Wstęp
Od czego zacząć zmianę swojego życia? Można by rzec,
że od czegokolwiek. Liczy się bowiem to, aby elementy negaty-
wne zamienić na pozytywne. Co za różnica w jakiej kolejności?
Najważniejsze jest to, aby w tym odmienianiu postępować,
odzyskiwać kolejne obszary, które źle funkcjonują lub w ogóle
nie funkcjonują. Nie jest to jednak do końca dobra metoda.
Można ją stosować tylko w sytuacji, kiedy nie dysponujemy
lepszą metodą. Lepsze wtedy to niż nic.
Od sposobu zmieniania swojego życia dużo będzie zależa-
ło. Jeżeli nasze działania będą chaotyczne i nieprzemyślane,
końcowe rezultaty mogą być niezadowalające, a czasami ba-
rdzo skąpe. Wyobraźmy sobie przypadek kierowcy, który stwie-
rdza, że hamulce w jego samochodzie nie działają zbyt dobrze.
Po szybkiej analizie okazuje się, iż przyczyną problemu jest
mała ilość płynu hamulcowego. Dolewa więc nową porcję, która
usuwa problem. Po kilku jednak dniach sytuacja się powtarza.
Hamulce szwankują, a przyczyną znowu okazuje się być zbyt
mała ilość płynu. W ten sposób można naprawiać w nieskoń-
czoność. Puki nie rozpozna się prawdziwego problemu, w po-
staci ujawnienia i załatania małej dziurki w przewodzie hamu-
lcowym, przez którą płyn ucieka, problem nie zostanie nigdy
trwale zlikwidowany. Warto więc przed rozpoczęciem naprawy
swojego życia dokładnie je przeanalizować, rozpoznać prawdzi-
we problemy i ustalić plan działania na najbliższy czas. Nie
może on być zbyt długi, ponieważ w miarę poprawy i odzyski-
wania utraconej energii, rosnąć będą nasze możliwości, oraz
będą się odsłaniać kolejne problemy, których wcześniej nie
dostrzegaliśmy. Po pewnym czasie trzeba będzie więc i tak
zmodyfikować nasz plan długoterminowy. Należy go zatem
ustalać dosyć pobieżnie i umownie, mając świadomość, że po
pewnym czasie nasze priorytety się zmienią. Będzie to uzale-
żnione od aktualnych zapotrzebowań i naszych fizycznych, czy
psychicznych możliwości.
Rozpoznanie problemu to raz, a siły lub umiejętność jego
rozwiązania to dwa. Czasem rozwiązanie problemu trzeba zo-
stawić na czas późniejszy. Przyczyn może być kilka. Jak wyka-
zaliśmy w przytoczonym wyżej przykładzie, należy wstrzymać
się z uzupełnieniem płynu hamulcowego do czasu załatania
dziury. Dopiero wtedy uzupełnienie płynu będzie miało sens. To,
co często przeszkadza ludziom w samorozwoju, to brak cierpli-
wości, a cierpliwość jest przecież wpisana w przyrodę. Trudno
zbierać z pola płody rolne, kiedy dopiero co się posiało. Potrze-
bny jest czas na wzrost. Tak samo jest z nami. Czasami musi-
my poczekać na właściwy czas. Może to być miesiąc, dwa, pół
roku, a nawet kilka lat. Musimy czekać na większe siły, na
rozwiązanie wpierw innego problemu lub na dojrzenie do niego.
Czasami jesteśmy po prostu mentalnie, emocjonalnie lub du-
chowo nieprzygotowani na to, chociaż nam samym może się
wydawać co innego.
Pamiętam z początku, jak wielokrotnie z ciężkim sercem
odpuszczałem sobie dany problem, mając podświadomą wie-
dzę, że jeszcze nie czas na to. Bardzo mnie to zasmucało,
ponieważ zakosztowawszy słodkiego smaku odmieniania swo-
jego życia, chciałem działać. Czekanie było dla mnie stratą cza-
su. Na szczęście dzięki mądrości pokoleń, ludzi, którzy prze-
chodzili wcześniej przez to samo co ja, poddałem się tej wiedzy.
Nie siedziałem jednak bezczynnie. Szybko znalazłem sobie
inne problemy do rozwiązywania takie, które były na miarę mo-
ich możliwości. Czas płynął a ja w ferworze działań, nie dostrze-
głem nawet, kiedy przyszedł czas na te odłożone kwestie.
Same zaczęły się rozwiązywać jako niewielkie problemy. Byłem
w stu procentach na nie przygotowany, nawet nie spodziewając
się tego. Czasami warto więc sobie odpuścić, złapać oddech.
Brnięcie wciąż do przodu, za wszelką cenę nie jest dobrą
metodą. Wyobraźcie sobie trębacza, który dmie w trąbkę. Bez
krótkiej chociaż przerwy na złapanie oddechu długo by tręba-
czem nie był. Po kilku minutach wyniesiono by go martwego.
Stąd też tak ważne jest korzystać z wiedzy ludzi, którzy zmie-
rzyli się z tymi problemami wcześniej. Ich cenne wskazówki, na
różnych poziomach mojego samorozwoju (szczególnie ducho-
wego) były bezcenne. Wskazywały mi kierunek akurat w tym
momencie, kiedy uporałem się (całkowicie lub częściowo) z
danym problemem i nie wiedziałem jaki następny krok postawić.
Drugą ważną pomocą były wskazówki Boga jako odpowiedzi na
moje prośby o pomoc. W tym początkowym czasie Bóg nie
skąpił mi swej łaski i spełniał prawie wszystkie moje prośby,
czasem wręcz natychmiastowo (Szerzej o tym będę opowiadał
w książce pt. „Czy Bóg istnieje naprawdę”). Zauważyłem wtedy
trzy prawidłowości:
1. Najchętniej Bóg spełniał moje prośby dotyczące pomocy w
odmienianiu mojego życia i siebie samego,
2. Pomoc zazwyczaj była zminimalizowana jakby skompreso-
wana. Swoją wielkość ukazywała dopiero wtedy, kiedy
„rozpakowałem” ją swoim działaniem i zaangażowaniem,
3. Prawie zawsze była to pomoc pozwalająca mi zrobić tylko
jeden krok do przodu. Potem musiałem prosić znowu.
W jaki sposób Bóg pomagał mi w moich zamierzeniach?
Różnie. Ludzie, którzy prosząc Boga o pomoc, oczekują, że
przyjdzie On osobiście z pomocą, są nie tylko naiwni, ale także
zdradzają swoje religijne niedouczenie. Zazwyczaj Bóg pomaga
poprzez innych ludzi, choć niekoniecznie. Mogą to być także
zwierzęta, przyroda, cokolwiek... Są to natchnienia w postaci
ujrzenia czegoś, usłyszenia (nawet urywka czyjejś rozmowy),
czegokolwiek co sprawia, że nagle nas olśniewa. Pomimo tego,
że samo zdarzenie miało się nijak do naszej sytuacji, jednak
wskazówka, która dzięki temu pojawiła się w naszej głowie,
okazuje się bardzo cenna i przydatna, akurat na ten czas, w
jakim jesteśmy. Miałem na przykład takie momenty, że nie
mogąc usnąć danej nocy, niejako lekceważąc ją, włączałem o
drugiej, czy trzeciej w nocy telewizor i akurat leciał program,
który był odpowiedzią na palący mnie od kilku dni problem.
Czasem zamiast całego programu było to tylko jedno zdanie lub
scena z filmu, która spełniała to samo zadanie. Rozumiejąc to
dokładnie, co się wydarzało, dziękowałem Bogu za okazaną
pomoc, wyłączałem telewizor i bez problemu usypiałem. Tego
typu „zbiegów okoliczności” jak kto woli miałem dużo, co w
połączeniu z innymi dowodami na istnienie Boga, jakie doświa-
dczyłem w swoim życiu, dawało mi pewność, skąd one pocho-
dzą. Ponieważ nie jest to temat tej książki, zakończmy ten
wątek uwagą dla wszystkich, którzy proszą Boga o pomoc, i
pomoc tę otrzymują. Nigdy nie zapominajcie Bogu za to
podziękować. Należy podziękować od razu po uzyskaniu pomo-
cy, a także warto powtórzyć to jeszcze raz podczas wieczornej
modlitwy. Bóg chce, aby wychwalać Jego miłość i wielkość. Dla
tych więc bardziej zaangażowanych proponuję skorzystać z tej
okazji, jaka się nadarzyła i poza podziękowaniem wychwalać
także Jego imię albo własnymi słowami, albo słowami którejś z
modlitw uwielbienia, które bez problemu znajdziemy w interne-
cie lub w książeczce do nabożeństwa.
Czasami jakiś problem jest zbyt złożony, zbyt wielki, aby go
za pierwszym razem rozwiązać. Trzeba mieć tego świadomość i
dopuszczać wieloetapowość w procesie zmiany życia. W miarę
swoich aktualnych możliwości należy zrobić tyle, ile jesteśmy w
stanie, a następnie odczekać jakiś czas, aż intuicyjnie poczuje-
my gotowość do przeprowadzenia kolejnego etapu. Mogą zda-
rzyć się także takie sytuacje, że pomimo zaangażowania i sta-
rań nie uda się nam ukończyć jakiegoś etapu. Nie należy się
tym zrażać. Pomimo świadomości istnienia problemu i chęci
rozwiązania go, bywają takie przypadki, że problem przerasta
nasze aktualne możliwości. Sam miałem kilka takich przypa-
dków. Pomimo usilnych starań problem ani drgnął. Zdawałem
sobie sprawę, że jest on ogromny, dlatego zachowałem spokój.
Co jakiś czas wracałem do niego, próbując uporać się z nim,
ale bezskutecznie. Wiedziałem, że gdyby udało się go rozwią-
zać, byłby to mój wielki sukces, a korzyść dla mojego życia
byłaby ogromna. Po jakimś czasie (około roku) problemy te sa-
me się nagle rozwiązały, jako konsekwencja moich innych
działań związanych z rozwojem duchowym. Tak więc nic na
siłę.
Niektóre problemy są zbyt potężne, dlatego też potrzebują
potężnej mocy, aby poradzić sobie z nimi. To jest tak, jak z
rozbijaniem młotem żeliwnego pancerza. Nie uda się go rozbić
jednym uderzeniem. Potrzeba dużej ilości mocnych uderzeń,
aby skruszyć taki pancerz. Problemy, które narastały w nas
latami, skamieniały tworząc skorupę, którą ciężko ruszyć. Cza-
sami problemy te mają swoje źródło sprzed kilkunastu, czy
kilkudziesięciu lat, a często wręcz jeszcze w dzieciństwie, co
dobrze rozpoznali pierwsi psychoanalitycy, Freud i Jung, choć
to była przesada z ich strony -dzisiaj to wiemy-, że wszystkie
problemy człowieka ze swoim życiem wynikają z negatywnych
doświadczeń w dzieciństwie. Prawdą jednak jest to, że rzeczy-
wiście, bardzo dużo naszych problemów osobowościowych ma
swoje korzenie w czasach dzieciństwa. Uprzywilejowany jest
ten, kto potrafi dostrzec w swoim życiu te zależności. Wiedza ta
pozwoli mu lepiej poradzić sobie z rozwiązaniem tych proble-
mów.
Jeżeli chcemy zmienić swoje życie w sposób kompleksowy,
na całej linii, należy usystematyzować swoje działania. Potrze-
bny będzie jakiś plan, koncepcja pracy, która pozwoli wyodrę-
bnić problemy i wybrać odpowiednie metody naprawy. W przy-
padku drobnych korekt swojego życia wystarczy nam działanie
ad hoc, gdyż problemów do rozwiązania będzie niewiele, łatwo
więc zapanować nad tym wszystkim. Czasami problemy tak
bardzo obrosły nasze życie, że sami staliśmy się jednym wiel-
kim problemem. Każda cząstka naszej jaźni jawi się nam jako
wielki problem. Powoduje to dyskomfort psychiczny, zniechęce-
nie do życia i obrzydzenie do samego siebie. Pod względem
negatywnej energii, jaka przebywa w nas, nasze życie przypo-
mina stajnie Augiasza, zapchane do granic możliwości odcho-
dami i nieczystościami. Wydaje się niemożliwością, aby istniała
realna szansa na oczyszczenie tego wszystkiego. Jest to
jednak możliwe i to nawet w sposób niezbyt trudny jak pokazał
Herkules. Sedno sprawy nie leży bowiem w tym, aby porywać
się z motyką na słońce, bo wtedy rzeczywiście niewiele uda się
zrobić. Odpowiednia strategia i organizacja pracy to elementy
działania, które potrafią w sposób istotny poprawić naszą wyda-
jność. Praca zostaje wykonana szybciej, a jednocześnie przy
mniejszym nakładzie sił. Zamiast wylewać bezsensownie wodę
z pogrążającej się w odmętach łódce, bardziej celowe jest
zatkanie najpierw dziury w burcie, przez którą woda ta się
wlewa. Dopiero wtedy opróżnienie łodzi z wody będzie miało
sens, a cała operacja przebiegnie szybko tak, że nie zdążymy
się zmęczyć. W przeciwnym wypadku bardzo się namęczymy, a
i tak nasz wysiłek na niewiele się zda. Jak widzimy odpowiednia
metodyka pracy ma duże znaczenie.
Myśląc o zmianie swojego życia, nigdy nie uważajmy, że
jest to niemożliwe. Zawsze jest to możliwe, choć w wielu przy-
padkach, na samym początku, jest to dosyć trudne i często
należy liczyć się z ciężką pracą przez długi czas. Przy braku
kontroli nad swoim życiem bardzo łatwo doprowadzić je do
ruiny, ale chcąc później odbudować je, staje się to bardzo
trudne. Poza swoją wolą nie mamy innego sprzymierzeńca.
Nawet my sami jesteśmy swoim wrogiem w tym momencie.
Nasza psychika pogrążona w depresji i zniechęceniu, pomimo
szczerej chęci nie ma siły na aktywne działanie, a każdy wysiłek
staje się drogą przez mękę. W tym początkowym okresie po-
trzeba dużo samozaparcia, aby w ogóle ruszyć z miejsca. Jak
już ruszymy, to przy odpowiednim zaangażowaniu i nadzorze z
naszej strony jakoś zaczyna to wszystko iść.
To, co powinniśmy zrobić na samym początku, to wgląd we
własne życie i w siebie. Ponieważ jesteśmy emocjonalnie zwią-
zani z tematem naszej analizy, dlatego najlepiej jest oceniać
swoje życie w emocjonalnym oderwaniu od siebie, przyjmując
mentalnie, że oceniamy nie swoje życie, tylko kogoś innego.
Wyobraźmy sobie, że ktoś, kogo dobrze znamy, poprosił nas o
pomoc w analizie swojego życia. Na podstawie szczegółów,
które znamy, charakteryzujemy je, wytykając wszystkie błędy i
wady. Metoda ta pozwoli nam w sposób bardziej obiektywny i
-co najważniejsze- na chłodno zanalizować swoje życie. Łatwiej
jest przecież wydawać opinie lub radzić komuś niż samemu te
prawdy wykonywać. To prawda stara jak świat. W tym momen-
cie musimy najpierw rozpoznać realny problem. Nie musimy
martwić się trudnościami związanymi z rozwiązywaniem go.
Tym zajmiemy się później. Teraz najważniejsze jest rozłożenie
swojego życia na czynniki pierwsze i zdiagnozowanie ukrytych
w nim problemów. Trudno walczyć z nieznanym wrogiem. Musi-
my więc w pierwszej kolejności zdemaskować go, zobaczyć z
kim mamy do czynienia. Znając swego przeciwnika, wiedząc o
nim dużo, będziemy mogli poszukać jego słabych stron. Za-
wsze jest sposób na pokonanie nawet największego mocarza.
Trzeba tylko poznać jego słabą stronę. Także i nasze problemy
nie są nie do ruszenia. Można z nimi zrobić porządek. Trzeba
tylko znaleźć właściwy sposób. Przedstawiamy zatem plan na-
szego działania, a następnie w kolejnych podrozdziałach zaj-
miemy się nim szerzej.
1. Analiza swojego życia i rozpoznanie problemów,
2. Znalezienie źródła problemu,
3. Wybranie odpowiedniej metody i naprawa problemu,
4. Profilaktyka.
1. Analiza swojego życia i rozpoznanie problemów
Warunkami niezbędnymi do przeprowadzenia skutecznej
analizy życia są: cisza, spokój i czas, dużo czasu. Trzeba się
odpowiednio wyciszyć, wejść głęboko w siebie. Trudno to zrobić
w głośnym otoczeniu, w którym co chwila ktoś nam przeszka-
dza. Potrzebne jest skupienie, oderwanie się od swojego „ja” i
spojrzenie na siebie, na swoje życie z boku. Zazwyczaj nie uda
się tego zrobić za jednym razem. Jeżeli nasze życie przypo-
mina stajnie Augiasza, to możemy być pewni, że na pewno
będziemy potrzebować na analizę wielu seansów rozłożonych
w czasie. Mnogość problemów sprawia, że początkowo odczu-
wamy mętlik w głowie, uczucie, że nie sposób nad tym wszy-
stkim zapanować. Należy w tym momencie zachować bez-
emocjonalny spokój i jak bezduszny oprawca przypatrywać
wijącej się w konwulsjach duszy. Stąd zalecenie, aby na czas
analizy oderwać się od siebie i spojrzeć jak na kogoś obcego.
Po pewnym czasie podświadomość zacznie wyrzucać z siebie
wszelkie zło, jakie się w nas zalęgło. Naszym zadaniem wtedy
jest zapamiętywanie każdego z nich. Wiedza ta przyda się nam
później do rozpracowania ich.
Rozpoczynając analizę, usiądźmy wygodnie lub połóżmy
się na wygodnym łóżku, spróbujmy się zrelaksować, wyciszyć...
Jeżeli nasze działania w pozycji leżącej sprawiają, że zasypia-
my przed zakończeniem procesu, należy zmienić pozycję na
siedzącą lub półleżącą. Nie ma to zresztą znaczenia, w jakiej
pozycji odbywa się cały proces. Istotne jest tylko to, aby pozycja
była wygodna i dawała nam komfort psychiczny. Musimy więc
dobrać taką pozycję, która spełniając powyższe warunki, będzie
dla nas najlepsza.
Po wprowadzeniu się w stan wyciszenia spróbujmy na
chłodno zastanowić się nad swoim życiem, nad sobą... Nie
śpieszmy się. Pośpiech nie jest tu wskazany. Musimy mieć ten
komfort wolnego czasu, aby problemy powychodziły ze swoich
kryjówek. Niektóre z nich bowiem są tak straszne dla psychiki,
że ta, chroniąc nas, ukryła je głęboko w podświadomości. O
istnieniu niektórych z nich nie zdajemy sobie nawet sprawy.
Szczególnie dotyczy to problemów, które mają swoje źródło w
negatywnych przeżyciach z dzieciństwa. Dostrzegamy tylko ich
niszczące działanie, skutki, jakie wywołują, nie wiedząc dokła-
dnie, dlaczego tak się dzieje. W psychoanalizie takich zesta-
wień negatywnych zachowań dorosłego człowieka a ich
źródłem z dzieciństwa jest mnóstwo. Oto jeden z klasycznych
przykładów:
Kobieta ma problemy z interakcjami z mężczyznami, od-
czuwa podświadomy lęk przed nimi, który sprawia, że jej zwią-
zki są nietrwałe. Nie wie czemu tak się dzieje. Przecież jako
dorosła osoba, w pracy lub w życiu prywatnym, poznała wielu
wspaniałych mężczyzn i dobrze się przy nich czuje, ale kiedy
jest sama, odczuwa lęk przed nimi. Dopiero psychoanaliza daje
odpowiedź, ujawniając wyparte ze świadomości zdarzenie z
dzieciństwa. Może to być gwałt, molestowanie przez ojca, brata
lub na przykład sytuacja, w której ojciec wyszedł z domu i już
więcej nie wrócił. Była to dla małej dziewczynki tak wielka
trauma, że psychika wymazała to wspomnienie ze świadomo-
ści, jednak rana psychiki nie zniknęła.
Wszystko, co przeżywamy i doświadczamy, pozostaje w
nas na zawsze, nawet jeżeli tego sobie nie uświadamiamy. Z
rany tej sączą się później, jak z zatrutego źródła, negatywne
uczucia i emocje, które przedostają się do naszej świadomości.
Powyższy przykład pokazuje, dlaczego tak ważne jest
dogłębne poznanie problemu i źródła jego pochodzenia. Za-
miast „leczyć” lęk tej kobiety przed mężczyznami (skutek)
należy uleczyć ranę, która powstała w podświadomości (przy-
czyna). Kiedy zlikwiduje się źródło problemu po pewnym, krót-
kim czasie znikną także negatywne skutki, jakie ono wywoły-
wało. Jest to jedyna skuteczna metoda na pozbycie się proble-
mu raz na zawsze. Inny przykład:
Lekarz psychiatra leczy farmakologicznie człowieka z cięż-
ką depresją, kilka razy w roku umieszczając go na swoim
oddziale. Bez problemu udaje się mu „uzdrowić” człowieka, je-
dnak ten po kilku miesiącach powraca z tym samym proble-
mem. „No cóż -myśli lekarz- Taka choroba”. Wydaje się nie
dostrzegać, że leczy tylko skutki. Wracając bowiem do domu
„uleczony” pacjent zostaje na powrót wciągnięty w bagno rodzi-
nnej tragedii. Okazuje się, że apodyktyczna matka niszczy jego
psychikę, znęcając się nad nim psychicznie i fizycznie. Z powo-
du swojej „choroby” nie pracuje także, bo któż by chciał praco-
wnika, który wiele miesięcy spędza w szpitalu. W związku z
powyższym zostaje on w domu z matką. Nic dziwnego, że po
kilku miesiącach popada znowu w ciężką depresję. Dopiero
kiedy matka umiera, znika źródło problemu, człowiek ten zosta-
je „uleczony”. Lekarz w karcie pacjenta zapisuje: „Terapia no-
wym lekiem powiodła się. Pełny sukces”. A wystarczyło tylko
wejść głębiej w problemy tego człowieka, aby zorientować się
gdzie leży źródło jego nieszczęścia. Dbajmy więc o to, aby
leczyć źródła naszych problemów, a nie ich skutki.
Analizując nasze życie, analizujmy każdy jego element,
każdy, jaki się pojawi. Jeżeli zajdzie taka potrzeba idźmy za
nim. Zobaczmy, gdzie nas zaprowadzi. Czy wskaże nam swoje
źródło? Zazwyczaj tak, ale bez wiedzy psychologicznej trudno
będzie czasem powiązać skutki z przyczynami, gdyż mogą być
pojęciowo bardzo od siebie oddalone.
Drugim ważnym czynnikiem, o którym już wspominaliśmy,
to bezemocjonalność i obiektywizm. Nie możemy bać się pra-
wdy, jaka się objawi. Psychika wyczuje ten lęk i zapobiegawczo
zablokuje co straszniejsze prawdy o nas. Nie dowiemy się o
nich. Przed przystąpieniem do analizowania swego życia musi-
my więc wyrobić w sobie tę odwagę spojrzenia prawdzie w oczy
oraz samoakceptację, że cokolwiek się okaże, akceptujemy
siebie, wiedząc, że nie jest to nasza wina, co się stało. Powie-
dzmy sobie tak: „Zależy mi na uzdrowieniu swojego życia, dla-
tego chcę przez to przejść, aby dowiedzieć się, gdzie tkwi
problem i jak sobie z nim poradzić”. Oto lista pytań i tematów do
rozważenia:
–
Co w tej chwili jest dla mnie dobre, a co złe?
–
Czego oczekuję po zmianie swojego życia?
–
Co przeszkadza lub nie pozwala mi być szczęśliwym?
–
Kiedy najczęściej jest mi źle?
–
Co lub kto sprawia, że czuję się źle?
–
Kiedy ostatnio odczuwałem radość lub szczęście i co
sprawiło, że przestałem je odczuwać?
–
W jakich sytuacjach czuję się najgorzej i dlaczego akurat w
tych?
–
Co zrobiłem do tej pory, aby poprawić swoje życie i jakie
przyniosło to efekty?
–
Co sprawiło, że efekty były nietrwałe lub niezadowalające?
–
Co sprawiło, że jestem taki, jaki jestem?
–
Czy zawsze taki byłem? Jeżeli nie, to co spowodowało
zmianę?
–
Kiedy jestem sam, jakie pojawiają się we mnie myśli, dobre
czy złe? Skąd one pochodzą, z czego wynikają? Czy
mówią mi o jakimś problemie?
–
Jakie doświadczam uczucia i emocje, kiedy jestem sam, a
jakie w towarzystwie innych?
–
Które negatywne doświadczenia, jakie przeżyłem, mogą
wywoływać we mnie złe emocje? Które z nich mogą być
zatrutym źródłem?
–
Jakie zarzuty wobec mojej natury lub mojego zachowania
mieli inni ludzie? Czy mają rację? Naprawdę taki jestem?
Analizując swoje życie, nie należy zbyt szybko poruszać
się między tymi pytaniami. Lepiej wybrać sobie wcześniej kilka
z nich i tylko na nich skupić się podczas danego seansu anali-
zującego. Zastanawiajmy się dogłębnie, pamiętając o tym, że
większość problemów pochowana jest w głębszych pokładach
naszej jaźni. Jeżeli nie posiadamy dużej wiedzy psychologi-
cznej, większość źródeł może być przez nas nie dostrzegana,
ale z pewnością zaobserwujemy negatywne skutki, jakie wywo-
łują. To dobry początek. Po nitce do kłębka i w końcu te źródła
odnajdziemy. Pamiętajmy, że nie każdy problem ma swoje oso-
bne źródło. Niektóre z nich będą posiadać wspólne źródło. Z
jednego źródła będzie wypływać kilka różnych problemów tak,
jak w tym przypadku:
Zła sytuacja materialna
–
niska samoocena,
–
frustracja,
–
kłótnie rodzinne,
–
przygnębienie lub depresja,
–
rozpacz,
–
myśli samobójcze.
