A Marriage of Convenience by daisydebs

background image

by: daisydebs

translated: Bryndzia

background image

Rozdział 1

Tylko uprzywilejowani, którzy kiedykolwiek zobaczyli najwyższe piętro wysokiego gmachu

ze szkła, wiedzieli, że była to budowla Cullenów, a wejście do sali konferencyjnej było jeszcze
bardziej ekskluzywne. Dlatego przeszło to jakby coś poraziło prądem kilku zgromadzonych,

kiedy z hukiem otworzyły się podwójne drzwi w połowie posiedzenia zarządu.

Edward Cullen, ze złośliwą irytacją w jego szmaragdowych oczach, otworzył usta, aby

wypowiedzieć niszczycielskie nagany, a następnie zamknął je ponownie, gdy intruz się pojawił.
Elegancko ubrana, brązowowłosa kobieta ruszyła do pokoju i położyła ręce na biodrach,

patrząc się na Edwarda Cullena.

- Dobrze! - Nastąpiła dramatycznie długa przerwa, zaplanowana do perfekcji, zanim Esme

Cullen wygłosiła swoją puentę.

Warto było budować.

- Czy to prawda, Edwardzie? Czy rzeczywiście planujesz ożenić się z tą kobietą? Czy ty

zgłupiałeś...? - Esme nie spodziewała się, że jej trzydziestojednoletni syn bronił się przed nią.

Wiedziała z doświadczenia, że nie był skłonny do obrony jakichkolwiek własnych działań, a
najmniej ze wszystkich, jego matki.

Poszczególne zarzuty miały na celu, wydaje się, być nie tylko bardzo niewygodnymi i

wstydliwymi. Podczas przerwy, po oskarżeniach jego matki, Edward Cullen siedział spokojnie,

kręcąc piórem między długimi, eleganckimi palcami.

- Jeżeli nikt nie ma żadnych zastrzeżeń...?

Odpowiedział, żeby nie przeciągać spotkania w pomieszczeniu i wszyscy się rozproszyli.

Cztery lata wcześniej nie chcieli okazywać takiego szacunku Edwardowi Cullenowi, ale

tolerowali go ze względu na to, kto był jego ojcem. Szacunek, który pokazali mu teraz w
znacznym stopniu, uzyskał poprzez fakt, że zawsze dostarczał znakomite rezultaty z

czymkolwiek, nad czym rozmyślał.

- Więc, myślę, że to wszystko na dziś, panowie.

Członkowie zarządu odchodzili szybko i spokojnie.
- Jak ojciec?

background image

- Twój ojciec ma się dobrze - Esme odparła. - Nie zmieniaj tematu.

Oczy Edwarda wpatrywały się zabawnie w oczy swojej matki. Czuł jej rosnącą frustrację

przez niego, wiedząc, że jeśli chodzi o rodzinę miała trochę cierpliwości, żeby czekać na

odpowiedzi na pytania, ale była jak ochronna lwica z małymi lwiątkami, gdy chodziło o jej
synów.

Teraz był właścicielem bardzo udanego biznesu, jego matka nie wyglądała na dużo starszą

od niego, mimo że dobiega pięćdziesiątki. Edward był świadomy, że nie miała ochoty, aby

zrobić z siebie młodszą, plastikową wersję samej siebie - (ona nie potrzebowała jego zdaniem!) -
tak jak wiele jej przyjaciółek robi.

- Dobrze, że wyszli! - zaczęła. - Nie, żeby swoboda wyboru miała znaczenie, ponieważ każdy

już pyta kiedy ślub! - dodała sapiąc. - Nie powiedziałeś mi, że jesteś zakochany w Tanyi Denali?

- Co, zakochany?
Esme przewróciła oczami na jego jawną prowokację. - Więc masz już kilka doświadczeń,

które były traumatyczne... Kto nie miał? - warknęła niesympatycznie. - Oszczędź mi cynizmu i
odpowiedz mi!

Edward zaakceptował naganę z uśmiechem.
Esme może być jego matką, ale to nie zatrzyma jej uporczywego wzroku, żeby złagodzić

jego ekspresję, była nadal kobietą i mógł on oczarować osoby swoim uśmiechem, myślała
dumnie. Podobnie jak jego ojciec!

- Powinieneś się więcej uśmiechać - powiedziała mu, mimo że przyznała, że tak naprawdę nie

było mu do śmiechu na ten temat. Miłością jego życia było poszukiwanie złota i kobiet, w jej

opinii, które nie były wystarczająco dobre dla jej syna.

- Nie jestem z niej zakochany - powiedział spokojnie.

Oczywiście, że nie był! Małżeństwo to będzie oparte o wzajemne potrzeby - dla niego, aby

mieć szanse założyć rodzinę, a dla Tanyi dobrobyt i dobra pozycja społeczna, które przyniesie

jej to małżeństwo.

Esme odetchnęła z ulgą. - Więc to nie jest prawda, że widujesz się z nią...?

- Czy ja tak powiedziałem? Wiele kobiet fantazjuje o poślubieniu bogatego mężczyzny...
- Cóż, masz wysokie mniemanie o mojej płci...

Edward odpowiedział na ten zarzut wzruszając ramionami. - To było moje doświadczenie.
- Jakie szerokie i zróżnicowane, oczywiście - Esme stwierdziła, być może rozumiała syna

trochę bardziej. Wiedziała w jaki sposób kobiety rzucały się na niego, ale myślała, że to coś
więcej niż tylko bogactwo, że pociągał je.

background image

- W rzeczywistości sytuacja jest taka, że wiele kobiet nie jest w stanie poradzić sobie z

faktem, że nie mogę uciec od tego biznesu...

- To znaczy, że jesteś pracoholikiem?

- Może...
- Niektóre kobiety potrafią to - powiedziała cicho. - Ja jestem z twoim ojcem.

- Tak, ale ty jesteś wyjątkową kobietą i, oprócz moich bratowych, nie ma zbyt wielu takich

osób. Tanya nie jest wyjątkowa, ale rozumie etykę mojej pracy, gdyż jej ojciec jest taki sam.

Dlatego pasujemy do siebie bardzo dobrze.

Esme patrzyła na niego przerażona, nie mogła uwierzyć, że on myśli o... małżeńskiej farsie.

Małżeństwo powinno być oparte na miłości, jak było jej. Podobnie jak jej dwóch synów
Emmetta i Jaspera. Byli szczęśliwi, a ona po prostu chciała to samo dla Edwarda, najstarszego i

potajemnie ulubionego. Nie, że nie kocha wszystkich swoich synów, ale Edward był szczególny
i potrzebował kogoś, kto pokocha go bezwarunkowo.

- Odczytuję z twojej wypowiedzi, że nie lubisz Tanyi?
- Oczywiście, że nie - zatrzęsła się, ponieważ badała twarz swojego syna dla jakiegokolwiek

znaku, że nie był on rzeczywiście poważny w tym temacie. - Chcę tylko żebyś był szczęśliwy,
kochanie, ale ona nie pozwoli być ci zadowolonym, nie mówiąc już szczęśliwym.

- Więc będziesz zadowolona słysząc, że nie poślubię jej od razu.
- A dlaczego? - spytała.

- Ponieważ jestem już żonaty.
W tym momencie Esme opadła z gracją w ramiona Edwarda w słabym uścisku.

background image

Rozdział 2

- Wow! To rządzi! - Angela oddychała, trzymając swojej przyjaciółki małą dłoń, zanim ta

zdążyła ukryć ją pod stołem. Błyszczała jak diamenty migotające jasno w słońcu, pozornie za
duży dla delikatnego palca dziewczyny. - Jest piękny - powiedziała z zazdrością. - Choć muszę

przyznać, że myślałam, że pójdziesz na coś mniej...

- Błyszczącego...? - Bella dopowiedziała bez zastanowienia. Mogła usłyszeć zadumę w swoim

głosie. Po prostu nie podobało się niektórym ludziom, że gani samą siebie z irytacją.

- Mniej konwencjonalnego - Angela zaprzeczyła cicho. - Coś, co pasowałoby do twojej

nieśmiałej osobowości i dobroczynności. Spędzam więcej miesięcy na ubraniach niż ty w roku i
spójrz na mnie! - powiedziała ponuro. - Może, gdybym miała twoja piękną, szczupłą figurę,

ubrania pasowałyby na mnie bez względu, gdzie bym była.

- Jesteś bardziej piękniejsza ode mnie - Bella powiedziała swojej przyjaciółce poważnie. -

Plus, masz męża, który myśli, że jesteś idealna.

- Masz rację - powiedziała Angela, śmiejąc się oraz biorąc ostatnie kremowe ciasto,

odzwierciedlając tym samym, że nie ma sensu opowiadać Belli, że była wspaniała, chociaż nigdy
ona w to nie wierzyła.

Bella była zamyślona, gdy patrzyła na wielki kamień na swoim palcu, myśląc ze smutkiem o

cudownym pierścionku z rubinem, jaki znalazła w sklepie z antykami. Jake tylko raz spojrzał na

niedrogie ceny i odrzucił to szybko, ponieważ nie było wystarczające dla niej. - Chcę, żeby
każdy wiedział, że jesteś moja - powiedział jej - więc potrzebujesz czegoś, co pozwoli innym

ludziom wiedzieć, że jesteś zajęta. Poza tym jesteś piękną kobietą i chcę pokazać, jak bardzo
jestem tobie wdzięczny.

- Chcę ciebie bez wszystkich tych prezentów, które mi dajesz, Jake - odpowiedziała.
- Wiem i to właśnie sprawia, że jesteś tak wyjątkowa - kontynuował. - Fakt, że chciałaś mnie,

zanim moja rodzina dorobiła się pieniędzy, sprawia, że jesteś najbardziej niesamowitą
dziewczyną, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność znać.

- Chcę tylko ciebie, Jake.
- Naprawdę?

background image

- Tak, naprawdę... Ja nie jestem chciwą osobą.

- Więc, nie przeszkadza mi czekać, aż się pobierzemy. Podziwiam twoje zasady, ukochana.
Zasady czy niski popęd seksualny... pomyślała. Zignorowała irytujący głos w swojej głowie i

przypomniała sobie, że jest bardzo szczęśliwa, że znalazł się taki kochany, troskliwy człowiek,
który ją uwielbiał.

- Jake naprawdę polubił tylko ten - powiedziała przyjaciółce.
- Jego cenę - Angela zagryzła wargę i spojrzała przepraszająco. - Miałam na myśli, że jest

osobą, która lubi popisywać się swoim bogactwem. - Bella wiedziała, że to prawda, ale też była
świadoma, że jego przeszłe problemy finansowe uczyniły go takiego i tak bardzo się starała być

wyrozumiała dla niego.

- Wiem, ale on tyle znaczy, Angela. On naprawdę jest dobrym człowiekiem - powiedziała.

Angeli wydawało się, że istnieją rzeczy ważniejsze od dobroci. Na przykład pasja i miłość.

Wiedziała, że Bella była jeszcze dziewicą i zastanawiała się, dlaczego ona czeka tak długo. W

końcu, dlaczego dziewczyna dwudziestotrzyletnia była nadal taka niewinna?

Angela spojrzała na swoją przyjaciółkę pytająco. - Więc, jak zareagował, kiedy powiedziałaś

mu?

Bella wzięła łyk swojej kawy i skrzywiła się. - Więc, faktycznie...

- Powiedziałaś mu, że ty nie...?
Bella zgarbiła plecy z powodu winy. Wiedziała, co się wydarzy i zareagowała w obronie. - On

był taki szczęśliwy, ja tylko... Czekam na właściwy moment. - To brzmiało nieprzekonywująco,
nawet dla własnych uszu.

Angela westchnęła głośno. - Kiedy będzie najlepszy czas - w kościele? Idąc do ołtarza?
- Nie...

- Spójrz, pierwsza przyjęłam, że przeszłość powinna zostać w tyle, to nie jego sprawa, co się

wydarzyło cztery lata temu - w końcu miało się tylko dziewiętnaście lat. Ale wy nadal jesteście

małżeństwem! A to oznacza, że on musi być poinformowany!

- Wiem, wiem! - Bella zamknęła oczy i obróciła pierścionek na palcu. - Ja po prostu nie czuję

się mężatką.

- Oczywiście, że nie! - Angela mówiła głośno, powodując, że kilku klientów, którzy byli

blisko, odwrócili się i patrzyli na nie. - Ty znałaś go przez dwie godziny, zanim za niego wyszłaś
i nigdy już go więcej nie widziałaś po ceremonii!

- To było wygodną rzeczą, Angela! - Bella wyszeptała wściekle. - Wiesz, dlaczego wyszłam za

mąż! Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego normalnie.

background image

- Wiem, Bella - Angela powiedziała, biorąc rękę swojej przyjaciółki w swoją własną - ale

musisz mu powiedzieć.

- Wiem i zrobię tak - Bella szepnęła. - Jak tylko detektyw zlokalizuje go, powiem wszystko

Jacobowi.

- Tak długo jak wiesz, co robisz - chcę tylko jak najlepiej dla ciebie.

- Dzięki Angela. - Jak tylko Bella powróciła do picia kawy, myślała o swoim „mężu”.

Pamiętała go wyraźnie. Kto by nie pamiętał? Był wysoki, zamyślony, całkowicie wspaniały... lista

może ciągnąć się dalej. Jego oczy były jak szmaragdy, które błyszczały... niebezpiecznie czy też
coś takiego?

Było coś takiego w nim, że był nietykalny. Oczywiście był arogancki, ale czuła, że można

było się spodziewać tego w nim. Nadal pamiętała go tak wyraźnie teraz, jak mogła cztery lata

temu, przez co z pewnością można stwierdzić, że był nieodparcie piękny!

- Więc... - Angela zaczęła ponownie. - Ten mężczyzna może być wszędzie? Może być

martwy?

- Angela! - Bella zawołała. - On nie umarł!

- Skąd wiesz? Musisz przyznać, że to by było przydatne - mam na myśli, że nie musiałabyś

się rozwodzić z nim!

- Po prostu wiem, że on żyje, dobrze? - Bella była pewna, że Edward żył gdzieś na świecie,

ona po prostu nie wiedziała od czego zacząć, nie wiedziała nic więcej niż jego nazwisko. Poza

tym, kiedy go znajdzie, to wszystko będzie uporządkowane. - Edward Cullen gdzieś żyje.

- Ach, więc znasz jeszcze jego nazwisko? - Angela dokuczała.

- Powinnam, przecież wyszłam za niego.
- Tak, ale tylko poślubiłaś nieznajomego człowieka dla swojego ojca, a co było jego

usprawiedliwieniem? - Angela była ciekawa. Kto mógł ożenić się z bardzo niewinną
dziewiętnastolatką, a następnie porzucić kilka godzin później. I to bez skonsumowania

małżeństwa! Patrząc na swoja przyjaciółkę znowu poczuła, że może Edward Cullen był gejem.
Miała na myśli, jak mężczyzna może się oprzeć pokusie Belli. Piękna Bella, której mężczyźni

rzucają się na kolana przed nią, dosłownie, w nadziei, że uśmiechnie się tylko dla nich. Angela
nadal patrzyła uporczywie na swoją przyjaciółkę, zauważając w niej delikatną strukturę kości,

pełne usta i duże, czekoladowe oczy - które zostały przyozdobione najdłuższymi rzęsami, jakie
kiedykolwiek widziała. Włosy miała długie do pasa z odcieniami mahoniu i lokami, że aż

podskakiwały, kiedy chodziła.

Byłaby zazdrosna o swoją przyjaciółkę, gdyby nie wiedziała, jaką kochającą i

background image

wspaniałomyślną była osobą. Smutne było to, że Bella nie wierzyła, że była ona godna uwagi.

Może właśnie dlatego jej niewinna koleżanka i najlepsza przyjaciółka była tak sympatyczna?

- Powinnyśmy już iść - Angela zaczęła. - Mam papiery, które wymagają klasyfikacji.

- Więc ja też - Bella jęknęła, wstając z krzesła i podążyła za swoją przyjaciółką na zewnątrz,

aby mogła dotrzeć z powrotem do małej szkoły podstawowej, w której obie uczyły. Bella

kochała swoją pracę, nawet jeśli to był tylko jej pierwszy rok nauczania. Zaledwie ukończyła
uniwersytet kilka miesięcy temu i miała szczęście zdobyć pracę w swojej starej szkole, gdzie

szczęśliwie jej najlepsza przyjaciółka Angela uczyła.

W swojej karierze miała naprawdę szczęście, ale wszystko inne wydawało się, że nie mogła

zrobić tyle błędów. Nie, żeby małżeństwo z Edwardem Cullenem było błędem, to po prostu
coś, co trzeba było zrobić. Przypomniała sobie ten dzień, jakby to było wczoraj. Siedziała przy

barze w Las Vegas (jej pierwsze wakacje), topiła smutki przez fakt, że chłopak zostawił ją samą.
I zerwał z nią! Tylko dlatego, że nie chciała spać z nim!

Kiedy odwróciła się, żeby odejść, zauważyła go od razu, jego oczy podążały za nią.

Intensywność jego spojrzenia przyprawiała ją o rumieńce. - Odchodzisz już? - zaczepił. Bella

przysięgła, że jego głos był jedynie narzędziem uwodzenia, który musi działać na wszystkie
kobiety bez względu, czy są młode, czy stare. Czuła, że kolana jej miękną i że staje się papką

błota.

- Ja... ja... - jąkała się.

- Przynajmniej pozwól mi postawić ci drinka - powiedział, cały czas prowadząc ją z

powrotem do baru. Bella nie była w stanie myśleć w sposób spójny. Ani też coś powiedzieć!

Doprowadził do leniwej rozmowy o czymkolwiek w większej części, dopóki Bella nie

opowiedziała całej swojej historii. Musiał myśleć, że jest ona słabym głupcem, płacząc na

ramieniu obcej osoby. Nigdy nie zachowywała się podobnie i wciąż to przyprawia ją o płacz, jak
pomyśli o tym teraz. Była też świadoma prawdziwej przyczyny, dlaczego wyszła za mąż. To była

jej najbardziej wstydliwa tajemnica. Fakt, że szantażowała Edwarda Cullena, żeby się z nią
ożenił, straszył ją dzień i noc.

Czy kiedykolwiek jej przebaczy? A co najważniejsze, jak będzie się czuła, kiedy stanie twarzą

w twarz z nim po tak długim czasie?

background image

Rozdział 3

Pracując do późna z powodu nieoczekiwanego kryzysu z jednym ze swoich uczniów, Bella

zadzwoniła do Jake i zaplanowała spotkanie z nim w hotelu, w którym mieli jeść kolacje tego
wieczora. Pobiegła do domu, nakarmiła kota (zły potwór nazywał się Tom) i zrobiła to w

rekordowym czasie.

Jej nieco długie obcasy stukały wzdłuż chodnika. Bella spieszyła się przez plac z dręczącym

ją uczuciem, że czegoś zapomniała. Weszła do holu przebiegając palcami przez włosy, które
spływały jej falami do pasa i wyglądały jak jedwabne rzeki czekolady. Jednak była przekonana,

że wyglądały jak bałagan, gdy zwykle miała czas, wiązała je w elegancki kucyk.

Jake czekał. Jego twarz się rozpromieniła jak ją zauważył, co spowodowało, że Bella była

zadowolona, że postanowiła założyć sukienkę, którą Angela wybrała dla niej wcześniej. -
Wyglądasz pięknie - szepnął ochryple, przyciągając ją bliżej do pocałunku. Bella dziwiła się, czy

to jest normalne dla niej zastanawiać się, czy zamknąć drzwi za swoim mężem, gdy pocałował
ją namiętnie.

- Brzmisz na zaskoczonego! - dokuczała, jej lekkość tonu ukrywała w tajemnicy zmartwienie.

- To musi być ta sukienka!

Bella była świadoma, że Jake wolałby ją przebierać wiele razy, ale nigdy otwarcie jej nie

skrytykował. - Nawet nie zauważyłem sukienki - Jake powiedział, cały czas patrząc jej w oczy.

- Cóż, nie tak trudno ją zauważyć, prawda? - odparła, czując się bardzo niekomfortowo i

chcąc być w domu w swoich ulubionych spodniach dresowych i koszulce. Spojrzała w dół na

swoją małą niebieską sukienkę, która przylegała do niej trochę ciasno. - Nie sądzisz, że to...
oczywiste?

- Nie możesz wyglądać inaczej niż elegancko, bez względu na to, co masz na sobie - Jake

zaśmiał się. - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - On nie będzie myślał tak

wkrótce, pomyślała.

Bella wzięła głęboki oddech, wiedząc, że musi mu teraz powiedzieć, to była doskonała

okazja. - Jake, jest coś, co muszę ci powiedzieć - szepnęła szybko.

Migotanie niecierpliwości przeszło przez jego twarz. - Nie teraz, kochanie - powiedział,

background image

chwytając ją za rękę. - Edward nie lubi czekać.

To imię było tak niespodziewane, że uderzyło ją tak bardzo. Czuła, że traci oddech z całego

ciała i wiedziała, że gwałtownie zbladła. - Edward? - wyszeptała.

- Tak, Edward. Spotykamy się z nim dzisiaj - pamiętasz? Chodziłem z nim do szkoły

prywatnej.

- To nie brzmi jak ktoś, kogo chcesz spotkać - przełknęła. Przecież nie czuł ogromnej

niechęci do wszystkich chłopców, z którymi uczęszczał do szkoły?

- Cóż, był jedynym, który nadal trzymał ze mną, po tym jak straciliśmy wszystko, więc on

jest inny - Jake wyjaśnił.

- I mówisz, że spotykamy się z nim dzisiaj? - przełknęła.
- Tak, powinnaś go polubić - kobiety wariują na punkcie jego niebezpiecznej osobowości - Jake

zaśmiał się.

- Raczej preferuję bardziej zdecydowany i odpowiedzialny charakter - dokuczała.

- To znaczy nudny i stateczny, prawda? - Wydął wargi, sprawiając, że jego urok, wywołał jej

śmiech.

- Nie, mam na myśli odpowiedzialność. Kobieta nie chce poślubić niebezpiecznego -

powiedziała, uspokajając go, świadoma, że zraniła jego uczucia.

- Oczywiście, że nie chcą! One po prostu chcą szalonej, namiętnej miłości od nich -

powiedział, myśląc, że rumieńce zabarwiające jej policzki były godne podziwu.

- Niektóre kobiety mogą - zadrwiła - ale nie ja! Tacy mężczyźni są płytcy i próżni!
Jake skrzywił się. - Ty nie chcesz powiedzieć tego Edwardowi, prawda?

- Zależy od jego każdego słowa, jaka to będzie ewangelia - wiernie obiecała.
- Polubisz go - powiedział Jake. Bella nie mogła ukryć sceptycyzmu. - Zaufaj mi, kobiety

kochają go - Jake kontynuował. - On nie zawsze był moim przyjacielem w rzeczywistości. Był
trochę samotnikiem, ze swoim rowerem i skórzanymi spodniami. - Bella skinęła głową, nie

miała problemu z zobrazowaniem sobie ponuro rozmyślającego Edwarda Cullena w czarnej
skórze. Jeśli kiedykolwiek będzie miała trudności z usunięciem tego... rozkosznego zdjęcia ze

swojego umysłu. - Byłem tam, kiedy skręcił, aby nie wjechać w dziecko na drodze. Nie
zrobiłem wiele, ale on twierdzi, że uratowałem mu życie.

Bella słuchała tego skromnego ogłoszenia z małym uśmiechem. - To znaczy, że

prawdopodobnie uratowałeś.

Jake wzruszył ramionami. - Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony, kiedy został ze mną w

kontakcie. Jego ojciec stracił strasznie dużo pieniędzy, tak jak mój, gdy miał atak serca. Myślę,

background image

że Edward przejął z dnia na dzień prowadzenie działalności w tamtych czasach. Wiesz, są

miliarderami.

Bella czuła jak śmieje się z ulgą. Miliarder! Była całkowicie pewna! Jej Edward ożenił się z nią

dla pieniędzy, więc nie było tak, że Jake mówił o osobie, którą miała na myśli.

- Dobrze się czujesz? - Jake zapytał, widząc jej bladą twarz.

- W porządku - szepnęła. - To tylko niski poziom cukru we krwi, zostałam zatrzymana przez

dyrektora szkoły w czasie przerwy obiadowej.

- Powinnaś lepiej dbać o siebie - powiedział, pocierając lekko jej ramiona. - Pracujesz tak

ciężko w tej szkole. Ale nie martw się, możesz przestać, kiedy będziemy małżeństwem.

Zrezygnować! Raczej nie! Kochała uczyć, to była jedyna rzecz, która trzymała ją w tej chwili.

Jej uczniowie byli godni uwielbienia mając po sześć lat, dlatego kochała widzieć każdego ranka

ich z jasnym uśmiechem i chęcią do nauki.

- Wyglądasz teraz lepiej - powiedział lekko, patrząc na kolor barwiących się policzków i nie

zdając sobie z tego sprawy, jaki był wpływ na jej myśli o utraceniu pracy, które spowodowały
ten kolor. - Chodź, pójdziemy coś zjeść.

- I spotkamy twojego przyjaciela - oschle stwierdziła.
To się nie dzieje!

- Oto jest Edward - Jake powiedział, dostrzegając przerażony wyraz jej twarzy. - Czy nie

mówiłem, że jest piękna. Chodź kochanie, nie bądź nieśmiała...

Nieśmiała? Więcej, jak sparaliżowana prądem! I przestraszona na dodatek.
O Boże!

Długie kończyny osoby przybliżały się do jego nóg. - Rzeczywiście mówiłeś, Jake.
Jeśli miała omamy, zniknęły jak usłyszała jego kulturalny głos. Mogła pamiętać ten głos

marzeń, który powodował gęsią skórkę na całej jej skórze. - W rzeczywistości, Jake powiedział
mi tyle, że czuję się jakbyśmy spotkali się wcześniej.

Jake nie zauważył ciemnego i ponurego tonu tej wypowiedzi. Ale Bella zauważyła! W

rzeczywistości Jake wydawał się nieświadomy intensywnego, zimnego spojrzenia innych

mężczyzn, wędrującego po jej ciele, utrzymując się dłużej niż było potrzebne na piersiach, które
tylko zerkały z góry jej sukienki.

Pomimo faktu, że cała była wypełniona niewiarą, mogła podziwiać niemal jego nerwy, jej

własne były na granicy wytrzymałości. Nie było tak źle, że był tutaj, ale co on powie?

Ich spojrzenia zablokowały się, wyraz jego twarzy mało pokazywał, ale Bella miała wrażenie,

że był zadowolony, co sprawiło, że czuła się niekomfortowo. To właśnie ta myśl, że pozwoli jej

background image

mówić prawdopodobnie jeszcze raz. Czy on myślał, że może ją osądzać! Mogła sprowokować

męża - ale on był gotów do rewanżu!

Utrzymując cisnące się przekleństwa przez nią, nieco histerycznie się zaśmiała, żeby nie

uciec. - Bella, to Edward Cullen - Jake się wtrącił.

Podobnie jak Jake, był ubrany w ciemny garnitur, żeby pokazać swoją doskonale zbudowaną

sylwetkę. Nie zmienił się w ogóle, jego obecność nadal dowodziła władzy i szacunku,
pomyślała. I pomyśleć, kontynuowała, że poślubiła milionera... nie, miliardera, cały ten czas.

To była historia godna do najbardziej popularnej opery mydlanej, która była emitowana w

telewizji! Bella poczuła, że jej usta formują się w posłuszny uśmiech, podczas gdy jej oczy nadal

ukazywały szok i przerażenie. - Bella, prawda? - zapytał, biorąc ją za rękę w formalnym uścisku.
- To przyjemność spotkać cię... To jest Bella, racja?

Wiedział to cholernie dobrze! - Właściwie to Isabella - powiedziała, uważała to za sprzeczne,

gdyż wolała być nazywana Bellą.

- Isabella, takie piękne imię. - Sposób w jaki to powiedział, wysłał ciarki po jej kręgosłupie.

Potem znowu mógłby prawdopodobnie to zrobić, poprzez czytanie menu na głos, pomyślała.

Jeśli Edward był wstrząśnięty tym, że ona była jego towarzyszką na kolacji, ukrywał to

bardzo dobrze. W przeciwieństwie do samej siebie! Później znowu nie przyzna się do niej. Nie,

natychmiast odrzuciła tę możliwość. Jego intensywne spojrzenie podważa tę teorię. Może
prywatny detektyw znalazł go i powiedział mu?

Tak wiele pytań było uruchomionych przez jej umysł, zanim końcowa myśl w nią uderzyła.
Dlaczego nie powiedziała Jake'owi???

Jęczała do siebie - teraz było za późno!
Proszę, proszę, niech nic nie mówi!!! Zawsze mogła pokonać Edwarda stwierdzeniem, że

zastanawiała się, jak to pójdzie... Pewnie Jake, znam Edwarda - w rzeczywistości jestem aktualnie jego
żoną!
Bella nieco westchnęła, gdy siadała przy stole i potrząsnęła swoimi włosami, aby zobaczyć

obu mężczyzn, jak patrzą na nią. Szybko wzięła duży łyk swojego drinka, ustawiając szkło z
powrotem na stole.

- Nie uważasz, że powinniśmy coś zjeść przed piciem? - Jacob powiedział uśmiechnięty, choć

jego oczy były zwężone. Najwyraźniej poczuł, że chce ona zawstydzić go przed Edwardem

Cullenem. Gdyby tylko wiedział! Myślała histerycznie. - Bella ciężko pracowała dziś i opuściła
lunch - kontynuował, mówiąc do Edwarda.

- A czy... Isabella, często pracuje? - zapytał sarkastycznym tonem, że Jake wydawał się być

tego nieświadomy.

background image

- Och, tak. Ale powiedziałem jej, że nie istnieje potrzeba jej kontynuowania, kiedy się

pobierzemy.

Bella czuła rozdrażnienie przebiegające przez nią po tym stwierdzeniu. Mogła mówić do

samej siebie i nie miała zamiaru rezygnować z nauczania! - Jestem tutaj! I doskonale mogę
odpowiedzieć za siebie - odparła, policzki zaczerwieniły jej się z temperamentu - zupełnie

nieświadomie, czyniąc ją jeszcze bardziej atrakcyjną dla płci przeciwnej.

- Przepraszam, Isabello. - Brwi Edwarda Cullena złączyły się. - Pracujesz? - Nasycił swój ton

niedowierzaniem.

Oczy Belli z nieskrywanym jadem spojrzały na jego pogardę dla niej.

Jak on śmiał? On nie wiedział o niej nic, kompletnie nic! I co, myślał, że zna, bo opowiedziała

mu swoją historię, która musiała brzmieć dla niego okropnie. Przecież w zasadzie powiedziała

mu, że nie zrobiła nic od pobytu w domu? I że potrzebuje wyjść za mąż, aby uzyskać spadek.
Więc była wkurzona, jeśli miała czołgać się w rogu w związku z jej osobowością.

- Tak, pracuję! Gdy nie maluję paznokci lub nie wydaję okropnie dużej sumy pieniędzy na

zakupy - powiedziała mu ostro. Jake zaśmiał się hałaśliwie, myśląc o swojej Belli malującej

paznokcie czy robiącej zakupy!

Edward chwycił jej palce w swoje własne i rozwijał je jeden po drugim, czubkiem swojego

kciuka musnął delikatne, niebieskie żyły u podstawy jej ręki, tym samym zauważając matowe i
ogólnie bezbarwne paznokcie. Ten dotyk wysłał jej impuls i miała ochotę dotknąć jego skórę.

- Nie dziś - powiedział cicho. Jego głos sprawiał, że czuła się niekomfortowo, gdy ją dotykał

i szybko wyszarpnęła swoją rękę.

- Jestem nauczycielką w szkole podstawowej - i cholernie dobrze, pomyślała!
- Nauczycielka? - zapytał bezładnie. - Zadziwiasz mnie.

Przypominał jej eleganckiego kota grającego z myszą, jego natura okazała się okrutna. Im

więcej go widziała, tym bardziej go nie lubiła. Tylko dwoje mogło grać w tę grę!

- A pan, panie Cullen? - powiedziała słodko. - Jest jakaś pani Cullen albo jakieś małe Culleny?

- Bella wstrzymała oddech, gdy cisza po jej pytaniu utrzymywała się, spojrzała w oczy Edwarda,

aby zobaczyć, że patrzy na nią z lśniącymi... z zachwytu?

- Jest tylko jedna pani Cullen w moim życiu i to jest moja matka, która jest bardzo aktywną

częścią tego - uśmiechnął się szczerze. - Jeśli nie liczyć moich dwóch bratowych, które są
również paniami Cullen.

Bella odetchnęła głęboko, gdy zobaczyła jego prawdziwy uśmiech po raz pierwszy tego

wieczoru. Transformacja była niszczycielska. - Więc nie ożeniłeś się zatem? - ciągnęła

background image

zdeterminowana.

- Jeśli Edward by się ożenił, myślę, że wiedzielibyśmy o tym, kochanie - Jake zaśmiał się,

przywracając Bellę z powrotem do swojej obecności. - Media cały czas by o tym mówiły.

Czy chcesz wiedzieć? pomyślała niemiłosiernie, zanim zrozumiała, że była za bardzo samolubna

i nie podobało jej się wiele w tej chwili.

- Małżeństwo jest nieuniknione, oczywiście - mówił płynnie - jeśli tylko... jak ty to ujęłaś?

...produkuje się małe Culleny.

- Wydaje się to trochę staroświeckie i zimnokrwiste dla mnie - powiedziała. Jake zaczął

patrzeć poruszony i szybko zapytał, czy chcemy kolację. - Nie jestem głodna - Bella

odpowiedziała, wątpiła, że będzie mogła jeść, gdy jej żołądek skręcał się.

- Cullen nie jest zimnokrwisty, Isabello.

- Ups, czy zdeptałam twoje ego? Przykro mi, ale jestem pewna, że jesteś namiętnym

kochankiem - Bella uśmiechnęła się jasno, zanim jej wypowiedź zwróciła się do jednego z

pogardą. - Ale ja akurat uważam, że wybieranie dziewczyny do zawarcia małżeństwa w oparciu
o linie krwi jest straszne.

- Bella!
Edward uśmiechnął się i uniósł kieliszek do Jake'a. - Żenisz się romantycznie, mój

przyjacielu. - Potem zwrócił się do Belli i wycedził. - Więc ty nie wychodzisz za mąż dla czegoś,
ale z miłości, Isabello? - Jego palec musnął jej świecący diament! Była tak zła! Chciała wytrzeć

ten zadowolony z siebie uśmiech z jego twarzy tak bardzo, że ręce zwinęła w pięści pod stołem.

- W idealnym świecie każdy bierze ślub z miłości.

Usta Edwarda wykrzywiły się szyderczo. - Więc jesteś pragmatykiem, który jak sądzę jest

lepszy niż hipokryta.

Bella była tak rozwścieczona, że wiedziała, że to tylko kwestia czasu, zanim zrobi coś, co

wiedziała, że nie będzie żałować. Jakby on nie był hipokrytą! pomyślała.

Jake miał wrażenie, że brakuje czegoś ważnego, ale po prostu powiedział. - Bella jest

całkowicie praktyczna.

- W to nigdy nie wątpiłem - Edward zauważył. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadza, że

zamówiłem butelkę szampana - mówił dalej, gdy kelner podszedł do stołu.

- Wielkie podziękowania Edward, czyż nie kochanie? - Bella kiwnęła głową, boleśnie

świadoma niewinnego charakteru Jake'a, sprawiając, że czuła się bardziej winna. Patrzyła jak

Edward wyciągał korek z butelki i nalewał do każdego kieliszka, zauważając jego długie,
eleganckie palce i chciała... nie! Złe myślenie, mówiła sobie potrząsając głową mentalnie.

background image

Kolacja była niewygodną sprawą z Edwardem, nieustannie rzucającym sarkastyczne uwagi,

które kierował pod adresem Jacoba. Umysł Belli nadal odtwarzał ostatnie wydarzenia, gdy dwaj
mężczyźni siedzieli i podskoczyła lekko, kiedy usłyszała dźwięk telefonu Jake'a. Wyszedł

grzecznie, gdy Bella i Edward patrzyli na siebie z wyraźnym lekceważeniem pokazanym na ich
twarzach.

- Będę tam w trzydzieści minut - Jake powiedział do telefonu, wracając do stołu i siadając na

krześle, wyglądając miło, ale także na nieco zirytowanego. - Przykro mi - mówił do nich obojga

- ale coś wydarzyło się w pracy i muszę iść, aby naprawić to.

- Problemy? - Bella uśmiechnęła się słodko, wdzięczna wszystkim, że ma szansę na ucieczkę.

- Nic, czego nie mogę zrobić, to tylko ci cholerni „eko-wojownicy” znajdują się na terenie

rozbiórki - oświadczył, wyraźnie poirytowany. - Miałem nadzieję, że rozpoczniemy pracę jutro,

więc muszę iść.

Bella wstała, aby wyjść. - Mogę pójść i pomóc ci, przecież wiem, że lider grupy jest bardzo

dobry. Być może, jeśli porozmawiasz z nim...

- Bella, nie pójdę na kompromis z tymi ludźmi.

- Ale oni chcą tylko coś powiedzieć, co jest budowane w miejscowości... - zaczęła, z sympatią

o swoich przyjaciołach przed budynkiem przemysłowym, gdzie Jake planuje budowę.

- To nie podlega dyskusji - Jake powiedział stanowczo.
- Dobrze, jeśli tak czujesz, kochanie - zawołała ze swojego miejsca za nim.

- Nie, nie, kochanie. Zostaniesz tu i będziesz cieszyć się posiłkiem. Jestem pewien, że

Edward nie miałby nic przeciwko, żeby cię odwieźć do domu.

- To byłaby dla mnie przyjemność - Edward sarkastycznie odpowiedział.
- Do zobaczenia. Wszelkiego rodzaju. Zadzwonię do ciebie jutro - powiedział, pochylając się

w dół na szybkiego całusa. - I Edward, przepraszam, być może powtórzymy to ponownie? - I
odszedł, zostawiając Bellę samotnie w obecności jej męża.

background image

Rozdział 4

Edward Cullen przeszedł zdecydowanie do gabinetu swojego ojca, który znajdował się na

drugim końcu rodzinnej posiadłości. Edward już tutaj nie mieszkał, miał apartament na
ostatnim piętrze w bardzo atrakcyjnym miejscu, w samym sercu miasta, ale był tu częstym

gościem z uwagi na fakt, że jego rodzina była dla niego bliska. Jego rodzice, Esme i Carlisle,
adoptowali go i jego dwóch braci, kiedy dowiedzieli się, że nie mogą mieć dzieci. To nigdy nie

sprawiło, że mniej ich kochali. Byli spadkobiercami Cullenów, dumnymi synami Carlisle'a i
Esme Cullen i bardzo się kochali.

Emmett i Jasper, jego dwaj bracia, byli teraz szczęśliwie żonaci - i próbowali stworzyć

następne pokolenie Cullenów. Sprawiając swojej matce przyjemność. Choć ona nadal była

zdeterminowana, aby zobaczyć jego równie szczęśliwym. To nigdy się nie wydarzyło. Był
wcześniej w związkach, ale nigdy nie czuł czegoś bliskiego temu, co jego bracia. Pogodził się

już z tym faktem, że to się nie wydarzy.

Zdawał sobie sprawę, że budował niekompletny obraz samego siebie. Jego częsta pozorna

obojętność, która była maską, była dla ludzi oraz przydatna do kontaktów z kobietami i
niedołęgami z pracy. Jego rodzina była jedynymi ludźmi, którzy mogli zobaczyć jego prawdziwe

ja.

I teraz miał do czynienia ze skutkami dzisiejszego oświadczenia. Nie miał zamiaru mówić

Esme, co zrobił, ale okazja była dobra do oporu. Przypomniał sobie wyraz jej twarzy z małym
uśmiechem. To był jeden z niewielu razy, gdy udało mu się ją zszokować.

Tak, był żonaty. Ale naprawdę nie ożenił się! Kartka papieru nie sprawia, że jest się żonatym.

To stało się lata temu w każdym razie. Jego ojciec właśnie miał atak serca i podjął złe decyzje w

pracy, byli blisko bankructwa. Edward przechadzał się po barze jednego wieczora, kilka dni
później, szukając odwrócenia uwagi od swych zmartwień i ujrzał brązowooką piękność.

Wyglądała tak niewinnie! Tak młodo!

Szybko znalazł się przy niej i powstrzymał ją, żeby nie odchodziła, oferując jej drinka.

Zaczerwieniła się, wspominał. Prawdziwy rumieniec! Nie spotkał kobiety, która rumieniła się
tak łatwo, od bardzo dawna. Większość kobiet, które znał, były znacznie doświadczone i się nie

background image

rumieniły. Był nią zaintrygowany.

Nie miała swojego alkoholu, wspominał i wlewał w jej małe serce swój.
- Po prostu mam tak wiele długów do spłacenia, a ja nigdy nie zamierzałam wychodzić za

mąż i wszystko jest zniszczone - mówiła w pośpiechu, jej słowa były lekko niewyraźne.

- Jesteś za młoda, żeby wychodzić za mąż - powiedział jej.

- Tak, ale ja muszę!
- Nie rozumiem, dlaczego musisz - powiedział szczerze, przecież była młoda i piękna.

Przecież miała jeszcze czas, żeby wybrać sobie męża? Ktoś mógł się w niej beznadziejnie
zakochać. Ktoś taki jak... on??

- Jeśli wezmę ślub, będę mogła ubiegać się o spadek mojego dziadka - powiedziała z

szerokimi oczami, jakby powinien już wiedzieć, co ona mówi.

- I to jest jedyny powód do zawarcia małżeństwa? - Mógł stwierdzić, że jej charakter był inny

od jej niewinnych wypowiedzi. Brzmiała jak kombinująca harpia! Czuł odrobinę nadziei i był

nagle zadowolony, że nie wyjawił przeszłości swojej rodziny. Ona wyszłaby za mąż, żeby
pospłacać kilka długów?

- Muszę dostać te pieniądze - mówiła zdeterminowana. - Może zaoferuję komuś połowę,

jeśli zgodzi się ze mną ożenić? - dumała, on nie był pewien, czy ona była świadoma, że nadal

tam był. - Tak, zrobię to - kontynuowała. - Zaoferuję milion dolarów mężczyźnie, który zgodzi
się ze mną ożenić pod pewnymi warunkami, oczywiście.

- A jakie to są warunki? - Edward wycedził, myśląc, że była chora psychicznie.
- Cóż, nie chciałabym części... intymnej - zająkała się.

- Masz na myśli współżycie?
- Tak, mam na myśli nie... Ja... to prawda, żadnego współżycia.

- Coś jeszcze?
- Cóż, nie chciałabym mieszkać z kimś obcym. Myślę, że byłoby najlepiej, jeśli rozeszlibyśmy

się po tym jak weźmiemy nasze pieniądze.

Edward był ciekawy. Mógł to zrobić. Mógł skorzystać z pieniędzy, żeby uratować interes

swojego ojca i może ojciec odzyskałby szybciej zdrowie, gdyby wiedział, że wszystko będzie
dobrze. Nie był zadowolony z tej sytuacji, biorąc pieniądze od obcego - ale mógł ewentualnie

oddać je jej z powrotem. Czyli mógł więcej niż niektórzy mężczyźni. Nie chciał jej wykorzystać,
z wyjątkiem wzięcia jej pieniędzy. On także nie chciał być intymnie z każdym, kombinował.

Ona była skłonna do zawarcia małżeństwa z obcym poznanym na ulicy, tylko po to, żeby w jej
ręce wpadło trochę gotówki. Jakiego rodzaju osoby sprawiły, że ona tak robi?

background image

Nie miał już chęci spędzić więcej czasu w jej obecności. Osoba, która była skłonna do

czegoś takiego nie była człowiekiem, chciał wiedzieć, czy umiała się zakochać.

Edward zgodził się być panem młodym i wzięli ślub w wulgarnej kaplicy w Las Vegas. Gdy

zobaczyli się z jej adwokatem, opuścił ją, aby uratować rodzinny biznes i ona wyjechała
prawdopodobnie dostając w spadku nadmierną ilość ubrań.

Edward był rozczarowany, aby dowiedzieć się, czy ona go lubi, nigdy nie był pociągany przez

kogoś tak bardzo jak przez nią. Ale to było lepsze niż znać prawdę, co on czuł.

Przerwał swoje rozważania, gdy wszedł do gabinetu ojca po zapukaniu.
- Edward - Carlisle zawołał. - Jak miło cię widzieć w ciągu dnia.

- Mam wiadomość i lepiej będzie jak powiem od razu o co chodzi - powiedział do swojego

ojca, siadając naprzeciwko na skórzanym fotelu.

- Masz wiadomość?
- Hmm, tak. Mogłem doprowadzić do rozstroju matki wcześniej, musiałem zawołać żonę

Jaspera, żeby przyszła i zaopiekowała się nią.

- A dlaczego to zrobiłeś? - Carlisle kontynuował spokojnie, zastanawiając się, dlaczego nie

otrzymał telefonu od swojej kochanej żony.

