W imię Stalina – rozstrzelać, co do jednego


W imię Stalina  rozstrzelać, co do jednego!
dzisiaj,piątek, 19 sierpnia 2011 10:01 yródło: Onet.pl
Józef Stalin w 1936 r., fot. Getty Images/FPM / Hulton Archive
Nie było dowodów, obrońców ani apelacji. Były wymuszone zeznania i zawczasu przygotowany wyrok.
Oskarżeni mieli się tylko przyznać do "winy"  i oczywiście przyznali się. 75 lat temu ruszył pierwszy z
wielkich moskiewskich procesów pokazowych.
Szesnastu działaczy partii bolszewickiej oskarżono o udział w "centrum terrorystycznym", które miało
stać za morderstwem innego wybitnego bolszewika  Siergieja Kirowa. W istocie jeden polityk (Stalin)
najprawdopodobniej zorganizował morderstwo drugiego (Kirow), by jednym ruchem pozbyć się
konkurenta i obarczyć odpowiedzialnością innych dawnych towarzyszy, zwłaszcza Lwa Kamieniewa i
Grigorija Zinowjewa. Stawką była absolutna władza na Kremlu.
To był jeden z najważniejszych epizodów tzw. Wielkiego Terroru. Stalin skierował go z jednej strony
przeciw partyjnym działaczom (tzw. starym bolszewikom) oraz generalicji, z drugiej zaś: przeciw
zwykłym ludziom, na skalę nieznaną dotąd nawet w ZSRR.
By objaśnić, jak doszło do moskiewskiego procesu, musimy najpierw prześledzić, jak Stalin próbował do
tego czasu umacniać swoją władzę i co stawało mu na przeszkodzie.
Potężny, lecz nie wszechwładny
Stalin najpierw wyeliminował z gry Trockiego  najgrozniejszego rywala do schedy po Leninie  rękami
Zinowjewa i Kamieniewa, wówczas członków politbiura. Ich pozbył się potem, przy wsparciu z kolei
Bucharina, Rykowa i Tomskiego. I ci ostatni mieli zostać zmieceni w partyjnych czystkach końca lat 30.
Nie od razu jednak Stalin mógł swoim domniemanym wrogom organizować pokazowe procesy czy
mordować ich i zsyłać do łagrów. Do pewnego momentu musiał się liczyć ze zdaniem partyjnej
czołówki. Chciał oto w 1932 r. przeforsować rozstrzelanie Martemiana Riutina, który wzywał był do
obalenia siłą Stalina i jego zwolenników. Politbiuro zgodziło się jednak tylko na aresztowania Riutina i
usunięcie go z partii.
Stalin nadal miewał zatem oponentów. Ale nigdy nie miał skrupułów  terror miał się dlań stać środkiem
do eliminowania wszystkich, których uznawał teraz za zagrożenie dla swojego jedynowładztwa.
Przyszły dyktator musiał tylko znalezć właściwe narzędzia i odpowiednie preteksty.
1
Kirow jako ofiara, Kirow jako pretekst
Machina ruszyła natychmiast po zabójstwie Kirowa. Stalin obarczył odpowiedzialnością za jego śmierć
"wrogów" i wezwał do eliminowania partyjnej opozycji. Na mocy naprędce ogłoszonego "dekretu o
terrorze" w całym kraju ruszyły masowe egzekucje i wywózki. Ucieczka za granicę miała być karana
śmiercią. Zaczęto też stosować odpowiedzialność zbiorową, zsyłając lub rozstrzeliwując członków
rodziny tych, których władza uznała za zdrajców.
To w tym okresie rośnie w siłę osławiony NKWD  Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych.
Poprzednia policja polityczna, OGPU, była przynajmniej formalnie podporządkowana władzom
partyjnym  tymczasem Komisariat zaczyna być narzędziem w ręku Stalina, odpowiedzialnym tylko
przed nim samym. Na czele resortu staje okrutny i zdegenerowany Gienrich Jagoda  wówczas jeszcze
człowiek Stalina.
NKWD zaczyna nadzorować dorazne sądy ("trójki") i obozy GUAagu, staje się "państwem w państwie".
Jego oficerowie, upoważnieni do stosowania tortur, szantażu i wydawania wyroków, stają się panami
życia i śmierci milionów ludzi. "Aresztowania przetaczały się przez ulice i domy, jak epidemie. Organy
nigdy nie jadły darmo chleba"  pisze Sołżenicyn w "Archipelagu GUAag".
