032 03





B/032: H.von Ditfurth - Duch nie spadł z nieba







Wstecz / Spis
Treści / Dalej
3. "Paleontologia duszy"
Pouczający zestaw
Stawiamy nadal to samo pytanie: jak to się dzieje, że funkcje wegetatywne i psychiczne są zlokalizowane w jednym narządzie, to jest w naszym mózgu? Wszystkie inne organy naszego ciała są najwyraźniej wyspecjalizowane w ograniczonej liczbie funkcji: wątroba odtruwa krew napływającą z przewodu pokarmowego, magazynuje cząsteczki odżywcze i wytwarza enzymy oraz soki trawienne potrzebne do obróbki pokarmów. Złożona struktura nerek służy wyłącznie oczyszczaniu krwi z produktów rozkładu przemiany materii. To samo^ odnosi się do funkcji płuc, serca czy śledziony.
Czym wobec tego należy tłumaczyć, że akurat najbardziej złożony i najwyżej rozwinięty spośród naszych narządów pod tym względem zdaje się tak całkowicie wypadać z tych ram? Jaki to związek kryje się za osobliwym faktem, że ten sam mózg, dzięki któremu potrafimy snuć logiczne rozważania, jest jednocześnie odpowiedzialny za regulację ciśnienia krwi czy na przykład za utrzymanie temperatury ciała?
Znaleźliśmy już odpowiedź połowiczną, chociaż bez dodatkowych wyjaśnień nie jest ona zbyt przekonująca. Na razie wiemy, że funkcje wegetatywne i zjawiska psychiczne nie są tak całkowicie, albo lepiej, nie są raz na zawsze tak całkowicie od siebie oddzielone, jak nam się zwykle wydaje. Przed właściwym człowiekowi, tzn. dostosowanym do długości jego życia statycznym sposobem rozumowania otwiera się tutaj przepaść.
Nie zauważamy żadnego związku pomiędzy fizycznymi i chemicznymi procesami wymiany przebiegającymi przy błonie komórkowej a psychicznymi zdolnościami do poznawania i rozróżniania, z chwilą gdy rozpatrujemy te dwa zjawiska osobno, ograniczając się do obserwacji ich dzisiejszego kształtu. Ale takie przekonanie musiało ulec zmianie, kiedy tylko przyjęliśmy perspektywę historyczno-genetyczną. Zrazu mogłoby się jeszcze zdawać, że podobieństwo między wybiórczym stosunkiem komórki do jej otoczenia a psychicznymi kategoriami rozróżniania czy rozpoznawania ogranicza się do warstwy językowej. Jak gdyby w grę wchodziła wyłącznie analogia zewnętrzna.
Tymczasem dygresja w dziedzinę przeżywania smaku pouczyła nas, że wcale tak nie jest. Natknęliśmy się tam na pierwszy przykład tego, że funkcje wegetatywne w ciągu długich okresów rozwoju bardzo łatwo mogą nabrać charakteru psychicznego i że w toku takiego procesu utrzymują się podstawowe kategorie formalne: między selektywnym faworyzowaniem związków sodu przez żywą komórkę a naszą potrzebą słonego składnika smakowego w spożywanych potrawach istnieje coś więcej aniżeli tylko zewnętrzne powiązanie. Oba zjawiska są ze sobą połączone nieprzerwanym procesem ewolucyjnym.1
W dalszych rozdziałach tej książki spróbuję odtworzyć prawdopodobny bieg tego procesu rozwojowego i opisać, jak zbudowane jest powiązanie między tymi dwoma poziomami, to znaczy, jaka konkretna droga rozwoju doprowadziła od jednego do drugiego poziomu. Rekonstrukcja tej drogi jest przecież istotną treścią mojej opowieści. W tym miejscu ważne jest tylko, abyśmy zapamiętali, że wegetatywne funkcje i zjawiska psychiczne, jakkolwiek nam, przyzwyczajonym do określonego sposobu patrzenia, mogą się wydawać odmienne w swej istocie, nie w każdym przypadku występują obok siebie bez żadnego wzajemnego powiązania. Gdy do zagadnienia podejdziemy ze stanowiska filogenetycznego, okazuje się, że w pewnych przypadkach dzieli je nie ich istota, lecz czas ich rozwoju (co prawda jak na nasze pojęcia ta odległość w czasie wydaje się ogromna).