Jakie problemy najczęściej zaobserwujemy? Oprócz tych,
przedstawionych powyżej, zazwyczaj towarzyszyć będą nam
także i takie:
–
zniechęcenie do życia,
–
nienawiść do ludzi lub do świata,
–
pragnienie śmierci,
–
złość,
–
agresja,
–
psychiczny ból, wręcz krwawiące rozdarcie duszy,
–
złe relacje z innymi ludźmi,
–
nerwica,
–
brak radości życia,
–
czujemy się nieszczęśliwi,
–
źle myślimy o innych,
–
otoczenie nas nie akceptuje, wyśmiewa się i dokucza nam
bez powodu,
–
nie odczuwamy w sobie miłości ani innych pozytywnych
uczuć,
–
nie mamy ochoty na nic, na żadne działanie, żadną akty-
wność życiową,
–
koszmary senne lub sny o negatywnym zabarwieniu,
–
jesteśmy jak kipiący wulkan. Nie jesteśmy w stanie go uga-
sić,
–
najlepiej czujemy się w domu. Nie chcemy nigdzie wycho-
dzić ani z nikim się spotykać,
–
czujemy wewnętrzną pustkę,
–
stres zalewa nasz organizm swoimi toksynami, nawet wte-
dy, gdy nie ma sytuacji stresującej,
–
odczuwamy monotonię życia,
–
negatywne uczucia i emocje zżerają nas od środka,
–
nasze życie to pasmo niepowodzeń,
–
apatia oraz ogólny paraliż psychiczny,
–
nie akceptujemy siebie,
–
natrętne, negatywne myśli,
–
negatywne wspomnienia z przeszłości.
2. Znalezienie źródła problemu.
Znalezienie źródła problemu bez wiedzy psychologicznej to
dla zwykłego człowieka trudne zadanie. Niektóre problemy są
blisko swoich źródeł, nie trudno je więc rozpoznać i powiązać.
Najtrudniej jest z tymi ukrytymi głęboko w nas, które nie ogląda-
ły światła dziennego od wielu, wielu lat. Jak wspominaliśmy w
poprzednim podrozdziale psychika, nie mogąc sobie z nimi po-
radzić, wyparła je ze świadomości. Nie musimy tak bardzo prze-
jmować się tym. Naprawmy to, co jesteśmy w stanie naprawić.
To pomoże nam zyskać nową siłę i nowe narzędzia do dalszej
terapii. Pamiętajmy o tym, że człowiek jest bardzo skompliko-
waną całością psycho-fizyczno-duchową. Poprawiając jedną z
tych sfer, wpływamy jednocześnie na poprawę pozostałych sfer,
które z kolei tworzą dla nas nowe, bardziej rozbudowane mo-
żliwości, które możemy wykorzystać do naszych dalszych dzia-
łań. Rozwiązując problem w jednej sferze, możemy niejako
przez przypadek usunąć źródło innego problemu, nawet jeżeli
nie udało się go nam zidentyfikować. Najwięcej korzyści w tej
materii odniesiemy, rozwijając swoją duchowość. Jest to najwię-
ksza siła jaką możemy użyć przy zmianie swojego życia.
Średnio zaawansowany poziom duchowy sprawia, że pro-
blemy same od nas odpadają, podobnie jak dojrzałe owoce z
drzewa, kiedy się nim potrząśnie. Jeżeli przy okazji uda się nam
zaskarbić sobie łaskę Boga, to jesteśmy na najlepszej i najszy-
bszej drodze do zmiany swego życia w trwałe, niekończące się
szczęście. Cały czas powinniśmy się więc rozwijać w każdej z
tych trzech sfer. Tylko wtedy osiągniemy trwałe szczęście.
Zmiana życia jest tylko podstawą, punktem wyjścia. Równolegle
z tym powinniśmy zmieniać także i siebie.
W jaki sposób można znaleźć źródło problemu?
W jednym z rozdziałów wspominamy, że każde działanie
niesie ze sobą konsekwencje, które prędzej czy później wrócą
do nas. Kiedy przychodzą, łatwo wtedy ustalić skąd się one
wzięły. Wystarczy cofać się wstecz i patrzeć jak jedne ko-
nsekwencje wynikają z drugich. Podobną metodę możemy za-
stosować tutaj. Obserwując nasze problemy i reakcje negaty-
wne naszego organizmu i psychiki, cofamy się wstecz, próbując
powiązać zdarzenia w naszym życiu, co wzięło się z czego.
Przecież naraz wszystkie problemy w naszym życiu się nie
pojawiły. Narastały stopniowo. Można więc pogrupować po-
szczególne problemy, przypisując je do wspólnego źródła. Pa-
trząc teraz na nie i na moment, kiedy pojawiły się w naszym
życiu, poszukajmy w nim momentu tuż przed, co wtedy zdarzyło
się takiego złego i czy zdarzenie to może być źródłem tych
negatywnych reakcji, jakie obserwujemy w sobie.
Jeżeli na przykład reagujemy w sposób negatywny na
widok śmiejących się głośno młodych ludzi, tak iż pojawia się w
nas nerwica, spróbujmy przypomnieć sobie, kiedy to się za-
częło. Załóżmy, że zaczęło się to rok temu. Łatwo wtedy trafimy
na zdarzenie, które zdarzyło się dwa miesiące wcześniej, kiedy
to zostaliśmy zaatakowani przez grupkę pijanych młodzieńców.
Widocznie nabawiliśmy się urazu psychicznego. Ilekroć słyszy-
my śmiejących się głośno młodych ludzi, tylekroć włączają się
psychice negatywne wspomnienia z podświadomości, które
wywołują konkretne reakcje stresowe organizmu. Sytuacja taka
będzie trwała wiele lat, w skrajnych przypadkach, choć nie ta-
kich znowu rzadkich, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Wyobra-
żacie sobie ten dramat? Po kilku latach samo zdarzenie pójdzie
w niepamięć, ale zatrute źródło nadal będzie produkowało ko-
lejne dawki negatywnej energii. Będzie ona jednym z czynników
psujących nasze szczęśliwe dotąd życie. Negatywne przeżycia,
które zakorzeniły się w podświadomości, same nie znikną. Mo-
gą tylko z biegiem czasu schodzić w coraz głębsze pokłady
jaźni, redukując część swoich negatywnych reakcji. Po jakimś
czasie z naszego przykładu pozostanie tylko podświadoma
antypatia do młodych ludzi, która będzie skutkowała podcho-
dzeniem do nich z dystansem. Do tak głęboko schowanych
negatywnych źródeł trudno już wtedy dotrzeć. Nie sposób po
wielu latach skojarzyć i powiązać obu faktów. Potrzebna jest
profesjonalna psychoanaliza, a w poważniejszych przypadkach
można zastosować hipnozę i za jej pomocą szukać przyczyn
problemów.
Najlepiej z takimi problemami radzą sobie ludzie wierzący,
gdyż religia wręcz nakazuje wybaczać, uzależniając od tego
łaskę Boga. Modlimy się przecież do Niego: „...i odpuść mi
moje winy, jak i ja odpuszczam moim winowajcom”. Uznano
więc, że sztuka wybaczania jest bardzo ważna. Sztukę tę w
różnej formie wykorzystują także psychoterapeuci w swojej
pracy z pacjentami. Dzięki niej -skądinąd bardzo trudnej często-
jesteśmy w stanie w sposób znaczący poprawić swoje życie i
siebie samego. Zajmiemy się tym szerzej w następnej książce.
3. Wybranie odpowiedniej metody i naprawa problemu
Kontynuując naszą opowieść, nakreślimy teraz ogólnie ko-
lejny etap, który szerzej będziemy omawiać w kolejnych roz-
działach. Podobnie, jak istnieje wiele lekarstw, a każde z nich
skuteczne jest na określone schorzenie, tak samo i tu, nie ma
jednej metody, która uleczyłaby wszystko. W zależności od
problemu musimy zaaplikować sobie odpowiednie antidotum.
Istnieje jednak kilka metod, zazwyczaj gorzkich dla nas pigułek,
które działają podobnie jak leki o szerokim spektrum działania.
Stosując je, możemy za jednym zamachem usunąć ze swojego
życia wiele problemów. Nie ma jednak nic za darmo. Zazwyczaj
trzeba się bardziej zaangażować, często wręcz zmuszać do
połknięcia tak gorzkiej pigułki, ale kiedy w końcu uda się nam
to, wtedy jej zbawienne skutki będą nieocenione. Nie od razu
jednak. W zależności od naszego stanu poprawa może być
zauważalna dopiero nawet po roku, ale kiedy w końcu uda się
przebić tę skorupę, to później tempo pozytywnych zmian będzie
narastało coraz szybciej. Nie będzie to trwało w nieskończo-
ność. Po osiągnięciu punktu kulminacyjnego nastąpi stan rów-
nowagi. Będziemy w tym momencie odczuwali, że na drodze
swojego rozwoju i zmiany życia zrobiliśmy kolejny krok do przo-
du. Musimy wtedy przekierować uwagę na poszukiwanie innych
sposobów, aby móc wykonywać następne kroki w swym rozwo-
ju.
Czy warto łykać tak gorzkie pigułki, które kosztują nas tak
wiele wysiłku i samozaparcia? Może wystarczy poruszać się
małymi kroczkami? Uzyskać mniejsze efekty, ale za to z o wiele
mniejszym zaangażowaniem, wręcz bezboleśnie? Z punktu wi-
dzenia naszego rozwoju i szczęścia im szybciej przez to prze-
brniemy, tym lepiej. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze,
poruszając się małymi kroczkami, dotrzemy do celu swojej po-
dróży po bardzo długim czasie. Lata będą mijały, a my wciąż
będziemy w drodze. W tym czasie nadal będziemy jeszcze
poszukiwać swojego szczęścia. Kiedy je znajdziemy, niewiele
zostanie nam już lat do zaznania szczęścia i radości w życiu.
Będzie się już zbliżała powoli pora umierania. Aby lepiej sobie
to wyobrazić, posłużymy się przykładem młotka. Możemy wbi-
jać gwóźdź w ścianę lekkimi uderzeniami, bawiąc się w ten
sposób cały dzień, albo użyć większej siły i uderzając mocno
dwa, trzy razy zrobić to samo w ciągu kilku sekund. Zaoszczę-
dzony w ten sposób czas możemy wykorzystać na swoje
przyjemności. Nie opłaca się nam tracić czasu na likwidowanie
wielu problemów z osobna, za pomocą wielu bezbolesnych
metod, skoro ten sam efekt szybko uzyskamy dzięki mocniej-
szej metodzie, wymagającej od nas jednak większego samoza-
parcia.
Drugi powód, dla którego powinniśmy się zdecydować na
trudniejszą drogę, jest taki, że małymi kroczkami nie uda się
nam wszędzie dotrzeć. Niektóre problemy naszego życia są jak
głębokie przepaści. Nie da się ich normalnie przejść ani ominąć.
Prędzej, czy później staniemy przed taką przeszkodą nie do
przebycia. Jedyny sposób wtedy to kosztujący wiele odwagi i
wysiłku przeskok ponad przepaścią na drugą stronę. Stąd
nasze poprzednie porównanie o rozbiciu skorupy. To jest wła-
śnie ten moment, kiedy przezwyciężywszy siebie, pozostawia-
my za sobą ogromny problem, zazwyczaj tkwiący w naszej
świadomości lub psychice. Uwolniwszy się od niego, możemy w
końcu nabrać wiatru w żagle i szybko nadrobić ten, zdawałoby
się, stracony do tej pory czas.
Czym jest ten obrazowy przeskok ponad przepaścią? Jest
to zmierzenie się z naszym ogromnym problemem na samą
myśl, którego ciarki nas przechodzą. Musimy przezwyciężyć
strach, ból lub inne pęta, które zniewalają nas, nie pozwalają
stawić czoła temu, następnie musimy zdemaskować całą jego
iluzoryczność i pokonać go. Cała tajemnica walki z tego typu
demonami polega na niewalczeniu. Im bardziej będziemy z nimi
walczyć, tym większą moc niszczenia im damy. Jedynie siłą
spokoju ich pokonamy, beznamiętną analizą, która pozwoli nam
na właściwe, chłodne spojrzenie na dany problem. Co wtedy
zobaczymy? Ujrzymy potwora na glinianych nogach, który pod
naporem naszego przenikliwego spojrzenia zacznie się rozsy-
pywać. To my sami dajemy mu energię do życia i niszczenia
nas. Kiedy zrozumiemy, że to, co się stało, zdarzyło się dawno
temu i nie możemy tego już zmienić, ale możemy zmienić to, co
jest teraz, sprawi, że poprzez odpowiednie „wytłumaczenie” so-
bie tego zaczniemy pozbywać się tych demonów z naszego
życia.
Jak już mówiliśmy, na duży problem potrzebujemy dużego
(gorzkiego) lekarstwa. Takich lekarstw o szerokim spektrum
działania jest kilka. O jednym z nich, najważniejszym na tym
etapie już mówiliśmy. Jest to sztuka wybaczania, niechowania
urazy w sercu. Niewiele jest takich demonów, które niszczą
nasze życie tak bardzo, jak właśnie trzymanie w sercu urazów,
pielęgnowanie, a wręcz kultywowanie ich. Jak tylko wstajemy z
łóżka, nasze myśli już zostają zdominowane przez te negaty-
wne wspomnienia. Mogły się one zdarzyć kilka lat temu, ale
nadal są tak żywe, jakby to stało się wczoraj. Wspomnienia te
wywołują w organizmie negatywne reakcje, które nie pozwalają
nam cieszyć się życiem. Kiedy sprawimy, że te negatywne
wspomnienia odejdą, nasze życie znacznie poprawi się w wielu
obszarach. Stąd jedna z odpowiedzi, trochę żartobliwa, na pyta-
nie „Co to jest szczęście?” brzmi następująco: „Szczęście jest
to dobre zdrowie i krótka pamięć”. Nie chowając w sercu urazy,
nasza psychika nie będzie generatorem negatywnej energii, w
związku z tym będziemy mogli skupić się na sprawach obecny-
ch, bez tego całego negatywnego bagażu z przeszłości.
Bez wątpienia drugą taką gorzką pigułką o szerokim spe-
ktrum i podobnym działaniu jak poprzednia jest wiara. W na-
szym ziemskim życiu mamy zmierzać do Boga naśladując Je-
zusa. Poza prawem miłości, jakie przyniósł, najważniejszym bo-
skim prawem, Jezus zapowiada nam wprost cierpienie, mówiąc,
że kto chce iść za nim, musi zaprzeć się sam siebie i bez
szemrania dźwigać swój krzyż. Jakby tego było mało, pozbawia
nas reszty złudzeń, mówiąc, że tak, jak Jego znienawidzono i
skazano na okrutną śmierć, tak i Jego naśladowców będzie
czekał nie lepszy los. Jak to ma się do poprawy swego życia,
skoro cierpienie ma stać się jego częścią? Przecież od tego
właśnie chcemy uciec. Nie chcemy cierpieć. Chcemy żyć sp-
okojnie i szczęśliwie. Czy Bóg chce zrobić z nas masochistów,
skoro oczekuje od nas (dobrowolnego!) cierpienia? Oczywiście,
że nie. Omawiając filozofię wiary, wspomnieliśmy o mocy płyną-
cej z niej. Kiedy przepełnia nas miłość i cierpimy w cichości tak,
jak Bóg sobie tego życzy, nie pozostawia nas samych. Razem z
cierpieniem daje nam siłę do jego zniesienia. Mówi o tym wielu
świętych i mistyków. Mówią oni także o tym, że Bóg nigdy nie
daje cierpienia ponad nasze siły. Zawsze daje tyle, ile jesteśmy
w stanie znieść, chociaż prawdą jest, że bardzo często daje On
po same brzegi naszej wytrzymałości tak, że jeszcze jedna
kropelka, a już by się przelało. Warto więc wytrwać ten okres,
utrzymać się przy życiu za wszelką cenę, bo kiedy skończy się
czas próby, przyjdzie wzmożona łaska Boża. Wykorzystać ją
będzie jednak mógł tylko człowiek o rozwiniętej duchowości.
Dla pozostałych będzie to tylko niezrozumiałe, bezsensowne
cierpienie, które sprawi, że jeszcze bardziej znienawidzą Boga.
Odnajdywanie się w tej rzeczywistości polega na świado-
mości, że to, co doświadczamy, przychodzi od Boga i jest
częścią Jego planu względem nas. Zazwyczaj plan Boga różni
się diametralnie od naszych oczekiwań, co wywołuje nasz
sprzeciw i opór. Ci, którzy poddadzą się Jego woli, rozpoczną
życie w głębinach życia duchowego, o jakim nawet nie śnili.
Niewielu na to stać, stąd też tak duża gorzkość tej pigułki.
Trzecią i ostatnią pigułką, która pomaga na wiele proble-
mów naraz, jest uczucie miłości. Nie mówimy tutaj o miłości
zmysłowej między mężczyzną a kobietą. Mówimy o miłości
transcendentalnej, bezosobowej, miłości do wszystkich istot,
także -co bardzo ważne- do samego siebie, miłości do świata,
do wszystkiego, co nas otacza. Jest to trudna sztuka, zwła-
szcza gdy wręcz topimy się w tym bagnie zła naszego życia.
Znalezienie w sobie w takim stanie jakiegokolwiek pozytywnego
uczucia graniczy z cudem. Przenika nas bowiem złość niena-
wiść, zniechęcenie, rozpacz, frustracja... Jak w tym bagnie zna-
leźć coś pozytywnego? Czy warto tak się męczyć i wyzwalać w
sobie miłość? Co nam ona da, skoro świat nie zasługuje na
miłość. Są to typowe myśli na początkowym etapie zmiany
swojego życia. Ponieważ w takim stanie postrzeganie rzeczy-
wistości jest zniekształcone, nie myślimy zbyt jasno, więc także
i te opinie są niewłaściwe. Warto dbać o rozwijanie w sobie
miłości, bo tylko ona daje trwałe poczucie szczęścia. Złość i
nienawiść tylko nas pobudzają, demobilizują spokój, wprowa-
dzając niekorzystne napięcie. Będąc opanowanym przez niena-
wiść i inne negatywne uczucia, nie sposób znaleźć w sobie
miłości. Jest to niemożliwe. Mało tego, uważamy ją za wroga,
za coś przereklamowanego, coś, czego nie potrzebujemy,
wręcz nie chcemy. W ten sposób negatywne uczucia zakorze-
niają się w nas coraz mocniej. Skoro nie możemy znaleźć w
sobie miłości, musimy posłużyć się fortelem. Będziemy do tego
potrzebowali naszego umysłu i świadomości oraz prawdy starej
jak świat, że miłość i nienawiść odpychają się tak, jak magnesy.
Tam, gdzie jest nienawiść, tam nie może być miłości, bo
nienawiść wypiera ją całkowicie.
Aby miłość mogła pojawić się w nas, wystarczy więc „wyłą-
czyć” nienawiść. Jak tylko zrobi się wolne miejsce, po odpowie-
dnim nakierowaniu pojawi się miłość. Najpierw pojawią się małe
zalążki, ale po pewnym czasie i pielęgnacji będzie tej miłości
coraz więcej. Spokój i zrównoważenie emocjonalne, jakie nam
przyniesie, będzie jak ciepły powiew wiatru, który pocznie
roztapiać nasze zlodowaciałe wnętrze. Nie musimy wiele robić.
Wystarczy, jak pozwolimy miłości powiewać nad naszym życie-
m. Delektując się jej smakiem, w którymś momencie zauważy-
my, że zmieniliśmy się samoistnie. Nasze postrzeganie rzeczy-
wistości nie jest już takie negatywne, a my sami jesteśmy bar-
dziej otwarci na innych, na świat, na życie...
Proces zmiany życia za pomocą samej miłości jest bardzo
długi, lepiej więc przyśpieszyć go włączając do naszej terapii
dodatkowe metody i sposoby leczenia. Poza wspomnianymi
wyżej metodami o szerokim spektrum działania wykorzystywać
będziemy także mniejsze metody, przystosowane do konkretny-
ch przypadków. Jest ich wiele. Korzystając ze swojej dość sze-
rokiej wiedzy, korzystałem z metod praktykowanych w różnych
gałęziach nauki współczesnej, przez różne dawne kultury, a
także tworzyłem własne metody, tworząc je w sposób intuicyjny.
Będziemy więc wykorzystywać metody stosowane w psychote-
rapii, psychoanalizie, psychologii, psychiatrii, rozwoju duchowe-
go, rozwoju mentalnego, medycynie naturalnej, a nawet w
okultyzmie. Nie będziemy jednak wykorzystywać jakiś magi-
cznych zaklęć, broń Boże. Wykorzystamy tylko wiedzę teorety-
czną, aby lepiej móc zrozumieć niektóre kwestie ważne z
punktu widzenia rozwoju osobistego.
4. Profilaktyka
Kończąc streszczać nasz plan działania, zwrócimy uwagę
jeszcze na ostatnią bardzo ważną kwestię: Nic nam w życiu nie
jest dane raz na zawsze. Nawet jeżeli uda się nam zmienić
swoje życie, nie oznacza to, że tak już będzie zawsze. Jeżeli
nie będziemy poświęcać odpowiednio dużej uwagi temu, to
może zdarzyć się tak, że po jakimś czasie problemy powrócą.
Nauczeni dotychczasowymi doświadczeniami musimy więc
mieć się na baczności, aby nasze postępowanie nie zamieniło
życia z powrotem w bagno. Wyobraźcie sobie działkowca, który
doprowadził do ładu bardzo zaniedbaną i zarośniętą działkę.
Poświęcił temu wiele swojej energii i czasu, ale dzięki temu jego
działka wygląda jak rajski ogród. Jeżeli uzna on, że już nic
więcej nie musi robić, to po pewnym czasie działka znowu
zarośnie. Nie od razu. Najpierw pojawią się małe chwasty,
szkodniki, chaszcze dopiero będą wzrastać. Nic nie będzie
niepokoić działkowca. W którymś momencie spada deszcz, a
następnie w ciągu kilku bardzo gorących i słonecznych dni
chaszcze wyrastają nagle jak spod ziemi. Wtedy dopiero
przerażony działkowiec ocknie się, kiedy jego życie (działka) na
powrót zarosła chaszczami.
Nigdy nie możemy spocząć na laurach. Cały czas musimy
kontrolować siebie i analizować swoje życie, a wszelkie jego
chwasty wyrywać z korzeniami puki są jeszcze małe. Bezmy-
ślne życie zawsze będzie dla nas ze szkodą, dlatego ważne
jest, aby przynajmniej co jakiś czas poświęcić mu trochę uwagi i
wykonać jego przegląd. Skoro wykonujemy przeglądy techni-
czne swoich samochodów, aby mieć pewność, że nie będą
zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia, o ile bardziej więc
powinniśmy mieć kontrolę nad swoim życiem. Nie jest przecież
tajemnicą, że jeżeli coś pozostawimy samemu sobie, to zawsze
będzie to zmierzało w stronę destabilizacji i chaosu. Nadzór i
kontrola jest więc konieczna. Od tego więc zacznijmy. Stańmy
się dla swojego życia dobrym gospodarzem. Zajmijmy się nim
nie tylko w kryzysowych sytuacjach, ale także na co dzień,
próbując do tych kryzysowych sytuacji nie dopuścić.
Pierwsze działania
Zanim rozwiniemy pełną moc w swoich działaniach zmiany
życia, warto na początek zacząć od czegoś łatwego, niewyma-
gającego od nas dużej energii, ani siły. Z początku trudno nam
będzie zrobić cokolwiek. Depresja i zniechęcenie będą nas
trzymały tak mocno, że uczynienie czegokolwiek wydawać się
będzie ponad nasze siły. To jest jeden z najtrudniejszych dla
nas okresów. Później już jakoś idzie. Energia życiowa, która
zacznie być uwalniana, zasili nas do dalszych działań. Będzie
jej na tyle dużo, że zamiast myśleć o śmierci, powoli zaczniemy
wracać do życia, a nawet angażować się w nie. Nie ma co
ukrywać, że w tym pierwszym okresie do większości będziemy
musieli się wręcz przymuszać. Dla naszego własnego dobra nie
możemy sobie odpuścić. Choć to będzie niemiłosiernie ciężkie,
musimy poprzez rozum zmusić się do działania. Nie ma innego
sposobu. Jeżeli sami się nie zaangażujemy, to nikt, ani nic nam
nie pomoże, żadne tabletki, żadni terapeuci. Każdy psychote-
rapeuta wymaga od swojego pacjenta zaangażowania i działa-
nia. W końcu nie jest on cudotwórcą. Jest tylko kimś w rodzaju
przewodnika, który uzbrojony w naukową wiedzę prowadzi nas
krok po kroku, aż uznamy, że jesteśmy już na tyle silni, iż dalej
sami sobie poradzimy.
Jeżeli czujemy w sobie dość mocy na samodzielne odmie-
nianie swojego życia, terapeuci nie będą nam potrzebni. Każdy
jest w stanie zrobić to sam, choć musi się w to mocno zaanga-
żować. Ten pierwszy okres można porównać do siłacza, który
próbuje przeciągnąć kilkutonowy tir, ciągnąc go za linę. Ci,
którzy oglądali w telewizji pokazy siłaczy wiedzą, że jest to
możliwe. Wiedzą także, że najtrudniejszy okres to pierwsze
sekundy, kiedy musi wytężyć siły, aby ruszyć samochód z
miejsca. Potem już idzie w miarę łatwo, pod warunkiem jednak,
że się nie zatrzyma. Z odmienianiem swojego życia jest podo-
bnie. Najtrudniej jest ruszyć z miejsca. Potem już jakoś będzie
szło. Nie martwy się więc na zapas skąd weźmiemy na to siły i
czy w ogóle temu podołamy. Skupiajmy się zawsze na bieżą-
cym, małym kroczku, który zamierzamy zrobić. Nie myślmy o
tym, jak daleka droga jeszcze przed nami, ani o tym, kiedy to
się w końcu skończy. Skoczy się wtedy, jak przyjdzie czas.
