JoanneRock
Rozkoszneniespodzianki
Tłumaczenie:
ElżbietaChlebowska
ROZDZIAŁPIERWSZY
Emma
Layton mocniej ścisnęła wodze narowistej klaczy.
Nerwymiałanapiętejakpostronki,abyłtodopierodrugidzień
zdjęćwCheyenne,stolicystanuWyoming.
Oby
dotrwaćdotrzeciego.
Siwa
klaczka rasy andaluzyjskiej, Mariana, tresowana do
robieniaróżnychsztuczek,jednazszóstkikonidowiezionychna
Ranczo Rozlanego Strumienia, gdzie ekipa filmowa kręciła
„Zdobywanie Dzikiego Zachodu”, potrząsnęła długą grzywą
iniecierpliwieprzebierałanogami.Byłalepiejprzygotowanado
wyzwańdzisiejszegodnianiżludzie.
Kiedy
EmmaLaytonzgłosiłasięnacasting–jużpiątypłatny
występ w roli kaskaderki – bez wahania odpowiedziała
twierdząconapytanieojazdękonną.Chciaładostaćtęrolę,ito
zawszelkącenę.
Tymczasem
jej umiejętności ograniczały się do lekcji, które
pobierałajakonastolatka,kiedymatkapracowaławposiadłości
rodziny Venturów. Emma podejrzewała, że tylko dzięki
znajomości z Antoniem Venturą dostała angaż, choć reżyser
zapewne nawet jej nie zauważy. Była małą rybką w wielkim
oceanie, a jego uwaga skupiała się na wykonawcach głównych
ról.
Do
Rozlanego Strumienia zjechały na dwa tygodnie obie
grupy kaskaderskie. Emma miała nadzieję, że pobyt się
przeciągnie – potrzebowała pracy, a im dalej od Los Angeles
tym lepiej. Jej eks już jutro miał wyjść z więzienia. Wyjazd do
innego stanu spadł jej z nieba, nawet jeśli będzie musiała
udawaćprofesjonalnąamazonkę.
Rano
zameldowałasięzeswojąklacząpodstajniami,zpiątką
pozostałych dublerów oraz ich wierzchowcami. Czekali na
instrukcje od szefowej, treserki koni Zoe Bettle. Zoe miała za
sobądługąkarieręjeździecką,amimoczterdziestkizokładem
wciążbyławświetnejformie.
Teraz
całą
swoją
postawą
wyrażała
niezadowolenie,
a powodem irytacji była gwałtowna wymiana zdań z wysokim,
obłędnieprzystojnymkowbojemwczarnymkapeluszu.
Wkażdym
razie
mężczyznawyglądałjakkowboj.
Miał
na
sobieszarąbawełnianąkoszulkęidżinsytaksprane,
że niemal białe w miejscach, gdzie materiał opinał się na
mocnych udach. Kowbojskie buty także sprawiały wrażenie
schodzonych, choć zapewne był to efekt pracy kostiumologów,
którzy postarzyli je za pomocą papieru ściernego i acetonu.
Tylko twarz zdradzała, że jest aktorem – kamera kocha takie
wystającekościpoliczkowe,mocnozarysowaneszczękiipełne
wargi.Musibyćkimśważnym,skorozadzierazZoe.
Emma
zgórysiędoniegouprzedziła.Zależałojej,byszefowa
była w dobrym humorze, wtedy przymknęłaby oko na jej
jeździeckieniedoróbki.Tymczasemsztywneramionaimarsna
twarzy Zoe zapowiadały, że kaskader, który jej się dzisiaj
narazi,wylecizplanu.
Emma
poklepałaklaczpopysku,żebysięuspokoić.
–Okej–powiedziałaZoegłośnoizwróciłasiędoswojejekipy.
–Zmianaplanów,panieipanowie.
Zbliżyłasię
do
kaskaderów,wzbijającpyłprzykażdymkroku.
Miała niewiele ponad metr pięćdziesiąt wzrostu, ale poruszała
się jak gimnastyczka na olimpiadzie, a bryczesy i czerwona
koszulkapodkreślałysportowąmuskulaturę.
– Nasz gospodarz, pan McNeill, martwi się o niedostateczne
umiejętnościjeździeckiekaskaderów.–Niepróbowałaukrywać
ironii. – Zapewniłam go, że zmodyfikujemy trening, aby nie
naruszać zasad bezpieczeństwa obowiązujących na jego
terenie.
Gospodarz?
Emma spojrzała na mężczyznę przychylniejszym
okiem. Skoro jego zasługą są świetnie utrzymane pastwiska
iczystestajnie,toznaczy,żeznasięnaswojejrobocie.Ranczo
Rozlanego Strumienia przypominało świetnie zorganizowane
miasteczko
w
samym
środku
głuszy,
począwszy
od
przestronnych baraków dla robotników rolnych, po dobrze
wyposażoną letnią kuchnię i wieżę ciśnień zapewniającą stały
poziomwodywkranach.
‒
Pani
Bettle, proszę nie brać tego do siebie – zawołał
McNeill,aleZoegozignorowała.
‒
Podzielimy
sięnadwiegrupy.PaniLaytoniwszyscybiorący
udział w scenie pościgu dowiodą naszemu gospodarzowi, że
jesteśmydobrzeprzygotowanidoakcji.–WbiłaoczywEmmę,
jakby ją ostrzegała, że nie może zawieść. – Reszta uda się za
mną. Będziemy trenować na dalszym pastwisku, żeby tutejsze
koniemiałyczasprzyzwyczaićsiędonaszejobecności.
Jeśli
nie
przewracała przy tym oczami, to tylko dlatego, że
samymtonemwyraziłanajwyższeniezadowolenie.
Dwaj
dublerzy,jeźdźcyznacznielepsiniżEmma,wzięlikonie
iskierowalisiędoranczera.
‒
Pani
Layton–zatrzymałająszefowa,ściszającgłos.Można
było wychwycić ślady wschodnioeuropejskiego akcentu. –
Carson McNeill podpisał umowę, w której zastrzegł sobie
ostatnie słowo w sprawach bezpieczeństwa. Nie możemy
wysłać go na dwutygodniowe wakacje, bo na ranczu toczy się
normalne życie i ktoś musi nim zarządzać. Trzeba upewnić
gospodarza,żeznamysięnaswojejrobocie.
‒
Rozumiem
–odparłaEmma.
Polecenie
było jasne: ma obłaskawić Carsona albo pakować
manatki.Czuła,żepocąjejsiędłonie.Czemunieodgrywascen
walki?Albonieskaczezwysokiegobudynku?Jazdakonnabyła
jejpiętąachillesową.Nicdziwnego,żeZoezmiejscasięwtym
połapałaiuznałajązasłabeogniwowekipiekaskaderów.
Pociągnęła
wodze
Mariany. Poranne słońce odbijało się
w wodzie za plecami ranczera. Cały teren na długości dwóch
mil opływały dwie odnogi strumienia. Kiedy przyjechała tu
przed dwoma dniami, oszołomiło ją piękno natury Wyoming:
ogrom błękitnego nieba, wystrzępione skały na horyzoncie,
łagodne wzgórza pokryte trawą gęsto przetykaną polnymi
kwiatami.
Teraz
świat zawęził się do Carsona McNeilla, stojącego
wcieniugigantycznegojesionu.
Wydał
instrukcje
jej kolegom, obaj wskoczyli na siodła
iodjechali,zanimzdążyłapodejść.
Słyszała w uszach przyspieszone tętno, nie chciała zostać
z tym człowiekiem sam na sam. W zasadzie udało jej się
pokonać lęk przed mężczyznami. Po ostatnim toksycznym
związkuprzeztrzylatatrenowałasztukiwalkiipracowałajako
kaskaderka, poza swoim codziennym zajęciem prywatnej
trenerkiwsiłowni.
Ludzie, którzy
jej
nie znali, byli przekonani, że jest pewna
siebieitwardajakskała.
Teraz
denerwowała się, że Carson McNeill ją przejrzy,
wytkniejejniedostateczneumiejętnościjeździeckie.Niemogła
się schować za plecami innych kaskaderów. Lęk ją usztywnił,
będziemusiałaprzekonującozagraćswojąrolę.
‒
Ja
także biorę udział w pościgu. – Podniosła głowę
iwyprostowałaramiona.–Cochciałbypanzobaczyć?
Miała
dyplom
z akademii wychowania fizycznego. Ciężko
pracowałanamiejscewzespole.Żadenkowbojnieodeślejejdo
domu.
‒
Mam
naimięCarson.–Dotknąłpalcamirąbkakapelusza.
‒
Emma
Layton. – Nie wyciągnęła ręki. W prawej trzymała
wodzeMariany,awlewejtoczekjeździecki.
Carson
zbliskazrobiłnaniejjeszczewiększewrażenie.Miał
jasnoniebieskieoczyiciemnewłosy,którezawijałysięnakarku
wloki.Zmierzyłjąwzrokiem,ajązalałafalagorąca,choćmiała
przepisowebryczesyibutydokonnejjazdy,więctrudnobyłodo
czegokolwieksięprzyczepić.
‒ Miło
mi, Emmo. Nie
miałem zamiaru rozgniewać twojej
szefowej. – Jego czarujący uśmiech z pewnością działał na
kobiety.
Nie
stać jej na flirt z przystojnym ranczerem, choć
inteligencja malująca się w jego oczach wzbudziła jej
zainteresowanie. Miał w sobie więcej atrakcyjnych cech niż
atletyczneciałoiładnatwarz.
‒
Zoe
jestekspertkąwsprawachkoniikaskaderki–odparła.
WsamolociedoCheyenneprzeczytaławszystko,coznalazłana
tematszefowej.–Nienawykładopodważaniajejautorytetu.
‒
Nie
kwestionuję jej umiejętności, chodziło mi o członków
ekipy – zauważył ranczer. – Wczoraj w siodle sprawiałaś
wrażenieniepewnej.
Nie
wiedziała,żejestobserwowana.Humorjejsięzepsuł.
‒
Wczoraj
naszym zadaniem było poznanie wierzchowca. –
Kropelka potu spływała Emmie po kręgosłupie, choć jak na
sierpień wcale nie było gorąco. – Nie pracowałam do tej pory
z koniem, który rozumie aż tyle poleceń. Mariana przeszła
specjalistycznątresurę.
‒
Ale
ty niewiele godzin spędziłaś w siodle. Mogę? –
Wyciągnąłrękępowodze.
Wystarczyło muśnięcie męskiej dłoni,
by
zrobiło jej się
gorąco,choćpowinnasięobrazićzakrytykę.
Przygryzławargi.Będziemiła,
inaczej
Zoeodeślejądodomu.
‒
Panie
McNeill…
‒
Carson
–przypomniałjejipuściłluźnolejce.–Nietrzymaj
jejtakkrótko.Todlategoszarpiegłową.Potrzebujeluzu.
‒
Carson
–powtórzyłacierpliwie.
Klacz
sięuspokoiła,miałrację,trudnobyłosięznimspierać.
– Kaskaderka wymaga wielu różnych umiejętności. Nie mam
startu do Zoe, kiedy w grę wchodzi jazda konna, ale jestem
niezawodnanawysokościach,skaczęzpłonącychsamochodów
irozbijam
jenaścianiebudynku.
‒
Tutaj
nie masz do czynienia z autami i budynkami, ale
zwierzęciem, które waży przynajmniej pół tony i bywa
nieprzewidywalne, więc niebezpieczeństwo ma zupełnie inny
charakter.
‒Właśnie
dlatego
producentfilmuwynajmujekonietakiejak
Mariana, które mają doświadczenie na planie filmowym
iprzywykłydoróżnychjeźdźców.
‒
Co
niezmieniafaktu,żeniedasięzgłupiafrantwskoczyć
nanieznanegowierzchowcaiuprawiaćnanimwoltyżerkę.
Ajednak
właśnietegoodniejoczekiwano.
‒Dowiodęci,że
sobie
poradzę.Powiedzmi,Carson,comam
zrobić?
Nie
zamierzała
ustąpić.
Może
ranczo
nie
jest
najbezpieczniejszym miejscem, ale to kaszka z mleczkiem
w porównaniu z tym, co mógłby jej zrobić knujący zemstę
brutal.
Emma
Layton okazała się interesującą kobietą. Czegoś
takiegosięniespodziewał.
Carson
patrzył w jej brązowe oczy i pierwszy raz zaczął
dostrzegać inne szczegóły. Nie miała makijażu, włosy związała
w koński ogon. Wszystko świadczyło o tym, że przyjechała tu
ciężkopracować.Byłazdeterminowana,abyodnieśćsukces.
Patrzył
na
niązgóry,bomiałajakieśpiętnaściecentymetrów
mniej, ale potrafiła o siebie walczyć. Na pierwszy rzut oka
sprawiała wrażenie zawodowej tancerki, poruszała się lekko
izgracją.Nietakwyobrażałsobiekaskaderkę.Nieodważyłby
siętegopowiedziećgłośno,spiorunowałabygospojrzeniem.
Spodobał
mu
sięjejzawziętyupór,choćpewnieniepowinien
takłatwoustępować.
Każdy
dzień
pracy
filmowców
stanowił
utrudnienie
normalnego funkcjonowania rancza. Jego brat Cody wpisał do
umowy
z
producentem
tyle
zastrzeżeń
dotyczących
bezpieczeństwa,żeterazuprzykrzaływszystkimżycie.
Zazwyczaj
to Cody pilnował porządku, a Carson był duszą
towarzystwa, jednak ostatnio brata bliźniaka pochłaniała
opieka nad ciężarną narzeczoną, więc Carsonowi przyszło
wejść w nie swoje buty i pilnować ładu. Zresztą zamieszanie
z filmowcami nie stanowiło największego problemu. Mieli
ważniejsze zmartwienia; ich macocha nadal nie odzyskała
przytomności.
Paige
uległa wypadkowi podczas samotnej wędrówki po
parku narodowym Yellowstone. Spadła z dużej wysokości
ipoważniesiępoturbowała.Policznychoperacjachwylądowała
naoddzialeintensywnejopiekimedycznej.
Działo się
to
w tym samym tygodniu, gdy ekipa filmowców
zjechała do Cheyenne. Jakby tego nie było dość, dzień przed
wypadkiem macochy ich najmłodsza siostra Scarlett otrzymała
anonimodszantażysty.
Groził
ujawnieniem
tajemnicyzprzeszłościmacochy,comiało
zaszkodzićcałejrodzinie.
Rozpętało się
istne
piekło. Cody i Carson, najstarsi
z rodzeństwa, dzielili się odpowiedzialnością za nadzór nad
rodzinnymi
posiadłościami
i
hodowlą,
młodsze
siostry
przyrodnie wraz z ojcem spędzały czas w Idaho przy łóżku
matki. Na szczęście jej stan poprawił się na tyle, że lekarze
zezwolilinatransportdoszpitalawCheyenne.
To
nie czas na uwodzenie kobiet, nawet tak seksownych jak
EmmaLayton.Terazmiałatakąminę,jakbychciałagowsadzić
za kierownicę auta pędzącego na ścianę płonącego budynku.
Ciekawe, bo w barach nie mógł się opędzić od dziewczyn, to
onegozaczepiały.
Tymczasem
kaskaderka, z którą chętnie by poflirtował,
patrzyłananiegozniechęcią.
‒ Pokaż mi, że
czujesz
się w siodle swobodnie – powiedział
wreszcie.–Tozmniejszaryzykoupadku.
Emma
sobieporadzi,pomyślał.Wkońcujestprofesjonalistką,
zresztą szefowa będzie ją obserwowała. Producent jest
ubezpieczony od możliwych wypadków, a ranczo nie ponosi za
nieodpowiedzialności.
Zostało
tylko
jegosumienie;niefortunnieodczasu,gdyCody
przestał pełnić rolę rodzinnego nadzorcy, stało się bardziej
wyczulone. Ich matka była doświadczoną farmerką, a jednak
zmarła tragicznie, bo stratował ją byk, którego próbowała
odpędzićodzagrodyjałówek.
Bliźniacy
mieli
wtedyczterylata,ichmłodszybratBrockbył
jeszcze niemowlęciem. Śmierć mamy odmieniła ojca. Carson
wiedziałzdoświadczenia,jaknieobliczalnebywajązwierzęta.
‒
Jestem
gotowa.–Emmazapięłatoczekpodbrodą.
‒Wysłałem
twoich
kolegównapadok,żebypoprawilidosiad.
– Wskazał plac za stajnią, w której Brock hodował konie rasy
quarter. – Na drugiej ujeżdżalni popracujemy nad twoimi
dłońmi.Wezmękonia.
‒
Ma
naimięMariana.Acozłegojestzmoimidłońmi?
Wybrał ścieżkę
za
stodołą, zachowało się tam trochę trawy.
Kiedy zaprosił do siebie ekipę filmową, nie podejrzewał, ile
mająludziisprzętuijakprędkowydepcząwszystkieprzejścia
dogołejziemi.
‒
Usztywniasz
ręceiodruchowościągaszwodze–wyjaśnił.–
Klacz nie rozumie, czego od niej chcesz, bo wysyłasz błędne
sygnały.
‒
Szybko
sięuczę–zapewniłaEmma.–Wystarczypowiedzieć
raz, co mam zmienić, i nie będziesz musiał powtarzać. Zależy
minapracy.Niemogęjejstracić.
Było jasne, że
kryje
się za tym jakaś historia, ale nie chciał
dawaćobietnicnawyrost.
‒ A ja nie mogę dopuścić, żeby ktokolwiek skręcił kark na
mojej ziemi – powiedział, otwierając przed nią furtkę na tor
treningowy.
–
Wyraźnie
zastrzegłem
to
w
umowie
z
producentem.
Bezpieczeństwo
jest
priorytetem.
Nie
dopuszczęciędozdjęć,jeśliuznam,żesobienieradzisz.
Westchnęła ciężko,
nie
ukrywając frustracji. Wzięła się pod
boki.
‒ W naszym zawodzie wszystko jest niebezpieczne. Ostatnio
dwadzieścia razy musiałam powtarzać walkę na noże, zanim
reżyser wybrał jedno ujęcie. Oberwałam ostrzem po łydce i to
właśnie znalazło się w filmie. Wiem, na
co się piszę. –
Zaczerwieniłasięzezłości.
Zranił
jej
dumęalbotrafiłwsłabypunkt.
‒Bojęsię
raczej
urazówgłowy.Jeślikońcięzrzuci…
‒
Umiem
bezpiecznieupadać.
‒
Jak
na osobę, której zależy na pracy, za dużo gadasz, a za
małosłuchasz.
‒
Racja
– przyznała Emma ku jego zaskoczeniu. – Jestem
zdenerwowana,atoniepomaga.Odczegozaczynamy?
Carson
byłpełenuznaniadlasposobu,wjakizmieniłatemat
rozmowyiuniknęłakłótni.
‒
Wskakuj
nakonia,pokażęci.
Z uznaniem dostrzegł, że włożyła nogę w strzemię i jednym
susemznalazłasięwsiodle.
Zmienił
zdanie
na temat jej umiejętności. Wyraźnie miała za
sobąwięcejpraktykiniżkilkalekcjinalonży.
Przekazał
jej
wszystkie swoje uwagi, wytłumaczył, co
przekazujezwierzęciu,kiedyzamocnościągawodze.Podjego
okiem ułożyła ręce poprawnie i przekonała się, że jej ruchy są
wtedylepiejskoordynowanezkoniem.
Ruszyła
truchtem
wokół ujeżdżalni, a Carson podszedł do
dwóch kaskaderów. Trzymali pięty poprawnie, zgodnie z jego
wskazówkami, ale nie zamierzał im tak łatwo odpuścić.
Przywołał do siebie Nate’a, stajennego, który od roku ujeżdżał
koniezhodowlimłodszegobrata.
‒
Ja?
–zafrasowałsięchłopak.–Uczękonie,nieludzi.
‒ Gdybyś miał dać
przydatne
wskazówki tym dwóm, żeby
przezdwatygodnieutrzymalisięwsiodle,cobyśpowiedział?
‒Wolałbymdoradzać
tamtej
brunetce.Niezłalaska–wypalił
Nate.
‒
No,no.Nie
wchodźmiwdrogę–burknąłCarson.
Zdumiała
go
własna reakcja. Nie zamierzał podrywać
atrakcyjnej kobiety, ale z jakiegoś powodu poczuł się za nią
odpowiedzialny,przynajmniejprzeznajbliższedwatygodnie.
‒ Jesteś szefem, decydujesz. –
Nate
ustąpił bez oporu
iprzeniósłwzroknakaskaderów.–Gośćzlewejsiedziwsiodle
zawysoko.Uregulujęmustrzemiona.
‒ O to chodzi. – Carson poklepał stajennego po ramieniu. ‒
Podkoniectygodniabędąkręcićgonitwyisceny
konnychwalk,
chcęmiećpewność,żeniktsięniepołamie.
Wrócił
do
Emmy, która cierpliwie krążyła po wyznaczonej
trasie. Carson nie był zadowolony. Nie chciał spierać się
zszefowąekipykaskaderskiej,alenamyślotejdziewczyniena
cwałującymwierzchowcubrałygozimnedreszcze.
‒Robiębłędy?
Bo
sięmarszczysz–zawołaładoniego.
Miałochotęściągnąćjązkoniaisprawdzić,jaksłodkiesąjej
pocałunki.Zamiasttegomusiałjejudzielaćlekcjijazdykonnej,
żebynieskręciłasobiekarku.
‒
Teraz
dobrzetrzymaszręce,aleźlesiedzisz.
Czy
niepowinienwrócićdoswoichcodziennychobowiązków?
W końcu ranczo jest przedsiębiorstwem przynoszącym
milionowezyski,arobotasamasięniezrobi.
‒
Nie
wiedziałam,żemożnaźlesiedzieć.
Skorygował
jej
postawęwsiodle,choćwolałbymruczećjejdo
uchakomplementynatematzgrabnegotyłeczka.Dotknąłlewej
dłoniEmmyipodniósłjąwyżej.
‒
Musisz
przezcałyczasbyćświadomaswojegociała.Inaczej
ręcewysyłająniewłaściwykomunikat.
Zaczerwieniłasięgwałtownieiustawiłajewpozycji,którąjej
wcześniejdemonstrował.
‒
Co
jeszcze? – zapytała, nie odrywając wzroku od głowy
klaczy.
Nie
dotknął Emmy po raz drugi. Powietrze wciąż było
naelektryzowane od przelotnego kontaktu. Do diabła, przecież
niepróbujejejpodrywać.
‒
Siedzisz
zagłęboko.Popchnijbiodradoprzodu.
Przesunęłapośladkiomilimetr,przytrzymującsięłękusiodła.
Zaschłomuwustach.
‒
Lepiej?
–spytałamiękko.
Kiwnął głową, a potem zmusił się do dalszych instrukcji.
Dotknąłjejud.
‒Pięty
powinny
byćwliniiprostejpodtułowiem,skierowane
wdół.‒Cofnąłsięokrok.
Pod
palcamiwciążczułtwardemięśnieukrytewbryczesach.
Wrócidotejwizjiwmarzeniachsennych.
‒
Lepiej?
–upewniłasięniecozachrypniętymgłosem.Pewnie
zaszkodziłjejkurz,bochybaniemożliwe,żebyjegodotykmiał
naniątakiwpływ.
‒Wyglądaszidealnie.Spróbujzrobićparęokrążeńiutrzymać
pozycję.
Odjechała w pośpiechu, a on najchętniej powachlowałby się
kapeluszem.
Do
diabła.Takobietatoistnydynamit.
Wiele
razyflirtowałwbarachzdziewczynami,któreposzłyby
z nim w ogień, wystarczyło kiwnąć palcem, a on je grzecznie
spławiał. Dlaczego akurat Emma, nachmurzona i opryskliwa,
działałananiegojakżadnainna?
Im
prędzej skończy lekcję, tym lepiej. Powinien wrócić do
swoich pracowników, zatroszczyć się o rodzinę i wytropić
szantażystę. O Emmie Layton pomyśli w bardziej stosownym
czasie.
ROZDZIAŁDRUGI
Emmaprzebiegłaczterymileipożałowała,żeniewsiadłado
wieczornego autobusu wiozącego ekipę do zajazdu w Białym
Kanionie.
Próbowała
się
pozbyć
napięcia
nerwowego,
które
towarzyszyło jej przez cały dzień po treningu z Carsonem
McNeillem.Udająbolałyjakpożadnychinnychćwiczeniach.
Pracowaławsiłownijakoprywatnatrenerkadlakobiet,miała
w repertuarze wiele ćwiczeń na mięśnie nóg. Teraz zamiast
przyrządów będzie proponowała swoim klientkom dzień
wsiodle.
Zwolniła, idąc po zarośniętej trawą ścieżce prowadzącej
wzdłuż ogrodzonego pastwiska między Rozlanym Strumieniem
a zajazdem, gdzie nocowali członkowie ekipy filmowej.
SprawdziłaswojepołożenienaGPS-ie.
Wcześniej spytała o drogę jednego ze stajennych, który
zapewnił,żezłatwościądasięjąprzejechaćpółciężarówką.Dla
biegacza pestka. Przebrała się w legginsy i adidasy, buty do
jazdy konnej zostawiła w szatni. Do podręcznego plecaka
włożyłabryczesyibutelkęwody.
Słońcezachodziłoidopieroterazprzyszłojejdogłowy,żeza
chwilę będzie zupełnie ciemno. Inaczej niż w wielkim mieście,
gdziemogłauprawiaćjoggingpopółnocy,bowszędzieświeciły
ulicznelatarnie.
Wciągnęła w płuca powietrze, ożywczy zapach świeżości
ipolnychkwiatów.Wiatrzakołysałwysokątrawą.
Już miała pobiec dalej, gdy usłyszała szum silnika.
Zesztywniała. Trenowała co prawda sztuki walki i ta
umiejętnośćbardzojejsięprzydawaławpracykaskaderki,ale
trudnopozbyćsięgłębokozakorzenionegolęku.
Jej były chłopak był kickbokserem, trenerem w tej samej
siłowni.
Potrafił
ją
pobić
w
publicznym
miejscu,
wpomieszczeniupełnymświadków.
Po wszystkim udawał, że dawał jej prywatną lekcję
samoobrony, ale nikt mu nie uwierzył. Jednym z klientów
siłowni obecnych przy pobiciu był policjant po służbie, który
doprowadził do postawienia zarzutów damskiemu bokserowi.
Sąd skazał jej partnera na trzy lata więzienia, a ona obiecała
sobie,żejużnigdyniebędzieofiarą.
Poprawiłakońskiogoniruszyłaprzedsiebie.
Dźwięk zbliżającego się samochodu znów ją zaniepokoił.
Obejrzałasię.
Nadjeżdżał dwuosobowy pojazd terenowy, który widziała na
ranczu.Zakierownicąsiedziałkowboj,októrymstarałasięnie
myślećprzezcałydzień.
Carson zatrzymał się obok. Zawstydziła się, że jest spocona
izaczerwieniona,gdyonświeżowyszedłspodprysznica,zdążył
sięogolićizmienićubranie.Miałnasobiebiałąkoszulęiczyste
dżinsy.
Otarłaprzedramieniempotzczoła.
‒Tymrazemniechcęsłyszećkrytyki.Wiem,corobię.
‒ Mój brygadzista mówił, że postanowiłaś przebiec całą
drogędoBiałegoKanionu.
‒
Dla
bezpieczeństwa
zawsze
informuję
o
trasie.
PowiedziałamteżZoe.
Zmarszczyłbrwiizacisnąłzęby–wyraźneoznakiirytacji.
‒Ilerazymampowtarzać,żeWyomingniejestbezpiecznym
miejscem?Zwierzętabywająnieobliczalne.
‒Tomójprywatnyczas.Potrafięosiebiezadbać.
‒Jesteśnanaszejziemiiczujęsięzaciebieodpowiedzialny.–
Zrzucił kapelusz z miejsca pasażera do bagażówki. – Wskakuj.
Odwiozęcię.
Źle znosiła rozkazy, ale nie chciała kłócić się z człowiekiem,
odktóregowielezależało.Zdodatkunogijąbolałyizaczęłosię
ściemniać.
Pojazd nie miał drzwi. Jednym susem znalazła się na
siedzeniu pasażera i złapała za metalowy uchwyt. Carson
ruszył,gdyzapinałapas.
‒Fajnywóz–mruknęłapojednawczo.
Zbyt wiele miała na głowie, żeby wdawać się w spory
zgospodarzem.
Matka i koleżanka, z którą mieszkała, bombardowały ją
esemesami, by nie odbierała telefonów od nieznanych
numerów. Martwiły się, że były chłopak zacznie jej szukać.
Wystarczy,żeonaniemogłaspaćztegopowodu.
Trudnobyłouwierzyć,żeAustinumiałbywyśledzićjejobecne
miejsce pobytu. W Hollywood wszyscy wiedzieli, co aktualnie
robią aktorzy kreujący główne role, nikt się nie przejmował
dubleramiikaskaderami.
ZresztąAustin,nawetjeślijejszuka,niewie,żezajęłasiętym
zawodowo.
Nad ich głowami otwarło się niebo: zaświeciły na nim
najpierw pojedyncze gwiazdy, a potem całe ich miliony. Widok
zapierał dech w piersi. Podniosła głowę, ale złociste punkty
byływszędzie,nawetnadhoryzontem.
‒Ojej–westchnęła.–Nigdyniewidziałamtylugwiazd.
Carson milczał. Czy zdążył się uodpornić na to piękno?
Zwolniłjednakiprzystanąłnaszczyciewzgórza.
Przed nimi jak okiem sięgnąć ciągnęły się łąki, a w oddali
majaczyłycienieskałidrzew.Wyłączyłreflektoryizgasiłsilnik.
‒Światławielkichmiastuniemożliwiająpodziwianienieba.–
Uniósłgłowę,aręceoparłnaudach.
Miaławrażenie,żeczujeciepłobijąceodjegociała.
Po zerwaniu toksycznego związku z Austinem była na kilku
randkach, ale nie poczuła elektryzującej ekscytacji, jakiej
doznawała w obecności Carsona. Jaka szkoda, że pociąga ją
facet, któremu chciała zaimponować raczej aseksualnym
profesjonalizmemniżzmysłowąkobiecością.
‒ A mnie się wydawało, że mieszkam w tej spokojniejszej
dzielnicyLA.
Niechciałamyślećotym,jakbliskojejudaznajdujesięjego
dłoń. Ani o fali gorąca, jakie ją zalało, gdy rano poprawiał jej
pozycjęwsiodle.
‒ W Cheyenne także nie widać gwiazd, jakie widzisz tutaj.
Nocne niebo zdecydowanie jest czymś, co osładza życie na
farmie.
‒Nielubiszswojejpracy?–zdziwiłasię.–Ranopomyślałam,
żemusiszbyćwsiodleurodzony,prawiezrośniętyzkoniem.
‒ Trafiłaś w dziesiątkę. – Uśmiechnął się. – Ale nie
zamierzałem pasać krów do końca życia. To mój brat bliźniak
jestranczeremzzamiłowania.Jachciałemjeździćnarodeotak
długo,jaksięda.
Niewiedziała,żemabratabliźniaka.Aniotym,żebrałudział
w rodeo. Wiatr zatańczył w jej włosach, pojedyncze pasemka
zsunęłysięnatwarz.
‒ Życie nas nieustannie zaskakuje. Ja też nie planowałam
udziałuwpojedynkachipościgachsamochodowych.
‒ Chciałbym kiedyś usłyszeć całą historię Emmy Layton. –
Wjegoustachjejimięzabrzmiałojakpieszczota,aonapoczuła
gwałtownąfalęgorąca.
Nie powinno jej zaskoczyć, jak bardzo ją pociąga, w końcu
przez cały dzień zmagała się z tym niechcianym uczuciem.
