NIE MYIJL,
Ő
E KSIâŐKI
ZNIKNâ
JEAN-CLAUDE
CARRIÈRE
UMBERTO ECO
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki
.
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE
UMBERTO ECO
NIE MYIJL,
Ő
E KSIâŐKI ZNIKNâ
NAGOIJä
Giorgio Agamben
W IMIö BOGA
Karen Armstrong
KONIEC PRAWDY ABSOLUTNEJ.
TOMASZ Z AKWINU W EPOCE
PÓŎNEJ NOWOCZESNOIJCI
Tadeusz BartoĞ
POLSKA DO WYMIANY.
PÓŎNA NOWOCZESNOIJä
I NASZE WIELKIE NARRACJE
Przemysáaw CzapliĔski
ENCYKLOPEDIA GĞUPOTY
Matthijs van Boxsel
ODURZENI
Richard Davenport-Hines
APOKALIPTYCY I DOSTOSOWANI.
KOMUNIKACJA MASOWA
A TEORIE KULTURY MASOWEJ
Umberto Eco
DZIEĞO OTWARTE
Umberto Eco
IMPERIUM
Michael Hardt, Antonio Negri
HISTORIA POWSZECHNA CYFR
Georges Ifrah
GENDER DLA IJREDNIO ZAAWANSO-
WANYCH
Inga Iwasiów
BOHATER, SPISEK, IJMIERä.
WYKĞADY ŐYDOWSKIE
Maria Janion
Ő
YJâC TRACIMY ŐYCIE
Maria Janion
KSIöGA KSIâG UTRACONYCH
Stuart Kelly
DZIENNIK GALERNIKA
Imre Kertész
JöZYK NA WYGNANIU
Imre Kertész
CZAS. PRZEWODNIK UŐYTKOWNIKA
Stefan Klein
BEZSILNY BÓG.
RELIGIA, POLITYKA
I NOWOCZESNY ZACHÓD
Mark Lilla
TWARZ TUWIMA
Piotr Matywiecki
W IJWIECIE WSZECHMOGâCYM.
O PRZEMOCY, IJMIERCI I BOGU
Zbigniew Mikoáejko
Ő
YWOTY IJWIöTYCH POPRAWIONE
Zbigniew Mikoáejko
GOODBYE MR SOCIALISM
Antonio Negri
PRZYGODNOIJä, IRONIA I SOLIDAR-
NOIJä
Richard Rorty
MORALNA I NIEMORALNA
HISTORIA PIENIâDZA
Réne Sédillot
MAPY DUCHOWE WSPÓĞCZESNOIJCI.
CO NAM ZOSTAĞO Z NOWEJ ERY?
Anna Sobolewska
KOLOSY NA GLINIANYCH NOGACH.
STUDIUM GURU
Anthony Storr
SAMOTNOIJä. POWRÓT DO JAŎNI
Anthony Storr
CHCIEä I MIEä
Maágorzata Szpakowska
OBYCZAJE POLSKIE.
WIEK XX W KRÓTKICH HASĞACH
pod redakcją Maágorzaty Szpakowskiej
LEGENDY O KRWI.
ANTROPOLOGIA PRZESâDU
Joanna Tokarska-Bakir
HISTORIA NATURALNA
I MORALNA JEDZENIA
Maguelonne Toussaint-Samat
HISTORIA STROJU
Maguelonne Toussaint-Samat
WARSZAWA
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE
UMBERTO ECO
Wywiad przeprowadziá
JEAN-PHILIPPE DE TONNAC
NIE MYIJL,
Ő
E KSIâŐKI ZNIKNâ
PrzeáoĪyá
JAN KORTAS
Tytuá oryginaáu: N’espèrez pas vous débarasser des livres
Copyright © Editons Grasset & Fasquelle, 2009
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2010
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2010
Wydanie I
Warszawa 2010
5
WstĊp
„To zabije tamto. KsiĊga zabije budowlĊ”
*
. Victor Hugo wypo-
wiada swoją sáynną formuáĊ ustami Klaudiusza Frolla, archidia-
kona paryskiej katedry Notre-Dame. Architektura z pewnoĞcią
nie zginie, lecz nie bĊdzie juĪ symbolem kultury, która ulega
przemianom. „[...] kiedy ją porównamy z myĞlą, która staje siĊ
ksiąĪką i której wystarczy trochĊ papieru, odrobina atramen-
tu i pióro, czyĪ moĪemy siĊ dziwiü, Īe rozum ludzki porzuciá
architekturĊ dla druku?” Nasze „Biblie z kamienia” ostaáy siĊ
wprawdzie, jednakĪe sáowo pisane w postaci niezliczonej liczby
manuskryptów, a w póĨniejszym okresie tekstów drukowanych –
owo „mrowisko umysáów, [...] ul, dokąd wszystkie wyobraĨnie,
te pszczoáy záote, przylatują ze swoim miodem” – nieoczekiwa-
nie zdewaluowaáo u schyáku Ğredniowiecza ich dawne znaczenie.
Podobnie jeĞli ksiąĪka elektroniczna zastąpi w koĔcu ksiąĪkĊ tra-
dycyjną, jest maáo prawdopodobne, Īe ta ostatnia zniknie z na-
szych domów i naszego Īycia. E-booki nie wyeliminują ksiąĪek.
Genialny wynalazek Gutenberga nie wypará przecieĪ od razu
kodeksów, ani te – zwojów papirusowych, czyli wolumenów. Gu-
* Ten i nastĊpne cytaty Wiktora Hugo w tym akapicie podano
w przekáadzie Hanny SzumaĔskiej-Grossowej (Katedra Marii Panny
w ParyĪu, Szczecin 1986, s. 125, 131, 133–134) [przyp. táum.].
6
sta i przyzwyczajenia mamy róĪne, a jednoczeĞnie ciągle poszu-
kujemy nowych rozwiązaĔ. Czy fi lm zabiá malarstwo, a telewizja
kino? Witamy zatem w Ğwiecie e-czytników i noĞników danych,
które za poĞrednictwem niewielkiego ekranu gwarantują nam
dostĊp do uniwersalnej biblioteki cyfrowej.
NaleĪaáoby raczej postawiü pytanie, jakie zmiany wprowadzi
lektura na ekranie w porównaniu z tym, z czym mieliĞmy do-
tychczas do czynienia, przewracając stronice ksiąĪki. Co zyska-
my, posáugując siĊ tymi nowymi biaáymi ksiąĪeczkami, a przede
wszystkim – co stracimy? Byü moĪe porzucimy przestarzaáe juĪ
dziĞ nawyki; zniknie owa otoczka ĞwiĊtoĞci towarzysząca ksiąĪce
w naszej cywilizacji, która wyniosáa ją na oátarze; istniejąca miĊ-
dzy autorem i odbiorcą niepowtarzalna wiĊĨ, której z pewnoĞcią
zagrozi pojĊcie hipertekstualnoĞci; atmosfera intymnoĞci, jaką
zapewniaáa nam ksiąĪka, a tym samym – pewne tradycyjne za-
chowania czytelnika. „Rewolucja cyfrowa, sprawiając, Īe zanika
istniejący od dawien dawna związek pomiĊdzy tekstem a jego
materialną formą – stwierdziá Roger Chartier, wygáaszając wy-
káad inauguracyjny w Collège de France – zmusza nas do grun-
townej rewizji dziaáaĔ i pojĊü kojarzonych ze sáowem pisanym”.
U progu rewolucji technologiczno-komunikacyjnej czekają nas
nowe wyzwania, którym trzeba bĊdzie sprostaü.
W dyskusji z udziaáem Jeana-Claude’a Carrière’a i Umber-
ta Eco nie chodzi o to, by obaj autorytatywnie wypowiedzieli
siĊ, jakiego rodzaju zmiany i zagroĪenia zwiastowaü moĪe zasto-
sowanie na masową skalĊ (albo i nie) ksiąĪki elektronicznej. Ci
wytrawni bibliofi le, kolekcjonerzy starych i unikatowych egzem-
plarzy, badacze i poszukiwacze inkunabuáów, skáonni są uwaĪaü
ksiąĪkĊ, podobnie jak koáo, za wynalazek doskonaáy, którego nic
nie jest w stanie zastąpiü. Gdy czáowiek skonstruowaá koáo, zo-
staá niejako skazany na posáugiwanie siĊ nim
ad nauseam. Nieza-
7
leĪnie od tego, czy pierwowzorem ksiąĪki bĊdą dla nas pierw-
sze kodeksy (okoáo II wieku n.e.), czy teĪ wczeĞniejsze od nich
zwoje papirusowe, pozostaje ona narzĊdziem, które mimo jego
zmieniających siĊ na przestrzeni wieków form okazaáo siĊ zadzi-
wiająco wierne swojej pierwotnej funkcji. KsiąĪka postrzegana
jest tu jako swego rodzaju „koáo ludzkiej wiedzy i wyobraĨni”:
nadchodzące ultranowoczesne technologie, które mogą napa-
waü nas lĊkiem, nie zdoáają powstrzymaü jego biegu. Gdy juĪ
poczyniliĞmy tĊ optymistyczną uwagĊ, moĪemy rozpocząü de-
batĊ o ksiąĪce.
KsiąĪkĊ czeka prawdziwa rewolucja technologiczna. Lecz
czymĪe jest ksiąĪka? Czym są znajdujące siĊ w naszych domach
i bibliotekach caáego Ğwiata tomy zawierające wiedzĊ czáowie-
ka i ukazujące jego marzenia, odkąd zacząá posáugiwaü siĊ pis-
mem? W jakim stopniu przybliĪają nam one wieczną odysejĊ
ludzkiego umysáu? Jaki wizerunek Ğwiata nam przekazują? Kie-
rując swą uwagĊ gáównie ku najwartoĞciowszym pozycjom, ku
arcydzieáom, w których niczym w soczewce skupiają siĊ wzorce
kulturowe, czy nie zapominamy o zasadniczej funkcji ksiąĪki,
polegającej najzwyczajniej w Ğwiecie na zachowaniu tego, co na-
sza záudna pamiĊü moĪe raz na zawsze pominąü? A moĪe po-
winniĞmy pogodziü siĊ z mniej chwalebną cechą ludzkiej natury,
zwracając równieĪ uwagĊ na niesáychane ubóstwo myĞli cechu-
jące masową produkcjĊ literacką? Czy ksiąĪka jest nieodáącznym
symbolem postĊpu, jaki staá siĊ naszym udziaáem? W powszech-
nej bowiem opinii wymazuje ona z ludzkiej pamiĊci mroki bar-
barzyĔstwa, z których – jak ciągle sądzimy – juĪ siĊ wydobyliĞmy.
Co wáaĞciwie przekazują nam ksiąĪki?
