abp Marceli Lefebvre
Co to jest liberalizm?
Wolność nie jest na początku lecz na końcu. To nie korzenie, lecz kwiaty i owoce.
Karol Maurras
Istnieje pewne dzieło, które szczególnie polecam tym, którzy pragną poznać liberalizm
konkretnie i całkowicie, aby potem przygotowywać wykłady na temat liberalizmu. Dzieło to
przeznaczone jest dla tych, którzy posiadają pewne doświadczenie z tym błędem, z jego
intrygami, dla tych, którzy mają zwyczaj „myśleć liberalnie”, nawet jeśli są to katolicy
przywiązani do tradycji. Dzieło to przeznaczone jest dla tych, którzy nie są świadomi
głębokości penetracji naszego społeczeństwa i rodzin przez liberalizm.
Łatwo zauważyć, że „zaawansowany liberalizm” Giscarda d’Estaing w okolicach roku 1975
przywiódł Francję do socjalizmu; ale uważa się w dobrej wierze, że „prawo liberalne” może
nas obronić przed uciskiem totalitaryzmu. Ludzie o dobrych intencjach tak naprawdę nie
wiedzą czy powinni aprobować, czy uważać za błędną „liberalizację aborcji”. Ale byliby
gotowi do podpisania petycji domagającej się liberalizacji eutanazji. W gruncie rzeczy,
wszystko, co opatrzone jest etykietą wolności, przez dwa wieki było otaczane aurą prestiżu,
właściwą takiemu słowu, które oznacza świętość. Ale, mimo to, właśnie przez to słowo
giniemy. To liberalizm dotknął swoim jadem zarówno świeckie społeczeństwo, jak i Kościół.
W związku z tym otwórzmy tę książkę, o której mówię: Liberalizm i katolicyzm autorstwa
ojca Roussel, opublikowaną w 1926 r.
Przeczytajmy stronę, która opisuje liberalizm w sposób bardziej konkretny (str. 14 16),
dodając niewielkich rozmiarów komentarz:
Liberał to fanatyk na rzecz niezależności, który wychwala ją w każdej dziedzinie, aż do
granic absurdu.
Mamy więc definicję liberalizmu. Zobaczmy, jakie ma zastosowania, jakich rodzajów
wolności się domaga.
1. Niezależność prawdy i dobra w stosunku do rzeczy: mowa o relatywistycznej filozofii
zmienności i stawania się. Niezależność intelektu w stosunku do jej przedmiotu: będąc
niezależnym, rozum nie może poddać się badanemu przedmiotowi: to on tworzy przedmiot;
stąd radykalna ewolucja prawdy; relatywistyczny subiektywizm.
Podkreślam dwa kluczowe słowa: subiektywizm i ewolucja.
Subiektywizm oznacza wprowadzenie wolności do intelektu, podczas gdy szlachetność
intelektu zakłada poddanie się przedmiotowi, to jest zgodność podmiotu myślącego z
poznawanym przedmiotem. Intelekt działa na podobnej zasadzie jak aparat fotograficzny;
musi on precyzyjnie odtwarzać rzeczywistość. Jego perfekcja zasadza się na wierności w
stosunku do rzeczywistości. Z tej właśnie przyczyny prawda definiowana jest jako zgodność
intelektu z rzeczą. Prawda jest tą jakością myśli, która pozostaje w zgodzie z rzeczą, z tym co
jest. To nie intelekt tworzy rzeczy; to rzeczy narzucają się intelektowi, takie jakie są. W
związku z tym, prawda tego, co się twierdzi zależy od tego, co jest; czyli rzeczy obiektywnej.
Osoba poszukująca prawdy musi wyrzec się siebie, wyrzec się wszelkich tworów własnego
umysłu, wyrzec się „wymyślania” prawdy.
Odwrotnie w subiektywizmie, to rozum tworzy prawdę: mamy poddanie podmiotowi
przedmiotu! Podmiot staje się centrum wszystkich rzeczy. Rzeczy nie są już tym, czym były,
ale tym, czym myślę, że są. W takim przypadku człowiek pozbywa się prawdy zgodnie ze
swoim gustem. W filozofii błąd ten nosi miano idealizmu, a w terminologii moralnej,
społecznej, politycznej i religijnej zwany jest liberalizmem. W rezultacie prawda będzie się
różnić w zależności od poszczególnych osób i grup społecznych. Prawda jest dzielona według
potrzeb. Nikt nie może twierdzić, że posiada prawdę wyłączną; prawda jest wciąż tworzona i
jest ona celem nieustannych poszukiwań. Podejście to stoi w całkowitej sprzeczności z nauką
Pana Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.
