KOŚCIÓŁ A KOBIETY
Aktualność tematu Listy korpusu Pawiowego o miejscu kobiet w Kościele
Pozycja kobiety
w społecznościach żydowskich Pozycja kobiety w społecznościach
pogańskich Kobiece
próby wyjścia poza bariery ustanowione przez tradycję Rola kobiet w
ruchach heterodoksyj-
nych Wdowy: ich funkcje w Kościele i ich ambicje Czas wdów, czas
dziewic Diako-
nisy Miejsce kobiet w ruchu monastycznym Wrażliwość kobiet na
postanie Ewangelii
"Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście
się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani
człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem
jesteście czymś jednym w Chrystusie Jezusie." (św. Paweł w Liście do Gala-
tów, 3, 2728)
"W boleściach i w trwodze rodzisz, kobieto, ku twojemu mężowi masz
spoglądać, i on panuje nad tobą czy ty nie wiesz, że jesteś Ewą? Trwa
wyrok Boga nad twą płcią w tym świecie: nieuniknione jest, by przestępstwo
też trwało. Jesteś drzwiami diabła; jesteś tą, która złamała prawo słynnego
drzewa; to ty namówiłaś tego, do którego diabeł nie znalazł dostępu; ty czło-
wieka, podobiznę Boga, tak łatwo wypędziłaś; z twojej to zasługi, to jest
śmierci, również Syn Boży musiał umrzeć." (Tertulian, O klejnocie kobiet,
l, 1-2)
Bezwzględna równość w Chrystusie i pozycja oskarżonej o największą
zbrodnię ludzkości między tymi skrajnościami mieszczą się rozliczne,
często sprzeczne i niezbyt spójne poglądy starożytnych chrześcijan na kobie-
tę, które w naszych czasach budzą zdumiewająco wiele emocji, o wiele
więcej, niż by to wynikało z ich historycznego charakteru. Chrześcijaństwo
starożytne często bywa dziś oskarżane o wrogą postawę wobec kobiet; czynią
to zwłaszcza zwolenniczki ruchu feministycznego, ale nie tylko one. Oczywi-
ście przeszłość sama w sobie nie prowokowałaby tylu kontrowersji, gdyby
nie to, że sądy o kobiecie sformułowane przed wiekami przetrwały i wciąż
pozostają podstawą nauki wszystkich odmian chrześcijaństwa, spory więc ty-
czą się dnia dzisiejszego, a nie starożytności.
Xxx 282 Kościół a kobiety
Ten dzień dzisiejszy nie będzie stanowić przedmiotu moich rozważań: nie
mam zamiaru zastanawiać się, czy Kościół katolicki lub inne Kościoły są
kobietom wrogie czy życzliwe (jeśli można wyrazić się w tak uproszczony
sposób) wiedza, którą posiadam jako starożytniczka, nie uprawnia mnie
do tego. Nie będę też zajmować się użytkiem, jaki czyni się dzisiaj z dotyczą-
cych tej kwestii tekstów powstałych u progu dziejów Kościoła.
W znajdujących się w Nowym Testamencie listach apostoła Pawła kilka
ustępów w sposób szczególny zajmuje się kobietami, ich miejscem w rodzinie
i w gminach wyznawców Chrystusa. Warto zacząć od ich przypomnienia:
"Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie
żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom
we wszystkim, bo to jest mile w Panu." (Koi 3, 1820)
"Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową
żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół
poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim. Mężowie,
miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego
siebie, aby go uświęcić (...) Mężowie powinni miłować swoje żony tak jak
własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje." (Ef 5, 2228)
"Bóg bowiem nie jest Bogiem zamieszania, lecz pokoju. Tak jak to jest
we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadze-
niach milczeć; nie dozwala im się bowiem mówić, lecz mają być poddane,
jak to Prawo nakazuje. A jeśli się pragną czegoś nauczyć, niech zapytają
w domu swoich mężów!" (l Kor 14, 3335)
"Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce
czyste, bez gniewu i sporu. Podobnie kobiety w skromnie zdobnym odzie-
niu,
283
uczniów (niektóre, być może, nawet w kręgu uczniów jego uczniów, a więc
już na progu II w.). Autorzy kryjący się za postacią apostoła, przypisujący
mu własne teksty, pragnęli w ten sposób nadać im większą rangę, przyspo-
rzyć autorytetu. Najprawdopodobniej wykorzystali oni autentyczne listy
i bileciki Pawła, do których wprowadzali swoje wywody (proceder wcale
pospolity w dziejach piśmiennictwa chrześcijańskiego). Oddzielenie listów
"Pawiowych" od listów "nie-Pawłowych" jest dla naszych rozważań bardzo
istotne: w drugiej połowie I w. bardzo wiele się w gminach chrześcijańskich
zmieniało, przemiany, jak zobaczymy, tyczyły się także miejsca, jakie w Ko-
ściele winny zajmować kobiety.
Istnieje we współczesnej biblistyce zgoda, aby w tej późniejszej epoce
umiejscawiać powstanie tzw. Listów Pasterskich: dwóch do Tymoteusza
i jednego do Tytusa. Więcej oporów wywołuje podobny zabieg w stosunku
do listów do Efezjan i do Kolosan, zdania specjalistów są tu wyraźnie po-
dzielone. Osobną kwestią jest autorstwo cytowanego przeze mnie ustępu
z pierwszego listu do Koryntian; nieco dalej zobaczymy, skąd się biorą
wątpliwości na jego temat.
Wszelkie rozważania na temat autorstwa listów tworzących korpus Pawio-
wy mają jednak znaczenie tylko z naszej, historycznej perspektywy. Dla
chrześcijan starożytnych, powołujących się na zalecenia zawarte w tych
tekstach, problem w ogóle nie istniał, wszystkie listy traktowano jako utwory
napisane przez apostoła.
Zacytowane przeze mnie teksty odbierane są dziś jako wrogie kobietom,
i to zarówno przez zwolenników (czy zwolenniczki) równości kobiet, jak
i przez jej przeciwników (ci cytują owe teksty z satysfakcją). Kontrast z tym,
do czego przyzwyczaiła nas europejska tradycja XX w., jest uderzający.
Przez niemal dwa tysiące lat sytuacja kobiety w głęboko przekształconym
świecie uległa wyjątkowo daleko sięgającym zmianom. Na ogół nie zdajemy
sobie z tego sprawy, pozostając raczej pod wrażeniem dziedzictwa przeszło-
ści (codzienna nieufność do umiejętności kobiet, ich upośledzenie w sferze
kariery zawodowej i szerzej, w sferze materialnej, wreszcie złośliwości duże
i małe). Jednak wszystkie owe zjawiska nie są w stanie przesłonić podstawo-
wego faktu: normą "cywilizowanego" świata stało się dążenie do traktowania
kobiet na równi z mężczyznami. Z tej właśnie racji wszelkie wypowiedzi na
temat kobiet powstałe w nieco odleglejszej przeszłości (bynajmniej nie tylko
chrześcijańskie) są w naszym odczuciu nacechowane wrogością do kobiet.
Nowa sytuacja kobiet jest efektem wielu zasadniczych zmian w podstawo-
wych sprawach naszego bytowania, nie tylko zasługą ruchu na rzecz kobiet,
organizowanego przez przedstawicielki społecznej elity. O wiele ważniejsze
od wszelkich demonstracji były nowe warunki codziennego życia (nie trzeba
nosić wody, palić w piecach, piec chleba, biegać nad strumień z praniem,
szyć odzieży w ręku itd.) i potrzeby przemysłu, który nie mógłby obejść się
284 Kościół a kobiety
bez pracy kobiet. Nowa medycyna, wydatnie zmniejszająca śmiertelność
niemowląt, usunęła społeczną potrzebę mnogich ciąż, wypełniających wraz
z pielęgnacją dzieci życie kobiet w poprzednich wiekach. Głęboko prze-
kształciły kobiecą psychikę ulepszające się techniki zapobiegania ciąży.
Jednakowe dla kobiet i mężczyzn wykształcenie i otwarte perspektywy karier
rozmaitego typu wyrwały kobietę ze stanu półdziecka, nie przygotowanego
do samodzielnego poruszania się w świecie, nie interesującego się tym świa-
tem, zamkniętego w ciasnym kręgu spraw domowych.
Wszystkie te zmiany powodują, że nasze osobiste doświadczenia nie ułatwia-
ją nam zrozumienia świata kobiet w przeszłości i ich ówczesnego sposobu
myślenia. Postawę Pawła i ludzi Kościoła następnych pokoleń zestawiać bo-
wiem trzeba nie z tym, co nam wydaje się godziwą normą dziś, ale z normą :
tamtych czasów.
Żydowskie społeczności stulecia, w którym rodziło się chrześcijaństwo,
były ciągle społecznościami o wyraźnie patriarchalnym modelu rodziny,
w której kobieta miała niewiele do powiedzenia. Ściany domostwa stanowiły ;
granice jej działania, tylko wielkie damy z rodziny panującej i kobiety z ludu
wykraczały poza to zamknięcie. Kobieta, wychodząc na ulicę, zakrywała
twarz zasłoną, rzadko miała okazję do rozmów z obcymi mężczyznami. Inte-
resy kobiety-żony były źle chronione: mężczyzna mógł łatwo rozwiązać
małżeństwo, przesyłając małżonce list rozwodowy, nawet z racji niemiłego
charakteru, kobieta zaś mogła uzyskać rozwód tylko w przypadkach wyjąt-
kowych. Jej świadectwo w trybunale było pozbawione wartości, dokładnie :
tak jak świadectwo dziecka.