- Powiedziałem jej, że się ożeniłem - Edward ogłosił, jak gdyby mówił, że kupił nową

szczoteczkę.

Carlisle wstrzymał oddech, Edward był żonaty? Jak to był, skoro dopiero teraz o tym

usłyszał? - I jak długo jesteś żonaty?

- Od czterech lat - Edward kontynuował spokojnie. Jego wyraz twarzy nie zdradzał nic, tylko

nudę.

- I nie pomyślałeś, że musimy wiedzieć o tym? Kim ona jest?

- Nikt, kogo znasz. Spotkałem ją w barze, w Las Vegas.
Bar? W Las Vegas? Co jego syn zrobił? - I dlaczego nigdy nie spotkaliśmy się z nią?

Dlaczego ona nigdy nawet nie prosiła o pieniądze?

- Ożeniłem się dla jej pieniędzy, ona nie wie, kim ja jestem naprawdę. Poza tym, ona nieźle

kombinuje, aby zdobyć trochę pieniędzy i nie mam zamiaru sprowadzać jej do ciebie i reszty
rodziny.

- Małżeństwo dla pieniędzy? - Carlisle poczuł jak jego twarz robi się blada. Już wiedział,

gdzie Edward dostał pieniądze, aby uratować biznes. To wszystko jego wina! I nie mógł wyrazić

słowami, jak teraz się czuł.

- To nie twoja wina, tato - Edward powiedział z przekonaniem.

background image

- Skąd wiesz, że o tym myślałem?

- Po prostu wiedziałem. To nie twoja wina, tylko moja. Żeniłem się, wiedząc, co robię i mam

zamiar rozwieść się tak szybko, jak tylko ją znajdę.

- Znajdziesz ją? Mówisz mi, że nawet nie wiesz, gdzie ona jest? - Carlisle podniósł lekko głos.

- Myślałem, że jesteś odpowiedzialny synu!

- A ty. Czy nie uratowałem interesu? Czy nie dostarczyłem więcej niż trzykrotnie naszych

dochodów w ciągu ostatnich kilku lat? - Edward kontynuował, wiedząc, że musiał uciąć

swojemu ojcu, żeby się nie denerwował. - Zamierzam w pełni spłacić tę kobietę, jeśli to masz na
myśli! I wynająłem prywatnego detektywa, który jej szuka.

- Edward - Carlisle westchnął, chowając głowę w dłoniach. - Wiem, że zrobiłeś, co uważałeś

za najlepsze, ale małżeństwo z nieznajomą osobą? Ufam, że poukładasz sobie to wszystko - i

uspokój swoja matkę dla mnie - dodał z małym uśmiechem.

Edward uśmiechnął się. - Zrobię to.

- Co sprawiło, że dowiedziała się pierwsza? - Carlisle zapytał, ciekawy wyrazu jego twarzy.
- Dowiedziała się o Tanyi Denali.

- Ach, to mogło to zrobić. Wiesz, że twojej matce się ona nie podoba.
- Wiem, ale chcę rodziny. Chcę tak, jak Emmett i Jasper mają.

- Ty nie będziesz tego miał z Tanyą - Carlisle zaczął.
- Wiem, ale muszę spróbować.

- Dobrze więc, wiesz, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Dziękuję tato i nie martw się, uspokoję mamę. - Po tym Edward wyszedł i wrócił do pracy.

Spodziewał się detektywa, który miał wkrótce wrócić, przez co został opłacony bardzo hojnie.

Jego myśli zmieniły się w pracy i wszystkie powędrowały do żony, która zniknęła. Praca była

doskonałym sposobem, aby o niczym nie myśleć, kiedy chciał to robić i to mu pomagało. Mimo
że miał taką wspaniałą rodzinę, jego doświadczenia z płcią przeciwną uczyniły go człowiekiem

cynicznym. Niektórzy mogliby powiedzieć, że zgorzkniałym.

Kobiety, jego zdaniem, były tylko po to, aby mogły brać od niego. Głównie pieniądze i

wyższą pozycje społeczną. Wiedział, że był atrakcyjny dla kobiet, ale większość z nich bardzo
ciężko pracowała i on nie miał czasu, aby włożyć jakikolwiek wysiłek w związek. Ani ochoty do

spełniania ich niektórych kaprysów salonowych.

Dlatego Tanya Denali była idealna dla niego. Była już członkiem w jego kręgu społecznym,

miała własne pieniądze i wiedziała, że pracował przez wiele godzin. Ona nie potrzebowała, aby
poświęcał jej swój czas, ani nie oczekiwała, że będzie jej schlebiał. W zamian używałaby

background image

nazwiska Cullenów, którzy byli potężni w tym mieście.

Chwilę później przerwała mu jego sekretarka, twierdząc, że dzwoni Jacob Black i że chce

rozmawiać Edwardem Cullenem.

- Połącz mnie z nim - Edward uśmiechnął się. Bardzo lubił tego człowieka i był mu

wdzięczny za uratowanie życia kilka lat temu. Chociaż nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie znał

takiego kogoś jak Jacob, który był nieznacznie uboższy od niego, ale był zadowolony z
utrzymanej przyjaźni. - Jacob! - wykrzyknął z zachwytem. - To jest chwila, kiedy mogę ci

pomóc?

- Edward - usłyszał ciepły głos. - Mam nadzieję, że jesteś wolny w czasie kolacji jutro

wieczorem? - głos nerwowo zapytał. - Jest ktoś z kim chciałbym cię poznać.

- Kobieta?

- Tak, najpiękniejsza kobieta na świecie. Kobieta, którą zamierzam poślubić - Jake

kontynuował dumnie.

- Więc na pewno mam czas, aby spotkać piękną kobietę - Edward drażnił lekko.
- Pokochasz ją! Ona jest miła i nieśmiała, i...

Edward zaśmiał się. - Spotkam się z tym wzorem dla mnie jutro.
- Naprawdę? - Jake zapytał z niedowierzaniem. - Mam na myśli, że wiem, że jesteś zajęty

pracą i wszystkim.

- Będę tam, wystarczy powiedzieć gdzie i kiedy.

- Fantastycznie! I Edward, ręce przy sobie, ona jest moja.
- Masz to! - Edward zaśmiał się ponownie. Wyraził nadzieje, że ta kobieta była wystarczająco

dobra dla swojego przyjaciela i po szybkiej wymianie miejsca spotkania i czasu, przerwał
połączenie. Gdy to uczynił, jego sekretarka wprowadziła prywatnego detektywa.

Edward wstał i wyciągnął rękę. - Matthew - przywitał dużego, siwowłosego mężczyznę.
- Panie Cullen, znalazłem ją - oznajmił szybko, wiedząc, że jest to ważne, i szczerze mówiąc

był trochę przerażony potężnym człowiekiem przed nim. - Aktualnie mieszka w tym mieście i
jest zaręczona z panem Jacobem Blackiem. - Edward wciągnął gwałtownie powietrze, ale jego

twarz zdradzała nic innego, tylko gniew. - Nie dowiedziałem się zbyt dużo, gdyż miałem tylko
sześć godzin, ale jeśli chce pan mogę kontynuować i dowiedzieć się więcej.

- Tak, tak, nadal szukaj - Edward powiedział niecierpliwie. - I dziękuję. - Po tym pożegnał się

z mężczyzną i usiadł ciężko na fotelu.

Wzór kobiety, którą jego przyjaciel chciał przedstawić mu, to kombinująca mała wiedźma i

miał się z nią ożenić!

background image

I ona była zaręczona z nim?

Czy była świadoma, że oni nadal byli małżeństwem?
Cóż, ona nie dostanie w swoje szpony jego przyjaciela! On upewni się, nawet jeśli miałby

odmówić jej rozwodu, aby tak się stało.

Zwęził oczy z drwiną, kiedy przypomniał sobie kobietę, którą poślubił. Wyglądała tak czysto,

tak niewinnie. Wstydził się przyznać, że był pod wrażeniem jej wyglądu. Jej loki koloru płynnej
czekolady, które sięgały jej do pasa, świerzbiło go, aby ich dotknąć swoimi palcami. I jej oczy!

Mógł spędzić cały dzień wpatrując się w ich głębie, koloru roztopionej czekolady pasujące do
włosów, ale z takim wirującym ciemnym i jasnym brązem zmieszanych razem, że on nigdy nie

znudziłby się patrząc w nie. Była tak delikatna. Jak mały ptaszek. Był wyższy od niej o dobrą
stopę i pół, co sprawiało, że czuł się jak obrońca i prawdziwy mężczyzna niż był z inną kobietą,

a on nawet z nią jeszcze nie rozmawiał!

Wszystkie jego nadzieje legły w gruzach, jak dowiedział się o jej prawdziwej osobowości. W

jaki sposób ma chronić kogoś, kto znalazł jedyne wyjście dla siebie?

Dziwną rzeczą było, że ona nadal fizycznie pociąga go, chociaż był duchowo wyłączony

przez nią. Był wdzięczny, że jego żona była bardzo pijana i tym samym nie zauważyła jego
ciągłego stanu pobudzenia w jej obecności. Mógł się tylko domyślać, że skorzystałaby z tego!

A teraz ona zamierzała poślubić jego przyjaciela?
Czyżby zabrakło jej już pieniędzy?

Więc nie ma możliwości, żeby zabrała jakiekolwiek pieniądze Jake'a! Edward wiedział, jak

Jake ciężko pracował, aby przywrócić firmę swojej rodziny - mimo wszystko, przechodził przez

to samo.

W hotelu następnego wieczoru ogromnie bawiło go, jej przerażenie, kiedy zauważyła go.

Wyglądała pięknie, oczywiście, w rzeczywistości bardzo ciężko mu było utrzymać fasadę
obojętności. Miała rozpuszczone włosy, które opadały jej na plecy i elfią twarz pomalowaną

perfekcyjnie. Nie to, że miała na sobie designerską sukienkę (to było do przewidzenia), która
przylegała do ciała i miał trudności z kontrolowaniem swojego ciała na jej widok.

Bawiła się z nim, zdecydował później. Taka wściekła mała kotka wyrobiła się! Taka gorąca

byłaby mile widziana w łóżku, jego myśli go zdradzały, przewidywał ją nagą w jego potężnym

łóżku z jej wspaniałymi włosami porozrzucanymi na poduszce.

Obserwował ją wczoraj uważnie i zauważył, że podczas gdy jego przyjaciel był oczywiście w

niej zakochany, tego samego nie można było powiedzieć o jej uczuciach. Rozmowa
telefoniczna, którą prowadził Jake, była zesłana od Boga. Teraz będzie mógł ustawić małą

background image

harpię na swoim miejscu. Które, niestety, nie było w jego łóżku! Nie ma znaczenia, jak bardzo

tego chciał!

background image

Rozdział 5

- Na co - Bella przerwała - tak patrzysz? - Było wiele do zrozumienia w oczach Edwarda,

które ona tak lubiła.

- Dynamika miłości w związku.

Odpowiedź nie uspokoiła jej. Nie chciała, żeby te zimne, sprytne oczy patrzyły na jej

związek z Jake'iem.

Może się boisz, że zobaczy on coś, czego nie chcesz? Jej myśli zdradziły ją.
Odwróciła z powrotem uwagę na swoją kolację, jednak nie mogła nic przełknąć, gdyż w jej

brzuchu stworzył się węzeł, jak to było w tej chwili.

- On będzie dzwonił do ciebie... więc wy nie mieszkacie razem... - Edward brał pod uwagę

jej spekulacje.

- Nie, nie mieszkamy. - Nie, żeby to był jego interes!

- Sprytna i piękna? - powiedział z podziwem. - Bez wątpienia twoja taktyka, która wzbudza

zainteresowanie takiego kawalera jak Jacob. Życie razem sprawia, że człowiek o wiele mniej

interesuje się pytaniem, mimo wszystko nie mówiąc go: „Dlaczego warto kupić krowę, jeśli
masz mleko za darmo?”.

Bella nabiła zaciekle na widelec marchewkę ze swojego talerza, chcąc, aby było to coś

zupełnie innego, co mogłaby przebić.

- Widząc swoją ukochaną pierwszy raz z rana mieszkającą z człowiekiem, jak w powieści

romantycznej - zauważył z wyższością.

- Jak ty możesz wiedzieć coś o powieści romantycznej!
Edward wydał się nieporuszony. - Och, nie odnosiłem się do siebie. Nie jestem romantyczny.

Nie oczekuję perfekcji w kobiecie, nie potrzebowałbym tego. Miałem siedemnaście lat, kiedy
ostatni raz umieściłem kogoś na piedestale. Jake z drugiej strony... - Uniósł brwi, gdy mówił.

- Jake nie stawia mnie na piedestale - odparła. - To obrzydliwe, żeby tak mówić.
- Obrzydliwe? - Jego szerokie ramiona uniosły się. - To intrygujący wybór przymiotnika.

Myślałem, że czczenie jest marzeniem każdej kobiety?

- Że się jest kochaną, to marzenie większości kobiet. - Och Boże, brzmię jak jakaś nastolatka! Jej

background image

rozważania zatrzymały się i uniosła brodę do góry, czekając na jego pogardę - dlaczego

powinna być zakłopotana tym, w co wierzyła? Nie chciała, żeby ten cynik do niej dotarł! - Jake
mnie kocha i nie obchodzi go, jak wyglądam rano. Zakładam, że ty wyglądasz doskonale, kiedy

wstajesz!

W chwili, gdy powiedziała ostatnie słowa, pożałowała. Obraz jego potarganych włosów,

seksownych oczu i z małą ilością ubrania szybko wypełnił jej umysł. Zastanawiała się, czy
Edward Cullen był typem osoby, która śpi nago, a następne niepożądane myśli, że mogłaby

kochać ten widok, weszły w jej umysł. Nie! Zła Bella!!!

Edward zauważył kolor pojawiający się na jej policzkach. - Właściwie nie miałem żadnych

skarg - powiedział i kolor na policzkach pogłębił się.

- Zdumiewające, co niektóre kobiety znoszą, jeżeli uważają, że stoją przed szansą, aby złapać

bogatego męża.

- Kłaniam się twojemu doświadczeniu w takich sprawach - usłyszała lodowaty głos.

Widelec wypadł Belli z ręki, na jego bezpośrednie oskarżenie jej o zdobywanie pieniędzy. -

Nie chciałabym pocałować człowieka, zanim on nie umyje zębów rano - zawołała głośno,

patrząc na pobliskie stoliki. Miała wrażenie, że jej ostra odpowiedź wprawi Edwarda w
zakłopotanie z jakichś powodów.

- Jeśli naprawdę oznacza to, że spędziłaś noc z niewłaściwym mężczyzną. - Belli zmysły były

przeciążone, gdy pochylił się ku niej, otaczając swoim odurzającym zapachem, niemal dyszała,

kiedy patrzył bezpośrednio w jej oczy. - Nie ma żadnej przyjemności z całowania kogoś i
degustowania swojego aromatu na ustach... - Z każdym słowem jego głos przechodził w

chrapliwy pomruk. - Intymność budzi myśli przyjemności w nocy, zanim...

Bella mogła poczuć ciepło wstrząsające całym jej ciałem i czuła się upokorzona, że był on w

stanie wywołać u niej takie reakcje tak szybko. - Daj mi fluoru każdego dnia - powiedziała
stanowczo.

Edward uśmiechnął się nagle i Bella patrzyła z uwagą na linie jego gardła, kiedy odrzucił

głowę do tyłu i zaśmiał się. - A ty, Isabella...

- Ja...? - pisnęła.
- Czy się mylę, że czujesz pewne współczucie dla małej wioski, którą plany Jake'a zniszczą?

- Co? - Jak on to zrobił? Zbił ją zupełnie z tropu, tylko się uśmiechając? Musiała lepiej

zwracać uwagę na to, co on mówił. - Jestem za Jake'iem w każdym przypadku.

- Nawet jeśli uważasz, że on się myli. Jak lojalnie.
- Jake nigdy nie robi czegoś nielegalnego.

background image

- Legalnie, na pewno on nie chciał.

- Jak śmiesz? Nie mogę tu siedzieć i dyskutować o moralności mojego przyszłego męża z

tobą! - powiedziała, stając na nogi.

- Żadnego deseru zatem? - zauważył drwiąco, kiedy ona oddalała się od niego.
Bella stała w holu hotelu, czekając na taksówkę, kiedy poczuła go podchodzącego, miała

ciarki, gdy patrzyła, jak podchodzi do osoby w uniformie i odwołuje jej taksówkę.

- Idź sobie! - syknęła. - Albo wezwę ochronę. - Jej gniew był karmiony przez fakt, że jego

prośba była wymuszona, chociaż ona chciała gwałtownie zaprotestować.

- Obiecałem Jake'owi, że odwiozę cię do domu.

Co za hipokryta! - Czy Jake spodziewa się, że będziesz mnie obrażał ciągle?
- Czy to jest to, co robię?

- Nie wiem! - Tak! - Chciałabym winić twoje irracjonalne zachowanie upiciem, ale oboje

wiemy, że to nieprawda! To zdaje się być nieodłączną częścią twojej osobowości. Nienawidzę

cię rozczarowywać, ale tylko dlatego, że ludzie zwykle zgadzają się z tobą, nie oznacza, że masz
racje albo wiesz, co mówisz. To po prostu oznacza, że posiadają więcej pieniędzy.

Prawdopodobnie zgodzą się ze mną w przekonaniu, że jesteś dupkiem - powiedziała ostro.

- Mogę jedynie zakładać - odparł chłodno - że Jake jest trzymany w niewiedzy na ten uroczy

aspekt twojej osobowości. Teraz bądź grzeczną dziewczynką i pozwól mi zabrać cię do domu.

Jego protekcjonalny ton napędzał jej gniew. - Idź skocz z klifu!

- Teraz jesteś po prostu dziecinna! - odparł chłodno. - Jestem doskonałym kierowcą, nie

masz powodu, żeby się tak zachowywać.

- Jestem pewna, że jesteś - powiedziała cicho, jej odwet na chwilę odszedł, gdy patrzyła w

jego szmaragdowe oczy.

- Myślałem - kontynuował dalej - w dniu, kiedy cię spotkałem, czy nosisz szkła kontaktowe,

kolor twoich oczu był tak ekstremalny... Ale kolor jest prawdziwy, prawda?

Bella była zdezorientowana przez nagły zwrot w rozmowie. Dziwiło ją, że pamiętał kolor jej

oczu przez tak długi czas. - Tak, kolor jest prawdziwy.

- To bardzo nietypowy kolor. Czy odziedziczyłaś go po swojej mamie? - Jak zawsze, kiedy jej

mama była tematem rozmowy, smutek wstąpił w jej oczy. Bella została w samochodzie, kiedy

jej mama była oślepiona przez pijanego kierowcę ciężarówki. Mama zmarła na miejscu, ale
ojciec leczył się kilka miesięcy z ciągłym bólem fizycznym. Rachunki terapii były możliwe do

zapłacenia dopiero wtedy, gdy spotkała Edwarda.

Stały ból, widząc swojego ojca cierpiącego, ciągnął ją w dół od miesięcy i, w czasie gdy nie

background image

widziała już żadnego sposobu, aby w dalszym ciągu płacić za bardzo droga opiekę medyczną

ojca.

Bellę dręczyły koszmary o wypadku odkąd to się stało. Boleśnie płakała widząc swojego

ojca, jak był uwięziony obok swej zmarłej żony całymi godzinami, na zawsze prześladowały ją.

Bella dyskontowała swój płacz jak egoistka. Jej ojciec właśnie stracił żonę, którą uwielbiał,

nie wspominając, że ona straciła matkę. Bella miała szczęście uciec z minimalnym
przerażeniem. Ból utraty odbił się w jej oczach, czyniąc je tak, że wydawały się ciemniejsze niż

zwykle, gdy ona odpowiedziała krótko. - Nie, po moim tacie. Moja mama miała niebieskie oczy.

- Miała?

- Ona... zmarła cztery lata temu.
- Przykro mi. Więc jesteś tylko ty i twój tata zatem? - zapytał cicho.

- Już nie. Jestem tylko ja - szepnęła, smutek wyrył się na całej jej twarzy. Czuła, że łzy

napływają jej do oczu, ale nie pozwoliła im wypłynąć. Nie mogła dopuścić, żeby on widział jej

płacz ponownie. Nie była już wrażliwą dziewczynką! Była dorosłą kobietą z dobrą karierą i
miała mężczyznę, który ją uwielbiał.

Edward skinął głową, ale nie rozmawiał już o jej rodzinie. - Wiem, że moja obecność ci

przeszkadza, Isabello...

- Czy możesz mnie obwiniać? Kto wiedział, że miliarder, przyjaciel Jake'a, okazał się być

moim mężem bez grosza przy duszy.

Jeżeli usłyszał niewypowiedziane pytanie, nie potwierdził tego ani go nie zignorował. - Jeśli

odłożysz na bok swoje animozje...

Bella zaśmiała się. - Nie sądzę, że jestem jedyną tutaj w kwestii niechęci.
- Jeśli przerywasz gadając i charcząc, możesz zdać sobie sprawę, że mamy o czym mówić... -

powiedział, powoli tracąc panowanie nad sobą.

- Szukałam cię, wiesz - odpowiedziała szeptem, jakby się spowiadała.

- Tak? - Uniósł brwi.
- Oczywiście, zatrudniłam detektywa kilka dni temu, ale nie wrócił do mnie jeszcze.

Potrzebuje rozwodu z tobą, abym mogła poślubić Jake'a.

- Ach, tak! Jake - powiedział chłodno. - Myślę, że ty i ja musimy odbyć poważną rozmowę.

Tylko to nie jest odpowiednie otoczenie dla nas w tym momencie.

Bella westchnęła, wiedząc, że miał racje. Oni mają kilka rzeczy do przedyskutowania i jej

niechęć uniemożliwiała mu zawiezienie jej do domu. Nigdy nie będą mieli lepszej okazji niż
teraz, aby uporządkować ten bałagan.

background image

- Idziemy? - Edward zapytał, wyciągając rękę. Złapała swoimi palcami zgięcie jego łokcia i

skinęła głową.

background image

Rozdział 6

Dla kogoś, kto chciał rozmawiać, Edward pokazał, żeby usiedli w jego samochodzie - z

przewidywalnie niskim zawieszeniem luksusowych samochodów sportowych. Z nastrojem jaki
miała Bella, chciała krytykować jego jazdę, jeśli dałby jej szansę, ale nie zrobił tego. Udowodnił,

że jest kompetentny, a nie niebezpiecznie nieobliczalny jak wielu mężczyzn, gdy znajdują się za
kierownicą takiego samochodu.

Inne słowa niż te, które prosiły o wskazówki, gdy opuścili hotel, nie powiedział nic przez

cały czas.

Bella przeczyściła gardło i przełknęła - wydawało się, że to było dla niej przełamaniem

lodów. - Dlaczego tu jesteś? - To wydawało się takie bezsensowne pytanie, żeby zadać, ale była

pewna, że był jakiś powód dla niego, żeby stawić się dziś za wszystkie noce. Czy on powie
prawdę? Widział, że przeszkodził jej i nie mogła zrozumieć dlaczego. Pewnie miała wyjść za

niego dla pieniędzy, ale zrobił to samo - to nie czyni z niego tak złego? Przynajmniej miała
dobry powód dla potrzebujących ubiegać się o pieniądze. Płacenie szpitalnych rachunków jej

ojca i długi hazardowe matki (nie to, że były duże) zajęły połowę jej pieniędzy, a reszta była na
spłacenie kredytu hipotecznego domu jej ojca. Cóż, nie wszystkie zresztą, gdyż miała również

do opłacenia swoje studia. Ale to były dobre powody - prawda?

- Kiedy rozmawiałem przez telefon z Jake'iem, nie mógł przestać mówić o idealnej kobiecie -

to oczywiście mnie zaciekawiło.

Spojrzała na niego z niechęcią. - I to było to? - parsknęła. - Nie wierzę w zbieg okoliczności.

- Ani ja. Wynająłem detektywa, żeby cię znaleźć, wspominał, że zaręczyłaś się z Jacobem

Blackiem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy stwierdził, że moja droga żona była zaręczona z

moim przyjacielem.

- Więc ty szukałeś mnie także?

- Tak - odparł chłodno, ale potem zostawił ją sfrustrowaną, gdyż nie od razu powiedział,

dlaczego ją szukał. Belli myśli zwróciły się do następnego dnia. To byłyby jej dwudzieste czwarte

urodziny. A ona będzie sama znowu. Rodzice nie zaskoczą jej prezentami, których nie
potrzebowała, i bez mamy będzie podskakiwała na swoim łóżku rano jak to ona robiła - często

background image

o wiele bardziej pobudzona niż była Bella. Żadnego strasznego ciasta, żeby udawać, że je, gdy

matka zepsuła każde inne, a następnie przykrywała go jaskrawym pudrem, aby ukryć sczerniałą
gąbkę.

Czuła łzy zbierające się ponownie i szybko odpędzała je daleko. To nie sprawi, że zatrzyma

się na przeszłości. W tym roku będzie miała przynajmniej Jake'a - więc miała nadzieję! Edward

z pewnością da jej rozwód, prawda?

Jej myśli powróciły do kierowcy samochodu. Taki kompleksowy mężczyzna! Jak ona mogła

zadać się z nim? Nie miała żadnego doświadczenia z ludźmi jego klasy. Choć jeśli dłużej
myślała o tym, mogła stwierdzić, że jej dziadek był podobny. Gdyby nie był tak arogancki i

cyniczny, nigdy nie sprawiłby, że byłby śmieszny. Kto, na dzień dzisiejszy, bierze ślub, zanim
będzie się dochodziło swojego dziedziczenia? Nikogo nie znała, więc było to pewne! Fakt, że

była kobietą, nie powinno mieć wpływu na to w ogóle, pomyślała znowu niesprawiedliwie,
której dużo było w jej życiu. - Czy nie myślałeś, żeby mnie ostrzec, że przyjdziesz dzisiaj? -

zapytała z małym wyrazem niezadowolenia.

- Tylko przez chwilę - wyznał szczerze - ale szybko uświadomiłem sobie, że twoje reakcje

będą mniej strzeżone, jeśli cię nie powiadomię. - Innymi słowy, on chciał zobaczyć mnie zwijającą się i
zobowiązaną!

- Powiedz mi - wykrztusiła - czy pozbawiłeś wielu much skrzydeł, kiedy byłeś małym

chłopcem?

Wydawał się niewzruszony jej pogardą. - Jake jest moim przyjacielem, musiałem się upewnić,

że nie żeni się nierozsądnie.

- I żeniąc się ze mną będzie nierozsądny? - Jej głos podniósł się. - Wydaje ci się, że tak!
- Przyjechałem tu z otwartym umysłem.

- Jak, cholera, to robisz! Co jest z tobą?
- To naturalne dla ciebie, że jesteś zainteresowana, mimo wszystko mam zamiar pozbawić cię

rozwodu.

Oczy Belli się rozszerzyły z trwogi, on nie chciał tego zrobić, czy chciał? - Ty nie chcesz? -

szepnęła, nie była pewna, czy naprawdę chciała usłyszeć jak mówi to ponownie.

Nie od razu odpowiedział, ale Bella patrzyła na niego tak, że zauważyła z jednej strony jego

usta z krzywym uśmieszkiem. Okazało się, że Edward miał cienką sadystyczną linię, pomyślała
wrogo, przygryzając swoją dolną wargę. - Powodem - zaczął spokojnie - dla którego cię

szukałem, jest moje małżeństwo.

Ulga przepłynęła przez Bellę, która osunęła się bardziej na siedzenie. - To wspaniale -

background image

szepnęła radośnie, z pewnością był otwarty na szybki rozwód. Albo stwierdzenie nieważności,

gdyż po wszystkim nie było ono skonsumowane.

Przypuszczała, że z jego wyglądem i pieniędzmi musi być duża liczba kobiet chętnych, które

pomijały jego egoistyczne, aroganckie zachowanie. Powodzenia im! - Kto jest tą szczęściarą?

- Nawet jej nie znasz. - Innymi słowy, nie poruszacie się w tym samym kręgu społecznym - co on!

Pomyślała z pogarda.

- Dlaczego nie powiedziałaś Jake'owi, że wyszłaś za mąż? - zapytał.

To nie było to, o co ciągle się pytała! - Wypadło mi to z głowy - odparła swobodnie.

Popatrzył na nią krzywo. - Dobrze, nie czułam się mężatką, okey? - mruknęła ze złością. - I jeśli

musisz wiedzieć, to nie jest incydent w moim życiu, z którego jestem dumna. - Nie miała
ochoty na odświeżanie dawnych ran z sarkastycznym człowiekiem. - Wyszłam za mąż dla

pieniędzy i to koniec, miałam nadzieję zorganizować to tak, żeby nigdy nie wspominać o tym
Jake'owi.

Ona jakby wiedziała, że nigdy nie wydarzy się to, nie z powrotem Edwarda w jej życie. I

pomyśleć, że okazał się przyjacielem Jake'a - jakie były szanse, że to się wydarzy? Bella

wiedziała, że miała pecha, ale było to coś więcej - ktoś się do niej dostał! Być może jej anioł
stróż wziął urlop. Musi być nudne dla niego patrzenie na jej głupie życie! Więc odszedł teraz,

pomyślała cierpko.

- Więc twój związek opiera się na kłamstwie - bardzo dobre fundamenty.

Bella zaczerwieniła się z gniewu. - Jeśli zapytałby mnie, czy jestem mężatką, powiedziałabym

mu!

- Więc małżeństwo oparte na półprawdzie, gratuluję - ogromna poprawa.
- Rozumiem, że twoja dziewczyna wie, że jesteś zatem żonaty? - spytała i miała przyjemność

patrzeć jak zaczerwienił się lekko i zacisnął szczękę ze złości. - Biorę to za „nie”! - Ha! Jeden
punkt dla Belli!

- To nie to samo!
- Boże - wydyszała, rozszerzając oczy. - Muszę być psychicznie chora - wiedziałam, że to

powiesz.

Jego długie, chude palce zacisnęły się na kierownicy. - Cholera - zagrzmiał. - Czy ty nigdy nie

przestaniesz?

- Co się stało, nie było nikogo, kto powiedziałby do wysokiego i potężnego Edwarda Cullena

coś podobnego wcześniej? - Bella zastanawiała się. - Czy ludzie zawsze robią dokładnie to, co ty
chcesz?

background image

- W ciągu ostatnich kilku lat - tak! - Nic dziwnego, że był taki arogancki!

- To musi być nudne.
- Dlaczego wychodzisz za mąż za Jake'a? - odgryzł się.

- Dla zwykłych powodów ludzie się pobierają. - Ponieważ jestem samotna, nie mam nikogo

w moim życiu, z wyjątkiem pracy i chcę moją własną rodzinę z powrotem. Mogła nauczyć się

kochać Jake'a w sposób, który on chciał, prawda?

- To znaczy, że jesteś w ciąży? - Widząc Bellę oburzoną, kontynuował dalej. - Oczywiście, że

to nie to.

- Nie ma nic złego w posiadaniu dziecka bez małżeństwa - odparła, choć osobiście wolałaby

wyjść za mąż, zanim stworzyłaby rodzinę - nie miała problemu z tym.

- Mój ojciec nie zgodziłby się z tym stwierdzeniem - Edward mówił oschle z lekkim

dreszczem, jakby ta myśl sprawiała mu ból. - I - kontynuował - nie jesteś zakochana w nim. To
zostawia...

- Kto powiedział, że nie jestem zakochana w Jake'u?
- Dlatego jedynie mogę stwierdzić - zignorował jej wybuch - że twoje małe oszczędności się

wyczerpały? Myślisz, że jeśli masz więcej designerskich strojów, jak ten który masz, to
zadziwisz.

Designerskich? Bella pomyślała zdziwiona. Kupiła tą sukienkę w mało ekskluzywnym sklepie

na zakupach z Angelą. Wow, kto by powiedział, że designerskie sukienki można tam znaleźć?

To nie było tak, że ona nosiła designerskie sukienki!

- Przypuszczam, że wyjdziesz za mąż dla pieniędzy, gdyż to nie tak źle mieć je ponownie -

kontynuował, zwalniając na skrzyżowaniu.

Nie chciała rozmawiać o jej przyszłym małżeństwie z Jake'iem. Wiedziała, że nie była dobra

dla niego tak jak on dla niej, ale zależało jej na nim bardzo. On będzie wspaniałym mężem -
tego była pewna.

- Zwolnij - ucięła krótko. - Twoja spora zręczność z wyniosłą pogardą uważa, że także

ożeniłeś się dla pieniędzy. - Bella była zadowolona widząc jak zaciska szczękę ze złości.

- Nie muszę się tobie tłumaczyć! - odgryzł się.
- Nawzajem! - odparła gniewnie. Niech on myśli, co chce, nie chciała mu się tłumaczyć!

- Jesteś trująca! To będzie utrudnieniem dla mnie, aby uniemożliwić ślub mojego przyjaciela.
Bella zesztywniała, gdy lodowaty dreszcz przeszedł w dół jej kręgosłupa. - Co masz na

myśli?

- Sądzę, że wiesz, co mam na myśli.

background image

- Chcę uszczęśliwić Jake'a... Kocham go... - zadeklarowała.

Edward zadrwił lekko. - Nie kochasz go.
- A chcesz wiedzieć, co ja sądzę?

- Przyglądałem się wam razem. Nie zachowujesz się jak kobieta zakochana. Nie ma pasji w

twoich oczach i zachowujesz się tak, jakby on był twoim bratem.

- My nie afiszujemy się z naszą miłością i małżeństwo to coś więcej niż seks! - Boże, dlaczego

on to jej robi?

- Obie te rzeczy są prawdziwe i zgadzam się, że wiele małżeństw jest opartych na bardziej

pragmatycznych problemach. Nie mam z tym problemu, o ile obie strony wchodzą w to z

otwartymi oczami.

- Jak my.

- Jeżeli planujesz nie spać w łóżku Jake'a, istnieją oczywiste różnice. W przeciwieństwie do

Jake'a, nie jestem szalenie zakochany w tobie - odpowiedział z sarkazmem. - Jesteś hipokrytką,

która udaje, że wychodzi za mąż z czystych względów.

- Jak śmiesz zachowywać się tak, jakbyś mnie znał? Być może poślubiłeś mnie, ale nie znasz

wcale!

- Ale jesteśmy małżeństwem. I chociaż jesteśmy, to Jake jest bezpieczny od ciebie...

- A ty nie możesz poślubić swojej dziewczyny - powiedziała, żeby mieć przewagę nad nim.
- Ona będzie czekać - odparł pewnie. Oczywiście, że będzie! Bella czuła, że jej ciśnienie

ponownie wzrasta. On odmówi jej rozwodu? Jak może jej to zrobić? Czy nie wycierpiała się już
w tym życiu?

Miała zbłąkane myśli, że może gdyby powiedziała mu prawdę, dlaczego poślubiła go, on

przeprosiłby ją i dał rozwód, którego pragnęła. Jednak nie chciała odsunąć go tak lekko.

Dlaczego miałby odejść traktując ją jak to? Nie była mu winna żadnych wyjaśnień i nie była
zdeterminowana do powiedzenia mu. Niech się dowie na własną rękę, wtedy poczuje się jak

kompletny idiota!

Bella uśmiechnęła się, wyobrażając go sobie płaszczącego się u jej stóp o przebaczenie, żeby

pozwoliła mu wyjaśnić i wtedy by zobaczyli, kto był hipokrytą!

Bella nagle z trudem łapała powietrze, gdy patrzyła przez okno. - Och, mój Boże...

Zatrzymaj samochód! - wykrzyknęła szybko.

- Nie musisz odstawiać teatru. Bądź rozsądna! Nie mogę pozwolić tobie na poślubienie

Jake'a.

Bella nie słuchała. - Powiedziałam „Zatrzymaj samochód” - ryknęła, chwytając kierownicę.

background image

Samochód skręcił gwałtownie w lewo, aż Edwardowi udało się go zatrzymać. - Jesteś

szalona? - zagrzmiał. - Mogłaś nas zabić!

- Cóż, jeśli zrobiłbyś to, co powiedziałam - odparła, sięgając po klamkę.

- Nigdzie nie pójdziesz - ogłosił, chwytając ją za ramię.
Bella odwróciła się do niego z niecierpliwością. - Zamknij się i dzwoń po straż pożarną - to

moje mieszkanie, dym wylatuje przez cholerne okno!

background image

Rozdział 7

Bella nie czekała, aby sprawdzić, czy Edward robi jak prosiła. Otworzyła drzwi i pobiegła

pełna obaw w dół ścieżki do wejścia, które dzieliła z Angelą.

Między waleniem do drzwi, szukała w torebce swoich kluczy. Zanim je znalazła, Angela

ubrana w dresy i szlafrok, zjawiła się zaspana. - Gdzie się pali...?

Bella nie marnowała czasu na wyjaśnienia. - Na górze.

Oczy Angeli się rozszerzyły, kiedy zauważyła po raz pierwszy, że jej przyjaciółka mówi

poważnie. - Mówisz poważnie! - Wciągnęła nosem powietrze. - Czuję dym.

Bella odpowiedziała przyjaciółce. - To dlatego, że moje mieszkanie się pali, a Tom nadal tam

jest! - wrzasnęła przez ramię, gdy wbiegała po schodach na górę.

Zignorowała zaniepokojony krzyk Angeli. - Bella, nie możesz tam iść... On jest tylko kotem!
Zapach dymu był silniejszy, gdy wspinała się po schodach, ale kiedy dotarła na szczyt

wszystko, co mogła zobaczyć to kłęby bladego dymu, wychodzące spod drzwi - to nie było
dobre, ale Bella spodziewała się gorszego. Przy odrobinie szczęścia, straż pożarna byłaby tu,

zanim mogło być gorzej.

Przez chwilę stała tam niezdecydowana, zastanawiając się, co robić dalej. Co ludzie robią w

takich okolicznościach...?

- W razie wątpliwości, trzymam kciuki - mruknęła do siebie.

Wzięła głęboki oddech, otwierając drzwi i głośno wypuściła powietrze z ulgą, gdy żadna

płonąca kula nie pędziła ku niej. Położyła rękę płasko na klatce piersiowej, próbując uspokoić

bicie serca. Chwilę później zesztywniała, rozważając. Jej mieszkanie było otwarte, salon wraz z
przestronną kuchnią, z małą sypialnią, do której dołączona była łazienka. Choć pokój dzienny

był wypełniony gryzącym dymem, który palił jej płuca jak oddychała, nie widziała więcej
oczywistych oznak pożaru. Miała teorię, że pożar zaczął się w sypialni.

- Tom... dobry kiciuś, miły kotek... - wołała, przechodząc dalej w dym, który wypełniał

pokój.

Ledwo przeszła kilka kroków, gdy widoczność się pogarszała. Jedyną rzeczą, którą mogła

teraz zobaczyć, był mętny pomarańcz pochodzący spod drzwi sypialni. To dawało jej głęboki

background image

sens przeczucia... jak długo drzwi stoją w płomieniach?

- Tom, kotku, kotku... - kontynuował wołanie. Zatrzymywała się często słuchając. Tracąc

równowagę, wpadła na stolik i upadła na podłogę rozrywając suknie przy tym zdarzeniu. -

Cholera - mruknęła, wiedząc, że łatwo będzie miała siniaka. Jestem taką fajtłapą! Mimo to,
przynajmniej mam dobry pretekst w tej chwili!
Podczas gdy siedziała na podłodze, spostrzegła, że

łatwiej było oddychać i zdecydowała się czołgać w poszukiwaniu kota.

Pełzła ostrożnie, dopóki nie dostrzegła pomarańczowego, futrzanego ogona machającego

zza kanapy. Podeszła powoli i poczuła ulgę, i napływające do oczu łzy, gdy Tom wskoczył
prosto w jej ręce.

Jej ulga nie trwała długo, kiedy się odwróciła dym zagęścił się bardziej. Słyszała głęboki głos

wołający jej imię.

Edward... cóż, jeśli chce mnie zamordować, to byłaby idealna okazja... Chrząknęła nieznacznie,

ostrzegając Edwarda, gdzie była. Chwilę później była świadoma silnych rąk, unoszących ją i

zadziwiająco bezpiecznych ramion. - Nie ruszaj się i zachowaj spokój - powiedział jej z
przekonaniem. - Jesteś teraz bezpieczna - mówił kojąco.

Ona chcę bezpieczeństwa od Edwarda? Pomyślała.
Bella krzyknęła, gdy zatrzymał się próbując delikatnie uspokajać ją i przewiesił ją przez

ramię, najwyraźniej powraca z powrotem do prawdziwego charakteru!

Bella została zmuszona do utrzymania tej niewygodnej pozycji, dopóki nie wyniósł jej

bezpiecznie z budynku. Była zdziwiona widząc, że Tom był bardzo szczęśliwy, siedząc w jej
rękach, kiedy upadła z powrotem w dół.

Poczuła zimne palce przyciskające na puls u podstawy jej gardła. - Cóż, to ulga, nie

potrzebujesz oddychania usta-usta - głos Edwarda wyszeptał. Wstyd! Pomyślała. Można temu

zapobiec! Odpowiedziała sobie wewnętrznie. - Co ty sobie myślisz? - nagle wrzasnął. - Chcesz
umrzeć? Zapewniam cię, że nie mogę pozwolić, żeby tak się stało!

- To nie mogło się stać tobie tak czy inaczej! I nie próbowałam się zabić, musiałam wziąć

Toma - wrzasnęła na niego, strach wciąż nią kierował, jak wstawała na równe nogi, wyciągając

Toma na długość ramion.

Szok wystąpił na twarzy Edwarda. - To mówisz mi, że weszłaś do płonącego budynku dla

kota? - spytał spokojnie.

- Oczywiście!

Bella zaczęła kaszleć, gdy usłyszała wykrzykiwane swoje imię: - Bella, Bella... och, Bella -

szlochała Angela. - Wszystko w porządku! Dzięki Bogu! Och ja, naprawdę powinnam stracić

background image

parę kilo - kontynuowała dysząc. - Zapisuję się na obóz dla otyłych w następnym tygodniu...

Edward patrzył w zdumieniu na Angelę, gdy kontynuowała paplaninę o terapii gwarantującej

zrzuceniu kilka kilo. Bella szturchnęła go mocno łokciem. - Jej sposób radzenia sobie ze

stresem - powiedziała mu.

Bella patrzyła na przyjaciółkę przez chwilę, zanim poczuła łzy pojawiające się w jej oczach.

Dopiero uderzyło w nią to, że prawdopodobnie straciła wszystko, co było jej własnością.
Jedyną rzeczą, o którą dbała to zdjęcia jej rodziców, teraz nie miała nawet ich! Łzy spływały po

jej twarzy strumykami, jak usłyszała zbliżające się syreny.

Angela jakby zauważyła cierpienie swojej przyjaciółki i szybko przestała mówić, i zaczęła

uspokajać ją, przytulając Bellę w swoich ramionach. - Ciiii, wszystko w porządku... będzie
dobrze, zobaczysz...

Bella pociągnęła ją trochę, gdy straż pożarna zatrzymała się i ludzie zaczęli wyskakiwać.

Krzyczeli instrukcje do siebie i przygotowywali się do wejścia do budynku. Bella podeszła do

nich, ale została zatrzymana przez silną rękę, trzymającą ją za ramię. - Pozwól im najpierw
zrobić swoje - Edward powiedział. To wydawało się poprawne, gdy patrzyli jak powoli usuwają

pożar. Przybył sanitariusz, nalegając, aby dać Belli trochę tlenu, gdyż nie byli pewni, jak dużo
dymu się nawdychała. Edward odmówił twierdząc, że z nim było w porządku.

Bella jęknęła z przerażeniem, gdy zobaczyła dwóch strażaków skaczących z budynku w

czasie, gdy okna wybuchły, rozdmuchując szkło po całym obszarze.

Edward pociągnął kobietę na drogę, gdy członek straży pożarnej się przybliżył.
- Czy wiesz, kto tu mieszka? - zapytał grzecznie.

- Ja - Bella odpowiedziała drżącym głosem.
- Czy masz jakichś wrogów?

- Em... nie, tak myślę... - pewnie odpowiedziała. Wrogowie?
- To po prostu wydaje się, jakby pożar został celowo podłożony, oczywiście nie będziemy w

stanie powiedzieć dokładnie w tej chwili - specjalny zespół będzie wysłany, jak zawsze do
podpaleń. To do celów ubezpieczeniowych, rozumiesz.

- Podpalenie? - Umysł Belli wirował, kto chciał ją skrzywdzić? Albo nie wiedzieli, że była na

zewnątrz?

- Bella - Angela szepnęła.
- Tak?

- Co z odrażającym facetem od listu?
- A co z odrażającym facetem od listu ma być? - Edward wycedził, podchodząc bliżej Belli.

background image

- To nic - Bella odpowiedziała. - Tylko jakiś idiota wysłał mi list z groźbami. - Belli myśli

powędrowały do pisarza tych chorych listów. Czy James stał za tym? Nie sądziła, że to było
prawdopodobne, przecież kiedyś chodził na uniwersytet z nią. Wszak nie chciał iść tak daleko,

tylko dlatego, że odmówiła iść z nim na randkę. Jej umysł zapamiętał jeden z listów. „Wiesz, że
należysz do mnie, a ja chcę cię mieć - to tylko kwestia czasu.”

