Â
WIAT
N
AUKI
Maj 1998 91
N
iedawno w mroêny wieczór
oglàda∏em telewizj´, marzàc
o s∏oƒcu, piasku i morzu, gdy
nagle na ekranie ukaza∏a si´ reklama tu-
rystycznych i kulturalnych atrakcji Tur-
cji – jednego z miejsc, gdzie najch´tniej
sp´dzam urlop. Po jednej stronie ekra-
nu pojawi∏ si´ tulipan (który móg∏by
byç nieomal god∏em narodowym te-
go kraju*), po drugiej – staro˝ytne
ruiny Troi, odkopane w 1873 roku
przez pewnego niemieckiego ory-
gina∏a, Heinricha Schliemanna.
By∏ on kupcem, który
zbi∏ fortun´ na z∏otodaj-
nych polach Kalifornii,
a powi´kszy∏ jà na
handlu barwnikami
w Rosji. W pewnym
momencie, zafascy-
nowany od lat dzie-
∏ami Homera, po-
stanowi∏ zostaç ar-
cheologiem i po-
Êwi´ciç majàtek, aby
dowieÊç, ˝e wszystkie
poetyckie bajeczki z Ilia-
dy o uprowadzeniu Hele-
ny i wieloletnim obl´˝eniu
Troi opowiadajà o praw-
dziwych wydarzeniach.
KapryÊnemu, wybuchowe-
mu Schliemannowi bardzo zale-
˝a∏o na uznaniu ze strony ludzi na-
uki. Darzy∏ go nim mi´dzy innymi
medyczny geniusz Rudolph C. Vir-
chow, zwany „papie˝em niemieckiej
medycyny” (równie˝ zbzikowany na
punkcie Homera), który uczestniczy∏
w pracach wykopaliskowych. Mo˝na
powiedzieç, ˝e Virchow zainicjowa∏
w swojej epoce publicznà s∏u˝b´ zdro-
wia. Ponadto zas∏ynà∏ jako twórca pa-
tologii komórkowej. On to w∏aÊnie by∏
autorem znamiennej wypowiedzi, któ-
ra mia∏a przeobraziç medycyn´: Omnis
cellula a cellula (Ka˝da komórka musi
pochodziç od innej komórki). Identyfi-
kujàc komórk´ jako podstawowà jed-
nostk´ ˝ycia i choroby, Virchow utoro-
wa∏ te˝ drog´ wprowadzonej 30 lat
póêniej chemioterapii.
Virchow mia∏ w∏asne powody, by
znaleêç si´ w Troi. Po amatorsku upra-
wia∏ antropologi´ i interesowa∏ si´ hi-
storià kultury. Mo˝na powiedzieç, ˝e
antropologia zosta∏a wynaleziona w
Niemczech przez Johanna F. Blumen-
bacha, który wiàza∏ klasyfikacj´ rasowà
mi´dzy innymi z kszta∏tem czaszki.
W tym celu umieszcza∏ czaszk´ mi´dzy
stopami i przyglàda∏ si´ jej z góry. Jego
zwolennicy nazywali to „postawà Blu-
menbacha”. Stosujàc t´ metod´,
podzieli∏ ludzkoÊç na pi´ç grup
rasowych i nada∏ im nazwy,
z których jedna nadal funk-
cjonuje: typ kaukaski.
Blumenbach bada∏
przypadek „dzikiego
ch∏opca”, wykryty w 1724
roku w Hanowerze, które-
go uwa˝ano za ˝ywy przy-
k∏ad cz∏owieka pierwotne-
go. Niemiecki uczony obali∏
ten poglàd. Przedtem jed-
nak wys∏ano ch∏opca do
Londynu, gdzie pokazy-
wano go publicznie, i
gdzie sta∏ si´ przedmio-
tem dyskusji filozofów.
Piecz´ sprawowa∏ nad
nim lekarz królowej, dr
John Arbuthnot, którego
praca o prawdopodobieƒ-
stwie statystycznym wywar-
∏a ogromne wra˝enie na pew-
nym pozbawionym poczucia
humoru Holendrze o nazwi-
sku William J. ‘sGravesande.
JegomoÊç ów, którego ˝y-
cie nawet gorliwi biografo-
wie okreÊlajà jako „monoton-
ne”, w 1736 roku wyk∏ada∏
mechanik´ Newtona na
Uniwersytecie w Lejdzie.
