ALEKSANDER BR蹸KNER
DZIEJE KULTURY POLSKIEJ
CZ艢膯 I
CZASY SASKIE
ROZDZIAA PIERWSZY
PACSTWO I KO艢CI脫A
1. T艂o dziejowe
2. Rzeczpospolita szlachecka
3. Miasta
4. Przemys艂 i handel
5. Ch艂opi
6. 呕ydzi
7. Wojsko
8. Ko艣ci贸艂
9. Zakony
10.R贸偶nowiercy
TAO DZIEJOWE
1
Nar贸d 呕贸艂kiewskiego i Zamojskiego, Aaskiego i Skargi, Modrzewskiego i
Kochanowskiego, naj艣wietniejsz膮 rokowa艂 przysz艂o艣膰, lecz post臋p jego
zahamowa艂y pi臋trz膮ce si臋 zewsz膮d przeszkody. Coraz dotkliwiej dawa艂y
si臋 we znaki: niepomy艣lny uk艂ad si艂 spo艂ecznych, nieszcz臋sny ustr贸j
pa艅stwowy, zgubne wp艂ywy Wschodu, powolne zrywanie w臋z艂贸w,
艂膮cz膮cych z Zachodem, jednostronno艣膰 偶ycia duchowego pod wy艂膮czn膮
regu艂膮 jezuicka. Przyst膮pi艂y od r. 1648 wojny, kt贸re zubo偶y艂y kraj,
wycie艅cza艂y zasoby materialne i moralne, wyludnia艂y i opustosza艂y
ziemi臋, przyt臋pia艂y energi臋 narodowa, usuwa艂y wszelka my艣l
przedsi臋biorcza. Pod takimi widokami wst臋powano w wiek nowy. Oceni艂
go Starosta w Powrocie Pos艂a:
Jak to Polak szcz臋艣liwie 偶y艂 pod Augustami! Co to za dwory! jakie
trybuna艂y huczne! Co za paradne sejmy! jakie wojsko juczne!
Cz艂ek jad艂, pi艂, nic nie robi艂 i suto w kieszeni! Potem bez 偶adnych
intryg, bez najmniejszej zdrady Jeden pose艂 m贸g艂 wstrzyma膰
sejmowe obrady, Jeden ojczyzny ca艂ej trzyma艂 w r臋ku wag臋,
Powiedzia艂: nie pozwalam, i uciek艂 na Prag臋. C贸偶 mu kto zrobi艂?
Jeszcze za tak przedni wniosek Mia艂 promocj臋 i dosta艂 czasem
kilka wiosek.
Nie od razu nasta艂y te czasy "szcz臋艣liwe", przys艂oni臋te potomno艣ci mg艂膮
opar贸w winnych i kurzaw膮 kadzide艂; g艂o艣ne szcz臋kiem szabel
sejmikowych, wiwatami rozpijanej szlachty, chwalb膮 ludzi
najmarniejszych, 艣piewem r贸偶a艅cowym i Gorzkich 呕al贸w, ra偶膮ce nas
widokiem 艂b贸w ogolonych, smakiem oleju postnego i bigos贸w
hultajskich, n臋dza miejsk膮 i uciemi臋偶eniem ch艂opa, zdzierstwem i
nieuctwem ksi臋偶y a pr贸偶niactwem mnich贸w, dewocj膮 i bezmy艣lno艣ci膮
wszystkich. Pierwsze dwa dziesi臋ciolecia, 1697-1717, podobne do
Potopu, acz bez jego wstrz膮s贸w tragicznych, zawiod艂y nar贸d do
rozpaczy. Kl臋ski 偶ywio艂owe i stokro膰 ci臋偶sze 艂upiestwa wojsk saskich,
szwedzkich, rosyjskich i polskich, przemarsze, kontrybucje, kwaterunki i
egzekucje zrujnowa艂y kraj do szcz臋tu. Dopiero lata 1718- 1763, gdy
wr贸ci艂y pok贸j i urodzaje, a walki o tron r. 1732 rych艂o usta艂y, z艂o偶y艂y si臋
na owe b艂ogie czasy saskie, kiedy to uko艂ysany do snu nar贸d pod
czujnym okiem wrogich gwarant贸w za偶ywa艂 swobody - na swoj膮 zgub臋.
S膮dy o tej epoce rozdwoi艂y si臋: przewa偶aj膮ca cz臋艣膰 narodu, naiwna i
pobo偶na, ludzie starego, sarmackiego autoramentu, nie mogli si臋 jej
dosy膰 nachwali膰; w Radomiu, Barze i u Kitowicza m贸wiono tylko o
"Augu艣cie III, kr贸lu i panie dobrym i pobo偶nym, swobodnie i mi艂o
panuj膮cym" (z aktu konfederacji barskiej), o b艂ogich jego czasach (o
2
Augu艣cie II milczano przezornie); 偶yczono ich powrotu - stad owe
sympatie do dynastii wetty艅skiej, bru偶d偶膮ce a偶 do XIX wieku. Garstka
dobrze my艣l膮cych, po r. 1775 coraz liczniejsza i bardziej wp艂ywowa,
pot臋pia艂a zast贸j saski dla zgubnych skutk贸w i strat nigdy nie
powetowanych, za kt贸re on odpowiedzialny. P贸zniejsze pokolenia,
szczeg贸lnie lat 1840 - 1860, zachwyca艂y si臋 malowniczo艣ci膮 epoki, jej
pierwotno艣ci膮 i t臋偶yzn膮; od wsp贸艂czesnego poni偶enia, zw膮tpienia,
ma艂oduszno艣ci, odbija艂y jej brawura, optymizm, zawadiactwo;
wybaczano winy, bo upatrywano w niej skrajnie jaskrawe objawienie
w艂a艣ciwo艣ci narodowych. Ale to by艂o z艂udzeniem: w艂a艣ciwo艣ci roli
uwydatnia jej uprawa staranna, nie jej zachwaszczenie haniebne.
Brak uprawy i wzrost zachwaszczenia pocz臋艂y si臋 ju偶 w wieku
poprzednim; w nowym przybra艂y potworne rozmiary. Obawa wszelkiej
odmiany, wstr臋t do ka偶dej nowo艣ci, nieruchomo艣膰, zdawanie si臋 bierne
na Opatrzno艣膰, rozmy艣lna bezczynno艣膰, ch臋膰 u偶ywania b艂ogiego stanu
posiadania, pe艂ni praw i swob贸d, niepami臋膰 o jutrze, zanik my艣li
politycznej znamionowa艂y te czasy nieszcz臋sne. "Wszelka innowacja, ile
Rzeczypospolitej, nociva", prawi艂 w贸dz konfederacji tarnogrodzkiej a
ulubieniec szlachty, Leduchowski. Straszny ucisk saski, jak niegdy艣
szwedzki z r. 1656, wyrwa艂 na chwil臋 szlacht臋 z odr臋twienia, ale
wygnawszy Sas贸w zatrzasn臋艂a drzwi przed Europ膮, za艂o偶y艂a r臋ce i
odda艂a si臋 niewzruszonemu niczym kwietyzmowi i pacyfizmowi,
przekonana, 偶e b艂ogi jej stan wieki przetrwa, skoro go tylko sama nie
naruszy. Wmawia艂a w siebie, 偶e opaczne o niej mniemania zagranicy
raczej z zazdro艣ci wyp艂ywa艂y, i do wstr臋tu przeciw nowo艣ciom
przybywa艂a wzgarda "pludr贸w" wszelakich, poczucie wy偶szo艣ci swojej
wolno艣ci, zadowolenie zupe艂ne z rozstroju i nierz膮du, szkodliwych dla
pludr贸w, zdrowych dla Polski. Szczyc膮c si臋 idealn膮 neutralno艣ci膮, chocia偶
ta si臋 kresom nieraz dotkliwie odczu膰 dawa艂a, inaczej ni偶 za podobnej
neutralno艣ci podczas wojny trzydziestoletniej, ani razu nie powzi臋艂a
my艣li korzystania z okoliczno艣ci, aby w艂asny byt zabezpieczy膰 - o
rozszerzeniu jego podstaw (majaczy艂a si臋 kilkakrotnie my艣l o unii z
Rosj膮) mowy ju偶 nie by艂o.
