Królowa Polski Czy jesteśmy Jej wierni

background image

Królowa Polski. Czy jesteśmy jej wierni ?

Najświętsza Maryja Panna jest Królową Polski. Czy to tytuł tylko
honorowy, pozbawiony treści? Historia pokazuje, że Matkę Bożą i
nasz naród łączy specyficzna relacja. I nie chodzi tu o żadną
megalomanię, podkreślanie polskiej wyjątkowości czy wielkości. Nic
z tych rzeczy. Po prostu patrząc na nasze dzieje widać, że Królowa,
która w Częstochowie tron Swój wzniosła, pośrednio lub
bezpośrednio wpływała na dzieje Polaków i na rozmaite sposoby

background image

mówiła nam, czego oczekuje. My zaś albo wsłuchiwaliśmy się w jej
głos, albo – dopuszczając się wobec naszej Hetmanki zdrady –
dezerterowaliśmy z pola bitwy ze złem. Niestety obecnie nie mamy
zbyt wielu powodów do dumy, gdyż z naszą wiernością wobec
Królowej jest, w najlepszym wypadku, przeciętnie.

Kult Świętej Bożej Rodzicielki dotarł nad Wisłę wraz z misjonarzami
nauczającymi miejscowych chrześcijańskiej prawdziwej wiary. Nie
mogło być inaczej, skoro cześć dla Matki Pana Jezusa trwa w Kościele
od początku, a pierwszy dogmat Maryjny został ogłoszony jeszcze w
starożytności, zaś kolejny – we wczesnym średniowieczu. Z tej też
epoki pochodzą pierwsze świadectwa czci, jaką Polacy otaczali
Królowe Anielską. Pamięć o Jej przemożnej opiece wobec żyjącego tu
ludu trwa po dziś dzień. Wystarczy bowiem wspomnieć historię z
roku 1079, gdy – zgodnie z tradycją – Matka Najświętsza objawiła się
w Górce Klasztornej pasterzowi, zaś lokalna studzienka nabrała od
tego momentu cech cudownych, a sytuacja z Wielkopolski przyczyniła
się do zakorzenienia i rozpropagowania w Polsce kultu Maryjnego.

O tych wydarzeniach wiemy jednak znacznie mniej niż o historii
sprzed ponad 740 lat, gdy Matka Najświętsza w podlubelskim Kęble
stanęła w obronie swoich dzieci wziętych w jasyr przez Tatarów. Te
wydarzenia uznaje się za pierwszą nadprzyrodzoną interwencję
Królowej Polski w dziejach naszego narodu. Zgodnie z przekazem
zapisanym w miejscowej księdze parafialnej, w roku 1278 mongolskie
czambuły założyły w okolicy obóz, w którym najeźdźcy więzili jeńców i
przechowywali skradzione dobra. Wśród zagrabionego dobytku
Polaków znajdowała się i figura Matki Najświętszej, którą
Mongołowie profanowali. W pewnym momencie stało się jednak coś,
co powszechnie uznano za cud. Kronika parafialna opisuje wydarzenia
następująco: „Nad Matką Bożą ukazała się jasność i unosić się zaczęła

background image

w górę, na przeciwległej górze o paręset kroków stanęła na lipie,
jakoby uchodząc z rąk niewiernych, tymczasem jeszcze bardziej
przerażeni Tatarzy jak najszybciej uciekali, tak że łupy co nie były na
wozach i jeńców pozostawili, nie myśląc o zdobywaniu zamku. Po ich
ucieczce statua Matki Bożej nazad stanęła na kamieniu”. Zagrożeni
niewolą wiedzieli, kto ich oswobodził, arena wydarzeń stała się
miejscem kultu, a figura zasłynęła łaskami.

