Dreszczyk pozadania

background image
background image

YvonneLindsay

Dreszczykpożądania

Tłumaczenie

KatarzynaCiążyńska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Olivianieznosiłaszpitali.
Najęzykuczuładrażniącycierpkismak.Gdytylkoprzekroczyłaprógszpitalaina

tablicy informacyjnej zaczęła szukać właściwego oddziału, napłyły budzące lęk
wspomnienia.

Ostatniarzecz,jakiejpotrzebowała,tospotkaniezmężem,zktórymżyławsepa-

racji,nawetjeżeliprosiłowizytę.DwalatatemuXanderdokonałwyboru,wypro-
wadzającsięzichdomu,aonaodtejporynieźlesobieradziła.Nieźle.Tak,wspa-
niały eufemizm ilustrucy jej paranoję, brak poczucia bezpieczeństwa, neuro
inadwrażliwość.Botakwłaściwiemożnaopisaćjejstan.

Ichociażwcaleniemusiałapojawiaćsięwszpitalu,tomimowszystkoprzyszła.
Podźwięcznymsygnaledrzwiwindyotworzyłysię.Oliviazwalczyłachęć,bysię

odwrócićnapięcieiuciec.Zrozmysłemwsiadłajednakinacisnęłaprzyciskpiętra,
naktórechciałasiędostać.

„Chcieć”. Słowo tak bliskie „pragnąć”. Zbiór przepełnionych znaczeniem liter.

Wokreślonymkontekściedwojgaludzi,zktórychkażdypożawswoją,przeciw
niżdrugaosobastronę,posiadająniezwykłąsiłę.Oliviajużporadziłasobiezbólem
porzucenia,zestratami,któreniemaljąobezwładniły.

Tak w każdym razie myślała do momentu, gdy tego ranka telefon wyrwał ją ze

snu.

Mocniejścisnęłapasektorebki.NiemusiwidziećsięzXanderem,jeśliniemana

toochoty,nawetjeżeli,wybudziwszysięzsześciotygodniowejśpiączki,domagałsię,
by ją zobaczyć. Domagał się, to w jego stylu. Trudno od niego oczekiwać takich
subtelnościjakuprzejmaprośba.Oliviawestchnęła,agdydrzwiwindysięotworzy-
ły,wysiadłaizatrzymałasięprzyrecepcji.

–Wczymmogępomóc?–spytałapiegniarkazplikiemkartpacjentów.
–CzydoktorThomasjestwolny?Oczekujemnie.
–Och,paniJackson,tak?Proszęzamną.
Piegniarka wskazała jej dość nijaką poczekalnię, powiedziała, że lekarz zaraz

przyjdzie,poczymwyszła.

Oliviakrążyłapopomieszczeniu,niemogącusiedziećwmiejscu.Trzykrokiwjed-

nąstronę,trzyzpowrotem.Poczekalniepowinnybyćwiększe,pomyślałasfrustro-
wana.Słyszącotwieracesięzajejplecamidrzwi,odwróciłasię.Uznała,żetole-
karz,choćmężczyznawyglądałzbytmłodojaknaspecjalistęneurologa.

–PaniJackson,dziękuję,żepaniprzyszła.
Kiwła głową i ujęła jego wyciągniętą rękę, zauważając, jak bardzo różnią się

ichdłonie:jegojestczysta,ciepłaisucha,jejpobrudzonafarbąitakzimna,żeza-
częłasięzastanawiać,czykrążeniesięzatrzymało.

–Powiedziałpan,żeXandermiałwypadek?
–Tak,straciłpanowanienadkierownicąnamokrejdrodze.Uderzyłwsłupelek-

background image

tryczny.Kiedywybudziłsięześpiączki,zostałprzeniesionyzintensywnejopiekina
normalnyoddział.

– Poinformowano mnie, że wypadek miał miejsce sześć tygodni temu. Długo był

wśpiączce,prawda?

– Tak. W ciągu kilku ostatnich dni pojawiły się obiecuce oznaki przytomności.

Minionejnocyobudziłsięnadobreiodrazuspytałopanią.Personelbyłzaskoczo-
ny.Naliścienajbliższychosóbznajdowałasiętylkojegomatka.

Olivia ciężko opadła na krzesło. Xander o nią pytał? W dniu, kiedy ją opuścił,

oznajmił,żeniemająsobienicwięcejdopowiedzenia.

Czymówiąterazotymsamymczłowieku?
–Nierozumiem–wykrztusiławkońcu.
–PanJacksoncierpinapourazowąamnezję.Tonicnadzwyczajnego.Prawdęmó-

wiąc,mniejniżtrzyprocentpacjentówpouraziemózguniedoświadczautratypa-
mięci.

–Aonnienależydotychtrzechprocent.
Lekarzprzytaknął.
–Osobyzamnezjąpourazowąsązagubioneizdezorientowane,majązwyklepro-

blemzpamięciąkrótkotrwałą. WprzypadkupanaJacksona jestinaczej,mamy do
czynieniazczęściowąutratąpamięcidługotrwałej.Domyślamsię,żeniewiedziała
paniojegowypadku?

–Rzadkowidujęosoby,któresąznimwstałymkontakcie,nigdyniebyłamblisko

zjegomatką.Niedziwimnie,żeniktmnieniepowiadomił.NiewidziałamXandera
oddwóchlat.Czekamy,ażsądwyznaczydatęsprawyrozwodowej.

Niebyławstaniemówićotymbezgoryczy.
–Achtak.Wtakimraziemamyproblem.
–Problem?
–Mamnamyślijegowyjście.
–Nierozumiem.–Oliviaściągnęłabrwi.
–Onmieszkasam,tak?
–Oilesięorientuję,tak.
–Awydajemusię,żewrócidodomu,dopani.
Oliviazamarła.
–Co?
–Wydajemusię,żejesteścierazem,dlategoopaniąpytał.Jegopierwszesłowa

poprzebudzeniubrzmiały:Proszępowiedziećżonie,żenicminiejest.

DoktorThomaszacząłtłumaczyćOliviicharakterobrażeńXandera,leczjegosło-

wanatematutratyfizycznejformynaskutekśpiączkioraztrudnościzpamięciąle-
dwiedoniejdocierały.Myślałatylkootym,żepotakdługimczasiemężczyzna,któ-
rysięzniąrozstał,właśniedoniejchcewrócić.

–Przepraszam–przerwałalekarzowi.–IlewłaściwieXanderpamięta?
– O ile mogłem się zorientować, jego ostatnie wyraźne wspomnienie pochodzi

sprzedsześciulat.

–Byliśmywtedytużpoślubie–oznajmiła.
CzyliXanderniepamiętanicnatematremontupochodzącegozkońcaXIXwieku

domuzwidokiemnaCheltenhamBeachaninarodzinichsynapięćlatpóźniej.

background image

AniśmierciParkera,gdyledwieskończyłtrzylata.
Ztrudemznajdowałasłowa,byzadaćkolejnepytanie.
–Czyonczyodzyskapamięć?
Lekarzwzruszyłramionami.
–Możliwe.Możliweteż,żenigdynieprzypomnisobietamtychlat,alboprzypo-

mnijesobieczęściowo.

Oliviaprzezchwilęsiedziaławmilczeniu.Potemwzięłagłębokioddech.Musito

zrobić.

–Mogęgoterazzobaczyć?
–Oczywiście.Proszęzemną.
LekarzzaprowadziłOliviędodużegopokojuzczteremałóżkami,choćtylkojed-

no,przyoknie,byłozate.Oliviastarałasięopanowaćemocje.Znówujrzymężczy-
znę,któremuprzysięgaławierność,któregokochałaponadżycieiwierzyła,żeon
odwzajemnia to uczucie. Gdy wreszcie zobaczyła znajomą twarz, a w niej twarz
małegoParkera,sercezabiłojejmocniej.

Ojciec i syn byli podobni jak dwie krople wody. Mimowolnie pomasowała klat

piersiową,tamgdzieznajdowałosięserce.

–Śpi,alepewniewkrótcesięobudzi–rzekłlekarz,zerknąwszydokartyXande-

ra.–Możepaniprzynimusiąść.

–Dziękuję–odparła,siadającnakrześleprzyłóżku,tyłemdooknaisłońcaroz-

świetlacegoportwoddali.

Powiodławzrokiemponieruchomejpostacileżącejpodcienkąkołdrą.Zaczęłaod

stóp, aż dotarła do twarzy. Xander stracił na wadze, wydawał się wątły i kruchy.
Brodępokrywałmulekkizarost,włosydomagałysięfryzjera.

Współczułamu.Xanderprzywykłdodziałaniaipodejmowaniadecyzji.Byłraczej

motoremniżprzedmiotemdziałań.Winnejsytuacjileżeniewszpitalnymłóżkudo-
prowadziłobygodoszału.

Naglepodniósłpowiekiiprzeszyłjąspojrzeniemszarychoczu.Widziała,żejąpo-

znał,uśmiechnąłsię,jegooczyzalśniłyszczerąradością.Poczułajakąświęźztym
człowiekiem,jakbytawięźnigdyniezerwałasięnaskutekokoliczności,którewy-
mknęłysięspodichkontroli.

Uśmiechłasięautomatycznie.
Kiedyostatniowidziałajegouśmiech?Dawnotemu.Tęskniłazanim.Tęskniłaza

Xanderem.Przezdwasamotnelatawmawiałasobie,żeodkochaniesięjestrównie
proste,jakzakochaniesię,jeślitylkoczłowieksiępostara.Okłamywałasię.

Niemożnaschowaćgłowywpiasekiudawać,żektośniejestnajważniejsząoso-

bąwnaszymżyciu.

–Livvy?–Xanderodezwałsięchrapliwymgłosem.
–Toja–odparła.–Jestemtutaj.
Oczyjejwypełniłysięłzami.Gardłomiałaściśnięte.Wzięłagozarękę.Łzypopły-

łypopoliczkach.Xander westchnąłizamknąłoczy. Dopieropokilkusekundach
sięodezwał:

–Todobrze.
Oliviazdusiłapłacz.StocypodrugiejstroniełóżkadoktorThomasodchrząknął.
–Xander?

background image

– Proszę się nie martwić, on znów śpi. Niedługo pojawi się piegniarka, zbada

go.Pewnieprzebudzisięponownie.Teraz,jeślipanipozwoli

–Tak,oczywiście.Dziękuję.
Ledwiezauważyławyjścielekarzaczypowrótdopokojuszuracegonogamidru-

giegopacjentazchodzikiemifizjoterapeutą.

Skupiłasięnależącymprzedniąmężczyźnie,naoddechu,któryunosiłjegopierś.

Jejmyślikrążyłyjakszalone,ażwkońcusobieuświadomiła,żeXandermógłzginąć
wwypadku,aonanawetbyotymniewiedziała.Niemiałabyokazji,bybłagaćgo
odrugąszansę.

AleXanderniezginął.Zatozapomniał,żewpewnymmomencieżyciasięrozstali.
Ichpalcepozostawałysplecione,jakbybyłajegokotwicą.Pochyliłasięidelikatnie

przyłożyłajegodłońdopoliczka.DłońXanderabyłaciepła.Ajej?Miałanadzieję,że
wciążżyła.Prawdęmówiąc,pragnęłagotakmocnojakzawsze.Gdzieśwgłębidu-
szy poczuła iskierkę nadziei. Czy utrata pamięci przez Xandera da im tę dru
szansę,którejwcześniejtakstanowczoodmawiał?

Wtymmomenciewiedziała,żezrobiwszystko,bygoodzyskać.
Czyposuniesięnawetdoudawania,żeichdawneproblemynieistniały?
Odpowiedź,którejsamasobieudzieliła,powinnajązszokować,ajednaktaknie

było.

Owszem,nawetdotegosięposunie.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Weszładodomu,zamknęładrzwiioparłasięoniezwestchnieniem.Wcieleczuła

napięcie. Plecy miała sztywne, ramiona odrętwiałe, ból głowy, który ją dopadł
wdrodzezeszpitala,narastał.

NaBoga,coonazrobiła?
CzypozwalającXanderowiwierzyć,żewciążsąszczęśliwymmałżeństwem,okła-

małago?Toniemożechybabyćkłamstwo,skoroonwtowierzy,aonanigdynie
przestałategopragnąć?

Niedasięcofnąćczasu.Niedasięzrobićnanowotego,cozrobiłosiępięćminut

wcześniej, więc co dopiero mówić o czymś, co wydarzyło się przed dwoma laty.
Ajednakmożnazacząćodnowa,itowłaśniezamierzałazrobić.

WykorzystanieamnezjiXanderamożeniejestdokońcaetyczne.Oliviazdawała

sobiesprawęztego,żespororyzykuje.WkażdejchwiliXandermożeodzyskaćpa-
mięć,azniąniechęćdorozmówoichproblemach.

Jeślijednakistniejenajmniejszaszansa,żeznówbędąszczęśliwi,musizniejsko-

rzystać.

Odsułasięoddrzwiiruszyładodużejkuchni,którąztakąradościąremonto-

wali,wprowadziwszysiędotegopiętrowegodomutydzieńpoślubie.

Automatyczniewykonywałarutynoweczynności,nastawiłaczajnikzwodą.Miała

nadzieję,żeherbatarumiankowazłagodzibólgłowy.

Alecozłagodzidręczącejąpoczuciewiny?
KiedybyłaobolałapośmierciParkera,przepełnionawyrzutamisumienia,chyba

łatwiejbyłojejpozwolićXanderowiodejść,niżwalczyćoichmałżeństwo–walczyć
oniego,dodiabła.Zarzucałamu,żesięodniejemocjonalnieodsunął,aleczyona
nie postępowała tak samo? Potem, gdy zobaczyła, co straciła, było już za późno.
Xanderniechciałrozmawiaćougodzieczyterapii.Jakbywymazałjązeswegoży-
cia.

To wciąż bolało, choć czas pozwolił jej spojrzeć na dawne wydarzenia z pewnej

perspektywy.Otworzyłjejoczynabłędy,którychjużbyniepowtórzyła,najejwkład
wrozpadichmałżeństwa.

Gwizdek czajnika przerwał jej myśli. Nalała wrzątek do czajniczka i z szafki ze

szklanymfrontem,gdzietrzymałakolekcjęporcelany,wyłaulubionąfiliżankę.Po-
stawiławszystkonatacyiwyszłanataras.

Usiadła na leżaku. Skąpana w słońcu letniego wieczoru zamknęła oczy i przez

chwilęsłuchałaotaczacychjądźwięków.Pozaodległymszumemsamochodówsły-
szaładziecibawiącesięnapodwórkach.Tendźwięk,zawszesłodko-gorzki,przypo-
minał, że niezależnie od jej tragedii życie toczy się normalnym rytmem. Podniosła
powiekiizezdumieniempoczułałzy.Potrząsnęłagłową.Nalałaherbatędofiliżanki,
zktórejuniosłasiędelikatnawońrumianku.Wrytualeparzeniaipiciaherbatybyło
cośnadzwyczajkocego.

background image

Tojedenzezwyczajów,jakichnabrała,kiedyczułasię,jakbystraciławszystko–

takżerozum.

Uniosłafiliżankęiwypiłamałyłykgocegopłynu,smakującgoimyślącoswojej

decyzji. Czuła ciężar ryzyka, które podła. Tyle rzeczy może się nie powieść. Co
prawdaXanderaczekadługadrogadoodzyskaniazdrowiaisprawności,wieledni,
jeślinietygodni,nimopuściszpital.Musinauczyćsięchodzićbezpomocy,zanimzo-
staniewypisanydodomu.

Dom.
Olivięprzeszedłdreszcz.Toniebyłdom,wktórymXandermieszkałprzezostat-

niedwalata,leczdom,któryrazemkupiliiprzezpierwszyrokmałżeństwazentu-
zjazmemremontowali.DziękiBoguniesprzedałago,postanowiłamieszkaćwnim
zewspomnieniami.

Dopewnegostopniazaakceptowałakoniecswojegomałżeństwa,jednaknieprze-

stała kochać Xandera. Nie poradziła sobie z tą miłością. Po wyjściu Xandera ze
szpitalaczekaichnowypoczątek,takjakpoślubie.AjeśliXanderkiedyśodzyska
pamięć,możeszczęśliwszewspomnieniaprzykryjągorycz,któraichrozdzieliła.

Oczywiście, jeśli odzyska pamięć przed powrotem do dawnego domu, pewnie

stracą szansę na odbudowanie związku. Jednak postanowiła zaryzykować. Później
dziesięmierzyćzeświatemXandera.Światem,wktórympracowałiprowadził
życietowarzyskie,aktóryjużniebyłjejświatem.Napoczątkuniebędzietrudno
zachowaćdystansuwstosunkachzprzyjaciółmiikolegamiXandera.Jakośnieza-
uważyłanaszafceprzyszpitalnymłóżkulicznychkartekzżyczeniamizdrowiaani
kwiatów.LeżałatamtylkojednakartkapodpisanaprzezwspółpracownikówXande-
razbankuinwestycyjnego.KiedyXanderwydobrzejenatyle,bywrócićdopracy,
wtedyCóż,wtedyzajmiesiętymproblemem.

Lekarzestwierdzili,żeconajmniejprzezmiesiącXanderpowinienodpoczywać,

aniewykluczone,żetenokrespotrwadłużej,zależnieodpostępówterapii.Wszpi-
talutylkorodzinamaprawogoodwiedzać,cooznaczaokazjonalnewizytyjegomat-
ki,któramieszkadośćdaleko.Niktniedowiesięniczegopozaminimuminformacji,
jakichmożeudzielićszpital.Oliviapostanowiła,żezakilkadnizadzwonidojednego
zkolegówXanderazpracy,byzniechęcićpotencjalnychgości.

Ogarłyjąwyrzutysumienia.PrzyjacieleXanderamająprawodoinformacjina

tematstanujegozdrowiainiewątpliwiezechcągoodwiedzić.Alejednonieuważne
słowomogłobywywołaćwięcejpytań,niżchciałabyusłyszeć.Nieodważysięażtak
zaryzykować.

AmnezjaXanderadałajejniespodziewanąszansę.Zamierzałapowalczyćomęża.

Musiwierzyć,żeudajejsięodbudowaćłączącąichniegdyświęź.Fakt,żeXander
poprzebudzeniuześpiączkipytałwłaśnieonią,najwyraźniejwniejzakochany,do-
dawał jej odwagi. Liczyła, że tym razem będą mieli resztę życia, by przeżyć je
wszczęściu.

Chyba po raz setny tego ranka spojrzał na drzwi pokoju. Olivia powinna już się

pojawić. Po gorączkowej dyskusji z doktorem Thomasem na temat wyjazdu do
ośrodka rehabilitacyjnego, którą Xander zakończył stanowczą odmową, lekarz
w końcu się ugiął i pozwolił mu nazajutrz wyjść do domu. A może nawet jeszcze

background image

tegodniapopołudniu.

Sięgnąłpokomórkę,którązostawiłamuOlivia.Jegotelefon,podobniejaklaptop,

podczaswypadkuuległyzniszczeniu.ChciałzadzwonićdoOliviizprośbą,byprzy-
niosłamucośdoubrania,atymczasemOlivianieodbierałatelefonu.

Jeżeliokażesiętokonieczne,wrócidodomuwpiżamie.Niemógłsiędoczekać,

kiedyopuściszpital.Lubiłsobiewyobrażać,żeprzezszpitalneoknowidziichdom:
zielonydachzblachyfalistej.CzułwtedyłącznośćzOlivią,kiedyniebyłojejujego
boku.

Miły trzy tygodnie, odkąd się obudził, a wciąż pamiętał moment, gdy ją zoba-

czył.Zatroskanienajejnadzwyczajpięknejtwarzy.Pragnąłzapewnićją,żewszyst-
kobędziedobrze.Sengozmorzył,nimzdążyłzrobićcoświęcejniżuśmiechnąćsię
doOlivii.Przekląłwduchu.Niedość,żeprzezurazgłowyzjegopamięciuleciało
sześćminionychlat,tojeszczebyłsłabyjakniemowlę.Niepotrafiłułożyćsensow-
nego zdania. Terapeuci powtarzali mu, że świetnie sobie radzi, że widzą wyraźne
postępy, ale to nie było dość. Nigdy nie będzie dość, doki nie odzyska pamięci
iniestaniesiętymczłowiekiem,którymbyłprzedwypadkiem.

Nie mógł się doczekać, aż znajdzie się w domu. Może znajome otoczenie przy-

spieszy rekonwalescencję. Wyjrzał przez okno i widząc swoje odbicie w szybie,
uśmiechnąłsiękrzywo.Jednoprzynajmniejsięniezmieniło:zawszebyłtakiniecier-
pliwy.

Naglepoczuł,żektośwchodzidopokoju.Odwróciłsięiuśmiechnął.Wdrzwiach

stałaOlivia.Wróciłopoczucie,żewszystkojestwporządku.

–Wyglądasznazadowolonego.–Podeszłaipocałowałagowpoliczek.
Jejdotykbyłlekkijakmuśnięcieskrzydełmotyla,mimotoobudziłwnimpragnie-

nieczegoświęcej.Niebyłuszczytuswoichfizycznychmożliwości,alegdzieśpod
powierzchnią tliło się pożądanie. Ich seksualna relacja zawsze była bardzo satys-
fakcjonuca,niemógłsiędoczekać,bydoniejwrócić.

Zaśmiałsięwduchu.Znówtaniecierpliwość.Powoli,niewszystkonaraz.
Spuściłnogizłóżka.
–Jestszansa,żedzisiajwypisząmniedodomu.Próbowałemcięzłapać,dzwoni-

łem,ale

–Dzisiaj?Naprawdę?
Czymusięwydawało,żejejuśmiechbyłwymuszony?Natychmiastzdusiłtęmyśl.

Tojasne,żesięucieszyła.Czemumiałobybyćinaczej?

– Doktor Thomas chce tylko zrobić ostatnie badania. Jeśli będzie zadowolony

zwyników,pozwolimiwyjśćpopołudniu.

–Towspaniaławiadomość–odrzekłaOlivia.–Pojadęszybkododomuiprzywio

cijakieśrzeczy.

Xanderchwyciłjejdłoń.
–Dopieroprzyszłaś.Nieidźjeszcze.
Zacisnąłpalcenajejdłoni,uniósłjąiucałował.Olivięprzeszedłlekkidreszcz.Jej

źrenicesiępowiększyły,policzkiniecopoczerwieniały.

–Tęskniłemzatobą–rzekł,apotemprzyjrzałsięjejdłoni.Dojrzałnaniejślady

farby.Uśmiechnąłsię.

–Widzę,żewciążmalujesz.Dobrzewiedzieć,żepewnerzeczysięniezmieniły.

background image

Olivia przygryzła wargę i odwróciła głowę, zdążył jednak dostrzec odbite w jej

oczachemocje.

–Livvy?
–Tak?
–Wszystkowporządku?
–Jasne.Martwięsiętylko,żebędęmusiaławieźćcięwtymstrojudodomu–od-

parłażartobliwie,uwalniającrękęiwskazałanajegopiżamęwpaski.–Tak,malu-
ję.Mamtowekrwiitosięniezmieni.

Zaśmiałsię,takjakchciała,słysząctesłowapowtarzanejużtysiącerazy.
–Dobrze,tolepiejidź.Alewracajszybko,okej?
–Oczywiście.Najszybciejjaksięda.–Pocałowałagowczoło.
Oparłsięznówopoduszkiiodprowadzałjąwzrokiem.Cośmusięniezgadzało,

chociaż nie rozumiał, o co chodzi. Od wielu dni rozmawiali o jego powrocie do
domu.Teraz,gdytachwilanadeszła,Oliviajakbysięprzestraszyła.Niemógłtego
wykluczyć.

Wieleprzeszedł,byćmożeOliviaobawiasię,czysobieporadzi,wracającdonor-

malnegoświata.Zawszesięwszystkimmartwi.Pewnietoskutektego,żebyłanaj-
starsza z czwórki rodzeństwa. Miała zwyczaj urządzania życia tak, by zapobiec
nieszczęśliwymwypadkom.

Gdyjąpoślubił,wduchusobieprzyrzekł,żenigdyniestaniesiędlaniejciężarem,

nigdy nie będzie jej kolejnym zobowiązaniem. Teraz był zdeterminowany, by jego
rekonwalescencja nie stała się dla niej problemem. Zrobi wszystko, by powrót do
normalnościprzebiegłgładko,byjużnigdyniewidziećwjejoczachtegoniepokoju.

–Wszystkobędziedobrze–powiedziałnagłos,ażmężczyznanasąsiednimłóżku

naniegospojrzał.

Pospieszyłanaparking.Gdyuruchamiałasilnik,rękalekkojejdrżała,więcchwi

odczekała,potemzapięłapasidopieroruszyła.

Xander wraca do domu. Tego przecież chciała. Czemu zatem w chwili, gdy to

oznajmił,miałachęćczmychnąćjakprzerażonyzając?Ponieważtoznaczy,żebyć
może czeka ją konfrontacja z życiem Xandera, którego już nie znała. Musiała też
wziąć klucze, które zostały jej przekazane z innymi osobistymi rzeczami Xandera
ocalałymipowypadku,ipojechaćdojegomieszkaniapoubrania.

Powinnatobyłazrobićwcześniej,zabraćzjegomieszkaniarzeczy,którespodzie-

wałsięznaleźćwichdomu.Jegogarderobęiprzyborytoaletowe.Tyletylkozabrał,
kiedyjązostawił.Naszczęścieprzynajmniejznałajegoadreszdokumentówdoty-
czącychichseparacji.

Pokonała niewielką odległość z Auckland City Hospital do bloku mieszkalnego

wParnell,gdzieXanderwynajmowałmieszkanie.

Zaparkowałanajednymzdwóchmiejscnależącychdojegomieszkaniaiwjechała

nanajwyższepiętro.Otworzyładrzwinakońcukorytarza,szykującsięwduchuna
to,cozanimiznajdzie.Gdyprzekroczyłapróg,poczułasiędziwniezawiedziona.

Jakbyznalazłasięwmieszkaniuzkatalogu.Wszystkoidealniedosiebiepasowało

ibyłokompletniepozbawionecharakteru.Wyglądało,jakbynikttamniemieszkał.
Nie znalazła najmniejszego śladu Xandera, jego miłości do staroci ani domowego

background image

ciepła.

Przeszłaprzezsalondoholu,który,jaksięspodziewała,prowadziłdosypialni.Sy-

pialnia była równie sterylna i bezosobowa. Spod zwisacej z ramy łóżka falbany
niewystawałażadnaskarpetka.ToniebyłowstyluXandera.Choćzwyklebyłdro-
biazgowyistaranny,zbytczęstoznajdowałajegoubranianapodłodze.

Możezatrudniłkogośdosprzątania?Amoże,pomyślała,czujączimnydreszczna

plecach,ażtaksięzmienił.Takczyowak,musizabraćjegorzeczyiprzewieźćjedo
domupodrugiejstroniemostu,apotemwrócićdoszpitala,zanimXanderpomyśli,
żewogóleponiegonieprzyjedzie.

Wgarderobieznalazładużąwalizkę,spakowaładoniejbieliznę,skarpetkiiubra-

nia.Złazienkiwzięłażelpodprysznic,wodękolońskąizestawdogolenia.Zastano-
wiła się przez moment, czy Xander pamięta, jak się z tego korzysta. Od jakiegoś
czasu porządnie się nie golił. Tydzień wcześniej żartowała z futra, które wyrasta
mu na brodzie, choć właściwie podobał jej się z zarostem. Dodawał mu jakiejś ła-
godnościiodróżniałodobcegomężczyzny,którysztywnymkrokiemwymaszerował
zjejżycia.

Pokręciłagłową,jakbywtensposóbmogłapozbyćsięwspomnieńztakąsamąła-

twością, z jaką ciągnęła walizkę na kółkach do drzwi. Czy zajrzeć do lodówki?
Skrzywiłasię,myślącopsucychsięproduktach,choćmiałaświadomość,żenależy
siętymzająć.Wszufladachposzukaławorkanaśmieci,agdygoznalazła,wstrzy-
małaoddechiotworzyłalśniącąlodówkęznierdzewnejstali.

Lodówkabyłapusta.Todziwne,pomyślała.Niebyłotamnawetpółbutelkiwina.

GdybynieznalazławsypialniigarderobierzeczyXandera,niewierzyłaby,żetam
mieszkał. Otworzyła z kolei drzwi spiżarni i z ulgą ujrzała na półce pudełka jego
ulubionychpłatkówśniadaniowych.Okej,więcmożeopróżniłlodówkę.Zapisałaso-
biewpamięci,bysiędowiedzieć,czyzatrudniałkogośdosprzątania.Jeślitak,musi
ichpowiadomić,żeniemająpocoprzychodzić.

Rozejrzała się po połączonym z kuchnią pokoju dziennym, zastanawiając się,

gdzieXandertrzymałrachunkiidokumenty.Nigdzieniewidziałabiurka.Możebył
tam gabinet? Zawróciła do holu i wypatrzyła drugie drzwi. Otworzyła je i stała
jakwryta.

Serce zaczęło jej bić jak szalone. Na biurku stało zdjęcie. Kupiła tę ramkę na

pierwszyDzieńOjca.WramcewidniałaostatniafotografiaParkerazrobionaprzed
jegośmiercią.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Uniosła rękę, jakby chciała nią powstrzymać rodzący się gdzieś w głębi szloch.

Niezdawałasobiesprawy,żeXandermatozdjęcie.Pewniejeschowałpopogrze-
bie,gdyspakowałarzeczyzpokojuParkeraiwyniosłapudłanastrych,razemzal-
bumamiioprawionymizdjęciami.

Stałeprzypominaniezbytkrótkiegożyciazabardzoboli.Gdybytylko
Te dwa słowa omal nie doprowadziły jej do szaleństwa. Gdyby tylko Xander nie

zostawił otwartej bramy albo nie rzucił piłki ich psu tak energicznie. Gdyby tylko
Bozoniewybiegłzapiłkąnaulicę–jeszczeterazwstrzymywałaoddechnatowspo-
mnienie.GdybytylkoParkerniewybiegłnaulicęzapsem.Gdybytylkoniepowie-
działaParkerowi,bywyszedłnadwóripobawiłsięztatą,zamiastcałydzieńsie-
dziećzniąwpracowni.

Dręczonapoczuciemwinyizłościąnaświatwogóle,aXanderawszczególności,

zrobiławówczasjedynąrzecz, jakąmogłazrobić,by złagodzićpacyból. Spako-
wała świadectwa krótkiego życia Parkera i schowała je, mówiąc sobie, że spojrzy
nanieznówwtedy,kiedybędziewstanie.Każdasztukaubrania,każdazabawka,
wszystkiezdjęciazostałyschowane.

Wszystkiepozajednym.Dotknęłapoliczkówsynazamkniętychzaszkłem.Nigdy

niedorośnieiniepójdziedoszkoły,niebędzieuprawiałsportuaniumawiałsięna
randki.Niemiałszansyrozwinąćskrzydeł,przekroczyćgranicanizostaćukaranym
zajakiśbłąd.

Opuściła rękę. Stała tak kilka minut, nim otrząsnęła się ze wspomnień i przypo-

mniałasobie,pocosiętufatygowała.Aha,chodziosprzątanie.Przejrzałapapiery
Xandera,uporządkowaneiczytelne,iznalazłaposzukiwanynumer.Terazmusityl-
kozadzwonićizawiesićusługęnaczasnieokreślony.

Zanimjednakopuściłapokój,schowałazdjęcieParkeradoszuflady.Gdybymusia-

łatuwrócić,niezniosłabyznówtegoprzypomnieniaswojejnajwiększejstraty.

Naszczęścieruchwstronęmostubyłmniejszyniżzwykle,więcszybkodotarła

do domu. Wciągnęła walizkę do pokoju gościnnego, rozpakowała ją, powiesiła
w szafie koszule i spodnie Xandera i kilka garniturów, wciąż w workach z pralni.
W szufladach komody schowała jego bieliznę, skarpetki i T-shirty. W łazience po
drugiejstronieholupołożyłajegoprzyborytoaletowe.Nieskłamie,mówiącmu,że
przeniosła tam jego rzeczy, by mógł w spokoju zdrowieć. Nie wspomni tylko, że
przywiozłajezdrugiegokońcamiasta.

Przed wyjściem z domu włożyła do małej torby czyste ubrania Xandera. Kiedy

wróciładoszpitala,trzęsłasię,zdenerwowanaigłodna.Xanderstałprzyoknie,gdy
lekkozdyszanaweszładopokoju.

–Myślałemjuż,żezmieniłaśzdanieiniechceszmniezabraćdodomu–rzekłna

półżartobliwie.

