Rozważna i romantyczna 1995 (Sense and Sensibility)


00:01:01:ROZWAZNA I ROMANTYCZNA
00:01:09:Pański syn przyjechał z Londynu.
00:01:15:- Ojcze...|- John...
00:01:21:Wkrótce dowiesz się z mojego|testamentu, że nie mogę -
00:01:29:- podzielić majątku w Norland|pomiędzy dwie rodziny.
00:01:35:Norland w całości, zgodnie|z prawem należy do ciebie.
00:01:44:Cieszę się szczęściem twoim i Fanny.
00:01:51:Twojej macosze, mojej żonie i córkom|mogę zapisać jedynie 500 f. rocznie.
00:01:58:Ledwie wystarczy im na utrzymanie.|Panny zostaną bez posagu.
00:02:05:- Musisz im pomagać.|- Oczywiście.
00:02:10:Musisz mi to przyrzec.
00:02:15:Przyrzekam, ojcze. Przyrzekam.
00:02:21:Pomagać im? Co masz na myśli?
00:02:24:Chcę ofiarować im 3000 funtów.|Będą miały z tego procent.
00:02:32:- Tym samym dopełnię przyrzeczenia.|- To nawet więcej, niż obiecałeś.
00:02:39:W takich sytuacjach powinniśmy|robić raczej więcej, niż mniej.
00:02:45:Ojciec oczywiście nie wymieniał|żadnej konkretnej sumy.
00:02:53:W takim razie, co powiesz na 1500?
00:02:55:Kto byłby tak łaskawy dla rodzonej|siostry, nie mówiąc o przyrodniej?
00:03:01:- Nie mogą spodziewać się więcej.|- Na więcej nie możesz się zgodzić.
00:03:11:100 f. rocznie dla ich matki to|lepiej, niż stracić na raz 1500.
00:03:17:O ile nie będzie żyła|dłużej, niż 15 lat.
00:03:24:Ludzie żyją przez wieki,|jeśli otrzymują roczną rentę.
00:03:30:20 funtów co jakiś czas dopełni|mojego przerzeczenia, czyż nie?
00:03:35:Jestem przekonana, że twój ojciec|i tak nie myślał o pieniądzach.
00:03:41:- Będą otrzymywały 500 f. rocznie.|- Na cóż potrzeba im więcej?
00:03:47:Nie mają powozu, koni, nie utrzymują|wiele służby, nie przyjmują gości...
00:03:53:Jakie wygodne życie!
00:03:55:Będą mogły jeszcze tobie coś|od czasu do czasu ofiarować.
00:04:22:Marianne. czy mogłabyś|zagrać coś innego?
00:04:25:Mama od rana nie przestaje płakać.
00:04:38:Myślałam o czymś mniej ponurym.
00:04:43:Goście we własnym domu! To nie|powinno mieć miejsca, Elinor.
00:04:50:- Nie mamy dokąd wyjechać, mamo.|- John i Fanny przyjadą niebawem.
00:04:55:Czy spodziewasz się, że|serdecznie ich przywitam? Sępy!
00:05:13:Jeszcze dziś rozpocznę|poszukiwania nowego domu.
00:05:18:Do tego czasu musimy się z tym pogodzić.
00:05:25:Margaret, jesteś tam? Zejdź na dół,|John i Fanny będą tu niebawem.
00:05:33:Dlaczego mają mieszkać w Norland?|Mają przecież dom w Londynie.
00:05:38:Majątki dziedziczone są przez|synów, nie córki. Tak mówi prawo.
00:05:46:- Chodź, pooglądamy twój atlas.|- Nie jest już mój, ale ich.
00:05:59:Siadajcie, proszę.
00:06:02:Szukamy nowego domu. Będziemy mogły|zabrać jedynie Thomas'a i Betsy.
00:06:10:Przykro nam, że musimy|się z wami pozegnac.
00:06:14:Jestem przekonana, że nowa pani|Dashwood będzie dla was dobra.
00:06:20:Moja jedyna obawa dotyczy tego,|jak szybko zdołają się wyprowadzić.
00:06:48:- Jak się miewa pani Ferrars?|- Jak zawsze znakomicie.
00:06:53:Mój brat gości teraz u|niej. Jest znakomitą partią.
00:06:58:Ma swój własny faeton.
00:07:04:- Ma pani dwóch braci?|- Tak, starszy ma na imię Edward.
00:07:11:Spodziewam się, że przyjedzie|tutaj w drodze z Plymouth.
00:07:19:- Jeśli panie wyrażą na to zgodę.|- Drogi Johnie...
00:07:25:Ten dom należy teraz do ciebie.
00:07:31:- Fanny szuka klucza do sreber.|- A co zamierza z nimi zrobić?
00:07:38:Można się domyślać, że chce|je policzyć. Co robisz?
00:07:43:Podarki dla służby. Gdzie Margaret?|Zaczęła szukać sobie kryjówek.
00:07:50:- Może przynajmniej uniknąć Fanny.|- Nie odezwałaś się do niej słowem.
00:07:57:Owszem. Mówiłam tak lub nie.
00:08:14:Dzień dobry, Fanny.
00:08:19:Dzień dobry, panno Marianne.
00:08:22:Jak znalazła pani srebra?|Wszystkie są autentyczne?
00:08:27:- Kiedy zobaczymy pani brata?|- Edward powinien przyjechać jutro.
00:08:33:Nie zostanie długo. Czy Margaret|mogłaby odstąpić mu swój pokój?
00:08:41:Zależy mi na tym, by poznał|Norland od jak najlepszej strony.
00:09:09:Pani Dashwood. Panna|Dashwood, panna Marianne.
00:09:14:Mój brat, Edward Ferrars.
00:09:18:Usiądźcie, proszę.
00:09:23:A gdzie panna Margaret? Zaczynam|wątpić w jej istnienie.
00:09:29:Proszę mi wybaczyć. Moja|najmłodsza córka stroni od obcych.
00:09:35:Ja sam jestem nieśmiały.|Doskonale to rozumiem.
00:09:43:Jak się panu podoba widok|z okna, panie Ferrars?
00:09:49:Bardzo ładny. Stajnie|są pięknie utrzymane.
00:09:54:Stajnie? Okna twojego|pokoju wychodzą na staw.
00:09:58:Przez pomyłkę umieszczono|mnie w niewłaściwym miejscu.
00:10:05:Ale teraz przeniosłem się|już do pokoju gościnnego.
00:10:09:Herbata!
00:10:13:Są rozpieszczone. Margaret przebywa|jedynie na drzewach lub pod stołem.
00:10:19:Niedawno straciły ojca.|Niełatwo im się z tym pogodzić.
00:10:23:Niedawno straciły ojca.|Niełatwo im się z tym pogodzić.
00:10:30:To żadne usprawiedliwienie.
00:10:36:Oto biblioteka.
00:10:41:- W większości są zagraniczne.|- W istocie. Wspaniałe.
00:10:47:Nigdy nie lubiłam zapachu książek.
00:10:51:To kurz. Słyszałem o twoich planach|związanych z ogrodem orzechowym.
00:10:57:Każę go zburzyć i postawić|tam grecką świątynię.
00:11:02:Brzmi interesująco. Zechciałabyś|pokazać mi to miejsce?
00:11:13:Zbyt drogi. Nie potrzeba|nam czterech sypialni.
00:11:20:To może ten.
00:11:22:Mamy jedynie 500 funtów rocznie.
00:11:26:Roześlę jeszcze dzisiaj|kolejne ogłoszenia.
00:11:33:Przepraszam, ale mam wrażenie, że|znalazłem to, czego panie szukają.
00:11:49:Dlaczego nie chcesz wyjść?|Nie widziałyśmy cię od rana.
00:11:54:Musimy to powiększyć. Mattocks|pomoże ci dostosować się do nas.
00:12:03:Bardzo przepraszam, czy nie ma|pani może wiarygodnego atlasu?
00:12:12:- Owszem.|- Muszę sprawdzić położenie Nilu.
00:12:18:Moja siostra mówiła, że to|gdzieś w Południowej Ameryce.
00:12:22:Nie! Obawiam się, że pańska|siostra nie ma racji.
00:12:29:Wydaje mi się, że Nil leży w Belgii.
00:12:34:Ależ nie. Podejrzewam, że|ma pani na myśli Wołgę.
00:12:38:- Wołga, która ma źródło w...|- We Władywostoku, a ujście...
00:12:43:- W Wimbledonie.|- Skąd pochodzą ziarna kawy.
00:12:47:Zródło Nilu leży w Abisynii.
00:12:51:Doprawdy? To interesujące.
00:12:56:- Bardzo mi miło. Edward Ferrars.|- Margaret Dashwood.
00:13:02:Sąsiaduje z tym majątkiem, kupno|tego terenu byłoby najwłaściwsze.
00:13:08:- Pojadę tam jutro i porozmawiam...|- Z Gibsonem.
00:13:13:- Napewno będzie chciał sprzedać.|- I z pewnością zawyży cenę.
00:13:51:Zraniłam pana?
00:14:55:Dziękuję. Proszę mi wybaczyć.
00:15:00:To była ulubiona melodia mojego ojca.
00:15:06:Dziękuję, że pomógł pan Margaret.|Od tego czasu jest odmieniona.
00:15:12:Jej towarzystwo bardzo mi odpowiada.
00:15:15:- Pokazała panu swój dom na drzewie?|- Jeszcze nie.
00:15:19:Czy byłaby pani tak uprzejma?
00:15:25:- Pogoda jest bardzo piękna.|- Z przyjemnością.
00:15:31:- Margaret pragnie podróżować.|- Owszem. Wkrótce wyrusza do Chin.
00:15:36:Mam jechać jako jej służący. Zapewne|nie będę najlepiej traktowany.
00:15:42:- Jakie będą pana obowiązki?|- Fechtunek i szorowanie pokładu.
00:15:49:A co przede wszystkim?
00:16:01:To, czego od zawsze pragnąłem,|to spokój życia prywatnego.
00:16:06:Ale moja matka inaczej|widzi moją przyszłość.
00:16:11:Oratora. Polityka. A nawet adwokata.|Zebym tylko miał własny faeton.
00:16:19:A kim pan chciałby zostać?
00:16:22:Wolałbym zostać duchownym, ale dla|mojej matki to nie dość dostojne.
00:16:27:Ona woli wojskowych, ale|to zbyt dostojne dla mnie.
00:16:32:- Chciałby pan mieszkać w Londynie?|- Nie znoszę Londynu.
00:16:36:Zycie na wsi to mój ideał. Niewielka|parafia, w której bym pracował.
00:16:41:Chodował kury... I dawał|bardzo krótkie kazania.
