotarładourządzonegowbiało-niebieskiejkolorystyce

pokojuEleanor.

– Jeju, co z nią?! – wybuchła, dostrzegłszy rozpuszczone

potargane włosy i szkliste oczy. – Wygląda jak nie ona. Gdzie
okulary? I ubrana jest całkiem jak nie ona. Jest pan pewien, że to
Eleanor?–spytałazprzekąsem.–Gdziejąpanznalazł?

– Wyczołgała się z samochodu Jima Blacka jak niegrzeczna

nastolatka – wyjaśnił z pogardą Curry. – Wsadź ją do zimnej wody,
niech trochę otrzeźwieje – polecił, obrzucając złośliwym wzrokiem

Eleanor, która stała chwiejnie, trzymając się kurczowo oparcia
łóżka.

Odwzajemniłamusięgniewnymspojrzeniem.
–Ależbiednedzieckozziębnie–zaprotestowałaBessie.

–Jeśliniety,jatozrobię–zagroziłzbłyskiemsrebrzystychoczu.–

Nastoprocent.

–Cozadzikipomysł!–BessieobjęłaEleanorramionamiizaczęła

jąciągnąćwstronęłazienki.–Chodź,dziecko,uratujęcię.

– Nie możesz mnie uratować bez zimnej kąpieli? – spytała

niewyraźnieEleanor.

Bessieroześmiałasięszczerze.

– Wiesz, że Curry nie rzuca słów na wiatr. Postaram się, żeby

w kilka minut było po wszystkim, po czym zapakuję cię do łóżka

background image

iprzyniosęciaspirynęorazpysznągorącączekoladę.

–Apocomiaspiryna–wymówiłaztrudemEleanor,podczas

gdy Bessie zaczęła ją rozbierać, aby jednak wypełnić polecenie
Curry’ego.

Po szybkiej kąpieli gospodyni owinęła szlafrokiem zdrętwiałą

z zimna Eleanor i zapakowała ją do łóżka. W głowie czuła

nieprzyjemne pulsowanie, a na samą myśl o whisky ogarniały ją
mdłości. Już wiedziała, dlaczego powinna zażyć aspirynę. Sama

takżedoszładowniosku–niktjejniemusiałtegomówić–żerano
bardzoniebędziesiebielubiła.

LedwieBessiewyszła,zostawiającjejaspirynęigorącączekoladę

na nocnym stoliku, pojawił się Curry. Oparł się nonszalancko
o łóżko i popatrzył na upiornie bladą twarz Eleanor, okoloną
czarnymiwłosami,spadającymiswobodnymifalaminaramiona.

– Źle się czujemy? – spytał szyderczo. W srebrzystych oczach

tańczyłyiskierkirozbawienia.

–Czujęsiępotwornie–wyszeptała.
Udałojejsięupićdwałykiczekolady.Wgłowiejejsiękręciło,było

jejniedobrze,sercebiłoprzyspieszonymrytmem.

–Możejeszczeszklaneczkęwhisky?
Spojrzałananiegozwyrazemoburzeniawjasnozielonychoczach.
– Nienawidzę cię – powiedziała rzeczowo, bez emocji, jakby

stwierdzałafakt.

–Zjakiegopowodu?Toniejacięspoiłem.
–Jimteżnie,więcgootoniewiń.
–Dlaczego,złotko?–spytałcicho.
Spojrzałanajegotwarzoregularnychrysach,naktórejmalowała

siępowaga,iwpatrzyłasięwbiałąnarzutę.

–Amusiałabyćjakaśprzyczyna?
– Tak myślę. Wcześniej nie widziałem cię pijanej. – Curry wsunął

background image

ręcedokieszeni.–Czytozpowodutego,copowiedziałem?–spytał

ioczymuspochmurniały.–Wiesz,żejestemwybuchowy,iwcaletak

otobieniemyślę.Cholerajasna!–Przeciągnąłdłoniąpowłosach.–
Nie chcę, żebyś zrezygnowała z pracy u mnie. Nie ma

najmniejszegopowodu,byśniemogłazostaćtutaj,nawetpomoim

ślubiezMandy.Przecieżbardzosięlubicie.

Mężczyźni, pomyślała Eleanor w poczuciu bezradności. Że też

musielizostaćulepieniznajmniejplastycznejgliny.

– A jednak chciałabym odejść – powiedziała uparcie. – Teraz Jim

potrzebujemniebardziejniżty.

Oczymurozbłysłyniebezpiecznie.
–Doczego?Pisanialistówczy

– Nie waż się powiedzieć tego na głos, Curry Mathersonie –

przerwałamu,dobrzewiedząc,cozamierzałzasugerować.

– Ty mała pruderyjna kobietko – rzekł szyderczo, oczami badając

kształt jej ciała, rysujący się pod pościelą. – Wasza znajomość nie
zaszła jeszcze tak daleko? Nie rozumiem, jak mógł się
powstrzymać, żeby nie zaciągnąć cię w ustronne miejsce.

Z rozpuszczonymi włosami, bez tych idiotycznych okularów,
wyglądasz,jakAmożetazmysłowośćtotylkozewnętrznypozór?

To, co Eleanor zobaczyła w jego oczach, przyprawiło ją

orumieniec.Poczułasięniepewnie.

–Dlaczegozagroziłeś,żegozastrzelisz?
–Niewiem–przyznałuczciwie,bezwykrętów.
Odwróciła od niego spojrzenie, wzięła aspirynę i przełknęła ją

wrazzdużymłykiemciepłejgęstejczekolady.

– Zostań, Eleanor – poprosił cicho, z dłońmi wciąż wciśniętymi

wkieszeniespodni.

– Nie mogę. – Podniosła na niego wzrok. – Nie po tym, co

powiedziałeś. Nigdy tego nie zapomnę, nie potrafię. Zwłaszcza że

wiem, co o mnie naprawdę myślisz – dodała pełnym bólu,

background image

stłumionymgłosem.

– Naprawdę wiesz? – spytał, a jego pociemniałe oczy przybrały

dziwnywyraz,jakiegonigdydotądwnichniewidziała.–Wyznam,
żejasamniekoniecznie.

Poczuła, jakby powietrze wokół nich zgęstniało od napięcia.

Zauważyła, że kołdra zsunęła się, odkrywając nagą jedwabistą
skóręażdomiejsca,gdziecienkieramiączkaróżowejkoszulinocnej
przylgnęłydomiękkiejwypukłościpiersi.

Curry przesunął wzrokiem wzdłuż ramiączek, po czym zatrzymał

go na twarzy Eleanor. Patrzył na nią tak, jak nie uczynił tego

przedtem: poważnie i zarazem zaborczo. Speszona, podciągnęła
drżącymi palcami kołdrę, ale Curry nie odwrócił od jej twarzy

spojrzenia lśniących srebrzyście oczu. W pewnym momencie na
jego wargach pojawił się zmysłowy uśmieszek, a Eleanor poczuła
sięsłabaibezbronna.Curryroześmiałsięcicho.

–Urocza,małaisłodka–rzekłzzadumą.
Eleanor ogarnęło zakłopotanie, jednak przypomniała sobie jego

słowairzuciłaostro:

–Anienieopierzonykurczak?
Nie odpowiadając, Curry odwrócił się i nonszalanckim krokiem

podszedł do drzwi. Zatrzymał się przy nich z ręką na klamce,
odwróciłgłowęidopieroterazsięodezwał:

–Małekurczaczkisąmiękkieipuchate,przyjemnieichdotykać.
Uśmiechnął się na widok rumieńca zabarwiającego jej policzki

iwyszedł,zamykajączasobądrzwi.

Długotrwało,zanimzasnęła,nanoworozpamiętującjegoostatnią

uwagęizmysłowespojrzenia.Byłotak,jakzapowiedziałJim.Curry

chciał postawić na swoim i aby to osiągnąć, nie wahał się sięgnąć
po wszelkie środki. Mógł się posunąć do flirtowania albo nawet

czegoś więcej, aby ją zatrzymać. Dreszcz ją przeszedł na

wspomnienie wędrującego po jej ciele prowokującego wzroku. Czy

background image

potrafiłaby mu się oprzeć, skoro go kocha? Nie była tego pewna.

Gdybytylkojejdotknął

Odpędziła tę niepokojącą myśl i ułożyła się wygodniej, aby

wreszciezapaśćwsen.

Zaspała po raz pierwszy od czasu podjęcia pracy w charakterze

osobistejsekretarkiCurry’ego.Przeztrzyminionelatatosięjejnie

zdarzyło.Zbiegłaposchodachnaparter,dokuchni,mającnadzieję,
żeBessiezostawiłajejcośdojedzenia.

–Myślałaś,żepozwolęcigłodować,bonieobudziłaśsięwporę?–

spytaładobroduszniegospodyni.

WyjęłazpodgrzewaczatalerzipostawiłagoprzedEleanor,która

usiadłazastołem,popijającgorącąkawę.

–Proszę.Kiełbaski,jajka,kaszkakukurydziana.Chceszjeszczedo

tegociepłąbułeczkę?

– Tak, poproszę. – Spojrzała nieśmiało na Bessie. – Głowa mnie

boli.

– Nic dziwnego. Postanowiłaś się zalać, co? – nie darowała jej

gospodyni.

– Ależ nie – zaprotestowała Eleanor. – Chciałam się tylko

przekonać,jaksmakujewhisky.

–Ijużwiesz–zauważyłaześmiechemgospodyni.
–Currywyszedł?
– Nie, czekam na ciebie, aż się pozbierasz i będziesz w stanie

zająć codziennymi obowiązkami – rozległ się za jej plecami pełen
niezadowoleniagłos.

Wzdrygnęła się, a tymczasem Curry wszedł do kuchni. Miał na

sobie dżinsy i niebieską koszulę w kratkę, głęboko rozpiętą pod
szyją. Nalał sobie kawy i usiadł za stołem. Obrzucił wzrokiem

Eleanor,któramiałanasobiebluzkęzkołnierzykiemipasującedo
niej spodnie. Włosy zostawiła luźno rozpuszczone, bo spiesząc się,

background image

nie zdążyła ich upiąć. Okulary nonszalancko zsunęła na czubek

głowy.

– Młodzieńczo, co? – spytała Bessie z uśmiechem, ruchem głowy

wskazującEleanoristawiającnastolegorącebułeczkiidżem.

– Wiosennie – zgodził się Curry, patrząc ciepłym wzrokiem na

lekkozarumienionątwarzsekretarki.–BezwątpieniaJimmawtym
swójudział–dodałznieskrywanąniechęcią.

–Bezwątpienia–zgodziłasięEleanorisięgnęłapobułeczkę.

Curry oparł się plecami o krzesło i upił łyk kawy, a Eleanor

przygotowała się na nieuchronny wybuch, sądząc po zmienionym

wyrazietwarzyCurry’ego.

Bessie musiała też to wyczuć, bo wytarła ręce kuchenną

ściereczką, wymruczała coś, że najwyższa pora odkurzyć kwiaty,
iznikłanatylnymganku.

– Mówiłem serio – powiedział spokojnie Curry. – Nie chcę tu

widziećBlacka.

– Bo go zastrzelisz? – spytała, rzucając mu nonszalanckie

spojrzenie.

– Nie zastrzelę – odparł wciąż stonowanym głosem. – Jeśli

rzeczywiście jesteś zdecydowana mnie opuścić, to masz sporo do
zrobienia, zanim się spakujesz. Nie starczy ci czasu na spotkania
iwypady.Będzieszmogłarzucićsięwwirżyciatowarzyskiego,jak

zaczniesz dla niego pracować – doradził i dodał już ostrzej: – Nie
płacęcizazabawianiesię.

–Aodkądtonibyzaniedbujęswojeobowiązki?–spytałazaczepnie

Eleanor.

–OdkądzaczęłaśsięzadawaćzJimemBlackiem!–odpalił.

–Niezadajęsięznimaniznikiminnym!
Przeszyłjąwzgardliwymspojrzeniem.

–Och,nie?–spytałznaczącymtonem.

Twarz jej poczerwieniała z gniewu. Ostentacyjnie złożyła

background image

serwetkę, położyła ją obok talerza z do połowy zjedzonym

śniadaniem.

–Czymamzacząćodrazu,panieMatherson?–spytała,podnosząc

sięnanogi.

– Usiądź i dokończ śniadanie. Na pewno nie życzę sobie, żebyś

zemdlałazgłodu.Jesteśstanowczozaszczupła.

Ruchemgłowyodrzuciładotyłufalującedługiewłosy.
– To z powodu bujnego życia towarzyskiego, które jak

powszechniewiadomoprowadzę–odcięłasię.–Pozatymstraciłam
apetyt.

– Prowokuj dalej, a szybko się przekonasz, jak daleko pozwolę ci

sięposunąć–zagroziłCurry,aleniepodniósłgłosu,iwstałodstołu.

–Wcalesięciebienieboję–oświadczyławyzywającoiodwróciła

się,zamierzającwyjśćzkuchni.

– Na razie – skorygował Curry i poszedł za Eleanor, a te dwa

słowazabrzmiałyjakukrytagroźba.

Przez następną godzinę pracowali w pełnym napięcia milczeniu.

Curry, który rozsiadł się w fotelu za biurkiem, dyktował list za
listem, a Eleanor, zająwszy swoje miejsce przy komputerze,

udawała spokój, którego nie odczuwała. Ledwie nadążała notować
wypowiadane rozmyślnie szybko zdania. W dodatku towarzyszyła
jej świadomość, że Curry nie spuszcza z niej bacznego wzroku.
Nietrudno było odgadnąć jego intencje. Obserwował ją, wyraźnie

czekając, kiedy puszczą jej nerwy. To było dla niej coś nowego –
walczyć. Ekscytujące, ale i mocno wytrącające z równowagi. Ich
dawna przyjacielska zażyłość i poczucie koleżeństwa znikły
definitywnie.Zdnianadzieństalisięprzeciwnikami.

–Maszwszystko?–spytał,kiedyskończyłdyktowaćostatnilist.

–Tak–potwierdziła.–Rozczarowany?
Twarzmustężałaizacząłwolnopodnosićsięzkrzesła,aEleanor

background image

niespokojnie zabiło serce. Nagle drzwi się otwarły i do środka

wkroczyła Amanda w dopasowanym szarym spodnium i białej

jedwabnejbluzce.

– Dzień dobry, kochanie – powitała z uśmiechem Curry’ego. –

Cześć,Eleanor–dodała.

–Dzieńdobry.
Odwróciła wzrok, gdy Amanda otoczyła szczupłym ramieniem

szyję Curry’ego i przyciągnęła jego głowę do pocałunku. Gdy

dobiegł końca, Amanda odwróciła się nagle, jakby coś sobie
uprzytomniła. Z niedowierzaniem popatrzyła na młodą atrakcyjną

kobietę, siedzącą przy stoliku ustawionym obok wielkiego biurka
Curry’ego.

–Toty?–spytała,niekryjączdumienia.
–Ona–potwierdziłCurry,uśmiechającsięzłośliwie.–RobotaJima

–dodał.

– Romans wisi w powietrzu? – zażartowała z wyraźną ulgą

Amanda.

–Może–zgodziłasięprzewrotnieEleanor.

CurryskierowałuwagęzpowrotemnaAmandę.
– Pozwól mi załatwić parę telefonów. Jak tylko skończę, zabiorę

ciędozagrodyipokażę,jakznakujesiębydło.

Eleanorprzysięgłaby,żetwarzAmandyzbladłaodwatony.

– Znakowanie? Curry, kochany – powiedziała pieszczotliwie

iprzyłożyłaszczupłądłońdojegomuskularnejpiersi.–Nastawiłam
sięnato,żedzisiajwybierzemysiędoHouston.

– Pojedziemy później – odparł zdecydowanie. – Nie mogę stracić

całego ranka. Wiesz, jak to jest, kiedy spędzi się bydło w jedno

miejsce.

–Prawdęmówiąc,niemampojęciaiwcaleniejestempewna,czy

chciałabym się dowiedzieć. – Amanda roześmiała się nerwowo. –

Nieprzepadamzakurzem,apozatym,kochanie,bydłośmierdzi.

background image

–Będzieszmusiałasięprzyzwyczaić–stwierdziłstanowczoCurry.

Amandawyglądałanazrezygnowaną.

–Byćmoże.Wkażdymraziepoślubiebędęmogłaumknąćprzed

tym do Houston. Zatrzymam swój apartament, żebyśmy tam

spędzaliweekendy.

Nic na to nie odpowiedział, ale jego opalona wyrazista twarz

przybrałamarsowywyraz.Wybrałnumeripoczekałnapołączenie.

– Terry? Będę cię dzisiaj potrzebował, o ile jesteś wolny. Mam

dostawęjałówekichciałbymjewszystkieoznakować,zanimwłączę
do stada Możesz? Świetnie, dzięki. W takim razie do zobaczenia

kołopierwszej.–Currysięrozłączył.

Eleanor wiedziała, że rozmawiał z Terrym Briantem, lokalnym

lekarzem weterynarii. Ten zdeklarowany stary kawaler, odrobinę
zrzędliwy, świetnie znał się na swoim fachu i był oddany
zwierzętom,zacoszanowanogoilubiano.Zgodziłsięprzyjśćtylko
ze względu na Curry’ego, ponieważ był to dla niego najgorętszy
okreswrokuitrudnomubyłowcisnąćkogośdodatkowowrozkład
wizytufarmerów.

–Chodźmy–zwróciłsięCurrydoAmandy.
Wziąłzniszczonykapeluszzszerokimrondemipomaszerowałdo

drzwi,niezaszczycającEleanorspojrzeniem.Zrobiłtozrozmysłem,
żebyjąurazić.Potrafiłsięzachowywaćwyjątkowopaskudnie,kiedy

sprawy nie układały się po jego myśli. Tym razem, pomyślała
zniezwykłąjaknaniązaciętością,niepoddamsię,bezwzględuna
to,jaksilnąwywrzenamniepresję.

Przez następne dwa dni wykonywała swoje obowiązki z precyzją

automatu,ignorujączestoickimspokojem,któregowcalenieczuła,
objawy zniecierpliwienia i wybuchy złości Curry’ego. Trzeciego

dniasytuacjaniebezpiecznienabrzmiała.

To był naprawdę długi pracowity dzień. Spragniona chociaż

background image

odrobiny wytchnienia, Eleanor na chwilę przysiadła na huśtawce

ogrodowej, ustawionej na ganku. Rozmawiała przez telefon

z Jimem, kiedy Curry nadszedł od strony łąk, dokąd wybrał się
sprawdzić,jakprzebiegłysianokosy.

–Muszękończyć–powiedziała,kiedytylkodostrzegłaCurry’ego.

–Kiedycięzobaczę?–spytałznaciskiemJim.
–Możewnajbliższyweekend.Zadzwoniędociebie.Dobranoc.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo rozłączyła się i odłożyła telefon,

zanimCurrydotarłdostopniganku.

Przystanął przy pomalowanej na biało kolumnie, podtrzymującej

konstrukcję,ioparłsięoniąplecami.Zsunąłkapelusznatyłgłowy
i przyglądał się badawczo Eleanor. Sprawiał wrażenie, jakby i dla

niego mijający dzień był wyjątkowo ciężki. Koszulę miał rozpiętą
niemal do pasa, poznaczoną plamami potu, spodnie brudne,
poplamione. Nad jedną brwią zastygła smużka krwi z rozcięcia.
Kurzuwypukliłzmarszczki,wyglądałstarzejniżnaswójwiek.

–RozmawiałaśzJimem?–spytałodniechcenia.
–Chybamogę,prawda?

Spojrzałnaniązezłością.
–Wwolnymczasie.Powysyłałaślisty,którecipodyktowałem?
– Co do jednego – zapewniła go spokojnie, nie dając się

wyprowadzićzrównowagi.–Przygotowałamteżraportdziennydla

nowychnabytków.

– Niezwykle wydajna panna Perrie. – Pochwała zabrzmiała

ironicznie.–Jakbędęfunkcjonowałbezciebie?

– Tobie nikt nie jest potrzebny – zauważyła. – Jesteś

samowystarczalnyniczymmarynarz.

–Przecieżsłużyłemwpiechociemorskiej–przypomniałjej.
– Biedna Amanda. Nie będzie miała poczucia, że rzeczywiście jej

potrzebujesz.

–Czasamibędziewręczniezbędna–oznajmiłCurryzeznaczącym

background image

uśmieszkiem.

Zażenowana, zaczerwieniła się, ale mimo to zdobyła się na

rzeczowyton:

–Bezwątpienia.Pytanie,czytojejwystarczy?

Roześmiałsięgłośno,buńczucznie.

–Naprawdęnieznasznatoodpowiedzi?
Eleanoruświadomiłasobie,żeniewygrawtejpotyczce.Wprawiła

huśtawkęwruchiwsłuchującsięwkoncertświerszczy,zapatrzyła

sięnaciemniejącedrzewa,rosnącenapodwórzu.

– A właśnie – odezwała się, jakby sobie coś przypominając –

telefonował King. Pracownia architektoniczna zakończyła plany
nowegokompleksubiurowego.Czekająnatwojąaprobatę.

–CzyMaginspodpisałprzekazanienieruchomości?
–Oczywiście–odparłakwaśno.
Curryskrzyżowałramionanapiersi.
– Nigdy zbytnio nie podobały ci się moje metody. Nie mylę się,

prawda? Ważne, że są skuteczne. Nikt nie osiągnie sukcesu
winteresach,jeśliniedziałazdecydowanieibezwzględnie.

– Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby Jim tak postępował –

powiedziałaszczerze.

Blackbyłdżentelmenem,liczyłsięzinnymiludźmi,olataświetlne

różniłsięodMathersona.

– I z tego powodu nie osiągnie niczego wielkiego – oświadczył

gniewnieCurry.–Niepowiększyfarmy,boniestarczamuambicji,
by dążyć do rozwoju. Nie modernizuje, nie inwestuje. Może żyć
wygodnie,aleniebędziemiałczymsiępochwalić.

– A co w tym złego? – zaperzyła się Eleanor, broniąc Jima. –

Przyjemnie trafić w dzisiejszych czasach na mężczyznę, którego
satysfakcjonujeto,coma.

–Acotakiegoma?–spytałzezwodniczymspokojemCurry.–Jest

pełen wdzięku? Wyrafinowany? Cechuje go niezwykła osobowość?

background image

Czytylkojestdobrywłóżku?

Eleanor nie poznawała samej siebie; ogarnęła ją furia. Drżąc ze

złości,zerwałasięzhuśtawki.

– Nie zamierzam znosić podłych insynuacji ani od ciebie, ani od

nikogo innego – oznajmiła, z trudem panując nad głosem. – Nie

pozwolęcisięnamniewyżywać.Dosyćtego!

Zdążyła zrobić zaledwie krok w kierunku drzwi wejściowych do

domu, gdy Curry chwycił ją za ramię tak mocno, że aż boleśnie,

i szarpnięciem odwrócił ku sobie. Utkwił w jej twarzy spojrzenie
błyszczących oczu. Poczuła ciepło bijące od jego ciała i zapach

męskiejkolońskiej.

–Zrobiłaśsięcholernieharda,mojadroga.Niepodobamisięto–

stwierdził stanowczo. – Możesz próbować ostrzyć język na Blacku,
ale u mnie to nie przejdzie. Nikt mi nie będzie pyskował, a na
pewnoniewmoimdomu.

– Jasne, kto by się odważył – zdobyła się na wypowiedzenie tych

słów,chociażzwściekłościniemaljązatykało.–WszechmocnyPan
iWładcaCurryMathersonniedasobienikomunicpowiedzieć.

–Oczymsięzarazprzekonasz–zapowiedziałponuro.
Muskularnymi ramionami przyciągnął do siebie Eleanor i mocno

przycisnąłdopiersi.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Nagłe, niespodziewane zetknięcie ich ciał wprawiło Eleanor

w panikę. Unieruchomiona w uścisku umięśnionych ramion

Curry’ego, przyciśnięta do jego twardej klatki piersiowej, poczuła
sięjakschwytanawpułapkę.Zaczęłasięgorączkowowyrywać,ale
szybko okazało się, że jest za słaba, aby skutecznie stawić jemu

czoło.

–Puśćmnie!–krzyknęłaprzeraźliwie.

– Zmuś mnie do tego – odparł tonem, którego wcześniej u niego

niesłyszała.

Odchyliła głowę i spojrzała na niego wyzywająco. Jasnozielone

oczy ciskały błyskawice, pierś unosiła się w gwałtownym oddechu,
gdy znowu podjęła wysiłki, aby się wyswobodzić. W końcu
zrozumiała, że nie zdoła tego uczynić, i się usztywniła, aby do
minimumograniczyćkontaktfizycznyzCurrym.

– Spodziewasz się, że wygrasz? – spytał. Oczy błyszczały mu od

tłumionejfurii.

– W porządku, przyznaję, że masz nade mną przewagę – odparła

zezłością.–Czywreszciepuściszmniewolno?

– Nie – zaprzeczył zdecydowanie Curry. – Najpierw chcę cię

czegośnauczyć–dodałnaglepogrubiałymgłosem.

Zanimzdążyłazapytać,cotomaznaczyć,pochyliłgłowęidotknął

wargami jej ust. Po raz pierwszy w życiu znalazła się w takiej
sytuacji.Zaskoczona,niemającazasobądoświadczenia,poczułasię
bezradnawobectego,coCurrymógłzniązrobić,zwłaszczażejako

silny mężczyzna miał nad nią znaczną przewagę. Wbrew sobie
przyciśniętadojegociała,niezdołałastawićoporu.

Tymczasem on ani myślał liczyć się z jej niewinnością

i nieznajomością rzeczy. Całował ją z pasją, przesuwając językiem

background image

po drżących ustach. Usiłował sprawić, by je rozchyliła, bo chciał
pogłębićpocałunek.Odczasudoczasulekkokąsałzębamijejdolną

wargę, a w pewnym momencie przesunął ręce z jej pleców na
biodratak,żemusiałasięwygiąćpodjegonaporem.

Z gardła Eleanor wyrwał się jęk. Nie sygnalizował jednak ani

przyzwolenia, ani zadowolenia, ale protest. Dłońmi naparła z całej
siły na klatkę piersiową Curry’ego, aby spróbować go odepchnąć.
Natrafiła na ciepłe nagie ciało i zwinięte w pierścionki miękkie

włosy,cowzmogłojejlękprzedtym,cojeszczesięwydarzy.

