Boswell Barbara za wszelka cene #

background image

BARBARA BOSWELL

ZA WSZELK CEN

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

1

- Chyba nie mówisz powa nie! To niemo liwe! Jak mo esz oczekiwa , e b

pracowa a nad scenariuszem z kim - z kim z „The National Cesspool”! - Kelly Malloy

chodzi a nerwowo po w skim biurze redaktora Arta Wittnera.

- Witt, wiesz, e od dawna staram si o t adopcj ! Wszystko sprawdzi am, zebra am

materia y...

- Wiem, Kelly, wiem. - Witt przeci gn r

po swych rzadkich, siwych w osach i

poprawi si w fotelu. - Ale kiedy wydawca dzwoni i mówi, e jego zdaniem to bez sensu,

eby i w magazynie, i w gazecie pokaza y si artyku y na dok adnie ten sam temat i e

powinno si

czy wysi ki... - Zmarszczy brwi. - Nikt nie odmówi Tuckerowi Norwalkowi.

Przynajmniej nikt, komu on p aci. Nie zapominaj, e oboje jeste my na jego li cie p ac.

- Pami tam o tym doskonale. Ilekro dostaj list z „Norwalk Publications” czuj si ,

jakby mnie kto kneblowa - westchn a. - Po co Norwalk kupi „In the Know?” Zacz o nam

si powodzi , nak ad si zwi kszy , dostali my nagrody...

- Znalaz

odpowied na w asne pytanie, Kel. - Witt bawi si rozdart kopert . - „In

the Know” by jednym z niewielu magazynów, które w zesz ym roku przynios y dochód. Od

pocz tku byli my nastawieni na rynek Yuppie i uda o nam si go zdoby ; z braku miejsca

musieli my odrzuca oferty reklamowe i - zdobywali my uznanie za dziennikarstwo na

wysokim poziomie. A poniewa Norwalk twierdzi, e chce podnie poziom wydawnictwa,

to naturalne, e zainteresowa si w

nie nami.

Kelly prychn a pogardliwie:

- Nawet gdyby kupi „The New Yorkera”, „The Atlantic Monthly’’ i „Puncha” - i tak

mu to nie pomo e. Wszyscy w tym kraju wiedz , e „Norwalk Publications” to najgorszy

cham!

- Ale pomimo szczytnych idea ów i przekona nikt w redakcji nie z

wymówienia,

gdy Norwalk wykupi magazyn - stwierdzi z przek sem Witt. - I wszyscy skrupulatnie

realizujemy wystawione przez niego czeki.

- To dlatego, e ten magazyn jest dla nas wszystkim! My go stworzyli my. Jest

naszym dzieckiem, nie mo emy go porzuci tylko dlatego, e tak sobie yczy wydawca „The

National Cesspool”!

- Równie dlatego, e w Chicago trudno o dobr prac w naszym zawodzie - doda

oschle.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly bawi a si kosmykiem w osów.

- To przestanie by dobra praca, je eli Norwalk b dzie nalega , eby my

wspó pracowali z gryzipiórkami z Cesspoola!

- Facet, z którym masz robi ten materia , nie jest gryzipiórkiem, Kelly. To Brandt

Madison. Musia

o nim s ysze . Jest autorem czterech bestsellerów zainspirowanych przez

prawdziwe przest pstwa. Za jeden z nich, opowiadaj cy o siedemdziesi cioo mioletniej

matronie, która sprowadzi a trzy pokolenia swej rodziny na drog rozboju i morderstwa,

dosta Pulitzera.

- Och, tak, ten nies awny klan Osgoodów. - Kelly skrzywi a si . - Makabryczna

rodzinka, jakby ywcem wyj ta ze szpalt Cesspoola. Ten Madison i Norwalk doskonale do

siebie pasuj . Obydwaj maj taki sam z y gust.

- To jest cholernie interesuj ca ksi ka, Kelly. Uwarunkowania psychologiczne i

motywacje, które przedstawi ...

- Jestem pewna, e wi kszo czytelników pana Brandta Madisona nie by a

zainteresowana aspektem psychologicznym, Witt. Kupi a t ksi

, bo jest w niej krew i

przemoc...i, oczywi cie, seks. - Domy lam si , e jest w niej tego pe no.

Gdy przytakn nie mia o, Kelly spojrza a na niego z niesmakiem.

- Ale dlaczego, na Boga, Madison interesuje si adopcj ? Ten temat nie podpada

chyba pod jego dzia

: „sensacja, seks i przemoc”. A w ogóle, co autor bestsellerów robi w

redakcji „The National Cesspool”?

- Madison nie jest w redakcji Cesspoola - Cholera, Kel, ju go nazywam tak jak ty.

Tylko tego by brakowa o, eby mi si to wymkn o przy Norwalku! - Witt przerwa na

chwil . - Madison nie jest w redakcji „The National Informant”. Ksi ka, nad któr ostatnio

pracuje, traktuje o aferze adopcyjnej. W dodatku - jest zaprzyja niony z Norwalkiem.

Informant zamierza drukowa t ksi

w odcinkach, zanim zostanie wydana. Norwalk

twierdzi, e Brandt prowadzi badania bez zarzutu - doda zach caj co.

- Badania - powtórzy a za nim pogardliwie. - Co Tucker Norwalk mo e o tym

wiedzie ? Jego ludzie w Informant nie przeprowadzaj

adnych bada , oni wy miewaj te

historie. Widzia

ich nag ówki? BLI NIACZKA SYJAMSKA MA DZIECKO NIE Z TEJ

PLANETY. OFIARA MORDERSTWA WSTAJE Z GROBU I WYGRYWA NA LOTERII.

Sensacyjki. Bzdury.

Witt próbowa si wykr ci .

- Mieli kilka niez ych kawa ków, Kelly. Czasami te drukuj w odcinkach dobre

ksi ki. Wydaje mi si , e Brandt Madison mie ci si w obu kategoriach.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Ksi

Madisona b dzie mo na zaliczy do kategorii dziennikarstwa brukowego,

je eli Informant b dzie mia z ni cokolwiek wspólnego, Witt. Mam ju pewne plany do-

tycz ce mego artyku u. Tak zwany szary rynek adopcyjny...

- Kelly, naprawd nie ma sensu dyskutowa tego ze mn . Norwalk nie yczy sobie,

eby „In The Know” przygotowywa o jakikolwiek artyku na ten temat, chyba, e we wspó -

pracy z Madisonem. Nie chce, by pojawi a si podobna historia, zanim Informant nie zacznie

drukowa Madisona.

By ju zm czony t rozmow . Wiedzia , jak bardzo Kelly potrafi by nieust pliwa.

- Je eli nie chcesz pracowa z Brandtem Madisonem, nie musisz. Zawsze mo esz

znale inny temat. Ale jak chcesz pisa o adopcji... - przerwa .

- Musz wspó pracowa z Madisonem - doko czy a za niego.

Rozmowa by a sko czona. Powstrzymywa a si od westchni cia. Nic by go to nie

obchodzi o, gdyby odmówi a wspó pracy z Madisonem i tym obrzydliwym Informantem. Ale

je eli odmówi, straci szans napisania o sprawie, która by a jej obsesj przez lata. Nikt nie

wiedzia o tej obsesji i jej powodach. Kelly chcia a zachowa swój sekret tylko dla siebie.

Bardzo chcia a te napisa ten artyku .

- W porz dku - powiedzia a - spotkam si z nim. Mo e uda mi si go przekona , by

porzuci temat adopcji i skupi si na ciekawszych tematach: walcz cych szczepach kanibali,

owcach g ów, wielokrotnych mordercach zabijaj cych siekier , czy te czym w tym

rodzaju.

Wittner roze mia si .

- Spróbuj.

Kelly przeprasowa a czarn we nian spódnic , potem dobra a do niej akiet. By to

najbardziej sztywny, pruderyjny i brzydki strój, jaki posiada a. „Ta garsonka z pewno ci

mog aby by wymy lona przez projektanta nazistowskich mundurów” - pomy la a i

miechn a si zadowolona. Kupi a j na wyprzeda y par lat temu, gdy s dzi a, e tak

odpychaj cy ubiór mo e si przyda . Teraz w

nie nadarzy a si okazja.

Zapi ta wysoko pod szyj bia a bluzka by a nast pnym akcentem podkre laj cym jej

nieprzyst pno . Z premedytacj w

a pantofle na szerokich obcasach. Bardzo

owa a,

e nie ma w osów na tyle d ugich, by mo na je upi w surowy kok. Zamiast tego podpi a je

po obu stronach metalowymi spinkami.

Okulary w czarnych oprawkach ze wiecide kami udaj cymi diamenty mia y zwykle

szk a. Mimo e obdarzona doskona ym wzrokiem, nie mia a zamiaru pozbawi si przy-

jemno ci zobaczenia efektu, jaki wywo aj te koszmarne oprawki. Oczywi cie, na twarzy nie

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

by o ladu makija u, nawet szminki. Przyjació ka, z któr mieszka a, Susan Lippert,

skrzywi a si na jej widok.

- Kelly, co ty z sob zrobi a. Naprawd , wygl dasz... - Susan przerwa a, szukaj c

odpowiedniego s owa.

- Milutko? - Kelly spyta a z nadziej w glosie.

Susan przygryz a wargi.

- Hm, w zasadzie zupe nie przeciwnie.

- Chodzi o o to, ebym wygl da a jak najbrzydziej. - Kelly przejrza a si w lustrze.

- Nie mog aby wygl da brzydko, nawet gdyby bardzo si stara a, Kel - odezwa a

si Susan. - Teraz te ci nie wysz o.

- Chc przytrze nosa pró nemu, p ytkiemu idiocie, udaj cemu prawdziwego

czyzn , na którego lec wszystkie panienki. Gotowa jestem zrobi to za wszelk cen .

- Mnie si zdaje, e w wywiadzie dla „Tribune” by ca kiem w porz dku. - Susan

podnios a wycinek z gazety i wpatrywa a si w niego bezmy lnie. - Zw aszcza w cz ci, gdzie

mówi, e gdy „Cosmopolitan” wybra go Kawalerem Miesi ca w ubieg ym roku, dosta listy

od dwóch tysi cy kobiet, a po owa z nich zawiera a takie rzeczy, jak zdj cia nago i czarne,

koronkowe majtki z wyhaftowanym na nich numerem telefonu.

- W porz dku?! - Kelly spojrza a gniewnie na Susan. - Mia am mu za z e, e lubuje si

w przemocy i seksie. Ale fakt, e najbardziej upodoba sobie to, w co natura wyposa a

kobiety, przy miewa wszystko.

Susan u miechn a si .

- Nalega

, by cie spotkali si w bibliotece, a to z pewno ci zawa y na jego

zachowaniu. Biblioteki nie s dobra aren dla podrywaczy.

Kelly wróci a my

do krótkiej rozmowy telefonicznej z Brandtem Madisonem, któr

odby a nieco wcze niej. Jego g os by niski i m ski. Mog aby nawet pokusi si o mil

odpowied , gdyby nie kawa ek gazety z wywiadem, który Susan wygrzeba a ze sterty

egzemplarzy „Chicago Tribune.”

Artyku rozwia jej w tpliwo ci. Kawaler Miesi ca wybrany przez „Cosmopolitan”!

Listy od dwu tysi cy wielbicielek. Czarne majtki przys ane poczt ! Szukaj cy sensacji, dny

krwi i gwa tu pisarz, wspó pracuj cy z odra aj cym „The National Cesspool”! Ten cz owiek

by obraz dla ka dego powa nego dziennikarza.

Nalega a, by ich pierwsze spotkanie odby o si w Bibliotece G ównej. Zamierza a mu

si przedstawi jako beznadziejny mól ksi kowy. Brandt Madison nie b dzie si wysila , by

wywrze na takiej kobiecie wra enie. I, je li b dzie mia a szcz cie, mo e zdo a go

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

przekona , eby sam zrezygnowa ze wspó pracy.

- No i jak wygl dam?

Brandt Madison przedefilowa przez rodek swego przestronnego salonu. Corrine -

jego siostra i jej dwoje dzieci odwrócili si od telewizora i spojrzeli w jego kierunku.

- Wujku, chyba artujesz - zaoponowa czternastoletni Todd.

- Nie wyjdziesz przecie w czym takim! B yszcz ca, czarna koszula rozpi ta do

pka? Wygl dasz jak dinozaur z...epoki disco!

- Najgorsze s te tandetne z ote

cuchy! - lamentowa a trzynastoletnia Debbie. - Nie

wychod w tym stanie, wujku. Kto z moich znajomych móg by ci zobaczy , umar abym

chyba ze wstydu!

- Masz tak obcis e spodnie, e lepiej zrobisz, nie siadaj c przez ca y wieczór - doda a

Corrine ze miechem. - Sk d, u licha, wytrzasn

te ciuchy, Brandt?

miechn si .

- Ze sklepu ze starzyzn . My

, e Todd ma racj - naprawd wygl dam jak dinozaur

z epoki disco.

- Czy musia

tak zaczesa w osy, wujku? - narzeka a Debbie. - Wygl daj , jakby

by y t uste. Nie mo na nawet zgadn , jaki jest ich kolor.

Brandt zachichota .

- Zu

em ca e opakowanie specyfiku waszej mamy, by uzyska taki efekt, który -

mam nadziej - sk oni pann Malloy do ucieczki. A potem do powiadomienia swego naczel-

nego o zarzucenie absurdalnego pomys u Tuckera z t nasz wspó prac .

- Dlaczego wujek Tuck tak na to nalega ? - spyta a Corrine - I odk d to zgadzasz si

dyktowa sobie warunki?

- Zrobi a na nim wra enie jej pisanina. Widocznie zdoby a jak nagrod . Poza tym

chce podnie poziom magazynu, dla którego ona pisze. - Brandt westchn . - Wiesz, e Tuck

jest zbyt dobrym przyjacielem, by mu powiedzie „nie”. Po tym wszystkim, co zrobi dla

naszej rodziny...Dlatego zgodzi em si przynajmniej spotka z t Malloy. Je eli ona odmówi

wspó pracy, b

mia to z g owy.

- A je li oka e si niez sztuk , wujku? B dzie ci g upio, gdy pomy li, e jeste

beznadziejny - dorzuci Todd.

- Tym si zupe nie nie martwi , Todd. Niez a sztuka nie pisa aby dla „In the Know”,

pretensjonalnego, ponurego magazynu dla materialistów, ko tunów i egoistów. Co wi cej,

os niez ej sztuki przez telefon nie przypomina by komendanta rosyjskiego gu agu.

Dzisiejsza rozmowa z pann Malloy potwierdzi a tylko moje przypuszczenia. Jest sztywna,

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ozi

a, ma zahamowania i brak poczucia humoru. - Skrzywi si . - Z jakiego powodu kto

taki jak ona mia by interesowa si tak ludzkim problemem jak adopcja - tego nie wiem.

Bardziej do niej pasuje snobizm intelektualny z wrogim elementem radykalnego feminizmu.

- Wi c zamierzasz wystraszy j swoimi strojnym wygl dem samca w okresie

godowym? - Za mia a si Corrine.

- Nie mam w tpliwo ci: podejrzewa, e nie przepuszcz

adnej istocie

przypominaj cej kobiet . Wi c zamierzam zachowywa si stosownie do jej oczekiwa tak

ugo, a dojdzie do wniosku, e praca ze mn by aby nie do zniesienia.

- I w ten sposób pogrzeba projekt - zako czy a Corrine.

- A tak w ogóle, to która powa na, szanuj ca si kobieta mog aby znie wspó prac z

Kawalerem Miesi ca wybranym przez Cosmo?

Brandt j kn , gdy wypomnia a mu ten tytu , i ca a czwórka wybuchn a miechem.

Kelly zauwa

a go, gdy wchodzi do biblioteki. P aszcz niós przewieszony przez

rami , ubrany by w czarn jedwabn koszul z bufiastymi r kawami i w skie, b yszcz ce

spodnie. Spomi dzy rozpi tej a do p pka koszuli w g stwinie jasnych w osów na piersi

po yskiwa y z ote

cuchy i medaliony.

- O, nie - j kn a Kelly. By okropny. Bardziej, ni si tego spodziewa a. Wygl da jak

komisowa parodia playboya. A w osy? Nie mog a nawet odgadn , jakiego s koloru. W

ostatniej chwili powstrzyma a si przed ucieczk z biblioteki i wzi a g boki oddech. Spotka

si z tym maniakiem seksualnym i przekona go, e ich wspólna praca jest niemo liwa. To on

by przyjacielem Norwalka - je eli on si wycofa, b dzie to mia a z g owy i b dzie mog a

spokojnie pisa swój artyku o adopcji.

Sprawi o jej przyjemno , e by nie mniej przera ony jej widokiem ni ona jego. W

swym zasznurowanym pod szyj ubiorze starej panny, bez w tpienia nie by a w typie pusz -

cego si pawia w strojnych piórkach. Pewnie wola by platynow blondynk w obcis ych, za

ma ych o dwa numery d insach i obfitym biu cie, wylewaj cym si z ozdobionego z ot nitk

dekoltu.

Gdy Brandt spostrzeg id

mu na spotkanie kobiet w czerni, zdusi w sobie j k. To

musia a by Kelly Malloy. W strasznym, czarnym mundurze i okularach, którym brakowa o

tylko doczepionego nosa i w sów. Pasowa a do g osu, który us ysza w s uchawce.

Zgorzknia a, zaci ta, cnotliwa stara panna. Opu ci wzrok na jej nogi. „Czy by nosi a po-

czochy ortopedyczne? - zastanawia si . - I te do obrzydzenia praktyczne pantofle.” By

zdziwiony, e nie nosi wysoko zasznurowanych trzewików, ale i te rzucaj ce si w oczy,

niemodne buty te

wietnie dope nia y ca

ci.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Wci gn g boko powietrze. Ksi ka by a jednak tego warta. Tysi ce bezdzietnych

ma

stw, które gor co pragn y dziecka, by y bezbronne wobec chciwych i pozbawionych

skrupu ów handlarzy, wykorzystuj cych istniej ce luki w przepisach prawnych dotycz cych

adopcji. Tysi ce innych, które nie mog y sobie pozwoli na kupienie dziecka, i którym w ten

sposób odebrano rado rodzicielstwa. Michele i on byli w

nie tak par .

Brandt poczu znajomy, przygn biaj cy ból. Jego nat

enie zmala o z up ywem lat,

ale nie móg si go do ko ca pozby . Przypomnia sobie g bokie rozczarowanie Michele

(które w ko cu wp dzi o j w chorob ), gdy lata mija y, a ona wci nie mia a dziecka.

To jej w

nie pragn zadedykowa t ksi

. Najpierw jednak musia si pozby tej

nieproszonej wspó pracowniczki, panny Kelly Malloy.

Kelly podesz a do niego.

- Pan Madison? - spyta a z rezygnacj w g osie.

Nie mia a adnych w tpliwo ci. To musia by on. Któ inny ni ten pró ny,

przerysowany i wydumany playboy pojawi by si w bibliotece, wygl daj c jak... jak relikt

epoki disco?

- Jestem Kelly Malloy.

Szkoda, e nie nosi a jakiego bardziej odpychaj cego imienia, w rodzaju Abstynencji

czy Dziewicy.

Brandt schyli g ow , rozb ysn wystudiowanym, drapie nym u miechem i obj j

wpó , palcami muskaj c biodro.

- Brandt Madison, do us ug, s odziutka. Jestem - uda o mu si rzuci jej prawdziwie

po dliwe spojrzenie - zwarty, gotowy, by ci w

ciwie obs

, kociaczku.

Kociaczku! Kelly szybko odepchn a d

ze swego biodra i uwolni a si od

oplataj cego j w pasie ramienia.

- Panie Madison, na pocz tku ustalmy pewne rzeczy. Nie ycz sobie adnego

ob apiania i nie b

reagowa a na od ywki typu „kociaczku.”

Urazi j , bardzo dobrze. Zwyci stwo ju blisko. U miechn si szerzej, chwytaj c jej

skie ramiona.

- Nie walcz z tym, kochanie. Poczu em, e co nas czy, gdy tylko nasze oczy

spotka y si w tym zat oczonym pomieszczeniu, w tej...bibliotece - pieszczotliwie g adzi j

po r kach. - Spod jakiego jeste znaku, s odka? Nie czujesz nic? Nasze spotkanie by o

zapisane gdzie w gwiazdach. Jeste my sobie przeznaczeni. Wyjd my st d i pójd my tam,

gdzie b dziemy mogli by sami. Najlepiej do mojej sypialni.

Kelly odskoczy a od niego, nie dowierzaj c w asnym uszom.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Gdzie si pan tego nauczy ? Mo e cytuje pan za magazynem „Mad”, opisuj cym

knajpy dla samotnych?

Trafi a go bole nie. Todd i Debbie byli wielbicielami magazynu „Mad”; tam w

nie

przeczyta pastisz na bary dla samotnych. Opanowa si i zmusi do uroczego u miechu.

- Chcesz i do baru, koteczku? Twoje yczenie jest dla mnie rozkazem.

Chwyci j za r

i usi owa wsun j do kieszeni swych obcis ych spodni.

- Chod my si upi , laleczko. Potem ci rozbior .

Roz

ci j . By nachalny ponad wszelk miar . Wyszarpn a r

, która dotyka a

napi tych mi ni, ci le opi tych przylegaj cymi spodniami.

- Có za tupet! Co za bezczelno ! - jej g os podnosi si , w miar jak ros o jej

oburzenie. - Nigdy nie spotka am tak zuchwa ego, krzykliwego, szowinistycznego...

- Cii, spokojnie, kochanie. Pami taj, e jeste my w bibliotece. Chod , pójdziemy do

mnie. B dziesz mog a krzycze , j cze , sapa tak g

no, jak tylko zamarzysz, mój ma y,

nami tny kwiatuszku.

Wiedzia a, e musi uciec od niego, w przeciwnym razie gotowa by a go zamordowa .

Wiedzia a, e ka dy sk ad s dziowski, w którym znajdowa aby si przynajmniej jedna

kobieta, skaza by j .

- Panie Madison - zacz a tonem, który móg by zmrozi nawet ogie .

- Chod , kochanie. Widz , e masz na mnie ochot . Chod my st d.

- Nigdzie z panem nie pójd .

- Nie? Dlaczego nie, cukiereczku? Nie podobam ci si ?

- Panie Madison, có za niedocenianie siebie! - wzdrygn a si Kelly.

Iskra triumfu zab ysn a w piwnych oczach Brandta. Dopi swego.

- Ju nie chcesz ze mn pracowa , co, kiciu?

- Mo na to uj w ten sposób, e wola abym raczej pracowa w kamienio omach ni z

panem.

- No i bardzo dobrze. Pierwsz rzecz , jak powinna zrobi jutro rano jest telefon do

naczelnego. Powiedz mu, e si wycofujesz.

Porwa jej r

i podniós do swych ust, ca uj c opuszki palców. Tak to nale

o

zrobi , tak to robili amanci.

- Ca a przyjemno po mojej stronie, s odziutka. Au revoir! Ciao! Sayonara!

Ruszy w kierunku drzwi. Triumfowa .

- Chwileczk , panie Madison.

Brandt zatrzyma si i odwróci . Niedost pna Forteca wo

a go. Na twarzy wykwit!

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

mu ob udny u miech.

- Zmieni

zdanie, koteczku? Dosz

do wniosku, e nie mo esz mi si oprze ?

Podesz a do niego z r koma z

onymi na piersi. Okulary zsun y si na czubek nosa.

Wygl da a jak nauczycielka starej daty, która ma zamiar przywo

klasowego rozrabiak do

porz dku.

- Z ca pewno ci mog si panu oprze , panie Madison. Prawd powiedziawszy, nie

ma si czemu opiera . I chocia na pewno nie chc z panem pracowa , nie powiedzia am, e

tego nie zrobi .

- Wi c nie rezygnujesz? - na twarzy Brandta malowa o si pot

ne rozczarowanie.

- Nie - odpar a stanowczo. - Mo e si pan przesta wyg upia . Nie odstraszy mnie

pan.

Brandt westchn .

- Przesadzi em?

- Stanowczo.

- Tak na przysz

: czym si zdradzi em?

- Zachowywa si pan jak posta z komiksu. - Kelly spojrza a na niego. - Gdy

otrz sn am si z szoku wywo anego przez pana wygl d, przysz o mi do g owy, e mo e i jest

pan pró nym, p ytkim, skretynia ym podrywaczem, ale nie tak odpychaj cym. Ten strój, te

miertelnie obra liwe bana y, którymi pan szafowa - musia y by mask . A gdy pan tak

ochoczo za

, e ja si wycofuj ... - Wzdrygn a si . - Przekona o mnie to ca kowicie.

Nie le pan sobie radzi , panie Madison, ale to nie ja b

osob rezygnuj

z narzuconej si

wspó pracy.

Brandt wpatrywa si w ni d ugo. Potem podniós r

i ci gn jej okulary. Po raz

pierwszy zobaczy jej oczy, du e szeroko rozstawione, o barwie zielonego nefrytu. Mia a d u-

gie, grube i ciemne rz sy. Po raz pierwszy przyjrza si jej cerze. By a delikatna,

brzoskwiniowa, wydawa a si g adka pe ne usta. Prze kn

lin .

- Prosz mi je odda ! - Kelly si gn a po okulary.

Brandt trzyma je od niej z daleka. Pó niej spojrza przez nie.

- Bardzo interesuj ce, panno Malloy. Zwyk e szk a, prawda? Okulary dla kogo

obdarzonego doskona ym wzrokiem. Czy istnieje jaki szczególny powód, dla którego ubra a

si dzi pani jak zasuszona stara panna?

Odda jej okulary. Schowa a je do ogromnej torby przewieszonej przez rami .

- Nie mam wcale wi kszej ochoty wspó pracowa z panem ni pan ze mn -

powiedzia a cicho.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Ach, tak. I dlatego powzi a pani zamiar odstraszenia mnie tym przebraniem

Niedost pnej Fortecy?

- Pomy la am, e to dobry sposób na udaremnienie pa skich planów. Panie Playboyu.

- Najlepszy. Osobnik, którego gra em, zwiewa by st d, gdzie pieprz ro nie, gdyby

tylko ujrza pani . - U miechn si do niej nie mia o.

- Co b dziemy teraz robi ?

Nie odwzajemni a u miechu.

- Tucker Norwalk jest pana przyjacielem. Dlaczego pan mu nie powie, e nasza

wspó praca jest niemo liwa?

- Niech pani naczelny mu to powie. Albo pani.

- Nie mog . Je eli odmówi wspó pracy z panem, b

zmuszona po egna si z

moim artyku em o adopcji. Dlaczego pan nie mo e tego powiedzie Norwalkowi? Jest pan

jego w asno ci ? Co sprawia, e tak ulega pan zachciankom tego Króla Blichtru i miecia?

Wyprowadzi a go tym z równowagi - odczyta a to z jego spojrzenia. Przez moment

napawa a si swoim zwyci stwem.

- Nic pani nie wie o Tuckerze Norwalku ani o pobudkach kieruj cych moim wyborem

przy rozpatrywaniu jego pró b.

Popatrzy na ni gro nie. By

wiadomy tego, e ludzie, którzy znaj Tuckera

Norwalka jako wydawc gazetek „blichtru i miecia”, nie mog nic wiedzie o tym, e jest

wspania ym, kochaj cym wujkiem, pod którego skrzyd ami wzrastali on i Corrine. Ten

zuchwa y milioner, który do wszystkiego doszed sam, mia niewielu przyjació , ale tych,

których za takich uwa

- traktowa zupe nie wyj tkowo. Ojciec Brandta by jednym z nich.

Kelly nie mia a poj cia, nie wiedzia a, e zawsze mo na by o na Norwalka liczy . Mimo to

czu si ura ony jej pomówieniami i aluzjami.

- Mog aby pami ta o tym, e zawdzi czasz Tuckowi Norwalkowi to, e mo esz

pisa te swoje kawa ki o tym, jaki jest najmodniejszy kolor makaronu przepuszczanego przez

najnowocze niejszy model maszynki do jego robienia.

Obra

jej magazyn! Poczu a, e p on jej policzki. To by o równoznaczne ze

zniewag osobist .

- „In the Know” wcale nie jest banalny ani pretensjonalny, panie Madison. Owszem,

drukujemy króciutkie, humorystyczne artyku y na takie tematy, ale w zasadzie...

- Humorystyczne? Mam powa ne w tpliwo ci, czy mo na znale cho iskierk

humoru w przynajmniej jednym kawa ku napisanym przez nieustraszonych i zwartych

cz onków pani redakcji, panno Malloy.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Punkt dla niego. Dostrzeg wzburzenie Kelly. Nale

o jej si za t napa na Tuckera.

Przeszywali si nawzajem zjadliwymi spojrzeniami. Na ich twarzach malowa si

gniew i zdenerwowanie. adne z nich nie chcia o ust pi .

- Pos uchaj. To, nad czym pracujesz, to tylko artyku dla magazynu o niewielkim

nak adzie - odezwa si Brandt, przerywaj c cisz . - Ja natomiast pracuj nad ksi

, która

pewnie znajdzie si na li cie bestsellerów „Times’a”. B dzie omawiana w najpoczytniejszych

magazynach, zostanie sprzedana za granic . Spotka si z odd wi kiem, mo e zmieni co w

zasadach adopcji. Twój artyku nie b dzie w stanie zmieni nic. Niech pani znajdzie sobie

inny temat do zabawy, panno Malloy.

- Do zabawy? - powtórzy a za nim Kelly. - Nie ma mowy o zabawie, je eli chodzi o

moje pisanie, panie Madison. Poza tym mam przeczucie, e mój artyku mo e si na co przy-

da , nawet je li tak arogancka i maj ca o sobie wysokie mniemanie winia, jak pan, s dzi

inaczej!

Oczy Brandta zap on y.

- Mog co powiedzie ? Jeste

liczna, gdy tak si z

cisz.

Nie móg si powstrzyma od wypowiedzenia tych s ów. Podniecona i gniewna,

wydawa a mu si jeszcze bardziej poci gaj ca pomimo ubioru starej panny i niech ci, jak

wzbudza a w nim perspektywa wspó pracy z ni .

Kelly nie przyj a komplementu.

- Je eli to jeszcze jeden przejaw narzuconego sobie si uroku osobistego, prosz sobie

darowa .

- Koniec z urokiem, narzuconym czy jakimkolwiek innym. Mo e rzeczywi cie

zachowywa em si jak arogancka i maj ca o sobie wysokie mniemanie winia. Mog zacz

od pocz tku?

miechn si do niej i wtedy po raz pierwszy Kelly mu si przyjrza a. Dostrzeg a go

poza tym udziwnionym strojem i egzaltowanym zachowaniem. By wysoki, mia co najmniej

metr osiemdziesi t. Budowa cia a znamionowa a si fizyczn i psychiczn odporno . Mia

ostre rysy, prosty nos, siln szcz

, adne usta i dziwnie sympatyczny pieprzyk na lewym

policzku. Przez chwil wpatrywa a si w niego, za enowana faktem, e przykuwa jej uwag .

Gdyby nie te ohydne, przylizane w osy nieokre lonego koloru, mo na by by o powiedzie , e

jest bardzo atrakcyjnym m czyzn .

Podnios a wzrok. Mia niespotykane, jasnobr zowe oczy. Kelly zamy li a si .

Jasnobr zowe ze z otymi plamkami. W miar jak si wpatrywa a, oczy te zdawa y si

zmienia barw z br zowej na z ot .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Ta ksi ka jest dla mnie bardzo wa na z powodów osobistych - odezwa si cicho,

patrz c na ni . - Gdyby Tucker zaproponowa inny temat dla naszej wspó pracy, pewnie bym

nie protestowa .

- Gdyby Tucker zaproponowa cokolwiek innego, moja odpowied brzmia aby

„zdecydowanie nie”.

Przerwa a sielank tego wpatrywania si w niego. By a na siebie z a. Z ca pewno ci

mog a mu si oprze . Tylko gdy spogl da a w jego z ote oczy...

Odwa

a si raz jeszcze podnie na niego wzrok. Ci gle patrzy na ni . Przez

moment zupe nie si zapomnia a. Szybko odwróci a si , usi uj c si uspokoi .

- Powiedzia pan, e ksi ka jest dla pana wa na z pobudek osobistych. To samo z

moim artyku em. Jest dla mnie wa ny z pobudek osobistych.

W ci gu ostatnich lat przyzwyczai si do tego, e zawsze dostawa , czego chcia :

ksi ki na listach bestsellerów, programy telewizyjne, nagroda Pulitzera. Spe niano jego wy-

magania, a wszelkie przeszkody dawa y si

atwo usun . Kelly Malloy by a wyj tkiem. Sta a

mu na drodze i pozostawa a nieugi ta.

Usta wykrzywi mu grymas w ciek

ci. Kto i kiedy ostatnio mu si sprzeciwi , mia

mie odmienne zdanie? Nawet krytycy zajmuj cy si jego ksi kami zawsze wyra ali tylko

swój podziw.

Czy aby rzeczywi cie nie sta si aroganck , maj

o sobie wysokie mniemanie

wini , o co oskar

a go Kelly Malloy? Ta my l nie dawa a mu spokoju.

Zebra a si w sobie i spojrza a na niego.

- Ja si nie wycofam, panie Madison - oznajmi a. - Je li wspó praca z panem jest

jedynym sposobem, bym mog a napisa swój artyku , to j

cierpi .

- Za

my, e powiem Tuckerowi, e spotkali my si i doszli my do wniosku, e cele

przy wiecaj ce w tej pracy pani i mnie ró ni si dalece i s nie do pogodzenia - zacz

wolno. - e pomimo tego, e temat jest ten sam, nasze prace dotycz zupe nie innych

tków, mo e wtedy uda si nam od tego wymiga .

Pomy la , e chyba jednak nie jest aroganck , maj

wysokie mniemanie o sobie

wini .

- To powinno wystarczy - na twarzy Kelly pojawi si pierwszy tego wieczoru

miech.

Brandt wpatrywa si w ni , zaskoczony t przemian . Mia a urzekaj cy u miech. Jej

twarz o regularnych rysach okala y ciemnokasztanowe w osy; nie zauwa

wcze niej ich

koloru. Nawet w tym nijakim uczesaniu wygl da a nie le. Przypatrywa si jej. adna.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Bardzo adna. W zasadzie, u ywaj c proroczych s ów jego bratanka, naprawd „niez a

sztuka”. Która uwa

a go za podrywacza. Wzdrygn si .

- Ciesz si , e doszli my do porozumienia, panie Madison - powiedzia a Kelly

uprzejmie. Wyci gn a do niego r

na po egnanie.

- By o - hmm - mi o pozna pana.

Brandt wci si jej przygl da . Pod tym staromodnym strojem kry y si intryguj ce

kszta ty. adna buzia. Dobra figura. Czy rude w osy i ciemne zielone oczy wiadczy y o

wielkim temperamencie? U miechn si . By oby interesuj ce móc to sprawdzi .

- Poniewa przestajemy by partnerami, mo e uczcimy to jako ? - zapyta , ujmuj c jej

w bardziej za

ym ni zawodowy u cisku.

Obdarzy a go zjadliwym u miechem.

- Nigdy! - Uwolni a d

.

- Dlaczego? - Patrzy na ni niepocieszony. Oczekiwa , liczy na to, e z odmow

spotka si jego bufonada, ale teraz ju nie gra . By sob . Nie móg sobie przypomnie , kiedy

ostatnio jaka kobieta odmówi a randki z Brandtem Madisonem.

- Ka dy, kto zdobywa tytu Kawalera Miesi ca w „Cosmopolitan”, nie zas uguje na

wi cej ni M czyzna Do Towarzystwa „Playboy’a” - odpar a weso o Kelly. - To nie dla

mnie. Dobranoc, panie Madison.

- Moment! - Chwyci j za r

i przytrzyma .

Kelly spojrza a gro nie na jego d

, na zaci ni te palce. Nie wypu ci jej.

- Mówi am ju , e nie ycz sobie by ob apiana, panie Madison - powiedzia a

rozdra nionym tonem.

- Wcale pani nie ob apiam. I mów mi Brandt. To „panie Madison” dzia a mi na nerwy.

- Ale mi pan dzia a na nerwy. Zamierza pan powróci do swego poprzedniego

wcielenia?

Zab ys y mu oczy.

- Co masz na my li?

- Przyzna pan, e przesadzi solidnie w odgrywaniu zach annego rozpustnika, ale to

nie znaczy, e nim nie jest. Chocia teraz traktuje mnie pan jak rekwizyt w nieco zmo-

dyfikowanej wersji swej roli. Dzi kuj bardzo, panie Madison. Nie zale y mi na tym, by mnie

pan uwiód .

- Uwiód ? Spyta em tylko, czy napije si pani ze mn ! Nie mo na chyba nazwa tego

uwodzeniem!

- Dostrzeg am to spojrzenie wyg odnia ego wilka, gdy mi pan proponowa drinka.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Wyg odnia ego wilka?! - wrzasn Brandt. - S dz , e to pani wraca do swego

poprzedniego wcielenia. Droga Pani Pruderio.

- Nie mo e pan nazwa mnie pruderi tylko dlatego, e nie mam ochoty na drinka z

czyzn , który dostaje poczt czarn koronkow bielizn damsk z wyhaftowanymi

numerami telefonów! Ile z tych numerów pan obdzwoni ?

Oczy zap on y mu z otym p omieniem.

- Wszystkie! - warkn . - Wszystkie siedemset osiemdziesi t osiem.

Popatrzy a na niego, jakby by jak chodz

zaraz . Bardzo gro

.

- Mam nadziej , e ju si pan kontaktowa ze s

zdrowia - odrzek a z

niesmakiem.

Uwierzy a mu! Naprawd uwierzy a, e siedemset osiemdziesi t osiem wariatek

przys

o mu bielizn z wyhaftowanymi na niej numerami telefonów - i e on do nich

dzwoni ! W rzeczywisto ci, ich liczba by a bli sza dwóm, a nie zadzwoni do adnej.

Zazgrzyta z bami.

- Jeste ma idiotk .

- A pan czym , przed czym nale

oby szczepi !

Wykr ci a si i skierowa a ku rz dom ksi ek. Bogu dzi ki, e nie b dzie musia a

pracowa z tym facetem, pociesza a si , w miar jak opada y emocje. Dru yna Malloy -

Madison okaza aby si fataln pomy

.

Brandt ruszy w drug stron , wprost ku drzwiom wyj ciowym. Owion go podmuch

lodowatego styczniowego wiatru. Pierwszy raz w yciu kto porówna go do zarazy! Jak

tylko wstanie, zadzwoni do Tuckera Norwalka i powie mu, e zespó Madison - Malloy to

kompletne nieporozumienie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

2

Przez okno w salonie Kelly obserwowa a wiruj ce p atki niegu.

- Przyjemnie by w domu, Butter - powiedzia a do grubego kota w

te paski,

le cego na sofie i z zadowoleniem li cego pazury. - Biedna Susan, musi dotrze teraz na

ten zjazd a do Evanston.

Butter spojrza na ni , potem wróci do swojej toalety, wykazuj c zupe ny brak

zainteresowania dla dalszej rozmowy. Mimo to Kelly mówi a dalej.

- Na szcz cie mamy tylko zamie . Zapowiadana burza nie na nie zacznie si przed

pó noc . To tej pory Susan wróci.

Usiad a obok Buttera, wzi a do r ki fili ank herbaty i ksi

(powie

szpiegowsk ). S ysza a wist wiatru uderzaj cego w szyby i czu a si wygodnie i bezpiecznie

w przytulnie o wietlonym pokoju. Upi a yk herbaty i zacz a czyta .

Dwadzie cia minut pó niej, gdy w

nie grupa szalonych terrorystów mia a porwa

ównego bohatera z pokoju hotelowego, Kelly by a zmuszona wróci do rzeczywistego

wiata. A podskoczy a, kiedy us ysza a g

ne pukanie do drzwi. Butter popatrzy na ni i

zamrucza z wyrzutem.

- Przepraszam, stary. - Czu a si w obowi zku przeprosi kota, któremu zak ócono

spokój. Susan i ona zawsze go przeprasza y, gdy przeszkodzi y w jakikolwiek sposób.

Wymaga o tego kocie poczucie godno ci.

Od

a ksi

i pobieg a do drzwi. Przyzwyczajenie kaza o jej spojrze przez

wizjer. Mieszka y w du ym, starym domu, gdzie nie by o domofonu.

Widok Brandta Madisona w korytarzu sparali owa j . Sta ze skórzan aktówk

wetkni

pod rami . Po chwili ponownie nacisn dzwonek.

Lekko dr cymi r kami otworzy a drzwi. Stan przed ni zupe nie inny Brandt

Madison ni ten, którego pozna a wczoraj wieczorem w bibliotece. Nie mia swojego teatral-

nego stroju, z otych

cuchów ani popa kanych w osów. By ubrany zwyczajnie: w d insy,

koszul w kratk i zrobiony na drutach sweter w kolorze ecru. W r ku trzyma granatow

kurtk . W ko cu mog a rozpozna kolor jego w osów. By y ciemnoblond z ja niejszymi

pasmami. Zmierzwione kosmyki opada y mu na czo o.

Jego widok oddzia ywa na jej zmys y z fizyczn si . Poczu a, e nie mo e z apa

oddechu. By bardzo m ski. Bardzo przystojny. Jej cia o odczuwa o jego obecno .

Przywita j szczerym u miechem, a nie lubie nym, wypracowanym wykrzywieniem

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ust, jak wczoraj. Serce zabi o jej mocniej.

Powstrzyma a si od spytania go o powód wizyty. By aby to pewnie reakcja, jakiej od

niej oczekiwa , daj ca mu przewag . Je eli pojawi si tu, by rozgrywa dalsze gierki, nie

dzie mu tego u atwia .

- Nie zapytasz, co tutaj robi ? - zacz , przypatruj c si jej. By a w szlafroku w

kolorze tosta i ró owo -

to - niebieskiej koszulce. Zamiast pantofli mia a na nogach

we niane skarpety.

Zauwa

a, jak na ni patrzy , i winszowa a sobie, e jest ubrana w strój tak szczelny i

gruby. Nic w nim nie by o dwuznaczne: ani praktyczny szlafrok, ani prosta koszulka, ani

skarpety bez wyrazu.

- Jestem pewna, e sam mi to powiesz.

Mia a zaró owione policzki - czu a si troch za enowana faktem, e przy apa j w

domowym stroju w pi tek o ósmej wieczorem. Ugryz a si w j zyk, by nie t umaczy si ,

dlaczego nie jest gotowa do wyj cia.

- Czy mog wej ? - spyta rozbawiony.

Wiedzia , e jego widok poruszy j . Kelly skrzywi a si . Wzruszy a ramionami, nie

chcia a, by zauwa

jej niepokój. Cofn a si troch , pozwalaj c mu wej .

Rozejrza si po niewielkim pokoju. Obok pluszowej, brzoskwiniowej sofy sta y

brzoskwiniowo - zielone krzes a, nad nimi kwiaty w doniczkach zawieszonych na sznurko-

wych makramach, obok ró ne bibeloty i fotografie w ramkach na stole.

- adnie tu - odezwa si . - Mieszkasz sama?

- Nie - odpar a nie mia o.

- M czyzna czy kobieta?

