Czyściec oczami świętych. Oto, jak tam jest
Czyściec jest oczyszczeniem naszej miłości, która ma być podobna
do miłości Jezusa Chrystusa, jaśniejącej najpełniej w tajemnicy Jego
Krzyża i Zmartwychwstania.
Czyściec jest oczyszczeniem naszej miłości, która ma być podobna do
miłości Jezusa Chrystusa, jaśniejącej najpełniej w tajemnicy Jego
Krzyża i Zmartwychwstania. Podobnie jak złoto oczyszcza się w ogniu
ze wszelkich obcych domieszek, tak miłość nasza oczyszcza się w
ogniu cierpienia, prób i doświadczeń dawanych nam z miłującej ręki
Boga.
Miłość, jaką odznaczali się Święci była na wzór miłości Jezusowej,
gdyż oni pragnęli i pozwolili, aby On już tu na ziemi oczyścił ich
miłość. Doświadczenia wewnętrzne opisywane przez nich
porównywane są często do cierpień czyśćcowych.
Święci opisując cierpienia dusz w czyśćcu mówią, że ich intensywność
nie ustępuje cierpieniom piekła, ale cierpienia te przeżywane są
zupełnie inaczej. Dusza cierpi bardzo, ale cierpienie to nie jest
cierpieniem beznadziejnym. Jest ono przeżywane w ogromnej radości
i tęsknocie z powodu czekającego spotkania twarzą w twarz z
miłującym Bogiem. Radość dusz czyśćcowych wynika także z ich
pewności zbawienia i jest skutkiem ufnego powierzenia siebie Bogu.
Dusza pragnie cierpieć, gdyż pragnie jak najszybciej być u Boga.
Św. Katarzyna z Genui, której Bóg pozwolił już na ziemi doświadczyć
cierpień czyśćca, pisze: "Z wyjątkiem świętych w niebie, nie
przypuszczam, aby u kogokolwiek można spotkać zadowolenie równe
temu, jakie odczuwa dusza w czyśćcu. Wzrasta ono z każdym dniem
pod wpływem działania Bożego na duszę, a to działanie wzmaga się w
miarę ustępowania jego przeszkody. Tą przeszkodą jest rdza grzechu.
Płomień ją pożera, a równocześnie dusza coraz więcej wystawia się
na działanie Boże".
Jako przykład obrazujący tę prawdę podaje ona zasłonięte lustro,
które nie może odbijać promieni słonecznych. Nie dzieje się to z winy
słońca, które świeci nieustannie, lecz z powodu zasłony, w którą
spowite jest lustro. W miarę jednak jak zasłona znika lustro coraz
intensywniej odbija promienie słoneczne. Św. Katarzyna pisze, że: "W
podobny sposób dusza jest pokryta rdzą grzechu, którą stale spalają
płomienie czyśćcowe. Im bardziej rdza ginie, tym doskonalej dusza
odbija blask prawdziwego słońca, jakim jest Bóg". Promienie słońca
są więc obrazem promieni Bożej miłości w duszy człowieka, a także
radości jaka udziela się duszy, która coraz bardziej zbliża się do Boga.
Gdy oczekuje na pełne szczęście, żadne cierpienie nie jest dla niej za
duże, ani zbyt ciężkie. Ona sama pragnie tego bolesnego
oczyszczenia, bo wie, że jest to dla niej dar Bożego miłosierdzia -
ostatnia szansa na niebo.
Bóg jest przede wszystkim Miłością. Miłość jest Jego najważniejszym i
najbardziej właściwym imieniem. Stworzył nas z miłości i przeznaczył
do miłości. W serce każdego człowieka wszczepił poczucie miłości i
sprawiedliwości. One to sprawiają, że człowiek sam sobie wymierza
sprawiedliwość zgodnie ze słowami św. Jana od Krzyża - "pod wieczór
życia będziemy sądzeni z miłości". Bóg, który jako pierwszy inicjuje
dialog miłości z każdym człowiekiem, czyni to nie tylko w czasie
naszego ziemskiego pielgrzymowania, ale również w stanie
oczyszczenia po śmierci. W tym trudnym i bolesnym stanie
oczyszczania się człowieka wychodzi On na spotkanie w swojej
miłosiernej miłości. Miłość ta jaśnieje w Krzyżu Jezusa i jawi się jako
miłość wieczna, nieskończona, niewyczerpana, a zarazem bardzo
czuła, wrażliwa i pełna tkliwości.