Względy kultowe zmuszały kobietę do ścisłej separacji, która mogła trwać
długo. Menstruacje, krwawienia pozamenstruacyjne, porody, kontakt z ro-
dzącą (choćby w przypadku położnych) czyniły z niej istotę rytualnie nieczy-.
sta, która mogła skalać innych (położnica była dotknięta zmazą przez czter-
dzieści dni po urodzeniu syna, osiemdziesiąt po urodzeniu córki). Czynny
udział kobiet w życiu religijnym był wielce ograniczony. Nie oczekiwano od
nich okresowej pielgrzymki do Jerozolimy, nie należała do ich obowiązków i
nawet codzienna recytacja wyznania wiary: "Słuchaj Izraelu, Pan jest na-
szym Bogiem Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego,
z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swoich sił." Nie |
były zobowiązane do udziału w modlitwach odbywających się w synagodze, '
a jeśli były tam obecne (w osobnym miejscu oddzielonym od reszty), nie
liczyły się do kworum niezbędnego, aby móc odbyć publiczną modlitwę. Nie :
uczestniczyły w studium Tory (co nie oznacza, że było im ono zakazane, zna- i
my przypadki Żydówek, które rozczytywały się w świętej księdze, lecz były
to wyjątki potwierdzające regułę).
W kulcie sprawowanym w ramach życia rodzinnego do nich należało zapale-
Kościół a kobiety 285
i?ca śmiertelność
włniających wraz
Gtęboko prze-
zapobiegania ciąży.
te perspektywy karier
i, nie przygotowanego
iteresującego się tym świa-
wych.
doświadczenia nie ułatwia-
i ich ówczesnego sposobu
ych pokoleń zestawiać bo-
ą normą dziś, ale z normą
dzilo się chrześcijaństwo,
halnym modelu rodziny,
;iany domostwa stanowiły
panującej i kobiety z ludu
dząc na ulicę, zakrywała
bcymi mężczyznami. Inte-
a mógł łatwo rozwiązać
, nawet z racji niemiłego
fiko w przypadkach wyjąt-
imone wartości, dokładnie
iracji, która mogła trwać
b porody, kontakt z ro-
Ijstotę rytualnie nieczy-
ięta zmazą przez czter-
dzeniu córki). Czynny
py. Nie oczekiwano od
|a do ich obowiązków
B Izraelu, Pan jest na-
H-.Pana, Boga twojego,
(rtkich swoich sił." Nie
pcych się w synagodze,
plonym od reszty), nie
|lbliczną modlitwę. Nie
f m ono zakazane, zna-
fiętej księdze, lecz były
) do nich należało zapale-
nie lamp i pieczenie chleba na sabat, one obmywały zmarłych i wznosiły nad
nimi lament, ale modlitwy były już sprawą męską.
Na tle żydowskich obyczajów i żydowskiej mentalności zawarte w Liście
do Galatów wołanie Pawła o równość wszystkich ludzi w Chrystusie brzmiało
więc doprawdy rewolucyjnie.
W świecie pogańskim sytuacja kobiety była relatywnie lepsza, osłona
prawna skuteczniejsza, większa też swoboda poruszania się i udziału
w życiu zbiorowym. Więcej też było miejsca dla kobiet w kulcie: nie tylko
istniały kulty specyficznie kobiece, w których sprawować funkcje kapłańskie
i uczestniczyć w obrzędach mogły wyłącznie kobiety, ale i w wielu innych
kultach odgrywały one czynną rolę. Jednak pogańskie społeczności czasów
cesarstwa rzymskiego były dalekie od traktowania kobiet jako istot wyposażo-
nych w zdolności równe z mężczyznami; odnosiło się to do przedstawicielek
tej płci na wszystkich szczeblach hierarchii społecznej.
Tak więc kobiety, do których trafiało posłanie biblijne, nie miały powo-
dów, by odbierać słowa o podległości wobec mężów jako krzywdzące je.
Znacznie dla nich ważniejsze było zdanie z Listu do Galatów, od którego
zaczęłam ten esej.
Jeśli uważnie przeczytamy pozostałe teksty z korpusu Pawiowego, doj-
dziemy do wniosku, że przesłanie o równości w wierze zostało wśród kobiet
przyjęte z entuzjazmem. Nowy Testament dostarcza dowodów, że w pierw-
szym pokoleniu chrześcijan kobiety potrafiły odgrywać większą rolę niż ta,
którą im przyznają przywódcy Kościoła późniejszych czasów. W Dziejach
Apostolskich Piotr, przemawiając do Żydów po Zesłaniu Ducha Świętego,
mówił: "Spełnia się przepowiednia proroka Joela: W ostatnich dniach *
mówi Bóg wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali
synowie wasi i córki wasze." (Dz 2, 1718) Paweł w czasie swego pobytu
w Cezarei przebywał w domu Filipa, jednego z Siedmiu, który miał cztery
córki prorokinie (Dz 21, 9).
Także w gminie korynckiej prorokowali nie tylko mężczyźni, ale i kobiety.
W J Liście do Koryntian Paweł pisał: "Każdy mężczyzna, modląc się lub pro-
rokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę. Każda zaś kobieta, modląc się
i prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jak-
by była ogolona (...) Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest
obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. To nie mężczyzna
powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny." (11, 49) Z tekstem tym,
deklarującym podległość kobiet w stosunku do mężczyzn, lecz traktującym
fakt prorokowania przez kobiety jako coś oczywistego, jest w wyraźnej
sprzeczności cytowane wyżej zdanie z tego samego listu, ostro zakazujące
kobietom mówienia na zgromadzeniach.
Z niekonsekwencji występujących w Nowym Testamencie zdawał sobie
sprawę wielki egzegeta biblijny starożytności, Orygenes, który musiał także
286 Kościół a kobiety
wyjaśnić, jak pogodzić Pawiowy zakaz nauczania przez kobiety ze znanymi
ze Starego Testamentu przypadkami kobiet prorokiń. Orygenes usuwał
sprzeczność zakładając, że przypadki te dotyczyły sytuacji poza zgromadze-
niem kobiety głosiły wprawdzie słowo Boże, ale czyniły to prywatnie.
Jego hipoteza, wynikająca z pragnienia usunięcia sprzeczności z Biblii za
wszelką cenę, wcale nam nie pomoże w rozwiązaniu trudności nastręczają-
cych się przy interpretacji / Listu do Koryntian. Paweł bowiem mówi wprost,
że głoszone przez niego reguły tyczą się zachowania na zgromadzeniach.
Nikt zresztą nie oczekiwał od kobiety, by w murach własnego domu chodziła
z zakrytą głową.
Nowoczesne badania nad Nowym Testamentem, wskazujące na to, że kor-
pus Pawłowy powstawał stopniowo, otwierają przed historykami chrześcijań-
stwa możliwość rozwiązania sprzeczności między dyskutowanymi tutaj frag-
mentami Listu do Koryntian przez przypisanie ich do dwóch faz jego redak-
cji. Zdanie zawarte w ustępie 14, 3335, głoszące poglądy zgodne z poglą-
dami wyrażonymi w nie-Pawłowym Liście do Tymoteusza, wygląda na póź-
niejszą interpolację. W każdym razie łatwiej jest usunąć z listu Pawiowego
ów krótki ustęp niż cały długi passus (11, 216) o obowiązku nakrywania
głowy przez kobiety (i odpowiednio zakazu takiego postępowania dla męż-
czyzn), zawarte w tym drugim treści są zgodne z twierdzeniami występujący-
mi w innych listach, na pewno napisanych przez apostoła.
Nic nie wskazuje na to, by prorokujące kobiety pierwszego pokolenia
chrześcijan podważały zasadność sądu o niższości swej płci; uznanie tej niż-
szości wcale im jednak nie przeszkadzało w publicznym głoszeniu tego, co
w ich przekonaniu wkładał w ich usta Duch Święty.
Aktywna rola kobiet pouczających mężczyzn, wychodzących z cienia,
w jakim umieszczała je mentalność starożytna, była nie do przyjęcia w na-
stępnych pokoleniach, kiedy to przewodzenie w Kościele przypadało w coraz
większym stopniu ludziom pozbawionym daru charyzmatycznego, wybranym
spośród wiernych z racji pobożności, uczciwego i uregulowanego trybu życia,
umiejętności administrowania sprawami wspólnoty. Prorokujący członkowie
gmin spotykali się z coraz większą podejrzliwością, a choć bynajmniej nie
zniknęli z Kościoła, to trudniej im było zyskać wiarę. Prorokujące kobiety
o wiele łatwiej wzbudzały negatywną reakcję niż prorokujący mężczyźni
już sam fakt, że są kobietami, nastrajał krytycznie do tego, co mówiły i co
czyniły. Łatwiej więc było je zwalczać niż charyzmatyków mężczyzn.
Rosnąca nieufność wobec charyzmatyków znajduje wyraz w Listach Pa-
sterskich, ich autor ze szczególną irytacją reaguje na kobiece pretensje do
aktywnej roli w gminach.
Wydaje się, że podczas gdy z Wielkiego Kościoła kobiece aspiracje do
zabierania głosu na zgromadzeniach zostały, jeśli nie wyeliminowane, to
bardzo ograniczone, były one żywe w środowiskach działających na jego
obrzeżach lub też całkowic
wanych, przynajmniej w c;
Wśród gnostyków kobiet
nego objawienia, literatura
Marii Magdalenie. Szymonc
na. Marcjon wysłał do Rzyi
wiasty na przyjęcie jego dok
biety, a także sprawowanie
kratesa w Rzymie szerzyła p
łożyciel odrębnej sekty gnc
Filomeny.
Kobiety były filarem sekty
II w. Obok Montanusa Pqss
nieć czasów i bliskie kr(^
Na dziewiętnaście montan
pochodzi od tych kobiet
pod postacią kobiety (
i oświadczył, że Jeruzaj
frygijskim. Po śmierci A
Euzebiusz cytuje jej s(q
Nie jestem wilkiem. Je
miny na Cyprze, auti
celów polemicznych i
nistki były, na podsta
planów i biskupów.
Z pism Tertuliana d
rych aspiracje sięgaj^
Preskrypcja przeciwĄ
(heretyków w ogdfe,'
są ich kobiety! OÓM
obiecywać zdrowie, l
Nawróci^
Pryscylli, ak
do udzielani.'
W następni
wały na znai.