Widzimy więc wyraźnie, że historia relacji Najświętszej Maryi Panny i
narodu polskiego – choć mówiąc o średniowieczu słowo „naród”
należy rozumieć odmiennie niż współcześnie – nie zaczęła się wraz ze
ślubami lwowskimi króla Jana II Kazimierza Wazy dokonanymi w
połowie XVII wieku. To dzieje znacznie starsze. Wszak w wiekach
średnich w północnozachodniej części ówczesnego województwa
krakowskiego powstał istotny i funkcjonujący do dziś ośrodek kultu
Królowej Polski – Jasna Góra. To także w tej epoce pojawiło się po raz
pierwszy określenie Maryi z Nazaretu jako „Pani świata i naszej”.
Również ze średniowiecza pochodzi „Bogurodzica” – pobożna i
piękna pieśń Maryjna, pieśń polskiego rycerstwa, nasz pierwszy hymn
i zarazem wspaniały zabytek polszczyzny, który towarzyszył polskim
chorągwiom walczącym wespół z Litwinami i Rusinami przeciwko
Zakonowi Krzyżackiemu i sojusznikom pod Grunwaldem. Utwór nie
miał jednak li tylko za zadanie mobilizować wojów przed starciem.
Chodziło o coś znacznie istotniejszego – o wyznanie Wiary. To wszak
modlitwa, prośba skierowana do Świętej Bożej Rodzicielki, by przed
Bożym Tronem w Niebie wyjednała nam przychylność
Wszechmocnego („ziści nam, spuści nam”). I wyjednała. Królestwo
Polskie zwyciężyło.

Sposobność do okazania wdzięczności nadarzyła się ponad wiek
później, a nasz naród zachował się jak trzeba, w większości

background image

odrzucając płynące z Zachodu protestanckie nowinki teologiczne
urągające czci dla Najświętszej Matki. Nie byliśmy jednak, jako
społeczeństwo, wolni od grzechów, bowiem w kraju, w którym trwał
ożywiony kult Królowej Polski, ludzie doznawali cudów za przyczyną
naszej Hetmanki i Świętych Pańskich, a wiara cieszyła się wolnością i
powstawały nowe, wspaniały świątynie, pobożny, a prosty lud
doznawał wielu krzywd i niesprawiedliwości – szczególnie w
dziedzinie życia gospodarczego.

„Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową Polski?”

Maryja zechciała jednak być nazywana Królową Polski, czemu dała
wyraz w objawieniu, jakiego doznał związany z naszą Ojczyzną włoski
jezuita Juliusz Mancinelli. Oto bowiem w roku 1608 modlący się w
Neapolu duchowny zobaczył Matkę Najświętszą z Dzieciątkiem Jezus
oraz znanym mu, a zmarłym wcześniej współbratem i zarazem
duchową inspiracją – św. Stanisławem Kostką. Gdy Mancinelli
wyszeptał słowa „Wniebowzięta! O Królowo Wniebowzięta módl się
za nami!”, Maryja zapytała go: „Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową
Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego
zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego
synowie”.

Po zbadaniu sprawy przez zakon wieść o objawieniu rozniosła się po
świecie. Dotarła też do Polski, gdzie dowiedział się o niej król
Zygmunt III Waza i kaznodzieja ks. Piotr Skarga. Gdy zaś jakiś czas
później siedemdziesięciotrzyletni Mancinelli przybył do Krakowa, by
modlić się przy grobie św. Stanisława Biskupa i Męczennika, podczas
odprawiania Mszy świętej znów zobaczył Najświętszą Maryję Pannę,
która powiedziała doń: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego
narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nim i
o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci zawsze będę, jakom

background image

jest teraz, miłościwą”. Kilka lat później, już w Neapolu, jezuita znów
widział Matkę Najświętszą, która powiedziała mu: „Juliuszu, synu
mój! Za cześć, jaką masz do Mnie Wniebowziętej, ujrzysz Mnie za rok
w chwale niebios. Tu jednak, na ziemi, nazywaj Mnie zawsze Królową
Polski”.