Potrzebne są tutaj cierpliwość i spokój. Panika ani rozpacz nie
tylko, że w niczym nam nie pomogą, ale wręcz będą spowalniać
nasze działania. Bądźmy jak ta mała mrówka, która bierze się
za odbudowę swojego mrowiska, nie tracąc czasu na zbędne,
bezowocne jęki i żale.
Duża część metod pomocnych nam w zmianie życia będzie
wymagała od nas dużo siły i zaangażowania. Aby więc rozru-
szać tę bezwładną masę, jaką jest nasze życie, posłużymy się
na początek prostszymi metodami. Przygotują one podstawy do
dalszych, trudniejszych działań, oraz dadzą nam siłę do ich
wykonania. Poniżej omówimy poszczególne metody. Nie należy
za bardzo sugerować się kolejnością, w jakiej są tu przedsta-
wione. Wszystkie one są istotne w tym pierwszym okresie i w
miarę możliwości należy je stosować równolegle z pozostałymi.
Oczyść swoje życie z negatywnych sytuacji
Jak często sprzątamy w swoim mieszkaniu? Zazwyczaj na
tyle często, aby nie widzieć na meblach kurzu. Gdybyśmy nie
sprzątali nasze gniazdko, szybko zamieniłoby się w chlew.
Podobnie jest z naszym komputerem. Jeżeli nie będziemy sy-
stemu co jakiś czas oczyszczać i optymalizować, zacznie on
coraz bardziej spowalniać, aż w końcu praca na nim stanie się
nie do zniesienia. Jak widzimy, czystość i porządek potrzebne
są wszędzie. Odnosi się to także do naszego życia. Krocząc
nim, zbieramy po drodze różne rzeczy. Nie mówimy tutaj o
rzeczach materialnych. Mamy na myśli różnego rodzaju sytua-
cje, doświadczenia, przeżycia, znajomości, zachowania, przy-
zwyczajenia itd. Chcąc brać większy (aktywny) udział w kszta-
łtowaniu naszego życia, powinniśmy co jakiś czas robić w nim
porządek, podobnie jak w domu.
Nie wszystkie rzeczy są nam potrzebne. Niektóre z nich są
wręcz szkodliwe dla naszego szczęścia. Należy je zatem „wy-
rzucić”. Trudno budować swoje szczęście, kiedy w naszym
życiu są dywersanci w postaci działających na nas negatywny-
ch sytuacji. Musimy się ich pozbyć. Najpierw musimy przyjrzeć
się naszemu życiu i otoczeniu... Ponieważ analizę siebie i swo-
jego życia mamy już za sobą, nie powinno to nastręczać nam
większych problemów. W tej chwili szukamy takich sytuacji w
naszym życiu, które źle na nas wpływają, które w jakiś sposób
sprawiają, że czujemy się źle i nieszczęśliwie. Możliwości
wbrew pozorom nie ma dużo. Przedstawimy je kolejno, razem
ze sposobami ich oczyszczenia.
1. Zła praca
Jest to jeden z klasyków. Duża część ludzi narzeka na
swoją pracę. Jedni czują się w niej trochę lepiej, inni wręcz nie
mogą jej znieść. Narzekamy na małe zarobki, wyzysk, brak
szacunku względem nas ze strony kierownictwa, dokuczanie ze
strony współpracowników i wiele innych powodów. Cokolwiek
by to nie było, wywołuje w nas szereg negatywnych uczuć i
emocji. Niszczą nas one każdego dnia, zabierają bardzo dużą
część radości z naszego życia. Jest to sytuacja tak oczywista,
że nie potrzebujemy nawet długo się nad tym zastanawiać.
Chcąc poprawić swoje życie, poziom szczęścia, jakie od-
czuwamy, dobrze byłoby więc, gdybyśmy takiego zgnitka wy-
rzucili ze swojego życia. Należy sobie uzmysłowić, że przecież
z zakładem pracy nie braliśmy ślubu. W każdej chwili możemy
się przecież rozstać. Jedną z cech człowieka, która może spra-
wiać po pewnym czasie problemy to właśnie przywiązanie. Zbyt
łatwo przywiązujemy się do kogoś lub czegoś. Uważamy, że tak
musi być. Choć zdajemy sobie sprawę z tego, że możemy to w
każdej chwili zakończyć, jednak jakoś brakuje nam ikry, aby
pozbyć się tego balastu. Trudno jednak oczekiwać, aby coś sa-
mo zmieniło się na lepsze. Oczywiście zwalnianie się z pracy
natychmiastowo byłoby bardzo nierozsądne, aczkolwiek w nie-
których przypadkach, zwłaszcza mając odłożone jakieś oszczę-
dności, możemy to zrobić, jeżeli uznamy, że tak będzie najle-
piej. Praca jest bardzo ważna, ale nie najważniejsza. Najwa-
żniejsze jest to, abyśmy w tym życiu nie czuli się jak na
zesłaniu. Prędzej, czy później znajdziemy w końcu inną pracę.
Czy lepszą? Nie wiadomo. Czas pokaże.
Jeżeli tylko jesteśmy w stanie, powinniśmy zostać na razie
w tej pracy, w jakiej jesteśmy. Musimy przecież z czegoś żyć.
Chodzi o to, aby rozpoznać problem i go naprawić. Nie zawsze
trzeba się zwalniać. Czasami wystarczy tylko porozmawiać ze
źródłem naszych problemów, jeżeli jest to człowiek. W niektóry-
ch przypadkach wystarczy rozmowa z majstrem lub kierowni-
kiem, aby skierował nas na inną zmianę lub na inne stanowisko.
Dopiero po wyczerpaniu wszystkich możliwości, jeżeli nic już
nie pomaga, pomyślmy o zmianie pracy. Nie róbmy jednak tego
nieprzemyślanie. Nie sztuka się zwolnić. To każdy głupi potrafi.
Sztuka znaleźć pracę, zwłaszcza lepszą od poprzedniej. Miejmy
więc w postanowieniu, że chcemy zmienić pracę, ale nie róbmy
tego do czasu, puki nie znajdziemy sobie innej.
Kiedy znajdziemy ofertę pracy, która nas zainteresuje,
dobrze jest przed ubieganiem się o nią lub w trakcie ubiegania
się, przeprowadzić coś w rodzaju wywiadu środowiskowego.
Powinny nas zainteresować następujące kwestie:
–
Jak się tam pracuje: dobrze, średnio, czy źle,
–
Ile godzin dziennie trzeba pracować: 8, 12, a może więcej?
–
Czy sobota i niedziela to dni wolne, czy trzeba przyjść do
pracy,
–
Jaka jest atmosfera wśród pracowników,
–
Czy kierownictwo zakładu, zwłaszcza nasi przyszli przeło-
żeni są „normalnymi” ludźmi, czy szanują swoich podwła-
dnych,
–
Czy zawierana umowa będzie umową o pracę, czy umową-
zlecenie, bez płaconego ZUS-u,
–
Jakich zarobków możemy się spodziewać,
–
Czy firma wypłaca wynagrodzenia w terminie, czy zdarza
się jej zalegać z płatnościami.
Odpowiedzi na powyższe pytania uzyskamy od ludzi, od
znajomych, rodziny, sąsiadów, którzy tam pracują lub znają
kogoś, kto tam pracował lub nadal pracuje. Wystarczy tylko
popytać, jeżeli nie osobiście (bo np. nie lubimy rozmawiać z
ludźmi lub odepchnęliśmy od siebie innych), to przez kogoś, z
kim utrzymujemy jakąś znajomość i zrobiłby to dla nas. Na
część z tych pytań uzyskamy odpowiedź bezpośrednio u
przyszłego pracodawcy. Jeżeli warunki nie będą nam odpowia-
dać i nie chcemy, zmieniając pracę, trafić z deszczu pod rynnę,
odpuśćmy sobie taką ofertę. Będą jeszcze inne. Nawet jeżeli
przeszliśmy już rozmowę kwalifikacyjną, możemy się wycofać.
Nikt nas przecież nie zmusi do pracowania w firmie, która nam
nie odpowiada.
Tak się przyjęło, że to pracodawca wybiera sobie pracowni-
ków, którzy w jego firmie będą pracować. Stąd konieczność
zgłaszania swoich aplikacji, CV, przechodzenia przez rozmowy
kwalifikacyjne itd. Ludzie godzą się na to z uwagi na duże
bezrobocie i biorą, co jest. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie,
aby nie tylko pracodawca wybierał dla siebie odpowiednich
ludzi. Ubiegający się o pracę także mogą wybierać dla siebie
odpowiedniego pracodawcę. Zazwyczaj tego się nie robi,
ponieważ ludzie są zbyt stłamszeni przez życie, przez państwo i
raczej będą się cieszyć (choć z czasem z wielkim bólem), że w
ogóle mają pracę. Jeżeli stać nas na to, nie tylko mentalnie, ale
także finansowo, możemy z pracodawcą postępować podobnie,
jak on to robi z kandydatami. Nie musimy wtedy przychodzić do
niego na kolanach i całować po rękach za to, że dał nam pracę.
Możemy spotkać się z nim jak równy z równym. Jeżeli dogada-
my się i będziemy chcieli ze sobą współpracować to dobrze.
Jeżeli nie, to nie. Świat się nie zawali. Taką pozycję możemy
sobie zbudować tylko wtedy, kiedy mamy odłożonych dość
pieniędzy na życie, aby pozostać dłuższy czas bez pracy, a
mimo to dyktować warunki. Aby pomóc sobie zdobyć taką
pozycję skorzystajmy z rozdziału pt. „System zabezpieczenia
finansowego”.
2. Nuda
Bardzo cenimy sobie wolny czas, kiedy po wielu godzinach
spędzonych w pracy możemy w końcu usiąść wygodnie w
fotelu i wypocząć. Marzymy wręcz o długim urlopie, podczas
którego rozplackowani na plaży oddawać się będziemy słodkie-
mu nieróbstwu. Bywają jednak ludzie, którym nadmiar wolnego
czasu szkodzi. Są dwie grupy takich osób. Pierwszą stanowią
ludzie prości, którzy nie mają żadnych lub prawie żadnych
zainteresowań, pasji, niczego czemu mogliby się oddać. W
drugiej grupie znajdują się osoby o różnym poziomie rozwoju.
Utknęli oni jednak w pewnego rodzaju zamkniętym kręgu
problemów ze swoją psychiką. Ich siły witalne zostały sparaliżo-
wane. Mogliby coś robić, zająć się czymś, jednak depresja i
apatia zbyt mocno ich zniewoliły.
Cechą wspólną obu grup jest problem z wolnym czasem.
Nie wiedzą jak go zapełnić. Przychodzą z pracy do domu i czują
się jak w więzieniu. Bardzo często są to ludzie samotni, tacy,
którzy nie założyli własnej rodziny. Nie jest to przypadek. Ludzie
świadomie lub podświadomie wyczuwają, że mamy ze sobą
problem, w związku z tym nie jesteśmy dla nich zbyt atrakcyjni,
nie uważają nas za dobry materiał do zakładania rodziny. Jest
to taki mechanizm obronny matki Natury, aby ciągłość gatunku
zapewniały tylko najsilniejsze i najzdrowsze osobniki. Mecha-
nizm ten widoczny jest w całym świecie zwierząt.
Panosząca się wszędobylska nuda oraz poczucie osamo-
tnienia sprawiają, że zaczynają nas nękać negatywne myśli,
które jeszcze bardziej wzmagają cierpienie. Odczuwamy znie-
chęcenie do wszystkiego oraz żal, że nikt się nami nie interesu-
je, że moglibyśmy umrzeć i nikt by się tym nie przejął. Mamy
wręcz żal do całego świata. Trudno nam sprecyzować dlacze-
go. Po prostu winimy go za nasze nieszczęście w życiu. Do-
strzegając w sobie taką cechę, musimy zrobić z nią porządek.
Wolny czas jest błogosławieństwem, ale wykorzystywanie go do
dołowania się jest bardzo dla nas szkodliwe.
Terapię musimy prowadzić dwutorowo. Z jednej strony mu-
simy poprawić funkcjonowanie swojej psychiki, aby generowała
inne (czytaj: pozytywne) myśli. Jest to trudne zadanie, wymaga-
jące wielu miesięcy pracy nad sobą, więc w tym pierwszym
okresie nie uda się tego zrobić. Wystarczy na początek, że
zrealizujemy drugą, łatwiejszą część tej terapii. Jest ona bardzo
prosta, nie musimy posiadać żadnej zaawansowanej wiedzy.
Wystarczy tylko rozpoznać problem. Polega on na wolnym
czasie, który pozwala „zainfekowanym” myślom panoszyć się w
naszym życiu. Musimy więc znaleźć coś, co pozwoli nam ten
wolny czas zapełnić. Najlepiej jakby było to jakieś wciągające
zainteresowanie. Kiedy umysł będzie zajęty rozwijaniem pasji,
nie będzie miał dużo okazji na wytwarzanie „chorych” myśli. Nie
załatwi to problemu całkowicie, ale z pewnością mocno go
ograniczy. Będzie to dobry zaczątek do dalszych działań. Pa-
miętajmy, że w tym pierwszym okresie ważny jest jakikolwiek
sukces, nawet mały. Niech to będzie ograniczenie negatywnych
myśli tylko o dwadzieścia procent. W naszej sytuacji będzie to
jednak dużo. Kiedy nabierzemy sił i wprawy będziemy osiągać
znacznie większe sukcesy. Na razie musimy zadowolić się tym,
co jest w naszym zasięgu.
Znalezienie sobie zainteresowania to najlepsza w tym przy-
padku metoda. Szerzej piszemy o niej w osobnym rozdziale.
Jeżeli nie jesteśmy w stanie na razie niczego dla siebie znaleźć,
pomyślmy o innych sposobach zajmowania sobie czasu. Jest
ich wiele, aczkolwiek każdy z nich wymaga od nas zaangażo-
wania i często trzeba ruszyć się z domu. Przedstawmy kilka
najbardziej powszechnych sposobów:
Spacery
Spacerować można na łonie natury lub na łonie cywilizacji,
oglądając na przykład sklepowe wystawy. Jeżeli nie chcemy
spacerować sami, znajdźmy w swoim otoczeniu kogoś, kto też
nie chce samemu spacerować i chętnie z nami pójdzie. Space-
rując we dwójkę, zajmiemy czas rozmową. Wymienimy swoje
poglądy, czasem się może wyżalimy... Zawsze coś się będzie
działo. Spacerując samemu na łonie natury, w parku czy w
lesie, poobserwujmy przyrodę, drzewa, kwiaty, zwierzęta duże i
małe. Niech będą dla nas nauką i inspiracją. Nawet najmniejszy
robaczek pokaże nam, że w życiu nie ma czasu na zamartwia-
nie się. Trzeba po prostu robić swoje. Możemy nawet poekspe-
rymentować i stawiać im na drodze różne przeszkody. Nigdy nie
ujrzymy z ich strony wyciągniętej łapki i nie usłyszymy złorze-
czeń pod naszym adresem ani nigdy też nie ujrzymy ich siedzą-
cych i płaczących nad swoim ciężkim losem. Ujrzymy tylko chęć
pokonania przeszkody lub zmianę swojego „rozkładu jazdy” i
szybkie dostosowanie się do nowych warunków. Przypatrzmy
się także ptakowi, który siedząc na gałęzi, wyśpiewuje swoje
arie w próżnię. Nie zastanawia się, czy ktoś go słucha i czy w
związku z tym jest sens śpiewania. On po prostu robi swoje. Są
to dla naszego rozstrojonego życia nieocenione nauki. Czerpmy
z tego korzyść. W końcu jesteśmy częścią tej przyrody.
Imprezy i spotkania okolicznościowe
Zapoznajmy się z ofertą naszego Domu Kultury. Co jakiś
czas organizuje on różne wydarzenia, wystawy fotografii, mala-
rstwa, programy artystyczne, kabaretowe, wieczorki poezji...
Nie musimy się tym bardzo interesować. Najważniejsze, aby-
śmy wyszli z domu, z tego zaklętego kręgu. Zmienimy w ten
sposób na chwilę otoczenie, zobaczymy coś innego niż cztery
ściany, może z kimś porozmawiamy... Już tę godzinę lub dwie
zagospodarujemy w jakiś bardziej sensowny sposób niż doło-
wanie się.
Wstąpmy do Domu Kultury. Zazwyczaj prowadzi on różne-
go rodzaju spotkania i kółka pasjonatów. Najczęściej spotkamy
się z klubem przyjaciół książki, filmu, fotografii, z jakimś kółkiem
poetyckim lub muzycznym... Mogą być też inne, związane na
przykład z tańcem, śpiewem, robótkami ręcznymi, cokolwiek.
Spróbujmy znaleźć coś dla siebie. Jeżeli nie chcemy brać akty-
wnego udziału w takich grupach, możemy przecież przychodzić
jako sympatycy kółka, aby posiedzieć i popatrzeć.
Nie tylko Dom Kultury organizuje czas mieszkańcom. Jeżeli
w naszym mieście znajduje się Szkoła Muzyczna lub Ognisko
Muzyczne, oni także organizują różnego rodzaju koncerty i
występy, często wręcz za darmo, nie trzeba nawet nic płacić.
Mogą także istnieć w naszym mieście różne prywatne kluby
typu Klub Kobiety Aktywnej lub Klub Seniora... Warto zapoznać
się z ich ofertą i spróbować znaleźć coś dla siebie. Nie możemy
narzekać na brak sposobów spędzania wolnego czasu. Jak
dobrze rozejrzymy się po swoim mieście, znajdziemy ich wiele.
Zechciejmy tylko ruszyć się z domu. Jeżeli w naszym mieście
oferta jest za skromna, skorzystajmy z ofert innych, okolicznych
miast. Nikt nas stamtąd nie wygoni za to, że pochodzimy z
innego miasta.
Działalność charytatywna i wolontariat
Masz za dużo wolnego czasu? Nie wiesz co z nim zrobić?
Poświęć go innym. Nie musisz robić tego sam, aczkolwiek
możesz. To od ciebie zależy. Możesz pomagać osobom starym,
zniedołężniałym, chorym dzieciom, komukolwiek. Na pewno w
twoim mieście znajdują się instytucje pomagające innym.
Zapytaj, czy nie przydałbyś się do czegoś. Gdziekolwiek nie
trafisz, będzie to dla ciebie z korzyścią. Szybko zauważysz, że
nie tylko ty pomagasz, ale także sam korzystasz z „pomocy”
swoich podopiecznych. Spotkanie i pomoc ludziom, którzy mają
w życiu o wiele gorzej niż ty, zacznie cię odmieniać. Tę zmianę
zauważysz bardzo szybko. Jest to dobra terapia dla wszystkich
życiowych malkontentów. Z pewnością pomoże i tobie.
Czytanie książek
Czytanie książek było kiedyś czymś tak normalnym, jak
powszedni chleb. Z chwilą rozwoju telewizji i internetu zostało
przez nie wyparte. To błąd. Czytanie bardzo nas rozwija. Rozwi-
ja naszą wyobraźnię, wrażliwość, emocjonalność, świado-
mość... Wiele różnorodnych korzyści. Może powstać pytanie, po
co czytać, skoro można obejrzeć film w telewizji? Różnica jest
jednak spora. Po pierwsze, oglądanie telewizji nie rozwija nas
tak bardzo, jak czytanie książek. W telewizji wszystko mamy
podane na tacy. Przy czytaniu książek musimy jednak szare
komórki bardziej wysilić, chociażby po to, aby wyobrazić sobie
to, co czytamy. Drugą ważną różnicą jest to, że telewizja coraz
bardziej zalewa nas mentalnym badziewiem. Oglądacie dużo
filmów, zwłaszcza amerykańskich? Zwróćcie uwagę, że wię-
kszość z nich ma stałe elementy, takie jak:
–
pościg samochodem,
–
podczas pościgu zawsze zostaje rozwalony kosz na śmie-
ci, budka telefoniczna, wóz z warzywami lub cokolwiek
innego, co można by „rozwalić”,
–
obecność pięknej, seksownej kobiety w głównym wątku
filmu, często bardzo agresywnej, wykorzystującej przemoc
wobec innych,
–
sceny erotyczne, często bardzo odważne, nawet w filmach
dalekich od erotyzmu, np. w filmach sensacyjnych.
To sprzedaje się najlepiej. Aby podnieść „atrakcyjność”
filmu prawie każdy film posiada więc ww. elementy. Nie będzie
to przesadą, jeżeli powiemy, że oglądanie współczesnej kine-
matografii masowej jest w większości przypadków ze szkodą
dla nas. Ubożeje nasza wrażliwość, mentalność, osobowość,
moralność, wszystko po kolei.
Obcowanie z książką sam na sam daje nam sposobność
do wejścia w inny świat. Nie jest on tak zły i agresywny jak w
filmie. Poznajemy różne sposoby wypowiadania swoich myśli,
dzięki czemu sami stajemy się później bardziej elokwentni.
Trudno przeczytać książkę w jeden dzień. Takie rozłożenie
poznawanej historii w czasie sprawia, że -jeżeli historia jest
wciągająca- zaczynamy inaczej w ciągu dnia funkcjonować.
Przeżycia bohaterów książki zaczynają nas rozpalać do tego
stopnia, że nie możemy doczekać się, kiedy znów będziemy
mogli przeczytać choć jeden rozdział. Ten płomień, który w nas
powstanie przyda się do pobudzenia naszej psychiki i zwiększy
energię potrzebną do zmiany swojego życia.
3. Awersja do ludzi
Nie lubisz kontaktów z ludźmi? Nie lubisz z nimi rozma-
wiać, patrzeć na nich? Nie zmuszaj się. Co prawda jest to
oznaka zachowania aspołecznego, ale jeżeli będziesz się
zmuszał, to i tak niewiele dobrego z tego wyjdzie. Bez względu
na to, skąd ta niechęć wypływa, zaakceptuj to, jako część twojej
obecnej natury. Jeżeli jesteś typem samotnika i dobrze się
czujesz w swoim towarzystwie, nie potrzebujesz bliskich konta-
któw z ludźmi, zaakceptuj to. Nie dręcz się z tego powodu, że
nie jesteś taki, jak inni. Masz prawo do swojej inności. Być
może za jakiś czas, jak bardziej rozwiniesz się duchowo, coś
się w tym względzie zmieni. W tej chwili jednak niech nie zajmu-
je to twojej uwagi.
Jeżeli twoja niechęć do ludzi ma podłoże psychiczne i
wynika ze złych doświadczeń życiowych, także pozostaw ten
problem na później. Niech cię on nie dręczy. Unikaj spotkania z
ludźmi, jeżeli sytuacje te źle na ciebie wpływają. Nie potrzebu-
jesz w tej chwili aktywnych ognisk zapalnych dla twojej psychiki,
przeciwnie wręcz, musisz ograniczyć ich ilość do minimum, aby
nie bombardowały cię negatywnymi odczuciami. Nie przejmuj
się swoją aspołecznością. Kiedy zaczniesz rozwijać się emocjo-
nalnie i duchowo zmiana zacznie zachodzić samoistnie, bez
specjalnego zaangażowania z twojej strony. Twój stan bowiem
jest reakcją wtórną innych problemów. Kiedy zaczniesz zmie-
niać swoje życie, usuniesz źródła problemów, to znikną także
negatywne reakcje, jakie wywoływały. Uzbrój się więc w cierpli-
wość i pozwól sobie na izolację od ludzi. Pamiętaj, że zawsze
był to dobry sposób dla tych, którzy chcieli bardziej zaangażo-
wać się w swój rozwój. Niektórzy pustelnicy pozostawali na
całkowitym odludziu przecież wiele długich lat, zanim nie
wracali odmienieni do społeczeństwa. Bądź więc takim współ-
czesnym pustelnikiem, jeżeli czujesz się przez to lepiej. Ogra-
niczy to twoje negatywne emocje i pozwoli bardziej skupić się
na rozwiązywaniu swoich problemów.
4. Oglądanie telewizji
Jeżeli oglądanie filmów lub innych programów telewizyj-
nych wyzwala w tobie wiele negatywnych emocji i ogólnie źle
wpływa na twoją psychikę, samopoczucie, to zrób z tym porzą-
dek. Jedną z pierwszych wielkich zmian w moim życiu (jeszcze
w dzieciństwie), oprócz przyjęcia filozofii anty-kariery, było wła-
śnie uświadomienie sobie, że oglądanie telewizji to nie jest
żaden obowiązek. Jeżeli nie ma niczego ciekawego lub odpo-
wiedniego dla nas, wcale nie musimy siedzieć i oglądać. Może-
my przełączyć kanał, a jeżeli nigdzie nie ma nic mądrego, nic
nie stoi na przeszkodzie, aby telewizor wyłączyć. Po to ma on
taki czerwony przycisk, aby decyzja należała do nas.
W późniejszym czasie stworzyłem sobie wideotekę z odpo-
wiednimi dla siebie filmami i, jak tylko nie ma w telewizji nic
ciekawego (czyli zazwyczaj), to oglądam wyselekcjonowane
filmy z własnej filmoteki. Co zrobić, kiedy nie posiadamy takiego
zaplecza? Po raz kolejny kłania się tu problem z brakiem
zainteresowań. Jeżeli posiadamy wiele zainteresowań, wyłą-
czenie telewizora będzie dla nas bardzo łatwe, ale jeżeli
telewizja jest jedynym sposobem organizowania swojego wo-
lnego czasu, będzie to dla nas coś tak strasznego, jak ampu-
tacja ręki.