Czáowiek nie tylko docieka, w jakim stopniu zbiory naszych
bibliotek wzbogacają wiedzĊ o nas samych. Stawia równieĪ py-
tania, co wáaĞciwie z owych zasobów przetrwaáo do naszych cza-
8
sów. Czy ksiąĪki są wiernym odzwierciedleniem tego wszystkie-
go, co stworzyá geniusz ludzki, kierując siĊ mniej lub bardziej
szlachetnymi pobudkami? Pytanie to skáania do smĊtnych re-
fl eksji. Wszak dziĞ jeszcze palone są liczne ksiĊgozbiory – sym-
bolizujące wolnoĞü sáowa ksiąĪki powoáaáy wiĊc takĪe do Īycia
cenzorów, którzy kontrolowali ich druk i kolportaĪ, a czasem
je konfi skowali. Kolejnym Ğmiertelnym niebezpieczeĔstwem,
jeĞli metodyczne niszczenie ksiąĪek nie wchodziáo w grĊ, byáy
poĪary. Pastwą ognia, tego nienasyconego Īywioáu obracającego
wszystko w zgliszcza, padaáy caáe biblioteki, a buchające w niebo
páomienie zdawaáy siĊ mówiü, Īe owa nieuznająca jakichkolwiek
granic produkcja literacka wymaga odpowiedniej selekcji. Tak
wiĊc historia ksiąĪki to niekoĔczący siĊ „bibliocaust”. Cenzura,
ignorancja, gáupota, inkwizycja, auto da fé, zaniedbania, nieuwa-
ga, poĪary – wszystko to stanowiáo dla ksiąĪki zagroĪenie, nie-
kiedy z fatalnym dla niej skutkiem. Nawet nieustanne zabiegi
konserwatorskie i archiwizacje ksiĊgozbiorów nie zdoáaáy ocaliü
niektórych arcydzieá literatury Ğwiatowej. Zapewne niejednej
Boskiej komedii nigdy nie byáo nam dane poznaü.
PoĞród wielu zagadnieĔ dotyczących ksiąĪki i ksiąĪek, które
mimo tylu przeciwnoĞci losu zachowaáy siĊ do naszych czasów,
na plan pierwszy wysuwają siĊ dwie zasadnicze kwestie, stano-
wiące gáówny wątek zaprezentowanych tu rozmów, przepro-
wadzonych w paryskim mieszkaniu Jeana-Claude’a Carrière’a
i w domu Umberta Eco w Monte Cerignone. To, co nazywamy
kulturą, jest w istocie dáugotrwaáym procesem selekcji i kontroli.
Liczne ksiĊgozbiory, obrazy, fi lmy, komiksy, dzieáa sztuki padáy
áupem inkwizytorów, páomieni lub zaginĊáy w wyniku najzwyk-
lejszego niedbalstwa. Czy byáa to najcenniejsza czĊĞü naszego
wielowiekowego, niezmierzonego dziedzictwa? A moĪe byáy to
rzeczy bezwartoĞciowe? Czy w tych dziedzinach ludzkiej twór-
9
czoĞci zgromadziliĞmy samorodki záota, czy teĪ ostaá nam siĊ
w dáoniach tylko muá? DziĞ jeszcze czytamy Eurypidesa, Sofo-
klesa i Ajschylosa, którzy uwaĪani są za trzech wielkich trage-
diopisarzy greckich. Gdy jednak Arystoteles w Poetyce, dziele
poĞwiĊconym tragedii, wymienia najwybitniejszych przedsta-
wicieli tego gatunku dramatycznego, nie wspomina o Īadnym
z powyĪszych twórców. CzyĪby to, co nie dotrwaáo do naszych
czasów, byáo lepsze i bardziej reprezentatywne dla teatru grec-
kiego aniĪeli to, co zdoáaliĞmy zachowaü? Czy ktokolwiek jest
w stanie rozstrzygnąü dziĞ te wątpliwoĞci?
Czy pocieszeniem dla nas moĪe byü to, Īe wĞród zwojów pa-
pirusowych, które w wyniku poĪarów jakĪe licznych bibliotek,
w tym równieĪ Biblioteki Aleksandryjskiej, ulegáy zniszczeniu,
znajdowaáy siĊ prawdopodobnie rzeczy caákowicie bezwartoĞ-
ciowe, arcydzieáa záego gustu i gáupoty? ZwaĪywszy na nieprze-
brane záoĪa ludzkiej tĊpoty, jakie zalegają w naszych ksiĊgozbio-
rach, czy potrafi my zdobyü siĊ na to, by nie rozdzieraü zbytnio
szat z powodu owego ogromu strat na przestrzeni wieków, owe-
go Ğwiadomego lub mimowolnego táamszenia naszej pamiĊci,
zadowalając siĊ tym, co udaáo nam siĊ ocaliü i co nasycone wszel-
kiego rodzaju technologiami dzisiejsze spoáeczeĔstwa z tak wiel-
kim trudem starają siĊ zachowaü? Pomimo naszych wysiáków, by
do gáosu dochodziáa przeszáoĞü, w bibliotekach, muzeach czy teĪ
kinotekach natrafi aü bĊdziemy tylko na te dzieáa, których nie
unicestwiá czas. Obecnie silniej niĪ kiedykolwiek uĞwiadamiamy
sobie, Īe kultura jest w gruncie rzeczy tym, co pozostaje, gdy
wszystko inne ulegáo zapomnieniu.
W niniejszej debacie o ksiąĪce byü moĪe najbardziej zachwy-
ca hoád, jaki dyskutanci oddają gáupocie, owej dyskretnej towa-
rzyszce wiekopomnych dokonaĔ czáowieka, bynajmniej nietáu-
maczącej siĊ z tego, Īe potrafi byü czasem nader apodyktyczna.
10
Ten aspekt dyskusji miĊdzy dwoma kolekcjonerami i miáoĞni-
kami ksiąĪek, semiologiem i scenarzystą, jest szczególnie waĪny.
Umberto Eco zgromadziá zbiór unikatowych dzieá traktujących
o faászu i báĊdzie jako czynnikach warunkujących, wedáug niego,
wszelkie próby stworzenia teorii prawdy. „Czáowiek jest istotą
doprawdy wyjątkową – stwierdza. – Odkryá ogieĔ, wznosiá mia-
sta, pisaá wspaniaáe poezje, wyjaĞniaá Ğwiat na rozmaite sposoby,
tworzyá opowieĞci mitologiczne i tak dalej. RównoczeĞnie jed-
nak toczyá ciągáe wojny przeciwko bliĨnim, nieustannie popeá-
niaá báĊdy, niszczyá Ğrodowisko naturalne, et cetera. Ogólny za-
tem bilans, jeĪeli wziąü pod uwagĊ najszlachetniejsze przymioty
umysáu czáowieka i jego bezdenną gáupotĊ, nie jest wáaĞciwie ani
dodatni, ani ujemny. A wiĊc postanawiając przeprowadziü dys-
kusjĊ na temat gáupoty, w pewnym sensie oddajemy hoád owej
istocie: geniuszowi i imbecylowi zarazem”. JeĞli ksiąĪki uwaĪa
siĊ za wierne odzwierciedlenie aspiracji i predyspozycji czáo-
wieka dąĪącego do realizacji swych celów w sferze materialnej
i duchowej, powinny one ukazywaü caáy ten bezmiar ludzkiej
pychy i niegodziwoĞci. Tak wiĊc n i e s ą d Ĩ m y r ó w n i e Ī, Ī e
z n i k n ą t e w s z y s t k i e k s iąĪ k i, w których roi siĊ od faászy-
wych i báĊdnych informacji, a nawet – o czym jesteĞmy ĞwiĊcie
przekonani – kompletnych idiotyzmów. Towarzyszyü nam one
bĊdą niczym wierne cienie aĪ po kres ludzkoĞci, mówiąc nam
wprost, kim byliĞmy niegdyĞ, a przede wszystkim, kim jesteĞmy
dzisiaj – a mianowicie namiĊtnymi, niestrudzonymi badaczami,
którym jednak obce są jakiekolwiek skrupuáy. Báądzenie jest
rzeczą ludzką w tym sensie, Īe jest ono udziaáem jedynie tych,
którzy poszukują i popeániają pomyáki. Na kaĪde rozwiązane
równanie, kaĪdą zweryfi kowaną hipotezĊ, udoskonaloną meto-
dĊ, wiarygodną wizjĊ – ileĪ przypadaáo dróg wiodących doni-
kąd? Tak oto ksiąĪki realizują marzenia ludzkoĞci wyzwolonej
11
wreszcie z wiĊzów obskurantyzmu, choü jednoczeĞnie obraz ten
nie jest pozbawiony skaz.
RównieĪ Jean-Claude Carrière, znany scenarzysta, drama-
turg i eseista, z nie mniejszą sympatią spogląda na ów pomnik
ludzkiej gáupoty, jego zdaniem jeszcze niedostatecznie poznany.
Zagadnieniu temu poĞwiĊciá nawet utwór, mający ciągáe wzno-
wienia: „Gdy w latach szeĞüdziesiątych Guy Bechtel oraz ja po-
stanowiliĞmy napisaü Dictionnaire de la bêtise
*
, powiedzieliĞmy
sobie: dlaczego mamy zajmowaü siĊ wyáącznie historią rozumu,
arcydzieá, wiekopomnych dokonaĔ ludzkiego umysáu? Gáupota,
tak bardzo intrygująca Flauberta, wydawaáa nam siĊ nie tylko –
co jest rzeczą oczywistą – bez porównania czĊĞciej spotykana,
lecz równieĪ bardziej odkrywcza, inspirująca, bogatsza i w pew-
nym sensie prawdziwsza”. WáaĞnie dziĊki owej fascynacji gáupo-
tą doskonale zrozumiaá on intencje Umberta Eco, gromadzące-
go z mozoáem najbardziej zdumiewające Ğwiadectwa, ukazujące,
z jak Ğlepym uporem potrafi my kroczyü drogą báĊdu. MiĊdzy
gáupotą a báĊdem przez caáe stulecia istniaáo pewne pokrewieĔ-
stwo, a nawet sekretna, swoista niü porozumienia. Nas jednak
bardziej intryguje co innego: mianowicie pytania, jakie stawiają
autorzy Dictionnaire de la bêtise i twórca La Guerre du faux, wyka-
zują liczne, choü nieskáaniające do optymistycznych wniosków
analogie, co w znacznym stopniu ujawniáy niniejsze rozmowy.
Kronikarze ciernistej drogi ksiąĪki, niekiedy z rozbawieniem
Ğledzący jej losy, przekonani, Īe zdoáamy choü trochĊ poznaü
blaski i cienie tej intelektualnej przygody ludzkoĞci, Jean-Clau-
de Carrière i Umberto Eco, toczą báyskotliwą dyskusjĊ na temat
ludzkiej pamiĊci, której Ğwiadectwem są nie tylko arcydzieáa –
lecz równieĪ najzwyklejsze wpadki, luki, przeoczenia, a takĪe
*
„Sáownik gáupoty” [przyp. táum.].
niepowetowane straty. Z fantazją i humorem opowiadają oni,
w jaki sposób ksiąĪka, pomimo nieubáaganego procesu selekcji,
zdoáaáa ostatecznie pokonaü wszystkie czyhające na nią prze-
szkody, choü nie zawsze wychodziáo jej to na dobre.