00:16:50:Czuje się pan bezużyteczny i leniwy.|Ale proszę pomyśleć, jak to jest -
00:16:55:- kiedy nie ma się możliwości|wyboru własnego sposobu życia.
00:17:02:Wydaje się, że nasza sytuacja jest|bardzo podobna, panno Elinor.
00:17:06:Z wyjątkiem tego, że|pan odziedziczy fortunę.
00:17:11:My nie możemy nawet na swoją zapracowac.
00:17:16:Być może Margaret ma rację.|Najlepiej zostać piratem.
00:17:24:A jak się tak naprawdę szoruje pokład?
00:17:28:"Nie ściszył burzy żaden głos.|Płomień nie złamał mroku."
00:17:32:"Kiedy pozbawieni wszelkiej pomocy|ginęliśmy, każdy z osobna."
00:17:38:"Lecz mną targały większe fale i|silniejsze prądy porywały mnie."
00:17:43:Nie, panie Edwardzie.
00:17:46:"Nie ściszył burzy żaden głos.|Płomień nie złamał mroku."
00:17:50:"Kiedy pozbawieni wszelkiej pomocy|ginęliśmy, każdy z osobna."
00:17:55:Czy nie odczuwa pan ich rozpaczy?|Proszę spróbować jeszcze raz.
00:18:05:"Nie ściszył burzy żaden głos|Płomień nie złamał mroku."
00:18:12:"Kiedy pozbawieni wszelkiej pomocy|ginęliśmy, każdy z osobna."
00:18:20:Mamo...
00:18:25:Zechciej spojrzeć.|Otrzymałyśmy go przed chwilą.
00:18:30:"Pragnę zaoferować wam domek w|Barton Cottage, tak prędko..."
00:18:36:- To od sir Johna Middleton'a.|- Nawet Elinor zaaprobuje czynsz.
00:18:40:- Czy ona jeszcze o tym nie wie?|- Nie. Zaraz jej pokażę.
00:18:45:Poczekaj, usiądźmy na chwilę.
00:18:48:Odnoszę wrażenie, że Edward|i Elinor mają się ku sobie.
00:18:54:Być może nie powinnyśmy zabierać jej|stąd. Devonshire jest tak daleko.
00:19:00:- Czyżbyś nie pochwalała jej wyboru?|- Ależ pochwalam.
00:19:05:- Edward jest bardzo uprzejmy.|- Uprzejmy? Ale..?
00:19:10:Czegoś mu brakuje. Jest zbyt|powściągliwy. Czytał...
00:19:16:Elinor bardzo to odpowiada.
00:19:20:Czy on może ją kochać? Czy taka|powściągliwość może rozpalić serce?
00:19:26:Miłość jest jak ogień. Pamiętasz|Julię, Ginervę, Heloizę?
00:19:31:- Wszystkie skończyły tragicznie.|- Tragicznie? Umarły z miłości.
00:19:37:- Czy istnieje coś wspanialszego?|- Ach te romantyczne uniesienia...
00:19:49:"Miłość to kaprys, czy uczucie? Nie,|to wieczna, nieprzemijająca prawda."
00:19:56:"To nie kwiat strząśnięty,|jak młodość z gałęzi życia."
00:20:00:"Wzrasta nawet na pustyni, w mroku|nienawiedzanym przez światło."
00:20:11:Szkoda. że Edward nie|ma serca do lektury.
00:20:13:Ty sama go o to poprosiłaś, i|wywołałaś jego zdenerwowanie.
00:20:20:A jednak pomimo tego, odnosisz się|do niego serdecznie. Polubiłaś go.
00:20:27:Myślę, że jest uprzejmy|i posiada same zalety.
00:20:34:Co za pochwała.
00:20:37:Będę mu dozgonnie oddana, jeśli|zdecydujesz, że ma być moim bratem.
00:20:43:- Jak ja sobie bez ciebie poradzę?|- Beze mnie?
00:20:47:Z pewnością będziesz szczęśliwa, ale|obiecaj, że nie zamieszkacie daleko.
00:20:53:- Nie ma na razie mowy o...|- Kochasz go?
00:21:02:Nie zaprzeczam, że oceniam|go bardzo wysoko. Ze...
00:21:10:...bardzo go szanuję. Lubię go.
00:21:15:Szanuję? Lubię? Jeszcze raz to|powiesz, a pójdę od ciebie!
00:21:22:Być może moje uczucia są silniejsze.|Silniejsze niż moja wiara w nie.
00:21:30:Miłość to kaprys, czy uczucie?
00:21:33:- A może Ferrars?|- Wracaj do łóżka.
00:21:39:"Nie zaprzeczam, że|oceniam go bardzo wysoko."
00:21:44:"Ze... bardzo go szanuję."
00:21:50:"Lubię go."
00:22:12:Cieszymy się, że raczyła pani|zaprosić Edwarda do Norland.
00:22:17:Wszyscy bardzo go polubili.
00:22:20:Wiążemy z nim duże nadzieje.|Mama wiele od niego oczekuje.
00:22:27:Także w małżeństwie. Zamierza|obydwu moich braci bogato ożenić.
00:22:33:Ale nie wątpię, że życzyłaby|im małżeństwa z miłości.
00:22:37:Jednak serce nie zawsze|prowadzi nas na właściwą drogę.
00:22:45:Edward ma współczującą naturę.|Kobiety bez posagu liczą na to.
00:22:53:A Edward rozumiejąc to, nigdy|nie cofnąłby danego słowa.
00:23:01:To mogłoby go zrujnować.
00:23:04:Martwię się o niego. Matka|przestałaby łożyć na niego, gdyby -
00:23:10:- wstąpił w związek poniżej|poziomu, do którego aspiruje.
00:23:18:Doskonale panią rozumiem.
00:23:26:Do Devonshire?
00:23:28:Mój kuzyn, Sir John Middleton,|zaoferował nam niewielki dom.
00:23:34:Musi być majętnym mężczyzną.
00:23:37:Jest wdowcem z Barton Park.|Zaoferował nam swój domek wiejski.
00:23:42:Domek wiejski? To czarujące.|One są takie przytulne.
00:23:48:Ale nie zamierzają panie chyba|odjechać przed nadejściem lata?
00:23:52:Nie możemy nadużywać dobrej|woli pańskiej siostry.
00:23:57:- Będzie pan do nas przyjeżdżał.|- Bardzo bym pragnął.
00:24:01:Edward jest od dawna oczekiwany|przez naszą matkę w Londynie.
00:24:05:Niech pan nas odwiedzi, Edwardzie.|Zawsze będzie pan mi le widziany.
00:24:37:- Nie możecie zabrać go ze sobą?|- Nie mamy na jego utrzymanie.
00:24:43:Być może przydałby się w|kuchni... Proszę mi wybaczyć.
00:24:53:Panno Dashwood...
00:24:58:Elinor... Muszę z panią pomówić.
00:25:07:Jest coś bardzo ważnego, o czym muszę...
00:25:13:...pani powiedzieć...|Chodzi o moją edukację.
00:25:22:- Pańską edukację?|- Tak.
00:25:26:Odebrałem nienajlepsze|wykształcenie w Plymouth.
00:25:34:- Słyszała pani o tym?|- O Plymouth? Nie.
00:25:40:Spędziłem tam cztery lata.
00:25:45:W szkole prowadzonej przez pana Pratt'a.
00:25:53:- Pana Pratt'a?|- Dokładnie tak.
00:25:58:Kiedy tam byłem...
00:26:01:By tak powiedzieć, on miał...
00:26:09:Edwardzie, musisz natychmiast|wyjechać do Londynu.
00:26:13:- Wyjeżdżam dziś po południu.|- Mama nalega, byś przyjechał zaraz.
00:26:22:Proszę mi wybaczyć.
00:26:55:Edward obiecał, że przywiezie|mi atlas do Barton.
00:27:01:Przypuszczam, że odwiedzi nas|w przeciągu dwóch tygodni.
00:27:06:Drogi Edward...
00:27:29:Wreszcie jesteście!
00:27:39:Sir John...
00:27:49:Drogie panie! Niech|skonam! Przyjechałyście!
00:27:55:- Sir John, pańska uprzejmość...|- Ależ nie trzeba! Proszę!
00:28:01:A to moja droga teściowa, pani Jennings.
00:28:05:A to z pewnością pani Dashwood. Jak|minęła podróż? Biedne duszyczki!
00:28:11:Daczego nie przyjechałyście|najpierw do parku?
00:28:15:- Widzieliśmy, jak jedziecie.|- Kazałam Johnowi zamówić powóz.
00:28:20:- Nie mogła się doczekać.|- Tak rzadko przyjmujemy gości.
00:28:25:Jakbym znała panie od|dawna. Urocze stworzenia!
00:28:31:- Będziecie jadać kolacje u nas.|- Drogi Sir John, nie możemy...
00:28:37:Nie ma mowy! Jestem głuchy|na takie wymówki. Nalegam!
00:28:44:Musimy się najpierw|urządzić. Dziękujemy bardzo.
00:29:13:Jak będziecie gotowe, wyślijcie|kogoś po powóz. Do zobaczenia.
00:29:18:Nie ma za co dziękować.
00:29:42:Masz zimne stopy.
00:30:10:Co ty robiłaś? W tym brudzie|można sadzić kartofle.
00:30:15:Zimna woda. Zimno mi.
00:30:29:Gdzie ten Brandon? Mam nadzieję,|że jego koń nie okulał.
00:30:34:Pułkownik Brandon to|najlepsza partia w hrabstwie.
00:30:38:Powinien ożenić się z którąś z was.|Wiekiem pasuje do panny Dashwood.
00:30:45:Ale ośmielę się przypuścić, że ona|zostawiła swoje serce w Sussex.
00:30:50:Sądząc po minie panny Marianne,|odkryłam jakiś sekret.
00:30:55:Jesteś gorsza od moich myśliwskich psów.
00:31:01:Czy to rzeźnik, piekarz, czy stary|dekarz? Wyciągnę to z ciebie.
00:31:07:- Ona potrafi wyciągnąć wszystko.|- Nie mamy wobec siebie tajemnic.
00:31:14:A jeśli nawet, szybko wychodzą na jaw.
00:31:18:- Być może to pastor.|- Albo przystojny pułkownik.
00:31:23:- Proszę dać nam jakąś wskazówkę.|- On nie ma zawodu.
00:31:29:A więc to gentelman?
00:31:32:- Wiesz, że nikt taki nie istnieje.|- Ależ tak. Nazwisko ma na F.
00:31:41:F? Obiecująca litera.
00:31:46:Foster? Forrest? Fotheringay? Featherty?
00:31:52:- Fortescue?|- Fondant?
