Strona Puchata
Coś się nie udało
Autor: Lepkowski
niedziela, 11 styczeń 2009
Zmieniony niedziela, 11 styczeń 2009
Znów inaczej. Jesli szukasz ostrego, erotycznego tekstu, to czytanie akurat tego nie jest najlepszym
wyjściem. Całą resztę zapraszam.
Odkąd pamiętam, zawsze podziwiałem mojego ojca. Był dla mnie wszystkim, całym światem. Cieszył się
ze mną, martwił, uczył. On pierwszy zaprowadził mnie do szkoły. On pierwszy pogratulował mi
świadectwa z czerwonym paskiem. Kiedy bałem się czegoś w nocy, kiedy budziłem się nagle przerażony i
spocony, zawsze wczołgwiałem się do niego do łóżka i natychmiast mogłem spać dalej spokojnie wtulony
w nieruchomą, ciepłą postać. Ojciec rozmawiał ze mną i zawsze traktował mnie jak dorosłego. Nie
krzyczał, nie łajał, nie bił, coś takiego znałem tylko z opowiadań kolegów w szkole. Ile razy zdarzyło mi
się dostać złą ocenę, zawsze szukał przyczyn porażki, cierpliwie tłumaczył, pozwalał na próby i błędy.
Bywały rzeczy, do których za nic nie przyznałbym się matce, ale ojcu zawsze. Nawet do pierwszego
papierosa... Było to tak, siedzieliśmy na werandzie, ojciec zapalił. Ja do niego:
- Nie rozumiem jak możesz palić to świństwo.
-Skąd wiesz, że to świństwo?
- Próbowałem.
- I jak?
- Nie wezmę tego więcej do ust. Dziwię się, że ty możesz...
I koniec rozmowy. Podobnie było, gdy wzorem kolegów zacząłem kląć. Trochę ryzykownie, bo od ojca
chyba nigdy nie słyszałem takich słów. Gdy usłyszał pierwszą "kurwę", a miałem chyba siedem lat,
zapytał:
- A co to jest, ta kurwa?
- Wiesz tato, nie wiem, ale wszyscy tak mówią.
Na co on:
- Widzisz, Maciek, kurwa to taka kobieta, która sprzedaje swoje ciało. A o czym było to zdanie, które
powiedziałeś?
- no o mleku rozlanym na podłodze.
- Właśnie. To co wspólnego ma z tym ta pani? Ona rozlała ci to mleko?
Musiałem się z nim zgodzić. I więcej już przy nim nie kląłem, można powiedzieć, że w zasadzie już w
ogóle nie używałem takich wyrazów. I tak było ze wszystkim.
Lubiłem obserwować mojego ojca, mimo że nie był supermenem. Niski, pękaty, z wystającym brzuchem i
okrągłą, twarzą,. Zawsze wyglądał, jakby się uśmiechał, choć mógł w tym momencie być śmiertelnie
poważny. Choć z drugiej strony - zawsze był nienagannie ubrany, ogolony, ostrzyżony na jeża, pachniał
wodą kolońską. Co prawda ojcowie moich kolegów byli o wiele przystojniejsi, zawsze uważałem swego za
najlepszego i najładniejszego na świecie. Nawet stoczyłem jedną bójkę, kiedy kolega powiedział, że mój
ojciec wygląda jak prosiak. O mnie też zresztą, ale mnie to jakoś nie zabolało. To była duża rzecz,
wzywano rodziców, była masa kazań. Oczywiście wysłałem do szkoły ojca. Gdy wrócił, zapytał się:
- Czy to prawda, że biłeś się o mnie?
- Tak, tato...
- Zupełnie niepotrzebnie. Czasem, gdy tak patrzę w lustro to rzeczywiście widzę, że wyglądam jak
wieprz. Przydałaby się jakaś gimnastyka, biegi... Może zaczniemy razem ćwiczyć?
