ROZDZIAŁ 6
WYNAJĘTE MIESZKANIE – jak przekręcą twoje cztery kąty
Wiele osób przyjeżdża do dużych miast, rozpoczyna pracę i zaczyna szukać
spokojnych czterech kątów. Mieszkania szukają również młode małżeństwa i osoby
pragnące się usamodzielnić. Z reguły zakup na własność pozostaje w sferze
niespełnionych marzeń. Cena metra kwadratowego w stolicy stanowi równowartość
dwóch, trzech, a nawet czterech średnich krajowych pensji. Najczęściej wszyscy są
skazani na wynajem. Ale nie jest to, ani łatwe, ani przyjemne.
Bez ukończonych studiów wyższych, znajomości przynajmniej jednego
obcego – zachodniego języka, doświadczenia w pracy możliwość, dostania
porządnej i dobrze płatnej posady maleje niemal do zera. Osobie z zawodowym lub
średnim wykształceniem i znajomością podstaw języka rosyjskiego pracodawca
zaproponuje tak niewielkie pieniądze, że czasami nie starczą one nawet na opłacenie
samego czynszu. Niestety, wynajem dwupokojowego mieszkania (w warunkach
nadających się do mieszkania z rodziną) trzeba zapłacić w dużym mieście, zależnie
od standardu i odległości od centrum, tysiąc - tysiąc pięćset złotych.
To jednak nie wszystko. Właściciele mieszkań życzą sobie płatności
przynajmniej za jeden miesiąc z góry i kaucji o wartości przynajmniej miesięcznego
czynszu. Po swoje wyciągnie również rękę agencja nieruchomości pobierając opłatę
w wysokości połowy czynszu. Tak więc, aby móc się wprowadzić, należy wpłacić
minimum trzy tysiące złotych. Oczywiście, nie bierzemy pod uwagę wszystkich
rachunków bieżących typu: gaz, energia elektryczna, woda itp., które opłaca
wynajmujący. Jest to naprawdę czarna wizja. Niestety, prawdziwa. Już w tym
momencie wszystkie osoby, które mają cokolwiek wspólnego z obrotem
nieruchomościami można z pełną odpowiedzialnością nazwać mafią. Na problemach
związanych z najmem mieszkania bazują jeszcze prawdziwi gangsterzy.
Rozdział ten powstał dzięki pomocy mojej informatorki. W odróżnieniu od
rozdziału trzeciego, autentyczny jest nie tylko sposób przeprowadzenia oszustwa, ale
również osoby i przebieg całej opisanej sytuacji.
ZDARZENIE
Skład skradzionego towaru nazywamy w gangsterskich kręgach “dziuplą”,
prowadzony przez mojego narzeczonego, został odkryty przez policję. Kolejny raz w
życiu straciliśmy wszystko. Mimo to można powiedzieć, że Wściekły tym razem miał
szczęście. Pięciu chłopaków (czyli cała jego grupa) poszło siedzieć. Elektronika
(telewizory, sprzęt stereo), papierosy ukryte w dziupli, przepadły.
W tym czasie mój gangster był pośrednikiem - paserem. Niewiele spośród
skonfiskowanych rzeczy należało do niego. Większość pozostawiona była w komis.
Po upłynnieniu towaru miał rozliczyć się z różnymi złodziejami. To on organizował
grupę i odpowiadał za towar. Pozostały nam więc olbrzymie długi.
Wieści o wpadce bardzo szybko się rozeszły. Jeśli policja skonfiskowała
towar, który dostało się na przechowanie, to nikt nie naciska, aby od razu spłacić
długi, w które się w ten sposób wpadło. Mimo to ciążą one nad głową i wiadomo, że
ktoś się niedługo o nie upomni. Odroczenie jest tylko czasowe. Trzeba więc zacząć
działać i zarabiać pieniądze. Ale jak to zrobić, gdy nie ma się gotówki, którą można
by pomnożyć? Napady i rabunki są zbyt ryzykowne i zajmują się nimi głównie
nastolatkowie, lub doskonale zorganizowani desperaci. Do tego wszystkiego
musieliśmy wyprowadzić się z mieszkania. Przyjaciele, którzy nam je udostępnili na
kilka lat, wrócili właśnie ze Stanów Zjednoczonych do kraju.
Kupiłam gazetę z ogłoszeniami i zaczęłam szukać nowego lokum. Po
wykonaniu kilku telefonów do ogłoszeniodawców byłam wstrząśnięta. “To jest
dopiero mafia, większa i gorsza niż mój narzeczony. Jak można żądać tak
horrendalnych kwot za wynajem?” - pomyślałam. Poszukiwania zajęły mi prawie
miesiąc. W końcu wynajęłam mieszkanie od starszego małżeństwa. Było
dwupokojowe, ale jeden pokój był wyłączony z używalności i zamknięty na klucz.
Właściciele mieszkania mieli tam rupieciarnię.
W trakcie poszukiwań poznaliśmy z Wściekłym chyba wszystkie metody
wynajmu. Co? Jak? Za ile? Dlaczego? Zrozumieliśmy jak ciężko jest ludziom, którzy
chcą wynająć mieszkanie. Znaleźliśmy przytulne cztery kąty, ale w dalszym ciągu nie
mieliśmy żadnego źródła utrzymania. Wściekły był kopalnią pomysłów. Nawet w
najtrudniejszej sytuacji myślał jak zrobić interes. Pewnego wieczora, po
całodziennym narzekaniu na wysokość czynszu, wpadł mu do głowy sposób
zarabiania pieniędzy. Doszedł do wniosku, że to samo lokum można wynająć
kilkakrotnie różnym ludziom w tym samym czasie. Właściwie to zrobiło mi się trochę
szkoda tych, których zamierzał oszukać. Rozumiałam dramat poszukiwania
mieszkania i wiedziałam, co czuli najemcy. Sama przecież dopiero co przeżyłam
męki. Mieliśmy jednak dług do spłacenia. Oszukiwanie ludzi było w końcu zawodem
mojego narzeczonego.