Objawienia odbiły się w Polsce szerokim echem. W Krakowie – stolicy
Królestwa – na wieży kościoła Mariackiego pojawiła się korona:
zewnętrzny wyraz wiary w królowanie Maryi nad naszym narodem.
Miasto uczciło także śmierć ojca Mancinellego. Z kolei paulini na
Jasnej Górze poczęli nazywać Najświętszą Maryję Pannę tytułem,
jakiego sama sobie zażyczyła: Królowa Polski. W innych zaś miejscach
zaczęły pojawiać się wizerunki naszej Hetmanki z elementami
symboliki państwowej.

„Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj obieram”

Tymczasem sytuacja polityczna zaprowadziła Rzeczpospolitą na skraj
upadku – potop szwedzki, wojna z Rosją, bunt Chmielnickiego,
najazdy tatarskie. W tej to sytuacji król Jan II Kazimierz napisał do
papieża Aleksandra VII list z prośbą o pomoc. Ojciec święty
odpowiedział monarsze: „Dlaczego zwracasz się o pomoc do mnie, a
nie zwracasz się do tej, która sama chciała być Waszą królową?
Maryja Was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej
oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście, przecież sama tego chciała”.
I tak też się stało. Król we Lwowie, mieście nieco wcześniej
opuszczonym przez wojska protestanckiej Szwecji, złożył publiczne
śluby. „Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj
obieram” – brzmiały słowa wypowiedziane przez króla Polski.
Monarcha przyrzekł ponadto poprawę sytuacji chłopstwa.

background image

„A że z wielkim żalem serca mego uznaję, dla jęczenia w presji
ubogiego pospólstwa oraczów, przez żołnierstwo uciemiężonego, od
Boga mego sprawiedliwą karę przez siedem lat w królestwie moim
różnymi plagami trapiąca nad wszystkich ponoszę, obowiązuje się, iż
po uczynionym pokoju starać się będę ze stanami Rzeczypospolitej
usilnie, ażeby odtąd utrapione pospólstwo wolne było od wszelkiego
okrucieństwa, w czym, Matko Miłosierdzia, Królowo i Pani moja,
jakoś mnie natchnęła do uczynienia tego wotum, abyś łaską
miłosierdzia u Syna Twego uprosiła mi pomoc do wypełniania tego,
co obiecuję” – powiedział król. Kilka lat później Jan II Kazimierz
abdykował, Rzeczypospolita zaś – jej kolejni władcy, zastępy
senatorów, posłów i cały naród szlachecki – nie zadbały o los
chłopów.

Finis Poloniæ?

Czy w tej zdradzie, w sprzeniewierzeniu się słowu danemu Królowej
Polski, upatrywać należy przyczyn upadku państwa w XVIII wieku? A
może raczej spoglądać należy na pleniącą się w czasach schyłku
państwa modę na przynależność do masonerii i nasiąkaniu przez elity
antykatolickimi ideałami oświecenia? Z całą pewnością naród
chlubiący się, że jego Hetmanką jest Matka Boga, wielokrotnie nie
stawał na wysokości zadania zarówno w sferze światopoglądowej,
ideowej, moralnej jak i polityczno-społecznej.

W wieku XVIII nie pomogło nawet bohaterstwo pobożnych
Konfederatów Barskich. Winy i błędy narodu spiętrzyły się, było ich
zbyt wiele i trwały za długo. Przyszedł czas rozbiorów i zabory. Czas
smutny. Czas walki. Czas wypełniony ideowymi sporami o to, czy
można odzyskać niepodległość, czy lepiej dogadać się z obcymi
stolicami. A jeśli jednak można sięgnąć po narodową wolność – to
jak?

background image

Próbowaliśmy na różne sposoby. Niejednokrotnie Polacy w walce o
własne państwo służyli ośrodkom rewolucyjnym – i to nawet wtedy,
gdy osobiście pozostawali ludźmi pobożnymi. Skutki takich starań
były jednak przeciętne. Owszem, Napoleon utworzył Księstwo
Warszawskie, które wlało w serca narodu nowe nadzieje. Cóż jednak
z Księstwa, skoro rychło jego protektor, samozwańczy Cesarz
Francuzów, stracił władze? A cóż z Królestwa Kongresowego, skoro
początkowo wolne, szybko zaczęło ponownie staczać się pod
moskiewski but? Chwytaliśmy więc za broń. Powstanie listopadowe,
styczniowe, krakowskie. Wiosna Ludów i udział Polaków w walkach
na całym kontynencie. Ciągle nic. Skutków brak. Co więc robić? Praca
organiczna? Narodowe uświadomienie żywiołu? Tak, ale nie
wyłącznie – byli bowiem i tacy, którzy wiedzieli, że nie tylko w
najlepszych nawet planach politycznych szukać należy ratunku.

