Brindle Chase My Snow White [nieof]


Pijana i przebrana na przyjęciu Halloween, Carol podrywa dziewczynę, która gra główną rolę w
zbyt wielu jej najmroczniejszych, najsłodszych fantazjach.
My Snow White
By
Brindle Chase
Nie jestem śmiałą osobą. Przynajmniej nie z natury. Potrzeba całkiem
sporo motywacji, żebym zaczęła poznawać coś poza moją sferą komfortu.
Podejrzewam, że to dlatego przyjęcia Halloween są takie magiczne. Mogę
się przebrać i zatuszować moją tożsamość. Mogę nawet zachowywać się
jak nie ja i nie martwić się, kto to obserwuje.
W biurze gdzie pracuję wiele się dyskutuje o różnych przyjęciach.
Szum był o to kto i gdzie idzie i dla niektórych z kim idą. Ja nie miałam
żadnych planów. Aż Liz, asystentka mojej szefowej, wspomniała, że idzie
na bal maskowy.
Widzicie, chyba jestem jedną z tych dziewczyn, o których się mówi
"w szafie". Ja nie uważam się za lesbijkę. Nie uważam większości kobiet
za atrakcyjne. Przynajmniej nie seksualnie. Ale Liz - dobry Boże - była
jedną z tych rzadkich, które wzniecały coś we mnie. Rumienię się tylko z
nią rozmawiając. Nawet bardziej niepokojące jest to, że muszę
koncentrować się żeby nie patrzeć na części jej ciała, które uważane
byłyby za sprośne i nieodpowiednie w pracy. Ona była arcydziełem
foremnych i szczupłych krągłości i tylko zerknięcie na nią wywoływało
gorąco między moimi nogami.
Ale odbiegam od tematu. Zdecydowałam się pójść na ten bal i jeśli
starczy mi odwagi i będzie odpowiedni czas może ją poderwę. Nigdy nie
byłam z kobietą i zawsze za bardzo się bałam żeby spróbować. Ale nie
myślałam o lepszym sposobie na pozbycie się jej z mojej głowy i snów. A
poza tym będę w przebraniu. Powiedzieć, że wzdycham do niej to zbyt
wiele, ale może to tylko zauroczenie. Zdecydowanie odczuwałam żądzę i
musiałam coś z tym zrobić.
Halloween przyszło szybko i nie mogłam się doczekać.
Powiedziałam wszystkim, że nie mam planów i użyłam mojej
powściągliwości żeby dowiedzieć się o przebraniu Liz. Wyznała, że idzie
jako królewna Śnieżka, więc szybko wymyśliłam, że pójdę jako starucha z
tej samej bajki. To było idealne ponieważ będę całkowicie
nierozpoznawalna.
Gdy przyjechałam zauważyłam jej czarnego VW Jetta
zaparkowanego przed hotelem, który organizował to przyjęcie. Strach
podpełzł w górę mojego kręgosłupa, ale to uczucie powodowało, że ta
chwila była jeszcze bardziej wyśmienita. Cóż, to i piersiówka szkockiej,
którą miałam przy sobie.
Napiłam się kolejny haustem, sprawdziłam makijaż we wstecznym
lusterku i skierowałam się do środka. Sprawdziłam czy nos z brodawką,
który przyczepiłam żeby ukryć moją tożsamość, jest dobrze zabezpieczony
i uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Nigdy się nie dowie, że to ja,
chyba że przyjmie moje zaloty.
Bal miał miejsce w jednej z ogromnych sal konferencyjnych i
wypełniony był potworami i różnymi postaciami. Oni mnie nie obchodzili.
Przez morze Drakul, Frankensteinów, seksownych czarownic i
pielęgniarek, szukałam tylko mojej wyśmienitej Królewny Śnieżki.
Najpiękniejszej z nich wszystkich.
Mój kostium składał się z grubej wełnianej peleryny u szaty, która
drapała, i przez którą zaczęłam się pocić po kilku minutach. To połączone
z ogniem palącym się we mnie i rosnącym lękiem tego co mogę zrobić
jeśli naprawdę odpowie, sprawiało, że pociłam się jak sportowiec.
Zaczęłam żałować mojego wyboru kostiumu kiedy ją zobaczyłam
ponieważ gorączka we mnie zrobiła się nawet gorętsza.