Chciał tylko randki z nią, a nie zabić - prawda?
- Ktoś groził tobie? Zgłosiłaś to? - pytał w pośpiechu.

- Nie było potrzeby, to tylko kilka listów... - ciągnęła.
- Tylko kilka listów? - Edward podniósł głos. - Ten ktoś może cię zabić, rozumiesz to?

Bella poczuła napływające ponownie łzy, nie miała siły walczyć z nimi po tym wieczorze i

zaniosła się płaczem.

- Myślę, że wystarczy - powiedziała Angela surowo do Edwarda.
- Czy masz przynajmniej jeden z tych listów? - spytał ciszej.

- Nie - Bella szepnęła. - Już nie.
- Będziemy musieli zapytać o więcej później, panienko - strażak powiedział - ale teraz musisz

znaleźć jakieś miejsce do spania.

- Może zostać ze mną, mieszkam w mieszkaniu na końcu - Angela powiedziała.

- Obawiam się, że będziecie musiały obie znaleźć jakieś miejsce, ponieważ nie mogę

pozwolić wam wrócić do budynku, dopóki nie wiem czy jest bezpiecznie - odparł, patrząc

przepraszająco, że zakazał im wejścia, ale kwestia bezpieczeństwa zawsze była pierwsza.

- Tak mi przykro, Angela, to wszystko moja wina - Bella szlochała, że spowodowała to. Jeśli

by jej nie było, wtedy Angela byłaby dobrze schowana w swoim łóżku bez pożaru i dramatu.
Tak jak było dużo w jej życiu. Angeli byłoby lepiej, nie znając jej.

- Nie, nie jest - szepnęła. - Cieszę się, że jesteś bezpieczna. Przykro mi, że nie wiem, gdzie

mogłabyś się zatrzymać na noc. Ja pójdę znaleźć Bena w pracy i zostanę tam - powiedziała

swojej przyjaciółce ze smutkiem.

- Jest dobrze, Angela, pomyśle o czymś. - Może hotel?

- Możesz zostać ze mną - Edward westchnął ciężko.
- Nie sądzę - Bella odpowiedziała. Nie chciała być w jego towarzystwie w tej chwili.

Potrzebowała spokoju i odpoczynku, a nie jakiegoś słownego sparingu.

- Obiecuję zachowywać się najlepiej jak potrafię - powiedział spokojnie. - Ale nie powinnaś

być teraz sama, nie wiemy czy jesteś bezpieczna. - Bella nie pomyślała o możliwości, że James
był nadal przed nią i zadrżała gwałtownie.

background image

- Powinnaś iść z... Przepraszam, nawet nie znam twojego imienia - Angela mówiła patrząc na

Edwarda.

- Edward Cullen - przedstawił się szybko.

Angela uniosła brwi w znaczący sposób. Spojrzała z Belli na Edwarda i z powrotem. - Czy

on...

Bella kiwnęła lekko głową. - Ahhh, więc powinno być dobrze z nim, prawda? Niech opiekuje

się tobą i zadzwoń do mnie na komórkę w pierwszej kolejności rano - Angela powiedziała,

martwiła się o przyjaciółkę, ale potrzebowała znaleźć swojego męża, żeby umówić się, gdzie
zatrzymają się.

Myśli Belli wirowały. Nie mogła myśleć łatwo i pokornie dała się Edwardowi zaprowadzić do

samochodu, nadal trzymając ukochanego kota.

background image

Rozdział 8

Edward westchnął ciężko, gdy nalał sobie kieliszek wódki i siadł na skórzanej kanapie w

swoim apartamencie na ostatnim piętrze. Isabella pozwoliła mu delikatnie przyprowadzić się do
swojego domu, uświadamiając sobie trudne dni, które musiała znieść. Pokornie słuchała go, gdy

wręczył jej t-shirt oraz bokserki i kazał jej wziąć prysznic, i położyć się do łóżka. Był pewien, że
gdyby była mniej zmęczona i w mniejszym szoku, wielce by protestowała, znajdując się pod

jego ochroną.

Zresztą, dlaczego zaproponował jej nocleg? Mógł łatwo wziąć ją do hotelu!

Jego ochronne instynkty zdawały się kopać, gdy patrzył jak jej łzy spływały w dół twarzy.

Edward chciał ją zabrać i opiekować się nią, i nie miał pojęcia dlaczego! Dlaczego czuł, że musi

ją chronić? I był pewny tego, co czuł.

W pełni przyznał, że nic nie wiedział o Isabelli Swan. Obraz, jaki utworzył w swoim umyśle,

był błędny. Mogła być całkiem niewinna, że oskarżał ją? Gdyby przeskoczył do wniosków?

To nie było tak jak on lubił i zastanawiał się, czy jego ocenianie jej charakteru zostało

utworzone na początku, po wszystkim, gdy wielu ludzi w najlepsze było pijanych?

- Cholera - mruknął, gdy wziął łyk swojego drinka. Jak postąpi on teraz?

Jej zachowanie było... inne niż by się spodziewał.
Na przykład, na kolacji dokuczał jej niemiłosiernie, a ona odpierała ataki! Czy zrobiłaby to,

jeśli wierzyłaby, że jest winna zdobywania złota? Albo po prostu obwiniałaby się faktem, że
mógłby ujawnić jej małżeństwo Jake'owi?

Myśl o Jake'u przypomniała mu, że musi spróbować zadzwonić i wyjaśnić jemu sytuację.

Dlaczego żadne z nich nie pomyślało, aby zadzwonić do niego wcześniej? Może to zrozumiałe,

że Isabella była zatroskana wydarzeniami, że nie myśli poprawnie, ale on nie był. Więc jak to się
stało, że nie pomyślał o Jake'u, aby zaoferować mu opiekę nad Isabellą?

Dotarł do swojego telefonu, szybko przeszukał książkę telefoniczną i wybrał wybrał numer

Jake'a. Gdy słuchał dźwięków sygnałów, zastanawiał się, jak wyjaśni swoje działania. Gdy

odezwała się automatyczna sekretarka, rozłączył się i westchnął. Dobrze, że przynajmniej nie
musi martwić się tym przez chwilę!

background image

Ale może powinien zostawić wiadomość? Szybko nacisnął przycisk ponownego wybierania,

znowu słuchał, gdy telefon odpowiedział i zostawił małe wyjaśnienie, gdzie była Isabella.

Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak niechętnie dzwonił do przyjaciela. Czy Jake z pewnością

byłby lepszą osobą, aby zaopiekować się Isabellą?

Ale ja chcę opiekować się nią... usłyszał zdradliwe myśli.

Czy to oznacza, że poczuł coś do swojej małej żony?
Przypomniał sobie wszystkie małe rzeczy, które dowiedział się o niej w krótkim czasie tego

wieczoru. Że ona wciąż rumieniła się łatwo, zwłaszcza gdy umyślnie drażnił się jej seksualnymi
podbojami. Czy była ona nadal... niewinna? Na pewno z Jake'iem...

Nie, żeby miał dużo doświadczenia w tym w ostatnich kilku latach. Nie, on był bardzo zajęty

pomaganiem ratowania rodzinnego biznesu, był zaniepokojony okłamywaniem samego siebie.

Jego ojciec potrzebował, żeby był silny i skupiony, tak aby był taki jak on. Może to za wiele.

Powołując się na rozmowę w czasie kolacji, a raczej sesję sparingu, przypomniał sobie, że

Isabella faktycznie pracowała. I to jako nauczyciel! To wymagało lat kształcenia, prawda? Ona
musi mieć ukończone studia uniwersyteckie, co oznacza, ze względu na wiek, że rozpoczęła

studia bardzo krótko po ich ślubie. Edward czuł, że jej wybór zawodu ujawnił część prawdy o
jej charakterze, a nie jego, oczywiście fałszywe, teorie. Trzeba uzbroić się w cierpliwość do pracy

z dziećmi przez cały dzień, jak również w zrozumienie i opiekuńczość. Czy to prawdziwa
Isabella zatem?

Wstał nagle i zaczął chodzić po całej długości pokoju. Chodzenie zawsze pomagało mu w

myśleniu.

Były inne incydenty tego wieczoru, które zmieniły jego opinie o niej. Fakt, że nie przeniosła

się do Jake'a, bardzo odpowiadał jej osobowości. Ona nie wierzy w seks przed ślubem? A może

to prawda, że trzyma w nadziei złapania bogatego męża?

Wyraźnie potrzebowała pieniędzy, jeśli droga jej życia miała wskazywać jej status finansowy.

Otwarty plan, małe mieszkanie w złym sąsiedztwie, które było bardzo tanie, więc nie żyła
przekraczając swoich środków. Ale wysnuł kolejne pytanie. Gdzie podział się jej majątek?

Edward nie miał pojęcia, ale myślał, że prawdopodobnie nie poszedł na designerskie

ubrania, jak początkowo wierzył.

- Pomocy! - Usłyszał nagle z sypialni. - Proszę!
Edward pobiegł w kierunku pokoju, który zajmowała Isabella i wszedł bez pukania. Znalazł

ją nadal śpiącą i zaplątaną w prześcieradłach, z potem na czole. Podszedł do niej ostrożnie,
zastanawiając się, czy powinien obudzić ją z koszmaru, czy nie. Delikatnie odgarniając jej włosy

background image

z twarzy, dostrzegł dreszcz uspokojenia przed powrotem do spokojnego snu. Patrzył na nią

przez chwilę, ponownie obserwując jej delikatne rysy twarzy.

Gdy Edward patrzył na nią, czuł zamieszanie, żeby się ustatkować. Czy tylko jej obecność

dawała mu spokoju? Był bardziej przywiązany do niej niż wcześniej.

To postawiło go w rozterce. Co teraz zrobić? Czyżby rozwieść się z nią i pozwolić jej iść

dalej, czy chciał, aby zatrzymać ją?

Czekaj! Zatrzymać ją? Skąd te myśli pochodziły?

Potrzebował porady, żeby jakoś poukładać to sobie, a więc wybierał numer swojego brata nie

troszcząc się, jak późno było.

- Halo? - zaspany głos odpowiedział. - Czy wszystko w porządku?
- Jasper, potrzebuję twojej pomocy.

- Więęęcc, wielki i potężny Edward Cullen potrzebuje mojej pomocy!
- Nie bądź idiotą! To jest poważne! - Edward wykrzyknął. - Zakładam, że rozmawiałeś

dzisiaj z mamą?

- To znaczy, kiedy wtargnęła tu chcąc wiedzieć, czy mieliśmy świadomość, że jesteś żonaty?

Tak, można powiedzieć, że rozmawialiśmy z nią.

- Znalazłem ją.

- Znalazłeś kogo?
- Isabellę. Słuchasz jeszcze? - zapytał wzburzony.

- I przyjmuję, że... Isabella to twoja żona? Dlaczego nigdy nam nie powiedziałeś? Alice jest

wściekła na ciebie, jak powinna być, więc bądź przygotowany na jej gniew, gdy ją zobaczysz.

- Dzięki za ostrzeżenie. Czy nie możesz pilnować swojej żony zatem?
- Oczywiście, ale czy chcę? Zdecydowanie nie! Masz jakąś sprawę Edward, czy jestem wolny,

aby wrócić teraz do łóżka?

- Nie, potrzebuję twojej rady! Spójrz, ożeniłem się z nią dla pieniędzy, aby pomóc tacie kilka

lat temu. Ale nie o to chodzi. Myślałem, że wyszła za mnie, aby uzyskać znaczne kwoty pieniędzy
na zakupy...

- Ale nie zrobiła tego?
- Nie sądzę. Ona pracuje jako nauczycielka w miejscowej szkole podstawowej i mieszka w

najmniejszym mieszkaniu, jakie kiedykolwiek widziałem. Do tego wszystkiego zaręczyła się z
Jake'iem.

- Czy to twój stary przyjaciel ze szkoły? - Jasper zapytał szybko.
- Tak, spotkałem się z nim na kolacji i została ona przedstawiona jako przyszła żona.

background image

- A nie wyszła za mąż za ciebie? - usłyszał zdezorientowany głos.

- Po prostu przestań mi przerywać na chwilę, a powiem ci!
- Dobrze, kontynuuj. Nieważne, że obudziłeś mnie o pierwszej w nocy...

- I ty masz być rozsądnym bratem? - Edward zaśmiał się. - Jak już mówiłem, spotkałem się z

nią dziś i mieliśmy ciekawy sparing na kolacji...

Jasper wybuchł śmiechem. - Masz na myśli, że ona odpowiadała tobie! Teraz na pewno

muszę ją spotkać!

- To nie jest śmieszne! W każdym razie, Jake został wezwany w interesach i tak pojechałem

do jej domu. Tylko wtedy, gdy byliśmy tam, jej mieszkanie paliło się i wpadła na oślep do niego,

żeby ratować swojego kota! Nie szkodzi, że ja stałem obserwując, jak ona naraża się na
niebezpieczeństwo!

- Czy z nią dobrze?
- Tak, dobrze. Poszedłem i wyciągnąłem ją stamtąd.

- Co! I ty nazywasz mnie idiotą! Jak mogłeś pobiec do płonącego budynku?
- Ona była w niebezpieczeństwie! Czy nie wystarczy, aby to wytłumaczyć? A jakby coś się z

nią stało?

- Więc... troszczysz się o nią zatem?

- Ja... nie jestem pewien - odpowiedział, czując i brzmiąc mniej niż jego zwykła pewność

siebie.

- Edward, jeśli chciałeś wejść do płonącego budynku, żeby ją uratować, to oczywiste, że

troszczysz się o nią - Jasper powiedział spokojnie. - Problem w tym, co teraz zamierzasz zrobić?

- Nie wiem - odparł cicho, rozważając wszystkie możliwości, które wystąpiły w jego głowie. -

Czuję się... opiekuńczy względem niej. To nie pomaga, że ogień został podłożony.

- Podłożony? Czy chcesz, żeby Emmett na to spojrzał?
- Może, chcę, żeby wiedział, po tym jak porozmawiamy z władzami.

- Ok, daj mi znać, czy jest coś, co mogą zrobić, aby pomóc. Czy mogę wrócić teraz do

łóżka? - Jasper marudził.

- Tak, porozmawiam z tobą jutro.
- Dobrze, och i przy okazji, rodzina chce ją spotkać! - I z tym Jasper się rozłączył.

- Cholera - Edward mruknął po raz drugi tego wieczora. Czy chciał, aby rodzina ją spotkała?

Co ważniejsze, czy ona chce się spotkać z nimi?

Nie był bliżej rozwiązania teraz niż był przed rozmową z Jasperem. Po określeniu, że dbał o

nią (choć nie wiedział dokładnie jak to zrobił), ma teraz problem, jak zatrzymać ją w swoim

background image

życiu wystarczająco długo, aby wyjaśnić jego uczucia do niej.

Nie, że ona będzie zadowolona z tego!
Być może odmawiając jej rozwodu było sposobem, aby kontynuować to. Przecież mogła

nadal uważać, że to dlatego, że nie chciał, żeby poślubiła Jake'a, a może to było częściowo
prawdą - ale z różnych powodów.

Jeśli okazałoby się, że chciał więcej od niej, to czy jednak będzie mógł to zrobić swojemu

przyjacielowi? Czy Tanyi, która spodziewa się wyjść za niego za mąż w najbliższej przyszłości?

Po wieczornych wydarzeniach nie był pewien, czy chciał się jeszcze z nią ożenić. Obserwując

Bellę uświadomił sobie kilka wad w postaci Tanyi. Tanya nigdy nie weszłaby do ognia, aby

ratować kota! Mogłaby zniszczyć sobie włosy! Nie, że on pochwalał to, co zrobiła Bella, ale to z
pewnością pokazuje jej niezwykłą odwagę i opiekuńczą naturę.

Edward westchnął, pomyśli bardziej rano, bo był już zmęczony i potrzebował snu. Był obok

wejścia do łazienki, kiedy usłyszał znowu krzyk Isabelli i szybko udał się, aby sprawdzić to,

może powinien obudzić ją tym razem?

Po wejściu nie musiał jej budzić, gdyż siedziała na łóżku trzymając mocno lewą nogę, kiedy

łzy spływały po jej twarzy. - Co się stało? - zapytał z malującą się troską na jego twarzy.

- Noga mnie boli - zakwiliła cicho.

Edward ruszył ku niej i dyszał, kiedy zobaczył wielkie blizny na jej udach. - Dlaczego nie

wspomniałaś o tym wcześniej?

- Ja... ja nie wiem... Mam na myśli, że upadnięcie na stolik, nie wydaje się ważne.
- Czy nie posiadasz żadnego instynktu samozachowawczego? To wymaga, aby lekarz

zobaczył! Teraz jestem cierpliwym mężczyzną... - zatrzymał, gdy ona się roześmiała. - Cieszę
się, że cię rozśmieszyłem! - Z tym wziął ją na ręce i zaniósł do drugiego pokoju, ignorując jej

protesty.

- Zaczekaj tam! - rozkazał, gdy poszedł poinformować, aby podstawić jego samochód przez

jednego z wielu pracowników przed ekskluzywnym budynkiem. Dziękował swojej szczęśliwej
gwieździe, że nie wypił więcej niż jeden łyk whisky.

Był wdzięczny, że utrzymywała ona stoicką ciszę, gdy jechał do najbliższego szpitala i

wprowadził ją. Nadal czekali w milczeniu, dopóki jej nazwisko nie zostało wypowiedziane. -

Pani Cullen?

Nie odpowiedziała, dopóki Edward jej nie szturchnął. - Dlaczego powiedziałeś im swoje

nazwisko?

- Ponieważ jest prawdziwe, jesteś moją żoną, więc jesteś panią Cullen - powiedział oschle,

background image

czekając na wybuch, który by z pewnością nadszedł.

- Mogliśmy przeżyć uroczystość i podpisać się na wykropkowanej linii, ale to nie czyni mnie

twoją żoną - wybuchła. Ahhh, i zarumieniła się znowu. Tak łatwo zdenerwować ją!

- Więc, co trzeba zrobić...? - zapytał sugestywnie, próbując wyprowadzić ją z równowagi

ponownie.

Jego wyobrażenia ciągnęły się do nagłego zatrzymania, gdy usłyszał swoje nazwisko

ponownie wywołane. Delikatnie pomógł jej wstać i zaprowadził ją do oddziału, do którego był

wzywany. Wszedł z nią i usiadł szybko.

- Myślę, że możesz poczekać na zewnątrz - powiedziała zirytowanym tonem.

- Ale kochanie, na pewno chcesz, aby twój kochający mąż pomógł ci tu - dokuczał,

obserwując jak policzki stają się czerwone, znowu.

- Wyjdź! - syknęła wściekle, jak mały kociak, zdecydował.
Edward czuł, że byłoby lepiej dla niej, jeśli zostawiłby ją i poszedł poczekać na zewnątrz,

dopóki badania się nie zakończą. Nie chciał widzieć jej cierpienia i był zaskoczony, że
zachowała się tak cicho o swoich skaleczeniach przez tak długi czas. Chodził po poczekalni, co

wydawało się jak wieczność, zanim przykuśtykała z jedną nogą zabandażowaną.

- Dobrze się czujesz? - zapytał.

- Dobrze, nic, do czego nie jestem przyzwyczajona... - mruknęła, zbliżając się do recepcji i

zapytała o telefon. Nie pytał do kogo chce zadzwonić, ale patrzył na nią uważnie, jak fuknęła i

rozłączyła się, nie mówiąc nic.

- Nie mogłem złapać Jake'a, próbowałem wcześniej - powiedział jej, śledząc reakcje jej

twarzy.

- Nie, nie mogłam wcześniej, nie odpowiedział telefon w jego domu, ani komórka - odparła

drżąc.

Nie mógł uwierzyć, że przywiózł ją w niczym, tylko w jego t-shircie i bokserkach. Szybko

podał jej kurtkę, a kiedy nie przyjęła, zarzucił jej na ramiona. - Zmarzniesz - mruknął. - Chodź,
wezmę cię do domu.

- Nie mam domu, żeby do niego wrócić - odparła sarkastycznie.
- Nie, w tej chwili nie. Ale możesz wrócić do mnie i trochę odpocząć. Myślę, że oboje

potrzebujemy tego, po tej nocy. Zostawiłem wiadomość dla Jake'a, więc powinien wiedzieć,
gdzie jesteś.

- Dziękuję - ledwie usłyszał jej odpowiedź.

background image

Rozdział 9

Bella obudziła się następnego ranka, czując zdezorientowanie. Zajęło jej chwilę, aby

przypomnieć sobie, że w rzeczywistości jest w mieszkaniu Edwarda Cullena i że jej mieszkanie
zostało podpalone zeszłego wieczoru.

Przeciągnęła się w łóżku, przeszła do łazienki i weszła ostrożnie nie wiedząc, czy jest sama,

czy nie. Widząc, że jest pusto, zamknęła za sobą drzwi.

Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze głośno westchnęła. Co za bałagan!
Czy to możliwe, żeby wykąpała się z zabandażowaną nogą? Może powinna po prostu to

ściągnąć? Podjęła decyzję, odkręcając bieżącą wodę i wąchając kilka luksusowych produktów,
które stały na półce. Wybrała jeden, który miał ostry zapach rozmarynu, wlewając go i patrząc,

jak zaczęły powstawać bąbelki. Zaciągnęła się głęboko, ciesząc się gryząco-pachnącym olejkiem
w parze wypełniającej powietrze. Westchnęła głęboko, gdy wchodziła powoli do wody. To była

rozkosz.

Straciła poczucie czasu, gdy leżała tam. Jej mózg analizował każdy szczegół poprzedniego

wieczora, jak również próbowała się dowiedzieć, co będzie robić dalej. Rozkoszna idylla została
przerwana przez pukanie do drzwi.

Bella jęknęła i zanurzyła się pod wodę, aby zablokować hałas. Kiedy się wynurzyła, mokre

włosy przykleiły jej się do twarzy. Pukanie stawało się głośniejsze i towarzyszył mu głos. -

Wszystko w porządku, Isabello? Jeśli mi nie odpowiesz, będę musiał wtargnąć do środka.

Chciałby!

Była to sytuacja, która stwarzała dużo niebezpiecznych możliwości... co bez wątpienia

spowodowało gwałtowne przyspieszenie jej tętna. Wydęła nieco wargi, a następnie zrobiła kilka

pieniących się bąbelków, patrząc, jak zaczęły unosić się po całym pomieszczeniu.

- Jest zamknięte! - krzyknęła w nadziei, że odejdzie.

Jeśli miała nadzieje, że odejdzie, to dlaczego wtedy miała ten obraz w głowie, by dołączyło

do wody gładkie, umięśnione, męskie ciało...? Dlaczego, gdy to powiedziała, zobaczyła w

wodzie przesuwające się silne ramiona...?

Ona prawie na pewno nie chciała odpowiedzi na te pytania.

background image

Nastąpiła krótka cisza. - Zamknięte drzwi nie są przeszkodą dla zdeterminowanego

mężczyzny - powiedział, brzmiąc na poirytowanego, ale dużo bardziej zrelaksowanego niż był,
kiedy po raz pierwszy przemówił. - Więc jeśli nie jesteś nie przytomna, odpowiedz mi.

- Czego chcesz? - zapytała ze złością.
- Chciałabyś jakieś śniadanie?

Jej brzuch odpowiedział na ofertę głośnym burczeniem. - Nie.
- Prawie nic nie jadłaś na kolację ostatniej nocy...

- I czyja wina to jest?
- Musisz coś zjeść - Edward odpowiedział, decydując się na ignorowanie jej oburzonego

wybuchu.

- Co zamierzasz zrobić? Nakarmić mnie? - Drgnęła na dźwięk własnego głosy. Boże, to

zaczyna być dźwięk jak pyskówka z placu zabaw! Jedno z nich miało zachowywać się jak dorosły. -
Właściwie... Edward - zaczęła nieśmiało. Dlaczego tak trudno jej powiedzieć jego imię? - Nie

miałabym nic przeciwko jajkom? - powiedziała, ale nie było odpowiedzi. Wzruszyła ramionami.

Bella zanurzyła się z powrotem pod wodę, ale trudno jej było znowu się odprężyć, więc po

umyciu włosów, wyszła i sięgnęła po ręcznik. Wtedy to naprawdę zauważyła, że wszystkie
ściany były lustrami. Pułap był jedynym miejscem, które nie miało odblaskowych powierzchni.

Ledwo rejestrowała ulotny obraz średnio wysokiej dziewczyny z długimi, szczupłymi

nogami, płaskim brzuchem i jędrnymi piersiami. Wzięła ręcznik i chciała wysuszyć się, kiedy

impuls sprawił, że się odwróciła i wytarła parę z niektórych luster.

Oglądała swoje ciało krytycznie z kilku punktów widzenia. Jak, zastanawiała się, mogła

zobaczyć nieznajomy widok tego ciała? Przebiegła palcami powoli po konturze brzucha;
wyczulony nerw w brzuchu zadrżał na jej dotyk. Popatrzyła w swoje własne oczy... były

zaciemnione, obce, źrenice rozszerzone. Zadrżała, ale nie z zimna, ale dlatego, że jej skóra była
gorąca w dotyku.

- O mój Boże! - wydyszała, wycierając drżącą ręką swoje usta. Kogo ja oszukuję? Próbuję

zobaczyć siebie oczami Edwarda!

To były złe myśli o Edwardzie patrząc na swoją nagość, ale niezaprzeczalnie gorszy był fakt,

że poważna myśl o nim wywołała coś takiego!

Otrząsnęła się z tej reakcji, zasłoniła się ręcznikiem i spryskała zimną wodą twarz, głęboko

oczyszczając swoje myśli. Mam zamiar poślubić jednego człowieka i myślę w ten sposób o innych. - Co to

o mnie mówi? - zapytała do odbicia w lustrze.

Fakt, wyszła za mąż z obiektem jej pożądliwych fantazji, ale nie brała pod uwagę

background image

wyjątkowych okoliczności, istotnie.

Może nadszedł czas, aby przyznać, że to, co miała z Jake'iem nie było podstawą

długotrwałego zobowiązania? Potrząsnęła głową, odrzucając ten pomysł. Przyjaźń i szacunek

trwają dłużej niż pożądanie - to nieuchronnie doprowadziło jej myśli z powrotem do Edwarda.
- Nie mogę mu pozwolić robić tego ze mną! - powiedziała głośno przez zaciśnięte zęby.

W końcu ubrała się z powrotem w ubrania Edwarda. Wróciła do swojej sypialni, widząc, że

przylegające drzwi prowadzące do salonu były otwarte. Była już tak blisko, kiedy on się ukazał.

Jej brzuch ścisnął się dramatycznie, gdy widziała jego... zrelaksowanego, w żadnym ubraniu
tylko w jeansach. O Boże! I słodki rumieniec!

- Mówisz sama do siebie? - zapytał.
Bella potrząsnęła energicznie głową.

Jedna zmarszczka przecięła jego czoło. - Wydawało mi się, że coś słyszałem.
- Musiałam chyba głośno myśleć...

Jego wargi lekko drżały. - Ale nie mówiłaś sama do siebie.
Dlaczego robił tak, że ona chce go uderzyć? Gdy znalazła się w pobliżu niego, wyprowadził

ją w mniej niż cywilizowane emocje. - Przepraszam, jeśli przeszkodziłam ci.

- Nie przeszkodziłaś. Ale może to być usprawiedliwieniem myśleć, że nie chciałaś, żebym

usłyszał cię - wycedził.

Bella zagryzła wargę; szczur korzystający z jej dyskomfort, widziała to w jego oczach. Tak

długo, jak on nie przestanie się z nią bawić.

- Starałam się być delikatna, fakt, że to jest twój

dom i bez wątpienia nie chcesz mnie, więc dlaczego mam zwracać na siebie uwagę.

- Jesteś tak delikatna - mruknął. - Z wyjątkiem, kiedy pozwoliłaś mi pomyśleć, że zemdlałaś

w wannie.

Była zaskoczona tym nieoczekiwanym komentarzem i jej oczy skierowały się na jego twarz. -

Nie myślałeś tak, prawda?

- Oczywiście, że myślałem! Przeszłaś przez traumatyczne przeżycia, trochę spałaś i byłaś

także ranna!

- To nie jest twoim zadaniem dbać o mnie - powiedziała cicho.
- Jako twój mąż myślę, że to powinno być moim podstawowym zajęciem, nie uważasz?

Bella westchnęła. Nie miała już żadnych argumentów w tej chwili. Miała dość innych

problemów do rozwiązania, głównie zdecydować, gdzie będzie mieszkać i gdzie zniknął Jake. -

Masz szlafrok, który mogę pożyczyć na chwilę. Zmarzłam - powiedziała cicho.

- Oczywiście - odpowiedział, natychmiast przechodząc do drugiej sypialni i wracając z, co

background image

było oczywiste, własnym okryciem. Zauważyła jego zapach otaczający ją, kiedy okrywała się

tym. - Ale wiesz, nie musisz okrywać się z mojego powodu. Widok ciebie noszącej niewiele
więcej niż moją bieliznę jest dość... pobudzający.

Bella zaczerwieniła się, jej wcześniejsze myśli z łazienki powróciły z pełną siłą. - Czy musisz

robić takie uwagi jak ta? To jest wystarczająco niezręczne dla mnie.

Edward westchnął i skinął na nią, żeby usiadła do stołu, gdzie stała świeżo przyrządzona

jajecznica i tosty na nią czekały. - Emm, dzięki - szepnęła, gdy usiadła przy stole i zaczęła jeść.

Jedli razem w milczeniu, gdy Bella kontynuowała myślenie o wielu rzeczach, z którymi miała do
czynienia do dzisiaj. Była jeszcze smutniejsza faktem, że straciła zdjęcia rodzinne, ale uznała, że

wszystko można zastąpić dość łatwo. Również potrzebowała zadzwonić do Angeli i poprosić ją,
aby przyniosła jakieś ubrania, tak żeby mogła faktycznie opuścić dom Edwarda. Pociągnęła

lekko nosem.

- Płaczesz? - Edward zapytał.

- Nie, ale to tobie by służyło, gdybym płakała - powiedziała mu pociągając głośno.
Wypowiedź Edwarda złagodniała. On wyraźnie nie lubił patrzeć na łzy kobiety. - Nie lubię

widzieć, gdy kobieta płacze, ale uważam, że masz więcej niż dobry pretekst do tego. Byłaś
bardzo odważna... ale pozwól mi pomóc ci przynajmniej dzisiaj.

- Dlaczego chcesz mi pomóc? - Bella zapytała, nieufność wyraźnie zabrzmiała w jej głosie.
- Potrzebujesz mnie, a ja nie mogę pozwolić ci przejść przez to samej. Jakim typem

człowieka bym był? - powiedział jej cicho. - Poza tym, mój brat mnie zabije, jeśli zostawię cię
samą teraz.

- Twój brat? - Co on ma do tego?
- Tak, Jasper. Zasugerował, że nasz brat, Emmett, spojrzy na ten pożar w twoim domu. Jest

on prywatnym detektywem i miał do czynienia z wieloma takimi przypadkami.

- Czy... twoja rodzina... wie o mnie... o nas? - Bella zapytała.

Edward zaśmiał się. - Teraz tak. I jestem pewien, że wszyscy będą się schodzić do nas w

pewnym momencie szybko.

Bella wstała nagle. - Nie, ja... ja... nie mogę ich spotkać. Nawet nie powiedziałam Jake'owi o

nas. Nie mam w co się ubrać, moje mieszkanie zostało spalone...

Nadal kontynuowałaby przechadzanie, gdyby Edward jej nie chwycił i wciągnął ją nagle na

swoje kolana. - Będziemy starać się złapać Jacoba, twoja przyjaciółka Angela przyniesie kilka

ubrań dla ciebie w krótkim czasie, zadzwoniłem do niej wcześniej przy okazji. Co do twojego
mieszkania, fakt trzeba spojrzeć. Ale błagam cię, pozwólmy Emmettowi zająć się tym -

background image

powiedział spokojnie.

Dlaczego on jest taki miły? To nie ma żadnego sensu! - Dlaczego? - zapytała, nagle zdając

sobie sprawę z faktu, że siedziała na kolanach Edwarda i poczuła się trochę nieswojo, będąc tak

blisko niego fizycznie.

- Dlaczego co? Pomagam ci? - Na jej skinienie, kontynuował. - Jesteś moją żoną, jak już

mówiłem. Będę ci pomagał, jeśli przestaniesz być taka uparta.

- Nie jestem uparta! - Na jego podniesione brwi mówiła dalej. - Ok, może jestem trochę

uparta. Ale ty nawet nie lubisz mnie i nie zgodziłeś się jeszcze na rozwód.

- Myślę, że w tej chwili powinniśmy skoncentrować się na rzeczach ważniejszych, takich jak,

znalezienie miejsca do mieszkania. Reszta może poczekać - rzekł tonem nieznoszącym żadnych
sprzeciwów.

Westchnęła i wstała, kulejąc z powrotem do łazienki, aby założyć bandaż. Jak na zawołanie

Edward się zjawił i zażądał, aby wiedzieć, dlaczego nie założyła go wcześniej. Brzmi jak mój

ojciec! Przeszły zbłąkane myśli. - Nie myślałam o tym - odparła szczerze.

- Hmmm, więc usiądź i pozwól mi pomóc.

- Nie! Mam na myśli... - Nie wiedziała, czy zdoła zachować swoje emocje pod kontrolą, jeżeli

jej dotknie!

- Nie ufasz mi?
- Ugh! Dobrze - powiedziała wkładając bandaż w jego rękę i siadając na łóżku.

Wziął jej nogę lekko w swoje ręce i dokładnie zbadał siniaka. - To wygląda boleśnie -

mruknął, marszcząc się lekko.

Tak było, ale to nie był powód, żeby unikała jego pytającego spojrzenia. Kiedy spojrzała na

niego, zobaczyła palce dotykające i głaszczące obszary inne niż jej goleń. Niebezpieczne

fantazje napędzały impuls niestosownych emocji. Popatrzyła z odrazą na swoje niewinne nogi. -
Nie wspominając, że brzydko - powiedziała z niepocieszonym pociągnięciem nosa.

- Jestem pewien, że Jake nadal będzie cię kochał, nawet z poobijanymi nogami.
Domyśliła się, że ta myśl o bezkrytycznym zachwycie Jake'a, wywołała szydzący uśmiech na

jego ustach. Z tego, co Edward insynuował, ona nigdy nie będzie wystarczająco dobra dla jego
przyjaciela. - Nie jestem taka pewna. - Na wpół dumała sobie, gdy jej myśli powędrowały do

miłości Jake'a, całej doskonałej i pięknej. To był tylko jego sposób mówienia, ale czasami kiedy
Jake nawiązywał do niej, że jest najcenniejsza, to wprawiało ją w zakłopotanie. Lubił on swoje

rzeczy w stanie bardzo dobrym, jeśli coś spadło poniżej jego wysokim standardom, później
pozbywał się tego.

background image

- Ustawiasz wysoką wartość na swój wygląd i pozornie niską na samą siebie - Edward

zadrwił. - Jeśli ludzie nie widzą nic poza twoją piękną twarzą, to nie sądzisz, że to ich problem,
a nie twój?

Bella zamrugała z zakłopotania. Sądził, że ona jest piękna...?
Po tym jak Edward skończył, powiedział nagle, że musi się ubrać, zanim ktokolwiek

przyjdzie. Jeśli Bella słuchała odpowiednio, mogłaby się zastanawiać, kogo się spodziewał.
Zamiast tego opadła z powrotem na łóżko i wyciągnęła telefon, próbując dodzwonić się do

Jake'a ponownie. Warknęła z frustracji, gdy ponownie nie odebrał telefonu i zastanawiała się,
prawdopodobnie pierwszy raz od pożaru, gdzie on był. Nagłych nieszczęść, które na nią spadły,

może należało się spodziewać. Łzy zaczęły powoli nadchodzić, ale budowały się w rozpędzie i
po krótkim czasie, głośno szlochała. Zwinęła się w kłębek, kiedy płakała. Nie była nawet

świadoma, że Edward przybiegł z powrotem do jej pokoju i usiadł koło niej. - Co się stało? -
westchnął, przebiegając ręką przez swoje potargane włosy, kiedy dostał głośne zawodzenie w

odpowiedzi. - Powiedz mi! - domagał się, potrząsając nią.

Ściskając mocno poduszkę, szepnęła. - Nic. Idź sobie.

- Oczywiście to nie jest nic złego - Edward zauważył ironicznie. - Wyglądasz jak dziecko

jeża, odjąć kolce - powiedział, gdy zabierał od niej poduszkę.

- Proszę, odejdź - szepnęła, nie chcąc, żeby widział ją w tym stanie.
- Powiedz mi, a wtedy pójdę - obiecał.

- Jesteś przeszkolonym terapeutą teraz?
- Nie, ale jestem pewny, że mówienie o tym pomoże, chociaż trochę.

Bella fuknęła. - Świetnie! Płaczę przez to wszystko. Straciłam swój dom, moje zdjęcia

rodzinne. Nie wiem gdzie jest Jake i nie wiem, jak dużo mogę zrobić, aby pomóc policji.

Edward wziął ją delikatnie w ramiona. - Wkrótce będziesz miała dom z powrotem, obiecuję.

Przykro mi z powodu zdjęć - nic nie mogę z tym zrobić. I znajdę Jake'a dla ciebie.

Pociągnęła nosem. - Obiecujesz? - szepnęła.
- Tak - odparł cicho. - Obiecuję. - Bella westchnęła ciężko, gdy ostatni dreszcz wstrząsnął nią

i wczepiła się w jego ramiona, zasypiając z jego oddechem łaskoczącym jej ucho. Nie usłyszała
już jego ostatnich wyszeptanych słów. - Obiecuję zrobić wszystko, co najlepsze dla ciebie, nawet

jeśli to nie jest najlepsze dla mnie.

background image

Rozdział 10

Bella obudziła się na dźwięk głośnego głosu. Zajęło jej chwilę, aby przypomnieć sobie swoje

otoczenie i sądząc po promieniach słonecznych przepływających przez szparę w zasłonach,
odgadła, że była pora lunchu. Wyskoczyła z łóżka i przebiegła dłonią po swoich długich,

potarganych włosach. Oczy ją piekły od wcześniejszego płaczu i szybko poszła do łazienki
spryskać je zimną wodą, zanim poszłaby w kierunku dźwięku głosów.

- Dlaczego jesteście tu wszyscy? - Edwarda głos brzmiał na zirytowany i podejrzewała, że miał

jedną brew podniesioną złośliwie, jak zawsze.

- Teraz drogi, nie myślałeś, że przegapimy okazję, aby spotkać twoją żonę, prawda? Zresztą

nie wszyscy - twojego ojca tutaj nie ma. - Definitywnie kobieta!

- Będziecie przygniatać ją - Edward odpowiedział. - Nie sądzicie, że ona przeszła dużo w

ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin? - Edward chciał chronić ją?

- Widzisz, mówiłem ci. Troszczysz się o nią! - Mężczyzna - kim są ci wszyscy ludzie? I czy

wiedzieli, że ona nie śpi? Czekaj... Edward... troszczył się o nią? Co, do cholery, się dzieje?

- Dobrze, możecie ją spotkać, ale bądźcie mili - zwłaszcza ty, Rosalie.
- Hej, dlaczego zwłaszcza ja? - powiedział zmieszany kobiecy głos.

- Będzie dobrze, prawda kochanie? - nadeszła gburowata odpowiedź i kontynuował. - Poza

tym znalazłem twojego przyjaciela Jacoba Blacka i sądzę, że twoja mała żona musi tego

posłuchać. - Znalazł Jake'a? Co muszę posłuchać? Zesztywniała otwierając drzwi i przeszła przez
nie. Bella czuła się gorsza w pożyczonych ubraniach Edwarda, kiedy zauważyła bardzo

czarujących ludzi, będących w jego salonie.

- Ty musisz być Isabella? - Kobieta z brązowymi włosami rzuciła się ku niej i wzięła ją w

matczyne objęcia. To zmyliło Bellę, sądziła, że jeśli Edward jej nie lubi, to jak może jego
rodzina - na pewno to jego rodzina? - Bardzo mi miło, witamy w rodzinie. Jestem matką

Edwarda, ale możesz nazywać mnie Esme. Każdy, kto może powstrzymać go od ślubu z tą
kobietą, jest moją nową ulubioną osobą.

- Ja naprawdę nie jestem członkiem rodziny i nie powstrzymam Edwarda od poślubienia...

kogokolwiek - Bella powiedziała wyglądając na zmieszaną.

background image

- Oczywiście, że jesteś. Jesteś żoną Edwarda, czyż nie? - Na Belli skinienie, kontynuowała. -

Więc jesteś rodziną! Plus, jeśli zostaniesz w związku małżeńskim z nim, możesz ochronić go od
tej harpii!

- Ale... my... weźmiemy wkrótce rozwód!
- Tak, ale teraz jest żonaty! - Ta kobieta jest zdecydowana! - Co jest złego w opóźnieniu rozwodu

przez chwilę? Bardzo chcielibyśmy mieć cię jako część naszej rodziny!

- O co chodzi, Isabello, nie chcesz być w związku małżeńskim ze mną? - Edward zapytał,

próbując ją zmieszać, patrząc w jej oczy enigmatycznie.

- Nie, nie chcę! - stwierdziła. - Jesteś arogancki, kontrolujesz i będąc szczerą, nie lubię cię w

tej chwili!

- Kocham ją! - bardzo wysoka, piękna blondynka powiedziała. - Każdy, kto może postawić

się tobie, Edwardzie, jest idealny dla ciebie. Jestem Rosalie, tak przy okazji, a to jest mój mąż
Emmett - powiedziała Belli, wskazując na wielkiego niedźwiedziowatego mężczyznę obok niej.

- Hej, mam nową małą siostrę! - zawołał, zgarniając ją w niedźwiedzi uścisk.
- Możesz, proszę, postawić mnie z powrotem? - Bella szepnęła. Czuła się bardzo

niekomfortowo z tymi wszystkimi ludźmi, oglądającymi ją i ściskającymi.

- Emmett przestań, przerażasz ją! - Edward powiedział i sięgnął po Bellę, ciągnąc ją

delikatnie za sobą. - Mówiłem ci, że to dla niej zbyt wiele!

Bella znowu się zmieszała. On wyraźnie stwierdził, że powodem, dla którego nie chcę swojej

rodziny tu, jest to, że ona czuje się niekomfortowo. Nie dlatego, że nie chciał jej przedstawić im.
I teraz on ochraniał ją?

- Nie bój się Emmetta, on jest nieszkodliwy - blondyn wycedził tonem podobnym do

Edwarda. - Jestem Jasper, a to jest moja żona, Alice.

Mała, chochlikowata kobieta z krótkimi, nastroszonymi, czarnymi włosami podskoczyła w

górę i w dół obok Jaspera. - Cześć, mogę wziąć cię na zakupy? - Huh? Zakupy?

Cała rodzina wydała z siebie zbiorowy jęk i Bella oglądała z fascynacją, kiedy oni nadal się

drażnili. Edward był kolejną niespodzianką. Patrzyła na jego stronę, której jeszcze nie znała,

obserwując go z rodziną. Byli oni oczywiście bardzo blisko siebie, widać było, że kochali się
wzajemnie.

To przyniosło jej na myśl rodzinę, którą straciła i poczuła łzy pojawiające się znowu w jej

oczach. Spróbowała wycofać się z powrotem do sypialni, żeby nikt nie zauważył, nie była

przygotowana na ramiona, które nagle oplotły się wokół jej ramion. - Więc, Isabello, czy mogę
mówić do ciebie Bella? - skinęła głową. - Chcę wiedzieć o tobie wszystko, chodź i powiedz mi -

background image

Emmett powiedział prowadząc ją do kanapy.

- Hej, dlaczego jest tak, że Emmett może mówić do ciebie Bella, a ja nie mogę? - Edward

zapytał. - Czy dlatego, że nie chcesz być blisko mnie? Czy to, że się boisz?

Bella poczuła, że robi jej się gorąco, stwierdzając, że był blisko prawdy. - Nie, ponieważ ja

ciebie nie lubię! - skłamała. Patrzyła znowu w ogłupieniu, jak każdy się śmiał, w tym Edward.

Czy miał przeszczep osobowości tego ranka? Zaczęła myśleć.

- Ona odpowiada na moje pytania, a nie twoje! - Emmett stwierdził. - Prawda?

- Emm... co chcesz wiedzieć...?
- Pozwól zacząć od tego ile masz lat. Wyglądasz na osiemnaście! - Emmett drażnił ją.

- Mam dwadzieścia trzy... nie, czekaj! Mam dwadzieścia cztery od dzisiaj - powiedziała i

rumieńce zabarwiły jej policzki.

- To twoje urodziny? - Edward zapytał cicho.
- Um... tak.