Wielki Kości"
niego możenn
wskazuj:
kie 'inniiii^.
wiska, jakie si.i"
Wdów 111':ł!
Kościół a kobiety 287
|jcobiety ze znanymi
Bł-Orygenes usuwał
aq'i poza zgromadze-
I czyniły to prywatnie.
Mzeczności z Biblii za
|trudności nastręczaj ą-
|bowiem mówi wprost,
Da na zgromadzeniach.
łasnego domu chodziła
azujące na to, że kor-
storykami chrześcij an-
ulowanymi tutaj frag-
iwóch faz jego redak-
^lądy zgodne z poglą-
sza, wygląda na póź-
ć z listu Pawiowego
owiazku nakrywania
tfępowania dla męż-
iniami występuj ący-
ttofa.
pierwszego pokolenia
ij płci; uznanie tej niż-
tym głoszeniu tego, co
łychodzących z cienia,
nie do przyjęcia w na-
ele przypadało w coraz
natycznego, wybranym
piłowanego trybu życia,
Irorokujący członkowie
"a choć bynajmniej nie
ę. Prorokujące kobiety
rokujący mężczyźni
i tego, co mówiły i co
[ów mężczyzn.
wyraz w Listach Pa-
kobiece pretensje do
kobiece aspiracje do
; wyeliminowane, to
działających na jego
obrzeżach lub też całkowicie poza nim, a także w nurtach religijnych inspiro-
wanych, przynajmniej w części, przez chrześcijaństwo.
Wśród gnostyków kobiety mogły być uznane za godne otrzymania tajem-
nego objawienia, literatura gnostycka przypisywała taką rolę na przykład
Marii Magdalenie. Szymonowi Magowi towarzyszyła kobieta imieniem Hele-
na. Marcjon wysłał do Rzymu pewną kobietę, która miała przygotować nie-
wiasty na przyjęcie jego doktryny. Dopuszczał on udzielanie chrztu przez ko-
biety, a także sprawowanie przez nich funkcji kapłańskich. Naukę Harpo-
kratesa w Rzymie szerzyła pewna Marcellina. Apelles, uczeń Marcjona i za-
łożyciel odrębnej sekty gnostyckiej, uległ wpływowi dziewiczej prorokini
Filomeny. '
Kobiety były filarem sekty montanistów, zrodzonej we Frygii w połowie
II w. Obok Montanusa Pryscylla, Maksymilla i Kwintylla przepowiadały ko-
niec czasów i bliskie królestwo niebieskie, nawołując do wstrzemięźliwości.
Na dziewiętnaście montanistycznych proroctw, które do nas dotarły, siedem
pochodzi od tych kobiet. Pryscylla miała twierdzić, iż objawił się jej Chrystus
pod postacią kobiety odzianej we wspaniałą szatę, napełnił ją Mądrością
i oświadczył, że Jeruzalem niebiańskie zejdzie z niebios w Pepuzie, mieście
frygijskim. Po śmierci Montanusa kierownictwo ruchu przypadło Maksymilli.
Euzebiusz cytuje jej słowa: "Jestem odepchnięta daleko od owiec jak wilk.
Nie jestem wilkiem. Jestem Słowem, Duchem, Potęgą." Epifaniusz z Sala-
miny na Cyprze, autor dzieła zwalczającego rozmaite herezje, który dla
celów polemicznych musiał je opisywać, twierdził, że pewne kobiety monta-
nistki były, na podstawie słów Pawła z Listu do Galatów, wyświęcane na ka-
płanów i biskupów.
Z pism Tertuliana dowiadujemy się o istnieniu w Kartaginie kobiet, któ-
rych aspiracje sięgają obszaru działania zakazanego dla ich płci. W traktacie
Preskrypcja przeciw heretykom, charakteryzując zachowanie heretyków
(heretyków w ogóle, a nie członków konkretnej sekty), pisał: "A jak bezczelne
są ich kobiety! Ośmielają się nauczać, prowadzić dyskusje, egzorcyzmować,
obiecywać zdrowie, zapewne i chrzcić..." (przekł. ks. E. Stanuli)
Nawróciwszy się na montanizm, Tertulian powoływał się na proroctwa
Pryscylli, ale nie przeszkadzało mu to w atakowaniu kobiet za ich pretensje
do udzielania chrztu, nauczania, składania ofiary, egzorcyzmowania.
W następnych wiekach sytuacja będzie się powtarzała, kobiety będą zyski-
wały na znaczeniu w nurtach o charakterze profetycznym, usuwanych poza
Wielki Kościół, lub rodzących się poza nim. Ale i w gminach należących do
niego możemy obserwować (choć rzadziej niż wśród heretyków) zjawiska
wskazujące na to, że nie wszystkie kobiety godziły się z ograniczeniami, ja-
kie im narzucono. Szczególnie dotyczyło to ogromnie interesującego środo-
wiska, jakie stanowiły wdowy.
Wdowy nie tworzą dziś osobnej grupy w życiu społecznym ani osobnego
288 Kościół a kobiety
problemu w życiu Kościoła, nie przywykliśmy więc do traktowania ich jako
osobnej kategorii; uwaga, jaką poświęcają im chrześcijańscy autorzy starożyt-
ności, budzi nieco zdziwienia. W minionych wiekach (rzecz tyczy się nie tyl-
ko starożytności) istniał jednak problem wdów, i był to problem poważny
z kilku powodów.
Wdowy stanowiły kategorię kobiet wymagających ochrony. Najbiedniej-
sze z nich, zwłaszcza te, które nie miały bliskiej rodziny (bądź którymi rodzi-
na nie chciała lub nie była w stanie się zająć), mogły być całkowicie pozba-
wione środków do życia. Szczególnie dramatyczna była sytuacja kobiet ma-
jących małe dzieci i kobiet starych, schorowanych. Jednak nawet te, które
posiadały jakieś zasoby, mogły znaleźć się w kłopotach: obrona interesów
majątkowych (i innych) własnych lub dzieci czy też walka z naciskami rodzi-
ny przymuszającej do nie chcianego małżeństwa wymagały oparcia w kimś,
komu można by zaufać i kto cieszyłby się społecznym autorytetem. Nawet
jeśli wdowa należała do uprzywilejowanego grona tych, które urodziły troje
dzieci, i miała wobec tego prawo występowania przed sądem bez opiekuna,
w społeczeństwie rządzonym przez mężczyzn i źle traktującym kobiety z tru-
dem uzyskiwała to, co jej się prawnie należało. Młode kobiety upierające się
przy swym wdowieństwie narażały się ponadto na oskarżenie o chęć swobo-
dnego poczynania sobie z zasadami moralnymi, podejrzewano bowiem, że
szukać będą erotycznych satysfakcji w związkach z wyzwoleńcami, niewolni-
kami, ludźmi o niższym statusie społecznym.
Gminy chrześcijańskie od swych narodzin uważały więc opiekę nad wdo-
wami za swoje zadanie na równi z opieką nad sierotami i chorymi.
Wdowy potrzebowały pomocy, ale jednocześnie niektóre z nich mogły
podjąć działalność wewnątrz gmin, służąc im swoim czasem, wykształce-
niem, pieniędzmi, stosunkami. Ambicje wdów (oczywiście niektórych) były
zrozumiałe: jeśli miały dość sił i środków, gotowe były ofiarować je innym,
byle mieć możliwość osobistego dysponowania tymi środkami, byle świad-
czyć te dobrodziejstwa publicznie... Ekonomiczny patronat nad gminami
(w tym przypadku ze strony osób, które najczęściej same potrzebowały osło-
ny od instytucji przez siebie protegowanej paradoksalne, ale prawdziwe)
mieścił się w najlepszych tradycjach działań elity, poczuwającej się do odpo-
wiedzialności za losy współobywateli.
Ewangelia znajdowała więc szczególnie gorące przyjęcie u wdów: i tych,
które przymierały głodem, i tych, które mogły dawać wsparcie innym. Nie-
szczęścia osobiste wzmagały ich religijną wrażliwość i gorliwość. Służba
Bogu i wspólnocie stawała się dla nich naczelnym celem życia, jego sensem.
Wdowom poświęcony jest dłuższy akapit w / Liście do Tymoteusza, który
stanowi niezwykle cenne świadectwo specyficznych trudności i specyficznej
mentalności tej grupy:
"Miej we czci te wdowy, które są rzeczywiście wdowami. Jeśli zaś jaka
289
wdowa ma dzieci albo wnuki, niechże się one uczą najpierw pieczołowitości
względem własnej rodziny i odpłacania się rodzicom wdzięcznością! Jest to
bowiem rzeczą miłą w oczach Bożych. Ta zaś, która rzeczywiście jest wdo-
wą, jako osamotniona złożyła nadzieję w Bogu i trwa w zanoszeniu próśb
i modlitw we dnie i w nocy, lecz ta, która żyje rozpustnie, za życia umarła.