A jeżeli tak jest naprawdę, to czy nasze pytanie wyjściowe nie kryje w sobie pełnej odpowiedzi? Jeżeli zjawiska wegetatywne i psychiczne w pewnych przypadkach oddzielone są od siebie tylko odstępem w czasie, czy nie moglibyśmy ich fizycznej bliskości w naszym mózgu traktować jako wskazówki, że związek filogenetyczny jest w zasadzie możliwy? A jeżeli taki związek jest w ogóle możliwy
dygresja o przeżywaniu smaku to przecież potwierdziła
wydaje się, że warto go odszukać. Skoro istnieje, to chyba najrozsądniej będzie założyć sobie, że nasz centralny układ nerwowy, podobnie jak narządy naszego ciała, wbrew wszelkim pozorom również wyspecjalizował się w zamkniętym kręgu funkcji.
Za punkt wyjściowy dalszych dociekań przyjmiemy zatem owo połączenie wegetatywnych i psychicznych funkcji w naszym mózgu, które jeszcze przed chwilą wydawało się tak dowolne. Właśnie fakt, że regulacja ciśnienia krwi czy też temperatury ciała dokonuje się w tym samym narządzie, który jednocześnie stanowi biologiczne podłoże naszej zdolności do wyciągania logicznych wniosków
posłuży za podstawę hipotezy, że oba te poziomy funkcyjne są od siebie oddzielone tylko czasem przebiegu procesów filogenetycznych.
Mówiąc prościej: z takiego punktu widzenia budowa i swoisty zestaw naszego mózgu wyraźnie wskazują na to, że w toku ewolucji zjawiska psychiczne musiały się rozwinąć z funkcji wegetatywnych. Trzy położone jedna nad drugą części, na jakie można podzielić nasz mózg pod względem funkcji (zob. il. 1 po s. 96), odpowiadałyby wówczas trzem decydującym szczeblom, po których ewolucja pokonała odstęp pomiędzy poziomem biologicznym a psychologicznym. Równie dobrze można powiedzieć, że te trzy części mózgu
dolny pień mózgu, międzymózgowie i półkule mózgowe
są tymi trzema narządami, które sobie ewolucja kolejno wytworzyła, by wykorzystać możliwości zwiększenia szans przetrwania osobnika, możliwości oferowane na każdym z osiąganych szczebli.
Dla uniknięcia pewnego bardzo prawdopodobnego nieporozumienia pragnę podkreślić, że nigdy, w żadnym momencie ewolucji, wymiar psychiczny nie był "celem" poszczególnych następujących po sobie kroków. Nie było nikogo, kto mógłby mierzyć do celu. Możliwość wymiaru psychicznego była nie do przewidzenia. Ewolucja nie jest jakąś działającą osobą; przebiega bezświadomie i nie steruje się sama. A jeżeli mimo to nie doprowadza do chaosu, jest to wyłącznie skutek struktury materii i jej cudownych możliwości rozwojowych.
Nie mogę tutaj rozszerzać tego tematu. Nie mogę w każdej książce powtarzać od nowa wszystkich potrzebnych założeń. Muszę więc znowu osoby zainteresowane szczegółowym uzasadnienieniem odesłać do mojej poprzedniej książki.2
Żywe skamieniałości
Mówiliśmy więc, że w mózgu naszym położone są jeden nad drugim trzy "narządy cząstkowe" odpowiadające trzem różnym szczeblom na drodze do świadomości. Ich względna samodzielność, ich funkcjonalne osobliwości, o których jeszcze będzie mowa szczegółowo, a nawet pewne
jakkolwiek nieostre
anatomiczne odgraniczenie pozwalają uznać je za rodzaj skamieniałości pozostawionych przez ewolucję. Porównanie to nie jest tak kulawe, jak by się mogło zdawać. Podobnie jak w przypadku paleontologii, dyscypliny wiedzy poświęconej wykrywaniu i badaniu prehistorycznych śladów życia (skamieniałości), w mózgu naszym każda warstwa położona jest na drugiej
to, co nowsze zawsze na tym, co starsze.