W tym momencie Curry oderwał wargi od ust Eleanor i objął

spojrzeniem jej pobladłą twarz. Z pociemniałych oczu wyzierał
strach. Poczuł, że jej ciało, które ściśle i mocno trzymał

w ramionach, drży, i to nie z niecierpliwego oczekiwania na ciąg
dalszy intymnego kontaktu, a zwyczajnie ze strachu, jaki wyczytał
zjejwzroku.

Nagle dotarła do niego prawda i ujrzał całą sytuację we

właściwymświetle.

– Mój Boże, wcześniej nikt cię nie całował! – powiedział takim

tonem,jakbyniedokońcawierzyłwto,comówi.

Eleanorztrudemudałosięwydobyćgłos.
–Niecałował–potwierdziłacicho.–Jeślitaktowyglądatonie

chcętegonigdywięcej–dodałastanowczo.

Curry opuścił ramiona, co natychmiast wykorzystała, aby się

oswobodzić.Błyskawicznieokręciłasięnapięcieiuciekła.

Nie próbował jej zatrzymać i wkrótce znalazła schronienie

w swoim pokoju. Długo nie mogła zasnąć, rozpamiętując nagły
i gwałtowny pocałunek. Wcześniej wielokrotnie wyobrażała sobie,

że całuje Curry’ego, a on odwzajemnia pocałunek, ale robi to
w sposób czuły i delikatny. Niestety, okazało się, że rzeczywistość

niemiałanicwspólnegozjejmarzeniami–byłaraczejkoszmarem

niżspełnieniemskrytychpragnień.

background image

Tojasne,żechciałdaćjejlekcję,itenplansiępowiódł.Zamierzał

jej pokazać, jak jest słaba i bezbronna w zetknięciu z jego siłą,

iwpełnitosobieuświadomiła.Odczuwałacorazwiększągorycz.Za
kogo Curry ją uważał? Sądził, że jest tak łatwa, że zdążyła zostać

kochanką Jima Blacka? Może i tak, ale tylko dopóki jej nie

pocałował. Musiał rozpoznać, że jest nowicjuszką po tym, jak
zareagowała na pocałunek, szczególnie z jego doświadczeniem
wyniesionymzlicznychznajomościzkobietami.

Zadrżała,przypominającsobie,jakwprawnieizaborczopoczynały

sobie jego usta. Jak by to było, gdyby odprężyła się w ramionach

Curry’ego?Poddałamu,pozwoliłapokazaćsobie,jaktojestmiędzy
mężczyznąakobietą?Toniebyłowjegostylugraćrolęnauczyciela

nieobeznanejdziewczyny.Niebyłomutodoniczegopotrzebne.Od
przyjemności miał Amandę, a ona skupiła na sobie jego uwagę na
chwilęitotylkodlatego,żewgręwchodziłaurażonaambicja.

Jedna rzecz w tym wszystkim nie miała sensu. Dlaczego wybrał

takiwłaśniesposób,abyzmusićjądopozostania?Currynienależał
do mężczyzn skłonnych do eksperymentów, których bawiłoby

uczenie młódki miłosnej gry. Wcześniej nie wywierał na niej presji
ani się nie odgrywał, ale też ona mu się nie przeciwstawiała. Za
każdym razem poddawała się z uśmiechem jego woli i realizowała
najbardziej wyśrubowany plan działania, który rodził się w jego

bezsprzecznie kreatywnym umyśle. Ostatnio usamodzielniła się,
walczyłazCurrym,anawetośmieliłasięzrezygnowaćzposady.To
niemieściłomusięwgłowie,boprzywykłdojejposłuszeństwa.

Przekręciła się na drugi bok i przyłożyła policzek do zimnej

poduszki,coprzyjemnieochłodziłojejrozgrzanątwarz.

Dlaczego nie zakochała się w Jimie Blacku? Stanowczo był

bardziej

w

jej

typie:

delikatny,

dobry,

uważający.

Istne

przeciwieństwo Curry’ego, który mógłby emocjonalnie zniszczyć

kobietęispokojnieodejść,zostawiającjąnapastwęlosu.Takąmiał

background image

naturę. Eleanor pozostało tylko modlić się, aby dwutygodniowy

okres wypowiedzenia minął w miarę bezkonfliktowo i jak

najszybciej. Tak żeby Curry nie miał szansy zranić jej jeszcze
bardziej.

Następnego ranka, gdy zeszła na dół, dowiedziała się, że Curry

jużwybrałsięnaobjazdrancza.Zjadławięcśniadanieiprzeszłado

pokoju, w którym pracowała. Przyszło jej do głowy, że nie mógł
spojrzeć jej w twarz po tym, co wczoraj wieczorem zaszło między

nimi,alenatychmiastoddaliłatęmyśljakoniedorzeczną.Currynie
zwykłcofaćsięprzedkonfrontacją,apozatymzpewnościąnieczuł
się winny. A gdyby nawet delikatnie dały o sobie znać wyrzuty

sumienia, to szybko znalazłby argumenty za tym, że to ona go
sprowokowała.

NiespodziewaniewporzelunchuzjawiłasięAmanda.

– Obiecał zawieźć mnie do Houston – powiedziała i nadąsała się,

usłyszawszy od Eleanor, że nie widziała dzisiaj Curry’ego. –
Cieszyłamsięnalunchwprzyjemnejkameralnejrestauracji.

– Bessie chętnie dostawi nakrycie dla jeszcze jednej osoby –

zapewniłajązuśmiechemEleanor.

Amanda odwzajemniła uśmiech, wyraźnie zaciekawiona nagłą

igruntownąodmianąwygląduasystentkinarzeczonego.

– Rzeczywiście prezentujesz się inaczej – stwierdziła. – Masz

wsobiewięcejżycia.Czy,jakwspomniałmiCurry,interesujeszsię

JimemBlackiem?

Eleanornerwowoporuszyłasięnakrześle.
– To bardzo miły człowiek – odparła wymijająco. – Można

przyjemniespędzićczaswjegotowarzystwie.

–Jednakjestdużostarszyodciebie–drążyłatematAmanda.

–Matrzydzieściczterylata–uświadomiłajejEleanor.–Jestorok

młodszyodCurry’egoMathersona.

background image

– Nigdy nie nazywasz go po imieniu, prawda? – spytała

z zastanowieniem Amanda. – Za każdym razem używasz pełnego

imieniainazwiska.

Eleanorwzruszyłaramionami.

–Tomójszef–powiedziała.

Amanda przysiadła na brzegu biurka, przy którym zazwyczaj

pracował Curry, i zapaliła papierosa, trzymając go w długich,
wąskichpalcach.

– To dla mnie niepojęte, jak udało ci się, mieszkając pod jego

dachemprzeztrzylata,utrzymaćwasząrelacjęwgranicachczysto

zawodowych. – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – A może
schowałaś się za okularami i luźnymi sukienkami, a włosy nosiłaś

zwiniętewłaśniedlatego,żebyniedopuścićdopowstaniabliższych
kontaktówzCurrym?

Eleanor zabolały te słowa, ale uznała, że nie warto się na nich

skupiać.

– Zostałam wychowana w duchu skromności i nauczona, że

kobieta nie powinna się malować ani stroić, aby nie kokietować.

Tym bardziej w miejscu pracy. Odstąpiłam od tych zasad, gdy Jim
poprosił mnie o pewną przysługę, która wymagała odpowiedniego
zaprezentowaniasię,iwefekciewyglądałaminaczejniżzwykle.

– Rozumiem, że w tych szczególnych okolicznościach nie mogłaś

sięoprzeć–powiedziałaześmiechemAmanda.–Currywyjawiłmi,
żetamtegowieczoruwrestauracjitotysiedziałaśprzystolikuJima.
Wysłuchanie tego, co o tobie wygadywał, musiało być dla ciebie
okropne.

– Rzeczywiście było okropne – przyznała Eleanor. – Nawiasem

mówiąc,dziękuję,żewystąpiłaśwmojejobronie.

– Drobiazg. Faceci potrafią być potworami. Czy z tego powodu

złożyłaśmuwymówienie?

– Po części. Następnego ranka doszło między nami do poważnej

background image

kłótni. On mówił okropne rzeczy. To wpłynęło na moją decyzję.

Myślę, że to była właśnie ta ostatnia kropla, która przelała czarę

goryczy.OdrokuJimpróbowałściągnąćmniedosiebie;namawiał,
żebymuniegopodjęłapracę,iwkońcusięzgodziłam.

–Zdajesię,żemasyna.

– Tak, Jeffa, trzynastolatka, podobnego do niego jak dwie krople

wody. Jest jeszcze Maude, siostra. Ta niezwykła kobieta prowadzi
imdom.

–Wyglądanato,żegdybyśtegochciała,miałabyśgotowąrodzinę

–zauważyłaAmanda.Zaciągnęłasiępapierosemiwydmuchaładym

ustami pomalowanymi czerwoną szminką. – Dzieci to jeden
zdrażliwychtematów,któryprędzejczypóźniejpojawisięwmoich

rozmowach z Currym. Nie zamierzam zrezygnować z kariery
modelki, bo za wiele wysiłku kosztowało mnie dojście do punktu,
w którym się obecnie znajduję. W tej sytuacji nie mogę ryzykować
zajściawciążęprzeznastępnychkilkalat.

– Rzeczywiście osiągnęłaś sukces jako modelka – przyznała

szczerzeEleanor.

Amandalekkosięuśmiechnęła.
– To zawód wymagający wyrzeczeń, bywa ciężki, ale kocham

każdąminutęspędzonąprzypozowaniulubwtrakciepokazów.

–Rozumiem,żenieznajdzieszczasunadzieci?

–Nasamąmyślonichprzechodząmnieciarki–wyjawiłaAmanda.

– Niedawno obchodziłam dwudzieste piąte urodziny i zostało mi
kilka ładnych lat w branży modowej, zanim stracę świeżość.
Pieluchyinaderwanenocenieidąwparzezpokazamiwświatłach
reflektorów czy pozowaniem do zdjęć dla znanych magazynów.

Sądzę, że Curry zaakceptuje moją decyzję w tym względzie. Oboje
musimypójśćnapewienkompromis,aletonieprzeszkodzinambyć

całkiemdobrymmałżeństwem.

Curry nie uznawał kompromisów, ale najwyraźniej rudowłosa

background image

piękność tego nie wie, pomyślała Eleanor. Była przekonana, że już

niedługosięotymprzekona.

–Musiszgobardzokochać–zauważyłazuśmiechem.
– Moja droga, miłość jest stanowczo przereklamowana – odparła

Amanda, nie kryjąc swoich poglądów w tej kwestii. – Lubię

Curry’egoiraczejgopragnę,aniekocham.Onchcemniezdobyć,
itaksięstanie,aleniewcześniejniżwdniu,wktórymwłożymina
palec obrączkę. – Oczy rozbłysły jej rozbawieniem na widok

osłupiałej twarzy Eleanor. – Zaszokowana? Przecież to jedyny
sposóbnausidlenieCurry’ego.Pozatymtoniejesttypmężczyzny,

który zadowoli się jedną kobietą i pokocha ją aż po grób. Jest
niezwykle męski i zmysłowy. Potrzebuje kobiety, która odpowie

z równym żarem na jego apetyt seksualny. Trzymałam go na
dystanswystarczającodługoiterazpraktyczniejemizręki.

–To,comówisz,brzmitakwyrozumowanie.
Amandapokręciłaprzeczącogłową.
–Niejesttak.DamCurry’emuwszystko,czegopragnie,inaswój

sposób będę o niego dbać. Przy swojej niezależnej naturze nie

potrzebuje kochającej, zaborczej żony, tylko takiej, która zadowoli
gowłóżku,apozatymzostawimumargineswolności.Awłaśnieto
mu zapewnię. Naprawdę niewiele kobiet potrafiłoby żyć z nim na
takichwarunkach.Chybazdajeszsobieztegosprawę.

Choć z niechęcią, Eleanor musiała przyznać jej rację. Curry nie

zniósłby nie odstępującej go na krok żony, odgadującej jego
życzenia i obsypującej go czułościami. W ogromnym stopniu
stanowił sam o sobie i był tak niezależny, że pociągały go kobiety
podobnedoniegopodtymwzględem.

Ta myśl napełniła ją smutkiem. Nie mogło być dla niej miejsca

przytakimmężczyźnie.

– Och, kochanie, jesteś wreszcie – powiedziała nieoczekiwanie

Amandaizdusiłapapierosawpopielniczce.

background image

Do pokoju wszedł Curry. Włosy miał wilgotne po świeżo wziętym

prysznicu,

a

w

doskonale

skrojonym

szarym

garniturze,

podkreślającymkolorjegooczu,wyglądałjakmodel.

–Jużmyślałam,żezapomniałeś–dodałazżartobliwąwymówką.

Nic

podobnego,

kochanie

odparł

ze

znaczącym

półuśmieszkiem, po czym spojrzał na Eleanor. – Masz co robić,
dopókiniewrócęzHouston?–spytałzlekkimrozdrażnieniem.

– Tak, oczywiście – odparła, rozmyślnie unikając wzroku

Curry’ego.

Mimo to przypomniała sobie wczorajszy incydent i jej serce

gwałtownie przyspieszyło rytm, podobnie jak wtedy, gdy znalazła
sięwmocnymuściskuCurry’ego.

–Uaktualnijkartotekiizacznijporządkowaćstarezapisy–polecił

szorstkim tonem. – Chcę zacząć z czystą kartą, kiedy ktoś cię
zastąpi.

– Tak jest, panie Matherson – odrzekła, siląc się na spokój, a jej

głoszabrzmiałrzeczowo.

Wyczuła, że wzbiera w nim gniew, zanim podniosła na niego

wzrokirozpoznałaichwyraz.Pospieszniespojrzałanakalendarz.

–Mamspotkaniapopołudniu?
–Nie,alejutroowpółdodziewiątejranoprzyjeżdżasprzedawca

paszzAtlanty.

– Odwołaj go, bo nie zdążę wrócić. Powiedz mu, że rozwiązałem

kwestiępasz,wymieniającsięzinnymiranczerami,iniepotrzebuję
ekstradostaw.

–Ajeślinieudamisięwporępowiadomićgootejzmianie?
– To zjesz z nim śniadanie, złotko, i wyjaśnisz mu sytuację –

oświadczył lodowatym tonem Curry. – Włóż okulary i jedną z tych
idiotycznych workowatych kiecek, a na pewno wywrzesz na nim

niezapomnianewrażenie.

Gdyby nie obecność Amandy, nie zawahałaby się posłać go do

background image

diabła. Musiał to wyczytać w jej jasnozielonych oczach, bo zadarł

aroganckogłowęispojrzałnaniązgóry,ostrzegającmilcząco,aby

nieważyłasięodezwać.

– W zasadzie dlaczego nie – zgodziła się i dodała z przekąsem: –

Przydamisięwięcejpraktyki.

Emfaza, z jaką wypowiedziała ostatnie zdanie, nie uszła uwagi

Curry’ego i przez moment wydawał się zmieszany, co było u niego
niespotykane. Opanował się jednak szybko i jego twarz przybrała

zwykływładczywyraz.

– Ruszajmy wreszcie, kochanie – zwrócił się do Amandy,

obejmujączaborczymgestemjejszczupłątalię.–Przednamikawał
drogi.

– Nie wtedy, gdy ty prowadzisz – odparła ze śmiechem. – Do

widzenia,Eleanor.

–Dowidzenia–odpowiedziałacicho.
Miałaochotędorzucić„bawciesiędobrze”,alepowstrzymałasię,

nie chcąc jeszcze bardziej rozdrażnić Curry’ego. Rzeczywiście,
uznała w duchu, zaczął się zachowywać nieprzewidywalnie. Nagle

rozbrzmiały jej w uszach ostrzegawcze słowa Jima. To prawda, że
Curry bywał niebezpieczny, ale jeśli wcześniej trochę się go
obawiała, to nie miała żadnego konkretnego powodu. Teraz to się
zmieniło i poważnie zastanawiała się nad tym, jak przetrwa dni,

którepozostałydokońcawymówienia.

Wkażdymrazieniebędziegoażdojutrzejszegowieczoru,dzięki

czemu zyska trochę wytchnienia od napiętej atmosfery. Nagle
poczuła łzy pod powiekami na myśl, że on spędzi ten czas
zAmandą,aniedługoożenisięitostworzymiędzynimibarieręnie

dopokonania.KochałaCurry’egoodtrzechlatiwefekciestracigo
bezpowrotnieprzezkobietę,któraniepotrafidaćmunicinnegojak

tylko namiętność. Nie będzie miał syna, którego tak bardzo

pragnie, nikogo, kto by się nim zaopiekował w chorobie ani na

background image

starość,ani

Łzyspłynęłyjejpopoliczkachinakazałasobieprzestaćsięużalać

nad swoim i Curry’ego losem. To już naprawdę nie jest moja
sprawa,powiedziałasobiewduchu.Mamwłasneżycieinajwyższy

czas wziąć to pod uwagę. Powinnam zrobić plany na przyszłość,

przyjąć jakąś strategię postępowania. Należy się zastanowić, czy
traktować pracę u Jima Blacka docelowo, czy jedynie jako
przystanek na drodze ku dalszym celom. Niewykluczone, że

powinna jak najdalej uciec od okolicy, w której funkcjonuje Curry
Matherson.

Jim zadzwonił późnym popołudniem i zaprosił Eleanor na kolację

doswojegodomu.

– Och, z przyjemnością – zgodziła się. – Curry zabrał Amandę do

Houston i wrócą dopiero jutro wieczorem. Mam przed sobą noc

ijutrzejszydzieńbłogosławionegospokoju.

–Czysprawyażtakźlestoją?–spytałJim.
Oczami wyobraźni Eleanor ujrzała, jak zaciska usta, a oczy mu

ciemnieją.

Wzięłagłębokioddech,zanimwyjawiła:

–Rzeczywiście,nienajlepiej.
–Będęzapółtorejgodziny–zapowiedziałJim.–Potrzebujęczasu

naodskrobaniezsiebiebłota.

–Błota?–spytałazaciekawiona.

– Pamiętasz tego nieszczęsnego starego byka rasy Brahman,

któregousiłowałemwcisnąćchłopakomnarodeo?

–Jakmogłabymgozapomnieć–odparłaześmiechem.
– W końcu przekonałem Bubbę Morrisa, że jednak znajdzie się

jeździec głupi na tyle, aby zgodził się go dosiąść, więc chłopcy

przyprowadzili platformę pod zagrodę, a ja zarzuciłem na niego
lasso.

background image

–Ibyłatamwielkakałuża

–Powczorajszymdeszczu–dopowiedział.

–Abykciągnąłsilniejniżty
– Czytasz w moich myślach, ale nie martw się o mnie. Głowa

przestała mi dokuczać i mam nadzieję, że co bardziej krewcy

kowbojewyprujązniegoflaki.

–Typotworze–oskarżyłagożartobliwie.
– Po co Curry ciągnie Amandę aż do Houston? – Jim

nieoczekiwaniezmieniłtemat.

–Nalunch.

– Dlaczego nie pojechali do San Antone, skoro to dużo bliżej? –

spytał.

Skrócił

nazwę

znanego

teksańskiego

miasta,

zgodnie

zpowiedzeniem,żekażdymieszkaniecTeksasumadwadomy,swój
iSanAntonio.

– Nie wiem. Mogę się tylko domyślić, że chce obejrzeć jej

apartament.

– Wybrał kiepski moment na wyjazdy poza ranczo. Wkrótce

będziemy pędzić bydło – zauważył Jim. – Czeka nas wszystkich
mnóstwo roboty. Przygotować stada do wyruszenia na letnie
pastwiska, obejrzeć każdą sztukę, oznakować nowe – to
pracochłonnezadanie.

– Nie musisz mi tego uświadamiać. – Eleanor westchnęła. – Jak

myślisz,naczyimramieniuwypłakująsięjegoludzie,kiedyniema
go w zasięgu wzroku? Szesnaście godzin pracy i ani dnia przerwy.
Obolałe stopy, żadnego piwa, bo Curry nie pozwala pić w czasie
wypasu, do tego psujący się czasem sprzęt. Wiele razy słuchałam

narzekań i zapewne jeszcze usłyszę. Z tego, co mówił Curry,
wynika, że już się zaczęło. Nawet zaprosił Amandę na ogląd, żeby

przyjrzałasięznakowaniu.

– Przypuszczam, że chodzi o te sztuki, które dopiero co kupił –

background image

odrzekł Jim. – Założę się, że już zawezwał Terry’ego, aby je

posprawdzałijednocześnieoznakował.

– To prawda. O mój Boże, wiedziałam, że to wszystko idzie zbyt

gładko. Zanim stąd odejdę, będę musiała przeżyć jeszcze jedno

pędzenienawypas–uprzytomniłasobieEleanor.

– Gdybyśmy złamali ci nogę, nie byłabyś mu przydatna –

powiedziałJim,udającnamysł.

– Dziękuję. Potrzebuję obu nóg, żeby się stąd ewakuować –

odwzajemniłasiężartem,alenieoszukałaJima.

–Norie,ocochodzi?–spytałzaniepokojonymtonem.

– Nic wielkiego. Jak zwykle chodzi o te jego niekontrolowane

wybuchy–skłamałagładko.–Chybadamsobiespokójzpracąisię

przebiorę. Chcesz, żebyśmy znowu poszli do restauracji i dali tej
młodejdamiemateriałdoprzemyśleń?–spytałazuśmiechem.

Jimmilczałprzezchwilę.
–Dlaczegonie?Pokażemyjej,cotraci.–Roześmiałsię.
Eleanormuzawtórowała.

Kiedysięspotkali,okazałosię,żeJimjestwświetnymnastroju,co

dobrzepodziałałonaEleanor.Restauracjabyładośćzatłoczona,nie

na tyle jednak, aby Eleanor nie dostrzegła ślicznej blondynki,
obiektuwestchnieńJima,zerkającejnanichukradkowo.

– Złapała się na haczyk – powiedziała do Jima, gdy zajęli miejsca

przystolikuoddalonymodwastolikiodtego,przyktórymsiedziała

blondynka.–Posłałamizłespojrzenie.

– Nie masz nic przeciwko temu, że wykorzystuję cię jako

przynętę?–spytałcicho.

NatwarzyEleanorpojawiłsięwyrazzdziwienia.
–Czysiedziałabymtutaj,gdybymmiała?–spytała.

– Można o niej marzyć, prawda, Norie? – Jim uśmiechnął się,

ajegociemneoczyrozbłysły.

background image

– No co ty! Nie jestem zainteresowana dziewczynami – odparła

Eleanor,drażniącsięznim.

–Dajspokój,wiesz,ocomichodzi.
– No dobrze. Wygląda zjawiskowo. Dlaczego nie zaprosisz jej na

randkę?Boiszsię?

Poprawiłsięniespokojnienakrześle.
– No może trochę – przyznał i westchnął. – Nie jestem młody

imamsyna.Wielukobietombytoprzeszkadzało.

–Irówniewielubynieprzeszkadzało.–Nachyliłasiędoniego.–

Wyzywamcię.

–Norie,niedamrady.
–Podbijamstawkę.

–Aleja
–Jeśliniety,jatozrobię.
Jimrzuciłtrzymanąwdłoniserwetkęiwstał.
– Dość tego! Czegoś takiego żaden mężczyzna nie zniesie. Jeśli

wrócęnatarczy,zkrwawiącymsercem,tobędzieszwinna.

–Założęciopaskęuciskową–obiecałazpowagą.

Obserwowała Jima dyskretnie, gdy podchodził do stolika, przy

którym siedziała samotnie krucha śliczna blondynka. Pochylił się
lekko i zaczął z nią rozmawiać. Wyraz zadowolenia na twarzy
blondynki, a w miarę przedłużania się rozmowy jej coraz bardziej

rozpromienione, patrzące czule na Jima oczy, powiedziały Eleanor
więcej niż słowa. Uśmiechnęła się do siebie i skupiła wzrok na
jedzeniu,któremiałanatalerzu.

W drodze powrotnej na ranczo Jim mówił tylko o uroczej

blondynce,któramiałanaimięElaine.Jakajestcudowna,miła,jaki
zniegoszczęściarz,żewkońcuzgodziłasięspędzićznimwieczór.

– Co masz na myśli, mówiąc w końcu? – spytała Eleanor. –

Przecież wcześniej jej nie zapraszałeś, bo nie zamieniłeś z nią

background image

słowa,tystarynieśmiałykocurze.

–Noriedziękujęci.Nawetniewiesz–Jimwestchnął.

– Ależ wiem, wiem – zaprotestowała. – Nie ma sprawy. Od czego

masięprzyjaciół?

–Toprawda,żepoto,abywzajemniesobiepomagać.–Podjechali

przed frontowe drzwi domu i Jim wyłączył silnik. – Żałuję, że nie
potrafięcięwesprzećwżadeninnysposób,jaktylkooferującpracę.

– Wszystko w porządku – zapewniła go Eleanor, bawiąc się

torebką. – Jestem zmęczona, ale z czasem to minie. Może się
okazać,żeniezostanęztobądługo–dodałałagodnie.–Niejestem

pewna, co chcę osiągnąć. Wcześniej nie wyobrażałam sobie swojej
przyszłości poza tym miejscem. – Wskazała gestem dłoni dom

Mathersona. – Teraz muszę zdecydować, co zrobić ze swoim
życiem. Zdałam sobie sprawę z tego, że mogę być sekretarką nie
tylko ranczera, ale także na przykład lekarza czy prawnika. Mogę
też wyuczyć się nowego zawodu, pójść do szkoły o technicznym
profilu albo pracować i jednocześnie się szkolić. Świat oferuje mi
wielemożliwości.

– Jednym słowem, odejście stąd nie sprawi ci przykrości, czy

dobrzerozumiem?–dociekał.

Eleanorutkwiławzrokwswoichkolanach.
– Tego nie twierdzę, lecz czas leczy rany, nawet te zadane przez

Curry’egoMathersona.Przeżyję.

Podniosła głowę i zauważyła, że Jim przygląda się jej badawczo

wprzyćmionymświetle,padającymzfrontowegoganku.

