Action Mag # Opowiadania
::: Paula Sadowska (Evolva_) :::
Pierwsze kroki
Nawet pod pokład docierało delikatne, poranne, chłodne
powietrze. Muskało ono lekko policzek śpiącego Kerda.
- Hej koleś! Zbudź się! Zbudź! - zagrzmiał jakiś ochrypły
głos tuż nad jego głową.
- Co? Gdzie? Jak? Aaa... - odpowiedział znużony Kerd.
- Wstawaj! Nawet ten okropny sztorm nie mógł cię zbudzić.
Podobno dopłynęliśmy do Etherwind, na wybrzeże Coastrage.
Teraz pewnie nas wypuszczą.
Etherwind? Co to jest Etherwind? - Mówił sam do siebie Kerd,
podnosząc się z trudem. Rozejrzał się dookoła. "Więc
jestem na statku." - pomyślał. Znajdował się w ciasnym
pomieszczeniu. Sam na sam z przerażającym współlokatorem -
mrocznym elfem, który spoglądał na niego tymi swoimi
czerwonymi ślepiami, w których czaiła się żądza krwi.
- Cicho! - rzekł mroczny elf - Idzie strażnik.
Miał rację. Po drabinie schodził żołnierz i podszedł do
nich całkiem spokojnie. Wzbudziło to podejrzenia Kerda.
-Ty, elfiasty! - powiedział strażnik - Nie ty! ON! - i wskazał
palcem na Kerda. - Zaprowadzę cię do Centralnego Urzędu. Radzę
ci nie stawiać oporu. Chodź za mną!
Kerd poszedł za nim posłusznie. W końcu wyszli na pokład. Usłyszał
radosne ryki Jentów transportowych. Strażnik doprowadził go do
jakichś starych, spróchniałych drzwi.
- Wejdź do środka - rzekł. - Gdy tylko cię zarejestrują będziesz
mógł wyjść na wolność i otrzymasz tymczasowe mieszkanie.
Strażnik otworzył drzwi. Kerd poczuł, jak w jego nozdrza
uderza słodki zapach perfum.
- Proszę! Podjedź do mnie! - powiedział starzec siedzący przy
biurku. - Czekaliśmy na ciebie!
Czekali na niego? To jeszcze bardziej wzbudziło jego podejrzenia.
Nie wiedział jak uda mu się wypełnić formularz, ponieważ nie
pamiętał nic, oprócz dzisiejszych wydarzeń.
- Dlaczego na mnie czekaliście? - powiedział.
- A to dlatego, że ktoś tu na ciebie czeka. Mówiąc ściślej,
twój Towarzysz.
Starzec otworzył drzwi za sobą i krzyknął: "Harikassi,
zobacz, twój pan tu jest!". Nagle wyskoczył zza starca
dziwny stwór. Przypominał pancernika, ale był o wiele większy.
Miał kolczasty pancerz, a ogon zakończony kolcami, podobny do
cepa bojowego. Zwierzątko wpatrywało się w Kerda swoimi słodkimi
ślepkami i wąchało go zawzięcie. W końcu wydało z siebie
radosny kwik i skoczyło w jego ręce. Kerd nie wiedział o co
chodzi, ale w końcu sobie przypomniał. Przecież jest magiem! A
Harikassi to jego ukochany Towarzysz! Ale nie wiedział skąd
Harikassi znalazł się tu przed nim. Będzie musiał się tego
dowiedzieć.
- To co najmniej wiemy, że jesteś magiem! Bo na wojownika to
raczej nie wyglądasz... A więc jak się nazywasz?
- Jestem Kerd, po prostu Kerd.
-Ach tak... Wyglądasz mi na Elfa, możliwe, że pół-szlachetnego,
ale to trzeba by jeszcze zbadać, bo Szlachetnym, to raczej nie,
jaki jest twój znak zodiaku?
- Hm, to chyba Imperator. Tak to na pewno Imperator.