Historycznie rzecz ujmując, wyzwolenie podmiotu w stosunku do przedmiotu (do tego, co
jest) zawdzięczamy czterem osobom. Luter na początku zaprzeczył autorytetowi Magisterium
Kościoła i uznał jedynie Biblię. Odrzucając wszelkich pośredników miedzy człowiekiem a
Bogiem, wprowadził koncepcję swobodnej interpretacji. Luter rozpoczął od błędnego pojęcia
biblijnego natchnienia: natchnienia indywidualnego! Kartezjusz, a po nim Kant dokonali
systematyzacji subiektywizmu: intelekt jest uwięziony sam w sobie, zna on jedynie swoje
własne myśli. Są to kartezjuszowskie „myślę” i kantowskie „kategorie”. Rzeczy same w sobie
są niepoznawalne. Ostatecznie Rousseau: wyzwolony od przedmiotu, utraciwszy zdrowy
rozsądek, podmiot staje bezbronny w obliczu opinii publicznej. Myślenie jednostki traci swą
tożsamość wobec opinii publicznej, przez którą rozumie się poglądy wszystkich lub
większości. Opinia ta jest kształtowana za pomocą technik dynamiki grupy, będących dziełem
mediów, które znajdują się w rękach finansjery, polityków, wolnomularzy, itd. Siłą własnego
rozpędu intelektualny liberalizm przeradza się w totalitaryzm myśli. Po odrzuceniu
przedmiotu doświadczamy zaniku podmiotu, który staje się wystarczająco dojrzały, aby być
poddany wszelkim formom niewolnictwa. Subiektywizm, głosząc pochwałę wolności
myślenia, faktycznie miażdży ją.
Drugim wyróżnikiem intelektualnego liberalizmu, jak już wspomnieliśmy, jest ewolucja.
Odrzucając poddanie się rzeczywistości, liberał musi odrzucić niezmienną istotę rzeczy. Nie
ma dla niego natury rzeczy, nie ma niezmiennej natury człowieka rządzonej jasno
określonymi prawami ustanowionymi przez Stwórcę. Człowiek znajduje się w stanie
bezustannej postępowej ewolucji, człowiek dnia wczorajszego nie jest człowiekiem dnia
dzisiejszego; popadamy tu w relatywizm. Co więcej, człowiek sam stwarza siebie. Jest
autorem swoich własnych praw, które musi ciągle dostosowywać do jednego niezmiennego
prawa pożądanego postepu. Następnie mamy ewolucjonizm, we wszelkich przejawach:
biologicznym (Lamarck i Darwin), intelektualnym (racjonalizm wraz z jego mitem o
niekończącym się postępie ludzkiego rozumu), moralnym (wyzwolenie od wszelkich „tabu”),
polityczno-religijnym (wyzwolenie społeczeństw w stosunku do Jezusa Chrystusa).
Szczyty ewolucyjnego delirium osiąga ojciec Teilhard de Chardin (1881–1955), który
twierdzi, w imię pseudonauki i pseudomistycyzmu, że materia staje się duchem, natura staje
się nadprzyrodzona, ludzkość staje się Chrystusem: potrójne pomieszanie ewolucyjnego
monizmu, który jest nie do pogodzenia z wiarą katolicką.
Dla wiary, ewolucja to śmierć. Głosząc ewolucję Kościoła pragną ewolucji wiary. „Należy
poddać się Kościołowi żyjącemu, Kościołowi dnia dzisiejszego” – tak pisano do mnie z
Rzymu w połowie lat siedemdziesiątych, tak jakby Kościół dzisiejszy nie powinien być taki
sam, jak Kościół wczorajszy. W odpowiedzi napisałem: „Przy takich założeniach, jutro nie
będzie tego, co mówimy dzisiaj!”. Ludzie ci nie posiadają koncepcji prawdy i przedmiotu.
Oni są modernistami.
2. Niezależność woli w stosunku do intelektu: samowolna i ślepa siła – wola – w ogóle nie
musi brać pod uwagę osądów rozumu; wola tworzy dobro tak samo, jak rozum rodzi prawdę.
