Laurell Hamilton Anita Blake Narcyz w Okowach Tom 10
Tłumaczenie: Maga Luisa
Rozdział 54
Jean-Claude podał Jasonowi klucze do kłódek na srebrnych łańcuchach. Spędził ostatnią
godzinę wyjaśniając wszystkim ich zadania. Jason miał być przystawką, o przepraszam,
pierwszym posiłkiem Gretchen. To nie mógł być nikt z ludzi, ponieważ pierwsze pożywienie
się po wyjściu z trumny może być dość& traumatyczne. Dobór słów Jean-Claude a, nie mój.
Więc właściwie Jason musiał zostać wytypowany, żeby przyjąć pierwszą szkodę. Potem była
kolej Jean-Claude a, żeby oddać krew. Mistrz wampira pozwala się pożywić i pomóc
wampirowi odnowić przysięgę, która łączy go z Mistrzem Miasta, jego linią krwi,
jego stwórcą, albo, w przypadku Jean-Claude a, ze wszystkimi trzema na raz. Wszystkie trzy
na raz są lepsze. Im silniejsze pierwotne połączenie, tym większa szansa, że wampir się
uleczy. Ta ostatnia część sprawiła, że martwiłam się o Damiana. Nie byłam jego stwórcą,
nie byłam z jego linii krwi ani jego Mistrzem Miasta. Nie byłam do końca pewna, czym dla
niego jestem. Gdy zadałam to pytanie, Jean-Claude odparł:
- Jesteś jego mistrzem, ma petite. Cokolwiek to znaczy dla nekromanty, właśnie tym dla
niego jesteś. Jeśli twoja krew go nie przywróci, wtedy Asher spróbuje. Jeśli to się nie uda,
odciągną mnie od Gretchen. Damian musi odbudować więzy z kimkolwiek z nas, albo jest
stracony.
- Zdefiniuj, stracony powiedziałam.
- Szaleństwo będzie stałe.
- Cholera.
- Oui.
Ale pierwsza była Gretchen, żebym zobaczyła, jak to wygląda. Miałam zrozumieć lepiej cały
proces. Jason otworzył kłódki. Aańcuchy spadły z trumny, huknęły o drewno, wydając tępy,
nieprzyjemny dzwięk. Przez to aż poskoczyłam. Gretchen próbowała mnie zabić, kiedy tylko
myślała, że się umawiam z Jean-Claudem. Może powstać z trumny z przekonaniem, że musi
mnie zabić. Byłam jej obrońcą, żądając od Jean-Claude a, żeby ją wypuścił. Teraz, kiedy Jason
otworzył zamki na pokrywie, moja klatka piersiowa była zaciśnięta i musiałam walczyć ze
sobą, żeby trzymać rękę z dala od broni. To by było głupie - żeby nie wspomnieć ironiczne,
jeśli bym ją zabiła, chwilę potem jak powstała. Mogłam usłyszeć szyderczy ton Jean-Claude a.
- Przygotowujesz się, ma petite?
Zmówiłam szybką modlitwę, żeby do tego nie doszło. Nie chciałam jej zabić, chciałam ją
uratować. Chcąc zrobić to drugie, nie oznaczało, że nie zrobię tego pierwszego, ale oznacza
to, że postaram się tego uniknąć. Jason podniósł powoli wieko. Nie dla tego, że było ciężkie,
ale dlatego, że chyba też był przerażony. Pomysł bycia pierwszym posiłkiem Gretchen
sprawił, że zaczął się śmiać takim poprzedzającym śmiechem na w pół dorosłego mężczyzny
i małego chłopca. Ten dzwięk mężczyzni zachowują dla rzeczy związanych z seksem i zwykle
ze sportami, samochodami, technologią albo niebezpieczeństwem zależy od faceta. Jestem
pewna, że są na świecie panowie, którzy ten seksowny i ekscytujący śmiech serwują
w stosunku do ogrodnictwa czy poezji, ale jeszcze ich nie spotkałam. Mogła by to być
interesująca odmiana.
Wieko odchyliło się w połowie, jak to takie wieka mają w zwyczaju. Nic się nie poruszyło.
Tylko Jason stał odwrócony gołymi plecami do pomieszczenia, w swoich szortach z obciętymi
nogawkami. Gretchen nie wyszła się łączyć ani nikogo zjeść, a ja wypuściłam oddech,
nie zdając sobie sprawy z tego, że go wstrzymywałam.
Jason sterczał tam, gapiąc się w dół bez ruchu, z rękami na pokrywie trumny. Wreszcie
odwrócił się w naszą stronę i zobaczyłam na jego twarzy minę, której nigdy wcześniej nie
widziałam. To była mieszanka zgrozy i współczucia. Jego wiosenno błękitne oczy były szeroko
otwarte i chyba zobaczyłam migotanie łez. Jason i Gretchen nie byli ze sobą blisko. Reakcja
nie mogła być osobista. Co było takiego w tej trumnie, co przywołało taki wyraz na twarzy
Jasona? Poruszałam się do przodu, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Ma petite, nie podchodz bliżej. odezwał się Jean-Claude.
Spojrzałam na niego.
- Co jej się stało? Dlaczego Jason wygląda na tak& poruszonego?
