historia stanow zjednoczonych3


HISTORIA
STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI
1848-1917
i
Donna R. Gabaccia Mercy College
David R. Goldfield University of North Carolina
Lewis L. Gould University of Tems
Krzysztof Michalek Uniwersytet Warszawski
Mark E. Neely Jr Lincoln Museum, Fort Wayne, Indiana
Patricia Nelson Limerick University of Colomdo
Walter Nugent University of Notre Damę
Izabella Rusinowa Uniwersytet Warszawski
David E. Shi Davidson College
Bernard A. Weisberger independent scholar, Chicago
HISTORIA
STANW ZJEDNOCZONYCH
AMERYKI
Redakcja naukowa
Walter Nugent
Uniumty of Notre Damę
Halina Parafianowicz
Uniwersytet Warszawski
Biblioteka
IDDDlISbM?
TOM 3
1848-1917
Warszawa PWN, 1995
W 11450
Projekt graficzny okładki i kompozycja wnętrza MIKOŁAJ FILIPIUK
Redaktor
ALDONA KUBIKOWSKA ZUZANNA STEFANIAK
Redaktor techniczny DANUTA JEZIERSKA-ŻACZEK
Opracowanie kartograficzne , SŁAWOMIRA JAROCIŃSKA BARBARA MUZYCZAK-OSTASZEWSKA PIOTR OSTASZEWSKI
Weryfikacja nazewnictwa geograficznego MARZENA WORONOW
Korekta ALDONA KUBIKOWSKA
Tytuł dotowany przeTlWtmstra Edukacji Narodowej
oraz United States Information Agency
BUU
"062046"
Copyright by
Andrzej Bartnicki, Donald Critchlow Warszawa 1995
Copyright by
Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o. Warszawa 1995
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
***
MARK E. NEELY JR
TSRN 81-01-11894-6
Dopiero z perspektywy czasu widać, że konflikt regionalny, który doprowadził do wojny secesyjnej, był zjawiskiem dominującym w tym okresie. Ówcześni Amerykanie jednakże nie zdawali sobie sprawy z tego, że zbliżała się wojna domowa. Ich emocje budziły rozmaite kwestie, nie mające związku ze sporem Pół-noc-Południe, wśród nich fala emigracji z Europy, która w drugiej połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku uderzyła o brzegi Nowego Świata. Znane od dawna i dobrze zorganizowane reformatorskie ruchy odnowy moralnej, z charakterystyczną dla ewangelickiego protestantyzmu żarliwością i wprawą zdobytą w ciągu minionych dziesięcioleci działalności agitacyjnej, poruszały sumienia Amerykanów, nigdy jednak nie zajmując się problemem niewolnictwa. Dynamicznie rozwijająca się gospodarka zmierzała tymczasem - nie zawsze pewnym krokiem - ku industrializacji, kształtując codzienne życie Amerykanów, wypełnione przede wszystkim - jeśli nie liczyć dyskusji o polityce, które toczyły się na ogół w sklepie - zarabianiem i wydawaniem pieniędzy. Lata pięćdziesiąte XIX w. stanowiły też - przemawia za tym wiele argumentów
- najświetniejszą dekadę w historii literatury amerykańskiej; opublikowano wówczas sześć książek, które albo bezpośrednio i na szeroką skalę oddziałały na życie ówczesnej Ameryki, albo też wywarły wpływ na całą literaturę amerykańską.
Jeżeli przyjrzymy się wydarzeniom końca lat czterdziestych i początku pięćdziesiątych XIX w., okaże się, iż nie tworzą one ciągu przyczynowego, który nieuchronnie i nieubłaganie prowadziłby do wojny. Przeciwnie - zadziwia fakt, że do wojny secesyjnej w ogóle doszło. Za podstawowe należałoby uznać pytanie, jak w ogóle możliwa była wojna, która przyniosła w rezultacie zniesienie niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych, jeśli przeważająca większość białych uważała, że Murzyni są rasą niższą i zawsze powinni zajmować podrzędną pozycję. Nawet Lincoln, który ostatecznie sam proklamował zniesienie niewolnictwa w większości stanów Południa, jeszcze pod koniec lat pięćdziesiątych oświadczył publicznie: "Nie popieram - i nigdy nie popierałem
- koncepcji doprowadzenia jakimikolwiek środkami do równości społecznej i politycznej ras białej i czarnej ... Nie jestem - i nigdy nie byłem - zwolennikiem przyznania Murzynom praw wyborczych, prawa do zasiadania w ławie
MARK E. NEELY JR
przysięgłych czy stworzenia im możliwości zdobycia kwalifikacji do obejmowania urzędów; nigdy też nie opowiadałem się za tym, aby czarni zawierali małżeństwa z białymi. Dodam jeszcze, że istnieje między rasą białą i czarną naturalna różnica, która, jak sądzę, nigdy nie pozwoli na to, aby żyły one w warunkach społecznej i politycznej równości".
Paradoksalność powyższego stwierdzenia Lincolna od dawna sprawia kłopot Amerykanom i utrudnia zrozumienie fenomenu wielkiej wojny secesyjnej.
1. Wybory prezydenckie 1848 r.
Traktat z Guadalupe-Hidalgo przyniósł pokój, podbudował morale Amerykanów oraz przysporzył Stanom Zjednoczonym ogromnych terytoriów. Gdy 10 marca 1848 r. Senat ratyfikował traktat, Stany Zjednoczone oficjalnie uzyskały Kalifornię i Nowy Meksyk - w zamian za 15 min dolarów i zobowiązanie do zadośćuczynienia materialnym roszczeniom obywateli amerykańskich wobec Meksyku - oraz dużą część Teksasu, stanowiącą uprzednio przedmiot sporu z Meksykiem. Włączony obszar obejmował 529 017 mil2, co pod względem powierzchni stawiało go na trzecim miejscu (po Luizjanie i potem Alasce) wśród zdobyczy terytorialnych młodego państwa. Cesja meksykańska objęła terytorium obecnych stanów Kalifornia, Nevada i Utah, większość
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
obej-wierali :zarną [y one
a kło-jnej.
Tale
iów.
.lnie
vią-
tich
liot
Dod
tem
ska
ość
Arizony, część Nowego Meksyku, Kolorado i Wyoming. W historii narodu nie zapomina się takich zdobyczy - dzięki nim właśnie James K. Polk, człowiek stronniczy i ponury, zyskał na trwałe reputację dobrego prezydenta.
W owym czasie wielu odnosiło się do niego z nienawiścią, ponieważ Partia Wigów przeciwna była wojnie z Meksykiem, chociaż właśnie wigowscy generałowie ją wygrali. Taka sytuacja nie jest w Stanach Zjednoczonych niczym niezwykłym: w czasie wojny, rozpoczętej przez partię znajdującą się u władzy, ugrupowania opozycyjne otwarcie krytykują cele wojny, a mimo to gorliwie angażują się po stronie sprawy narodowej. Wigowie, pamiętając o jedynym sukcesie, jaki udało im się odnieść w wyborach prezydenckich, wyznaczyli na swego lidera w 1848 r. Zachary'ego Taylora, bohatera wojennego, właściciela niewolników w Luizjanie, człowieka o niezbyt jasno określonych poglądach. Był on lansowany przez Williama H. Sewarda, polityka wigowskiego ze stanu Nowy Jork, zdeklarowanego przeciwnika niewolnictwa. Chcąc zachować równowagę frakcji i grup regionalnych, wigowie wybrali Miliarda Fillmore, oponenta Sewarda ze stanu Nowy Jork, na kandydata na wiceprezydenta. Partia nie stworzyła konkretnego programu, Taylor zaś, wbrew powszechnie przyjętej praktyce, nie wygłosił żadnego politycznego przemówienia, w którym przedstawiłby wyborcom swoje poglądy.
Demokraci nominowali Lewisa Cassa, senatora z Michigan, którego tożsamość polityczna została określona podczas sesji parlamentarnej dotyczącej bardzo istotnego problemu regionalnego - kwestii niewolnictwa na obszarze cesji meksykańskiej. Cass był jednym z pierwszych polityków proponujących przyjęcie zasady "ludowej suwerenności" przy rozwiązywaniu problemu, czy nowe stany, które prędzej czy później zostałyby utworzone na rozległych amerykańskich obszarach, byłyby stanami wolnymi czy niewolniczymi. Cass proponował, aby zdecydowali o tym sami ich mieszkańcy.
Sprawa niewolnictwa na tych obszarach, podobnie jak wiele innych kwestii politycznych, była uregulowana przez Konstytucję, której IV artykuł stanowił, że "Kongres jest władny uchylać i stanowić przepisy i zarządzenia dotyczące terytoriów oraz innej własności należącej do Stanów Zjednoczonych". Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać wystarczająco wyraźnym określeniem kompetencji, ale w 1848 r. sprawa ta nie była oczywista - przynajmniej nie dla wszystkich. John C. Calhoun, błyskotliwy polityk z Karoliny Południowej, dowodził, że Terytoria są wspólną własnością wszystkich stanów, ponieważ wszystkie stany przelewały za nie krew, a zatem Kongres nie mógł pozbawiać obywateli któregoś z nich prawa do przesiedlania się na obszar Terytorium wraz z całym dobytkiem. Terytorium jako przyszły stan mogło opowiedzieć się za zakazem niewolnictwa w swoich granicach i zapisać to w konstytucji. Dla Południowców myśl, że ich własność mogła być w jakimś sensie "gorsza" od dobytku osadników z Północy, stanowiła obrazę.
MARK E. NEELY JR
Genialność koncepcji "ludowej suwerenności" wynikała z jej niejasności. Cass nie określił wyraźnie, w którym momencie miejscowi osadnicy mają podjąć decyzję - czy w okresie funkcjonowania obszaru jako Terytorium, czy też tuż przed uzyskaniem przezeń statusu stanowego. Amerykańscy politycy na ogół nie mają nic przeciwko nieprecyzyjnym sformułowaniom w deklaracjach programowych, ponieważ muszą przekonać rzesze wyborców zarówno z Północy, jak i Południa, aby głosowały na ich partie.
Jeszcze mniej jednoznaczna była konkurencyjna koncepcja, lansowana przez trzecią partię, Partię Wolnej Ziemi (Free-Soil Party), powstałą w 1848 r. Postulowała ona, by decyzją Kongresu zakazać niewolnictwa na obszarze Terytoriów. Partia owa, skupiająca tych spośród demokratów i wigów, którzy byli zwolennikami "wolnej ziemi", wysunęła kandydatury eks-demo-kraty Martina Van Burena na prezydenta i eks-wiga Charlesa F. Adamsa na wiceprezydenta. Przyjęty przez nią program wyborczy został zręcznie sformułowany - nie tyle ze względu na fakt, aby był równie przekonywający dla wyborców z Północy, jak i z Południa (miał bowiem wyraźnie "północny" charakter), lecz z powodu niejednoznacznego określenia przyczyn, dla których należałoby wprowadzić zakaz niewolnictwa w Terytoriach. Dla jednych istnienie niewolnictwa wydawało się zjawiskiem niemoralnym, dla innych zaś oznaczało ono napływ czarnej ludności na tereny, które mogłyby być zasiedlone przez białych wolnych osadników. Podawano też inne powody, np. że z ekonomicznego punktu widzenia system niewolniczy okazał się niewydaj-ny, że zahamował rozwój gospodarki, przede wszystkim przemysłu, i niechybnie pogrążyłby nowe tereny w nędzy i zacofaniu. Taki program mógł przekonać zarówno pobożnych protestanckich reformatorów, jak i kapitalistów, niezbyt wrażliwych na problemy społeczne, przy czym nikt nie musiał się obawiać, że popierając go da świadectwo osobistych sympatii dla czarnej ludności.
W 1848 r. była to istotna kwestia. Właśnie wtedy wolny stan Illinois, stanowiący część starego Północnego Zachodu, gdzie od ponad pół wieku obowiązywała ustawa zakazująca niewolnictwa, ratyfikował nową konstytucję. Jej art. 14 głosił: "Zgromadzenie Ogólne na swym pierwszym posiedzeniu po zatwierdzeniu poprawek do Konstytucji winno ustanowić takie prawa, które skutecznie powstrzymają napływ i osiedlanie się wolnej ludności kolorowej na terenie stanu i uniemożliwią właścicielom niewolników sprowadzanie tychże na obszar stanu z zamiarem przyznania im wolności". Punkt ten, wyodrębniony z całości dokumentu, poddano osobno pod głosowanie - został on przyjęty stosunkiem głosów 60 585 do 15 903. Podobną decyzję podjęto w 1851 r. w sąsiadującej z Illinois Indianie stosunkiem głosów 113 628 do 21 873. W latach pięćdziesiątych XIX w. przeważająca większość białych Amerykanów nie chciała sąsiedztwa czarnej ludności - ani wolnej, ani niewolników.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
"Stary prostak" (Old Rough and Ready) Taylor pokonał Cassa w wyborach, które odbyły się niedługo potem. Partia Wolnej Ziemi, kierowana przez wytrawnego polityka i proponująca umiarkowany program, uzyskała znacznie więcej głosów niż Partia Wolności w 1844 r. Prezydent Taylor, człowiek czynu, ale mało doświadczony polityk, wywołał wkrótce najpoważniejszy kryzys regionalny od czasu zarządzenia o unieważnieniu (Ordinance of Nullification). Odkrycie złota w Kalifornii w 1848 r. spowodowało, że dziesiątki tysięcy poszukiwaczy złota wyruszyły na Zachodnie Wybrzeże. Wynikła konieczność utworzenia tam władzy, która zajęłaby się tymi wszystkimi "ludźmi znikąd", przybywającymi do Kalifornii w nadziei szybkiego wzbogacenia się. Chcąc uniknąć kontrowersji w sprawie niewolnictwa na obszarze Terytoriów, prezydent nalegał, aby mieszkańcy Kalifornii i Nowego Meksyku przygotowali projekty konstytucji i wystąpili bezzwłocznie o przyznanie im statusu stanowego. Sądził, że dzięki temu uda się również uniknąć sporów wokół kwestii niewolnictwa. W rezultacie uchwalona stanowa konstytucja Kalifornii wprowadzała zakaz niewolnictwa.
Przedstawiciele Południa w Kongresie sprzeciwili się uznaniu nowego stanu. Wydawało się, że dojdzie do secesji. Henry Clay, wigowski senator z Kentucky, przybrawszy pozę twórcy kompromisu ostatniej szansy, przedstawił w 1850 r. pakiet legislacyjny, zawierający następujące punkty:
1. Kalifornia zostanie uznana za stan wolny, ale
2. niewolnictwo nie będzie zakazane na Terytoriach utworzonych z pozostałej części cesji meksykańskiej;
3. Teksas zrzeknie się pretensji do znacznych obszarów Nowego Meksyku, ale
4. Stany Zjednoczone przejmą dług państwowy Meksyku w zamian za odstąpione obszary;
5. między stanowy handel niewolnikami będzie zakazany w Dystrykcie Kolumbii, ale
6. zaostrzone zostaną przepisy dotyczące zbiegłych niewolników, tak aby pozwalały na odzyskanie uciekinierów.
John C. Calhoun, mający już wówczas niewielkie możliwości działania, wniósł sprzeciw wobec tego pakietu. Daniel Webster, którego świetna kariera polityczna dobiegała końca, poparł kompromis w przemówieniu, które wywołało rozgoryczenie przeciwników niewolnictwa w Nowej Anglii, występujących przeciw surowym prawom wobec zbiegłych niewolników. William H. Seward, który w powszechnej opinii miał decydujący wpływ na poczynania Taylora, wystąpił z kontrowersyjnym przemówieniem, stwierdzając m.in., że "prawo wyższe niźli Konstytucja" zakazuje wprowadzania niewolnictwa na nowych Terytoriach. Przez ponad dziesięć lat demokraci wykorzystywali te właśnie słowa przeciw zwolennikom zniesienia niewolnictwa, próbując ukazać ich jako
12
MARK E. NEELY JR
stawiających się ponad Konstytucją Stanów Zjednoczonych (a żaden z polityków amerykańskich nie chce sprawiać takiego wrażenia).
Kompromis nie uzyskał poparcia większości w Kongresie, ale przynajmniej jedna istotna przeszkoda w rozwiązaniu kryzysu - potencjalne weto prezydenckie - zniknęła, gdy zmarł nagle w lipcu prezydent Taylor. Fillmore, który zajął jego miejsce, był bardziej skłonny do ustępstw.
Senator Stephen A. Douglas, demokrata z Illinois, zastosował chwyt taktyczny, który doprowadził do kompromisu: wyodrębnił z programu Claya projekty osobnych ustaw, a następnie zebrał popierających je kongresmanów (wielu z nich było przeciwnych pakietowi Claya jako całości), połączył ich z grupą umiarkowanych polityków opowiadających się za porozumieniem i doprowadził do przegłosowania poszczególnych części pakietu. Najważniejsze z proponowanych przez Claya ustaw uzyskały moc prawną, ale ich uchwalenie tylko pozornie było sukcesem. Fakt ten nazwano "kompromisem 1850 r.", faktycznie jednak zgoda na kompromis nie istniała.
Mimo wszystko wydawało się, że opinia publiczna może odetchnąć z ulgą. W 1852 r. Partia Demokratyczna wysunęła Franklina Pierce'a z New Hampshire jako kandydata na prezydenta. Jego program wyborczy zawierał aprobatę dla kompromisu z 1850 r. i potępiał agitację wokół kwestii niewolnictwa. Wigowie ponownie udzielili poparcia bohaterowi wojny meksykańskiej, generałowi Winfieldowi Scottowi, ale tym razem przegrali. Partia Wolnej Ziemi z Johnem P. Halem, innym kandydatem na prezydenta z New Hampshire, wypadła słabo w związku z tym, że zawarty kompromis spowodował uspokojenie nastrojów.
Zawarcie kompromisu wcale nie oznaczało, iż wszystkie problemy regionalne udało się umieścić w jednym dokumencie, którego ratyfikacja sprawiła, że ustały niepokoje i ucichła agitacja. Niektórzy mieszkańcy Północy przeciwni byli działaniom podejmowanym wobec zbiegłych niewolników zgodnie z literą nowego prawa. Wojowniczy przedstawiciele Południa, zwani "połyka-czami ognia", po raz kolejny wyrazili zdecydowaną wolę przeciwstawienia się próbom wprowadzenia zakazu niewolnictwa na nowych Terytoriach. Późniejsze wydarzenia miały zachwiać ustalonym amerykańskim systemem partyjnym i doprowadzić do głębokich podziałów i rozłamów.
Katalizatorem stały się jednak nie wydarzenia na Północy czy Południu, ale masowy napływ emigrantów z Irlandii i państw niemieckich. W powszechnym przekonaniu ci przybysze z Europy zdradzali nadmierną słabość do alkoholu. Fakt, że po 1848 r. coraz częściej widywano ich w saloonach, wzmógł zaniepokojenie protestantów, od dawna przejętych troską o zachowanie wstrzemięźliwości od alkoholu. Podobnie jak się to stało w przypadku innych ruchów odnowy moralnej, dla których bodźcem była protestancka koncepcja "drugiego wielkiego przebudzenia", tak i tu wewnętrzna dynamika ruchu doprowadziła do radykalnych zmian. Picie alkoholu, niegdyś uważane
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
za dopuszczalne, pod warunkiem zachowania umiaru, zostało teraz uznane za grzech. Wykorzenienie grzechu wymagało jedynie silnego postanowienia, aby go nie popełniać. Postanowienia takie, jeśli podejmowane byłyby masowo, mogłyby przyspieszyć nadejście tysiącletniego panowania Chrystusa na Ziemi.
Podobny tok rozumowania można było dostrzec i wcześniej u wielu reformatorów, ale żarliwi zwolennicy abstynencji w latach pięćdziesiątych XIX w. zażądali wprowadzenia prohibicji, wychodząc z praktycznego założenia, iż picie alkoholu jest z gruntu złe i jako takie winno być zabronione. Pierwszy znaczący sukces osiągnęli w 1851 r. w Maine, gdzie legislatura zakazała sprzedaży alkoholu na terenie całego stanu. Ruch zyskał wielu zwolenników także w innych stanach, a ponieważ wśród potępiających picie alkoholu byli zarówno wigowie, jak i demokraci, kwestia prohibicji stała się przyczyną rozdźwięku w łonie obu partii. Działania reformatorów spowodowały również zainteresowanie kobiet ich udziałem w wyborach - Amerykanki uświadomiły sobie wyraźniej niż kiedykolwiek, że wraz z prawem do głosowania uzyskałyby sposobność oddziaływania na morale narodu. t.
Fala imigracji po 1848 r. wstrząsnęła amerykańskim systemem partyjnym. Było to nieuniknione, jeśli wziąć pod uwagę skalę zjawiska. W latach pięćdziesiątych XIX w. do Stanów Zjednoczonych, które według spisu powszechnego z 1850 r. liczyły 23 191 876 mieszkańców, przybyło 2 598 000 imigrantów
- było to o połowę więcej niż w poprzedniej dekadzie. Zdecydowana większość z nich była pochodzenia irlandzkiego i niemieckiego. Taka masa cudzoziemców, w większości biednych i mówiących często obcym językiem, wystawiła gościnność części Amerykanów na zbyt ciężką próbę. Zorganizowany w latach trzydziestych ruch w celu ograniczenia imigracji uaktywnił się znowu z całą mocą. Jego siłę napędową stanowiła nie tyle wrogość wobec cudzoziemców, co nienawiść do katolików - tego wyznania byli niemal wszyscy przybysze z Irlandii i prawdopodobnie połowa imigrantów z Niemiec. Kwestie religijne budziły spory niemal tak gorące, jak płomień stosów okresu Reformacji
- w owym czasie ekumenizm był na scenie amerykańskiej zjawiskiem równie rzadkim, jak automobil. Irlandczycy zaczęli przybywać do Ameryki po klęsce nieurodzaju ziemniaków w 1845 r. Niemców natomiast, również ciężko doświadczonych przez głód panujący w latach czterdziestych, do porzucenia ojczyzny skłoniły także gwałtowne wstrząsy polityczne w Europie w 1848 r. Wpływ imigrantów na amerykańskie partie polityczne nie był jednak widoczny aż do lat pięćdziesiątych, w dużej mierze dlatego, że okres naturalizacji trwał niekiedy 5 lat. Oznaczało to, iż część imigrantów przybyłych do Ameryki w 1848 r. nie mogła głosować przed rokiem 1853.
Gdy na początku lat pięćdziesiątych XIX w. przybysze z Irlandii i Niemiec zaczęli brać udział w wyborach, wzbudzili falę niechęci najpierw w Nowym Jorku, głównym porcie, do którego przybywali europejscy emigranci i gdzie wielu z nich się osiedlało, ponieważ byli zbyt biedni, aby ruszyć dalej.
14
MARK E. NEELY JR
W 1850 r. powstała Kongregacja Gwiaździstego Sztandaru (Order of the Star-Spangled Banner), która przeciwstawiała się udziałowi katolików i obcokrajowców w wyborach. Jej członkowie wymieniali porozumiewawcze uściski dłoni i byli instruowani, aby na pytania osób z zewnątrz, dotyczące ich organizacji, odpowiadać "nic nie wiem" ("I know nothing"). Dlatego też partii tej nadano nazwę "Nic Nie Wiedzących" (Know Nothings) mającą pejoratywny wydźwięk. Jej członkowie opowiadali się za wprowadzeniem 21-letniego okresu naturalizacji i zyskali duże poparcie, szczególnie na Wschodzie, którego mieszkańcy jeszcze nie otrząsnęli się z szoku, doznanego na skutek udziału imigrantów w wyborach. Do 1854 r. Partia "Nic Nie Wiedzących" była już, przynajmniej na Wschodzie, najszybciej rozrastającą się formacją polityczną Stanów Zjednoczonych. W jej szeregi wstępowali masowo wigowie, od dawna zarażeni ideologią natywizmu, tłumnie opuszczający swoją rozdartą wstrząsami partię.
Do tych rozlicznych problemów został nagle dodany najbardziej chyba wybuchowy składnik, jaki kiedykolwiek spreparowano w Kongresie Stanów Zjednoczonych: ustawa Kansas-Nebraska. Ten niefortunnie pomyślany akt legislacyjny autorstwa Stephena A. Douglasa podejmował próbę powołania rządu lokalnego dla rozległego Terytorium Nebraski, które rozciągało się od dzisiejszej Oklahomy aż po granicę kanadyjską. Nie dotyczył obszarów cesji meksykańskiej. Istnienie tak rozległych Terytoriów na Zachodzie wymagało uregulowania statusu prawnego obszarów doń należących. Spory o przyszłość cesji meksykańskiej spowodowały wzrost napięcia i usztywnienie stanowisk polityków, ale można stwierdzić z całą pewnością, że konflikt, który doprowadził ostatecznie do wybuchu wojny secesyjnej, ciągnął się od czasu zakupu Luizjany.
Prawdopodobnie większość uważała, że kwestia niewolnictwa na tym obszarze została już dawno rozstrzygnięta. Słynny kompromis Missouri zakazywał niewolnictwa na ziemiach położonych powyżej 3630' szerokości geograficznej północnej w obrębie terytorium uzyskanego przy zakupie Luizjany, a więc również na całym obszarze Nebraski. Zamiarem senatora Douglasa nie było naruszanie tego porządku, chciał on jednak kontynuować zasiedlanie kontynentu, gdyż pojmował to jako misję Amerykanów. Najistotniejszą sprawą dla tego ambitnego polityka z Illinois, ubiegającego się w 1852 r. o nominację prezydencką z ramienia demokratów, stało się wytyczenie transkon-tynentalnej linii kolejowej, której końcową stacją miało być Chicago i która miała przebiegać przez Nebraskę.
Oczywiście mniej liczne stany niewolnicze raczej niechętnie odnosiły się do tworzenia nowych wolnych stanów w granicach Unii. Aby zjednać sobie opozycję z Południa, a także dlatego że był zwolennikiem zasady "ludowej suwerenności", którą uważał za uczciwą, prawdziwie amerykańską drogę rozwiązywania problemów, Douglas odwołał się do systemu stworzonego
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
w 1850 r. dla obszarów cesji meksykańskiej i sformułował projekt ustawy w taki sposób, aby stany powstające na tym obszarze mogły zostać przyjęte do Unii bądź jako wolne, bądź jako niewolnicze. Z jednej strony projekt ten nie wnosił niczego nowego, każda bowiem konstytucja stanowa mogła uwzględnić lub pominąć w swoim zapisie kwestię niewolnictwa, z drugiej jednak - wprowadzał nowy element: niewolnictwo mogło zostać w fazie Terytorium wprowadzone również tam, gdzie było zabronione, zanim dany obszar uzyskał status stanu. Najwyraźniej Douglas chciał "przemycić" w Kongresie niejasno sformułowaną ustawę, aby nie spotęgować tradycyjnych już walk między politykami opowiadającymi się za utrzymaniem niewolnictwa a jego przeciwnikami.
Ten zamiar się nie powiódł. Rzecznicy interesów niewolniczego Południa z poprzednich dysput dotyczących Terytoriów wywnioskowali, że prawdopodobnie żaden nowy stan nie wejdzie do Unii jako niewolniczy, jeżeli dotychczas niewolnictwo było zakazane na jego obszarze. Rzucili więc wyzwanie Douglasowi, domagając się, aby w ustawie zawarł precyzyjne sformułowanie, uchylające ograniczenia nałożone przez kompromis Missouri, unikając tym samym konfrontacji z nieprzejednanym oporem Południa. Bardziej znający się na rzeczy przywódcy Południa (z których przynajmniej jeden odegrał istotną rolę we wprowadzeniu poprawek do pierwotnego projektu Douglasa), przeciwstawiający się zakazowi wprowadzenia niewolnictwa na obszarze Terytoriów, przekonani byli, że niewolnictwo nie przetrwa na jałowych ziemiach Zachodu. Nie ta konkretna sprawa stanowiła przyczynę ich zaangażowania - w dyskutowanych ograniczeniach wyczuwali negatywną ocenę moralną własnej formacji społecznej. Ci zaś, którzy bronili z górą 10-miliardowego kapitału zainwestowanego w niewolników, w potępianiu instytucji południowych widzieli poważne zagrożenie własnej egzystencji.
Sam Douglas nie miał zdecydowanego zdania w tej kwestii, ale ostatecznie przychylił się do żądań Południa. Zgodnie z tradycją demokratyczną, która posługuje się niejasną terminologią legislacyjną, aby nie zrazić wyborców nazywaniem rzeczy po imieniu, ustawa Douglasa nie "uchylała" wprost ograniczeń zasięgu niewolnictwa, nałożonego przez kompromis Missouri, lecz jedynie stwierdzała, iż nie mają one mocy obowiązującej. Nie zwiodło to nikogo, ale administracja Pierce'a poparła ustawę, która weszła w życie na wiosnę 1854 r. Natychmiast odezwały się głosy krytyczne, wcale nie umiarkowane w tonie i nie świadczące o rozsądku tych, którzy je wypowiadali. Wielu polityków, m.in. kilku kongresmanów, lepiej zorientowanych w sytuacji, potępiło ustawę jako element głęboko zakorzenionego spisku, zawiązanego przez arystokrację plantatorską i demokratów z Północy; spisku, którego celem było rozprzestrzenienie niewolnictwa na Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Jak na ironię, w chwili gdy znacznie zwiększyła się populacja i siła polityczna Północy (co przerażało Południowców), wśród jej mieszkańców
16
MARK E. NEELY JR.
rozpowszechniło się przekonanie o istnieniu spisku Południowców, mającego doprowadzić do dominacji Południa w Unii. W niektórych regionach zaczęto organizować grupy, które mogłyby być przekształcone w partię polityczną, przeciwstawiającą się próbom rozszerzenia niewolnictwa na obszary Terytoriów. Ich członkowie określali się mianem republikanów. W skład nowego ugrupowania weszli też demokraci przeciwni rozstrzygnięciom w kwestii Nebraski, dawni wigowie i zdeklarowani przeciwnicy niewolnictwa.
Niepopularna ustawa i rosnące znaczenie ruchu "Nic Nie Wiedzących" wyrządziły ogromne szkody Partii Demokratycznej i spowodowały niemal całkowite rozbicie wigów. Przyniosły one w efekcie nasilenie terroru i przemocy na obszarze dzisiejszego stanu Kansas. Świadomie rozpętana rywalizacja polityczna, której celem było przeciągnięcie Terytoriów na stronę stanów wolnych lub niewolniczych, ujawniła wkrótce, że w sprawie takiej, jak problem niewolnictwa na obszarze Terytoriów, Amerykanie gotowi są do walki na śmierć i życie, nawet jeśli uważają niewolników za rasę niższą. Spór wokół wyborów w Kansas doprowadził wkrótce do utworzenia na tym obszarze dwóch opozycyjnych rządów terytorialnych - jednego optującego za niewolnictwem (który w powszechnym mniemaniu wybrany został oszukańczymi metodami) i drugiego (nielegalnego, co nie ulega wątpliwości również dzisiaj), opowiadającego się za statusem stanu wolnego. Topeka, stolica i ośrodek ruchu Wolnej Ziemi, szczyciła się własną konstytucją Terytorium Kansas, która, podobnie jak inne z tego okresu, zakazywała wolnej ludności murzyńskiej osiedlania się na tym terenie. Konflikt między białymi osadnikami narastał. W 1855 r. John Brown, człowiek głęboko religijny i fanatyczny abolicjonista, stanął na czele grupy, która zamordowała pięciu popierających niewolnictwo osadników w Pottawatomie Cre-ek. Wkrótce nie kontrolowana przemoc stała się powszechnym zjawiskiem, po tym zwłaszcza jak mieszkańcy Missouri, z których rekrutowała się większość zwolenników niewolnictwa w sąsiednim Terytorium Kansas, w odwecie zaatakowali Osawatomie, zabijając jednego z synów Johna Browna.
Ta rzeź - ponad 200 ofiar w ciągu roku - nie najlepiej świadczyła o skuteczności zasady "ludowej suwerenności". Krew męczenników z Kansas była jak oliwa dolewana do ognia płomiennych wystąpień w Kongresie. Jedno z najostrzejszych przemówień, "Zbrodnia przeciwko Kansas", wygłoszone przez republikańskiego senatora z Massachusetts, Charlesa Sumnera, żarliwego zwolennika zniesienia niewolnictwa, sprowokowało krwawy incydent o ważnych politycznych reperkusjach. Preston Brooks, kongresman z Karoliny Południowej, doprowadzony do wściekłości wystąpieniem Sumnera, zaatakował go na sali obrad i tak długo okładał laską, aż Sumner zaczai krwawić i stracił przytomność.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
Teraz już bez najmniejszego trudu - prawdę mówiąc, nigdy nie było to trudne - można było przedstawić wyborcom z Północy wydarzenia rozgrywające się na narodowej scenie politycznej jako serię' agresywnych napaści, podejmowanych przez tzw. siłę niewolnictwa, na swobody przysługujące białym obywatelom. "Bandyci z pogranicza" Missouri, napadający na białych wolnych osadników w Kansas, przedstawiani byli jako skrajny przykład nieokrzesania i brutalności południowego "rycerstwa". Przywykła do wymachiwania batem, żyjąca w sposób urągający ideałom zawartym w Deklaracji Niepodległości, "arystokracja plantatorska" zdawała się kierować w polityce zasadą "rządź lub niszcz" - tak w każdym razie utrzymywali politycy z Północy. Teraz mieszkańcy Północy skarżyli się, że wyrażanie w Kongresie sprzeciwu wobec systemu niewolniczego mogło okazać się niebezpieczne. Nawet wyborcy nie cierpiący na manię prześladowczą dostrzegali w zajściu zakończonym pobiciem Sumnera kulminacyjny punkt kampanii, zapoczątkowanej w czasach "rządów knebla" i kongresmana Johna Quincy Adamsa, której celem było uciszenie wszystkich obrońców wolności.