I to nakazuj, ażeby były nienaganne (...) Do spisu należy wciągać taką wdo-
wę, która ma co najmniej lat sześćdziesiąt, była żoną jednego męża, ma za
sobą świadectwo o dobrych czynach: że dzieci wychowała, że była gościnna,
że obmyła nogi świętych, że zasmuconym przyszła z pomocą, że pilnie brała
udział we wszelkim dobrym dziele. Młodszych zaś wdów nie dopuszczaj do
służby Kościołowi! Odkąd bowiem znęciła je rozkosz przeciwna Chrystuso-
wi, chcą wychodzić za mąż. Obciąża je wyrok potępienia, ponieważ złamały
pierwsze zobowiązanie. Zarazem uczą się też bezczynności, krążąc po do-
mach. I nie tylko są bezczynne, lecz i rozgadane, wścibskie, rozprawiające
o rzeczach niepotrzebnych. Chcę zatem, żeby młodsze wychodziły za mąż,
rodziły dzieci, były gospodyniami domu, żeby stronie przeciwnej nie dawały
sposobności do rzucania potwarzy. Już bowiem niektóre zeszły z drogi pra-
wej, idąc za szatanem. Jeśli któraś wierząca ma u siebie wdowy, niechże im
przychodzi z pomocą, a niech nie obciąża Kościoła, by mógł przyjść z pomo-
cą tym, które rzeczywiście są wdowami." (5, 316)
Autor Listu do Tymoteusza nie ma za wiele sympatii dla wdów, wyczuwa
się u niego tę samą irytację, która przebijała z ustępu o kobietach zabierają-
cych głos na zgromadzeniach. Powtarza tradycyjne sądy, mające niewiarygo-
dnie długą (pogańską!) metrykę: wdowy są wścibskie, plotkarskie, niestałe
w decyzjach. Z Listu jasno wynika, że w czasach, w których powstał ten
tekst, istniała już instytucja wdów par excellence, wdów znajdujących się na
listach (po grecku cherai kanonika!, "wdowy kanoniczne"). Są to kobiety,
które złożyły przyrzeczenie pozostania we wdowim stanie oraz poświęcenia
życia modlitwie i pracy na rzecz Kościoła. Autor Listu chciałby znacznie
ograniczyć dostęp do tego prestiżowego grona, świadczy o tym sformułowa-
na przez niego zasada, wedle której na listy należy wciągać tylko kobiety co
najmniej sześćdziesięcioletnie w tamtych czasach niewiele wdów mogło
dożyć tego wieku. /
Hipolit (ok. 170235), w 10 rozdziale swej Tradycji apostolskiej, stano-
wiącej zbiór reguł życia kościelnego, podaje interesujące informacje o wdo-
wach:
"Wdowy nie wyświęca się, lecz tylko mianuje jako taką (...) Mianowanie
wdowy następuje przez samo słowne stwierdzenie tego faktu i włączenie jej
do grona wdów. Nie wyświęca się jej dlatego, że nie składa ona ofiary i nie
pełni funkcji liturgicznych. Święcenia otrzymują tylko członkowie kleru, ze
względu na swe posługi liturgiczne, gdy tymczasem obowiązkiem wdowy jest
wyłącznie modlitwa, obowiązująca zresztą wszystkich."
19 Kościół w świecie...
^^^SS&SKASSSS^ ^s?^ ^ae^^&^^s.-^s^ss, ^\5^& ^s^sv^.'^śss-
^ -^ws ^s> ^vaww'xa\-a. 's^i^'^ ^.^alAw^Ycn WiKć)\^'Łvn-gicz.nyćh. "Bis-
kupi musieli także stawić czoło naciskom mającym na celu rozszerzenie
prestiżowego grona przez przyjmowanie do niego wdów młodszych. Oczywi-
ście wszystko to, co należało do zadań "wdów kanonicznych", mogło być
udziałem wdów zwykłych: modlitwa, działalność charytatywna, posługa
w stosunku do członków kleru. Różnica tkwiła w publicznym uznaniu zasług
tych samotnych kobiet, w ostentacji, z jaką zajmowały swoje miejsce w gmi-
nie, w szacunku, jakim były otoczone, w odmiennej pozycji w porównaniu
z pozostałymi świeckimi.
Nie sądzę, by Kościół odmawiał pomocy materialnej wdowom, które nie
znalazły się na listach: byłoby to głęboko sprzeczne z fundamentalnymi zasa-
dami dobroczynności w gminach chrześcijańskich, dla których pomoc potrze-
bującym była obowiązkiem podstawowym i świętym. Natomiast starał się na
różne sposoby ograniczać dostęp do zaszczytnego grona, które w oczach wielu
musiało w jakimś stopniu należeć do kleru.
Obawa przed niedotrzymaniem przyrzeczenia, że pozostanie się we wdo-
wim stanie, była uzasadniona w odniesieniu do wdów młodych, a była to
kategoria liczna. Wiele związków małżeńskich zawierano między kilkunasto-
letnimi dziewczętami a dojrzałymi mężczyznami, którzy umierali wcześniej
niż ich żony (o ile te nie straciły życia przy porodzie, ale wówczas pan i wład-
ca brał następną, i różnica lat między małżonkami jeszcze rosła). Sprawowa-
nie opieki nad tymi młodocianymi wdowami musiało sprawiać Kościołowi
szczególnie dużo kłopotów, a niecierpliwe stwierdzenia autora Listu do Ty-
moteusza: "chcę, żeby wychodziły za mąż, rodziły dzieci", i to ze strony czło-
wieka głęboko przekonanego o tym, że dopuszczalne jest tylko jedno małżeń-
stwo, wskazuje, jak wiele złych doświadczeń zdołano już nagromadzić w tej
materii.
Uszczypliwe sądy na temat wdów, jakie zawiera List do Tymoteusza, zo-
stały powtórzone w tekście o dobre sto lat późniejszym, w Didaskaliach,
o którym to utworze była już mowa w jednym z poprzednich esejów. Jego
autor poświęca im bardzo dużo miejsca chciałoby się powiedzieć: nie-
proporcjonalnie dużo miejsca wyraźnie wdowy sprawiały mu wiele kłopo-
tów.
Didaskalia obniżają wiek wdowy (wdowy "kanonicznej") do lat pięćdzie-
sięciu, po przekroczeniu tej granicy można wciągać nazwiska kobiet na listę.
Oczywiście wdowy młodsze zasługują na opiekę i pomoc, przede wszystkim
po to, by ułatwić im pozostanie we wdowieństwie (chociaż autor zaraz doda-
je, że drugi związek małżeński jest dopuszczalny, natomiast kobietę zawiera-
jącą następny określa bez żenady mianem dziwki). Biskup powinien zadbać
o zaspokojenie materialnych potrzeb wdów biednych, w zamian za to będą
się one modlić w intencji ofiarodawców. Wdowy winny być łagodne, spokojne,
290 Kościół a kobiety
Takie tłumaczenie w sprawie oczywistej jest nieco dziwne, zdradza ambi-
cje wdów do sprawowania owych zakazanych im funkcji liturgicznych. Bis-
kupi musieli także stawić czoło naciskom mającym na celu rozszerzenie
prestiżowego grona przez przyjmowanie do niego wdów młodszych. Oczywi-
ście wszystko to, co należało do zadań "wdów kanonicznych", mogło być
udziałem wdów zwykłych: modlitwa, działalność charytatywna, posługa
w stosunku do członków kleru. Różnica tkwiła w publicznym uznaniu zasług
tych samotnych kobiet, w ostentacji, z jaką zajmowały swoje miejsce w gmi-
nie, w szacunku, jakim były otoczone, w odmiennej pozycji w porównaniu
z pozostałymi świeckimi.
Nie sądzę, by Kościół odmawiał pomocy materialnej wdowom, które nie
znalazły się na listach: byłoby to głęboko sprzeczne z fundamentalnymi zasa-
dami dobroczynności w gminach chrześcijańskich, dla których pomoc potrze-
bującym była obowiązkiem podstawowym i świętym. Natomiast starał się na
różne sposoby ograniczać dostęp do zaszczytnego grona, które w oczach wielu
musiało w jakimś stopniu należeć do kleru.
Obawa przed niedotrzymaniem przyrzeczenia, że pozostanie się we wdo-
wim stanie, była uzasadniona w odniesieniu do wdów młodych, a była to
kategoria liczna. Wiele związków małżeńskich zawierano między kilkunasto-
letnimi dziewczętami a dojrzałymi mężczyznami, którzy umierali wcześniej
niż ich żony (o ile te nie straciły życia przy porodzie, ale wówczas pan i wład-
ca brał następną, i różnica lat między małżonkami jeszcze rosła). Sprawowa-
nie opieki nad tymi młodocianymi wdowami musiało sprawiać Kościołowi
szczególnie dużo kłopotów, a niecierpliwe stwierdzenia autora Listu do Ty-
moteusza: "chcę, żeby wychodziły za mąż, rodziły dzieci", i to ze strony czło-
wieka głęboko przekonanego o tym, że dopuszczalne jest tylko jedno małżeń-
stwo, wskazuje, jak wiele złych doświadczeń zdołano już nagromadzić w tej
materii.
Uszczypliwe sądy na temat wdów, jakie zawiera List do Tymoteusza, zo-
stały powtórzone w tekście o dobre sto lat późniejszym, w Didaskaliach,
o którym to utworze była już mowa w jednym z poprzednich esejów. Jego
autor poświęca im bardzo dużo miejsca chciałoby się powiedzieć: nie-
proporcjonalnie dużo miejsca wyraźnie wdowy sprawiały mu wiele kłopo-
tów.
Didaskalia obniżają wiek wdowy (wdowy "kanonicznej") do lat pięćdzie-
sięciu, po przekroczeniu tej granicy można wciągać nazwiska kobiet na listę.
Oczywiście wdowy młodsze zasługują na opiekę i pomoc, przede wszystkim
po to, by ułatwić im pozostanie we wdowieństwie (chociaż autor zaraz doda-
je, że drugi związek małżeński jest dopuszczalny, natomiast kobietę zawiera-
jącą następny określa bez żenady mianem dziwki). Biskup powinien zadbać
o zaspokojenie materialnych potrzeb wdów biednych, w zamian za to będą
się one modlić w intencji ofiarodawców. Wdowy winny być łagodne, spokojne,
291
ciche, niekłótliwe, wolne od złości. Mają siedzieć w domu i modlić się dzień
i noc. Na polecenie biskupa lub diakonów udają się do chorych kobiet, aby
modlić się z nimi, taka wizyta winna być poprzedzona postem i włożeniem
rąk na wdowę, która z kolei wkłada ręce na chore kobiety.
Niezmiernie barwnie wypada w Didaskaliach portret złej wdowy, niespo-
kojnej, wpychającej się do cudzych domów, plotkarskiej, chciwej na zaro-
bek, nie cofającej się przed lichwą, opuszczającej nabożeństwa, niezdolnej
do skupienia umysłu na modlitwie, którą przerywają myśli o rozmaitych
przyziemnych sprawach. Cały ustęp zajmują rozważania o zazdrości, jaka
zatruwa atmosferę wdowiego kręgu: ubogie kobiety, będące na utrzymaniu
Kościoła, pilnie obserwują, co która z nich dostaje wzajemnym złościom,
pretensjom do biskupa nie ma końca.
