PSYCHOSKOK
Maria Magdalena Boukef
„Przygody fenka wędrowniczka”
Copyright © by Maria Magdalena Boukef, 2016
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana
i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Jacek Antoniewski
Projekt okładki: Robert Rumak
Korekt: Paweł Markowski
Ilustracje: Olfa Boukef
ISBN: 978‒83‒7900‒709‒7
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3/325, 62‑510 Konin
tel. 63 242 02 02
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
Dla wnuków w Tunezji Adasia i Kamila
3
3
Obok wielkiej wydmy z piasku,
w siedlisku piesków pustyni,
hałas słychać aż do brzasku,
stado fenków remont czyni.
Razem kopią, ścielą, drążą,
powiększają, pogłębiają,
wokół siebie stale krążą
i zabawę też w tym mają.
Tylko nasz bohater mały,
chociaż się z innymi cieszy,
program w głowie ma już cały,
bo nad morze chce pośpieszyć.
Nie chce wcale być dorosły,
przejąć pieczy nad rodziną,
poczeka jednak do wiosny,
by podzielić się nowiną.
Matka na pewno się zmartwi,
bo już raz, kiedyś zaginął.
Wypowiedzią swą go skarci:
– Fenek winien żyć z rodziną.
Ojciec najpierw zmarszczy czoło,
zacznie potem swe wywody.
Bracia otoczą go wokoło,
piszcząc: – Ty to masz przygody.
FENEK WĘDRUJE NAD MORZE
4
Piesek zanim w drogę ruszył,
czule pożegnał swe stado.
Ojciec, choć się bardzo wzruszył,
wsparł syna mądrą poradą:
– Patrz na gwiazdy i na drogę,
planuj wymarsz po zachodzie,
i pamiętaj tę przestrogę,
morze znajdziesz hen, na wschodzie!
Biegiem rozpoczął wyprawę,
oddalając się od domu,
zwolnił, bo zdał sobie sprawę,
że nie działa po kryjomu.
Chrząszcza zdołał upolować.
Zaczął podziwiać przyrodę.
Szukał, gdzie może się schować,
by mieć spokój i wygodę.
Wydmy wybrał dosyć duże.
– W drugiej zagrzebię się w piasku!
Raptem ujrzał stworę w górze,
całą złotą, w słońca blasku.
Dziwna stwora kształt zmieniła.
To był szakal, co się prężył,
fenkowi wnet zrzedła mina,
ale mocno słuch wytężył.
5
5
Szakal, zjeżdżając po piasku,
z samej góry fenka witał.
Nie miał z bliska tyle blasku,
gdy o ziomków swoich pytał.
– Od tygodnia stale krążę,
wszędzie szukam, wypytuję,
czasem nawet jeść nie zdążę,
tej jedynej wypatruję.
Czy przypadkiem nie spotkałeś,
złotej suczki gdzieś na stoku?
Pomóż, jeśli ją widziałeś,
bym życie wiódł u jej boku!
Fenek trochę się nadąsał.
Ledwo uciekł od swych godów,
pierwsze zwierzę, które spotkał,
gada o ciągłości rodu.
Grzecznie jednak kiwał głową.
Cóż on biedny tu pomoże?
Nie przejął się też przemową,
cel ma własny – znaleźć morze.
Życząc sobie powodzenia,
odeszli jak przyjaciele.
Fenek padał ze zmęczenia.
– Norę tutaj już wyścielę!
Przespał prawie dzionek cały.
Wkrótce coś tam upolował.
Żuczki mu zasmakowały,
gryzonia by spałaszował.
Spostrzegł jednego z daleka,
gdy do norki się zakradał.
Chciał go złapać, nie poczekał,
ledwo życia nie postradał.
6
Tam już też czyhała żmija
rogata i niebezpieczna.
W piasku tak się przyczaiła,
że pogoń była zbyteczna.
Lekko w górę się wzbijając,
pochwyciła w mig ofiarę.
Czmychnął fenek się ratując,
przestrogom przyznając wiarę.
„Omijajcie z dala żmiję
i zważajcie, gdyż się kryje!”
Tak nuciła kiedyś mama,
gdy z gromadką była sama.