ZwaĪywszy na nowe wyzwania, jakie stanowią dzisiaj scentra-
lizowana digitalizacja ksiąĪek oraz zastosowanie róĪnorodnych
technik lektury elektronicznej, ukazanie krĊtych losów ksiąĪki
na przestrzeni dziejów sprawia, Īe moĪemy chyba z mniejszą
obawą spoglądaü na spodziewane zagroĪenia. PoniĪsze rozmo-
wy, bĊdące radosnym hoádem záoĪonym galaktycznemu dzie-
dzictwu Gutenberga, wprawią zapewne w zachwyt wszystkich
czytelników i miáoĞników papierowych woluminów. A niewy-
kluczone, Īe równieĪ posiadacze e-czytników oddadzą siĊ chwili
zadumy.
Jean-Philippe de Tonnac
13
Prolog
KsiąĪka przetrwa
Jean-Claude Carrière: Na ostatnim szczycie w Davos w 2008
roku pewien futurolog, zapytany, jakie radykalne zmiany cze-
kają ludzkoĞü w najbliĪszych piĊtnastu latach, odpará, by szcze-
gólną uwagĊ zwróciü na cztery zjawiska, które jego zdaniem
nastąpią. Po pierwsze: cena baryáki ropy naftowej wzroĞnie do
piĊciuset dolarów. Po drugie: woda bĊdzie przedmiotem wy-
miany handlowej podobnie jak ropa; gieády Ğwiatowe podawaü
bĊdą kursy wody. Trzecia przepowiednia dotyczy Afryki, która
w najbliĪszych dziesiĊcioleciach stanie siĊ bezsprzecznie potĊgą
gospodarczą, czego zresztą sobie wszyscy Īyczymy. Wreszcie,
po czwarte, ów „zawodowy prorok” ukazuje wizjĊ Ğwiata bez
ksiąĪki.
Rodzi siĊ wiĊc pytanie, czy Ğmierü ksiąĪki, jeĞli rzeczywiĞcie
nastąpi, moĪe mieü dla ludzkoĞci te same nastĊpstwa, co prze-
widywany niedostatek wody lub teĪ kurczące siĊ zasoby ropy
naftowej.
Umberto Eco: Czy ksiąĪka przetrwa w wyniku pojawienia siĊ
internetu? Pisaáem juĪ o tym wówczas, gdy problem wydawaá siĊ
jak najbardziej aktualny. Od tamtego czasu, ilekroü ktoĞ mnie
prosi, abym siĊ w tej kwestii wypowiedziaá, jedyne, co mogĊ
14
zrobiü, to zaprezentowaü poprzedni tekst
*
. I tak nikt tego nie za-
uwaĪy – przede wszystkim dlatego Īe Īadnych nowych rewelacji
w tej dziedzinie juĪ siĊ ogáosiü nie da; poza tym opinia publiczna
(a przynajmniej Ğrodowisko dziennikarskie) jest ĞwiĊcie przeko-
nana, Īe ksiąĪka zniknie (a moĪe to dziennikarze uwaĪają, Īe ich
czytelnicy są o tym ĞwiĊcie przekonani), no i wszyscy stawiają
uparcie to samo pytanie.
WáaĞciwie bardzo niewiele moĪna na ten temat powiedzieü.
Internet sprawiá, Īe powróciliĞmy do epoki alfabetu. JeĪeli przy-
padkiem uznaliĞmy, Īe oto nastaáa cywilizacja obrazu, za sprawą
komputera ponownie odkrywamy galaktykĊ Gutenberga, no
i w rezultacie wszyscy zmuszeni jesteĞmy do czytania. JednakĪe
narzĊdziem lektury nie moĪe byü wyáącznie komputer. Gdy czáo-
wiek przez dwie godziny wpatruje siĊ w ekran, czytając powieĞü,
oczy robią mu siĊ okrągáe jak spodki. Mam w domu okulary fi r-
my Polaroid chroniące wzrok przed zgubnymi skutkami prze-
siadywania przed komputerem. Zresztą urządzenie to zaleĪne
jest od energii elektrycznej, nie moĪna uĪywaü go w wannie ani
nawet w áóĪku, leĪąc na boku. KsiąĪka jest zatem porĊczniejsza.
Rysuje siĊ tu nastĊpująca alternatywa: albo narzĊdziem
lektury pozostanie ksiąĪka, albo teĪ pojawi siĊ jakiĞ substytut
tego, czym ksiąĪka byáa od wieków, nawet przed wynalezieniem
druku. RóĪnorodne formy ksiąĪki nie zmieniáy jej funkcji ani
zasadniczych struktur skáadniowych od ponad piĊciuset lat. Od-
kąd istnieje ksiąĪka, nie opracowano wáaĞciwie jej doskonalszej
*
Umberto Eco wypowiadaá siĊ na ten temat kilkakrotnie w opub-
likowanych wywiadach, esejach, wykáadach – powtarzając najczĊĞciej
swoje wczeĞniejsze uwagi zawarte w: Umberto Eco, Nowe Ğrodki maso-
wego przekazu a przyszáoĞü ksiąĪki, przeá. Adam Szymanowski, Warszawa
1996; zob. teĪ tegoĪ, Czy komputer poĪre ksiąĪkĊ, przeá. Adam Szymanow-
ski, „Gazeta Wyborcza” 1996, nr 47, s. 8–9 [przyp. red.].
15
wersji. Podobnie jest z áyĪką, máotkiem, koáem bądĨ dáutem. Nie
da siĊ przecieĪ ulepszyü áyĪki. Designerzy z bardzo miernymi
rezultatami usiáują na przykáad skonstruowaü nowe korkocią-
gi, z których zresztą wiĊkszoĞü nie dziaáa. Philippe Starck czyniá
próby unowoczeĞnienia wyciskacza do cytryn, jednakĪe model,
jaki zaproponowaá (pragnąc koniecznie zachowaü jego walory
estetyczne), przepuszcza pestki. KsiąĪka przeszáa próbĊ czasu
i trudno sobie wyobraziü, co moĪna by wymyĞliü lepszego, peá-
niącego tĊ samą funkcjĊ. MoĪe zmienią siĊ nieco niektóre jej
elementy, moĪe stronice nie bĊdą wykonane z papieru. W sumie
jednak pozostanie ona tym, czym jest.
J.-C.C.: Wydaje siĊ, Īe najnowsze wersje czytnika e-booków
stanowią bezpoĞrednią konkurencjĊ dla ksiąĪki tradycyjnej.
PojemnoĞü modelu Reader dochodzi juĪ do stu szeĞüdziesiĊciu
tytuáów.
U.E.: Jest rzeczą oczywistą, Īe prawnikowi áatwiej jest przynieĞü
do domu dwadzieĞcia piĊü tysiĊcy dokumentów procesowych,
które wáaĞnie analizuje, jeĞli mieszczą siĊ one w czytniku. W wie-
lu dziedzinach Īycia ksiąĪka elektroniczna stanie siĊ ogromnym
uáatwieniem. Ciągle zadajĊ sobie pytanie, czy jeĞli bĊdziemy
dysponowali nawet najdoskonalszą technologią dostosowaną do
potrzeb lektury, nie bĊdzie nic niestosownego w czytaniu Wojny
i pokoju jako e-booka. Przekonamy siĊ. W kaĪdym razie nie bĊ-
dziemy mogli czytaü utworów Toástoja ani teĪ korzystaü ze zbio-
rów znajdujących siĊ w naszych bibliotekach z tej prostej przy-
czyny, Īe ksiąĪki papierowe niszczeją. Po publikacjach wydanych
w latach piĊüdziesiątych przez Gallimarda czy teĪ Vrina nie ma
juĪ wáaĞciwie Ğladu. Dzieáa Gilsona, La Philosophie au Moyen Age,
które byáo mi tak bardzo pomocne, gdy pisaáem doktorat, nawet
16
nie mogĊ dziĞ wziąü do rĊki – ksiąĪka dosáownie siĊ rozlatuje.
Mógábym pewnie kupiü sobie nową, lecz przyzwyczaiáem siĊ do
starego wydania, w którym peáno jest róĪnokolorowych zapis-
ków, stanowiących Ğlad po moich licznych konsultacjach.
Jean-Philippe de Tonnac: ZwaĪywszy na rozpowszechnianie no-
woczesnych noĞników informacji coraz lepiej dostosowanych do lektury
w kaĪdych warunkach – bądĨ to encyklopedii, bądĨ powieĞci w wersji
online – czy jednak nie naleĪaáoby przypuszczaü, Īe po ksiąĪkĊ w jej tra-
dycyjnej formie siĊgaü bĊdziemy coraz niechĊtniej?
U.E.: Wszystko siĊ moĪe zdarzyü. Niewykluczone, Īe ksiąĪka
zainteresuje jutro tylko nielicznych pasjonatów, którzy bĊdą
dawaü upust swoim historycznym fascynacjom, przebywając
w muzeach i bibliotekach.
J.-C.C.: O ile bĊdą jeszcze istniaáy.
U.E.: Równie dobrze mamy prawo przypuszczaü, Īe ów wspa-
niaáy wynalazek, jakim jest internet, pewnego dnia zniknie.
Tak byáo ze sterowcami, których dziĞ juĪ siĊ na niebie nie wi-
duje. Gdy przed wojną zeppelin „Hindenburg” spáonąá na no-
wojorskim lotnisku, ich los staá siĊ przesądzony. To samo byáo
z concorde’em. Katastrofa w Gonesse w 2000 roku miaáa dla
tego samolotu fatalne skutki. Historia ludzkoĞci jest doprawdy
niezwykáa. Buduje siĊ maszynĊ, która pokonuje Atlantyk zale-
dwie w trzy godziny zamiast w osiem. Nikt nie zaprzeczy, Īe to
ogromny postĊp. Jednak po dramacie w Gonesse concorde’y
wycofano z eksploatacji, uznając, Īe ich produkcja jest zbyt dro-
ga. Ale czy to rzeczywiĞcie byá wystarczający powód? Bomba ato-
mowa równieĪ kosztuje krocie!
17
J.-P. de T.: ZacytujĊ panom nastĊpującą uwagĊ Hermanna Hessego,
który utrzymuje, Īe prawdopodobnie bĊdziemy Ğwiadkami „odrodzenia
siĊ” ksiąĪki, do czego przyczyniü siĊ moĪe postĊp techniczny. MyĞl tĊ wy-
raziá bodajĪe w latach piĊüdziesiątych: „W epoce coraz to nowych wyna-
lazków, które zaspokajaü bĊdą zapotrzebowanie na rozrywkĊ i edukacjĊ
powszechną, ksiąĪka odzyska naleĪny jej prestiĪ i szacunek. Nie osiągnĊ-
liĞmy jeszcze etapu, kiedy najnowsze wynalazki stanowiące konkurencjĊ
dla ksiąĪki drukowanej, takie jak radio lub kino, pozbawią ją tych funk-
cji, których utratĊ moĪna by przeboleü”.
J.-C.C.: Pod tym wzglĊdem Hesse siĊ nie pomyliá. Kino i radio,
a nawet telewizja nie pozbawiáy ksiąĪki Īadnej z cech, których
utratĊ moĪna by przeboleü.