Autor Didaskaliów atakuje wdowy nie tylko z racji wad charakteru, po-
strzeganych w kategoriach właściwych antycznej moralistyce, surowo traktu-
jącej kobiety. Wdowy mają pretensje do odgrywania ważnej roli w życiu
religijnym gminy, takiej roli, jaka nie mieści się w tradycji Kościoła. Dowia-
dujemy się, że wdają się one w rozmowy o prawdach wiary zamiast odsyłać
ludzi, którzy potrzebują pouczenia, do przełożonych. Jedyne dozwolone dla
nich tematy to "niszczenie idoli i to, że istnieje tylko jeden Bóg". Biskup
swoje stanowisko w tej sprawie uzasadnia tym, że nauki udzielane przez
wdowy nie mogą być skuteczne, budzą drwiny wśród pogan; przypomina, że
kobiety nie mają prawa nauczać (nie powołuje się na listy Pawłowe, ale na
pewno ma je na myśli), powinny tylko modlić się do Boga. Jezus Chrystus,
w którego otoczeniu były kobiety, nie im powierzył zadanie głoszenia
prawd wiary, wysłał w tym celu apostołów mężczyzn.
W środowisku, w którym żyje autor Didaskaliów, wdowy przypisują sobie
prawo do udzielania sakramentu chrztu (oczywiście w grę mogły wchodzić
tylko przypadki specjalne, jak na przykład zagrożenie życia). Tymczasem
wdowy nigdy nie powinny chrzcić: jest to niebezpieczne i dla tej, która
udziela chrztu, i dla tego, kto został przez nią ochrzczony (nie dowiadujemy
się dokładniej, na czym te niebezpieczeństwa polegały, a byłoby to ciekawe
czyżby autor sądził, że taki chrzest ma mniejszy walor?). Gdyby kobiety mo-
gły chrzcić, nasz Pan zostałby ochrzczony przez swą Matkę, a przecież uczy-
nił to św. Jan Chrzciciel...
Krąg nagannych poczynań wdów jest, zauważmy, dosyć wąski. Nie roszczą
one pretensji do nauczania na zgromadzeniach w tekście nie ma o tym
mowy ograniczają się do głoszenia prawd wiary w zaciszu domowym. Ale
i to zostaje kobietom zakazane z racji ich niskiej pozycji w społeczeństwie,
a także braku religijnego rozeznania. Nie można się oprzeć wrażeniu, że
biskup nieco wstydzi się wobec pogan tego, że kobiety są w jego gminie tak
ważne.
Pomoc wdów jest jednak wielce użyteczna: poza wizytacją chorych zapewne
292 Kościół a kobiety
wykonują też rozmaite służebne czynności w gminie. Niebagatelną rolę
w budżecie wspólnoty odgrywają środki, jakie do dyspozycji Kościoła mogą
oddać wdowy zamożne. Ale powinny się one wyrzec prób podejmowania
własnych inicjatyw, niech wykonują wyłącznie polecenia biskupa, diakonów,
prezbiterów. Wszystko to, co będzie wynikiem ich własnych pomysłów,
obróci się przeciwko nim, Bóg nie uzna ich zasług (jest to ze strony autora
pogróżka poważna, ma on bowiem nieco buchalteryjną wizję stosunku Boga
do człowieka, o czym miałam okazję pisać).
Wdowy znajdujące się na liście "wdów kanonicznych" otrzymują część
ofiar składanych przez wiernych: "Diakon ma na cześć Chrystusa otrzymy-
wać dwa razy tyle co wdowa, a biskup cztery razy tyle na cześć Boga Wszech-
mocnego. O ile ktoś zechce uhonorować także prezbiterów, niech im da
jak diakonom podwójnie..." (przekł. ks. M. Michalskiego) Jest to infor-
macja niezmiernie istotna (niestety dla tej epoki unikatowa). Autor przy tym
nie czyni rozróżnienia, jak to czynił poprzednio, na wdowy biedne i wdowy
zamożne. Ów przydział (produktów? pieniędzy?) przysługuje każdej wdo-
wie, którą wciągnięto do rejestrów. Z pewnością kobiety bogate, dające Ko-
ściołowi o wiele więcej, niż otrzymywały, dbały o otrzymanie należnej im
części, była ona bowiem widomym znakiem wyróżnienia, zaliczenia ich w po-
czet kleru (prawda, że na najniższym poziomie, niczego więcej nie mogły się
jednak spodziewać). Miałam już okazję w pierwszym eseju pisać o takim
charakterze przydziałów dla wszystkich członków duchowieństwa. Nasuwa
mi tu się porównanie z przydziałami zboża czy chleba w miastach cesarstwa
rzymskiego. Niedawno odkryte papirusy pokazują, że przydziały zboża przy-
sługiwały nie tylko biedakom żyjącym w samym Rzymie, lecz także obywate-
lom miast imperium. Jednak w przeciwieństwie do stolicy państwa w mia-
stach prowincjonalnych obywatelstwo posiadała tylko wąska grupa elity
to jej członkowie dostawali przydziały zboża lub chleba. Wielokrotnie ci
sami ludzie czynili na rzecz własnych miast dary o nieporównywalnie wyższej
wartości. Tak więc figurowanie na listach przydziałów było ważne ze wzglę-
du na prestiż, a nie na materialną potrzebę.
Czytelnika Didaskaliów uderza w nich to, że wśród tak starannie opisa-
nych trosk biskupa właściwie nie wspomina się o dziewicach, podczas gdy
wdowy zajmują w jego działaniach duszpasterskich tyle miejsca. Utwór ten
najwidoczniej pochodzi z czasów, w których dziewice nie stanowią jeszcze
licznej, formalnej grupy o wyraźnie zarysowanych konturach i wyraźnej
funkcji w życiu Kościoła, nie są więc też przedmiotem zainteresowania auto-
ra. Wysławianie dziewictwa jako wartości samej w sobie, stanu najlepszego
dla chrześcijanek, rozwinie się na dobre dopiero w toku III w. Jeszcze Tertu-
lian stawia wdowy wyżej od dziewic:
"O szacunku, jaki Bóg okazuje dla stanu wdowiego, mamy właśnie wypo-
wiedź Bożą, przekazaną nam przez proroka: Sprawiedliwie obchodźcie się
z wdowami i sierotami;'!
Zauważ, że Bóg na róo
ceni On wdowę, skonM
wice nie zostały tak bl
ność i pełna świętość l
wdowi jest nieco trudt
się nie zna, i wzgardzi
jest taka wstrzemięźlifl
(Do żony, l, 8; p "
Uwagi Tertuli.^
ocenić, jak ważni
Wdowy, wszys!
"specjalnej trosk;
się o ich ochroni
tych, którzy porw
przewidywał kaii.
pretekstem matżi
miał też pobtaź;n
przedtem źli
Nie wyd;i
wdów ambk
cznego, daj.i
klasztorów '.'
znanym im n
Obok wd
wchodziły v
niż diakon, i
nizowanie d/
rych. Nie zawsoł
była łatv ""*
było jy /
powali do ba^
ca diakonów
biet była zalen
292 Kościół a kobiety
wykonują też rozmaite służebne czynności w gminie. Niebagatelną rolę
w budżecie wspólnoty odgrywają środki, jakie do dyspozycji Kościoła mogą
oddać wdowy zamożne. Ale powinny się one wyrzec prób podejmowania
własnych inicjatyw, niech wykonują wyłącznie polecenia biskupa, diakonów,
prezbiterów. Wszystko to, co będzie wynikiem ich własnych pomysłów,
obróci się przeciwko nim, Bóg nie uzna ich zasług (jest to ze strony autora
pogróżka poważna, ma on bowiem nieco buchalteryjną wizję stosunku Boga
do człowieka, o czym miałam okazję pisać).
Wdowy znajdujące się na liście "wdów kanonicznych" otrzymują część
ofiar składanych przez wiernych: "Diakon ma na cześć Chrystusa otrzymy-
wać dwa razy tyle co wdowa, a biskup cztery razy tyle na cześć Boga Wszech-
mocnego. O ile ktoś zechce uhonorować także prezbiterów, niech im da
jak diakonom podwójnie..." (przekł. ks. M. Michalskiego) Jest to infor-
macja niezmiernie istotna (niestety dla tej epoki unikatowa). Autor przy tym
nie czyni rozróżnienia, jak to czynił poprzednio, na wdowy biedne i wdowy
zamożne. Ów przydział (produktów? pieniędzy?) przysługuje każdej wdo-
wie, którą wciągnięto do rejestrów. Z pewnością kobiety bogate, dające Ko-
ściołowi o wiele więcej, niż otrzymywały, dbały o otrzymanie należnej im
części, była ona bowiem widomym znakiem wyróżnienia, zaliczenia ich w po-
czet kleru (prawda, że na najniższym poziomie, niczego więcej nie mogły się
jednak spodziewać). Miałam już okazję w pierwszym eseju pisać o takim
charakterze przydziałów dla wszystkich członków duchowieństwa. Nasuwa
mi tu się porównanie z przydziałami zboża czy chleba w miastach cesarstwa
rzymskiego. Niedawno odkryte papirusy pokazują, że przydziały zboża przy-
sługiwały nie tylko biedakom żyjącym w samym Rzymie, lecz także obywate-
lom miast imperium. Jednak w przeciwieństwie do stolicy państwa w mia-
stach prowincjonalnych obywatelstwo posiadała tylko wąska grupa elity
to jej członkowie dostawali przydziały zboża lub chleba. Wielokrotnie ci
sami ludzie czynili na rzecz własnych miast dary o nieporównywalnie wyższej
wartości. Tak więc figurowanie na listach przydziałów było ważne ze wzglę-
du na prestiż, a nie na materialną potrzebę.
