ROZDZIAA CZWARTY
Nie chcąc złapać się na wylegiwaniu, Taylor wstała z łóżka o siódmej rano w niedzielę i wzięła
się za swoje spotkanie . Mimo, że nie miała pojęcia czy Joe zwróciłby uwagę, na wszelki
wypadek wzięła teczkę. Wypełniła cały dzień niepotrzebnymi sprawami, czekając by po ciemku
wrócić do domu, żeby nie wpaść na Joe a i na jego ogromną ogródkową gnidę. Za bardzo nie
wiedziała jak zaplanować swój weekend ale znalazła jakiś cudownie dopasowany stanik i
majteczki w Centrum Handlowym we Stanford.
Nie to, żeby ktokolwiek mógł wkrótce docenić jej seksowne nowe bielizniane nabytki, nawet
jeśli wyobraziła sobie pełną podziwu minę Joe a na coś co odbiegało od jej ułożonego, bardziej
praktycznego stylu ubierania się.
Co ona sobie myślała, pozwalając by sprawy z nim tak wymknęły się spod kontroli? To
oczywiste, że był niewiarygodnie przystojny, ale Taylor nigdy nie była kimś kto pozwoliłby by
coś podobnego do surowej żądzy i alkoholu opanowało jej zdrowy rozsądek. Chodz myśląc o
tym ,to nie mogła sobie przypomnieć by ostatnimi czasy poczuła cokolwiek co przypominałoby
czystą żądzę, dopóki nie spotkała Joe a. Może to był jej problem.
No cóż, skoro już to poczuła to równie dobrze może iść na przód jak przedtem i zapomnieć, że
mieszka obok prawdopodobnie najgorętszego faceta w całym wszechświecie.
Najwidoczniej jej podświadomość nie zrozumiała tego do końca. W niedzielną noc obudziła się
zgrzana i niespokojna, jej kobiecość i sutki pulsowały, jej mózg zalały szalone fantazje na temat
rąk Joego, warg Joego, penisa Joego zaspokajających ból między jej nogami. To samo namiętne,
pobudzające ją, uczucie, które owładnęło nią sobotniej nocy ponagliło ją, by zadzwoniła do
niego, by przekonać się czy nadal był tak twardy jak ostatniej nocy, ale Taylor mądrze się oparła.
Prawdopodobnie najlepiej byłoby go unikać tak jak tylko się da. Bardzo szybko przejęła tę starą
strategię, czekając pół godziny w poniedziałkowy ranek by ich drogi się nie skrzyżowały gdy
wychodziła do pracy. Była już spakowana i gotowa by wyjść kiedy ukazał się Joe, wypakowując
coś ze swojej ciężarówki. Zatrzymała się, obserwując i czekając aż wsiądzie i wyjedzie z
podjazdu. Zamiast tego, wkładał do garażu jakiś milion materiałów potrzebnych do
projektowania, aż minęło jakieś piętnaście minut a on dalej nie wydawał się kończyć. Robił jej na
złość? Wyglądało to na dziwny zbieg okoliczności, że po prawie półrocznym nie widzeniu się,
nagle wyjście do pracy Joego dokładnie zbiegało się z jej wyjściem.
Taylor patrzyła ze swojego salonu, podziwiając sposób, w jaki jego mięśnie pracowały pod
cienką bawełną jego koszuli nawet, gdy niecierpliwie widziała jak czas mija. Lepiej naciesz się
teraz. Przez resztę dnia czekają tylko obwisłe tyłki i płaskie torsy.
W myślach skarciła siebie za wyśmiewanie się z ciał swoich kolegów. Pomimo wszystkiego,
ambicje, inteligencja i dobrze płatna profesja były warte więcej niż perfekcyjny tyłek i
wyrzezbiony tors. Steven posiadał wszystkie te cechy, no i spójrz jak się zmienił, szepnął
podstępny głos. Mocno odepchnęła te myśli na bok. Prawda, Steven zmienił się w bezmyślnego,
samolubnego, niewiernego palanta, ale to nie znaczy, że ma odrzucić wszystkie swoje randkowe
standardy. Ale napakowany tors zdecydowanie posiada wart...
Nareszcie, Joe wyjechał ze swojego podjazdu, pozwalając Taylor wyruszyć do pracy. Apex
Ventures znajdował się z Sand Hill Road gdzie wszystkie podobne firmy kapitałowe skupione
były w małe gotówkowe kolonie u stóp gór Santa Cruz. Szepnęła grzeczne cześć do swojej
asystentki Mary w drodze do biura by włączyć komputer. Zwykle sekundę po przejściu przez
drzwi była już skupiona, dokładnie wiedząc co zamierza zrobić, do kogo ma zadzwonić, kogo ma
posiekać na kawałki, czyje ego musi połechtać.
Ale tego ranka była zbita z tropu ,a o dziesiątej rano nadal nie garnęła się do spotkania
wspólników. Więc kiedy Jenna, przedsiębiorca Apex, wepchnęła głowę do biura i zaprosiła ją na
filiżankę kawy, Taylor przyjęła to ochoczo.
Odkąd była w firmie jedyną singielką przed czterdziestką, Jenna natychmiast uczepiła się Taylor
na początku swojej pracy z Apex. Choć Taylor z zadowoleniem przedstawiła znajomą w biurze,
na początku próbowała dyskretnie odrzucać próby Jenny na poznanie się bliżej po pracy. W
trakcie kariery Taylor uważała w rozmawianiu o szczegółach ze swojej przeszłości i z
prywatnego życia osobistego, żeby ktoś nie powiązał jakiś zagadnień, które mogą wzbudzać
podejrzenia na temat jej zdolności i zaangażowania w karierę.