Pień mózgu -jak gdyby najniższa, a tym samym najstarsza warstwa osadowa
liczy sobie, biorąc z grubsza, mniej więcej 1,5 miliarda lat. Z przyczyn, z którymi zapoznamy się w następnym rozdziale, data ta przypada w okresie pojawienia się pierwszej żywej istoty wielokomórkowej.
Jak tego dowodzi wiele istniejących obecnie organizmów prymitywnych, można w gruncie rzeczy wyżyć na tej Ziemi jako wielokomórkowiec z samym tylko pniem mózgowym. Wyposażenie to jest absolutnie wystarczające dla bezpieczeństwa czysto biologicznej egzystencji. Zresztą znamienne jest, że analogiczne twierdzenie można wysunąć w odniesieniu do każdego dowolnie obranego szczebla ewolucji. Nie znamy żadnej przyczyny, dla której ewolucja nie stanęła w miejscu już na znacznie wcześniejszym etapie, na przykład po powstaniu gwiazd i galaktyk, czemu nie zadowoliła się zrodzeniem kosmicznego porządku na firmamencie gwiazd stałych.
Nie wiadomo, dlaczego zawsze wszystko szło naprzód, dlaczego każdy szczebel rozwoju musiał służyć zawsze tylko jako stopień do następnego kroku. Wiemy jedynie, że tak było, i to bez wyjątku. Tak więc pień mózgu również nie był kresem rozwoju. Nad nim powstało międzymózgowie. Po szczeblu wegetatywnego bezpieczeństwa nastał szczebel programów skierowanych na zewnątrz, na świat zewnętrzny. Wiek tego nowego nabytku, tej drugiej części mózgu w "paleontologicznym nawarstwieniu" naszego centralnego układu nerwowego, szacuje się na najwyżej l miliard lat. Podaję tu naturalnie tylko rzędy wielkości. Liczby absolutne wahają się w szerokiej skali w zależności od tego, jaki się przyjmie stan rozwoju
początki czy też pełną dojrzałość.
Ale i na tym się nie skończyło. Przed mniej więcej 500 milionami lat postawiony został ostatni
jak do tej pory
krok: nad w pełni już rozwiniętym międzymózgowiem pojawiły się nowe, zrazu tylko pączkowate, koncentracje komórek nerwowych. Były one pierwszym zaczątkiem wykształcenia się najwyższej i najmłodszej części mózgu zwanej kresomózgowiem, a więc półkul mózgowych. Tym samym został osiągnięty szczebel, który w tym miejscu można scharakteryzować tymczasowo takimi pojęciami, jak świadomość, indywidualna umiejętność uczenia się i postrzeganie obiektywnego świata zewnętrznego.
Nie chodzi zresztą tutaj tylko o faktycznie najwyższy szczebel, lecz o taki, który wydaje się non plus ultra, ponieważ ani o milimetr nie potrafimy wybiec myślą poza jego zasięg. Po tym wszystkim, cośmy przedtem powiedzieli, rozumie się chyba samo przez się, że z tej niemożności nie należy wyciągać żadnych wniosków o realnej przyszłości ewolucji. Przypuszczenie, że nasze półkule mózgowe stanowią końcowy punkt dotychczasowych dziejów, jest tak fantastycznie nieprawdopodobne, iż śmiało możemy uznać ten przez nas osiągnięty poziom za przejściowy. Niemniej jesteśmy pierwszymi żyjącymi na tej planecie istotami zdolnymi do tego rodzaju relatywizacji własnej roli. Ale co nastąpi po szczeblu świadomości, pozostanie na zawsze ukryte przed świadomością.