- Ciekawe... przystawię pieczęć i uczynię cię prawowitym
obywatelem Etherwind. Proszę, oto 100 Stylli na początek.
Niestety, nie mamy wolnych mieszkań, więc otrzymasz na własność
pokój w Oberży Młokosa. Weź też ten dokument, ale nie
otwieraj go! Użyjesz go w ostateczności, sam będziesz wiedział
kiedy. Weź też Akt Obywatelstwa i pozwolenie na pokój w oberży.
Życzę Ci powodzenia!
Kerd wyszedł z centralnego urzędu. Jego Towarzysz był tuż za
nim.
Okazało się, że trafił do miejscowości Alone. Była to nieduża
wioska, kilka domów, oberża i dom kupca. Kerd rozglądał się
niepewnie i zastanawiał się, co jest w tych tajemniczych
dokumentach. No cóż, nie mógł ich otworzyć.
- Wiesz, Harikassi - rzekł Kerd. - Masz pojęcie, gdzie jest ta
oberża?
- Raczej nie, Kerd. Ale spytajmy się miejscowych, nawet tego
Dunnera, co tu właśnie idzie.
Drogą szedł Dunner. Wesoły, mały ludek podskakiwał radośnie
niosąc na plecach wielką torbę Soli Pieprznej.
- Hej ty!! - zawołał Kerd.
- Ja? Ja nie zrobiłem, ten tego... - odpowiedział przerażony
Dunner. - Nie róbcie mi krzywdy!
- Chłopie! Ja nie chcę ci zrobić nic złego! Potrzebuję tylko
informacji. - rzekł przyjaznym tonem Kerd. - Zapewniam cię, nie
chcemy twojej krzywdy - dodał pospiesznie, widząc przerażenie
na piegowatej twarzy - Wiesz gdzie znajduje się oberża Młokosa?
Jestem tu nowy, więc nie orientuję się zbytnio.
- Ach! Przybysz! Oczywiście, że ci pomogę! Musisz iść
prosto, do końca uliczki, aż zobaczysz dom z desek. To właśnie
Oberża Młokosa.
- Dziękuję ci bardzo! - powiedział Kerd i rzucił Dunnerowi 3
Stylle.
- Panie! Nikt nie był dla mnie taki dobry! Dałeś mi pieniądze!
Tatuś się ucieszy! - odpowiedział młody Dunner.
Kerd zaczął zmierzać w kierunku Oberży Młokosa. Budynek z
daleka odróżniał się od zwykłych ceglanych domków. Był
wykonany z drewnianych, mahoniowych desek. Dach miał pokryty
granitem, połyskującym niewinnie w świetle zachodzącego słońca.
Kerd otworzył łukowate, obite mocną blachą drzwi, które
skrzypiały niemiłosiernie.
Zajęli miejsce przy stoliku. Podeszła do nich Nephilianka -
kelnerka i spisała ich zamówienia. Kerd zauważył, że właściciel
oberży - Młokos, spogląda na niego tajemniczo. Gdy zjedli
obiad, podeszli do baru, aby porozmawiać - Witam, szanowny Młokosie
- rzekł dziarsko Kerd- Proszę, przynoszę to z Centralnego Urzędu
- i wręczył uszatemu gospodarzowi kartkę.
- Hm, wszystko się zgadza. Jednak radziłbym, żebyś kupił
sobie jakąś tandetną szatę u miejscowego, tandetnego, nędznego
kupca (Młokos nie lubił kupca za to, że kiedyś, zamiast 5 kg
Rakszy odważył mu 4,90kg i kazał zapłacić jak za 5kg), bo twój
ubiór można uznać za gorszy niż tandetny. Che, che... - zaśmiał
się.
No cóż... w końcu miał rację. Strój Kerda wyglądał jak
zwykła szmata, która była cała w łatach. Jakoś mag nie zwrócił
na to wcześniej uwagi. Poczuł, że się rumieni. W końcu
Harikassi przerwał trwającą ciszę:
- Mógłbyś nam pokazać pokój?