Rzeczywiście zaczęliśmy i trwało to bardzo długo, aż... ale o tym pózniej. Więcej wyjeżdżaliśmy za
miasto, nawet razem zdobyliśmy Ślężę - górę dość wysoką jak na dwóch grubasów, bo i mnie w sumie
nic nie brakowało.
Nie było między nami tematów zakazanych. Rozmawialiśmy o wszystkim. Kiedy zacząłem się od kolegów
dowiadywać o "tych rzeczach", natychmiast zapytałem o to ojca. Spokojnie, rzeczowo opowiedział jak to
naprawdę wygląda, oddzielił prawdę od mitów. Było to podczas jednego z naszych wspólnych wypadów
za miasto, nikt nam nie przeszkadzał, spokojnie pytałem a ojciec, którego nie wydało się nic szokować,
odpowiadał na pytania. Zresztą takie rzeczy jak nagość nie były w sumie niczym zakazanym, widywałem
nagich rodziców, bywało że kąpał mnie ojciec, zwłaszcza jak byłem młodszy. Dobrze przygotował mnie na
przyszłe zmiany. Jakieś dwa lata pózniej, gdy pojawił się pierwszy wytrysk, przyjąłem to spokojnie. No i
oczywiście powiedziałem ojcu.
- Tata, to już się stało...
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:25
Strona Puchata
- Co, Maciek?
- No wiesz, poszło mi mleczko...
Tego dnia ojciec wziął mnie do sklepu i kupił mi wspaniały szwajcarski nóż, ten z krzyżem i czerwoną
rączką i szesnastoma ostrzami, "Mc Gyver", jak mówili koledzy.
- Pamiętaj Maciek, facet bez narzędzi jest gorszy niż bez fiuta. Niech ci służy przez całe dorosłe życie.
Pózniej poszliśmy na naszą pierwszą męską wyżerkę. Mama pewnie złapałaby się za głowę, gdyby
dowiedziała się co naprawdę jedliśmy. Naszą gimnastykę pewnie w jedno popołudnie trafił szlag. No ale
mama zawsze była jakoś na uboczu. Była bizneswoman, dyrektorem banku i w zasadzie cały czas
nieobecna. W zasadzie było jej na rękę, że mną się zajmuje ojciec. Miał więcej czasu, był tłumaczem i
większość czasu spędzał w domu przy komputerze, w zasadzie zawsze czułem jego obecność przy mnie.
Miałem wtedy prawie szesnaście lat, kiedy wybraliśmy się na włóczęgę po Sudetach. Były wakacje,
spaliśmy w namiocie, cholernie wąskiej dwójce. Ostatniej nocy przyszła kosmiczna burza z piorunami,
waliło bardzo niedaleko nas, a namiot złowrogo rozświetlała każda błyskawica. Bałem się jak cholera.
Przywarłem do ojca, początkowo w starym odruchu szukania bezpieczeństwa. Ale nie zasnąłem od razu.
Poczułem się dziwnie, zupełnie inaczej niż dotychczas. Zetknięcie policzka z jego głową, między uchem a
szczęką, spowodowało niespotykany do tej pory dreszcz. Spokojny ciepły oddech głaskał moją twarz,
delikatnie, przyjemnie. Ojciec przebudził się chyba, bo odruchowo przycisnął mnie ręką do siebie, jak za
starych dobrych czasów. Nie od razu zasnąłem, oszołomiony moją reakcją na bliskość innego człowieka.
Ocknąłem się nagle, gdy zdałem sobie sprawę, że moje wargi przylegają do jego szyi, którą lizałem...
Chyba wtedy zasnąłem.
Długo rozpamiętywałem tamtą noc, za każdym razem pchany tajemniczą ekscytacją. Ale o tym na pewno
nie porozmawiałbym z ojcem. Nie wiedziałem jeszcze dlaczego.