Po drugiej stronie parkietu, przy jednym z mini-barów, Liz
rozmawiała z ożywieniem z kowbojem. Prześledziłam długość jej
szczupłych nóg. Złota minispódniczka, którą nosiła jako część kostiumu,
odkrywała więcej jej idealnie wyrzezbionych nóg niż kiedykolwiek
widziałam. Moja wewnętrzna lesbijka zareagowała i gorąco rozlało się po
mnie. Była taka seksowna. Moje usta naciekły niekontrolowaną ślinką.
Szkocka pomagała chyba bardziej niż było to potrzebne, ale moja odwaga
wytrzymywała.
Niebieska atłasowa góra, którą nosiła, była ledwie czymś więcej niż
haleczką, ale przynajmniej przypominało klasyczną Disnejowską wersję
postaci, dopełnioną bufiastymi, krótkimi rękawkami. Jednak była
zdecydowanie wersją R.
Krągłość jej piersi wypinała w górę i wyglądały jakby miały wylać
się znad troczków i zatraciłam się na chwilę w tym obrazie. Jej pełne usta
ciągle rozciągały się w uśmiechu i mogłam zobaczyć, że flirtowała.
Kowboj to pochłaniał. Nie mogłam go winić. Ja do tego czasu byłabym
kałużą u jej stóp.
Teraz albo nigdy. Może uderzę, a ona mnie nie rozpozna, więc nie
miałam nic do stracenia. Powtarzałam to ciągle w mojej głowie gdy szłam,
zgarbiłam się jak należało i posłałam jej uśmiech.
- Jabłko dla mojej piękności? - powiedziałam, starając się nadać
głosowi starcze brzmienie jak z bajki. Uniosłam lśniące czerwone jabłko,
które kupiłam po drodze.
Roześmiała się, odsuwając na bok jej długie brązowe włosy, a jej
luminescencyjne zielone oczy spojrzały w moje. Była tak cholernie
piękna. Zazdrościłam jej tak mocno jak pożądałam ją. Jej oczy były
okrągłe i duże, oprawione delikatnymi brwiami i bujnymi, czarnymi
rzęsami. Jej wargi były pełne i wydęte pod małym noskiem. Była tym
rodzajem dziewczyny, za którą wszyscy odwracali głowy gdy
przechodziła.
- Czy jest zatrute? - spytała, grając swoją rolę. Jej uśmiech poszerzył
się gdy spojrzała na sztuczną brodawkę, którą przykleiłam do nosa.
Kowboj uprzejmie pozostał cicho, uśmiechając się do mnie i czekając na
odpowiedz.
- Sprawi, że będziesz robić niegrzeczne rzeczy moja droga, ale taka
jest cena. - powiedziałam, wyznając swoje i ciągnąć dalej. Pozostanie z nią
sam na sam było moją jedyną myślą i częścią mojego planu, którego nie
przemyślałam.
- Och naprawdę? Brzmi jak jabłko dla mnie. - powiedziała i wyraznie
słyszałam, że była po kilku drinkach. Czy żałosne było to, że
podekscytowałam się przez ten fakt? I gorzej, że zastanawiałam się czy
była wystarczająco pijana żeby ulec mojej fantazji.
Liz była laską w pracy. Wszyscy faceci się w niej kochali, ale nie
umawiała się z nikim z pracy. Z tego co wiedziałam, nie interesowała się
kobietami. Ale miałam nadzieję, że będzie chętna poeksperymentować.
Jeśli nie, będę udawała, że się tylko bawiłam. Nie ma krzywdy, nie ma
głupca.
Puściłam do niej oko gdy sięgnęła po zaoferowane jabłko, ale cofnęła
je i się roześmiała. Jej dłonie powędrowały do szczupłych bioder i posłała
mi żartobliwe 'do co cholery?' spojrzenie.
- Jest cena, moja piękna. - powiedziałam i skinęłam na nią palcem.
To było to. Albo za mną pójdzie na balkon, albo nie. Byłam bezpieczna tak
czy inaczej, ale miałam nadzieję, że złapie haczyk.
- Cóż więc, lepiej żeby było warte mojego czasu. - roześmiała się i
powiedziała szybkie do widzenia kowbojowi, a pózniej podążyła za mną.
On próbował ukryć swoje rozczarowanie, ale zobaczyłam jak błysnęło w
jego oczach gdy kradłam jego księżniczkę.
Byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że za mną pójdzie. Może bawiła
się żeby nie zranić moich uczuć. W końcu byłam w ohydnym przebraniu.
Nie byłam brzydka pod spodem, ale nie byłam pięknością jak Liz. Ludzie
mówią, że jestem słodka, ale też nie dostaję zbyt wiele uwagi, więc?
Tak czy inaczej doszłam dalej niż kiedykolwiek miałam nadzieję.
Moja odwaga była teraz testowana. Wyobrażałam sobie że trochę
poflirtuje i uprzejmiej mnie odrzuci, powie, że nie interesują ją
dziewczyny. Nadal będę w przebraniu i będę mogła uciec. Nigdy nie
dowie się, że to ja.
Nie byłam przygotowana, że za mną pójdzie na balkon skierowany
na rzekę. Ale poszła. Uśmiechnęłam się i poprowadziłam. Nie było mowy
żebym wcieliła mój plan w życie przy wszystkich, więc modliłam się, że
nikogo tam teraz nie będzie.
Otworzyłam przesuwane szklane drzwi i ona przez nie przeszła.
Moje oczy uchwyciły obraz jej pysznych nóg i idealnego tyłeczka. Na
zewnątrz było zimno i potrzebowałam tej ulgi. Gruba wełna mojego
kostiumu wykańczała mnie.
Zatrzymała się po jakichś pięciu krokach i umieściła dłoń na biodrze,
powtarzając to 'co do cholery' spojrzenie. Roześmiałam pomimo mojego
przebrania i miałam nadzieję, że mnie nie rozpozna. Miałam wyrazny głos,
albo przynajmniej lubiłam tak o nim myśleć. W jej oczach nie błysnęło
rozpoznanie.
- Więc? - spytała.
Więc, stałam tu, twarzą twarz z Liz, którą uważałam, że zapoznaje
mnie ze światem miłości dziewczyny do dziewczyny i zdałam sobie
sprawę jak głupia była. Po pierwsze naprawdę nie sądziłam żeby była
lesbijką. Po drugie nie miałam powodu myśleć, że może być biseksualna
albo nawet bi-ciekawa. Westchnęłam, niepewna co teraz powiedzieć czy
zrobić. Uniosłam jabłko.
Zbliżyła się, jej zielone oczy patrzyły na owoc, który trzymałam, a
pózniej na mnie, a jej uśmiech poszerzył się.
- Myślałam, że jest cena do zapłaty? - powiedziała gdy zbliżyła się
jeszcze bardziej. Było coś w sposobie jej poruszania. Kołysania jej bioder,
ułożenia jej nóg. Wyraznego podskakiwania jej piersi uwięzionych w
atłasowym kostiumie. Było to hipnotyzujące i zdałam sobie sprawę, że
patrzyłam na nią pożądliwie. Ze znacznym wysiłkiem oderwałam wzrok
od jej ciała i spojrzałam jej w oczy.
- Umm, tak. - powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że użyłam
mojego prawdziwego głosu. Chrząknęłam i ciągnęłam już postacią. - Tak,
moja piękna. Za jabłko wymagam pocałunku. - to było to. Oferta
wyłożona na stół. Przerażenie dusiło mnie tuż po tym jak wypowiedziałam
moje żądanie i zalała mnie ulga.
Liz zachichotała i spojrzała na mnie uważnie. Nie mogłam stwierdzić
co myślała, ale przynajmniej jej pełne wydęte usta były uniesione w górę.
Minęła długa minuta i myślałam, że wstrzymywałam oddech gdy
rozmyślała nad jabłkiem.
Spanikowałam, myśląc, że zniesmaczyła ją oferta i zaczęłam
zastanawiać się nad wyjaśnieniami, które sprawią, że obie się uśmiejemy.
Zamiast tego podeszła do mnie i ściągnęła kaptur mojej szaty. Czułam jak
zahaczyła o moją perukę i myślałam przez sekundę, że zleci.
Ale wtedy wszystko stało się czarne i tak samo szybko białe. Jej usta
przycisnęły się do moich. Były miękkie, jędrne, ciepłe i lekko wilgotne.
Było to najdziwniejsze, najbardziej erotyczne uczucie jakie kiedykolwiek
czułam. Nie mogłam nawet sobie wyobrazić, że będą takie miękkie.