Ale w ciągu roku, kiedy Jenna pracowała w Apex, powoli docierała do Taylor, dzieląc się
własnym zaufaniem i powolutku wciągając Taylor w swoją prywatną strefę. Fakt, że Jenna nie
wykazywała żadnej konkurencji dla Taylor w staniu się najmłodszym partnerem w historii Apex
sprawił, że tak łatwo można było ją pokochać.
- Jak minął ci weekend? Spytała Jena wręczając Taylor kubek francuskiej kawy.
- W porządku. odpowiedziła Taylor nalewając sobie śmietanki otóż to, jeśli przyłapałaś
swojego faceta na zdradzie i prawie przespałaś się ze swoim młodszym sąsiadem. A twój?
Jenna zrobiła minę. Nic nadzwyczajnego. Poszłam ze Spellmanem w piątek na kolację. To co
zwykle. Naprawdę muszę postarać się o męża i dzieci.
Prawda. Marc Spellman, jeden z zarządzających partnerów, również zaprosił Taylor na tę
imprezę, ale odmówiła odkąd Steven często bywał poza miastem.
- Żałuję, że nie poszłaś, - kontynuowała Jenna, - bez Stevena. Przynajmniej miałabym partnerkę.
Taylor podniosła łyżeczkę i z roztargnieniem zamieszała kawę. Nienawidzę chodzić sama na
takie imprezy. Zawsze dziwnie się czuję wśród żon.
Jenna usiadła przy jednym z małych stolików w odosobnionym miejscu. Tak się dzieje bo je
onieśmielasz.
Taylor przewróciła oczami i usiadła. Myślę, że to dlatego bo nie mamy za dużo wspólnego.
- Albo dlatego bo wyglądasz jak ładniejsza blizniaczka Grace Kelly. One nie lubią myśleć, że ich
mężowie pracują z kimś pieknym, błyskotliwym i wolnym, nie wspominając już nawet o
codziennej rutynie z ich mężami. Większość z nich zaniedbała swoje kariery by skupić się na
aplikacji swojego małego Jimmiego do prywatnej szkoły i na treningach pilki nożnej Suzie. Boją
się, że będziesz kusić ich mężów swoim wyglądem i intelektem. Powiedziała Jenna z
drażniącym mrugnięciem oka. Większa częśc sukcesu Taylor zależała od współpracy ze swoimi
kolegami zarówno wewnątrz jak i zewnątrz Apex, ale zdała sobie sprawę, że jeśli któregoś żona
ukazywała do niej sympatię, to mąż stawał się mniej entuzjastyczny we współpracy z nią. Taylor
i Jenna nie raz przekonały się jak ciężko jest być samotną kobietą starającą się negocjować
żądania.
Ale dzisiaj Taylor nie była w nastroju by o tym żartować. Przez dwa lata, Steven był jej
doskonałym towarzyskim dodatkiem, typem faceta, którego mogła w zaufaniu dołączyć do spraw
biznesowych i wiedzieć, że doskonale zgadzałby się z nią. Oczywiście, był coraz częściej poza
miastem lub bardziej niedostępny. Prawie zabiło ją odmówienie zaproszenia Spellmana, wiedząc,
że byłby to ważny krok w zdobywaniu partnera biznesowego.
- Co z tobą? zapytała Jenna.
Taylor spojrzała znad kubka.
- Jesteś rozproszona. Nie nawiązałaś w piątek wielkiej umowy? Dlaczego nie mówisz mi do ucha
o tym jak znaczne w twoim poszukiwaniu jest stać się wspólnikiem?
Taylor westchnęła. Gdzie to się zaczęło? Jestem przygnębiona bo złapałam swojego faceta z jego
asystentką w pozycji, której szczególnie się brzydzę a mniej niż pół godziny pózniej znalazłam
się z udami dookoła szyji mojego sąsiada jak jakaś pijana dziewucha. Wypuściła powietrze i
szybko wtajemniczyła Jennę w sprawę ze Stevenem, pomijając tę część o seksualnej pozycji, a
Joe a całkowicie.
- O mój Boże, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
Bo byłam zbyt zajęta dochodzeniem przy twarzy mojego gorącego sąsiada? Taylor poczuła jak
jej policzki się rumienią od jej myśli. Skończyła swoją kawę i wstała. Nie chciałam i nie chcę
się nad tym rozwodzić.
- Dobre posunięcie. powiedziała Jenna. I tak zawsze uważałam go za wytrawnego dupka.
Taylor nie miała wystarczająco siły by o tym dyskutować, zwłaszcza kiedy Jenna
prawdopodobnie miała rację. Mimo to, wracam do punktu wyjścia. Prawie trzydziesto-trzy
letnia i bez faceta na oku. Obraz Joego, bez koszuli, zgrzanego, z zielonymi lśniącymi oczami i
szerokim uśmiechem, błysnął jej w głowie sprawiając, że jej uda się ścisnęły a jej sutki napięły
pod jej jedwabną bluzką. Małoletni nieobliczalny ogrodnik, przypomniała sobie wściekle.
- Lepiej nie mieć w ogóle faceta niż mieć takiego jak Steven. stwierdziła Jenna, wylewając do
zlewu pozostałości po swojej kawie.