Wściekły przypomniał sobie, że w agencji nieruchomości pracuje jego znajomy
spoza układów. Kiedyś przyjeżdżał do nas i widać było wyraźnie, iż mafijny świat go
pociąga. Musieliśmy zasięgnąć rady fachowca. Wściekły udał się do niego. Jak
później opowiadał, spotkanie przebiegło nie tak, jak pierwotnie zakładał. Był jednak
bardzo zadowolony. Mariusz (tak na imię miał znajomy z agencji nieruchomości) od
razu domyślił się o co chodzi.
- Chcesz
przekręcić biednych ludzi, pragnących wynająć mieszkanie, Wściekły? -
zapytał wprost.
Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Miał bardzo posępną minę i świdrował mnie
wzrokiem. Postanowiłem nic nie mówić i nie przyznawać się do zamiaru popełnienia
przestępstwa. Nie wiedziałem, czy był naprawdę wzburzony, czy tylko udawał.
Czekałem, aż pierwszy się odezwie.
- Wściekły, pomysł jest genialny. Możemy obaj natrzepać na tym kasę - odezwał
się wreszcie.
Odetchnąłem. Więc, o to chodziło. Chciał stać się moim wspólnikiem. W sumie,
czemu nie?
I tak sam bym wszystkiego nie zorganizował.
- Dobrze, wchodzisz do interesu. Ale tylko ty i ja. Pamiętaj, masz o tym nikomu nie
mówić. Wiesz, co za to grozi. - postraszyłem go.
- To,
że chciałbym z tobą zarabiać kasę, to jedno. Pomysł jest dobry, to drugie. Ale
z realizacją będzie trudniej - odpowiedział. - Przecież trzeba to mieszkanie
najpierw wynająć. W tym momencie widzi cię przynajmniej kilka osób. Poza tym
masa ludzi, która przyjdzie oglądać lokal, też zapamięta jak wyglądasz. W
mieszkaniu zostawisz również odciski palców. Dochodzą do tego akty notarialne
poświadczające fakt, że jesteś właścicielem mieszkania. Dowody osobiste,
których numery zostaną niewątpliwie spisane. Nie chcesz chyba dla paru złotych
pójść za kraty? - zapytał i wbił we mnie wzrok.
Wiedziałem, że teraz on zamierza siedzieć cicho i czekać aż się odezwę. Czułem się
rozłożony na łopatki. Ponieważ rzeczywiście nie chciałem trafić do więzienia,
powiedziałem cicho:
- No,
nie.
Mariusza rozpierała dziwna energia. To on teraz przejął pałeczkę i zaczął prowadzić
rozmowę.
- Więc, jestem ci niezbędny. Mnie taki plan chodził po głowie już od dłuższego
czasu. Potrzebny mi był tylko ktoś taki jak ty. Znasz fałszerzy, możesz dostać
każdy dokument.
Ostatnie zdanie zabrzmiało jak pytanie. Potwierdziłem, że wszystko mogę załatwić.
Kontynuował.
- Ja
zorganizuję wszystko. Cały plan mam od dawna ułożony w głowie. Nie ma
żadnego ryzyka. Ty dostarczysz papiery i wszystko będzie w porządku. Kiedy
zaczynamy?
Byłem trochę zbity z tropu. Odpowiedziałem żartobliwie, że możemy nawet dziś.
Mariusz moją odpowiedź potraktował chyba zbyt dosłownie.
- Dziś, to nie. Muszę zwolnić się z roboty i załatwić parę spraw. Zacznijmy od jutra.
Jeśli można jakoś określić mój stan po jego wypowiedzi, to byłem w szoku. “Zwolnić
się, załatwić wszystkie sprawy i zacząć jutro”. Tak mógł działać prawdziwy
zapaleniec. A zapaleńcy i narwańcy popełniają błędy. Musiałem go trochę ostudzić,
ale dopiero wtedy, gdy spali za sobą wszystkie mosty i nie będzie miał innej
możliwości jak tylko działać ze mną.
Wściekły był bardzo zadowolony. Oczyma wyobraźni widział już pieniądze,
które spłyną z tego oszustwa. Jak zwykle postanowił uczcić swój nowy plan w jakimś
lokalu. Gdy był podniecony nowym pomysłem, stawał się innym człowiekiem. Myślę,
że wtedy naprawdę go kochałam. Z brutalnego gangstera przekształcał się w
nienagannego dżentelmena. Był uprzejmy, czarujący, zabawny. Nikt w takich
chwilach nie podejrzewałby go o układy z mafią. Pamiętam, że spędziliśmy wtedy
jeden z przyjemniejszych wspólnych wieczorów. Do domu wróciliśmy grubo po
północy. Oboje byliśmy dość mocno wstawieni. Gdy w trakcie miłosnych zalotów
otworzyłam drzwi, Wściekły jakby od razu wytrzeźwiał, mnie natomiast ogarnął
strach. W domu ktoś był. W pokoju świeciło się światło i włączone było wideo.