Byłam oszołomiona, oniemiała i do czasu gdy pomyślałam o oddaniu
pocałunku, ona się odsunęła.
Nagle zdałam sobie sprawę, że moje oczy były zamknięte i otwarłam
je. Uśmiechała się promiennie, stojąc tak blisko mnie. Uniosłam się na
palce żeby zmniejszyć wysokość jaką powodowały jej wysokie obcasy.
Chciałam ją znowu pocałować.
Jej palec nakrył moje wargi i pokręciła głową, ten sam szelmowski
uśmiech promieniował na mnie.
- Nie. Za to jest cena. - drażniła się. Najwyrazniej odwróciła role.
Nadal trzymałam jabłko i spojrzałam na nie, następnie zaoferowałam jej.
Ale odepchnęła je. Powoli, delikatnie.
- Nie. Żadnych więcej gier. - powiedziała.
Złapała mnie nieprzygotowaną i w lidze, którą nie miałam interesu
grać. Panika wezbrała w mojej piersi, dusząc mnie. Nie mogłam wymyślić
co powiedzieć, więc zdałam się na moje przebranie i postać.
- Co jest twoim pragnieniem, moja piękna? - spytałam, pomyślałam,
że mój głos jest ochrypły. Gardło było suche, a pożądanie jak dziki ogień
szalał w moim ciele. Wszystko to pogarszało się ponieważ ona
odpowiadała na moje pożądanie i nie miałam pojęcia jak się zachować.
Sięgnęła w górę i chwyciła moją perukę. Złapałam ją za nadgarstek,
zatrzymując, ale jej uśmiech pochłaniał mnie. Stałyśmy nieruchomo,
patrząc na siebie. Nie byłam pewna czy jestem gotowa przyznać kim
byłam.
- Żadnych więcej gier, Carol. - powiedziała.
Chyba niemądre było z mojej strony być tak pewną w swoim
przebraniu. Rozpoznała mnie. Czy przez mój głos? Czułam jak gorąco
pokrywa moje policzki i wiedziałam, że się czerwienię.
- Ja... - zostałam przyłapana i nie wiedziałam co powiedzieć. Nagłe
pragnienie ucieczki uderzyło we mnie, ale byłam jak zaczarowana.
- Wiesz, że nie umawiam się z ludzmi z pracy. - powiedziała i ja
przytaknęłam. To była prawda. Nigdy nie słyszałam by umówiła się z kimś
z pracy, a wiedziałam, że przynajmniej szóstka facetów ją zapraszała.
- I nie interesuję się kobietami. - powiedziała, a ja poczułam jak moje
serce spada do mojego żołądka. - I nie szukam związku.
- Ja... Ja wiem... Myślałam tylko... - wypukałam przeprosiny, ale jej
palce ponownie dotknął moje usta, uciszając mnie.
- Ale dzisiaj nie jestem Liz... prawda? - powiedziała używając
uwodzicielskiego głosu.
Poczułam, że znowu się rumienię gdy wzięłam moje dłonie i
poprowadziła w ciemniejszą, bardziej ustronną część balkonu. Jej dłonie
były tak ciepłe, a wiedziałam, że jest jej zimno. Jej gładka skóra pokryta
była gęsią skórką.
- To nie jest zbieg okoliczności. Ty pojawiająca się w przebraniu
pasującym do mojego. Prawda, Carol? - spytała, jej ciepłe spojrzenie
zagłębiające się we mnie, szukające mojego. Wstydziłam się, że
próbowałam ją oszukać. Ale nie wydawała się zła z tego powodu.
Potrząsnęłam głową.
- Przyszłaś tu żeby mnie uwieść. Prawda? - zarumieniłam się, ale
kiwnęłam głową. Jej usta wygięły się w uśmiech, a ja się roztopiła. Nadal
nie wiedziałam co w niej było innego. Widziałam wiele seksownych
kobiet, ale one nie podniecały mnie tak jak Liz.
- Okay.
- Okay? - byłam oszołomiona, podekscytowana i zdezorientowana
jednocześnie.
- Tak. Tylko ten jeden raz i nigdy więcej nie będziemy o tym
rozmawiać. Okay?
- Okay. - wyjąkałam, kiwając dobitnie głową.
- Nie wiem jak to się robi. - wyznała, a ja też nie wiedziałam. Nie
byłam nawet pewna co my tu robimy. Czy wolno było mi ją dotknąć? Tak
wiele rzeczy przebiegało przez moją głowę, tak wiele obcych i dziwnych,
ale wszystkie mnie ekscytowały.