Jednym słowem, jest dowolność: Sic volo, sic jubeo, sit pro ratione voluntas! Taka jest moja
wola, tak rozkazuję, niech wola moja będzie moim rozumem!
3. Niezależność sumienia w stosunku do zasady obiektywnej i do prawa: sumienie
ustanawia siebie najwyższym prawem moralności.
Według liberała, prawo ogranicza wolność i narzuca na nią różne pęta, przede wszystkim
moralne: obowiązki; a w końcu fizyczne: sankcje. Prawo i jego ograniczenia stoją w opozycji
do ludzkiej godności i sumienia. Liberał miesza wolność z pozwoleniem. To Nasz Pan Jezus
Chrystus jest żyjącym Prawem, gdyż On jest Słowem Bożym, które wskaże nam, w jak
głębokiej sprzeczności pozostaje liberał w stosunku do Niego.
4. Niezależność anarchicznych władz uczuciowych w stosunku do rozumu: jest to
charakterystyczna cecha romantyzmu, wroga prymatu rozumu.
Romantyk czerpie przyjemność z tworzenia sloganów; potępia on przemoc, przesądy,
fanatyzm, integryzm, rasizm, gdyż słowa te wywołują wyobraźnię i ludzkie namiętności. W
tym samym duchu, romantyk czyni siebie apostołem pokoju, wolności, tolerancji i
pluralizmu.
5. Niezależność ciała w stosunku do duszy, zwierzęcej natury w stosunku do rozumu –
czyli radykalne odrzucenie ludzkich wartości.
Tu wychwalają seksualność, dokonują jej sakralizacji. Odwracają porządek dwóch skrajnych
celów małżeństwa (prokreacji i wychowania z jednej strony, i zaspokojenia pożądania z
drugiej), uznając, iż celem pierwszorzędnym jest przyjemność cielesna i „samozaspokojenie
dwojga małżonków” lub też dwojga „partnerów”. Prowadzi to do zniszczenia małżeństwa i
rodziny, nie wspominając już o zboczeniach, które przekształcają sanktuarium małżeństwa w
biologiczne laboratorium, lub czynią z nienarodzonych niemowląt lukratywny składnik
przemysłu kosmetycznego („Fideliter” nr 47).
6. Niezależność teraźniejszości w stosunku do przeszłości, stąd pogarda tradycji i chorobliwe
umiłowanie nowości pod pretekstem postępu.
Jest to jedna z przyczyn, którą święty Pius X przypisuje modernizmowi:
Wydaje się Nam, iż przyczyny dalsze można zredukować do tylko dwóch: „ciekawości” i
„pychy”. Ciekawość, jako taka, jeżeli nie jest kierowana rozumem, wystarcza do uzasadnienia
wszystkich błędów. To opinia Naszego poprzednika, Grzegorza XVI, który pisał: „Jest to
żałosne widowisko, gdy widzi się jak dalece może zajść rozum ludzki, gdy otworzyć drogę
duchowi nowości” (encyklika Pascendi, 8 IX 1907 r.).
7. Niezależność jednostki w stosunku do całości społeczeństwa, wszelkiej władzy
naturalnej i hierarchii: niezależność dzieci od rodziców, kobiet od mężów (wyzwolenie
kobiet), pracownika wobec pracodawcy, klasy pracującej w stosunku do klasy burżuazyjnej
(walka klas).
Polityczny i społeczny liberalizm to panowanie indywidualizmu. Podstawową komórką
liberalizmu jest jednostka (Daniel Raffard de Brienne, Le deuxieme etendard, str. 25).
Jednostka uważa się za „absolutny podmiot prawa” („prawa człowieka”), któremu nie zadaje
się pytań o obowiązki wobec Stwórcy, zwierzchnika lub innych stworzeń, lub, ponad
wszystko, wobec Praw Bożych. Liberalizm sprawia, że wszystkie naturalne hierarchie
społeczne zanikają. Czyniąc to, jednostka staje się ostatecznie samotna i bezbronna wobec
tłumu, którego jest tylko wymiennym elementem, który ją całkowicie wchłonął.