Przebiegła cztery mile, żeby się uspokoić. Magnetyczna siła,
którająprzyciągaładoCarsona,byłasilniejsza.Przesunęłasię,
ajejkolanootarłosięniechcącyojegoudo.
Aż jęknęła, tak podniecający był ten przypadkowy kontakt.
Zapomniała, o czym rozmawiają, a nawet gdyby pamiętała,
zabrakłoby jej słów. Była tylko ta chwila i to miejsce, ona
i mężczyzna, który budził w niej nieskromne myśli.
Igwiaździsteniebonadnimi.
Możedlategonachyliłasiękuniemu.
Wszystko było takie nierzeczywiste. Gdzieś daleko zostały
kłopoty powszedniego dnia. Liczyło się tylko, że za chwilę
pocałujeCarsonaMcNeilla.
Oparładłońnajegoszerokiejpiersi,ciepłej,mocnej,solidnej.
Uniosła twarz. Byli tak blisko, że w ciemności widziała błysk
wjegooczach.
ApotempoczułaustaCarsonanaswoich.
Przez cały dzień walczył z pokusą, żeby pod jakimś
pretekstem dotknąć Emmy. Obserwował ją i zastanawiał się,
jakismakmająjejpocałunki.
Oparłsiępożądaniu.Nieokazałsłabości.Byłzsiebiedumny.
Jednak kiedy dostrzegł, jak Emma biegnie po polnej drodze,
nie mógł się powstrzymać. Jego powściągliwość diabli wzięli.
Emma urzekła go nieustępliwą determinacją, z jaką walczyła
o miejsce w zespole jeźdźców. Miała w sobie odwagę
icharakter,jakiegomoglibyjejpozazdrościćujeżdżaczebyków.
Pocałowałagotaknaturalnieizmysłowo,żeniemiałsiłysię
oprzeć. Jej wargi przypominały płatki kwiatów, smakowały
truskawkami. Zagarnął Emmę w objęcia. Jej ciało było
jednocześniejędrneidelikatne.
Powiał wiatr, Carson poczuł w nozdrzach owocowy zapach
szamponu, włosy Emmy łaskotały go w szyję. Ogarnęło go
pożądanie,głód,któregoniemiałprawazaspokoić.Niespotkał
dotądkobiety,któradziałałabynaniegotaknieodparcie.
‒ Emmo – wyszeptał i nadludzkim wysiłkiem przerwał
pocałunek.Opieralisięczołamiiobojeciężkooddychali.Przez
dłuższąchwilęEmmanieotwierałaoczu.
‒Przepraszam–mruknęławreszcie.
‒Mamnadzieję,żenieżałujesz.Bojanie.
Najchętniej odwiózłby ją i zatrzasnął się w jej pokoju. Od
środka, na całą noc. Jednak wieczorem macocha zostanie
przetransportowana do szpitala w Cheyenne, więc powinien
byćnamiejscu,razemzresztąrodziny.
‒ Byłbyś innego zdania, gdybyś się dowiedział, dlaczego tu
jestem. – Emma zacisnęła mocniej swój koński ogon gestem,
którydostrzegłjużwcześniej.
Mógłby się założyć, że rzadko rozpuszczała włosy i jeszcze
rzadziej traciła nad sobą kontrolę. Tym bardziej niezwykły był
ichpocałunek.
‒Comasznamyśli?–Zwysiłkiemskupiłsięnajejsłowach.
Uruchomiłsilnik,czekałagojeszczedługadroga.
‒ Nie jestem początkującą aktoreczką, która robi wszystko
dlasławy.–Objęłasięramionami.
‒ Nie rozumiem – zdziwił się. – Pracowałaś przez cały dzień
takciężko,aterazmówisz,żeniezależycinasukcesie?
‒ Chcę zostać na planie filmowym – przyznała. W oddali
widać było światła Białego Kanionu. – Miałam ważny powód,
żeby wyjechać z Los Angeles. Mój były chłopak jutro wyjdzie
zwięzienia.
Nie spodziewał się tego wyznania i z trudem zbierał myśli.
Czy tamten człowiek zrobił jej krzywdę? Dlatego uciekła
zKalifornii?
‒ Przykro mi słyszeć, że byłaś w trudnym związku –
powiedział ostrożnie. – Teraz rozumiem, dlaczego praca przy
filmie tyle dla ciebie znaczy. I żeby było jasne, ani trochę nie
żałuję,żeciępocałowałem.
‒ Jedni mają bagaż emocjonalny, a inni bombę atomową.
Jestem przekonana, że związek z przestępcą zalicza się do tej
drugiej kategorii. – Położyła na kolanach plecaczek, jakby
szykowałasiędoucieczki.
Carson zatrzymał się przed gankiem wielkiego domu z bali.
Musi powiedzieć coś, co przekona Emmę, że grzechy partnera
jejnieobciążają.
‒ To on wylądował w więzieniu. Nie bierz na siebie cudzych
win.
Gwałtownym gestem odpięła pas. Była zdenerwowana.
Zrobiło mu się przykro, że naciągnął ją na zwierzenia, tak dla
niej trudne. A przecież jest dzielna, udowodniła to dzisiaj na
ujeżdżalni.
‒Zostałskazany,bomniebił.Zarazpowyjściuzaczniemnie
szukać. Nie mogę narażać żadnego mężczyzny na spotkanie
ztymczłowiekiem.
Uciekła,
zanim
zdążył
zareagować.
Zobaczył
tylko
zatrzaśniętedrzwi.
ROZDZIAŁTRZECI
Jużwdomupoczułasięjaktchórz.
Pocałowała Carsona i lekkomyślnie pozwoliła, aby na chwilę
zmysły wzięły górę nad rozumem. Potem przestraszyła się
własnego pożądania, rzuciła mu w twarz informację o swojej
przeszłości i uciekła. Dopóki ona, ofiara przemocy domowej,
czuje się winna i zawstydzona, dopóty przeszłość będzie
rzucałacieńnajejżycie.
Ma
prawo
flirtować
z
atrakcyjnym
facetem,
który
niedwuznacznie okazuje jej zainteresowanie. Odwróciła się na
pięcie, zanim jeszcze weszła na schody. Nie zdziwił jej widok
Carsonastojącegowdrzwiach.
Jeszcze w samochodzie, pod gwiazdami, wydał jej się
nieodparcie pociągający, ale teraz, w dużym holu oświetlonym
tylkoprzezżyrandolzrogówjelenich,zaparłojejdechwpiersi.
Jego niebieskie oczy patrzyły czujnie, jakby chciał jej czytać
wmyślach.
– Możemy porozmawiać na osobności? – zapytał, biorąc ją
delikatniepodramię.
– Oczywiście. – Odłożyła plecak na szeroki parapet. – Ja też
chciałamtozaproponować.
Wyszlinaganekotaczającybudynekzdwóchstron.
Zazwyczaj w zajeździe kręciło się mnóstwo gości, mieszkała
tuprzecieżekipafilmowa,aledzisiajautobuszabrałwiększość
ludzi do miasta na kolację i drinki w barach. Stanęli przy
balustradziewrogu,pewni,żeniktimnieprzeszkodzi.
‒ Nie powinnam cię zaskakiwać historią mojej burzliwej
przeszłości–zaczęła.
‒Ajawolęwiedzieć.Będęmógłzadbać,żebyśpoczułasiętu
bezpiecznie. – Zacisnął na chwilę zęby. – Przykro mi, że cię to
spotkało.
‒ Rzadko komuś o opowiadam o tym, że zakochałam się
w damskim bokserze – przyznała, ujęta jego reakcją. – Ale też
niezdarzamisięcałowaćnieznajomych.
‒Chciałbymcięnamówićdoprzeprowadzkinamojeranczo.
Mamytamdoskonałąochronę.
Nie wspomniał o pocałunku. Może wstydził się szaleństwa
chwili?
Jejmyślipobiegływkierunkupracyifilmu.
‒ Czy to znaczy, że mogę zostać na planie? Nie będziesz
naciskałnaZoe,żebymnieodesłaładoLosAngeles?
Uśmiechnąłsięlekko,aonanatychmiastpomyślałaotym,jak
miło byłoby zatonąć w jego ramionach. Niełatwo będzie
zachowaćdystans.
‒ Wszystko w swoim czasie. Nie pomogę ci dziś wieczorem,
mamzobowiązaniarodzinne,aleprzyślępokojówkędopomocy
przypakowaniuiprzeprowadzce.
‒ To miłe z twojej strony, ale nie potrzebuję pomocy. –
Zamilkłanawidokjegonasrożonejminy.
‒ Potraktuj to jako uprzejmy gest pod moim adresem. Będę
spokojniejszy.Odtejchwilijesteśmoimosobistymgościem.
PowagawgłosieCarsonakazałajejprzyjąćpropozycję,choć
nie bardzo wiedziała, jakie są przywileje, a jakie obowiązki
„osobistego gościa”. Część ekipy mieszkała na Ranczu
Rozlanego Strumienia. Prawdopodobnie dostanie miejsce
wśród aktorów. Trudno przewidzieć, jak na samowolne zmiany
zareagujejejszefowa.
‒Niewiem,copowieZoe.
Carson,którypisałwłaśnieesemese,schowałkomórkęiujął
Emmęzaramiona.
‒Wyjaśnisz,jakieargumentykryjąsięzazmianąmiejsca.Na
pewnozrozumie.Ktośzpracownikówzajazduprzewiezietwoje
rzeczy. Na miejscu zaopiekuje się tobą moja gospodyni, pani
Tillson.Pokażecipokójgościnnyiprzygotujekolację.
Miała ochotę się do niego przytulić. Żaden mężczyzna nie
okazałjejtyletroski.Nigdy.
Ale nie powinna się przyzwyczajać do tej komfortowej
sytuacji. Po zakończeniu zdjęć wróci do Los Angeles, gdzie
będziezdananawłasnesiły.Carson,jejrycerznabiałymkoniu,
zostaniewWyoming.
‒ To bardzo szlachetne z twojej strony. Dziękuję. – Znów
miała ochotę go pocałować, ale powstrzymała się przed
wylewnymiobjawamiwdzięczności.
‒ Sam bym się wszystkim zajął, ale moja macocha jest
w szpitalu i obiecałem przy niej posiedzieć. Zobaczymy się
rano.Tymczasemwszystkojestdotwojejdyspozycji.
Powiew wiatru sprawił, że nagle zrobiło jej się chłodno.
Wróciływątpliwości.
CzywzaproszeniuCarsonaniekryjesiędrugiedno?
‒ Zastanawiam się tylko, gdzie właściwie będę mieszkała? –
wykrztusiławreszcie.
‒ Barak dla pracowników i wolnostojące budynki są już
wypełnione. W głównym domu jest jeszcze mnóstwo miejsca.
Zamieszkaszzemną.
CarsonnieprzestawałmyślećoEmmie.
Siedział przy Paige, która po tygodniu pobytu w szpitalu
odległym
o
dziewięć
godzin
jazdy
została
wreszcie
przetransportowanadoCheyenne,alejegomyślibłądziływokół
kaskaderki.
Lekarze twierdzili, że stan macochy jest stabilny, a nawet
ulega pewnej poprawie, choć rodzina wciąż się o nią bardzo
niepokoiła. Jedyną zmianą było odłączenie jej od respiratora.
Trzy przyrodnie siostry – Scarlett, Maisie i Madeline – były
w pokoju matki, gdy na moment otworzyła oczy: niechybny
znak, że pomału budzi się ze śpiączki. Uspokojone wyszły na
kolację,zostawiającnaposterunkuCarsona.
Może dlatego nie miał wyrzutów sumienia, że siedząc
u wezgłowia Paige, zamiast martwić się o jej stan, rozmyślał
oEmmie.
Drzwi do separatki były zamknięte, tłumiły większość
szpitalnych odgłosów. Raz na pół godziny do pokoju zaglądała
pielęgniarka, sprawdzała zapisy na monitorach. Scarlett,
najmłodsza z sióstr, miała wrócić później i zmienić go na
dyżurze.
Prawdępowiedziawszy,miałmnóstwonagłowie.Nadzorował
ranczo, które działało jak duże przedsiębiorstwo produkcyjne;
pilnował, aby ekipa filmowa miała wszystko, co potrzeba,
a jednocześnie nie wchodziła w drogę jego pracownikom;
zatrudniłteżdetektywadowytropieniaszantażystyiustalenia,
na czym właściwie bazują jego groźby. W tej chwili jednak
zaprzątałygoproblemyEmmy.
Był wstrząśnięty, gdy dowiedział się, że jakiś mężczyzna
podniósł na nią rękę. Gdyby nie to, że schroniła się w jego
domu,miotałbysięterazjaktygryswklatce.
Gospodyni poinformowała go o jej przyjeździe. Emma jest
bezpieczna
za
drzwiami
wyposażonymi
w
alarm
antywłamaniowy. Wokół kręcili się ludzie – jego pracownicy
orazochroniarze,którychzatrudniłnaokreskręceniafilmu.Na
ranczuznajdowałosiędużocennegosprzętuibezcennekonie,
a przecież przy takiej ilości obcych trudno liczyć wyłącznie na
łutszczęścia.
Carson zdążył już zamówić kolejnych dwóch ochroniarzy.
Jeden miał pełnić rolę osobistego goryla Emmy, drugi –
patrolowaćteren.
Zagrożenie dla McNeillów stanowił nie tylko były partner
Emmy,gdzieśtamczaiłsiętajemniczyszantażysta.Obserwacje
należało prowadzić dyskretnie, bo rodzeństwo postanowiło nie
wtajemniczaćwtęsprawęojca,przynajmniejdopókiPaigenie
odzyskaświadomości.
A co do Emmy, nikt niepowołany się do niej nie zbliży. Jej
bezpieczeństwostałosiędlaniegokwestiąhonoru.
To już nie były nieśmiałe szepty podświadomości, a donośny
głos.Wystarczyłjedenpocałunek,abydotarłodoniego,żenie
daradytrzymaćsięnadystansodtejdziewczyny.
Pocałował ją, trzymał w ramionach. Zaufała mu. Będzie ją
chroniłjaknajdroższyskarb.
Drzwi do pokoju Paige skrzypnęły, weszła Scarlett z pękiem
balonów,bukietemitorbąwjaskrawepasy.
Rzucił się siostrze na pomoc, bo omal nie zrzuciła ze stolika
dzbankazwodą.
‒Dziękuję.–Uśmiechnęłasięzwdzięcznością.–Niemogłam
się oprzeć i wpadłam po drodze do kwiaciarni. Wszystkie
wiązankizostaływtamtymszpitalu.
Carson odebrał od niej róże i przywiązał balony do uchwytu
podrugiejstroniepokoju,poczymuściskałScarlett.Wyglądała
na zmęczoną, ale wolał to przemilczeć. Była śliczną
dziewczyną, choć miała kompleksy, wiecznie wydawało jej się,
że starsze siostry są ładniejsze. One wdały się w ojca, ona
w mamę. Ot, dziewczyńskie fanaberie, ale traktował je
poważnie od czasu, gdy napełniła jego ulubione kowbojskie
butykamieniamiiwrzuciłajedorowu.Miaławtedydwanaście
lat, a on wcześniej dla zgrywy powiedział jej, że wygląda jak
żyrafazfilmuanimowanego.
Odtejporynieprowokowałnajmłodszejsiostry.
‒Jaksiętrzymasz?–zapytał.
To Scarlett dostała anonim z groźbami pod adresem matki.
Nieznany nadawca szantażował ich ujawnieniem brzydkich
sprawekzprzeszłości;podobnozanimPaigepoznałaMcNeilla,
zmieniłanazwisko,byukryćjakieśkryminalnetajemnice.
Scarlett początkowo nie zwróciła uwagi na list wsunięty jej
do ręki, bo była w samym środku awantury, którą urządziła
niedoszłemuchłopakowi,aktorowi,którybezsłowawyjaśnienia
zniknąłzjejżyciapokilkurandkach.
Zaraz później dowiedziała się o wypadku i była rozdarta
między lojalnością wobec matki a chęcią uprzedzenia
rodzeństwa o groźbach jakiegoś wariata. Powiedziała im
owszystkimdopierowszpitaluiwciążmiaławyrzutysumienia,
żezbytdługozwlekała.
‒ W porządku. – Zajęła się poprawianiem poduszki
iwygładzaniemprześcieradła.–Żadnychwieścioddetektywa?
‒Zawcześnienarezultaty–odparłCarson.
Scarlett nie była przekonana do prywatnego śledztwa, ale
rodzeństwojąprzegłosowało.
Przez pierwszych kilka dni po wypadku Paige wszyscy
McNeillowieniepokoilisię,czyprzeżyje.Niktniemiałgłowydo
szukaniaszantażysty.
‒Tatabędziewściekły,żeniktmuoniczymniepowiedział–
zauważyłażałośnie.
‒ Ma wystarczająco dużo zmartwień. – I rzeczywiście
Donovan McNeill wyraźnie się postarzał w ciągu ostatnich
tygodni. Najpierw w życiu rodziny pojawił się jego własny
ojciec, z którym zerwał przed laty w dramatycznych
okolicznościach, potem cicha i potulna żona przepadła bez
wieści,abyodnaleźćsięwYellowstone,gdziemiaławypadek.–
Zapowiedział,żeprzyjedziedoszpitalakołopółnocy.Będzietu
nocował.
Fakt,żetatazawiadomiłgoesemesemoswoichplanach,sam
wsobiebyłnietypowy.KiedyCarsonzaprosiłdosiebiedziadka,
Malcolma McNeilla, potentata hotelarskiego z Nowego Jorku,
ojciec o mało go nie wydziedziczył. Obraził się, nie rozmawiał
z nim przez kilka tygodni. Dopiero wspólna troska o Paige
zbliżyławszystkichczłonkówrodziny.Istniejąrzeczyważniejsze
niżstareinoweurazy.
‒ Dziękuję, dobrze wiedzieć. – Scarlett delikatnie wzięła
matkęzarękę.–Ajakpracaprzyfilmie?
FilmkojarzyłmusiętylkozEmmą.Jejzapachem.Dotykiem.
Zagrożeniemzestronypsychopatycznegofaceta.
‒ Wygląda na to, że wszyscy są na swoim miejscu. Jutro
zaczynają się zdjęcia. – Na razie nie był gotów opowiadać
siostrzeoEmmie.
Scarlettpatrzyłananiegowyczekująco.Czyżbyplotkijużsię
rozeszły?
‒ Carson, nie udawaj idioty – zirytowała się. – Widziałeś już
LoganaKingaczyjeszczenie?
Był tak zaaferowany własnymi sprawami, że zapomniał
ozwiązkuScarlettzaktoremgrającymjednązgłównychról.To
właśniejemuzrobiłaawanturęwhollywoodzkimklubie.
Poniewczasieokazałosię,żeniemiałapowodu.
‒
Przepraszam,
miałem
urwanie
głowy
z wygospodarowaniem miejsca dla koni. Nie wiedziałem, że
chodzi o gorącokrwiste hiszpańskie konie cyrkowe. Bardzo
przewrażliwione.Musiałemimzapewnićosobnąstajnię.
‒ Przesadzasz. Andaluzyjki wyjątkowo dobrze nadają się do
tresury.Sąinteligentne,łagodneiświetniesięznimipracuje.
Przypomniała mu się Mariana, która potrafiła na komendę
przewracać się, zatrzymywać w wyznaczonym miejscu, skakać
przez przeszkody. Już nie martwił się, czy Emma sobie z nią
poradzi.
Terazprześladowałagoobawa,żedziewczynęodnajdziebyły
chłopak.
Zanim zdążył odpowiedzieć siostrze, do pokoju weszły dwie
pielęgniarki,którenawózkuciągnęłydodatkowysprzęt.Niedo
wiary,ilebadańrobisięchorym.
‒ Znikam. – Pocałował Scarlett w policzek. – Będę miał oko
na tego twojego Logana. Dam ci znać jutro, co się dzieje na
planiefilmowym.
‒Dziękuję,Carson.
Wyszedł pospiesznie. Nie musiał patrzeć na zegarek, by
wiedzieć, jak jest późno. Emma zapewne już śpi. A jednak coś
gopopędzało.
W domu, pod jednym dachem, będzie miał poczucie, że
w razie czego ją obroni. A w łóżku przed snem pomyśli sobie
opocałunku.
Emma stała na balkonie i patrzyła w rozgwieżdżone niebo.
Księżyc podobno wszędzie jest taki sam, ale tutaj wydawał się
dwarazywiększy.
Nocbyłazimna.Niewzięłazesobąszlafroka,więcnarzuciła
na piżamę ciepłą flanelową koszulę. Nie nawykła do chłodu.
WpołudniowejKaliforniijestzdecydowaniecieplej.
Balkon wyłożony był wełnianymi dywanikami w czerwone
i pomarańczowe pasy. Drewniane fotele zrobione z topornych
drążków przykryto grubymi poduchami. Emma zgasiła światło
wpokojuiusadowiłasięwygodnie.
Niktjejtuniezauważy.
Rozejrzała się po okolicy. Z głównego domu dobrze widać
było stajnie, podświetlany basen, liczne stodoły i baraki
mieszkalne ‒ wszystkie budynki otoczone były zielenią
i niewysokim płotem. Część ekipy mieszkała w pobliżu stajni,
gdzieulokowanokonie.
Rozlany Strumień i sąsiadujące z nim Ranczo Czarnego
Strumienia zajmowały powierzchnię pięćdziesięciu tysięcy
akrów.Cośniesamowitego!
I pomyśleć, że właściciel tego ogromnego obszaru znalazł
czas,bypatrzećnajejpopisyjeździeckie.
DlaCarsonapracowałacałaarmialudzi.Zrozumiałatolepiej
po spotkaniu z gospodynią, która powitała ją na progu domu.
Pokojówka przyniosła kolację przygotowaną przez kucharkę.
Świadomość,
że
wokół
jest
służba,
ułatwiła
Emmie
rozgoszczenie się w domu właściciela. Nie będzie sam na sam
zobcymmężczyzną.
Miała już wrócić do pokoju, bo niewiele czasu zostało jej na
sen,gdyprzybaseniepojawiłsięcień.
Zdecydowaniemęski.
Szerokieramionaiwąskiebiodra,naktórezerkałaprzezcały
dzień,więcrozpoznałabyjewszędzie.
CarsonMcNeillwróciłdodomu.
Nieporuszyłasięipatrzyła,jakściągakoszulę.Mdłeświatła
ogrodowe sprawiały, że jego skóra lśniła. Nie widziała mięśni
brzucha,alemogłabysięzałożyć,żesąwyrzeźbione.Zapóźno,
by zawołać coś na powitanie, zresztą gwałtownie zaschło jej
wgardleiniewykrztusiłabyanisłowa.
Mężczyznazdjąłbutyizacząłrozpinaćpasek.Pisnęłagłośno,
kiedyzrzuciłspodnieizostałwbokserkach.
Usłyszałją.Podniósłgłowę.
Serce waliło jej tak głośno, że chyba i on słyszał jego bicie.
Niemogłaoderwaćwzrokuodatletycznejmęskiejsylwetki.
‒ Emmo, to ty? – zapytał, a jego głos zabrzmiał jak
pieszczota.
ROZDZIAŁCZWARTY
Niemamowyodyskretnejucieczcedopokoju.
Emmazawstydziłasię.Zostałaprzyłapananapodglądaniu.
‒Carson?–Udałazdziwienie,jakbyprzedchwiląpodziwiała
księżyc, a nie półnagiego mężczyznę. – Nie zauważyłam cię.
Chybazazimnonakąpiel?
Trudno było oderwać od niego wzrok. Na szczęście
wciemnościniewidaćoczu.Takąmiałanadzieję.
‒ Ale skąd, dziewczyno z Kalifornii – roześmiał się. – Wcale
nie jest zimno. – Cofnął się i pozbierał rozrzucone rzeczy. –
Myślałem,żejużśpisz.Inaczejbymcięzaprosił.
Księżyc pieścił barki i ramiona ubierającego się mężczyzny.
Emma poczuła ulgę, że za chwilę jej mózg zacznie
funkcjonować normalnie, choć nieprędko zapomni o tym
striptizie.
‒ Pani Tillson zaopiekowała się mną i dopilnowała, żebym
zjadłakolację.–Ciekawe,nacowłaściwiebyjązaprosił?
Carson na bosaka pobiegł do drewnianych schodów
prowadzących na balkon, wprost do niej. Otuliła się szczelniej
flanelowąkoszulą,sercejejwaliło.
‒ Jesteś pewna, że niczego ci nie potrzeba? ‒ zapytał lekko
zdyszany.
‒Dziękuję,niespodziewałamsięażtakiejgościnności.–Nie
mogła się przecież przyznać, jakie myśli przed chwilą
przebiegłyjejprzezgłowę.
‒ Cała przyjemność po mojej stronie. Będę lepiej spał,
wiedząc,żejesteśbezpiecznapodmoimdachem.
‒Dziękuję–powtórzyła.
Miłe ciepło, które czuła pod sercem, było innego rodzaju niż
wcześniejsze ekscytujące fale gorąca. Dobrze wiedzieć, że
komuś zależy, ktoś się o nią troszczy. I wtedy przypomniała jej
sięwcześniejszarozmowa.
–Przykromizpowodutwojejmacochy.Cojejsięstało?
‒ Jest w śpiączce od czasu wypadku w górach, ale widać
światełkowtunelu,zaczynasiębudzić.
‒ Koszmarne przeżycie dla całej rodziny. – Uścisnęła jego
ramię. – Mam nadzieję, że wkrótce będziecie się cieszyli jej
powrotemdozdrowia.
Sama miała trudne relacje z matką, ale nie potrafiła sobie
wyobrazić życia bez niej. Poza nią nie miała krewnych. Ojciec
popełniłsamobójstwo,kiedyEmmamiałatrzylata.
Chłodnypowiewspowodował,żezadrżała.
‒ Tata ciężko to znosi – powiedział Carson. Spojrzał na jej
gołe nogi i zmarszczył brwi. – Zimno ci, trzeba jakoś temu
zaradzić. – Usadził Emmę pod ścianą na miękkich poduchach
iokryłjąkocem.
‒Jestemzestresowana,trudnomibędzieusnąć–przyznała.
Nie spodziewała się, że wyjście Austina z więzienia tak ją
poruszy. Straciła gdzieś poczucie siły i pewności siebie, na
któretakdługopracowała.
‒Jutrozamówiędodatkowąochronę‒obiecał.
Usiadł tuż obok, a ona przypomniała sobie, jak seksownie
wyglądałprzybasenie.
‒Zrobiłeświęcejniżtrzeba.Jestemtubezpieczna.
Nie mogła przecież wiecznie się ukrywać. Zbyt wiele ją
kosztowałpowrótdonormalnegożycia,byzrezygnowaćzniego
zestrachu.
‒Jutroprzedstawięciochroniarzy.Niezdziwsię,jeśliktóryś
zawszebędziekrążyłwpobliżu.
‒Wstajęwcześnierano–ostrzegła.
‒ Jestem ranczerem – uśmiechnął się. – Wstaję z kurami.
Chciałbym poćwiczyć z tobą jazdę konną, przyda ci się
wscenachpościgu.
‒ Mogę być w stajni o dziesiątej. – Nie zamierzała
przyznawaćsię,żewcześniejćwiczyzkolegamiwalkęnanoże.
Była dobra w scenach walki, pewnie z uwagi na niezliczone
godzinytreninguzsamoobronywciąguostatnichtrzechlat.
Zawahałsię,alewidaćuznał,żeniemasensunalegać.
‒ Umowa stoi. Przedstawię ci Daxa o dziesiątej, potem
pojeździsz.–Pochyliłsię,jakbyzamierzałwstaćisiępożegnać.
– Życzę ci dobrej nocy. Chyba że masz ochotę na kąpiel
wświetleksiężyca?
‒Czasemtrzebaprzystopować–powiedziała.
Carson McNeill w krótkim czasie zawojował jej wyobraźnię,
nadzisiajwystarczy.
‒ Może na tym polegał mój problem, kiedy jeszcze
ujeżdżałembyki.Nigdynieumiałemoprzećsięwyzwaniom.
Gdyby pochylił się jeszcze bardziej, zapewne by go
pocałowała,taksilnabyłapokusa.
Jednak Carson wyprostował się i po chwili zniknął za
drzwiamiobokjejwłasnych.
Awięcsypialniapanadomuznajdujesiętużzaścianą.Będzie
miałaoczymfantazjować,gdywylądujewłóżku.Sama.
Następny ranek zastał Scarlett McNeill na ranczu brata.
Oczywiście wcale nie miała zamiaru odszukać tu pewnego
obiecującego młodego aktora. Nawet jej to do głowy nie
przyszło.
Producent zgodził się, by zrobiła trochę zdjęć poza planem
filmowym. Miała prawo wykorzystać je w filmie reklamującym
turystyczne atrakcje posiadłości. Kręciła się więc wokół
aktorów, nie pamiętając nawet, że Logan King akurat dzisiaj
występuje w scenie kręconej na pobliskiej łące. Zdążyła już
wymazaćgozpamięci.
Wystarczająco dużo upokorzeń wycierpiała przez tego
bęcwała. Najpierw flirtowali, potem wylądowali w łóżku,
akiedyuwierzyła,żemiędzynimirodzisięprawdziweuczucie,
przestałodpowiadaćnajejmejleiesemesy.
Cóż, było, minęło. Teraz chodzi o dobro rodziny. Ranczo
Białego Kanionu potrzebuje solidnej reklamy, wtedy biznes
siostry wreszcie się rozkręci, a i hodowla Brocka zyska na
rozgłosie.
Czego się nie robi dla rodzeństwa! Dla nich zniesie nawet
towarzystwo Logana. Przed tygodniem pojechała do Los
Angeles porachować się z nim raz na zawsze. Była pewna, że
wykorzysta element zaskoczenia i zrobi mu scenę, której
niefortunnyamantdługoniezapomni.
TymczasemLoganodwróciłsytuację:ucieszyłsięnajejwidok
i wyjaśnił, że kręcił film w Kongo, a reżyser filmowy, Antonio
Ventura, odebrał całej ekipie komórki. Znany z dyktatorskich
zapędówfilmowiecchciałmiećaktorówtylkodlasiebie.
Podejrzewała, że Logan zmyśla, ale plotkarskie strony
winterneciepowtarzałyidentycznehistorieoVenturze.
‒Scarlett?–Nadźwiękznajomegogłosuomałonieupuściła
telefonu.
Logan King stał kilka kroków od niej. Prezentował się
świetnie, jak zwykle: ciemnobrązowe włosy, zielone oczy,
rzeźbionerysytwarzy.Wskórzanychochraniaczachiwysokich
butachwyglądałjakkowbojzDzikiegoZachodu.Przybrudzoną
białąkoszulęrozpiąłdopołowypiersi,akamizelkaopinałaciało
jakdrugaskóra.
‒Cześć,Logan.–Podniosłagłowęibuńczuczniespojrzałamu
woczy.
‒ Mam nadzieję, że zakopałaś topór wojenny – odezwał się
przyciszonymgłosem.
Możesłusznie,bowokółkręcilisiętechnicy,ustawialikamery
imontowalisprzętelektronicznynaruchomychwózkach.
‒Przyszłamzrobićparęzdjęćdomateriałupromocyjnegodla
mojejsiostry.
Miłojestteżzawieraćnoweznajomościwfilmowymświatku.
Scarlettpodjęłajużdecyzję,żejesieniąwyjedziezCheyennena
dobre i zajmie się własną karierą aktorską. Zbyt długo
rezygnowałazmarzeń.
–Nieogłosiłamzawieszeniabroni–dodała.
‒ To wszystko wina reżysera. – Czujnie rozejrzał się wokół
i kontynuował: – Poczekaj, zobaczysz go w akcji, a sama się
przekonasz.Krytycywychwalająjegofilmy,alejajużnigdynie
chcępracowaćzVenturą.
