Nieznani mnisi, czyli dzieje gospodarcze zegara
Gdzie powstał zegar
Dzieje zegara mechanicznego mają wiele wymiarów. Historyka techniki interesuje
miniaturyzacja i stopniowe doskonalenie mechanizmu czasomierza. Historyk
kultury docieka, w jaki sposób obecność zegara odbiła się na mentalności ludzi.
Historyk gospodarki śledzi organizację produkcji, zasięg rynku, reakcje producentów i
konsumentów.
W historii zegara jak w soczewce zbiegają się istotne elementy wyjaśniające nie tylko
przeszłość, ale i terazniejszość. Siedemsetletnie jego dzieje dostarczają spektakularnych
przykładów niewykorzystania wielu szans rozwojowych. A te nie powtarzają się często.
Ojciec Matteo Ricci przybył do Chin w 1582 roku. Ten 30-letni wówczas potomek włoskiej
rodziny szlacheckiej przywdział zakonny habit 11 lat wcześniej. Jak wielu jezuitów, podjął
się trudnego wyzwania zdobywania w dalekich stronach nowych dusz dla Chrystusa.
Jezuici obecni byli Chinach już blisko 70 lat, ale dotychczasowe zabiegi misyjne były
raczej bezowocne. Utrudniał je najbardziej zakaz wstępu do wnętrza kraju. Dwa
miesięczne pobyty w Kantonie Melchiora Nunez Barreto w 1552 roku to wszystko, czym
jezuici mogli się pochwalić, nie licząc kolonii w otwartym dla Portugalczyków Makao.
Ojciec Alessandro Valignani, przełożony misji jezuickich na Dalekim Wschodzie, zdawał
sobie sprawę, że kluczem do powodzenia działalności zakonu jest właściwy dobór ludzi.
Jednym z wybrańców Valignaniego stał się Matteo Ricci. Był on nie tylko teologiem,
studiował także matematykę, kosmologię i astronomię.
Układny dworak, wykazał się nadzwyczajnymi umiejętnościami lingwistycznymi. W ciągu
roku opanował chiński na tyle, by porozumiewać się z mandarynami bez pomocy
tłumacza, co zyskało mu duże uznanie. Znajomość astronomii w kraju, w którym cesarz
zatrudniał po kilkuset ludzi z zadaniem przewidywania ruchu ciał niebieskich i układania
kalendarza, była dodatkowym atutem Ricciego. Szybko udowodnił, że pod tym względem
ma zdecydowaną przewagę nad miejscowymi specjalistami. Nic dziwnego, iż w krótkim
czasie zyskał sobie sławę najgenialniejszego matematyka, a od 1589 roku nauczał
Chińczyków matematyki i astronomii. Okazał się też znakomitym wykonawcą strategii
ojca Valignaniego, polegającej na budzeniu zainteresowania miejscowych, by w końcu,
ostrożnie i stopniowo, pozyskać ich dla nowej wiary. Właśnie z taką myślą Ricci zabrał ze
sobą mapy oraz dzwoniące samoczynnie dzwonki, jakich w Chinach nigdy nie widziano.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wkrótce pozwolono mu stworzyć jezuicką
kolonię w pobliżu Kantonu, a w 1601 roku rzecz dotąd nie do pomyślenia Ricci
uzyskał wstęp na cesarski dwór. W ten właśnie sposób do Państwa Środka dotarł jeden z
najwymyślniejszych wynalazków europejskiego średniowiecza mechaniczny zegar.
CHICSKA PYCHA
1
W istocie zegar powracał do swej prastarej ojczyzny, choć po drodze przeszedł znaczną
ewolucję. Wymyślone w kręgu kultury europejskiej przez Egipcjan zegary słoneczne i
wodne zostały zaadaptowane przez Greków i Rzymian. Ci ostatni posługiwali się oboma
rodzajami czasomierzy. W średniowieczu zegar przeistoczył się całkowicie. Jego wersje
słoneczna i wodna nie bardzo przydawały się w surowym klimacie północnej Europy. Co
więcej, najdokładniejszy z zegarów słoneczny nie spełniał swych funkcji nocą.