Pózniej, gdy Taylor gapiła się w ekran swojego komputera i próbowała się skupić na swoim
raporcie, nie była pewna czy by się zgodziła. No dobra, odkładając niewierność na bok, Steven
był dla niej idealnym facetem. Ambitnym, z sukcesami i inteligentym, rozumiał wymagającą
naturę jej kariery. Zasadniczo był męską wersją jej samej, Steven wydawał się perfekcyjnym
dodatkiem do jej podążającym-za-karierą życiem.
Dopóki, oczywiście, nie znalazła go nagiego nad Annemarie.
Ścisnęła mocno oczy, próbując skupić się na szczegółach ostatniej serii B finansów, jakie
wynegocjowała z rozpoczynającą działalność medyczną firmą. Nigdy w swoim życiu nie
pozwoliła swoim prywatnym sprawom rozproszyć ją przy pracy. I oto była, całkowicie
nieprzygotowana na spotkanie jakie miała za mniej niż czterdzieści-pięć minut.
Co gorsze, nawet nie było jej smutno po rozstaniu ze Stevenem. Nie, to był Joe, który ją dręczył,
spełniając jej życzenie, aż nie mogła go powstrzymać w jego poznawczej podróży w sobotnią
noc. Sprawiał, że zastanawiała się jak wygląda nago, jakby wyglądał dochodząc.
Nałożyła swoje okulary i chwyciła za arkusze kalkulacyjne by powrócić na właściwy tok
myślenia. Jeszcze nigdy w życiu nie miała takiej obsesji na punkcie seksu. Z pewnością wiadome
było, że to lubi. Raz na jakiś czas naprawdę tego pragnęła ale tak rzadko zostało to zrobione
dokładnie w taki sposób, w jaki chciała, że wyobraznia była zwykle lepsza niż rzeczywistość. Ale
Joe robił takie rzeczy swoimi palcami i językiem, o których by nawet nie pomyślała.
Taylor przekręciła się na fotelu, zamknęła oczy gdy znowu poczuła gorący, wilgotny dotyk jego
ust dookoła swojej łechtaczki, mocne pchnięcia jego palców rozwiązujące węzeł nerwów
wewnątrz niej, o którego istnieniu nawet nie wiedziała. Czuła się jak rozpuszczone czekoladowe
ciasto, całe gorące i rozlewające się w środku. Przełknęła mocno, wiedząc, że powinna
powstrzymać tę fantazję zanim wymknie się spod kontroli, ale nie była zdolna tego dokonać. Czy
Joe posiadał mapę do ulotnego punktu G? I czy mógłby z łatwością znowu go znalezć, tym razem
swoim penisem?
- Taylor, idziesz czy nie?
Prawie, pomyślała gdy głos Jenny polał wirtualny kubeł zimnej wody na wypełnioną coraz
bardziej pornograficznymi myslami głowę Taylor. Jakoś zdołała przebrnąć przez cotygodniowe
spotkanie, przekazując stosunkowo spójnie uaktualnienia na temat pózniejszych inwestycji; dała
radę nawet określić nowe perspektywy.
- To jest niedorzeczne wymamrotała godzinę pózniej gdy siedziała w zaparkowanym w garażu
samochodzie, czekając aż Joe skończy wypakowywać swoją ciężarówkę. Jak na nieszczęście,
przyjechał jakieś dwie sekundy przed nią, mimo, że Taylor celowo czekała do zmroku przed
opuszczeniem biura. Myślała, że odkąd Joe potrzebuje do swojej pracy światła to wroci do domu
przed zachodem słońca.
yle myślała, tak więc siedziała, uwięziona w swoim garażu drugi raz w ciągu dwóch dni,
próbując unikać jedynego faceta, który docenił jej brazylijskie okolice bikini. To było głupie,
unikanie go jak dziecko. Była dorosła, w pełni kompetentna by kontrolować swoje niegodziwe
instynkty. Nigdy nie pozwoliła by rządziła nią irracjonalna potrzeba bądz emocja, nie pozwoli też
teraz. Najlepiej gdy wysiądzie z auta, spotka się z nim jak dorosły człowiek i udowodni zarówno
sobie jak i niemu, że to co stało się między nimi, wcale nie było niczym nadzwyczajnym. Czysty
przypadek, bez znaczenia, seksualne spotkanie między dwoma zgadzającymi się dorosłymi.
Niesamowite, erotyczne, intensywne, seksualne spotkanie. Ale bez znaczenia. Zupełnie bez
znaczenia, bez większego znaczenia jak uścisk dłoni. I, wywnioskowała, że właściwie już
wkrótce znowu go ujrzy, już wkrótce przypomni sobie, że pomimo atrakcyjności, Joe był daleki
od faceta z jej snów. A powodem dla którego jej orgazm był tak potężny, że naprawdę ją osłabił,
było to, że nie miała go od dłuższego czasu. Gdy tylko naprostowała sprawy w swojej głowie (
nie wspominając o innym częściach) mogła obezwładnić to pożądanie, które nękało ją po
południu.
Więc nie było powodu by nie wyjść ze swojego własnego garażu, zaoferować przyjazne cześć i
przejść nietknięta przez swoje frontowe drzwi. Mimo tego, gdy tylko wyszła z garażu, prawie
upadła z ulgą widząc jak Joe wjeżdża do siebie i upuszcza automatycznie drzwi.
Jutro będzie wystarczającym wkrótce by naprawić ogrodzenie z sąsiadem.
