Teoria Montessori a praktyka
Zbiór zasad montessoriańskich, który będzie tematem tego artykułu odnosi się do relacji
wychowawca dziecko. W zasadzie można przyrównać go do Deklaracji Praw Dziecka przełożonej na
praktykę codzienności. Czasami na stronach internetowych przedszkoli pojawia się Karta Praw
Dziecka jako wizytówka placówki. Zastanówmy się jak realizujemy ten zbiór praw człowieka w
naszych przedszkolach.
Nigdy nie dotykaj dziecka, jeżeli nie jesteś zaproszony.
Zaskakującym jest jak bardzo dzieci czują nasze nastawienie do nich. Czują dokładnie, tak jak czują to
dorośli. Wydaje się, że powszechną jest praktyka innego traktowania dorosłych, a innego traktowania
dzieci. Kiedy idziemy ulicą i spotykamy znajomą z dzieckiem, to czy witamy się z dzieckiem podając
mu rękę, czy też poklepujemy je po plecach, głowie. Jeżeli nie witamy się tak z jego rodzicem, to
dlaczego w ten sposób witamy dziecko? Albo kiedy rozmawiamy z dzieckiem, to czy dbamy o to, aby
nasz wzrok był na poziomie jego oczu? Bardzo często nie zastanawiamy się co wyrażają nasze gesty
wobec dzieci. Traktujemy je często inaczej niż dorosłą osobę, jak osobę gorszej kategorii, niepełną
osobę, której należy się niepełny szacunek. Czy rodzicowi niegrzecznego malca pogrozilibyśmy
palcem, tak jak to często robimy wobec dzieci? Przypomina mi się znacząca historyjka, którą
opowiadała nauczycielka grupy dzieci najmłodszych (2-‐ 3 lata). Pewnego razu przyszła do pracy i
poczuła nieprzyjemny zapach w sali. Zaczęła więc wąchając ukradkiem dzieci sprawdzać, które z nich
ma kupę w majtkach. W pewnym momencie podeszło do niej jedno z dzieci i zaczęło obwąchiwać z
tyłu jej spodnie. Przypominanie sobie, że dzieci odczytują nasze intencje oraz należy im się taki sam
szacunek jak dorosłym, jest dla nas Wychowawców bardzo istotne. Nasz zawód, to praca z ludźmi.
Znam parę osób, które rzuciło pracę jako makler, fizyk, aby stać się nauczycielem, aby pracować z
dziećmi. Dzieci więc są naszymi partnerami. Traktujmy je jak pełnoprawne osoby.
Bądź zawsze gotowy zareagować na wezwanie dziecka, które potrzebuje twojej pomocy.
To również komunikacja pozawerbalna. Skąd wiemy, czy ktoś nas słucha czy nie? Albo czy jest gotowy
nam pomóc, czy my go w ogóle obchodzimy? Dzieci również doskonale odczytują mowę naszego
ciała. Dlatego starajmy się naszymi gestami, postawą ciała zachęcać je do kontaktu z nami.
Nigdy nie mów źle o dziecku w jego obecności (i kiedy jest nieobecne).Skup się na tym co
dobre w dziecku.
Uprzedzanie się do niegrzecznego dziecka często jest rutyną w środowisku pedagogicznym. Co zrobić,
jeśli on/ona znów nam przeszkodził w zajęciach ? Powodów może być wiele, być może po długiej
analizie sytuacji oraz rozmowie w cztery oczy dojdziemy do tego. To co możemy zrobić od razu, to
skupić się na tym, co dobre w dziecku i jeśli to możliwe ignorować niewłaściwe zachowanie. Wiemy
dobrze jak grupa szybko podchwytuje kto jest Pani pupilkiem, a kto nie. Im młodsze dzieci, tym
bardziej się kierują ocenami Pani. Jeżeli będziemy zwracać uwagę niegrzecznemu dziecku przy
wszystkich, po kilku takich sytuacjach większość grupy będzie je podobnie do nas oceniać. W szybki
sposób będzie wykluczone z grupy i tym bardziej będzie chciało w „działający” sposób zwrócić na
siebie uwagę, a że nic nie ma już do stracenia, może stać się jeszcze bardziej nieznośne. Nie chodzi
oczywiście o brak nazywania co jest dobre, a co złe. Chodzi o danie dziecku szansy poprawy na lepsze.
Nie osiągniemy tego wytykając mu, co robi nie tak. Znów należy odwołać sie do zachowań dorosłych.