Tymczasem dla przestrzegających reguły benedyktyńskiej mnichów precyzyjne
wyznaczanie godzin kanonicznych, w które trzeba było zanosić do Boga modły, miało
podstawowe znaczenie. Nie tylko zresztą dla mnichów, wszak modlili się oni nie tylko za
siebie, ale za wszystkich wiernych. Stąd już krok do skonstruowania zapewne gdzieś w
IX wieku pierwszego zegara, a właściwie budzika, dzwoniącego w celi custosa
horologii, odpowiedzialnego za wzywanie zakonników na modły. W pierwszej połowie
XIV wieku pojawiły się pierwsze zegary mechaniczne, które umieszczano na kościelnych
wieżach.
Tymczasem Chińczycy konstruowali wymyślne zegary wodne. Do cudów świata zaliczał
się zegar wodny skonstruowany przez Su Sunga w 1077 roku. Jego zadaniem było nie
tylko odmierzanie czasu, lecz także obrazowanie ruchów najważniejszych ciał
niebieskich. Dzieło Su Sunga było imponującą zdobyczą techniki, ale miało podstawową
wadę: zegar zajmował trójkondygnacyjny budynek i jak każdy zegar wodny nie
poddawał się miniaturyzacji. Był przede wszystkim pomocą w konstruowaniu kalendarza,
dostarczał przesłanek podejmowania decyzji politycznych w Chinach
podporządkowywano je ruchom ciał niebieskich wyznaczał terminy odwiedzin
poszczególnych żon i nałożnic w cesarskim łożu, czas otwierania bram stolicy, ale nie
dostarczył bodzca pozwalającego dostosować rytm dnia zwykłych ludzi do upływu
linearnego czasu. Czas przezeń odmierzany musiał z konieczności pozostać czasem
państwowym, a nie prywatnym.
Chińczycy podziwiali europejskie zegary mechaniczne. Cenili przede wszystkim
konstrukcje skomplikowane: zegary z kukułką i zegary astronomiczne. Najważniejsza z
dzisiejszego punktu widzenia funkcja zegara mierzenie czasu nie miała wielkiego
znaczenia. Europejscy przybysze ze zdziwieniem konstatowali, że choć cesarz posiadał
w pałacu kilka tysięcy zegarów, to chińscy rzemieślnicy nie potrafili konstruować
czasomierzy mechanicznych samodzielnie. Ich dzieła były co najwyżej marnymi kopiami
najprostszych europejskich wzorców. Nie pomagał nadzór nad pałacową pracownią
zegarmistrzowską sprawowany przez kompetentnych jezuitów.
Mieszkańcy Państwa Środka byli zbyt dumni, by uznać swą niższość w konfrontacji z
europejską techniką. Logiczną reakcją było więc odrzucenie i ośmieszenie bezczelnych
przybyszów. Siedemnastowieczni pisarze chińscy z satysfakcją podkreślali, że zegary
mechaniczne są zawodne, że każdy pokazuje inną godzinę. Za wszelką cenę chcieli
dowieść, jakoby pierwsze zegary mechaniczne konstruowali przed wiekami Chińczycy.
Mieli je jednak porzucić, przedkładając nad nie bardziej niezawodne klepsydry i zegary
2
słoneczne. Europejczycy dowiedziawszy się o mechanicznych zegarach ze starych
chińskich traktatów, zaczęli je po prostu kopiować. W ten dość pokrętny sposób
uratowano prestiż Chin. Zabawne, iż w te banialuki zdają się wierzyć niektórzy
współcześni europejscy autorzy. Jak pisał Ricci: Z powodu swej nieświadomości co do
wielkości ziemi i przesadnego mniemania na swój temat Chińczycy są zdania, iż tylko
Chiny wśród wszystkich państw świata zasługują sobie na podziw. W związku ze swymi
wyobrażeniami o wspaniałości cesarstwa, jego administracji i nauk, traktują inne narody
nie tylko jako barbarzyńców, lecz wręcz nierozumne zwierzęta. [...] Im większa jest ich
zrodzona z niewiedzy pycha, tym większe upokorzenie, gdy odkryje się przed nimi
prawdę. Mało kto w połowie XVII wieku zdawał sobie sprawę, że Państwo Środka
utraciło właśnie szansę na modernizację kulturalną i w efekcie gospodarczą.