To NKWD przygotuje i poprowadzi sierpniową sprawę "centrum trockistowsko-zinowjewowskiego". O
Kamieniewie i Zinowjewie, którzy dawno już znalezli się poza orbitą władzy, Stalin bowiem nie
zapomniał. Po śmierci Kirowa trafili do więzienia, ale dla Stalina było to rozwiązanie tymczasowe. Mieli
oczywiście zginąć, ale najpierw zamierzał ich politycznie pohańbić  zmusić, by na oczach publiczności
"pokochali Wielkiego Brata". Temu miał służyć moskiewski proces.
Wyznajcie "winy", a ocalicie życie
Kamieniew, Zinowjew i inni działacze mieli być oskarżeni o to, że otrzymując z zagranicy polecenia od
Trockiego, organizowali w kraju grupy terrorystyczne. Jedna z nich miała odpowiadać za zabójstwo
Kirowa, a kolejne planowały zamachy na najwyższych działaczy partyjnych ze Stalinem na czele.
Śledczy NKWD nie zebrali na to oczywiście żadnych dowodów. Wcale nie musieli ich szukać.
"Nie przychodzcie do mnie, dopóki nie będziecie mieli w teczce zeznań Kamieniewa"  pogroził Stalin
enkawudzistom. Sowieckie państwo z ochotą przywróciło do życia zasadę, że kiedy oskarżony
przyznaje się do winy, do jego skazania nie potrzeba już żadnych innych dowodów. A więc należało
wymusić na "terrorystach", by zeznawali przeciw sobie, a potem powtórzyli to publicznie  już na sali
sądowej.
Perswazja nie pomagała, więc Stalin dopuścił stosowanie przeciw dawnym towarzyszom "wszelkich
metod". Cela Zinowjewa podczas upału była dodatkowo ogrzewana  więzniowie poddawani takiej
torturze w końcu zaczynali pocić się krwią. Kamieniewa pozbawiano snu i głodzono. Innego z
oskarżonych, Iwana Smirnowa, wyprowadzono z celi na korytarz, by pokazać mu aresztowaną córkę.
Rozstrzelaniem żon i dzieci grożono zresztą często. Repertuar tortur i szantażów, stosowanych w takich
razach przez NKWD, był wyjątkowo bogaty.
Jednocześnie w paradoksalnej logice pokazowych procesów mieściła się mglista perspektywa "łaski".
Aresztowanym obiecywano, że jeśli przyznają się do "zbrodni" zagrożonych karą śmierci, unikną
rozstrzelania. Za to tym, którzy przyznać się do "winy" nie chcieli, groził nie publiczny sąd, lecz
egzekucja już na etapie śledztwa.
2
Proces jak spektakl
Proces ruszył 19 sierpnia 1936 r. w południe w moskiewskiej Sali Pazdziernikowej. Naprzeciwko
bladych i wycieńczonych oskarżonych usiedli śledczy NKWD. Ci sami, którzy odpowiadali za ich
przesłuchania. Gdyby któryś z podsądnych chciał powiedzieć coś nieprzewidzianego, na sali miała się
rozlec wrzawa. Publiczność rekrutowano starannie, również z szeregów tajnej policji.
Wszyscy oskarżeni zrezygnowali z pomocy obrońców, głos zabrał zatem oskarżyciel Andriej Wyszynski.
Wówczas był już prokuratorem generalnym ZSRR i największym orędownikiem zasady, że przyznanie
się do winy (najlepiej napisane własnoręcznie przez oskarżonego) jest samo w sobie "podstawą do
skazania". , Kluczowa funkcja, jaką pełnił w kolejnych pokazowych procesach, uczyniła z niego jeden z
największych czarnych charakterów tego okresu.
"Domagam się rozstrzelania tych wściekłych psów, co do jednego!"  grzmiał Wyszynski w finale mowy
oskarżycielskiej. Innego finału sześciodniowego procesu być nie mogło. Kiedy sędziowie udali się na
naradę, autoryzowany przez Stalina wyrok już na nich czekał. Ale scenariusz procesu pokazowego
nakazywał dbać o pozory  werdykt ogłoszono więc dopiero po paru godzinach.
