00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakość napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:58:JOHN HERNDON MERCER|25 CZERWCA, 1976
00:01:01:"A ANIOŁY ŚPIEWAJĄ"
00:01:34:PÓŁNOC W OGRODZIE DOBRA I ZŁA
00:01:58:Nie patrz tak na mnie.
00:02:01:Znałam cię, kiedy jeszcze|pracowałaś na Bull Street.
00:02:49:Gdzie tu można złapać|taksówkę?
00:02:51:Właśnie pojechała.
00:02:53:Może pan zadzwonić do kompanii. . .
00:02:55:albo jechać ze mną.
00:02:57:- Jedzie pan na Jones Street?|- Pewnie.
00:03:00:Proszę położyć tu rzeczy.
00:03:06:Po prawej Dom Piratów...
00:03:09:zbudowany w 1704 roku.
00:03:11:Wszystkie zbiry składały tu|swoje łupy.
00:03:17:Sherman mieszkał w tym domu...
00:03:19:kiedy chciał odpocząć|po marszu przez Atlantę.
00:03:22:Zamierzał spalić Savannah...
00:03:24:ale mieszkańcy tak długo|poili go alkoholem...
00:03:27:aż wreszcie zgodził się...
00:03:30:oszczędzić miasto.
00:03:32:Proszę państwa, oto Park|Forsythe'a.
00:03:59:Szukasz czegoś?
00:04:02:Nie.
00:04:26:Pan Kelso?
00:04:27:Pan się nazywa Kelso?
00:04:30:Jestem Lorene Baxter.|Witam w Savannah.
00:04:34:Town & Country to moje|ulubione czasopismo.
00:04:37:Ależ jestem niegościnna!|Może się pan czegoś napije?
00:04:42:Coś zimnego.
00:04:50:Pan Williams odnowił ten dom.
00:04:52:Wiele domów uratował przed|zniszczeniem.
00:04:57:Ten jest zarezerwowany|dla klientów Jima. . .
00:05:00:i gości, takich jak pan.
00:05:13:Już jest.
00:05:17:Witam, panie Kelsy.
00:05:20:Przepraszam, panie Kelso?
00:05:23:Nazywam się Betty Harty.
00:05:25:Sonny oczekuje pana.
00:05:27:Przyszedłem zobaczyć się z Jimem|Williamsem.
00:05:29:Sonny to jego prawnik.
00:05:35:No cóż. . .
00:05:36:wchodź, stary.
00:05:38:John Kelso.
00:05:40:Witaj w sklepie z dziwactwami.|Usiądź.
00:05:52:Daj mi znać.
00:05:57:- Jak podróż?|- Dobrze. Pan Williams miał tu być.
00:05:59:Zaraz tu będzie. Miał coś|do załatwienia.
00:06:03:Umowę o poufności. Takie|drobiazgi.
00:06:07:No i paragraf. . .
00:06:09:mówiący|o prawach edytorskich Jima.
00:06:13:Mam napisać opowiadanie na 500|słów o zabawie świątecznej.
00:06:17:Jak na pocztówce. Mówiłeś|poważnie?
00:06:20:To zabawa inna niż wszystkie.
00:06:24:Rozmawiałeś z redakcją?
00:06:26:Twoje słowo mi wystarcza.
00:06:30:Niech się dzieje, co chce. . .
00:06:33:ja tego nie podpiszę.
00:06:36:Niech to szlag! Dlaczego?
00:06:38:To zwykła notatka o zabawie.
00:06:41:Nie zgadzam się z powodów|etycznych.
00:06:43:Jako zawodowiec na pewno|rozumiesz.
00:06:51:Będziesz obiektywny?
00:06:53:Obiecuję.
00:07:03:Jim. . .
00:07:05:To jest John Kelso.
00:07:07:Cześć.
00:07:10:Przejdźmy się, dobrze?
00:07:16:Chodźmy do Parku Forsythe'a.
00:07:29:Mógłby pan. . .?
00:07:31:Oczywiście, Betty.
00:07:34:Chodź.
00:07:42:Podpisałeś umowę?
00:07:44:Właściwie nie.
00:07:46:To dobrze. Sonny za bardzo|troszczy się o moje interesy.
00:07:50:- Spacerek z psem?|- Tak.
00:07:53:Patrick uwielbia poranne|spacery.
00:08:01:Przepraszam, zrobi mi pan|zdjęcie z Ugą?
00:08:04:Świetnie.
00:08:05:Dziękuję.
00:08:08:Dobrze. Uśmiech.
00:08:12:Dziękuję, to wspaniały pies.
00:08:15:Bardzo dziękuję.
00:08:17:To ja dziękuję.
00:08:19:Co byśmy w życiu|nie robili. . .
00:08:23:nie będziemy tak sławni,|jak Uga.
00:08:26:Maskotka uniwersytetu.
00:08:27:Buldog Georgii.
00:08:29:Ten facet powiedział,|że jest na spacerze z psem.
00:08:35:Z jakim psem?
00:08:36:Pan Glover był|portierem w firmie prawniczej.
00:08:39:Pan Bouhan w swym testamencie|kazał mu płacić. . .
00:08:43:15 dolarów na tydzień|za wyprowadzanie Patricka.
00:08:47:A więc. . .
00:08:48:gdzie Patrick?
00:08:50:Odszedł dwa lata po panu|Bouhanie około 1974 roku.
00:08:55:Znaczy zdechł.
00:08:58:Dlaczego pan Glover|nie wyprowadza Ugi?
00:09:03:A kto wyprowadzałby Patricka?
00:09:08:Rozumiem.
00:09:12:To twój dom?
00:09:15:Zbudował go gen. Hugh Mercer w|1860, ale nigdy tu nie mieszkał.
00:09:19:Johnny Mercer to jego prawnuk.
00:09:21:Ten, który pisał piosenki?
00:09:23:Tu się urodził.
00:09:25:Którą jego piosenkę|lubisz najbardziej?
00:09:27:Moja mama uwielbiała|"Fools Rush In" .
00:09:31:Twoja mama. . .
00:09:33:Właśnie.
00:09:34:Chciałbym cię oprowadzić, ale|trwają przygotowania do zabawy.
00:09:40:Myślałem, że to dopiero jutro.
00:09:42:Są dwie imprezy.
00:09:43:Dzisiaj jest noc kawalerska.
00:09:48:Przyjdziesz?
00:09:50:Chętnie coś o tym napiszę.
00:09:51:To prywatna zabawa.|Dziennikarzy nie wpuszczają.
00:09:55:Chcesz zobaczyć mój warsztat?
00:10:00:To jeden z najwięszych domów|tutaj. Obejmuje cały kwartał.
00:10:05:Proszę.
00:10:07:Tu wykonujemy wszystkie. . .
00:10:09:konserwacje.
00:10:22:Ten krajobraz to Stubbs?
00:10:24:Bardzo dobrze.
00:10:26:Mój ojciec sprzedawał obrazy.
00:10:28:"Wrzosowisko i zniszczony dom".
00:10:31:Mój najnowszy zakup. Jutro go|pokażę.
00:10:34:Dziwny obraz.
00:10:36:Ciekawe impastowanie.
00:10:39:Gdzie masz ultrafiolet?
00:10:50:Namalowany na innym obrazie.
00:10:52:Doskonale.
00:10:58:Prześwietlałeś go już?
00:11:00:To skąd będziesz wiedział,|co ukrywa?
00:11:04:Wolę nie wiedzieć.
00:12:02:Chwileczkę.
00:12:11:- Kto tam?|- Mandy.
00:12:13:Kto?
00:12:16:Nie znam żadnej Mandy.
00:12:17:Poznasz, tylko otwórz drzwi.
00:12:21:Bardzo mi miło.
00:12:32:Masz lód?
00:12:36:Jasne, bierz.
00:12:38:Lodówka się zepsuła.
00:12:41:W dodatku nie mamy prądu.
00:12:45:Napijesz się?
00:12:47:Raczej nie.
00:12:51:Chce ci się pić - mam lekarstwo.|Jeśli nie - możemy temu zapobiec.
00:12:55:Lepiej zapobiegać niż leczyć.
00:13:01:Włóż spodnie.
00:13:05:Już zakładam.
00:13:09:To najnowszy dodatek|do domu Odomów.
00:13:13:Jak widzisz, Joe pracował|nad problemem prądu.
00:13:18:Robiłem to już kiedyś,|i jakoś mnie nie zabiło.
00:13:22:Zawsze musi być pierwszy raz.
00:13:32:W porządku!
00:13:33:Udało się!
00:13:36:Bez problemu.
00:13:37:Joe Odom?
00:13:38:Któżby inny?
00:13:40:Gdzie mój drink?
00:13:42:Potrzymaj.
00:13:44:Za elektryczność w Savannah.
00:13:47:Nie zapominajmy też o naszych|drogich przyjaciołach. . .
00:13:50:kimkolwiek. . .
00:13:51:by nie byli.
00:13:53:Za ciebie. Do środka.
00:13:57:To ciężka praca. Będziesz już|czwarta. Rozmawiasz z damą.
00:14:02:Poznałeś już pana Kelso?
00:14:05:Jerry Spence.
00:14:07:- Jak się masz?|- Jestem oczarowany.
00:14:09:- A ty?|- Całkiem nieźle.
00:14:11:- Ciekawe, czy z mojego kościoła.|- Ciekawe.
00:14:14:Episkopalny?
00:14:15:Dowiemy się.
00:14:16:Oczyszczanie.
00:14:18:Całą noc obserwuję|Wciąganie wielkich pojemników
00:14:23:Mam nadzieję że wkrótce mi pozwoli|być prawdziwym mężczyzną
00:14:28:W śmietniku|będziemy się kochać
00:14:30:W śmietniku|pod gwiazdami
00:14:33:W śmietniku|zapachnie rajem
00:14:35:Nie trzeba mnie pytać dwa razy
00:14:38:Ciągle o tym myślę
00:14:40:Tylko ja i ta śmieciarka|Smietnikowa miłość
00:14:55:Smakuje?
00:14:56:Mocne.
00:14:57:Mocne i dobre. Poncz|artyleryjski.
00:15:00:Z czego?
00:15:01:Sok i wódka, 3:7.
00:15:03:Bierzesz to,|co masz pod ręką.
00:15:06:Fajne przyjęcie.|Świetna chata.
00:15:08:Właściciel wyjechał na rok do|Europy. Ja opiekuję się domem.
00:15:13:Podlewam kwiatki.
00:15:18:Mieszkasz na lewo?
00:15:20:To brzydkie określenie.
00:15:22:Chyba nie jesteś prawnikiem?
00:15:25:Prawnicy to zakała tej ziemi.|Wiem. . .
00:15:28:bo sam byłem adwokatem.
00:15:31:Byłeś?
00:15:33:Zwolnili mnie dwa lata temu.
00:15:36:Miałem problemy finansowe.
00:15:39:Co teraz robisz?
00:15:40:Chcemy z Mandy otworzyć bar.
00:15:44:Już jeden masz.
00:15:45:Na to wygląda.
00:15:47:Zaczekaj chwilę.
00:15:49:Patrz.
00:15:52:Popatrz na nią.
00:15:54:Jerry Spence.
00:15:56:Przeszedłeś samego siebie.
00:15:59:Ta damulka doskonale nadaje się|na następną. . .
00:16:03:byłą panią Odom.
00:16:05:Nic z tego.
00:16:07:Zakochałeś się.
00:16:12:Urocza kobieta.
00:16:14:Jesteście zaręczeni?
00:16:17:Jeszcze nie.
00:16:20:Już późno. Wracam do siebie.|Miło było cię poznać.
00:16:23:Czekaj.
00:16:25:Druga zasada Joe'ego.
00:16:27:Jak już musisz wyjść, zabierz|coś na drogę.
00:16:32:To mi się podoba.
00:16:42:Cześć.
00:16:44:Lepiej trzymać się|trochę na dystans co?
00:16:48:Dziękuję za zaproszenie.
00:16:50:Kiedy tylko zechcesz.
00:16:51:Zawsze.
00:16:59:Wcześniej. . .
00:17:00:skąd wiedziałaś, jak się|nazywam?
00:17:02:Witaj w Savannah.
00:17:11:Pan John Kelso?
00:17:14:To dla pana.
00:17:23:Zostaw wiadomość.|Oddzwonię po powrocie.
00:17:30:Do zobaczenia wieczorem!
00:17:47:Pan Kelso?
00:17:49:Lucile Wright.|Organizuję przyjęcia pana Williamsa.
00:17:51:- Miło cię poznać.|- On tu zaraz będzie.
00:17:53:Chce pan zobaczyć, co podajemy?
00:17:55:Naturalnie.
00:17:57:Proszę wejść.
00:18:00:Dużo świeżych warzyw. . .
00:18:03:gorące pieczywo. . .
00:18:05:krewetki. . .
00:18:08:wędzona szynka i indyk.
00:18:11:I to i to?
00:18:12:Patera z owocami.|I danie z krabów.
00:18:16:Zupa z krabów?
00:18:17:Jeff Braswell.
00:18:20:- Robię zdjęcia z imprez.|- Sfotografuj stół.
00:18:23:Town & Country lubi ładne|zdjęcia.
00:18:26:I pełnoziarniste pieczywo.
00:18:29:Pan Williams lubi zwyczajne|potrawy.
00:18:33:Będzie się pan świetnie|bawił.
00:18:37:Na pewno.
00:18:39:Pasuje jak ulał. Rozmiar 44.
00:18:45:Mam do tego oko.
00:18:50:Witamy w domu Mercerów.
00:18:53:Znowu spisałaś się na medal.
00:18:55:Dziękuję.
00:19:32:Cieszę się, że was widzę.|Wesołych świąt.
00:19:33:Wesołych świąt.
00:19:35:Tu jesteś. Mężczyzna z cygarem.
00:19:39:Emma.
00:19:42:Pilnuje pani mojego drinka?|Wesołych świąt.
00:19:44:Myślałem, że chce go pani wypić.
00:19:47:Co nowego, senatorze?
00:19:50:Wesołych świąt.|Miło cię widzieć.
00:19:54:Znakomicie wyglądasz.
00:19:57:Witaj w domu Mercera.
00:20:19:Chyba wszyscy się dobrze bawią.
00:20:22:Spójrzcie tylko na moją siostrzenicę.|Chodż tu.
00:20:29:- Jak się masz?|- John Kelso.
00:20:42:Ślicznie dziś wyglądasz.
00:20:46:Mam w domu identyczną.
00:20:49:Widzę, że jest już nasz|szmaragdowy ptaszek.
