Zagadkowy umysł schizofrenika Tomasz Kurkowski

background image

Zagadkowy umysł schizofrenika

Schizofrenia to zdradliwa choroba, która może przybierać

różne oblicza

Dla jednych może być mało znaczącym epizodem, dla innych

zaś niekończącą się traumą.

Zwykle jej początki są bardzo niewinne, dzięki czemu z łatwością usypia ludzką czujność.

Z dyskrecją zaciera cienką granicę między rzeczywistością a światem urojeń i fantazji.

Chory stopniowo traci kontrolę nad własnym życiem.

"Nie zawsze tak ze mną było" - mówi Tony, cierpiący od kilkudziesięciu lat na schizofrenię.

Tony przyszedł na świat na początku lat czterdziestych ubiegłego stulecia w Lisburn

(Irlandia Północna), kiedy II wojna światowa trwała już w najlepsze. Niewiele z niej pamięta.

Po wojnie ukończył jeden z college’ów w Belfaście, by potem przez kilka lat pracować w

primary school na "słynnej" Shankill Road. "To była wielka radocha pracować z dziećmi.

Uczyłem wszystkiego: biologii, historii, geografii" - wspomina podekscytowany. Choć nigdy

mu się nie przelewało, jakoś wiązał koniec z końcem. Cieszył się powodzeniem wśród

kobiet, ale, jak mówi: "Nie chciałem się wiązać na stałe". Podróżował, choć nie za wiele

(przez kilka lat mieszkał i pracował w Kanadzie). Miał swoje marzenia i plany. Nie działo się

nic niepokojącego – nic, czym musiałby się przejmować. Któregoś dnia wszystko jednak

legło w gruzach.

Nagłe wyzwolenie choroby

Niespodziewana śmierć matki była dla niego prawdziwym wstrząsem. W jednej sekundzie

stracił najbliższą mu osobę: "Miałem z nią świetny kontakt" - mówi. Pamięta dokładnie tę

tragiczną sekwencję zdarzeń. Telefon od ojca, który doniósł mu o śmierci mamy, potem jej

background image

pogrzeb i dalej cały ten koszmar. Nie mógł wrócić do normalności, do codziennych zajęć:

"To przyszło znienacka, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje" - tłumaczy drżącym głosem.

Jego twarz zastyga w nienaturalnym grymasie. Odejście matki to cios, po którym długo nie

mógł się podnieść. Pił, zaniedbywał obowiązki w szkole, przestał zupełnie myśleć o sobie.

Stał się markotny i małomówny.

Jego stanem zaniepokoił się jego najbliższy przyjaciel i niemal siłą zaciągnął do lekarza. Po

tej wizycie nastąpiła cała seria kolejnych spotkań w gabinetach lekarskich (tym razem

u psychiatrów). Padały "dziwne pytania", na które musiał odpowiadać, przyjmował całą

masę rozmaitych leków. W końcu zdiagnozowano u niego schizofrenię.

Szpital drugim domem

W pierwszym odruchu nie bardzo wiedział, co to za schorzenie, ale wiedział na pewno, że

to coś poważnego. Nie mógł dłużej pracować w zawodzie. Odtąd był na garnuszku

państwa. Przez kilka lat wynajmował mieszkanie w centrum Belfastu. "Nie płaciłem ani

grosza" - przyznaje z satysfakcją. Właściwie całe dnie wypełniały mu wizyty w tzw. Day

Centre, gdzie z innymi towarzyszami "niedoli" wykonywał jakieś drobne prace. "Dla zabicia

czasu" - mówi. Z czasem jego stan się jeszcze pogorszył, nie umiał o siebie zadbać. Dłużej

nie mógł już mieszkać na własną rękę. Szpital stał się jego drugim domem. Kiedy nieco

wydobrzał i stanął na własne nogi trafił do domu opieki (Residential Home Care). Nie

bardzo mu się tam podobało, bo, jak mówi: "Przyzwyczaiłem się do życia w pojedynkę".

Spoglądam na niego. Widzę, jak kurczowo trzyma się fotela, mocno zaciskając zęby. Łzy

napływają mu do oczu. Nie wiem, jak się zachować w tej sytuacji.

W labiryncie codziennych spraw

Na co dzień Tony mieszka w prywatnym domu opieki pośród innych mieszkańców

dotkniętych chorobą psychiczną . Bez skrępowania może wychodzić na zewnątrz, by

wstąpić do pobliskiej kawiarni bądź skoczyć na pocztę wysłać list do rodziny w Kanadzie.