Czy krytykowanie własnego męża przy świadkach służy rozwiązaniu konfliktu, czy zaognieniu? Kiedy
wykładowca chce studentów zmobilizować do niespóźniania się na wykład, zakończy wykład mówiąc:
„ Cieszę sie że już niemal wszyscy stawiają się na wykład punktualnie!” skierowanie myślenia na to co
pozytywne, budzi również chęć poprawy. Tak samo i my po skończonych zajęciach możemy
podziękować tym dzieciom, dzięki którym mogliśmy je przeprowadzić. Jednocześnie zastanówmy się,
w co to „niegrzeczne” dziecko jesteśmy wstanie zaangażować podczas zajęć? Co jest jego mocną
stroną? Miałam kiedyś ucznia, który przeszkadzał innym w pracy, sam niewiele robił, miał duże
problemy z wyborem zajęcia i aklimatyzacją w grupie. Okazało się, że bardzo lubił origami.
Przygotowałam dla niego zestaw do robienia żaby. Bardzo szybko okazało się, że jest w tym świetny i
może być nauczycielem dla dzieci, które gorzej sobie radzą. Po pewnym czasie wraz z kolegą zaczął
opracowywać wzór do robienia pudełka z papieru. Zostało to wykorzystane do stworzenia pomocy
edukacyjnej. Przy okazji działania zyskał przyjaciela. Podczas zajęć już nie chodził i nie rozpraszał
innych, bo zaangażował się we wspólną pracę.
Aktywnie pomagaj dziecku nawiązać kontakt z przygotowanym otoczeniem; przejdź do
pozornie biernej roli gdy kontakt ten jest już nawiązany.
W artykule zamieszczonym w marcowym numerze Bliżej Przedszkola, zostało opisane przygotowane
otoczenie dopasowane do potrzeb rozwojowych dziecka. Zasada dbania o otoczenie jest kolejnym
ważnym punktem prócz otwartego podejścia do dziecka i traktowania go jako pełnoprawnej osoby.
Nie tylko postępuje rozwój umysłowy podczas pracy w przygotowanym otoczeniu dziecka lecz
jeszcze coś więcej. Dzieci zaczynają być spokojniejsze, zwrócone ku wspólnemu dobru, wrażliwe na
siebie na wzajem. Montessori nazwała to zachowanie znormalizowanym. Nie dzieje się to od razu,
jest to czasem wielomiesięczny proces. Czy dla dziecka, które przychodzi do nas we wrześniu i nie dba
o to, czy popchnęło kogoś czy nie, czy podczas obiadu rozlał mu się kompot, czy upadł widelec,
będzie dużym osiągnięciem ostrożne przeniesienie szklanej miseczki z wodą? Bezcenna jest
satysfakcja na twarzy tego dziecka, kiedy po raz pierwszy uda mu się nie narozlewać. Wybór przez
dzieci przygotowanych dla nich na półkach zajęć przybliża je krok po kroku do zrównoważonych
ruchów, przemyślanych czynności. W zasadzie wszystkie przykłady „niesfornych” dzieci, które
przychodzą mi na myśl, miały wspólny problem. Nie były w stanie znaleźć interesującego dla siebie
zajęcia. Kiedy po pewnym czasie odkryły jakąś fascynującą dla nich aktywność, zaczynały „współgrać”
z otoczeniem-‐ dziećmi, nauczycielami. Pamiętam wyraz samozadowolenia na twarzy chłopca, który
przez cały ranek starał sie wygrać na dzwonkach (instrument złożony z gongów ustawionych według
gamy) melodię, w końcu udało mu się. Wstał od stołu wyciszony i zadowolony. Był to ten sam
chłopiec, dla którego parę miesięcy wcześniej zrobiłam zestaw origami z żabą.
Nauczyciel jest przy dziecku, kiedy ono tego potrzebuje. Przestaje jednak być niezbędny, kiedy uczeń
zaczyna samodzielnie działać, podejmować próby wykonania czegoś. Pamiętajmy, że dzieci uczą się
same, my je tylko wprowadzamy w temat. Zadaniem nauczyciela jest organizowanie otoczenia.
Starannie i nieprzerwanie dbaj o otoczenie.
Nauczyciel wprowadza dziecko, pokazuje mu, gdzie każda rzecz ma swoje miejsce. Pokazuje jasno i
dokładnie sposób użycia materiałów i łagodnie lecz stanowczo powstrzymuje próby ich używania
niezgodne z przeznaczeniem. Ponieważ pomoce edukacyjne tłumaczą świat należy dbać o to, by nie
były wykorzystywane do innych celów. Dzieci potrzebują jasności zasad i uczą się przeznaczenia
przedmiotów. Na wykorzystywanie grzebienia do gry jak na instrumencie przyjdzie czas, kiedy będą
starsze. Dzieci w przedszkolu potrzebują miejsca i czasu na naukę rzeczywistości. Kiedy pytają do
czego coś służy, to chcą prawdziwej odpowiedzi, a nie udawanego przeznaczenia przedmiotu.
