W roku tysiąc pięćset dwa dziewięćset był ogród saski zamykany na trzy zatrzaski.
W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu siedziała osiemnastoletnia staruszka.
Podszedł do niej facet wysoki, niskiego wzrostu, z wąsami, bez zarostu, trzymajac
w ręku żywego nieboszczyka. Pobiegli do portu. Tam stały trzy statki.
Jeden cały, drugiego pół, trzeciego wcale nie było. Popłynęli tym trzecim.
Płynęli, płynęli aż utonęli, ale szczęsliwie dopłynęli na bezludną wyspę, gdzie
roiło się od białych murzynów. Ta opowieść jest przypisana autorce, która napisała
to rok przed urodzeniem, trzymając w ręku kwadratowe kółeczko.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Bez sensu nie ważne59 Języki świata bez odpowiedziEW Karkówka bez grama soliBez tytułu1kryształy spr 3 bez filtra Mowięcej podobnych podstron