W jaki sposób telewizja może źle wpływać na naszą psy-
chikę? Przeważnie dotyczy to ludzi, którzy zainfekowani są
różnego rodzaju negatywnymi wspomnieniami lub którym nega-
tywne doświadczenia z ludźmi wpłynęły na prawidłowe funkcjo-
nowanie psychiki, jak chociażby ludzie z poprzedniego przykła-
du. Ludzie tacy są nieustannie bombardowani negatywnymi
myślami, które zaraz wywołują w organizmie także negatywne
reakcje takie, jak złość, żal, smutek, nerwicę, rozpacz i wiele
innych. Podczas oglądania filmu, różnych sytuacji i zachowań,
psychika odnajduje skojarzenia do swoich negatywnych prze-
żyć z przeszłości i nasz wewnętrzny horror zaczyna się od
nowa. W ten sposób film skądinąd neutralny w wymowie staje
się dla nas źródłem negatywnych emocji i reakcji. Jeżeli więc
uważamy, że ludzie są podli i nie godni zaufania i dlatego
brzydzimy się nimi, to jak tylko w filmie zobaczymy takie
zachowania, zaraz wywoła to w nas negatywne reakcje psychiki
i organizmu. W innym przypadku, jeżeli w swoim życiu
doświadczyliśmy zdradę ukochanej osoby i mocno to przeżyli-
śmy, więc ilekroć podobną sytuację ujrzymy w filmie, tylekroć
wywoła ona w nas odnowienie się rany i wywoła negatywne
reakcje organizmu. Nasz nastrój popsuje się na pewno.
Przeanalizujmy swój czas spędzany przed telewizorem.
Czy nie jest on źródłem negatywnych emocji w naszym życiu?
Jeżeli tak, zdemaskujmy te źródła, czy są to przeważnie filmy
sensacyjne, dramaty, horrory, może programy publicystyczne, a
może dziennik telewizyjny? Znając dokładnie typy programów,
które źle na nas wpływają, ograniczajmy ich oglądanie. Nie
musimy przecież ich oglądać. Nikt nas do tego nie zmusza.
Podobnie jest na przykład z horrorami. Jeżeli są one źródłem
naszych późniejszych koszmarów sennych bądź wywołują lęk
przy wchodzeniu do ciemnych pomieszczeń lub, jak tylko coś
stuknie, my siedzimy już jak na szpilkach, to oglądanie kolej-
nych takich filmów jest przecież bardzo niemądre. To my wybie-
ramy, co będziemy oglądać i od naszego wyboru dużo będzie
też później zależało.
Możemy także wykorzystać telewizję do poprawy swojego
życia. Jeżeli lubimy się śmiać, oglądajmy dużo filmów komedio-
wych i programów kabaretowych. Pozwolą nam one w jakiejś
części rozładować swoje napięcia i poprawią ogólną kondycję
naszej psychiki. To świetny sposób na położenie podwalin pod
zmianę swojej psychiki. Od dawien dawna wiadomo, że śmiech
leczy, a ci, którzy dużo się śmieją, wiodą lepsze i zdrowsze
życie. Jest nawet taka forma psychoterapii, zwana śmiechote-
rapią. To naprawdę pomaga. W naszych domowych warunkach
oglądajmy codziennie jeden, dwa filmy lub odcinki serialu kome-
diowego, kabarety, a po kilku miesiącach zauważymy wyraźną
poprawę naszego samopoczucia i odczuwania świata. Dlacze-
go musi to trwać tak długo? Spowodowane jest to tym, że psy-
chika człowieka jest bardzo delikatna i jeżeli coś zostanie w nią
wgrane, to potrzeba potem długiego czasu, aby mogła się na
powrót przestawić. Warunek jest jednak taki, że poprzednie
negatywne bodźce muszą zostać wyeliminowane, a przynaj-
mniej mocno ograniczone, a nowe, pozytywne bodźce, muszą
być pobudzane i wzmacniane. Dopiero w tych warunkach mo-
żna psychice „wgrać” nowy soft, używając języka technicznego.
Zwróćmy więc uwagę na to, co oglądamy i zadbajmy o to,
aby były to produkcje pozytywne. Jeżeli oglądając filmy, będzie-
my bombardować się widokiem zła, przemocy i demoralizacji
trudno oczekiwać, abyśmy mogli wznieść się na wyższy poziom
rozwoju. To zło, które oglądamy, będzie nas ciągnęło w dół,
zamiast wzwyż.
Oczyść swoje życie z negatywnych ludzi
Nie tylko z sytuacjami w naszym życiu należy zrobić porzą-
dek. Drugą taką grupą, która może źle na nas wpływać, są
niektórzy ludzie. Obcując z nimi, grzęźniemy w negatywnej
energii. Mogą to być znajomi, przyjaciele, rodzina, sąsiedzi,
współpracownicy w zakładzie pracy, ktokolwiek. Charakteryzuje
ich wszystkich jedna cecha: po spotkaniu z nimi czujemy się
gorzej lub wręcz bardzo źle. Przyczyny tego mogą być dwoja-
kie: albo swoją osobowością i sposobem zachowania tłamszą
nas, albo biorąc udział w ich poczynaniach lub za ich sugestią,
źle na tym w życiu wychodzimy.
Likwidując źródła zła w naszym życiu dobrze więc zrobić
porządek i z takimi toksycznymi dla nas ludźmi. Przeanalizujmy
swoje życie pod tym kątem, czy nie ma w nim ludzi, którzy źle
na nas wpływają. Najlepiej zrobić to odcinając się emocjonalnie
od tych osób tak, jakbyśmy analizowali czyjeś życie. Nie bójmy
się wniosków, jakie będą się pojawiać. Świadomość swoich
problemów jest bardzo ważna. Dzięki niej możemy w później-
szym czasie podjąć stosowne kroki naprawcze. Na tym pierw-
szym etapie analizy nie martwy się, że nie sposób zerwać z
nimi kontaktu, wyrzucić ich ze swojego życia. Tym będziemy
zajmować się później. W tej chwili najważniejsze jest to, aby
uświadomić sobie, że są oni jednym ze źródeł zła w naszym
życiu. Zatrzymajmy się na moment w tym miejscu i ukażmy ich
negatywny wpływ na nas i nasze życie. Nie personalizujemy tu
problemu, ponieważ źródłem zła w naszym życiu, jak już
wspomnieliśmy, może być ktokolwiek.
1. Krytykanci
Są to ludzie, którzy bez względu na to, co byśmy zrobili,
krytykują nas, wytykając błędy i podając przykłady, jak oni by to
zrobili znacznie lepiej. Nie zawsze mają zresztą rację, gdyż
może istnieć wiele równie dobrych rozwiązań, a poza tym, nie
zawsze dobre rozwiązane dla jednego człowieka, będzie równie
dobre dla drugiego. Każdy musi więc wybierać odpowiednie
rozwiązanie dla siebie.
Takie demotywujące słowa krytyki są nie tylko źródłem
sporu, ale także źródłem niskiej samooceny dla ludzi o słabszej
psychice. Bez wątpienia tacy ludzie, którzy uprawiają krytykę
dla samej krytyki, są niekorzystni dla nas. Jedyny wyjątek
stanowi krytyka konstruktywna. Charakteryzuje się ona tym, że
jest prawdziwa i poprzez nią otrzymujemy od świata zewnę-
trznego informację zwrotną na temat siebie i swojego zachowa-
nia. Nie powinniśmy więc gardzić taką krytyką ani unikać ludzi,
którzy nam ją wypowiadają, wręcz przeciwnie, powinniśmy im
błogosławić za to, że dzięki ich sugestiom możemy dostrzec
swoje błędy i poprawić je. W ten sposób przecież też możemy
poprawiać swoje życie.
Najgorzej jest wtedy, gdy w towarzystwie, nawet swoich
przyjaciół nie ma nikogo, kto zechciałby nam zwrócić uwagę.
Jak w takiej sytuacji możemy zmieniać się na lepsze bez
informacji zwrotnej z otoczenia? Warto to jasno podkreślić, że
często sami jesteśmy temu winni, reagując negatywnie lub
agresywnie na takie zachowania. Zastanówmy się więc w tym
miejscu także nad sobą, czy przypadkiem swoją reakcją nie
zamykamy ust ludziom, których krytyka konstruktywna mogłaby
nam w czymś pomóc.
2. Szydercy
Szydercy, podobnie jak krytykanci lubują się w odnajdywa-
niu w nas słabych stron i ośmieszaniu ich. Często ofiarami
takich ludzi stają się osoby w jakiś sposób odmienne od wię-
kszości ludzi. Mogą się różnić strojem, uczesaniem, pełnospra-
wnością, zachowaniem, wiarą, poglądami, wrażliwością, menta-
lnością, duchowością, czymkolwiek. Szczególnie narażeni są
ludzie o słabej psychice. Kiedy szyderca wyczuje, że jego słowa
trafiają na podatny grunt, zaczyna zachowywać się jak wilk,
który poczuł w walce krew, to znaczy nie odpuści już, puki nie
zagryzie swojej ofiary. Osoba taka z braku sił na podjęcie walki
stanie się źródłem uciechy dla otoczenia.
3. Ludzie złośliwi
Podobnie jak w poprzednim przypadku, kiedy ludzie tacy
wyczują podatny grunt, szybko staniemy się ofiarą ich niewy-
brednych żartów. Będą nam dokuczać na każdym kroku,
czerpiąc z tego wyraźną przyjemność. Ich zaczepki, popycha-
nia, podstawianie nogi, czy inne działania sprawiają, że trudno
o tym zapomnieć i cieszyć się spokojnym, szczęśliwym życiem.
4. Ludzie kłótliwi
Są ludzie, którzy z byle powodu wszczynają kłótnie lub
tacy, którzy czerpią przyjemność z intelektualnych sporów. Ich
cechą jest to, że cokolwiek byśmy nie zrobili lub powiedzieli
zawsze będzie źle. Zanegują wszystko. Relacje z takimi ludźmi
nie należą do najprzyjemniejszych. Nawet jeżeli -nauczeni do-
świadczeniem- przestaliśmy się denerwować w takich sporach
to i tak odczuwamy znużenie i zniechęcenie w obcowaniu z
takim człowiekiem.
5. Ludzie agresywni
Do ludzi tych zaliczamy wszystkich, którzy cechują się
agresją słowną lub fizyczną, także tych niezrównoważonych
emocjonalnie, którzy są bardzo wybuchowi tak, że bez kija nie
podchodź. Obcowanie z nimi podobne jest do przebywania w
pobliżu wulkanu. Nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie i jakie
przyniesie szkody. Iskrą zapalną może być cokolwiek: niewła-
ściwe słowo, gest, spojrzenie, zachowanie... Dla własnego bez-
pieczeństwa i spokoju lepiej unikać takich ludzi.
6. Plotkarze
Nikt chyba nie lubi, kiedy ktoś zdradza innym nasze sekre-
ty. Jeżeli mówimy komuś coś w zaufaniu, oczekujemy, że słowa
te pozostaną między nami. Czasami ludzie tacy swoim gadul-
stwem mogą nam bardzo zaszkodzić. Miejmy to zawsze na
uwadze.
7. Wampiry energetyczne
Mianem tym określa się ludzi, którzy nie mają jakiś wido-
cznych negatywnych cech, ale po spotkaniu z nimi czujemy się
wyraźnie gorzej. Wygląda to tak, jakby wyssali z nas pozytywną
energię, stąd też ich nazwa. Nie robią ani nie mówią oni nicze-
go, co mogłoby nam sprawić przykrość lub ból, ale ich osobo-
wość i sposób zachowania sprawia, że czujemy, jak nasza ene-
rgia umyka z nas.
Nie ulega wątpliwości, że przecież każdy z nas czerpie dla
siebie pozytywną energię z obcowania z drugim człowiekiem,
ale wampiry energetyczne w sposób naturalny dla siebie pusto-
szą naszą energetyczność doszczętnie. Poniekąd to nie ich
wina. Tacy po prostu są. Więcej biorą, niż dają, często nawet
nie zdając sobie ze swojej właściwości sprawy.
8. Ludzie zdemoralizowani
Często w naszych otoczeniu znajdują się ludzie o bardzo
niskim poziomie rozwoju, wręcz ludzie zdemoralizowani, którzy
swoją postawą ciągną nas w dół. Należy wystrzegać się ich jak
ognia, gdyż w ich towarzystwie nic dobrego nas nie spotka. Jak
mówi Pismo Święte: „Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim
znaleźć”.
Poziom naszego życia i szczęścia w nim uzależniony jest w
pewnym stopniu od środowiska, w którym się poruszamy. Jeżeli
otaczamy się ludźmi złymi i zdemoralizowanymi trudno jest
prowadzić szczęśliwe życie, ponieważ jego elementy są nego-
wane przez takich ludzi. Trudno w takim towarzystwie znaleźć
wzmocnienie dla takich cech jak uczciwość, szczerość, praco-
witość, miłość, wrażliwość itp. Będą wzmacniane za to nasze
negatywne cechy. Bardzo szybko spowoduje to, że zamiast
rozwijać się, nastąpi degradacja naszej moralności i mentalno-
ści.
9. Ludzie nadużywający alkoholu lub narkotyków
O szkodliwym wpływie nadużywania alkoholu lub narkoty-
ków nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Nie ma jednak nic
złego, jeżeli w towarzystwie spędzamy miło czas przy alkoholu.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy zaczynamy go nadużywać.
Jest wyraźna różnica między piciem niedużych ilości alkoholu a
upijaniem się. Zachowanie takie jest ze wszech miar szkodliwe:
1. Degradacja wyższych uczuć (w dłuższej perspektywie cza-
sowej),
2. Kac trzymający nas przez prawie cały następny dzień,
3. Wzrost prawdopodobieństwa zrobienia czegoś złego lub
głupiego, co zmieni nasze życie na gorsze.
Działania oczyszczające
Jak widzimy, wiele jest typów człowieka, które będą dla
naszego rozwoju szkodliwe lub niekorzystne. Jeżeli zbyt często
przebywamy w towarzystwie takich ludzi, nie dziwmy się, że
trudno nam zmienić swoje życie na lepsze. Nie są oni oczy-
wiście jedynym winowajcą, ale z pewnością nie stwarzają
dobrego dla nas podłoża do zmian. Ich działanie będzie wręcz
podcinało nam skrzydła i -jeżeli posiadamy słabą psychikę- bu-
rzyło pozytywne zmiany jakie uda się nam uzyskać. Tak, jak w
życiu codziennym omijamy na drodze przeszkody, aby nie zro-
biły nam krzywdy, tak samo musimy unikać ludzi, którzy źle na
nas wpływają. Przecież to nie jest żaden obowiązek, że konie-
cznie musimy wszystkich lubić i akceptować. Powinniśmy więc
zwracać uwagę na to, z kim się wiążemy lub z kim zacieśniamy
znajomość. Zawsze przecież mówiło się, że lepiej mieć jednego
prawdziwego przyjaciela, niż dziesięciu fałszywych. Nie patrzmy
na ilość, lecz na jakość.
Po zakończeniu analizy i wytypowaniu niekorzystnych dla
nas ludzi zastanówmy się teraz, co możemy z nimi zrobić.
Możliwości jest trzy:
1. Porozmawianie z nimi, aby zmienili swoje zachowanie
względem nas,
2. Ograniczenie kontaktów z nimi,
3. Całkowite zerwanie kontaktów.
Nie bójmy się walczyć o swoje szczęście. Jeżeli są w na-
szym życiu ludzie, którzy niszczą naszą radość życia, zróbmy z
nimi porządek. Tam, gdzie jest to możliwe, zakończmy całkowi-
cie z nimi znajomość. Jeżeli nie jest to do końca możliwe, przy-
najmniej maksymalnie ograniczmy kontakt z nimi. To akurat nie
jest trudne. Wybierajmy zawsze to, co będzie dla nas lepsze.
Nie musimy przecież spędzać swego czasu w towarzystwie
ludzi, którzy nas destabilizują. Nie bójmy się samotności. Odsu-
nąwszy od siebie gorsze towarzystwo i poprawiając swoją wa-
rtość jako człowieka, bez problemu znajdziemy ludzi z lepszego
towarzystwa, z którymi możemy się zapoznać. Nawet jeżeli nie
poznamy i tych znajomych w naszym życiu będzie mniej, to też
przecież nie będzie to koniec świata. Czasem lepiej pobyć
trochę w samotności, niż w towarzystwie ludzi, którzy nas ogra-
niczają i deprymują. Przecież to dla nas ani przyjemność, ani
pożytek. Weźmy więc odpowiedzialność za siebie i nie zgadzaj-
my się na wszystko, co nam przynosi los.
Zastanówmy się, kto z ludzi, którzy nas otaczają, jest szko-
dliwy i powiedzmy mu głośno: „Nie! Dosyć tego! Od tej chwili
nie masz wstępu do mojego nowego, lepszego życia!”. Otaczaj-
my się zawsze tylko ludźmi wartościowymi i pozytywnymi. Nie
degradujmy swojego człowieczeństwa w otoczeniu ludzi złych i
zdemoralizowanych. Nic pożytecznego z tego dla nas nie wyj-
dzie. Aby otoczyć się ludźmi wartościowymi, szlachetnymi, sami
nie możemy być gorsi. Dbajmy więc o to, abyśmy zasługiwali na
szacunek innych. Uzyskamy to dzięki swojemu zachowaniu i
postawie życiowej. Nie bądźmy w ich oczach kimś wulgarnym i
aroganckim, bo zaliczą nas do grupy ludzi, których sami odrzu-
camy. Na zakończenie prezentujemy świetną naukę, w jaki spo-
sób kontrolować pod tym względem siebie:
Kiedy widzisz mędrca,
patrz jak mu dorównać,
kiedy widzisz głupca-
zastanów się nad samym sobą.
(powiedzenie dalekowschodnie)
Oczyść siebie z negatywnej energii
Przygotowując grunt pod bardziej zaawansowane działania
mające na celu zmianę nas samych, musimy na tym etapie
poczynić odpowiednie podstawowe zmiany, bez których nie
sposób będzie w późniejszym czasie, cokolwiek sensownego
zrobić. Do tej pory zajmowaliśmy się uporządkowywaniem świa-
ta zewnętrznego. To jednak nie wystarczy, aby w pełni osiągnąć
trwałe szczęście. Musimy jeszcze zrobić porządek z samym
sobą. Najwięcej bowiem zła w nasze życie wprowadzamy wła-
śnie my sami, poprzez niewłaściwe myślenie, niewłaściwe
postawy lub przyzwalając na opętanie się negatywnej energii.
Zazwyczaj jej źródłem są nasze obawy o przyszłość, negaty-
wne wspomnienia, żal do kogoś, zraniona miłość, kompleksy,
depresja lub inne zaburzenia psychiczne i wiele innych przy-
czyn. Nie sposób wszystkich wymienić.
Nic tak nie psuje naszego życia i nie niszczy poczucia
szczęścia, radości jak negatywne myśli i emocje, które przejęły
nad nami kontrolę. Aby realnie myśleć o poprawie swojego
życia, musimy od razu, na samym początku zrobić z nimi
porządek. Bez tego nigdy nie uda się nam wygrzebać z tego
bagna, w jakie zamieniło się nasze życie.
Opisywane poniżej techniki są więc punktem obowiązko-
wym dla każdego, kto chce trwale zmienić swoje życie. Są to
bardzo potężne działa zdolne rozbić każde mury i fortyfikacje,
które w nas powstały, a z których zło atakuje nasze życie
każdego dnia. Wysyłanie w tej chwili wojska będzie taktyczną
pomyłką. Puki nie zniszczymy tych murów, nic oni nie wskórają.
Stracimy tylko czas i energię. Najpierw musimy więc, przynaj-
mniej z grubsza, oczyścić się z tych negatywnych energii, jakie
w nas są, porobić jakieś wyrwy w murach, przez które mogli-
byśmy wprowadzić żołnierzy (bardziej subtelne techniki) i ataku-
jąc przeciwnika z dwóch stron, pokonać go w szybkiej walce.
Ta część zmiany swojego życia należy do najprzyjemniej-
szych, aczkolwiek przyjemność ta okupiona jest bardzo dużym
wysiłkiem i samozaparciem. Kiedy poczujemy dzięki tym działa-
niom moc i przypływ nowej, pozytywnej energii, stanie się ona
źródłem inspiracji do dalszych zmian, które zaczną następować
coraz szybciej. Najgorzej jest na początku, kiedy te mury zdają
się nie do skruszenia. Musimy włożyć w te techniki ogromne
zaangażowanie, pomimo braku w tym momencie sił i energii.
Jest to bardzo trudne. Musimy zaprzeć się samego siebie,
zacisnąć zęby i zmuszając się poprzez rozum zastosować te
techniki. Jest to często bardzo bolesne przejście, ale niezbę-
dne. Wytłumaczmy to sobie na przykładzie bolącego zęba.
Musimy w którymś momencie zdobyć się na odwagę i zmusić
się do pójścia do dentysty. Będzie to bolesne i nieprzyjemne dla
nas przejście, ale poprzez rozum tłumaczymy sobie, że jest to
konieczne. Po wyrwaniu zęba nasze życie się odmienia. Doty-
chczasowy ból znika, a my szybko zapominamy o całym nie-
przyjemnym zdarzeniu i znowu zaczynamy cieszyć się życiem.
Aby to osiągnąć, musieliśmy jednak na początku przemóc się i
chwilę pocierpieć u dentysty. Czasami, po prostu inaczej się nie
da. Im szybciej zdobędziemy się na zastosowanie tych metod,
tym szybciej będziemy mogli zastosować kolejne metody, które
nie są już tak bardzo bolesne. Ten etap zmiany swojego życia
jest najważniejszy. Jest to trampolina, od której możemy się
odbić i szybko pokonać wiele swoich problemów osobowościo-
wych. Przyłóżmy się więc do niego rzetelnie. To w końcu dla
naszego dobra!
I. Zrób porządek ze swoim zdrowiem
Będąc rozłożonym na łopatki przez źle pracującą psychikę,
kiedy na nic nie mamy ochoty w życiu, często przytrafiają się
nam różne stany chorobowe. Wynika to bezpośrednio z faktu,
że zdołowany organizm ma zmniejszoną odporność immunolo-
giczną, w związku z czym łatwiej łapie różne zarazki. Skoro nie
mamy siły do życia, to, w jaki sposób organizm ma znaleźć siłę
do zwalczania choroby? W moim przypadku, w tym „przedpoto-
powym” okresie, zanim zacząłem zmieniać swoje życie, scena-
riusz był zawsze taki sam. Po krótkiej infekcji górnych dróg
oddechowych choroba przenosiła się do gardła, a stamtąd do
oskrzeli. Kiedy w dużej mierze zrobiłem porządek ze swoim
życiem, odzyskałem znaczną część energii (około 40 % całej
mojej energii życiowej), która do tej pory szła na „obsługę”
negatywnych wspomnień. Kiedy po tym przychodziły kolejne
infekcje nosa, choroba dalej się już nie rozwijała, ale po kilku
dniach była likwidowana w zarodku. Czułem to wyraźnie, jak
moja energia witalna wręcz miażdży chorobę. Warto tu jeszcze
zaznaczyć, że ilość tych infekcji zmniejszyła się kilkukrotnie, w
stosunku do tego, co było przedtem. Ludzki organizm posiada
naprawdę ogromne możliwości, ale do ich wykorzystania po-
trzebuje energii i silnej psychiki, która zmobilizuje go do działa-
nia.
Wiadome jest, że każda choroba lub stan chorobowy nie
poprawia naszego samopoczucia, tylko go jeszcze bardziej
psuje. Najlepiej zrozumianym przykładem będzie chyba ból
zęba. Trudno wtedy skakać z radości. W pierwszym okresie
zmiany swojego życia potrzebujemy jak najwięcej sukcesów.
Zrobienie porządku ze swoim zdrowiem, choćby ze stanem
swojego uzębienia tak, aby nic nas nie bolało, to dobry sposób
na poprawę nie tylko swojej kondycji zdrowotnej, ale także
będzie to czynnik mobilizujący do dalszych zmian w swoim
życiu. Przenikać nas będzie pozytywna energia, że w końcu, w
sposób realny, zaczęliśmy zmieniać swoje życie i poprzez to
działanie widać już pierwsze efekty.
II. Redukcja negatywnych odczuć
Jeżeli myślimy o zmianie swojego życia, to z pewnością nie
obce są nam negatywne uczucia i emocje, które rozgościły się
w nas na dobre. Całe nasze życie przesiąknięte jest negatywną
energią. Wypływa ona z nas, ale w pewnym stopniu pracuje
ona także jako magnes, przyciągając z zewnętrznego świata
zło, które wyzwala w nas kolejne ilości negatywnej energii. To
głównie przez nią nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z
naprawą swojego życia. Trzyma nas ona w swych pętach
bardzo mocno niczym olbrzymi mocarz. Chcąc zmienić swoje
życie trwale, musimy za wszelką cenę zredukować ją do granic
możliwości. W tym pierwszym okresie będzie to trudne zadanie
i wiele tej negatywnej energii nie zredukujemy, ale zbawienna
będzie dla nas każda ilość, choćby najmniejsza. Niektóre z
poprzednich metod pomogą nam w tym. Takie jest bowiem ich
działanie.
Ogólna strategia walki jest taka, aby ograniczyć dopływ
nowych, negatywnych emocji, zredukować negatywną energię,
która w nas już jest, oraz aby wprowadzić i wzmacniać potem
pozytywne emocje. Istnieje kilka metod redukcji negatywnych
emocji. Te, które teraz opiszemy, stanowią podstawowy zestaw
pomocnych nam narzędzi w tym pierwszym okresie zmiany
swojego życia.
Medytacja
Są różne techniki medytacji. Dla nas najlepsza będzie
forma bezmyślności, całkowitego wyciszenia się. Siadamy lub
kładziemy się wygodnie (najlepiej w pozycji półleżącej) i wyci-
szamy wszelką aktywność świadomości. Nie pozwalamy jej
wytwarzać żadnych myśli, wspomnień, emocji, analiz, niczego...
