Jerzy Kochan
Globalizacja a uspołecznienie
Żyjemy w epoce globalizacji.
Stwierdzenie to jest dzisiaj powszechnie przyjmowane za oczywiste, choć stosunek do procesu
globalizacji dzieli jej obserwatorów i badaczy, generuje dyskusje i polemiki. Globalizacja uważana
jest za temat świeży i dlatego szczególnie kontrowersyjny.
Podstawowym produktem globalizacji wydaje się przede wszystkim historia powszechna. Historia
ludzkiej cywilizacji przestaje już być w sposób ewi-dentny dla szerokiej publiczności dziejami
różnych kultur, różnych kręgów kulturowych czy różnych narodów – staje się organicznym
związkiem w wymiarze globalnym. Jest faktem, że historia powszechna średniowiecza w swej
istocie istnieje tylko w podręcznikach, a i to w specyficznej formie. Związek między historią
Europy i Ameryki prekolumbijskiej polega w zasadzie na zszyciu w jednej książce rozdziałów
poświęconych całkowicie od siebie niezależnym procesom historycznych przekształceń.
(Oczywiście! Ignoruję w tym momencie wątpliwości, jakie mogą w związku z tym stwierdzeniem
budzić dyskusje dotyczące odkrycia Ameryki, abstrahuję na chwilę od Jana z Kolna i wikingów,
białego człowieka-boga i dänikenowskich hipotez o naśladowaniu przez piramidy Majów piramid
egipskich i zikkuratów starożytnych Sumerów).
Dzieje świata stają się na tyle organicznie sprzężone nawet w najdalszych zakątkach globu, że
inwestor w Polsce z samego rana sprawdza notowania giełdy nowojorskiej i tokijskiej na
zamknięciu, a strategiczne planowanie na rynku zbożowym dokonuje się w oparciu o analizy
satelitarnych zdjęć stanu pól uprawnych na całej planecie na długo przed zbiorami. Tak
ukształtowana historia powszechna oznacza już nie tylko globalną wioskę informacyjną, lecz nowy
jakościowo wymiar czasowy ludzkiej cywilizacji, dla której rozwinięte systemy komunikacji i
powiązań wytwarzają w skali globalnej w sposób realny inne pojęcie jednoczesności, powszechnie
jednakową teraźniejszość. Tej współczesnej powszechnej teraźniejszości nie rozwadnia już
przestrzeń, nie są w stanie podzielić jej morza i oceany, nie mogą jej pokawałkować granice
państwowe, różnice językowe, kulturowe czy rasowe.
Wyobrażenia czasu historycznego ukształtowane w pismach Aureliusza Augustyna i przejęte
później w zeświecczonej formie w tradycji oświecenia zdają się osiągać wreszcie swoją
niekwestionowaną egzystencję historyczną.
Przypomnijmy, że przed św. Augustynem czas historyczny pojmowany był zazwyczaj jako stałe
historyczne trwanie tego samego lub też cykliczny wieczny powrót do początkowego punktu
wyjścia. Cykliczności postrzegania otaczającej rzeczywistości w sposób oczywisty sprzyjał zawsze
cykliczny, jakby się mogło zdawać – zwłaszcza przed poznaniem dziejów Ziemi, powstaniem teorii
ewolucji – charakter pór roku, narodzin i śmierci, siania i żniw.
Usystematyzowana przez Augustyna religijna liniowa wersja dziejów, dla której stworzenie świata,
wygnanie z raju, a na końcu Sąd Ostateczny były realnymi segmentami czasu historycznego,
nadawała dynamikę i kierunek także dziejom powszechnym. Bezczasowa etyczna przestrzeń
religijna została wpleciona w dzieje i wraz z nimi sfabularyzowana.
Oświeceniowa wizja dziejów, historii kroczącej ku nowoczesności i postępowi, przejęła, choć i
zmodyfikowała ten ogólny schemat. Został on uwolniony od religijnych dodatków.
