Bestia w jaskini H P Lovecraft

background image

Bestia w jaskini
(The Beast in the Cave)

Straszliwe przypuszczenie, kołacz

ą

ce si

ę

nie

ś

miało w moim niech

ę

tnym

temu i oszołomionym umy

ś

le, stało si

ę

upiorn

ą

rzeczywisto

ś

ci

ą

.

Zgubiłem si

ę

i to na dobre w ogromnych, przypominaj

ą

cych labirynt,

korytarzach Jaskini Mamutów. Obracaj

ą

c si

ę

w obie strony i wyt

ęż

aj

ą

c

wzrok nie byłem w stanie dostrzec

ż

adnego znaku, który pomógłby mi

dotrze

ć

do drogi prowadz

ą

cej na zewn

ą

trz, nie mog

ę

ju

ż

dłu

ż

ej

oszukiwa

ć

samego siebie, musz

ę

pogodzi

ć

si

ę

z faktem,

ż

e by

ć

mo

ż

e ju

ż

nigdy nie zobacz

ę

ś

wiatła dziennego, ani rozległych równin czy

uroczych wzgórz zewn

ę

trznego

ś

wiata. Utraciłem nadziej

ę

. Niemniej

jednak, poniewa

ż

ż

ycie moje indoktrynowały studia filozoficzne,

oboj

ę

tno

ść

jak

ą

nieodmiennie zachowywałem nie przysporzyła mi nawet

odrobiny satysfakcji - cz

ę

sto bowiem czytałem,

ż

e ofiary podobnych

zachowa

ń

popadały w dziki szał; ja jednak nie do

ś

wiadczyłem niczego

podobnego i od chwili, kiedy u

ś

wiadomiłem sobie rozpaczliwo

ść

swej

sytuacji, stałem spokojnie, pogr

ąż

ony niemal w kompletnym bezruchu.

My

ś

l,

ż

e najprawdopodobniej dotarłem zbyt daleko, by mogła mnie

odnale

źć

grupa poszukiwawcza, równie

ż

nie była w stanie wytr

ą

ci

ć

mnie

z równowagi. Je

ż

eli ju

ż

musz

ę

tu umrze

ć

, stwierdziłem, miast na

cmentarzu, ko

ś

ci moje spoczn

ą

w owej przera

ż

aj

ą

cej, majestatycznej

jaskini i bardziej ni

ż

rozpacz

ą

my

ś

l ta natchn

ę

ła mnie spokojem i

oboj

ę

tno

ś

ci

ą

.

Najpierw poczuj

ę

pragnienie, pomy

ś

lałem. Wiedziałem, i

ż

niektórzy w

podobnej sytuacji potraciliby zmysły -ja jednak czułem,

ż

e taki

koniec nie jest mi pisany. Nieszcz

ęś

cie jakie mi si

ę

przytrafiło było

jedynie moj

ą

win

ą

, jako

ż

e nie mówi

ą

c ani słowa przewodnikowi

oddaliłem si

ę

od grupy wycieczkowiczów i po ponad godzinnej w

ę

drówce

zakazanymi korytarzami jaskini stwierdziłem,

ż

e nie jestem w stanie

odnale

źć

powrotnej drogi w

ś

ród mrocznych zakamarków kamiennego

labiryntu.

Moja latarka zacz

ę

ła ju

ż

przygasa

ć

, niebawem otocz

ą

mnie

nieprzeniknione i niemal namacalne ciemno

ś

ci panuj

ą

ce w trzewiach

ziemi. Stoj

ą

c tak, w słabym migocz

ą

cym

ś

wietle, zastanawiałem si

ę

leniwie nad konkretnymi okoliczno

ś

ciami mego zbli

ż

aj

ą

cego si

ę

ko

ń

ca.