ROZDZIAA PITY
- Więc, przestałaś się przede mną chować? Spytał Joe nastepnego wieczoru, kiedy otworzył
drzwi i znalazl Taylor na swoim ganku. Miała na sobie czarne, wyszczuplające, dopasowane,
krótkie spodenki i jedwabną bluzkę, ktora zaledwie miała zgięcia pomimo noszenia jej przez cały
dzień. Jej jasne blond włosy były spięte klamerką przy karku, nawet jedno pasemko się nie
wymknęło. Gdyby Joe nie miałby informacji z pierwszej ręki, że Taylor jest naturalną blondynką,
nigdy nie powiązałby jej z tą samą półnagą kobietą, wijącą się rozpaczliwie pod jego językiem i
palcami, gdy doprowadzał ją od orgazmu do orgazmu.
- Chować? Dlaczego miałabym się chować? powiedziała, grzeczny, przyjazny uśmiech
przebiegł przez jej twarz. Przez jej chłodne zachowanie wydawało się, że nie myślała w ogóle o
swoich udach zawiniętych dookoła jego szyi. Chciałby powiedzieć to samo. Zamiast tego, sam
widok jej zapiętych guziczków sprawił, że jego penis stał się w połowie gotowy, co było niczym
w porówaniu z siedemdziesięcio-dwu godzinną całkowitą, bolącą twardością.
Oparł się jedną ręką o framugę a drugą umieścił na swojej talii. Jej oczy skierowały się na dół,
poszerzając się kiedy ujrzała wyrazny dowód jego rozbudzenia. Przełknęła ślinę i oblizała wargi.
Dobrze. Może nie była po tym wszystkim aż tak obojętna. No nie wiem. Dlaczego byś się
chowała? Zadałem sobie to pytanie po tym jak poprzedniego wieczoru stałaś w swoim garażu
przez piętnaście minut.
- Sortowałam na recykling.
- Yhy. A wczoraj, zanim wyszłaś do pracy, nie obserwowałaś mnie ze swojego okna w salonie by
zobaczyc kiedy odjadę?
Różowy strumień zalał jej policzki. Musiałam coś tam zrobić. odpowiedziała
nieprzekonująco.
- Pomyslałem, że po tym jak odeszłaś zeszłej nocy, czułaś się zakłopotana. Za to on, z drugiej
strony, był najpierw zdumiony, wtedy wkurwiony, potem sfrustrowany kiedy uciekła jak
przerażony kroliczek bez zamiaru powrotu. A przez to wszystko, on był tak twardy, że z
łatwością wbiłby nim gwozdzie.
Zaczęła się kręcić pod jego bezpośrednim spojrzeniem, potem wyglądało na to, że próbuje
zmusić się do spokoju. To był prawie namacalny proces, sposób, w jaki prostowała swoje plecy i
obdarzyła go chłodnym, niebieskim spojrzeniem. Wyglądało to tak jakby założyła niewidzialną
zbroję, broniąc się przed wszystkimi bzdurnymi komplikacjami świata zewnętrznego. O co się
tu krępować? powiedziała, tak chłodno, że mogłaby mielić lód zębami. Oboje jesteśmy
zgadzającymi się dorosłymi ludzmi. To znaczy, naprawdę, czym jest kilka orgazmów między
sąsiadami?
Równocześnie bardziej wkurzony i pobudzony niż kiedykolwiek Joe był bardziej niż zwykle
skłonny zadać tej skorupie jeszcze jeden cios. Właściwie, to naliczyłem trzy. Powiedział
oschle. Jej perfekcyjnie ukształtowane, lekko brązowe brwi wykrzywiły się w dezorientacji.
Ogazmy wytłumaczył. Miałaś trzy orgazmy.
Musiał się do niej dostać, przez to jak stała twardo na ziemi, nie zdradzając joty zamieszania.
Jedynym dowodem, że się dostał był szybko bijący puls na jej szyi, tuż nad jedwabnym
kołnierzem koloru kości słoniowej. Chciał się wychylić i przebiegnąć po nim językiem. Wyczyn,
ktory by ją rozluznił. Gorąco złożyło się niewysoko w jego brzuchu gdy przypomniał sobie
słodko- słony smak jej skóry, uczucie jej sutków pod jego językiem, mocno zaciskającego się
wnętrza naokoło jego palców.
Jezu Chryste, ktoś na tym ganku zaraz straci panowanie i jest to kurewsko pewne, że nie będzie
to Taylor.
- Jakby nie było. powiedziała ostro, skrzyżowała sztywno ręce Nie widzę powodu dlaczego
nie mamy o tym nie zapomnieć i żyć własnym życiem.
Zapomnieć jak różowe i twarde były jej sutki kiedy je uszczypnął? Nie bardzo. Mimo to nie
przerwał gdy kontynuowała.
- W duchu utrzymywania dobrych relacji sąsiedzkich, chciałabym wynająć cię, byś
zaprojektował mój ogród.
Taylor wymyśliła ten plan zeszłej nocy i od tego czasu było to błyskotliwe rozwiązanie. Nie
dałaby rady unikać go przez kolejne kilka lat, a im dłużej zwlekałaby z rozmową tym bardziej
niekomfortowa by była ich ewentualne spotkanie. Lecz nadal niezupełnie ufała samej sobie z
tym, gdy następnym razem go ujrzy, że nie rzuci go na ziemię i nie zacznie błagać go by
dokończyli to co zaczęli w sobotnią noc.
Co by nastąpiło gdyby nie wymyśliłaby doskonałego kursu działania: wynajmie go. Pomimo
wszystkiego, nigdy nie miała problemu z trzymaniem dystansu do swoich współpracowników, a
proponując Joeowi czysto- zawodowe relacje wzniosłaby bardzo potrzebną umysłową barierę,
która pomogłaby kontrolować jej żądzę i jej majtki.