Widzia a, e domy la si , e nie mieszka a z m czyzn . By oby wietnie odpali mu,

e dzieli apartament z silnie umi nionym napastnikiem dru yny rugby. Niestety, Susan nie

pasowa a do takiego opisu.

- Mieszkam z Susan Lippert, dziennikark z „Tribune” - odpowiedzia a szorstko.

Brandt dostrzeg Buttera siedz cego na sofie, podszed i pochyli si , by go pog aska

po g owie. Butter przyj ten przejaw zainteresowania jako rzecz zupe nie naturaln i mu

nale

.

- Czy ten kot te jest wspólny?

- Nie, nale y do mnie, ale toleruje Susan, i to, e z ni mieszkam. - U miechn a si

do kota. - Pozwala jej askawie nak ada sobie jedzenie i sprz ta po sobie, cho woli, gdy ja

to robi .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Koty s takimi indywidualistami. Mia bym ich kilka, gdyby tylko trzymanie zwierz t

nie by o zabronione tam, gdzie mieszkam.

Zapad a cisza. Brandt w dalszym ci gu zajmowa si kotem, a Kelly go obserwowa a.

W ko cu nie wytrzyma a.

- No wi c, po co tu przyszed

?

By o to pytanie, którego przyrzek a sobie nie zada .

Brandt wsta i popatrzy jej w oczy.

- Przyszed em, poniewa potrzebuj

ony.

Spojrza a na niego lodowato.

- To przecie nie ma nic wspólnego ze mn .

- Zgadnij, kto ma ni zosta ? - U miechn si .

- Nie mam najmniejszego poj cia, ale kimkolwiek jest ta pani, serdecznie jej

wspó czuj .

- Nie mo na dzi tob wstrz sn , prawda?

- Straci

element zaskoczenia. Po tym, co zobaczy am wczoraj, nic nie jest w stanie

przyprawi mnie o wstrz s.

Usiad i otworzy aktówk .

czy a ich teraz p aszczyzna zawodowa.

- Kelly, b

mówi krótko. Potrzebuj ci , eby przez kilka dni zagra a moj

on .

- Czy to jaki nast pny pomys , aby mnie wystraszy ?

- Wr cz przeciwnie. B dziemy musieli wspó pracowa .

- Wspó pracowa ? - powtórzy a, udaj c przera enie. - Ale wczoraj mówi

, e... -

przerwa a i rzuci a mu gro ne spojrzenie. - To ty si przestraszy

, tak? Boisz si i do

Norwalka! Pozwalasz mu si terroryzowa .

- On mnie nie terroryzuje - zareagowa ostro. - Mia em zamiar zadzwoni do niego

dzi rano, tak jak mówi em. Ale rozmowa telefoniczna, któr odby em wczoraj w nocy, ca -

kowicie zmieni a moje plany. Musimy wspó pracowa .

Parskn a niedowierzaj co.

- Nic i nikt nie mo e zmusi mnie do wspó pracy z panem, panie Madison.

Brandt zignorowa to parskni cie, pochyli si i zapyta szeptem:

- Czy mówi ci co nazwisko Manuel Carista?

Pomy la a przez chwil , po czym potrz sn a g ow .

- Nie, nic. A powinno? - Wtuli a si w zielono-brzoskwioniowy fotel.

- To w

nie przez niego tu jestem. To on jest powodem, dla którego musimy

pracowa razem, nie zwa aj c na nasze wcze niejsze... animozje.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Wsta i skrzy owa r ce na piersi. Kelly zauwa

a pod swetrem poruszaj ce si

mi nie. Znów czu a blisko m czyzny. Prze kn a nerwowo lin . Stara a si przybra ma-

sk oboj tno ci.

- Animozje to za s abe s owo. Wczoraj oboje zgodzili my si na awersj -

przypomnia a mu.

- To by o wczoraj wieczorem. Od tego czasu wiele si zmieni o. Brandt przeszed

przez ca y pokój i stan za ni .

Mia wyra

przewag , wi c wsta a po piesznie, by wyrówna przynajmniej poziom

ich oczu. Pope ni a b d, lecz zda a sobie z tego spraw dopiero, gdy ich cia a zatkn y si .

Nie s dzi a, e stan tak blisko jej fotela.

Odsun a si szybko i niezr cznie, jak oparzona. Brandt po

swe d onie na jej

ramionach i przytrzyma j .

- Spokojnie, Kelly - w jego glosie s ycha by o nutk rozbawienia. Podzia

o to na

ni jak odg os poci gni cia paznokciami po tablicy szkolnej. - Nie mam zamiaru powtarza

wczorajszego przedstawienia.

- Nic by ci to nie da o - odpar a pr dko. Próbowa a zdj z siebie jego r ce, ale jej nie

wypu ci .

- Ci gle na mnie patrzysz, jakbym by nad tym bufonem, obwieszonym tymi

cuchami, mówi cym w argonie barów dla samotnych?

- Tak! - odpowiedzia a krótko. „K ami ” - pomy la a. Wcale ju tak nie uwa

a.

- Có , mo e sprawi ci to przyjemno , e ja ju wcale nie my

o tobie jak o

zasuszonej starej pannie.

- Sprawia mi to wielk przyjemno . Ostatnie dwadzie cia cztery godziny sp dzi am,

zamartwiaj c si , e mog zosta przez ciebie w

nie tak zaszufladkowana.

Jej g os mia zabrzmie sardonicznie, ale by tylko ochryp y. Czy z powodu jego

blisko ci? Chcia a si cofn i stworzy mi dzy nimi pewien dystans.

Przytrzyma j i przyci gn do siebie. Ich uda zetkn y si . Czu a dotyk jego silnych

mi ni na swych szczup ych nogach, nawet poprzez potrójn

cian d insów, flaneli i swetra.

Parzy j . Nie mog a normalnie oddycha .

„Nie gor czkuj si , Kelly” - ostrzeg a siebie. Nie udawa a ju przecie starej panny,

tak jak poprzedniego wieczoru. To co si dzia o teraz, to by o takie erotyczne przekomarzanie

si z ni . Nic wi cej. Zdecydowanie nie chcia a, by zorientowa si , e ma na ni du y

wp yw.

- Podejrzewam, e mój dzisiejszy strój pasuje do pana wyobra enia o zasuszonej starej

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

pannie? - Usi owa a zdoby si na odrobin kpiny z samej siebie, ale nawet dla niej, jej g os

brzmia sztucznie. Czu a si to spi ta, to o ywiona. Serce wali o jej tak mocno, jakby za

chwil mia o wyskoczy z piersi.

- Podoba mi si to, co masz na sobie - odpowiedzia jej cicho. Jego chrapliwy g os

przyprawi j o ugi cie kolan. Wi c nie by z kamienia, jak jej si wydawa o. Gdy jego d

przesun a si wzd

jej kr gos upa i zacz a delikatnie g adzi szyj , poczu a t tni

w

sobie krew.

Jego kciuk musn przód jej szyi. Nie odrywa oczu od jej twarzy. Wydawa o jej si ,

e tonie w tych z ocistych oczach.

- Jeste taka m oda i krucha, i... - obni

g os - ...i, w przeciwie stwie do

wczorajszego wieczoru, cudownie przyst pna.

miechn si , a Kelly wpatrywa a si w jego usta. Mia takie pi kne usta. adnie

zarysowane, zmys owe, czu e... Zda a sobie spraw z tego, e pragnie, by j poca owa , by

otworzy jej usta swym j zykiem, wsun go do rodka i...

- Nie masz poj cia, jak bardzo pragn ci poca owa , ale lepiej b dzie, je li tego nie

zrobi . Nie teraz.

Dopiero po chwili dotar do niej jego g os. By a oszo omiona. Mia a wpó przymkni te

oczy, zaczyna a pogr

si w cudowny wiat pragnie . A Brandt Madison odczytywa to

wszystko z jej oczu.

- Zawsze b

nieprzyst pna dla... dla pe nego samouwielbienia, pró nego wilka,

Brandcie Madisonie!

Odskoczy a od niego przestraszona tym wszystkim. Co si z ni dzieje? Nie snu a

chyba fantazji seksualnych z m czyzn , który jej si nawet nie podoba ! A przecie Brandt

Madison nie podoba si jej, upomnia a si . By zachwyconym sob , pró nym wilkiem! Nie,

wcale si jej nie podoba .

- Jestem pe nym samouwielbienia, pró nym wilkiem, dlatego e ci nie poca owa em?

- U miechn si szyderczo. - I pomy le , e nie poca owa em twych wodz cych na po-

kuszenie ust tylko dlatego, eby nie wyda ci si porywczym i nie przepuszczaj cym adnej

kobiecie rozpustnikiem oraz by wyrzuconym st d bez mo liwo ci powiedzenia tego, z czym

tu przyszed em. Nie mo

z tob wygra !

- Zgadza si ! - krzykn a. Czu a si jak idiotka, ale nic j to nie obchodzi o. - Prosz

wyj ! Natychmiast!

- Cholera, i tak mnie wyrzuca. - Nie wydawa si by specjalnie poruszony.

Podejrzewa a nawet, e w duchu pod miewa si z niej.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Powinienem podda si prymitywnym chuciom i poca owa ci bez wzgl du na

wszystko. Có , lepiej pó no ni wcale. Chod , kotku.

Uderzy a j zmiana tonu jego g osu. Doskonale pami ta a ten charakterystyczny,

denerwuj cy ton z wczorajszego wieczoru.

Spojrza na ni z przesadn po dliwo ci i wyci gn r ce w jej kierunku.

- Chod , wiem, e a si do tego palisz.

Znów przesadza do granic absurdu z odgrywaniem roli playboya. Piwne oczy

yszcza y i zach ca y j do wzi cia udzia u w tej farsie.

Próbowa a uda rozgniewan , naprawd próbowa a, ale nie mog a zapanowa nad

miechem.

- Przestaniesz czy nie? - Teraz te próbowa a zabrzmie ostro, ale nie wysz o.

- Gramy marchewk na ko cu kija? - Zuchwale ruszy ku niej.

Wznios a oczy do nieba i opad a na tapczan obok pi cego Buttera. Odczu a ulg .

Trz

y si jej nogi.

Brandt usiad z drugiej strony kota.

- Naprawd uwierzy

w to, e zadzwoni em do siedmiuset osiemdziesi ciu o miu

panienek, które przys

y mi swe numery wyhaftowane na czarnych koronkowych majtkach?

Nie spojrza a na niego.

- A nie zadzwoni

?

- Za

si , e grywasz totka i liczysz na dziesi milionów nagrody.

Podnios a brwi.

- Dajesz mi delikatnie do zrozumienia, e jestem naiwna?

- Nie daj ci delikatnie do zrozumienia. Ty po prostu jeste naiwna.

- Wi c nie dzwoni

do tych od majtek?

- Czy ty zadzwoni aby do kogo , kto przys

by ci numer wyszyty na slipkach?

Za mia a si .

- TOUCHE.

Jej ciemnozielone oczy napotka y jasnobr zowe spojrzenie Brandta. Siedz c w

milczeniu, przez d ugi moment nie odrywali od siebie wzroku.

- By em prawie przera ony, gdy dost pi em tego w tpliwego zaszczytu, jakim jest

tytu Kawalera Miesi ca - odezwa si . - Nie ja si o to ubiega em. Spisek uknuli moja siostra

i mój agent. Dostali hopla na punkcie tego pomys u. Przysz o dwa tysi ce listów - pochyli si

nad kotem, eby z apa jej podbródek - z których dwa zawiera y majtki z wyhaftowanymi na

nich numerami telefonów.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Tylko dwa?

- Chyba ci to nie rozczarowa o? Czy poczujesz si lepiej, je li opowiem ci tak e o

zdj ciach z aktami?

- Czy by tych by o siedemset osiemdziesi t osiem? I z numerami? - z jakiego

powodu, który w zasadzie ma o j obchodzi , zdenerwowa o j to.

- Nigdy nie s ysza

o LICENTIA POETICA? Niczego nie by o siedemset

osiemdziesi t osiem sztuk. Pomy la em sobie, e to mieszna liczba, i tyle. Sk d mog em

wiedzie , e potraktujesz to powa nie?

- Ile by o w ko cu tych zdj ? - nalega a, staraj c si odgadn powód swego

zainteresowania. Nie mog a powstrzyma si od zadania mu tego pytania.

Brandt wzruszy ramionami.

- Co ko o siedemdziesi ciu pi ciu.

- To bardziej realne. Rozumiem, e te wszystkie obdzwoni

?

- le rozumiesz. Nawet nie mia em zamiaru. Powiem ci, jak wygl da typowy list.

Prawie wszystkie z tych dwu tysi cy sz y jako tak: „Drogi Brandcie. Zawsze pragn am

pozna bogatego zdobywc nagrody Pulitzera, który je dzi granatowym maserati i lubi

osk kuchni ”. Koniec cytatu.

Roze mia a si . Musia a, nie mog a wytrzyma .

- B

zgadywa . Artyku opisywa ci jako bogatego zdobywc nagrody Pulitzera,

posiadacza granatowego maserati, lubi cego w osk kuchni .

- Dok adnie.

- Powiniene uwa

si za szcz ciarza, bo w tych listach mog

dostawa pizz .

Przecie droga do serca m czyzny wiedzie... i tak dalej, i tak dalej.

- Droga do serca m czyzny nie wiedzie t dy, e kto pisze do niego tak, jakby

zamawia co z katalogu jakiej firmy. Ani przez wys anie aktów, ani majtek, ani innych

akcesoriów.

- Dzi ki za rad . B

pami ta a.

Brandt opar si na poduszkach i nadal si jej przygl da .

- Nie wydaje mi si , eby potrzebowa a pani jakiejkolwiek rady na temat: „jak znale

drog do serca m czyzny”, panno Malloy.

Wzruszy a ramionami.

- A jednak. Siedz przecie w domu w pi tkowy wieczór, nieprawda ?

- Nie jeste zwi zana z nikim na powa nie?

- Nawet na niepowa nie. Nie chc . Nie mam czasu. Praca poch ania mnie ca kowicie -

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

wyzna a.

- Tak? - Uwa nie wpatrywa si w ni swymi piwnymi oczami.

- Tak.

- To dobrze - powiedzia zwyczajnym tonem.

Kelly zastanawia a si , czy co si za tym nie kry o.

- W takiej sytuacji nie b dziesz mog a odmówi mojej pro bie, poniewa zwi zana

jest z twoj prac - mówi dalej. - Chcia bym, eby przez kilka dni udawa a moj

on .

- Nie! - odpar a natychmiast. - To wykluczone - doda a, eby nie by o w tpliwo ci.

- Kelly, przynajmniej wys uchaj, co mam ci do powiedzenia. - Pochyli si ku niej. -

Pewnie nigdy nie s ysza

o tym facecie, o którym przed chwil mówi em, o tym Manuelu

Cari cie. Ja tak e nie wiedzia em, e kto taki istnieje. Dowiedzia em si przed kilkoma

dniami od, hm - przerwa i zakas

- od pewnego reportera i...

- Od kogo z „The National Cesspool”? - odgad a krzywi c si . - Nie w tpi , e

Norwalk oddal wszystkich do twojej dyspozycji. Tak, dyspozycji, to dobre okre lenie. - By a

z siebie zadowolona. - Wszystkie te bzdury, które ci reporterzy wyszukuj , powinny by do

dyspozycji...

- Od

my na bok twoje uprzedzenia do Tuckera Norwalka i tego, co wydaje -

przerwa jej ch odno. Sam pewnie nigdy nie natkn bym si na Carist . Jestem wdzi czny za

pomoc okazan mi przez reportera Informanta.

- Wdzi czny? Cesspoolowi? Nie licz na to, e przy

r

do czegokolwiek, co ma

co wspólnego z tym szmat awcem.

- Tysi ce ludzi uwa a gazety Norwalka - nie wy czaj c „The National Informant” -

za interesuj ce i zabawne.

- Kiedy za interesuj ce i zabawne uwa ano publiczne egzekucje!

- Kelly, nie zmuszaj mnie, bym ustosunkowa si do twojego zawsze wietnie i

jedynie prawdziwie poinformowanego magazynu o nieskazitelnym gu cie.

- Nie musz , ju to zrobi

! - Zerwa a si na równe nogi z b yskiem w oku. - Pracuj

w „In the Know” od trzech lat, od pierwszego wydania, i ka

napa na ten magazyn od-

czuwam jak osobist zniewag ! Nie ma mowy, aby my razem pracowali. A zw aszcza nie ma

mowy o tym, ebym udawa a pana on , panie Madison. Nie jestem aktork , a musia aby

mie klas co najmniej zdobywczym Oskara, by odegra t w

nie rol !

Brandt wsta tak e i ruszy w jej kierunku. Kelly by a w ciek a na siebie za

instynktowne cofanie si przed nim. Wzburzona by a faktem, e górowa nad ni wzrostem.

Ona mia a tylko metr sze dziesi t (w we nianych skarpetkach). Nie mog a stan w miejscu i

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ci gle cofa a si , a on wci si do niej zbli

.

Zatrzymali si dopiero wtedy, gdy dziewczyna opar a si plecami o cian .

- Nie masz wyboru, Kelly. Potrzebuj tymczasowej ony, a ty musisz ze mn

wspó pracowa , je li chcesz napisa swój artyku . Obawiam si , e jeste my na siebie

skazani.

To by o cholernie prawdziwe.

Patrzy z góry na jej buntownicz min : gniewnie pa aj ce zielone oczy, wiadcz cy o

zaci to ci podbródek. Zacisn z by, powstrzymuj c miech. Wygl da a rzeczywi cie

licznie, gdy si z

ci a. Zdecydowa jednak, e jej o tym nie powie. Nie poczyta aby tego za

komplement.

Przypomina a mu teraz ma ego, zielonookiego kociaka, zagonionego w kozi róg przez

jakiego wi kszego przeciwnika, ale gotowego parska i fuka w swojej obronie bez wzgl du

na wszystko.

Podoba a mu si . By a k ótliwa i skora do gniewu, ale rozwesela a go i podnieca a.

Pami ta , jak trzyma j przez chwil . Czu , e by a ma a, agodna, kobieca i delikatna.

wie y zapach k pieli dotar wtedy do jego nozdrzy. Dzia

a na jego zmys y jak adna inna

kobieta przez lata. Strasznie chcia j poca owa , tak bardzo, e za artowa z tego i zmusi j

do odsuni cia si od niego.

Zrobi tak, poniewa nie móg straci g owy dla tej w gor cej wodzie k panej j dzy,

która bardziej go nienawidzi a, ni lubi a. Musi napisa ksi

. I odegra rol zdespe-

rowanego m a szukaj cego dziecka. Skrzywi si z dezaprobat . To by a rola dobrze mu

znana - gra j kiedy przez pi lat swego ycia.

Nagle ujrza Michele. Wstrzyma oddech. Nie, nie powinien teraz o niej my le .

Patrzy na Kelly i wróci do rzeczywisto ci.

Dziewczyna wpatrywa a si w niego. Zauwa

a grymas bólu rysuj cy si na jego

twarzy. Widzia a go na pewno. Znikn tak szybko, e gdyby nie patrzy a uwa nie, nic by nie

dostrzeg a.

- Dobrze... dobrze si czujesz? - Czu a si w obowi zku zapyta .

- Oczywi cie - odpowiedzia ch odno. By a pewna, e gdyby spyta a o t oznak

cierpienia, zby by j jakim g upstwem.

Odsun si od niej.

- Czy mo esz przesta mnie wyzywa i w ko cu wys ucha mojego planu?

- Je li nadal b dziesz wys awia pod niebiosa Cesspool, to nie przestan - ostrzeg a go.

- Czy zawsze ostatnie s owo musi nale

do ciebie?

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- A mo e do ciebie?

- Tak - przyzna

u miechem. - My

, e tak.

- To samo my

o sobie.

miechn li si razem w obopólnym zrozumieniu. Ich oczy znów si spotka y. Kelly

powtórnie poczu a przy pieszone bicie serca.

- Napijesz si kawy? - zapyta a, próbuj c skierowa przyp yw energii w innym

kierunku. Mo e herbaty? Albo czego zimnego?

„Cholera, zachowuj si jak stewardesa - pomy la a. - Lepiej zamkn buzi .”

- Nie, dzi kuj . Chcia bym opowiedzie ci o Manuelu Cari cie, zanim znów si

pok ócimy.

- Wydaje si , e robimy to do cz sto - zastanowi a si g boko.

- Mog dorzuci , e jeste tego urocz sprawczyni ?

- Mog dorzuci , e jeste niepoprawnym ogniskiem zapalnym? - zaripostowa a i

pchn a go na sof . - Koniec z awanturami. Usi

i opowiedz mi o tym Manuelu Cari cie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

3

- Carista jest przedstawicielem nielegalnej adopcji, potocznie zwanej czarnym

rynkiem - zacz , gdy oboje usiedli na sofie. - Sprzedaje dzieci - przerwa i spojrza na ni .

Je li zamierza ni wstrz sn , to mu si to nie uda o.

- Jeste pewien, e nie wszed

omy kowo na teren tak zwanego szarego rynku, czyli

prywatnych adopcji? Na szarym rynku pieni dze przechodz z r ki do r ki. Matka naturalna

mo e otrzyma od ludzi zdecydowanych na adopcj pieni dze pokrywaj ce jej wydatki na

cele medyczne, a w niektórych przypadkach - za zgod s du - pieni dze pokrywaj ce koszty

jej utrzymania w czasie ci y. Do tego dochodzi suma p acona prawnikowi, który jest

po rednikiem mi dzy matk i adoptuj cym. Niektórym wydaje si , e jest to sprzedawanie

dzieci.

- Ale tu nie chodzi o pieni dze na zap acenie rachunków medycznych i op at

dowych. Carista prowadzi tajn , lukratywn dzia alno , sprzedaj c dzieci z sieroci ca w

Avida, w Ameryce Po udniowej.

- Tak po prostu?

- Owszem. Rodzicie zamierzaj adoptowa dziecko, lec do Avidy i zatrzymuj si w

hotelu Caristy, a potem s przewo eni do jego sieroci ca. Z tego co mówi , wynika, e

bardziej przypomina on dom towarowy ni placówk opieku cz . Tam decyduj si na które

z dzieci. P aci si gotówk zaraz po dokonaniu transakcji, a rodzice zabieraj kupione dziecko

do hotelu. W ci gu kilku dni otrzymuj wszystkie niezb dne dokumenty, podpisane i

opiecz towane. Z ca pewno ci Carista ma powi zania ze rodowiskiem prawniczym i

dowym. Ma

stwo wraz z dzieckiem jest odwo one na lotnisko. Czas oczekiwania na

wiz dla dziecka jest przedziwnie krótki, Cari cie udaje si w jaki sposób pokona wszelkie

trudno ci.

- To brzmi zbyt prosto, by mog o by prawdziwe - powiedzia a powoli. - Kupowa

dziecko, tak jak kupuje si jak zabawk albo zwierz .

- Nie prowadzi si

adnych bada wst pnych, przysz ym rodzicom nie zadaje si

adnych pyta dotycz cych ich osób i pochodzenia ani powodów, dla których zamierzaj

zaadoptowa dziecko. Je li maj gotówk , dziecko zostaje sprzedane bez adnych przeszkód.

- A je eli niektórzy potrzebuj dzieci do ró nych perwersji, to dzieci nie s w aden

sposób zabezpieczone?

- Niestety nie. Powiedzia bym raczej, e Carista nie ma nic przeciwko temu. Kto , kto

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ma zamiar u

dziecka dla celów sprzecznych z prawem lub niemoralnych, nie mia by

adnego interesu w tym, by ujawni poczynania Caristy. - Westchn . - Je

tam te

zdesperowane pary, b kaj ce si od agencji do agencji, które ju próbowa y dokona pry-

watnej adopcji, ale sparza y si na po rednikach. Carista naprawd daje im szans . Je eli maj

gotówk - nie musz czeka ani martwi si o cokolwiek.

- To co daje im Carista jest urzeczywistnieniem ich marze - powiedzia a cicho. - Oni

te z pewno ci nie b

go wystawia .

- S mu wdzi czni, zreszt sami post puj nielegalnie. Kupuj przecie istot ludzk . -

Przesun si do niej. - Mój cz owiek z Informanta twierdzi, e rodzice zamierzaj cy ad-

optowa dziecko u Caristy musz by ma

stwem. Ale nie wymaga si od nich adnych

papierków. Wymaga si natomiast tego, eby osobi cie przylecieli do Ameryki Po udniowej,

by odebra dziecko. I eby zap acili. Oczywi cie, gotówk .

- Wi c potrzebujesz fikcyjnej ony, eby przeprowadzi fikcyjn adopcj i zdoby

dobre materia y do ksi ki? - powiedzia a z namys em. - Ale dlaczego zwracasz si z tym do

mnie? Co najmniej dwa tysi ce kobiet podskoczy oby z rado ci, gdyby pozwoli im odegra

rol swej ony.

- Tak, tak, dwa tysi ce kobiet, które zawsze chcia y pozna zdobywc Pulitzera,

posiadacza granatowego Maserati, lubi cego w osk kuchni . - Skrzywi si . - Kelly, czy

mo emy ju darowa sobie t bzdur z Kawalerem Miesi ca? Podró do Avidy to nie

przeja

ka, to powa na sprawa. Zbieram materia y na rozdzia mojej ksi ki. Nie chcia bym,

by przeszkadza mi kto , kto by by tam z powodów... niezawodowych.

- Doskonale to rozumiem. By oby ci to nie na r

- powiedzia a oschle. - Odpieranie

entuzjastycznych zakusów na tw osob w czasie, gdy akurat starasz si zebra jak najwi cej

informacji.

- Chcia bym unikn wszelkich komplikacji. Sytuacja i tak jest wystarczaj co

zagmatwana.

- To prawda. Jak zamierzasz opu ci Avid bez dziecka, po które przecie tam

przyje

asz?

- My la em nad tym i wymy li em co , co powinno si uda . Powiemy Cari cie, e nie

chcemy pierwszego lepszego dziecka. Zdecydujemy, e we miemy tylko niemowl o blond

osach i niebieskich oczach. I adne inne. Z ca pewno ci dzieci w przytu ku s

pochodzenia india skiego, hiszpa skiego, albo s miesza cami. Wi c chyba najbezpieczniej

za

, e nie b dzie w ród nich niebieskookiego blondynka. Wiem, e mówi jak rasista,

ale to b dzie nasza wymówka. Chc nagra ka

rozmow , jak tam odb dziemy. Ta my

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

s

y za dowód.

- Mo esz odgrywa Wielkiego Bia ego My liwego. - Skrzywi a si . - Nie b

nawet

sili si na udawanie, e nie b dzie mnie interesowa ca y przytu ek, poniewa jedno z dzieci

nie b dzie blondynem.

- Kelly, przecie to nie b dzie naprawd . To podst p. Tak jak nasze ma

stwo. Ca a

ta historia s

y temu by zdoby materia . Zreszt to, co mówisz, mo e si nam przyda .

dziemy bardziej przekonuj cy, je eli tylko ja si wycofam, a ty nie odpu cisz. - Oczy

Brandta roziskrzy y si w podnieceniu.

- Mogliby my stoczy brawurow walk na oczach Caristy. Mog aby zagrozi mi

rozwodem. To by by niez y pretekst. Nic nie b dzie podejrzewa .

- Nie jeste przypadkiem sfrustrowanym autorem telewizyjnych tasiemców? Ca y ten

scenariusz jako ywo przypomina ich najlepsze kawa ki.

- Kelly, mo emy zdoby dowody na nielegaln dzia alno Caristy i jego kwitn cy

proceder - ci gn zach caj co. - Nie wiem, czy nasz wspólny wysi ek da jakie namacalne

korzy ci, ale warto zaryzykowa . To, o co go oskar ymy, zwróci uwag ogó u. A to oznacza

mo liwo zdobycia Pulitzera. Dla nas obojga, Kelly.

- Obawiam si , e balansujesz na kraw dzi manii wielko ci.

- Zawsze mnie mocno porusza nowa sprawa. Musisz przyzna , e to b dzie niez a

historia, je li si nam poszcz ci. Zrobisz to, Kelly? Polecisz ze mn do Ameryki Po u-

dniowej? Jako moja ona?

Kelly zastanawia a si przez chwil .

- Pierwszy raz w yciu spotykam si z powa

propozycj ma

sk - odpar a po

chwili. - Chyba powinnam j przyj .

Im d

ej si nad tym zastanawia a, tym bardziej j to poci ga o. Poleci z Brandtem

do Ameryki Po udniowej jako kobieta desperacko pragn ca kupi dziecko i w ten sposób

uka e wiatu niegodne machinacje Caristy. Jak mog a odmówi ? To rzeczywi cie mo e by

„niez a historia”.

- No i co, Kelly?

- Z

mi propozycj , której nie sposób odrzuci . - U miechn a si do niego. -

Korzy ci p yn ce z tej wyprawy przewy szaj t niedogodno , jak jest w tpliwa przyje-

mno udawania twojej ony.

- Prawdopodobnie podejdziemy do tego zupe nie inaczej. - Te si u miechn ,

ucieszony jej zgod . - Ja zamierzam przestawi fakty bez komentarza, budowa napi cie,

odpowiadaj c wszystko krok po kroku. Zaczn od twojej zgody na odgrywanie mojej ony na

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

czas podró y do Avidy.

Kelly widzia a niemal e, jak rozplanowuje ca

w swej g owie, i zacz a

zastanawia si nad kszta tem swego artyku u.

- A ja potraktuj kupowanie dziecka od Caristy jako odpowied na jedno z dwóch

pyta , które b

podstaw mego artyku u: Je eli popyt na dzieci do adopcji jest wi kszy od

ich poda y, do czego posun si zdesperowani przyszli rodzicie, aby dosta dziecko?

- Brzmi nie le. - Skin z aprobat g ow . - Jaki jest twój drugi problem?

- Co sk ania kobiet do donoszenia ci y i oddania swego dziecka komu innemu na

wychowanie? - odpowiedzia a natychmiast.

Przymkn a oczy, kiedy u wiadomi a sobie wag tego pytania. Co sk ania kobiet do

urodzenia dziecka, chowania go przez dwa lata i porzucenia go na ulicy, jak jaki zb dny

pakunek?

Oddali a natr tn my l. To nie by czas na pogr anie si w przesz

ci. Nie mog a

sobie pozwoli na to, eby prze ladowa y j upiory. By a doros kobiet , dziennikark , mia a

wielu przyjació , interesuj

prac i w asny dom. Bezbronna i zrozpaczona dwuletnia

dziewczynka, któr znaleziono porzucon w deszczowy dzie na ulicy, by a tylko widmem

zamierzch ej przesz

ci. Ju wiele lat temu pogodzi a si z t my

. Gdyby jeszcze tylko

mog a si pogodzi z post pkiem kobiety, która zostawi a swoje dziecko w odludnym miejscu

w ciemn , deszczow noc.

- Kelly?

Us ysza a, jak Brandt wymówi jej imi , i szybko wyzby a si natr tnych wspomnie .

- Przepraszam ci , Brandt, zastanawia am si nad czym . Czy móg by powtórzy to,

co powiedzia

przed chwil ? - Usi owa a si u miechn . Ale jej oczy wci spogl da y w

przesz

.

- Mówi em, e moja praca b dzie raczej oparta na nagich faktach, a twoja uka e

emocjonaln stron adopcji.

Przygl da si jej bacznie. Zastanowi go nag y smutek, który pojawi si w jej oczach.

By a m oda, adna i zdolna; mia a prac , któr kocha a. Co by o zatem powodem jej nag ego

smutku? Zawód mi osny? A mo e...?

Zagra a w nim dziennikarska

ka. Mówi a w

nie o kobietach oddaj cych swoje

dzieci innym na wychowanie, kiedy zauwa

smutek na jej twarzy. Czy to mo liwe, e...?

- Kelly, wspomnia

, e masz jakie osobiste powody, by zajmowa si adopcj .

Móg bym je pozna ?

Kelly widzia a g bokie zainteresowanie w jego oczach i czu a, e przemawia przez

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

niego naturalna wszystkim pisz cym sk onno do odnajdywania ukrytych impulsów i

motywów dzia ania.

- Ten temat zawsze mnie fascynowa - odpar a, wzruszaj c ramionami.

Nikt nie pozna dot d jej sekretu, zawsze si z nim kry a, by tylko jej w asno ci .

Nawet Susan - która by a najbli sz jej osob - nie wiedzia a nic o dwuletniej dziewczynce,

porzuconej przez matk dwadzie cia trzy lata temu.

- A jakie s twoje osobiste powody, aby pisa o adopcji? - spyta a szybko.

„Za szybko” - pomy la Brandt. Utwierdzi o go to w jego podejrzeniach. W yciu

Kelly Malloy by o jakie dziecko, którego nie mo e zapomnie . Dziecko, które oddano do ad-

opcji. Mo e... mo e jej dziecko?!

- By em jednym z tych zdesperowanych, potencjalnych rodziców adopcyjnych, o

których wspomnia

.

Je eli ona nie mog a zdradzi mu swego prawdziwego powodu, on nie mia z tym

adnych trudno ci. Mia osiem lat, eby si z tym oswoi .

- Moja ona i ja nie mogli my mie dzieci. Próbowali my wi c adoptowa .

Kelly spojrza a na niego uwa niej.

- By

onaty?

- Nie wierzysz, e ktokolwiek móg by wyj za mnie? - zapyta powa nie.

- Po prostu nie s dzi am, e Kawalerowie Miesi ca s gatunkiem, który wst puje w

wi zy ma

skie.

- Nigdy nie uwa

em si za kawalera, Kelly. Jestem wdowcem. Moja ona, Michele,

zmar a osiem lat temu, gdy oboje mieli my po dwadzie cia siedem lat.

- Tak m odo! - Trudno jej by o to wszystko ogarn . - Tak mi przykro - wyszepta a

za enowana.

Brandt przyj jej wyrazy wspó czucia skinieniem g owy.

- Byli my ma

stwem przez pi lat. Poznali my si ju na studiach; pobrali my si

w dwa tygodnie po ich uko czeniu.

Ku swemu zdziwieniu, pragn opowiedzie jej ca t histori . Nigdy nie rozmawia o

Michele z innymi kobietami. By oby to jakby wi tokradztwo.

Teraz by o inaczej. Nie czu

adnych oporów, by opowiedzie Kelly histori swojego

ycia.

- Trzy miesi ce po lubie okaza o si , e Michele cierpi na zapalenie osierdzia serca.

Chorowa a przez d ugi czas. Czu a si coraz gorzej. Lekarze ostrzegali j przed zachodzeniem

w ci

. Twierdzili, e by oby to zbyt du ym obci eniem dla jej mocno nadwyr onego

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

serca. - Pokr ci g ow na znak dezaprobaty. - To by straszny cios dla Michele. Bardzo

chcia a mie dzieci. Zamierza a zaj w ci

w noc po lubn .

Kelly poruszy a si . Wyobrazi a sobie arliwego pana m odego adoruj cego sw

on .

Dlaczego wzmianka o nocy po lubnej Brandta sprawi a jej przykro ? Obraz pojawi si i

znikn .

- Michele mimo wszystko chcia a zaryzykowa , ale ja nie zgodzi em si na ci

. -

Brandt patrzy gdzie przed siebie. - Nie chcia em jej narazi .

- Dlatego próbowali cie adoptowa dziecko - podpowiedzia a spokojnie.

- Tak. I zostali my odrzuceni przez wszystkie zajmuj ce si tym agencje, ze wzgl du

na d ug list oczekuj cych i stan zdrowia Michele. - Skrzywi si na wspomnienie tych

czasów. - Próbowali my adoptowa prywatnie, ale nigdy nie mieli my tyle pieni dzy, ile

dali po rednicy. To by o okropnie frustruj ce. Michele by a na skraju wyczerpania. B aga a

mnie, bym pozwoli jej spróbowa .

To co mówi , mrozi o jej krew w

ach.

- Dlaczego umar a? - zmusi a si do tego pytania. - By a w ci y?

- Zarazi a si jakim paciorkowcem i infekcja spowodowa a nawrót choroby -

odpowiedzia beznami tnie. - Jej serce by o tak s abe, e umar a w ci gu kilku dni. Nie, nie

by a w ci y. Nie mog em si na to zdoby . Pó niej cz sto zastanawia em si , czy nie

powinienem by tego zrobi . I tak umar a. Przynajmniej by aby szcz liwa przez ostatnie mie-

si ce.

- Brandt - powiedzia a cicho. Czu a nieodpart ch , by go obj i przytuli . - Tak mi

przykro.

Wspó czu a mu z ca ego serca. Nie czu a si skr powana tym, e wypowiedzia a to na

os. Nie wiadomie zbli

a si do niego.

- To stare dzieje. Musia em wiele zmieni w moim yciu, wiele znie i zapomnie .

Przenios em si do Chicago, zacz em pracowa jako reporter dla „Tribune”. W wolnym

czasie zajmowa em si gangiem przest pców skazanych na mier w Pensylwanii. Zebra em

materia na moj pierwsz ksi

. Kiedy sko czy em r kopis, Tucker Norwalk zam cza

wydawc tak d ugo, a ten zdecydowa si rzuci na niego okiem. Tucker by nie mniej ni ja

zdziwiony, gdy wydawca postanowi go kupi .

- To by bestseller - doda a za mego.

- Dzi ki niemu zacz em nowe ycie. Po sukcesie mojej drugiej ksi ki rzuci em prac

w redakcji i powa nie zaj em si pisaniem. Poci ga y mnie motywy post powania ludzi, to

co rozgrywa si w ich psychice. Wszystkie moje cztery ksi ki to g ównie studia

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

charakterów. Ksi ka na temat adopcji ma by nieco inna, bardziej dokumentalna.

- Dlatego e temat jest dla ciebie zbyt osobisty? - zapyta a agodnie.

- Nie. - Dotkn nie mia o ko ców jej kasztanowych w osów. - Nie przypisuj mi

swojej w asnej motywacji, Kelly. Pogodzi em si ze mierci Michele. Nie musz oddziela

si murem od tego, przez co przeszed em. Mam to ju za sob .

Kelly poczu a na policzku jego ciep y oddech. Delikatnie bawi si jej w osami.

Zwyczajnie, ale jako serdecznie. Jak to si sta o, e siedzieli tak blisko siebie? Nie dzieli ich

ju Butter, nawet nie zauwa

a, kiedy sobie poszed .

- Ale - musia a jako podtrzymywa rozmow - nie o eni

si powtórnie. Min o ju

osiem lat...

- By em bardzo poch oni ty prac . Wiesz, jak praca mo e by zajmuj ca, Kelly. Sama

mówi

, e jeste ca kowicie oddana temu, co robisz.

- Tak... - Westchn a. By tak blisko niej, e czu a ciep o emanuj ce od jego m skiej,

umi nionej sylwetki. Wci gn a g boko powietrze i poczuta jego zapach, który zdawa si

pobudza jej wszystkie zmys y. Nie mog a my le racjonalnie.

Opuszki jego palców delikatnie dotkn y jej policzka.

- Ty te nie masz czasu na jakikolwiek zwi zek? - spyta cicho, g adz c jej podbródek.

- Tak - wyszepta a. Wype ni o j nieznane ciep o. Skupi a na nim sw ca uwag .

Sprawi o, e czu a si rozmarzona i senna.

- Ani troch ? - Powiód d oni w kierunku jej talii, zataczaj c powolne, okr ne ruchy

wokó jej brzucha. - Poza tym nie chcesz. To w

nie mi chcia

powiedzie ?

Przytakn a tylko, nie mog c wydoby z siebie g osu. Jego rytmiczne, okr ne

pieszczoty trwa y nadal. W pewnym momencie czubki jego palców musn y jej piersi. Przy

nast pnym okr eniu prze lizgn y si po biodrach. Siedzia a nieruchomo, sparali owana

jego dotykiem. Wewn trzny ar rozchodzi si po ca ym ciele.

- Kelly... - Jej imi zabrzmia o w jego ustach mi kko i zach caj co. Druga r ka

Brandta b dzi a po jej karku i powoli przyci ga a j coraz bli ej i bli ej, a jej usta prawie

zetkn y si z jego ustami.

Nie mia o obj a Brandta, wyczula pod swetrem napi te mi nie. Jego r ka zastyg a

dok adnie pod jej lew piersi . Wstrzyma a oddech, gdy dotkn j ustami. Ca owa j de-

likatnie, d ugo, dopóki z jej gard a nie doby si cichutki j k. Opu ci a ci kie powieki na

zamglone po

daniem oczy.

- Jeste taka s odka - powiedzia , nie oddalaj c si od niej. - Taka delikatna.

Jego m ski g os i s owa, które wypowiada , pot gowa y jej pobudzenie. Ton a w

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

morzu zmys owo ci, ka da fala wci ga a j coraz g biej. Porywa j jego dotyk, brzmienie

osu, zapach. Jej zmys y domaga y si poznania jego smaku. Powierzchowne poca unki nie

wystarcza y. Chcia a wi cej. Oplot a d

mi jego szyj .

Obj y j silne ramiona. Odchyli a g ow w oczekiwaniu na jego usta. Rozum, którym

zawsze si kierowa a, zdawa si by w tej chwili zupe nie nieobecny.

Rozchyli jej wargi j zykiem i wsun go g biej. Przywar a do niego, zniewolona,

aba, pos uszna daniom jego ust, jego j zyka. Poca unek stawa si coraz g bszy, gor t-

szy. Poddawa a si ca kiem bezbronna. Nigdy nie do wiadczy a takich uczu .

Jej s abo zmieni a si w nagl

potrzeb . Upadli na mi kkie poduszki. Przycisn j

biodrami. Poczu a jego pobudzon m sko .

Przycisn a si do niego zach caj co. Mia a bole nie nabrzmia e piersi. Chcia a, by

ich dotkn , pragn a tego. Ale jego r ce porusza y si z powoln precyzj . Jedna w drowa a

od talii do biodra, przez brzuch i z powrotem, druga posuwa a si jednostajnie wzd

obojczyka.

Cierpi c z powodu jego opiesza

ci, próbowa a u wiadomi mu sw z

i

podniecenie. Ale Brandt ignorowa jej ruchy, westchnienia niecierpliwo ci i nie posuwa si

dalej w swych pieszczotach. Ca owa j tak, jakby pi z jej ust; ich j zyki, ich oddechy

stapia y si w jedno a do momentu, gdy nie mog a opanowa przemo nego po

dania.

Przeszywa y j dreszcze zmys owego gor ca, jakiego nie zna a. Odkrywa a w sobie

budz ce si , st umione dot d pop dy, popychaj ce j do rzeczy, które zawsze uwa

a za

zakazane. Jak wzi cie jego d oni i po

enie ich na swoich piersiach.

Jej w asne my li przestraszy y j . Nigdy przedtem nie czu a si tak swobodnie.

Otworzy a oczy.

- Brandt! - krzykn a, gdy zostawi jej sutka i zacz ca owa szyj .

ka Brandta powoli zjecha a do ko ca jej pleców. Kelly czu a si rozlu niona i

oci

a, ale równocze nie wzrasta o w niej napi cie. Te sprzeczne doznania tylko

wzmacnia y i pobudza y coraz bardziej zmys owe przyjemno ci.

Brandt rozwi za pasek i zsun szlafrok z jej ramion. Zacz rozpina guziki koszuli.

W dalszym ci gu wydawa si by opanowany i spokojny.

Spojrza a w jego oczy i uton a w ich z ocistej otch ani.

- Kelly, pragn ci - zsun koszul . - Chc si z tob kocha .

