1
Pieczęć - czyli jak ukraść człowiekowi duszę
Autor - Alhean, 10-06-2004
Jest siedem sakramentów tzw. kościoła apostolskiego (są obecnie dwie denominacje
kościoła posiadającego rzekomo tzw. sukcesję apostolską: kościół katolicki oraz
prawosławny): chrzest, bierzmowanie, komunia, pokuta, małżeństwo, kapłaństwo oraz
namaszczenie chorych (zwane również ostatnim namaszczeniem).
Nauka o sakramentach zdaniem kapłanów kościelnych została przekazana w całości przez
samego Jezusa, co jest historycznie rzecz ujmując nieprawdziwym twierdzeniem i
nieuprawnioną nadinterpretacją, gdyż na przykład sakrament małżeństwa, jako odrębny rytuał
ukształtował się dopiero w XI wieku. Przedtem uznawano po prostu lokalne tradycje ożenku,
nie przypisując im charakteru sakramentalnego. Bywały okresy, gdy do sakramentów
zaliczano pogrzeb oraz postrzyżyny zakonne.
Nie będę się rozwodził zbytnio nad tymi kwestiami i zanim przejdę do meritum, wspomnę
tylko o rytuałach, które pochodzą z samego Nowego Testamentu aby czytelniej zobrazować
problem.
Pierwszym jest chrzest przez zanurzenie w wodzie. W ten sposób chrzcił Jan Chrzciciel i
uczniowie Jezusa. Ten obrzęd ma wymowną symbolikę - jest symboliczną śmiercią,
powrotem do świata akwatycznego (prapoczątku) - i powrotem w odmienionej świadomości.
Jest to klasyczny obrzęd przejścia. Drugim obrzędem opisanym w NT było przekazanie mocy
Ducha Świętego przez nałożenie rąk na głowę adepta. Trzecim opisanym rytuałem jest
nakładanie rąk na chorego i namaszczanie go olejem oraz zanoszenie zań modłów w intencji
uzdrowienia. Czwartym jest obrzęd rytualnego posiłku z użyciem chleba oraz wina na
pamiątkę śmierci Jezusa.
Obecnie kościół sprawuje siedem sakramentów, które nie mają nic wspólnego z
nowotestamentowymi rytuałami żydowskiej sekty uczniów Jezusa. Mało tego,
chrześcijaństwo ma w ogóle niewiele wspólnego z Jezusem gdyż założona przez jego
bezpośrednich uczniów gmina jerozolimska, której przewodził rodzony brat Jezusa - Jakub
zwany Sprawiedliwym, przestała istnieć w 70 roku n.e. gdy Żydów pogromili Rzymianie.
Wtedy to kościół jerozolimski przestał definitywnie istnieć a prawdziwa sukcesja apostolska
została przerwana i bezpowrotnie utracona.
Całe znane nam chrześcijaństwo instytucjonalne wywodzi się od Szawła z Tarsu, zwanego
2
Pawłem, który pierwej będąc oprawcą chrześcijan, nawrócił się niespodziewanie podczas
rzekomej wizji Jezusa i zaczął głosić jakoby jego naukę (nawet dla niewtajemniczonych
nowotestamentowe pisma Pawła, pełne jurydyzmu, mizoginizmu, homofobii, jak i w ogóle
fobii wszelakich, pozostają w jawnej sprzeczności z ewangelicznymi naukami Jezusa). Paweł
pozostawał w permanentnym sporze z uczniami Jezusa i jego apostolstwo było samozwańcze
i nigdy nie uznane przez gminę jerozolimską.
Obecnie kościół katolicki jest organizacją sprawującą magiczną kontrolę nad duszami swoich
wiernych. Wierni są tylko owcami które się regularnie strzyże. Jedynym celem tej struktury
jest gromadzenie (kradzież) energii i oddawanie się praktykom pieczętowania ludzi. Czynione
jest tak od 1700 lat. Sobór nicejski w 325 roku był momentem ostatecznego zawarcia przez
kościół paktu z diabłem, poprzez przyjęcie we władanie całej ekumeny, którą oddał
kościołowi cesarz Konstantyn. Ta siła której oparł się Jezus, przemogła biskupów i
patriarchów czyniąc ich swymi wasalami. (Mat 4.8-9: Jeszcze raz wziął go [Jezusa] diabeł na
bardzo wysoką górę, pokazał mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do
niego: Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. ) Tak oto chrześcijaństwo
stało się swym cieniem.