Dzieje wyemancypowały się, uwolniły od transcendencji, stały się pochodem ducha i rozumu.
Postęp i rozwój wpisują się już od czasów Franciszka Bacona w kanon widzenia historii. Novum
Organum Bacona jest pełnym optymizmu hymnem na cześć postępu i nowej, kapitalistycznej epoki
w dziejach ludzkości. Odkryte dla żeglugi morza Kolumba, Magellana, Vasco da Gamy, tak jak i
odnalezione nowe kontynenty pozwalają wielkiemu Anglikowi z lekceważeniem mówić o
legendarnej wyprawie Platona do Egiptu. Dla niego, w epoce wielkich odkryć geograficznych, to –
jak pisze – „wyprawa” rangi przejażdżki z Londynu do Birmingham. Uwolnienie od statycznej
wizji świata wzmacniane jest przestrzennym rozwojem cywilizacji; akumulacji kapitału i
rozwojowi wiedzy towarzyszy geograficzne poszerzanie świata zdające się nie mieć końca.
Klimat i nastrój tych czasów trudny jest do pojęcia dziś, w epoce „beznadziejnego domknięcia”
świata. Podróż na Księżyc i kolejne sondy wysyłane w przestrzeń kosmiczną uświadamiają nam
tylko coraz bardziej, że jedyne sensowne w obecnych czasach przedsięwzięcia w kosmosie to
badania w kręcących się na uwięzi stacjach orbitalnych. Również upadek „muru berlińskiego”
zamiast otwarcia generuje w dłuższym horyzoncie czasowym raczej wzmożenie klaustrofobii,
jednowymiarowości, odczucie zasadniczego braku innego świata.
W czasach francuskiego oświecenia Baconowska perspektywa jest wciąż żywa: Wielka
Encyklopedia jest z zamierzenia jej autorów tylko wypełnieniem projektu novum organum,
systematyzacją i przegrupowaniem sił do dalszego, przyśpieszonego pochodu postępu.
Wiek dziewiętnasty odkrywa kontynent historii i ekonomiczny wymiar dziejów. Jednakże nawet
ogólny Marksowski schemat analizy stosunków społecznych pozostaje na gruncie liniowego
pojmowania postępu. Europocentryzm, perspektywa kształtującej się cywilizacji atlantyckiej,
marginalizuje kapitalizm peryferyjny i niekapitalistyczne otoczenie, w dalszym ciągu traktując je
jako przestrzeń do poszerzania panowania rozwijających się stosunków towarowo-pieniężnych.
A jednak analiza kapitalizmu na poziomie ekonomicznym wprowadza komplikację do prostej wizji
liniowego postępu. Tym, co nowe, jest przede wszystkim to, że postęp jako taki zyskuje swoje
umocowanie w postępującym procesie uspołecznienia i podziału pracy. Rozwój wiedzy i
geograficzna ekspansja gospodarki towarowej są tylko zjawiskowymi formami przejawiania się
tego fundamentalnego dla dynamiki historii procesu społecznego. Postęp uzy-skuje swój ludzko-
rzeczowy wymiar. Przejście od feudalizmu do kapitalizmu wyprowadzane jest z form organizacji
pracy w ich ludzko-rzeczowym uwikłaniu.
Etap charakterystyczny dla feudalizmu to cechowa produkcja rzemieślnicza, w której całość
produktu jest wytwarzana w warsztatach, gdzie pracują samodzielni wytwórcy mogący w całości
wytworzyć produkt finalny. Proces pracy nie jest jeszcze rozbity na technologicznie konieczne
momenty obsługiwane przez wytwórców w ciągu obsługiwanych przez pojedynczych robotników
niesamoistnych prac. Potencjalnie każdy może zrobić buty, meble, broń. Barierą ochronną są
umiejętność i wiedza, skrywane tajemnicą i reżimem cechowej dyscypliny.