Za ten zast贸j, za t臋 bezwzgl臋dna rezygnacj臋 odpowiadali i obaj kr贸lowie,
偶ywe dowody zgubno艣ci elekcji. Jeden z nich zdradza艂 Polsk臋 na
wszystkie strony, wydawa艂 j膮 Rosji, Prusom, Austrii, Szwedom, zas艂u偶y艂
wi臋c godnie na powszechna nieufno艣膰, nawet gdy m膮drze radzi艂, albo si臋
z pod opieki Rosji wybija艂. Drugi, bez jednej w艂asnej my艣li, dba艂 o
sprawy polskie, o ile mu drezde艅skie dolce far niente przerywa艂y i
pytania o synach-nast臋pcach nastr臋cza艂y. Nier贸wnie wi臋ksza jest
3
odpowiedzialno艣膰 duchowie艅stwa, kt贸re ka偶d膮 nowa my艣l od Polski
odgania艂o, zapatrzonych w cele zaziemskie na ziemi na pasku wodzi艂o i
tylko prawowierno艣ci zazdro艣nie strzeg艂o. Taka偶 i magnat贸w, nie
znosz膮cych w swej dumie wsp贸艂zawodnik贸w, jedynych czynnych,
ruchliwych, ale kosztem Polski i tronu zagarniaj膮cych dla siebie wp艂ywy i
po偶ytki, sobk贸w wzorowych. Na koniec i szlachty, kt贸ra si臋 ze snu nie
ockn臋艂a, przestrogi mimo uszu puszcza艂a, oboj臋tnie obce gwa艂ty, nawet
obcych oburzaj膮ce, przyjmowa艂a, o ojczyznie zapomnia艂a, uto偶samiaj膮c
j膮 ze stronnictwem, prawa i korzy艣ci zagarn臋艂a, a obowi膮zki i ci臋偶ary na
s艂abych i uci艣nionych zepchn臋艂a. Tak rozwin臋艂y si臋 potwornie jej
najmniej cenne w艂a艣ciwo艣ci: fanatyzm, obrz臋dowo艣膰, bigoteria zamiast
religii; s艂u偶alczo艣膰, p艂aszczenie si臋 przed wy偶szymi (i obcymi!), a
pomiatanie ni偶szymi (i swoimi); gruby materializm w u偶ywaniu
dobrobytu kosztem zaj臋膰 wy偶szych; wy艂adowywanie nadmiaru
偶ywotno艣ci w zawadiactwie, na wypitki i wybitki; ciasnota widnokr臋gu
umys艂owego skutkiem nieuctwa, zarozumia艂o艣ci i che艂pliwo艣ci;
niesforno艣膰; dziko艣膰 obyczaju a pierwotno艣膰 my艣li; za艣lepienie og贸lne.
Niezaprzeczona malowniczo艣膰 i oryginalno艣膰 czas贸w saskich, tego
zamkni臋tego w sobie 艣wiata staroszlacheckiego, zas艂ania艂a istotne jego
t艂o pos臋pne, a bynajmniej nie by艂o okoliczno艣ci膮 艂agodz膮ca, 偶e podobne
zboczenia i wybryki uchodzi艂y i gdzie indziej bezkarnie, bo si dno faciunt
idem, non est idem. Przekupstwa, za Sas贸w og贸lnego, nie uniewinnia艂o,
偶e w Europie nie by艂o m臋偶a stanu, kt贸rego by wr贸g nie kupowa艂 za
marna nieraz cen臋, ale co w Europie by艂o 偶artem-anegdota, stawa艂o si臋
w Polsce tragedia-katastrofa, bo w niej jedynej wr贸g kupieniem jednego
pos艂a niweczy艂 upragniona przez ca艂y nar贸d reform臋 i za jednym
zamachem obala艂 ca艂y trud ustawodawczy sejmu. Kazi艂o niecne
prze艣ladowanie r贸偶nowierc贸w Austri臋 czy Francj臋, ale w Polsce mieszali
si臋 z tego tytu艂u obcy w jej sprawy domowe; kr贸l zni贸s艂 edykt nantejski,
wi臋c nie mogli si臋 hugenoci na艅 powo艂ywa膰; w Polsce nikt nie m贸g艂
znie艣膰 konfederacji warszawskiej 1573 r., ale daremnie powo艂ywali j膮
dysydenci i wzywali obcych na pomoc.
Wsz臋dzie indziej mo偶na by艂o ka偶dej chwili niezdolnego ministra czy
wodza usun膮膰, a zdrajc臋 na rusztowanie wywie艣膰; u nas by艂 hetman,
jawny zdrajca, i niedo艂臋偶ny minister nieusuwalny, raczej kr贸lowi gro偶ono
by detronizacj膮. Zas臋pi艂 si臋 wi臋c ponuro widnokr膮g, ale nie brak艂o mu i
rys贸w ja艣niejszych. I tak, gdy Rosja np. zamieniaj膮c Azj臋 na Europ臋,
winna by艂a zrzec si臋 ca艂ej swojej przesz艂o艣ci, Polska przeciwnie id膮c do
reformy wraca艂a do 艣wietnej przesz艂o艣ci, nawi膮zywa艂a przerwane
czasowo zwi膮zki z Europ膮: w Rosji chodzi艂o o przewr贸t, w Polsce o
4
nawr贸t. Nie brak艂o te偶 nigdy poczucia z艂a czy niebezpiecze艅stwa, brak艂o
tylko, jak i dzi艣 jeszcze, energii przeciwdzia艂ania; dawano si臋 unosi膰
pr膮dowi zgubnemu, zamiast go zwalcza膰; brak艂o odwagi cywilnej, co by
wbrew og贸艂owi b艂ogie u艣pienie bezczynno艣膰 przerwa艂a; wiedziano, 偶e zle
i coraz gorzej, lecz jaki艣 fatalizm wschodni (nie darmo偶 odwr贸cono si臋
od Zachodu ku Wschodowi) obezw艂adnia艂 wszelkie poczynania. Ju偶 za
czas贸w saskich wy艣miewano np. wymow臋 "jezuick膮", czyli "szkoln膮,
szkolarsk膮" i nie trzeba by艂o Konarskiego do jej zwalczania; on j膮 tylko
napi臋tnowa艂 publicznie pierwszy, nie obawiaj膮c si臋 skrzeczenia 偶ab
jezuickich, kt贸re si臋 natychmiast odezwa艂o (Wieruszewski i in.). Ju偶 za
Sas贸w skar偶ono si臋, 偶e niema literatury, 偶e by艂y tylko "rzeczy mnisze",
偶e posiadamy a偶 nadto "psalmik贸w", ale przestano czyta膰 po polsku i
ksi膮偶ka francuska zast膮pi艂a polsk膮, zamiast i偶by zerwa膰 si臋 samemu do
pracy. Nietolerancja wyznaniowa nie le偶a艂a szlachcie we krwi, ale nikt
nie 艣mia艂 przywo艂a膰 duchowie艅stwa do porz膮dku. 呕e liberum rampo to
zbrodnia, wiedzia艂 ka偶dy trzezwo my艣l膮cy, ale nikt nie mia艂 odwagi
wypowiedzie膰 to otwarcie i zwalcza膰 nierz膮d; na medalu pami膮tkowym
dla Konarskiego napis m贸g艂by brzmie膰 nie: saper e anso, lecz: dicere
anso.
Znarowi艂a si臋 szlachta, utraci艂a wszelkie poczucie odpowiedzialno艣ci za
czyny i s艂owa. Pose艂, kt贸ry bezprawnie sejm zrywa艂, dumnie o艣wiadcza艂:
mam g艂os wolny i nikomu si臋 z niego sprawia膰 nie my艣l臋; istotnie te偶 z
trzydziestu zerwanych za Sas贸w sejm贸w dwadzie艣cia zerwa艂o
dwudziestu pos艂贸w. By艂y wi臋c stronnictwa, frakcje i ich intrygi, fakcje,
interes osobisty g贸rowa艂 nad ka偶dym innym, poczucie sprawiedliwo艣ci
ulotni艂o si臋 tak samo jak poczucie odpowiedzialno艣ci: szumne frazesy
zakry艂y jedno i drugie. By艂y wyj膮tki, taki np. Konarski; on, jeden z
bardzo nielicznych, nie uto偶samia艂 Polski z Tar艂ami, Potockimi,
Czartoryskimi; Leszczy艅ski dopiero w Nancy na takie wzni贸s艂 si臋
stanowisko i Czartoryscy nie od razu je zaj臋li, a najlepszym nawet przez
my艣l nie przechodzi艂o, 偶eby szlachta nie by艂a r贸wnoznaczn膮 z Polska;
poza ni膮 nikt nic nie widzia艂.
Rozwydrzeniu politycznemu odpowiada艂o zacofanie umys艂owe, chocia偶
nie brak艂o jednostek wykszta艂conych. Przyrodzonych w艂a艣ciwo艣ci:
dobroci i mi臋kko艣ci, poczucia honoru szlacheckiego, g艂osu sumienia, nie
wytrawi艂y jednak zupe艂nie dzikie czasy; nabytki dawnej kultury nie da艂y
si臋 wyg艂adzi膰 doszcz臋tnie. Nawet os艂awiona dynastia saska mia艂a o tyle
pewne zas艂ugi, 偶e przez ni膮 艂膮czono si臋 mimo woli z Zachodem, cho膰by
na razie niemieckim; 偶e z ni膮 wp艂ywa艂y kulturalniejsze czynniki do kraju;
偶e otwiera艂a okna do Europy; 偶e o ni膮 okrzesywa艂 si臋 poniek膮d
5
sarmatyzm z najgorszych nalecia艂o艣ci i nawyka艂 do jakiej takiej
administracji i biurokracji. By艂a przecie偶 jaka艣 nauka i niepi艣miennego
szlachcica teraz ju偶 trudniej znalez膰, ni偶 w wieku poprzednim. Karb贸w
obyczajowo艣ci przestrzega艂a rodzina patriarchalna, jej autorytet,
tradycja, z pod kt贸rej rzadko kto si臋 wy艂amywa艂; ona nak艂ada艂a
jednostajn膮 barw臋 ca艂emu spo艂ecze艅stwu, braci-szlachcie, i czu艂 si臋
Polak w najdalszych zak膮tkach wielkiego pa艅stwa jak u siebie w domu.