Pomimo lekkiego tonu Olivia słyszała w jego słowach ukrytą krytykę. Rozumiała

background image

to.Wnormalnychokolicznościachzjawiłabysięowielewcześniej.Aleichokolicz-
nościbyłydalekieodnormalnych,choćonjeszczetegoniewie.

–Strasznekorki–rzekła,najpogodniejjakumiała.–Ijak,jesteśgotowydowyj-

ścia?Przywiozłamcicośdoubrania,chociażmyślę,żewszystkobędzietrochęza
duże.Pewnietrzebacibędziekupićnoweubrania.

Jejpróbaodwróceniauwagichybasięudała.
–Wiem,jaklubiszzakupy–rzekłześmiechem.
Serce zabiło jej mocniej. Xander zawsze żartował z jej sposobu robienia zaku-

pów. Choć miała czasem ochotę odświeżyć garderobę, nie znosiła zatłoczonych
sklepów. A zatem przed wyjściem z domu decydowała, czego potrzebuje, a potem
wchodziła do sklepu, dokonywała zakupu i wychodziła możliwie najszybciej. Nie
przyglądała się wystawom, nie lubiła wałęsania się po sklepach. Chyba że był to
sklepzartykułamidlaplastyków,rzeczjasna.

Niepowinnasiędziwić,żeXandertopamięta.Wkońcuniestraciłpamięcicałko-

wicie,uciekłomujedyniesześćlat.Zaśmiałasięsiłąwoliipodałamutorbę.

–Proszę.Pomóccisięubrać?
Wciążmiałproblemzutrzymaniemrównowagiikoordynacjąruchów.Fizjotera-

piairehabilitacjaruchowapomagałymuodzyskaćsprawność,lecznadalczekałogo
wielepracy.

–Chybadamradę–rzekłzgodnością,którątakwnimkochała.
–Zawołaj,gdybyśmniepotrzebował.
Xanderspojrzałjejwoczyiuniósłkącikwarg.
–Jasne.
Odpowiedziałamuuśmiechem,czującukłuciebólu.Wiedziała,żejejniezawoła.

Byłniezależnyiuparty.Napoczątkuichmałżeństwastanowilidlasiebienawzajem
centrumświata.Aletouległozmianie.

Xandermawielkieszczęście,żewszystkiegoniepamięta,pomyślałanagle.Żepo-

zostałwnajlepszychchwilachichmałżeństwa.

Udałsięztorbądowspólnejłazienkiizamknąłdrzwi.NawidokOliviipoczułtak

wielkąulgę,żewstrząsnąłnimdreszcz.Odmomentujejwyjściawcześniejtegodnia
był wyjątkowo spięty, toteż piegniarka, która przygotowywała wypis, zmierzyła
muciśnienie.Okazałosię,żewzrosło.

Nierozumiałtego.Oliviajestjegożoną.Czemunaglesięzaniepokoił,żemiędzy

nimijestcośnietak?

Zdjąłpiżamęiwszedłpodprysznic.Niemógłsiędoczekać,kiedywreszcieopuści

szpital. Niezależnie od codziennych wizyt Olivii, które przerywały monotonię snu,
jedzenia,terapiiitakwkółko,chciałjużbyćwdomu.

Wytarłsięwpośpiechu,przeklinając,kiedymusiałoprzećsięościanę,bysięnie

przewrócić.Powolnetempopowrotudonormalnościdoprowadzałogodoszału.Zu-
pełniejakbyinformacjezjegomózguniedocierałydomięśni.

Spojrzałnaswojeciało.Mięśnie?Cóż,pamiętał,żejemiał.Terazbyłzdecydowa-

niechudszy,musinadtympopracować.Ubrałsięizapiąłpasekuspodni.Oliviamia-
łarację.Wygląda,jakbywłożyłcudzeubrania.Nieprzypominałsobie,kiedyjeku-
pował,więcpewniepochodzązokresu,któregoniepamiętał,zzagubionychlat,jak

background image

jenazywał.

Usłyszałlekkiepukaniedodrzwi.
–Xander?Wszystkowporządku?–spytałaOlivia.
–Tak,zarazwychodzę.
Spojrzałnaswojeodbiciewmałymlustrzeipotarłbrodę,którejdorobiłsiępod-

czaspobytuwszpitalu.Samsiebieniepoznawał.Możestądbierzesiępowściągli-
wośćOlivii.Popowrociedodomumusisiępozbyćbrody.Podniósłzpodłogipiża
iwrzuciłjądotorby,poczymotworzyłdrzwiłazienki.

–Jestemgotowy.
–Notochodźmy–odparłazuśmiechem,któryzawszesilnienaniegodziałał.
Czy mówił jej kiedykolwiek, że uwielbia jej uśmiech, że bardzo lubi jej śmiech?

Niezbyttopamiętał.Musiinadtympopracować.

Zatrzymalisięwpokojupiegniarek,bysiępożegnaćiodebraćwypis,poczym

skierowalisiędowindy.Xanderbyłzły,żeOlivia,dostosowującsiędoniego,zwolni-
łakroku.Jeszczebardziejgozirytowało,żegdydotarlidojejsamochodu,czułsię
bardzozmęczony.Opadłnafotelzwestchnieniemulgi.

–Wybacz,powinnambyłapodjechaćdowejścia–powiedziałaOlivia,siadającza

kierownicą.

– W porządku. Miałem mnóstwo czasu na odpoczynek. Pora, żebym doszedł do

siebie.

– Mówisz, jakbyś ciężko nad tym nie pracował. – Westchnęła i położyła rękę na

jegoudzie.

Xanderpoczułjejciepło,jakbyodciskałaswójśladnajegoskórze.
– Przebyłeś bardzo długą drogę w krótkim czasie. Musisz od nowa nauczyć się

rzeczy,którewcześniejbyłyoczywistością.Dajsobieczasitrochęluzu.

Burknąłcośwodpowiedzi.Czas.Zdawałosię,żemazadużoczasu.Oparłgło

ozagłówek,odnajdującpodrodzepociechęwrzeczach,którerozpoznawałiigno-
rujączdziwienietym,cowydawałosięinneodtego,copamiętał.Aucklandbyłopeł-
nymenergii,wciążzmieniacymsięmiastem,mimotoXanderaniepokoiłbrakbu-
dynkuwmiejscu,gdzietenwjegopamięcisięznajdował.

–Wszkoleniemająnicprzeciwkotemu,żespędzaszzemnątyleczasu?
–Jużniepracujęwszkole–odparła.–Przestałam,zanim
–Zanimco?
–Zanimdoprowadzilimniedoszału–odparłazniecowymuszonymśmiechem.–

Poważnie,odeszłamstamtądponadpięćlattemu.Malujęinieźlesobieradzę.Był-
byśzemniedumny.Miałamkilkawystaw.

–Alenigdyniechodziłoopieniądze,prawda?–spytał,powtarzającto,coOlivia

wiła,ilekroćzniejżartował,żeniemalujebardziejkomercyjnychobrazów,któ-
rełatwiejsięsprzedają.

–Oczywiście,żenie–odparła,tymrazemszczerzesięuśmiechając.
Gdyzajechalidodomu,Xander,choćnigdybytegonieprzyznał,poczułsię,jakby

miał sto lat. Olivia ku jego rozpaczy musiała mu pomóc wysiąść i wejść po kilku
stopniachdodrzwifrontowych.

Kiedywłożyłakluczdozamkaiotworzyładrzwi,niemógłpowstrzymaćsmutnego

uśmiechu.

background image

–Wydajesię,jakbyniemiłotakwieleczasu,odkądprzenosiłemcięprzezten

próg.Terazjestbardziejprawdopodobne,żetymusiałabyśmnieprzenieść.

Natychmiastpożałowałgorzkiegożartu,gdytylkozobaczyłzatroskanątwarzOli-

vii.

–Dobrzesięczujesz?–Obłagowpasie,bygopodtrzymać.–Powinieneśodpo-

cząćnadole,zanimwejdzieszdosypialni.Amożetucipościelić,dokinieodzy-
skaszsił?

–Nie–rzekłzponurądeterminacją.–Będęspałnagórze,damsobieradę.
Zaprowadziłagodopokoju,najednązkanap.
–Napijeszsiękawy?
–Tak,poproszę.
Gdygozostawiła,rozejrzałsię,zauważajączmianywstosunkudotego,cozacho-

wałwpamięci.Drzwinatarasbyłynowe.Wcześniejbyłytamdrzwiprzesuwane.
Spuściłwzroknawypolerowanądrewnianąpodłogę,przykrytąwcześniejdywanem
wkwiaty.Wyglądanato,żewdomunastąpiłowielezmian.

Wstałiobszedłpokój,trzymającsięmebliigzymsukominka.Zobustronkomin-

kastałyfotele.Czysiadywalitamwzimowewieczory,cieszącsięciepłempłomieni?
Potrząsnął głową sfrustrowany. Nie znał odpowiedzi. Usiadł w jednym z foteli, by
sięprzekonać,czytoobudzijakieśwspomnienia,alewjegopamięcibyłapustka.

– Proszę – rzekła radośnie Olivia, wchodząc do pokoju. – Och, znalazłeś fotel.

Maszochotęprzejrzećgazety?

–Nie,dziękuję,tylkokawępoproszę.
–Wciążpróbujeszsobiecośprzypomnieć?
Kiwnąłgłowąiwziąłodniejkubek.Jegopalceobłygo,jakbywiedziały,coro-

bią.Przezchwilęmusięprzyglądał.Tak,pamiętał.KupiłgowPearlHarborMemo-
rial,kiedypojechalinamiesiącmiodowynaHawaje.Wypiłłykkawyiusiadłwygod-
nie.

–Smaczna,owielelepszaniżto,copodawaliwszpitalu.–Westchnąłzzadowole-

niemiznówsięrozejrzał.–Rozumiem,żezakończyliśmypracewdomu?

Oliviaprzytakła.
–Niebyłołatwo,aleskończyliśmyremontponiespełnaroku.Byliśmyniecierpliwi

izatrudniliśmypracowników.Szkoda,żeniepamiętasz,jaksiętargowałeśodrzwi
nataras.

Zapewne zrobił nieszczęśliwą minę, bo Olivia przyklękła u jego boku i położyła

rękęnajegopoliczku.

–Niemartwsię.Wszystkowróciwswoimczasie.Ajeślinie,tozapełnimytętwo-

jąmądrągłowęnowymiwspomnieniami,tak?

Czymusięwydawało,czyzwiększąemfaząmówiłaonowychwspomnieniachniż

o dawnych? Nie, pewnie jest przewrażliwiony. I przeczony. Co innego być nie
dośćsilnymwszpitalu,gdzieznajdowałosiętyleosóbwgorszymstanie,zktórymi
mógłbysięporównać.Acałkiemcoinnegoczućsiętaksamowdomu,gdziekiedyś
byłpełensił.

Odwróciłgłowęipocałowałwnętrzejejdłoni.
–Dziękuję.
Oliviaodsułasię,ściągającbrwi.

background image

–Damysobieradę.
–Wiem.
Wstałaiwytarładłoniewdżinsy.
–Zabioręsięzakolację.Powinniśmydzisiajzjeśćwcześniej.
Wyszłazpokoju.Xanderzasnąłniewiadomokiedy.Obudziłygodopierojejlekkie

pocałunkiwczoło.

–Zrobiłamspaghettibolognese,twojeulubione.
Pomogłamuwstaćirazemprzeszlidojadalni,którateżwydałamusięinnaniż

dawniej.

Podniósłwzroknazwisacązsufitulampęzmosiądzuimalowanegoszkła.
–Widzę,żemasz,cochciałaś–zauważył,siadając.
–Niebezwalki.Musiałamwziąćnajbrzydszewcałejhistoriibiurkodogabinetu

nagórze,żebytozdobyć–odparłaześmiechem.

Uśmiechnąłsięwodpowiedzi.Miałwrażenie,żewjegożyciuoddawnabrakowa-

łotegośmiechu.Dziwne,boodwypadkumiłoledwiedziewięćtygodni.

PokolacjiXanderoparłsięoblatkuchenny,zaśOliviazmywała.Chciałjejpomóc,

aletalerzwyśliznąłmusięzrąk,więczirytowanyograniczyłsiędoroliobserwato-
ra.

–Przestańrobićcośnasiłę–skarciłagoOlivia,kiedyzmiotłazpodłogiostatnie

okruchyporcelany.

–Chcębyćtakijakdawniej.Nicnatonieporadzę.
Wyrzuciłaśmiecidokoszaiwyprostowałasię.
–Jesteśsobą,nieprzejmujsiętak.
–Tyleżezamiastmózgumamserzdziurami.
–Jużmówiłam,żemożemyzapełnićtedziurynowymiwspomnieniami.Niemusi-

myżyćprzeszłością.

Niewiedziećczemuodnosiłwrażenie,żeOliviachciałapowiedziećcoświęcej,że

cośukrywa.Onatymczasempodniosłananiegowzrokzezmęczonymuśmiechem.
Natychmiastpoczułwyrzutysumienia.Jeździładoniegodoszpitala,pomagałamu
wrehabilitacji.Wiedział,żekiedymalowała,częstopracowaładopóźnejnocy,nie
jedzącinierobiącsobieprzerw.Czemuniedostrzegłcienipodjejoczami?Przeklął
wduchuswojąsłabość.

–Niewiemjakty,alejajestemgotowasiępołożyć–oznajmiła,ledwiepowściąga-

jącziewanie.

–Jużmyślałem,żenigdytegoniepowiesz–zażartował.
Weszlirazemnagórę.Xanderzłościłsię,żeidzietakpowoli,alezmęczeniefatal-

niewpływałonakoordynacjęjegoruchów.

–Zmieniliśmysypialnię?–spytał,kiedyOliviazaprowadziłagodopokojugościn-

nego.

–Nie–odparłalekkozadyszana.–Pomyślałam,żebędziecituwygodniej.Zaczę-

łamsypiaćniespokojnie,niechcęciprzeszkadzać.

–Livvy,zadługospałembezciebie.Jestemterazwdomu.Będziemyspalirazem.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Spalirazem?
ZamarłaipatrzyłanaXandera,któryostrożnieskierowałsiędogłównejsypialni.

W końcu za nim ruszyła, lecz znów się zatrzymała, gdy się rozebrał i położył na
swojejpołowiełóżka.Niemalnatychmiastzasnął.Patrzyłananiegoprzezpięćmi-
nut,niepewna,cozrobić.Wreszciewyłaspodpoduszkinocnąkoszulęiposzłado
łazienki.Kiedyumyłatwarzizęby,sercejejwaliło.

WciąguparugodzinodpowrotudodomuXanderwielerzeczyrobiłniemalauto-

matycznie.Byłotojednocześnieuspokajaceiprzerażace.Pokazywało,żeuraz
nie zniszczył całkiem jego mózgu, ale rodziło też pytanie, ile czasu minie, zanim
Xandercałkowicieodzyskapamięć.

Wśliznęłasiępodkołdręipołożyłanaboku,wpewnejodległościodXandera,by

mogła na niego patrzeć. Słuchała jego głębokiego oddechu, z trudem wierząc, że
naprawdętujest.

NagleXanderobciłsiędoniejtwarzą.
–Czemuleżysznasamymbrzegu?Tęskniłemzatobą.–Mówiłzaspanymgłosem

iwyciągnąłrękę,byjąobjąć.–Możeszmniedotykać.Niejestemzeszkła.

Potychsłowachznówzapadłwsen.
Ledwie oddychała. Bardzo pragnęła się w niego wtulić, poczuć jego ciepło, zna-

leźćwtymukojenie.

Jegobliskośćbyłatakznajoma,ajednocześnietymrazeminna.Leczserce,które

czuła,przytulonapoliczkiemdojegopiersi,biłotaksamo.Jakmogłasiętymniecie-
szyć?Tojestwartewięcejniżzłoto.

Ileżtobezsennych,przepełnionychtęsknotąnocyspędziłasamawtymłóżkupo

odejściuXandera,pragnąc,byznówznaleźlisięwnimrazem,takjakwtejchwili?
Zbytwiele.Terazjejmarzeniasięspełniły,przynajmniejnapozór.

Podobnoniedasięcofnąćczasu.AleczynietakiwłaśniebyłskutekwypadkuXan-

dera?

Westchnęłaitrochęsięuspokoiła.Zarazpotemwjejgłowiepojawiłysiędziesiąt-

ki pytań. Jeżeli Xander odzyska pamięć, czy wybaczy jej to oszustwo? Porwała go
z życia, które prowadził przed wypadkiem, i przywiozła do domu, który z własnej
woliporzucił.

Nigdyniebyłapodstępna,niekłamała,terazczułasię,jakbynadjejgłowąwisiał

nacienkiejnitceogromnygłaz.Jedenfałszywykrokijązmiażdży.PrzywożącXan-
deradodomu,zachowałasię,jakbynicichnierozdzieliło.

Oszukiwała.CzyXandertaksamotooceni?Tylkoczasdajejodpowiedź.
Wciągnęłagłębokopowietrze,jejzmysłyreagowałynaznajomyzapachmężczy-

zny,któregojużrazstraciła.Niebyłagotowastracićgoporazdrugi.Tymrazem
musioniegowalczyć.Iwygrać.

Gdyodrobinęsięprzesuła,Xandermocniejjąobjął,jakbyteraz,gdytrzymałją

background image

wramionach,jużniezamierzałjejwypuścić.Tonapełniłojąnadzieją,choćcopraw-
dakruchą.Skoroprzezsentakjątrzyma,możebędzieteżzdolnydotego,byznów
jąpokochać.

Kiedyranosięobudziła,Xanderstałnagiprzedotwartymidrzwiamigarderoby.
–Xander?–odezwałasięzaspanymgłosem.–Nicciniejest?
–Gdziesąmojeubrania?–spytał,przeszukującwieszakiiszuflady.
–Przeniosłamjedopokojugościnnego.Myślałam,żetambędzieszmieszkałpod-

czasrekonwalescencji.

Burknąłcośzniezadowoleniem.
–Rekonwalescencjajestdlainwalidów,ajaniejesteminwalidą.
Oliviausiadłaiopuściłanoginapodłogę.
–Wiem–odrzekłaspokojnie–aleniejesteśteżwpełnisił.Czegoszukasz?Przy-

niosęci.

Miałanadzieję,żetoznajdzie.Nieprzywiozławszystkichrzeczyzjegomieszka-

nia. A jeśli Xander zechce włożyć coś, co tam zostawiła? Była zła, że wcześniej
otymniepomyślała.

–Chcęmojąstarąbluzęilevisy–odparł,odwracającsiędoniej.
Wciążbyłatrakcyjny,choćbardzoschudł.Nabrzuchumiałbliznę,różowąicien-

ką, gdyż po wypadku usunięto mu śledzionę. Tak niewiele brakowało, by zginął,
awtedyOlivianiedostałabyodlosutejszansy.Tamyślbyłaprzerażaca.Skądinąd
wiedziała,jakkruchejestżycie.

Zatrzymała wzrok na piersi Xandera, gdzie jej głowa spoczywała przez większą

częśćnocy.Poczuła,żejejpiersinabrzmiewają.Takdawnojużsięniekochali,ajej
ciało wciąż reagowało na Xandera, jakby nigdy się nie rozstali. Sądząc z tego, co
widziała,jegociałoreagowałopodobnie.

– Weź prysznic, a ja pójdę po ubrania – zasugerowała, wstając i ruszając do

drzwi.

MusioddalićsięodXandera,nimzrobicośszalonego.Ontymczasem,jakbyczy-

tałwjejmyślach,rzekł:

–Możerazemweźmiemyprysznic?
–Niewydajemisię,żebyśbyłnatogotowy–odparłazuśmiechem.
Zanimodpowiedział,ruszyładoholu,gdziezaczekała,ażusłyszyszumwodywła-

zience.Potemwąskimischodamizaczęławchodzićnastrych.Potknęłasięnapierw-
szymstopniu,więcpowolistawiałanogęzanogą.

Strychstałsięprzechowalniąrzeczy,naktóreniechciałapatrzeć.Terazniemia-

ła wyboru. Zamknęła oczy i pchnęła wąskie drzwi prowadzące do miejsca, gdzie
światłopadałotylkozdwóchmałychokienwdwóchkońcachpomieszczenia.

Odnalazła wzrokiem duże plastikowe pudło z pozostawionymi przez Xandera

ubraniami,wpośpiechuzdjęłapokrywęizaczęławnimgrzebać,ażznalazłarzeczy,
októreprosił.

Obawiałasię,żebędąpachniaływilgocią,alezdawałosię,żelawenda,którąwło-

żyładopudła,spełniłaswojąrolę.Ubranialeciutkopachniałysuszonymikwiatami.
Zadowolonazamknęłapudłoiopuściłastrych.Późniejwróciporesztęubrań.

Niemogłaterazznieśćpudładosypialni,bomusiałabywymyślićjakieśkłamstwo

background image

wyjaśniace,czemutrzymałajenagórze.Położyłanałóżkudżinsyorazbluzęiza-
częła się ubierać, kiedy Xander wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem, a za nim
wypłyłabiałachmurapary.

–Widzę,żeskończyłsięproblemzgocąwodą–zauważył.
–Tak,wkońcuzainstalowaliśmymałypodgrzewacztylkodlałazienki–Oliviaski-

łagłową.–Zostawiłeśmitrochęwody?

–Zapraszałemciędowspólnejkąpieli.–Puściłdoniejoko.
Zaśmiałasię.Xandermówiłtak,jakbyznówbyłsobąsprzedlat,zanimsiędowie-

dzieli,żeoczekujądzieckaiprzezjakiśczasbędążyćzjednejpensji.Choćnigdy
niebylibiedni,ajejnauczycielskąpensjęprzeznaczaligłównienaremont,niebyła
tojednakmiłaperspektywa.

OdtamtejporyXanderzrobiłkarieręwbankuinwestycyjnym,gdziebyłjużpart-

nerem.Awrazzawansemjegodochodyznaczącowzrosły.

–Hej–powiedział,podchodzącdołóżkapoubrania.–Spodziewaszsię,żebędę

chodziłbezbielizny?

–Ochnie,zaczekaj.
Pobiegładopokojugościnnegoiwzięłastamtądbokserkiznanejfirmyprzywiezio-

nezmieszkaniaXandera.Rzuciłamuje,stającwdrzwiach.

–Proszę.Wezmęprysznic.Potemprzygotujęśniadanie.
Xanderzłapałbokserkiikiwnąłgłową.
–Dobrze.
Oliviazamknęłasięwłazience,aonusiadłnaskrajułóżka.Nagleznówpoczułsię

słabo. Cholera, starzeje się, pomyślał zirytowany. Wciągnął bokserki i wstał, by
włożyćdżinsy.Opadałynieprzyzwoicieniskonabiodrach.

Podszedłdokomodyiotworzyłszufladę,gdzietrzymałpaski.Zezdumieniemuj-

rzałwniejbieliznęOlivii.Możesiępomylił,pomyślałiwyciągnąłnastępnąszufladę,
apotemkolejną.Cała komodawypełnionabyłarzeczami Olivii,zupełniejakbyjuż
niedzieliłzniąsypialni.

wiła,żeprzeniosłajegorzeczydopokojugościnnego,alewydałomusiędziw-

ne, że przeniosła tam wszystko. No i czy nie powinien tu znaleźć pustych szuflad,
zatychwcześniejprzezjegobieliznę?

Napodłodzedojrzałspodnie,któremiałnasobiepoprzedniegodnia.Podniósłje

iwyciągnąłznichpasek.Zastanawiałsię,oczymzapomniał.Cojeszczebyłokom-
pletnienietakwtymświecie,wktórymsięobudził?NawetOliviawydawałamusię
innaniżta,którązachowałwpamięci.Dostrzegałwniejrezerwę.Ostrożniedobie-
rałasłowaizachowywaładystans.

Tymczasem Olivia wyszła z łazienki. Pachniała czymś delikatnie. Xander poczuł

dreszcz.Zawszetaknaniegodziałała,właściwieodchwili,gdyporazpierwszyją
zobaczył.Jaktomożliwe,żepamiętałtamtendzień,jakbytobyłowczoraj,ajedno-
cześniejegoumysłwyrzuciłwniepamięćsporykawałichwspólnegożycia?

Zeszlinadół.Oliviagopodtrzymywała,aontrzymałsiępoczyipokonywałsto-

pieńpostopniu.

Ztrudemstłumiłirytacjęwywołanąswojąbezradnościąikoniecznościąpolegania

napomocyOlivii.Normalniezbiegałztychschodów,prawda?

–Nacomaszochotę?–zapytała,gdydotarlidokuchni.

background image

–Nawszystkobylenieszpitalnejedzenie–odparłzuśmiechem.–Możedomowe

musli?

Wpierwszejchwiliwydawałasięzaskoczona.
–Odlatgonierobiłam,alemammuslizesklepu.
Pokręciłgłową.
–Niemasprawy.Zjemgrzankę.Samsobiezrobię.
Delikatniepchnęłagonastołek.
–Nie,totwójpierwszyranekwdomu,przygotujęcismaczneśniadanie.Możeja-

jecznicęiwędzonegołososia?

Ślinkanapłyłamudoust.
–Tobrzmiowielelepiej.Dziękuję.
Przyglądałsięjejzzazdrością,gdykrzątałasiępokuchni.Znałamiejscewszyst-

kich przedmiotów. On nic nie pamiętał. Kuchnia różniła się diametralnie od po-
mieszczeniazhumorzastymstarympiecemikiepskodopasowanymiszafkami,które
siętamznajdowały,gdykupilidomnaaukcjiposesjidoremontu.

Tendombyłniczymkapsułaczasu.Odchwilipowstaniaznajdowałsięwrękach

jednejrodziny.Ostatniazrodu,wiekowastarapanna,zamieszkiwałatylkonaparte-
rze,aodlatsześćdziesiątychniczegowtymdomunietknięto.

Kuchnięwypełniłaromatświeżejkawy.Czującsiędziwniebezużyteczny,Xander

wstał, by wyjąć kubki z szafki ze szklanym frontem. Tam przynajmniej je widział,
pomyślałponuro.Automatyczniewsypałdokubkówpoczubatejłyżeczcecukru.

– Och, dla mnie bez cukru – zaprotestowała Olivia, wysypując cukier z jednego

kubkadocukierniczki.

–Odkiedyto?
–Conajmniejoddwóchlat.
Ileszczełówichcodziennegożyciamusinauczyćsięodnowa,pomyślałXander,

idączkubkamidoekspresu.

Oliviazobaczyłajegominę.
–Toniekoniecświata,czysłodzę,czyniesłodzę.
–Możenie,alecozrzeczami,którerobiliśmyrazem,znaszymiplanamizminio-

nychlat?Cobędzie,jeślisobietegonieprzypomnę?Dodiabła,niepamiętamnawet
wypadku, przez który straciłem pamięć, samochodu, którym jechałem! – Podniósł
głos,prawiekrzyczał.

TwarzOliviiskurczyłasię,zmarszczyła.
–Xander,towszystkoniejestważne.Liczysiętylkoto,żeżyjesziżejesteśtuze

mną.

Podeszładoniegoiobłagowpasie,oparłagłowęnajegoramieniu.Xanderza-

mknąłoczyiwziąłgłębokioddech.Próbowałzdusićzłość,którasięwnimgotowa-
ła.

–Przepraszam.–Wycisnąłcałusanaczubkujejgłowy.–Czujęsięcholerniezagu-

biony.

–Niejesteśzagubiony.–Mocniejgościsnęła.–Jesteśtutaj,zemną.Tu,gdziejest

twojemiejsce.

Tesłowamiałysens,aleXanderniepotrafiłichtakłatwozaakceptować.Wtym

momencieniebyłprzekonany,żetojestjegomiejsce.Itogoprzerażało.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Czuła, że Xander się od niej oddala, więc tym bardziej chciała trzymać go moc-

niej.Personelszpitalauprzedziłją,żebędzieprzeżywałhuśtawkinastroju.Tokon-
sekwencjaurazuiwysiłkumózgupodczasrekonwalescencji.

–Zjemynatarasie?–zapytałapogodnie.–Nalejkawę,możeszteżnakryćtamdo

stołu,ajaskończęrobićśniadanie.

Nieczekającnaodpowiedź,wyłamatyorazsztućceipołożyłajenadrewnianej

tacyzpodwyższonymibrzegami,zktórejnicsięnieześliźnie.Niemogłacałyczas
pieścićsięzXanderem,aleniktniepowiedział,żeniemożemuułatwiaćżycia.

Otworzyładrzwiiwyszłanataras,sprawdzając,czyXanderocośsięniepotknie.
Onzaśnapełniłkubkikawąizdawałosię,żesięzawahał.
–Cośnietak?
–Niezauważyłemwczoraj,czypijeszkawęzmlekiemczybez?
Wjegogłosiesłyszałacieńporażki,nigdywcześniejniesłyszany.Nawetpośmier-

ciParkera.

–Zmlekiem,dziękuję.
Odwróciłasięiwlałanapatelnięrozbitejajka.Niechciała,bywidziałżalilitość

najejtwarzy.Mieszającjajka,zulgąusłyszała,żeXanderwziąłtacęipowoliruszył
przedsiebie.

Kiedy jajka były prawie gotowe, wrzuciła trochę posiekanego szczypiorku, po

czym przełożyła je na podgrzane talerze. Dodała kroplę kwaśnej śmietanki i pie-
przu,azbokutalerzapołożyłaplastryłososia.Zadowolonazwyglądudania,zanio-
słatalerzenataras.

Xander stał na skraju wybrukowanej ścieżki i patrzył na wiśnię, którą zasadził,

kiedysiętamwprowadzili.

–Wyrosła,prawda?–zauważyłaOlivia.–Pamiętaszdzień,kiedyjąposadziliśmy?
–Tak.Tobyłdobrydzień.
Jegosłowanieoddawałyradości,zjakąsadzilidrzewowspecjalnieprzygotowa-

nej ziemi. Po zakończeniu pracy otworzyli szampana i urządzili piknik na trawie.
Późniejkochalisiębezkońca.

–Zjedz,zanimwystygnie–powiedziałagłosemschrypniętymzemocji.
Tamtego dnia robili wiele planów dotyczących ogrodu. Niektóre zaczęli realizo-

wać,nimichmałżeństwosięrozpadło.Olivianiemiałaczasuanisiłykończyćtego
sama. Prawdę mówiąc, zastanawiała się nad sprzedażą posesji. Razem z osobno
stocymmałymbudynkiem,gdziemieściłasięjednasypialniaijejpracownia,nieru-
chomośćbyłazadużadlajednejosoby.

Teraz,kiedyXanderwróciłdodomu,miaławrażenie,jakbyznalazłsiębrakucy

elementukładanki.Uśmiechłasięiwypiłałykkawy.

Xanderzociąganiemzabrałsięzajajecznicę.
–Niemasznaniąochoty?–zapytała.

background image

–Nie,jestsmaczna–odparł.–Poprostuniejestemjużgłodny.
–Cościęboli?Mówili,żemaszbóległowy.Przynieśćcijakiśśrodekprzeciwlo-

wy?

–Livvy,proszę,przestań!–warknął,rzuciłwidelecizacząłpowolisiępodnosić.
Ruszyłprzedsiebieprzezogród.Wreszciestanąłzrękaminabiodrach,nalekko

rozstawionychnogach,jakbywyzywałjakąśniewidocznąsiłę.

Oliviaspuściławzrokigrzebaławidelcemnatalerzu.Onatakżestraciłaapetyt,

uświadamiającsobiedogłębnie,doczegosięposuła.Xanderniebyłczłowiekiem,
którego można do czegoś zmusić czy nim manipulować. Pamiętała dzień, gdy bez
konsultacjiznimprzyprowadziładodomupsa.Czydzień,gdyodstawiłapigułkęan-
tykoncepcyjną.

Naglezawisłnadniąjakiścień.Naramieniupoczułaciepłą,silnąiboleśnieznajo-

mąrękę.

–Wybacz.Niepowinienembyłtakreagować.
Przykryłajegodłońswoją.
– W porządku, chyba za bardzo się przejmuję. Postaram się nad tym panować.

Bardzociękocham,wiadomośćotwoimwypadkumnieprzeraziła.Myśl,żemogłam
cięstracić–Głosjejsięzałamał.

–Och,Livvy.Comyzrobimy?–Otarłłzęzjejpoliczka.
Lekkopotrząsnęłagłową.
–Niewiem.Nietrzebasięzniczymspieszyć.
Xanderusiadłznówprzystoleidokończyłśniadanie.Chwilępóźniejsprawiałwra-

żeniepotworniezmęczonego.Oliviawskazałanahamak,któryniedawnopowiesiła
podzadaszeniem.