Społeczna nauka Kościoła, wręcz przeciwnie, głosi, że społeczeństwo nie jest bezkształtną
masą jednostek (Pius XII, Bożonarodzeniowe Orędzie Radiowe dla całego świata, 24 XII
1944 r.), lecz zorganizowany organizm skoordynowanych i hierarchicznie zorganizowanych
grup społecznych: rodzin, warsztatów i sklepów, profesjonalnych korporacji, a wreszcie
państwa. Korporacje jednoczą pracodawców i pracowników tego samego zawodu w celu
ochrony i promocji ich własnych interesów. Klasy społeczne nie są zantagonizowane, lecz
naturalnie się uzupełniają (Leon XIII, encyklika Rerum novarum, 15 V 1891). Prawo o
nazwie Le Chapelier z 14 czerwca 1791, zakazując stowarzyszeń, położyło kres korporacjom,
które były instrumentem pokoju społecznego od średniowiecza. Prawo to było owocem
liberalnego indywidualizmu, lecz, zamiast wyzwolenia robotników, dokonało ich
zmiażdżenia. A kiedy w XIX wieku aktywa liberalnej burżuazji zniszczyły bezkształtną masę
robotniczą, która stała się proletariatem, znaleziono rozwiązanie, dzięki inicjatywie
socjalistów, aby zgromadzić robotników w związkach zawodowych. Te jednak pogorszyły
jeszcze tę społeczną wojnę, rozszerzając pozorną sprzeczność kapitału i proletariatu na całe
społeczeństwo. Wiadomo, że ta właśnie sprzeczność, czy też „walka klas” dała początek
marksistowskiej teorii dialektycznego materializmu: tak, że fałszywy problem społeczny
stworzył fałszywy system: komunizm (Pius XI, encyklika Divini Redemptoris, 19 III 1937 r.,
#15). Teraz, od czasów Lenina, walka klas, dzięki komunistom, stała się uprzywilejowaną
bronią komunistycznej rewolucji (tamże, #9).
Oprzyjmy się zatem na niezaprzeczalnej historycznej i filozoficznej prawdzie: liberalizm,
poprzez swoją naturalną skłonność, wiedzie do totalitaryzmu i rewolucji komunistycznej.
Jednym słowem, stanowi on duszę wszystkich nowoczesnych rewolucji, a także samej
Rewolucji Francuskiej. Ω
Jacek Bartyzel
KATOLICYZM LIBERALNY - potoczne, niedoprecyzowane określenie zespołu
wyznawanych poglądów i działań podejmowanych przez katolików całkowicie lub częściowo
aprobujących nowożytną ideologię liberalną i ustrój społeczny oraz polityczny na niej
ufundowany, począwszy od rewolucji francuskiej, oraz dążących do zaakceptowania przez
Kościół samej zasady istnienia oraz instytucji państwa liberalnego, a częstokroć także do
wkomponowania w doktrynę katolicką i w nauczanie Magisterium węzłowych punktów
doktryny liberalnej, czyli faktycznie - i niezależnie nawet od intencji - podporządkowania
boskiego i niezmiennego depositum fidei, którego strażnikiem jest Kościół, świeckiej,
naturalistycznej, historycznie przygodnej i z natury rzeczy zmiennej ideologii wytworzonej
przez ludzi.
Pierwszą wyraźną manifestacją historyczną k.l. było ukazanie się X 1830 we Francji
dziennika "L`Avenir" ("Przyszłość") pod dewizą "Bóg i wolność" (Dieu et liberté); jego
założycielem i redaktorem był ksiądz Hugues-Félicité-Robert de L a m e n n a i s (1782-1854)
- ongiś ultrakonserwatywny obrońca "Ołtarza i Tronu", ultramontanin i jeden z czołowych
doktorów kontrrewolucji, który, zrażony obojętnością religijną współczesnych oraz brakiem
restauracji w pełni katolickiej monarchii, będąc przy tym człowiekiem egzaltowanym i
pysznym, przeszedł błyskawiczną ewolucję poglądów, porzucając najpierw rojalizm, a
następnie dochodząc do przekonania, że ocalenie Kościoła i wiary jest w złączeniu sprawy
katolickiej ze sprawą "wolności ludu"; w ostatnim numerze "L`Avenir" z 21 XI 1831
opublikowany został, skierowany do "przyjaciół wolności" w całym świecie, manifest
świadczący o całkowitym przejęciu przez to środowisko zarówno kardynalnych haseł
ideologii liberalnej, jak i właściwego jej (tj. przyznającego równe prawa prawdzie i błędowi)
rozumienia pojęć wolności sumienia, kultu, prasy, wychowania i zrzeszania się, albowiem
"uwolnienie" spraw duchowych od władzy politycznej oznaczać miało iż: "1. Musi istnieć
całkowita wolność sumienia i kultu, tak by władza nie mieszała się w żaden sposób i pod
żadnym pozorem w nauczanie, dyscyplinę i ceremonie religijne. 2. Wolność prasy nie może
być niczym ograniczana, żadną cenzurą prewencyjną pod jakąkolwiek postacią. 3. Wolność
wychowania powinna być równie całkowita jak wolność kultu, której część integralną
stanowi, ponieważ zarówno jedna, jak i druga jest formą wolności myślenia i manifestowania
opinii. 4. Wolność zrzeszania się intelektualnego, moralnego czy przemysłowego opiera się
na tych samych zasadach i z tych samych powodów winna być uznana za rzecz świętą".