Odwiedzi∏ go wówczas pe-
wien Francuz, który zajmo-
wa∏ si´ pisaniem ksià˝ki po-
pularyzujàcej dzie∏o tego
wielkiego angielskiego fi-
zyka. Niewykluczone, ˝e dzi´-
ki radom ‘sGravesande’a ów
Francuz sta∏ si´ najs∏awniej-
szym autorem prac naukowych w Euro-
pie. Nazywa∏ si´ Voltaire.
Tak si´ z∏o˝y∏o, ˝e Voltaire, przeby-
wajàc w Londynie, zetknà∏ si´ równie˝
z Arbuthnotem. Wybrali si´ razem na
ówczesny przebój teatralny – Oper´ ˝e-
braczà Johna Gaya, pierwszà prawdziwà
oper´ lirycznà a zarazem druzgoczàcà
satyr´ na polityczny establishment.
Wodewil ten przysporzy∏ autorowi nie-
ma∏ych k∏opotów z w∏adzami, ale zjed-
na∏ mu uznanie rozplotkowanego spo-
∏eczeƒstwa i odniós∏ sukces kasowy bez
precedensu, wystawiony bowiem zo-
sta∏ a˝ 62 razy. Na talencie Gaya pozna∏
si´ uprzednio John Rich, dyrektor te-
atru przy Lincoln’s Inn Fields. Kiedy
wi´c pojawi∏y si´ nadzwyczaj pochleb-
ne recenzje, przewidywano, ˝e Gay sta-
nie si´ bogaty (rich), a Rich radosny
(gay).
Rich trzyma∏ r´k´ na pulsie teatral-
nych nowoÊci, które mog∏yby przycià-
gnàç widzów, i wystawi∏ pierwszy
prawdziwy balet, opracowany przez
niejakiego Johna Weavera, który swà
wiedz´ na temat kroków tanecznych za-
czerpnà∏ ze Êwie˝o opublikowanego
przek∏adu francuskiej ksià˝ki o choreo-
grafii. Autor tej pracy Êciàgnà∏ zaÊ swo-
jà wiedz´ od nadwornego baletmistrza
Ludwika XIV, Charlesa Louisa Beau-
champa, który pierwszy skodyfikowa∏
pi´ç podstawowych pozycji stóp i by∏
twórcà systemu notacji taƒca, wprowa-
dzajàc francuskà terminologi´ baletowà
(np. jeté czy pas de deux).
Rzecz jasna, baletmistrz królewski
wspó∏pracowa∏ blisko z królewskim
koncertmistrzem, W∏ochem, który przy-
bra∏ nazwisko Jean-Baptiste Lully i
skomponowa∏ pierwsze marsze woj-
skowe na orkiestr´ dla nowej armii fran-
cuskiej. Nowej, gdy˝ by∏a to pierwsza
sta∏a (czyli w pe∏ni zawodowa) armia
w Europie. Powsta∏a ona w rezultacie
radykalnego podejÊcia do spraw woj-
skowych ministra wojny, markiza
Louvois, który uzna∏, ˝e megalomania
Ludwika XIV stanowi dobry pretekst,
by budowaç wielkoÊç Francji. Skoro tak,
to trzeba by∏o wykonaç pewne ruchy,
SKOJARZENIA
James Burke
Troja, Voltaire i... tulipan
KOMENTARZ
DUSAN PETRICIC
92 Â
WIAT
N
AUKI
Maj 1998
aby pomniejszyç innych. A armia do-
brze si´ do tego nadawa∏a. Louvois
zdawa∏ sobie równie˝ spraw´, ˝e po-
∏àczenie nowo wynalezionego nak∏a-
danego na luf´ bagnetu i muszkietu
z zamkiem ska∏kowym przekszta∏ci
wrzaskliwe jatki w bardziej zdyscy-
plinowany i lepiej wyçwiczony sposób
wojowania, jeÊli tylko zalety owych
innowacji zostanà w pe∏ni wyko-
rzystane. Rzecz zasadza∏a si´ na
tym, by dzia∏ajàce z zegarmistrzow-
skà precyzjà równe szeregi ludzi
wykonywa∏y odpowiednie manew-
ry i otwiera∏y silny ogieƒ. Nowa-
torska koncepcja sta∏ej armii osta-
tecznie po∏o˝y∏a kres powszechnej
praktyce pos∏ugiwania si´ wojskiem
najemnym.