–Maszochotęgoprzetestować?Jazbioręnaczynia.
–Wciążsięzamartwiasz,Livvy–rzekł,alezuśmiechem.–Tak,chętniegowypró-

buję.

–Maszjeszczeochotęnakawę?
–Możepóźniej.
Kiwłagłowąiweszładodomu.Włożyłanaczyniadozmywarkiinaglepoczuła

sięprzytłoczonatym,cojączeka.Zamknęłaoczyiścisnęłabrzegblatu,ażpalcejej
pobielały.Przezchwilętamnazewnątrzbałasię,żeXanderprzypomnisobiedzień,
gdybawiłsięzBozoiParkeremnapodwórzu.

Wciążpamiętałajegokrzyk,gdypróbowałzatrzymaćParkera.Wjegogłosiebyło

cośtakiego,żerzuciłapędzelnapodłogęiwybiegłazpracowni.Wtymsamymmo-
mencierozległsiępiskopon.

Wstrząsnął nią dreszcz, odsuła od siebie ten obraz. Już się z nim zmierzyła

ischowałagowgłębokiejszufladziepamięci,którąpóźniejszczelniezamknęła,tak
jakzamknęłaiokleiłataśmąpudłazrzeczamiParkera,poczymwyniosłajewnaj-
ciemniejszykątstrychu.

Otworzyłaoczyizabrałasięzamyciepatelniikuchenki,ażwszystkolśniło.Po-

temwyjrzałanazewnątrz.Xanderspałwhamaku.Możeterazpowinnaznieśćze
strychujegorzeczy,poukładaćtestareitenowszewsypialni,gdziebyłoichmiej-
sce.

Pospieszyłanagórę.TymrazemniepatrzyłanapudłazrzeczamiParkera,choć

background image

wdrodzedodrzwimusiałaminąćzacienionykątwypełnionyhistoriążyciajejdziec-
ka.Szkoda,żeniemożnaodłożyćdokątabólu,którysięzakradał,gdynajmniejsię
gospodziewała,iostroatakował.

Poczuła piece łzy pod powiekami. Nie będzie płakała. Nie teraz, powiedziała

sobie,schodzącnadół.Wgarderobieprzesułanabokswojerzeczy,wzięłakilka
pustychwieszakówipowiesiłananichubraniazpudła.Potemposzładopokojugo-
ścinnegoizabrałastamtądrzeczyXandera.Opróżniłaczęśćszufladwsypialni,by
umieścićtamrzeczymęża.

Niebyłoichzbytwiele.Dużowięcejzostałowjegomieszkaniu.CzyXandertoza-

uważy?Zapewnetak.Wkońcubyłczłowiekiemwyjątkowoskrupulatnym,planowa-
nie podniósł do rangi sztuki. Między innymi dlatego był taki dobry w pracy i tak
szybkoawansował.Wątpiła,bywnajbliższymczasieudałojejsiępojechaćpokryjo-
mudojegomieszkania.Gdybytozrobiła,aXanderzauważyłby,żejegogarderoba
siępowiększyła,powstałbynowyproblem.Nie,musipoprzestaćnatym,cojużjest
wdomu.

Imiećnadzieję,żetowystarczy.

Obudził się gwałtownie. Nie wiedział, gdzie jest, dopiero po chwili zorientował

się,żeleżynahamakuwogrodziewłasnegodomu.

Powiódłwzrokiemdokoła,dostrzegajączmiany,którezapewnepoczyniliwzapo-

mnianymprzezniegoczasie.Musiałprzyznać,żedobrzesięspisali–gdybypamię-
tałsameprace,czułbysięmniejobco.

Ostrożnie usiadł i opuścił nogi na ziemię. Zastanawiał się, gdzie jest Olivia. Nie

widziałjejwkuchni,gdyzajrzałprzezoknokuchenne.Wstałiniepewniepodreptał
kilkakrokównaprzód.Potem,jakbyjegomózgpotrzebowałwięcejczasu,bysiędo-
budzić,ruszyłpewniej.

–Livvy?–zawołał,wchodzącdodomu.
Usłyszałnadgłowąskrzypieniedesek,apotemszybkiekrokiOliviinaschodach.
–Xander?Wszystkowporządku?–zawołała,nimdotarłanadół.
Przyjrzałamusię,aonpohamowałirytację.Natychmiastuznała,żecośjestnie

wporządku.Jednakniemiałprawasięnaniązłościć.Dlaniejtowszystkobyłorów-
nienoweiprzerażacejakdlaniego.

–Nicminiejest–odparł.–Zastanawiałemsię,corobisz.
–Przeniosłamtwojerzeczydosypialni–odparłazdyszana.–Załomitotrochę

więcejczasu,niżmyślałam,wybacz.

–Niemaszzacoprzepraszać.Niemusiszwciążprzymniestaćibyćnamojeza-

wołanie.

Ajednakniedokońcazdołałukryćirytację.Gdytylkowypowiedziałtesłowa,na-

tychmiastichpożałował,widzącwyraztwarzyOlivii.

–Możechcębyćobokinatwojezawołanie.Wziąłeśtopoduwagę?Minąłjakiś

czas,odkądbyłeśwdomu.

Poczułsięjakgłupiec.Znówjązranił,tylkodlategożesięoniegomartwi.Chwycił

jązarękęiprzyciągnął.Poczułjejopór,aleobjąłjąiprzytuliłmocniej.

–Kiedyobiecaliśmysobiebyćrazemwzdrowiuichorobie,niesądziliśmy,żenas

tospotka–powiedział,wyciskająccałusanajejczole.

background image

Olivia najpierw zesztywniała, a potem się rozluźniła, oparła się o niego. Jej od-

dechpieściłjegoszyję.Xanderchciałjejprzekazaćdotykiemto,czegoniepotrafił
wyrazićsłowami.PoparuminutachOliviasięodsuła.

–Cochceszdziśrobić?Możesięprzejedziemy?Odjutrazacznieprzychodzićdo

domurehabilitant.

Wytarładłoniewdżinsy.Xandersięzastanowił,czymsiętakzdenerwowała.Ten

gestzawszeotymświadczył.Czytoichuścisktosprawił?Napewnonie.Nigdynie
szczędzili sobie czułości. To wspomnienie pobudziło do życia jego libido. Dobrze
wiedzieć,żeniewszystkodziałanieprawidłowo.

Takczyowakodnosiłwrażenie,żemiędzynimiOliviąistniejejakaśbariera.
–Xander?–spytałaznów,aonzdałsobiesprawę,żesięwyłączył.
–Wolałbymzostaćwdomu.Zbytłatwosięmęczę.Możemipokażesz,nadczym

ostatniopracowałaś?

Jejtwarzpojaśniała.
–Jasne.Chodźmy.
Otoczyłagoramieniemwpasie–najwyraźniejlepiejsięczuła,pomagającmu,niż

przyjmującodniegodotykpociechy–poczymwyszlinazewnątrziskierowalisię
domałegodomku.

Międzyinnymizjegopowodukupilitęnieruchomość.Xanderwiedział,żeOlivia

marzyotym,byporzucićpracęwszkoleizająćsięwyłączniemalowaniem.

Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, które było niegdyś otwartą przestrzenią

mieszkalną,aterazstanowiłogłównączęśćpracowniOlivii.Xanderczułsię,jakby
wszedłnacudzyteren.Tobyłajejprzestrzeń,odpoczątku.

Rozumiałto.Wdzieciństwieniemiałamiejsca,któremogłabynazwaćswoim.Zaj-

mowałasięrodzeństwem,gdytylkomogła,pomagałaojcu,ażdomatury.

PotemprzyjechałanastudiadoAucklandiwówczasmieszkałazdziesiątkąinnych

studentówwstarymzrujnowanymdomu.

–Tuteżcośsięzmieniło–zauważył.
–Nieostatnio–zaczęła,poczymwestchnęła.–Och,wybacz.
–Dajspokój.–Rozejrzałsię,patrzącnapłótna.–Nieprzejmujsię.–Podszedłdo

obrazów.–Mogęspojrzeć?

–Oczywiście.Malujęserięwidokówportunawystawę,któramabyćprzedBo-

żymNarodzeniem.

–Twójstylsięzmienił–stwierdził.–Jestbardziejdojrzały.
– Uznam to za komplement – odparła, gdy uniósł jeden z obrazów i trzymał go

wwyciągniętychrękach.

–Tobyłkomplement.Zawszemiałaśtalent,aletoTeobrazymająwsobiecoś

nowego.Jakbyśsięprzeistoczyłazgłodnejgąsienicywmotyla.

–Piękneporównanie,dziękuję.
–Mówięszczerze.Nicdziwnego,żerzuciłaśszkołę.
Olivia przekrzywiła głowę. Rozpuszczone włosy opadły, zasłaniając rumieniec.

Niechciała,byXanderwidziałjejminę.Porzuciłaszkołęsześćtygodniprzednaro-
dzinamiParkera.Niemiałotonicwspólnegozjejtwórczością.

–Brakciszkoły?–zapytał,nieświadomyjejemocji.Prychnąłzirytacją.–Powinie-

nemtowszystkowiedzieć.Wybacz,jeślisiępowtarzam.

background image

Uniosłagłowęispojrzałamuwoczy.
–Nieprzepraszaj.Niejesteświnnytemu,cosięstało.Żadneznasniejesttemu

winne.Obojemusimydopewnychrzeczyprzywyknąć.

Kiedyporównałjejpostępwmalarstwiedogłodnejgąsienicy,którasięprzeobra-

żawmotyla,zastanowiłasię,czywiedział,skądznatoporównanie.

Aznałjezpewnejksiążki,którącowieczórczytałParkerowi.Czypowtarzaneco

dzieńsłowatkwiłygdzieśwgłębijegoumysłu?

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

–Nadtymterazpracujesz?–Xanderprzystanąłprzeddużymobrazemnasztalu-

gach.

Była to akwarela, panorama Cheltenham Beach, plaży znajducej się niedaleko

ichdomu.Miejsce,gdzieOliviacodzienniespacerowała,bywyplątaćsięzpaczyn
przeszłości,któreuparciejejsiętrzymały.

–Tak,prawieskończyłam–odparła.
Czy pamiętał czas, kiedy brali Boza na spacer plażą i śmiali się, gdy pies gonił

mewy, biegnąc na krótkich nogach? Albo kiedy Parker po raz pierwszy wszedł do
wody? Ich syn uwielbiał morze. Raczkując, wchodził do wody na pulchnych rącz-
kachikolanach,ilekroćmiałokazję.Wkońcumusieligoposadzićwwózkuizabrać
zplażydodomu,mimożegłośnoprotestował.

Sercejązabolało.Tozastanawianiesię,czekanie,strach,żeXanderwszystkoso-

bie przypomni i nadzieja, że jednak tak się nie stanie, zaczały Olivię. I czy to
wporządkumiećnadzieję,żeXandernieprzypomnisobieprzeszłości?Byłkocha-
cymojcem.Czytowporządku,byniepamiętałmiłościswojegodziecka?

–Podobamisię.–Przerwałjejmyśli.–Musiszgosprzedać?Świetniewyglądałby

nadkominkiemwsalonie.

Tak samo myślała. No i znów ta synchroniczność, która ich łączyła od dnia, gdy

siępoznali.Kiedyjąstracili?

–Niemuszę–odparłaostrożnie.–Aletocentralnypunktwystawy.
–Możebędęmusiałgokupić.–Puściłdoniejoko,cojejprzypomniało,dlaczego

sięwnimzakochała.

Zaśmiałasię.
–Mamnadzieję,żemaszgłębokiekieszenie.
–Możemamdobrestosunkizartystką–odrzekł–iudanamsiędojśćdoobopól-

niekorzystnegoporozumienia.

Poczułataksilneitaksłodko-gorzkiepożądanie,żeomalniewestchnęła.Dawno

już tak żartobliwie się nie sprzeczali. Dawno nie godzili się po takiej sprzeczce
włóżku.

–Zastanowimysię–odparłaiodsułasięwchwili,gdyXanderwyciągnąłdoniej

ręce.–Upiekębabeczkizsera.Cotynato?

–Potakimśniadaniuniepowinienembyćgłodny,ajestem–przyznał.
Dojrzałacieńżaluwjegooczach.
Czy jej pragnął? Ona go pragnęła. Żałowała, że brakowało jej odwagi, by dać

temuwyraz.Lekarzeniepowiedzieliwprost,żeXanderowiniewolnojeszczeupra-
wiaćseksu.Tyleżegdybyuległapożądaniu,jeszczebardziejbygowykorzystała.

Potrząsnęłagłową,jakbywtensposóbmogłapozbyćsiępokusy.
–Chodź–rzekłastanowczo,bezpodtekstówobejmującgowpasieiodwracając

sięodsztalug.–Powalczyszzekspresemdokawy,ajazrobięciasto.Potemporoz-

background image

mawiamyoobrazie.

Dwarazywtygodniuwdomupojawiałsięrehabilitant,którypomagałXanderowi

odzyskaćrównowagęikoordynację.MiędzyjegowizytamiOliviapomagałaXande-
rowiwćwiczeniach.Dziękidomowymposiłkomiregularnymćwiczeniompowoliod-
zyskiwałformę.Przynajmniejfizyczną.

Nadal bez skutku walczył z pamięcią i to go denerwowało. Każdego dnia jakiś

czasspędzałwgabinecienagórze,przeglądającpapiery.Oliviacieszyłasię,żenie
byłjeszczezdolnywrócićdopracy.Aletendzieńkiedyśnadejdzie.Niezamkniego
wdomowymkokonienazawsze.

Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli Xander nie odzyska pamięci całkowicie,

itakkiedyśbędziemusiałamupowiedzieć,żemielidziecko.Przemilczenietegoby-
łobyzbytryzykowne.Ktośwbiurzemógłbyporuszyćtentemat.Terazjestnatoza
wcześnie.NarazieXanderuczysięotaczacegogoświata.

Olivia wycisnęła kilka farb na paletę i wybrała pędzel. Próbowała się skupić na

niewielkim obrazie, który zaczęła tego ranka, kiedy Xander ćwiczył z rehabilitan-
tem,alejejmyśliwciążwracałydomężczyzny,któregokochała.

Nigdy nie musiała koncentrować się na malowaniu siłą woli. Przeciwnie, przez

dwalatapoodejściuXanderamalowaniebyłojejucieczką.Jeszczeprzedseparacją
zniechęcałaXanderadoodwiedzaniajejwpracowni,gdymalowała.Teraznajchęt-
niejbysięznimnierozstawała.

Ostatecznieumyłapędzelipaletę.Bezsensujestpracować,skoroniemadotego

serca.Posprzątałaiprzeszładopokojuobokpodrugiejstronieniewielkiegobudyn-
ku. Pomieszczenie było dość spore, w kształcie wydłużonego prostota, z oknem
wychodzącymnapołudnie,więcnienadawałosiędojejpracy.Mogłobyjednaksłu-
żyćjakogabinetdlaXandera.

Mógłby tam nawet mieć osobne wejście, by jej nie przeszkadzać. W ten sposób

byłabystalebliskoniego,takjakchciała.

Próbowałasięoszukiwać,żetapacapotrzeba,bymiećnaniegooko,totylko

potrzebażonyzatroskanejwracacymdozdrowiamężem,choćwgruncierzeczy
zjejstronybyłtoczystyegoizm.Jasne,mniejbysięmartwiła,żeXanderspadnieze
schodów,gdybybyłobok.Alenietylkotroskazrodziłatenpomysł.Chodziłoocoś
więcej.Odrugąszansęnaszczęście.Piegnowanietejszansy,byXanderwięcejjej
niezostawił.

Ruszyładogłównegobudynku.Weszłaposchodachprostodopokoju,gdzieXan-

derurządziłswójgabinet,gdysiętamwprowadzili.Drzwibyłyotwarte.Kiedyzo-
baczyłamęża,zawahałasię.

Siedziałzgarbionyzłokciaminabiurkuigłowąwdłoniach.
–Xander?–Podbiegładoniego.–Nicciniejest?
–Totylkotencholernybólgłowy.
–Przyniosęcitabletki.
Niespełna minutę później wróciła z przepisanym przez lekarza silnym lekiem

przeciwlowymiszklankąwody.

–Proszę.–Wysypałamudwietabletkinarękę.–Połknijje,pomogęciprzejśćdo

sypialni.Znówsięprzeczyłeś,prawda?

background image

Tego ranka pracował z rehabilitantem, a przez dwie godziny po lunchu siedział

wgabinecie.Tozadużodlajegozmęczonegociałainiewpełnisprawnegoumysłu.

–Może–burknąłXander.
Toprzytaknięciemówiłowięcej,niżchciałprzyznać,cojeszczebardziejzaniepo-

koiłoOlivię.Kiedypomogłamuwstać,zbladłitymrazemnieudawał,żeniepotrze-
bujewsparcia,gdyszlidosypialni.

Położył się na łóżku, a Olivia zaciągnęła zasłony. Lekko pocałowała go w czoło

iodwróciłasiędodrzwi.

–Połóżsięzemną,Livvy,proszę–odezwałsię.
Położyła się na boku, twarzą do Xandera. Delikatnie głaskała go po głowie. Pod

palcamiwyczułajegobliznę.Przerażonachciałacofnąćrękę.

–Nieprzestawaj,takmidobrze–zaprotestował.
Ucieszyłasięztejprośbyjakdziecko.Przezwiększośćczasuodpowrotuzeszpi-

talaXanderwalczyłoniezależność,niechętnieprzyjmowałpomoctylkowtedy,gdy
musiałlubgdybardzonaciskała.

Terazpoczuła,żejejdecyzjasprowadzeniagotutajbyłasłuszna.Wróciłdodomu,

któryrazemstworzyli,niesiedziałsamwpustymbezdusznymmieszkaniu.Dałojej
topoczuciesensuicelu,jakiegodawnoniedoświadczyła.

Pierwszą rzeczą, jaką ujrzała po przebudzeniu, była twarz Xandera. Oczy miał

otwarte, a minę tak poważną, że przez ułamek sekundy bała się, że odzyskał pa-
mięć.Potemwjegooczachpojawiłosięznajomeciepło.Posłałjejswójcharaktery-
stycznylekkiuśmiech.

–Livvy?–Odsunąłkosmykzjejtwarzy.
–Uhm?
–Kochamcię.
Sercezaczęłojejwalić.Kiedyostatniosłyszałazjegousttecennesłowa?Dawno

temu.

Odwróciłagłowę,bypocałowaćjegodłoń.
–Jateżciękocham.
Wtuliłasięwniegomocniej.
– Mówię poważnie – ciągnął. – Myślałem o wypadku i zastanawiałem się, kiedy

ostatnio mówiłem ci, ile dla mnie znaczysz. Przeraziłem się, że to było strasznie
dawno,żemogłemzginąć,niepowtarzająccitego.

Oliviibrakowałosłów.
–Chciałemcipodziękować–dodał.
–Podziękować?Zaco?Wciążjestemtwojążoną.–Zdenerwowałasię.Czyusły-

szałto„wciąż”?

–Tylemaszdlamniecierpliwości.Doceniamto.
Dotknąłwargamijejust.Olivięprzeszedłdreszcz,jejzmysłynatychmiastsięobu-

dziły. Nie mogła się powstrzymać, oddała mu pocałunek. Całowali się, jakby ich
wargi nigdy się nie rozstawały, z początku może z wahaniem, ale potem z coraz
większymgłodem.Odkrywaliradośćbyciarazem.

Xanderpołożyłdłonienajejtalii,potemnapiersiach,któreboleśnienabrzmiały.

Kiedyzacząłjepieścić, Oliviizrobiłosięgoco, leczniemalnatychmiastpojawiła

background image

sięświadomość,żenadalniejestwobecniegoszczera.

ZwestchnieniemżaluchwyciłaXanderazaręceidelikatnieodsułajeodsiebie.

Usiadła,wzięłagłębokioddechiuśmiechłasię.

–Jeślitakokazujeszwdzięczność,przypomnijmi,żebymwięcejdlaciebierobiła–

odparła,starającsięprzybraćnonszalanckiton.

–Wróćdomnie.
Spojrzałananiego,napełnepożądaniaoczy.Nawetwnajgorszychchwilachich

związkuniestracilitejchemii,któraichpołączyła.Iskry,którejniedałosięzgasić.
Pożądania,któretylkorazemmoglizaspokoić.

–Chciałabym,alemuszęwracaćdopracy–odparłaipoprawiłaubranie.–Poleż,

jesteśjeszczeblady.Jakgłowa?

–Dobrze–odparłitakżewstał.
Kiedyzbliżyłasiędodrzwi,zastąpiłjejdrogę.
–Zostań,Livvy.Niezrobiszmikrzywdy,jakbędziemysiękochać.
–Wiem,alejateżtegochcę,niezrozummnieźle.Pomyślałamtylko,żedlacie-

biejestzawcześnie.Noitenbólgłowy–Urwała,bozadzwoniłtelefon.

Niewysłowieniewdzięczna,sięgnęłapokomórkę.
–Tozgalerii–szepła,zasłaniającmikrofon.
Xander przeszył ją spojrzeniem, a potem się odwrócił i wyszedł z pokoju. Olivia

opadła na skraj łóżka. Serce jej waliło, nie była w stanie skupić się na rozmowie.
Musiałajednakmówićwłaściwesłowawewłaściwychmomentach,bojejodpowie-
dziusatysfakcjonowaływłaścicieligalerii.

Odłożywszytelefonnanocnystolik,wygładziłapościel.Takłatwomogłaulecpo-

żądaniu,ajednakprzyzwoitośćniepozwoliłajejkochaćsięzXanderem,ponieważ
nicniewiedziałoproblemach,któreprzeddwomalatyichrozdzieliły.

Byłagłupia,myśląc,żemożeżyćwświecie,gdzieprzeszłośćnieistnieje.Kochała

Xandera, i to była więcej niż połowa jej problemu. Gdyby go nie kochała, byłaby
wstaniegowykorzystać,zatracićsięwjegodotykubezpoczuciawiny.

Była szalona, sądząc, że może przywieźć go do domu i trzymać się na dystans,

unikaćtakichsytuacji,jakazdarzyłasięprzedchwilą.Dlanichobojgaseksbyłza-
wszeważny.

Nieporazpierwszyogarłyjązłeprzeczucia.Chciaładaćichzwiązkowidru

szansę. Ale gdy Xander dowie się, jak wykorzystała jego wypadek, co wtedy się
zniąstanie?

Cosięstanieznimi?

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Wyszła z łazienki i usłyszała, że Xander wrócił do gabinetu. Przeszła przez hol

ioparłasięoframugę.

–Miałeśzwolnić–powiedziała.
Odwróciłsięnakrześle.
–Muszęsięczymśzająć.Nudzęsię.Tymalujesz,więcpomyślałem,żezadzwonię

dobiuraizorientujęsię,czymógłbymprzychodzićnakilkagodzinwtygodniu.

Olivia zdrętwiała ze strachu. Jeśli Xander to zrobi, szybko dowie się o jej oszu-

stwie.Jakąwtedybędziemiałaszansęgozatrzymać?

–Lekarzcijeszczenatoniepozwolił.Poczekaj,zobaczysz,copowienawizycie

kontrolnej. Ale możesz popracować w domu, zorientować się, co słychać na ryn-
kach. Może przeniesiemy twój gabinet do pokoju obok mojej pracowni? Będziesz
sobietampracował,ajaniebędęsięociebiemartwić.Możemyzatrzymaćłóżko,
któretamstoi,żebyśmógłsiępołożyćwraziebólugłowyczypoprostuodpocząć.

–Atybędzieszmimatkować?–Uniósłbrwi.
–Jeślitakchcesztonazwać.Jawolętonazywaćopiekąitroską.Wkażdymrazie

niebędzieszsięnudził.Ichybamiłobyćbliskosiebie.

Xanderprzekrzywiłgłowę.
–SkorotaktoujęłaśKiedymalujesz,zapominaszoczasie,więcdopilnuję,żebyś

robiłaprzerwy.

–Czyliumowastoi?
Xanderwstałimusnąłwargamijejusta.
–Stoi.
–Chodź,zobaczymy,gdziecopostawić.–Ruszyłaprzedsiebie.
Szedł tuż za nią. Zawahała się, czy zwolnić, by razem schodzili po schodach.

ZkażdymdniemXanderwydawałsięsilniejszy,jednakwciążsięoniegomartwiła.

– Trochę jestem zaskoczony, że chcesz mi oddać kawałek swojej przestrzeni –

stwierdził,gdydotarlinadół.

–Czemu?–spytała,choćdomyślałasięodpowiedzi.
–Zawszechroniłaśswojąprywatnąprzestrzeń.
Wzruszyłaramionami.
–Przezparęlatwielemożesięzmienić.Niemaszochotyprzenosićtamgabine-

tu?Niemusimytegorobić.

–Nie,chętnietozrobię.Możemyprzeznaczyćtenpokójnagórzedladzieci,jak

dziemyjemieć.Bochybatoodkładamy.

Olivia się potknęła. Nie odkładali zostania rodzicami. Czy ułożyłoby się lepiej,

gdybytakzrobili?Czyoszczędzilibysobiecierpienia,gdybytrzymałasiępięciolet-
niego planu, który Xander z taką pieczołowitością dla nich ułożył? Uważał, że nie
byliodrazugotowizostaćrodzicami,aleonatakpragnęłamiećdziecko.

Nieżałowałaczasu,któryspędzilizParkerem,alegdybyzaczekaligdybybyła

background image

kilka lat starsza, kilka lat mądrzejsza, czy podejmowałaby lepsze decyzje? Czy to
bycokolwiekzmieniło,gdybyXandermiałwięcejczasunaprzygotowaniesiędoroli
ojca?

WtajemnicyprzedXanderemzrezygnowałazpigułkiantykoncepcyjnej.Zpocząt-

kubyłzły,kiedymupowiedziałaociąży,alewkońcunawetzacząłsięcieszyć,choć
zawszezachowywałsiętak,jakbybałsięzamocnopokochaćParkera.

Wtamteponurednipośmiercisynaoskarżyłagonawetoto,żeniedośćgoko-

chał.

–Hej,wporządku?–Chwyciłjązałokieć.–Myślałem,żetojajestemniezdarą.
–Wporządku.–Wskupieniustawiałakrokzakrokiem,choćjejmyślikrążyłyjak

oszalałe.

–Coztymidziećmi?–podjął.–Powinniśmycośzrobićwtejkwestii.Życiejestza

krótkieizbytcenne,żebyjetracić.Jeśliwypadekczegośmnienauczył,towłaśnie
tego.

Oliviasięzawahała.
–Dopierorozpocząłeśrekonwalescencję.Naprawdęsądzisz,żedzieckototeraz

dobrypomysł?

Nie wiedziała, czy jeszcze chce mieć dziecko. Czy jej serce jest dość silne, by

podjąćtakieryzyko.

–Czytonietyzwykleobwiniaszmnieoodkładaniewszystkiegonapóźniej?Skąd

tazmiana,Livvy?

–Niemożemypoprostuzaczekać,ażwydobrzejesz?Nigdyniechciałeśsięztym

spieszyć.

– A jeśli nigdy całkiem nie wydobrzeję? Jeżeli pamięć mi nie wróci i pewne lata

pozostanądlamnieniewiadomą?

Jakaśjejczęśćtegowłaśniepragnęła,choćwiedziała,żetoniewporządku.Jeśli

ichmałżeństwomaprzetrwać,niepowinnyichdzielićżadnetajemnice.Mimotonie
byławstanieporuszyćtematuseparacjiczytragedii,którawdużymstopniudoniej
doprowadziła.NiebyłapewnareakcjiXandera.

Wdzieciństwienauczyłasię,żenienależymierzyćsięzbólemstraty,owielele-

piejzepchnąćgogdzieś,gdziegoniewidać.Ojciecjątegonauczył.Pośmiercimat-
kiOliviiojciecoznajmił,żeodtejchwiliopiekanadmaluchami,jaknazywałjejro-
dzeństwo, należy do niej. Potem rzucił się w wir pracy na farmie z determinacją,
któraniepozwalałanażałobę.

IlekroćOlivięprzygniatałciężarstratymatki,natychmiastzabierałasiędojakiejś

pracy,czybyłotozadaniedomowe,czypomocrodzeństwu.Nafarmieiwdomunie
brakowało zajęć. Idąc za przykładem ojca, nie pozwalała sobie myśleć o swojej
stracieczybólu.TaksamopostępowałapośmierciParkera.

–Livvy?–odezwałsięznówXander.
–Wszystkowswoimczasie–odparłaspokojnie.–Terazliczysięto,żebyśdoszedł

do siebie i żebyśmy byli szczęśliwi. Jeśli dzielenie ze mną mojej przestrzeni po-
wstrzymacięprzedprzekraczaniemgranicywytrzymałości,jakstałosiędzisiaj,to
dziezmiananalepsze.

–Iviceversa–odparł,wskazującnacieniepodjejoczami.–Zadużopracujesz.
Uśmiechłasiękrzywo.

background image

–Przyganiałkociołgarnkowi.
Xander się zaśmiał, a Olivia poczuła lekką ulgę. Później porozmawiają o dzie-

ciach.Dużopóźniej.Cojejprzypomniało,żemusiznówzacząćbraćpigułkę.

Rozważalipotem,jakurządzićgabinetXanderawmałymdomku.Należałodopro-

wadzićtamosobnąliniętelefoniczną.Wi-Fikiepskotamdziałało,tymtakżetrzeba
dziesięzająć.Oliviawduchucieszyłasię,żeXanderniebędziemiałodrazudo-
stępudointernetu.Gdybyzacząłszukaćinformacjinaichtemat,zpewnościąznala-
by artykuł wspominacy o pędzącym kierowcy, który zabił ich syna i psa. Znów
pomyślała, że w pewnym momencie będzie zmuszona powiedzieć Xanderowi o tej
tragedii,aledokitomożliwe,będzietoodkładała.

– Jak przeniesiemy biurko? – zapytał. – Chciałbym je postawić pod oknem, ale

wątpię,czysamidamyradę.

–Niewolałbyśkupićnowego?–spytałaznadzieją.
Nie znosiła tego grzmota, który kazał postawić na górze w początkach ich mał-

żeństwa.Wtedybiurkostanowiłojedynąkośćniezgodymiędzynimi.

–Niemyśl,żeniepamiętam,cosądziszomoimbiurku.Alejabardzojelubięije-

ślimamsięprzenieść,onoprzenosisięzemną–odrzekłzudawanąpowagą.

Oliviawestchnęła.
– Skoro się upierasz. Pani Ackerman, nasza sąsiadka, wynajmuje pokoje dwóm

studentom.Możezechcązarobićparędolarówizniosątobiurko.Jeśliszczęścieim
dopisze,możenawetjeupuszczą.

Zaśmiałasię,aXanderobjąłjąmocno.
–Taktęskniłemzatymdźwiękiem,aleobawiamsię,żemuszęcięukaraćzatwoje

słowa.

Zanimsięuwolniłazjegoramion,byłasłabaześmiechu.Wspaniałeuczucie.Pra-

wieuwierzyła,żewszystkobędziedobrze.

NazajutrzranoXanderkrążyłpodomuzagubionyiwpełniświadomy,żetoabso-

lutnie nie pasuje do jego dawnego ja. Olivia wybrała się na zakupy, kiedy ćwiczył
zrehabilitantem.Askorozostałsam,postanowiłtrochępomyszkować.Chodziłod
pokoju do pokoju, zaczynając od parteru, zaglądał do kuchennych szafek, oglądał
przedmiotywsalonieijadalni.Niektórerzeczycośdoniegomówiły,innemilczały.
Odnosiłprzykrewrażenie,żebraktamczegośżywotnego.Pragnąłodzyskaćswo
przeszłość.Odzyskaćsiebie.

Słabość,któragodręczyłapowybudzeniusięześpiączki,powolimijała,terapeu-

tabyłzadowolonyzjegopostępów.Oliviasugerowała,byzamieniliskładziknapar-
terze,doktóregoprowadziłoosobnewejście,wpokójdoćwiczeń.

Xanderwziąłdorękioprawionewsrebrnąramkęzdjęciezichślubuipatrzącna

Olivię, na jej odkryte ramiona, poczuł silne pożądanie. Przynajmniej z tym nie ma
kłopotu,pomyślał,odkładajączdjęcienapółkę.

JednakOlivia,choćoferowałamuogromnewsparcie,wciążunikałaseksu.Zcza-

semitosięzmieni.Icherotycznarelacjabyłazbytsilna,byjegouraznadługoich
rozdzielił.

Jego uwagę przyciągnęły kroki na ścieżce od frontu. Gość? Od jego powrotu ze

szpitalaniktichnieodwiedzał.Wzasadzieznikimsięniekontaktował,nawetkon-

background image

taktzmatką,mieszkacąnadalekiejpółnocy,byłograniczony.Razdoniejdzwonił
zinformacją,żewyszedłzeszpitala,alerozmowabyłakrótkajakzawsze.