- Chcesz mnie wynająć? Wyprostował się zaskoczony, jego pyszne, pełne wargi wyrównały się
od zmarszczenia brwi.
Zdumiewające, pomyślała teraz, jak zwykłe spojrzenie na jego wielkie dłonie z długimi palcami
sprawiło, że stwardniały jej sutki, jak plan, który o trzeciej nad ranem wydawał się niezawodny,
mógł stać się kompletnie głupi w świetle dnia. Powinna była zgnieść cały pomysł w momencie
kiedy otworzył drzwi i zaczęła się ślinić. Powinna uciec piekielnie szybko do domu kiedy obraz
niewątpliwie ogromnego zarysu jego wzniesienia pod rozporkiem zniszczonych jeansów
sprawił, że zaczęła cała pulsować. Oczywiście bycie w pobliżu tego faceta było straszne dla jej
zmysłu pomyślności. A jednak jej duma nie pozwoliła jej uciec, jakby była małą dziewczynką
niezdolną poradzić sobie z intensywną reakcją jaką wywoływał ten facet.
Była znana ze swojej samokontroli, do diabła, z logicznego myślenia w każdej sytuacji, znana z
tego, ze nigdy nie pozwalała emocjom zastępować tej logiki. Nie zamierzała pozwolić Joeowi
Tierney by to zmienił. Tak. Chcę. Sam powiedziałeś, że mój ogród wymaga dużo pracy i
wygląda kiepsko przy ogrodach pozostałych sąsiadów. Pomyślałam, że zrobię nam obojgu
przysługę.
Wyszedł na ganek, trąc swój podbródek i przypatrując się. Jego zapach uniósł się we wczesno-
wieczornym powietrzu, świeże mydło i gorąca skóra kusiły ją by podciągnęła jego koszulę i
przytuliła twarz do jego klaty. Zamiast tego, ścisnęła ręce za plecami, cofając się do bezpiecznej
odległości gdy podszedł do krawędzi swojego ganku by spojrzeć na jej przedni trawnik i podjazd.
- Mszę cię wepchnąć między inne zlecenia. powiedział w końcu. Także może to trochę
potrwać.
- Dobrze.
Odwróciłsię do niej twarzą. Jestem poważny. Mówimy tu o kilku tygodniach.
Przełknęła mocno. Kilka tygodni jego pracy tak blisko? Czy zawsze podczas pracy ściąga
koszulę, i jeśli tak, to czy ona musi czuć się odpowiedzialna za to, że on znajdzie siebie ze
spuszczonymi spodniami do kostek i z nią na sobie? Żaden problem. I tak przez większość
czasu jestem w pracy, więc nie musisz się mną przejmować.- Uśmiechnęła się w prawdziwej
uldze.
- Jest jeszcze coś. Jeśli chcesz mieć to zrobione, musisz dać mi wolną rękę w podejmowaniu
decyzji. Razem rozpoczniemy projektowanie ale pójdzie szybciej i sprawniej jeśli nie będę cię
muszał ściągać do podjęcia każdej, małej decyzji.
- To oczywiste, że wykonujesz świetną robotę. wskazała ręką na jego ogród. a ja naprawdę
nie mam pojęcia. wskazała na swój własny. Jestem pewna, że cokolwiek nie zrobisz będzie
świetne.
- I jeszcze coś. Podszedl do niej, prawie przypadkowo, ale dziwny, drapieżny blask w jego
oczach sprawił, że wyglądał jak lew gotowy rzucić się na bezradną gazelę.
- Cena? powiedziała, zastanawiając się skąd wziął się ten dziewczęcy, zdyszany głos. Bo
naprawdę się tym nie przejmuję. To znaczy, nie chcę się spłukać ale jestem skłonna zainwes.. -
Ucięła w połowie zdania gdy jego usta opadły na jej, pchnął językiem podczas pocałunku, który
był mało finezyjny, a w całości zachłanny. Zamiast go odepchnąć tak jak powinna, jedynie o
czym mogła pomysleć to, Dzięki Bogu nie musiałam wykonać pierwszego ruchu jak jakaś
zdesperowana stara panna.
Oderwał się od niej, pchnął ją na ścianę obok wejścia do domu. Nie martwię się o pieniądze.
powiedział, chwytając jej dłoń i przyciskając ją mocno do rozporka. Moim problemem jest to,
że raczej nie będę w stanie wykonać swojej pracy w takich warunkach. Nieprawdaż?
Ścisnęła palcami jego grubą, gorącą długość i tym razem nie odepchnęła go i nie uciekła do
domu. Chociaż próbowała zaprzeczyć samej sobie, że nie pragnęła tego. Oferowanie przymierza
w postaci pracy było wyłącznie wymówką by znowu ujrzeć Joe a i mieć nadzieję, że powrócą
tam skąd tak nagle uciekła. Nie wyszeptała, dłonią głaskała go w górę i w dół przez jego
jeansy. Widzę jak to mogłoby przeszkadzać.
Dłonią ściskał jej kark trzymając ją w miejscu podczas pocałunku. Taylor jęknęła, wciągając jego
język do swoich ust gdy podciągała jego koszulę. Lepiej wejdzmy do środka. Przerwał
pocałunek i przez ten moment zorientowała się co powiedział. Widok Dodge Caravan jej sąsiada
prującego po uliczce ocknął ją. Joe miał rację. Prawdopodobnie najlepiej by było nie zostać
złapanym na zachowywaniu się jak para napalonych nastolatków.