Zasadniczo inaczej wygląda produkcja w kapitalistycznej fabryce. Podporządkowana kapitałowi
wytwórczość przemysłowa odnajduje w wykorzystaniu maszyn podstawę do rozbicia procesu pracy
na skooperowane ze sobą prace cząstkowe, które poza tą kooperacją nie tylko nie mają rynkowego
sensu, ale wydają się bezsensowne w ogóle. Ten tzw. maszynizm wytwarza techniczno-
organizacyjne podstawy całkiem nowej organizacji pracy, stwarza zaawansowanie procesu
uspołecznienia pracy znajdujące swe odzwierciedlenie w ukonstytuowaniu się nowych stosunków
własnościowych i generalnie nowych stosunków społecznych jako koniecznych i nieodwracalnych.
W fabrycznej produkcji obuwia uczestniczą robotnicy, których specjalizacja uniemożliwia im
samym zrobienie sobie butów „domowym sposobem”. Wyrwane z kontekstu fabrycznego prace
cząstkowe nie mogą się stać ani podstawą zarobkowania, ani pozarynkowego zaspokajania
własnych potrzeb. Wraz z rozwojem kapitalizmu stosunki tego typu obejmują także rolnictwo,
rybołówstwo i generalnie całość gospodarki, także pracę umysłową i naukową. Panowanie
fabrycznego sposobu produkcji oznacza realne podporządkowanie pracy kapitałowi.
Oczywiście, tak zdefiniowane podporządkowywanie pracy kapitałowi jest długim procesem, nie
zakończonym nawet i dziś. Uzawodowienie kobiet i przejmowanie przez rynek/kapitał tradycyjnie
wykonywanych przez nie prac domowych to zjawiska, które możemy obserwować w ich
sprzeczności także i w XXI wieku.
Jednakże dla komplikacji wizji postępu/uspołecznienia niezwykle istotne było dostrzeżenie
istnienia specyficznego układu przejściowego między tak opisanym rzemieślniczym i fabrycznym,
opartym na maszynizmie, sposobem wytwarzania. Tą formą pośrednią jest manufaktura, szerzej
rzecz ujmując: takie podporządkowanie pracy kapitałowi, które nie jest sprzęgnięte z odpowiednim
stopniem rozwoju materialnych warunków pracy, znajdujące swój wyraz w formie rzeczowej
przesłanki uspołecznienia produkcji, wymiany, cyrkulacji będącej warunkiem specyficznie
kapitalistycznego sposobu zawłaszczania przyrody. Okres manufakturowej fazy kapitalizmu jest
jego prehistorią i można go określić jako etap formalnego podporządkowania pracy kapitałowi.
Nie jest to podporządkowanie na niby. Jest ono wynikiem koniecznym historycznego procesu
akumulacji pierwotnej i ma swoje uzasadnienie w istnieniu kapitału i pracowników najemnych, ale
nie w stanie rozwoju sił wytwórczych, adekwatnym jeszcze dla rzemieślniczego sposobu produkcji.
„Początkowo zwierzchnictwo kapitału nad pracą ma charakter czysto formalny i niemalże
przypadkowy. Robotnik pracuje wówczas pod komendą kapitału tylko dlatego, że sprzedał był
swoją siłę; pracuje dla niego tylko dlatego, że nie ma środków materialnych, by pracować na
własny rachunek”.
Ta „[...] minimalna wielkość kapitału występuje jako materialny warunek przekształcenia wielu
rozproszonych i wzajem od siebie niezależnych indywidualnych procesów pracy w jeden
kombinowany społeczny proces pracy [...] Ale wraz z rozwojem kooperacji wielu robotników
najemnych zwierzchnictwo kapitału staje się rzeczywistym warunkiem produkcji. Komenda kapitału
na polu produkcji staje się teraz równie niezbędna, jak komenda generała na polu bitwy” (K.