Możliwość poznania świata dookoła oraz działania w nim ma istotny wpływ na poczucie
bezpieczeństwa dziecka. Dlatego przestrzeń, którą dla nich urządzamy i organizujemy musi być
przejrzysta, dająca się odtworzyć kolejnego dnia. Pomoce edukacyjne, ustawione na półkach mają
zawsze takie samo miejsce. Sposób pracy z nimi jest pokazywany zawsze w taki sam sposób
(najprostszy dla dziecka), aby samo mogło odtworzyć i działać dalej samo. To właśnie da mu poczucie
sprawstwa, będzie czuło się dobrze w przedszkolu. Otoczenie jest naszym najlepszym narzędziem
nauki oraz rozwiązuje niektóre problemy organizacyjne. Odpowiednie zaaranżowanie wychodzenia z
dziećmi na dwór, pozwala uniknąć tłoczenia się dzieci przy wyjściu. Można podzielić dzieci na grupy i
wysyłać do szatni grupami lub zaangażować starsze dzieci do pomocy młodszym. Dzięki przemyśleniu
czym zająć dzieci czekające w kolejce do mycia zębów unikniemy hałasu i chaosu.
Ciągle obserwuj dzieci, aby zauważyć, które potrzebuje pomocy.
To, co jest potrzebne i odpowiednie dla dzieci, dowiadujemy się z obserwacji. Głównym zadaniem
nauczyciela jest obserwacja. Kiedyś usłyszałam od doświadczonej nauczycielki Montessori-‐ „Jak chcę
coś zaproponować dzieciom ,to najpierw siadam na podłodze pośród nich i patrzę, przyglądam się co
u nich dzisiaj słychać, co robią, w co się angażują.” Nauczyciele montessoriańscy przykładają
olbrzymią wagę do obserwacji dziecka. Jest to trudna umiejętność. Wymaga nieuprzedzonego
spojrzenia na ucznia. Dzięki przyjrzeniu się sposobowi w jaki działa, możemy dostrzec poziom jego
rozwoju. Nauczyciele podczas kursów pedagogiki Montessori są uczeni dostrzegania w działaniu
dziecka momentów skupienia. Jest to objaw twórczej pracy dziecka, które napotkało na rozwojowo
odpowiednie dla siebie zadanie. Każdy nauczyciel czeka na taką chwilę. Wtedy następuje rozwój
dziecka. Dopóki nie ma koncentracji na zadaniu, nauczyciel proponuje pracę z różnymi materiałami
edukacyjnymi. Jest przy dziecku, wspiera je.
Niezmordowanie powtarzaj prezentacje dzieciom, które wcześniej odmówiły ich
przyjęcia, tym, które jeszcze się nie nauczyły i tym, które jeszcze nie pokonały własnych
niedoskonałości. Spraw, aby twoją obecność odczuło dziecko poszukujące, pozostań
niewidzialna dla tego, które odnalazło.
Dzieci uczą się przez powtarzanie. Nie tylko własnych czynności, ale również trzeba im czasami
powtarzać po kilka razy jakąś sekwencję czynności, czy opowiadania, aby zapamiętały. Nauczyciel
proponuje nowe zajęcie, ale to czy dziecko odpowie na zaproszenie zależy od niego samego. Dzieci
uczą się same, oznacza to, że jeśli ich struktury poznawcze będą gotowe, zainteresują się zajęciem na
dłużej. Nauczyciel wspiera rozwój dziecka przez proponowanie mu odpowiednich zajęć. Jednak
niczego nie może przyspieszyć, dziecko ma swój własny rytm, to czy jedna lekcja wystarczy, czy
potrzebnych będzie kilka, zależy od poziomu gotowości dziecka. Wyraźnie to widać w rozwoju
niemowląt. Nie możemy nauczyć ich trzymania głowy prosto, czy siadania. Niemowlak sam wie kiedy
będzie odpowiedni moment do trzymania się prosto, zanim zacznie siadać będzie ćwiczył wiele
innych ruchów, które mu w końcu pomogą w nowej umiejętności. Dziecko czyni to wszystko mimo
naszej woli. Możemy przygotować mu przestrzeń, podłogę z zabawkami, ale nie da się wyuczyć u
dziecka tych ruchów. Aż pewnego dnia odkryjemy, „Ach ty już umiesz trzymać głowę prosto!!” i
będzie to takie oczywiste dla dziecka. Po prostu będzie u nas na rękach kręciło głową i nie będzie jej
opierało o nasze barki. Tak właśnie przebiega rozwój każdego dziecka. Potrzebuje czasu i możliwości
poruszania się.