00:20:52:Miło że przyszłaś.|Przystojny jak zawsze.
00:20:54:- Jak się masz kochanie?|- Świetnie.
00:21:02:Kim jest to cudne stworzenie?
00:21:04:To Serena Dawes.
00:21:05:Serena, jesteś piękna jak zawsze.
00:21:08:Staram się.
00:21:09:Kiedyś była piękną kobietą.
00:21:11:Po śmierci męża przeniosła się|do Savannah i zorganizowała. . .
00:21:15:w buduarze coś w rodzaju|muzeum ku swojej czci.
00:21:18:Przedstawię cię.
00:21:20:- Wyglądasz świetnie.|- Kim są ci ludzie?
00:21:24:Miło, że wstałaś z łóżka.
00:21:28:Dla ciebie zawsze.
00:21:35:Harry miał nam właśnie pokazać|swój nowy nabytek do arsenału.
00:21:42:Wiecie, co to jest?|Dwudziestka piątka.
00:21:44:Mój mąż się nią|zastrzelił.
00:21:48:- Mój też.|- Co?
00:21:50:Robiłam drinka, w TV szedł|western, gdy usłyszałam strzał.
00:21:54:Myślałam, że to w filmie, ale|zobaczyłam, że Lyman krwawi. . .
00:21:59:rozwalony w swoim|ulubionym fotelu.
00:22:02:Wszyscy wiedzieli, że nam się|nie układało.
00:22:04:Gdybym dotknęła tej broni,|oskarżyliby mnie o morderstwo.
00:22:12:Pewnego dnia. . .
00:22:18:zabiję kogoś. Mogę zacząć|od pana. Albo od pana.
00:22:27:Naładowany?
00:22:31:Do kogo podejdziemy?
00:22:33:Tam, gdzie nie strzelają.
00:22:36:Przepraszam na chwilę.
00:22:58:To pochodzi z powozu|koronacyjnego Napoleona.
00:23:01:Masz imponującą kolekcję.
00:23:04:Ależ skąd.|To nie kolekcja, to mój dom.
00:23:08:- Faberge?|- Niezbyt go lubię.
00:23:10:Trzy jajka. . .
00:23:12:pudełko na biżuterię|i album w złotej folii.
00:23:16:Car Mikołaj byłby szczęśliwy|mając to co ty.
00:23:22:Nie myślisz?
00:23:23:Z pewnością.
00:23:25:Chcesz zobaczyć jeszcze|coś. . .
00:23:28:niezwykłego?
00:23:29:Z przyjemnością.
00:23:37:Cześć, mamo.
00:23:39:- Dobrze się bawisz?|- Wspaniale.
00:23:42:John Kelso.
00:23:44:To pisarz, mamo.
00:23:53:Ten pokój nazywamy salą balową.
00:24:01:To najcenniejszy eksponat?
00:24:03:Bardzo rzadki.
00:24:08:Tym sztyletem książę Jusupow. . .
00:24:12:zabił Rasputina.
00:24:16:Obciął mu fiuta i jaja.
00:24:19:Tak było naprawdę.
00:24:20:Rozkoszne zło, prawda?
00:24:24:Rozkoszne.
00:24:28:Niemiecki luger?
00:24:29:Ostrożnie, jest naładowany.
00:24:33:Tu wszyscy mają naładowaną broń.
00:24:37:Czy pańska rodzina zawsze|gromadziła takie pamiątki?
00:24:40:Dyskretny sposób zapytania,|czy pochodzę z bogatego domu.
00:24:45:- A pochodzi pan?|- Nie.
00:24:47:Urodziłem się w Gordon,|w Georgii, koło Macon.
00:24:51:Ojciec pracował jako fryzjer. . .
00:24:53:matka była sekretarką.
00:24:55:Pieniądze mam od 11 lat.
00:24:58:Tak więc jestem. . .
00:25:00:nowobogacki.
00:25:02:I tak liczy się tylko forsa.
00:25:05:Interesują mnie tylko dwie|rzeczy. . .
00:25:07:praca. . .
00:25:08:i te symbole arystokracji|które uważam za wartościowe.
00:25:12:Rzeczy, które muszą sprzedać,|gdy kończą się pieniądze.
00:25:16:Zawsze się kiedyś kończą.
00:25:18:A wtedy pozostają tylko. . .
00:25:20:wykwintne maniery.
00:25:22:Odpieprz się, dziwko!
00:25:26:Nie chciała mnie wpuścić.
00:25:28:Użyłem wejścia dla służby.
00:25:31:Przepraszam na chwilę.
00:25:35:Miałeś tu dziś nie nocować.
00:25:37:Nie wciskaj mi kitu.
00:25:39:Musiałem odwołać randkę i jestem|wkurzony. Daj mi 20 dolców.
00:25:43:Wypłatę dostajesz w piątki,|jak wszyscy.
00:25:46:Daj mi 20 dolarów.
00:25:47:- Muszę się napić.|- Już się napiłeś.
00:25:52:Dawaj forsę.
00:25:53:Jeszcze muszę|trochę wytrąbić.
00:25:56:Nie dam ci pieniędzy na alkohol,|marihuanę. . .
00:25:59:nic z tych rzeczy.
00:26:01:Odpierdol się!
00:26:03:Przestań mnie ostrzegać!|To ja ciebie ostrzegam!
00:26:12:A ty jesteś gówno wart!
00:26:16:Lepiej na siebie uważaj.
00:26:20:Odpierdol się.
00:26:35:To był Billy Hanson.|Dorabia w sklepie.
00:26:39:Czasem bywa naprawdę zabawny.
00:27:06:Nie wiem, czy Atwellowie czy ich|psy bardziej mnie nienawidzą.
00:27:10:Atwell jest na mnie wściekły, bo|wywaliłem go z zarządu muzeum.
00:27:19:Tylko w jeden sposób da się to|naprawić.
00:28:23:Dziękuję, senatorze.
00:28:25:Impreza była bombowa.
00:28:27:- Naprawdę świetna.|- Wspaniała.
00:28:30:Świetnie się bawiliśmy.|Dziękuję za przyjście.
00:28:42:Masz moją książkę.
00:28:44:To cię dziwi?
00:28:47:Nie była zbyt popularna.
00:28:57:Co za zbieg okoliczności, mnie|wyznaczyli. . .
00:29:00:do tej sprawy, a ty przeczytałeś|moją jedyną książkę.
00:29:05:Nic nie dzieje się przypadkiem.
00:29:07:Pisałeś już kiedyś dla|Town & Country ?
00:29:10:Nie.
00:29:15:Prosiłeś o mnie?
00:29:19:Od lat chcieli napisać o moim|przyjęciu świątecznym.
00:29:22:Zgodziłem się pod jednym|warunkiem:
00:29:26:że ty o nim napiszesz.
00:29:31:Dziękuję.
00:29:33:To ja dziękuję.
00:29:36:A teraz usiądź wygodnie|i opowiedz mi o sobie.
00:29:45:Już późno i muszę zdążyć|na poranny samolot. . .
00:29:48:więc przełóżmy to|na następne święta.
00:29:52:Jeśli zasłużysz na|zaproszenie.
00:29:55:Mam nadzieję.
00:29:57:Nie mogę się doczekać.|Chyba dosyć widziałeś. . .
00:30:00:żeby napisać artykuł na 500 słów?
00:30:02:Starczyłoby na 10 tysięcy.
00:30:04:Dzięki za wszystko. Pójdę już.
00:30:10:Twoja książka. . .
00:30:14:naprawdę mi się podobała.
00:30:17:Dziękuję.
00:30:38:JEDNOSTKA IDENTYFIKACYJNA
00:30:40:Piękna kurtka. Chyba|z zagrożonego gatunku.
00:30:43:14-karatowa suknia i Tony|Manero!
00:30:46:Kto jest głodny?
00:30:49:Chcesz ponczu?
00:30:51:Oh, to taki dobry kucyk.
00:30:54:Co ty robisz, upijasz konia?
00:30:57:Co się stało?
00:30:59:Jim Williams kogoś zastrzelił.
00:31:01:Kanapkę?
00:31:03:Co?
00:31:04:Te światła nie są częścią|świątecznego programu.
00:31:08:Naprawdę?
00:31:09:Tak jest. Zastrzelił kogoś.
00:31:12:Ale pogonił.
00:31:14:Zaczynam lubić|tego Jankesa.
00:31:16:Jak to szło? Ciekawość to|pierwszy stopień do piekła?
00:31:26:Jak wrócił, był zalany w pestkę.
00:31:30:Kiedy się upije, staje się|zupełnie innym człowiekiem.
00:31:35:Rzeczy na dole zniszczył|dużo wcześniej.
00:31:38:Musiał chyba pojechać do|jakiegoś kina samochodowego. . .
00:31:41:na film, w którym komuś|poderżnięto gardło. . .
00:31:43:bo nigdy nie widziałem go tak|wściekłego.
00:31:48:Pokłóciliśmy się.
00:31:51:Potłukł bezcenny zegar w holu.
00:31:55:Jeśli chce pan. . .
00:31:57:dolać sobie wódki. . .
00:31:58:to barek jest w salonie.
00:32:00:Nie, dziękuję. Jestem|na służbie.
00:32:04:Wiem.
00:32:07:Przepraszam.
00:32:08:To bardzo|przygnębiające.
00:32:11:Ile to jeszcze potrwa?
00:32:22:Co pan tu robi?
00:32:24:Pracuję dla miasta.|Fotografuję.
00:32:26:Przyniosę panu zdjęcia.
00:32:28:Świetnie.
00:32:38:Wpadł do biura i zaczął się|wydzierać. . .
00:32:42:"Może i jutro odejdę, ale|ty odejdziesz już dziś! "
00:32:46:Strzelił do mnie dwukrotnie,|wyciągnąłem lugera i wystrzeliłem.
00:32:50:Pan zrobiłby|tak samo.
00:32:53:Nigdy się tak nie bałem.|Gdybym nie zabił Billy'ego. . .
00:32:57:już bym nie żył.
00:33:00:- Co pan tu robi?|- Było otwarte.
00:33:03:Jezu Chryste, Frank!
00:33:05:Mój klient nie ma nic|do powiedzenia.
00:33:09:Przesłuchujesz go beze mnie?
00:33:12:Ile lat się znamy?
00:33:14:Czy to podstęp, Frank?|Co się dzieje, u diabła?
00:33:56:Nie zdążę go wywołać.
00:33:59:To film z przyjęcia.
00:34:12:Jim powiedział, że słyszałeś,|jak Hanson mu grozi.
00:34:16:Męska dziwka.
00:34:18:Mówiłem Jimowi,|że jest niebezpieczny.
00:34:26:Zapomnij o Town & Country.
00:34:27:Jestem tu już od trzech dni, była|strzelanina, to świetne miejsce.
00:34:31:Jak w "Przeminęło z wiatrem"|po meskalinie.
00:34:35:Wiem, że jesteś moim agentem.
00:34:38:Wyprowadzają wyimaginowane psy.
00:34:41:Są uzbrojeni po zęby i pijani.|Nowy Jork to flaki z olejem.
00:34:44:Zadzwonię później.
00:34:47:Largent staje do ponownych|wyborów. Wytoczy ten proces.
00:34:51:Nie odbiera telefonów. . .
00:34:53:więc wejdziemy|tylnymi drzwiami.
00:34:55:Zaraz wracam.
00:34:57:Dzięki, że wpadłeś.
00:34:59:Jim jest w biurze.
00:35:07:Chcielibyśmy z tobą pogadać.
00:35:09:Mam nie pisać o imprezie?
00:35:12:Załatwione.
00:35:15:Świetnie.
00:35:19:Dlaczego?
00:35:21:Szczerze mówiąc. . .
00:35:23:chciałem. . .
00:35:25:napisać o tym książkę.
00:35:26:Jezu! Książkę?
00:35:29:Takich spraw mamy na pęczki.
00:35:31:Czemu się boisz prokuratora?
00:35:34:To małe miasto.
00:35:36:Bronimy siebie,|swojej reputacji. . .
00:35:39:przed światem zewnętrznym.
00:35:41:Chodzą słuchy, że nowojorczyk|chce nas oczernić.
00:35:45:My potrafimy trzymać|język za zębami.
00:35:48:W razie procesu będę|świadkiem?
00:35:50:Grozisz mi?
00:35:52:Ależ skąd.
00:35:53:Można trafić|do mamra za krzywoprzysięstwo.
00:35:56:Tego bym nie zrobił. Nie mam|żadnego doświadczenia.
00:36:00:Jak nie ma o czym pisać. . .
00:36:02:to nie musisz się martwić.
00:36:03:Za to mi płacą. Nie dopuszczę|do powstania tej książki.
00:36:11:Nie potrzebuję niczyjej zgody.
00:36:14:Nie całkiem.
00:36:18:To dlaczego o nią prosisz?
00:36:23:Potrzebujesz mojej zgody. . .
00:36:25:mojej pomocy. . .
00:36:26:przyzwolenia. . .
00:36:29:inaczej nici z twojej książki.
00:36:31:Nie całkiem.
00:36:33:Obaj dobrze o tym wiemy.
00:36:38:Przysługa za przysługę?
00:36:41:To znaczy?
00:36:44:Przekażesz mi i Sonny'emu to,|czego się dowiesz?
00:36:50:Dobrze, ale nie będę pisał|pod dyktando.
00:36:53:Przeczytacie książkę dopiero|po jej wydaniu.
00:37:07:Więc. . .
00:37:08:kto będzie głównym bohaterem?
00:37:17:Pisałeś już o takich sprawach?
00:37:20:Kilka razy, dla "Esquire'a" .
00:37:22:I co o tym sądzisz?
00:37:24:Co ja sądzę?
00:37:25:Nie martw się prokuratorem,|przysięgli czytają gazety.
00:37:29:Dobry artykuł mógłby wiele|zmienić.
00:37:31:O czym ty mówisz?
00:37:33:Mówiłeś, że Hanson to|prostytutka. Był notowany?
00:37:36:Brał narkotyki? Sprzedawał?|Był alfonsem?
00:37:38:To może ruszyć przysięgłych.
00:37:41:Pytaj na ulicy.
00:37:43:Każdy prywatny|detektyw to eks-glina.
00:37:46:Zresztą, po co nam detektyw. . .
00:37:49:skoro mamy wspaniałego|pisarza z N. Jorku. . .
00:37:52:który wypełni wszystkie luki?
00:37:56:Trzymaj się, stary.
00:38:17:- Pan z kwiaciarni?|- Nie, jestem John Kelso.
00:38:20:Jestem pisarzem i chciałem. . .