Na prowincji, 艣r贸d 艣redniej i drobnej szlachty kwit艂y dawne cnoty
domowe, obyczajno艣膰 i oszcz臋dno艣膰, pracowito艣膰 i skromno艣膰, mi艂o艣膰
rodzinna i wierno艣膰; powa偶ano starszych wiekiem czy urz臋dem, kobiet臋
otaczano ho艂dami. Zepsucie obyczajowe szerzy艂o si臋 chyba u dworu i
艣r贸d magnat贸w. Wy偶szy polor, nie naukowy co prawda ani my艣lowy,
lecz towarzyski, takt i ugrzecznienie, wyr贸偶niaj膮ce szlacht臋 od Niemc贸w
i Rosjan, od ch艂op贸w i 偶yd贸w, zachowano i przekazano nienaruszone
nast臋pnemu pokoleniu; tak samo ocala艂o poczucie narodowo艣ci, by艂o si臋
z niej dumnym, ale ju偶 nie przekonywano by cudzoziemca o uprawnieniu
tej dumy. Czasy saskie utrwali艂y fizjognomi臋 moraln膮 i teraz dopiero
nast膮pi艂a zupe艂na "koekwacja" Litwy z Korona, nie tylko co do
porz膮dk贸w pa艅stwowych, ale i co do obyczajowo艣ci i zahartowa艂 si臋 typ
sarmaty. Nie brak艂o m膮drych i dzielnych, zrywaj膮cych si臋 i do czynu, np.
do konfederacji tarnogrodzkiej ale zbyt 艂atwo ust臋powa艂a mi臋kko艣膰
s艂owia艅ska przed krzykaczem-warcho艂em, albo lisem-intrygantem, co i
dzi艣 jeszcze bywa.
Dziwnie mieni si臋 obraz czas贸w saskich; nic 艂atwiej, jak je dla zgubnych
nast臋pstw pot臋pi膰, jak 偶a艂owa膰, 偶e gdy w Europie my艣l po coraz nowe
zdobycze si臋ga艂a, pa艅stwa krzep艂y a byt materialny si臋 podnosi艂, u nas
my艣l si臋 cofa艂a, pa艅stwo kruszy艂o, kraj ubo偶a艂 i 偶e chc膮c si臋 ratowa膰,
nale偶a艂o odrzuci膰 spadek saski. Ale偶 to by艂a tylko pr贸ba, kt贸ra nar贸d (nie
pa艅stwo) szcz臋艣liwie przetrwa艂. Podstawy jego by艂y zdrowe i silne; z
anarchii saskiej - na jej widok nazywa艂 car Piotr, zapatrzony w Zach贸d,
Polak贸w "barbarzy艅cami" - wybrn膮艂 nar贸d z w艂a艣ciwa mu rycersko艣ci膮,
偶ywo艣ci膮 umys艂u i temperamentu, zdolno艣ci膮 do ofiar, po艣wi臋cenia,
entuzjazmu. Mylny kierunek wychowania, zgubne zerwanie z Zachodem
da艂y si臋 usun膮膰, a wiekowa praca kulturalna zabezpieczy艂a samoistno艣膰
narodow膮, nawet gdy polityczn膮 utracono.
RZECZPOSPOLITA SZLACHECKA
Dawna szlachecka demokracja (demosem by艂a szlachta) przeobrazi艂a si臋
w anarchi臋 oligarchiczna; magnaci sami trz臋艣li krajem; za nimi
gard艂owa艂a pos艂uszna im, bo zale偶na od nich materialnie, szlachta i
6
dzieje saskie okaza艂y si臋 dziejami kilku rod贸w i ich wa艣ni, ale gdy pod
Olkienikami 1700 r. Ogi艅scy i Pocieje zwalczali Sapieh贸w w imi臋
ciemi臋偶onej szlachty, to w czterdzie艣ci lat p贸zniej walczyli Radziwi艂艂owie i
Tar艂owie o dobra Sobieskich, a Potoccy i Czartoryscy o w艂asny ster
pa艅stwa.
W XVII wieku by艂y trzy stany: kr贸l, senat, szlachta; w XVIII r贸wnie偶
trzy, ale kr贸l, senat, hetman i to prawi艂a nie tylko ksi臋偶na Urszula w
Nie艣wie偶u na teatrze, ale powa偶ni staty艣ci wielbili przodk贸w, 偶e postawili
o艂tarz (hetmana) przeciw o艂tarzowi (kr贸lowi); za Orzechowskiego mia艂
by膰 owym o艂tarzem prymas, teraz by艂 nim istotnie hetman, jako
do偶ywotni a nieograniczony pan wojska, jedynej si艂y w kraju. Wprawdzie
sejm niemy ograniczy艂 znacznie w艂adz臋 hetma艅ska, odebra艂 "pi贸ro" a
zostawi艂 "szabl臋", tj. zni贸s艂 szafowanie asygnacjami, hyberna,
komputem, lokacj膮 wojsk, z czego hetman dla siebie i swoich stronnik贸w
ci膮gn膮艂 niepomierne zyski; wykluczy艂 go nawet z elekcji w obawie o jej
wolno艣膰, kt贸rej wojsko zagra偶a膰 mog艂o (niech granic strze偶e
tymczasem), ale nie tkn膮艂 jego do-偶ywotno艣ci, co wobec takich
nicponi贸w, jak tch贸rz Sieniawski i Massalski lub tyran i zdrajca Pociej
(grozi艂a im szlachta nieraz rozsiekaniem), by艂o tym wi臋kszym b艂臋dem,
im cz臋艣ciej si臋 g艂osy o ich trzechletniem ograniczeniu odzywa艂y. Oburzali
si臋 hetmani i ich s艂u偶alcy na t臋 "cyrkumskrypcj臋", wichrzyli ni膮 na
sejmach, ale szlachta nie ust膮pi艂a tym razem, tak si臋 obawia艂a jedynej w
kraju pot臋gi. Lecz na tym samym sejmie zwi膮za艂a kr贸lowi i sobie r臋ce,
przykazuj膮c, 偶e wakanse rozdaje si臋 po ukonstytuowaniu sejmu, tj. po
obiorze marsza艂ka, wi臋c Potoccy zrywali sejmy przed tym obiorem, aby
kr贸l nie m贸g艂 da膰 bu艂awy koronnej Stanis艂awowi Poniatowskiemu i
Poniatowski umar艂 regimentarzem, nie hetmanem.
Nie udawa艂y si臋 偶adne fortele dla ocalenia pracy sejmowej, np. limita, tj.
odraczanie sesji sejmowej, przerywanej dla grozy rozbicia na kilka
miesi臋cy; zakazano tego i nic nie mog艂o sejm贸w uratowa膰. Zrywano je
pod byle pretekstem. Tamowa艂 je (sisto activitatem) pose艂, 偶e go w
kalendarzyku politycznym pijarzy mylnie wydrukowali; to marsza艂ek, to
przyjaciele b艂agali, aby dla mi艂o艣ci ojczyzny "supersedowa艂" i przywraca艂
izbie adivitatem, co udawa艂o si臋 przy drobiazgach, p贸ki fakcja nie
postanowi艂a zerwania. W dyskusji wtr膮cano coraz inna materi臋; wracano
do ju偶 ubitej; stawiano wnioski, kt贸re 艣miech homeryczny wywo艂ywa艂y
(np. kastracj臋 偶yd贸w); ci膮g艂e burze ucisza艂 marsza艂ek z najwi臋kszym
trudem; odbi艂y si臋 one przys艂owiowo nawet zagranica. Regulaminu nie
by艂o, za to by艂y niem膮dre przepisy-nawyczki, np. nie wolno by艂o
obradowa膰 przy 艣wiecach, wi臋c niesko艅czon膮 gadanin膮 dop臋dzano
7
mroku, a偶 marsza艂ek zawiesza艂 sesj臋 do dnia nast臋pnego. W艂adzy
istotnej nie mia艂, chyba 偶e lask膮 puka艂, aby si臋 uciszano; nie m贸g艂
m贸wcy przerywa膰 ani zmusi膰 go do trzymania si臋 materii, b臋d膮cej na
porz膮dku. Arbitrowie, tj. "galeria" (s艂uchacze) mieszali si臋 bezkarnie a
nieraz stanowczo do obrad, zabierali miejsca pos艂om, obrzucali
niezdarnych, nabijaj膮c im guz贸w i powaga sejmu gin臋艂a.