–Curryjestkompletnymidiotą–oświadczył.–Amandanigdynie

będzie żoną, jakiej on pragnie. Życie na ranczu obrzydnie jej po

dwóch tygodniach i ucieknie do Houston. Chyba nie bardzo się
mylę,zgadując,żeonatamzamieszka.Curryzostanietutajiabysię

zniązobaczyć,będziemusiałdoniejjeździć.

Eleanorwzruszyłaramionami.

background image

–Kochają–powiedziała.

– Nie – zaoponował Jim – jedynie pożąda. Musiałabyś być

mężczyzną, żeby to w pełni rozumieć. To rodzaj palącego
pragnienia, które zwykle gasi pierwszy porządny łyk. Będzie go

trzymała na dystans, dopóki nie włoży jej obrączki na palec

z wszystkimi tego konsekwencjami – ocenił. – Curry nie jest
mężczyzną, który wycofuje się z zobowiązań czy danego słowa –
przyznał – i to dotyczy także małżeństwa. Jest zbyt uparty, żeby

przyznaćsiędoporażkiidaćsobiespokój.

–Niezapowiadasięnawspaniałeżycie?–spytałacicho.

– Na pewno nie – odparł Jim – ale nie myśl, że możesz mu to

uświadomić.

–Akiedytypróbowałeśmucośwyjaśnić?
– Dziesięć lat temu, i dotąd to pamiętam. Ostrzegłem go, że jeśli

kupi ten dziadowski helikopter, żeby używać go do zaganiania
bydła,więcejczasuspędzinanaprawachniżnalataniu.

–Wtedymnietutajniebyło–stwierdziłaEleanor.–Icosięstało?
–Jedenzsezonowychpracownikówzalałsięwbarzeipostanowił

wśrodkunocywzleciećwniebo.

–Umiałlataćhelikopterem?
– Siedział w nim dwukrotnie. W efekcie wiedział, jak go

uruchomić, wystartować i podnieść, ale już nie, jak posadzić

maszynę na ziemi. Zawadził o sosnę, uszkodził śmigło i runął do
jeziora. Trzeba ci było widzieć Curry’ego, kiedy się o tym
dowiedział.Odtamtegoczasuwprowadziłkategorycznyzakazpicia
alkoholu podczas spędu i wypasu. No i – uśmiechnął się Jim – nie
kupiłnowegohelikoptera.

–Wzamianużywamałejcessny–zauważyłaEleanor.
– Tak, z tego powodu i dlatego, że sprawdziła się na wielu

ranczach.

–Czassiępożegnać.Świetniesiębawiłam,Jim.Dziękujęci.

background image

– To ja ci dziękuję. Jeśli Curry będzie cię zanadto nękał, to nie

zważając na okres wypowiedzenia, przyjeżdżaj do nas. Blackowie

potrafiąsięociebieodpowiedniozatroszczyć.

– Wszyscy Blackowie to wspaniali ludzie – stwierdziła

zprzekonaniemEleanor.

–PomożeszmiprzekonaćotymElaine?
–Wkażdejchwili–obiecała.–Dobranoc.
–Dobranoc,Norie.

Weszła do domu z pogodnym wyrazem twarzy, odprężona, bo

towarzyszyłajejświadomość,żeniezastanieCurry’egoiniebędzie

narażona na jego niezadowolenie lub złość. Jutro też będzie sama
i to ona zdecyduje, jak spędzi czas po wypełnieniu wszystkich

obowiązków.

W sumie, nie będzie źle. Zwłaszcza gdy nie dopuści do siebie

poczuciażalu,żejednakniezobaczyCurry’egoranoprzyśniadaniu
ani potem w pokoju, w którym pracuje, czy wieczorem na ganku,
kiedywokółzapanujeprzyjemnyspokój

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Eleanor weszła do holu i usłyszała głośny metaliczny dźwięk – to

stary zegar wybijał godzinę. Doliczyła się dwunastu uderzeń. Nie

zdawała sobie sprawy z tego, że zrobiło się tak późno. Dzisiejszy
wieczór był udany. Spędziła go mile w towarzystwie Jima Blacka,
a poza tym ucieszyła się, że najwyraźniej skutecznie wsparła

zabiegiprzyjacielawobecElaine.Niepoznałajejbliżej,aleodniosła
wrażenie,żestaniesiędobrymduchemdlaJimaijegorodziny.

– Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz, wracając do domu nad

ranem? – dobiegł ją od strony gabinetu pełen niezadowolenia

znajomygłos.

Znieruchomiała,

zaskoczona

i

zaczęła

się

gorączkowo

zastanawiać, czy puścić mimo uszu tę niegrzeczną uwagę
wypowiedzianązirytacją.Wkońcuodwróciłasiępowoliizobaczyła
Curry’ego, opartego o futrynę drzwi. Miał potargane włosy
i wpatrywał się w Eleanor ze złym błyskiem w oczach. Wyglądał

groźnieiponuro.

– Byłam w restauracji Myślałam, że pan jest w Houston –

powiedziałaobronnymtonem.–Mówiłpan

– Nie wyglądasz, jakby cię ktoś całował – nieoczekiwanie

szorstkimtonemzauważyłCurry.

Prześliznął się wzrokiem po ustach Eleanor, pociągniętych

delikatnieszminką,atakżepowłosach,opadającychbujnymifalami
naramiona,aleuładzonych,jakbydopierocosięuczesała.

– Od dawna przypuszczałem, że jest wyprany z temperamentu.

Zaledwierokpoślubiejegożonazaczęłasięprowadzaćzinnymi.

– Nie powinien pan mówić w ten sposób o Jimie – stwierdziła

lodowatym tonem Eleanor, wciąż demonstracyjnie posługując się

oficjalnąformą.

background image

– Dlaczego nie? Założę się, że spotykając się z tobą, nieźle mnie

obgadywałzaplecami.

Zanim

zdążyła

zaprzeczyć,

zdradził

lekki

rumieniec

wypływającynapoliczki.

– Wypij ze mną drinka, Kwiatuszku – poprosił nieoczekiwanie,

odpychającsięramieniemodframugi.–Miałempiekielnywieczór–
dodałzeznużeniem,takuniegoniezwykłym,żeaższokującym.

Z ociąganiem, ale jednak Eleanor weszła do gabinetu

i obserwowała w milczeniu, jak Curry wlewa whisky do dwóch
szklaneczek, wrzuca do nich lód, po czym do jednej z nich dolewa

sporowody.

– Siadaj. – Wskazał gestem na kanapę i wręczył jej szklaneczkę

zrozcieńczonymalkoholem.

Przysiadła na brzegu i z trudem opanowała chęć, żeby się nie

odsunąć, gdy opadł ciężko na kanapę tuż obok niej i skrzyżował
wkostkachdługienogi.Jasnobrązowemiękkiespodniepodkreślały
zarys muskularnych ud, kremowa koszula, nisko rozpięta,
odsłaniała opaloną pierś pokrytą pierścionkami ciemnych włosów.

Curry emanował zmysłowością, która wydawała się równie
nieodłączna od niego jak egzotyczny zapach wody kolońskiej. Był
takmęski,żeEleanornajchętniejbyuciekła.

– Nie napinaj się tak – rzucił burkliwie, zerkając na jej profil. –

Dostałem nauczkę, a zresztą brakuje mi cierpliwości do
wprowadzania przerażonych dziewic w tajniki sztuki miłosnej.
Jesteś całkowicie bezpieczna – zapewnił. – Rozluźnij się, bo
wyglądasz jak sarna otoczona przez myśliwych. Nie zgwałcę cię,
otomożeszbyćspokojna.

Poczerwieniała jak burak i upiła łyk alkoholu. W tym momencie

niecierpiałagotakmocno,jakbygowogóleniekochała.Żałowała,

że brak doświadczenia uniemożliwiał jej zgaszenie go, jak na to

zasłużył.

background image

Przyjrzał się jej w milczeniu i ciężko westchnął. Wyciągnął dłoń

i odsunął kosmyk z jej policzka z nieoczekiwaną czułością, która

wprawiłająwzdumienie.

– Jestem w podłym nastroju. Nie chciałem tego powiedzieć. –

Przechylił szklaneczkę, upił łyk whisky i zamknął oczy. – Poczułem

siędzisiajtak,jakbyziemiausunęłamisięspodnóg.

Eleanor wpatrywała się w złocisty trunek, nękana sprzecznymi

emocjami.

–Chciałbypanotymporozmawiać?–zdecydowałasięzapytać.
Ponowniepodniósłszklaneczkędoustiupiłkolejnyłyk.

– Amanda chce mieszkać w Houston – wyjaśnił bez zbędnych

wstępów.–Przestańzwracaćsiędomnieperpanwtedy,gdyjestci

takwygodnie!–dorzucił,przyszpilającjąspojrzeniembłyszczących
oczu.

– Jest pan moim szefem, jak inaczej miałabym się do pana

zwracać?

–MamnaimięCurry.
Odwróciła głowę, umykając przed jego przewiercającym ją

wzrokiem.Przyłożyłdelikatniedwapalcedojejpodbródkaizmusił,
abyspojrzałananiegoznowu.

–MamnaimięCurry–powtórzyłgłosem,wktórympobrzmiewały

niskie,głębokietony.

Przełknęłanerwowoślinęiprzygryzładolnąwargę.
–Dobrze.
–Wtakimraziewreszciejewypowiedz!
– Curry – wymówiła z wahaniem i lekkim przestrachem, bo

zupełnieniepoznawałagowtymprzedziwnymnastroju.

– Tak lepiej. – Puścił ją, wygodniej rozsiadł na kanapie i postawił

szklaneczkęzwhiskynaswoimudzie.

–Wracającdomeritum.Jakwiesz,jestwziętąmodelką,dlaktórej

kariera wiele znaczy. To prawda, że ciężko pracowała na ten

background image

sukces. Chcę jednak mieć syna, może dwóch, a nawet trzech –

oznajmiłzzaciętąminąidodał:–atakżekobietę,którabędzieprzy

mnie, gdy jej potrzebuję, i dla której będę najważniejszy. Nie
zamierzam z tęsknotą wpatrywać się w nawet najpiękniejszą

fotografię,Kwiatuszku.Pragnękobietyzkrwiikości,którabędzie

płonąć z namiętności w moich ramionach, kiedy będę się z nią
kochał,iktóradamisynów.

Eleanor zaczerwieniła się po same koniuszki uszu, czując się

głębokozażenowana.

– Przepraszam – rzucił szorstko. – Zapomniałem, że mimo trzech

lat spędzonych pod moim dachem pozostajesz obojętna na sprawy
intymne. Natomiast ja nie widzę niczego wstydliwego czy

szokującego w sprawach prokreacji. To całkowicie naturalna
i w gruncie rzeczy piękna strona życia. Niewiele o tym wiesz,
prawda?Niewątpliwiezawdzięczasztozimnejemocjonalniematce,
niezdolnejdookazywaniauczuć.

– Proszę zostawić moją matkę w spokoju! Nie masz prawa jej

osądzać!Niktniema.

– Nawet mimo tego, co ci zrobiła? Na litość boską, Eleanor, gdy

trzymałemcięwobjęciach,miałemwrażenie,żecałujęzimnygłaz,
aniemłodąkobietę.

Odwróciłagłowę,doskonalepamiętająctechwile,kiedyjegousta

chciałyodniejtego,czegoniebyławstaniemudać.

– Wolałabym zapomnieć, że to się kiedykolwiek zdarzyło –

wyszeptała.

–CzynapocałunkiBlackateżtakzareagowałaś?
– Między nami do tego nie doszło! – zaprotestowała, zanim

zdążyłapomyśleć.

–Adoczego?–spytałostrymtonem.

– Do niczego. Mówiłam ci już, że jest moim przyjacielem, a nie

kochankiem. Poza wszystkim, jakim prawem wtrącasz się w moje

background image

życieprywatne?–spytała.

OdwróciłsiębokiemdoEleanor,kładącramięnaoparciekanapy,

iobrzuciłjąprzenikliwymspojrzeniem.

–Rzeczywiścieniemamtakiegoprawa–przyznałnieoczekiwanie

spokojnie i rzeczowo. – Gdy teraz o tym myślę, dochodzę do

wniosku,żezachowałemsiętak,jakbymchciałcięzranić.Szczerze
mówiąc,niewiem,zjakiegopowodu.Niewykluczone,żedlaciebie
będzie najlepiej, jeśli zrezygnujesz z posady mojej osobistej

sekretarki. W trakcie minionych trzech lat nie miałem żadnych
zastrzeżeń do twojej pracy. Jeśli to dla ciebie może być jakimś

zadośćuczynieniem, to oświadczam, że nie mógłbym sobie
wymarzyćlepszejasystentki.

–Dziękuję.
Eleanor utkwiła wzrok w szklaneczce z whisky. Upiła spory łyk

palącego alkoholu, czując, że zaczyna się rozluźniać. Westchnęła
izakołysałaszklaneczką,żebykostkiloduzagrzechotały.Nakreśliła
czubkiem palca wzór na zaparowanych ściankach pękatego
naczynia.

–Czygnębiciętylkoto,żeMandyniechcezamieszkaćnaranczu?

–odważyłasięwreszciezapytać.

Currywziąłgłębokioddech,zanimodpowiedział.
– Ona próbuje przyspieszyć ślub. Nigdy nie rozmawialiśmy

odacie,ateraznalega,abyceremoniaodbyłasięwnadchodzącym
miesiącu.Jakwiesz,nienawidzębyćprzymuszanydoczegokolwiek!

– Kocha cię. – Eleanor była świadoma, że rani siebie, broniąc

narzeczonejCurry’ego.–Tooczywiste,że

–Wcalenie–przerwałjejCurry.–Wtejcałejsprawiecośminie

pasuje i głowa mi pęka od analizowania, o co może chodzić.
Dzisiejszegowieczoruusiłowałazaciągnąćmniedołóżka–wyjawił,

nieowijającwbawełnę.–Prawiejejsięudało.Przymoimcholernie

zapalnym temperamencie nie pozostało mi nic innego, jak

background image

zrejterować.

–Niepowinieneśmiotymopowiadać!–zaprotestowała.

– Muszę z kimś pogadać, a komu innemu miałbym się zwierzyć,

jak nie tobie? – Zacisnął dłonie w pięści, pochylił się i zapatrzył

niewidzącym wzrokiem przed siebie. – Najwyraźniej Amanda

prowadzizemnągrę,cobardzomisięniepodoba.Dotądtrzymała
mnienapewiendystans,adzisiajnagletosięzmieniło.Wyglądana
to,jakbychciałauzyskaćgwarancję.Dobrzewie,żeniewycofałbym

się,gdybyistniałoprzypuszczenie,żemożebyćwciąży.

Eleanorwstała,podeszładobarkuisięgnęłapobutelkęzwhisky.

–Cosiędzieje,małaobłudnico!–Currypodniósłgłos.–Musiszsię

znieczulićalkoholem,abyrozmawiaćosprawachdorosłych?

Znieruchomiałazrękąnabutelce.
–Budzitowemniezażenowanie,jeślikonieczniechceszwiedzieć

–odcięłasięEleanor.

– W takim razie może powinnaś wstąpić do zakonu. Ile ty masz

lat?–spytałszorstko.

–Prawiedwadzieściajeden.

Milczałprzezdłuższąchwilę.
–Dwadzieściajeden?–upewniłsięzniedowierzaniem.
–Miałamprawieosiemnaście,kiedymniezatrudniłeś.
– Wyglądałaś na starszą, ale to z powodu twojego przebrania –

stwierdził kwaśno. – Dla Blacka jesteś młoda jak roczna klacz,
wobec mnie zachowujesz się jak wiekowa matrona. Tamtego
wieczoru, gdy cię pocałowałem, zesztywniałaś od mojego dotyku.
Sprawiłem ci przykrość, tak? – W głosie Curry’ego zabrzmiała
niespotykanauniegonutaczułości.–Naciskałemnaciebie,bonie

potrafiłem sprawić, żebyś mi uległa. Niezbyt satysfakcjonujące
wprowadzeniewświatnamiętności,co,Kwiatuszku?

Przeszedłjądreszcznawspomnieniepocałunku.

–Janiewiedziałam,żemężczyźnisądotegozdolni–przyznała

background image

cicho.–Spodziewałamsię,żetenpierwszyrazbędziedelikatniej

–Pierwszyrazzwykleodbywasięzchłopcemwpodobnymwieku,

który niemal boi się dotknąć dziewczyny i rzeczywiście jest
delikatnie. Natomiast dorosły mężczyzna zachowuje się inaczej.

Zetknięcie warg to jednocześnie próba i poznawanie, mężczyzna

chceposmakowaćkobiety,anietylkopoczućmiękkośćisłodyczjej
ust. – Roześmiał się cicho. – Cholernie trudno to wytłumaczyć.
Myślę,

że

wszystko

jest

kwestią

pierwotnego

instynktu,

namiętności. Mężczyzna w moim wieku raczej pragnie podniecić
kobietę, niż po prostu ją pocałować, bo zwykle kończy się to

w łóżku. Dlatego z zasady nie zadawałem się z kobietami
nieświadomymi, do czego prowadzi pocałunek czy pieszczota –

wyjaśnił Curry. – To się zmieniło, gdy pojawiła się Amanda – dodał
ponuro. – Zanim zorientowałem się, że jest niewinna, byłem
ugotowany.

– Myślę, że wciąż macie szansę – powiedziała uspokajającym

tonemEleanoriodwróciłagłowę,bypopatrzećnaCurry’ego.

Uznaławduchu,żeskoropokochałAmandę,toonachce,abybył

zniąszczęśliwy.Spojrzeniesrebrzyścielśniącychoczuskupiłnajej
twarzy,poczymobjąłnimjejciałoiznówprzeniósłnatwarz.

– Jesteś zachwycająca, Kwiatuszku – powiedział. – Śliczna jak

marzenie. Niczego nie pragnąłbym bardziej, niż nakryć cię swoim

ciałemnatejkanapieidaćcilekcjęmiłości.

Eleanorodstawiłaszklaneczkęzwhiskyipomyślała,żemusimieć

źrenice rozszerzone strachem. Doszła też do wniosku, że Curry
najwyraźniej przesadził z alkoholem. Inaczej nie wygadywałby
bzdurinieszukałbysubstytutukobiety,którejnaprawdępragnął.

–Jajestembardzozmęczona–odparła,podnoszącsięnanogi.–

Bardzochcemisięspać,apozatymjutroczekamniedużopracy–

dodałaiskierowałasiędodrzwi.

–Boiszsięmnie?–usłyszała.

background image

Odwróciła się, zarazem niepewna i zdziwiona, że Curry zadał jej

to pytanie. Najwyraźniej zainteresował się jej odczuciami, a nie

tylkoswoimi.

– Tak – przyznała. – Proszę cię, nie utrudniaj i tak niełatwej dla

mniesytuacji.Niechcęstaćsiętą,poktórąsięgaszwzastępstwie

Amandy, jak również nie chcę, byś ze mną flirtował. Jestem twoją
asystentką, ty jesteś moim szefem, a ponieważ nie może być
inaczej, pozwól mi teraz odejść. Nie zniosłabym, gdybyś

potraktowałmniejakzabawkę–dokończyłapełnymbóluszeptem.

–Skarbie,skądmyśl,żesiętobąbawię?–zapytał.

Nie odpowiadając mu, Eleonor w milczeniu zostawiła Curry’ego

samego. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, gdy pospiesznie

wchodziłaposchodach.Szybkodotarłanapiętroizulgązamknęła
sięwswoimpokoju.Gdywreszcieznalazłasięwłóżku,przezdobrą
godzinę nie mogła zasnąć, choć czuła się fizycznie i psychicznie
wyczerpana. Wciąż dźwięczało jej w uszach ostatnie pytanie
Curry’ego.

Gdy nazajutrz zeszła na śniadanie, zastała Curry’ego przy stole.

Zauważyła,żeoczymaprzekrwioneipomyślała,żetozniedostatku

snu. Nie rozumiała, dlaczego jeszcze jest w domu, skoro dawno
powinien dołączyć do swoich ludzi. Śledził ją spojrzeniem, gdy
siadała naprzeciwko niego na krześle. Usta drgnęły mu w lekkim
uśmiechu.

– Najwyższy czas, żebyś wreszcie wygrzebała się z łóżka –

odezwał się i upił łyk kawy, nie odrywając od niej wzroku. – Chcę,
żebyśmidzisiajtowarzyszyła.

Popatrzyłananiegoniepewnie.
–Gdzie?–spytała.

–Zaczynamywypas.
–Och!–niemogłapowstrzymaćokrzykupodniecenia.

background image

Co roku prosiła Curry’ego, żeby zabrał ją ze sobą wtedy, gdy

pierwsze stada bydła były przepędzane z zimowych pastwisk.

Wiązałosiętozeznakowaniemcielątioglądemprzezweterynarza,
który sprawdzał, czy wszystkie zwierzęta są zdrowe. Dla Eleanor

byłytonajbardziejekscytującedninaranczu.

–Uwielbiaszto,prawda?–spytał,nadalwpatrującsięwjejtwarz.

– Każdą minutę poświęconą na znakowanie i oddzielanie bydła,
a nawet dorzucanie siana koniom. Tak, mądralo – dodał

zsatysfakcją,widząc,żejązaskoczył–orientujęsięwtym,cotusię
wyrabia. Zmusiłaś Johnny’ego, aby ci pozwolił karmić konie

wboksach.Myślałaś,żesięniedowiem?

– Sądziłam, że zarządzający ranczem mają obowiązek trzymać

językzazębami–rzuciłazezłością.

–Owszem,mają.Zapominasztylko,żejaniezatrudniamzarządcy,

a jedynie asystenta zarządcy, czyli mnie. Nikt obcy nie będzie
decydowałotymranczu.

– Jasne – odparła z westchnieniem. – Komenderowałbyś

wszystkimi,gdybytylkocinatopozwolili.

–Tymipozwalałaś
–Doczasu.Dorosłam–zauważyłazzadowoleniem.
–Niecałkiem.–Uniósłznaczącobrew.
–Możetozależyodmężczyzny?Nieprzyszłocitodogłowy?

– A może mężczyzna nie próbował wystarczająco usilnie. –

Uśmiechnąłsię.–Następnymrazemniebędętakiniecierpliwy.

Eleanorumknęłaspojrzeniemiwpatrzyłasięwtalerz,czując,jak

krewzaczynajejszumiećwżyłach.

– Nie będzie następnego razu – oświadczyła, starając się, aby

zabrzmiałotostanowczo,chociażgłosjejdrżałlekko.

– Jedziesz ze mną? Jeśli tak, to musisz się przebrać, inaczej

zniszczyszładneubranie,któremaszdzisiajnasobie.

Eleanorwłożyłabiałespodnieijasnąbluzkę,spodziewającsię,że

background image

jakzwyklezajmiesiępracąbiurową.

–Dżinsyibawełnianakoszula?–spytała.

–Iwysokiebuty–dodałzuśmiechem.–Masztakie?
–Oczywiście.Przecieżjeżdżękonno–przypomniałamu.

–Niewidziałemcięnakoniuoddwóchmiesięcy.

– Nie zwracałeś uwagi na to, co robię, od sześciu miesięcy –

odcięłasię,unoszącwzrokznadtalerza.

Tym razem Curry nie posłał jej uśmiechu, a przenikliwe

spojrzenie, pod wpływem którego Eleanor zapomniała o filiżance
parującejkawywdłoni.

Bessie weszła hałaśliwie, niosąc dzbanek świeżej kawy i czar

prysł. Eleanor podniosła do ust filiżankę i czekała, kiedy jej

przyspieszonypulswrócidonormy.

–Nawetnietknęłaśśniadania–skarciłajągospodyni.–Czytoon

zepsułciapetyt?–pokazałaruchemgłowynaCurry’ego.

– Może powód jest całkiem inny. – Curry ze śmiechem puścił do

Bessieoczko.

– Oho! Jesteśmy dzisiaj w dobrym humorku, co? – powiedziała

gospodyni z przekąsem, napełniając mu filiżankę świeżą kawą. –
Szykujemysiędoprzejęciaczyjejśobciążonejnieruchomości?

– Zdaje się, że kusisz los – ostrzegł gospodynię Curry, ale

żartobliwymtonem.

– Bez przesady. Trudno będzie znaleźć kogoś tak pozbawionego

rozumu,żebychciałzpanemwytrzymywać.

Eleanor z uśmiechem skinęła głową, dając tym gestem znak, że

zgadzasięzBessie.

–Stoprocentracji–przyznała.

– I kto to mówi? – spytała szyderczo Bessie. – Potrzebowałaś

trzechlat,żebyśodzyskałarozum.

Gospodyni wyszła, a uśmiech na twarzy Eleanor zblakł. Jadła

śniadaniemechanicznie,pogrążonawzadumie.

background image

– Nie myśl o tym – odezwał się po dłuższej chwili Curry

zpoważnymwyrazemtwarzy,porazkolejnyczytającwjejmyślach.

–Spróbujmyżyćdniemdzisiejszym,złotko.

–Jaitakodejdę.

Poszukałwzrokiemjejoczu.

–Zobaczymy.
– Niczego nie zobaczymy – oznajmiła stanowczo, odstawiając

filiżankę. – Nie zamierzam dłużej znosić tego wiecznego

rozkazywania,atyniezmusiszmnieoch

Przerwała wpół zdania, bo Curry błyskawicznie podniósł się na

nogi i stanął tuż obok jej krzesła. Pochylił głowę i nieoczekiwanie
mocnopocałowałjejnawpółrozchylonewargi.

– Przestań gadać i przebierz się wreszcie. – Potargał czule jej

włosy.–Niemogęnaciebieczekaćcałydzień.

Wyszedł, zanim zdążyła sformułować sensowną odpowiedź.

Bezwiednieprzyłożyłapalcedoust,którezapamiętałypocałunek.

Curry rozmawiał przez telefon, gdy zeszła na parter, mając na

sobie znoszone dżinsy, wysokie buty i bawełnianą koszulę

w niebieski wzór. Związała włosy niebieską wstążką, żeby jej nie
przeszkadzały i zmyła makijaż. Propozycja spędzenia z Currym
całegodniabyłazbytkusząca,abyjąodrzucić,alekiedyusłyszała,
że wymawia imię narzeczonej, oferta właściwie straciła dla niej

urok.