Si a tego pragnienia zdumia a go. Tak arliwej potrzeby nie czu od lat. Jej moc

osza amia a go.

- Chc zobaczy , dotkn i spróbowa ka dego milimetra twojego cia a.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Z trudem apa a powietrze, gdy jego palce pie ci y jej delikatn skór .

- Ty te tego chcesz, prawda? Powiedz, e chcesz.

- Chc - wyszepta a. Ca a dr

a w oczekiwaniu na jego d onie, jego usta. Wiedzia a,

e powinna si z tego otrz sn , e robi o si to niebezpieczne; oprócz nich nie by o w domu

nikogo. Ale by o tak wspaniale, e nie chcia a tego przerywa . Przedtem nie zdawa a sobie

sprawy z tego, jak cudowne mo e by dotykanie i g askanie. Nikt nie okazywa jej uczu w

taki sposób. Nikt nie by tak tkliwy i delikatny dla pow ci gliwego i zamkni tego w sobie

dziecka z przepe nionego domu wychowawczego. Jako kobieta, wyczuwa a jednak

instynktownie, e m czyzn powinna trzyma na dystans.

Jednak e Brandt Madison zburzy wszystkie zapory i wydoby z niej pragnienia, o

których istnieniu nie mia a poj cia; pobudza jej zmys y, nami tno ci i emocje. By a za-

wstydzona, przestraszona i o ywiona jednocze nie. Nie wiedzia a, czy przerwa to wszystko,

czy odda si bez reszty nami tno ci.

- Jeste

liczna, Kelly. - Jego g os by pe en po dania. Zastyg w bezruchu na widok

jej piersi. - Taka delikatna i bia a tutaj... - G adzi jej piersi, dotykaj c kciukami stercz cych

brodawek... i taka ró owa i napi ta tutaj.

Kelly by a zafascynowana erotyzmem tej sceny. Przesta a niemal e oddycha , gdy

zast pi d onie ustami. Poczu a lepkie ciep o na swej wra liwej skórze. J kn a:

- Brandt, prosz ci ...

- Czy to ma by b aganie o to, ebym przesta ? - Podniós g ow , szukaj c wzrokiem

jej oczu. - Czy o wi cej?

- Nie... nie wiem.

By a rozpalona, jej cia o p on o ogniem.

- Mam za ciebie zdecydowa , kochanie?

Dobrze wiedzia a, jaka b dzie jego decyzja. Jaka jej cz

, zawieraj ca nowo

rozbudzone zmys y, pragn a prze ywa rozkosze, które jej dawa . Poza tym dawno temu do-

sz a do wniosku, e jest zbyt stara na dziewictwo, ale nie mog a jako przedsi wzi

odpowiednich kroków, by zmieni ten stan. Teraz nadarza a si po temu wspania a okazja.

Brandt wsta i wzi j na r ce.

- Gdzie jest twoja sypialnia, kochanie? - zapyta cicho, zanim znów j poca owa .

Obj a go za szyj . Niós j ! Nie mog a sobie przypomnie , czy ktokolwiek i

kiedykolwiek nosi j na r kach. Nigdy. Na chwil odegna a natr tne my li. By silny, mia

mocne ramiona; szed swobodnie, trzymaj c j bez wysi ku. Zatrzyma si przed drzwiami

Susan.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Czy to twoja sypialnia, skarbie? - szepn .

Kelly potrz sn a g ow . W pokoju Susan ciany by y pokryte kompozycjami z

fotografii rodzinnych. Gdyby Brandt zna j cho troch , wiedzia by, e to nie mo e by jej

sypialnia. Ona nie mia a rodzinnych zdj , nie mia a adnej rodziny. Ale on o tym oczywi cie

nie wiedzia . Nie wiedzia w ogóle kim ona jest. Byli sobie obcy.

- To pokój Susan... - odpowiedzia a wolno. Co w niej p

o. Wróci a do

rzeczywisto ci. Do wiata, w którym m czyzna bra do

ka kobiet , nie znaj c i nie

kochaj c Jej.

Zamar a. Ale nie j , do cholery! Nikt jej nigdy nie kocha , ale nikt jej nigdy nie

wykorzysta .

- ... mój jest w ko cu korytarza.

Zanim doszli do jej sypialni, Kelly u wiadomi a sobie, e nic z tego nie b dzie. Zda a

sobie spraw , e idealizowa a seks. Akt seksualny by wyrazem g bokiej za

ci. Za-

ci stworzonej przez mi

. Natomiast Brandt Madison jej nie kocha . Nie mia a zamiaru

si oszukiwa , e jest inaczej. W tpi a, czy kiedykolwiek j pokocha. Dziecko odrzucone

przez w asn matk musi mie w sobie co , co nie pozwala mu by kochanym. Pogodzi a si

z tym wiele lat temu i nauczy a z tym

. Egzystowa a jako , poniewa by a mi a i uprzejma

dla innych, ale zamierza a utrzyma status samotnej, niezale nej kobiety. Kiedy co psu o jej

szyki lub by a w jaki sposób zagro ona, jej mi y styl bycia zamienia si w upór stawiaj cy

czo a ka demu wyzwaniu.

Kiedy po

j na

ku, poczu a si zagro ona. Nie znal jej, by a dla niego po

prostu kobiet , tak sam jak ka da inna. Po

by j na

ku Susan i kocha by si z ni

tam, wierz c, e wszystkie te fotografie to podobizny jej krewnych, e ma rodzin , która j

kocha. Nie mia a jednak nikogo i dlatego sama nauczy a si o siebie troszczy . Wszystkie

nabyte odruchy samoobrony wzi y teraz gór .

Po

si ko o niej i próbowa j obj .

Usiad a znienacka.

- Nie.

Wpatrywa si w ni oczami pe nymi dzy.

- Nie? - powtórzy zaskoczony.

- Wystarczy! - Zapi a guziki koszuli trz

cymi si r kami, wsta a i zawi za a pasek.

- Kiedy zgodzi am si gra rol twojej ony, nie zobowi za am si , e b

- prze kn a

no lin - odgrywa j tak e w sypialni.

Brandt przewróci si na plecy i przeci gn r

po w osach.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Kelly - stara si nie okazywa niezadowolenia - to nie fair.

- yczy abym sobie, eby pan teraz wyszed , panie Madison. - Zmru

a oczy.

Podniós si powoli.

- Cz sto tak robisz, Kelly? Rozpalasz si jak po ar, a potem zamieniasz w bry lodu?

Jego gniew rós , podsycany przez niezdrowe emocje. Tak gwa towne by o to przej cie

od s odkiej obietnicy spe nienia do zimnej, ostrej odmowy.

Wysz a z sypialni. Brandt patrzy na burz kasztanowych w osów spadaj cych na jej

ramiona. Podesz a prosto do drzwi wyj ciowych i otworzy a je.

- Wyjd ! - rozkaza a.

Wpatrywa si w ni , zapami tuj c jej rozp omienion twarz i wilgotne, nabrzmia e od

jego poca unków usta.

- Kelly - zacz . Nie wiedzia , czy ma potrz sn m tak, eby znowu by a sob , czy

te z apa j w ramiona i doprowadzi do powtórnej ekstazy.

Rzuci a mu p aszcz i torb i czeka a przy otwartych drzwiach.

- Do widzenia, panie Madison.

Nagle sk

pojawi si Butter i wybieg za drzwi.

- Butter! - Kelly pobieg a za nim. - Butter, wracaj.

Kot zbieg po schodach do zau ka przy drzwiach frontowych budynku, Kelly zaraz za

nim, a na ko cu Brandt Du e drewniane drzwi otworzy y si w momencie, gdy do nich

dotarli. Lodowaty wiatr momentalnie nawia do rodka tuman wini cego niegu. Butter

miaukn przera liwie i pogna po schodach do góry.

Do korytarza weszli Donna i Dave Everingham, s siedzi z pierwszego pi ta. Kelly

przedstawi a im Brandta i wyjrza a na zewn trz. Poprzez g sty, szybko spadaj cy nieg nie

by o nic wida . W bezlistnych ga ziach drzew przed domem szala wiatr.

- Zrobi a si prawdziwa zawierucha - zauwa

Dave, strz saj c nieg z butów i

przygl daj c si Brandtowi z zaciekawieniem.

Brandt spojrza na swój samochód, ca kowicie skryty pod pokryw

niegu.

- Jak wygl daj drogi? - zapyta .

- Okropnie.

Donna zdj ta czapk i szalik i otrzepywa a je ze niegu.

- Dojechali my do trzeciego bloku i zawrócili my. Jezdnia jest tak liska, e

samochody ta cz , przez tumany niegu nie wida dalej ni na odleg

metra. Z ca

pewno ci nie jest to odpowiednia noc na jazd dok dkolwiek.

- Susan jest w Evanston - zaniepokoi a si Kelly. - Czy s dzicie pa stwo, e b dzie

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

mia a k opoty z dotarciem do domu?

- Dzi na pewno nie wróci. - Dave by pewien. - Nigdzie nie mo na dotrze w tej

nie nej burzy. B dzie musia a zosta w Evanston.

- Jakie mam szans dotrze do Lake Short Drive? - spyta Brandt ze wzrokiem

utkwionym w wiruj cych p atkach.

Dave’a i Donn rozbawi o jego pytanie.

- Dzi nigdzie pan nie dojedzie - zapewni go m czyzna.

Po egnali si i poszli do swego mieszkania. Kelly i Brandt zostali sami.

Stali bez s owa, gdy Brandt zak ada p aszcz. Otworzy drzwi i do korytarza wtargn

pot

ny podmuch wiatru.

- Kelly, nawet nie widz swojego samochodu, jak mam prowadzi ? - Zamkn drzwi i

odwróci si od niej. - Obawiam si , e ugrz

em tu na noc.

- Nie mo esz zosta w moim mieszkaniu! Nie po tym, co si zdarzy o! - perspektywa

ta przera

a j .

- Chyba b

musia - odpar ponuro.

Spojrza gniewnie na jej przera on min .

- Wierz mi, chc tu zosta nie bardziej ni ty tego pragniesz, ale nie mam wyboru. Nie

zamierzam wyrusza w t zamie i nara

si na powa ne k opoty. Nie mam te zamiaru

sp dzi nocy, zamarzaj c w samochodzie.

Chocia wiedzia a, e ma racj , nie chcia a, eby zosta . Odwróci a si , nic nie

mówi c i ruszy a na gór . Brandt pospieszy za ni , nie zniech cony brakiem zaproszenia.

Butter siedzia na wycieraczce przed drzwiami. Sprawia wra enie zaniepokojonego.

Kelly wzi a go na r ce. W chwili gdy weszli do rodka zadzwoni telefon. Pobieg a, by go

odebra .

- Zgadnij, kto jest unieruchomiony w Evanston na dzisiejsz noc? - Us ysza a pogodny

os Susan.

- Och, Susan, gdzie jeste ?

- Nic si nie martw. Jest ze mn fotograf i operatorzy kamer. Mamy miejsca w

Holiday Inn. W

nie lecimy do baru na dó , eby opi t zawieruch .

Kelly od

a s uchawk . Te chcia aby tak si niczym nie przejmowa . Rzuci a

ukradkowe spojrzenie na Brandta. G aska niezadowolonego kota. Podniós g ow i napotka

jej wzrok.

- Susan zostaje w Evanston?

Kelly potakn a.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Mo esz spa w jej pokoju. Przynios ci now po ciel.

- Dzi kuj .

Zdj p aszcz i usiad na sofie.

- Ale nie chc si k

. Jeszcze nie ma dziesi tej.

- Zmieni po ciel.

Sztywnym krokiem przesz a przez pokój i wzi a ksi

.

- Potem poczytam troch w

ku. Czuj si swobodnie, mo esz w czy telewizor i

obs

si w kuchni.

- Doceniam pani wielk go cinno .

Spojrza a na niego z wyrzutem. Je eli chcia by z

liwy, ona nie b dzie rewan owa

si tym samym.

- Zatem, dobranoc.

- Kelly!

Brzmienie jego g osu, niskiego, g bokiego i lekko dr cego zatrzyma o j

natychmiast. Stara a si opanowa .

- Tak?

- Nie chc by karany za winy innych.

Odwróci a si do niego.

- S ucham?

Patrzy na ni .

- Zamieni

si dzisiaj w bry

lodu. Sta

si nagle taka obca. Nie s dz , ebym to

ja spowodowa t ca kowit odmian twojego zachowania.

- Czy aby na pewno? - Skrzy owa a r ce na piersi. - Nie s dzisz, e po prostu dosz am

do wniosku, e pój cie z tob do

ka b dzie z ym posuni ciem? Uwa asz, e musz mie

jakie g boko ukryte psychologiczne motywacje, eby nie i do

ka z m czyzn , którego

w ogóle nie znam i który ma zamiar mnie wykorzysta dla zaspokojenia... szybkiego

zaspokojenia swej potrzeby?

- Nie wykorzystywa em ci , Kelly. Pragn em ci , a ty pragn

mnie.

- Pragn

kobiety - poprawi a go. - Ka da by si nada a.

- askawie przyjmij do wiadomo ci, e jestem troch bardziej wymagaj cy -

odburkn . - A ty? Sprawia

wra enie zadowolonej, dopóki...

- Dopóki nie ockn am si - przerwa a mu szybko. - Jak pan zapewne wie, jest pan

technicznie doskona y. Niezwykle przekonywaj cy i skuteczny. Zanim do mnie dotar o, co

si

wi ci, ju le

am na tym

ku.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Po co grasz niedo wiadczon dziewic , oszo omion pierwszym w yciu nami tnym

zbli eniem. Oboje pragn li my siebie, Kelly. Nie ma sensu zaprzecza i nie ma si czego

wstydzi .

Podnios a g ow i spojrza a na niego.

- Wi c uwa asz, e nie jestem niedo wiadczon dziewic , oszo omion pierwszym w

yciu nami tnym zbli eniem?

Brandt za mia si ironicznie.

- Ile masz lat? Dwadzie cia cztery? Dwadzie cia pi ?

Przytakn a.

- Tak cudowna i nami tna kobieta nie mo e by dziewic w wieku dwudziestu pi ciu

lat.

Ukry a zadowolenie. Gdyby wiedzia ...

- Có za spostrzegawczo !

- Jestem spostrzegawczy.

Wsta i podszed do niej. Trzyma a si dobrze i nie cofn a si przed nim. Nawet

wtedy, gdy uj jej d onie.

- Uwa am si za bystrego pisarza, obdarzonego du intuicj i nie wydaj cego opinii

pochopnie. Sp dzimy z sob du o czasu - b dziemy pracowa . Nie chcia bym, eby my mieli

przed sob jakie sekrety i jakie do siebie pretensje.

Zamar a na chwil .

- Do czego w

ciwie zmierzasz?

- Znów jeste podenerwowana - stwierdzi . - Nie musisz ukrywa prawdy przede mn .

Domy lam si wszystkiego.

Jej usta by y zupe nie suche. Zwil

a je ko cem j zyka.

- Prawdy? - wyszepta a.

- O twoim dziecku.

- O moim dziecku? - powtórzy a g ucho.

- Mówi em ci, e jestem spostrzegawczy. Kiedy rozmawiali my o matkach

oddaj cych swe dzieci do adopcji, wyczyta em prawd w twoich oczach, Kelly. Widzia em

ból, smutek. To w

nie ci si przytrafi o, prawda? Napisanie tego artyku u jest jednym ze

sposobów pomocy sobie samej.

- S dzisz, e urodzi am dziecko i odda am je do adopcji?

By a zdziwiona jego spostrze eniem. Naprawd by bystry: zauwa

na jej twarzy

przeb ysk bólu w chwili, gdy my la a o matce, która porzuci a j wiele lat temu. Jednak

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

interpretacja tej obserwacji pozostawia a wiele do yczenia.

- Kelly, ja ci wcale nie pot piam. Podziwiam ci za to, e donosi

ci

i urodzi

dziecko, a potem odda

je ludziom, którzy pragn li je mie .

Kusi o j by wyprowadzi go z b du, ale nie zrobi a tego. Przed chwil o ma o co nie

zakpi a z niego, gdy powiedzia jej, e nie jest dziewic . Skoro tak bardzo chcia wierzy , e

mia a nie lubne dziecko, które da a do adopcji, niech... niech trwa w swych z udzeniach. Ona

go w nich utwierdzi. Utwierdzi a do pewno ci.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

4

Napr dce obmy li a plan dzia ania.

- Wi c dlatego ci gn

mnie dzi do

ka?

Po

a r

na czole i stara a si zabrzmie gniewnie. Uzna a, e ca kiem nie le jej

to wysz o. Chyba naprawd mia a talent aktorski. - My la

, e ci ze mn

atwo pójdzie -

ziewn a ostentacyjnie - e skoro mia am dziecko, wskocz z tob do

ka mimo tego, e ci

zupe nie nie znam.

Ukry a twarz w d oniach i podgl da a go przez palce.

- My lisz pewnie, e robi takie rzeczy bez przerwy.

- Nieprawda, Kelly.

Wygl da na zrozpaczonego. Chodzi po pokoju bez celu; nie wiedzia , co zrobi , co

powiedzie .

Sta a si z

liwa, cho s dzi a, e ma to za sob .

- My lisz, e jestem tani kobiet . Bezwoln . Rz dzon przez... podszepty zmys ów.

- Kelly, oczywi cie, e tak nie my

. - Z apa j za r

i przyci gn do siebie. - Nie

rozumiesz? Przemawia przez ciebie brak szacunku dla siebie samej. To jest przyczyn twoich

mylnych wniosków. - Obj j czule. - My

, e to ojciec twojego dziecka jest

odpowiedzialny za to, e tak si obwiniasz - mówi powoli, starannie dobieraj c s owa.

- Tak, tak, to on - zgodzi a si Kelly. Jej g os gin w jego grubym swetrze.

Brandt g adzi j delikatnie po w osach. Drug r

przyciska j do siebie. Chcia j

ochrania . Nie zazna takiego uczucia wobec adnej kobiety od czasu zwi zku z Michele.

- Co si sta o, gdy zorientowa

si , e jeste w ci y? - zapyta cicho.

Oczyma wyobra ni ujrza zrozpaczon i przestraszon Kelly, mówi

niewra liwemu

i niedojrza emu kochankowi o ci y. Wzdrygn si . Obraz Kelly z innym m czyzn

dziwnie go denerwowa . Trudniej si by o z nim upora ni z obrazem jej bezbronnego,

niewinnego dziecka.

Kelly te intensywnie pracowa a nad tym obrazem. By a dziennikark , powinna zrobi

to solidnie. Dobrze, wi c kto by ojcem tego wymy lonego dziecka?

- Wierzy am, e to by a jedyna w wiecie wielka mi

. - rozpocz a pompatycznie. -

Potem powiedzia mi, e kocha innego m czyzn .

- Innego m czyzn ? - Brandt os upia . - Biedaczko.

- Tak - potakn a, wci wtulona w jego sweter. Omal nie zacz a chichota . - By am

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

pierwsz dziewczyn Richarda. T umaczy mi, e próbowa zosta biseksualist , ale nic z

tego nie wysz o. Nie móg kocha mnie tak, jak kocha swojego ch opaka.

- Nie mia prawa eksperymentowa na tobie! - krzykn Brandt. - Co za karygodne i

egoistyczne zachowanie!

- Kiedy powiedzia am mu, e jestem w ci y, stwierdzi , e to tylko moja wina i e nie

chce mie do czynienia ani z dzieckiem, ani ze mn . - Kelly delektowa a si dramatyzmem tej

sceny. - Razem z Rupertem przeniós si do San Francisco i otworzy sal

wicze si owych.

To by o oryginalne. Wystawi a sobie pi tk za pomys owo .

- Rupert? Sala wicze si owych?

Mo e by a za bardzo pomys owa. Swemu kochankowi powinna by a da na imi Tom,

a potem kaza mu otworzy agencj ubezpieczeniow .

- Potem by am zdana tylko na siebie - dorzuci a pospiesznie, kieruj c rozmow na

odpowiednie tory. - Odda am dziecko cudownemu ma

stwu, które od dwunastu lat nie

mog o doczeka si w asnego potomka. Bardzo kochaj moje dziecko.

Zamkn a oczy i stara a si wyobrazi sobie t par : kochaj cych rodziców, których

zawsze pragn a mie . Zadowolona by a, e im w

nie da a swoje dziecko. U miechn a si .

Ta cz

historii podoba a jej si znacznie bardziej ni si ownia Richarda i Ruperta.

- Jeste pierwszym m czyzn , którego... poca owa am od czasu, gdy Richard mnie

opu ci . - To by o godne wzmianki.

Richard i Rupert? Sala wicze si owych? Przez chwil w tpi w ca t histori , ale

jego obawy wyda y mu si nieuzasadnione. Dziwna historia, ale czy on nie zrobi kariery,

opisuj c rzeczy osobliwe, kuriozalne i niewyt umaczalne?

Poza tym pocieszanie Kelly sprawia o mu przyjemno . Wydawa a si taka ma a,

bezbronna w jego ramionach.

- Kelly, rozumiem ci . - U cisn j mocno. - Twój gniew i strach. To dlatego

wycofa

si tak nagle. Dlatego obawia

si , e chc ci wykorzysta . Nie jestem podrywa-

czem. Owszem, mia em kontakty seksualne z innymi kobietami, ale zawsze by y to zwi zki

anga uj ce obie strony.

Przymkn a oczy i przywar a do niego. Cudownie by o przytuli si do tego silnego

czyzny, by przez niego trzyman w ramionach, my la a rozmarzona. adnych pod-

tekstów seksualnych. Tylko czu

. Tylko komfort. Wtuli a si g biej i obj a go w pasie,

rozkoszuj c si ich blisko ci . Chcia a, by trwa o to wiecznie.

Poczu a jego usta we w osach. Jego cia o napr

o si .

- Kelly - szepn . - Nie musisz si mnie obawia . Nie skrzywdz ci .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Wyczu a zmian w jego pieszczotach. Ju nie koi jej w ramionach, próbowa j

podnieci . Jej cia o zesztywnia o. Gorej ce nami tno ci rozbudzone wcze niej, przerodzone

w ledwie tl cy ar, teraz znowu rozpali y si z ca moc .

- Nie!

Wyrwa a si i odepchn a go obiema r kami. Poniewa zbyt wiele chcia a mu

ofiarowa . Poniewa byli sami, i je li mia zamiar zanie j do sypialni...

- Nic si mi dzy nami nie zmieni o. - Oskar

a jego i siebie równie . - W dalszym

ci gu nie znamy si i...

- I w

nie si poznajemy - odpar spokojnie. - Zaczynamy si te rozumie .

- Co nie znaczy, e wskocz z tob do

ka.

Brandt skrzywi si .

- Wiem. Ja wprost przeciwnie.

Nie mówi tego ze z

ci ani z wyzwaniem. Przypatrywa a mu si , nie wiedz c, co

powiedzie .

- Mo e poogl damy telewizj , a potem pójdziemy spa ? Osobno - doda - w osobnych

sypialniach.

czy telewizor, wzi j za r

i posadzi na sofie. Siedzieli blisko, ale nie

dotykali si . Na kolanach Kelly rozsiad si Butter. Brandt u miechn si do niej. Kelly

odwzajemni a si mu tym samym.

- Jutro zaczn przygotowania do naszej podró y do Avidy - zacz . - Zadzwoni pod

numer, który dosta em zesz ej nocy. Je li wszystko pójdzie dobrze, b dziemy mogli wyruszy

ju pod koniec przysz ego tygodnia.

Si gn , by pog aska kota. Dotkn jej uda.

- Brandt! - ostrzeg a go i zdj a jego d

.

- Kelly! - powtórzy , przedrze niaj c j .

- Mia

zostawi mnie w spokoju - rzuci a mu ostre spojrzenie. - Po tym wszystkim,

co przesz am. Po dziecku, Richardzie i Rupercie, si owni i w ogóle.

Skr ca j paroksyzm miechu. Z oczami skierowanymi w dó , szybko zaj a si

askaniem grubego, l ni cego futra Buttera.

Brandt przygl da si jej. Twarz mia a spokojn , ale ramiona dziwnie jej podrygiwa y.

Czy si

mia a? To raczej nie to; chyba p aka a.

- Kelly.

Chcia do siebie odwróci jej buzi .

Skoczy a na równe nogi i podesz a do okna. Je eli dalej chce ci gn t fars z

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Richardem i Rupertem, musi by bardziej opanowana.

W tym momencie program telewizyjny zosta przerwany i nadano komunikat

meteorologiczny. Mówiono o trudnych warunkach drogowych stworzonych przez zamie . To

przypomnia o Brandtowi, e nie wraca dzi wieczorem do domu.

- Czy mog skorzysta z telefonu? - wsta . - Musz zadzwoni .

- Telefon jest w kuchni.

Patrzy a za nim, gdy wychodzi z pokoju. Do kogo chcia dzwoni o tej godzinie?

Dlaczego? Kelly wesz a cichutko do ma ego korytarza prowadz cego do kuchni i nie zauwa-

ona przez Brandta zacz a nas uchiwa . By a nie tylko ciekawa. Odezwa si tak e jej

instynkt samoobrony.

- Corrine? - zapyta ciep ym g osem. - Pomy la em, e lepiej b dzie, je li dam ci zna ,

e ugrz

em, kochanie. Nie wracam dzi na noc do domu.

Kelly zamar a. Corrine? Dzwoni do jakiej kobiety, eby powiedzie jej, e nie wróci

na noc do domu? W lot zrozumia a ca gorzk prawd . Brandt Madison mieszka z kobiet .

- Nic si nie martw, Corrine. Jestem u przyjaciela. Tak, u znajomego.

ucha a, jak nabiera t kobiet swym n dznym wykr tem. Wzbiera a w niej

gwa towana z

. U znajomego, dobre sobie. Szkoda tylko, e tak si przej zyczy i pomyli

. Znajomego w koszuli nocnej. Którego omal nie uwiód ! Jak mia ok amywa Corrine?

Jak mia j oszukiwa ? Po prostu zapomnia nadmieni , e mieszka z kobiet , kiedy

doprowadzi do tego, e pragn a go... e czu a...

ce Kelly zacisn y si w pi ci. Ostatkiem si powstrzyma a si przed wtargni ciem

do kuchni i wyrwaniem mu s uchawki. I powiedzeniem tej biednej Corrine, kim by jego

„znajomy” i jak mia o sobie z nim poczyna .

Jednak nie odwa

a si na to. Przekrad a si obok kuchni do swojej sypialni i

zamkn a drzwi na klucz. Bardzo chcia a stan

z nim twarz w twarz, ale instynktownie

czu a, e by aby na z góry straconej pozycji. Mo e pocz tkowo odczu aby satysfakcj ,

wymierzaj c mu policzek, ale pr dzej czy pó niej wykorzysta by sw przewag nad ni . Nie

fizyczn . Nie obawia a si z jego strony przemocy.

Jego metody by y zbyt wyrafinowane. Móg podporz dkowa j sobie w daleko

bardziej perfidny sposób. Poprzez uwiedzenie. Oboje byli wiadomi jej uleg

ci. Jej duch

móg nie poddawa si , ale cia o by o zdradzieckie. Przypomnia a sobie, jak przytula a si do

Brandta: jego usta na swoich, jego j zyk w jej ustach, jego r ce w druj ce po jej ciele. I to,

jak wi a si i poj kiwa a z rozkoszy, chc c wi cej.

Poczu a, e robi jej si zimno. Wskoczy a do

ka i naci gn a ko dr , ale to jej nie

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

rozgrza o. Przez chwil pozwoli a Brandtowi Madisonowi niebezpiecznie zbli

si do tej

cz ci swej psychiki, któr dawno temu odkry a, daj

z udzenie bezpiecze stwa skorup . I

po raz pierwszy od bardzo dawna poczu a si zagro ona, przestraszona i okropnie,

przera liwie samotna.

- Przesta o pada . Od rana p ugi od nie aj drogi. Nie powiniene mie

adnych

opotów z dotarciem do domu. - Kelly wsypywa a sobie p atki kukurydziane do mleka, nie

spogl daj c nawet na stoj cego obok Brandta. - Mam dzi du o pracy, wi c...

- Chcesz si mnie pozby - westchn . - Na tyle jestem rozgarni ty.

- Naprawd ? To dlaczego jeszcze tu jeste ?

Usiad a na taborecie i zacz a je , zwracaj c baczn uwag na to, by nie patrze w

jego kierunku.

- Kelly, czemu nie chcesz powiedzie mi, co le robi ? Dlaczego tak si zachowujesz?

Czemu zabarykadowa

si wczoraj w swojej sypialni i nie odpowiedzia

, gdy puka em do

drzwi?

- Po

am si , kiedy rozmawia

przez telefon. Nie s ysza am twojego pukania.

Spa am.

- Kelly, przez telefon rozmawia em raptem trzy minuty. Nie mog

przez ten czas

zamkn drzwi, po

si i zasn .

- Zawsze zasypiam w chwili, gdy k ad g ow na poduszce - sk ama a. - Zreszt

post pi am cholernie rozwa nie zamykaj c drzwi, skoro podst pnie chcia

si do mnie do-

sta .

- Nie robi em nic podst pnie - zapewnia j . - Podszed em do twoich drzwi, kiedy nie

zasta em ci w pokoju.

Chcia em powiedzie dobranoc i...

- No to dlaczego tego nie powiedzia

, zamiast wali w drzwi i wrzeszcze przez

dwadzie cia minut?

- A! - Oczy mu zab ys y. - Wi c jednak s ysza

mnie? Powiedzia

, e by

pogr ona w g bokim nie i nie wiedzia

nic o moim pukaniu.

- Musia abym le

chyba w grobie, eby nie s ysze tego rabanu - odpar a.

- Wi c dlaczego przynajmniej si nie odezwa

? Móg bym zrozumie to zamykanie

drzwi. Je eli si mnie boisz, ale...

- Ja si ciebie nie boj ! - zaprzeczy a gorliwie. - Mam ci po prostu dosy ! W

nie

dlatego nie otworzy am ci. Bo by am zm czona odpieraniem twoich... twoich nie chcianych

zalotów. I dlatego te si nie odzywa am. Mia am po dziurki w nosie rozmów z tob .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Brandt popatrzy na ni przeci gle.

- Moich zalotów nie mo na chyba nazwa nie chcianymi.

- Pewna jestem, e taka egoistyczna, egomaniakalna, niezaspokojona i nienasycona

kreatura jak ty, mog aby w to uwierzy .

- Do licha, jeste lepsza ni s ownik synonimów! Je eli sposób twojego pisania

przypomina cho po cz ci twoj mow , twój redaktor naczelny zu ywa na poprawki co

najmniej tuzin d ugopisów.

- Mój naczelny jest zadowolony z mojego pisania. - Kelly spokojnie zjad a nast pn

p atków, wpatruj c si w talerz.

Brandt obserwowa j , krzywi c usta w grymasie niezadowolenia. Nie móg jej

rozgry . Odrzuci a go bardzo skutecznie zesz ej nocy, zamykaj c drzwi. Ale dlaczego?

Powstrzyma si od zgarni cia od ty u kosmyka kasztanowych w osów, który opad jej

na oczy. Doskonale pami ta , jak trzyma te mi kkie, jedwabiste w osy, kiedy podtrzymywa

jej g ow i ca owa j . Wspomnieniu towarzyszy o nieprzyjemne uczucie. Wczoraj bardzo jej

pragn .

Wci na ni patrzy . Mia a lekko pochylon g ow , w osy ca kiem spad y i zakry y

jej twarz - jakby kurtyn . Ods oni y natomiast jej szyj . Bardzo chcia poca owa to pon tne

miejsce. Pod zielono - niebiesk bluzk , któr nosi a do niebieskich spodni rysowa y si jej

piersi. Znów powróci y wspomnienia wczorajszego wieczoru. Pami ta , jak patrzy na nie, jak

je ca owa i pie ci . I jak poj kiwa a z zadowolenia w jego ramionach.

Przekl w duchu. Pragn jej w tej chwili tak samo jak wczoraj. A ona, z powodów o

których nie mia poj cia, zadecydowa a, e jest tak poci gaj cy, jak wirus grypy i traktowa a

go odpowiednio do tego za

enia.

- Kelly - zacz , ale by a ju na nogach, wylewaj c resztk p atków do zlewu.

- Musz ju i - spojrza a znacz co na zegarek - o dziesi tej mam wa ne spotkanie.

Poszed za ni do pokoju sto owego. Dlaczego by a tak wrogo do niego nastawiona?

Wczoraj wieczorem ufa a mu. Czu si jej bliski i wiedzia , e z ni by o to samo.

Co mu za wita o. Ubieg ej nocy przekroczy pewn granic jej komfortu

psychicznego i zareagowa a na to, odpychaj c go. Móg jej na to pozwoli , mo e nawet

powinien. Mia a skomplikowane wn trze. Jedno, co by o pewne, to to, e zagmatwa jego

proste, znormalizowane ycie.

Przyci ga a jego uwag , pobudza a wyobra ni i wzbudza a jego zainteresowanie, co

nie uda o si dotychczas adnej kobiecie oprócz Michele.

apa j za r

i przyci gn do siebie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Zaryzykuj nawet pos dzenie mnie o brutalno , ale nie wyjdziesz st d, dopóki nie

wyja nimy sobie tego nieporozumienia.

- Nie zauwa

am adnego nieporozumienia!

„Musz zachowa zimn krew” - ostrzeg a si w duchu. Ogarn a j dzika pasja, ale

postanowi a nie okazywa tego, eby nie pomy la , e jej na nim zale y. Powiedzia a tylko:

- Wiem o Corrine.

Patrzy na ni zdziwiony.

- Co wiesz o Corrine?

- Co? To, e - na mi

bosk - mieszkasz z ni .

- Jasne. Wprowadzi a si z dzie mi rok temu, kiedy Ross zosta s

bowo wys any do

Bejrutu. Wraca za miesi c i wtedy wszyscy przenios si do Columbii, nast pnego miejsca

jego pracy.

Wpatrywa a si w niego. Co tu nie gra o.

- Kto to jest Ross?

- Ross Collins to mój szwagier - odpar zniecierpliwiony. - M Corrine.

Kelly nerwowo prze kn a lin .

- Corrine jest twoj siostr ?

- Oczywi cie. Mówi

przecie , e j znasz.

- Nie znam. - Pokr ci a g ow . - Powiedzia am tylko, e wiem o niej.

Sp yn a na ni pot

na fala ulgi. Zrozumia a to, do czego nie chcia a si przyzna

przed sob sam : by a chora z zazdro ci, gdy pomy la a o innej kobiecie w yciu Brandta.

- S dzi am... s dzi am, e jest twoj kochank . e dlatego mieszka z tob .

Nast pi a chwila ciszy. Kelly kr ci o si w g owie. Nigdy nie by a zazdrosna, nie

mia a do tego podstaw. Zazdro zawsze zawiera element posiadania, a ona nigdy nie

nale

a do nikogo ani nie mia a nikogo, kto nale

by do niej. Nigdy nie uwa

a, e mo na

uwa

kogo za swoj w asno . Ale Brandt...

Oblecia j zimny strach. Jak mog a wierzy , e znaczy co w jego yciu? Zna a go tak

krótko. Nie mia a adnego powodu eby uwa

, e by ... jej.

- My la

, e Corrine mieszka i yje ze mn ? - Przygl da si jej. - Sk d tak g upi

pomys przyszed ci do g owy?

Skrzywi a si . Nie mia a ochoty przyzna si , e pods uchiwa a jego rozmow

telefoniczn .

- Chyba... chyba dosz am do mylnego wniosku.

- Chyba tak - powiedzia z

liwie. - My la

, e yj z jak kobiet i w tym samym

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

czasie robi podchody do ciebie.

Kelly wpatrywa a si w niego. Serce wali o jej w piersi. Nie by wi c taki

nieosi galny. On te kierowa si emocjami. Wszystko wygl da o zupe nie inaczej.

Brandt powoli uk ada sobie wszystko.

- Wi c to jest powód do wyzywania mnie? Dlatego zachowywa

si , jakbym by

czym , co nale

oby jak najszybciej zetrze z podeszwy swojego buta?

Zagryz a doln warg i z wahaniem przytakn a.

- Powinienem si w ciec, e pos dzasz mnie o takie historie. Ju si w ciek em. -

Potrz sn g ow . By zdenerwowany, ale powoli si uspokaja .

- Kelly, nigdy nie zrobi em nic, co uzasadnia oby taki brak zaufania.

Zbli

si do niej.

Odsun a si .

- To przez moje tragiczne prze ycia z Rupertem - odpar a szybko. Chcia a zaj go

opowie ciami o jej urazach psychicznych, eby przesta zg bia motywy trzymania go na

dystans. - Od tamtej pory zawsze mia am k opoty z zaufaniem.

Brandt zmarszczy brwi.

- Rupert? My la em, e to by Richard.

- Tak, tak, oczywi cie, Richard.

Nerwowo przeczesa a palcami w osy. Bo e, naprawd by bystry. Richard, Rupert, co

za ró nica. Jemu widocznie robi o ró nic . Patrzy na ni dziwnie.

- To dlatego, e zawsze uwa

am Ruperta - hmm - za g ównego sprawc tej tragedii.

Spojrza na ni uwa nie.

- Sprawy mi dzy nami posuwaj si w szybkim tempie, Kelly. Mo e po prostu

potrzebowa

tego nieporozumienia, co? eby stworzy mi dzy nami dystans? - Wydawa

si by przej ty i pe en zrozumienia.

Zach cona i o mielona tym, skin a g ow .

- Chyba czasem wymy lam co

eby... eby trzyma si z daleka od ciebie.

- Dlaczego? - zapyta cicho.

- Bo sprawiasz, e czuj si tak... jak si czuj .

Przysun si i stan tak blisko, e ich cia a niemal si styka y.

- e co czujesz, Kelly? - zapyta niskim, g bokim g osem, który zdawa si j pie ci .

- Powiedz mi.

Nagle otworzy y si drzwi wej ciowe i Kelly odskoczy a od niego jak oparzona.

Brandt zakl cicho pod nosem. Do mieszkania wtargn a adna, ma a brunetka i m ody,

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

zaro ni ty m czyzna z kamer w r ku.

- Susan! - krzykn a dr cym g osem Kelly. - Mia

k opoty z dojechaniem do domu?

- G ówne drogi s ju przejezdne - odpar a Susan. Kelly, to Peter Naddox, nasz

fotograf. Uwi ziony razem ze mn w Evanston ubieg ej nocy - doda a, u miechaj c si do

niego za omie.

- Cze Peter - powita a go Kelly. - Ciesz si , e wrócili cie bez przeszkód.

Przepraszam, nie mog zosta i pogada , lec spotka si z Cindy.

Z mocno bij cym sercem z apa a z wieszaka przy drzwiach jasnozielon kurtk i

wybieg a, nawet nie spogl daj c na Brandta.

- Pa, Kel - zawo

a za ni Susan. Potem odwróci a si i spostrzeg a Madisona.

Reakcja by a natychmiastowa, jak z najg upszego serialu telewizyjnego: zrobi a wielkie oczy.

Os upia a.

- Brandt Madison. - Wyci gn do nich r

na powitanie. Tylko Peter u cisn j .

Susan sta a jak s up soli, nie odrywaj c od niego wzroku.

- Utkn em tu dzi na noc - rozpocz konwersacj . - Kelly tak si spieszy o, e mnie

nie przedstawi a.

- Susan Lippert. Czy... czy spa

tutaj? - zapiszcza a - z Kelly?

Brandta bawi o jej niedowierzanie.

- Uhm.

- Cholera! - Susan opad a na sof . - Kawaler Miesi ca znów atakuje. I to Kelly!

Gdybym sama ci tu nie widzia a, nigdy bym w to nie uwierzy a.

- Dlaczego nie? - zapyta z zaciekawieniem. Powinien ju pój , ale usiad ko o Susan.

Ch dowiedzenia si czegokolwiek o tajemniczej Kelly Malloy okaza a si zbyt silna. - Ty

tak e - hmm - ugrz

wczoraj, i to nie sama.

Susan natychmiast spojrza a na Petera.

- Zgadza si , ale Kelly sp dzaj ca noc z m czyzn ... - Wzruszy a ramionami z

zak opotaniem. - B dziemy je

niadanie. Jad

ju , czy zjesz z nami?

- Nie, nie jad em, i owszem, ch tnie si do was przy cz , wsta i u miechn si . -

Kelly... zapomnia a zaproponowa mi co do zjedzenia. To niedopatrzenie wiadczy o

wyra nie o tym, e chcia a si go jak najszybciej pozby .

Susan potrz sn a g ow .

- Có , musisz by wyrozumia y. Kelly nie jest przyzwyczajona do nocnych go ci.

Prawd powiedziawszy, jeste pierwszym, jakiego tu widz , od kiedy wprowadzi am si tu

trzy lata temu.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Czy cz sto si ... umawia? - zapyta od niechcenia.

- Mo na tak powiedzie , ale zawsze pami ta, by absztyfikantów zostawia po tamtej

strome drzwi - odpar a uszczypliwie. Mo e i przed tob powinna by a je zamkn ? Jest moja

dobr przyjació

i nie chcia bym dowiedzie si , e kto j zrani .

- Hej, Susan, kto pstryka te zdj cia? - zapyta Peter przygl daj c si kolekcji

dziwacznie oprawionych fotografii.

- Ja - odpar a Susan z dum . - Mówi am ci wczoraj, e interesuj si fotografi . Nie

wierzy

mi.

Peter u miechn si .

- S dzi em, e to tylko haczyk. eby mnie z owi , wiesz?

- Gdyby tu by a Kelly, nazwa aby ci pró nym, zapatrzonym w siebie wilkiem -

za mia si Brandt - albo egocentrycznym, egomaniakalnym, nienasyconym i niezaspokojo-

nym insektem. Mi dzy innymi.

- Ho, ho, zdaje si , e by o tutaj gor co - zastanawia a si g

no Susan. - Spa

w

pokoju Kelly czy moim?

- Pierwsza odpowied si liczy.

- W moim, to jasne. Powinnam wiedzie od razu.

- Kim s ci ludzie na fotografiach, Susan? - dopytywa si Peter, wyra nie staraj c si

zwróci na siebie jej uwag .

- To moja rodzinka. Ca kiem du a. Wszyscy z wyj tkiem tej, malej, ubranej na

niebiesko czarnej dziewczynki. To Cindy. M odsza Siostrzyczka Kelly.

- Ma czarn siostr ? - Brandt wzi fotografi i przyjrza si jej uwa nie. Ma a, mo e

dziewi cioletnia Murzynka u miecha a si do niego.

- M odsza Siostrzyczka. Z du ej litery - poprawi a go Susan. - Kelly wyst puje jako

Starsza Siostra. Ka

sobot od dziesi tej do trzeciej sp dza z Cindy. Trwa to ju od dwóch

lat. Bardzo udany zwi zek.

Podziwia j za to, e po wi ca a swój czas upo ledzonemu dziecku. Kelly Malloy

by a nie tylko pi kna. Uczucia, jakie w nim wzbudza a, wykracza y zdecydowanie poza po-

ziom hormonalny.

- Gdzie s jakie fotografie Kelly? - zapyta Susan. Chcia si dowiedzie o niej

czego wi cej.

Spojrza a na niego zdziwiona.

- Kelly ci nie mówi a? Nie ma adnej rodziny. Wychowywa a si w kilku domach

zast pczych.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

By poruszony.