Sobkostwo magnat贸w i szlachty wzros艂o potwornie; nie zadowalali si臋
magnaci chlebem "bene merentium" (dobrze zas艂u偶onych), tj.
starostwami i kr贸lewszczyznami, lecz okpiwali skarb na wsze 艂ady;
wyrabiali sobie i stronnikom wolno艣膰 od kontrybucji, kt贸rych ci臋偶ar
spada艂 na nieprotegowanych. Szlachta nie pozwala艂a na nowe podatki i o
to rozbija艂a si臋 wszelka reforma. Przynajmniej uchwalono na sejmie
niemym sta艂y bud偶et, poch艂aniany przez wojsko; jedno i drugie by艂o
艣miesznie ma艂e; bogaci艂 si臋 tylko podskarbi tak, 偶e o znies艂awiony ten
urz膮d nie ubiega艂 si臋 magnat, nie chc膮cy splami膰 rodu; ca艂ymi latami by艂
nim przyb艂臋da Sedinicki, o r臋kach najbrudniejszych, a i Wessel nie by艂
lepszy. Stosunki monetarne dzi臋ki nim op艂akane, grozi艂y szlachcie
ekonomiczna ruin膮. 呕ydzi Pocieja, mincerze sascy, a na jeszcze wi臋ksz膮
skal臋 pruscy zalewali kraj miedzi膮 i pod艂ym srebrem, tak, 偶e warto艣膰
z艂otego coraz spada艂a, a coraz nowe redukcje tej monety przyprawi艂y
Polsk臋 o strat臋 100 - 200 milion贸w; dukaty obce obrzynano na dwie
trzecie; w kraju obiega艂o niemal tyle monety obcej, co w艂asnej, a znali
si臋 na niej dobrze tylko 偶ydzi.
W mniejszym nie艂adzie ni偶 skarbowo艣膰 by艂o s膮downictwo. Najwy偶sza
instancja, trybuna艂, by艂 jednak zawalony sprawami, bo szlachta pieni艂a
si臋 z zami艂owaniem przed nim o byle co. Trybuna艂 obsadzano
delegatami, nieraz m艂odzikami, bez wykszta艂cenia prawniczego, zdanymi
na wykr臋ty "patron贸w" (adwokat贸w), kt贸rzy o nauce prawnej r贸wnie偶
nic nie wiedzieli, ale wszystkie kruczki zg艂臋biali i sprawy przeci膮gali,
wysysaj膮c kalet臋 klienta; bogacili si臋 rych艂o i rzucali praktyk臋,
odst臋puj膮c j膮 nowym pijawkom; wobec bezradno艣ci s臋dzi贸w
trybunalskich byli panami sytuacji i grozb膮 porzucenia spraw zmuszali
trybuna艂 do ust臋pstw. Przekupstwo s臋dzi贸w by艂o notoryczne (o
patronach rozumia艂o si臋 samo przez si臋), nale偶a艂o wi臋c sobie z g贸ry
zapewni膰 wi臋kszo艣膰 i na sejmikach deputackich obiera膰 stronnik贸w
w艂asnych, cho膰by przemoc膮, a co najmniej zahukaniem przeciwnik贸w;
wybory bywa艂y te偶 bardzo burzliwe; wybierano nieraz podw贸jnych
deputat贸w i nale偶a艂o przy sprawdzaniu wybor贸w przed "prezydentem"
utrzyma膰 w艂asnych kandydat贸w, a wyrzuci膰 przeciwnych per fas et
nefas. Deputaci wielkopolscy, kt贸rych wyb贸r zakwestionowano, naszli r.
8
1720 trybuna艂 zbrojn膮 r臋k膮! Kr贸tko艣膰 sesji (pierwsze dni tracono na
powitaniach), nap艂yw proces贸w, wykr臋ty patron贸w i palestry (tj.
m艂odzie偶y, nabieraj膮cej nauki prawnej wy艂膮cznie przez praktyk臋 u
celniej-szych patron贸w), przewleka艂y procesy latami; o kruczkach, o
spychaniu spraw z regestru-wokandy opowiada Kitowicz zabawne
szczeg贸艂y.
Przekupstwo by艂o og贸lne; pos艂贸w sejmowych kupowali magnaci, 偶ydzi,
Prusacy; deputat贸w strony, je偶eli nie mia艂o si臋 pos艂usznych pos艂贸w czy
deputat贸w, kt贸rzy szli sami na r臋k臋. Od偶y艂 teraz starorzymski patronat:
szlachcic, chc膮c by膰 pewny 偶ycia i mienia, udawa艂 si臋 pod opiek臋
mo偶nego; r贸偶nica zasadza艂a si臋 na tym, 偶e nasz klient m贸g艂 zmienia膰
patrona, przechodzi膰 do innego obozu, skoro zw膮cha艂, 偶e patron traci
wp艂ywy i znaczenie, 偶e przez niego nie mo偶na si臋 ju偶 dorwa膰 niczego u
dworu lub w trybunale. Pami臋tnik Matuszewicza daje wyborny obraz
tego 偶ycia szlacheckiego, oddanego ca艂kowicie publice, tj. wszelakim
wyborom, sejmikom, kadencjom i sesjom; on sam ci膮gle w drodze,
przerzuca艂 si臋 od Czartoryskich, gdy ci z dworem ostatecznie zerwali, do
Radziwi艂艂贸w i do艣wiadczy艂 m艣ciwej r臋ki Czartoryskich, bo ci nastawili
przeciw niemu liche jakie艣 indywiduum, kt贸re Matuszewiczom zarzuci艂o
nieszlachectwo, tj. skaza艂o ich na 艣mier膰 cywilna; znalaz艂 si臋 pan Marcin
w strasznych opa艂ach mimo jawno艣ci oszczerstwa i wybrn膮艂 z nich z
najwi臋kszym trudem i przehojnymi 艂zami, gdy prezydentem trybuna艂u
by艂 Panie Kochanku.
Sprzedajno艣膰 pos艂a czy deputata wesz艂a w przys艂owie; na sejmie je za
Jab艂onowskim przytaczano: kto m贸wi za 偶ydem, wzi膮艂 co艣, kto przeciw
niemu, chce co艣 wzi膮膰. Nie spos贸b by艂o uj膮膰 si臋 za r贸偶nowiercami, bo
natychmiast prawiono by, 偶e to za poszeptem work贸w z talarami
toru艅skimi czy gda艅skimi. Na sejmie 1744 r. przysz艂o do scen
drastycznych, gdy pose艂 Wilczewski rzuci艂 przed sejmuj膮cych kies臋 z
trzystu dukatami, kt贸rymi go agent pruski kupi艂, i wymieni艂 innych
kupionych; mimo tego czynu patriotycznego zerwali Potoccy sejm, kt贸ry
m贸g艂 o przysz艂o艣ci rozstrzyga膰. To co Konarski opowiada艂 o zerwaniu
sejmu r. 1732, by艂o nier贸wnie bardziej gorsz膮ce. Reformy
przeprowadzano najpi臋kniejsze, zerwanie sejmu je unicestwia艂o.
Tron postrada艂 wszelki autorytet. Augusta II obawiano si臋, i s艂usznie, bo
ten si艂acz w r臋kach, pijatyce i mi艂ostkach by艂 ka偶dej chwili got贸w
podzieli膰 si臋 Polska z kimkolwiek. Syn amoralnego, przewrotnego ale
sprytnego, pomys艂owego, imponuj膮cego ojca, "mantelzak" Fryderyka II,
codziennie przyk艂adnie mszy s艂ucha艂, potem psy strzela艂, swych b艂azn贸w
9
bi艂 i kopa艂, a coraz pyta艂: Brqhl, hast Du Geld? Siadywa艂 daremnie w
izbie senackiej, czekaj膮c na upami臋tanie si臋 pos艂贸w, zreszt膮 zdawa艂
wszelkie rz膮dy Brqhlowi, kt贸ry si臋 pod Brylewo polskie podszywa艂, a
Polsk臋 znakomicie 艂upi艂. Ogranicza艂 te偶 kr贸l pobyt w Polsce, nieraz tylko
przyjazdem do Wschowy dla rady senackiej; ca艂ych pi臋膰 lat w Warszawie
przesiedzia艂, gdy go Fryderyk II z Drezna przep臋dzi艂; jedynym jego
celem by艂o zapewni膰 synom to Polsk臋, to cho膰by Kurlandi臋; 偶ony
Augusta II, zaci臋tej luterki, Polska ani nie ogl膮da艂a; 偶ona Augusta III
by艂a bardzo pobo偶na i mi艂osierna Rakuszanka, innych przymiot贸w nie
posiada艂a, obca jak ma偶 polskiemu w Warszawie otoczeniu. August II
sam rz膮dzi艂, tj. knu艂 spiski na Polsk臋 z Flemingiem, swoim marsza艂kiem
polnym; August III zda艂 wszystko na Brqhla, steruj膮cego ostro偶nie
mi臋dzy stronnictwami.