‒ Naprawdę jest takim despotą? – zaciekawiła się. Jako
przyszłaaktorkapowinnaprzecieżwiedziećtakierzeczy.
Ciekawe, jakich kosmetyków używa Logan? Ładnie pachnie.
Przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie. Lecieli klasą
biznesowąnazachodniewybrzeże.Miaławplanachkupowanie
urodzinowego prezentu dla mamy. Flirtowali przez całą drogę.
Potem poszli na kolację. Całowali się. Zaiskrzyło. Spędzili
razem niezapomnianą noc. Była pewna, że to coś więcej niż
seks.
Fascynacja była wzajemna. Pisali do siebie, komentowali
swoje posty. A potem nagle – cisza. Kontakt się urwał. I ani
słowawyjaśnienia.
Czytomożliwe,żeLoganniemiałnatowpływu?
‒
Facet
jest
arogancki,
wymagający
i
całkowicie
nieracjonalny.Gdybynieto,żewcześniejpodpisałemangażna
tęrolę,nigdybymznimniepracował.
Pochylił się i zerwał biały kwiatek. Włożył go Emmie pod
klamerkę do włosów, po czym pieszczotliwym gestem wsunął
niesfornylokzaucho.Powinnasięcofnąć,alewciążmiałnanią
niesamowitywpływ.
Zapragnęła pogodzić się z nim wreszcie i wskrzesić dawne
zauroczenie.
Pewnie by tak zrobiła, gdyby nie podejrzenia, które zasiała
w niej starsza siostra. Maisie uważała, że Logan jest
wspólnikiemczłowieka,którywsunąłjejanonimdoręki.
Maisiedopuszczałateżinnywariant:toLoganstoizacałątą
aferą.Wiecośotajemniczejprzeszłościichmatkiizamierzato
wykorzystaćprzeciwrodzinieMcNeillów.
„Czywiesz,kimjesttwojamatka?Byłabyśzdziwiona,gdybyś
poznała jej prawdziwe nazwisko. Przy okazji wyszłoby na jaw,
że jej małżeństwo z twoim ojcem w świetle prawa nigdy nie
byłoważne.Twojarodzinabędziemiećkłopoty,jeślipostąpicie
zgodnie z planem i zgodzicie się na nakręcenie „Zdobywania
DzikiegoZachodu”naziemiMcNeillów”.
Scarlett pamiętała każde słowo. Mogła uwierzyć, że Logan
chętniewykręciłbysięzroliwwesternie,alemężczyzna,który
wsunąłjejkwiatekwewłosy,niemógłbyspiskowaćprzeciwjej
rodzinie.Jestprzyzwoitymczłowiekiem.
Jego historia przypominała scenariusze, które tak kocha
Hollywood. Jako nastolatek przyjechał do Los Angeles gdzieś
z Kansas czy Missouri, do osiemnastki chwytał się różnych
robót i eksternistycznie zdał maturę. Potem grał drobne rólki
wfilmach.
Dwa miesiące temu, jako dwudziestosześciolatek, dostał
swoją wielką szansę. Zagrał główną rolę, a film okazał się
wielkim hitem kasowym. Logan King znalazł się wśród
najbardziejkasowychhollywoodzkichaktorów.Zdnianadzień
stał się sławny i bogaty. Szantażowanie kogoś nie miało
najmniejszegosensu.
‒Scarlett,odpuśćwreszcie–westchnąłizajrzałjejwoczy.–
Jesteś na mnie wściekła i masz rację. Wiem, jak to wygląda.
O jedno proszę: kiedy przeprowadzisz się do LA, nigdy nie
pracujzVenturą.Topsychopata.
Jego słowa skruszyły resztę muru. Logan King, bożyszcze
plotkarskich tygodników, pamięta, że ona także chce być
aktorkąiwierzywjejprzyszłepowodzenie.
Towykluczone,żemógłbyszantażowaćjejrodzinę.
‒ Obiecuję – odparła łagodniejszym tonem i odgarnęła loki
spadające jej na oczy. – Możemy nawet wypalić fajkę pokoju,
jeślimipomożeszwjednejsprawie.
‒ Naprawdę? – Posłał jej uwodzicielski uśmiech. – Powiedz,
czegochcesz.Zrobięwszystko.
Nicdziwnego,żeLoganpodbiłsercacałejdamskiejwidowni,
wystarczył jeden uśmiech, a jej serce zmiękło. Może nie
powinna mu dawać drugiej szansy, ale to jedyny sposób na
znalezienieszantażysty.
Na planie pojawili się kolejni dwaj aktorzy. W ślad za nimi
przybiegła
charakteryzatorka
z
kuferkiem
kosmetyków.
Wkrótcezacznąkręcićscenę.
‒ Pomóż mi znaleźć tamtego faceta z klubu – wyszeptała
pospiesznie.
‒Miałmarynarkęwprążki,prawda?–Zmarszczyłbrwi.
‒ Pamiętasz go? – ucieszyła się. Powinna wcześniej o to
spytać.Straciłaczasnagłupiepodejrzenia.
‒ Już gdzieś widziałem tego typka. – Jakiś człowiek z ekipy
machał na Logana nerwowo. Koniec przerwy, do roboty. –
Dowiemsię,jaksięnazywa,alemusiszcośzrobićwzamian.
‒Powiedziałamjuż,żejestemgotowasiępogodzić.Tomało?
‒ Dasz się zaprosić dzisiaj wieczorem na kolację. – Jego
oddechpołaskotałjąwucho.
‒Dzisiajjestemzajęta–wykrztusiła.
Mama jest w szpitalu. Czyż rodzina nie powinna być na
pierwszymmiejscu?
‒ Piątek? – Nawinął na palec jeden z loczków na karku
Scarlett.
‒Zgoda.–Przecieżchodziwyłącznieodobrorodziny.
Szkoda,żesamawtoniewierzyła.
‒ Przyślę ci namiary, ale musisz mnie odblokować. –
Pomachałjejnapożegnanie.
Uśmiechnęła się. A więc próbował się z nią kontaktować
i jego połączenia zostały odrzucone. Może Logan mówi
prawdę…
Czy podpisała pakt z diabłem? Oby tylko nie sparzyć się po
razdrugi.
ROZDZIAŁPIĄTY
Carson wcisnął kapelusz na głowę i wyszedł z biura
brygadzisty.Omawialidziesiątkispraw,którepojawiłysięwraz
zprzybyciemekipyfilmowej.
W magazynach brakowało miejsca i trzeba było przesunąć
terminy dostaw. Reżyser chciał mieć na planie wysoką trawę,
więc w niektórych miejscach zmieniono harmonogram
sianokosów, a bydło przeganiano na odległe łąki. Panowało
zamieszanie,awszystkozpowoduowegonieszczęsnegofilmu.
Zaakceptował cały ten pomysł tylko ze względu na Scarlett
iMadeline.
Siostry uparły się, że pobyt filmowców ściągnie do zajazdu
turystów i były niepocieszone, kiedy Cody im to niemal
uniemożliwił.ObcyniebędąmieliwstępunaRanczoCzarnego
Strumienia, zapowiedział. Carson, z wrodzoną przekorą,
postanowił odegrać rolę dobrego brata i sam zaproponował
wzamianRozlanyStrumień.
Od małego bliźniacy kłócili się o wszystko i gdzie jeden
widziałbiałe,druginatychmiastodpowiadał:czarne.
Tymrazemprzekonałsięnawłasnejskórze,żebratmiałdużo
racji.
Cody był nieugięty, gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo
ludzi.
Teraz,
kiedy
odpowiedzialność
za
filmowców
i pracowników spadła na Carsona, zrozumiał upór brata. Przy
pierwszej okazji publicznie uderzy się w piersi i przyzna mu
rację.
Jednak gdyby Carson nie przyjął u siebie ekipy filmowej,
Emma Layton nie spałaby w sąsiedniej sypialni. Biorąc pod
uwagęwszystkieplusyiminusy,zrobiłbytojeszczeraz.
Tuż pod stajnią natknął się na Brocka. Doczepiał przyczepę
dlakonidoswojejpółciężarówki.
‒ Masz minutę? – Czarna koszula i nowy stetson na głowie
świadczyły, że najmłodszy brat jedzie gdzieś dalej. Zazwyczaj
pracowałwpowyciąganymT-shircieiprzykurzonymkapeluszu.
‒Jasne.Wybieraszsięnaprzejażdżkę?
Kiwnął głową. Na ujeżdżalni szefowa kaskaderów pracowała
zdubleremnadskokamiprzezprzeszkody.
‒ Zaproponowałem klientowi, że dostarczę mu parkę koni
wcześniej, niż początkowo planowałem. Nie będzie mnie kilka
dni.Odpocznęodtegoszaleństwa.
Wskazałrękąnapodwórze,poktórymkręcilisięobcyludzie.
Spod
podwiniętego
rękawa
widać
było
tatuaż
na
przedramieniu.
–Niespodziewałemsięwesołegomiasteczka,kiedypierwszy
razrozmawialiśmyowpuszczeniufilmowców.
‒ Dwa tygodnie szybko miną. – Myślał o tym wcześniej,
w związku z Emmą. Jeśli chce ją uwieść, nie ma czasu do
stracenia.
‒ Czytałem, że producenci z reguły nie doceniają, ile czasu
trzeba przeznaczyć na nakręcenie scen w terenie. A Ventura
jest znany z niepunktualności i kaprysów na planie. – Brock
odwróciłsiędoniegoiściszyłgłos.–Miałeśjakieświadomości
oddetektywa?
‒ Nie. Ale szantażysta też zamilkł. Może to była desperacka
próbazatrzymaniaprodukcjiwLosAngeles.
Namaneżukońijeździecupadlinaziemię.Brockzakląłpod
nosem,alezarazsięodprężył,gdyzwierzęiczłowiekpoderwali
sięjaknakomendę.
‒ Robią na mnie wrażenie te cyrkowe sztuczki – przyznał –
chociażzawszesięprzynichdenerwuję.Ajeślichodziotamten
list,zadużownimszczegółów,niejeststrzałemwciemno.Ktoś
coświeiliczynato,żewyciśnieznaskasę.
‒ Jeśli Paige wyszła za tatę pod fałszywym nazwiskiem, ich
małżeństwo nie jest ważne. Początkowo to bagatelizowałem,
w końcu są razem od dwudziestu lat. W większości stanów
wieloletni konkubinat ma uprawnienia takie same jak
małżeństwo. Jednak poczytałem trochę i okazuje się, że
Wyomingnieuznajekonkubinatówzazwiązek.
‒ Żałuję, że nie wprowadziliśmy we wszystko taty. Jego
prawnikznalazłbyjakieśrozwiązanie.–Brockpotarłrękąoczy.
‒ Zadzwonię dziś do detektywa – obiecał Carson i poklepał
brata po ramieniu. – Namówię też na coś Scarlett. Niech
wykorzysta moment, kiedy Paige będzie przytomna, i spyta ją
oprzeszłość.
‒ Nie przyszło ci do głowy, że szantażystą może być ktoś
zekipy?
‒Zatrudniłemdodatkowychochroniarzy–przyznał.Wolałnie
myśleć,żetendrańchowasięnaichwłasnejziemi.–Zjednym
jestemumówiony.–WskazałnaDaxakrążącegopodstajnią.
‒Zawiozędwamojenajlepszekonikinaranczonazachodnim
wybrzeżu. Nie będę się spieszył. Wrócę w niedzielę, chyba że
jestemcipotrzebny.–Brockspojrzałnaniegotakbłagalnie,że
Carsonparsknąłśmiechem.
‒Poradzimysobie.Zadzwonię,gdybysięcośdziało.
Już z daleka rozglądał się, czy nie wypatrzy gdzieś Emmy.
Byłopodziesiątej.Poprzedniejnocyniemógłzasnąć,miałpod
powiekamiobrazjejgołychnóg,istnąucztędlaoczu.
Widok dziewczyny w kusych spodenkach od piżamy
i wspomnienie wcześniejszego pocałunku pozbawiły go snu.
Przewracałsięzbokunabokizastanawiał,jakjązaciągnąćdo
łóżkaimiećdlasiebiechoćnatrochę.
Nie mógł liczyć na to, że ekipa filmowa przedłuży pobyt
wCheyenne.
‒Dax,miałemzamiarprzedstawićcięosobie,którąbędziesz
się opiekował, ale nigdzie jej nie widzę – zwrócił się do
ochroniarza stojącego przy ogrodzeniu ujeżdżalni. – Zadzwoń
dokolegi,którymiałwczorajdyżur,izapytajoEmmęLayton.
Zdarte buty osiłka świadczyły o tym, że z niejednego pieca
chlebjadł.Kiwnąłgłowąiwyciągnąłkomórkę.
Na myśl o tym, że psychopatyczny partner Emmy dopadł ją
mimo wszystko, Carsonowi zrobiło się niedobrze. Poczuł ulgę
na widok Emmy. Biegła w jego kierunku, aż podskakiwał jej
końskiogon.
Miaładziwnąminę.Uśmiechałasię,alejakośtakniepewnie.
‒ Carson – powitała go i zręcznie uskoczyła, żeby nie wpaść
podwózekwypełnionysprzętem.–Przepraszamzaspóźnienie.
‒Wszystkowporządku?–Intuicjapodpowiadałamu,żenie.
Emma
miała
rozbiegane
oczy
i
sprawiała
wrażenie
zdenerwowanej.
‒ Oczywiście, wszystko okej – odparła i wyciągnęła rękę do
ochroniarza.–Dax?NazywamsięEmma.Cośmniezatrzymało.
‒Bardzomimiło,Emmo.Mójkolegawłaśnienapisał,żedziś
rano miałaś nieprzyjemny wypadek. Czy nie powinnaś zrobić
sobieprzerwy?
‒ Jesteś ranna? – Carson aż podskoczył. Lodowaty strach
ścisnął mu gardło. Gdyby miał w ręku megafon, ogłosiłby
wszemiwobec,żeplanfilmowyzostajezamknięty.–Twójeks…
‒ Ależ nie – zaprzeczyła gwałtownie. – Ćwiczyliśmy scenę
walki. Mam drobne zadraśnięcie. – Zademonstrowała bandaż
wystającyspodrękawabluzki.
Wszystko stało się zrozumiałe: jej spóźnienie, nerwowość.
Wziął ją pod rękę i poprowadził na ubocze, gdzie zaparkował
auto.
‒ Nie przejmuj się. Nic mi nie jest. – Poklepała go po
ramieniu.
Ironialosu,toonapocieszajego.Miałochotęschowaćjąjak
drogocenny przedmiot do wyłożonego watą pudełka i zabrać
daleko stąd. Otworzył przed nią drzwi samochodu, jednak się
nieporuszyła.
Założyłaramionaispiorunowałagowzrokiem.
‒Mieliśmydziśpracowaćnadmojątechnikąjeździecką.
‒Zrobimyto,gdysięupewnię,żejesteśzdolnadotreningu.
‒Mojesłowociniewystarczy?
‒ Nie dopuszczę do tego, abyś z jednej niebezpiecznej
sytuacji pakowała się w drugą. – Emma uparcie tkwiła
w miejscu, więc wycedził: – Inna opcja to telefon do Antonia
Ventury,
że
zrywam
umowę,
bo
lekceważycie
zasady
bezpieczeństwa.
Zmrużyłaoczyiwydęławargi.Wyraźniezastanawiałasię,czy
dalszy spór ma sens. Wreszcie dała za wygraną i niechętnie
wsiadładoauta.
‒Dokądjedziemy?–spytała,kiedyCarsonminąłswójdom.
Założyła, że tam się zatrzymają. Wymusi na niej dzień
odpoczynku. Jednak wjechali na drogę prowadzącą do
autostrady stanowej i zostawili za sobą znak wskazujący
początekterytoriumMcNeillów.
‒Tozależy–odparł.–Szwybędąkonieczne?
‒Absolutnienie!–Miałaochotęodwinąćbandażipodsunąć
mupraweramiępodnosnadowód,żetoniegroźnezadrapanie.
–Niedamsięszyćtylkopoto,żebycięzadowolić.
‒ W takim razie pojedziemy na lunch w spokojne miejsce.
Należysięzdrowoodżywiać.
‒ Zawodowo zajmuję się kondycją fizyczną klientek –
burknęła. – Wiem wszystko o zdrowiu, dietach i prawidłowym
traktowaniuurazówfizycznych.
‒Przepraszam.Niepodważamtwoichkompetencji.Wpadłem
w popłoch, bo uznałem kontuzję za sprawkę twojego byłego
partnera.
Niechcący przyznał, jak bardzo mu na niej zależy, co ją
rozczuliło.
Ich relacja nieoczekiwanie zmieniła charakter. Jeszcze
wczorajbyłtoprzemożnypociągseksualny,nagłeprzebudzenie
uśpionego od dłuższego czasu libido. Dzisiaj poczuła, że ten
mężczyznasięoniątroszczy.Miłojestbyćnoszonąnarękach.
‒ To dla mnie nietypowe – przyznał Carson z krzywym
uśmiechem. – Zapytaj, kogo chcesz, wszyscy uważają mnie za
ryzykanta.
‒Wczorajwspomniałeś,żetwójbratbliźniakjestranczerem
zzamiłowania,atychciałeśjeździćnarodeo.
‒ Przez całe życie byłem tym narwanym i nieobliczalnym
bratem. Cody prowadził ranczo, a ja ujeżdżałem byki. Bardzo
mitoodpowiadało.
‒ Ujeżdżałeś byki? Nie wierzę! I ty robisz mi wykłady
obezpieczeństwie?
‒Wiemzdoświadczenia,jaktrudnyjesttwójzawód.Wymaga
odwagi, a czasem, przepraszam za szczerość, lekkomyślności,
bokażdegodniaryzykujeszgłową.
Emma słuchała go w milczeniu. Znów skręcili w boczną
drogę.
‒ Nie wiem, czy mam się obrazić za zarzut niepotrzebnej
brawuryczydziwić,bociebieoniąniepodejrzewałam.
Starałasięrozpoznaćokolicę,alepoobustronachrozciągało
sięmorzewysokiejtrawy.Polnekwiatypachniałyupojnie.
‒Przepraszam,niemiałemzłychintencji.
Wbitawziemiętablicainformowała,żeznaleźlisięnaterenie
RanczaCzarnegoStrumienia.Producentfilmupoczątkowomiał
chrapkęnazdjęciawtejokolicy,alebratCarsonaodmówił.
–Niekażdypotrafidzieńwdzieńigraćzniebezpieczeństwem
–dodałCarson.
Mijali właśnie dom mieszkalny. Gdzieś w oddali pracowały
trzytraktory,ktośgwizdałnapsyszalejącenapodwórzu.Poza
tym panował spokój. Żadnych ludzi ze sprzętem, jeźdźców
trenującychnapadoku.
‒Kaskaderstwoniejestsposobemnaskręceniesobiekarku–
oświadczyłasucho.–Traktujęswójzawódjakostałewyzwanie.
Dziękiniemubędętwardaiporadzęsobiezkłodami,którelos
rzucamipodnogi.
Zaparkowali
przy
pawilonie
ogrodowym,
w
którym
znajdowałosiękilkastolików.
Idealnemiejscenapiknik.
‒Zamoimujeżdżaniembykówniekryłysięlepszepowody–
przyznał.
Wiatr potargał jego ciemną czuprynę. Emma poczuła
gwałtownąpokusę,abyjąprzygładzićręką.
Nauczyła się żyć z bliznami po poprzednim związku, ale nie
była pewna, czy jest gotowa na nowy. Carson jest zupełnie
innym człowiekiem niż jej eks, tego była pewna, jednak czuła
niepokój,bołatwobyłobystracićdlaniegogłowę.
W tym momencie spojrzał na nią i natychmiast wzrosło jej
ciśnienie. Nie była głodna, nie chciała już teraz jeść lunchu.
Czuła głód zupełnie innej natury i tylko rozsądek, który
podpowiadał, że romans z Carsonem mógłby zaszkodzić jej
filmowej karierze, powstrzymywał ją przed zrobieniem
głupstwa.
‒ Próbowaliśmy po kolei, wszyscy chłopcy w rodzinie, ojciec
naszachęcał.Uważał,żewtensposóbnauczynasszacunkudo
siłyinieobliczalnościzwierząt.Naszamamazostałastratowana
przez byka, który próbował wedrzeć się do zagrody dla bydła.
Tatachciałnasnauczyć,żebyśmynielekceważylizagrożenia.
Współczuła mu, sama straciła ojca w dzieciństwie. Dotknęła
jegokolana.
‒ Każdy inaczej przeżywa żałobę. Tata nie okazywał uczuć,
zamknąłsięwsobieiprzezdłuższyczasnasignorował.–Ujął
jej dłoń. – Bracia szybko się poddali, ale ja zasmakowałem
w ujeżdżaniu byków. Prowadziłem z ojcem swoistą rozgrywkę.
Chciałemmudowieść,żenicmnieniezłamie.
Uniósł jej palce do ust. Łatwo poddać się emocjom
wywołanym
przez
muśnięcie
warg,
trudniej
słuchać
oproblemachchłopaka,którymusiwalczyćouznanieojca.
‒Dlaczegoprzestałeś?
‒ Po kolejnej operacji, a wiele ich było, tych naderwanych
mięśni czy złamanych żeber, ojciec pojawił się w szpitalu
z ultimatum. Kazał mi wybierać między rodeo a rodziną. –
Carson pokręcił głową i uśmiechnął się krzywo. – Nie
spodziewał się, że wytrzymam tak długo. Zarzucił mi egoizm.
Jegozdaniemwolałemadrenalinęniżpracęnaranczu.
Emmapomyślałaojegokontuzjachiupadkach.Ilebóluzniósł
zpowoduambicjiiuporu?
‒Przypomniałeśojcu,żetobyłjegopomysł?
‒Ależskąd–roześmiałsięCarson.–Wylądowałemwszpitalu
ledwożywy.Niemiałemochotynarażaćsięnaojcowskigniew.
Podejrzewała, że Carson nie mówi całkiem serio, ale było
wtymziarnoprawdy.Żyłwcieniuojca.
‒Brakujecitego?–Taknaprawdępytała,czyjestszczęśliwy.
Ciekawe, że taka wątpliwość dotyczy człowieka, który ma
wielki majątek i władzę. Jednak Emma wiedziała coś na ten
temat, nie na darmo jej matka przez wiele lat pracowała dla
bardzo bogatej i sławnej rodziny hollywoodzkich filmowców.
Przynosiła z pracy różne plotki o nałogach i patologiach. Tak,
nazwiskoVenturaniegwarantujeszczęścia.
‒ Myślałem, że będzie mi brakowało adrenaliny i adoracji
tłumów,aleokazałosię,żezatymnietęsknię.Gospodarowanie
na ranczu nie jest ekscytujące, a mimo to daje mi większą
satysfakcję–przyznałponamyśle.–Choćwminionymtygodniu
podnietbyłoażnadto.
Wystarczyło, że spojrzał na nią tymi swoimi błękitnymi
oczami, a robiło jej się gorąco. Powinna uciekać gdzie pieprz
rośnie,zanimiskrawznieciwielkiogień.
Czuletrzymałjązarękę.Amożetoonaprzytrzymywałajego
dłoń? Z obu stron gest płynął z serca, trudno rozstrzygnąć,
czyjepragnieniejestwiększe.Iwtedywłączyłasięwystraszona
cząstkajejduszy.
‒ Nie stać mnie na teraz na kierowanie się emocjami –
odezwała się drewnianym głosem, jakby ktoś jej podpowiadał
tekst. Ale to były rozsądne słowa. Mądre. – Zdecydowanie nie
wtymmomencie.Możenigdy.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Carsonrozumiał,żeEmmapotrzebujeczasu.
Powiedziałatowyraźniedwadnitemu,tużposkaleczeniusię
w ramię przy próbach do sceny bójki. Wtedy dał za wygraną.
Miała aż za dużo stresu – od lęku przed byłym więźniem po
koniecznośćbłyskawicznegoopanowaniajazdykonnej.
Przyglądał się dzisiaj z oddali, jak trzy razy bezbłędnie
odegrała trudną scenę pościgu. Przed czwartym ujęciem
wysłuchała jeszcze uwag szefowej kaskaderów i wszystko
przebiegło zgodnie z jej życzeniem. Wprawne oko Carsona
dostrzegło, że nabrała pewności siebie. Nie było oznak tremy
jakpierwszegodnia,kiedybałasięutratypracy.
Nadszedłczasnaodrobinężyciaprywatnego.
Emma nosiła kostium osadniczki: długą białą spódnicę
i bluzkę zapinaną wysoko pod szyję oraz perukę z opadającym
na plecy warkoczem. Grała wdowę, która musi obronić siebie
i dzieci po śmierci męża. Pistolety nie były naładowane – to
jedyne, co Carson sprawdził, a poza tym starał się trzymać
zdala,żebynieprzeszkadzaćekipie.
Dzisiaj Emmę czekała najbardziej wymagająca scena
w siodle. Pozostałe dni na planie nie będą tak stresujące. To
właściwy moment, by ją zaprosić na kolację i pokazać się
znajlepszejstrony,uznałCarson.
Od rozmowy w samochodzie starał się nie narzucać,
uszanowałjejżyczenie.Najwyższyczasspróbowaćszczęścia.
Emma jest bezpieczna, wypoczęta. Rana na ramieniu prawie
się zagoiła. Ochroniarze pilnowali, żeby nikt niepowołany nie
kręciłsięwjejpobliżu.Jutromawolne,więcdzisiajwieczorem
będąświętowaćsukcesEmmy.Wreszcienadarzasięokazja,by
jąlepiejpoznać.
Pragnąłjejnieustannie,apodejrzewał,żeionaczujetosamo.
Obserwowała go, gdy tylko jej się zdawało, że nikt tego nie
widzi.
‒Jestsuper.
Znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się do
Maisie, najstarszej z sióstr. Usiłowała poprawić gruby koński
ogon. Zeszłej zimy miała modną krótką fryzurę, teraz włosy
odrosły,alewciążniedawałysięupiąćwwęzeł.Bardzorzadko
się malowała i zawsze go zdumiewało, jak szybko potrafiła się
przeobrazićwseksbombę.Dzisiaj,wroboczymwydaniu,miała
nasobiedżinsyzdziuramiiT-shirt.
‒ Co takiego jest super? – spytał, rozcierając zesztywniały
kark.
‒ Scena pościgu – odparła zdziwiona i przyjrzała mu się
uważniej. – Przecież nie odrywałeś od niej wzroku? A może
zarzucasz sieci na kolejną ofiarę, która ulegnie twojemu
nieodpartemuczarowi?
‒ Pilnuję bezpieczeństwa na planie. – Było w tym trochę
prawdy.–OjcieciCodyurwąmigłowę,jeśliktośsławnyskręci
karkidziennikarzeobsmarująnaswtelewizji.
‒ Nie wciskaj mi kitu. Znam cię, jakaś kobieta wpadła ci
w oko. Ciekawe, która, bo tamta kaskaderka nie jest w twoim
typie.
‒Niekategoryzujękobiet–obruszyłsię.
‒ Akurat. – Uśmiechnęła się triumfalnie. – Cody chodził na
randkitylkozkandydatkaminażonę.Tywybieraszdziewczyny,
zktóryminiechciałbyśsiężenić.
‒Idiotycznateoria.
‒Aleprawdziwa.–Maisiebyłabardzozadowolonazsiebie.–
Cody prowadził dość bezbarwne życie, jeśli chodzi o romanse.
Jilliangozaobrączkujeibędążylidługoiszczęśliwie.
Brat związał się z kobietą, która poszukiwała scenerii do
westernów, a teraz była z Codym w ciąży. Świata za nią nie
widział.
‒ Z tobą jest inaczej. Nigdy nie uganiałeś się za
spódniczkami, to dziewczyny nie dawały ci spokoju. Teraz
sytuacjajestodmienna.Najeżaszsię,bomogłabympowiedzieć
cośniepochlebnegootwoimbóstwie,atoznaczy,żetakobieta
jestwyjątkowa.
‒ Przestań bawić się w psychoanalizę – uciął sucho
iskierowałrozmowęnainnetory.–Jaksięczujetwojamama?
CzyScarlettzapytałająoanonim?
Usłyszał, jak Zoe wzywa kaskaderów do powtórzenia sceny
pościgu. Maisie szczęśliwie przestała go wypytywać o sprawy
sercoweizajęłasiępoważniejszymitematami.
‒Lekarzesągotowiwypisaćmamędodomu.ObiezeScarlett
zdecydowałyśmy,
że
trzeba
będzie
poinformować
tatę
o szantażu, więc wczoraj pokazałyśmy jej anonim. Chciałyśmy
jejdaćczasnareakcję.
‒Noi?Samarozumiesz,żedetektywmusisiędowiedzieć,co
onapowiedziała,jeślimaznaleźćsprawcę.
‒ Żadnych konkretów – westchnęła siostra. – Mama zbladła
jakścianaiwezwałapielęgniarkę.
Carsonzakląłpodnosem.
‒ Głupio mi, że ją zaskoczyłyśmy, ale mówiąc między nami,
w liście jest ziarno prawdy, inaczej nie byłaby tak śmiertelnie
wystraszona.
‒ Następnym razem zacznij od tego, że wszyscy ją kochamy
iniedbamyojejprzeszłość.Chcemytylkoznaleźćszantażystę.
–Carsonmógłkłócićsięztatączybratembliźniakiem,alegdy
w grę wchodziła rodzina, działali jak jedna pięść. – Mam
przeczucie,żewkrótcesiędonasodezwie.
‒Nawetniechcęmyśleć,żetoktośznaszychgości.–Maisie
wzdrygnęła się, jakby nagle przejął ją chłód. – A jednak musi
być związany z filmem. Wyraźnie wymienił „Zdobywanie
DzikiegoZachodu”.
– Ostrzegłaś Scarlett przed tym jej aktorem? – Logan King
znalazłsięwysokonajegoliściepodejrzanych.
–Niesłuchamnie.Wczorajznówwidziałamichrazem.
– Ma szemraną przeszłość. – Tego się dowiedział od
detektywa. – Poza młodszą siostrą, która została adoptowana,
wszyscyjegokrewnialbosiedzą,albonieżyją.
Nie dopuści do tego, by jakiś typek spod ciemnej gwiazdy
skrzywdziłjegosiostrzyczkę.
Ekipa filmowa zaczęła mu grać na nerwach. Za dużo
minusów. Zwiększone środki bezpieczeństwa. Spowolnienie
produkcji. Napięte relacje z ojcem i Codym. Obaj uznali, że
zrobiłimnazłość.
A jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Emmę galopującą
na szarej klaczy, a wszystko stawało się nieważne i za skarby
świataniezmieniłbyswojejdecyzji.
KiedyEmmaskończyłakręcićostatnieujęcie,byłagotowado
rundytriumfalnej.
Utrzymała się w siodle, chociaż pędziła jak oszalała wśród
innychjeźdźców.Niewyleciałałukiemnadgłowąkonia,chociaż
Mariana robiła wiele zwodów i gwałtownych skrętów, co
wymagałoodEmmyiściecyrkowejwoltyżerki.
Adrenalinawciążpłynęławjejżyłach,gdyzeskoczyłazsiodła
i poklepała pysk klaczy. Obejrzała się na miejsce, gdzie
wcześniejwidziałaCarsona.
Poczułazawód,bogotamniebyło.Atakchciałapodzielićsię
znimchwilątriumfu.Wkońcusukcesbyłrównieżjegozasługą,
przezostatniedniciężkopracowalinadjejtechnikąjeździecką.
Nieważne, sama poprosiła go o czas i dystans. Nie powinna
miećpretensji,żejejposłuchał.
Przekazała stajennemu lejce i poszła do garderoby. Zdjęła
kostium, odszukała ubranie i torebkę. Postanowiła sprawdzić
esemesy.