Ten nowy porzàdek wywo∏a∏ wielkà
niech´ç w Szwajcarii, „kopalni” najlep-
szych w Europie najemników. Zyskali
oni popularnoÊç g∏ównie dzi´ki stoso-
waniu techniki naje˝onych pikami
czworoboków. Taka formacja sk∏ada∏a
si´ z du˝ej liczby pikinierów os∏aniajà-
cych nielicznych muszkieterów. Piki-
nierzy stali wokó∏ muszkieterów, pochy-
lajàc szeÊciometrowe ostro zakoƒczone
piki, kiedy tylko pojawia∏a si´ nieprzy-
jacielska kawaleria. Gdy w obliczu ta-
kiego „je˝a” konnica musia∏a si´ zatrzy-
maç, wykaƒczali jà muszkieterzy. No-
wy muszkiet z na∏o˝onym bagnetem
móg∏ spe∏niaç obie zabójcze funkcje
naraz.
By∏a wszak˝e taka cz´Êç Szwajcarii,
która si´ tym nie przejmowa∏a: kanton
zurychski, gdzie ju˝ od jakiegoÊ czasu
nie wst´powano do wojsk zaci´˝nych.
Sta∏o si´ to za sprawà pewnego ˝arliwe-
go reformatora religijnego, który nazy-
wa∏ si´ Ulrich Zwingli. Do 1520 roku
uda∏o si´ owemu Êwiàtobliwemu cz∏o-
wiekowi skutecznie oderwaç swych
ziomków od koÊcio∏a katolickiego, pro-
pagujàc takie antypapistowskie pomy-
s∏y, jak spo˝ywanie kie∏basy w wielkim
poÊcie, zniesienie celibatu duchownych,
likwidowanie Êwi´tych figur i odpra-
wianie nabo˝eƒstw w j´zyku niemiec-
kim zamiast po ∏acinie. W sumie, odbie-
ra∏ ludziom niema∏o radoÊci.
Syn chrzestny Zwingliego, Konrad
von Gesner, równie pobo˝ny safandu-
∏a, wspiera∏ owe ekstrawagancje taki-
mi publikacjami, jak Ojcze Nasz w 22 j´-
zykach, czy wielki katalog wszystkich
wydanych do tego czasu drukiem ksià-
˝ek. Jego osiàgni´ciem w innej
dziedzinie by∏o stworzenie – na
200 lat przed Linneuszem – pierw-
szej klasyfikacji zwierzàt na pod-
stawie ich fizjologii oraz (równie˝
pierwszej) klasyfikacji roÊlin na
podstawie ich kszta∏tu i nasion.
W ramach owych prac botanicz-
nych Gesner wyda∏ w 1561 roku ksià˝-
k´ zawierajàcà pierwsze europejskie ry-
sunki nowego wspania∏ego kwiatu,
przywiezionego ostatnio z egzotycz-
nych krain. By∏ to w∏aÊnie tulipan, któ-
ry ujrza∏em owego wieczoru na ekra-
nie telewizora.
T∏umaczy∏
Boles∏aw Or∏owski
* Cebule tulipana sprowadzono do Europy z Tur-
cji w XVI w. (przyp. red.).
Blumenbach umieszcza∏ czaszk´
mi´dzy stopami
i przyglàda∏ jej si´ z góry.
nale˝y chrom, mangan, ˝elazo, kobalt
i nikiel). Skàd si´ ich tyle wzi´∏o?
Materia tworzàca S∏oƒce i gwiazdy
jest bardzo czysta, niemal dziewicza; na
liÊcie jej pierwiastków pierwsze miejsce
zajmujà dwa najbardziej pierwotne
– wodór i hel, których atomy majà naj-
prostszà budow´. Najstarsze gwiazdy
sk∏ada∏y si´ niemal wy∏àcznie z wodoru
i helu.
W ciàgu miliardów lat historii
WszechÊwiata reakcje jàdrowe w wybu-
chajàcych jàdrach gwiazd wyproduko-
wa∏y w temperaturze miliony razy prze-
wy˝szajàcej temperatur´ powierzchni
S∏oƒca praktycznie wszystkie pozosta-
∏e atomy. W takich warunkach typowy
foton ma energi´ odpowiadajàcà pro-
mieniowaniu gamma, a nie czerwone-
mu czy niebieskiemu Êwiat∏u widzial-
nemu. W radioaktywnej materii obser-
wowanej po wybuchu Supernowej
1987A naukowcy wykryli dok∏adnie
takie promieniowanie gamma, jakie to-
warzyszy syntezie ˝elaza lub co naj-
mniej jest wyemitowane przez „popio-
∏y” pozosta∏e po jego radioaktywnym
rozpadzie podczas wyrzutu materii
w przestrzeƒ.