Potępienie Lamennaisa i "L`Avenir" przez papieża Grzegorza XVI, najpierw bez
wymieniania nazwiska w encyklice Mirari vos (15 VIII 1832), następnie (po opublikowaniu
przez obwinionego książki Paroles d`un croyant będącej luźną parafrazą Ksiąg narodu i
pielgrzymstwa polskiego A. Mickiewicza) imiennie w encyklice Singulari nos (25 VI 1834)
miało za skutek trwałe wyodrębnienie się dwu nurtów w k.l.: r a d y k a l n e g o,
zmierzającego już w kierunku demokracji i socjalizmu, a na gruncie wyznaniowym
popadającego częstokroć wprost w herezję i zrywającego z Kościołem "urzędowym" (które to
słowo stało się ulubionym "słowem-kluczem" rebeliantów), oraz u m i a r k o w a n e g o,
politycznie i społecznie konserwatywnego, który zachowując sympatię dla "sprawy wolności"
oraz działając w sposób charakterystyczny dla liberalizmu i na gruncie ustroju liberalnego
(np. domagając się od antyklerykalnych rządów Monarchii Lipcowej nienękania szkół
katolickich w imię "wolności religijnej" i "wolności wychowania"), podporządkowywał się,
przynajmniej zewnętrznie, Stolicy Apostolskiej i nie kwestionował dogmatów katolickich.
Nurt radykalny reprezentował sam Lamennais, który nie tylko że nie podporządkował się
orzeczeniom pontyfikalnym, ale w ogóle wystąpił z Kościoła, w kolejnej książce (Affaires de
Rome, 1836) Stolicę Świętą określił mianem "ohydnej kloaki", w której "ludy sprzedaje się
jak osoby Trójcy Świętej", a papieża nazwał "wspólnikiem tyranów", i nawet na łożu śmierci
odmówił pojednania się z Rzymem i przyjęcia sakramentów; liberałami radykalnymi byli
również współcześni mu już "socjaliści chrześcijańscy" (Pierre Buchez i in.) i "demokraci
katoliccy", a w późniejszych czasach wielu przedstawicieli chrześcijańskiej demokracji,
zwłaszcza jej pierwszego "rzutu" (Dom Romolo Murri i Narodowa Liga Demokratyczna,
Marc Sangnier i grupa "Sillon" - obie formacje potępione na początku XX wieku).
Nurt umiarkowany reprezentowali współzałożyciele "L`Avenir": (gorący obrońca katolickiej
Polski i Irlandii) Charles-René Forbes hrabia de M o n t a l e m b e r t (18101-1870) i o. Jean-
Baptiste-Henri L a c o r d a i r e OP (1802-1861), którzy poddali się orzeczeniu Stolicy
Apostolskiej i służyli wiernie Kościołowi - pierwszy na gruncie politycznym jako wieloletni
deputowany, drugi jako płomienny kaznodzieja w paryskiej Notre-Dame; mimo szczerej i
głębokiej religijności Montalembert, który samookreślał się jako "stary żołnierz w służbie
katolicyzmu i wolności, który już w 1830 roku rozdzielił sprawę katolicyzmu od sprawy
monarchii, który w systemie lipcowym walczył o niezależność Kościoła od władzy cywilnej,
który w 1848 roku walczył z całą mocą przeciwko identyfikacji chrześcijaństwa z
demokracją, który w 1852 roku protestował przeciwko poświęcaniu wolności sile pod
pozorem religii" (Des intérets catholiques au XIX siecle, Bruxelles 1852), był jednak sprawcą
fatalnego błędu w postaci sformułowania hasła "wolny Kościół w wolnym Państwie",
podjętego natychmiast z cynizmem i złą wolą przez liberała laickiego i masona, premiera
Włoch C.B. di Cavoura, i wykorzystanego jako narzędzie do laicyzacji państwa i zamknięcia
"wolnego Kościoła" w ściśle izolowanej "kruchcie"; w samych Włoszech nurt umiarkowany
k.l. reprezentowali natomiast katoliccy reprezentanci patriotycznego Risorgimenta, głównie z
Piemontu i Lombardii: filozof i publicysta - ksiądz Vincenzo Gioberti (1801-1852), polityk
Massimo Taparelli markiz d`Azeglio (1798-1866), poeta i memuarysta Silvio Pellico (1789-
1854), poeta, dramaturg i prozaik Alessandro Manzoni (1785-1873).