Pewnej nocy zbudziła mnie kłótnia. Kłócili się moi rodzice. Było to coś niezwykłego, zazwyczaj
zachowywali się zgodnie i spokojnie. Tym razem było inaczej. Słyszałem tylko strzępy rozmowy,
jakiekolwiek podsłuchiwanie nie wchodziło w grę, więc do końca nie wiedziałem o co im chodzi. Wszystko
wydało się następnego dnia. Ojciec poprosił mnie o rozmowę, wydawało się, że jest mocno zmieszany.
- Słuchaj Maciek, będę musiał wyjechać.
- No ale przecież wrócisz?
- No właśnie o tym chciałem z tobą pogadać. Z różnych powodów chcę wyjechać i raczej nie wrócić. Może
ci kiedyś to wszystko opowiem. Ale jest kilka powodów. Mam możliwość dostania dobrej pracy za granicą
- to po pierwsze. Poza tym... - przerwał, jakby wahając się. - Chyba zauważyłeś, że między mną i mama
nie jest ostatnio najlepiej. Chcemy od siebie odpocząć...
- To zabierz mnie ze sobą!
- Bardzo chciałbym ale... Z różnych względów jest to niemożliwe.
Oszukał mnie, zdradził... Czułem, jak zaczynam płakać. Jeśli wyrażenie "nagle zawalił mi się świat pod
stopami" nie jest za bardzo grafomańskie, to właśnie się tak czułem. Nie panując nad sobą rzuciłem się
na niego, wtuliłem i zacząłem płakać. Czułem, fizycznie czułem jak go tracę. Długo gładził mnie po
głowie. Powoli ustępowało rozgoryczenie smutek, a pojawiły się nowe sensacje, te same co w namiocie.
- Kiedy jedziesz?
- Obawiam się że pracę muszę podjąć pierwszego. Zatem za dwa dni.
Przez te dwa dni był dla mnie o tyle dostępny, ile nie załatwiał spraw związanych ze swoim wyjazdem.
Jakoś zgodził się, żebym podczas ostatniego dnia jego obecności nie poszedł do szkoły. Nawet w tym
natłoku przygotowań znalazł czas, by po południu wziąć mnie do miasta. Póznym wieczorem, kiedy
położył się już spać, wśliznąłem się do jego pokoju - już wtedy nie spali z mamą w jednym pokoju. Coś
działo się ze mną, coś, czego nie mogłem opisać, czego nie rozumiałem. Nie chciałem spać. Nie chciałem
stracić ani jednej sekundy z czegoś, co mogło być ostatnie w moim życiu. Napięcie we mnie rosło, czułem
że wbrew mojej woli stanie się coś, co zupełnie nie powinno. I stało się, wszystko było mokre, o ostrym
zapachu. Ogromne oszołomienie ustąpiło znużeniu, nawet nie wiem, jak zasnąłem.
Gdy obudziłem się, ojca już nie było przy mnie. Z niepokojem wyskoczyłem z pokoju, w kuchni krzątała
się matka.
- Gdzie tata?
- Już jedzie na lotnisko.
Nie wiem co wtedy czułem. W ogóle mało pamiętam, co było potem. Gdy się ocknąłem, przy mnie stała
matka. Jedyne, na co mnie było stać, to na dwa słowa.
- Ty kurwo.
- Maciek! Jak tak możesz!
Nie, nie uderzyła mnie. W ogóle się do mnie nie odezwała. Poszedłem do pokoju. Na moim stoliku
nocnym znalazłem kartkę. Napis: Kocham cię bardzo mocno, Maćku. Tata. Znów zrobiło mi się gorąco...
Po kilku dniach mogłem pójść w miarę spokojny do szkoły. Do matki w ogóle się nie odzywałem, chociaż
ona zaczęła się zachowywać o wiele bardziej przyjaznie. W szkole rzuciłem się w wir nauki; zawsze
lubiłem się uczyć, a teraz dodatkowo uspokajało mnie to, dawało poczucie spokoju, bezpieczeństwa.
