Rozwód, koniec świata czy początek
Niezależnie od tego, jak przebiegał, jest porażką. Ale jak wygląda świat potem? Opisane
historie pokazują, że zwykle przypomina pogorzelisko. Z czasem jednak staje się polem
budowy nowego życia. Jak współczesne Polki radzą sobie po rozwodzie?
Rozstanie mnie zabiło, ale zmartwychwstałam powiedziała kilka lat temu słynna rozwódka
Nicole Kidman. Gdy zostawił ją mąż, była zdruzgotana. Ale to właśnie rozpacz pomogła jej
skoczyć na głęboką wodę aktorstwa. Wkrótce całowała statuetkę Oscara i powtarzała, że
nigdy nie czuła się tak silna. Dziś jest szczęśliwą żoną i matką, a jak wiele kobiet nie
wyobrażała sobie świata po rozwodzie. Choć nie jest on już społecznym stygmatem, to
odbiera poczucie przynależności, burzy ład towarzyski, zmienia poziom życia. Jest jak
operacja na sercu. Bolesna, choć często niezbędna, po której żyje się dalej. Jak?
Więcej nas dzieliło, niż łączyło. Czy utrzymywanie uczuciowej fikcji ma sens? Uznaliśmy, że nie.
Agnieszka Mrugalska, 40 lat
Tylko nie kreuj mnie na ofiarę. Nie chcę obrazu męczennicy. Kto powiedział, że po
rozwodzie kobieta ma siedzieć w domu i płakać? pyta Agnieszka, czterdziestolatka z
Warszawy. Dla mnie koniec związku oznaczał początek nowego bytu zapewnia. Moje
pasje, plany rozkwitły dopiero po rozwodzie. W sumie to smutne, bo nasuwa się wniosek, że
małżeństwo nie daje bodzca do rozwoju dodaje. Teraz Aga rozwija się poprzez podróże.
Wczoraj wróciła z Mołdawii, niedawno była na Ukrainie. Zwiedzam świat z grupą
sympatycznych ludzi, których poznałam przez internet. Wspólna wyprawa oznacza mniejsze
koszty, co przy mojej nauczycielskiej pensji jest istotne tłumaczy. Co jeszcze jest istotne?
To, że już pogodziła się z poczuciem przegranej. Rozstanie to przegrana. Zwłaszcza gdy
spędziło się z kimś wiele lat. Boli. Ale ból jest lepszy od nieudanego związku. Byliśmy jak
dwie połówki jabłka. Sęk w tym, że nie z tych samych drzew mówi. Jaki był jej mąż? Nie
pił, nie palił. Aga zakochała się w nim bez pamięci. Przed ślubem długo byli parą. Myślała, że
zna go od podszewki. I może mu ufać. Czternaście lat pózniej: mąż wyprawił jej huczne
imieniny, wypił za dużo i wygadał się gościom, że zakochał się w innej kobiecie. Rozsypał
się Agi domek z kart. Ma do siebie żal? Tak. Za to, że w porę nie wychwyciła momentu,
kiedy między nią a mężem zaczęło się psuć. Chciałam, żeby zawsze było dobrze. Tkwiłam
w ułudzie. Wmawiałam sobie, że wszystko jest OK. Aż pewnego dnia odkryłam, że jesteśmy
sobie obojętni. Nasz związek wyglądał tak: wczasy w Juracie niby razem, a na plażę każdy
chodził osobno; remont mieszkania ja użerałam się z majstrami, on wyprowadził się do
rodziców; wieczory mąż zamknięty w jednym pokoju przed komputerem, a ja w drugim z
nosem przy laptopie. Obcy ludzie pod wspólnym dachem. Wyrzuciła go z domu po tych
feralnych imieninach? Nie żartuj. To byłoby zbyt prymitywne, skoro spędziło się z kimś
kawał życia. Starałam się poskładać nas na nowo. Nie udało się. Nie czułam się dość silna,
żeby odbudować miłość. A związek bez miłości nie ma sensu mówi. Rok pózniej rozwód.
Agnieszka wyraża zgodę (i ukradkiem ociera łzy). Do sądu idzie odstrzelona, w szpilkach,
jakby chciała zakomunikować: Ja wam pokażę! . Żałuje rozstania? Nie. Jest takie
powiedzenie: zrób miejsce lepszemu . Zrobiłam, i poczułam w sobie nową energię mówi.