00:31:56:Mogę zagrać na pańskim pianoforte?
00:32:01:Oczywiście.
00:32:05:- Nie przestrzegamy tu konwenansów.|- Proszę wybaczyć...
00:32:10:Nie pamiętam już, kiedy ostatni|raz ktoś śpiewał w tym domu.
00:33:36:Brandon! Poznaj nasze|nowe, urocze sąsiedztwo.
00:33:41:Co za szkoda, że tak późno.|Nie słyszałeś naszego słowika.
00:33:47:Niezmiernie żałuję.
00:33:49:Mój przyjaciel, pułkownik Brandon.|Służyliśmy w lndiach Wschodnich.
00:33:54:- Trudno znaleźć lepszego kompana.|- Był pan w lndiach Wschodnich?
00:34:01:- Jak tam jest?|- Gorąco.
00:34:04:Powietrze pełne jest zapachów przypraw.
00:34:10:A teraz, panno Dashwood, kolej na panią.
00:34:15:Dobrze wiem, w jakiej|tonacji pani zaspiewa.
00:34:20:F-major...
00:34:36:Nie masz prawa snuć takich|podejrzanych przypuszczeń...
00:34:41:- Ty mi o tym powiedziałaś.|- O niczym ci nie mówiłam.
00:34:46:- I tak poznają go, jak przyjedzie.|- Nie mówi się tego publicznie.
00:34:50:- Każdy o tym mówił.|- Pani Jennings to nie "każdy".
00:34:55:Lubię ją. Potrafi mówić o rzeczach,|o których my nie rozmawiamy.
00:35:00:Jeśli nie potrafisz powiedzieć|nic odpowiedniego, mów o pogodzie.
00:35:12:Z pewnościąwystarczyłoby tej|trzciny na kosz Mojżesza.
00:35:54:Wiesz co o tobie mówią?
00:35:56:Ze zwracasz się ku pewnemu|towarzystwu. Czemu nie?
00:36:04:Mężczyzna w kwiecie wieku...|A ona ma szczęście.
00:36:09:Panna Marianne Dashwood nie zajmuje|się w większym stopniu mną niż tobą.
00:36:14:- Nie myśl w ten sposób o sobie.|- I tym lepiej dla niej.
00:36:46:Gotów jest dla niej oszaleć...|Wspaniałe połączenie.
00:36:51:- On bogaty, a ona piękna.|- Od jak dawna zna pani Pułkownika?
00:36:55:Od czasu, kiedy tu zamieszkałam.|To było 15 lat temu.
00:37:01:Jego majątek leży 4 mile stąd.|Pułkownik przyjaźni się z Johnem.
00:37:06:Nie ma żony, ani dzieci.|Ma tragiczną biografię.
00:37:12:Zakochał się w wychowance rodziny.|Ale nie zezwolono na ślub.
00:37:18:- Z jakiego powodu?|- Eliza była uboga.
00:37:22:Opuścił dom i zaciągnął się do wojska.
00:37:28:Mam wrażenie, że gdyby nie John,|mógłby zrobić sobie krzywdę.
00:37:32:- A co się stało z tą kobietą?|- Miała wielu kochanków.
00:37:37:Została wykluczona z towarzystwa.
00:37:41:Po powrocie z Indii Brandon jeździł|z miejsca na miejsce szukając jej, -
00:37:45:- tylko po to, by znaleźć|umierającąw przytułku.
00:37:49:Myślałam, że wyswatam z|nim moją córkę Charlotte.
00:37:55:Spójrz na niego! Jest taki ugrzeczniony!
00:38:03:- Zrobię niewielkie doświadczenie.|- Proszę zostawić pułk. w spokoju.
00:38:08:Każdego konkurenta|trzeba nieco ośmielić.
00:38:13:- Dawno nie słyszeliśmy pana gry.|- Mamy tu lepszą pianistkę.
00:38:21:Brandon podziela twoje muzyczne|pasje. Znakomicie gra na pianoforte.
00:38:29:Znasz równie dużo melancholijnych|melodii, co panna Marianne.
00:38:35:Musicie zagrać w duecie.|Usiądziecie razem przy klawiaturze.
00:38:41:Nie potrafię grać w duecie.|Pan wybaczy, Pułkowniku.
00:38:52:Nie ma chwili spokoju. Renta jest|niewysoka, ale trudno to wytrzymać.
00:38:58:Pani Jennings nie ma lepszego|zajęcia, jak swatanie cudzych córek.
00:39:03:Przyszła paczka.
00:39:06:Spójrzcie!
00:39:12:Co uchronić może przed takimi|żartami, jeśli nie wiek?
00:39:18:Jeśli on jest stary, to|ja leżę na łóżu śmierci.
00:39:23:- Narzeka na reumatyzm.|- To tylko "niewielki ból".
00:39:34:Edward obiecał. że sam go przywiezie.
00:39:39:"To dla mnie ogromna przyjemność|oddać atlas w ręce właścicielki."
00:39:47:"Interesy nie pozwoliły mi na|przyjazd, czego ogromnie żałuję."
00:39:53:"Wspomnienie o uprzejmości pań|daje mi siłę do życia. Pozostaję -
00:39:58:- oddanym sługą E.C. Ferrars. "
00:40:02:- Dlaczego nie przyjechał?|- Pisze, że jest zajęty, kochanie.
00:40:08:- Ale obiecywał, że przyjedzie.|- Idziemy na spacer.
00:40:14:- Będzie padać.|- Nie będzie.
00:40:20:Obawiam się, że pani|Jennings ma zły wpływ.
00:40:31:- Musisz tęsknić za nim, Elinor.|- Nie jesteśmy zaręczeni, Mamo.
00:40:37:- Ale on cię kocha, najdroższa.|- Nie próbował mnie o tym przekonać.
00:40:44:Nawet, jeśli ma takie preferencje,|istnieją obiektywne przeszkody -
00:40:50:- żeby poślubił kobietę bez rangi,|której nie stać nawet na cukier.
00:40:55:- Ale twoje serce mówi co innego...|- Lepiej kierować się rozumem.
00:41:10:- To może mi zaszkodzić.|- Przestań narzekać.
00:41:14:- Nabawię się kaszlu.|- Nie nabawisz się.
00:41:19:Jest pięknie. Chodź, idziemy dalej!
00:41:25:- Tam jest łączka pełna królików.|- Nie chcę ich oglądać.
00:41:36:- Czy istnieje coś piękniejszego?|- Mówiłam, że będzie padać.
00:41:41:- Błękitne niebo! Pobiegnijmy!|- Nie wolno mi biegać.
00:41:52:Coś ci się stało?
00:41:57:- Nie mogę wstać. Biegnij po pomoc.|- Pobiegnę ile sił w nogach.
00:42:13:Margaret!
00:42:24:Proszę się nie obawiać. Jest spokojny.
00:42:32:- Jest pani ranna?|- To tylko kostka.
00:42:36:Pozwoli mi pani, bym sprawdził|czy nie jest złamana?
00:43:00:Na szczęście nie jest złamana.
00:43:04:Czy może mnie pani objąć za szyję?
00:43:09:Proszę pozwolić, bym|zaniósł panią do domu.
00:43:17:Wreszcie!
00:43:19:Upadła i on ją niesie!
00:43:25:Marianne, co się stało?
00:43:28:Skręcona kostka.
00:43:32:To nic poważnego.|Zbadałem kość, jest cała.
00:43:36:- Nie wiem, jak panu dziękować.|- Proszę o tym zapomnieć.
00:43:41:- Może pan łaskawie usiądzie?|- Zamoczyłbym jedynie krzesło.
00:43:46:- Panie pozwolą, że przyjadę jutro.|- Będziemy pana oczekiwać.
00:43:53:Odprowadzę pana do wyjścia.
00:43:57:Margaret, podaj panu kapelusz.
00:44:02:- Jego imię!|- Komu zawdzięczamy to wszystko?
00:44:08:John Willoughby z Allenham. Do usług.
00:44:12:John Willoughby z Allenham...
00:44:17:Cóż za ujmujący gentleman!
00:44:20:Uniósł mnie, jakbym|ważyła tyle, co piórko.
00:44:25:- Powiedz, jak będzie bolało.|- Mamo, ona nic teraz nie czuje.
00:44:30:Margaret, poproś Betsy, żeby|zrobiła chłodny kompres.
00:44:35:Ale nie mówcie nic ważnego, proszę.
00:44:38:- Tak ładnie się wypowiadał.|- Z elegancją i powagą.
00:44:44:- Z dowcipem i uczuciem.|- I oszczędnie. Najwięcej 10 słów.
00:44:50:- Zmień ubranie, bo się zaziębisz.|- Nie dbam o to.
00:44:54:- Zadbasz, kiedy spuchnie ci nos?|- Masz rację. Pomóż mi.
00:45:01:To dobra partia. Panna Marianne nie|powinna starać się o wszystkich.
00:45:07:- Ale co pan o nim wie?|- Jest wspaniałym jeźdźcem.
00:45:14:Ale jakie sąjego upodobania,|jego pasje, dążenia?
00:45:23:- Ma znakomitą sukę myśliwską...|- A gdzie leży Allenham?
00:45:30:To ładny majątek 3 mile na wschód.|Ma odziedziczyć to po kuzynce.
00:45:35:Nazywa się Lady Allen.
00:45:44:To Pułkownik Brandon. Stanę na zwiadach.
00:45:51:Oczekujecie jedynie Willoughby'ego.|Zapomniałyście już o Brandonie.
00:45:57:Bardzo proszę.
00:46:01:Dzień dobry, Pułkowniku.
00:46:05:- Jak się czuje chora?|- Bardzo panu dziękuję, Pułkowniku.
00:46:11:Po co usidlać Willoughby'ego,|kiedy jest już taki adorator?
00:46:18:Nie staram się nikogo usidlić.
00:46:21:- Siostrzeniec Lady Allen?|- Odwiedza ją ze względu na spadek.
00:46:28:Sam posiada dość duży majątek.|Combe Magna w Somerset.
00:46:35:Nie oddawałbym go młodszej siostrze,|żeby tego nie zaprzepaścić.
00:46:43:We własnej osobie. Chodźmy, Brandon.|Nie jesteśmy tu już potrzebni.
00:46:51:Bardzo dziękuję, że zechcieli|panowie nas odwiedzić.
00:46:56:Marianne, panowie opuszczają nas.
00:46:59:Do widzenia. Dziękuję|za kwiaty, Pułkowniku.
00:47:14:- Jak się pan miewa, Pułkowniku?|- Raczej, jak się panu układa?
00:47:37:- Pan Willoughby, co za zaszczyt!|- To zaszczyt dla mnie.