Marks).
Przyszłością formalnego podporządkowania pracy kapitałowi jest więc realne podporządkowanie
pracy kapitałowi. Nim jednak ono nastąpi, w ramach formalnego podporządkowania pracy
kapitałowi, podporządkowanie robotnika ma charakter przypadkowy ze względu na poziom
rozwoju sił wytwórczych, uspołecznienie pracy, strukturę i jakość środków pracy. Oznacza to, że w
okresie tym istnieje stała możliwość alternatywnego uruchamiania siły roboczej bądź na własny
rachunek, bądź w formach pracy podporządkowanej kapitałowi. W konkrecie historycznym epok, w
których istnieje tego typu nieadekwatność między formami własności a formą sił wytwórczych,
możliwości te występują jako realnie istniejące rzeczywiste, równoległe sposoby produkcji,
konkurencyjne względem siebie, zazębiające się i przenikające, generujące także różne formy
pośrednie, hybrydalne.
Generalnie rzecz traktując, jest to epoka przejścia do społeczeństwa kapitalistycznego, którego
istotę określa proces uspołecznienia, zniesienia własności prywatnej i pracy prywatnej, nawet jeśli
kapitalizm dokonuje tego w formach antagonistycznych (tzn. w formie własności kapitalistycznej).
Analiza dialektyki realnego i formalnego podporządkowania pracy kapitałowi nie ogranicza się
tylko do rozpatrzenia jakościowych zmian w ciągu warsztat rzemieślniczy-manufaktura-fabryka. W
rzeczywistości jest to tylko modelowe zestawienie typów wytwarzania na produkcyjnym poziomie
analizy. Mają one swoje konsekwencje dla całokształtu stosunków społecznych, kultury, polityki i
sztuki. Co więcej, nakładają się na nie inne czasy historyczne związane ze współistnieniem
niekapitalistycznych sposobów wytwarzania zarówno w bezpośrednim sąsiedztwie w
społeczeństwach najbardziej zaawansowanych przemian kapitalistycznych, jak i w
niekapitalistycznym otoczeniu. Można wręcz powiedzieć, że geograficzne rozprzestrzenianie się
kapitalistycznego sposobu produkcji interferuje z dynamiką niekapitalistycznego otoczenia i
jednoczesną dalszą transformacją kapitalistycznego centrum. Z globalnego punktu widzenia
jednoczesne historyczne występowanie postfabrycznego kapitalizmu konsumenckiego i elementów
niewolnictwa czy feudalizmu jest czymś absolutnie dopuszczalnym i możliwym.
Nierównomierność rozwoju kapitalizmu, dialektyka jego formalnego i realnego rozwoju w procesie
określania się kapitalizmu jako systemu światowego – przenikają ducha historii wieku
dziewiętnastego i dwudziestego.
Jednakże przedstawiona charakterystyka dialektyki tego, co realne i tego, co formalne, nie dotyczy
tylko społeczeństwa kapitalistycznego. Ma ona raczej walor bardziej uniwersalny jako ogólna
alternatywa dla tradycyjnego modelu oświeceniowego liniowego postępu.
Jej moc wyjaśniająca ujawnia się także przy badaniu fenomenu realnego socjalizmu. Z zarysowanej
perspektywy było to raczej manufakturowe stadium formalnego podporządkowania pracy
kapitałowi w krajach peryferyjnego kapitalizmu, które w pewnym regionie okazało się
substytutywną wobec realnego kapitalizmu formą akumulacji pierwotnej (tak też sprawę ujmowała
swego czasu np. Joan Robinson).
W obliczu problemów globalizacji sprawa ma się jeszcze inaczej. Stoimy wobec faktu
rzeczywistego powstawania jednego globalnego społeczeństwa, którego podstawy nie możemy już
szukać w prostym modelu fabrycznego ma-szynizmu. Postępujące przesunięcie zatrudnienia z
tradycyjnie rozumianego rolnictwa i przemysłu, rozwój sfery usług i konsumpcji – to najbardziej
podstawowe formy przejawiania się nowych uwarunkowań strukturalnych, widoczne już od połowy
XX wieku.
