Kolejne dziecko umiera po szczepieniach!
„Najbardziej niebezpiecznym przestępcą naszych czasów jest ten, kto rozprzestrzenia
wiedzę.”
Zanotowaliśmy kolejny niepotrzebny zgon zdrowego dziecka po szczepieniach. W imię
opętańczej idei konieczności szczepień każdego człowieka, na każdą chorobę, umiera coraz
więcej dzieci.
Jak doniosła prasa, w dwa dni po szczepieniu, zmarła w Kutnie 6-miesięczna Basia. Basia
została zaszczepiona szczepionką GSK – Infanrix Hexa. Oczywiście spolegliwi dziennikarze
zrzucają całą winę na karetkę pogotowia, która nie mogła dojechać do dziecka. Jeszcze
bardziej usiłują rozmydlić sprawę tzw. specjaliści. Np. p.prof. A. Radziszewski, jeden z
czołowych celebrytów wakcynologii [waka to po hiszpańsku krowa] twierdzi na stronie
rynekzdrowia.pl (18.01.2014; godz. 08.00), że: „Nie ma mowy, by szczepionka skojarzona
mogła być przyczyną śmierci. Zanim zostaną dopuszczone do użytku, wszystkie szczepionki
przechodzą szczegółowe badania skuteczności i bezpieczeństwa” – podkreśla profesor i
dodaje, że szczepionki skojarzone, które podaje się w pierwszych miesiącach życia, to tzw.
martwe szczepionki. Generalnie te szczepionki są lepiej tolerowane niż szczepionki z
komórkowym składnikiem. Podanie szczepionki skojarzonej zabezpiecza przed większą
liczbą chorób zakaźnych itd, itp.
To były dywagacje zwolennika szczepień. A jaka jest prawda? Już w 2011 roku, czyli dwa
lata wcześniej, ujawniono, że szczepionka Infanrix Hexa firmy GSK, tylko w malutkiej
Belgii, spowodowała 1742 powikłania i aż 36 zgonów, w okresie od 23 października 2009 do
22 października 2011 roku, czyli co dwa miesiące troje dzieci niepotrzebnie umierało, aby
koncern, przy pomocy usłużnych …mógł zarabiać. Oprócz tych 36 bezpośrednich zgonów,
zanotowano jeszcze 73 dalsze ofiary. I to tylko w jednym małym kraju!!! Posiadając widzę,
że lekarze belgijscy, tak jak i polscy, są zastraszani w zgłaszaniu powikłań i tylko do 10% jest
notowanych, to znaczy, że liczba zgonów mogła być 10-krotnie wyższa. Policzmy: w Belgii
ok. 11 milionów mieszkańców, ginie ok. 40 [400] dzieci, to znaczy, że w Polsce, ok. 40-
milionowym kraju, zginęła nie jedna Basia, ale ponad 120 [1200] dzieci. Oczywiście jest to
bezpośredni dowód na to, jak naprawdę są zbierane dane, odnośnie powikłań
poszczepiennych. A przypomnę, że od 1964 roku obowiązuje ustawa o konieczności
zgłaszania wszystkich powikłań poszczepiennych. I co? I nic! Jak widać, nikogo nie obchodzi
to, że ustawa jest martwa. A prawdziwa liczba wszystkich powikłań może sięgać kilkunastu
tysięcy. I dochodzimy do sedna. Jeżeli osoba sprawująca funkcję nauczyciela akademickiego
o tym nie wie, to o co naprawdę chodzi? Czy jest takim ekspertem, za jakiego chce uchodzić,
czy też z innych względów opowiada prasie to, co kazano? Czy to brak wiedzy, czy
pozamerytoryczne problemy?
Po drugie, co w tej sytuacji taki osobnik przekazuje studentom? Ponieważ prasa podaje, że p.
prof. A. Radzikowski pełni funkcję kierownika kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci
WUM. Z JAKĄ WIEDZĄ WYJDĄ PRZYSZLI LEKARZE DO CHORYCH? Czy też jest to
ten nowy chów sprzedawców dla wielkich koncernów, w myśl procedur opracowywanych za
biurkami: co, ile i gdzie sprzedać?