Taka właśnie miłość oświetla życie człowieka, który przechodzi do
wieczności, dając mu poznać jego braki, niedomagania, wszelkie
plamy i całą rdzę grzechu pokrywającą życie. To właśnie dzięki
przeżyciu Bożej bliskości człowiek może poznać stopień własnej nędzy
i niedostatku, który każe mu jednocześnie wołać z głębi skruszonego
serca: "Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny" (Łk 5,8).
W tym przeżyciu własnej niedoskonałości i równocześnie ogromnym
pragnieniu zbliżenia się do Boga człowiek otwiera się coraz bardziej
na przyjęcie szczęścia Bożej miłości. Rodzi się w nim pragnienie
odpowiedzi na tę miłość, która zapoczątkowuje proces oczyszczenia.
Wszystko to jest dziełem Bożej miłości i ogromnej Jego łaski, która
przenikając serce człowieka niejako od "wewnątrz" otwiera go na
taką decyzję. Ta miłosierna miłość Boga przenikając człowieka,
dosięga jego najgłębszych pokładów, dając mu nie tylko pragnienie,
ale i moc uwolnienia się od własnego egoizmu, zafałszowania i
chwiejności. Rodzi się wówczas ogromne pragnienie oddania się
całkowitego Bogu, aby móc być przenikniętym całkowicie tą Jego
uszczęśliwiającą miłością. Czyściec więc nie jest czymś biernym i
statycznym. Dusza przeżywając go "płonie" pragnieniem oglądania
Bożego oblicza i przebywania w Jego obecności.
Św. Katarzyna z Genui, której Bóg w przeżyciu mistycznym dał poznać
czym jest ten proces oczyszczenia, tak pisze: "...ze strony Boga, jak
widzę, niebo nie ma zamkniętych bram, lecz kto chce tam wejść,
wchodzi. Bóg bowiem jest pełen miłosierdzia, otwiera ku nam swe
ramiona, aby przyjąć nas do swojej chwały. Istota Boża jest zarazem
zupełnie czysta, nieskończenie bardziej, niż rozum to pojąć może;
dusza więc, znajdując choćby najmniejszą odrobinę niedoskonałości,
wolałaby raczej rzucić się do tysiąca piekieł, niż stanąć przed
majestatem Boga z jakąś zmazą na sercu. Widząc zatem, że czyściec
jest przeznaczony na to, by zetrzeć plamy duszy, dobrowolnie się do
niego rzuca i znajduje tam wielkie miłosierdzie, uwalniające ją od
owej przeszkody".
Z tych słów możemy wywnioskować, że z jednej strony grzech i
nieczystość duszy sprawia, że człowiek czuje się "oddalony" od Boga,
z drugiej zaś strony pragnie poddać się oczyszczającemu procesowi,
aby "przybliżyć się" do Niego. Dusza pragnie oczyszczenia, gdyż
pragnie ze wszystkich sił pełnej wspólnoty miłości z Bogiem. Św.
Katarzyna tak o tym mówi: "Jeśliby dusza mająca na sobie choćby
maleńką zmazę, miała zbliżyć się do Boga w widzeniu
uszczęśliwiającym odczułaby to jako krzywdę dla siebie i mękę
wielokroć straszniejszą od cierpień czyśćcowych. (...) Dusza nie
czułaby się na swoim miejscu, widząc, że jeszcze nie dała Bogu
pełnego zadośćuczynienia. Niechby nawet brakował jej moment tylko
do odpokutowania, już odczułaby nieznośną udrękę, i dla
oczyszczenia jej z tej drobnej zmazy wolałaby raczej iść na dno piekła
- gdyby to od jej woli zależało - niż stanąć przed obliczem Bożym, nie
będąc jeszcze zupełnie czysta".