- Nie ma nikogo?

Susan zje

a si .

- Mówisz tak, jakby by a jakim biednym dziewcz tkiem z powie ci Dickensa. Jej by

si to nie podoba o. Nie jest sama na wiecie. Ma Cindy, Buttera, mnie i sw prac w

redakcji, i mas przyjació .

- Ale adnych krewnych? - nalega Brandt. A jednak odda a dziecko do adopcji? A

mo e nie? By pe en w tpliwo ci.

- Nie, nikogo. Mog da ci rad ? - zmierzy a go przeci

ym spojrzeniem. - Nie pytaj

za du o o przesz

. Rzadko o niej mówi. My

, e to dla niej bolesne. Wiedzie

szcz liwy ywot, wi c po co odgrzebywa stare dzieje.

- Robisz wreszcie to niadanie, czy masz zamiar gada ca y dzie ? - Peter z apa j za

, przyci gn do siebie i poca owa nami tnie.

Brandt odebra ten niewerbalny znak od drugiego m czyzny. Tamten upomina si o

swoje. Brandt patrzy na nich, splecionych w mocnym u cisku.

- Chyba ju pójd - rzuci , nie zwracaj c si w

ciwie do adnego z nich. - Zjem co

po drodze. Mi o by o was pozna .

adne z nich nie odpowiedzia o. Brandt wzi p aszcz i teczk . Wyszed i cicho

zamkn za sob drzwi.

- Masz paszport?

Nawet nie przywita si z ni . Ani nie przedstawi . Kelly zaniemówi a na chwil ,

zastanawiaj c si dlaczego uwa

, e natychmiast rozpozna jego g os. Oczywi cie, e

pozna a. Ale on nie powinien by tego zak ada z góry.

„Wspinam si na coraz wy sze wy yny absurdu” - z aja a si w duchu. Zawsze by a

uosobieniem racjonalno ci - dopóki w jej ycie nie wkroczy Brandt Madison. Sprawi , e

mówi a, robi a i czu a dziwne rzeczy. Rzeczy, o których ba a si mówi , których ba a si

robi i odczuwa . Mia nad ni w adz , której nie rozumia a: z jednej strony obawia a si go,

z drugiej - przyci ga j .

- Kelly, jeste tam? - odezwa si .

- Tak. I mam paszport - odpowiedzia a ch odno. „Dam sobie z nim rad ” - zapewni a

si . B dzie oboj tna, obca. B dzie go trzyma na dystans.

- To dobrze. Kelly, po po udniu dzwoni em do agencji adopcyjnej Przyjació Dzieci.

Zachowywali si bardzo pow ci gliwie, dopóki nie powiedzia em im, e rozmawia em z

Carist osobi cie i e to on zgodzi si na mój przyjazd do Avidy. Wtedy zrobili si

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

straszliwie uczynni. Pojecha em do nich - to takie ma e biuro - dali mi tam mnóstwo

papierków...

- Jakich papierków? - Bardzo chcia a przytrze mu nosa, ale ciekawo zwyci

a.

Zreszt , te informacje by y niezb dne do przygotowania jej artyku u.

- Przeró nych: prawa obowi zuj ce w stanie Illinois, formularz 1 - 600

Ameryka skiego Urz du Imigracji i Naturalizacji. Musz od nas pobra odciski palców, i to

w dwóch egzemplarzach. Jeden dla policji stanowej, drugi dla federalnej.

- Nie s dzi am, e b dziemy ociera si o agencje stanowe i federalne - odpar a wolno.

- Czy to co robimy, to przest pstwo?

- Przera ona? - Brandt za mia si . - Za pó no, eby si wycofa , Kelly. Ludzie

Caristy bardzo si staraj . Ju za atwiaj nasz spraw .

Westchn a ci ko.

- Co takiego?

- Carist nie zostawi w spokoju adnej nitki wiod cej do k bka. Wydaje si , e ma

przyjació na wszystkich szczeblach zwi zanych z przygotowaniami adopcyjnymi. Za pewn

op at wszystkie da si zrobi .

- Op at ? - powtórzy a jak echo. - Chyba apówk ?

- Zap aci em gotówk pi tysi cy dolarów. Wr czy em je uroczej babuni -

recepcjonistce. Co dalej stanie si z tymi pieni dzmi - albo kto je dostanie - o tym nie

mówili my. Nie pad y adne nazwiska. Jedyne, co mam na ta mie, to obietnica starszej pani,

e jakie dobre i wp ywowe dusze przyspiesz za atwienie moich papierów tak, abym wraz z

on móg jak najszybciej polecie do Avidy po dziecko.

- To naprawd by a apówka - skonstatowa a niezadowolona.

- Kelly, nie defraudujemy skarbu pa stwa ani nie przekupujemy urz dników, nie

robimy te nic wbrew prawu. Zbieramy materia y, sprawdzaj c jednocze nie Carist i to, czy

nale y mu si wi zienie.

- W dokumentach napisano, e jeste my m em i on , nieprawda ? To, dzi ki Bogu,

bezczelne k amstwo.

- Uwa aj! Nawet tacy bezwzgl dni, asi na kobiety, pró ni i przebiegli rozpustnicy

do wiadczaj uczu .

miechn a si . Jak mog a pozosta oboj tna i na dystans, je eli artowa z siebie

samego?

- Kelly, czy nie mogliby my spotka si wieczorem i omówi nasz wypraw ? - Jego

os zmieni si . - Mog by u ciebie za dwadzie cia minut.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Nie, Brandt! - odpowiedzia a szybko. Nie by a gotowa na to, by znów go zobaczy .

Potrzebowa a wi cej czasu, aby nauczy si niwelowa jego pot

ny wp yw. Spojrza a na

Buttera li cego apy. - Mam inne plany na dzisiejszy wieczór. Sp dzam go z przyjacielem. -

Nie by o potrzeby dodawa , e to koci przyjaciel.

- Mo emy tymczasem od

nasz rozmow , Kelly, ale musi si ona odby .

Chcia bym te us ysze odpowied na pytanie, które zada em ci dzi rano.

To pytanie przez ca y czas ko ata o jej si w g owie, jakby dopiero co je

wypowiedzia a: „Sprawiam, e co czujesz?” Zadr

a. Niewiele brakowa o, a powiedzia aby

mu. Gdyby nie nagle pojawienie si Susan, s owa, które by pad y, zosta yby u yte pó niej

przeciwko niej.

- Zupe nie nie mog sobie przypomnie o czym rozmawiali my dzi rano. - Mia a

nadziej , e jej g os brzmia naturalnie.

Znajomo psychologii by a naprawd pomocna. Gdyby nie zdawa sobie sprawy z

tego, e Kelly próbuje chroni si przed uczuciami, jakie ywi do niego, jej wykr ty

doprowadzi yby go do szewskiej pasji.

- Zastanów si nad tym, Kelly - powiedzia bardzo mi kko. - W ka dym razie, mo esz

liczy na to, e od wie twoj pami .

Kelly wyczu a niedopowiedzian , zmys ow obietnic w jego g osie. Zamierza

od wie

jej pami innymi ni s owa sposobami. A ona tego w

nie pragn a. To by o naj-

gorsze. Przymkn a oczy. Znów w jej wn trzu rozgorza p omie po

dania.

- Dobranoc, kochanie. - powiedzia cicho.

Ostro nie od

a s uchawk . Wci s ysza a w uszach jego g os. Przez jaki czas

wpatrywa a si bezmy lnie w przestrze przed sob .

Butter zeskoczy z krzes a i owin si wokó jej kostek. Podnios a go i zanios a do

salonu.

- Przez ciebie odmówi am randki, staruszku. Susan wysz a z Peterem, wi c b dziemy

ca y wieczór sami.

Usiad a na sofie, uk adaj c kota obok siebie. Butter zamrucza , jakby chcia co

powiedzie .

- Nie, wcale nie

uj , e powiedzia am Brandtowi Madisonowi. Jestem zaj ta. - Kot

mrucza , kiedy mierzwi a jego futro. - Jest przekonany, e mia am dziecko! I uwierzy w ca

beznadziejn historie z Rupertem, Richardem i si owni . atwiej to prze kn ni fakt, e

nigdy dot d... - westchn a. - W tempie, które narzucam nie stanie si to nigdy.

Kot przyjrza si jej artobliwie i przewróci si na grzbiet Kelly podrapa a go po

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

brzuchu. Mia kn z zadowoleniem.

- Stanowimy przecie par , co, staruszku? Par wyrzutków. Znalaz am ci na ulicy tak

samo, jak oficer Malloy znalaz mnie. Wydaje mi si , e oboje pojawili my si znik d.

Kot z apa jej r

w apy i poliza czule. Uj to j to.

- My

, e nie dowiemy si nigdy, kim byli my. Ale jest co , czego jestem pewna.

Nigdy nie porzuci abym nikogo - cz owieka czy zwierz cia - kto by mnie potrzebowa . Zro-

bi abym wszystko, eby my tylko byli razem.

Butter ziewn i mrukn wymijaj co.

- Powiniene powiedzie : „Ja te ”, ty stary cyniku.

miechaj c si do siebie i do kota, przytuli a go mocno.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

5

- Skóra mi cierpnie, gdy na niego patrz - szepn a do Brandta Kelly. Jej wzrok by

utkwiony w niewysokim, ciemnow osym m czy nie, który siedzia na fotelu po drugiej

stronie przej cia jumbo jeta. - Wygl da jak asica i ci gle si na nas gapi.

Brandt spojrza w jego stron . Napotka zimne spojrzenie czarnych oczu. Lekko si

uk oni . M czyzna odwzajemni uk on.

- Ca kiem niez e porównanie. - Brandt pochyli si ku Kelly. - Jak go tylko

zobaczy em, przysz o mi do g owy, e jest podobny do fretki.

Spotkali go rankiem na lotnisku O’Hare, kiedy oddawali baga do sprawdzania przed

lotem do Avidy. M czyzna przedstawi si im jako Alfredo Para de Leon, pracownik agencji

Przyjació Dzieci, i powiedzia , e b dzie im towarzyszy w drodze do Avidy, aby „u atwi

post powanie adopcyjne”. I od tej pory nawet na chwil nie spu ci ich z oczu.

- Przyczepi si do nas jak rzep psiego ogona od chwili, gdy w Miami zmienili my

plany - szepn a Kelly, unikaj c nieruchomego wzroku m czyzny. - My la am, e pójdzie za

mn do toalety.

- Z ca pewno ci przys ano go tak e z innych powodów.

- Chyba po prostu szpieguje dla Caristy - zauwa

a. - Nie robi tego najlepiej.

- Te tak s dz . Pozostaje tylko pytanie: dlaczego? Czy Carista wie, e jestem

dziennikarzem i podejrzewa, e moim zamiarem nie jest adopcja dziecka? A mo e to

rutynowa obserwacja ka dej pary?

- A z jakiego innego powodu zatrudnia by szpiega, je li nie dla ochrony swoich

ciemnych sprawek?

- Mnie te si wydaje, e Carista ma co do ukrycia.

Zielone oczy Kelly znów zatrzyma y si na twarzy Para de Leona. Spostrzeg a, e

ci gle ich obserwowa .

- Jest co w jego twarzy, jakby gro ba. To uporczywe spojrzenie jego malutkich

oczek. Co b dzie, je eli on nas naprawd o co podejrzewa? Jak my lisz, co zrobi?

- Nie wiem. Nawet przez chwil nie wolno nam wzbudzi jego podejrze . Musimy mu

udowodni , e jeste my jedynie szcz liw par .

Brandt delikatnie podniós r czk oparcia dziel

ich fotele.

Kelly przygl da a si temu z niesmakiem.

- Mam lepszy pomys . Udawajmy, e jeste my na skraju rozpadu naszego zwi zku i e

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

adoptowanie dziecka jest dla nas ostatni desk ratunku. Ale, poniewa nasze ma

stwo nie

jest jeszcze ocalone, wi c spokojnie mo emy by na dystans.

- Powiedzia em w agencji, e jeste my niezwykle szcz liw par . Para de Leon

oczekuje od nas w

nie tego. Je eli nie damy mu na to dowodów, na pewno zacznie co

podejrzewa - obj j ramieniem, nachyli si i roz

jej fotel. - Do tej pory niezbyt

przekonuj co odgrywa

rol kochaj cej ony. Nie spogl da

na mnie, nie rozmawia

i

odsuwa

si ode mnie nawet wtedy, gdy przypadkowo ci dotkn em.

Kelly musia a tak robi . Nawet niezamierzony dotyk przyspiesza bicie jej serca. Po

tym, jak przyrzek a sobie, e b dzie twarda, by o to najstraszliwsze odkrycie.

- Zabierz te r ce! - sykn a przez zaci ni te z by.

- Nie zrozumia

, o czym mówi em? To nie jest reakcja oddanej ony. - Przycisn j

do na pó roz

onego fotela i przysun si jeszcze bli ej. Prawie le

na niej. Spokojnie

szepta jej do ucha:

- W Miami wyja nia em panu Para de Leonowi, e boisz si lata . Mia o to

usprawiedliwi twoje zachowanie. Ale teraz musisz si rozlu ni , Kelly. Dajmy mu pokaz

czu ej scenki ma

skiej. Obejmij mnie za szyj i...

- Jak mnie nie pu cisz w tej chwili, to mu zademonstruj scenk wojenna, Madison.

Po

a mu r ce na ramionach, by go odepchn

; palce wtopi y si w jego mi kki,

be owy sweter. Jego ramiona by y jednak zbyt mocne.

- On na nas patrzy, Kelly. Teraz nie mo e jednak zobaczy twojej twarzy, bo ci

zas aniam. Wszystko co widzi, to nas dwoje, le

cych tutaj w gor cym najprawdopodobniej

cisku.

- Zaraz zobaczy, jak fruwasz, kiedy ci st d wyrzuc ! Ruszaj si , Madison!

Chcia a go odepchn , ale Brandt tylko jeszcze bardziej si nat

i nie drgn nawet

o milimetr.

Zacz delikatnie muska ustami jej szyj .

- Och, Kelly, tak dobrze smakujesz, i pachniesz tak s odko. My la em o tobie bez

przerwy przez ostatni tydzie .

- Z

ze mnie! - sykn a. Raz jeszcze próbowa a go odepchn , ale nie mia a tyle si y.

- Nie mog ci ruszy z miejsca, ty s oniu. Wstawaj! Zgnieciesz mnie!

- Ale podoba ci si to!

Dzia

jej na nerwy. Niemal le

na jej piersiach. Jedn r

dotyka jej biodra.

Czu a jego kolano pomi dzy nogami. I z by na wargach, potem delikatnie g adz cy je j zyk.

Uda o jej si z apa oddech.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Nie... wcale nie! - wysapa a. Cudowne doznania omal e nie powodowa y utraty

przytomno ci. Policzki pa

y, kiedy traci a panowanie nad sob .

- Tak, to ci si podoba. - Obejmowa j silnie jednym ramieniem, drug r

g adz c

jej cia o. - Ciekawa jeste , sk d wiem? - sk ada poca unki na jej powiekach, policzkach,

podbródku i z powrotem na ustach. - Ca a dr ysz.

- Wzdrygam si . Z... z obrzydzenia!

Brandt zachichota g

no.

- Daj spokój, Kelly. Nie ma powodu zaprzecza , e mnie pragniesz. - Z apa z bami

skrzyde ko jej ucha i wgryza si w nie nami tnie. Efekty tego poczu a gdzie g boko w

swym wn trzu.

Nie ma powodu zaprzecza , e go pragnie? Kelly walczy a z ogarniaj

j ,

alarmuj

s abo ci . Ju nie przeszkadza przygniataj cy j ci ar. Ich cia a zdawa y si ide-

alnie do siebie pasowa . By o to bardzo podniecaj ce. Ich spojrzenia spotka y si .

Przez ca y zesz y tydzie unika a go, zdecydowana zniweczy jego panowanie nad jej

cia em. Rozmowy telefoniczne utrzymywa a w tonie s

bowym. Jednak e w chwili, gdy

ujrza a go dzi rano na lotnisku, wiedzia a, e wszystkie te wysi ki posz y na marne. Serce

zabi o jej mocno, gdy tylko podszed do niej. S aba strona jej natury czeka a na niego.

Wiedzia a, e on jej pragnie; nie robi nic, by to ukry . S dzi a, e jej opór musi

wydawa si dziwny i niczym nieuzasadniony. Oboje byli doros ymi, dojrza ymi lud mi.

Dlaczego nie zgadza a si na ten romans, skoro Brandt tego chcia ? Przecie ona te tego

chcia a!

Jednak jej trze wy umys odmawia poddania si fizycznym zachciankom i

potrzebom. Zna a siebie dostatecznie dobrze, by zdawa sobie spraw z tego, e nie mog aby

kocha si z m czyzn , do którego nic nie czuje.

Potrzeby fizyczne nieuchronnie id w parze z potrzebami emocjonalnymi. Kelly nigdy

nie pozwala a sobie anga owa si uczuciowo, poniewa przeczuwa a, e jej w asne potrzeby,

niczym nie skr powane, stanowi y zbyt du y ci ar dla drugiego cz owieka. Ka dy odsun by

si do niej, gdyby tylko pozna ogrom jej potrzeb emocjonalnych, tak jak zrobi a to jej matka.

Kelly nigdy nie mia a w tpliwo ci, e to by a jej wina, e zostawi a j matka. By a

trudnym dzieckiem - powiedzia jej to jeden z pracowników opieki spo ecznej. Du o p aka a,

wymaga a nieustannego zainteresowania, zabiera a zbyt du o czasu przybranym rodzicom.

Dlatego przerzucano ja z jednego domu do drugiego, a w ko cu zosta a wychowank stanu

Illinois.

Kelly wyobra

a sobie swoja matk , doprowadzon do granic wytrzyma

ci przez

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

jej p acz i wymagania. Matka nie mog a sobie z ni poradzi i zostawi a j . Pó niej kolejne

matki zast pcze oddawa y j z powrotem do domu dziecka. Kiedy mia a pi lat, ostatecznie

poj a, o co chodzi. Od nikogo niczego nie da , gdy w przeciwnym razie mo na zosta

porzuconym. Ani nie oczekiwa niczego od innych, poniewa inni nie chc (b

nie mog )

tych oczekiwa spe ni . ycie by o atwiejsze, a ludzie bardziej przyja ni, gdy o nic si nie

prosi o. Nie by o wtedy g upich nadziei i oczekiwa , które nieuchronnie przeradza y si w

dotkliwy zawód.

Kelly poj a to dobrze. Nigdy potem nie pozwoli a sobie samej, by rz dzi y ni

emocje lub jakiekolwiek potrzeby w asne. Jej umys by zdyscyplinowany i uporz dkowany -

do momentu, gdy na horyzoncie pojawi si Brandt Madison.

Nie ma powodu zaprzecza , e go pragnie? e go potrzebuje? Od tego zale y ca e jej

ycie.

- Wcale ci nie chc ! - parskn a. - Nie potrzebuj ci , ty... ty...

- Pró ny, zawsze zadowolony z siebie wilku? - podsun Brandt, muskaj c jej usta.

- Ty p ytki, zidiocia y podrywaczu, ociekaj cy... - G os Kelly zachwia si , gdy d

Brandta ruszy a pewnie i celowo w kierunku jej ona. Niebiesko - czarna spódnica unios a si

do pól uda. D

Brandta lizga a si po g adkiej powierzchni po czoch i Kelly straci a

poczucie rzeczywisto ci. Widok du ej d oni i mocnych palców poruszaj cych si w gór jej

ud zamroczy j .

- Przesta ! - zdo

a wyszepta .

Brandt obci gn jej spódnic , tak e zakry a kolana.

- Widzisz? Nie musisz si mnie obawia , Kelly. Nie mam zamiaru uczyni w miejscu

publicznym nic, co wprawi oby ci w zak opotanie. Nie mam zamiaru - gdy b dziemy sami -

uczyni czegokolwiek, czego by nie chcia a.

Wyg adzi jej niebiesk kamizelk i poprawi ko nierzyk czarnej bluzki.

Jego humor przemieszany z podnieceniem sprawi , e poczu a si mi kka i s aba. Gdy

czubkiem j zyka dotkn koniuszka jej j zyka, poczu a wype niaj

j gor

fal . Jej r ce,

jakby obdarzone w asn wol , obj y go za szyj . Nie mog a powstrzyma ch ci

przyci gni cia jego g owy ku sobie i zasmakowania mocnego dotyku jego ust. Powieki

niezno nie ci

y.

Brandt delikatnie gryz jej wargi.

- Kelly - zacz mi kko. Ich oddechy miesza y si z sob . - Tak dobrze trzyma ci w

ramionach. Przez ca y tydzie snu em fantastyczne wizje, w których trzyma em ci w ra-

mionach. Kupi em nawet bilety pierwszej klasy, poniewa chcia em, by my czuli si

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

swobodniej.

Jego usta dotkn y j - delikatne, mi kkie i zach caj ce. Przymilaj c si nie pozwala

na adne protesty, nie niepokoi i dawa oparcie. Poca unek, który pozwala kobiecie czu si

bezpiecznie i przytomnie do momentu, gdy kr ci o si w g owie i by o za pó no na opór. Do

momentu, gdy umys zasnuwa a mg a, a cia o poddawa o si erotycznym wra eniom i nic ju

si nie liczy o.

To by zbyt wyrafinowany poca unek dla takiej nowicjuszki. Kelly poczu a si mi kka

jak z gumy i cudownie uleg a.

- Pozwól mi si ca owa ! - za da Brandt.

Wpatrywa a si w niego rozszerzonymi i sennymi oczyma. Co tu nie gra o.

Nawyrzuca a mu, a gdy zacz j pie ci , ona nawet nie oponowa a. A teraz da jeszcze

wi cej. Nie mia a si y protestowa .

- Brandt, ja...

Gdy tylko otworzy a usta, wsun w nie swój zwinny j zyk. zag biaj c si w ciep

wilgotno . Nie mia a czym oddycha , ca e powietrze usz o z jej p uc. Powieki opad y.

Jak b ogo by o uton w tak silnie n

cym wirze nami tno ci! Czy nie by o

bezpiecznie poddawa si nami tnym poca unkom w samolocie? W takim otoczeniu poca-

unki mog y tylko pobudza i kusi , ale nie mog y prowadzi do dalszych za

ci. Czy nie

mog a w takiej sytuacji sprowadzi tego wszystkiego do poziomu wy cznie fizycznego,

uczucia pozostawiaj c bezpiecznie na boku?

Czyta a, e dla dziewicy necking jest jednym z najs odszych i najbardziej

podniecaj cych dozna : rosn ce po danie, pokusy i igranie z ogniem bez obawy o spalenie

si . Nigdy nie oddawa a si seksualnym rytua om dorastania; by a zbyt pow ci gliwa i

przezorna, mia a zbyt du o zahamowa . Wi c dlaczego nie mia aby si cieszy z szansy

do wiadczenia przyjemno ci, których dotychczas by a pozbawiona?

I wykorzysta a dobrze sw szans ... gor cy, spragniony nacisk jego ust... sposób, w

jaki uwodzi j jego j zyk...dr cz ce ciep o jego d oni, gdy znajdowa y si ca kiem blisko,

odbieraj cych oddech, ale nigdy w

ciwie nie dotykaj cych tam, gdzie a do bólu pragn a

by dotykana.

Czu a si podniecona, po

dana i bardzo kobieca. Zmys owa i malutka w obliczu jego

despotycznej m sko ci. I troch wi cej ni oszala a na jego punkcie.

Na razie by a bezpieczna. Mimo oszo omienia s ysza a wewn trzny g os, ostrzegaj cy

przed g bsz za

ci . Po prostu by a sama zbyt d ugo, eby nagle ca kowicie zaufa

komu drugiemu, w dodatku - m czy nie. W tym samolocie nie b dzie siedzia a wiecznie,

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ostrzega j wyra ny g os dochodz cy z g bi. Co si stanie, gdy znajdzie si na ziemi i

Brandt b dzie nalega na podtrzymanie gry w „szcz liwe ma

stwo”? Czy si na to zgodzi

tylko dlatego, e teraz jest jej dobrze?

Nagle otworzy a oczy. Co on mówi? Wiedzia a, e co powiedzia , po chwili

uprzytomni a sobie sens jego s ów: „Przez ca y tydzie snu em fantastyczne wizje, w których

trzyma em ci w ramionach. Kupi em nawet bilet pierwszej klasy, poniewa chcia em,

eby my czuli si swobodniej...”. Zamar a.

Zauwa

to natychmiast. By a zdumiona tym, jak dok adnie wyczuwa najdrobniejsze

zmiany w jej zachowaniu.

- Kelly? - Poczu , e zesztywnia a. Odchyli si , by spojrze jej g boko w oczy. I nie

spodoba o mu si to, co w nich zobaczy . Przezorno . Podejrzenia. Wrogo ? - O co chodzi,

kochanie? - szepn , a ona by a gotowa natychmiast zamkn oczy i przywrze do niego

ca ym cia em.

Ale nie mog a, po prostu nie mog a. On z premedytacj zaplanowa uwiedzenie jej.

Dla niego by aby tylko przyjemnym urozmaiceniem ycia, jedn z wielu, jakie mia od czasu

mierci ony. Ale dla niej...

Oczami wyobra ni widzia a ju to, co sta oby si , gdyby zdecydowa a si na romans z

Brandtem. Potrzebowa aby go tak bardzo, e nie móg by tego znie . Zostawi by j , a ona

cierpia aby, samotna i nie chciana.

Wróci y stare wspomnienia. Wspomnienia tak ponure i przejmuj ce, e niemal e

rozdzieraj ce dusz . Kelly wzdrygn a si . Nauczy a si znosi pora ki. I nie chcia a si w nic

anga owa .

Usiad a tak gwa townie, e Brandt nie zd

si odsun i zderzyli si bole nie

owami. Kelly zobaczy a wszystkie gwiazdy.

Brandt równie .

- Je eli próbowa

roz upa mi czaszk , uda o ci si . - Krzywi c si przy

r

do

pulsuj cego bólem czo a.

Kelly te dotkliwie czu a uderzenie, ale powstrzyma a si od okazania tego. By a

twarda i silna, fizycznie i psychicznie. Brandt Madison musi by tego wiadom. Nie by a

abiutk kobietk , dziewczynk marz

o lizaku na patyku. Zrobi aby wszystko, by go

przekona , e nie uda mu si jej uwie .

- Jeste tylko... beznadziejnym, apodyktycznym podrywaczem - sykn a.

Brandt opad z j kiem na swoje siedzenie.

- Do tych przymiotników! - Pulsowanie w jego g owie by o niczym w porównaniu z

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

pulsowaniem w zupe nie innym miejscu. Wszystko si sko czy o - wspina si na nie-

botyczne wy yny przyjemno ci tylko po to, eby zosta z nich str conym. I w dodatku

dowa na g owie!

Kelly spojrza a na Para de Leona. Wci ich obserwuj cy agent nie wysili si nawet,

eby otworzy kolorowy tygodnik spoczywaj cy na jego kolanach. Czy zorientowa si , o co

chodzi o? Od palców do czubka g owy przeszed j dreszcz.

- Nie dotykaj mnie, Madiosn! - szepn a, czuj c powtórnie na sobie r

Brandta.

By a wiadoma badawczego zaciekawienia Para de Leona i nie by o jej atwo mówi takie

rzeczy z przyklejonym do twarzy u miechem, maj cym go zmyli . - Masz trzyma r ce z dala

ode mnie przez ca reszt wyprawy!

- Och, przesta , przecie chcesz, ebym nie trzyma ich z dala - cedzi Brandt. - Jeste

spragniona ich dotyku, Kelly. Umierasz z tego pragnienia. Wida to nawet przez wszystkie te

mury i bariery, które stawiasz. Chcesz mnie tak samo jak ja ciebie, ale jeste zbyt przera ona,

by to przyzna , nawet przed sob .

- Nie!

- Tak, male ka. Ale nie mo esz walczy ze mn i z sob przez wieki. W ko cu

przyjdziesz do mnie, Kelly. A ja poczekam, a b dziesz tego pewna, poniewa jestem niespo-

tykanie cierpliwym cz owiekiem.

- Mylisz si fatalnie, je eli s dzisz, e stan si ofiar zarozumia ego,

prestigitatorskiego....

- Oho, znowu si zaczyna - przerwa jej b aznuj c. Zacznij od razu od „egoistycznego,

egomaniakalnego i nienasyconego insekta”.

Rozbawi j tym. Jak mo na obrazi kogo , kto si nie daje obrazi ? Kto reaguje na

zaczepki u miechem? Nic do niego nie dociera o. Zawrza a gniewem.

- Jak nie przestaniesz mi dokucza , to...

- To si przesi dziesz? - podsun skwapliwie. - Mo e si dziesz ko o Para de Leona?

- Mo e! - zerwa a si na równie nogi. Zauwa

a puste siedzenie obok agenta. Gdyby

tylko Para de Leon tak bardzo nie przypomina

asicy. Albo fretki. Gdyby tylko jego

nieruchomo utkwione spojrzenie nie przyprawia o j o g si skórk !

Niech tnie popatrzy a na Brandta. Napotka a jego wzrok i u miech. Serce na moment

przesta o jej bi , a potem ruszy o ze wzmo on si . Mia pi kne usta... Samo przygl danie

si im przywo ywa o wspomnienia zmys owej rozkoszy, jego ust na jej ustach, jego j zyka

dr

cego wn trze w jej buzi. Dotkn a swych ust. Czu a delikatne mrowienie, tak jak wtedy,

gdy on ich dotyka .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Nigdy aden m czyzna nie mia takiej w adzy nad ni . „Brandt Madison jest

niebezpieczny” - upomina a siebie. Móg j sparali owa samym spojrzeniem. Zawsze musi

pami ta , e jest przebieg y jak... jak asica! Szkoda, e nie malowa o si to na jego twarzy,

tak jak w przypadku ich towarzysza.

- Przepraszam. - G os jej dr

, by a zmieszana.

Brandt pos

jej znacz cy u mieszek, by

wiadom si y, z jak j pobudza . Kelly

posz a do toalety, znajduj cej si z przodu przedzia u pierwszej klasy. Wysz a z niej po d

-

szej chwili, gdy zaniepokojony jej d ugim pobytem za zamkni tymi drzwiami steward zacz

si do niej dobija .

Brandt s czy drinka, chrupi c orzeszki. By a mu wdzi czna, e nie dopytuje si o

powód jej wyd

onej nieobecno ci.

- Napijesz si czego ? - spyta . - Mo e wina?

- Nie, dzi kuj . Po alkoholu robi si

pi ca. - Si gn a po czerwon torb pod

siedzeniem. - Wol podszlifowa mój hiszpa ski. - Wyj ta z torby kilka podr czników i prze-

wodnik po Ameryce Po udniowej.

Brandt przyjrz ! si jej uwa nie.

- Uczy

si hiszpa skiego, przygotowuj c si do podró y? - Jej dok adno zrobi a

na nim wra enie. On nawet nie pomy la , eby nauczy si chocia najpotrzebniejszych

zwrotów. Nie przysz o mu te do g owy, eby kupi jaki przewodnik, z którego

dowiedzia by si , co warto zobaczy w Avidzie. Wyda o mu si , e Kelly podchodzi a do ich

wyprawy z niek amanym entuzjazmem.

- Uczy am si przez dwa lata hiszpa skiego w szkole redniej, mia am te jakie kursy

na studiach.

Otworzy a rozmówki, zadowolona z faktu, e nie musi patrze na Brandta. S dzi a, e

uspokoi a si , kiedy siedzia a w toalecie, ale jego blisko znów przyspiesza a jej puls. Moc

oddzia ywania Brandta na jej zmys y by a niesamowita. Szalona. Magiczna... „Z pogranicza

czarnej magii” - poprawi a si . Potencjalnie destrukcyjna.

- Kiedy nawet do dobrze porozumiewa am si w tym j zyku - mówi a dalej,

poniewa musia a co powiedzie . Ci gle patrzy na ni tymi swoimi z otymi oczami. Jego

wzrok pali j , robi o jej si gor co, znowu czu a w ca ym ciele dreszcze po

dania. - Kiedy

my la am, e przenios si na Floryd albo do Teksasu. Wtedy hiszpa ski na pewno by si

przyda .

Wzi przewodnik i przerzuci kartki.

- Jak sko czy

uczelni ? - zapyta , aby podtrzyma rozmow .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Uniwersytet w Chicago. Studiowa am pi i pó roku, bo pracowa am i musia am

jako pogodzi nauk z prac , a czasami prac z nauk .

- Z jak prac ? - by ciekawy.

- By am kelnerk , pó niej niani , sprz ta am prywatne domy, pisa am na maszynie.

Roznosi am te gazety. Nie chcia am by uzale niona od stypendiów. Nie chcia am mie

sterty d ugów, kiedy zako cz edukacj .

Policzki Kelly zaró owi y si . Zdawa a sobie spraw z tego, e papla a bez przerwy,

eby ukry jego wp yw na ni , zdenerwowana jego blisko ci .

- Utrzymywa

si sama i sko czy

studia bez adnej pomocy rodziny? Godne

podziwu.

- Bez zb dnych pochwa , prosz - przerwa a mu. - Robi am, co musia am. By am na

utrzymaniu stanu Illinois do osiemnastego roku ycia i w ko cu mia am tego do .

Postanowi am sama zarobi na swoje utrzymanie.

- Gdzie s twoi rodzice. Kelly? - zapyta prosto z mostu.

Nie by o to jej ulubione pytanie.

- Nie wiem. - Nie zdawa a sobie sprawy z obronnego tonu swojego g osu.

Brandt przysun si bli ej, zaintrygowany.

- Co o nich wiesz?

- S uchaj Madison, nie zabawiaj si w detektywa. Zachowaj swoje pytania dla Para de

Leona i Przyjació Dzieci. Z nikim nie rozmawiam o moich rodzicach. Nale do przesz

ci i

nie maj zwi zku z moim obecnym yciem.

atwiej by o zamkn temat w ramy tabu ni przyzna , e nie wie si absolutnie nic o

cz owieku, który j sp odzi i znikn z ycia jej i kobiety, która j urodzi a, a potem porzuci a

w ciemnej, zalanej deszczem alei. Nie byli par , z której mo na by dumnym, i - jak zwykle -

my l o nich przeszy a j bólem.

Brandt nie odzywa si , czekaj c, co Kelly powie dalej. Skrzywi si na cierpki i

szorstki ton jej g osu. Doskonale zauwa

jej surow poz i nag y smutek, maluj cy si w jej

pociemnia ych oczach, gdy mówi a o przesz

ci. Pomijaj c jej agresywne zapewnienia,

wyda o mu si , e jest bardzo ma a i e atwo j zrani . Poczu przemo

ch obj cia jej i

ukojenia, bez adnego seksualnego podtekstu.

On wyrasta w zwartej i wspieraj cej si nawzajem rodzinie. Trudno mu by o

wyobrazi sobie dzieci stwo bez poczucia bezpiecze stwa, jakie daj kochaj cy rodzice.

Kelly sp dzi a szesna cie lat, zmieniaj c domy jak r kawiczki, ale potrafi a jednak

wykszta ci swój mocny charakter, wyznaczy sobie i osi gn cele, sta si nie spaczonym,

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

doros ym cz owiekiem.

Nawet jej traumatyczny romans, który zaowocowa nie lubnym dzieckiem, nie

sprowadzi jej z raz obranej drogi. Pozbiera a si jako i

a dalej. Umia a wyj z ka dej

opresji, zawyrokowa Brandt.

Zastanawia si , dlaczego by dumny z jej si y. Kiedy rzuci na ni okiem, ogarn a go

fala czu

ci. Podziwia j , by z niej dumny. Wiedzia ju , e chce od niej wi cej ni tylko

nie zamierzone przez ni fizyczne po danie. Pragn jej szacunku; chcia , eby mu wierzy a,

eby go potrzebowa a, eby go lubi a.

Niestety - Kelly Malloy uzna a, e jest p ytki, apodyktyczny i beznadziejny. Bez

przerwy obrzuca a go epitetami. Dlaczego? Co zrobi , e zas

na tak opini ? Po krótkim

przeanalizowaniu ich znajomo ci doszed do wniosku, e Kelly nie w czy a z nim, tylko z

si przyci gaj

j do niego. Jej wrogo by a obron , s

a do trzymania go na dystans.

Na pierwszy rzut oka, Kelly Malloy, która umia a wyj z ka dej opresji - unikn a urazów

powodowanych dzieci stwem pozbawionym uczu . Ale rysy w jej psychice, które musia y

si przez to pojawi , by y ukryte bardzo g boko i niewidoczne na zewn trz. Chyba, e kto

przyjrza si bli ej jej zachowaniu.

Kelly czu a, e na ni patrzy i spojrza a w jego kierunku. Ostro ne zielone oczy

napotka y oczy z ote i zamy lone. Ros o w niej podniecenie, które wstrz sa o ka dym

nerwem jej cia a.

Brandt chrz kn .

- Chcia aby co bezalkoholowego do picia? - zapyta , gdy wiedzia , e nie odpowie

na nic, co nie by o przyziemnie. - Zawo am stewardes , eby ci co przynios a.

Kelly zaskoczy o to niewinne pytanie. Podejrzewa a, e b dzie chcia si wi cej

dowiedzie o jej nieznanych rodzicach, by a ca kowicie zdecydowana odmówi jakichkol-

wiek dalszych wyja nie . Ale by oby niegrzecznie nie odpowiedzie na uprzejm propozycj .

- Dzi kuj , napi abym si piwa imbirowego.

Upewni si , e dostanie je b yskawicznie. Potem zaoferowa si , e przepyta j z

hiszpa skiego. Reszt lotu sp dzili powtarzaj c hiszpa skie zwroty, wicz c poprawn

wymow i przepytuj c si ze s ówek.

Alfredo Para de Leon najwyra niej uzna , e nie warto si nimi dalej zajmowa .

Poprawi si na fotelu i otworzy swój tygodnik.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

6

Kelly z przera eniem wpatrywa a si w podwójne

e. Wydawa o jej si , e zajmuje

ca sypialni . Oprócz

ka by tam jeszcze tylko dywan, szafka nocna i w ska komoda.

- Nie b

tu z tob spa a! - sykn a, wiadoma obecno ci nieod cznego szpicla w

pokoju po drugiej stronie korytarza. - Para de Leon powiedzia , e b dziemy mieli aparta-

ment. Co najmniej dwa pokoje! Jeden dla ciebie, drugi dla mnie.

Brandt zajrza do ma ego pomieszczenia z ty u sypialni. By o mniejsze ni

standardowa garderoba. Wt oczono w nie dwa niezbyt wygodne krzes a.

- Podejrzewam, e to jest salon naszego apartamentu - zauwa

z

liwie. azienka

by a jeszcze mniejsza. - Có , nikt nie obiecywa , e Casa Carista b dzie konkurowa z

hotelem Hilton w Avidzie.

Wyl dowali w Avidzie dwie godziny temu. Para de Leon wepchn ich do taksówki,

która przywioz a ich do Casa Carista - ma ego hotelu, gdzie agencja Przyjació Dzieci zawsze

umieszcza a potencjalnych rodziców. „Ten, który u atwi im wszystko” zaj si ka dym

drobiazgiem, od zarejestrowania ich w recepcji, przez pokazanie im apartamentu (dok adnie

naprzeciw swego w asnego, po drugiej stronie korytarza), a do dania napiwku m odemu

ch opcu, który przyniós ich baga e. Kelly i Brandt nie byli ani przez chwil sami, dopóki nie

zamkn y si za nimi drzwi hotelowego pokoju. Patrzyli teraz na siebie, stoj c po

przeciwnych stronach

ka.

- Nie b

spa a z tob w tym samym

ku! - powtórzy a gniewnie. Serce

wyskakiwa o jej z piersi na sam my l o tym. - Powiedz Para de Leonowi, e musimy dosta

drugi pokój.

- A jaki powód mam mu poda ? Dlaczego szcz liwe ma

stwo, które przyjecha o

adoptowa dziecko, chce dosta osobne pokoje, Kelly?

- Powiedz mu, e chrapiesz i e nie mog przez to spa . Powiedz mu, e ja lunatykuj

i e ty nie mo esz przez to spa . Jeste pisarzem, powiniene mie wyobra ni . Wymy l

cokolwiek, bo ja nie zostan z tob w tym pokoju.

Brandt powstrzyma westchnienie. By zm czony po d ugim locie. Ponadto

podejrzewa , e po

enie miasta na tej wysoko ci - ponad tysi c sze set metrów nad pozio-

mem morza - przyczyni o si tak e do jego znu enia. Za to Kelly najwyra niej czu a si

doskonale. B yszcza y jej oczy, pe na energii przemierza a nerwowo pokój.

W sumie nie mia nic przeciwko dzieleniu z ni pokoju i

ka. Ona wr cz przeciwnie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

To spostrze enie rozkr ci o go troch .

- Kelly, musimy zosta razem w tym pokoju - wyja ni cierpliwie. - Nie ma adnego

sensownego powodu, eby by o inaczej.

- Co powiesz na to, e wola abym raczej wyskoczy z samolotu bez spadochronu ni

spa z tob w jednym

ku?

Skrzywi si .

- Jak to leci u Szekspira? „My

, e pani zanadto protestuje?”

Spojrza a na niego gro nie.

- Ty by powiedzia to samo, nieprawda ? Wierzysz g boko, e nie mo na ci si

oprze i e ka da kobieta czeka tylko na skinienie twego palca, eby wskoczy ci do

ka?!

Doskonale by a wiadoma faktu, e je liby tak si sta o, pewnie by si podda a.

Wyobra nia podsuwa a jej obrazy ich obojga le cych nago, splecionych, dotykaj cych si

koma i ustami, smakuj cych, szukaj cych... Gdyby te wizje budzi y w niej odraz !

Mog aby poprowadzi przeciwko niemu uwie czon sukcesem kampani , gdyby obrzydzenie

i strach do czy y si do jej gniewu.

Ale obrazy te nie napawa y jej odraz ani strachem, za to kusi y i dr czy y. Pragn a

go pomimo niebezpiecze stwa, jakie stanowi dla jej bezpiecznego, uporz dkowanego ycia.

Kelly spostrzeg a swoje odbicie w lustrze w azience. Mia a rozp omienion twarz -

nie tylko z powodu jawnego pogwa cenia jej zasad, by o w niej jeszcze co , czego nie umia a

nazwa . - Podniecenie? Pobudzenie? Cokolwiek to by o, bardzo j denerwowa o.

- Nie pójd z tob do

ka! - przysi

a, podnosz c g os.

- Ciii - ostrzeg Brandt - chyba nie chcesz, eby Para De Leon i reszta obs ugi hotelu

us ysza a, jak si k ócimy.

- Nie obchodzi mnie, czy s ysz , czy nie! - odpar a zacietrzewiona, ale ju znacznie

ciszej.

W oczach Brandta malowa o si rozbawienie.

- Och, Kelly. - Za mia si grubym g osem i z apa j za r kaw. - Uspokój si ,

kochanie. Nic si tu nie wydarzy, chyba e ty b dziesz tego chcia a. Doskonale o tym wiesz, i

dlatego jeste taka za enowana, prawda? Poniewa to ty chcesz...

- Za enowana? - Kelly uwolni a sw r

z jego u cisku. Jestem w ciek a! I nie

zamierzam tu z tob zosta . Id na dó do recepcji za da innego pokoju.