Przypomniałem sobie zasłyszane opowie

ś

ci o kolonii gru

ź

lików, którzy

zamieszkali w tej gigantycznej grocie Licz

ą

c na odzyskanie zdrowia w

orze

ź

wiaj

ą

cym klimacie podziemnego

ś

wiata z jego jednolit

ą

temperatur

ą

, czystym powietrzem, cisz

ą

i spokojem, a miast tego

znale

ź

li jedynie

ś

mier

ć

w osobliwej i upiornej postaci. Widziałem

sm

ę

tne szcz

ą

tki ich

ź

le skleconych chatynek, mijaj

ą

c je wraz z

wycieczk

ą

, i zastanawiałem si

ę

, jaki naturalny wpływ mógł wywrze

ć

długi pobyt w tej ogromnej i milcz

ą

cej jaskini na kogo

ś

tak zdrowego

i krzepkiego jak ja. Teraz, mówiłem sobie pos

ę

pnie w duchu, miałem

okazj

ę

si

ę

o tym przekona

ć

, zakładaj

ą

c rzecz jasna,

ż

e brak wody nie

skłoni mnie do szybszego rozstania si

ę

z

ż

yciem.

W ko

ń

cu moja latarka zgasła zupełnie; w tej sytuacji postanowiłem

wykorzysta

ć

ka

ż

d

ą

szans

ę

, ka

ż

d

ą

nawet n

ą

jw

ą

tpliwsz

ą

mo

ż

liwo

ść

wydostania si

ę

z jaskini z

ż

yciem i nie szcz

ę

dz

ą

c płuc, wydałem seri

ę

gło

ś

nych okrzyków, licz

ą

c,

ż

e tym hałasem zwróc

ę

uwag

ę

przewodnika

mojej grupy.

Niemniej jednak, kiedy to uczyniłem, poczułem w gł

ę

bi serca,

ż

e moje

wysiłki poszły na marne, a mój głos, zwielokrotniony i odbity gromkim
echem od niezliczonych wałów mrocznego labiryntu wokoło, dotarł
jedynie do moich uszu.

Nagle, zgoła nieoczekiwanie, co

ś

przykuło moj

ą

uwag

ę

i momentalnie

spi

ą

łem si

ę

w sobie. Wydawało mi si

ę

bowiem,

ż

e słysz

ę

łagodny odgłos

background image

zbli

ż

aj

ą

cych si

ę

stóp, krocz

ą

cych po kamiennym podło

ż

u jaskini.

Czy

ż

by ratunek miał przyby

ć

tak szybko? Czy wszystkie moje mro

żą

ce

krew w

ż

yłach l

ę

ki były pró

ż

ne, gdy

ż

przewodnik, zauwa

ż

ywszy, i

ż

samowolnie oddaliłem si

ę

od grupy, pod

ąż

ył moim

ś

ladem i odnalazł

mnie w korytarzu tego gigantycznego wapiennego labiryntu? Podczas gdy
w moim umy

ś

le kł

ę

biły si

ę

owe radosne rozmy

ś

lania, moje usta otwarły

si

ę

do kolejnego krzyku, aby pomoc mogła dotrze

ć

do mnie szybciej,

lecz zaraz uczucie rado

ś

ci zmieniło si

ę

w czyst

ą

zgroz

ę

.

Nasłuchiwałem bowiem, a słuch miałem czujny i bardziej wyostrzony
przez panuj

ą

c

ą

w jaskini grobow

ą

cisz

ę

, i z przera

ż

eniem u

ś

wiadomiłem

sobie,

ż

e kroki, które si

ę

do mnie zbli

ż

ały, nie przypominały odgłosu

kroków CZŁOWIEKA! W nieziemskiej ciszy d

ź

wi

ę

k obutych stóp

przewodnika powinien brzmie

ć

niczym serie ostrych, dono

ś

nych uderze

ń

.

Te za

ś

były cichsze i bardziej ukradkowe, jak st

ą

panie kocich łap.

Poza tym, kiedy wyt

ęż

yłem słuch, miałem wra

ż

enie,

ż

e wychwytuj

ę

odgłos st

ą

pania nie dwóch, a CZTERECH stóp.

Byłem teraz przekonany,

ż

e moje wołanie zaniepokoiło i przyci

ą

gn

ę

ło

tu jakie

ś

dzikie zwierz

ę

, by

ć

mo

ż

e górskiego lwa, który przez

przypadek zabł

ą

dził do jaskini. Kto wie, zastanawiałem si

ę

, mo

ż

e

Wszechmocny przypisał mi szybsz

ą

i bardziej lito

ś

ciw

ą

ś

mier

ć

, ni

ż

długie konanie, niemniej jednak instynkt przetrwania, który w moim
przypadku nigdy nie zasypiał, wyra