Perspektywa spotkania z kimś go podekscytowała. Chwilę później stał przy

drzwiach,czekającnadzwonek.Nawidokkurierajegominazrzedła.

–PrzesyłkadlapaniOliviiJackson.Możepanpodpisać?
Kurier podsunął mu jakiś elektroniczny gadżet, a potem podał płaską kopertę.

Zradosnym„Dzięki”pomachałisięoddalił.

Xander powoli zamknął drzwi i obcił kopertę w rękach. Oxford Clement and

Gurney.Specjaliściodprawarodzinnego.Ściągnąłbrwi,patrzącnaczarnydrukna
białymtle.Powtórzyłgłośnonazwęfirmy,skądśjąznał.Leczniezależnieodtego,
jakbardzowyżałumysł,nieznalazłkluczadotychdrzwi.

Specjaliściodprawarodzinnego–co,naBoga,maznimiwspólnegoOlivia?Ko-

pertabyłakiepskozaklejona,jednolekkiepociągnięcieimógłbyzajrzećdośrodka.
Możeznalabycoś,cozapełniłobyniektórelukiwjegopamięci.Agdybymusięto
niespodobało?IjakwyjaśniłbyOlivii,żezaglądałdojejprywatnejpoczty?Listbył
zaadresowanydoniej,niedoniego.

Możeprzedwypadkiemwichmałżeństwiesięnieukładało?Możesprawymiały

sięinaczejniżwjegopamięciidlategoOliviatakwymijacorozmawiaominionych
sześciulatach.Nienaciskał,kiedyniechciałamówić,aleterazsięzastanowił,czy
nie kierował nim instynkt samozachowawczy. Czy jest coś, czego nie chciał wie-
dzieć?

Lekarzeoświadczyli,żejegomózgniedoznałtrwałegouszkodzeniaitylkoczas

pokaże,czyamnezjasięutrzyma.Diabelniegoirytowało,żenieusłyszałkonkretnej
daty.Alemożeniechcenicpamiętać.JeślimiędzynimiOliviąnieukładałosiędo
tegostopnia,żezwróciłasiędoprawników,możewybrałniepamięć?

Drążyłtentematwmyślach,aleniemógłwtouwierzyć.Amożeniechciał?Po-

zbawionypamięci,pozbawionyOlivii–cobymupozostało?

Zniesmakiemrzuciłkopertęnastółwholu.
–Odpowiedźmusigdzieśtubyć,wiem,żetujest–powtarzałsobiezły.
Poszedł do kuchni, nalał sobie szklankę zimnej wody i wypił duszkiem. Ręka mu

siętrzęsła,kiedyodstawiałszklankęnablat,poczułznajomybólwskroni,początek
kolejnego ataku bólu głowy. Sięgnął po tabletki, które Olivia trzymała na blacie,
żebybyłypodręką,iszybkopołknąłdwie,popijającjewodą.Potempołożyłsięna
kanapiewpokoju.Wiedziałjuż,żetylkotabletkiisenpomagająmupozbyćsiętego
bólu.

Jeśliszczęściemudopisze,kiedysięobudzi,Oliviajużbędziewdomuiodpowie

munapytaniadotyczącetejdziwnejprzesyłki.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Weszła tylnymi drzwiami i ze zdziwieniem stwierdziła, że w domu panuje cisza.

Czy Xander wybrał się na spacer? Strach ścisnął ją za gardło. Rozmawiali o tym
iustalili,żeniebędziejeszczesamwychodził.Nawetjegorehabilitantprzyznał,że
toniedobrypomysł,dokinienabierzewięcejsił.

–Livvy?Jestemwpokoju–zawołał.
Oliviagłębokoodetchnęła.
–Idę–odpowiedziała,odkładajączakupy.
Xander półleżał na największej kanapie w blasku popołudniowego słońca, które

niewątpliwie odpowiadało za jego zarumienione policzki. Mimo to automatycznie
położyłarękęnajegoczole,bysprawdzić,czyniemagorączki.Xanderdotknąłjej
dłoni.

–Wciążspodziewaszsięnajgorszego?Słońcemnierozgrzało.–Usiadłipociągnął

jąnakolana.Ująłjąpodbrodęiodwróciłtwarządosiebie,byjąpocałować.–Tak
sięmówidzieńdobrymężowi.

Uśmiechłasięioddałamupocałunek.
–Skorotaktwierdzisz,mężu.Byłeśgrzeczny,jakmnieniebyło?Żadnychszalo-

nychimprez?

– Wyłącznie szalone – odparł z uśmiechem. – Marzę o tym. – Nagle wyraz jego

twarzysięzmienił.

–Cosięstało?Uderzyłeśsię?Skaleczyłeś?
Xanderprzewróciłoczami.
–Nie.Aleprzyszedłdociebielist.Zjakiejśfirmyprawniczej.
Zesztywniałaiwstałazjegokolan.
–List?
Odwróciłasięizamknęłaoczy.Miałanadzieję,żetaprzesyłkanieuruchomiłapa-

mięciXandera.

–Zostawiłemjąnastolikuwholu.–Przetarłoczy.–Boże,potychdrzemkachczu-

jęsięjakpijany.Muszęztymskończyć.

–Bolałacięgłowa?
–Tak.
–Wiesz,żetylkosencipomaga.Możetoprzeztetabletkitaksięczujesz.Poroz-

mawiamyotymzlekarzem,jeślichcesz,możeobniżycidawkę?

–Dobrypomysł.
Wstałiposzedłdokuchni.Słyszała,jaknalałwodędoszklanki.Szybkoposzłado

holupokopertę.

–Idęnagórę,wezmępryszniciprzebioręsię!–zawołała.–Zaparęminutwra-

cam.

Nieczekającnaodpowiedź,pognaładosypialni.WzięładżinsyiT-shirtorazprze-

syłkę do łazienki. Zamknęła się tam, puściła wodę, usiadła na sedesie i otworzyła

background image

kopertę.Zawartośćwypadłajejnakolana.

Zwacymsercemprzeglądałalistodprawnikapotwierdzacy,żeokresdwulet-

niejseparacjiwymaganyprzezprawowNowejZelandiidouzyskaniarozwoduwła-
śnieminął.WkopercieznajdowałsięteżformularzdopodpisaniaprzezOlivię.Xan-
derjużwcześniejgopodpisał.

Spojrzałanadatęprzyjegopodpisie.Byłtodzieńwypadkusamochodowego.To

znaczyło,żedokumentgdzieśleżałiczekał.Przebiegłjądreszcz.Cobysięstało,
gdybydostałagoprzedobudzeniemsięXanderaześpiączki?Pewniebygopodpisa-
łaiodesłałaprawnikowi,atenprzekazałbygosądowi.

Razjeszczeprzeczytałalist.Prawnikprzepraszałzazwłokęwdostarczeniudo-

kumentów.Zmianapersonelusprawiła,żezostałotoprzeoczone.Więctylkoprzez
przypadekjejżycienieuległodrastycznejzmianie.Moglibyjużbyćrozwiedzeni.

Poczuładławieniewgardle.Musipowstrzymaćproceduręrozwodową.Tylkojak?

NiemożewimieniuXanderapowiadomićjegoprawników.JaknaBogamasięza-
chować?Popierwszeniepodpiszetegodokumentu.Wepchnęłapapierydokoperty
izłożyłająnapół,jakbywtensposóbzmniejszyłateżważnośćjejzawartości.

Musijąukryćgdzieś.Otworzyłaszufladęwłazience,gdzietrzymałaartykułysa-

nitarne,iwsułakopertęnadno.Tambędziebezpieczna.

Wpośpiechuzrzuciłaubranieiweszłapodprysznic,poczymrównieszybkowy-

tarłasięiubrała.Zeszłanadół.

–Zacząłemskrobaćziemniaki.Muszęnasiebiezarabiać–rzekłXandernajejwi-

dok.

–Dzięki–odparła.–Dobrzewiedzieć,żemożnacięwykorzystać.
Znów zaczęli się przekomarzać. To była jedna z tych rzeczy, która ich silnie

zsobąwiązała,zanimzostalirodzicami.Zanimwszystkostałosiętakpoważne.

Wiosenny deszcz nie pozwolił im zjeść na tarasie, więc Olivia nakryła do stołu

wpokoju,podałanajlepszesztućceipostawiłakryształoweświeczniki,któredostali
wprezencieślubnymodjejojca.Wcześniejjejrodziceotrzymalijezokazjiślubu.
Pamiętałasłowaojcawypowiedziane,gdywręczałjejprezent.

–Twojamamachciałaby,żebyśjemiała,imamnadzieję,żetyiXanderbędziecie

takszczęśliwijakmybyliśmyztwojąmamą.Niemieliśmywieleczasu,żałuję,żejej
codziennieniepowtarzałem,żejąkocham.Mówciesobie,żesiękochacie.Mówmu
tocodziennie.

Towspomnieniewywołałołzy.Oliviazapaliłaświece.Odzwyczaiłasięodmówie-

niaXanderowi,żegokocha,nadługoprzedśmierciąParkera.Byłazaabsorbowana
pracą w szkole i remontem domu, a potem zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Nie
przestałakochaćXandera,aleprzestałamuotymmówić.

–Wybacz,tato–szepła,gaszączapałkę.–Wszystkichzawiodłam.Tymrazem

zrobięwszystko,żebysięudało,obiecuję.

Późniejtegowieczoru,kiedypołożylisiędołóżka,przytuliłasiędoplecówXande-

raiszepławciemności:

–Kochamcię.
Wodpowiedzimruknąłtesamesłowazaspanymgłosem.Narazietojejwystar-

czyło.

background image

Do rana się przejaśniło. Po śniadaniu Olivia zaproponowała, by poszli na spacer

plażą.ZkażdymdniemXandernabierałsił.Oliviabyłapewna,żebezproblemupo-
kona piaszczyste podłoże. A gdyby się myliła, na szczęście plaża jest niedaleko
domu.

Wnajgorszymwypadkuzostawiłabygonaplażyipodjechałaponiegosamocho-

dem.OczywiścieXandernieprzyznałbysiędosłabości.

–Gotowy?–spytała,kiedyzaładowałazmywarkę.
Stałopartyoblat.
–Nigdyniebyłembardziejgotowy.Wdomujestświetnie,aletozamknięcieza-

czynamidziałaćnanerwy.

Tegosięobawiała.RazwtygodniuinformowałaszefaXanderaojegostanie.Po-

wtarzała,żenadalniejestgotowydoprzyjmowaniagościczytelefonów,więckole-
dzydoniegoniedzwonili.AponieważXanderowiniewolnobyłojeszczeprowadzić
samochodu,jegoniezależnośćbyłamocnoograniczona.CoułatwiałoOliviiudawa-
nie,żeichmałżeństwojestwświetnejkondycji.

Aleczytobyłoudawanie?Nocamispaliprzytuleni.Razemspędzalidnie,wdomu

lub w jej pracowni. Miała świadomość, że ta idylla nie potrwa wiecznie. W końcu
wtrąci się rzeczywistość. Przecież Xander stopniowo zacznie sobie przypominać
minione lata. Wkrótce musi z nim powić. Znaleźć sposób, by przedstawić mu
prawdębezbóluioskarżeń.

Droga na plażę prowadziła łagodnie w dół, ostatnie paset metrów szli już po

płaskim terenie. Powrót może okazać się trudniejszy, ale postanowiła martwić się
tympóźniej.

Naplażywiałchłodnywiatribyłodośćpusto.Tylkokilkutwardzielitakichjakoni

cieszyłosięświeżympowietrzem.

–Zapomniałem,jakietoprzyjemne–rzekłXander,gdyszlipowoli,trzymającsię

zaręce.–Chociażtęsknięzabieganiemplażą.

Zzazdrościąpatrzyłnamężczyznę,którybiegłdługimisusamizpsemnasmyczy.
–Napewnodotegowrócisz.–Ścisnęłajegodłoń.
–Powinniśmywziąćpsa–odparł,odprowadzającbiegaczawzrokiem.–Czymy-

śmyczasemniemielipsa?

Poczułaciarkinaplecach,coniemiałonicwspólnegozwiatrem.Nadeszłachwila,

którejtaksiębała.Musimupowiedziećprawdę,aprzynajmniejczęść.

Wzięłagłębokioddech.
–Tak,mieliśmypsa.
–Bozo?
–Niebyłeśzachwyconytymimieniem,aleztakimimieniemprzyszedłzeschroni-

ska.

TwarzXanderaprzeciąłszerokiuśmiech,oczyzalśniły.
–Pamiętamgo.Cosięznimstało?Byłmłody,prawda?
Tak,byłmłody.Tylkorokstarszyodichsyna,kiedyobupotrąciłrozdzonysa-

mochód.

–Byłjeszczeszczeniakiem,kiedyprzyniosłamgododomu.Miałczterylata,kiedy

odszedł.

Wstrzymała oddech, zastanawiając się ze strachem, czy Xander zapyta o jakieś

background image

szczeły,imodliłasię,byjejtegooszczędził.Jejmodlitwyzostaływysłuchane.

–Powinniśmywziąćdrugiegopsa.Będziemniewyciągałnaspacery,ciebieteż–

oświadczył,puszczającdoniejoko.–Znamcię,kiedymalujesz,nicinnegonieistnie-
je.Zaniedbujeszsię.

WdniuśmierciParkeraOliviapracowała.Kazałamuwyjśćzpracowninapodwó-

rze,bojejprzeszkadzał.Gdybypozwoliłamubawićsięwpracowni,wciążbyżył.

Wątpiła,bykiedykolwiekpozbyłasiępoczuciawiny.Niezależnieodświadomości,

żenatętragedięzłożyłasiękombinacjazdarzeńiżeżadneznichdwojganiebyło
jejwinne.

–Skorootymmowa,tojaksięczujesz?Możepowinniśmywracać–powiedziała,

zmieniająctemat.

Zdziwiłasię,kiedyzgodziłsięzawrócić.Toniebyłowjegostylu,więcsięzaniepo-

koiła.Wdomuzaparzyłakawę,aonodpoczywałwhamaku.Kiedydoniegozajrza-
ła,spał.Zmęczyłsięmarszempopiasku,pomyślała,siadającipatrzącnaniego.Był
trochęblady,aleodpowrotuzeszpitalatwarzmusięzaokrągliła.

Powoliwracałdoswojejwagiikondycji,choćczekałagojeszczedługadroga.Za

tojegomózgwciążkryłtajemnice.Ciążyłojejpoczucie,żejejdniwkłamstwiesą
policzone.Wiedziała,żemusiznaleźćsposóbnawyjawienieXanderowiprawdy.

Nazajutrz obudziła się o świcie z poczuciem, że stało się coś złego. Wyciągnęła

rękę, Xandera nie było w łóżku. W szarym świetle wstacego dnia zobaczyła, że
drzwi sypialni są otwarte. Poderwała się i podbiegła do nich. Usłyszała Xandera,
którymruczałcośniewyraźnie.

Ruszyła za jego głosem, a kiedy zdała sobie sprawę, że Xander znajduje się

wdawnejsypialniParkera,serceniemaljejstało.Cogotamprzywiodło?Zabłą-
dził po ciemku? W drzwiach się zawahała. Czy zapalić światło? Jeśli to zrobi, być
możeXanderzadajejpytania,naktóreniemiałaochotyodpowiadać.

Ostrożnieweszładopokoju.
–Xander?–odezwałasięcicho,kładącrękęnajegoramieniu.
Mruknąłcośpodnosem.Zdrętwiała,gdyjegosłowadoniejdotarły.
–Cośjestnietak.Czegośtubrak.
Kręciłgłową.Choćoczymiałotwarte,Oliviawiedziała,żespał.
–Wszystkowporządku,wracajdołóżka.–Wzięłagozarękę.
Wpierwszejchwilisięopierał,powtórzyłswojesłowa,apotemposzedłzaniądo

sypialni.Położyłago,aonnatychmiastzapadłznówwgłębokisen.Zrozumiała,że
tozłyomen.

Choć jego okaleczona pamięć została pozbawiona wspomnień o synu, gdzieś

w podświadomości sprawa przedstawiała się inaczej. Xander wiedział, że coś jest
nietakzjegożyciem.Corodzipytanie:ileczasujejpozostało,nimXanderzdaso-
biesprawę,cotojest?

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Stałprzedoszklonymidrzwiamipracowni.Oliviamalowała,skupionanakolejnym

obrazienawystawę.Lubiłjąobserwować,kiedybyłategonieświadoma.Miałszan-
sęzobaczyćjejprawdziwątwarz,anietę,którąmukażdegorankapokazywała.

Cośjąniepokoiło,anawetgłębokomartwiło,alebyłamistrzyniąukrywaniaemo-

cji. Kiedy się poznali, podziwiał w niej tę zdolność, jej siła i wytrzymałość budziły
w nim szacunek. Nigdy nie okazywała słabości, zawsze była niezależna. Wiedział,
żeniewkażdejsytuacjijesttodobre.Żeczasamizpewnościączujesiębezradna,
tylko tego nie okazuje, nie chce przyjąć pomocy. A przecież małżeństwo to także
dzieleniesięproblemami.

Cozakłócajejspokójicomiałbyzrobić,bymutowyjawiła?Czymatocośwspól-

nego z listem sprzed dwóch tygodni? Z listem, który w magiczny sposób zniknął
ioktórymOliviaznimnierozmawiała?Szukałwinternecietejkancelariiiodkrył,
żespecjalizujesięwrozwodachipodzialemajątku.Tawiadomośćoznaczałajednak
więcejznakówzapytanianiżodpowiedzi.

Czy w ich małżeństwie wydarzyło się coś złego, o czym Olivia nie chce mówić?

Czy życie, które teraz wiodą, jest tylko zasłoną dymną brutalnej rzeczywistości?
Musi się tego dowiedzieć. Od chwili, gdy ją ujrzał przy szpitalnym łóżku, dręczyła
goniepokocamieszankaprzeciwstawnychuczuć.Wiedział,żeczęściowomożeto
złożyćnaurazgłowyiamnezję,alejakiśgłosmupodpowiadał,żechodziocoświę-
cej.Ocośniezwykleistotnego.

Jeżeli to takie ważne, czemu Olivia to ukrywa? Od czasu do czasu nie kończyła

zdaniaalbowjejoczachnaglepojawiałsięsmutek,gdymyślała,żetegoniewidzi.
Dajejjeszczekilkadni,apotempoprosioodpowiedź.Możetabrakucainforma-
cjajestkluczemdojegopamięci?

Ruszyłwstronędrzwi.Oliviaodwróciłasięzuśmiechem,któryniesięgałjejoczu.

Nawłosachmiałafarbę,kolejnydowódrozkojarzenia.Podczaspracyniedokońca
siękontrolowała,aletegodniasprawiaławrażenie,jakbyznajdowałasięwwielkim
stresie,podpresją.Dlaniegojednakprzybrałasztuczniepogodnywyraztwarzy.

–Robisiępóźno–rzekł,gdyodłożyłapędzel.–Powinnaśnadzisiajskończyć.
–Chybasięztobązgodzę.–Przeciągnęłasięipotrząsnęładłońmi.–Nicmidziś

niewychodzi.

–Posprzątajichodźdodomu.Mamdlaciebieniespodziankę.
–Niespodziankę?–Jejoczyzalśniły.
–Nieróbsobiewielkichnadziei.Tonicspektakularnego.Dajęcipięćminut.
–Zarazbędę–obiecała.
Dotrzymałasłowa,popięciuminutachusłyszałjejkroki.
– Coś tu pięknie pachnie – rzekła, wchodząc do kuchni. – Ugotowałeś coś dla

mnie?

–Tak.–Wyjąłdaniezpiekarnika.

background image

–Ojej,zrobiłeśmusakę?Niejadłamjejod
I znów to samo. Zdanie urwane w połowie. Zastanawiał się, co by powiedziała,

gdybysiętakniepilnowała.

–Od?
–Odkądostatniojąrobiłeś,atobyłodawno–odparłagładko.–Nakryćdostołu?
–Jużwszystkogotowe.
–No,no,ładniesiędziśspisałeś.
–Byłaśzata,ajaniemiałemnicpilnegodozrobienia–zażartował.–Chodź,zje-

mywjadalni.

Ruszyłdopokoju,gdzienastolepostawiłbukietświeżościętychkwiatów.Wwia-

derkuzlodemchłodziłosięmusucewino,wwysokichsmukłychkieliszkachodbija-
łosięświatłożyrandola.

–Coświętujemy?–spytała.
–Minąłmiesiącodmojegopowrotudodomu.
–Chybapowinnamsięprzebrać.–Spojrzałanapoplamionefarbądżinsy.–Włoży-

łeśwtotylepracy.

Omiótłjąwzrokiem.
–Dlamniewyglądaszdoskonale.
–Dziękuję.
PodszedłdoOliviiiująłjąpodbrodę.
–Mówiępoważnie,dlamniejesteśideałem.
Potem ją pocałował. Najpierw delikatnie, później mocniej. Zamknął ją w ob-

ciach.Przylgnęładoniego,budzączuśpieniatłumioneodtygodnipożądanie.

NajchętniejzrzuciłbywszystkozestołuikochałsięnanimzOlivią.Zaspokoby

głód,któryoddawnagomęczył.Chciałjednak,byichpierwszyrazpoprzerwiebył
wyjątkowy.Planowałtoprzezcałydzień.Awtymbyłnaprawdędobry.Wiedział,że
satysfakcjabędziewiększa,jeśliniczegoniebędąprzyspieszać.

Delikatnie rozluźnił uścisk, nie przerywając jeszcze pocałunku. Po kilku sekun-

dachoparłczołooczołoOlivii.Oddechmusięrwał,ręcedrżały.

–Skorozaliczyliśmyprzeskę,przejdźmydogłównegodania–zasugerowałina-

tychmiastzauważyłrozpalonywzrokOlivii.

–Jeślinadalgotujesztakdobrzejakcałujesz,kolacjabędziepyszna–odparłaroz-

marzona.

–Nadal?
Porazkolejnycośmusięniespodobało.Zwyklegotowalinazmianę,aczęstora-

zem.AleOliviataktopowiedziała,jakbyoddawnaniejadłaniczego,coprzygoto-
wał.

–Och,wiesz.–Machłaręką,odwracającwzrok.–Wielurzeczyniepamiętasz.

Ajeślidonichnależysztukagotowania?

Tapróbażartubyłanieudana,aleXanderniedrążyłtematu.Tenwieczórmabyć

świętem,niechciałgozepsuć.

–Jestempewny,żeniegrozicizatruciepokarmowe–rzekłzuśmiechem,wycią-

gającdlaniejkrzesło.

Kiedyusiadła,otworzyłwinoinalałdokieliszków.Potemzająłmiejsceiuniósłkie-

liszek.

background image

–Zanowypoczątek.
Oliviauniosłakieliszekipowtórzyłatoast.Xanderpatrzyłnaniąznadbrzegukie-

liszka.Jejrysybyłydelikatne,pełnewargiwielemówiłyojejapetycie.Miałchęćsię
pochylićijeszczerazjepocałować.Iznówsobieprzypomniał,żenajlepszerzeczy
trzebasmakowaćpowoli.

Posiłekudowodnił,żenieutraciłswoichzdolnościkulinarnych.Pokolacjiprzeszli

dopokojudziennegozbutelkąwinaiobejrzelifilm,sączącwinoicałującsię.Kiedy
Xander podniósł się z kanapy i wyciągnął rękę do Olivii, pozwoliła, by pomógł jej
wstać.

Kierowałsięprostodosypialni.Światłolatarniulicznejprzefiltrowaneprzezza-

słony tworzyło surrealistyczną atmosferę. To wszystko było jakoś nierealne. Mieli
sięznowukochać,byćdlasiebietym,czymobiecali,składającmałżeńskąprzysię-
gę.

RozpięłaXanderowikoszulęipołożyładłonienajegopiersi.Zdawałomusię,że

jejpalcesązimne,choćskóragopaliła.Tęskniłzatymdotykiem,tęskniłzaOlivią.
Przeszedłgodreszcz.Oliviaprzesuładłonienajegobrzuch,apotemdoklamry
paska.Chwyciłjeiuniósłdowarg.

–Typierwsza–rzekłpełnymnapięciagłosem.–Chcęcięznówzobaczyć.Całą.
Uśmiechła się i lekko przekrzywiła głowę. Powoli rozpinała guziki bluzki. Po-

temporuszyłaramionami,abluzkasięznichześliznęła.Piersimiałapełneijędrne.
Rozpięłahaftkibiustonosza,zsułajednoramiączko,potemdrugie.Xandermówił
sobie,żemożepoczekać,alesięokłamywał.Musiałjejznówdotknąć.Przypomnieć
sobiejejciało,któremiałwdrukowanewmózguiwsercu,aktóreterazzdawało
siędziwnieinne.Wyciągnąłrękę,ująłjejpierś,musnąłsutek.Potempochyliłgło
iprzycisnąłdoniejwargi.Oliviawstrzymałaoddechiwplotłapalcewjegowłosy.

Rozpiąłjejdżinsyizsunąłjezbioder.Jednąrękąobjąłjąwtalii,drugąsięgnąłni-

żej.Iznówwszystkobyłonibyznajome,arównocześnieinne.Jakaśmiękkość,któ-
rejniepamiętał.Jejbiodra,niegdyśdośćkościste,byłyzaokrąglone,piersiwydawa-
łysiępełniejszeibardziejwrażliwe.

To szaleństwo, pomyślał. Znał ją tak jak własną kieszeń. Była tą samą Olivią,

wktórejsięzakochałiktórąpoślubił.Tą,któradoniegoprzybiegła,gdywybudził
się ze śpiączki i tą, która przywiozła go do domu i troszczyła się o niego przez
ostatnimiesiąc.Ajednakbyłateżniecoodmieniona.

Dotknąłsklepieniajejud.Pieściłjąpalcami,zkażdymdotykiemsięgającgłębiej,

aż poczuł jej goco. Poczuł, jak wstrząsnął nią dreszcz, gdy wsunął w nią palec.
Miał wrażenie, że go pochłonie, że odbierze mu zmysły. Delikatnie się wycofał
iuniósłjąmimojejprotestów,poczympołożyłjąnałóżku.

–Niepowinieneśtegorobić–skarciłagoschrypniętymgłosem.
–Co?–Rozsunąłkolanemjejnogiiumościłsięmiędzynimitak,jakrobiłtoprzez

lata,wnagrodęsłyszącjejjęk.Wciążbyłwspodniach.

–Mamynasobiezadużoubrań–zauważyła,żartobliwieciągnącgozawłosy.
–Zarazsiętymzajmę.–Przesunąłsięniżej,obsypującjąpocałunkami.–Wszyst-

kopokolei.

Poostatnimpocałunkuwsunąłjęzykpodjejfigi.Usłyszałjejwestchnienie.
–Takmitegobrakowało.Takmiciebiebrakowało.

background image

Potemjużniebyłazdolnastworzyćlogicznegozdania,skupionanarozkoszy,jaką

dawałXander.

Wciąż drżała wstrząsana falami orgazmu, kiedy zdjął jej figi i sam się rozebrał.

Sięgnąłdoszufladynocnegostolikaiwyjąłzniejprezerwatywę.Potemznówzna-
lazłsięmiędzynogamiOlivii,wjejuścisku.Dawniejkochalisięgwałtownie,tejnocy
niechciałsięspieszyć.Wchodziłwniąpowoli,scałowujączjejwargwestchnienia,
aż dotarł do granicy. Olivia się na nim zacisnęła, a on skupił się na tym doznaniu.
Bezbólu.Bezfrustracji.Bezpoczuciapustkiczystraty.

Straty?
Jejmięścieponowniesięzacisnęły,aonprzestałmyślećioddałsięerotycznejroz-

koszy przeżywanej z kobietą, którą kochał ponad życie. Po chwili doprowadził ją
znównaskrajorgazmu,apotemobojedotarlidokresutejpodróży.

Później,nimodpłynąłwsen,ajegożonaskuliłasięwjegoramionachzwłosami

rozsypanyminajegopiersi,wiedział,żewreszciewielerzeczynatymświeciewró-
ciłonaswojemiejsce.Możewszystkiegoniepamiętał,aletopamiętał,iniepozwoli
temuzniknąć.

Obudziłasięprzedświtemzpoczuciem,żewjejświeciewszystkojestznówwpo-

rządku.Odmiesięcytakdobrzeniespała,amożenawetodśmierciParkera.Xan-
derspałgłębokoobok.Niedowiary,żemożnakogośtakkochać,jakonakochała
Xandera.Niedopuścidotego,byznowugostracić.

To znaczy, że musi z nim porozmawiać. Powiedzieć mu o Parkerze, o separacji.

Alejakma,naBoga,rozmawiaćotychstrasznychrzeczach,gdywłaśniewdosko-
nałysposóbpotwierdziliswojąmiłość?Możepowinnaztympoczekaćkolejnydzień,
anawettydzień

Wyjawienie Xanderowi prawdy nie będzie łatwe, choć zasługuje na to, by ją po-

znać.Obiektywnieibezemocji.Onazostanieteżzmuszonadotego,bystawićczoło
prawdzieoswoimwkładziewrozpadichmałżeństwa.

Jakwyjaśni,dlaczegosamapodładecyzje,którepowinnibylipodjąćwspólnie?

TakiejakwzięcieBoza,odstawieniepigułkiantykoncepcyjnej.Niebyliemocjonalnie
gotowizostaćrodzicami,onatowymusiła.Iniktbyjejodtegonieodwiódł.

Patrząc wstecz, rozumiała swoje zachowanie, choć to jej nie usprawiedliwiało.

Wwiekulatdwunastu,pośmiercimatkimusiałaprzejąćjejrolę,opiekowaćsięro-
dzeństwem.Ranoichbudziła,robiłaśniadanie,pakowałakanapkiipilnowała,bysię
niespóźnilinaautobus.Podkoniecdniasprawdzała,czyodrobililekcjeizjedlikola-
cję,którąstawiałanastole,gdyojcieckończyłpracęnafarmie.

Miałanadzieję,żedziękijejtrosceojciecbędzieszczęśliwy,atakżezniejdumny.

Robiła, co mogła, by w oczach ojca znów pojawiła się znajoma iskra, lecz ból po
śmierciżonyzamroziłjegoradośćzżyciaidzieci.

Oliviabyłaświetniezorganizowana,kontrolowaławszystkowokół,zwłaszczakie-

dychodziłoorodzinę.Niezmieniłasię,gdyposzłanauniwersytet.Nadalnadzoro-
wałarodzeństwo,dodawałaimotuchy,namawiaładostaraniasięostudenckiekre-
dytyigodzeniastudiówzpracą,bymoglipokryćwydatki.Dopierogdynajmłodsze
znichzrobiłodyplom,aOliviadostałaetatwszkolewAuckland,trochęodpuściła.
PotempoznałaXandera.

background image

Podobałajejsięjegopowściągliwośćiniezależność.Wpewnymsensieprzypomi-

nałojca,niepotrzebowałjejtakbardzojakrodzeństwo.Porazpierwszyodlatmo-
gła skupić się na sobie. Mogła być do pewnego stopnia niezależna i robić to, co
chciała.Malowaćistworzyćrodzinęnawłasnychwarunkach.Itakwłaśniezrobiła,
leczprzytymzapomniała,żeżywotnymskładnikiemszczęśliwegomałżeństwajest
wspólnepodejmowaniepoważnychdecyzji.

WielemusiwynagrodzićXanderowi.Opiekanadnimpowyjściuzeszpitalatodo-

pieropoczątek.Kolejnymkrokiemjestnaprawaichmałżeństwa.

Xander przez sen pogłaskał jej pośladki. Uśmiechła się i zamknęła oczy. Ma

mnóstwoczasu,bywybraćodpowiednimomentnawyjawieniemuprawdy.Narazie
dziesięcieszyłachwilą.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Kiedyponowniesięobudziła,przezoknasypialniwpadałypromieniesłońca.Miej-

scenałóżkuobokniejbyłopuste,słyszałaszumwodywłazience.Przeciągnęłasię
zprzyjemnościąwpościeli,przekonana,żewszystkobędziedobrze.

Nagleogarnąłjądziwnyniepokój.PośmierciParkeraXanderwziąłnasiebieza-

bezpieczenieichprzedciążą.Nierozmawialiotym,alepodejrzewała,żestałosię
takdlatego,żeniechciałbyćponowniezaskoczonyojcostwem.Nieprotestowała.
Ilelatmiałyteprezerwatywy,którewyjąłzszuflady?Czyto,żesięgnąłponieauto-
matycznie,wskazuje,żejakieśfragmentyprzeszłościsięprzednimotwierają?