– Amanado, powiedziałem ci wyraźnie – mówił szorstko – że nie

znoszę być do czegokolwiek przymuszany. Poczekamy, aż będę
gotowy,albozapominamyowszystkim.Niechcesz?Toco,udiabła,
robisz w Houston? – Słuchał przez chwilę, po czym zaklął pod

nosem i rzucił: – Nie możesz tego odrzucić? W takim razie zostań
w Houston. Jeszcze jedno: skończ z tym „Och, Curry”. Pragnę cię

jakcholera,aleniedośćmocno,żebyśmnieprowadziłajakosłana

postronku. Amando, żadnych „jeśli, może, ale”. Na moich

background image

warunkach lub wcale. – Znowu słuchał przez chwilę, a potem

westchnął ciężko i powiedział: – W porządku. Może faktycznie

chwila oddechu dobrze nam obojgu zrobi. Zobaczymy się za dwa
tygodnieiwtedyporozmawiamy.

Rozłączył się i wyraźnie spięty stał nieruchomo, wpatrując się

w telefon. Nagle niecierpliwym gestem przeciągnął dłonią po
włosach. Wyglądał, jakby za chwilę miał wybuchnąć, i Eleanor
przezorniezatrzymałasięupodnóżaschodów.

Odwróciłsię,jakbywyczułjejobecność,iposzukałspojrzeniemjej

twarzy.

–Problemy?–spytałałagodnie.
Kiwnął głową i przesunął wzrokiem po jej szczupłym ciele, jakby

obrysowywałjegokontury.

–Rozpuśćwłosy–polecił.
–Wchodząmidooczu–zaprotestowała.
Podszedł do niej i rozwiązał wstążkę, uwalniając falujące

kruczoczarnesploty,poczymzanurzyłwnichdłońiprzesunąłjąna
szyję. Eleanor poczuła na czole przyspieszony, nierówny oddech

Curry’ego.

–Proszę–wyszeptaładrżącymgłosem,gdypalcamidotknąłjej

podbródkaiuniósłgłowętak,bymogłaspojrzećwjegorozjarzone
srebrzyścieoczy.–Niewykorzystujmnietylkopoto,żebyodwrócić

myśliodAmandy.

–Przypuszczasz,żetakwłaśniejest?
– Wiem, że tak jest. Ja nic na to nie poradzę, że niechcący

słyszałam, co mówiłeś do niej przez telefon. – Zwilżyła wyschłe
nagle wargi, próbując ukryć, jak bardzo ją to dotknęło. – Przykro

mi,żejesteśrozczarowany,aleskrzywdzeniemnieciniepomoże.

–Czytobyoznaczałokrzywdę?–spytałłagodnie.

Nie odważyłaby się go zapytać, co właściwie miał na myśli, więc

jedyniezwróciłamuuwagę:

background image

–Czyniepowinniśmyjechać?

– Norie, nie bój się mnie – wyszeptał z ustami przy jej skroni, po

raz pierwszy używając tego zdrobnienia. – Mała porcelanowa
drezdeńska figurynko, nie skrzywdzę cię ani fizycznie, ani

psychicznie.Nieuciekajodemnie.

–Janieuciekam,tylkoniechcę–Urwała,zamykającoczy.
–Czegoniechcesz?–Musnąłwargamijejpowieki.–Pozwólmisię

kochaćztobą.

–Nie!–zawołała.
Odepchnęła go z całej siły i przywarła do ściany. Na pobladłej

twarzymalowałsięstrach;wyzierałtakżezjasnozielonychoczu.

–Nieróbtakiejminy!–zirytowałsięCurry.

–Przezciebieczujęsięjakosaczona!–wypaliła.
Odwrócił się z ciężkim westchnieniem, mamrocząc coś pod

nosem, i ścisnął dłonią kark, jakby czuł w nim ból i chciał się go
pozbyć.

– Chodźmy, oczywiście o ile nie boisz się ze mną jechać –

powiedział z sarkazmem, sięgnął po stary zniszczony roboczy

kapelusziruszyłdodrzwi.

Poszłazanim,chociażprzestałającieszyćperspektywaspędzenia

wspólnie czasu, ponieważ obawiała się tego, do czego mógłby się
posunąć. Zawahała się na ostatnim stopniu frontowych schodów,

podczasgdyonwskoczyłdopickupaiotworzyłprzedniądrzwipo
stroniepasażera.

–Nowięc?–spytał.
Podeszła do samochodu i zajęła miejsce obok kierowcy. Siedziała

sztywno,niepatrzącnaCurry’ego.

–CzychodzioBlacka?Chcętowiedzieć.
Poprawiłasięniespokojniewfoteluiwbiłaniewidzącespojrzenie

wdeskęrozdzielczą.

–Nie.

background image

– Niech to diabli! To jak błagać małża, żeby się otworzył –

utyskiwał, uruchamiając silnik. – W porządku, zapomnij o tym –

rzucił,wyjeżdżającnapełnymgaziezpodwórza.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Jechaliwprzytłaczającymmilczeniu,kierującsięwstronędwóch

bliźniaczychstajni,wktórychtrzymanokonie.Eleanorzerknęłana

Curry’ego i spostrzegła, że z ponurą miną chwycił kierownicę tak
mocno, aż pobielały mu kostki palców. Zupełnie jakbym siedziała
obok

obcego

człowieka,

pomyślała.

Dawne

dobre

czasy

żartobliwego docinania sobie po przyjacielsku najwyraźniej
definitywnie się skończyły. W miejsce przyjacielskiej atmosfery

zapanowałymiędzynimichłódizłość.

Zapatrzyłasięnasoczyściezielonepastwiska,ciągnącesięażpo

horyzont. Rzeki nie było widać, tylko od czasu do czasu jej wody
pobłyskiwały poprzez drzewa, gęsto porastające brzegi. Zarówno
oknopostroniekierowcy,jakipasażerabyłoopuszczone,ponieważ
Curry nie korzystał z furgonetek wyposażonych w klimatyzację.
Wtejsytuacjidokabinywdzierałosięzapierająceoddechgorąco.

Pęd powietrza zawiewał włosy na twarz Eleanor, ponieważ

zapomniała zabrać niebieską wstążkę z domu. Zaczerwieniła się,
przypomniawszy sobie, w jakich okolicznościach ją straciła.
TymczasemCurryjednąrękąściągnąłbandanę,którąmiałnaszyi,
ipodałjąEleanor.

– Zwiąż nią włosy – powiedział, jakby czytał w jej myślach. – Na

dworzejestpiekło.

–Dziękuję–powiedziała.
Zebrała bujne i gęste pasma i zawiązała chustkę w podwójny

węzeł, zostawiając kilka kosmyków opadających swobodnie przy

twarzy. Bandana pachniała używaną przez Curry’ego wodą po
goleniuocierpkichnutach.Wiedziała,żejejnieodda,tylkoschowa

doszkatułkinabiżuterię,doktórejprzezminionetrzylatawkładała

mające sentymentalną wartość drobnostki, upamiętniające chwile

background image

spędzone z Currym. Zamierzała wyjmować je rzadko, jedynie
wmomentachsłabości,iwspominać,patrzącnaniepoprzezłzy.

– Przesiądziemy się na konie – zapowiedział, manewrując wozem

międzywybojami.–Napewnochceszwtymuczestniczyć?–spytał

zpółuśmiechem.–Niejesttoprzyjemnywidok.

– Nie jestem wrażliwą mimozą, drogi panie Matherson – odparła

z przekąsem. – Nie po raz pierwszy będę patrzeć na znakowanie
ikastrowaniebydła.

–Rzeczywiścienie–przyznałCurry.
Zmarszczyłczołoznamysłem,prowadzącfurgonetkęzwprawąpo

wyboistympastwisku.Eleanorpodskakiwałanasiedzeniu,mimoże
pickupbyłwyposażonywdobreamortyzatory,dopewnegostopnia

niwelującewstrząsy.

– Miałeś nadzieję, że zemdleję z gorąca? – spytała, rzucając mu

wymownespojrzenie.

Zerknąłnaniąkątemoka.
–Panizemnąflirtuje,pannoPerrie?–rzuciłzrozbawieniem.
Poprawiłasięnasiedzeniuiodwróciłagłowędookna.

– Ja? Gdzieżbym śmiała, panie Matherson – odparła rzeczowym

tonemkompetentnejsekretarki.

Curryroześmiałsięcicho.
–Rozpuszczonasmarkula.

–Męskiszowinista–odwzajemniłasię,zadowolonazzapanowania

swobodniejszej atmosfery, która przypominała jej ich dawne
przyjacielskiestosunki.

– Ja? – Z przesadnym zdziwieniem uniósł brwi. – Złotko, jestem

stuprocentowymzwolennikiemwyzwoleniakobiet.

–Serio?-spytałapodejrzliwie.
– Śmiertelnie serio. Stanowczo powinniśmy wyzwolić kobiety

zwszelkichobowiązkówdomowych,żebyzyskałyczasnaczekanie

naswoichmężczyzn.

background image

–Jesteśniereformowalny–orzekłaEleanor.

Curry zatrzymał wzrok na krągłości jej piersi. Poprawiła się

nerwowowfotelu,czując,żejejsercebijeprzyspieszonymrytmem.

Mógłbyś

przestać

tak

na

mnie

patrzeć?

spytała

zzażenowaniem.

–Absolutniebymniemógł.
–Curry!–Jegoimięsamospłynęłonajejjęzyk.
– Wreszcie. Pierwszy raz zwróciłaś się do mnie po imieniu

zwłasnejwoli.–Nachwilęzajrzałjejwtwarz,zanimzwróciłwzrok
zpowrotemnadrogę.–Podobamisię,jakjewymawiasz.

–Wymknęłomisięniechcący.
–Naprawdęniemogłaśoszczędzićsobietegokomentarza?Czuję

się jak sześćdziesięciolatek, kiedy zwracasz się do mnie per panie
Matherson.Niejestemażtyleodciebiestarszy.

–Czternaścielat–przypomniałamu.
Nieoczekiwanie Curry zatrzymał samochód, ale nie wyłączył

silnika. Usiadł bokiem, przerzucił ramię przez oparcie fotela
zajmowanegoprzezEleanoripopatrzyłnaniąbadawczo.

–Czytakbardzocitoprzeszkadza?–spytał.
Tonie,opowiedziałamuwduchu,ajedyniepatrzeniewtetwoje

srebrzyścielśniąceoczy.Postanowiła,żeniedamusatysfakcji,aby
to odkrył. Pochyliła lekko głowę, skupiając wzrok na skórzanym

fotelu, po czym, jakby wbrew woli przesunęła go na niebieskie
dżinsy,okrywająceumięśnionenogiCurry’ego.

– Dlaczego miałoby mi przeszkadzać? – spytała, siląc się na

obojętny,chłodnyton.

– Bo uczucia, które ostatnio we mnie wzbudzasz, nie mają nic

wspólnegozdyktowaniem–przyznałotwarcie.

Szybko uniosła głowę i spojrzała na niego rozszerzonymi oczami,

wypuszczającpowietrzeprzezrozchyloneusta.

– A teraz, kiedy udało mi się przyciągnąć twoją uwagę –

background image

kontynuowałjakbynigdynic–chciałbymcięprosić,żebyśprzestała

wznosićmiędzynaminiewidzialnymur.Pozwólmisięcieszyćtwoim

towarzystwemprzezkrótkiczas,jakinampozostał.

– Coś podobnego! Nie byłam świadoma, że moje towarzystwo

sprawiaciprzyjemność–skomentowałaironicznie.

– Tak się składa, że ja też nie – przyznał szczerze Curry. – Jak

wiesz,częstoniedoceniamytego,comamy,idopieroponiewczasie
orientujemy się, co możemy stracić lub straciliśmy. Będę za tobą

cholernie tęsknił, Kwiatuszku. Zacząłem się przyzwyczaiłem się
dociebieitrudnomibędzieobyćsiębezciebie.

–Brzmito,jakbyśmówiłojakimśnałogu.
–Łatwoprzyszłobymiwpaśćwtennałógbezreszty–powiedział

znamysłem,wciążprzyglądającsięjejbadawczo.

– Wolałabym, żebyśmy wrócili na płaszczyznę czysto zawodową –

oświadczyłaEleanor.

–Napewno?–spytałłagodnie.–Skądtowiesz?Nigdysięztobą

niekochałem.Nieznaszmnieodtejstrony.

– Czyżby? – spytała, przypominając sobie tamten wieczór, gdy

Curryusiłowałwymócnaniejuległość.

–Terazbyłobyinaczej–obiecał.–Niesprawiłobycitoprzykrości.
Ponownie pochyliła głowę i wpatrzyła się w swoje splecione

dłonie.

– Nie zostanę, Curry – po raz kolejny powtórzyła stanowczo. –

Niezależnie od tego, co zrobisz lub powiesz. Nie schlebiaj mojej
próżności.Niepamiętasz,jakmniepodsumowałeś?„Nieznajdziesz
mężczyznynatyleślepego,bycięzechciał?”–spytałazgoryczą.

– Trudno mi uwierzyć w to, że coś takiego palnąłem. Przyczyniły

się do tego okropne okulary, bezkształtne sukienki, ta aura
konserwatywnej stateczności, która do ciebie przylgnęła Sama

powiedz,czywiększośćmężczyznpragnęłabytakiejkobiety?

– Pewnie nie – przyznała – ale może tego właśnie chciałam.

background image

Zresztą,samaniewiem.Uważałam,żeto,jakajestem,mawiększe

znaczenieodtego,jakwyglądam;żeliczysięto,cowśrodku,anie

opakowanie.

– Do pewnego stopnia tak jest, złotko. Tyle że to, co mężczyzna

widzi,skłaniago,abyodkryłwnętrzekobiety.Niewiedziałaśotym?

– Uśmiechnął się kpiąco. – Mężczyzna reaguje na wygląd, zapach,
smak, dotyk kobiety. Tacy już jesteśmy. Pierwsze, na co zwróciłem
uwagęuAmandybyłoto,jakjedwabistąmaskórę.

AmandaSamdźwiękimienianarzeczonejCurry’egowystarczył,

bydlaEleanorsłońcezaszłozachmurę.

– Jest urocza – przyznała powściągliwie. – Dopasuje się, Curry,

tylkodajjejtrochęczasu.

–CzykochaszJimaBlacka?
Umknęławzrokiemprzedjegobadawczymspojrzeniem.
–Niemuszęnatoodpowiadać.
– Chciałbym wiedzieć. Zależy mi na tym, aby nikt cię w żaden

sposóbnieskrzywdził.

– Jim nie jest typem mężczyzny, który wyrządziłby krzywdę

kobiecie.

Curryszarpnąłgłową,unoszącdogórypodbródek.
–Sugerujesz,żejajestem?–spytałoschle.
Odważyłasiępopatrzećmuprostowoczy.

–Tak–potwierdziła.–Wrzeczywistościnielubiszkobiet.Istnieje

dla ciebie tylko fizyczna strona związku z kobietą, słowo „miłość”
nieistniejewtwoimsłowniku,prawda?

Oparłsięodrzwifurgonetki,nieodwracającwzroku.
– Owszem. Nie ma też słów „jednorożec” czy „dobra wróżka” –

dodałspokojnie.–Wiesz,żewłaśnietaktoodczuwam,prawda?

Skinęłagłową,aondodał:

–Alenigdymnieotoniezapytałaś.

–Botoniemojasprawa–wyjaśniła.–Nielubięwchodzićzbutami

background image

doczyjejśduszy.

– Rzeczywiście, Kwiatuszku, nie jesteś wścibska ani nachalna. –

Wyciągnął rękę i odsunął kosmyk z jej pokrytego kurzem drogi
policzka.–Mogęciwyjawićwszystkoto,czegonikomuinnemubym

niepowiedział.Zawszetakbyłomiędzynami.

– Twoje zaufanie mi pochlebia – odparła Eleanor, starając się nie

okazywaćemocji.

–Tylkotyle?

Nie mogła się zdobyć na odpowiedź, bała się nawet pomyśleć,

jakieznaczeniemiałojegopytanie.

Tymczasem Curry usiadł prosto w fotelu kierowcy, wrzucił bieg

inacisnąłpedałgazu.

Później,gdykonnojechaliprzezpastwiska,doEleanorpowróciły

wspomnienia dzieciństwa. Anglezując na grzbiecie cisawego

wałacha, którego Curry dla niej wybrał, chłonęła wzrokiem
krajobraz,nieodłączniezrośniętyzjejdorastaniem.

Teksas – ziemia kontrastów. Pustynie i zielone pastwiska, tereny

równinne i górzyste, stada bydła i wysokościowce, kowboje
imężczyźniwszytychnamiaręjedwabnychkoszulach.

Wzięła głęboki oddech, wdychając zapach trawy, i przymknęła

oczy w rozmarzeniu. Konie stąpały lekkim kłusem, skórzane siodła
poskrzypywały,słońcepóźnegoporankaświeciłojasno.

Oczami wyobraźni widziała ogromne stada na Chisholm Trail

i Goodnight-Loving Trail, legendarnych szlakach, po których
wymęczeni kowboje pędzili bydło z rancz Teksasu na kolej
wKansasalbodalej,ażdoNowegoMeksyku.Wszędzietutaj,wtym
znajomym otoczeniu, czuła powiew historii, obecność straceńców
sprzed wieków, dzielnie stawiających czoło zarówno gwałtownym

burzom, jak i wyniszczającej suszy. Czuła dumę, że ta kraina i jej
ekscytującahistoriatojejrodzinnystrony.

background image

–Gdziejesteś?

Niski głos Curry’ego wyrwał ją z tego snu na jawie. Jechał obok,

górującnadniąnaczarnymjaksmołaogierze.Posłałamunieśmiałe
spojrzenie.

–JechałampoChisholmTrail–przyznałasię.

Roześmiał się, rozsłonecznione niebo i rozległa przestrzeń

najwyraźniejprzywróciłymudobrynastrój.

– Ty dzieciaku – drażnił się z nią. – Ile powieści Zane’a Greya

przeczytałaś?

– Dużo. Uwielbiam wszystko, co napisał. – Popatrzyła na twarz

Curry’ego, ocienioną rondem zniszczonego roboczego kapelusza. –
Czy pasjonowałeś się historią Dzikiego Zachodu, gdy byłeś

chłopcem?Wiesz,kowboje,bandyci,szeryfowie

Ściągnął cugle i złożył dłonie na łęku. Po chwili zsunął kapelusz

natyłgłowyiprzezdłuższymomentprzyglądałjejsięwmilczeniu.

–Dlaczegochciałabyśtowiedzieć?–spytał.
– Sama nie wiem. – Eleanor wzruszyła ramionami. – Po prostu

jestem ciekawa. – Wybiegła wzrokiem aż po linię horyzontu. – Jak

dalekojeszczemamyjechać?

– Półtora kilometra do dwóch. Myślisz, że twoja pupa to

wytrzyma?

–Przeżyję.–Eleonoruniosłasięwsiodleiopadłananie,myśląc,

żejutrobędziemiałaposiniaczoneuda.

–Jesteśjakaśnerwowadzisiaj–zauważyłCurry.
– Takie wrażenie odniosłeś? Nie czuję się zdenerwowana –

zapewniłago.

– W gruncie rzeczy dotąd nie byliśmy zupełnie sami. Zawsze

gdzieś w pobliżu kręciła się Bessie albo któryś z pracowników. –
Odwrócił głowę, żeby ich spojrzenia się spotkały. – Mógłbym cię

zaciągnąć między drzewa i nikt nie usłyszałby twoich krzyków,

choćbynajgłośniejszych.

background image

Drażnił się z nią, Eleanor była tego świadoma, a jednak

wsposobie,jakimCurrynaniąpatrzył,dostrzegłacośmrocznego,

niebezpiecznego.

– Jestem bezpieczna, przecież sam to podkreślałeś, i to nieraz –

oświadczyła z pewnością siebie, której nie czuła. – Przyznałeś, że

niemaszdośćcierpliwości,abywprowadzaćprzerażonedziewczęta
wtajniki

Przerwałjej,wziąwszygłębokioddech.

– Masz pamięć jak stalowe wnyki, Eleanor. Czy musisz pamiętać

każdegównianesłowo,któreniechcącywypowiedziałem?

–Niechciałamcięrozzłościć.
– Skoro tak, to nie gadaj głupot – oświadczył szorstko i pobudził

ogiera do biegu, zostawiając jej wybór, czy ma ruszyć za nim, czy
teżnie.

Kilkaset sztuk bydła wzniecało chmury kurzu. Zwierzęta zostały

zgromadzonewzagrodach,zktórychbiegłykorytarzeprzepędowe,
umożliwiające sortowanie bydła w zależności od wieku, płci i rasy.
Dwóch pracowników zajmowało się kierowaniem poszczególnych

sztuk stada do korytarza przepędowego, trzeci pilnował u jego
wylotu, aby zwierzęta się przesuwały. Dwóch innych kowbojów
pracowało przy otwierającej się w obie strony bramce,
umożliwiającejoddzielaniecielątodkrówiwołówopasowych.

– Hałas jak cholera, co? – rzucił ze śmiechem zadowolony Curry,

gdy zbliżyli się do zagrody. – Sortowanie potrwa, a to tylko mała
częśćcałegostada.

–Jakietostado?–spytałarzeczowoEleanor,nasuwająckapelusz

tak,byosłonićoczy.

– Hodowlane. Przepędzamy je w pierwszej kolejności, później

zajmiemysięużytkowymi.

– Nie zazdroszczę tym mężczyznom ich pracy – powiedziała

i rozejrzała się wokół. – Nie widzę Terry’ego – zauważyła,

background image

wypatrującweterynarzawśródkowbojów.

Curryspojrzałnaniągniewnie.

– Black ci nie wystarczy, złotko? A może nabrałaś ochoty na

kolekcjonowanieskalpówmężczyzn,którzystającinadrodze?

Zabrzmiało to bardziej kąśliwie niż żartobliwie, co zdumiało

Eleanor.

– Zastanawiałam się, gdzie jest, co nie znaczy, że zamierzam go

zaatakować,kiedybędziekastrowałbyczki.

–Lubicię–stwierdziłCurry.
– Z okropnymi okularami i tym wszystkim – odcięła się

zbłyskiemwjasnozielonychoczach.

W odpowiedzi zsiadł sprawnie z konia i stawiając wielkie kroki,

podszedłdozagrody.

Terry Briant pojawił się jak na zawołanie w momencie, gdy

zakończylisortowaniebydła.Eleanorzajęłamiejsceprzyzagrodzie
manipulacyjnej,żebyobserwować,jakcielętasądoniejzapędzane.
Uszywypełniłyjejporykiwaniakrów,zaniepokojonychoddzieleniem
z cielakami, i ryki przerażonych cieląt, śmiechy i rozmowy

pracowników,wplatającychdoangielskiegohiszpańskiesłowa.

Ci, którzy pracowali w zagrodzie manipulacyjnej razem ze

szczupłym,

jasnowłosym

weterynarzem,

tworzyli

zgrany,

kompetentny zespół. Eleanor z przyjemnością obserwowała ich

poczynania. Szyja cielaka została unieruchomiona i w minutę
zostałyzałożonekolczyki,amłodebyczkiwwiększościbezkrwawo
wykastrowane.

Eleanor, przyzwyczajona do takich widoków, patrzyła na to, co

działo się wokół, bez zmrużenia oka. W pewnym momencie

zauważyła, że Curry obserwuje ją z lekkim zaskoczeniem i chyba
rozbawieniem.

Jedno z cieląt zostało oddzielone od reszty i Curry podszedł do

niej,niosącjewramionach.

background image

– Będzie jak znalazł na obiad – zwrócił się do niej i pokazał

skinieniem głowy, żeby wsiadła na konia. – Przekąsimy coś

iwrócimy.

– Dobrze. – Dosiadła konia, ujęła wodze i zapanowała nad nim,

a wtedy Curry podał jej cielaczka. Przerzuciła go przez siodło

i z uśmiechem pogłaskała po jedwabistej skórze. – Biedne
maleństwo – powiedziała pieszczotliwie. – Będziesz je trzymał
wstodole,dopókiniewyzdrowieje?

Nieodpowiedział.Patrzyłnanią,stojącnieruchomo,zjednąrękę

nałęku,drugąnastrzemieniu.Eleanordoszładowniosku,żechyba

nieusłyszałanijednegosłowa,którewypowiedziała.Wpatrywałsię
w nią uporczywie, nawet powieka mu nie drgnęła, a ona nie

potrafiła rozszyfrować wyrazu jego oczu, które lśniły niczym
brylanty.

– Curry? – spytała, nieświadoma tego, jak wygląda z lekko

potarganymi włosami, zaróżowionymi policzkami i rozjaśnionymi
oczami.

–Terazjesteśdokładnienaswoimmiejscu–odparłzuśmiechem.

– Prezentujesz się tak naturalnie z cielakiem w ramionach, jakbyś
byłapionierskąosadniczkąsprzedpółtorawieku.

– Tamte kobiety były pomarszczone i ulepione z twardej gliny.

Z powodzeniem mogły rywalizować z mężczyznami w celnym

strzelaniu, pijaństwie i przeklinaniu. Poza tym wychodziły za mąż,
ledwieskończyłytrzynaścielatimiałypodwanaściorodzieci.

–Chciałabyśmiećtuzindzieci?–spytał.
Popatrzyła na niego, mimowolnie przesuwając wzrokiem po

kształtnych ustach, ciemnych brwiach, gęstych włosach, lekko

skręconych od potu na karku. Mężczyzna taki jak Curry
z pewnością będzie miał synów równie wysokich, dobrze

zbudowanychiprzystojnychjakon.

– Zielone i szare – powiedział z namysłem, patrząc jej badawczo

background image

woczy.–Jakiemiałybyoczytwojedzieci?

–Szare–odparłabeznamysłu,jakbytobyłooczywiste.

Nagleoderwałwzrokodjejtwarzy.
–Jedźmy.

Eleanorzdałasobiesprawęztego,jakiejudzieliłamuodpowiedzi,

ipoczerwieniałagwałtownie.ObserwowałaCurry’ego,gdywsiadał
nakonia,apotemzawróciłaswojego,zanimmógłnaniąspojrzeć.

