Po obcince nasze życie zmieniło się diametralnie. Do 15 praca, a pózniej
odpoczynek. W pracy też było różnie, czasami nic się nie robiło. Głównym zajęciem
było ściemnianie. Tak, ściemniać w wojsku można nauczyć się bardzo dobrze. Życie
płynie monotonie. Całymi popołudniami trolujemy na wozach, oglądamy telewizję,
chodzimy na piwko. Tylko te służby. W miesiącu mam kilka służb podoficera
kompanii. Szef zaczyna nas ścigać i robi się czasami nieciekawie, ale wiedzieliśmy
już wcześniej, że szef tępi stare wojsko. Zdarza się, że pakuje mi replaye po
służbach. Najwięcej miałem ich 5, czyli sześć służb co 24 godziny. Trochę męczące
ale miałem to gdzieś.
Już nie sprzątamy i nie robimy nic dla innych. Zajmujemy się tylko odpoczynkiem i
"lejemy" na wszystko. Rejony sprząta teraz tylko Zima'96, ale jest ich kilku i nie mają
zbyt ciężko. My nie mamy żadnych obowiązków po godz. 15 Na twarzach chłopaków
widać zazdrość, ale wiedzą że teraz w kolejności do obcięcia są oni.
Zbliża się lato i w sztabie proponują mi wyjazd na wojskowe kolonie w charakterze
instruktora informatyki. Zgodziłem się na to. Bądz co bądz spędzę 4 tygodnie nad
samym morzem, z dala od trepów, mundurów, wojskowych butów i tego całego syfu.
Inna sprawa, że dziwiłem się że trepi zaufali szwejowi. Ale raczej jestem
obowiązkowym człowiekiem i jak się już czegoś podejmę to staram się robić to
dobrze.
Na koloniach jest super. Dzieciaki są świetne, a i jedzenie jest o wiele lepsze od tego
w jednostce. Oprócz mnie na koloniach są kucharze i kelnerzy z mojej jednostki.
Poza nimi cała obsługa z wyjątkiem wychowawców też jest z wojska. Tak to już jest,
że żołnierza wykorzystuje się jak się tylko da i kolonie dla dzieciaków trepów są
tańsze ze względu na darmowych pracowników. Ale my nie narzekamy. Zajęcia
prowadzę przez 4 godziny dziennie i resztę dnia mogę spędzać jak tylko chcę.
Wieczorami chodzimy na dyskoteki i na wino z beczki.
Mijają kolonie i trzeba wracać do jednostki. W między czasie z wojskiem pożegnała
się wiosna'95, a na naszej kompanii pojawił się już jeden młody z wiosny'96, czyli
nasz młody. Dobrze ma z nami. Do jego obowiązków należy tylko sprzątanie,
robienie herbaty i czasami skoczyć po coś do sklepu. Poza tym przynosi ze stołówki
chleb. My na kolacje nie chodzimy. Kupujemy chińskie zupki (ostra kurczakowa - do
końca życia nie zapomnę) i jemy na kompanii. Wóz odbieramy mu na sztukę i nie ma
z nami żadnych problemów. Po jakimś czasie ze szkółki przyjeżdża drugi młody
(góral z pod Nowego Sączą). Tradycyjnie jedzie na przepustkę z której spóznia się
parę dni. Nikt mu jednak za to nic nie zrobił. Teraz jest dwóch młodych i mają łatwiej.
Wchodzimy na falę. Wszyscy zaopatrzeni w falomierze i woreczki doczekaliśmy cyfry
150. Popuszczamy opinacze na ostatnią dziurkę, wywijamy końce pagonów i
zapinamy woreczki z falomierzami. Teraz już możemy po zjedzonym obiedzie przybić
3 razy w tacę.
Obcinka zimy'96. W tym czasie byłem na przepustce i nie wiem jaka była impreza.
Nasi młodzi trochę się martwią ba zima obcięta, a ich zostało tylko dwóch na rejony.
Po paru dniach przychodzi młody z lata'96 i jest już ich trzech. W ten sposób przez
długi czas było tylko trzech młodych na kompanii, dwóch z wiosny i jeden z lata. Ta
sytuacja trwała do obcinki wiosny, wtedy został tylko jeden młody do sprzątania.
W wojsku jest taka zasada, że jak ktoś dostał porządnie w tyłek za młodego to
pózniej jego młodzi mają dobrze. W naszym przypadku zasada ta potwierdziła się w
100%. Młodzi jeżdżą na przepustki z dopalaczami co dwa tygodnie. Odpoczywają w
wolnym czasie i nie narzekają na nas.
Od czasu do czasu zdarzają się jakieś imprezy, ale raczej sporadycznie. Wszyscy
raczej zajmują się liczeniem cyfry.
Postanowiłem wreszcie wykorzystać taryfę. Wziąłem jednorazowo
cały wymiar, czyli 15 dni. Kogoś w cywilu taka mała ilość wolnego
może śmieszyć, ale dla szweja zamkniętego w jednostce i
tłamszonego przez kilka długich miesięcy to jest bardzo dużo.
Niestety czas leci bardzo szybko i trzeba znowu wracać do
jednostki.