Wobec chronologicznego uwarstwienia naszego mózgu i "kopalnego" charakteru starszych jego części położonych poniżej półkul mózgowych, słusznie chyba określam to, co zamierzam przedstawić w tej książce, jako rodzaj "paleontologii duszy". Oprócz już wymienionej paraleli, a więc zgodnego z wiekiem nawarstwienia, ujawnia się tutaj jeszcze jedna zbieżność. Z przestrzennego układu znalezisk paleontolog wysnuwa wnioski o następstwie w czasie. Dzięki temu może on interpretować różnice występujące między różnymi skamieniałościami jako wyrywkowe próbki spoistego rozwoju oraz odpowiednio rekonstruować istniejące między nimi luki.
Jest to dokładnie metoda, jaką pragnę zastosować. Regulacja wegetatywna, programy zachowania zawarte w międzymózgowiu oraz umożliwione przez półkule mózgowe postrzeganie obiektywnego świata zewnętrznego znaczą następujące po sobie szczeble jednej i tej samej linii rozwojowej. Wprawdzie na pierwszy rzut oka istniejące między nimi różnice wydają się zasadnicze, jednakże fakt, że wszystkie te funkcje odnajdujemy na tym samym "terenie znalezisk owym", tj. właśnie w naszym mózgu, zlokalizowane w bezpośrednim sąsiedztwie w takim porządku, jaki odpowiada następstwu w czasie, uprawnia nas do próby zrekonstruowania etapów rozwoju i wypełnienia luk między owymi funkcjami.
Mamy więc odpowiedź na pytanie, czym można wytłumaczyć, że regulacja wegetatywna i zdolność do postrzegania świata zewnętrznego czy też inne wydolności świadomego myślenia są połączone w tym samym narządzie. Odpowiedź wydaje się zadowalająca dlatego, że dzięki niej nabieramy wewnętrznej pewności, iż nie chybimy celu, gdy w następnym rozdziale zajmiemy się nieco dokładniej funkcją pnia mózgu. Mówiąc inaczej, możemy być spokojni, że będziemy mieli istotnie do czynienia z pierwszym krokiem na drodze do świadomości, jeśli zadamy sobie teraz pytanie, co za potrzeba biologiczna kazała powstać najstarszej części naszego mózgu, jaką jest jego pień.
Na zakończenie jeszcze pewna uwaga w sprawie pojęcia "paleontologia duszy". Podobnie jak wszystkie metafory, ono ma również swoje granice. Przy wszystkich zbieżnościach nie wolno pominąć pewnej zasadniczej różnicy: na obszarze, po którym się poruszamy, wszystkie skamieniałości jeszcze żyją. Bez względu na swój prastary wiek, pień mózgu pełni nadal owe elementarne funkcje, których opanowanie stanowiło pierwszy szczebel interesującego nas tutaj rozwoju. To samo dotyczy międzymózgowia. Jednakże funkcje tych dwóch części mózgu odzwierciedlają dawno już minione warunki, jakim podlegało życie w chwili ich powstania. Mózg nasz składa się zatem z części o bardzo różnym wieku. Jest on narządem o anachronicznym zestawie. W drugiej połowie tej książki będzie jeszcze mowa o skutkach tej tak często pomijanej okoliczności. Spośród wszystkich bowiem argumentów, które można przytoczyć na uzasadnienie wielu bezsprzecznie nieracjonalnych zachowań człowieka, ten jest na pewno najważniejszy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
v 03 032
03 0000 032 02 Leczenie WZW typu B lub C INF naturalnym
TOP 32 032 00 03 Instrukcja i Schemat
863 03
ALL L130310?lass101
Mode 03 Chaos Mode
2009 03 Our 100Th Issue
jezyk ukrainski lekcja 03
DB Movie 03 Mysterious Adventures
Szkol Okres pracodawców 03 ochrona ppoż
Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16
2009 03 BP KGP Niebieska karta sprawozdanie za 2008rid&657
Gigabit Ethernet 03
Kuchnia francuska po prostu (odc 03) Kolorowe budynie

więcej podobnych podstron