- Więc wszystkiego najlepszego, moja droga - Esme powiedział cicho, kiedy rozbrzmiał chór

życzeń i Bella żałowała, że powiedziała im o tym.

- Dobrze, dobrze. Już wystarczy. Próbuję poznać moją nową, małą siostrę! - Emmett zawołał

głośno.

- Nie jestem... - Bella zaczęła.
- Zrezygnowałabym, jeśli byłabym tobą - Alice powiedziała ze śmiechem. - On chciał

młodszą siostrę i wydaje się, że ty nią jesteś!

- Ale on ma ciebie! - Bella marudziła, poczuła większe przywiązanie przez tę rodzinę niż

odważyła się przyznać.

- Ja nie liczę się naprawdę, jestem niezależna. I Emmett chce kogoś, żeby mógł go chronić.

- Ja nie potrzebuję...
- Tak, potrzebujesz, więc daj spokój. Walczysz przegrywając bitwę - Rosalie powiedziała

lekko. - Poza tym, jeśli mój mąż chce cię jako siostrę, to ja pomogę mu. - Bella poczuła, że
trochę boi się Rosalie. Miała wrażenie, że była typem osoby, że nie chciałbyś stać po

niewłaściwej stronie i tak niechętnie oddała się do odpowiadania na pytania Emmetta.

- Hmmm, co jeszcze chcesz wiedzieć? - Bella zapytała drżącym głosem.

- Cool. Naprawdę będziesz odpowiadała na moje pytania? - Emmett zapytał, podskakując z

podniecenia i patrzył na nią szczenięcymi oczami.

- Koleś, czy ty właśnie powiedziałeś cool? - Jasper zapytał. - Nikt tak nie mówi od lat

osiemdziesiątych.

background image

- Spływaj, chuju!

- Emmett! - Esme krzyknęła.
- Przepraszam mamo - Emmett powiedział nieśmiało. - Teraz Bella...

- Tak?
- Czym się zajmujesz, lubisz to robić i jak długo pracujesz? - Emmett wystrzelił.

- Jestem nauczycielką w szkole podstawowej, uczę pięcio- i sześciolatków. Kocham to. To

moje pierwsze nauczanie po opuszczeniu uczelni kilka miesięcy temu. I chodzę do pracy z moją

najlepszą przyjaciółką Angelą - Bella powiedziała, naprawdę powiedziała im wszystko,
ponieważ wydawali się zasłuchani.

- Doskonale! Kocham dzieci! - Emmett zawołał z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To dlatego, że jesteś jednym z nich - Edward powiedział sucho.

- Przynajmniej nie mam ogromnego kija w mojej du...
- Chłopcy! Dajecie Belli złe wrażenie o nas! - Esme skarciła lekko. Bella roześmiała się z

zachwytem, gdy obaj przepraszali. Lubiła patrzeć jak Edwardowi rozkazywała przy tym
niewielka kobieta. Wydawał się taki... niedostępny, gdy był sam, ale wraz z rodziną był zupełnie

inny. Mogłaby prawdopodobnie lubić go, jeśli nie byłaby ostrożna.

- Mogę ja zadać teraz pytanie? - Bella powiedziała cicho, patrząc na Emmetta.

- Strzelaj - powiedział.
- Co wiesz o Jake'u i gdzie on jest? - Na jej pytanie atmosfera w pokoju zmieniła się w

napiętą ciszę. Bella zauważyła spojrzenia między Edwardem a Emmettem i po skinięciu głową
Edwarda, Emmett westchnął i zwrócił się do niej.

- Jest przetrzymywany na posterunku policji w tej chwili - Emmett powiedział.
- Co? Dlaczego? - zapytała niedowierzając. Nie było mowy, żeby Jake robił coś nielegalnego,

oni muszą kłamać!

- Wydaje mi się, że został zauważony na zewnątrz twojego mieszkania w czasie... ataku

podpalenia i policja przesłuchuje go...

- Musisz żartować! Jake nigdy nie zrobiłby czegoś takiego! - Bella wykrzyczała gwałtownie. -

Poza tym był w miejscu rozbiórki w tym czasie. Muszę iść i powiedzieć policji. - I z tym zerwała
się, ale zanim zdążyła przejść gdziekolwiek, Edward chwycił ją i kazał usiąść.

- Musisz posłuchać tego, Isabello. Emmett jest detektywem, wie, co mówi - Edward

powiedział cicho. - On wypytywał się przez cały ranek, więc wszystko, co możesz zrobić to

uważać.

Bella nie lubiła, gdy mówiło się do niej, jakby była dzieckiem, ale uznała, że może powinna

background image

posłuchać, choćby dlatego, że mogła wydostać się stamtąd szybciej i naprawić sytuację jeszcze

raz.

- To prawda, Bello. On jest przetrzymywany z powodu mocnych dowodów przeciwko

niemu. Także... - Emmett ponownie spojrzał na Edwarda, który potrząsnął głową.

- Czego ty mi nie mówisz? - Bella domagała.

- Niczego. Jestem pewien, że odpoczniesz wkrótce - Edward powiedział. - Przy okazji byłem

pod wrażeniem, kiedy wszystko, co ci mówiłem było kłamstwem.

- Świetnie! Dowiem się i wtedy zobaczysz, że nie masz racji! - Bella wtargnęła z powrotem

do swojego pokoju, aby się ubrać. Tylko, będąc tam, zdała sobie sprawę, że nie ma w co. - Ugh!

Dlaczego ja?

Zdziwiła się chwilę później, kiedy Esme weszła do pokoju trzymając parę jeansów, t-shirt i

buty. - Tutaj jesteś, moja droga - powiedziała. - Edward powiedział, że twoja przyjaciółka
podrzuciła to, kiedy spałaś i pomyślałam, że może być ci... bardziej... wygodnie w swoim

własnym ubraniu.

- Dziękuję - Bella mruknęła. Jej policzki znów przybrały czerwony kolor.

- Czy mogę szybko o coś zapytać? - Esme zastanawiała się głośno.
- Um... pewnie.

- Cóż miałam nadzieję, że nie będziesz się rozwodziła z Edwardem jeszcze. - Bella spojrzała

na nią, jakby właśnie wyrosła jej druga głowa. Nie rozwodzić się z Edwardem? On był tym, który nie

pozwolił jej wziąć rozwodu!

- Spójrz, nie wiem, co Edward ci powiedział, ale on jest tym, który nie chciał dać mi

rozwodu w tej chwili - Bella powiedziała.

Esme uśmiechnęła się. - Naprawdę? On tak powiedział?

- Tak. Powiedział mi, że nie ma mowy, żeby dał mi rozwód, ponieważ on nie chce, żeby mała

poszukiwaczka złota poślubiła jego przyjaciela!

- To jest lepsze niż oczekiwałam! - Esme krzyknęła.
- Przepraszam, nie rozumiem - Bella powiedziała.

- Więc, Edward musi cię lubić, jeśli nie chce cię puścić...
- Nie! To nie jest tak! On nie chce mnie! - Gdzie była ta kobieta, zbliżały się z nią absurdalne

pomysły.

- Och, myślę, że chce, moja droga - Esme stwierdziła. - W rzeczywistości, byłabym skłonna

założyć się o to. Teraz nie martw się, zostaw wszystko mi, mogę poradzić sobie z Edwardem. -
I z tym zostawiła Bellę samą.

background image

Opadła do tyłu na łóżko, nie wierząc w to, co ona właśnie usłyszała. Edward chciał ją? Czy

ona go chce?

- Ahhhh! - wykrzyczała. Nie mogła zrozumieć, co się dzieje i zastanawiała się, kiedy jej życie

stało się takie, jak opera mydlana. Jej przyszły mąż był najwyraźniej w więzieniu za podłożenie
ognia w jej mieszkaniu - nie, że uwierzyła tak szybko! Jej stary mąż nie chciał dać jej rozwodu. I

jej teściowa (z braku lepszego określenia) nalegała, żeby została w związku małżeńskim z jej
synem!

Zerwała się ponownie, z potrzeby zrobienia czegoś konstruktywnego. Po ubraniu się szybko,

weszła do salonu, aby zobaczyć wszystkich nadal tam zgromadzonych. - Idę zobaczyć co z

Jake'iem, a następnie do mojego mieszkania. Miło było was wszystkich poznać - mówiła szybko
i ruszyła w kierunku drzwi.

- Nie tak szybko - Edward powiedział, chwytając ją za rękę. - Powiedziałem, że pomogę ci i

tak zrobię.

- Muszę iść teraz, już zmarnowałam dość dnia na spanie - powiedziała, próbując

bezskutecznie uwolnić rękę z jego ciepłego, szczelnego uchwytu. - Muszę zobaczyć Jake'a i

znaleźć miejsce do zamieszkania.

- Wiem - powiedział. - I ja chcę ci pomóc - czy nie rozmawialiśmy o tym wcześniej?

Bella westchnęła ciężko i zrezygnowała z protestu, wiedziała, że jej działania mogły okazać

się daremne. Wzruszyła ramionami. - Dobrze, ale ja wychodzę w tej chwili!

- To będzie wspaniale dostosowane do moich potrzeb. Powinniśmy być z powrotem, na czas

kolacji z moimi rodzicami - Edward powiedział, uśmiechając się z malującego się szoku, jaki

pojawił się na jej twarzy.

background image

Rozdział 11

Bella oddychała głęboko, próbując uspokoić nerwy, gdy jechali w kierunku komisariatu

policji. W sercu wiedziała, że Jake jest niewinny, ale jej głowa opowiadała inną historię. Jakie
dowody ma policja, które pozwoliły im zatrzymać Jake'a w ciągu jednej nocy? I dlaczego Jake nie wykorzystał

swojego jednego telefonu (to na pewno było dozwolone), aby do niej zadzwonić?

Edward nadal milczał prowadząc pojazd i zastanawiała się, co grało w jego głowie.

Zdecydowała się przełamać milczenie. Spojrzała na niego nagle i powiedziała. - Twoja rodzina
wydaje się być bardzo blisko.

Jeden z kącików ust Edwarda uniósł się w górę w krzywym uśmieszku. - Jesteśmy -

powiedział jej po prostu. - Nawet jeśli jesteśmy wszyscy adoptowani, nie zmienia to faktu, że

jesteśmy prawdziwą rodziną, że wszyscy jesteśmy Cullenami.

- Jesteś adoptowany?

- Tak, wszyscy jesteśmy. Ale wciąż jesteśmy braćmi w każdy sposób - odparł.
- Nie wiedziałam, że jesteś adoptowany - szepnęła.

- Cóż, to nie jest żaden powód dla ciebie. Poza tym ty naprawdę nie wiesz nic o mnie - nie

naprawdę - powiedział, kiedy wjechał na posterunek policji.

Bella czuła napływ winy, gdy zdała sobie sprawę, że tak szybko osądziła go, tak jak on ją. I

nie miała żadnego prawdziwego usprawiedliwienia, poza faktem, że był całkowicie butny i

arogancki. Ale musiała przyznać, że nie musiał się nią opiekować ostatniej nocy. Ani, żeby jej
pomóc dzisiaj. - Przepraszam - szybko szepnęła.

Edward odwrócił się, żeby spojrzeć na nią i podniósł lekko brwi. - Przepraszasz za co?
- Za to, że byłam niegrzeczna i nie podziękowałam za opiekę wczorajszej nocy, i za

osądzanie cię - powiedziała, unikając spotkania z jego oczami. - Ja nie jestem zwykle tak... tak...

- Uparta? - Edward przerwał z błyskiem rozbawienia malującym się w jego oczach.

- Ja jestem... zasadniczo inna. Ale na moja obronę mam, że celowo mnie prowokowałeś.
- Hmm, wydaje mi się, że tak robiłem. Przeprosiny przyjęte. - I z tym otworzył drzwi

samochodu.

- Masz coś przeciwko, jeśli poszłabym i zrobiła to na własną rękę? - zapytała, bojąc się, że

background image

wie, jaka będzie odpowiedź.

- Czujesz się na siłach, aby to zrobić? - zapytał, patrząc prosto na nią.
- Sadzę, że będzie lepiej dla Jake'a, jeśli pójdę tam sama - powiedziała szczerze. - Nie jestem

pewna, czy będzie... wdzięczny za przybycie do niego... uwiezionego.

- Nie podoba mi się to. Ale... moja obecność może być bardziej przeszkodą w takiej sytuacji,

tak więc... zostawię ci to. - Z jej zdumionym spojrzeniem kontynuował. - Jakkolwiek,
spodziewam się, że zadzwonisz do mnie później i dasz mi znać, że z tobą... dobrze.

- Nie sądzę...
- Nie rozśmieszaj mnie, proszę - powiedział grzecznie. - Przecież nadal mamy... małżeństwo

do przedyskutowania.

Bella zdecydowała, że jest to najlepsza chwila, że może wyjść i po wzięciu jego numeru

telefonu, szybko wyskoczyła z samochodu, zanim zdążyła zmienić zdanie. Patrzyła jak
pomachał i odjechał. Dlaczego czuła się jakby jej czegoś brakowało? Wygnała te myśli ze swojej

głowy, zanim mogła pomyśleć o swoim uczuciu do niego.

Szybko weszła na komisariat, aby uzyskać informacje na temat sytuacji Jake'a, kiedy pojawił

się on. - Jake! - zawołała, wpadając na niego i szybko ściskając. - Tak się martwiłam, dlaczego
nie odbierałeś telefonu? Dlaczego oni cię tu zatrzymali? Czy jesteś...

- Bella, stop! - Jake zawołał. - Wyjaśnię ci za chwilę, ale teraz jestem głodny i możemy stąd

wyjść.

- Oczywiście, za rogiem jest kawiarnia, możemy iść tam, jeśli chcesz? - powiedziała cicho,

biorąc go za rękę.

Po tym jak weszli do kawiarni i złożyli zamówienie, usiedli w boksie i patrzyli na siebie przez

chwilę. Bella widziała jego napięty i zaniedbany wygląd. To było dziwne, zobaczyć jak wygląda

mniej niż doskonale, nie, że myślała - to było dziwne! Czuła, że musi czuć się równie
zaniedbany i prawie przeprosiła za to, ale coś powstrzymało ją przed tymi słowami. Nie

pozwalając im uciec. Cisza była napięta i Bella była coraz bardziej zaniepokojona o Jake'a.

- Więc... - Bella zaczęła, sądziła, że postara się sprawić, żeby czuł się lepiej.

- Dzwoniłem do ciebie - powiedział. - I chciałbym wiedzieć, gdzieś ty była - Jake zapytał się,

gniew promieniował od niego, dlatego się cofnęła.

- Jak mogłam odebrać telefon, kiedy moje mieszkanie się paliło? Nie mogłeś zadzwonić na

moją komórkę! - Czuła się winna, że nakrzyczała na niego, wiedząc, że musiał mieć straszną

noc.

- Miałem tylko jeden telefon, Bella, i skąd mogłem wiedzieć, że twoje mieszkanie się pali?

background image

- Ale... dlaczego byłeś na komisariacie za to? - zapytała, łącząc razem brwi w zakłopotaniu.

- Przez ten głupi protest mnie aresztowali! Dlaczego myślisz, że ja tam byłem?
- Ja...

- Ty co? - Jake spojrzał na nią z wyraźną ekspresją na swojej twarzy. - Ty myślisz, że to ja

podłożyłem ogień? - zapytał niedowierzając.

- Nie... nie... naprawdę - powiedziała cicho. - Tylko powiedziano mi...
- Co tobie powiedziano? - przerwał jej.

- To nie ma znaczenia, wiedziałam, że to nie ty - mówiła poważnie.
- Ale rozbawiłaś się pomysłem, że to mogłem być ja?

- Ja... Edward powiedział...
- Edward Cullen? - zapytał. - Co on ma z tym wspólnego?

- Wiózł mnie do domu, kiedy zaczął się pożar. Zaopiekował się mną - dodała cicho.
- Więc jesteś zachwycona nim, podobnie jak każda inna kobieta - oświadczył.

- Nie, nie jestem! - Jej odpowiedź była ostateczna. Ona nie była zachwycona! Ona ledwo go

lubiła - prawda?

- Spójrz - Jake zaczął. - Kocham cię, wiesz o tym. Chcę się z tobą ożenić! I ja po prostu

miałem straszną noc, więc nie sądzę, że jest to najlepszy dla nas czas do dyskusji o tych...

rzeczach. Nie mogę pojąć, że możesz nawet myśleć tak o mnie! Że ty wierzysz Edwardowi
Cullenowi zamiast sobie. Czy ty nie ufasz mi w ogóle?

Jakich rzeczach? - Oczywiście, że ufam tobie, ale to była bardzo długa noc dla mnie. Straciłam

wszystko, Jake - powiedziała cicho.

- Rzeczy można zastąpić, Bella, ale ja właśnie spędziłem noc w więzieniu! Myślę, że możesz

być trochę bardziej wyrozumiała - powiedział cicho. - Muszę wracać do domu i przebrać się, i

wrócić do tego miejsca tak szybko, jak tylko mogę - kontynuował, kopiąc w talerzu z jajkami,
który właśnie został umieszczony przed nim.

- Ale potrzebuję cię! - Bella przyznała. - Nie mam gdzie mieszkać! Moje mieszkanie jest

zniszczone!

- Bella - zaczął protekcjonalnym tonem - nie jesteś tą, która zawsze twierdzi, że jest

niezależna? - Na jej skinienie mówił dalej. - Więc powinnaś poradzić sobie z tym bez żadnych

problemów.

- Ale... - On naprawdę zostawiał ją?

- Przykro mi kochanie, ale jeśli nie będę mógł tam wrócić, stracę dużo pieniędzy.
- Ja... Jest dobrze... Ja... rozumiem - powiedziała, wiedząc, że niewiele dba o jej uczucia. Po

background image

szybkim cmoknięciu jej w policzek na pożegnanie, ona osunęła się na krześle, powstrzymując

się od płaczu. Co się stało z Jake'iem? Czy miał prawo czuć się zdenerwowanym przez jej wiarę w jego winę?

Po chwili wstała i zaczęła długi spacer z powrotem do swojego mieszkania. To dało jej

mnóstwo czasu, by zastanowić się nad wydarzeniami ostatnich kilku godzin. Wspominała
spotkanie z rodziną Edwarda i zdała sobie sprawę, że mogłaby być dla nich bardziej uprzejma.

Może powinna napisać do Esme list z przeprosinami? Była też zmieszana zachowaniem Jake'a. Była
pewna, że on nigdy wcześniej nie był w najmniejszym stopniu zły na nią, zawsze kontrolował

swoje emocje przy niej. Czy to oznacza, że widziała część jego prawdziwej osobowości? Może byłoby to
w ich wspólnym interesie przełożyć ślub, ponieważ oni oczywiście nie znają się wystarczająco

dobrze! Musiała coś zdecydować z Jake'iem następnym razem, odbywając długą pogawędkę.

W czasie, gdy dotarła, była zmarznięta, zmęczona i czuła się nieszczęśliwa. Widok

zniszczonego budynku nieznacznie pomagał.

- Bella! - Usłyszała swoje imię i rozejrzała się, aby zobaczyć, że Angela pędzi ku niej.

- Angela! Nie masz pojęcia jak się cieszę, ze cię widzę! - Bella łapała z trudem powietrze,

owijając swoje ramiona wokół przyjaciółki.

- Ja też - powiedziała. - Chodź, w budynku prowadzą dochodzenie w sprawie podpalenie w

tej chwili.

- Więc, wiesz coś o tym, jak to się zaczęło? - Bella zapytała.
- Nie, jeszcze nie. Chodź, poczekamy pod ścianą, aż badacz wyjdzie - Angela powiedziała,

prowadząc swoją przyjaciółkę za ramię. - Poza tym chcę usłyszeć wszystko o tym twoim
seksownym mężu!

- Edwardzie?
- Oczywiście! Masz więcej niż jednego męża? - Angela dokuczała.

- Nie! On jest wystarczająco zły! - I jego dobry wygląd podnosi moje ciśnienie krwi.
- Ale wydawał się naprawdę miły, plus, zaopiekował się tobą ostatniej nocy, prawda? - Angela

odpowiedziała marszcząc brwi w komiczny sposób.

Bella westchnęła. - Tak, zaopiekował się. A skończyło się na spotkaniu z jego rodziną, która

była dziś bardzo przyjazna dla mnie.

- Ohh! Powiedz mi wszystko! - Angela domagała się.

- Jest niewiele do powiedzenia, naprawdę. Tyle tylko, że jego matka poprosiła mnie o

zostanie w związku małżeńskim z nim.

Brwi Angeli uniosły się dramatycznie. - Cóż... to jest interesujące... - kontynuowała dalej, nie

zauważając badacza, który zbliżał się do nich.

background image

- Panie - przerwał im. - Obawiam się, że mam złe wieści... Wydaje się, że butelka z benzyną

została wrzucona przez okno w sypialni. - Obie dziewczyny jęknęły głośno, gdy mówił on dalej.
- Będziecie obie musiały być przesłuchane na temat jakichś wrogów, o których wiecie, i

obawiam się, że nie będziecie mogły tutaj zostać - to jest po prostu niebezpieczne.

- Ale... - Angela zaczęła. - Wszystkie nasze rzeczy tam są, gdzie mamy iść i co mamy robić?

- Przykro mi, że nie jestem w stanie podać wam dobrych wiadomości - powiedział z

przykrością. - Powiadomimy was, kiedy będzie można bezpiecznie wejść do budynku ponownie,

a urzędnik będzie w pobliżu i będzie zbierał wszelkie podstawowe informacje, których możecie
potrzebować od razu.

Obie dziewczyny podążyły za strażakiem, który kierował je wokół mieszkania Belli. Bella

podniosła kilka ubrań, które nie zostały tak bardzo spalone - choć strasznie śmierdziały. Nie

było innych rzeczy wartych zabrania, tak wszystko było zniszczone.

Angela zgarnęła Bellę do swoich ramion, gdy spostrzegła powódź łez na jej twarzy. - Ben i ja

zostaniemy u jego rodziców w tym momencie - powiedziała swojej przyjaciółce. - Jestem
pewna, że mogłabyś tam znaleźć miejsce do spania, również.

- Dzięki Angela, ale wiem jak mały jest tamten dom - Bella wyszeptała drżącym głosem. -

Zostanę w hotelu na jakiś czas, tak sądzę.

- Jesteś pewna?
- Tak. Mam jeszcze trochę oszczędności w banku i muszę być przygotowana do pracy w

poniedziałek, więc lepiej pójdę tam - Bella powiedziała.

- Dobrze, jeśli jesteś pewna...? - Angela spojrzała, niechętnie odchodząc, więc Bella sztucznie

się uśmiechnęła i powiedziała przyjaciółce, że poradzi sobie, zanim pospacerowała w stronę
banku. Gdy szła, zaczęła krążyć wokół swojej torby, zostając z pustymi rękami.

Cholera! Myślała, może wydarzy się dzisiaj jeszcze coś złego? To spadło na nią tak nagle, że miała

tylko swoją torebkę ostatniej nocy i była ona u Edwarda. Albo zostawiła ją tam albo on

podkradł ją, więc będzie musiała zadzwonić do niego. Założyła, że ostatnia opcja była
poprawna, więc wyjęła swój telefon i wybrała numer Edwarda.

- Edward, potrzebuję cię...

background image

Rozdział 12

Edward przygotował się psychicznie przed ponownym wejściem do swojego mieszkania.

Wiedział, że rodzina nadal tam będzie, czekając na wyjaśnienie jego wcześniejszego zachowania.
Esme bez wątpienia zastanawiała się, dlaczego pozwolił Isabelli zostać w swoim apartamencie,

kiedy po prostu mógł ją zabrać do hotelu. A co do braci i sióstr, wszyscy wydawali się polubić ją
tak bardzo. To było zaskakujące, jak szybko przyjęli ją, zwłaszcza Emmett!

- Edward - jego matka zaczęła tak szybko, jak tylko wszedł. Zauważył też, że wszyscy

siedzieli razem - jak na froncie. - Zdecydowaliśmy, że Isabella jest idealna dla ciebie.

- Och? - odparł ostrożnie, podnosząc szyderczo brwi. - Wy zdecydowaliście, tak?
- Tak, my zdecydowaliśmy - Esme kontynuowała. - Jest piękna, jest nauczycielką w szkole...

- Co jej zawód ma do tego? - Edward zapytał, wyglądając na zmieszanego.
- Ma, drogi bracie - Alice mu odpowiedziała. - To sprawia, że będzie wspaniałą matką!

- Mamo! Dopiero co spotkałem się z nią ponownie, ona chce poślubić kogoś innego i ty

planujesz, że będzie matką moich dzieci? - zapytał trochę niecierpliwy.

- Widzę, że nie wspomniałeś, że ty też planujesz poślubić kogoś innego! Czy to oznacza, że

małżeństwo z Tanyą nie posuwa się na przód? - Esme zapytała, mały uśmiech uformował się,

gdy pomyślała, że Tanya Denali nie będzie członkiem jej rodziny.

- Nie wiem - Edward kontynuował, siadając wreszcie na kanapie obok braci. - To było mniej

niż dwa dni, kiedy to wszystko się stało, nie sądzisz, że to zbyt szybko podejmować taką
decyzję?

- Edward, pod koniec dnia, pokazałeś swoje uczucia - Jasper odezwał się.
- Co masz na myśli?

- Cóż, przyprowadziłeś Isabellę z powrotem do swojego domu - nigdy nie widziałam ani nie

słyszałam o tobie przyprowadzającym inne kobiety tutaj. Ponadto, zwróciłeś się do Jaspera z

poradą i do Emmetta, żeby zobaczył, co się wydarzyło w jej mieszkaniu. Czy nie uważasz, że to
coś mówi? - Esme zapytała.

- Nie wiem - Edward westchnął. - To skomplikowane. Czuję, że ciągnie mnie do niej, ale

również wierzyłem, że była poszukiwaczką złota przez ostatnie cztery lata.

background image

- To oczywisty stek bzdur! - Rosalie krzyknęła na niego. - Ona jest nauczycielką w szkole,

żyje w strefie niskich dochodów i nosi najtańsze ubrania, jakie kiedykolwiek widziałam!

- Dlatego też, muszę ją zabrać na zakupy - ucięła Alice. - Poza tym Edward, zdecydowaliśmy,

że chcemy ją jako część tej rodziny i masz sprawić, żeby tak się stało.

- Wy spotkaliście ją może na trzydzieści minut! Jak możecie powiedzieć, że jest idealna dla tej

rodziny? - Edward gapił się na nich, bardzo niewłaściwie.

- Ona jest idealna dla ciebie! - Rosalie kontynuowała za wszystkich. - Sprzeciwiła się tobie -

spójrzmy prawdzie w oczy, jak wiele osób to robi?

- Plus, jest piękna - Jasper dodał.

- I sprawia, że jest znakomitą żoną - Esme kontynuowała.
- Nie wiem, co to ma do rzeczy! Poza tym ona określa mnie, jako aroganckiego,

egoistycznego przeciwnika! Co sprawia, że myślicie, że ona chce być ze mną na pierwszym
miejscu - szczególnie kiedy ma Jake'a?

- Edward, wiesz, że nie pozwolisz jej na poślubienie Jake'a, nie po tym, co dowiedziałem się

o nim - Emmett powiedział.

- Tak, tak, chyba masz rację. Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś takiego - Edward

odpowiedział.

- Co zrobił? - Alice zapytała z ciekawości.
- Był pomocnikiem w praniu brudnych pieniędzy. Również odkryliśmy, że wierzy, że Bella

nadal ma ogromny majątek swojego dziadka i dlatego tak desperacko pragnie ja poślubić -
Emmett powiedział głośno.

- A co z pożarem? Nie był aresztowany za to? - Esme zapytała, wyglądając na bardzo,

bardzo zmieszaną.

- Był, ale to nie jest pewne, że podpalił w tamtej chwili. Wydaje się, że ma świadka, który

mówi, że był z nią w czasie „wypadku”.

- Czekaj „z nią”? - Rosalie szybko zauważyła.
- Jakaś kobieta, która nazywa się Leah Clearwater. Wydaje się, że mieszka bardzo blisko Belli

i tam go widziano. - Emmett zmarszczył brwi, nie podobała mu się myśl, że Bella jest
zdradzana, ona zdawała się bardzo niewinna dla własnego dobra.

- To kutas! - Rosalie warknęła. - Edward, jeśli pozwolisz jej poślubić go, znajdę cię i wyrwę ci

jaja!

- To samo odnosi się do mnie! - Alice dodała.
Edward ponownie ciężko westchnął, czy oni naprawdę myślą, że puściłby ją z planami poślubienia

background image

Jake'a? - Nie pozwolę jej wyjść za niego, jakiego rodzaju osobą myślisz, że jestem?

- Najlepszą, Edwardzie - Esme szybko odpowiedziała, zanim inni mogli dodać coś od siebie.

- Teraz, jako twoja matka, powiem ci, żebyś się dowiedział prawdy o Belli. Po tym będziesz

mógł ją osądzać!

- Naprawdę? - zapytał Edward. - Myślisz, że będzie to takie proste? Że ona nagle polubi

mnie?

- Nie od razu, ale możesz zyskać ją, Edwardzie - Esme odpowiedziała. - Musimy teraz iść.

Obiecałam twojemu ojcu, że nie będę długo i Emmett przywiózł mnie tu. Ale spodziewam się
was widzieć oboje na kolacji dziś wieczorem.

- Jeśli ona się zgodzi, wezmę ją.
- Spraw, żeby się zgodziła, Edwardzie - skorzystaj z tego uroku, z którego jesteś tak znany! -

Alice powiedziała ze zdeterminowanym błyskiem w oku.

Wreszcie, gdy został sam w swoim apartamencie, Edward kontynuował gapienie się w ścianę.

Kiedy jego życie stało się takie skomplikowane?

Jego myśli powędrowały do Isabelli. Czy naprawdę była tak niewinna, jak się wydawała? A jeśli

będzie chciała, żeby on pozwolił jej odejść, to jest to, co ona by chciała?

Potrzebował kilku odpowiedzi i to szybko. Podjął decyzję, wziął telefon i zadzwonił do

prywatnego detektywa. Był zdziwiony, że telefon prawie natychmiast odpowiedział i zapytał,
czy są jakieś informacje o niej.

- Cóż, mam podstawowe informacje w tej chwili, jeśli by pan chciał, mam je przeczytać,

panie Cullen?

- Tak, tak byłoby dobrze - Edward odpowiedział.
- Zobaczmy, urodziła się w miasteczku o nazwie Forks. Jej rodzice Charlie i Renee Swan.

Została ochrzczona jako Isabella Marie Swan i dorastała w Forks. Jej rodzice zginęli w wypadku
samochodowym, tuż przed jej dziewiętnastymi urodzinami, przez pijanego kierowcę ciężarówki.

Cała rodzina była w samochodzie i udało się jej wyjść bez szwanku. Jej matka najwyraźniej
zginęła na miejscu, ale jej ojciec trzymał się przez kilka miesięcy. Potrzebował bardzo

kosztownej opieki medycznej, którą Isabella opłaciła po ślubie z panem.

- Czy jest coś jeszcze, co możesz mi powiedzieć?

- Cóż, jej spadek nie był duży, bowiem podpisana większość jest twoja. Miała wystarczająco

dużo, aby wyczyścić rachunki swojego ojca i opłacić drogę studiów. To wszystko, co mam w tej

chwili - chce pan, żebym nadal szukał?

- Nie, dziękuję - już zrobił pan świetną robotę - Edward powiedział przed rozłączeniem się.

background image

Co on zrobił? Pomyślał z rozpaczą. Ona była niewinna! A on był tylko niegrzeczny i arogancki dla

niej. Zapłaciła za opiekę szpitalną swojego ojca? I studia?

Edward zmarszczył brwi, w myślach powrócił do jego traktowania Isabelli. Był

apodyktyczny i sarkastyczny, zarzucając jej rzeczy, że była wyraźnie niewinna. Zastanawiał się,
dlaczego słuchał jej pijanej wędrówki z taką grozą. Bo na pewno ona nie wyznała mu całej

prawdy - to musiało być po tym, jak straciła rodziców i powinien zwrócić większą uwagę na
głęboką, ciemną rozpacz, które zostały wyryte na jej twarzy w tym czasie. Ale był zajęty

słuchaniem słów i nie prawdy za nimi.

Był antagonistyczny w ukrywaniu bólu odczuwanego, kiedy odkrył prawdę o niej. Nic

dziwnego, że nie lubiła go bardzo mocno - nie była zakochana w nim w tej chwili.

Spojrzał z powrotem na ten krótki czas, który spędził z nią, krytycznym okiem. Jak ona

nadal się czerwieniła, kiedy on mówił - była prawdopodobnie bardziej niewinna niż uważał. Nie
mieszkała z Jake'iem i może nie była w relacjach seksualnych z nim. Być może on mógłby ją

zdobyć w ten sposób? Ich przyciąganie do siebie było niezaprzeczalne, a jeśli miał racje, może
ona wpadnie w pożądanie z nim - to byłoby do zrobienia na razie. Miłość przyszłaby później.

Był zdeterminowany, aby ją mieć teraz. Jego rodzina miała rację. Ona jest idealna dla niego.

Musiał tylko sprawić, żeby Isabella też to zauważyła.

Edward również wiedział, że Tanya nie chciałaby takich wiadomości - szczególnie, jeśli

powiedziała swojej rodzinie i przyjaciołom, że wyjdzie za niego.

Był problem z Jake'iem, żeby to zrobić. Było oczywiste, że oszukuje Isabellę, ale Edward nie

mógł być tym, który jej by to powiedział - bo z pewnością by nie uwierzyła mu. Ale wszystkie

te problemy będzie można rozwiązać, nie łatwo - ale mogli przez to przejść, jeśli on byłby
wystarczająco zdeterminowany. A był zdecydowany. Miał też przekonać Isabellę, że był

odpowiednim mężczyzną dla niej.

Jak miał zamiar ją zdobyć? Swoim urokiem? Czy to musi być coś więcej?

Innym pytaniem, które grało w jego myślach, było jak głębokie są jego uczucia do niej. Nie

był pewien, czy był w niej zakochany, ale uznał, że może dość łatwo wpaść, jeśli pozwoliłby

sobie zdobyć ją. Był zdecydowany - i Edward Cullen zawsze dostawał to, czego chciał. Po
prostu miał nadzieję, że ona zadzwoni dwie godziny później. Następnie wykąpał się i ubrał,

słysząc dzwonek swojego telefonu. Szybko odebrał, słysząc jedyną osobę, której się spodziewał.
- Edward, potrzebuję...

background image

Rozdział 13

Bella odetchnęła z ulgą, gdy weszła do apartamentu Edwarda. Podobnie jak rycerz w lśniącej

zbroi przybywa jej na ratunek i przyznała, że gdyby nie była ostrożna, skończyłaby w
najgorszym przypadku na kulcie wyobrażonego bohatera. Po jej telefonie mówiącym, że

potrzebowała go, żeby przyniósł natychmiastowo torebkę, był on pewien obawy, że została ona
sama bez pieniędzy i że nie ma dokąd pójść. Musiał jechać jak szalony, pomyślała, gdy zjawił się w

mniej niż dwadzieścia minut.

Jak się mu udało ją przekonać, żeby została na jeszcze jedną noc u niego w domu, mogła się

tylko dziwić. Jego argumenty brzmiały: „Musisz się gdzieś zatrzymać - przynajmniej na jedną noc! Jest
już późno i naprawdę nic więcej nie możesz zrobić dzisiaj - daj mi pomóc - proszę!”

To była prośba, aby tak uczynić oczywiście, czy tak sobie wmawiała. To nie ma nic wspólnego z faktem,

że lubiła przybywać w jego towarzystwie, nawet kiedy był antagonistyczny. Oczywiście cały czas taki jest! To

nie ma nic wspólnego z faktem, że jego obecność sprawia, że kolana jej drżą i serce pędzi! Kontynuowała
myśląc szyderczo.

Musiał natychmiast wysłać jej śmierdzące dymem ubrania do czyszczenia i dał jej inną swoją

koszulkę na następną noc. Była naprawdę zadowolona, że udało mu się przekonać swoją matkę

do odwołania obiadu do następnego wieczora, gdyż czuła się raczej załamana i sugestie
Edwarda, aby wykupić i obejrzeć filmy (to było zaskakujące, biorąc pod uwagę, kim był) były

jak najbardziej pożądane.

Bella również zastanawiała się nad nagłą zmianą jego zachowania. Był... troskliwy? Nie była

pewna, czy to ze względu na jej sytuację, czy też próbuje zdobyć jej zaufanie, aby nie pozwolić
jej na poślubienie Jake'a. Czy on naprawdę robi tego rodzaju rzeczy?

Wczoraj natychmiast by powiedziała, że tak, że on zdecydowanie by mógł! Ale teraz nie była

pewna swojej racji.

W tej chwili cieszyła się ze spędzania razem czasu, zwłaszcza po wcześniejszym zachowaniu

Jake'a w stosunku do niej. Zdołali z łatwością rozmawiać na wiele tematów i mieli niesamowicie

dużo wspólnych zainteresowań i pomysłów. Była zaskoczona, że tak dużo razy sprawił, że się
śmiała z błyskotliwych opowieści o jego rodzinie - poczuła coś więcej do niego i jego rodziny.

background image

Nie była pewna, jak długo to potrwa, ale planuje się tym nacieszyć.

Jake był innym człowiekiem, który zdezorientował ją w tej chwili. Nigdy wcześniej nie

traktował jej źle, nie oznaczało to, że był otwarty - ale co najmniej spodziewała się, że jej

pomoże dzisiaj. Bella rozumiała, że dużo przeszedł, ale nie rozumiał, że ona przeszła dużo
więcej? Wyciągając swój telefon, wysłała do niego szybką, wyjaśniającą wiadomość, gdzie była

w przypadku, gdyby chciał skontaktować się z nią. Wiedziała, że Jake nie często traktuje ją tak i
że musiała zrobić coś złego. Co on przechodzi w tej chwili?

Była zdecydowana dowiedzieć się i pomóc mu w razie ewentualnego kryzysu. Jego

wcześniejsze zachowanie nie było normą dla niego i musiało istnieć jakieś na to wytłumaczenie!

- Dlaczego jesteś nachmurzona? - Edward zapytał, gdy wszedł do salonu, znajdując ją

zwiniętą w kłębek jak kotka na kanapie.

- Myślę o Jake'u - odparła szybko, przyjmując kieliszek wina, który trzymał dla niej.
- Och? - zapytał, gdy usiadł obok niej.

- Hmm, on był trochę... nieobecny dzisiaj i zastanawia mnie to, czy wszystko z nim dobrze -

odparła z większym smutkiem. - Wiem, że mnie kocha i zastanawiałam się, co mogło się

wydarzyć, że sprawiło, że był taki... taki...

- Samolubny? - Edward zapytał z podniesionymi brwiami.

- Nie! On nie jest samolubny, naprawdę nie - odrzekła cicho. - Musiało się coś strasznego

wydarzyć, że był taki skupiony na... innych rzeczach...

- Jeśli planowałbym się z tobą ożenić, nigdy nie pozwoliłbym ci przejść przez coś takiego

samej - powiedział.

Bella roześmiała się lekko. - Tak, zgaduję, że chciałbyś być taki!
- Co masz na myśli? Jaki? - Edward zapytał.

- Cóż, myślę, że gdybyś był zakochany, to na pewno przejąłbyś większość aspektów życia tej

osoby...

- Lubię myśleć o tym jak o ochronie - Edward powiedział poważnie. - To nie tak, że

chciałbym przejąć, to jest tak, że chciałbym pomóc... spokojnie w tych rzeczach.

Bella w końcu mogła zobaczyć, jak Edward jest w stanie to zrobić, po tym wszystkim

pomógł jej? On nawet nie lubił jej tak bardzo! Czyżby?

- Jestem pewna, że chciałbyś - odparła, na dowód tego mały uśmiech pojawił się na jej

twarzy. - Mógłbyś być doskonałym mężem, jestem tego pewna.

- Powinnaś częściej się uśmiechać - Edward nagle powiedział. - Masz piękny uśmiech.
Bella zaczerwieniła się i mruknęła. - Dzięki. - Była wdzięczna, że zadzwonił dzwonek do

background image

drzwi, prawdopodobnie sygnalizując, że przyszła pizza. Przynajmniej to odwróciło jego uwagę

od niej w obecnej chwili, kiedy była nie zadowolona z pochwały, a szczególnie od Edwarda.
Zrobiła się podatna na jego urok. I była daleko, aby wiedzieć o nim jakby to było.

Jedli kolacje w milczeniu, oglądając stary, klasyczny film w telewizji i Bella ciągle spoglądała

na profil Edwarda. On naprawdę był piękny, pomyślała. A potem od razu poczuła się winna

myśląc tak, kiedy Jake na nią czekał.

Po skończonej kolacji, Edward wstał, aby posprzątać, kiedy ona czuła się coraz bardziej

komfortowo, nieco się rozluźniając. Nie wiedziała, że patrzył na nią jak jastrząb, gapiąc się na jej
twarz, kiedy jej oczy powoli zamykały się.

Nie pamiętała jak znalazła się w sypialni, którą wcześniej używała, ani nie pamiętała Edwarda

ściągającego jej jeansy i przesuwającego ją tak, aby było jej wygodnie. Nie wiedziała, że lekko

pogładził jej policzek, zanim pocałował ją w czoło i pozostawił ją śpiącą.

Bella zaczęła się budzić jakiś czas później, sapiąc ciężko i trzymając rękę na sercu, próbując

się uspokoić. Miała koszmar z przeszłości. Nie miała go przez długi czas, aż do teraz. Utknęła
w samochodzie, patrząc jak jej tata krzyczał do jej mamy, aby się obudziła, ale ona nie zrobiła

tego - nigdy tego nie zrobiła.

Powoli zeszła z łóżka, idąc do kuchni i myśląc, że trochę gorącej czekolady ją uspokoi. Gdy

przeglądała szafki w poszukiwaniu tego, co chciała, poczuła ponownie przypływ rozpaczy.

- Wszystko w porządku? - usłyszała głęboki głos za sobą. Bella podskoczyła, zaskoczona

obecnością Edwarda.

- Do... dobrze - wyjąkała. - Jest dobrze.

- Nie wygląda jakby było dobrze - powiedział. - Płaczesz.
Bella stwierdziła, że miał racje - miała łzy na twarzy. Szybko je wycierając, mruknęła, że

miała koszmar i szukała jakiejś czekolady do picia. Starała się nie patrzeć na niego, był ubrany w
spodnie dresowe i nic więcej.

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał cicho. - To może pomóc.
- To był taki sam koszmar jak przedtem. O wypadku, który zabił moich rodziców -

powiedziała cicho. - I myślę, że teraz nie mam nawet ich żadnego zdjęcia. Oni odeszli... -
jęknęła. - Nie mam nic!

Edward podszedł do niej szybko, ocierając resztę jej łez. - Oni nie odeszli, Isabello, tak

długo jak masz ich w pamięci - powiedział, dotykając lekko jej głowy. - Nikt nie może zabrać

ich od ciebie.

- Och - szepnęła. Jego słowa podobały się jej, mogłaby powiedzieć, że mówił poważnie.

background image

Miał rację - nikt nie mógł odebrać jej wspomnień. Choć nadal rozpaczała nad stratą przez jakiś

czas, wiedziała, że byłoby to łatwiejsze.

Złapała z trudem powietrze, kiedy Edward wziął ją w ramiona i poprowadził ją w kierunku

sofy.

Bella czuła mięśnie falujące na jego piersi i policzki zdradziły ją, przez zaczerwienienie się

lekko na czerwono. Westchnęła z rozkoszy, gdy zacierał delikatne kręgi na jej plecach w sposób
pocieszający. To było złe, to tylko dla wygody... myślała. Mogła czuć palce przesuwające się w

kierunku ramion i do tyłu na szyję. - Możesz płakać, jeśli chcesz - drażnił się z nią lekko. -
Jestem całkowicie teraz używany przez ciebie do płaczu.

- Musisz myśleć, że jestem fontanną łez - zaśmiała się trzęsąc.
- Nie, jedyne, co myślę to to, że przeszłaś tak dużo w tak krótkim czasie i prawdopodobnie

nie uwolniłaś wszystkich złych emocji, jakie masz.

Bella przycisnęła swoją twarz do jego ramienia, kiedy kontynuował masowanie jej karku. -

Dlaczego jesteś taki miły dla mnie? - zapytała szybko. - Czy ty taki jesteś normalnie? Bo jeśli
tak, to mogłabym polubić cię z powrotem.

Poczuła jak jego pierś zatrzęsła się od śmiechu. - Może błędnie oceniłem ciebie... dlatego

chciałem przeprosić.

- Dlaczego chcesz zmienić swoje zdanie o mnie? - spytała cicho, nadal wdychając jego

zapach, gdy pochyliła się bliżej niego.

- Doszedłem do wniosku... albo raczej zostałem przekonany przez rodzinę, że ja... mogłem

za szybko cię osądzić.