Szczególnym poważaniem w całej Europie, zwłaszcza z racji niepospolitej erudycji, cieszył
się lord A c t o n [John Emerich Edward Dalberg, 8 baronet A. i 1 baron Aldenham] (1834-
1902), uważający się za "szczerego katolika i szczerego liberała, który przeto odrzucił w
katolicyzmie wszystko, co było nie do pogodzenia z wolnością, i wszystko w polityce, co
było nie do pogodzenia z katolicyzmem" (Refleksje, w: Historia wolności. Wybór esejów,
Kraków 1995); podczas Soboru Watykańskiego I (1870) Acton, wraz ze swoim b.
nauczycielem - bawarskim teologiem J.J.I. von Döllingerem, wytrwale intrygował przeciwko
zamiarowi ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności
(twierdząc m.in., że zamieni on Watykan "w swoistego rodzaju katolickie Delfy"), posuwając
się nawet do wzywania rządu protestanckiej Anglii do wywierania wszelkich form nacisku,
groźby i szantażu celem powstrzymania tej proklamacji; po przyjęciu uchwał przez Sobór
Acton - w przeciwieństwie do Döllingera, współzałożyciela "Kościoła" Starokatolickiego -
nie wystąpił formalnie z Kościoła, jednak wobec zaufanych osób pozwalał sobie puentować
swoje wystąpienia również i takimi słowami: "Modlę się do Boga, bym mógł zobaczyć, jak
cała ta budowla runie, a Tybr wypełni się krwią wymordowanych księży" (cyt. za: P.
Śpiewak, Acton - radykalizm sumienia, w: tamże); swego rodzaju kwintesencją tego nurtu k.l.
są słowa proklamacji napisanej dla powracającego 1 XII 1874 na tron hiszpański króla
Alfonsa XII przez liberalnego konserwatystę - premiera Antonia C á n o v a s a del Castillo
(1828-1897): "Bez względu na to, co przeznaczy mi los, nie przestanę być (...) ani, jak
wszyscy moi przodkowie, dobrym katolikiem, ani - jako człowiek swej epoki - prawdziwym
liberałem".
Wielokrotnie potępiany przez kolejnych papieży (bł. Pius IX, Leon XIII, św. Pius X, Pius XI)
k.l. zdawał się być u progu XX wieku pokonany, zwłaszcza po energicznych działaniach
podjętych przeciwko modernizmowi, oraz po porażce, jaką okazało się zalecone (Au milieu
des sollicitudes, 16 II 1892) katolikom francuskim przez Leona XIII "przyłączenie"
(ralliement) do republiki w złudnej nadziei jej chrystianizacji; powrócił on jednak na
widownię ze zwielokrotnioną mocą po 1945, korzystając z wielu sprzyjających mu
okoliczności: zupełnego wyeliminowania - pod pozorem "defaszyzacji" - z życia publicznego
tradycyjnej, prokatolickiej prawicy oraz stopniowej likwidacji ostatnich katolickich państw,
tak autorytarnych (Hiszpania, Portugalia), jak republikańskich (Irlandia, Kolumbia);
śmiertelnego zagrożenia całego świata podbojem przez totalitarny i ateistyczny komunizm;
równie totalnego zawładnięcia światem cywilizacji zachodniej przez system demokratyczno-
liberalny; wszystkie te okoliczności ułatwiały liberałom katolickim (a za ich pośrednictwem
demoliberalizmowi w ogóle) wywieranie bezpośredniej presji już na samą hierarchię Kościoła
w celu wszczęcia procesów dostosowawczych do tegoż systemu, jako rzekomo jedynej
alternatywy w obliczu komunistycznego zagrożenia; strategia ta, ochrzczona rychło mianem
aggiornamento ("udzisiejszenia") zaowocowała obficie na Soborze Watykańskim II; z
liberalnego punktu widzenia za szczególny sukces w tej mierze może być uznana
proklamowana w deklaracji Dignitatis humanae zasada "wolności religijnej", oznaczająca de
facto odstąpienie od stawiania państwom wymogu katolickości (jako ich "legitymizmu celu"),
uznanie laickości państwa i całkowitego równouprawnienia kultów, jak również
bezwyznaniowości, oraz zadowolenie się jedynie gwarancją swobody działalności
duszpasterskiej Kościoła; szeroko rozprzestrzeniony i "zadomowiony" w Kościele
współczesnym k.l. unika jednak już stosowania tego samookreślenia, znacznie chętniej
operując świadomie nieostrą i niejasną antynomią "Kościoła zamkniętego" i "Kościoła
otwartego" (na "świat" i jego "wartości").