Wysułaszufladęimrużącoczy,próbowałaodczytaćdatęważnościnapudełku.

No tak, przeterminowane. Szybko zamknęła szufladę. Na pewno wciąż działają,
uspokajałasię,alenawszelkiwypadekkupinoweischowawtymsamymmiejscu.

Włożyła szlafrok. Zastanowiła się, co jest w lodówce i spiżarni. Odświeżyła się

właziencenadole,poszładokuchniizabrałasięzaciastonanaleśniki.

Położyła plastry bekonu na grillu, kiedy Xander wszedł do kuchni. Podniosła

wzrok.

– Od dawna tak dobrze nie wyglądałeś – powiedziała z uśmiechem, podeszła do

niegoipocałowałagowbrodę.

–Chybaobojewiemy,dlaczego–odparłżartobliwie,ciągnączapasekjejszlafro-

kaiwsuwającpodniegoręce,bydotknąćjejpiersi.

Jak on bez tego przeżył? Pochylił głowę i całował ją namiętnie. Gdy się odsunął

ipoprawiłszlafrok,natychmiastzanimzaskniła.

–Jesteśgłodny?Robięnaleśniki.
–Przytobiezawszejestemgłodny.Zjemytuczynazewnątrz?
–Jestpięknie,możewięcnadworze.
–Nakryjędostołu.
Roztopiłamasłonapatelni.Xanderwziąłmaty,talerzeisztućceiwyniósłjenata-

ras.Olivianuciłapodnosemzgłupimuśmiechemnatwarzy,kiedyzadzwoniłtele-
fon.Sprawdziła,cozbekonemisięgnęłaposłuchawkę.

–PaniJackson?TuPeterClement.
Jejradośćprysłajakbańkamydlana.Tojejprawnik,ten,któryreprezentowałją

podczassprawyrozwodowej,którąwniósłXander.

–Przepraszam,możepanchwilępoczekać?–Wyjrzałaprzeztylnedrzwi.–Xan-

der,popilnujbekonuiskończnaleśniki.Mampilnąrozmowę.

–Jasne–odparł,wracającdokuchni.
Poszłanagórędosypialniiusiadłanałóżku.
–Przepraszam,żekazałampanuczekać.
–Nieszkodzi–odparłprawnik.–Miałemtelefonodadwokatapanimężapowy-

słaniudopanidokumentówdopodpisuwzeszłymtygodniu.Otrzymałajepani?

–Ta-ak.Alesytuacjauległazmianie.

background image

–Zmianie?
–Xanderjestzemnąwdomu.Mymyślę,żemogępowiedzieć,żejużniejeste-

śmywseparacji.

Podrugiejstroniezapadłacisza.PotemOliviausłyszaławestchnienieisłowo:
–Rozumiem.
–Możemyzatrzymaćtęcałąprocedurę?
–Czypanimążsięnatozgadza?
–Tak,oczywiście.–Modliłasię,bytobyłaprawda.
–Kontaktowałsięwtejsprawiezeswoimiprawnikami?
–Jeszczenie.Miałwypadekiwtejchwiliniejestwstaniesięznimiskontakto-

wać,toznaczydotejporyniebyłwstanie–poprawiła.–Jestempewna,żewkrótce
tozrobi.

–PaniJackson,panimążpodpisałdokumenty
JakiśdźwiękzaplecamiOliviikazałjejsięodwrócić.Xanderstałwdrzwiach.Jak

długo?Ilesłyszał?Zadużo,sądzączwyrazujegotwarzy.

–PanieClement,muszękończyć.Zadzwoniędopanapóźniejiwszystkopotwier-

dzę.

Zanimjejodpowiedział,rozłączyłasięiupuściłatelefonnałóżko,gdzieniedawno

siękochali.WyciągnęłarękędoXandera.

–Możeszmipowiedzieć,ocochodzi?–zapytałzimnymgłosem,jakmężczyzna,

którydwalatatemująrzucił.

–Tojestskomplikowane.
Podniosłasię,owijającsięszczelniejszlafrokiem.
–Powiedztojaknajprościej,napewnojakośzrozumiem.
Te przepełnione sarkazmem słowa przypomniały Olivii o jego wyjątkowej inteli-

gencji.

–Niebądźtaki–błagała.–Proszę.
– To jaki mam być? Mam udawać, że nie słyszałem, jak instruowałaś prawnika,

żebyzawiesiłproceduręrozwodową?Zakładam,żechodzionaszrozwód?

Oliviazadrżała.
–Tak–przyznałaniechętnie.
–Proceduręrozwodową,którazapewnerozpoczęłasięprzedmoimwypadkiem.
Skiłagłową,gardłomiałaściśnięte.Byłaidiotką.Miałaszansębyćznimszcze-

ra,aukrywałaprawdę.Ponadwszystkimstawiaławłasnepragnienia.Czywszystko
zrujnowała?

Xander wsunął palce we włosy i podszedł do okna, wyjrzał na port i wieżowce

Auckland. Tu był jego świat, sam go wybrał. To miał być jego azyl, nie więzienie,
aOlivia,ukrywającprzednimprawdę,zamieniłatowwięzienie.

–Jakdługożyliśmyosobno?–spytałostro.
–Trochęponaddwalata.
Gwałtownie się odwrócił. Kiedy stał tyłem do okna, nie widziała dokładnie jego

twarzy.

–Iprzywiozłaśmnietu,jakbynicsięniestało.
–Xander,kochamcię.Zawszeciękochałam.Oczywiście,żeprzywiozłamciędo

domu.

background image

–Aletojużniejestmójdom,tak?–Patrzyłnaniąnieufnie.–Dlategoniebyłotu

moich ubrań, dlatego wielu rzeczy nie poznawałem. Nie do wiary, że coś takiego
przyszłocidogłowy.Oczymtymyślałaś?

–Myślałam,żezasługujemynadrugąszansę–odparładrżącymgłosem.–Wciąż

siękochamy.Minionymiesiąctoudowodnił,prawda?Czyniebyłonamdobrze?Czy
minionanoc

–Przestań.–Przeciąłdłoniąpowietrze.–Niemieszajwtominionejnocy.Masz

pocie,jaksięterazczuję?

Pokręciłagłowąwmilczeniu.
–Czujęsiętakjakwchwili,gdyobudziłemsięześpiączki.Wśródobcychludzi,

zbytsłaby,żebyporuszaćsięsamodzielnie.Tyleżeterazjestgorzej,botobiepowi-
nienemmóczaufać.

Miałrację.Odpoczątkujestmuwinnaprawdę.
–Czemużyliśmywseparacji?–zapytał,stającnaprzeciwniej.
Ledwietrzymałasięnanogach.
–Zaczęliśmysięodsiebieoddalać.Czarpierwszegorokumałżeństwadośćszyb-

kominął.Wdużejczęścijestemtemuwinna.Podłamzanasdecyzje,którepowin-
nampodejmowaćrazemztobą.Jednąznichbyłowzięciedodomupsa.

Wzięłagłębokioddech,szykującsię,bypowiedziećmuoParkerze,aleczuła,jak-

byktośściskałjejsercelodowatąobcząisłowanieprzechodziłyjejprzezgardło.

–Każdeznasmiałoswojeżycie,zapomnieliśmy,jakbyćparą.Tyspędzałeśdużo

czasuwpracy.Zanimzostałeśpartneremwfirmie,chciałeśpokazać,żejesteśdo-
bry.Potemudowadniałeś,żebyłeśwartawansu.Janieznosiłam,kiedysiedziałeś
wpracypogodzinach,chociażwiedziałam,żerobisztodlanas.Chcieliśmyszybko
skończyć remont. Wciąż uczyłam w szkole, a wieczorami malowałam. Kiedy byłeś
wdomu,spodziewałeśsię,żepoświęcęciczas,alejateżmiałampracę.Zbytdługo
pozwalaliśmynatenkonfliktinteresów.

Niekłamała,aleniewyjawiłacałejprawdy.JużprzedurodzeniemParkerawich

małżeństwie nie było idealnie. Zignorowała pierwsze pęknięcia, łatała je optymi-
zmem.

Jednakniebyłodobrze.Aniwtedy,aniteraz.Wcześniejszeproblemyniepozwoli-

łyimnażycierazempośmiercisyna.Zabardzoprzywyklidoswoichosobnychście-
żek,bywnajwiększejpotrzebieodnaleźćdosiebiedrogę.

–Nieprzedstawiaszmniewnajlepszymświetle–zauważył.–Niepodobamisię,

kimbyłem.

Podeszłabliżejipołożyłarękęnajegoramieniu.
–Obojejesteśmywinni.Jateżniebyłamłatwawewspółżyciu.Zakochaliśmysię

ipobraliśmysięszybko.Możeniezdążyliśmysięnauczyćbyciaparą.Mimotona-
dalciękocham.Zawszeciękochałam.Czymożeszmiećmizazłe,żechciałamdać
namdrugąszansę?

Czuł,jakbyOliviastałamusięobca.Ukrywałaprzednimtakważnąrzeczjakse-

paracja.Awedlerozmowy,którąpodsłuchał,tylkokrokdzieliłichodrozwodu.

Gorszeodwątpliwościipodejrzeńbyłypytania,którepojawiłysięwjegogłowie.

Czemujązostawił?Czychodziłoocoświęcejniżto,żesięodsiebieoddalili?Czy
nadalcośprzednimukrywa?

background image

Wciążgokochała,zresztąwiedziałotym.Możedlategotaksięzłościł,żetrzyma

cośwtajemnicy.Czytojestpowódjegostałegopoczuciajakiegośbraku,niespójno-
ści?

Oliviazacisnęłapalcenajegoramieniu.
–Xander?Proszę,powiedzcoś.
–Muszępomyśleć.
Odsunąłsięiwyszedł.Słyszałajegokrokinaschodach,apotemnatarasie.Woła-

ła,alesięniezatrzymał.Potrzebowałchwilisamotności.Złośćpodziałałajaknapęd.
Szedłszybko,ażzacząłbiec.Wkrótcejednakpokryłsiępotem,apłucaimięśnieza-
częły protestować, przypominając mu, że nie jest w formie i jeśli się nie opanuje,
wydujeznówwłóżku.

Siłąwolizwolniłiautomatycznieskierowałsięnaplażę.Mewyskrzeczały,kołując

nadliniąbrzegową.

Xander podniósł wzrok, zazdrościł im ich życia. Jakim cudem jego życie tak się

skomplikowało?Wktórymmomencieichmałżeństwopękło?

Potrząsnąłgłowąizacząłiśćbrzegiem,niezwracającuwaginafale,którezmo-

czyłymutenisówkiidółdżinsów.Piasekprzykleiłmusiędostóp,utrudniającmarsz.

Czemu, do diabła, niczego nie pamiętał? Mężczyzna, którego opisywała Olivia,

którypracowałdowieczora,apotemoczekiwał,żepopowrociedodomużonapo-
święcimucałąuwagę,toniebyłon.Nietakiegosiebiezapamiętał.Kiedyidlaczego
wszystkotakdramatyczniesięzmieniło?

Pamiętał,żepoznałOlivięnadobroczynnejimpreziewjednejzgalerii.Najpierw

przyciągnęłagojejuroda,długierudewłosy,porcelanowacera,lśniąceniebieskie
oczy.Aletorozmowązdobyłajegootoczonemuremserce.Odpierwszejrozmowy
pragnąłspędzićzniążycie,byłoteżoczywiste,żeonaczujetosamo.

Przez pierwszy weekend się nie rozstawali. Kiedy kochali się po raz pierwszy,

byłotodoskonałepodkażdymwzględem.Półrokupóźniejpobralisięizostaliwła-
ścicielamidomu,zaczęligoremontować.Posześciulatachżyliwseparacjiibylibli-
scyrozwodu.Cosięnaprawdęstało?

Przystanąłichwyciłsięzagłowę.Ścisnąłjąrękami,jakbychciałzmusićmózgdo

pracy.Kolejnafalazalałamustopy.Opuściłręce.Szedłdalejdokońcaplaży,apo-
temusiadłnaławce.

Mijali go biegacze i spacerowicze. Psy goniły mewy i patyki. Życie płyło na-

przód.Jegożycieteżpłyłonaprzód,nawetjeżelitegoniepamiętał.Musibyćcoś,
coprzywrócimuto,cozapomniane,pokaże,kimbył.

Podziesięciuminutachwpatrywaniasięwfaledogłowywpadłamupewnamyśl.

JeżeliniemieszkałwDavenportzOlivią,togdzie?Napewnomiałjakiśdom.Miej-
scewypełnionenowszymiwspomnieniami,dziękiktóremujegoniechętnydowspół-
pracyumysłmożechociażdrgnie.

Olivianapewnoznajegoadres.Ubrania,którewrzuciładowspólnejgarderoby,

były mieszanką sportowych ubrań, które nosił przed laty i nowszych, dość mu ob-
cych. To znaczy, że przywiozła rzeczy z jego mieszkania. Czyli może go tam za-
wieźć.

Podniósłsię,byłzmęczonyinieczułsiępewnienanogach,kiedyzawróciłwstro-

nędomu.Nie,niemożetegonazywaćdomem.Nieteraz,amożenigdy.

background image

Dokiniedowiesię,dlaczegosięrozstali,jakwyglądałojegożycie,niepotrafił

zdecydować,czywogólegdziekolwiekbędzieprzynależał.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Ściskałakubekzzimnąkawą.Śniadanie,któreprzygotowywałaprzedtelefonem

odprawnika,wysuszyłosięwciepłympiekarniku.Xandernałożyłwszystkonatale-
rze, zanim poszedł po nią na górę, zanim przypadkiem usłyszał rozmowę, któ
chciała przed nim ukryć. W końcu musiała wyrzucić to śniadanie, ale próbowała
uratowaćkawę.Usiłowałająnawetwypić,choćjejżołądekprotestował.

Zastanawiałasię,gdziejestXander.
Odjegowyjściazdomupatrzyłatonakubek,tonazegarnaścianie.Xanderanie

byłojużponadgodzinę.Podpowiekamiczułapacełzy.

Może powinna była za nim wybiec, zamiast stać w sypialni, jakby wrosła w zie-

mię,ażusłyszałatrzaśnięciedrzwi.Niepobiegłajednak.Wpośpiechuwzięłaprysz-
nic,ubrałasię,apotemsięzastanawiała,czyniewsiąśćdosamochoduinieposzu-
kać Xandera w okolicy. Ostatecznie uznała, że to próżny trud. Musi poczekać na
jegopowrót.Jeśliwróci.

Nadźwiękotwieracychsiędrzwitakgwałtowniewstałazkrzesła,żeprzewró-

ciłosięnapodłogę.

–Xander?Wszystkowporządku?Umierałamzestrachu
–Idęnagóręsięprzebrać.Potemzawiezieszmnietam,gdziemieszkałem–od-

rzekłsucho.

–Gdzie?–Gardłojejsięścisnęło.
–Domojegodomu,tam,gdziemieszkałem.Znaszadres,prawda?
Spotkałasięznimwzrokiem.
–Tak.Raztambyłam,zanimwróciłeśdodomu.
–Nienazywajtegodomem–odrzekłgorzko.–Odjakiegośczasutoniebyłmój

dom.

Niepowiedziała,żetomógłbyznówbyćjegodom,żebyłnimprzezminionetygo-

dnie.CzemuXanderniechcezacząćodnowa?Znałaodpowiedź.Byłczłowiekiem,
któryniczegonierobi,nierozpatrzywszywszystkichmożliwości,niebędącstupro-
centowopewnymswejdecyzji.Nielubiłniespodzianek,atenranekokazałsięzde-
cydowanieniemiłąniespodzianką.

–Okej,dajmiznać,jakbędzieszgotowy.
Zaniosłakubekdozlewuiwylałaresztęzimnejkawy.PerspektywazabraniaXan-

dera do jego mieszkania ją przerażała. A jeśli Xander wszystko sobie przypomni?
Złość,kłamstważałobę?

Musi stawić czoło prawdzie. Niewykluczone, że po dzisiejszym dniu Xander nie

dziechciałjejwidzieć.Jeśliodzyskapamięć,prawdopodobniezadzwonidopraw-
nikówipoprosi,bykontynuowaliprocedurę,którąkazaławstrzymać.Nicniemogła
natoporadzić,tabezradnośćjązżerała.

Wzięła torebkę i czekała na Xandera w holu. Na dnie torebki leżały klucze do

jegomieszkania,wrzuciłajetamwdniu,gdyprzywiozłagozeszpitala.Miaławra-

background image

żenie,żetobyłowinnymżyciu.

Xanderwłożyłspodnieodgarnituruieleganckąkoszulę.Włosyzaczesałdotyłu.

Przystrzygłbrodę,miałtylkoniewielkimodnyzarost.WyglądałjaktenXander,któ-
ryporzuciłjąprzeddwomalaty.

–Gotowy?–Musiałacośpowiedzieć,nawetcośtakgłupiego,boatmosferabyła

napięta.

Oczywiście,żebyłgotowy.Emanowałzniecierpliwieniem.
–Chodźmy–burknąłiotworzyłjejdrzwi.
Nawetgdybyłwściekły,nieprzestawałbyćdżentelmenem.Niewiedziećczemu

przyniosłojejtoodrobinępociechy.

Jazdawstronęmiastaciągnęłasięwnieskończoność.NaQuayStreetXanderpo-

ruszyłsięniespokojnie.

–Dokądjedziemy?
Byłzirytowany,żemusiotopytać.
–Parnell.Mieszkasznaostatnimpiętrzewieżowca.
Kiwnąłgłowąiwlepiłwzrokprzedsiebie,jakbyniemógłsiędoczekać,ażdotrą

docelu.

Kiedy Olivia zaparkowała w podziemnym garażu i wskazała Xanderowi windy,

byłapotworniezdenerwowana.Windawjechałanagóręowielezaszybkoinagle
znaleźlisięprzedjegodrzwiami.

Sięgnęładotorebkiiwyłaklucze.
–Chceszczynićhonorydomu?
Wziąłodniejkluczeispojrzałnanie.
–Niewiem,któryto.–Jegoczołoprzecięłagłębokazmarszczka.
Pokazałamuwłaściwyklucziwstrzymałaoddech,gdywłożyłgodozamka,prze-

kręciłipchnąłdrzwi.Weszłazanim.Powietrzelekkopachniałostęchlizną,name-
blachleżaławarstwakurzu.Xandergwałtowniesięzatrzymał.

–Czycościsięprzypomina?–spytałazwahaniem.
Xandertylkopokręciłgłową.

Nieznosiłtegomieszkania.Owszem,byłofunkcjonalne,anawetpięknewswojej

surowości, i bardzo męskie. Ale mało przyjazne, trudno było poczuć się tam jak
wdomu.Brakśladukobiecejręki,pozawazonemnapółcenajednejześcian,po-
twierdzał,żemieszkałtamsam.Oczywiściegdybymiałnowąpartnerkę,toonapo-
jawiłabysięprzyjegoszpitalnymłóżku,anieOlivia.

Przemierzałzwahaniemprzestronnepomieszczenie.Powiniencośsobieprzypo-

mnieć.Byłytamjegorzeczy,ajednakzniczymnieczułwięzi,inaczejniżwdomupo
drugiejstronieportu,gdzieprzynajmniejniektórerzeczywydałymusięznajome.

ZłośćwywołanarozmowątelefonicznąOliviiprzygasłapodczasspaceruplażą,za-

mieniającsięterazwpoczucieporażki.Razjeszczesięrozejrzał.Wciążnic.Brako-
wałomuenergii,bypójśćkorytarzemiprzekonaćsię,dokądprowadzi.Pewniedo
sypialni,którazapewnewydamusięrównieobcajakpozostałaczęśćmieszkania.

–Zabierzmniezpowrotem–odezwałsię.–Proszę.Mamtegodość.
Oliviastałaujegoboku.
–Możeutratapamięciniejestnajgorsząrzeczą.Brałeśtopoduwagę?Byłonam

background image

razemdobrze,byliśmyszczęśliwi.Todowodzi,żemożebyćlepiej.Czyniepowinni-
śmynatymfundamenciebudowaćdalszegożycia?

Chciał przytaknąć, ale jakaś nieznana siła ciągnęła go do wyjścia. Na dźwięk

dzwonkadodrzwiraptowniesięzatrzymali,azarazpotemwzamkuprzekręciłsię
klucz.

Oczom Olivii ukazała się niewysoka młoda kobieta. Natychmiast ją rozpoznała.

TużpoślubieOliviiiXanderaRachellerozpoczęłastażwjegobiurze.Alecorobi
wjegomieszkaniuiskądmaklucz?

SzoknawidokRachellebyłniczymwporównaniudotego,conastąpiłopotem.
– Rachelle, jak się masz? – spytał Xander z uśmiechem, którego od rana Olivia

uniegoniewidziała.

Poczułaukłuciezazdrości.Rachellemiaławsobiecoś,cozawszedziałałojejna

nerwy, w obecności Xandera zachowywała się zbyt poufale nawet wtedy, gdy ich
małżeństwokwitło.

RachelleuściskałaXanderaipocałowałagowpoliczek.Oliviastałaiuśmiechała

sięuprzejmie,choćchciaławyrzucićtękobietęzadrzwi.Wzięłauspokajacyod-
dech.Toniewjejstylu.Nigdyniebyłazazdrosna,aleRachellebudziławniejnaj-
gorszeuczucia.

– Xander! Tak dobrze cię widzieć. – Rachelle wciąż go ściskała. – Tacy byliśmy

wszyscyprzecitwoimwypadkiem.Przyszłabymdoszpitala,alemipowiedzieli,że
tylkonajbliższarodzinamożecięodwiedzać.Zatoregularniedzwoniłamdoszpita-
laijeszczedoniedawnawiedziałam,jaksięczujesz.

RachelleprzeniosławzroknaOlivię,którauniosłagłowęwyzywaco.
–JestemwkontakciezKenem,onwie,żeXanderdochodzidozdrowiawdomu–

oznajmiła.

– Oczywiście – odparła Rachelle, lekko krzywiąc wargi. Wróciła wzrokiem do

Xandera.–Pomyślałam,żewpadnęizobaczę,jakXandersięmaiczyczegośniepo-
trzebuje.Tojegomieszkanie,prawda?Niewiedziałam,żebyłupani.–Zwróciłasię
doXandera.–Prędkowróciszdopracy?

Oliviawstrzymałaoddech.
Xanderpokręciłgłową.
–Niewiem.Niesądzę.Jeszczenie.
–Prawdęmówiąc–wtrąciłaOlivia,uśmiechającsięsiłąwoli–właśniewychodzili-

śmy.

–Aha–rzekłaRachelle.–Szkoda.Takczekałamnatospotkanie.
ZanimXandercośpowiedział,Oliviaodparła:
–Możeinnymrazem.
NiezerwałakontaktuwzrokowegozRachelle,żadnazkobietniechciałasięwy-

cofać,alewkońcutoRachelleodwróciłaspojrzenie.

–Oczywiście–mrukła.
Xanderprzeprosiłiudałsiędołazienki.Rachellezaczekała,ażjejdrzwisięza-

mkną.

–Onwie,prawda?
–Wie?–Oliviacelowoudała,żejejnierozumie.

background image

–Owas.Orozwodzie,Par
–Wie,żebyliśmywseparacji.Lekarzepowiedzieli,żebyniczegonierobićnasiłę.
–Olivio
–Nie.–Oliviauniosłarękę,jakbywtensposóbchciałapowstrzymaćkobietę.–

Jeślitowspomnieniewróci,wróciwswoimczasie.

– A co będzie, kiedy Xander pojawi się w pracy? Wszyscy tam znają jego prze-

szłość.Ludziebędąznimrozmawiać.

–Narazieniejestzdolnydopracy.Niebędziemysięmartwićnazapas.
Rachellepatrzyłananiązniemymwyrzutem.
–Niewierzę,żetakgopanioszukuje.
–Nieoszukujęgo–odparłaOlivia,choćrzeczywiścieniemówiłamucałejprawdy.

– Najlepiej będzie, jeśli pani już pójdzie. Przed wyjściem podleję kwiaty. Może mi
panizostawićklucze.

Rachellepokręciłagłową.
–Nie,dostałamjeodXanderainikomuinnemuichnieoddam.
Olivia nie chciała naciskać ani wypytywać, dlaczego koleżanka z pracy Xandera

makluczedojegomieszkania.

–Kiedyśmusipanimupowiedzieć–podłaRachelle.–Jeślipanitegoniezrobi,ja

tozrobię.Niemożegopaniprzygarnąćjakzgubionegoszczeniaka.Onpaniązosta-
wił.Miałpowody.

Słyszącnagłyhałasnakońcukorytarza,kobietysięodwróciły.Cośsięstało,po-

myślałaOliviaipobiegładoXandera.

Stałnadumywalkąwłazience,ściskałjejkrawędźtakmocno,żeknykciemupo-

bielały.Dopadłgokolejnyatakbólugłowy.Powiniensiępołożyć,przespać,aletutaj
niemógłtegozrobić.Toniewłaściwemiejsce,wszystkotujestnietak.Chociażbył
złynaOlivię,terazjejpotrzebował,chciałwrócićdodomu.

Najwyraźniej nie w pełni świadomie zrobił coś, że go usłyszała, bo znalazła się

ujegoboku,marszczącbrwiipatrzączniepokojem.

–Głowacięboli?–Otworzyłatorebkę.–Nawszelkiwypadekwzięłamtwojele-

karstwo.

Włożyłamudorękidwietabletkiinapełniławodąszklankę.
Xanderpołknąłjeisięskrzywił.
–Zabierzmniedodomu,proszę.–Potrząsnąłgłowąinatychmiasttegopożałował,

boznówprzeszyłgoból.–Zabierzmniestąd.

Oliviaobłagowpasie,aonsięnaniejwsparł.Powoliwyszlizłazienki.Rachelle

wciążstaławsalonie.Xanderdojrzałjejzszokowanąminę.

–Muszęgozabraćdodomu–oznajmiłaOliviazcieniemwyższości,którynawet

wtymstanienieumknąłXanderowi.–Proszęzamknąćzasobądrzwi.

–Pomócpani?–spytałaRachelle.
–Damysobieradę–odparłastanowczoOlivia.
–Xander,mamnadzieję,żeszybkowyzdrowiejesz.Brakujenamciebiewpracy.

sknięzatobą!–zawołałaRachelle,gdyopuszczalimieszkanie.

Drzwizatrzasnęłysięzanimi.Xanderznówsięskrzywił.Zjechalidosamochodu.

Olivia odsuła nieco fotel Xandera, by mógł się oprzeć i zamknąć oczy. Podczas

background image

jazdydoDavenportbólnieustawał.

Xanderliczył,żetomieszkaniepodsuniemujakieśodpowiedzi,tymczasemprzy-

niosłotylkowięcejpytań.Nictamniewydawałosięznajome,wszystkobyłoobce.
Jakby należało do kogoś innego. Meble, ubrania w garderobie, na które zerknął
wdrodzedołazienki,nawetfiliżankiwkuchnibyłyobce.

NoijeszczetaRachelle.Zachowywałasię,jakbybylidlasiebiekimświęcejniż

kolegamizpracy.

Czyżby tak szybko po rozstaniu z Olivią z kimś się związał? Tak, Rachelle była

atrakcyjna,jeślilubisiędrobnebrunetkioidealnychproporcjach.Onjednakwolał
szczupłerudowłose,zwłaszczajedną,nawetjeśliprzednimukrywała,żemieszkali
osobno.

Jednak rozpoznał Rachelle. Była częścią jego przeszłości. Kimś dobrze znanym,

lepiejibliżejniżwskazywaływspomnieniasprzedsześciulat.Czytowyjaśnia,dla-
czegogdyweszładomieszkania,podeszłaprostodoniego,uściskałagoipocałowa-
ła? Jej wargi trafiły na jego policzek, ponieważ w ostatniej chwili odwrócił głowę,
inaczejdotknęłybyust.

dzączreakcjiOliviinawidokRachelle,niebyłabyztegozadowolona.
Zastanawiał się nad swoją relacją z Rachelle. Czyżby od jednego nieudanego

związkutakszybkoprzeszedłdodrugiego?Niewydawałomusiętoprawdopodob-
ne.

Gdybytylkopamiętał,jakbyłonaprawdę.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

OliviapomogłaXanderowipołożyćsięnakanapiewpokojudziennymizaciągnęła

zasłony,blokującdostęppopołudniowegosłońca.PopowrociedodomuXandernie
chciałwchodzićnagórę.Tomusiałbyćsilnyidokuczliwyból,pomyślała,patrzącna
jegounoszącąsięwoddechupierś,gdyzapadłwsen.

Najważniejsze,żemagozpowrotem.Mógłprzecieżjejpowiedzieć,bygozosta-

wiła w tamtym mieszkaniu. Może nawet z Rachelle. Na samą myśl o tym poczuła
goryczwustach.GdypoznałaRachellenajakiejśsłużbowejimprezieuXandera,za-
nimichmałżeństwosięrozpadło,próbowałabyćdlaniejmiła.Aletamtakobietaza-
wszewjakiśsposóbsugerowała,żeosiągnęławżyciuwięcejniżOlivia.Jakmogło
byćinaczej,skoroOliviabyłanajpierwnauczycielką,potemmatką,którasiedziała
zdzieckiemwdomu,podczasgdyRachellewspinałasięposzczeblachkariery?

RachelleniekryłazainteresowaniaXanderem.Oliviaczułasięzagrożonajejpew-

nościąsiebie,niewspominającorosnącejliczbiegodzinwtygodniu,któreRachelle
spędzałazjejmężem.

Alenigdyniewierzyła,żeXanderzdecydujesięnaromans.Toniewjegostylu.

Zdrugiejstrony,pośmierciParkerabardzosięzmienił.Możezacząłromansować
zRachelle,kiedysięprzeprowadził.Bógjedenwie!Takobietanieukrywała,żema
natoochotę.

W ciągu dwóch lat separacji Olivia tak ciężko pracowała, by nie rozpaść się po

straciesynaimęża,żewogóleniewzięłapoduwagę,iżXandermógłbyzwiązaćsię
zinnąkobietą.Amożeniechciałabraćtegopoduwagę.Nawetgdyprzywiozłago
zeszpitala,niewpadłojejtodogłowy.Lekarzeniewspominali,byXanderaodwie-
dzałktośpróczmatki.Aprzyjaciółkamiałabychybaprawodoodwiedzin.

Odsułatęmyśl,ajednakwciążwidziałaRachelle,któracałujeXandera.Onzaś

nietylkojąpoznał,aleteżjejnieodepchnął.

RazjeszczespojrzałanaśpiącegoXandera,apotemposzładokuchnizrobićso-

biekawę.Kiedyautomatyczniewłączyłaekspresinalaładokubkamleko,jejmyśli
krążyływokółRachelleiXandera.

JakdużąrolęwżyciuXanderaodgrywałaRachelle?Ijakdługo?Rok?Dwalata?

Dłużej? Czy kiedy byli jeszcze małżeństwem, czyhała gdzieś z boku, by go prze-
chwycić,gdytylkobędziewolny?CzyOlivianiepomogłajejosiągnąćcelu,niebę-
dąctakążoną,jakąpowinna?

Czytoniejejkoncentracjanasynuodsułaodniejmężaipchnęłagowramiona

innejkobiety?Niebyłbytopierwszytakiprzypadek.

AleprzecieżnietylkoonabyłaskupionanaParkerze.ChoćzpoczątkuXandernie

przyjąłzzachwyteminformacjiociąży,zwłaszczagdyodkrył,żeniebyłtocudowny
przypadek,aledecyzja,którąOliviapodłasama.Byłjednakrówniejakonazaśle-
piony,kiedyichsynprzyszedłnaświat.Czytakbardzowciągnęłoichrodzicielstwo,
żezapomnieli,iżsąparą?

background image

Strach i niepewność oplotły ją niczym uporczywie rozrastace się wino. Nie

możeznówstracićXandera.Gdyjązostawił,niewalczyłaoniego.Ichoćnapozór
wyglądałonato,żedajeradę,byławciążzbytobolałapośmierciParkera,bymieć
nacokolwieksiły.

Terazodzyskałaenergięiwiedziała,żemusiwalczyćoswojegomężczyznę.
Wchwili,gdyujrzałagowszpitalu,zrozumiała,żezrobidlaniegowszystko.Ko-

chałagotakjakwtedy,kiedysiępoznali.

Niciniktniestaniejejnadrodze.
Zasługują na nowy początek. Wyciągnęła wnioski z błędów przeszłości. Nie jest

ideałem,aleXanderteżnimniebył.Kochałagomimoto.Odjegoodejściadojrzała
jakoczłowiek.Wgłębisercawiedziała,żejeślitylkoXanderzechce,wszystkosię
ułoży.