W słowach tych widzimy związek cierpienia czyśćcowego z grzechem,
którego dopuścił się człowiek w ciągu swojego ziemskiego życia.
Grzech oddalił go od wspólnoty z Bogiem. Odtrącając Bożą miłość,
postanawiając żyć na własną rękę i ustanawiając - prawa według
własnego "widzimisię" człowiek zadał ranę sobie, ale zranił także
Ojcowskie Serce Boga, który jak czuła matka nie może zapomnieć "o
swym niemowlęciu" (Iż 49,15). W momencie poznania prawdy o
własnym grzechu człowiek równocześnie dostrzega jak grzech
zrujnował jego wewnętrzne życie, które domaga się odbudowy.
Czyściec jest więc stanem oczyszczenia się z tego wszystkiego, co
nadal jeszcze plami duszę człowieka i nie odbija w niej pełni Bożego
światła.
Św. Katarzyna opisując stan zachwytu duszy pięknem i miłością Boga
jednocześnie ukazuje przeżycie cierpienia duszy z powodu własnej
niedoskonałości. "Dusza w nadprzyrodzonym świetle widzi, jak Bóg ze
swej wielkiej miłości i w nieustannej opatrzności nigdy nie przestaje
jej i prowadzić ku całkowitej doskonałości, a czyni to ze szczerej
miłości. Jednak nieodpokutowany grzech nie pozwala iść za
przyciągającą siłą Boga, czyli za tym pojednawczym spojrzeniem, jaką
Bóg ją darzy, by ją przyciągnąć ku sobie. Nadto dusza poznaje, co to
za nieszczęście być pozbawionym bezpośredniego oglądania światła
Bożego. Właśnie świadomość takiego położenia stwarza męki, jakie
dusze cierpią w czyśćcu. Nie znaczy to, by dusze wielką wagę
przywiązywały do cierpień, choćby i jeszcze raz tak straszne były.
Natomiast uwaga ich głównie jest zwrócona na pewną sprzeczność,
jaka zachodzi między nimi, a wolą Boga; widzą bowiem wyraźnie, jak
On goreje dla nich czystą miłością, której przecież nie są godne.
Dusza, gdy to rozważa gotowa by znaleźć czyściec jeszcze dotkliwszy i
porwana siłą miłości ku Bogu, gotowa rzucić się weń, aby tym
wcześniej uwolnić się od więzów, oddzielających ją od dobra
najwyższego".
Kara za grzech jawi się tutaj nie jako coś bolesnego przychodzącego z
zewnątrz, ale jako możliwość jakiej udziela miłosierny Bóg
człowiekowi dla jego pełnego "uleczenia" i oczyszczenia z bolesnych
skutków wywołanych grzechem. Czyściec jest więc ostateczną
możliwością zbawienia przez zadośćcierpienie. Kara czyśćcowa jest
leczniczym środkiem, który służy człowiekowi, pozwalając mu wejść w
doskonałą wspólnotę z Bogiem i radować się przyjaźnią z bliźnimi.
Wszelki zatem rodzaj kar czyśćcowych jest największym darem Boga,
który nigdy nie rezygnuje z człowieka. Św. Katarzyna tak o tym pisze:
"Dusze w zupełności zgadzają się z wyrokami Boga, tak że wszystko
chętnie przyjmują, co podoba się Bogu, który działa przecież z
roztropnego upodobania swego, stąd nawet wśród wielkich swych
cierpień niezdolne są myśleć o sobie. One nie widzą nic innego, jak
tylko działanie dobroci Boga, który w swoim nieskończonym
miłosierdziu wiedzie człowieka do siebie; one nie myślą ani o
osobistych cierpieniach, ani o dobru, jakie by im przypaść mogło;
gdyby im było dane nad tym rozmyślać, nie miałyby miłości
doskonałej".