- Och! Oczywiście, pokój dla maga z Towarzyszem. Już się robi.
Kiedy doszli do pokoju, Kerda aż zaćmiło. Wiedział, że jego
pokój nie będzie luksusowy, ale to była istna rudera! Łóżko
ze złamaną nóżką, szafka nocna pogryziona przez termity,
skrzynka na ubrania bez zamka, posklejane butelki i świecznik (drewniany)
z samym knotem. A dla Towarzysza - hamak.
- Dobrej nocy! - odrzekł Młokos, perfidnie przy tym chichocąc.
Przynajmniej pościel była czysta.
Następnego ranka wyrwał Kerda ze snu przeraźliwy krzyk. Ubrał
się pospiesznie, obudził Harikassi'ego i prędko zbiegł po
schodach do baru w oberży.
- Ręce do góry! - zagrzmiał jakiś mocny głos - Niech nikt się
nie rusza, a nikomu nic się nie stanie! Ty, Młokos! Dawaj pieniądze,
bo inaczej odstrzelę ci ten głupi łeb!
- Już, już wyjmuję - odezwał się przez łzy Młokos. Kerd
obserwował tę sytuację zza ściany, więc nikt się nie
zorientował, że jeszcze ktoś znajduje się w barze.
- Harikassi - powiedział Kerd - Jak myślisz, czas na
dramatyczne wejście?
- No, dobrze by było. Żal mi tego Młokosa, może perfidny, ale
to też stworzenie.
- Dobra. Wyskoczymy i spróbujemy ponegocjować. Jak się nie
uda, to użyjesz swoich kwasowych mocy, Hari.
- A co z tobą? Ty przecież jesteś magiem! - szepnął
stanowczo Harikassi.
- Wiesz, nie bardzo nie pamiętam jak się rzuca zaklęcia. Nie
czarowałem od wieków!
- Ale z ciebie leń, Kerd - zachichotał Harikassi.
- Nie wymądrzaj się, tylko czekaj na mój znak - powiedział w
skupieniu - Trzy, dwa, jeden, TERAZ!!! - i wyskoczył ze swojej
kryjówki. Kerd nie był nigdy zbyt sprawny fizycznie, więc
podczas skoku potknął się o schodek i wylądował twarzą na
ziemi.
- Cha, cha!! Co to za pajac, w jakichś tandetnych łachach! -
zagrzmiał głos. Teraz Kerd zobaczył, że zbój to Retsit i
szybko ocenił swoje szanse. On nie pamiętał zaklęć, a
Retsici byli wspaniałymi wojownikami. Ale przecież nie mógł
tak zostawić biednego Młokosa!
- Jestem Kerd, mag, a to mój Towarzysz Harikassi. Przyszedłem
tu, aby ponegocjować.
- Ponegocjować? Po co?
- Nie mogę pozwolić na to, by Młokos cierpiał. Wyzywam cię
na pojedynek.
- Już nie żyjesz! Cykor! - powiedział szyderczo Retsit.
Napastnik wypowiedział znienawidzone słowo, które wywoływało
w Kerdzie straszliwą furię: "Cykor"!!! No i zaczęło
się. Pierwszy natarł Retsit. Dzierżył w ręce ogromny miecz
obosieczny. Kerdowi udało się uniknąć śmiertelnego ciosu,
lecz został mocno draśnięty. Na nodze powstała paskudna,
krwawa plama. Kerd popatrzył Retsitowi głęboko w oczy i
wypowiedział słowa: "Erto, fertuno!". Z jego dłoni
wyleciał pocisk czystej, magicznej energii, który przebił
pancerz przeciwnika. Retsit machał mieczem we wszystkie strony,
ale Kerd był dość zwinny i unikał najbardziej niebezpiecznych
ciosów. Ciskał w Retsita magiczną energią, pomniejszymi
ognistymi kulami (nimi musiał trafiać bardzo precyzyjnie,
ponieważ mogły wypalić dziurę w ścianie). W końcu Kerd padł
na ziemię obolały i zmęczony. Używał czaru tarczy, by
odpierać ataki Retsita. Napastnik dostrzegł słabość maga i
chciał zadać ostateczny cios. W tym samym czasie Kerd powiedział
cichym, słabym głosem: "Ojcze, gdziekolwiek jesteś, pomóż...".