Stworzątrwałyidobryzwiązek.
Agdybyniezechciał? Gdybysobieprzypomniałpotworne słowa,którymigo ob-

rzuciła w żalu i gniewie po śmierci Parkera? Po których ją opuścił? Gdyby nie był
wstaniejejtegowybaczyć?Niemogłabymiećmuzazłe,gdybydrugirazodszedł.
Zacisnęłapowieki.

ZamknąłsięwgabinecieobokpracowniOliviiioznajmiłjej,żenieżyczysobie,by

mu przeszkadzała. Całe popołudnie pakowała do samochodu obrazy, które rano
miałazawieźćdogalerii.

DoBożegoNarodzeniazostałmiesiąc.Oliviaijejagentmielinadziejęnadobrą

sprzedaż,zwłaszczażepopytnajejpracerósł.

Gdyzrobiłakolację,Xanderwciążniewracałzgabinetu.Zaczęłasięoniegomar-

twić,ranoznówcierpiałnabólgłowy.Zaryzykowałaizastukaładodrzwi,poczym
nieczekającnaodpowiedź,uchyliłaje.

–Xander?Jesteśgłodny?Kolacjagotowa.
Przygotowałajegoulubionystekześwieżymiszparagamiimłodymiziemniakami.

Rodzajfajkipokoju,zastępucyrozmowy.

–Niejestemgłodny–odparł,nieodwracającsięodkomputera.
Weszładogabinetuispojrzałanaekrankomputera.Kiedyujrzałastronęzprofi-

lamipersonelujegobiura,przeszedłjądreszczniepokoju.

Na środku strony widniało zdjęcie Rachelle. Zacisnęła pięści, odetchnęła i siłą

woliprostowałapalecpopalcu.

–Zrobiłamstek.Przynieśćcitutajtalerz?
–Próbujeszmisiępodlizać?–Wkońcunaniąspojrzał,krzywiącwargiwcynicz-

nymuśmiechu.

– No, niezupełnie. Nie jestem pewna, czy jakiekolwiek danie wynagrodziłoby ci

szok,jakidziśprzeżyłeś.Przepraszam.Chciałamtopowiedziećwcześniej,alenie
mogłam.

Xanderprzetarłoczy.
–Rozumiem,żeniecodzieńprowadzisiętakierozmowyzdochodzącymdozdro-

wiamężem?

Poczułacieńulgi.Jegosłowabyłyjakgałązkaoliwna.Uczepiłasięjejobiemarę-

kami.

background image

–Chodź,zjedzcoś–prosiła,kładącdłońnajegoramieniu.
Namomentprzykryłjejdłońswoją.
–Zachwilę.Pozamykamwszystko.
Chciałananiegozaczekać,spytać,czyodkryłcoś,czegoszukał,aleniepotrzebnie

igrałabyzlosem.

Powoliwróciładokuchniinałożyłajedzenienatalerze.Niemogławyrzucićzpa-

mięciobrazuRachelle.

Czemu Xander wpatrywał się w jej zdjęcie? Przypomniał sobie, czym dla siebie

byli?Nasamąmyślotym,żemogłabygostracić,Oliviaumierała.

Kochałagokażdymoddechem,każdąmyślą.Musitoudowodnić.

Zdziwiłsię,kiedyOliviapołożyłasiępierwszadołóżka.Zdrugiejstronynieprze-

spałapołowypopołudniatakjakon.Caływieczórsiedziałajaknaszpilkach.Odnosił
wrażenie,żekilkarazybyłaokrokodpowiedzeniamuczegośczyzapytaniaocoś,
bywostatniejchwilisięwycofać.

Dlanichobojgatobyłdzieńodkryć.
Xanderdowiedziałsięoichseparacji,OliviapatrzyłazosłupieniemnaRachelle,

którapojawiłasięwjegomieszkaniu.

Zpilotemwręceskakałpokanałach,myślącoodkryciachtegodnia.Nicztego

nie rozumiał, choć bardzo się starał. Nie miał poczucia, że między nim i Rachelle
nawiązałsięjakiśromans.

Gdyby byli parą, na jej widok czułby się zdecydowanie inaczej. On zaś czuł się

skrępowany,kiedygoobłaipocałowała.Inaczejczułsię,gdydotykałOlivii,kiedy
siękochaliminionejnocy.

Zacisnąłpalcenapilocie.Nasamąmyślożoniebudziłosięwnimpożądanie.Co

takiegosięstało,żepostanowilisięrozstać?

Dlaczegoniepotrafilisiędogadać?
Zciężkimwestchnieniemwyłączyłtelewizoriwstał,byzgasićświatłoiudaćsię

nagórę.

Pewnymkrokiemwszedłposchodach,alenagórzesięzawahał.Poddrzwiamisy-

pialniwidziałsmugęświatła,płynąłdoniegostamtąddelikatnyzapach.Możewani-
lii?Dywanwyciszałjegokroki.Otworzyłdrzwiiznówsięzawahał.Objąłwzrokiem
pokój.

Zasłonybyłyzasunięte,alewieczornywiatrlekkojewydymał.Wcałympokoju–

na stolikach nocnych, na półce nad kominkiem – stały świeczki w słoikach. We-
wnątrzwońbyłasilniejsza,jegociałozareagowałonatęuwodzicielskąscenografię.

Oliviawyszłazłazienkiowiniętaręcznikiem.Xanderwstrzymałoddech,wodząc

pojejkremowychramionachwygłodniałymwzrokiem,któryzatrzymałsięnaoboj-
czyku,poczymprzeniósłsięniżej,nazacienionydekolt.

Luźno spięła włosy, odsłaniając smukłą szyję, jedwabiste fale spływały na jej ra-

miona.Nagleimtegopozazdrościł.

–Chybachceszmniedziśuwieść–zauważył.
–Skutecznie?
–Niejestempewien.Próbujdalej.
Powoli rozsuła ręcznik, który upadł na podłogę. Xanderowi zaschło w ustach.

background image

Uniosła rękę i wyciągała z włosów szpilki. Jej sutki, normalnie jasnożowe, po-
ciemniały,piersiwydawałysiępełniejsze.Ażsięprosiłyopieszczotę.

Zaczęłoprzeszkadzaćmuubranie.Olivia,takapiękna,zbliżałasiędoniego.
Siłąwolitrzymałręceprzysobie.
–Ateraz?–spytała.
Pogłaskałaswojąpierś,aonpatrzyłjakurzeczony.
–Taak.–Odchrząknął.–Działa.
Lekkosięuśmiechła.
–Todobrze–szepła,poczymstałanapalcachipocałowałagowusta.
To był najlżejszy z lekkich pocałunków, a zadziałał niczym pochodnia na lot

ciecz. Można powiedzieć, że Xander w jednej chwili stanął w płomieniach. Olivia
musiałatowyczuć,boodrazuwzięłasięzaguzikijegokoszuliizsułajązjego
ramion.

Wyciągnąłdoniejręce,aleonachwyciłajeiopuściła.
–Pozwólmi–szepła.–Pozwólmisiękochać.
Pochyliłagłowęicałowałajegopierś,naprzemianpieszczącgowargamiijęzy-

kiem.JejdłoniezałysiępaskiemuspodniXandera,apotemsuwakiemrozporka.
Wsuła rękę pod bokserki i zacisnęła palce na jego członku. Raptem Xander po-
czuł,żejegospodnieibieliznazsułysięzbiodernapodłogę.Poczułgocyod-
dechOliviinaudach.

Azarazpotemzaciskacesięnanimwargi.
–Livvy–jęknął,wplatającpalcewjejwłosy.
Przestał myśleć, stracił nad sobą kontrolę. Popłynął na fali orgazmu, pod wpły-

wem którego najpierw znieruchomiał, a potem osłabł i drżał jak dziecko. Chwycił
Olivięwobciaiprzytrzymał.

Pochwilijegosercewróciłodonormalnegorytmu.
–Gotowynadrugąrundę?–zapytałacicho.
–Drugąrundę?
–Tak.Mammnóstwoczasuiwielerzeczydonadrobienia.
–Chybaobojganastodotyczy–przyznał,wyciskająccałusanaczubkujejgłowy.
Pozwolił jej zaprowadzić się do łóżka. Olivia pchnęła go na materac i ściągnęła

plączącesięujegostópspodnie.Potemsięnanimpołożyła.

–Tęskniłamzatobą–powiedziała,patrzącmuwoczy.
Wzłotymświetleświecwyglądałapiękniejniżkiedykolwiek.Złotorudefalewło-

sówspadałynaramiona,głaszczącjejskórę.Ująłjewdłoń,patrzącjejwtwarz.

Szybko doszedł do siebie po pierwszym orgazmie i czuł, że jej goce ciało na

nowo go rozpala. Wsunął dłoń między jej uda, z uśmiechem odkrywając, że i ona
jestgotowa.

–Pokażmi,jakbardzotęskniłaś.
Olivia sięgnęła po prezerwatywę, którą wcześniej schowała pod poduszką, i za-

bezpieczyła Xandera, zamieniając to w sztukę jednoczesnego uwodzenia i tortur.
Potemnanimusiadła,zapraszającgodosiebie.Mięśniejejudzadrżały,gdywszedł
wniągłęboko.

–Jużnigdyniepozwolęciodejść–powiedziała.
Potemzaczęłasiękołysać,aoncieszyłsięrozkoszą,jakąmuofiarowała,trzymał

background image

ją za biodra, kiedy ich prowadziła na kolejny szczyt, który zdobyli zbyt szybko,
a jednocześnie nie dość szybko. Pasowali do siebie jak dwa fragmenty układanki.
Xanderotoczyłjąramionami,zatracającsięwtejchwili.

Dużopóźniejwstałaiwyrzuciłaprezerwatywę.Xanderpatrzyłnaniąspodcięż-

kichpowiek,gdygasiłaświece.Kiedywróciładołóżka,pokójpogrążyłsięwciem-
nościach.Xanderprzewróciłsięnabokiprzytuliłdojejpleców.

–Dobranoc–szepła.–Iprzepraszamzadzisiaj.
Wodpowiedziścisnąłjąmocnoipocałowałwkark.Słuchałjejoddechu,gdyzapa-

daławsen.

Jejskruchabyłaszczera,ajednaknadalniepozbyłsiępoczucia,żecośprzednim

ukrywa.Cośważnego,doczegojużsięzbliżał.

Czykiedyśtosobieprzypomni?

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Nazajutrzranoobudziłasięspełnionaizadowolona.Odwróciłagłowęinapotkała

szareoczyXandera.

–Kochamcię–szepła.
Odsułamuwłosyzczołaipocałowałago,apotemwstała.Xanderchwyciłjąza

nadgarstekiprzyciągnąłzpowrotem.

–Zostań–rzekł,unoszącjejwłosyigłaszcząckark.
Dostałagęsiejskórki.Znałjejwrażliwemiejscaiczulesięnimizajął.Dochodziła

jedenasta,kiedywreszcieobojewstaliiposzlirazempodprysznic.

–Powinniśmycałydzieńchodzićnago–rzekłXander,namydlającOlivię,ajejser-

ceprzyspieszyło.

–Chciałabym,alemuszęzawieźćobrazydogalerii.Ażdowieczorabędęzata

otwarciem wystawy. – Spłukała pianę i wyszła z kabiny prysznicowej. – Chodzi
omojąopinięjakoartystki.

–Wtakimrazierób,cotrzeba,ajaznajdęsobiejakieśzacie.
–Możeszjechaćzemną–zaproponowałaznadzieją.
–Następnymrazem,dobrze?
Ukryłarozczarowanie.Zdawałasobiesprawę,żepopołudnieiwieczórpozado-

memtodlaXanderazadużo,aleniechętnieprzerywałatenczasbliskości.

Wytarłasięiwysuszyławłosy.Xanderwyszedłspodprysznica.Ubierałsięobok

niej. Usiłowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio razem myli się i ubierali. Dotąd
niemiałapełnejświadomości,jaktęskniłazatymcodziennymrytuałem.

–Goliszsię?–spytała.
–Taa.Jestemgotowyznówbyćsobą.
Szczotka zaplątała jej się we włosy. Gotowy znów być sobą? Co miał na myśli?

Rozplątaławłosyiodłożyłaszczotkę.ObłaXanderawpasie.

–Lubięciętakiego,jakiterazjesteś.–Ucałowałajegoramiona.
–Adawnegomnienielubiłaś?–Patrzyłjejwoczywlustrze.
– Kochałam dawnego ciebie, ale oboje się zmieniliśmy. Siebie też teraz bardziej

lubię.Możenatymmiędzyinnymipolegałproblem.Zawszestarałamsiębyćkimś
innym.

Odsułasięodniegoisięgnęłaznówposzczotkę.Stresitroskiminionegodnia

wciążjejdoskwierały.Gdybydziśniemusiaławychodzićzdomu,niezrobiłabytego.
Odtejwystawynaprawdęzależyjejkariera.Wystawiałapracewjednejznajbar-
dziejprestiżowychgaleriiwAuckland,uważałasięzaszczęściarę,żejątamzapro-
sili.Tobyłoważniejszeniżpieniądze,któremogłanatymzarobić.

Kiedy zjedli puszyste omlety ze szczypiorkiem i bekonem i wypili kawę, Xander

pomógłjejzanieśćostatniepłótnodosamochodu.

– Dzięki – rzekła, zamykając bagażnik. – Nie wiem, o której wrócę, ale pewnie

późno,pokolacji.

background image

–Damsobieradę.
–Obiecujesz,żejakrozbolicięgłowa,weźmiesztabletkiiodpoczniesz?
–Niemusiszmnieniańczyć,zapomniałaś?
–Wiem.–Pogłaskałagopopoliczku.–Alemartwięsięociebie.
–Damsobieradę,obiecuję–odrzekłpoważnie,poczymucałowałwnętrzejejdło-

ni.

PodrugiejstronieulicyOliviakątemokazobaczyłasąsiada,którydekorowałdom

lampkami.

Doświątpozostałydwatygodnie.
–Możekiedywrócę,ajeślibędziezapóźno,tojutro,ubierzemychoinkę.Nieza-

wracałamsobietymgłowy,kiedy–Urwałaiwzięłagłębokioddech.Musipokonać
niechęć do mówienia o przeszłości. – Kiedy byliśmy w separacji. W każdym razie
jakwrócę,pójdęnastrychizniosęnadółwszystko,copotrzeba,okej?

–Dobrypomysł–przyznał.–Terazlepiejjużjedź.Chybaniechceszsięspóźnić?
Zerkłanazegarekizawołała:
–Ojej,jużtakpóźno?Towszystkoprzezciebie!
Zaśmiałsięipochyliłgłowę,byjąpocałować,abyłtonamiętny,pełenobietnicpo-

całunek.

–Wracajszybko,będęczekał.
Odjeżdżając,widziałagowtylnymlusterku.Stałnapodjeździezrękaminabio-

drachiodprowadzałjąwzrokiem.Zostawiałagozniechęciąiniepokojem.

Cieńpłycejponiebiechmurynamomentprzesłoniłsłońce,ażdrogaposzarza-

ła.

Olivia przesuła okulary przeciwsłoneczne na czoło. Wstrząsnął nią dreszcz.

Nie będzie się głowiła, skąd ten nagły niepokój. W końcu odkąd Xander wrócił ze
szpitala,zostawiałagosamegonajwyżejnadwiegodziny.Azatemnicdziwnego,że
trochęsięmartwi,chociażniczłegoprzecieżsięniewydarzy.

Patrzył,jakautomatycznabramazamknęłasięzasamochodemOlivii.Brama.Coś

w tej bramie nie dawało mu spokoju. Poczuł ukłucie bólu w oczodołach, zamknął
oczyipotrząsnąłgłową.

Weźtabletki,mówiłaOlivia.
Uśmiechnąłsięiruszyłdodomu.Cóż,obiecałjej,żewrazieczegoosiebieza-

dba.Zresztąniemiałochotycierpieć.Znalazłtabletkiprzeciwlowe,łyknąłdwie,
apotempołożyłsięwhamakuiodpoczywał,ażbólzelżał.

Odpoczywając,myślałotym,czymwypełnisamotnegodziny.Choinka,oczywiście!

Oliviaproponowała,byrazemjąubrali,alebyłprzekonany,żebędziezachwycona,
gdy po powrocie do domu powita ją udekorowane i rozświetlone drzewko stoce
przyokniewykuszowymodfrontu.

Zawszetrzymalichoinkęna strychu,askoroOlivia powiedziała,żenie ubierała

jejprzezostatnielata,powinienjąłatwoznaleźć.

Zrobijejmiłąniespodziankę.Ruszyłnagórę.Nastrychprowadziływąskiescho-

dy.Gdypostawiłstopęnapierwszymstopniu,trochęmusięwgłowiezakręciło,ale
wziąłsięwgarśćiszedłdalej.

Kiedyotworzyłdrzwi,musiałpoczekać,ażoczyprzywyknądopółmroku.Światło

background image

wpadałotamprzezmałeoknaznajducesięnadwóchkrańcachstrychu.Wpowie-
trzuunosiłsiękurz.

Xanderkichnąłiprzekląłpodnosem.
Rozejrzałsię,spojrzałnapudłaimeble,któretamprzechowywali.Przesunąłkil-

kakartonów,bydostaćsiędomiejsca,gdzie,jakpamiętał,znajdowałasięchoinka
idekoracje.JeśliOliviamówiłaprawdę.

Namomentsięwyprostował.JeśliOliviamówiłaprawdę?Czemumiałabykłamać

wtakiejsprawie?Czemuwogólemiałabygookłamywać?Możedlatego,żeskłama-
ławsprawieseparacji.Odsunąłtęmyśl.Wyjaśniłamu,dlaczegotoprzednimukry-
wała.Niezgadzałsięzjejwyborem,aleporazostawićzasobąprzeszłość.

Oliviawzięłanasiebieczęśćwinyzaichseparację.Zważywszynato,coXander

osobiewiedziałito,comudopowiedziała,niedziwiłsięichrozstaniu.

Pośmiercistarszegobrata,którysięutopił,kiedyXandermiałtrzylata,byłtrak-

towany jak jedynak. Patrząc wstecz, widział, jak rodzice radzili sobie ze stratą.
Matka, dystansując się od emocji, została pracoholiczką, ojciec, niestety, zamknął
sięwsobie,niezdolnydożadnejpracy.

Wciążpamiętałswojepowrotyzeszkoły.Matkazawszebyławpracy.Nigdynie

wiedział,czyojcieczechcewyjśćzdomuipograćznimwpiłkę.NajczęściejXander
siedział na podłodze przed drzwiami sypialni rodziców, słuchając cichego szlochu
ojca,obezwładnionegobólempostraciesyna,któryodszedłprzedwcześnie.

Zapewniemiałwięcejzmatkiniżzojca.Zawszetaksamojakonawalczył,żeby

przetrwać.Niepozwalałsiężyciuzdołować,wsamotnościicichościduchazmagał
sięzeswoimbólem.

Choćjużjakodzieckorozumiał,przezcoprzechodziłojciec,iżemiałotoniewiele

wspólnegozsiłączysłabością,niechciałsięczućtakjakonprzytłoczony.

Wkonsekwencjizawszetrzymałemocjenawodzy.Bałsiędoświadczaćhuśtawek,

ekstazyczyrozpaczy,zamiasttegorzuciłsięwwirpracy.

Terazsięzastanawiał,czytotakżestałomiędzynimiOlivią.Niestetyniepa-

miętał.

Byłgotowydaćichmałżeństwudrugąszansę.Możewypadekiamnezjawyjdąmu

jednaknadobre.Bywałupartyipewniedawniej,zamiastpracowaćnadzwiązkiem,
odrzucałwszelkiepróbynaprawieniasytuacji.

Ajednakniemógłsiępozbyćpoczucia,żedoichseparacjiprzyczyniłosięcoświę-

cej.NoiwciążdręczyłagosprawaRachelle,któramiałakluczedojegomieszka-
nia.Cośmusięniezgadzało.

Wkońcutorozsupła.Czułsięowielelepiej,pozanapadamibólugłowy.Przesunął

kolejnekartony,apotemprzykucnął,byprzeczytaćnapisnajednymznich.

Tojegocharakterpisma.Pudłobyłopodpisanedośćenigmatycznie:Różne.Przy-

ciągnąłjeiotworzył.Wśrodkuznajdowałysięoprawionedyplomyistarealbumyze
zdjęciami.Wziąłdorękipierwszyznichiautomatycznieprzeglądał.Zdjęciasięgały
jego lat studenckich, nim poznał Olivię. Nie znalazł tam niczego, czego by już nie
wiedział.

Schowałalbumdopudłaipchnąłjepodścianę.Niewykluczone,żewerzecyfro-

wejnieposiadalialbumówzezdjęciamizostatnichlat.Powinienraczejpogrzebać
wplikachwkomputerze.

background image

Najpierwjednakmusiznaleźćchoinkę.Przejrzałjeszczeparępudełinic.Dostał

tylko ataku kichania. Już miał się poddać, kiedy w ciemnym kącie dojrzał jeszcze
dwapudła.

Przeciągnąłjewmiejsce,gdziebyłowięcejświatła.Niebyłyoznakowane.Żadne

niewyglądałonapudłozchoinką.Alemożeznajdowałysięwnichdekoracje.

Zakręciłomusięwgłowie,ażsięzakołysałnapiętach.Pewniepotrzebowałłyku

świeżego powietrza. Siedział tu już dłuższą chwilę, słońce prażyło w metalowy
dach,awentylacjabyłakiepska.

Zdeterminacjąpociągnąłzataśmę,którąoklejonopierwszepudło.Znówdziwnie

straciłrównowagę.Namomentzamknąłoczyiczekał,ażtominie.Zrobiłomusię
niedobrze.Przełknąłślinęisiłąwolipodniósłpowieki.

–Tylkotojednoikoniec–powiedziałnagłos,otwierającpudło.–Potemzejdęna

dół.Co?

Zamilkł. Wyjął leżącą na wierzchu rzecz. Były tam chłopięce ubranka. Sięgnął

głębiej.Trafiłnamisia,pociągisamochody.

Znałterzeczy.Fragmentyinnegożycia,innegoczasu.Irytucepoczuciepustki,

wktórejżyłodczasuprzebudzeniaześpiączki,zaczęłoustępować.Wstrząsnąłnim
dreszcz.

Niewiele myśląc, rozerwał drugie pudło. Zalewał go zimny pot. Znalazł kolejne

ubrania,zabawki,anadniealbumyzezdjęciami.Nawetwpółmrokuwidziałdaty.

Wybrał najstarszy album i ostrożnie go otworzył. Na pierwszej stronie widniało

zdjęciezbadaniausg.Dotknąłgoczubkiempalca.Wróciłowspomnienie.Podniece-
nie,strachimiłość,wszystkorazem.Apotemból,wściekłybólpostracie.

Przewróciłstronę.ZdjęcieOlivii,młodszejibardziejbeztroskiejniżobecnie.Se-

riazdjęćOlivii,najpierwzuśmiechemipłaskimbrzuchem,potemzciążowymbrzu-
chem,palcemwskazucądatęwkalendarzu.

Nakolejnejstronieujrzałsamegosiebiezdumątrzymacegopłaczącenowona-

rodzonedziecko.

Swojegosyna.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Poczuł ucisk w piersi, gwałtownie zaszlochał. Przypomniał sobie wszystko aż do

dnia,gdyOliviamuoznajmiła,żejestwciąży.Przypomniałsobie,jaksięztegopo-
woduwtedypokłócili.

Byłnaniąwściekły,żepodłatakważnykrokbezjegowiedzy.Niebyłgotowyna

dziecko.Wciążpamiętałpośpiech,zjakimsiępobraliizaczęlibudowaćwspólneży-
cie.Dodiabła,ledwieprzywykłdotejbliskości,aOliviamuoświadczyła,żemuszą
zrobićmiejscedlajeszczejednejosoby,którawewszystkimbędzieodnichzależa-
ła.

Nie wiedział, czy ma w sobie tyle miłości, by starczyło jeszcze dla kogoś prócz

Olivii,wkażdymraziedokiniedoświadczyłradościznarodzinParkera.Łzylecia-
ły mu po policzkach, gdy przewracał kartki albumu, a potem sięgnął po następny
i następny. Wszystkie dokumentowały życie ich ślicznego syna, aż do chwili, gdy
przestałżyć.OstatniezdjęciapochodziłyztrzecichurodzinParkera,zprzyciana
podwórzu.Tematemprzyciabylipiraci,nawetXandersięprzebrał.

Tacybyliszczęśliwi,spełnieni.Wystarczyłagłupiachwilazapomnieniazjegostro-

nyiwszystkosięskończyło.

Rozpacz po śmierci dziecka połączona z przekonaniem, że mógł jej zapobiec,

zdruzgotała Xandera. Otarł twarz, próbował powstrzymać łzy. Właśnie to ukradła
mu niepamięć. Wokół tego zbudował nieprzenikniony mur w sercu i umyśle: żeby
zatrzymaćpacyból,któryterazrozrywałgonakawałeczki.

Ztrudempodniósłsięnanogi,zostawiłrozrzuconenapodłodzealbumy,zabawki

i ubrania. Pokuśtykał do drzwi i chwiejnym krokiem zszedł na dół, niezdarny jak
w pierwszych dniach po obudzeniu się ze śpiączki. Na dole skręcił w prawo i po-
szedłprostodosypialniobokswojegodawnegogabinetu.

Terazrozumiał,dlaczegomiałtugabinet.Nienawidziłkażdejsekundy,którąspę-

dzałzdalaodParkera.Pracującwdomu,mógłpatrzeć,jaksynrośnie,jakcodzień
uczysięczegośnowego,ajednocześniezarabiaćnautrzymanierodziny.

Rodzina, ich mała trzyosobowa rodzina. Nigdy by nie uwierzył, że ten trójkąt

możekiedykolwiekzostaćrozerwany.Nierozumiał,żekiedyznikajedenzboków
trójta,dwapozostałepadają.

Pchnąłdrzwisypialniipowiódłwzrokiempopustychścianachipodłodze.Jedyne,

co pozostało, to komoda, gdzie mieściły się wcześniej ubrania Parkera. Olivia po-
zbyła się wszystkich innych rzeczy. Z chirurgiczną precyzją wymazała z ich życia
istnieniesyna,podobniejakmatkaXanderazrobiłapośmiercijegobrata.

Padłnakolanaizgiąłsięwpół.Ogarnąłgotaksilnyżal,takświeży,jakbytobyło

wczoraj.Dziecko,ciałozjegociała.Krzyknąłzfrustracji,złościirozpaczy,głosem,
który wydobywał się gdzieś z trzewi. Dotąd sobie na to nie pozwalał, a teraz nie
mógłpohamowaćkrzyku.

Niemiałpocia,ileczasumiło,gdywreszciewstałiprzeszedłdoswojejsypial-

background image

ni.Nie,tojużniebyłajegosypialnia.TojestsypialniaOlivii.Onmieszkałgdziein-
dziej,terazjużwiedział,dlaczego.

Poszedłdołazienkiwziąćprysznic,próbowałzablokowaćwspomnienietejchwili,

gdydzieliłtęprzestrzeńzOlivią.

Wspomnienie się nie poddawało. Jego ciało budziło się do życia. Puścił zim

wodę i stał pod prysznicem aż do kresu wytrzymałości, aż do bólu. Oparł ręce
ościanę,opuściłgłowę.Wodaspływałamuzkarkunaplecy.Wgłowiekrążyłypyta-
nia.CzemuOliviatoprzednimukrywała?Czemuwczoraj,gdymiałaokazję,niepo-
wiedziałamuwszystkiego?

Kiedyzakręciłkurekiwyszedłzkabiny,nadalnieznalazłodpowiedzi.Oliviapod-

stępem sprowadziła go do domu i nadal go oszukiwała, by tam został, tak jak go
oszukaławsprawiepigułkiantykoncepcyjnej.

Dlaczego?
Przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Ledwie poznawał człowieka o umęczo-

nychszarychoczach.

Nie zostanie w tym domu. Odkrycie kłamstwa Olivii było tak bolesne jak słowa,

którymigoobrzuciłapośmierciParkera.

Stali na oddziale ratunkowym, odepchnięci na bok przez lekarzy i piegniarki,

którzyusiłowaliratowaćichsyna.Dochwili,gdymusielisiępogodzićzfaktem,że
nicwięcejniemogązrobić.Kiedyszalonakrzątaninaustąpiłamiejscaciszy,Olivia
odwróciłasiędoniegoipowiedziała,żetowszystkojegowina.NiechciałParkera,
aterazjejnajdroższysynnieżyje.Och,potemgoprzeprosiła,aleniemogłacofnąć
tychstrasznychsłów.

Zaatakowałygojakchoroba,któragozżerała,ażniezostałomunicdoofiarowa-

nia.

Obwiniłagoośmierćichsyna,choćniebardziejniżonsamsiebiewinił.Pewnie

dałobysięnaprawićtętrudnąsytuację,gdybyonmniejjejpragnął,onazaśgobar-
dziej.

Boonjejpotrzebował.Bałsię,żeutoniewotchłaninieszczęścia,którawchłoła

jegoojca.Wkońcusiłąwolizdystansowałsięodemocji,atymsamymodsunąłteż
od żony. Ona zaś nie zrobiła nic, by go z powrotem do siebie przyciągnąć. Aż do
chwili, gdy pojawiła się w jego szpitalnym pokoju z uśmiechem i kłamstwem na
ustach.

Podniósłzpodłogiswojeubraniaijezwinął.Cuchłyjegostrachem,bólemizło-

ścią.Nigdywięcejichniewłoży.Wziąłzszafyczysteczęścigarderoby,apotemwy-
jąłwszystko,comiałnawieszakachiwszufladach,irzuciłtonałóżko.

W szafie w holu znalazł walizkę, która wyglądała jednocześnie na nową i znajo-

mą.Pamiętał,żekupiłjąwminionymrokuprzedwyjazdemdoJaponii.Oliviapew-
nieprzywiozławniejjegorzeczyztamtegomieszkania.

Upchałwwalizcegarderobę,zamknąłją,apotemzszedłnadół.Postawiłwaliz

wpokoju,apozostałerzeczywrzuciłdokubłanaśmiecinatyłachdomu.

Powinien opuścić to miejsce przed powrotem Olivii, ale jakiś perwersyjny maso-

chistycznyimpulsnakazałmuzostać,stanąćzniątwarząwtwarzispytać,co,do
diabła,sobiemyślała?

Masochistyczny? Nie, w oczekiwaniu odpowiedzi nie ma nic masochistycznego.

background image

Zasługiwałnato,byusłyszećzjejustprawdę.Dośćkłamstw,półprawdiforteli.

Zajechałapoddomwświetnymnastroju.Wystawaokazałasięsukcesem.Właści-

cielgaleriibyłzachwyconynietylkosprzedażą,aleteżzawieniaminajejprzy-
szłeprace.Oczywiściebyłanatylemądra,bywiedzieć,żenieoznaczatociągłego
pasmasukcesów,aletegowieczoruświatnależałdoniej.

Niecierpliwieczekała,bypodzielićsięnowinamizXanderem.
Podniosła wzrok na dom, zatrzymując się przed garażem. Niedawno zapadł

zmierzch,leczwdomubyłociemno.Wkażdymraziewoknachodfrontu.

MożeXanderjestwinnympomieszczeniualbowgabinecieprzyjejpracowni.
Wzięłatorebkęibutelkęszampana,którąotrzymałaodwłaścicielagalerii,iszyb-

kimkrokiemruszyładodrzwi.

–Xander?–wołała,zapalającświatłowholu.
Jakiśdźwiękzpokojudziennegokazałjejzatrzymaćsięizmienićkierunek.
–Xander?Wszystkowporządku?–spytała,zapalającgórneświatło.–Mamna-

dzieję,żemaszochotęzemnąświętować.Wystawabyłafantas–Urwała.

WjednymzfotelisiedziałXanderwubraniuzjegonowegożycia,jaktookreśliła,

ztakąminą,żesięprzeraziła.

–JakdługozamierzałaśukrywaćprzedemnąprawdęoParkerze?–zapytałlodo-

watymtonem.

Opadłananajbliższekrzesło.
– Nie nie miałam zamiaru tego ukrywać. Nie umiałam o tym mówić. Nie wie-

działam,odczegozacząć,inadalniewiem.

Xanderuniósłbrwi.
– Nawet teraz mnie okłamujesz? Czy wczoraj nie dałem ci szansy, żebyś mi

wszystkopowiedziała?Dodiabła,miałaśnatodwamiesiące!