Czytelnika Didaskaliów uderza w nich to, że wśród tak starannie opisa-
nych trosk biskupa właściwie nie wspomina się o dziewicach, podczas gdy
wdowy zajmują w jego działaniach duszpasterskich tyle miejsca. Utwór ten
najwidoczniej pochodzi z czasów, w których dziewice nie stanowią jeszcze
licznej, formalnej grupy o wyraźnie zarysowanych konturach i wyraźnej
funkcji w życiu Kościoła, nie są więc też przedmiotem zainteresowania auto-
ra. Wysławianie dziewictwa jako wartości samej w sobie, stanu najlepszego
dla chrześcijanek, rozwinie się na dobre dopiero w toku III w. Jeszcze Tertu-
lian stawia wdowy wyżej od dziewic:
"O szacunku, jaki Bóg okazuje dla stanu wdowiego, mamy właśnie wypo-
wiedź Bożą, przekazaną nam przez proroka: Sprawiedliwie obchodźcie się
Kościół a kobiety 293
z wdowami i sierotami; przyjdźcie i toczcie ze mną spór mówi Pan. (...)
Zauważ, że Bóg na równi ze sobą stawia dobroczyńców wdowy. Jak bardzo
ceni On wdowę, skoro obrońca jej będzie toczył spór z Panem. Nawet dzie-
wice nie zostały tak bardzo obdarowane. Chociaż całkowita ich nienaruszal-
ność i pełna świętość mają obietnicę oglądania z bliska Boga, to jednak stan
wdowi jest nieco trudniejszy, ponieważ jest łatwiej nie pożądać tego, czego
się nie zna, i wzgardzić tym, czego się nigdy nie pragnęło. Zaszczytniejsza
jest taka wstrzemięźliwość, która zna swoje prawo, która wie, co widziała."
{Do żony, l, 8; przekł. ks. K. Obryckiego)
Uwagi Tertuliana są zdumiewająco trzeźwe, najlepiej też pozwalają nam
ocenić, jak ważne były wdowy w Kościele jego czasów.
Wdowy, wszystkie wdowy, pozostały w Kościele następnych wieków grupą
"specjalnej troski". Słyszymy o pomocy, jakiej im się udziela. Wiele mówi
się o ich ochronie, zarówno Kościół, jak i cesarz traktują bardzo surowo
tych, którzy porwą się na przedstawicielkę tej grupy. W 364 r. cesarz Jowian
przewidywał karę śmierci nie tylko dla porywacza, ale i dla tego, kto pod
pretekstem małżeństwa nakłonił wdowę do zgody na porwanie. Kościół nie
miał też pobłażania dla wdów zawierających powtórne małżeństwo, jeśli
przedtem złożyły uroczyste przyrzeczenie pozostania w swym stanie.
Nie wydaje się jednak, aby w późniejszych czasach przetrwały wśród
wdów ambicje odgrywania aktywnej roli w życiu gminy; rozwój ruchu ascety-
cznego, dającego pierwszeństwo dziewicom przed wdowami, a także rozwój
klasztorów stworzyły dla kobiet pobożnych, a nie kontentujących się przy-
znanym im miejscem nowe pole działania.
Obok wdów w Kościołach III w. istotną rolę odgrywały diakonisy, które
wchodziły w skład kleru, ale nie pełniły funkcji sakramentalnych inaczej
niż diakon, od którego wywodziły swoją nazwę. Do ich zadań należało orga-
nizowanie działalności charytatywnej wśród kobiet biednych i zwłaszcza cho-
rych. Nie zawsze biskup mógł posłużyć się w tym celu mężczyzną, kobieta
była łatwiej przyjmowana. Najważniejsza funkcja diakonisy, w której trudno
było ją zastąpić, polegała na pomocy w czasie chrztu dorosłych, którzy zstę-
powali do basenu chrzcielnego nago, a następnie byli przez biskupa z pomo-
cą diakonów namaszczani. Obecność diakona mężczyzny w czasie chrztu ko-
biet była zatem wielce kłopotliwa. Diakonisa także pouczała nowo ochrzczo-
ne kobiety o podstawowych prawdach wiary (dlaczego ta postbaptyzmalna
nauka była jej sprawą, a nie biskupa, nie jest dla nas jasne). Do niej mógł
należeć nadzór nad kobiecą częścią kościoła, pilnowanie w niej porządku,
ustawianie kobiet w odpowiedniej kolejności, karcenie nieposłusznych.
W sprawie wieku diakonis Kościół kierował się na ogół zasadami sformu-
łowanymi w odniesieniu do wdów przez / List do Tymoteusza. W kanonach
soboru chalcedońskiego znajdziemy zakaz wyświęcania diakonis przed czter-
dziestym rokiem życia, to obniżenie granicy wieku mogło wynikać zarówno
294 Kościół a kobiety
z nacisków wpływowych a gorliwych członkiń gmin, które nie chciały czekać
na wyróżnienie zbyt długo, jak również z organizacyjnych potrzeb Kościoła
w starożytności, przy ówczesnym poziomie medycyny, kobieta sześćdziesię-
cioletnia najczęściej bywała mało sprawna.
Wśród członków kleru diakonisy zajmowały pozycję poniżej diakona (lub
nawet poniżej subdiakona). W czasie mszy otrzymywały Eucharystię przed
dziewicami i wdowami, ale po wszystkich członkach kleru mężczyznach i po
ascetach.
Diakonisy powoływano spośród kobiet zamężnych tylko raz i surowo za-
kazywano im powtórnego zamążpójścia. Nie jest dla nas jasne, jaka była
relacja między grupą diakonis a wdów, zapewne te kategorie w części się
pokrywały, wdowy były naturalnymi kandydatkami na tę zaszczytną funkcję.
Wiemy jednak, że bywały diakonisy zamężne, można wątpić, czy pozwalano
im na kontynuowanie życia seksualnego (prawdopodobnie zresztą rzecz nie
bardzo wchodziła w grę, gdyż kobiety młode miały niewielkie szansę na
otrzymanie święceń). Znamy co prawda sławny przypadek diakonisy bardzo
młodej, przyjaciółki Jana Chryzostoma, imieniem Olimpias; była ona nie-
zwykle bogata i niezwykle pobożna, lepiej więc na podstawie jej losów nie
wnosić o tym, w jakim wieku powoływano diakonisy ani (zwłaszcza) na czym
polegały ich funkcje.
Głosy krytyki pod adresem diakonis wskazują, że podobnie jak wdowy
wiele z nich nie chciało akceptować granic działania narzuconych im przez
Kościół.
Nie we wszystkich krainach chrześcijańskiego świata spotykamy diakonisy.
Na przykład w Egipcie w ogóle nie znano tej instytucji. Zapewne biskupi
rozmaicie dawali sobie radę z obsługą kobiet w czasie chrztu, mogli korzy-
stać z diakonów lub prezbiterów posuniętych w latach, o wypróbowanej
moralności, mogli też wzywać do pomocy wdowy, nie było wszak bezwzględnej
potrzeby, aby osoba pełniąca te czynności miała jakieś święcenia liturgia
w III i jeszcze w IV w. była ciągle płynna, Kościoły postępowały wedle
własnej tradycji i aktualnych potrzeb, dopiero później ustalone zostaną
sztywne reguły. Podejrzewam, że w powołaniu do życia funkcji diakonisy
o wiele istotniejsze od potrzeb ściśle liturgicznych były potrzeby psychologi-
czne: kobiety służące Kościołowi chciały otwartego i sformalizowanego
uznania ich miejsca w gminie, naj energiczniejsze i zarazem naj ambitniejsze
zyskiwały w ten sposób nie tyle pole działania, ile tytuł do niego.
Zanik chrztu dorosłych przyczynił się do osłabienia pozycji diakonis, i tak
wątlejącej z upływem czasu; pretensje kobiet były tolerowane coraz gorzej,
a jedynym dopuszczalnym dla nich obszarem działania w Kościele stały się
wspólnoty ascetyczne, zwłaszcza klasztory, w których klauzura traktowana
była bardzo rygorystycznie i odcinała mniszki od świata. W VI w. synody
295
w Galii ostatecznie .
nieco dłużej.
Istotną rolę odgry
zgromadzeniach Bib,
w niektórych Kościół;
sić im Eucharystię, a
wodę i wino w kielich)
się działo, skąd się bi
Być może takie byiy
przypomnę, w ogóle di
aby różnice teologiczi
sposób wpływały na p
Kiedy powstała insfl
W listach św. Pawia l
mieście Koryntu), I
dicebantur" ("mev.
w gminach od poć
nazywały siebie i:
da się jednak ustal
uległa sformalizow
ckie słowo diakon
w użycie dopiero l
(gr. "wdowa"), vi(
na"), a także diaN
Umacnianie się'
kobiet konsekweaj
Z jednej strony)
pełna ataków naj
bóść, na ryzyko, %
wiali kontaktów z i
niewiast na pobq
brzemię zbrodnij
pokutować, unu
indywidualnegoi
ści w liter
"kruchymi nai
ce z nim.
Z drugiej je
nięcia dosko,
wstrzemięźlm
tyczne, v'"
ską" dnu
zrównania
.ikiaty czekać
tb Kościoła
asześćdziesię-
akona (lub
Irystię przed
Byznach i po
|ra2 i surowo za-
(jasne, jaka była
p w części się
Izytna funkcję.
l, czy pozwalano
>z4 rzecz nie
ie szansę na
onisy bardzo
l była ona nie-
ć jej losów nie
iszczą) na czym
[lie jak wdowy
:onych im przez
OTbny diakonisy.
ji Zapewne biskupi
|Aztii, mogli korzy-
V.. o wypróbowanej
|fcszak bezwzględnej
tecenia liturgia
jostępowaiy wedle
| ustalone zostaną
|funkcji diakonisy
Irzeby psychologi-
iformalizowanego
miajambitniejsze
B niego.
ycji diakonis, i tak
ranę coraz gorzej,
| Kościele stały się
auzura traktowana
i. W VI w. synody
Kościół a kobiety
w Galii ostatecznie kładą kres instytucji diakonis, na Wschodzie trwa ona
nieco dłużej.