00:47:44:- Czy panna Marianne nie zaniemogła?|- Zna pan moje imię.
00:47:49:Mam w okolicy wielu szpiegów. Nie|może pani cieszyć się naturą...
00:47:55:- Więc natura przychodzi do pani.|- Jakie piękne.
00:48:00:- Nie pochodzą z oranżerii.|- Widzę, że nie są pierwsze.
00:48:07:- Zerwałem je na łące.|- Zawsze wolałam polne kwiaty.
00:48:14:- Czy mogłabyś...?|- Trudno wyrazić nasząwdzięczność.
00:48:19:Smucił mnie ten opuszczony domek.|Powiedziano mi, że to przeszłość.
00:48:27:Zainteresowałem się tym, nie|spodziewając się takiej znajomości.
00:48:34:Proszę usiąść, panie Willoughby.
00:48:37:Kto czyta sonety Szekspira?
00:48:43:- Marianne czyta nam je na głos.|- A które lubią panie najbardziej?
00:48:47:Ja sonet 116.
00:48:50:"Zdrady są w związku|dusz wiernych nieznane."
00:48:54:"Albowiem miłość nie będzie|miłością, jeśli jest zmienna, -
00:48:58:- jeśli ma odmianę lub skłonna|odejść za cudzą skłonnością... "
00:49:03:- Jak to jest dalej?|- "Nie, to wzniesiona nad burzy bałwany..."
00:49:08:- "Latarnia morska..."|- Czy na pewno "Latarnia morska"?
00:49:15:To niezwykłe, że panie to czytają.|Ja mam je zawsze przy sobie.
00:49:31:Zatem do zobaczenia jutro...
00:49:37:Zostawię pani moje sonety. Jako|talizman chroniący od wypadków.
00:49:42:Do widzenia. Dziękuję.
00:49:51:Gratuluję, Marianne. Omówiliście|Szekspira, Scotta, poezję.
00:49:57:Kiedy poznasz jego zdanie na temat|uczuć, nie będzie o czym rozmawiać.
00:50:04:Nie dotrzymałam konwenansów.|Powinnam była rozmawiać o pogodzie.
00:50:10:Pan Willoughby nie może wątpić w|entuzjazm, jaki żywisz dla niego.
00:50:15:Czy powinnam ukrywać moją sympatię?
00:50:18:- Nie, ale wiemy o nim tak niewiele.|- Nie tylko czas powoduje zażyłość.
00:50:24:7 lat to za mało dla jednych,|innym wystarczy 7 dni.
00:50:29:- W tym wypadku raczej 7 godzin.|- Mam wrażenie, że znam go dobrze.
00:50:34:Jeśli żywiłabym płytsze uczucia,|zdołałabym ukryć je, tak jak ty.
00:50:40:- Przepraszam, Elinor...|- Nie kłopocz się, Marianne.
00:50:47:Nie potrafię jej zrozumieć.
00:51:19:Marianne...
00:51:23:- Czy skończyła już pani?|- Cierpliwości.
00:51:40:Nie zamierzasz chyba pozbawiać|nas wołowiny i cukru?
00:51:44:- Nie ma nic poniżej 10-ciu pensów.|- Czy chcesz, żebyśmy głodowały?
00:51:50:Nie. Odmówimy sobie tylko wołowiny.
00:52:36:Odczułabym, gdyby moje|zachowanie było niewłaściwe.
00:52:41:Było powodem bezczelnych uwag. Nie|powinnaś być bardziej ostrożna?
00:52:48:Jeśli uwagi pani Jennings dowodzą|bezczelności, to mamy ją na codzień.
00:52:55:Dzień dobry, Pułkowniku.
00:52:59:Panno Dashwood, panno Marianne,|Przyjechałem z zaproszeniem.
00:53:09:Na piknik w moim majątku w Delaford.
00:53:13:Jeśli miałyby panie ochotę|zaszczycić nas w przyszły czwartek.
00:53:18:Przyjeżdża specjalnie z tej okazji|córka pani Jennings z mężem.
00:53:25:Będzie nam bardzo miło, Pułkowniku.
00:53:29:Oczywiście zaproszę także|pana Willoughby'ego.
00:53:34:Przyjadę z wielką przyjemnością.
00:53:42:Dzień dobry, panno Dashwood.|Dzień dobry, Pułkowniku.
00:53:46:Pułkownik właśnie|zaprosił nas do Delaford.
00:53:49:- Ma pan podobno dobre pianoforte.|- Broadwood Grand.
00:53:55:- Zagram zatem dla was wszystkich.|- Czekam na to z niecierpliwością.
00:54:14:- Pani siostra musi być szczęśliwa.|- Nigdy nie ukrywała swoich uczuć.
00:54:22:Jej romantyczne uniesienia bywają|przyczyną dziwnych manier.
00:54:27:- Zachowuje się tak spontanicznie.|- Nawet zbyt spontanicznie.
00:54:33:Im szybciej pozna rozmaite|strony życia, tym lepiej.
00:54:42:Poznałem kiedyś kobietę|równie uroczą i impulsywną, -
00:54:47:- która zmuszona została do poznania|tych rozmaitych stron życia.
00:54:53:Spotkała ją tylko ruina i rozpacz.
00:54:59:Niech pani tego nie|szuka, panno Dashwood.
00:55:05:Z trawników Pułkownika Brandona|doskonale puszcza się latawce.
00:55:11:Uważaj na wstążeczki.
00:55:15:Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie,|kiedy zobaczyłam kuzynkę Lucy.
00:55:21:Najmniej spodziewałam się takiej wizyty.
00:55:24:Przybyła aby się zabawić. W|domu nie ma na to pieniędzy.
00:55:30:Tak dawno pani nie widziałam...
00:55:33:Ty przebiegła istoto! Przyjechałaś,|by zobaczyć panie Dashwood.
00:55:38:Nie wiem, od jak dawna|słyszę tylko "Dashwood".
00:55:43:Co sądzisz o nich? Moja mama nie|pisała o nikim innym w listach.
00:55:49:- Czyż nie tak je opisała?|- W najmniejszym stopniu.
00:55:53:Jest pan dzisiaj|niegrzeczny, panie Palmer.
00:55:56:Był niegdyś członkiem Parlamentu.|Musi starać się o dobrą opinię.
00:56:03:- Nie powiedziałem nic nierozumnego.|- Pan Palmer lubi nas zaskakiwać.
00:56:09:A oto i on! Zaraz zobaczysz, Charlotte.
00:56:20:Dzień dobry, panie Willoughby!
00:56:23:Musi pan poznać moją córkę,|Charlotte i pana Palmera.
00:56:28:- Nasza kuzynka, panna Lucy Steele.|- Witamy na przyjęciu.
00:56:40:Czy mogę usiąść obok pani?
00:56:43:Od dawna pragnęłam panią poznać. Nie|słyszałam o pani nic prócz pochwał.
00:56:49:Sir John i pani Jennings są zbyt|rozrzutni w komplementowaniu.
00:56:55:Pochwały pochodzą także z innych ust|- nie tak skłonnych do przesady.
00:57:02:A któż to może być?
00:57:15:Czy jest tu Pułkownik Brandon?
00:57:27:- Konia!|- O co chodzi. Pułkowniku?
00:57:31:- Muszę wyjechać do Londynu.|- Niemożliwe!
00:57:35:Nie możemy bawić się bez naszego|gospodarza. Wyjedź jutro.
00:57:41:- Niech pan poczeka na nasz powrót.|- Nie mogę czekać ani minuty.
00:57:48:- Proszę mi wybaczyć.|- Mam nadzieję, że to nic poważnego.
00:57:53:A niech to. co za wydarzenie.
00:57:59:- O słabości, imię twoje Brandon.|- Nikt nie lubi cudzego szczęścia.
00:58:06:Nikczemna z was para. Będzie|nam brakowało Pułkownika.
00:58:10:Czemu? Wszyscy dobrze o nim mówią,|ale nikt z nim nie rozmawia.
00:58:17:Bzdura. Jest bardzo|szanowany tu, w Barton Park.
00:58:21:- Tym gorzej.|- Doprawdy, Willoughby.
00:58:26:Proszę, proszę, panie Zuchwalcze.|Znam pańskie przebiegłe oczka.
00:58:31:Kogo kocha panna Dashwood? Tylko|bez wykrętów. Wyciągnę to z pani.
00:58:38:Wydam cię za Pułkownika przy|herbacie, albo zjem własny czepek.
00:58:46:- Tak, jakbyś mogła go poślubić.|- Dlaczego tak go pan nie lubi?
00:58:52:Dlatego, że groził mi deszczem,|kiedy pragnąłem pogody.
00:58:57:Bo znalazł wadę w moim powozie i|nie kupi mojej kasztanowej klaczy.
00:59:03:Zapewne sprawi paniom|przyjemność, jeśli powiem -
00:59:07:- że jeśli chodzi o inne jego cechy,|nie mogę mieć nic do zarzucenia.
00:59:12:A wzamian za takie wyznanie,|proszę nie odmawiać mi prawa -
00:59:18:- do nielubienia go w takim|stopniu, w jakim uwielbiam...
00:59:27:...ten domek.
00:59:30:- Mam zamiar nieco go ulepszyć.|- Nigdy bym na to nie przystał.
00:59:37:Nie pozwolę na najmniejsze zmiany.
00:59:41:Gdybym był bogaty, zburzyłbym moją|posiadłość i postawił taki dom.
00:59:47:- Z nieznośnie dymiącym piecem?|- Zwłaszcza z dymiącym piecem.
00:59:53:I wówczas byłbym tak|szczęśliwy, jak jestem tutaj.
00:59:59:Jest coś jeszcze, co czyni go|przedmiotem mojego uwielbienia.
01:00:05:Proszę obiecać, że nic|nie ulegnie zmianie.
01:00:13:To zaszczyt, że naraża pani swoją|cnotę towarzysząc mi sama do bramy.
01:00:20:- Tak powiedziałaby Elinor.|- I miałaby rację.
01:00:26:Panno Marianne, czy zgodzisz się|porozmawiać jutro ze mną sam na sam?
01:00:31:- Willoughby, zawsze jesteśmy sami.|- Ale jest coś...
01:00:36:Coś bardzo ważnego, o co|chciałbym cię zapytać.
01:00:41:Oczywiście. Zapytam mamę, czy|pozwoli mi nie iść do kościoła.
01:00:48:Dziękuję.
01:00:51:Zatem do zobaczenia jutro.
01:01:09:Oh. Cnoto...
01:01:11:Ze spokojem i bojaźnią przeniknij do|serc tych, którzy mnie dziś słuchają.