Wstał,aonanerwowoszukałasłów.
–Xander,proszę,nieodchodź.
–Trochęzapóźno,żebytomówić,niesądzisz?–odparłostrymtonem.
–Próbowałam.Naprawdęchciałamtopowiedzieć.
– Ale się na to nie zdobyłaś. Spakowałaś całe życie naszego syna do pudeł

i upchnęłaś je w ciemnym kącie. Wymazałaś istnienie Parkera z życia. Czemu nie
miałabyśtegodalejrobić,skorolosdałciszansę?Nieznamcię,Olivio.Możenigdy
cięnieznałem.

Podniosłasię,nogiwciążjejdrżały.
–Czytyniezrobiłeśtegosamego?CzyniewymazałeśParkeraznaszegożycia,

kiedyodemnieodszedłeś?

–Odszedłem,bonieumiałemudawać,żeprzeszłośćnieistnieje.Boistnieje.Żało-

wałemtamtegotragicznegodniawkażdejświadomejchwiliżycia.Wyglądanato,
żetyłatwiejsiępodniosłaśibyłaśwstanieżyćtak,jakbyParkernigdysięnieuro-
dził–rzekłoskarżycielskimtonem.

– Nie mogłam żyć przeszłością. – Ścisnęła w ręce materiał bluzki, jakby w ten

sposóbmogłazmniejszyćuciskwpiersi.–Tomniezabijało.Aletytegoniewidzia-
łeś.Musiałamzrobićkrokdoprzodu,miałamwybór:żyćalboumrzeć.

–Żyćkosztemnaszegomałżeństwa?–Pokręciłgłową.–Itymówisz,żejazrobi-

background image

łemtosamo?Nieprawda,niemógłbym.Kochałemnaszegosynacałymsobą.

–Jateż!–zawołała.–Ciebieteżkochałam.Wciążciękocham.Dlategoprzywio-

złamciędodomuimiałamnadzieję,żezapomnimyoprzeszłościiwszystkichtych
okropnych rzeczach, które sobie powiedzieliśmy. Moglibyśmy być razem, ale ty
znówuciekasz.Dlaczegomiałbyśstawićczołoproblemom,kiedymożeszpoprostu
uciec?

–Maszczelnośćoskarżaćmnieoucieczkę?PośmierciParkeradałaśmijasnodo

zrozumienia, że już mnie nie chcesz. Czasami się zastanawiam, czy kiedykolwiek
mniekochałaś,czytylkopasowałemdotwojegoplanunaprzyszłość.Pocomnietu
przywiozłaś?

Miaławgardlegulęzbitązjejniewypowiedzianychsłówilęków.Kiedywreszcie

byławstaniewydobyćzsiebiegłos,powiedziałazduszonymszeptem:

–Zrobiłamtodlanas.Zasługujemynadrugąszansę.Niesłuchałeś,kiedymówi-

łam,żeprzeszłośćsięnieliczy.Ważnajestprzyszłość.

–Niesłuchałem?Ukryłaśprzedemnąprawdę.Odcięłaśmnieodpamięciosynu,

odnaszejprzeszłości.–Machnąłręką.–Więcejtegoniezrobisz,niebędzieszpo-
dejmowałazamniedecyzji.

–Acoznaszymidecyzjami,tymi,którenasdotyczą?
–Nas?Nieistniejenictakiegojakmy.
Usłyszałaodgłossamochodu,któryzajechałprzeddom.Zarazpotemodezwałsię

klakson.

Xanderwziąłwalizkę,którejwcześniejniedostrzegła.Natychmiastjąpoznała.
–Żegnaj,Olivio.Moiprawnicysiędociebieodezwą,tymrazemwsprawierozwo-

du.

Ruszyłdodrzwi.Oliviaszłazanimjakmarionetkaporuszanarękamioszalałego

lalkarza.

–Xander,nieodchodź,proszę,niezostawiajmnie–błagała.–Odkądwróciłeśdo

domu,byłonamdobrze.Tujesttwójdom.

Nie zatrzymał się. Olivia go wymiła, przycisnęła plecy do drzwi i zagrodziła

drogę.

–Staliśmysięsobietacybliscy.Tonaszaszansanaodbudowaniewspólnegoży-

cia.Popełnialiśmybłędy,alenieodrzucajtejszansy.

Xanderpołożyłdłonienajejramionachiodsunąłjąnabok.Brakowałojejsił,by

znimwalczyć.

Nacisnąłklamkęiotworzyłdrzwi.
–Jesteśwtymdobry–mrukła,używającjedynejbroni,jakajejpozostała.–Ob-

winiaszmnieokłamstwo,oukrywanieprawdy,alejesteśtaksamowinnytemu,że
naszemałżeństwosięrozpadło.Odchodzisz,zamiastzaakceptowaćpomocczyonią
poprosić.Jesteśgotowypodzielićsięswoimciałem,alenigdyniepodzieliłeśsięze
mnąswoiminajgłębszymiuczuciamianimyślami.Nigdy.

Jegotwarznicniewyrażała.
– Razem nad tym popracujemy – ciągnęła. – Powiedziałeś, że spakowałam życie

Parkeradopudeł,aletyzrobiłeśtosamozeswoimiuczuciami.Siedziałeśwbiurze
dopóźnejnocy.Przestaliśmyrozmawiać.Nieprzyznaliśmy,jakbardzopotrzebowa-
liśmysiebie.Pomóżmi,Xander.Ipozwól,żebymjacipomogła.

background image

Pokręciłgłową.Jegotwarzbyłaobojętnąmaską,oczypatrzyłylodowato.
–Jesteśostatniąosobą,którąkiedykolwiekpoproszęopomoc.
Wyszedłzdomu.PonadjegoramieniemdojrzałaRachelle,którawysiadłazsamo-

chodu.Xanderuniósłrękę,pozdrawiającRachelle,iruszyłwjejstronę.

Olivia stała nieruchomo, odprowadzając wzrokiem męża, który po raz drugi od-

chodziłzjejżycia.

Jego pożegnalne słowa odbijały się echem w jej głowie. Kiedy szum samochodu

ucichłwoddali,Oliviapowolizamknęładrzwiioparłasięonie.

Byłakłębkiembólu.GdyXanderzostawiłjąporazpierwszy,myślała,żejużnie

możebyćgorzej,alewówczasbyłatakodrętwiałapośmierciParkera,żeniebyła
zdolnawielemyślećaniczuć.Terazbólbyłniewyobrażalny.

Codalej?Byławściekła,żeporazkolejnypozwoliła,byto,conajlepszewjejży-

ciu,ztegożyciaznikło.

Nadalkochałamęża.

background image

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Siedział w samochodzie Rachelle, wlepiając wzrok przed siebie. Patrz w przy-

szłość,powtarzałsobie,omijajprzeszłość.Zostawzasobąból,złośćizdradę.

Wistociewciążkipiałzezłości.NietylkonaOlivię,aleinasiebie.
– Chcesz się gdzieś zatrzymać na kolację czy drinka? – spytała Rachelle, kiedy

zbliżalisiędomostuwporcie.

–Nie–odparł.–Dziękuję.Chcęjechaćdosiebie.
Skiłagłową.
Xanderwyczułjejrozczarowanie.Terazsobieprzypominał,żeprzedwypadkiem

byli dla siebie kimś więcej niż kolegami z pracy. Może raczej przyjaciółmi niż ko-
chankami,alezmierzaliwstronęromansu.

Chociażmusiałszczerzeprzyznać,żeniebyłbywstanieangażowaćsięemocjo-

nalnienatyle,bynawiązaćzkimśintymnyzwiązek.Rachellebyładużobardziejniż
on zainteresowana pogłębieniem ich relacji. Zresztą nigdy tego nie ukrywała,
wprzeciwieństwiedoOlivii,któraskrywaładużo.

Niespodziewaniepoczułukłuciebólu.
Czemu odejście od Olivii tak bolało? Już raz to zrobił. Teraz pamiętał dlaczego,

rozumiałizgadzałsięzwyborem,któregodokonałdwalatatemu.

Tymrazemniepowinnobyćinaczej,ajednakczuł,jakbyzostawiałzasobążywot-

nączęśćsamegosiebie.

Jakzwyklewpiątkowywieczórpanowałsporyruch.Tapodróżsamochodemda-

wałamuzbytdużoczasunamyślenie.Odetchnąłzulgą,gdyRachellezaparkowała
wpodziemnymgarażujegodomu.

Wyłączyłasilnikiodwróciłasiędoniegozuśmiechem,choćwjejoczachwidniała

niepewność.

–Dobrzesięczujesz?Chcesz,żebymztobąposzła?
–Posłuchaj,dziękujęzapodwiezienie,alewolałbymzostaćsam.
Jejuśmiechzgasł.
–Chybaniejesteśnamniezły?Chciałamcicośpowiedzieć,kiedycięzobaczyłam

zOliviąwmieszkaniu,aleonaminiepozwoliła.

Xanderwestchnął.
–Oczywiście,żeniejestemnaciebiezły.–Pochyliłsięipocałowałjąwpoliczek.–

Dozobaczeniawponiedziałek,okej?Wbiurze.

–Pozwoliliciwrócićdopracy?Tocudownie.Bardzonamciebiebrakowało.Bar-

dzotęskniłam.

– Pozwolili czy nie, wracam. Choćby na parę godzin dziennie. Muszę wrócić do

normalności.

Cokolwiekjestteraznormalnością,dodałwduchu.
–Razjeszczedziękizapodwiezienie.Jestemciwdzięczny,żetakszybkosięzja-

wiłaś.

background image

–Zawszemożeszdomniezadzwonić.Mogęcijeszczezrobićjakieśzakupy,jeśli

chcesz.

Stanowczopokręciłgłową.
–Nietrzeba.Cośzawię.
–Wweekend?
–Damsobieradę–odparłiotworzyłdrzwi.–Doponiedziałku.
Rachelle w końcu zrozumiała i kiwła głową, ale rozczarowanie w jej oczach

byłobardzowyraźne.

–Doponiedziałku.Dobranoc,Xander,cieszęsię,żeznówjesteśdawnymsobą.
Kiedyodjechała,wjechałwindąnagórę.Pustkaibezosobowośćmieszkaniabyły

tym,czegoterazpotrzebował.Niechciałżadnychwspomnieńaniuczuć.Conajwy-
żejłykwhisky.

Podszedłdoszafki,gdzietrzymałalkohol,wziąłbutelkęnajlepszejszkockiejipo-

szedłzniądokuchni,gdzieznalazłkryształowąszklankęinapełniłjąnadwapalce.
PodszedłdookienzwidokiemnaportiDavenport,gdziezostałaOlivia,iwypiłłyk
alkoholu.Zapiekłogowgardle,aleniebyłotomiłepieczenie,jakiegosięspodzie-
wał.Czemu,dodiabła,szukapociechywalkoholu?Nigdytegonierobił.

Wróciłdokuchniiwylałzawartośćszklankidozlewu.Spojrzałnadużytelewizor

naścianiepokoju.Nie,filmczyskakaniepokanałachteżniewydałymusiępociąga-
ce.Wreszcieudałsięwstronęsypialni,alezatrzymałsięprzydrzwiachgabinetu.

Położył rękę na klamce, nim zdał sobie sprawę, co robi. Praca zawsze była dla

niego panaceum, czemu teraz miałoby być inaczej? Na pewno ma jakieś papiery,
które mógłby przejrzeć. Niestety laptop został bezpowrotnie zniszczony. Nawet
skórzanateczkanieochroniłatwardegodysku.

Gdytylkowszedłdogabinetu,zorientowałsię,żeOliviawnimbyła.ZdjęciaPar-

kera,którezsobązabrał,porazpierwszysięzniąrozstając,niebyłonabiurku.

Ogarłagowściekłość.Jakimprawemruszałacokolwiekwjegodomu?Takdale-

koposułasięwswoichmanipulacjach?

Szukałnerwowozdjęcia,ażznalazłjewszufladzie,odwrócone,iciężkoopadłna

krzesło.Spojrzałnaukochanątwarzjedynegodzieckainanowopoczułbólstraty
orazwyrzutysumienia.

Postawiłzdjęcienabiurkuiwpatrywałsięwnieprzezkilkaminut.Niewolnomu

zboczyćzdrogi,którąwybrał.Niechciałznównikogokochać,takjakkochałOlivię
isyna,bozadużogotokosztowało.

Terazrozumiałzachowanieojca.
BólipoczuciewinyzpowoduśmiercibrataXanderaprzygniotłygoswoimcięża-

rem,zwłaszczagdymatkachłopcówzamknęłasięwkokoniepozornejobojętności.
Ojciecniedostałwsparcia,któregopotrzebował.

Straciwszysynaimałżeństwo,Xanderteżniemiałsięnakimoprzeć.Aleonbył

twardszy,bardziejzdeterminowany,byniezostaćofiarąwłasnegobłędu,ajeślito
oznacza konieczność zdystansowania się od emocji – na wzór matki – tak właśnie
zrobi.

Tobyłynajdłuższedwatygodniewjejżyciu.Oliviazmuszałasiędowstaniazłóż-

kaipodciacodziennejrutyny.Kogooszukuje?–myślała,schodzącnadółwszla-

background image

froku z nieumytą twarzą i nieuczesanymi włosami. Próba udawania, że wszystko
jestnormalnie,byłakrokiemwprzeszłość,anieczymśnowym.

BezXanderadomwydawałsiępusty.Przezminionedwatygodniekrążyłaponim

bez celu, niespokojna i pozbawiona motywacji. Nawet telefon właściciela galerii,
któryoznajmił,żesprzedałostatnizjejobrazówimazawieniananastępne,nie
poprawiłjejnastroju.

Wszystkozepsuła.Znowu.
Coteraz?Automatyczniezaparzyłakawęinalałajądokubka.Kiedyuniosłago-

cy płyn do warg i aromatyczny zapach wypełnił jej nozdrza, zrobiło jej się niedo-
brze.

Zwestchnieniemwylałakawędozlewuinastawiławodęwczajniku.Możefiliżan-

kaherbatymiętowejobudzinanowojejapetyt.Kiedywyłazpudełkawspiżarni
torebkęzherbatą,musiałaprzyznać,żetrzebawięcejniżherbata,bywszystkona-
prawić. Tylko jedna rzecz – a właściwie jeden człowiek – mógł zmienić jej życie.
Tylkotenjeden,którynaprawdęsięliczył.Xander.

Właśniezaparzyłaherbatę,gdyzadzwoniłtelefon.Rozpoznałanumeriznówpo-

czułanudności.

Prawniknietraciłczasunauprzejmości.
– Pani Jackson, zostaliśmy poproszeni przez adwokatów pani męża, żeby przy-

spieszyćsprawyzwiązanezpaństwarozwodem.Czymamypaniprzesłaćnowefor-
mularze,czymapanitamte,którepaniprzekazaliśmy?

Xanderteżnietraciczasu,pomyślała.
–Tak,mamtamtedokumenty.
–Musijepanipodpisać,włożyćdokopertyijeszczedzisiajjenadać.Alboprzyślę

dopanikuriera,jeślipaniwoli.PanuJacksonowizależynaczasie.

Zamknęłaoczy,czującłzy.Głosjejdrżał.
–Rozumiem.Niemusipanprzysyłaćkuriera.
Namomentzapadłacisza,potemprawnikodchrząknął.
–Dziękuję–powiedział.–PaniJackson,bardzomiprzykro.
–Mnieteż,panieClement.
Pożegnałasięirozłączyła,telefonwypadłjejzrękinapodłogę.Obłasięramio-

namiizgięławpół.Jejciałemwstrząsałszloch.Tojejwina.Gdybyodpoczątkubyła
zXanderemszczera,pewniebynieodszedł.Podłagłupiądecyzję,niezdolnasta-
wićczołodawnymcierpieniom,ipozbawiłasięszansynaprzyszłość.

Wreszciejakimścudempowlokłasięnagórę.Otworzyłaszufladę,gdzieschowała

tamtepapiery,ijejdłońzawisłanadartykułamihigienicznymi,któretamtrzymała.
Cośjestnietak.

Wyła z szuflady kalendarzyk kieszonkowy, gdzie zapisywała miesiączki. Ostat-

niaspóźniasiędwadni.Toniepowóddozmartwienia.Tyleżedotejporymiesiącz-
kowałaregularnie.

Drżącąrękąwsułakalendarzykdoszufladyijązamknęła.Zapomniałaokoper-

ciezdokumentami.

Żyłaostatniowwielkimstresie,jadłaispałanieregularnie.Ajednakczuła,żeto

niczego nie tłumaczy. Znała oznaki ciąży tak dobrze jak własną twarz w lustrze.
Brakapetytu,koniecznośćdrzemkiwciągudnia,niewspominającreakcjinakawę.

background image

Odparudniczuławustachmetalicznysmak,którypamiętałazczasów,gdybyła

wciążyzParkerem.Ignorowałateznaki.Wolałajeignorować.

Coteraz,dodiabła,pocznie?

Trzydnipóźniejuzyskałapotwierdzenieswoichpodejrzeń.Piegniarkabyławy-

raźnie ucieszona. Co innego Olivia. Wiedziała, że musi natychmiast powiedzieć
otymXanderowi.

Gdydotarładodomu,zadzwoniłanajegokomórkę.Podwóchsygnałachwłączyła

siępocztagłosowa.PewnieXanderodrzuciłrozmowę,widzącjejnumernaekranie.

Świadomość,żeniechcerozmawiaćzniąnawetprzeztelefon,byłajakcios,któ-

regosięniespodziewała.

Nie poddała się jednak i podła kolejną próbę. Od razu została przełączona na

pocztę.

Zostawiłamuwiadomość.
–Xander,muszęztobąporozmawiać.Topilne.Spotkajmysięjutro,proszę.–Po-

dałanazwękawiarniwDevonportigodzinęspotkania.

Terazmogłajużtylkoczekać.

background image

ROZDZIAŁSZESNASTY

Dotarł na miejsce przed wyznaczonym przez Olivię czasem, ale ona i tak była

pierwsza.

Zobaczyłago,gdytylkostanąłwdrzwiach.Jejpoliczkipoczerwieniały,aoczypo-

jaśniały.

–Dostałemtwojąwiadomość–powiedział,siadającnaprzeciwkoniejprzystoliku.

–Czegochcesz?

–Cieszęsię,żeprzyjechałeś.Niechciałammówićcitegoprzeztelefon.
–Przezdwamiesiąceukrywałaśprzedemnąróżnerzeczy,anaglechceszmicoś

powiedziećwczteryoczy?–Niekryłirytacji.

Niebyłjednakprzygotowanynato,cousłyszał.
–Jestemwciąży–oznajmiła.
Patrzył na nią zszokowany. Do stolika podeszła kelnerka, by przyjąć od nich za-

wienie,leczXanderodprawiłjągestem.Wkońcuodzyskałgłos.

–Comasznamyśli,mówiąc,żejesteśwciąży?
–To,cotesłowazwykleznaczą.–Olivialekkouniosłakącikiwarg.
Spojrzałnaniąbaczniejidostrzegłcieniepodoczamiorazbladącerę.Zaniepo-

koił się, lecz natychmiast stłumił to uczucie. Jakie to ma dla niego znaczenie, czy
Oliviasięwysypia,czydbaosiebie?

Chybażeto,cooznajmiła,jestprawdą.
–Będziemymielidziecko–potwierdziła.
Całym sobą chciał zaprzeczyć jej słowom. Dziecko. Nie, nigdy więcej. Przecież

sięzabezpieczali.

–Alejak?
– Używaliśmy przeterminowanych prezerwatyw – wyjaśniła, nie spuszczając

wzrokuzjegotwarzy.

–Wiedziałaśotym?
–Nie!Oczywiście,żenie.Wogóleonichzapomniałam.Pewniekupiłeśjeprzed

–Urwała.

PrzedśmierciąParkera.Takwłaśniebyło.PodczasostatniegorokużyciaParkera

ich życie intymne kulało. Kiedy Parker zaczął chodzić do przedszkola, nękały go
chybawszystkieznaneczłowiekowiinfekcje,zarażałsiębakteriamiiwirusamiod
innychdzieci.

Olivia twierdziła, że z czasem jego system odpornościowy się wzmocni. Więcej

nocyspędzaławłóżkuzParkerem,próbującgouśpić,niżzXanderem.Kochalisię
rzadko,bocałąuwagęisiłypoświęciłapiegnacjisyna.

Teraz znów jest w ciąży. Xandera przeszedł zimny dreszcz. Czego, na Boga, od

niegooczekuje?Znówpróbujenimmanipulować?

Czymożejejwierzyć,żeniemiałapociaotym,żeprezerwatywybyłyprzeter-

minowane?Możezaplanowałatęciążę,jakzapierwszymrazem?Próbowałaprzy-

background image

wiązaćgodosiebiezapomocąniewinnegodziecka,kiedywszelkieinnesposobyza-
wiodły.

–Mówisz,żeniezrobiłaśtegocelowo.
–Oczywiścieżenie.Przysięgam–odparła,lekkopodnoszącgłos.Innigościeod-

wróciligłowywichstronę.–Jeślipamiętasz,totyzapierwszymrazemzainicjowa-
łeś

–Pamiętam–przerwałjej.
Nie chciał słyszeć słów, które zbyt wyraźnie przywoływały fantastyczne chwile.

Zapachciała,jejwestchnieniaiokrzyki.Silnepoczucie,żenależątylkodosiebie.
Niechciałotympamiętać.

Ryzykojestzbytduże.
–Idlategojeszczeniepodpisałaśdokumentówrozwodowych?
–Nie!Szczerzemówiąc,zapomniałam.
–Szczerze?Tocośnowego–prychnąłidodał,widzącjejzszokowanąminę.–Wy-

bacz.

Jeślimiałwierzyćjejsłowom,obojesąjednakowoodpowiedzialnizatęsytuację.

Taświadomośćbyłagorzka.Naświatprzyjdziekolejnedziecko,wobecktóregoma
zobowiązania.Aprzecieżobiecałsobie,żenigdywięcejnieweźmienasiebietakiej
odpowiedzialności.

Gwałtownieodsunąłsięzkrzesłemiwstał.
–Dziękujęzainformację–rzekłiodwróciłsię.
PoparukrokachpoczułrękęOliviinaramieniu.
– Xander, proszę, zostań. Musimy o tym porozmawiać. – Znów podniosła głos,

ztymsamymskutkiemcopoprzednio.

–Nieróbscen.Prosiłaś,żebymprzyjechałiprzyjechałem.Przekazałaśmiwiado-

mość,aterazwychodzę.Możepowinnaśwmiędzyczasiepodpisaćswojączęśćdo-
kumentówiprzesłaćjeprawnikowi,jakcięprosił?

Patrzyłnajejrękę,ażgopuściła.
Natychmiast ruszył do drzwi. Nie pamiętał później, jak pokonał krótki dystans

zkawiarnidoprzystanipromuanijakdostałsiędobiura.

PamiętałtylkosłowaOlivii.„Jestemwciąży.”Odbijałysięechemwjegogłowie.
Niechciałznowubyćojcem.Musipodjąćdecyzje.Trudnedecyzje.Sięgnąłpote-

lefoniwybrałnumerswojegoadwokata.

Malowaławpracowni,kiedyusłyszałaparkucyprzeddomemsamochód.Pode-

szładooknaizezdumieniemzobaczyłakuriera.Niczegosięniespodziewała.

Kurierpodałjejkopertę,wziąłodniejpodpisiodjechał.Pełnazłychprzeczućzo-

baczyła,żenadawcąbyłprawnikXandera.Powoliruszyłanatarasnatyłachdomu
iusiadłaprzystole.Niemiałasiłyotworzyćkoperty,niechciałazobaczyćczarnona
białym,czegooczekujeodniejXanderwodpowiedzinainformacjęodziecku.

Wciążniemogłasiępogodzićzjegozachowaniemwkawiarni.Niewiedziała,cze-

gooczekiwała,alenapewnonietego,żeXanderwstanieiodejdzie.

Kosprzysiadłnatrawieiprzekrzywiłłepek,patrzącnaniąjednymokiem.Potem

dziobnąłziemięiwzniósłsięwpowietrze,trzymającwdziobierobaka.

Oliviapoczułasięjaktenrobak,zdananałaskęiniełaskęczegoświększegoisil-

background image

niejszego. Nie było jej z tym dobrze, przypominało jej to rzeczy, których nie była
wstaniekontrolować.Akontrolastałasiędlaniejwszystkim.Dziękiniejświatkrę-
ciłsięwewłaściwąstronę,kiedywszystkoinnesięrozpadało.

Obracała w rękach kopertę. Naprawdę choć przez chwilę myślała, że Xander

ucieszysięzpowodudziecka?Byćmoże,wchwilinaiwnościigłupoty.

Cowięcteraz?
Odpowiedźtrzymaławrękach,alewciążnieczułasięnasiłach,byotworzyćko-

pertę.Położyłająnastoleiweszładodomu,byzaparzyćherbatęrumiankową.Po-
temzfiliżankąwyszłaznównataras,wypiłałykherbatyisięgnęłapokopertę.

Jednąrękępołożyłanabrzuchu.
–Okej,maleństwo,przekonajmysię,cotatuśmadopowiedzenia.
Jednym ruchem rozerwała papier i wyła zawartość koperty. Przejrzała szybko

list,potemprzeczytałagoponownie.Zdrętwiała.

Xanderniemógłjaśniejwyrazićswoichuczuć.Byłgotowywspieraćdzieckofinan-

sowo, ale nie chciał utrzymywać z nim ani z Olivią kontaktu. W kopercie była też
umowaokreślacawarunkiisumy,którebyłgotówpłacić.Nawetnatoniespojrza-
ła.

Poczułarosnącązłość.Jakonśmiałodrzucićswojedziecko?Jątocoinnego,ale

dziecko?

Rzuciłalistnastółiwstała.Kilkarazyprzemierzyładługośćtarasu,potemzatrzy-

małasięprzedpracownią.Przezotwartedrzwiwidziałapłótna,nadktórymipraco-
wała,zawienia,któredostałapowystawie.

Malowaniezawszebyłojejucieczką–odsmutkuistraty–aleterazmusiałajakoś

pozbyćsięzłości,byznówsięgnąćpopędzel.

Zirytowanazamknęładrzwipracowni,poczymzaniosłatacęilistdodomu.
Włożyła tenisówki i ruszyła na plażę. Maszerowała po piasku, nie zauważając

światłaodbijacegosięwfalachaniwzmagacegosięupału,kiedysłońcesięgnęło
zenitu.

Gdy dotarła do końca plaży, pozbyła się największej złości. Usiadła na ławce

wcieniuiczekała,ażoddechitętnowrócądonormy.

CoskłoniłoXanderadotakiejdecyzji?Próbowałazracjonalizowaćjegostanowi-

sko.

Chłódidystans,przyktórymsięupierał,niecechowałymężczyzny,któregopoko-

chała.Wiedziała,żepotrafiłbyćzdystansowanyiniezależny.Bywałteżupartyido
szaleństwadrobiazgowy.

Nie był jednak człowiekiem, który odrzuciłby dziecko. Swoje dziecko. Choć był

zły,gdyzaszławciążęzParkerem,kochałsyna.Możechybapokochaćswojedru-
giedziecko?

Samotnamewakrążyławpowietrzu,poczymopadłanawodę.CzyXanderchce

byćwolnyjaktamewa?Odpowiadaćtylkozasiebieiprzedsobą?

CzyjejkłamstwaistrataParkerapozbawiłygozdolnościdomiłości?
Gdzieśztyługłowysłyszałastanowcze:Nie.
CzemuwięcXanderniechcemiećdoczynieniazdzieckiem?Zestrachu.Totakie

proste.Bałsięznówpokochaćdziecko,możeijąbałsiękochać.Czymiłośćniejest
opartanazaufaniu?Aczyniezawiodłategozaufania,itokilkarazy?

background image

CzywsparłagowczarnychdniachinocachpośmierciParkera?Nie,byłaprze-

pełnionaoskarżeniamiorazbólemiprzenosiłanaXanderawłasnepoczuciewiny.

Czy gdy opuszczał ją za pierwszym razem, próbowała go zatrzymać? Nie, była

otępiałazbólu.

Wiedziałaconiecoojegorodzinie,choćXandernigdywielenatentematniemó-

wił,aOlivianieutrzymywałabliskichstosunkówzteściową.Wiedziałatylko,żeoj-
ciecXanderapośmiercipierworodnegozamknąłsięwsobie.MatkaXanderacięż-
kopracowała,byutrzymaćjedynegosyna,któryjejpozostał,orazmęża.Nieokazy-
wałamiłościprzytulaniemicałusami,alerobiła,cowjejmocy,byzapewnićrodzinie
bezpiecznybyt.

Czyzatemmożedziwić,żeXanderniepotrafiłwyrażaćbólu?Dlaczegowcześniej

otymniepomyślała?Dorastałzdwojgiemludzi,zktórychkażdeinaczejradziłoso-
biezestratą.Czyktośkiedyśpytałgo,jaksięczułpostraciebrata,apotemsyna?

Onategoniezrobiła.
Jakmaprzebićtenpancerz,którymsięotoczył?Jużstraciłajegozaufanie,więc

czywogólejestmożliwe,byjejwybaczyłiznalazłznówdlaniejmiejscewsercu?

Terazniebyłojużmiędzynimiżadnychtajemnic.Mogłabypodjąćpróbę.Jestto

winnaXanderowi,ichdzieckuisobie,bywalczyćoto,couważazasłuszne.

Było już późno, gdy odsłuchał ostatnie wiadomości od Olivii. Odkładał to przez

większączęśćdnia.Popowrociedodomuwiedział,żedłużejniemożeztymcze-
kać.Oliviamówiławprostirzeczowo.

Otrzymała jego propozycję od prawnika, ale chciała z nim to omówić osobiście.

Jeślizgodzisięzniąznówspotkać,niebędziedłużejzwlekała.Podpiszewszystko,
czegobędziesobieżyczył,iprzekażemudokumentypodczastegospotkania.

Powiniendoniejzadzwonić.Zamiasttegorzuciłtelefonnastolikiwyciągnąłsię

nakanapie.

Naatramentowymniebiepołyskiwałygwiazdy,jakbygwiazdyodległejgalaktyki.

Odległy,todobresłowo.Odległośćtobezpieczeństwo,dziękiktóremuczłowiekowi
serceniepękanamilionykawałków.

Tegowłaśniepotrzebował.Dystansu.
Próbował rzucić się w wir pracy, by zyskać emocjonalny dystans. Lecz w chwi-

lach,kiedysięniepilnował,podkradałysięmyślioOlivii.Jejobraz,gdyprzyjechała
doszpitala,aonwidziałnajejtwarzymiłośćitroskę.Jejdeterminacja,bypomóc
mu odzyskać zdrowie. Jej pełne rozkoszy westchnienia, kiedy się kochali, jakby
wszystkowichświecieukładałosięidealnie.

Nawiedzały go też dawniejsze wspomnienia z czasów, gdy żył Parker. Tworzyli

wówczasmałąszczęśliwąrodzinę.RodzącysięwtrzewiachbólprzypomniałXande-
rowi,żenigdyniezobaczy,jakParkerdorasta.Bólpołączonyzpoczuciemwiny,bo
toonzostawiłbramęotwartąitoonrzuciłBozowipiłkę,zaktórąpieswypadłna
drogę.Każdaztychrzeczysamawsobienieznaczyłatakwiele,alerazemdopro-
wadziłydotragedii.

DoświadczylizOliviątakiejsamejstratyjakjegorodzice.Aleonniejestswoim

ojcem.Niepoddasięinieugniepodciężarembólu.

Niegodziłsięnasłabość.Niegodziłsięnato,bypotrzebowaćOliviibardziej,niż

background image

onagopotrzebowała.Kiedystałosięjasne,żeOliviajużgoniepotrzebuje,odszedł.
Musiodwrócićczymśuwagę,tylkoczym?

Wziąłznówtelefoniprzejrzałlistękontaktów.Niebyłwnastrojunanadzane

testosteronemmęskietowarzystwo.ZatrzymałsięprzynumerzeRachelle.

Dałamudozrozumienia,żechętniepodejmiegręwmiejscu,gdziejegowypadek

jąprzerwał.Anawetposuniesiędalej.

Przyjechałapółgodzinypojegotelefonie.
–Taksięcieszę,żezadzwoniłeś–powiedziała,mruczącjakkotiunoszącgłowę.
Xanderjąpocałował,bardzochciałcośpoczuć,cokolwiekpozaobojętnością,lecz

nicztego.Możepoprostuwyszedłzwprawy.

Choć gdy chodziło o Olivię, nie potrzebował żadnej wprawy, powiedział złośliwy

głoswjegogłowie.WyciszyłgoizaprosiłRachelledopokoju.