Wściekły rozpiął marynarkę i włożył rękę za pasek, gdzie trzymał schowany pistolet.
“Policja, to może być policja, albo włamywacz”- wyszeptał. Było to absurdalne,
przecież ani policja, ani tym bardziej włamywacz nie włączaliby wideo. Wściekły był
zawsze bardzo porywczy. Tym razem nie wyjął na szczęście ręki z pistoletem zza
marynarki. Pchnął mocno drzwi i wskoczył do pokoju.
- Dobry wieczór, witam państwa. Ja tu będę spał. Przyszedłem was odwiedzić i
trochę się zasiedziałem.
Przed nami stał ubrany tylko w spodnie właściciel mieszkania. Gniew Wściekłego
sięgnął zenitu. Gdyby nie moja interwencja i wstawiennictwo, nie wiadomo jak
skończyłoby się całe zajście. Przez kilkanaście minut mój gangster przeklinał i
wyzywał go, używając wszelkich możliwych obelg. Nic nie pomogło. Stary uparł się,
że będzie tu spał i już. Na szczęście, Wściekły był zbyt pijany i zmęczony, by móc
cokolwiek zrobić. Zwalił się na łóżko od razu zapadając w sen. Mimo zmęczenia nie
mogłam zasnąć. Przypominały mi się wszystkie osoby, które mój narzeczony wywoził
do lasu, by je nastraszyć. Ludzie, którzy bali się samego jego imienia, a teraz nie
mógł sobie poradzić ze starym dziadem. Chciało mi się śmiać z całej sytuacji.
Gdy się obudziłam, było już południe. Właściciela mieszkania nie było,
Wściekłego również. Udał się na kolejne spotkanie z Mariuszem, które trwało do rana
następnego dnia. Gdy wrócił, był zafascynowany planem swojego nowego wspólnika.
Rzeczywiście, wszystko wyglądało na dograne. Jego zadaniem było tylko zdobyć
fałszywe dokumenty. Resztę czarnej roboty, tzn. samo wynajmowanie mieszkań,
wspólnicy mieli przerzucić na jakiegoś kozła ofiarnego. Mariusz wymyślił, że będzie
to jakiś bezdomny. Nie było z tym problemu. Okupują oni w każdym mieście dworce
kolejowe. Trzeba było tylko odizolować takiego delikwenta od jego środowiska,
alkoholu i przez kilka dni wyuczyć go roli. W tym celu trzeba wynająć dla niego
mieszkanie. Tak szybko jak było możliwe przystąpiliśmy do działania.
Wściekły miał rzadko spotykane podejście do ludzi. Potrafił rozmawiać z
każdym, nieważne, czy był to biznesmen, czy pijaczyna. Szybko znalazł odpowiednią
osobę. Już po krótkiej rozmowie bezdomny zgodził się na przedstawioną propozycję.
Wiem, że Wściekły wyszukiwał go dość długo, ale była to pierwsza osoba, do której
się zwrócił. Zazwyczaj nie poznawałam postronnych osób, które zamieszane były w
prowadzone przez mojego narzeczonego oszustwa. W tym przypadku było inaczej.
Muszę przyznać, że po kilku dniach izolacji, gruntownym myciu i ubraniu w nową
odzież nikt nie poznałby przedstawionym mężczyźnie bezdomnego. Nie miał wyglądu
pijaka, czy narkomana. Zrobił na mnie dobre wrażenie. Miał ok. czterdziestu lat. Dwa
miesiące wcześniej spalił mu się dom, w którym mimo rozwodu mieszkał z żoną. W
sumie wyglądał na dość inteligentnego. Na dworcu mieszkał dopiero od czasu
pożaru. Widać było, że od dłuższego czasu nie gardził alkoholem, ale można to było
zatuszować. Wspólnicy wynajęli dla niego pokój w rozwalającej się drewnianej
ruderze. Tam nikt nie zwracał na niego uwagi. Poza tym, co najważniejsze według
Wściekłego czynsz był bardzo niewielki. [Zawsze intrygowało mnie szukanie przez
przestępców drobnych oszczędności. Mój narzeczony był w stanie (co zresztą robił
niejednokrotnie) przehulać podczas jednej nocy pieniądze stanowiące równowartość
całorocznego czynszu w opisanym przypadku. Jednak w interesach wykłócał się o
nieznaczące kwoty. Prawidłowość tę zauważyłam niejednokrotnie u większości
polskich gangsterów.]
Bezdomny został szybko przygotowany do akcji. Nie da się tego powiedzieć o
reszcie projektu. Wspólnicy zaczęli szukać odpowiednich mieszkań. Musiały być
atrakcyjne i dość dobrze umeblowane. Trudno takie znaleźć, ale za to łatwo i szybko
można je wynająć. Wszyscy wiedzieli, że jest to numer tylko na raz. Trzeba więc było
wszystko starannie zorganizować, a to zajmuje wiele czasu. Aby wyszukany
mężczyzna nie wrócił do stanu sprzed przygotowań, Wściekły zabronił mu pić alkohol
i sprowadzać do domu znajomych. Mimo obietnic wydawało się, iż nie będzie w
stanie ich dotrzymać. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Mijały dni, a nic się
nie działo. Mężczyzna z dworca kolejowego stawał się coraz bardziej kapryśny i
pozwalał sobie na coraz więcej. Wściekłego jego zachowanie zaczęło doprowadzać
do pasji.
