Andrzej Krawczyk
10 stycznia 2011
Bitwa pod Białą Górą
Czarne skutki Białej Góry
W bitwie pod Białą Górą, 8 listopada 1620 r., wyginęła czeska szlachta;
zwyciężyli Habsburgowie, którzy zaczęli niemczyć Czechy. Ta swoista utrata
niepodległości została – wedle czeskiej tradycji narodowej – wynagrodzona
dopiero 28 października 1918 r., kiedy ogłoszono powstanie Czechosłowacji.
Bitwa pod Białą Górą. Obraz z epoki.
Karel Svoboda "Defenestracja praska"
Egzekucja panów czeskich. Grafika z epoki.
Cała historia narodu czeskiego między 1620 a 1918 r. często sprowadzana jest do walki
o narodowe odrodzenie i wielogeneracyjnego boju z Niemcami. Pamięć o tragedii pod
Białą Górą (Bila Hora koło Pragi) miała mobilizować do pracy nad odbudową narodowego
czeskiego życia społecznego, miała uwrażliwiać na niebezpieczeństwo germanizacji.
Wedle ojców założycieli narodu (język czeski ma specjalne słowo buditele, czyli ci, którzy
obudzili naród czeski), a z całą pewnością w koncepcji Franciszka Palackiego, twórcy
czeskiej świadomości narodowej – Biała Góra powinna zostawić w psychice Czechów
trwały ślad i służyć pogłębianiu różnic między Czechami a Niemcami. Miała nie dopuścić
do rozpłynięcia się Czechów w niemieckim obszarze językowym, w niemieckiej kulturze
i języku, co traktowano jako realne zagrożenie.
Świadome budowanie przeciwstawienia Niemców i Czechów stało się aktualne zwłaszcza
od końca lat 60. XIX w., po krachu koncepcji przebudowy Austrii w państwo austro-
czeskie (Austria, dla ratowania się przed degradacją, wybrała współpracę z Węgrami
i przekształcenie kraju w Austro-Węgry).
Cała historia, która jednocześnie traktowana jest przez historyków jako początek wojny
30-letniej, rozpoczęła się 23 maja 1618 r. Na zamku praskim, Hradczanach, miało się
odbyć spotkanie reprezentantów szlachty z Czech (większość z nich uważała niemiecki za
swój język macierzysty, spora grupa nie mówiła w ogóle po czesku) z wysłannikami
cesarza. Tematem spotkania miało być nieprzestrzeganie przez władzę cesarską zasad
pokoju religijnego, ustalonych w 1608 r. Miano to zilustrować dwoma konkretnymi
przykładami wprowadzenia katolików do kościołów protestanckich. Ze źródeł wiadomo, że
grupa protestantów z Czech świadomie chciała doprowadzić do awantury, aby następnie
w pseudoemocji wyrzucić przez okno obu wysłanników cesarza, co miało być
nawiązaniem do podobnej historii z czasów husyckich. Użycie słowa pseudoemocja jest
uzasadnione, bo zdenerwowanie i złość były z góry zaplanowane.
Wydarzenia potoczyły się zgodnie z planem. Obu ludzi cesarza defenestrowano (łac. de –
z, fenestra – okno), a przy okazji Bogu ducha winnego protokolanta spotkania, który
krzyknął: „Panowie, co robicie”. Lecieli ponad 10 m, ale na szczęście dla nich w fosie
leżała nagromadzona od lat kilkumetrowa kupa śmieci, która zamortyzowała upadek.
Poobtłukiwani posłowie cesarza po kilku minutach wstali i uciekli.
Przedstawiciele czeskiej szlachty, teraz już z poczuciem, że wojna cesarzowi została
wypowiedziana, utworzyli własny rząd dla ziem czeskich – dyrektoriat, który ogłosił
detronizację cesarza Ferdynanda i demonstracyjnie wybrał na króla Czech przywódcę
niemieckich protestantów, elektora Palatynatu Nadrenii Fryderyka V. Ten przyjął wybór
i przeniósł się do Pragi. Za nowym królem opowiedziały się tzw. Stany Czeskie.
Morawianie w większości pozostali wierni katolickim Habsburgom.
Wojska Ligi Katolickiej
Obóz katolicki przystąpił do mobilizacji. Pod patronatem Ligi Katolickiej zebrano wojska
cesarskie, francuskie (jako młody oficer brał udział w tych działaniach Rene Descartes,
czyli Kartezjusz), hiszpańskie i bawarskie. Polska opowiedziała się po stronie Ligi
przeciwko Unii Ewangelickiej. Połączone wojska liczyły ok. 28–30 tys. żołnierzy. Dowódcą
został Johan von Tilly, pochodzący z Brabancji (dzisiejsza Belgia), będący na służbie
władcy Bawarii. Jesienią 1620 r. wojska Ligi wkroczyły do Czech. Czechy – wedle
terminologii cesarskiej i watykańskiej: zbuntowane Stany Czeskie – wystawiły 22-tys.
armię. Dla obrony Pragi wojska czeskie ustawiły się na niewielkim wzgórzu zwanym Biała
Góra na zachód od miasta. Dziś jest to teren w pobliżu praskiego lotniska i od tej strony
nie czuje się w ogóle jakiegokolwiek wzniesienia. Od strony zachodniej – a tak szła armia
katolików – jest to jednak wzgórze wysokości 30–40 m.