Istotną rolę odgrywały diakonisy w Kościele nestoriańskim: czytały na
zgromadzeniach Biblię, rozdawały Komunię kobietom. Podobnie było
w niektórych Kościołach monofizyckich: mogły nauczać chore kobiety, zano-
sić im Eucharystię, a nawet, jeśli nie było diakona lub prezbitera, mieszać
wodę i wino w kielichu w czasie ofiary. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak
się działo, skąd się brała różnica w stosunku do Kościoła ortodoksyjnego.
Być może takie były archaiczne tradycje w części gmin syryjskich (Egipt,
przypomnę, w ogóle diakonis nie znał) w każdym razie nie wydaje mi się,
aby różnice teologiczne między monofizytami a ortodoksami w jakikolwiek
sposób wpływały na pozycję kobiet.
Kiedy powstała instytucja diakonis? Zdania specjalistów są tu podzielone.
W listach św. Pawła występuje "Febe diakonos" gminy w Kenchrai (przed-
mieście Koryntu), Pliniusz Młodszy wspomina dwie "ancillae, quae ministrae
dicebantur" ("niewolnice, które nazywano usługującymi"). Na pewno
w gminach od początku niektóre kobiety poświęcające się służbie Kościołowi
nazywały siebie i nazywane były przez innych "służkami" zgromadzenia, nie
da się jednak ustalić, na czym polegały ich funkcje ani jak dalece ich pozycja
uległa sformalizowaniu. Badania utrudnia niespecyficzna terminologia: gre-
ckie słowo diakonos oznacza sługę w ogóle, a termin diakonisa wchodzi
w użycie dopiero w IV w. Wcześniejsze teksty nazywają diakonisy: chera
(gr. "wdowa"), vidua, virgo canonica (łac. "wdowa", "dziewica kanonicz-
na"), a także diakona (gr.).
Umacnianie się w chrześcijaństwie nurtu ascetycznego miało dla sytuacji
kobiet konsekwencje istotne a niejednoznaczne.
Z jednej strony wzrosła nieufność wobec nich: literatura ascetyczna jest
pełna ataków na kobiety jako par excellence narzędzie szatana, na ich sła-
bość, na ryzyko, jakie stwarza ich obecność. Sławni Ojcowie Pustyni odma-
wiali kontaktów z kobietami jako takimi, nie zajmowali się rozróżnianiem
niewiast na pobożne i grzesznice. Kobietom tłumaczono, że noszą na sobie
brzemię zbrodni przeciw męskiej części rodzaju ludzkiego i że winny za nią
pokutować, umacniano w nich poczucie winy za całą płeć, niezależnej od ich
indywidualnego zachowania, a także przypominano nieustannie o ich słabo-
ści w literaturze ascetycznej powstającej w Egipcie kobiety nazywano
"kruchymi naczyniami", jako skore do grzechu i pozbawione stałości w wal-
ce z nim. "
Z drugiej jednak strony ruch ascetyczny stwarzał kobietom szansę osiąg-
nięcia doskonałości, ich dziewictwo i modlitwy miały taki sam walor jak
wstrzemięźliwość mężczyzn. Entuzjazm, z jakim kobiety przyjęty nauki asce-
tyczne, wskazuje bez najmniejszej wątpliwości, że widziały w nich "królew-
ską" drogę dla siebie, pozwalającą im na zrzucenie jarzma swej płci, na
zrównanie w obliczu Boga z mężczyznami.
296 Kościół a kobiety
Ze szczególną gorliwością podjęły ascetyczne wezwanie kobiety należące
do elity. Jednego ze źródeł ich uderzającej na ten zew wrażliwości trzeba
szukać w niedostatkach życia seksualnego. Dziewczętom z dobrych domów
od najmłodszych lat tłumaczono, że fizyczna rozkosz znamionuje stosunki
erotyczne mężczyzn z kobietami lekkiego prowadzenia, a ich zadanie w mał-
żeństwie polegać ma nie na dostarczeniu satysfakcji małżonkowi, lecz na
rodzeniu mu dzieci. Wychowawcy z wielkim naciskiem podkreślali też po-
trzebę opanowania wszelkich pasji, trzymania w karbach emocji; właśnie
umiejętność panowania nad sobą miała być cechą odróżniającą ludzi z elity
od godnego pogardy tłumu. Pierwsze doświadczenia seksualne prawdopodob-
nie były w większości negatywne, rodziły wstręt, przekazywany córkom
przez matki. Prąd ascetyczny pozwalał tym kobietom uwolnić się, i to w spo-
sób przynoszący im zaszczyt, od sfery życia, która mogła w nich budzić opory
(choć zarazem przyciągać: taka to już jest natura seksualnych inhibicji).
Rezygnacja z zawarcia małżeństwa dawała im uprzywilejowany status w Ko-
ściele i otwierała drogę do środowisk intelektualistów zajmujących się stu-
diami teologiczno-filozoficznymi; zainteresowania takie były stosowne dla
poświęconych Bogu dziewic. Asceza, jeśli nie zdejmowała ciężaru kobieco-
ści, to przynajmniej czyniła go znośnym.
Ograniczenia, jakie nakładano na kobiety, nie przeszkadzały niektórym
z nich odgrywać czynnej roli w życiu Kościołów, tyle że w nieformalny spo-
sób. W całej historii Kościoła nie brak postaci kobiet, które wpływały na
jego koleje w sposób decydujący, taka lista dla późnej starożytności byłaby
bardzo długa. Znalazłyby się na niej niemal wyłącznie kobiety z elity: wy-
kształcone, pilnie studiujące Biblią i dzieła teologiczne, często mające wiel-
kie środki materialne, oddawane do dyspozycji Kościoła tego ekskluzy-
wizmu bynajmniej nie korygował ruch ascetyczny, który pozwalał wychodzić
z cienia nisko urodzonym mężczyznom.
Jak można było zakazać uczonym w teologii damom dyskutowania o spra-
wach religii (gdzie zaś jest granica między dyskusją a nauczaniem?) lub prze-
szkadzać im w nawracaniu małżonków, stryjów, wujów? Jak wyłączyć je
z grona ustalającego taktykę kościelnych poczynań, jeśli ich środki i ich
wpływy stanowiły o powodzeniu tych poczynań?
Jan Chryzostom stwierdzał tę bezradność z goryczą w traktacie O kapłań-
stwie, napisanym w czasach antiocheńskich (w 386 r.), zanim jeszcze miał
okazję osobiście, jako biskup Konstantynopola, przekonać się o sile niefor-
malnej władzy kobiecej. Wspomina on o kapłanie, który rozbił się o "skałę
próżności niebezpiecznie j szej od syren opiewanych przez poetów". Na skale
tej czyhają dzikie zwierzęta: gniew, smutek, zazdrość, niezgoda, potwarz,
kłamstwo, obłuda, zemsta, zawiść, pogarda dla ubogich, służalczość wobec
bogatych lista ciągnie się jeszcze długo. "Kto raz wpadł w ich pazury, ten
siłą rzeczy do takiej dostanie się niewoli, że nawet dla przypodobania się
297
kobietom czyni bardzo wiele, czego nawet mówić nie przystoi. Wprawdzie
Prawo Boże odsunęło je daleko od tej posługi, one jednak usiłują się wśliz-
gnąć tutaj. A ponieważ nic nie mogą same, czynią to przez podstawione oso-
by. Zdobywają tak wielką siłę, że jednych kapłanów według upodobania
ustanawiają, drugich usuwają, psując przez to wzniosłe rzeczy. Spełnia się
powiedzenie: Władców prowadzą poddani. I gdyby to chociaż byli mężczyź-
ni! Niestety są to kobiety, którym nie wolno nauczać. Co mówię nau-
czać? Nawet im mówić w kościele nie pozwolił św. Paweł. Słyszałem od ko-
goś o tak wielkim ich zuchwalstwie, że pozwalały sobie mówić do nich [to
jest do kapłanów E.W.] jeszcze ostrzej niż panowie do swych niewolni-
ków." (3, 9; przekł. ks. W. Kani)
Jan Chryzostom bynajmniej nie był niechętny kobietom jako takim.
W kręgu jego korespondentek były damy szczerze mu oddane, jego przyjaźń
z Olimpias, która znalazła odbicie w listach, uderza nas swą autentycznością
i głębią. Z odrobiną złośliwości można by powiedzieć, że przeszkadzały mu
kobiety myślące inaczej i pragnące czego innego niż on sam, złośliwość jed-
nak powinna być temperowana świadomością granic naszej wiedzy o tamtych
ludziach trudno po tylu wiekach ferować wyroki o czyimś charakterze
i intencjach.
Ideał kobiety gorliwie badającej Pismo Święte, a przecież poddanej pokornie
autorytetowi mężczyzn, kreśli Hieronim w pochwale Marcelli, zawartej w li-
ście 137: "Ile u niej znalazłem cnót, ile zdolności, ile świętości, ile czystości,
lękam się mówić, bo mógłby mi ktoś nie uwierzyć (...) To tylko powiem, że
cokolwiek przez długie studia zdobyłem i przez ciągłe rozmyślania jakby
w naturę obróciłem, tego wszystkiego ona skosztowała, tego się nauczyła i to
posiadła, tak że jeśli po moim odjeździe powstał spór co do jakiegoś świade-
ctwa Pisma Świętego, do niej śpieszono jako do sędziego. A że była bardzo
roztropna i znała to, co filozofowie nazywają to prepon, to jest, że ma być
przystojnym to, co czynisz, więc na pytania tak odpowiadała, iż nawet swo-
ich poglądów nie nazywała swymi, lecz albo moimi, albo kogokolwiek inne-
go, aby także w tym, czego uczyła, uważano ją za uczennicę wiedziała
bowiem, co powiedział Apostoł: A nauczać niewieście nie pozwalam, i aby
się nie wydawało, że czyni krzywdę płci męskiej, a niekiedy kapłanom pyta-
jącym o zdanie w sprawach ciemnych i dwuznacznych." (przekł. ks. J. Czują)
W naturze ideału jest to, iż pojawia się rzadko na ziemi...