Ma to być w głowie zupełna pustka. Jak tylko pojawi się coś,
spokojnie i bez emocji wyciszamy to, usuwamy ze świadomo-
ści. Z początku mogą być problemy, aby wyciszyć rozkrzyczany
umysł, ale cierpliwością uda się nad nim zapanować. Jeżeli zbyt
męczymy się przy tej metodzie, to z początku możemy stoso-
wać ją tylko przez kilka minut, ale z biegiem czasu musimy ten
czas wydłużyć do kilkunastu przynajmniej minut. Niektórzy tera-
peuci radzą stosować taką medytację kilka razy dziennie, nawet
do godziny czasu. Inni z kolei ograniczają czas trwania do 45
minut. Należy więc bardziej kierować się swoją intuicją i
predyspozycjami. Za wszelką cenę powinniśmy unikać przesa-
dy. Jeżeli czujemy w sobie, że tyle wystarczy, to zaprzestańmy
dalszego praktykowania. Zalecane jest jednak stosowanie tej
metody codziennie minimum 1-2 razy w ciągu dnia. W ten
sposób uspokajamy zmysły i równoważymy psychikę.
Technika uziemienia
Technikę tę możemy stosować osobno lub jako procedurę
wstępną przed medytacją. Polega ona na mentalnym odprowa-
dzaniu negatywnej energii z naszego organizmu, podobnie jak
robi to piorunochron, przyjmując energię pioruna i neutralizując
ją w ziemi. Podobną praktykę stosuje technika uziemienia. Po-
zbywa się negatywnej energii, wysyłając ją mentalnym kanałem
w głąb ziemi. Choć to może wydawać się irracjonalne, jednak
ważne jest to, że działa. Jest to jedna z najbardziej skutecznych
metod tego pierwszego okresu. Za jej pomocą możemy równo-
ważyć i oczyszczać psychikę. To bardzo ważne działanie. Bez
tego trudno nam będzie efektywnie zmieniać siebie.
Przystępując do tej techniki, dobrze jest umieścić stopy
bezpośrednio na ziemi. Nie jest to jednak warunek. Równie
dobrze przeprowadzimy tę metodę u siebie w mieszkaniu na
czwartym piętrze. Ważne jest to, aby mentalne „połączenie” z
ziemią było mocne. Po kilku próbach bez problemu poradzimy
sobie z tym. Kolejnym ważnym elementem jest wprowadzenie
się w stan odprężenia. Jest to warunek konieczny dla wszy-
stkich metod; pisaliśmy już o tym, więc przyjmujemy, że Czyte-
lnik wie jak to zrobić. Przedstawmy teraz krok po kroku metodę
uziemienia.
1. „Otwieramy” połączenie z ziemią
a) (gdy stopy mamy położone bezpośrednio na ziemi)
Wyobrażamy sobie, że z naszych stóp wrastają w ziemię
korzenie, które zagłębiają się aż do środka ziemi, gdzie znajdu-
je się morze kipiącej, ognistej magmy. W pobliżu tego morza
nasze korzenie rozdzielają się gęsto na szereg mniejszych i
bocznych korzeni, które zatapiają się w tym ogniu, lecz nie
płoną. Dzięki temu negatywna energia rozdzieli się i poprzez
liczne odnogi szybciej zostanie unicestwiona w magmie.
b) (gdy stopy nie są położone bezpośrednio na ziemi)
Zanim będziemy mogli zastosować opis z punktu a), naj-
pierw musimy te główne korzenie doprowadzić do ziemi. Jeżeli
znajdujemy się w mieszkaniu, np. na czwartym piętrze, musimy
wyobrazić sobie, że korzenie, które wychodzą z naszych stóp,
przechodzą przez podłogę, wędrują w dół przez pokój sąsiada i
tak przebijają się przez kolejne piętra, aż do parteru. Pod nim
zazwyczaj jest piwnica, więc chcąc zachować realizm sytuacji,
nasze korzenie muszą przejść także przez nią. Kiedy przejdą
przez podłogę piwnicy, następuje wbijanie się korzeni w ziemię
podobnie jak w poprzednim punkcie.
Zamiast korzeni, ja wykorzystywałem wyobrażenie rury,
która była wypuszczana prosto z psychiki, przez stopy i piętra
domu w ziemię. Ma ona większą „przepustowość” i pozwala
odprowadzić z organizmu nie tylko energię, ale także większe
kawałki (w postaci wyimaginowanej flegmy i ekskrementów)
takie, jak negatywne wspomnienia, uczucia, obawy, lęki, myśli...
2. Przygotowanie negatywnej energii do uziemienia
Mając już pełne połączenie psychiki z jądrem ziemi, pora
przygotować niepożądane przez nas energie do wydalenia. Z
początku będzie ich zawsze dużo, więc nie ma problemu z ich
określaniem. Same będą się ujawniać podobnie jak woda w
wannie, która z nadmiaru aż wylewa się na zewnątrz. Naszym
zadaniem jest tylko pokierowanie nią jak stadem owiec, aby
poszła w wyznaczonym kierunku.
Korzystając z czasu, zanim rozpoczniemy procedurę, za-
stanówmy się przez chwilę i umieśćmy na liście kolejnych,
mniej widocznych kandydatów. Dzięki temu usprawnimy proces
odprowadzania negatywnej energii. Nie będziemy musieli go
przerywać, rozmyślając o tym, kogo by tu jeszcze wyrzucić z
naszego wnętrza.
Dzięki zastosowaniu łączy o odpowiedniej przepustowości,
możemy w ten sposób oczyszczać z siebie, wszelkie negaty-
wne elementy jak już wspominaliśmy, nie tylko energię. Choć
prawdziwe problemy przez to nie zginą, jednak ich mentalne
twory zostaną usunięte ze świadomości, wpływając znacząco
na poprawę ogólnej kondycji psychicznej. Pozwoli nam to zna-
leźć w sobie dość siły na zastosowanie metod wymagających
od nas większego wysiłku, które realnie będą rozwiązywać
nasze problemy.
3. Uziemienie negatywnej energii
Będąc już w pełni przygotowanym do oczyszczenia psychi-
ki, nie pozostaje nic innego, jak wysłać pierwszy transport w
dół. W tym celu możemy wyobrazić sobie, że poszczególne
energie, myśli i emocje zostają poprzez korzenie, które wytwo-
rzyliśmy wchłonięte w głąb ziemi. Nie róbmy tego ze wszystkimi
naraz. Należy każdą negatywną energią zająć się z osobna,
nadzorując ją przez cały czas. Kiedy doprowadzimy do tego, że
energia ta została wchłonięta, śledzimy mentalnie jej ruch, jak
po kolei, mijając poszczególne etapy, odprowadzana jest aż do
centrum ziemi. Tam musimy dopilnować, aby rozlała się po sieci
korzeni i została uziemiona w morzu magmy. Dla podniesienia
skuteczności tej metody wyobrażajmy sobie, że w momencie
zetknięcia z morzem pojawiają się błyski i ogień, który pochła-
nia je raz na zawsze. Mając pewność, że negatywna energia
została zniszczona, możemy teraz uziemiać kolejną, także i jej
towarzyszyć aż do końca.
W przypadku, gdy wykorzystujemy rurociąg zamiast korze-
ni, postępujemy podobnie. Możemy sobie nawet wyobrazić
pracowników, którzy wrzucają w czeluść rury kolejne porcje
flegmy i fekaliów. Jeżeli w naszym wnętrzu pełno jest zła i ne-
gatywnej energii, nie traćmy czasu na uziemianie pojedynczych
energii. Niech robotnicy wezmą łopaty i wrzucają wszystko, jak
leci. Nadzorując ten proces, będziemy tylko pilnować, aby nie
powstał gdzieś zator, oraz, co jakiś czas (dosyć często)
sprawdzać, czy zostały one zniszczone w morzu ognia.
Mając do czynienia z tak gęstą materią, nie raz spotkamy
się z zatorem. Od razu go wyczujemy poprzez nagły spadek
wydajności całego procesu, poprzez spowolnienie i zmniejsze-
nie efektywności. Należy wtedy przepłukać cały system rur,
pociągając, chociażby za wyimaginowany sznurek spłuczki.
Uwolniona woda spływając energicznie w dół, raz-dwa udrożni
rurę, porywając ze sobą wszystkie nieczystości, które osiadły
na ściankach. Oczywiście dopilnowujemy, aby i ona miała swój
koniec w morzu ognia. Możemy także sami co jakiś czas, nie
czekając na zator, w ten sposób przepłukiwać cały system i
podnosić jego wydajność.
Nie musimy za jednym razem pozbywać się wszystkiego.
Jeżeli nagromadziło się w nas naprawdę dużo zła, proces oczy-
szczania podzielmy na etapy. Kiedy poczujemy w sobie, że na
dzisiaj wystarczy, przerwijmy proces. Nie róbmy nic na siłę.
4. Zakończenie procesu uziemienia
Proces uziemiania kończymy w odwrotnej kolejności do
jego uruchomienia, czyli poczynając od samego dołu, należy
wycofywać i zwijać cały system. Zanim to jednak zrobimy,
zadbajmy o to, aby był on dobrze wyczyszczony i suchy. Prze-
płuczmy go wodą kilka razy i sprawdźmy, czy nie zalegają w
nim jakieś nieczystości. Kiedy system gotowy jest do schowa-
nia, wycofujmy go, obserwując jak od środka ziemi, poprzez
ziemię, piwnicę, parter, piętra i nasze stopy wraca do psychiki.
Tutaj pracownicy chowają go do szafy i idą spać.
5. Wypełnienie pustki
Przyroda nie lubi próżni. W miejscu, gdzie były dotąd nega-
tywne emocje, po ich usunięciu powstaje wolna przestrzeń.
Jeżeli jej nie zagospodarujemy, zostanie na powrót zapełniona
inną, negatywną energią, uczuciami i myślami, ponieważ jej
adres nadal będzie brzmiał „negatywna energia”. Musimy więc
sami, za pomocą świadomości umieścić w niej nowych (pozyty-
wnych) lokatorów, aby poprzez zasiedzenie zmienić adres na
„pozytywna energia”. Nie jest to trudne. W zależności od na-
szego stanu i możliwości różnie będziemy postępować. Jeżeli
wciąż jesteśmy owładnięci zbyt dużą negatywną energią, to na
początek wystarczy wpuścić jakiekolwiek, choć małe światełko.
Jeżeli nie stać nas na pozytywne myśli ani energię, niech to
będzie, choć iskierka nadziei, przekonania, że w ten i inne
sposoby, krok po kroku odmieniamy swoje życie. Teraz efekty
są małe, wynika to z tego, że dopiero zaczynamy, ale za nie-
długo przyjdzie czas, że te efekty będą większe, a my bardziej
realnie odczujemy tę pozytywną zmianę.
Przy większej mocy możemy pustkę zapełnić czymś wię-
kszym. Najlepiej sprawdzi się niezachwiane przekonanie, że
jesteśmy na najlepszej drodze do odmienienia swego życia, że
teraz to już tylko kwestia czasu, kiedy zmienimy się całkowicie.
Stosowane przez nas metody doprowadzą nas do szczęśliwego
końca. Przekonanie to da nam pozytywną energię i sprawi, że
stosując następnym razem technikę uziemienia, będzie ona
bardziej efektywna, a po krótkim czasie sprawi, że z praktyki tej
czerpać będziemy radość i moc.
Choć technika uziemienia może wydawać się zbyt niedo-
rzeczna, tego typu mentalne metody są bardzo skuteczne.
Nasz mózg bowiem pełni rolę automatu, który, aby zmniejszyć
zużycie energii w organizmie, zazwyczaj korzysta z gotowych,
przygotowanych wcześniej przez siebie szablonów. Zamiast
więc tracić energię i zwiększać moc obliczeniową na podejmo-
wanie decyzji na temat tego, jaką podjąć reakcję na znany
czynnik, korzysta z gotowych rozwiązań, które sprawdzały się
do tej pory. Stąd powstają w nas, chociażby stereotypy i stąd
też, po usunięciu negatywnej energii, nadal pozostaje w
psychice stary adres. Możemy go zmienić, wykorzystując inną
cechę automatu mózgu. Korzysta z niej także metoda uziemie-
nia. Chodzi mianowicie o fakt, że jeżeli mózg otrzyma wysta-
rczająco wiarygodne informacje od świadomości, nie będzie
wnikał w to, czy jest to prawdziwa rzeczywistość. Przyjmuje on
z automatu, że jest to prawda i zaczyna w odpowiedzi na to
reagować. Jeżeli dosyć wyraziście i przekonująco, a nade
wszystko dbając o najdrobniejsze szczegóły, wyobrazimy sobie
coś, to dla mózgu będzie to prawda. Jeżeli „wmówimy” mózgo-
wi, że zniszczyliśmy negatywne myśli, czy energie, przyjmie to
za prawdę i zmodyfikuje swoje działanie, nie podtrzymując już
ich. O takiej właściwości mózgu łatwo przekonać się na przy-
kład podczas erotycznego snu lub wyobrażania sobie nagiej
kobiety (lub mężczyzny- w przypadku pań), kiedy organizm
podnieca się, pomimo braku prawdziwego obiektu pożądania.
Mózg otrzymał bodźce erotyczne ze świadomości i nie spraw-
dził, czy obiekt pożądania istnieje. Podobnie, jak leniwy praco-
wnik uznał to za prawdę i bezmyślnie przestawił wajchę, aby
wykonać procedurę podniecenia organizmu. Ten automat móz-
gu wykorzystuje wiele metod m.in. hipnoza i autosugestia. My,
w swoich działaniach zmiany życia także często będziemy uży-
wać metod, które wykorzystują tę cechę mózgu.
Technika pozytywnego myślenia
Technika pozytywnego myślenia to bodaj najpotężniejsza
metoda pierwszego okresu zmiany swojego życia, która uzupeł-
niona o inne metody przygotuje nas do bardziej zaawansowa-
nych działań. Nie jest ona trudna, ale kiedy jesteśmy rozłożeni
na łopatki przez negatywną energię, z początku kosztuje nas
dużo samozaparcia.
Ogólnie mówiąc, polega ona na negacji negatywnych myśli
i zamianie ich na pozytywne. Jeżeli powstaje w nas myśl, że nie
chce się nam np. żyć, poprzez rozum zmieniamy tę wypowiedź i
mówimy sobie: „właśnie, że chce mi się żyć”. Kiedy pojawi się
myśl „jestem do niczego”, natychmiast zamieniamy ją na „nie
jestem do niczego”. Każdą taką myśl o negatywnym zabarwie-
niu, jak tylko się pojawi, od razu zamieniamy na jej pozytywne
przeciwieństwo, nawet jeżeli to nieprawda. Nie przejmujmy się
więc tym. Jeżeli pojawi się myśl „jestem nieszczęśliwy”, zamień-
my ją od razu na myśl „jestem szczęśliwy”. Nie analizujmy tego
i nie udowadniajmy sobie, że to nieprawda. Jak wykazaliśmy w
poprzednim punkcie na temat mózgu, nie w tym rzecz, co jest
prawdą, tylko w tym, aby mózg uwierzył, że to prawda. Jeżeli w
to uwierzy, będzie musiał zmodyfikować swoje działanie. Skoro
mózg bez naszej woli generuje myśli negatywne, musimy to
zmienić. Poprzez takie usilne poprawianie myślenia mózgu
sprawiamy, że w końcu sam w to zaczyna wierzyć. Jego
negatywne działanie jest obniżane, a nasze pozytywne odpo-
wiedniki są wzmacniane. Mózg podda się w końcu temu, zmie-
niając swoje szablony myślenia. Później „obsługując” naszą
świadomość sam już będzie używał tych nowych, poprawionych
szablonów, bez naszego zaangażowania. Aby to osiągnąć
należy spełnić trzy warunki:
1. Dzień w dzień, za każdym dosłownie razem, jak tylko poja-
wi się w nas negatywna myśl, musimy ją zamienić na jej
pozytywny odpowiednik. Nie stosujemy tu selekcji. Zamie-
niamy każdą myśl, nawet jeżeli w naszej ocenie to wierutna
nieprawda.
2. Nie wzmacniamy negatywnych myśli, nie dajemy się im
rozwinąć, ani wciągnąć w dyskusję. Jak tylko pojawią się,
zaraz je „bezkonfliktowo” blokujemy.
3. Cała technika wymaga od nas matczynej miłości i cierpli-
wości. Tak, jak mama po raz setny wstrzymuje rękę dzie-
cka i mówi delikatnie, że tak nie wolno, tak my blokujmy
negatywne myśli ze spokojem i świętą cierpliwością.
Prawdopodobnie z początku trzeba będzie się zmuszać do
takiego działania, używać dużo siły psychicznej, aby się przeła-
mać i kłamać sobie tak w żywe oczy, ale tak trzeba. Wiem, że
trudno będzie wydusić z siebie słowa „chce mi się żyć”, skoro
każda nasza cząstka krzyczy wręcz z bólu, że nie chce żyć, ale
trzeba się za wszelką cenę zmusić. Trzeba sobie wmówić, że to
dla naszego dobra i poprzez rozum nakazać sobie taki sposób
działania.
Tylko na początku jest tak trudno. W późniejszym czasie
tak się w to wciągniemy, że zauważymy, jak mózg sam zaczyna
negować swoje negatywne myśli, zanim my zdążymy zareago-
wać i skorygować je. W którymś momencie stwierdzimy, że nie
pojawiają się już w nas te negatywne myśli. Ten typ myślenia
został przez mózg zamieniony na inny, pozytywny. Nie będzie
to jednak tak, że teraz będziemy myśleli bez przerwy „chce mi
się żyć”, „jestem szczęśliwy”, „czuję się świetnie”. Będziemy
mieć myśli raczej takie zwyczajne, jak każdy człowiek, może
tylko bardziej nakierowane na myślenie o swoim rozwoju i zmia-
nie swojego życia.
Zadaniem techniki pozytywnego myślenia jest tylko zmienić
charakter generowanych przez mózg myśli, aby nie miały one
tak negatywnego zabarwienia. Stosując tę technikę sumiennie
za każdym razem, jak pojawi się negatywna myśl, możemy
oczekiwać, że w najgorszym wypadku po dwóch miesiącach
zauważymy znaczną poprawę, jeżeli chodzi o naturę naszych
myśli. Nie będą już one tak negatywne. Zazwyczaj, w typowym
przypadku, po dwóch, trzech miesiącach stosowania tej techniki
-z braku negatywnych myśli- sama się ona wyłączy. W którymś
momencie skonstatujemy, że mieliśmy stosować technikę pozy-
tywnego myślenia, a zapomnieliśmy o niej. Gdy zaczniemy się
nad tym zastanawiać, stwierdzimy ze zdziwieniem, ale jedno-
cześnie i z radością, że nie ma w nas negatywnych myśli.
Znikły. To częsta cecha rozwoju osobistego i pracy nad sobą, że
zmiany, choć czasem bardzo wielkie, zachodzą w nas niepo-
strzeżenie i dopiero po pewnym czasie, patrząc wstecz, widzi-
my, jak bardzo się zmieniliśmy.
III. Eliminacja negatywnych wspomnień
Niewiele jest źródeł zła w naszym życiu, które by siały takie
spustoszenie jak negatywne wspomnienia z przeszłości. Wspo-
minaliśmy już o tym, wykazując, jak duże znaczenie ma wyba-
czanie innym win. Kiedy trzymamy w sobie urazy, rozpamiętuje-
my je każdego dnia, doprowadzamy do tego, że przejmują one
kontrolę nad nami. Nie jesteśmy w stanie cieszyć się życiem ani
czerpać z niego radość, ponieważ zanurzyliśmy się w ciemno-
ściach negatywnej energii. To ona nie pozwala dojrzeć jasnych
stron życia, gdyż najlepiej czuje się w świecie zła. Negatywne
wspomnienia dręczą nas często latami, wysysając każdą wolną
energię. Gdyby udało się wyeliminować te powracające wspo-
mnienia, które zatruwają nam życie, byłby to wielki sukces i
ogromny krok do przodu. Odzyskalibyśmy dużą część energii,
którą moglibyśmy wykorzystać do działania oraz -oswobodzeni
mentalnie- bardziej skupić się na innych działaniach zmierzają-
cych do zmiany naszego życia. Puki będą w nas negatywne
myśli i wspomnienia jesteśmy na pozycji przegranej. To byłoby
tak, jakbyśmy próbowali rozpędzić samochód przy włączonym
hamulcu ręcznym. Nie da się tego zrobić. Aby ruszyć ostro do
przodu w zmienianiu swojego życia, musimy najpierw zwolnić
ten hamulec, jakim są negatywne myśli i wspomnienia.
Prezentowana technika jest jedną z najlepszych metod na
pozbycie się negatywnych, wręcz toksycznych już wspomnień.
Za jej pomocą usuniemy z siebie ból, żal, smutek i nerwicę
spowodowaną rozpamiętywaniem tego, co zdarzyło się w na-
szym życiu, w przeszłości. Doprowadzimy do tego, że staną się
one częścią naszej historii, bez wpływania na teraźniejszość.
Co było, to było. Nie sposób tego cofnąć. Trzeba skupić się na
swoim życiu obecnym, bo tylko w nim możemy znaleźć spokój i
szczęście. Przeszłość należy zostawić w spokoju.
Technika ta wykorzystuje mechanizm wybaczania oraz
automat mózgu. Możemy ją nazwać uwalnianiem negatywnych
wspomnień lub uzdrawianiem przeszłości. Jak już zapewne
intuicyjnie domyślacie się, jest to metoda bardzo trudna do
przeprowadzenia. Nie chodzi tutaj bynajmniej o skomplikowa-
ność techniki, tylko o znalezienie w sobie dość siły i odwagi,
aby zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości. Często nie
sposób nawet pomyśleć o tym, a co dopiero rozgrzebywać rany,
a to będziemy musieli zrobić. Cena jest bardzo wysoka, ale
warta do zapłacenia. Jest to najszybszy i najskuteczniejszy spo-
sób na uzdrowienie swojego życia. Zrzuciwszy w ten sposób
największy balast, będziemy mogli łatwo wznieść się na wyżyny
swoich możliwości.
Ogólna idea techniki uzdrawiania przeszłości polega na
psychicznym „cofnięciu się w czasie”, aby negatywne zdarzenie
z naszego życia przeżyć jeszcze raz, jednak tym razem „uzbro-
jeni” w nowe (lepsze) możliwości przeżyjemy je inaczej niż wte-
dy; doprowadzimy do rozwiązania problemu, pozwalając tym
samym na odejście wspomnienia w przeszłość. Zerwiemy w ten
sposób wszystkie emocjonalne więzy, które łączyły nas z nim.
Nadal będziemy o tym, co się stało pamiętać, jednak nie będzie
to już nas dręczyć ani negatywnie wpływać na nasze obecne
życie.
Aby skutecznie przeprowadzić tę metodę musimy rzeczywi-
ście mentalnie przenieść się w czasie. Mózg musi uwierzyć, że
znalazł się tam naprawdę. Musimy więc odtworzyć wszystko w
najdrobniejszych szczegółach, dosłownie. Im więcej szcze-
gółów odtworzymy, im będą one bardziej żywe, realistyczne,
tym lepiej. Odtwarzamy wszystko tak, jak było. Aby pomóc w
zbudowaniu tamtej rzeczywistości, przedstawiamy poniżej kilka
sugestii:
1. Otoczenie
Musimy je odtworzyć jak najdokładniej, a więc nie tylko
gdzie to było, ale także jak ono wyglądało w najdrobniejszych
szczegółach:
–
czy były drzewa, ławki, jeżeli tak, to, jak wyglądały,
–
czy chodnik był wykonany z płyt betonowych, czy kostki
brukowej,
–
czy w pokoju były meble, jeżeli tak, to jakie. Wyobrażamy
sobie dokładnie, jak wyglądały, łącznie z tym, co było na
półkach,
–
co było widać za oknem,
–
czy było słychać śpiew ptaków lub jakieś inne odgłosy,
–
czy było zimno, ciepło, wietrznie...
2. Osoby biorące udział w zdarzeniu
Podobnie jak otoczenie, tak i tutaj wyobrażamy sobie ludzi
w jak najdrobniejszych szczegółach, jak wyglądali i jak się za-
chowywali:
–
jak byli uczesani,
–
w jakim ubraniu byli, czyli rodzaj ubrania, jego kolor, fason i
wzór,
–
jakie wykonywali gesty,
–
jak się zachowywali,
–
co mówili,
–
w jaki sposób mówili,
–
jakie emocje im towarzyszyły.
Po wyobrażeniu sobie wszystkiego jak najdokładniej prze-
nosimy się mentalnie w tamten czas, inicjując całe zdarzenie od
nowa. Musimy odtworzyć po kolei, krok po kroku, co działo się
wtedy, jakie były słowa, jakie reakcje, jakie emocje. Kiedy doj-
dziemy do punktu kulminacyjnego, do źródła naszego proble-
mu, nie powtarzamy po raz drugi tego, co wtedy. Cała moc tej
metody polega na tym, że mając teraz kontrolę nad tą rzeczywi-
stością (bo w końcu sami ją stworzyliśmy), możemy ją zmodyfi-
kować.
W czasie, kiedy doświadczaliśmy to zdarzenie naprawdę,
mogliśmy być nieprzygotowani, za mali, za słabi lub mniej mą-
drzy na właściwe stawienie temu czoła. Teraz jesteśmy starsi,
bardziej mądrzy, silniejsi, bardziej odporni psychicznie, bardziej
doświadczeni... W odpowiedzi na zaistniałą sytuację inaczej
możemy pokierować swoimi emocjami, słowami, zachowaniem.