- Myślę, że same słowa ci nie wystarczą – zaczął i wycelował broń w stronę
bezdomnego – Zrobisz jakąkolwiek głupotę, to cię zastrzelę! - widok pistoletu
zrobił swoje.
Bezdomny przysięgał, że do zakończenia roboty nie będzie pił ani się z nikim
spotykał. Ja mu uwierzyłam. W międzyczasie zrobiono mu zdjęcia, by wyrobić
fałszywe dokumenty. Wspólnicy kupili na nieistniejącą osobę telefony komórkowe,
aby nikt ich później nie namierzył. Wspólnie z Mariuszem zapożyczyliśmy się
wszędzie, gdzie to tylko było możliwe. Wynajętych zostało od razu sześć mieszkań.
W różnych miastach kraju w tym samym czasie zamieszczono ogłoszenia w
gazetach o zamiarze ich szybkiego wynajęcia. Po piętnastu dniach “nasz pracownik”
wynajął je po okazyjnej cenie w sumie sześćdziesięciu dwom osobom. Obawiając
się, że o sprawie może stać się zbyt głośno, interes został zakończony.
Wściekły postanowił rozliczyć bezdomnego. Mariusz przypomniał mu, ze przez
cały ten czas był na naszym utrzymaniu i ma jeszcze na miesiąc opłacone
mieszkanie. Bezdomny widocznie przypomniał sobie broń, którą został postraszony,
bo wymieniona przez niego kwota wynosiła połowę średnie miesięcznej pensji.
Działkę dostał według swego życzenia. Na koniec jeszcze raz został postraszony
bronią.
Mimo
że oszukane zostały sześćdziesiąt dwie osoby, a obroty były naprawdę
duże, to zarobek nie był – według Wściekłego – satysfakcjonujący. Mariusz był
zadowolony. W swojej pracy przez kilka miesięcy musiałby tyrać na takie pieniądze.
Mój gangster mimo wszystko się zawiódł. Liczył na dużo większe zyski. Nie
spodziewał się aż tak dużych kosztów. Po spłacie części długu za zarekwirowany
towar nie zostało nam dosłownie nic. Ja jednak czułam, że nie był to koniec interesu
z mieszkaniami. Wkrótce moje przeczucia się potwierdziły.
Kilka tygodni później odwiedził nas stary znajomy. Nie widzieliśmy go bardzo
długo, więc jego wylewne zachowanie mówiło mi, że będzie czegoś chciał od
Wściekłego. Znów się nie pomyliłam. Wkrótce zaczął się wypłakiwać. Rozpaczał w
jakie to wpadł tarapaty finansowe. Obstawiał konie na wyścigach. Na początku szło
mu dość dobrze. Myślał, że nie musi nic robić i utrzyma się tylko z tego hazardu.
Życie zmieniło bardzo szybko jego punkt widzenia. Pożyczył od ludzi z układów
sporą gotówkę i przegrał wszystko. Nie miał co sprzedać, aby oddać dług. Nie mógł
go również odrobić. Okazało się, że pożyczkę zaciągnął u dobrego znajomego
Wściekłego. Teraz przyszedł prosić, by pomóc mu w odroczeniu spłaty bez
zabójczych odsetek. Gdy tak się użalał Wściekły jak zwykle wpadł na “genialny
pomysł”. Nasz znajomy miał przecież wspaniały dom. Na początku padła propozycja,
aby go wynająć kilku osobom. Wściekły był cały czas w fazie planowania. Szybko
doszedł do wniosku, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby go fikcyjnie sprzedać.
Przedstawił tę propozycję znajomemu, który na początku nie chciał nawet o niej
słyszeć. Wściekły nawymyślał mu. Oznajmił, że jeśli nie chce robić interesów, to
pewnie pracuje dla policji. Na koniec kazał mu się wynosić i swoje płatności załatwiać
samemu. To chyba do niego dotarło. Zwaśnieni przed chwilą zasiedli do stołu jak
najlepsi wspólnicy i zaczęli planować akcję.
Po krótkiej naradzie wsiedli do auta i postanowili odszukać Mariusza. Wściekły
postanowił znów wciągnąć go do spółki. Okazało się, że odnalezienie go nie było
łatwe. Minęło trochę czasu odkąd został zakończony interes z wynajmem. Mariusz
nie kontaktował się z nami, my również nie tęskniliśmy za jego obecnością. W
miejscach, gdzie można było spotkać go wcześniej, nikt od dawna o nim nie słyszał.
Zerwał z uczciwym życiem wszelkie więzy. Dopiero przypadkowa rozmowa ze
znajomym prowadzącym agencję towarzyską przyniosła efekty. Mariusz
przesiadywał u niego od paru dni. Przez kilka tygodni zdołał wydać na alkohol, seks i
kokainę wszystkie zarobione pieniądze. Wściekły był na niego okropnie zły, że jest
tak głupi, ale mimo wszystko wyraźnie cieszył się z takiego obrotu sprawy. Wiedział,
iż teraz, gdy jest spłukany, zrobi na pewno wszystko, aby interes się udał.
Następnego dnia odbyła się kolejna narada. Aby wszystko się udało, trzeba
było przygotować się dużo lepiej niż do ostatniego oszustwa. Postanowiono, że nasz
znajomy musi wyprowadzić się z żoną i dzieckiem do rodziny na wieś w innym
województwie. Mieli udawać, iż zamierzają zająć się rolnictwem i przed wyjazdem
wynajmują dom. Spisano z nimi fikcyjną umowę. Wspólnicy znaleźli ładnie
wyposażone biuro, które po kilku przeróbkach wyglądało jak kancelaria notarialna.