Brandt rozwa

, czy jej na to pozwoli . By przekonany, e jej pro ba nie b dzie

spe niona, poniewa nic w tym hotelu nie dzia o si bez zgody Caristy lub Para de Leona.

Ufa , e Kelly ich nie zdradzi, niewa ne, jak by by a na niego w ciek a.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly porwa a sw czerwon torb i ruszy a do drzwi.

- Powodzenia - rzuci za ni ironicznie. Postanowi , e nie b dzie jej powstrzymywa .

Prawdopodobnie nie zdawa a sobie sprawy, e prowadzi walk nie tylko z nim, ale tak e z

asnymi pragnieniami. Chcia pozwoli jej wyj z b dnego ko a w sposób przez ni sam

obrany.

- Zaczn si rozpakowywa , bo ja zamierzam pozosta w tym pokoju.

Kelly zbieg a ze schodów. W okienku zobaczy a znudzonego recepcjonist ,

wpatruj cego si bezmy lnie gdzie w przestrze przed sob . Zdeterminowana, podesz a do

niego.

- Czy jest tu jaka wolna sypialnia?

Zaj o jej pi minut przekonywanie go, e ona i jej m nie chc zmieni pokoju, e

ten, który dostali jest bez zarzutu, ale e ona chce dosta inny pokój. Dla siebie.

- Nie zostan w jednym pokoju z tym m czyzn - krzykn a arliwie po hiszpa sku.

Natychmiast wzbudzi a zainteresowanie recepcjonisty.

- Pok óci a si pani z m em? - przerzuci si na angielski z wymownym u miechem.

Przytakn a i doda a, e chce pokój tylko dla siebie.

Recepcjonista wzruszy ramionami.

- Przykro mi. Nic si nie da zrobi - chyba bardzo lubi to powiedzenie i powtórzy jej

jeszcze raz: - Nic si nie da zrobi .

- Dlaczego nie? - dopytywa a si Kelly.

- Nic si nie da zrobi - popatrzy na ni z cieniem m skiej wy szo ci. - Za chwil

dzie po k ótni. I b dzie pani zadowolona, e dzieli pokój z m em.

To by a doprowadzaj ca do sza u m ska solidarno . Kelly wrza a.

Nie mia a w tpliwo ci, e gdyby Brandt poprosi o pokój, nie us ysza by, e „nic si

nie da zrobi ”.

Potrz sn a g ow i g ste w osy opad y jej na ramiona. Recepcjonista popatrzy na ni

z uznaniem. Kelly spojrza a na niego z niesmakiem.

- Id na spacer - oznajmi a i pomaszerowa a do drzwi. Postanowi a, e nie zni y si do

wej cia z powrotem na gór do Brandta i tego pokoju, który zmuszona by a z nim dzieli .

Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Brandt wcale nie zaj si rozpakowywaniem walizki. Usiad na

ku i czeka na

powrót Kelly. Postanowi , e nie wspomni o ich k ótni ani s owem. Zaproponuje, eby wyszli

gdzie na obiad i poprosi j , eby wybra a któr z restauracji spo ród rekomendowanych w

przewodniku. Zadowolony z u

onego przez siebie planu wyci gn si wygodnie i czeka .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Po chwili zacz o mu si nudzi i zdecydowa , e sam sprawdzi list restauracji.

Przypomnia sobie, e przewodnik zosta w czerwonej torbie Kelly, któr wybiegaj c jak

burza, zabra a z sob . Spojrza na zegarek. Min o ju dwadzie cia minut. Postanowi zej na

dó i zobaczy , jak Kelly radzi sobie ze sw podr cznikow hiszpa szczyzn i targuje si o

pokój z recepcjonist , mówi cym aman angielszczyzn . To musi by niez e widowisko.

miechaj c si zszed do holu. Nie wiedzia , e jest ledzony, dopóki nie zobaczy

Para de Leona, stoj cego tu obok niego przy recepcji.

- S ysza em jak wychodzi pan z pokoju. Czy yczy pan sobie czego ? - zapyta

zaniepokojony agent.

Kelly tam nie by o. U miech Brandta przerodzi si w grymas niezadowolenia.

Zwróci si do recepcjonisty.

- Moja... moja ona zesz a tu jaki czas temu.

- Nie s ysza em, jak wychodzi a z pokoju - wtr ci si Para de Leon.

Brandt rozz

ci si naprawd . Nie przyk ada zbyt wielkiej wagi do faktu, e ka dy

krok by

ledzony.

- Ale jednak wysz a - warkn . - Zesz a do recepcji.

Recepcjonista skrzywi si .

- Tak, by a tutaj. W ciek a jak diabli. - To powiedzonko te mu si wyra nie

podoba o, wi c je powtórzy : - W ciek a jak diabli.

- Naprawd ? - dopytywa Para de Leon.

Recepcjonista skin g ow .

- Prosi a o inny pokój. Powiedzia em jej, e nic si nie da zrobi . - U miechn si do

Brandta. - Nic si nie da zrobi - doda z upodobaniem.

Ciemne brwi Para de Leona unios y si .

- Prosi a o inny pokój? - Popatrzy na Brandta. - Dlaczego?

Brandt powstrzyma westchni cie i przyrzek sobie, e skr ci Kelly kark za wrobienie

ich w t kaba . Je eli istnia jaki pewny sposób wzbudzenia podejrze Para de Leona co do

ich ma

skiego szcz cia, to ona realizowa a go doskonale.

- Mieli my drobn utarczk - wyja ni . Nie by o w tym cienia k amstwa.

- Mówi a, e nie chce dzieli pokoju z tym m czyzn . - Recepcjonista okaza si

bardzo pomocy.

Brandt popatrzy na niego z wyrzutem.

- Tak, tak mówi a. Moja ona jest bardzo wra liwa i... impulsywna - doda , wzruszaj c

ramionami.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Ma niedobry charakter. - Para de Leon przetransponowa s owa Brandta, wyra aj c

skie wspó czucie.

Brandt westchn .

- Jest... hmm... bardzo zawzi ta.

- Kobiety! - mrukn Para de Leon.

Recepcjonista pokiwa g ow , podkre laj c m sk solidarno .

- By a w ciek a jak diabli, gdy powiedzia em jej, e nie ma dla niej pokoju. Potem

wysz a.

- Co? - krzykn li razem Brandt i Para de Leon.

- Posz a na spacer.

- Spacer? Ale przecie ona w ogóle nie zna miasta - wykrzykn Brandt. - Mo e si

zgubi . Nie ma adnych pesos. Wymieni em dolary na lotnisku, ale jeszcze nie zd

em jej

da meksyka skich pieni dzy.

Troska przezwyci

a wzbieraj cy w nim gniew. Kelly nie by o ju od pó godziny.

- Czy w mie cie s jakie niebezpieczne dzielnice? - zwróci si do Para De Leona.

upie pytanie. W ka dym du ym mie cie by y niebezpieczne dzielnice. Nie chcia nawet

my le o tym, e Kelly mog aby znale si w jednej z nich.

Agent zmarszczy brwi.

- Nie najm drzej jest spacerowa na po udnie do Bolivar Circle. Roi si tam od

gangów kieszonkowców i z odziejaszków. Trzeba te uwa

w kolejce linowej i na jej stacji

u podnó a Mansambra Peak. Poza tym s tu slumsy. - U miechn si nieznacznie. - Nie

dz , eby pana ona tam zaw drowa a, senior Madison. Prawdopodobnie ogl da sklepy, z

pewno ci wkrótce si tym zm czy i wróci do hotelu. B dziemy na ni czeka . - Rozsiad si

w fotelu. - Przynie mi kawy - rozkaza przygl daj cemu im si m odemu ch opcu. - I jakie

gazety. Ameryka skie gazety - doda , patrz c na Madisona.

Brandt usiad w drugim fotelu. Nie móg zrobi nic innego, móg tylko cierpliwie

czeka na Kelly. A kiedy wróci... - Zmarszczy brwi, a na jego twarzy pojawi si niepokój.

Kelly ruszy a w kierunku centrum. Przygl da a si le cym na sklepowych wystawach

wyrobom ze skóry, bi uterii i r cznie tkanym materia om. Jej wzrok przyci ga y zw aszcza

kolorowe, we niane poncza. Mo e kupi sobie jedno przed wyjazdem z Avidy - by aby to

oryginalna i praktyczna pami tka z tej wycieczki.

Lecz dzi by a zbyt zdenerwowana, aby w pe ni rozkoszowa si atrakcjami miasta.

By a w ciek a na Brandta za zamiar wci gni cia jej do

ka podst pem. By a w ciek a tak e

na siebie’ - zarówno za to, e pragn a Brandta, jak i za to, e nie umia a sobie z nim

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

poradzi . Je eli da si ponie emocjom, da mu tym samym do r ki bro , któr b dzie móg

g boko zrani .

Nigdy! - powiedzia a na g os. Wiedzia a, co to znaczy by zranion , i nie chcia a czu

si tak znowu. Znalaz a sposób na ycie bez tego bólu i nie zamierza a dla kilku dreszczy

rozkoszy ryzykowa utraty z trudem wypracowanego spokoju ducha.

W niepoj ty sposób wykszta ci si w niej naiwny sentymentalizm, który cz c

nierozerwalnie seks z mi

ci , wi za jej r ce wbrew jej nowoczesnym pogl dom. A ponie-

wa wiedzia a, e nie odwzajemniona mi

powodowa a ból, eby go unikn - musia a

unika seksu. Wydawa o si to tak logiczne, kiedy sz a ulicami Avidy, zastanawiaj c si na

tym. Dlaczego wszystko komplikowa o si niemi osiernie, gdy tylko Brandt Madison

popatrzy jej w oczy?

Dzielnica handlowa by a otoczona wieloma okaza ymi budowlami, odwiedzanymi

przez turystów i mieszka ców Avidy. Muzeum Narodowe, arena walki byków. Narodowa

Galeria Sztuki i inne atrakcje spowodowa y, e gniew Kelly i jej dotychczasowe przemy lenia

ust pi y miejsca zainteresowaniu otaczaj

j rzeczywisto ci . By a w obcym mie cie, w

obcym kraju, na obcym kontynencie i powinna to wykorzysta . Pow drowa a wi c dalej i w

ko cu stan a przed stacj kolejki linowej. Kolejka czy a miasto z szczytem Monsambry.

Zdecydowa a si pojecha na gór .

Mia a w

nie wej do budynku stacji, gdy zauwa

a grup bacznie jej si

przygl daj cych, obdartych dzieciaków. Sta y niedaleko ze wzrokiem utkwionym w jej czer-

won torb . Kelly wspomnia a o ostrze eniu przewodnika o kieszonkowcach i

odziejaszkach, napadaj cych na niczego nie spodziewaj cych si turystów.

Do tej pory nawet nie pomy la a o swoim bezpiecze stwie. Po Chicago chodzi a sama

od pocz tku szko y. Ale wiedzia a, co si

wi ci: na zewn trz budynku by o pusto, a gang

podchodzi coraz bli ej.

Najm odszy z nich, ma y, czarnooki, bosy ch opiec nie móg mie wi cej ni pi ,

sze lat. Zauwa

a, e pomimo niskiej temperatury adne z dzieci nie mia o butów. Cho

by o kalendarzowe lato po

enie miast na du ej wysoko ci wyklucza o prawdziwe ciep o.

Klimat bardziej przypomina wiosn . Nie by o tak gor co, eby chodzi bez butów.

Obawy Kelly rozwia y si tak szybko, jak si pojawi y. Czu a pewien rodzaj

pokrewie stwa z tymi dzie mi: ona te zosta a znaleziona w

nie na ulicy.

- Hola - zawo

a do nich po hiszpa sku. Dzieci sta y nieruchomo, zdziwione tym

pozdrowieniem. - Szukam kogo - ci gn a pos uguj c si poprawn hiszpa szczyzn . - Mo-

ecie mi pomóc?

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Dzieci podesz y bli ej. By o ich siedmioro. Co zrobi , eby okaza im dobr wol i

sympati ? Zastanawia a si przez chwil i wpad a na pewien pomys . Si gn a do torby i

wyj a ma y aparat fotograficzny.

- Chcia am wam zrobi zdj cie - wyja ni a. Dzieci wpatrywa y si w ni z

zaciekawianiem, ale i lekk podejrzliwo ci . - Chcia abym mie zdj cie ludzi mieszkaj cych

w Avidzie. - U miechn a si do nich. - Mo ecie mi pozowa ?

Jako e sama niecz sto by a fotografowana, rozumia a, e propozycj nie sposób by o

odrzuci . Wypieszczone dzieci kochaj cych rodziców traktowa y fotografowanie jako rzecz

zupe nie normaln ; te, które nie mia y nikogo, kto chcia by uwieczni je na kliszy - by y

uszcz liwione samym pomys em.

Nie wymy li a tego najgorzej. W jednej sekundzie otoczy y j

miej ce si i

pokrzykuj ce, a pó niej zdziwione, kiedy aparat wywo

i wyrzuci zdj cie.

Kelly zrobi a osiem odbitek, daj c po jednej ka demu dziecku i zostawiaj c sobie

ostatni . Lody zosta y prze amane. Ka de dziecko przedstawi o si . By o w ród nich sze ciu

ch opców i jedna dziewi cioletnia dziewczynka - Marisol. Kelly opowiedzia a im sw

zmy lon ma

sk histori i poda a powód, dla którego znalaz a si w Avidzie. Zabra a ich

wszystkich kolejk na gór Mansambra i cieszy a si ich szczerymi reakcjami. Jechali kolejk

po raz pierwszy, cho sp dzali mnóstwo czasu w okolicach stacji. Wiedzia a, szukali kieszeni

do obrobienia i portfeli do wyj cia. Za pieni dze wymienione wcze niej w przypadkowo

napotkanym banku kupi a na górnej stacji soki owocowe i s odycze.

Robi o si ju ciemno, kiedy zjechali na dó . Kelly spojrza a na zegarek.

- Chyba powinnam wraca do hotelu. - Mia a d ug drog powrotn przed sob .

Kr ci o si jej lekko w g owie. - Nie wiecie, gdzie mog z apa taksówk ? - spyta a, nagle

zbyt zm czona, by wraca na piechot . Nadmiar energii, który umo liwi jej dotarcie tak

daleko, znikn bezpowrotnie.

Jeden ze starszych ch opców, Juan, troskliwie podprowadzi j do awki i kaza na niej

spocz . Pó niej, wraz z innym ch opcem pobieg gdzie i wróci po chwili z taksówk .

- Gracias. Dzi kuj wam bardzo. - U miechn a si i si gn a do torby. - Mam zamiar

zap aci wam za pozowanie.

Dzieci zrobi y wielkie oczy, gdy wyj a pesos. Poda a je Juanowi.

- Podzielisz je mi dzy wszystkich, dobrze, Juan?

Potakn , zaskoczony.

- Seniorita Kelly, prosz wróci jutro - rozczuli si najm odszy, Diego.

cisn a go. Kocha a dzieci i czu a si zwi zana z tymi obdartusami. Chcia a

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

zobaczy ich jeszcze raz.

- Jutro o pierwszej - obieca a. Odje

a po ród chóru egnaj cych j g osów.

Taksówkarz by niezwykle uprzejmy. Podejrzewa a, e nie le przep aci a, lecz by a

zbyt zm czona, by targowa si o cen . Zegarek pokazywa prawie ósm , by a g odna i zm -

czona, zaczyna a bole j g owa. Pragn a znale si jak najszybciej w Casa Carista. W

pokoju... który dzieli a z Brandtem. By a tak wyczerpana, e nawet ta my l nie by a w stanie

ni wstrz sn . Rozwi e ten problem pó niej. Czu a dotkliwy ból g owy, prawie zawroty. To

z g odu, pomy la a. Musia a co zje .

Z trudem wesz a do hotelowego holu, zastanawiaj c si , czy mo liwe b dzie

zamówienie jedzenia do pokoju. By a zupe nie nie przygotowana na czekaj ce j powitanie.

- Jest wreszcie! - zawo

Para de Leon, zrywaj c si na równe nogi i zrzucaj c plik

gazet na pod og .

Recepcjonista - ten sam, który nie chcia da jej pokoju - wyskoczy zza kontuaru i

krzycza co po hiszpa sku.

- Kelly! - Kiedy wpatrywa a si w os upieniu w Para de Leona i recepcjonist , nagle,

jakby spod ziemi, pojawi si Brandt i z apa j w ramiona.

- Dzi ki Bogu, nic ci ci nie sta o! - Zwróci si do recepcjonisty. - Prosz zawiadomi

ambasad i policj , e pani Madison szcz liwie wróci a. - Piwne oczy zmierzy y j

przenikliwie.

- Wszystko w porz dku, Kelly? Nic ci si nie sta o?

Próbowa a oswobodzi si ze stalowych d oni.

- Oczywi cie, e nic mi si nie sta o. Posz am na spacer i zwiedza am miasto.

Dlaczego co mog oby by nie w porz dku?

Brandt zacisn palce jeszcze mocniej.

- Nie by o ci przez prawie cztery godziny! Nie mieli my poj cia, gdzie si

podziewasz! Dzwonili my w

nie do ambasady ameryka skiej, czy czasem nie zg osi

si

do nich. Powiadomili my policj , e si zgubi

.

- Zgubi am? Wcale si nie zgubi am. Sp dzi am czas bardzo przyjemnie. Pojecha am

kolejk na Monsambr i...

- Pani tam pojecha a! - przerwa jej Para de Leon. - To niebezpieczne miejsce dla

samotnych kobiet. Zreszt dla ka dego turysty. Grasuj tam bandy kryminalistów, czeka-

cych tylko na takie osoby jak pani.

Czy to Para de Leon zaszczepi w g owie Brandta to absurdalne przekonanie? Ich

szpicel z pewno ci by rozdra niony, e mu si wymkn a. Kelly przeszy a go lodowatym

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

spojrzeniem.

- Wszyscy, których spotka am, byli pomocni i uprzejmi. Pomy la a o swych m odych

przyjacio ach, ich rado ze zdj , przeja

ki kolejk i smako yków na górze. - Avida to

urocze miasto - doda a u miechaj c si .

- Urocze miasto? - powtórzy za ni Brandt. Co w nim p

o. By chory ze

zmartwienia, wyobra aj c j sobie jako ofiar tysi ca napa ci, zbyt zdenerwowany, eby

pó niej ujrze j wchodz

do holu i oznajmiaj

beztrosko, e ugania a si rado nie po

tym „uroczym mie cie”.

Przez ostatnie cztery godziny odgrywa szalej cego m a i wczu si w t rol

znakomicie. Zapomnia , e Kelly nie by a jego wra liw i impulsywn

on . Przez chwil sta

si prymitywnym samcem, zagro onym utrat swojej samicy.

- Pójdziesz ze mn ! - poci gn j w stron schodów. - Natychmiast!

Kelly próbowa a mu si wyrwa . Nie rozumia a dramatyzmu sytuacji; nie uwa

a si

za zaginion . Mia a coraz silniejsze zawroty g owy, ale odezwa si jej zaczepny charakter:

- Nie pójd z tob ! Ani nie b

dzieli z tob tego pokoju.

Para de Leon i recepcjonista wykrzykiwali co histerycznie. Krzyczeli zbyt szybko,

eby Kelly mog a wszystko zrozumie , uda o jej si tylko wy apa kilka oderwanych zwro-

tów: „traktowa kobiet ”, „pokaza , kto jest panem”. Brandt móg nie rozumie

hiszpa skiego, ale ona nie mia a w tpliwo ci, e przez ostatnie cztery godziny indoktrynowali

go, wpajaj c zasady machismo.

Kelly rozz

ci a si .

- Nie b

tak traktowana ani pouczana przez nikogo! - powiedzia a to po angielsku i

hiszpa sku, eby wszyscy trzej zrozumieli j dok adnie. - I nie id do tego pokoju. Id ... id

na obiad. Jestem g odna!

- Jeste g odna! - rykn Brandt. - Nie by em w stanie pomy le , nawet o jedzeniu

przez te godziny. Umiera em ze zmartwienia, widz c ci rann , le

w jakiej plugawej

norze. Bóg wie gdzie... - G os mu si za ama . - A ty wchodzisz sobie, jak gdyby nigdy nic, i

my lisz tylko o jedzeniu.

- Naogl da

si za du o filmów sensacyjnych, Brandt. - Kelly roze mia a si .

„Plugawa nora” by a jakby ywcem wzi ta z mrocznego, sensacyjnego kina, które w aden

sposób nie przypomina o tak przyjemnie sp dzonego przez ni czasu. - Bawi am si

doskonale. Nie powiniene da si ponosi swej wybuja ej wyobra ni.

Brandt odburkn co cicho. To by a kropla przepe niaj ca kielich! Protekcjonalny

humor u osoby, która narazi a go na tortury jego wyobra ni. Przerzuci dziewczyn przez ra-

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

mi chwytem stra ackim i zacz wchodzi po schodach. Pochwa y Para de Leona i

recepcjonisty odbija y si echem, mieszaj c si z pe nymi oburzenia okrzykami Kelly.

Wszed do malej sypialni, zamkn drzwi na klucz i bezceremonialnie rzuci j na

ko. Je eli przedtem nie czu a si najlepiej, teraz niesienie do góry nogami znacznie

pogorszy o jej stan. Ukl

a jednak, obci gaj c spódnic .

- Jestem... - zd

a powiedzie tylko tyle.

- Nic nie mów. Usi uj zadecydowa , czy potrz sn tob , czy wla ci, czy te ci

zamordowa , i wszystko co powiesz, mo e by u yte przeciwko tobie.

- Nic mi nie zrobisz! - Mia a ju nudno ci, bardzo trudno jej by o wytrwa . - Jestem

wolnym cz owiekiem. Mog chodzi gdzie mi si podoba. Wystarczy jeden pies strzeg cy

mnie w czasie tej podró y, nie oczekuj, ebym by a wdzi czna drugiemu!

Zesz a z

ka, przewiesi a torb przez rami i pog adzi a w osy. Podejrzewa a, e

musi wygl da okropnie: potargana, z rozmazanym makija em, w niemi osiernie pomi tym

ubraniu. Opanowa o j nagle straszliwe znu enie. Ostatkiem si podesz a do drzwi. Je li nie

zje czego natychmiast, umrze z g odu!

- Czy w tym hotelu jest jadalnia? Je eli tak, id tam co zje . Je li nie, wychodz na

obiad do miasta. I nie próbuj mnie zatrzyma !

Brandt przypatrywa si jej. Gniew wypala si w nim w miar powrotu racjonalnego

my lenia. By psychicznie wyko czony. Otar czo o r

i na moment zamkn oczy.

- Nie id , Kelly - powiedzia zm czonym g osem. - My la em... chcia em...

próbowa em... - przerwa z westchnieniem. - Mam nadziej , e jeste zadowolona. Chyba

gadam bez sensu...

Kelly nie odpowiedzia a, zaskoczona jego widocznym wyczerpaniem. Mia

podkr one oczy. By chory ze zmartwienia o ni ? Dotar o do niej znaczenie tych s ów. Nie

móg je , bo si o ni ba ? Prze kn a nerwowo lin . I wzi a g boki oddech.

- Przepraszam, je eli by am przyczyn zmartwienia. - Szuka jej oczu, wi c

natychmiast wbi a wzrok w sp owia y dywan le cy na pod odze. Wpatrywa a si w kolorowe

wzory tak intensywnie, jakby uczy a si ich na pami .

- Nie przypuszcza am, e mo esz si niepokoi . Przyzwyczajona jestem do spacerów

w pojedynk . Po Chicago zawsze chodz sama.

- Teraz nie jeste w Chicago. - U miechn si lekko. - Masz przewra liwionego

a.

- Zapami tam. - Próbowa a odwzajemni u miech. Znów poczu a si niedobrze.

Opar a si o por cz

ka.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Kelly? - Brandt by przy niej w jednej chwili. Podtrzymywa j . - Kelly, zrobi

si

ca kiem bia a.

- Jeste pewien, e nie zielona? - usi owa a dowcipkowa . Zauwa

a trosk w jego

oczach. - Brandt, czuj si okropnie - wyzna a. - Poczu am si dziwnie, gdy wysiad am z

kolejki, ale robi si coraz gorzej.

Doprowadzi j do

ka i pomóg usi

. Po

a si od razu i zamkn a oczy. Pokój

wirowa . By o jej niedobrze,

dek podchodzi do gard a.

- Kelly, id prosi Para de Leona, by wezwa doktora. - G os Brandta przebija si

przez oskot, jaki czu a w g owie.

- Lepiej zawo aj ksi dza. Umieram - j kn a, nie otwieraj c oczu. - Trzymaj si ode

mnie z daleka. To mo e by zara liwe.

- Kelly, id wezwa pomoc! - Nie widzia a przera enia na jego twarzy i by a zbyt

chora, by us ysze niepokój w jego g osie. - Zaraz wracam, kochana.

Wybieg z sypialni. Para de Leon wci by w holu. Rozmawia z m od kobiet w

obcis ej czerwonej mini sukience i niesamowicie wysokich szpilkach. By a bardzo mocno

umalowana i wyperfumowana.

- Kelly nie czuje si dobrze! - krzykn i opisa objawy. - Potrzebny jest doktor.

- To pewnie soroche, choroba górska - odpar Para de Leon z przekonaniem. - Za du o

dzi chodzi a. To zbyt du y wysi ek, poza tym nie jest przyzwyczajona do tej wysoko ci.

Sporo turystów na to choruje. To nic powa nego.

- Mam zadowoli si pana diagnoz ? Nie jest pan lekarzem! - Brandt spojrza na niego

gro nie.

- Prosz zamówi mat de coca... - ci gn Para de Leon, ci gle patrz c na sw

towarzyszk . Brandt zacz si denerwowa . Mia sta spokojnie i patrze , jak Para de Leon

ypie oczami do avida skiej dziwki, i w tym samym czasie snuje hipotezy na temat stanu

Kelly?

- ... To herbata z li ci koki. Bardzo skuteczna w leczeniu objawów soroche - mówi

dalej agent, ma ymi oczkami widruj c wydatny biust kobiety. Mrukn co po hiszpa sku i

kobieta skin a g ow , u miechaj c si przy tym.

Brandt zacisn pi ci. Kelly le

a na górze, chora. A je eli to by o co powa nego?

Chyba jej nie straci?

Odegna od siebie t my l. Nie, tak si nie stanie. Nie pozwoli na to. Straci ju

Michele. Nie mo e jeszcze straci Kelly. Z b yskiem w oku z apa Para de Leona za koszul i

podniós przera onego do góry.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Zadzwoni pan w tej chwili po doktora. Lepiej, eby by tu za dziesi minut.

Zrozumia pan? Bo je li go nie b dzie, to pan tego po

uje, senor. Bardzo po

uje.

Zrozumiano?

Para de Leon zap on ze wstydu.

- Tak, oczywi cie, Senor Madison. Niepotrzebnie si pan denerwuje, Senor Madison.

ona wkrótce poczuje si lepiej. Zaraz wezw lekarza.

Dziwka patrzy a na Brandta z podziwem. Zignorowa j i pospieszy na gór . Kelly

le

a na

ku z zamkni tymi oczyma.

- Doktor nied ugo tu b dzie - powiedzia cicho i usiad przy niej. Wzi jej r

. By a

lodowato zimna, wi c ogrzewa j dotykiem swych d oni. - Wszystko b dzie dobrze - doda

uspakajaj co. Si gn po jej drug r

.

Kelly otworzy a oczy. Ca e jej cia o pokry pot. Nie pami ta a, by kiedykolwiek czu a

si tak s aba i bezsilna.

- Jestem tu obok, gdyby mnie potrzebowa a.

Gdyby go potrzebowa a... S owa te brzmia y dono nie w jej sko atanej g owie. Nie

potrzebowa a nikogo. Ale to mi o, e by obok. Jej obrona przed nim za ama a si . Przyjemnie

by o to s ysze . Przyjemnie by o mie go ko o siebie.

Lekarz potwierdzi diagnoz Para de Leona. Kaza jej odpoczywa i zaleci niewielk

diet . Zapisa tak e tabletki od bólu g owy i herbat z li ci koki.

- Doktor powiedzia , e jutro poczujesz si lepiej - oznajmi Brandt po jego wyj ciu.

- Ju si czuj lepiej. Le enie pomaga, dopóki si nie poruszam. Brandt, czy ta

herbata, któr mam pi , ta robiona z li ci koki - czy to z tego robi si kokain ?

- Boisz si , e ci oszo omi i e to wykorzystam? - zakpi . Blado jej twarzy znika a

powoli i cieszy o go, e patrzy na niego jakby rozgniewana. Rzeczywi cie czu a si lepiej; nie

by o to nic powa nego i powinno si szybko zako czy . Nagle u wiadomi sobie, jak bardzo

mu na niej zale y. Wstrz sn o nim, e sta o si to tak szybko. Nie mia czasu tego

przewidzie . Przyci ga a go. Intrygowa a. Podnieca a. Ale do tej pory nie zdawa sobie

sprawy z tego, e si w niej zakocha .

- Nie jestem taka bezsilna - odpar a Kelly. - I b

ca kowicie bezpieczna, dziel c to

ko z tob dzi w nocy, poniewa soroche wyposa

o mnie znakomicie przeciw

wszelkiego rodzaju rozpustnikom. Je eli tylko podnios g ow z poduszki, zarzygam

natychmiast ca e

ko.

- To, oczywi cie, powstrzyma ka dego rozpustnika - odpar oschle. Tak oschle, e j

tym rozbawi .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Zaraz jednak skrzywi a si .

- Nie roz mieszaj mnie. Okropnie boli mnie g owa. - Przy

a palce do t tni cych

skroni.

Brandt znów si zaniepokoi .

- Doktor zostawi tabletki od bólu g owy. - Przyniós dwie niebieskie pigu ki i wod

do popicia. Uda o jej si prze kn je na le co. Ci gle czu a si niepewnie i ba a si nawrotu

nudno ci, gdyby usiad a.

Ch opiec hotelowy przyniós mat de coca. Brandt zamówi ponadto kanapki z

kurczakiem dla obojga. Pomóg Kelly wypi herbat przez s omk , a potem j nakarmi .

Wypicie herbaty i za ycie tabletek przyprawi o j o senno . Ziewn a. Trudno by o

powstrzyma opadanie powiek. Ale kiedy poczu a d onie Brandta na pasku swojej spódnicy,

spojrza a na niego zaniepokojona.

Brandt prawie si roze mia .

- Nic si nie bój kochanie, nigdy w yciu nie by

bardziej bezpieczna. Twoja obawa

przed zwróceniem obiadu jest bardzo sugestywna. Chc tylko rozpi kilka guzików, eby ci

by o wygodniej.

- Och. - Kelly ponownie zamkn a oczy, uspokojona ca kowicie. By o jej ciep o, czu a

si cudownie rozmarzona, tak jakby odp ywa a na dryfuj cej wysoko po niebie chmurze.

- Moja koszula nocna jest w walizce - oznajmi a sennie. Zapomnia a o skromno ci i

ostro no ci. Chcia a eby jej by o wygodnie, a wygodniej by o spa w koszuli ni w ubraniu.

Brandt znalaz koszul , bia , z mi kkiej bawe ny, z kwadratowym dekoltem i

szerokimi r kawami. Bardzo si stara tak po prostu zdj Kelly spódnic , sweter i bluzk .

Ale r ce mu si trz

y, a cia o m nia o w odpowiedzi na jej uleg

.

Przygl da si jej, kiedy le

a na

ku z zamkni tymi oczami i piersi faluj

w

rytm równego, spokojnego oddechu. Kszta t jej biustu pod koronkow halk hipnotyzowa

go. Spod halki prze witywa sk py biustonosz i kuse, bia e majteczki.

Brandt prze kn

lin . Jej piersi mia y liczny kszta t, niemal e nie mie ci y si w

cienkim, przejrzystym staniku. Przypomnia sobie, jak idealnie pasowa y do jego d oni.

Dreszcz wstrz sn ca ym jego cia em. Nie móg oderwa od niej oczu. Kusi a go jej

delikatna szyja, jej w ska talia i szczup e, pi knie wyrze bione biodra i uda.

Zdawa sobie spraw z tego, e si poci, cho w pokoju wcale nie by o ciep o. Czy

odwa

by si dotkn jej jeszcze raz? Czy powinien doko czy jej rozbierania, czy w

koszul przez g ow ju teraz? Kelly zdecydowa a za niego.

- Pospiesz si - mrukn a, senna i niecierpliwa. Podnios a w gór r ce, eby u atwi

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

mu ci gni cie halki.

Brandt wzi g boki oddech i ci gn j , potem znów zaczerpn powietrza i zdj

cienkie rajstopy, ods aniaj c jej zgrabne nogi. Kelly wyci gn a si i u miechn a. Brandtowi

zasch o w gardle. Jego cia o t

o z podniecenia. „Opanuj si , Madison - ostrzega si . - By a

chora, a teraz jest pod dzia aniem pigu ek i herbaty. Tylko egoistyczny, egomaniakalny, nie

zaspokojony insekt móg by wykorzysta kobiet w takim stanie.”

miechn si na wspomnienie tych s ów. Wyobrazi sobie Kelly ciskaj

w niego

te obelgi, z pa aj cymi oczyma, bystr i szybk . Chcia , by by a w

nie taka, kiedy b

si

kochali po raz pierwszy, pe na ognia i nami tno ci, tak samo jak on napi ta i wype niona

po

daniem.

Zdecydowanym ruchem zsun rami czka jej stanika i rozpi go. pi ca dziewczyna

stanowi a wielk pokus i zadr

na my l o tym, e pewnego dnia posi dzie t powabn ,

delikatn kusicielk .

Ale jeszcze nie teraz. Kelly ufa a, e zaopiekuje si ni , a to wyklucza o kochanie si ,

oboj tnie jak bardzo tego pragn . Przyjdzie czas i na to. Kelly mo e jeszcze tego nie

wiedzie , ale nale

a ju do niego.

Ostro nie zdj stanik i naci gn koszul . Nagle uderzy go jej dziewiczy wygl d. Za

bardzo fantazjuje. Przecie przyzna a si , e urodzi a dziecko...

Dlaczego wci do tego wraca ? By a to cz

zagadki, któr stanowi a Kelly. Nie

mog a rozmawia z nim o swoich rodzicach, a bez enady opowiada a o swoim romansie i

porzuconym dziecku.

Zmarszczy brwi. Kiedy westchn a i przekr ci a si na bok wygl da a jak niewinne i

kruche dziecko. Pragn jej ca ej: jej mi

ci i zaufania tak samo jak jej cia a. Uwa nie j

nakry i nachyli si , by poca owa j w policzek.

Kelly le

a, pogr ona w spokojnym pó nie. Przebywanie pod czyj opiek

stanowi o luksus i delektowa a si nim w pe ni. Dziwne, jak szybko z e samopoczucie czyni o

cz owieka zale nym i potrzebuj cym...

Us ysza a szmer wody w azience. Wiedzia a, e Brandt bra prysznic. Nakarmi j i

przebra , po

do

ka i poca owa na dobranoc. Opiekowa si ni jak dzieckiem, a jej -

tak silnej, niezale nej i samowystarczalnej - sprawia o to ogromn przyjemno !

My l ta rani a j . Nie powinna by a na to Brandtowi pozwoli ; nie mog a odda nawet

najmniejszej cz ci swej niezale no ci, bo b dzie jej potrzebowa a, kiedy Brandt j opu ci.

Co do tego, e j opu ci nie mia a w tpliwo ci. Brakowa o jej tego, co podtrzymuje w innych

mi

. Zdo

a zatrzyma przy sobie matk tylko przez dwa lata, potem ju nikogo nawet tak

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ugo. Jak kto taki jak ona, móg by ywi nadziej na zatrzymanie przy sobie takiego faceta

jak Brandt Madison?

Kiedy chwil pó niej Brandt wróci do sypialni z grubym, bia ym r cznikiem

zawi zanym wokó bioder, Kelly spa a. Popatrzy na ni zafascynowany jej pi knem. Wygl -

da a tak m odo i bezbronnie - i poci gaj co. Skrzywi si , gdy uprzytomni sobie, jak bardzo

na niego dzia

a. Chyba powinien wróci pod zimny prysznic.

I wtedy zauwa

lad ez na jej policzkach. Przebieg go dreszcz. Czy by Kelly

aka a? Sprawi o mu to przykro . Chcia odegna od niej troski, obroni przed bólem. Albo

przynajmniej dzieli go z ni .

- Kelly? - zawo

j cicho, ale nie odpowiedzia a. Spa a g boko. Zdj r cznik,

za

niebieskie spodnie od pi amy i ostro nie w lizgn si do

ka...

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

7

Ranne s

ce, wpadaj ce do pokoju przez cienkie, bia e firanki, obudzi o Kelly.

Le

a na brzuchu na rodku

ka, z koszul zamotan wokó ud. Pognieciona poduszka

wci ni ta by a w zag ówek. Potargane i rozczochrane kasztanowe w osy opada y w nie adzie

na jej twarz. Podnios a g ow , zgarn a w osy i spojrza a na Brandta. Zwisa z brzegu

ka,

ciskaj c pod g ow poduszk . Jedn nog opiera o pod og , prawdopodobnie po to, by

utrzyma zdobyty przez siebie kawa ek materaca. Przytrzymywa róg ko dry, jej reszta le

a

na pod odze.

- Nadajesz zupe nie nowego znaczenia powiedzeniu „szalona w

ku” - odezwa si ,

potrz saj c g ow .

Szybko obci gn a koszul i usiad a.

- Usi owa am wyt umaczy ci, e to nie jest dobry pomys , eby spa razem.

- Owszem, usi owa

. Ale s dzi em, e to dlatego, e jeste nie mia a. Zapomnia

mnie ostrzec, e spanie z tob w jednym

ku narazi mo e na utrat

ycia albo przynajmniej

ko czyn.

- pi bardzo niespokojnie - przyzna a.

- Niespokojnie, to ma o powiedziane, skarbie. Czuj si tak, jakbym stoczy

czterdziestorundow walk z Rocky’m Balboa. I w dodatku j przegra . - J kn przy

wstawaniu. - Kopa

, wali

, t uk

i omota

. Zrzuca

poduszk i ko dr i za ka dym

razem, gdy je podnosi em, pozbywa

si ich znowu. W pewnym momencie, kiedy le

w

poprzek

ka, próbowa em zasn na pod odze. Niestety, dywan jest za cienki i ca y czas

czu em kafelki. Musia em wróci na ring.

- Przepraszam - mrukn a. Gapi c si na niego uprzytomni a sobie, e po raz pierwszy

widzi go niekompletnie ubranego. Patrzy a zafascynowana na jego szerokie, mocne ramiona i

ow osion klatk piersiow . W porównaniu z pot nymi ramionami mia bardzo w skie

biodra.

- Co ci si

ni o? - Przeci gn r

po w osach. - e jeste zawodnikiem olimpijskiej

dru yny zapa ników?

- Nie wiem. Nigdy nie pami tam snów. - By a to prawda. Nigdy nie wiedzia a, jakie

boje toczy a w nocy jej pod wiadomo i nad jakimi demonami odprawia a egzorcyzmy.

Spojrza a na jego twarz. Mia jednodniowy zarost, a na czo o spada y mu skr cone

osy. Wygl da bardzo m sko i seksownie. Mrówki przesz y jej po karku. Przecie sp dzi a

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

z nim t noc. „Bij c go - przypomnia jej niezawodny g os wewn trzny. - Spanie ze mn nie

by o dla niego erotycznym prze yciem; nazwa mnie bokserem i zapa nikiem. Tak si nie

mówi o dziewczynie z marze .”

Powstrzyma a westchni cie.

- Wezm prysznic i umyj g ow .

- Jak si czujesz? Nadal masz nudno ci?

- Nic z tych rzeczy. Czuj si rewelacyjnie. - Spa a niespokojnie, ale g boko i

obudzi a si naprawd wypocz ta. Przynajmniej fizycznie. Zerwa a si i pobieg a do azienki.

- Kelly? - G os Brandta powstrzyma j wpó drogi. Odwróci a si zdziwiona. - Nie

odpowiedzia

mi jeszcze na pytanie, które ci zada em tamtej nocy, kiedy by a nie yca.

Stara a si wygl da na opanowan .

- Pytanie? - Patrzy a, jak ruszy powoli w jej kierunku. Co migota o w jego

ciemnozielonych oczach. Pomy la a, e powinna pój do azienki i zamkn za sob drzwi

na klucz. Ale sta a jak wmurowana. D ugie, szczup e palce Brandta zacisn y si na jej

ramionach.

- Sprawiam, e jak si czujesz? - spyta niskim g osem, który zdawa si j pie ci .

Kelly wstrzyma a oddech. Stali tak blisko siebie, e czu a ciep o emanuj ce z jego

cia a. M ski zapach wype nia jej nozdrza. Zesztywnia a i zacz a dr

. Ch dotkni cia go

by a nie do opanowania, silniejsza ni obawy i l k. Jej r ce naturalnym ruchem pow drowa y

na jego pier , palce wpl ta y si w porastaj ce j w osy. By y takie mi kkie. Czu a bicie jego

serca. Brandt po

swoje d onie na jej r kach.

- Sprawiam, e jak si czujesz, Kelly? - zapyta ponownie.

Zasch o jej w gardle.

- To trudno okre li . Nie... nie mog znale odpowiednich s ów.

- Spróbuj - nalega nie mia o.

- Przyprawiasz mnie o zawrót g owy - odpar a w ko cu. - Jestem o ywiona i boj si

zarazem.

- Brzmi to jak opis reakcji na jazd kolejk w weso ym miasteczku. - To zabawne

porównanie rozbawi o j . I pomog o mówi dalej.

- Czuj si z tob bezpieczna - wyzna a. Przypomnia a sobie poczucie bezpiecze stwa

w momencie, gdy trzyma j w ramionach.

- B dziesz ze mn zawsze tak bezpieczna, jak tylko b dziesz chcia a. - Pochyli si , by

poca owa j w szyj . Przesz y j ciarki, gdy dotkn j policzkiem. Nie opiera a si . Jego

du e d onie lizga y si po jej plecach, a potem wzd

bioder i po ladków. Z ca ej jego

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

postaci emanowa a wra liwo i ciep o. Cia o Kelly rozpala o si . Zdawa o jej si , e

wyzwoli a si od siebie samej. Znik a jej ma omówno .

- Sprawiasz, e si

miej i e jestem w ciek a. Czuj , e yj , kiedy jestem z tob .

Czuj si z tob swobodnie i dobrze.

- Ty te tak na mnie dzia asz - przyzna ochoczo.

Spojrza a w gór na jego twarz. Wiedzia a, e chcia j poca owa . Ona te tego

bardzo pragn a.

- Kelly. - Sposób, w jaki wymówi jej imi przyprawi o j o dreszcze. Patrzy a na jego

pochylon g ow , zahipnotyzowana widokiem zmys owych ust. Rozchyli a wargi.

- Senor Madison! - Dono ny, nosowy g os rozleg si równocze nie z g

nym

pukaniem do drzwi. Kelly odskoczy a od Brandta jak oparzona.

- To ja. Para de Leon - doszed ich g os szpicla. - Oczekuj nas za godzin w

sieroci cu. Czy b dziecie pa stwo gotowi?

Brandt spojrza na Kelly. Unika a jego wzroku.