Wrócili na ranczo i zjedli kanapki grubo obłożone szynką, które

przygotowała Bessie. Milczeli, siedząc przy stole, co jak na nich
byłoniezwyczajne.Gospodynizzastanowieniempopatrywałatona

jedno,tonadrugie.

Zmienili konie na świeże i natychmiast pojechali z powrotem na

znakowanie. Pokonując już znaną sobie drogę, Eleanor pomyślała,
żeparadoksalniepowitazulgąwrzawę,któraichtamotoczy.

Napięcie między nią a Currym było niemal namacalne. Nawet

zapracowani kowboje to wyczuli. Do tego Eleanor ogarnęło
nieprzyjemne przeczucie, że coś złego się wydarzy, mimo że
wszystko szło gładko i jedna po drugiej sztuka bydła przechodziła

przezbramkę.Niestety,wpewnymmomencierozwścieczonywielki
bykrasyHerefordwyrwałsięspodkontroliselekcjonującychstado
mężczyzniwpadłdozagrodymanipulacyjnej.

Bill Bridges, jeden z najbardziej doświadczonych kowbojów,

natychmiast przygotował się do zarzucenia lassa, ale nie docenił
szybkościrozzłoszczonegopotężnegozwierzęcia.Rzucającsię,byk
wyrwałlassozrąkBillaizwróciłsięprzeciwkokowbojowi.

Wypadki potoczyły się z przerażającą szybkością. Bridges znalazł

sięnaziemiizacząłkonwulsyjnieprzetaczać,rozpaczliwiepróbując

uniknąć ciosu byczych rogów. W tym momencie Curry przesadził
barierkę z szybkością biegacza podrywającego się z dołków

startowych.Wdłonitrzymałworekzjuty,któryschwycił,ponieważ

akurat był pod ręką. Zaczął nim wymachiwać, usiłując zwrócić

background image

uwagęrozjuszonegozwierzęcia.

– Zabierzcie go stąd! – krzyknął i natychmiast dwóch

pracownikówwskoczyłodozagrodyiodciągnęłobladegojakpłótno
Billa.

Curryrzuciłworkiemwbykaiodwróciłsię,abyprzeskoczyćprzez

barierkę,aległowaparskającegoiszarżującegobykadosięgłajego
boku. Eleanor zobaczyła grymas bólu na twarzy Curry’ego, zanim
upadłciężkonaziemię.

Przerażona, niewiele myśląc, prześliznęła się między barierkami,

podniosłaporzuconyworekzjutyiwrzasnęłailesiłwpłucach:

–Tygłupiabestio!
Następnie zaczęła okładać byka workiem po zadzie, napędzana

strachem i frustracją. Zapewne byk nie poczuł uderzeń workiem,
ale

jego

ruch

odwrócił

uwagę

zwierzęcia

od

wcześniej

zaatakowanego Curry’ego. W rezultacie poruszył się, zmieniając
ustawieniewielkiego,pokrytegoczerwonąskórącielska.

Dwaj kowboje wskoczyli do zagrody, by korzystając z nieuwagi

byka,odciągnąćCurry’ego,którywidząc,cosięświęci,wykrzyknął:

–Zabierzciestądtęprzeklętąkobietę!
Jed Docious opasał silnym ramieniem talię Eleanor i na poły ją

niosąc, na poły ciągnąc, odprowadził w bezpieczne miejsce,
podczas gdy inni kowboje usiłowali odciągnąć byka, biegając,

skacząc i wymachując rękami. Curry również został wyniesiony
pozazagrodę.

LedwieEleanorznalazłasiępozaogrodzeniem,ruszyłapędemdo

Curry’ego. Leżał rozciągnięty na ziemi, z rany na boku sączyła się
krew. Jeden z pracowników usiłował zatamować krwawienie,

przyciskającdoranyczystąchusteczkę.

–Jaksięczujesz?–spytała,ztrudemłapiącoddech.

Uklękłaobokrannegoiodsunęłaztwarzy,wyraźniepobladłejpod

opalenizną,kosmykzapiaszczonychwłosów.

background image

–Tynarwanaupartaoślico–powiedziałpowoligłosemostrymjak

trzaśnięciebicza.–Typustogłowamaławariatko.Mógłcięzabić,ty

cholerna,obłąkanakobieto.

Szybko okazało się, że to była tylko przygrywka do właściwej

reprymendy. Po niej nastąpił stek głośno wypowiadanych

przekleństw.

Wcześniej

Eleanor

nie

słyszała,

aby

Curry

kiedykolwiek ich użył. Zaczerwieniła się jak burak i kilka łez
spłynęło po jej policzkach, zanim opanowała się, uprzednio

wziąwszygłębokioddech.

– Szefie – odezwał się niepewnie Jed Docious – trzeba jechać do

chirurga,żebycięopatrzył,bowykrwawiszsięnaśmierć.

– A na cholerę mi chirurg! – Pałające srebrzyste oczy skierowały

się na wysokiego kowboja. – Zabierzcie mnie do domu
isprowadźcieJake’a.Potrafimniepozszywać.

–Curry,Jakejestświetny,alezajmowałsiętylkozwierzętami.
– Docious, nie mów mi, jaki on jest i co robi. Sam to wiem. Po

prostugosprowadźcie,dobra?–SpojrzałnapobladłątwarzEleanor
i dodał zgryźliwie: – Jeszcze jedno, wpuśćcie ją do zagrody. Skoro

jużzdecydowała,żejestkowbojem

To była przysłowiowa ostatnia kropla, która przepełniła kielich

goryczy.Eleanorbłyskawicznieodwróciłaizeszlochempobiegłado
konia. Kiedy go dosiadała, łzy płynęły jej strumieniem po

policzkach.Odjechała,nawetniespojrzawszyzasiebie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Zaszyłasięwswoimpokojuipozostaławnimdokońcadnia.Nie

wpuściła nawet Bessie proponującej, że przyniesie jej kolację.

Zapiekła się w sobie i nie spytała, co z Currym, chociaż bardzo
chciałausłyszećzapewnienie,żewszystkowporządku.

Tymczasem zapadł zmrok i nadeszła noc. Eleanor zapaliła małą

lampkęprzyłóżku,usiadławstojącymprzyokniefoteluizapatrzyła
sięniewidzącymwzrokiemwciemność.Oczypiekłyjąodpłaczu.

Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi, odwróciła głowę i zobaczywszy,

że to Curry, spojrzała ponownie w okno. Przygryzła dolną wargę,

usiłując powstrzymać łzy, znowu wzbierające pod powiekami, ale
jednaznichspłynęładokącikaust.

Curry niespiesznie zniżył się do Eleanor i przed nią ukląkł. Miał

rozpiętą koszulę i mogła zauważyć białą opaskę bandaża,
odcinającą się od opalonej, pokrytej czarnymi pierścionkami
włosówskórypiersi.Uniósłręceiobjąłjądelikatnieobiemadłońmi

w talii, patrząc pociemniałymi oczami prosto w jej zamglone łzami
oczy.

–Śmiertelniemniewystraszyłaś,Kwiatuszku.Czyjesteśwstanie

tozrozumieć?–spytałcicho.–Omalnieoszalałem,widząccięprzy

tym rozjuszonym zwierzęciu. W pełni zdawałem sobie sprawę
z tego, jak poważne niebezpieczeństwo grozi ci ze strony
rozsierdzonego byka. Przecież w każdej chwili mógł dosięgnąć cię
rogiem, podobnie jak to zrobił ze mną. Ty kochana mała wariatko,
cobybyło,gdybyprzebiłcibrzuch?Możenawetniemogłabyśmieć

dzieci.Niepomyślałaśotym?

Eleanorprzeczącopokręciłagłową.

–Jabałamsię,żeoncięzabije–odparła.

Jasnozielone oczy lśniły od łez, podobnie jak liście zroszone

background image

kroplamiwiosennegodeszczu.

– Skarbie – zniżył głos – jak mógłbym się cieszyć, że uszedłem

z życiem, wiedząc, że ratując mnie, przedwcześnie opuściłaś ten
świat?

Pojedyncza łza spłynęła po zaróżowionym policzku Eleanor.

TymczasemCurryująłjejtwarzwdłonieiwargamiscałowałłzę,po
czymjęzykiemdelikatniemusnąłwilgotnedługierzęsywintymnej
pieszczocie,odktórejzadrżałazemocji.

– Curry – wyszeptała niepewnie, jej dłonie same zawędrowały na

jegoszerokiebarki.

Oddechmuprzyspieszył.
– Tak? – spytał głosem nabrzmiałym emocją i zaczął ustami

poznawaćkonturyjejtwarzy.

–Tybardzoucierpiałeś?
–Będęmiałbliznę–odparłzroztargnieniem.
–Mocnokrwawiłeś–wyszeptała.
Zacisnęła palce na jego barkach, powolna i zarazem delikatna

pieszczotadziałałananiąoszałamiająco.

–Ranaisiniaki,nicwięcej–odparłlekceważąco.
Wpatrywał się w jej zamglone łzami oczy badawczo, jakby o coś

pytał. Eleanor nigdy nie doświadczyła takiej intensywności
spojrzenia.Przeniósłwzroknajejrozchyloneustaizapatrzyłsięna

nietakdługo,żesercezaczęłojejniespokojniebićwpiersi.

– Tym razem postaram się, żebyś tego chciała – wyszeptał

ochryple–żebyśmniepragnęła.

Zanimpomyślała,comogłabymuodpowiedzieć,jegowargipowoli

przesunęły się po jej rozchylonych ustach, przylgnęły do nich,

pieściłyjeiwzbudziłymimowolnycichyjękEleanor.Zębydelikatnie
kąsały jej dolną wargę, a koniuszek języka przesunął się po niej,

obwodząc jej kształt, jakby poznając. Ta drażniąca pieszczota

sprawiła, że jej ciało, nieobeznane z intymnym kontaktem

background image

zmężczyzną,przeszedłintensywnydreszcz.

Odsunęła się gwałtownie, ale nie uciekła spojrzeniem w bok ani

się nie przestraszyła. Spodziewała się szyderstwa, a tymczasem
doznałaczułościiskupiłanasobiecałąuwagęCurry’ego.

–Niebędzietakjakostatnimrazem–zapewniłjąłagodnie.

Łzywyschłynajejpoliczkach,jużnieczułasięnieszczęśliwa.Gdy

mocniej zacisnął dłonie na jej talii, nieoczekiwanie dla niej samej
ogarnęłojąpodekscytowanie.

– Nie mam wprawy – wyznała, ponownie kładąc mu dłonie na

barkach.

– Wybacz mi, maleńka, ale to widać – powiedział z ciepłym

uśmiechem.

PopatrzyłaprostowoczyCurry’ego.
–Czywłaśnietakcałująmężczyźni?–spytała.
– Jeśli odprężysz się i pozwolisz mi robić, co chcę przez minutę

czydwie,pokażęci,jakcałująmężczyźni.

Nie poruszyła się, gdy znowu zbliżył twarz do jej twarzy.

Zamknęła oczy i wypuściła długi oddech, gdy poczuła na ustach

pieszczoty warg Curry’ego. W pewnym momencie rozdzielił je
nieubłaganym, ale dającym przyjemność naciskiem. Na intymność
kontaktu zareagowała całym ciałem, doświadczając nieznanych
sobiedoznań,iEleanormimowolniewbiłapalcewbarkiCurry’ego.

On nie ustawał w pieszczeniu jej warg na rozmaite sposoby, co
pogłębiło jej zdolność odczuwania niezwykłych wrażeń do tego
stopnia,żewyrwałsięjejcichyjęk.

–Och,Curry–wyszeptałaurywanie,tużprzyjegoustach.
–Nicniemów–odparłchropawymgłosem.

Wsunął dłoń pod jej bluzkę i zaczął pieścić plecy, co sprawiło, że

Eleanor oblała fala gorąca. Nagle głodna jego ust, przylgnęła do

Curry’ego. Miała wrażenie, że jej skóra płonie pod jego dłońmi,

któreprzesuwałysię,jakbymiałydotegowszelkieprawo,idotarły

background image

dopiersi.

Nieoczekiwanie Curry oderwał się od niej, zostawiając ją

wzawieszeniugdzieśmiędzyrajemarealnymświatem,podniósłsię
z kolan i podszedł do okna. Ciężko oddychając, wpatrzył się

wciemność.

– Nie zamierzałem się posunąć aż tak daleko – odezwał się

wkońcu,wyraźniesobązniesmaczony.

Wpatrzyła się w jego plecy, zdezorientowana. Kochała go

ipragnęła,wciążpłonęłaodjegopieszczot.

–Zrobiłamcośźle?–spytałaprzygaszonymtonem.

– Nie, skarbie, za to ja tak – odparł, wciąż z oczami utkwionymi

w oknie. – Nie pozwól żadnemu mężczyźnie dotykać się w ten

sposób, jeśli nie będziesz gotowa ponieść konsekwencji takiej
bliskości.Tozbytpodniecające.

Zaczerwieniła się. Zażenowało ją nie tylko to, co on powiedział,

aleijejwłasneodczucia.Nawspomnienietego,nacomupozwoliła,
policzki poczerwieniały jej jeszcze bardziej. Zawstydziła się swojej
gorliwości, bo nie odważyła się wyznać, że tak uległa mogła być

tylkowobecmężczyzny,któregokocha.Pochyliłagłowę.

Usłyszała, że się poruszył, i uznała, że musiał się odwrócić, bo

poczułanasobiejegopalącywzrok.

– Eleanor, nie rób takiej miny! Nie jesteś już dzieckiem! –

wybuchnąłnieoczekiwanie.

Zerwałasięzfotelaipospiesznieumknęładodrzwi,czującsięjak

ściganezwierzątko,próbująceuniknąćkulimyśliwego.

–Nieuciekaj–usłyszałajużspokojnygłosCurry’ego,gdypołożyła

rękęnaklamce.–Skarbie,niechciałemnaciebiekrzyczeć.

Zawahałasię,aonszybkoznalazłsięprzyniej;jegokrokimusiał

stłumić dywan. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie, chociaż

usztywniłaciało.

– Mężczyźni czasem tak się zachowują, kiedy są głodni kobiety,

background image

której nie mogą mieć. To się nazywa frustracja, Kwiatuszku.

Pragnąłem cię bardzo i dlatego wymknęło mi się to spod kontroli.

Niedopuszczę,abytosiępowtórzyło.

Eleanor spróbowała zachować zdrowy rozsądek, poradzić sobie

ztąsytuacjąinadmiarememocji.Wprawiłjąwtakiezmieszanie,że

ledwie wiedziała, jak się nazywa. Bliskość ukochanego, nowe
doznania, zażenowanie, że tak łatwo mu na wszystko pozwoliła
Ogarnęły ją sprzeczne uczucia i w poczuciu bezradności znowu

poczułałzywoczach.

Najwyraźniej Curry wyczuł jej stan, bo odwrócił ją twarzą do

siebieiprzytulił,gdyzaczęłapłakać.

Ćśśś – wyszeptał jej do ucha. – Przepraszam cię. Nie miałem

prawa dotykać się w ten sposób. Jestem dorosłym mężczyzną, nie
nastolatkiem. Żadne to usprawiedliwienie, ale trudno mi się
powściągnąć. To, co się stało – Urwał, szukając odpowiednich
słów.

Podjąłpodłuższymnamyśle:
– Tak się dzieje między kobietą a mężczyzną. To część sztuki

miłosnej,nic,czegotrzebabysięwstydzić.Wcaleniejesteśoziębła.
Przeciwnie, jesteś namiętną kobietą, naturalnie reagującą na
pieszczoty. Nie będę udawał, że nie sprawia mi cholernej
przyjemności świadomość, że jestem pierwszym mężczyzną, który

ciętakcałował.

EleanorwtuliłatwarzwjegopierśiCurryroześmiałsięcicho.
– Dobrze, od dzisiaj będziemy bardziej powściągliwi, maleńka.

Dołącz do mnie jutro. Proponuję, że gdy uporamy się z ostatnim
stadem, zajedziemy do sklepu, kupimy coś do jedzenia i picia, po

czymurządzimysobielunchnadrzeką.

–Zprzyjemnością–zgodziłasięEleanor.

Przyłożyła palec do koszuli, którą miał na sobie Curry,

i obrysowała wzór niebiesko-białej kratki. Przyjemnie było czuć

background image

ciepłą,muskularnąpierśpodmateriałem.

Nakryłjejdłońręką,powstrzymującruchpalca.

–Niekuślosu–ostrzegłcicho.
Zwinęłapalcewpięść.

–Przepraszam–rzuciłapospiesznie,unoszącgłowę.

– Ja też Gdybyś była trochę bardziej doświadczona, zdarłbym

zsiebiekoszulęipokazałci,jakbardzolubiębyćdotykany.

Chciała odwrócić głowę, aby ukryć rumieniec wypływający na

policzki,aleująłdelikatniejejbrodęiprzytrzymał.Uśmiechnąłsię
doniejłobuzersko.

– Rozkwitający wiosenny kwiatuszku Jesteś całkiem inna od

kobiet,zktórymizwyklemiałemdoczynienia.

–TakjakiAmanda–powiedziała.
Posmutniała na myśl o pierścionku z brylantem, który modelka

dostała od Curry’ego na zaręczyny. Nic dziwnego, to jego
narzeczona

–Jesteśtegopewna,Norie?–spytałpoważnymtonem,patrzącna

nią

badawczo.

Ja

mam

wątpliwości.

Trzeba

pewnego

doświadczenia, żeby próbować zaciągnąć mężczyznę do łóżka. Nie
sądzę,żebyśtywiedziała,jaksiętorobi.

Wkońcuudałosięjejodwrócićgłowę.
–Myślę,żetoprzychodzisamo,jeślisiękochamężczyznę.

– Amanda z pewnością kocha – zgodził się – tyle że moje

pieniądze. Najwyraźniej jednak nie aż tak mocno, aby zamieszkać
ze mną na ranczu. – Wziął głęboki oddech. – Byłabyś szczęśliwa,
znajdującsięzdalaodukochanego?

Eleanorniepotrzebowaładługozastanawiaćsięnadodpowiedzią.

Wiedziała bowiem, że chciałaby pozostawać z ukochanym.
Zaprzeczyła ruchem głowy, obejmując czułym spojrzeniem twarz

Curry’ego i zatrzymując je na jego, jak się przekonała, miękkich

iczułychustach.

background image

– Kiedy patrzysz na mnie w ten sposób, prosisz się o kłopoty –

powiedział nagle pogrubiałym głosem, przygarniając ją ściślej do

siebie.

Oddechjejprzyspieszył,agdyzajrzałamuwoczy,zrozumiała,że

gopragnie,inicnatonieporadzi.

–Jakiegorodzajukłopoty?–wyszeptałaurywanie.
Przyciskającjądosiebie,pochyliłsię,iwyszeptał,zanimzacząłją

całować:–Ajakmyślisz,małaczarownico?

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Kolana ugięły się pod Eleanor i osłabła, gdy Curry zawładnął jej

ustami w zaborczym, namiętnym pocałunku. Uniósł ją lekko

ijeszczebardziejprzycisnąłdosiebie.Przyszłojejdogłowy,dopóki
jeszcze była w stanie myśleć, że ich ciała – jej wiotkie i szczupłe,
jegoumięśnioneisilne–przylgnęłydosiebietakściśle,jakgdyby

pozostawały

pod

wpływem

oddziaływania

magnesów.

Nie

zaprotestowała ani się nie opierała, zatracając się w doznaniach,

które wzbudzały usta Curry’ego. Darzyła go miłością i pragnęła,
więc poddała się mu całkowicie. W tym momencie nic nie było

ważniejszeodtego,żebyniewypuściłjejzuściskuinieprzestałtak
cudowniecałować

Nagle poczuła, że Currym wstrząsnął silny dreszcz. Odsunął się

nieco i popatrzył na nią rozpłomienionymi oczami spod na
wpółprzymkniętych powiek. Oddychał ciężko, jak po biegu, lekko
chrypliwie.

–Cudownamałaczarownico,szybkosięuczysz.
Wtejchwiliprzypomniałasobie,żeCurry’egopoturbowałizranił

szalejącybyk.

–Twojeżebra–powiedziała,spoglądającnawidocznąwrozpiętej

zprzodukoszulizabandażowanąpierś.

– Warto było – stwierdził i jeszcze bardziej się odsunął. – Do

zobaczenia rano. Nabrałaś ochoty na kolację? Jeśli tak, powiem
Bessie,żebyprzyniosłacijedzeniedopokoju.

Eleanorprzeczącopokręciłagłową,aCurrywymowniespojrzałna

jejusta.

–Czytoznaczy,żezaspokoiłaśapetyt?–spytałznaczącomiękkim,

pieszczotliwymtonem.

Onaponowniezaprzeczyłaruchemgłowy.

background image

Currydotknąłpalcemjejnabrzmiałychwarg.

–Dobranoc,skarbie.

Wyszedł, a Eleanor wpatrzyła się w miejsce, gdzie jeszcze przed

chwiląstałijąobejmował.

Obudziła się i od razu zadała sobie w duchu pytanie, czy

przypadkiem wczorajszy wieczór jej się nie przyśnił. Gdy wstała

z łóżka i spojrzała na swoje odbicie w lustrze, nie zobaczyła
nabrzmiałychwarganizamglonychoczu.Poczułajednakdreszczyk

emocji na myśl o spotkaniu z Currym i postanowiła jak najszybciej
zrobićtoaletęisięubrać.Włożyłabieliznęiniecierpliwiewciągnęła
na siebie dżinsy i białą bawełnianą bluzkę. Przeczesała włosy,

pozostawiając je luźne, po czym zbiegła po schodach na parter
izatrzymałasięnaprogujadalni.

Ujrzała Curry’ego siedzącego przy nakrytym do posiłku stole

i wyraźnie czekającego na śniadanie. Zaczerwieniła się pod
intensywnym spojrzeniem srebrzyście połyskujących oczu, którego
nieoderwałodniej,gdypodeszła,byusiąśćnakrześle.

Wyczuła, że w ich wzajemnym odnoszeniu się do siebie zaszła

ogromna zmiana. Najwyraźniej to, do czego wczoraj między nimi

doszło, wcale się jej nie przyśniło, a w dodatku otworzyło śluzy
ipotopbyłniedozatrzymania.

– Dobrze spałaś? – spytał głębokim, pieszczotliwym głosem, gdy

zajęłamiejsceprzystole.

– Tak, dziękuję. – Popatrzyła mu w oczy, ale zmieszana

natychmiastpochyliłagłowę,wbijającwzrokwtalerz.–Aty?

– Później ci na to odpowiem. – Nachylił się i pocałował ją lekko

wpoliczek.–Ładnieciwbiałym,maleńka–dodał.

Uśmiechnęła się i gdy podniosła wzrok na Curry’ego, poczuła

ciepło w piersiach, jakby rozgrzały je promienie letniego słońca.
Odwzajemnił uśmiech i przez chwilę wpatrywali się w siebie,

background image

złączenispojrzeniami,jakbytrawiłoichtosamopragnienie.

– Bardzo jesteśmy czuli dzisiejszego ranka, co? – odezwała się

z przekąsem Bessie, wnosząc półmiski z ciepłymi bułeczkami,
jajecznicąipodsmażanymikiełbaskami.

Czarprysł.

Curryuniósłbrew,nieokazujączmieszania.
–Przypomnijmi,żebymcidałpodwyżkęzapowiedzmydziesięć

lat–powiedziałzprzekąsem.

– Skąd przypuszczenie, że mogłabym wytrzymać tak długo? –

odcięłasięBessieipuściłaokodoEleanor.

– A ty zostaniesz, jeśli podwyższę ci pensję? – Curry, pozostając

wżartobliwymnastroju,zwróciłsiędoEleanor.

To pytanie sprawiło, że nagle opuścił ją pełen ekscytacji nastrój.

Przestała patrzeć na świat przez różowe okulary. Wróciła obawa,
czy zachowanie Curry’ego nie wzięło się jedynie z obranej przez
niego na zimno taktyki, mającej ją zmusić do pozostania w jego
domuiżyciu.Nietolerowałsprzeciwu,stawiałnaswoimiuznał,że
niktniesprawi,abyodstąpiłodtejzasady.

Posunąłby się do zalecania do niej, byle tylko zatrzymać ją na

ranczu?–zastanawiałasięEleanor.Wcześniejnieprzyszłojejtodo
głowy, ponieważ przepełniały ją emocje, jakie wzbudził w niej
wprawnymi pocałunkami. Natomiast teraz wątpliwości wróciły ze

zdwojonąsiłą.Nalitośćboską,przecieżzaręczyłsięzAmandą!To
byłniepodważalnyfakticudownepocałunkigoniezmienią.Gdyby
zechciał ożenić się ze mną, pomyślała Eleanor, albo gdyby chociaż
sięwemniezakochał,niepotrzebowałbytrzechlat,żebytoodkryć.

– Nieważne – powiedział Curry, widząc, jak negatywnie Eleanor

zareagowała na jego pytanie. – Żyjmy chwilą. Jedz śniadanie,
skarbie.Muszęzabraćsiędopracy.

– Nie powinieneś oszczędzać się ze względu na ranę? – spytała,

wskazując ruchem głowy na miejsce zranienia, niewidoczne teraz

background image

podzapiętąkoszuląwkolorzekhaki.

– Przecież już ci mówiłem, że jestem twardy jak skała – odparł

z uśmiechem. – Dzisiaj trochę bardziej mi dokucza, ale nic mi nie
będzie.

–Uparciuch.

–Tomojedrugieimię.
Uśmiechnęła się, ale w głębi serca nie czuła radości. Szybko

dokończyłaśniadanie.Myślospędzeniuznimresztydniajużjejnie

cieszyła, raczej sprowadziła obawy. Nie potrafiła się oprzeć
Curry’emuimająctegoświadomość,bałasię,doczegomożedojść,

gdyznowuznajdziesięwjegoramionach.Wdodatkubrakowałojej
doświadczenia, a on miał duży temperament. Kochała go, i to

pogarszało sytuację. Czy potrafi się zdobyć na odrzucenie
Curry’ego?