01:01:17:Czy uklęknie, żeby ją poprosić?
01:01:22:Oni zawsze klękają.
01:01:38:Co się stało, kochanie?
01:01:42:Willoughby? W czym problem?
01:01:47:Proszę mi wybaczyć...|Zostałem wysłany...
01:01:52:Lady Allen zdecydowała się obdarować|mnie częścią swojego bogactwa.
01:01:57:- Teraz wysyła mnie do Londynu.|- Tego ranka?
01:02:04:Co za zawód. Miejmy nadzieję, że|długo pana tam nie zatrzymają.
01:02:09:Pani jest bardzo uprzejma, ale nie|wiem, kiedy będę mógł tu powrócić.
01:02:16:- Bywam zapraszany tylko raz w roku.|- Może się pan zatrzymać u nas.
01:02:23:Natura moich obecnych zobowiązań|nie pozwala mi na to...
01:02:32:Głupotą byłoby trwać w tym dalej.|Nie będę się tym dłużej dręczył.
01:02:37:Willoughby, wracaj!
01:02:40:Poproś Betsy, żeby zrobiła|herbatę dla Marianne.
01:02:45:- O co chodzi. kochanie?|- O nic nie pytajcie, błagam.
01:02:57:- Musieli się pokłócić.|- To niemożliwe.
01:03:03:Być może Lady Allen nie popiera|jego związku z Marianne.
01:03:08:- Tym sposobem chce ich rozdzielić.|- Ale czemu jej tego nie powiedział?
01:03:13:- Nigdy nie był tajemniczy.|- Więc co podejrzewasz?
01:03:18:- Dlaczego odgrywał winnego?|- Myślisz, że grał przed Marianne?
01:03:26:- Nie. On ją kocha. Jestem pewna.|- Naturalnie!
01:03:30:Czy zostawił jej jakąś|nadzieję, że wróci?
01:03:35:Zapytaj, czy się jej oświadczył.
01:03:38:Nie! Nie wymuszę na niej zwierzeń.|I ty nie waż się tego robić.
01:03:43:Musimy ufać, że powie nam|o tym w odpowiednim czasie.
01:03:48:W jego postępowaniu|kryje się coś dziwnego.
01:03:52:Ty wciąż myślisz o nim źle.
01:03:55:Wolę zachować o nim dobrą|opinię. Zasługuje na to.
01:04:01:Ale ja bardzo lubię Willoughby'ego.
01:04:04:Mamo... Mamo!
01:04:12:Nie chce mnie wpuścić.
01:05:00:- Gdyby tylko przestało padać.|- Gdybyś chociaż ty przestała gadać.
01:05:07:To pan, panie Palmer, wyrwał mi|ją z rąk z korzyścią dla siebie.
01:05:12:Teraz ja mam nad panem przewagę,|bo pan nie może mi jej oddać.
01:05:20:Panno Marianne, zagraj z nami.|Wyglądanie przez okno nie pomoże.
01:05:25:- Nie tknęła nawet kolacji.|- Wszyscy jesteśmy zawiedzeni.
01:05:32:Droga panno Dashwood, nie powinnyśmy|przypadkiem odbyć... naszej rozmowy?
01:05:38:- Naszej rozmowy?|- Chciałam panią o coś zapytać.
01:05:43:Być może pomyśli pani, że jestem|zbyt zuchwała. To dziwne pytanie.
01:05:50:Gdyby tylko wrócił do Combe Magna.|My mieszkamy ledwie pół mili dalej.
01:05:57:- Pięć i pół.|- Nie pojmuję, że to tak daleko.
01:06:02:- Nie mogę w to uwierzyć.|- Postaraj się.
01:06:09:Może mnie pani zapytać o wszystko,|jeśli ma to coś wyjaśnić.
01:06:15:Czy zna pani matkę swojej|bratowej, panią Ferrars?
01:06:23:Matkę Fanny? Nie, nie|miałam okazji jej poznać.
01:06:29:To pytanie jest bardzo|dziwne. Gdybym śmiała...
01:06:36:Jeśli panna Dashwood powie ci coś|o panu F, musisz nam to przekazać.
01:06:44:Przejdziemy się, panno Dashwood?
01:06:52:Nie przypuszczałam, że jest pani|jakkolwiek związana z tą rodziną.
01:06:57:Teraz jeszcze nie łączy|mnie nic z panią Ferrars.
01:07:04:Ale za jakiś czas możemy|mieć wiele wspólnego.
01:07:11:Co ma pani na myśli?
01:07:16:Czy zaręczyła się pani z|bratem Fanny, Robertem?
01:07:19:Najmłodszym? Nie.|Nigdy go nie widziałam.
01:07:25:Edward i ja zaręczyliśmy się|potajemnie 5 lat temu.
01:07:41:Może to panią zdziwić.
01:07:44:Mówię o tym mając nadzieję, że|zatrzyma to pani dla siebie.
01:07:50:Edward traktuje panią, jak|własną siostrę.
01:07:56:Pani wybaczy.|Chyba...
01:08:02:Z pewnością nie mówimy|o tym samym panie Ferrars.
01:08:06:Ależ tak. Kształcił się u mojego|wója, pana Pratt'a w Plymouth.
01:08:13:- Nie wspominał pani o tym?|- Tak... Tak mi się wydaje.
01:08:21:Chciałabym uzyskać akceptację jego|matki. Tak bardzo się kochamy.
01:08:30:Z pewnością przekonała się pani, jak|łatwo jest się do niego przywiązać.
01:08:40:Nie będę ukrywać, jak bardzo|było to dla nas trudne.
01:08:44:Spotykamy się w tajemnicy|jedynie dwa razy do roku.
01:08:59:Wygląda pani na przygnębioną.|Dobrze się pani czuje?
01:09:03:- Czy nie obraziłam pani?|- Muszę wiedzieć, o czym mówicie.
01:09:09:- Proszę dochować tajemnicy.|- Panna Dashwood ma wypieki.
01:09:18:Daję słowo.
01:09:21:- Co tak panią rozemocjonowało?|- Proszę powiedzieć nam wszystkim!
01:09:26:- Rozmawiałyśmy o Londynie.|- Słyszałaś to, Charlotte?
01:09:34:- Mamy z Charlottą pewien plan.|- Znakomity plan!
01:09:39:Wybieram się niebawem do Londynu|i zapraszam Lucy, -
01:09:44:- i obie panny Dashwood, aby|pojechały ze mną.
01:09:51:Mogę też pojechać?
01:09:55:Zatrzymamy się w moim domu w Chelsea|i użyjemy rozkoszy sezonu.
01:10:01:Proszę, mogę pojechać?
01:10:04:- Czy nie czekał pan na to?|- O niczym innym nie marzyłem.
01:10:12:- Nie możemy zostawić mamy.|- Znakomicie da sobie radę.
01:10:20:- Oczywiście, że tak!|- Bardzo tego pragnę.
01:10:25:Nie przyjmę żadnych wymówek.|D0bijmy targu.
01:10:31:Ale jeśli nie wyswatam was do|św. Michała, to nie moja wina.
01:10:45:Nigdy nie byłam tak wdzięczna.
01:10:49:Zobaczę Willoughby'ego,|a ty Edwarda.
01:10:54:- Spisz?|- Z tobąw tym samym pokoju?
01:11:00:Nie możesz być tak spokojna, na jaką|wyglądasz. Ja nie zasnę tej nocy.
01:11:08:O czym tak długo rozmawiałyście|z panią Steele?
01:11:13:O niczym istotnym.
01:11:34:Nie znoszę przebywać w tym wielkim|domu bez mojej Charlotte.
01:11:42:Napisałam do Edwarda, ale nie jestem|pewna, czy będę mogła go zobaczyć.
01:11:47:Musimy się ukrywać.|Nie może mnie nawet odwiedzać.
01:11:53:Jedyną pociechąjest jego|niegasnące uczucie.
01:11:58:Dobrze, że nigdy pani w to|nie wątpiła.
01:12:03:Mam zazdrosną naturę. Gdyby|opowiadał o jakiejś młodej damie...
01:12:10:Ale ani przez chwilę nie wątpiłam|w jego oddanie.
01:12:15:Będzie bardzo szczęśliwy, kiedy|dowie się, że się przyjaźnimy.
01:12:26:- Tęskniłeś za mną, gołąbku?|- Bardzo, proszę pani.
01:12:31:- Wszystko w porządku?|- Radzę zamówić węgiel.
01:12:36:A więc jesteś, Pooter.|Wciąż żyjesz, jak widzę... Herbata.
01:12:43:Nie trać czasu. kochana.|Oddaj to gołąbkowi.
01:12:50:Pani Jennings mówi, że pani siostra|zamierza kupić tu ślubną suknię.
01:13:00:John i Fanny sąw mieście.|Będziemy zmuszone je odwiedzić.
01:13:14:To chyba nie do naszych drzwi.
01:13:18:Usiądź choć na chwilę.|Stwarzasz jakieś napięcie.
01:13:40:Och, Elinor, to Willoughby.
01:13:44:Z pewnością.
01:13:53:Przepraszam, Pułkowniku.
01:13:56:Pułkowniku...
01:14:00:To ogromna przyjemność widzieć pana.|Był pan w Londynie przez cały czas?
01:14:05:Pani wybaczy, panno Dashwood...
01:14:09:Słyszałem pogłoski, że...
01:14:16:Proszę mi to wyjaśnić raz na zawsze:
01:14:20:Czy sprawa pomiędzy pani siostrą,|a panem Willoughby wyjaśniła się?
01:14:28:Choć żadne z nich nie wspomniało|mi o zaręczynach, -
01:14:34:- nie wątpię, że nadal darzą się|uczuciem.
01:14:40:Dziękuję, panno Dashwood.
01:14:43:Zyczę pani siostrze|największego szczęścia.
01:14:48:A panu Willoughby, by mógł|na to zasługiwać.
01:14:57:Co ma pan na myśli?
01:15:01:Wybaczy pani...
01:15:07:Przepraszam.
01:15:22:- Gdzie jest drogi Edward, John?|- A kto to jest Edward?
01:15:28:Mój brat.|Pan Edward Ferrars.
01:15:34:Ferrars na F?
01:15:42:Czy sąjakieś wiadomości?|Zadnych bilecików? Listów?
01:15:49:- A pani nie pyta o wiadomości?|- Nie, gdyż się ich nie spodziewam.
01:15:54:Mam w mieście bardzo niewielu|znajomych.
01:16:14:Ani słowa więcej o szynce.|Ty i Cartwright ją podzielicie.
01:16:20:- Zadnych wiadomości.|- Nie zamęczaj się, moja droga.
01:16:26:Doskonała pogoda zatrzymuje|wielu sportowców poza miastem.