Kiedy 7 listopada wojska Ligi doszły pod wzniesienie białogórskie, początkowo zatrzymały
się; żołnierze byli zmęczeni marszem, a ponadto atak trzeba by wykonać biegnąc pod
górę i pod ostrzałem. Dowódcy katoliccy oceniali, że nie ma to sensu – należy rozłożyć
obóz i przygotować się do ewentualnego obejścia wzgórza. Do uderzenia przystąpiono
późno wieczorem (ok. godz. 21) jedynie na skutek nacisków głównego kapelana, który
wzywał do natychmiastowego ataku, powołując się na wolę boską.
Dowódcy traktowali rozpoczęcie bitwy bardziej jako rozpoznanie niż rzeczywiste główne
starcie. Przez pewien czas, do północy i ponownie od godz. 8 rano, trwała zaciekła walka
bez rozstrzygnięcia. Dopiero atak pułku Albrechta Wallensteina (on sam nie brał udziału
w bitwie) na lewe skrzydło Czechów (w rzeczywistości były tam oddziały węgierskie
wspierające powstańców) już na równinie, poza południowym stokiem, doprowadził do
wyraźnego cofnięcia się linii boju na tym odcinku. Wycofywanie się wojska na jednym ze
skrzydeł spowodowało panikę w oddziałach powstańców. Efekt domina doprowadził do
ucieczki także na centralnym odcinku, w tym jednostek rezerwy, które jeszcze nie
przystąpiły do walki. Wedle literackiej tradycji, panice nie uległ jedynie pułk z Moraw (w
rzeczywistości był to oddział wystawiony za morawskie pieniądze, w którym służyli
głównie Niemcy), którego większość zginęła, lecz się nie wycofała. Oddziały katolickie
były już tak zmęczone, że nie kontynuowały pogoni. W pościg za uciekającymi posłano
pułk polskich lisowczyków pułkownika Rusinowskiego (oddział najemny, mający opinię
wyjątkowo bezwzględnych rabusiów), który też zatrzymał się przed murami Pragi.
Rzeź i panika
W bitwie zginęło ok. 5 tys. żołnierzy po stronie Stanów Czeskich (szacunki wahają się od
2 do 9 tys.), w większości zabitych podczas ucieczki. Po stronie Ligi poległo, wedle
różnych danych, 300–800 żołnierzy. Uciekinierzy z pola bitwy dotarli do Pragi i wzniecili
tam panikę. Historycy wojskowości oceniają, że miasta można było bronić, ale wszystkie
znaczące osoby rzuciły się do ucieczki. Także Fryderyk, nominalnie władca Czech,
w pośpiechu uciekł do Wrocławia, a później do Hagi. W czeskiej historiografii nosi on
przydomek zimowy król – sprawował rządy zaledwie rok i cztery dni.
Już w pięć dni po bitwie 201 przedstawicieli szlachty z Czech przedstawiło cesarzowi
Ferdynandowi pisemną petycję, w której deklarowali swą wierność katolickiemu władcy
i wyrażali ubolewanie z powody buntu szlachty czeskiej. Wśród podpisanych byli także
(niektórzy) przywódcy rebelii z 1618 r., w tym naczelnik Dyrektoriatu Vaclav Vilem.
Jak ukarać powstańców? Dwór cesarski wypowiedział się dopiero po trzech miesiącach.
Przez ten czas odbyło się wiele narad w Wiedniu i Pradze na temat przyszłości Czech
i sposobu sprawowania tam władzy. 20 lutego 1621 r. aresztowano kilkudziesięciu
przywódców buntu z lat 1618–20 i osadzono ich na zamku praskim. Następnie
postawiono ich przed Sądem Nadzwyczajnym, na czele którego stanął Karol
Liechtenstein. Po aresztowaniach ogłoszono tzw. mandat cesarski z 13 marca 1621 r., na
mocy którego wszyscy kalwińscy duchowni musieli natychmiast opuścić kraj.
Śledztwo w sprawie powstania toczyło się szybko i powierzchownie. Nie zajmowano się
faktami, które mogłyby służyć obronie oskarżonych. Ostateczna decyzja o wyrokach
zapadła na naradzie u cesarza w Wiedniu. Co ciekawe, kardynał Dietrichstein, głowa
Kościoła katolickiego w Austrii, nie widząc już zagrożenia dla katolicyzmu, namawiał
cesarza do łagodnego wyroku. Monarcha jednak, rozgoryczony i upokorzony detronizacją
z 1619 r., zdecydował o 27 wyrokach śmierci, co wstrząsnęło ówczesną Europą.