Czas pracuje na moją korzyść. Teraz skupiam się na sobie, swoich potrzebach. Zapisałam
się na studia, podróżuję. Marzę o dziecku. Nowy związek? Jeszcze nie jestem gotowa. Ale
kiedyś będę. Na pewno.
Najgorsze mam za sobą. Teraz będzie tylko lepiej
Agata Szczypiorska, 35 lat
Wiosna tak zaczyna się adres e-mailowy Agaty. To nie przypadek. Budzę się do życia.
Wszystko zaczynam od nowa. Uczę się znów cieszyć, uśmiechać mówi Agata Szczypiorska
z Warszawy. Ma 35 lat, uczy w szkole. Gdy po studiach poznała Adama, nie dowierzała
szczęściu. Starszy od niej o 20 lat, stateczny. Jego wiedza była imponująca, przewaga
doświadczenia inspirowała przyznaje. Podporządkowała mu życie. Myślałam, że
małżeństwo to cud. I nie ma zbyt wysokiej ceny, jaką można zapłacić, by funkcjonowało
mówi. Wychowana w adopcyjnej rodzinie, nie czuła się kochana. Tym bardziej potrzebowała
miłości. Zwykły dzień Agaty pięć lat temu. Pobudka o 6. Śniadanie dla męża, kanapki do
pracy. Może doceni. Makijaż, bo bez niego wygląda niepoważnie, mąż ją gani. Smutna, szara
garsonka, bo on takie lubi. Nieważne, że ona kocha kolory. O siódmej budzi męża. Daje mu
koszulę wyprasowaną wieczorem. Biegnie do pracy. Po pracy szybko do domu, by na 16
zdążyć zrobić obiad, dla niego. Zadowolony? Nie. W domu awantura za awanturą, kąśliwe
uwagi: Jak ty się zachowujesz? Jak wyglądasz? Ludzi straszysz! . Nie liczył się z jej
zdaniem, decydował o wszystkim. Gdy odwracała głowę, kleił się do innych kobiet. O jej
znajomych mówił: Prymitywy. Z kim ty się przyjaznisz? Oni albo ja . Czy mąż może
stawiać żonę przed takim wyborem? pyta dziś. Dwa lata temu nie miała odwagi. Zerwała
kontakty ze znajomymi. Była posłuszna. Miała w głowie, że zadaniem kobiety jest służyć
mężczyznie: pomocą, bliskością, ciepłem. Chciała, by w zamian ją pochwalił, docenił. Ale
coraz częściej słyszała: Beze mnie będziesz nikim . Uwierzyłam w to. Byłam przekonana,
że bez niego sobie nie poradzę. Istniałam w cieniu, zawsze na drugim planie. Stałam się
dodatkiem do swego mądrego, szanowanego, podziwianego partnera mówi. Lata mijały.
Potulnie trwałam w toksycznym układzie. Wydawałoby się więc, że powinnam skakać ze
szczęścia, gdy dowiedziałam się, że chce mnie zostawić. Tymczasem byłam w szoku. Pojawił
się strach. Potworny. Naprawdę uważałam, że bez niego zginę. Nie potrafiłam sobie nawet
wyobrazić, że umiem żyć bez wsparcia. Czułam się jak wspinacz, który odpadł od ściany.
Miałam obsesyjne sny, że jest wojna, burzy się mój dom. Nie mam nic. Nie mam dokąd iść
ani co jeść. Koniec. Noc w noc budziłam się z zaciśniętym gardłem wspomina. Po
rozwodzie? Czułam się jak śmieć. Bezużyteczna, bezwartościowa. Skrzywdzona,
upokorzona. Chciałam nie czuć, umrzeć. Nagle przebłysk. Zobaczyłam siebie za 10 lat.
Nieszczęśliwą, skończoną, na dnie. Nie chcę tak! Postanowiłam walczyć o siebie. Na złość
byłemu, na przekór światu. Wiedziałam, że jeśli teraz się nie podniosę, to będzie mój koniec.
Na szczęście to był... początek opowiada. Znalazła dobrego psychologa. Rozpoczęła terapię.