Nagle znowu mnie całowała. Nasze usta zlały się, jej wargi
pracowały przy moich. To było gorące, dziko namiętne gdy nasze języki
się spotkały i było to cudowne. Śmiało owinęłam wokół niej ramiona i
przesunęłam na atłas zakrywający jej tyłek. Czułam się tak podniecona. To
było dla mniej jak ziszczenie marzeń.
Odsunęła się i zdjęła sztuczną brodawkę z mojego nosa oraz
ściągnęła moją perukę. Zarumieniłam się gdy moje przebranie zostało
zdjęte, a ona wsunęła się w moje ramiona. Jej szczupłe ciało dopasowało
się do mojego. Uśmiechnęłam się i pochyliłam do następnego pocałunku.
Zaakceptowała mnie, a krople deszczu zaczęły kapać na moje ramię.
Takie moje szczęście, zaczęło padać. Nie przejmowałam się tym, ale
byłam ubrana w grubą wełnę. Liz nosiła cienki atłas. Patrząc na nią, nie
wydawała się przejmować gdy jej niewielki strój szybko się przemoczył.
Błyszczący materiał przykleił się do jej ciała i automatycznie rozpalił
ogień we mnie.
Przyciągnęłam ją bliżej i pocałowałam. Nie wiedziałam co jeszcze
zrobić. Nie mówię, że nie wiedziałam jak kobiety się kochają. Ale nie
wiedziałam jak przejść do tego od pocałunków.
- Jak długo chciałaś to ze mną zrobić? - spytała ochrypłym szeptem
pomiędzy pocałunkami. Zarumieniłam się, ponownie i wzruszyłam
ramionami.
- Nie wiem. Od zawsze?
- Nie wiedziałam, że interesujesz się kobietami.
- Nie interesuję. Nie tak naprawdę.
- Więc co jest we mnie takiego wyjątkowego? - spytała gdy jej dłonie
badały moją szatę, znajdując przejście z dużych, workowatych rękawach.
Jęknęłam cicho gdy jej palce przebiegły po moich piersiach, okrążyły
sutek.
- Nie wiem. Ja... Uważam cię za fascynującą. - odpowiedziała i
zamknęłam ustami jej wargi, a jej druga dłoń wsuwała się pod moją szatę.
Dla kogoś, kto nie interesował się dziewczynami, uważałam, że robi
fantastyczną robotę. Byłam tak mokra pomiędzy nogami a moje ciało było
tak żywe z niepokoju, pragnąć jej dotyku. Wszędzie.
Jej dłonie znalazły zamek błyskawiczny na moich plecach i
poczułam jak mój kostium się otwiera i opada do moich stóp.
Zaniepokojona, obejrzałam się. Nadal byłyśmy same na balkonie i nawet
pomimo, że deszcz był zimny, byłam za niego wdzięczna. To powstrzyma
większość od wyjścia na zewnątrz.
Jej dłonie przesunęły się po moich piersiach, a pózniej jej ciało
przycisnęło się mocno do mojego. Była taka ciepła przy mojej nagiej
skórze. Mokry atłas jej maleńkiego kostiumu przylepił się do mnie z
ciepłym ssaniem, a nasze usta ponownie się spotkały.
Kolejny płomienny pocałunek a jej dłoń przesunęła się pomiędzy
moje nogi. Masowała moje uda i same się otwarły. Zamruczała w moje
usta i poczułam jak koniuszkiem palca przesunęła wzdłuż moich
wilgotnych fałd. Zadrżałam od chłodu, od słodkiego, błogiego dotyku,
roześmiała się w moje usta.
- Dobrze to robię? - spytała. Czy miało to znaczenie? Wszystko co
robiła było dla mnie cholernie dobre. Kiwnęłam głową i pocałowała mnie
ponownie. Jej język tańczył z moim, a jej palce zanurzyły się we mnie.
Zadrżałam pod wpływem fali erotycznej rozkoszy, która przetoczyła się
przez każdą żyłę w moim ciele, a to wydawało się ją ośmielać.
- Wyobraziłam sobie raz ciebie. - powiedziała, a ja zamrugałam,
otrząsając się z mgły żądzy, która otaczała mnie ciepłą rozkoszą. Nie
zatrzymała swoich palców, które wchodziły i wychodziły ze mnie.