Jako notariusz został podstawiony znajomy z układów, który kiedyś studiował prawo.
Został sprowadzony z drugiego końca Polski.
Gdy wszystko już było dopracowane, w prasie ukazało się ogłoszenie o
sprzedaży domu. Właściciela udawał Mariusz. Zapuścił brodę i wąsy, zaczął nosić
okulary i zmienił swój wygląd najbardziej jak to było możliwe. Mimo tych starannych
przygotowań okazało się, że sprzedaż to nie to samo co wynajem. Bardzo trudno
było wywołać poważne zainteresowanie. Jednym nie podobała się okolica. Dla
innych działka była za duża, dla kolejnych wręcz odwrotnie. Nie pomagało nawet
oferowanie coraz niższych cen. Jeśli już ktoś był naprawdę zainteresowany, to chciał
kupić dom na raty, za pośrednictwem banku.
Dopiero po miesiącu trafiła się dobra oferta. Małżeństwo, które wyjechało do
Niemiec w latach siedemdziesiątych, chciało powrócić do kraju i osiedlić się.
Przedstawili propozycję natychmiastowej wpłaty sześćdziesięciu procent wartości i
spłaty reszty w ratach bezpośrednio, omijając jakiekolwiek instytucje finansowe. Po
krótkiej naradzie wszyscy doszli do wniosku, że nie dostaną szybko lepszej
propozycji. Pieniądze zostały przekazane w fikcyjnym biurze notarialnym. Tam też
został spisany fałszywy akt prawny. Wracający do macierzy rodak myślał, że zrobił
fantastyczny interes. Niestety, stracił masę pieniędzy. Sześćdziesiąt procent wartości
domu stanowiło równowartość przeciętnej głównej wygranej LOTTO w dużym lotku.
Wściekły oddał resztę swoich długów za zarekwirowany przez policję towar.
Nasz znajomy spłacił przegrane na wyścigach pieniądze. Mariusz natomiast na
dobre wkręcił się w mafijne układy. Kupiec domu po trzech tygodniach dowiedział się,
że nie należy on do niego i musi się wyprowadzić.
Po tym oszustwie Wściekły skończył z tym procederem. Niemniej wiem, że
takie akcje są cały czas organizowane. Jest to bardzo zyskowny interes, więc nie
uważam, aby został kiedykolwiek przerwany.
WYWIAD
AUTOR: Twój narzeczony był właścicielem “dziupli” i paserem. Dlaczego towar trafiał
właśnie do niego? Czy ci, którzy kradli, nie mogli sprzedawać go sami?
ZATROSKANI: Najtrudniejszą sprawą nie jest sama kradzież produktu, lecz
późniejsza sprzedaż Cały skok trwa kilka minut, dowiezienie towaru do dziupli
maksymalnie kilka godzin. Pojawia się więc problem, komu wszystko sprzedać. Jak
się orientujesz, spieniężenie trwa dość długo i jest bardzo ryzykowne. Złodziej
najczęściej woli to ryzyko przerzucić na kogoś.
A: Wasza “dziupla” została odkryta przez policję, a znajdujący się w niej towar
zarekwirowany. Jak w układach mafijnych wygląda późniejsze rozliczenie?
Z: Jeśli towar został wzięty w komis jest to właściciel dziupli ma duży problem. Wieści
o wpadce rozchodzą się bardzo szybko. Złodzieje nie chcą robić z taką osobą
żadnych interesów, zaczynają uważać ją za pechowca. Pozostają długi, które
trzeba spłacić. Najlepiej dla pasera, gdy trafi do więzienia. Jest duże
prawdopodobieństwo, że po upływie jakiegoś czasu sprawa pójdzie w
zapomnienie. Jeśli jednak pozostaje na wolności, to musi jak najszybciej
organizować gotówkę na oddanie długu. Oczywiście, złodzieje, którzy przekazali
mu towar, nie naciskają zbyt mocno. Paser musi jednak pokazać, że stara się
spłacić długi. Takie rozwiązania dotyczą jednak tylko osób znanych w układach,
posiadających “duże plecy” - znajomości. Ktoś, kto nie jest postawiony, ma dużo
większe kłopoty. Najczęściej kończy się to wywiezieniem pechowca do lasu.
Niekoniecznie chodzi o zabicie go, ale zawsze kończy się dotkliwym pobiciem i
zajęciem wszystkiego, co do niego należy.
A: Wściekły miał więc szczęście w nieszczęściu, że pojawił się Wam problem z
brakiem miejsca zamieszkania.
Z: W zasadzie tak, tym bardziej, że cała grupa, z którą współpracował trafiła za
kratki.
A: Jak skończyła się sprawa z lokalem, który, jak przypuszczam, uczciwie był
wynajmowany od starszych ludzi?
Z: Rzeczywiście, w całym tym mieszkaniowym oszustwie ten jeden lokal
wynajmowany był uczciwie. Co ciekawsze, w tym przypadku to my zostaliśmy
poszkodowani. Właściciele mieszkania wizytowali je podczas naszych
nieobecności i zostawiali po sobie kartki informujące, iż nie podoba się im to lub
tamto. Doszło do tego, że pewnego razu założyli na drzwi mieszkania dużą kłódkę.