Bogaty, przystojny właściciel rancza z łatwością znajdzie osobę

nadającąsięnaosobistąsekretarkę.Możewięcniechciałdopuścić
dotego,abyjegorywal,JimBlack,byłgórą,kradnącmuwydajnego
pracownika? Nieważne, pomyślała bezradnie, tak czy owak, ona

wyjdzieztejhistoriipokiereszowana.

Hałas, kurz i gorąco okazały się jeszcze bardziej dokuczliwe niż

poprzedniego

dnia.

Sortowanie

stada

ciągnęło

się

w nieskończoność. Jedna z jałówek zaklinowała nogę pomiędzy
barierkami i dłuższą chwilę zajęło uspokajanie i uwalnianie

przestraszonegozwierzęcia.Kowbojebylizmęczeniipoirytowani.

Kiedy przyszła pora na lunch, Curry wyszedł z zagrody brudny

ispocony.Twarzmiałczerwonązezłości,aoczynabiegłymukrwią.

–Jedźmy–rzuciłkrótko,podchodzącdoEleanor,którastałaprzy

koniach.

Wskoczyli na siodła i skierowali się w stronę małego wiejskiego

sklepiku,usytuowanegoprzydrodze.

background image

–Czytoostatniestado?–spytaławtrakciejazdyEleanor.

– Prawie. Została nam na dzisiaj jeszcze jakaś setka zwierząt –

wyjaśnił Curry, sięgnął po manierkę i łapczywie wypił wodę. –
Chybarobięsięzastarynategorodzajuwyczyny.

– Jim Baylock otworzył nowy dom opieki – powiedziała słodko

Eleanor.–Możepowinieneśzatroszczyćsięoumieszczenietwojego
nazwiskanaliścieoczekujących.

Rzuciłjejspojrzeniezukosa.

– Nie mogę – odparł poważnie. – To cholerne bydło będzie

wypłakiwałooczyztęsknotyzamną.

–Tylkokrowy–rzuciłaześmiechem.
–Tylkotakdalej,aniedamcinicdojedzenia.

–Wtedyosłabnęzgłoduispadnęzkonia–zagroziła.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, a Eleanor spostrzegła, że Curry

lekkosięodprężył.Ciałomiałzdecydowaniemniejsztywne,atwarz
nie tak zaciętą. Wypił wodę do końca i przytroczył manierkę do
siodła. Dojechali do staroświeckiego wiejskiego sklepiku, przed
którymstałstarydystrybutorpaliwa.

Wybrali napoje, frankfurterki, krakersy, trójkąt sera i ciastka

zpiankąwczekoladowejpolewie.Obładowanizakupami,poszukali
cieniadrzewiusiedlinamiękkiejtrawie,żebyzjeśćlunch.

– Mogą nas obleźć swędziki i dostaniemy trombikulozy –

zauważyła

Eleanor

pogodnym

tonem,

przeczącym

tej

katastroficznejwizji.

Ugryzła kiełbaskę i przeżuła ją dokładnie, rozkoszując się jej

smakiem,apotemupiłakilkałykówsokupomarańczowego.

– Możesz poprosić Bessie, żeby natarła cię alkoholem. To

wypróbowanysposób–doradził.

–Założęsię,żenigdycięniepogryzły.Maszzagrubąskórę,żeby

mogłysięprzezniąprzebić.

–Jużtosłyszałem–odparłzszerokimuśmiechem.

background image

Eleanor skończyła jeść i rozciągnęła się na trawie, opierając się

nałokciach.

– Tak tu spokojnie i cicho – powiedziała leniwie z zamkniętymi

oczami.

–Rajskizakątek–potwierdziłCurry.

Wstał, zdjął koszulę i poszedł na brzeg rzeki. Pochylił się nad

wodąizacząłobmywaćzpotupierś,plecyiszyję.Obserwowałago
w milczeniu, przylgnęła wzrokiem do muskularnej piersi,

przypominając sobie z bolesną tęsknotą, jak to było dotykać jej
opuszkamipalców.

Czemu ze wszystkich mężczyzn na świecie wybrała na obiekt

uczuć akurat niedostępnego dla niej Curry’ego Mathersona? –

zastanawiałasię.DlaczegoniemógłtobyćnaprzykładJimBlack?
Uśmiechnęła się na wspomnienie ich ostatniej rozmowy przez
telefon i entuzjazmu, z jakim mówił o ślicznej drobnej blondynce.
Zanosiło się na ślub i wesele, a Eleanor była zadowolona, że
przyczyniła się do połączenia tej pary. Jim, przez lata samotny po
śmierciżony,zasługiwałnaszczęście.

Curry wyprostował się, podszedł z powrotem do Eleanor, rzucił

koszulęnaziemięiwyciągnąłsięoboknatrawie.

– Podoba mi się tutaj – oznajmiła, zamykając oczy, żeby

skoncentrowaćsięnaodgłosachszemrzącejrzeki.

– Czy jest coś, co przeszkadza ci w przebywaniu na ranczu? –

zapytałnieoczekiwanie.

Westchnęła, nasycając się cudownym spokojem. Uniosła powieki,

aby podziwiać zieleń ocieniających ich drzew i srebrzyście
połyskującewodyrzeki.

– Nie, lubię wszystko, co wiąże się z życiem na ranczu. Szczerze

mówiąc,niecierpięmiasta.Aty?–spytałaiodwróciłagłowę.

NieoczekiwanienatknęłasięnaspojrzenieCurry’ego–zmysłowe,

pełne aprobaty dla jej ciała, wyrażające podziw i pożądanie

background image

dojrzałego mężczyzny. Poczuła przyspieszone bicie serca i nagle

uświadomiła sobie, jak pociągający jest dla niej widok jego nagiej

piersi. Miała ją blisko, pokrytą pierścionkami mokrych od wody
włosów, na bandażu widziała ciemniejsze miejsca tam, gdzie go

zmoczył.

–Drżysz?–spytałcicho.–Czegosięobawiasz?
–Niczego–zaprzeczyłaniepewnie.
TymczasemCurrywsunąłpalcepodjejbiałąbluzkębezrękawów

i delikatnie pogłaskał nagrzaną słońcem skórę na obojczyku. Po
chwili zwiększył nacisk palców i Eleanor przeszedł przyjemny

dreszcz.

–Twojaskórajestjakciepłyjedwab–zauważył.

PochyliłsięnadEleanor,któraopadłanaplecy,iunieruchomiłją,

przykładającramionapoobujejbokach.

–Czyniepowinniśmywracać?–spytałazdenerwowana.
– Na razie dobrze mi tutaj – odparł i pochylił głowę, aby

przeciągnąć kusząco ustami po jej wargach. – W gruncie rzeczy ty
teżniechceszsięstądruszać,prawda?Pragnęcię,Eleanor

Stopniowozwiększałnaciskwarg,ażrozchyliłaustaiwestchnęła

z cichym jękiem. Sięgnął po jej dłonie i przyłożył sobie do nagiej
piersi, ucząc ją bez słów, jak powinna go pieścić i pobudzać, po
czymzawładnąłjejustamiwnamiętnympocałunku.

Zzachwytem,niepewniebłądzącpalcami,poznawałaumięśnioną,

zwartą klatkę piersiową i gęstwę skręconych włosków. Zwiększyła
nieznacznienaciskpalcówizostałanagrodzonacichympomrukiem,
któryCurrywydałzsiebie,nieprzerywającpocałunku.

Odsunęła się, spojrzała na jego twarz, na pociemniałe oczy,

odwzajemniającejejspojrzenie.

–Cudowniewyglądasz,gdycięcałuję–wyszeptałgardłowo.

–Niepowinieneś–szepnęłaniezdecydowanie.

– Przecież chcesz tego – powiedział stanowczo, z nieodłączną,

background image

niemalwrodzonąarogancją,takdlaniegocharakterystyczną.

Opuściła wzrok na muskularną pierś, której wciąż dotykała. Tak,

pomyślała,chcęrówniesilniejakty,tyleżezmiłości,podczasgdy
dla ciebie to wyłącznie środek do osiągnięcia zamierzonego celu.

Przekręciłasię,wysuwajączobjęćCurry’ego,iwstała.Podeszłado

rozłożystegodęburosnącegonabrzegurzekiispróbowałauspokoić
oddech.

–Cojestnietak?–spytał,pochwilistająckilkakrokówodniej.

–Toniefair,Curry–odparła.
Splotła za sobą drżące dłonie i odetchnęła upajająco wilgotnym

powiewem,którylekkabryzaprzyniosłaznadwody.

– Zarówno wobec Amandy, jak i mnie – dodała. – Przecież jesteś

zaręczony.

–Wiem.–Westchnąłzeznużeniem.
Zamilkłnadłuższąchwilę,zanimsięodezwał.
– Lawina ma to do siebie, że trudno ją powstrzymać, maleńka.

Kiedyzaczniesiętoczyć,jesttowłaściwieniemożliwe.

–Mówiszzagadkami–odrzekła.

Curry podszedł bliżej i stanął przy Eleanor, opierając się o pień

ogromnegodrzewa.Znowumiałnasobiekoszulę,alejejniezapiął.
Spostrzegła ślady swoich paznokci na jego piersi, gdy je wbiła
podczasupojnegopocałunku.

–Pragnęcię–oznajmiłinieumknęłojegouwagi,żezesztywniała

nadźwięktychsłów.–Cholernieciępragnę,itozakażdymrazem
gdyciędotknę.Nicniemogęnatoporadzić,podobniejakzwłasnej
wolinieprzestanęoddychać–wyznał.

Poczuła, że nogi zaczynają jej drżeć i pomyślała, że za chwilę

będzie drżeć na całym ciele. Zamknęła oczy, chłonąc jego głos
przepełniony pożądaniem. Zabrzmiał tak przekonująco, że omal

uwierzyła w szczerość Curry’ego i w to, że on rzeczywiście jej

pragnie. Zaraz jednak otrzeźwiła ją myśl, że doskonale poznała

background image

wszystkie jego metody, sztuczki, całą taktykę osaczania ofiary.

Zpewnościąwłaśniezastosowałkolejnytrik,tymrazemskierowany

do niej po to, by się ugięła i poddała jego woli. Nie jest aż tak
głupia,abynatoniewpaść.

– Fascynacja fizycznością bladnie z czasem – powiedziała. – Nie

chcęztobąromansować.Zresztąznikimnienawiążęromansu.To
mnienieinteresuje.Dopuszczamjedyniestałyzwiązek.

– Obrączka? – spytał posępnie. – Okazuje się, że jesteś na tyle

wyrachowana, żeby sprzedać siebie za odpowiednio wysoką cenę.
W tym nie różnisz się od innych kobiet. Jestem wrażliwy na

cudowne młode ciało, podobnie jak każdy mężczyzna, ale jest
granicaceny,którąbyłbymskłonnyzapłacić.

–AprzypadkiemniekupujeszAmandy?–zauważyłazgoryczą.
Odpowiedziałpodłuższejchwilimilczenia.
–Zniąsprawamasięinaczej.Podobniejakja,niechcewięzów.
– Sądzisz, że w małżeństwie nie powstają więzy? – Spojrzała

prosto w lśniące oczy Curry’ego. – Myślisz, że będę wchodziła po
kryjomu do twojej sypialni, podczas gdy Amanda będzie spędzała

w Houston lepszą część swojego życia? Czy taką rolę mi
wyznaczyłeś?

Miał tyle przyzwoitości, że zmieszał się lekko, po czym

spochmurniał.

–Nietaktobywyglądało.
– Czyżby? Wyobrażasz sobie, że wystarczająco ogłupiłeś mnie

paromapocałunkami,abymzrezygnowałazpropozycjiJimaBlacka,
nadal pełniła rolę twojej osobistej sekretarki i wskoczyła ci do
łóżka? Przykro mi cię rozczarować, ale nie zmieniłam zdania i nie

wycofam wypowiedzenia. Jeśli miałeś nadzieję zatrzymać mnie,
posługującsięswoimnieodpartymczarem,toprzegrałeś.

PrzezmomentCurrywyglądałjakogłuszony.

–Naprawdętakuważasz?–spytałzłowieszczospokojnymtonem.

background image

–Zakładałeś,żemnieomamisz?–spytała.–Żeniedomyślęsię,co

knujesz? – Mówiła, jakby w pełni panowała nad sobą, i o dziwo,

wyglądało to przekonująco. – Mogę być naiwna, ale nie jestem
głupia. Nie zapominaj, że przez trzy lata mieszkałam z tobą pod

jednym dachem i obserwowałam cię w akcji. Wiem, do czego

potrafisz się posunąć, aby dostać to, czego chcesz. Nie mogłeś
znieść, że Jim sprzątnie ci sprzed nosa kogoś, kogo uważałeś za
swojąwłasność.–Odetchnęłagłęboko,zanimzapytałazgoryczą:–

Czyzmuszałeśsiędotego,bymniecałować?Wkońcuniektoinny,
atyuważasz,żetrzebabyćślepym,abymniecałować.

–Oczym,dojasnejcholery,mówisz?–zirytowałsięCurry,ajego

głoszabrzmiałgroźnie.

– Doskonale wiesz o czym! – rzuciła. – Próbowałeś wszystkiego

poza oświadczynami, aby mnie zatrzymać! – oznajmiła z gniewem,
nie potrafiąc dłużej trzymać w ryzach emocji. – Ty i Jim
rywalizowaliście od lat na gruncie zawodowym i dotąd za każdym
razem,

gdy

podejmowałeś

wyzwanie,

wygrywałeś

w

tym

nieustającym pojedynku. Czy rzeczywiście tak cię obeszło, że on

sprzątnie ci sprzed nosa pracownika? A może nie mogłeś znieść
myśli,żemaszkołosiebiekobietę,którapotraficisięoprzeć?

– Oprzeć się? – powtórzył ze złością. – Ty dzikusko, mógłbym

teraz, zaraz, rozciągnąć cię na trawie i dostałbym, czego bym

chciał. Lepiej nie przybieraj póz wiktoriańskiej dziewicy i nie
opowiadaj,jakatojesteśnieczułanamójnieodpartyczar.Niewiele
trzeba,żebycitoudowodnić!

Eleanor splotła ramiona na piersi i zapatrzyła się w wodę, nie

mówiącanisłowa.

– Wciąż jesteś tym samym nieopierzonym, drżącym ze strachu

tchórzem, jakim byłaś, zanim zrzuciłaś to kamuflujące przebranie,

czyli workowate sukienki i wielkie okulary – orzekł Curry,

najwyraźniejniezamierzającjejoszczędzać.–Dlatwojejinformacji,

background image

Kwiatuszku. Nie próbowałem zaciągnąć cię za wszelką cenę do

łóżka. Myślałem, że przyda ci się trochę doświadczenia, zanim

zetkniesz się bliżej z typami pokroju Jima Blacka. Od dzisiaj
zawieszamy twoją edukację na kołku. Jeśli myślisz, że zamienię

Amandę na stłamszoną kupkę nieszczęścia, jaką jesteś, to chyba

zwariowałaś!–zakończyłpodniesionymgłosem.

Eleanor pobladła na twarzy, wbiła paznokcie w ramiona, żeby

skoncentrować się na bólu i nie okazać Curry’emu, jak głęboko

dotknąłjątenbezpardonowyatak.

–Wolnadroga,możesziść,dokądkolwiekcisiępodoba–oznajmił

nieprzyjemnym tonem. – Kochanie się z tobą codziennie to
stanowczozawysokacenazautrzymaniecięprzybiurku.

Zdruzgotana tymi okrutnymi słowami, nie odwróciła głowy,

słysząc,jakodchodził.Minutępóźniejzaskrzypiałopodnimsiodło,
apotemstopniowozamarłwoddalitętentkońskichkopyt.

Dopieroterazprzestałatrzymaćsięwryzach.Łzypopłynęłyjejpo

policzkach. Chciała prawdy, to ją dostała. Jeszcze tylko cztery dni,
usiłowała się pocieszyć, i zamknie za sobą drzwi z ulgą i czystym

sumieniem.

Tylkojakwytrzymanawettakkrótkiokres?

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Dalsze przygotowania do letniego wypasu trwały bez Eleanor.

Skończyły się wspólne wyprawy do zagród hodowlanych i konne

przejażdżki w przyjacielskim milczeniu. Curry unikał jej jak zarazy
iodzywałsiędoniejtylkowtedy,gdymusiał.

W gruncie rzeczy była zadowolona z tego stanu rzeczy i nie

brakowało jej obecności Curry’ego. Zranił ją i potrzebowała czasu,
aby dojść do siebie i złapać dystans do ostatniej nadzwyczaj

przykrejdlaniejrozmowy.

–Cośsięzepsułomiędzywami?–spytałaBessiepodczaskolacji.

Zasiadły do niej same, ponieważ Curry wciąż przebywał poza

domem,dopilnowującpracnaranczu.

Ze wzrokiem wbitym w talerz, Eleanor zmobilizowała się, aby

odpowiedziećlekkimtonem.

–Jakzwykle,krótkiespięcie.
–Jużwyglądałonato,żesiędogadaliście.

–Rzeczywiście–zgodziłasięEleanor.
–Chceszotymporozmawiać?–spytałagospodyni.
Eleanoruśmiechnęłasiębladoipokręciłaprzeczącogłową.
–Wolęotymzapomnieć.

–Ztegowniosek,żejednakodchodziszdoJima,czytak?
–Owszem,naraziepodejmęuniegopracę.
–Acozamierzaszpóźniej?–drążyłaBessie.
Eleanorwzruszyłaramionami.
– Świat jest duży – odparła ze śmiechem, ale nie wydawała się

rozweselona.–Trudnopowiedzieć,gdziewyląduję.

–Napiszesz?

Mimowolnie potaknęła, bez apetytu dziobiąc widelcem jedzenie,

które miała na talerzu. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że

background image

trudno będzie jej bez przygnębienia i tęsknoty nawiązać kontakt
z osobami związanymi z ranczem należącym do Curry’ego. Zbyt

dużobędziejątokosztować.

NastępnegopopołudniazatelefonowałdoniejJimBlackiniemógł

wybraćlepszejpory.Currystaranniejejunikał,aonaskrupulatnie

zrobiła wszystko, co do niej należało. Brak zajęcia wzmógł jej
niepewnośćidyskomfortpsychiczny.Poczułasiębliskanerwowego
załamania.

– Jak długo jeszcze mam na ciebie czekać? – zapytał Jim. –

Zaczynam się niecierpliwić, a wkrótce mogę potrzebować twojej

pomocywprzygotowaniuwesela.

– Och, Jim, gratulacje! – ożywiła się Eleanor. – Mówiłam ci, że to

poskutkuje.

– I miałaś rację. Wraz z Elaine będziemy ci dozgonnie wdzięczni

za to, że popchnęłaś mnie do działania, inaczej w ogóle bym nie
zaczął.Zatemkiedy,Norie?

– Jeszcze trzy dni. Szczerze mówiąc, żałuję, że już jutro nie będę

wolna.

–AmożeporozmawiałbymnatentematzCurrym?
–Raczejlepiejnie.
– Wiedziałem, że powinienem interesować się tym, co się z tobą

dzieje!–powiedziałgniewnieJim.–Gdybymniebyłtakpochłonięty

życiemosobistym,inaczejbytowyglądało.Kochanie,przepraszam.
Jestźle,prawda?

Okazana jej życzliwość wzruszyła Eleanor; łzy zapiekły ją pod

powiekami.

–Tak–przyznałałamiącymsięgłosem.–Jestźle.

–Możeszbyćwolnaprzezresztędnia?
Eleanorsięrozjaśniła.

–Tak.Jużwszystkoprzygotowałamiuporządkowałam.

– Świetnie. Co powiesz na kolację w naszym towarzystwie? –

background image

spytałJim.–Chciałbym,żebyśpoznałaElaine.Przyjadępociebie.

–Zprzyjemnościąspotkamsięzwami–zapewniłagoszczerze.

–Będęzapółgodziny.Tyleciwystarczy?

Eleanor zmieściła się w czasie. Przebrała się w bladozieloną,

przylegającą do ciała sukienkę, a włosy rozpuściła swobodnie na
ramiona.

Curry ściągnął do domu akurat wtedy, gdy Jim zaparkował na

podjeździe. Obaj popatrzyli na siebie w wymownym milczeniu. Jim

wyglądałschludniewciemnejsportowejkurtce,dobrzedobranych
doniejspodniachijasnejkoszuliokremowymodcieniu.Natomiast
Curryprzybyłprostozpracy–miałnasobierozdartąiwilgotnąod

potukoszulę,zakurzonedżinsy,awłosywstrąkach.

– Zabieram Norie na cały wieczór – oświadczył Jim takim tonem,

jakbyspodziewałsięsprzeciwu.

– Wasza sprawa – rzucił obcesowo Curry, przeszywając Blacka

wrogimspojrzeniem.

– Cieszę się, że w końcu to zrozumiałeś – odciął się Jim. – Bez

urazy.Mamnadzieję,żeprzyjedziesznaślub.

W tym momencie Eleanor zerknęła na Curry’ego. Najwyraźniej

całkowicie zaskoczyła go wieść o ślubie. Pomyślała, że nigdy nie
zapomniwyrazujegościągniętejzgniewutwarzy.

–Ślub?–powtórzyłcichym,złowieszczymtonem.
–Owszem–potwierdziłJim.–Wcześniejczypóźniejwszystkimsię

to przydarza, prawda? Mam nadzieję, że ty i Amanda będziecie
równieszczęśliwijakmy–dodałzszerokimuśmiechem.

Curry rzucił Eleanor nienawistne spojrzenie, w milczeniu obrócił

się na pięcie i wszedł do domu, z hukiem zatrzaskując za sobą
drzwi.

–Atocoznowubyło?–spytałJim.
Potrząsnęłagłową,wzdychając.

background image

– Nie mam pojęcia. Będzie zadowolony, gdy wreszcie odejdę.

Możenawetwydaprzyjęcie,żebytouczcić.

–Wcaleminatoniewygląda–odparłznamysłemJim.
Eleanorwmilczeniuzajęłamiejscewsamochodzieidopiero,gdy

ruszyli,powiedziała:

– Dziękuję ci, że mnie zaprosiłeś. Kolacja z Currym byłaby drogą

przezmękę.

–Cogogryzie?

–Amandaoświadczyła,żepoślubieniezamieszkanaranczu.Jest

wściekły. Uważa, że nie zależy jej na nim wystarczająco mocno,

iziejeogniemjakzranionysmok.

– To dlatego – powiedział Jim takim tonem, jakby myślał, że

zachowanieCurry’egowzięłosięzinnegopowodu.–Wiedziałem,że
to nie wypali. Amanda jest urocza, ale nie nadaje się do życia na
ranczu.

–Nietylkootochodzi.–Eleanorzapatrzyłasięwprzedniąszybę.

– Ona go nie kocha. Bardziej niż Currym interesuje się jego
pieniędzmiiswojąkarierą.

–Aonjąkocha?
– Tak mi się wydaje, chociaż zaprzecza i twierdzi, że jedynie jej

pragnie. Myślę, że w jego przypadku to najsilniejsze uczucie, jakie
możepoczućdokobiety.

–Wtakimrazieniewie,cotraci–zauważyłześmiechemJim.
–Tystarykoźle–docięłamużartobliwie.–Wyglądaszdziesięćlat

młodziej.Założęsię,żetowpływElaine.

–Wygrałabyś.Och,cotozadziewczyna!–zachwyciłsięJim.

Eleanor musiała mu przyznać rację. Kiedy stopniała rezerwa,

naturalna przy poznaniu nowej osoby, okazało się, że ta drobna,

krucha blondynka, nieco od niej starsza, jest jak żywe srebro.
Zewnętrzny urok szedł w parze z wewnętrznymi walorami. Była

background image

ciepłą, przyjazną kobietą, a to, co czuła dla Jima, widać było w jej

wzroku, gdy na niego patrzyła. Maude wyraźnie ją polubiła i dała

temu wyraz swoim zachowaniem. Jeffa również ujął promienny
uśmiechiżyczliwy,pogodnysposóbbyciaElaine.

– Zdaje się, że zawojowałaś całą rodzinę – zauważyła żartobliwie

Eleanor,gdyzaniosłyzebranezestołunaczyniadokuchni.

–Tojestzadziwiające–przyznała.–Odpierwszejchwili,gdytutaj

się pojawiłam, wydawało się, że jestem na swoim miejscu.

Polubiłam Maude i Jeffa, a na punkcie rancza wręcz zwariowałam.
Jimuczymniejeździćkonno.

– Będzie wam dobrze razem – orzekła Eleanor. – Jim od dawna

powinienmiećprzysobiekogośtakiegojakty.Nieukładałomusię

zpoprzedniążoną,pewniewieszotym.

Elaineskinęłagłową.
–Postaramsięmutowynagrodzić.
– Nie sądzę, żebyś miała z tym trudności – odparła z uśmiechem

Eleanor.

– Nie rozmyśliłaś się i nadal chcesz u niego pracować? – spytała

Elaine takim tonem, jakby miało to dla niej znaczenie. – Jim
opowiedział mi, co musiałaś znosić. Wszyscy z niecierpliwością
oczekujemy na ciebie i mam nadzieję, że o tym wiesz. Chętnie
porozmawiam z osobą zbliżoną wiekiem do mnie. Pomyślałam też,

żeczasemmogłybyśmyrazemwybraćsiępozakupy.

– Jeśli ty i Jim chcecie, żebym się przeniosła do tego domu, to

oczywiścieskorzystamzpropozycji.Zostałabymzwamiprzezkilka
tygodni, ale nie dłużej. – Eleanor spuściła wzrok na talerz, który
oczyszczałazresztekjedzenia.–Jasamaniewiem,gdziewkońcu

osiądę. Nawet dwadzieścia kilometrów od Curry’ego może być za
blisko.Zobaczę,colosprzyniesie.

–Ażtakbardzogokochasz?–spytałałagodnieElaine.

Eleanorskinęłagłową,łzyzamgliłyjejoczy.

background image

–Przykromi,żetoniewyszło–powiedziałaElaine.

– Nie zawsze dostajemy w życiu to, czego pragniemy – odparła

filozoficznieEleanor,wzruszającramionami.–Czasemokazujesię,
żewychodzinamtonadobre.Przeżyję.

–Niemożeszwcześniejodejśćzpracy?