Kilka listów od mamy, mogą poczekać. Jedna wiadomość
przyciągnęła jej wzrok. Esemes od Carsona, wysłany kilka
minutwcześniej.
Jeździłaś na medal! Uroczysta kolacja pod gwiazdami
o19.00?Chcęcipokazaćnowemiejsce.
Radość uderzyła jej do głowy, zaszumiała jak młode wino.
Zaproszenie kryło tyle rozkosznych niespodzianek, oczywiście,
żejeprzyjmie.Uwolniłasięodprzeszłości,maprawodochwili
namiętnościzmężczyzną,któryjądobrzetraktuje.Doceniałjej
siłę, nawet gdy się o nią lękał. Dał jej czas, wystarczyło jedno
jej słowo, a trzymał się z daleka, choć przecież tak łatwo
mógłbypokonaćjejopór.
Nie będzie się dłużej opierać sile pożądania. Drżącymi
palcamiwystukałaodpowiedź.
Zgoda.
Odpowiedźprzyszławtejsamejchwili.
Spotkamysięprzedwejściemdodomuosiódmej.
Zostanie z nim sama. Pozwoli sobie na chwilę szaleństwa.
Izapewnedrogozaniązapłaci.
Starałasięuspokoić.Wróciładolistówodmatki.Nieuważnie
czytała długie, bełkotliwe wiadomości. Część opuszczała. Nie
musi wysłuchiwać ostrzeżeń przed Austinem, wystarczy, że
chwilami lęka się własnego cienia, a mama lubi wszystko
wyolbrzymiać.
Tuż po samobójczej śmierci męża Jane Layton rozchorowała
się.Zdiagnozowanouniejcyklofrenię.Odtejporynieustannie
była na lekach. Z dzieciństwa Emma pamiętała mamę
pogrążoną w długiej depresji. W ciągu ostatnich pięciu lat jej
chorobaafektywnadwubiegunowaprzejawiałasięwczęstszych
zmianachnastroju:okresymaniakalnejaktywnościprzerywane
były stanami depresyjnymi. Emma starała się nie przysparzać
jejzmartwień,oszczędniezwierzałasięzproblemów.
Jeśli za długo zachowywała milczenie, matka znowu
zaczynała się zamartwiać, tym razem z powodu jej skrytości.
Ich relacja była nieustannym balansowaniem na linie, musiała
pilnować,coikiedymówi.
Ostatnio najwyraźniej wbiła sobie do głowy, że rodzina
McNeillów wykorzysta jej córkę. Naczytała się internetowych
plotek i uznała ich za bogaczy podobnych do Venturów –
filmowców, dla których pracowała przez wiele lat. Pisała na
okrągło, że majątku nie zdobywa się w szlachetny sposób,
abogaciludziezawszedochodządocelupoplecachbiednych.
Wreszciewyłączyłakomórkę.Niebyławstanieprzebijaćsię
przez paranoiczne urojenia mamy. Na terapii dla rodzin
nauczyła się ignorować je, by nie popaść w obłęd. Będzie
świętowała z Carsonem, ma prawo, zdała śpiewająco trudny
egzamin.Jutronapiszedomatkiwyważonyioptymistycznylist.
Jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Skąd wzięła się nagła
obsesjaJaneLaytonzwiązanazMcNeillami?
Nie poznała rodzeństwa Carsona, ale sprawiali wrażenie
zżytejgrupy,ciężkopracującejnawspólnysukces.
Na myśl o Carsonie jej tętno wyraźnie przyspieszyło.
Niezależnie od tego, co myślała matka, Emma miała do niego
zaufanie.Niebałasięzostaćznimsama,atowięcej,niżmogła
powiedziećojakimkolwiekinnymmężczyźnie.
Drzwi do pokoju były otwarte, tak jak je zostawiła rano,
jednakktośobcywszedłdośrodkapodjejnieobecność.
Na kanapie leżała cała sterta białych pudeł ze znanego
luksusowegobutiku.Najmniejszepudełeczkoprzewiązanebyło
niebieskąwstążką,zaktórątkwiłakarteczka.
Przyjmij kilka rzeczy, które mogą Ci się przydać dziś
wieczorem.
Zaintrygowana pociągnęła za wstążkę. W pudełeczku
znajdował się platynowy łańcuszek, cienki jak koronka.
Wisiorekzbrylancikówmiałkształtpodkowy.
Oczywiście, nie będzie mogła zatrzymać tak drogiego
prezentu, jednak włoży go na dzisiejszy wieczór. Troskliwość
ihojnośćCarsonabyływzruszające.
Teraz już nie mogła się powstrzymać i zaczęła otwierać
prezenty,jedenpodrugim.Zkażdegowyjmowałapięknąrzecz.
Białą bluzkę na ramiączkach z tkaniny cienkiej jak mgiełka.
Czarnąjedwabnąspódnicęzprowokacyjnymrozcięciemdopół
uda. Niewielkie brylantowe kolczyki. Zielone szpilki zapinane
na paseczek wokół kostki. Satynową torebkę wieczorową,
z jednej strony czarną, z drugiej w kolorze morskiej zieleni,
podobniejakbuty.
Były też srebrne szczotki do włosów i podróżny kuferek
kosmetyków.
Wszystko,oczymmogłabymarzyćeleganckakobieta.
Wieczór zapowiadał się cudownie, jak z bajki. Przyjemność
psułojejtylkoprzekonanie,żewtejchwilimatkazamartwiasię
o córkę w samotności. Co by powiedziała, widząc jak Emma
bierze prysznic i pudruje nos przed randką z właścicielem
wielkiej posiadłości ziemskiej? Jak wkłada jedwabną spódnicę
iczujesięnajbardziejzmysłowąistotąnaziemi?
Kazałabyjejwziąćnoginapas.
AleEmmauciekałaprzeztrzylata.Teraz,niesionacudownym
uczuciem, że wszystko jest możliwe, zamierzała zaryzykować
jeszczeraz.
CarsononiemiałnawidokEmmywychodzącejzdomu.Czekał
na nią przy basenie i zabijał czas, wymieniając esemesy
zMadelineorazdetektywemprowadzącymichsprawę.
Wystarczył rzut oka na Emmę w seksownej wieczorowej
kreacji, a doznał wstrząsu. Gwizdnął z uznaniem. Schował
telefondokieszenismokingu.
– Dziękuję. – Założyła za ucho pasmo włosów. Błysnęło
brylantowekółeczkowuchu.–Muszęprzyznać,żemaszdobry
gust.
– Wybrałem tylko dziewczynę na wieczorną randkę
i naszyjnik z podkówką. – Pospieszył jej na spotkanie. – Ale
zgadzamsię.Niemogłemdokonaćlepszegowyboru.
Kiedypatrzyłnaintensywnieczerwoneustaibrokatowycień
na powiece, uświadomił sobie, że pierwszy raz widzi ją
w makijażu. Nie potrzebowała poprawiać urody strojem
i kosmetykami, ale dodały jej pewności siebie i podkreśliły
kobiecość.
–Ktowybrałtewszystkiepięknerzeczy?Leżąznakomicie.
– Poznałaś moją przyrodnią siostrę, Madeline. Prowadzi
zajazd, w którym zatrzymali się filmowcy. Nocowałaś tam
wcześniej. Poprosiłem ją o radę, gdzie zrobić zakupy, a ona
wzięła mnie w krzyżowy ogień pytań i po chwili wydusiła ze
mnietwojenazwisko.Pamiętałacięzpierwszejnocy.
– Ja też ją pamiętam – ucieszyła się Emma. Zwróciła się
wkierunkulimuzyny.–Acotojest?
– Nasz transport na lotnisko. Moja terenówka nie nadaje się
nauroczystąokazję.
–Lotnisko?–Przygryzławargę.
– Dzisiejszy wieczór wymaga specjalnej oprawy. Polecimy do
JacksonHolewGórachSkalistych.
Tamichnieznajdzieżadenpsychopata.
–DobrzebyćMcNeillem.–Rozsiadłasięwfotelu.
Carson zajął miejsce obok, a kierowca zatrzasnął drzwi
i uruchomił silnik. Wtedy okazało się, że w kubełku z lodem
czekananichbutelkaszampana.
–Gotowanatoast?
–Przestrzegamzasad,którewpajammoimklientkom,alkohol
ograniczamdominimum.
– W porządku. – Odstawił butelkę i wyjął wodę mineralną
zpodręcznejlodówki.–Tonamnieprzeszkodziwświętowaniu.
Limuzyna wjechała na główną drogę. Panował na niej ruch
większy niż zwykle, w piątkowy wieczór ludzie wybrali się do
miasta w nadziei, że spotkają w barach filmowców, którzy
zjechalidoCheyenne.
Naszczęścielotniskoznajdowałosiępoprzeciwnejstronie.
–Proszę.–Emmapodałamukryształowekieliszki.
W rozcięciu spódnicy mignęło gołe kolano. Poczuł upajający
zapach perfum. Do diabła, przy tej kobiecie zupełnie traci
głowę.
Uniósłdoustkieliszekwypełnionywodą.
– Emmo, za ciebie. Za twoją odwagę, upór i talent. Zyskałaś
mój szacunek i uznanie podczas prób na ujeżdżalni, ale dzisiaj
byłaśpoprostufenomenalna.
–Niemaszpojęcia,jaksiębałam–odparłaześmiechem.
–Tymsłodszejestzwycięstwo.Twojezdrowie!
Oboje wypili wodę jednocześnie, do dna. Odstawili kieliszki.
Przez przyciemniane szyby widać było płytę lotniska i kilka
prywatnychodrzutowców.Dwaznichbyłygotowedolotu.
Jeden należał do dziadka. Malcolm zachęcił rodzinę, by
zniegokorzystała.Drugiegonierozpoznał.
Zatokobietastojącaprzyschodkachbyłamudobrzeznana.
– Czy to nie twoja siostra? – spytała Emma, zbliżając nos do
szyby.–AobokniejLoganKing.Grajednązgłównychról.
Carsonświetniewiedział,kimjestLoganKing.
Achociażjegotowarzyszkabyłaczarującąkobietąipróbował
zrobićnaniejdobrewrażenie,musiałużyćcałejsiływoli,bynie
wyskoczyćzlimuzynyiniezażądaćodaktorawyjaśnień,jakim
prawemnagabujejegosiostrę.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Cozapech.
Scarlett z najwyższym trudem powstrzymała się przed
obgryzaniem świeżo pomalowanych paznokci. Ze wszystkich
ludziświataCarsonbyłostatni,któregospodziewałasięujrzeć
naprywatnymlotnisku,tymczasemwłaśniewysiadłzlimuzyny.
Aprzecieżjejbracianigdzienielatali.Prawdopodobieństwo,
że któryś z nich zapragnie wybrać się gdzieś dalej w piątek
wieczorem,itoakuratwtedy,gdyLoganzabierałjąnakolację
doLosAngeles,byłobliskiezera.
Carson zbliżał się ku nim szybkim krokiem, a towarzysząca
mu kobieta musiała dobrze wyciągać nogi, by za nim nadążyć.
Uniosłajednądłoniąbrzegeleganckiejjedwabnejspódnicy.
‒ Znasz tego człowieka? – Logan opiekuńczo objął ją
ramieniem.
Ten instynktowny gest był jedynym miłym akcentem niezbyt
przyjemnejsytuacji.
‒Tomójbrat.–ZerknęłanaLogana.Szoferprzeniósłbagaże
dosamolotu.
‒ Witaj, Scarlett. – Carson stawał się niesamowicie podobny
do ojca, gdy zaczynał mówić srogim głosem. – Wybierasz się
gdzieś?
‒ Witaj, braciszku. – Zwróciła się do jego smukłej pięknej
towarzyszki. Pewnie aktorka, bo zachowywała się jak osoba
pewna siebie i przyzwyczajona do oka kamery. – Przepraszam
za maniery mojego brata. Jestem Scarlett, młodsza siostra.
Wjegooczachzawszebędęmiałatrzynaścielat.
‒ Emma Layton. – Kobieta miała mocny uścisk dłoni, było
wniejnaturalneciepło.–Bardzomimiło.Świetnasukienka.
Scarlett chętnie odwzajemniłaby komplement i pogadała
chwilę o modzie, gdyby brat nie nacierał na Logana z ponurą
miną.
‒CarsonMcNeill.–Wyciągnąłdłoń,choćwyglądałotoraczej
jakzaproszeniedopróbysił.
‒ Logan King – odparł aktor z pozorną swobodą, ściskając
jegorękę.–ZaprosiłemScarlettnakolacjęwLosAngeles.
Było dla niej jasne, że brat waży słowa ze względu na
obecnośćEmmy.
‒Kiedywrócisz?
Już miała odpowiedzieć ostro, by nie wtykał nosa w cudze
sprawy,gdywtrąciłsięjejtowarzysz.
‒Scarlettjeszczeniepodjęładecyzji.Mamnadziejęnamówić
ją, aby została dzień dłużej. Chciałbym jej przedstawić swoją
siostrę. – Logan odwrócił się do Emmy. – Widziałem dzisiaj
wkomórcezdjęciadoscenypościgu.Świetne.Gratuluję.
‒ Można was na chwilę przeprosić? – Scarlett położyła rękę
na piersi swego towarzysza. – Wezmę brata na stronę
i przekażę mu najnowsze informacje o stanie zdrowia mamy.
Startujemyzachwilę,więcczasujestniewiele.
‒ Oczywiście. – Dotyk Logana dodał jej pewności siebie. –
Skorzystam z okazji i dowiem się od pani Layton, jak udało jej
sięutrzymaćwsiodlepoakrobacjach,którewyczyniała.
Scarlettzłapałabratazarękęipociągnęłazasobą.
Jego mina przypominała burzową chmurę, z której lada
momentposypiąsięgromy.
‒Czyśtynagłowęupadła?–wybuchnąłwreszcie.
‒ Wiem, że się niepokoisz – powiedziała wyrozumiale – ale
niepotrzebnie.Zpewnościąniejestszantażystą,wtejhipotezie
niemagramaprawdy.Cowięcej,pamiętafaceta,którywręczył
milist.Pomożemigoodnaleźć.
‒Toontaktwierdzi–burknąłCarson.
‒Ajamuwierzę.Zatrzymajswojeuwagidlasiebie,bojalecę
z Loganem do Los Angeles. Mam swój rozum i nikt nie będzie
mnąrządził.
Brat zakołysał się na obcasach. Ani przez chwilę nie łudziła
się, że go przekonała, jednak kierowana intuicją zmieniła
podejście.
‒ Wyglądasz wprost zabójczo. – Poprawiła mu muchę, która
itakbyłazawiązanaprosto.
Bracia byli twardzi, bo wychowywał ich wymagający ojciec.
Paige starała się jak mogła, ale nie była w stanie chronić
chłopaków, jak robiłaby to ich rodzona matka. W końcu się
poddała i pozwoliła mężowi na ostatnie zdanie, gdy w grę
wchodzilijegosynowie.
‒ Dziękuję – odparł łagodniejszym tonem i pocałował ją
w czubek głowy. – Nie chodzi tylko o anonim. Martwię się, bo
facetjużrazcięzawiódł.
‒ Bardzo możliwe, że źle zinterpretowałam sytuację –
przyznała. – Podoba mi się tak bardzo, że jestem gotowa
zaryzykowaćponownie.
‒Mogłabyśzjeśćkolacjęgdzieśbliżejdomu.
Co za uparciuch. Za plecami brata widziała Logana
zożywieniemrozprawiającegooczymśzEmmą.
‒ Potrzebuję zmiany. Sam wiesz, jak stresujące były ostatnie
tygodnie.Całymidniamiprzesiadywałamwszpitaluprzyłóżku
mamy.
Wybudziła
się
ze
śpiączki,
ale
jest
słaba
i zdezorientowana. Wpada w histerię, gdy pytam ją
o przeszłość. Utrzymanie tajemnicy też mnie sporo kosztuje. –
Zacisnęła i rozprostowała pięści. – Czuję się winna, że tak
długookłamujemytatę.Awszystkoprzezemnie.
‒ To była nasza wspólna decyzja – zaprotestował i mocno
uścisnąłjejdłonie.–Obiecuję,żejutromuowszystkimpowiem.
‒ Naprawdę? – Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jej to
ciążyło.Carsonzachowałsięwielkodusznie,biorącnasiebieto
brzemię.
‒ Oczywiście. – Objął ją i poprowadził w kierunku trapu. –
Bawsiędobrze,aledajznać,gdybyśsięczegośdowiedziała.
‒ Obiecuję. A ty bądź miły dla Emmy, bo przed chwilą
zachowałeśsięjakjaskiniowiec.
‒ Byłem taki straszny? – zmartwił się. Nie odrywał oczu od
wysokiejbrunetki.
To ciekawe. Kobiety łatwo traciły głowę dla Carsona, ale on
nie przejmował się nimi zbytnio. Kolejne dziewczyny
przychodziłyiodchodziły.Scarlettmusiałapotempocieszaćte,
którymiałynadziejęnalovestoryzakończonąślubem.
A teraz jej brat przejmuje się, co myśli o nim Emma Layton
izabierajągdzieśsamolotem?Toznaczy,żejestwyjątkowa.
‒Zmusiłeśdziewczynędosprintu,kiedywpadłeśnalotnisko
– zachichotała. Miło jest podokuczać starszemu bratu. – Ale
jestempewna,żebędzietobąoczarowana.
Carsonmamrotałcośotym,żeEmmanieprzypominainnych
kobiet,aleScarlettwidziałajużtylkoLogana.
Ten niesamowicie przystojny facet będzie jej towarzyszył
dzisiajwieczorem,kurozpaczyinnychbabek!Powinnamiećsię
nabaczności,inaczejznówstracidlaniegogłowę.
–Tęskniłem–szepnąłjejdouchaipocałowałjąwskroń.
Scarlett nie uległa pokusie, by się w niego wtulić. Nie może
stracić z oczu najważniejszego celu dzisiejszego wieczoru:
odnalezieniamężczyznyzklubu.
Kolację podano im na tarasie górskiej willi należącej do
Carsona. Jedzenie było znakomite, kelnerzy dyskretni, a widok
na skaliste szczyty oszałamiający, ale Emmę prześladowało
mętneprzeczucie,żewisinadnimifatum.
Mimoskąpegostrojuniemarzła,płonąłogieńwzewnętrznym
kominku, ustawiono też ogrodowe grzejniki. Jednak bardziej
rozgrzewała ją jego bliskość. Oczarował ją już wcześniej jako
kowboj, od którego nauczyła się tajników jazdy konnej. Teraz
zobaczyłagownowymświetle–jakoświatowcaibiznesmena,
któregowpływysięgałydalekopozastanWyoming.
Smoking leżał na nim równie dobrze jak dżinsy. Miał
posiadłości
w
różnych
miejscach,
ludzie
słuchali
go
izszacunkiemwypełnialijegopolecenia.
Potrawy dostarczyła najlepsza miejscowa restauracja. Łosoś
wprostrozpływałsięwustach.Nadeserkelnerrekomendował
Emmie millefeuille z kremem pistacjowym i gałką lodów
lawendowych. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać, ale
ryzyko się opłaciło. Wykwintne ciastko francuskie skutecznie
stłumiło wewnętrzny niepokój, który towarzyszył jej od
spotkaniaScarlettnalotnisku.
‒ Smakuje ci? – Carson nachylił się ku niej. – Jesteś dziwnie
milcząca.
‒ Jedzenie było cudowne. Trudno o lepszy finał dzisiejszego
dnia.
‒Ajednakmamwrażenie,żeczymśsięmartwisz?–Wziąłją
zarękę.
Esemesy od mamy. Niepokojące sugestie, że rodzina
McNeillówbardziejprzypominadespotycznychVenturów,niżby
się wydawało. Było to niesprawiedliwe wobec Carsona, który
wtrudnejchwiliokazałjejserdecznośćiotoczyłopieką.
‒ Myślałam o twojej siostrze, Scarlett. – Co do pewnego
stopniabyłoprawdą.
‒Poradziłami,żebymbyłdlaciebiemiły,bozachowałemsię
jakNeandertalczyk.
‒Naprawdętakpowiedziała?–zachichotałaEmma.
‒ Może nie dosłownie – przyznał. – Boję się o nią. Już
wcześniej spotykała się z tym aktorem… ‒ Westchnął. –
Właściwieniewiem,comiędzynimizaszło,alebyłaprzybita.
‒ To dlatego nie podobał ci się ich wspólny wypad do Los
Angeles? Miałam wrażenie, że naprawdę jest nią zauroczony.
Przezcałyczasnaniązerkał.
‒DlaczegopomyślałaśoScarlett?
‒ Może to dziwne, ale na skutek esemesów od mojej mamy.
Wieczniesięmartwiomojebezpieczeństwo.Cierpinachorobę
afektywną dwubiegunową, miewa irracjonalne lęki. Teraz boi
się, że przez znajomość z wami zasmakuję w luksusie i nie
przystosujęsiędonormalnychwarunków.Wielelattemumiała
romans z bogatym pracodawcą i bardzo cierpiała, gdy się
skończył.
Carson wciąż nie rozumiał, jak się ma historia jej matki do
jegolękuosiostrę,alesłuchałcierpliwie.
‒ Władza i wpływy uwodzą ludzi, którzy nigdy nie mieli
jednego ani drugiego, tak sądzi mama i może ma trochę racji.
Ale bywa odwrotnie. Twoja siostra Scarlett od dziecka należy
dobogatychiuprzywilejowanych,ajednakpociągająktośtaki
jak Logan King. – Emma zdała sobie sprawę, że w gruncie
rzeczykrążywokółwłasnychobaw.
CzyzakochałasięwCarsonie?
On tymczasem przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, po
czymująłmocniejjejręce.
‒ Scarlett zawsze chciała być aktorką. Po części dlatego tak
ją fascynuje Logan i jego otoczenie. Emmo, jeśli cokolwiek
dzisiaj wieczorem wprawiło cię w zakłopotanie, chciałbym cię
bardzo przeprosić. Wystarczy jedno słowo, a wrócimy do
Cheyenne.
‒Nie!–zaprotestowałagorąco.Kiedyjużpozwoliłasobiena
spełnienie fantazji, a noc z Carsonem była w zasięgu ręki,
z pewnością się nie cofnie. – Jasne, trochę się denerwuję, ale
chcętubyć,ztobą.
Znamaszczeniempocałowałjąwrękę.Nigdyniemyślała,że
nadłonisąjakieśstrefyerogenne,tymczasemwgłowiejejsię
zakręciłozwrażenia.
‒Cieszęsię.AScarlettpotrafiosiebiezadbać.
‒Niemartwicięichplanwytropieniaszantażysty?–spytała,
bosłowaLogananiedawałyjejspokoju.
WłaściwieCarsonniepowiniensiędziwić.
Emma spędziła chwilę sam na sam z Loganem, kiedy on
rozmawiał z siostrą. Aktor prawdopodobnie założył, że sprawa
szantażu
jest
powszechnie
znana.
Tymczasem
młodzi
McNeillowie trzymali ją w tajemnicy nawet przed własnym
ojcem.
Z pewnymi oporami streścił ją teraz, poczynając od listu,
który Scarlett dostała w hollywoodzkim klubie, po dziwne
zachowaniemacochy,jejucieczkę,wypadekiszpital.
‒ A więc Logan pomaga Scarlett w poszukiwaniach? –
upewniłasięEmma.
‒ Widział tamtego człowieka. Więcej, jego twarz wydała mu
się znajoma. – Carson wciąż nie dowierzał aktorowi, jednak
siostrawyraźnienanimpolegała.
Miała prawo do takiej decyzji, nawet jeśli nie podobała się
onabratu.
‒ Może nie powinnam poruszać tego tematu, ale Logan
wspomniałoszantażuitrochęmniezaniepokoił.
‒ Czekamy na informacje od detektywa. – Carson nie
wspomniałoinsynuacjachnatematmrocznejprzeszłościPaige.
Niechciałrozpuszczaćplotek.
Macocha wyjawi im, co i kiedy będzie chciała. Tymczasem
należy porozmawiać z ojcem, Donovan powinien znać całą
prawdę.
‒ Zgaduję, że chciałeś się oderwać od problemów, a ja je
przywołałam.Przepraszam.
‒ Skąd mogłaś wiedzieć. Moja rodzina w przeszłości bywała
obiektem zainteresowania naciągaczy, intrygantów i plotkarzy
różnejmaści.Sukcesrodzizawiść.
W okresie, kiedy triumfował na rodeo, prześladowali go też
nazbytentuzjastycznifani.
‒ Przykro mi. Naprawdę się cieszyłam na nasz wspólny
wieczór i chcę, żeby było przyjemnie. – Sięgnęła widelczykiem
do jego talerzyka i skubnęła kawałek bezy z bitą śmietaną
imalinami.
Jednym gestem odpowiedziała mu na niezadane pytanie. Był
niemalpewien,żeobojemająjednowgłowie.Iniebyłtowcale
deser.
‒ Powinnam cię uprzedzić – wykrztusiła nerwowo. – Nie
spałamznikimodtamtegoczasu…
Ile lat? Nie pamiętał, ale długo. Powinien być delikatny,
wyczulonynanajmniejszeoznakidyskomfortu.
‒Niemapośpiechu.–Dotknąłjejramieniaizprzyjemnością
dostrzegł rozszerzające się źrenice. – Ty o wszystkim
decydujesz.
Przebiegłjądreszcz,aonpoczułwzbierającepożądanie.
‒ Prawdę powiedziawszy, trzy lata wydają mi się teraz
wiecznością–powiedziała.
ROZDZIAŁÓSMY
Wystarczył jego dotyk, pieszczotliwy i nienatarczywy,
a wszelkie obawy rozwiały się jak poranna mgła. Chciała
poczuć na sobie jego ręce, patrzeć, jak pieszczą jej ciało,
ajednaktkwiławmiejscuzahipnotyzowana.
‒Pójdzieszzemną,Emmo?–zapytał.
Jegooczybyłydużobardziejwymowne.
Zaiskrzyło. Zapragnęła go tak bardzo, że była gotowa
wdrapaćmusięnakolanaiopleśćramionami.
‒Tak.–Energiczniekiwnęłagłową.
Czuła ciepło jego ręki na plecach, gdy prowadził ją do
wnętrza domu. Jej piersi domagały się uwagi. Emma,
pochłonięta wsłuchiwaniem się w głos własnego ciała, nie
zwracała uwagi na otoczenie. Dopiero w sypialni dostrzegła
ogieńwkominkuidużełóżkozwysokimwezgłowiem.
Kremowa narzuta, częściowo odsunięta, odsłaniała kolejne
warstwy
kremowych
i
beżowych
prześcieradeł,
koców
i poduszek różnej wielkości. Wkrótce przestała dostrzegać
detale,boCarsonpodniósłkusobiejejtwarz.
‒Jesteśpewna?
Jegoniekłamanatroskabudziławdzięcznośćizaufanie.
‒Całkowicie.Dzisiajchcęzapomniećoprzeszłości.Jesttylko
tachwila.Imy.
‒ Nie masz pojęcia, jak bardzo mi się to podoba. – Pogładził
kciukiemjejpoliczek.
Przywarła do niego całym ciałem, był tak samo podniecony
jakona.Tylkoichustasięniestykały.
A kiedy wreszcie dotknęli się wargami, Emma miała
wrażenie,żezachwilęeksploduje.
Ubranie ją parzyło, nie mogła się doczekać, kiedy się go
pozbędzie. Tymczasem Carson wcale się nie spieszył.
Prowokacyjniewessałdoustjejdolnąwargę.
Zachwiałasięichybabyupadła,gdybyniejegosilneramiona.
Ręka Carsona błądziła pod koszulką, a przez cienki jedwab
spódnicy czuła bijące od niego ciepło. Zakołysała biodrami,
otarłasięoniegobrzuchem.
Odpowiedział jej gardłowy pomruk i syknięcie. Nie mógł
ukryć pożądania lśniącego w błękitnych oczach, a to rozpaliło
jąjeszczebardziej.
‒ Nie musimy się spieszyć – powtórzył, jedynie chrypka
wgłosiezadawałakłamsłowom.
‒Wystarczającodługonatoczekałam–odparła.
Całeżycie,aletegomuniepowie.
Rzeczywiście nie pamiętała, żeby ktoś kiedyś obudził w niej
podobną namiętność. Szarpnęła końcówkę muszki, by rozpiąć
koszulęidotknąćpalcamiskóryswegokochanka.
‒ W takim razie pozwól, pomogę. – Pomajstrował przy
zapięciu i spódnica z szelestem zsunęła się na podłogę. Emma
zostaławszpilkachiskąpychmajteczkach.
‒Toniesprawiedliwe.Jestempółnaga,atynadalzapiętypod
szyję.–Zmarszczyłabrwiizabrałasięzarozpinanieguzików.
‒Pozbyłaśsięmuszkijednymszarpnięciem–przypomniałjej
ijużznalazłdrogępodjejbluzkę.
‒Wtymtempierozbierzeszmniezapięćsekund,awtedynie
będęmiałagłowy,żebycipomóc–jęknęła.
‒ Sam się o to zatroszczę – obiecał i wrócił do całowania
idrażnieniajejkarku,szyiidekoltu.
‒ Carson – szepnęła błagalnie, choć sama nie wiedziała,
czegochce.
Jego,tooczywiste.
Cudownie było dotykać Carsona, miał takie apetyczne ciało.
Ajednocześniejegopieszczotydoprowadzałyjądoszaleństwa.
Niespodziewanie podniósł ją i położył na środku łóżka.
Starała się przyciągnąć go do siebie, ale Carson wyprostował
sięizacząłrobićstriptiztylkodlaniej.
Rozpinał guziki koszuli jeden po drugim, nie spuszczając
zniejoczu.Emmauniosłasięnałokciach,żebylepiejwidzieć.
Zrzucił smoking i koszulę, widziała teraz szerokie bary
i grające pod skórą mięśnie. Pospiesznie zdjęła zmiętą
koszulkę, bo dłoń Carsona skierowała się teraz do paska. Nie
mogłaoderwaćoczuodbokserek,araczejtego,cosiępodnimi
kryło.Zamarłazdłońminazapięciustanika.
Carsonbył…imponujący.
Wcałejswojejnagiejchwale.
‒ Ja, hm… – Nagle zaschło jej w gardle. Zapomniała
ośrodkachantykoncepcyjnych.Zapomniałateżjęzykawgębie
itylkogapiłasięnaniegozotwartymiustami.
‒Czujęsiętaksamo–powiedziałzuśmieszkiemiwyciągnął
sięobokniejnałóżku.
Na powitanie pocałował czubki obu piersi, a ona znów
zapomniałaobożymświecie.PozaCarsonem.
‒ Jesteś piękna – wyszeptał, po czym przypieczętował te
słowapocałunkami.Każdyfragmentjejciałastałsięgodnyjego
uwagi.Emmabyłagotowanaseks.
Pozajednymważnymszczegółem.
‒ Czy masz coś? – Powstrzymała go, kładąc mu rękę na
piersi,zanimbędziezapóźno.–Wiesz,oczymmówię?
Wyciągnął się, sięgnął do kieszeni marynarki i znalazł
pakiecik.
‒Przeszmuglowałemprezerwatywęnawszelkiwypadek.
‒Jedną?–Niemogłaukryćrozczarowania.
‒ Większy zapas jest w łazience. – Nie tracił czasu i założył
gumkę.
‒Todobrze.–Mogławreszcieprzestaćmyślećipogrążyćsię
wzmysłowejprzyjemności.–Wręczznakomicie.
Spotkali się wzrokiem. Emma dotknęła jego policzka,
przysunęłasięizaczęłagocałować.Twardyczłonekuciskałjej
brzuch.