- Tak - zawo

przez drzwi i cicho zakl pod nosem. Postaramy si zd

.

Kelly uciek a do azienki. Brandt us ysza szcz k zamka.

- Zamówi

niadanie i ka przynie do pokoju - zawo

do niej. Jedyn

odpowiedzi by plusk wody. Znów, mrucz c pod nosem, podniós s uchawk stylowego

telefonu.

cznie malowany znak Amigos del Ninos (Przyjaciele Dzieci) wisia na drzwiach

pokrytego dachówk i stiukami budynku. Kelly i Brandt stali wraz z Para de Leonem przed

bram , czekaj c w milczeniu, a wysoka, ciemnow osa kobieta j otworzy. Kelly wzdrygn a

si i szczelnie otuli a swetrem. Oprócz niego mia a na sobie sukienk w kwiaty z niewielkim

dekoltem, obni on tali i r kawami do okci - jedn ze swych ulubionych sukienek - i

powinno jej by ciep o. Jednak ch ód nie mia nic wspólnego z temperatur powietrza.

Odczuwa a go na my l o wej ciu do tej instytucji. Mi dzy okresami przebywania w

przybranych domach sp dzi a du o czasu w ró nych placówkach tego typu w Chicago.

Nienawidzi a ich. Domy Dziecka zawsze wywo ywa y w niej przykre wspomnienia.

- W porz dku, Kelly? - zapyta cicho Brandt, pochylaj c si nad ni . Ju w czasie

jazdy taksówk zauwa

niepokój na jej twarzy. Teraz by a blada i dr

a.

- W porz dku. - Zmusi a si do u miechu i kiwn a g ow . - Nie martw si . To nie

sorocha. - Obserwowa j bacznie.

- Obiecaj, e powiesz mi, je li poczujesz si nieszczególnie. - Obj j ramieniem i

przyci gn do siebie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

„Chyba nic si nie stanie, je eli przytul si do niego na jedn , mo e dwie chwile” -

pomy la a. I przylgn a do niego. Tak naprawd wcale go nie potrzebowa a, ale by o przy-

jemnie mie kogo , na kim mo na si oprze . Cho by na chwil lub dwie. Brama by a

otwarta i Para de Leon zaprosi ich gestem r ki do rodka.

- Prosz , t dy.

Gdy dostrzeg a ich odbicie w szybkach drzwi, pomy la a, e rzeczywi cie wygl daj

jak ma

stwo, które przyjecha o adoptowa dziecko. By a lekko poddenerwowana, ale to

by o naturalne, któ nie by yby w takiej sytuacji? Brandt obejmowa j jak daj cy oparcie,

odpowiedzialny m . Wprowadzono ich do du ego, przestronnego pokoju, w którym sta o

dwana cie drewnianych, dziecinnych

eczek. Trzy m ode kobiety w bia o-niebieskich

uniformach sta y w pogotowiu pod cian .

- Niemowl ta - powiedzia Para de Leon, wskazuj c na dzieci. adne nie ma jeszcze

roku.

Kelly przygl da a si rz dom

eczek. Pokój by czysty i jasny, dzieci wygl da y na

zadbane i dobrze od ywione. W tej chwili adne nie p aka o. Ale jej serce cisn o si na ich

widok. Wszystkie by y takie malutkie, potrzebuj ce domu. Wszystkie bez matek i ojców,

chyba e kto zap aci za nie Cari cie i zostan zaadoptowane przez jak rodzin .

- Tu mamy sal jedno i dwulatków - obja nia Para de Leon, prowadz c Kelly i

Brandta do nast pnego pokoju. Obok by jeszcze jeden ma y pokój do zabawy. Przebywa a

tam grupa dzieci pod opiek dwóch kobiet.

Kelly obserwowa a ciemnow os i ciemnook dziewczynk , mo e dwuletni ,

próbuj

odebra gumow pi

niewiele m odszemu od siebie ch opcu. Ch opiec krzykn i

pobieg do opiekunki, która odwróci a si , by z apa dziewczynk . Kelly zobaczy a strach

maluj cy si na twarzy dziecka. Chcia a porwa j w ramiona i uspokoi . Ale gdy ruszy a w

jej kierunku. Para de Leon zawo

ich do pokoju starszaków. Starsze dzieci mia y po trzy -

cztery lata; w sieroci cu nie by o dzieci powy ej czwartego roku ycia - wyja ni Para de

Leon w odpowiedzi na pytanie Brandta. Kelly wiedzia a dlaczego. Ludzie chcieli bra tylko

niemowlaki i ma e dzieci. Nawet z uroczymi trzy i czterolatkami by ju k opot. Sp dzi a

asne dzieci stwo wiadoma tego, e jest ju za du a, eby j adoptowa .

- Pa stwo nie jeste cie zainteresowani starszymi dzie mi, chcecie niemowl , prawda?

- przypomnia im Para de Leon, nie zwracaj c uwagi na dzieci w tym pokoju. - Wró my do

sali z niemowl tami i niech pa stwo wybior synka lub córeczk .

Kelly wpatrywa a si w bawi

grup przedszkolaków. Dzieci biega y, rozmawia y i

mia y si .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Co si dzieje z dzie mi, które ko cz pi lat, a nikt ich nie zaadoptowa ?

Para de Leon wzruszy ramionami.

- Odsy amy je do pa stwowego domu dziecka. Jest o wiele wi kszy, maj tam nawet

szesnastolatki, ale dzieci przewa nie nie chc przebywa tam tak d ugo. Wi kszo zostaje

cymi u bogatych rodzin. Wiek pi ciu, sze ciu lat to odpowiednia pora na podj cie

pewnych obowi zków. Dzieci maj zapewniony dach nad g ow i wy ywienie, to cz

umowy. - Znów wzruszy ramionami, zupe nie beznami tnie. - Umowy korzystnej dla

wszystkich.

- Z wyj tkiem dzieci wykorzystywanych do pracy! - wybuchn a Kelly. -

Podejrzewam, e niektóre dzieci uciekaj st d i zaczynaj nowe ycie, na ulicy?

- Je eli uciekn , nie maj prawa powrotu. Ale nie zajmujmy si nimi d

ej i

powró my do spraw przyjemniejszych. - Na jego twarzy pojawi si szeroki u miech. -

Widzieli cie ju pa stwo ma e dzieci. Które z nich wybieracie? - D onie Kelly zacisn y si w

pi ci. Nie poruszy a si z miejsca.

- Trudno podj decyzj , prawda, Senora Madison? - Dostrzeg jej wrogie spojrzenie.

Nie czu si swobodnie w jej towarzystwie. Wczoraj przekona si , e potrafi by nieob-

liczalna. Zwróci si do spogl daj cego na ni Brandta.

- Senor Madison, mo e zechcia by pan zabra

on do pomieszczenia maluchów,

gdzie mogliby my dokona transakcji?

- Kelly. - Brandt uj j pod r

. - Chod , kochanie.

Kelly pozwoli a si poprowadzi przez korytarz prowadz cy do sali z niemowl tami.

Wszystkie te dzieci by y same na wiecie, wszystkie potrzebuj ce rodziny i domu. Ich

malutkie twarzyczki przesuwa y si przed jej oczami jak klatki filmu. Tu przynajmniej mia y

szans znale rodziców i w asny dom. Mo e zrobili z Brandtem le, mieszaj c si do tego;

je eli jakie ma

stwo zdecydowa o si ju tu przyjecha , mo e to wystarczy...

- Brandt, chc wróci do hotelu - szepn a mu do ucha i cisn a jego rami . Spojrza

na ni .

- Nie czujesz si dobrze? - zapyta zaniepokojony.

- Czuj si

wietnie. Po prostu nie chc wraca do tych dzieci. Chc wróci do hotelu -

odpar a na tyle g

no, by móg j us ysze Para de Leon.

- Nie chce pani wróci do tych dzieci? - powtórzy za ni Para de Leon. Patrzy na ni

przez chwil i powoli jego przebieg twarz rozja ni u miech. - Och, Senora Madison, chyba

rozumiem. Pani nie chce jeszcze wraca do hotelu. Prosz za mn . S dz , e wiem, czego

pani szuka.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly i Brandt wymienili zdziwione spojrzenia i ruszyli za Para de Leonem po

schodach na gór . Znale li si w nowej sali. By a tam trójka dzieci, adne nie mia o roku i

wszystkie...

- Niebieskookie blondynki - oznajmi z dum Para de Leon. Bia e, tak jak pani i Senor

Madison, Senora Madison. - Widzi pani, e nie ma powodu wraca do hotelu, nieprawda ? -

By z siebie bardzo zadowolony. - My

, e znajdzie tu pani to, czego pani szuka.

Kelly skierowa a ku niemu oczy pe ne gniewu. My la , e si d sa, bo nie podoba y jej

si dzieci, wi c pokaza jej to, co mia najlepszego, doskona y towar dla niezdecydowanego

nabywcy.

- Sk d pochodz te dzieci? - spyta Brandt, chodz c od

eczka do

eczka.

- Mamy w Avidzie niebieskookich blondynów - odpowiedzia rozradowany Para de

Leon. Zw szy dobry interes. - Chocia wi kszo mieszka ców naszego kraju to potom-

kowie Hiszpanów i Indian, pi procent populacji jest pochodzenia europejskiego:

niemieckiego, francuskiego, szwajcarskiego.

- Za jasne dzieci o niebieskich oczach trzeba chyba p aci w z ocie tyle, ile wa -

rzuci Brandt od niechcenia. Kelly wiedzia a, e w czy ma y magnetofon w kieszeni p asz-

cza. Uzgodnili, e spokojnie poprowadz rozmow w tym kierunku i mieli nadziej , e Para

de Leon oskar y siebie i ca y ten interes, co zostanie zarejestrowane na ta mie.

Para de Leon roze mia si i zatar r ce. Kelly prawie zagotowa a si , patrz c na

niego. Myli a si s dz c cho przez moment, e temu cz owiekowi i jego wspólnikom po-

winno si pozwoli dalej uprawia proceder sprzeda y dzieci. Dzieci zas ugiwa y na co

lepszego. Potrzebowa y rodziców i domów, ale nie mog o tym kierowa sk pstwo i stron-

niczo ludzi, takich jak Carista czy Para de Leon.

Kelly odwróci a si i zmierzy a Para de Leona przenikliwym wzrokiem.

- Ile pan sobie yczy za takie dziecko, senor? - spyta a ch odno.

Chcia a mie pewno , e b dzie mia a dowody przeciwko temu odra aj cemu

cz owiekowi i e ujawni jego machinacje ca emu wiatu. Rz d b dzie musia wyda jakie

wiadczenie w tej sprawie, nie b

mogli si od tego uchyli . I mo e jaka organizacja

ko cielna albo charytatywna przejmie sierociniec i legalnie znajdzie rodziców dla tych

biednych dzieci.

- No wi c... - Kelly si niecierpliwi a. - Zdaj sobie spraw , e jasne, niebieskookie

dzieci musz kosztowa wi cej ni ciemne i ciemnookie. Chc wiedzie , o ile wi cej.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Hm, Kelly, dlaczego nie pozwolisz, ebym ja porozmawia z panem? - Brandt nie

mia uszcz liwionej miny. Nie by a zbyt subtelna w naprowadzaniu Para de Leona na w a-

ciwy temat.

Para de Leon przeniós wzrok na Brandta.

- Zdaje si , e pa ska ona jest lekko poddenerwowana, Senor Madison - powiedzia

nieco ochryp ym g osem.

- Tak, chyba ponosz j emocje - zgodzi si Brandt, rzucaj c Kelly ostrzegawcze

spojrzenie i bior c j za r

. Kelly odsun a si od niego.

- Przesta mówi o mnie tak, jakby mnie tu nie by o!

- Nie wiadomo, czego si mo na po pani spodziewa - zauwa

Para de Leon, z

pewno ci maj c na my li jej wczorajsze znikni cie i scen w holu. Pos

jej lizusowski

miech. - Senora Madison, nie ma adnej potrzeby si denerwowa .

- Porozmawiajmy wreszcie o kupnie dziecka - Kelly nie ust powa a. - Prosz

wymieni sum . Chc tego ch opca w

eczku pod oknem.

Para de Leon wydawa si by przestraszony. Jasne by o, e spodziewa si nast pnego

jej wybuchu, i to w dodatku tutaj, w zak adzie Przyjació Dzieci. - Prosz , niech si pani

uspokoi. Je li chce pani to dziecko, mo e je pani dosta za dwadzie cia pi tysi cy dolarów

ameryka skich.

- Prawdziwa okazja - odpar a z sarkazmem. Para de Leon zlej zrozumia .

- Tak, jest ju w tym cena za atwienia potrzebnych dokumentów, za wiadczenia o

adopcji i wizy dla dziecka. Wszystko w ekspresowym tempie. B dziecie pa stwo mogli za-

bra je do Stanów za trzy, cztery dni.

- Przypu my, e mam dwadzie cia tysi cy? - Kelly by a nienasycona.

- Za dwadzie cia tysi cy mo ecie mie pa stwo t dziewczynk - odpar , szybko

pokazuj c dziecko. - Ch opiec kosztuje dwadzie cia pi tysi cy. Zawsze tyle dostajemy.

- Oczywi cie. Niebieskookie dzieci s warte wi cej ni ciemnookie, ch opcy kosztuj

wi cej ni dziewczynki. - Kelly zatrz

a si ze z

ci. Pogardza a tym cz owiekiem w

imieniu wszystkich bezdomnych dzieci na ca ym wiecie.

Para de Leon nie domy la si niczego.

- Tak, zgadza si .

- Prosz poda sum za tego ch opca, a dostanie j pan - powtórzy a. Chcia a, eby

zapis na ta mie by jednoznaczny i stanowi dowód nie do podwa enia. - Sprzeda nam pan to

dziecko za dwadzie cia pi tysi cy dolarów? - Lekko podnios a g os.

Para de Leon spojrza nerwowo na Brandta.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Czy by znów mia a zamiar zacz ? - mrukn .

- Chc si tylko upewni , e naprawd sprzeda nam pan to dziecko.

- Tak, oczywi cie - przytakn natychmiast - Je eli dacie mi pa stwo pieni dze,

mo emy zaraz zacz podpisywa dokumenty. Brandt i Kelly spojrzeli na siebie. Mieli na ta-

mie du o wi cej, ni si spodziewali.

- Chcieliby my najpierw wróci do hotelu i to omówi - wtr ci si Brandt. - Kelly jest

blada. Powinna odpocz . Nie chcia bym, eby znowu zachorowa a.

„Mamy doskona e dowody” - pomy la z rado ci . Kelly zrobi a wietn robot ,

prowokuj c Para de Leona. Wszystko by o na ta mie. Plan powiód si doskonale. Teraz mu-

sz si tylko wydosta z Avidy, najlepiej najbli szym samolotem.

- A gdyby my chcieli kupi ciemnoskóre dziecko? - naciska a Kelly, nie zwa aj c na

znaki dawane jej przez Brandta. Chcia a wszystko dok adnie nagra , bez adnych

niedopowiedze . - Ile kosztuje ciemnow osa dziewczynka, mieszaniec?

Para de Leon zrobi si podejrzliwy.

- Senora Madison...

- A gdyby my chcieli kupi dwójk india skich dzieci, czteroletniego ch opca i

dziewczynk - niemowl . Spu ci pan z ceny?

- Si, si. - Rozgor czkowany Para de Leon przerzuci si na hiszpa ski.

- Prosz poda kwot .

- Dziesi tysi cy dolarów - warkn .

- Kupujesz jedno - drugie gratis. Dobrze opracowane prawa rynku - zauwa

a. -

Rozumiem, e w te dziesi tysi cy wchodzi oprócz dzieci op ata za wszystkie dokumenty.

- Tak - odpowiedzia Para de Leon, coraz bardziej wstrz ni ty.

- Zabieram Kelly do hotelu. - Obj j w pasie, wyprowadzaj c si z pokoju i

poci gn na dó . - Porozmawiamy, kiedy odpocznie.

- Ale ja... - usi owa a protestowa .

- Zamknij si ! - sykn przez z by i cisn j mocniej.

- Z api taksówk i odwioz pa stwa do hotelu - nalega Para de Leon. Nie opu ci ich

nawet na chwil . Zostali sami dopiero w swoim pokoju. W momencie, gdy zamykali drzwi,

Brandt przytkn palce do ust, nakazuj c jej milczenie. Kelly obserwowa a, jak przeszukuje

bez s owa pokój. W ko cu znalaz ma e urz dzenie elektroniczne ukryte pod ozdobnym

aba urem.

- Co nam tu rano podrzucili - skrzywi si , rozmontowuj c nadajnik. - My

, e robi

si

lisko. Z

yli nam propozycj , a pieni dzy nadal nie wida .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly przyjrza a si pluskwie.

- Nie pomy la abym o tym, eby tego poszuka . Jeste prawdziwym Jamesem

Bondem, Madison.

- A ty jeste bystra jak woda, Malloy. Pytania, które rzuca

Para de Leonowi... -

Potrz sn g ow . - S dzi em, e b dziemy musieli robi podchody i pos ugiwa si aluzjami,

zyskuj c tylko mgliste insynuacje. A ty nak oni

go do podpisania nakazu aresztowania na

Carist i samego siebie.

- Robi mi si niedobrze, gdy o nim my

- powiedzia a zacietrzewiona. - Mam

nadziej , e go zamkn , a klucz wrzuc do morza. Wyci gn abym z niego wi cej, gdyby

mnie stamt d nie wyprowadzi .

- By

lekkomy lna, Kelly. - Przygl da jej si uwa nie. - Dlatego ci stamt d

zabra em. Para de Leon zacz si denerwowa , ba em si , e sprowokujesz go do czego , na

co nie byli my przygotowani. Pami taj, e mamy go teraz w gar ci. Przyzna si do

sprzedawania dzieci.

- Wy sza cena za dzieci niebieskookie ni za te z oczami br zowymi! Wi cej za

ch opców ni za dziewczynki! I wynajem starszych dzieci! - Kelly p on a. - Chcia dorzuci

gratis czterolatka, je eli kupiliby my niemowl . Dla niego czterolatek nie przedstawia adnej

warto ci!

- Mamy wystarczaj ce dowody, eby wszcz

ledztwo, Kelly. Teraz musimy si jak

najszybciej ulotni z Avidy. S dz , e powinni my pojecha prosto do ambasady i poprosi o

odwiezienie na lotnisko.

- Nie musimy powiadamia Para de Leona, e rezygnujemy? Zaproponowa nam

przecie bia e dzieci, nie mamy teraz adnej wymówki. - Zbiera o jej si na p acz. Odwróci a

si szybko. Dobry Bo e, czy by mia a si rozp aka ? Dlaczego?

- Mo emy mu powiedzie , e chcemy rudzielca o zielonych oczach. Nie widzia am

tam takiego. Mo e trzymaj go na strychu, eby podbi cen . - Usi owa a by dowcipna. Nie

uda o si . G os jej dr

. By a zdziwiona swoj reakcj , zdziwiona zami wype niaj cymi

oczy i sp ywaj cymi po policzkach. Od lat nie p aka a w niczyjej obecno ci! Co si z ni

dzia o?

- Przepraszam - rzuci a pospiesznie i pobieg a do azienki.

Brandt z apa j , zanim dobieg a do drzwi.

- Pu mnie! - Próbowa a mu si wyrwa . - Czuj si dobrze. To tylko... uczulenie.

- Uhmmm. - Okr ci j , przycisn do siebie i z apa w obr cz ramion. - Na co jeste

uczulona? Na Para de Leona?

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Walczy a z jego u ciskiem. Nie zwa

na to, jego usta dotkn y czubka jej g owy.

- Niewielkie uczulenie mo e si sko czy powa

alergi .

Kelly przesta a na moment si szarpa , eby zebra si y przed nast pnym atakiem.

Wtedy jej cia o zareagowa o na blisko Brandta. By taki silny i ciep y; mog a si na nim

oprze , czu a si przy nim bezpiecznie.

- Nie walcz ze mn , Kelly - szepn , ca uj c jej skronie i szyj . - Pragn tylko trzyma

ci w ramionach. Pozwól mi si trzyma , skarbie.

Sta a spokojnie, pora ona jego dotykiem i tym, co powiedzia .

- Nie mog patrze jak p aczesz - mówi dalej. - Kelly, ja...

- Wcale nie p acz . Nigdy nie p acz .

Powoli jej r ce obj y go w pasie.

- To nie s

zy? - Ca owa jej mokre policzki. S ysza a go jakby z oddali. Trzyma j ,

czu a na sobie jego r ce. - To te dzieci, prawda? Obserwowa em ci w sieroci cu. Wygl da-

, jakby ci mia o p kn serce.

- By am przygn biona, zw aszcza losem tych starszych. Nigdy nie b

mia y swojego

domu. Jeszcze o tym nie wiedz . - Prze kn a g

no. - Ale dowiedz si . Ju wkrótce. A to...

to boli, kiedy sobie zda z tego spraw . Wiedzie , e jest si skazanym na samotno , e nikt

ci nie chce. I ju nigdy nie b dzie chcia .

„Ona mówi a nie tylko o dzieciach z domu Przyjació Dziecka” - pomy la . Poczu

uk ucie w sercu. Ona mówi a o sobie.

- Ile mia

lat, kiedy to zrozumia

, Kelly?

- Oko o pi ciu. - Przytula a si do niego mocno, by a jak napr ona struna. - By am w

wieku, w którym Carista wyrzuca dzieci z przytu ku. Zaj o mi to du o czasu. Powinnam by a

doj do tego wcze niej, kiedy mia am dwa lata i moja matka zostawi a mnie na ulicy, nie

fatyguj c si , eby po mnie wróci .

Zapad a cisza. R ce Brandta znieruchomia y.

- Twoja matka ci porzuci a? - spyta cicho.

Wi c powiedzia a mu w ko cu. Przerazi a si . Nigdy nikomu tego nie mówi a.

My la a, e pr dzej umrze, ni zdradzi komu swój najwi kszy sekret. A teraz wygada a si

przed Brandtem Madisonem. Dlaczego to zrobi a? Ogarn j zupe nie niezrozumia y gniew.

atwiej by o w cieka si na Brandta ni stawi czo a prawdzie: tuli a si do niego jak

dziecko i zdradzi a swój najwi kszy, najg bszy sekret! By a obna ona, bezbronna. Brzydzi a

si tego, ba a si ...

- Cholera, powiedzia am, eby mnie pu ci ! - zy znów p yn y jej po policzkach,

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

wyrywa a mu si . - Nie masz prawa... prawa...

- ... Trzyma ci wbrew twej woli - sko czy spokojnie, nie puszczaj c ani na jot i nie

zwa aj c na jej rozpaczliwe wysi ki. - Wiem, e jeste na mnie z a, Kelly. Nienawidzisz

rozmawia o tym, co ci si sta o. Nienawidzisz przypominania o tym, chocia nigdy tego nie

zapomnisz.

- Jak mog abym zapomnie ? Porzucono mnie na deszczu, jak... jak worek mieci! -

Oblewa y j na przemian gor ce i zimne poty. - To sta o si w marcu - siedemnastego, je li

chodzi o cis

. W dzie

wi tego Patryka. By o zimno, nie mia am na sobie nawet swetra.

Gdyby oficer Malloy mnie nie znalaz ... - Trudno by o jej mówi ze ci ni tym gard em.

Mo e jej matka mia a nadziej , e umrze tam, tej zimnej i deszczowej nocy w swej krótkiej

sukience i p óciennych trzewikach? Odpowied wydawa a jej si bole nie oczywista.

- Znalaz ci policjant? - zapyta .

Przytakn a.

- W adze da y mi po nim nazwisko Malloy. Nie by

onaty; mieszka z matk i nie

mia dziewczyny. Podejrzewam, e chcieli mu zrobi kawa , daj c znalezionemu na ulicy

dziecku jego nazwisko. Potrzebowa am przecie jakiego nazwiska. Powiedzia am im tylko,

e mam na imi Kelly i e mam dwa lata. Tylko tyle o mnie wiedzieli. Nie wiem nawet, kiedy

si urodzi am. Zapisano siedemnasty marca, dzie , w którym mnie znale li.

Brandta przepe nia ból, gniew i al.

- Kelly - zacz , siadaj c z ni na

ko. Biedna ma a dziewczynka. Biedna ma a

Kelly.

Czu a, e mo e p aka przez milion lat. Co si sta o z jej niez omnym opanowaniem?

Opar a r ce na jego piersi i usi owa a si podnie .

- Pozwól mi wsta . Chc zosta sama...

- Nie pozwol ci wsta , Kelly. - Trzyma j mocno, g adz c jej w osy i jej twarz

delikatnymi ruchami d oni. - Nie musisz zostawa sama, by

sama ju wystarczaj co d ugo.

Koniec z tym. - Ca owa jej policzki, spija zy, muska usta. - Teraz masz mnie, kochana.

Pomy la a, e próbuje j uspokoi . By mi y i jego wspó czucie dla porzuconego

dziecka - dla niej - by o naturalne. - By

taka dzielna, taka silna - powiedzia , ko ysa j w

ramionach.

- A teraz pokaza am, e potrafi by g upia i s aba - odpowiedzia a mu z alem. By a

sob zawiedziona. - Rozczula si tak nad czym , co zdarzy o si tyle lat temu...

- Smutek to nie s abo czy g upota, Kelly. Nie jest te g upot kogo potrzebowa .

Ani... kogo kocha . Mi

daje sil . - Delikatnie uj jej podbródek i podniós jej g ow .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly zadr

a na widok z otych refleksów w jego oczach. - Pozwól mi ci kocha , Kelly.

Potrzebuj tej mi

ci.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

8

Serce Kelly przesta o na chwil bi , a pó niej zacz o wali jak szalone. „Pozwól mi

si kocha .” Jego s owa wci d wi cza y w jej g owie. Co znaczy y naprawd ? Jej cis y

umys domaga si wyja nienia ich sensu. Musia a si tego dowiedzie .

- Chcesz si ze mn kocha ? - szepn a.

Czu a, e jest bardzo blisko niego, bli ej ni kiedykolwiek. By czu y, mi y, sama

rozmowa z nim koi a jej ból. Teraz chcia a mu da wszystko, czegokolwiek by pragn ,

wszystko, co tylko mog a mu ofiarowa .

Nigdy nie do wiadczy a czego podobnego. Czy by si w nim zakocha a? Po raz

pierwszy odsun a na bok wszystkie stawiane przez siebie zapory i tamy. Chcia a uczyni go

szcz liwym, nie zwa aj c na cen , jak b dzie musia a zap aci . Je eli kochanie si ma to

sprawi , je eli da mu to, czego potrzebuje... Je eli kochanie si z ni by o tym, czego

pragn ... ona tak e tego chcia a, przyzna a z bólem. Chcia a si z nim po czy , sta si jego

cz ci . Cho by tylko na chwil .

- Chc kocha si z tob - odpar cicho. - Kelly, chc ciebie. Potrzebuj ci , skarbie,

ale nie chc ci pop dza . Je eli chcesz jeszcze poczeka ...

- Nie chc . Poca uj mnie, Brandt - przerwa a mu szybko, podci gaj c si , eby go

poca owa . Czu a pod sob jego napr one cia o. Us ysza a jego szybki oddech, zanim ich

usta zetkn y si z sob . Kocha a go, by a tego pewna. A on jej pragn . Czu a si szcz liwa.

By upragnion , by potrzebn cz owiekowi, którego si kocha - czego jeszcze mog a chcie ?

- Ja te ci pragn - szepn a nami tnie. Powinna by a powiedzie , e go kocha, ale

nie chcia a, eby pragn c si jej zrewan owa , musia k ama . Chcia a mu si odda bez

zobowi za i z udnych nadziei. Przyrzek a sobie, e nigdy nie b dzie mu kamieniem u szyi i

nie b dzie da tego, czego nie móg albo nie chcia jej da .

- Kelly, moja kochana! - Pie ci jej usta. - Tak cudownie smakujesz. Mia em na ciebie

ochot przez ca y czas, który wydawa si wieczno ci .

Kelly próbowa a z apa oddech, ale zdawa o jej si , e p uca ju nie pomieszcz

wi cej powietrza. Serce rozszala o si , s ysza a w uszach jego omot.

Jego j zyk delikatnie obrysowywa jej usta; jego d onie arliwie poznawa y jej cia o,

pieszcz c piersi tak d ugo, a j cza a z rozkoszy. Trzyma je w d oniach, przez cienki materia

sukienki czu a jego ciep o. Tar jej sutki kciukami, a ona skr ca a si z bólu emanuj cego

spomi dzy ud, z zako czenia ka dego najmniejszego nerwu, z pragnienia, powoduj cego

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

dr enie ca ego cia a, z pragnienia, jakiego dot d nie pozna a.

- Och, Brandt - westchn a. Poca owa j nami tnie, wsuwaj c j zyk do jej ust.

Podnieca o j to. Powoli j rozbiera , ca uj c ukazuj

si nag skór .

Zdj z niej sukienk , potem halk . Po

j na materacu, sam k ad c si obok. Jedn

po

na jej go ym brzuchu, druga posuwa a si wzd

nie istniej cej linii od szyi do

zacienionego do ka pomi dzy jej piersiami.

- Jeste pi kna - szepn , pochylaj c si , by znów dosi gn jej ust. Czu a gor co, ar,

rozpiera a j potrzeba spe nienia.

- Jeste s odka i silna. Jeste m dra, jeste zabawna, jeste pe na zrozumienia.

Musn ustami przezroczysty stanik i twarde, stercz ce sutki, których ju nie móg

ukry cienki materia .

- I jeste cholernie seksowna, trac przy tobie g ow . - Za mia si . - Och, Kelly, nie

mog uwierzy w to, e ci spotka em, e teraz jeste tu ze mn .

Jego s owa podzia

y na ni jak afrodyzjak. Nigdy nie wyobra

a sobie, e kto

dzie jej tak potrzebowa , tak jej pragn . „Nie mog uwierzy , e ci spotka em.” Ona te

nie mog a uwierzy . Przez ca e ycie by a zagubiona, a teraz... teraz on ja odnalaz .

Zdj zr cznie stanik i dotkn jej nagich, czekaj cych na niego piersi. Masowa je

delikatnie, potem pochyli si i wzi w usta jedn ró ow brodawk . Krzykn a, gdy dotkn

jej gor cymi wargami, i wczepi a kurczowo palce w jego w osy.

- Tak, lubisz to - mówi , dotykaj c ustami jej brzucha i si gaj c r

jej sk pych

majtek. - Ja te to lubi . Jeste czu a, nami tna. Czy zdajesz sobie spraw , jak to na mnie

dzia a, e tak ci podniecam?

Ca a dr

a. Ca uwag skupi a na d oni pieszcz cej jej brzuch. Dotkn jej p pka.

Wstrzyma a oddech. Jego palce pow drowa y ni ej.

Du a, ciep a d

wsun a si pod majtki, d ugie palce zag bi y si w nieco

ciemniejszych w osach. Le

a bez ruchu, powstrzymuj c si od natarczywej ch ci uniesienia

bioder i roz

enia nóg. Utkwi a w nim wzrok, robi o si jej coraz bardziej gor co.

- Prosz - szepta a bezbronna w udr ce zmys ów, ale poca unek zamkn jej usta. Nie

zdawa a sobie sprawy, e broni a si zupe nie instynktownie. - Brandt, prosz .

Patrz c jej w oczy, jednym poci gni ciem ci gn majtki.

- Czy tego w

nie chcesz? - mrukn . Jej biodra porusza y si bezwiednie w

odwiecznym rytmie. Jego palce znalaz y wilgotne ciep o, subtelnie poznaj c najmocniej

reaguj ce miejsca. Wzdycha a, wi a si i zaciska a uda na jego w adczej r ce.

Dotkn jej najg bszych, sekretnych miejsc i nagle pojawi si ból, tak nierozerwalnie

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

zwi zany z rozkosz , któr jej dawa , e nie by a w ogóle pewna, czy rzeczywi cie by to ból.

kn a cicho i przywar a do niego z zaci ni tymi oczami.

- Kelly. - Jego g os przebija si przez otaczaj

j mg . - Kelly - szepn jeszcze raz

do jej ucha. Wymówione imi odbi o si jakby echem. - Otwórz oczy, Kelly.

Nie mog a d

ej udawa , e go nie s yszy. Powoli, niech tnie otworzy a oczy.

- Nie urodzi

adnego dziecka, Kelly. Mia em w tpliwo ci ju wcze niej, a

upewni em si , widz c, jak patrzy

dzi na dzieci w sieroci cu.

Skin a g ow .

- Ta ca a opowie o Richardzie i Rupercie by a...

- Wyssana z palca - doko czy a.

- Jeste dziewic . Odkry em to przed chwil .

Potwierdzi a, rumieni c si i nagle wróci a do rzeczywisto ci.

- Zwariowa

?

- Oczywi cie, e nie zwariowa em, skarbie. - Wci gn j na siebie, g aszcz c po

plecach. Znalaz i pie ci malutki do ek u ich nasady. Patrzy , jak zaniepokojenie znika z jej

twarzy. By a zupe nie bezbronna i potrzebowa a mi

ci, jego mi

ci. Chroni j , opiekowa

si ni . Nale

a do niego, pragn jej po wi ci reszt

ycia.

miechn si .

- Czy mog zapyta , dlaczego wymy li

panów R i ich si owni ?

Obrysowa a palcem kontur jego ust.

- By

z siebie tak zadowolony, kiedy wpad

na pomys z moim dzieckiem,

dlaczego mia am to popsu ? Doda am tylko kilka kolorowych akcentów.

Da jej leciutkiego klapsa.

- Dobrze mi tak. Zakpi

ze mnie, kiedy zlekcewa

em prawd , któr próbowa

mi

powiedzie , tak, Kelly? Stwierdzi em, e nie powinna odgrywa niewinnej dziewicy,

porwanej przez emocje.

- To si akurat zgadza. - Otar a si o niego prowokuj co.

Przewróci j na plecy.

- Nami tna, urocza niewinno . - Znalaz jej usta i ca owa je powoli, mocno i gor co.

Kiedy podniós g ow , jej renice by y rozszerzone, a twarz p on a. - S odka i g odna

dziewica, która b dzie podniecaj

i ywo reaguj

kochank .

Serce podskoczy o jej z rado ci.

- Tak s dzisz?

Ca owa j

arliwie i czule.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Jestem tego pewny.

Westchn a i przytuli a si mocniej, a on znów j poca owa . Z szybko ci , która

zdumia a j , poca unek sta si g bszy, zmieni si z czu ego w nami tny.

Wsun a swój j zyk do ciep ej otch ani jego ust. Ich piersi styka y si . Wszystko,

czego pragn a, by o zawarte w tym poca unku. Po

danie i potrzeba. Dawanie i branie.

Partnerstwo i zrozumienie. Serce Kelly przepe nia a mi

. Poczu a przyp yw gwa townej,

kobiecej si y, kiedy jego cia o zadr

o pod jej r koma. Chcia by ca owany i pieszczony.

Pragn jej. By to najs odszy podarunek, jaki móg jej da .

Po

j . Pod plecami czu a mi kkie prze cierad o. Spojrza a na niego kochaj cymi

oczami.

- Nie chc sprawi ci bólu - szepn , schylaj c si nad ni , du y, mocny i podniecaj co

ski. - B

delikatny, Kelly. Nie zrani ci . Nie bój si , kochanie.

- Nigdy - szepn a. Oddawa a mu si z rozkosz , bez adnych zobowi za i

oczekiwa . Cokolwiek wydarzy si pó niej, nikt jej nie odbierze wspomnie tej chwili.

Ich cia a splot y si z sob . Patrzy jej w oczy, kiedy w ni wszed . Otworzy a si

przed nim jak p k kwiatu. Wstrzyma a oddech, kiedy nadszed ból i zaraz potem sta a si

jedno ci z m czyzn , którego kocha a.

To przechodzi o jej wszelkie wyobra enia. Mówi a mu to, o czym do tej pory ba a si

nawet my le , on szepta tak e s owa tajemne i wi te. Rusza a si razem z nim, dla niego, a

pulsuj ce napi cie ros o i pot

nia o a do momentu, gdy jego cia o wygi o si po raz ostatni

i kiedy krzykn . Przytrzyma a go mocno, gdy wstrz sn y nim dreszcze rozkoszy

rozchodz ce si w jej wn trzu, pot guj c ekstaz prawie nie do zniesienia.

Kelly j kn a i przywar a do niego ca ym cia em, kiedy wype nia a j jego mi

.

Oboje pogr

yli si w cudownym zapomnieniu.

Mog y min minuty albo godziny, zanim Kelly wyrwa a si z tego magicznego

wymiaru. Zwyk y czas nie mia tu nic do roboty. Le

a w ramionach Brandta, wtula a si w

jego spocone cia o. Jego du e d onie nie odpoczywa y. Czu a si jednocze nie o ywiona i

omdla a, pobudzona i zaspokojona.

- Nie przypuszcza am, e to b dzie tak cudowne - szepn a i poca owa a go w szyj .

- Nie zawsze jest tak wspaniale. To by o ca kowite spe nienie prawdziwej mi

ci. -

Musn jej spuchni te od poca unków usta. - Spe nili my si oboje.

miechn a si przebiegle.

- Nie le jak na amatork , co, Madison?

Poca owa jej powieki nos i usta.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Mam wystawi ci ocen , Malloy? - Z apa j za udo. - Pi tka z plusem. Zas ugujesz

na najwy sz pochwa .

- Prawdziwe wyró nienie z ust ciesz cego si s aw w ca ym kraju Kawalera

Miesi ca! Wiesz, e zawsze marzy am o pój ciu do

ka ze zdobywc Pulitzera, który lubi

kuchni w osk i je dzi granatowym maserati?

- Powa nie? Có , wystarczy para czarnych koronkowych majtek z wyhaftowanym

numerem telefonu wys ana poczt - i jeste wci gni ta na list .

Roze miali si . Pieszczotliwie uszczypn a go w brzuch. Z apa jej d

, podniós do

swoich ust i poca owa .

- Nie mia em poj cia, jak szare by o moje ycie, dopóki ty go nie rozja ni

-

powiedzia lekko ochryp ym g osem, a oczy mu pociemnia y. - Kocham ci , Kelly.

owa uwi

y jej w gardle. Spojrza a na niego oszo omiona. Czy si nie przes ysza a?

Nikt nigdy jej tego nie powiedzia . Chrz kn a.

- Mo esz powtórzy ?

Teraz Brandt popatrzy na ni .

- Nie dos ysza am, co powiedzia

.

Uspokojony, u miechn si . Przycisn j jeszcze mocniej.

- Powiedzia em, e ci kocham, Kelly.

Uczucie szalonej rado ci wype ni o jej serce. Powiedzia , e j kocha! Zamkn a oczy

i rozkoszowa a si t chwil , by a pewna, e zapami ta wszystko na zawsze: blask s

ca na

cianie, otaczaj ce j ramiona, jego ci ar wgniataj cy j w materac. Brzmienie jego g osu,

kiedy wypowiada s owa, których nigdy nie spodziewa a si us ysze . „Kocham ci , Kelly.”

Otworzy a oczy, spojrza a na niego i zastyg a tak, ucz c si na pami ka dego szczegó u

jego twarzy. Jeszcze d ugo po tym, jak odejdzie od niej, b dzie mog a odtworzy ten

cudowny moment i ponownie prze

ogarniaj ce j teraz szcz cie.

Uj a jego twarz w d onie.

- Nie b dziesz nigdy

owa , e to powiedzia

, Brandt - oznajmi a z przej ciem,

wpatruj c si w niego szeroko rozwartymi, ciemnozielonymi oczami. - Nie dam ci powodu,

eby tego

owa .

- Oczywi cie, e nie, kochanie. - U cisn j .

Powiedzia a to, co chcia a powiedzie . Brandt by tak mi y, eby jej to powiedzie ,

poniewa wiedzia , e trzeba to powiedzie kobiecie, któr kocha si po raz pierwszy. Zda-

wa a sobie spraw , e nie nale y tego bra powa nie, nie nale y spodziewa si niczego po

tej deklaracji. Brandt Madison mia by J kocha ? By a realistk , potrafi a odró ni fantazj

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

od rzeczywisto ci.

- Jeste cudownym facetem, Brandt - westchn a szcz liwa. Zakocha a si w

prawdziwym ksi ciu. Nigdy nie da mu pretekstu do tego, eby poczu si nieszcz liwy albo

przygnieciony jej potrzebami i pragnieniami. Nie b dzie go do siebie przywi zywa , b dzie

móg odej , kiedy tylko zechce. Tak bardzo go kocha.

miechn si i poca owa j .

- To ty jeste wspania kobiet , najdro sza. - Ziewn zupe nie nieromantycznie. -

Przepraszam ci , skarbie. Jestem taki zm czony. Oczy same mi si zamykaj . Nie spa em

du o ubieg ej nocy.

- Tak si ko czy spanie w jednym

ku z zawodniczk olimpijskiej kadry zapa niczej

- doci a mu.

Ziewn przeci gle.

- Chyba zaryzykuj znowu. Zdrzemnijmy si chwilk , Kelly.

Po

si ko o niej na boku i przyci gn do siebie. Obj j w pasie. Ich nogi splot y

si .

Po chwili ju chrapa . Kelly le

a spokojnie w jego ramionach, ciesz c si jego

blisko ci , znajduj c przyjemno w ka dej chwili pozostawania w jego obj ciach.

Jej zupe nie nie chcia o si spa . Unios a si lekko i spojrza a na zegarek. Min o

po udnie. Co jej si przypomnia o...

Usiad a. Brandt mamrota przez sen. Przekr ci si na brzuch. Dzieci! Mia a si z nimi

spotka na stacji pod Monsambr o pierwszej. Szybko wyskoczy a z

ka, uwa aj c, by nie

obudzi Brandta. By taki zm czony, biedaczek! Z czu

ci poca owa a go w policzek.

Nie zdarza o jej si nie pój na umówione spotkanie. Zawsze dotrzymywa a obietnic.

Przejrza a walizk i wci gn a w skie, szare spodnie i obszern , jasn bluzk w czarne pasy.

Wzi a p ócienne trzewiki, bo dosz a do wniosku, e b

bardziej praktyczne na t

okoliczno . Pr dko przyczesa a w osy, z apa a torb i skierowa a si ku drzwiom.

Zatrzyma a si na progu.

Brandt by na ni wczoraj z y, kiedy wysz a. Nie chcia a denerwowa go znowu.

Wróci a i zostawi a ma kartk : Wysz am spotka si z przyjació mi na stacji kolejowej na

Monsambr .

Podpisa a K i zatkn a papier za lustrem. Cicho wysz a z pokoju.

Gdy tylko wesz a do holu, dostrzeg a Para de Leona taksuj cego wzrokiem piersiast

kobiet w krzykliwej sukience i najwy szych w wiecie szpilkach. Przystan a na chwil i

spojrza a na siebie. Czy biust tej kobiety by naturalny? Je eli tak, powinna si znale w

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Ksi dze Rekordów Guinessa!

Para de Leon by z ca pewno ci oczarowany. Nie spuszcza jej z oka. Powiedzia jej

co i kobieta skin a i wzi a go po r

. Kelly patrzy a, jak znikaj w staromodnej windzie.