00:38:22:Jeśli pan nie jest z kwiaciarni,|proszę odejść.
00:38:25:Jestem w żałobie, a nie|dostałam ani jednego kwiatka. . .
00:38:29:na znak współczucia.|Proszę odejść.
00:38:35:Wiem, że Billy tu mieszkał.|Chciałem zadać kilka pytań.
00:38:39:Jeśli to nieodpowienia chwila,|przyjdę kiedy indziej.
00:38:42:To ciągle pan? Skąd pan jest?
00:38:47:Co za brak wychowania!
00:38:49:Niech mi pan da spokój.
00:38:54:Wyrazy współczucia.
00:38:56:Przyjdę innym razem. . .
00:39:51:LEKARZ OGÓLNY|DR. MYRA BISHOP
00:40:23:Spóźnione, ale szczere.
00:40:27:Dziękuję. Są śliczne.
00:40:32:Chciałbym zadać kilka pytań,|jeśłi ma pani wolną chwilę.
00:40:35:To pana samochód?
00:40:39:Podwiezie mnie pan do domu?
00:40:44:Dziękuję.
00:40:54:Ciekawi mnie, co biały chłopak|robi. . .
00:40:57:w takim gruchocie starego|podrywacza.
00:41:02:Właśnie go kupiłem.|Podoba mi się, nie jest zły.
00:41:05:Nie, nie jest zły.|Uraziłam pana?
00:41:08:Przepraszam.|Nie chciałam pana urazić.
00:41:11:Nic na to nie mogę poradzić.|Zawsze szczerze mówię, co myślę.
00:41:14:Po prostu nie mogę inaczej.
00:41:17:- O jedno nie musi się pan martwić.|- Co takiego?
00:41:19:Nikt nie będzie chciał go|ukraść.
00:41:24:Pojeżdżę trochę dla wprawy,|a potem kupię sobie Rollsa.
00:41:27:Chablis to ładne imię.|Bardzo rzadkie.
00:41:30:Przeczytałam je na butelce wina.|To mój pseudonim artystyczny.
00:41:35:- Jest pani aktorką?|- Występuję w rewii.
00:41:39:Pracuję w barze "Podryw" .
00:41:41:Prowadzę przedstawienia, tańczę.
00:41:45:Osoba, którą widzisz, to stara,|zwyczajna Chablis.
00:41:49:Ale wieczorami. . .
00:41:51:kiedy wkładam|sukienkę, maluję się. . .
00:41:54:perfumuję|i zakładam biżuterię. . .
00:41:57:staję się lady Chablis.
00:42:02:Śliczny jesteś.
00:42:04:Wspaniałe białe wino dla|wspaniałej czarnej dziewczyny.
00:42:07:Umiesz prawić komplementy.
00:42:11:Gorąco tu, skarbie. Moje hormony|zaczynają wariować.
00:42:16:Słucham?
00:42:18:Moje hormony. . . Nieważne.
00:42:20:O czym chciałeś rozmawiać?
00:42:24:O Billym Hansonie.
00:42:27:Billy nie żyje.|Sprawa zamknięta.
00:42:31:Był twoim chłopakiem?
00:42:33:Moim chłopakiem?
00:42:35:Czy byliście kochankami?
00:42:37:Do diabła, nie!
00:42:38:Billy to ścierwo,|a ja jestem damą.
00:42:41:Przez jakiś czas spotykał się|z moją koleżanką, Corinne.
00:42:45:Nieźle się razem zabawiali.
00:42:53:Opowiedz mi o Corinne.
00:42:57:Dziewczyna jakich wiele.
00:43:00:Spodobał się jej niewłaściwy|facet.
00:43:04:Myślała, że uda się jej|go zmienić.
00:43:08:Nie sposób jednak było zmienić|tego sukinsyna.
00:43:11:- Chciałbym z nią pogadać.|- Ja też.
00:43:14:Zwiała nie płacąc|za dwa miesiące za pokój.
00:43:19:Billy powiedział, że za nią|zapłaci, a teraz. . .
00:43:24:Ale wiesz. . .
00:43:26:Dziękuję.
00:43:28:Moja mama zawsze powtarzała. . .
00:43:33:"Co za dużo. . .
00:43:35:to i świnia nie chce. "
00:43:39:Muszę to sobie zapamiętać.
00:43:40:Nie zapamiętuj.|To było nieoficjalnie.
00:43:50:Otworzę ci drzwi.
00:44:05:Dzięki, skarbie.
00:44:12:W książce telefonicznej podano|cię jako F. De Veau.
00:44:18:Od czego to "F"?
00:44:21:"F" czyli Frank.
00:44:24:Tak mi na imię.
00:44:39:- Ona jest facetem.|- Zgadza się.
00:44:41:Zmyślasz.
00:44:42:Jeszcze będziesz chciał z nią|pogadać.
00:44:45:Nie mówi się o takich rzeczach.
00:44:48:Ona nie lubiła Billy'ego.
00:44:50:Coś ci powiem. Żył tu kiedyś|pewien sędzia.
00:44:53:Jego najstarszy syn sypiał|z córką gangstera.
00:44:58:Pewnego dnia znaleziono go. . .
00:45:00:na werandzie|z jajami w klapie marynarki.
00:45:06:Martwi nie mogą mówić.
00:45:09:Potem w gazetach pisali. . .
00:45:11:"Śmiertelny upadek z werandy" .
00:45:14:Upadek. Do czego zmierzasz?
00:45:16:W każdej sytuacji staramy się|zachować twarz.
00:45:22:Spróbuję znaleźć prawdziwą|dziewczynę, Corinne.
00:45:25:Muszę szybko wyjechać.
00:45:27:Robimy święta na wyspie.|Będzie mnóstwo ludzi.
00:45:30:Wesołych świąt.
00:45:32:- Nawzajem.|- Do zobaczenia, Uga.
00:45:43:Wesołych świąt!
00:46:27:Ma to na sznurku.
00:46:51:Luther nie chce jeść!
00:47:00:Chciałem zapłacić.
00:47:03:Nie smakowało?
00:47:05:Było doskonałe. Naprawdę.
00:47:09:Co było w buteleczce?
00:47:12:Podobno wystarczyłoby|na wytrucie całego okręgu.
00:47:17:Jeśli je i dzień jest ładny. . .
00:47:20:w porządku.
00:47:21:Ale jeśli nie je. . .
00:47:23:na twoim|miejscu nie piłabym wody.
00:47:27:Gdzie wlewa truciznę?
00:47:29:Do wodociągów.
00:47:34:I ty w to wierzysz?
00:47:37:Mieszkam tu długo i wierzę w to,|co się mówi o ludziach tutaj.
00:47:45:Dokąd jedziemy?
00:47:47:Cierpliwości.
00:47:53:Już czas, żebyś poznał głównego|przedstawiciela obrony.
00:47:57:Jedziemy na cmentarz?
00:47:59:Nie na główny. Cmentarz|dla kolorowych jest dalej.
00:49:03:Wygląda na to, że mamy|cmentarz tylko dla siebie.
00:49:09:Poznaj Minerwę.
00:49:13:Jak się masz?
00:49:16:Chcesz rzucić na mnie urok?
00:49:19:Schowaj rękę z powrotem do|kieszeni.
00:49:29:Żal mi ciebie.
00:49:31:Mów dalej.
00:49:33:Sądzi, że nikt go nie kocha.
00:49:39:To głupie. Nigdy się nie|spotkaliśmy.
00:49:43:Masz w sobie pustkę.
00:49:45:Za dużo pytań.
00:49:47:Nie wiesz, jak potoczą się|wypadki.
00:49:53:Nie ma na to żadnych|odpowiedzi.
00:50:01:Przeszedłeś daleką drogę,|żeby się tego dowiedzieć.
00:50:07:Musimy się wziąć do roboty.|Masz pieniądze?
00:50:12:Połóż je na grobie.
00:50:16:Pocałuj je, żeby do ciebie|wróciły.
00:50:21:Masz lśniące dziesięciocentówki?
00:50:30:Zakop je.
00:50:32:On walczy z tobą.
00:50:35:Kto? Doktor Buzzard?
00:50:39:Ten martwy chłopak.
00:50:42:Billy. Nic dziwnego.
00:50:44:Kim jest doktor Buzzard?
00:50:47:Zostało nam mało|martwego czasu.
00:50:50:Martwego czasu?
00:50:52:Trwa tylko godzinę.
00:50:54:Pół godziny przed północą|i pół po.
00:50:58:Czas przed północą na dobre|uroki.
00:51:01:Czas po północy - na złe.
00:51:03:Dziś będziemy potrzebować obu.
00:51:06:Masz butelkę wody?
00:51:09:Nie z wodociągów?
00:51:12:Dawaj.
00:51:18:Billy musi przestać. . .
00:51:20:komenderować Jamesem.
00:51:27:Potrzebny mi Shango. . .
00:51:29:i hungan.
00:51:44:Chodźcie.
00:51:46:Chodźcie!
00:51:52:Powiedz mi coś o nim.
00:51:55:Próbował mnie zabić.
00:51:57:Nie, wcześniej. Coś dobrego.
00:52:01:Dobre słowa. . .
00:52:02:wrócą do ciebie,|przyniosą ci wiele dobrego.
00:52:06:Coś, dzięki czemu był|szczęśliwy?
00:52:11:Jego Camaro.
00:52:13:Uwielbiał ten wóz.
00:52:16:Był jego dumą i radością.
00:52:19:Mów dalej. To działa.
00:52:23:Pomalował go na czarno.
00:52:26:Szkoda, że nie widziałeś.|Godzinami go naprawiał. . .
00:52:29:czyścił.
00:52:31:Namalował na nim pasy. . .
00:52:33:i wiele innych rzeczy.
00:52:35:Był bardzo twórczy.
00:52:40:Większość ludzi nie miała|o tym pojęcia.
00:52:42:Był artystą.
00:52:44:Kiedy to mówiłeś. . .
00:52:47:czułam, jak się odpręża.
00:52:50:Słyszał, jak mówiłeś,|że go kochałeś.
00:52:55:Bzdura, próbował mnie zabić.
00:53:00:Działał przeciwko tobie,|teraz wiem, dlaczego.
00:53:02:Chce, żebyś całemu światu|powiedział, że go nienawidziłeś.
00:53:07:Może sądzą, że byłeś gotów|go zabić.
00:53:10:Jeśli ich przekonasz, pójdziesz|do więzienia.
00:53:12:On o tym wie.
00:53:15:A teraz najważniejsze. . .
00:53:18:każdego dnia musisz go błagać|o wybaczenie.
00:53:27:Czas na zło.
00:53:34:Szybko, jak on się nazywa?
00:53:37:Finley Largent.
00:53:39:Kiedy wrócisz do domu, napisz|jego imię na kartce 7 razy.
00:53:44:Połącz wszystkie imiona w jedno.
00:53:46:Nie stawiaj kropki nad "i",|ani kreski w "t" .
00:53:48:Złóż kartkę dwa razy|i schowaj do kieszeni.
00:53:55:Znajdź jego zdjęcie.
00:53:56:Krwią gołębia zszyj mu usta.
00:53:59:Zamaluj na czarno jego oczy.
00:54:01:Idźcie już. Mam robotę.
00:54:07:Chłopcze!
00:54:09:Weź sobie te słowa do serca.
00:54:12:By zrozumieć żyjących. . .
00:54:15:musisz porozumiewać|się z martwymi.
00:54:21:Idźcie. . .
00:54:22:i nie patrzcie za siebie!
00:54:54:Tam na grobie. . .
00:54:55:Kim jest doktor Buzzard?
00:54:57:Minerwa była jego żoną. . .
00:54:59:On pierwszy zaczął praktykować|voodoo w Beaufort County.
00:55:03:Może tego nie wiesz. . .|ale tu wszędzie praktykuje się voodoo.
00:55:07:Nie wierzę w czary. . .
00:55:09:ale wierzę w siłę,|która się za nimi kryje.
00:55:12:Łatwo było znaleźć nowiutkie|monety. . .
00:55:15:gorzej z czystą wodą.
00:55:19:Jak ona pozna, że to|nie kranówka?
00:55:23:Nie po wyglądzie czy smaku. . .
00:55:25:lecz po wyrazie mojej twarzy.
00:55:33:Myślę że. . .
00:55:34:to rysowanie po fotografii|może się okazać dobrą terapią.
00:55:39:A co z codziennym błaganiem|o wybaczenie?
00:55:43:Nie dojdzie do tego.|Na pewno nie.
00:55:54:- Dziękuję.|- Miłego dnia.
00:55:57:- Cześć.|- Jak się masz?
00:55:59:- Co słychać?|- Wszystko w porządku.
00:56:00:Pracujesz tu?
00:56:02:Jak widzisz.
00:56:04:Nie ma w tym nic złego.
00:56:05:Dzięki.
00:56:25:Ładne.
00:56:27:Chcesz posłać komuś kwiaty?
00:56:30:Chyba tak. Sam nie wiem.
00:56:33:To dość skomplikowane.
00:56:35:Komu?
00:56:37:Jakie kwiaty lubi?
00:56:38:Aż tak dobrze jej nie znam.
00:56:40:Każda lubi róże.
00:56:42:Wyjdę na zbyt pewnego siebie.
00:56:44:Co powiesz na. . .
00:56:45:poinsecję?
00:56:47:Byliny mogą się źle skojarzyć.
00:56:49:- Zbyt długotrwałe?|- To trudno powiedzieć.
00:56:53:Skomplikowana sprawa.
00:56:55:Może petunie?
00:56:57:Są ładne, nic nie insynuują,|mają przyjemny zapach. . .
00:57:01:i za trzy dni się je wyrzuci.
00:57:04:Tego szukasz?
00:57:10:Przykro mi, petunie się|skończyły.
00:57:22:Ciągnij, Lewis.
00:57:27:Ciągnij.
00:57:30:Dzień dobry, Jankesie.
00:57:33:Brzmi jak rozładowany akumulator.
00:57:41:Kobieta, która prowadzi biuro|turystyczne wjechała we mnie. . .
00:57:43:że się tak wyrażę.
00:57:45:Dokąd jedziemy?
00:57:49:Może przedstawienie na żywo?
00:57:52:Ciągnij, Lewis.
00:57:53:Dobry konik.
00:57:55:Suka!
00:57:57:Suko!
00:57:58:Powiedzcie wszyscy: "Suka! "
00:58:02:Hej suko!
00:58:05:Jestem suką i jestem z tego|dumna.
00:58:07:Wasza mama aż się spociła|i to na waszych oczach.