Carson przekręcił ją na plecy, ułożył się między jej udami
i wszedł w nią powoli, ani na chwilę nie przerywając
pocałunków.Kiedyjużbyłwśrodku,ukryłatwarzwzagłębieniu
jego szyi i smakowała słony pot na skórze. Z każdym
pchnięciemnarastaławniejbłogość.
Trzymała się go kurczowo, gdy prowadził ją za rękę po
labiryncie rozkoszy i pokazywał, do jakich cudownych doznań
jestzdolnejejciało.Orgazmprzyszedłniespodziewanie,porwał
ją i narastał, jeden spazm następował po drugim. Carson
znieruchomiał, delektował się przyjemnością, jaką dawało
szczytowaniepartnerki,ssałicałowałjejpiersi.
Zanimzdążyłaochłonąć,znówzacząłsięporuszaćmiędzyjej
biodrami,ażobojeznaleźlisięnakrawędzi.
Carsondoszedłrazemznią,przezkrewtętniącąjejwuszach
słyszała jego westchnienie, czuła napięcie wszystkich mięśni
i wilgoć potu na plecach. Opadł ciężko tuż obok niej, przytulił
jej głowę do swego serca. Zacisnęła powieki. Ich oddechy
pomałusięwyrównały,krewpopłynęławolniej.
Chybaby zasnęła, gdyby nie powolne przebudzenie rozumu.
Emma była szczęśliwa, że wreszcie odzyskała swoje życie,
zamknęła wrota do bolesnej przeszłości, jednak odezwał się
niepokój.
To, co między nimi zaszło, zasadniczo zmieniło ich relację.
Nieodwracalnie.
Starała się o tym nie myśleć, gdy Carson okrył ich
prześcieradłem i przytulił ją do siebie, jednak pytania
wyskakiwały w jej głowie jedno po drugim. Czy po wszystkim
jej kochanek będzie żałował, że pożądanie było silniejszy od
rozsądku? Może chciałby wrócić do rodziny, pomóc krewnym
wrozwikłaniuzagadki?
Niezdradziłtreścianonimu,dośćoględniemówiłoszantażu,
co potrafiła zrozumieć – nie należała do ich rodzinnego kręgu
wtajemniczonych.
Jednak wnioski nasuwały się same: w jego życiu jest jedynie
przelotną atrakcją, a nie stałym elementem. Czy nie postąpiła
zbytpochopnie?Kiedyemocjeopadły,przestałabyćtakapewna
siebie.
‒Emmo?–Otworzyłaoczyiprzekonałasię,żeCarsontakże
nieśpi.–Cocijest?Wzdrygnęłaśsię.
Poprawiłplatynowyłańcuszekzpodkówkąnajejszyi.
‒Wszystkowporządku–skłamała.Niebyłapewna,ilemoże
mu powiedzieć. – Czuję się winna, bo jesteś tutaj ze mną,
apowinieneśbyćzrodziną.
‒Przecieżsamcięzaprosiłem–zaprotestował.
‒Wtedyniewiedziałeś,żetwojasiostrawyjedziedoLA.–Nie
miała zamiaru sprawiać mu kłopotu, ale wolała zachować
inicjatywę.
A może uświadomiła sobie, że miłosna noc z Carsonem dała
mu władzę, której nie chciała przekazać żadnemu mężczyźnie.
MógłbyjązranićznaczniemocniejniżAustin.
‒ Nie rozumiem? – Carson usiadł i zmarszczył brwi. – Co
masznamyśli?
Przytuliła do siebie narzutę, nagle poczuła się za bardzo
obnażona.Będziełatwiej,jeślitoonawyznaczygranice.Wten
sposóbochroniwłasneserce.
‒Powinniśmyjeszczedzisiajwrócićdodomu.
Carsonniepróbowałsięspierać.
Nawetślepieczauważyłbymury,któreEmmawzniosławokół
siebie po akcie miłosnym. Miał wielką ochotę całować ją
i namawiać do pozostania, ale nic by to nie dało. Miała
wątpliwości,zrozumiałewjejsytuacji.Trzebazrobićtaktyczny
unik.Narazie.
Tuż po północy wylądowali w Cheyenne. Emma zdrzemnęła
się w drodze powrotnej, a może tylko udawała. Nie miał
pewności.Rozumiałjejinstynktownąpotrzebęucieczki.Onteż
był wstrząśnięty siłą tego, co między nimi zaszło. Kiedy
postanowił uwieść ją za wszelką cenę, spodziewał się, że seks
będzie odlotowy. Nie przewidział tylko czułej opiekuńczości,
którąwnimbudziłaEmma.
Chciał się nią zająć, ochronić, zasłonić własną piersią.
Przyszłapora,bychronićjąprzedsamymsobą.
Wyłączyłalarmiotworzyłprzedniądrzwi.Nadrogępożyczył
jej jeden ze swoich T-shirtów. Teraz dekolt koszulki odsłaniał
długą szyję i gołe ramię Emmy. Zapragnął jej jeszcze bardziej,
chociaż zdawał sobie sprawę, że to romans na krótko,
zwyraźnieokreślonądatąjegozakończenia.
Pomyśliotymjutro,niezrezygnujetakłatwo.
‒Jestemtubezpieczna.Jeśliczujesz,żepowinieneśdołączyć
do rodziny, zrozumiem – powiedziała, zsuwając szpilki.
Zamaszystyruchodsłoniłudowrozcięciuspódnicy.
Dała mu zielone światło na załatwienie własnych spraw czy
sygnał,żepotrzebujewiększegodystansu?
‒Jużpóźno.Muszęsięprzespać.–Rozmowazojcempoczeka
do jutra. – Będę wdzięczny, jeśli zachowasz w tajemnicy
informacjęoszantażu.
‒Niejestemplotkarą–obruszyłasię.
WyjąłzlodówkidwiebutelkiwodyipodałjednąEmmie.
‒ Dziękuję. – Obiecał sobie, że rano pojedzie do ojca. – Nie
wszyscywrodziniewiedzą,cosiędzieje.
Skandal może dotknąć krewnych poza ich bezpośrednią
rodziną.Jestwielukuzynówikuzynekmieszkającychwróżnych
punktachświata.
W kieszeni smokinga zaczął wibrować telefon. Carson
zatrzymałsięiwyjąłkomórkę.
‒ Nie przeszkadzam – powiedziała Emma. – Jeszcze raz
dziękujęzacudownywieczór.
Trudnomubyłoukryćzawód,aleniemiałwyjścia.Pocałował
ją na dobranoc i musnął palcem jej policzek, aby jeszcze raz
sprawdzić, jak silnie na nią działa. Jej źrenice rozszerzyły się,
wstrzymała oddech, po czym obróciła się na pięcie i pobiegła
doswojegopokoju.
Kiepski koniec udanej randki. Sprawdził pocztę. Esemes od
taty.
Paige płacze. Nie zazna spokoju, dopóki Ventura jest na
naszejziemi.Potrzebujępomocy,żebyjąuspokoić.
Niezastanawiałsięanichwili.
Rzucił smoking na fotel w korytarzu i zbiegł po schodach.
Włączyłalarm,poczymwskoczyłdoauta.
Donovan McNeill nigdy nie prosił o pomoc. Nigdy. Skoro
zwracasięterazdosyna,itowsprawiewłasnejżony,sytuacja
jestpoważna.
Antonio Ventura zaczął go niepokoić. Jaką rolę gra reżyser
w piętrzących się tajemnicach? Jego obecność w mieście
wystraszyła Paige. A czy Emma w czasie kolacji nie mówiła
czegoś niepochlebnego na temat całej rodziny Venturów?
Wdodatkujejmatkaporównałaklanhollywoodzkichfilmowców
doMcNeillów.
Czytotylkoprzypadek?
Carson miał niejasne poczucie, że powinien bliżej przyjrzeć
sięVenturze.
Nawet jeśli będzie musiał odłożyć na później zaloty do
pięknejkaskaderki.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Emma wzięła gorący prysznic i owinęła się miękkim
ręcznikiem kąpielowym. Powinna być nieludzko zmęczona po
wielu
dniach
wymagających
ćwiczeń
i
dzisiejszych
wielokrotnychpowtórzeniachtrudnejsceny.
Tymczasem wieczór z Carsonem ją uskrzydlił i wprawił
w radosny nastrój. Trudno pójść spać, kiedy człowieka nosi,
choćby był środek nocy. Wspólny wieczór wydawał się teraz
nierealny,jakbysięprzydarzyłinnejosobie.
Nie umiała sobie wyobrazić kolejnych dni na planie. Jak ma
sięspotykaćzCarsonem,jeśliwydarzeniewielkiejwagi,jakim
dla niej był seks, dla niego oznaczało tylko przelotną
przyjemność?Mamamiałatrochęracji,gdyostrzegałająprzed
romansemzbogatymranczerem.
Jane Layton miała swego czasu ognisty romans z Emiliem
Venturą, ojcem Antonia. Ten związek zniszczył jej małżeństwo
i prawdopodobnie stał się powodem samobójstwa męża,
chociaż Jane nigdy się do tego nie przyznała. Na myśl o ojcu
Emmapoczułaskurczserca;prawiegoniepamiętała.
Rozczesała splątane mokre włosy. Jaka szkoda, że nie da się
takłatworozplątaćmyśli.
Nie chciałaby znaleźć się w podobnej sytuacji jak mama,
ajednakniechcącywpakowałasięwpodobnyukład.Coprawda
oboje z Carsonem są wolni, nikogo nie zdradzają, ale pozycja
społecznabardzoichróżni.
On jest bogatym człowiekiem, który na pstryknięcie palcami
ma do dyspozycji odrzutowiec i może się przemieszczać po
całymkraju.Emmajestcórkąsłużącejuciekającąprzedbyłym
partnerem,którysiedziałwwięzieniu.Nadalbolałoją,żeprzez
pewien czas trwała w toksycznym związku i nie potrafiła go
zerwać.
Powtarzała sobie, że zgłosiłaby pobicie, nawet gdyby nie
zrobilitegoświadkowiezsiłowni,aleprawdabyłainna:tosąd
podjąłdecyzjęzanią.
Przez trzy lata trenowała jak szalona, zaczęła się parać
kaskaderstwem, by udowodnić sobie, jaka jest odważna –
inadalniebyłapewna,czystałasięsilniejszatam,gdzietosię
liczy.Wswojejgłowie.Wpsychice.
Po niesamowitym seksie pierwszą myślą była ucieczka.
Uciekłaodnajlepszegomężczyzny,jakiegowżyciuspotkała.
Miała jego T-shirt na pamiątkę wspólnych chwil. Włożyła go
teraz na gołe ciało, rozgrzane po kąpieli. Podreptała do łóżka
i schowała się w pościeli. Wszystko w pokoju było najlepszej
jakości – od prześcieradeł z najdelikatniejszej indyjskiej
bawełny i kołdry z gęsiego puchu po miękkie dywany i meble
robionenazamówienie,zrustykalnymielementami.
Ajednaknajprzyjemniejszabyłaświadomość,żemanasobie
koszulkęCarsona.
Kiedy zamknęła oczy, mogła sobie wyobrażać, że czuje jego
zapach:wodępogoleniu,mydło,skórę.
Zgasiła lampę i zamknęła oczy. Będzie o nim śniła. W tym
momencieodezwałasiękomórka.Przyszławiadomość.
Scarlettpoprosiłaotwójtelefon.MapytanieoVenturę.Mogę
jejpodać?Jestemuojca.Macochapoczułasięgorzej.
Emma przygryzła wargę. Biedny Carson, wciąż nowe
zmartwienia. Ale dlaczego Scarlett chce rozmawiać akurat
z nią? Logan King wie więcej na temat reżysera niż ona.
Chociaż, kiedy rozmawiała z aktorem o scenie pościgu,
przyznała,żezaczynałajeździćkonnowstajniVentury.Pewnie
powiedziałotymScarlett.
Logan
pracował
z
Venturą
przy
filmie
kręconym
w egzotycznym kraju, coś na ten temat czytała. Mama zawsze
kupowała kolorowe pisemka i chętnie dzieliła się plotkami
zżyciacelebrytów–szczególnieinteresowałasiętymi,których
miała okazję spotkać, kiedy jeszcze pracowała w posiadłości
Venturów.
Emma nie rozumiała, dlaczego mama zgodziła się zostać
służącąuczłowieka,którybyłkiedyśjejkochankiemizłamałjej
serce. Psychoterapeutka Emmy twierdziła, że to mógł być
sposóbnapozostaniebliskomężczyzny,którywciążbyłdlaniej
ważny.Janemiałazłudzenie,żenadaljestczęściąjegożycia.
Seks z Carsonem miał przynajmniej jedną dobrą stronę –
udowodnił jej, że związek z Austinem jest definitywnie
zakończony.Westchnęłaisięgnęłapokomórkę.
Oczywiście, daj Scarlett mój numer. Mogę jakośpomóc przy
Paige?Przykromi,żejejstansięniepoprawia.
Odpowiedźnadeszłabłyskawicznie.
Dziękuję, ale nie. Wypocznij dobrze. Jazda konna bywa
męcząca,jeślidoniejnienawykłaś.Zajrzęrano.
Miło, że troszczy się o nią. Jak łatwo byłoby się w nim
zakochać.
EmmapróbowałaniemyślećoCarsonie.Skasowałaesemesy
od matki. Nie chciała ulec jej paranoicznym teoriom. Napisała
odpowiedź i postanowiła wysłać ją o dziewiątej rano. Uniknie
w ten sposób całonocnej wymiany listów; mama cierpiała na
bezsennośćiporadniaczynocyniemiaładlaniejznaczenia.
W liście Emma pisała tylko o pięknej przyrodzie Wyoming
i dodała parę ploteczek z planu. Zakończyła serdecznościami
iobietnicąodwiedzinwnajbliższejprzyszłości.
Ciekawe,
czy
Scarlett
odezwie
się
jeszcze
dzisiaj.
Z niepokojem pomyślała o planach młodej kobiety. Szukanie
szantażysty nie jest bezpiecznym zajęciem. I skąd nagłe
zainteresowanie
Venturą?
Bywała
w
jego
domu
jako
dziewczynka, kiedy pomagała mamie sprzątać. Uczyła się
jeździć konno w stajni znajdującej się w posiadłości Venturów.
Nicwięcej.
Zamknęła oczy i wciągnęła zapach koszulki, myśląc
oCarsonie.Sen,wktórymmogłabynanowoznaleźćsięwjego
ramionach,niechciałnadejść.Zamiastniegopojawiłsięlęk.
A jeśli kochali się pierwszy i ostatni raz? Jeśli już nigdy nie
poczuje na sobie jego rąk? Żaden kochanek w przyszłości nie
może się z nim równać. A w takim razie zamiast uciekać od
Carsona, powinna jak najlepiej wykorzystać czas spędzony
w Cheyenne. Wycisnąć z niego maksimum doznań. Jest zbyt
cenny.
Scarlett była wreszcie sam na sam z Loganem, pierwszy raz
odprzyjazdudoLosAngeles.
Trochę się denerwowała perspektywą spędzenia z nim nocy
wjegodomuwMalibu,aleprzecieżniedlategoesmesowałado
brataporazdwudziesty.
Chciała się po prostu dowiedzieć, co słychać w domu,
a Carson był nieznośnie lakoniczny, każdą informację trzeba
byłowyrywaćmuzgardła.
Willa znajdowała się na skarpie tuż nad plażą, bryza od
Pacyfiku
przejmowała
Scarlett
chłodem.
Na
szczęście
turkusowy fotel, w którym się usadowiła, stał blisko długiego
kominka. Za dnia cała przeszklona ściana otwierała się na
kamienne patio, skąd musi być wspaniały widok na ocean.
Wnocymogłasobietotylkowyobrażać.
Było dobrze po północy, czuła słony morski zapach i słyszała
skrzypienie kilku łodzi przycumowanych do nabrzeża. Fale
zjednostajnymhukiemrozbijałysięoskały.
‒Wyjdźmynapatio–zaproponowałLoganjużdrugiraz.Jego
palcelekkodotknęłyjejramienia.
Przez cały wieczór zachowywał się jak wzorowy dżentelmen,
zabrał ją na kolację do jednej z najlepszych restauracji, potem
chodzili po klubach w poszukiwaniu tajemniczego osobnika,
którypoprzedniowręczyłjejanonim.
I tu zaczęły się schody. Podejrzany typek najwyraźniej dał
nogę. Znajomy barman powiedział, że to Ron, stajenny
Venturów.Wkażdymrazietaksięprzedstawiał,dopókijeszcze
kręciłsięwklubie.
Nikt go nie widział od tygodnia, a ktoś słyszał, jak
przechwalał się, że wyjeżdża do Belize. Scarlett przekazała
Carsonowi wszystkie te informacje. Brat dał jej znać, że ojciec
jużwieopróbieszantażu.
‒ Muszę coś wyjaśnić bratu. – Palce biegały po klawiaturze
smartfonu. Skóra miło łaskotała w miejscu, gdzie dotknął jej
Logan.Czymusięoprze?
Nie przemyślała, czego właściwie chce, a trudno podjąć
racjonalną decyzję w obecności przystojnego aktora. Pokusa
jestzbytwielka.
OdchrząknęłaipodniosławzroknaLogana.
‒ Carson powiedział tacie… ‒ Urwała. Nie powiedziała mu
wcześniej o treści listu. Zapytał, ale nie wyciągał od niej
szczegółów. A ponieważ nie była pewna, na ile mu ufa,
posługiwałasięogólnikami.
‒Nieszkodzi–zapewniłLoganiznównieznaczniedotknąłjej
ramienia. – Nie musisz mówić wszystkiego. Dziś wieczorem
poświęciłaś mnóstwo czasu na pomaganie rodzinie. Czas się
zrelaksować. – Spojrzenie zielonych oczu wywoływało w niej
podniecenie. – Wyjdź na minutkę. Odetchnij świeżym
powietrzemprzedsnem.
Na kolacji Logan wystąpił w szarym garniturze, teraz zdjął
marynarkę i krawat. Rozpięte dwa górne guziki nie odsłaniały
wiele,aitakwydałjejsięnieodparcieseksowny.
Podniosła się i odłożyła komórkę na fotelu. Nie będzie jej
kusiło, by sprawdzać esemesy. Carson i tak pisał je
wtelegraficznymstylu,niewielemówiły.
‒ Nikt wcześniej mi nie sugerował, że należy powiedzieć
rodzinie„dość”,gdychodziopoświęcanyjejczas.
Scarlett
wygładziła
różową
spódniczkę
wyszywaną
w egzotyczne ptaki. Zielona bluzka odsłaniała jedno ramię.
Materiał delikatnie muskał skórę, gdy wyszli z zacisznego
salonunaprzyjemnynocnychłód.
Logan prowadził ją do dwóch leżaków ustawionych na
kamiennympatiowtakisposób,abywidaćznichbyłoschodki
oświetloneogrodowymilampkami,prowadzącenaplażę.
Zapadła się w miękkie poduszki przykrywające siedzisko
zdeszczułek.Wciążniebyławstanieuwierzyć,żefacet,który
może mieć najpiękniejsze kobiety świata, adoruje ją tak
wytrwale. Przecież nawet na tle własnej urodziwej rodziny
prezentowałasięblado.
Gdybyniepołyskliweozdóbkiioryginalnefatałaszki,niktnie
zwracałby na nią uwagi. A jednak Logan nie spuszczał z niej
wzroku. Ciekawe, że jego oczy są tak wymowne; komunikują
emocjebezsłów.
‒ Przez całe dzieciństwo i młodość robiłem wszystko, żeby
moja rodzina nie poszła na dno. – Usiadł na sąsiednim leżaku,
z ramionami na oparciu. – Nic to nie dało, wszystkich diabli
wzięli. Nie chcę, broń Boże, sugerować, że moi szemrani
krewni są w jakikolwiek sposób podobni do twoich. Chodzi mi
o wniosek, jaki wyciągnąłem z tamtych doświadczeń.
Nauczyłem się, że należy stawiać sobie własne cele, zamiast
uszczęśliwiaćkrewnychiznajomych.
Wystawiła twarz na wilgotną mgiełkę. Logan jest w czepku
urodzony – po latach przeprowadzek, ucieczek, a czasem
bezdomności,mawreszciedommarzeń.
‒Jateżmamzamiarpójśćwłasnądrogą–oznajmiłaScarlett.
Zrobiłajużwyliczenia,którezamierzałaprzedstawićojcu.
Z nadwyżką odpracowała to, co wydał na jej studia. Była
asystentkąbrygadzistynaRanczuCzarnegoStrumienia.
– Pod koniec lata wręczę dwutygodniowe wypowiedzenie.
Przeprowadzę się do przyjaciółki, która mieszka w LA. – Lucie
przeniosła się tu z Londynu w zeszłym roku, pracowała przy
organizowaniucastingów.
Może jest już za późno i nie zostanie wielką aktorką, ale
nigdysięnieprzekona,jeśliniespróbuje.
‒ Super. – Jego ręka znów zawędrowała w pobliże jej
ramienia. – Jeśli mieszkanie z przyjaciółką nie wyjdzie, zawsze
możeszzatrzymaćsięumnie.WLosAngelesniełatwoznaleźć
dobrąmetę.
Zaskoczył ją. Przyjrzała mu się uważnie, aby ocenić, czy to
poważnaoferta.
‒ Nie boisz się, że będzie dziwnie? Poznajesz niezłą laskę,
przyprowadzasz ją na noc do domu, a na górze śpi była
dziewczyna?
‒ Po co miałbym szukać na mieście, skoro w domu czeka
niezła laska? – zażartował niezręcznie, ale zaraz spoważniał. –
Powinienemchybapowiedziećwyraźniej,czegopragnę.Ciebie.
Właściwiejejniedotknął,tylkomałympalcemmusnąłjejdłoń
naoparciuleżaka.
Towystarczyło,byoblałasięrumieńcem.
‒ Ja… ‒ wychrypiała, po czym zaczęła jeszcze raz. – Masz
dziwnysposóbokazywaniamiwzględów.
‒Wciążtopowtarzasz.Askoroniechceszprzyjąćprzeprosin
i zaakceptować, że nasze rozstanie było nieporozumieniem, na
które nie miałem wpływu, chciałbym przynajmniej prosić cię
o drugą szansę. – Zahaczył o siebie ich małe palce. – Miałem
nadzieję, że ten weekend stanie się nowym otwarciem.
Znajdziemyczłowieka,którydałcitenlist,adalejpowędrujemy
jużrazem.
Patrzyła w jego zielone oczy, jedna fala za drugą uderzały
wnadbrzeżneskały,ichkojącyodgłoszachęcałdozgody,dawał
nadzieję.To,coczułapodczasjedynejwspólniespędzonejnocy,
niemożebyćpomyłką.
‒ Jestem ci bardzo wdzięczna. – Nawet jeśli detektyw
zatrudnionyprzezCarsonaprędzejczypóźniejustalitożsamość
autoraanonimu,każdawskazówkasięliczy.Odwalilidziśkawał
roboty.–Problemwtym,żenielubiępopełniaćdwarazytego
samegobłędu.
Drgnąłmumięsieńnatwarzy.Kiwnąłgłowąisiępodniósł.
‒Rozumiem.Wtakimraziewskażęcitwojełóżko.Napewno
jesteśzmęczona.–Podałjejrękęipomógłwstaćzleżaka.
Poczuła gwałtowny żal, że nie umie przekreślić przeszłości
grubąkrechą.Czepiałasięwydumanychpretensji,choćLogan
jąprzeprosił.Iwszystkowyjaśnił.
Czy jest małostkowa? Przemawia przez nią urażona miłość
własna?
Jużwsalonieogarnęłyjąwątpliwości.
‒Niezapomnijkomórki.–Nachyliłsięnadfotelemipodałjej
telefon.
Nie spojrzała na wiadomości. Nie miała do nich głowy. Być
może ostatecznie straciła szansę na szczęście u boku
wyjątkowego mężczyzny, który zrobił wszystko, aby ją
przebłagać.
Zgasiłświatłanadoleizamknąłdrzwi.Szumfalucichł.
Scarlett szła z nosem opuszczonym na kwintę. Szansa na
uratowanietejnocymalałazkażdymkrokiem.
Na podeście w połowie schodów przytrzymała go za ramię
iwysunęłasiędoprzodu.
‒ Logan? – Głos jej drżał ze zdenerwowania, ale nie daruje
sobie,jeślioceniłagoniesprawiedliwie.
‒Scarlett–odparłzwyraźnymznużeniem,rezygnacjąnawet.
‒ Kochanie, jeśli nie jesteś gotowa na więcej, powinniśmy
chybaodpocząćizebraćsiłynajutro.
Delikatnieprzesunąłjąnabok.
To nie tak, że jej nie chce, prawda? Jest po prostu
dżentelmenem.
Przypomniała
sobie,
że
przed
chwilą
postanowiładefiniowaćwłasneceleitwardojerealizować.
Aonachceznimbyć.Definitywnie.Ponowniezagrodziłamu
drogę.
‒ Topór wojenny zakopałam na amen – oznajmiła
zdeterminacją.–Przekonałeśmnie,wartozacząćodnowa.No
ijestemgotowanawięcej.
Jakaś część jej zranionego serca cudownie się zagoiła na
widok wyrazu jego twarzy; rozdęte nozdrza i gwałtownie
rozszerzające się źrenice, tęczówka zmieniona w wąski
paseczekkoloruwokółczarnychprzepastnychźrenic.
Przez chwilę milczał. Zamarli w bezruchu na wąskich
schodach,
wśród
kolorowych
obrazów
na
ścianach
ipunktowychhalogenów.Loganpatrzyłnanią,jakbyodebrało
mugłos,jakbyniewierzyłwłasnymuszom.
Scarlettjużmiałapowtórzyćswojesłowa,kiedyLoganzrobił
krok bliżej. Objął ją w talii i zaczął całować. Spojrzał w oczy
izamknąłwramionach.
Straciła oddech i nagle wszystkie myśli uleciały z głowy,
wątpliwości i pretensje gdzieś zniknęły. Logan nagle przerwał
pocałunekicofnąłsięodrobinę.
‒ Przysięgam, że tego nie pożałujesz – zapewnił ją
namiętnym, pełnym żarliwości głosem. – Nigdy. Nawet przez
sekundę.–Porwałjąnaręceizaniósłdosypialni.
Jeśli nawet rozsądek mógłby podpowiedzieć, że na to samo
miała nadzieję za pierwszym razem, nie zamierzała się
przejmować.
Skoro postawiła na nowy początek, z pewnością nie będzie
kwestionowaćswoichdecyzji.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Carson przynaglił wierzchowca do szybszego stępa przez
zarośla. Niecierpliwie poszukiwał Emmy. Kiedy po nocy
spędzonej u ojca pojawił się we własnym domu, licząc na
śniadanie w jej towarzystwie, okazało się, że zdążyła już pójść
dostajni.Jedenzpracownikówwskazałmu,wktórymkierunku
sięudała.
Poszukiwanianieprzyniosłyefektu.DopieroDaxprzysłałmu
aktualnewiadomościnajejtemat.
Minęłopołudnie,słońcezniknęłozachmuramiiwtedyCarson
znalazł swą zgubę. Dostrzegł z daleka szczupłą sylwetkę
wspodenkachdojogginguikrótkiejkoszulce.Biegła,zawzięcie
wymachującramionami,końskiogonpodskakiwałrytmicznie.
Pracowała tak ciężko, jakby od tego zależał jej los.
Wpierwszejchwilipomyślałzuznaniem:jestbardzoambitna.
Wdrugiej–jakbardzozostałazraniona.
Bo chociaż wolałby wierzyć, że jej trening związany był
zchęciąosiągnięciaszczytówwswojejprofesji,tojednocześnie
dostrzegał w nim coś niepokojącego. Jakby siła fizyczna była
jedynym walorem, na którym mogła polegać. Czy chciała mieć
pewność,żewrazieczegosięobroni?
Carsonzauważyłochroniarzaimachnąłręką,dającmuznać,
że na dzisiaj jego służba się kończy, że sam przejmie jego
obowiązki.
Koń przyspieszył, wystarczyło jedno szturchnięcie piętami
w boki, a wybiegł na otwartą przestrzeń i pogalopował.
Zwierzę, podobnie jak jeździec, cieszyło się pędem po
męczącym przebijaniu się przez chaszcze przez ostatnie pół
godziny.
Carson miał inny, ważniejszy powód do pośpiechu.
Wspomnieniaostatniejnocywciążbyłyświeżewjegopamięci.
ChciałdaćEmmieczaspotrzebnynaochłonięcie,wyraźnietego
potrzebowała.
Jednak ich wspólny czas był limitowany, diabelnie krótki, za
krótki jego zdaniem. Nie potrafił trzymać się na dystans.
W dodatku zanosiło się na burzę. Czy Emma, pochłonięta
treningiem,zauważyła,cosięświęci?Zminutynaminutęrobi
sięcorazciemniej.
Kiedy Carson znalazł się u stóp pagórka, Emma już zbiegała
ze szczytu. Jej kroki były długie i równe, płynne i mocne.
Musiałagozauważyć,jednakpatrzyłanaścieżkę.Podniosłana
niego wzrok dopiero wtedy, kiedy zwolniła. Jej oczy wyrażały
zatroskanie.
‒Jaksięczujetwojamacocha?Poprawiłojejsięchoćtrochę?
– Zataczała teraz niewielkie kółka, robiąc od czasu do czasu
szybkiwypad,irozciągałamięśnie.
Carson zeskoczył z wierzchowca. Chciał być bliżej Emmy.
Puściłwolnolejceiuwiązałkoniadopalikawbitegowziemię.
– Miała ciężką noc. Tuż przed siódmą środek nasenny
wreszcie podziałał. ‒ Wcześniej uspokajali ją na przemian
z Donovanem. ‒ Mój tata też się położył. W ciągu dnia
przyjeżdżanadyżurpielęgniarka,więcbędęwiedziałwięcej.
Emma stanęła przed nim. Czoło miała wilgotne od potu,
oddech wciąż przyspieszony. Empatia podpowiadała mu, że ta
kobietawciążuciekaprzedswoimidemonami.
Wodruchuwspółczuciachciałbyjąobjąćiprzytulić,obiecać,
żejużnigdynieprzydarzyjejsięniczłego.
‒ A co z tobą? – Zajrzała mu w oczy. Wyciągnęła dłoń, ale
opuściła ją, jakby była niepewna, czy może go dotknąć.
A potem, na szczęście, uznała, że jednak może. – Udało ci się
trochęprzespać?
Zoddalidobiegłpomrukgrzmotu.
‒Tak,trochę.Niepotrzebujęwielesnu.
Nie chciał jej martwić, ale zbyt wiele rzeczy się na niego
zwaliło, by myśleć o wylegiwaniu się po próżnicy. Uniósł jej
dłoniedoust,pocałowałnajpierwjedną,potemdrugą.
– To nie ja miałem dzisiaj wypoczywać – przekomarzał się
łagodnie. – Masz pewnie straszne zakwasy po tylu dniach
w siodle, zwłaszcza że od lat nie jeździłaś. Żadne ćwiczenia
fizycznenieprzygotujączłowiekadotakiegowysiłku.
Obojepoczulinagłyporywwiatru.
‒ Byłam obolała. To jeden z dwóch powodów, dla których
zrobiłamsobieprzebieżkę.Chciałamsięrozluźnić.
Miał na końcu języka uwagę, że czas się schować pod
dachem, inaczej burza zastanie ich w szczerym polu, ale co
innego zwróciło jego uwagę. Odgarnął za ucho kosmyk
spadającyEmmienatwarz.
‒Adrugipowód?
‒ Chciałam spokojnie przemyśleć, co właściwie zaszło
wczorajmiędzynami.Ijaksięztymczuję.
Gniady koń parsknął bojaźliwie, bo ciemne niebo nad
dalekimigóramirozdarłapierwszabłyskawica.
Carson stał jak wryty. Miał nadzieję, że Emma nie żałuje
wczorajszejbliskości,żejejniezawiódł.