Klatka piersiowa Taylor ścisnęła się nagle gdy zdała sobie sprawę jak blisko byli tego, by ktoś
ich zauważył. Co by o niej pomyśleli sąsiedzi? Najlepiej nigdy nie dopuścić do tego by się
dowiedzieli. Dała zaciągnąć się Joeowi do środka i całować się w drodze do jego sypialni. Nie
była zbytnio świadoma królewskiego łóżka z ciężką, drewnianą ramą i dopasowanymi nocnymi
stolikami, zanim nie runęła na nim. Uklęknął na brzegu łóżka zdejmując z siebie koszulę i
skinając jej by zdjęła swoją. Jej palce lekko się trzesły podczas odpinania bluzki, obnażając
siebie dla jego twardego spojrzenia. Uśmiechnął się trochę kiedy pojawiły się jej piersi, zaledwie
zakryte koronką w kolorze kości słoniowej tak, że jej sutki były wyraznie widoczne. Jeszcze
jeden dowód na to, że chciała by to się stało, pomyślała. Miała na sobie fantastyczną bieliznę.
Joe chwycił za ręce Taylor i podciągnął ją do pozycji siedzącej. Z tej pozycji, wystarczyły
milimetry by mogła się wychylić i przebiegnąć językiem po jego umięśnionym brzuchu. Zadrżał,
mięśnie napięły się w odpowiedzi gdy rozpoczęła serię miękkich, ssących uszczypnięć dookoła
jego pępka.
- Zdajesz sobie sprawę powiedział, chwytając jej dłonie i umieszczając je sobie na talii że
dzisiaj nie pozwolę ci uciec.
- Nawet bym o tym nie marzyła. wyszeptała, odpinając guzik w jego rozporku. I to była
prawda. Właśnie teraz, w tym momencie, nie miało znaczenia to, że Joe nie był dla niej. Nie
ważne, że umarłaby z upokorzenia, jeśli sąsiedzi i koledzy dowiedzieliby się, że wałęsa się ze
znacznie młodszym ogrodnikiem jak jakaś aktorka z telewizyjnego show.
Właśnie teraz pragnęła Joe a Tierney a bardziej niż cokolwiek w życiu i nie zamierzała pozwolić
czemukolwiek bądz nawet swojemu rozsądkowi zapobiec jej dostać to czego chciała.
Oddech Joe a zacisnął się w jego klacie gdy Taylor rozpieła jego rozporek. Wstał i szybko
ściągnął jeansy i bokserki. Klęknęła na łóżku, patrząc pożądliwie na jego nagie ciało. Nie mógł
nic poradzić na napływającą dumę, która pulsowała w nim od jej namiętnego, żądnego wyrazu
twarzy. Pchnął ją z powrotem na łóżko, szybko rozbierając ją tak, by została tylko w
koronkowym staniku i dopasowanych majteczkach. Jego penis stwardniał od powolnego
przejeżdżania główką cal po calu po jej jedwabistej, bladej skórze jej brzucha. Chwycił jej dłonie,
przypinając je do łóżka gdy jezdził naprzód i z powrotem. Mimo, że nie okazała żadnych znaków
prowadzących do ucieczki to i tak wolał się ubezpieczyć.
Objęła go nogami za biodra gdy zmieniła kąt tak by mógł ocierać się bezpośrednio o jej wilgotny
atłas między nogami. Jęcząc, zmiażdżyła siebie nim, przyciągając go bliżej dopóki nie byli
przywarci do siebie klatkami i brzuchami. Tak jak tamtej nocy zmieniła się prawie natychmiast
ze spokojnej, porządnej kierowniczki w dziką kocicę, wijącą się i prężącą pod nim jakby nie
miała dosyć.
Ta dwudzielność doprowadzała go do szaleństwa, sprawiała, że chciał po prostu zobaczyć jak
Taylor pozbywa się tych chłodnych, stonowanych pozorów. Całe to gorąco dusiło się pod
spodem tak, że powstrzymywała je od bulgotania na powierzchni. To gorąco paliło go, wysyłając
iskry prosto w jego skórę, skwiercząc po jego kręgosłupie, sprawiając, że martwił się by nie dojść
zanim znajdzie się wewnątrz niej.
- Zwolnij, Taylor. Mamy mnóstwo czasu. szepnął, nawet gdy jego palce porywczo pociągnęły
za zapięcie jej stanika. Językiem zlizał z niej kroplę potu wreszcie zdołając odepnąć stanik.
Niecierpliwie pociągnął w dół za ramiączka i odrzucił bieliznę na bok. Boże, masz wspaniałe
cycki. To nie było szczególnie elokwentne ale wydawało się działać na nią, wnioskując po
różowym strumieniu, który skradał się po jej brzuchu i po jej pełnych wypukłościach. Swoją
wielką dłonią przykrył je całkowicie, sprawiając, że poczuł się jak jakiś zdobywca. Jej sutki były
małe i ciemnoróżowe, troszkę ciemniejsze od jego warg. Te małe szczyty twardniały pomiędzy
jego palcami błagając by je uszczypnął, polizał, possał.
Wcisnęła mu palce w ramiona i wygięła się ku niemu. Rozszerzyła szeroko nogi i mógł poczuć
wilgotną satynę jej majteczek gdy ocierała się o niego. Była taka mokra, taka gotowa, Joe
praktycznie poczuł gorąco jej wnętrza zaciskające się dookoła niego.