- Cóż, popełniłam ten sam błąd, więc myślę, że mogłabym powiedzieć to samo -

powiedziała szczerze, podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć. Zadrżała na widok jego oczu,

były pełne ciepła i prawie zapomniała oddychać, gdy patrzyła na jego twarz zbliżającą się do
niej. Czuła jego ciepły oddech na skórze, gdy dopasował głowę tak, że wargi zostały

umieszczone bezpośrednio przed nią. Oczekiwanie sprawiło zawroty głowy z tęsknoty, ale
mimo napięcia, które biło od jego ciała, Edward wydawał się nie spieszyć.

- Twoje usta są naprawdę jadalne - wycharczał, kiedy trochę, lekko je przygryzł prawie

odzwierciedlając jej swoje uczucia. Dźwięk jego głosu sprawił, że zatrzęsła się i powoli

zamykała oczy. - Nie - powiedział. - Chcę, żebyś patrzyła na mnie i wiedziała, kim jestem.

Bella posłuchała jego polecenia, patrząc na niego z utęsknieniem. Nagle przycisnął swoje

usta do niej, tak jakby widział coś w jej oczach, co pozbawiło go kontroli. Oddała się jemu
całkowicie i pchnęła swój język w jego usta bez żadnej przeszkody, ciesząc się smakiem, kiedy

background image

wziął ją na ręce i zaniósł aż do sypialni, nie przerywając nawet przez moment pocałunku.

Położył ją delikatnie na łóżku w końcu się od niej odrywając, pochylając się nad nią i całując

wzdłuż jej szyi i ramion.

Drżenia rozprzestrzeniały się przez całe jej ciało, przeradzając się w głębokie dreszcze, kiedy

kontynuował atak na jej obojczyk, a jednocześnie wodząc palcami w dół boku jej ciała. Była

ledwo świadoma, gdy przesuwał jej top powoli do góry, aby go ściągnąć, dopóki nie była naga
od pasa w górę.

Stoczył się na bok i wpatrywał w jej oczy. Jej oddech był poszarpany i nie poczuła wstydu,

kiedy się do niego wyszczerzyła. Nie trzeba było długo czekać, zanim jej palce zaczęły

delikatnie pieścić jego pierś - nie mogła nie dotykać go nagiego. Dziwiła się twardością jego
piersi, ale miał jedwabiście gładką skórę.

- Chciałem cię pocałować od czterech lat - szepnął ochryple.
- Nie miałam pojęcia, że mam taki wpływ na ciebie - powiedziała szczerze, pozostawiając

ręce płasko na jego piersi, kiedy obserwowała go.

- Nie masz pojęcia! Myślałem, że wyglądasz na szesnaście lat, kiedy po raz pierwszy cię

zobaczyłem.

- Miałam dziewiętnaście - powiedziała.

- Wiem! I miałaś - poprawka, masz ciało, które sprawia, że mężczyźni płaczą - jęknął głośno,

kiedy jej piersi otarły się o jego klatkę piersiową.

- Też ciebie chciałam - kontynuowała spokojnie. - Po prostu nie wiedziałam jak to

powiedzieć, kiedy stwierdziłam, że nie pragnęłam...

- Zbliżenia, uważam, że to określenie chciałaś użyć.
- Hmm, tak... - urwała, kiedy przyciągnął ją za szyję do pocałunku, głaszcząc włosy za jej

uchem.

- Wciąż nie chcesz zbliżenia? - zapytał, jego niski, uwodzicielski głos wysłał dreszcz

pożądania seksualnego przez jej ciało. Potrząsnęła głową i wyjęczała jego imię, gdy pogładził jej
brzuch i przebiegł swoimi rękami nad jej nogami, sięgając do najbardziej intymnych miejsc. Nie

miała pojęcia, jak długo kontynuował torturowanie jej ciała delikatnym dotykiem i
pocałunkami, zanim ostatecznie stwierdził jej, że może tak godzinami. Była tak uzależniona od

jego smaku i zapachu - czuła go w sobie, potężny, lecz łagodny, zmusił ją do tęsknego jęczenia,
długo po tym, gdy nasycili się oboje. Zasnęli przytuleni do siebie z zadowolonymi uśmiechami

na obu twarzach.

background image

Rozdział 14

Bella przeciągnęła się sennie, gdy obudziła się następnego ranka. Mięśnie, których nie znała,

zabolały w proteście. Przyczyna bólu powróciła z doskonałą klarownością. Wizja Edwarda
rozciągniętego nad jej ciałem, jego umięśnione ramiona wyciągnięte obok jej twarzy, gdy patrzył

na nią w chwili wahania, zanim zaczęła go wolno całować.

Obserwowała uważnie, gdy oderwał się i całował, i ssał, schodząc w dół jej nagiego ciała,

zatrzymując się przy piersiach, ssąc jej sutki. Aż krzyknęła z przyjemnego bólu, gdy fala ciepła
zalała jej dolne rejony. Z zadowolonym uśmiechem na jego twarzy, pamiętała, że czuła

zakłopotanie, kiedy przycisnął nos do jej mokrych fig i odetchnął głęboko, twierdząc, że
pysznie pachnie, zanim powoli zsunął jej bieliznę w dół nóg, składając małe pocałunki.

Był delikatny, prawie kochany, kiedy czcił jej nagie ciało, szepcząc przez cały czas, jak piękna

i doskonała była. Była pewna, że umrze z frustracji, kiedy patrzyła jak ściąga spodnie w

zwolnionym tempie, odsłaniając przed jej zafascynowanym wzrokiem długiego, grubego penisa.
Chciała sięgnąć do niego i poczuć, jeśli to było takie twarde, jak wyglądało, ale zdecydowała

zatrzymać swoją rękę.

Gdy Edward położył się nad jej wejściem, czuła w tym momencie strach, dopóki nie

zapewniał jej w kółko, że będzie dobrze, że będzie się cieszyć - chciał mieć tego pewność. I gdy
początkowy ból przeszedł, cieszyła się z tego!

Czuła jego ruchy tak dobrze w niej, że czuła się nadzwyczajnie. Była zepchnięta w

zapomnienie, gdy przyspieszył i mocniej w nią wchodził - ale nie, wcześniej jęknęła na bolesny

wygląd przyjemności malujący się na twarzy Edwarda, gdy się poruszał.

Czuła jego ramiona przyciągające ją bliżej niego, potem zrozumiała trafnie - że należała do

niego. Ale nie należała! Była z Jake'iem! Boże! Co ona zrobiła?

Bella wyskoczyła z pustego łóżka, notując sobie po raz pierwszy, że chociaż było wgłębienie

w poduszce obok niej, Edwarda nigdzie nie było widać. Nie mogła nic poradzić, ale była nieco
wdzięczna, kiedy zdała sobie sprawę, że stała naga. A po znalezieniu świeżo wyczyszczonych

ubrań leżących na pobliskim krześle, wpadła do łazienki, blokując drzwi za sobą.

Jej myśli wirowały, gdy weszła pod prysznic i zaczęła zmywać ślady z ostatniej nocy. Nie

background image

mogła już dłużej zaprzeczać, że zwracała się do Edwarda w sposób, w jaki jeszcze nigdy się nie

zwracała do nikogo wcześniej. To zostawiło ją w większych wątpliwościach, że nie może
poślubić Jake'a. To nie było sprawiedliwe dla niego, zawsze myślałaby o Edwardzie, gdyby z nim

była - i to nie było sprawiedliwe dla Jake'a.

Chciała powiedzieć mu dzisiaj, myślała z determinacją. Nie mogła zostawić tego ani chwili

dłużej, gdyż wina będzie ją zżerać.

Spiesząc się z porannym umyciem, ubrała się i poszła szukać Edwarda. Powoli spacerowała

po apartamencie, nie mogąc znaleźć po nim śladu. Odszedł? Powinna odejść?

Zdecydowała, że mogłaby odejść wkrótce, gdy wypije poranną kawę. Weszła do kuchni, aby

znaleźć małą notatkę umieszczoną na drewnianym stole, który był pod oknem. Widząc swoje
imię podniosła ją i zaczęła czytać.

Bella,

chciałem przeprosić, że nie będzie mnie tu, kiedy się obudzisz, jeśli nie wrócę na czas! Ale wiedz, że ty...

zapracowałaś na apetyt ubiegłej nocy i zrozum, że miałem mało jedzenia, dlatego poszedłem do małej

kawiarni, aby przynieść jakieś rogale - którymi będziemy cieszyć się razem, kiedy wrócę. I wrócę, wybij sobie z
głowy pomysł, że odszedłem!

Kocham
Edward Cullen

Bella usiadła przy stole, kiedy ponownie przeczytała notatkę. Jemu jest przykro, że nie może

zobaczyć jej jak się budzi? Co to znaczy? Myślała. On chciałby ją ponownie? Zarumieniła się na tę myśl,
przypominając po raz drugi, jak ją wziął. Rozbudziła się myśląc o jego rękach bawiących się

łechtaczką, wysyłając niesamowite doznania przebiegające przez nią. Chciał ją ponownie? - Tak -
odpowiedział jej na niewypowiedziane myśli. - Czuję, że z tobą zawsze będę chcieć „ponownie”

- warknął przed zanurzeniem się w nią i biorąc ją zawzięcie.

Ciepłe zwoje zachowały to w jej pamięci. Tak, byłaby dość łatwa do namówienia się na kilka

przyjemności dziś rano!

Powróciła do notatki i zdziwiła się na użyty zwrot pod koniec. Co miał na myśli? A może to

tylko sposób podpisywania notatki?

Nie sądziła, że był w niej zakochany, mimo wszystko tylko jeden dzień wcześniej myślał o

niej jak o poszukiwaczce złota! Opinii na pewno nie zmienia się tak szybko!

Wstała bardzo potrzebując kawy, myśli po raz kolejny wróciły do Jake'a. Czuła, że

background image

powiedzenie mu o Edwardzie nie było dobrym pomysłem i że mówiąc mu tylko, że nie może

wyjść za niego, wystarczająco bolesne było do zniesienia. Była pewna, że nie odrzuci jej, ale
wiedziała, że to byłoby słuszne. Edward był jego przyjacielem, a jej zbliżenie seksualne z nim

nie pomoże tej przyjaźni.

To sprawiło, że pomyślała o Edwardzie. Czy chciał kontynuować związek z nią? Czy ona go

chciała? W tym momencie była niepewna. Relacje z Edwardem nie będą łatwe - tego była
pewna!

Był arogancki i bez wątpienia należy się spodziewać, że łatwo zachwiać jego sposób

myślenia. A biorąc pod uwagę liczbę razy, kiedy płakała w jego ramionach, mógł być może

pomyśleć, że musi ona być pod opieką i ratował ją regularnie. Ale ona nie była zazwyczaj tak...
tak... zagrożona?

Gdyby nie miała pod opieką ojca? I skupiłaby się na uczelni? Mogła być niezależna!
Westchnęła ciężko, myśląc, że jej życie nigdy wcześniej nie było tak skomplikowane. Pijąc

kawę była zaskoczona, słysząc dzwonek do drzwi. Powinna otworzyć? Może to był Edward?

Umieściła swój w dalszym ciągu pełny kubek kawy na stole, podeszła do drzwi i otworzyła je

ostrożnie. Duży, starszy człowiek stał tam, trzymając kopertę. - Szukam pana Cullena -
powiedział spokojnie.

- Nie ma go tu w tej chwili, ale mogę mu przekazać wiadomość, jeśli pan by chciał - Bella

odpowiedziała.

- Emm... nie, nie, to nie jest żadna wiadomość. Chciałem po prostu podrzucić swoje

sprawozdanie z dochodzenia i przekazać mój rachunek. Mogę zostawić to pani? Wyjeżdżam z

miasta dzisiaj i nie będę wracał przez jakiś czas - powiedział. - Nie chciałbym zawieść pana
Cullena.

- Pewnie, dopilnuję, żeby to dostał - powiedziała, biorąc kopertę od niego.
- I chcę powiedzieć, że się cieszę, że pani i pan Cullen próbujecie jeszcze raz, panno Swan -

mruknął, zanim się odwrócił wychodząc.

Bella zamknęła drzwi z lekkim trzaskiem, przeszła otumaniona z powrotem do kuchni,

trzymając jednocześnie kopertę. Śledztwo? Skąd ten człowiek wie, kim ona jest? Edward nie mógłby...?
Nie... On...
Jej myśli krążyły, gdy patrzyła na kopertę z ciekawością. Jej ciekawość była tak wielka,

że ostrożnie otworzyła górę koperty i wyciągnęła górę kartki, pozostawiając większość nadal
ukrytą.

Szanowny Panie Cullen,

background image

Załączam pełne sprawozdanie z dochodzenia na pańską prośbę o pannie Isabelli

Marie Swan...

Nie czytała dalej, zrywając się zbierała swoje rzeczy i pospiesznie opuszczała mieszkanie,

zanim on mógł wrócić. Prowadził dochodzenie na temat jej życia? Jak mógł to zrobić? Mogła mu

powiedzieć, gdyby tylko zapytał! Podły, zepsuty wąż!

Chciała już dotknąć klamki, gdy klucz przekręcił się w zamku. Z bijącym mocno sercem

czekała, kiedy piękna, rudowłosa kobieta przeszła pewnie przez drzwi, zatrzymując się i patrząc,
gdy zauważyła Bellę.

- Kim jesteś? - zażądała. - I co robisz w mieszkaniu Edwarda Cullena?
- Jestem... Jestem... - Bella jąkała się.

- Jeśli jesteś nową sprzątaczką, myślę, że skończyłaś okropną pracę - powiedziała, gapiąc się

na kieliszki do wina stojące na stole. - I kiedy poślubię Edwarda, jestem pewna, że cię zwolni!

Histeryczny śmiech wyszedł z Belli. - Jestem jego żoną! - stwierdziła. - Więc będziesz

musiała poczekać do rozwodu, zanim poślubisz tego kutasa! - mówiła dalej podniesionym

głosem. Z tym, opuściła mieszkanie, łzy jeszcze raz spływały po jej twarzy.

Edward miał ożenić się z tą piękną kobietą? Jak mogła być tak głupia, aby myśleć, że mógłby

kiedykolwiek ją chcieć? Byłby szczęśliwy, gdyby dała mu teraz szybki rozwód! Ona nie spieszyła
się, wiedziała, że nie poślubi w żadnym razie Jake'a w przyszłości!

Wyciągając swój telefon, wybrała numer przyjaciółki. - Angela? - zaczęła niepewnie. -

Możesz przyjść i zabrać mnie?

- Bella? Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? - Angela szybko zapytała.
- W porządku, ok, nie jest w porządku - kontynuowała, po wysłuchaniu przyjaciółki

zadrwiła. - Ja... Ja zrobiłam coś głupiego i potrzebuję twojej pomocy.

- Będę wkrótce, podaj mi kierunek. - Po wyjaśnieniu, gdzie była, czekała na pojawienie się

Angeli, ukrywając się w małej wnęce między budynkami, gdy zauważyła Edwarda wchodzącego
do domu. Musiała walczyć z impulsem, aby nie podejść do niego i powiedzieć mu, co myśli o

nim w tej chwili, ale wiedziała, że nigdy nie będzie mieć odwagi, by to zrobić.

Była wdzięczna, kiedy Angela zatrzymała się na krótko, wskoczyła do samochodu i czekała,

aż odjadą, przedtem mrucząc serdeczne podziękowania.

- Jestem ciekawa - Angela zaczęła - co mogłaś zrobić, uważając, że było to straszne? Znam

cię, Bella, nigdy nie robisz niczego złego!

- Spałam z Edwardem - wyszeptała.

background image

- Czekaj... spałaś z nim, czyli uprawiałaś gorący małpi seks? Czy po prostu spałaś?

- Tak, ten małpi seks - Bella kontynuowała łagodnym głosem.
- Wow! Był dobry?

- Angela!
- Co? To był twój pierwszy raz, Bella, i chcę wiedzieć wszystko - Angela powiedziała

przyjaciółce, zerkając na nią tajemniczo. - Dlaczego płaczesz? Przecież taki człowiek jak
Edward, nie mógł być tak zły?

- Nie! To było... niesamowite.
- Więc, jeśli był taaaakkk świetny, dlaczego płaczesz?

- Edwarda nie było, kiedy się obudziłam, zostawił wiadomość w kuchni, mówiąc, że udał się

po śniadanie - Bella mówiła pośpiesznie. - W każdym razie, zadzwonił dzwonek do drzwi i

otwarłam myśląc, że to on.

- To była inna kobieta? - Angela zapytała świadomie.

- Na początku nie.
- Na początku nie?

- Nie. To był prywatny detektyw, który przyniósł swoje pełne sprawozdanie o pannie Isabelli

Marie Swan - Bella powiedziała cicho.

- To... to kutas! - Angela krzyknęła. - Jak on mógł to zrobić? Śledził cię? To jak czytanie

czyjegoś prywatnego pamiętnika!

- Myślisz, że dobrze zrobiłam odchodząc? - Bella zapytała.
- Cóż, jeśli to spotkałoby mnie, zostałabym blisko i pokazała mu piekło. Ale to było

prawdopodobnie najlepszą rzeczą dla ciebie - powiedziała uczciwie. - Czekaj, co z tą kobietą?

- Och! - Bella wykrzyknęła. - Jak mogłam zapomnieć o tej wspaniałej kobiecie z masą rudych

włosów, która weszła używając własnego klucza. Wtedy powiedziała mi, że jestem sprzątaczką i
że kiedy poślubi Edwarda, będę zwolniona!

- Boże! Po prostu nie masz szczęścia, prawda? Mam nadzieję, że powiedziałaś jej, gdzie jest

jej miejsce?

Bella roześmiała się lekko, sprawiając, że przyjaciółka się zaciekawiła. - Możliwe, że

powiedziałam jej, że jestem jego żoną, a ona musi poczekać na rozwód, zanim ewentualnie

poślubi go!

Angela zaśmiała się. - Chciałabym zobaczyć jej twarz! - dyszała. - I Edwarda, kiedy wrócił!

Bella również się śmiała, wdzięczna, że jej przyjaciółka zawsze mogła ją pocieszyć. - Cóż,

faktycznie nie zostałam w pobliżu, aby zobaczyć jej twarz, tylko wybiegłam stamtąd.

background image

- Nieważne, przynajmniej sprawiłaś pewne problemy Edwardowi - to jest warte jakiejś

otuchy, racja?

- Masz rację. Ale wiesz, co jest najgorsze? - Bella zapytała.

- Nie mów mi teraz niczego strasznego, proszę!
- Nawet nie wypiłam żadnej kawy! - Bella jęknęła.

Angela parsknęła śmiechem ponownie. - Tylko ty, Bella! Nie martw się, możemy zatrzymać

się w Starbucksie po drodze.

- Dzięki - Bella powiedziała z wdzięcznością. - Czekaj, dokąd zmierzamy?
- Cóż, mam dla ciebie dobrą wiadomość, coś co cię rozweseli - Angela powiedziała

tajemniczo.

- Więc?

- Nie! Musisz po prostu poczekać i zobaczyć!
- Wiesz, że nienawidzę niespodzianek! - Bella przyznała. - No dalej!

- Nie! Będzie lepiej, widząc to w ten sposób - zaufaj mi - Angela kontynuowała. - Poza tym,

jeśli zapytasz mnie, zacznę temat o Jacobie!

- Ugh! Dobrze! - Bella mruknęła wdzięczna, że Angela nie pytała już więcej o jej

narzeczonego.

Ze Sturbucksem w ręku, Bella zdała sobie sprawę, że były na zewnątrz swojego bloku. -

Angela, dlaczego tu jesteśmy...?

- Chodź, zobaczysz - powiedziała jej przyjaciółka, wyciągając ją z samochodu. Bella dała

prowadzić się do budynku, zauważając po raz pierwszy znajomego mężczyznę opartego o

ścianę.

- Emmett?

background image

Rozdział 15

- Emmett? - Bella zapytała niedowierzająco. - Co ty tu robisz?

- Bells! - wykrzyknął, zamykając ją w niedźwiedzim uścisku. - Jesteś tu wcześnie, gdzie jest

Edward? - kontynuował, jego oczy skanowały okolice w poszukiwaniu Edwarda.

- Tu...taj... - Bella jąkała się. Co się dzieje?
- Och, poszedł znowu do pracy? Cholera, to jest do niego podobne! Pracować w niedzielę -

Emmett kontynuował zdegustowanym tonem. - A obiecał, że będzie tutaj, wiem, jak bardzo
chciał to najpierw zobaczyć.

- Emmett, co się dzieje? - Bella zapytała ponownie, zużywając swoją cierpliwość.
- Edward ci nie powiedział?

- Nie!
- To świetnie! Chodź - powiedział, ciągnąc ją prosto, jak robiła to wcześniej Angela. Bella

obejrzała się do tyłu na swoją przyjaciółkę i rzuciła jej pytające spojrzenie. Widząc to, Angela
zatrzymała ją rękami i potrząsnęła głową z uśmiechem na twarzy. Bella wiedziała, że nie

otrzyma żadnej odpowiedzi na ten temat! Ulegając nieuchronnie, podążyła za Emmettem
ciągnącym ją do mieszkania, notując po raz pierwszy świeży zapach farby, który przeniknął

powietrze.

- Niespodzianka! - powitalny chór przywitał ją i Bella lekko podskoczyła, prawie upadając ze

zdziwienia.

- Co... Jak... - Bella ponownie się jąkała, kiedy rozglądała się wokoło i zauważyła Esme

Cullen wraz z Rosalie, Jasperem i Alice, stojących w świeżo pomalowanym salonie.

- Ja nie...

- Edward ci nie wyjaśnił, kochanie? - Esme zapytała z troską patrząc na jej twarz.
- Nie widziałam Edwarda dziś rano - szepnęła. - I ja nie rozumiem, o co chodzi... Myślałam,

że nikomu nie wolno tutaj być ze względów bezpieczeństwa?

- To była prawda, jednak my Cullenowie mamy znajomości i mogliśmy przekonać władze,

żeby nas wpuścili do twojego mieszkania - Alice powiedziała. - Musieliśmy się trzymać
niektórych ich zasad oczywiście - ale Edward może być bardzo przekonywający, jeśli czegoś

background image

chce.

- Edward to zorganizował? - Bella zapytała będąc w szoku.
- Pewnie, że tak - Emmett wykpił. - Spędził cały swój czas na telefonie, a my ciężko

pracowaliśmy!

- Chodź i zobacz, czy ci się podoba, Bello - Alice powiedziała lekko, prowadząc ją do

sypialni. - Nie byliśmy całkowicie pewni, co do użytych kolorów, więc mamy nadzieję, że
polubisz je. Oczywiście zawsze możesz je zmienić, jeśli chcesz.

Bella jęknęła ze zdziwienia, gdy patrzyła na swój nowo urządzony pokój. Wszystko było w

różnych odcieniach koloru niebieskiego, nowe firanki, nowe łóżko i nowy dywan. Tylko nie

było jej rzeczy osobistych. - Nie wiem, co powiedzieć... To jest idealne. Nie mogę uwierzyć...

Esme jako pierwsza podeszła do Belli i wzięła ją w objęcia. - To niewiele, co możemy zrobić,

aby pomóc, obawiam się, że nie mogliśmy uratować żadnych twoich ubrań czy książek... -
mówiła wyglądając na zmartwioną.

- Jest wspaniale, dziękuję wszystkim... - Bella wyraźnie trochę się zacięła ze wzruszenia.
- Nie mogliśmy uratować wszystkiego, naprawdę - Rosalie powiedziała. - Ale nie martw się,

Alice chce, jestem pewna, wyciągnąć cię na zakupy nowych ubrań i rzeczy.

- Och, tak! Możemy iść do Prady i Gucci... - Alice przerwała w momencie, gdy Angela

wybuchnęła śmiechem. - Co? - zapytała, zmieszanie było widoczne na jej twarzy.

- Bella - Angela wykrztusiła - u Gucci'ego?

- Co w tym dziwnego? - Rosalie zażądała z rękami opartymi na biodrach.
- Bella kupuje wszystkie swoje ubrania w tanich sklepach, a ty chcesz wziąć ją do Gucci'ego?

- Angela roześmiała się.

Alice wydała z siebie duszący dźwięk, sprawiając, że wszyscy Cullenowie śmiali się. - Robisz

zakupy w sklepach z tanią odzieżą? Bella, jak możesz?

Bella zaczerwieniła się wściekła. - Więc, ja nie mam dużo pieniędzy i ja... oszczędzam...

- Nigdy więcej tak nie zrobisz! - Alice powiedziała. - Rosalie, poprzyj mnie!
- Alice ma rację, Bello - Rosalie stwierdziła. - Będąc Cullenem przyjmujesz pewien

wizerunek... Wizerunek, który musisz teraz utrzymać.

- Nie jestem Cullenem - Bella szepnęła. - Spójrzcie, jestem wdzięczna za to, co zrobiliście -

nie macie pojęcia...

- Hej, młodsza siostro, jesteśmy szczęśliwi - Emmett wtrącił się, jeżąc lekko włosy. Bella

patrzyła na usta Angeli mówiące „młodsza siostro” do niej, a ona pokręciła tylko głową
nieznacznie, przewracając oczami dała jej znak, że później wyjaśni.

background image

- Ale Edward i ja nie jesteśmy razem - Bella kontynuowała.

- To nie to, co powiedział, gdy zadzwonił dziś rano - Jasper dodał cicho. - W rzeczywistości,

wydawał się być zupełnie przekonany, że z pewnością byliście razem - w rzeczywistości całą

noc!

Zaczerwieniła się wściekle, kiedy Emmett krzyknął. - Hej, Edward coś dostał! O czasie! -

Rumieniec opadł, gdy patrzyła jak Rosalie trzasnęła go w tył głowy, nazywając idiotą.

- Hej - Emmett skomlał do Rosalie. - Chciałem tylko powiedzieć...

- Cóż, nie rób tego, Emmett - zawstydzasz Bellę - Rosalie powiedziała ze złością.
- W porządku - Bella powiedziała. - Szczerze! Nie wiem, jak wam wszystkim podziękować.

- Spójrz na to, jak należyte przywitanie w rodzinie - Esme powiedziała łagodnie. - I ojciec

Edwarda nie może się doczekać, aby cię poznać - powiedziała na dokładkę.

Bella wróciła do salonu w oszołomieniu. Edward zorganizował to dla niej? Dlaczego? Czy

on naprawdę troszczył się o nią? I Cullenowie! Oni byli tacy mili - jak ona może nie chcieć być

częścią tej wspaniałej rodziny?

- Co się stało, Bells? - Emmett zapytał, siadając obok niej, kiedy reszta rodziny podążyła za

nim i usiadła na każdej dostępnej powierzchni.

- Edward i ja... my... - Bella zaczęła.

- Dalej, możesz nam powiedzieć - Rosalie powiedziała.
- My tak jakby walczymy... ale sądzę, że my naprawdę nie...

- Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem - Esme szepnęła sięgając, aby pogłaskać

delikatnie włosy Belli.

- Więc, dziś rano obudziłam się i już go nie było...
- To znaczy, że wyszedł? - Alice dyszała.

- Nie, nie do końca... - Bella kontynuowała. - Zostawił notatkę mówiącą, że poszedł po

śniadanie, a potem...

- Potem co? - Emmett uciął. - Dalej, napięcie nas zabija.
- Zjawił się detektyw! Edward mnie sprawdzał! Całą moją przeszłość! Ja...

- Co on zrobił! - Esme stwierdziła cicho, poważnym tonem. - On nie mógłby, nie mój syn.
- Zrobił to - Bella spokojnie stwierdziła. - Widziałam raport.

- Jak on mógł? - Esme kontynuowała, wyglądając na przerażoną.
- Mamo, to jest Edward, rozmawialiśmy o tym - oczywiście musiał ją sprawdzić - Jasper

stwierdził. - Wiesz, jaki on jest - boi się być zranionym, aby w pełni zaufać komuś.

- Przypuszczam, że to prawda - Esme szepnęła.

background image

- Wiem, że nie powinnam robić z tego wielkiej sprawy, ale czuję się...

- Pogwałcona - Angela ucięła Belli.
- Tak, pogwałcona.

- Bella - Alice ucięła. - Wiem, że to, co zrobił Edward było zupełnie nie w porządku, ale

mam nadzieję, że nie zostawisz go ponownie. Był szorstki w stosunku do kobiet, ale od czasu,

gdy spotkał się z tobą znowu, on aktualnie jest szczęśliwy.

- Szczęśliwy? - Bella zapytała.

- Tak, tak szczęśliwego nie wiedzieliśmy go od dłuższego czasu - Alice odpowiedziała,

rozglądając się, aby zobaczyć, że wszyscy kiwają głowami.

Belli myśli znowu wirowały. Edward był z nią szczęśliwy? Wiedziała, że wysłał detektywa,

aby ją szukał, oczywiście, ale to nie oznacza, że mógł zaglądać w jej przeszłość? Być może,

gdyby był niepewny o kobietę - ale nie wydawał się niepewny. Czy jego rodzina zatem miała
rację? Ugh! Musiała porozmawiać z Edwardem, aby dowiedzieć się, co się dzieje. To jedyny

sposób, by wiedzieć na pewno. Ale nie dzisiaj, dzisiaj będzie chciała się zadomowić, być może
pójdzie kupić ubrania, zanim będzie musiała iść jutro do pracy i zadzwonić do Jake'a. To z

pewnością wystarczy na dzisiaj!

Jednak uczciwie musiała się przyznać samej sobie, że powinna dać Edwardowi kolejną szansę

na wyjaśnienie jego postępowania. Fakt, że sprawił sobie kłopot, aby mogła mieć swój dom,
zdobył kilka punktów w jej oczach i nie mogła nic poradzić na mały uśmiech pojawiający się na

jej twarzy. - Dam mu szansę... - Bella zaczęła mówić, ale natychmiast została zmiażdżona przez
chochlikowatą Alice w zaskakująco mocnym uścisku.

- Dziękuję, dziękuję... - Alice powiedziała głośno.
- Chciałam powiedzieć, że dam mu szansę, ale... On ma inną kobietę - Bella dodała cicho.

- Co? - Rosalie krzyknęła.
- Tak, poznałam ją dziś rano. Jest wysoka, prześliczna, ma rude włosy... Weszła do

mieszkania Edwarda dziś rano.

- To Tanya Denali i nie martw się, Edward cię nie oszukuje - Alice kontynuowała. - Miał

głupi pomysł, że jest w podeszłym wieku i chce założyć rodzinę, więc wziął Tanyę.

- Ale to nadal oznacza, że chce się ożenić z inną kobietą - Bella dodała.

- Tak, chce. Ale on nie oszukuje cię, Bello - Rosalie wyjaśniła. - Jestem pewna, że on nawet

tak dużo jej nie całował.

- Tak, to prawda - Esme ucięła. - On tylko ostrożnie zbliżył się do niej z myślą o

małżeństwie, a dlaczego ona miała jego klucz, nie wiem - ale możesz być pewna, że się dowiem!

background image

Bella przeczuwała, że Esme rzeczywiście uda się dowiedzieć, prawdopodobnie sprawiając, że

Edward będzie czuł się nieswojo w tym procesie.

- Więc, jestem ciekaw, Bella - Emmett powiedział z uśmiechem. - Co się stało, kiedy

spotkałaś Tanyę?

Każdy odwrócił się ku Angeli, kiedy ponownie zaczęła się śmiać, a następnie powrócili do

Belli, gdy zakłopotanie malowało się na jej twarzy. Ciekawość szerzyła się wśród nich.

- Więc - Bella zaczęła - w pierwszej chwili myślała, że jestem pokojówką i powiedziała mi

pewna siebie, że zostanę zwolniona, gdy poślubi Edwarda.

- Nie zrobiła tego! - Esme wydyszała.

- Och, zrobiła - Bella powiedziała.
- Co zrobiłaś później? - Alice zapytała, podskakując na swoim siedzeniu w oczekiwaniu.

- Powiedziałam jej, że w tej chwili ja jestem żoną Edwarda i będzie musiała poczekać na

rozwód, po czym wybiegłam - Bella przyznała w pośpiechu, patrząc jak Cullenowie śmieją się z

zachwytem.

- Ja... Szkoda, że nie widziałem jej twarzy - Jasper wykrztusił. - Boże! Jaki obraz mógłby być.

- Bella, Bella! - Emmett śmiał się. - Ty na pewno zostajesz w tej rodzinie - jesteś taka

zabawna!

- To nie było takie zabawne! - Bella stwierdziła stanowczo.
- Tak, było. Hej, czekaj, powiedziałaś jej, że jej włosy są rude? - Rosalie zapytała.

Bella spojrzała zmieszana. - Nie, nie sądzę. Dlaczego?
- Ona jedzie psychicznie każdego, kto nazwie ją rudą - Rosalie powiedziała. - To jest

„truskawkowy blond”, tak mówi ludziom.

- Och, więc ja tego nie zrobiłam, ale na pewno będę pamiętać - Bella patrzyła, jak

Cullenowie nadal się śmieją i przekomarzają między sobą. Czy Edward naprawdę nie był w
związku z tą Tanyą? Czy on nadal chce z nią być? Potrząsnęła mocno głową, wyganiając myśli o

Edwardzie. - Erm... Nienawidzę przerywać imprezy, ale jutro pracuję i ja naprawdę nie mam nic
do ubrania, więc...

- Zakupy! - Alice krzyknęła. - Idę z tobą, potrzebujesz mojej pomocy! - Zgaduję, że powinnam

wiedzieć, co nadchodzi, Bella myślała z małym uśmiechem.

- Ja również - Rosalie dodała.
- Przykro mi Bella, ale mam coś do załatwienia jutro przed szkołą - Angela powiedziała

przyjaciółce przytulając się, żegnając i szepcząc do ucha. - Możemy porozmawiać jutro na
lunchu.

background image

Więc godzinę później Bella znalazła się przymierzając w każdym sklepie ubrania, jakie Alice

mogła znaleźć, i wypróbowała wiele przedmiotów - przedmiotów, których nigdy normalnie nie
będzie mogła kupić dla siebie. Trudno było jednak narzekać, gdyż Alice była tak entuzjastycznie

nastawiona, że Bella nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Rosalie była mniej
podekscytowana, ale to było nadal oczywiste, że kocha zakupy, po sposobie w jaki dotykała

ubrania, głaskała jedwabiste tkaniny i trzymała rzeczy, które sprawdzała jak należy.

- Więc, Bello - Alice zaczęła, gdy wreszcie skończyły i weszły do małej kawiarni, aby zrobić

sobie przerwę - czy kiedykolwiek powiesz nam, jak ty i Edward pobraliście się?

- Cóż, on wam nie powiedział?

- Bez szczegółów, on jest w końcu mężczyzną - Rosalie dodała szyderczo.
- Hmm, to było jakieś cztery lata temu i byłam na moich pierwszych wakacjach. Mój tata

właśnie zmarł i potrzebowałam przerwy. Nie wiem, dlaczego wybrałam Las Vegas, ale
również... wiedziałam, że... - Bella urwała.

- Kontynuuj, proszę - Alice powiedziała, podnosząc brew na jej kubek z herbatą.
- Pamiętam, że wychodziłam, kiedy rozejrzałam się i zobaczyłam Edwarda. - Bella

westchnęła krótko na wspomnienia. - Nie mogłam uwierzyć w to, gdy szedł prosto do mnie i
zapytał, czy się z nim napiję. Skończyło się na wypiciu dużej ilości, popadając w depresję i

opowiadając o moich problemach finansowych.

- To powód, dla którego wyszłaś za mąż, prawda? - Alice zapytała.

- Tak, otóż mój dziadek zostawił mi przyzwoitą kwotę w testamencie, ale mogłam mieć do

tego dostęp, gdybym była mężatką. Mój dziadek był starej daty, to byłoby co innego, gdybym

była chłopcem, ale...

- Ugh! Starcy i ich głupie teorie, że mężczyźni są lepsi i bardziej dojrzalsi niż kobiety. To jest

do dupy! - Rosalie wypluła.

- Wiem, ale było jak było. Zresztą, mamrotałam o ofiarowaniu pieniędzy temu, kto ożeni się

ze mną, więc mogłam starać się o mój majątek i spłacić rachunek mojego ojca za szpital oraz
kilka innych rzeczy. Tak naprawdę nie myślałam poważnie, ale Edward się zgodził.

- Muszę powiedzieć, że nigdy nie sądziłam, że Edward będzie chciał. To musiało być, kiedy

ojciec stracił wszystkie pieniądze, po ataku serca - Alice powiedziała. - Interes spadał, a

następnie pamiętamy Edwarda przychodzącego jednego dnia i nagle wszystko wróciło do
normy.

- Tak, zaczął też pracować osiemnaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, aby upewnić

się, że biznes Cullenów będzie się rozwijał - Rosalie dodała cicho. - I zrobił to tak dobrze.

background image

Firma bardzo się rozwinęła pod jego opieką.

- Czy na to użył tych pieniędzy? - Bella zapytała.
- Tak musiało być - Rosalie kontynuowała. - Ale ty nadal nie opowiedziałaś nam o ślubie.

- Och, cóż powiem prawdę, że nie pamiętam wiele. Alkohol wywołał, że ślub nie jest tym, co

chciałoby się pamiętać. Ale pamiętam, że Edward pociągnął mnie do jakiejś okropnej, małej

kapliczki...

- Proszę, powiedz mi, że nie mieliście sobowtóra Elvisa - Alice przerwała.

Bella zaśmiała się. - Nie, myślę, że pamiętałabym to! To była szybka ceremonia - nie

mieliśmy nawet wymiany obrączek. Pojechaliśmy prosto do biura moich prawników. Edward

obudził go. Boże, jaki był niezadowolony! Ale Edwardowi udało się go uspokoić i podpisaliśmy
jakieś papiery i... cóż, jesteśmy tutaj. On poszedł po ślubie swoją drogą, a ja swoją.

- To jest straszne! - Alice wykrztusiła. - To nie jest porządny ślub!
Bella ponownie się zaśmiała. - To nie był porządny ślub, Alice, ponieważ my nie byliśmy

właściwymi małżonkami.

- Będziecie - Alice stwierdziła z pewnością. - I kiedy jesteś, zorganizuję wam ślub!

- Myślę, że wyskoczyłaś trochę przed siebie, Alice. Są rzeczy, które Edward i ja musimy

poukładać - i nie ma gwarancji, że on chce się ze mną ożenić.

- On chce - Rosalie powiedziała. - Może jeszcze nie wiedzieć, ale uwierz mi, on spadnie na

ciebie jak tona cegieł.

- Tona cegieł! - Alice ucięła. - Naprawdę Rosalie, nie mogłaś pomyśleć o lepszym

porównaniu?

- Och, zamknij się! Otrzymałam mój punkt, prawda?
- Chyba tak...

To było niesamowite dla Belli, jak siostry działały, kiedy nie były w rzeczywistości w ogóle

związane krwią. Poczuła uczucie zazdrości na ich relacje i chciała być naprawdę częścią ich

rodziny.

Z trudem łapała powietrze, gdy zobaczyła godzinę i uświadomiła sobie, że musiała iść i

zadzwonić do Jake'a, zanim będzie jeszcze później. Alice i Rosalie zgodziły się, aby odeszła,
same wracając do domów do swoich mężów. Po upewnieniu się, że Bella obieca pozostać w

kontakcie z nimi, zostawiły ją w spokoju, aby rozpakowała wszystkie swoje nowe ubrania.

Po tym, zostawiła wszystko, biorąc telefon i zauważając kilka nieodebranych połączeń od

Edwarda i jedną od Jake'a. Jak ona nie zauważyła dzwoniącego telefonu?

Przewinęła w dół do numeru Jake'a, wcisnęła przycisk połączenia i nerwowo czekała na jego

background image

odpowiedź. - Jake? - spytała ostrożnie, gdy odebrał.

- Bella! Próbowałem się dodzwonić do ciebie wcześniej.
- Wiem, przepraszam. Byłam na zakupach z kilkoma przyjaciółkami.

- Udało ci się wszystko poukładać? - zapytał grzecznie.
- Hmm - Cóż, Edward to zrobił! - Tak, wszystko jest teraz w porządku, dziękuję. Ale

zastanawiałam się, czy możemy się spotkać jutro na kolacji. Myślę, że musimy przedyskutować
pewne rzeczy.

- Pewnie, żaden problem. Gotujesz? - Cóż, to było typowe! Skąd nawet wiedział, że mam miejsce do

gotowania?

- Chyba bym mogła...
- Świetnie. Gdzie mam przyjść? Znalazłaś coś do mieszkania? - Jake szybko zadał pytanie.

- Jestem w mieszkaniu. Jest wszystko poukładane...
- Widzisz, wiedziałem, że nie było tak źle - nie potrzebujesz mnie mimo wszystko.

- Chyba nie. Ale byłoby miło, gdybyś pomógł - Bella powiedziała.
- Cóż, nie martw się o to teraz, możemy porozmawiać jutro.

- Pewnie, Jake. Widzimy się około siódmej, dobrze? - zapytała.
- Siódma brzmi dobrze, a więc do zobaczenia - powiedział, zanim zadeklarował, że ją kocha i

rozłączając się. To było ciekawe! Ale przynajmniej miała, gdzie mieszkać!

Dzięki Edwardowi, przyszła jej ostatnia myśl, zanim skuliła się później na łóżku tego

wieczoru.

background image

Rozdział 16

Edward czuł się szczęśliwy, gdy Bella zadzwoniła do niego, że zostawiła w jego mieszkaniu

swoją torebkę. To była tylko mała rzecz, ale był to start w dobrym kierunku. Mógł uratować ją,
ok, nie uratować - ale przynajmniej pomóc!

Po szybkim przeszukaniu, znalazł torebkę w pokoju, gdzie zostawiła ją. Spostrzegł, że jej

zapach unosił się w powietrzu, gdy wszedł i zaciągnął się głęboko, ciesząc się świeżym

zapachem frezji.

Tak szybko jak mógł pojechał do jej mieszkania i zauważył ją smutną siedzącą na zewnątrz.

Podszedł do niej ostrożnie, po zaparkowaniu samochodu, w obawie, że znajdzie ją ponownie
całą we łzach.

- Bella - szepnął lekko, nie chcąc przerwać transu, w którym wydawała się być.
- Edward - cicho odpowiedziała, spoglądając w jego oczy. Dźwięk jego imienia pochodzący z

jej ust, wysłał falę ciepła, które przeszło przez niego, kiedy wyobraził sobie ją szepczącą jego
imię z pasją.

- Chodź - powiedział, sięgając ręką, aby pociągnąć ją delikatnie w górę. - Poukładasz to

sobie, wyglądasz na zmęczoną.

- Ja... To były ciężkie dni - mówiła dalej.
Wiedział, że nie powinien się cieszyć, że zachowywała się ulegle, lubił jej walecznego ducha,

ale teraz potrzebował przewagi, aby móc zdobyć ją. Było łatwiej niż myślał, aby ją przekonać,
żeby pozwoliła mu zaopiekować się nią. A po zostawieniu jej w pokoju i nakazując, żeby się

wykąpała, udał się do przygotowania swojego planu „oczarować Bellę”.

Zadzwonił szybko do Esme i odwołał zaplanowaną na wieczór kolację, być może intuicyjnie

wiedząc, że Bella nie była w stanie i byłaby wdzięczna za wieczór odpoczynku. Jego następne
kilka telefonów nie były tak łatwe.

- Jasper, potrzebuję rodzinnej pomocy - Edward powiedział, dzwonią do swojego bardziej

„odpowiedzialnego” brata.

- Cóż, potężny Edward Cullen znowu potrzebuje pomocy. Wiesz, że to staje się dość

regularną rzeczą - Jasper drażnił się.

background image

- To nie dla mnie, to dla Belli - powiedział spokojnie. - Chciałbym... mieć jej dom

naprawiony tak szybko jak to możliwe.

- Miałem wrażenie, że wchodzenie tam nie jest bezpieczne w tej chwili? - Jasper zapytał.

- Nie, w tej chwili nie. Ale mam zamiar zadzwonić po kilka przysług i to by było

„bezpieczne”, jak powiedziałeś, tego wieczora.

- Więc, do czego jeszcze nas potrzebujesz?
- Myślisz, że dziewczyny urządziłyby go dziś wieczorem? - Edward zapytał.

Jasper zaśmiał się. - Oczywiście! Wiesz, co one lubią - zwłaszcza mama. Alice dostanie fioła,

jestem pewien. Ale...

- Ale...?
- Dlaczego to robisz, Edwardzie? Miałem wrażenie, że ty nie byłeś pewny Belli... etyki.

- Zmieniłem zdanie.
- To wszystko? Zmieniłeś swoje zdanie?

- To wszystko, co dostaniesz na razie - Edward powiedział bez ogródek.
- Świetnie! Wkrótce się dowiem, tak czy owak. Daj mi znać, kiedy będziemy mogli wejść do

jej mieszkania i posprzątać tam.

- Dziękuję, Jasper - Edward powiedział, zanim rozłączył się, dzwoniąc do wielu

departamentów. Mając nadzieję, że Bella nie wyjdzie z kąpieli, zanim on nie skończy, szybko i
rozkazująco zorganizował potrzebnych ludzi, aby naprawili Belli dom.