W Polsce k.l. bardzo długo był - przynajmniej jako wyraźnie wyodrębniony i wpływowy nurt
- nieobecny, pozostając co najwyżej przekonaniem wąskiego grona pojedynczych osób;
dobitnie zaznaczył swoją obecność dopiero po 1945 w postaci środowiska wydającego
krakowski "Tygodnik Powszechny" i miesięcznik "Znak" (J. Turowicz, S. Stomma, J.
Woźniakowski i in.), do którego po 1956 dołączyli, skłaniający się nawet ku "socjalizmowi
chrześcijańskiemu", PAX-owscy secesjoniści z "Więzi" (T. Mazowiecki, W. Wieczorek i in.);
swoją wyjątkową i zupełnie nieproporcjonalną do powszechnego oblicza katolicyzmu
polskiego pozycję nurt ten zawdzięczał również splotowi zewnętrznych okoliczności
historycznych: sprawujący z nadania Kremla władzę w niesuwerennej PRL komuniści
margines swobody (zlikwidowany czasowo jedynie w okresie szczytowego natężenia
antykościelnego terroru 1953-56) woleli pozostawić raczej grupie liberalnej, lewicującej i
wrogiej nacjonalizmowi oraz modelowi "Polaka-Katolika", aniżeli środowiskom tradycyjnie
katolickim i narodowym, z drugiej zaś strony przedstawiciele tego nurtu, świadomie z góry
wykluczający społeczną aktywność katolicyzmu (słynny "minimalizm katolicki",
proklamowany przez S. Stommę, "Znak" 3/1946) i - wbrew szerzonej już od lat 70. legendzie
"niezłomności" (A. Micewski, Współrządzić czy nie kłamać? Pax i Znak w Polsce 1945-
1976, Paryż 1979; R. Jarocki, Czterdzieści pięć lat w opozycji (o ludziach "Tygodnika
Powszechnego"), Kraków 1990; J. Żakowski, Pół wieku pod włos, czyli życie codzienne
"Tygodnika Powszechnego" w czasach heroicznych, Kraków 1999) - przystający na bardzo
daleko idące kompromisy z rządzącymi, mieli jednak na tyle poczucia smaku i przyzwoitości,
że nie skompromitowali się takimi formami kolaboracji oraz tak jawnymi herezjami, jak
"katolicy społecznie postępowi" z PAX; w tej sytuacji "Tygodnik Powszechny", jako jedyne
pismo nie kontrolowane bezpośrednio przez reżim komunistyczny i jedyne, w którym
wypadało pisać ludziom przyzwoitym, uzyskał - zwłaszcza w okresie stanu wojennego -
zupełnie niepowtarzalny status trybuny całej opozycji antykomunistycznej, a jednocześnie -
korzystając z posiadanego monopolu na reprezentowanie katolicyzmu w życiu
intelektualnym, jak również ze sprzyjającej aury w Kościele "posoborowym" - mógł szerzyć
pośród inteligencji katolickiej idee k.l.; w zmienionej po 1989 konfiguracji sytuacja ta
powtórzyła się, choć już na mniejsza skalę, w tym sensie, że choć grupa ta utraciła już
monopol reprezentacji, to jest wykorzystywana - tym razem przez lewicowo-liberalną "klasę
polityczno-medialną" - do antagonizowania środowisk katolickich i nawet wywoływania
podziałów w łonie samego Episkopatu, poprzez przeciwstawianie tendencjom
rozpoznawanym i piętnowanym jako "zamknięte", "fundamentalistyczne", "integrystyczne",
"ksenofobiczne", "antysemickie", "populistyczne" i "antyeuropejskie" - katolicyzmu
"otwartego", "tolerancyjnego", "ekumenicznego", "światłego" i "proeuropejskiego"; w tym
celu sama egzystencja "Tygodnika Powszechnego", który z chwilą stanięcia się nieoficjalnym
organem formacji używającej kolejno nazw: ROAD - Unia Demokratyczna - Unia Wolności,
stracił większość swoich dawnych czytelników i współpracowników, i samodzielnie nie
utrzymałby się na rynku, jest sztucznie podtrzymywana przez koncern medialny "Agora",
wydający m.in. "Gazetę Wyborczą".