Wbrew temu, co twierdzili republikanie w swoich krasomówczych wystąpieniach, nic takiego, jak starannie obmyślony i precyzyjnie zorganizowany spisek zwolenników niewolnictwa, nie istniało, ale mieszkańcy Południa niejednokrotnie robili wiele, aby ściągnąć na siebie nienawiść. Jednym z najbardziej bulwersujących wydarzeń było przyjęcie, jakie Południe zgotowało Prestonowi Brooksowi po pobiciu Sumnera - witano go jak bohatera.
Krew Sumnera i krew przelana w Kansas sprawiły, że szeregi republikanów szybko rosły, natomiast program polityczny "Nic Nie Wiedzących" zdawał się odgrywać coraz mniejszą rolę w krajowym kryzysie. W 1856 r. polityka amerykańska powoli, acz nieuchronnie, zmierzała w nowym fatalnym kierunku. W wyborach do Kongresu, które odbyły się w drugiej połowie 1854 r., demokraci stracili 66 z 91 miejsc, jakie mieli w okręgach na Północy. Sukces odniosły jednak nie tylko ugrupowania abolicjonistów czy siły wrogie wobec Południa, przeciwne przyjętej właśnie ustawie Kansas-Nebraska. W latach 1854 i 1855 Partia "Nic Nie Wiedzących" uzyskała przewagę w kilku rządach stanowych, m.in. w Massachusetts, gdzie kontrolowała wszystkie urzędy i dysponowała większością miejsc w zgromadzeniu stanowym.
Upojeni tymi sukcesami "Nic Nie Wiedzący" wysunęli w 1856 r. swojego kandydata na prezydenta, Miliarda Fillmore'a, który w wyborach powszechnych zdobył 22% głosów (był on również kandydatem wigów - ugrupowania praktycznie już nie istniejącego). Republikanie udzielili poparcia Johnowi C. Fremontowi, odkrywcy Zachodu. Głównym punktem jego programu wyborczego była kwestia "wolnej ziemi". Fremont głosił pochwałę zasad wyrażonych w Deklaracji Niepodległości i potępiał instytucję niewolnictwa jako jeden z dwóch bliźniaczych reliktów barbarzyństwa, obok poligamii (ta ostatnia uwaga wymierzona była w mormonów). Prawie 40% programu politycz-
18
MARK E. NEELY JR
nego dotyczyło kwestii Kansas. Wśród republikanów więcej było wigów niż byłych demokratów, ale to właśnie obecność tych ostatnich miała zasadnicze znaczenie i zadecydowała o sukcesie wyborczym partii. Byli demokraci uzyskali również nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do ich liczebności znaczenie w ciałach doradczych Partii Republikańskiej. Deklaracja wyborcza republikanów zawierała pewne elementy programu gospodarczego dawnej Partii Wigów, takie jak pomoc federalna na budowę transkontynentalnej linii kolejowej i poprawa sytuacji wewnętrznej. Tego rodzaju koncepcje republikańskie nadają wiarygodności marksistowskim poglądom na wojnę secesyjną, postrzeganą jako nieuchronne zwycięstwo burżuazyjnego kapitalizmu Północy nad artystokracją ziemską Południa. Niewątpliwie Południe było słabiej uprzemysłowione niż Północ, uproszczeniem jednak byłoby mówić o jego społeczeństwie, że reprezentuje ono wszelkie podstawowe cechy i świadomość charakterystyczne dla stadium przedkapitalistycznego. Odmienność Południa łatwiej jest zrozumieć, jeśli uznać za jej przyczynę fakt, że gospodarka oparta tu była na niewolniczej pracy czarnej ludności oraz że warunki geograficzne regionu predestynowały go do funkcji sektora rolniczego w zintegrowanej gospodarce narodowej.
Południe dostarczało surowców włókienniczych (ich produkcja zwiększyła się w ciągu dziesięciu lat prawie dwukrotnie), sprzedawanych za granicę i do fabryk Nowej Anglii, co było niewątpliwie sukcesem gospodarczym. Około 1860 r. ośrodki miejskie skupiały mniej niż 25% Amerykanów (w porównaniu z 15% dziesięć lat wcześniej). Mniej niż 1/5 siły roboczej była zatrudniona w fabrykach i chociaż produkcja przemysłowa wzrastała, jeszcze nie można mówić o industrializacji - miała ona dopiero nadejść, ale w czasach, którymi się tu zajmujemy, nie znajdowała się w centrum uwagi. Jednakże zmiany dające się zauważyć w latach pięćdziesiątych XIX w., przede wszystkim w Nowej Anglii i w stanach środkowych wybrzeża Atlantyku, wyraźnie już wskazywały, w jakim kierunku zmierzać będzie gospodarka. Mieszkańcy Południa dostrzegali je i przeczuwali, że konsekwencją tych zmian będzie zróżnicowanie społeczeństwa. Długość linii kolejowych w skali całego państwa zwiększyła się w latach pięćdziesiątych XIX w. trzykrotnie - połączyły one Północny Zachód z Północnym Wschodem, co miało istotne znaczenie dla gospodarki oraz zapoczątkowało ożywioną wymianę produktów żywnościowych na towary przemysłowe i artykuły pochodzące z importu. W związku z tym zaczęła tracić swoje dotychczasowe znaczenie rzeka Missisipi i rozluźniły się związki Południa z Pomocnym Zachodem. Trzeba jednak stwierdzić, że gdyby nie konflikt polityczny wokół sprawy niewolnictwa, zarówno ówcześni Amerykanie, jak i dzisiejsi historycy najprawdopodobniej traktowaliby te fakty jako element procesu rozwoju gospodarki narodowej i specjalizacji regionalnej.
W roku 1856 demokraci wybrali Jamesa Buchanana z Pensylwanii na kandydata na prezydenta. Buchanan był długoletnim i wiernym członkiem
U fet
Y/
partii, Kansa tyków
przy part Wu proj
Parł
też
zwo
szos
nież
wła
złe
rzec
stai
nic
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
partii, a na jego korzyść przemawiało jeszcze i to, że w okresie, gdy problem Kansas polaryzował stanowiska i doprowadzał do kompromitacji wielu polityków w Stanach Zjednoczonych, on przebywał jako dyplomata za granicą.
MMMMMI * t! ,f r *;,-
tMtaMMii i T r r v i- L' i''
*~* l l > " :: .1 l ( rt
* CII*
\ !*;
liczba oddanych głosów 4053 967
^^^ Miliard FillmoreT ^^H Partia Amerykańskar| ^M" -Know Nottiing
Parlia Demokratyczna _ --.
John C. Fremont, L - _ Partia Republikańska
1 terytoria nie biorące udziału w głosowaniu
2. Wybory prezydenckie 1856 r.
Demokraci odnieśliby zapewne łatwe zwycięstwo, gdyby nie fakt, że przywódcy republikańscy już poprzedniej zimy zdołali przyciągnąć do swojej partii większość członków północnego odłamu "Nic Nie Wiedzących". W ugrupowaniu tym nastąpił rozłam w związku z kwestią, czy do deklaracji programowej należy włączyć punkt dotyczący niewolnictwa.
W rezultacie silna Partia Republikańska stała się poważną rywalką starej Partii Demokratycznej. Nie była ona partią przeciwników niewolnictwa ani też - jeśli wziąć pod uwagę indywidualne przekonania jej członków - partią zwolenników "wolnej ziemi". Była natomiast partią regionalną, której większość członków niepokoiła polityczna postawa Południa. Wyrażali oni również ubolewanie z powodu zajść, które odbierali jako zakusy aroganckich właścicieli niewolników na wolność słowa i zasadę rządów większości. Mieli za złe politykom z Południa ich uparty sprzeciw wobec rządowych inicjatyw na rzecz rozwoju gospodarczego, które kapitaliści, zwłaszcza wywodzący się ze starych kręgów wigowskich, stawiali na pierwszym miejscu. Chociaż zwolennicy tej partii byli w równej mierze przeciwni katolicyzmowi, co niewolnictwu
20
MARK E. NEELY JR
(niektórzy nawet uważali papieża za większe zagrożenie), musieli teraz opowiedzieć się za republikanami, aby stworzyć skuteczną opozycję wobec Partii Demokratycznej, która zawsze przyciągała wyborców katolickich.
Ale nawet z poparciem, które republikanie zdobyli za sprawą niepokojów w Kansas, "męczeństwa" Sumnera i dzięki pozyskaniu północnego odłamu Partii "Nic Nie Wiedzących", zasięg ich wpływów w 1856 r. ograniczał się głównie do stanów północnych. Ponieważ jednak Buchanan uzyskał w wyborach powszechnych zaledwie 45% głosów, przywódcy republikańscy mogli z nadzieją spoglądać ku następnym wyborom i dokładnie określić, czego jeszcze potrzebowali do zwycięstwa: wystarczyło utrzymać stany, w których wygrali w 1856 r., oraz pozyskać sobie liczebną Pensylwanię i jeden z trzech stanów północnych - Illinois, Indianę lub New Jersey. Chociaż na amerykańskiej scenie politycznej panował zamęt i wydawać by się mogło, że nie sposób przewidzieć rozwoju wypadków (wynikło wiele nieoczekiwanych kwestii, poczynając od recesji gospodarczej poprzez wyrok Sądu Najwyższego w sprawie Dreda Scotta i zadziwiający atak, jakiego dokonał w Wirginii John Brown), to jednak wnikliwy, bystry i zorientowany w polityce obserwator mógł już w roku 1856 przewidzieć, co nastąpi: Partia Republikańska przyjmie bardziej umiarkowany program wyborczy, odwoła się do interesów Pensylwanii i być może wysunie kandydata na prezydenta ze stanu Illinois lub Indiany, co ostatecznie przyniesie jej sukces wyborczy.
Począwszy od jesieni 1856 r. wybuch wojny secesyjnej mógł się wydawać nieunikniony, o ile stany niewolnicze podjęłyby decyzję o wystąpieniu z Unii po zwycięstwie wyborczym republikanów, nawet jeśli byłoby oczywiste. Przewidywania republikanów dotyczące stanowiska, jakie zajmie Południe, okazały się w większości błędne. Wiadomo było, że niektórzy politycy Południa ponaglają do wystąpienia z Unii, rządzonej przez republikańskiego prezydenta, należy jednak pamiętać, że Południe już wcześniej wielokrotnie groziło secesją, i zawsze z punktu widzenia Północy okazywało się to jedynie blefem - zwykłym szantażem. Republikanie zaklinali się, że nie ugną się przed szantażem... i tym razem błędnie odczytali intencje Południa.
Jak wyglądały perspektywy Unii z punktu widzenia Południa? Dzisiaj znacznie trudniej to ocenić niż poglądy Północy na tę samą kwestię. System niewolniczy nie istnieje od ponad stu lat, a wielu historyków wciąż wzbrania się przed podjęciem próby zrozumienia racji Południa, w obawie, aby nie zostało to poczytane za przejaw sympatii lub - co gorsza - tęsknoty za przeszłością. Przedstawienie motywacji Południa jest utrudnione również ze względu na problem nacjonalizmu amerykańskiego - wyklarował się on i okrzepł właśnie dzięki wojnie secesyjnej, która doprowadziła do zniesienia niewolnictwa; podkreślanie głębokich różnic dzielących kraj w przeszłości nie było dobrym sposobem na scementowanie i utrzymanie jedności narodu. Trzeba jednak wrócić do zadanego pytania i próbować na nie odpowiedzieć:
MARK E. NEELY JR
22
zachowali milczenie. Już wcześniej czujny wymiar sprawiedliwości i surowe prawo stanowe nałożyły praktycznie rzecz biorąc na wszystko reżim cenzury. Układ polityczny, ustanowiony przez administrację Jacksona i nadal funkcjonujący za rządów Jamesa Buchanana, sprawił, że abolicyjna literatura nie docierała w ogóle na Południe. W latach pięćdziesiątych XIX w. rosnący monolityczny gmach Południa wzmocniony został istotnym elementem: rozwojem systemu jednopartyjnego. Tamtejsi wigowie chcący zachować aktywność polityczną musieli związać się z jakimś ugrupowaniem, Partia Republikańska jednak nie wydawała się im atrakcyjna. Niektórzy na krótko zbliżyli się do Partii "Nic Nie Wiedzących", choć na Południu niewielu było nowych imigrantów. Jednakże aby rzeczywiście uczestniczyć w życiu politycznym Południa, należało być demokratą.
Jeżeli przedstawiony wyżej rozwój wydarzeń tworzy wizję zwierania szyków w obliczu niebezpieczeństwa nadciągającego z zewnątrz, to obraz ten pod wieloma względami odpowiada rzeczywistości. Przeciwnicy niewolnictwa z Północy krytykowali Południe, że - jak się wydawało - zdąża ono w kierunku przeciwnym do tego, w którym zmierzał świat. Społeczeństwa, których podstawę stanowiło niewolnictwo, w większości przestały istnieć, a świadomość, że Brazylia nadal szczyci się systemem niewolniczym, stanowiła niewielką pociechę. Protestanci w Stanach Zjednoczonych raczej nie lubili porównań do krajów katolickich. Mieszkańcy Południa wyczuwali narastającą atmosferę wrogości politycznej i ideologicznej. Tamtejsi politycy dotrzymywali kroku swoim kolegom z Północy w wymyślaniu teorii spiskowych. Dowodzili istnienia zmowy "czarnych i republikanów", której celem było otoczenie niewolnictwa kordonem, odizolowanie go i ostateczne unicestwienie. Wyobraźnia nasuwała im straszliwe wizje buntu niewolników, wojny rasowej i połączenia się ras (termin z epoki, który później został zastąpiony innym, ukutym w czasie wojny secesyjnej - "przemieszanie się ras").
Mimo to mieszkańcy Południa nie tracili wiary w świetlaną przyszłość, ku której wiodła ich gwiazda przeznaczenia, nawet jeśli ówczesny kierunek polityki amerykańskiej nie uzasadniał tego optymizmu. Świat odszedł co prawda od przyjętego u nich systemu pracy, ale jednocześnie zaczął postrzegać kwestie rasowe właśnie na sposób południowy. Dziewiętnastowieczna nauka balansowała na granicy rasizmu. Co do teologii, to ruch ewangeliczny na Północy podsycał wprawdzie uczucia wrogości wobec niewolnictwa, ale Południe pozostało równie religijne, jak Północ, i wyznawało te same, co na Północy, główne wyznania protestanckie. Struktury organizacyjne tych Kościołów dostosowane były do treści społecznych ich nauki. Dwie największe grupy wyznaniowe w Stanach Zjednoczonych w latach czterdziestych XIX w., metodyści i baptyści, rozpadły się na dwa odłamy - północny i południowy. Nie brakowało zręcznych wystąpień w obronie niewolnictwa, wykorzystują-
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
cych argumenty zawarte w Biblii, która okazała się pomocna, gdyż tekst jej powstał w czasach, gdy niewolnictwo było zjawiskiem powszechnym.
Również gospodarka stanowiła osobliwe zaprzeczenie roztaczanych przez republikanów ponurych wizji zagłady. Z danych statystycznych wynikało, że cena niewolników rosła - w roku wydania książki Helpera wartość bardzo dobrego robotnika rolnego wynosiła około 1500 dolarów. Różnorodne interpretacje tego faktu służyły rozmaitym interesom i wynikały z odmiennych poglądów na społeczeństwo Południa. Dla Helpera i jemu podobnych tak wysoka cena dowodziła, że biała biedota Południa nie ma szans, aby kiedykolwiek dostać się do raju posiadaczy niewolników, osiągnąć przynależną im pozycję, bogactwo i życie pełne przyjemności. Według innych, głównie republikanów, cena ta była świadectwem słabości i wypaczeń gospodarki Południa, gdyż cały kapitał zamrożony był w sile roboczej, bez możliwości wykorzystania go na inwestycje i dalszy rozwój. Dane te interpretowano różnie, ale tylko nieliczni otwarcie przyznawali, że instytucja niewolnictwa przynosiła zyski nie gospodarce całego regionu, ale indywidualnym właścicielom plantacji. Plantatorzy nie chcieli zrezygnować z niewolnictwa, podobnie zresztą jak większość mieszkańców Południa (także nie mających niewolników), ponieważ stanowiło ono coś więcej niż tylko system organizacji pracy - było też systemem kontroli rasowej.
W latach pięćdziesiątych XIX w. plantacje przeżywały okres prosperity, doznając jedynie niewielkiego uszczerbku podczas kryzysu gospodarczego, określanego mianem "paniki 1857 roku", który w znacznie większym stopniu dotknął rolnictwo i przemysł Północy. Widząc różnice w stabilności gospodarczej obu regionów, mieszkańcy Południa nabrali pewności siebie - mogli teraz rzucić Północy w twarz statystyki ekonomiczne (wyśmiewanie gospodarczego i kulturalnego zacofania Południa było stałym elementem ideologii republikanów). W roku 1858 James Henry Hammond z Karoliny Południowej wzbudził irytację senatorów z Północy, mówiąc: "Co by się stało, gdyby przez trzy lata nie dostarczać bawełny? Anglia wywróciłaby się do góry nogami i pociągnęła za sobą cały cywilizowany świat z wyjątkiem Południa. Nie, nie ważcie się wszczynać wojny przeciwko bawełnie. Żadna siła na ziemi nie poważy się na to. Bawełna jest potęgą". Myślenie takimi kategoriami, które w 1858 r. było przejawem narastającej na Południu świadomości własnego znaczenia, miało stać się podstawą dyplomacji Konfederacji w 1861 r.
Tak więc bogaci Południowcy nabrali pewności siebie i z upodobaniem podkreślali różnice dzielące ich od mieszkańców Północy, o których mówili, iż zamiast bogacić się dzięki pozyskiwanym uczciwie płodom ziemi, takim jak bawełna, tytoń czy trzcina cukrowa, skłonni są raczej czerpać zyski z manipulacji, pokątnych transakcji papierami wartościowymi, z opłat pośredników, wykorzystując nawet fakt, że są pod ochroną rządu, czego przykładem było wprowadzenie opłat celnych chroniących przemysł Północy kosztem cierpiące-
24
MARK E. NEELY JR
go na tym handlu i mieszkańców Południa, zmuszonych do płacenia wyższych cen za produkty przemysłowe z Północy.
Inni Południowcy usiłowali przezwyciężyć poczucie niższości spowodowane rolniczym charakterem gospodarki regionu, słabym systemem nauczania i nieudaną próbą wyrównania sił politycznych. Mogli teraz zjednoczyć się we wspólnocie pretensji i żalów, narosłych przez lata, gdy byli celem krytyki Północy, a także w rozgoryczeniu, że niesprawiedliwie pozbawieni zostali, ich zdaniem, pełnego uczestnictwa w decydowaniu o przyszłości Zachodu, stanowiącego wspaniały symbol przeznaczenia Stanów Zjednoczonych. Z takich właśnie resentymentów rodzą się nieporozumienia, a nawet wojny.
Amerykanie zmierzali teraz wprost ku wojnie, przy czym w 1857 r., po ogłoszeniu werdyktu w sprawie Dreda Scotta, wyraźnie przyspieszyli kroku. Poważne reperkusje tej sprawy są w dużej mierze wynikiem polityki prezydenta Buchanana. O ile Zachary Taylor udowodnił, że poczynania prezydenta o silnej woli, ale bez doświadczenia politycznego, mogą przynieść opłakane skutki, o tyle James Buchanan pokazał, że również doświadczony polityk, ale wahający się, niezdecydowany, może doprowadzić do zaostrzenia kryzysu regionalnego.
W ciągu kilku zaledwie dni od zaprzysiężenia Buchanan stanął wobec poważnego problemu: w marcu 1857 r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych ogłosił wyrok w sprawie Dreda Scotta. Niewolnik Dred Scott, wędrując ze swoim panem, mieszkał na wolnych obszarach, w Illinois oraz leżącym na północ od tego stanu Terytorium uzyskanym podczas zakupu Luizjany, gdzie zgodnie z postanowieniami kompromisu Missouri niewolnictwo było zabronione. Po powrocie do Missouri Scott wystąpił do sądu z pozwem o przyznanie mu wolności argumentując, iż na skutek pobytu na ziemiach wolnych przestał być niewolnikiem. Od dawna obowiązywał przepis, że właściciele niewolników wraz ze służbą mogą podróżować lub przebywać na obszarach wolnych, aby następnie powrócić do siebie z całym, nie uszczuplonym majątkiem. Jednakże dłuższy pobyt na wolnych terenach pozwalałby plantatorom sprowadzać niewolników na okres zasiewów i żniw - a więc faktycznie wprowadzać na tych ziemiach system pracy niewolniczej. Scott mieszkał na Północy przez dłuższy czas. Poza oczywistym problemem, czy przy określeniu jego statusu powinny mieć zastosowanie przepisy stanu Missouri, dotyczące niewolników (czy też, co mniej prawdopodobne, postanowienia kompromisu Missouri, zakazującego niewolnictwa), nie rozstrzygnięta pozostała również inna kwestia, ściśle prawnicza: czy sam Scott był rzeczywiście obywatelem w świetle prawa i czy mógł wobec tego wystąpić z wnioskiem do sądu. Przedstawiając opinię większości, przy stosunku głosów 7 do 2, przewodniczący Sądu Najwyższego, sędzia ze stanu Maryland Roger B. Taney (który darował wolność swoim niewolnikom, ale utożsamiał się całkowicie z racjami Południa) oświadczył, że zgodnie z prawem Missouri Scott pozostaje niewól-
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
nikiem. Taney zdecydował się dać obszerne uzasadnienie i dowodził, że Scott, podobnie jak inni Murzyni, nigdy nie był obywatelem Stanów Zjednoczonych. Co ważniejsze z punktu widzenia sytuacji politycznej, Taney oświadczył również, że zawarte w kompromisie Missouri ograniczenia, dotyczące zasięgu niewolnictwa, były niezgodne z Konstytucją, ponieważ Kongres nie mógł zakazać sprowadzania niewolników jako własności na jakikolwiek obszar Stanów Zjednoczonych bez podjęcia właściwej procedury prawnej. Zasadniczo orzeczenie Sądu Najwyższego postawiło program polityczny republikanów poza prawem: był on teraz tak samo niezgodny z Konstytucją, jak żądania abolicjonistów, by niewolnictwo zostało po prostu zniesione.
Większości republikanów nie w smak był status wyjętych spod prawa, ale też nie uwierzyli oni, że taka sytuacja może trwać długo, przekonani, że w przyszłości inny Sąd Najwyższy zmieni interpretację. Dla wielu jednak werdykt ten był alarmujący. Abraham Lincoln np. dostrzegł w nim dowód, że "w powszechnej ocenie status społeczny czarnej ludności" gwałtownie się pogorszył "od czasów wojny o niepodległość". Lincoln stwierdził: "Los, który ostatecznie jest ich [Murzynów] udziałem, nigdy nie wydawał się tak beznadziejny, jak w ostatnich trzech, czterech latach. W dwóch spośród pięciu stanów (New Jersey i Karolinie Północnej), które swego czasu przyznawały wolnym Murzynom prawo do głosowania, prawo to zostało im odebrane; w trzecim zaś - w stanie Nowy Jork - poważnie je ograniczono. Nie rozszerzono go na inne stany, choć ich liczba zwiększyła się o ponad połowę. Dawniej właściciele mogli wyzwalać niewolników wedle swoich upodobań, ale od tamtej pory nałożono przy wyzwalaniu niewolników ograniczenia, które czynią je prawie niemożliwym. Legislatury dysponowały niegdyś niekwestionowaną władzą wprowadzania zakazu niewolnictwa na obszarach stanów, ale teraz przyjęła się moda na odbieranie im tych uprawnień przez konstytucje stanowe".
Lincoln trafnie przedstawił pogorszenie pozycji społecznej czarnej ludności na Północy i zaostrzanie rygorów wobec niewolników na Południu, postępujące w miarę jak plantatorów ogarniał strach przed krytyką abolicjonistów i buntem niewolników.
Mieszkańcy Południa przyjęli decyzję w sprawie Dreda Scotta jak coś, co im się prawnie należało. Demokraci z Północy natomiast uznali to orzeczenie za kłopotliwe, ponieważ narażało ono na szwank zasadę "ludowej suwerenności" (Kongres nie mógł nadawać komukolwiek prawa do tego, czego sam nie był władny uczynić - wprowadzić zakaz niewolnictwa na określonym Terytorium). Buchanan oczekiwał - i na to przygotował Amerykanów - że decyzja Sądu Najwyższego stanowić będzie rozstrzygnięcie sporów dotyczących niewolnictwa. Jak się jednak okazało, podważyła ona podstawę programu politycznego prezydenta - zasadę "ludowej suwerenności". Wydarzenia w Kansas wkrótce przekształciły abstrakcyjne zgoła kwestie w prawdziwy polityczny materiał wybuchowy.
26
MARK E. NEELY JR
W roku 1857 w Lecompton w Kansas zwolennicy niewolnictwa przygotowali projekt konstytucji dla przyszłego stanu. Delegaci, pochodzący z wyborów zbojkotowanych przez opozycję, nie przedstawili całego dokumentu do ratyfikacji w głosowaniu powszechnym, co niektórzy uznali za pogwałcenie zasady "ludowej suwerenności". Buchanan, przejawiający mniejszą troskę o słuszne prawa większości, a skłonny raczej do szybkich pokojowych rozstrzygnięć (dodatkowo pod dużym wpływem doradców z Południa), zobowiązał swoją administrację do poparcia konstytucji w Kongresie. Senator Dou-glas, wielki zwolennik zasady "ludowej suwerenności", a także prawdopodobny kandydat do nominacji prezydenckiej z ramienia Partii Demokratycznej w 1860 r., stwierdził, że propozycja z Lecompton uczyniła farsę z zasady "ludowej suwerenności". Stwierdzenie to wywołało szok wśród przywódców Południa, którzy uznali je za herezję. Douglas, niegdyś uważany za obrońcę racji Południa w Terytoriach, okrzyknięty został zdrajcą.
Walka w sprawie Lecompton doprowadziła do rozłamu w Partii Demokratycznej - Buchanan i Douglas stali się nieprzejednanymi wrogami. Republikanie czerpali korzyści polityczne nie tylko z rozłamu w obozie przeciwników, ale też z charakteru konfliktu w Lecompton. Epizod ten łatwo było przedstawić jako jeszcze jedną próbę narzucenia niewolnictwa niechętnym mu białym farmerom.
Na fali kontrowersji wokół Lecompton senator Douglas został ponownie wybrany kandydatem na prezydenta. Jego rywalem był zdolny republikanin, Abraham Lincoln. Gdyby wyliczać trwałe dziedzictwo lat 1848-1861 dla dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, nazwisko Abrahama Lincolna musiałoby się znaleźć na najkrótszej nawet z list. Przed rokiem 1858 nikt nie mógł przewidzieć, że stanie się on legendą, ale też faktem jest, że konflikt partykularnych interesów Północy i Południa dał mu sposobność, co prawda mało fortunną, wykorzystania talentów, o których z uznaniem wypowiada się większość Amerykanów: trafności sądów i umiejętności wysławiania się.
Lincoln urodził się w 1809 r. w niewolniczym stanie Kentucky, w chacie skleconej z bali, jako syn prostego farmera. Oboje rodzice byli niepiśmienni. Należeli do Kościoła baptystów, który krytykował niewolnictwo. W późniejszych latach życia Lincoln mówił o sobie, że jest "z natury przeciwnikiem niewolnictwa". "Jeśli niewolnictwo nie jest złą rzeczą, nic nie jest złe", dodawał. "Nie pamiętam, abym kiedykolwiek myślał albo czuł inaczej". W 1816 r., na skutek problemów z uzyskaniem tytułu własności na ziemię uprawną, którą ojciec Lincolna zakupił w Kentucky, cała rodzina przeniosła się do stanu Indiana, gdzie pomiaru i nadziałów ziemi dokonywał rząd zgodnie z rozporządzeniem o ziemi (Land Ordinance) z 1785 r., dotyczącym zarządu gruntami, i gdzie niewolnictwo było zabronione. Lincoln dorastał mając za sobą tylko rok formalnej edukacji, niemniej nauczył się czytać, pisać, wykonywać proste działania matematyczne.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
Po przeniesieniu się Lincolnów w roku 1830 do Illinois Abraham opuścił dom i osiedlił się w New Salem. Imał się różnych zajęć - pracował między innymi jako sprzedawca i mierniczy. Nie gardził żadną pracą. Odkąd skończył osiem lat, ciężko pracował na roli i nie miał żadnych złudzeń co do tego, jak wygląda życie na farmie - nie wiązał z nim żadnych nadziei. Liczyły się wyroby przemysłowe, transport, by dostarczać towary na rynek, kredyty i gotówka na udzielanie pożyczek i handel: to wszystko, czego nie miał za młodu i czego brakowało w codziennym znoju życia na farmie. Uświadomienie sobie tych braków pchnęło Lincolna w stronę partii opozycyjnej wobec Jacksona, czyli wigów, jak ich w końcu nazwano, i w stronę "systemu amerykańskiego" Henry'ego Claya, z jego taryfami celnymi i programem gospodarczego rozwoju Zachodu, subsydiowanego przez rząd. Raz opowiedziawszy się za koncepcją polityki gospodarczej wigów, pozostał jej wierny przez całe życie. Był arcykapitalistą. Gdy zajął się polityką, obrał zawód prawnika, aby zarabiać na życie.
Wczesny okres kariery Lincolna był pozornie ubogi w sukcesy polityczne, nie dlatego, aby brakowało mu zdolności czy umiejętności mówcy, ale dlatego że w stanie zdominowanym przez demokratów związał się z Partią Wigów. Zanim został prezydentem Stanów Zjednoczonych, przez cztery kadencje zasiadał w legislaturze stanowej, a przez jedną - w Izbie Reprezentantów Kongresu (gdzie, jak większość wigów, występował przeciw wojnie meksykańskiej i, jak większość przeciwników niewolnictwa, głosował za klauzulą Wil-mota). Nie sprawował żadnych stanowisk ani funkcji administracyjnych.
Abstynent i rzecznik zachowania wstrzemięźliwości, fanatycznie wręcz uczciwy w kwestiach finansowych, przez wiele lat zdecydowanie przeciwstawiający się niewolnictwu, nie był jednak Lincoln typem reformatora, czekającego na przełomowy moment polityczny, który dałby mu możliwość zrealizowania własnych idei. Uważał, że przeciwko niewolnictwu występował zawsze jako obrońca, nie napastnik. Zaczynał już tracić zainteresowanie tym zagadnieniem, gdy w 1854 r. ustawa Kansas-Nebraska, której zwolennikiem był jego stary rywal polityczny z Illinois, Douglas, sprowokowała go do wystąpienia w obronie postanowień tej ustawy w kwestii niewolnictwa, jego zdaniem już dawno na tym obszarze uregulowanej. Chociaż nie należał do najstarszych działaczy republikańskich, Lincoln nigdy nie skłaniał się ku "Nic Nie Wiedzącym", ponieważ potępiał ich wrogi stosunek do cudzoziemców i katolików. Pomagał organizować Partię Republikańską w Illinois i odpowiadały mu przeciwne niewolnictwu tendencje charakterystyczne dla tego ugrupowania oraz jego wigowski program ekonomiczny.
Po raz pierwszy Amerykanie usłyszeli głos Lincolna w 1858 r. podczas kampanii wyborczej, kiedy stanął do rywalizacji z Douglasem. Jak inni znani z historii polityki amerykańskiej kandydaci, którym daje się mniejsze szansę, Lincoln gotów był przystąpić do debaty ze swym bardziej znanym oponentem,
28
MARK E. NEELY JR
ponieważ pozwoliłoby mu to dotrzeć z własnym przesłaniem do tłumnie zgromadzonych wyborców, których przyciągnęła osoba jego rywala. Douglas, nawiązując do tradycji prowadzenia kampanii na Zachodzie, zgodził się, ale ograniczył liczbę spotkań do siedmiu.