Ojciec na pewno byłby bardzo zadowolony. Dzwonił rzadko ale zawsze były tgo dni, które zaznaczałem na
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:25
Strona Puchata
czerwono w kalendarzu. I za każdym razem pamiętałem prawie każde jego słowo...
Po kilku miesiącach zacząłem się nawet odzywać do matki, ale wynikało to nie tyle ze zmiany nastawienia
do niej, a po prostu z wyrachowania. Oboje dalej wiedzieliśmy o co chodzi. Kiedyś, gdy wróciłem ze
szkoły, matka weszła do mojego pokoju z jakimś druczkiem.
- Podpisz to.
Przebiegłem treść oczyma. Podanie o paszport. Nie od razu dotarło do mnie, co to oznacza. Gdy
zrozumiałem, zapytałem tylko:
- Na ile pojadę?
- Na rok, pózniej wrócisz na wakacje, a dalej się zobaczy.
Nie mogłem wierzyć swojemu szczęściu. Jednak w międzyczasie zacząłem o wiele więcej rozumieć i
pewne sprawy, początkowo niezrozumiałe, zaczęły do mnie docierać i głęboko mnie niepokoić. Czyżbym
był zakochany? Dlaczego tak dziwnie? We własnym ojcu? To chyba nie jest do końca normalne?
Dzień, który wyobrażałem sobie pół roku. Gdy stewardessa poprosiła o zapięcie pasów, miałem ręce jak z
galarety, musiał mi pomagać sąsiad. Na miękkich nogach wyszedłem z samolotu. Bristol powitał mnie
mżawką i mgłą. Nie pamiętam jak przeszedłem przez halę odpraw, wypatrując znajomej sylwetki. Ale oto
on. Stoi i się uśmiecha... W tym momencie zapomniałem o sześciu miesiącach bólu i płaczu. Wydarzenia
zaczęły być wciągające jak film. Nowe miasto, inny język, wszystko nowe, szokujące. Nasze mieszkanie
na Whiteladies Road, pierwsze zakupy w ogromnym supermarkecie, ale przede wszystkim szczęście,
bliskość, poczucie sensu. Nic się nie zmienił przez te pół roku. Nie przytył, nie schudł, dalej był tak samo
elegancko ubrany. Obserwowałem go w nieznanym otoczeniu. Perfekcyjna angielszczyzna, szarmanckość,
lekkość życia. To właśnie mój... mój kto? Czy tylko ojciec?
Gdy w nocy, tak jak było zaplanowane, wśliznąłem mu się do łóżka, obudził się.
- Nie sądzisz, że jesteś na to już za stary?
- Chcę się tobą nacieszyć, to wszystko... Chcę mieć cię blisko.
- No dobra, ostatnią noc pozwolę, zresztą wyjątkowa okazja, ale ostatnią, rozumiemy się? Nie jesteś już
małym dzieckiem...
Jego obecność działała na mnie magicznie. Ciepło tego wielkiego cielska również. Wiedziałem, że to co
robię jest głupie i bez sensu ale... zrobiłem to. Efekt był nadspodziewany, taki dreszcz jak tamtej nocy
jeszcze mną nie targnął. Miałem tylko nadzieję, że on tego nie zauważy... Niestety.
Rano przy śniadaniu odezwał się:
- Maciek, coś idzie wyjątkowo zle. I ty wiesz, o czym mówię. Prawda?
Uciekałem od tego tematu, nie chciałem, żeby w ogóle ktoś mówił o nim głośno. Czułem się, jakby ktoś
obcy wdzierał się do mojego wnętrza wbrew mojej woli. Jednak musiałem mu przyznać rację.
- Tak, tato, wiem. Ale ja nie wiem, co z tym zrobić.
- Ja też nie. Wiem że gdzieś został popełniony błąd. Tylko nie wiem w jakim momencie. I wiem że trzeba
go szybko naprawić, bo tak jak teraz naprawdę być nie może.
- Odeślesz mnie do Polski?