Wydaje się, że nowy wymiar przechodzenia od formalnego do realnego podporządkowania pracy
kapitałowi w fazie globalizacji można próbować charakteryzować co najmniej na trzech
poziomach:
1. Organizacji procesu pracy. Mamy tu do czynienia z rozbiciem procesu pracy na proces
kombinowany w sensie globalnym. Chodzi w tym wypadku zarówno o całkowicie swobodny
dostęp do światowych zasobów surowcowych, jak i międzynarodowy charakter pracy produkcyjnej.
W najbardziej rozwiniętych sektorach wytwórczości oznacza to na przykład, że w projektowaniu
samochodów uczestniczą biura konstrukcyjne Włoch, Japonii czy USA, i to kooperując ze sobą w
łączeniu rozwiązań różnych elementów. Podobnie w przemyśle stoczniowym polskie projekty są
realizowane w wietnamskich stoczniach z wykorzystaniem komponentów finalnego produktu z
kilkunastu krajów świata. W świecie Internetu programiści hinduscy piszą w Indiach programy
komputerowe dla firm amerykańskich i europejskich (telework), a konkurencyjny wobec rekinów
rynku komputerowego Linux zakłada wręcz rozproszone rozwijanie programu przez twórców
włączają-cych się ad hoc, spontanicznych i rozproszonych w całym świecie, połączonych jedynie w
wirtualnej rzeczywistości. Sam rezultat produkcji może istnieć na rynku w coraz większym stopniu
tylko jako produkt rozpoznawalny globalnie.
2. Kapitału globalnego. Współczesny kapitał jest w sposób absolutny mobilny w skali globalnej i
kompletnie nieczuły na podziały gałęziowe, geograficzne i państwowe. Podobnie nie ma dla niego
istotnej różnicy, czy występuje w stroju kapitału prywatnego, czy też w formie własności
państwowej (prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej przez francuską firmę państwową). Migruje
kosmopolitycznie po całym globie wyczulony na lokalnie sprzyjające warunki rozwoju (tania siła
robocza, baza surowcowa, słaba władza państwowa).
3. Społecznych i kulturowych konsekwencji globalizacji. Podstawową konsekwencją jest
wspominane już wcześniej poczucie jednoczesności i tożsamości w wymiarze globalnym. Popada
ono w sprzeczność z wszelkimi narodowymi i regionalnymi formami cywilizowania kapitału. Cały
tzw. kryzys społeczeństw opiekuńczych jest, z jednej strony, rezultatem przekroczenia
wypracowanych kulturowych form cywilizowania kapitału w ramach państw narodowych, a z
drugiej – konkurencyjnością innych rynków pracy i innych rynków zbytu (np. Chiny).
Dezaktualizacja wypracowanych w XX wieku mechanizmów generuje reakcje w postaci
regresywnych odpowiedzi nacjonalistycznych, kryzysu państwa narodowego, intensywnych prób
tworzenia rozległych organizmów ponadnarodowych, wreszcie – sięgających lat drugiej wojny
światowej prób tworzenia ponadnarodowych organizacji kierujących światową gospodarką i
polityką (ONZ, MFW, WTO, Bank Światowy, spotkania „przywódców najbogatszych państw”),
czemu w ostatnich latach odpowiada echem spontanicznie masowy międzynarodowy ruch
antyglobalistyczny, będący w istocie nośnikiem konkurencyjnych programów globalizacyjnych.
Globalizacja odsłania istnienie we współczesnym świecie wielu uniwersalizmów. Stają one wobec
siebie twarzą w twarz i ich spotkanie nie może w warunkach współcześnie wypracowanych
globalnych standardów kulturowych zakończyć się ostentacyjną porażką żadnego z nich.