Sława owych debat przewyższa nieco ich rzeczywistą wartość dla tradycji myśli politycznej. Nie należy też przeceniać ich roli w zwycięstwie Lincolna. Ostatecznie w 1860 r. uzyskał on nominację z ramienia republikanów nie tyle z powodu wybitnych osiągnięć, jakie zgromadził na swym koncie politycznym podczas debat czy na innych etapach kariery, ile dlatego że jego postawa nie budziła oporów. Lincoln był tym, kogo określa się jako "szansę wyborczą dla każdego". Debaty bez wątpienia pomogły mu dotrzymać kroku rywalowi, słynnemu Douglasowi (w większym stopniu, niż tego oczekiwano), i sprawiły, że stał się osobą ogólnie znaną we własnej partii. Ponieważ po sprawie Lecompton Douglas krytykował południowy odłam Partii Demokratycznej, Lincoln skoncentrował się na moralnym wymiarze niewolnictwa. Próbował też dowieść, z dobrym skutkiem, choć przypuszczalnie również ze świadomością, iż nie do końca było to prawdą, że Douglas, Buchanan, Taney i Pierce uknuli wraz z całą Partią Demokratyczną spisek, aby wprowadzić niewolnictwo na nie skalane nim Terytoria, i że następnym ich ruchem będzie otwarcie wolnych stanów na inwazję niewolnictwa. Była to koncepcja absurdalna (Douglas uwikłał się w ostry konflikt z rzekomym współkonspiratorem, Buchananem), ale z wyjątkiem demokratów nikt jej wcale za taką nie uważał.
Lincoln bez trudu zdołał przedstawić Douglasa jako człowieka pozbawionego skrupułów moralnych, równie obojętnego wobec ekspansji, co ograniczenia niewolnictwa. W swojej długiej karierze politycznej Douglas nigdy nie wypowiadał się publicznie (ani nawet w korespondencji prywatnej), czy uważa niewolnictwo za zjawisko dobre, czy złe. W debatach przedwyborczych przyznawał, iż byłby zadowolony, gdyby Stany Zjednoczone na zawsze pozostały w połowie niewolnicze. Demokraci nie posługiwali się w swojej kampani zbyt wyrafinowanymi metodami - stosowali często chwyty mające zdyskredytować przeciwników, opisując Lincolna i republikanów jako zwolenników równości rasowej, a nawet mieszanych małżeństw. Lincoln zdecydowanie zaprzeczył, aby kiedykolwiek opowiadał się za równouprawnieniem rasowym. Stwierdzenia Lincolna, takie jak cytowane na początku rozdziału, bez uwzględniania kontekstu, w jakim zostały wypowiedziane, są zaskakujące dla współczesnych Amerykanów. Jednakże Lincoln odpierał zarzuty w sytuacji, kiedy demokraci podejmowali desperackie wysiłki, aby udowodnić, że ich partia jest wyrazicielką interesów białych mieszkańców Illinois - o rozpowszechnieniu rasizmu na tym terenie świadczyła klauzula, wprowadzona do konstytucji dziesięć lat wcześniej, zakazująca czarnej ludności osiedlania się na obszarze stanu.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
Douglas utrzymał mandat senatora, ale Lincoln zyskał duże uznanie wśród przywódców Partii Republikańskiej. Jego wystąpienie, zatytułowane Podzielony dom (House Divided) stało się najważniejszym elementem kampanii wyborczej i zadowoliło nawet najzagorzalszych przeciwników niewolnictwa wśród republikanów. Posługując się językiem Biblii, co często czynił również później, Lincoln powiedział: "Dom podzielony na pół nie ustoi. Wierzę, że ten rząd - ciągle podzielony, w połowie niewolniczy, a w połowie wolny - nie przetrwa... Opowie się w całości albo za jednym, albo za drugim". Senator Seward, inny wig, który przeszedł na stronę republikanów, w wygłoszonym w 1858 r. przemówieniu, które przyniosło mu niezasłużoną reputację radykała, wystąpił także z tezą o "konflikcie między Północą a Południem, którego nikt nie zdoła powstrzymać". Fakt, iż w pozostałych kwestiach Lincoln zajmował stanowisko umiarkowane, okazał się najistotniejszy dla ukształtowania jego wizerunku w partii - większość republikanów czuła się pewnie, mając w jego osobie swojego kandydata.
Wypowiedzi Lincolna i Sewarda zaalarmowały mieszkańców Południa, którzy dostrzegli w nich zagrożenie stylu życia, jakie dotychczas prowadzili. Lincoln starannie unikał precyzyjnego określenia, kiedy i w jaki sposób niewolnictwo miałoby zostać "wykorzenione", ale przerażeni mieszkańcy Południa mogli to sobie z łatwością wyobrazić. Najstraszliwsze wizje gwałtu zadanego ich cywilizacji przez obcych wkrótce nieomal się sprawdziły. Dnia 16 października 1859 r. John Brown, wspierany finansowo przez kilku głośnych abolicjonistów z Północy, mając ze sobą 21 ludzi - białych i Murzynów - dokonał ataku na magazyny broni w Harper's Ferry w Wirginii z zamiarem wzniecenia powstania niewolników. Wojska federalne szybko schwytały Johna Browna, władze Wirginii zaś powiesiły go z równym pośpiechem (2 grudnia), zanim jednak egzekucja się odbyła, Brown, odważny, pełen godności i prostolinijny człowiek, stał się męczennikiem za sprawę abolicjonizmu.
Nic lepiej nie ukazuje przepaści dzielącej abolicjonistów od Partii Republikańskiej niż stosunek obu ugrupowań do osoby Johna Browna. Brown, przedstawiany jako bohater w abolicjonistycznych esejach i wierszach pióra najwybitniejszych intelektualistów Ameryki, takich jak Henry David Thoreau, Ralph Waldo Emerson czy John Greenleaf Whittier, przez Lincolna został skrytykowany jako morderca i głupiec. Mieszkańcy Południa na wieść o gloryfikowaniu wyczynów Browna przez abolicjonistów doznali takiego samego uczucia obrzydzenia i szoku, jakie odczuwali mieszkańcy Północy podczas obchodów na cześć Prestona Brooksa. W atmosferze wzburzenia i politycznego szaleństwa nie było praktycznie rzecz biorąc szans na pojednanie. Taka właśnie atmosfera stanowiła tło wyborów prezydenckich w 1860 r. W czasie bezpardonowej kampanii nie wydarzyło się nic, co mogłoby złagodzić sytuację. Celem partii politycznych stało się podburzanie wyborców, a nie uspokajanie ich - stosowne techniki były wówczas dobrze rozwinięte.
30
MARK E. NEELY JR
Tym, co najbardziej wyróżniało Stany Zjednoczone w owym okresie, był poziom kultury politycznej. Nawet mimo coraz większych ograniczeń nakładanych na ludność murzyńską, mimo wciąż obowiązującej zasady niedopuszczania kobiet do głosowania i udziału w życiu politycznym Stany Zjednoczone oferowały obywatelom więcej praw wyborczych niż którekolwiek inne państwo i największą swobodę wyrażania poglądów politycznych.
Dla funkcjonowania tej kultury politycznej, oprócz różnych instytucji i organów stojących na straży prawa i Konstytucji, równie istotny był dobrze rozwinięty system partyjny, działający poza porządkiem konstytucyjnym. Poszczególne ugrupowania potrafiły do tego stopnia poruszyć i zmobilizować swoich zwolenników, że np. w 1860 r. w wyborach wzięło udział ponad 80% uprawnionych do głosowania mieszkańców stanów północnych. Kultura polityczna, na którą składało się znacznie więcej niż tylko okazjonalna wyprawa do lokalu wyborczego, stała się jednym z najważniejszych aspektów życia społecznego Amerykanów. W pewnych jego przejawach miały swój udział również kobiety: dekorowały platformy na parady albo przysłuchiwały się przemówieniom w czasie wieców i zgromadzeń. Większość działań podejmowanych przez partie polityczne miała jednak wyraźnie "braterski" charakter: towarzyszyło im picie, dość dosadne żarty, a w miejscach o trochę gorszej reputacji, takich jak Baltimore czy Nowy Jork, zamieszkanych przez robotników - także zamieszki.
Widowiska okazały się ważnym elementem życia politycznego Stanów Zjednoczonych - przyciągały wyborców głównie tym, czego nie dał im protestantyzm: oszałamiającymi efektami wizualnymi, rytuałem, popularną muzyką. Prawdę mówiąc, jeśli potraktujemy politykę jedynie jako sposób wybierania osób na stanowiska państwowe, trudno nam będzie zrozumieć rolę, jaką odgrywała w życiu codziennym Stanów Zjednoczonych tamtego okresu. Większość Amerykanów nadal mieszkała na farmach lub odległych wsiach. W mozole wykonywali pracę, której tak nienawidził jako chłopiec Abraham Lincoln, nieco wydajniej niż kiedyś, ponieważ używali maszyn, przynoszących jednak nieznaczną tylko ulgę, a poza tym - nudzili się. Nie było zorganizowanych form uprawiania sportu, a masowa rozrywka praktycznie nie istniała poza ośrodkami miejskimi. Polityka zaspokajała zapotrzebowanie na widowisko, rytuał i zabawę, pozwalającą wypełnić czas. Tak jak dzisiaj sportowcy czy aktorzy, politycy w latach pięćdziesiątych XIX w. mieli status bohaterów (co zresztą przestało już być ich udziałem). Przezwiska typu "prawy Abe" (Honest Abe) Lincoln czy "szarmancki Henry z Zachodu" (Gallant of the West) Henry Clay, które im nadawano, miały zupełnie inny wydźwięk niż epitety w rodzaju "sprytny Dick" (Tricky Dick), tak powszechne w dzisiejszym życiu politycznym. Przemówienia nie przypominały jednominutowych migawek: oferowały spragnionym rozrywki Amerykanom godziny krasomówczych popisów. Forma debat Lincoln-Douglas jest znakomitym tego przy-
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
kładem - godzinne przemówienie, otwierające debatę, półtoragodzinna replika i raz jeszcze pół godziny na odpowiedź dla pierwszego mówcy. Gdy Lincoln i Douglas po trzech godzinach wycofali się, ich miejsca zajęli inni zaproszeni na tę okazję mówcy. Dzięki partiom politycznym kolejne dni wypełnione były popisami oratorskimi i widowiskami, a tysiące ludzi gromadziły ,się, aby uczestniczyć w tych spektaklach. Jak pisał Lincoln w liście po pierwszej debacie wyborczej, było ich "zbyt wielu, żeby mogli być odpowiednio blisko i wszystko słyszeć".
Dzisiejszymi odpowiednikami tamtych parad i wieców politycznych są imprezy sportowe, organizowane głównie przez uczelnie. Wieczorem ulicami ciągnęły udekorowane wozy zaprzężone w osiem koni, na których zapewne znajdowały się 32 młode kobiety w bieli, reprezentujące wszystkie stany Unii. Towarzyszyły temu fajerwerki, proporce, kolorowe pochodnie, orkiestry i defilady.
Takie praktyki oraz fakt, że w epoce poprzedzającej reformę administracji i pojawienie się niezależnego aparatu urzędniczego zwycięskie ugrupowanie przejmowało kontrolę nad stanowiskami rządowymi, dawały partiom ogromne wpływy. Były to czasy zdecydowanych wyborów politycznych. Niemal każdą gazetę wychodzącą w kraju subsydiowała jakaś partia i praktycznie rzecz biorąc nie istniało "niezależne" dziennikarstwo. W prasie znaleźć można było głównie kalumnie pod adresem partii opozycyjnej. Nie można też mówić o istnieniu "niezależnego" elektoratu. Każdy wyborca identyfikował się ze swoją partią. Jeśli wysunęła ona mało atrakcyjnych kandydatów, wyborca zostawał w domu i nie głosował - przypadki przechodzenia na stronę innych ugrupowań praktycznie się nie zdarzały.
Zanim poszczególne ugrupowania mogły wprawić w ruch machinę wyborczą, napędzaną entuzjazmem, musiały najpierw wyłonić swoich kandydatów. W 1860 r. wywołało to zażartą walkę. Gdy konwencja demokratów w Charleston w Karolinie Południowej przyjęła program wyborczy Douglasa, oparty na zasadzie "ludowej suwerenności", przedstawiciele Południa wycofali swoje poparcie. Delegaci z Południa zażądali, aby władze federalne odgórnie narzuciły Terytorium przepisy dotyczące niewolników, gwarantując w ten sposób ochronę własności ich posiadaczom, aż do czasu kiedy obszary te uzyskają status stanów. Konwencja została zerwana, ale Douglas, poparty przez demokratów z Północy, uzyskał później nominację na konwencji w Baltimore. Demokraci z Południa wybrali następnie swojego kandydata, Johna C. Brec-kinridge'a z Kentucky, wiceprezydenta w rządzie Buchanana. Republikanie, widząc szansę na zwycięstwo z powodu rozłamu wśród demokratów, szukali umiarkowanego kandydata (który zdołałby pozyskać takie stany, jak Indiana i Illinois) oraz przeciągnęli na swoją stronę Pensylwanię, opowiadając się za wprowadzeniem ceł protekcyjnych. Potrzebowali polityka, do którego nie mieliby zastrzeżeń również dawni członkowie Partii "Nic Nie Wiedzących"
32
MARK E. NEELY JR
(Lincoln potępiał ich, ale wyłącznie prywatnie). Próbując pozyskać inne grupy Amerykanów, republikanie domagali się wolnych nadziałów ziemi dla osadników na Zachodzie. Lincoln uzyskał nominację republikanów, pokonując wcześniejszego faworyta, Sewarda z Nowego Jorku.
Republikanie prowadzili kampanię wyborczą w stylu tej, którą wigowie przeprowadzili w 1840 r., a więc kładąc nacisk nie tyle na konkretne hasła wyborcze, co na wzbudzenie entuzjazmu. Lincoln przez całą kampanię milczał, tym samym nie dając Południu szansy, by poznało go jako polityka z gruntu umiarkowanego. Wyścig do Białego Domu dodatkowo skomplikowało pojawienie się czwartej partii, uformowanej ze starych wigów i innych konserwatystów. Była to Partia Unii Konstytucyjnej (Constitutional Union Party), którą kierował John Bell z Tennessee, kandydat na prezydenta z jej ramienia. W rzeczywistości prowadzono dwie równoległe kampanie wyborcze - Lincoln rywalizował z Douglasem na Północy, a Bell z Breckinridge'em na Południu.
3. Wybory prezydenckie 1860 r.
W wyborach powszechnych Lincoln otrzymał mniej niż 40% głosów, ale ponieważ najwięcej zwolenników miał w dużych stanach, dysponujących wieloma głosami elektorskimi, bez trudu zwyciężył w kolegium elektorskim.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
Opowiedziały się za nim wszystkie stany północne; nie uzyskał poparcia w żadnych ze stanów niewolniczych. W dziesięciu z jedenastu stanów, które w ciągu najbliższych sześciu miesięcy miały wystąpić z Unii, w dniu wyborów Lincoln nie zdobył ani jednego głosu (jego nazwisko pojawiło się na liście kandydatów tylko w Wirginii). Breckinridge zwyciężył na głębokim Południu, choć nie przyszło mu to łatwo. Gdyby głosy jego przeciwników nie były rozproszone, straciłby Georgię i Luizjanę. Bell miał za sobą Tennessee, Wirginię oraz Kentucky. Douglasa poparło jedynie Missouri (New Jersey podzieliło swoje głosy elektorskie między Lincolna i Douglasa). Górne Południe, które w momencie wybuchu wojny stałoby się polem bitwy, wyraziło w ten sposób umiarkowane stanowisko prounijne.
Na Północy republikanie zyskali większe poparcie wśród wyborców na wsi niż w miastach. Lincoln przegrał w siedmiu z jedenastu miast Północy o liczbie mieszkańców przekraczającej 50 tyś. Katoliccy imigranci nadal głosowali na demokratów, republikanom za to wiodło się lepiej wśród tych, którzy związani byli z protestantyzmem.
Głosowanie na Breckinridge'a nie musiało wcale oznaczać opowiedzenia się za secesją, ale demokraci z Południa niewątpliwie zbili kapitał polityczny na panującym tam poczuciu zagrożenia. "Wydaje nam się, iż możemy przyjąć za fakt niezbity, że mieszkańcy Północy zdecydowani są podporządkować sobie Południe - pisała gazeta z Missisipi - i że nastąpi to w niedalekiej przyszłości". Południe odebrało wynik wyborów jako zagrożenie dla swych instytucji i zapowiedź podrzędnej roli w Unii. Dnia 20 grudnia 1860 r. zgromadzenie Karoliny Południowej wybrane w głosowaniu powszechnym ogłosiło akt secesji z Unii. Inne stany Południa szybko poszły jej śladem, ale stany graniczne jeszcze się wahały. Nie powiodły się próby mediacji, ponieważ republikanie ściśle trzymali się swojego programu, dzięki któremu zostali wybrani, a grupy reprezentujące interesy stanów niewolniczych równie zdecydowanie obstawały przy swoich żądaniach, domagając się równych praw, umożliwiających przenoszenie własności, a więc i niewolników, na obszar Terytoriów.
Wprawdzie Konstytucja nie mogła zapobiec secesji, ale pod wieloma względami ona właśnie zadecydowała o kształcie kryzysu. Z Unii występowały całe stany, zgodnie z linią granic politycznych, a nie tylko te obszary danych stanów, na których niewolnictwo było rozpowszechnione. Sami mieszkańcy Południa zachowali ostrożność w kwestii proklamowania secesji, a wielu z nich dowodziło, że jest ona zgodna z Konstytucją. Niezależnie od tego, jak wyglądało to z teoretycznego punktu widzenia, faktem stało się, że zanim prezydent-elekt dotarł do Waszyngtonu w 1861 r., Karolina Południowa, Missisipi, Alabama, Floryda, Georgia, Luizjana i Teksas wystąpiły z Unii.
Wsiadając do pociągu jadącego ze Springfield (Illinois) do Waszyngtonu, Abraham Lincoln wyraził "smutek z powodu rozstania" z miejscem, w kto-
34
MARK E. NEELY JR
rym "żył przez ćwierć wieku i w którym zdążył się postarzeć". "Wyjeżdżam - dodał - nie wiedząc, kiedy, i czy w ogóle, tu wrócę, i mając przed sobą zadanie donioślejsze niż to, które spoczywało na [Jerzym] Waszyngtonie".
Do spuścizny lat pięćdziesiątych XIX w., wraz z dokonaniami Lincolna i istniejącymi do dziś dwiema partiami politycznymi, należą też osiągnięcia literackie, którym w historii Stanów Zjednoczonych nie dorównuje dorobek żadnej innej dekady. Nadchodzący kryzys Helpera był drugą książką polityczną cause celebrę lat pięćdziesiątych. Wydana w 1852 r. Chata Wuja Toma Harriet Beecher Stówę stała się bestsellerem XIX w. z 300 tyś. egzemplarzy sprzedanymi w ciągu zaledwie jednego roku. To, co wówczas było głównym atutem tej powieści - sentymentalizm - sprawia, że dzisiejszemu czytelnikowi dość trudno przez nią przebrnąć. Pani Stówę, pochodząca z szacownej rodziny protestanckich duchownych z Nowej Anglii, zaatakowała ten aspekt niewolnictwa, na który Amerykanie byli najbardziej wyczuleni - pogwałcenie wartości rodzinnych. Jej książka pomijała kwestie polityczne i ekonomiczne, pozostawiając je partiom politycznym, a skupiała się na problematyce okrucieństwa wobec jednostki, nie odwzajemnionego przywiązania, rozkładu rodziny i zwyrodnienia więzi rodzinnej, będących produktami instytucji niewolnictwa.
Dziś tylko historycy czytają Helpera czy Stówę, ale w dorobku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku znajdują się też dzieła wybitne, o trwałej wartości literackiej. Prawdę mówiąc, nie wiadomo, jak potoczyłyby się drogi literatury amerykańskiej, gdyby nie dziedzictwo tej dekady. W 1850 r. ukazała się Szkarłatna litera (Scarlet Letter) Nathaniela Hawthorne'a, a rok później Moby Dick Hermana Melville'a. W tym samym roku, w którym podpisano ustawę Kansas-Nebraska, Henry David Thoreau wydał Waldena (zwróciło to jednak wówczas uwagę niewielu), a w 1855 r. poeta Walt Whitman opublikował Źdźbła trawy (Leaves of Grass).
Ten znakomity dorobek literacki nie oznaczał bynajmniej, że czasy świetności literatury amerykańskiej były okresem spokojnym. Pisarstwo wówczas nie znalazło jeszcze dla siebie zacisznego miejsca w Nowym Świecie. Hawthorne, dojrzały już pisarz, pięćdziesięciolatek, pisywał biografie dla celów kampanii politycznych i chętnie brał nudne prace zlecone, by zarobić na utrzymanie. Melville również z trudem zabiegał o materialne zabezpieczenie. Ani powieść Melville'a, ani książka Thoreau nie zyskały w owym czasie większego kręgu odbiorców.
Wpływ religii - czynnika o podstawowym znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych - jest równie dobrze widoczny w literaturze, jak w innych dziedzinach życia. Hawthorne pisał o przeszłości purytanów w Nowej Anglii. Thoreau, transcendentalista, znajdował w naturze mistyczne wartości religijne. Przedstawiał rzeczywistość jako romantyczne pustkowie raczej niż zagospodarowany ogród, odpowiadający osiemnastowiecznej wizji świata podobnego do mechanizmu zegarowego. Pisarstwo Melville'a dotyczy również spraw duszy,
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
choć ma formę opowieści o morzu. Moby Dick, rzecz o połowie wielorybów, była tak pesymistyczna w swojej wymowie filozoficznej, że odebrała Melvil-le'owi pokaźną liczbę czytelników, których pozyskały mu jego opowiadania marynistyczne. Źdźbła trawy, utwór bardziej optymistyczny niż twórczość Melville'a i Hawthorne'a, po raz pierwszy opublikowany w roku 1855, a następnie uzupełniany, wart jest uwagi ze względu na brak sztywnego metrum lub pospolitych rymów oraz odważną problematykę, jaką podejmuje. Whitman był również swego rodzaju mistykiem. Nawiasem mówiąc, Mehdlle i Hawthorne byli demokratami (i przyjaciółmi). Whitman zaś swego czasu wydawał gazetę Partii Demokratycznej. Thoreau z kolei był abolicjonistą zbyt radykalnym w swoich przekonaniach, by mieścić się w krępujących ramach republikanizmu. Żaden z nich nie pochodził z Południa.
Ogólnie rzecz biorąc, brak znaczącego wkładu Południa w literaturę amerykańską tamtego okresu był i jest sprawą nieco wstydliwą, jeśli pamiętać stwierdzenia o wyższej cywilizacji Południa, rzekomo dającej więcej czasu i swobody ludziom wykształconym, kulturalnym. Najbardziej interesującym nurtem w piśmiennictwie Południa było pisarstwo polityczne, nawiązujące do tradycji twardogłowych apologetów niewolnictwa, związanych z osobą Johna C. Calhouna. Historycy nadal czytają wydane w 1857 r. dzieło Cannibals Ali!, autorstwa George'a Fitzhugha, zręczną próbę obrony systemu niewolniczego, dokonaną przez krytykowanie okrutnego kapitalizmu społeczeństwa Północy.
Utwory takie jak ten zyskały w XX w. skromne uznanie, głównie za swoją oryginalność, widoczną zwłaszcza na tle innych dokonań literackich tego regionu, niewiele wnoszących do ustrojowej myśli politycznej. Od czasu do czasu zwracają one uwagę Amerykanów, pozostających pod wpływem Karola Marksa, którzy próbując dopasować powikłaną historię Stanów Zjednoczonych do koncepcji dialektycznego rozwoju dziejów, widzą w pracy Fitzhugha przejaw świadomości antykapitalistycznej, jakiej można oczekiwać od formacji społecznej poprzedzającej kapitalizm. Trudno byłoby nam jednak znaleźć więcej podobnych świadectw.
Inne opracowania dotyczące historii Stanów Zjednoczonych, wolne od wpływu dialektycznej interpretacji, również przyjmowały jako założenie zasadę nieuniknionego postępu dziejów. Społeczeństwo w latach pięćdziesiątych XIX w. dostrzegało jednak, że ich epokę znamionował raczej polityczny upadek niż postęp, przy czym nikt nie był tego bardziej świadom niż fatalistycznie nastawiony Abraham Lincoln. Rozwój wypadków po roku 1854 widział jako odchodzenie od zasad z czasów miłujących wolność "ojców - założycieli".
"Niech nikt się nie łudzi - mówił Lincoln w roku 1854 w Peorii w stanie Illinois - duch roku Siedemdziesiątego Szóstego [1776] i duch Nebraski są całkowitym przeciwieństwem, przy czym ten pierwszy gwałtownie ustępuje miejsca temu drugiemu... Nasze republikańskie szaty są zbrukane i pokryte kurzem. Oczyśćmy je na nowo. Zawróćmy. Zanurzmy je w duchu, jeśli nie
36
MARK E. NEELY JR
w krwi wojny o niepodległość, aby znów stały się białe. Sprowadźmy niewolnictwo z drogi żądań w imię praw moralnych do poziomu obowiązujących norm prawnych; z drogi argumentów w imię konieczności)). Zawróćmy je do miejsca, które przeznaczyli dlań nasi ojcowie, i niechaj tam spoczywa w spokoju. Przyjmijmy ponownie Deklarację Niepodległości, a wraz z nią - odpowiednie zasady i sposoby działania... Jeśli to zrobimy, nie tylko ocalimy Unię, ale zdołamy ocalić ją taką, aby uczynić ją i na zawsze utrzymać wartą ocalenia".
W roku 1861 nowa administracja przystąpiła do niezwłocznego ratowania Unii. Pozostaje kwestią sporną, czy uczyniła to rzeczywiście w duchu wojny o niepodległość, ale słowa Lincolna o krwi potrzebnej do oczyszczenia republikańskich szat okazały się prorocze.
(Tłumaczyła Małgorzata Bąk)
BIBLIOGRAFIA
Podręczniki zawierające najlepsze omówienia tego okresu
Blum John M. i in., The National Experience. A History of the United States, (l wyd. 1963)
Harcourt Brace Jovanovich, New York 1981 Davidson James West i in., Nation of Nations. A Narrative History of the American Republic,
McGraw-Hill, New York 1990
Najlepsze jednotomowe dzieło dotyczące lat 1848-1861 Potter David M., The Impending Crisis, 1848-1861, Harper & Rów, New York 1976
Zalecana literatura
Basler Roy P. i in., The Collected Works of Abraham Lincoln, 9 vols, Rutgers University Press,
New Brunswick, New Jersey 1953-1955 Gienapp William E., The Origins of the Republican Party, 1852-1856, Oxford University Press,
New York 1987 Fehrenbacher Don E., The Dred Scott Case: Its Signiflcance in American Law and Politics, Oxford
University Press, New York 1978
Tłumaczenie fragmentów Konstytucji Stanów Zjednoczonych podano za
Konstytucja Stanów Zjednoczonych/The Constitution of the United States of America. Wstęp i tłumaczenie: dr Małgorzata Król-Bogomilska, Beartig, Warszawa 1992
niewol-ujących iy je do w spo-: - odwalimy ; wartą
owania wojny repub-
iBąk)
WOJNA SECESYJNA
1861-1865
***
BERNARD A. WEISBERGER
l 1963) lepublic,
y Press, y Press, Oxford
Wstęp
ta w się ( rozp fede: półn natu do c kilki nak; zbui rok Poh W l zmr
zaw nyc istn pro terę nov zad
jedi wo; licz wo sec po<
W dymach, pożarach i umęczeniu wojny secesyjnej rodziły się współczesne Stany Zjednoczone. Sam przebieg tej wojny można opowiedzieć w kilku pozornie prostych zdaniach. W okresie siedmiu miesięcy po wyborze Abrahama Lincolna na prezydenta w listopadzie 1860 r. jedenaście stanów niewolniczych Południa odłączyło się od Unii i stworzyło Skonfederowane Stany Ameryki. Walka zbrojna rozpoczęła się w 1861 r., gdy dwadzieścia trzy stany pozostające nadal w Unii federalnej odmówiły zaakceptowania politycznego podziału państwa. Stany północne miały wielką przewagę sił ludzkich, zasobów finansowych, bogactw naturalnych i potencjału przemysłowego, lecz mimo to potrzebowały dwu lat do osiągnięcia pełnej mobilizacji. W tym czasie armie konfederackie odniosły kilka zwycięstw w świetnie rozegranych pojedynczych bitwach. Później jednakże machina wojenna Północy niepowstrzymanie toczyła się naprzód przez zbuntowane okręgi rolniczego Południa. Od połowy roku 1863 i przez cały rok 1864 potężne armie Unii zajmowały główne forty konfederackie i tereny Południa, flota Unii zaś blokowała wybrzeże dławiąc handel Konfederacji. W kwietniu 1865 r. osaczone, bezsilne i wyniszczone resztki armii Południa zmuszone były się poddać. > !
Formalne prawo stanów do wystąpienia z Unii federalnej znikło na zawsze w roku 1865. Wyższość władzy federalnej nad władzami poszczególnych stanów nie podlegała już dyskusji. Ponadto w wyniku wojny przestało istnieć niewolnictwo, początkowy powód secesji. Najpierw zostało zakazane proklamacją prezydencką w roku 1863 na okupowanych przez wojska Unii terenach Południa, a potem zniesione całkowicie na obszarze połączonych na nowo Stanów Zjednoczonych przez poprawkę XIII do Konstytucji. Tak więc zadawnione spory rozwiązano "krwią i żelazem", jak mawiał Bismarck.
Sprowadzenie wojny secesyjnej do tych kilku spraw, choć poprawne, jest jednak historycznie niepełne. Pomija ono prawie zupełnie ogromny wpływ wojny na dalsze kształtowanie się Stanów Zjednoczonych. Wywołane wojną liczne, nakładające się na siebie zmiany spowodowały większy przewrót niż wojna kolonii o niepodległość w XVIII w. Może dlatego wydarzenia wojny secesyjnej nadal silnie działają na wyobraźnię amerykańską, są tematem poczytnych powieści, popularnych filmów i programów telewizyjnych, pod-
40
BERNARD A. WEISBERGER
TCRrroRIUMf TER. NEBRASKA KOLORADO
stany, Morę wystąpiły z unii _ po upadku Fort Sumter
stany, które wystąpiły z Unii
przedupadkiem M 11861 data wystąpienia z Unii
Fort Sumter
4. Wystąpienie stanów południowych z Unii :U'iO i*}ni/iV;>i"''
czas gdy wojna o niepodległość żyje jedynie jako rozdział w podręcznikach szkolnych i jako oficjalne święto, Dzień Niepodległości obchodzony 4 lipca.
Wojna secesyjna otworzyła drogę do przemysłowej świetności Stanów Zjednoczonych. Po jej zakończeniu nastąpiło ogromne przyspieszenie w budowie fabryk i szlaków kolejowych. Rynek krajowy został powiązany siecią maszyn parowych, szyn kolejowych i przewodów elektrycznych. Płody rolne i kopaliny Zachodu w niedługim czasie stały się podstawą wielkich gałęzi przemysłu produkujących na eksport. Miasta wyrastały wokół zakładów młynarskich, mięsnych i rafineryjnych. Kwitła wynalazczość. Zapotrzebowanie na siłę roboczą stało się magnesem przyciągającym ogromne rzesze imigrantów, które z roku na rok zmieniały znaczenie pojęcia "Amerykanin".
Wojna secesyjna nie była przyczyną tych zmian. Wiele z nich zachodziło jeszcze przed rokiem 1861, lecz gdy w wyniku secesji z Kongresu wycofali się wpływowi przedstawiciele klasy plantatorów, znikło wiele przeszkód hamujących rozwój gospodarczy kraju. Triumfujący republikanie mieli teraz wolną drogę do ugruntowania na Północy filozofii postępu przez stymulowanie gospodarki w skali krajowej. Subsydia dla kolejnictwa, cła ochronne, narodowy system bankowy i monetarny uzasadnione potrzebami wojny nakręcały spiralę uprzemysłowienia, akumulacji i inwestycji. Procesy te nie należały do oficjalnych celów walki Unii o zwycięstwo, lecz bezpośrednio się z nimi wiązały.
Ponadto w czasie wojny wyłonił się z politycznie osłabiających kompromisów między władzą federalną a władzami stanowymi prawdziwy narodowy rząd. Potrzeba zdecydowanego i centralnego dowodzenia armiami Północy
42
BERNARD A. WEISBERGER
wojenne rzędu 4 min dolarów dziennie, czyli około 1/16 całkowitych kosztów utrzymania rządu od czerwca 1860 do czerwca 1861 r. Po obu stronach ludność cywilna zaopatrywała żołnierzy w dodatkową żywność, odzież, środki medyczne, literaturę, organizowała nabożeństwa religijne i odpoczynek. Korespondenci prasowi swobodnie poruszali się po obozach wojskowych, a obfita korespondencja utrzymywała żywy kontakt między młodymi żołnierzami a ich rodzinami i społecznością poza linią frontu.