Zmienili nam komendanta. Straszna świnia z tego nowego. Bardzo szybko
zorientował się, że kompania remontowa i zaopatrzenia walą w "gruchę" z nimi i
postanowił się za to wszystko wziąć. Organizuje nam alarmy, wymarsze na strzelnicę
i w końcu bieg na kilka kilometrów z bronią i całym oporządzeniem. Biegaliśmy
jednak na stadionie i po kilku okrążeniach większość z nas odpoczywała w krzakach
(oczywiście zmienialiśmy się).
Teraz my mamy święta. Święto lasu, Rudy i studniówka.
Lato'95 wychodzi do cywila. Wśród moich falusi panuje pewna nostalgia. Każdy
wiedział, że następne wyjście to będziemy już my. Nadejdzie kolej na nas. Po tym jak
odpompowali swoje i udali się na dworzec wyszliśmy na korytarz i z niesamowitą
radością zaczęliśmy krzyczeć:
"Kto ma mniej niech sapnie"
"Teraz kolej na nas"
itp. Szef się troszeczkę zdenerwował i zorganizował apel wieczorny (coś
niespotykanego na mojej kompanii). Ale pogadał trochę i dał sobie spokój.
W międzyczasie musieliśmy dopełnić jednego przykrego obowiązku. Naszych dwóch
falusi alewało sobie prawa fali. Chociaż im to nie przysługiwało, chodzili dociągnięci
na cywila i nie reagowałi na nasze uwagi. Dlatego musieliśmy ich dociągnąć, czyli
zrobić z nich stalowców. Polegało to na obcięciu pasków od opinaczy aż do
pierwszej dziury, tak żeby już nigdy się nie popuścili. Poza tym już nigdy nie mogli
mieć nic do młodych. Zresztą młodzi mieli powiedziane, że mają ich olewać. Cała
ceremonia odbyła się w pokoju mechaników, w nocy. Rano było dużo krzyku z ich
strony, ale szybko zostali zgaszeni. Było to o tyle przykre, że jednym z dociągniętych
był "Prezes Fali", czyli najważniejszy faluś. I w tym momencie byliśmy zmuszeni do
przeprowadzenia wyborów. Odbyły się one przez losowanie i nowym "Prezesem Fali"
został Bronek.
Trzy miesiące przed wyjściem nie miałem już służb. Trafiła mi się tylko jedna warta.
Siedzę teraz tylko w sztabie, a popołudniami na kompanii. Czas biegnie bardzo
wolno, a cyfra zmniejsza się wolniej niż kiedykolwiek. Wszyscy oczekują
nadchodzących świąt i po nowym roku wyjścia do cywila.
W ten sposób wegetowaliśmy do cyfry 048, kiedy to nadszedł czas obciąć naszych
młodych. Ceremonię urządziliśmy zgodnie z tradycją kompanii, a i młodzi nie
zawiedli bo jedzenia i picia było dużo. Zrobiliśmy wtedy niezłą demolkę na kompanii.
Niektóre szafki (blaszane) nadawały się tylko do kasacji. Nawet komuś udało się
zrobić dziurę w podłodze.
Teraz trwają przygotowania do upragnionego wyjścia do cywila. Zaczynają się prace
nad frędzlami, pomponami, R-kami. Już widać zawieszone chusty po sufitem w
królewski barwach - żółto-czerwonych. Mierzenie chust, czesanie frędzli, strzyżenie
pomponów, polerowanie R-ek - to teraz nasze główne zajęcie, oczywiście oprócz
spania.
Zbliżają się święta. Dostałem 10 dni urlopu nagrodowego (wcześniej miałem tylko 3
dni). Wyjeżdżam do domu na święta i sylwestra. W tym czasie schodzimy do cyfry
030 i stajemy się cywilami. Jeszcze w domu zgoliłem wąsy. Po powrocie wyglądałem
zupełnie inaczej jak przed wyjazdem. Byłem bez wąsów, opinacze dopięte na
pierwszą dziurkę ale z zawiniętymi paskami, pas zapięty odwrotnie tak żeby napis
WP był odwrotnie, pagony wywinięte na drugą stronę i pasek w czapce zawinięty za
sprzączkę.
Jak już dotrwaliśmy do cyfry 010 to pozbyliśmy się woreczków i falomierz
powiesiliśmy sobie na kieszeni munduru. Wtedy to już było naprawdę cieno i
przybijaliśmy po obiedzie już tylko jeden raz.
W ostatnim miesiącu szef dał mi jeszcze jedną służbę podoficera. Ale nie przejąłem
się tym. Właściwie to chciałem mieć jeszcze jedną służbę ze względu na to, że jak
podoficer kończy ostatnią służbę w wojsku, przybija pasem w biurko i krzyczy:
"Ostatni podoficer w MONie !!!". Za młodego obserwowałem jak zima'95 przybijała w
ten sposób i pamiętam jak marzyłem wtedy o tym jak ja będę to robił (byłem wtedy
młodym psikiem).
Dalszy ciąg w rozdziale OSTATNIE DNI
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Starość nie radośćRuch to radośćDobry Bog wykrzykuj to z radosciaTo dzięki wam PreludiumRadość współczuciaThe Best Way to Get Your Man to Commit to Youczytaj to terazczytaj toCSharp Introduction to C# Programming for the Microsoft NET Platform (Prerelease)E Book Art Anime How To Draw IriaNa starość torba i kij2 minutes to midnightSIMULINK MATLAB to VHDL RouteInternet to lukratywne źródło przychodówwięcej podobnych podstron