Za Augusta III by艂o ich dwa, "Familia" i "Republikanci", tj. Czartoryscy i
Potoccy. Czartoryscy, 艣wie偶o z ma艂o znacznego rodu wyszli, wraz z
parweniuszem Poniatowskim oceniali trafnie stosunki, pragn臋li reformy i
gdy o w艂asnych si艂ach jej przeprowadzi膰 nie mogli, ogl膮dali si臋 za obc膮
pomoc膮 i 艂膮czyli z Rosja; republikanci, tj. Potoccy, mniej dbali o reform臋,
pragn臋li przede wszystkim niezawis艂o艣ci, 偶eby Rzeczpospolita sama o
swoich losach stanowi艂a, a nie, jak wyb贸r Augusta III przeciw
powszechnej woli narodowej dowi贸d艂, zawis艂a zupe艂nie od gwarant贸w
obcych swego nierz膮du; byli stanowczymi przeciwnikami Sas贸w i Rosji, a
艂膮czyli si臋 przeciw niej cho膰by z Prusami, najch臋tniej z Porta i Szwedami;
brak talent贸w zast臋powa艂a duma rodowa; mimo to byli 艣r贸d szlachty
popularni, bo nienawidzili Sas贸w i Rosjan, a "independencj臋" s艂awili i
konfederacj臋 planowali; szlacht臋 odpycha艂a hardo艣膰 Czartoryskich i ich
konszachty rosyjskie, burz臋 na nich si臋 gotuj膮c膮 przerwa艂 nag艂y zgon
Augusta III i Brqhla.
Rywalizacja magnat贸w nie by艂a 艣wie偶ej daty; zwalczano si臋 i dawniej
zawzi臋cie, np. Zborowscy Zamoyszczyk贸w, dochodzi艂o nieraz niemal do
wojny domowej, np. Ostrogskich z Tarnowskimi, ale teraz odmieni艂y si臋
cele i 艣rodki. W XVI i XVII wieku ofiarowywali magnaci tron obcym krwi
kr贸lewskiej, teraz sami o tronie my艣leli, korzysta艂y te偶 z tego znakomicie
Rosja i Prusy, n臋c膮c po kolei wszystkich magnat贸w widokami na tron,
Lubomirskich, Sieniawskich, Potockich, kt贸rzy na ten lep lgn臋li. Tak
zapobiegli gwaranci, by korzysta艂a Polska ze sposobno艣ci wybicia si臋 z
pod ich "opieki", tj. panowania; dwudziestolecie walk Fryderyka II
nastr臋cza艂o niejedn膮; mimo s艂abo艣ci militarnej mog艂a nieraz
Rzeczpospolita przewa偶y膰 szal臋 na niekorzy艣膰 Prus i dr偶a艂 o to Fryderyk,
ale obawy jego okaza艂y si臋 p艂onnymi; z apatii i letargu nawet ch臋膰
10
zemsty saska nie wydoby艂a Polski; ma艂ymi sumami (obiecywano wi臋cej,
wyp艂acano mniej) okupywa艂y Prusy i w艂asne bezpiecze艅stwo i rozboje
bezkarne na kresach, a anarchi臋 w kraju.
Szalona pycha, przybieraj膮ca rozmiary psychopatii u wojewod贸w z bo偶ej
艂aski" i udzielaj膮cych audiencji z tronu, a st膮d sta艂a wa艣艅 rodowa,
uniemo偶liwia艂a wszelk膮 odmian臋, niezb臋dn膮 wedle og贸lnego
przekonania, mimo to ubijan膮 w samym zarodku za staraniem
magnat贸w albo gwarant贸w. W艂adza kr贸lewska objawia艂a si臋 ju偶 tylko
rozdawnictwem "wakans贸w" i starostw; przezorni staty艣ci, nawet
Konarski, i to chcieli kr贸lowi odebra膰, widz膮c, jaka z tego "korupcja"; o
te nadania toczono zaci臋te walki, werbowano niemi stronnik贸w, a
艣ci膮gano na siebie gniewy i urazy pomini臋tych; tak przeszli Czartoryscy
do stanowczej opozycji, skoro im Brqhl przesta艂 sprzyja膰, widz膮c, 偶e si臋 i
bez nich obejdzie. Cz臋sto obdarzeni wakansem czy starostwem odp艂acali
dworowi grubsi niewdzi臋czno艣ci膮. Hetman m贸g艂 rozstrzyga膰, bo mia艂 w
r臋kach wojsko, ale i J贸zef Potocki i Jan Klemens Branicki dla niedo艂臋stwa
brali si臋 do intryg i plan贸w, nie do czynu. Szlachta zawis艂a zupe艂nie od
艂aski magnat贸w, wysy艂a艂a syn贸w i c贸rki na ich dwory, lokowa艂a sumki u
nich, dos艂ugiwa艂a si臋 wygodnej dzier偶awy, dochrapywa艂a do ce艂 i myt
albo do urz臋d贸w powiatowych, ha艂asowa艂a o nie na sejmikach i sejmach,
szcz臋艣liwa je艣li mog艂a u艣ciska膰 kolana Ja艣nie Wielmo偶nych, albo ich w
brzuch ca艂owa膰. Obrusza艂a si臋 nieraz na t臋 zawis艂o艣膰 od r贸wnych sobie,
wytwarza艂a si臋 animozja przeciw J W. braciom, ale ko艅czy艂o si臋 na
pogr贸偶kach.
W walce magnackiej by艂y wszelkie 艣rodki dozwolone. Zarzuci膰
przeciwnikowi nieszlachectwo i skaza膰 go na zawik艂an膮 procedur臋
sadowa; zajecha膰 go, napa艣膰 i porani膰; zwabi膰 obietnicami dobrej
po偶ywy: tak u艂o偶yli Czartoryscy rozszarpanie ordynacji ostrogskiej na
"艂ysej radzie kolbuszowskiej"; oskar偶y膰 niepodatnego o byle co, np.
Szamockiego o obraz臋 majestatu, 偶e niby kr贸la dobrotliwego tyranem
nazwa艂; w paszkwilach, pamfletach ods膮dza膰 od czci i wiary, by艂y
najpospolitsze 艣rodki "polityki", tj. zapewniania sobie wp艂yw贸w;
wszystko za艣 pod pokrywka szlachetnego patriotyzmu albo obrony
zagro偶onej wolno艣ci. Jej zrenic膮 by艂o liberum veto i o ni膮 truchla艂a
szlachta: wolno by艂o krytykowa膰 wszystko opr贸cz liberum rumpo; na
sejmiku czy sejmie rozsiekano by 艣mia艂ka. Nawet przekonani zwolennicy
reformy zdobywali si臋 tylko na p贸艂艣rodki, np. ograniczenie do pewnych
materyj; ju偶, jak twierdzi艂 Branicki, 30% pot臋pia艂o je, ale dopiero
Konarski jawnie z tym wyst膮pi艂. W czterech tomach O skutecznym rad
sposobie, wydawanych 1759 do 1763, a popieranych przez listy
11
pochwalne wszystkich krajowych znakomito艣ci, szczere czy udane,
upora艂 si臋 z tym potworem; wykaza艂 najpierw nieskuteczno艣膰 wszelkich
paljatyw (np. sejmu konnego), potem og贸lne pot臋pienie, dalej histori臋
zerwania ka偶dego sejmu, na koniec rozwin膮艂 program samej reformy.
Szlachta w krzyk, 偶e mnich miesza si臋 w polityk臋, protestowa艂a w
grodach.
Tak by艂o z polityka wewn臋trzna, zewn臋trznej nie by艂o, bo od偶egnywa艂a
si臋 szlachta od wszelkiej. Wci膮gn膮艂 ja bez jej wiedzy i woli August II do
niecnej wojny p贸艂nocnej, kt贸ra Polska strasznym spustoszeniem okupi艂a;
zalewa艂 kraj swoimi Sasami pod wszelakimi pretekstami, ale upora艂a si臋
z nimi konfederacja tarnogrodzka r. 1718, niestety za mediacja rosyjska
i car Piotr by艂 rozjemca i gwarantem tej konstytucji, kt贸r膮 traktaty
warszawskie u艂o偶y艂y w ko艅cu, a sejm niemy (jedyny spos贸b, aby rzecz
do skutku przywie艣膰) uchwali艂. Litwa przez zdrajc臋 Pocieja godzi艂aby si臋 i
na panowanie rosyjskie, ale narazi膰 wycofa艂y si臋 w ko艅cu i wojska
rosyjskie i za偶y艂a na koniec Polska spokoju w neutralno艣ci bezwzgl臋dnej,
tj. wojska rosyjskie maszerowa艂y swobodnie przez Rzeczpospolit臋,
zak艂ada艂y w niej magazyny i le偶e zimowe, wybiera艂y prowiant i konie, a
tak samo wpadali Prusacy, kradn膮c i ludzi, p艂ac膮c dziesi膮ta cz臋艣膰
warto艣ci albo i nic, a szlachta wielkopolska nie zdobywa艂a si臋 nawet na
silny protest; z 偶ywio艂owej nienawi艣ci przeciwko Rosji sympatyzowa艂a
nawet z Fryderykiem II, za co ten Wielkopolsk臋 bezkarnie 艂upi艂.