Oczywiście możecie być pewni, Szanowni Czytelnicy, że całą sprawę prokuratura rozmyje i
co najwyżej sprowadzi ją do winy kierowcy, który za wolno jechał. Przecież konsultantami
będą ci sami celebryci od szczepień. Jakże mogą się przyznać do uśmiercenia dziecka. A
przecież, jeżeli w Belgii zanotowano tyle zgonów już dwa lata wcześniej, to szczepionka
powinna być wycofana natychmiast! Przecież żyjemy w Unii i dane są podobno
przekazywane bezpośrednio. Dlaczego więc „nasze” odpowiedzialne instytucje milczały z
„rencami” pod siedzeniem? Przypomnę, że miliard dwieście milionów Chińczyków
zdecydowało się wycofać inną szczepionkę po zanotowaniu tylko ośmiu zgonów. Świadczy
to bezpośrednio o braku jakiejkolwiek skutecznej kontroli w Polsce, nad sprzedawanymi
szczepionkami. Spekulanci od szczepień specjalnie zmieniają nazwy chorób, aby w
atmosferze zagrożenia wprowadzać nowe trucizny do organizmów małych dzieci. Typowym
przykładem jest szczepionka przeciwko pneumokokom. Nazwa ta powstała dopiero ok. 1992
roku. Specjalizuje się w sianiu tej propagandy zagrożenia właśnie prof. A. Radziszewski z
Warszawy. Pneumokok to dawniejsza nazwa dwoinki zapalenia płuc. Była to choroba XIX
wieku. Od czasu odkrycia antybiotyków praktycznie niegroźna. Ale odpowiednia propaganda
w wykonaniu „ekspertów” gazetowych i urzędniczych doprowadziła do powstania
prawdziwej epidemii strachu u matek. I o to chodziło.
Faryzeusze od szczepień, idąc za obecną modą, próbują leczyć nie chorego, ale objaw, lub
wybrany parametr choroby. Coraz częściej spotykamy np. Poradnię Leczenia Bólu. A
przecież ból to jest jeden z podstawowych objawów stanu zapalnego, zdefiniowany ok. 2000
lat temu. Lekarz zawsze leczył chorego, a nie objaw. Ale przecież jak wyleczy chorego, to ten
człowiek już nic nie kupi i staje się bezwartościowy dla przemysłu farmaceutycznego. Czyli
nie można wyleczyć chorego, tylko trzeba pomóc mu znosić jeden z objawów choroby. Stąd
bicie na alarm „specjalistów” o konieczność stworzenia kolejnej specjalizacji do walki z
bólem, a nie jego przyczyną. Takim objawem jest także temperatura. Pomimo, że
powszechnie wiadomo lekarzom, że temperatura jest objawem zapalenia i generalnie pomaga
w wyzdrowieniu [po prostu system odpornościowy szybciej reaguje], to powstał cały rynek
farmakologiczny leków obniżających temperaturę, w celu wydłużenia choroby i umożliwienia
sprzedaży innych leków. Trzeba pamiętać, że ponad 40% przemysłu farmakologicznego
należy do koncernów Rockefellera, czyli jednego właściciela. Leczymy jeden z objawów
choroby trzustki, jakim jest cukrzyca, ale powstała specjalizacja diabetologów, czyli ludzików
zwalczających jeden z parametrów laboratoryjnych choroby trzustki i sprzedających lek na
obniżenie tego parametru. Pomimo iż wiadomo, że zmiana metabolizmu trzustki zależy od
prawidłowego poziomu witaminy D-3 i K-2. Nie spotkałem się w ostatnim 20-leciu z
ŻADNYM przypadkiem, aby diabetolog wystawił choremu skierowanie na badanie 25 OHD,
nie wspominając o przepisaniu witaminy K-2. A mam dużo przypadków powikłań
cukrzycowych w postaci niegojących się ran, leczonych od wielu lat w poradniach
specjalistycznych. W Polsce tzw. diabetolodzy w ogóle nie zajmują się profilaktyką cukrzycy
i nie badają przyczyn np. przewlekłego zatrucia fluorem, szczególnie u małych dzieci,
myjących zęby pastami z fluorem. Po co? Przecież jak wyleczymy takiego dzieciaka, to
więcej nie przyjdzie i NSZ nie zapłaci za wizytę. A tak do śmierci będzie musiał przychodzić
po insulinę. Podobnie wytworzono sztucznie chorobę zwaną ADHD. Pomimo, że facet
[trudno go nazwać lekarzem], który to wymyślił, przyznał się w 2009 roku, że to tylko jego
wymysł, ponieważ potrzebował pieniędzy, a na nowe badania zawsze było łatwiej uzyskać
granty. Do dnia dzisiejszego powstała cała masa specjalistów od ADHD. I co teraz z tymi
ludźmi zrobić. Wejście w jakąkolwiek wyszukiwarkę pokazuje aż 16 900 000 rekordów z
ADHD. Gdyby ilość miała przechodzić w jakość to sądząc po tej liczbie musi to być bardzo
ważna choroba. A ona tak naprawdę nie istniej, jest to wytwór wyobraźni jednego człowieka.
Podobnie tworzy się całą listę tzw. chorób psychicznych, nie dla tego, że one naprawdę
istnieją. Pierwszy MAD pokazywał ok. 30 chorób psychicznych, a MAD V opublikowany w
2005 roku, już ok. 300 chorób. Proszę zauważyć, że ani psycholodzy, ani psychiatrzy, nie
posługują się badaniami laboratoryjnymi. Ani razu nie widziałem, aby jakikolwiek psychiatra
wydał podejrzanemu o chorobę skierowanie na badanie np. poziomu ołowiu, rtęci, kadmu czy
fluoru w organizmie. A przecież wiadomo, że subkliniczne zatrucia wymienionymi
pierwiastkami, powszechne obecnie, lub związkami zawierającymi wymienione pierwiastki,
mogą powodować i powodują zaburzenia psychiczne. Ludziska nie chcą przyjąć do
wiadomości prostego twierdzenia, że powstawanie tych nowych chorób wymusza przemysł
farmaceutyczny, rozszerzając w ten sposób rynek zbytu na swoje produkty.