Od wieków trwa pieczętowanie ludzi. Odbywa się to poprzez czarnomagiczne rytuały zwane
sakramentami. System ten działa tak, że już nowonarodzone dziecko rodzice dobrowolnie
przynoszą kapłanom aby ci dokonali pierwszego rytuału - chrztu. Jednak nie ma on nic
wspólnego z obrzędem opisanym w Ewangeliach. Przede wszystkim nie jest aktem
świadomym, dobrowolnym, pomijając inne kwestie. W czasie chrztu polewa się głowę
niemowlęcia, przedtem wzywając szatana... Tak, szatana - już tłumaczę. Przed obrzędem
chrztu następuje egzorcyzm, który ma sprawić aby szatan i inne demony opuściły dane
dziecko. Ale dlaczego domniemywa się że to dziecko jest już nawiedzone przez szatana?!
Skąd taki pogląd?... Magia działa tak, że jeśli coś wzywasz po imieniu to to przychodzi.
Kontekst inwokacji jest wtórny. Jeśli cos wypędzasz, a tam tego czegoś w rzeczywistości nie
ma, to to przyjdzie, bo usłyszy swe imię. Egzorcyzm przed chrztem jest wskazaniem
demonicznym siłom, gdzie mają swoją nową ofiarę. Po egzorcyzmie, inwokacji szatana,
kapłan namaszcza dziecko tzw. olejem katechumenów, następnie polewa dziecku wierzch
głowy wodą i namaszcza ją tzw. świętym krzyżmem (specjalnym, poświęconym olejem)
kreśląc na niej znak krzyża.
W starych tradycjach uznaje się, że na czubku głowy znajduje się ujście centralnego kanału
energii, znanego jako czakram sahasrara. Przez ten czakram dusza opuszcza ciało w
momencie śmierci lub też w momencie oświecenia przezeń następuje łączność z światem
duchowym. Znam świadectwo pewnej osoby, która poddała się regresji hipnotycznej - kiedy
doszła do momentu chrztu miała wizję zalewającej ją czarnej, śmierdzącej smoły, która
wpływała weń przez czubek głowy...
Według mojego rozeznania kapłani w momencie chrztu kradną duszę dziecka, pieczętują
ciało poprzez wykonanie wspomnianych czynności magicznych tak, aby ta dusza nie mogła
swobodnie do ciała powrócić. Pisząc dusza mam na myśli szamańską wykładnię tego terminu.
Zgodnie z szamańskimi doświadczeniami mamy wiele dusz, w tym jedną najważniejszą, którą
można utracić i wtedy trzeba ją odzyskiwać. Po chrzcie człowiek nie ma kontaktu z
najważniejszą częścią siebie, pozostając przez resztę życia tworem niekompletnym,
niezintegrowanym i pokawałkowanym. Nie ma kontaktu z Jaźnią i jest praktycznie rzecz
biorąc martwą istotą. Zdarza się że wskutek różnych doświadczeń życiowych, determinacji,
owa pieczęć się poluźnia i można odzyskać częściową łączność ze swą duszą. Ale są to
przypadki sporadyczne. Aby w pełni odzyskać duszę i sprowadzić ją do ciała konieczne jest
podjęcie trudnego procesu.
3
Następnym sakramentem, wykonywanym w Polsce ok. 15-16 życia jest bierzmowanie. W
starym rycie formuła tego obrzędu wyglądała tak: biskup czynił palcem umoczonym w św.
krzyżmie znak krzyża na czole adepta, wypowiadając formułę: pieczęć daru ducha świętego,
uderzał adepta w policzek i dmuchał nań. W nowym rycie formuła brzmi: przyjmij znamię
daru ducha świętego i biskup dotyka symbolicznie policzka delikwenta. W kościele
prawosławnym bierzmuje się zaraz po chrzcie pieczętując czoło, dłonie, pierś, stopy św.
krzyżem, wypowiadając formułę: pieczęć daru ducha świętego.