ź

nie si

ę

teraz o

ż

ywił, i cho

ć

ucieczka przed nadci

ą

gaj

ą

cym zagro

ż

eniem mogła w tej sytuacji jedynie

równa

ć

si

ę

dłu

ż

szej i bardziej ponurej

ś

mierci, postanowiłem broni

ć

swego

ż

ycia ze wszystkich sił, tak długo jak to tylko mo

ż

liwe. Mo

ż

e

si

ę

to wydawa

ć

dziwne, ale mój umysł ze strony tajemniczego go

ś

cia

odczuwał jedynie wrogo

ść

. Znieruchomiałem zupełnie, usiłuj

ą

c

zachowywa

ć

si

ę

mo

ż

liwie bezszelestnie w nadziei,

ż

e nieznane zwierz

ę

,

z braku naprowadzaj

ą

cych je d

ź

wi

ę

ków, straci orientacj

ę

w

ciemno

ś

ciach, minie mnie i pójdzie dalej. Były to jednak płonne

nadzieje, gdy

ż

skradaj

ą

ce si

ę

kroki nadal si

ę

zbli

ż

ały; najwyra

ź

niej

zwierz

ę

zwietrzyło mój zapach, który wewn

ą

trz jaskini, gdzie

powietrze było czyste i nie ska

ż

one przez inne wonie, musiało bez

w

ą

tpienia wyczuwa

ć

ze sporej odległo

ś

ci.

Nie pozostało mi zatem nic innego, jak uzbroi

ć

si

ę

i przygotowa

ć

do

obrony przed atakiem nieznanego, niewidocznego w ciemno

ś

ci

przeciwnika, tote

ż

zacz

ą

łem po omacku szuka

ć

mo

ż

liwie najwi

ę

kszych

odłamków skalnych, za

ś

ciełaj

ą

cych podło

ż

e jaskini. Uj

ą

łem po jednym w

ka

ż

d

ą

r

ę

k

ę

, aby mocje niezwłocznie wykorzysta

ć

i czekałem z

rezygnacj

ą

na to, co było nieuniknione. Tymczasem przera

ź

liwy szelest

stóp zbli

ż

ał si

ę

coraz bardziej. Bez w

ą

tpienia zachowanie zwierz

ę

cia

było skrajnie osobliwe. Przez wi

ę

kszo

ść

czasu zdawało si

ę

i

ść

na

czworakach, przy czym słycha

ć

było wyra

ź

ny brak unisono pomi

ę

dzy

przednimi a tylnymi łapami, niemniej w krótkich niezbyt cz

ę

stych

interwałach odnosiłem wra

ż

enie jakby stworzenie poruszało si

ę

jedynie

na dwóch nogach.

Zastanawiałem si

ę

, z jakim gatunkiem przyszło mi si

ę

spotka

ć

; musiało

ono, jak s

ą

dziłem, zapłaci

ć

za swoj

ą

ciekawo

ść

i pragnienie zbadania

jednego z wej

ść

do groty do

ż

ywotnim uwi

ę

zieniem w jego bezkresnych

czelu

ś

ciach.

Ż

ywiło si

ę

niew

ą

tpliwie bezokimi rybami, nietoperzami i

szczurami

ż

yj

ą

cymi w jaskini, jak równie

ż

zwyczajnymi rybami

przypływaj

ą

cymi z odm

ę

tów Green River, której odnogi w jaki

ś

przedziwny sposób ł

ą

czyły si

ę

z podziemnymi wodami.

Mro

żą

ce krew w

ż

yłach wyczekiwanie skracałem sobie wymy

ś

laniem

groteskowych deformacji, jakie

ż

ycie w jaskini musiało spowodowa

ć

w

fizycznej budowie zwierz

ę

cia, przypominaj

ą

c sobie jednocze

ś

nie

przera

ż

aj

ą

cy wygl

ą

d gru

ź

lików, którzy według legendy zmarli po długim

pobycie w jaskini, l nagle, z przera

ż

eniem u

ś

wiadomiłem sobie,

ż

e

nawet gdyby udało mi si

ę

pokona

ć

przeciwnika, NIE ZDOŁAM GO ZOBACZY

Ć

.