Egzekucja panów czeskich
Wyroki wykonano publicznie 21 czerwca 1621 r. na rynku starego miasta w Pradze
w teatralny sposób. Tylko jeden z oskarżonych został ułaskawiony dzięki wstawiennictwu
jego ultrakatolickiej i zasłużonej dla cesarstwa rodziny. A i on o łasce dowiedział się
dopiero pod szubienicą. Części skazańców ścięto głowy mieczem, innych powieszono.
Jako pierwszy poszedł na egzekucję powszechnie szanowany starzec Joachim Ondrzej
Szlik, któremu przed ścięciem głowy obcięto rękę. Znanemu lekarzowi i rektorowi
uniwersytetu Janowi Jesseniusowi przed egzekucją wyrwano język – za jego
antycesarskie wystąpienia. Burmistrza Pragi powieszono na desce zamocowanej
symbolicznie w jednym z okien ratusza.
Egzekucja panów czeskich – jak nazywa się całe wydarzenie w czeskiej tradycji
narodowej – wraz z bitwą pod Białą Górą jest jednym z kluczowych elementów
tożsamości narodowej, przywoływanych często w XIX w. (a i przez komunistów
w powojennej Czechosłowacji), by pokazać perfidię, okrucieństwo i antyczeskość
Habsburgów, a szerzej – Niemców.
Represje miały być jednak głębsze i systemowe. Cesarz zdecydował, że Czechy (jako
kraj) nie są godne same sobą współzarządzać i na miejsce reprezentacji politycznej stanu
szlacheckiego została powołana w 1627 r. w Wiedniu tzw. czeska kancelaria, którą
współczesnym językiem można by określić jako ministerstwo administracji. (Później
podobne decyzje zostaną podjęte także w stosunku do Moraw i Śląska, które traktowano
jako odrębne organizmy). Miał to być wstęp do wielkiego planu rekatolizacji ziem
czeskich i „naprawienia zła wyrządzonego przez husytyzm i bunt z 1618 r.”.
Dopóki w Europie toczyły się ze zmiennym szczęściem boje wojny 30-letniej,
rekatolizacja polegała głównie na wymianie ludzi. Co najmniej 100 tys. osób musiało
uciekać lub wyemigrowało z Czech, w tym ok. 400 rodzin szlacheckich (z 1400 żyjących
wówczas w kraju). Kilkanaście tysięcy rodzin cudzoziemskich sprowadzono do Czech.
Jedna czwarta ziemi w kraju zmieniła właściciela – zarekwirowano ją i nadano lojalnym
sługom cesarza i katolikom, często Włochom, Hiszpanom i Francuzom, którzy
uczestniczyli w stłumieniu powstania. Po 1650 r. świadomie po nowemu
zagospodarowano przestrzeń publiczną. Budowano nowe okazałe kościoły i klasztory
(czasem też pałace), ołtarze, krzyże i figury świętych, w tym setki rzeźb Jana
Nepomucena, którego kult wtedy właśnie wprowadzono.
Po kilkudziesięciu latach Czechy stały się na powrót krajem katolickim, a zarazem
regionem Europy z największą liczbą najpiękniejszych budowli barokowych. Dzisiejsza
renoma Złotej Pragi jako miasta stu wież jest konsekwencją tamtej wymuszonej polityki
rekatolizacyjnej. Turyści zachwycają się zabytkami miasta, ale dla czeskich patriotów
i działaczy narodowych barokowy charakter kraju był problemem i reliktem z czasów, gdy
zabrakło niezależności. (Zrozumiałe stają się takie pozornie nielogiczne wydarzenia, jak
np. uchwała KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji, w latach 70., o stosunku do
baroku i stałe próby pomniejszania go i zwalczania, a 20 lat później wielka wystawa
zatytułowana „Chwała czeskiego baroku”).
Słynny historyk czeski Josef Pekarz już w 1921 r. próbował wskazać na błędy w
interpretacji Palackiego. Zwracał uwagę, że zniemczenie zarówno szlachty czeskiej, jak i
– jeszcze silniej – mieszczaństwa w drugiej połowie XVI w. było naturalnym procesem
społecznym i że pierwiastek narodowy był praktycznie nieobecny w konflikcie z lat 1618–
21. Opisując represje popowstaniowe (rzeczywiście duże), wykazywał, że dotknęły one
bardziej Niemców niż Czechów, a więc raczej sprzyjały osłabieniu pozycji niemieckich
w Czechach. Nie miało to większego znaczenia. Opinia publiczna i klasa polityczna
wiedziały swoje. Biała Góra – bitwa może nie największa z wojskowego punktu widzenia
– była i pozostanie jednym z kluczowych wydarzeń w dziejach społecznych Czech, jak
również Europy.
Na samym polu bitwy w 1624 r. postawiono kaplicę dziękczynną „w podzięce za
zwycięstwo nad heretykami”, a w 80 lat po bitwie – cały zespół kościelno-klasztorny,
który miał być celem pielgrzymek dla Czechów chcących „przebłagać Boga za swój grzech
rebelii”. I kościół, i klasztor stoją dzisiaj puste, zabite deskami, a w bocznych
pomieszczeniach kilka firm ma swoje magazyny i jakiś mały warsztat samochodowy.