Chyba popatrzyłem na niego jak zbity pies, bo po moim spojrzeniu odruchowo odwrócił głowę i unikał
mojego wzroku.
- W zasadzie powinienem ale... Nie do niej. Coś się wymyśli.
- Powiedz mi, masz jakąś kobietę? - zapytałem wprost. To pytanie paść musiało i było zgodne z naszymi
niepisanymi regułami.
- Nie, jestem sam. Chcę mieć ciebie blisko, tak jak ty mnie ale... nie tak blisko, rozumiesz.
Coś się we mnie przełamało. Zacząłem mówić. Opowiadać to co czułem, o fascynacji, podnieceniu
cielesnym, cierpieniu, biciu się z myślami. Mówiłem długo, bezładnie, chaotycznie nawet, momentami
popadałem w milczenie. Ojciec słuchał, nie przerywał. A ja gadałem prawie godzinę, zdziwiony, że aż tyle
się we mnie zebrało. I że były to rzeczy, których nikomu i pod żadnym pozorem bym nie powiedział.
- A teraz odeślij mnie do Polski - zakończyłem.
Ojciec długo siedział w milczeniu. Nagle spostrzegłem na jego twarzy... uśmiech.
- czego się tak cieszysz?
- Dumny jestem z ciebie, Maćku.
- Tak? Bo masz syna - zboczeńca?
- Nie. Po pierwsze, że potrafisz przyznać, że to było złe. Zrozum, na wiele rzeczy nie miałeś wpływu, to
odbywało się niejako obok ciebie. Miałeś cholerny problem do rozwiązania, problem, w którym nie mógł ci
nikt pomóc. Jak na młodego człowieka, który jeszcze niedawno był dzieckiem - problem wielkości wieży
Eiffla. I wybrałeś w końcu dobrą drogę do jego rozwiązania. Tylko zle rozumiesz istotę tego problemu.
- Bo?
- Bo nie chodzi o to, ze jesteś homoseksualistą, to samo w sobie jeszcze nie jest takie złe. Ja też jestem...
Jeśli cokolwiek mogło zrobić na mnie większe wrażenie, to chyba gdyby powiedział, że jest kosmitą.
- Chyba żartujesz?
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:25
Strona Puchata
- To był prawdziwy powód, dla którego wyjechałem z Polski. Nawet nie dlatego bym kogoś miał, nie,
powiedziałem ci, że jestem sam. Po prostu nie mogłem wytrzymać z moją żoną a twoją mamą, chciałem
żyć uczciwie, nie uciekać, nie oszukiwać - ciebie również, no i - przerwał na chwilę - powoli domyślałem
się, co się z Tobą dzieje.
A więc nie koniec niespodzianek...
- To było również dla Twojego dobra. Nie mogłem do kilku rzeczy dopuścić. Nie chciałem i chyba nie
dopuściłem, choć wszystkich nas to sporo kosztowało. Chcę cię za to przeprosić.
- Ależ ja się wcale nie gniewam... A co będzie dalej?
- A co ma być? Pójdziesz do szkoły, będziesz miał sporo roboty, bo widzę że twój angielski jest w stanie
rozpaczliwym. No i poszukamy ci jakiegoś towarzysza...
http://thermasilesia.ehost.pl/chubby Powered by Joomla! Wygenerowano: 2 November, 2009, 18:25
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
34 2 Pażdziernik 1999 Siłą się nie daMU006 Bond Stephanie Nikt Ci się nie oprzeNIC SIĘ NIE KOŃCZY67 24 Pażdziernik 1995 Chadżijew się nie sprawdziłLewy czerwcowy Panie Waldku pan się nie boiKomputer się nie uruchamia Poradnik Metoda Hot Flashvw golf4 szyby sie nie zamykajaCoś sie kończyCZEGO JAŚ SIĘ NIE NAUCZY KSZTAŁCENIE DLA PRZYSZŁOŚCIwięcej podobnych podstron