Patrząc na nią, gdy wchodziła krótką chwilę później, zadowolony uśmiech pojawił się na jego

twarzy. Zauważył, że czuła się całkiem komfortowo w jego mieszkaniu i zdumiewało go to, co

czuł, że tu została.

Ciesząc się pizzą, której nie jadł od wielu lat, i filmem było luksusem, odkąd nie robił tego

od tak dawna - praca pochłaniała jego cały wolny czas. Edward był zdumiony tym, że rozmowa
była łatwa z Bellą. Mieli niesamowitą ilość wspólnych cech, uwzględniając to, że pochodzili z

bardzo różnych środowisk. Badał jej plany wnikliwie i to było dla niego jasne, że z każdą
minutą chce mieć Isabellę w swoim życiu! Musiał mieć ją w swoim życiu!

Delikatnie umieścił ją w łóżku po tym jak usnęła. Zdjął jej jeansy, delikatnie wodząc palcami

po jej jedwabiście gładkiej skórze. Czy ona czuje jak miękka jest wszędzie?

Nie mógł się oprzeć od umieszczenia małego pocałunku na jej czole, kiedy otulił ją, cały

czas spoglądając na jej delikatne rysy twarzy. Westchnął ciężko, gdy zamknął drzwi, dając jej

bardzo potrzebny odpoczynek, który oczywiście był konieczny. Zdecydował, że teraz był
doskonały czas, aby znowu zadzwonić do Jaspera, siadając wygodnie i wybierając szybko numer.

background image

- Edward! Nie uwierzysz, jak wiele już zrobiliśmy! - Usłyszał wołanie Alice.

- Dlaczego odbierasz telefon Jaspera, Alice?
- Ponieważ on maluje na drabinie. W każdym razie ja z tobą nie mogę rozmawiać?

- Wiesz, że możesz! Czy wszystko przebiega zgodnie z planem? - Edward zapytał z nadzieją,

że Alice nie przesadzi w urządzaniu.

- Jest dobrze, miejsce zostało oficjalnie uznane za bezpieczne około godziny temu i Emmett

oraz Jasper malują wszystkie ściany w tej chwili. Nie martw się, zrobimy wszystko do jutrzejszej

przerwy na lunch.

Edward zaśmiał się. - Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, że to potrafisz, Alice, i

dziękuję, doceniam to.

- Wiemy, Edwardzie. Zresztą to miłe zrobić coś dla ciebie na zmianę, zamiast na odwrót.

Teraz idź spać i zadzwoń do nas, zanim wyjdziecie jutro - Alice powiedziała.

Zasięgnął opinii Alice i wspiął się na łóżko, zasypiając niemal od razu, budząc się godzinę

później przez czyjeś wejście do kuchni. Isabella!

Wydarzenia, które miały miejsce po tym, gdy zbliżył się do niej, zdumiewały go. Udało mu

się ją pocałować, jak potajemnie marzył od czterech lat, a jej smak był odurzający. Poczuł ją
całą i widząc jej wspaniałe, nagie ciało to było więcej niż sobie wyobrażał. Wszedł w nią, a po

stwierdzeniu, że miał rację, że była jeszcze dziewicą, przeszła przez niego fala zaborczości. Była
jego i tylko jego!

Nie był w stanie oprzeć się jej drugi raz bardziej namiętnie, a kiedy obudził się wcześniej

następnego ranka prawie posiadł ją jeszcze raz. Oglądanie jej uśmiechu, gdy spała, uczyniło go

nieopisanie szczęśliwym. Śledził jej napuchnięte wargi lekko palcami, dziwił się, że był jedynym,
który zrobił to, wiedział, że jeszcze długa droga, zanim ją zdobędzie. Jej mieszkanie było tylko

jednym ze sposobów, którym planował to zrobić.

Zdecydował, że ma teraz doskonałą okazję, aby dowiedzieć się, czy zostało ukończone.

Delikatnie uwolnił się od Belli, tak aby jej nie obudzić, jęknął na widok jej obnażonych piersi.

Biorąc prysznic i ubierając się, zadzwonił z powrotem do Jaspera.

- Hej bracie! Prawie zrobiliśmy, łóżko przybędzie wkrótce i Alice oraz Esme teraz tylko

wykańczają - Jasper powiedział. - O której godzinie zamierzacie przyjechać?

- Wkrótce, zostawiłem ją śpiącą na chwilę...
- Ty... zostawiłeś ją śpiącą. Czy to oznacza...?

- Tak, i nie możesz mieć żadnych szczegółów, zanim nie zapytasz.
- Nie zamierzam! Ale jestem pewny, że Emmett poprosi! - Jasper dodał z chichotem.

background image

Edward jęknął wiedząc, że Jasper miał rację. - Poradzę sobie z tym, tak długo jak on nie

zawstydzi Belli.

- Cóż, jestem pewien, że to zrobi, więc bądź przygotowany!

Edward jęknął ponownie, kiedy odłożył telefon, decydując, że będzie się starał ograniczyć

drażniącą naturę Emmetta, kiedy będzie on koło Belli. Szedł lekko z powrotem do sypialni, aby

znaleźć ją nadal śpiącą. Postanowił pójść i zrobić jakieś śniadanie dla niej - coś dekadenckiego.
Zasłużyła na to!

Wrócił chwilę później zdumiony, że nie zobaczył Belli, ale Tanyę stojącą w kuchni.
- Tanya, co ty tu robisz - i jak się tu dostałaś? - Edward zażądał, martwienie się o Bellę

sprawiło, że był bardziej szorstki dla niej niż kiedykolwiek wcześniej.

- Edward, nie dzwoniłeś do mnie tak długo! I mam zapasowe klucze od ostatniego razu,

kiedy tu byłam - powiedziała ze zmieszaniem malującym się na jej twarzy. Edward nigdy
wcześniej nie mówił do niej tak ostro.

- Byłaś tu około dwudziestu minut dwa tygodnie temu, przebrałaś się w suche ubrania, po

przewróceniu się nieszczęśliwie, więc zastanawiam się, w jaki sposób udało ci się uzyskać klucz,

kiedy ja na pewno nie dałem ci żadnego - powiedział twardo.

- Dlaczego taki jesteś, Edwardzie? Jakie to ma znaczenie czy mam klucz, czy nie? Będziemy

mieszkać razem, tak czy inaczej, będziemy małżeństwem - nadąsała się, starając wydawać się
kuszącą. Jednak po porównaniu fałszywego wyglądu Tanyi z niewinną Bellą, wiedział, że nie

było żadnej konkurencji. Bella wygrała, nawet nie próbując.

- Ahh, tak - ślub - Edward stwierdził spokojnie. - Obawiam się, że zmieniłem zdanie na ten

temat...

- Co! Co masz na myśli, że zmieniłeś zdanie? Nie możesz! - przemówiła. - Ja już każdemu

powiedziałam! To sprawi, że stanę się pośmiewiskiem!

- Nigdy nic oficjalnie nie uzgodniliśmy, Tanya. To może właśnie w tym czasie, gdy

rozmawialiśmy, założyłaś, że natychmiast pobierzemy się, co było nieco przedwczesne, nie
sądzisz?

- Pozwoliłeś mi wierzyć, że tak się stanie, Edward!
- Zmieniłem zdanie - Edward powiedział lekko, zastanawiając się, gdzie podziała się Bella.

- Czy to z powodu tej małej sprzątaczki, którą spotkałam dziś rano? - zażądała. - Wiem, że

spałeś z tą małą dziwką...

Edward gniewnie przybliżył się do niej. - Nie mów o niej w ten sposób - powiedział w

zimnej furii. - Ona jest warta dziesięć razy więcej od ciebie i nie jest dziwką lub inną podłą

background image

nazwą, którą możesz wymyślić.

Jego myśli biegały, kiedy nadal ciężko oddychał. Czy Tanya zdenerwowała Bellę? Czy ona odeszła?
- Twierdziła, że jest twoją żoną - Tanya powiedziała. - Jak mógłbyś ożenić się z taką rzeczą!

Powinieneś założyć proces sądowy przeciwko niej za oczywiste kłamstwa.

- Zrobiłbym to, gdyby kłamała, ale nie zrobiła tego. Ona jest moją żoną.

- Nie, dlaczego tak mówisz? - Tanya zaprzeczyła jego oświadczeniu stanowczo.
- Bo to akurat jest prawda!

- Jeśli byłbyś żonaty, słyszałabym o tym! Każdy by o tym słyszał - sławny, najbardziej

pożądany kawaler w historii żonaty!

- Naprawdę mi nie przeszkadza, co o tym sądzisz, Tanya. Przykro mi, że rzeczy nie wyszły

tak jak chciałaś, ale teraz muszę znaleźć Bellę - Edward powiedział, wzdychając i przebiegając

ręką przez swoje włosy, jak to robił.

- Bella? Tak ma na imię? Cóż, możesz założyć, że nie jest to koniec, Edwardzie! - wrzasnęła,

zanim wybiegła jak burza z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.

Edward osunął się na kuchenne krzesło, opierając łokcie na kolanach i chowając głowę w

dłoniach, rozmyślał, że w krótkim czasie jednej godziny, przeszedł z ekstatycznego szczęścia do
gniewu i rozpaczy. Podniósł swój telefon i zadzwonił na numer Belli, wcale się nie dziwił, że nie

odbierała.

Gdy położył telefon na stoliku, dostrzegł po raz pierwszy kopertę, której nie było tam dziś

rano. Odwracając ją i widząc, że jest już otwarta, wyjął papier i prawie krzyknął we frustracji.
Zrobiłby to, gdyby nie miał zbyt dużej kontroli nad swoimi emocjami. Czy Bella widziała to? Czy

była tą, która otworzyła to? Jak musiała się czuć po przebudzeniu i po przyjściu Tanyi?

Bella byłaby bardzo zdenerwowana w sprawie prowadzonego dochodzenia, ale mógł ją

prawdopodobnie przekonać o jego bardzo dobrych powodach, dlaczego to zrobił. On po
prostu otworzy się i będzie bardziej uczciwy wobec niej. Jeśli sprawi, aby porozmawiała z nim!

Jeśli chodzi o Tanyę, cóż, Bella miała świadomość, że on myślał o ponownym małżeństwie.

Na pewno nie chciała uznać tego wbrew niemu? Po tym wszystkim planowała poślubienie

Jake'a, czy nie?

Cóż, nie pozwoli na to, aby go powstrzymała! Bella była jego, i ona wkrótce będzie to

wiedzieć!

Słysząc dzwoniący telefon podskoczył do góry, myśląc, że to Bella i rozczarowując się, gdy

okazało się, że to Esme.

- Edward, masz dużo do wyjaśnienia, co zrobiłeś! - powiedziała głośno.

background image

- Czy widziałaś Bellę? - zażądał.

- Tak, była tutaj chwilę temu i powiedziała nam, co się stało dziś rano. Lepiej żebyś to

naprawił, Edward!

- Wiem, gdzie ona teraz jest? Czy z nią wszystko w porządku?
- Z nią dobrze, poszła na zakupy z Alice i Rosalie po nowe ubrania, więc nie spodziewam się

jej w domu w najbliższym czasie.

- Jak bardzo była zdenerwowana? - Edward zapytał drżącym głosem.

- Bardzo, kiedy przyjechała. Jednak...
- Jednak...? - przerwał.

- Alice udało się ją uspokoić i przekonać, aby wysłuchała twojej strony tej historii. Więc daję

ci ostatnie ostrzeżenie, abyś się z tego nie wykręcał, Edwardzie Cullen!

- Nie zamierzam się z tego wykręcać. Przyjadę zabrać ją z powrotem, mamo.
- Dobrze! Spodobało jej się mieszkanie, w przypadku, gdy ty zastanawiałeś się, czy będzie

pod wielkim wrażeniem na twoją wspaniałomyślność - Esme powiedziała, chcąc go pocieszyć.

- Cieszę się, chcę, aby była szczęśliwa.

- A czy ona sprawia, że ty jesteś szczęśliwy, Edwardzie?
- Tak - powiedział po prostu.

- Cóż, to jest najważniejsze. Daj nam znać jak to się rozwiąże i zobacz się ze swoim ojcem

wkrótce - powiedziała przed rozłączeniem się.

Próbował dodzwonić się do Belli ponownie, zanim zdecydował udać się do pracy na czas.

Był niestaranny w ten weekend, kiedy zwykle pracował co najmniej osiemnaście godzin w ciągu

weekendu. Nie było tak, że nie może wziąć urlopu, ale stwierdził, że również cieszył się swoją
pracą.

Tak było, dopóki następnego dnia rano nie usłyszał Belli, gdy próbował się do niej

dodzwonić wiele razy przez cały dzień.

- Edward - powiedziała jego imię krzepko do telefonu, wysyłając obrazy z nocy, zanim

pulsował gotowy.

- Bella...
- Ja... ja... przepraszam. W przypadku nie zobaczenia ciebie. W przypadku, gdy nie pozwolisz

mi wyjaśnić - powiedziała w pośpiechu.

- Nie, Bella. Ja jestem tym, który powinien przepraszać. I chcę, ale wolę mówić z tobą twarzą

w twarz. Mogę spotkać się z tobą wieczorem? - zapytał, w jego głosie słychać było nadzieję.

- Spotykam się z Jake'iem wieczorem - powiedziała. Co! Ona spotykała się z Jake'iem? Co z nim?

background image

- Jake'iem? Chcesz mu powiedzieć o naszym małżeństwie? - Niech Jake wie, że ona była teraz

wzięta!

- Um... nie. - Co? - Nie sądzę, żeby przyjął to bardzo dobrze, więc wyjaśnię, że nam to nie

wyjdzie.

- A myślisz, że to wystarczy? - zapytał lekko, zadowolony, że przynajmniej podjęła decyzję

odwołać rzeczy z Jake'iem.

- Nie wiem... ale nie mogę z nim być już więcej...

- Dobrze, to znaczy, że mam jeszcze szansę, żeby cię odzyskać. Szansę, żebyś powróciła do

mojego łóżka, żebym poczuł twoją jedwabistą skórę przy mojej i wysłuchiwał tych małych

jęków, które wydajesz, kiedy w ciebie wchodzę - powiedział krzepko, przypominając jej, że
cieszyła się z nim. Mając nadzieję, że dał jej coś, żeby o nim myślała, kiedy spotka się ze swoim,

wkrótce byłym, narzeczonym.

Mógł usłyszeć jej ciężki oddech przez telefon. - Pamiętasz, Bello, prawda? Jak dobrze było

nam razem... jak wiele przyjemności ci dałem?

- Tak - wyszeptała. - Pamiętam.

- Będę spędzał wieczność dając ci tego rodzaju przyjemność, Bello, jeśli zechcesz mnie.
- To znaczy, że chcesz zostać w związku małżeńskim ze mną? - zapytała, niepewność

brzmiała w jej głosie.

- Wolałbym mówić do ciebie osobiście, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Dobrze, więc może jutro wieczorem? - spytała.
- Jeśli to najwcześniej, kiedy możesz, to ja dostosuję się do ciebie.

- Czy chcesz tu przyjechać? Mieszkanie wygląda teraz pięknie, za które jeszcze właściwie ci

nie podziękowałam.

- Chciałem to zrobić dla ciebie, to szczęście, że moja rodzina była taka pomocna...
- Tak, byli bardzo szybcy, bardzo ich lubię.

- Cieszę się. Więc widzimy się jutro, ale jeśli potrzebujesz czegokolwiek ode mnie, to dzwoń -

powiedział z powagą.

- Będzie dobrze, ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy, zrobię to.
- To czyni, że jestem szczęśliwy, dziękuję.

Powiedzieli sobie pożegnania, zanim wrócili do swojego odpowiedniego życia. Edward już

planował, aby uwieść ją następnej nocy. Mimo że to był tylko jeden dzień, zanim ją zobaczy,

wiedział, że czekanie do jutra wyda się niekończące. Ale będzie czekał na nią.

background image

Rozdział 17

Bella jęknęła we frustracji. Edward pobudził ją wcześniej przez telefon, przypominając, że

był w stanie poczuć ją. Jak jego dotyk palił ją, maleńkimi śladami ognia, kiedy przebiegał
swoimi długimi palcami po jej skórze. Wspomnienia, co jeszcze te palce mogły zrobić, zostały

wyryte w jej myślach, kiedy przekręciła się na łóżku wzdychając głośno.

To była jej wina, że zadzwoniła do niego, to był jej ewentualny wniosek. Ale jak mogła nie

zrobić tego po tym, co uczynił dla niej?

Zerwała się z łóżka i poszła w kierunku prysznica, próbowała wypchnąć myśli o Edwardzie

ze swojego umysłu, kiedy wiedziała, że nie będzie bardzo cierpliwa w pracy. Pulsowanie wody
czuła niebiańsko na swojej skórze, ale nadal myśli o Edwardzie ją dręczyły. Jeśli przyszedłby w

tej chwili, wiedziała, że nie będzie w stanie oprzeć się, żeby zaciągnąć go do sypialni, tak by
mógł naprawić to, co zaczął.

Jej policzki zaczerwieniły się, kiedy myślała w inny sposób, że może uwolnić frustracje, która

przeszła przez nią. Powinna? Jeśli ona po prostu...

Zdecydowała, że to jedyny sposób, powoli prowadziła rękę w dół swojego ciała, zatrzymując

się przy swojej piersi przez chwilę, delikatnie ściskając i szczypiąc sutek, jak robił to Edward. W

jej myślach był to Edward. Swoją drugą rękę ciągnęła w dół, w kierunku łechtaczki, i używając
środkowego palca przebiegła wzdłuż pochwy, lekko wzdrygając się na ten kontakt. Tarła

mocniej, próbując sobie ulżyć, ale stwierdziła, że nie może z łatwością doprowadzić się do
kulminacji.

Przycisnęła swoje czoło do zimnych płytek jęcząc, zamknęła oczy i posuwała palcem

wewnątrz siebie, tracąc oddech na to uczucie. Była mokra i gorąca, ciasna, jeszcze nie w pełni

rozciągnięta. Z łatwością pchnęła palca z powrotem głębiej, tym razem dodając drugiego.
Orzeźwiając się przez płytki, kontynuowała posuwanie swoimi palcami i dyszała ciężko, i sapała

imię Edwarda.

Jeśli zaczęłaby każdy ranek w ten sposób, być może czułaby się bardziej zrelaksowana,

pomyślała z uśmiechem.

To było później w ciągu dnia, gdy spotkała się z Angelą na lunchu, rzeczywistość runęła na

background image

nią.

- Więc - Angela zaczęła - jaki był Edward?
Bella zaczerwieniła się gwałtownie. - Dlaczego zaczynasz tym pytaniem?

- Ponieważ... nie dałaś mi jeszcze żadnych szczegółów... - marudziła, jednocześnie dąsając

się.

- Ugh! Co chcesz wiedzieć?
- Cóż, czy on był dobry dla ciebie? - Angela zapytała.

- Tak, za pierwszym razem był powolny i bardzo... delikatny...
- Pierwszym razem?

- Hmm, drugi był bardziej... namiętny - Bella powiedziała z uśmiechem i oszołomieniem

malującym się na jej twarzy.

- Ach, dobrze! Mogę powiedzieć, że ucieszyłaś się - i to był najwyższy czas!
Bella roześmiała się głośno. To była misja Angeli, aby pomóc Belli znaleźć kogoś, żeby

straciła swoje dziewictwo od lat i nigdy nie myślała, że Jake był właściwy dla jej przyjaciółki.

- Teraz ważniejsze sprawy - Angela kontynuowała z bardzo poważnym spojrzeniem

skierowanym na Bellę.

- Jakie...?

- Jak duży on jest? - spytała, poruszając komicznie swoimi brwiami.
- Angela!

- Co? Umysł chce wiedzieć!
- Cóż, nie mam nic, żeby porównać go, więc naprawdę nie mogę powiedzieć - Bella

powiedziała, zakłopotanie przebiegło przez nią.

- Dobrze! Odpuszczę ci tym razem, ale tylko dlatego, że nie mamy zbyt dużo czasu i konam

z ciekawości, co teraz zrobisz z Jake'iem.

- Przychodzi na kolację wieczorem - Bella stwierdziła spokojnie - i zamierzam z nim zerwać.

- W końcu! Nigdy nie myślałam, że jest odpowiedni dla ciebie - Angela powiedziała szczerze.

- I co z Edwardem?

- Edward przyjdzie jutro wieczorem.
Angela zaśmiała się ze swojej przyjaciółki. - Czy ty wiesz jak to brzmi?

- Co? - Bella zapytała zmieszana.
- Masz rundkę z Jake'iem dzisiaj i z Edwardem jutro! Brzmi jakbyś miała dwóch mężczyzn!

- Technicznie, mam. Jake i ja jesteśmy zaręczeni co najmniej do dziś, a ja spałam z

Edwardem - Bella powiedziała, zaskoczona tym, jak się czuła.

background image

- Jestem taka dumna z ciebie - Angela mówiła, ocierając fałszywe łzy ze swojego oka. - Hej! -

kontynuowała, kiedy Bella rzuciła małym kawałkiem jabłka w nią. - Nie było potrzeby tego
robić! - Z blaskiem Belli, podniosła swoje ręce na znak rozejmu. - Dobrze, wiem, kiedy się

zamknąć!

- Naprawdę? - Bella zapytała z podniesionymi brwiami.

- Pewnie, że tak. Poza tym chciałam zapytać cię o coś, zanim będziemy musiały wrócić do

hałasu w klasie.

- To nie o seksie znowu, prawda? - Bella zapytała z obawą.
- Nie, o pożarze tym razem - Angela powiedziała cicho. - Słyszałaś coś jeszcze od badacza?

- Tylko to, co nam powiedział w sobotę - Bella odpowiedziała. - Idę na rozmowę do

pewnego detektywa jutro, więc mam nadzieję dowiedzieć się więcej.

- Myślisz, że to był James? Koleś od odrażających listów?
- Um, nie. On po prostu wydaje się... nieśmiały... aby zrobić coś takiego. Mam na myśli, że

list to jedno, ale żeby faktycznie podpalić komuś dom? Nie sądzę, aby to zrobił, ale
przekazałam jego szczegóły policji w nocy, kiedy to się stało - tak dużo, ile tylko pamiętałam -

Bella powiedziała przyjaciółce ze stoickim spokojem.

- Czy chcesz, żebym poszła z tobą jutro? - Angela zaoferowała. - Nie mam nic przeciwko.

- Nie, ale dzięki. To nie powinno trwać długo i nie chcę ciągnąć cię do moich problemów.
Angela westchnęła. - Ile razy mam ci mówić, że nie mam nic przeciwko?

- Wiem, że nie masz, Angela, ale mogę to zrobić i tak będzie w porządku - Bella uspokajała

ją.

- Wydajesz się szczęśliwsza dzisiaj, to pasuje do ciebie.
- Jestem szczęśliwsza. Ciągle nie mogę uwierzyć, co Edwardowi udało się zrobić z

mieszkaniem, i jego rodzina jest świetna. Wiem, że to będzie nieprzyjemna noc z Jake'iem, ale
myślę, że uda mi się sprostać temu. Plus, Edward powiedział, że chce spróbować ze mną - więc

mam kilka rzeczy, które sprawiają, że jestem szczęśliwa - powiedziała z uśmiechem.

- A co czujesz do Edwarda? Nie powiedziałaś jeszcze - Angela zapytała.

- Ja... lubię go. Bardzo.
- To wszystko? Lubisz go? - Angela zapytała z niedowierzaniem słyszalnym w głosie.

- Nie wiem! On jest... uroczy, troskliwy, wspaniały... - Bella westchnęła.
- Hmm, to brzmi jakbyś go bardziej niż lubiła, Bello.

- Może, mam nadzieję, że będzie szansa, aby się dowiedzieć - powiedziała. - Ale też jest

arogancki i zaborczy.

background image

- Mmmm, uwielbiam zaborczych mężczyzn - Angela westchnęła. Bella roześmiała się, kiedy

przekonywała przyjaciółkę, że czas wracać do pracy. Angela zawsze była godna zaufania, aby ją
rozweselić, gdy myśli o spotkaniu Jake'a zaczęły prześlizgiwać się przez jej umysł. Wychodziły,

kiedy słuchała szczebiotu Angeli na temat jej męża Bena, że potrzebował wskazówek, aby
zostać tatą.

Później tego samego wieczoru, po ubraniu się w wygodne jeansy i koszulkę, otworzyła drzwi

znajdując tam Jake'a w garniturze.

- Myślałam, że tutaj jemy? - Bella zapytała, marszcząc brwi na jego strój.
- Bo jemy, skarbie, ale nie boli wysilenie się, prawda? - spytał z lekkim uśmiechem.

- Chyba nie - wymamrotała, po wpuszczeniu go i pokierowaniu do kuchni, do kolacji -

prostej lasagne, którą zrobiła po pracy.

- Twoje mieszkanie wygląda ładnie - Jake powiedział. - Czy zrobiłaś to wszystko sama?
Bella westchnęła i przesunęła się niekomfortowo. Była strasznym kłamcą i tak postanowiła

powiedzieć prawdę. - Nie, w rzeczywistości nic z tego nie zrobiłam. Rodzina Edwarda Cullena
to wszystko zrobiła, zaskakując mnie.

Oczy Jake'a otworzyły się szeroko ze zdziwienia, gdy siedział przy stole jedząc. - Dlaczego

oni to zrobili? Ledwie cię znają.

- Umm, ponieważ Edward poprosił ich, on... martwił się, kiedy byłam nico podenerwowana

utratą zdjęć moich rodziców - Bella dodała cicho.

- Więc, ponieważ straciłaś nico głupich zdjęć, Edward postanowił naprawić twoje

mieszkanie? To nie ma sensu, Bello! - powiedział przeraźliwie.

- To nie były głupie zdjęcia, Jake! - Bella ucięła, nagle już nie głodna. - To były ostatnie

zdjęcia, jakie miałam, mojej mamy i taty. Myślałam, że wiesz, jak dużo one znaczyły dla mnie.

Jake uśmiechnął się i wziął jedną z jej rąk w swoją. - Oczywiście rozumiem, ale będziesz mieć

nowe zdjęcia rozłożone na półkach, kiedy się pobierzemy.

- To było więcej niż dekoracja, Jake! - Bella stanęła nagle, odsuwając od siebie krzesło. - I jak

dla nas pobieranie się, również nie może tak wyglądać w tej chwili!

- Co to ma znaczyć? - Jake zapytał, zaciskając swoje pięści w gniewie.
- Ciebie nie ma ostatnio przy mnie, Jake, a więc...

- Nie ma mnie przy tobie? - Jego głos podniósł się we wzburzeniu. - Czy masz jakieś pojęcie,

co ja przeszedłem przez te ostatnie dwa dni?

Bella potrząsnęła głową. - Oczywiście, że nie! Nic mi nie mówisz!
- Cóż, miałem dużo do zrobienia. Radziłem sobie z wioską, ktoś w firmie próbował wrobić

background image

mnie w oszustwa i najważniejsze ze wszystkiego, że ci głupi idioci na komisariacie rzeczywiście

myśleli, że to ja podpaliłem twój dom! Tak jakbym chciał to zrobić!

- Och, Jake, przepraszam, nie miałam pojęcia - Bella szepnęła siadając z powrotem na

krześle.

- Nie, nie miałaś! Wszystko o co musiałaś się martwić to ty sama, Isabello! - Jake

kontynuował zdenerwowany. - Twój dom i twoje uczucia! Żadne sprawy o mnie! Mnie! Tego,
który cię kocha! Ty powinnaś być przy mnie w ten weekend!

Bella mogła poczuć gniew przepływający przez jej ciało, gdy powoli znowu wstała i zwróciła

się twarzą do narzeczonego. - Nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś to do mnie. Ktoś podpalił

mój dom - celowo! Myślałam, że nie mam gdzie mieszkać, nie mam żadnych rzeczy, nawet tych
osobistych, które tak bardzo by mi służyły, więc jak śmiesz nazywać mnie samolubną! Jeśli ty...

- Bella...
- Nie, teraz moja kolej, Jake! Jeśli otworzyłbyś się przede mną, byśmy sobie pomogli

nawzajem, ale nie zrobiłeś tego - więc nie obwiniaj mnie, nie wiedząc, przez co przeszłam -
powiedziała trochę wściekle. - To teraz jest bardzo jasne dla mnie, że nie możemy już być

razem.

- Bella, nie mów tak. Potrzebuję cię...

- Ależ nie, Jake, jeśli byś do mnie zadzwonił w ten weekend, zamiast pozostawić mnie samej

sobie.

- Dzwoniłem do ciebie - ty nie odbierałaś! Byłaś najwyraźniej zajęta zakupami - szepnął

zimnym tonem.

- Kupowałam ubrania, gdyż nie miałam już żadnych. Jakie nosiłabym do pracy? - zapytała.
- Nie wiem, jestem pewien, że Angela mogła coś ci pożyczyć na kilka dni. To jest teraz

bardzo jasne dla mnie, że musisz zrezygnować ze swojej pracy - powiedział jej bardziej
spokojnym tonem, jakby chciał uspokoić dziecko.

- Nie zrezygnuję z mojej pracy, Jake - powiedziała coraz bardziej wzburzona całą tą sytuacją.

- Gdybyś mnie znał, wiedziałbyś, że kocham swoją pracę.

- Ale nie jest konieczna!
- Dla mnie jest, Jake. Dla mnie jest - szepnęła przybita.

- Nie potrzebujesz pracy, kiedy się pobierzemy, mogę utrzymać ciebie i dać tobie więcej

czasu, abyś zadbała o siebie - powiedział, biorąc ją za rękę jeszcze raz.

Szarpnęła ją z powrotem i spojrzała na niego. - Więc, co ja mogę...? Spędzić cały dzień w

salonie? A może mogę tylko siedzieć w domu i czekać na ciebie, aż przyjdziesz...?

background image

- To nie tak, Bello, chcę zadbać o ciebie. Kocham cię!

- Jeśli naprawdę byś mnie kochał, wtedy nie chciałbyś nic innego niż szczęścia, a pracowanie

sprawia, że jestem szczęśliwa.

- Być może coś o tym pomyślimy, kiedy zostaniemy małżeństwem - Jake powiedział

monotonnym tonem. - Jak również o twoim braku zainteresowania swoim wyglądem.

- Nie sądzę, że to będzie konieczne, Jake, gdyż my nie pobierzemy się! - Bella krzyczała

wzburzona.

- Nie uważasz, że trochę przesadzasz, kochanie? - Starał się ją uspokoić.
- Trochę przesadzam? - wypluła. - Nie, nie przesadzam! I inna rzecz, Jake, dlaczego

okłamałeś mnie o tym, dlaczego cię aresztowali?

Jake przysunął się tak, że teraz był bliżej niej, czuła jego oddech na swojej twarzy, gdy mówił

przyciszonym głosem. - Nie powiedziałem ci, bo wiedziałem, że to ładunek śmieci, ale nie
byłem pewien, jakbyś zareagowała.

- Trzeba było mi powiedzieć - mówiła tak cicho, przesuwając się do tyłu w kierunku lady

kuchennej. - Zrozumiałabym, że nie zrobiłbyś czegoś takiego. Ale czego nie rozumiem to to,

dlaczego mieli podstawy, aby cię aresztować na pierwszym miejscu!

Jake westchnął ciężko, przebiegł ręką przez usta, kiedy zajrzał w jej wielkie oczy. - Byłem

blisko twojego mieszkania, ale nie podłożyłem ognia.

- Co?

- Byłem blisko twojego...
- Nie, słyszałam to - powiedziała wyglądając na zmieszaną. - Jak to się stało, że byłeś w

pobliżu mojego domu, kiedy wcześniej zostawiłeś mnie samą, żebyś mógł rozwiązać problem z
tą wsią?

- Ja... odwiedzałem kogoś... ona była moim świadkiem mówiąc, że nie było sposobu, abym ja

mógł to zrobić.

- Ona...?
- Leah. Stara znajoma rodziny.

- Leah...? - Bella zapytała coraz bardziej zdezorientowana w tej chwili. - Jeśli to jest stara

znajoma to, dlaczego dopiero teraz słyszę jej imię?

- Ponieważ... wiedziałem, że nie zrozumiesz o... niej - szepnął.
- Zrozumiem co? - Jej temperament ponownie nieco wzrósł.

- Ona spełniała potrzeby, które... cóż, tego, co nie robisz, Bella - powiedział z nutką złości w

głosie. - Potrzeby fizycznej. Nie kocham jej tak, jak kocham ciebie, Bello. Musisz to wiedzieć.

background image

Bella była zmieszana. Jake widywał się z inną kobietą? Od jak dawna? Dlaczego ona nie

czuła bólu, tak jak powinna, jeśli zamierzała wyjść za niego?

- Nie myślę, że to robisz, Jake - powiedziała wprost. - Myślę, że chciałeś ubierać mnie jak

ładną, małą lalkę i pokazywać się ze mną przed swoimi partnerami biznesowymi.

- To nie prawda. Kocham cię... - zaczął.

- Nie, Jake! Nie kochasz! Lubisz pomysł bycia we mnie zakochanym, ale w rzeczywistości ty

nigdy nie starałeś się - powiedziała, w końcu widząc prawdę o tym, co jej przyjaciółka

opowiadała od ostatnich kilku miesięcy. Ona i Jake nie byli namiętnie zakochani w sobie, nawet
Edward mógł to zobaczyć. Wiedziała, oczywiście, że nie była zakochana w Jake'u, ale czuła, że

jego miłość będzie dla niej paliwem do pragnienia go, kiedy będą małżeństwem. Mogła teraz
zobaczyć, że nie było sprawy. Jake zawsze szukał pocieszenia gdzie indziej, kiedy stałaby się

jego kobietą, on chciałby ją, i chciałby zostawić ją w domu, samotną i przygnębioną.

To nie było tak, jakby chciała, aby było.

Również wiedziała, dlaczego Jake skłamał o tym, dlaczego został aresztowany. Nie ufał jej,

że uwierzy mu, i jeśli byłaby zgodna z samą sobą, niewielka część jej podejrzewała go - i mimo

to, gdyby nie fakt, że był z inną kobietą. Spojrzała na Jake'a, który patrzył na nią badawczo. -
Myślę, że to czas, kiedy powinieneś odejść, Jake, nigdy nie powinnam mówić, że cię poślubię.

Przepraszam.

- Bella, nie możesz tego tak zakończyć - szepnął.

- Ależ mogę, Jake, już czas - powiedziała odsuwając się od niego i idąc w kierunku drzwi,

pokazała, aby wyszedł.

- To nie jest koniec nas, Bello, pokażę ci, że możemy być razem - powiedział, wyglądając na

sfrustrowanego. - Ale widzę, że teraz nie ma czasu, masz to zdecydowanie wymalowane na

swojej twarzy.

Bella uchyliła drzwi i skinęła na niego, żeby odszedł. Zwrócił się ku niej i spojrzał na nią,

zanim zderzył swoje usta z jej i trzymał ją za tył głowy. Starała się odepchnąć go, ale uznała, że
był jak głaz przeciw niej. Wreszcie kopiąc go w goleń, otarła ręką usta i powiedziała mu, żeby

wyszedł, zanim zatrzasnęła za nim drzwi.

Wleciała do swojego mieszkania, sprzątając kolację i mrucząc pod nosem o bezmyślnym

dupku. Została zaskoczona przez pukanie do drzwi i myśląc, że to był Jake, poszła otworzyć,
otwierając szeroko usta, gotowa, aby rzucić mu luźną wiązankę.

- Edward? - powiedziała, kiedy patrzyła na wściekłego mężczyznę stojącego przed nią.
- Myślałem, że powiedziałaś mu, że to koniec - oświadczył zimnym tonem, kontrolując głos,

background image

ale Bella wiedziała, że z wysiłkiem utrzymuje tą fasadę.

background image

Rozdział 18

- Edward - kontynuowała. - Wszystko w porządku?

Patrzyła na jego wyraźnie zaciśniętą szczękę. - Nie spodziewałem się zobaczyć, że będziesz

uszkodzona tego wieczoru - powiedział chłodno.

- Cóż, gdybyś przyszedł ostatniej nocy, żebyśmy podyskutowali, to nie widziałbyś czegoś

takiego.

- Myślałem, że docenisz to - powiedział, trzymając jej ukochanego zwierzaka.
- Tom - wydyszała, biorąc w pośpiechu dużego kota od Edwarda. - Nie mogę uwierzyć, że

zapomniałam o nim... Och, jestem taką złą osobą!

- Nie złą... może zajętą? - wycedził.

Bella spojrzała ponownie na Edwarda i szybko kazała mu wejść, zamykając drzwi, zanim

zaprowadziła go do kuchni, gdzie było widać dowody na jej kolacje z Jake'iem. Odwróciła się i

popatrzyła na niego, gdy stał przy stole wyglądając poważnie. - Dziękuję Edwardzie - szepnęła
cicho.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że prawie zginęłaś dla tej rzeczy! To rozszarpywało moją kanapę

przez ostatnie dwie godziny!

- Przepraszam - powiedziała. - Mogłeś przynieść go wcześniej, nie miałabym nic przeciwko.
- Hmm, byłem pod wrażeniem, że chcesz zerwać z Jake'iem tego wieczoru i nie chciałem

przerywać - powiedział z podniesioną brwią. - I wydaje się, że bym przerwał! Czy chcesz
wyjaśnić ten raczej... namiętny pocałunek, który widziałem?

Bella westchnęła i zbliżyła się do niego. - To był ostatni wysiłek ze strony Jake'a, dając mi

powód, aby zmienić swoje zdanie na temat odwołania małżeństwa.

Złapał jej ramiona szybko w mocny uchwyt. - I to zadziałało, Isabello? - zapytał, kiedy

przysunął swoją dolną część ciała bliżej do niej, przyciągając ją do jego bardzo widocznego

pragnienia dla niej. - Przekonał cię? Czy może zdecydowałaś, że wolisz coś innego?

Oddychała szybko, ciepło przeszło przez nią, gdy poczuła każdy jego cal przyciśnięty do

niej. Gdyby uniosła twarz choćby o cal, ich usta by się spotkały. - Um... Jake nie zmienił mojego
zdania... - wyszeptała.

background image

Przysunął swoją twarz, tak aby ich usta były prawie stopione w jedno, zanim szybko

przeniósł ją w zgięcie jej szyi i umieszczał tam otwartymi ustami pocałunki. Jej głowa opadła,
kiedy poczuła, że zmienia się w ciepłą kałuże płynu. Edward chwycił ją mocniej, zaklinował się

między jej nogami i podniósł ją na stół, gdy kontynuował ssanie jej szyi. - Czy chcesz mnie,
Isabello? - zapytał ochryple.

- Hmmmm - mamrotała bezładnie.
Nagle przestał i chwycił jej podbródek, obracając jej twarz do swojej. - Nie dość

wystarczające! Czy chcesz mnie? - warknął, przyciskając się mocniej do niej.

- Boże, tak! - szepnęła. - Ty musisz to wiedzieć! Ja nawet nie dbałam o swoje rzeczy dziś

rano, ponieważ myślałam o tobie tak bardzo.

Edward zesztywniał i patrzył na jej twarz przybierającą jaskrawoczerwone kolory przez jej

wyznanie. - To jest coś, co chciałbym zobaczyć - szepnął, przebiegając palcem przez jej miękki
policzek, zanim podążył swoimi ustami za nim. Potarł opuszkiem kciuka jej dolną wargę i

otworzyła usta w celu polizania go. Wydał z siebie warczenie, zanim pochylił swoje usta do jej,
przesuwając swoim językiem przez jej rozchylone wargi, rękami ściągając jej t-shirt. Grzecznie

podniosła ręce, gdy przestał ją całować na krótko w celu rozebrania jej. Szybko odpiął jej
jeansy, podnosząc ją do góry i ściągnął je w dół nóg, wraz z majtkami.

Była zdziwiona, że jest zupełnie naga, podczas gdy on był nadal ubrany, sprawiając, że była

bardziej go spragniona. To było erotyczne doświadczenie, czując chropowatość jego koszuli

przy jej nagich piersiach. To było nawet więcej niż kiedy mogła poczuć swoje podniecenie
przyciskane do tkaniny jego spodni. Otarła się o niego, starając się złagodzić swój ból, ale

odsunął się szybko, zdecydowanie szarpiąc swoje spodnie w dół. Patrzyła ze zdziwieniem na
jego długą, twarda męskość, zanim umieścił ją przy jej wejściu i wszedł szybko.

- Edward - wydyszała, czując każdy cal jego, zanim pchnął w nią.
Wziął jej twarz w ręce, ciągle się poruszając. - Jesteś moja, Bello - powiedział chrapliwie. -

Powiedz to!

- Ja... ugh... jestem... twoja - wydyszała przerywając, nie mogła myśleć właściwie, gdy czuła

się rozgrzewana jeszcze bardziej. Przyjemność przebiegła przez nią, zanim eksplodowała z jego
imieniem na swoich ustach. On poszedł w jej ślady chwilę później. Ekstaza wyryła się na jego

twarzy, kiedy jego oczy się szczelnie zamknęły, a dłonie chwyciły jej biodra, trzymając ją przed
nim, oddychając ostro - tak jak ona.

Edward podniósł swoje oczy do jej po chwili. - Przepraszam, nie wydaje mi się, żebym sobie

pomógł - powiedział.

background image

Bella roześmiała się cicho. - Nie musisz przepraszać za to! - powiedziała. - W rzeczywistości,

możesz robić to w dowolnym momencie.

Krzywy uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy pochylił swoje czoło, przyciskając je do jej. -

Naprawdę? Hmm, będę o tym pamiętać.

Niedługo później Edward był pod prysznicem, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi i poszła je

otworzyć. Jednak zanim to zrobiła, zauważyła jakiś liścik leżący na podłodze. Westchnęła
ciężko, zanim dotarła do niego, starannie rozkładając i czytając obraźliwe słowa, i próbując nie

pozwolić im dotrzeć do niej.

Nie zauważyła Edwarda zbliżającego się za nią i podskoczyła, kiedy jego ramiona owinęły się

wokół jej talii. - Co to jest? - zapytał, szepcząc słowa do jej ucha.

- Nic - odparła szybko, starając się ukryć liścik.

- Myślę, że kłamiesz i nie bardzo ci to wychodzi - powiedział, odwracając ją. - Dlaczego nie

powiesz mi, co to naprawdę jest?

Bella westchnęła głęboko. - To tylko głupi liścik, to nie ma znaczenia...
- Daj to - zażądał chłodno - i sprawdzę, czy to jest „nic”.

Podała list i patrzyła, jak gniew powrócił na jego twarz. - On nie chce mnie skrzywdzić -

powiedziała, przygryzając wargę.

- Nie wiesz tego na pewno - uciął. - Dasz ten liścik policji.
- Chciałam - powiedziała - jutro, kiedy spotkam się z detektywem.

Patrzył na nią uważnie, jakby chciał przeczytać jej myśli. - Zastanów się, co robisz, Bella.
- Wiem.

- Dobrze, i w tym przypadku, myślę, że lepiej pójdę z tobą - powiedział łagodnie. - Nie

chcemy się zapomnieć teraz, prawda?

Westchnęła znowu, kiedy sięgnęła, aby dotknąć lekko jego klatki piersiowej. - Nie chcę cię

wypuszczać...

- Nie będziesz musiała - zakończył, zanim będzie mogła próbować przekonać go, by nie

szedł. Jednak jej myśli zmieniły kierunek, kiedy dotknęła go. Taka gładka skóra i tak twarda w

dotyku. Musnęła swoimi dłońmi w dół, aż do jego bioder, palcami lekko śledziła mięśnie
brzucha. - Jeśli nadal będziesz to robić, skończysz na plecach - szepnął twardo.

- Nie miałabym nic przeciwko, ale chcę móc dotknąć cię w tym czasie. - Jej oczy były

szerokie i miękkie, ciekawość malowała się na jej twarzy.

Jęknął głośno i drgnął. Bella dyszała, gdy nagle przycisnęła się do niego. Jego usta zderzyły

się z jej z zapałem, namiętnym entuzjazmem. To było na krótko, gdy zaczął ją ciągnąć w

background image

kierunku sypialni. Ściągnął szybko swoje ubrania i położył się na łóżku, z ramionami za głową,

kiedy uśmiechnął się do niej. - Jestem cały twój - powiedział.

Bella patrzyła bezwstydnie na jego nagie ciało, wyciągnięte przed nią, zaskoczona, że była

natychmiast przytłoczona przez niego. Usłyszała własny, szybki, podniecony oddech i czuła jak
jej ciało puchnie z pragnienia. Jak on mógł potrafić, żeby czuła się tak, kiedy nawet jej nie dotykał?

Powoli wspięła się na łóżko, siadając na jego nogach, kiedy kontynuowała obserwowanie go.

Sięgając swoimi dłońmi, przejechała palcami w dół jego ciała, aż dotarła do najbardziej

fascynującej jego części. Długi i twardy, sterczał dumnie, gdy starannie owinęła jedną dłoń
wokół jego męskości. Skóra była gładka, a on całkowicie stał pod jej dotykiem, gdy przesuwała

rękę w górę i w dół, zatrzymując się nagle, kiedy usłyszała, że z trudem łapał powietrze.