Oficerowie liniowi po obu walczących stronach prawie wszyscy wywodzili się z cywilnych ochotników pospiesznie przeszkolonych do dowodzenia w warunkach bitewnych. Najlepsi generałowie jednak byli w większości absolwentami narodowej akademii wojskowej w West Point, lecz nawet oni nie wywodzili się z arystokracji tradycyjnie kształconej we władaniu bronią. Wielu było synami farmerów, drobnych przedsiębiorców i wolnych zawodów. Północ chlubiła się szczególnie awansem społecznym swych dwu wielkich przywódców urodzonych na środkowo-zachodnim Pograniczu: Abrahama Lincolna, który własną pracą i uporem wydźwignął się z ubóstwa i analfabetyzmu, oraz Ulyssesa S. Granta, syna garbarza skór. Obaj wyróżnili się jako mistrzowie nowoczesnej wojny i obaj mieli szansę wybicia się ponad swoje niskie pochodzenie jedynie dzięki triumfowi systemu demokratycznego. Południowcy odczuwali podobną dumę z powszechnego udziału ludności w obronie straconej sprawy.
Wszystkim przyszło zapłacić straszną cenę. Być może to wyjaśnia uporczywe trwanie idei tej wojny w świadomości narodu, który uważał zawsze, że Opatrzność ocaliła go od historycznej tragedii. Południe, osamotnione wśród innych regionów Stanów Zjednoczonych Ameryki, wreszcie zaznało goryczy klęski, okupacji i nędzy tak dobrze znanej Europejczykom z ich własnej przeszłości. Około 600 tyś. mężczyzn straciło życie na skutek odniesionych ran i chorób obozowych. Niektóre oddziały poniosły straty na skalę nie znaną nawet na polach zmechanizowanych bitew XX w. Ciała poległych zapełniły amerykańskie sady i pola. W walkach płonęły i niszczały amerykańskie wsie, domostwa zamieniały się w zgliszcza. Nie dziwi więc, że Amerykanie niestrudzenie próbują usprawiedliwić to barbarzyństwo zmieniając je w heroiczną legendę.
Uderzającą cechą wojny secesyjnej było - podobnie jak w pierwszej wojnie światowej 1914-1918 oraz w większości współczesnych wojen - szybkie odejście od racjonalnego planowania. Po obu stronach początkowe złudzenia znikały, w miarę jak nieprzewidziane wypadki odsłaniały zaciekłość zmagań. Jeszcze przed rokiem 1864 Lincoln powiedział: "Stwierdzam, że nie kierowałem dotąd biegiem wypadków, i wyznaję, że to wypadki kierowały mną". Stało się to jasne już od samego początku jego prezydentury, gdy stanął wobec konstytucyjnych, politycznych dylematów, dla których nie było prostych rozwiązań.
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
Gdy Lincoln objął urząd prezydencki 4 marca 1861 r., siedem stanów już wystąpiło z federacji i utworzyło Skonfederowane Stany Ameryki. Dla Lincolna, z zawodu prawnika, Unia pozostawała nadal całością mimo tych "nielegalnych" aktów secesji, ponieważ była rzeczywistością historyczną i ponieważ Konstytucja nie przewidywała procedury samozniszczenia. Twierdził (być może zgodnie z przekonaniem), że większość Południowców nadal chciała trwać przy prawomocnych wynikach wyborów prezydenckich z 1860 r. W orędziu inauguracyjnym apelował do nich o przejęcie kontroli w swoich stanach i okazanie "cierpliwej ufności w ostateczną sprawiedliwość narodu". "Nie jesteśmy wrogami, lecz przyjaciółmi", powiedział i zapewnił o zamiarze pozostawienia niewolnictwa tam, gdzie już istniało.
Ten pojednawczy ton orędzia miał zjednać Lincolnowi także względy konserwatystów w ośmiu rozważających wciąż możliwość secesji stanach niewolniczych i przekonać je do pozostania w Unii. Gdyby mu się to udało, wówczas siedem "zbłąkanych sióstr" mogłoby z czasem dostrzec niedogodności izolacji i powrócić. Wkrótce jednak pojawił się dylemat nie do rozwiązania. Otóż przywódcy jeszcze lojalnych stanów niewolniczych nalegali, by Lincoln nie stosował wobec stanów odłączonych żadnych form represji. Ten jednak musiał podtrzymywać tam chociaż symboliczne formy władzy federalnej, aby nadać wiarygodność swojemu twierdzeniu o nierozerwalności Unii. Całkowite zaniechanie takich działań byłoby poczytane za uznanie de facto niezależności zbuntowanych stanów.
Ze względów praktycznych poddano większość placówek federalnych na terenach Konfederacji, ponieważ były nie do obrony. Pozostał jednak Fort Sumter w porcie Charleston w Karolinie Południowej, stając się sprawdzianem intencji obu stron. Lincoln miał nadzieję na utrzymanie fortu jako koniecznego symbolu swej władzy, natomiast władze stanu i całej Konfederacji stanowczo nie chciały tolerować "obcych" sił wojskowych na swoim terenie. Granie na zwłokę poprzez negocjacje stało się niemożliwe wraz z wyczerpaniem się zapasów garnizonu. Należało go zaopatrzyć lub opuścić. Zmuszony do działania Lincoln zarządził wysłanie drogą morską konwoju zaopatrzeniowego, w odpowiedzi na co Karolina Południowa zażądała natychmiastowej ewakuacji Fort Sumter jeszcze przed dopłynięciem statków. Gdy żądanie odrzucono, konfederackie baterie dział otworzyły ogień w kierunku fortu o godzinie 4.30 rano, 12 kwietnia 1861 r. Po 36-godzinnym ostrzale płk Unii Robert Anderson poddał fort bez strat w ludziach i z zachowaniem pełnych honorów wojskowych. Starcie to nie miało żadnego znaczenia wojskowego, lecz olbrzymie znaczenie historyczne. Zaatakowano sztandar Unii. Wojna stała się więc faktem. Lincoln potwierdził ją natychmiastową proklamacją wzywającą 75 tyś. ochotników do stłumienia "insurekcji" w Karolinie Południowej.
Ta natychmiastowość działania przyniosła skutek, którego Lincoln chciał uniknąć. W ciągu kilku tygodni Wirginia, Karolina Północna, Tennessee
BERNARD A. WEISBERGER
44
i Arkansas, ogarnięte falą powszechnego oburzenia na demonstrację siły Północy, uchwaliły akty o secesji i przyłączyły się do Konfederacji. Cztery ważne niewolnicze stany graniczne ważyły swe decyzje. Ich znaczenia nie sposób przecenić. Missouri i Kentucky były ważnymi producentami żywności i zwierząt pociągowych. W przypadku secesji tych stanów zagrożone byłyby położone w pobliżu ich północnych granic główne miasta stanów Ohio, Indiany i Illinois. Co gorsza, gdyby Maryland przyłączył się do Konfederacji, wówczas Waszyngton - oddzielony od konfederackiej Wirginii jedynie rzeką Potomac - byłby całkowicie otoczony. Nawet mały stan Delaware zajmował strategiczną pozycję ze względu na bliskość portu Filadelfii, lecz tam zwolennicy Unii zdawali się kontrolować sytuację.
Nie było tak jednak w Marylandzie, gdzie 19 kwietnia tłum zwolenników secesji ostrzelał i obrzucił kamieniami wojska maszerujące przez Baltimore w kierunku Waszyngtonu w celu wzmocnienia obronności stolicy. Stojąc w obliczu utraty Marylandu, Lincoln rozkazał tamtejszym dowódcom wojskowym pominięcie władz cywilnych i aresztowanie krzykliwych secesjonistów pod zarzutem podejrzenia o wzniecanie zamieszek. Wobec nich miało nie obowiązywać prawo habeas corpus, to znaczy obowiązek natychmiastowego przedłożenia zatrzymanemu dowodów obciążających lub zwolnienie. Takie arbitralne zatrzymanie było aktem despotycznym, lecz odniosło skutek: zgromadzenie ustawodawcze Marylandu głosowało za pozostaniem w Unii. Tymczasem Lincoln, w oczekiwaniu na zwołane przez siebie na 4 lipca posiedzenie Kongresu, działał odważnie sam. Ignorując oskarżenia o dyktatorstwo zarządził blokadę wszystkich portów w stanach Konfederacji.
W zaledwie kilka tygodni Lincoln przeobraził się z drobiazgowego konstytucjonalisty, analizującego święty tekst w poszukiwaniu argumentów przeciwko secesji, w wodza przeskakującego konstytucyjne przeszkody w wydawaniu wojennych dekretów. Dał tym doskonały przykład, jak potok wydarzeń zmiata stare postanowienia.
Walka o stany graniczne zdominowała pierwsze miesiące urzędowania Lincolna, nakazując odwagę w jednych sprawach, ostrożność zaś w innych. W Missouri oficerowie armii Unii skonfiskowali broń "prawnie" należącą do milicji stanowej dowodzonej przez prosecesyjnego gubernatora. Także w Kentucky Lincoln zignorował proklamację neutralności ogłoszoną przez sympatyzującego z Południem gubernatora tego stanu. Pod koniec 1861 r. wojska Północy okupowały zarówno Kentucky, jak i Missouri, ten ostatni po ciężkich walkach, ochraniając władze unionistyczne wątpliwego pochodzenia. Ponadto podczas krótkiej kampanii letniej zajęto najbardziej na zachód wysunięte hrabstwa Wirginii i w dwa lata później nadano im status odrębnego stanu pod nazwą Wirginia Zachodnia, pomimo klauzuli konstytucyjnej zabraniającej podziału jakiegokolwiek stanu bez jego zgody. Działaniom Lincolna przyświecał cel utrzymania unionistów u władzy wszelkimi możliwymi sposobami.
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
Mogło to oznaczać naginanie Konstytucji, lecz wówczas prezydent mógł argumentować, że Konstytucja nie przewidywała ani nie wskazywała, jak zwalczać insurekcję zmierzającą do jej obalenia. ;<;-
Jednocześnie prezydent szczególnie uważał, aby nie antagonizować tych obywateli stanów granicznych (szczególnie na Północy), którzy sprzeciwiali się secesji, lecz niekoniecznie także niewolnictwu. Dał jasno do zrozumienia, że uznawał tę instytucję, i dwukrotnie w pierwszym roku wojny unieważnił decyzje generałów Unii o wyzwoleniu niewolników w ich strefach okupacyjnych, co kosztowało go utratę poparcia abolicjonistów we własnej Partii Republikańskiej. Odpowiedź Lincolna na argument, iż uderzenie w niewolnictwo nadałoby wojnie tak potrzebny wymiar moralny, zawarła się w przypisywanej mu kpiącej modlitwie: "O Boże, chciałbym, byś był po mojej stronie, ale ja muszę mieć Kentucky". >r >--<:
Z a f Meksykańska. lerytoriapodtontroląUnii X miejsca staro i obleżeri
5. Wojna secesyjna w latach 1861-1862 ;
Niebezpieczeństwo zagrożenia Waszyngtonu szybko się skończyło. Stan Maryland pozostał w Unii i do miasta napłynęły tysiące ochotników, obozując czasem nawet w budynkach rządowych. Ich obecność podtrzymywała tylko złudny optymizm przeszkadzający w poważnym strategicznym myśleniu o długiej wojnie. Szeroki plan takiej wojny powstał ostatecznie w wyniku narad Lincolna, jego sekretarza wojny oraz naczelnego generała armii, leciwego Winfielda Scotta. Głównym założeniem planu była blokada długiego wybrze-
46
BERNARD A. WEISBERGER
ża atlantyckiego południowych stanów, a także nacieranie na konfederatów na całej linii ich frontu na lądzie, począwszy od rzeki Ohio w kierunku południowym, i ostateczne zajęcie całej doliny Missisipi. Rozdzielone i odcięte resztki armii konfederackiej zostałyby następnie zgniecione pomiędzy postępującymi armiami Unii na podobieństwo ofiary w zwojach wielkiego węża. Porównanie to nadało całej operacji nazwę plan "Anakonda".
Ostatecznie tę właśnie strategię przyjęto i realizowano. Jej oczywistą zaletę stanowiła maksymalizacja przewagi Północy pod względem środków do prowadzenia długotrwałych walk na rozległych terenach. Liczba białej ludności Północy była prawie trzykrotnie wyższa niż na Południu (21 min i 8 min), Północ dysponowała dwukrotnie dłuższymi liniami kolejowymi (20 tyś. mil i 10 tyś. mil) oraz ogromną przewagą w produkcji rolnej, wydobywczej i przemysłowej. Dawało to Unii samowystarczalność w zaspokojeniu wszystkich potrzeb wojennych, od mąki i haceli począwszy, na płytach pancernych i wagonach towarowych skończywszy.
Myślenie perspektywiczne nie było jednak ani popularne, ani politycznie bezpieczne w czerwcu roku 1861. Tysiące rozentuzjazmowanych ochotników wstępowało do wojska i w swej romantycznej ignorancji oczekiwało na jedną decydującą bitwę. Działo się tak po obu stronach, lecz na Północy wołania o natychmiastowe działania nasiliły się niezmiernie po przeniesieniu stolicy Konfederacji do Richmond w Wirginii, oddalonego zaledwie o 90 mil od Dystryktu Kolumbii. Politycy Unii i redaktorzy gazet nawoływali do marszu na Richmond w przekonaniu, że upadek siedziby wrogiego rządu doprowadzi do natychmiastowego załamania się rebelii. Była to kosztowna pomyłka. Dnia 21 lipca nie przygotowane siły Unii w liczbie około 30 tyś. ludzi rozegrały całodniową bitwę z niewiele liczniejszymi siłami konfederackimi pod Buli Run, 25 mil na południowy zachód od Waszyngtonu. Pewien brytyjski korespondent pogardliwie uznał obie niedoświadczone armie za niewiele lepsze od uzbrojonego motłochu. Amatorscy żołnierze Unii załamali się pierwsi i wycofywali się w bezładnym popłochu drogami zatarasowanymi przez powozy gapiów, którzy wyjechali obejrzeć spodziewane zwycięstwo. Straty Unii wyniosły około 500 zabitych, 1100 rannych i 1300 zaginionych, w tym zapewne wielu dezerterów. Szczęściem dla Lincolna, konfederaci sami byli zbyt zdezorganizowani, aby ścigać przeciwnika aż do stolicy kraju.
Klęska pod Buli Run otrzeźwiła ludzi Północy i pomogła im dostrzec ogrom koniecznych przygotowań, które od tego czasu weszły w nową fazę. Generał Scott był za stary do czynnej służby. W roli głównodowodzącego zastąpił go gen. George B. McClellan, którego zasługi dla republiki nie były wówczas aż tak wielkie, jak sam utrzymywał. McClellan miał zaledwie 35 lat. Ukończył akademię w West Point - jak wielu innych absolwentów tej uczelni - wycofał się z zawodowej służby wojskowej z powodu marnych zarobków i perspektyw w rozrzuconej i małej armii. McClellan imponował
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
profesjonalizmem. Zdawał sobie sprawę, jak wiele czasu zajmie musztra, ćwiczenia i przygotowania logistyczne, zanim setki tysięcy cywilnych ochotników zmienią się w karne oddziały obsługiwane przez sprawne służby medyczne, zaopatrzeniowe, transportowe i inne. Wspaniale prowadził działania organizacyjne. Przygotowania były jego mocną stroną, niestety, również jego obsesją. Otoczył Waszyngton pierścieniem fortyfikacji na wypadek raczej mało prawdopodobnego ataku konfederatów. Nie podejmował bitwy bez pewności własnej przewagi liczebnej, przy czym nic nigdy nie dawało mu absolutnego przekonania, że dysponuje odpowiednimi siłami. Jego podwładni doceniali tę troskę, lecz zachowanie generała rodziło wiele wątpliwości co do jego kompetencji i zamiarów.
Uwierzył w nadane mu przez rozgorączkowanych reporterów prasowych miano "Młodego Napoleona", który ocali kraj. Z trudem skrywał pogardę dla polityków, w tym dla samego Lincolna, którzy niecierpliwie domagali się rezultatów gigantycznego wysiłku narodu. Tymczasem sam zachowywał się jak polityk. Otwarcie głosił swoją ideę właściwego celu wojny, którym było ponowne zjednoczenie Unii z zachowaniem niewolnictwa i ochrona praw właścicieli niewolników na terenach okupowanych.
Amerykańska tradycja wojskowa niechętnie widzi generałów kreujących się na zbawców narodu i spierających się z Kongresem i prezydentem o racje polityczne. Dlatego, pomimo cennych zasług, McClellan przysporzył sobie w Waszyngtonie wrogów, którzy interpretowali jego ostrożność jako rozmyślną zdradę. Ostatecznie jednak to nie polityczna opozycja doprowadziła do jego odwołania, lecz brak zdecydowanego zwycięstwa wojsk Unii, które nieustannie obiecywał pod warunkiem posiadania więcej wojsk i czasu. W marcu 1862 r., pod naciskiem Lincolna, McClellan i jego 110-tysięczna Armia Potomaku (siła olbrzymia na owe czasy) zostali przetransportowani drogą morską do zaopatrzeniowego portu Unii na wybrzeżu Wirginii. Stamtąd generał rozpoczął mozolny marsz w kierunku Richmond, umacniając pozycje na każdym postoju i oskarżając Departament Wojny o wstrzymanie tak potrzebnych posiłków.
Sytuacja wyglądała o wiele lepiej na wybrzeżach Atlantyku i Zatoki Meksykańskiej oraz na Zachodzie, gdzie wielki plan strategiczny Północy zaczynał przynosić wyniki. Pod koniec 1861 r. siły lądowe i morskie Unii zajęły ważne wyspy u wybrzeży Karoliny Południowej i Georgii, wydłużając w ten sposób łańcuch baz dla jednostek prowadzących blokadę morską. Inna ekspedycja drogą wodną zdobyła Nowy Orlean w kwietniu 1862 r. i oddała w ręce Unii ten największy port Konfederacji. Następnie wojska przemieściły się w górę rzeki na miejsce spotkania z przesuwającymi się rzeką w kierunku południowym kanonierkami i wojskami Unii, które w czerwcu zdobyły Memphis w Tennessee.
Najpomyślniejsze wieści z Zachodu nadeszły na początku 1862 r., gdy gen. Grant zajął dwa konfederackie forty strzegące dostępu do centralnego
BERNARD A. WEISBERGER 48
Tennessee. Gdy otoczono jeden z nich, komendant zapytał o warunki poddania placówki. Odpowiedź Granta brzmiała: "Żadnych warunków oprócz natychmiastowej i bezwarunkowej kapitulacji". Właśnie takie słowa pragnął wreszcie usłyszeć kraj. Gwiazda Granta zaczęła wschodzić. Po ukończeniu akademii w West Point on także borykał się z trudami cywilnego życia, a teraz wojna stworzyła nową szansę na powrót do wojska. Całkowicie pozbawiony napoleońskich pretensji McClellana, Grant o wiele lepiej rozumiał rolę zawodowego wojskowego w służbie republiki. Jednakże równie dobrze jak McClel-lan zdawał sobie sprawę z ogromu potrzeb w prowadzeniu wojny na tak wielką skalę.
W dniu 6 kwietnia 1862 r. armia Granta odparła wściekły kontratak konfederacki w dwudniowej bitwie pod Shiloh w zachodnim Tennessee. W tej krwawej łaźni śmierć zebrała wielkie żniwo, a zabici i ranni usłali okoliczne sady, zarośla i koryta potoków. Spośród 100 tyś. ludzi walczących po obu stronach poległo 24 tyś. Shiloh stało się lekcją brutalności. Obie armie walczyły zgodnie z zasadami taktyki wojennej okresu napoleońskiego, gdzie posuwające się ramię w ramię szeregi piechoty atakowały podobnie uformowane szeregi wroga strzelając i kłując się nawzajem bagnetami. Jednakże przy dysponowaniu nowoczesną bronią - cięższą, celniejszą, szybkostrzelną i dalekosiężną - taktyka ta okazała się mordercza. Żołnierze-amatorzy z podziwu godną odwagą stawiali czoła rzezi i powracali na pole walki. Ich odwaga świadczyła także, że żadna ze stron w tej wojnie nie zamierzała się poddać i że walka będzie trwać do całkowitego wyczerpania.
Latem 1862 r. rząd Konfederacji powinien już poważnie niepokoić się utratą Kentucky, Missouri, części Tennessee i dużego obszaru doliny Missisipi. Lecz władze konfederackie od początku nie doceniały Zachodu i koncentrowały najlepsze siły na terenach pomiędzy Richmond a Waszyngtonem z krótkowzrocznym zamiarem odnoszenia pojedynczych zwycięstw w celu zyskania politycznego i dyplomatycznego poparcia dla Południa.
Początkowo wydawało się to uzasadnione. Najlepszy generał Konfederacji, Robert E. Lee, w roku 1860 należał do najbardziej szanowanych zawodowych oficerów Unii i to jemu zaproponowano najpierw naczelne dowództwo armii, które później objął McClellan. Jednak wybrał on służbę dla swojej Wirginii, choć nie należał do entuzjastów secesji ani niewolnictwa. Pod koniec czerwca 1862 r. powierzono mu dowodzenie Armią Północnej Wirginii broniącą Richmond. Uderzył śmiało i po mistrzowsku w armię McClellana, która wreszcie dotarła na przedpola miasta. Lee podzielił swoje siły (choć znacznie mniejsze od sił Unii, mimo obaw McClellana) i wysłał część oddziałów na północ pod dowództwem gen. Thomasa J. Jacksona (zwanego "Stonowali"), który wykazywał niezwykłą umiejętność wykonywania szybkich zwodniczych manewrów. Jackson zaskoczył i pokonał trzy armie Unii pozostawione do obrony Waszyngtonu. W tym czasie Lee stoczył w jednym tygodniu
^m
l
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
serię bitew pośród bagien i wezbranych rzek, odrzucając ostatecznie McClel-lana do odległego obozu chronionego przez działa marynarki wojennej Unii.
Prawie z dnia na dzień sytuacja uległa odwróceniu. To Waszyngton był teraz zagrożony, nie Richmond, a na Północy dobre wieści z Zachodu straciły na aktualności pod wpływem nowej fali niepokoju. Lincoln rozkazał oponującemu McClellanowi sprowadzić armię z powrotem do stolicy, po czym odebrał mu dowództwo i przekazał je gen. Johnowi Pope'owi. Do tego czasu generałowie Lee i Jackson połączyli znów swe siły i zdecydowanie pobili Pope'a w bitwie na znanym już polu pod Buli Run, po czym ruszyli na północ do Marylandu. Nie mając innego wyboru, zdesperowany Lincoln 2 września 1862 r. przywrócił McClellana na stanowisko dowódcy Armii Potomaku.
Najbliższa przyszłość Północy rysowała się niewesoło, choć było to wrażenie mylne. Minęła jedna faza wojny. Podczas roku, który upłynął między pierwszą i drugą klęską pod Buli Run, okrzepła narodowa wola walki na Północy. Kongres zainicjował rewolucję polityczną i gospodarczą. Nie ulegało już wątpliwości, że walka nie toczyła się jedynie o przywrócenie Unii jej pierwotnego kształtu, lecz o zupełnie nowy kraj. I pomimo chwil zniechęcenia nikt nie wątpił, że to Północ dokona przemiany.
Siłą napędową przemian stały się przede wszystkim potrzeby finansowe. Wyposażenie i utrzymanie armii o liczebności rzędu setek tysięcy ludzi pochłaniało więcej pieniędzy, niż rząd Stanów Zjednoczonych byłby kiedykolwiek w stanie zebrać przedwojennymi metodami sprzedaży ziemi i nakładania ceł. Całkowity koszt wojny obliczono po jej zakończeniu na 13 miliardów dolarów. Aby zgromadzić tak wielkie środki, Departament Skarbu i Kongres uciekły się do wypróbowanych praktyk wojennych w postaci nowych podatków, pożyczek i inflacji waluty. Wprowadzono wiele podatków akcyzowych od artykułów konsumpcyjnych i transakcji handlowych. Płacono haracz od whisky, tytoniu i innych artykułów luksusowych, takich jak powozy i stoły bilardowe. Także producenci zwykłych artykułów bawełnianych, żelaznych, drewnianych i kamiennych płacili podatki na równi z rzeźnikami i piekarzami. A nowe opłaty licencyjne i znaczki skarbowe wymagane na dokumentach pozwoliły rządowi sięgnąć do kieszeni lekarzy, fryzjerów, domokrążców i handlarzy końmi. W ten sposób całe społeczeństwo uczestniczyło w wysiłku wojennym. Na czas trwania wojny wprowadzono także podatek dochodowy, choć umiarkowany i nie tak progresywny, jak w późniejszych czasach. Do roku 1865 Amerykanie obojga płci odczuwali bezpośrednio obecność rządu federalnego przy każdym zarobionym i wydawanym dolarze. Zastosowano także tradycyjną metodę pożyczek wojennych. Latem pierwszego roku wojny sekretarz skarbu Salmon P. Chase został upoważniony do sprzedaży wielu nowych obligacji państwowych płatnych po dwudziestu latach z oprocentowaniem rocznym 6 lub 7%. Do końca wojny wyemitowano obligacje na
r
50
BERNARD A. WEISBERGER
prawie pół miliarda dolarów. Sprzedawały je duże banki, w tym najbardziej znany bank Jaya Cooke'a z Filadelfii, w którym tylko przez jeden miesiąc po klęsce pod Buli Run nabyto obligacje za sumę 50 min dolarów. Obligacje stanowiły główną część powojennego dwumiliardowego długu. Sprzedawano je w dużych nominałach, więc głównymi nabywcami nie byli przeciętni obywatele, lecz duże instytucje bankierskie, które miały teraz większe prawo oczekiwać wdzięczności rządu.
Rząd postanowił także wprowadzić do obiegu więcej banknotów, pomimo silnego przeświadczenia Amerykanów, szczególnie od czasów Andrew Jacksona, o nieuczciwości pieniądza papierowego, wynikającej z możliwości manipulowania jego wartością na szkodę ludzi pracy i konsumentów. Innym niebezpieczeństwem była galopująca inflacja, jeśli w obiegu znalazłoby się zbyt wiele pustego pieniądza. Jednakże ustawa o środkach płatniczych z 1862 r. (Legał Tender Act) usankcjonowała emisję dużej liczby banknotów skarbowych, których jedyne pokrycie stanowiła obietnica rządu o wyrównaniu ewentualnych strat kiedyś w przyszłości. Przez cztery lata wojny wyemitowano 450 min tych banknotów (zwanych greenbacks od ich zielonego koloru). Rząd Stanów Zjednoczonych płacił nimi swoje rachunki i przyjmował je od dłużników oczekując, że obywatele będą czynić podobnie. Jedynie posiadaczom obligacji państwowych wypłacano procent w złocie. Siła nabywcza "zielonych banknotów" nigdy nie dorównała sile złota, lecz spowodowały one względnie niewielką inflację, a kwitnąca gospodarka wojenna potrzebowała ich do dalszej ekspansji.
Inny rodzaj pieniędzy papierowych pojawił się w wyniku ustawy o państwowej polityce bankowej (National Banking Act), zaproponowanej w roku 1862 i uchwalonej w roku następnym. Zezwalała ona inwestorom na zakładanie banków z prawem emisji własnych banknotów, których pokrycie stanowiły głównie zakupione przez nich obligacje państwowe. Banknoty prywatne stały się rozpowszechnioną formą pieniądza, bo już na początku wojny około 1600 banków stanowych wypuściło do obiegu wielką ich liczbę w rozmaitych kolorach, wymiarach, nominałach i o ciągle zmieniającej się wartości. Jednakże nowe banki państwowe były większe i pewniejsze oraz cieszyły się większym poparciem społeczeństwa, toteż ich banknoty przyjmowano znacznie chętniej. Stopniowo banknoty stanowe wycofywano z obiegu za pomocą wysokiego podatku federalnego. Łącznie wszystkie te banknoty wprowadziły do systemu gospodarczego Unii pieniądz papierowy o wartości 3/4 miliarda dolarów, a ich honorowanie było widocznym symbolem jedności i zaufania. Cały ten system finansowania wojny ugruntował potęgę głównych banków skupionych w Nowym Jorku, Filadelfii, Bostonie oraz pomógł wzmocnić i scentralizować system kredytowy państwa.
Inne ważne środki nadzwyczajne zastosowane podczas wojny miały dalekosiężne skutki. Ustawa Morrilla o taryfach celnych gwałtownie podniosła cła
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
importowe - płatne tylko w złocie - i zapoczątkowała tendencję zwyżkową utrzymującą się przez wiele lat. Celem tych podwyżek było nie tylko zwiększenie dochodu państwa, lecz także stworzenie bariery ochronnej dla amerykańskiego włókiennictwa, hutnictwa żelaza i dla innych gałęzi przemysłu. Warunki wojenne i republikańska większość w Kongresie umożliwiły taką decyzję. Podobnie potrzeba uruchomienia zasobów naturalnych na terenach po zachodniej stronie Missisipi i wykorzystania ich na potrzeby walczącej Unii przyspieszyła przyjęcie dwu ważnych ustaw popieranych przez republikanów, których propozycje odrzucił Kongres przed wojną.
Pierwszą z nich była ustawa o osadnictwie (Homestead Act), od dawna oczekiwana przez piewców rodzinnych gospodarstw rolnych jako ośrodków kształtowania cnót demokratycznych i charakterologicznych. Na mocy ustawy każdy obywatel mógł ubiegać się w państwowym urzędzie ziemskim o nie zagospodarowaną ziemię o powierzchni 160 akrów (64 ha). Jeśli działka została rzeczywiście zasiedlona i była uprawiana przez pięć lat, przechodziła na własność farmera. W okresie dwu pierwszych lat od wprowadzenia ustawy powstało około 25 tyś. takich gospodarstw. Zatem prawo umożliwiło rozdawnictwo ziemi państwowej osobom bez środków pieniężnych, lecz zdecydowanych na podjęcie ciężkiej pracy w niepewnych warunkach. W rzeczywistości jednak ustawa zdziałała znacznie mniej, niż można sądzić, ponieważ olbrzymie połacie najlepszej ziemi na dalekim Zachodzie nadal znajdowały się w rękach bogatych osób prywatnych i spółek. Niemniej jednak stała się dobitnym potwierdzeniem filozofii własności prywatnej i dawała farmerom jeszcze jeden powód do walki w szeregach Unii.
6. Grunty przyznane przez rząd federalny towarzystwom kolejowym, stan z 1865 r.
BERNARD A. WEISBERGER
Ustawa o kolei transkontynentalnej (Pacific Railroad Act) z roku 1862 (zmieniona i poszerzona w roku 1864) była następnym kamieniem milowym w procesie łączenia bogatych zasobów naturalnych dalekiego Zachodu z potencjałem przemysłowym Północnego Wschodu. Pomysł kolei transkontynentalnej rozważano już od czasu wejścia Kalifornii do Unii w 1850 r., lecz nie można było zgromadzić prywatnych funduszy inwestycyjnych potrzebnych do tak wielkiego przedsięwzięcia konstrukcyjnego. Tym bardziej że koszty zwróciłyby się dopiero po wielu latach koniecznych do zasiedlenia dziewiczych terenów. Jednakże tradycja i doświadczenia amerykańskie nie sprzyjały idei budowy i posiadania linii kolejowej przez rząd federalny. Ustawa stworzyła rozwiązanie prawne w postaci subsydiowanych spółek prywatnych. Dwie takie spółki podjęły się ułożenia torów kolejowych na nierównym, niezamieszkanym i poprzecinanym górami obszarze o rozpiętości dwu tysięcy mil, a Kongres wynagrodził je pożyczkami w formie obligacji państwowych i hojnymi darowiznami ziemi wzdłuż szlaku kolei, co oczywiście zwiększało wartość gruntów po oddaniu do użytku kolejnych odcinków. ;,:-K
Powyższe ustawy bankowe, celne, kolejowe i osadnicze wynikały z konieczności mobilizacji gospodarczej oraz z długofalowego programu popierania uprzemysłowienia kraju, lansowanego głównie przez koła byłych wigów działających obecnie w szeregach republikańskich. Przyniosły one Północy dobrobyt i postęp nawet w czasie wojny. Doprowadziły także do zmian w układzie sił i zasobów finansowych, które po wojnie wywołały konflikty polityczne. Opierały się jednak na zgodności poglądów wszystkich republikanów i wielu demokratów.