Mimo, iż udzielanie się Boga duszy w czyśćcu jest łaskawe i pełne
dobroci, to jednak posiada ono charakter bolesnego doświadczenia.
Im bowiem bardziej człowiek przybliża się do Boga, tym bardziej
wzmaga się w nim poczucie niegodności i wstydu, a zarazem szczerej
tęsknoty za posiadaniem Go jeszcze bardziej i pełniej. Dojrzewanie
duszy do przeżycia Bożej miłości jest przede wszystkim bólem
duchowym, którego źródłem jest oddalenie od Boga i jednoczesna
chęć powrotu do przebywania w Jego bliskości. Czyściec gładzi więc
kary, jakie pozostały człowiekowi po darowanych mu grzechach,
których dopuścił się w trakcie swojego ziemskiego życia. Czyściec
gładzi też grzechy lekkie. Dopiero więc w momencie zupełnego
oczyszczenie się ze wszystkiego, co przeszkadza duszy oglądać Boże
oblicze, co utrudnia jej odpowiedź miłością na Bożą miłość,
zapoczątkowana zostaje wieczna radość.
Św. Jan od Krzyża, opisując etapy oczyszczenia człowieka porównuje
je do "wewnętrznych nocy". Ostatni etap oczyszczenia na ziemi
nazywa "nocą ducha" i porównuje go wprost do czyśćca: "Cierpienie
to jest podobne do mąk czyśćcowych; bo jak tam oczyszczają się
dusze, aby mogły ujrzeć Boga w jasnym widzeniu życia przyszłego, tak
i tu na swój sposób oczyszczają się, aby się mogły przeobrazić w
Niego przez miłość". Oczyszczenie to, jak pisze Święty, przeżywa
niewiele osób, a jedynie te, które Bóg chce już tu na ziemi podnieść
do najwyższego stopnia zjednoczenia ze sobą.
Pisząc o tym ogromnie bolesnym doświadczeniu życiowym ma
trudność, aby wyrazić je słowami. Dlatego porównywanie do czyśćca
przychodzi mu z pomocą. W księdze Żywy płomień miłości pisze:
"niemożliwe jest, żeby oddać należycie to, co dusza cierpi w tym
czasie. Jest to niewiele mniej niż czyściec". Podobnie bowiem jak po
przejściu do wieczności Bóg przenika duszę światłem i żarem swej
miłości, tak i teraz dzięki światłu i płomieniowi Ducha Świętego, daje
jej poznać i odczuć wszystkie słabości i nędze, których do tej pory ona
nie widziała ani nie odczuwała. Dusza w tym stanie zderza się
boleśnie ze swą naturalną nędzą. Światło Boże, które ją przenika jest
dla jej nieczystego i słabego wzroku zupełną ciemnością. Zaś dla jej
woli naturalnie twardej i oschłej w stosunku do Boga ten płomień
miłości i czułości Bożej zadaje ogromne cierpienia i udrękę. W tym
stanie dusza jednak poznaje jasno i wyraźnie swą naturalną nędzę,
ubóstwo i zło oraz wszelkie niedoskonałości. Tego płomienia Bożej
miłości obfitującego w niezmierne bogactwa, dobra i rozkosze
duchowe, będzie ona mogła doświadczać i odczuć dopiero wtedy, gdy
Bóg ją całkowicie oczyści i przemieni w siebie.
Św. Ojciec Pio, znany stygmatyk dwudziestego wieku, na drodze
swego zjednoczenia z Bogiem doświadczył i pozostawił na piśmie
wiele wypowiedzi, mówiących o tym, jak Bóg oczyszcza dusze, które
pragną Go posiąść w tym życiu. Przeżywając proces bolesnego
oczyszczenia tak pisał do swego kierownika duchowego: "Stan mój
jest ogromnie przykry, okropny wprost przerażający. Wszystko
zarówno wokół mnie, jak i we mnie jest ciemnością: nieprzenikniony
mrok w umyśle, utrapienia woli, udręczenia w sumieniu. W swoim
wnętrzu odczuwam cierpienia i równocześnie utrapienie i
niespokojne pragnienie miłości Bożej".