Wskazuję tu tylko metodą pointylistyczną sprzeczności, których istotę określają nakładające się na
siebie czasy nowego formalnego i realnego podporządkowania pracy kapitałowi w wymiarze
globalnym. Ich zasadniczy sens określony jest przez względną, wtórną barbaryzację społecznych
warunków funkcjonowania kapitału i przyśpieszony jego rozwój na obszarze „ziemi niczyjej”, w
społecznej przestrzeni nieobjętej kontrolą demokratycznych instytucji o charakterze globalnym.
Proces, z którym mamy do czynienia, nie jest krótkotrwały. To raczej epoka, nie mniej burzliwa niż
XIX wiek w historii Europy. Jej istotą jest nie liniowy postęp, lecz nakładanie się na siebie różnych
czasów historycznych, selektywnie wykorzystywanych przez kosmopolityczny kapitał
instrumentalizujący wytworzone historycznie instytucje, tworzenie przesłanek do globalizacji
procesu wytwarzania i w konsekwencji do tworzenia globalnych form kontroli i dystrybucji
wypracowanych dóbr.
Analiza realnego i formalnego podporządkowania pracy kapitałowi w fazie fabrycznej daje
przesłanki do zastosowania analogicznych procedur w odniesieniu do procesów całkiem
współczesnych. Pozwala też dostrzec racjonalność z pozoru absurdalnych wydarzeń i zjawisk,
ujawnić realnie istniejące alternatywy rozwojowe oraz zrozumieć symptomy głębokich przemian.
Dotyczy to czasem bardzo konkretnych wydarzeń. Jeśli chcemy jako filozofowie, intelektualiści, na
atak na World Trade Centrum odpowiedzieć inaczej niż okrzykiem: „Złapać i zabić!”; jeśli nie
chcemy poprzez obciążenie za tą zbrodnię nieokreślonych terrorystów dać wolnej ręki do militarnej
interwencji w dowolnym punkcie globu i rozkręcić w ten sposób piramidalnej spirali strachu – to
warto sobie uzmysłowić daleko idące analogie tego wydarzenia z aktywnością ruchu luddystów na
początku XIX wieku. W obu wypadkach (niszczenie maszyn i niszczenie centrum globalizacji)
mamy do czynienia z atakiem na urzeczowione formy wyrazu realnego etapu uspołecznienia i w
obronie formalnego jego stadium, z dramatycznym protestem przeciw unieważniającemu
przypadkowość istniejących związków kapitałowych, totalnemu podporządkowaniu pracy
kapitałowi. Podporządkowaniu spychającemu w niebyt wszystko to, co podporządkować się nie da.
Prawdą, czyli następstwem ruchu luddystów, nie była likwidacja maszyn ani też likwidacja
luddystów. Ich przyszłością najbardziej dojrzałą okazało się państwo opiekuńcze powstałe na bazie
niezwykle zaawansowanych technolo-gicznie procesów produkcyjnych. Podobnie prawdą
„terrorystów” i zwalczających ich sił stanie się zapewne negocjacyjne społeczeństwo globalne o
cechach analogicznych do europejskiego społeczeństwa opiekuńczego drugiej połowy XX wieku.
Nie oznacza to jednak, że nie mogą się pojawiać próby zjednoczenia społeczeństwa globalnego na
sposób bismarckowski – „żelazem i krwią” – i że nie może w związku z tym spotkać nas wiele
nieszczęść porównywalnych z kataklizmami pierwszej i drugiej wojny światowej. Wydaje się
jednak, iż bogaci w doświadczenia możemy w każdym razie próbować przejść od razu do etapu,
który w historii Europy doprowadził do powstania Unii Europejskiej, a w wymiarze globalnym – do
rozwoju instytucjonalizacji społecznych form racjonalizacji stosunków międzyludzkich.