Krzyknęła słabo w proteście gdy zostawił ją by założyć prezerwatywę. Zatrzymał się na chwilę
ciesząc się widokiem jej rozłożonej na jego łóżku. Jej włosy wydostały się luzno z klamerki i
otoczyły aureolą jej głowę w dzikiej blond plontaninie. Jej oczy były ciężko przymknięte gdy
obserwowała jak nakładał kondoma po długości swojego trzonka. Potarł siebie raz, dwa razy,
patrząc w jaki sposób jej oczy zabłysły od oczekiwania. Obniżył się nad nią jeszcze raz, oderwał
jej majteczki. nigdzie się nie wybierasz prawda? Chwytając za swojego penisa, sunął główką
w górę i dół po jej łechtaczce, rozmazując gładką wilgoć po jej obrzmiałym ciele.
Jęknęła, wyginając się niecierpliwie ku niemu, wbijając paznokcie do jego ud gdy próbowała
przyciągnąć go do siebie. Nie dzisiaj, przysięgam.
Tak na wszelki wypadek, zgarnął jedną ręką jej nadgarstki i przypiął do materaca nad jej głową.
Dobrze. Drugą ręką skierował penisa do jej ściśniętego wnętrza i pchnął do połowy zanim
musiał przystopować by złapać oddech.
- Jezu Chryste, masz najdelikatniejszą, najbardziej ciasną cipkę jaką kiedykolwiek czułem.
Chwytając za jej biodro, pchnął jeszcze raz wewnątrz, odpoczywając tam przez minutę i
zmagając się by nie dojść. Masz pojęcie. wyszeptał, wyciągając się na zewnątrz jak bardzo
chciałem cię zerżnąć tamtej nocy? Umieścił się z powrotem w środku, dając jej szansę by
przyzwyczaiła się do jego wielkości, czując, że mięknie i odpręża się wokół niego. Byłem
właśnie tak twardy przez ostatnie trzy dni. Wsunął się jeszcze głębiej, jęcząc w satysfakcji gdy
odpowiedziała ostrym, wysokim krzykiem i objęła go nogami.
Niezdolny oprzeć się jej gorącemu wnętrzu, zaczął szybki, łomocący rytm. Gdzieś w głowie, zdał
sobie sprawę, że powinien zwolnić i użyć trochę więcej finezji zanim całkowicie stracił kontrolę.
Ale Taylor rozkwitała pod nim. Jej usta zrobiły się czerwone gdy próbowała wgryzć się by nie
jęczeć; Naprężała mięśnie w rękach próbują wydostał nadgarstki z jego uścicku.
Lubi w ten sposób. Nie myślał, że jest w stanie jeszcze bardziej się pobudzić, ale widok
doskonale wygładzonej Taylor szalejącej od jego surowego, namiętnego rżnięcia sprawił, że stał
się większy wewnątrz niej. Była tak ciasna, że mógł się ledwo ruszać, tak mokra, że mógł
zauważyć blask wilgoci na jego penisie za każdym razem gdy wychodził prawie cały i napierał z
powrotem na nią. Wyrzucił głowę do tyłu, ściskając zęby gdy walczył o kontrolę. Uwalniając jej
nadgarstki, umieścił łokcie pod jej kolanami Taylor, rozszerzając jej uda tak by mógł znalezć się
nawet głębiej.
Zamknęła oczy, otworzyła usta gdy jej jęki stały się głośniejsze dopóki praktycznie nie łkała. Z
ostrym krzykiem, zesztywniała pod nim, napięła uda gdy jej wnętrze zapulsowało i zacisnęło się
dookoła niego.
Joe obniżył się nad nią, jęcząc jej do ust gdy zajeżdżał ją w jej orgazmie, jego własny budował
się w rdzeniu jego kręgosłupa. Gdy wygięła się i pchnęła ku niemu, w końcu odpuścił, dochodząc
tak mocno, że aż zauważył gwiazdy po zamkniętymi powiekami.
Zrelaksowała się po jakiś dwóch sekundach zanim zesztywniała ponownie i tym razem nie w tym
dobrym znaczeniu. Mimo, że nie przesunęła nawet mięśniem, mógł poczuć jak się odsuwa. Oparł
się na swoich łokciach, zaglądając w jej twarz, ale nie spotkała się z nim spojrzeniem. Gdyby nie
był w niej pomyślałby, że tylko wymienili uprzejmości na rogu ulicy. Jej ciało napięło się,
przesuwając się prawie minimalnie. W którejś teraz sekundzie miała się poddać.
- Powinnam już iść. Bingo. Próbowała wywinąć się spod niego ale Joe przytrzymał ją w
miejscu swoimi biodrami. Zasapała, palce mimowolnie ścisnęły jego ramiona nawet gdy
próbowała delikatnie go odepchnąć.
- Co cię tak pośpiesza? wyszeptał, używając swojej wagi by przygwozdzić ją do łóżka,
kołysząc biodrami ku niej, tym razem mocniej. Mimo, że miało być to taktyką, by przytrzymać ją
w miejscu, ku swojemu zdziwieniu poczuł jak twardnieje z powrotem gdy jej obrzmiałe ciało
mimowolnie zacisnęło się wokół niego. Nic o tobie nie wiem, ale właśnie zaczynam poznawać.
- Mam dużo pracy i naprawdę nie powinniśmy.. Jej protest zamienił się w niski jęk gdy
poruszył się w powolnych, kołowych ruchach, pocierając swoją kością łonową o jej nabrzmiałą
łechtaczkę.