Przyznaje, że naprawdę wolny czuje się tylko podczas samotnych spacerów i wypadów za

miasto. Te, zdarzają się jednak zbyt rzadko. Zwykle w poniedziałki udaje się z wizytą do

miejscowej biblioteki, skąd taszczy wypchaną po brzegi torbę z rozmaitymi romansidłami

i kryminałami. "To nie dla mnie. Dla Eileen" - tłumaczy. Eileen to przyjaciółka z piętra,

zmagająca się z problemem alkoholowym. Tony z większością rezydentów utrzymuje dość

bliski kontakt. Czasem nawet udaje mu się wyskoczyć do centrum z Peggy (inną serdeczną

przyjaciółką). Idą wtedy do baru w hotelu "Europa" na "małe co nieco". On lubi millera, ale

nie zawsze może sobie na niego pozwolić.

background image

Patrzenie na czas

Na pierwszy rzut oka nic nie zdradza jego choroby. Żadnych podejrzanych gestów czy

gwałtownych ruchów. Nic szczególnego. Na pozór normalny facet w podeszłym wieku

o krępej budowie ciała. Jego siwa, bujna czupryna rzuca cień na pomarszczone czoło.

W przenikliwym spojrzeniu kryje się jakaś niezwykła mądrość. Moją uwagę przykuwają

nadpalone koniuszki palców - efekt nałogu tytoniowego, z którym trudno mu skończyć.

"Chciałoby się przestać palić, ale to jest silniejsze ode mnie" - wyjaśnia. Dość trudno

przychodzi mu wysiedzieć w jednym miejscu, nerwowo przebiera nogami, wierci się, jakby

rosła w nim nieodparta potrzeba ciągłego ruchu, jakiejś zmiany. Zdarza mu się też

mamrotać coś pod nosem - trudno go wówczas zrozumieć. Czasem język plącze mu się,

jakby odmawiał posłuszeństwa. Wtedy ciężko mu poskładać własne myśli w jakąś logiczną

całość. Bywają też takie dni, kiedy chce być po prostu sam. Wtedy zamyka się w swoim

własnym świecie (własnym pokoju), otoczony bogatą kolekcją zegarów i obserwuje

upływające godziny: "Lubię je, mogę godzinami obserwować ruchy wskazówek i wcale

mnie to nie nudzi" - tłumaczy z pasją w głosie.

"Zdarza mi się, że je słyszę" - mówi o przedziwnych głosach, które docierają czasem do

niego. "Są ze mną na dobre i na złe, jak bliski przyjaciel, który wysłucha w potrzebie". Tony

nie boi się ich, na swój sposób nawet je polubił. Żyją w symbiozie, dzięki nim nie czuje się

samotny.

Troszkę zrozumienia

Tony żyje z nadzieją, że uda mu się jeszcze zamieszkać samemu na starość. Marzy mu się

własny kąt w Portrush (nadmorski kurort w Irlandii Północnej), gdzie mógłby spędzić resztę

swojego życia. "Dość użalania się nad sobą" - mówi stanowczo. Chciałby znowu poczuć, że

ma kontrolę nad swoim życiem, oddychać pełną piersią i zawalczyć o własne szczęście.

"I żeby tak na mnie dziwnie nie patrzyli" - to jego największe pragnienie. Z przykrością

wspomina reakcje innych na wieść, że choruje na schizofrenię. Pamięta, że część ludzi

litowało się i zaczynało współczuć, niektórzy zaś patrzyli na niego jak na ufoludka. W jednej

chwili stawał między nimi mur nieufności, który wszystko zmieniał. Ale on przestał już na

to reagować. "Szkoda czasu i nerwów" – kwituje ze spokojem.

Są jednak jeszcze i dobrzy ludzie. Dawni znajomi, sprzedawczynie w sklepie, kobiety

w recepcji u lekarza, ludzie z kościoła. Ci czasem zagadną i spytają, jak leci. Niby nic

wielkiego, a jednak jakoś lżej mu wtedy na duszy. "Fajnie, jak traktują cię normalnie" -

mówi z uśmiechem na ustach. Tony nie oczekuje od ludzi żadnych wielkich słów czy

gestów, może tylko troszkę więcej zrozumienia. Ale nie wie, czy dożyje… lata lecą

nieubłaganie.

Imiona bohaterów reportażu zostały zmienione.

Tomek Kurkowski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZAGADKI LOGICZNE, psychologia, umysł
tomasz kucza zagadka dzikiej wyspy v1 0
Małgorzata Libman Sokolowska Tomasz Nasierowski Rola nadziei w zmaganiach ze schizofrenia
Pokonać schizofrenię Paweł S Tomaszewski
EBOOK wywiad z Tomaszem Kojdrem Szachy inwestycja w umysl
Umysl nakrecony Zagadkowa mechanika myslenia umynak
1 zagadki wiosenne

więcej podobnych podstron