JAPOCSKIE PRZYSTOSOWANIE
Zupełnie inaczej potoczyły się losy zegara w pobliskiej Japonii. Podobnie jak do Chin,
także tu zawitał on wraz z Portugalczykami. Obok zegarów przybysze przywiezli broń
palną i chrześcijańską wiarę. Wszystkie trzy zostały w kraju Kwitnącej Wiśni przyjęte.
Ochrzciło się 150 tys. miejscowych, z czasem liczba chrześcijan przekroczyła nawet 2
mln. Wkrótce też Japonia stała się jednym z największych producentów broni palnej.
Jednak wpływy europejskie nie przetrwały stulecia. W pierwszej połowie XVII wieku
krwawo wytępiono miejscowych chrześcijan, zakazano produkcji niegodnej samuraja
broni palnej. Pozostały zegary. Japończycy przyjęli je, ale jednocześnie zachowali
podział doby na godziny dzienne i nocne. Oznaczało to, że wraz ze zmianą pór roku
długość godzin była różna. Latem godziny nocne musiały być dużo krótsze od
dziennych. System ten, będący normą w Europie w starożytności, został zarzucony w
póznym średniowieczu, wraz z pojawieniem się w miastach zegarów publicznych na
kościelnych wieżach. Japończycy nie byli skłonni tak łatwo rezygnować z tradycji.
Rozwiązaniem okazał się zegar z ruchomym cyferblatem. Regulując ręcznie odległości
między cyframi, dostosowywano długość godzin do pory dnia i roku. Z czasem zaczęto
wytwarzać zegarki z dwoma mechanizmami sprężynowymi: jeden dla godzin nocnych,
drugi dla dziennych. Nierówne godziny zarzucono dopiero w 1873 roku, pięć lat po tym,
jak Japonia weszła na ścieżkę przyspieszonej modernizacji i kopiowania europejskich
wzorców. Historia japońskich zegarów powtórzyła się w drugiej połowie XX stulecia w
przypadku samochodów, komputerów, elektronicznych kalkulatorów i zegarków
kwarcowych, o których będzie jeszcze mowa.
ZAUDNA SIAA PRZYWILEJU
Do połowy XV wieku zegarmistrzami w Europie byli kowale. Budową czasomierzy
zajmowali się dorywczo. Rynek był zbyt płytki, by żyć wyłącznie z konstruowania
zegarów. O wzroście popytu świadczy to, że już w XVI wieku w większych miastach
Starego Kontynentu istniały cechy zegarmistrzów. W 1550 roku cech paryski skupiał ich
20, sto lat pózniej 70.
3
Zegary wieżowe okazały się niewystarczające. Pojawił się popyt na czas prywatny.
Najstarsze europejskie centra zegarmistrzostwa to Augsburg i Norymberga, jednak kres
ich świetności położyły wojny religijne XVI stulecia. Stolicami czasomierzy stały się
Londyn, Paryż i Genewa. Londyn od połowy XVII wieku słynął z dokładności i wysokiej
jakości. Zegarmistrzowie paryscy zaś specjalizowali się w wytwarzaniu produktów
luksusowych, prawdziwych arcydzieł sztuki zegarmistrzowskiej. Niewątpliwie piękne, były
owe zegary i zegarki zbyt drogie, by wejść do szerszego użytku. Paryscy mistrzowie byli
bardziej artystami niż rzemieślnikami. Zresztą krwawe rozprawy z hugenotami położyły
kres krótkotrwałej świetności francuskiego zegarmistrzostwa.
Francuskojęzyczna Genewa zawdzięczała swój status położeniu u granicy Francji.