background image

Napi

ę

cie ogarniaj

ą

ce mój umysł było przera

ż

aj

ą

ce. Wyobra

ź

nia, w

której panował ogromny chaos, tworzyła upiorne i przera

ż

aj

ą

ce

kształty, tkaj

ą

c je ze złowrogiej materii otaczaj

ą

cej mnie ciemno

ś

ci,

która niemal namacalnie napierała na moje ciało. Kroki były coraz
bli

ż

ej. Miałem wra

ż

enie,

ż

e bezwarunkowo musz

ę

wyda

ć

z siebie długi,

przenikliwy krzyk, ale głos uwi

ą

zł mi w gardle, i nie byłem w stanie

tego dokona

ć

. Stałem jak skamieniały, miałem wra

ż

enie,

ż

e stopy

wrosły mi w ziemi

ę

. W

ą

tpiłem, czy moja prawa r

ę

ka b

ę

dzie w stanie w

krytycznym momencie cisn

ąć

pocisk w zbli

ż

aj

ą

c

ą

si

ę

ku mnie istot

ę

.

Jednostajne tup, tup, tup kroków było bardzo blisko, przera

ź

liwie

blisko.

Słyszałem dyszenie zwierz

ę

cia i, pomimo i

ż

zdj

ę

ty zgroz

ą

,

u

ś

wiadomiłem sobie,

ż

e musiało ono przeby

ć

znaczn

ą

odległo

ść

i było

wyra

ź

nie zm

ę

czone. Magle czar prysn

ą

ł. Moja prawa r

ę

ka, kierowana

nieomylnym zmysłem słuchu, cisn

ę

ła dzier

ż

ony kawał wapienia,

zaostrzony na jednym ko

ń

cu, ku temu miejscu w ciemno

ś

ciach, sk

ą

d

dobiegał szelest stóp i gło

ś

ne dyszenie i, co stwierdziłem z

nieskrywanym zadowoleniem, trafiłem niemal w dziesi

ą

tk

ę

, usłyszałem

bowiem, jak istota odskoczyła w tył i przywarowała pod

ś

cian

ą

.

Skorygowałem namiary celu i cisn

ą

łem drugi pocisk. Tym razem miałem

wi

ę

cej szcz

ęś

cia. Z przepełniaj

ą

c

ą

me serce rado

ś

ci

ą

usłyszałem, jak

stwór bezwładnie upadł na ziemi

ę

i - jak wszystko na to wskazywało -

zupełnie znieruchomiał. Nadal było słycha

ć

ci

ęż

kie sapanie, co

pozwoliło mi przypuszcza

ć

,

ż

e jedynie zraniłem stwora. Teraz jednak

do reszty straciłem ochot

ę

na przyjrzenie si

ę

tej istocie. Mój mózg

zaatakował bezpodstawny, prymitywny l

ę

k, pozostało

ść

po pradawnych

przes

ą

dach i wierzeniach – nie podszedłem zatem do ciała ani nie

cisn

ą

łem kolejnych kamieni, aby do reszty pozbawi

ć

ż

ycia niewidoczne

w mroku zwierz

ę

. Miast tego, wykrzesawszy z siebie resztk

ę

sił,

pognałem w -jak to oszacował mój ogarni

ę

ty chaosem umysł - stron

ę

, z

której przyszedłem. Nagle znów usłyszałem d

ź

wi

ę

k, a raczej cał

ą

ich

seri

ę

: rytmicznych i jednostajnych. W chwil

ę

potem zmieniły si

ę

one w

kakofoni

ę

ostrych, metalicznych szcz

ę

kni

ęć

. Tym razem nie miałem

ż

adnych w

ą

tpliwo

ś

ci. TO BYŁ PRZEWODNIK. Zacz

ą

łem woła

ć

, krzycze

ć

,

wrzeszcze

ć

i zawodzi

ć

z rado

ś

ci, kiedy słaba migocz

ą

ca po

ś

wiata

b

ę

d

ą

ca, jak wiedziałem,

ś

wiatłem latarki, ukazała moim oczom wilgotne

ś

ciany i łukowato sklepiony sufit jaskini. Pobiegłem w kierunku

ś

wiatła, i zanim zdołałem si

ę

zorientowa

ć

co robi

ę

, padłem memu

przewodnikowi do nóg, obejmuj

ą

c jego buty. Na przemian, dzi

ę

kuj

ą

c za

ocalenie bełkotałem jak oszalały, bez ładu i składu, próbuj

ą

c

opowiedzie

ć

mu sw

ą

prze

ż

yt

ą

histori

ę

.