Obiecałam

dotrzymać

dwutygodniowego

terminu

wypowiedzeniainiechcęodstępowaćodtegoustalenia.Zostałomi
parędni.Potym,coprzeszłam,tobułkazmasłem.

NastępnegorankapośniadaniuCurryczekałnaEleanorwpokoju

do pracy. Był ubrany w szary garnitur, pasujący kolorem do jego
oczu.Posłałjejzłespojrzenie,jaktylkoujrzałjąwdrzwiach.

– Zostawiłem ci kilka rachunków – oznajmił lodowatym tonem. –

Wyjeżdżam.Uporządkujdokumentytak,żebytwojanastępczyninie
miałazniczymkłopotu.

„Twoja następczyni”. Zabrzmiało to tak bezosobowo, jakby

minionetrzylatacodziennejwspółpracyiprzebywaniapodjednym
dachemnicdlaniegonieznaczyły,pomyślałaEleanor.Zapewnetak
było, uznała. Nie należał do sentymentalnych mężczyzn. Próbował
ją zatrzymać, ponieważ była przydatna i w grę wchodziła jego

urażona ambicja. Nie udało mu się przeprowadzić swojej woli,
zatem po co miałby zadawać sobie wysiłek bawienia się
wgrzeczności.Odrzuciłajegowspaniałąofertę,więcjąskreślił.

– Oczywiście – odparła beznamiętnym tonem, podchodząc do

biurka.

–Kiedyślub?–spytał,odwracającsiędoniejplecami.
–Niewiem,chybawkrótce.
–Niezabrzmiałotoentuzjastycznie.
– Myślę, że to cudowny pomysł – wyprowadziła go z błędu. – To

będziedobremałżeństwo,anawetbardzodobre.

Curryzacisnąłdłoniewpięści.Wziąłdługioddech.

background image

– Zamierzam przywieźć Amandę do domu – rzucił przez ramię. –

Najwyższyczas,abyzrozumiała,jakiesąkonsekwencjemałżeństwa

zemną.Niepozwolęjejzamieszkaćosobno.Musitozaakceptować.

– Nie ustąpisz ani na krok, tak? – spytała Eleanor i udając, że

zerkawdokumenty,odwróciłagłowę,żebyCurryniemógłwidzieć

jejoczu.–Tylkoonamaiśćnaustępstwa?

– Jeśli mnie kocha, to zrezygnowanie z kariery i zostanie matką

niebędziedlaniejpoświęceniem.Dobrzetowiesz!

Nie przyznała mu racji, aby dodatkowo nie wzmacniać i tak

rozdętegoego.

–Blackchcedzieci?–zaskoczyłjąnieoczekiwanympytaniem.
Roześmiała się cicho, przypominając sobie wczorajszą rozmowę

zElaine.

–Otak.Domupełnegochłopcówidziewczynek.
Zapadło przedłużające się milczenie, które przerwał głośny

wybuchCurry’ego.

–Niechgoszlagtrafi!Docholeryznim!Docholeryztobą!
Odwróciłasięizezdumieniemspojrzałanajegotwarzzmienioną

podwpływememocji,nierozumiejąc,ocomu,dolicha,chodzi.

– Jak wrócę, ma cię tu nie być! – rzucił ostro. – Spakuj się

iwyjeżdżajjeszczedzisiaj!Niechcęcięwięcejwidzieć,jasne?!

Zdobyła się jedynie na skinienie głową. Głos uwiązł jej w gardle

z zaskoczenia tym nieoczekiwanym żądaniem. Otwierając drzwi,
posłałjejpożegnalnejadowitespojrzenie.

– Krzyżyk na drogę – dodał. – Wystarczy mi do końca życia

doświadczeńzcnotkami.Odterazniechonsiętobącieszy.

Po tym ostatnim zagadkowym stwierdzeniu Curry wyszedł

z pokoju. Eleanor stała z pobladłą twarzą. Z jednej strony odczuła
ulgę, że ma za sobą bardzo stresującą sytuację i że nie będzie

musiałapatrzećnaniegoiAmandę.Zdrugiejstronypoczułasięjak

kwiatnagleprzeniesionyzesłońcawgłębokicień.

background image

Łzypociekłyjejpotwarzy,gdyporazostatniwyłączyłakomputer.

Odejście okazało się trudniejsze, niż sądziła. Co innego było

spodziewać się tego, a zupełnie co innego przeżywać. Trzy lata to

za długo, aby ot tak zostawić je za sobą. Z tym domem łączyło ją

wiele wspomnień. Późnymi wieczorami, a bywało, że i w nocy,
oglądali telewizję, a w przerwach na reklamy Curry dyktował jej

listy. W trakcie leniwie ciągnących się popołudni on przerywał
pracę i jechali samochodem albo konno zobaczyć świeżo

urodzonego cielaka. Przez długi okres panowała między nimi
atmosfera koleżeństwa i zadzierzgnęła się przyjaźń wykraczająca
poza stosunki szefa i asystentki. Teraz to wszystko należało do

przeszłości.

Bessiesięrozpłakała,gdyJimprzyjechałpoEleanor.
– Nierozumny człowiek – narzekała pomiędzy jednym a drugim

szlochem–Amandagonieuszczęśliwi.

– To jego życie. Robi to, co uważa dla siebie za najlepsze –

odrzekła Eleanor ze łzami w oczach, niezmiennie broniąc
Curry’ego.

– Miał taki skarb. – Bessie spróbowała się uśmiechnąć. – Gdyby

tylkopotrafiłtodostrzec

– Łatwo znaleźć dobrą asystentkę – zapewniła ją Eleanor. –

Przypomnij sobie dzień, gdy się tu zjawiłam. Przede mną trzy
wykwalifikowane sekretarki odbyły rozmowy wstępne, a po mnie

czekały

cztery.

Nie

będzie

miał

najmniejszego

kłopotu

z zaangażowaniem fachowej osoby. Zresztą, wydaje mi się, że już
poczyniłpewnestarania.

–ZatrudniłBettyMaris,oto,cozrobił!–wypaliłagospodyni.
– Pannę Betty? – upewniła się zdziwiona Eleanor. – Tę, która

mieszka za sklepem Smitha, hoduje fiołki afrykańskie i nienawidzi
mężczyzn?

background image

– Tę samą. Będzie dobrą asystentką, a Curry’emu na pewno nie

udasięjejzastraszyć.Jednakdalekojejdociebie.

– Mandy ją polubi – nie odmówiła sobie drobnej złośliwości

Eleanor.–Będziemiciebiebrakowało,Bessie–dodała.

– A mnie ciebie, złotko. Proszę, utrzymuj ze mną kontakt. Nie

pisnęmuanisłówka,przyrzekam–dodałaporozumiewawczo.

Eleanorskinęłagłowąiniezwlekającdłużej,wyszłazJimem.Nie

obejrzałasięzasiebie.

Pierwszy tydzień okazał się dla Eleanor trudniejszy, niż się

spodziewała. Nie chodziło jednak o obowiązki zawodowe. Zdobyła
wystarczające doświadczenie, by im podołać, a Jim był

wyrozumiałymszefem.Niemiałarównieżkłopotówzeznalezieniem
wspólnegojęzykazElaine,MaudeiJeffem,którzydokładalistarań,
abydobrzeczułasięwnowymmiejscu.To,zczymsięborykała,ico

rozpraszałojejuwagę,byływspomnieniaoCurrym.Wbrewjejwoli
nachodziły ją i osaczały, nie dając spokoju. Myślami mimowolnie
krążyła wokół Curry’ego, oczyma wyobraźni widziała jego twarz
ipostawnąsylwetkę.

Towarzyszyłojejpoczucie,żeprowadzibezustannąbitwęzesobą.

W miarę upływu dni bladość znikała z jej twarzy, zielone oczy
nabierały ożywionego wyrazu, a w niej umacniało się przekonanie,
że powinna się skoncentrować na przeżyciu kolejnego dnia bez
odwoływania

się

do

przeszłości.

Na

przekór

Curry’emu

Mathersonowidasobieradę.

–NieprzywiózłzesobąAmandy–zauważyłodniechceniaJim.
Właśniezasiedlidokolacji.
Eleanor,udającobojętność,wpatrzyłasięwswójtalerz.

–Tak?
–Krążąplotki,żezerwałzaręczyny.

– Najlepsza rzecz, jaką mógł zrobić – wyraziła swoje zdanie

background image

Maude, kiwając głową. – Związek z nią z pewnością by go nie

uszczęśliwił.

–Taksamojakbezustannewyprawy,coobecniepraktykuje.–Jim

upił łyk kawy. – Ledwie Curry wraca na ranczo, znowu gdzieś

wyrusza, zupełnie jakby nie miał domu. To do niego niepodobne. –

Ściągnąłznamysłembrwiidodał:–Możewspomnieniagonękają.

Eleanor niemal współczuła Amandzie. Pomyślała, że rudowłosa

piękność powinna wiedzieć, że mężczyźnie takiemu jak Curry nie

możnadyktowaćwarunków.

– A jak ty się u nas czujesz? – zainteresował się nieoczekiwanie

Jim.

Roześmiałasięirozejrzałapowszystkichsiedzącychprzystole.

–Jestemotoczonatakmiłymiludźmi,żeodpowiedźnatopytanie

jest oczywista – odparła Eleanor. – Nikt z was nie choleruje, nie
krzyczy,niegrozi,żemnieutopiipoćwiartuje.–SpojrzałanaElaine
z promiennym uśmiechem. – Przy okazji chętnie uczestniczę
w przygotowaniach do ślubu. Nawet adresowanie zaproszeń mnie
nienudzi.

– Na szczęście, do ceremonii pozostały tylko dwa tygodnie –

stwierdził Jim, patrząc z uwielbieniem na narzeczoną. – Jak ja to
wytrzymam?

–Beztrudu–orzekłaześmiechemMaude.–Jakkażdyznas.

–Fajnie,żezyskammamę.–Jeffzaryzykowałpuszczenieoczkado

Elaine.–Wszystkimwklasiejużotymopowiedziałem.

– Mam nadzieję, że cię nie rozczaruję – odparła z uśmiechem

Elaine.

Najwyraźniej zdążyła polubić syna przyszłego męża. Nie było

wątpliwości,żebędziedlaniegodobrąmatką.

– Jeśli nie będziesz się upierać przy czytaniu mi bajek na

dobranoc, to na pewno się dogadamy – oświadczył Jeff, na co

wszyscygruchnęliśmiechem.

background image

W kilka dni po tamtej kolacji do domu Jima zadzwoniła Bessie,

pytając, czy może porozmawiać z Eleanor. Od czasu do czasu

kontaktowały się ze sobą telefonicznie, ale nigdy o tak późnej
porze. Eleanor ogarnęły złe przeczucia, gdy podchodziła do

aparatu.

– Coś się stało, prawda? – spytała, nie czekając, aż gospodyni

zaczniemówić.

– Nie tyle stało, co od pewnego czasu się dzieje – skorygowała

Bessieznutąznużeniawgłosie.–Właśnieprzyjechał.

–Jimmówiłmi,żejeststalewrozjazdach–powiedziałaEleanor,

uznając,żeniemasensuudawaćprzedgospodynią,żeniewie,co
porabiałCurry.

–Wygląda,jakbywróciłzzaświatów–stwierdziłaponuroBessie.–

Jestwtakpodłymhumorze,żelepiejsiędoniegonieodzywać.Jak
wiesz,widziałamgojużwróżnymstanie:pijanego,ciskającegosię,
wariującego.Natomiastnigdytakiegojakteraz.Niewiem,corobić.
Niechcezemnągadać.Zresztą,donikogosięnieodzywa.Jestem
poważniezmartwiona.

Eleanorwiedziała,cousłyszy,ibałasiętychsłów,ajednakczuła

sięwobowiązkuspytać:

–Czegoodemnieoczekujesz?
– Przyjedź i spróbuj nawiązać z nim kontakt – zaproponowała

Bessie.–Ztobąrozmawiałnawetwtedy,gdydowszystkichinnych
się nie odzywał. Tylko ty możesz odkryć, co się z nim dzieje. –
Umilkła na chwilę, po czym zaapelowała do Eleanor: – Obie
kochamy tego mężczyznę, niezależnie od jego irytujących wad.
Czasami nachodzi mnie ochota, by go udusić. Naprawdę nie mogę

staćzbokuiobojętniepatrzeć,jaksamsiebieniszczy.Chybatyteż
byśtakniepotrafiła?

Eleanorwpatrzyłasięwprzyciskitelefonu.

– Nie – przyznała cicho. – A twoim zdaniem, kiedy powinnam

background image

przyjechać?

–Najlepiejodrazu.Powiemmu,żezaprosiłamcięnakolację,bo

dawnosięniewidziałyśmy,dobrze?

– Robię to tylko dla ciebie, Bessie. Poproszę kogoś, żeby mnie

zawiózł.Dozobaczenia.

–Dziękujęci.Wiedziałam,żemogęnaciebieliczyć.
Eleanor odłożyła słuchawkę z mieszanymi uczuciami. Wprawdzie

minął pewien czas, ale czy zdoła znieść widok Curry’ego? Czy da

radę wysłuchać utyskiwań i żali z powodu zerwanych zaręczyn?
Z ociąganiem poszła do zajmowanego przez siebie pokoju w domu

Jima, aby się przebrać. Czekało ją jedne z najtrudniejszych zadań,
zjakimiprzyszłojejsięostatniozmierzyć.

Byłojużprawieciemno,kiedyDecker,jedenzpracownikówJima,

wysadził Eleanor przed frontowymi drzwiami domu Curry’ego.

Wyglądał dokładnie tak, jak zapamiętała: obszerny, rozjaśniony
światłem wylewającym się na zewnątrz z okien, sprawiający
wrażenieprzyjaznegomiejsca.Dlaczegosprawynieułożyłysiętak,
bym nie musiała opuszczać murów tego domu? – zadała sobie
wduchupytanie,mocnorozżalona.

Przystanęła

na

pierwszym

schodku

i

odsuwając

chwilę

nieuchronnejkonfrontacjizCurrym,patrzyła,jakDeckerodjeżdża.
Nie miała już pretekstu do dalszego odwlekania przekroczenia
progu domu. Pokonała schodki i stanęła przed zamkniętymi

drzwiami. W porę przypomniała sobie, że powinna zapukać. Nie
mogłapoprostuwejść,takjakdawniej.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Stojącpoddrzwiami,Eleanornerwowymruchemwygładziłabiałą

sukienkębezrękawów.Obawiałasię,żeusłyszyodgłoszbliżających

siękrokówCurry’ego,alekujejuldzeotworzyłajejBessie.

Natychmiast wciągnęła Eleanor do środka, jakby lękała się, że

dziewczyna w ostatniej chwili ucieknie. Uściskała ją serdecznie,

zanimpoprowadziładojadalni.

– Zaprosiłam kogoś na kolację – powiedziała głośno gospodyni,

gdystanęływdrzwiach.

Eleanor poczuła przyspieszone bicie serca na widok Curry’ego,

siedzącegouszczytustołuipatrzącegonaniąsrebrzyścielśniącymi
oczami.

Wyglądał, jakby przybyło mu lat, twarz miał zmęczoną

iwymizerowaną.Wyraźniestraciłnawadze.Uważnymspojrzeniem,
niczym malarz pędzlem, obrysował kontury jej ciała i twarzy, po
czymwpatrzyłsięwjejoczy.

– Jeśli masz coś przeciwko temu możemy zjeść z Bessie

wkuchni–wyjąkałazdenerwowanaEleanor.

Pokręciłprzeczącogłowąiwstał.
–Usiądźkołomnie–powiedziałcicho,odsuwająckrzesło.

Bessie znikła, pozostawiając Eleanor samą na placu boju i zdaną

na własne siły. Położyła torebkę na krześle obok i usiadła na
wskazanymmiejscu,starannieunikającwzrokuCurry’ego.

–Cosłychać?–spytałazdawkowo.
–Wporządku–odparłkrótko.

Uniósł filiżankę i wypił spory łyk kawy, najwyraźniej się nią

delektując. Po dłuższej chwili odstawił naczynie i nieoczekiwanie

wyznał:

–Tocholernekłamstwo.Wrzeczywistościnicniejestwporządku.

background image

Bessie po ciebie posłała, bo uważa, że potrzebuję wypłakać się na
czyimśramieniu?

– Martwi się o ciebie – przyznała Eleanor, nie odrywając wzroku

odbiałejserwetki,leżącejoboknakrycianastole.–Niezłośćsięna

nią,proszę.

–Tyteżsięomniemartwisz?
Nie podniosła wzroku i nie odpowiedziała na to pytanie. Curry

wypuściłgłośnopowietrzeistwierdził:

– Oczywiście, że nie. Z jakiego powodu miałabyś się niepokoić

o mnie po tym, jak cię potraktowałem? Czy jesteś szczęśliwa,

Kwiatuszku?–spytałłagodniejszymtonem.

– Nie – zaprzeczyła mimowolnie i natychmiast zezłościła się na

siebiewduchu.Powinnamodgryźćsobiejęzyk,pomyślała.

– Wobec tego witaj w klubie – rzucił z goryczą Curry. –

Nieoczekiwanie wyciągnął rękę i zamknął w dłoni drżące palce
Eleanor. – Kochanie, jeśli nie jesteś szczęśliwa teraz, to tym
bardziej nie będziesz po ślubie. Nie rób niczego pochopnie. Nie
wychodźzaniego.

–Ja?!–zdumiałasięEleanor.–Niewychodzęzamążzaniegoani

zanikogoinnego.

–PrzecieżBlackpowiedział
– Żeni się z Elaine. Jej ojciec jest właścicielem Limelight Club –

wyjaśniła.–Szalejązasobą.

–Achtak–Curryznowusięgnąłpofiliżankęinapiłsiękawy.–

Musi być ci ciężko, Eleonor. Pragniesz tego, czego nie będziesz
miała,prawda?

Wpatrzyła się w niego z niedowierzaniem. Najwyraźniej on

myśliżeonakochaJima!

Curry opacznie zrozumiał wyraz zdziwienia, malujący się na

twarzyEleanor.

– Zawsze czytałem w tobie jak w otwartej księdze, a od dawna

background image

wiem, co do niego czujesz. Przykro mi, że nie udało ci się

doprowadzićdoszczęśliwegokońca.

Eleanorodwróciławzrokizauważyła:
–Mnieteżjestprzykro,żeniewyszłocizAmandą.Słyszałam,że

nieprzywiozłeśjejnaranczo.

– Do diabła z nią! Wcale jej tu nie chcę! – oznajmił stanowczo

Curry. – W Houston, w jej apartamencie, przyłapałem ją
w niedwuznacznej sytuacji z fotografem. Ponoć właśnie odbywali

sesję zdjęciową. Pierwszy raz słyszałem o tym, że fotograf
imodelkamusząbyćnadzy.

–Och–wyszeptała,rumieniącsię.
Uniósłbrew,robiącironicznąminę.

– Kompletnie mnie to nie obeszło. Życzyłem im szczęścia,

odebrałempierścionekzaręczynowyiwróciłemdodomu.

–Dlaczegoniewyznałaciprawdy?
– Pytasz o to, chociaż wiesz, ile jestem wart na matrymonialnej

giełdzie? – Roześmiał się niewesoło. – Pieniądze mają nieodparty
urokdlawiększościkobiet.Czyżbyśjeszczeniepoznałatejprawdy?

– Tylko pieniądze? – spytała, odzyskując nieco dawnej śmiałości

wodnoszeniusiędoCurry’ego.

Spojrzałjejprostowoczy.

Roznieciliśmy

cudowny

pożar

tamtego

popołudnia

ipoprzedzającegogowieczoru,pamiętasz?–spytałcicho.–Kobiety,
z którymi się zadawałem, miały doświadczenie w miłosnej grze,
a wówczas pierwszy raz w życiu dotykałem niewinnej młodej
istoty Nigdy nie zapomnę twojej delikatnej jedwabistej skóry ani
tego,jakchętnabyłaśuczyćsięodemniesztukimiłości.

Eleanor oblizała nagle wyschnięte wargi i splotła dłonie, aby

powstrzymaćichdrżenie.

– Wciąż czujesz zażenowanie, kiedy o tym rozmawiasz, tak? –

spytałdomyślnie.

background image

Skinęła głową, nie potrafiąc odpowiedzieć słowami. Jak miała

wyznać,żeczułasięwtedy,jakbyznalazłasięwraju?

– Jest coś, co muszę wiedzieć – powiedział z napięciem w głosie

i nakrył ręką jej leżące na stole dłonie, splecione palcami. – Czy

tamtegowieczorucałowałaśmnie,czywyobrażałaśsobie,żetoJim

Black?

Miała gotową odpowiedź, gdy Bessie wkroczyła z kolacją

i rozniósł się kuszący zapach perfekcyjnie przyrządzonej wołowiny

imłodegozielonegogroszku.Rozmowazamarła,aoniskupilisięna
jedzeniu.

Po kolacji Bessie taktownie wycofała się do kuchni, a Eleanor

i Curry poszli na ganek przylegający do frontowej strony domu,
gdziebyłozacisznieiprzyjemniechłodno.

Usiadła na stojącej na ganku dwuosobowej huśtawce, a Curry

zajął miejsce obok niej i wprawił huśtawkę w ruch. Poskrzypywała
lekkowpanującejwokółciszy.

– Tęskniłem za tobą – wyjawił i zabrzmiało to szczerze. – Panna

Maris nie mieszka u mnie, więc nie mogę jej wyciągnąć z łóżka
odrugiejwnocy,żebypodyktowaćlist–dodałześmiechem.

–Mnierzeczywiściemiałeśpodręką–odparłaEleanor.
Swobodnym gestem, jakby to było całkiem naturalne, objął ją

ramieniemiprzyciągnąłdosiebie.

–UJimaniepracujesztakciężko,prawda?

–Nie–przyznałaEleanor.
Oparła głowę na piersi Curry’ego i spłynęło z niej całe napięcie.

Serce biło mu równo i spokojnie, przez bawełnianą koszulę czuła
ciepło jego ciała. Siedziała oparta o Curry’ego, czuła na swoim
czolejegooddechiogarnęłojąpoczuciebezpieczeństwa.Wdychała

świeże powietrze przemieszane z zapachem krochmalu i wody
kolońskiej o zmysłowych nutach – znajome zapachy, które ją

background image

uspokajały.Tachwilamiaładlaniejmagicznyurok.

– Bessie mówi, że się zapracowujesz – powiedziała z ustami przy

jegokoszuli.

– Pewnie ma rację. – Objął ją mocniej. – Norie to boli – wyznał

zdławionymszeptem.

Wtuliłasięwniegoiobjęłazaszyję,chcącgopocieszyć.
–Przykromi,żeAmandacięrozczarowała.
–Eleanor–Zawahałsię,zanimwsunąłdłońpodjejpodbródek,

byunieśćjejgłowęispojrzećwtwarz.–Potrzebujęciebiechociaż
nachwilę

W głosie Curry’ego zabrzmiały nuty żalu i tęsknoty za tym, co

stracił.

–Dobrze–zgodziłasię,ajejciałopoddałomusięzapraszająco.
– Nie sprawię ci przykrości – wyszeptał niepewnie i pochylił

głowę.

RozchyliławargiiCurryprzestałsiępowściągać.Posadziłjąsobie

na kolanach i całował jak zdesperowany mężczyzna, który myślał,
że nigdy więcej nie poczuje smaku kobiety – niecierpliwie,

zaborczo,namiętnie.RamionazacisnąłwokółEleanortaksilnie,że
jęknęła.

– Przepraszam – szepnął, na moment odrywając wargi od jej ust

irozluźniającuścisk.–Norie,takbardzociępragnę!Niewiesz,jak

bardzo!

–Janiemogę–wyszeptałaprosząco.
–Nieproszęcięoto–przerwałjejochryple.–Nigdycięotonie

poproszę

–Przecieżmówiłeś

Nie dał jej dokończyć, przygarnął ją tak, że wtuliła twarz w jego

szyję, i znowu wprawił huśtawkę w ruch. Trzymał ją w objęciach

iprzezchwilęzapanowałomilczenienabrzmiałepożądaniem.

–Mężczyźnibywajągłupcami–stwierdziłponuro.–Zdajesię,że

background image

niewiemy,czegonaprawdępragnęliśmy,dopókitegonieutracimy.

– Możesz ją odzyskać, przecież wiesz – pocieszała go

bezradnie.

–Prędzejpiekłozamarznie–odparłiotarłsięzmysłowooEleanor.

–Jesteśtakamiękka–wyszeptał–miękkaidelikatna.

Poczułaekscytującemrowieniewcałymciele.
–Nie–zaprotestowałasłabo.
– Kolejny pierwszy raz, moje niewiniątko? – spytał z ustami przy

jejuchu.

Przesunął pieszczotliwie wargami po jej szyi, a dłońmi powoli

powędrował w kierunku piersi. Wyczuwał, jak jej ciało odpowiada,
gdyrozsuniętepalcedotarłydowzgórkówpiersi.Eleanorzcichym

jękiemspróbowałasięodsunąć.

–Jużminatopozwoliłaś–przypomniałjej–itonieprzezwarstwy

materiału.

–Curry,nie–poprosiłaniepewnie.
–Czyjemupozwoliłaśsiętakdotykać?
–Nikomuniepozwoliłam–obruszyłasię,wpadającwpułapkę.

Wyczuła, że się uśmiecha, kiedy przytulił ją mocniej i siedzieli

jakiśczaswmilczeniu.

–Muszęiść–odezwałasięwkońcu.
Zaborczoprzygarnąłjądosiebie.

–Jeszczechwilę,Kwiatuszku.
Eleonorzdusiłaemocje,którewzbudziłwniejCurry.
– Kolejne gierki? – spytała gorzko. – Wstęp do tego, żebyś od

niechceniazaproponowałmi:„Zapomnijozłamanymsercuiwracaj
dopracy”?

Poczuła,żesięspiął,odepchnęłagowięcizdenerwowanazerwała

się na równe nogi. Nie było trudno odgadnąć, że właściwie

zrozumiałatęreakcję.

– Jest dokładnie tak, jak myślę – stwierdziła. – Przykro mi, dzięki

background image

tobieniejestemjużdłużejnaiwnąniedorosłądziewczynką.