Stanowiła doskonałe miejsce schronienia dla francuskich wyznawców kalwinizmu, którzy
musieli opuszczać ojczyznę w dobie wojen religijnych XVI wieku, a potem po 1685 roku,
gdy Ludwik XIV wypędził różnowierców. Tak się składa, że większość zegarmistrzów była
wyznawcami kalwinizmu. Znakomicie potwierdza to tezę Maxa Webera o związku między
kalwinizmem a kapitalistyczną mentalnością.
Dzieje zegarmistrzostwa genewskiego zaczynają się w XVI wieku. Jeszcze w połowie
tego stulecia próżno szukano specjalisty, który mógłby naprawić zegar na kościelnej
wieży. Już wkrótce jednak Genewę corocznie opuszczały tysiące zegarów i zegarków
przemycanych do Francji i Anglii bądz legalnie eksportowanych do Konstantynopola.
Potęga genewskiego zegarmistrzostwa wiele zawdzięczała stałemu napływowi
imigrantów. Chętnie przyjmowani w XVI stuleciu, w XVII wieku nie byli już gościnnie
witani. Zasiedzieli zegarmistrzowie, obawiając się nadprodukcji i spadku cen, odmawiali
przybyszom pełnoprawnego członkostwa w cechu. Stale rosnący w XVIII wieku popyt na
czasomierze powodował, że utrzymanie dawnych reguł nie było możliwe. Sami
członkowie cechu notorycznie łamali wymyślone przez siebie zasady. Czymże bowiem
innym jak nie złamaniem zasad było zlecanie prostych czynności mieszkającym poza
miastem chałupnikom (oczywiście obcego pochodzenia). Samym mistrzom pozostawało
tylko złożenie zegara z dostarczonych części, jego regulacja i organizacja zbytu.
Wszystkie inne czynności wykonywała tania, chałupnicza siła robocza. A tej było pod
dostatkiem. Bardziej konserwatywni mistrzowie byli bezradni, bowiem władza cechu nie
sięgała poza granice miasta, gdzie mieszkali chałupnicy. Bogactwo genewskich
zegarmistrzów było pochodną niskich płac chałupników i uprzywilejowanej pozycji
mistrzów.
Żaden przywilej nie jest wieczny, a sukces zwabia naśladowców. Zawsze też znajdą się
tacy, którzy będą gotowi wykonywać tę samą pracę za mniejsze pieniądze. Tak właśnie
narodziło się wielkie zagłębie zegarmistrzostwa we francuskojęzycznej Jurze
Szwajcarskiej, z głównymi ośrodkami w Neuchtel i Biel. Tamtejsi górale, przez blisko
pół roku odcięci od świata śniegami i przez to bezczynni, gotowi byli wytwarzać części do
zegarków za bezcen. W połowie XIX wieku w Genewie wytwarzano 100 tys. czasomierzy
rocznie, tyle samo co 50 lat wcześniej. Tymczasem z Jury wychodziło w świat co roku aż
800 tys. tych urządzeń (1850 rok). Genewczycy zbyt mocno wierzyli i siłę przywileju
4
pozostali w tyle.
ZMIERZCH ANGIELSKIEJ PERFEKCJI
Angielski przemysł zegarmistrzowski od XVII wieku słynął z niezawodności swych
produktów. Rzecz zrozumiała, jeśli uświadomić sobie znaczenie zegara w nawigacji.
Wszak bez dokładnego specjalistycznego zegara (chronometru morskiego) wyznaczenie
położenia na morzu jest niemożliwe, a w każdym razie bardzo trudne. Angielscy
zegarmistrze przez ponad 100 lat rywalizowali o ustanowioną przez parlament nagrodę
dla tego, kto skonstruuje zegar na tyle dobry, by za jego pomocą dokładnie ustalić
pozycję okrętu. Znakomita szkoła precyzji.