Modyfikujemy w ten sposób oryginalny scenariusz, który miał
miejsce. W tym miejscu bardzo ważna rada. Jest to najważniej-
szy element całej techniki, mianowicie emocje. Wyobrażenie
sobie tamtej rzeczywistości w najdrobniejszych szczegółach
jest bardzo ważne, ale o wiele ważniejsze jest wyzwolenie w
sobie autentycznych emocji. Łatwiej będzie mózgowi uwierzyć
w to wyimaginowane zdarzenie, jeżeli sami w nie uwierzymy i
damy się wciągnąć w te emocje, jakie będą się wyzwalać. Za-
pomnijmy o tym, że nie dzieje się to naprawdę. Przeciwnie,
poddajmy się temu całkowicie. Jeżeli będą targać nami emocje,
niech targają, nawet gdybyśmy mieli płakać rzewnymi łzami i
wyć z bólu. Im bardziej przeżyjemy to z autentycznymi emocja-
mi, tym większa pewność, że uda się nam pozbyć tych proble-
mów. Z jednej strony musimy więc zapomnieć o tym, że nie
dzieje się to naprawdę, ale z drugiej, musimy pamiętać o tym,
bo dzięki temu możemy za pomocą woli zmienić tę rzeczywi-
stość, możemy inaczej pokierować swoim zachowaniem.
Przy modyfikacji swojego zachowania pamiętajmy o tym,
że zmieni się wtedy także reakcja naszego krzywdziciela lub
otoczenia. Jeżeli daliśmy się wciągnąć w tę historię, wszelkie
zmiany otoczenia nastąpią samoczynnie. Naszym zadaniem
jest wtedy nie ograniczać ich swoim umysłem, który może
próbować wtrącać swoje trzy grosze co do tego, jak powinien
zachować się agresor. Jego reakcja nastąpi sama. Historia
zacznie żyć swoim nowym życiem, w którym będziemy musieli
się odnaleźć. Z uwagi na to, że teraz mamy więcej odwagi i siły,
a także, jesteśmy kreatorem tej rzeczywistości, nie pozwolimy
zrobić sobie krzywdy. W najgorszym wypadku wkroczymy do
akcji i za pomocą umysłu „zmusimy” agresora do innego zacho-
wania względem nas. Nie możemy wyjść z tej historii przegra-
nymi. Końcowy efekt będzie więc inny od tego, który był w
rzeczywistości. Musimy przerobić tę historię na swoją korzyść.
Kiedy zdarzenie się zakończy, musimy przejść do drugiego
etapu tej techniki. Jest on ważniejszy od poprzedniego, ponie-
waż niejako przypieczętowuje wprowadzone zmiany, sprawia,
że zrywamy emocjonalne więzy i pozwalamy odejść temu zda-
rzeniu w emocjonalny niebyt. Będąc w wyimaginowanym przez
nas zdarzeniu zwycięzcami, możemy teraz krzywdzicielowi
okazać akt naszej woli i ułaskawić go. Robimy to z przyjemno-
ścią, podobnie jak wielki i mocarny władca, który okazuje swoje
miłosierdzie skazańcom, aby zobaczyli jego wielkość.
Czując się mocnym i miłosiernym możemy teraz ojcowskim
okiem spojrzeć na naszego krzywdziciela. Pozwólmy mu wypo-
wiedzieć się, dlaczego to wtedy zrobił, co ma na swoją obronę.
Całą sytuację możemy wyobrazić sobie na różne sposoby, wy-
bierając dla siebie najbardziej przemawiające do nas. Oto kilka
propozycji na jej oprawę:
- Rozprawa sądowa
My jesteśmy litościwym sędzią, a nasz krzywdziciel oska-
rżonym, który mówi o swoich motywach, jakie nim kierowały.
- Władza królewska
Podobnie jak wyżej, jesteśmy litościwym władcą, który słu-
cha oskarżonego skazańca, który klęcząc przed nami tłumaczy
się, dlaczego był taki zły.
- Wyznanie win spowiednikowi
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy świętym spowiednikiem,
który rozmawia z wielkim grzesznikiem (naszym krzywdzicie-
lem). Może to być w konfesjonale, na plebani, w kościele, w
więzieniu, gdziekolwiek.
- Rodzic i dziecko
Możemy wcielić się w rolę rodzica, a nawet Boga, który
swym miłościwym wzrokiem patrzy na wyznanie win swojego
dziecka.
- Przyjacielska rozmowa
Krzywdziciel wciela się w rolę przyjaciela, który przeprasza
nas za swoje złe zachowanie.
Po wybraniu odpowiedniej oprawy i scenografii, a także po
wznieceniu w sobie miłości i mocy dobrego władcy, przywołuje-
my teraz z pamięci to rzeczywiste zdarzenie, które miało w
naszym życiu miejsce. Postarajmy się nie wywoływać w sobie
negatywnych uczuć i emocji, lecz przedstawmy je bezemocjo-
nalnie podobnie, jak mama tłumaczy dziecku, dlaczego źle po-
stąpiło. Spróbujmy wysłuchać „oskarżonego”, niech wypowie
się, dlaczego to zrobił, jakie pobudki nim kierowały. Jako ktoś
wyżej rozwinięty od niego, posiadający większą moc i rozu-
mienie doskonale rozumiemy, dlaczego tak postąpił. Mogło to
być ze strachu, z głupoty, z winy alkoholu, chciał się przed kimś
popisać, nie mógł nad sobą zapanować, nie myślał, że sprawi
nam ból, różnie... Musiał być jakiś powód, że tak postąpił.
Poszukajmy czegoś na jego usprawiedliwienie. Może był zro-
zpaczony, może przepełniała go frustracja, gniew, żal, zazdro-
ść, desperacja, zniechęcenie do życia, nienawiść do ludzi, mo-
że kierowały nim kompleksy, uprzedzenia, poczucie winy, czy
niska samoocena, może był zaślepiony przez miłość, żądzę
pieniądza, bał się o siebie, swoją rodzinę...
Człowiek sam z siebie nie jest raczej zły. Jego złe zacho-
wanie zazwyczaj jest efektem jakiś problemów wewnętrznych
lub życiowych. Znajdźmy je. Choć to może nie być łatwe, musi-
my to zrobić. Musimy naszego krzywdziciela „ubrać” w ludzką
twarz, zobaczyć, że tak naprawdę nie jest to bestia, tylko ktoś
bardzo skrzywdzony przez innych, przez los, często jeszcze w
dzieciństwie. Jest to osoba godna użalenia się nad nią, która
prowadzi bardziej nieszczęśliwe życie niż my. Może dlatego tak
często się upija, wybucha złością i agresją? Spróbujmy dobrze
zrozumieć całą zaistniałą sytuację. Dla lepszego zrozumienia
postarajmy się wejść w jego skórę i prześledźmy całą sytuację z
jego punktu widzenia, co mógł czuć i myśleć podczas tego
zdarzenia, jakie motywy nim kierowały. Z pewnością pomoże to
nam dostrzec w nim podobnie nieszczęśliwą duszę jak nasza,
która straciła panowanie nad swoim życiem.
Uczłowieczywszy naszego krzywdziciela, rozumiejąc jego
zachowanie, zlitujmy się nad nim. Przestańmy go oskarżać i
nienawidzić, raczej zasmućmy się nad jego losem. Mając w
sobie moc płynącą ze swojej siły, szczerze przebaczmy mu jego
winy. Okażmy mu miłosierdzie. Przecież sami też bez winy nie
jesteśmy i często sami wyrządzany innym krzywdę. Chcemy,
aby nam wybaczyli. Pokażmy im, że zasługujemy na to, że
pomimo tego, iż jest to bardzo trudne, sami zdobyliśmy się na
to i wybaczyliśmy naszym krzywdzicielom. Jak inaczej mogliby-
śmy się modlić do Boga: „I odpuść mi moje winy, jak i ja
odpuszczam moim winowajcom”. To prawda bardzo oczyszcza-
jąca. Pamiętam pierwszy raz, jak świadomie wypowiedziałem te
słowa podczas modlitwy, kiedy rzeczywiście w tym momencie
odpuściłem winę swojemu winowajcy. To było niesamowite
uczucie i takie pełne orzeźwiającej mocy...
Przebaczywszy naszemu winowajcy, pogódźmy się z nim
(cały czas będąc w tej naszej wyimaginowanej rzeczywistości) i
pozwólmy mu odejść. Pożegnajmy się z nim jak z przyjacielem i
powiedzmy mu coś w tym rodzaju:
Przykro mi przez to, co się stało, ale wybaczam ci.
Choć pozostanie to w mojej pamięci, nie mam już do
ciebie żalu. Teraz pozwalam ci odejść. Nie możesz zo-
stać ze mną. Należysz do przeszłości, a ja chcę iść da-
lej. Muszę odzyskać swoje życie. Żegnaj zatem. Roz-
staję się z tobą w zgodzie, ale nie wracaj do mnie wię-
cej. Twoje miejsce jest w przeszłości. Wracaj więc do
siebie.
Po takim bardzo wymownym pożegnaniu wyobrażamy
sobie, jak odchodzi on w przeszłość, jak oddala się od nas,
robiąc się coraz mniejszym, aż znika gdzieś za horyzontem,
czy za drzwiami. Musimy to sobie bardzo realistycznie wszy-
stko wyobrazić, aby nasz mózg przyjął z założenia, że to pra-
wda i przeniósł te negatywne wspomnienie ze swojej teraźniej-
szości do przeszłości.
Na zakończenie pozostaje jeszcze do wykonania jeden
ważny element tej techniki. Pozostając nadal w przyjętej przez
nas scenerii, musimy zebrać wszystkie rzeczy, myśli, emocje i
uczucia, które wiążą się z tym tematem i zapakować na przy-
kład do ciemnego worka, uprzątając tym psychikę z niepotrze-
bnych śmieci. Mając w ten sposób zebrane wszystko w jednym
miejscu, pozbywamy się tego. Różne są sposoby. Można na
przykład wyrzucić przez okno, do studni, zakopać w ziemi czy
spalić w piecu. Ja stosowałem metodę wystawiania worka za
okno i tam spaleniu go do cna tak, aby nawet popiół z tego nie
pozostał. W ten sposób miałem gwarancję, że nic już z tego nie
zanieczyści mojej psychiki. Wysprzątawszy psychikę, możemy
teraz zakończyć, albo zająć się następnym negatywnym
wspomnieniem, powtarzając całą technikę od nowa.
Pierwszym razem, jak użyłem tej metody, miałem zaplano-
wane trzy wspomnienia do rozpracowania. Jakie było moje
zaskoczenie, kiedy po zakończeniu ostatniego, nagle same za-
częły zgłaszać się inne wspomnienia, wołając prosząco: „Je-
szcze ja! Jeszcze ja!”. Widząc pozytywne efekty poprzednich
działań, z ochotą zgodziłem się na to i jeszcze trzy kolejne
przerobiłem. Potem, z uwagi na późną nocną godzinę zaprze-
stałem dalszych działań, odkładając je na inny czas. Dzieląc się
swoim doświadczeniem muszę powiedzieć, że takie drobne
żale, urazy, nieporozumienia z przeszłości uwalniały się bardzo
łatwo, często hurtowo. Były jednak także niektóre „potężne”
negatywne przeżycia, które nie dawały się za pierwszym razem
uwolnić. Po zastosowaniu tej techniki i zrobieniu wszystkiego
„jak należy”, pojawiały się następnego dnia na nowo. Czasem
dopiero za trzecim razem dawały się trwale usunąć.
Należy tu wspomnieć także o tym, jak już zaznaczaliśmy to
w innych rozdziałach, że takie negatywne wspomnienia ciągną
z nas energię do swojego funkcjonowania. W momencie uwo-
lnienia się od nich ta zajęta przez nie energia zostaje odzyska-
na, zwiększając ogólne zasoby naszej energii życiowej. W
przypadku niewielkich wspomnień ta odzyskana energia będzie
nieduża, ale już w przypadku takiego „dużego” wspomnienia,
przypływ sił witalnych będzie bardzo odczuwalny, co z pewno-
ścią ucieszy nas i wleje jeszcze większą chęć do zmiany kolej-
nych elementów swojego życia.
Na zakończenie tych porad polecam po każdym uwolnie-
niu, jeżeli nie z miłością, to przynajmniej z pokorą pomodlić się
za naszego krzywdziciela, aby Bóg użyczył mu łaski i dopomógł
się zmienić. Możemy do tego celu użyć np. modlitwy „Ojcze
nasz”, przed którą wyrażamy swoją prośbę. Jeżeli szczerze i
prawdziwie wybaczyliśmy naszemu winowajcy, to nie będziemy
mieli większych problemów ze zrobieniem tego. Z jednej strony
pomoże to nam bardziej „przypieczętować” całą sprawę, a z
drugiej będzie to niezła okazja do pozyskania dla siebie zasługi
u Boga, bo przecież tego od nas oczekuje, mówiąc słowami
swego Syna: „Módlcie się za nieprzyjaciół swoich”.
Podsumujmy teraz całą technikę w kilku prostych punktach:
1. Usiądź w wygodnej pozycji,
2. Wycisz się i zrelaksuj,
3. Wybierz negatywne przeżycie do uwolnienia,
4. Przypomnij sobie, jak to było,
5. Zbuduj w myślach całą scenerię i okoliczności, które
wtedy były,
6. Cofnij się w czasie, wchodząc w swoje wyobrażenie i
zainicjuj zdarzenie tak, jakbyś włączył odtwarzanie filmu,
7. Daj się ponieść tej rzeczywistości, niech wciągnie cię
całego. Nie myśl o tym, że nie dzieje się to naprawdę,
8. Mając w obecnym czasie większą siłę, mądrość, większe
możliwości, reaguj na to zdarzenie po nowemu. Zmień
swoje ówczesne zachowanie w taki sposób, abyś z ofia-
ry stał się zwycięzcą,
9. Zwyciężywszy i zapanowawszy nad ową sytuacją, poro-
zmawiaj ze swoim krzywdzicielem. Postaraj się zrozu-
mieć, dlaczego tak postąpił,
10. Ulituj się nad swoim krzywdzicielem. Niech przestanie
być dla ciebie bestią a stanie się biednym, zagubionym
człowiekiem,
11. Wybacz mu szczerze wszystkie jego złe czyny wzglę-
dem ciebie i pogódź się z nim,
12. Pożegnaj się z nim i pozwól mu odejść do przeszłości,
13. Pozbieraj do worka wszystko, co wiąże się z całym tym
zdarzeniem (scenografię, myśli, uczucia, emocje...) i
wyrzucając ze swojej psychiki, zniszcz go,
14. Pomódl się za swego krzywdziciela, aby Bóg pomógł mu
zmienić jego życie,
15. Poczuj, jak uwalnia się energia i rozjaśnia cię od środka,
jak wywołuje w tobie spokój i przyjemność,
16. Weź kilka głębszych oddechów i wróć do teraźniejszości
lub przejdź do kolejnego, negatywnego wspomnienia.
W rozdziale tym skupiliśmy się na najbardziej powszechny-
m przejawem negatywnych wspomnień, to jest, na ciągnącym
się latami żalu i cierpienia spowodowanego negatywnymi prze-
życiami z przeszłości, których byliśmy ofiarą. Istnieje jednak
jeszcze druga grupa negatywnych wspomnień, znacznie mniej
liczna od poprzedniej. Jest to poczucie winy. W zdarzeniach
tych nie byliśmy ofiarą, tylko krzywdzicielem. Różne były tego
powody. Nie wnikamy w to. Nie wszystkie krzywdy, jakie czyni-
my innym, są celowe. Czasami po prostu tak się okoliczności
ułożą. Ciężko potem z tym żyć, zwłaszcza jeżeli nie załatwili-
śmy sprawy i nie przeprosili za to zło, które wyrządziliśmy.
Podobnie jak w poprzednim przypadku negatywne odczucia i
emocje ciągną się za nami latami i wysysając energię, niszczą
nasze życie. Technika uzdrawiania przeszłości pomaga także i
na te przypadki. Wystarczy tylko w swoim wyobrażeniu zmody-
fikować fabułę i poprawić swoje negatywne zachowanie.
Nie zawsze jednak przyniesie to pozytywne skutki. Jeżeli w
świecie realnym nie przeprosiliśmy do tej pory osobę skrzy-
wdzoną przez nas, to nadal mogą pojawiać się wyrzuty sumie-
nia. Bez względu na powodzenie tej techniki, powinniśmy mimo
wszystko prosić tę osobę o wybaczenie w świecie realnym,
nawet jeżeli od tamtego czasu minęło wiele lat. Trudno nam
będzie po kilku latach udać się do tej osoby i powiedzieć, że
zrozumieliśmy swój błąd i prosimy teraz o wybaczenie, ale jest
to dla nas najlepsze rozwiązanie. Swoim postępowaniem nie
tylko siebie uzdrowimy, ale także bardzo często i tę osobę.
Opisywaliśmy taką osobę powyżej.
Skoro to przez nas osoba ta cierpi teraz tyle lat, to powinno
to być naszym obowiązkiem, aby to naprawić. Osoba, która
myśli o nas jak o krzywdzicielu, wysyła w przestrzeń negatywne
fluidy, które atakują nas na poziomie metafizycznym. Uzdrawia-
jąc ją, podwójnie więc sobie pomożemy. Trzecia korzyść jest
taka, że naprawimy swój błąd w oczach Boga, co zawsze bę-
dzie dla nas z korzyścią. Warto też pamiętać o tym, że „lepiej
mieć dziesięciu przyjaciół, niż jednego wroga”, jak mówi powie-
dzenie.
Często we właściwej percepcji pomaga zamiana ról. Wczu-
jmy się w emocje tej osoby i zastanówmy się, czego sami ocze-
kiwalibyśmy od takiego krzywdziciela jak my. Mamy nadzieję,
że nie trzeba tutaj akcentować faktu, że wszelkie wyrządzone
przez nas zło należy naprawić. Sama prośba o wybaczenie to
za mało. Powinniśmy się poczuć zobligowani do tego, aby to,
co jest możliwe do naprawienia, naprawić. Nie należy tego
ważnego dla zmiany naszego życia elementu odwlekać w cza-
sie. Ludzie przecież odchodzą. Możemy w późniejszym czasie
nie zdążyć już załatwić tej pozytywnej dla nas sprawy. Zosta-
niemy z tym kamieniem u szyi już na zawsze.
Podsumowanie
Chcąc zmienić swoje życie szybko i sprawnie, powinniśmy
skorzystać z powyższych rozwiązań, które od dawna są wyko-
rzystywane w różnych wariantach przez wielu ludzi. Są one
bardzo skuteczne, ale wymagają od nas maksymalnego za-
angażowania i dużej ilości czasu. Nie bez znaczenia jest też
systematyka i obowiązkowość. Umysł musi przejąć władzę nad
naszym życiem i kierować naszymi czynami jak dobry zarzą-
dca. Jeżeli trzeba coś zrobić, to nie ma gadania, że nie chce mi
się albo, że nie mam siły. Umysł musi być stanowczy: Trzeba i
już. Koniec gadania. Często więc na początku tej drogi będzie-
my się zmuszać do działania, ale musimy to przezwyciężyć.
Samo nic nie przyjdzie. Skoro poprzez swoją nierozwagę lub
bezrozumność doprowadziliśmy do upadku swoje życie, to
teraz niestety, trzeba zakasać rękawy i w pocie czoła odbudo-
wywać to, co tak lekką ręką straciliśmy.
Nie ukrywamy, że chcąc realnie i trwale zmienić swoje ży-
cie powyższe działania stanowią tylko wstęp do innych, bar-
dziej zaawansowanych technik. W tej chwili jednak niech bę-
dzie to dla nas bez znaczenia, gdyż i tak największy ciężar
poniesiemy teraz, na samym początku. W późniejszym czasie
wszelkie działania, w porównaniu z tymi to będzie łatwizna.
Wynikać to będzie z trzech powodów:
1. Kiedy odzyskamy większą część energii, na kolejne
działania będziemy mieli już więcej siły,
2. Kolejne techniki zazwyczaj nie są już tak trudne i wyma-
gające jak te,
3. Najgorzej ruszyć z robotą. Jak już wprawimy całą tę ma-
chinę w ruch, to potem będzie nam szło znacznie łatwiej.
Niniejsza książka ma na celu wskazanie technik potrzebnych
do zmiany swojego życia, ale jeżeli ktoś uważa, że to wysta-
rczy, to się myli. Nie sposób uzyskać trwałego szczęścia, nie
zmieniając siebie. Po przygotowaniu sobie gruntu należy prze-
jść do kolejnego etapu i zaangażować się w zmianę samego
siebie. Zajmiemy się tym w kolejnej książce tego cyklu.
Jeżeli podoba Ci się ta książka, wesprzyj finansowo Autora.
Sam ustal wysokość datku. (patrz szczegóły na końcu książki)
Dalsze działania
Wstęp
W pierwszym etapie zmiany swojego życia największy
nacisk musimy położyć na zredukowanie negatywnej energii
oraz na wyzwoleniu energii pozytywnej. W poprzednim rozdzia-
le poznaliśmy najważniejsze metody, które nam w tym pomogą.
Bez nich niewiele uda się zrobić w żadnym z kolejnych etapów.
Są działaniami podstawowymi. Poza nimi zastosujemy jeszcze
metody uzupełniające lub wspomagające, które w sposób kom-
pleksowy oczyszczą nas z większości negatywnej energii. Tylko
wtedy dalsza praca nad sobą będzie miała sens.
Działanie 1- Blokowanie negatywnych myśli i uczuć.
Technika pozytywnego myślenia, poznana w poprzednim
rozdziale, pomaga nam „naprostować” psychikę, aby nie gene-
rowała tylu negatywnych, irracjonalnych myśli. To duża i bardzo
skuteczna metoda, ale musimy ją wzbogacić o dodatkową me-
todę, nie tak wielką, ale równie istotną. Polega ona na wyro-
bieniu w sobie takiej właściwości, aby w chwili pojawienia się
jakiegokolwiek negatywnego uczucia, emocji, czy myśli, zaraz
przerywać „połączenie”. Nie możemy dopuszczać do ich rozwi-
nięcia się. Jak tylko zauważymy je w sobie, zaraz korygujemy
zachowanie w taki sposób, aby nie pozostawało w nas nic, co
negatywne. Każdej pojawiającej się negatywnej emocji, czy
uczuciu od razu „odcinamy” prąd, aby nie mogły dalej działać i
wpuszczać w organizm swoich negatywnych energii. Nie może-
my pozwolić, aby rozwinęły się w treści, aby rozlały się i zatruły
świadomość. Poprzez wolę umysłu odrzucamy je natychmiast.
Wszystko, co negatywne powinno być przez nas niepożądane i
od razu wyrywane z korzeniami.
Zło, jak i negatywna energia posiada cechę hipnotyzującą,
zniewalającą i obezwładniającą. Tutaj też odnajdujemy jeden z
najczęstszych błędów ludzi nimi dotkniętych: dają się im prowa-
dzić. Karmią się tym złem, które rozlewa się po psychice, które
wyzwala w organizmie negatywne reakcje, jak stres, lęk, ból,
zgorzknienie, smutek... Z jednej strony nie chcą tego, ale z
drugiej poddają się temu złu. Po pewnym czasie nie wyobrażają
sobie już innego życia, a nawet perspektywa lepszego (norma-
lnego) życia, napawa ich lękiem: jak to tak można by normalnie
żyć? Toż to zakrawa wręcz na bluźnierstwo! W ten sposób
człowiek trwa w swojej malignie, nieustannie ją podtrzymując i
aktywując wciąż na nowo. Musimy to zmienić. W miarę swoich
możliwości ukracajmy negatywne myśli i odczucia, jak tylko się
pojawią, zanim obezwładnią nas swoim hipnotycznym wzro-
kiem. Nie jest to trudne. Wystarczy tylko ich nie podsycać, gdy
się pojawią, wręcz przeciwnie, poprzez nakaz rozumu musimy
je zablokować, a w ich miejsce wygenerować inną myśl (najle-
piej pozytywną- może być np. jakieś miłe wspomnienie), lub
wrócić do poprzedniego zajęcia, które zostało przerwane przez
pojawienie się tych negatywnych elementów. Nawet jeżeli będą
one nachalnie wracały do nas, niejednokrotnie kilka razy w
ciągu minuty, za każdym razem powinniśmy zatrzymać je i po-
kazać bez emocjonalnie czerwoną tablicę z napisem „Zakaz
wstępu”. Nie możemy w stosunku do nich używać agresji ani
żadnego innego, negatywnego uczucia. To kolejny błąd. Wspo-
minaliśmy już o tym. Wzbudzając w sobie negatywną energię,
sprawimy tylko, że staną się one jeszcze mocniejsze. Jedyny
skuteczny sposób to walczyć z nimi bez używania siły. Tylko
bez emocjonalny spokój i systematyczne, aż do znudzenia
działanie, może nam pomóc.
Będą one próbowały wyprowadzić nas z równowagi lub
zaszczepić myśl, że lepiej pozostać przy nich, bo choć nie są
najlepsze, jednak wiemy czego się spodziewać. Zmianę, którą
wprowadzamy, przedstawiają nam jako coś złego i niepewnego,
na potwierdzenie czego podając przykład uczucia bólu i
dyskomfortu psychicznego, który dzięki temu się pojawia. To
prawda. Działania te rozstroją nam psychikę, ale jest to norma-
lna reakcja. Nie jest ona bynajmniej z naszej winy. Jest to
reakcja obronna tych negatywnych elementów, które nas do tej
pory obezwładniały. Chcąc wrócić do normalności poprzez te
działania, odnosimy wrażenie, że przewracamy w głowie wszy-
stko do góry nogami. Dopiero po uwolnieniu się od tego widzi-
my, jak bardzo nasza psychika została zniekształcona przez te
negatywne elementy. Bezwzględnie więc musimy usunąć z
siebie wszystko, co negatywne: myśli, uczucia i emocje.