00:58:12:Chcę, żebyście widzieli,|jak ciężko dla was pracuję.
00:58:17:Przepraszam, kochanie.
00:58:20:Przepraszam.
00:58:21:O, Boże!
00:58:22:Nie mów "O, Boże! ", skarbie,|tylko "O, moja cesarzowo! "
00:58:26:Obcałowujecie się, odkąd|weszłam na scenę.
00:58:29:Spójrzcie na naszą czyścioszkę.|Kochaj się z nimi.
00:58:34:Albo on ma się czym pochwalić,|albo ty jesteś tak napalona.
00:58:40:To twój chłopak? Mąż?
00:58:43:Mój mąż.
00:58:44:A czym się zajmuje?
00:58:46:Jest lekarzem.
00:58:48:Lekarzem?
00:58:49:Przygotuj pazurki. Jeśli to|ginekolog, będę o niego walczyć.
00:58:54:Mówię poważnie.
00:58:57:Jest mój. Doktorek. Szykuj się,|bo ci go zabiorę.
00:59:04:Patrzcie, jak się zarumienił.|Jakiś ty śliczny.
00:59:08:Chcesz mnie zbadać?
00:59:12:Nie mam nic do ukrycia.
00:59:17:I lepiej, żebyś miał kartę|American Express.
00:59:20:On jest w porządku.
00:59:22:Laleczka też|ma swojego białego chłoptasia. . .
00:59:25:który szaleje na jej punkcie.
00:59:28:Dajcie tu światła.
00:59:31:Widzicie tego białego|przystojniaczka?
00:59:34:Woził mnie po całym Savannah.
00:59:39:Jak mnie tylko poznał,|dał mi róże.
00:59:43:Ale jak wiecie. . .
00:59:44:nic nie jest za dobre|dla Laleczki.
00:59:47:Jest warta wszystkiego co najlepsze.|Mówię poważnie.
00:59:51:Jak którąś z nim nakryję. . .
00:59:54:będzie miała do czynienia|z Lady Chablis. . .
00:59:58:Laleczką, Cesarzową i moim|szpikulcem do lodu.
01:00:02:Lepiej trzymajcie się od niego|z daleka.
01:00:07:Cześć, kochasiu.
01:00:08:Jak się masz, Laleczko?
01:00:10:Kim jest ten przystojniak?
01:00:13:Joe Odom.
01:00:14:Miło mi.
01:00:15:My się już znamy. Spaliśmy raz|ze sobą.
01:00:19:Wyrażaj się jaśniej. Pewnych|nocy nie pamiętam.
01:00:23:To długa historia.
01:00:26:Muszę się napić.|Zostawię was samych.
01:00:31:Dziękuję, porozmawiamy|kiedy indziej.
01:00:35:Wracaj zaraz.
01:00:36:Nie każ mu wracać.|Chcę pobyć z tobą sama.
01:00:39:Jak się czujesz?
01:00:40:Świetnie. Ciągle mam ptaszka.|Chcesz zobaczyć?
01:00:45:- Nie trzeba.|- Pewny jesteś?
01:00:47:Nie teraz.|To znaczy nigdy.
01:00:48:- Jest malutki. . .|- Przestań.
01:00:50:Cukiereczek.
01:00:51:Nie wszyscy muszą go oglądać.
01:00:54:Świetnie. Muszę ci jednak|coś powiedzieć.
01:00:57:Mam chłopaka numer cztery.
01:01:02:Naprawdę?
01:01:04:Wysoki przystojny blondynek.
01:01:07:Jest mechanikiem na Abercorn|Street. Wiesz, gdzie to jest?
01:01:10:Traktuje mnie jak królową.|Jak prawdziwą damę.
01:01:14:Nie żartuję.
01:01:17:Musisz mi obiecać, że jak go|kiedyś spotkasz, w co wątpię. . .
01:01:21:nie powiesz mu o moim P.
01:01:24:- On o niczym nie wie.|- O twoim P?
01:01:26:Wiesz o czym mówię.
01:01:28:O moim ukrytym ptaszku.
01:01:30:On nie ma o niczym pojęcia, nie|wolno ci się zdradzić.
01:01:34:- Obiecaj.|- Nie sądzisz, że sam się dowie?
01:01:37:Dopiero, gdy będę gotowa.
01:01:40:Tak jak z tobą.
01:01:42:Ja nie szukałem|twojego cukiereczka.
01:01:44:Ale czułeś go.
01:01:45:- Nieprawda.|- To co tu robisz?
01:01:48:Chcę przeprowadzić|z tobą wywiad.
01:01:50:Przedstawienie było świetne.
01:01:52:Dziękuję. Mówisz, wywiad?
01:01:54:Tak, właśnie.
01:02:11:Co się stało?
01:02:12:Orzekli morderstwo I stopnia.
01:02:14:To oznacza dożywocie dla Jima.
01:02:18:OKRĘG CHATHAM|SĄD
01:02:23:Wysoki Sądzie. . .
01:02:24:społeczeństwo, dzięki któremu|zajmujemy nasze stanowiska. . .
01:02:27:nie będzie zadowolone jeśli|w sprawie o morderstwo I stopnia. . .
01:02:31:zgodzimy się na zwolnienie za|kaucją.
01:02:34:I będą mieli rację.
01:02:37:SĘDZIA|SAMUEL L. WHITE
01:02:40:W porządku, panowie.
01:02:41:Uważnie wysłuchałem|argumentów.
01:02:45:Pan Williams został oskarżony|o okrutną zbrodnię. . .
01:02:49:i w tych okolicznościach nie|mogę się zgodzić na kaucję.
01:02:54:Postaram się jednak,|by następna rozprawa. . .
01:02:57:odbyła się szybko.
01:02:58:To wszystko.
01:03:12:Wygląda na to, że materiał|nada się na książkę.
01:03:22:Czy on zdaje sobie sprawę|z powagi sytuacji?
01:03:26:My o tym wiemy.
01:03:30:On się dowie dziś wieczorem.
01:03:39:GŁOSUJCIE NA FINLEYA LARGENTA
01:03:43:Co się dzieje?
01:03:44:Powiedziałeś Sonny'emu, że|słyszałem, jak Billy ci groził.
01:03:49:Jak będę zeznawał, powiem,|że też mu groziłeś.
01:03:51:Nie groziłem.
01:03:52:Ja go ostrzegałem.
01:03:54:On już kiedyś siedział.|Upił się, był na prochach.
01:03:57:Wdarł się do mieszkania,|żądał pieniędzy.
01:04:00:Chciał mnie porżnąć potłuczoną|butelką. . .
01:04:03:nie przypominasz sobie?
01:04:05:- Z grubsza.|- Więc twoje zeznania mogą mi pomóc.
01:04:12:Co zaszło między wami?
01:04:18:Wyłączymy magnetofon.
01:04:20:Mnie on nie przeszkadza.
01:04:27:Chodziło tylko o seks?
01:04:29:Opowiedz mi o waszym związku.
01:04:37:Byliśmy ze sobą.
01:04:40:Oni tego raczej nie zrozumieją.
01:04:43:Dostrzegą tylko seks. . .
01:04:45:i różnicę wieku.
01:04:49:Billy jednak miał zostać kimś.
01:04:53:Wielkie sprawy i wielcy|ludzie. . .
01:04:57:mogą wyjść z takich nizin.
01:05:00:Potrzebował tego, co mu dawałem. . .
01:05:04:a ja potrzebowałem tego,|co on dawał mnie.
01:05:08:Chcesz nas osądzać?
01:05:12:Nie.
01:05:15:Jestem niewinny.
01:05:18:Musisz w to uwierzyć.
01:05:21:Wierzysz mi?
01:05:25:Owszem.
01:05:30:Ludzie nie chcą ze mną|rozmawiać.
01:05:35:Pomogę ci.
01:05:36:Przynieś na jutro katalog|Sotheby i Christie.
01:05:40:O siódmej podają kolację, wtedy|wykonamy parę telefonów.
01:05:45:Telefonów?
01:05:56:Przyjmuję rozmowę.
01:06:00:Jim! Jak się masz?
01:06:03:Dobrze. No to do dzieła.
01:06:06:Sprawdźmy, czy to działa.
01:06:23:Dzwoni.
01:06:27:Mówi Jim Williams, chciałbym|rozmawiać z Gezą von Habsburg.
01:06:32:Dziękuję.
01:06:34:Dziękuję.
01:06:39:Geza.
01:06:40:James, miło że dzwonisz.
01:06:44:Interesuje cię mój stolik?
01:06:49:Niech go ktoś uciszy.
01:06:54:Twój pies chyba nie chce go|sprzedać. Co to za rasa?
01:07:00:Rosyjski wilczur.
01:07:04:Bardziej przypomina shar-pei.
01:07:06:Nie, to mój terier.
01:07:17:Czy ktoś wreszcie zabierze|psy do ogrodu?
01:07:19:Ja się nimi zajmę.
01:07:24:Wiesz, że chcę najwyższą cenę.
01:07:28:Jak zawsze.
01:07:31:Zamknij się!
01:08:15:Czy to klub mężatek?
01:08:18:Tak.
01:08:22:Czy ktoś zadzwoni do drzwi?
01:08:24:Nie, na Boga.
01:08:26:Trzymamy się przepisów. Drzwi|otwieramy punkt czwarta.
01:08:33:Wyglądacie panie znakomicie.
01:08:35:Jim prosił. . .
01:08:37:żebym pana|przedstawiła zebranym.
01:08:40:Trzymajmy to jednak w tajemnicy.
01:08:43:- Dlaczego?|- Chwileczkę.
01:08:47:Wszystko w porządku?
01:08:49:Dobrze.
01:08:51:Jim był przez lata moim|przyjacielem.
01:08:54:Wiekszość pań nadal nie wie. . .
01:08:56:jak się zachować|w obecnej sytuacji.
01:09:00:Chodzi mi o ten. . .
01:09:01:incydent.
01:09:03:Mam trochę pracy w kuchni.|Zechce pan usiąść?
01:09:06:- Nie gram w brydża.|- Nie mam na myśli grania.
01:09:09:Mężczyznom nie wolno tu grać.
01:09:11:Zwłaszcza kawalerom.
01:09:13:Może pan usiąść i poczekać.|Zaraz wrócę.
01:09:25:To była kłótnia kochanków.
01:09:28:Możliwe. Jim niełatwo się z tego|wykręci.
01:09:32:Naprawdę?
01:09:34:Na ręku chłopaka nie było śladów|prochu. To nie on strzelał. . .
01:09:37:jak twierdzi Jim.
01:09:41:Poza tym te ślady po kulach. . .
01:09:44:Nie bardzo się to zgadza|z teorią samoobrony.
01:09:48:Jak to?
01:09:49:Jedną kulę dostał|w pierś. Drugą w plecy.
01:09:53:A trzecią. . .
01:09:55:Co się stanie z Jimem?
01:09:59:Trudno powiedzieć.
01:10:01:Ci, co są zadowoleni że Billy|nie rozbija się już samochodem. . .
01:10:06:uważają też, że Jim wybrał|dość dziwny sposób. . .
01:10:08:przyznania się do|orientacji seksualnej. . .
01:10:13:że się tak wyrażę.
01:10:15:Zrobił to z hukiem.
01:10:17:Dosłownie.
01:10:20:No i. . .
01:10:21:są jeszcze inni.
01:10:23:Opowiedz mi o nich.
01:10:25:Są oburzeni, że Jim zabił|chłopaka.
01:10:30:Właśnie tego chłopaka.
01:10:33:Dlaczego?
01:10:35:Billy był bardzo dobrą męską|prostytutką.
01:10:38:Doskonałą w każdym znaczeniu|tego słowa.
01:10:41:Chwaloną zarówno przez mężczyzn,|jak i kobiety.
01:10:47:Problem w tym. . .
01:10:48:że jeszcze|nie zaliczył wszystkich.
01:10:52:Billy był. . .
01:10:54:wspaniałym. . .
01:10:56:kochankiem. . .
01:10:57:ale jeszcze|nie wszyscy go mieli.
01:11:01:Mówią, że Jim zabił najlepszą|dupę w całym Savannah.
01:11:05:- To prawda?|- Nie wiem.
01:11:07:Znasz prostytutki w Savannah.|No i co?
01:11:09:Wielki Boże!
01:11:12:Plotki mają swoją cenę.|Wszyscy musimy z czegoś żyć.
01:11:16:Jak sytuacja się pogorszy,|pomogą Jimowi.
01:11:21:- Jaka jest linia obrony?|- Ciągle się zastanawiamy.
01:11:24:Zawarliśmy umowę. Ja ci|powiedziałem, co wiem.
01:11:27:Wejdź.
01:11:28:Nie zwracajcie na nas uwagi.
01:11:35:Rozprawa.
01:11:36:Za trzy tygodnie.
01:11:38:To jest bitwa.
01:11:40:Obie drużyny|mają po jednym dowodzie.
01:11:43:Test na ślady prochu na rękach.
01:11:46:Brak takich śladów dowodzi,|że Billy nie strzelał.
01:11:49:Czyli Jim zastrzelił go|z zimną krwią. . .
01:11:53:a potem wszystko zaaranżował.
01:11:54:Jak odeprzeć ten argument?
01:11:56:Na testach nie można polegać.|Czasem nie są brane pod uwagę.
01:12:01:Finley ma doktora Poe.|Przeciwstawimy mu. . .
01:12:05:eksperta z północy.
01:12:09:Podobno miejsce zbrodni było|zmienione. Co ty na to?
01:12:13:To nasz dowód.
01:12:15:Policyjna robota.
01:12:17:Spójrz na to.
01:12:25:To ja!
01:12:27:Tak, jak mówiłeś.
01:12:28:Byłeś na miejscu zbrodni.|Nie powinni cię wpuścić.
01:12:32:Wszedłem od tyłu.
01:12:36:Nie powinni cię byli wpuścić.
01:12:40:Szczęśliwi razem
01:12:43:Nieszczęśliwi razem
01:12:46:I czy nie byłoby świetnie
01:12:53:Czasem zdarzają się dni pochmurne|a czasem słoneczne
01:12:59:Czasem mamy forsę|czasem nie
01:13:07:Ale ja jestem zawsze z tobą
01:13:11:Czy deszcz
01:13:15:Czy słońce
01:13:27:Joe Odom.
01:13:32:Nie wiedziałem, że umiesz|śpiewać.
01:13:35:- Nigdy nie pytałeś.|- Jak się masz?
01:13:36:Dobrze, a ty?
01:13:38:- Zaśpiewasz coś jeszcze?|- Nie, to gościnny występ.