Uwag臋 powszechna poch艂ania艂a nie polityka, lecz prywata i skandale, np.
pojedynek i 艣mier膰 popularnego Tar艂y; rozdrapanie zad艂u偶onej przez
Sanguszk臋 ordynacji ostrogskiej mi臋dzy sze艣ciu Lubomirskich i innych
pan贸w, przerwane, nie uchylone przez mianowanie komisarzy
kr贸lewskich, co Czartoryskich na zawsze od Brqhla oderwa艂o (zarzuci艂
przecie偶 na sejmie m艂ody Stanis艂aw Poniatowski m艂odemu Brqhlowi brak
indygenatu, o co si臋 do szabel porwano); sp贸r o jurysdykcj臋 kanclerska
z powodu Rokitna; walka jezuit贸w z akademia o Lw贸w. Takie sprawy
goraczkowa艂y umys艂y i sypa艂y si臋 o to parnflety, wiersze, skargi, bardziej
rubaszne ni偶 dowcipne. I zacie艣ni艂 si臋 zupe艂nie widnokr膮g szlachecki;
polityk臋 prowadzili na w艂asn膮 r臋k臋 jedyni magnaci, szczeg贸lniej Potoccy,
ale nie uda艂o si臋 im wci膮gn膮膰 mocarstw obcych w plany i zamki
nadpowietrzne.
Wy偶艂obi艂y czasy saskie niestarte 艣lady w usposobieniu narodowym.
Wytworzy艂y nienawi艣膰 do Rosji, co uniemo偶liwia艂o z g贸ry wszelkie zakusy
panslawizmu p贸zniejszego. W XVI i XVII wieku Moskwy nikt nie
nienawidzi艂, zawsze ni膮 pogardzano jako symbolem prostactwa i zdrady,
12
nahajki i turmy, szyzmy i nieuctwa; teraz dopiero brutalne rz膮dy
Piotrowe, a dalsze genera艂贸w i pu艂kownik贸w niemieckich (rodowici
Moskale bywali "dyskretniejsi"), wznieca艂y t臋 nienawi艣膰, kt贸r膮
Czartoryscy odpokutowali; Rosja przecie偶, nie Austria, wygna艂a
Leszczy艅skiego i obieg艂a go w wiernym Gda艅sku, Rosja kaza艂a wybra膰
stolnika litewskiego. Od czas贸w saskich datuje si臋 dalej p艂aszczenie
przed mo偶nymi, owa s艂u偶bisto艣膰, owo padanie do n贸g, ca艂owanie r膮czek
i n贸偶ek, tytu艂omania Ja艣nie Wielmo偶nych, czego艣my si臋 do dzi艣 nie
pozbyli, a czego inne narody, nawet Rosjanie, nie znaj膮. Od Sas贸w
pocz膮艂 si臋 brak orientacji politycznej i 艂udzenie si臋 fantastycznymi
sprzymierze艅cami i planami: politykomania najgorszej pr贸by, godna
owych nawo艂ywa艅 o g贸ry olkuskie i o sumy neapolita艅skie, jakiem!
szlachta sejmikowa swoje lauda zawsze jeszcze zag臋szcza艂a; 偶e sejmiki i
ich lauda wszelk膮 moc straci艂y, rozumia艂o si臋 w oligarchii magnackiej
samo przez si臋; mog艂y si臋 tylko wykrzycze膰 do woli. Poj臋cie
niezawis艂o艣ci pa艅stwowej, "independencji", majaczy艂o 艣r贸d Potockich
jako zawzi臋tych przeciwnik贸w Sas贸w, nie by艂o go u Czartoryskich, ale i
Potoccy szukali oparcia u obcych, co prawda nie u Rosji. Otrzaskano si臋
zupe艂nie z wp艂ywem postronnym, poj臋cie opieki cudzej, gwarancji,
uspokaja艂o trwo偶liwych, a dumy narodowej nie obrusza艂o.
Jak o ojczyznie, zapomniano za Sas贸w i o my艣li niepodleg艂ej; tamte
zast膮pi艂a gwarancja, t臋 tradycja; tam zawini艂a szlachta, tu jezuici.
Tradycj膮 偶y艂o si臋 w rodzinie patriarchalnej, w gospodarstwie
prymitywnym, w polityce za艣ciankowej; do tradycji nale偶a艂 偶yd faktor,
ch艂op pa艅szczyzniak, 艂yk mieszczuch, straszak absolutyzmu i
dziedziczno艣ci tronu, wolno艣膰 od c艂a i podatku, kult 艣wi臋tych i Marii,
ba艂wochwalstwo klejnotu herbowego. W tym k贸艂ku zaczarowanym
obywano si臋 bez my艣li swobodnej, krytyki wolnej, rozumu politycznego.
Utrwali艂a si臋 przewaga duchowie艅stwa, a chleb duchowny u艣miecha艂 si臋
ju偶 ka偶dej rodzinie i cho膰 jeden z syn贸w jego si臋 ima艂 i przez to dobrobyt
jej zabezpiecza艂; dla panien nieposa偶nych sta艂y cele zakonne otworem.
Kraj, niegdy艣 twierdza wolno艣ci sumie艅, zawodniczy艂 z W艂ochami i
Hiszpani膮 o nietolerancj臋, o wiar臋 przesadn膮, o praktyki nieustanne.
Wy偶艂obi艂a si臋 jeszcze g艂臋biej straszna kastowo艣膰, nieszlachcic nie
uchodzi艂 za cz艂owieka; szlachcic, potomek Jafetowy, odgradza艂 si臋 od
Chamowego, kt贸remu imi臋 protoplasty przywrza艂o (i to tylko u nas, a od
nas do Rosjan to przesz艂o); pogarda wszelkiej pracy r臋cznej i rzemios艂a
rozpr贸偶niaczy艂a do reszty szlacht臋, przekonan膮 o r贸偶nicy fizycznej
mi臋dzy "psia" krwi膮 a szlacheck膮, o jakim艣 odr臋bnym swoim
pochodzeniu. Ju偶 zaczyna艂a si臋 prywatna wszechw艂adza 偶ydowska; nie
13
obchodzi艂 si臋 szlachcic bez faktora, gardzi艂 nim, ale za偶ywa艂 go do
wszystkiego i jego rady i wskaz贸wek s艂ucha艂. Nawyka艂 dalej do strasznej
samowoli, ograniczanej tylko podobn膮 samowol膮 innych, liczy艂 si臋 tylko z
moc膮, nie z prawem, co poci膮ga艂o za sob膮 najdziksze wybryki, kt贸rymi
s艂yn臋li magnaci, jak 贸w Marcin Radziwi艂艂, kt贸ry i harem urz膮dza艂
systematycznie i na 偶ydostwo przeszed艂, a偶 go Hieronim Radziwi艂艂 (sam
niezgorszy kwiatek samowoli pa艅skiej) jako ob艂膮kanego pod klucze
wzi膮艂; albo 贸w Potocki, starosta kaniowski, co grzechy 偶ywota niby jako
bazylian odpokutowywa艂; 贸w drugi Potocki, co szlachcie na podw贸rze
wje偶d偶a膰 nie dozwala艂, a z tej samej dumy utopi艂 m艂odziutk膮 synow臋. Z
obawy przed samowol膮 wyp艂ywa艂a potrzeba opieki, protekcji ze strony
mo偶nego, a czo艂obitno艣膰 protegowanego; i dzi艣 jeszcze zas艂ania膰 si臋 byle
jak膮 protekcj膮 uchodzi za najpewniejszy 艣rodek - u nas bardziej, ni偶
gdziekolwiek indziej.
Nauczy艂y te偶 te czasy, szczeg贸lniej August II, wzoruj膮cy si臋 we
wszystkim na kr贸lu-s艂o艅cu wersalskim, nadzwyczajnej wystawno艣ci; za
jego przyk艂adem trwonili magnaci krocie na czcze widowiska, przyj臋cia,
wjazdy, pogrzeby, na przepych raczej azjatycki ni偶 francuski i wy偶艂abia艂a
si臋 istna przepa艣膰 mi臋dzy szalonym zbytkiem wielkopa艅skim a istotnym
ub贸stwem kraju bez handlu i przemys艂u, bogac膮cego zagranic臋
milionami, jakie za swoje surowce odbiera艂, bo je natychmiast na
przedmioty zbytku roztrwania艂.
MIASTA
Za Sas贸w spotyka艂e艣 tylko bogatego ksi臋dza, dumnego szlachcica,
pokornego 偶yda, ubogiego mieszczanina, zn臋dznionego ch艂opa. Ch艂opa
uciskano ju偶 od XVI wieku, ub贸stwo miejskie by艂o 艣wie偶szej daty i tym
bardziej razi艂o; ca艂a te偶 literatura polityczna jednog艂o艣nie nie o miastach,
tylko o ich "mizerii" i "dezolacji" prawi艂a. Kr贸l Leszczy艅ski w Glosie
wolnym utyskiwa艂:
jaka w nich (miastach) budynk贸w ruina, jaka nieludno艣膰 obywatel
贸w, jaka indigencja mieszczan贸w, jaka incapacitas rzemie艣lnik贸w,
jaka insufficencja towar贸w, jaki na ostatek przy wielkim
niedostatku nierz膮d in politia!