01:16:31:Ale mróz niedługo ich tu przygna.|Możesz na to liczyć.
01:16:37:Nie pomyślałam o tym.
01:16:40:I panna Dashwood|może uspokoić serce, -
01:16:43:- jako że wasza bratowa zaprosiła|pana F na dzisiejszy bal.
01:16:50:Tylko uważaj,|przechodziły tędy konie.
01:16:51:Tylko uważaj,|przechodziły tędy konie.
01:16:56:Zaczyna także padać.|Trzymajcie się mnie.
01:17:29:Mamo!|Bardzo tu wesoło!
01:17:35:- Wytropiłaś kogoś znajomego?|- Nie, ale pan Palmer widzi więcej.
01:17:40:- Czy widzi pan kogoś znajomego?|- Niestety nie.
01:17:45:Jak można być tak złośliwym?|Jest pani Dashwood.
01:17:54:Chodźmy, moje drogie.
01:18:00:Pani Jennings!
01:18:03:Jak tu gorąco...|Nie sądzę, by była pani sama.
01:18:08:John poszedł po mojego brata.
01:18:13:Pani brata! A to dopiero|dobra nowina.
01:18:19:Chyba zaraz zemdleję.
01:18:23:Pani Jennings, bardzo mi miło panoą|poznać. Mój szwagier...
01:18:28:Pan Robert Ferrars.
01:18:32:Panno Dashwood.|panno Steele, panno Marianne.
01:18:36:Drogie panie, jestem szczęśliwy, że|wreszcie się spotkaliśmy.
01:18:42:Pan jest zapewne młodszym z braci.|Czy nie ma pana Edwarda?
01:18:46:- Panna Dashwood spodziewała się go.|- Jest niestety zbyt zajęty.
01:18:51:Nie ma tu znajomości, które mogłyby|uczynić jego wizytę sensowną.
01:18:57:Ach, ci mężczyźni w dzisiejszych|czasach, dlaczegóż się ukrywają?
01:19:03:Ze względu na nieobecność brata,|musi pan zatańczyć z panną Dashwood.
01:19:14:Będzie to dla mnie zaszczyt.
01:19:22:Być może panna Steele zachce|zarezerwować dla mnie allemande?
01:20:08:Mieszka pani w Devonshire,|panno Dashwood?
01:20:16:- W domku wiejskim?|- Tak.
01:20:21:Uwielbiam wiejskie domki.
01:20:26:Gdybym miał wolne dochody,|sam bym taki zbudował.
01:20:43:Pan Willoughby...
01:20:46:- Jak się pani ma, panno Dashwood?|- Znakomicie.
01:20:50:- A pani rodzina?|- Bardzo dobrze, dziękuję.
01:20:56:Dziękuję za pańskie zainteresowanie.
01:21:01:Willoughby!
01:21:15:Dobry Boże, Willoughby...
01:21:20:Nie podasz mi ręki?
01:21:24:Jak się pani miewa, panno Marianne?
01:21:29:O co chodzi?|Dlaczego mnie nie odwiedzasz?
01:21:34:Nie było cię w Londynie?|Nie dostałeś moich listów?
01:21:39:Miałem przyjemność otrzymać|korespondencję od pani.
01:21:46:Na miłość boską, Willoughby,|powiedz mi, co się stało.
01:21:53:Dziękuję pani. Jestem wielce|zobowiązany.
01:21:57:Pani wybaczy, muszę wrócić do|mojego towarzystwa.
01:22:22:Idź po niego. Powiedz,|żeby natychmiast do mnie wrócił.
01:22:27:Lepiej wyjdźmy stąd, kochanie.
01:22:32:- Czy pan je zna?|- To znajome ze wsi.
01:22:46:Chodźmy, kochanie.
01:22:57:Nie rozumiem tego.|Muszę z nim pomówić...
01:23:02:Wielki Boże. Marianne. Musisz|wyjść na powietrze.
01:23:20:Lucy!|Musimy już iść.
01:23:24:Będzie to dla nas zaszczyt|odprowadzić pani podopieczną.
01:23:30:Jakie to uprzejme.
01:23:32:Doprawdy posyłała mu listy nocą?
01:23:48:- Marianne, proszę, powiedz mi.|- Nie pytaj o nic.
01:23:53:- Nie masz do mnie zaufania.|- Ty nikomu się nie zwierzasz.
01:24:02:- Nie mam o czym mówić.|- Zadna z nas nie ma.
01:24:07:Ja, ponieważ niczego nie ukrywam.|Ty, ponieważ nic nie mówisz.
01:24:19:Lady Charteris winna była ograniczyć|listę gości. Było tak duszno.
01:24:25:Dobrze, że wcześnie wyszłyśmy.
01:24:28:No wreszcie...
01:24:35:Kłótnie kochanków nie trwają długo.|Ten Iist zrobi swoje.
01:24:42:Muszę wyjść. Mam nadzieję, że|nie każe jej dłużej czekać.
01:24:49:To bolesne widzieć pannę Marianne|w takim stanie.
01:24:54:Rodzina Edwarda była dla mnie|tak miła.
01:24:58:Nigdy mi pani nie mówiła, jak miła|jest pani bratowa. No i Robert.
01:25:05:Całe szczęście żadne z nich|nie wie o waszych zaręczynach.
01:25:19:"Droga pani, bardzo mi przykro,|jeśli panią uraziłem."
01:25:26:"Jeśli zdarzyło mi się okazywać|więcej, niż mogłem odczuwać, -
01:25:32:- bardzo żałuję mojej|nieroztropności. "
01:25:36:"Moje uczucia należą teraz|do innej damy."
01:25:39:"Z przykrością odsyłam pani listy|i pukiel włosów."
01:25:45:"Pzostaję, i tak dalej...|John Willoughby."
01:25:52:Moja najdroższa...
01:25:57:To lepiej, niż jakby sam zerwał||zeręczyny jeszcze pozniej.
01:26:05:Nie byliśmy zaręczeni.
01:26:08:Sądziłam, że oświadczył ci się,|zanim cię opuścił.
01:26:13:- Nie jest tak pusty, jak myślisz.|- Czy wyznał ci miłość?
01:26:20:Tak. Nie... Nigdy. Ale na każdym|kroku dawał mi to do zrozumienia.
01:26:29:Myślałam, że tak, ale nie powiedział|mi tego. Nie złamał słowa.
01:26:35:Ale upewniał nas w tym,|że cię kocha.
01:26:39:Kochał mnie! Tak, jak ja jego.
01:26:48:Musiałam od razu przybiec tutaj.|Jak panna Marianne?
01:26:53:Biedna istota, niedobrze wygląda.|Nie ma wątpliwości, że to prawda.
01:26:58:Słyszałam od panny Morton, -
01:27:02:- że wkrótce ma się ożenić z panną|Grey wartą 50,000!
01:27:08:Jeśli to prawda, jest nic nie wart.|Skrzywdził tylko dziecinę.
01:27:14:Zyczę mu z całego serca, by nowa|żoneczka zalazła mu za skórę.
01:27:19:To nie jest młodzieniec wart uczuć.
01:27:24:Z twoją śliczną buźką, nigdy nie|zabraknie ci adoratorów.
01:27:32:Lepiej pozwólmy jej się wypłakać.
01:27:37:Pójdę poszukać czegoś, co może|ją pocieszyc.
01:27:41:- Czy ona lubi oliwki?|- Nie umiem powiedzieć.
01:27:54:Teraz się okazuje, że|nigdy nie byli zaręczeni.
01:27:57:Panna Grey ma 50,000 funtów.|A Marianne ani pensa.
01:28:02:Nie mogła liczyć na małżeństwo.|Ale i tak jej współczuję.
01:28:07:Straci swój blask i skończy jako|stara panna, jak Elinor.
01:28:12:Moglibyśmy zaprosić je na kilka dni|do siebie. W końcu to rodzina.
01:28:19:- A mój ojciec...|- Mój drogi...
01:28:22:Z wielką przyjemnością, ale|zaprosiłam już do nas pannę Steele.
01:28:28:Nie możemy pozbawiać pani Jennings|całego jej towarzystwa.
01:28:32:Kiedyś jeszcze zaprosimy twoje|siostry.
01:28:35:Panna Steele bardziej skorzysta na|twojej hojności. Biedna dziewczyna.
01:28:41:Doskonały pomysł.
01:28:48:Pułkownik Brandon do pani.
01:28:51:- Bardzo dziękuję, że pan przyszedł.|- Jak się czuje pani siostra?
01:28:58:Muszę zabrać ją do domu. Pan Palmer|zawiezie nas do Cleveland. Dalej...
01:29:06:- Zabiorę panie stamtąd do Barton.|- Przyznam, że na to liczyłam.
01:29:14:Marianne bezgranicznie cierpii.
01:29:18:Najbardziej boli mnie to, jak stara|się usprawiedliwić pana Willoughby.
01:29:28:Być może...
01:29:33:Czy mogę opowiedzieć pani o pewnych|okolicznościach, które mogą pomóc...
01:29:40:Czy to dotyczy pana Willoughby?
01:29:53:Kiedy ostatnim razem wyjechałem|z Barton...
01:29:57:Nie, muszę się jeszcze dalej cofnąć.
01:30:01:Bez wątpienia...|Bez wątpienia...
01:30:06:...Pani Jennings zapoznawała panie|z moją przeszłością.
01:30:11:Ze smutnym końcem mojego związku|z kobietą o imieniu Eliza.
01:30:19:Nie jest powszechnie wiadome -
01:30:23:- że 20 lat temu, przed śmiercią,|Eliza powiła nieślubne dziecko.
01:30:29:Kimkolwiek był jego ojciec,|opuścił ją.
01:30:34:Eliza na łożu śmierci błagała mnie,|bym zaopiekował się dzieckiem.
01:30:40:Wcześniej ją skrzywdziłem -|nie mogłem teraz odmówić.
01:30:46:Umieściłem małą Beth|u rodziny na wsi -
01:30:51:- wiedziałem, że będzie tam miała|dobrą opiekę. Przyjeżdżałem do niej.
01:30:57:Wyrosła na tak silną osobę, -
01:31:00:- a ja, niech Bóg mi wybaczy,|dawałem jej zbyt wiele swobody.
01:31:07:Niemal rok temu zniknęła.
01:31:10:Zleciłem poszukiwania. Przez 8|miesięcy oczekiwałem najgorszego.
01:31:15:W dniu pikniku w Delaford dostałem|pierwszą wiadomość o niej.
01:31:22:Była... przy nadziei.
01:31:27:Złoczyńca, który porzucił ją|i zniknął bez śladu...