01:13:41:Napijesz się kawy?
01:13:43:Służbowo czy prywatnie?
01:13:45:Chodź.
01:13:49:Normalnie nie byłoby problemu.|Bogaci zawsze się wywiną.
01:13:54:Ale zwykle są hetero.
01:13:56:Różnie bywa.
01:13:58:- Ja nie zwariowałem?|- Sonny też nie.
01:14:01:Przyjaciela Jima wiedzieli,|że jest gejem.
01:14:03:Gratulowali sobie tolerancji.
01:14:07:Gdyby przyznał się do tego|otwarcie, zaczęliby go unikać.
01:14:12:Może zrobią to przysięgli.
01:14:14:Myślisz?
01:14:17:Nikt się nie dowie, co|wydarzyło się tamtej nocy.
01:14:20:Jim opowiedział tę historię|setki razy.
01:14:23:Niezły z ciebie adwokat.
01:14:25:A podobno miałeś być obiektywny?
01:14:29:Obiektywnie patrząc, pewnie go|powieszą za orientację seksualną.
01:14:33:To nie zdarzyłoby się|w Nowym Jorku, co?
01:14:37:Ty to powiedziałaś.
01:14:41:Chyba nie pochodzisz stąd.
01:14:43:Urodziłam się tu, ale. . .
01:14:46:wyniosłam się.
01:14:47:Chyba nie podobałam się|sama sobie.
01:14:49:Popracowałam nad sobą|i wróciłam.
01:14:54:Tu po raz pierwszy się|całowałam.
01:14:56:Sammy Jenks. . .|Podbiłam mu oko.
01:14:59:Naprawdę? Mocno?
01:15:03:Tak to jest z miłością.
01:15:05:Zastanawiam się, z jaką kobietą|byś się ożenił.
01:15:13:Z pierwszą, którą naprawdę|pokocham.
01:15:15:Ożeniłem się tydzień|po ukończeniu college'u.
01:15:19:I co się stało?
01:15:21:Chcesz posłuchać?
01:15:23:Ona myślała chyba, że wyszła|za Normana Mailera.
01:15:27:Myślała, że będę sławny.
01:15:29:Po wydaniu książki budziła się|w niedzielę o świcie. . .
01:15:34:robiła kawę,|zaciskała kciuki. . .
01:15:36:i zaglądała do Sunday Timesa,|pewna, że to będzie bestseller.
01:15:40:Pewnej niedzieli nie wstała|rano, nie zrobiła kawy. . .
01:15:44:nie zacisnęła kciuków. . .
01:15:47:i wtedy już wiedziałem.
01:15:49:Odeszła, bo twoja książka|nie odniosła sukcesu?
01:15:53:To trochę głupie.
01:15:58:A co z tobą i Joe Odomem?
01:16:01:Ja i Joe.
01:16:03:Przyjaźnimy się.
01:16:05:Taki muzyczny związek.
01:16:08:Byliśmy jak Framerowie|z Savannah.
01:16:16:Jak tu cicho.
01:16:18:Za cicho.
01:16:20:Joe będzie grał w barze do rana.
01:16:27:Chyba powinienem iść.
01:16:35:Jeśli się zastanawiasz,|to dobry moment na pocałunek.
01:16:41:Sammy Jenks mnie przed tobą|ostrzegał.
01:17:02:Dobranoc.
01:17:11:Drodzy państwo, jesteście naszą|ławą przysięgłych.
01:17:14:Rozprawa potrwa kilka dni.
01:17:16:Wrócicie wieczorem|do domów. . .
01:17:18:a jutro zbierzecie się w sali|o 9.30.
01:17:23:Gdyby ktoś chciał z wami|rozmawiać o sprawie. . .
01:17:26:natychmiast mi to zgłoście.
01:17:29:Wieczór macie wolny.
01:17:33:Chciałbym z panem porozmawiać.
01:17:42:Luther, słuchaj.
01:17:44:To jest sala sądowa.|Nie przynoś tu jutro much.
01:17:47:A wodę, czy co to jest,|zostaw w domu.
01:17:52:Sam. . .
01:17:54:wiem, że jak byliśmy w Georgii,|nienawidziłeś moich much. . .
01:17:58:chociaż ja je kochałem.
01:18:00:Nie jesteśmy na uniwersytecie.|To sala sądowa.
01:18:03:Masz zostawić te kretyństwa|w domu.
01:18:08:Zostałem obrażony.
01:18:10:Ale zrobię to.
01:18:13:Co to za typ z tymi muchami?
01:18:15:Luther Driggers.
01:18:17:To geniusz.
01:18:19:Wymyślił pestycydy przeciw|owadom.
01:18:21:Ale firma zgarnęła kasę.
01:18:24:Więc teraz chodzi po mieście|z butelką trucizny w kieszeni.
01:18:27:Naturalnie.
01:18:28:Mówi, że któregoś dnia wleje|ją do wodociągów.
01:18:32:Czemu ma być przysięgłym?
01:18:34:Bronimy Jima. Potrzebujemy|wszystkich świrów.
01:18:37:Co na to Largent?
01:18:39:Finley będzie znów kandydował.
01:18:42:Jeśli wyrzuci Luthera. . .
01:18:43:może go tak wkurzyć, że. . .
01:18:46:no wiesz. . .
01:18:49:Wracam w niedzielę.
01:18:51:Za trzy dni rozprawa.|Gdzie jedziesz?
01:18:57:Na otwarcie sezonu w Alabamie.
01:19:01:Lećcie, psy.
01:19:05:On naprawdę wyjeżdża?
01:19:06:Tak. Zacznij się modlić.
01:19:10:No dobrze, panie Largent. . .
01:19:12:stan musi udowodnić oskarżonemu|winę. Pan zaczyna.
01:19:18:Wysoki Sądzie. . .
01:19:23:Dzień dobry, panie i panowie|przysięgli.
01:19:27:Stan Georgia jest gotów|do rozprawy.
01:19:40:Jeśli państwo pozwolą. . .
01:19:54:Filozof Thomas Hobbes powiedział|kiedyś. . .
01:19:56:że życie jest. . .
01:19:58:wstrętne, okrutne. . .
01:20:00:i krótkie.
01:20:03:Takie też musiało być|dla Billy'ego Hansona. . .
01:20:07:kiedy leżał ranny. . .
01:20:09:a krew i życie. . .
01:20:12:uchodziły z niego na perski|dywan Jima Williamsa.
01:20:17:Musicie wiedzieć, że|oskarżony. . .
01:20:22:Na koniec pragnę powiedzieć. . .
01:20:25:że wierzę. . .
01:20:26:iż po zaznajomieniu się|z dowodami. . .
01:20:30:zgodzicie się. . .
01:20:31:z moim werdyktem. . .
01:20:37:winien morderstwa I stopnia.
01:20:44:Dziękuję.
01:20:54:Rozprawa trwa już jakiś czas.
01:20:59:Zechce pan zabrać głos|po przerwie?
01:21:05:Wolałbym wygłosić moje|przemówienie teraz.
01:21:11:To nie potrwa długo.
01:21:17:Przepraszam, że wyglądam|na zmęczonego. . .
01:21:21:mam zaczerwienione oczy. . .
01:21:23:i poszarzałą twarz.
01:21:26:Podszedłem do sprawy uczciwie.
01:21:29:Ponieważ. . .
01:21:31:mało ostatnio spałem.
01:21:33:Bo podczas gdy ja sypiam|w wygodnym łóżku. . .
01:21:36:mój klient ma poważne kłopoty.
01:21:39:Ja jestem otoczony kochającą|rodziną. . .
01:21:43:a Jim Williams. . .
01:21:46:mój przyjaciel. . .
01:21:48:i klient. . .
01:21:50:siedzi zamknięty w celi. . .
01:21:52:ze złodziejami, mordercami|i gwałcicielami.
01:21:58:To do was chcę mówić.
01:22:01:To wam ufam.
01:22:04:Bo chociaż jest to proces|Jima Williamsa. . .
01:22:09:kiedy patrzę na okoliczności|zbrodni. . .
01:22:12:myślę sobie. . .
01:22:14:co następuje. . .
01:22:15:Na Boga. . .
01:22:18:wy albo ja.
01:22:20:Wiecie, dlaczego?|Zaręczam wam. . .
01:22:23:gdyby ktoś strzelił do mnie,|ja strzeliłbym do niego.
01:22:26:A potem znów bym strzelał. . .
01:22:28:żeby mieć pewność,|że on zginął.
01:22:31:Aż miałbym pewność, że mój dom|i rodzina są bezpieczne.
01:22:40:A potem. . .
01:22:42:Finley, mój przyjaciel. . .
01:22:44:oskarżałby mnie.
01:22:47:To mnie wytoczyłby proces.
01:22:49:A moje życie. . .
01:22:51:byłoby w rękach. . .
01:22:53:dobrych ludzi, jak wy.
01:22:55:Teraz przesadził.
01:22:58:Ani razu nie wniósł sprzeciwu.|Wyjdziemy na durniów.
01:23:02:Ludzi których nie zwiodą|ładne słówka. . .
01:23:04:ludzi, którzy nie mają|uprzedzeń. . .
01:23:08:którzy nikogo nie sądzą. . .
01:23:10:po kolorze skóry. . .
01:23:13:ani po jego zarobkach.
01:23:15:Stwierdzę jeszcze tylko. . .
01:23:17:prosty fakt. . .
01:23:19:że. . .
01:23:21:Jim Williams. . .
01:23:24:nie zamordował nikogo.
01:23:30:No i co myślisz? Mnie się|podobało.
01:23:33:Sonny ma swój styl, energię.
01:23:36:Z tego, co widziałem. . .
01:23:37:mógłby sprzedać końskie łajno|jako egipską bawełnę.
01:23:41:Miłe zaskoczenie.
01:23:44:Mam nadzieję, że rozumiesz. . .
01:23:46:że uważam cię za swojego|przyjaciela.
01:23:50:Tak.
01:23:55:Brak śladów prochu na ręce|ofiary oraz inne rzeczy. . .
01:23:59:o których wspomniałem, każą|sądzić, że je zmieniono.
01:24:04:Dziękuję, detektywie.
01:24:06:Nie mam więcej pytań.
01:24:10:Detektywie. . .
01:24:13:chciałbym wrócić do kilku|rzeczy. . .
01:24:16:o których rozmawiał pan już|z prokuratorem.
01:24:22:Zeznał pan, że na ręku Hansona|była krew.
01:24:26:Tak, na dłoni ofiary były|ślady krwi.
01:24:30:To ważne, bo gdyby Hanson|trzymał broń. . .
01:24:33:nie miałby tych śladów.
01:24:37:Ale pan nie widział śladów|krwi na jego ręku?
01:24:41:Nie.
01:24:43:Ślady krwi zostały wspomniane|w raporcie z sekcji zwłok.
01:24:45:Nie przekazałem ich|kiedy je znalazłem.
01:24:48:Zeznał pan również. . .
01:24:51:że ostatni strzał padł z góry.
01:24:56:Doszedłem do wniosku, że strzał|oddał ktoś stojący nad ofiarą.
01:25:01:To była egzekucja.
01:25:04:Coup de grace.
01:25:07:Coup de grace?
01:25:15:Proszę powiedzieć|przysięgłym. . .
01:25:19:czy znalazł pan odciski palców|Jima na broni Billy'ego?
01:25:26:Luger ma rękojeść obitą|materiałem.
01:25:31:Czy odpowiedź brzmi: nie?
01:25:34:Odpowiedź brzmi: nie.
01:25:37:Odpowiedź brzmi: nie.
01:25:40:Dowód numer 22.
01:25:46:Kim jest ten przystojny|mężczyzna?
01:25:48:To ja.
01:25:52:A ten?
01:25:55:To dziennikarz z północy.
01:25:58:Pracował z Williamsem.
01:26:01:Nie wiem, jak się tam dostał.
01:26:03:A to?
01:26:05:Młody oficer. . .
01:26:07:nie pamiętam nazwiska.
01:26:08:Razumiem. Trudno wszystkich|spamiętać.
01:26:13:Sprzeciw!
01:26:14:To było stwierdzenie.
01:26:17:Wycofuję pytanie.
01:26:19:Wolałbym raczej usłyszeć. . .
01:26:22:ile osób było wtedy w pokoju?
01:26:25:Siedem.
01:26:27:Nie, osiem.
01:26:29:"Siedem,|nie, osiem. " No i kot.
01:26:35:Czytuje pan komiksy?
01:26:37:Rzadko.
01:26:39:Czasem zamieszczają taką zabawę. . .
01:26:42:polegającą na znalezieniu kota|ukrytego na rysunku.
01:26:45:Bawię się w to z wnukiem.|Zna pan tę grę?
01:26:49:Pogramy w "Gdzie jest Shelton?"
01:26:52:Nie wiem, co pan Seiler chce|w ten sposób udowodnić. . .
01:26:57:Możemy zagrać razem.|Shelton Williams. . .
01:27:01:to kot oskarżonego.
01:27:04:Detektywie. . .
01:27:07:Gdzie jest Shelton?
01:27:11:Podpowiem panu.
01:27:14:Niech pan spojrzy na dywanik.
01:27:21:Znalazł pan?
01:27:25:Dowód numer 22, Wysoki Sądzie.
01:27:29:Kot.
01:27:30:Czy Shelton Williams jest|pańskim podwładnym?
01:27:37:Słyszałem opowieści o kotach-|włamywaczach.
01:27:39:Czy to może kot-detektyw?
01:27:42:To niedorzeczne.
01:27:44:Powiem panu,|co tu jest niedorzeczne.
01:27:46:Mówił pan, że miejsce zbrodni|było zabezpieczone.
01:27:49:To jest niedorzeczne.
01:27:52:Siedem, nie, osiem osób i kot|chodzą sobie po pokoju. . .
01:27:58:To ma być zabezpieczone miejsce?
01:28:10:Często się spotykaliśmy.
01:28:12:Billy miał wóz, czasem mnie|podwoził.
01:28:17:Czy wiedział pan. . .
01:28:20:o kontaktach|Billy'ego Hansona. . .
01:28:24:z Jimem Williamsem?
01:28:26:Sprzeciw.
01:28:27:Sprzeciw, Wysoki Sądzie.
01:28:32:Pozwólcie panowie na chwilę.
01:28:40:O co tu chodzi?
01:28:43:Jeśli chłopak powie to,|co przypuszczam. . .
01:28:46:przysięgli tego nie zapomną.
01:28:48:Jak skunks nasmrodzi obok ciebie, nie|możesz udawać że nic nie czujesz.