U.E.: Na pewnym etapie rozwoju czáowieka pojawiáo siĊ pis-
mo. Jest ono jakby przedáuĪeniem rĊki i w tym sensie stanowi
niemal biologiczny komponent natury ludzkiej. To technologia
komunikacyjna związana bezpoĞrednio z naszym ciaáem. Po wy-
nalezieniu pisma nie moĪna siĊ juĪ byáo bez niego obejĞü. To
tak jak z koáem, o czym juĪ wspominaliĞmy. Dzisiejsze koáa to
koáa z prehistorii. Natomiast wspóáczesne wynalazki, jak kino,
radio czy internet, nie zawierają w sobie owego biologicznego
pierwiastka.
J.-C.C.: Sáusznie pan podkreĞla, Īe jeszcze nigdy tak bardzo
nie odczuwaliĞmy potrzeby czytania i pisania. Nie sposób po-
sáugiwaü siĊ komputerem, jeĞli nie potrafi my pisaü i czytaü. Co
wiĊcej, wymaga to od nas wiĊkszych umiejĊtnoĞci niĪ kiedyĞ,
poniewaĪ mamy dziĞ nowe znaki, hasáa, symbole. Nasz alfabet
siĊ poszerzyá. Nauka czytania staje siĊ coraz trudniejsza. Gdyby
nasze komputery mogáy bezpoĞrednio zapisywaü to, co wypo-
wiadamy, nastąpiáby powrót do sáowa mówionego. Rodzi siĊ tu
kolejne pytanie: czy moĪna poprawnie wyraĪaü swoje myĞli, je-
Īeli nie umie siĊ czytaü ani pisaü?
U.E.: Homer odpowiedziaáby: oczywiĞcie, Īe tak.
J.-C.C.: Ale Homer naleĪy do epoki przekazu ustnego. Na tej
wáaĞnie tradycji opieraáa siĊ jego wiedza. ĩyá w czasach, gdy
w Grecji nie istniaáy jeszcze Īadne Ĩródáa pisane. CzyĪ moĪna
sobie dzisiaj wyobraziü pisarza, który dyktowaáby swą powieĞü,
ignorując jĊzyk pisany i zupeánie nie znając wczeĞniejszej litera-
tury? Byü moĪe jego utwór urzekaáby czymĞ nowym, ĞwieĪym,
zaskakującym, wydaje mi siĊ jednak, Īe próĪno byáoby doszu-
kiwaü siĊ w nim tego, co zwykliĞmy nazywaü kulturą literacką.
Rimbaud byá máodzieĔcem wybitnie uzdolnionym, autorem
niezrównanej poezji, lecz nie byá samoukiem. W wieku szesna-
stu lat miaá juĪ solidne wyksztaácenie klasyczne. Potrafiá tworzyü
wiersze po áacinie.
19
Krótki Īywot trwaáych noĞników
J.-P. de T.: Podejmujemy kwestie związane z wielowiekową tradycją
ksiąĪki w czasach, gdy kultura zdaje siĊ preferowaü inne, byü moĪe sku-
teczniejsze Ğrodki przekazu. Ale co panowie powiedzą o wszystkich tych
urządzeniach mających umoĪliwiaü trwaáy zapis informacji i naszych
danych, jak na przykáad dyskietki, kasety bądĨ CD-ROM-y, od których
juĪ dziĞ odchodzimy?
J.-C.C.: W 1985 roku minister kultury Jack Lang zwróciá siĊ do
mnie z proĞbą, abym powoáaá do Īycia nową szkoáĊ fi lmowo-tele-
wizyjną (La Fémis
*
) i objąá jej kierownictwo. W tym celu zapro-
siáem do wspóápracy kilku Ğwietnych specjalistów technicznych
z Jackiem Gajosem na czele i przez dziesiĊü lat, od 1986 do 1996
roku, zawiadywaáem tą uczelnią. W okresie tym musiaáem oczy-
wiĞcie Ğledziü wszystkie nowinki z naszej dziedziny.
Jednym z najistotniejszych problemów, z jakimi trzeba siĊ
byáo uporaü, byáa po prostu prezentacja fi lmów studentom. Gdy
oglądamy jakiĞ fi lm, byĞmy mogli dokonaü jego analizy, musi
istnieü moĪliwoĞü przerywania jego projekcji, cofania, zatrzy-
mywania czy teĪ przesuwania go do przodu, czasem klatka po
*
Nazwa paĔstwowej wyĪszej szkoáy fi lmowej we Francji [przyp.
táum.].
20
klatce. W przypadku tradycyjnej taĞmy nie da siĊ tego zrobiü.
Rozpowszechnione wtedy byáy kasety wideo, które jednak bar-
dzo szybko siĊ zuĪywaáy. Po trzech, czterech latach eksploata-
cji nie nadawaáy siĊ juĪ do niczego. W tamtym wáaĞnie okresie
powstaáa Wideoteka Miasta ParyĪa, która miaáa archiwizowaü
wszelkie materiaáy fotografi czne i fi lmowe dotyczące stolicy.
Aby zapisywaü obraz, mieliĞmy do wyboru kasety elektroniczne
i páyty CD, które nazywaliĞmy wówczas „noĞnikami trwaáymi”.
Paryska wideoteka zainwestowaáa w kolekcjĊ kaset. Inni wypró-
bowywali nowe moĪliwoĞci páyt, reklamowanych jako noĞniki
o nieograniczonych wrĊcz moĪliwoĞciach. Dwa, trzy lata póĨniej
pojawiáy siĊ w Kalifornii pierwsze CD-ROM-y (Compact Disc –
Read-Only Memory). Wreszcie znaleĨliĞmy rozwiązanie. Odby-
waáy siĊ liczne prezentacje owych cudeniek. PamiĊtam pierwszy
CD-ROM, jaki oglądaliĞmy. Byá to fi lm o Egipcie. Pokaz wprawiá
nas w podziw i osáupienie. Wszyscy z najwyĪszym uznaniem wy-
powiadali siĊ o tym wynalazku, który – jak siĊ wydawaáo – roz-
wiąĪe wszystkie trudnoĞci, z jakimi od dawna borykali siĊ ludzie,
którzy podobnie jak my zajmowali siĊ zawodowo fi lmem i archi-
wizacją obrazu. Tymczasem zakáady amerykaĔskie, gdzie powsta-
waáy te kurioza, zaprzestaáy produkcji CD-ROM-ów juĪ siedem
lat temu.
DziĞ w kaĪdym razie powstają coraz to nowsze wersje tele-
fonów komórkowych, tudzieĪ najrozmaitszych iPodów. Ponoü
JapoĔczycy piszą na nich powieĞci, proponowane w tej wersji
odbiorcom. Internet, jako narzĊdzie niezmiernie mobilne, obej-
muje swym zasiĊgiem caáy Ğwiat. RównieĪ usáugom VOD (Video
On Demand), elastycznym ekranom i innym cudom przepowia-
dana jest Ğwietlana przyszáoĞü. MoĪe i tak bĊdzie.
Wydawaü by siĊ mogáo, Īe opowiadam panom o jakiejĞ epo-
ce trwającej wieki caáe, a przecieĪ wszystkie te nowinki obejmują
21
okres najwyĪej dwudziestu lat. Jak szybko pozbywamy siĊ wszel-
kich nowoĞci! Chyba coraz áatwiej nam to przychodzi. Są to
oczywiĞcie banalne prawdy, stanowiące jednak niezbĊdny bagaĪ
wiedzy – przynajmniej w pierwszym etapie podróĪy.
U.E.: Zaledwie kilka lat temu pojawiáa siĊ na CD-ROM-ie Patro-
logia latina Migne’a (dwieĞcie dwadzieĞcia jeden tomów!), kosz-
tująca – o ile dobrze pamiĊtam – piĊüdziesiąt tysiĊcy dolarów.
Na PatrologiĊ w tej cenie mogáy wiĊc sobie pozwoliü tylko wielkie
biblioteki, a nie skromni badacze (chociaĪ niefrasobliwi medie-
wiĞci uciekali siĊ do pirackich kopii). Obecnie moĪna po prostu
zawrzeü umowĊ abonamentową na dostĊp do tego dzieáa online.
To samo dotyczy Encyklopedii Diderota, którą kiedyĞ wydawnic-
two Robert oferowaáo na CD-ROM-ie. DziĞ znajdujĊ ją, nic nie
páacąc, w internecie.
J.-C.C.: Kiedy pojawiáo siĊ DVD, sądziliĞmy, Īe oto w koĔcu
mamy idealny produkt, który raz na zawsze wyeliminuje trud-
noĞci związane z zapisywaniem danych i urzeczywistni nasze
wspólne cele. Przedtem nigdy nie stworzyáem sobie domowej
fi lmoteki. Gdy pojawiáo siĊ DVD, pomyĞlaáem, Īe nareszcie dys-
ponujĊ „trwaáym noĞnikiem”. Nic z tych rzeczy. Obecnie mówi
siĊ o páytach mających zmniejszony format, do których koniecz-
ny bĊdzie zakup nowych odtwarzaczy i które – tak jak w przy-
padku e-czytników – umoĪliwią zapis znacznej liczby fi lmów.
A wiĊc z naszym poczciwym DVD równieĪ siĊ poĪegnamy, chyba
Īe zachowamy stare urządzenia, które kiedyĞ pozwalaáy nam je
oglądaü.
Zresztą kolekcjonowanie tego wszystkiego, co wypierane
jest przez dzisiejszą technologiĊ, staáo siĊ modne. Jeden z moich
znajomych, belgijski fi lmowiec, przechowuje w piwnicy osiem-
22
naĞcie komputerów, aby móc odczytywaü starsze dokumenty.
Tak wiĊc Īywot trwaáych noĞników jest bardzo krótki. Te jakĪe
czĊsto powtarzane uwagi, które staáy siĊ niemal wyĞwiechtany-
mi frazesami, o krótkotrwaáym Īywocie dzisiejszych noĞników
informacji, wywoáaü u nas mogą uĞmiech zadumy, czyĪ nie?
Mam tu na myĞli miáoĞników inkunabuáów, jakimi obaj jesteĞmy.
Przyniosáem panu ze swojej biblioteki tĊ oto niewielką áaciĔską
ksiąĪkĊ, wydrukowaną w ParyĪu pod koniec XV wieku. ProszĊ
popatrzeü. Gdy otworzymy ten inkunabuá na ostatniej stronie,
natrafi my na notatkĊ w jĊzyku francuskim: Ces présentes heures
à l’usaige de Rome furent achevées le vingt-septième jour de septembre
l’an mille quatre cent quatre-vingt-dix-huit pour Jean Poitevin, librai-
re, demeurant à Paris en la rue Neuve-Notre-Dame
*
. „Usage” napi-
sane jest „usaige”, system datowania jest inny niĪ dzisiaj, choü
dla nas zrozumiaáy. JesteĞmy wiĊc jeszcze w stanie czytaü teksty
wydrukowane piĊü wieków temu. Ale nie da siĊ juĪ odtwarzaü
tekstów albo fi lmów zapisanych na kasetach elektronicznych lub
CD-ROM-ach, mimo Īe urządzenia te mają zaledwie kilka lat.
Chyba Īe przechowujemy w piwnicach stare komputery.
J.-P. de T.: NaleĪy podkreĞliü, Īe te coraz szybciej starzejące siĊ nowe
noĞniki zmuszają nas do zrewidowania technik ich eksploatacji i groma-
dzenia danych, a nawet niektórych naszych pojĊü...
