Teraz to dopiero pokażemy


Teraz to dopiero pokażemy
Nasz Dziennik, 2011-07-02
Pompa, jaka towarzyszy objęciu przez Polskę
przewodnictwa w Unii Europejskiej, a konkretnie w
Radzie Unii Europejskiej, sugeruje, że od 1 lipca Polska
staje się liderem UE, że to my będziemy nadawać ton
działalności 27 państw. Nic bardziej błędnego. Traktat
lizboński spowodował, że instytucja przewodnictwa
została znacznie ograniczona, bo pracami Rady
Europejskiej kieruje na bieżąco jej szef Herman van
Rompuy. Dlatego najważniejsze ze spotkań na unijnych
szczytach i tak będą się odbywały w Brukseli, a nie w
Warszawie. Prezydencja została utrzymana chyba tylko po to, aby poprawić prestiż niektórych
państw, a konkretnie ich prezydentów i premierów.
Dlatego półroczne przewodnictwo zapewne poprawi i tak dobre samopoczucie prezydenta Bronisława
Komorowskiego i premiera Donalda Tuska oraz innych ministrów, którzy będą mogli się często
pokazywać w blasku fleszy na różnych unijnych spotkaniach. Poklepywanie po plecach, wiele okrągłych
nic nieznaczących słów i pochwał pod adresem Polski - ten obraz widzieliśmy w ostatnich latach już
wiele razy i będziemy teraz widzieć jeszcze częściej. Tak naprawdę ten propagandowy wydzwięk
będzie zapewne dla rządzących najbardziej istotny i łatwy do osiągnięcia.
Nie łudzmy się, że od 1 lipca z Warszawą zaczną się bardziej liczyć Berlin, Paryż czy Londyn. Tak jak
do tej pory ton UE będą nadawać największe potęgi, głównie tandem niemiecko-francuski, i będą
realizować swoje polityczne i gospodarcze cele, także te, które stoją w sprzeczności z celami innych
unijnych państw - również kierującej tą Unią Polski. W razie czego nie będą też wcale z nami
konsultować swoich działań, a raczej stawiać nas przed faktami dokonanymi. Po co zresztą unijne
potęgi miałyby nagle zacząć liczyć się z Warszawą bardziej, niż robiły to do tej pory?
Ale przyjmijmy na moment, że rzeczywiście, tak jak to na okrągło mówią premier Donald Tusk i minister
spraw zagranicznych Radosław Sikorski - Unia z nadzieją czeka na polskie przewodnictwo, że to my
damy UE nowy impuls do działania, że wlejemy do niej dużą porcję optymizmu, że dzięki nam
podniesiony zostanie prestiż Unii Europejskiej, że pomożemy w rozwiązaniu najważniejszych
problemów trapiących wspólną Europę. Gdyby tak miało być, bylibyśmy świadkami prawdziwego cudu.
Oto rząd - który co roku zwiększa dług Polski średnio o 70 mld zł (tempo lepsze niż za Gierka), który nie
radzi sobie z budową autostrad, linii kolejowych, stadionów i realizacją wielu innych inwestycji, który
reformuje wojsko tak, że kraj czyni bezbronnym - ma teraz rozwiązać ogromne problemy półmiliardowej
Unii? Te kilkaset milionów Europejczyków ma po prostu uwierzyć, że nieudolny polski rząd upora się
choćby z problemem Grecji i innych zadłużonych krajów, że znajdzie rozwiązanie dla spodziewanej
kolejnej fali imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, że wskaże impuls UE do rozwoju gospodarczego?
Chyba za bardzo przeceniamy zaufanie Europejczyków do Polski. Chociaż jest nadzieja. Wyzwania,
jakie stoją w Polsce przed premierem Donaldem Tuskiem, ministrami: Jackiem Rostowskim, Cezarym
Grabarczykiem czy Radosławem Sikorskim, są po prostu dla nich za mało ambitne, nie dają okazji,
żeby się wykazać. Ale jak wyjdą na forum europejskie, to dopiero pokażą, na co ich stać. Aż się cała
Unia zdziwi i będzie prosić, żeby Polska objęła stałe przewodnictwo w UE.
Krzysztof Losz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Śmierć to dopiero początek 1 13
Śmierć to dopiero początek 1 13
czytaj to teraz
Gdybym wtedy wiedzial to co wiem teraz gdybym
Zrob to teraz Stop odkladaniu spraw na jutro zrotot
Tuning KP500 CHOMIK LASER15 TO TERAZ PRZEMEK40m
6 Mowie to teraz
To dzięki wam Preludium
The Best Way to Get Your Man to Commit to You
czytaj to

więcej podobnych podstron