01:28:52:Chcę pokazać, że ofiara|bała się oskarżonego.
01:28:57:W tym celu muszę wyjaśnić|charakter tego związku.
01:29:01:Chce pan przedstawić Williamsa|jako homoseksualistę. . .
01:29:04:licząc na uprzedzenia|przysięgłych.
01:29:07:To informacje z drugiej ręki.
01:29:10:To będzie domysł.
01:29:13:Zapytał świadka, czy wie o tym.
01:29:16:Jeśli tak, nie jest to domysł.
01:29:19:Zezwolę na to pytanie. . .
01:29:20:a panu zagwarantuję|podobne odstępstwo.
01:29:23:Sprzeciw odrzucony.
01:29:33:Pytanie brzmiało: "Czy wiedział|pan, jaki charakter. . .
01:29:37:miał związek Hansona|z oskarżonym?"
01:29:42:Tak.
01:29:44:Jim dawał Billy'emu pieniądze.
01:29:47:Kupił mu samochód i ubrania,|za to, że z nim spał.
01:29:52:Sypiał z nim?
01:29:55:Chodziło o seks?
01:29:57:Tak.
01:30:02:Czy Billy i Jim Williams. . .
01:30:05:kiedykolwiek się. . .
01:30:06:kłócili?
01:30:08:Bez przerwy.
01:30:10:Jim ciągle się o coś wściekał. . .
01:30:13:na Billy'ego.
01:30:16:Był zazdrosny.
01:30:19:A co Billy czuł, jeśli|w ogóle coś czuł. . .
01:30:22:w stosunku do oskarżonego?
01:30:27:Jim to bogaty i wpływowy|człowiek.
01:30:30:Billy chyba trochę się go bał.
01:30:37:Dziękuję.
01:30:55:Minerva.
01:31:00:Powiedz mi. . .
01:31:02:jak dobrze znałeś Billy'ego|Hansona?
01:31:05:Byliście dobrymi przyjaciółmi?
01:31:08:Tak.
01:31:09:Był moim najlepszym kumplem.
01:31:12:Często się spotykaliśmy.
01:31:15:Zrobiłby dla mnie wszystko.
01:31:17:Ty dla niego również.
01:31:20:Jeśli chce pan powiedzieć, że|kłamię, to tak nie jest.
01:31:23:Spokojnie, młody człowieku.
01:31:25:Mówię prawdę.
01:31:27:Nie ma powodu, żeby było|inaczej. Po to tu jesteśmy.
01:31:33:Jak dobrze znałeś Jima? Nigdy go|nie spotkałeś, prawda?
01:31:39:Nie zostaliśmy sobie|przedstawieni, ale. . .
01:31:41:stałem koło niego w szpitalu,|kiedy Billy przedawkował.
01:31:46:Billy Hanson. . .
01:31:47:przedawkował narkotyki?
01:31:51:Kiedy?
01:31:55:Miesiąc przed tym, jak Jim|go zabił.
01:32:00:Jim Williams. . .
01:32:02:zabrał Billy'ego do szpitala.|Uratował mu życie.
01:32:05:Gdyby chciał jego śmierci. . .
01:32:07:dlaczego by to robił?
01:32:09:Nie wiem.
01:32:12:Myślę. . .
01:32:14:Czy. . .
01:32:16:kiedykolwiek spałeś|z Billym?
01:32:19:Nie.
01:32:25:Czy jesteś homoseksualistą?
01:32:29:Sprzeciw.
01:32:32:Jaki to ma związek ze sprawą?
01:32:34:Pan zaczął ten temat.
01:32:36:Co może jedna strona, może też|druga.
01:32:39:Sprzeciw odrzucony.
01:32:42:Dziękuję.
01:32:46:Mam powtórzyć pytanie?
01:32:48:Mogę poprosić, żeby je głośno|odczytano.
01:32:51:Nie jestem ciotą.
01:33:01:Kiedyś próbowałem. . .
01:33:04:ale przestałem.
01:33:07:Przestałeś?
01:33:08:Tak.
01:33:10:Możesz wyjaśnić przysięgłym,|o co dokładnie chodzi?
01:33:15:To jest złe.
01:33:16:Biblia tego|zakazuje.
01:33:19:Biblia zabrania też kłamać.
01:33:24:Kiedy z tego wyszedłeś?
01:33:30:Trzy tygodnie temu.
01:33:35:Moje gratulacje.
01:33:39:Doskonale.
01:33:45:Nie mam więcej pytań.
01:33:56:Zostałaś wezwana do sądu.
01:33:58:Będą cię podejrzewać.
01:34:00:Guzik mnie obchodzi, kto mnie|wezwał. Zadarli z Laleczką. . .
01:34:05:- Zerżnąłeś z TV.|- Co za różnica.
01:34:07:Będą tobą gardzić.
01:34:09:Już mi się to zdarzało.
01:34:11:Tu idzie o ludzkie życie.
01:34:13:Co ja mam z tym wspólnego?
01:34:17:Nic. Zupełnie nic.
01:34:18:Czekaj. Zawrzyjmy układ.
01:34:21:Jaki układ?
01:34:25:Jaki?
01:34:27:Cierpliwości.
01:34:30:Przyprowadź mi. . .
01:34:32:na przedstawienie|sforę przystojniaków. . .
01:34:36:to się zastanowię.
01:34:38:Chciałbym, ale idę na bal.
01:34:41:Ale nuda. Co to za bal?
01:34:44:Alfa Pi.
01:34:46:Bal dla czarnuchów?
01:34:48:Idziesz na bal dla czarnuchów?
01:34:54:- Wykluczone.|- Weź mnie ze sobą.
01:34:56:Będę grzeczna, obiecuję.
01:34:58:Zabierz mnie.
01:35:01:Nie będę nikogo podrywać.
01:35:03:Nic nie będę robić,|proszę cię.
01:35:04:Te dziewczyny to debiutantki.
01:35:06:Czy ja nie mogę się zadawać|z czarnymi z wyższych sfer?
01:35:10:Debiutantkom dokładniej się|przyglądają.
01:35:15:No wiesz co. . .
01:35:18:Rzadko która. . .
01:35:21:Ma ukrytego ptaszka. . .
01:35:23:raczej ich nie łapią|na kradzieży w sklepach.
01:35:26:Może kilka. . .
01:35:29:One muszą być cholernie dobre,|jeśli ich jeszcze nie złapali.
01:35:33:Wykonują prace charytatywne.
01:35:36:Frank, one nie chodzą do barów,|chodzą do kościoła.
01:35:39:Nigdy więcej nie mów|do mnie "Frank" .
01:35:43:Mówimy o czarnych dziewczynach?
01:35:47:Muszą być z nich niezłe suki.
01:35:51:Zabierz mnie.
01:35:52:- Weź mnie ze sobą.|- Przestań.
01:35:54:Zabierz mnie.
01:35:55:- Przestań.|- Proszę, weź mnie.
01:36:28:Dobrze że przyszedłeś.
01:36:31:To już 40 rok.
01:36:33:Wspaniale.
01:36:40:Jeszcze trochę i będziemy|najpopularniejszym balem.
01:36:46:Moje gratulacje.
01:37:32:Dobry wieczór.
01:37:35:Czy to miejsce jest zajęte?
01:37:37:- Nie, proszę pani.|- Proszę mi mówić po imieniu.
01:37:39:Jestem Chablis. A pan?
01:37:41:Phillip. Jestem tu jako|eskorta.
01:37:44:Eskorta.
01:37:45:Pracujesz w ochronie?
01:37:48:Nie, eskortuję siostrę.
01:37:49:Chyba nie robisz z nią tego?
01:37:53:Chłopak siostry nie mógł|przyjść, dlatego tu jestem.
01:37:58:Pozwól, że o coś zapytam.
01:38:01:Byłeś już kiedyś aresztowany?
01:38:03:No więc?
01:38:05:Coś w tym stylu. Za dużo|wypiłem.
01:38:06:Siedziałem za zakłócanie|spokoju.
01:38:10:Zakłócanie spokoju.
01:38:13:Wiem, czyj spokój mógłbyś|zakłócić.
01:38:18:Podoba mi się twoja sukienka.
01:38:20:Bardzo dziękuję. Ten łach?
01:38:23:Jest śliczna.
01:38:25:Dziękuję.
01:38:27:Czyim pani jest gościem?
01:38:29:Przyszłam tu z kuzynem.
01:38:35:Z kuzynką. . .
01:38:37:LaVellą.
01:38:39:LaVella.
01:38:41:Wspaniała dziewczyna.
01:38:43:Też tak uważam.|Zawsze o tym marzyła.
01:38:46:Jeszcze gdy była dzieckiem. . .|Nie sądziła, że jej się uda.
01:38:50:Nie miała powodu do zmartwień.
01:38:53:Powiedziałam jej to samo.
01:38:56:Jak Vanessa Williams zdobyła się|na start w wyborach na Miss USA. . .
01:39:00:to jej mało ważne przygody|w Atlancie. . .
01:39:03:niewiele znaczyły dla władz|w Savannah.
01:39:08:Udało się. Jestem|szczęśliwa.
01:39:12:Popilnujesz mi torebki?
01:39:15:Philip i ja zamierzamy trochę|zakłócić porządek.
01:39:18:Co o tym sądzisz?
01:39:19:Narozrabiajmy tu.
01:40:20:O Boże!
01:40:27:Przepraszam na chwilę.
01:40:51:Jak śmiałaś tu przyjść?
01:40:54:Robię, co mi się podoba.
01:40:57:- Co jeszcze zrobisz?|- Dopiero zaczynam.
01:40:59:Ja wychodzę.
01:41:01:Nie zamierzam obrażać|tych ludzi więcej niż muszę.
01:41:08:Zachowuj się.
01:41:21:Chodź my.
01:41:29:Przestań mnie popychać.
01:41:38:Dwie wódki proszę.
01:41:40:Podwójne.
01:41:44:Jesteś na mnie zły?
01:41:46:Zły jesteś?
01:41:48:Jesteś?
01:41:49:- Nadal jesteśmy przyjaciółmi.|- Mam nadzieję.
01:41:52:Gdy się wkurzasz, jesteś sexy.
01:41:55:- Zachowuj się.|- Daj spokój.
01:41:57:Chcę wznieść toast.
01:42:00:Za moją górę. . .
01:42:02:i twój dół.
01:42:04:Za twój dół i moją górę.
01:42:07:Środek do środka. . .
01:42:11:Bądź grzeczny,|to trochę dostaniesz.
01:42:13:- Zachowuj się.|- Przestań się powtarzać.
01:42:16:Twój główny świadek chce|zeznawać.
01:42:22:Od kiedy?
01:42:24:Od kiedy tak pomyślałam.
01:42:25:Od kiedy jesteś dla mnie miły.
01:42:28:I wiesz co?
01:42:30:Traktujesz mnie|jak damę.
01:42:32:Sprawiłeś, że czuję się|jak ktoś wyjątkowy.
01:42:35:Czasem ludzie potrafią być|okrutni.
01:42:38:Ale nie ty.
01:42:41:Chcę cię o coś zapytać.
01:42:43:Myślisz, że jestem ładna?
01:42:48:Tak, jesteś ładna.
01:42:51:Nie jestem w twoim typie?
01:42:55:Będziesz zeznawać dla mnie?
01:42:57:Oczywiście. Myślisz, że|obchodzi mnie ta ciota?
01:43:00:Nawet go nie znam.|Nigdy go nie spotkałam.
01:43:03:Posłuchaj. . .
01:43:04:Będą cię pytać o wszystko,|o najbardziej intymne szczegóły.
01:43:09:Nie mam nic do ukrycia.|Niczego się nie wstydzę.
01:43:13:Musisz wiedzieć, że bardzo|zdyskredytujesz Hansona.
01:43:18:Uważasz. . .
01:43:20:że Billy zasłużył|na śmierć bo zadawał się z pedałami?
01:43:25:- Przechlapane.|- Przechlapane.
01:43:29:Może nie powinnaś zeznawać.
01:43:32:Jakie to miłe. Naprawdę|ci na mnie zależy.
01:43:35:To dobrze, bo będę zeznawać.
01:43:38:Będę zeznawać.
01:43:40:Im się wydaje, że mnie|wykorzystują. . .
01:43:43:ale to ja wykorzystam ich.|Przekonają się w sądzie. . .
01:43:46:kim jestem naprawdę.
01:43:51:Ty wiesz, kim jestem. . .
01:43:52:panią Chablis.
01:43:55:Usłyszą mnie.
01:43:56:Uwaga!
01:43:59:I tak mam nowy zespół.
01:44:01:- Naprawdę? Dobry?|- Wkrótce się przekonasz.
01:44:04:Posłuchaj mnie.
01:44:06:Chodźmy stąd.
01:44:08:Nie powinnaś tak wpadać znienacka.|Ja bym ci tego nie zrobił.
01:44:11:Matka LaVelli dostanie ataku.
01:44:13:Niech ktoś ją trzyma, bo ja|nie wyjdę.
01:44:16:Wychodzimy.
01:44:18:- Nie.|- Postawię ci drinka.
01:44:20:- Kup mi.|- Ale nie tutaj.
01:44:21:- Kup mi diament.|- Kupię ci.
01:44:23:- Kochaj się ze mną.|- Wykluczone.
01:44:25:O, daj spokój!
01:44:27:Wiesz, że jestem hetero.
01:44:29:Ja też.
01:44:30:Idziemy do mnie.
01:44:38:Proszę podnieść prawą rękę.
01:44:40:Czy przyrzeka pani m wić prawdę|i tylko prawdę?
01:44:44:Tak.
01:44:47:Zadam pani kilka pytań.
01:44:49:Chcę, żeby pani odpowiedziała|na nie przysięgłym. . .
01:44:53:żeby mogli dobrze zrozumieć.
01:44:58:O co chodzi? Mam im|powiedzieć o moim "P"?
01:45:01:Pani "P"?
01:45:05:Moim "P" .
01:45:07:Niech pani mówi.
01:45:09:Tak prosto, jak tylko się da.
01:45:13:Zrobię, co w mojej mocy.
01:45:16:Mogłabym zalać was potokiem|słów. . .
01:45:20:ale wyglądacie na miłych ludzi.
01:45:22:Powiem więc szczerze.
01:45:25:Mam męskie genitalia. . .
01:45:29:cała reszta jest jednak czysto|kobieca.
01:45:33:Uwielbiam chodzić|w sukienkach. . .
01:45:35:robić zakupy. . .
01:45:37:malować sobie|paznokcie. . .