U.E.: To miĊdzy innymi ich krótki Īywot powoduje, Īe pamiĊü
ludzka staje siĊ coraz bardziej zawodna. Jest to chyba jeden
z najpowaĪniejszych problemów naszej cywilizacji. Z jednej
*
„Niniejsze godzinki na uĪytek Rzymian spisane zostaáy dwu-
dziestego siódmego dnia wrzeĞnia roku PaĔskiego 1498 dla ksiĊgarza
Jeana Poitevina, zamieszkaáego przy ulicy Neuve-Notre-Dame w Pary-
Īu” [przyp. táum.].
23
strony wynajdujemy urządzenia odciąĪające naszą pamiĊü, jak
róĪnorodne techniki zapisywania i przenoszenia danych, co jest
na pewno wyraĨnym postĊpem, jeĞli przypomnimy sobie czasy,
gdy trzeba byáo uciekaü siĊ do mnemotechnik, czyli metod uáat-
wiających zapamiĊtywanie, gdyĪ czáowiek po prostu nie miaá
do dyspozycji tego wszystkiego, co zawieraáoby caáą niezbĊdną
wiedzĊ. Musiaá wiĊc liczyü jedynie na swoją pamiĊü. Z drugiej
jednak strony, pomijając juĪ krótki Īywot tych urządzeĔ, co jest
rzeczywiĞcie powaĪnym problemem, musimy równieĪ przyznaü,
Īe nasza postawa wobec wielu wytworów naszej kultury jest czĊ-
sto niewáaĞciwa. Wystarczy, Īe podam jako przykáad oryginalne
plansze sáynnych komiksów. Są one nieprawdopodobnie drogie,
poniewaĪ pozostaáo ich bardzo niewiele (jedna stronica autor-
stwa Aleksa Raymonda kosztuje dziĞ krocie). A dlaczego jest ich
tak maáo? Po prostu gazety, w których komiksy siĊ ukazywaáy,
po wykorzystaniu plansz pozbywaáy siĊ ich.
J.-P. de T.: Jaki rodzaj mnemotechnik stosowano przed wynalezieniem
owych sztucznych pamiĊci – ksiąĪek czy teĪ twardych dysków?
J.-C.C.: Aleksander MacedoĔski w przeddzieĔ podjĊcia kolej-
nej wiekopomnej decyzji dowiaduje siĊ, Īe pewna niewiasta
potrafi bezbáĊdnie przepowiadaü przyszáoĞü. KaĪe ją wiĊc za-
wezwaü, aby zdradziáa mu swój sekret. Kobieta mówi królowi,
Īe naleĪy rozpaliü wielki ogieĔ i odczytywaü przyszáoĞü z dymu,
niczym z ksiąĪki. RównoczeĞnie jednak ostrzega sáynnego zdo-
bywcĊ, dodając, Īe gdy bĊdzie obserwowaá dym, nie wolno
mu myĞleü o lewym oku krokodyla – moĪe ostatecznie myĞleü
o prawym, ale pod Īadnym pozorem nie o lewym. No i Alek-
sander musiaá zrezygnowaü z poznania przyszáoĞci. Dlaczego?
PoniewaĪ, kiedy tylko kaĪe nam siĊ o czymĞ nie myĞleü, myĞlimy
24
tylko o tym. Zakaz powoduje odwrotny skutek. Lewe oko dzi-
kiej bestii zawáadnĊáo naszą pamiĊcią i umysáem. Nie moĪna siĊ
od tego uwolniü.
Niekiedy – podobnie jak w przypadku Aleksandra Mace-
doĔskiego – to, Īe nie sposób o czymĞ zapomnieü, moĪe staü
siĊ problemem, a nawet dramatem. Istnieją ludzie obdarzeni
umiejĊtnoĞcią zapamiĊtywania wszystkiego – stosują oni bardzo
proste techniki mnemotechniczne. Są to mnemoniĞci. Zagad-
nieniami tymi zajmowaá siĊ rosyjski neurolog Aleksandr àuria.
Na którejĞ z jego prac oparta jest sztuka Petera Brooka Je suis
un phénomène.
*
JeĞli opowiadamy coĞ mnemoniĞcie, nie jest on
w stanie tego zapomnieü. Jest niczym doskonaáe, lecz zarazem
wariackie urządzenie, rejestrujące wszystko bez jakiejkolwiek
selekcji. W tym przypadku nie jest to zaleta, lecz wada.
U.E.: Metoda mnemotechniczna polega na kojarzeniu rzeczy,
którą naleĪy zapamiĊtaü, z konkretnym fragmentem lub miej-
scem jakiegoĞ paáacu lub miasta. Przytoczona przez Cycerona
w traktacie O mówcy legenda o Symonidesie gáosi, Īe gdy które-
goĞ wieczoru poeta ucztowaá z greckimi dostojnikami, zawaliá
siĊ dach sali, którą na chwilĊ opuĞciá. Wszyscy biesiadnicy po-
nieĞli Ğmierü. Poproszony o zidentyfi kowanie zwáok, Symonides
zdoáaá tego dokonaü, przypominając sobie miejsce, jakie kaĪdy
z nich zajmowaá przy stole.
Technika mnemotechniczna polega zatem na skojarzeniach
przestrzennych w odniesieniu do danego przedmiotu lub pojĊ-
cia. Aleksander MacedoĔski z paĔskiego przykáadu nie zdoáaá
odczytaü przepowiedni, poniewaĪ dym, który miaá obserwowaü,
kojarzyá mu siĊ z lewym okiem krokodyla. Sztuka zapamiĊtywa-
*
Chodzi tu o ksiąĪkĊ àurii O pamiĊci, która nie miaáa granic, przeá.
Joanna Przesmycka, Warszawa 1970 [przyp. red.].
25
nia budziáa jeszcze zainteresowanie w Ğredniowieczu. MoĪna by
sądziü, Īe począwszy od wynalezienia druku, stopniowo odcho-
dziáo siĊ od technik mnemotechnicznych. Tymczasem w epoce
tej publikowane są najpiĊkniejsze ksiąĪki o mnemotechnice!
J.-C.C.: Wspominaá pan o oryginalnych planszach sáynnych ko-
miksów, wyrzucanych po ich wykorzystaniu do kosza. Podobnie
byáo z kinem. IleĪ w ten sposób straciliĞmy fi lmów! W latach
dwudziestych i trzydziestych XX wieku kino europejskie staáo
siĊ „siódmą sztuką”. ZaczĊáy powstawaü fi lmy, które zdobyáy so-
bie trwaáe miejsce w historii sztuki i zasáugiwaáy na to, by je za-
chowaü. W tym teĪ celu tworzono pierwsze kinoteki – najpierw
w Rosji, nastĊpnie we Francji. JednakĪe dla Amerykanów kino
nie jest sztuką, lecz produktem, mającym coraz to nowsze wersje.
Ciągle trzeba krĊciü kolejnego Zorra, Nosferatu czy teĪ Tarzana.
To jak pozbywanie siĊ przestarzaáych modeli i zgromadzonych
zapasów. Stary, lecz wartoĞciowy wyrób mógáby konkurowaü
z nowym. ProszĊ sobie wyobraziü, Īe kinoteka amerykaĔska po-
wstaáa dopiero w latach siedemdziesiątych! Poprzedziáa ją dáu-
gotrwaáa batalia o subwencje; nieáatwo teĪ byáo zainteresowaü
Amerykanów historią ich kina. RównieĪ w Rosji narodziáa siĊ
pierwsza na Ğwiecie uczelnia fi lmowa, co zawdziĊczamy Eisen-
steinowi. UwaĪaá on, Īe naleĪy stworzyü tego typu uczelniĊ, któ-
ra pod wzglĊdem poziomu dorównywaáaby najlepszym szkoáom
malarstwa lub architektury.
U.E.: We Wáoszech na potrzeby kina juĪ na początku XX wieku
pisaá nasz wielki poeta Gabriele D’Annunzio, który wraz z Gio-
vannim Pastrone jest autorem scenariusza do fi lmu Cabiria.
W Ameryce nie traktowano by go powaĪnie.
26
J.-C.C.: W telewizji pod tym wzglĊdem byáo jeszcze gorzej. Prze-
chowywanie nakrĊconych materiaáów wydawaáo siĊ początkowo
czymĞ absurdalnym. Dopiero gdy utworzono INA
*
w celu ar-
chiwizacji nagraĔ audiowizualnych, sytuacja diametralnie siĊ
zmieniáa.
U.E.: W 1954 roku pracowaáem w telewizji i przypominam so-
bie, Īe wszystkie programy byáy emitowane na Īywo. Nie stoso-
wano wówczas nagraĔ magnetowidowych. Istniaáo wtedy urzą-
dzenie, które nazywano tam transcriber, zanim przekonano siĊ,
Īe termin ten nie istnieje w telewizji anglosaskiej. Chodziáo po
prostu o fi lmowanie kamerą obrazu z ekranu. PoniewaĪ jednak
byáa to uciąĪliwa i kosztowna metoda, trzeba byáo dokonywaü
selekcji. W ten sposób wiele rzeczy bezpowrotnie przepadáo.
J.-C.C.: Podam tu pewien bardzo znany przykáad. To prawie
inkunabuá telewizyjny. W latach 1951–1952 Peter Brook reali-
zowaá dla amerykaĔskiej telewizji Króla Lira z Orsonem Welle-
sem w roli gáównej. W tamtym okresie z braku odpowiedniego
sprzĊtu nie archiwizowano emitowanych programów. Okazuje
siĊ jednak, Īe Król Lir Brooka zostaá sfi lmowany. RównieĪ w tym
przypadku ktoĞ za pomocą kamery nagraá z ekranu ten spek-
takl. Jest to dziĞ jeden z najcenniejszych eksponatów nowojor-
skiego muzeum telewizji. Pod wieloma wzglĊdami przypomina
mi to historiĊ ksiąĪki.
U.E.: W pewnym sensie. Kolekcjonowanie ksiąĪek ma bardzo
dáugą tradycjĊ, a zatem dzieje kina i ksiąĪki potoczyáy siĊ od-
miennie. Kult zapisanej stronicy, a póĨniej ksiąĪki jest równie
*
Institut National de l’Audiovisuel [przyp. táum.].
27
stary jak pismo. JuĪ Rzymianie pragnĊli posiadaü i zachowywaü
kolekcje zwojów. To, Īe wiele ksiąĪek nie przetrwaáo do naszych
czasów, spowodowaáy inne czynniki – na przykáad cenzura re-
ligijna. Poza tym bardzo czĊste byáy poĪary bibliotek, podob-
nie zresztą jak katedr, poniewaĪ wiele elementów tych budow-
li wykonanych byáo z drewna. Páonąca katedra lub biblioteka
w Ğredniowieczu przypomina scenĊ z fi lmu o wojnie na Pacy-
fi ku, ukazującą spadający do oceanu samolot. PoĪar biblioteki,
jak to widzimy w Imieniu róĪy, nie jest w Ğredniowieczu niczym
nadzwyczajnym.