‒ Przyznaję, przez całe życie wszyscy w rodzinie uważali
mnie za lekkomyślnego chłopaka, ale z tobą starałem się być
rozważnyiostrożny.
‒Byłeś.Absolutnie.
Przestępowałaniespokojnieznoginanogę,rozpuściławłosy,
aróżowągumkęzałożyłanaprzegubjakbransoletkę.
– To ja byłam w gorącej wodzie kąpana. – Zadarła głowę do
ciemniejącego nieba. – Nawet natura przypomina, że jestem
lekkomyślna. Nie sprawdziłam prognozy pogody przed
joggingiem.
‒Niezdążymydojechaćdodomu.Ulewazłapienaswcześniej
– zawyrokował Carson. – Na szczęście za tamtym wzgórzem
jestdommojegomłodszegobrata.
Brock wprawdzie wyjechał na cały weekend, szczęśliwy, że
uciekniezfilmowegokotła,aletegojużniepowiedział.Carson
ująłwodzeiwskoczyłnakońskigrzbiet.
–Jedźzemną.
WyciągnąłdoEmmyrękę,awtymmomenciespadłypierwsze
ciężkiekropledeszczu.
‒Jesteśpewien?–Przygryzławargę.
‒ Pospiesz się – popędzał Carson, wyczuwając nerwowość
konia. Wyjął nogę ze strzemienia i skierował je stopą bliżej
Emmy.–Hopla.
Przesunął się w siodle, robiąc jej miejsce za sobą, by mieć
lepsząkontrolęnadwierzchowcem.Kiedyprzylgnęładoniego,
obejmującgowpasieramionami,lunęło.
Gniadoszniepotrzebowałpopędzania.Galopował,wyciągając
nogi. Carson pochylił się do przodu, Emma zrobiła to samo.
Czułnaplecachjejciepłyoddech,azniebaoblewałichrzęsisty
zimnyprysznic.
Ścieżka do domu Brocka była dobrze ujeżdżona. Niedawno
ukończył budowę domu, po latach mozolnej dłubaniny.
Wszystko w nim zrobił własnymi rękami. Dom stał na terenie
CzarnegoStrumienia,wrównejodległościodsiedliskstarszych
braci, więc miał do obu łatwy dostęp, bez konieczności
opowiadaniasiępostroniejednegoznich.
Kiedy Brock przekonał ojca, że najwyższy czas, aby i on
dostał na własność kawałek ziemi, Carson nigdy nie
podejrzewał, że jego małomówny, niemal mrukliwy młodszy
bratsamzbudujecośtakpięknego.
Koń najchętniej popędziłby prosto do stajni, ale Carson
skierował go przed budynek mieszkalny. Zamierzał zostawić
Emmęnagankuzwysokimtrójkątnymdachem.Dopierokiedy
znalazła się w suchym miejscu, mógł spokojnie odstawić
wierzchowcadostajni.
Ku swemu zadowoleniu w budynku znalazł stajennego
czyszczącego boksy. Chłopak ucieszył się, że zamiast
wybierania ściółki dostaje nowe zadanie: piękne zwierzę do
rozsiodłaniaiwyszczotkowania.
Carson popędził do Emmy. Kuliła się na ganku, mokre
ubranielepiłosiędociała,aonpoczułnieprzepartąpokusę,by
jejdotknąćiobsypaćpieszczotami.
Wprowadził kod otwierający drzwi. Brock nie miał systemu
alarmowegoinieuznawałkluczy.NaszczęścieCarsonpamiętał
sekwencjęcyfrizameksięotworzył.
‒ Dzięki Bogu – jęknęła Emma po wejściu do środka. Była
przemoczonadosuchejnitki.Wodakapałanawycieraczkę.
‒ Przyniosę ręczniki. – Zrzucił buty i zawiesił kapelusz, na
bosakaprzeszedłprzezkuchniędopralni.Wkoszustojącymna
suszarceleżałaichcałasterta.
Kiedy wrócił, Emma zdążyła już zdjąć sportowe buty.
Z mokrych włosów ciekły strużki wody. Trzęsła się i szczękała
zębami.
‒Bogudzięki–powiedziałaznowu,sięgającporęcznik.–Co
zalodowatydeszcz.
‒Zawszetakjest,kiedychmurynadciągająodstronygór.
Inagleprzyszedłmudogłowyznakomitypomysł.
‒ Niespodzianka. Chodź ze mną. – Wziął ją za rękę
ipoprowadziłwgłąbdomu.
‒Wszędziezostawięmokreślady–zaprotestowała.
Doszli do drzwi na taras, a wtedy wskazał jej jacuzzi
schowane
pod
kolejnym
trójkątnym
daszkiem.
Para
wydobywała się spod przykrycia, leciała we wszystkich
kierunkach. Brock widocznie miał automatycznie ustawione
grzaniewody.
Całeszczęście.Dzięki,braciszku.
‒Itakjesteśmymokrzy,więcprzynajmniejsięrozgrzejemy.
Emmanatychmiastwybiegłanataras.
Było jej wszystko jedno, w co jest ubrana. Szorty i koszulka
i tak były mokre, równie dobrze mogła w nich wskoczyć do
gorącejkąpieli.
Przemarzładoszpikukości.
Kiedy Carson ściągnął z wanny połowę pokrywy, na Emmę
buchnął kłąb pary. Bez wahania zanurzyła się w ciepłej
musującejwodzie.Wymacaławkąciesiedzenie,opadłananie,
awtedywodasięgnęłajejdoszyi.
‒Jakrozkosznie–jęknęła.
Przymknęła oczy i oparła głowę na podpórce, a jej ciało
rozgrzewałosiępowoli.
Jacuzziznajdowałosiępoddachem,deszcztuniedocierał,za
to roztaczał się wspaniały widok na starannie utrzymany
trawnikiszerokistrumieńwdole.
Brzegi potoku umocniono otoczakami, kamień wykorzystano
jako budulec w konstrukcji domu. Ściany do połowy były
kamienne, a przynajmniej wyłożone otoczakami, cała góra
drewniana.Budyneksprawiałwrażeniezarazemrustykalne,jak
luksusowe, a zadaszone przestronne ganki pozwalały cieszyć
sięwidokamiWyomingprzykażdejpogodzie.
Emma odetchnęła głęboko. Relaks w gorącej wodzie jest
bezcenny,pomyślała,poczymrozejrzałasięzaCarsonem.
Dopierowtedyodebrałojejmowę.
Nie miał zamiaru wskakiwać w ubraniu do jacuzzi. Zdjął
dżinsy, stał przez chwilę w obcisłych czarnych bokserkach
opiętych na udach, po czym ściągnął mokry T-shirt, niedbale
rzuciłgonawyłożonądeskamipodłogęidołączyłdoEmmy.
Nie odrywała od niego wzroku, chciała zapamiętać każdy
szczegół imponującej muskulatury tego młodego mężczyzny.
Minionej nocy górę wzięło pożądanie, a ona była zbyt
niecierpliwa. Nie przyjrzała się swemu kochankowi z należytą
uwagą. Widziała go pierwszy raz nagiego w świetle dnia
iwreszciemogłapodziwiaćzniekłamanąprzyjemnością.
Usiadł blisko, na tyle blisko, aby ich kolana i łokcie ocierały
się przy każdym ruchu. Gorąco, które ją zalało, nie miało nic
wspólnegoztemperaturąwody.
Czy nie myślała wczoraj w nocy, że powinna wykorzystać
najbliższy tydzień, inaczej będzie żałować straconych chwil?
Czas
spędzony
w
towarzystwie
Carsona
gwarantował
wyjątkową zmysłową przyjemność, której trudno szukać gdzie
indziej.
‒ Jesteśmy tu sami? – Jej głos był zachrypły od pożądania,
chociażpróbowałasprawiaćwrażenieopanowanej.
Bez wątpienia domyśli się, do czego prowadzi jej pytanie.
Trudnoowyraźniejszezaproszeniedoseksu.
Obrzucił ją spojrzeniem. Wyczytała w nich takie samo
pożądanie.
‒ W stajni jest wyrostek, który pomaga przy koniach. Poza
tymmamydomdlasiebie.–Niemógłoderwaćoczuodjejust;
domyślałasię,oczymmyśli.
‒ Czyj to dom? – Oblizała wargi. Dobrze pamiętała jego
pocałunki.
‒ Mieszka tu Brock, mój młodszy brat. Rozmawiałem z nim
rano, wciąż jest w Bakersfield, w Kalifornii. Na pewno tam
przenocuje.
‒ Ma służącą? – Mama Emmy, podczas lat spędzonych
w posiadłości Venturów, nieraz natknęła się na ich gości
wniedwuznacznychsytuacjach.LepiejnienarażaćCarsonana
podobnąwpadkę.–Pomocdomową?
Zdachunadgankiemspływałyistnewodospady.Przezwodną
kurtynęprawieniebyłowidaćświata.
‒ Brock ma niewielkie wymagania. Bardziej dba o konie niż
o własną wygodę. Zatrudnia stajennych, ale prace domowe
wykonuje sam. – Carson nachylił się do niej. – Jesteśmy
absolutnie,stuprocentowosami.
Zawirowałojejwgłowie.
Propozycjaniedoodrzucenia.
Para rozmywała ostre linie jego ciała, przydawała im
miękkości. Emma wyciągnęła dłoń, poczuła pod palcami silne
mięśnie.Raptowniewciągnąłpowietrze.Uśmiechnęłasię.Miło
jestmiećtakąwładzęnadmężczyzną.
‒ Nasze szczęście. – Powiodła palcem śladem kropli wody
spływającejpojegopiersi.
Miałaochotęzlizaćją,śledzićjęzykiemjejtrop.
‒ Naprawdę? – Carson bacznie się jej przyglądał. – Wczoraj
odniosłem wrażenie, że nie miałaś ochoty spędzić ze mną
więcejczasu.
Przycisnęła dłoń do jego szerokiej piersi. Chętnie oplotłaby
gocałymciałem.
‒ Zmieniłam zdanie. – Przysuwała się bliżej centymetr po
centymetrze. Niech wie, że mówi serio. – Wolę żyć chwilą, niż
tracić czas na taszczenie z sobą całego bagażu. Nie chcę
martwićsięoprzyszłość.
Zawisła nad nim ustami, ale czekała, pozwalała pracować
jegowyobraźni.Nigdzieimsięniespieszy.
Toonapocałowałagopierwsza.Przejęłainicjatywę,bojejna
to pozwolił. Nie był pewien, czego od niego oczekuje, więc
pozwolił jej dyktować tempo. Była mu wdzięczna. Nie każdy
mężczyznaumiesięnatozdobyć.
Pierwszy pocałunek był słodki, nieśmiały. Przepraszała za
wczorajszychłód,pytałaozgodę.
Carson go zmienił w prowokacyjny i zmysłowy. Wystarczyła
nieznacznazmianapozycji.
Emma czuła się tak, jakby nigdy wcześniej się nie dotykali.
Wszystkowydawałosięnowe.Narastałopożądanie.
Szorty zaczęły jej przeszkadzać. Gdyby nie one, wystarczyło
siędoniegoprzytulić,amiałabygowsobie.
Tymczasem Carson nigdzie się nie spieszył. Jego pocałunki
odkrywały przed nią nowe pokłady zmysłowości, nikt jej nie
całowałwtensposób.Czystaerotycznamagia.
‒Chodź–szepnąłipociągnąłEmmęzasobą.
Wyskoczyli z ukropu na zimny deszczowy świat, ale nie
w kierunku przytulnego domu, a niepozornej drewnianej budy
na końcu tarasu. Wcześniej nie zwróciła na nią uwagi. Domek
niemiałokien,akiedyCarsonotworzyłdrzwi,buchnęłaznich
para.
Sauna.
Weszli do środka, Carson zamknął za nimi drzwi. Jej serce
wybijało dziki rytm. Do diabła z rozsądkiem. Potrzebuje tego
mężczyznyjakpowietrza.Teraz.
Izanimzrobiłkrokwjejkierunku,rzuciłamusięnaszyję.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Minęłaniespełnadoba,odkiedyspalizsobą,ajednakCarson
czułsiętak,jakbybylirozdzieleniprzezwieki.
Rzucił dżinsy na ławeczkę i przyciągnął Emmę do siebie,
zaborczosięgającdojejust.Niezaspokoiłwczorajpragnienia,
wręczprzeciwnie,wzmogłosię.Zatraciłsięwpocałunkach.
Gorąco panujące w saunie wkrótce zmieniło wilgoć z ubrań
i mokrych ciał w parę. Ostatnie ciuszki znalazły się na
podłodze.Jejpiersiwabiłygo,różoweczubeczkitwardniałypod
językiem.
Pod jedną z ławek Carson wymacał wodoodporny pojemnik
i wyciągnął z niego czyste ręczniki. Sięgnął po swoje mokre
dżinsy. Przyniósł je w jednym celu: w kieszonce schował
prezerwatywę.
Tymczasem Emma nie traciła czasu, jej ręce były zajęte
głaskaniem i masowaniem różnych części jego ciała, jakby
chciałanauczyćsięnapamięćjegokonturów.
Zacisnął zęby. Musi się opanować, inaczej wszystko skończy
się, zanim się jeszcze zaczęło. Spojrzała na niego na pół
niewinnie, na pół prowokacyjnie; jak łatwo słabej kobiecie
rzucićnakolanasilnegofaceta.
Wyłuskał ją z szortów i majteczek, a ona ściągnęła mu
bokserki.Poomackuprzeszukiwałkieszeniespodni.Gdzieżjest
ta gumka, zawsze się gdzieś chowa, kiedy jest potrzebna.
Znalazłzgubęwostatniejchwili.Emmaoplatałagoudami,aon
pragnąłjejsłodkiegokobiecegociepła.
Opadł na ławkę i próbował nasunąć prezerwatywę, ale ręce
mu się trzęsły. Był zbyt bliski orgazmu, a przecież jeszcze nie
zaczęli.
Emma przyszła mu z pomocą. Przygotowała go, a potem
siadłamunakolanachioplotłaudami.
Wdarłsięwniąjednympchnięciem.
Nareszcie.
Przytrzymał jej pośladki i pchnął znowu. Idealnie. Stanowili
teraz jedność. Było to niesamowite doznanie, najchętniej
zatrzymałby tę chwilę na zawsze. Kiedy się w niej poruszał,
odpowiadała jękami, westchnieniami, zaśpiewami. Byli w tym
razem, wspinali się po rozkosz, jednocześnie wstrzymywali
oddechiczulidreszczepartnera.
Emmajestjedynanaświecie,nigdyjejnieopuści.
Ta myśl przyszła jednocześnie ze szczytowaniem. Najpierw
doszłaona,tajegocudownanieustraszonaamazonka.Byłatak
piękna i pozbawiona zahamowań, że zapomniał o bożym
świecie. Trzymał ją za biodra, żeby nie uleciała, unosząc go
z sobą. Chwilę później przeżył coś niezwykłego: orgazm
najlepszywżyciu.
Nie wiedział, że rozkosz może być wszechobejmująca. Tulili
się do siebie, jego ramiona wokół jej szyi, jej uda ściskały go
wpasie.Wcałymświecieistnielitylkooni.Długojeszczetrwali
wtejpozycji.
Kiedy oddechy się wyrównały i wróciła świadomość, Carson
uświadomiłsobie,żeigrazogniem.NiedasięsypiaćzEmmą
i ograniczyć wszystkiego do seksu. Zawsze będzie chciał
więcej.
Przymknąłoczyioparłgłowęościanę.Byłobyłatwiej,gdyby
munaniejniezależało.Przezlatawypracowałsobiepatentna
bezpiecznerelacjezkobietami.
Dużoseksu,małoemocji.Łatwoiprzyjemnie.
Iniktniecierpi.
Jego siostra Maisie miała sporo racji, kiedy wypaliła mu
prosto w oczy, że umawiał się na randki z dziewczynami,
zktóryminiechciałbysięożenić.
Nie zakochiwał się w swoich tymczasowych partnerkach.
Utrata matki jest traumą dla każdego dziecka. Jego sytuacja
byłagorsza,bowidział,jakbyktratujemamę,aon,czteroletni
chłopczyk,byłcałkowiciebezradny.
Ból i strata naznaczyły go na całe życie. Nie chciał ich
przeżywać nigdy więcej. Nie miał nic przeciwko związkom,
przyjemnyminiezobowiązującym.Bałsiętylkowielkiejmiłości
–kiedyonaodchodzi,zostawiawsercuranę.
Bardzomuodpowiadałarolaszaławiły,lekkomyślnegobrata,
wiecznegoryzykanta.Mógłtrzymaćludzinadystans.
Był pewien, że jest dobrze opancerzony, a tu nagle znalazł
szczeliny w swojej zbroi. Trzymał w ramionach fascynującą,
godną pożądania kobietę, która obsypywała jego ramię
pocałunkami. Był bliski zakochania się w niej po uszy, co
oznacza gorące emocje i głębokie przywiązanie. Stanowczo za
wieleuczuć.
Acogorsza,możejużjestzapóźno.
Zaledwie godzinę później Emma przebierała się w swoje
czyste i suche rzeczy, w łazience na parterze domu Brocka
McNeilla.
Carson wypłukał je w pralce i przepuścił przez suszarkę.
Zrobił to zaraz po wyjściu z sauny. Zachowywał się
nienagannie, opiekuńczo. Wyciągnął z lodówki sery i wędliny,
znalazł chleb, zrobił kanapki. Wszystko podczas prania.
Zabawiał ją historyjkami o młodszym bracie. Jak się okazało,
Brockrównieżujeżdżałbyki,alewcześniejniżCarsonporzucił
rodeo.
Było niby normalnie, a jednak wydawał jej się dziwny. Jakby
trochę…nieobecny.
Nie narzucał dystansu, skąd, był czarujący i nienagannie
uprzejmy. Problem w tym, że wyczuwała barierę, której
wcześniejmiędzyniminiebyło.Zupełniejakbytymrazemtoon
miałwątpliwości,tylkoukrywałjeznacznielepiejniżona.
Amożedoszukujesięproblemów,gdzieichwcaleniema?
‒Gotowa?–zapytałją,kiedystanęławdrzwiachłazienki.Był
ubrany, nawet kapelusz trzymał w dłoni. – Osiodłałem konia
takżedlaciebie.
Wskazał na duże frontowe okno. Obok jego gniadosza do
płotu przywiązana była mniejsza, dereszowata kobyłka.
Przestało padać, ale niebo nadal zasnuwały ponure szare
chmury,wisząceniskonadziemią.
‒ Dziękuję. – Zsunęła gumkę z przegubu i związała włosy. –
Muszę przyznać, że jazda we dwójkę w jednym siodle była
bardzoprzyjemna.
Przezchwilęwjegooczachmignąłdawnypłomień,alezaraz
zniknął, ustępując miejsca uprzejmości. Poczuła się jak daleka
znajoma,zktórąuprzejmygospodarzrozmawiaopogodzie.
‒Całaprzyjemnośćpomojejstronie–odparłiotworzyłprzed
niądrzwiwejściowe.Puściłjąprzodem,
Cośzdecydowaniebyłonietak.
Emmie nie brakowało odwagi, postanowiła zapytać o to
wprost. Odwróciła się, ale stał kilka kroków za nią wpatrzony
wekrankomórki,zdziwnązamrożonątwarzą.
‒Carson?–Naglewyleciałyjejzgłowywłasnezmartwienia.
Pamiętała, ile złych rzeczy dzieje się w jego rodzinie. – Chodzi
omacochę?
Powolipodniósłgłowęispojrzałnaniąpółprzytomnie.
‒ Dzisiaj Paige otrzymała anonim. Szantażysta domaga się
pięciumilionówdolarów.Przelewnajakieśkontowszemranym
zagranicznymbanku.–Ściskałtelefontakmocno,żekostkimu
zbielały.
Zrobiłojejsięsłabo.AcodopieroczujeCarson?
‒Takmiprzykro.–Podeszłaszybko,gotowagoobjąć,alebył
sztywnyjakkij,wręczodpychający.
‒ Muszę teraz być z rodziną. – Wcisnął kapelusz na głowę
ischowałtelefondokieszeni.–Natychmiastjadędodomu.
‒ Pojadę z tobą. – Przez cały tydzień opiekował się nią jak
najlepsza niańka. Dzięki niemu miała własnego ochroniarza
i nocowała w domu z najlepszym systemem alarmowym. Mysz
się nie przeciśnie, co dopiero były więzień. Przyszła pora
odwzajemnićprzysługę.
Chybajejnieusłyszał.Stałprzykoniuznogąwstrzemieniu.
Pewniewciążnieotrząsnąłsięzszoku.
Pospieszyładoswojegoderesza.
NagleCarsonzaklął.
‒Przepraszam,nachwilęstraciłemgłowę.
Pomógł jej wspiąć się na siodło, choć przecież wiedział, że
doskonale radzi sobie sama. Miał tak dobrze wpojone dobre
maniery, że nie zapominał o nich nawet wtedy, kiedy był
zdenerwowany.
– Jadę do domu mojego taty. Wezwę Daxa, odbierze cię
stamtądiodwieziedoRozlanegoStrumienia.
‒Chętniezostanęztobą.Niemamwplanachżadnychzajęć.
Dziśdzieńwolny.
‒Bardzodziękuję,aletoniebędziekonieczne.–Spojrzałna
niąsurowo.–Daxsiętobązaopiekuje.
Czymógłpowiedziećbardziejwyraźnie,żeniepotrzebujejej
wsparcia?Aninawettowarzystwa?
Emma skinęła głową. Czuła się urażona do żywego, ale nie
czasotymrozmawiać.
Zrobi dokładnie to, co jej polecił: pojedzie z nim do domu
DonovanaMcNeillaipoczekanaswojegoochroniarza.Stałosię
jasne, że popełniła poważny błąd, kiedy opuściła gardę.
Wystawiłasięnaciosy.
Seks zamącił zdolność racjonalnego myślenia. Pojawiły się
emocje,awrazznimidałamężczyźnienarzędziedozadaniajej
bólu. Zniszczyła skutki wieloletniej pracy nad odbudową
poczucia własnej wartości, nad emocjonalną równowagą.
Straciłaczęśćniezależności.
Kiedy popędzała klacz i galopowała za Carsonem przez
wzgórza Wyoming, zrozumiała, że oddała mu część własnego
serca. A skoro on przed nią ucieka, to już się tego domyślił
iwcalejejniechce.
Kiedy lądują w łóżku, łączy ich seks nie z tej ziemi, ale do
tego ogranicza się ich relacja. Jej uczucie nie jest
odwzajemnione.
Dwadzieścia minut później zdała sobie sprawę, że bardzo
wydłużyłajazdędodomustaregoMcNeillaijegożony.Carson
z pewnością pokonałby tę drogę w trudnym ale dobrze mu
znanymterenie,wczasieopołowękrótszym.Zewzględunanią
utrzymywał bezpieczne tempo, a nawet wyraźnie zwalniał,
kiedypokonywalipotokiwezbranepoulewiealboopuszczalisię
po stromej kamienistej skarpie, dla uniknięcia dalekiego
objazdu.
Stał się chłodny, wycofany, ale nie mogła mu zarzucić braku
rycerskości, nawet wtedy, kiedy trapił się problemami swoich
bliskich. Wreszcie wyrósł przed nimi niezbyt okazały piętrowy
dom na terenie Rancza Czarnego Strumienia. Zbliżyli się do
niego w momencie, gdy pod dom zajechała duża szara
półciężarówka.
Wyskoczył z niej mężczyzna, który wyglądał zupełnie jak
Carson. W pierwszej chwili Emma pomyślała, że jej się
woczachdwoi.
Bratbliźniak.
Podszedł bliżej i dopiero wtedy dostrzegła subtelne różnice
wsposobieporuszaniasiębraci,mimice,gestykulacji.
Zeskoczyła na ziemię w tej samej chwili co Carson. Nie
chciała,żebyjejpomagał.
‒ Carson. – Brat bliźniak skinął głową, przywitał się bez
wylewności.
W
ich
zachowaniu
zaobserwowała
pewną
sztywność
ipodejrzewała,żewcaleniemiałaonazwiązkuzdramatyczną
sytuacją,
w
jakiej
znalazła
się
rodzina,
a
bardziej
zzadawnionymiurazami.
‒Cześć,Cody.–KiwnięcieCarsonabyłolustrzanymodbiciem
gestu bliźniaka. Nawet kapelusze mieli identyczne. – Emmo,
przedstawiam ci mojego brata. Cody, poznaj Emmę Layton,
kaskaderkę.
‒Kaskaderka?–Wyciągnąłdłońispojrzałnaniąciekawie.–
Bardzo mi miło. Widzę, że mój brat, zawadiaka, spotkał
wreszciegodnąsiebiepartnerkę.
‒ Mnie też jest miło. – Stropiła się, nie wiedziała, jak ma
przyjąćtenkomentarz.
Carson, którego znała, nie był skłonny do ryzyka. Czy to
zawoalowanazłośliwość?Zawszebyłagotowagobronić,nawet
jeśliwprosiłasiętutrochęwbrewjegowoli.
–
Carson
pilnował,
żebym
nie
skręciła
karku
wnajtrudniejszychscenach.Manamniedobrywpływ.
‒Naprawdę?‒Codynieumiałukryćzaskoczenia.
‒ Przyjechała Maisie. ‒ Carson skierował wzrok na podjazd,
gdzie zatrzymał się kolejny samochód, po czym zwrócił się do
brata. – Scarlett jeszcze nie wróciła z Los Angeles, Madeline
nie da rady się wyrwać, a Brock wyjechał na parę dni do
Bakersfield.Jesttylkonaszatrójka.
‒IEmmaczwarta–zauważyłCody.
Carson wyraźnie się nastroszył. Czy tak mu przeszkadza jej
obecność na rodzinnym spotkaniu? A może to efekt ukrytych
konfliktówmiędzynimabratem?
‒ Myślisz, że tata będzie swobodnie omawiał prywatne
sprawyprzyosobiespozarodziny?–zapytał.
‒ Z pewnością się ucieszy, że ktoś posiedzi przy Paige –
odparł Cody. – Przywiózłbym Jillian, ale męczą ją poranne
mdłościipowinnaodpoczywać.
Emmadostrzegła,jakCarsonłagodnieje,ustępujesztywność
ramion.Znalisiękrótko,ajużpotrafiłaodczytywaćtesubtelne
znaki.
‒Przykromi–powiedziałzewspółczuciem.
‒Podwieczórzazwyczajnabieraochotydożycia,alestaram
się ją oszczędzać – ciągnął Cody. Dotknął kapelusza i skinął
Emmiegłową.–Widzimysięwśrodku.
Domyślałasię,żeniebędzietomiłespotkanie,wkońcujego
tematem był szantaż i okup. Nie powinna jeszcze bardziej
utrudniaćniezręcznejsytuacji.
‒Jeśliwolisz,poczekamnaDaxanadworze–zaproponowała.
‒ Wcale nie chciałem, żebyś się poczuła wykluczona –
zapewnił ją Carson, chociaż oczy mu uciekały w kierunku
nadchodzącej siostry. – Nie jestem pewien, ile tata zechce
powiedzieć przy osobie, której nie zna. Dopiero co znalazł list
odszantażysty.
‒Bardzochętnieposiedzęztwojąmacochą.Będzieciemogli
sięnaradzićwswoimgronie–powiedziałałagodnie.
ZzaciekawieniempatrzyłanatrzeciązsióstrMcNeill.Maisie
najwyraźniej oderwała się od domowych zajęć, a świadczyły
o tym czerwone kowbojki, dżinsy i spłowiała koszulka z logo
rancza.
Jak pozostałe rodzeństwo, miała ciemne włosy i intensywnie
niebieskie oczy, z daleka widać było rodzinne podobieństwo.
BezkrygowaniasiępodchwyciłapropozycjęEmmy.
‒ Tak, błagam, tak. Dotrzymaj towarzystwa mamie. –
Uścisnęła jej dłoń. – Mam na imię Maisie. Jestem ci szczerze
wdzięczna.
Emma
z
miejsca
ją
polubiła.
Ciepłe
powitanie
i bezpośredniość stanowiły miłą odmianę po krępującej
sztywnościiukrytychzłośliwościachmiędzybraćmi.
‒EmmaLayton–przedstawiłasięnowoprzybyłej.
‒ Wiem, wiem. Kaskaderka. Podglądałam wczoraj kręcenie
scenypościgu.Byłaśfantastyczna.Noifajniebyłowidzieć,jak
mój nie znający strachu brat denerwuje się o cudze
bezpieczeństwo. W przeszłości to zawsze my modliliśmy się,
żeby przeżył jeszcze jeden dzień. – Puściła oko do Carsona
i objęła ramiona Emmy. – Chodź, przedstawię cię mamie.
Spróbujodwrócićjejuwagę,porozmawiajoczymśprzyjemnym.
Odkąd wyszła ze śpiączki, wydaje się zagubiona, a całe to
zamieszaniezpewnościąniepomaga.
Terazniebyłomowy,żebysięwycofać.
Maisienieprzestawałagadać,aEmmapodejrzewała,żerobi
to,abypowstrzymaćprotestybrata.Swoimpaplaniemniedała
mudojśćdogłosu.
Zerknęła na Carsona, niepewna, czy pogodził się z tym, że
jegorodzeństwoniewidziproblemuwjejobecności,awręczją
namawia do wejścia. Miał nieprzeniknioną minę. Tym razem
wolałaniezgadywać,comyśli.
Trudno, nie jest zachwycony, ale reszta McNeillów
z wdzięcznością przyjęła ofertę pomocy. I to było miłe,
zwłaszcza że niedawny kochanek stwarzał coraz większy
dystans.
Teraz już wiedziała, że nie może liczyć na związek
zCarsonem,niemanatonajmniejszychszans.Mimowszystko
nigdyniezapomnijegoserdecznejopiekiwostatnimtygodniu,
tak dla niej stresującym. Był cierpliwym nauczycielem, dzięki
niemu została na planie filmowym. Dał jej bezpieczne
schronienie, prawdziwy ratunek po zwolnieniu Austina
zwięzieniastanowego.
A wreszcie był czułym i namiętnym kochankiem. Dzięki
niemu uświadomiła sobie, jak może wyglądać prawdziwa
miłość.Przekonałasięteż,żewyleczyłasięzprzeszłości.
Chociaż romans z Carsonem okazał się nietrwały, nie
wykreśliłabypobytuwCheyennezeswojegożycia.Dzisiajmoże
choć w części odpłacić dobrem za doznane dobro. Z radością
posiedziprzyPaige,nawetprzezcałydzień.
Byćmożejużporazostatnisązsobąblisko.
Carson włączył ekspres do kawy i słuchał, jak jego rodzina
kłóci się, czy wezwać policję. Kuchnię od salonu dzielił tylko
barek, więc w każdej chwili mógł się wtrącić do rozmowy. Nie
bardzo wiedział, za czym się opowiedzieć. Krzątał się więc
wkuchni.
Napełniłszklanąkarafkęfiltrowanąwodą.
Może jest zbyt rozkojarzony, bo jego myśli nieustannie
wracały do Emmy. Zranił ją propozycją, żeby wróciła do domu
zDaxem.
Ten wyraz oczu – niedowierzanie, smutek, ból – zobaczył już
wcześniej. Zaczęło się po saunie, kiedy wyraźnie narzucił jej
dystans. Przed chwilą się kochali, a tu nagle wyrosły między
nimi mury. Zobaczyła je, zrozumiała, że zrobił duży krok
wstecz, aczkolwiek nie skomentowała tego ani słowem. Nie
zamierzał jej skrzywdzić, a jednak w jakiś sposób do tego
doprowadził.