Wysz a na zewn trz. Ma y szpicel by za bardzo zaj ty, eby zauwa

jej znikni cie.

eby nie marnowa czasu wzi a taksówk i dotar a ni pod Monsambr . Jej mali

przyjaciele czekali przed budynkiem. Zauwa

a buty na nogach Diega, mia a nadziej , e

przyczyni y si do tego pieni dze, które dala im wczoraj.

- Senorita Kelly! Przysz a pani! - krzykn a rado nie Marisol.

- Oczywi cie. Dlaczego mia am nie przyj ? Powiedzia am przecie , e b

. -

miechn a si do nich. - Co b dziemy dzisiaj robi ?

- Senorita Kelly, czy ma ju pani dziecko? - zapyta powa nie Juan i Kelly spojrza a

na niego zaskoczona. Przypomnia a sobie, e powiedzia a im, e przyjecha a do Avidy

adoptowa dziecko.

owa a, e ich ok ama a i mia a zamiar wszystko im wyja ni .

- My mamy dziecko dla pani! - oznajmi a triumfalnie Marisol, zanim Kelly si

odezwa a. - Niech pani pójdzie z nami. - Z apa a Kelly za jedn r

, a Diego za drug . Zain-

trygowana ruszy a za nimi.

Po nied ugim czasie znale li si w zat oczonej wiosce, której istnienia nawet nie

podejrzewa a. Nie by o tu ani ladu szerokich, asfaltowanych ulic, wysokich budynków ani

eleganckich sklepów. Otoczona cha upami droga by a brukowana i brudna. Niektóre z nich

by y drewniane, inne zrobione z gliny, chrustu, b ota i karbowanej tektury. Na ko cu ulicy

by a studnia, przy której sta a kolejka ludzi z wiadrami. Nie by o kanalizacji. Nie by o

przewodów elektrycznych ani telefonicznych. Pude ka z tektury nie mog yby by pod czone

do linii wysokiego napi cia lub komunikacyjnych.

- Mieszkacie tutaj? - spyta a. Serce jej trzepota o w piersi. Nigdy nie widzia a takiego

ubóstwa. Nigdy. My l o dzieciach mieszkaj cych w takich warunkach rani a j .

- Tu! - Juan wskaza jak chat i po chwili weszli do jej jedynej izby. Wci trzyma a

za r ce Marisol i Diego.

W rodku by o ciemno. Jedynymi meblami by y stó ze z aman nog i krzes o. Na

rozwieszonych sznurkach wisia y koce. Na prymitywnym

ku ma a dziewczynka bawi a si

lalk , W rogu pokoju dwoje dzieci (by y to chyba bli niaki) zabawia o si , rzucaj c do siebie

kolorow pi

.

Zdumia j widok zabawek w r kach dzieci. Wygl da y na ca kiem nowe.

- To moja siostra, Carmelita. - Juan przedstawi j z dum . Przy

ku siedzia a z

dzieckiem na r ku m oda, adna kobieta. - Carmelita, to jest Senorita Kelly.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Kelly u miechn a si na przywitanie. Oczy Carmelity by y pe ne ez.

- Dzi kuj pani za jedzenie dla dzieci i za zabawki - powiedzia a po hiszpa sku.

Kelly wszystko natychmiast zrozumia a. Za cz

pieni dzy, które im wczoraj da a,

dzieci kupi y ywno i zabawki dla najm odszych. Popatrzy a z zadowoleniem na Juana,

przypatruj c si dzieciom Carmelity. Wydawa si taki doros y. Czu a dla niego podziw.

Móg przecie zostawi pieni dze tylko dla siebie, a on kupi jedzenie dla ca ej rodziny i

zabawki dla malutkiej siostrzenicy i siostrze ców.

Carmelita wsta a.

- Juan mówi mi, e pani szuka dziecka, e po to przyjecha a pani do Avidy. - Poda a

Kelly niemowl . - Prosz go wzi . Jest pani.

Kelly zg upia a. Dziecko wierci o jej si na r ku. Spojrza a w jego du e, ciemne oczy.

- Pani... pani chce odda mi swoje dziecko? - By a przera ona, to by o jakie straszne

nieporozumienie.

Dzieci zacz y mówi wszystkie naraz. Maluch w jej obj ciach pop akiwa . Carmelita

usiad a na zmi toszonym

ku i szlocha a. Kelly przez chwil zastanawia a si , czy to nie

jaki koszmarny sen. Wiedzia a jednak, e nie ni. To by koszmar, ale prawdziwy - koszmar,

w którym

a Carmelita i reszta dzieci. Siad a obok kobiety, któr wstrz sa y spazmy p aczu.

By a pewna jednego: Carmelita nie chcia a oddawa dziecka.

- Juan - zwróci a si do ch opca, próbuj c uspokoi popiskuj ce niemowl . - Powiedz

mi, o co tu chodzi.

Juan wygl da tak, jakby tak e mia si za chwil rozp aka . Zacz opowiada ,

wpatruj c si w zarzucon s om pod og .

Przez ostatnie pi lat mieszka z siostr i jej rodzin . M Carmelity, Antonio, by

dobrym cz owiekiem, ci ko pracowa . Starali si zaoszcz dzi pieni dze, eby si st d

wynie . Ale ci gle rodzi y si dzieci. Pó roku temu, na dwa miesi ce przed urodzeniem si

ma ego Louisa... Kelly zamar a. Wiedzia a, co ch opiec powie, zanim jeszcze pad y te s owa.

Antonio, ojciec Louisa - zmar . Popatrzy a na dzieci, na za aman Carmelit .

- Tak mi przykro - odezwa a si cicho. Chcia o jej si p aka .

Antonia potr ci samochód. Zgin na miejscu - doko czy a Carmelita. - Gdy Louis

si urodzi , przyszed ten s p Carista i chcia go kupi .

- Carista? - Kelly wstrzyma a oddech. - Manuel Carista?

Carmelita potakn a.

- Przychodzi tu cz sto i kupuje dzieci od ludzi zbyt biednych i zbyt zdesperowanych,

by mu odmówi . Obiecuje im, e dzie mi zaopiekuj si bogate rodziny z Ameryki, które

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

mieszkaj w pi knych domach i maj wszystko. Ale ja nie mog am sprzeda mojego

male stwa. Nawet teraz... - zaszlocha a. - Nie mog jednak go tu zostawi . Nie mam pie-

ni dzy. Musz go odda . Ale nie mog go sprzeda temu cz owiekowi. Juan mówi , e pani

jest mila i wielkoduszna i e szuka pani dziecka. Dam pani moje dziecko. Czy we mie pani

Louisa do Ameryki i stworzy mu dobry dom?

Kelly s ysza a rozpacz w g osie Carmelity, widzia a rozterk na jej twarzy. Nagle jej

my li pow drowa y gdzie indziej. Czy jej matka nie mog a te by tak zrozpaczona i

zdesperowana jak Carmelita? Czy nie by a zmuszona post pi wbrew sobie, za lepiona

brakiem nadziei i strachem?

Ma ej Kelly ju nic nie mog o pomóc. Ale by jeszcze czas, eby uratowa ma ego

Louisa i jego rodzin . Odda a dziecko Carmelicie; gdy tylko znalaz o si u niej na r kach

natychmiast przesta o p aka . Wiedzia a, e post puje s usznie. Z torebki wyj a portfel.

Mia a sto pi dziesi t swoich dolarów i siedemset pi dziesi t z wydawnictwa na koszty

podró y. Oczywi cie, musia a zap aci za posi ki i po ow sumy rachunku za hotel, ale...

Kelly poda a Carmelicie zwitek banknotów.

- Miejsce Louisa jest przy tobie, tu, z rodzin , w Avidzie. Dobrze zrobi

, e nie

sprzeda

go Cari cie. - Przerwa a na sekund . - Mo esz wymieni ameryka skie pieni dze?

W pokoju panowa a cisza. W ko cu Carmelita kiwn a g ow .

- Carmelita, chc ci pomóc - ci gn a Kelly. Mo e, gdyby kto pomóg jej matce, nie

musia aby zostawi swego dziecka na ulicy Chicago w t deszczow noc. - B

przesy

pieni dze co miesi c. - Nie wydawa a du o na siebie i Buttera, wi c mog a sobie na to

pozwoli .

Juan u miechn si szeroko. Obj siostr , wpatruj c si w darowane jej pieni dze.

Kelly wyci gn a notes i d ugopis.

- Jaki jest wasz adres?

- Prosz przysy

pieni dze do ko cio a, do ojca Ramona - odpar Juan. - Chod my,

zaprowadz tam pani .

Kelly zgodzi a si .

- Czy pó niej zaprowadzisz mnie do kilku kobiet, które sprzeda y swe dzieci Cari cie?

Chcia abym zapozna si z faktami...

Trzy godziny pó niej Kelly egna a si ze swoimi m odymi przyjació mi na stacji

kolejki. Bez namys u poda a Marisol swój aparat fotograficzny i rolki nie wykorzystanych

filmów.

- Przysy ajcie mi wasze zdj cia od czasu do czasu. Ojciec Ramon ma mój adres.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Z ojcem Ramonem pozna a si w starym, zrujnowanym ko ció ku na obrze ach

wioski. Zakonnik ubolewa nad ubóstwem swych parafian i z wdzi czno ci przyj jej pro-

pozycj pomocy. Potem Juan zabra j do pi ciu m odych kobiet, które opowiedzia y jej, jak

Carista je podszed . Za dzieci dosta y równowarto stu dolarów. Carista obieca im, e

„pomo e znale bogatych rodziców i dobre domy dla ich dzieci”. Oferowana suma

wydawa a si maj tkiem, a obietnica zapewnienia dzieciom wspania ego ycia by a nie do

odrzucenia. adna z kobiet nie mia a poj cia, e Carista zarobi na dzieciach fortun , a Kelly

nie mia a serca im tego powiedzie .

Przypomnia a sobie, jakiej ceny da Para de Leon - dziesi tysi cy dolarów - i krew

si w niej zagotowa a. Teraz bardziej ni kiedykolwiek marzy a o tym, eby aresztowa te

dwa ludzkie s py, eruj ce na nieszcz ciu innych, i ukróci ich przest pczy proceder.

Kelly u ciska a ka de z dzieci na po egnanie. Nie mia a ani centa, wi c nie by o

mowy o taksówce, jednak perspektywa pój cia na piechot do hotelu nie przera

a jej.

miechn a si do siebie. By a ciekawa, co Brandt powie na jej rewelacje. Historie

opowiedziane przez matki i ich ta ma wystarcz , eby za

dwóm handlarzom powa

spraw .

Wróci a my lami do kochanka. Przesz y j przyjemne dreszcze na my l o ponownym

ujrzeniu go, ca owaniu, dotykaniu...

Taksówka podjecha a tak blisko kraw nika, e Kelly musia a uskoczy w bok.

- A podobno tylko w Nowym Jorku w taksówkach je

wariaci - mrukn a.

Krzykn a, gdy tylne drzwi taksówki otworzy y si i kto wystawi r

w jej kierunku. Du a,

silna d

z apa a jej nadgarstek i wci gn a j do rodka.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

9

- Brandt! - wrzasn a, gdy cisn ja na siedzenie obok siebie. Zamkn drzwi i kaza

kierowcy ruszy . - A to niespodzianka? - U miechn a si do niego uradowana. - W

nie

wracam do hotelu. - Nagle zauwa

a, e patrzy na ni gro nie.

- Brandt? Czy co si sta o?

„Czy co si sta o? ona jeszcze pyta! Takim niewinnym tonem!” - pomy la

wzburzony.

- Tak, Kelly, zdecydowanie co si sta o. Je dzi em po mie cie godzinami, próbuj c

ci znale . Cholera! - zagrzmia .

- Gdzie by

, do diab a?

By a zdumiona.

- Pojecha am pod Mansambr , eby spotka si z przyjació mi. Zabrali mnie...

- Wysz

z hotelu beze mnie i w óczy

si po mie cie z... Z kim w

ciwie ty si

spotka

, Kelly?

Nie podoba jej si ton ani to, co mówi .

- Spotka am si z dzie mi, które pozna am wczoraj. Obieca am im, e przyjd dzisiaj

i...

- Pozwól, e powiem ci, co o tym my

- przerwa jej, w ciek y. - Widzia

, jak

wczoraj martwi em si o ciebie, gdy znikn

, wiedzia

, co czu em, i ca kowicie to zlekce-

wa

(nie mówi c ju o odrobinie zdrowego rozs dku), robi c dzisiaj to samo!

Przyjrza a mu si uwa nie. Mia

ci gni

twarz, malowa a si na niej z

. Mia

szorstki g os, by obcesowy. Bezwiednie odsun a si od niego w stron okna.

- Zostawi am... zostawi am ci wiadomo - odpar a cicho.

- Wiadomo ? - wybuchn - Wiadomo ! To mnie mia o uspokoi ? Budz si i widz

wistek, na którym jest napisane, e polaz

do jednego z najniebezpieczniejszych miejsc w

tym mie cie, do miejsca, które graniczy ze slumsami, ciesz cych si najgorsz s aw

przest pców w Ameryce Po udniowej...

- Slumsy naprawd by y okropne, ale nie powiedzia abym, eby roi o si w nich od

przest pców. Chodzi am tam z dzie mi i nikt mnie nie zaczepi . Wr cz przeciwnie, wszyscy

byli bardzo mili i serdeczni.

- Chodzi

po slumsach Monsambry? - Brandt cedzi s owa. By zupe nie czerwony,

ciwie purpurowy. Kelly wpatrywa a si w niego zafascynowana. - Taksówkarz po-

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

wiedzia mi, e morduj tam kogo przynajmniej raz dziennie. W zesz ym tygodniu znale li

tam businessmana z Florydy z poder ni tym gard em!

- Mo e handlowa narkotykami? - zaproponowa a nie mia o. - Nie widzia am nikogo,

kto by wygl da na podrzynacza garde .

- A sk d mo esz wiedzie , jak kto taki wygl da? Ma a, g upia kobietka! Nie zdajesz

sobie sprawy, gdzie by

?! - krzycza . Narastaj cy w ci gu ostatnich godzin strach o ni

przerodzi si w wybuch w ciek

ci, gdy zda sobie spraw z faktu, e w ogóle nie

wiadamia a sobie gro

cego jej niebezpiecze stwa.

- To miejsce jest tak niebezpieczne, e ostrzegaj przed nim wszystkie przewodniki

turystyczne! I jeszcze ten Para de Leon. To przest pca, Kelly. Za

przecie u nas pod-

uch! Nie przysz o ci do g owy, e móg zacz nas podejrzewa ?

Mia by u atwion spraw , gdyby znalaz ci sam w slumsach...

- Ale mnie nie znalaz - odpar a z przekonaniem. - Para de Leon by zaj ty kobiet ,

która ma najwi kszy biust w Ameryce Po udniowej. W yciu by sobie o mnie nie przy-

pomnia . Nie zauwa

, kiedy wysz am.

Zrozumia , e nie zdawa a sobie sprawy z powagi sytuacji. Jego z

si gn a zenitu.

- Teraz za to wie, e wysz

. Szuka ci , Kelly. Na szcz cie nie ma poj cia, e jeste

taka g upia, a ja mu tego nie powiedzia em. Poszed szuka ci po sklepach - czyli tam, gdzie

posz aby ka da normalna, m oda dziewczyna.

- Nigdy nie twierdzi am, e jestem normalna - rzuci a od niechcenia. - Przez ca e ycie

nie mia am nic wspólnego z normaln normalno ci .

- A gdzie si podzia a twoja mózgownica? Z ni te nie mia

nic wspólnego? -

wysapa .

Spojrza a na niego ukradkiem i z trudem prze kn a lin . My la a, e serce jej p knie.

Zaczyna a powoli rozumie . Brandt mia ca e popo udnie na rozwa enie swej pochopnej

deklaracji. Teraz wpad w panik ; nie by o co do tego cienia w tpliwo ci. Chcia pozbawi j

udze i rozwia plany na przysz

, które mog aby snu po tym, jak powiedzia , e j

kocha. Jak gorzko teraz tego

owa a.

Przeszy j straszliwy ból. Wbi a paznokcie w zaci ni te d onie. Wiedzia a od

pocz tku, e b dzie chcia j zostawi , ale nie spodziewa a si , e nast pi to tak szybko.

Chcia a by z nim d

ej, chcia a mie wi cej wspomnie . Ale je eli to ma by najwa niejsza

w jej yciu nauczka - zapami taj dobrze. Pragnienie czego wcale tego nie przybli

o. Trze-

ba si by o z tym pogodzi , i to im pr dzej, tym lepiej.

Wyprostowa a si , powstrzymuj c zy.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Nie chodzi am tam dla przyjemno ci. Pracowa am dalej nad materia em o sieroci cu.

Mój notes jest pe en zezna matek zmuszonych do sprzedania Cari cie swych dzieci.

- Mam gdzie Carist .

- Dam ci ten notes, je li chcesz - by a uprzejma. - Znajdziesz tam nazwiska, daty i

sumy.

Poda a mu notes i znów skry a si za murem budowanym przez lata. Poka e mu, e

nie dba o to, e on ju jej nie chce. Ich zwi zek zacz si na p aszczy nie s

bowej i tak si

sko czy.

- Zawioz

ju ta

do ambasady?

Brandt wpatrywa si w ni . Widzia dok adnie jej mask .

Rozjuszy o go to.

- Niestety, jeszcze tam nie by em. Szuka em ciebie! Co za niedopatrzenie, e nie

pomy la em o slumsach? Móg bym ci tam znale zabawiaj

si w Lois Lane - reporterk

z wlok cym si za ni gangiem m odocianych z odziejaszków.

Im d

ej mówi , tym bardziej si od niej oddala . A ona robi a si coraz bardziej

obca. W ko cu postanowi z

liwo ci pokona spokój i zmusi j do p aczu. Chcia , by

aka a tak jak dzi rano. Wtedy móg by wzi j w ramiona i kocha , a dziel cy ich mur

zosta by zburzony. Ale nie móg jej dosi gn . Im d

ej si stara , tym bardziej by odleg a.

Fizycznie siedzia a tu ko o niego, psychicznie by a o lata wietlne dalej.

Kelly wyczu a jego desperacj . By a pewna, e dobrze j odczyta a. Chcia si od niej

uwolni . By a powodem jego w ciek

ci i musia j od siebie odepchn . Przypuszcza a, e

wiele lat temu tak samo zareagowa a jej matka. Co , co w niej by o - ta wrodzona cecha, która

sprawia a, e nikt nie móg jej pokocha - kaza o tej biednej kobiecie porzuci j .

A teraz Brandt zachowywa si w ten sam sposób. Z t ró nic , e Kelly nie by a ju

ma ym, potrzebuj cym mi

ci dzieckiem. Teraz by a doros kobiet i mog a pój swoj

asn drog .

Na pro

Brandta taksówkarz zawióz ich do Ambasady Ameryka skiej. Tam, po

rozmowie z urz dnikami zawiadomiono policj . Powiadomiono w adze tak e o materia ach,

których kopie udost pnili ambasadzie Brandt i Kelly.

ody

nierz piechoty morskiej eskortowa ich do hotelu. Spakowali si szybko i

pojechali na lotnisko.

nierz mia rozkaz pozosta z nimi do czasu, a wejd na pok ad

samolotu do Miami. Na lotnisku dowiedzieli si , e Para de Leon zosta aresztowany w hotelu

w towarzystwie dobrze znanej avidia skiej puta.

- Charles, zanim wejdziemy do samolotu, chcia abym ci o co poprosi . - Kelly

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

zwróci a si z u miechem do patrz cego na ni z zachwytem m odego marynarza.

By a czaruj ca i przemi a dla tego ch opaka, ca kowicie inna ni w stosunku do

Brandta.

- Czy po yczysz mi równowarto dziewi ciu dolarów w pesos?

- Oddam oczywi cie - dorzuci a szybko. - Chc kupi jaki prezent dla mojej Ma ej

Siostrzyczki. My

, e spodoba jej si india ska lalka ze sklepu z upominkami.

- Nie ma sprawy. - Si gn do kieszeni i wyj pieni dze z portfela. - Kup najwi ksz .

- Jeste wspania y! - Kelly promienia a. - Jutro wy

ci pieni dze. Obiecuj , Charles.

- Ca a przyjemno po mojej stronie.

- Dlaczego musisz po ycza pieni dze? - zapyta ostro Brandt, z y, e nie zwróci a si

z tym do niego. Przecie wiedzia a, e odda by jej wszystko. Po tym jak doprowadzi a go do

szale stwa ze strachu o ni , powinna wiedzie , ile dla niego znaczy.

Kelly zastanawia a si , czy mu odpowiedzie . Ostatnie dwie godziny nie by y

najgorsze, nie musia a zwraca si do niego bezpo rednio. Rani o j mówienie, nawet

patrzenie na niego.

- Gdzie s pieni dze na twoje wydatki? - naciska . - Mówi

, e masz te w asne

pieni dze...

- Nie mam ju

adnych pieni dzy - przerwa a.

- Przecie nic nie kupi

... - przerwa ,

dek podszed mu do gard a. - Bo e, okradli

ci w tych slumsach. - I nie pisn a mu nawet s ówka. Jasne, przecie by na ni tak w ciek y,

gdy tylko j zobaczy , e nie da jej doj do g osu.

Mia wyrzuty sumienia.

- Kelly, powiedz, co si sta o. Nie jest jeszcze za pó no, eby pój na policj i...

- Nikt mnie nie okrad . Da am komu te pieni dze. - Brzmia o to jak prowokacja.

- Da

komu swoje wszystkie pieni dze? - wtr ci si zdumiony Charles. -

Wszystkie?

Kelly potakn a. Brandt odetchn , e Charles przej dochodzenie.

- Komu je da

, Kelly?

- Carmelicie, m odej matce, która chcia a odda mi swoje dziecko, eby nie musia a

sprzedawa go Cari cie.

- Ile jej da

? - indagowa zaciekawiony

nierz.

- Dziewi stów - odpowiedzia a niech tnie. Widzia a, jak wymieniaj mi dzy sob

spojrzenia. - Potrzebowa a ich bardziej ni ja.

- Da

dziewi set dolarów obcej kobiecie? Której nigdy dot d nie widzia

ani

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

nigdy wi cej nie zobaczysz? Dobry Bo e, potrzebny ci psychiatra!

- Chcia am pomóc Carmelicie i Louisowi - wysapa a, dotkni ta do ywego. - Ona go

kocha, a dziecko powinno by z matk . A zreszt , je li mam ochot odda komu swojego

ostatniego centa, tobie nic do tego!

Posz a do ma ego sklepiku z pami tkami. Dwaj m czy ni odprowadzili j wzrokiem.

- Nie spotka em w yciu kogo , kto odda by dziewi set dolarów nieznajomej osobie -

dziwi si Charles. - Czy ona jest bogata?

- Wr cz przeciwnie - odpar ponuro Brandt. - Zarabia pewnie mniej od ciebie.

- Aha. To jaka wariatka? - skonkludowa

nierz.

- Ona... ona ma inny stosunek do wiata. - Brandt próbowa t umaczy Kelly. Chcia

zrozumie motywy jej post powania, ale ostatnio mia zupe ny m tlik w g owie. By pewien

tylko jednej rzeczy: pope ni du y b d, pozwalaj c sobie na sen, po tym jak si kochali.

Powinien by powiedzie jej to wszystko, co powinna us ysze .

Kocha a si po raz pierwszy, i dlatego to nie by odpowiedni czas na odwrócenie si

bokiem i zasypianie! Ale by tak wyko czony bezsenn noc i nasycony fantastycznym

zbli eniem, e nie móg powstrzyma si od zamkni cia oczu. A Kelly wydawa a si tak

szcz liwa, pewna jego mi

ci. Co jej kaza o zostawi go, pój do tych cholernych slumsów

i wa sa si tam z band chuliganów? Teraz by a przy nim, ale jednocze nie bardzo daleko

od niego.

Wróci a, trzymaj c pod pach lalk w plastikowej torbie.

- Daj mi mój bilet, Brandt.

Bez wahania poda jej kopert . Mieli jeszcze przed sob ca drog , eby wszystko

wyja ni . Trzygodzinny lot do Miami, przesiadk i lot do Chicago.

- Pierwsza klasa? - Kelly studiowa a bilet. Przypomnia a sobie ich lot do Avidy,

poca unki Brandta i jego pieszczoty. Nauk hiszpa skiego, to, e jej pragn , a ona mu si

opiera a. Do jej oczu znów nap yn y zy, ale nie rozp aka a si .

Zabawne, jak wszystko mo e si zmieni w przeci gu kilku dni. Teraz on jej nie

chcia . A ona wcale by si nie opiera a. Ale przyrzek a sobie nie narzuca si . Przeszywaj cy

ból by gorszy od ciosu w

dek. Có , trzeba by o przesta my le i zacz dzia

.

- Id wymieni ten bilet na klas turystyczn - oznajmi a. Zaczyna a my le logicznie.

Dostanie zwrot ró nicy w cenie i w Chicago b dzie mog a wzi z lotniska taksówk do

domu.

- Kelly, nie b

mieszna! - wysapa Brandt, ale nie spojrza a na niego i ruszy a

prosto do kasy. Poszed za ni . Usi owa jej to wyperswadowa . Po chwili przy czy si do

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

nich Charles.

Dosta a nowy bilet Oddala a si od niego coraz bardziej...

- Kelly, na mi

bosk , mo esz siedzie w drugim ko cu samolotu. Ja si

z

przodu, ty w tyle! - By bezsilny.

- To jest my l! - odparowa a zwi le. - Nie b

musia a wys uchiwa twoich

wrzasków.

- Nie wrzeszcza em na ciebie przez ca y nasz pobyt tutaj - zaprotestowa .

- Owszem, wrzeszcza

. Nadal wrzeszczysz. Wiem, e my lisz, e jestem g upia, ale

mam do wys uchiwania tego.

- Kelly, wcale nie my

, e jeste g upia! Jeste nieroztropna. I impulsywna. -

Wyobrazi j sobie w slumsach, gdzie niebezpiecze stwo czai o si za ka dym rogiem. - I

lekkomy lna.

Za ka dym razem, gdy pomy la , jak atwo móg j straci mia ochot zabi j za to

nara anie si .

- ycie jest pe ne niebezpiecze stw. Nie ma potrzeby dodatkowo kusi losu.

Skin a g ow .

- A ty nie b dziesz traci czasu na zamartwianie si o idiotk , która tak post puje.

Rozumiem. - Wszystko by o jasne jak s

ce. Nie chcia jej. Ten ranek to by a fatalna

pomy ka, której teraz

owa a. Dawa jej to do zrozumienia pod przykrywk troski o ni .

Brandt Madison by gentelmanem: nie by by tak okrutny, by powiedzie jej prosto z mostu,

eby znik a. Na szcz cie by a na tyle bystra, eby odebra ten niewerbalny przekaz. I by a na

tyle dumna, eby na to odpowiednio zareagowa .

By a zdecydowana.

- Id do odprawy. - Zwróci a si do

nierza. - Charles, dzi kuj za wszystko. Mi o

by o ci pozna .

- I wzajemnie. - U miechn si i podali sobie r ce. - Powodzenia, Kelly. Staraj si -

hmm - pilnowa swoich pieni dzy.

Zebra a swoje rzeczy i nie ogl daj c si , pospiesznie posz a w kierunku bramki.

Brandt popatrzy za ni ponuro.

- Czy rzeczywi cie na ni wrzeszcza em? - powiedzia do siebie, ale odpowiedzia mu

Charles:

- Wydziera

si na ni od kiedy was zobaczy em.

Brandt patrzy zak opotany.

- My la em, e dzi oszalej , martwi c si o ni . Za ka dym razem, kiedy my

, co

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

jej si mog o zdarzy - wpadam w furi .

nierz zachichota .

- Jak mamusia, której dziecko wybywa, nie mówi c dok d. Jest szcz liwa gdy wraca,

ale jednocze nie w ciek a na siebie o to, e si tak ba a i drze si na nie.

Brandt skrzywi si .

Dok adnie tak. Wszyscy to znali. Takiej reakcji matki do wiadczy o ka de dziecko,

przynajmniej raz w yciu.

Dopiero w samolocie ta my l uderzy a go. Czy Kelly te tego do wiadczy a? Czy

ktokolwiek zachowywa si irracjonalnie, boj c si o ni ? Je eli nie, jego dzisiejsze zacho-

wanie by o dla niej zagadk . A je li nie dojrza a mi

ci i troski w jego oczach, a tylko

powierzchowny gniew i w ciek

? Co sprawi o, e odsun a si tak nagle, je li zaledwie

kilka godzin wcze niej odda a mu si ca a i kocha a go tak mocno?

Musia z ni porozmawia ! Ale Kelly siedzia a w zat oczonej klasie turystycznej,

gdzie nie by o ani jednego wolnego miejsca. Zaprzyja ni a si z bardzo m od kobiet , po-

dró uj

z dwójk ma ych dzieci i przyklei a si do nich jak rzep do psiego ogona a do

samego Miami. Ka da próba rozmowy z ni ko czy a si niepowodzeniem. Za ka dym razem

dwie szczebiotki i ich nie miej rozmowna mamusia poch ania y ca kowicie jej uwag .

Gdy dotarli do Chicago zdo

a jako odebra baga i z apa taksówk , i zwia a mu.

Kiedy dzwoni do niej do domu - jak tylko przyjecha do siebie - telefon odebra a Susan

Lippert.

- Kelly jest ju w

ku - powiedzia a pogodnie. - To chyba ta zabójcza droga z Avidy.

Biedna Kelly wygl da a jak wrak, gdy zobaczy am j w drzwiach. Powiedzia a, e jest

skonana i posz a od razu do siebie. Zostawi jej wiadomo , e dzwoni

.

- Nie wspomina a nic o naszej wyprawie? - zapyta ostro nie.

- Nie, tylko to, e jest zm czona po podró y.

Brandt zdr twia . Susan nie mia a zamiaru zawo

Kelly do telefonu. Czy naprawd

spa a, czy tylko zabarykadowa a si w swoim pokoju, celowo si od niego odgradzaj c? Ju

raz tak zrobi a, kiedy podejrzewa a, e Corrine jest jego kochank . Tylko przy u yciu si y

fizycznej mia wtedy okazj , aby si wyt umaczy .

Teraz nie móg znale si blisko niej. Zdusi pomruk niezadowolenia.

- Susan, wiesz mo e czy Kelly wybiera si jutro do biura? - stara si by uprzejmy, a

z pewno ci nie mia na to ochoty. By zm czony, zniech cony i zawied my ponad miar .

- Pewnie pójdzie, bez wzgl du na to, jak si b dzie czu a. Kelly jest strasznie

zawzi ta, je li chodzi o jej prac - papla a.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

„W ogóle jest zawzi ta” - pomy la .

- Dobranoc, Susan - po

s uchawk i wpatrywa si w pust przestrze przed sob .

- To by on. - Susan zwróci a si do Kelly, opieraj

si o framug drzwi z Butterem

na r kach. - On naprawd chcia z tob porozmawia , Kel. - Susan spojrza a na Kelly

podejrzliwie. - I chyba o czym innym ni praca?

- Nie. - Kelly potrz sn a g ow . - Albo chce omówi zebrany materia , albo znów

powiedzie mi, jak by am g upia, daj c pieni dze Carmelicie. Ale ja dzi wieczorem nie mam

ochoty tego s ucha .

Nie mog a zaufa Susan. Musia a upora si z tym sama.

By a do tego przyzwyczajona.

- Kim jest ta Carmelita? Ile jej da

, Kelly? Co w ogóle zdarzy o si w Avidzie?

Wcale nie przesadzi am, mówi c Brandtowi, e po powrocie wygl da

jak wrak. Dalej tak

wygl dasz - mówi a zmartwiona.

Kelly wzruszy a ramionami.

- To ta zabójcza podró - z pe nym przekonaniem przytoczy a s owa Susan. - O

Carmelicie, o Louisie i reszcie dzieci opowiem ci jutro. - Ruszy a do swojej sypialni. - Musz

si przespa .

- Butter t skni za tob - zawo

a za ni Susan. - Ci gle azi do twojego pokoju i

miaucza . Wymusza , ebym z nim spa a. Och! Nie wiem jak ty znosisz spanie w nocy razem

z t gór t uszczu, Kel. On wa y chyba ton i wierci si niemo ebnie.

- Butter móg by to samo powiedzie o mnie. - Kelly przypomnia a sobie wspóln noc

z Brandtem i u miechn a si gorzko. - Oboje jeste my jak zawodnicy olimpijskiej dru yny

zapa ników.

- Có , ja nie mog am tego znie . Wyrzuci am go z

ka i zamkn am przed nim

drzwi.

Kelly zanios a kota do sypialni i po

a w nogach

ka. Dwie minuty pó niej

siedzia ju na poduszce. Kelly przekr ci a si na brzuch, a drug poduszk nakry a g ow .

Butter wlaz pod ni i po

si przy swojej pani. Przesun a si , robi c mu miejsce. Kot

zacz mrucze . Wiedzia , e mo e le

ko o Kelly, nie obawiaj c si wyrzucenia za

jakiekolwiek kocie figle.

Kelly nie chcia a my le o Brandcie; nie by o sensu rozdrapywa starych ran. Da jej

tak du o. Cudowne wspomnienia pierwszego zbli enia, s owa „kocham ci ” s yszane po raz

pierwszy. Wcale nie oczekiwa a, e b

razem. Wiedzia a od pocz tku, e j zostawi.

Ale racjonalne t umaczenie wcale nie agodzi o bólu. Kocha a go, a jaka g upia i

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

bezrozumna jej cz

chcia a wierzy , e on kocha j tak e. Gdzie w jej g bi wci

a

dziewczynka, która chcia a wierzy w bajki. Znów p aka a, z powodu tej ma ej dziewczynki i

kobiety, która straci a sw pierwsz i jedyn mi

.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

10

- Cze Kelly, kto na ciebie czeka w pokoju Witta - powiedzia a Jenny, sekretarka i

asystentka „In the Know”, pokazuj c si na chwil w pokoju, gdzie sta o biurko Kelly.

- Dzi kuj , Jenny. Zaraz id . - Pomacha a jej r

. Mia a nadziej , e wygl da a na

bardziej zainteresowan , ni by a w rzeczywisto ci. Sp dzi a bezsenn noc, usi uj c zapo-

mnie o Brandcie; niestety, nie uda o si . Obrazy, w których wyst powa , migota y jak w

kalejdoskopie, wci s ysza a jego g os. I cho wyg asza a do siebie p omienne mowy maj ce

uwolni od niego jej pami i serce, ból i t sknota nie znika y. Kocha a go. Tak jak zawsze

podejrzewa a, mi

nierozerwalnie wi za a si z bólem i t sknot .

Wsta a wzdychaj c. Poprawi a we nian spódniczk , ko nierzyk bluzki i przeczesa a

osy, chc c cho troch poprawi swój wygl d. Wiedzia a, e wygl da okropnie. By a

skonana, mia a podkr one oczy i blad , zm czon twarz. Susan rano radzi a jej zosta w

ku.

- Ta podró musia a ci du o kosztowa , Kelly. Powinna odpu ci sobie chocia

jeden dzie , zanim znów zaczniesz harowa .

Nawet o tym nie pomy la a. Chcia a jak najszybciej pogr

si w pracy. Kiedy

dzie pisa a, nie b dzie rozmy la o Brandcie. Jednak tak jej si tylko wydawa o. My lenie o

nim poch ania o j bez reszty. Nie by a w stanie niczego napisa . Odk d przysz a do biura,

plotkowa a z kolegami, kilkakrotnie odwiedza a automat do kawy. Potem przek ada a

bezmy lnie rzeczy z jednej szuflady do drugiej, chocia porz dkowi w nich panuj cemu nie

mo na by o nic zarzuci . Ale nie napisa a ani jednego s owa.

Drzwi do gabinetu Witta by y uchylone i Kelly wesz a bez pukania.

- Witt, Jenny mówi a, e kto ... - zamilk a natychmiast. Jedna z nóg na biurku Witta

nale

a do... Brandta Madisona.

- Twój wspó pracownik przyszed powspó pracowa z tob , Kelly. - Witt uniós z

zaciekawieniem brwi, gotowy obserwowa dalszy rozwój wypadków.

- Nie jestem lepa.

- To wietnie. - Witt postanowi zab ysn dowcipem. Kelly zdo

a u miechn si

uprzejmie, ale jej oczy pozosta y niewzruszone.

- Cze , Brandt! - poczu a, jak serce zaczyna jej bi gwa townie, a na policzkach

wykwita rumieniec podniecenia. Reagowa a na jego widok jak psy Pawiowa na d wi k

dzwonka.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Cze Kelly.

Natychmiast odwróci a od niego wzrok. Sta a przed nim z przyklejon do twarzy

osn imitacj - cudownego zazwyczaj - u miechu. Chowa a si za swym murem, by a da-

leka i niedost pna.

- Susan mówi a mi, e dzwoni

wczoraj wieczorem, kiedy ju spa am. Wiem, e jak

najszybciej chcesz zacz pracowa . Przepraszam, e nie uda o nam si zrobi tego wczoraj. -

By a nies ychanie uprzejma i ch odna.

Brandt wiedzia ju , e udzi si na pró no. Dzi rano obudzi si z nadziej na

wyja nienie wczorajszego nieporozumienia - cokolwiek to by o - które zaistnia o mi dzy

nimi. Kelly robi a wszystko, eby rozwia jego z udzenia. Ale ci gle jeszcze czy a ich

wspó praca zawodowa. Kiedy znajdzie si z ni sam na sam, zrobi co tylko w jego mocy,

eby prze ama stawiane przez ni bariery.

Odchrz kn .

- Tak, chcia bym zacz pracowa jak najszybciej - stara si pow ci gn rozszala e

emocje. Cokolwiek my la a, nie chcia jej wystraszy . - Rozmawia em z Wittem. Nie widzi

adnego powodu, dla którego mia aby zosta dzisiaj w biurze. Mo emy pracowa u mnie.

Nawet patrzenie na niego sprawia o Kelly ból. Pragn a zamkn oczy, by znikn

obraz m czyzny, którego kocha a, m czyzny, który ju jej nie potrzebowa , który by

ca kowicie poza jej zasi giem. S ucha a jego beznami tnego g osu, kiedy omawia prac .

Serce zamienia o jej si w sopel lodu. Wywnioskowa a z ch odnego tonu, e nie zamierza z

ni pracowa . Prawdopodobnie to Witt zasugerowa , eby poszli do Brandta. Z pewno ci

dzi , e w ten sposób wy wiadczy przys ug zdobywcy nagrody Pulitzera, który by przy

okazji bliskim przyjacielem ich szefa, Tuckera Norwalka. Witt podlizywa si bez

opami tania, kiedy tylko mia ku temu okazj .

Kelly wiedzia a, e nie zdo a zachowa maski oboj tno ci, gdy znajdzie si sam na

sam z Brandtem. Coraz trudniej by o jej ukrywa uczucia. Przed oczyma stan jej wyima-

ginowany koszmar zabiegania o jego aski, b agania o mi

. I, oczywi cie, zdawa a sobie

spraw , e i tak od niej odejdzie. Za wszelk cen chcia a unikn upokorze .

- Zdecydowa am si nie pisa artyku u o adopcji, Brandt. - S owa nie chcia y jej

przej przez gard o. Powiedzia a to jednak tak samo jak on beznami tnie. - To co zdarzy o

si w Avidzie, nie jest dobrym materia em wyj ciowym do tego, o czym chcia am napisa .

Zreszt , to niewa ne, oddam ci wszystkie twoje notatki, zrobisz z nimi, co zechcesz.

- Kelly, nie mówisz chyba powa nie! - Brandt wpad w panik . Wymyka a mu si

coraz bardziej. Chwilami mia wra enie, e straci j ca kowicie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Ca kiem powa nie - jej usta wygi y si w co , co, mia a nadziej , przypomina o

miech. - Widzisz, my la am o tym, o czym mówi

, kiedy si poznali my. Twoja ksi ka

przyci gnie mi dzynarodow uwag , b dzie si

wietnie sprzedawa . Powinna si w niej

znale ca a historia z Avidy. Wtedy wywrze najwi kszy wp yw. Mo esz te napisa

postscriptum o dalszych losach Caristy i Para de Leona. Mam nadziej , e dostaniesz

nast pnego Pulitzera. - U miechn a si szczerze, bo by a to prawda. - Naprawd ci tego

ycz .

Witt rozpromieni si .

- Kelly, to nadzwyczaj wspania omy lny gest z twojej strony.

„I dobre poci gni cie strategiczne.” - Kelly mog a czyta w my lach Witta. S dzi , e

chce sobie w ten sposób zaskarbi dozgonn wdzi czno osobistego przyjaciela ich wy-

dawcy. Sobie i ca ej gazecie.

- Ale przecie chcia

pisa o adopcji! - broni si Brandt. Spojrza na u miechni tego

z zadowolenia Witta. - Co z pieni dzmi wydanymi w Avidzie? Przecie to magazyn pokry

wszystkie koszty. Nawet nie chc mie z tego artyku u?

To nie by o fair, wiedzia doskonale. Zw aszcza, e wyda a pieni dze do ostatniego

centa i nie mia a adnych rachunków. Je li si przyczepi zap aci. Musia walczy o Kelly i

zamierza wykorzysta wszystkie rodki wiod ce do celu.

- Napisz artyku o Ojcu Ramonie, o tym, jak pomaga tym biedakom w slumsach -

Kelly zwróci a si do Witta. By a pewna, e to mu si nie spodoba.

Mia a racj .

- To akurat mo esz opisa w „Reader’s Digest”. To nie jest temat dla „In the Know”.

Rozumiesz, wola bym co mniej - hmm - chwytaj cego za serce. Zapomnij o podró y do

Avidy. Pokrywamy czasem z bud etu wydatki, z których pó niej nic nie wynika.

Kelly przytakn a.

- Co by powiedzia na „Wp yw kuchni po udniowoameryka skiej na ycie wieczne”?

- Doskonale! - odpar Witt. - Ale lepiej napisz to, zanim kuchnia

po udniowoameryka ska wyjdzie z mody.

- Zaraz si za to zabieram - obieca a. Odwróci a si do Brandta, ale nie patrzy a ju na

niego. - Zostawi notes u Jenny. ycz powodzenia, Brandt. Mam nadziej , e znajd twoj

ksi

na li cie bestsellerów.

By a z siebie dumna. Nie za ama a si , nie upokorzy a i nie wprawi a Brandta w

zak opotanie. Dotrzyma a danej sobie obietnicy i nie sprawi a, eby

owa s ów wypowie-

dzianych tamtej nocy.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

Z godno ci wysz a z pokoju. Wiedzia a, e widzi Brandta po raz ostatni. Jednak

nawet wtedy, kiedy gratulowa a sobie niez omnej postawy, znów odezwa y si w niej wspo-

mnienia s odkich chwil sp dzonych u jego boku. Jedynych naprawd szcz liwych chwil w

jej yciu. Gdyby tylko j zatrzyma , wzi w ramiona i...

Potrz sn a g ow , chc c odegna natr tne my li i posz a do swego pokoju po notes.

Brandt patrz c za ni , powstrzymywa si od przemo nej ch ci zatrzymania jej,

chwycenia w ramiona i zabrania tam, gdzie nikt by im nie przeszkadza . Do miejsca, gdzie

sprawi by, e Kelly, musia by przyzna , e go potrzebuje.

Ale Witt wci co do niego mówi , a po chwili zjawi a si Jenny z notesem Kelly.

Przygn biony Brandt wyszed z biura sam.