01:31:39:Chce pan powiedzieć, że to|pan Willoughby?
01:31:45:Został wyrzucony przez Lady Allen,|zanim miałem okazję go spotkać.
01:31:51:- Uciekł do Londynu.|- Wyjechał bez żadnego wyjaśnienia.
01:31:56:Zaryzykował utratą majątku i|pieniędzy na spłaty długów.
01:32:03:Więc zostawił Marianne -
01:32:08:- dla panny Grey i jej 50,000.
01:32:14:Czy Beth wciąż jest w mieście?
01:32:18:Zdecydowała się pojechać na wieś|na czas rozwiązania.
01:32:29:Nie zamęczałbym pani,|gdybym z całego serca, -
01:32:34:- nie wierzył, że ukoi to|cierpienia pani siostry.
01:32:49:Przedstawiłem pana Willoughby'ego|jako najgorszego z libertynów.
01:32:56:Lady Allen powiedziała mi jednak, że|naprawdę chciał się oświadczyć.
01:33:01:Nie zaprzeczam, że jego intencje|wobec Marianne były uczciwe.
01:33:11:Jestem pewien, że ożeniłby|się z nią.
01:33:17:- Gdyby nie...|- Pieniądze.
01:33:26:- Miałam słuszność mówiąc ci o tym?|- Oczywiście.
01:33:34:Cokolwiek się wydarzyło,|jakkolwiek teraz postępuje, -
01:33:39:- mozesz miec pewnosc,|że cię kocha.
01:33:43:Ale nie wystarczająco Mocno.
01:33:47:Nie wystarczająco...
01:33:58:Jest tu ktoś, kto panią rozweseli.
01:34:05:Jak się miewa pani droga siostra?|Biedactwo.
01:34:11:Nie wiem, co bym zrobiła, jeśli ktoś|traktowałby mnie tak bez szacunku.
01:34:16:Czy mile spędza pani czas wraz|z Johnem i Fanny?
01:34:20:Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.|Przypadłam do gustu pani bratowej.
01:34:26:- Nie wie pani, co się stało?|- Skąd mogę wiedzieć.
01:34:32:Wczoraj zostałam przedstawiona jego|matce. Była bardzo grzeczna.
01:34:39:Nie widziałam jeszcze Edwarda. Ale|na pewno wkrótce to nastąpi.
01:34:48:Pan Edward Ferrars do pani.
01:34:56:Proszę go poprosić.
01:35:35:To wielka przyjemność widzieć pana.|Zna pan pannę Steele, oczywiście.
01:35:46:- Jak się pani miewa, panno Steele?|- Bardzo dobrze, dziękuję.
01:35:55:Proszę usiąść.
01:36:03:Jest pan zaskoczony spotykając mnie|tutaj, nie w domu pańskiej siostry?
01:36:11:Pójdę po Marianne. Byłaby zasmucona|nie spotkawszy się z panem.
01:36:17:Edward! Usłyszałam pański głos.
01:36:21:- Wreszcie nas pan odwiedził.|- Przepraszam za to opóźnienie.
01:36:28:- Pani jest blada. Choruje pani?|- To nieważne. Elinor ma się dobrze.
01:36:34:- To wystarczy za nas obie.|- Jak się paniom podoba Londyn?
01:36:40:Pańska wizyta to jedyna miła rzecz,|jaka mnie tu spotkała. Nieprawdaż?
01:36:49:- Czemu nie przyszedł pan wcześniej?|- Byłem bardzo zajęty.
01:36:54:Cóż to znaczy w perspektywie|spotkania oddanych panu przyjaciół?
01:36:59:Być może zwątpiła pani w słowa|dane przez młodych mężczyzn?
01:37:04:Edward jest najmniej skłonny do|egoizmu ze wszystkich, których znam.
01:37:12:Edward, usiądzie pan wreszcie?|Elinor, pomóż mi go przekonać.
01:37:27:- Proszę wybaczyć. Muszę już iść.|- Dopiero pan przyszedł.
01:37:32:Fanny prosiła mnie o załatwienie|pilnej sprawy.
01:37:36:Być może zechciałby pan odwieźć|mnie do domu pańskiej siostry?
01:37:43:To dla mnie zaszczyt.
01:38:05:- Dlaczego go nie zatrzymałaś?|- Musiał mieć swoje powody.
01:38:12:Tak, twój chłód. Na jego miejscu|uznałabym, że jestem ci obojętna.
01:38:22:Marianne źle wygląda. Przy niej i ja|obawiam się, że nie wyjdę za mąż.
01:38:29:Nonsens. Znajdziesz lepszą partię|niż panny Dashwood.
01:38:34:Ale ja nie mam posagu.
01:38:38:Masz pod dostatkiem innych zalet.
01:38:43:Nie zdziwi mnie, jeśli twój wybranek|przekroczy najśmielsze oczekiwania.
01:38:49:Och, tak bym tego pragnęła.
01:38:53:Jest jeden młody człowiek...
01:38:57:Czy aby dobrego pochodzenia,|zamożny?
01:39:02:Owszem. Ale jego rodzina z pewnością|będzie temu przeciwna.
01:39:08:Zmienią zdanie, jak tylko|będą mieli okazję cię poznać.
01:39:13:To wielki sekret.
01:39:16:Nikomu o tym nie mówiłam, żeby|nie wyszło na jaw.
01:39:21:- Jestem wcieleniem dyskrecji.|- Jeśli się ośmielę...
01:39:29:Zapewniam, że będę milczała,|jak grób.
01:39:41:Zmija na moim łonie!
01:39:48:Przestań!
01:40:06:Cóż za skandal! Edward Ferrars.|o którym sobie tak żartowałam, -
01:40:14:- jest od pięciu lat zaręczony|z panną Lucy Steele.
01:40:19:Jego matka domaga się zerwania|zaręczyn pod groźbąwydziedziczenia.
01:40:27:Ale on odmówił złamania danego jej|słowa. Został przy niej, -
01:40:33:- i został bez pensa. Cały majątek|odziedziczy pan Robert.
01:40:39:Muszę znaleźć Lucy. Wasza bratowa|doprowadziła ją do histerii.
01:40:47:Od jak dawna o tym wiesz?
01:40:54:- Odkąd pani Jennings zaprosiła nas.|- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
01:40:59:Lucy wyznała mi to w sekrecie.
01:41:02:- Nie mogłam złamać obietnicy.|- Ale on kocha ciebie!
01:41:07:- Próbował powiedzieć mi o Lucy.|- Nie może się z nią ożenić.
01:41:13:Czy ma potraktować ją gorzej, niż|Willoughby potraktował ciebie?
01:41:18:- Nie może ożenić się nie kochając.|- Obiecał jej to dawno temu.
01:41:25:Choć może nieco tego żałować, będzie|zadowolony, że dotrzymał słowa.
01:41:33:Jest coś ekscytującego w tym, że|szczęście zależy od jednej osoby, -
01:41:42:- ale to nie zawsze możl iwe.|Musimy się z tym pogodzić.
01:41:47:Edward ożeni się z Lucy,|a ty i ja wrócimy do domu.
01:41:52:Wciąż tylko rezygnacja i akceptacja.
01:41:56:Wciąż opanowanie, honor i obowiązek.
01:42:00:Elinor, gdzie jest twoje serce?
01:42:04:Co ty wiesz o miom sercu? Obchodzi|cię tylko własne cierpienie.
01:42:09:Męczyło mnie to od tygodni, ale|nie mogłam się z tego zwierzyć.
01:42:14:Dałam słowo osobie, której tajemnica|zniszczyła wszystkie moje nadzieje.
01:42:21:Znosiłam jej egzaltację, wiedząc, że|już nigdy nie odzyskam Edwarda.
01:42:26:Gdyby nie obietnica, pokazałabym,|jak złamane jest moje serce.
01:42:59:Słyszałem, że pan Ferrars stracił|cały majątek na rzecz brata.
01:43:07:- Czy dobrze mnie poinformowano?|- Tak. w istocie.
01:43:13:- Poznał go pan?|- Nie, nigdy go nie widziałem.
01:43:20:Ale zbyt dobrze znam|okrucieństwo...
01:43:25:...rozstania dwojga młodych ludzi|od dawna w sobie zakochanych.
01:43:34:Mam propozycję, która pozwoli|na zawarcie ślubu z panną Steele.
01:43:41:Jeśli jest przyjacielem pani rodziny||- moze pani mu o niej wspomni.
01:43:48:Jestem pewna, że wolałby usłyszeć|o niej z pańskich ust, Pułkowniku.
01:43:56:Nie sądzę.
01:43:59:Udowodnił swoją dumę. W najlepszym|tego słowa znaczeniu.
01:44:06:To dobre rozwiązanie.
01:44:17:Pan Edward Ferrars.
01:44:30:Dziękuję, że tak szybko odpowiedział|pan na moją prośbę.
01:44:33:Byłem zaszczycony otrzymując|wiadomość od pani.
01:44:37:Bóg wie, co pani teraz o mnie myśli.
01:44:41:- Nie mam prawa mówić...|- Mam dobre wieści.
01:44:46:Proszę usiąść.
01:44:54:- Zna pan Pułkownika Brandona.|- Słyszałem o nim.
01:44:59:Pułk. Brandon wiedząc, że chce pan|zostać duchownym, -
01:45:06:- chciałby za moim pośrednictwem|zaoferować panu parafię Delaford, -
01:45:12:- mając nadzieję, że to da panu|możliwość poślubienia panny Steele.
01:45:17:- Pułkownik Brandon?|- Tak.
01:45:21:Jest to świadectwo tego, jak bardzo|przejmuje się tą okrutną sytuacją.
01:45:30:Pułk. Brandon ofiarowuje mi parafię?
01:45:34:Czy to możliwe?
01:45:38:Niech nie dziwią pana świadectwa|przyjaźni poza kręgiem rodzinnym.
01:45:45:Nie.|Dziwi mnie pani przyjaźń.
01:45:51:Wiem, że zawdzięczam to pani.
01:45:56:Wyraziłbym to gdybym tylko potrafił,|ale kiepski ze mnie mówca...
01:46:00:Myli się pan. Zawdzięcza to pan|swojej postawie.
01:46:11:Pułk. Brandon jest człowiekiem|wielkiego serca.
01:46:15:To najlepszy z ludzi.
01:46:22:Dlaczego zatem Pułkownik|sam mi tego nie powiedział?
01:46:27:Uznał, że powinien pan dowiedzieć|się o tym od przyjaciół.
01:46:38:Pani przyjaźń jest dla mnie||najwazniejszą rzecząw zyciu.
01:46:46:Zawsze będzie ją pan posiadał.
01:46:54:Proszę mi wybaczyć.