Wyznaje jednocześnie, że "aby dusza mogła wznieść się do
kontemplacji Boga, musi najpierw być oczyszczona ze wszystkich
niedoskonałości. Dotyczy to nie tylko pozbycia się aktualnych
niedoskonałości - co dokonuje się przez zmysłowe oczyszczenie - ale
także wyzwolenia się ze zwyczajnych niedoskonałości, którymi są
pewne uczucia (przywiązania), zwykłe niedoskonałości. To
oczyszczenie zmysłów nie zmierza ku temu, by je wykorzenić, gdyż
one pozostają w duszy niczym korzeń w ziemi. To oczyszczenie
dotyczy ducha i dokonuje się w ten sposób, że Bóg swoją najwyższą
światłością przenika duszę w całości, przeszywa ją niejako dogłębnie i
w całej pełni odnawia.
To najwyższe światło, którym Bóg napełnia wspomniane dusze,
zstępuje w nie w ten sposób, że wówczas one odczuwają ból. Dusze
przeżywają wtedy uczucie opuszczenia, co z kolei powoduje
wyjątkowe, krańcowe utrapienie aż po doświadczenie wewnętrznej
agonii. Obecnie te dusze nie mogą w żaden sposób pojąć Boskiego
oddziaływania tego najwyższego światła. Dzieje się tak z dwóch
powodów: pierwszy z nich to samo światło, które z jednej strony jest
tak wspaniałe i pełne subtelności, że przekracza faktyczne możliwości
duszy. I dlatego raczej staje się powodem powstania ciemności i
udręki niż samego światła. Drugi powód, dla którego dusza nie może
pojąć tego Boskiego działania, to miernota i brak jej niewinności. I
dlatego to najwyższe światło nie tylko, że napełnia ją ciemnością, ale
przynosi ból i udrękę. I oto w miejsce pociechy dusza napełnia się
cierpieniem przez nowe ciosy, które są odczuwalne we władzach
zmysłowych i duchowych. Są to straszliwe i wprost przerażające
cierpienia.
To wszystko dzieje się już na samym początku, bo światło Boże
zastaje dusze nieprzygotowane do zjednoczenia się z Panem. Z tego
względu owe światło dokonuje dzieła oczyszczenia. Kiedy to działanie
się kończy i dusze zostają oczyszczone, wówczas światło je
opromienia i napełnia blaskiem kierując ku doskonałemu
zjednoczeniu z Bogiem".
Święta Faustyna również bardzo plastycznie opisuje oczyszczenie
duszy człowieka, którą Bóg wybiera i przygotowuje do doskonałego
zjednoczenia ze sobą. Pisze ona, iż człowiek odczuwa wówczas bardzo
głęboko, że nie miłuje Boga jak On tego żąda. W miejsce dawnej
obecności Boga przychodzi oschłość, duchowa posucha; potęguje się
tęsknota za Bogiem, a jednak jakby górę biorą wszystkie błędy, które
uświadamiają człowiekowi własną nędzę. W całej duszy zapada
ciemność i udręka.
Doświadczenie to przypomina czyściec. Bóg przeprowadza człowieka
przez takie wewnętrzne oczyszczenie całej jego zmysłowej i duchowej
natury, żeby go doprowadzić do zjednoczenia ze sobą. I nie staje tu
człowiek tylko wobec sądu, ale staje raczej wobec potęgi samej
miłości, którą jest Bóg. Ogarnięty tą miłością może wołać:
O płomieniu Ducha Świętego,
który mnie oświecasz, abym mogła zobaczyć ciemność moją
który mnie dotykasz, abym mogła odczuć twardość moją
który mnie przenikasz, abym mogła doświadczyć całej nędzy mojej
oczyść mnie i wypal, abym mogła zjednoczyć się z Jezusem - JEDYNĄ
MIŁOŚCIĄ moją.
Amen.
s. Anna Czajkowska, s. Irena Złotkowska. Jak pomagać duszom
czyśćcowym ? Jałmużna