Nagle błysło oślepiające światło i przed elfem pojawiło się
jakieś widmo. Tajemnicza zjawa rzekła: "Nie bój się.
Jestem przy tobie". Odepchnęła napastnika jednym ruchem dłoni.
Z podłogi wyrosły wiązki zielonej energii i oplotły Retsita.
Duch uśmiechnął się do Kerda i rozpłynął w powietrzu.
Wszyscy obserwujący to zdarzenie nie dowierzali własnym oczom.
Wątły, słaby mag pokonał umięśnionego Retsita. Kerd leżał
obolały na ziemi. Krew ściekała mu z ran na piersiach,
policzku, nodze. Harikassi podszedł do maga, kuląc ogon i
popiskując. Przytulił się do niego. Ciszę zagłuszył Młokos:
- Co tak stoicie i się gapicie? - krzyknął zdenerwowany - On
jest umierający! Niech ktoś pędzi po uzdrowiciela! No, ruszać
się! Kerd uratował wam wasze nic nie warte życia, a wy tylko
się przyglądacie?! - słowa Młokosa wywołały głośną wrzawę.
Kilkoro gości pobiegło po uzdrowiciela. Inni pilnowali
pokonanego Retsita, obwiązanego zieloną energią. Wszyscy
robili coś w sprawie Kerda.
- Kerd?
- Tak, Harikassi?
- Dlaczego powiedziałeś "ojcze, pomóż"? Przecież
nie pamiętasz swoich rodziców.
- Sam nie wiem. Tak samo nie wiem, dlaczego przypomniały mi się
te zaklęcia.
- Patrz! Idzie Młokos! - i rzeczywiście. W ich kierunku właśnie
zmierzał oberżysta. Niósł w ręku kawałek materiału. Kerd
nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby nie błyszczał tajemniczo.
- Kerd - zaczął piskliwym głosem. - Chciałbym ci się odwdzięczyć
za to, że uratowałeś mnie przed tym Retsitem.
- Och, to taka drobnostka! - odpowiedział Kerd, załamującym się
głosem.
- Nie, nie. To nie drobnostka. Przecież jesteś okropnie ranny.
To jest szata wykonana ze skóry granitowego smoka, wzmocniona
pokruszonym rogiem jednorożca. W całym Etherwind zrobiono tylko
takie trzy. Po jednej na każdy kontynent. Ta szata jest bardzo
odporna na ciosy, wzmacnia moc zaklęć i potrafi zmieniać kolor.
No i ładnie wygląda.
- Nie mogę tego przyjąć, nie jestem godzien.
- A właśnie, że jesteś! Jeśli jej nie przyjmiesz, to spalę
ją w kominku! A po drugie, taki czar jaki dzisiaj nam
zaprezentowałeś widziałem tylko raz w życiu! Widziałem jak
wykonywał go sam Imperator! Możliwe, że masz jakieś powiązania
z rodziną królewską!
- Ja i rodzina królewska? W życiu. Bardzo ci dziękuję za tę
szatę, Młokosie. Niech bogowie cię błogosławią - i mag
zemdlał.
Paula Sadowska (Evolva_)
bebe_herbatnik@poczta.fm
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
c5 9awietlane Cia c5 82oC5 (X7) C5FG010UP0 0 19 07 Demontaż Montaż Pokrywa schowkaC5 imm stawowCITROEN C5 POŁĄCZENIE BLUETOOTHC5 (2)CITROEN C5 ODPOWIETRZANIE WSPOMAGANIAAudi A6 C5 kasowanie inspekcjiC5 Urazy glowywięcej podobnych podstron