Dwa razy w tygodniu przez blisko dwa lata uczyła się, jak stanąć na własnych nogach. Tyle
czasu zajęło mi uporanie się z żalem, pożegnanie z przeszłością tłumaczy. Co dalej? Już
wiem, że dalej też jest życie. Lepsze, mądrzejsze. Każda porażka czegoś uczy. Mnie nauczyła,
jak wziąć odpowiedzialność za siebie. Przestałam być wystraszoną myszką, która chowa się
za plecami mężczyzny mówi. Właśnie skończyła remont mieszkania. Kolory ścian? Jasne,
świetliste. Jak nowy etap jej życia. Czuję ulgę, lekkość. Mam znajomych, kolorowo się
ubieram. Mogę mówić i myśleć, co chcę. To właśnie szczęście.
Buduję świat od nowa. Z trudem.
Lidia, 35 lat
Powtarzam sobie codziennie jak mantrę: moje życie legło w gruzach, ale się nie skończyło
opowiada Lidia, graficzka, pół roku po rozwodzie. Co oprócz mantry trzyma mnie w
pionie? Moja największa motywacja? Właśnie skacze po kanapie umazana twarożkiem
mówi Lidia i uśmiecha się do swojej trzyletniej córki. Mała już wie, że tatuś ma inny
domek . Co czuję, gdy myślę o Michale? Czystą, żywą nienawiść. Gdy wychodziłam za
niego, byłam szaleńczo zakochana. I tak mi odpłacił mówi. Lidia świetnie się maskuje. Na
pozór funkcjonuje normalnie. Obie babcie pomagają jej przy wnuczce, mogła więc wrócić do
pracy. Rozpoczęła też zaoczne studia, o których zawsze marzyła, spotyka się ze znajomymi.
Ale w środku się wypala. Wciąż analizuję, gdzie popełniłam błąd. Dlaczego wybrałam
nieodpowiedniego faceta? Zanim odszedł, powiedział: Byłaś dla mnie za dobra . Za to mnie
ukarał? Pozostał wielki żal. Bo nie tak miało być. Zostałam sama z dzieckiem, z miliardem
spraw na głowie, samotna, porzucona Lidia wyrzuca z siebie ból. Dziś już wie: założenie
rodziny było najmniej udanym etapem ich wspólnego życia. Przed ślubem znali się pięć lat.
Dopóki byliśmy tylko we dwójkę, to była nasza sprawa, jak żyjemy, jak się bawimy. Gdy
pojawiło się na świecie dziecko, nasze życie, czy tego chcemy, czy nie, stało się życiem
rodziców. Michałowi ta rola szybko się znudziła. Zatriumfował egoizm, a nie
odpowiedzialność. Wybrał wolność, brak obowiązków, zabawę mówi. Gdy nasza córka
miała dwa miesiące, zostawiał mnie samą na całe noce. Twierdził, że znalazł dodatkową
pracę. Pózniej okazało się, że chodził do pubu i bawił się z kumplami opowiada. Chciała
ratować swoje małżeństwo. Wcale nie dlatego, że w jej rodzinie nie było rozwodów.
Obiecałam mężowi, że będę z nim na dobre i na złe . Uważałam, że skoro złe przyszło,
trzeba przyjąć wyzwanie. Z szacunku dla własnych obietnic tłumaczy. Pomyślała, że
Michałowi dobrze zrobi zimny prysznic: zostawiła na kuchennym stole obrączkę i bez słowa
wyprowadziła się z córką do rodziców. Liczyła, że gdy po nocnej balandze wróci do pustego
domu, zrozumie, co stracił. I zawalczy o swoje dziewczyny. Efekt? Nie widziała go przez 1,5
miesiąca. Nie dawał znaku życia, nie odbierał komórki. Umierałam z niepewności. Nie
wiedziałam, co to znaczy: nie zależy mu na nas czy chce dać mi nauczkę? wspomina.
Wreszcie któregoś popołudnia przyszedł. Z bukietem róż dla niej i misiem dla córki.