W ko

ń

cu doszedłem do siebie. Przewodnik, jak si

ę

okazało, zauwa

ż

moj

ą

nieobecno

ść

, gdy grupa dotarła do wylotu jaskini, i kierowany

intuicyjnym zmysłem kierunku pod

ąż

ył przez labirynt korytarzy do

miejsca, w którym rozmawiali

ś

my po raz ostatni, a

ż

w ko

ń

cu, po

czterech godzinach zdołał mnie odnale

źć

. Zanim sko

ń

czył mi o tym

opowiada

ć

, ja, któremu

ś

wiatło latarki i obecno

ść

drugiej osoby

wyra

ź

nie dodała odwagi, napomkn

ą

łem o dziwnym zwierz

ę

ciu, które

zraniłem i które znajdowało si

ę

w pewnej odległo

ś

ci od nas, w

spowitym w ciemno

ś

ciach korytarzu, sugeruj

ą

c jednocze

ś

nie aby

ś

my tam

poszli i w

ś

wietle latarki wspólnie mu si

ę

przyjrzeli. Byłem

niezmiernie ciekaw jakiego gatunku stworzenie padło moj

ą

ofiar

ą

.

Zawrócili

ś

my wspólnie ku miejscu mej przera

ż

aj

ą

cej przygody, tym

razem jednak obecno

ść

przewodnika dodawała mi otuchy.

Niebawem dostrzegli

ś

my biały obiekt le

żą

cy na kamiennym podło

ż

u,

bielszy nawet od połyskuj

ą

cych wapiennych

ś

cian. Zbli

ż

aj

ą

c si

ę

ku

niemu ostro

ż

nie, nie próbowali

ś

my powstrzymywa

ć

swego zdumienia, gdy

ż

spo

ś

ród rozmaitych osobliwych stworów, jakie mieli

ś

my okazj

ę

ogl

ą

da

ć

w swoim

ż

yciu, ten był bez w

ą

tpienia najdziwniejszy. Przypominał

ogromn

ą

, antropoidaln

ą

małp

ę

, która by

ć

mo

ż

e uciekła z jakiej

ś

background image

mena

ż

erii. Włosy miała

ś

nie

ż

nobiałe - niew

ą

tpliwie wyblakły one

wskutek długiego przebywania w mrocznych, atramentowo-czarnych
czelu

ś

ciach jaskini. Były jednak zdumiewaj

ą

co w

ą

tłe i rzadkie -

porastały jedynie głow

ę

zwierz

ę

cia długimi, si

ę

gaj

ą

cymi ramion

kosmykami. Stworzenie było odwrócone, nie widzieli

ś

my jego twarzy,

gdy

ż

niemal na niej le

ż

ało. Osobliwy był równie

ż

wygl

ą

d ko

ń

czyn, ich

nachylenie wyja

ś

niało jednak

ż

e zmiany w ich u

ż

ywaniu, gdy

ż

ju

ż

wcze

ś

niej zwróciłem uwag

ę

,

ż

e zwierz

ę

to poruszało si

ę

na przemian na

dwóch albo na czterech łapach. Z ko

ń

ców palców, zarówno r

ą

k jak i

stóp, wyrastały długie, jakby szczurze szpony. Ko

ń

czyny nie były

chwytne, który to fakt składałem na karb długiego pobytu istoty w
jaskini -o czym, jak wcze

ś

niej zauwa

ż

yłem,

ś

wiadczyła przenikliwa,

nieziemska wr

ę

cz biel, tak charakterystyczna dla ka

ż

dego z elementów

jej anatomii.

Nie było wida

ć

ogona.