–Maszochotęnacośdopicia?
–Jasne,pinotnoir,jeślimasz.–Usadowiłasięnakanapie,krzyżującnogi.
Zauważył, że jej spódnica uniosła się, odsłaniając uda. Rachelle była niewysoka,

zatomiałaidealnąfigurę,potrafiłateżpodkreślaćstrojemswojeatuty.

Xanderspodziewałsięprzypływuzainteresowania,anawetpożądania.Iznówsię

zawiódł.

Poszedł z butelką wina do kuchni. Po chwili wrócił i podał Rachelle kieliszek.

Wznieślitoast.

–Zanowypoczątek–powiedziałaRachellezbłyskiemnadzieiwoczach,przerzu-

cającwłosyprzezramię.–Iszczęśliwezakończenie–dodałazuśmiechem.

Xanderkiwnąłgłowąiwypiłłykwina.Nawetwinomuniesmakowało.Wszystko

tegowieczorujestnietak.

Rachellezaczęłamówićopracy.Niedawnoawansowała.Xanderzprzyjemnością

słuchał i przyklaskiwał wielu jej pomysłom, ale kiedy przeszła do bardziej osobi-
stych spraw i położyła rękę na jego udzie, przysuwając się do niego, wiedział, że
musizakończyćtospotkanie.

–Rachelle,wybacz,ale
Wjejoczachbyłżal,siłąwolisięuśmiechła.Zabrałarękęzjegoudaipołożyła

palcenajegowargach.

– Okej, widzę, że się starasz, ale nic nie wychodzi, tak? Naprawdę nie musisz.

Problemwtym,żewciążjesteśmężemOlivii.Możenietylkonapapierze.–Położy-
łarękęnajegopiersi.–Alewsercu.

Postawiłakieliszeknastolikuipodniosłasię.
–Niewstawaj.Wyjdęsama.Ilepiejcitozostawię.
Zbocznejkieszenitorebkiwyłakluczdomieszkaniaipołożyłagoobokkielisz-

ka.

Kiedywyszła,Xanderpatrzyłnatenklucz.Dałgojejjakiśtydzieńprzedwypad-

kiem,żebymogłasięuniegoprzebrać,gdyżmieszkaładosyćdaleko.Potemmieli
razemjechaćnaprzycie urządzaneprzezichklienta. Tamtegowieczoruanina-
stępnegodnianiepoprosiłjąozwrotklucza,myśląc,żemożeichrelacjasięrozwi-
nie.Niemógłsiębardziejmylić.

Powtórzyłsobiewmyślijejpożegnalnesłowa.

background image

NaprawdęwciążkochaOlivię?Wstałiwyniósłkieliszkidokuchni.Wylałichza-

wartośćdozlewuizostawiłjenablacie,poczymruszyłdosypialni.

Pokójwydawałsiępusty.Dodiabła,onsamczułsiępusty.Najwyższaporazdobyć

sięnaszczerośćwobecsiebie.TęskniłzaOlivią.

skniłzaichżyciemrazeminowąbliskością,którasięmiędzynimizrodziłapo

jego wypadku. Ale czy potrafi jej wybaczyć? Czy mógł jej pragnąć – jej i dziecka,
którenosiła–wiedząc,żemogągotakmocnozranić?

Kolejna bezsenna noc nie przyniosła mu odpowiedzi. Ani następny wypełniony

obowiązkamidzień.

Był zmęczony i więcej niż trochę rozdrażniony, kiedy o ósmej wieczorem wrócił

domieszkania.

Ostatniąosobą,którąchciałzobaczyć,byłaOlivia,któraczekałananiegoprzed

drzwiami.

background image

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

Gdyzobaczyła,żeXanderwysiadłzwindy,szybkosięwyprostowała.Twarzmiała

bladąiściągniętą.Xanderztrudempowstrzymałsięprzedwyrażeniemtroski.

–Olivia?–rzekłnapowitanie.
–Nieniemogłamczekać,ażoddzwonisz.Musiałamsięztobązobaczyć.
–Wejdź.
Otworzył drzwi i lekko pchnął ją do środka. Idąc za nią, poczuł znajomy zapach

ijegociałonatychmiastzareagowało.Dlaczegowczorajtakniebyło?Czemutylko
Oliviabudziwnimtęreakcję?

–Usiądź,kiepskowyglądasz–stwierdził,postawiłteczkęizdjąłmarynarkę.–Ja-

dłaścoś?

–Tak,dziękuję.Przedwyjściemzdomujadłamkolację.
–Długoczekałaś?
–Chwilę–odparławymijacoiusiadła.–Naprawdęuważasz,żejestdlanasza

późno?–zapytałanerwowo.–Niepotrafiszmiwybaczyćidaćnamszansy?

Xanderwsunąłpalcewewłosyiwestchnął.Wciążzadawałsobietosamopytanie

i dotąd nie znalazł na nie odpowiedzi. Serce mówiło mu, by się poddał, ale rozum
idoświadczeniekazałymuodejśćodOlivii,pókijeszczejestdotegozdolny.

Botaknaprawdędarzyłjąuczuciem.Tylkoczymożeznówryzykowaćizaczynać

noweżyciezOliviąidzieckiem?

–Xander?Powiedzcoś,proszę.
Wjejgłosiesłyszałcierpienieiniepewność.Jakaśjegoczęśćchciałajązapewnić,

żewszystkosięułoży.Inna,ciemniejszastrona,zbytdobrzepamiętaładzieciństwo,
kiedywracałzeszkołydoprzepełnionegosmutkiemipozbawionegociepładomu.

Pamiętałpustkę,którąpozostawiłposobiebrat,zbytgłęboką,byXandermógłją

zapełnić.Atakżepustkę,którąpozostawiłaposobieśmierćParkera.Zbytbolesną,
by sobie choćby wyobrazić próbę jej zapełnienia. Miłość boli, a on miał już dość
bólu.

UsiadłobokOlivii,oparłłokcienakolanach,złączyłdłonieiopuściłgłowę.
–Niesądzę–odrzekłwkońcu.
–Toprzynajmniejbrzmibardziejobiecuconiżzdecydowanenie–stwierdziłaze

smutkiem.

Spojrzałnanią,natakdobrzeznanąmutwarz.Delikatnydotykidyskretnapo-

moctejkobietypomogłymudojśćdosiebiepowypadku.Kobiety,wktórejjeszcze
bardziejsięzakochał,gdyzniązamieszkałpowyjściuzeszpitala.Gdybytylkoso-
bienatopozwolił,byłbywobecniejbezbronny.Iwobecichnienarodzonegodziec-
ka.

Niemożedotegodopuścić.Musizniąskończyćraznazawsze.
–Lepiejjużidź.Niemamyoczymrozmawiać,Olivio–powiedział.
–Niewyjdę,dokimnieniewysłuchasz–upierałasię.–Mamprawopowiedzieć

background image

ci,coczuję.Kochamcię.Każdymójoddech,każdywybór,odkądcięspotkałam,jest
związanyztobą.Wiem,żeniektóreztychwyborówbyłyzłeijestmiztegopowodu
bardzoprzykro,aleuczęsięnabłędach.

–Nigdyoniccięnieprosiłem–odparłizacząłsiępodnosić.
Oliviachwyciłagozarękęipociągnęławdół.
–Pewnienieprzyznasz,żechcesz,żebymstanowiłaczęśćtwojegożycia.Jaito

dziecko.–Wzięłagłębokioddech.–Rozmawiałamztwojąmatką.Wiem,coprzeży-
wałeśwdzieciństwie.

–Cozrobiłaś?Poco?Niemiałaśprawazniąrozmawiaćnatentemat.
Zagotowałsięzezłości.WściekłynaOlivięzato,żekontaktowałasięzjegomat-

kąwsprawie,któradotyczyłatylkoichdwojga,iwściekłynamatkę,żerozmawiała
zOlivią,choćznimnigdyniemówiłaoprzeszłości.

–Musiałamdowiedziećsię,czymamyszansę.PośmierciParkerazrobiłamto,co

robiłam przez minione dwadzieścia lat. Pozbierałam kawałki, na jakie się rozpa-
dłam,iciągnęłamdalej.

–SpakowałaśdopudełżycieParkeraiodłożyłaśjewgłębokikąt!Potraktowałaś

Parkerajakcoś,oczymnależyzapomnieć,jakbynigdynieistniał.

–Inaczejwtedyniepotrafiłam–odpowiedziałamuspokojnie.–Niebyłamwsta-

nieotymmówić.Wmoimrodzinnymdomunierozmawiałosięoemocjach,podej-
rzewam,żetwójdombyłpodobny.Twojamamapowiedziałamiotwoimtacie.Jego
bólbyłgłębszyniżżałoba,aostateczniekompletniegozłamał.Niechcę,żebycie-
bie to spotkało. Musimy być razem. Żadne z nas samo sobie z tym nie poradzi.
Może,jeślinadtympopracujemy,staniemynanogi.Powiedz,proszę,żespróbujesz.
Powiedz,żewartospróbować.

Wzięłagozarękęiprzycisnęłajądopłaskiegojeszczebrzucha.
–Powiedz,żewszyscytrojenatozasługujemy.
Spojrzał na swoją rękę, potem podniósł wzrok na jej twarz, oczy lśniące od łez.

Czułłzypodpowiekami.

–Niemogęcitegopowiedzieć.
Nienatakiesłowaliczyła,mimotopróbowaładalej.
–Pomyślchwilę.Proszęprzezwzglądnanaswszystkich.Żadneznasniejestide-

ałem, ale razem możemy się postarać. Wiem, że jestem tak samo winna, bo nie
dzieliłamsięztobąuczuciami.Niemogłampozwolić,żebybólwydostałsięnapo-
wierzchnię,bowtedybymnieobezwładnił.Moimjedynymlekarstwembyłapraca.
Nigdyniechciałamcięodtrącić.

–Tynietylkomnieodtrąciłaś,Livvy,aleteżukryłaśwszystkiepamiątkipoParke-

rze.Miałemwrażenie,żekiedyumarł,przestałsiędlaciebieliczyć.Nigdyonimnie
wiłaś.Prawieniewymieniałaśjegoimienia.

–Parkerbyłdlamniebardzoważny.Tybyłeśważny.My,rodzina,byliśmyważni.
Wstałaizaczęłakrążyćpopokoju.
–PośmierciParkeraitwoimodejściuszukałamzapomnieniawpracy.Jedyniepra-

cując,nieczułambólupostraciewasobu.Byłamwstanietylkopracować.Niemo-
głam jeść ani spać. Stworzyłam wtedy najsilniej zabarwione emocjonalnie prace.
Zdobyłamnawetagenta.Totamtympracomzawdzięczamobecnysukces.Alewiesz
co?–Przystałanaprzeciwniego.–Jakośniepotrafiębyćztegodumna.Czujęsię,

background image

jakbymzyskałanaśmierciParkera.Malowałamswójból,złość,swojewyrzutysu-
mienia.

– Wyrzuty sumienia? O czym ty mówisz? – Xander wstał, zaciskając pięści. – To

nietyzostawiłaśotwartąbramę,nietyrzuciłaśpsupiłkęwstronędrogi.Towszyst-
komojawina.

ŁzaspłyłapopoliczkuOlivii.Xanderchciałjąwytrzeć,alenieśmiałjejdotknąć.
–Wiem,oskarżyłamcięoto.Łatwiejmibyłozrzucićwinęnaciebie,niżprzyznać

siędowłasnegoudziałuwtym,cosięstało.TegorankaParkerbawiłsięwpracow-
ni.Hałasowałpociągiemidziałałminanerwy,niemogłamskupićsięnapracy.Ka-
załammuwyjśćnapodwórze.Gdybymtegoniezrobiła–Urwałaiotoczyłasięra-
mionami.

Xandermilczał.Oliviapodeszładokanapyiwzięłatorebkę.
–Przepraszam.Miałamnadzieję,żejeśliporozmawiamy,cośztegowyjdzie.Ale

chybaprzepaść,któranasrozdzieliła,jestzbytgłęboka.

Zanimjązatrzymałipowiedziałcoślogicznego,wyszła.Wżyciunieczułsiętak

samotny.

Opadł na kanapę i gapił się przez okno. Ostatnie promienie wieczornego słońca

głaskały półwysep po drugiej stronie portu. Półwysep, gdzie stał jego dom i gdzie,
jeślimiałbyćszczery,zostałojegoserce.

PowtórzyłwmyślisłowaOlivii,zwłaszczate,gdymówiłaoswoimbłędziepopeł-

nionymtamtegokoszmarnegodnia,kiedyichświatsięzatrzymał.

Dlaczegodotądotymniewspominała?
Terazzrozumiał,żesiępozbierała,bowzięłaprzykładzojca,którypośmiercijej

matkisamtaksięzachowałitakiegozachowaniasięponiejspodziewał.

Trzeba iść naprzód, nie oglądając się za siebie. I nie rozmawiać o tym, co boli.

PodobniebyłoprzecieżwrodzinnymdomuXandera.

Czy po śmierci Parkera mógł podjąć wysiłek, by uratować swoje małżeństwo?

Oczywiście,żetak.Aleonbyłzanadtoskupionynasobie.Naobronietychmurów,
którewznosiłprzezwiększączęśćżyciatakjakjegomatka.Matkanigdynieokazy-
wałasłabości,nigdyniewidział,bypłakała.Gdybyłociężko,aczęstobyłociężko,
boztrudemzwiązywałakonieczkońcem,pracowałajeszczewięcej.Czyniepostę-
powałtaksamo?

GdyOliviaoznajmiła,żebędąmielidziecko,rzuciłsięwwirpracy.Zdystansował

sięodniej,robiąc,cowjegomocy,byzapewnićimbezpieczeństwofinansowe.Za-
służyłnawetnaawans.Tobyływymiernesukcesy,miałprawobyćznichdumny.

Coonwtedy,dodiabła,wiedziałobyciuojcem?Niedostałwdomudobregowzo-

ru do naśladowania. Nie miał czasu, by się do tego przygotować. Nie rozmawiali
o tym, póki ni stąd, ni zowąd Olivia nie zaskoczyła go informacją o ciąży. Ku jego
zdumieniu, gdy Parker przyszedł na świat, więź i miłość pojawiły się natychmiast.
Równiesatysfakcjonuce,coprzerażace.

Ojcostwo okazało się dla Xandera nieoczekiwaną radością. Livvy bez problemu

zostawiła szkołę i poświęciła się macierzyństwu. Czy kiedykolwiek – tak jak on –
kwestionowałaswojązdolnośćdobyciadobrymrodzicem?Jeślitak,nieokazywała
tego.

Jedną z rzeczy, które z początku go do niej przyciągnęły, była jej niezależność.

background image

Z czasem to samo powoli stawało się przyczyną dziecej ich przepaści. Xander
zkolei,starającsięniebyćklonemojca,czyliofiarąprzeszłości,wpadłwpułap
ipostępowałdokładnietakjakmatka.

Dlaczegoniedostrzegł,żeniemusibyćczęściądysfunkcyjnegozwiązku?Wrócił

myślą do chwili, kiedy zakochał się w Olivii. Znał wiele kobiet – pięknych, silnych,
zdolnych. Żadna z nich nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak Olivia. Czemu
otwartośćwobecjedynejosoby,zktórąchciałbyćblisko,miałabybyćczymśzłym?

Czyswojąupartąrezerwąprzyczyniłsiędoupadkuichmałżeństwa?Oczywiście,

żetak.Czemuzatem,zamiastiśćwżyciuwłasnądrogą,ruszyłwśladymatki?

Byłgłupcem.Skończonymidiotą.Odtrąciłjedynąosobę,którabezwarunkowogo

kochała,którapotrzebowałagotak,jakonjejpotrzebował.

Tak,pragnąłbyćbliskoOliviiiniemawtymniczłego.Tonieczynigosłabszym,

nieodbieramęskości.Tomudodajesiły,ponieważjąkocha.

Wstałipodszedłdookna.Oparłrękęnaszybieipatrzyłnaodległewzgórze,na

którymstałichdom.Livvypodłakilkagłupichdecyzji,aleczyjemusiętoniezda-
rzyło?Czypotrafijejwybaczyć,żenimmanipulowała,gdywyszedłzeszpitala?

Złość,któranimpowodowałaprzezostatnietygodnie,powoligasła.Oczywiście,

żemógłbyjejwybaczyć.Obojemusząnadtympopracować.

Terazmusząteżmyślećonowymżyciu.Jakwogólemogłomuprzyjśćdogłowy,

byodciąćsięodswojegodziecka?Niewidzieć,jaksięrodzi,dorastairozwija?

Samamyślotymbyłabolesna,instynktowniezacząłsięodniejdystansować,ale

siępowstrzymał.Bóljestwporządku.Emocjesąwporządku.

Zamknąłoczyiodwróciłsięodokna.Czyjestdośćsilny,bytozrobić?Byzaufać,

pozwolić,żebyjegożyciemrządziłamiłośćiprzestaćsiękontrolować?Czekajągo
poważnedecyzje,achciałbyćpewny,żesąwłaściwe.

Icoważniejsze,musibyćprzekonany,żepodjąłjezwłaściwychpowodów.

background image

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

NadszedłdzieńWigilii.Minąłtydzieńodchwili,gdyOliviawidziałaXandera.Tego

rankapostanowiłaświątecznieudekorowaćdom,azatemwybrałasięnastrych,by
czegoś tam poszukać. Ale gdy natknęła się na rozrzucone rzeczy Parkera, które
Xanderzostawiłnapodłodze,zapomniałaoświątecznychdekoracjach.

Schowałaubraniaizabawki,podniosłazpodłogialbumy,byjeteżzamknąćwpu-

dle.Wostatniejchwilizmieniłazdanieizeszłazniminadół.

Położyła je na półce w pokoju. Tam jest ich miejsce. Postawiła też na miejsce

oprawionezdjęciaParkera.Potemprzyniosłazestrychukartonzzabawkamiipo-
stawiłagowpokoju,którynależałdosyna,awktórymniedługozamieszkakolejne
dziecko.

Zrobiło jej się lżej na sercu. Wszystkich tych rzeczy brakowało, gdy je ukryła

przedswoimwzrokiem.Byłotak,jakbyktośwyrwałjejzpiersikawałekserca.

Nigdynieprzestanietęsknićzasynem,aleterazprzynajmniejmożegowspomi-

nać.Możezacząćsobiewybaczaćdecyzje,jakiepodłatamtegodnia.

Porananowypoczątek.GdybytylkoXanderbyłturazemznią.Niezliczonąlicz-

bęrazysprawdzałasekretarkęautomatycznąikomórkę,byzobaczyć,czydzwonił.
Porastawićczołoponurejprawdzie.Niebędziewspólnejprzyszłości.Papieryroz-
wodowe i propozycja Xandera wsparcia finansowego dla ich dziecka leżały przed
niąnakuchennymstole.Oliviaściskaławręcepióro.

– Podpisz i skończ z tym – powiedziała do siebie i położyła rękę na brzuchu. –

Damysobieradę.

Zanimprzyłożyłapiórodopapieru,zadzwoniłdzwonekudrzwi.Zwestchnieniem

irytacjirzuciłapióronastółiwyszładoholu.NawidokXandera,którystałzręką
opartąoframugę,wstarejbluziezczasówstudenckichirówniestarychdżinsach,
sercejejzamarło.Jegoszareoczybłyszczały,nabrodziewidniałzarost.

–Przyszedłeśwsprawiepapierów?–Wytarładłoniewdżinsy.
–Niezupełnie–odparł.–Mamdlaciebieprezentpodchoinkę.Właściwiedlacie-

bieidziecka.

Oliviapatrzyłananiegozmieszana.
–Dla?
–Chodźizobacz.
Odwróciłsięiruszyłprzedsiebie.Oliviadojrzałasuva.Najwidoczniejlekarzpo-

zwoliłjużXanderowiprowadzićsamochód.Coprawdanigdyniechciałczymśtakim
jeździć. To ona wybierała praktyczne samochody, on zaś sportowe dwudrzwiowe
zagraniczneauta.Możepożyczyłodkogośtegosuva?

Możeprezentniemieściłsięwjegoaucie?
–Idziesz?–zawołał,stojącprzybramie.
–Jasne.–Poszłazanimścieżką.–Twój?
– Taa, uznałem, że pora zostawić wyścigowe auta zawodowcom i trochę doro-

background image

snąć.Araczejpoprostudorosnąć.

Tyłsuvabyłotwarty.Przezprzyciemnionąszybędojrzałatransporterdlapsa.Na

widok małego beagle’a otworzyła usta. Xander otworzył transporter, wziął szcze-
niakanaręceipodałgoOlivii.

–Wesołychświąt,Livvy.
PiesuniósłłepekiradośniepolizałbrodęOlivii,aonasięroześmiała.
–Aledlaczego?
–Każdydzieciakpowinienmiećpsa,prawda?–Xanderwyjąłtorbęzzabawkami

ijedzeniemdlapsa,apotemzprzedniegosiedzeniawziąłpsielegowisko.–Pozwo-
lisz,żezaniosętodośrodka?

–Tak,jasne–odparła.–Wejdź,możenapijeszsiękawy.Czyonmajużimię?
–Ona.Nie,niema.Uznałem,żesamajewybierzesz.
Kiedy weszli do domu, Xander od razu zauważył zdjęcia Parkera na ścianie

wholu.

–Powiesiłaśje?–Przystanąłprzedzdjęciemichtrojga,uśmiechniętychiszczęśli-

wych.

Oliviapoczuładławieniewgardle.
–Tujestichmiejsce.Niepowinnambyłaichchować.Toniebyłowporządku.
Xandertylkolekkoskinąłgłową.Oliviachciałagospytać,comyśli,miałanadzieję,

żejąpochwali,leczonmilczał.Nastolewkuchnidostrzegłdokumenty,nadktórymi
siedziaławcześniej.

–Chciałaśjepodpisać?
–Wciążniemogęsiędotegozmusić–przyznała,kręcącgłową.–Aleskorojużtu

jesteś,możeszjeodrazuzabrać.

–Musimyporozmawiać–odrzekłpoważnie.
Poczułauciskwżołądku.Szczeniakwierciłsięwjejramionach.
–Możenajpierwjąwyprowadzimy?
–Wszędziemożemyrozmawiać.
Olivia postawiła suczkę na podłodze i wyszła z Xanderem na zewnątrz. Suczka,

nieświadomanapięciamiędzydwojgiemludzi,obchałakrzewyidrzewa,apotem
radośnieprzykucłanatrawie.

–Jestśliczna.Aleczemująkupiłeś?–Niemogłazdjąćwzrokuzsuczkiiniemiała

odwagispojrzećnaXandera.

–Wdzieciństwieniemiałemżadnychzwierzaków,choćbardzoprosiłemiobieca-

łem,żebędęsięnimizajmował.Mamapowtarzała,żemadośćroboty.Kiedyprzy-
wiozłaśBoza,chybaotymzapomniałem.

Olivia położyła rękę na jego przedramieniu i chciała pocałować go w policzek.

Xanderwostatniejchwiliodwróciłgłowę,ichwargisięspotkały.Zaskoczonaodsu-
łasię.

–Dziękuję,jużjąkocham.Jestpiękna.
–Tyjesteśpiękna.Maszpiękneciałoiduszę.Nigdytegoniedoceniałem,Livvy.

Dużo ostatnio myślałem. Zrozumiałem, że patrzyłem tylko na to, co widać na ze-
wnątrz.Przekonałemsamsiebie,żetowystarczy,żenaszzwiązekmożebyćoparty
nafizycznejbliskości.Dokibyłonasdwoje,niemusiałemsięgaćgłębiejdouczuć.
Wiedziałem,żeciękocham,choćnigdychybanierozumiałem,jakbardzo,niesądzi-

background image

łem,żebędęsiętobądzieliłzdzieckiemczypsem.

Uniósłrękę,delikatnieodgarnąłjejwłosyiująłjejtwarzwdłonie.
–Przepraszam,Livvy.Byłemgłupi.Chybaniewiedziałem,cotojestmiłość,do-

kicięniepoznałem.NiezasłużyłemnaciebieaninaParkera.Aninato,conasłą-
czyło. Gdybym był lepszym mężem, lepszym ojcem, może tamtego dnia nic by się
niezdarzyło.

Zdusiłaszloch.
–Byłeśświetnymtatą,aParkercięuwielbiał.Tonietypodejmowałeśważnede-

cyzje. To nie ty wskazywałeś winnych, nie widząc, gdzie leży wina. To wszystko
mojebłędy.

Xanderpotrząsnąłgłową.
–Byłemjegoojcemipowinienembyłdbaćojegobezpieczeństwo.Tobyłmójobo-

wiązek,ajagoniespełniłem.

Dostrzegłałzywjegooczach.
–Jedynąosobą,którajestwinnatego,cosięstało,jestkierowcasamochodu,któ-

ry potrącił Parkera i Boza. Gdyby patrzył na drogę zamiast pisać esemesa, gdyby
nieprzekroczyłlimituprędkości,wporębysięzatrzymał.Niemożemydręczyćsię
gdybaniem, nie możemy się wciąż oskarżać. Nie cofniemy czasu, niezależnie od
tego,jakbardzobyśmychcieli.Gdybymmogła,tamtegodniawszystkozrobiłabym
inaczej. Ale teraz tego nie zmienię. Ty też niczego nie zmienisz. Na pewno to
wiesz.Musiszsięztympogodzićiżyćdalej.

Xanderspojrzałnazwiedzacegoogródpsa.
–Aletakwcaleniejestłatwiej,prawda?
–Samotnieteżniejestłatwiej.
–Maszrację.Obserwowałemmatkę,którasamasięzewszystkimborykała.Tak

dotegoprzywykła,żenawetodemnieniechciałapomocy.Powiedziałaci,żemójoj-
cieckompletniesięzałamałpośmiercimojegobrata,tak?

StałaobokXandera,wsuładłońwjegorękę.
–Tak.Dotejporynierozumiałam,jaktrudnebyłotwojedorastanie,jakietobyło

trudnedlatwojejmatkiiojca.

–Znałeminnerodzinyiwiedziałem,żeunasjestinaczej.Niemogłemzapraszać

do domu kolegów. Po śmierci Parkera połem, co przeżywał ojciec. Nie chciałem
wpaść w tę samą czarną dziurę. Robiłem wszystko, co mogłem, żeby temu zapo-
biec.Trzymałememocjenawodzy.

Pokręciłgłową.
–Bardzostarałemsięniebyćtakijakon–ciągnął.–Bezmatkibyniefunkcjono-

wał.Onautrzymywałarodzinę,bezniejniemielibyśmycojeść,niemielibyśmyda-
chunadgłową.Gdywychodziłaranodopracy,ojcieczaczynałpłakać.Samszedłem
doszkoły,mającwuszachjegoszloch.Kiedyzmarł,poczułemraczejulgęniżsmu-
tekczyrozpacz,boporazpierwszyodlatwiedziałem,żewkońcuodzyskałspokój.
Nie mógł sobie wybaczyć śmierci syna, nie był w stanie o tym mówić. Większość
czasuspędzałwłóżku.Byłcałkowiciezależnyodmatki.

Oliviaścisnęłajegodłoń.
–Ktośpowinienbyłwamwówczaspomóc.
Xanderprzytaknął.

background image

–Mamaniejestosobą,któraszukałabypomocy.Byłasilnaitwarda,ajauważa-

łem,żemuszębyćtakijakona.Prawdęmówiąc,dostrzegłemwtobiepodobieństwo
domojejmatki.Chybanigdyniewidziałemjejłez.Nigdynieprzyznała,żejestbez-
radna.PośmierciParkeraradziłaśsobiesamazewszystkim,cosiędziało,wygłosi-
łaś nawet mowę na rozprawie tego kierowcy, który go zabił. Twoje opanowanie
mnieprzerażało.Patrzyłemnasiebieipytałem,czemujatakniepotrafię.Czyje-
stemkopiąswojegoojca?

–Nie–zapewniłago.–Tyteżcierpiałeś.Każdyradzisobieztymnaswójsposób.

Możeszbyćtylkosobą.Jazepchnęłamgdzieśemocje,nauczyłamsiętegowdzieciń-
stwie.Życietoczysiędalejitympodobne–powiedziałazgoryczą.–Wmojejrodzi-
nie wszyscy zwracali się do mnie, kiedy trzeba było podjąć jakąś decyzję, nawet
tata.Dlamniestałosiętodrugąnaturą,tomnieukształtowało.Takprzywykłamdo
samodzielnego podejmowania decyzji, że do głowy mi nie przyszło, żeby cię w to
wciągać. Kiedy się pobraliśmy, myślałam, że sama ułożę plan naszego życia. Nic
dziwnego,żezdarzenie,którepowinnonaspołączyć,odsułonasodsiebie.

Xanderwestchnął.
–Tonietylkotwojawina.Pozwoliłemciprzejąćkontrolę,botakbyłowygodniej.

Mogłem wypełniać swoją rolę, jak chciałem, rolę, której mój ojciec nie wypełniał.
Alenieobyłosiębezkosztów.Myślisz,żenamsięuda?Żemożemydaćsobiedru
szansę?–spytał,wciążpatrzącnaogród.

–Tak,powinniśmytozrobić.Niedlatego,żetegochcęczytytegochcesz,aledla-

tego,żejesteśmytosobiewinni.Sobie,pamięciParkeraitemudziecku,któresię
urodzi. Mamy prawo być szczęśliwi. – Pogłaskała jego policzek i uśmiechła się,
gdywycisnąłcałusawewnętrzujejdłoni.–Nigdynieprzestałamciękochać.Nigdy
nie przestanę. Musiałam tylko nauczyć się, jak ważne są emocje. I dzielenie się
nimi.Absolutnieniejestemgotowanato,żebynaszzwiązeksięzakończył.

Skinąłgłową.
–Anija.Chybażadneznasniemiałowdzieciństwieidealnegowzorca,ajednak

jakośsięodnaleźliśmyipokochaliśmy.–Objąłjąispojrzałjejgłębokowoczy.–Po-
możeszmi,Livvy?Pomożeszmiprzeżyćżałobęponaszymsynu?Pozwolisz,żebym
ja ci w tym pomógł? Żebym cię kochał do końca życia i wychowywał to dziecko,
amożeteżkolejnedzieci?

–Niczegobardziejniepragnę.Niechcężyćbezciebie.Chcę,żebyśmystworzyli

rodzinę,najakąobojezasługujemy.

–Jateż,izrobimyto,Livvy.Tymrazemniczegonieschrzanimy,będziemyrazem

nadobreizłe.

Pochyliłgłowęiczulejąpocałował.Jegodotyknigdyniewydałjejsiętakwyjątko-

wy.Sercezabiłojejmocniej.Serce,którebiłodlategomężczyzny,pełneodwzajem-
nionejmiłości.

Xanderspojrzałnasuczkę,którausiadłaipatrzyłananich.
–Tojakjąnazwiesz?
Oliviapodniosłananiegowzrok.
–Chybapowinieneśspytać:Jakjąnazwiemy?
Xandersięroześmiał.Tak,tymrazemdadząradę.

background image

Tytułoryginału:TheWifeHeCouldn’tForget
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2015
Redaktorserii:EwaGodycka
Korekta:UrszulaGołębiewska

©2015byDolceVitaTrust
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.Warszawa2016

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gocy Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises
Limitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN:978-83-276-2203-7

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Rozdziałtrzynasty
Rozdziałczternasty
Rozdziałpiętnasty
Rozdziałszesnasty
Rozdziałsiedemnasty
Rozdziałosiemnasty
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Buss ewolucja pożądania 1996 str 9 33
Dreszcze
cechy pozadane w uwodzeniu
Nocne dreszcze
Zabijanie pożądania
Buss Ewolucja pożądania str 34 92 (rozdz 2 i 3)
Buss Ewolucja pożądania str 120 149(rozdz 5) (NOWE)
Analiza możliwości i pożądane przeobrażenia operacji pokojowych w
Ach witajże pożądana Perło z nieba
45 Du Val Nicolette Czas pożądania
Dreszcz trwogi jest najlepszym ludzkości udziałem (J W Goethe) W stronę tragedii Sofoklesa Król Edyp
E marketing w akcji czyli jak skutecznie wzbudzac pozadanie klientow i zazdrosc konkurencji emarke
Kreatywnosc w dzisiejszych czasach jest jedna z najbardziej pozadanych cech
2, Ujemne sprzężenie zwrotne zmniejsza wzmocnienie, co jednak nie jest negatywnym zjawiskiem, a pożą
Ach witajże pożądana perło droga z nieba
Nie z tej ziemi Opowiadania z dreszczykiem (PDF + ePUB), Nie z tej ziemi Opowiadania z dreszczykie
co mowi drink o obiekcie twojego pozadania

więcej podobnych podstron