Odpowiedział mi Jason.
- Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem.
Teraz musiałam to zobaczyć. Musiałam. Ciągle szłam w stronę trumny. Jean-Claude
zablokował mi drogę.
- Proszę cię, ma petite, nie podchodz bliżej.
- Miałam oglądać cały proces, prawda? Będę musiała zobaczyć, jak wygląda prędzej czy
pózniej, Jean-Claude. Równie dobrze może to być prędzej.
Studiował moją twarz, jakby uczył się jej na pamięć.
- Nie uprzedziłem cię, że będzie taka& - potrząsnął głową. Nie będziesz ze mnie
zadowolona, jak ją zobaczysz.
- Ty też nie wiesz, jak ona wygląda. powiedziałam.
- Nie, ale reakcja Jasona mówi mi wiele rzeczy, których nie chciałbym wiedzieć.
- A co to niby ma znaczyć?
Odsunął się na bok.
- Spójrz na nią, ma petite i kiedy mi wybaczysz, wróć do mnie.
Wybaczyć mu? Nie spodobało mi się to wyrażenie. Bałam się, że Gretchen rzuci się na mnie,
żeby mnie zabić. Teraz byłam bardziej przerażona zobaczeniem jej, czy jaki horror czekał na
mnie w tej trumnie. Mój puls próbował wspiąć się do mojego gardła i nie mogłam przez to
oddychać. Twarz Jasona, smutek Jean-Claude a i ten nieubłagany bezruch w tej trumnie
spowodowały, że byłam tak wystraszona, że zaschło mi w ustach.
Jason odsunął się, odwracając się od trumny. Oparł się tyłkiem o nią i objął się ramionami.
Wyglądał blado, jakby był chory. Zastanawiałam się, czy zmienił zdanie na temat pozwolenia
Gretchen go dotknąć. Stałam wystarczająco daleko, żeby nie móc widzieć wnętrza trumny.
Nie chciałam oglądać niczego, co było tak okropne, że aż Jason zbladł. Nie chciałam zobaczyć,
ale musiałam. Zrobiłam szybki krok do przodu, jakbym się rzucała wiedząc, że piłka, która na
ciebie leci osiągnęła prędkość ponad stu mil na godzinę, a ty nie masz szans, żeby zrobić unik.
Moje oczy nie mogły znalezć sensu w tym, co zobaczyły na początku. Mój umysł po prostu
odmówił zrozumienia tego. To mechanizm obronny, który wszyscy posiadamy. Jeśli coś jest
zbyt przerażające, twój mózg zwyczajnie mówi: nie-e, nie będę tego oglądać, nie będę tego
rejestrować, nie, to nas złamie . Ale jeśli patrzysz wystarczająco długo, twój umysł mówi:
a niech to cholera, nie odwrócimy się . I wreszcie, w końcu to widzisz. A kiedy raz to
zobaczysz, już nigdy nie będziesz mógł tego nie zobaczyć.
To leżało na białej satynie, więc suchy brązowy kolor był bardzo surowy i boleśnie się
odznaczał. To wyglądało jak pomarszczona mumia, jedna z tych ciał, które znajdują raz na
jakiś czas na pustyni, gdzie suchość tworzy naturalne mumie. Brązowa skóra dopasowała się
do kości, nie było pod nią żadnych mięśni. Tylko skóra i kości. Usta były szeroko otwarte,
jakby szczęka była wyłamana z zawiasów. Kły były suche, ale białe tak jak kość. Cała głowa
była wysuszona tak, że czaszka była pokryta powłoką z brązowej skóry. Aaty jasnych blond
włosów przylgnęły do niej, a jasny kolor sprawiał, że wyglądało to jeszcze gorzej,
jakoś bardziej obsceniczne. Oczy otworzyły się. Podskoczyłam, ale oczy, które się na mnie
gapiły, były wysuszone, wypełnione czymś brązowym, jak duże rodzynki. Mrugnęły raz,
powoli i z ust doszedł dzwięk jakby westchnienia.
Odsunęłam się od trumny, upadając na kolana. Jason złapał mnie za ramię i pociągnął na
nogi. Odtrąciłam jego rękę i poszłam prosto do Jean-Claude a. Po prostu tam stał, wyraz
twarzy cierpliwy i pusty. Uderzyłam go bez zwalniania kroku. Może oczekiwał, że się
zatrzymam, przyjmę postawę, ale uderzyłam go w twarz, z pięści, jakby to była kontynuacja
ruchu mojego ciała. Zakręciłam pięścią, całym ciałem właściwie i nagle znalazł się na
podłodze, patrząc na mnie z dołu z zakrwawioną twarzą.
To moje pierwsze tłumaczenie. Proszę o wyrozumiałość. Wszelkie poprawki proszę kierować
na chomikuj.pl na priv.
Maga Luisa.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Rozdział 54Rozdział 54Studnia wieczności rozdziały 54 55Alchemia II Rozdział 8Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2czesc rozdzialRozdział 51rozdzialrozdzial (140)rozdzialrozdział 25 Prześwięty Asziata Szyjemasz, z Góry posłany na Ziemięczesc rozdzialrozdzial1Rozdzial5więcej podobnych podstron