Tanie zegarki szwajcarskie docierały do Anglii już w XVIII wieku. Właśnie wówczas
czasomierz stał się w ojczyznie rewolucji przemysłowej przedmiotem powszechnego
użytku i obiektem pożądania ludzi z wszystkich warstw społecznych. O sile tej mody
świadczą obietnice werbujących siłę roboczą pracodawców, zapowiadających, iż
każdego robotnika po kilku miesiącach będzie stać na zakup zegarka. Dowodzi jej także
obłożenie w 1797 roku posiadaczy zegarków specjalnym podatkiem, uchwalonym przez
parlament na wniosek premiera Pitta. Tak oto zegarki, a właściwie ich posiadacze, miały
przyczynić się do zwycięstwa Albionu nad rewolucyjną Francją. Ale największa rewolucja
popytowa dokonała się w drugiej ćwierci XIX stulecia, wraz z upowszechnieniem się
kolei. Kolej i skonstruowany w 1837 roku telegraf wymusiły wprowadzenie
ogólnokrajowych (1847 w Anglii), a potem międzynarodowych standardów czasowych
(1884). Dla konserwatystów tych w Anglii nigdy nie brakowało produkowano
specjalne zegarki z dwoma cyferblatami: jeden wskazywał czas ogólnokrajowy, drugi zaś
tradycyjny czas lokalny. Zegarek nie był już przedmiotem luksusowym, symbolem
gentlemana. Stał się nieodzownym przedmiotem użytkowym dla każdego.
Dziewiętnastowieczna rewolucja popytowa zaskoczyła angielskich zegarmistrzów. Ich
produkty były znakomite, ale zbyt drogie jak na kieszeń klienta z niższych klas, a to
właśnie ich członkowie stanowili coraz większy segment rynku. Mistrzowie z
obrzydzeniem myśleli o liberalniejszym podejściu do jakości. Gdy w pierwszej ćwierci
XIX stulecia rynek zalały tanie zegarki z Jury, angielscy mistrzowie próbowali
odpowiedzieć, obniżając ceny. To jednak wymagało cięcia kosztów pracy oraz stworzenia
systemu podobnego do szwajcarskiego, a więc opartego na taniej sile roboczej. Na
przeszkodzie stanęło nie tylko niezdecydowanie mistrzów, ale i opór zatrudnianych w ich
zakładach pracowników. Zdecydowano się na zwalczanie konkurencji środkami
prawnymi, które, jak zresztą zawsze, okazały się nieskuteczne. Zaciekle zwalczano
sprzedawców tanich czasomierzy. Oskarżano Żydów o rozprowadzanie przemycanych
zegarków marnej jakości i produkowanie nędznych podróbek angielskich oryginałów.
Środkami prawnymi zablokowano pomysł szwajcarskiego renegata Pierra Ingolda, który
chciał założyć w Anglii fabrykę zegarów składanych z produkowanych seryjnie części.
Nawoływano rząd do wprowadzenia ceł. Niezdolność do restrukturyzacji była wyrokiem
na angielskie zegarmistrzostwo. U schyłku XVIII wieku produkowano na świecie 350 400
5
tys. zegarów rocznie, około 1870 roku aż 2,5 mln (2/3 z nich to dzieło Szwajcarów). W
tym samym czasie produkcja angielska zmniejszyła się z 200 tys. do 169 tys. sztuk
rocznie. Niby nic się nie stało, najlepsi producenci utrzymali się na rynku, ale stracili
niebywałą szansę na rozwój.
SZTUKA, PRZEMYSA, TECHNOLOGIA
Ugruntowana ostatecznie w XIX wieku dominacja szwajcarskich zegarów utrzymała się
100 lat. I choć u schyłku XIX wieku powstały amerykańskie i francuskie wytwórnie
produkujące czasomierze seryjnie, to przed pierwszą wojną światową Szwajcaria
kontrolowała ponad połowę światowej produkcji. Pierwsze kłopoty pojawiły się w latach
dwudziestych z powodu utraty dynamicznie rozwijającego się przed rokiem 1914 rynku
rosyjskiego oraz amerykańskiego. Za Atlantykiem rekordy popularności bił bowiem
wypuszczony na rynek przez firmę Ingersol-Waterbury w 1933 roku zegarek z
cyferblatem przedstawiającym nowy symbol Ameryki, disneyowską Myszkę Miki. W
latach 1933 1935 sprzedano 2 mln sztuk. Myszka cieszyła się popularnością nie tylko w
USA. Podobno namiętnie kolekcjonujący zegarki żołnierze Armii Czerwonej gotowi byli w
zdobytym Berlinie wiele dać za taki czasomierz.