W tym momencie pragnę ostrzec wszystkich uczciwie wynajmujących jakiekolwiek
lokale. Nigdy nie pozwalajcie, aby klucze do wynajętego przez was mieszkania
pozostały w rękach właścicieli. Jeśli nie chcą oni oddać swoich kompletów, to
nałóżcie dodatkowe zamki i zabezpieczenia. Zdarzało się bowiem, że ludzie z
układów wynajmowali własne puste mieszkanie, by po pewnym czasie pod
nieobecność wynajmujących okraść je z wstawionych sprzętów.
A: W historii tej pojawiła się osoba Mariusza, który był pracownikiem agencji obrotu
nieruchomościami. Czy stosowane jest wciąganie do tak dużego interesu
uczciwych osób spoza gangsterskiego światka?
Z: Mariusz nie był całkowicie obcy. Przyjeżdżał przecież kilka razy do znajomych z
układów, którzy przedstawiali go dalej. Otoczenie mafijne wyraźnie sprawiało mu
sporą przyjemność. Fakt, nie było wiadomo, jak zachowa się podczas oszustwa.
Ale stary przestępca uważa to za plus. Nowa osoba w układach wierzy w szefa
wszystkich szefów, w mafijną hierarchię i inne tego typu bzdury. Taki człowiek nie
oszuka cię, gdyż boi się zemsty itp. Jest więc o wiele lepszym partnerem do
interesów od starego mafioziaka, który tylko patrzy jak przekręcić swojego
wspólnika, a gdy w grę wchodzą duże pieniądze, to knuje jak odebrać mu życie.
Jeśli chodzi o wciąganie uczciwych osób do mafijnych interesów, to naprawdę
uczciwy człowiek nigdy nie da się w nie wciągnąć. Natomiast nowi, którzy w nie
trafiają, być może nie mają jeszcze swojej kartoteki na komendzie, niemniej
moralnie stoją na jak najniższym poziomie. Mariusz jest tego najlepszym
przykładem. Po przedstawieniu mu niedopracowanego, jeszcze amatorskiego
planu oszustwa zaproponował od razu plan oszustwa doskonałego. Musiał więc
już od dłuższego czasu przygotowywać się do tego przekrętu.
A: Jak często twój narzeczony wciągał obce, postronne osoby do swoich
nielegalnych interesów?
Z: Robił to niezwykle rzadko. Według mnie oznacza to, że nie był do końca
zdegenerowany. Powiem więcej. Uważam mimo wszystko Wściekłego za
dobrego człowieka. Prawdopodobnie w rozmowie z kolegami nigdy tego nie mówił,
ale przy mnie ponosiła go pasja, gdy ktoś nowy zostawał wciągany w układy.
“Gnój zarobił kupę kasy. Dlaczego nie chce się ustawić i żyć uczciwie?” –
powtarzał. Myślę, że było mu szkoda nowych osób, które psuły sobie życie.
A: Dlaczego sam z tym nie zerwał?
Z: Często o tym rozmawialiśmy. Powtarzał, że nic innego nie umie, nie ma żadnego
wykształcenia (przerwał naukę w szkole średniej). Poza tym, gdyby nawet chciał,
chyba by mu się nie udało. Siedział w tych brudach zbyt głęboko. Znał zbyt wiele
tajemnic różnych ludzi, by móc opuścić to środowisko. Gangsterów można
porównać do sprinterów. Potrafią wygrywać tylko na krótkich dystansach. Jeśli
ktoś zabrnął zbyt daleko, to dostaje się w matnię bez wyjścia. Nie może opuścić
tego środowiska, bo koledzy go zlikwidują. Musi brnąć coraz dalej. Wtedy prędzej
lub później komuś się narazi, a to również prowadzi do likwidacji.
A: Wracając do naszej historii, dlaczego do tej akcji wciągnięty był bezdomny? Czy
nie jest to zbyt duże ryzyko?
Z: Cała akcja jest ryzykowna, jak wszystkie gangsterskie interesy.
Prawdopodobieństwo, że zostanie się zapamiętanym w którymś z etapów
wynajmu, jest olbrzymie. Nikt o zdrowym rozsądku nie zgodziłby się na
“sprzedanie” swojej twarzy. Bezdomny natomiast nie ma nic do stracenia.
A: Czy polscy gangsterzy eliminują, tzn. zabiją współpracowników, jeśli robi się zbyt
gorąco?
Z: Teraz to się trochę zmieniło. Mogę jednak powiedzieć, że najczęściej nie.
Naprawdę jest to ostateczność i stosuje się ją rzadko. Ginie ostatnio sporo osób,
lecz chodzi tu najczęściej o porachunki. Ktoś komuś niepotrzebnie wszedł w
drogę, gdy w grę wchodziła większa gotówka.
A: Odbiegnę trochę od tematu i zapytam, dlaczego tak mało zabójstw pozostaje
wykrytych?
Z: Większość kryminalistów wpada po “życzliwym” telefonie na komisariat
wykonanym przez znajomego, z którym przestępca ma obecnie na pieńku, lub gdy
“Życzliwy” chce przejąć czyjś “interes”. Gdy chodzi o zabójstwo, sprawy mają się
inaczej. Element zadenuncjowania jest praktycznie wykluczony. O całej akcji
wiedzą trzy, cztery osoby, włącznie z egzekutorem, który najczęściej jest z innego
końca kraju lub zza wschodniej granicy. Nikt nie chwali się zabójstwem. Każdy ma
swoich znajomych. W grę wchodzi zemsta. Poza tym, jeśli gangster wie, że jego
partner w interesach już raz zabił, to ma świadomość, iż może to powtórzyć.