Oczywiście ci ze skazanych, których wcześniej kuszono obietnicą darowania życia (zwłaszcza
Kamieniew i Zinowjew), nie mieli żadnych szans na jej spełnienie. Choć prawo dawało skazańcom trzy
doby na ubieganie się o łaskę, już w ciągu pierwszych 24 godzin ogłoszono, że jej nie otrzymają. Taka
była instrukcja. Zresztą większości partyjnych przywódców, w tym Stalina, w Moskwie wtedy nie było 
nie zamierzali przerywać wakacji.
Jak wyglądały egzekucje na Aubiance? Zinowjew wpadł w histerię i zabito go już w celi. Kamieniew nie
zginął od pierwszego strzału i spanikowany kat musiał go dobijać. Innego oskarżonego zaniesiono na
rozstrzelanie na noszach. Smirnow miał przed śmiercią spokojnie oświadczyć: "Zachowywaliśmy się
niegodnie podczas procesu". W ciągu następnych miesięcy i lat z rąk NKWD miały też ginąć żony i
dzieci skazańców.
Rewolucjoniści, którzy dali się zjeść rewolucji
Zinowjew: "Poprzez trockizm doszedłem do faszyzmu". Kamieniew: "Wyrok z góry uważam za
sprawiedliwy". Inni oskarżeni na wyprzódki nazywali siebie "zdrajcami", "wyrzutkami" i "faszystowskimi
zabójcami", których przeraża "ogrom własnych zbrodni" i których "trzeba rozstrzelać"& A przecież,
powtórzmy, poza samooskarżeniami nie istniały żadne dowody ich winy. Jak wyjaśnić ów fenomen
żarliwego przyznawania się do niepopełnionych czynów?
To, że oskarżonych złamano w śledztwie drogą tortur fizycznych i psychicznych, wyjaśnia sprawę tylko
częściowo. Robert Conquest, jeden z najbardziej wnikliwych zachodnich badaczy stalinizmu, pisze o
innym jeszcze czynniku: roli partyjnego posłuszeństwa.
Oskarżeni w procesie moskiewskim sami uczestniczyli wcześniej w budowaniu systemu, w którym racja
partii bolszewickiej była racją najwyższą. To już nie była kwestia wierności poglądom  to sama partia
stała się poglądem.
"Dla prawdziwego bolszewika nie ma życia poza partią. Czarne jest białe, a białe czarne, jeśli partia
tego zażąda"  to słowa jednego ze skazanych w pózniejszym pokazowym procesie. Również
Zinowjewa i Kamieniewa wcześniej już wyrzucano z partii, ale wracali do niej po haniebnych
samokrytykach. Skoro partia nie mogła się mylić  musieli się mylić oni.
3
Proces moskiewski był bez wątpienia zbrodniczą farsą. Warto jednak pamiętać, że oskarżeni w nim
oponenci Stalina sami uprzednio budowali system, który miał ich teraz pożreć. "Wszyscy ci znakomici
bolszewicy zdążyli być katami innych bolszewików, już nie mówiąc o tym, że jeszcze wcześniej wszyscy
oni zdążyli być katami bezpartyjnych"  pisze Sołżenicyn i dodaje: "Ofiary bolszewików między rokiem
1918 a 1936 nigdy nie zachowywały się tak żałośnie jak czołowi bolszewicy, kiedy przyszła ich czarna
godzina".
Terror jak domino
"Zasada domina" rządziła przebiegiem moskiewskich procesów w kolejnych latach. W styczniu 1937 r.
najważniejszym oskarżonym był Jurij Piatakow, który parę miesięcy wcześniej zeznawał przeciw
Kamieniewowi i Zinowjewowi. Rok pózniej na śmierć za "zdradę i szpiegostwo" skazano m.in.
potężnego jeszcze niedawno Jagodę.
"Krwawy karzeł" Jeżow, który objął z kolei NKWD po Jagodzie i sterował ostatnią falą represji, miał
zginąć w następnych latach. Stalin misternie układał kostki tego domina  w pewnym momencie
wystarczyło już tylko kiwnięcie jego palca.
A przecież procesy pokazowe  ze swej natury widoczne  były tylko wierzchołkiem góry lodowej. W
atmosferze donosów, samosądów, aresztowań i egzekucji cała partia była wypłukiwana ze starych
bolszewików, których zastępowali nowi, ślepo już posłuszni Stalinowi. Przetrzebiono też wkrótce korpus
oficerski Armii Czerwonej.