O siódmej sta pod drzwiami mieszkania Kelly z du ym bukietem stokrotek. Susan

by a nim oczarowana. Szybko znalaz a jaki wazon. Kelly nie by o w domu. Brandt nie sili

si nawet, eby ukry swe rozgoryczenie i z

z tego powodu.

- Kiedy Kelly wróci? Mam dla niej wa ne wiadomo ci o Cari cie, Para do Leonie i

sieroci cu Przyjació Dzieci w Avidzie.

Susan spojrza a na niego znacz co.

- Czy to jest powód, dla którego tu przyszed

? eby przekaza jej wiadomo ci?

- S dzi em, e nie b dzie chcia a rozmawia ze mn przez telefon. Podejrzewa em, e

ka e ci powiedzie , e ju jest w

ku czy co takiego - odpar otwarcie.

- Tak jak wczoraj - przyzna a Susan. Unios a brwi. - Czy myl si , s dz c, e nie

przyszed

tu omawia interesów? M czyzna nie przynosi stokrotek w styczniu, je eli ma

zamiar porozmawia o sprawach zawodowych.

Wypytywanie zniecierpliwi o Brandta.

- Nie wiesz, gdzie jest Kelly?

- Dlaczego akurat stokrotki? - pad o nast pne pytanie. - My

, e zaszala

- s takie

odkie. Jednak, gdyby bli ej przyjrze si zaistnia ej sytuacji, powiniene raczej przyj z

jak ci

maszyneri . Co najmniej tuzinem p sowych ró . Co si zdarzy o mi dzy wami w

Avidzie?

- Kelly ci nic nie mówi a?

- Nie. I nie powie. Jeste my dobrymi przyjació kami, ale nie zwierza mi si . Nie

zwierza si zreszt nikomu, mo e z wyj tkiem Buttera. - Jakby na zawo anie, du y,

tawy

kot wkroczy do pokoju. Miaukn na przywitanie i wskoczy na krzes o, bacznie im si

przypatruj c. Susan u miechn a si . - Jest tak samo zagadkowy jak jego pani.

- Nie mam poj cia, co z ego zrobi em. - Brandt wlepi wzrok w pod og . - Wszystko

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

potoczy o si mo e zbyt szybko, ale od pocz tku by em pewny swych uczu i my la em, e

Kelly czuje to samo. I nagle odsun a si ode mnie tak zdecydowanie i ca kowicie. -

Zdesperowany usiad na sofie. - Ale dlaczego opowiadam to wszystko tobie? Powinienem

raczej porozmawia z Kelly. Gdzie ona jest?

- Posz a odwiedzi Cindy, sw Ma Siostrzyczk . Mia a dla niej jaki prezent.

- Tak. tak. Lalk z Avidy. - Brandt skrzywi si . eby j kupi , poprosi a o pieni dze

Charlesa, nie jego. Nadal go to bola o. Kupi by z rado ci dziesi takich lalek, gdyby go

tylko o to poprosi a.

- Lalk , koszul nocn , a tak e ksi ki, spodnie i sweter. Zrobi a dzi rano zakupy.

Wydaje maj tek na to dziecko - westchn a Susan.

- Teraz jeszcze b dzie utrzymywa rodzin w Avidzie. Podejrzewam, e znów zacznie

pisa studentom prace, eby sobie dorobi .

Brandt pomy la o dziewi ciuset dolarach, które ju tam zostawi a. To nie by tylko

wielkopa ski gest, zamierza a pomaga w dalszym ci gu.

- Kelly jest bardzo wielkoduszna. Chce dawa , chce czu si potrzebna. - Susan

wzruszy a ramionami. - I jest jedyn osob , jak znam, która nie oczekuje niczego w zamian.

Nie rozumiem jej, ale bardzo j za to podziwiam.

Brandt poderwa si . „Nie oczekuje niczego w zamian.”

Te s owa uderzy y go.

Kelly umia a dawa , ale nie umia a bra . Dlaczego? Przed oczami stan mu obraz,

kiedy p aka a w jego ramionach pewnego ranka w Avidzie. Co mu wtedy powiedzia a? ‘Tak

bardzo boli u wiadomi sobie w ko cu, e jeste zupe nie sam, e nikt ci nie chce. I nikt

chcia nie b dzie.”

Kelly chcia a dawa mi

; potrzebowa a jej dawa . Ale nie oczekiwa a niczego w

zamian. Nigdy nie pozby a si uczucia, e jest nie kochana i nikomu niepotrzebna.

„Porzucona! Na ulicy, w deszczu jak... jak worek mieci.” Wierzy a, e matka

porzuci a j , gdy by a dzieckiem. Takie do wiadczenie zostawia rysy tak g bokie, e z pew-

no ci nie by a w stanie ich ogarn . Kocha si z ni i wyzna jej mi

, wierz c, e ona

zrozumie, jak bardzo jest to prawdziwe. Oczywi cie, e nie zrozumia a. Wymaga oby to du o

czasu i wiele cierpliwo ci. I sta ego okazywania uczu .

Sta przed wyzwaniem. Michele te

da a wiele od niego. I za to j kocha jeszcze

bardziej. By m czyzn , który musia czu si potrzebny. Cieszy si , wprowadzaj c Corrine,

Debbie i Todda do swego domu. Obowi zki ycia w rodzinie sprawia y mu tylko

przyjemno . Czy to jaki instynkt przyci gn go do Kelly; do Kelly, która tak bardzo

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

potrzebowa a mi

ci?

- Dzi ki, Susan. - U miechn si do niej, lekki i podniesiony na duchu. - Bardzo mi

pomog

. Zapraszam ci w pi tek na nasz lub.

Susan wpatrywa a si w niego.

- Hmm, nie s dzisz, e jeste nastawiony zbyt optymistycznie? Kelly nie b dzie

chcia a nawet rozmawia z tob , a ty planujesz za cztery dni lub?

- Po lubi bym j ju jutro, ale trzeba za atwi kilka wa nych dokumentów, wi c chyba

dzie to mo liwe dopiero w pi tek - wyja ni i u miechn si , widz c jej zdumienie. - Ale

mo e nie wspominaj jej o tym jeszcze teraz. Jest kilka rzeczy, które musimy omówi .

- Te tak uwa am - przytakn a. - Nic si nie martw, nie puszcz pary z ust.

„Susan podejrzewa, e jestem lekko stukni ty” - pomy la z satysfakcj . Chyba

rzeczywi cie by . By stukni ty na punkcie Kelly. Wci si u miecha , nawet gdy znalaz si

przed frontowymi drzwiami. U miech zamar mu jednak na ustach, gdy otworzy je i

zobaczy w nich Kelly.

Dziewczyna cofn a si .

- Cze Brandt. - U miechn a si s abo. - Masz jakie problemy z odczytaniem moich

notatek?

Jej wymuszona uprzejmo by a tak samo trudna do pokonania jak ch ód. Czy by

naprawd my la a, e przyszed tu omawia materia y?

- Sk

e, s przejrzyste i doskonale zredagowane. Mam... pewne wiadomo ci o

Cari cie i Para de Leonie.

- Ach tak?

Wygl da wspaniale. Silny, du y i m ski - mimo woli podziwia a go. Kocha si z ni

i mówi , e j kocha. Ale nigdy ju tego nie powie. Serce jej si

cisn o. Oczywi cie,

przyszed si z ni podzieli wiadomo ciami i zako czy ich wspó prace.

- Obaj zostali aresztowani i oskar eni o handel dzie mi, szanta , przekupstwo i wiele

innych przest pstw. Carista b dzie deportowany do Avidy.

Wygl da a na zzi bni

i zm czon . Nigdy nie widzia jej oczu tak du ych i tak

zielonych, jak w tej chwili. Ale mia a si na baczno ci. Czul prawie namacalnie, jak bardzo

stara a si nad sob zapanowa . By a znowu niedost pna i ch odna. Dlaczego nie pozwala a

mu si zbli

? By jej pierwszym kochankiem. Odda a mu si , on wzi wszystko, co mog a

mu da - dziewictwo, nami tno , mi

. Dlaczego prowadzili wi c ten sztuczny dialog

zamiast porozmawia o tym, co naprawd by o dla nich istotne?

- To dobrze! - odpar a krótko. - Co z domem Przyjació Dzieci? - W ogóle j to nie

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

interesowa o. Gdyby przyszed zobaczy si z ni , a nie rozprawia o tym obrzydliwym

Cari cie i Para de Leonie...

- Przejmie go mi dzynarodowa agencja, która b dzie dokonywa legalnych adopcji. -

Spojrza na jej usta. Co by zrobi a, gdyby porwa j w obj cia i delikatnie poca owa ? Jaka

by aby jej reakcja? A mo e odsun aby si jeszcze bardziej?

- Bardzo si ciesz . Te dzieci zas uguj na co wi cej ni na traktowanie ich jak towar

przez par ponurych, chciwych zysku drabów. Na du o wi cej... - Serce omota o jej w piersi.

Patrzy na ni , patrzy w ten swój sposób, rozbudza nadziej ...

- Butter, wracaj natychmiast! - Us yszeli g os Susan dobiegaj cy z pierwszego pi tra.

Na schodach pojawi si kot. Zaraz po nim zbieg a Susan.

- Kelly, ju jeste ! Przypadkiem zostawi am otwarte drzwi i ten cholerny kot

oczywi cie zwia . Musia us ysze twój g os.

Kelly natychmiast podesz a do schodów i wzi a Buttera na r ce.

- Spotka

Brandta? Przyniós pi kny bukiet stokrotek - entuzjazmowa a si Susan.

- Stokrotek? To bardzo mi o z jego strony - odpar a z ch odem. Odwróci a si i

zawo

a do Brandta:

- Bardzo dzi kuj , panie Madison.

Brandt powstrzyma j k. Susan mia a zupe

racj . Czerwone ró e by yby lepsze.

Jedyny w swoim rodzaju tok rozumowania Kelly prowadzi j do wniosku, e wr czenie

bukietu stokrotek jest stereotypowym gestem kolegi ko cz cego wspó prac . Odrzuci

pomys kupienia ró , bo wydawa mu si bardzo oklepany, zbyt oczywisty. Teraz wiedzia , e

Kelly potrzebowa a w

nie takich kwiatów. „Zapomnij o subtelno ci, zapomnij o

delikatnych aluzjach, Brandt. Potrzeba ci kiej artylerii.”

Kelly wyrwa a kartk z maszyny, zmi a j w kulk i wrzuci a ze z

ci do kosza. Co

si z ni dzieje? Napisa a ju przecie artyku o kuchni indonezyjskiej, pisa a ju o kuchni

meksyka skiej, gdy ta by a zupe

nowo ci . Dlaczego wi c nie mog a napisa czego o

najmodniejszej obecnie kuchni po udniowoameryka skiej?

Ale jak mog a zajmowa si sposobami przyrz dzania potraw, cho by najbardziej

egzotycznych, gdy palce wierzbi y j , by napisa o Carmelicie, Louisie i ulicznych z o-

dziejaszkach Monsambry? Wittowi, oczywi cie, nie spodoba by si ten temat. Zgodzi by si

na adopcj , na co , co zaszokowa oby czytelników „In the Know”, ale nie by zainteresowany

bied i ubóstwem.

Westchn a i si gn a po nast pn kartk papieru, gania si za nielojalne my li. Co

si z ni dzia o? Kocha a ten magazyn, nie by a z niego niezadowolona. By a wiadoma, e -

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

gdy pisze si dla pieni dzy - nie zawsze mo na wybiera temat. Ale istnia y rekompensaty

daj ce satysfakcj .

Niech szlag trafi Brandta za to krytykowanie „In the Know”! Kelly próbowa a

wywo

w sobie s uszny gniew. Znów si jej nie uda o. Zamiast tego pomy la a o comiesi -

cznej rubryce „O czym wiedzie trzeba, a o czym nie”. Wdowa z Avidy mieszkaj ca w norze

i otoczona gromad g odnych dzieci w achmanach nie by a tematem numer jeden.

- Kelly. - Doszed j g os Jenny, która pojawi a si jakby spod ziemi przed jej

biurkiem. - Witt prosi , eby ci przekaza , e kto u niego na ciebie czeka.

Serce podesz o jej do gard a. Wczoraj to by Brandt. Czy by przyszed i dzisiaj?

- Dzi ki, Jenny.

owa a, e nie ma na sobie czego atrakcyjniejszego od szarej, plisowanej spódnicy

i bia o - szarej bluzki. Makija te nie by najlepszy.

Ockn a si , gdy nerwowo przerzuci a torebk w poszukiwaniu puderniczki. Co te

ona wyczynia? Brandt nie b dzie zwa

na jej strój i brak makija u. To by a s

bowa

wizyta, taka jak wczoraj. Na pewno mia jakie rewelacje dotycz ce Caristy albo Para de

Leona...

Zebra a si w sobie i wesz a do gabinetu szefa. Nie by o tam Brandta. Rozczarowanie

by o tak wielkie, e ledwie dostrzeg a rozmawiaj cego z Wittem wysokiego,

serbrzystow osego m czyzn .

- Kelly! - Witt pospieszy j przywita . Nie wiadomo dlaczego by zdenerwowany. -

Poznaj naszego wydawc , pana Tuckera Norwalka. Pofatygowa si do nas specjalnie, eby

si z tob spotka .

Tucker Norwalk? Kelly stara a si nie okaza zdumienia. Nic dziwnego, e Witt by

zdenerwowany! Sta przed ni s awny (niektórzy uj liby to wr cz odwrotnie) wydawca. Jego

nienagannie skrojony, trzycz ciowy garnitur wygl da na kosztowny, nawet dla takiego laika

jak ona. Razi o j tylko nieszcz liwe zestawienie go z jaskraworó ow koszul , która mia a

ten sam kolor, co flamingi na krawacie.

- A wi c to pani jest t Kelly Malloy? - Przyjrza si jej i na jego sympatycznej twarzy

pojawi si u miech. Wyci gn do niej r

. - Czy ma pani co przeciw temu, e b

si do

niej zwraca po imieniu? Lubi my le , e wszyscy zatrudnieni w wydawnictwie Norwalka to

jedna wielka rodzina.

Kelly skrzywi a si . Taki bana i jeszcze pos dzanie j , e ma w ogóle co wspólnego

z „The National Cesspool” i jego podw adnymi. Zdo

a si jednak u miechn .

- Bardzo mi mi o pana pozna , panie Norwalk. - Próbowa a oderwa wzrok od

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

hipnotyzuj cego widoku flamingów.

- By a pani z moim chrzestnym synem, Brandtem Madisonem, w Avidzie - zagrzmia

Norwalk. - Podoba mi si pomys , ca a ta historia i wasza praca. Udawanie, e jeste cie

ma

stwem, eby zdoby dowody. Dobra robota, humanitarne cele. To co czytelnicy

Informanta lubi najbardziej.

Kelly rzuci a w ciek e spojrzenie Wittowi, ale on unika jej wzroku.

- Chc mie t histori . Pójdzie na pierwszej stronie - zach ca . - Tylko potrzebne jest

lepsze zako czenie. Na przyk ad, e adoptowali cie z Brandtem dziecko. Wszyscy by si tym

zaczytywali!

Kelly by a przera ona. Ona w Cesspoolu? To musi by jaki senny koszmar. Mo e

je li b dzie rozs dna, obudzi si .

- Panie Norwalk, naprawd nie s dz , e...

- Kelly jest u nas jedn z najlepszych - wtr ci Witt. - Pewnie by mog a...

- Z drugiej strony, dlaczego po prostu nie dopiszemy dobrego zako czenia? Po co si

sprzecza o drobiazgi. To nie w naszym stylu. Tak zrobimy. Kelly i Brandt adoptuj dziecko

z Avidy, wróc do nas i b

d ugo i szcz liwie. Nasi czytelnicy kochaj szcz liwe

zako czenia - doda z przekonaniem.

- Panie Norwalk! - wysapa a ze z

ci . Wcale si nie budzi a. Setki ró nych

flamingów ta czy o jej przed oczami, gdy Tucker Norwalk pochyla si , to w przód, to w ty .

- Absolutnie nie mog ...

- Czy masz jakie swoje zdj cie, kochanie? - przerwa jej Norwalk. - Chodzi mi o co

seksownego: w bikini albo frymu nej bieli nie. Zawsze chcemy pobudza wyobra ni na-

szych czytelników, niech si przynajmniej domy la, co wydarzy o si w waszej sypialni

podczas parnych avida skich nocy.

- Och! - To przechodzi o jej wszelkie wyobra enia. Wydawca Cesspoola by

dok adnie taki, jak to sobie wyobra

a. Ale ona nie b dzie wod na m yn... jego

pornograficznych upodoba . - Panie Norwalk, ja...

- Kelly, chcia bym porozmawia z tob na osobno ci... - Witt chwyci j pod rami i

szybko wyprowadzi z pokoju, zanim zd

a oznajmi Tuckerowi Norwalkowi, co mo e

sobie zrobi z tym mieciem, który uwa a za gazet . - Kelly, zgadzam si z tym, co my lisz,

ale, na mi

bosk , nie mów tego Norwalkowi! Nie pozostanie mu nic innego, jak tylko ci

wyla !

- Witt, nie b

figurowa na stronicach Cesspoola obok takich kawa ków jak

„Opiekun w ZOO zmienia si w ma

i zakochuje w gorylicy”!

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Mo e i nie b dziesz musia a, Kelly - uspokoi j Witt. - Norwalk zaznaczy

zdecydowanie, e ukazanie si tego artyku u zale y wy cznie od Brandta. Musisz po prostu

po niego i zmusi go, eby tego zaniecha . Wydaje mi si , e jest ci co winny, Kelly.

Da

mu przecie wszystkie swoje notatki, pami tasz?

Kelly dr

a. Ze z

ci, z oburzenia... i na my l o ponownym, nieoczekiwanym

spotkaniu z Brandtem Madisonem.

Drzwi gabinetu otworzy y si i ukaza si w nich Tucker Norwalk.

- Musz ju lecie - oznajmi jowialnie. - Mam by na lotnisku za godzin . Kelly,

przy lij te zdj cia do biura Informanta, najszybciej, jak si da. - Uj jej r

i potrz sn ni .

To samo zrobi z d oni Witta. - Trzyma tak dalej! „In the Know” to klasa w swoim rodzaju!

Kelly zacisn a pi ci.

- Panie Norwalk...

- Dzi kuj panu - przerwa natychmiast Witt. - B dziemy stara si , eby utrzyma „In

the Know” na dobrym poziomie. To nasz najlepszy magazyn. Nieprawda , Kelly? - Zanim

odpowiedzia a, wci gn j z powrotem do gabinetu. Tucker Norwalk znikn w korytarzu.

- Witt... - zacz a Kelly, ale on gestem d oni nakaza jej milczenie.

- Kelly, nie winie ci za to, e nie chcesz wspó pracowa z Cess... z Informantem.

Spójrz, Norwalk zostawi adres Madisona. - Poda jej zapisan kartk . - Dlaczego nie pój-

dziesz od razu i otwarcie nie wy uszczysz ca ej sprawy?

- Dzi kuj , Witt. - Kelly chwyci a kartk . - Wróc niebawem. Nie zajmie mi du o

czasu przekonanie Brandta Madisona, e zamieszczenie tego artyku u w szmat awej gazecie

Norwalka podwa y wiarygodno jego ksi ki.

- Na to go we miesz, tak? - zastanawia si g

no Witt. - Pominiesz ten ca y numer z

seksem?

- Numer z seksem? - Niemal zabi a go wzrokiem. - My

, e za d ugo przebywa

w

towarzystwie Norwalka, Witt - otworzy a drzwi. - Zobaczymy si niebawem.

Witt patrzy na ni z b yskiem w oku.

- Nie by bym taki pewny, Kelly - zachichota .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

11

- To Tucker. Dzwoni z limuzyny - powiedzia do Corrine Brandt. - Widzia , jak Kelly

wychodzi a z biura. Przed chwil z apa a taksówk .

- W takim razie powinna tu by za pó godziny. - Corrine spojrza a na zegarek. -

Wystarczy ci, je eli zabior dzieciaki do dziesi tej wieczorem?

- Dziesi tej wieczorem? To ponad dziesi godzin. U miechn si ponuro. - Mam

zamiar za atwi z Kelly wszystko w przeci gu pi tnastu minut, licz c od momentu

przekroczenia progu tego domu.

- Ale tak na wszelki wypadek, gdyby jednak zesz o ci troch wi cej czasu na

przekonywaniu tej dziewczyny, e jest w tobie zakochana do szale stwa, nie wrócimy przed

dziesi

.

- Dzi kuj , Corrine. Nie musz chyba mówi , e wszyscy troje - ty, Todd i Debbie -

jeste cie zaproszeni na nasz lub w pi tek.

- Pi tek, tak? Zawsze mocno w siebie wierzy

. Poklepa a go po policzku. - Brandt,

je eli Kelly ma ci uszcz liwi , ycz wam obojgu wszystkiego najlepszego.

- Uszcz liwi mnie na pewno - odpar z przekonaniem. - Ja tak e j uszcz liwi . Nie

mam adnych w tpliwo ci ani co do pierwszego, ani drugiego.

Nie mia w tpliwo ci, ale by zdenerwowany. Po wyj ciu Corrine chodzi bez celu po

mieszkaniu, czekaj c na przyj cie Kelly. Wiedzia , e przyjdzie. Wys anie Tuckera do jej

biura z propozycj umieszczenia ich w Cesspoolu by o ruchem z jego strony. Musia a na to

zareagowa . Nie chcia nawet my le , co by si sta o, gdyby tego nie zrobi a.

Dok adnie po trzydziestu jeden minutach od opuszczenia biura Kelly stan a pod

drzwiami apartamentu Madisona. Przez ca drog zastanawia a si nad najlepszym sposobem

przekonania Brandta, eby stanowczo odrzuci propozycj Norwalka. Czy ma na niego

krzycze ? Czy mu pochlebia ? Czy zachowywa si ch odno? Wszystkie sposoby mia y

swoje za i przeciw.

Brandt otworzy drzwi po pierwszym dzwonku. Przez chwil patrzyli na siebie bez

owa. Kelly poczu a, e krew uderza jej do g owy. Mia na sobie spodnie z grubego trykotu

w kolorze khaki i be owo -

ty sweter, który podkre la z ocisty kolor jego oczu. Kelly

mia a zupe nie wyschni te usta i spocone d onie.

- Wejd , Kelly - zaprosi ja do rodka, przepuszczaj c w drzwiach.

Zauwa

a, e wcale nie by zaskoczony jej widokiem. Zdenerwowana, obj a jednym

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

spojrzeniem ca y przestronny pokój, do którego wesz a. Brandt zamkn drzwi. Us ysza a

szcz k zamka. Odwróci a si i zobaczy a go opartego o drzwi i przygl daj cego si jej z

miechem. Poczu a si jak ma a myszka, która z powodu w asnej g upoty znalaz a si w

jaskini lwa.

Czu a pustk w g owie.

- Mog wzi twój p aszcz? - zapyta uprzejmie.

W odpowiedzi otuli a si nim jeszcze szczelniej.

- Nie. To, z czym przychodz , nie zajmie du o czasu. - Wzi a g boki wdech. -

Za

proces o znies awienie, je li moje imi pojawi si na amach tego skandalicznego

szmat awca! - krzykn a. - Brandt jeste powa nym znanym pisarzem. Na co ci ta mierna

reklama? - Teraz by o pochlebstwo. - Machlojki Caristy to przest pstwa mi dzynarodowe i

powinny si nimi zaj powo ane do tego organizacje, a nie brukowiec mieni cy si gazet ,

ch odno i najbardziej rozs dnie. Dobra, wyczerpa a wszystkie trzy argumenty. Pozwoli a

sobie przelotnie spojrze na Brandta. Jak zareaguje?

Podszed do niej z rozbawieniem w oczach.

- Bardzo tu ciep o. Musisz zdj p aszcz - powiedzia spokojnie i nie zwa aj c na jej

protesty odpi guzik.

- Nie! - Z apa a po y. - Nie... nie przysz am tu po to, eby si ...

- Rozbiera ? - Zsun p aszcz z jej ramion.

- Rozrywa towarzysko - poprawi a go szybko rumieni c si . R ce jej si trz

y i

Brandt nie mia

adnych problemów z p aszczem.

Rzuci go na krzes o i natychmiast zabra si za guziki bluzki. Próbowa a odskoczy ,

ale j przytrzyma . Zr cznie zdj z niej bluzk i upu ci na pod og .

- Brandt - wyszepta a. Miesza o jej si w g owie. By tak blisko, e czu a ar jego

cia a, sil jego m skich kszta tów. Podniecenie seksualne emanuj ce z niego, obezw adnia o

. Trudno jej by o oddycha .

- Nie przysz am tu po to, eby... eby... - zgubi a w tek, gdy dotkn jej piersi. Pod

cienk , koronkow , jasnoró ow halk i biustonoszem w tym samym kolorze czu a, jak jej

sutki twardniej w oczekiwaniu na jego dotyk.

- Nie, oczywi cie, e nie... - Brandt by ubawiony, ale i czu y. Przyci gn j bli ej i

poca owa w szyj . - Przysz

tu, wierz c wi cie, e Tucker chcia nas na amach „The

National Informant”. Jestem pewien, e by

przekonana do szpiku ko ci, e celem twojej

wizyty b dzie powstrzymanie mnie od tego.

Kelly nie zauwa

a, e na pod odze, obok bluzki, le y ju jej spódnica.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Nie... nie rozumiem.

- Podszed em ci , kochanie. Poprosi em Tuckera o zaaran owanie ca ej historii, gdy

zaczyna em traci nadziej , e kiedykolwiek b dziesz chcia a ze mn rozmawia . - Jego usta

ukry y jej usta, j zyk pie ci delikatnie podniebienie, z by szarpa y leciutko wargi.

Oczywi cie, nie powiedzia em mu o twojej awersji do Informanta. Powiedzia em tylko, e

jeste osob , która nie lubi, aby jej prywatne sprawy wystawiano na widok publiczny. Tucker

by zachwycony, e mo e mi si przys

. Mówi em ci, e by najstarszym i najbli szym

przyjacielem mego ojca? e kiedy ojciec mia wypadek i uznali go za niezdolnego do pracy,

wujek Tuck da mu szans ?

- Wujek Tuck? - powtórzy a za nim sucho.

- To mój chrzestny ojciec. Corrine te . Zawdzi czamy mu tak wiele.

- Nie wspomnia

o tym. Teraz rozumiem, dlaczego nie mog

mu powiedzie „nie”,

kiedy poprosi ci o wspó prac ze mn .

- Uhmm. To by a najlepsza przys uga, jak mi kiedykolwiek wy wiadczy .

Przerwa , by j poca owa . Zadr

a i przylgn a do niego. U miechn si .

- Nale ysz do mnie, Kelly. Do mnie, do moich ramion. Wiedzia em, e je eli istnieje

jakakolwiek bro mog ca przebi si przez wznoszone przez ciebie zapory i sprawiaj ca, e

przybiegniesz do mnie jak na skrzyd ach, to musi ni by wmieszanie ci w artyku

Informanta. - Za mia si . - Zw aszcza te zdj cia!

To co mówi by o, zbyt pi kne, eby mog o by prawdziwe.

- Nie... nie b dzie adnego artyku u? - mog a si zdoby tylko na tyle.

Brandt udawa zirytowanego.

- Widz , e b

musia w

ci to do twojej g ówki opat . Nie, Kelly, nie b dzie

adnego artyku u. - Odchyli si i spojrza g boko w jej jeszcze niepewne oczy. - Kelly,

kocham ci . Powiedzia em ci to ju w Avidzie, ale oczywi cie nie uwierzy

. A to jest

prawda, Kelly. Mam zamiar udowodni ci to przez ca e ycie.

Z gard a Kelly wydoby si cichy j k.

- Nie mog uwierzy , e naprawd mnie kochasz - wyszepta a.

- Uwierz w to, Kelly. Kocham ci i chc , eby zosta a moj

on - tak szybko, jak

dzie to mo liwe. W adnym razie nie pó niej jak pod koniec tygodnia. - Pochyli g ow i

poca owa j . By a tak oszo omiona, e nawet nie zamkn a oczu, nawet wtedy, gdy

poca unek sta si gor cy i nami tny. Patrz c mu w oczy, atwiej jej by o zaakceptowa

rzeczywisto .

Zostawi jej usta, ale nadal trzyma j mocno w obj ciach.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Co by o nie tak w Avidzie, Kelly? - zapyta cicho. - Dlaczego przesta

wierzy , e

ci kocham?

- Nie... nie przesta am wierzy , e mnie kochasz - wyzna a. - Nigdy w to nie

wierzy am. S dzi am, e powiedzia

tak dlatego, eby by ... mi ym.

- M czyzna nie mówi kobiecie, e j kocha, eby by mi y, Kelly - odpar krzywi c

si .

- Ale byli my w

ku, w afekcie... - Wzdrygn a si . - Potem, kiedy by

taki z y na

mnie, by am pewna, e poczu

, e wpad

we w asne sid a. Wiedzia am, e chcesz mnie

porzuci . - Spu ci a wzrok. - Rozumiem to. - W jej g osie nie by o nuty goryczy czy

oskar enia.

- I postanowi

mi to u atwi , odsuwaj c si ode mnie fizycznie i psychicznie. -

Smuci o go, e nie pomy la a, e ma prawo by z y z powodu jej lekkomy lno ci. - Kelly, nie

czu em, e wpad em w sid a. Nie chcia em ci porzuca i nie chcia em, eby ty mnie

porzuci a. Skarbie, potrzebuj ci - nie tylko w

ku. To co znacznie powa niejszego. Chc

ci mie przy sobie przez ca e ycie. Chc dzieli z tob

ycie, chc si

mia razem z tob ,

by z tob , gdy b dziesz si czu a nieszcz liwa, zagubiona czy samotna. I chcia bym, eby

ty potrzebowa a mnie tak samo.

Kelly wpatrywa a si w niego, s uchaj c z zachwytem tego, co powinien by jej

powiedzie w Avidzie. Nie zrobi tego, gdy wydawa o mu si to zbyt oczywiste!

Na twarzy Brandta pojawi si u miech. W tym momencie zda sobie spraw z tego,

e nadzieje na ich wspóln , cudown przysz

nie s p onne. Zaczyna doskonale pojmowa

tok rozumowania Kelly, jej wra liw i skomplikowan psychik . Ca e lata studiów nad

psychologi , wg bianie si w umys y innych umo liwia y mu dotarcie do niej. A mo e

rozumia j dlatego, e j kocha . Niewa ne, nie b dzie ju wi cej nieporozumie mi dzy

nimi. Ju on tego dopilnuje.

Kelly spostrzeg a, e Brandt si u miecha i tak e zaryzykowa a nieporadnym

miechem.

- Czy ty na pewno potrzebujesz w

nie mnie? - spyta a nie mia o.

- Potrzebuj ci bardziej ni kogokolwiek czy czegokolwiek. Powiedz mi, e mnie nie

zostawisz, e nigdy ju nie b dziesz mi si wymyka .

Powoli obj a go za szyj .

- Kocham ci , Brandt. Nigdy ci nie zostawi . Nigdy, je eli b dziesz mnie

potrzebowa .

- Potrzebuj ci teraz i zawsze b

ci potrzebowa .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- Och, Brandt - wymówi a z czu

ci jego imi i przyci gn a go do siebie. Zacz

ca owa j tak, jak tego pragn a, gor co i mocno, z j zykiem tkwi cym g boko w jej ustach,

z r kami pobudzaj cymi ca e jej cia o.

- Kocham ci , Kelly - powtórzy nami tnie. - Nie jeste my w

ku i cho jestem na

pewno w afekcie, chc , eby wiedzia a, e jestem w pe ni wiadomy tego, co mówi . I

chcia bym, eby mi teraz uwierzy a. eby wierzy a mi zawsze.

Jej ró owa halka do czy a do spódnicy i bluzki na pod odze.

- Brandt! - krzykn a, gdy jego du e, ciep e r ce w lizgn y si pod majtki i zacz y

adzi brzuch.

- Co wi cej, oczekuj , e b dziesz mi stawia jakie wymagania - ci gn dalej. -

Chc , eby mnie potrzebowa a. Twoje miejsce jest przy mnie. Jeste moja i nie pozwol ci

odej .

Jego zach anno porazi a j . Nigdy nie nale

a do niego. S owo „jeste moja” by y

tak samo s odkie jak s owa „kocham ci ”. Wsuwaj c delikatnie r ce pod jego sweter,

odwa

a si powiedzie :

- Kocham ci , Brandt - g boki oddech. - Jeste ... jeste mój.

Porwa j w ramiona i uniós do sypialni, po czym po

na swym szerokim,

królewskim

u.

- Nie chcia bym, eby kiedykolwiek o tym zapomnia a.

Po

si obok niej i nami tnie si gn po jej usta.

kn a i rozchyli a wargi. Zacisn a d onie na jego silnym karku. Czu a ciep y,

twardy ci ar nad sob . Jak we nie, by a z nim, czu a si kochana i upragniona. Wiedzia a,

e nale

do niej, tak jak ona nale

a do niego.

Poca unek stawa si coraz g bszy, jego j zyk si ga coraz dalej. Chwyci palcami,

stercz ce pod cienkim materia em stanika, sutki. Pie ci je delikatnie, doprowadzaj c j tym

do sza u. Potem zdj stanik i przylgn do nich ustami.

Kelly zadr

a, gdy u wiadomi a sobie si w asnego po dania. To nie by sen. Jego

nami tno by a prawdziwa i tak rzeczywista, jak wszechogarniaj ca ich mi

.

Rozebranie si zaj o mu tylko kilka sekund. Nie d

ej trwa o ci gni cie jej majtek.

Osuwa si coraz ni ej, a nie mog a powstrzyma j ków, westchnie i dr enia na my l o

nadchodz cej rozkoszy.

Oboje byli jak szaleni. Cia o Kelly pr

o si pe ne wyczekiwania, uleg

ci i

po

dania. Wszed w jej wilgotn delikatno , poruszaj c si w adczo i narzucaj c jej swój

rytm, podczas gdy ona poddawa a mu si , w pe ni kobieca.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

ar ich cia wzmaga si , gorza coraz ja niej, daj c obojgu niewypowiedzian

rozkosz. W ko cu fale gor cej ekstazy przenios y ich przez burz uniesie do brzegów

odkiego spe nienia.

Le eli razem przez d ugi czas, zespoleni fizycznie i duchowo, delektuj c si

prze ytym szcz ciem, ca uj c si i cicho rozmawiaj c.

- Nasz lub jest w pi tek - poinformowa j , ca uj c po ka dym wypowiedzianym

owie. - Zaprosi em ju Susan, Corrine i dzieciaki.

- Jak mi o, e przypomnia

sobie tak e o mnie. - G aska a go po karku.

- Yhmm. Pomy la em, e mo e b dziesz potrzebowa a kilku dni na kupno sukienki i

zaplanowanie naszego miodowego miesi ca.

- Gdzie?

- Tam, gdzie jest ciep o. Daleko od Chicago i zimy. Nie do Avidy.

Kelly zachichota a.

- Nie mia abym nic przeciwko Avidzie. Je eli tylko nie musieliby my odwiedzi Para

de Leona i Caristy w ich celach...

- Pojedziemy kiedy do Avidy, Kelly. Odwiedzi Carmelit i dzieci, i mo e

adoptowa dziecko z legalnego Domu Przyjació Dzieci.

Kelly spojrza a z niedowierzaniem.

- Mówisz powa nie?

- Kiedy , pi knego dnia, przekonasz si , e mówi to, co my

. - Poci gn j do

siebie i obj mocno. - Chcia bym te pomóc Carmelicie i jej dzieciom. Je eli zechcesz, mog

nawet ci gn ich do Stanów. I powa nie my

o adoptowaniu dziecka.

W oczach Kelly pojawi y si

zy rado ci.

- Brandt nawet nie wiesz, jakie to dla mnie wa ne. Chc mie dziecko z tob , ale

zawsze chcia am stworzy rodzin ma emu, bezdomnemu cz owiekowi.

Wzruszony Brandt wyobrazi j sobie jako ma dziewczynk , t skni

za prawdziw

rodzin .

- B dziemy mieli swoje w asne i adoptowane dzieci. Oboje je lubimy. S dz , e

posiadamy cechy, które pozwol nam zosta dobrymi rodzicami tak licznej rodziny.

- Och, Brandt, to najszcz liwszy dzie w moim yciu. Nie wiem, czym sobie

zas

am na takie szcz cie. To... to chyba cud.

- To nie jest cud, Kelly. Zas ugujesz na szcz cie, poniewa sama dajesz szcz cie.

Skarbie, d ugo my la em o tym, co mi powiedzia

; o tym, jak policjant znalaz ci na ulicy.

- Poczu , e robi si napi ta, wi c natychmiast zacz j g adzi . - Nikt nie wie dlaczego ani

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

jak znalaz

si tej nocy na ulicy. Czy przysz o ci kiedykolwiek do g owy, e to nie twoja

matka ci tam zostawi a?

Oczy Kelly zrobi y si wi ksze.

- Nie, nigdy. Zawsze my la am, zreszt wszyscy inni te , e zrobi a to moja matka.

- Czy nie jest mo liwe, e osoba, która zostawi a ci na tej ulicy ukrad a ci twojej

matce? Mo e zosta

porwana i uprowadzona z jakiego innego, odleg ego stanu i przywie-

ziona do Chicago? To móg by kto obcy, mo e kto z rodziny próbowa w ten sposób

zem ci si na twojej matce. Wtedy nie szukano jeszcze porwanych dzieci przez telewizj i

radio. Znalezienie dziecka w Chicago nie by o wiadomo ci przekazywan na ca y kraj.

Gdyby porwano ci dzisiaj, twoje zdj cie mog oby si pojawi na ka dym opakowaniu mleka

i w ka dym programie telewizyjnym po wi conym zagubionym dzieciom. Teraz s

komputery, które bardzo u atwiaj odnajdywanie osób zaginionych. Ale kiedy mia

dwa

lata, wygl da o to zupe nie inaczej.

- Och, Brandt, my lisz, e to naprawd mo liwe? - Kelly by a ogromnie przej ta t

histori . Mo e wcale nie zosta a porzucona przez matk ? Przypu my, e ta kobieta sta a si

ofiar tak samo jak ona i bardzo cierpia a z powodu straty dziecka i samotno ci?

- Kelly, mo liwe, e nigdy si tego nie dowiemy. Pami taj jednak, e pomimo szoku,

jaki prze

w dzieci stwie, wyros

na siln i zaradn osob . Gdy by

dzieckiem, nie

obdarzono ci czu

ci , ale teraz jeste kochaj

i oddan kobiet . Nikt by si tego nie

spodziewa po tym, co przesz

. Ka dy podejrzewa by raczej, e zostaniesz emocjonaln

kalek . Pokona

to. Jak?

- Nie... nie wiem - szepn a.

- Mo e dlatego, e pierwsze dwa lata swojego ycia prze

z matk , która nauczy a

ci kocha i wierzy ludziom, z matk , która kocha a ci tak bardzo, e w pó niejszym

okresie, nawet gdy ci od niej zabrano, mog

normalnie. Podziwiam was obydwie.

To by o zupe nie inne spojrzenie na jej ycie. Brandt zmieni przesz

Kelly jak

historyk - rewizjonista. I nagle ta przesz

nie wyda a si jej ju tak wa na jak kiedy , nie

ci

a tak bardzo na sercu.

Cokolwiek si wydarzy o, by o ju poza ni - pokona a to. Teraz kocha a cz owieka,

który kocha j na tyle, by zwróci jej matk w sposób, o jakim nigdy nie marzy a.

Cz owieka, który móg j uczyni matk , samemu staj c si ojcem rodziny, o której marzy a

zawsze.

- Kocham ci , Brandt - zapewnia a go gor co. Mówienie tych s ów by o tak samo

cudowne, jak ich s uchanie. - Zawsze b

ci kocha .

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

background image

- I ja ci kocham, skarbie. - Pochyli si , by poca owa j z czu

ci .

I wtedy zadzwoni telefon. J kn li równocze nie i niech tnie odsun li si od siebie.

- Je li to Corrine i dzwoni, ze pojawi si wcze niej... - mrukn Brandt, podnosz c

uchawk , ale nie doko czy .

- S ucham? - warkn . - Tucker? - Ton jego g osu zmieni si natychmiast. Roze mia

si . - lub w pi tek. Oczywi cie, e jeste zaproszony. Dzi ki za pomoc, wujku Tuck.

Spe ni

rol ...niezb dnego katalizatora. - Znów chichota!. - Nie, nie sadz , Tucker. Nie, na

pewno nie.

- Co na pewno nie? - spyta a, gdy po

s uchawk .

W oczach Brandta pojawi y si diabelskie ogniki.

- Wujek Tuck chcia opisa nasza love story w „The National Informant”. S dzi , e

wzbudzi du e zainteresowanie. Uwa a to za naturalne, podoba mu si te rola, jak odegra w

naszym ponownym po czeniu. Twierdzi, e bawi si w swatk dwa razy - pierwszy, gdy

wyst pi z propozycja naszej wspó pracy, drugi - dzisiaj. Proponowa reportera i fotografa z

Informanta na nasz lub. Jak s ysza

, odmówi em.

- S uszna decyzja. Nasz lub nie b dzie dla nich adnym wydarzeniem. Jeste my zbyt

zwyczajni. Jak mogliby my konkurowa z „Przybyszem z innej planety, po lubiaj cym

mumi egipsk ”?

Brandt roze mia si serdecznie.

- Chyba artujesz!

- Nie przesadzam. Czyta am ten artyku w kolejce do kasy w supermarkecie.

Ceremonia za lubin odby a si na pok adzie UFO, wisz cego nad Morzem ródziemnym.

Panna m oda wyst pi a w bieli.

- Tak samo jak ty.

- Ale nie na pok adzie UFO!

Ca uj c si , miej c i trzymaj c w obj ciach snuli plany na przysz e, wspólne ycie.

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m

Click here to buy

A

B

B

Y

Y

PD

F Transfo

rm

er

2

.0

w

w

w .A

B B Y Y.

c o

m


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Boswell Barbara Za wszelką cenę
Boswell Barbara Za wszelką cenę
Boswell Barbara ZA WSZELKĄ CENĘ
Boswell Barbara Za wszelką cenę
012 Boswell Barbara Za wszelką cene
Boswell Barbara Za wszelką cenę
ANTY Prawo i Sprawiedliwość władza za wszelką cenę(1)(2)
Budują gazociąg za wszelką cenę, POLSKA POLITYKA I EKONOMIA
Czy można ratować życie za wszelką cenę, MEDYCYNA ALTERNATYWNA, Medycyna ,no coments, naturalna
Graham Heather Za wszelką cenę 01 Za wszelką cenę
410 kilogramowy mężczyżna pragnie schudnąć za wszelką cenę
ANTY Prawo i Sprawiedliwość władza za wszelką cenę compressed
Graham Heather ( za wszelką cenę 03 ) Z nadzieją w sercu
Tessa Radley & Sarah M Anderson Za wszelka cene Sypiajac z wrogiem
706 Craven Sara Za wszelką cenę
Bioenergoterapia czyli zdrowie za wszelką cenę Joanna Jarzębińsk , Marek Szczebiot
ANTY Prawo i Sprawiedliwość władza za wszelką cenę(1)(2)

więcej podobnych podstron