Ludzie nie przyjmują, że za czasów złego Stalina w łagrach było ok. 1 500 000 ludzi, a za
dobrego Gorbaczowa, aż do 2 000 000 w psychuszkach. To politycy, pod naciskiem
przemysłu, zatwierdzają prawa, pozwalając na przetrzymywanie nieskończenie długi czas
niewygodnych osób, vide sprawa Trynkiewicza…
Przykład działania prawa. Ustawa mówi, że zwolnienie chorobowe może wydawać lekarz
leczący. Ale sądy dorobiły sobie przepis wykonawczy, że to tylko ich lekarz ma prawo
wydawać zwolnienia lekarskie uwzględniane przez sądy. Czyli są lekarze dobrzy do leczenia,
ale niedobrzy do wystawiania zwolnień. Przecież to czysta paranoja. Poza tym lekarze sądowi
zostają z reguły w pewien sposób uzależnieni od wymiaru, zwanego z niewiadomych
powodów, wymiarem sprawiedliwości.
Zestawienie obok pokazuje w jakim stopniu wzrosła ilość szczepionek podawanych małym
dzieciom. Przyjmując te 20-30 szczepionek zawartość substancji toksycznych, metali ciężkich
jest dopuszczalna dla osobnika o masie 1500 kg. Jak wiadomo wakcynolodzy to wciskają
dzieciom 2-4 kg.
A dlaczego szczepionki podaje się małym dzieciom? To proste, o wiele trudniej
zaobserwować powikłania. Zawsze można zrzucić na matkę lub ojca, tworząc nowe zespoły
chorobowe w rodzaju „zespół potrząsanego dziecka”. Pomimo dowiedzionego faktu, że to jest
fikcja, w Polsce nawet prokuratura oskarża rodziców o pobicie dziecka, z powodu
występujących po szczepieniu krwiaków. Usłużni konsultanci potwierdzają takie diagnozy. A
przecież każdy, kto ma trochę do czynienia z medycyną w Polsce wie, że od 20 lat wszystkie
czasopisma medyczne są w jednym ręku – należą do Elsever i spółek pośrednich. Żadna wiec
praca naukowa niezgodna z polityką marketingowa wydawnictwa, nie ma prawa się ukazać.
Nawet tzw. listy do redakcji nie są publikowane. Powoduje to dalsze uwstecznianie się
lekarzy, pozbawionych możliwości wymiany obserwacji. Widocznie o to w tym wszystkim
chodzi.
Wracając do szczepień, To przecież nie nowina, że jeżeli w jednej szczepionce znajdują się
metale ciężkie, formaldehyd i inne neurotoksyny, to dojdzie do uszkodzenia struktur
komórkowych. Jest tylko kwestią czasu, kiedy my zaobserwujemy te uszkodzenia, w postaci
objawów chorobowych.
Niektórzy mogą się dziwić, dlaczego pozornie rożne tematy poruszam w jednym artykule? To
nie przypadek. Celowo pokazuję różne tematy w jednym tekście, aby wykazać, co się dzieje
w przypadku rozbijania specjalizacji na odrębne zagadnienia, związane nie z człowiekiem
jako całością, ale z objawami, jako oddzielnymi problemami medycznymi. Obecnie nie
leczymy chorego, ale usuwamy pojedyncze objawy. Jak objaw wykracza poza naszą
specjalizację, to odsyłamy do KOLEGI. Stąd między innymi te kolejki do „specjalistów”.
Przyczyna jest w decyzjach urzędników za biurkami, którzy chcą się wykazać i wymyślają
najrozmaitsze bzdury tego rodzaju, że lekarz pierwszego kontaktu [niesamowita nazwa, tylko
dureń mógł coś takiego wymyślić] nie może przepisać niektórych badań zastrzeżonych dla
specjalistów, ale te badania wyjaśniłyby od razu problem medyczny. Stąd np. na
diagnozowanie raka czeka się kilka miesięcy.
I drugi problem. Jak łatwo odróżnić sprzedawcę medycznego od lekarza? Sprzedawca, jak
każdy sprzedawca, nawet z dyplomem Uniwersytetu Medycznego, będzie tylko chwalił swój
towar, a lekarz, czy naukowiec, będzie przedstawiał wszystkie za i przeciw. Niestety, nie
znam żadnych „za” szczepionkami.
Autor: dr Jerzy Jaśkowski
Kontakt: jjaskow@wp.pl
Dla „Wolnych Mediów”
Rozpowszechnianie wszelkimi sposobami jak najbardziej wskazane