A teraz Emma czuwała przy Paige i starała się odwrócić jej
uwagę od gróźb szantażysty, więc snuła opowieści o koniach,
o pogodzie, o pięknej przyrodzie Wyoming. Drzwi do sypialni
macochy były uchylone, a Carson czasem się do nich zbliżał.
Wiedział,żeświetniejejidzie.
Dzięki Emmie Paige nie próbowała się włączyć do ożywionej
naradyrodzinnej.
Wzruszyło go, że postawiła dobro McNeillów nad własną
wygodę. Nie zasłużył na taką kobietę. Emma powinna mieć
kogoś,dlakogobędzienajważniejsza.
‒ Carsonie – zawołała siostra z salonu. – Co myślisz? Czy
mamywezwaćpolicję?
‒ W anonimie nie ma ani słowa na temat policji – zauważył.
Wszedł do salonu i wziął list, który ojciec włożył do foliowej
koszulki jako ewentualny dowód rzeczowy. – Mówi tylko, że
sekrety
Paige
zostaną
ujawnione
z
wielkim
hukiem,
w internecie, za trzy dni, o godzinie osiemnastej, jeśli nie
przelejemy pięciu milionów dolarów na zagraniczne konto,
któregonumerdostaniemyzakilkagodzin.
‒ Nie było znaczka pocztowego – zauważył ponuro ojciec.
Chyba nigdy Carson nie widział, żeby tata się tak bardzo
denerwował.
Nie do końca, bo najgorsze były koszmarne dni po wypadku
mamy.KiedyKaraCalderonMcNeillczepiałasięresztekżycia,
jejmążDonovanwyglądałjakcieńdawnegosiebie.
Po jej śmierci stał się innym człowiekiem. Był ponurym
mężczyzną, oddanym swojej ziemi i rodzinie, gotowym
zniszczyć każdego, kto by zagroził jednemu lub drugiemu.
Jednak nie okazywał emocji. Nawet wtedy, kiedy pokłócił się
zwłasnymojcemiwyrzekłsięgo.
Widok Donovana w takim stanie przywoływał tragiczne
wspomnienia,ajednocześnieświadczyłopowadzesytuacji.
‒ Ktoś z miejscowych podrzucił list. – Cody siedział w fotelu
zpodnóżkiem,opierającłokcieokolana.–Wciążtwierdzę,żeto
ktośzekipyfilmowej,komuzjakiegośpowoduzależałonainnej
lokalizacji.
To
jedyne
sensowne
wyjaśnienie,
dlaczego
szantażysta kontaktował się ze Scarlett w LA, a teraz z nami
wCheyenne.
‒Wpierwszymanonimieszantażystaostrzegał,żebyśmynie
wpuszczali filmowców – zauważyła Maisie. Zdjęła buty
i podwinęła pod siebie nogi. – Może bał się, że mama go
rozpozna.
‒Mamytylkotrzydninadecyzję,corobimy–przypomniałim
Carson.–Odpięciudnipracujedlanasdetektyw.
‒Bezefektów–mruknąłCody.
‒ Stracił czas na sprawdzanie przeszłości Logana Kinga.
Facet jest czysty, przynajmniej tak się wydaje, ale skoro
pojechała z nim Scarlett, zamówiłem dla niej dodatkową
ochronę.
‒Scarlettsięwścieknie,kiedysiędowie,żekazałeśjąśledzić
–prychnęłaMaisie.–Szlagjątrafi.
Tego Carson nie brał pod uwagę. Do diabła z humorami
młodszejsiostry,bezpieczeństwojestważniejsze.
‒ Pytanie brzmi, czy gliniarze poradzą sobie lepiej niż
detektywznajlepszymireferencjami–przerwałimojciec.
Wkuchnizabulgotałekspres.Maisiewstała,przeciągnęłasię
idołączyładoCarsona.
‒ Zanim podejmiemy decyzję, musimy ściągnąć dziadka –
oznajmiła. – Szantażysta nie wziął na celownik jedynie Paige,
zamierza zaszkodzić całemu klanowi McNeillów. To dotyczy
większejgrupyludziniżmy,mieszkańcyCheyenne.
Donovan zaklął. Nie rozmawiał z ojcem od dwudziestu lat.
Carsonmiałnadzieję,żewreszcieodpuści.Wszedłprzecieżna
pokład samolotu Malcolma, kiedy trzeba było polecieć do
szpitala w Yellowstone, gdzie trafiła Paige po wypadku
wgórach.
Już wcześniej Malcolm McNeill wynajmował małe ranczo
w Cheyenne i podejmował próby pogodzenia się z synem. Nie
wyszło,aleudałomusięzwnukami.Carsonpolubiłstaruszka.
Jedynie Cody zachowywał dystans z lojalności dla taty. Teraz
właśnieonzaskoczyłbrata,popierającMaisie.
‒ Ona ma rację. To grubsza sprawa. Jeśli przeszłość Paige
kryjesekrety,któremogłybyzaszkodzićinteresomdziadkaalbo
innych jego wnuków, mają prawo dowiedzieć się o tym
wcześniej,zanimmlekosięrozleje.
Maisie nalała dwie filiżanki kawy i jedną podała ojcu. Potem
przysiadłanastolikunaprzeciwkoniego.
‒ Naprawdę nie wiesz, co ukrywa mama? Nic ci nie
przychodzidogłowy?
‒ Przyjechała do Cheyenne, szukając nowego życia. Tyle
wiem.
Nie
chciała
opowiadać
o
swoim
pochodzeniu.
Podejrzewałem, że uciekła przed przemocą domową. Może
ojciecjąbił?Zawszebałasięwłasnegocienia.
Carson zazgrzytał zębami. Dlaczego po dwudziestu latach
małżeństwa ojciec nic nie wie o swojej żonie? Znał Emmę od
kilkudni,ajużbyłgotówchronićjąprzednieprzyjaciółmi.
I nie tylko przez kolejny tydzień, pomyślał, ale dopóki mu
pozwoli.Wystraszyłsiętejmyśli.
‒ Co wiesz o jej rodzinie? – zapytał. Wziął z kuchni
zapomnianą filiżankę z kawą i przyniósł ją siostrze. –
W kanadyjskim miasteczku, gdzie rzekomo mieszka ciotka
Mary, nikt nie słyszał o Paige Samarze, jeśli takie jest jej
panieńskie nazwisko, ani o żadnych jej krewnych. Czy znasz
choćjednąosobęzjejprzeszłości?
Donovan pokręcił głową, gdy do rozmowy włączył się głos
zkorytarza.
‒Jaznam.
Na progu salonu stała Emma. Trzymała w ręku medalion
należącydoPaige.
–ZnamkobietęzfotografiiinapewnonienazywasięMary.
ROZDZIAŁDWUNASTY
Emmatrzęsłasięzezdenerwowania.
Naszyjnik kołysał się w jej drżących dłoniach. Miała
przeczucie, że ten medalion kryje w sobie jakąś złowrogą
tajemnicę.
‒ Jak się czuje Paige? – Carson nachylił się nad nią,
przytrzymał pod łokieć i wprowadził do salonu. Jego mocny
uścisk dawał poczucie bezpieczeństwa. Gdyby tylko mogła
zawierzyćswoimemocjomizdaćsięnaniego.–Czyktośznas
powinienzniąposiedzieć?
–Przedchwilązasnęła–odparłaEmma.
Oczywszystkichobecnychzwróciłysięnanią.
Czypostąpiłapochopnie,biegnąctu,żebypodzielićsięznimi
swoimodkryciem?Miałamętlikwgłowie.
Pośrodkusiedziałstarszymężczyzna,zapewneichojciec.Był
wysokimmężczyznąwdżinsach,niebieskiejkoszuliiskórzanej
kamizelce, sprawiał wrażenie kogoś z minionej epoki. Założył
ręcenapiersiipatrzyłnaniąspodełba.
Przy nim siedział Cody, brat bliźniak Carsona. Maisie
przycupnęła naprzeciwko ojca, na krawędzi stolika, z filiżanką
kawywręku.TerazmierzyłaEmmęuważnymspojrzeniem.
‒Pokazałaciswójmedalion?–spytała.
Carson podprowadził Emmę do kanapy i zajął miejsce obok
niej. Jego obecność dobrze podziałała na jej nerwy, jednak
wciąż nie była pewna, czy nie nazbyt pochopnie dzieli się
swoimodkryciem.
Nie lubiła się wahać, zazwyczaj kojarzyła ten stan z matką.
ZpowoduchorobyJanewieczniebyłarozdygotana.
‒ Niezupełnie – przyznała i oddała medalion Carsonowi. –
Paigeściskałagowdłoni.Zapytałam,cotojest.Uznałamstarą
biżuterię za bezpieczny temat. Maisie prosiła, żeby ją czymś
zająć,odwrócićjejuwagę.
Maisie potwierdziła, a Emma modliła się w duchu, by
medalion nie zawierał ściśle strzeżonych sekretów McNeillów
lubPaige.
Nadmiartajemnicbywazabójczy.
‒ Ściskała go w ręce, jakby był dla niej ważny. Potem
opowiedziała mi historię swojej ciotki Mary, która przez całe
życie walczyła z uzależnieniem od alkoholu, chociaż z natury
byłaprzemiłąosobą.Jazaśopowiedziałamjejomojejmamie.–
Zerknęła na Carsona. Nie pamiętała już, ile mu zdradziła ze
swoich rodzinnych tajemnic. – Jest kochana, chociaż trochę
niestabilnaemocjonalnie.Naszczęściealkoholnigdyniebyłjej
problemem.
Carsonścisnąłjązaramię.Chętnieprzytuliłabysiędoniego,
może spłynęłaby na nią jego siła. Krótka rozmowa z Paige
okazała się bardziej wyczerpująca, niż się spodziewała,
a przecież jej zadaniem miała być tylko niezobowiązująca
konwersacjaopogodzie.
Z żalem pomyślała, że nie ma prawa wspierać się na
Carsonie.Zaofiarowałjejopiekęiżyczliwość,aniemiłość.
‒ Nie przypominam sobie, żeby Paige kiedykolwiek
wspominała o nałogu cioci Mary – zauważył brat bliźniak. –
Tato,wiedziałeśotym?
Donovanzaprzeczył.
‒Cojeszczemówiła?–spytał.
‒ Niewiele. Prawdę mówiąc, wymyślałam tematy nie mające
nicwspólnegozjejprzeszłością,niechciałamjejzdenerwować.
Właśniedlategoopowiedziałamoswojejmamie.
‒Dziękuję.Słusznadecyzja.–Carsonpogładziłjąpoplecach.
Nie powinna zbyt wielkiego znaczenia przypisywać jego
serdecznym gestom. Nie po tym, jak się od niej zdystansował
po wyjściu z sauny. Serdeczność jest nietrwała. Ich znajomość
skończysię,kiedyekipafilmowazaczniepakowaćmanatki.
‒Zasnęła,awtedymedalionwypadłjejzręki.Podniosłamgo,
bomógłbysięzawieruszyć,aponieważbyłotwarty,zobaczyłam
zdjęciewśrodku.
Ipoznałatętwarz.
‒Ktoto?–zapytałCarson.
‒ Nazywa się Barbara Harris. Widziałam wiele jej zdjęć
w domu Venturów, kiedy pomagałam mamie sprzątać. –
Przypomniałasobie,żeMcNeillowieniewiedząoniejnic,więc
wyjaśniła: ‒ Mama była służącą w posiadłości Emilia Ventury,
ojcaAntonia.
‒Antoniojestreżyseremfilmu,któryjestkręconynanaszym
terenie – dodała Maisie. – Wszystkie hollywoodzkie tabloidy
przerzucają się opowieściami, jaki z niego numer, ale robi
kasowefilmyiwytwórniefilmowezarabiająnanimkrocie.Jego
ojciec, Emilio, również jest sławnym reżyserem. Są taką
hollywoodzką rodziną królewską, chociaż żaden z nich nie jest
szczególniemiłymczłowiekiem.
‒ Ale kim u licha jest dla nich Barbara Harris? – spytał
poirytowany Donovan. – I dlaczego moja żona od ponad
dwudziestulatnazywająswojąciociąMary?
‒ Barbara grała w wielu filmach, które reżyserował Emilio –
wyjaśniłaEmma.–Nicambitnego,wwiększościhorroryikino
niskobudżetowe.Emiliomawswoimgabinecieplakatzzombie
ijestnanimBarbara.
‒ Może to pseudonim sceniczny, a naprawdę nazywa się
Mary? – zasugerował Carson. – Aktorzy często posługują się
innyminazwiskaminiżrodowe.
‒ Mary może być siostrą bliźniaczką Barbary – podrzucił
pomysłCody.
Kiedy patrzyło się na braci, łatwo było dać wiarę, że można
pomylić, kto jest kim. Jednak Emma wątpiła w ten ostatni
scenariusz.
Carsonnapisałwcześniej,żeScarlettmiaładoniejpytaniana
temat Venturów. Istnieje jakiś związek między dwiema
rodzinami,tegobyłapewna.
‒ Barbara mogła być fotomodelką, zanim dostała rolę
w firmie. Może jej twarz była wklejona we wszystkie takie
medaliony–stwierdziłaMaisieironicznie.
Rzeczywiście, kolejne hipotezy stawały się coraz bardziej
absurdalne.
Donovanzakląłpodnosemiuderzyłpięściąwudo.
‒Kręcimysięwkółko.Nieprzybliżamysiędoprawdy,aczas
leci.Mamwezwaćpolicję?
‒ Zapytajmy dziadka – uparła się Maisie. Podniosła się
ipodeszładodrzwiwejściowych.
‒Corobisz?–zapytałjąojciec.
Przez okienko w drzwiach Emma dostrzegła parę starszych
ludzizwolnazbliżającychsiędodomu.
Kobieta miała długie siwe włosy zebrane w fantazyjny kok
spięty grzebieniem. Trzymała zamknięty parasol i używała go
zamiast laski. Siwowłosy mężczyzna w trenczu trzymał ją
mocno pod ramię. Wspierali się na sobie i nie wiadomo było,
któretegobardziejpotrzebuje.
Coś w sposobie, w jaki para staruszków przytulała się do
siebie, świadczyło o tym, że łączy ich głębokie uczucie. Emma
pomyślała,żechciałabydoświadczyćpodobnejczułości,alenie
możejejoczekiwaćodCarsona.
‒ Wezwałam dziadka – oświadczyła Maisie zdecydowanie. –
Twojąwojenkę,tato,ogłaszamniniejszymzazakończoną.
Trzeba przyznać, że Maisie potrafi postawić na swoim,
pomyślałzuznaniemCarson.
Przezkilkamiesięcybezskuteczniepróbowałprzekonaćtatę,
by zawarł pokój z Malcolmem McNeillem, swoim ojcem. Ale
gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Zuch dziewczyna.
Bezceremonialnie otworzyła drzwi i powitała dziadka i jego
partnerkę,RoseHanson,serdecznymuściskiem.
Spośród młodego pokolenia tylko Cody opierał się do końca
namowom, by unormować relacje z patriarchą rodu. Zmiękł
i ustąpił w zeszłym tygodniu, kiedy po wypadku Paige trzeba
było błyskawicznie dostać się do Yellowstone, a dziadek
zaoferowałrodzinieswójodrzutowiecwrazzpilotem.
Carson sięgnął po rękę Emmy i ją ścisnął. Powiedział sobie,
żetengestwsparciabyłdlaniej,nawypadek,gdybydoszłodo
awanturymiędzytatąidziadkiem.Nigdybysięnieprzyznał,że
taknaprawdętoonpotrzebowałjejdotyku.Cozadzieńzpiekła
rodem.
Dzielna z niej dziewczyna, na pewno trudno jest opowiadać
o problemach matki całkiem obcym ludziom. Zrobiła to, chcąc
mupomócrozwiązaćzagadkęzprzeszłości.Dręczyłogoto,że
nakażdymkrokupojawiająsięnoweznakizapytania.
Ojciecwiedział,żenazwiskoVenturadoprowadzałojegożonę
do histerii, a jednak nic nie powiedział rodzinie. Zachował dla
siebie epizod z wczorajszej nocy, kiedy Paige nie chciała się
położyćizełzamiżądałausunięciaAntoniaVenturyzichziemi.
Czy tata naprawdę nie zna przeszłości swojej żony? A może
zjakiegośpowodutylkoudaje?
W tej chwili czekał ich kolejny akt rodzinnego dramatu
w saloniku taty. Cody i Carson jednocześnie poderwali się
iprzywitalinowoprzybyłych.
Carson przedstawił im Emmę. Wszyscy zamilkli i z zapartym
tchemczekalinareakcjęDonovana.
Powolipodniósłsięzfotela.
Jegotwarzniewyrażałażadnychemocji.
RoseprzytuliłasięmocniejdoMalcolma.Trwałotosekundę,
alebyłoniezwyklerozczulające.Tadrobnaosiemdziesięciolatka
była gotowa jak lwica bronić swego ukochanego przed jego
sześćdziesięcioparoletnimsynem.
Donovanodchrząknął.
‒ Dziękuję, tato, że przyjechałeś – powiedział wreszcie
iwyciągnąłrękę.
‒ Jak mógłbym nie przyjechać, mój chłopcze. – Malcolm
zrobiłkrokwjegokierunkuirozłożyłramiona.
Uścisnęlisięipomęskupoklepalipoplecach.Malcolmukrył
wzruszenie, ale Rose uroniła parę łez i uśmiechnęła się
szeroko.
‒ A teraz, moi drodzy, wszystkie ręce na pokład – zawołał
najstarszy McNeill. – Dopóki żyję, żaden łobuz nie będzie
szantażowałnaszejrodziny.
Godzinę później, po wymianie najświeższych plotek, wypiciu
morza kawy i omówieniu obu anonimów Carson zdał sobie
sprawę, że ojciec nie zamierza się ustąpić ani o krok,
niezależnieodskutków.
Donovan nie zgadzał się na pertraktacje i uległość.
Zobaczymy,coszantażystamawzanadrzu,mówił.
Malcolmbyłgotównanajgorsze,zrobiłtylkonotatki,dokogo
powinien zadzwonić, by wszystkie jego wnuki zostały
uprzedzone. Maisie szukała w internecie agencji piarowych,
które w razie czego przedstawią opinii publicznej wersję
rodziny.
Carson postanowił odwieźć Emmę do domu. Wystarczająco
długoabsorbowałjąswoimikłopotami.
W tym momencie zadzwoniła jego komórka. Wszyscy jak na
komendęspojrzelinaniego.
‒ToScarlett–oznajmił,alepoczułukłucieniepokoju.Chciał
usłyszećzapewnienie,żejestbezpieczna.
‒Napisałamdoniejokolejnymanonimie!–zawołałaMaisie
odswojegolaptopa.
Carsonposzedłdokuchni,byporozmawiaćwspokoju.
Scarlett na pewno niepokoi się o matkę i chciałaby jak
najszybciejwrócićdodomu.
‒Cześć,siostra.Wszystkookej?
Nad barem widział wnętrze salonu i resztę rodziny. Emma
śledziła go wzrokiem, widocznie wyczuła jego napięcie.
Przypomniała mu się wyrażana bez słów czułość Rose Hanson
wobecjegodziadkaipozazdrościłstarszejparze.
Nie zasłużył na podobny gest ze strony Emmy. Po
dżentelmeńskuchroniłpięknąkaskaderkęprzedprześladowcą,
ale teraz wciągnął ją we własne problemy. Przed Emmą jego
romanse były proste, żadnych emocjonalnych więzi. Teraz był
zdezorientowany.Światstanąłnagłowie.
‒Nie!Nicniejestokej!–wrzasnęłaScarlettwsłuchawce.
‒Skarbie,uspokójsięimów,cosięstało.–Carsonbyłgotów
leciećdoKaliforniiiosobiściewykastrowaćtegodupkaLogana.
Napewnoznówskrzywdziłjegomałąsiostrzyczkę.
‒Jamammówić?–Byłazdenerwowana.Raczejwściekłaniż
wystraszona. – Dobrze, powiem ci, Carson. Zatrudniłeś
detektywa, żeby mnie szpiegował, ot co. Bawi cię to? Co za
chore pomysły lęgną ci się w łepetynie? I nawet mnie nie
uprzedziłeś.
Niechtoszlag.
Trochę się zawstydził, ale przecież wszystko było dla jej
dobra.Opiekowałsięsiostrąodmałego.
‒ Martwiłem się. Nie dam sobie uciąć ręki za Logana.
A detektyw wcale cię nie szpiegował. Miał cię chronić przed
szantażystą.
‒Tojużmojezdaniesięnieliczy?Czydotarłodociebiechoć
jednosłowoznaszejrozmowynalotnisku?–Scarlett,zeswoimi
lokamiikokardkamiwewłosach,oryginalnymstylemubierania
się i słodkimi minami wyglądała jak niewiniątko, ale potrafiła
zamienićsięwfurię.–Amożewskoczyłeśdosamolotudziadka
i
natychmiast
zacząłeś
mejlować
do
kalifornijskich
detektywów?
Emma rozglądała się, jakby go szukała, ale zanim weszła do
kuchni, przyłożyła telefon do ucha i za chwilę zniknęła mu
zoczu.
Carson był rozdarty: chciałby za nią pobiec, tymczasem
rozumnakazywałudobruchaćrozgniewanąsiostrę.
‒ Było zupełnie inaczej. Zatrudniłem profesjonalnych
detektywów,
żeby
znaleźli
szantażystę.
Poprosiłem
oochroniarzadlaciebie,bopodczastwojegoostatniegopobytu
wHollywoodprzestępcamiałcięnaoku.
Askoromowaoochroniarzu,gdziejestDax?DomDonovana
znajdował się na terenie Rancza Czarnego Strumienia, kawał
drogiodjegoposiadłości.
Nie chciał przerywać Scarlett, ale najwyraźniej nic jej nie
było, chciała tylko wyładować złość na bracie. Zanim sprawa
zdetektywemsięwyjaśniła,Loganwdałsięwbójkęzintruzem,
któregozastałpodoknamiswojejwilliwMalibu.TerazScarlett
groziła, że spakuje manatki i przeprowadzi się do Kalifornii,
adoCarsonanieodezwiesięanisłowem.Dokońcażycia.
‒ Przepraszam cię – powtarzał. – Naprawdę mi przykro.
Kochanie, muszę kończyć. Mamy tu istne szaleństwo.
Oddzwoniępóźniej.
Siostra się rozłączyła w połowie przeprosin. Zaklął pod
nosem i wyszedł na dwór. Znowu zaczęło padać. Wiatr nie
odpędziłchmurgromadzącychsięprzezcałydzień.
NigdzieniewidziałEmmy.
Poczułlęk.Początkowonieznaczny.
Zacisnął dłonie w pięści, kiedy pomyślał, jak potraktował
Emmębyłychłopak.Odchrząknąłigłośnozawołałjejimię.
Wybiegł na koniec podjazdu, skąd miał lepszy widok na
okolicę,alenigdziejejniedostrzegł.
‒Emmo?Gdziejesteś?Odezwijsię!
Odpowiedziała mu cisza, a wtedy lęk zmienił się w paniczny
strach.
ROZDZIAŁTRZYNASTY
Emma stała w niewielkiej stajni należącej do McNeilla
senioraiprzyciskaładouchakomórkę.
Połączenie było fatalne, przerywane przez szumy i trzaski,
może z powodu burzy. Schroniła się w budynku, gdy pierwsze
grube krople deszczu spadły jej na głowę. Teraz już lało jak
zcebra.
‒Halo?–powiedziałagłośniej.
Rzuciła okiem na ekran, ale nie znała tego numeru.
Pomyślała, że to może być któraś z aktualnych albo
potencjalnych klientek z prośbą o prowadzenie treningów,
a może nawet agentka z propozycją kolejnej roli w filmie. Jej
numermiałowieleosób,nietylkotezapisanewkontaktach.
‒ Myślałaś, że się przede mną ukryjesz? – Męski głos
wsłuchawcebyłznajomy,choćniesłyszałagoodtrzechlat.
Austin.
Powinna się rozłączyć, ale zamarła sparaliżowana strachem.
Niepotrafiławykrztusićsłowa.
Wróciły wspomnienia, niemal czuła na sobie jego ciosy. I to
okropne uczucie, kiedy ktoś bliski, kto tyle razy wyznawał ci
miłość, zamienia się nagle w obcego człowieka z twarzą
wykrzywioną grymasem nienawiści i żądzą mordu w oczach.
Miaławrażenie,żeznówjestsłabaizagubiona,jakbywszystkie
próbyodzyskaniasiłyisamodzielnościwartebyłypogardliwego
splunięcia.
‒ Wiem, gdzie jesteś, Emmo – zanucił ze złowróżbną
słodyczą.–Przyjadępociebie.
Przejąłjąlodowatystrachikolanasiępodniąugięły.Drżącą
ręką przerwała połączenie. Zatoczyła się i oparła o szorstką
ścianęstajni,zadrapującramię.
Ból, choć nieznaczny, pobudził ją do działania, pomógł się
otrząsnąć.Nietakierzeczyznosiłaprzezostatnietrzylata.Jest
silna.Zmaltretowanejdziewczynyzmieniłasięwkobietę,która
zuśmiechemnaustachwalczynanoże.Tojestterazjejzawód.
Jestnieustraszona.Twarda.
Niepozwolisiędrugirazzranić.
‒Emmo!–zawołałktośpodstajnią.
Tengłosbyłznaczniemilszy.
Carson. Gwałtowna ulga spowodowała, że zakręciło jej się
w głowie. Wciągnęła w płuca powietrze pachnące sianem
ikońmi,potemotworzyławrotastajni.Jużnielało,tylkomżyło.
‒Tutaj!–zawołała.
Jejserceuspokajałosiępowoli.Wróciładostajni.
Musi wziąć się w garść. Carson nie powinien zobaczyć, jak
bardzo wstrząsnął nią ten telefon. A chociaż dobrze byłoby
schować się w jego mocnych ramionach i na chwilę przestać
byćsilnąiniezależną,toakurattegoniemożezrobić.Powinna
zadzwonić do wielu osób – na policję, do współmieszkanki, do
prawnika.
Musi zebrać myśli. Rozważyć wszystkie opcje i ułożyć plan
działania.
Na opanowanie emocji najlepsze jest działanie – Emma
postanowiła osiodłać dereszowatą kobyłkę ze stajni Brocka,
którą poprzednio podstawił jej Carson. Klacz parskała
niecierpliwie.Emmawyprowadziłajązboksuizałożyłasiodło.
‒ Emmo! – Do środka wpadł Carson. Mokra koszula
przykleiłamusiędociała.–Corobisz?Cosiędzieje?
‒ Nic mi nie jest – zapewniła, choć głos jej lekko drżał. –
Muszęwrócićdodomu.Mamważnąsprawędozałatwienia.
Carsonsięgnąłpopopręgizapiąłgostarannie.
‒ Poczekaj sekundę. Jaką ważną sprawę? – Przyglądał się
Emmiezniepokojem.
Niechgowszyscydiabli,pocotozatroskanie?Przecieżjejnie
kocha. Jest po prostu nadopiekuńczy, pochyla się nad każdym
kulawymkaczątkiem.
Ale to nie jego sprawa, nie jego batalia. Stoczy ją sama.
Poklepałaklaczpieszczotliwie,żebysięnienarowiła.
Amożetosiebiechciałauspokoić.
‒ Emmo? – naciskał Carson. – Jaką sprawę? Przecież widzę,
żejesteśprzygnębionairoztrzęsiona.
‒Jestem–przytaknęłaspokojnie.Chociażwewnątrzumierała
zestrachu,niebyłaswojąmatką,niedostanieatakuhisterii.–
Zadzwonił do mnie były chłopak. Muszę zgłosić to na
posterunkupolicji.
‒MójBoże,Emmo!–zawołał.–Skądonmatwójnumer?Czy
wie,gdziejesteś?
Wyciągnął do niej ramiona, ale nie mogła sobie pozwolić na
szukaniewnichschronienia.Wyprostowałasięiwzięłalejcedo
ręki.
Powinna natychmiast stąd odjechać, inaczej zupełnie się
rozklei.
Wciąż
przeżywała
głębokie
rozczarowanie
iupokorzenieponiezrozumiałymzachowaniuCarsonawdomu
brata. W krótkim czasie z ognistego kochanka zmienił się
wbryłęlodu.
Ona nie zasługuje na takie traktowanie. Przed rodziną
McNeillów trzymała się nieźle, ale teraz? Po telefonie Austina
wyczerpałysięjejzasobyodporności.
Trzeba stąd uciec, i to szybko. Zanim rozpłynie się we łzach
i wyzna miłość mężczyźnie, który wolał ją ochraniać, niż się
wniejkochać.
‒ Nie wiem, skąd ma numer mojej komórki – przyznała. –
Powiedział, że wie, gdzie jestem, ale moim zdaniem blefował.
Gdyby wiedział naprawdę, nie traciłby czasu na ostrzegawcze
telefony.
Otworzyłaszerokowrotastajni.Wystarczywskoczyćnakonia
izniknieCarsonowizoczu.Niemasiłnaodrzucaniekolejnych
wielkodusznychpropozycjipomocy.
Carson najwyraźniej cierpi na syndrom błędnego rycerza.
Dzieńbezocalonejbiałogłowytodzieństracony.
‒Emmo.–Zablokowałjejprzejście.–Niemyślisztrzeźwo.Co
zrobisz,jeśligdzieśtamsięzaczaił?
‒Niesądzę.Ajeślinawet,tomojasprawa–zirytowałasię.–
Od tej chwili będę polegać tylko na sobie. Możesz odwołać
ochroniarzy.Zgłoszęsprawęnapolicję,onisiętymzajmą.
Deszcz przestał padać. Chłodny wiatr wiał z północy.
Potrzeba jej świeżego powietrza, żeby myśleć logicznie. Zimny
powiewostudzipieczeniewpiersi.
‒ Nie rozumiem. – Carson łagodnie dotknął jej ramienia,
a ona wciąż tęskniła za jego czułością. – Nawet jeśli gniewasz
się na mnie, nie działaj w afekcie, bo narazisz się na
niebezpieczeństwo.
‒ Carsonie, nie byłoby cię tutaj, gdyby nie fatalna sytuacja,
wktórejsięznalazłam.
Jak to jest, że spadła z deszczu pod rynnę? Najpierw była
wzwiązkuzdamskimbokserem,terazzakochałasięwfacecie,
którywidziwniejofiaręichcejejbronić.
–Dziękuję,bardzomipomogłeśzjazdąkonną,aleniktcięnie
mianował moim dożywotnim opiekunem. Nie odpowiadasz za
mnie.
‒ Dopóki jesteś na mojej ziemi, jestem za ciebie
odpowiedzialny – odrzekł twardo. – Tym razem nie skręcisz
karkuprzyupadkuzkonia,alepsychopatanadaljestgroźny.
‒Więcprzepędźstądcałąekipę!Każmisięspakować!
Byłabliskahisterii.Dłużejniewytrzyma.Niedamusercana
dłoni tylko po to, żeby dostać je z powrotem od uprzejmego
iobojętnegonieznajomego,kiedyjużbędziebezpieczna.
– To byłoby dużo bardziej uczciwe niż mydlenie mi oczu,
uwodzenie,apotemzmianafrontu,jakbymbyładziewczynąna
jedną noc. Nie nadaję się na chwilowy romans, Carsonie. Nie
jestem kolejną panienką, którą zaliczyłeś. Jak kocham, to na
całego.
Włożyła nogę w strzemię, wskoczyła na grzbiet klaczy
ipopędziłająpiętami.
Nadworześcisnęłamocniejudamibokiswegowierzchowca.
Ruszyłakłusem.
KrzykCarsonacichłgdzieśwdali,zajejplecami.
Powietrze po deszczu pachniało świeżością. Emma nachyliła
się nad końskim karkiem, rozwiana grzywa połaskotała jej
policzek.Wiatrosuszyłłzy.