01:45:39:i kocham mężczyzn.
01:45:45:Jakieś pytania?
01:45:49:Proszę mi wybaczyć. . .
01:45:52:ale w niebieskim pani|nie do twarzy.
01:45:55:Obie jesteście śliczne.
01:45:58:Chciałbym teraz usłyszeć. . .
01:46:01:jak pani poznała Billy'ego|Hansona.
01:46:05:Pewnego wieczoru próbował mnie|poderwać. . . Proszę to wykreślić.
01:46:08:Przyjaźniliśmy się.
01:46:10:"Przyjaźniliśmy się. "
01:46:11:Proszę jaśniej.
01:46:13:Spotykaliśmy się trochę,|a potem Billy poznał Corinne.
01:46:18:Proszę powiedzieć,|czy Corinne. . .
01:46:21:i Billy Hanson sypiali ze sobą?
01:46:26:Jasne.
01:46:30:Czy Billy Hanson. . .
01:46:32:zażywał narkotyki?
01:46:38:Tak. Brał prochy,|palił trawę. . .
01:46:42:czasem brał kokę.
01:46:43:Handlował towarem.
01:46:46:Pomieszkiwał u nas, więc|mieliśmy tego trochę.
01:46:53:- Pani Chablis. . .|- Panna.
01:46:55:Naturalnie.
01:46:58:Czy bierze pani narkotyki?
01:47:02:Czasem przypalam.
01:47:04:Jestem dorosłą dziewczynką.
01:47:07:Rozumiem.
01:47:08:Proszę mi powiedzieć,|jaki skutek. . .
01:47:12:wywierały narkotyki. . .
01:47:15:na związek|Billy'ego i Corinne?
01:47:18:Kiedy Billy był na haju,|robił się agresywny.
01:47:23:Agresywny, jak był na haju.
01:47:24:Co pani rozumie przez|"agresywny"?
01:47:27:Coś wam pokażę.
01:47:31:Proszę spojrzeć na moje|prawo jazdy.
01:47:33:Sprzeciw.
01:47:36:To jest nie na miejscu.
01:47:37:Cisza.
01:47:38:Ja o tym zadecyduję.
01:47:40:Chwileczkę.
01:47:41:Nie ma takiej procedury.
01:47:44:Proszę mi to podać.
01:47:47:Moje oko. Uderzył mnie.|Wyglądałam jak zbity pies.
01:47:51:Proszę nie zwracać uwagi|na ten incydent.
01:47:55:Ani na zdjęcie.
01:47:58:Wysoki Sądzie, ja nie kłamię.|To prawda.
01:48:01:Wysoki Sądzie, ludzie. . .
01:48:03:Proszę o ciszę!
01:48:04:Musimy zapanować|nad sytuacją.
01:48:07:Niech pan usiądzie.
01:48:09:Jestem kobietą.
01:48:12:Pani więc.
01:48:13:Niech więc pani siada.
01:48:15:Niech pan nie będzie taki ostry.
01:48:18:Proszę posłuchać.
01:48:21:To ja rządzę w tej sali,|nie pani.
01:48:24:Tak to pracuje. . .
01:48:25:prawnicy zadadzą pani|kilka pytań. . .
01:48:28:a pani odpowie.
01:48:30:Jak każę pani|przestać, zamilknie pani.
01:48:33:Każę siadać, usiądzie pani.
01:48:35:Nie wolno pani zwracać się|do przysięgłych.
01:48:39:Proszę niczego więcej nie|pokazywać.
01:48:41:Żadnych zdjęć.|Czy to jasne?
01:48:45:Tak, Wysoki Sądzie.|Rozumiem.
01:48:52:Pani Wright przesyła potrawkę.
01:48:56:Papierosy. . .
01:48:58:Jakie postępy w przesłuchaniu?
01:49:03:Myślałem, że ograniczymy się do|trzech osób, nie potrzebujemy. . .
01:49:08:Dlaczego?
01:49:10:Powiedz mu, ilu ludzi|chce mnie bronić.
01:49:12:Proponuję Wandę Javitz.|Ma bardzo donośny głos.
01:49:16:Odmówiła, Jim. . .
01:49:18:podobnie|jak wielu innych.
01:49:21:Odmówiła?
01:49:27:Tak bardzo chcieli być moimi|przyjaciółmi.
01:49:29:Błagali o zaproszenia|na przyjęcia.
01:49:33:Wtedy nic im nie przeszkadzało.
01:49:37:Mam nadzieję, że Wanda wie,|że za rok nici z zaproszenia.
01:49:42:Nie musimy przejmować się|świadkami.
01:49:45:Oni mają swoich, my swoich.
01:49:47:Kiedy ja składam wyjaśnienia?
01:49:49:Jako ostatni.
01:49:51:To dobrze.
01:49:52:Usłyszą wiele teorii.|Powiem im prawdę.
01:49:56:Już się cieszę.
01:49:57:Wszyscy muszą się dowiedzieć,|że jestem niewinny.
01:50:03:Nie będę żył w świecie, w którym|się szepcze.
01:50:06:Winni szepczą. Niewinni|przemawiają donośnym głosem.
01:50:09:W porządku.
01:50:12:Będziesz musiał opowiedzieć|o swoim związku z Billym.
01:50:18:O swoim homoseksualizmie.
01:50:20:Finley obrał kierunek, jakiego|nie mogliśmy przewidzieć.
01:50:24:To prywatne polowanie na|czarownice.
01:50:28:Moja mama się załamie.
01:50:32:Jim, ona była w sądzie.
01:50:33:Słyszała George'a Tuckera.
01:50:35:Ona już wie.
01:50:38:Ode mnie się nie dowiedziała.
01:50:47:A gdyby nie było jej w sądzie?
01:50:59:Co się stało? Te ślady prochu?
01:51:04:Cholerne testy.
01:51:06:Twój świadek to potwierdził.|Nie można na nich polegać.
01:51:10:Przysięgłych to nie przekona.
01:51:12:Każdy zna doktora Poe.
01:51:16:Po co słuchać jajogłowego|z północy? Bez urazy.
01:51:19:Nikt się nie obraża.
01:51:21:Podobno proch znika.|Może kiedy go nieśli. . .
01:51:25:Boone powiedział, że go włożyli|do torby.
01:51:27:Leżał w torbie w czasie|autopsji.
01:51:32:Kiedy znikają takie ślady?
01:51:35:Nie wiem.
01:51:40:Pamiętasz, jak mówiłeś, że|martwi nie mogą mówić.
01:51:46:Może to prawda. . .
01:51:47:ale nie w tym przypadku.
01:51:52:Rozejrzyj się.
01:51:55:Każdy obraz przedstawia kogoś|nieżyjącego.
01:51:58:Każda historia zaczyna się|od czyjejś śmierci.
01:52:02:Jedynym skarbem narodowym|jest ten cholerny kundel.
01:52:07:Co ty, książkę piszesz?|O czym, do diabła, mówisz?
01:52:11:Billy Hanson nie może mówić,|ale zrobią to jego ręce.
01:52:15:Ręce Billy Hansona?
01:52:20:Muszę iść.
01:52:23:Dokąd?
01:52:28:"By zrozumieć żyjących. . .
01:52:30:musisz porozumiewiać się|z martwymi.
01:52:33:Potrzebuję Shango.
01:52:37:Idźcie już.
01:52:39:I nie patrzcie za siebie. "
01:52:42:Mam nadzieję, że z kimś się|porozumiesz.
01:52:51:Mandy, masz ochotę na spacer?
01:52:55:Dokąd?
01:52:57:Nie wiem. Myślałem, żeby wpaść|do kostnicy.
01:53:01:Jesteś nekrofilem?
01:53:03:Zapomnij o mojej byłej żonie.
01:53:05:- Długo siedziałeś w barze?|- Długo.
01:53:09:Po co chcesz tam iść?
01:53:10:Gbybym wiedział, nie szedłbym.
01:53:13:Kostnica zamknięta, to chyba|kiepski pomysł.
01:53:17:Właśnie. Włamię się, jeśli|będzie trzeba. Udam martwego.
01:53:23:- Naprawdę chcesz tam iść?|- Tak.
01:53:26:Jest tylne wejście. . .
01:53:29:z korytarza|na ostrym dyżurze.
01:53:32:- Skąd wiesz?|- Pracowałam tam latem.
01:53:34:W kostnicy?
01:53:36:Zrobimy małe zamieszanie.
01:53:38:Ty odwrócisz ich uwagę, a ja|wszystko sprawdzę.
01:53:44:Zgubisz się.
01:53:46:To robota dla trzech osób.|Gdzie Joe?
01:53:49:Wyjechał z miasta.
01:53:54:Kto mógłby wywołać jakieś|zamieszanie?
01:53:59:POGOTOWIE
01:54:04:Siostro!
01:54:09:- Co z nią jest?|- Chyba żołądek.
01:54:11:Wyrostek. Wody mi odeszły.
01:54:13:Zawołajcie lekarza!|Ona jest w ciąży!
01:54:16:Nie wiem co się dzieje.|Pomóż.
01:54:18:- Co się dzieje?|- Problem z brzuchem.
01:54:20:Połóżcie ją na stole.
01:54:29:Jesteśmy na miejscu.
01:54:30:Możesz z nimi rozmawiać.
01:54:32:Tu boli?
01:54:34:Niech pan zaczeka.
01:54:36:Tutaj?
01:54:37:Trochę niżej.
01:54:41:Nigdy nie byłem w kostnicy.
01:54:42:Czego my szukamy?
01:54:45:Nie wiem. Zobaczymy.
01:54:49:Patrz. Teddy Lipscomb.
01:54:52:Przepraszam?
01:54:54:- Znasz go?|- Był dentystą mojego ojca.
01:54:58:Co ty!
01:55:01:Zmarł na zawał.
01:55:02:Medyczne określenie na śmierć w|ramionach 25-letniej kelnerki.
01:55:07:Biedak.
01:55:09:Przypomnij mi, żebym nie|chorował w Savannah.
01:55:13:Ma tasiemkę z nazwiskiem.
01:55:15:W szpitalu powinno się zdrowieć.
01:55:18:Do kostnicy nie ma osobnego|wejścia, wszystkie trupy. . .
01:55:23:przechodzą przez ostry dyżur.|Trzeba je zarejestrować.
01:55:28:Wszyscy mają tasiemki.
01:55:29:Biurokracja.|Mówiłam ci, że tu pracowałam.
01:55:32:Jakie to uczucie?
01:55:34:Nosisz krótką spódniczkę. . .
01:55:37:Jak harcerka.
01:55:39:- Tu boli?|- Prawie.
01:55:41:Jeszcze trochę. . .
01:55:43:Właśnie tu.|Kocham pana.
01:55:46:Kocham pana, doktorze.|Właśnie tutaj.
01:55:49:Trafiłeś.
01:55:56:Musiałabys zdjąć torbę żeby|założyć taką tasiemkę?
01:56:01:Chyba tak.
01:56:02:Może.
01:56:08:Cała przyjemność po mojej|stronie.
01:56:11:Jak leci, mamo?
01:56:12:Mam pytanie, siostro.
01:56:15:Czy miała pani dyżur, kiedy|przywieziono ciało Hansona?
01:56:18:Którędy pan wszedł?
01:56:20:Tylnym wejściem.|Przywiozłem tu chorą.
01:56:22:Ciało Hansona było|w zamkniętym worku.
01:56:26:Ktoś mu założył tasiemkę|z nazwiskiem.
01:56:28:Czy musiał otwierać worek?
01:56:31:Je się zapina.
01:56:33:Zapina się?
01:56:36:Dziękuję.
01:56:38:Z nim poszło łatwiej, niż|zazwyczaj.
01:56:43:Słucham?
01:56:45:Dr. Poe zadzwonił z miejsca zbrodni|i powiedział, żeby go schować do worka.
01:56:52:Chowała pani ręce do worka?
01:56:53:Wszystko zapisałam na karcie.
01:56:56:Mogę zobaczyć?
01:57:00:Sonny ci powie. Zaraz tu będzie.
01:57:03:Przedtem jednak chciałbym ci|coś opowiedzieć.
01:57:06:- Mów.|- O tamtej nocy.
01:57:16:O co chodzi?
01:57:19:Wieczór zaczął się tak,|jak opowiadałem.
01:57:23:Kłótnia...
01:57:24:strzelanina...
01:57:29:Zawiodłeś mnie, jak wszyscy.
01:57:32:Mama mnie zawiodła, nienawidzi|mnie, bo przypominam ojca.
01:57:36:- Czemu się wściekasz?|- Przez ciebie!
01:57:38:Łatwo mnie pouczać. Mieszkasz|sobie w pałacu.
01:57:43:Tobie też mogłoby się udać.
01:57:45:Gówno prawda!
01:57:47:Skoro ci się nie podoba,|idź do diabła!
01:57:50:Idź do diabła!
01:57:52:Jeszcze chwila i rzucę świeczką|w ten obraz.
01:57:55:Przestanę płacić ubezpieczenie|za twoje Camaro.
01:57:59:Jeśli chcesz odejść, możesz|to zrobić jutro rano.
01:58:05:Zniszczony zegar.
01:58:18:Niech to szlag!
01:58:19:Włazi mi do domu|i niszczy meble. Mam tego dość.
01:58:22:Pójdziesz do więzienia.
01:58:26:Billy wyciągnął lugera...
01:58:28:Może jutro odejdę. . .
01:58:31:ale do diabła. . .
01:58:32:Różnica w tym, że gdy|pociągnął za spust...
01:58:35:ty odchodzisz już dziś.
01:58:37:nic się nie stało.
01:58:38:Broń była zabezpieczona.
01:58:41:Zaczął ją odbezpieczać,|a wtedy ja wyciągnąłem swoją...
01:58:50:i zastrzeliłem go.
01:59:07:Umarł.
01:59:13:W ogóle nie strzelił?
01:59:17:Nie.
01:59:19:Pomyślałem:|"Coś ty narobił?"
01:59:51:To wyjaśnia. . .
01:59:53:brak prochu na rękach Billy'ego.
01:59:57:Kiedy zeznam to przed sądem. . .
02:00:00:Largent. . .
02:00:02:przegra.
02:00:11:Nie rozumiem, jak to sobie|wymyśliłeś.
02:00:15:Jeśli to powiesz. . .
02:00:17:wyjdzie na jaw. . .
02:00:18:że kłamałeś.
02:00:22:Okłamałeś wszystkich. . .
02:00:23:policję. . .
02:00:25:prasę. . .
02:00:28:wszystkich.
02:00:32:Tak.
02:00:35:Oczywiście.