Pomiędzy brwiami znajduje się wg starych tradycji tzw. trzecie oko, zwane czakramem
adżnia. Jest to wewnętrzny, duchowy narząd percepcji pozazmysłowej. Aktywny umożliwia
przeżycie wizji, iluminacji, jasnowidzenie itd. Kapłani zamykają to trzecie oko, przystawiając
na nim swą pieczęć, aby adept nie był zdolny do samodzielnego doświadczania wizji. Jedyna
wersja ich doktryny jest przekazywana intelektualnie przez urząd nauczycielski kościoła. Nikt
nie ma prawa samodzielnie poznawać tamtej strony. Wszyscy mistycy, którzy widzieli tamtą
stronę, np. Ojciec Pio, byli szykanowani i dręczeni przez kościelnych funkcjonariuszy
bezpieczeństwa. Jeśli udało się tym mistykom otworzyć trzecie oko działo się to wbrew
polityce kościoła i oznaczało zwykle wielkie problemy dla widzącego. Kilka przypadków
oficjalnego uznania wizji i objawień, np. we Fatimie, było w praktyce wymuszone przez
miliony wiernych i zostawały one uznawane chociażby z tego powodu, że ich uznanie
oznaczało kolosalne wpływy do kościelnej kasy.
Zdolność doświadczania wizji jest tym, co odróżnia nas od reszty ożywionej materii.
Świadomość człowieka jest tak skonstruowana, że jest ona polem wizyjnym. Umysł
człowieka to ocean możliwości. Jeśli adept ma dostęp do swego umysłu, swej Jaźni, jest
wolną istotą. Jeśli traci prawo dostępu tam, jest jak martwa maszyna... Jest niekreatywną
masą mięsa i ścięgien, zaprzęgniętą do niewolniczej pracy na rzecz systemu i zasilania go swą
energią. Taka osoba jest pokawałkowanym tworem policentrycznym - nie ma w nim centrum,
nie ma duszy, nie masz nic oprócz tego co zwie się ego, które jest jedynie płytkim i
nietrwałym wrażeniem transcendencji swego istnienia, nieustannie zagrożonym możliwością
dezintegracji.
Kapłani karmią adepta ciałem i krwią zbawiciela. Rytualny posiłek, zamieniono w kolejny
obrzęd magiczny. Najpierw mówią adeptowi że jest winny, że w mistyczny sposób brał udział
w mordzie na Mesjaszu. Każą mu jeść jego ciało i pić jego krew. W ten sposób łamane jest
tabu kanibalizmu. Eucharystia chrześcijańska, z konsumpcją ciała i krwi Jezusa, ma te same
cechy, co rytualny kanibalizm, mimo że została przeniesiona do sfery symbolicznej. W magii
coś jest tym, za co to coś uznajesz. Jeśli uznasz, że kawałek chleba jest ciałem Jezusa to w
magiczny sposób on się nim staje. Działa to do tego stopnia, że odnotowano
udokumentowane i zweryfikowane naukowo wypadki, że konsekrowana hostia zamieniała się
w ustach adepta w kawałek skrwawionego, ludzkiego mięsa. [Tzw. Cud w Dubnej, Polska,
rok 1867; Cud w Stich, Niemcy, rok 1970. Jedno z ostatnich tego rodzaju zdarzeń
odnotowano w 1984 r. w Watykanie w czasie komunii , której Jan Paweł II udzielał w swej
prywatnej kaplicy grupie pielgrzymów z Azji. Gdy Komunię przyjmowała pewna Koreanka,
hostia stała się kawałkiem ciała ludzkiego. Znane są 132 udokumentowane przypadki
podobnych wydarzeń. przyp. autora].
W ten sposób w miejsce własnej duszy, przyjmuje się jej substytut w postaci swoistego
egregora. Mówiąc bardziej obrazowo instalowany jest w ciele i świadomości obcy byt o
naturze metafizycznego wirusa, który potrafi przejąć stopniowo władzę nad całym
człowiekiem. Egregor ten nie ma nic wspólnego z nowotestamentowym Jezusem, poza tym że
nazwano go podobnym imieniem. Jego macki obejmują wszystkich uczestniczących w
4
łamaniu tabu kanibalizmu podczas przyjmowania chleba i wina zmienionym poprzez
dokonanie na nich magicznych operacji.