By uchroniü ksiĊgozbiory od ognia, starano siĊ przechowy-
waü je w bezpiecznych miejscach, co daáo początek bibliotekom
klasztornym. Pomysá znalezienia dla ksiąĪek pewnego schro-
nienia narodziá siĊ prawdopodobnie w wyniku wielokrotnych
najazdów barbarzyĔców na Rzym, którzy puszczali miasto z dy-
mem zanim z niego wyszli. A cóĪ mogáo byü bezpieczniejsze ani-
Īeli biblioteki klasztorne? JednakĪe nie dla wszystkich ksiąg po-
szukiwano azylu, aĪeby ocaliü je od zapomnienia, co oczywiĞcie
zapoczątkowaáo proces selekcji.
J.-C.C.: Natomiast kult unikatowego dzieáa fi lmowego dopiero
zaczyna siĊ rodziü. Niektórzy kolekcjonują nawet scenariusze.
Dawniej po zakoĔczeniu zdjĊü do fi lmu scenariusz najczĊĞciej
lądowaá w koszu, podobnie jak plansze komiksów, o których
pan wspominaá. Ale w latach czterdziestych niektórzy doszli do
wniosku, Īe nawet po zrealizowaniu fi lmu scenariusz moĪe mieü
jeszcze pewną wartoĞü. Przynajmniej handlową.
U.E.: Obecnie istnieje kult sáynnych scenariuszy, na przykáad
Casablanki.
28
J.-C.C.: Dotyczy to oczywiĞcie gáównie tych egzemplarzy, które
zawierają uwagi naniesione odrĊcznie przez reĪysera. Widzia-
áem scenariusze Fritza Langa z jego adnotacjami, stanowiące áa-
komy kąsek dla bibliofi lów, którzy Īywią dla nich fetyszystyczne
wrĊcz uwielbienie, jak równieĪ scenariusze w drogich oprawach.
PowrócĊ jednak na chwilĊ do kwestii, którą wczeĞniej poru-
szyáem. Jak stworzyü sobie dzisiaj fi lmotekĊ na prywatny uĪy-
tek? Na jakich noĞnikach archiwizowaü materiaáy? Nie sposób
przechowywaü w domu fi lmów na tradycyjnej taĞmie. Trzeba
by mieü kabinĊ projekcyjną, specjalną salĊ, pomieszczenia ma-
gazynowe. Kasety magnetyczne, jak wiadomo, mają niską roz-
dzielczoĞü zapisu, szybko siĊ zuĪywają, kolory na nich z czasem
blakną. Epoka CD-ROM-ów jest juĪ za nami. Páyty DVD dáugo
siĊ nie utrzymają. Zresztą, jak juĪ powiedzieliĞmy, nie jest nawet
pewne, czy iloĞü energii w przyszáoĞci okaĪe siĊ wystarczająca,
by wszystkie nasze urządzenia mogáy normalnie funkcjonowaü.
PamiĊtamy, Īe w lipcu 2006 roku nastąpiáa w Nowym Jorku po-
waĪna awaria elektrycznoĞci. WyobraĨmy sobie jeszcze groĨniej-
szą i dáuĪszą awariĊ. Bez elektrycznoĞci wszystko zamiera, ale
ksiąĪki daáoby siĊ jeszcze czytaü – albo w dzieĔ, albo wieczorem
przy Ğwiecy – nawet gdyby przepadáo caáe dziedzictwo cywiliza-
cji audiowizualnej. Dwudziesty wiek to pierwsze stulecie, które
pozostawiáo po sobie ruchome obrazy ukazujące historiĊ tego
okresu oraz urządzenia rejestrujące dĨwiĊk, choü ciągle jeszcze
na niedoskonaáych noĞnikach. Ciekawa sprawa: nie dysponuje-
my Īadnymi dĨwiĊkami z odlegáej przeszáoĞci. MoĪemy jedynie
przypuszczaü, Īe Ğpiew ptaków czy szum strumienia byáy takie
same jak dziĞ...
U.E.: Ale nie ludzki gáos. Zwiedzając muzea, widzimy, Īe áóĪ-
ka naszych przodków byáy niewielkich rozmiarów, a wiĊc ludzie
29
byli kiedyĞ niĪsi, co oczywiĞcie warunkowaáo odmienną barwĊ
gáosu. Gdy sáucham starej páyty Carusa, zawsze siĊ zastanawiam,
czy róĪnica miĊdzy jego gáosem a gáosami wielkich tenorów
wspóáczesnych ma związek wyáącznie z jakoĞcią techniczną na-
grania i rodzajem noĞnika, czy teĪ moĪe gáos ludzki z początków
XX wieku róĪniá siĊ od naszego. EpokĊ Carusa i Pavarottiego
dzielą caáe dziesiĊciolecia rozwoju medycyny i technologii Īy-
wienia. Wáoscy imigranci w Stanach Zjednoczonych na począt-
ku XX wieku mieli – powiedzmy – sto szeĞüdziesiąt centymetrów
wzrostu, natomiast ich wnuki mierzyáy juĪ metr osiemdziesiąt.
J.-C.C.: Gdy pracowaáem w La Fémis, zaproponowaáem które-
goĞ dnia studentom na zajĊciach z dĨwiĊku üwiczenie polega-
jące na próbie odtworzenia wybranych efektów akustycznych
z przeszáoĞci. Na podstawie satyry Boileau Les embarras de Paris
mieli oni opracowaü ĞcieĪkĊ dĨwiĊkową, przy czym zwróciáem
im uwagĊ, Īe domy byáy niegdyĞ niĪsze, bruki – drewniane, koáa
powozów – Īelazne, i tak dalej.
Oto początek wiersza: Qui frappe l’air bon Dieu de ces lugubres
cris?
*
CóĪ to jest „posĊpny krzyk” nocą w siedemnastowiecznym
ParyĪu? Eksperyment ten, odtwarzanie dĨwiĊków przeszáoĞci,
moĪe byü nawet fascynujący, choü to nieáatwe zadanie. Czy jest
ono w ogóle wykonalne?
W kaĪdym razie, jeĞli w wyniku gigantycznej awarii elek-
trycznoĞci czy teĪ jakiegoĞ innego kataklizmu przepadnie caáa
pamiĊü wizualna i dĨwiĊkowa XX wieku, pozostanie nam jesz-
cze ksiąĪka. Zawsze bĊdziemy w stanie nauczyü dziecko czytania.
Owa wizja kultury skazanej na zagáadĊ, pamiĊci skazanej na za-
pomnienie, ma – jak wiadomo – dáugą tradycjĊ, zapewne równie
*
„Na Boga! CóĪ to za krzyk posĊpny ciemnoĞci przebija?” [przyp.
táum.].
30
dáugą jak sáowo pisane. PosáuĪĊ siĊ tu kolejnym przykáadem,
zaczerpniĊtym z historii Iranu. Wiemy, Īe jednym z oĞrodków
kultury perskiej byá dzisiejszy Afganistan. W okresie najazdów
mongolskich w XI i XII wieku – a wiadomo, Īe Mongoáowie
niszczyli wszystko, co napotkali na swej drodze – uczeni i arty-
Ğci z Balchu, wĞród których byá równieĪ ojciec DĪalala ad-Dina
Rumiego, opuĞcili tamte rejony, zabierając najcenniejsze rĊko-
pisy. Udali siĊ na zachód, w kierunku Turcji. Rumi, podobnie
jak wielu uchodĨców perskich, resztĊ Īycia spĊdziá w Konyi na
terenie Anatolii. PrzytoczĊ tu pewną ciekawostkĊ. OtóĪ jeden
z uchodĨców, cierpiąc skrajną nĊdzĊ podczas ucieczki, uĪywaá
jako poduszki cennych ksiąg, które miaá z sobą. SądzĊ, Īe ma-
nuskrypty te warte są dzisiaj krocie. Przebywając w Teheranie,
widziaáem u pewnego kolekcjonera zbiór starych rĊkopisów ilu-
strowanych – istny cud. Wszystkie wielkie cywilizacje staáy przed
tym samym dylematem: co począü z dobrami kultury, którym
grozi zagáada? Jak je uratowaü? I co ocaliü?
U.E.: Gdy w obliczu zagroĪenia czáowiek zdoáa zgromadziü naj-
cenniejsze dobra kultury w bezpiecznym miejscu, czĊĞciej udaje
mu siĊ ocaliü rĊkopis, kodeks, inkunabuá bądĨ ksiąĪkĊ, aniĪeli
rzeĨbĊ lub obraz.
J.-C.C.: Pozostaje jednak owa zagadka, na którą nie ma, jak do-
tychczas, odpowiedzi: niemal wszystkie wolumeny staroĪytnego
Rzymu przepadáy bezpowrotnie. A przecieĪ rzymscy patrycju-
sze posiadali bogate zbiory, zawierające tysiące dzieá. Do nie-
których wolumenów mamy dostĊp w Bibliotece WatykaĔskiej,
wiĊkszoĞü jednak nie przetrwaáa do naszych czasów. Najstarszy
zachowany fragment rĊkopisu Ewangelii pochodzi z IV wieku.
PamiĊtam, jak w bibliotece tej podziwiaáem manuskrypt Georgi-
31
ków Wergiliusza z IV lub V wieku. CoĞ wspaniaáego. Górną po-
áowĊ kaĪdej strony zajmowaáa ilustracja. Jak dotychczas jednak,
nie widziaáem ani jednego kompletnego wolumenu. Najstarsze
takie Ĩródáa pisane oglądaáem w muzeum w Jerozolimie. Byáy
to rĊkopisy znad Morza Martwego. Zachowaáy siĊ dziĊki bardzo
sprzyjającym warunkom klimatycznym. Podobnie jest z papiru-
sami egipskimi, które – jak mniemam – zaliczają siĊ do najstar-
szych tekstów.
J.-P. de T.: Jako materiaá, na którym utrwalone byáy te teksty, wymie-
niają panowie papirus, byü moĪe równieĪ papier. Ale wypada chyba
wspomnieü o starszych materiaáach pisarskich, które takĪe na swój sposób
tworzą historiĊ ksiąĪki...
J.-C.C.: OczywiĞcie. Istnieją róĪnego rodzaju materiaáy, na któ-
rych utrwalone zostaáy teksty: stele, tabliczki, tkaniny. Jednak
bardziej niĪ materiaá pisarski interesuje nas zrodzony w za-
mierzcháej przeszáoĞci przekaz, jaki dziĊki tym ocalaáym frag-
mentom przetrwaá do naszych czasów. Chciaábym pokazaü pa-
nom ilustracjĊ, na którą natrafiáem w otrzymanym dziĞ rano
katalogu aukcyjnym. To odcisk stopy Buddy. WyjaĞnijmy to so-
bie bliĪej. WyobraĨmy sobie kroczącego BuddĊ, który tworzy juĪ
wáasną legendĊ. Jednym z najbardziej znamiennych dla niego
znaków fi zycznych są inskrypcje na podeszwach. Nie muszĊ do-
dawaü, Īe jest to przekaz nieocenionej wagi. Pozostawione przez
niego na ziemi Ğlady są niczym grawerunki.
U.E.: To pierwszy zwiastun odcisków fi lmowych sáaw na Holly-
wood Boulevard przed Teatrem ChiĔskim!