Z uwagi na to, że rozum jest bez emocjonalny, to on musi
sprawować kontrolę nad naszą psychiką, podobnie jak czyni to
program antywirusowy w komputerze. Jak tylko pojawi się ne-
gatywna myśl lub uczucie, musi on natychmiast je zablokować i
zneutralizować.
Oto wykaz najbardziej rozpowszechnionych myśli, uczuć i
emocji, które należy od razu blokować:
–
zazdrość,
–
nienawiść,
–
złe myślenie o innych,
–
wyobrażanie sobie jak kogoś krzywdzimy,
–
przejawy agresji w każdej formie,
–
czarnowidztwo,
–
wyobrażanie sobie, co to za złego może nas spotkać w ży-
ciu,
–
wyobrażanie sobie makabrycznych scen,
–
przypominanie sobie lub rozpamiętywanie drastycznych,
lub pełnych przemocy scen filmowych, lub z prawdziwego
życia,
–
rozpamiętywanie zła, które nas w życiu spotkało,
–
gniew, żal, lub inne uczucie wywołane ujrzeniem kogoś, lub
przypomnieniem sobie o tej osobie,
–
przekleństwa i wulgaryzmy,
–
potępianie kogoś w myślach lub w mowie,
–
myśli samobójcze lub autodestrukcyjne,
–
poczucie winy,
–
knowania przeciw komuś,
–
spodziewanie się czegoś złego od życia lub ludzi,
–
martwienie się na zapas,
–
strach przed życiem lub ludźmi,
–
mściwość,
–
zgorzkniałość,
–
krytykanctwo,
–
apatia fizyczna i psychiczna,
–
popadanie w umysłowy letarg,
–
lenistwo,
–
myślenie o śmierci, jako o rozwiązaniu swoich problemów,
–
roztrząsanie swoich wad i ułomności,
–
użalanie się nad sobą,
–
wszelkiego rodzaju czarne myśli,
–
podejrzliwość,
–
budowanie w myślach negatywnych w wymowie historii,
–
zniechęcenie.
Działanie 2- Pozyskiwanie pozytywnej energii.
Samo minimalizowanie negatywnych elementów naszej
psychiki to za mało, aczkolwiek czasami dobrze opróżnić swoje
wnętrze ze wszystkiego. Można wtedy zacząć budować psychi-
kę niejako od nowa, podobnie jak robimy porządki w szopie lub
graciarni. Po wyniesieniu wszystkiego na zewnątrz układamy od
nowa, wyrzucając to, co niepotrzebne. Z pomocą przyjdzie nam
medytacja z poprzedniego rozdziału. Po wyciszeniu i uspokoje-
niu psychiki można ją zacząć odbudowywać, odejmując to, co
negatywne, a dodając to, co pozytywne.
Jakąkolwiek drogę nie wybierzemy, w którymś momencie
dojdzie ona do punktu wspólnego wszystkich dróg. Jest to mo-
ment, w którym po usunięciu negatywnego elementu powstaje
pustka, wyrwa w psychice. Musimy wtedy w to miejsce umieścić
element pozytywny, obojętnie jaki. Będzie on jakościowo lepszy
od poprzedniego materiału, przez co będzie wzmacniał całą
psychikę. Tłumacząc to w sposób bardziej obrazowy, wyobraź-
my sobie mur z drewnianych gałązek (negatywne elementy).
Chcąc ulepszyć go, w miarę swoich możliwości i działań,
wymieniamy poszczególne gałązki na kamienie (elementy
pozytywne). W ten sposób, po pewnym czasie uzyskamy jakby
nowy, mocniejszy mur.
Nie można ze swojej psychiki tylko odejmować. Równie
ważne jest pozyskiwanie dla siebie elementów pozytywnych.
Niech to będą nawet bardzo drobniuteńkie elementy, ledwo
zauważalne, ale w tym pierwszym okresie będą na wagę złota.
Im więcej, patrząc sumarycznie, uda się nam wyzwolić w sobie
pozytywnej energii, tym lepiej. Będzie ona dla nas środkiem
tonizującym, uśmierzającym dyskomfort psychiczny, który po-
wstał po tym, jak wzruszyliśmy tę całą skorupę napchaną nega-
tywnymi emocjami i uczuciami.
Usuwając elementy negatywne i pozyskując pozytywne,
sprawiamy, że nasza ogólna kondycja emocjonalna ulegnie
poprawie. Po pewnym czasie nabierzemy takiego rozpędu, że
nie będziemy musieli bawić się w pozyskiwanie drobnych, pozy-
tywnych elementów, tylko zaczniemy rozglądać się za czymś o
wiele mocniejszym, co pozwoli nam szybko zrobić krok do
przodu. Zanim to jednak nastąpi, musimy brać wszystko, co się
da. Poniżej przedstawiamy niektóre sposoby na pozyskiwanie
dla siebie pozytywnej energii.
Sposób 1: System małych nagród.
Na początku swoich działań, kiedy jeszcze jesteśmy w
dużej mierze obezwładnieni przez zło, kiedy nie mamy siły na
aktywną walkę, pierwsze pozytywne elementy możemy sobie
kupić. Możemy na przykład stworzyć tzw. System małych na-
gród. Polega on na tym, aby za swoje pozytywne działania i
starania przyznawać mniejsze lub większe nagrody. Możemy
sobie ustalić, że jeżeli zrobimy to, co musimy, a czego nie
chcemy, w „nagrodę” otrzymamy coś specjalnego, coś, co spra-
wi nam przyjemność. W tym momencie sami musimy wyper-
traktować ze sobą, co by to miało być. Nie musi to być nic
wielkiego. Najważniejsze, aby „chciało się” nam dla tego za-
angażować. Oto kilka klasycznych propozycji:
–
Kupić sobie coś smacznego do jedzenia (pizza, frytki, lody,
ciastka...),
–
Pójść na piwo,
–
Kupić gazetę lub czasopismo,
–
Kupić książkę,
–
Obejrzeć film,
–
Godzina leniuchowania,
–
Puścić totolotka.
Powyższy system dobrze sprawdza się w tym pierwszym
okresie, zwłaszcza w przypadku osób depresyjnych, którzy
zostali owładnięci psychiczną i fizyczną niemocą. Jakiekolwiek
działanie w tym stanie jest ogromnym wysiłkiem, często ponad
nasze siły. Mając w perspektywie otrzymanie czegoś przyje-
mnego za nasze „poświęcenie”, łatwiej będzie się nam zmobi-
lizować. Jest to pierwszy, z trzech pozytywnych wpływów tej
metody. Drugi jest taki, że zaczyna przenikać nas niewielka (ale
dobre i to), pozytywna energia, wynikająca z oczekiwania na
obiecaną nagrodę. Nie należy tego lekceważyć. W ciemnej
nocy depresji ważne jest każde, nawet najmniejsze światełko.
Dodając je do poprzednich, małych iskierek sprawiamy, że w
połączeniu z innymi metodami, powoli wychodzimy z depresyj-
nego otępienia. Trzeci pozytywny efekt jest taki, że dostając w
końcu wyczekiwaną nagrodę, wprowadzamy do psychiki kolej-
ną (tym razem większą niż poprzednio), pozytywną energię.
Sposób 2: Relaksacja.
Znajdując się w ciemnościach swego życia, gdzie negaty-
wne emocje i depresja wywołują w nas różnorakie napięcia,
zbawienna będzie standardowa metoda rozwoju osobistego,
czyli relaksacja. Jest ona przeważnie wstępem dla innych me-
tod, ale stosuje się ją także często jako samodzielną metodę. W
połączeniu z innymi technikami stosuje się jej skróconą wersję,
aby nie wydłużać zanadto całej procedury. Wykorzystując je-
dnak oddzielnie, rozciągamy ją, wprowadzając dodatkowe ele-
menty, które podnoszą jej skuteczność.
Metoda relaksacji polega na wszechstronnym rozluźnieniu i
odprężeniu całego organizmu, nie tylko ciała fizycznego, ale
często także psychiki (zależnie od wersji). Za pomocą odpowie-
dnich poleceń, które wypowiadamy w myślach sami lub słyszy-
my z odtwarzanej taśmy, rozluźniamy kolejne partie mięśni.
Wiele jest wersji tej metody, można także tworzyć własne
lub kompilować wersję odpowiednią dla siebie z kilku innych.
Nie ma to aż tak dużego znaczenia. Metoda ma po prostu
działać. Musimy więc poszukać dla siebie takiej, która będzie w
naszym przypadku najbardziej skuteczna. Najlepiej wybrać so-
bie kilka różnych wariantów, jedne dłuższe, inne krótsze, nakie-
rowane na konkretne działanie i wykorzystywać je odpowiednio
do swoich aktualnych potrzeb.
Poniżej przedstawiamy przykład takiej techniki relaksacyj-
nej. W tym, jak i w innych przypadkach podstawą jest wygodna
pozycja leżąca lub półleżąca, oraz cisza i spokój. Poszczególne
polecenia powinny być wypowiadane wolno, delikatnym gło-
sem, z dużymi przerwami między poszczególnymi zdaniami.
Przykładu tego można używać jako gotową technikę lub
potraktować jako punkt wyjścia dla stworzenia własnej wersji.
Można ją skrócić lub nakierować na konkretne działanie. Najle-
piej instrukcje te nagrać na płytę CD lub chociażby na dyktafon
w telefonie, a jeszcze lepiej wzbogacić je o spokojną, relaksują-
cą muzykę. Można także skorzystać z gotowych, profesjonalnie
przygotowanych płyt do relaksacji, których w internecie nie
brakuje.
Relaksacja ciała i umysłu- polecenia
Zamknij oczy... Ręce ułóż wzdłuż ciała... Stopy skieruj
na zewnątrz... Odpręż się... Poczuj, jak twoje ciało przy-
wiera do podłoża, jak pod naporem swojego ciężaru wta-
pia się w nie...
Teraz skup się na oddychaniu... Zrób powoli pięć
głębokich wdechów nosem, poczuj, jak powietrze wędruje
po twoim organizmie... jak przewietrza zatęchłe zakamarki
świadomości... Z każdym kolejnym wdechem odprężasz
się coraz bardziej... zatapiasz się świadomością w swoim
wewnętrznym świecie... Każdy twój kolejny wydech staje
się spokojniejszy i dłuższy...
Nigdzie nie musisz się śpieszyć... To jest chwila tylko
dla ciebie... Nie myślisz o niczym... Pozwól, aby wszelkie
sprawy, wszelkie troski odpłynęły od ciebie... Oddychasz
swobodnie, równomiernie... Cały czas zagłębiasz się
świadomością coraz niżej... Pogrążasz się w spokoju...
Odpoczywasz... Jeśli pojawią się jakieś myśli, pozwól im
przepłynąć i wróć do ćwiczenia...
Teraz skieruj uwagę na prawą nogę... Napręż mię-
śnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wyde-
chem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoja noga staje się cię-
żka... bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej unie-
ść... Skieruj uwagę na stopę... Wyobraź sobie ją i
rozluźnij... Teraz przesuń uwagę wyżej, na łydkę i także ją
rozluźnij... To samo zrób z kolanem i mięśniami uda...
Wyobraź sobie je i rozluźnij... Cały czas oddychaj swobo-
dnie i powoli...
Teraz skieruj uwagę na lewą nogę... Napręż mięśnie...
Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem,
rozluźnij je... Poczuj, jak twoja noga staje się ciężka...
bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej unieść...
Skieruj uwagę na stopę... Wyobraź sobie ją i rozluźnij...
Teraz przesuń uwagę wyżej, na łydkę i także ją rozluźnij...
To samo zrób z kolanem i mięśniami uda... Wyobraź sobie
je i rozluźnij... Cały czas oddychaj swobodnie i powoli...
Teraz skieruj uwagę na prawe ramię... Napręż mię-
śnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wyde-
chem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje ramię staje się cię-
żkie... bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je unie-
ść... Teraz rozluźnij mięśnie od barku do dłoni... Niech
spoczywają spokojne, rozluźnione...
Teraz skieruj uwagę na lewe ramię... Napręż mię-
śnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wyde-
chem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje ramię staje się cię-
żkie... bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je
unieść... Teraz rozluźnij mięśnie od barku do dłoni... Niech
spoczywają spokojne, rozluźnione...
Teraz skieruj uwagę na pośladki... Napręż mięśnie...
Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem,
rozluźnij je... Poczuj, jak twoje pośladki stają się ciężkie...
bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz ich unieść...
Przylegają swobodnie do podłoża...
Teraz skieruj uwagę na plecy... Napręż mięśnie...
Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem,
rozluźnij je... Poczuj, jak twoje plecy stają się ciężkie...
bardzo cięż-kie... tak ciężkie, że nie możesz ich unieść...
Pozwól plecom całkowicie przylgnąć do podłoża... Wszy-
stko jest w tobie spokojne i wyciszone...
Skieruj uwagę na mięśnie kręgosłupa i rozluźnij je...
Rozluźnij je dokładnie... Niech spoczywają odprężone
razem z plecami...
Teraz skieruj uwagą na brzuch... Napnij jego mięśnie
wraz z wdechem, a następnie, rozluźnij je na wydechu...
Poczuj, jak twój brzuch powiększa się, a na wydechu
opada rozluźniony... Wykonaj kilka oddechów i dobrze go
rozluźnij...
Teraz skieruj uwagę na klatkę piersiową... Wraz z
wdechem napełnij ją powietrzem, poczuj, jak się poszerza,
a przy wydechu rozluźnia się... Wykonaj kilka oddechów i
rozluźnij ją...
Teraz skieruj uwagę na szyję... Poruszaj nią powoli na
boki... Rozluźnij jej mięśnie i pozostaw w najwygodniejszej
pozycji...
Teraz skieruj uwagę na głowę... Poczuj, jak staje się
ciężka... bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej
unieść... Twoja głowa spoczywa teraz swobodnie... Wraz
z szyją jest zupełnie rozluźniona i odprężona...
Skup swoją uwagę na gardle... Rozluźnij je... Rozlu-
źnij też mięśnie karku i barków... Pooddychaj powoli, ale
głęboko przez gardło... Poczuj jak mięśnie gardła, karku i
barków rozluźniają się... To jest bardzo ważne miejsce...
Wróć do oddychania przez nos... Pooddychaj tym miej-
scem przez chwilę, aby rozluźniło się dokładnie... Nigdzie
nie musisz się śpieszyć...
Teraz skieruj uwagę na brwi... Wraz z wdechem unieś
je wysoko do góry, a na wydechu rozluźnij...
Teraz skieruj uwagę na usta... Wraz z wdechem
otwórz je bardzo szeroko... Poczuj napięcie mięśni... Przy
wydechu, zamykając usta, rozluźnij ich mięśnie... Są teraz
całkowicie rozluźnione...
Skup się teraz na czole... Rozluźnij je bardzo dokła-
dnie... Rozluźnij też mięśnie policzków i mięśnie wokół
oczu... Rozluźnij całą twarz... Twarz jest teraz zupełnie
odprężona...
Całe twoje ciało jest już rozluźnione i odprężone... jest
bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je unieść...
Poczuj teraz przyjemne ciepło, które wypełnia twoje ciało...
Z każdym oddechem wypełnia cię coraz bardziej, rozlu-
źniając kolejne części ciała... Jest ci miło i przyjemnie...
Powtarzaj sobie: „Jestem zupełnie spokojny i wyciszony...,
wyciszony i odprężony..., wyciszony i odprężony... To takie
przyjemne być w głębokim relaksie... Po prostu być...
W łagodny i delikatny sposób sprawdź teraz wszystkie
zakamarki twojego ciała, czy gdzieś nie pozostały jakieś
napięcia... jeżeli je znajdziesz, weź głęboki oddech i rozlu-
źnij je... Napięcia nie są ci potrzebne... Stres nie jest ci
potrzebny... Uwalniasz się od nich...
Teraz twój organizm odpoczywa i regeneruje się... Z
każdym wdechem wprowadzasz nowe ilości energii, które
dodają ci sił... Z każdym wydechem wydalasz z siebie
wszelkie napięcia fizyczne i psychiczne... Regenerujesz
się teraz... Twój oddech jest spokojny i regularny... Czuje-
sz, jak ciepło wewnątrz ciebie uspokaja cię, odpręża i
wzmacnia...
Teraz wejdź w swoją psychikę... Niech wraz z tobą
wejdzie świeże powietrze, niech odświeży twoje myśli...
Po-czuj jak wszelkie napięcia psychiki rozluźniają się...,
wyciszają..., odpływają... Jesteś spokojny i zrównoważo-
ny... Znika wszelkie napięcie...
Wejdź teraz w swoją emocjonalność... Odpręż ją...
Niech wszelkie jej napięcia rozluźnią się i zrównoważą...
Poczuj, jak przenika cię miłość i spokój... Ciepło, które
pochodzi z miłości, rozgrzewa całe twoje ciało i myśli...
świadomość i psychikę... Poczuj to dobrze... Pozostań w
tym stanie trochę...
Weź głęboki wdech i na wydechu, rozluźnij całe swoje
ciało... Weź jeszcze jeden wdech i na wydechu odpręż
swój umysł... Wszelkie jego napięcia rozluźniają się...
Będę teraz odliczał od 10 do 1, a ty coraz bardziej
będziesz się rozluźniał..., zapadał w przyjemne odpręże-
nie... 10..., 9..., zapadasz się coraz głębiej i głębiej..., 8...,
7..., zapadasz w głęboki relaks..., 6..., 5..., pozwalasz, aby
odeszły od ciebie stresy i wyzwoliły się wszystkie napię-
cia... 4..., 3..., czujesz, jak twoje ciało jest coraz bardziej
rozluźnione..., 2..., odprężasz się coraz bardziej... 1...
Jesteś teraz zupełnie odprężony... wolny od napięć i stre-
sów...
Weź oddech i wyobraź sobie, że wdychasz ożywiają-
cą energię, przy wydechu przekazujesz tę energię niżej,
całemu ciału... Powtórz to jeszcze raz... Wyobraź sobie, że
energia ta oczyszcza cię i umacnia... Oddychaj nią... Bę-
dzie ona trwała w tobie cały czas... Z każdym oddechem
będziesz ją odnawiał i przyjmował do siebie... Pozostań
trochę w tym stanie...
Powracasz teraz do pełnej świadomości swojego ciała
i umysłu... Zrób głęboki wdech i długi wydech... Poczuj
swoje ciało... każdą jego cząstkę... Zacznij poruszać
swoim ciałem od dołu..., najpierw palce stóp..., potem
stopy..., teraz całe nogi... Poruszaj dłońmi i ramionami...
Poruszaj plecami..., biodrami..., głową... Jeżeli odczuwasz
taką potrzebę, przeciągnij się lub przetrzyj twarz rękoma...
Z każdym oddechem poziom twojej energii witalnej wzra-
sta... Umysł jest spokojny i odprężony... Jesteś wypoczęty
i radosny... Wróć świadomością do świata zewnętrznego,
ale pozostań jeszcze trochę w tej pozycji... Wróć teraz do
swoich codziennych zajęć...
Poprzez technikę relaksacji usuwamy nagromadzone w
nas napięcia, wprowadzając delikatny spokój i odprężenie.
Elementy te dobrze wpływają na psychikę, zwłaszcza wtedy,
gdy ją także odprężymy. Wyciszamy w ten sposób pobudzone
zmysły i mózg, który niejako „zaciął się” i produkuje wyłącznie
negatywne odczucia. Po dłuższym stosowaniu tej techniki zau-
ważymy ogólny spadek wewnętrznej agresji i nerwowego pobu-
dzenia psychiki. Jest to więc doskonała metoda wspomagająca
inne stosowane przez nas techniki, chociażby te, z poprzednie-
go rozdziału.
Sposób 3: Wizualizacja
Drugą klasyczną techniką rozwoju osobistego, którą użyje-
my w pierwszym okresie zmiany swojego życia, jest technika
wizualizacji. Jej skuteczność nie jest już tak uniwersalna, jak
techniki relaksacji. Stosując ją, dużo zależy od indywidualnych
cech człowieka, od jego wrażliwości, wyobraźni, a nawet nasta-
wienia. Nie bez znaczenia są także cechy osobowości. Najle-
psze efekty przyniesie ludziom słabym psychicznie, podatnym
na wpływy, mniej logicznym, a bardziej emocjonalnym.
Technika ta wykorzystuje ten sam mechanizm, co technika
pozytywnego myślenia, czyli automatyzm mózgu. Poprzez no-
toryczne wmawianie mózgowi pewnych „prawd”, zmieniamy
jego dalsze funkcjonowanie. Technika ta różni się jednak w
dwóch istotnych punktach. Po pierwsze, w technice pozytywne-
go myślenia tylko poprawiamy myśli generowane przez mózg.
W tej technice nie tyle poprawiamy, ile sami tworzymy pożąda-
ne przez nas treści. Druga zasadnicza różnica jest taka, że
technika wizualizacji używa przede wszystkim obrazów do
przekonywania mózgu. Ma ona więc wiele wspólnego z
techniką uwalniania negatywnych wspomnień z poprzedniego
rozdziału. Zaznaczaliśmy wtedy, jak ważne jest zadbanie o
pełny realizm naszej projekcji. To samo musimy zrobić tutaj. W
tamtej technice odtwarzaliśmy zdarzenie rzeczywiste z prze-
szłości, w tej tworzymy swoją historię wymyśloną, nie konie-
cznie rzeczywistą.
Głównym celem tej techniki jest „przyzwyczajanie” mózgu
do lepszego (pozytywnego) życia i odnajdywanie się w tych
nowych warunkach. Dzięki niej możemy rozświetlać ciemności
swojego zepsutego życia i niejako „zaklinać” rzeczywistość, aby
poprzez takie projekcje „przerabiać” zainfekowany mózg. Prze-
cież to od niego zależy, w jaki sposób będziemy odczuwali
świat, a w odpowiedzi na to, jaka rzeczywistość będzie do nas
przychodziła. Technikę tę dosyć powszechnie stosuje się także
w rozwoju osobistym, aby zwiększyć swoją siłę przebicia w
życiu codziennym, zawodowym lub biznesowym.
Cóż takiego możemy sobie w projekcji umysłu wytworzyć?
Cokolwiek. W zależności od naszych cech osobowościowych i
zapotrzebowania wykreujemy taką historię, która będzie pozy-
tywnie na nas oddziaływać. Jeżeli na przykład mamy trudności,
aby odnaleźć się w grupie ludzi i prowadzić z nimi konwersację,
możemy poprzez wizualizację, potrenować sobie w rzeczywi-
stości urojonej. Tworzymy więc w wyobraźni odpowiednią sce-
nografię, historię, w której bierzemy udział i włączamy przycisk
„start”. W fabule, która zacznie się tworzyć (często w sposób
spontaniczny i nieprzewidziany), próbujemy się odnaleźć tak,
jak w prawdziwym życiu. W ten sposób możemy, bez narażania
się na jakąś krytykę, ćwiczyć różne warianty swojego zachowa-
nia, a gdy zajdzie potrzeba „cofnąć taśmę” i spróbować jeszcze
raz.
Innym przykładem na zastosowanie tej techniki jest proje-
kcja otoczenia lub swojej natury w tych elementach, jakich nam
w prawdziwym życiu brakuje. Jeżeli na przykład żyjemy w śro-
dowisku ludzi zdemoralizowanych lub takich, których bardzo nie
lubimy, a brakuje nam kontaktów z innymi (wg nas „normalny-
mi”) ludźmi, możemy w tym pierwszym okresie wykreować so-
bie w wyobraźni taki świat, w jakim dobrze się czujemy i czer-
pać z tego pierwsze, pozytywne emocje i wibracje. W później-
szym czasie, gdy uda się nam choć trochę odzyskać swoje
życie, pozytywną energię będziemy czerpać już z prawdziwego
życia.
W przypadku swojej natury tworzymy w wyobraźni taki
swój obraz, jaki chcemy, abyśmy byli w rzeczywistości. Poprzez
pokazywanie mózgowi i sobie samemu własnego ideału, prze-
programowujemy powoli swoją naturę i sposób bycia, dążymy
do niego swoim staraniem i postępowaniem.
Opisując tę technikę, należy ostrzec ludzi o słabej psychi-
ce, aby nie przesadzali z nią. Jeżeli uznają, że w swoich wyo-
brażeniach odnajdują jedyny azyl i szczęście, że technika wizu-
alizacji jest remedium na ich życiowe problemy, ich psychika
może zamknąć się na inne zmiany. Nie chodzi nam przecież o
zamianę jednego więzienia na inne. Chcemy z tego więzienia,
jakim jest nasze życie, wyzwolić się, wyjść na wolność i w
końcu zacząć cieszyć się nim. Życie w iluzji na dłuższą metę
będzie dla nas niekorzystne i może doprowadzić nawet do cho-
roby psychicznej (schizofrenia, podwójna osobowość, neuroza,
a nawet psychoza). Należy pamiętać, że jest to tylko technika,
środek transportu, który ma nas doprowadzić do celu. Wizua-
lizacja nie może stać się celem samym w sobie. Nie skupiajmy
się zanadto na niej, ale uzbrojeni w inne jeszcze narzędzia,
stańmy odważnie naprzeciw swoich problemów i realnie roz-
wiązujmy je. Tylko w ten sposób możemy wyzwolić się ze swo-
jego życiowego bagna.