Izotop o masie atomowej 56 stanowi
oko∏o 90% atomów ˝elaza na Ziemi
i wyró˝nia si´ tym, ˝e jest najtrwalszy
ze wszystkich pierwiastków. Mniejsze
jàdra majà du˝e powierzchnie, zawar-
te w nich nukleony majà wi´c mniej sà-
siadów, z którymi mog∏yby utworzyç
efektywne wiàzania. Jàdra ci´˝szych
pierwiastków – same w sobie bardzo
rzadkie – sà odpowiednio coraz mniej
stabilne. Zawierajà coraz wi´cej elek-
trycznych ∏adunków dodatnich. Zgod-
nie z prawami elektrostatyki ∏adunki
jednoimienne odpychajà si´ nawet na
przeciwnych kraƒcach jàdra, wi´c
wszystkie atomy skupiajàce w jàdrze
wi´cej ni˝ 83 protony sà niestabilne
w geologicznej skali czasu.
Aby powsta∏y ci´˝sze pierwiastki spo-
tykane na Ziemi, musia∏a zajÊç reakcja
wychwytu neutronu, a nawet rozszcze-
pienia jàdra atomowego; prostsze reak-
cje termicznej wymiany kilku nukle-
onów w jàdrze nie wystarczy∏yby.
Dlatego te ci´˝sze pierwiastki sà o wie-
le rzadsze ni˝ ˝elazo, a dok∏adnie mó-
wiàc – ni˝ wi´kszoÊç atomów ˝elaza
powstajàcych podczas gwa∏townego za-
padania si´ jàdra gwiazdy. Gdyby
w tym piecu temperatura wzros∏a jesz-
cze bardziej, jàdra atomowe zacz´∏yby
si´ rozpadaç. Grupa ˝elaza z∏o˝ona
z pierwiastków majàcych w jàdrze oko-
∏o 25 protonów (nie k∏óçmy si´ o tych
kilka wi´cej lub mniej) charakteryzuje
si´ dwoma w∏aÊciwoÊciami. Nale˝àce
do niej atomy sà najmniejszymi z tych,
które majà z∏o˝one pow∏oki elektrono-
we, dzi´ki czemu oÊwietlone Êwiat∏em
s∏onecznym zwiàzki ˝elaza mienià si´
wieloma barwami. Z drugiej strony, ich
jàdra pozostajà w stanie optymalnej
równowagi mi´dzy krótkozasi´gowy-
mi si∏ami oddzia∏ywania jàdrowego
i d∏ugozasi´gowymi si∏ami odpychania
elektrostatycznego. To, ˝e w najlepszej
konfiguracji jest ˝elazo, a nie któryÊ z sà-
siednich pierwiastków, mo˝na wyt∏u-
maczyç tylko na drodze szczegó∏owych
rozwa˝aƒ iloÊciowych.
Zakoƒczmy to malownicze opowia-
danie jeszcze jednà uwagà. Czerwieni
dolin rzecznych jest du˝o, lecz równie
rozpowszechniona jest zieleƒ lasów
i pól. Ich ˝ywe barwy nie zale˝à od ˝ad-
nego pojedynczego atomu metalu, lecz
od pierÊcienia pierÊcieni atomów two-
rzàcych chlorofil, a w których o uk∏a-
dzie elektronów decydujà atomy w´gla.
Powsta∏a konfiguracja elektronowa z pa-
dajàcego Êwiat∏a bia∏ego odbija tylko
Êwiat∏o ˝ó∏tozielone. Barwnik naszej
krwi, hemoglobina, której kolor dobrze
pasuje do tlenków ˝elaza z ochry, za-
wiera w wielkim kompleksie atomów
centralny atom ˝elaza otoczony pier-
Êcieniem pierÊcieni podobnym do tego
w chlorofilu. Jak na razie specjaliÊci che-
mii fizycznej twierdzà ponoç, ˝e jasna
czerwieƒ nasyconej tlenem krwi nie po-
chodzi bezpoÊrednio od atomów ˝ela-
za, lecz jest widocznym przejawem mo-
lekularnego dowcipu.
T∏umaczy∏
Maciej Bzowski
ZADZIWIENIA, ciàg dalszy ze strony 90