32
J.-C.C.: Powiedzmy. Budda przekazuje ludziom swoje nauki,
stąpając po ziemi. Wystarczy odczytywaü jego Ğlady, które nie
są oczywiĞcie zwykáymi odciskami stóp. To kwintesencja caáe-
go buddyzmu, czyli stu oĞmiu reguá symbolizujących wszystkie
Ğwiaty oĪywione i nieoĪywione, jakie Budda umysáem swym ob-
jąü zdoáaá.
Ale widzimy tu równieĪ róĪnego rodzaju stupy, niewielkie
Ğwiątynie, Koáa Prawa, zwierzĊta, a takĪe drzewa, wodĊ, Ğwiatáo,
Nagów, skáadane ofi ary – wszystko to ukazane jest na jednym
tylko odcisku stopy Buddy. To istna drukarnia sprzed epoki Gu-
tenberga. To pismo symboliczne.
J.-P. de T.: TyleĪ odcisków, co przekazów, które uczniowie bĊdą usiáowali
odszyfrowaü. Jak tu nie doszukiwaü siĊ związku miĊdzy narodzinami
pisma a powstawaniem ĞwiĊtych tekstów? To wáaĞnie owe Ĩródáa, których
geneza jest nam nieznana, zapoczątkują wielkie ruchy religijne. Ale co
wáaĞciwie legáo u podstaw tych procesów? Jaką wartoĞü moĪna przypi-
saü Ğladom stóp czy teĪ na przykáad „czterem” Ewangeliom? I dlaczego
akurat tym czterem?
J.-C.C.: WáaĞnie – dlaczego czterem, skoro byáo ich caákiem
sporo? Niektóre ewangelie odkryto nawet duĪo póĨniej. Na so-
borze nicejskim biskupi dokonali wyboru 4 ewangelii spoĞród
kilkudziesiĊciu ĞwiĊtych tekstów. Dopiero w XX wieku natra-
fi ono na tak zwaną EwangeliĊ Tomasza, która jest starsza niĪ
Ewangelie wedáug ĞwiĊtego Marka, àukasza, Mateusza i Jana.
Zawiera ona wyáącznie nauki Jezusa. WiĊkszoĞü badaczy pod-
trzymuje równieĪ tezĊ o istnieniu ewangelii pierwotnej, zwanej
ħródáem Q (od niemieckiego wyrazu Quelle), moĪliwej do zre-
konstruowania na podstawie Ewangelii wedáug ĞwiĊtego àuka-
sza, Mateusza i Jana, którzy korzystali z tych samych Ĩródeá. Ta
33
pierwotna ewangelia zaginĊáa bez Ğladu. Zakáadając jednak, Īe
istniaáa, specjaliĞci usiáowali ją zrekonstruowaü.
CzymĪe jest ĞwiĊty tekst? Mgáawicą? àamigáówką? W przy-
padku buddyzmu problem przedstawia siĊ nieco inaczej. Rów-
nieĪ Budda niczego nie napisaá, ale w odróĪnieniu od Jezusa
ujawniaá swoje prawdy o wiele dáuĪej. Utrzymuje siĊ, Īe Chry-
stus gáosiá Sáowo BoĪe dwa, najwyĪej trzy lata, natomiast Budda
nauczaá co najmniej trzydzieĞci piĊü lat. Jeden z jego bliskich
uczniów, Ananda, zacząá zaraz po Ğmierci mistrza spisywaü gáo-
szone przezeĔ nauki, mając do pomocy grupĊ jego wyznawców.
Kazanie w Benaresie, czyli pierwsza nauka Buddy, tekst zawie-
rający sáynne Cztery Szlachetne Prawdy, wyuczony na pamiĊü
i z pietyzmem spisany, zawierający podstawowe zasady wspól-
ne dla wszystkich szkóá buddyjskich, mieĞci siĊ co najwyĪej na
jednej stronicy. Pierwotny buddyzm to zaledwie jedna strona.
I ta jedna, jedyna strona, którą zawdziĊczamy Anandzie, daáa
początek milionom ksiąĪek.
J.-P. de T.: Stronica, która siĊ zachowaáa. Byü moĪe dlatego Īe wszyst-
kie inne zaginĊáy. Czy moĪna to w ogóle sprawdziü? To wáaĞnie wiara
nadaje owemu tekstowi szczególną wartoĞü. Ale moĪe prawdziwa nauka
Buddy zapisana byáa w Ğladach stóp albo w zapomnianych lub zaginio-
nych juĪ dziĞ dokumentach?
J.-C.C.: MoĪe wiĊc powinniĞmy przeĪyü klasyczną sytuacjĊ dra-
matyczną: Ğwiatu grozi zagáada, toteĪ musimy ocaliü niektóre
dzieáa naszej kultury, znajdując dla nich schronienie. Cywilizacji
zagraĪa na przykáad gigantyczna katastrofa klimatyczna. Trzeba
dziaáaü szybko. Nie jesteĞmy w stanie wszystkiego z sobą zabraü.
Co byĞmy wybrali? Jakie noĞniki informacji?
34
U.E.: PrzekonaliĞmy siĊ, Īe dzisiejsze urządzenia szybko siĊ sta-
rzeją. Nie ma sensu obciąĪaü siĊ przedmiotami, które mogą staü
siĊ nieme i nieczytelne. WykazaliĞmy w sposób naukowy wyĪszoĞü
ksiąĪki nad kaĪdym innym noĞnikiem informacji, jaki w przecią-
gu ostatnich lat ukazaá siĊ na rynku. JeĞli wiĊc mam ocaliü coĞ,
co da siĊ áatwo przenosiü, i co dowiodáo juĪ, Īe potrafi siĊ oprzeü
upáywającemu nieubáaganie czasowi, wybieram ksiąĪkĊ.
J.-C.C.: Porównujemy nowoczesne techniki mniej lub bardziej
dostosowane do gorączkowego rytmu naszego Īycia z tym, czym
byáy niegdyĞ ksiąĪki, ich produkcja i rozpowszechnianie. PosáuĪĊ
siĊ przykáadem, który ukazuje, Īe równieĪ ksiąĪka moĪe wiernie
odzwierciedlaü bieg Historii, dopasowując siĊ do zachodzących
wydarzeĔ. Zamierzając napisaü Noce paryskie, Restif de La Bre-
tonne udaje siĊ do stolicy i zaczyna po prostu opisywaü to, co
widzi. Czy jednak rzeczywiĞcie jest tego wszystkiego Ğwiadkiem?
Opinie komentatorów są tu podzielone. Restif byá znanym fan-
tastą, który przedstawiany przez siebie Ğwiat uznawaá czĊsto za
rzeczywisty. Na przykáad zawsze gdy napomyka o miáosnych
igraszkach z dziwką, dochodzi do wniosku, Īe to któraĞ z jego
córek.
Dwa ostatnie tomy Nocy paryskich powstają w okresie rewolu-
cji francuskiej. Autor pisze swoje opowieĞci nocą, a rano skáada
i drukuje tekst w suterenie. A poniewaĪ w tych niespokojnych
czasach nie udaje mu siĊ zdobyü papieru, podczas spacerów zbie-
ra na ulicy plakaty i ulotki, które nastĊpnie gotuje, by uzyskaü
masĊ papierową bardzo kiepskiej jakoĞci. Papier obu tych ostat-
nich tomów jest zupeánie inny niĪ w przypadku pierwszych. Ko-
lejną charakterystyczną cechą stylu pracy Restifa jest to, Īe dru-
kując swój utwór, ucieka siĊ do skrótów, poniewaĪ brakuje mu
czasu. Na przykáad pisze „rew” zamiast „rewolucja”. Doprawdy
35
zdumiewający jest ów gorączkowy poĞpiech czáowieka, który za
wszelką cenĊ pragnie Ğledziü bieg wydarzeĔ, nadąĪaü za Histo-
rią. A jeĞli przytoczone przez Restifa fakty mijają siĊ z prawdą,
jest on uroczym káamcą. Na przykáad spotkaá kiedyĞ czáowieka,
którego nazwaá „macaczem”. MĊĪczyzna ten dyskretnie prze-
chadzaá siĊ w táumie otaczającym szafot i za kaĪdym razem, gdy
spadaáa kolejna gáowa, przyciskaá rĊkĊ do kobiecego tyáka.
Restif pisaá równieĪ o transwestytach, zwanych w okresie re-
wolucji „zniewieĞciaáymi”. Przypominam sobie takĪe scenĊ, nad
którą wspólnie z Milošem Formanem dáugo pracowaliĞmy. Gru-
pa skazaĔców wieziona jest wózkiem na szafot. Jeden z nich ma
z sobą maáego psa, który towarzyszy swemu panu do samego
koĔca. Przed wejĞciem na szafot skazaniec zwraca siĊ do táumu
z pytaniem, czy ktoĞ zechciaáby siĊ zwierzĊciem zaopiekowaü.
Mówi, Īe to bardzo czuáy pies. Trzyma go w ramionach, prag-
nąc komuĞ ofi arowaü. W odpowiedzi sáyszy jedynie obelgi. Znie-
cierpliwieni straĪnicy wyrywają psa z rąk skazaĔca, który wkrót-
ce zostaje zgilotynowany. ZwierzĊ, skowycząc ĪaáoĞnie, zaczyna
lizaü leĪącą w koszu zakrwawioną gáowĊ swego pana. WĞciekli
Īoánierze zabijają psa bagnetami. Wówczas gniew táumu skupia
siĊ na nich: „Mordercy! Nie macie wstydu! Co ten nieszczĊsny
pies wam zawiniá?!”.
Odszedáem nieco od tematu, ale literacka próba Restifa –
ksiąĪka-reportaĪ, ksiąĪka „na Īywo” – wydaje mi siĊ czymĞ nie-
powtarzalnym. Powróümy jednak do pytania: jakie ksiąĪki sta-
ralibyĞmy siĊ ocaliü w razie jakiegoĞ kataklizmu? W paĔskim
domu wybucha poĪar – czy wie pan, które dzieáa chciaáby pan
przede wszystkim uratowaü?
U.E.: Jako Īe tyle dobrego powiedziaáem o ksiąĪkach, oĞwiadczĊ
panu, Īe rzuciábym siĊ ratowaü najpierw mój zewnĊtrzny dysk
36
twardy o pojemnoĞci dwustu piĊüdziesiĊciu gigabajtów, zawie-
rający wszystko to, co napisaáem w ciągu ostatnich trzydziestu
lat. NastĊpnie, gdybym miaá jeszcze taką moĪliwoĞü, staraábym
siĊ oczywiĞcie ocaliü którąĞ z moich starych ksiąĪek, niekoniecz-
nie najbardziej wartoĞciową, lecz taką, którą szczególnie lubiĊ.
Tylko co wybraü? Przywiązany jestem do bardzo wielu. MyĞlĊ,
Īe nie miaábym zbyt wiele czasu, by siĊ nad tym zastanawiaü. Po-
wiedzmy, Īe zdecydowaábym siĊ na Peregrinatio in Terram Sanctam
Bernharda von Breydenbacha, Speier, Drach, 1490, ze wspa-
niaáymi rycinami na kilku rozkáadanych stronicach.