Każdy, kto wchodzi w układy z mordercą, dochodzi do wniosku, że gdy w ich
współpracy coś pójdzie nie tak, to też zostanie zamordowany. Przestępcy robiący
duże, nielegalne interesy przestają się z taką osobą zadawać. Nikt więc nie
przyznaje się do wyeliminowania nawet wrogów.
A: Osobę z Dworca Centralnego łatwo jest rozpoznać. Jak udaje się przygotować
bezdomnego do tej akcji?
Z: Wybiera się bezdomnych, a nie lumpów. Lump jest stracony i nie da się z nim nic
zrobić. Przestępcy angażują osobę, którą przerosły problemy życiowe i posunęła
się do desperackiego kroku zamieszkania na dworcu. Osoba taka ma jeszcze
jakieś plany, marzenia, chce się odbić od dna. Równocześnie znajduje się w tak
rozpaczliwej sytuacji, że zła na cały otaczający świat posunie się do każdego
czynu, aby zmienić stan swojego życia. Właśnie tego typu osoby wykorzystywane
są do mafijnych oszustw.
A: W wynajem mieszkania zainwestować trzeba sporo gotówki. Najemca chce mieć
pewność, że nie zostanie oszukany. Z tego powodu chyba dokładnie sprawdza
mieszkanie. Jedna wnikliwa, by nie powiedzieć wścibska osoba może zatem
zdruzgotać całe misternie przygotowane oszustwo.
Z: Ludzie potrzebują wierzyć i ufać, nawet gdy zaprzeczają i tłumaczą, że jest
odwrotnie. Stanowi to przecież podstawa każdego oszustwa. Aby to zrozumieć,
trzeba postawić się w sytuacji osoby pragnącej wynająć mieszkanie. Szuka się
bardzo długo, a za wszystko, na co się natrafi, właściciele chcą fortunę, albo
standard lokali jest tragicznie niski. Nagle, jakby cudem trafia się wymarzone,
dobrze urządzone mieszkanie. Poszukujący chce od razu wykorzystać tę okazję,
zanim zrobi to ktoś inny. Oczywiście, są osoby pragnące wszystko sprawdzić, ale
najczęściej można je wyczuć już w trakcie rozmowy telefonicznej. Takich ludzi
nigdy nie zaprasza się do odwiedzenia lokalu. Większość tego typu oszustów nie
umawia się na miejscu wynajmu z potencjalnymi ofiarami. Najczęściej jadą
taksówką po klienta do jego domu lub pracy. Te parę chwil spędzonych wspólnie
w aucie potwierdza, czy dana osoba nie będzie stwarzać problemów i zapłaci
gotówkę, czy też będą z nią komplikacje i oszuści mają dać sobie z nią spokój.
A: W jaki sposób przestępcy pozbywają się takiej osoby, by nie wzbudzać jej
podejrzeń?
Z: W chwili, gdy uznają że dana osoba jest zbyt podejrzliwa, zwykle przypominają
sobie, że zapomnieli zabrać klucze do mieszkania lub coś w tym rodzaju.
Przepraszają i umawiają się na drugie spotkanie, do którego nie dochodzi.
A: Jakimi kryteriami kierują się przestępcy wybierając potencjalne ofiary?
Z: Przede wszystkim umawiają się tylko z prawdziwymi zapaleńcami. Jest ich
naprawdę bardzo wielu. Trudno się dziwić, w końcu oferta musi być aż
nieprzyzwoicie atrakcyjna. Najczęściej większość osób już podczas rozmowy
telefonicznej deklaruje w ciemno chęć podpisania umowy, podejmując decyzję o
wynajmie i zapewniając, że na pewno wezmą ze sobą gotówkę.
A: W ciągu kilkunastu dni w tym przypadku oszukane zostały sześćdziesiąt dwie
osoby. Jak było możliwe rozegranie tego w czasie?
Z: Do tych piętnastu dni dochodzi jeszcze czas przygotowania akcji. Każdy, kto znał
Wściekłego, uważał go za świetnego organizatora. Wiem najlepiej, że w tym
przypadku dał z siebie wszystko. Było to bardzo trudne, średnia wynosiła ponad
cztery oszukane osoby dziennie. Mnie samej ciężko było w to wszystko uwierzyć.
Spotkania umawiane były w ekspresowym tempie. Wszyscy pracowali po
kilkanaście godzin dziennie. Każdy zdawał sobie sprawę, że kolejny dzień
opóźnienia mógł się skończyć za kratami.
A: Co się stało z bezdomnym? Czy był on wykorzystywany do innych przestępstw?
Z: Nie. Skończył tragicznie. Podobno był to wypadek, ale do dzisiejszego dnia trudno
mi w to uwierzyć. Według oficjalnej wersji zdarzeń, po zakończeniu akcji zaczął
znów nadużywać alkohol. Mariusz podczas któregoś z późniejszych spotkań śmiał
się, że nasz bezdomny nie miał szczęścia do pożarów. W trakcie samotnej
popijawy (w dwa dni po wypłaceniu mu pieniędzy) zaprószył ogień i spłonęło
kolejne jego mieszkanie, z tą różnicą, iż tym razem pozostał w środku. Historia z
samopodpaleniem wydaje mi się naciągana. Dziwi mnie również skąd Mariusz
miał tak doskonałe informacje związane z pożarem.
A: Wracające do kraju małżeństwo zostało oszukane na małą fortunę. Jak się udało
wzbudzić zaufanie tych starszych ludzi.