Kolejne sakramenty to: spowiedź i pokuta, zwana sakramentem pojednania, małżeństwo i
kapłaństwo, których w tym tekście szerzej nie opiszę tylko nadmienię, że pokuta związana
jest utrzymywaniem adepta w poczuciu winy aby kontrolować jego poczynania. Z kolei
małżeństwo i kapłaństwo związane są po pierwsze z kontrolą nad popędem płciowym ale też
pilnują ważnej w patriarchalnym społeczeństwie systemu dziedziczenia. Kapłan zachowuje
celibat aby zgromadzony przez niego majątek kościelny nie był przez nikogo dziedziczony.
Kontrola energii seksualnej daje kościelnemu egregorowi potężną moc. Małżonkowie
katoliccy powinni uprawiać seks tylko w dniach niepłodnych kobiety. Wstrzemięźliwość
seksualna powoduje że gromadzi się w ciele i świadomości potężna energia, którą karmi się
zainstalowany egregor. Brak kontroli urodzin powoduje niekontrolowane płodzenie dzieci -
nowych ofiar egregora, nowych źródeł energii.
Ostatnim sakramentem jest tzw. ostatnie namaszczenie, którego pierwowzorem było
uzdrawianie przez nakładanie rąk. Dzisiaj nie ma nic wspólnego z uzdrawianiem, wykonuje
się je głównie na człowieku w stanie agonii. Kapłan w czasie tego rytuału w praktyce zamyka
umierającemu czakrę u podstawy kręgosłupa, gdzie drzemie najsilniejsza z mocy, zwana w
sanskrycie jako kundalini. Jest to chtoniczna moc witalności, siły, oświecenia. W
prawidłowym procesie w chwili śmierci kundalini powinna się przebudzić i wędrować wzdłuż
kręgosłupa aż do czakry korony, na czubku głowy, i doprowadzić adepta do iluminacji. Ale
adept ma zapieczętowaną czakrę korony, zapieczętowaną czakrę podstawy i kundalini zostaje
przejęta przez kapłana i rytualnie przekazana egregorowi.
W ten sposób od wieków trwa proceder rabowania dusz niczego nie podejrzewającym
ludziom. Pozostają one uwięzione i zasilają kościelną organizację, która nieprzerwanie przez
1700 lat pozostaje silna i niezłomna. Opiera się wszystkim wiatrom historii. Gromadzi
bogactwa Ziemi i ludów, mając jednocześnie wszystko w pogardzie. Nie boi się ani bogów
ani demonów. Ani królów ani rewolucji. Mało kto odważył się podnieść rękę na kościół.
Kiedy rozmawiam z ludźmi wielu z nich przyznaje mi rację ale nigdy nie mieliby odwagi
otwarcie się do tego przyznać. Podejrzewam, że niektórzy czytelnicy tego tekstu, o ile dotrą
do tego miejsca, wyrażą swoje głębokie oburzenie na fakt targnięcia się na świętości. Im
większa ich złość, tym silniej zainstalowany u nich ów egregor, o którym wspominałem. Im
silniejszy protest, tym większa pewność, że mam rację. Im żarliwiej będą protestować, tym
bardziej potrzebują pomocy.
Wielu przed nami poszło na zatracenie, wielu bezpowrotnie zaginęło w czeluściach
mrocznych przestrzeni kościelnego egregora. Wielu już nie da się uratować. Kościół działa
jak koń trojański - ludzie biorą go za coś, czym w rzeczywistości nie jest. Myślą, że spotkają
tam Jezusa, miłość, przebaczenie i taki jest zewnętrzny pozór. W rzeczywistości jest to jedna
z najniebezpieczniejszych organizacji, jakie kiedykolwiek nosiła ziemia. Jedynym sposobem
na jej zlikwidowanie jest pozbawienie jej dopływu energii poprzez zaprzestanie chrzczenia
ludzi i żerowania na ich energii.
Powyższy tekst jest wynikiem moich kilkuletnich obserwacji oraz przeprowadzonych działań.
Zdaję sobie sprawę z tego, że dotykam tutaj materii bardzo delikatnej i (zwłaszcza w naszym
kraju) moje poglądy mogą być bardzo kontrowersyjne, z czego zdaję sobie sprawę i na co
jestem przygotowany, w tym na ewentualne ataki, ale uważam, że poznawszy ten problem nie
mam prawa dłużej milczeć. Z uwagi na sytuację w naszym kraju, który stoi na krawędzi
systemu państwa wyznaniowego, publikuję ten tekst anonimowo.
5