Idźmy, tulmy się jak dziatki, do Serca Maryi Matki

XIX wiek przyniósł Polsce nie tylko unarodowienie żyjących nad Wisłą
chłopów, którzy wcześniej nie do końca czuli związek z „Panami”, ich
aspiracjami państwowymi i w ogóle z polityką. To także czas
duchowego odrodzenia i działalności wielu świętych.

Wspomnijmy chociażby Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, gorącego
patriotę z bronią w ręku walczącego za kraj, później zaś
warszawskiego metropolitę, a dziś – świętego. Wspomnijmy
katolickich społeczników pokazujących ludowi, że liczy się nie tylko
niepodległość, ziemia, demokratyzacja czy unarodowienie, ale, że
„Bez Boga ani do proga” i że „jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym
miejscu, to wszystko inne będzie na właściwym miejscu”.
Wspomnijmy też Męczenników Unickich, chrześcijan obrządku

background image

wschodniego, którzy zginęli, bo nie chcieli zerwać związków z
Rzymem.

Uświadomienie sobie, że Polska nie jest po to, by być; że nie jest
nawet po to, by Polacy mieli gdzie żyć i pracować ciesząc się
wolnością od obcych nacisków, ale po to, by pomagać w osiągnięciu
zbawienia, stanowi podstawowy element właściwego
uporządkowania hierarchii celów. Dopiero wtedy walka narodowa
nabiera sensu. Czy więc to dzięki prawidłowemu uporządkowaniu
celów i zwróceniu swojej uwagi w stronę Najwyższego naród polski
dostąpił zaszczytu objawień w Gietrzwałdzie, gdzie Najświętsza
Maryja Panna mówiła w naszym, ojczystym języku? „O głębokości
bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i
nie do wyśledzenia Jego drogi!” (Rz 11, 33). Niezaprzeczalnie
natomiast po nieco ponad czterech dekadach od tego wydarzenia
Polska wróciła na mapy świata.

Przyszło się jej jednak bić o potwierdzenie swojej obecności wśród
państw istniejących oraz o kształt granic. Jednak i tu nie zabrakło
pomocy Królowej Polski, która w trakcie decydującej bitwy w wojnie z
bolszewickimi hordami ukazała się na niebie. Nie był to jednak
wyłącznie komunikat nadany z góry. Trafniej jest bowiem mówić o
rozmowie, dialogu Pani i Jej poddanych. Wszak w tym czasie niemalże
cały naród polski zanosił do swojej Hetmanki prośby i błagania o
zachowanie go od „czerwonej zarazy” nadciągającej niemalże z
mrocznych głębin Azji, skąd kiedyś przybyli siejący postrach
wojownicy Czyngis-chana. I stał się cud. Młode państwo z narodem
świeżo dopiero rozciągniętym na wszystkie stany i prowincje
pokonało największy kraj świata pchany na Zachód złowrogą
dynamiką swojej rewolucyjnej ideologii. Matka nie zostawiła swych

background image

dzieci w potrzebie. One natomiast zachowały się jak trzeba. Niestety
jednak część Jej synów rychło zapomniała o wskazaniach Królowej.

„Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę
obyczajów”

Wkrótce po świetnym zwycięstwie roku 1920 okrzepła w swych
granicach Rzeczypospolita zalegalizowała – jako jedna z pierwszych
na świecie – aborcję oraz zagrożone dotąd karą czyny
homoseksualne. Warszawa zaś – stolica państwa i centrum życia
narodu, którego synowie dumnie nazywali Matkę Boga własną Matką
i Królową, miasto cudownie ocalone od rzezi, jaką niechybnie
zgotowaliby Polakom bolszewicy – zaczęła zyskiwać „sławę” jako
centrum grzechu nieczystości, prostytucji i aborcji. Jakżeż było to
odległe od gietrzwałdzkich wezwań Maryi, która apelowała o
modlitwę i pokutę.

Owszem, nie cały naród żył niemoralnie. Nadal miliony Polaków
praktykowały cnoty, a w kraju działali wybitni kaznodzieje
wzywających błądzących do opamiętania. Wśród nich był m.in.
Maksymilian Maria Kolbe – dziś święty – który przy pomocy mediów
docierał do Polaków. Prośby o porzucenie grzechów wyrażał także i
prymas kard. August Hlond. On to, z właściwą dawnemu Kościołowi
precyzją, zauważał: „Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia
dziedzinę obyczajów. Podkopuje nie tylko moralność chrześcijańską,
ale godzi wprost w etykę naturalną, szerzy nieobyczajność wśród
młodzieży i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei
katolickiej, aby zastąpić naukę chrześcijańską masońskim
naturalizmem
”.

background image

Głos zabrał w końcu i sam Syn Boży, który do Sługi Bożej Rozalii
Celakównej skierował słowa: „Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny
świat (…), straszne są grzechy Narodu Polskiego. Bóg chce go ukarać.
Ratunek dla Polski jest tylko w moim Boskim Sercu”. Naród jednak nie
reagował, a do intronizacji Chrystusa na Króla Polski nie doszło
pomimo faktu, że w objawieniach Syn Boży ostrzegał przed straszliwą
wojną i wskazywał na sposób ratunku dla Polski i Polaków: uznanie
Go za Króla przez cały kraj – z władzami na czele.

W lutym roku 1939 Pan Jezus objawił Rozalii Celakównej przyszłe losy
Polski, w tym straszliwą wojnę:. „Moje dziecko, będzie wojna
straszna, która spowoduje takie zniszczenie (…). Wielkie i straszne
grzechy i zbrodnie są Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten
Naród za grzechy, zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i
nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego
Króla i Pana w zupełności poprzez intronizację, nie tylko w
poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na
czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a
całkowitym zwrotem do Boga (…). Tylko we Mnie jest ratunek dla
Polski” (cytat za: rozalia.krakow.pl).

A naród? Choć praktycznie w tym samym czasie Pan Jezus powiedział
do świętej siostry Faustyny Kowalskiej, że Polskę szczególnie
umiłował i jeżeli nasz kraj pozostanie posłuszny Jego woli, to Syn Boży
wywyższy Rzeczpospolitą w potędze i świętości oraz stąd „wyjdzie
iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście”, wielu naszych
rodaków pozostawało katolickimi jedynie w formie, nie zaś w treści.
W końcu w roku 1943 w Siekierkach miały miejsce Maryjne
objawienia zapowiadające straszliwą karę za grzechy (i choć nie są
one oficjalnie potwierdzone przez Kościół, to – chociażby w
kontekście objawień fatimskich – wezwanie do nawrócenia i

background image

pokutowania za grzechy zawsze należy traktować jako aktualne).
Wtedy też, niespełna rok przed tragicznym w skutkach powstaniem
warszawskim, młoda Władysława Fronczak miała usłyszeć: „Módlcie
się, bo idzie na was wielka kara, ciężki krzyż. Nie mogę powstrzymać
gniewu Syna mojego, bo się lud nie nawraca” oraz „Śmierć będzie dla
was straszna. Krew będzie płynęła rynsztokami”. W kontekście tego,
co stało się w stolicy latem i jesienią roku 1944, słowa te nabierają
wyjątkowego znaczenia.

Przyrzekamy… i tyle?