- Nie przestawaj - uciął ostro, patrząc w jej twarz, gdy w dalszym ciągu badała go. Zajęczał z

rozkoszy, gdy przejechała palcem przez jego czubek i przyłożyła go do swoich ust, smakując
niewielką ilość precum

1

, które wcześniej tam było. Nagle znalazła się pod nim. - Nigdy więcej -

wyszeptał. - Możesz bawić się później.

Zrobiła nadąsaną minę, ale szybko przestała, kiedy ssał jej dolną wargę w swoich ustach. -

Smakujesz jak cukierek - szepnął, całując w dół jej szyję, zanim ściągnął z niej ubranie.

- Więc uważasz, że jestem słodka? - drażniła się, zdziwiona, że czuje się z nim tak dobrze. To

była czysta przyjemność, która przepłynęła przez nią, gdy kontynuował torturowanie jej,
mrucząc, kiedy zsunął się w dół jej ciała. Ciepło zgromadziło się w jej środku, gdy jego język

krążył po niej. - Edward... proszę... proszę... - dyszała.

- Prosisz o co? - spytał cicho.

- Spraw bym eksplodowała - westchnęła. Jej westchnienia zmieniły się w jęki, kiedy wsunął

się w nią i zaczął robić tak, jak prosiła.

Gdy leżeli obok siebie, Bella myślała, jak zdumiewająco była bezmyślna, gdy była z

Edwardem. Nadal dziwiła się, że jeszcze kilka dni temu była dziewicą. Wydawało się, że

Edward wydobył z niej kobietę. Odwróciła się na bok, aby spojrzeć na niego, znalazła tylko
oczy, które już patrzyły na nią. - O czym myślisz? - zapytał cicho.

- Myślałam, że nikt inny nie sprawia, że czuje się tak, jak ty to robisz - powiedziała,

przebiegając swoją dłonią przez jego ramię i nie chciała przestać go dotykać.

- Dobrze - odpowiedział. - Nie chcę nikogo innego, kto sprawiłby, że czułabyś się tak.
- Co to znaczy, Edwardzie? - zapytała, marszcząc brwi.

- Znaczy to, co powiedziałem. Nie chcę nikogo innego, kto sprawiłby, że czułabyś się tak, niż

1 Precum - naturalny lubrykant wytwarzany podczas stosunku przed wytryskiem.

background image

ja - kontynuował, chwytając rękę, która dotykała go i umieścił pocałunek na jej dłoni.

Westchnęła na kontakt jego ust na swojej skórze. - Nie, miałam na myśli, gdzie nas to

zaprowadzi?

- Cóż, wydaje się, że musisz wybaczyć mi pewne... rzeczy...
- Które będę chciała, abyś wyjaśnił - ucięła.

- We właściwym czasie - powiedział - i wyjaśnię moje działania. Już mam to w planach.
Bella poczuła to, jak wyraźnie się napiął. - Nie chcesz mi powiedzieć, Edwardzie? - spytała

miękko.

- To większa sprawa i trudno mi - przerwał na moment, a Bella pomyślała, że jeśli będzie

spokojna, on będzie kontynuował to, co zaczął chwilę temu. - Całe moje życie byłem świadomy
faktu, że mamy pieniądze i władzę, jednak to nigdy nie była wielka sprawa dla mnie, kiedy moja

rodzina nie była dostosowana do dobrobytu i prestiżu. Kobiety zawsze goniły za moimi braćmi
i mną, ale była jedna dziewczyna, do której przywiązałem się, gdy miałem dwadzieścia jeden lat.

Bella poczuła zazdrość rozprzestrzeniającą się w niej, ale kuło ją to, jakie to było

irracjonalne, aby czuć się zazdrosną o kogoś, kogo już nie było - prawda?

- Przyznaję, że myślałem, że byłem w niej bezpowrotnie zakochany. Jednak okazało się, że

nie czuła ona tego samego.

- Jak się dowiedziałeś? - spytała cicho.
- Znalazłem ją w łóżku z moim najlepszym przyjacielem, rozmawiali o tym, jaki byłem

naiwny, żeby sądzić, że ona mogła kiedykolwiek chcieć mnie bez moich pieniędzy, i kiedy
ożenię się z nią, będzie mogła robić to, co lubi, gdyż ja ciężko pracowałem.

Bella wykrztusiła cicho. - Och, Edward.
- To nie ma teraz znaczenia, Bello - powiedział. - To po prostu sprawiło, że byłem zmęczony

kobietami i to jeden z powodów, dlaczego tak trudno jest mi zaufać, jednak przepraszam, że
śledziłem cię.

- To nie ma teraz znaczenia, cieszę się, że zrobiłeś to w ten sposób.
- A dlaczego?

- Ponieważ nie mógłbyś mieć mnie tak blisko siebie, jak jestem.
Oparł się, aby przycisnąć swoje usta do jej. - A chcesz być blisko mnie?

- Tak - szepnęła.
- Dobrze, może teraz możemy być razem, rozwiązując te nieporozumienia między nami -

powiedział.

- Chciałabym, ale... - zawahała się.

background image

- Co jest? - zapytał. - Wolałbym raczej, żebyśmy mieli wszystko wyjaśnione pomiędzy nami.

- Co z kobietą, z którą miałeś się żenić? - zapytała, drżenie zabarwiło jej ton.
- Tanya? Nie musisz się martwić o nią. Ona odeszła teraz z mojego życia.

- Jesteś pewien?
- Tak, to było tylko rozwiązanie, żeby dała mi potomka i chciałem dać jej moje nazwisko.

- Brzmi chłodno dla mnie - powiedziała lekko.
- Było, ale to już się nie stosuje, od kiedy mam ciebie.

- I chcesz mnie?
- Czy nawet musisz pytać? Ledwo mogę utrzymać moje ręce z dala od ciebie - kontynuował.

- Czuję się... opiekuńczy w stosunku do ciebie.

- Nie chcę, żebyś trzymał swoje ręce z dala ode mnie - nigdy!

- Więc to jest dobra rzecz, że planuję zatrzymać cię, prawda? - drażnił się z nią lekko, kładąc

się na niej jeszcze raz.

background image

Rozdział 19

Bella uważnie obserwowała Edwarda, gdy spał. Nie mogła uwierzyć, jak wspaniale było

poprzedniej nocy. Poza nieudolną próbą Jake'a, aby zmieniła zdanie, zerwanie poszło całkiem
dobrze. Nie poczuła nic, tylko ulgę, że do tej pory nie dała mu nic ze swojego życia. On

spotykając się z inną kobietą, nie denerwował jej bardzo, okazało się, że jej uczucia do niego
nigdy nie sięgną głęboko. Jeżeli czuła coś wtedy, to może trochę bolała ją duma z faktu, że Jake

poszedł do innej kobiety.

A jeśli Edward nie udowodniłby jej, jak bardzo pożądana była, to może miałaby wątpliwości,

co do swojej kobiecości. Ale Edward rzeczywiście był w stanie przekonać ją, że była kobietą, z
wszystkimi pragnieniami i potrzebami, które wchodziły w bycie nią.

Delikatnie odsunęła część jego włosów z twarzy, aby podziwiać jak delikatna była. Gdy

patrzyła na niego, rozmyślała o swoich uczuciach. To przyciąganie było niezaprzeczalne. Czuła

się niekompletna, gdy go nie było. Jej serce rosło na jego widok i reagowała jak typowa
nastolatka, gdy patrzyła na niego. Mogła teraz powiedzieć z niewiarygodną pewnością, że była

w nim zakochana. Nie chciała mu zaszkodzić, chciała, żeby był szczęśliwy i kochał ją.

Miał wady, których była w pełni świadoma. Przecież widziała już jego arogancje, prawda?

Chronił niektóre rzeczy, żeby dobrze o nie dbać. Ale czy ma to znaczenie, że dbał o nią? On
chronił ją, opiekował się i ogólnie starał się, żeby jej życie stało się łatwiejsze, nawet gdy myślała

o nim jak najgorzej. Oczywiste było dla niej teraz, że opiekował się, ale nie była pewna w jakim
stopniu. Jak na razie brała to, co mogła dostać!

Kilka godzin później, po wyjściu Edwarda do pracy (dając jej długi pocałunek), oczekiwała,

aby zobaczyć go ponownie. Uzgodnili, że odbierze ją z pracy, a następnie pojadą na komisariat

policji.

Motyle wypełniły jej brzuch, gdy patrzyła jak podchodzi, nieśmiały uśmiech pojawił się na jej

twarzy, kiedy pochylił się, żeby pocałować ją na powitanie. - Czekałem od kilku godzin na to -
szepnął.

- Przecież widziałeś mnie dziś rano - odpowiedziała, głos jej zadrżał na jego wyznanie.
- Za długo - powiedział, coś z jego arogancji błysnęło. - Jesteś gotowa na to?

background image

- Tak, zróbmy to.

Wziął jej rękę, kiedy pomagał wsiąść do samochodu, przeszedł wokół na drugą stronę, aby

samemu wejść. - Pamiętałaś o liście? - zapytał.

- Tak, Edwardzie, pamiętałam o liście - powiedziała, mały ślad irytacji słychać było w jej

tonie.

- To dla twojego dobra, Bello. Chcę, żeby oni mieli wszystkie informacje, których potrzebują,

aby cię chronić - powiedział cicho.

- Wiem, przepraszam - miękko odpowiedziała. - Chyba jestem bardziej zdenerwowana, niż

byłam.

- Nie masz żadnych powodów, aby być, gdyż ja nie pozwolę by coś ci się stało - powiedział

swoim „Ja jestem dowódcą” głosem.

Zaśmiała się lekko, rozważając, że tylko kilka dni temu postrzegała to jako czystą arogancję,

ale teraz uznawała to jako jego potrzebę chronienia jej. Jego pragnienie jej również było

kolejnym tropem, że opiekował się nią, może bardziej niż wcześniej sądziła.

Weszli razem na komisariat, jej dłoń była mocno zamknięta w jego. Zostali skierowani do

biura, gdzie miało odbyć się przesłuchanie, i wprowadzeni do detektywa Coopera, człowieka,
który długo za sobą miał lata rozkwitu, ale był sympatyczny. - Panno Swan, proszę usiąść, to

nie powinno trwać długo - powiedział, zerkając ciekawie na Edwarda. - Emm, może poczekać
pan na zewnątrz, panie...

- Cullen, Edward Cullen. I proszę wiedzieć, że to jest moja żona, którą będzie pan

przesłuchiwał, myślę, że mam prawo tutaj być.

- Żona? Nie byliśmy świadomi, że jest pani mężatką, pann... to znaczy pani Cullen.
Edward przerwał, zanim Bella mogła zaprotestować. - Jesteśmy małżeństwem od około

czterech lat, jednak niedawno przyznaliśmy się do naszego małżeństwa.

- Hmm, cóż, nie sądzę, żeby to było ważne w tej chwili. Musieliśmy uruchomić poszukiwania

Jamesa Mansona, na pani wniosek i ustaliliśmy, że rzeczywiście był na pewnym oddziale dla
psychicznie chorych w szpitalu w noc pożaru. Faktycznie zgłosił się tam kilka dni wcześniej i

jest prawdopodobne, że będzie tam przez jakiś czas - detektyw Cooper kontynuował. - Przyznał
się do wysłania listów, ale stwierdził, że nie miał zamiaru pani skrzywdzić - tylko pragnął pani

towarzystwa.

Bella odetchnęła z ulgą. Ucieszyła się, że słuszna się okazała jej teoria, że James jest

nieszkodliwy. Jednak to nie pozostawiało im żadnego realnego kandydata, którego była
świadoma, że to on mógł być zamieszany w podpalenie.

background image

- Jak wiadomo - detektyw kontynuował - aresztowaliśmy pana Jacoba Blacka tego samego

wieczora, ale jego alibi zgadza się i dlatego nie widzieliśmy powodu, aby zatrzymywać go, czy
podejmować jakichś dalszych działań wobec niego w tej chwili.

- Wierzycie, że jest niewinny? - Edward zapytał grzecznie.
- Jak już powiedziałem, ale nigdy nie wykluczam możliwości. Wiem z mojego doświadczenia,

że nawet najbardziej nieprawdopodobna osoba może zrobić coś nieoczekiwanego.

Bella odsunęła nieprzyjazne myśli o Jake'u, który robi jej krzywdę. Wciąż nie sądziła, że to

prawdopodobne, bez względu na to, co zostało powiedziane przez detektywa. Jake może nie
kochał jej w normalny sposób, ale lubił dbać o swoje „rzeczy” i mówiąc, że był przyczyną jej

krzywdy, nie mogła tego pojąć.

- Teraz - kontynuował - chciałbym zapytać, czy jest w ogóle ktoś, o kim pani myśli, że

mógłby to zrobić? Nawet jeśli uważa pani, że jest to mało prawdopodobne, chciałbym, aby pani
mi powiedziała, pani Cullen.

Bella wypuściła westchnienie, słysząc jak ją nazywa. Jeśli Edward nalegał o informowaniu

każdego, to przypuszczała, że lepiej się do tego przyzwyczaić. Nie, że wymagało tego dużo

przyzwyczajenia, pomyślała z wymuszonym uśmiechem.

- Daj mu list, Bella - Edward powiedział cicho.

- List? - detektyw zapytał.
- Em, tak. Dostałam to ostatniej nocy - Bella powiedziała, kiedy przekazywała list. Słowa

zostały wyryte w jej umyśle, więc wiedziała dokładnie, co on czyta.

Musisz sądzić, że jesteś taka mądra, aby mieć dwóch mężczyzn. Więc powiem ci, że będziesz żałowała,

kiedyś po moim mężczyźnie!

Jeśli nie będziesz trzymała się z dala, będę mieć pewność, że mały ogień w twoim mieszkaniu będzie

wyglądał jak krwawy prezent gwiazdkowy.

Notatka była niepodpisana, a osoba, która to wysłała, Bella pomyślała, to kobieta. Nie

wiedziała, że Jake widywał się z kimś innym, ale chyba nie powiedział jej wszystkiego w
odniesieniu do tej sytuacji.

- Myślę, że to brzmi jak kobieta - Edward stwierdził spokojnie.
- Tak, to tak wygląda - detektyw spojrzał na Bellę uważnie. - Byłem pod wrażeniem, że

chciała pani wyjść za mąż za Jacoba Blacka, ale to nie mogło być słuszne, jeśli jest już pani
mężatką.

- Więc rzeczywiście - Bella wymamrotała - byłam zaręczona z nim.
- Bella stara się powiedzieć - Edward kontynuował - że choć pobraliśmy się, byliśmy jedynie

background image

razem jako mąż i żona przez kilka dni. Tak więc fakt, że planuje poślubić Jake'a nie jest niczym

niezwykłym. Ja planowałem ponownie się ożenić. Jednak zamiast się rozwieść, tak jak
chcieliśmy, zdecydowaliśmy, że spróbujemy naprawić nasze małżeństwo - to mówiąc, wziął jej

rękę w swoją i umieścił mały pocałunek na dłoni.

- Powiedział pan, że również planował ślub, panie Cullen?

- Zgadza się.
- Potrzebuję jej nazwiska, jeśli nie miałby pan nic przeciwko. Muszę sprawdzić wszystkie

możliwości, rozumie pan, wydaje się również prawdopodobne, że ta osoba będzie próbowała
czegoś ponownie i cieszę się, że państwo są razem.

- Och, ale... - Bella zatrzymała się na ostre spojrzenie Edwarda.
- Tak, to jest dobra rzecz, że Bella i ja jesteśmy razem - Edward stwierdził. - I może być pan

pewny, że będzie dobrze chroniona.

- Hmm, w takim przypadku myślę, że to będzie wszystko, co wymagałem dziś od państwa.

Jak tylko dowiemy się czegoś, wrócimy do państwa - detektyw powiedział, potrząsnął obojgu
dłońmi, zanim pokazał, aby wyszli.

- Edward? - Bella zaczęła tak szybko, jak tylko byli w samochodzie. - Wiesz, że poradzę sobie

sama, prawda?

Edward westchnął ciężko, szczypiąc mostek nosa. - Nie miałem zamiaru, żebyś była sama w

żadnym razie, i tak to jest bez znaczenia. Jesteś ważna dla mnie i nie pozwolę, aby spotkało cię

coś złego.

- Mogę zaopiekować się sobą.

- Jak robiłaś to oczywiście do tej pory! - Edward odpowiedział, sarkazm był słyszany w jego

głosie.

- Nie chcę z tobą walczyć, Edwardzie.
- Nie, ja też nie chcę walczyć. Więc proponuję, abyś przyzwyczaiła się do myśli, że będę

wokół ciebie przez dłuższą chwilę.

- Cieszę się - Bella stwierdziła cicho. - Lubię, gdy jesteś blisko mnie. Ale mam pytanie i

chciałabym odpowiedzi.

- Dawaj i pytaj. - Uśmiechnął się do niej na krótko.

- Dlaczego powiedziałeś wszystkim, że jesteśmy małżeństwem? Myślałam, że byliśmy na

„etapie poznawania”?

Bella patrzyła jak zacisnął dłonie na kierownicy, wyraźnie rozważał, co byłoby najlepszym

sposobem na odpowiedź. - Bo to jest prawda? Uważam, że zaszliśmy daleko poza etap

background image

„poznawania”, jak to elokwentnie ujęłaś - powiedział cicho. - I troszczę się o ciebie, Bello. Chcę

być z tobą i chcę, żeby każdy wiedział, że jesteś moja.

- Więc... - Bella zawahała się trochę, zanim zdecydowała się kontynuować - chcesz być w

związku małżeńskim ze mną?

- Tak, chcę.

- Jest to rodzaj uproszczonej odpowiedzi, Edwardzie.
Westchnął ponownie. - Co chciałabyś wiedzieć, Bello?

- Cóż, jak to będzie działać? Czy to będzie właściwe małżeństwo? Czy będziemy mieszkać

razem? Czy...?

Edward zaśmiał się głośno. - Bello, stop. Możemy rozwiązać wszystkie te rzeczy dość łatwo.

Jedyną rzeczą jest to, że chciałbym wiedzieć dla samego siebie, co czujesz do mnie. I chciałbym

prawdy.

- Prawdy? - wyszeptała, rumieniąc się.

- Tak, prawdy.
- Ja... ja zakochałam się w tobie - powiedział w pośpiechu, szybko odwracając oczy od jego

twarzy, aby uniknąć, jak pomyślała, szoku.

Zatrzymał samochód przed jej mieszkaniem, zanim powoli wziął jej brodę w swoją dłoń i

przyciągnął jej twarz tak, że patrzyła w jego oczy. - Też się w tobie zakochałem, Bello - szepnął.

Bella poczuła ekstremalne powodzi radości przepływające przez nią na jego słowa. Edward ją

kochał? Naprawdę ją kochał? Uśmiech wykwitł na jej twarzy, kiedy pocałowała go, on przemienił
delikatnie pocałunki w coś bardziej namiętnego, zanim uwolnił ją i pomógł wyjść z samochodu.

- Chodź - powiedział. - Pomogę ci spakować to, co będziesz potrzebowała na kilka dni, aby

zatrzymać się u mnie.

- U ciebie? Nie zostaniemy tu? - spytała, zakłopotanie malowało się na jej twarzy.
- Moje mieszkanie jest bardziej bezpieczniejsze. Mam tam dodatkowe zabezpieczenia i będę

czuć się szczęśliwszy, jeśli zostaniesz tam - powiedział i zdecydowała, że miał chyba rację, więc
zgodziła się z jego planem dość łatwo. Spakowała kilka rzeczy, które były jej potrzebne i biorąc

Toma, podążyła za Edwardem, który niósł jej rzeczy do swojego samochodu.

Bella szczęśliwie siedziała w kuchni, kiedy usłyszała go mówiącego do telefonu, łatwo było

zauważyć, że rozmawia z członkiem rodziny, całkowicie był spokojny i używał swojego
„przyjaznego” głosu, jak lubiła o nim myśleć.

- To była Esme - powiedział chwilę później. - Zostaliśmy zaproszeni na kolacje jutro

wieczorem.

background image

- Uch... dobrze?

- Dobrze. To będzie szansa, abyś spotkała mojego ojca - powiedział. - Słyszy o tobie non

stop od pozostałych i czeka na spotkanie z tobą.

- Powinnam się martwić? - zażartowała.
- Absolutnie nie! Myślałem, że spodobała ci się moja rodzina?

- Och, spodobała. Uważam, że oni są świetni...
- A więc przestań się martwić - powiedział, ciągnąc ją w swoje ramiona.

- Myślę, że to w mojej naturze martwienie się - powiedziała lekko, ciesząc się uczuciem jego

otaczającego ją. - Emm... Edward?

- Jeszcze jedno pytanie?
- Ja tylko... czy uważasz, że to mogła być kobieta, z którą planowałeś ślub, która wysłała

liścik?

Cofnął się, aby spojrzeć na nią z uwagą. - Nie, nie uważam, ale jeśli to poprawi ci humor, to

mogę poprosić Emmetta, żeby na to spojrzał.

- Dzięki - szepnęła, przyciskając się do jego boku, ciesząc się, że miała go całego dla siebie.

background image

Rozdział 20

Bella spoglądała na siebie uważnie w lustrze. Zmieniła się subtelnie, czuła to. Bił od niej

blask, którego wcześniej nie było. Jej oczy błyszczały, a policzki lekko zaokrągliły. To było
całkowicie spowodowane przez jednego Edwarda Cullena, dumała. Od trzech tygodni miała

huragan zmian.

Poznała Carlisle'a Cullena, który okazał się wspaniałą osobą i który traktował ją jak

prawdziwą córkę od samego początku. Była zdziwiona tym, jak dobrze wyglądał, mając atak
serca kilka lat temu.

Rodzina Edwarda była zadowolona, nie było żadnych niedomówień, byli ekstatyczni, kiedy

Edward ogłosił swoje zamiary zostania w związku małżeńskim z nią. Alice natychmiast

powiedziała „A nie mówiłam” i przystąpiła do opracowywania planu wesela dla nich. Bella nie
miała serca, aby ją zatrzymać, kiedy to miało ją uszczęśliwiać.

- Jestem taka szczęśliwa, za was oboje! - Esme zawołała, przyciągając ich do uścisku.
Edward uśmiechnął się. - Wierzę, że znalazłem to, czego szukałem - ogłosił oszołomionej

rodzinie. Bella uśmiechnęła się nieśmiało do niego i stała się rodziny dobrą, naturalną zaczepką
o ich „nowej, znalezionej miłości”. Emmett był oczywiście najgorszy z jego licznymi

odniesieniami do życia seksualnego i był szczęśliwy, że jego brat znalazł to, czego szukał.

Carlisle pogratulował im, mówiąc, że to najwyższy czas, że Edward znalazł coś

wartościowego i jaki był zadowolony, że ich wcześniejsze, pochopne małżeństwo było teraz
naprawiane. Bella miała wrażenie, że Carlisle czuł się bardzo winny ich małżeństwa na początku

i spodobało jej się, że zrzuciła ciężar, który ciążył mu na ramionach.

Poczuła, że w końcu jest częścią rodziny. Miała dwóch wielkich braci, którzy chociaż

dokuczali jej niemiłosiernie, byli kochani i opiekuńczy. Esme i Carlisle stali się zastępczymi
rodzicami, w miejsce własnej utraconej.

Edward powiedział, że to tak, jakby woleli ją od niego, jednak nie wierzyła w to ani na

sekundę. Spędziła cały swój wolny czas z Edwardem, znajdując się blisko niego.

To było zaskakujące, jak komfortowo czuła się z nim, jak szybko pokochała w nim wszystko.

Ale nie miała zamiaru tego kwestionować.

background image

Policja wciąż nie znalazła niczego w związku z pożarem, chociaż wiele osób było wzywanych

na przesłuchanie.

Emmett odkrył, że Tanya nie stała za listem. To było dość łatwe, powiedział, kiedy zauważył

ją z innym mężczyzną, tylko dwa dni po jej konfrontacji z Edwardem. Okazało się, że musiała
złapać innego znanego bogacza, Laurenta jakiegoś tam... i oczekiwała szczęśliwa z nadzieją na

ogłoszenie ślubu. Musiała szybko stracić zainteresowanie Edwardem.

Dla Belli nie było łatwo stracić zainteresowania nim. On był jej całym światem, jej powodem

do życia. Był zaborczy, ale kochający. Arogancki, ale imponujący. Kochała obie jego strony.
Czuły syn i kochający brat, fajny mężczyzna biznesu (który osobiście doprowadzał ją do

skrajności czasami) i opiekuńczy kochanek.

Nie słyszała o Jake'u, przez co była zdziwiona. Ale pomyślała, że to było najlepsze. Miała

nadzieję, że odszedł z tą kobietą, z którą się widywał.

Powodem, dla którego patrzyła w lustro było jej przerażenie, które ją naszło. Rosalie i Alice

przybędą wkrótce, aby przygotować ją na towarzyskie wydarzenie roku. To był tematyczny bal,
a pieniądze szły na cele charytatywne, ale nie mogła przypomnieć sobie poprawnej nazwy w tej

chwili. Było to również miejsce, gdzie Edward ogłosi światu o ich małżeństwie. Mówił, że
formalne ogłoszenie powinno zostać wykonane. To wydawało się oczywiste, by mieć nową

obrączkę na swoim palcu. I jedną na jego, kiedy Bella nalegała na to. Chciała, żeby wszyscy
wiedzieli, że był on zajęty.

Bella wiedziała, że nie powinna robić wielkiej sprawy z tego, ale nie mogła pomóc, tylko

denerwować się. Nigdy nie musiała stawiać czoła prasie lub elicie społecznej i nie pomagało to,

że Edward został wygoniony z domu, dopóki ona nie została dokładnie przyszykowana przez
swoje nowe siostry. Edward mógłby ją uspokoić - albo może rozpraszać byłoby lepszym

słowem. Był nienasycony nią, nie, że ona była inna. Wszystko, co było potrzebne to słowo lub
spojrzenie, a już była jego. Uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Co ty tak siedzisz uśmiechnięta? - Alice zapytała, przychodząc do pokoju dziennego,

podążała za Rosalie, która trzymała kilka toreb.

- Myślę o Edwardzie - odparła wciąż uśmiechnięta, lekko rumieniąc się na policzkach.
- Wy dwoje jesteście razem tacy słodcy, że to jest pozytywnie obrzydliwe - Rosalie

stwierdziła.

- Och, a ty i Emmett to co innego - odparła z jedną uniesioną brwią.

Rosalie uśmiechnęła się. - Zgadzam się z twoją opinią, że jesteśmy wszyscy tak samo źli jak

inni!

background image

- Wystarczy z pogawędką. Dlaczego nie jesteś w łazience, Bello? - Alice przerwała, wyraźne

żądanie było w jej głosie.

- Idę, idę - Bella odparła, pośpiesznie stając na nogi. - Choć nadal nie rozumiem, dlaczego to

wszystko jest potrzebne.

- Ponieważ to jest twój debiut w wyższych sferach i musisz wyglądać wspaniale, dlatego

Rosalie i ja poświęcamy nasz cenny czas na przygotowanie cię do tego! Więc zasuwaj - Alice
rozkazała.

Szybko weszła do łazienki, decydując, że prysznic będzie szybszy. Umyła włosy i wtarła swój

ulubiony olejek w ciało, zanim stanęła twarzą w twarz z nowymi siostrami.

- Siadaj - Rosalie zażądała.
Następne dwie godziny Bella spędziła w oszołomieniu, gdy Rosalie układała jej włosy, a

Alice pracowała nad jej makijażem. Była szorowana i polerowana, aż poczuła pewność, że one
nie mogą nic więcej dla niej zrobić. I powiedziały dobitnie, że nie może nosić żadnej bielizny z

tą suknią, że Alice przyniosła jej taką, która była trochę bez-nerwowa. Ona nigdy nie chodziła w
tak króciutkiej wcześniej!

Alice wyciągnęła sukienkę z worka, zanim pomogła Belli ubrać ją, a następnie pociągnąć

przed lustro, które było umieszczone w łazience.

Bella zaniemówiła z wrażenia, nie mogąc uwierzyć, że kobieta w lustrze to faktycznie ona. Jej

włosy były ułożone na czubku głowy jedną spinką, mahoniowe loki spływały w dół beztrosko

po jednej stronie, podkreślając jej delikatną twarz. Jej oczy wyglądały na duże i jasne, otoczone
przez długie rzęsy. Usta duże i pełne, z błyszczącą pomadką.

Suknia była niesamowita. Długa do podłogi, jedwabna, koloru stopionego srebra z

niebieskim odcieniem okrywała ją, ale tak delikatnie, że wszystkie jej krzywizny zostały

podkreślone. W górze zapinana prostą, srebrną spinką w kształcie motyla, dzięki czemu
sukienka miała styl togi, lewa jej ręka i ramię były całkowicie nagie.

- Wyglądasz pięknie - Alice powiedziała szczerze. - Teraz idź zadziwić Edwarda, czeka w

gabinecie na ciebie.

Bella zrobiła tak, jak ona powiedziała. Jej pewność siebie wzrosła dziesięciokrotnie, po

zobaczeniu siebie tak dobrze przyszykowanej.

Edward stał przy kominku, gdy weszła. Zatrzymał swoje spojrzenie na niej z uwagą. Jego

oczy prześledziły ją od góry do stóp, zatrzymując się na jej srebrnych sandałach na nogach,

zanim patrzył ponownie w górę. Czuła intensywność jego wzroku i jej oddech przyspieszył.

Długimi krokami przeszedł przez pokój do niej. Jego oczy nigdy nie opuściły jej, kiedy

background image

podniósł jej rękę do swoich ust i ochryple powiedział. - Alice i Rosalie mają moją wdzięczność.

Uniosła brwi. - A co mam ja?
- Moją uwagę - szepnął - bez zastrzeżeń.

Ciepło zalało ją na jego słowa, kiedy pochyliła się przyciskając swoje usta do jego. - Wolę

mieć twoją uwagę, niż wdzięczność - powiedziała, gdy sięgnął po nią ponownie, przyciskając

mocno do siebie i Bella wiedziała, że nie noszenie bielizny nie było błędem. Po prostu można
by było odpiąć zapięcie sukni i byłaby zupełnie naga. Te myśli wysłały przez nią kolejną

powódź ciepła i słabo jęknęła.

- Musimy wyjść - powiedział. - Nie, że chcę. Wolałbym nie rozdzielać się z tobą tej nocy.

- Wiem - odpowiedziała, sięgając po jego rękę i podążając za nim przez drzwi.
- Bella! Wyglądasz niesamowicie - Esme zawołała na jej widok.

- Dziękuję. - Zarumieniła się na ten komplement.
- Bracie, masz robotę do wykonania wieczorem - Emmett stwierdził, wyglądając bardzo

przystojnie w czarnym smokingu, bardzo podobnym do Edwarda.

- Co masz na myśli? - zapytał.

- Cóż, ludzie z pewnością będą przebywać wokół niej. W rzeczywistości, Jasper i ja możemy

ci pomóc. - Po tym stwierdzeniu Jasper zaczął kiwać głową pełen powagi.

- Dziękuję za te myśli, ale to nie będzie konieczne, ponieważ nie zamierzam opuścić jej boku

- Edward ogłosił spokojnie.

Bella była nadal zdenerwowana, ale szczęśliwe zaczepki rodziny sprawiły, ze poczuła się

bardziej swobodnie. Cała rodzina Cullenów będzie jechała razem, aby pokazać jedność. Chcieli

upewnić się, że świat wiedział, że zatwierdzili małżeństwo Edwarda.

Nie było tak źle, jak Bella się obawiała. Edward był przy niej cały czas. Przedstawił ją swoim

znajomym i współpracownikom, chroniąc ją przed prasą i ogólnie sprawiając jej wieczór trochę
bardziej przyjemnym niż mógł być.

Po północy Bella zaczęła opadać z sił. Przez ciągły uśmiech na twarzy zaczęła odczuwać

napięcie i była wdzięczna, kiedy Edward dyskretnie zaprowadził ją do prywatnego pokoju, aby

mieć chwilę dla siebie.

Patrzyła ze zdziwieniem na bogato urządzone pomieszczenie. Nie było duże, ale wydawało

się być w staromodnym stylu z łazienką. Drewnianą podłogą wyłożone było pomieszczenie, z
lustrami przyczepionymi prawie do każdej ściany. Były tam różowe kwiaty w dużych wazonach i

dwa krzesła zostały umieszczone w jednym rogu.

Bella mogła usłyszeć grę zespołu, gdy Edward poprosił ją do walca, zgodziła się

background image

natychmiast, bawiąc się odczuciami w tańcu sama z nim. Czuła jego ramiona, jakby były ze stali,

wokół niej, jego uda ocierały się o jej i jego usta nieświadomie przysuwały się w cichym
zaproszeniu. Pochylił głowę i spróbował jej, przesuwając ręce, aby uchwycić jej biodra i

przyciągnąć je mocniej do siebie, celowo przesuwając dłonie niżej. Bella mogła poczuć jego
potrzebę, jego pragnienie i w odpowiedzi ciepło rozkwitło w niej. Czuła szarpnięcie w jego

oddechu, gdy przycisnęła swoje piersi do jego klatki piersiowej.

- To nie to, co miałem zaplanowane, kiedy przyprowadziłem cię tutaj - mruknął. - To miał

być romantyczny taniec, a nie pełna skala uwodzenia.

- Ja nie narzekam - odparła bez tchu.

- Nie mamy zbyt dużo czasu, zanim zaczną nas szukać - jęknął.
- Nie zostawiaj mnie tak, Edwardzie - prosiła. Pragnienie zalało ją całą, potrzeba jego była

wielka, by mogła skupić się prawidłowo.

Przyglądał się jej badawczo, zanim rozejrzał się po pokoju. - Chodź tu - rozkazał,

przyciągając ją tak, że stała przed wielkim lustrem, które było nieco ukryte w krzywej ścianie. -
Chcę, żeby twoje oczy oglądały w lustrze, co robię.

Skinęła głową, niezdolna do mowy, gdy skubał jej małżowinę uszną. Spojrzała na niego w

lustrze, taki wysoki za nią, obserwując jego ręce, gdy sięgał zapięcie sukni. Ciężko łapiąc

powietrze na nagłe uczucie, kiedy była zupełnie naga przed nim. Sukienka opadła do jej stóp,
słysząc jego jęk rozkoszy na jej widok. - Co zamierzasz zrobić? - szepnęła.

- Dać ci przyjemność - powiedział, jego oczy złowiły jej w lustrze. - Wszystko, co musisz

zrobić to dokładnie tak, jak mówię - mruknął. - Miej otwarte oczy i obserwuj moje ręce -

koncentruj się na tym, co czujesz...

Jego słowa były niskie, hipnotyzujące i nie mogła odciągnąć swoich oczu od jego dłoni na jej

piersiach, gdy umiejętnie bawił się jej sutkami, ostre dreszcze przeszły przez nią na ten kontakt.
Wstrzymała krótko oddech i pochyliła się bliżej niego.

Patrzyła, kiedy jedna z jego rąk płasko znalazła się na jej brzuchu, trzymając ją przed nim. Za

nią, jego kolana rozstawiły jej nogi. - Patrz - warknął jej do ucha, wysłane dreszcze przebiegły w

dół niej - obserwowała, gdy jego ręka zsunęła się niżej, długimi palcami plątając w jej lokach, a
następnie przesunął je dalej, umieszczając wewnątrz. Dyszała, kiedy wepchnął jeden długi palec

wewnątrz niej, przy użyciu kciuka pocierając jej łechtaczkę.

Mogła zobaczyć mięśnie jego ramion napinających się, gdy poruszał się w niej, wychodząc

lekko, przed ponownym wejściem. To było erotyczne, patrząc na niego sprawiającego jej
przyjemność, widząc, co robi dla niej.

background image

Jej oddech przeszedł w małe dyszenie, gdy poruszał swoimi palcami szybciej. - Patrz -

szepnął jej do ucha.

Naga, w ogniu, patrzyła na jego ręce w lustrze, wyglądały na takie duże przed jej małymi

piersiami. Widziała jego dłoń wciskającą się głęboko między jej uda, jej oddech przeszedł w
małe dyszenie, kiedy nadal obserwowała go sprawiającego jej przyjemność. Eksplodowała z

radością, wijąc się, gdy przyjemność zalała jej całe samopoczucie. Orgazm przetoczył się przez
nią, sprawiając, że westchnęła z ulgą, kiedy spotkała jego oczy patrzące uważnie na jej twarz w

lustrze.

W milczeniu pomógł jej się ubrać, oddychając ciężko, wiedziała, że nie doszedł z nią dziś

wieczorem i miała tylko nadzieję, że będzie miała okazję odpłacić mu się za to, ile dał jej
przyjemności, odmawiając własnej.

Gdy odwróciła się, zostawiając włosy podniesione na karku, zatoczyła się szybko,

obserwując cienie, które przynosiło słabe światło księżyca, który wlewał się przez wysokie

okno.

- Co się stało? - Edward zapytał ją szybko.

- Nic... poczułam... - wyjąkała. - To nie ma znaczenia, to prawdopodobnie taka reakcja.
- Hmm, czy jesteś tak obciążona z przyjemności, że widziałaś to.

Spojrzała na niego z uwielbieniem. - Mówiłam ci już dzisiaj, że cię kocham?
- Wierzę, że tak, ale zawsze jestem gotów posłuchać tego ponownie - oświadczył, dając jej

szybki pocałunek w czoło, przed wyjściem z nią z pokoju.

Nie zauważyli wrogiego, piorunującego spojrzenia wycelowanego w ich kierunku.

background image

Rozdział 21

Głupia dziwka! Jakim cudem dostała dwóch wspaniałych mężczyzn walczących o jej uwagę? Ona nie jest

nawet ładna! Za chuda i bez kształtów - głupia dziwka!

Złośliwe myśli przebiegały szybko przez jej umysł, po tym jak była świadkiem tej małej sesji.

Jak Jake mógł nadal chcieć Bellę? Miał ją, prawda?

Była gotowa porzucić wszystko dla niego, a on zdradził ją - przez zaręczyny z tym

chudzielcem!

Jak gdyby mała dziewczynka mogła zawsze się do niej dopasować!

Spojrzała na siebie w lustrze. Długie brązowe włosy, kształtna figura i pełne usta to tylko

niektóre z jej atrakcyjnych cech, pomyślała. To był powód Jake'a, że był z nią w pierwszej

kolejności. Wiedziała, że była atrakcyjna dla płci przeciwnej. Kochali jej duże, pełne piersi i
kształtne biodra. Oni nie kochali chudych, wyglądających koślawo, bez znaczenia, jak mówiły

im magazyny.

Tak, wiedziała, że Jake chce wrócić do niej, ale jak go zatrzymać?

Jake należał do niej. Nigdy nie powinien się wiązać z tym słabym usprawiedliwieniem

kobiety, a teraz to Leah wszystko naprawi.

Ogień był dobrym miejscem na start - dobrze by było, gdyby dziwka rzeczywiście była w

łóżku, jak twierdził Jake. Okłamał ją - ponownie!

Kiedy przyszedł do niej w nocy, powiedział, że jego narzeczona była w łóżku, bez

towarzystwa, po odrzuceniu go po raz kolejny. Powinna była wiedzieć lepiej, niż ufać mu, po

wszystkim, kiedy kłamca zawsze jest kłamcą.

Nie, że obchodziło ją to, jak długo z nią był.

To było takie łatwe wymknąć się, gdy Jake brał prysznic i wrzucić małą bombę przez okno.

Przygotowywała się przez jakiś czas, szukając doskonałej okazji, aby z niej skorzystać, kiedy

Jake'a tam nie było. On nie podejrzewał tego! I, oczywiście, miała idealne alibi. Była z Jake'iem
cały wieczór.

Że nie słyszał nawet jak bomba eksploduje było dziwne, wydawało się, że nikt nie słyszał.

Aż zauważyła jedną osobę, która podążyła tam w kierunku ognia.

background image

Jake warczał w łazience, kiedy patrzyła, że jakiś mężczyzna tej dziwki pobiegł za nią.

Dlaczego była z innym mężczyzną w pierwszej kolejności? To było złe, że udało mu się
wyciągnąć ją!

Nie była w stanie zobaczyć nic więcej po tym, kiedy wskoczyła do łóżka z powrotem, zanim

Jake się zjawił.

To nie było jej zamiarem, żeby zrzucić winę na Jake, i to był szok, kiedy przybyli go

aresztować, ponieważ niektórzy plotkarze widzieli go w pobliżu mieszkania tej dziwki! Oni nie

mogli zatrzymać go długo, gdy powiedziała im, że był z nią.

Jedna noc była wystarczająca!

A później, kto sprawił, że on się odwrócił? To jasne, ta głupia kostucha! Nie, nie do niej,

której powinien dziękować!

To była dobra robota, że zjawił się on, aby ją zobaczyć, po tym jak jadł z tą krową! Powinien

być na kolanach, dziękując jej, ale nie! Musiał iść i uporządkować jakieś problemy w głupiej

pracy. A co ona dostała?

- Przykro mi, Leah. Ale jeśli Bella może zrozumieć, to z pewnością ty też możesz!

Och tak, ona rozumiała doskonale!
On był samolubny!

Ale wciąż był jej na moment. A gdyby miała cokolwiek do powiedzenia, wtedy zostawiłby ją,

gdyby jej nie udało się usunąć z drogi innej kobiety - również to był ten czas. A jeśli ona

widywałaby się z innym mężczyzną, później to zrobiłoby się łatwiejsze.

I to byłoby łatwiejsze. Ta dziwka dowiedziała się o niej i rzuciła Jake'a! To powinien być

koniec. Ale ostatnie trzy tygodnie z Jake'iem były okropne. Stale marudził o tym, jak on wróci
do niej. Że ona była jego i on ją kocha!

Co ze mną? Ze mną! Kto był zakochany w nim, kto dał mu wszystko!
Właśnie dlatego była na tej głupiej imprezie właśnie teraz.

Nie, ona nie myślała o tym, prawda?
A teraz była zmuszona do podjęcia radykalnych działań. Ta suka musiała odejść, nawet jeśli

opuściła życie Jake'a na dobre!

Jake mógł być czarujący i wkrótce zacząłby zdobywać ją z powrotem.

Miał on zaproszenie, był wpływowy, ale nie sądził, że ona była odpowiednią osobą, by

towarzyszyć mu!

Nie, że on ją zatrzymał. Jedna z małych kelnerek była jej przyjaciółką, dlatego łatwo się

zakradła. Miała przebywać w cieniu, obserwując jak wszyscy plotkowali o jakiejś grubej rybie,

background image

która wzięła ślub po kryjomu. Jake nie zauważył jej jeszcze, dzięki Bogu. Nie mogła sprawić,

aby zdenerwować go!

Był głównym powodem, dla którego ukryła się w łazience. Miał być trochę blisko dla

wygody, a ona nie zauważyła jeszcze jego głupiej obsesji.

Najwyraźniej Leah była wystarczająco dobra do pieprzenia, ale nie do bycia widzianą u jego

boku. Do tego chciał swoją doskonałą Bellę!

Dobrze, że to się zmieniło! Tak szybko, jak inne kobiety były poza zasięgiem, Jake wkrótce

wróci do niej.

Ale wtedy zobaczyła ich razem! Ją i Edwarda Cullena (którego twarz była we wszystkich

magazynach finansowych), dlaczego przyszła z Jake'iem do niego?

Nie tylko to, ale została tam, nie mogąc się ruszyć, gdy obserwowała ich razem. Mogła

ledwie wierzyć, że to była ta sama kobieta, która nazwała Jake'a zimnym! Jeśli Jake byłby
obecny, to prawdopodobnie byłby bardziej obsesyjny z twierdzeniem, że to dziwka, niż on sam

był.

Jej kryjówka była dobra, nie zauważyli jej w ogóle, do tego głupia, mała krowa prawie

rozpieszczała go.

A teraz zastanawiała się, czy to wystarczy, aby się jej pozbyć. Ona powinna zapłacić za to, co

zrobiła. A po tej obrzydliwie słodkiej deklaracji miłości, wiedziała, co zrobi.

Dziwka będzie wiedziała, jak to jest stracić kogoś, kogo kochała. W jej przypadku to będzie bardziej

trwałe!

Przytrzymując pasek swojej torby na ramieniu, otworzyła ją szybko i znalazła wewnątrz niej

ukochaną broń. To był prezent od Jake'a, mały, perłowy, bogato zdobiony pistolet - używany
tylko do ochrony!

Ochrony? Cóż, chroniła czegoś, prawda?
Ochraniała swoją przyszłość - przyszłość z Jake'iem.

Ściskając broń w ręku, nieco schowała ją za torebkę, gdy poszła poszukiwać swojej ofiary.

background image

Rozdział 22

Bella czuła się jakby była unoszona w powietrzu, gdy Edward kierował ją z powrotem do sali

balowej. Trzymał ją mocno za rękę, ciągnąc ją do swoich ust tak często, aby pocałować.
Uśmiechnęła się do niego i pochyliła się po należyty pocałunek, ledwie rejestrując błysk światła

ze strony ekstatycznych reporterów, których spotkali przy wejściu w holu.