Natomiast wśród republikanów nie było na początku wojny zgodności co do natychmiastowych działań w kierunku zniesienia niewolnictwa. Dlatego niektórzy historycy utrzymują, że modernizatorzy gospodarki w szeregach Partii Republikańskiej wykorzystali moralny autorytet abolicjo-nizmu jako parawan do przeprowadzenia zmiany narodowych priorytetów. Tak jednak nie było. Republikańska filozofia gospodarcza nierozerwalnie łączyła się z nastawieniem antyniewolniczym. U podłoża samego pojęcia "wolnej ziemi" tkwiło przekonanie, że niewolnictwa nie dawało się pogodzić z wydajną pracą ani z równym udziałem w jej rezultatach. Niewolnictwo rodziło także egoizm i bezczynność właścicieli niewolników. W obronie swych interesów wielcy obszarnicy i posiadacze niewolników musieli hamować demokratyczne dążenia wśród swych biedniejszych białych sąsiadów, blokować postęp wynalazczości, edukacji i wszystkiego, co mogło spopularyzować nowe idee i sposoby bogacenia się. Niewolnictwo mogło kwitnąć tylko w atmosferze zacofania i jedynie obalenie tej instytucji mogło uwolnić wielką energię ludzką konieczną do wejścia na drogę postępu i dobrobytu. "Wolna ziemia, wolna siła robocza i wolni ludzie" szły ze sobą w parze.
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
Rozdźwięk między radykalnymi republikańskimi przeciwnikami niewolnictwa a przeciwnikami umiarkowanymi, do których należał Lincoln, dotyczył tempa i siły uderzenia w "twierdzę niewoli". Zniecierpliwieni zwlekaniem radykałowie domagali się frontalnego ataku, lecz dwa ważne czynniki nie pozwalały im zyskać poparcia większości. Jednym z nich był konserwatyzm polityczny, konieczny do utrzymania w Unii lojalnych stanów niewolniczych; drugim - autentyczny rasizm. Niewielu ludzi na Północy - łącznie z abolic-jonistami - rzeczywiście rozumiało i współczuło Murzynom, niewolnikom i wolnym, nie mówiąc już o gotowości zaakceptowania ich na zasadach pełnej równości. Sam Lincoln początkowo uważał, że biali i Murzyni nie mogli współżyć bez podporządkowania jednych drugim. I choć w 1862 r. był skłonny przedłożyć program stopniowej i refundowanej emancypacji lojalnym wobec niego właścicielom niewolników (plan zresztą przez nich odrzucony), miał nadzieję na jednoczesne agitowanie wyzwoleńców do emigracji do Afryki lub innych krajów zamieszkanych przez Murzynów.
Wkrótce jednak przekonał się o praktycznej niemożliwości wysiedlania Murzynów z kraju, a potężne siły, z którymi zawsze się liczył, zaczęły wywierać na niego wielki wpływ. Sama historia kruszyła fundamenty niewolnictwa z każdym miesiącem toczonej wojny.
W miarę jak wojska Unii zajmowały tereny plantacji, prawie opuszczone przez walczących białych, słabły struktury prawne i instytucjonalne utrzymujące niewolnictwo w południowych stanach. Sami niewolnicy dokończyli dzieła. Poprzez masowe ucieczki zmuszali władze Unii do wyboru między uznaniem ich znów za niewolników lub za ludzi faktycznie wolnych. Tysiące opuszczały tereny niewolnicze i zgłaszały się do obozów Unii. Formalnie stanowili oni własność prywatną i władze wojskowe powinny zwracać ich właścicielom, którym nie udowodniono uczestnictwa w rebelii. Jednakże w praktyce dowódcy dostrzegali ich wielką przydatność w roli woźniców, zwiadowców i robotników budowlanych. Żołnierze uwolnieni od tych funkcji mogli być wykorzystani do walki. Jeden z dowódców, polityk z Massachusetts służący w randze generała, nazwiskiem Benjamin Butler, ogłosił, że gotów jest zatrzymać w swoich wirgińskich oddziałach każdego Murzyna jako "kontrabandę wojenną", czyli środki do użytku wojskowego, które prawo wojenne zezwalało zajmować. Inni poszli jego śladem i w miarę odczuwania coraz dotkliwiej ciężaru wojny opinia publiczna Północy domagała się stosowania tej zasady na całym terytorium "wroga". Kongres usankcjonował takie postępowanie mocą ustawy o konfiskacie z roku 1862, mówiącej o zajmowaniu wszystkiego, co należało do osób wspomagających rebelię.
Tymczasem na Port Royal, jednej z wysepek u atlantyckiego wybrzeża Karoliny Południowej, rozpoczęto eksperyment inspirowany przez ludzi z Północy zainteresowanych ponownym uruchomieniem zajętych plantacji na potrzeby krajowych zakładów włókienniczych. Rodziny niewolnicze zatrud-
BERNARD A. WEISBERGER
r l *>#.!
^ S^TTa Monroe Bitwa Monitora /r* >,
- io
___________l' >/ T\ (zajęty przez wciska | Mokada wybrzeży[ Unii V1862) Konfederacji wprowadzona przez Urną ^\ l I-VI 1888 III-V11862 l ,J\l t, l_\\
KAROLINA PD.
miejsca starć zbrojnych i oblężeń
r
7. Wojna secesyjna w latach 1861-1862; kampania w Wirginii
niono do płatnej pracy na polach bawełny obiecując przydział ziemi w późniejszym terminie. Z Północy napłynęli tam administratorzy, misjonarze i nauczyciele, aby prowadzić szeroko nagłośnioną akcję nauczania wyzwoleńców pisania, czytania i powinności wolnych obywateli. W tym czasie tysiące niewolników na całym Południu, bez niczyjej pomocy, sprawnie prowadziło
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
gospodarstwa swoich nieobecnych panów i zakładało własne. Tym samym zadawali kłam twierdzeniu zwolenników niewolnictwa, jakoby stosowanie przymusu było konieczne do zwalczania u Murzynów lenistwa, złodziejstwa i jeszcze gorszych skłonności.
Lincoln coraz lepiej wyczuwał narastające nastroje i rozważnie je wykorzystywał nie okazując niechęci do wyzwolenia niewolników. Podpisał ustawę Kongresu ostatecznie obalającą niewolnictwo w Terytoriach (uchylając tym samym orzeczenie w sprawie Dreda Scotta, zgodnie z wcześniejszą obietnicą republikanów) i w Dystrykcie Kolumbii. W sierpniu 1862 r. napisał oficjalnie do abolicjonistycznego redaktora Horace Greeleya, że jego celem nadrzędnym było uratowanie unii stanów nie zaś "ochrona lub obalenie niewolnictwa". Już wówczas zrozumiał znaczenie, jakie dla sprawy Unii miało zniesienie niewolnictwa. Planował poparcie swym prezydenckim autorytetem proklamacji o całkowitej emancypacji niewolników na terenach opanowanych przez armie Unii, jeżeli stany południowe nie powrócą do federacji przed końcem 1862 r. Powstrzymywała go jedynie niepewna sytuacja militarna tego lata, spowodowana ruchami wojsk gen. Lee wokół Waszyngtonu. Nie chciał, by proklamacja wyglądała na desperacki krok przegrywającego, a do tego potrzebne było mu zwycięstwo.
Zwycięstwo przyszło 17 września 1862 r., dokładnie w siedemdziesiątą piątą rocznicę podpisania Konstytucji, po najkrwawszym boju tej wojny. McClellan i Lee spotkali się nad Antietam Creek, małym marylandzkim dopływem Potomaku. W zaciętych atakach i kontratakach 5 tyś. poległych i 19 tyś. rannych zasłało okoliczne pola. Straty rozłożyły się mniej więcej równo po obu stronach. Było to zwycięstwo pyrrusowe. Lee stracił 1/4 swej armii i groziła mu utrata reszty, gdyby nastąpił natychmiastowy drugi atak liczniejszej, choć równie przetrzebionej armii Unii. Lecz wiecznie wahający się McClellan pozwolił wojskom Lee na wycofanie się do Wirginii bez pościgu. Siedem tygodni później Lincoln ostatecznie zwolnił go z dowództwa, jednak za późno, aby naprawić zaistniałą sytuację wojskową. Mimo wszystko nadzieje Lee na zastraszenie Północy i zmuszenie jej wojsk do poddania się upadły nad Antietam, a to wystarczyło. Dnia 22 września prezydent ogłosił wstępną proklamację emancypacyjną, która wchodziła w życie od l stycznia 1863 r.
Był to najbardziej rewolucyjny moment wojny. Choć technicznie proklamacja pozostawiała niewolnictwo w stanach granicznych, nie mogło ono tam przetrwać długo i ostatecznie usunęła je całkowicie XIII poprawka do Konstytucji z roku 1865. To antyniewolnicze posunięcie kosztowało republikanów chwilową utratę głosów w wyborach do Kongresu w listopadzie 1862 r., lecz sowicie się opłaciło na dłuższą metę. Przyniosło Unii poparcie liberalnych elit i przywódców robotniczych Wielkiej Brytanii i Europy oraz stworzyło ekonomiczną zachętę do imigracji na tereny Północy, sprowadzając
56
BERNARD A. WEISBERGER
tam 800 tyś. ludzi w latach działań wojennych. Południe, które wcześniej występowało jako obrońca niezależnych społeczności opierających się scentralizowanej tyranii, straciło ten argument na skutek proklamacji, a sprawa Unii była teraz przyrównywana do demokratycznych ruchów wstrząsających całą ówczesną Europą. Najlepiej ujął to sam Lincoln w orędziu do Kongresu: "Dając wolność niewolnikom, zapewniamy wolność ludziom wolnym".
W ten sposób po półtorarocznym prowadzeniu wojny Północ zjednoczyła się, wkroczyła na drogę wewnętrznego rozwoju i jasno sprecyzowała cele swej walki. Inaczej stało się na Południu, gdzie w warunkach oblężenia nie dokonało się przekształcenie regionalnej kultury i gospodarki w trwałe fundamenty konfederackiej świadomości narodowej. Konstytucja Konfederacji bardzo przypominała Konstytucję Stanów Zjednoczonych, z wyjątkami w postaci wyraźnej ochrony niewolnictwa, suwerenności stanów i zniesienia ceł ochronnych, które od dawna irytowały agrarne Południe. Prezydent Konfederacji Jefferson Davis był absolwentem West Point i chętniej przewodziłby armii Południa niż jego rządowi. Wybrało go specjalne zgromadzenie, a nie powszechne wybory. Brakowało mu także odpowiedniego autorytetu i umiejętności politycznych do koordynowania wysiłków wojennych, tak jak to czynił Lincoln. Ani on, ani jego doradcy nie wypracowali ogólnej strategii prowadzenia wojny z silniejszym przeciwnikiem, opartej na przykład na walce partyzanckiej lub obronie kluczowych twierdz.
Nie przywiązywano dostatecznej wagi do konieczności powiększania skromnej bazy przemysłowej Konfederacji, lecz i tak działania takie narażone były na trudności z braku kapitału, surowców, wykwalifikowanej siły roboczej i kadry zarządzającej. Armie Południa walczyły w warunkach niedostatecznego uzbrojenia, braków obuwia i odzieży, amunicji, leków, taboru kolejowego oraz wszelkich artykułów żelaznych. Po pierwszym zrywie do broni w roku 1861 brakowało także ludzi. Kongres Konfederacji ogłosił wprawdzie powszechny pobór w roku 1862, lecz ustawa nie obejmowała posiadaczy niewolników w liczbie ponad 20, co rozwścieczyło drobnych farmerów powołanych do armii. Sprzeciwiano się wojnie bogatych prowadzonej rękami biednych. Nie było to jedyne odczucie ludzi na Południu. Także na Północy, gdzie musiano się uciec do powszechnego poboru w roku 1863, prawo faworyzowało bogatych zezwalając na wynajęcie zastępstwa za sumę 300 dolarów. Gdy ustawa została ogłoszona, w dzielnicach robotniczych Nowego Jorku wybuchły w lipcu trzydniowe rozruchy. Wzniecano pożary i napadano na wolnych obywateli murzyńskich, którzy byli łatwym celem dla rozwścieczonego tłumu.
Konfederaci nie mieli szans na zbudowanie marynarki wojennej wystarczająco silnej do walki z blokadą morską Unii. Starali się nadrabiać braki pomysłowością, np. stosując opancerzony taran, który stanowił połączenie dziewiętnastowiecznej techniki parowej ze starożytną techniką przebijania
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
statku przeciwnika umieszczonym poniżej powierzchni wody zaostrzonym żelaznym klinem. Takim okrętem była "Yirginia" skonstruowana ze zdobytego okrętu Unii o nazwie "Merrimack", z którego usunięto maszty i żagle, a kadłub pokryto blachą pancerną. Dnia 8 marca 1862 r. "Merri-mack/Virginia" zatopił dwa okręty Unii na wodach przybrzeżnych w rejonie Hampton Roads w Wirginii, a pociski wroga odbijały się od jego pancerza nie czyniąc żadnych szkód. Już następnego dnia na ratunek flocie Północy przybył "Monitor", eksperymentalny okręt Unii o dziwnym wyglądzie. "Monitor" miał jedynie dwa działa zamocowane na obrotowej wieżyczce strzelniczej umieszczonej na płaskim pokładzie i już po dwu godzinach ostrzału zmusił konfederacki pancernik do powrotu do bazy i zaniechania dalszej walki. Starcie to nie miało większego wpływu na przebieg wojny, lecz zapoczątkowało zmierzch okrętów drewnianych w marynarkach wojennych świata. Posiadanie większej liczby jednostek typu "Yirginia" mogłoby pomóc Konfederacji, lecz Południe nie miało możliwości produkowania ani takich, ani żadnych innych okrętów na większą skalę. :
Konfederacja zdołała jednak zamówić i zapłacić za kilka szybkich uzbrojonych krążowników o napędzie żaglowo-parowym zbudowanych w stoczniach brytyjskich, a następnie pozostawionych w neutralnych portach, skąd pobrały je załogi konfederackie, pomimo ostrych protestów dyplomatycznych Północy przeciwko naruszaniu przez Londyn zasady neutralności. Krążowniki te, szczególnie "Alabama", skutecznie nękały morski transport handlowy Unii i poczyniły milionowe straty armatorom i przedsiębiorstwom ubezpieczeniowym Północy niszcząc lub przejmując ładunki. Jednakże decydującą bronią miały być dwa uzbrojone niszczyciele wykonane w liverpoolskich stoczniach Lairda w roku 1863. Tym razem ambasador Stanów Zjednoczonych dał wyraźnie do zrozumienia rządowi brytyjskiemu, że przekazanie tych okrętów Konfederacji równałoby się wypowiedzeniu wojny. W odpowiedzi rząd brytyjski przejął okręty dla siebie i kryzys został zażegnany.
Wielka Brytania zniweczyła tym samym nadzieje dyplomacji Południa na uznanie Konfederacji za niepodległe państwo. Przywódcy polityczni Południa wierzyli, że brytyjscy producenci tekstyliów uzależnieni od dostaw amerykańskiej bawełny przekonają Foreign Office o konieczności oficjalnego uznania Konfederacji, a zaraz potem o nierespektowaniu blokady prowadzonej przez Unię. Rachuby te zawiodły, gdyż zapasy surowca pozwoliły na funkcjonowanie zakładów włókienniczych przez pierwszy rok wojny, a potem braki z powodzeniem uzupełniano bawełną z innych źródeł (głównie z Egiptu i Indii). Ponadto dzięki coraz większemu importowi zboża ze stanów północnych w Wielkiej Brytanii utrzymywała się niska cena chleba, co stanowiło jeszcze jeden ważny powód do unikania konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi. Tuż przed wybuchem wojny pewien polityk z Południa oświadczył: "Nie ośmielicie się walczyć z potęgą bawełny. Bawełna jest królową!" Tymczasem
BERNARD A. WEISBERGER
"królowa bawełna" została zdetronizowana przez "królową pszenicę", a Brytyjczycy, choć przyznali Konfederacji status "strony wojującej", uznali prawo Unii do zamknięcia portów Południa.
Francja miała ochotę uznać Skonfederowane Stany Ameryki, lecz Napoleon III nie ośmielił się tego uczynić, dopóki nie zrobi tego Londyn. Zadowolił się więc wysłaniem francuskiej armii do Meksyku celem "uregulowania długów". Armia ta obaliła rząd meksykański i osadziła księcia austriackiego desygnowanego przez Napoleona na tronie nowego cesarstwa meksykańskiego. Wywołało to wprawdzie zaniepokojenie Unii, lecz nie spowodowało jej klęski ani też nie pomogło Konfederacji.
Już na początku 1863 r. sytuacja finansowa Konfederacji stała się niepewna. Wyemitowane banknoty o łącznej wartości miliarda dolarów nie były chętnie przyjmowane i stale traciły wartość. Inflacja postępowała szybko. Brakowało nawet najbardziej podstawowych artykułów i ich ceny wzrastały. W Richmond doszło do zamieszek z powodu braku chleba. W miarę zacieśniania blokady z rynku znikły nawet szpilki i papier do pisania. Marzenie o niepodległej republice zmieniło się w rozpaczliwą walkę o przetrwanie. Szczęśliwy los odwrócił się od Konfederacji, lecz opór trwał podtrzymywany siłą woli i tradycji. Ostatnią nadzieją rządu w Richmond było odniesienie kilku taktycznych zwycięstw, które zmusiłyby wyczerpaną Unię do przystania na polityczny kompromis zamiast dążenia do całkowitego zwycięstwa.
W drugiej fazie wojny, która trwała do jesieni 1864 r., i ta nadzieja upadła. Rozpoczęła się agonia. Jeszcze przez jakiś czas niemożliwe wydawało się w zasięgu ręki. Po usunięciu McClellana Armią Potomaku dowodziło kolejno dwu generałów. Pierwszy z nich, Ambrose Burnside, pchnął swych żołnierzy do samobójczego ataku na linie konfederackie pod Fredericksbur-giem w grudniu 1862 r. i musiał wycofać ze stratami 12 tyś. ludzi. W kilka miesięcy później jego następca gen. Joseph Hooker wysłał armię na gęsto zalesione tereny opuszczonych plantacji na południowym brzegu rzeki Rap-pahannock. Tam został oskrzydlony i wciągnięty w zasadzkę przez Lee i Jacksona, a następnie odepchnięty w bitwie pod Chancellorsville. Jedyną pociechą dla Unii była śmierć poniesiona w tej walce przez groźnego gen. Jacksona. W okresie do maja 1863 r. armia Hookera, którą sam nazywał "najlepszą na kuli ziemskiej" i w którą tak wiele zainwestowano, przegrała wszystkie większe starcia w Wirginii. "Mój Boże - wykrzyknął Lincoln na wieść o kolejnej klęsce - co powie na to kraj?" Co gorsza, w tym czasie nie nadchodziły także żadne dobre wieści z Zachodu. Oblegany od miesięcy Yicksburg, ostatnia twierdza Konfederacji nad Missisipi, nadal się bronił.
Nadszedł czas na kolejny wypad Konfederacji na tereny Północy, aby przekonać świat, że musi liczyć się z niepokonanym Południem. W ostatnim tygodniu czerwca wynędzniała, lecz pewna siebie armia gen. Lee wkroczyła na bujne pastwiska południowej i centralnej Pensylwanii z nadzieją na
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
uzupełnienie zapasów, pokonanie ścigających ją wojsk Unii dowodzonych przez George'a B. Meade'a i zajęcie dogodnej pozycji do ataku na jakieś duże miasto Północy. Oddziały obu armii wpadły na siebie niemal przypadkowo w położonym na rozdrożu mieście Gettysburg dnia l lipca 1863 r. i obaj dowódcy szybko ściągnęli tam swe pozostałe siły. Rozegrano największą bitwę, jaka kiedykolwiek miała miejsce w Ameryce Północnej, z udziałem 160 tyś. żołnierzy i 200 dział artyleryjskich. Walki toczyły się przez trzy dni na terenie zdewastowanego miasta, cmentarza, sadu brzoskwiniowego, pól pszenicy, skalnych uskoków i lesistych wzgórz. Wszystkie te miejsca zasłynęły jako sceny waleczności i okropności. Późnym popołudniem 3 lipca gen. Lee przypuścił ostateczny atak siłami 15-tysięcznej dywizji gen. George'a Picketta na centrum armii Unii. Dywizja została zdziesiątkowana i odparta. Straty gen. Lee wynosiły 4 tyś. zabitych, 18 tyś. rannych (z których wielu wkrótce zmarło) i 5 tyś. zaginionych. Straty Unii sięgnęły 23 tyś. ludzi. I tym razem Lee zdołał wycofać się do Wirginii, lecz już nigdy nie zaryzykował opuszczenia jej granic.
Następnego dnia, w Dniu Niepodległości roku 1863, nadeszła wiadomość o poddaniu się Yicksburga. "Matka wszystkich rzek płynie teraz spokojnie do morza", oświadczył Lincoln. Wojska Unii przecięły na pół obszar Konfederacji.
Tej jesieni i zimy Północ gromadziła i wzmacniała swe siły. Wzrósł eksport zboża, produkcja artykułów konsumpcyjnych i przemysłowych (w tym stali i ropy naftowej), a kopalnie Zachodu dostarczały więcej srebra i złota. Uzupełnianie szeregów armii odbywało się nie tylko poprzez powszechny pobór, lecz także - pomimo sprzeciwów - przez uzbrajanie czarnych Amerykanów do walki o własną wolność. Początek stanowiły eksperymentalne ochotnicze oddziały złożone z "kolorowych" żołnierzy pod dowództwem białych oficerów utworzone w roku 1862. Później zezwolono stanom na uzupełnianie byłymi niewolnikami z zajętych terenów brakujących poborowych, których rekrutowali specjalni agenci. Początkowo żołnierze Północy szemrali przeciw tym praktykom, lecz wkrótce zrozumieli, że każdy Murzyn ugodzony pociskiem wroga oszczędzał życie jednego białego. Doświadczeni oficerowie Unii chętnie dowodzili "kolorowymi" regimentami. Pomimo jawnej dyskryminacji w postaci niższego żołdu murzyńscy żołnierze szybko się uczyli, wykazywali karność i odwagę w boju. Ogółem w szeregach Unii walczyło 180 tyś. Murzynów.
W trzecim roku walk wojna przeniknęła życie ludzi na Północy na wiele nowych sposobów. Angażowanie się w działania ochotnicze zawsze cechowało Amerykanów, toteż gdy służby medyczne i zaopatrzeniowe wojska okazały się niewystarczające, stowarzyszenia reformatorskie organizowały wysyłkę leków, koców i żywności do szpitali polowych. Wysyłały także pielęgniarki, zwiększając w ten sposób rolę kobiet w tej wojnie. Działalność tę koordynowała
60 L
BERNARD A. WEISBERGER
cywilna Komisja Sanitarna. Niezmordowane wysiłki Komisji w dziedzinie utrzymywania porządku i higieny pomogły zmniejszyć umieralność na skutek infekcji i chorób obozowych, choć i tak liczba zgonów z tych przyczyn była zastraszająca według dzisiejszych kryteriów. Inna organizacja, pod nazwą Chrześcijańska Komisja Stanów Zjednoczonych, wysyłała do obozów i garnizonów osoby duchowne i świeckie w celu odwodzenia żołnierzy od pokus hazardu, pijaństwa i prostytucji.
Północ stała się jednym zgranym organizmem nastawionym na prowadzę-
kierunek marszu wojsk Unii linie wojsk llmi
kierunek marszu wojsk Konfederac Iffiie wojsk Konfederacji
8. Bitwa pod Gettysburgiem, 1-3 lipca 1863 r.
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
nie wojny. Jej armie, te wielkie machiny wojenne, zatrudniały w swoich szeregach telegrafistów, konstruktorów mostów, budowniczych dróg i tysiące innych ludzi, którzy nie oddali ani jednego strzału, lecz ich wkład miał zasadnicze znaczenie. Generałowie Grant i Sherman spędzali mniej czasu na koniu, a więcej na naradach sztabowych, oglądaniu map i analizowaniu danych liczbowych o wielkości miesięcznego zaopatrzenia dla każdego człowieka i konia oraz o liczbie wozów i wagonów towarowych potrzebnych do przewiezienia dostaw. Na liniach frontu szalała straceńcza odwaga, lecz na ostateczny wynik większy wpływ miała chłodna logika panująca w punktach dowodzenia na tyłach.
Tak nadeszło lato 1864, a wraz z nim apokalipsa nowoczesnej wojny. Jeszcze w lutym tego roku gen. Grant, bohater spod Yicksburga, został mianowany generałem-porucznikiem oraz naczelnym dowódcą, któremu pozostawiono wolną rękę w przeprowadzeniu ostatecznego otoczenia i zduszenia sił Konfederacji. Urządził on swoją kwaterę główną przy Armii Potomaku i stamtąd posuwał się w kierunku Richmond, by ostatecznie przygwoździć gen. Lee. Zanim do tego doszło, inna wielka siła Unii rozpoczęła marsz z południowego Tennessee poprzez Georgię w kierunku wybrzeża oceanu, a po dotarciu tam skręciła na północ. W ten sposób resztki sił konfederackich zostały schwytane w dwa ognie Unii.
Siłami nadchodzącymi z zachodu dowodził William Tecumseh Sherman, przyjaciel Granta, z którym dzielił podobne realistyczne rozumienie natury wojny. W roku 1861 wyśmiano go za opinię, że do stłumienia "rebelii" Południa potrzeba będzie co najmniej 200 tyś. ludzi. Teraz tylko do przeprowadzenia swojej części operacji dysponował siłą ponad 100 tyś. Rozpoczął ofensywę w maju i posuwał się przez biedne i zapomniane tereny górskie zamieszkane jedynie przez drobnych farmerów, nielegalnych destylatorów, poszukiwaczy złota i uciekinierów. Celem marszu była Atlanta - wielki konfederacki ośrodek przemysłu i węzeł kolejowy. Na przedpola miasta dotarł w ostatnim tygodniu sierpnia po ciężkich i prawie nieustannych walkach z liczniejszymi siłami przebiegłego gen. Josepha E. Johnsona.
W tym samym czasie Grant zaciskał kleszcze z drugiej strony. Dnia 4 maja Armia Potomaku otrzymała rozkaz przemieszczenia się na słabo zaludniony, pokryty gęstymi zaroślami teren w pobliżu dawnego pola bitwy pod Chancellorsville. Następnego dnia wywiązała się bezlitosna walka, w której oddziały gen. Lee poniosły olbrzymie straty. Po starciu gen. Grant nie wycofał jednak swoich wojsk celem przegrupowania i uzupełnienia strat, lecz przyjął nową strategię. Przesunął się w kierunku południowym i obszedł prawe skrzydło przeciwnika zmuszając Lee do wyjścia z defensywy i podjęcia kolejnej walki. Przez następny miesiąc toczyły się częste krwawe starcia. Podczas jednego z ostatnich, pod Cold Harbor, w jednym tylko półgodzinnym ataku na linię Lee poległo i odniosło rany 7 tyś. żołnierzy Unii. Wreszcie Grant
BERNARD A. WEISBERGER
dodarł w pobliże Richmond i rozpoczął oblężenie miasta Petersburg, które stanowiło strategiczną bramę do stolicy. Po obu stronach wykopano okopy i stanowiska strzelnicze, a w codziennych wypadach niewiele posuwano się naprzód. Taktyka ta niejako zapowiadała sposób walki podczas pierwszej wojny światowej w odległej o pół wieku przyszłości.
Straty ludzkie Granta były przerażające: średnio 10 tyś. ludzi tygodniowo przez pierwsze sześć tygodni trwania kampanii. Jednakże w przeciwieństwie do gen. Lee mógł on te straty uzupełniać. Nowa taktyka walki bezustannej zapełniała ciałami cmentarze i szpitale, lecz w ostateczności doprowadziła do wyczerpania słabszej strony.
Zwycięstwo stało się realne, lecz nie takie oczywiste dla mieszkańców Północy opłakujących utratę najbliższych. Pod koniec lipca nie zdobyto jeszcze ani Atlanty, ani Richmond, a konfederaci dokonali jeszcze jednego, ostatniego wypadu na tereny Unii. Mały oddział dowodzony przez gen. Jubala Early'ego przedostał się w górę doliny Shenandoah. Wymknąwszy się niewielkim oddziałom obrony, ludzie Early'ego doszli w połowie lipca na przedmieścia Waszyngtonu, zanim przybyłe posiłki zdołały ich odeprzeć. Później dotarli aż do Chambersburga w Pensylwanii i spalili miasto. Zaistaniała sytuacja chwilowego impasu wojsk Unii i zagrożenia Waszyngtonu przypominała z pozoru lato 1862.
Ten moment załamania zbiegł się dokładnie z początkiem prezydenckiej kampanii wyborczej i wzbudził na Południu ostatnią iskrę nadziei. W czerwcu Lincoln uzyskał ponownie nominację konwencji Partii Republikańskiej, która sprzeciwiała się jakimkolwiek kompromisom z Konfederacją i domagała się zniesienia niewolnictwa poprzez poprawkę do Konstytucji. W celu uzyskania szerszego poparcia konwencja przyjęła nazwę krajowej (National Union Convention) i udzieliła nominacji na wiceprezydenta lojalnemu demokracie z Tennessee Andrew Johnsonowi. Gest ten nie spodobał się kilku radykalnym republikanom, którzy już od pewnego czasu nalegali na Lincolna, aby przyjął bardziej surowy program rekonstrukcji Południa, i nie wpłynął wcale na demokratów, którzy zwołali własną konwencję przedwyborczą dwa miesiące później. Skrytykowali tam dotychczasową wojnę jako klęskę, Lincolna jako tyrana i uzurpatora oraz zażądali podjęcia "natychmiastowych wysiłków... w kierunku ustania działań wojennych". Następnie wysunęli kandydaturę gen. McClellana. Wprawdzie kandydat nie zgodził się z oceną dotychczasowej wojny jako klęski Unii, lecz jasno wyraził gotowość doprowadzenia do pokojowego zjednoczenia ze stanami południowymi z zachowaniem ich wszystkich "praw konstytucyjnych".
Gdyby Lincoln przegrał wybory, co wydawało się możliwe, wówczas trzy lata wyrzeczeń Północy mogłyby pójść na marne. Tymczasem na 60 dni przed wyborami napływ dobrych nowin przywrócił nadzieję na zdesperowanej Północy. Atlanta padła w pierwszym tygodniu września. Nieco wcześniej mary-
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
narka wojenna Unii zdobyła Mobile w Alabamie, jeden z ostatnich działających mimo blokady portów Konfederacji. Generał Philip Sheridan otrzymał zadanie oczyszczenia raz na zawsze doliny Shenandoah z oddziałów Early'ego i całkowicie je rozgromił w bitwach pod Winchester i Cedar Creek. Zwycięstwa te zrównoważyły sytuację patową w Petersburgu i 8 listopada Lincoln powrócił triumfalnie na urząd prezydencki głosami wszystkich stanów z wyjątkiem Kentucky, Delaware i New Jersey (gdzie mieszkał McClellan). Zorganizowano możliwość głosowania żołnierzom Unii na froncie. Głos oddało 154 tyś., z których 120 tyś. opowiedziało się za Lincolnem.
9. Wojna secesyjna w latach 1864-1865
Nadeszły ostatnie miesiące wojny, w których przez Południe przeszedł huragan zniszczeń. Najbardziej ucierpiała Georgia. Generał Sherman doszedł bowiem do wniosku, że droga do zwycięstwa nie prowadziła jedynie przez zdobywanie miast i pokonywanie armii, lecz także poprzez paraliżowanie oporu wroga za pomocą niszczenia infrastruktury cywilnej, która zaopatrywała walczących żołnierzy. Nie on jeden wśród dowódców wojskowych poczynił takie spostrzeżenie, lecz właśnie on miał sposobność praktycznej realizacji wynikającej stąd strategii w sposób najbardziej bezwzględny. W tym celu pozostawił część swej armii do obrony baz wypadowych w Tennessee
64 L
BERNARD A. WEISBERGER
przed daremnymi atakami konfederatów, a sam wyruszył na czele pozostałych oddziałów w kierunku oceanu pod hasłem "usłyszeć jęk Georgii". Najpierw spalono Atlantę. Stamtąd kolumny wojsk posuwały się na południe 50-milową ławą, wyrywając po drodze szyny kolejowe i druty telegraficzne, paląc uprawy na polach, wyrzynając bydło, podpalając domy i stodoły. Po ich przejściu Georgia nie była już w stanie w jakikolwiek sposób wspomagać armii rebelian-ckich. Zganiony za okrucieństwo Sherman odpowiedział, że największe okrucieństwo stanowiła sama wojna. Można ją było zakończyć jedynie uświadamiając ludności cywilnej Południa bezsens dalszego oporu. "Wojna jest okrutna i nie można jej złagodzić", odparł protestującemu burmistrzowi Atlanty, a w powojennym przemówieniu stwierdził jeszcze dosadniej, że "wojna to piekło".
Jakże daleko obraz ten odbiegał od romantycznego wyobrażenia o wojnie tysięcy młodych ludzi wstępujących do wojska w 1861 r. i polityków rozprawiających o rycerskiej walce i "prawie miecza". W rzeczywistości walki frontowe były zorganizowanym masowym mordowaniem prowadzącym do ostatecznego wyczerpania. Na okupowanym Południu wyrosły pomniki wojny w postaci ruin spalonych domów, wśród których wynędzniali i obdarci dumni mieszkańcy harowali w polu dla kawałka chleba ramię w ramię ze swymi byłymi niewolnikami.