Koniec wojny nie oznaczał końca cierpień narodu polskiego. Na całe
dekady trafiliśmy bowiem pod jarzmo sowieckiego imperium, którego
ideologia nakazywała polskojęzycznym włodarzom kraju tłamsić
wiarę, mordować ludzi, grabić własność, a w końcu – w roku 1956 –
zalegalizować aborcyjne dzieciobójstwo.

W takich okolicznościach miały miejsce Jasnogórskie Śluby Narodu
Polskiego. Wtedy też do Częstochowy, gdzie tron Swój wzniosła nasza
Królowa, przybyło około miliona ludzi. Ślubowali stawać „na straży
budzącego się życia” i walczyć „w obronie każdego dziecka i każdej
kołyski, równie mężnie, jak Ojcowie nasi walczyli o byt i wolność
Narodu, płacąc obficie krwią własną”. Polacy przyrzekali także zrobić
wszystko co możliwe, by Polska stała się rzeczywistym królestwem
Najświętszej Maryi Panny i Pana Jezusa. Mieliśmy ponadto bronić
nierozerwalności małżeństwa, godności kobiety, wychowywać dzieci
po katolicku i chronić je przed zgorszeniami. Deklarowaliśmy walkę z
częstymi w naszym narodzie wadami: lenistwem, lekkomyślnością,
marnotrawstwem, pijaństwem, rozwiązłością. Wyrażaliśmy
pragnienie życia całego narodu w stanie łaski uświęcającej, a więc bez
grzechów ciężkich.

background image

Stopień realizacji naszych narodowych ślubowań z roku 1956 wydaje
się niestety marny – podobnie jak nie spisaliśmy się po roku 1656. Czy
więc czeka nas podobny los? Kolejne rozbiory? Kolejna tragiczna
wojna?

Jak na razie po roku 1956 sytuacja Ojczyzny uległa poprawie. Wszak
na przełomie lat 80. i 90. kraj wydostał się z nieszczęsnego bloku
wschodniego. Czy to jednak nasza zasługa? A może Matka
Najświętsza dała Polakom kredyt zaufania wsłuchując się w prośby
tych synów narodu, którzy z miłości do Jej Syna zginęli czy to w
trakcie II wojny światowej czy podczas dekad rządów „czerwonych”
oraz tych, którzy autentycznie żyli w zgodzie z Ewangelią? Tego nie
wiemy. Wiemy natomiast jedno: Polska wierna swojej Królowej i Jej
Synowi, to Polska wolna, dostatnia, bezpieczna, zaś Rzeczypospolita
sprzeciwiająca się Bożym Prawom pędzi ku przepaści. Po roku 1989 –
mimo poprawy w pewnych dziedzinach – cały czas nie zmieniliśmy
kursu w stronę przepaści, a wydaje się nawet, że w ostatnich latach
sytuacja staje się coraz gorsza.

Michał Wałach


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zagadkowa śmierć królowej Anglii Czy ukrywana jest jej śmierć
Zagadkowa śmierć królowej Anglii Czy ukrywana jest jej śmierć
czy jesteś pozytywnie zakręcona, psychotesty dla nastolatek
Czy jesteś najlepszą wersją siebie
Czy jesteś bliski poddania się-d.wilkerson, wykłady-kazania, Kazania Dawida Wilkersona
Czy jestesmy skazani na detoksykacje
czy jestes przebojowa
08-05 PAM-Czy jesteście gotowi, ezoteryka
Poczet królów Polski, Polska
kto sie boi krolowej polski
kto sie boi krolowej polski, ► Ojczyzna, Dokumenty
czy jestes przedsiębiorczy, doradztwo zawodowe
Czy jesteś twardzielem, smieszne teksty
ANKIETA czy jesteś aspołeczny
z okladki nie wiem czy jestes
jezyk polski, Czy wzorce osobowe średniowieczne i renesansowe interesują d, Czy Parenetyczne wzorce
Ściągi z fizyki-2003 r, Atom władca świata.Czy jesteśmy panami tej władzy
Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową Polski
Czy jestesmy skazani na choroby cywilizacyjne

więcej podobnych podstron