Kryzys przezwyciężono, organizując państwowy kartel narzucający przemysłowi ceny i
politykę zbytu. Na krótką metę pomogło. Szwajcarski przemysł zegarmistrzowski przeżył
apogeum potęgi bezpośrednio po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy to
kontrolował 80 proc. światowego rynku. Pozycja wydawała się niezagrożona, produkt
doskonały, a więc wydatki na cele badawczo-rozwojowe nie przekraczały 2,5 proc.
wartości sprzedaży.
Dzieje zegara uczą, że nic nie trwa wiecznie. Pierwszym wyłomem okazał się
amerykański zegarek za dolara, czyli Timex. Wytwarzany z części produkowanych
seryjnie, składany szybko i bez regulacji, sprzedawany był wszędzie: w kioskach z
gazetami, na dworcach, w sklepach różnych branż. Aatwo się psuł, ale też łatwo i tanio
można było kupić nowy. Zresztą któż chciałby zareklamować u sprzedawcy towar za
dolara?
Timex nie tylko skutecznie monopolizował rynek amerykański, ale i konkurował w
Europie. I choć Szwajcarzy ostatecznie potrafili wyciągnąć wnioski z amerykańskiej
nauczki (odpowiedzią był Swatch), to jednak kres świetności ich narodowego przemysłu
zbliżał się wielkimi krokami. Gwozdziem do trumny okazały się zegarki kwarcowe.
Pierwszy, na razie eksperymentalny, powstał w 1928 roku w USA. Czterdzieści lat
pózniej zegarki kwarcowe pojawiły się na rynku. Drogie, zawodne, wyświetlające godzinę
tylko po naciśnięciu specjalnego przycisku, nie były godną konkurencją dla
sprawdzonych zegarków mechanicznych. Jakże śmiesznie i nierealnie wyglądałby
człowiek, który śpiesząc się na pociąg z bagażami, odstawiałby na ziemię walizki, aby
sprawdzić na zegarku, ile mu jeszcze pozostało czasu. Nierealnie?
6
Szwajcarzy zlekceważyli zagrożenie, nie przewidzieli potencjału nowej technologii, a za
taki grzech w dzisiejszych czasach płaci się słono. Z szansy skorzystali Japończycy, a po
nich inni Azjaci. Poprawa trwałości baterii, która jest zródłem zasilania wszystkich
kwarcowych zegarków, dokonała się błyskawicznie. Mnogość dodatkowych funkcji
(stoper, kalkulator, kalendarz) i zwolnienie z codziennego obowiązku nakręcania
pozyskały dla kwarcowego zegarka wielu konserwatywnych konsumentów. I choć
plastikowe zegarki z elektronicznym wyświetlaczem ustępują dziś pola czasomierzom z
tradycyjnym cyferblatem, to zarówno jedne, jak i drugie są tylko bezdusznymi
kwarcówkami. Czas, który kiedyś kojarzył się ludziom z biciem dzwonów, a potem z
miarowym tykaniem precyzyjnego mechanizmu, stał się niemową, pędzącym w coraz
bardziej oszalałym tempie.
Szwajcarom tak jak Brytyjczykom przed 100 laty pozostaje rynek towarów
luksusowych. Reklama głosi, że oryginalny Patek Philippe nie tylko pokazuje godziny, ale
mówi coś o tobie. Jednym ku nauce, innym ku przestrodze.
Michał Kopczyński
Michał Kopczyński/12.01.2004 12:21
7
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
rozkwit gospodarki i kultury eu NieznanyUMOWA SPOLKI Nieznany00110 9942b2b7d9e35565ed35e862c NieznanyCISAX01GBD id 2064757 Nieznanywięcej podobnych podstron