Ostatnią wielką mową Lincolna było jego orędzie inauguracyjne wygłoszone 4 marca 1865 r. Kończyło się refleksją o ludzkiej kruchości wobec tajemniczych sił historycznego przeznaczenia i wezwaniem do pojednania. Prezydent przypomniał słuchaczom, iż żadna ze stron konfliktu nie spodziewała się "ciężkiego doświadczenia wojny", lecz skoro musiało ono trwać aż do całkowitego pochłonięcia bogactw zgromadzonych przez 250 lat niewolnictwa, to widocznie "wyroki boskie są słuszne i sprawiedliwe". Pozostało jedynie opatrzenie narodowych ran "bez urazy do nikogo, lecz z życzliwością dla wszystkich" i uczynienie wszystkiego, co w ludzkiej mocy, dla "przywrócenia sprawiedliwego i trwałego pokoju między nami samymi i z innymi narodami".
Cztery tygodnie później wojska Unii ostatecznie zajęły Richmond. Po kolejnych ośmiu dniach armia wygłodzonych szkieletów gen. Lee poddała się Graniowi aktem kapitulacji podpisanym w budynku sądu miasta Appomat-tox, kiedy odcięto jej drogę odwrotu na zachód po upadku stolicy. Grant zrozumiał zapewne słowa prezydenta o zaniechaniu urazy, bo zaproponował wspaniałomyślne warunki kapitulacji, zarządził posiłek dla żołnierzy Konfederacji i zakazał swoim ludziom wznoszenia triumfalnych okrzyków. Jednakże inni nadal nosili w sobie ducha przemocy. Prezydent Lincoln został bowiem zamordowany pięć dni po kapitulacji w Appomattox podczas przedstawienia teatralnego w wielkopiątkowy wieczór.
Zabójcą był psychicznie niezrównoważony aktor John Wilkes Booth.
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
Żarliwie utożsamiał się ze sprawą Południa i wierzył, że jego losy można jeszcze odwrócić mordując Lincolna, wiceprezydenta Johnsona i sekretarza stanu Williama H. Sewarda, co też zaplanował z małą grupą podobnych mu szaleńców. Dla siebie zarezerwował główną rolę w tym dramacie. Zakradł się do nie strzeżonej loży Lincolna, oddał strzał w tył głowy prezydenta, skoczył na scenę krzycząc po łacinie "śmierć tyranom" i uciekł w kulisy. Prezydent zmarł następnego ranka. Booth został schwytany i zastrzelony kilka dni później w stodole na terenie północnej Wirginii. Zamachy na Johnsona i Sewarda nie udały się, a pozostałych konspiratorów aresztowano i powieszono.
Do tego czasu pozostałe armie konfederackie złożyły broń. Dwie uroczystości stały się symboliczną zasłoną przesłaniającą sceny minionych czterech lat. Ciało Lincolna przewieziono ceremonialnie do jego rodzinnego Illinois specjalnym pociągiem, na trasie jego przejazdu zgromadziły się odziane w czerń tłumy. Ich żałoba wyrażała także pamięć wszystkich cierpień doznanych dla ocalenia jedności Unii i wyzwolenia kraju od niewolnictwa. Lecz po smutku nastał czas dumy ze zwycięstwa. W maju 1865 r. na Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie odbyła się dwudniowa defilada armii Unii. Okrzyki wznoszone przez widzów ogłaszały początek nowej ery, w której weterani wojny stali się tworzywem dla heroicznych legend. Na zdewastowanym Południu nie odbyły się żadne parady, lecz i tam otoczono czcią "straconą sprawę" jako dowód ludzkiego poświęcenia dla wyższego celu. Gdy osłabł nieco szok krwawego doświadczenia, dla obu stron stało się ono skarbnicą ciągle żywej mitologii.
Czy triumfującej Północy i załamanemu Południu dane było na nowo połączyć swe losy i przeznaczenie? To pytanie zadawano sobie w powojennym okresie rekonstrukcji, która w efekcie przyniosła więcej goryczy i tragedii niż sama wojna.
(Tłumaczyła Irmina Wawrzyczek)
BIBLIOGRAFIA
Paludan Philip S., "A People's Contest": The Union and dvii War, 1861-1865, Harper & Rów,
New York 1988 McPherson James, Banie Cry ofFreedom: The Era ofthe dvii War Era, Oxford Uniyersity Press,
New York 1988
Franklin John Hope, The Emancipation Proclamation, New York 1963 Andreano Ralph, ed., The Economic Impact ofthe dvii War, Cambridge, MA 1962 Fehrenbacher Don, Lincoln in Text and Context, Stanford 1987 Hyman Harold M., A Morę Perfect Union: The Impact ofthe dvii War and Reconstruction on the
Constitution, New York 1973 Wilson Edmund, Patriotic Gore: Studies in the Literaturę of the American dvii War, New York
1962
IC
66 L
BERNARD A. WEISBERGER
Linderman Gerald, Embattled Courage: The Experience of Combat in the American dvi! War,
New York 1987
Roland Charles P., The Confederacy, Chicago 1962 McPherson James, ed., The Negro's Civil War, New York 1965 Basler Roy P., Pratt Dolores M., Dunlop L., eds., The Collected Works of Abraham Lincoln,
Rutgers University Press, New Brunswick, t. 1-9, 1953-1955 Grant Ulysses, Personal Memoirs, New York 1886 Leech Margaret, Reveille in Washington, New York 1945 Chesnut Mary B., A Diary from Dixie (ed. C. V. Woodward), New Haven 1981 Massey Mary, Bonnet Brigades, New York 1966
REKONSTRUKCJA
1865-1877
***
BERNARD A. WEISBERGER
Rekonstrukcja jest w historiografii amerykańskiej terminem zapalnym, który budzi silne emocje właśnie dlatego, że nie da się zdefiniować w sposób akceptowany przez wszystkich. Wojna secesyjna była, jak każda wojna, wydarzeniem skończonym. Bitwy można oznaczyć datami, walczących i poległych policzyć, a przebieg walk zaznaczyć na mapie. Jednakże znacznie trudniej wyrazić w chłodnych i ścisłych kategoriach szok społeczny wywołany ostatecznym zwycięstwem lub porażką. Powojenna przebudowa amerykańskiego Południa była jak trzęsienie ziemi i pozostawiła po sobie gorycz sporów do dziś wyczuwaną w kronikach tamtych wydarzeń.
Toteż bardzo trudno podsumować dziś dzieje rekonstrukcji w sposób neutralny, ponieważ jej wydarzenia co innego znaczyły dla ludzi z Północy i z Południa. Zgodność istniała zasadniczo w jednym punkcie - w przeświadczeniu o konieczności przywrócenia czy też "rekonstrukcji" Unii w jej pierwotnym kształcie, co stanowi zadziwiające świadectwo szacunku Amerykanów dla form konstytucyjnych. Obie strony żywiły przekonanie o potrzebie powrotu stanów odłączonych do Unii nie tylko z zachowaniem ich przedwojennych granic (z wyjątkiem Wirginii), lecz także wszystkich posiadanych uprzednio praw. Zdanie to podzielali nawet najbardziej nieprzejednani radykałowie Północy, których naczelną troskę stanowiło przekazanie władzy nad buntowniczymi społecznościami w lojalne ręce. To właśnie wokół pojmowania i realizowania tego celu ścierały się ze sobą sprzeczne interesy i ideologie na trzech etapach procesu rekonstrukcji.
Początek nastąpił w roku 1864 w okupowanych Luizjanie i Wirginii jeszcze w czasach Lincolna, po którego śmierci rekonstrukcję kontynuował (z pewnymi zmianami) Andrew Johnson. Obaj prezydenci wykorzystywali swoją władzę wykonawczą i wojskową do realizacji planów przeprowadzenia wyborów nowego rządu w każdym stanie byłej Konfederacji, w którym zachował się trzon elektoratu uprawnionego do głosowania przed rokiem 1861 (choćby 10% według pierwotnego planu Lincolna), gotowy przysiąc na lojalność Unii. Po odżegnaniu się nowo wybranych od secesji i ratyfikowaniu XIII poprawki konstytucyjnej znoszącej niewolnictwo stany te spełniałyby warunki ponownego przyjęcia do Unii.
70 L
BERNARD A. WEISBERGER
10. Rekonstrukcja w latach 1865-1877
Rekonstrukcja kierowana z Białego Domu trwała do końca 1866 r. Do tego czasu wszystkie byłe stany skonfederowane spełniły postawione im warunki, zmieniły swoje konstytucje i wybrały władze złożone w większości z lokalnych przywódców przedwojennych. Uznały one zwycięstwo Unii, nie wycofując się bynajmniej ze swych wcześniejszych pozycji antyfederalnych. Zniosły także niewolnictwo, lecz skrępowały wyzwolonych Murzynów siecią ograniczeń gospodarczych i społecznych, których ci nie mogli zrzucić nie mając prawa wyborczego ani dostępu do innych form działalności politycznej. Sytuacja ta doskonale odpowiadała prezydentowi Johnsonowi i demokratom z Północy.
Gdy jednak w grudniu 1865 r. zebrał się pierwszy powojenny Kongres, jego republikańscy przywódcy odmówili repretezentantom i senatorom wybranym w stanach byłej Konfederacji prawa do zasiadania w obu izbach. Zarówno radykalni, jak i umiarkowani republikanie w Kongresie czuli się co najmniej dotknięci odsunięciem ich przez prezydenta od ustalania warunków ponownego zjednoczenia. Ponadto byli zgodni w opinii, że odrodzone Południe, w którym biała oligarchia prosperuje kosztem bezrolnych, niewykształconych i poniżanych mas murzyńskich, nie było celem, za który Północ cierpiała i przelała krew. Radykałowie wykazywali większą niż obóz umiarkowany gotowość do działań w kierunku zmiany tej sytuacji. Z czasem, mobilizowani uporem swych przeciwników, zatriumfowali.
REKONSTRUKCJA 1865-1877
Po prawie rocznych zajadłych debatach wyborcy poparli republikański punkt widzenia w wyborach jesiennych 1866 r., zapewniając partii reprezentację kongresową większą niż 2/3 konieczne do przegłosowania prezydenckiego weta. Dysponując nową siłą, Izba Reprezentantów i Senat szybko usunęły skutki poczynań prezydenta Johnsona i zaplanowały drugi etap rekonstrukcji.
Tym razem Południe zostało zmuszone do gruntownej rewizji swojej dotychczasowej struktury społecznej. Pod nadzorem wojskowym ogłoszono wybory do nadzwyczajnych stanowych zgromadzeń konstytucyjnych, tak zwanych konwencji. Murzyni mieli być rejestrowani jako wyborcy i jako kandydaci. Biali jednak mogli być dopuszczeni do wyborów tylko wówczas, jeśli nigdy nie składali przysięgi na wierność konstytucji, łamiąc ją następnie przez służbę cywilną lub wojskową w Konfederacji. Należy pamiętać, że przysięga konstytucyjna była przed secesją rutynowo składana przez wszystkich urzędników publicznych, począwszy od najniższych szczebli stanowych i lokalnych. Zatem powyższa reguła skutecznie pozbawiła prawa wyborczego prawie wszystkich czynnych politycznie Południowców, wyłaniając jednocześnie zupełnie nowy elektorat spośród ludzi dotąd wykluczonych. Powołane przez tych wyborców władze stanowe miały ratyfikować XIV poprawkę, przyznającą Murzynom federalne i stanowe prawa obywatelskie Stanów Zjednoczonych z gwarancją ich nienaruszalności. Choć postawione warunki były radykalne, zostały jednak spełnione. W roku 1868 istniały już drugie powojenne władze stanowe uznane przez republikanów za wystarczająco bezpieczne, aby na powrót przyjąć Południe do Unii.
W ten sposób rozpoczął się etap trzeci, różnie rozłożony w czasie w różnych stanach, lecz ostatecznie zakończony w 1877 r. Biali konserwatyści stopniowo odzyskiwali kontrolę nad machiną polityczną w poszczególnych stanach. Osiągali to zarówno taktykami konwencjonalnymi, jak i pozaprawnymi. Odzyskawszy prawo do głosowania mocą nowych konstytucji stanowych, którymi zresztą pogardzali, ci tak zwani "odkupiciele" Południa (Rede-emers) współdziałali w kierunku zniechęcenia południowych republikanów i odciągnięcia ich od murzyńskich sprzymierzeńców. Gdy "odkupiciele" opanowali już lokalną administrację i sądownictwo, tworzyli sposoby ograniczania lub unieważniania prawa wyborczego Murzynów. Setki, jeśli nie tysiące, dobrze udokumentowanych przypadków pokazują, jak popierali zbrojny terroryzm wymierzony przeciwko murzyńskim obywatelom i tym białym, którzy mieli dość odwagi, aby współpracować z Murzynami. Wszystko odbywało się w imię zwalczania korupcji i marnotrawstwa, a faktem było, że zwalczane władze republikańskie nie stanowiły bynajmniej wzoru politycznej nieskazitel-ności. W rezultacie miała miejsce rasowa kontrrewolucja. Na początku lat siedemdziesiątych rząd federalny nie zapewniał już lojalnym Murzynom zbrojnej ochrony, ponieważ zmalało poparcie dla takich działań wśród społeczeńst-
72
BERNARD A. WEISBERGER
wa Północy. Ostateczne wycofanie wojsk z Południa oznaczało zatem powszechną zgodę na przywrócenie supremacji białych.
Nawet tak ogólny zarys rekonstrukcji prezydenckiej, radykalnej i od-kupicielskiej pozwala zrozumieć, dlaczego okres ten wywołał zalew polemik. Dokumenty epoki przepełnia gniew i poczucie zdrady, zabarwiając oparte na nich piśmiennictwo. Radykałowie kipieli złością na pobłażliwość Johnsona w traktowaniu plantatorów, która wydawała się odwrotem od egalitarnej, postępowej, opartej na kryterium pracy filozofii wolnej ziemi, dla obrony której Północ poniosła tak gigantyczną ofiarę. Natomiast gdy po etapie prezydenckim nastał czas rekonstrukcji radykalnej, ofiarami zdrady okrzyknęli się szacowni biali Południowcy. Ich zdaniem spełnili przecież honorowo warunki kapitulacji, uznając przywrócenie Unii i zniesienie niewolnictwa. W zamian doznali upokorzenia z rąk ideologów, którzy wydali ich na pastwę i łup najnikczemniejszego i nieoświeconego elementu społecznego. Z czasem pogląd ten zapanował wśród zawodowych historyków amerykańskich i do drugiej połowy XX w. Amerykanie uważali rekonstrukcję za koszmar nieuczciwości pod "rządami Murzynów".
Gorzka w tym ironia, ponieważ to właśnie Murzyni zostali ostatecznie zdradzeni, gdy po roku 1877 pozostali bezsilni pośród wrogów, zdecydowanych utrzymać Południe jako kraj białego człowieka. Zaledwie kilka lat zajęło pozbawienie ich prawa wyborczego i przeprowadzenie segregacji. Jednak refleksja nad ich cierpieniami nie znalazła miejsca na kartach popularnego i naukowego piśmiennictwa historycznego, ponieważ garstka Murzynów, którzy zdołali zostać uczonymi i pisarzami, była przeważnie ignorowana.
Emocje wokół rekonstrukcji narosły ewidentnie z faktu, że była ona niedokończoną rewolucją; rewolucją dotykającą najczulszego punktu życia amerykańskiego - stosunków między rasą białą i czarną. De Tocqueville, podczas swojej pierwszej wizyty w Stanach Zjednoczonych w 1831 r., przewidział przyszłość z właściwą sobie jasnością. "Wydaje mi się, że w wyniku prawdopodobnego rozwoju wydarzeń - pisał - zniesienie niewolnictwa na Południu zwiększyłoby odrazę odczuwaną przez ludność białą w stosunku do Murzynów... Biali na Północy wystrzegają się Murzynów bardzo starannie, choć ich ustawodawstwo zniosło wszelkie różnice prawne między nimi. Dlaczego nie miałoby być tak samo na Południu?" W Stanach Zjednoczonych do dziś utrzymuje się napięcie między oficjalnym credo równości a lękiem i podejrzliwością białej większości w stosunku do Murzynów, choć nie wypada już publicznie przyznawać się do "odrazy". W jawnie rasistowskich latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. szansę na to, że Południe ostatecznie zaakceptuje, a Północ podtrzyma dłużej układ sił gwarantujący sprawiedliwość rasową, były nieskończenie nikłe. Już wstępne próby podjęte w tym kierunku wywołały wyolbrzymione wołania o okrucieństwie rekonstrukcji, mogące zdumieć Europejczyka znającego następstwa choćby rewolucji fran-
REKONSTRUKCJA 1865-1877
cuskiej czy bolszewickiej. Czteroletniej wojnie domowej nie towarzyszyły ani masowe aresztowania i egzekucje, ani całkowite wywłaszczenia. Ponadto rozdzielone części narodu połączyły się na powrót w ciągu kilkunastu lat w warunkach dość wspaniałomyślnych - dla białych. Biali z Południa zaakceptowali zasady industrializmu i centralizacji, a na Północy zgodzili się na układy rasowe utrzymujące Murzynów na dole piramidy społecznej.
Historia ciężko doświadczanych Murzynów nie była jednak wyłącznie ponura. Podczas rekonstrukcji cztery miliony byłych niewolników poczyniły wielkie postępy ku niezależności. Zawierali małżeństwa, zakładali rodziny i pracowali pod własnym nadzorem; uzyskali przynajmniej podstawowe prawa do edukacji i własności oraz prawa obywatelskie; bardzo nieliczni awansowali do wątłych szeregów murzyńskiej klasy średniej. Nie wszystkie te zdobycze można im było całkowicie odebrać po roku 1877. Na Południu zachodziły także inne zmiany. Ubodzy biali zyskali polityczne doświadczenie i opanowali retorykę, która pomogła im rzucić wyzwanie elitom władz Południa podczas agrarnych ruchów protestacyjnych pod koniec XIX w. Rozrastające się w dobie rekonstrukcji okręgi miejskie i ośrodki przedsiębiorczości wychowały zastępy perspektywicznie myślących kobiet i mężczyzn, dzięki którym Południe wkroczyło z postępem w wiek XX. /;t,i-(;l,p .!<^v
W odpowiednio szerokiej perspektywie rekonstrukcję można więc uznać za krok w kierunku nowoczesnego świata, za część (podobnie jak wojnę secesyjną) dziesięciolecia modernizacji. Za rywalizującymi frakcjami i mówcami politycznymi kryły się potężne siły oddziałujące na codzienne życie milionów pracujących zwykłych ludzi, których celem było budowanie znośnej egzystencji w nowych, trudnych i niepewnych warunkach.
Wydarzenia rekonstrukcji, mające swój początek przed zakończeniem wojny, rozgrywały się na polach bawełny, we wsiach i stolicach stanowych Południa, dopiero jednak podczas szczytu w Waszyngtonie nakreślono ramy i kierunek polityki narodowej. Głównymi przeciwnikami politycznymi byli wówczas republikanie z Kongresu - umiarkowani i radykalni - oraz ich demokratyczni oponenci. Demokraci z Północy popierali szybką rekonstrukcję na łagodnych warunkach. Mieli nadzieję połączyć się z demokratycznymi delegatami zrehabilitowanego Południa i raz jeszcze stać się główną siłą w Kongresie; toteż szukali poparcia u lokalnych patriotów, konserwatystów oraz drobnych farmerów i robotników wrogich wielkiemu biznesowi i Murzynom. Te partyjne debaty splatały się z długotrwałym sporem o władzę między prezydentem a Kongresem. Spór toczył się już między Lincolnem a członkami jego własnej partii o sposób prowadzenia wojny. Następnie rozciągnął się na rekonstrukcję, gdy Lincoln nalegał na przyjęcie do Unii Luizjany, której rząd utworzono według jego planu "dziesięciu procent", bez wyegzekwowania warunków o traktowaniu licznej kolorowej ludności stanu. Natomiast Kongres przyjął projekt ustaw reprezentanta Henry Wintera Davisa i senatora
BERNARD A. WEISBERGER
Benjamina Wade'a, proponujący ostrzejsze kryteria ustalania lojalności dopuszczanych do głosowania białych oraz gwarancje praw dla Murzynów. Lincoln pozwolił na naturalną śmierć tej propozycji odmawiając swego podpisu, czym ściągnął na siebie oskarżenie o dyktatorstwo w gniewnym manifeście Wade'a i Davisa. Na tym sprawa utknęła w czasie kampanii prezydenckiej w roku 1864, w czasie której nastąpiło jej rozstrzygnięcie.
Aby utrzymać poparcie lojalnych demokratów dla wojny, umiarkowani republikanie i Lincoln (instynktowny pragmatyk dążący do konsensusu) zgodzili się zgłosić kandydaturę jednego z nich na wiceprezydenta z mandatu narodowo-unionistycznego. Wybór padł na Andrew Johnsona z Tennessee. Był z pochodzenia ubogim, niepiśmiennym krawcem, który zajął się polityką i wspiął po szczeblach kariery, występując jako jacksonowski obrońca drobnych farmerów przeciwko oligarchii plantatorów posiadających niewolników. W chwili wybuchu wojny Johnson zasiadał w Senacie, gdzie zawzięcie i otwarcie sprzeciwiał się secesji, podejmując tym znaczne ryzyko osobiste i polityczne. Pozostał senatorem, gdy stan Tennessee ogłosił secesję, a po okupacji stanu przez wojska Unii w 1862 r. został mianowany jego gubernatorem wojskowym. Nikt nie wiedział, czego tak naprawdę po nim oczekiwać. Nie podzielał w sposób oczywisty republikańskiej wizji odrodzonego Południa, ale jak wszyscy radykałowie głośno potępiał "zdrajców" stojących na czele Konfederacji. Gdy śmiertelny zamach na Lincolna w dniu 14 kwietnia 1865 r. nagle uczynił Johnsona prezydentem, senator Wadę tak do niego przemówił: "Johnson, wierzymy w ciebie. Na Boga, nie będzie teraz kłopotów ze sprawowaniem rządów".
Johnson szybko zawiódł te nadzieje, okazując nieoczekiwaną pobłażliwość dla niedawnych rebeliantów, co uradowało demokratów, lecz zmroziło stronników Murzynów z Północy. Ogłoszona przez niego powszechna amnestia ułaskawiła i przywróciła tytuły własności wszystkim byłym buntownikom, którzy mieli teraz złożyć przysięgę lojalności dla Unii. Zajmujący wysokie urzędy konfederackie i posiadający majątki warte ponad 20 tyś. dolarów mieli osobiście ubiegać się o indywidualne przebaczenie, co z początku wydawało się sposobem na wyeliminowanie niektórych arystokratów. W rzeczywistości Johnson rozdawał akty ułaskawienia bardzo hojnie, czasem setki jednego dnia, jak gdyby planował stworzenie obozu własnych zwolenników na odrodzonym Południu. Jeśli tak, to z pewnością nie zamierzał włączyć do niego byłych niewolników, powszechnie zwanych wyzwoleńcami, ponieważ nie zrobił niczego w kierunku nadania im prawa wyborczego lub innych praw obywatelskich ani też ziemi, którą tak długo uprawiali bez zapłaty dla swych właścicieli.
Tymczasem gubernatorzy mianowani przez prezydenta często wywodzili się spośród członków nie istniejącej już Partii Wigów. Byli to ludzie rozległych interesów, którzy - na przekór secesjonistom - popierali silny rząd narodowy,
REKONSTRUKCJA 1865-1877
głównie z powodu wielkich korzyści stąd płynących dla wytwórczości przemysłowej, transportu i udziałów bankowych, nawet kosztem wyższego opodatkowania wielkich właścicieli ziemskich. W innych sprawach reprezentowali natomiast typowy sposób myślenia białych Południowców. Brak wyraźnego kierunku w polityce Johnsona odczytali jako milczące przyzwolenie na odbudowę systemów gospodarczych i społecznych w swoich stanach, bez niebezpieczeństwa federalnej interwencji. Oznaczałoby to stworzenie nowych form kontroli nad murzyńską siłą roboczą oraz unieszkodliwienie przeszkadzających instytucji okupacyjnych. Produktem finalnym byłoby odrodzone demokratyczne Południe z umocnioną strukturą władzy, złożoną wyłącznie z ludzi białych, dopuszczającą niewielki udział reprezentantów środowisk nieplanta-torskich. W zróżnicowanej gospodarce takiego Południa zwiększyłyby się też możliwości średnich i drobnych farmerów.
Wizja taka kolidowała zasadniczo z planami republikanów, szczególnie radykalnych. Początkowo Johnson miał przewagę dzięki przestarzałej regule konstytucyjnej (zmienionej dopiero w 1936 r.), na mocy której nowy Kongres, wyłoniony w wyborach listopadowych, zbierał się dopiero w grudniu następnego roku, podczas gdy kadencja Kongresu ustępującego wygasała w marcu. Dawało to prezydentowi dziewięć miesięcy na działanie bez wtrącania się legislatury. Jednakże z drugiej strony Kongres mający się zebrać w końcu 1865 r. dysponował silnym atutem, gdyż tylko to zgromadzenie mogło ostatecznie zatwierdzić posłów i senatorów ze stanów byłej Konfederacji. Tymczasem w okresie oczekiwania na pierwsze starcia między prezydentem a Kongresem rozwój wydarzeń na Południu sam zaczai wyznaczać kurs działania.
Radykałowie często pojawiają się w książkach historycznych dzięki eks-centryczności swoich liderów w rodzaju posła z Pensylwanii, Thaddeusa Stevensa, dobrze już po siedemdziesiątce, zawziętego i sardonicznego polemis-ty i nieprzejednanego wroga arystokracji. Do takich należał także Charles Sumner, senator z Massachusetts, uczony i powściągliwy, przykład szlachetności, który za swoją domenę uważał "moralność, a nie politykę". Te barwne i swarliwe postacie dzieliły z szeregowymi radykałami i politykami umiarkowanymi zasadniczo tę samą wizję powojennego Południa. Według niej należało wyodrębnić i upełnoprawnić ludzi lojalnych. Fundamentem nowej struktury społecznej byliby wyzwoleńcy. Nieliczni radykałowie (i ich wyborcy) reprezentowali autentyczny egalitaryzm rasowy - Stevens i Sumner byli tu wyjątkami. Większość nie spieszyła się do przyznawania Murzynom prawa wyborczego, choć szybko zrozumieli, że bez nadania im pewnych praw politycznych nie uda się obronić zdobyczy wolności. Także tylko nieliczni radykałowie gotowi byli rozdawać byłym niewolnikom ziemię plantatorów, ponieważ prawo do własności w większości uważano za święte i nigdy od niego nie odstąpiono.
76
BERNARD A. WEISBERGER
Radykałowie mieli nadzieję, że poprawa sytuacji ekonomicznej Murzynów dokona się sama, gdy będą wynagradzani za pracę i gdy edukacja otworzy im oczy na zalety zapobiegliwości i oszczędności, nie mówiąc już o znaczeniu religii i życia rodzinnego. Gdy wyzwoleńcom stworzy się możliwości, zostaną samodzielnymi farmerami i rzemieślnikami, tworząc stabilne, pracowite społeczności drobnych kapitalistów, tak idealizowane przez przedwojennych zwolenników wolnej ziemi. Wespół z nie zepsutymi przez system niewolniczy białymi zbudują oni republikańskie Południe. A byłoby to coś więcej niż tylko partyjne zwycięstwo, ponieważ republikanizm niósł ze sobą energię, przedsiębiorczość i ambicję, które mogły zaktywizować wielkie, lecz zaniedbane rezerwy Południa. Wkrótce tętniłoby ono rytmem rozwoju przemysłowego.
Wizję tę, całkowicie sprzeczną z johnsonowską, już w czasie wojny usiłowała przenieść na Południe ochotnicza awangarda agentów, misjonarzy i filantropów obojga płci i ras. Napływali oni za armią na okupowane tereny Luizjany, wybrzeży Georgii i obu Karolin. Podejmowali produkcję na plantacjach zbiegłych właścicieli, zakładali szkoły dla wyzwoleńców, organizowali pomoc charytatywną dla Murzynów i białych, których wojna pozbawiła domu i wpędziła w nędzę. Kongres zinstytucjonalizował te indywidualne działania w roku 1865, tworząc Biuro ds. Uciekinierów, Wyzwoleńców i Ziem Opuszczonych (Bureau of Refugees, Freedmen and Abandoned Lands), zwane potocznie Biurem ds. Wyzwoleńców.
Pracownicy Biura chętnie kontynuowali prace charytatywne i oświatowe misjonarzy, tworząc nowy, poniewolniczy system społeczny. Biuro ułatwiało Murzynom dostęp do banków, szpitali oraz (przy pomocy osób prywatnych) do instytucji kształcenia wyższego, takich jak Hampton Institute w Wirginii i Howard University w Waszyngtonie. Prowadzono rejestrację małżeństw, tytułów własności i innych operacji prawnych. Zakres uprawnień Biura był szeroki, a pracowali w nim głównie weterani armii Unii o szerokich kompetencjach sądowniczych na rozległych obszarach. Wszyscy oni, począwszy od szefa - gen. Olivera O. Howarda (zwanego chrześcijańskim rycerzem), mieli silne poczucie pełnienia misji reformowania Południa i wspierania swych murzyńskich podopiecznych.
Byli niewolnicy nie pozostawali bierni w kształtowaniu własnej przyszłości. Wykorzystując nową wolność przemieszczania się, tysiące ruszyły w kierunku miast Południa, najczęściej doświadczając szalejących tam chorób, braku pracy i mieszkania. Zadziwiająco szybko zawierali małżeństwa, przyłączali się do powstających murzyńskich kościołów, uczestniczyli w miarę możliwości w przedsięwzięciach filantropijnych i oświatowych, czytali murzyńskie gazety i uczestniczyli w zebraniach murzyńskich towarzystw samodoskonalenia. Fachowi przywódcy tych organizacji wywodzili się z nielicznej grupy wolnych Murzynów (z których wielu było weteranami Unii), lecz trzon
REKONSTRUKCJA 1865-1877
stanowili wyzwoleńcy. Instytucje te reprezentowały razem murzyńskie żądania większej niezależności i szans.
Biali Południowcy spozierali nieprzyjaznym okiem na poczynania inspirowane przez Biuro, przy czym najostrzejsze konflikty przyniosło wznowienie gospodarki bawełnianej. Wielu byłych niewolników liczyło na otrzymanie małych działek ziemi pod uprawę na własne potrzeby (marzenie to wyrażano hasłem "czterdzieści akrów i muł"). Jednocześnie prawa rynku domagały się powrotu do starego systemu intensywnej produkcji bawełny, która zasilała światowe włókiennictwo, a Południu gwarantowała gotówkę. Jednakże uprawa bawełny wymagała dużych areałów i nakładów pracy, toteż bezrolni wyzwoleńcy wkrótce zrozumieli, że ich jedynym realnym wyborem była praca przy bawełnie w charakterze robotników najemnych lub dzierżawców plantacji, z których właścicielami musieli podpisywać kontrakty. Biuro nadzorowało takie kontrakty i powołało sądy arbitrażowe do rozstrzygania sporów wynikłych z ich interpretowania. Były to faktycznie jedyne sądy, w których Murzyni mogli oczekiwać rzetelnego traktowania w sporach z białymi. Natomiast tego rodzaju "wtrącanie się" oburzało rdzennych białych Południowców.
Poglądy tych ostatnich na traktowanie murzyńskich robotników opierały się na argumentach proniewolniczych. Według nich Murzyni byli z natury nieposłuszni, leniwi i niezdolni do długotrwałego wysiłku bez perspektywy natychmiastowej korzyści. Niektórzy Południowcy twierdzili nawet, że bez "opieki" białych Murzyni ostatecznie wyniszczą się sami przez własną rozrzutność, choroby i występek, po czym zostaną zastąpieni siłą roboczą z Azji lub Europy. Tymczasem jednak południowe legislatury stanowe opracowały w 1865 r. prawne sposoby wiązania Murzynów z systemem produkcji bawełny. Sposoby te, nieco inne w różnych stanach, zwano ogólnie "czarnymi kodeksami". Zmuszały one Murzynów do wiązania się roczną umową z właścicielami ziemskimi, którzy mieli prawo wstrzymać zapłatę za pracę do chwili wygaśnięcia umowy, chłostać lub inaczej karać nieposłusznych oraz dowolnie dyktować warunki pracy. W stanie Missisipi Murzynów nie mogących wylegitymować się umową o pracę na początku nowego roku klasyfikowano jako włóczęgów, których można było prawnie przymusić do pracy u wskazanej przez sąd osoby. Podobnie postępowano z osieroconymi lub ubogimi dziećmi murzyńskimi, z całymi rodzinami zalegającymi ze spłatą długów oraz z Murzynami skazanymi za drobne przewinienia. W Karolinie Południowej mogli oni wykonywać zajęcia inne niż służący lub farmer jedynie po zapłaceniu wygórowanego podatku. W stanie Floryda "leniwych" i "niesubordynowa-nych" Murzynów karano chłostą lub pręgierzem. W tych i innych stanach zakazano im posiadania broni myśliwskiej oraz łowienia ryb, aby uniemożliwić samodzielne wyżywienie rodzin. Bezrobotnym i ubogim Murzynom wszędzie groziły sankcje; nigdzie nie przyznano im prawa wnoszenia skarg
78 L
BERNARD A. WEISBERGER
do lokalnych sądów. "Jeśli to jest wolność - pisał pewien murzyński weteran - to czym jest niewolnictwo?"