Kobiety przyjęły posłanie Ewangelii ze szczególną gotowością. Ich obec-
ność w samych początkach nowej religii jest znakomicie udokumentowana.
Lista kobiet wspominanych przez ewangelistów i w listach Pawła jest długa,
a apostoł, którego twarde w naszym odczuciu słowa o kobietach tak często
298 Kościół a kobiety
się przytacza, nieraz pisze o nich z wielką czułością. Kobiety zapewne stano-
wiły zdecydowaną większość wiernych w gminach pierwszych stuleci.
Zdawali sobie z tego sprawę poganie. Pozwolę sobie przytoczyć zabawne
świadectwo pochodzące od Celsusa, filozofa greckiego żyjącego w II w., któ-
ry napisał obszerne dzieło polemizujące z doktryną chrześcijańską. Jego
tekst zaginął, ale możemy go (z grubsza) odtworzyć z cytatów zawartych
w traktacie Orygenesa, zbijającego twierdzenia Celsusa:
"Widzimy, że w poszczególnych domach prywatnych gręplarze, szewcy,
folusznicy, ludzie nieokrzesani i prości nie ośmielają się wyszeptać słowa
w obecności starszych i poważniejszych panów; kiedy jednak spotkają się na
osobności z dziećmi i kobietami równie prostymi jak oni, opowiadają im
przedziwne historie: że nie należy słuchać ojców i nauczycieli, a raczej tylko
im trzeba wierzyć; że tamci są głupcami i szaleńcami; że nie mogą dostrzec
ani zrobić nic naprawdę szlachetnego, zajęci próżnymi głupstwami, a tylko
oni jedni wiedzą, jak należy żyć, a jeśli uwierzą ich słowom, będą szczęśliwi
sami i ich bliscy. A jeśli, mówiąc to, zobaczą, że zbliża się któryś z nauczycie-
li młodzieży, ktoś poważniejszy albo sam ojciec rodziny, lękliwi uciekają
w popłochu, zuchwali podburzają zaś dzieci do buntu, szepcą im do ucha, że
w obecności ojca lub nauczycieli nie będą mogli ani chcieli wyjaśnić dzieciom
tych wszystkich wspaniałości; że wzbudza w nich odrazę głupota i okrucień-
stwo tych zdemoralizowanych ludzi, pełnych najgorszej niegodziwości i kro-
czących drogą występku, którzy by ich na pewno ukarali; ale jeśli chcą się
czegoś nauczyć, niechaj porzucą rodziców i nauczycieli i idą z kobietami
i towarzyszami zabaw na zebranie kobiet albo do pracowni szewca lub do
foluszni, a tam osiągną doskonałość." (przekł. S. Kalinkowskiego)
Oczywiście Celsus, kładąc nacisk na gotowość, z jaką kobiety i dzieci
przyjmują nauki od nędznych rzemieślników (wybór zawodów nie jest przy-
padkowy, Celsus wymienia specjalistów pracujących w brudzie, smrodzie),
chce skompromitować chrześcijaństwo, dobre właśnie dla maluczkich, a nie
dla "starszych i poważniejszych" mężczyzn. Polemiczne intencje nie prze-
szkadzają mu jednak trafnie opisać rzeczywistości, Orygenes, zwalczający
jego poglądy zdanie po zdaniu, nawet nie próbuje oponować w tym punkcie.
Sam obraz ludzi skromnego pochodzenia, wślizgujących się do zamożnego
domu i głoszących Ewangelię w kobiecej jego części, jest znakomity, podob-
nie jak opis ich zachowań, oscylujących między trwożnymi, choć buntowni-
czymi poszeptywaniami na boku, a podszytym niepewnością zuchwalstwem.
Kobietom było łatwiej pójść drogą wskazywaną przez chrześcijaństwo, cena,
jaką im za to przychodziło zapłacić przede wszystkim usunięcie się z życia
zbiorowego, także okresowo upośledzenie prawne była o wiele mniejsza
niż ta, jaką płacili mężczyźni. Poszkodowane przez reguły życia zbiorowego,
traktowane jako istoty z definicji gorsze, lepiej znosiły szok, jakiego wy-
magała kom
potrzebę wi;i
ne, że mftos^.-
się zbliżyć luto
w społeczeństwu
rodziny, mi:/'"" "
Kościół a kobiety
się przytacza, nieraz pisze o nich z wielką czułością. Kobiety zapewne stano-
wiły zdecydowaną większość wiernych w gminach pierwszych stuleci.
Zdawali sobie z tego sprawę poganie. Pozwolę sobie przytoczyć zabawne
świadectwo pochodzące od Celsusa, filozofa greckiego żyjącego w II w., któ-
ry napisał obszerne dzieło polemizujące z doktryną chrześcijańską. Jego
tekst zaginął, ale możemy go (z grubsza) odtworzyć z cytatów zawartych
w traktacie Orygenesa, zbijającego twierdzenia Celsusa:
"Widzimy, że w poszczególnych domach prywatnych gręplarze, szewcy,
folusznicy, ludzie nieokrzesani i prości nie ośmielają się wyszeptać słowa
w obecności starszych i poważniejszych panów; kiedy jednak spotkają się na
osobności z dziećmi i kobietami równie prostymi jak oni, opowiadają im
przedziwne historie: że nie należy słuchać ojców i nauczycieli, a raczej tylko
im trzeba wierzyć; że tamci są głupcami i szaleńcami; że nie mogą dostrzec
ani zrobić nic naprawdę szlachetnego, zajęci próżnymi głupstwami, a tylko
oni jedni wiedzą, jak należy żyć, a jeśli uwierzą ich słowom, będą szczęśliwi
sami i ich bliscy. A jeśli, mówiąc to, zobaczą, że zbliża się któryś z nauczycie-
li młodzieży, ktoś poważniejszy albo sam ojciec rodziny, lękliwi uciekają
w popłochu, zuchwali podburzają zaś dzieci do buntu, szepcą im do ucha, że
w obecności ojca lub nauczycieli nie będą mogli ani chcieli wyjaśnić dzieciom
tych wszystkich wspaniałości; że wzbudza w nich odrazę głupota i okrucień-
stwo tych zdemoralizowanych ludzi, pełnych najgorszej niegodziwości i kro-
czących drogą występku, którzy by ich na pewno ukarali; ale jeśli chcą się
czegoś nauczyć, niechaj porzucą rodziców i nauczycieli i idą z kobietami
i towarzyszami zabaw na zebranie kobiet albo do pracowni szewca lub do
foluszni, a tam osiągną doskonałość." (przekł. S. Kalinkowskiego)
Oczywiście Celsus, kładąc nacisk na gotowość, z jaką kobiety i dzieci
przyjmują nauki od nędznych rzemieślników (wybór zawodów nie jest przy-
padkowy, Celsus wymienia specjalistów pracujących w brudzie, smrodzie),
chce skompromitować chrześcijaństwo, dobre właśnie dla maluczkich, a nie
dla "starszych i poważniejszych" mężczyzn. Polemiczne intencje nie prze-
szkadzają mu jednak trafnie opisać rzeczywistości, Orygenes, zwalczający
jego poglądy zdanie po zdaniu, nawet nie próbuje oponować w tym punkcie.
Sam obraz ludzi skromnego pochodzenia, wślizgujących się do zamożnego
domu i głoszących Ewangelię w kobiecej jego części, jest znakomity, podob-
nie jak opis ich zachowań, oscylujących między trwożnymi, choć buntowni-
czymi poszeptywaniami na boku, a podszytym niepewnością zuchwalstwem.
Kobietom było łatwiej pójść drogą wskazywaną przez chrześcijaństwo, cena,
jaką im za to przychodziło zapłacić przede wszystkim usunięcie się z życia
zbiorowego, także okresowo upośledzenie prawne była o wiele mniejsza
niż ta, jaką płacili mężczyźni. Poszkodowane przez reguły życia zbiorowego,
traktowane jako istoty z definicji gorsze, lepiej znosiły szok, jakiego wy-
Kościół a kobiety 299
ewne stano-
ileci.
syć zabawne
)wIIw., któ-
i&ijańską. Jego
kcytatów zawartych
tgreplarze, szewcy,
K( wyszeptać słowa
k spotkają się na
DIII, opowiadają im
tdeli, a raczej tylko
; mogą dostrzec
Btwami, a tylko
|bylą szczęśliwi
Sznauczycie-
m uciekają
l do ucha, że
nić dzieciom
a i okrucień-
Iziwości i kro-
p jeśli chcą się
l z kobietami
Bewca lub do
fcgo)
biety i dzieci
i nie jest przy-
K, smrodzie),
maluczkich, a nie
fc intencje nie prze-
[ygenes, zwalczający
'ac w tym punkcie.
biedo zamożnego
jlalakomity, podob-
hi, choć buntowni-
laichwalstwem.
Irijaństwo, cena,
lięcie się z życia
l o wiele mniejsza
kźycia zbiorowego,
tcok, jakiego wy-
magała konwersja. Czuły też silniej niż mężczyźni potrzebę nowej religii,
potrzebę wiary w Boga, którego będą mogły kochać jak osobę bliską, pew-
ne, że miłość ta zostanie im odwzajemniona. Ku nowemu Bogu łatwiej było
się zbliżyć ludziom niezadowolonym z siebie i z miejsca, jakie zajmowali
w społeczeństwie, ludziom nie znajdującym naturalnej afirmacji w kręgu
rodziny, miasta, imperium.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
20 1 [dzień 11] Kościół z Puzzli20 [dzień 11] Kościół z PuzzliRewolucja w islamie kobieta może być muftim (03 11 2009)Ustanawianie swiat i dowody kosciola11 (311)ZADANIE (11)wiatem rządzą kobiety Big Cyc txtDlaczego kobiety nie osiągają orgazmuPsychologia 27 11 2012ZDRAJCY KOŚCIOŁA 2359 11 (2)11więcej podobnych podstron