01:46:57:Dotrzymuje pan danego słowa.|To najważniejsze.
01:47:03:Zyczę wam obydwojgu szczęścia.
01:47:47:Co za szczęście, że znaleźli|parafię tak blisko Barton.
01:47:51:Będziecie mogli często się spotykać.
01:47:56:Nigdy nie nawidziłam nikogo|bardziej, niż Willoughby'ego.
01:48:01:Widać jego dom z naszego wzgórza!|Każę Jackson owi zasadzić drzewa.
01:48:09:Wykluczone.
01:48:11:Słyszałam, że suknia ślubna panny|Grey była prześliczna...
01:48:28:Pani Bunting!|Ogromnie pragniemy herbaty.
01:48:41:Nie wzięła oddechu od Londynu.|Ze też się z nimi zabrałyśmy.
01:48:46:Nie było innej możliwości. Przejdę|się. Potrzebuję chwili spokoju.
01:48:53:- Obawiam się, że będzie padać.|- Nie będzie.
01:48:58:- Kiedy tak mówisz, zawsze pada.|- Nie odejdę daleko.
01:49:23:Jesteśmy dumni z małego Thomasa.|A jego papa jak go uwielbia!
01:49:44:Och, tu pani jest.|Niech pani pozna małego Thomasa.
01:50:05:Nie widzę Marianne.
01:50:47:Miłość nie jest miłością,|jeśli znajduje alternatywy, -
01:50:54:- jest zmienna, lub skłonna|odejść za cudzą skłonnością.
01:51:00:Nie. to wzniesiona nad|burzy bałwany -
01:51:05:- latarnia morska.|gwiazda niewzruszona.
01:51:12:Willoughby...
01:51:17:Willoughby...
01:51:20:Willoughby...
01:51:27:Marianne?
01:51:29:- Całkiem przemoknie.|- Dziękujemy za to stwierdzenie.
01:51:36:Niech się pani nie martwi, panno|Dashwood. Brandon ją odnajdzie.
01:51:40:Możemy się domyślać, dokąd poszła.
01:52:14:Nie jest ranna,|musimy ją rozgrzac.
01:52:18:W moim pokoju jest piec.|Prędko!
01:52:51:Obawiam się, że będzie trzeba|wezwać lekarza.
01:53:14:Niech pan się nie zadręcza. Kilka|dni w łóżku i wróci do siebie.
01:53:21:Możemy polegać na doktorze Harrisie.|Nie znam lepszego lekarza.
01:53:28:- Jaka jest diagnoza?|- To zakaźna gorączka.
01:53:35:- Radziłbym wywieźć dziecko.|- Pani Bunting!
01:53:49:Panno Dashwood...|Ogromnie mi przykro.
01:53:55:- Jeśli potrzeba, mogę zostać.|- To bardzo uprzejme.
01:54:01:Ale Pułk. Brandon i dr. Harris|zajmą się nami należycie.
01:54:06:Dziękuję za wszystko.
01:54:37:Nie wraca do zdrowia.
01:54:55:Co mogę zrobić?
01:55:00:- Tak wiele pan już zrobił.|- Cokolwiek, inaczej oszaleję.
01:55:07:Byłoby dla niej lepiej, gdyby|jej matka była tutaj.
01:55:55:Muszę sprowadzić więcej laudanum.
01:55:58:Nie będę udawał - stan pani siostry|jest bardzo poważny.
01:56:10:Proszę się przygotować na najgorsze.
01:56:13:Wkrótce będę z powrotem.
01:56:33:Marianne...
01:56:36:Marianne, proszę cię, spróbuj...
01:56:41:Marianne...
01:56:46:Błagam...
01:57:01:Nie mogę...|Nie mogę żyć bez ciebie.
01:57:14:Próbowałam być dzielna...|Będę próbować...
01:57:21:Ale proszę cię, najdroższa...
01:57:29:...ukochana Marianne...
01:57:36:...nie zostawiaj mnie samej.
01:58:34:Elinor...
01:59:02:Moja matka...
01:59:14:Niebezpieczeństwo minęło.|Najgorsze minęło.
01:59:31:- Gdzie Elinor?|- Tutaj jestem.
01:59:34:Tutaj, kochanie.
01:59:42:Pułkowniku...
01:59:52:Dziękuję.
02:00:36:Nie jest tak uroczy, jak Willoughby,|ale ma przyjemniejszą twarz.
02:00:43:Czasami było w oczach Willoughby go|coś czego nie lubiłam.
02:00:53:"Ziemia nie traci nic.|nic nie przemija."
02:00:57:"Bo to, co jedna fala zbiera,|druga na brzeg wymywa."
02:01:05:"l zawsze znajdować|będziemy to...
02:01:12:...co wydaje się utracone. "
02:01:19:- Będziemy kontynuować jutro?|- Nie, muszę wyjechać.
02:01:25:- Wyjechać? Dokąd?|- Nie mogę powiedzieć.
02:01:31:To tajemnica.
02:01:37:Ale niebawem pan wróci?
02:01:57:Tam.
02:02:01:Tam upadłam. I po raz pierwszy|zobaczyłam Willoughby go.
02:02:07:Biedny Willoughby.|na zawsze zachowa cię w pamięci.
02:02:12:Ale czy, jeśli wybrałby mnie,|byłby zadowolony?
02:02:18:Miałby kochającą żonę,|ale ani grosza, -
02:02:23:- i mógłby zacząć cenić portfel|wyżej niż własne uczucia.
02:02:33:Jeśli jego żal jest choć w połowie|taki, jak mój, wystarczająco cierpi.
02:02:39:Porównujesz swoje zachowanie|z jego?
02:02:45:Z tym, jakie być powinno. I z twoim.
02:03:04:Przywiozłem wołowinę.
02:03:08:W Exeter jest o wiele tańsza.|Tak czy inaczej, to dla Marianne.
02:03:14:- Czy w Exeter było tłoczno?|- O tak, proszę pani.
02:03:18:Pani Pothington|miała kolejny zawał.
02:03:24:A panna Murden porzuciła Coles a|z powodu jego pijaństwa.
02:03:28:A pan Ferrars ożenił się,|ale oczywiście wie pani o tym.
02:03:37:Od kogo się o tym dowiedziałeś?
02:03:40:Widziałem panią Ferrars. Zatrzymali|się razem w gospodzie.
02:03:48:Rozpoznałem dawną pannę Steele,|więc zdjąłem kapelusz.
02:03:53:Pytała o panie,|zwłaszcza o pannę Dashwood.
02:03:58:Kazała przekazać pozdrowienia.|Obiecała wysłać kawałek tortu.
02:04:07:- Czy pani Ferrars dobrze wygląda?|- Mówiła, że jest bardzo zadowolona.
02:04:13:Zawsze była uroczą damą. Pozwoliłem|sobie życzyć jej szczęścia.
02:04:18:Dziękuję, Thomas.
02:04:53:- Co to takiego, Thomas?|- Nie wiem, ale jest bardzo ciężkie.
02:04:58:"Jest wystarczająco mały do salonu.|Wkrótce przyjadę, oczekuję -
02:05:04:- że zobaczę postępy. Oddany|przyjaciel, Christopher Brandon. "
02:05:10:Doskonale pasuje.
02:05:13:Bardzo proszę, panno Marianne.
02:05:17:Przygotuj herbatę.
02:05:20:- Musi cię bardzo lubić.|- To dla nas wszystkich.
02:06:14:Przyjechał Pułkownik Brandon.
02:06:27:- Nie sądzę, by to był on.|- Obiecał, że dziś przyjedzie.
02:06:35:Edward!
02:06:38:To Edward!
02:06:43:Spokojnie.|Zachowajmy powagę.
02:07:07:Pan Ferrars do pani.
02:07:14:Edward...|Jakże miło pana widzieć.
02:07:36:- Miewają się panie dobrze?|- Dziękujemy. Znakomicie.
02:07:47:Cieszymy się wspaniałą pogodą...|Naprawdę.
02:07:54:Dobrze to słyszeć.|Drogi są suche.
02:08:04:Zyczę panu wiele dobrego, Edwardzie.
02:08:26:Mam nadzieję, że pani Ferrars|czuje się dobrze.
02:08:32:Raczej tak... Dziękuję.
02:08:40:Czy pani Ferrars już przyjechała?
02:08:45:Nie... moja matka jest w mieście.
02:08:49:Mam na myśli panią|Edwardową Ferrars.
02:08:56:Nie słyszały panie?
02:09:02:Myśli pani o moim bracie.|I pani Robertowej Ferrars?
02:09:09:- Pani Robertowej Ferrars?|- O tak.
02:09:15:Otrzymałem list od panny Steele, -
02:09:21:- a raczej pani Ferrars, która|pisze do mnie -
02:09:28:- że przeniosła afekt na mojego|brata. Roberta.
02:09:33:Spędzali ze sobą dużo czasu|w Londynie.
02:09:38:Ze względu na okoliczności,|czułem się uprawniony -
02:09:45:- do zwolnienia jej od danego|mi słowa.
02:09:50:Pobrali się w zeszłym tygodniu|w Plymouth.
02:10:00:Więc pan...
02:10:05:...nie jest żonaty?
02:10:08:Nie.
02:10:38:Elinor... Poznałem Lucy,|kiedy byłem bardzo młody.
02:10:44:Gdybym miał zawód, nie odczułbym|tak płochej namiętności.
02:10:51:W Norland przekonywałem się, że|darzy mnie pani tylko przyjaźnią, -
02:10:58:- i że ryzykuję jedynie swoim|uczuciem.
02:11:02:Przyjechałem nie oczekując niczego,|chciałem jedynie wyznać, -
02:11:11:- że moje serce jest|i zawsze będzie...
02:11:18:...twoje.
02:11:35:- Usiadł przy niej.|- Co jeszcze?
02:11:41:Mów!
02:11:44:Klęka przed nią!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozwazna i Romantyczna (Sense and Sensibility) (Divx)
Sense and Sensibility 2008 Part 1
Aristotle On Sense And The Sensible
Rozważna i Romantyczna stary
Rozważna i Romantyczna
2006 12 Get Smart the Fast and Sensible Smart Package Manager
[Strang & Strang] Spiritual thoughts, coping and sense of coherence in brain
eBook Ford Explorer 1995 2001 Wiring harness colors and descriptions
Ludwig Wittgenstein Notes for Lectures on Private Experience and Sense Data
friedrich nietzsche on truth and lies in a nonmoral sense
EV (Electric Vehicle) and Hybrid Drive Systems
Madonna Goodnight And Thank You
Found And Downloaded by Amigo
Statut SRME 1995,poprzedni

więcej podobnych podstron