Nastąpiło zderzenie dwu filozofii. Biuro ds. Wyzwoleńców dążyło do stworzenia populacji niezależnych murzyńskich obywateli. Natomiast "czarne kodeksy" miały na celu utrzymanie ściśle kontrolowanego zaplecza murzyńskiej siły roboczej do dyspozycji białych. Jedna z tych dwu opcji musiała wreszcie wziąć górę, ponieważ Murzynów nie można było po prostu wygnać. Nie wykazywali też oni chęci do masowej emigracji na Zachód lub do Afryki, co proponowali niektórzy murzyńscy przywódcy. Tak przedstawiała się sytuacja, gdy wreszcie zebrał się Kongres, aby zmierzyć się z Johnsonem.
Radykalni i umiarkowani republikanie podjęli pierwszy krok hamujący rozwój planu Johnsona, odmawiając uznania delegacji kongresowych ze stanów rekonstruowanych według tego właśnie planu. Następnie zabrali się do umacniania pozycji Murzynów na Południu, najpierw przedłużając ustawowo istnienie Biura ds. Wyzwoleńców, a potem przyjmując ustawę o prawach obywatelskich, przyznającą wszystkim rasom jednakowe prawa obywatelskie i równość wobec prawa. Było to posunięcie dalekosiężne. Po raz pierwszy rząd federalny wskazał stanom, kogo mają uznać za obywateli, i zabronił im pod groźbą kary praktykowania dyskryminacji niektórych grup ludzi. Ustawa nie wprowadzała jeszcze prawa wyborczego jako chronionego prawa obywatelskiego, ale mimo to zarówno na nią, jak i na poprzednią, dotyczącą Biura, prezydent założył natychmiastowe weto.
Zamiast szukać kompromisu z Kongresem, który skłonny był nie przyznawać Murzynom prawa wyborczego, Johnson wybrał konfrontację. Miał nadzieję zjednoczyć konserwatystów wokół tezy, że Kongres nie ma prawa dyktować polityki społecznej suwerennym stanom ani rzucać kłód na drodze ku rekonstrukcji Unii. Stwierdził, że zanim proces restauracji nie zostanie zakończony, poczynania Kongresu nie są prawomocne. Odezwały się w nim instynkty wędrownego mówcy Pogranicza i w przemówieniu wygłoszonym w lutym 1866 r. potępił oponentów w rodzaju Stevensa i Sumnera jako wrogów "fundamentalnych zasad rządu". Od tego momentu nasilała się szermierka słowna i trwała aż do listopada. O zwycięstwie mieli zadecydować wyborcy.
Republikanie z Kongresu pracowali całą wiosnę nad włączeniem klauzuli o prawach człowieka do Konstytucji, gdzie nie zagrażałoby im weto ani ustawowe unieważnienie. Sposób wskazała XIV poprawka, rozpoczynająca się od jednoznacznego stwierdzenia, że wszystkie osoby urodzone lub naturalizo-wane w Stanach Zjednoczonych są obywatelami państwa i stanów, w których zamieszkują. Decyzja sądu w sprawie Dreda Scotta wydana dziewięć lat wcześniej została w ten sposób odwrócona. Obywatelstwo krajowe miało teraz znaczenie pierwszorzędne, obywatelstwo stanowe było dodatkiem do niego i nikt nie miał prawa ograniczać przywilejów i nietykalności obywateli
REKONSTRUKCJA 1865-1877
Stanów Zjednoczonych, pozbawiać ich życia, wolności ani własności bez odpowiedniej procedury prawnej.
Druga część poprawki określała w sposób skomplikowany zasady głosowania Murzynów. Według oryginalnego zapisu w Konstytucji o zasadach określania populacji stanów pod kątem przysługującej im reprezentacji w legi-slaturze niewolnik liczył się jako 3/5 osoby. Wraz ze zniesieniem niewolnictwa Murzyni mieli wejść do wykazów ludności jako pełnoprawne jednostki, choć (podobnie jak kobiety) nie mieli prawa głosu. Paradoksalnie, pokonane białe Południe mogło w tej sytuacji rozszerzyć swoją reprezentację przez powiększenie delegacji stanowych. Kongres nie mógł na to pozwolić. Choć przyznał Murzynom prawo wyborcze w Dystrykcie Kolumbii i na terenach, gdzie posiadał władzę, nie mógł jeszcze pozwolić sobie na rozkazywanie stanom w tej sprawie. Przeszkodę stanowiła opinia publiczna Północy nie akceptująca tej myśli. Tylko pięć stanów północnych - wszystkie w Nowej Anglii - dopuściły swoich czarnoskórych obywateli do głosowania.
Udział czarnej ludności w konwencji konstytucyjnej w latach 1867-1868
Po wielu debatach osiągnięto kompromis. Druga część poprawki postanawiała, że gdy dany stan odmawia prawa wyborczego jakiemukolwiek obywatelowi płci męskiej, i tylko męskiej, powyżej 21 roku życia, reprezentacja tego stanu w Izbie Reprezentantów będzie pomniejszona o procent, jaki stanowią wykluczeni mężczyźni w stanowej populacji wyborców. Część ta - nigdy zresztą nie zastosowana w praktyce - była rodzajem wybiegu, dzięki któremu stany mogły wykluczyć murzyńskich wyborców, jeśli zadowalały się mniejszą liczbą reprezentantów. Choć niezbyt godziwe, tylko takie rozwiązanie miało szansę zdobyć 2/3 głosów w obu izbach, wymagane przed rozesłaniem poprawki do ratyfikacji w poszczególnych stanach.
80
BERNARD A. WEISBERGER
Inny kompromis zaciążył na trzeciej części poprawki. Choć Kongres pragnął osłabić konserwatywny elektorat Południa, to nawet jego republikańscy członkowie byli na ogół przeciwni odbieraniu prawa wyborczego całym grupom społecznym. Umiarkowani kongresmeni nie popierali idei zmiany Konstytucji w imię dyktowania stanom warunków wyborczych. Radykałowie uważali natomiast, że każda reforma polityczna powinna zmierzać ku powiększeniu, a nie zmniejszeniu elektoratu. Tak więc poprawka zabraniała po prostu piastowania urzędów publicznych każdemu, kto złożywszy przysięgę na wierność Konstytucji służył następnie Konfederacji, przy czym Kongres mógł później uchwalić to ograniczenie. Czwarta i ostatnia część poprawki postanawiała, że dług wojenny Unii nie może być anulowany, a dług Konfederacji nie może być uznany; delegalizowała także roszczenia o odszkodowania z tytułu utraty własności niewolniczej.
Czternasta poprawka do Konstytucji miała być gwarancją, że zdobycze wojny nie zostaną w przyszłości odrzucone względną większością głosów. Obydwie izby Kongresu zaaprobowały poprawkę w czerwcu 1866 r. i rozpoczęto proces jej ratyfikacji. W stanach północnych powoli uzyskiwała poparcie, lecz każdy z byłych stanów skonfederowanych - z wyjątkiem Tennessee - kategorycznie i dobitnie ją odrzucił.
Czternasta poprawka stała się główną kwestią sporną w nadchodzących wyborach. Opierała się na radykalnym rozumieniu rekonstrukcji i całkowicie przeczyła idei Johnsona. Ten zaś starał się zbudować koalicję wokół swego planu, najpierw zwołując konwencję unionistów w celu zgromadzenia w swym obozie umiarkowanych republikanów i demokratów, a następnie udając się w długi objazd kraju w celu zapewnienia sobie szerokiego poparcia. Nie dostrzegał jednak, jak bardzo narodowe nastroje przenikała nieufność do zatwardziałych przywódców byłej Konfederacji. A jego własna wojownicza i obraźliwa retoryka, wzorowana na młodzieńczym idolu Andrew Jacksonie, zepsuła obraz prezydenta w oczach powojennego społeczeństwa.
Dwa wydarzenia z wiosny i lata 1866 r. zaszkodziły mu jeszcze bardziej, wzmagając niepokój o losy lojalnych Murzynów na Południu. W Memphis międzyrasowy konflikt osób prywatnych zamienił się w zamieszki, w których zabito 46 Murzynów (i tylko dwu białych). W Nowym Orleanie zwołano zgromadzenie konstytucyjne w celu rozważenia możliwości przyznania prawa wyborczego czarnoskórym obywatelom Luizjany. Delegatów zaatakowano na ulicach, a gdy ustała strzelanina, wśród zabitych naliczono 34 Murzynów i trzech białych radykałów, zwolenników praw murzyńskich. Rozlew krwi w tych miastach pomógł na Północy kampanii wyborczej republikanów, którzy rozniecali nastroje wojenne, oskarżając zwolenników Johnsona - szczególnie demokratów - o kolaborowanie z Południem, skażonym niewolnictwem i zdradą.
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861
jak widzieli ówczesną sytuację mieszkańcy Południa? Czy ich przywódcy byli ludźmi pełnymi wiary w przyszłość i mieli wizję nowego, dobrze rokującego narodu? Czy może żywili obawy i w zasadzie wyznając taki sam system wartości, co ich rywale z Północy, błędnie zinterpretowali rozwój wydarzeń i narazili na niebezpieczeństwo te właśnie instytucje, które pragnęli zachować?
Należy pamiętać, że nie istniał wspólny dla wszystkich mieszkańców Południa punkt widzenia. Z pewnością różnili się w poglądach np. wielcy plantatorzy, średniorolni farmerzy z rejonów górskich czy mieszkańcy miast, żeby nie wspominać już o grupach reprezentujących krańcowo odmienne interesy - niewolnikach i wolnej ludności czarnej. Świadectwem i symbolem zróżnicowania interesów białej ludności Południa w latach pięćdziesiątych XIX w. jest książka Hintona Kowana Helpera pt. The Impending Crisis of the South: How to Meet It? (Nadchodzący kryzys na Południu. Jak wyjść mu naprzeciw?}, wydana w rok po wyborze Buchanana na prezydenta. Helper, mieszkaniec Karoliny Północnej, sam nie posiadający niewolników, dowodził, że kryzys obejmujący Południe jest wywołany przez instytucję niewolnictwa, która pogrążyła region w gospodarczym zacofaniu i doprowadziła nie posiadających niewolników średnio zamożnych farmerów do stanu powszechnie tam określanego jako "biedna biała hołota", podczas gdy posiadająca niewolników arystokracja marnotrawiła bogactwa regionu. Jak wyjaśnia historyk David Potter: "nie było świętszego przykazania w katechizmie Południa ponad to, które mówiło, że różnice rasowe stoją ponad różnicami klasowymi, a co więcej, że istnienie pierwszych znosi te drugie... i że wszyscy biali mają tę samą pozycję z tej prostej przyczyny, iż są białymi. I żadna forma ataku, nawet nawoływanie do buntu niewolników,... nie mogła ugodzić Południa dotkliwiej niż apele o odrzucenie systemu niewolniczego kierowane do tych, którzy nie posiadali niewolników". Republikanie z satysfakcją przyjęli to świadectwo wewnętrznych niesnasek na Południu i, co naturalne, przekonani o słuszności krytyki, która odpowiadała ich własnej krytycznej ocenie niewolnictwa jako systemu niewydajnego z punktu widzenia kapitalizmu, zajęli się propagowaniem książki Helpera i kolportowaniem jej skróconej wersji.
Nie miejsce tu na szczegółowe rozpatrywanie różnic dzielących mieszkańców Południa, a skoncentrowanie naszej uwagi wyłącznie wokół ich przywódców częściowo zatarłoby linie podziałów - cały system społeczno-polityczny Południa ukształtowany został tak, by umożliwić zachowanie tej "szczególnej instytucji", co bez wątpienia powiodło się. Jego podstawowym i najlepiej widocznym celem była ochrona porządku, w którym biali stanowili jedność i zaporę przeciw powstaniom niewolników. Od czasu powstania Nata Turnera w 1831 r. w Wirginii, nie było już wystąpień tej miary. Co więcej, na Południu nie słyszało się właściwie krytycznych wypowiedzi na temat panującego tam porządku, jeśli nie liczyć sensacyjnego przypadku Helpera. "Rządy knebla" w Kongresie upadły, ale mieszkańcy Południa nawet na własnym terytorium
WOJNA SECESYJNA 1861-1865
była ważną przyczyną skupienia władzy w Waszyngtonie. Każdy ochotnik wstępujący do oddziałów Unii formowanych według zarządzeń gubernatora swego stanu rozumiał, że formalnie przechodzi pod dowództwo federalne i że odtąd o jego losach i zwycięstwach będzie decydował prezydent. Także "Ojciec Abraham", jak czasem żartobliwie nazywano Lincolna, bez skrupułów robił użytek ze swej funkcji głównodowodzącego armii we wszystkich sprawach politycznych, nawet jeśli wykraczało to poza reguły konstytucyjne. W ten sposób wojna ukształtowała niemal współczesny wizerunek prezydenta jako przywódcy, od którego naród oczekuje kierownictwa w sytuacji kryzysowej.
Także Południe potrzebowało koncentracji władzy, jeżeli pragnęło zwycięstwa. Jednakże przesunięcie centrum administracji w kierunku stolicy Konfederacji i jej prezydenta natrafiało na zacięty opór, ponieważ już przed rokiem 1860 głównym powodem niezadowolenia Południowców było dążenie Unii do centralizacji władzy. Aby przetrwać, obywatele Konfederacji musieli zjednoczyć się w jeden walczący naród, a to jak na ironię stało w sprzeczności z całą dotychczasową filozofią regionu. Sytuacja ta stanowiła część większego paradoksu charakteryzującego amerykański konflikt wewnętrzny, czyniąc go zjawiskiem wyjątkowym w swej klasie. Europejskie wojny domowe wybuchały na tle zapalczywych konfliktów religijnych, klasowych i etnicznych w obrębie jednego określonego systemu politycznego. Natomiast amerykańska Północ i Południe walczyły ze sobą jako geograficznie odrębne "kraje", których struktury społeczne były bardzo podobne, z jednym wyjątkiem. Była nim skoncentrowana na Południu mniejszościowa grupa etniczna - Murzyni - której status niewolniczy bezpośrednio wywołał walkę. Grupa ta odniosła korzyść ze zwycięstwa Unii, lecz nie domagała się ani nie oczekiwała odrębnego statusu narodowościowego w żadnym z walczących regionów. Specyfika tej sytuacji nie stawia wprawdzie konfliktu amerykańskiego całkowicie poza ogólniejszym kontekstem dziewiętnastowiecznych ruchów narodowościowych, lecz nadaje mu smak odmienności do dziś obecny w amerykańskiej świadomości historycznej, -i:,' -vi:^3vn5Ci!>i
Wyjątkowość wojny secesyjnej w pojęciu Amerykanów polegała również na mocnym ugruntowaniu dzięki niej założeń amerykańskiego eksperymentu demokratycznego. Abraham Lincoln nazwał ją w roku 1862 "wojną narodu", a w roku 1863 na miejscu decydującej bitwy pod Gettysburgiem w stanie Pensylwania stwierdził, że wojna była sprawdzianem możliwości przetrwania rządu demokratycznego. W tym względzie bynajmniej nie przesadzał. Walczące ze sobą armie były ogromne według ówczesnych amerykańskich kryteriów. Około 1,8 min żołnierzy przywdziało granatowy mundur Unii, a w szeregach Konfederacji walczyło 800 tyś. mężczyzn, czyli prawie wszyscy biali Południowcy w wieku poborowym. Mieszkańcy obu regionów bez większych protestów zgodzili się na wysokie podatki i rekwizycje na pokrycie ogromnych kosztów działań wojennych. W 1865 r. sama tylko Unia ponosiła wydatki
REKONSTRUKCJA 1865-1877
W wyniku wyborów republikanie uzyskali ogromną większość, ponad 2/3, w obu izbach konieczną do unieważnienia prezydenckiego weta. Odtąd Kongres miał sprawować kontrolę nad rekonstrukcją, wobec czego rozwścieczony Johnson pozostał bezradny.
Dodatkowym elementem było postawienie prezydenta w stan oskarżenia i proces w Senacie pod zarzutem "ciężkich zbrodni stanu i wykroczeń", toczący się w kwietniu i maju 1868 r. Kongres z wyrachowaniem wydał ustawę o kadencji urzędu (wiele lat później uznaną za niekonstytucyjną), która zabraniała prezydentowi zwalniania członków gabinetu bez zgody Senatu. Johnson zupełnie świadomie zlekceważył ustawę, aby przeprowadzić próbę sił. Z wielu przyczyn - między innymi dlatego że kadencja prezydencka kończyła się za dziesięć miesięcy - inicjatorzy procesu nie zdołali zebrać poparcia 2/3 senatorów, koniecznego do skazania i usunięcia Johnsona. Sprawa miała więc pewną wartość jako konstytucyjny precedens pozbywania się niepopularnego prezydenta, lecz nie wpłynęła na przebieg kolejnego etapu rekonstrukcji, która na początku 1867 r. wkroczyła w bardziej energiczną fazę.
Podbudowani wynikiem wyborów, radykałowie zaczęli wszystko raz jeszcze. Na mocy nowych ustaw Południe (z wyjątkiem Tennessee) podzielono na okręgi wojskowe, których dowódcom polecono zorganizowanie wyborów delegatów do zgromadzeń konstytucyjnych w stanach jeszcze nie przyjętych na powrót do Unii. Podstawą rejestrowania wyborców było powszechne prawo wyborcze wszystkich czarnych mężczyzn, z wyjątkiem sporej liczby białych odsuniętych od urzędów publicznych na mocy XIV poprawki. Ci nie mogli wybierać twórców nowych konstytucji stanowych. Nakazano także, że konstytucje te muszą zapewnić prawo wyborcze Murzynom, choć nie muszą utrzymać reguł pozbawiania białych prawa głosu. Miały także uznać XIV poprawkę i przejść proces ratyfikacji drogą specjalnego powszechnego głosowania. Istniejące władze wybrane metodą Johnsona mogły sprawować ograniczoną kontrolę nad rozwojem wydarzeń do czasu nowych wyborów, lecz w każdej chwili mógł je odwołać dekret Kongresu. Następny Kongres zaś miał zebrać się natychmiast, aby prezydent nie mógł znów cieszyć się zbyt długo swobodą samodzielnego rządzenia. Takimi sposobami Północ, jak wyraził się republikański senator Lyman Trumbull, "wkroczyła do tych [południowych] stanów i odepchnęła od władzy rządzący nimi nielojalny element".
Powyższe warunki były rzeczywiście radykalne, lecz radykalna rekonstrukcja Południa miała charakter całkowicie polityczny. Nie wydano żadnej ustawy (pomimo wysiłków Thaddeusa Stevensa i garstki jego zwolenników) o konfiskacie i podziale majątków przywódców "rebelii" ani o stworzeniu stałych mechanizmów regulowania spraw społecznych. Biuro ds. Wyzwoleńców miało charakter tymczasowy i przestało istnieć w 1872 r. Wychodzono z założenia, że skoro Murzyni otrzymali wolność, edukację i prawo wyborcze, siła postępu poniesie ich sama ku równości i samowystarczalności.
BERNARD A. WEISBERGER
82
Czas miał zachwiać to optymistyczne przekonanie, lecz tymczasem rzeczywiście wyłoniła się Republikańska Partia Południa (Southern Republican Party), a jej trzon stanowili wyborcy murzyńscy. Tych napiętnowano później mianem łatwowiernych mas manipulowanych przez białych oportunistów, lecz dowody świadczą o czymś wręcz odwrotnym. Murzyńscy przywódcy zdobywali wiedzę i doświadczenie w lokalnych oddziałach Ligi Unijnej (Union League), organizacji zwolenników Unii z czasów wojny, założonej na Północy, a następnie rozwijanej na Południu przez agentów Biura ds. Wyzwoleńców. Murzyńscy działacze zgromadzili i zarządzali funduszami wielu towarzystw dobroczynności i pomocy szkolnej, które to wzory typowo amerykańskich ochotniczych organizacji samopomocy znajdowały licznych naśladowców wśród nowo wyzwolonych społeczności murzyńskich. Elokwentni Murzyni byli szczególnie liczni w nowych Kościołach "afrykańskich" lub "kolorowych" - głównie metodystycznych i baptystycznych - które wyłamały się z wyznań narodowych specjalnie po to, aby uniezależnić murzyńskie zgromadzenia wiernych od kontroli białych. Nietrudno przyszło wszystkim tym kaznodziejom, nauczycielom, wydawcom, prawnikom i drobnym przedsiębiorcom wykorzystywać swe umiejętności na arenie politycznej z chwilą nastania takiej możliwości. Nie brakło im również inteligentnych naśladowców wśród byłych niewolników, choć sami rekrutowali się początkowo spośród nielicznej grupy przedwojennych wolnych Murzynów zarówno z Północy, jak i z Południa. Niektórzy byli nieprawymi dziećmi białych plantatorów, którzy w poczuciu odpowiedzialności dali im wolność i wykształcenie. Inni przywędrowali na Południe z armią Unii lub z Biurem ds. Wyzwoleńców.
Bez względu na pochodzenie ludzie ci uważali się nie za murzyńskich separatystów, lecz za Amerykanów korzystających z długo odmawianych im praw w zjednoczonym kraju, bez podziałów rasowych. "Prawo już nie dotyczy białych lub czarnych, lecz po prostu ludzi" - głosił manifest zgromadzenia Alabamy. Murzyńscy aktywiści bardzo chętnie współpracowali z białymi politykami. Faktycznie nie mogli bowiem oczekiwać zwycięstwa głosując jako blok rasowy, ponieważ tylko w dwu stanach - Luizjanie i Karolinie Południowej - dysponowali większością delegatów. W innych stanach reprezentanci murzyńscy stanowili zaledwie 10%.
Biali skupieni wokół idei republikańskich na odrodzonym Południu także doświadczali oszczerstw i oskarżeń, w wielu wypadkach jaskrawo krzywdzących. Tworzyli oni dwie różne grupy. Do pierwszej zaliczali się rdzenni biali mieszkańcy regionu, w tym rzecznicy biednych i średnio zamożnych prowincjonalnych farmerów, od dawna sfrustrowanych polityczną dominacją wielkich plantatorów, którzy udaremnili ich starania o większe nakłady na rozwój okręgów wiejskich oraz szerszy dostęp do kredytów i rynków. W tej samej grupie znalazło się również kilku majętnych Południowców uważających inwestycje Północy za konieczne do rozwoju regionu. "Zapatrywania Jan-
REKONSTRUKCJA 1865-1877
kęsów są bardzo potrzebne temu regionowi - twierdził jeden z nich - potrzebujemy ich kapitału..., ich inteligencji, ich energii i przedsiębiorczości". Reformatorzy ci dopuszczali możliwość istnienia partii dwurasowej, niektórzy zapewne w przekonaniu, że jako naturalni przywódcy będą w stanie kontrolować murzyński elektorat. Lecz byli oni w zdecydowanej mniejszości, a ich sąsiedzi zwali ich "scalawags", co było synonimem łobuzów i łajdaków. Nawet wysoka funkcja w Konfederacji nie chroniła w tym wypadku (odbierano im prawa wyborcze), o czym przekonał się gen. James Longstreet, prawa ręka gen. Lee, gdy przystąpił do republikanów.
Drugą grupę białych zwolenników rekonstrukcji na Południu tworzyli przybysze powojenni, w większości weterani. Do takich należał Henry C. Warmoth, przyszły gubernator Luizjany, którego przyciągnęły możliwości działalności gospodarczej na Południu, gdy przebywał w tym stanie jako oficer wojsk okupacyjnych. Innym był Albert T. Morgan, przyszły szeryf hrabstwa Yazoo w Missisipi, który przybył do tego stanu w celu założenia tartaku. Albion W. Tourgee był prawnikiem próbującym prowadzić praktykę w Karolinie Pomocnej po zwolnieniu ze służby w wojskach Unii. Do takich jak oni przylgnęło pogardliwe miano "carpetbaggers". Oznaczało awanturniczych przybłędów, którzy spakowali cały swój majątek w tanie torby podróżne z tkaniny chodnikowej (carpet bags) i przybyli na Południe zarabiać na życie polityką. Należy wszakże pamiętać, że migracja międzystanowa była wówczas zjawiskiem nagminnym i bardzo amerykańskim. Urzędnicy nowo przyjętych stanów zachodnich prawie zawsze stanowili element napływowy, poszukujący lepszych szans. Jednak problemem carpetbaggerów nie była konieczność usunięcia ze swej drogi Indian, lecz konfrontacja z wypieraną gniewną białą klasą rządzącą, która nie mogła im darować korzystania z poparcia Murzynów.
Powstała w 1867 r. Republikańska Partia Południa opierała się na trzech grupach wyborców: Murzynach, scalawagach i carpetbaggerach. Integrowała ją jednomyślność w sprawie reform, na co wyraźnie wskazywały nowe konstytucje. Przewidywały one tworzenie systemów instytucji oświatowych i socjalnych, takich jak szkoły publiczne, sierocińce, zakłady dla umysłowo chorych, więzienia, agencje pomocy ubogim i izby zawodowe. Instytucje tego typu formowały się na Północy już przed wojną, lecz w stanach niewolniczych były nie znane. Nowe konstytucje składały na urzędy stanowe odpowiedzialność za rozwój i zróżnicowanie gospodarki, tworzyły biura popierania imigracji i działalności przemysłowej. W niektórych wypadkach upoważniono władze ustawodawcze do bezpośredniego inwestowania w kolejnictwo, przedsiębiorstwa i bankowość oraz udzielania poręczeń dla obligacji wypuszczanych przez korporacje transportowe i przedsiębiorstwa. Celem tych postanowień było popieranie działalności społecznej bez faktycznego ponoszenia ciężaru własności państwowej. Konstytucje zezwalały na ulgi podatkowe dla przedsiębiorców i przesuwały ciężar zwiększonych obciążeń podatkowych na właścicieli ziem-
84
BERNARD A. WEISBERGER
skich. Ułatwiały dłużnikom dostęp do sądów, a także zreformowały i scentralizowały władze stanowe w celu ograniczenia panowania lokalnych oligarchii we władzach hrabstw (tj. najmniejszych jednostek administracyjnych stanów).
Oczywiście nowe konstytucje znosiły "czarne kodeksy", ratyfikowały XIV poprawkę, potwierdzały prawo wyborcze Murzynów i usuwały wiele ograniczeń nałożonych wcześniej na ubogi biały elektorat męski. Były to zmiany ogromne, lecz niezupełnie rewolucyjne. Nie ustalono jednolitej reguły integracji rasowej w szkołach i instytucjach publicznych. Nie ułatwiono dostępu do kredytu ubogim farmerom białym i murzyńskim, co mogłoby im pomóc w wykupieniu własnych gospodarstw zajmowanych i sprzedawanych na licytacjach za zaleganie z płaceniem podatków. W rezultacie własność ziemska nadal skupiała się w rękach małej liczby nabywców posiadających gotówkę. Nieliczna dotąd klasa wolnych murzyńskich farmerów pozostała nadal nieliczna, a większość wyzwoleńców kończyła jako połownicy (sharec-roppers) całkowicie uzależnieni od plantatora, który na początku roku kontraktowego zaopatrywał ich w ziarno siewne, narzędzia, zwierzęta i żywność. Ten zaś sam często zależał od kupców miejskich, bankierów i skupujących bawełnę, którzy pożyczali mu pieniądze na wysoki procent pod zastaw jeszcze nie zasianych plonów. Jednakże biały i wykształcony plantator miał przynajmniej szansę na kwestionowanie systemu księgowania wierzycieli, gdy się z nimi nie zgadzał. Natomiast połownik, walczący o przetrwanie w brutalnym systemie, nie mógł skorzystać zbyt wiele z politycznych zmian rekonstrukcji, gdy tkwił w okowach zależności ekonomicznej.
Pomimo wszystko był to jednak czas, gdy - mówiąc słowami byłych niewolników - "drabina się odwróciła". Do jesieni 1868 r. radykalne republikańskie władze (z udziałem Murzynów) zastąpiły, przy poparciu całego społeczeństwa, stary reżim we wszystkich stanach południowych. Demokraci na Północy protestowali głośno, lecz na próżno. W wyborach prezydenckich owego roku republikanie wtargnęli do Białego Domu za swoim niepokonanym kandydatem, gen. Grantem, zwycięzcą i wybawicielem Unii.
Wynik wyborów okazał się niezupełnie jednoznaczny, ponieważ Grant nie był zdeklarowanym radykałem, lecz wręcz przeciwnie. Stanowił pomost pomiędzy resztką republikańskich idealistów w rodzaju Sumnera a wyłaniającą się grupą bossów partyjnych, zwanych zawodowcami bądź aktywistami (stalwarts), których głównym celem było utrzymanie narodowych subsydiów dla rozwijającej się gospodarki i których zainteresowanie odrodzeniem Południa miało trwać tylko tak długo, jak było to politycznie korzystne.
W niedługim czasie Grant sprzymierzył się z tą właśnie grupą. Toteż nie dziwi fakt, że w ciągu ośmiu lat jego dwukrotnej kadencji triumf rekonstrukcji zmienił się w klęskę.
Nowe władze zmagały się z olbrzymimi trudnościami, z których naj-
REKONSTRUKCJA 1865-1877
poważniejszą był fakt obecności Murzynów we władzach różnych szczebli. Choć terminu "murzyńska rekonstrukcja" używali zarówno historycy jej przychylni, jak i wrodzy, zawiera on pewną przesadę. Jedynie w Karolinie Południowej Murzyni zyskali przewagę w niższej izbie legislatury stanowej, i to tylko na sześć lat. Nigdy nie mieli przewagi w obu izbach jednocześnie. Stan Missisipi miał 40 murzyńskich członków w pierwszej rekonstrukcyjnej legislaturze, a Wirginia 27, co w żadnym przypadku nie stanowiło większości. Łącznie, w okresie rekonstrukcji, w ciałach ustawodawczych Południa zasiadało około 600 Murzynów. Tylko 16 wybrano do Kongresu, w tym Hirama Revelsa (pastora urodzonego na Północy) i Blanche K. Bruce'a, wolnego czarnego przedsiębiorcę i plantatora z wyższym wykształceniem. Obaj byli senatorami z Missisipi. Najwyższymi urzędami stanowymi piastowanymi przez Murzynów były urzędy wicegubernatora w Karolinie Południowej, Missisipi i Luizjanie. W tym ostatnim stanie wicegubernator Pinck-ney B. Pinchback, weteran Unii i przedsiębiorca, był nawet przez krótki czas gubernatorem, gdy pełniącego ten urząd Henry C. Warmotha zawieszono na czas dochodzenia w sprawie złego sprawowania administracji. Stanowym ministrem skarbu Karoliny Południowej był w 1873 r. Francis L. Cardozo, syn murzyńskiej matki i żydowskiego przedsiębiorcy, który podjął rzadką w takich sytuacjach decyzję o uwolnieniu i wykształceniu chłopca. John R. Lynch, murzyński pedagog, przewodniczył Izbie Reprezentantów Missisipi w latach 1872-1873; Murzyni pełnili także funkcje inspektorów szkolnictwa w Arkansas, na Florydzie, w Luizjanie i Missisipi w latach siedemdziesiątych. Ostatecznie jednak Murzyni - zarówno urodzeni jako wolni, jak i wyzwoleńcy - nigdy nie byli w wyższych władzach, choć wielu z nich zajmowało stanowiska w urzędach stanowych i lokalnych, później ich liczba się zmniejszyła.
Wszystkie nowsze badania historyczne wykazują, że umiejętnościami i kompetencją urzędnicy ci nie różnili się znacząco od swoich białych odpowiedników w innych stanach. Jednakże lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte nie wszędzie były czasem oszczędnej i skrupulatnie uczciwej administracji. Nie bez powodu okres ten nazwano "pozłacanym wiekiem" lub "wiekiem przepychu". Cały kraj ogarnęła gorączka ekspansji, przynosząc paradoksalne połączenie wielkiej poprawy materialnych warunków życia z nowymi formami wyzysku. Tam gdzie konieczna była rządowa pomoc i poparcie rozwoju, mnożyły się okazje do wykroczeń.
Republikańskie władze Południa prowadziły rozrzutną politykę finansową i powiększały zazwyczaj i tak już przytłaczające zadłużenie publiczne. Część deficytu była prawie nieunikniona, ponieważ tworzono nowe systemy świadczeń, a stare reformowano po wojnie na wielką skalę. (Polityk z Północy, John Sherman, zauważył, że ludzie zaczęli mówić o milionach dolarów tak śmiało, jak wcześniej mówili o tysiącach.) Jednakże przy wzroście kosztów
86
BERNARD A. WEISBERGER
administracji publicznej szczupłe dochody podatkowe zubożałego rolniczego Południa, osłabionego zmianami w światowej gospodarce, nie mogły znacząco wzrosnąć. Dlatego z konieczności zaciągano wielkie pożyczki na finansowanie podstawowych wydatków.