Dziesi臋膰 lat p贸zniej powtarza艂 to samo Garczy艅ski w
Anatomii Rzeczypospolitej Polskiej: z miast i miasteczek
"teraz tylko same zosta艂y obaliny", a po kamienicach
"jeszcze cokolwiek niewykorzenionych dyszy mieszczan".
14
R贸wnie jednog艂o艣nie przyczyn臋 tej n臋dzy wskazywano: nie
m贸r, co sprz膮ta艂 nieraz po艂ow臋 ludno艣ci (w latach 1707-
1712), nie nieprzyjaciel, co ja 艂upi艂 (np. Szwedzi Lw贸w), nie
po偶ary, co j膮 nawiedza艂y (np. Wilno raz po raz), lecz
dziedzice, starostowie i 偶ydzi.
W najliczniejszych, szlacheckich miasteczkach rozstrzyga艂a
samowola dziedzica; on odbiera艂 grunta niegdy艣 nadane,
propinacje, inne po偶ytki, zasadza艂 偶yd贸w, kt贸rzy mu si臋
ch臋tnie op艂acali, byle mogli na chrze艣cijanach strat臋
odbija膰. Dla miast kr贸lewskich zag艂ada byli starostowie,
przeznaczeni niegdy艣 na ich doz贸r; z nimi toczy艂y miasta
ci膮g艂e wojny w sadach asesorskich: o bicia i wi臋zienia, o
zabory grunt贸w i po偶ytk贸w; starosty-pana w mie艣cie nawet
nie by艂o, rz膮dzi艂 za niego podstaro艣ci, szlachcic osiad艂y, a
jak si臋 opiekowa艂 miastem, 艣wiadczy艂 o tym najlepiej stan
grodu-zamku ("cztery k膮ty i baszty kawa艂 pi膮ty"); 偶artowa艂
przecie偶 jeszcze Stanis艂aw August, 偶e najpewniejszy 艣rodek
zniszczenia Bastylii, powierzy膰 j膮 opiece naszych starost贸w.
Autonomia niewiele si臋 miastom kr贸lewskim przyda艂a, bo
musiano rajc贸w i 艂awnik贸w wybiera膰, jakich sobie
podstaro艣ci 偶yczy艂; wobec tych, co starostwa kupowali lub
je prawem emfiteutycznym nabywali, byli mieszczanie
bezbronni.
Co tylko kt贸ry z J. O艣wieconych albo Wielmo偶nych
Ichmo艣ci贸w jeszcze nieosch艂y przywilej od Najj. Pana
wezmie, tak zaraz jurysdykcja swoja rozpo艣ciera
przez wymy艣lne komisarz贸w swych sposoby, 偶e
czasem gdy urz膮d miejski oponuje si臋 przy prawach i
przywilejach od kilkuset lat nadanych i
aprobowanych Ichmo艣ciom starostom, to kijami
bywaj膮 zbici z t膮 alegori膮: ja pan, ja prawo
(Garczy艅ski). Co tego (tej n臋dzy) za racja? nie insza
tylko 偶e od nikogo lud pospolity protekcji nie ma a
od wszystkich krzywd臋 i 偶e nigdy mieszczanin nie
dojdzie sprawiedliwo艣ci z szlachcicem (Leszczy艅ski).
Miast ruina jest tak powszechna i znaczna, 偶e
wyj膮wszy jedne Warszaw臋 inne najprzedniejsze po
wi臋kszej cz臋艣ci wierutnej 艂otr贸w jaskini przyr贸wnane
by膰 mog膮, czego dwie jawne upatruj臋 przyczyny,
obci膮偶enie kamienic wyderkafami i odci臋cie handl贸w
15
mieszczanom przez 偶ydostwo i innych
partykularnych ludzi, kt贸rzy pod r贸偶nymi protekcjami
przywo偶膮c i sprowadzaj膮c z oszukaniem ce艂 JKM. i
ca艂ej Rzeczypospolitej znaczne towary, obywatelom
miast do zarobku i wsparcia si臋 drogi zagradzaj膮"
(Antoni Potocki w odezwie do pan贸w obojga stan贸w
1744 r.).
Zniszczyli starostowie miasta przez mieszanie si臋 w ich
sprawy, bo膰 mieli od r. 1565 doz贸r nad niemi, "aby si臋
poprawowa艂y i liczb臋 przed nimi czyni艂y"; z tego tytu艂u
zabierali propinacj臋 i grunta. Niszcza艂y miasta i od jurydyk:
duchowie艅stwo i szlachta kupowali grunta pod miastem
albo kamienice i grunta w samem mie艣cie i te posiada艂y
w艂asn膮 jurydyk臋, tj. nie podlega艂y zarz膮dowi miejskiemu,
nie p艂aci艂y podatk贸w miejskich, nie sadzi艂y si臋 przed w贸jtem
i 艂awa; na jurydykach osadzano te偶 偶yd贸w i tak otwierano
im dost臋p do miast. Tak膮 jurydyk膮 Leszczy艅skich by艂o
Leszno w Warszawie, inn膮 "na Bielinie" (ulica
Marsza艂kowska i Kr贸lewska p贸zniej) za艂o偶y艂 marsza艂ek
Bieli艅ski, jeszcze inn膮 St. August itd. Bez zniesienia jurydyk
post臋p by艂 niemo偶liwy i ju偶 Antoni Potocki 偶膮da艂, by
mieszczanin tylko mieszczaninowi sprzedawa艂 kamienic臋,
nikomu innemu pod niewa偶no艣ci膮 sprzeda偶y. Tak by艂o w
uprzywilejowanych, wolnych, kr贸lewskich miastach; w
"partykularnych" mieszczanin od ch艂opa a miasto od wsi
nazwiskiem si臋 odr贸偶nia艂y, a dawnych mieszczan p臋dzi艂
dziedzic na pa艅szczyzn臋.
Miasta i miasteczka liczy艂y nieraz po kilkadziesi膮t lub
kilkuset mieszka艅c贸w; jedyna Warszawa (i Gda艅sk) by艂y
ludniejsze. Warszawa liczy艂a ludno艣ci oko艂o trzydzie艣ci
tysi臋cy; sk艂ada艂a si臋 z Starego miasta, kt贸rego wcale nie
zbytni膮 jedyn膮 ozdob膮 by艂 dosy膰 niepokazny zamek, ty艂em
do Wis艂y z pi臋knym prospektem, ale zaniedbany strasznie;
kr贸l rezydowa艂 w w艂asnym pa艂acu "saskim". Opodal
w膮skiego, ciemnego, brudnego, opasanego murem Starego
miasta rozci膮ga艂o si臋 Nowe z obszernymi, niebrukowanymi
ulicami, zalewanymi b艂otem, tak, 偶e je偶d偶ono w karetach
sze艣ciokonnych nie dla samej parady, lecz i z powodu
b艂ota; zabudowane bardzo nier贸wnie, bo obok pa艂ac贸w
16
pa艅skich, a by艂o ich kilkana艣cie, stercza艂y chaty drewniane.
Przyst臋p do Wis艂y by艂 trudny, a przez Wis艂臋 wo偶ono si臋 na
promie; mostu nie by艂o. Osobno sta艂y Leszno i Grzyb贸w; od
zamku sz艂o Krakowskie Przedmie艣cie, ko艅cz膮ce si臋
uprawnymi polami, zawalone zreszt膮 gruzami; za 呕elazna
brama ogrodu Saskiego sta艂o kilka domk贸w, a na placu
odbywa艂 si臋 targ zbo偶a i siana; w jednym z tych domk贸w
za艂o偶y艂 Meierhofer r. 1724 pierwszy "kafenhauz" z
bilardem. Uporz膮dkowanie zawdzi臋cza艂a Warszawa
energicznym rz膮dom w. marsza艂ka kor. Franc. Bieli艅skiego
(1742-1766), kt贸ry wraz z prezydentem staromiejskim
Dulfusem brukowa艂, rozszerza艂 ulice i place, odnawia艂 albo
zak艂ada艂 kana艂y, czuwa艂 nad bezpiecze艅stwem i hamowa艂
wybryki 偶ak贸w i posp贸lstwa. Z Warszawy ju偶 wychodzi艂y
mody; towar szewc贸w warszawskich, szczeg贸lniej trzewiki
damskie, s艂yn膮艂, a pierwsze jej modnistki rozpina艂y kornety
damskie, drogo (w stosunku do materii) op艂acane. Ju偶
bawiono si臋 w Warszawie na redutach od Nowego Roku do
Popielca, najpierw dwa razy tygodniowo, potem co dzie艅 (z
wyj膮tkiem pi膮tku i soboty), i przez sze艣膰 tygodni przed
adwentem. Zaprowadzi艂 je W艂och Salvador; ucz臋szczali
zrazu tylko panowie, ale niebawem i mieszcza艅stwo
nabra艂o smaku, wi臋c pootwierali reduty i inni
przedsi臋biorcy. Przychodzono zawsze z maska na twarzy,
bez broni, wi臋c obcowano poufale mi臋dzy sob膮, p贸ki maska
okrywa艂a osob臋; ta艅czono, grano w karty i przechadzano
si臋 swobodnie; z Warszawy przesz艂y reduty i do innych
miast. W jedynej Warszawie nasta艂y karety najemne,
parokonne, u kilku siodlarzy. Tu by艂y pierwsze
"kafenhauzy", st膮d rozesz艂a si臋 po kraju tabaka proszkowa
kilku W艂och贸w (pani Syrakuzany - w ustach posp贸lstwa
Srajkoziny, braci Fontan贸w i in., co porobili maj膮tki na tej
tabace). R贸wnie pop艂aca艂y meble i karety warszawskie,
konkuruj膮ce z gda艅skimi. Ju偶 zje偶d偶ano si臋 z prowincji na
karnawa艂 do Warszawy.