Tłumaczył ze skruchą, że musiał wszystko przemyśleć. Zapewniał, że tęsknił i już wie, że
tylko rodzina się liczy. Usłyszała: Zapomnij, przebacz . Wybaczyłam mu. Wróciłam do
domu z nadzieją, że to był jedynie incydent przyznaje. Niestety, mąż szybko wrócił do
imprezowego stylu życia. Liczyły się tylko jego potrzeby. Lidia sama chodziła na spacery z
dzieckiem, a gdy miało gorączkę, dzwoniła po pomoc do sąsiadki, bo mąż miał zwykle
wyłączony telefon. Pewnego dnia skontaktowała się z nią nieznajoma kobieta. W słuchawce
usłyszała: Halo, mówi Renata. Spotykam się z pani mężem od roku. Kiedy w końcu zwróci
mu pani wolność? To był wstrząs mówi. Gdy ochłonęła, złożyła pozew o rozwód z winy
męża. Już nie miałam siły walczyć. Przestałam wierzyć, że on się zmieni ocenia. Nowe
życie? Próbuję je budować, ale to trudne. Zostawił mnie z długami, niespłaconymi ratami.
Alimenty płaci regularnie, lecz są to grosze. Bez pomocy rodziców nigdy nie stanęłabym na
nogi twierdzi. Czy ludzie nie powinni być ze sobą dla dobra dziecka? Na fali bólu zaraz
po rozstaniu powiedziałabym, że tak. Ale już wiem, że nie. Dziecko prędzej czy pózniej
wyczuje, że jego rodzice nie są razem szczęśliwi uważa. Problem w tym, że Lidia choć jest
sama, nie czuje się szczęśliwa. Ostatnio, po kolejnej przepłakanej nocy, spojrzała w lustro.
Zobaczyła chudą, potarganą wiedzmę z podkrążonymi oczami i zaciętym wyrazem twarzy.
Taką matkę widzi na co dzień jej córeczka. Szok. To było jej przebudzenie. Dość użalania się
nad sobą. Co zrobiłam? Uwolniłam swoje emocje. Wzięłam nożyczki, pocięłam wszystkie
zdjęcia ze ślubu i wyrzuciłam je do kosza. To był symboliczny gest, ale naprawdę mi ulżyło.
Może teraz będzie mi łatwiej zapomnieć o przeszłości,ruszyć nową drogą? Mam nadzieję.
Byłam zdruzgotana, dziś kwitnę
Magda Marciniak, 28 lat
Szczęśliwa siódemka? Nie w moim przypadku. Siedem lat chodziłam z chłopakiem.
Kochałam go bezgranicznie. Wzięliśmy ślub, piękny jak w bajce. Niestety, siedem miesięcy
pózniej nasz związek już nie istniał opowiada Magda. Ma 28 lat, mieszka w Policach,
pracuje w księgowości. Choć od jej rozwodu minęły 2 lata, to gdy wraca do wspomnień,
emocje odżywają przyznaje. Marcina, byłego męża, znała od dziecka, mieszkali w
sąsiednich blokach. Parą zostali przed maturą, odtąd byli nierozłączni. Z myślą o wspólnej
przyszłości kupili działkę, na której miał stanąć ich dom. Określić Marcina w dwóch
słowach? Przystojny. Nierozmowny. Jak mu coś nie pasowało, trzaskał drzwiami. Nie potrafił
rozmawiać o problemach. Mimo to nie wyobrażałam sobie świata bez niego. Z nim przeżyłam
swój pierwszy raz. Tuż po ślubie Marcin zaczął przebąkiwać, że wcale nie chciał tego
małżeństwa. Wyniósł się z sypialni, spał na kanapie. Ucinał wszystkie pytania. Manipulował
jej uczuciami. Robiłam wszystko, co chciał, byle tylko go zatrzymać. Powiedział, że
zostanie, jeśli przepiszę mu swoją część działki. Przepisałam. Wymyślił, że wyjedzie za
granicę. Zapewniłam: Pojadę z tobą, rzucę pracę . Wynajęłam dla nas mieszkanie, bo
myślałam, że krępuje się mieszkać w domu moich rodziców. Walczyłam, bo dla mnie ślub był
tylko jeden, na całe życie tłumaczy. Gdy Marcin odszedł, wyłam z rozpaczy. To był cios.