Pomijając z natury rzeczy zindywidualizowaną i intymną kwestię szczerości przekonań, tak
religijnych jak politycznych, katolików liberalnych, jak również pobudek ich działania,
można zauważyć, że istotą fenomenu nazywanego k.l. wydaje się to, że podstawowym
punktem odniesienia i podmiotem lojalności (a zatem sui generis niedyskutowalnym
"dogmatem") są dla niego założenia fundujące ideologię liberalną i wypływający z niej
porządek wartości oraz system polityczny i społeczny; katolicyzm natomiast jest w nim
traktowany w najlepszym wypadku jako indywidualne - i skażone nazbyt optymistycznym co
do natury ludzkiej "angelizmem" - "dawanie świadectwa" w liberalnym "świecie" (słynne
Maritainowskie działanie "jak" chrześcijanin, a nie "jako" chrześcijanin); w pośrednim - jako
rygorystyczne oddzielenie sfery publicznej (z niekwestionowanym założeniem jej "laickości"
czy też "neutralności światopoglądowej") od prywatnej, podległej ortodoksji wiary i
moralności; w najgorszym - następuje przebudowywanie doktryny katolickiej w duchu, stale
zresztą poszerzanego i nigdy nie kończącego się, katalogu "wartości" liberalnych; wszystko to
nakazuje traktować k.l. nie tyle jako swoistą postać czy intelektualny odcień katolicyzmu w
ogóle, ile raczej jako jedno z odgałęzień liberalizmu, dla którego najwłaściwszą nazwą byłby
liberalizm katolicki.
L. Veuillot, L`illusion libérale, Paris 1864; P. Popiel, Karol hr. Montalembert, Kraków 1870;
E. Spuller, Lamennais. Étude d`histoire politique et religieuse, Paris 1892; A. Ricard, L`école
menaisienne, Paris 1895; W. Gibson, The Abbé de Lamennais and the Liberal Catholic
Movement in France, London - New York 1896; E. Hello, Nowoczesne wolności w
oświetleniu encyklik, Warszawa 1910; E. Barbier, Histoire du catholicisme libéral et du
catholicisme social en France (1870-1914), Bordeaux 1923; A. Roussel, Libéralisme et
catholicisme, Rennes 1926; J. Piou, Le Ralliement et son histoire, Paris 1928; A.R. Vidler,
Prophecy and Papacy. A Study of Lamennais, the Church and the Revolution, London 1954;
J.-R. Derré, Lamennais, ses amis et le mouvement des idées a l`epoque romantique 1824-
1834, Paris 1962; G.F. Verucci, Dal cattolicesimo autoritario al radicalismo democratico,
Napoli 1963; A. Sedgwick, The Ralliement in French Politics, 1890-1898, Cambridge Mass.
1965; G. Licata, La Rassegna Nazionale. Conservatori e cattolici liberali italiani attraverso la
loro rivista (1789-1915), Roma 1968; G.F. Verucci, I Cattolici e il liberalismo dalle "Amicizie
cristiane" al Modernismo, Padova 1968; P.N. Stearns, Ksiądz Lamennais, Warszawa 1970; B.
Reardon, Liberalism and Tradition. Aspects of Catholic Thought in Nineteenth-Century
France, Cambridge 1975; R.L. Schüttinger, Lord Acton, Historian of Liberty, La Salle,
Illinois 1976; F. Sardá y Salvany, Liberalizm jest grzechem [1886], Poznań 1995; S.
Murzański, Wśród łopotu sztandarów rewolucji. Rzecz o "katolewicy" 1945-1989, Kraków
1998; Abp M. Lefebvre, Przeciw herezjom. Komentarz do dokumentów Magisterium
Kościoła katolickiego potępiających współczesne błędy, Warszawa 2002.