J.-C.C.: JeĪeli o mnie chodzi, zabraábym na pewno rĊkopis
Alfreda Jarry’ego, André Bretona i jakąĞ ksiąĪkĊ Lewisa Car-
rolla zawierającą jego list. Bardzo przykra historia przytrafiáa
siĊ Octaviowi Pazowi. SpáonĊáa jego biblioteka. To prawdziwa
tragedia! Mogą panowie sobie wyobraziü jego zbiory! Znajdowa-
áy siĊ tam wszystkie dzieáa dedykowane mu przez surrealistów
z caáego Ğwiata. Dwa ostatnie lata Īycia byáy dla niego niezmier-
nie bolesne.
Gdyby zadano mi to samo pytanie na temat fi lmu, znalaz-
ábym siĊ w jeszcze wiĊkszym káopocie. Dlaczego? Po prostu tak
jak w przypadku ksiąĪek, wiele fi lmów nie przetrwaáo do na-
szych czasów. Przepadáy nawet te, nad którymi pracowaáem.
Gdy zaginie negatyw, koĔczy siĊ Īywot fi lmu. Nawet jeĞli nega-
tyw gdzieĞ siĊ zapodziewa, czĊsto bardzo trudno go odnaleĨü,
a wykonanie kopii kosztuje.
Wydaje mi siĊ, Īe Ğwiat obrazu, a w szczególnoĞci kino, zna-
komicie ukazuje dynamiczny rozwój techniki. Pan i ja urodzi-
liĞmy siĊ w stuleciu, które jako pierwsze w historii stworzyáo
nowe Ğrodki wyrazu. GdybyĞmy rozmawiali sto dwadzieĞcia lat
wczeĞniej, moglibyĞmy wymieniü tylko teatr i ksiąĪkĊ. Nie byáo-
by jeszcze radia, kina, zapisu gáosu i dĨwiĊków, telewizji, syntezy
obrazu ani komiksów. KaĪda nowo wdraĪana technika pragnie
udowodniü, Īe jest w stanie naruszyü zarówno zasady, na jakich
oparte byáy wczeĞniejsze wynalazki, jak i cechujące je ogranicze-
nia. Jest harda, wyniosáa i uwaĪa siĊ za niezastąpioną. Rzec by
moĪna, Īe rodzi automatycznie nowe talenty, obdarzając swych
uĪytkowników naturalnymi predyspozycjami do natychmiasto-
wego posáugiwania siĊ nią bez koniecznoĞci jej przyswojenia,
oraz zamierza wyeliminowaü wszystko to, co istniaáo przed nią,
czyniąc jednoczeĞnie z wszystkich tych, którzy oĞmieliliby siĊ ją
odrzuciü, opóĨnionych w rozwoju analfabetów.
Przez caáe Īycie byáem Ğwiadkiem tego swoistego szantaĪu,
podczas gdy wáaĞciwie rzecz ma siĊ zgoáa odmiennie. KaĪda
nowa technika wymaga dáugotrwaáego przyswajania sobie no-
wego kodu, zwáaszcza Īe umysá nasz uksztaátowany jest przez
jĊzyki uĪywane przed pojawieniem siĊ owego intruza. W latach
1903–1905 tworzy siĊ nowy jĊzyk kina, który absolutnie wypada
znaü. Wielu powieĞciopisarzy uwaĪa, Īe moĪna z áatwoĞcią prze-
rzuciü siĊ z pisania powieĞci na opracowywanie scenariuszy. Są
jednak w báĊdzie. Nie dostrzegają, Īe obie te rzeczy wymagają
wáaĞciwie dwóch caákowicie róĪnych metod pisarskich.
Technika nie okazuje siĊ Īadnym udogodnieniem. Wymaga
nowych umiejĊtnoĞci. Czy jest na przykáad coĞ trudniejszego niĪ
napisanie sztuki radiowej?
Spis rzeczy
WstĊp
5
Prolog. KsiąĪka przetrwa
13
Krótki Īywot trwaáych noĞników
19
Kury przez caáe sto lat uczyáy siĊ
nie przechodziü przez jezdniĊ
39
Wymieniü nazwiska wszystkich uczestników
bitwy pod Waterloo
57
Sáodka zemsta zapomnianych
69
KaĪda wydana dzisiaj ksiąĪka jest postinkunabuáem
95
KsiąĪki, które bardzo pragnĊáyby znaleĨü siĊ
w naszych rĊkach
125
WiedzĊ o przeszáoĞci zawdziĊczamy kretynom,
imbecylom lub wrogom
145
PróĪnoĞü ludzka nie zna granic
157
Pochwaáa gáupoty
171
Internet, czyli kres damnatio memoriae
189
Páomienie cenzury
199
KsiąĪki, których nie czytaliĞmy
217
KsiąĪka wyniesiona na oátarze i ksiąĪki z „piekáa”
233
Co zrobiü ze swoją biblioteką po Ğmierci?
259
Przekáad: Jan Kortas
Redaktor serii: Adam Pluszka
Redakcja: Beata Iwicka
Korekta: Katarzyna Pawáowska, ElĪbieta Jaroszuk
Indeks zestawiáa: ElĪbieta Jaroszuk
Redakcja techniczna: Izabela Goáaszewska
Projekt okáadki i stron tytuáowych: Alek Radomski
na podstawie koncepcji grafi cznej Macieja Sadowskiego
Ilustracja wykorzystana na I stronie okáadki: © Marek Goebel
Wydawnictwo W.A.B.
02-386 Warszawa, ul. Usypiskowa 5
tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11
wab@wab.com.pl
www.wab.com.pl
Skáad i áamanie: Tekst – Maágorzata Krzywicka
Piaseczno, ĩóákiewskiego 7a
Druk i oprawa: àódzka Drukarnia Dzieáowa S.A., àódĨ
ISBN 978-83-7414-870-2
www.wab.com.pl
CENA 39,90 ZĞ
P
A
T
R
O
N
A
T
M
E
D
I
A
L
N
Y
Eco i Carrière są wielkimi bibliofi lami. Księgozbiór Włocha liczy pięćdziesiąt tysięcy tomów, w tym ponad
Eco i Carrière są wielkimi bibliofi lami. Księgozbiór Włocha liczy pięćdziesiąt tysięcy tomów, w tym ponad
tysiąc starodruków i inkunabułów. Jego francuski rozmówca zgromadził niewiele mniejszą bibliotekę.
tysiąc starodruków i inkunabułów. Jego francuski rozmówca zgromadził niewiele mniejszą bibliotekę.
O czym rozmawiają? Rzecz jasna o książkach i lekturze. Rozmawiają z wielkim znawstwem, rozmiłowaniem,
O czym rozmawiają? Rzecz jasna o książkach i lekturze. Rozmawiają z wielkim znawstwem, rozmiłowaniem,
z erudycją i poczuciem humoru. Najbardziej jednak ucieszyło mnie to, że Eco potwierdza bliską mi diagnozę:
z erudycją i poczuciem humoru. Najbardziej jednak ucieszyło mnie to, że Eco potwierdza bliską mi diagnozę:
kultura Internetu nie jest przedłużeniem telewizyjnej kultury obrazkowej, lecz powrotem do Gutenberga
kultura Internetu nie jest przedłużeniem telewizyjnej kultury obrazkowej, lecz powrotem do Gutenberga
i kultury tekstu.
Czytamy i piszemy dziś więcej niż kiedykolwiek w historii. Z tego też względu Eco nie obawia się o przyszłość
Czytamy i piszemy dziś więcej niż kiedykolwiek w historii. Z tego też względu Eco nie obawia się o przyszłość
książki, bo kultura tekstu wymaga wielu nośników. Książka ciągle jest nośnikiem najdoskonalszym, zarówno
książki, bo kultura tekstu wymaga wielu nośników. Książka ciągle jest nośnikiem najdoskonalszym, zarówno
pod względem estetycznym, jak i ergonomicznym. Jest jak koło – raz wynaleziona nie zniknie.
pod względem estetycznym, jak i ergonomicznym. Jest jak koło – raz wynaleziona nie zniknie.
Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Umberto Eco
Umberto Eco (ur. 1932) – wybitny włoski filozof i semiolog, estetyk, mediewista, pisarz i felietonista, profesor
(ur. 1932) – wybitny włoski filozof i semiolog, estetyk, mediewista, pisarz i felietonista, profesor
uniwersytetów we Florencji oraz w Bolonii. Autor licznych prac naukowych i esejów:
uniwersytetów we Florencji oraz w Bolonii. Autor licznych prac naukowych i esejów: Pejzaż semiotyczny
Pejzaż semiotyczny (1972),
(1972),
Superman w literaturze masowej
Superman w literaturze masowej (1996),
(1996), W poszukiwaniu języka uniwersalnego
W poszukiwaniu języka uniwersalnego (2002),
(2002), Dzieło otwarte
Dzieło otwarte (W.A.B. 2008),
(W.A.B. 2008),
Apokaliptycy i dostosowani
Apokaliptycy i dostosowani (W.A.B. 2010),
(W.A.B. 2010), Po drugiej stronie lustra i inne eseje
Po drugiej stronie lustra i inne eseje (W.A.B. w przygotowaniu), opracowań
(W.A.B. w przygotowaniu), opracowań
i zbiorów felietonów, np.
i zbiorów felietonów, np. Historia piękna
Historia piękna (2005),
(2005), Historia brzydoty
Historia brzydoty (2007),
(2007), Rakiem. Gorąca wojna i populizm mediów
Rakiem. Gorąca wojna i populizm mediów
(W.A.B. 2007), a także znanych powieści, m.in.
(W.A.B. 2007), a także znanych powieści, m.in. Imię róży
Imię róży (1987),
(1987), Wahadło Foucaulta
Wahadło Foucaulta (1993),
(1993), Wyspa dnia poprzedniego
Wyspa dnia poprzedniego
(1995),
(1995), Tajemniczy płomień królowej Loany
Tajemniczy płomień królowej Loany (2005).
(2005).
Jean-Claude Carrière
Jean-Claude Carrière (ur. 1931) – francuski pisarz, scenarzysta filmowy i dramaturg, a także aktor. Współpracował
(ur. 1931) – francuski pisarz, scenarzysta filmowy i dramaturg, a także aktor. Współpracował
z wieloma znanymi reżyserami, m.in. z Luisem Buñuelem, Milošem Formanem, Volkerem Schlöndorffem, Costą-
z wieloma znanymi reżyserami, m.in. z Luisem Buñuelem, Milošem Formanem, Volkerem Schlöndorffem, Costą-
-Gavrasem i Andrzejem Wajdą. Trzykrotnie nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz (
-Gavrasem i Andrzejem Wajdą. Trzykrotnie nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz (Dyskretny urok burżuazji
Dyskretny urok burżuazji,
Mroczny przedmiot pożądania
Mroczny przedmiot pożądania, Nieznośna lekkość bytu
Nieznośna lekkość bytu). Autor wielu książek, m.in.
). Autor wielu książek, m.in. Siły buddyzmu
Siły buddyzmu (1998) – wywiadu
(1998) – wywiadu
rzeki z Dalajlamą, czy
rzeki z Dalajlamą, czy Alfabetu zakochanego w Indiach
Alfabetu zakochanego w Indiach (2009).
(2009).
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE
UMBERTO ECO
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki
.