Pomyliła się co do jednego – chłodny wiatr nie złagodził
paleniawpiersi.Nicnieukoibóluserca.Jegoimięjestwyryte
w nim na zawsze. Była idiotką, kiedy zdecydowała się na
przeprowadzkę do jego domu. Jeszcze większą, kiedy poszła
znimdołóżka.
Ale, do diabła, nigdy nie pożałuje pięknych intymnych chwil,
wczoraj w Jackson i dzisiaj w saunie. Nie oddałaby ich za
skarbyświata.
Inieważne,żeterazboliizawszebędziebolało.
Ściągnęławodzelekkonaprawo,bodostrzegłakałużę.Klacz
wprawdziejąprzeskoczyła,alekiedyjejkopytadotknęłyziemi,
nieboprzecięłabłyskawica.
Niemalwtejsamejchwilirozległsiędonośnygrzmot.
Kobyłkasięspłoszyła.Gwałtownieuskoczyławbok.
Jej ruch był niespodziewany, Emma nie zdążyła zareagować.
Zapomniała o naukach Carsona. W jednej chwili wyleciała
zsiodła.
Wylądowałanaziemizpaskudnymplaśnięciem.
Nie tracił czasu na siodłanie wierzchowca. Ruszył sprintem
dowiaty,gdzieojciectrzymałpojazdterenowy.Niemiałczasu
się rozglądać i szukać Daxa ani tym bardziej wysyłać mu
esemesa.
JeślibyłychłopakEmmychowasięgdzieśwkrzakach,każda
minutajestcenna.
Nie zdążył zagłębić się w lesie, kiedy spomiędzy drzew
wypadłkońEmmy.
Bezjeźdźca.
Przez mózg przeleciało mu kilkanaście scenariuszy, a żaden
znichniekończyłsiędobrze.Cośścisnęłogowdołku.
Poczuł lodowaty strach. Docisnął gaz do maksymalnej
prędkości. Podrzucało go na wybojach, łamał gałęzie i zrywał
liście, kiedy przedzierał się między zaroślami, rozbryzgiwał
błotozkałuż.Nietraciłzoczuśladukońskichkopytnaścieżce.
Wreszcie zobaczył Emmę – małą, dziwacznie skręconą
sylwetkęnaziemi.
Strach zmienił się w panikę, przeszłość nałożyła się na
teraźniejszość. Przed oczami mignęło mu nieruchome ciało
matkiwzagrodziedlabydła.
Jego najgorszy koszmar. Przeżycie tego po raz drugi
przerastało jego siły. Odruchowo zgasił silnik. Oprzytomniał,
gdyjużbiegłdoEmmy.Kątemokazobaczyłinnąmęskąpostać.
‒Nieruszajjej!–wołałnieznajomy.–Wzywampogotowie.
Byłychłopak?
Nagła krew go zalała i zwrócił się do nadbiegającego
mężczyzny. Dopiero teraz poznał Daxa. Wykonywał po prostu
swojąpracę.CarsonzamrugałoczamiinachyliłsięnadEmmą.
‒Carson?–szepnęłaniemalniedosłyszalnie.
Poczuł dławienie w gardle. Za jego plecami Dax dyktował
namiaryratownikom.
‒ Jestem. – Klęknął przy niej na mokrej ziemi. – Będzie
dobrze–obiecał.
Obytobyłaprawda,bonogimiałazgiętepodnienaturalnym
kątem. Nic dziwnego, że Dax nie pozwolił jej ruszać przed
przybyciempogotowia.
Starał się nie myśleć o ostatnich dniach swojej matki. Przez
trzy nieskończenie długie dni rozpaczliwie walczyła o życie,
a oni czekali, miotani między nadzieją a rozpaczą. Ale dość
wspomnień,terazważnajesttylkoEmma.
Delikatnieodgarnąłjejzoczukosmykwłosów.
‒Piorun–szepnęła.–Spłoszyłasię…
Przytulił czoło do jej głowy i zaczął się modlić o jej zdrowie.
Niewidziałkrwi,tylkopowierzchowneotarcia,aleprzecieżna
okotrudnoocenićwewnętrzneurazy.
‒ Wiem, kochanie. Już dobrze. Będziesz zdrowa. Pomoc
wdrodze.
‒Alederesz–zaczęłaizmarszczyłabrwi.
‒ Klaczy nic się nie stało. Truchtała do domu, kiedy cię
szukałem. – Pragnął ukryć ją w ramionach, choć było już za
późno.Doszłodowypadku.
PragnieEmmy.Potrzebujejej.
Dodiabła,kochatękobietęzabardzo,byjąstracić!
Kocha?Czemunieuświadomiłsobietegowcześniej?Mógłjej
wyznać miłość w ojcowskiej stajni. Wtedy nie odjechałaby zła
naniego.
Cośszczypałogopodpowiekami.
‒Emmo?
Powiejejteraz.Zapewni,żetroszczysięonią,boszalejena
jejpunkcie,niezpoczuciaobowiązku.
Jednak kiedy spojrzał na nią, miała zamknięte oczy
i półotwarte usta. Wyglądała jak nieżywa. Na szczęście czuł
lekkioddechnaswoimpoliczku.
Straciłaprzytomność,alenadaljestznim.
Ciągleżyje.
Carson zacisnął zęby i znów zaczął się modlić, żeby tak
zostało.
ROZDZIAŁCZTERNASTY
Bezczynne czekanie może człowieka doprowadzić do
szaleństwa.
Trzy godziny później Carson krążył po korytarzu szpitala
w Cheyenne i czekał na decyzję kolejnego lekarza, czy będzie
mógł zobaczyć Emmę. Nie był jej krewnym, więc nie miał
prawadoinformacjinatematstanuzdrowiapacjentki.Umierał
zniepokoju.
Ratownicy, którzy zabierali ją z rancza, unieruchomili ranną
nadesce.Obawiałsię,żetooznaczanajgorsze:złamaniekręgu
igroźbęparaliżu.
Dziewięćdziesiąt minut po przywiezieniu Emmy do szpitala
lekarzeokreślalijejstanjakostabilny.
Niekrytyczny.
Pocieszał się w ten sposób, bo wciąż nie dopuszczano go do
niej i nie mógł trzymać jej za rękę. Ale Emma nie umiera jak
jegomama,wyjdzieztego.
‒Chceszpogadać?–Codysiedziałwpoczekalnipodoknem.
Starałsięnienarzucaćbratu,tylkotrwałprzynim.
Przezkilkaostatnichlatichkontaktybyłynapięte,zbytniosię
różniliikażdespotkaniekończyłosiękłótnią.AjednaktoCody
był pierwszy na miejscu wypadku po tym, jak Carson znalazł
Emmę. To Cody przywiózł brata do szpitala, bo ratownicy nie
pozwolili mu jechać karetką, i to dzięki niemu nie rozsypał się
podczastychgodzindłużącychsięwnieskończoność.
Nikt tak jak Cody nie rozumiał, co działo się w głowie brata
bliźniaka na widok Emmy leżącej na ziemi. Powtórka
z najbardziej koszmarnej chwili ich życia. Przecież obaj byli
świadkamiwypadkumamy.
‒Czygadanienieprzypominasypaniasolinaranę?–Carson
nie zwolnił swojej nerwowej wędrówki ani na chwilę. Nie
odrywałwzrokuodwejścianaszpitalnyoddziałratunkowy.
Reszta rodziny została na Ranczu Czarnego Strumienia. Po
ostatnich groźbach sprawa szantażysty stała się pilna. Dax
przyjechał do szpitala własnym samochodem i podobnie jak
Carsontrzymałwartępoddrzwiami.
Nawszelkiwypadek.
Carson zdążył zadzwonić na policję, by zawiadomić
opogróżkach,jakieusłyszałaEmmaodbyłegopartnera.Będzie
mogła
złożyć
dokładniejsze
zeznania,
kiedy
odzyska
przytomność. Sprawie nadano bieg, jako że facet miał zakaz
zbliżania się do Emmy. Powinien wylądować w areszcie za
naruszeniewarunkówzwolnienia.
‒ Może masz rację – przyznał Cody, ale stanął bratu na
drodze i przytrzymał go za ramiona. – Wysłuchasz mnie
przynajmniej?
Istne déjà vu, pomyślał Carson. Przypomniały mu się
analogiczne sytuacje z przeszłości. Cody uniemożliwiający mu
udziałwszkolnejbójce,Codygotówdopowstrzymaniagosiłą,
gdypróbowałwskoczyćnabyka,zanimzagoiłysięświeżerany.
WielerazyCodybyłtymrozsądniejszymbratem.
Ciekawe, bo po poznaniu Emmy Carson wreszcie lepiej
rozumiałfrustracjębrata.Trudnojestpatrzećnaludzi,których
siękocha,kiedypodejmująnadmierneryzyko.
‒ Zgoda – ustąpił i usiadł na krześle. – Ale masz czas do
chwili,kiedybędęmógłwejśćdoEmmy.
Codyusiadłnaprzeciwkoiwbiłwbratawzrok.
‒ Wobec tego przejdę od razu do sedna. Wiem, że jesteś na
skrajuwytrzymałości.Czujeszsiętak,jakbyśdostałciosprosto
wserce.
Nie,niebyłwstaniesłuchaćoswoichemocjach.Nieteraz.
Zaprotestował,alebratjakbygoniesłyszał.
‒ Nic jej nie będzie – zapewnił. – To jasne, że Emmie zależy
natobie.Nieschrzańsprawyprzezjakąśgłupotę,nieodpychaj
jej,jeśliitobiezależynaniej.
Po raz pierwszy od długiego czasu Carson spojrzał na
swojegobrata.Inaprawdęgozobaczył.
Zaskoczony,parsknąłśmiechem.
‒Zczegosięśmiejesz?–Bratodchyliłsięnakrześle.
‒ Rozmowa z tobą przypomina prowadzenie dyskursu
zsamymsobą–przyznałCarson.Nienawidziłszpitali.Zadużo
złych wspomnień. – Przypomniało mi się, jak kiedyś, obaj
byliśmyjeszczeszczeniakami,pouczałeśmnie,jakżyć,ajasię
wściekłemiwrzasnąłem:„Ktoumarłizrobiłciebieszefem?”.
‒Atyciągleswoje.–Codyprzewróciłoczami.
‒Atybeznamysłuodkrzyknąłeś:„Mama”–ciągnąłCarson.–
Iprzezdłuższąchwilęciwierzyłem.
‒Zawszebyłemmądrzejszy–mruknąłbrat.
‒Niemądrzejszy,tylkonudniejszy.–Prowadzilitenspórcałe
życie, przekonani, że bardzo się różnią, tymczasem byli zbyt
podobniitoprowokowałoichdokłótni.
‒Wysłuchajmniedokońca.–Codyniedałsięzbićztropu.–
Przyznaj, że mogę coś wiedzieć lepiej. Nie wolno odpychać
osoby,którąsiędarzyuczuciem,zestrachuprzedmiłością.
Carson nie był gotów przyznać się bratu, że sam doszedł do
tego wniosku. Emma miała prawo pierwsza usłyszeć jego
wyznanie. Chciał za to dowiedzieć się czegoś o swoim bracie
bliźniaku.
‒ Czy taka jest twoja historia? Twoja i Jillian? – spytał. –
Zdecydowałeś,żemiłośćwartajestryzyka,nawet…
Nie wiedział, jak powiedzieć o jej chorobie. Ukochana brata
miałarakapiersi.Wyleczonoją,remisjatrwaładwalata,jednak
zawsze istniało ryzyko nawrotu. Jillian pracowała dla
producenta filmu „Zdobywanie Dzikiego Zachodu” i to ona
wybrała ziemię McNeillów jako idealną lokalizację do zdjęć
w terenie. Była w ciąży z Codym, ale planowała kolejne
podróże,abratobiecałjejtowarzyszyć.Toogromneustępstwo
zestronyranczera,któryświataniewidzipozaswojąpracą.
‒Nawetkiedysiękochaosobę,któramiałaraka?–Codynie
owijał w bawełnę. – Do diabła, tak! Jillian jest warta każdej
ceny.Alternatywąbyłobyżyciebezniej,ategonieumiemsobie
wyobrazić.
Carsonmiałpoczucie,żebratwypowiadanagłosjegomyśli,
bo życie bez Emmy straciłoby sens. Przypomniał sobie słowa
siostry.Torozśmieszybrata,mielipodobnepoczuciehumoru.
‒
Maisie
twierdzi,
że
chodziłeś
na
randki
tylko
z kandydatkami na żonę, a ja z dziewczynami, z którymi nie
chciałemsiężenić.
‒Ach,tesiostry–roześmiałsięCody.–Trafiławdziesiątkę.
‒ Jeśli mowa o siostrach – stropił się Carson – to strasznie
podpadłem Scarlett. Zatrudniłem dla niej ochronę w LA. Bez
uprzedzenia. Wściekła się. Zagroziła, że natychmiast się tam
przeprowadzi. Zadzwoniła akurat wtedy, kiedy Emma wyszła
zdomuibyłemrozkojarzony.
‒Nieprzejmujsię,jakośjąudobrucham–obiecałCody.–Ty
zajmijsięEmmą.
Carson miał mu podziękować, ale w tym momencie
wpoczekalnipojawiłsięniski,łysiejącylekarzzkartązdrowia
wręku.
‒ Kto z państwa w sprawie Emmy Layton? – Zmierzył ich
wzrokiemznadokularów.
Carsonpoderwałsięnarównenogi.
‒Jaksięczuje?Mogęjązobaczyć?
Codystałzanimniczymmilczącycień,opoka.
‒Masiędobrzeipytałaopana.CarsonMcNeill,prawda?
Poczuł obezwładniającą ulgę. Był jak niedoszły topielec
wyciągniętynapokładłodzi.
Bratklepnąłgowramię.
‒ Tak, to ja. – Słuchał nieuważnie słów lekarza
okonsekwencjachisymptomachwstrząśnieniamózgu.Dobrze,
żebratjestobok,wrazieczegoprzypomnimuinstrukcje.
‒ Żadnych złamań? – Leżała w nienaturalnie skręconej
pozycji,więcmusiałzadaćtopytanie.
‒ Wyszła z wypadku obronną ręką. Trochę zadrapań, ale
rentgen jest w porządku. – Lekarz wdał się w spekulacje, że
treningfizycznypozwoliłEmmiezamortyzowaćskutkiupadku.
‒Mogęjązobaczyć?
‒Oczywiście–odparłlekarz.–Ajazajmęsięwypisem.
Emmawychodzidodomu.Carsonmyślałtylkootym.
Miałnadzieję,żetoojegodomchodzi.
EmmasłyszałagłosCarsonawkorytarzu.
Byłazupełnieprzytomna.
A to znaczy, że jego głos nie jest snem. Przyjechał po nią do
szpitalaichybaonteżniemożesiędoczekać,kiedygodoniej
dopuszczą.
Niemożliwe,tomusibyćprzywidzenie.
Wcześniej, kiedy kochali się w saunie, po gorącym seksie
nagle się wycofał, bliskość i namiętność gdzieś wyparowały.
Uśmiechnął się przyjaźnie, jakby byli na etapie towarzyskiego
flirtu.
Potemniechciałjejzabraćdodomuswegoojca.Naglestała
sięzbędna.
Carson nie chce z nią być, a ona nie będzie prosić o miłość.
Wystarczy,żerazmiałazłamaneserce,drugiraznienarazisię
na podobną sytuację. Dopiero teraz zaczęła odbudowywać
swoje życie, tak toksyczny był wpływ Austina. Zrujnował jej
poczuciewłasnejwartości.
‒Emmo?–GłosCarsonapełenbyłczułości.
Otworzyła oczy. Co będzie, to będzie. Trzeba stawić czoła
rzeczywistości. Jeśli dowiedziała się czegoś o sobie tamtego
dnia,kiedypięśćAustinawylądowałanajejtwarzy,totego,że
nigdysięniepoddainiedasięjejzastraszyć.
Zdążyła zadzwonić do biura szeryfa i zgłosić pogróżki ze
strony byłego partnera; dowiedziała się przy okazji, że policja
wLosAngeleszdążyłagozatrzymaćzzupełnieinnegopowodu.
Szeryfniemógłudzielićjejinformacji,podjakimzarzutem,ale
zapewnił,żeAustinniedotarłdoCheyenne.
‒Jaksięczujesz?–Carsonusiadłtużprzyłóżkuinachyliłsię
nadnią.
‒Dużolepiej,niżmyślisz.–Niechciała,bysięzniącackał.–
Dziękuję za troskę, ale zdaniem lekarzy nic mi nie jest. –
Aponieważnieodpowiedział,starałasięwyłożyćswojezdanie
bardziejklarownie.–Niemusiszsięmnązajmować.Austinjest
w rękach policji, a ja do końca zdjęć zamieszkam w zajeździe,
razemzresztąkaskaderów.
Poczuła się lepiej, gdy tak wyraźnie zaznaczyła swoją
samowystarczalność.
A jednak w środku miała pustkę. Tylko jedno mogło ją
zapełnić: schronienie w jego ramionach na choćby jeszcze
jedendzień.
Ajeszczelepiej–nacałeżycie.
Przymknęła oczy, bo bała się rozpłakać. Kiedy wzięła się
w garść i otworzyła je znowu, zaskoczył ją wyraz jego twarzy.
Nie umiała go zinterpretować. Była to maska, spod której
przezierałybóliniepewność.
‒ Zrobię dla ciebie wszystko, czego sobie zażyczysz –
powiedział bezbarwnym głosem. A potem dotknął jej ramienia
izacząłmówićemocjonalnymtonem:–Dałbymwszystko,żeby
naprawić to, co między nami zaszło. Napisać od nowa
scenariusz wydarzeń. Cofnąć się do sauny, gdzie było nam tak
cudownie.
Nie chciała wchodzić na grząski grunt. Nie może myśleć
o tym, kiedy głowa jej pęka po upadku i resztką sił trzyma się
wgarści.
‒ Oboje nie należymy do ludzi, których usatysfakcjonuje
dobryseksinicpozatym.
‒ Próbuję powiedzieć coś innego. – Zniżył głos. – Wszystko
diabli wzięli, kiedy wyszliśmy z sauny. Byłem oszołomiony. Nie
spodziewałemsię,żetakprędkopoczujęażtyle…Jakbymwłeb
oberwał.Nieumiałemtegoogarnąć.
‒ Ktoś tu jest gotów do wyjścia – zawołała radośnie
pielęgniarka, która w tym momencie zajrzała do pokoju. Nos
miaławpapierach,nawetnanichniespojrzała.
Wnajgorszymmożliwymmomencie,jęknęławduchuEmma.
Kobieta w niebieskim fartuchu krzątała się żwawo i nie
przestawałamówić,główniedoCarsona.
‒ Odłączę monitory i przeczytam pani zalecenia lekarskie.
Pan może w tym czasie podstawić samochód. Pielęgniarz
zawiezie panią na wózku inwalidzkim, proszę się jak najmniej
ruszać.
‒Emmo?–zwróciłsiędoniejpytającoCarson.
Takczyowak,potrzebowałatransportunaranczo.Chciałateż
usłyszeć, co takiego miał jej do powiedzenia, zanim przerwała
mupielęgniarka.
‒Zgoda.
‒Wtakimraziezobaczymysięnazewnątrz.
Czy wydawało jej się, że się ociągał? Pocałunek lekki jak
muśnięcie skrzydeł motyla, który złożył na jej skroni,
zpewnościąniebyłurojeniem.
Celeste, taką plakietkę miała na piersi pielęgniarka,
mrugnęładoEmmyporozumiewawczo.
‒ Przystojny ten pani facet. Po ciężkim dniu należy się
kobiecieczułamęskaopieka.
Łatwo by było zapomnieć o ostatnich przemyśleniach
ipozwolićCarsonowinato.Rozsądekpodpowiadał,żepowinna
się wcześniej przekonać, jakie uczucia kierują Carsonem, poza
wrodzonąopiekuńczością.
Zapadłanoc.
Emma oparła głowę o fotel. Carson ruszył ze szpitalnego
parkingu. Niezależnie od tego, jak potoczą się wypadki, jej
rzeczysąnajegoranczu.
Przez chwilę jechali w milczeniu. Carson skierował auto na
północnywschód,doRozlanegoStrumienia.
Chmurygdzieśodpłynęły,pozostawiającniebopełnegwiazd.
Migoczący baldachim, a tu i ówdzie spadające gwiazdy, które
możnapoprosićospełnienieżyczeń.
Szkoda, że to tylko bajka, że w realnym świecie nie ma
cudów.Gwiazdynieprzynosząmiłości.
‒Niezimnoci?–Carsonsięgnąłzasiebieipodałjejkoc.
‒Nicminiebędzie.Jestemtylkotrochęobolała.Chciałabym
wrócićdotego,oczymzacząłeśmówićwszpitalu.–Nawetjeśli
zaboli, powinna się dowiedzieć całej prawdy. – Przez całe
popołudnie, w domu twojego ojca, starałam się nie myśleć
o dystansie, który stworzyłeś między nami. Jakbyś się nagle
wycofałczyzamroził.Wyraźniedałeśmidozrozumienia,żenie
powinnam uczestniczyć w waszych naradach. To Maisie mnie
zaprosiła.
‒Czekaj,toprzecieżnietak.Zpewnościąnieprzeszkadzała
mitwojaobecność–zaprotestował.
‒ Jak zwał, tak zwał. – Niecierpliwie zamachała rękami. –
Przeszkadzaciemocjonalnabliskość,czujeszsięzagrożony.Nie
zaprzeczaj,botooczywiste.Wiem,cowidziałam;pamiętam,jak
sięzachowałeś.
‒Dobrze,przyznaję,posaunieprzeraziłemsię,bostraciłem
kontrolęnadsytuacją.Przerosłamnie.Zawróciłaśmiwgłowie,
anigdywcześniejsobienatoniepozwoliłem.
Zabolałototakbardzo,żeniemogłaoddychać.
Przynajmniejpostawiłsprawęjasno.Niemożemiećdoniego
pretensji,terazprzynajmniejwie,conależyzrobić.
Przeniesie się jeszcze dzisiaj do zajazdu w Białym Kanionie,
by bez świadków popłakać nad swoim złamanym sercem.
Carsonjednakmówiłdalej,nieświadomy,ilebólujejsprawił.
‒ Przez całe życie unikałem poważnych związków. – Wbił
wzrokwciemnąszybę.Pozaniminadrodzeniebyłonikogo.–
Właściwie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero Maisie
podsumowała mnie jednym celnym zdaniem. Nie jestem
zsiebiedumny.Totchórzostwo.Koncentrowałemsięnainnych
rzeczach. Na przemian ujeżdżałem byki i zgarniałem nagrody
albolizałemranyporodeo.
Trudno jej było zaakceptować odmalowany przez niego
autoportret, bo poznała innego człowieka. Pewne rysy
odnajdowała jednak w uwagach jego krewnych. Uważali
Carsonazalekkomyślnegoryzykanta.
‒Jestemostatniąosobą,którasądziłabyinnychnapodstawie
ichwcześniejszychzwiązków–powiedziałasucho.
Jeśli nawet Carson jej nie kocha, to i tak jest godzien
podziwu.Jestdobrymczłowiekiem,empatycznymiskłonnymdo
opiekowania się innymi. Spędził kilka dni na cierpliwym
uczeniu jej techniki jazdy konnej, choć przecież mógł
powiedziećZoe,żeEmmasobienieporadzi.
‒ Nigdy się nad sobą nie zastanawiałem. Po prostu żyłem.
Dopiero dzisiaj zrozumiałem, że przez cały czas trzymałem
ludzinadystans,boniechciałemcierpiećpoichstracie,takjak
kiedyścierpiałempośmiercimamy.
Tego wyznania się nie spodziewała. Spojrzała na niego. Był
bladyipoważny.
‒ Ty także straciłaś ojca w bardzo młodym wieku.
Wdramatycznychokolicznościach.–Spojrzałnanią,bobylijuż
na bocznej drodze, którą znał jak własną kieszeń. – Pewnie
lepiej niż inni rozumiesz, że traumy dzieciństwa wracają
czasem w zaskakującej formie nawet po latach, kiedy ci się
zdaje,żejużsobieznimiporadziłeś.
‒ Nigdy nie da się o nich zapomnieć – przytaknęła
irzeczywiściegorozumiała.
Miała ogromne współczucie dla małego osieroconego
chłopca, którym kiedyś był. I lepiej pojęła, jakim przeżyciem
było dla niego znalezienie jej po wypadku. Wcześniej nawet
otymniepomyślała.
‒Kiedyzobaczyłemosiodłanegokonia,którywracadostajni
bez jeźdźca, nagle mnie olśniło, wreszcie zrozumiałem, co
czuję.Odchodziłemodzmysłówzestrachuociebie.
Po tych słowach narodziła się w niej nieśmiała nadzieja.
Przecież nie można odchodzić od zmysłów z powodu osoby,
którajestnamobojętna.
‒ Przepraszam, nie powinnam wsiadać na konia. Byłam
rozdygotana.Niechciałamsięrozkleićprzytobie.
‒ Nie przepraszaj. Zraniłem cię dzisiaj i trudno mi nawet
opisać, jak bardzo tego żałuję. A kiedy znalazłem cię w lesie…
to był koszmar. – Zatrzymał samochód i dopiero wtedy
stwierdziła,żesąprzedjegodomemnaranczu.
Byłabliskałez.Zachowałasięlekkomyślnieiprzysporzyłaim
obojguniepotrzebnegostresu.
Przykryła jego dłoń i ścisnęła ją lekko. On odpiął pas
iprzysunąłsiębliżej.
‒Przeżyłemwstrząs,bowróciłyobrazyzwiązaneześmiercią
mamy, ale dzięki temu zdałem sobie z czegoś sprawę. Dotąd
robiłem wszystko, żeby uniknąć podobnego cierpienia.
Ajednak,kiedystanąłemtwarząwtwarzznajgorszym,okazało
się,żecałetożyciewemocjonalnejpróżniiograniczaniesiędo
powierzchownych miłostek było w gruncie rzeczy gigantyczną
stratą czasu. Marnotrawiłem go z ludźmi, na których mi nie
zależało.
Emmastarałasięśledzićtokjegomyśli,bobyłooczywiste,że
jej wypadek naprawdę nim wstrząsnął. Słyszała szczerość
wjegogłosie,widziałająwjegooczach.
Kurczowo ściskała w palcach wełniany koc. Nie chciała się
łudzićiuznaćjegosłówzawyznaniemiłości.
‒Rozumiem–powiedziałazachrypniętymgłosem.
‒ Jeszcze niczego nie rozumiesz. Nie zdążyłem powiedzieć
najważniejszego.Przezcałytenczasmyślałem:ajeślistracęją,
zanim zdążę jej powiedzieć, ile dla mnie znaczy? Teraz
rozumiesz?Próbujęcipowiedzieć,żezależyminanas.Tyija,
zawszerazem.
Tobrzmiałoażzadobrze.
Możemuzaufać?Zwłaszczażeniedawnoupadłanagłowę?
‒ Chciałabym cię dobrze zrozumieć – powiedziała drżącym
głosem.Carsonzaryzykował,pokazałswojeuczucia,terazczas
nanią.–Bojęsię,żemammętlikwgłowiepowypadku.
‒Wtakimraziepowiemprosto.–Ująłjejdłonie.–Jesteśdla
mnie najważniejszą osobą na świecie, Emmo. Zakochałem się
wtobie.Proszę,niezostawiajmnie.Jużnigdy.
Nieśmiała iskra buchnęła płomieniem. Oparła czoło o jego
czoło,jednałzaspłynęłapopoliczku.
‒Wcaleniechcęstądwyjeżdżać.‒Przysunęłasiętakblisko,
że posadził ją sobie na kolanach. – Bo ja także zakochałam się
wtobie.
Kiedy siedziała w samochodzie, bezpieczna w ramionach
swojegomężczyzny,pomyślała,żejeszczenigdyniebyłojejtak
miłowracaćdodomu.
‒ Jestem szczęśliwy. – Wtulił twarz w jej włosy. – Najgorsze
jużzanami.Wyszłaścałozwypadku.–Pogładziłjąpoplecach.
Napięcie i lęk gdzieś się rozwiały. Przepełniały ją teraz
nadziejaimiłość.
‒Pewniezaszybkoczujemyażtyle…–zaczęła.
‒ Naprawdę? – Uśmiechnął się zadziornie. – A może nasza
miłość jest jak supernowa przy zwykłych gwiazdach. Zbyt
jasna,żebyjąchować.
‒Maszrację.–Zarzuciłamuręcenaszyję.
‒ Brat powiedział mi dzisiaj, że nie wolno odpychać
ukochanejzestrachuprzedmiłością,przedryzykiemjejutraty.
‒Mądrarada.Aleczymykiedykolwiekbaliśmysięryzyka?
‒Nigdy–roześmiałsię.–Wprzyszłościryzykujmywedwoje,
dobrze?Przynajmniejtam,gdzietomożliwe.
‒Jużniechceszbyćtymlekkomyślnymbratembliźniakiem?
‒Jeśliryzyko,todobrzewyliczone.
‒Naprzykład?
‒Seksbezzabezpieczeń?
‒ Ty dzikusie – zachichotała. – A co z zaleceniami lekarza?
Żadnychpodniet?
‒ Dopilnuję, żebyś się nie przemęczała. Sauna na razie nie
wchodzi w grę – odparł poważnie. ‒ Twoje zdrowie jest dla
mniesprawąnajważniejszą.
Jak łatwo będzie zakochiwać się z każdym dniem mocniej
imocniej.
‒Weźmieszmniedodomu?–szepnęła.
‒ Przez całą noc będę strzegł twojego snu – zapowiedział
iprzypieczętowałobietnicępocałunkiem.
‒ Pamiętasz, jak powiedziałeś, że chciałbyś cofnąć ten dzień
i przeżyć go inaczej? Ja nic bym nie zmieniła. Wszystko
skończyłosiędobrze.–Położyłamugłowęnaramieniu.
‒ Jesteś najlepszym, co mi się wydarzyło w całym życiu,
Emmo.
Przymknęła oczy. Zmęczenie mieszało się z błogim smakiem
szczęścia.
‒ I wzajemnie – szepnęła, kiedy przenosił ją przez próg. ‒
Życiesprawiaczasemrozkoszneniespodzianki.
‒Gdziebędziecinajwygodniej?–zapytał,kiedywnosiłjąpo
schodachnagórę.
– Chciałabym dziś spać w twoim łóżku. Nie masz nic
przeciwkotemu?
‒ Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyś spała w moim
łóżku każdego dnia przez resztę życia. – Zaniósł ją do swojej
sypialniiułożyłwygodnie.
Przymknęła oczy. Na chwilę mignęła jej twarz z medalionu
PaigeMcNeillipoczułaprzelotnyniepokój.Powinnazadzwonić
do mamy i dowiedzieć się wszystkiego o tej nieszczęsnej
aktorce,BarbarzeHarris.
Pomoże Carsonowi znaleźć odpowiedzi na pytania dręczące
jegorodzinę.
Razemznajdąszantażystę.
Ale to wszystko poczeka do jutra. Dzisiaj będzie się pławiła
wcieplejegomiłości.
‒Pocałujmnie.Tegolekarzniezabronił–szepnęła.
‒ Tylko jeden krótki pocałunek. Trwający minutę. Potem
powinnaśodpocząć.
‒ To całe sześćdziesiąt sekund. I nie próbuj szachrować. –
Uśmiechnęła się, słysząc w jego głosie znajomą nutę
nadopiekuńczości.
Uniósł ku sobie jej twarz, a w oczach miał tyle miłości, że
żadnakobietabyjejnieprzegapiła.
‒Nigdy–obiecał.
Tytułoryginału:WildWyomingNights
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2018
Redaktorserii:EwaGodycka
©2018byJoanneRock
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2020
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25
ISBN:9788327648075