Na uboczu sta艂y zamo偶ne i kulturalne miasta pruskie, acz
mniej ludne ni偶 w wieku XVII, z Toruniem i Gda艅skiem na
czele, bogac膮cym si臋 kosztem polskim, bo narzucaj膮cym
dowolne ceny produktom polskim i towarom w艂asnym:
sarkali na ten monopol pos艂owie, podawano projekty
ustanowienia innego portu dla konkurencji, ale sejmy nie
dochodzi艂y, wi臋c ko艅czy艂o si臋 na samych projektach.
17
Gda艅sk odwdzi臋cza艂 si臋 w tym wieku, jak i w poprzednim,
wierna s艂u偶ba Rzeczypospolitej; przetrwa艂 obl臋偶enie, bo nie
wypowiedzia艂 go艣ciny prawowitemu kr贸lowi
Leszczy艅skiemu, i sta艂 i p贸zniej wytrwale przy Polsce,
uchylaj膮c wszelkie zamachy i pokusy z strony rosyjskiej czy
pruskiej. Toru艅 nie zapomina艂 rzezi toru艅skiej i jego
lojalno艣膰 bywa艂a mniej niez艂omna; sprawa wykupienia
Elbl膮ga, kt贸ry niech臋tnie pruska okupacj臋 znosi艂, zaprz膮ta艂a
nieraz sejmy.
PRZEMYSA I HANDEL
W pa艅stwie wy艂膮cznie rolniczym, gdzie jedyni ziemianie
panowali, spuszczono przemys艂 i handel z oka i zubo偶ono
kraj doszcz臋tnie. Ziemianin dba艂 o najwygodniejsze
zbywanie surowc贸w w艂asnych i najwygodniejsze nabywanie
produkt贸w przemys艂owych, wi臋c marzy艂 o zniesieniu
wszelkich przeszk贸d, m艂yn贸w i jaz贸w na rzece, kt贸ra
surowce wozi艂, a myt i ce艂 na komorach granicznych; zdoby艂
te偶 t臋 wolno艣膰, przynajmniej dla w艂asnej produkcji i
konsumpcji, a zniszczy艂 handel i przemys艂 miejski tak, jak
dochody skarbowe. Upo艣ledzenia mieszczan dokona艂 , gdy
zdeklasowa艂 przemys艂 i handel: poniewa偶 one nie mog膮
wy艂膮cznie uczciwa chodzi膰 droga, zabroni艂 ich jako
niehonorowych szlachcie, kt贸ra szlachectwo traci艂a, bawi膮c
si臋 艂okciem i kwarta. Konkurencji zagranicznej otworzy艂
wrota, a to dobi艂o i przemys艂 i handel. Rzemie艣lnik w艂asny
zaspokaja艂 w ko艅cu tylko najprymitywniejsze potrzeby,
szlachta ubiera艂a si臋 od st贸p do g艂owy w towar
cudzoziemski, spija艂a obce wina, sprowadza艂a z zagranicy
sprz臋ty i kosztowno艣ci; tylko wyj膮tkowo jaki? towar
warszawski czy z Leszna nabywa艂 wzi臋to艣ci.
Odmiana nie mog艂a wyj艣膰 od nieokrzesanego i zn臋dzonego
mieszcza艅stwa; stworzyli ja panowie. Wymagaj膮c coraz
wi臋kszych dochod贸w, gdy ziemia si臋 przy pracy
pa艅szczyznianej licho op艂aca艂a, a potrzeby reprezentacji i
wp艂yw贸w ros艂y, musieli pomy艣le膰 o nowych zr贸d艂ach
bogactwa; n臋ci艂y przyk艂ady zagranicznych "manufaktur"
18
urz膮dzi膰 co艣 podobnego u siebie, nie oprowadza膰
wszystkiego z zagranicy i przep艂aca膰, zak艂ada膰 fabryki w
kraju - tak my艣leli ci, kt贸rzy zagranic臋 tylokrotnie
zwiedzali. Ale w kraju nie by艂o ludzi sposobnych; nale偶a艂o
wi臋c przywo艂a膰 obcych, zapewni膰 im warunki bytu
zno艣nego i korzysta膰 z ich wprawy i pracy. Tak pierwsi
panowie za艂o偶yli pierwsze fabryki za Sas贸w; pocz膮tki by艂y
bardzo skromne, ale chodzi艂o o prze艂amanie lod贸w. Rud
偶elaznych by艂o w kraju pod dostatkiem, wi臋c na ich
eksploatacj臋 zwr贸cono najpierw uwag臋.
Ju偶 biskup krakowski Za艂uski sprowadzi艂 g贸rnik贸w z
Saksonii i zak艂ada艂 fabryki 偶elazne i blachy bia艂ej i zach臋ci艂
wielu w艂a艣cicieli do urz膮dzania kuznic; na wielka skal臋
czyni艂 to kanclerz wielki koronny Jan Ma艂achowski w
dobrach dziedzicznych, mianowicie w miasteczku Ko艅skiem
i okolicy; zak艂ady by艂y tu od dawna, ale zupe艂nie
zapuszczone, wi臋c wyporz膮dziwszy je sprowadzi艂 cztery
familie ze 艢l膮ska, dostarczywszy im wszelkich potrzeb;
pobliskie osady, Przysucha i Pomyk贸w (z czterdziestu
familiami niemieckimi) r贸wnie偶 prosperowa艂y, dostarcza艂y
broni chor膮gwiom pancernym i Kamie艅cowi, jak i
cekhauzowi warszawskiemu; Ma艂achowski wystawia艂
r贸wnie偶 w innych dobrach swoich wielkie piece hutnicze;
podobnie Poniatowski sukiennik贸w niemieckich w
Zaleszczykach. Anna z Sanguszk贸w Radziwi艂艂owa,
kanclerzyna litewska, za艂o偶y艂a pi臋膰 fabryk szk艂a, wyrob贸w
glinianych i kamiennych, luster, nawet szpaler贸w; z fabryki
w Koreliczach pochodzi艂y gobeliny zamku nie艣wieskiego,
u艣wietniaj膮ce czyny przodk贸w. W Nie艣wie偶u istnia艂a
fabryka dywan贸w, a r. 1758 za艂o偶y艂 Micha艂 Radziwi艂艂 (ojciec
Panie Kochanku) s艂ynn膮 fabryk臋 pas贸w, czyli "persjarni臋" w
S艂ucku, ugodziwszy do niej Ormianina Jana Mad偶arskiego z
Stambu艂u; on mia艂 wyuczy膰 ch艂opca doskonale tej roboty
perskiej i dostawa艂 dukata tygodniowo, a syn Leon
prowadzi艂 fabrykacj臋 na 24, potem 12 warsztatach. Pasy
s艂uckie cieszy艂y si臋 wielkim rozg艂osem, zawodniczy艂y z
perskimi i tureckimi; ceny by艂y najrozmaitsze, od 11 do
175 dukat贸w za sztuk臋.
Handel bogaci艂 cudzoziemc贸w, Niemc贸w, szczeg贸lnie
Wroc艂awian, Szkot贸w, W艂och贸w, Francuz贸w, kt贸rzy straty,
19
nieraz ponoszone przez samowol臋 szlachecka, odbijali
sowicie na innych; miejscowy kupiec nara偶a艂 si臋 na jeszcze
gorsza samowol臋. Kupcowi brak艂o przedsi臋biorczo艣ci,
rzemie艣lnikowi wprawy i nauki: obcy przybysze zast臋powali
te braki; w ich szkole przyuczali si臋 miejscowi. Nie wygin臋艂y
te偶 doszcz臋tnie w znacznych miastach, Krakowie, Poznaniu
itd. dawne tradycje i zasoby, ale bogate rody miejskie
dobija艂y si臋 pr贸偶no szacunku u szlachty, na艣laduj膮c jej tryb
偶yciowy, a nara偶aj膮c si臋 na dotkliwe zniewagi. P贸艂 miliona
mieszczan nie odgrywa艂o jeszcze najmniejszej roli.
Bruckner, s 1-32, 1939 r.
20
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
12 Zagraniczna polityka kulturalna Polskizabytki kultury polskiejDydaktyka kultury polskiej w ksztalceniu jezykowym cudzoziemcowgospodarka i kultura polski w latach 30 tychCharakterystyka Kultury Polskiej 艢redniowieczaBogurodzica najstarsza pie艣艅 polska, jej znaczenie dla kultury polskiejwi臋cej podobnych podstron