Z: Nie było to łatwe. Do tego przekrętu Wściekły ze wspólnikami przygotowywał się
ponad pięć tygodni. Wszystko udało się dzięki dopracowaniu szczegółów.
A: Jakich?
Z: Przede wszystkim kancelaria notarialna. Widziałam ją osobiście. Wyglądała jak
prawdziwe biuro prawne. Jeśli nie wiedziałabym, że jest fikcyjna, to nie miałabym
żadnych wątpliwości. Aby ją jak najlepiej przygotować, Wściekły sprawdził jak
wyglądają inne biura notarialne w kilku miastach. Ważną rolę odegrały też –
według mnie – drobiazgi takie jak rozpoczęcie strzyżenia trawy przez Mariusza
przed domem na chwilę przed umówionym ze staruszkami spotkaniem. W trakcie
innego spotkania przyjechali do Mariusza podstawieni znajomi, którzy przedstawili
się jako jego kuzyni z daleka. Poza tym była cała masa prawdziwych drobiazgów.
A: Jak został rozegrany powrót do domu prawdziwego właściciela?
Z: Po kilku tygodniach od czasu zamieszkania starszego małżeństwa przyjechał on
po fikcyjny czynsz. Swoją rolę zagrał znakomicie. Gdy “dowiedział się”, że nie ma
osób z którymi podpisywał umowę, zaczął symulować atak serca. Był do tego
stopnia skuteczny, że lekarze zostawili go kilka dni na obserwacji w szpitalu.
Staruszkom zrobiło się go bardzo szkoda. Zostali nawet jego przyjaciółmi. Wiem,
że spotykają się do dnia dzisiejszego.
PODSUMOWANIE - JAK UNIKNĄĆ PROBLEMÓW
Znów pierwsze skrzypce gra tu zjawisko okazji. To nią posługują się oszuści,
by zmusić swe ofiary do podjęcia decyzji. Nie twierdzę, że wszystkie mieszkania
oferowane po atrakcyjnych cenach są wynajmowane kilku osobom za sprawą
gangsterskiego oszustwa. Tak samo fakt, że mieszkanie oferowane jest za
olbrzymie pieniądze nie oznacza, że transakcja będzie uczciwa. Jeśli nie chcecie
paść ofiarą oszustwa, radzę zastosować się do poniższych rad.
Nigdy nie należy podpisywać umowy podczas pierwszej wizyty i wpłacać
gotówki. Jeśli osoba wynajmująca nalega, oznacza to, że coś jest nie tak.
Fikcyjnych powodów, którymi oszuści wymuszają podjecie decyzji, jest mnóstwo.
Do najczęstszych należy np.: pilny wyjazd za granicę do pracy, tłumaczenie, że
poprzednia osoba, która chciała wynająć mieszkanie, w ostatniej chwili się
rozmyśliła i zostawiła wynajmującego na lodzie, dlatego zmuszeni są już dziś
(najchętniej wieczorem) wynająć mieszkanie. W takiej sytuacji bardzo często do
oferowanego mieszkania wchodzi podstawiony znajomy oszustów, który udaje,
zainteresowanie wynajmu lokalu. Tłumaczy, że spóźnił się na umówione spotkanie
lub przyszedł na nie zbyt wcześnie. Wynajmującego stawia się wtedy w sytuacji:
decydujesz się lub zaraz wynajmie twoje wymarzone mieszkanie ktoś inny, kto już
na nie czeka.
Inną, częstą, fałszywą przyczyną, dla której oszuści naciskają na zawarcie
transakcji od razu, jest potrzeba zorganizowania szybko dużej ilości pieniędzy na
sfinansowanie operacji chorego dziecka. Jest to dość często stosowany chwyt,
ponieważ odnosi się do naszych uczuć. W takim przypadku fałszywy właściciel
żąda zwykle opłaty za kilka miesięcy z góry. Wymieniłem tylko kilka najczęściej
wymyślanych powodów. W rzeczywistości jest ich nieskończenie wiele. Każdy
oszust wymyśla własne sposoby, niemniej służą one tylko jednemu celowi. Jest
nim wzbudzenie emocji. Nigdy nie wolno pozwolić, aby im się to udało. Trzeba
cały czas zachować zimny umysł.
Osoba, która przeanalizuje na chłodno przedstawioną fałszywą ofertę
wynajmu, z pewnością nie podejmie od razu decyzji, a tym samym nie da się
oszukać. Bardzo wskazane w tym przypadku jest potwierdzenie danych
wynajmującego u jego sąsiadów lub nawet u dzielnicowego. Należy również
sprawdzić czy dokumenty, którymi posługuje się wynajmujący, nie są fałszywe
(patrz porady do rozdziału 2).
Ostatnim, już niemal stuprocentowym zabezpieczeniem przed oszustwem, jest
potwierdzenie aktu notarialnego we wpisie do księgi wieczystej w sądzie. Po
załatwieniu tych niezbędnych formalności można przystąpić do wpłacania
pieniędzy, najlepiej na konto właściciela mieszkania.
Jeszcze raz przestrzegam przed pozostawieniem kompletu kluczy w rękach
właścicieli, zwłaszcza jeśli wynajmujecie nie umeblowane mieszkanie i wstawiacie
do niego własny sprzęt.
Pieniądze z fałszywego obrotu nieruchomościami stanowią istotny
element w gromadzeniu finansów przez przestępców. Odcięcie im takiej
możliwości pozbawi świat przestępczy istotnego źródła dochodu!