- Chcesz już iść? - Edward szepnął. - Możemy być w domu w mniej niż dwadzieścia minut.

Gorące pragnienie zaświeciło w jego oczach napędzając jej własne. - Tak, proszę -

odetchnęła, oczekiwanie spowodowało jej zawrót głowy, a kolana osłabły.

- Bella? - głos zawołał z tyłu, gdy już odchodzili. Odwróciła się i zauważyła Jake'a idącego ku

niej. Lekko się spięła, mając nadzieję, że nie będzie robił sceny.

- Cześć Jake - powiedziała grzecznie, poczuła silny uchwyt Edwarda na swojej ręce, gdy

spróbował poruszyć się, aby ją ochronić.

- To prawda? - Jake zażądał, wściekłość wyryła się na jego twarzy i zacisnął dłonie w pięści

po swoich bokach.

- Co jest prawdą? - spytała, znając już odpowiedź, ale desperacko starała się zdobyć kontrolę

nad swoimi emocjami.

- Twój ślub? Z nim? - Jake kontynuował, zdziwienie wyraźnie malowało się na jego twarzy.
- Przepraszam Jake, nie wiedziałam, jak ci powiedzieć - szepnęła.

- Jak długo jesteście małżeństwem? - zapytał, niepewny, czy naprawdę chciał znać

odpowiedź.

- Cztery lata - Edward uciął.
- Dlaczego... dlaczego zgodziłaś się poślubić mnie, jeśli... - Jake drążył.

- Nie byłam naprawdę żoną Edwarda na początku, to było wygodną rzeczą. Pomógł mi i ja

pomogłam jemu. Nie widziałam go od czasu ślubu i kiedy przedstawiłeś nas, to był szok. My

nigdy nie chcieliśmy cię skrzywdzić, Jake, ale oboje postanowiliśmy, że nie chcemy rozwodu -
Bella odpowiedziała w pośpiechu.

- Och pewnie, dlaczego chciałabyś rozwodu z nim! On jest bogaty i...
- Wystarczy - Edward warknął. - Przykro mi, że te rzeczy nie działają na ciebie, Jake, ale Bella

background image

i ja kochamy się i planujemy przejść przez nasze małżeństwo.

- Ona miała być moja! Dlaczego ty zawsze wygrywasz? - Jake zapytał.
- Nie jestem nagrodą do wygrania, Jake, nie jestem ozdobą używaną do ozdobienia twojego

ramienia! - Bella powiedziała, próbując zachować spokój i wstrzymać się od tupnięcia noga w
gniewie. - Poza tym, ty widywałeś się z inną kobietą.

- A ty widocznie widywałaś się z innym mężczyzną!
- To nie było tak, Jake, i nie widzę powodu, aby wytłumaczyć ci to - powiedziała, obracając

się w ramionach Edwarda. - Chcę iść do domu - szepnęła do niego.

- Jake, to była przyjemność, znowu cię zobaczyć, ale dama chcę wyjść i...

- Ty, ty jesteś tym, który zabrał ją ode mnie!
- Właściwie, uważam, że wziąłem ją za żonę, zanim ty się zjawiłeś - Edward stwierdził

chłodno. - Teraz, wybacz nam.

- A co, jeśli nie zrobię tego? - Jake odpowiedział gniewnie.

- Nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii - Edward powiedział, ledwo się kontrolując.
- Bella jest moja, ona wie to! Jest moja!

- Nie jestem twoja, Jake - Bella mówiła cicho, mając nadzieję, że ta sytuacja byłaby

rozproszona, jeśli obniżyłaby swój głos. - Tak naprawdę nigdy nie czułam tego do ciebie, a jeśli

jesteś ze sobą szczery, wiesz, że to prawda.

- Nie dałaś mi szansy, Bello - Jake powiedział. - Po prostu... tylko... daj mi jeszcze jedną

szansę... proszę.

Próbowała ukryć twarz w boku Edwarda, wiedząc, że krzywdzi Jake'a i czuła się strasznie

przez to. Jake nie był taki straszny dla niej i na swój sposób kochał ją. Jak mogła go zranić?

- Jake... Przykro mi - szepnęła. - Zakochałam się w Edwardzie. Nigdy nie chciałam cię

skrzywdzić... - odpowiadała, gdy Edward przebiegł swoimi dłońmi łagodnie w dół jej pleców.

- Jak możesz go kochać, kiedy ledwo go znasz? - Jake zapytał. - Znasz mnie, Bella. Jesteś

moją opoką. Potrzebuję cię.

- Myślę, że teraz wystarczy, Jake, Bella dokonała wyboru i nie mam zamiaru pozwolić jej

odejść - Edward powiedział.

- To nie zależy od ciebie! - Jake wściekle krzyknął.

- Nie, Jake. To nie zależy od Edwarda. To zależy ode mnie - Bella powiedziała ze złością. -

Poza tym, nie masz już kobiety czekającej w pogotowiu na ciebie?

- Tak, Jacobie, nie masz już kobiety czekającej na ciebie? - doszedł wściekły krzyk za nimi.

Odwrócili się, aby zobaczyć ciemnowłosą kobietę stojącą tam, ze wściekłością wyrytą na jej

background image

twarzy.

- Leah? Co ty tu robisz? - Jacob zapytał w szoku.
- Przyszłam tutaj, aby usunąć tą małą dziwkę z drogi, wiedząc, że ogień nie zadziałał -

wrzasnęła. - I co widzę? CIEBIE... błagającego ją, żeby wróciła do ciebie!

- To... nie... wiesz, co czuję do Belli - Jake przyznał.

Edward spiął się, kiedy usłyszał, że ta kobieta była odpowiedzialna za pożar w mieszkaniu

Belli, delikatnie odsunął ją za siebie, gdy starał się zapanować nad sytuacją. - Nie sądzę, że jest

to naprawdę odpowiednie miejsce do omawiania tego, prawda? - zapytał cicho, jego oczy
dobitnie spoglądały na prasę.

- Zostań tam, gdzie jesteś! - Leah krzyknęła, wyciągając broń i kierując ją w Edwarda.
- Nie - Bella szepnęła wściekle, próbując ruszyć się zza Edwarda, który nie miał nic

wspólnego z tym.

Prasa jęknęła na widok przed nami, jeden nieustraszony reporter nawet odważył się zapytać,

o co w tym wszystkim chodzi, zanim spojrzenie pełne wściekłości zostało skierowane w ich
stronę.

- Leah, dlaczego to masz? - Jake zapytał, cofając się lekko.
- Mówiłam ci, że to dla twojej małej dziwki tam - powiedziała - ale zmieniłam zdanie.

Bella prawie westchnęła z ulgi i zrobiłaby to, gdyby broń nie była nadal skierowana w

Edwarda. Rozglądała się szybko, starając się znaleźć jakieś środki zatrzymania szalonej kobiety,

stojącej tam. Jednak jedyną rzeczą, którą mogła widzieć, to reporterzy próbujący się
skontaktować z policją.

- Zmieniłaś zdanie? Dobrze, dlaczego nie odłożysz tego, co? - Jake zapytał cicho. - Chodź

Leah, schowaj to i zabiorę cię do domu.

- Nie, Jake, ponieważ to nic nie zdziała, prawda? Będziesz wciąż próbował, aby do ciebie

wróciła i zostawisz mnie całkiem samą - mówiła, chłodna cisza spadła na nią, jak gdyby dotarła

do ostatecznego wniosku.

- Nie opuszczę cię, Leah, obiecuję - Jake powiedział, jego oczy prosiły ją, żeby zrobiła to, o

co prosił, nawet zaczął podążać w kierunku rozwścieczonej kobiety.

Leah szybko wskazała pistoletem w Jake i Edward miał swoją szansę, gdy Jake próbował

odciągnąć ją. - Myślisz, że uwierzę w to? - szepnęła, odwracając się nagle do niego. - Myślisz, że
uwierzę ci, że nagle porzucisz swoją idiotyczną obsesję tą dziwką?

- Tak, Leah - Jake przyznał. - Zrobię to dla ciebie - kontynuował, kiedy zobaczył Edwarda

przybliżającego się do niej.

background image

Belli serce wściekle biło, nic nie mogło się stać Edwardowi, nie pozwoli na to. Patrzyła

uważnie jak Edward podchodził, aby rozbroić kobietę, która z kolei uchyliła się szybko. Bella
uczyniła ruch, rzucając się przed Edwarda, gdy pistolet wystrzelił. Ból uderzył ją jak błyskawica

i spadała w ciemność, krew rozlała się pod nią.

Następne chwile były rozmazane dla Edwarda, kiedy pędził do jej boku. - Bella, Bella... o

Boże... obudź się... - Był ledwie świadomy, że Jake kopnął pistolet daleko i chwycił Leah ciasno
trzymając, z niedowierzaniem wypisanym wyraźnie na jego twarzy, jak patrzył na Bellę leżącą na

ziemi.

Zamieszanie sprawiło, że cały zespół gości w pośpiechu wyszedł, aby zobaczyć, co się stało,

kiedy można było usłyszeć syreny policji.

Jak tylko rodzina Cullenów zobaczyła, kto leży na podłodze, biegli płacząc z niedowierzania,

co się wydarzyło.

Edward był ledwie świadomy, kiedy kontynuował tulenie Belli, próbując powstrzymać swoją

kurtką napływ krwi z jej ramienia. Został odciągnięty przez sanitariuszy i powstrzymywany
przez Emmetta, tak aby mogli wykonać swoja pracę.

Leah została zabrana przez policję, Jake podążył za nią, starając się wytłumaczyć, co się

stało. Prosił Cullenów, żeby puścili go, wiedząc, że Bella zrobiła to tak szybko, jak się

dowiedzieli.

Syreny wyły, kiedy jechali do miejscowego szpitala. Edward modlił się po cichu o życie Belli.

background image

Rozdział 23

Edward był w rozpaczy. Nędza i zmęczenie to główne emocje kaleczące go w tej chwili.

Tracił Bellę. Nie udało się jej ochronić przed szaloną kobietą i to była jego wina, że ona ledwo
żyję w tym momencie. Agonia przeszła przez jego ciało na myśl o ukochanej Belli umierającej.

Nie mogła go zostawić - on nie przetrwa bez niej. Jego świat stanie się ciemnym, ponurym i
samotnym miejscem, jeśli jej już nie będzie z nim.

To było prawie osiem godzin tortur, czekając na wiadomość o jej stanie, wiadomość, która

mogła wnieść z powrotem nieco światła do jego świata. Obserwował, jak zawieźli Bellę dalej,

nie poszedł za nią, gdyż zaprowadzili go do tej ponurej poczekalni, która miała nijakie ściany i
małe, szare krzesła. Plakaty o różnych chorobach były rozrzucone na koślawym stole i puste

filiżanki umieszczone wszędzie.

Bella ledwie łapała oddech, gdy przewozili ją dalej i krew wylewała się z niej w

zastraszającym tempie. Jej narządy nie były dobre, kiedy sanitariusze robili wszystko, by sprawić
jej wygodę, zanim dotarli do szpitala. Jego rodzina była z nim cały czas i chociaż był wdzięczny

za ich towarzystwo, oni nie mogli zrozumieć, co on prawdopodobnie przechodził. To nie był
ich partner leżący w kałuży krwi po postrzeleniu. Ona musiała żyć! Po prostu musiała.

Ciemne myśli zawładnęły jego umysłem, kiedy obrazował sobie świat bez Belli. Nie mógł

tego zrobić. Nawet jeśli był z nią od sześciu tygodni, nie mógł wyobrazić sobie życia bez niej.

Widząc jej uśmiech, sposób w jaki przygryzała swoje usta, kiedy się denerwowała, a zwłaszcza
sposób, gdy budził się każdego ranka, obserwując ją, patrząc na jej idealny profil. Była

nierozłącznie wpleciona w jego życie. I nie chciał, żeby było inaczej. Sprawiała, że był
kompletny.

Dni nie wydawały się już nieograniczone, kiedy była z nim, praca już nie rządziła jego

życiem - tylko ona. Jak dalej będzie żył, jeśli ją teraz straci? Kiedy wreszcie ją znalazł.

To zniechęciło go, widząc lekarzy biegających do jej pokoju, szepcząc o niej. Nie mogli mu

powiedzieć? Cokolwiek!

Jego umysł odtwarzał wcześniejszą scenę. Powinien wiedzieć, że Bella zrobi coś takiego

własnym kosztem. Powinien być bardziej przygotowany. Nie udało mu się jej ochronić, kiedy

background image

obiecał to.

Depresja nadciągała, gdy starał się zrozumieć sens niesprawiedliwości tego, co się stało.

Westchnął ciężko, przebiegając swoimi rękoma przez włosy, gdy chodził.

- Będzie z nią dobrze, Edwardzie - Esme próbowała uspokoić go, wyraźnie było słychać

zmartwienie w jej głosie, gdy patrzyła tempo na swojego najstarszego syna.

- Nie wiesz tego! Co jeśli ją stracę? - zapytał, pustka trawiła całą jego twarz, kiedy odwrócił

się, patrząc na nią.

- Nie stracimy jej, musimy być dobrej myśli - Esme kontynuowała.
- Nie mogę... - urwał.

- Wszyscy chcemy, żeby żyła, Edwardzie - Carlisle oświadczył. - Miejmy nadzieję, że nasze

modlitwy zostały wysłuchane.

- Modlitwy? - Edward wykrztusił. - Czy Bóg słuchał, kiedy Bella została postrzelona? Nie

zrobiła nic, aby na to zasłużyć! Ona jest... doskonała i nieśmiała, i opiekuńcza... i... - urwał

nagle, odwracając się od niepokoju widocznego na twarzach jego rodziny.

Alice wstała i powoli podeszła do Edwarda. Umieściła ręce delikatnie wokół niego, wiedząc,

że nic nie mogła powiedzieć, aby mu pomóc. Była cicho, kiedy głaskała jego plecy, patrząc w
oczy swojej rodziny, gdy to robiła. Czuła się bezradna.

- EDWARD CULLEN! - głos zawołał od progu. - Nie zadzwoniłeś do mnie! Nic! Musiałam

przeczytać o mojej najlepszej przyjaciółce w porannej gazecie - Angela wyrzuciła z siebie, gdy

rzuciła gazetą w niego.

Edward spojrzał szybko z irytacją na kobietę. - Angela, przepraszam... Nie pomyślałem...

- Nie, nie pomyślałeś - powiedziała, złość wyparowała z niej, gdy zobaczyła jego twarz. - Jak

z Bellą?

- Nie wiemy jeszcze - Edward szepnął przybity.
- Jeszcze nic nie słyszeliście? - wyszeptała, łzy spływały w dół jej twarzy.

- Nie.
- Widziałeś dziś rano gazetę? - Angela zapytała, obserwując jak podniósł ją, by przeczytać.

- Nie, nie opuściłem jeszcze tego pokoju.
Nagłówki spojrzały na niego:

Nowa pani Cullen postrzelona przez wzgardzoną kobietę!

Spojrzał na jedno zdjęcie z dwóch. Było piękne. Zrobili je, gdy właśnie opuszczali łazienkę i

Bella uśmiechała się nieśmiało do niego, uśmiechnął się w odpowiedzi, zakręcając kosmyk jej
włosów na swojego palca. Nie czytał reszty opowieści, po prostu patrzyła na zdjęcie Belli i jego.

background image

Rodzina zgromadziła się wokół, spoglądając przez jego ramię do lektury artykułu.

- Bella wyglądała tak szczęśliwie - Alice skomentowała.
- Również pięknie wyglądała - Rosalie dodała cicho. - Myślę, że powinniśmy poprosić o

kopie tego zdjęcia.

- Tak, też tak myślę - Esme powiedziała.

Edward trzymał szczelnie gazetę w dłoni, kiedy poszedł usiąść, słabo przyjmując kubek

kawy, który Carlisle właśnie wziął z automatu. Patrzył, jak Angela stała przy oknie z pleksi,

szukając lekarza, zakładał. Powinien zadzwonić do niej. Ale jego myśli były wypełnione obawą
o Bellę, naprawdę nie skupiając się na niczym innym.

Spojrzał na zdjęcie pamiętając, co stało się tuż przed zrobieniem go. Była taka zmysłowa, tak

całkowicie dostosowana do niego. Nie mógł myśleć, że to był ostatni raz, kiedy był w stanie

kiedykolwiek ją dotknąć, obserwować jej twarz, gdy sprawiał, że szczytowała. Wiedza, że był
jedynym, który mógł sprawić, że poczuła się w ten sposób był mocnym doświadczeniem i nie

mógł wyobrazić sobie życia bez niej.

Zerwał się szybko, gdy zobaczył lekarza zbliżającego się do pokoju. - Czy... - zaczął, a

następnie przerwał, kiedy doktor zatrzymał do ręką.

- Jej stan jest stabilny w chwili obecnej - oznajmił, po czym cała grupa westchnęła z ulgą. -

Musieliśmy usunąć kulę, która utkwiła w jej ramieniu, prawie przecinając tętnicę główną.
Oczekujemy jej pełnego powrotu do zdrowia bez jakichkolwiek komplikacji.

- Ale ona żyje? - Edward ostrożnie zapytał. - Mogę ją zobaczyć?
- Może pan - lekarz ogłosił. - Ale tylko jedna osoba na raz na dziesięć minut, ona pewnie nie

obudzi się przez jakiś czas, gdyż była ciężko ranna, i powinien być pan świadomy, że ma kilka
przyczepionych rurek na chwilę - urwał i westchnął. - Szczęście, że uratowaliśmy dziecko...

- Dziecko? - Edward zapytał, zmieszanie wymalowało się na jego czole.
- Tak, musi być około piątego tygodnia, nie jestem pewien, czy jest świadoma, że jest w ciąży.

- Będę ojcem?
- Zakładam, że tak - lekarz dodał ironicznie, z małym uśmiechem na twarzy.

Edward usiadł ociężale, gdy rodzina gratulowała mu. - Zostanę babcią! Och, Edwardzie, to

jest fantastyczne.

- Tak, Edwardzie, jesteśmy bardzo zadowoleni z ciebie - Carlisle dodał, kiedy Alice i Rosalie

pisnęły z radością, mówiąc o zakupach dla dziecka. - Teraz idź i zobacz, jak tam nasza córka?

Edwardowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, kiedy rzucił się do sali swojej żony.
Wszedł powoli, z trudem łapiąc powietrze na jej widok. Była bardzo blada i spojrzał na

background image

cienki, wielki fartuch umieszczony na niej. Rurki pokrywały jej ramiona, kiedy wziął jedną jej

małą dłoń w swoje własne. - Cześć miłości - szepnął. - Tak się cieszę, że cię widzę. Ale musisz
szybko się obudzić, potrzebuję cię...

Rozmawiał szepcząc do niej, opowiadając jak bardzo ją kocha i jaki był szczęśliwy z powodu

dziecka, aż w końcu pielęgniarka go wyrzuciła.

Edward czuł się trochę lepiej po zobaczeniu jej, ale zmartwienie nadal się w nim panoszyło.

Dopóki nie będzie jej miał bezpiecznej w swoich ramionach, wiedział, że nie będzie w pełni

szczęśliwy. Ale z małym uśmiechem na twarzy, powiedział Angeli, żeby poszła zobaczyć się z
przyjaciółką, która szybko to zrobiła.

Esme owinęła ramiona wokół niego, gdy zauważyła jego uśmiech. - Widzisz, mówiłam ci, że

wszystko będzie dobrze - szepnęła.

- Ona jeszcze nie wyszła z lasu, mamo - powiedział ironicznie.
- Tak, ale wyjdzie, myśl o dziecku ją trzyma.

- Ona jeszcze nie wie, że jest w ciąży, może ona nie chce tego dziecka - szepnął.
- Bzdura! Oczywiście, że będzie chciała, ona kocha dzieci - Esme dodała. - Poza tym, myśl o

zabawie, my wszyscy możemy zastąpić cię, kiedy ty będziesz nadmiernie chronił ją przed
niebezpieczeństwami i zagrożeniami.

- Nie będę...
- Będziesz! - Emmett i Jasper zawołali, przemawiając po raz pierwszy od tego incydentu.

Carlisle zaśmiał się lekko, zgadzając się całkowicie ze swoimi synami. Bella mogła bardzo

utyć z powodu karmienia przez Edwarda, przed końcem ciąży.

Edward patrzył na wychodzącą Angelę, zauważając wysoką, ciemną postać Jacoba w wejściu.

Jego pierwszą myślą było bicie

go, dopóki nie zobaczyłby światła w tunelu, i prawdopodobnie

by tak zrobił, gdyby Emmett nagle nie złapał jego ręki. - Co chcesz? - wyrzucił zimno.

- Musiałem zobaczyć, co z Bellą - odparł przygnębiony.

- Co ty myślisz, że powinienem ci powiedzieć cokolwiek?
- Spójrz, mogę zrozumieć, że nie chcesz mnie tutaj, i wyjdę jak tylko dowiem się, co z nią.

Ale kocham ją i oni nie chcieli mi nic powiedzieć z powodu całej tej prasy.

- Prasy? - Alice zapytała.

- Ta, są na zewnątrz, jak sępy, szukając jakiejś historyjki - Jake powiedział, wciąż patrząc na

Edwarda.

- My lepiej pójdziemy i damy im oświadczenie, Edwardzie - Esme mówiła spokojnie, kiedy

reszta rodziny wychodziła, zostawiając Edwarda samego z Jake'iem.

background image

- Powiem ci, co z Bellą, a następnie znikniesz z naszego życia na dobre - Edward powiedział,

gniew przebiegł przez niego.

- Dobrze, jeśli to jest to, co ona chce.

- Jej stan jest na razie stabilny, udało im się zatamować krwawienie i powinna w pełni

wyzdrowieć.

- Dzięki Bogu - Jacob westchnął, przebiegając rękami przez twarz.
- Teraz wyjdź.

- Idę, ale chciałem tylko powiedzieć, że to naprawdę nie była moja wina. Nigdy nie chciałem

zaszkodzić Belli w jakikolwiek sposób.

- To nie ma znaczenia, że nie chciałeś jej zaszkodzić! Ty, ze swoim drugim życiem

spowodowaliście ten bałagan, a twój widok sprawia, że chcę poważnie uszkodzić twoją twarz -

Edward oznajmił.

- Przez co mogę tylko powiedzieć przepraszam - Jake szepnął, patrząc przez ramię, gdy

chwycił klamką. - A w przypadku, gdybyś chciał wiedzieć, Leah została zabrana do szpitala
psychiatrycznego w obecnej chwili - czeka na dalsze badania.

Edward warknął lekko, kiedy Jake wychodził. Leah nie była ważna w tym momencie, tak

długo jak dostanie to, na co ona zasługuje na dłuższą metę!

Bella była jego głównym skupieniem na razie. Chciał upewnić się, że wyzdrowiała, i sprawić,

że będzie lepiej ją chronił. Miała całe życie i on był cholernie pewny, że nic takiego nie zdarzy

się ponownie.

background image

Rozdział 24

Bella otwarła oczy szybko mrugając, dopóki nie dostosowały się do światła wokół niej.

Czuła ból emanujący z jej ramienia, kiedy przesunęła się lekko, i zauważyła duży opatrunek
obejmujący jej ramię i część jej ręki. Jej gardło było szorstkie i suche, gdy w końcu odnalazła się

w otoczeniu. Okazało się, że była w szpitalu i przez chwilę przypominała sobie, dlaczego tu
była.

Edward, naszła ją pierwsza myśl. Czy z nim dobrze? Gdzie on był?
Kiedy myśli przeszły przez jej umysł w zwolnionym tempie, niezdarnie patrzyła na niego,

siedzącego na krześle obok jej łóżka. Spał, nadal w garniturze z balu. Chciała odezwać się do
niego, aby obudzić go. Ale wyglądał na tak zmęczonego, że postanowiła pozostawić go

śpiącego.

Odetchnęła ciężko, kiedy ulga zalała jej ciało. Edward żyje i wydaje się, że było dobrze, poza

faktem, że był zbyt zmęczony.

Myśl o Jake'u przepłynęła przez nią, kiedy zastanawiała się, czy z nim również było dobrze.

Biedny Jake! Był pośrodku tego.
Miała nadzieję, że będzie on w stanie ruszyć dalej i żyć własnym życiem teraz. Życiem, które

nie obejmuje jej.

Czuła, że to byłoby najlepiej dla niego, gdyby nie był w kontakcie z nią, chyba łatwiej

pozbyłby się uczuć, jakie do niej żywił. Chciała, żeby był szczęśliwy i może kiedy to wszystko
się skończy, będzie miał szansę być.

Leah nie była, oczywiście, dobrym wyborem dla niego, i choć była obolała i cierpiała, nie

chciała żadnej kobiecie zaszkodzić. Może chciała uzyskać właściwą pomoc, której

potrzebowała, nie była dobrą kobietą w jej opinii. A może fakt, że Jake nie był jej wierny,
pchnął ją do krawędzi.

Bella nie wiedziała, co się stało z Leah, kiedy została postrzelona. W rzeczywistości nie

pamiętała niczego, co się wydarzyło w tamtym czasie. Była jednak pewna, że Leah została

aresztowana, jeśli nie co innego.

Spojrzała na drzwi, kiedy pielęgniarka przeszła na palcach, starając się nie obudzić Edwarda.

background image

Patrzyła na kobietę, z nadwagą i okrągłymi policzkami i z jakichś powodów Bella czuła się

lepiej.

- Nie opuszczał twojego boku, przez cały czas będąc tutaj - pielęgniarka szepnęła, uśmiech

pojawił się na jej twarzy. - Kocha cię bardzo mocno. Jesteś szczęściarą, że tak dużo ludzi
troszczy się o ciebie.

Bella próbowała odpowiedzieć, ale jej gardło było suche, kiedy zrobiła niewielki hałas z

trudem łapiąc powietrze. Pielęgniarka podała jej szklankę wody i pomogła usiąść, i wziąć łyka.

- Więc, założę się, że czujesz się trochę lepiej - wypowiedziała cicho z małym uśmiechem na

twarzy. - Muszę tylko sprawdzić twoje narządy i wtedy dam ci coś na uśmierzenie bólu, jeśli

chcesz?

- Tak, dziękuję - Bella odpowiedziała równie cicho. - Jak długo tutaj jestem?

- Więc, przeszłaś operację wczoraj we wczesnych godzinach porannych i spałaś prawie

trzydzieści godzin, moja droga - pielęgniarka powiedziała, podczas sprawdzania rany na

ramieniu Belli.

- Ze mną wszystko dobrze?

- Operacja poszła dobrze i jesteśmy pewni, że powinnaś szybko wyzdrowieć, i lekarz był w

stanie uratować twoje dziecko.

Dziecko? - Dziecko?
- Tak, jesteś około piątego tygodnia w ciąży. Gratuluję, moja droga. Wkrótce wrócę z twoimi

lekami - pielęgniarka powiedziała, przed opuszczeniem sali.

Była w ciąży? Jak...? Co...?

Ale ona była jedynie z Edwardem przez sześć tygodni, co oznaczało, że zaszła w ciążę

niemal natychmiast. Jak mogła być taka głupia, aby nie skorzystać z antykoncepcji?

Co myślał Edward?
Chciał dziecka?

Czy wciąż chciał jej?
Jej serce szybko zabiło na myśl, że mógł ją zostawić po tym wszystkim. Nie byłaby w stanie

żyć bez niego. Ale nagle pomyślała sobie, że nosiła dziecko Edwarda. Miała kawałek Edwarda
rosnącego w jej wnętrzu! Położyła lekko rękę na swoim brzuchu. Zdecydowane poczucie

szczęścia ogarnęło ją i wiedziała, że chce to dziecko bez względu na wszystko.

Czy na pewno Edward tez chciał?

Popatrzyła na niego oczami pełnymi miłości, kiedy studiowała jego rysy. Obserwowała jak

zaczął się powoli budzić. Nagle zerwał się i spojrzał na nią.

background image

- Bella? Bella, obudziłaś się, dzięki Bogu - szepnął, pędząc do niej i całując jej twarz. - Nigdy

więcej mnie nie strasz w taki sposób, czy w jakiś inny, głupszy. Jak mogłaś ryzykować życie dla
mnie?

- Edward - powiedział cicho. - Jak mogłam nie zrobić tego? Moje życie jest niczym bez

ciebie - kontynuowała, przebiegając swoimi palcami przez jego włosy, oferując mu pocieszenie.

Głaskał delikatnie jej twarz, kiedy oderwał się od niej z uśmiechem na twarzy, gdy

zarejestrował fakt, że w końcu się obudziła. - Nie pozwolę ci zejść mi z oczu przez długi czas -

powiedział.

Bella zaśmiała się lekko. - Nie mam nic przeciwko temu.

- Dobrze.
- Jak wszyscy? - przerwała szybko, pamiętając, że chciała wiedzieć, czy z Jake'iem było

dobrze.

- Wszyscy mają się dobrze, to o ciebie się martwiliśmy. Esme i Carlisle poszli na lunch, Alice

i Rosalie poszły znaleźć tobie jakieś ubrania, żebyś ubrała, i spakować kilka podstawowych
rzeczy dla ciebie - sądzę, że zabrały moich braci ze sobą. Angela jest w poczekalni.

Bella wykrztusiła. - Angela! Musi wiedzieć, że się obudziłam, pewnie się martwi.
- Nie martw się, pójdę po nią za chwilę - odparł, wciąż uważnie obserwując jej twarz.

- A co z Jake'iem? - zapytała cicho.
- Nie musisz się martwić o niego, znajdującego się ponownie blisko ciebie, ostrzegłem go w

niedwuznaczny sposób - zimno odpowiedział.

- Ale z nim dobrze? Dlaczego ostrzegłeś go, on mnie nie skrzywdził.

- To była jego wina, że wplątał cię w swój miłosny, chory, mały umysł. Jeśli oszukałby ciebie,

to nic takiego by się nie stało.

- Powinieneś to zostawić, Edwardzie - powiedziała cicho. - Jake nigdy nie chciał, żeby to się

stało i nie można go winić za jej trudności.

- Trudności? Ta kobieta jest niezrównoważona, na miłość boską, postrzeliła cię!
- Tak, ale myślała, że ukradłam jej mężczyznę...

- To nie usprawiedliwia tego, co zrobiła, Bello.
- Nie, ale to nie było krzywdzące w końcu...

- Prawie cię straciłem - wyszeptał wściekle, chwytając ją za rękę i trzymając mocno. -

Patrzyłem jak rzuciłaś się przede mnie. Nie byłem w stanie nic zrobić! Potem musiałem czekać

godziny, powolne, torturujące godziny, kiedy czekałem na wieści o tobie, czekałem wiedząc, że
przeżyjesz lub umrzesz!

background image

Bella z trudem łapała powietrze na uścisk jego dłoni. - Wszystko w porządku ze mną,

Edwardzie, nadal jestem tutaj z tobą. I mam nadzieję być przez bardzo długi czas.

- Tak, na pewno będziesz, gdyż nie pozwolę ci odejść.

Westchnęła z rozkoszy, kiedy usłyszała jego ostatnie słowa. Zawsze ją chciał. Ale czy chciał

dziecka?

- Edward? - szepnęła nerwowo.
- Tak, kochanie? - odpowiedział.

- Co myślisz o dzieciach?
- Jeśli masz na myśli, jak się czuję na wieść o naszym dziecku, to odpowiedź brzmi, że jestem

zachwycony. Dlaczego go nie chcesz? - zapytał, napięcie go ogarnęło.

Wiedział?

- Oczywiście, że chcę twojego dziecka, kocham wiedzieć, że część ciebie rośnie we mnie.

Byłam tylko zaniepokojona, że może ty nie jesteś gotowy na to, wszak jesteśmy ze sobą jedynie

krótki czas i już jestem w ciąży.

- Hmm, właśnie okazuje się, że jestem bardzo silnym mężczyzną - drażnił się, z

zadowolonym uśmiechem na twarzy, kiedy sięgnął ręką i lekko przebiegł nią po jej brzuchu. -
Lepiej pójdę i sprowadzę twoją przyjaciółkę, ale wkrótce wrócę - powiedział, składając

pocałunek na jej ustach, po czym wyszedł.

Ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy wyszedł. Chciał ją i dziecko! Ile szczęścia

może dostać dziewczyna? Dobrze, to nie był szczęśliwy strzał, ale w systemie rzeczy to było
wymazane przez niewiarygodne szczęście przepływające przez nią.

- Bella! - Angela zawołała radośnie. - Tak się cieszę, że się obudziłaś - nie masz pojęcia, co to

było jak czekaliśmy na ciebie. Nie wolno ci robić tego ponownie, słyszysz mnie?

Bella kiwnęła głową speszona. Widocznie Angela i Edward mieli wiele wspólnego!
- Jestem taka szczęśliwa z powodu dziecka - Angela kontynuowała, po przytuleniu Belli,

uważając na rurki. - Będę ciocią!

Bella zaśmiała się. - Wydaje się, że tak, ciociu Angelo.

Angela pisnęła z zachwytu, a następnie zaczęła opowiadać wszystko, co się wydarzyło, kiedy

Bella spała. Na wpół słuchała, gdy Angela szczebiotała. Zmęczenie ogarnęło ją, kiedy

pielęgniarka weszła ponownie, podając jej środki uśmierzające ból. Była ledwo świadoma,
zasypiając jeszcze raz, ale jej przyjaciółka patrzyła na nią z uśmiechem na twarzy, czując, że

może wszystko teraz będzie dobrze i mogła iść do domu, i odpocząć.

Kiedy Bella ponownie się obudziła, znalazła cały klan Cullenów otaczający ją. Mrugała

background image

patrząc na nich, nawet gdy zauważyła Edwarda najbliżej siebie. Pocałował ją lekko, przed

zapytaniem, czy była głodna. Jej brzuch warknął głośno, jak gdyby na zawołanie, i zażenowanie
przeszło przez nią, kiedy cała rodzina zaśmiała się.

- Nie martw się, Bello, to normalne, że powinnaś być głodna, zwłaszcza gdy nosisz mojego

wnuka - Esme powiedziała dumna, przebiegając ręką przez brzuch Belli, jak wcześniej zrobił to

Edward. - Jesteśmy tacy szczęśliwi - promieniała.

- Tak, Bello, gratulacje od nas wszystkich - Carlisle dodał. - Z pewnością wiesz, jak uczynić

życie interesujące dla nas, ale cieszymy się, że nadal jesteś z nami.

- Dziękuję - Bella szepnęła, czerwieniąc się.

- Zostanę ulubionym wujkiem - Emmett krzyknął, uśmiechając się do niej.
- A co ze mną? - Jasper uciął.

- Nie, to wciąż będę ja!
- Tylko dlatego, że będziesz uczył go lub ją, jak można mieć tyle kłopotów, ile to możliwe -

Rosalie dodała. - Cieszymy się wraz z tobą, Bello - i Alice oraz ja nie możemy się doczekać,
żeby zabrać cię na zakupy.

Alice klasnęła w dłonie z zachwytem. - I wiesz co, mam już zarezerwowany wasz ślub - nie

chcesz być pokazywana, podczas chodzenia na wyspie, więc przesunęłam trochę terminy, ale

Rosalie i ja już znalazłyśmy idealną suknię, a Esme uporządkuje kwiaty...

- Dobrze Alice, myślę, że wystarczy na razie. Wyczerpiesz Bellę - Edward uciął.

Bella nie miała nic przeciwko szybkiemu mówieniu Alice. Była przyzwyczajona teraz do tego

i kochała ją już jak siostrę. Słuchała jak rodzina zaczęła żartobliwe kłócić się, wzdychając

zadowolona, gdy jadła jedzenie, które Edward zdobył dla niej.

Nie mogła uwierzyć, że była szczęściarą, będąc częścią tej rodziny. Jak dużo się zmieniło w

jej życiu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy!

- Czy ktoś wie, co się stało z Leah? - Bella przerwała, naprawdę ciekawa, co spotkało tą

kobietę.

Emmett spojrzał na Edwarda znacząco, który z kolei skinął głową. - Została zamknięta na

moment. Podobno słyszała głosy w swojej głowie. To wygląda jakby była schizofreniczką, więc
będzie w szpitalu, zanim zostanie pozwana do sądu za to, co ci zrobiła.

- Och - Bella westchnęła, zastanawiając się, czy będzie musiała zeznawać. Choć czuła żal do

kobiety, której nie pragnęła już więcej zobaczyć.

- Nie martw się, Bells, nie pozwolimy jej zbliżyć się do ciebie ponownie - Emmett dodał,

groźnie strzelając stawami w tym samym czasie.

background image

Bella nie była szczególnie zaniepokojona tym, ale martwiła się, że Leah może nadal przyjść

po Edwarda. Ale jeśli ta kobieta będzie przetrzymywana, a następnie zabrana do sądu, nie miała
powodu do obaw, tak więc usiadła z powrotem, ciesząc się ze swoją nową rodziną w obecnej

chwili. Słuchając wszystkiego, co mówili o dziecku, i że Edward zamierza rozpieszczać Bellę - i
jak wiele radości będzie z obserwowania tego (z Emmettem), zdała sobie sprawę, że zyskała coś

nieskończenie cenne, gdy patrzyła na każdego członka klanu Cullenów.

background image

Rozdział 25

Edward patrzył na żonę, która chętnie rozmawiała z Alice, Rosalie i Esme. Jej twarz

rozjaśniał wspaniały uśmiech, kiedy nieśmiało spojrzała na niego. Nawet w ósmym miesiącu
ciąży, pomyślał, była piękna. Nie kochał niczego tak bardzo, niż przebieganie swoimi dłońmi

nad ich dzieckiem, które rozwijało się tak cudownie w jej wnętrzu.

To nadal było niewiarygodne, że miał wszystko, co kiedykolwiek pragnął. Bella była jego

życiem i zdumiewało go jeszcze to, jak dobrze pasowała do niego. Jego rodzina wyraźnie ją
kochała. Była częścią ich rodziny, jak gdyby została stworzona do tego. Była małą siostrą i

kochającą córką. Po prostu była jedyna, która sprawiała, że był kompletny.

Spojrzał znów na jej brzuch, odstający z małym zaokrągleniem. Był nieco mniejszy od

średniej, uznając jej termin, ale lekarze byli pewni, że dziecko i Isabella mieli się dobrze. Może
to jej niski wzrost uczynił, że będzie produkować małe dzieci. Wciąż nie dowiedzieli się, jaka

będzie płeć dziecka, gdyż Bella chciała, aby była to niespodzianka i Edward nie był w stanie
odmówić jej prośbie. Nie był w stanie odmówić jej niczego tak naprawdę. W pełni przyznał, że

dał się jej omotać niejednokrotnie.

Z wyjątkiem, kiedy chodziło o jej bezpieczeństwo - to jeden z obszarów, których nie mógł

znieść. Po tym jak prawie ją stracił, nie miał zamiaru pozwolić, aby to się powtórzyło. Bella była
jednak uparta. Powinien dostrzec to pasmo uporu, szczerze zważając, jak zareagowała na

spotkanie z nim ponownie. Nie pozwoliła mu być zawistnym czy aroganckim, więc musiał
ratować te aspekty jego osobowości, kiedy był w pracy.

Praca była jego priorytetem, ale nie długo. Wolał zostać w domu z żoną, i tak uczył się, jak

przekazywać te mniej ważne zadania. To był jeden z obszarów, w którym oboje mieli umowę.

Chcieli spędzić tyle czasu sam na sam, jak tylko mogli, zanim dziecko się urodzi. Godzinami
rozmawiali o wszystkim. Brał ją do modnych restauracji i na małe pikniki. Musiał się upewnić,

że towarzysko byli wszędzie, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, czyja ona jest.

Jego zaborczy charakter nie był czymś, co z łatwością mógł odrzucić, choć Bella stale

przypominała mu, że cieszy się jego dominującymi cechami. W rzeczywistości cieszyła się
niezmiernie!

background image

Był szczęśliwy. Ludzie zauważyli, że nigdy nie widziano go tak szczęśliwego lub tak

zabawnego. Emmett i Jasper oczywiście dokuczali niemiłosiernie. Ale ostatnio śmiał się, kiedy
Rosalie i Alice ogłosiły, iż są w ciąży, w tym samym dniu, trzy miesiące temu. Szok na ich

twarzach wystarczył, aby mały uśmiech pojawił się na jego twarzy nawet teraz.

Śledził także postępy w sprawie Leah Clearwater, poprzez układy. Była zatrzymana za

zagrożenie życia i bezpieczeństwa innych osób i choć wciąż był wściekły na nią za postrzelenie
Belli, był trochę zażenowany, aby stwierdzić, że nigdy nie będzie mogła żyć w normalnym

towarzystwie ponownie. Przynajmniej mógł być pewien, że Bella była bezpieczna.

Tak, w sumie będzie musiał powiedzieć, że mimo swoich problemów na początku, rzeczy

wypracowały się cudownie.

* * *

Kiedy patrzyła na swojego nowo narodzonego syna, Anthonego Cullena, dziwiła się, jak

dobre wszystkie rzeczy się okazały. Pomimo chwiejnego początku, ich małżeństwo rzeczywiście

było wygodne. Nigdy nie była tak szczęśliwa, kiedy była z Edwardem. Sprawiał, że była
kompletna. Zapewnił jej szczęście, nawet kosztem własnego.

Musieli ponownie wziąć ślub w cichej ceremonii w Pałacu Cullenów. Alice przygotowała to

ze wszystkimi szczegółami. Kwiaty były spektakularne, pęki białych róż były wszędzie, kiedy

ona i Edward odnowili swoje śluby, tym razem rozumiejąc siebie. A bliscy przyjaciele i rodzina
zebrali się, aby obejrzeć to. Był niezapomniany na więcej niż jeden sposób, kiedy Edward zabrał

ją na miesiąc miodowy na jedną z wysp na południu Pacyfiku.

Nie miała dość bycia z nim, mając pozwolenie dotykać go, kochać. On nadal ją zadziwiał i

przysięgła, że nigdy nie weźmie go za pewnika.

Jego rodzina powitała ją z nieskrywaną radością. Naprawdę czyniąc ją częścią ich rodziny.

Esme i Carlisle byli jej rodzicami we wszystkim, oprócz krwi. A Rosalie i Alice były jej
siostrami, których nigdy nie miała. Obie były w ciąży w tym samym czasie co ona i to zbliżyło

je do siebie. Dzieliły wszystko, wzloty i upadki, z Angelą przyłączającą się do nich.

Emmett nadal jej dokuczał, ale cieszyła się z tego potajemnie, wiedząc, że gdyby nie to, on

nie uważałby jej za siostrę. Jasper był bardziej cichy, oferując często pomoc, jeśli jej
potrzebowała, jego uspokajająca obecność składała się na żywiołową osobowość Alice.

Kochała ich wszystkich jednakowo.
Jake już dłużej nie był częścią jej życia, ale słyszała, że poznał kogoś nowego i był całkiem

background image

zadowolony. Ucieszyła się z jego powodu, ale także z tego, że nie skończyła jako jego żona.

Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy nadal patrzyła na swojego syna. Był

naprawdę doskonały. Wykapany ojciec.

Spojrzała w górę, gdy Edward wszedł do szpitalnego pokoju.
- Szczęśliwa? - zapytał, podchodząc do jej łóżka i siadając przy niej.

- Niezmiernie, czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, że tak skończymy?
- Ani przez chwilę. Ale nie chciałbym tego w żaden inny sposób - odparł, całując ją lekko w

usta, przed pogłaskaniem twarzy swojego syna opuszkami palców. - Wiesz, cała rodzina zebrała
się na zewnątrz, mam pozwolić im wejść?

Bella spojrzała na niego uważnie. - Sprawiasz, że jestem kompletna - szepnęła, kiedy pochylił

się w dół, by pocałować ją bardziej namiętnie.

- A ty jesteś całym moim światem.
Chwilę później udał się powiedzieć swojej rodzinie, że to będzie dobre dla nich, jak przyjdą i

spotkają najmłodszego członka rodziny. Bella chichotała, kiedy usłyszała pisk Alice. Tak, rzeczy
zrealizowały się dobrze.

Koniec


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sheikhs Marriage of Convenienc Ella Brooke
A Matter Of Convenience by Spotzle COMPLETE
Marriage of Same Sex Couples Position Statement October 2006
Proof of God by Kurt Gödel
Pot of?sil by Boccaccio
Debbie Macomber [Midnight Sons 4] ?cause of the?by
existence of God by?scartes
Make Tons Of Money By Exchanging Links
166 Boney M Rivers of the?bylon
Beaumarchais eng the marriage of Figaro
The Myth of Conventional Implicature
Liber CL (The Law of Liberty) by Aleister Crowley
Signs of Success by Steven Mark Weiss
The Secret Destiny of America by Manly P Hall
A Pocket Full of Rye By Agatha Christie
The Emperors of Washington by gallantcorkscrews
Further Chronicles of Avonlea by Lucy Maud Montgomery

więcej podobnych podstron