Ostatnia uwaga, jaką podajemy, dotyczy w zasadzie tego,
o czym mówiliśmy już w poprzednich rozdziałach. Przypomina-
my więc jeszcze raz, że technikę wizualizacji, jak i każdą inną,
należy stosować tylko do wyzwalania pozytywnej energii. Za-
strzeżenie to, z racji swej wyobrażeniowo-obrazowej mocy,
szczególnie dotyczy właśnie wizualizacji. Gdybyśmy używali
tych technik do wyzwalania negatywnych energii, w postaci,
chociażby wyobrażeń lub myśli o czymś złym, negatywnym,
wtedy na poziomie duchowym, otwieramy wrota przed naszym
wrogiem, szatanem i demonami. Jeżeli wyczują w nas przychy-
lność lub przyzwolenie na zło, wtedy pojawią się w naszym
życiu niechybnie i bagno, w którym jesteśmy, jeszcze bardziej
się pogłębi. Dla tych, którzy nie wierzą w szatana bardzo ważna
informacja w tym miejscu, że nie jest to nauka tylko religijna,
duchowa. Rzeczywiście, jest w tym coś takiego, że gloryfikując
zło lub rozmyślając o nim, sprowadzamy na siebie realne
problemy i z pewnością cieszyć się spokojnym życiem nie
będziemy. Naukę tę odnajdujemy więc także w metafizyce,
okultyzmie, psychologii, ale także w życiu codziennym, patrząc
na siebie lub innych, którzy emanują negatywną energią. Nie
wiodą oni przecież spokojnego, szczęśliwego życia. Należy
więc skorzystać z rad zawartych wcześniej i unikać wszystkie-
go, co ma, choć cień zła w sobie, szczególnie jeżeli wypływa to
z naszego wnętrza.
Sposób 4- Krzykoterapia
Jedną z ciekawszych metod wykorzystywanych w psycho-
terapii jest tak zwana krzykoterapia. Jak można spodziewać się
po nazwie, w metodzie tej za formę terapii służy krzyk. Nie
będziemy tu podawać sposobu wykonania tej metody krok po
kroku, ponieważ wariantów jest dużo, a wszystkie sprowadzają
się do tego samego: Należy z całej siły wykrzyczeć swoje fru-
stracje, negatywne emocje, ból, żal..., obojętnie co.
Ogólnie możemy dokonać podziału na dwie szkoły. Pierw-
sza mówi, że należy werbalnie (za pomocą słów) wykrzyczeć
wszystko, co w nas siedzi, a druga twierdzi, że wystarczy sam
krzyk, nie trzeba artykułować swoich problemów. Musimy więc
wybrać dla siebie taki wariant, który będzie najlepiej pasował do
naszej natury. Po krótkim zastanowieniu lub kilku próbach,
intuicyjnie znajdziemy dla siebie odpowiednią formę. W każdym
wariancie, jaki użyjemy, poza krzykiem musimy wyzwolić z sie-
bie negatywne emocje, złość, agresję, wszystko, co jest w nas
złe. Niech to będzie naprawdę niepohamowany krzyk, dzika
rozpacz, która wypływa z głębi naszego serca, naszego jeste-
stwa.
Technikę tę możemy stosować samemu, krzycząc w próż-
nię gdzieś z dala od ludzi, lub krzyczeć w poduszkę w swoim
pokoju. Można także stosować ją z drugim człowiekiem, trzy-
mając go za ręce lub za barki i wykrzykiwać mu swój ból. Jeżeli
powodem naszych problemów jest jakiś człowiek, można ode-
grać nawet scenkę, w której pomocnik będzie udawał naszego
krzywdziciela, któremu wykrzykujemy zarzuty.
Metoda ta jest bardzo prosta w użyciu, choć energetycznie
dosyć wyczerpująca. Przynosi emocjonalne oczyszczenie i
zrównoważenie. Nie możemy trzymać w sobie frustracji, gdyż
są one zatrutym źródłem, które każdego dnia zalewa nas swo-
imi toksynami. Krzykoterapia jest jedną ze skutecznych metod
pozwalających na zredukowanie frustracji, choć jest ona ich
skrajnym reprezentantem. Za jej pomocą likwidujemy jednak
tylko skutki, a nie przyczyny, więc nie jest ona tak skuteczna i
wszechstronna jak chociażby technika wybaczania.
Z uwagi na sporą prymitywność, wręcz barbarzyńskość tej
metody, w tym pierwszym okresie walki ze złem, które w nas
jest, możemy, stosując ją, wyzwalać z siebie agresję także
fizyczną. Możemy wzmocnić efekty tej metody poprzez fizyczne
wyżycie się, uderzając na przykład w ścianę czy w drzewo, lub
łamiąc patyki, rozbijając deski, cegłówki, różne rzeczy. W tym
pierwszym okresie możemy sobie na to pozwolić bez obawy o
jej szkodliwe działanie, o którym mówiliśmy w poprzednim roz-
dziale, ponieważ z początku jest w nas tyle zła i negatywnej
energii, że zbytnio nie wpłynie to na nas. Jeżeli jednak mamy w
sobie dość siły i uważamy, że jesteśmy w stanie obyć się bez
tej techniki, to nie wyzwalajmy w sobie agresji. Im mniej w nas
zła, tym lepiej. Przejdźmy od razu do bardziej subtelnych metod
lub ograniczmy się tylko do samego dzikiego krzyku, aby wy-
rzucić z siebie emocje.
Sposób 5- Zwierzenie się komuś
Jest to kolejna, po krzykoterapii, forma wyrzucania z siebie
negatywnych emocji. Człowiek jako istota społeczna potrzebuje
do normalnego funkcjonowania kontaktu z drugim człowiekiem.
Potrzeba ta wzrasta znacznie w trudnych chwilach, w których
możność wyżalenia się komuś lub otrzymanie „duchowego”
wsparcia jest bezcenna. Poprzez takie zachowanie łatwiej nam
przejść przeciwności losu. Metoda ta służy wyłącznie do zmobi-
lizowania i aktywowania rezerwowych sił psychicznych, które
każdy organizm ludzki posiada. Po rozmowie z drugim czło-
wiekiem, kiedy powie nam, chociażby proste „Nie martw się.
Wszystko będzie dobrze” nic się w naszej sytuacji życiowej nie
zmieni, ale słowa te wleją w nas energię i moc, dzięki której nie
tylko, że przetrzymamy ciężkie chwile, ale też odnajdziemy w
sobie siłę do działania. W ten sposób rozmowa z drugim czło-
wiekiem pośrednio wpłynie realnie na nasze życie.
Ludzie często lekceważą potęgę słowa. Najczęściej mówi
się tylko o tym, że słowem można kogoś zranić tak, jak praw-
dziwym nożem. To prawda. Jest to jednak połowa prawdy. Dru-
ga połowa nie jest tak często artykułowana, a szkoda. To powa-
żny błąd. Słowem można nie tylko zranić, ale także uleczyć.
Wystarczy powiedzieć do kogoś będącego w smutku: „Nie
martw się” lub „Głowa do góry!”, a automatycznie wlewamy w
jego psychikę zastrzyk pozytywnej energii, moc wystarczającą
mu do wyrwania się ze swojego marazmu.
Będąc częścią większej całości, jaką jest ludzkość, powi-
nniśmy zwracać baczną uwagę na naszych współbraci, czy
któryś z nich nie potrzebuje naszej pomocy. Nie musimy dużo
robić. Zazwyczaj wystarczy tylko nasze zainteresowanie, wysłu-
chanie jego wynurzeń i dodanie mu otuchy. Z naszej strony
niewiele to znaczy, ale dla przybitego człowieka to ogromna po-
moc. Za pomocą kilku słów, kilku zdań możemy mieć tak wielki
wpływ na życie drugiego człowieka. Pewnie dlatego w Piśmie
Świętym odnajdujemy przestrogę: „Kto może pomóc, a nie
pomaga, grzeszy”. Weźmy sobie to do serca i poprzez swoje
słowa i czyny stawajmy się częścią lepszego życia innych ludzi.
Niewiele nas to przecież kosztuje. Obdarowujmy siebie nawza-
jem miłym, życzliwym słowem. Przy spotkaniu kogoś, życzmy
mu miłego dnia. To tak niewiele, a ile pozytywnej energii wlewa
w serce drugiego człowieka.
Będąc samemu w trudnych chwilach, ciężko nam zastoso-
wać się do powyższych rad. Nawet gdybyśmy zdobyli się na to,
efekty tego przesłania będą małe, gdyż nasze słowa, przesią-
knięte będą negatywnym odcieniem. Nie będzie w nich mocy.
Życząc komuś miłego dnia, moc będą miały tylko słowa wypo-
wiadane przez ludzi, którzy cali goreją ogniem miłości i radości.
Już po nich samych widać, jak wielka jest to moc. Mocą tą dzie-
lą się więc z innymi. W sytuacji, kiedy ugrzęźliśmy w bagnie
swojego życia, tej mocy mieć nie będziemy. W oczach rozmów-
cy będziemy nieautentyczni, nieprzekonujący. Spróbujmy więc
sami poszukać kogoś, kto mógłby nas wesprzeć dobrym sło-
wem, kto poświęciłby nam trochę swojego czasu i uwagi, komu
moglibyśmy się zwierzyć lub wyżalić. To naprawdę pomaga.
Nie każda osoba jednak nadaje się do tego. Niektórzy lu-
dzie są zbyt nieczuli, zbyt pochłonięci sobą, by udzielić odpo-
wiedniego wsparcia drugiemu człowiekowi. Czasami wręcz nie
wiedzą jak się zachować. Nie robią wtedy nic lub -jeżeli robią-
robią to niezgrabnie i grubiańsko. Zamiast pomocy, otrzymuje-
my od nich tylko pogłębienie się swojej samotności i cierpienia.
Niektórym trudno okazać czułość, zainteresowanie, wsparcie,
bo nie mają punktu odniesienia. Nie znajdują go w sobie ani w
swoich doświadczeniach życiowych. Nie wiedzą więc, czego
taki człowiek tak naprawdę potrzebuje. Brakuje im empatii.
Szukając dla siebie odpowiedniego człowieka, któremu
moglibyśmy się wyżalić bez obawy o wyśmianie i brak
zrozumienia, starajmy się wybierać osoby spokojne, zrównowa-
żone, ciepłe, miłe i życzliwe innym. Wśród takich ludzi bowiem
najszybciej znajdziemy to, czego potrzebujemy. Możemy też
wysyłać w ich stronę krótkie komunikaty słowne o tym, że coś
nas trapi. Jeżeli zainteresują się i zaoferują swoją pomoc,
skorzystajmy z niej. Nie bójmy się okazać emocje, a nawet
płacz. Im więcej podczas takiego spotkania wyzwoli się z nas
emocji, tym lepiej. Nie bójmy się też tego, że osoba ta zacznie
rozpowiadać innym o naszej słabości lub naszych problemach.
To w końcu ludzka cecha, że w obliczu nieszczęścia szuka ona
pomocy drugiego człowieka. To tylko współczesny, zdziczały
świat promuje człowieka jako bez emocjonalną, nieczułą ma-
szynę, dla której liczy się tylko swoje dobro. Nie dajcie się w to
wciągnąć. To jest niewłaściwa droga.
Jeżeli nie uda się znaleźć nikogo, kto by umiał nam pomóc,
wesprzeć nas, skorzystajmy z wizyty u psychologa. Możemy
udać się do ośrodka zdrowia lub do psychologa, prowadzącego
praktykę prywatną (niestety płatną i to dosyć sporo). Nie bójmy
się tej otoczki, jaka wytworzyła się wokół lekarzy psychiatrów i
psychologów, że kto korzysta z ich pomocy, to znaczy, że jest
wariat, psychicznie chory. To jest właśnie jeden z elementów tej
naszej współczesnej zdziczałości, o której przed chwilą mówili-
śmy. Jak każdy lekarz-specjalista służą oni pomocą w zakresie
odpowiadającym swojej specjalizacji, a psychika jest przecież
takim samym elementem organizmu, jak płuca czy serce. W
odróżnieniu jednak od nich psychika jest bardzo delikatną stru-
kturą, którą bardzo łatwo zaburzyć, zwłaszcza w tak niesprzy-
jających warunkach, jakie daje współczesny świat. Widząc, że
sami nie dajemy sobie rady ze swoim życiem, nie bójmy się
skorzystać z pomocy specjalisty. Nie musimy koniecznie zaży-
wać jakichś tabletek, zwłaszcza psychotropowych, często wy-
starczy wizyta u psychologa, który odpowiednio nami pokieruje
lub tylko wysłucha.
Jeżeli podoba Ci się ta książka, wesprzyj finansowo Autora.
Sam ustal wysokość datku. (patrz szczegóły na końcu książki)
Działanie 3- Pomoc Pana Boga
Bez względu na to, czy jesteśmy osobą wierzącą, czy nie,
nie zmienia to faktu, że jesteśmy dzieckiem bożym. Bóg chce,
abyśmy zmienili się na lepsze, abyśmy odmienili swoje życie,
dlatego w Jego osobie mamy naturalnego sprzymierzeńca. Nie
dajmy się wciągnąć w intelektualną polemikę, że Boga nie ma.
Tak mówią ci, którzy Go w swoim życiu nie doświadczyli. Nie
oznacza to jednak, że Boga nie ma. Za dużo ludzi doświa-
dczyło Jego pomocy i łaski, aby zanegować Jego istnienie i
moc sprawczą. Nie dajmy się także obezwładnić myśleniu, że
za bardzo oddaliliśmy się od Boga lub za bardzo nagrzeszyli,
aby teraz zechciał nam pomóc. Nic bardziej mylnego. W
objawieniach świętej Faustyny mówi przecież o tym bardzo
otwarcie, że otwiera swoje Miłosierdzie dla wszystkich, nawet
dla największych grzeszników, a im większy grzesznik, tym
większe ma prawo do skorzystania z tego miłosierdzia (!). W
objawieniu danym z kolei mistyczce Eugenii Ravasio mówi:
Gdybyście nazwali Mnie Ojcem i dalibyście Mi świa-
dectwo waszej miłości, czyż moglibyście znaleźć we Mnie
serce tak zatwardziałe i tak nieczułe, że pozwoliłoby wam
zginąć? Nie, nie! Nie wierzcie w to! Jestem najlepszym z
ojców! Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do
Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej
skrusze przebaczę wam! Nawet gdyby wasze grzechy
były tak odrażające jak bagno, wasza ufność i wasza
miłość pozwoli Mi o nich zapomnieć do tego stopnia, że
nie zostaniecie osądzeni! Jestem sprawiedliwy, to pra-
wda, ale Miłość odpłaca za wszystko!
Nigdy nie jest za późno na powrót do Boga, a chęć zmiany
swojego życia jest idealnym momentem, aby odzyskać Jego
łaskę i swoją wiarę. Tak samo dla ludzi wierzących jest to dobry
moment, aby „nawrócić się” do Boga. Dlaczego? Ano dlatego,
że skoro osoba wierząca ma problemy ze sobą, swoim życiem i
chce je zmienić, znaczy to, że jej dotychczasowa wiara była
martwa. Gdyby postępowała w pełni tak, jak Bóg tego oczekuje
i miałaby żywą wiarę, nie musiałaby odmieniać swojego życia,
nie wywoływałoby ono w niej psychicznego dyskomfortu.
Pomimo naszej obojętności i zatwardziałości, Bóg cały
czas jest przy nas. Nie udziela nam jednak tak dużego wspa-
rcia, jak mógłby, a wręcz często zsyła na nas różne przeciwno-
ści i nieszczęścia, abyśmy się ocknęli i opamiętali. Po czym
poznać (już z daleka), że człowiek jest blisko Boga? Po tym, że
bije od niego święty spokój i radość, tak wielka, że wydaje się
nam, że cała jego twarz jaśnieje. Ludzie pozbawieni Boga,
uwikłani w zło tego świata, przesyceni są złością, agresją i nie-
nawiścią. Bez problemu ich odróżnimy już z samego wyglądu.
Pomimo tego, że Bóg zawsze przy nas jest i widzi, jak bar-
dzo potrzebujemy pomocy, nie zawsze nam pomaga. Owszem,
nie skąpi swej miłości nawet tym, którzy Go lekceważą, choć
często ludzie tacy nawet nie zauważają interwencji Boga w ich
życiu, lub zrzucają ją na zbieg okoliczności.
Nie wystarczy wyrazić swoją wolę, ani nawet pomodlić się
do Boga o pomoc. Nie dopuszczalne jest także proponowanie
jakiś układów w stylu: „Jeżeli mi pomożesz, to zacznę chodzić
do kościoła”. Nasze intencje powinny być zawsze czyste i
szczere. Niewdzięcznym jest człowiek, który skorzystał z pomo-
cy Boga, a następnie na powrót odwrócił się od Niego. Często
też potem taki człowiek odpokutuje za to, aby poznał, co to
znaczy utracić łaskę Boga.
Zmieniając swoje życie, podejdźmy do tego poważnie i
zadbajmy o jego pełną zmianę. Nawet jeżeli w tej chwili nie
odczuwamy w sobie wiary lub nie wierzymy w Boga, otwórzmy
się na Niego, ufając tym, którzy Boga już znaleźli. Skoro im się
udało, to i nam się uda. Istotną informacją tutaj jest fakt, że to
my musimy zrobić pierwszy krok. Bóg jest przy nas, ale czeka
na nasze zaproszenie, na naszą wolę i zgodę. Musimy zatem,
poprzez swoją wolę zwrócić się do Boga w modlitwie, a jeszcze
lepiej swoimi słowami, że pragniemy wrócić do Niego, ale nie
wiemy jak. Prosimy Go zatem o łaskę i miłosierdzie oraz o
pomoc w odmienianiu swojego życia. Nie należy się ograniczać
tylko do jednego razu. W miarę potrzeby, w kolejnym czasie
powtarzajmy naszą deklarację i prośby o pomoc.
Poza samym zaproszeniem, aby odzyskać Boga, należy
od razu podjąć kolejne działania. Najważniejsze z nich to:
–
Ufność w Miłosierdzie Boże, że nas wysłuchał i przyjął z
powrotem do siebie,
–
Zwracanie się w ciągu dnia myślami do Boga, aby pomógł
nam w naszych działaniach zmiany życia,
–
Modlitwy do Boga, minimum dwa razy dziennie: na rozpo-
częcie dnia i jego zakończenie. Standardowa modlitwa to
„Ojcze nasz”,
–
Chęć zbliżania się do Boga coraz bardziej,
–
Realne działania zmierzające do poprawy swojego życia i
odmienienia swojej natury,
–
Dziękowanie Bogu za okazaną łaskę i pomoc,
–
Poznawanie bożych praw i zaleceń w Piśmie Świętym, jak
mamy żyć i postępować.
Przedstawione powyżej warunki są niezbędne do tego, aby
móc liczyć na pomoc Pana Boga. Bez ich spełnienia trudno
oczekiwać od Niego, aby zaangażował się w nasze życie, skoro
sami tego nie zrobiliśmy. Naszą wolę otwarcia się na Boga
musimy zatem podeprzeć realnym działaniem. Spełniając po-
wyższe warunki, sprawiamy, że jeszcze przed pojawieniem się
pomocy, zaczynamy doświadczać pierwsze pozytywne zmiany
w naszym życiu, ponieważ jak już mówiliśmy na temat mądro-
ści pokoleń, nauki płynące z Biblii dają lepsze i mądrzejsze
życie nawet ludziom niewierzącym.
Korzystając z pomocy Boga oraz stosując techniki opisane
w poprzednich rozdziałach, szczególnie medytację, a także po-
święcając część swojego czasu na zastanawianie się nad sobą,
swoim życiem, będziemy co rusz doświadczać różnego rodzaju
myśli i natchnień, co dalej mamy robić. Potrzebne będzie do te-
go wyciszenie się i skupienie, ponieważ „głos boży” jest bardzo
cichy i łatwo go zagłuszyć przez sprawy tego świata.
Nie należy prosić Boga o pomoc, a następnie usiąść i cze-
kać na nią. Bóg szczególnie chętnie pomaga tym, którzy sami
sobie pomagają. Wtedy najchętniej wspiera ich i prowadzi. Jak
już wspominałem, zazwyczaj Bóg pomaga zrobić tylko jeden
krok do przodu. Należy więc przygotować się na tego typu kro-
czenie w swoim samorozwoju i dosyć często dziękując Bogu za
okazaną pomoc, prosić o kolejną. Jeżeli zakończymy jakiś etap
i nie wiemy, co jeszcze moglibyśmy zrobić, jaką drogą pójść,
prośmy Pana Boga o pomoc, o wskazówki. W moim przypadku
nigdy mi nie odmawiał i najpóźniej po kilku dniach miałem już
wytyczony kolejny cel, zadanie do zrealizowania.
Nie ograniczajmy swego działania względem Boga tylko do
korzystania z Jego pomocy. Niech to będzie tylko pierwszy
etap. Razem z odmienianiem siebie samego, zadbajmy także o
swój rozwój duchowy i wiarę. Jest to najszybszy i najskute-
czniejszy sposób na odmienienie swojego życia i uzyskanie
trwałego szczęścia i radości w nim.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. W zależności od „warun-
ków startowych” czas między wygłoszeniem swojej deklaracji a
uzyskaniem pomocy Boga, może być długi, dochodzący nawet
do kilku miesięcy. Spowodowane jest to różnymi czynnikami, z
których najważniejsze to nasze zaangażowanie i realne działa-
nie, oraz boski plan względem nas. Kiedy Pan Bóg uzna, że
zasłużyliśmy już na Jego pomoc, pomoże nam. Do tego czasu
powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby zmienić
siebie i swoje życie we własnym zakresie. Nie niecierpliwmy się
ani nie zniechęcajmy. Pamiętajmy, że przez długi czas lekcewa-
żyliśmy Boga i mocno Go ranili swoim nieodpowiednim zacho-
waniem. Ja, na przykład, z początku czułem się tak brudny, że
nawet nie śmiałem pomyśleć o tym, aby w modlitwie stanąć
przed Bogiem, a co dopiero prosić Go o cokolwiek. Uznałem
więc za właściwe, chociaż z grubsza oczyszczenie się z tego
brudu, poprzez częściową zmianę siebie i swojego życia, a
dopiero wtedy miałem nadzieję, że Bóg dostrzeże moje stara-
nia i pociągnie mnie ku sobie. Tak też stało się po pół roku,
odkąd zacząłem walczyć o swoje życie. Nie odbyło się to je-
dnak w jednej chwili. Był to proces rozłożony w czasie, podczas
którego ta bliskość z Bogiem wzrastała i wzrasta zresztą do tej
pory, choć już na innym poziomie.
Bez wątpienia ci, którzy zdecydują się rzucić w ramiona
Boga i przywrzeć do Niego całym swym jestestwem, nie będą
tego żałowali. Warunek jednak jest taki, aby cały czas dosko-
nalić się i chcieć zbliżać się do Niego jeszcze bardziej. Doświa-
dczą wtedy łask duchowych, których próżno szukać w zmysło-
wym, ziemskim świecie.
Zakończenie
Rady zawarte w tej książce są bez wątpienia bardzo pomo-
cne, sprawdzone przez innych -podobnych Tobie- ludzi na ca-
łym świecie. Nie są one łatwe do zastosowania, zwłaszcza na
początku, ale wierz mi, że nie ma lepszego sposobu na wydo-
stanie się ze swojego psychicznego bagna. Postaraj się zatem
znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły i zaangażowania, aby
osiągnąć postawione tu cele. Jeżeli ich nie znajdziesz, zmuś się
poprzez rozum: masz się wziąć do roboty i tyle. Nie ma gada-
nia. Nie rozmyślaj, nie zastanawiaj się i nie mów, że to za cię-
żkie dla Ciebie. Owszem, jest to ciężkie, ale na miarę Twoich
możliwości. To tylko z początku jest tak ciężko. Z tygodnia na
tydzień będzie coraz lżej. Sam zobaczysz. Zaufaj tym, którym
się to udało. Po prostu zaufaj...
Więcej darmowych e-booków znajdziesz na stronie
Zapraszam także na moje blogi:
www.wiedza-jest-super.blogspot.com/
Blog tematyczny o szeroko rozumianej wiedzy: wiedzy zarówno praktycznej,
doświadczalnej, naukowej, jak i wiedzy duchowej, religijnej i metafizycznej.
www.jakzmnienicswojezycie.blox.pl/
Blog poświęcony rozwojowi osobistemu, duchowemu i religijnemu.
Szanowny Czytelniku,
Niniejsza publikacja elektroniczna jest darmowa, niemniej jednak,
gdybyś zechciał wesprzeć finansowo autora, proszę o przelew w
dowolnej wysokości (wg uznania) na konto:
Robert Trafny
nr konta: 72 1140 2004 0000 3702 6043 7322
W tytule przelewu proszę wpisać "datek" lub "darowizna".
Zgodnie z ideą Uwolnionej Książki sam decydujesz w jakiej
wysokości złożysz datek. Może to być nawet 1 zł, to od Ciebie zależy,
od tego, jak bardzo podobała Ci się książka, oraz od Twojej hojności.
Pamiętaj, że Autor poświęca swój czas, a niejednokrotnie także
pewne koszta na przygotowanie książki. Kiedy otrzyma od Ciebie
datek, będzie mu miło, że ktoś docenił jego starania, a i przecież
"szczodrego dawcę wspiera Pan Bóg swoją hojnością".
(Prawo Dawania)
Za wszelkie datki serdecznie dziękuję. Bóg zapłać!
Autor
Zapisz się na newsletter.
Jeżeli chciałbyś otrzymywać informacje o moich nowych książkach
i publikacjach, proszę o wiadomość zwrotną z wyborem kategorii
tematycznej i adresu e-mail, na jaki informacja ma trafiać. Można podać
kilka kategorii. Będzie to tylko informacja na e-maila, bez przymusu i
żadnych zobowiązań.
W temacie listu wpisz: Zapisz do newslettera
Oto kategorie do wyboru:
1. Wszystkie książki
2. Tylko darmowe książki
3. Książki dla dzieci
4. Sztuki teatralne
5. Poezja
6. Proza
7. Książki popularno-naukowe
8. Poradniki
9. Inne kategorie
e-mail kontaktowy: robert-trafny@wp.pl
LICENCJA:
Niniejszy e-book jest całkowicie darmowy do niekomercyjnego
użytku. Możesz go w niezmienionej postaci pobrać na swój komputer,
stronę internetową, bloga, a także nieodpłatnie rozprowadzać dalej.