Wszystko runęło. Ból nie do opisania. Świat mi się zawalił. Byłam pewna, że nic dobrego
mnie już nie spotka. Potwornie bałam się samotności. Nie mogłam patrzeć na mężczyzn, nie
wierzyłam, że jeszcze któremuś zaufam opowiada. Rano z trudem zwlekała się z łóżka. Szła
do pracy z oczami spuchniętymi od płaczu. Przetrwać pomogli jej rodzina i znajomi.
Wyciągali mnie z domu, nie pozwalali płakać, pocieszali, że wszystko się ułoży opowiada.
Nie wierzyłam im. Wpadałam ze skrajności w skrajność. Przykład? Zaczęłam umawiać się
na randki, chciałam na siłę się zakochać. Ale moje serce nie drgnęło wspomina. Półtora
roku po rozwodzie poznała Jacka, obecnego partnera. Dopiero przy nim odkryłam, że nigdy
wcześniej nie byłam szczęśliwa. Jacek potrafi o mnie zadbać. Dostaję od niego czułe SMS-y,
kwiaty bez okazji. Najważniejsze: potrafimy ze sobą rozmawiać cieszy się. Obawiała się,
jak kobietę po przejściach przyjmą jego rodzice. Usłyszała: Witaj w domu . Jest tak
dobrze, że dziś jestem gotowa podziękować byłemu mężowi za to, że mnie zostawił.
Wciąż nie mogę się pogodzić, że zostawił mnie dla innej
Alicja, 37 lat
Czemu odszedł? Powiedział, że nie może we mnie odnalezć kobiety, którą kiedyś pokochał.
Czułam wściekłość i ból, poniżenie i rozpacz. Zwłaszcza że wkrótce wyszło na jaw: ma
romans z młodszą, ładniejszą opowiada Alicja, w jej oczach jest smutek. Minął rok od
rozstania z Piotrem, a ona ciągle czuje w szafie zapach jego koszul. Dwanaście lat o nie dbała.
Teraz dba inna. Ten zapach trzyma mnie w przeszłości jak kajdanki. Rozbudza tęsknotę.
Każdy tęskni za tym, co było dla niego dobre. Jeszcze niedawno myślałam, że moje
małżeństwo jest dobre. Wyobrażałam sobie nas na starość. Usiądziemy przy kominku z
wnukami, będziemy czytać im bajki. I nagle moja bajka się skończyła, w połowie drogi
mówi. Nie chciała tego rozwodu. Wciąż kochała męża. Nawet gdy pakował walizki (zostawił
jej dom), miała nadzieję, że poprosi ją o wybaczenie. Wybaczyłaby mu. Niestety, nie zrobił
takiego gestu. Idz sobie do niej! Nie chcę cię znać tak go pożegnała. Została sama, z
pustką, która zaczęła ją dławić. A potem wręcz dusić, gdy dotarło do niej, że jej były chce
wziąć ślub ze swą kochanką. Miałam odruch, żeby pomóc sobie jakąś pastylką szczęścia.
Byleby szybko wszystko naprawić. Żeby nie bolało przyznaje. Potem jednak pomyślała, że
musi dać sobie czas. Na cierpienie, na przemyślenie. I że minie wiele miesięcy, zanim się
uspokoi, ochłonie. Teraz? Myślę, że jakaś część mnie już jest spokojna. Ale reszta wciąż
emocjonalnie się szarpie. Bliscy radzą: Ciesz się wolnością . Na razie to dla mnie jeszcze
puste słowa. Rysa na szkle.
Rozwody Polek w liczbach
W ostatnich latach obserwujemy najwyższą liczbę rozwodów w całej naszej dotychczasowej
historii Każdego roku rozwodzi się ponad
70 000 par. Wina najczęściej orzekana jest po stronie mężczyzny 12 lat (średnio) trwa
rozwodzące się małżeństwo
75% wniosków rozwodowych składają panie
24% par rozstaje się z powodu zdrady,
a 32% z powodu niezgodności charakterów
3 razy częściej rozstają się mieszkańcy miast niż wsi
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
koniec swiata ebookowoKoniec Świata w 2012 Nic z tegoKoniec Świata cz 2Koniec świataDowody na koniec Świata w 2012 rokuBankructwo państwa to nie koniec świata (wersja do druku)Islamski koniec światakoniec swiata redaktorawięcej podobnych podstron