- Wyobrażałaś sobie? - spytałam pomiędzy wydyszanymi jękami, a
ona kiwnęła głową. Jej palce skręcały się i zaginały we mnie, zasyczałam z
przyjemności.
- Tak. Wyobrażałam sobie jak mnie pieprzysz. Wyobrażałam sobie
twoje słodkie, małe usteczka ssące moją cipkę, zjadające mnie. -
wymamrotała pomiędzy miażdżeniem warg, a samo słyszenie o tym
prawie doprowadziło mnie do orgazmu. Jej palce wbiły się mocno, a
pózniej pompowały szybciej i z większą intensywnością. Rozkosz
zatrzeszczała we mnie jak sznur petard eksplodujących wzdłuż moich nóg
i ramion aż sięgnęły centrum i doszłam wokół jej palców.
Zachichotała, całując mnie gdy orgazm mną zawładnął. Mogłam
tylko wić się i jęczeć w jej usta, a ona ciągle mnie pieprzyła. Uczepiłam
się jej ramion, sapiąc moją radość aż niesamowite uczucie powoli malało.
Wysunęła się i zlizała do czysta swoje palce, uśmiechając się żartobliwie.
Byłam teraz tak podniecona, że musiałam urzeczywistnić jej fantazję.
Chwyciłam jej twarz i pocałowałam mocno, odwróciłam ją tak żeby
oparła się o grube szklane okno, a pózniej kleknęłam przed nią. Jej
spódniczka była tak krótka, że widziałam pasujące atłasowe stringi i
ściągnęłam je.
Zawładnięta pożądaniem, uniosłam jedną jej nogę i położyłam na
swoim ramieniu. Jej gładkie, ogolone fałdki rozdzieliły się dla mnie,
wygięłam szyję i sięgnęłam do nich. Wessałam jej cipkę w swoje usta,
pieszcząc ją językiem. Jej słaby piżmowy smak był pyszny i sposób w jaki
wiła się przy mojej twarzy cudowny.
Wsuwałam w nią i wysuwałam język, ssąc, mlaskając, całując i
przygryzając z rozwiązłym zapamiętaniem. Jej nektar wypełniał moje
chętne usta. Usiałam doprowadzić ją do orgazmu - żeby doszła na całej
mojej twarzy. Uwielbiałam sposób w jaki drżała przy mnie - z powodu
mojego języka i pocałunków.
Nagle sapnęła i poczułam jak jej pochwa zaciska się, uciskając mój
wytrwały język. Wtedy jej biodra bryknęły, jej dłonie chwyciły moje
włosy gdy uchwyciła się mnie dla podpory. Jej orgazm przyszedł szybko.
Dawałam i dawałam, a ona jęczała zachęcająco. Uwielbiałam sposób w
jaki przyciskała się do moich ust i mamrotała moje imię.
Całe to doświadczenie było elektryzujące, odurzające, a patrzenie jak
wije się w ekstazie, piękne. Nagle warknęła, doszła drugi raz zanim mnie
odepchnęła.
Wycałowałam drogę w górę, wstając, trzymałam ją w ramionach, a
ona się roześmiała. Uśmiechnęłam się do niej. Dysząc, odpowiedziała
własnym i uczepiła się mnie. Nasze ciała mocno przycisnęły się do siebie
w zimnym, nocnym powietrzu i pochłaniały ciepło jedna od drugiej.
Złapała oddech po kilku minutach i pocałowała mnie.
- Widzimy się w biurze, Carol. - powiedziała i cofnęła się Z
podrygiwaniem wsunęła na siebie stringi i wróciła na przyjęcie. Tak po
prostu.
Nie mogłam zetrzeć uśmiechu z mojej twarzy. Nie mogłam się
doczekać. Moje przebranie było zniszczone, więc ubrałam się i wróciłam
do domu, zadowolona jak nigdy wcześniej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Snow White and the Huntsman
Elvira Frankenheim Snow White Must Die id 2151309
Anthology Snow White, Blood Red
Snow White And The Huntsman 2012
snow white
Barry White your sweetness is my weakness
Barry White You re The First, The Last, My Everything
Abc All Of My Heart
Bee Gees End Of My Song
M Swieciaszek Task 2 my comment (2)
Bon Jovi It s My Life

więcej podobnych podstron