02:00:39:Wolę zostać oskarżony o kłamstwo|niż o morderstwo.
02:00:45:Więc. . .
02:00:47:Hej, stary.
02:00:48:Znaleźliśmy!
02:00:51:Nie wstawaj.
02:00:53:Muszę ci coś powiedzieć.
02:00:55:Ja pierwszy.|Znasz wyniki testu?
02:00:59:O tym właśnie chciałem mówić.
02:01:02:Mogę coś powiedzieć?
02:01:06:Wpakowaliśmy ich po uszy.
02:01:08:Detektyw Boone kłamał.
02:01:11:Poe zadzwonił do pielęgniarki|i kazał jej zapakować ręce. . .
02:01:16:jeśli jeszcze tego nie zrobiła.
02:01:18:Uczyniła to.
02:01:20:Tak jest tu napisane.
02:01:27:Wiele osób mogło mieć dostęp do|ciała, nim trafiło do szpitala.
02:01:32:Co wyjaśnia brak prochu.
02:01:35:Jest tam.
02:01:37:W wyniku śmierci zniszczone|zostały wyniki testu.
02:01:45:Teraz ty.
02:01:47:Co chciałeś mi|powiedzieć?
02:01:52:Nieważne.
02:02:01:Spójrz na to.
02:02:03:Mamy ich.
02:02:13:Wybierasz się gdzieś?
02:02:23:O co mu chodzi?
02:02:45:Nadal zeznaje pan pod przysięgą.
02:02:48:Frank. . .
02:02:50:jest pan absolutnie pewien. . .
02:02:52:że ręce Hansona zapakował pan|do worka w domu Mercerów?
02:02:56:Tak.
02:03:01:Nie mam więcej pytań.
02:03:03:A pan?
02:03:09:Nie mam pytań.
02:03:11:Może pan odejść. Dziękuję.
02:03:16:Obrona wzywa Sarę Warren.
02:03:19:Dyplomowaną pielęgniarkę.
02:03:25:Nie znajdziesz jej w wykazie.
02:03:27:Nie ma jej na liście.
02:03:29:Sara Warren obali zeznania|detektywa Boone'a.
02:03:34:Pracuje jako pielęgniarka. . .
02:03:37:w izbie przyjęć w szpitalu.
02:03:59:Proszę opisać swój związek|ze zmarłym.
02:04:06:Poznałem Billy'ego, kiedy szukał|u mnie pracy.
02:04:11:Więc. . .
02:04:12:zatrudniłem go przy|odnawianiu mebli.
02:04:15:Miał talent, chciałem go|zachęcić.
02:04:18:W tym czasie. . .
02:04:19:zapadłem na hipoglikemię.|Kilka razy zasłabłem. Niewiele jadłem.
02:04:23:Lekarz powiedział. . .
02:04:25:że nie powinienem|przebywać sam.
02:04:29:Billy opiekował się mną. . .
02:04:31:kiedy nie czułem się najlepiej.
02:04:33:Nie mieszkał u mnie, jak to|zostało stwierdzone.
02:04:39:Nic więcej między wami nie było?
02:04:46:Z czasem nasz związek stał|się mniej formalny.
02:04:51:Współżyliśmy ze sobą.
02:04:53:Billy był uroczy.
02:04:55:Miał swoich kochanków,|a ja swoich.
02:04:58:Dla mnie. . .
02:04:59:seks jest czymś|naturalnym.
02:05:02:Żadnemu z nas to nie|przeszkadzało.
02:05:04:Zwykłe zdarzenie między dwoma|dorosłymi mężczyznami.
02:05:14:Proszę opowiedzieć przysięgłym. . .
02:05:17:co zaszło w pańskim domu. . .
02:05:20:po przyjęciu.
02:05:23:Billy wrócił do domu pijany.
02:05:26:Pokłóciliśmy się o wyjazd|do Londynu.
02:05:29:Jechałem na aukcję, a Billy|miał dbać o moje zdrowie.
02:05:35:Nalegał jednak, by zabrać|marihuanę.
02:05:37:Nie lubię narkotyków, więc|się nie zgodziłem.
02:05:41:Zaczął mi wymyślać,|kazałem mu wyjść.
02:05:44:Poszedł na korytarz.
02:05:46:Tam kłóciliśmy się dalej,|wreszcie on przewrócił zegar.
02:05:51:Chciałem wezwać policję, ale|zagroził mi pistoletem.
02:05:54:Powiedział...
02:05:57:Nigdy tego nie zapomnę. . .
02:05:59:"Mogę odejść jutro...
02:06:01:ale ty odejdziesz już dziś. "
02:06:06:Zobaczyłem lugera. . .
02:06:07:usunąłem się.
02:06:08:Chwyciłem broń z szuflady. . .
02:06:10:wstałem i usłyszałem strzał.
02:06:13:Poczułem powiew kuli nad|ramieniem.
02:06:19:Strzeliłem.
02:06:23:Nie pamiętam, ile razy.
02:06:27:To było straszne.
02:06:54:Wszyscy pochodzimy|z Savannah.
02:06:56:Nasze ścieżki czasem się|krzyżują.
02:06:59:Witamy się.
02:07:01:Uśmiechamy się do siebie.
02:07:04:Lecz nawet jeśli się nie znamy...
02:07:07:jedno nas łączy...
02:07:10:To piękne miejsce, w którym|wszyscy żyjemy.
02:07:14:I jako jeden z mieszkańców|Savannah...
02:07:16:mówię do was.
02:07:18:Dziękuję wam|za waszą dumę...
02:07:22:zaangażowanie...
02:07:23:i za uwagę...
02:07:26:poświęconą nam|w tej sali.
02:07:27:Widziałem, jak notujecie.
02:07:31:Oskarżyciel zaczął od cytatu. . .
02:07:34:z Hobbesa.
02:07:37:Nie wiem, kim on jest. . .
02:07:39:ale. . .
02:07:40:wiem jednak, kim jest Perry|Mason.
02:07:44:Oglądacie ten serial?
02:07:46:Ja oglądam.
02:07:48:Pomyślałem sobie. . .
02:07:50:że jeśli|jakiś scenarzysta. . .
02:07:52:miałby przyjść do Masona|i powiedzieć. . .
02:07:54:"Mam dla pana sprawę|o morderstwo. "
02:07:58:Wiecie, co by odpowiedział?
02:08:00:Myślę, że powiedziałby tak. . .
02:08:02:"To nie jest dobra sprawa.
02:08:05:Nie trzeba być dobrym prawnikiem. . .
02:08:08:żeby gościa wyciągnąć. "
02:08:11:Miałby rację.
02:08:14:Ponieważ. . .
02:08:15:z dowodów wynika,|że Jim Williams jest niewinny.
02:08:21:Nie jestem Perrym Masonem.
02:08:24:Nie jestem prawnikiem|z telewizji.
02:08:27:Wysłuchuję więc oskarżenia. . .
02:08:32:i staram się obalić każdy|zarzut.
02:08:36:Niech was szlag, jeśli jesteście|innego zdania.
02:08:40:Całe oskarżenie legło w gruzach.
02:08:45:Kiedy przypomnicie sobie,|jak detektyw Boone kłamał. . .
02:08:48:o rękach w worku.
02:08:55:Dziwi was. . .
02:08:58:że detektyw kłamie?
02:09:01:Jasne, że kłamie.
02:09:03:Nie jest złym człowiekiem.
02:09:05:Jak inaczej mógłby grać w karty. . .
02:09:08:które rozdał ktoś inny?
02:09:13:Jeśli Jim Williams. . .
02:09:15:jest winny. . .
02:09:18:to tylko tego, że miał|niewłaściwych przyjaciół.
02:09:21:A to nie jest przedmiotem|procesu.
02:09:25:Jeśłi nie podoba wam się. . .
02:09:27:jego styl życia. . .
02:09:31:pomyśIcie tak. . .
02:09:33:Cały czas mamy do czynienia|z ludźmi jak on.
02:09:35:Jedni są dobrzy. . .
02:09:36:inni źli.
02:09:39:Są częścią naszej wspólnoty.
02:09:43:To nie podlega ocenie.
02:09:46:Taka była wola boża.
02:09:48:Niech Bóg|będzie więc naszym sędzią.
02:09:52:A wy, dobrzy ludzie. . .
02:09:54:wydajcie wyrok.
02:09:58:A więc. . .
02:10:03:pozwólcie mu wrócić do domu.
02:10:09:On już przeszedł swoje.
02:10:16:Dziękuję.
02:10:54:Czy przysięgli uzgodnili wyrok?
02:10:58:Tak, Wysoki Sądzie.
02:11:00:Czy jest jednogłośny?
02:11:03:Tak.
02:11:08:Proszę go przekazać szeryfowi.
02:11:23:Niech pan to podniesie.
02:11:28:Proszę mi to dać.
02:11:38:Niech pan mu to odda.
02:11:50:Oskarżony i prawnicy, proszę|wstać.
02:11:56:Proszę ogłosić wyrok.
02:12:00:My, ława przysięgłych,|uznajemy oskarżonego. . .
02:12:04:niewinnym.
02:12:15:Oto koniec waszej pracy.
02:12:18:Oddaliście wielką przysługę|Savannah i Chatham County.
02:12:22:Dziękuję, jesteście wolni.
02:12:38:Moje gratulacje.
02:12:40:Dziękuję.
02:13:12:Hej, chłopcze!
02:13:18:O co chodzi?
02:13:21:Zejdź tu do mnie.
02:13:23:Musimy odwiedzić Billy'ego.
02:13:29:Musi przestać działać|przeciw Jamesowi.
02:13:32:Proces się skończył.
02:13:35:Billy już|nic nie może mu zrobić.
02:13:38:Dlaczego do ciebie przyszłam?
02:13:40:Bo tylko ty wiesz. . .
02:13:42:że to|jeszcze nie koniec.
02:13:46:Ja, Billy i ty wiemy że sprawiedliwość|nie została jeszcze wymierzona.
02:13:57:Zaraz do ciebie zejdę.
02:14:02:Nie jestem pewien. . .
02:14:04:Dlatego tak daleko zaszedłeś.
02:14:14:BILLY CARL HANSON|(ZAMORDOWANY) 19 GRUDNIA, 1981
02:14:33:Billy zawsze lubił Wild Turkey.
02:14:37:Nie jest tu szczęśliwy.
02:14:41:Nie jest tak, jak myślał.
02:14:46:Jeśli nie jesteś w niebie,|chcesz się do niego dostać.
02:14:52:Może ci się udać,|pod warunkiem. . .
02:14:55:że przestaniesz nękać Jamesa.
02:15:10:Ja mam wpływ na zmarłych.
02:15:13:Mogą cię zanieść do nieba.
02:15:15:Nikt inny nie może tego|dla ciebie zrobić.
02:15:27:Nie śmiej się ze mnie!
02:15:29:Myślisz, że miałeś ciężkie|życie?
02:15:31:Ty nic nie wiesz.
02:15:38:Nigdy nie płaciłeś rachunków. . .
02:15:40:nie miałeś dzieci,|nie sprzątałeś domu.
02:15:45:Żyło ci się łatwo.
02:15:49:Leż tu sobie.
02:16:24:Gdzie jest Jim?
02:16:42:Dzięki, że wpadłeś.
02:16:47:Zrobiłem listę gości na święta.
02:16:53:Jesteś na niej.
02:16:54:Pochlebiasz mi,|ale nie przyjadę.
02:16:57:Wiele osób się rozczaruje.
02:17:00:Jak widzę, zdecydowałeś pozostać|w mieście.
02:17:04:Wkurzam tym paru ludzi.
02:17:09:- Czemu do mnie dzwoniłeś?|- Mam coś dla ciebie.
02:17:12:Sztylet Jusopowa. . .
02:17:16:byłby może odpowiedniejszy. . .
02:17:18:ale obraz wydał mi się bardziej|na miejscu.
02:17:21:Mam nadzieję, że przyjmiesz go. . .
02:17:23:na znak mojej wdzięczności.
02:17:25:Newmarket Heath.
02:17:28:Dziękuję.
02:17:29:Wyślę ci go do domu.
02:17:33:Nie chcę odrywać cię od gości.
02:17:39:Jeszcze jedno pytanie.|Do książki.
02:17:44:Co naprawdę wydarzyło się|tamtej nocy?
02:17:53:Prawda. . .
02:17:55:tak jak sztuka. . .
02:17:58:jest tylko iluzją.
02:18:03:Wierz w to, co chcesz.
02:18:06:Ja wierzę w to, co wiem.
02:18:09:Powodzenia, Jim.
02:20:39:Czemu nie wejdziesz?
02:20:42:Nigdy nie przychodzę do biura|w niedzielę.
02:20:44:Złe moce.
02:20:47:Ciągle mam wiele pytań.
02:20:51:Wiesz wszystko, co powinieneś.
02:20:53:Jedna rzecz. . .
02:20:55:nie rozmawiaj zbyt długo z|martwymi, bo zapomnisz o żywych.
02:21:02:Co to jest?
02:21:15:Kocham cię, chłopcze.
02:21:17:Nie tylko ja.|Wiesz o tym?
02:21:39:Na długo je wynająłeś?
02:21:43:Na sześć miesięcy.
02:21:47:Witaj w Savannah.
02:21:49:Jesteś głodny?
02:21:51:- Chodź my.|- Idziemy.
02:22:01:Nigdzie nie pójdziecie|bez przyzwoitki.
02:22:05:Przygotowałam mojego słynnego|kurczaka. Zróbmy sobie piknik.
02:22:10:Wiesz co, John?
02:22:12:Możesz wybierać:|pierś albo udko.
02:22:15:Jak się nazywa to danie?
02:22:17:Wspaniały Kurczak Chablis.
02:22:25:Nadal wyprowadza pan psa?
02:22:27:Patrick lubi poranne spacery.
02:22:31:Trochę dziwnie się dziś|zachowuje, prawda?
02:23:07:BILLY CARL HANSON|(ZAMORDOWANY) 19 GRUDNIA, 1981
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
In the Garden of DisgraceIn the Garden of SeductionIn the Garden of TemptationWiek niewinności The Age of Innocence (1993) DVDRip XviD Napisy PLThe Grapes of Wrath [Grona gniewu] [1940][napisy pl] cd2The Grapes of Wrath [Grona gniewu] [1940][napisy pl] cd1(gardening) Roses in the Garden and Landscape Cultural Practices and Weed ControlFlashback to the 1960s LSD in the treatment of autismNo Man s land Gender bias and social constructivism in the diagnosis of borderline personality disorwięcej podobnych podstron