Oddech stwora był teraz bardzo słaby i przewodnik wyj

ą

ł pistolet z

wyra

ź

nym zamiarem dobicia zwierz

ę

cia, gdy wtem D

Ź

WI

Ę

K, jaki dobył si

ę

z jego ust sprawił,

ż

e towarzysz mój opu

ś

cił bro

ń

rezygnuj

ą

c z jej

u

ż

ycia. Trudno byłoby opisa

ć

ów d

ź

wi

ę

k. Nie przypominał

ż

adnego z

odgłosów wydawanych przez małpy i zastanawiałem si

ę

, czy

nienaturalno

ść

ta nie była wynikiem długotrwałego, ci

ą

głego

milczenia, ciszy przerwanej dopiero wra

ż

eniami wywołanymi ujrzeniem

ś

wiatła ogl

ą

danego po raz pierwszy, odk

ą

d stworzenie zapu

ś

ciło si

ę

w

mroczne czelu

ś

cie groty. D

ź

wi

ę

k, który z pewnym wahaniem mógłbym

okre

ś

li

ć

jako swego rodzaju gł

ę

boki chichot, rozlegał si

ę

przez

dłu

ż

sz

ą

chwil

ę

.

Nagle całe ciało zwierz

ę

cia przeszył ostry, gwałtowny spazm. Ko

ń

czyny

stwora zadrgały konwulsyjnie, po czym zesztywniały. Zwierz

ę

raz

jeszcze targn

ę

ło całym ciałem, po czym odwróciło si

ę

w nasz

ą

stron

ę

i

po raz pierwszy ujrzeli

ś

my jego twarz. Widok jego oczu przeraził mnie

do tego stopnia,

ż

e przez chwil

ę

nie byłem w stanie dostrzec niczego

innego. Oczy te były czarne, atramentowo-czarne, i stanowiły upiorny
kontrast w porównaniu ze

ś

nie

ż

n

ą

biel

ą

włosów i reszty ciała.

Podobnie jak u innych mieszka

ń

ców jaski

ń

, gałki oczne zwierz

ę

cia

znajdowały si

ę

ę

boko w orbitach i pozbawione były t

ę

czówek. Kiedy

przyjrzałem si

ę

uwa

ż

niej stwierdziłem,

ż

e szcz

ę

ki i czoło stwora były

mniej wysuni

ę

te ni

ż

u przeci

ę

tnych małp i du

ż

o słabiej owłosione, nos

za

ś

du

ż

o bardziej wydatny. Kiedy w milczeniu przygl

ą

dali

ś

my si

ę

tajemniczemu stworzeniu, jego grube mi

ę

siste wargi rozchyliły si

ę

i

spomi

ę

dzy nich wydobyło si

ę

kilka d

ź

wi

ę

ków, po czym istota pogr

ąż

yła

si

ę

w spokoju

ś

mierci.

Przewodnik schwycił mnie za r

ę

kaw i dygotał tak bardzo,

ż

e promie

ń

jego latarki przesuwał si

ę

nieustannie w gór

ę

i w dół rzucaj

ą

c

dziwne, poruszaj

ą

ce si

ę

cienie na bladych, wapiennych

ś

cianach groty.

Nie poruszyłem si

ę

i stałem jak wro

ś

ni

ę

ty w ziemi

ę

, wpatruj

ą

c si

ę

rozszerzonymi z przera

ż

enia oczyma w kamieniste podło

ż

e.

Groza min

ę

ła, a jej miejsce zaj

ę

ły: zdumienie, niepokój, współczucie

i szacunek, bowiem d

ź

wi

ę

ki jakie wydała konaj

ą

ca posta

ć

spoczywaj

ą

ca

na ziemi, tu

ż

przed nami, nieomylnie zdradziły nam okrutn

ą

prawd

ę

.

Istota, któr

ą

zabiłem, owa dziwna bestia z mrocznych czelu

ś

ci

bezdennych jaski

ń

, dawno bo dawno, ale musiała by

ć

kiedy

ś

CZŁOWIEKIEM.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bestia w jaskini, H. P. Lovecraft
Bestia w jaskini i inne opowiadania Lovecraft Howard Phillips
Lovecraft H P Bestia W Jaskini
Lovecraft H P Bestia w Jaskini
Bestia w jaskini
Howard Phillips Lovecraft ?stia w jaskini
Lovecraft, H P Bestia en la cueva, La
jaskinie i skały
JASKINIA BLOMBOS
Call Of Cthulhu Dark Ages Bestiary
Piekielna ilustracja, H. P. Lovecraft
Jaskinia Platona
Bestia zachowuje się źle rozdział 4
Jesensky M , Leśniakiewicz R Powrót do księżycowej jaskini
Jaskinie Frasassi
omowienie mitu jaskini platona 2
H P Lovecraft Widmo nad Innsmouth

więcej podobnych podstron