Przede wszystkim jednak: cierpiały i ginęły miliony całkowicie niewinnych ludzi, którzy po prostu mieli
nieszczęście żyć w Związku Radzieckim. Obywateli represjonowano kwotami  po prostu ustalano
odgórnie, jaki odsetek ludności w danym rejonie ma zostać aresztowany, a jaki rozstrzelany... W 1938 r.
więziono nie mniej niż 5 proc. całej ludności ZSRR! Nie ma żadnej przesady w twierdzeniu, że całe
państwo zostało "przepuszczone przez maszynkę do mięsa". Stalin uzyskał to, czego chciał: absolutną
władzę.
Urok wielkiego kłamstwa
"Socjalistyczne państwo nie skazałoby ludzi, gdyby nie miało przeciwko nim mocnych dowodów"  pisał
wybitny brytyjski prawnik, obecny na rozprawie Kamieniewa i Zinowjewa. Taki odbiór procesu
moskiewskiego był niestety na Zachodzie dość częsty.
"Spokojna głowa, łykną to"  miał powiedzieć Stalin, kiedy ktoś ośmielił się zapytać, jak na sfingowaną
sprawę zareaguje europejska opinia publiczna. Zagraniczni dziennikarze, których dyktator dopuścił do
relacjonowania sierpniowego procesu (i kolejnych również), mieli w tę mistyfikację uwierzyć. I duża
część faktycznie wierzyła  tak jak w całe "wielkie kłamstwo" radzieckiego komunizmu.
Pod jego urokiem pozostawali na Zachodzie lewicowi działacze, politycy (vide: ambasador USA Joseph
Davies) i co gorsza naukowcy. "Nie zauważyłem większej różnicy między charakterem procesu
sądowego w Rosji i w naszym kraju"  pisał np. brytyjski ekonomista i politolog Harold Laski, idealizując
postać Wyszynskiego. Jean-Paul Sartre wzywał do ignorowania(!) informacji o sowieckich obozach
pracy.
Jakby tego mało, latami kwestionowano świadectwa tych, którzy radzieckiego terroru doświadczyli na
własnej skórze. Niektórzy uwierzyli w zbrodnie Stalina dopiero wtedy, gdy "kult jednostki" potępił
Chruszczow  inni nawet w latach 70. określali Sołżenicyna mianem "hitlerowca" (francuskie "Le
Monde").
4
Agenci, niedowiarkowie i pożyteczni idioci
A co decydowało o tym w latach 30.? Z pewnością za "większe zło" uznawano wtedy w Europie Hitlera.
W zachodnich redakcjach prasowych roiło się od płatnych agentów Kremla, gotowych powtarzać
dowolne kłamstwa sowieckiej propagandy.
Chodziło jednak nie tylko pieniądze. Czasem o niepoprawną wiarę  wbrew wszelkim faktom  w to, że
w Związku Radzieckim rzeczywistość dościga komunistyczny ideał. Nawet jeśli wiążą się z tym
konieczne ofiary. Z pewnością zaś każdemu człowiekowi na Zachodzie trudno było przyjąć do
wiadomości jedno: że władza w Związku Radzieckim znajdowała się w rękach ludzi, którzy w każdym
demokratycznym kraju byliby uważani za bandytów.
Zachód "łyknął" więc to, co było w ZSRR na pokaz  a więc również moskiewskie procesy. Przewidując
ten rozwój wypadków, Stalin z pewnością się nie pomylił.
5


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
W imię Stalina – rozstrzelać, co do jednego
bład co do tożsamości osoby nypturienta
2 blad co do znamion do wyslania
Zazalenie powoda co do kosztow procesu biznesforum
co do chrztu
I Oczekiwania kobiet co do porodu
Powzięcie przez sąd wątpliwości co do wiarygodności przedstawionych
Roszczenia co do pompy wtryskowej TI 00 03 02 T B M pl(1)
Materiały pomocnicze do ćwiczenia nr 3 co powinien wiedzieć wnioskodawca (1)
Co zrobić, gdy zapomnimy hasło do systemu Windows jak je odzyskać lub zastąpić innym
wszystko co warto wiedziec o szczoteczkach do zebow
na co nalezy zwrocic uwage przygotowujac uczniow do nowego ustnego egzaminu maturalnego
Co jest potrzebne do rozwoju mięśni
CO ROZPOZNAJE UKŁAD IMMUNOLOGICZNY NA DRODZE DO NOWEGO PARADYGMATU
Zdjęcie do dowodu osobistego po co przepłacać

więcej podobnych podstron