Szanuj dziecko, które popełnia błędy nie poprawiając ich natychmiast. Jak tylko jest do
tego gotowe pozwól mu odkryć błąd i samodzielnie go poprawić.
Dziecko jest gotowe do przyjęcia nowej porcji wiedzy, ale nie oznacza to, że nie będzie się myliło
podczas wykonywania nowej czynności. Będzie za to miało naturalną motywacje do działania,
ponawiania prób. Kiedy Marysia, która pracuje z ruchomym alfabetem (pojedyncze litery, z których
można układać wyrazy oraz z przedmiotami (w koszyku zgromadzone rzeczy o krótkich nazwach )
zrobi błąd w ułożeniu wyrazu, np. dom. Zamiast m, położy n. Nie wiemy, czy położyła przez
przypadek, czy nie słyszy różnicy między m, a n, czy po prostu nie zna tej litery. Jakikolwiek byłby
powód tego błędu, najlepiej nauczy się Marysia, kiedy sama znajdzie pomyłkę. Nauczyciel najpierw
pyta pokazując na mały przedmiot, „Co to jest?”-‐ „Dom”-‐ odpowiada Marysia. „A co słyszysz na
końcu wyrazu dom?” –„m”-‐ odpowiada dziewczynka. „Jak wygląda m?” Nauczycielka prosi, aby
Marysia przyniosła tę literę z alfabetu. Jeżeli przyniesie właściwą, nauczycielka czyta wolno na głos
wyraz już ułożony. „dooon, czy tu jest na końcu m, dooon?” Doprowadza do tego, że dziecko samo
się zastanawia, co słychać na końcu wyrazu, samo znajduje różnicę w dźwięku oraz analizuje to co
samo wcześniej ułożyło. Jeżeli natomiast Marysia przyniesie inną literę z alfabetu, wtedy jest to
sygnał dla nauczycielki, że dziewczynka nie wie jak m wygląda. Należy przy najbliższej okazji, tego
samego bądź następnego dnia, zaprosić ją do lekcji z literami. Jeżeli dziecko nie zna symbolu litery, to
powiedzenie mu w trakcie poprawy, która to litera niczemu nie służy. Dzieci uczą się przez zmysły.
Dlatego do nauki liter w salach mamy tak zwane szorstkie litery, dzięki którym dzieci zapoznają sie z
kształtem litery aktywnie poprzez wodzenie po wzorze palcami. Dzięki tej metodzie poprawy błędów
poprzez pytania, dzieci uczą się myśleć o tym co robią. Marysia prawdopodobnie następnym razem
zanim poprosi nauczycielkę o sprawdzenie wyrazów, sama zapyta siebie ,czy położyła odpowiednie
litery na dywan.
Szanuj dziecko, które odpoczywa lub przygląda się pracy innych lub zastanawia się nad
tym co zrobiło lub co będzie robić; nie przeszkadzaj mu i nie zmuszaj do innych form
aktywności.
Dzieci są różne, tak jak różni są dorośli. Niektóre wiedzą od razu co chcą robić, inne potrzebują więcej
czasu na decyzję, jeszcze inne są cały czas niezdecydowane. Są też dzieci, które uczą się przez
obserwację, tego co robią inni. Kiedyś nauczyciel szkolny opowiadał, że miał w klasie chłopca, który
codziennie siedział sobie z boku i obserwował pracę z pewną skomplikowaną pomocą edukacyjną,
służącą do mnożenia dużych liczb. Pewnego razu po prostu chłopiec usiadł i zaczął sam z nią
pracować. Nauczyciel ani razu nie pokazywał mu jak to się robi. Dzieci rozwijają sie „skokowo”,
wydaje nam się, że tak nagle zdobywają jakąś umiejętność. Prawda jest taka, że nie zauważamy
wszystkich momentów, w których dzieci się uczą. Nie wszystkie momenty muszą wyglądać tak jak
byśmy się tego spodziewali, że to dorosły przekazuje wiedzę dziecku.
Dzieci mają zupełnie inną motywację do tego co same wymyśliły niż kiedy proponuje im zabawę
dorosły. Podobnie jak z przykładem o kontroli błędów, dzieci uczą się myśleć o swoich działaniach,
kiedy zostawimy im wolność. Zanim podejdziemy do dziecka z jakąś własną propozycją zajęć dla
niego, zastanówmy się ,czy ono właśnie czegoś nie planuje. Może potrzebuje więcej czasu na
pomyślenie. My dorośli mamy tendencje do nieustannej gonitwy za różnymi sprawami. Kończymy
jedną czynność i zaczynamy kolejną. Dzieci potrzebują czasu, czasu na wybór. Umiejętność
wybierania i podejmowania decyzji jest bardzo ważną umiejętnością w życiu.
Joanna Maghen i Julia Janowska