- Daj spokój Taylor powiedział, opuszczając głowę by odszukać językiem twardy, różowy
sutek. Tak naprawdę nie chcesz wyjść i oboje o tym wiemy. Podkreślił ten ostatni punkt
biorąc malutki pączek do swoich ust, ssąc mocno, drażniąc go zębami. Wiedział ,że wygrał kiedy
palcami przebiegła przez jego włosy i uniosła się do jego ust.
Szybko założył nową prezerwatywę i zanurzył się z powrotem wewnątrz niej. Jej biodra ruszyły
się niecierpliwie ku niemu ale tym razem przytrzymał ją nieruchomo, zdecydowany zrobić to
teraz po woli i posmakować każdy ruch w taki sposób, w jaki nie był zdolny za pierwszym,
wściekłym razem.
- Proszę wysapała szybciej.
- Nie. powiedział, utrzymując się głęboko gdy chwycił za jej biodra by przypiąć ją do łóżka.
Schował twarz w zagłębieniu jej szyi, wdychając jej zapach głębokimi, pociągającymi wdechami.
Kwiatowe perfumy wymieszane z aromatem pobudzonej kobiety i zgrzanej skóry, zapach jego
potu mieszał się z jej gdy wjeżdżał i wjeżdżał w nią.
Jej dłonie były wszędzie, głaszcząc jego plecy, plątając się i ciągnąc za jego włosy, ściskając jego
pośladki gdy próbowała ponaglić go.
- Odpręż się szepnął, zwiększając tempo, lecz tylko nieznacznie. Obiecuję, że dam ci to czego
pragniesz.
Nie wiedział dlaczego dręczył ją w ten sposób, dlaczego się nie poddał i nie zerżnął jej tak jak
chciała. Coś w niej szarpało jego instynkty sprawiając, że zechciał ją zdominować, sprawić, że
ustąpi.
Ale Taylor miała kilka asów w rękawie, zorientował się gdy ścisnęła się mocniej na nim,
zaciskając go jak gorąca, wilgotna pięść, wciągając go głębiej w swoje ciało, nakazując mu
pompować w nią mocniej. Jego biodra ruszyły się prawie przeciw jego woli, oddychał sycząc od
gorących pchnięć. Podniósł się na kolana, spoglądając w dół na mięjsce gdzie byli połączeni. Jej
łechtaczka była lśniącą wilgocią, widoczną pod starannie ułożonymi złotymi lokami. Musnął tam
kciukiem, sprawiając, że wygięła się w łuk.
Zaczął pieprzyć ją krótkimi, płytkimi razami, kciukiem pocierając o jej twardą małą łechtaczkę w
dopasowanym rytmie. Gdy jej orgazm przez nią przeszedł, wsunął się głęboko jeszcze raz tak by
mógł poczuć każdy puls, każdy trzepot jej wewnętrznych mięśni.
Jego orgazm podążył za jej, zostawiając go wyczerpanego, giętkiego i zbyt słabego by się ruszyć.
Tym razem nie zdecydowała się odejść natychmiast, co było dobre odkąd wątpił, że mógłby ją
zatrzymać. Nie wiedział dlaczego to było dla niego ważne by z nim została. Nawet nie rozumiał
dlaczego do cholery tak go przyciagała do siebie. Ale gdy pierwszy raz ją ujrzał, długo przed tym
jak rozmawiali, był nią zafascynowany. Zahipnotyzowany przez lodowatą piękność i szczupłe,
krągłe ciało.
I wtedy się odezwała, atakując jak na królową suk przystało i był zarówno poirytowany jak i
rozbawiony. Może jej pragnął bo prezentowała wyzwanie. Nigdy nie miał problemu z
atrakcyjnymi kobietami, z nakłonieniem ich by z nim gdzieś wyszły. Jego związki były
swobodne i stosunkowo nieskomplikowane.
Ale Taylor wydawała się być niedostępna i zdecydowana walczyć na każdym kroku z jego
atrakcyjnością. Musiał przyznać, że tak jakby polubił zbijać ją z tropu. Tak bardzo udawało jej
się być chłodną, że dawało mu to dziwne poczucie wiary by wiedzieć, że nie wygra walki z jego
atrakcyjnością, nie ważne co działo się w jej główce.
Zwykle skłaniał się ku zaufanym ludziom, nieskomplikowanym kobietom które czuły się
swobodnie we własnej skórze. Ale mimo jej oczywistego sukcesu i doświadczenia, było dla
niego jasne, że Taylor nie była całkowicie łatwą kobietą. Gdzieś pod tą doskonałą powierzchnią
czaiła się prawdziwa Taylor, a dzika kocica, którą wypuściła w sypialni była tylko wierzchołkiem
góry lodowej.
Mogłaby wyglądać na pierwszy rzut oka na spiętą snobkę, ale wyczuł, że prawdziwa kobieta była
bardziej interesująca i o wiele bardziej zawiła. Nie wiedział dlaczego, ale jakoś, w głębi siebie,
wiedział, że mógłby spędzić wspaniały, długi czas na usuwaniu tych warstw, dopóki nie odkryje
prawdziwej Taylor Flynn.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus ROZDZIAŁ CZWARTYrozdział 23 Czwarty osobisty pobyt Belzebuba na planecie Ziemiarozdział 24 Belzebub przylatuje na planetę Ziemia po raz piątyAlchemia II Rozdział 8Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2czesc rozdzialRozdział 51rozdzialrozdzial (140)rozdzialrozdział 25 Prześwięty Asziata Szyjemasz, z Góry posłany na Ziemięczesc rozdzialrozdzial1Rozdzial5więcej podobnych podstron