– Rzeczywiście nie. – Curry wstał, obrzucając Eleanor gniewnym

spojrzeniem. – Zmieniłaś się w cyniczną jędzę, która jest ślepa na
to,cooczywiste.Zabierajsięstąd,wracajdoJimainieudawaj,że

się o mnie martwisz. Bardzo cię pragnę, ale i tak nic z tego nie

będzie,bokosztowałobytomniezbytdużowysiłku.

Okręciłsięnapięcieiwszedłdodomu.Pochwiliusłyszałaodgłos

zatrzaskiwanychdrzwigabinetu.

Kolejne dni mijały jej w oszołomieniu. Czuła się tak, jakby tylko

w połowie była sobą, i w związku z tym z trudem funkcjonowała.
Wiedziała, że nigdy nie zapomni gniewnych słów Curry’ego, który

wprost oznajmił, że zdobycie jej nie jest warte zachodu. Nie
zaskoczyłojejto,boodpoczątkuichznajomościnieżywiłazłudzeń
natemattego,coononiejsądzi.Alecomiałnamyśli,stwierdzając,

żejestślepanato,cooczywiste?Tenzarzutjązaskoczył,podobnie
jaksugestia,żejestzakochanawJimie.

Gdybytomogłabyćprawda!MiłośćdoCurry’egonieprowadziła

do szczęśliwego zakończenia, a jednak nie potrafiła przestać go
kochać. W trakcie minionych trzech lat niemal stale mu

towarzyszyła, odgrywając rolę osobistej sekretarki i mieszkając
z nim pod jednym dachem. Świadomie, doprowadzona do kresu
wytrzymałości,opuściłajegodomiwymówiłapracę,ależyciezdala
od Curry’ego wydawało jej się pozbawione smaku, niczym

rozwodnionyciepłydrink.

Każdego popołudnia prosiła Deckera, aby osiodłał dla niej konia,

iwybierałasięnaprzejażdżkę.Czasemzajmowałojejtokilkanaście
minut,innymrazemgodzinęlubdwie.Zdarzałosię,żezapuszczała
się na tereny graniczące z posiadłością Curry’ego, i wtedy go

wypatrywała. Wiele by dała za to, żeby móc chociaż z dala
iprzelotnienaniegospojrzeć.Niestety,dotegoniedoszło,mimoże

background image

od ostatniej burzliwej wymiany zdań między nimi upłynęły dwa

tygodnie.

Tego dnia niespiesznie jechała wzdłuż rzeki, pogrążona

wzadumie.Naglewyrósłprzedniąpotężnykaryogier,naktórego

grzbiecie siedział Curry. Serce zabiło jej mocniej z emocji
wywołanej

nieoczekiwanym

spotkaniem.

Ściągnęła

wodze

izatrzymałakasztanapodrozłożystymdębem.

Curryobrzuciłjąchłodnymspojrzeniem.

–Zabłądziłaś?–spytałszorstko,opierającdłonienałęku.
–Nie,wybrałamsięnaprzejażdżkę–odparła.
–Pomojejziemi–zauważyłarogancko.

– Ja myślałam, że tereny nadrzeczne wyznaczają granicę –

usprawiedliwiłasięnieśmiało.

– Nie na tym odcinku. – Pochylił się w siodle i przyjrzał jej

badawczo.–Schudłaś,itosporo–zauważył–aprzecieżitakbyłaś
szczupła.Blackniedajecijeść?

–Jemwystarczającodużo–odparłaEleanor,obrzucającuważnym

spojrzeniem wymizerowaną twarz Curry’ego, ocienioną szerokim
rondemkapelusza.–Tyteżniewyglądaszrewelacyjnie.

–Rozpaczampoutraconejmiłości,przecieżwiesz.–Roześmiałsię

gorzko.–Kiedywesele?

–Wnastępnymtygodniu.Jesteśzaproszony.
– Dziękuję, nie skorzystam. Mdli mnie od takich ceremonii.

Idiotycznysposóbnazaciągnięciekobietydołóżka.

–Onjąkocha,Curry–zaprotestowała,patrzącmuprostowoczy.
–Raczejszaleńczopragnie–sprostował.–Miłośćipożądanieidą

w parze wbrew twojej teorii, że jedno z drugim może nie mieć nic
wspólnego.

–Oilesobieprzypominam,tytakuważałeś.
– Kiedyś tak. – Zapatrzył się niewidzącym wzrokiem w rzekę. –

background image

Myliłemsię.

Zrobiłojejsięgożal.Nigdybyniepodejrzewała,żeCurrypotrafi

cierpieć. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że tak bardzo kochał
Amandę.

– Porozmawiaj z nią – poradziła ze współczuciem. – Nie pozwól,

żeby duma cię zniszczyła. Może ona czuje się tak samo jak ty
przeraźliwiesamotna.

Popatrzyłnaniązroztargnieniem.

–Dumaniematunicdorzeczy,Kwiatuszku.Onamnieniekocha–

wyznałcichoisposępniał.

–Przykromi–powiedziałaszczerzeEleanor.
–Mnieteż.Czyniezechciałabyśmnietrochępocieszyć,maleńka?

–spytałnieoczekiwanie.–Jestempewien,żebyśnieżałowała

Przyglądałamusięprzezchwilęwmilczeniu.
– Tak mało masz dla mnie szacunku po trzech wspólnie

spędzonychlatach?–spytała.–Widziszwemnietylkociało,środek
douzyskaniachwilowejulgiwmiłosnychcierpieniach?

– A czego ty chcesz? Wyznań dozgonnej miłości i obietnicy

małżeństwa?

–Nieodciebie!–zaperzyłasię,rozzłoszczona.
– Bez obawy, jeszcze nie oślepłem – zrewanżował się, patrząc na

niązimnymwzrokiem.

– Wybacz – rzuciła zduszonym głosem Eleanor, czując łzy pod

powiekami. – Tyle razy powtarzałeś mi, że nie wzbudzam żądzy
w mężczyźnie, że nie powinnam o tym zapominać. – Obróciła
kasztanairuszyławdrogępowrotną,pobudzająckoniadogalopu.

Pędziła przez pastwisko, pochylona nad końską szyją, byle dalej

od Curry’ego. Oczy miała zamglone łzami i nie zauważyła nory
susła. Pobudzony do szaleńczego biegu kasztan nie ominął

zagłębieniaiwkonsekwencjiprzewróciłsię,przygniatającEleanor.

Przebiegłjąostryból,alezarazpotemstraciłaświadomość.

background image

Kiedy ją odzyskała, poczuła nacisk na pierś. Nie był silny ani

miażdżący, czyjś zaniepokojony głos szeptał słowa, których nie

mogłazrozumieć.Czyjeśdłoniedotykałyjej,przesuwałysięponiej
gorączkowoiwciążsłyszałatenniski,ochrypłygłos.

Oszołomiona bólem, uniosła ręce i wsunęła je w gęste włosy.

Czyjaś głowa spoczywała na jej piersi w miejscu, gdzie biło serce,
tensamgłosbłagałją,abynieodchodziła.Nierozumiała,ktobyto
mógłbyć.Chybażejejprzyjaciel,Jim.Oblizaławyschniętewargi.

–Jim?–wyszeptałaztrudem.–Jim?
Głowa znieruchomiała na jej piersi, dłonie zacisnęły się boleśnie

na jej ciele. Po chwili przestała odczuwać obecność tej drugiej
osoby i pomyślała, że to było tylko złudzenie. Wkrótce znowu

straciłaprzytomność.

Światło wdzierało się pod powieki Eleanor. Przytomność wracała

jej powoli, ale konsekwentnie. W końcu z rozmazanego obrazu
wyłonił się mężczyzna w białym fartuchu, pochylający się nad nią
z jakimś niewielkim cylindrycznym przedmiotem, źródłem światła.
Wyprostowałsięipopatrzyłnaniązuspokajającymuśmiechem.

–Jaksiępaniczuje?–spytał.

–Głowamnieboli–odparłapochwilizastanowienia.Poruszyłasię

lekkopodświeżowyprasowaną,sztywnąbiałąpościelą.–Wszystko
mnieboli.

–Nicdziwnego,końpaniąprzygniótł.

Mężczyzna, najwyraźniej lekarz, zniknął za drzwiami, a w chwilę

później pojawił się w pokoju Curry. Podszedł blisko do łóżka
iuważnie,zwyraźnątroską,przyjrzałsięEleanor.

– Jak się czujesz, kochanie? – spytał łagodnie. – Lekarz mówi, że

mogę cię zabrać do domu pod warunkiem, że ktoś będzie czuwał

przytobieprzeznoc.

Eleanorposłałamuzdziwionespojrzenie,aleskinęłagłową.

background image

–Tak,proszę.Chcęwrócićdodomu,tylkogdziejestmójdom?–

spytałaniezbytprzytomnie.

– Tam gdzie ja, kochanie. – Pochylił się i delikatnie odgarnął

splątane kosmyki z jej twarzy. – Od teraz i na zawsze. Spróbuj

usiąść,skarbie.

Bessie czekała na nich na ganku. Curry przekroczył próg domu,

niosącEleanornarękach.

– Jesteś, złotko – powiedziała gospodyni, poklepując Eleanor po

ramieniu.–Comamprzynieść?–zwróciłasiędoCurry’ego.

–Wodęilód.Trzebająprzebraćwkoszulęnocną.
–Jużidę–odparłaBessie.

CurrynadaltrzymałwramionachEleanor,któraoparłagłowęna

jegopiersiipatrzyłananiegorozkochanymwzrokiem.

–CzypowiadomiłeśJima?–spytała.

– Tak – potwierdził i dodał: – Wyjaśniłem mu, że zajmę się tobą,

aonpoprosił,abyminformowałgonabieżąco.Nieprzyjedzie,jeśli
miałaśtakąnadzieję–dorzuciłzprzekąsem.

–Niespodziewałabymsięgotutaj–odparłaspokojnie.–Curry

przepraszamzaswojegłupiezachowanie.

– Nie kto inny, a ja cię do tego doprowadziłem – przyznał ze

znużeniem.–Tyleczasucięraniłem

Obwiodłakoniuszkiempalcawzórnajegokoszuli.
–Tonieważne.

–Norie,niedotykajmniewtensposób–poprosił.
Eleanor zauważyła, że Curry szybciej oddycha, a w jego

pociemniałych oczach dostrzegła błysk pożądania. Rozchyliła usta,
nagle spragniona pocałunku. Wciąż oszołomiona wypadkiem
i bliskością oraz zachowaniem ukochanego, uśmiechnęła się

niefrasobliwie.

– W taki też nie? – spytała, wsuwając palce w rozcięcie koszuli

background image

idotykającpierścionkówwłosów,pokrywającychciepłąskórę.

Curryzadrżał.Przycisnąłjądopiersi,wszedłdodawnegopokoju

Eleanor i ostrożnie opuścił ją na łóżko. Stał nad nią, ciężko
oddychającipatrzącwtakisposób,żejeszczebardziejzapragnęła

pocałunkówipieszczot.

–Doczegochceszdoprowadzić?–spytałostro.
– Ja nie wiem. – wyszeptała niepewnie. – Ja tylko chciałam

ciebiedotknąć.

–Uderzyłaśsięmocnowgłowę,doznałaśłagodnegowstrząśnienia

mózgu i pewnie dlatego robisz to, na co w innych okolicznościach

byśsięniezdobyła–zauważył.

–Pewnietak.Niejestemsobą,inaczejniepoprosiłabymcię,żebyś

sięzemnąkochał–odważyłasiępowiedzieć.

Milczałprzezdługąchwilę,stojącnieruchomo.
–Rzeczywiścietegochcesz?
Potwierdziłaskinieniemgłowy,zaciskającpalcenapoduszce.
– Będziesz wyobrażać sobie, że jestem Jimem Blackiem? – spytał

gorzko.

–Nie,wpełnizdajęsobiesprawęztego,żetoty–zapewniłago,

wpatrującsięwpoduszkę.–Niezwracajnamnieuwagi.Odjęłomi
rozum, nie to powiedział ci lekarz? Zbzikowałam z powodu
wstrząśnienia mózgu. Lepiej stąd wyjdź, zanim wstanę i zerwę

zciebieubranie.

–Skarbie–roześmiałsięcicho–wierzmi,niebędęsiębronił,ito

niezależnie od tego, kiedy i gdzie to nastąpi. Lepiej jednak, żebyś
wydobrzała,bomożeciniestarczyćsiłynato,conastąpipotem.

Ostatnie słowa ledwie do niej dotarły, przed oczami zaczęły się

zacierać kontury mebli i ścian. Zanim Eleanor zasnęła, wydawało
sięjej,żektośczulewypowiedziałjejimię.

Następnego ranka obudziła się jak nowo narodzona, po bólu

background image

głowy nie zostało śladu, nie odczuwała też żadnych innych

dolegliwości,jakiemogłowywołaćwstrząśnieniemózgu.

Przebiegła wzrokiem pokój i zatrzymała spojrzenie na pustym

kubku i talerzu. Domyśliła się, że musiał je tutaj zostawić Curry.

Bessie nigdy by sobie na to nie pozwoliła. Czy to oznaczało, że

czuwałprzyniejwnocy?

Usiadła na łóżku, zastanawiając się nad tym. Odwróciła głowę,

słysząc,żektośotwieradrzwiispojrzałaprostowrozbawioneoczy

Curry’ego.Wdłonitrzymałkubekzparującąkawą.Postawiłgona
stolikunocnymiprzylgnąłwzrokiemdowypukłościjejciała,dobrze

widocznych przez prześwitującą koszulę nocną. Eleanor pochyliła
głowę i na widok tego, co zobaczyła, szarpnięciem podciągnęła

pościelpodbrodę.

–Niezapóźnonatengest?–spytał.–Siedziałemtutajipatrzyłem

naciebieprzezcałąnoc.Niespokojniespałaś,mojamaleńka.

Koszula była zbyt obszerna, ramiączka ześlizgiwały się irytująco

z ramion, a gdy spała, musiały opaść i odsłonić piersi Podniosła
głowę i na widok wyrazu twarzy Curry’ego zrozumiała, że widział

więcej,

niż

ujawniała

koszula.

Rumieniec

spłynął

z

jej

zaczerwienionychpoliczkównaszyję.

–Przyjemnienaciebiepatrzeć,Kwiatuszku.Masztakądelikatną,

perłoworóżowąskórę

–Curry–przerwałamupoirytowana.
Przyłożyłopalonypalecdojejust.
–Niezaczynajzemnąkolejnejsprzeczki.Mamświeżowpamięci

ostatniwieczór.

–Toznaczy?–spytałazaintrygowana.

– Nie pamiętasz, co się wydarzyło? – Uniósł brew w wyrazie

zdziwienia.

Eleanornamyślałasięprzezchwilę,wreszcieprzeczącopokręciła

głową.

background image

–Wszystkomisięmiesza.Cojatakiegozrobiłam?

– Zapowiadałaś, że mnie rozbierzesz – oświadczył rzeczowym

tonem.–Potemzaczęłaśprosić,żebymsięztobąkochał.

Wciągnęłagłośnopowietrzeizaprotestowała:

–Niemożliwe!

– Ależ możliwe – zapewnił ją z uśmiechem. – Wcześniej ani razu

nie odczuwałem tak silnej pokusy, aby pozwolić kobiecie spełnić
swojeżyczenie.

–Wiesz,żeitaktegobymniezrobiła!
Usiadł na łóżku obok niej, nawinął sobie na palec pasmo jej

włosówipociągnąłzaniegodelikatnie.

–Naprawdęniczegoniepamiętasz?–dopytywałsię.

– Nie – potwierdziła i zobaczyła, że wesołość znikła z jego oczu,

które przybrały intrygująco mroczny wyraz. – Rzeczywiście
posunęłamsiędotego,oczymmówisz?

– W każdym razie chciałaś się posunąć – odparł. – Jednak nie

należędomężczyzn,którzywykorzystująchwilęsłabościkobiety.

– Bo nie pragnąłeś mnie, prawda? – spytała niepewnie i wbiła

wzrokwpościel.–Tylerazymitopowtórzyłeś

Ująłjąpodbrodęipopatrzyłnaniązpoważnymwyrazemtwarzy.
–Wiesz,cotokamuflaż,prawda?
Eleanorwzruszyłaramionami.

–Takmisięwydaje.
– Zatem przyjmij do wiadomości, że pragnę cię od dawna. Nie

masz pojęcia, co się ze mną działo przez ostatnie tygodnie. –
Dotknął palcem jej warg, po czym obrysował ich kontur. –
Przypominasz sobie, jak pierwszy raz zobaczyłem cię na schodach

zrozpuszczonymiwłosamiibezokularów?Wtedyzapragnąłemcię
tak silnie, że nigdy bym siebie o to nie podejrzewał. A to był

zaledwie początek. Z czasem moja namiętność stawała się coraz

bardziejintensywna.

background image

Opuściławzroknajegopierś.

–TobyłoskierowanedoAmandy–przypomniałamu.

–Nie,Norie–zaprzeczył.–Tamtejnocy,gdywróciłemzHouston

po tym, jak Amanda próbowała mnie uwieść, nie zdradziłem ci

prawdziwego powodu mojej rejterady. Nie uległem jej, bo usilnie

pragnąłemciebie,anieinnejkobiety–wyznał.

TwarzEleanorwyrażałaszczerezdziwienie.
–Nierozumiem–wyszeptała.

– Nie? Początkowo myślałem, że zżera cię tęsknota za Jimem,

iztegopowodubyłemwściekły.Wyobrażałemsobie,żejestztobą

blisko,podczasgdymnietrzymasznadystans.Byłempewien,żeon
cię wprowadza w życie erotyczne. To się zmieniło tego dnia, gdy

byk mnie zaatakował. Później pocałowałem cię na ganku
i odkryłem, że jesteś zupełnie niedoświadczona. Tamtego wieczoru
marzyłem,żebynauczyćcięwszystkiego,comożezaistniećmiędzy
mężczyzną a kobietą. Wymknęło mi się to spod kontroli, od tamtej
pory nie potrafiłem się powstrzymać, żeby cię nie dotknąć.
Popełniłem błąd i odgrywałem się na tobie, bo nie chciałem ci

okazać,jakąmasznademnąwładzę.

–Ja?–spytałazniedowierzaniem.
–Wczorajwieczoremzrobiłaśto–powiedziałcicho.
Rozpiął koszulę pod szyją i ujął jej dłoń, po czym przycisnął do

swojejpiersi.

– Po raz pierwszy dotknęłaś mnie z własnej woli i mogłaś się

przekonać,jaktonamniedziała.Tymniepragnęłaś,Eleanor.

Spojrzała w jego srebrzyste oczy i przypomniała sobie, co robiła,

mówiłaijaksięprzytymczuła.Przesunęłapalcamipojegopiersi.

–Więcejniebędęztobąwalczyć–zapewniłagoulegle.
–Aczegochcesz,kochanie?–spytałłagodnie.

– Kochać cię – odparła po prostu. – Tak długo, jak mi na to

pozwolisz.

background image

Currypatrzyłbadawczonajejzarumienionątwarz.

–Myśliszofizycznejstroniemiłościczyduchowej,Eleanor?

–Oobydwu–przyznała,niedbającoto,jakbardzoucierpinatym

jejduma.

–Cobędzie,jeśliwezmęcięzasłowoipoproszę,żebyśposzłaze

mnądomojejsypialni?

Przygryzładolnąwargę.
–Japójdę–zapewniłagonerwowo.

Curryzamknąłnachwilęoczy,jakbydoznałulgi.
–Czytoznaczy,żemniekochasz,Eleanor?

– Przecież to wiesz, Curry – powiedziała i ze wzruszenia łzy

napłynęłyjejdooczu.–Odtrzechlat,odtrzechdługichlat!

Wziąłjąwobjęcia,przytuliłmocnoischowałgłowęwjejbujnych

włosach,spływającychwzdłuższyi.

– Wczoraj po twoim fatalnym upadku ukląkłem obok ciebie,

przyłożyłem głowę do twojej piersi i błagałem cię, żebyś nie
umierała.Przytuliłaśmnieispytałaś„Jim?”.–Wziąłgłębokioddech.
–Byłemzdruzgotany.

– Przypominam sobie – powiedziała z zastanowieniem. –

Pomyślałam wtedy, że jedyną osobą, której może zależeć na moim
życiujestJim.Niesądziłam,żeciebieteżtoobeszło.

–Gdybyśumarła,przeżyłbymcięopięćminut–oświadczyłCurry.

– Eleanor, ja cię kocham – wyznał cicho, nie odrywając wzroku od
jejoczu.

Rozjaśniła się cała na dźwięk tych magicznych słów; w jednej

chwiliwypiękniała.

–Och,Curry–szepnęła.

– Później porozmawiamy. – Pochylił głowę i dodał, niemal

dotykającjejustswoimiwargami:–Terazjestemciebietakgłodny,

żeledwiemogętowytrzymać.Chodźdomnie,skarbie

Ich pocałunek był długi, powolny. Curry ujął dłonie Eleanor

background image

i pokierował nimi, by rozpięła mu koszulę i dotykała go,

a jednocześnie ją pieścił. Rozpalali się oboje i w końcu wydawało

sięim,żewrazznimipłoniecałypokój.

– Powinniśmy to przerwać – powiedział urywanym głosem,

odsuwającsiędoEleanor.

Podniósł się na nogi i patrzył wzrokiem pełnym miłości, gdy

poprawiałakoszulę,zarumieniona.

–Wyjdzieszzamnie?

–Czytoniezawysokacena?–drażniłasięznim.
–Chcęczegoświęcejniżtylkotwojegociała,mojetyniewiniątko–

odciął się, ale oczy miały czuły wyraz. – Synów, o których kiedyś
rozmawialiśmy.Piknikównadrzeką.Spokojnychdługichwieczorów,

spędzanych na rozmowach. Wspomnień zbieranych przez całe
życie,dzieńpodniu.Ztobąchcęwszystkiego.

– Czy możemy wziąć ślub w kościele ze wszystkimi szykanami? –

spytałaEleanor.

– A ty będziesz pięknie wyglądała w białej sukni, o ile się

pospieszymy–dodałzszelmowskimuśmieszkiem.

Eleanorzaczerwieniłasię.
–JutroporozmawiamzBessieoprzygotowaniach–powiedziała.
Currynachyliłsięimusnąłwargamijejusta.
– Dzisiaj – poprawił ją. – O ile dobrze pamiętam, książę nie

marnował czasu, żeby zaprowadzić Kopciuszka do ołtarza, kiedy
okazałosię,żeszklanypantofelekpasuje.–Pocałowałją,tymrazem
mocno i podniósł z łóżka. – Chodźmy podzielić się wiadomością
zdobrąwróżką.Myślisz,żeudzielinambłogosławieństwa?–spytał
zuśmiechem.

Eleanor odrzuciła włosy ruchem głowy i roześmiała się całą

piersią,takjaknieśmiałasięodtygodni.

–Niebędziemiaławyjścia.Kochacięprawietakmocnojakja.

Curryobjąłjąramieniemipoprowadziłdodrzwi.

background image

– Potem pojedziemy nad rzekę i pozwolę ci dokończyć to, co

zaczęłaśwczorajszegowieczoru.

– Tylko tym razem bez wstrząśnienia mózgu zaznaczyła ze

śmiechemEleanor.

Przytuliłjąmocniej.

–Bardzonatoliczę–zażartował.
Pocałował ją w skroń i po chwili trzymając się za ręce, opuścili

pokójischodamizeszlinaparter.

–Wybieraciesiędokądś?–spytałaBessie,gdyznaleźlisięnadole.
– Na piknik – poinformowała ją Eleanor i dodała z dumą

ientuzjazmem:–Pobieramysię!

–Toświetnie–skomentowałazpromiennymuśmiechemBessie.–

Ateraz,skorojużmitoogłosiliście,niesądzicie,żemacienajpierw
cośdozrobienia?

Spojrzelinaniązezdziwieniem,apotempopatrzyliposobie.
– Norie – zaczęła gospodyni, ściągając brwi – nie możesz tak

jechaćnapiknik.Cobysąsiedzinatopowiedzieli?

Eleanor opuściła wzrok na bladozieloną prześwitującą koszulę

nocnąiwestchnęłazprzesadą.

–Tojestjedynaniedoskonałośćwmojejhistoriiodobrejwróżce.
Wbiegła schodami na górę, żeby się przebrać. Rozpierała ją

radość, była w upojnym nastroju. Oto zrealizowały się jej, zdawało

się, nieosiągalne marzenia. Ukochany odpowiedział miłością na jej
miłość. Zostanie z nim i nie będzie musiała ze złamanym sercem
szukać szczęścia w szerokim świecie. Będą razem pracować,
kochać się i troszczyć o rodzinę. Cudowna perspektywa, uznała
Eleanor.Toniebajka,tonajprawdziwszarzeczywistość!

background image

Tytułoryginału:Dream’sEnd
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,1979
Redaktorserii:DominikOsuch
Opracowanieredakcyjne:BarbaraSyczewska-Olszewska
Korekta:DominikOsuch

©1979byDianaPalmer
©forthePolisheditionbyHarlequinPolskasp.zo.o.,Warszawa2015

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła
wjakiejkolwiekformie.

WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.

Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie
przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gwiazdy Romansu są
zastrzeżone.

WyłącznymwłaścicielemnazwyiznakufirmowegowydawnictwaHarlequinjestHarlequin
Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody
właściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarlequinPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-1288-5

GwiazdyRomansu116

KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiSp.zo.o.|

www.legimi.com


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Palmer Diana Sny na jawie
Sny na jawie Diana Palmer
Palmer Diana Pora na miłość
Palmer Diana Apetyt na mężczyznę (Harlequin Kolekcja)
Palmer Diana Skazani na miłość Nie do pary ( Jacob Cade, Diego Laremos )
Palmer Diana Pora na miłość 2
Palmer Diana Skazani na miłość
Palmer Diana Skazani na miłość
Palmer Diana Pora na miłość
LD sny na jawie
Palmer Diana Skazani na miłość
Palmer Diana Powrot Na Ranczo 2013 POLiSH eBook Olbrzym
049 Palmer Diana Apetyt na mężczyznę
Palmer Diana Skazani na miłość
084 Palmer Diana Pora na miłość

więcej podobnych podstron