Wiele długów publicznych powstało także na skutek nonszalanckiego rozdawnictwa ziemi, przyznawania kredytów i ulg podatkowych przedsiębiorstwom kolejowym i budowlanym, wzorem praktyk w całym kraju. Łapownictwo i protekcja kwitły w pogoni za spodziewanymi bogactwami przemysłowymi. Wielu oficjalnych przeciwników pustoszenia skarbu państwa przed rekonstrukcją z chęcią uczestniczyło w podziale łupów jako pracownicy i akcjonariusze przedsiębiorstw prowadzących interesy z państwem. "Jesteś w błędzie przypuszczając - pisał demokrata z Luizjany do swego wspólnika na Północy - że całe zło... pochodzi od carpetbaggerów i Murzynów - demokraci także sprzymierzają się z nimi, gdy nadarza się cokolwiek obiecującego zysk".
Oskarżenia o marnotrawstwo i grabież pod adresem republikanów na Południu, poparte długą listą ujawnionych malwersacji, skarg oraz procesów o defraudację, sprzeniewierzenie i krzywoprzysięstwo, zwiększyły atrakcyjność odradzających się stanowych partii demokratycznych. Wichrzycielstwo i personalne spory o korzyści osobiste osłabiły siłę republikańskiej administracji. Gdy demokraci odzyskali lokalne urzędy i miejsca w legislaturze, mogli wykorzystywać prawo weta i apelować do umiarkowanych wyborców o poparcie zamiaru "odkupienia" Południa z plagi łapownictwa. W ten sposób, po stosunkowo krótkim żywocie, radykalna rekonstrukcja poczęła słabnąć.
Nie wszystkie zwycięstwa "odkupicieli" odnoszone stopniowo od 1870 r. wynikały z uczciwej polityki wyborczej. Pierwszorzędnym celem prawie wszystkich "odkupicieli" było wyeliminowanie, lub co najmniej osłabienie, murzyńskiego elektoratu. Realizowano je częściowo oszustwami i podstępem, gdy biali przejęli kontrolę nad lokalnymi komisjami wyborczymi. Źle obliczali murzyńskie głosy; zmieniali daty, miejsca i reguły rejestracji wyborców w sposób niedogodny dla pracujących Murzynów oraz stosowali różne kryteria zamieszkania, wykształcenia i wybieralności, eliminując znacznie więcej wyborców murzyńskich niż białych. A gdy taktyki te okazywały się niewystarczające, bezkarnie stosowano przemoc i terror.
Na terenie całego Południa powstały organizacje zwane oficjalnie klubami i bractwami, których rzeczywistym celem było odstraszanie Murzynów i ich sprzymierzeńców od życia politycznego. Najbardziej znani byli Rycerze Ku-Klux-Klanu (Knights of the Ku-Klux-Klan). Ich bezsensowną nazwę uzupełniały białe kaptury, szaty i groteskowe insygnia nakładane przez członków w czasie dziwacznych rytuałów. Podobno Klan miał swój początek w zebraniu wesołych konfederackich weteranów, którzy chcieli jedynie postraszyć naiwnych eks-niewolników. Nie wiadomo, czy to prawda, lecz wkrótce Klan przekształcił się w luźne stowarzyszenie uzbrojonych awanturników
f i
REKONSTRUKCJA 1865-1877
po rycersku "broniących" białego społeczeństwa Południa przed "zuchwałymi" Murzynami. (Inna grupa odwetowa przyjęła nazwę Rycerze Białej Kame-lii - Knights of the White Camelia.) W trakcie prowadzonego później przez Kongres śledztwa sporządzono dokumentację ich "rycerskich" czynów. Murzynów wywlekano ciemną nocą z domów, bito, rozstrzeliwano, wieszano i podpalano na oczach ich żon i dzieci. Murzyńskim farmerom niszczono ogrodzenia, zabijano bydło, podpalano stodoły. Straszono i bito nauczycieli obu ras pracujących w murzyńskich szkołach. Długa lista morderstw, napadów, gwałtów i podpaleń stanowiła tylko część ogólnej statystyki przemocy powszechnej na uzbrojonym Pograniczu, którego częścią było prowincjonalne Południe. Lecz w tych wypadkach ofiarą padali czynni republikanie i podejrzani o sympatie republikańskie.
Polityczne cele terroryzmu stawały się oczywiste, gdy nieformalne organizacje białej milicji stanowej zbierały się na ćwiczenia musztry w pobliżu miejsc republikańskich wieców i zgromadzeń towarzyskich lub wokół punktów wyborczych w dni wyborów. Gdy ktoś czynnie reagował na zastraszanie, wywiązywały się walne bitwy, opisywane jako "zamieszki", takie jak w Colfax w stanie Luizjana w 1873 r. lub w Hamburgu w stanie Karolina Południowa w 1876 r. Zawsze kończyły się masowym zabijaniem Murzynów podczas strzelaniny. Gubernatorzy mieli wprawdzie uprawnienia do użycia milicji stanowej w celu zapobiegania podobnym wybuchom, lecz wahali się z nich korzystać, ponieważ wysłanie milicji złożonej w większości z Murzynów byłoby tylko dolewaniem oliwy do ognia. Skuteczna pomoc musiałaby nadejść z Północy.
Początkowo pomoc nadchodziła, ponieważ w Kongresie w latach 1870 i 1871 panował jeszcze dość silny duch podporządkowania Południa. Problemem w zwalczaniu Klanu była niechęć i strach miejscowych władz przed stawianiem terrorystów przed sądem, nawet gdy istnieli świadkowie mający odwagę zeznawać i przysięgli skłonni do uznania winy. W tej sytuacji pomogły wydane wtedy ustawy o szczególnych uprawnieniach władz wykonawczych (Enforcement Acts), uznające za przestępstwo federalne pozbawianie Murzynów ich praw obywatelskich oraz zezwalające władzom Stanów Zjednoczonych na ściganie nocnych terrorystów, w razie potrzeby przy pomocy wojska. W sytuacji systematycznego nękania swych przywódców Klan najpierw zszedł do podziemia, a następnie przestał istnieć. Mimo tego niemożliwością była ochrona każdej murzyńskiej społeczności przed wszystkimi formami zastraszania, jak też zlikwidowanie białych organizacji paramilitarnych aktywizujących się przy każdym przejawie wahania władz federalnych.
Tymczasem wahanie władz stało się bardziej widoczne po roku 1870 - roku największego narodowego poparcia dla południowego republikanizmu. Ratyfikowano wówczas XV poprawkę do Konstytucji, która do konstytucyj-nie zagwarantowanych praw Murzynów dodała prawo wyborcze. Jednak
88 L
BERNARD A. WEISBERGER
88
sformułowanie tekstu poprawki stwarzało możliwość jej obchodzenia lub odbierania prawa głosu innymi sposobami. Stwierdzała ona po prostu, że przynależność rasowa lub uprzedni status niewolniczy nie mogą stanowić przeszkody w głosowaniu. Tymczasem, z różnych względów, od 1870 r. poczęło słabnąć zaangażowanie w sprawę rekonstrukcji. Wielu idealistów z Północy uznało XV poprawkę za kamień milowy wieńczący dzieło wyzwolenia rozpoczęte przed siedmiu laty proklamacją emancypacji. Uznali, że nadszedł już czas zorganizowania się pod nowymi sztandarami, a najatrakcyjniejszym hasłem na politycznym horyzoncie wydawało się robienie porządków. Konieczność takiej krucjaty uzasadniały wstrząsy w administracji Gran-ta i w samym Kongresie spowodowane odkryciem nadużyć. Urzędnicy państwowi kradli pobierane podatki, przyjmowali łapówki za przyznawanie kontraktów pocztowych lub przymykali oczy, za odpowiednią cenę, na przywłaszczanie sobie subsydiów państwowych przez urzędników przedsiębiorstw kolejowych. W roku 1872 wyczerpała się cierpliwość grupy reformatorów mieniących się liberalnymi republikanami, którzy osiem lat wcześniej walczyliby zapewne o prawa Murzynów. Wystawili oni swojego kandydata przeciw Graniowi, aby przywrócić "uczciwe rządy" - co oznaczało sympatyzowanie z konserwatystami na Południu, a nie z ich rozrzutnymi i przekupnymi rywalami republikańskimi. To znak czasu, że kandydatem liberalnych republikanów, który ostatecznie przegrał z Grantem, był Horace Greeley, dawny płomienny wydawca abolicjonistyczny. Umieszczono go na jednej liście z tymi samymi demokratami, którzy przed i w czasie wojny twardo torpedowali wszelkie próby pomocy Murzynom.
Wydarzenia roku 1873 jeszcze bardziej zmniejszyły szansę interwencji Północy w obronie resztek rekonstrukcji. Krajem wstrząsnął poważny kryzys, wysuwając problemy ekonomiczne na pierwsze miejsce agendy politycznej. W 1874 r. przetoczyła się z łoskotem fala politycznych następstw szoku gospodarczego, ważąc na wynikach przedterminowych wyborów. Rządząca Partia Republikańska została ukarana utratą przewagi w Izbie Reprezentantów, ponieważ nie potrafiła podtrzymać dobrej koniunktury. Po raz pierwszy od 1860 r. demokraci z Północy powrócili jako główna siła polityczna, nie piętnowani już wojennymi oskarżeniami o tolerowanie zdrady Konfederacji. Zbliżało się stulecie niepodległości Stanów Zjednoczonych. Kraj chciał zapomnieć o krwawej przeszłości, aby świętować, kroczyć drogą ku wielkości, rozwiązywać nowe problemy przeludnionych miast, związków robotniczych i monopoli przemysłowych. .; f >'! ,>
W tej sytuacji nastąpił szybki koniec władz republikańskich w stanach, w których nie przeprowadzono rekonstrukcji. Kolejno, bez niczyjej interwencji, rządy przechodziły w ręce demokratów, aż pozostały tylko trzy rządy republikańskie: w Karolinie Południowej, na Florydzie i w Luizjanie. Wszystkie trzy straciły jednak szerokie poparcie wyborców obu ras z powodu
REKONSTRUKCJA 1865-1877
wewnętrznych walk o władzę i uboczne dochody. Kandydat "odkupicieli" w Karolinie Południowej, były generał Konfederacji Wadę Hampton, usiłował nawet kokietować "szacownych" Murzynów obietnicami wejścia do oczyszczonej administracji. Nie zapobiegło to jednak terroryzmowi w niektórych częściach stanu. Dalszy rozwój sytuacji godny jest pióra dobrego dramaturga. W trzech wyżej wspomnianych stanach wybory 1876 r. wyłoniły dwa rywalizujące ze sobą rządy - republikański i demokratyczny. Każdy z nich był przekonany o sfałszowaniu liczby głosów oddanych na przeciwników, każdy gotów był siłą zająć budynki siedzib rządowych i każdy utrzymywał, że z jego partii pochodzi kandydat na prezydenta. A tymczasem ostateczny wynik elekcji zależał właśnie od rozstrzygnięcia tej ostatniej kwestii.
Demokrata Samuel Tilden pokonał reformatora Rutheforda B. Hayesa w głosowaniu powszechnym. Lecz gdyby do wszystkich głosów uzyskanych przez Hayesa dodać głosy elektorskie Karoliny Południowej, Florydy i Luiz-jany (oraz jeden głos elektorski Oregonu, kwestionowany ze względów proceduralnych), wówczas wygrałby Hayes. Kto miał zadecydować o ostatecznym obliczeniu głosów? Czy Izba Reprezentantów ze swą demokratyczną większością, czy Senat zdominowany przez republikanów? Konstytucja mówiła niejasno, że przewodniczący Senatu powinien dokonać obliczenia głosów w obecności Izby. Zanosiło się na kryzys. Wszystko było możliwe: impas trwający do 4 marca 1877 r., próba pozostania republikanów w Białym Domu na mocy orzeczenia sądu, nieuznanie nowego prezydenta przez demokratów, a nawet zbrojny opór. Czy wynik wyborów miał doprowadzić do użycia siły tak jak przed szesnastu laty?
Nie tym razem. Po długiej i zawziętej debacie w ostatniej chwili osiągnięto kompromis. Do rozstrzygnięcia dylematu Kongres powołał 15-osobową dwu-partyjną komisję wyborczą. W skład komisji weszło po siedmiu republikanów i demokratów oraz jeden członek niezależny. Tego jednak Grant powołał do Sądu Najwyższego i zastąpiono go republikaninem. Zatem głosujący po linii partyjnej członkowie komisji przyznali prezydenturę Hayesowi. Jednak demokraci kongresowi zaakceptowali tę, jak się wyrazili, "kradzież" Białego Domu dzięki pewnej zakulisowej ugodzie.
W zamian za zgodę demokratów z Południa zamierzano wycofać ostatnie oddziały armii federalnej. Ministrem poczty w gabinecie Hayesa - kluczowe stanowisko do rozdzielania protekcji - miał zostać demokrata z Tennessee, a republikanie zgodzili się poprzeć subsydia dla planowanej nowej kolei transkontynentalnej przebiegającej szlakiem południowym oraz dla innych inwestycji na rzekach i w portach Południa. Krótko mówiąc, demokraci zaakceptowali republikańskie krajowe programy gospodarcze w zamian za udział w zyskach, a republikanie zgodzili się na politykę, którą jeden z nich podsumował następująco: "zjednać sobie białych na Południu. Carpetbag-gerzy na tył, a czarnuchy niech radzą sobie sami".
90 L
BERNARD A. WEISBERGER 90
Tak też się stało. Bez szans na pomoc wojsk federalnych republikanie rządzący w trzech ostatnich stanach szybko i pragmatycznie ustąpili. Przywrócono rządy demokratów. Ciąg dalszy jest krótki. Powrót Południa do Unii odbywał się kosztem Murzynów. Zgodnie z obietnicami co szlachetniejszych "odkupicieli" zachowali oni niektóre urzędy polityczne na porekonstrukcyj-nym Południu, lecz nieubłaganie wypierano ich z systemu w miarę ograniczania prawa wyborczego poprzez obchodzenie XV poprawki. Murzyni powoli znikli z urzędów stanowych, a potem z Kongresu. Następnym społecznym przewrotem na Południu miała być populistyczna rewolta w latach dziewięćdziesiątych, nacechowana jeszcze większą wrogością do idei dopuszczania Murzynów do władzy.
Tymczasem seria decyzji Sądu Najwyższego na początku lat osiemdziesiątych zawęziła interpretowanie praw obywatelskich przyznanych w XIV poprawce. W ten sposób stał się możliwy postępujący proces segregacji w szkołach, instytucjach i miejscach publicznych, wyraźnie zmierzający do uczynienia z Murzynów obywateli drugiej kategorii. Z republikańskiej wizji roku 1868 pozostały jedynie pewne podstawowe prawa do własności, zarys systemu szkolnictwa, niewielka klasa murzyńskich przedsiębiorców i pracowników wolnych zawodów i kilku federalnych urzędników murzyńskich z czasów republikańskich prezydentów. Północne organizacje filantropijne wspierały już także tylko nieliczne szkoły i kolegia zawodowe, takie jak Tuskagee Institute w Alabamie, powołane do kształcenia wykwalifikowanej i wydajnej murzyńskiej klasy robotniczej. Trwały także protesty odważnych obywateli murzyńskich wobec instytucjonalnych i bezprawnych nacisków, mających na celu permanentne zastraszanie. Samosądy zdarzały się coraz częściej, osiągając rekordową liczbę na początku XX w.
Białe Południe pozostało nadal związane z Partią Demokratyczną, bawełną i wspomnieniami wojny secesyjnej. Pewna grupa południowych przywódców mocno naciskała na uprzemysłowienie i budowanie "nowego" Południa - fabryk i miast. Powstanie takiego Południa należy już do późniejszych dziejów. W roku 1877 nastąpił koniec dziesięcioletnich wysiłków przebudowy regionu. Pierwszy plon przekształceń stosunków rasowych uległ zniszczeniu. Posiane nasiona miały jeszcze zaowocować, ale dopiero w dalekiej przyszłości.
(Tłumaczyła Irmina Wawrzyczek)
BIBLIOGRAFIA
Foner Eric, Reconstruction: America's Unfinished Revolution, 1863-1877, Harper & Rów, New
York 1988
Nevins Allan, The Emergence of Modern America, Macmillan, New York 1927 McKitrick Eric, Andrew Johnson and Reconstruction, Chicago 1960
REKONSTRUKCJA 1865-1877
Trefousse Hans, The Radical Republicans: Lincoln's Vanquardfor Racial Justice, New York 1969 Litwack Leon, Been in the Storm so Long: The Aftermath of Slavery, New York 1979 Current Richard, Those Terrible Carpetbaggers, New York 1988 Trelease Allen W., White Terror: The Ku Klux Klan Conspiracy and Southern Reconstruction, New
York 1971
Rosę Willie Lee, Rehearsalfor Reconstruction: The Port Royal Experiment, Indianapolis 1964 McFeely William, Yankee Stepfather: General O.O. Howard and the Freedmen, New Haven 1968 Clemenceau Georges, American Reconstruction, New York 1928 De Forest John W., A Union Officer in the Reconstruction, New Haven 1948 Morgan Albert T., Yazoo, or, On the Picket Linę of Freedom, Washington, DC 1884
t
AMERYKAŃSKI ZACHÓD
1848-1917
***
PATRICIA NELSON LIMERICK
Dnia 24 stycznia 1848 r. James Marshall odkrył złoto u podnóża gór w Kalifornii. Niewiele ponad tydzień później, 2 lutego 1848 r., w Meksyku negocjatorzy podpisali układ w Guadalupe-Hidalgo, który zakończył wojnę meksykańsko-amerykańską i przeniósł prawa własności do Kalifornii, wraz z pozostałym obszarem Południowego Zachodu, z Meksyku na Stany Zjednoczone. Wiadomość o odkryciu Marshal-la nie dotarła do negocjatorów traktatu, lecz zbieżność w czasie obu wydarzeń nadała głęboko ironiczny wymiar rywalizacji mocarstw w Ameryce Północnej. Trzysta pięćdziesiąt lat wcześniej zdobycie przez Hiszpanów bogactw Azteków i Inków pobudziło Anglików do rozpoczęcia walki o zdobycie własnego imperium w Nowym Świecie. W roku 1848, niemalże w jednym momencie, naród, który miał swoje początki w imperium brytyjskim, przejął we władanie obszar pogranicza dawnego imperium hiszpańskiego, a odkrycie Jamesa Mar-shalla ujawniło istnienie bogactw mineralnych, które wymknęły się Hiszpanom i Meksykanom władającym tym północnym terytorium od czasów Cortesa i Coronado.
Zarówno zakończenie wojny Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, jak i początek "gorączki złota" w Kalifornii głęboko przekształciły społeczny i geograficzny krajobraz amerykańskiego Zachodu. Po zdobyciu przez Amerykanów ziem meksykańskich cykl podbojów na Zachodzie wszedł w nową fazę. Hiszpańskojęzyczni mieszkańcy tych ziem, niegdysiejsi najeźdźcy i zdobywcy, stali się teraz sami ofiarami najazdu i podboju. Układ z Guadalupe-Hidalgo dawał meksykańskim mieszkańcom Pogranicza prawo do amerykańskiego obywatelstwa i poręczenie własności ziemi, lecz te teoretyczne gwarancje nie mogły zapewnić, i nie zapewniły, osobom o pochodzeniu meksykańskim zamieszkującym obszary wcielone do Stanów Zjednoczonych rzeczywiście równych praw. Hiszpańskojęzyczni mieszkańcy tych terytoriów mieli nadal walczyć ze swoimi angielskojęzycznymi sąsiadami o prawo do własności, samorząd lokalny, prawa do używania języka i praktykowania zwyczajów kulturowych, o kontrolę nad silą roboczą. Innymi słowy, zakończenie wojny meksykańsko-amerykańskiej stworzyło równie wiele problemów, co rozwiązało.
Równie ważny wpływ na zmiany na Zachodzie miała, w tym samym czasie, "gorączka złota" w Kalifornii. Czar złota przyciągnął na daleki
PATRICIA NELSON LIMERICK
Zachód tysiące Amerykanów, a także Europejczyków, Australijczyków, Mek-sykanów i Chilijczyków. Niektórzy uczestnicy kalifornijskiej "gorączki złota" stali się zawodowymi poszukiwaczami, rodzajem cywilnej armii gotowej do prowadzenia poszukiwań cennych metali w najtrudniejszych i najbardziej odległych rejonach Zachodu. Terytorium, które do tej pory wydawało się bezużyteczne dla rolnictwa i tradycyjnego amerykańskiego osadnictwa, teraz ujawniło swoją ukrytą wartość. Poszukiwacze cennych kruszców rzucali wyzwanie pustyniom i górom, lekceważąc zarazem indiańskie prawa własności do tych ziem. W Kalifornii i na wielu obszarach poszukiwacze wkraczali na ziemie Indian, a fakt, że wcale nie mieli legalnego prawa wstępu na terytoria, gdzie znajdowały się złoża mineralne, w żadnym stopniu ich nie zniechęcał. Na całym Zachodzie poszukiwania złota i srebra zapoczątkowały chaotyczną inwazję na ziemie należące do rdzennej ludności, prowadzoną na wielu frontach równocześnie. Oficjalny podbój nastąpił jako logiczna konsekwencja tej prywatnej pogoni za osobistymi fortunami.
Używana w opisie amerykańskiej ekspansji na Zachód po 1848 r. koncepcja przesuwającej się linii Pogranicza nie daje się obronić wobec faktu, że istniejąca rzeczywistość była dużo bardziej skomplikowana. Zastanówmy się, jak trudne byłoby zadanie kartografa, który chciałby połączyć jedną linią różne przyczółki kolonizacji w połowie XIX stulecia: osady ludności hiszpańs-kojęzycznej w Nowym Meksyku, Arizonie, Kalifornii i Teksasie, faktorie handlarzy futrami z francuskiej Kanady, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych nad rzeką Missouri, w Górach Skalistych i na Północnym Zachodzie, pierwsze amerykańskie osady i misje w Oregonie, kolonizację Wielkiej Kotliny przez członków Kościoła Świętych Dnia Ostatniego (mormonów) i rozprzestrzenianie się we wszystkich kierunkach poszukiwaczy złota. Zamiast linii Pogranicza, bardziej prawidłowy model przedstawiałby raczej oddzielne ośrodki aktywności, otoczone koncentrycznymi okręgami obrazującymi następstwa i oddziaływania rozchodzące się z tych ośrodków, tak jak rozchodzą się i przecinają fale po uderzeniach kropli deszczu o powierzchnię stawu.
Jednak dobrze utrwalona wersja historii Zachodu uporczywie stara się przypisać linearny model prostoty i porządku czemuś, co w rzeczywistości było wirem aktywności ludzkiej. W eseju z 1893 r., omawiającym znaczenie Pogranicza, Frederick Jackson Turner opisał ekspansję na Zachód jako ciągły marsz, rozłożony na mniejsze etapy. Turner twierdził, że patrząc wstecz na historię ekspansji amerykańskiej można by stanąć na przełęczy Cumberland bądź Przełęczy Południowej w Górach Skalistych i "obserwować pochód cywilizacji, maszerującej w jednym rzędzie - bawoły podążające szlakiem do słonych źródeł, Indianin, za nim handlarz futrami i myśliwy, potem hodowca bydła, pierwszy farmer - i tak oto granica Pogranicza przesunęła się dalej". Jednak rzeczywistość Zachodu diametralnie różniła się od takiego uporządkowanego pochodu. Obsada ról nie była wcale taka prosta, a kolejność wy-
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
stepowania nie tak uporządkowana. W sekwencji opisanej przez Turnera nie występuje wcale urzędnik federalny. Jako mierniczy, agent do spraw Indian, zarządca Terytorium czy wreszcie żołnierz, reprezentant rządu federalnego w kluczowy sposób angażował się w popieranie i ukierunkowywanie amerykańskiej ekspansji. Równie ważni i tak samo nieobecni w tradycyjnej historii ekspansji byli ci weterani podboju, którym udało się przetrwać: ludność indiańska i hiszpańskojęzyczna, która odgrywała aktywne role w kształtowaniu przebiegu zdarzeń i nie zniknęła wraz z teoretycznym "zamknięciem granicy". W tym samym duchu za jeden z czynników sprawczych tej historii uznać trzeba "ruch na Wschód" imigrantów azjatyckich, ludzi, których przedsiębiorczość i praca miały poważny wpływ na rozwój społeczny i ekonomiczny Zachodu. Kiedy uwzględni się w opisie tych wszystkich ludzi, historia Zachodu staje się raczej czymś bliższym nieuporządkowanej, a przez to bardziej interesującej konwergencji grup i jednostek pochodzących z całego świata, a nie majestatycznym marszem anglo-amerykańskich pionierów na Zachód.
ZNACZENIE BOGACTW NATURALNYCH
Tempo rozwoju historii Zachodu regulowały odkrycia i eksploatacja zasobów naturalnych: minerałów, pastwisk, ziemi uprawnej, drewna, ropy naftowej oraz wody - z wielu powodów najważniejszego surowca. Te właśnie bogactwa naturalne stworzyły podstawy rozwoju różnorodnych gałęzi przemyski. Organizacja pracy w dużej, bardzo kapitałochłonnej podziemnej kopalni w Górach Skalistych różniła się ogromnie od organizacji pracy na małej, mocno zadłużonej farmie, położonej gdzieś na Wielkich Równinach. A jednak różne gałęzie gospodarki na Zachodzie rozwijały się według pewnych wspólnych wzorów. Niezależnie od tego, czy dotyczyło to farmerów, czy górników, los ludzi pracy na Zachodzie równie mocno zależał od niepewnej sytuacji na rynkach krajowych i zagranicznych. Sukces był często uwarunkowany dostępem do kapitału, a o powodzeniu jednostek częstokroć decydowały gwałtowne zmiany koniunktury, których żadna osoba czy grupa osób nie była w stanie kontrolować. Co więcej, zależność od zasobów naturalnych niosła ze sobą perspektywę ich ostatecznego wyczerpania. Choć na pierwszy rzut oka farmy, kopalnie, rancza hodowców bydła i przedsiębiorstwa wyrębu lasów wydawać się mogą całkowicie odmienne od siebie, wszystkie one działały zwykle na zasadzie krótkotrwałego pozyskiwania zasobów i wydzierały z ziemi jej bogactwa nie troszcząc się o zagwarantowanie produkcji w długim okresie. Z powodu niestabilności gospodarki nastawionej na intensywną eksploatację to, co przez długi czas nazywaliśmy zasiedlaniem Pogranicza, było faktycznie zachwianiem równowagi obszarów Zachodu. W roku 1893 Frederick Jackson Turner ogłosił, że Pogranicze zostało zamknięte, a podbój Zachodu zakończony. Po upływie stu lat wydaje się, że osiągnięcie to nie było ani całkowite, ani trwałe.
98
PATRICIA NELSON LIMERICK
Dziesięć lat po rozpoczęciu kalifornijskiej "gorączki złota" strefa poszukiwania kruszców przesunęła się na wewnętrzne tereny Zachodu, wraz z odkryciem złoża w Comstock Lodge do Nevady, a w 1859 r. po wybuchu "gorączki złota" w Pikę Peak do Kolorado. W następnych latach poszukiwacze dokonali wielkich odkryć w innych stanach leżących w Górach Skalistych. Warto zauważyć, że nasilenie tych wydarzeń wystąpiło, kiedy trwała właśnie wojna domowa. W okresie dramatycznego kryzysu państwowości amerykańskiej górnicy na Zachodzie okazywali kompletny brak zainteresowania walką o przyszłość Unii i kierowali swoją energię na odkrywanie nowych obszarów górniczych w Idaho i Montanie. Zasoby naturalne Zachodu wzmocniły oczywiście skarbiec i gospodarkę Unii, niemniej jednak rozprzestrzenianie się osad górniczych stanowiło poważne obciążenie dla rządu Unii w chwili największego osłabienia kraju. Wdzierając się na terytoria indiańskie, często przed zawarciem traktatów, które gwarantowałyby białym dostęp do tych ziem, osadnicy domagali się podjęcia agresywnych działań wobec Indian stawiających opór inwazji. I tak w latach wojny secesyjnej doszło do kilku najbardziej brutalnych potyczek między białymi i Indianami na Zachodzie, takich jak masakra Szoszonów nad Bear River w 1863 r. w południowym Idaho i masakra Czejenów i Arapaho nad Sand Creek w Kolorado w 1864 r.
12. Ważniejsze miejsca potyczek z Indianami w latach 1860-1890
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
Meksykańska 500 km
13. Przemysł wydobywczy i rolnictwo na Zachodzie w latach 1860-1890
Wydobywanie kopalin rozpoczynało się najczęściej od eksploatacji złóż okruchowych. Pozyskując złoża okruchowe górnik wykorzystywał pracę, którą wykonały już siły geologiczne krusząc kamienie i uwalniając pojedyncze ziarnka i bryłki złota. Używając patelni lub stołu płuczkowego, jeden górnik lub kilku pracujących razem mogło przesiewać piach z koryta rzeki, oddzielając złoto od mułu i kamyków. Kiedy wyczerpały się złoża okruchowe, górnicy mogli przejść na metody hydrauliczne, używając wody pod wysokim ciśnieniem do wypłukiwania złota z brzegów rzek i górskich stoków. Jeszcze bardziej skomplikowane były technologie górnictwa podziemnego, wymagające drążenia pod ziemią szybów i sztolni i wydobywania rudy, którą następnie na powierzchni kruszono i fryszowano. Rozwój górnictwa prowadził więc w kierunku wielkiego biznesu i pracy najemnej; pojedynczy człowiek sam nie mógł sprostać wymogom eksploatacji podziemnej. Również przetwarzanie rudy znajdowało się poza zasięgiem pojedynczych ludzi używających prostych technologii. W rejonach takich jak Kolorado wydobywano rudy niskoprocentowe, których obróbka, zanim mogła stać się opłacalna, wymagała wprowadzenia innowacji w procesach wytopu. W swoich początkach, w czasach gdy
100 L
PATRICIA NELSON LIMERICK 100
twardzi, nieustępliwi poszukiwacze starali się znaleźć nowe złoża w trudnych i niedostępnych rejonach, górnictwo na Zachodzie zdawało się być uosobieniem śmiałego indywidualizmu. Jednak w swoim rozwiniętym kształcie górnictwo znalazło się w samej fortpoczcie industrializacji, jako że ta gałąź gospodarki została zdominowana przez wielkie korporacje kierujące pracą najemnych robotników przemysłowych. Było zrozumiałe i nawet łatwe do przewidzenia, że górnicy z Zachodu staną na czele ruchu związkowego, a niekiedy znajdą się w samym centrum zażartej, gwałtownej walki o prawa związkowe. Jak powiedział sam Frederick Jackson Turner w eseju opublikowanym w roku 1914, "na obszarach Gór Skalistych ujawniły się niebezpieczeństwa tkwiące w tendencjach współczesnej industrializacji amerykańskiej", w postaci "niczym nie złagodzonych konfliktów w obrębie wielkiego kapitału oraz między wielkim kapitałem i zorganizowaną, socjalistyczną siłą roboczą".
Przemysł górniczy, rozproszony w zachodnim krajobrazie, opierał się jednak na osadnictwie typu miejskiego; ośrodkami kolonizacji stały się obozy, miasteczka i miasta. Chociaż białe kobiety stosunkowo rzadko mieszkały w pierwszych miastach górniczych, ich rola w podziale pracy była bez wątpienia bardzo poważna. Praca w górnictwie oznaczała o wiele więcej niż tylko wydobycie kopaliny z ziemi. Istotnym zajęciem w osadzie górniczej było zapewnienie żywności i dachu nad głową pracującym i tutaj kobiety odgrywały kluczową rolę prowadząc pensjonaty, przygotowując posiłki i naprawiając ubrania. Również popyt na prostytutki stworzył możliwości do podjęcia działalności ekonomicznej szczególnego rodzaju. Paula Petrik, badając ten aspekt historii, twierdzi, że wczesna faza dobrej koniunktury w górnictwie stworzyła dla kobiet wyjątkową okazję, aby zarządzać, kontrolować i czerpać zysk z dostarczania usług seksualnych.
Przemysł hodowlany, choć nie wymagał takiej centralizacji działalności, jak górnictwo, w dużym stopniu skupiał się w miastach, gdzie trzeba było przewozić bydło, zaopatrywać kowbojów i hodowców w ubrania i wyposażenie oraz dostarczać im rozrywki. Bydło, konie i owce, wprowadzone na Zachodzie przez Hiszpanów, rozmnożyły się w wielu regionach. Mówiący po hiszpańsku vaqueros, często pochodzenia indiańskiego, od dawna stosowali wiele spośród technik hodowli bydła, które później miały się stać cechami charakterystycznymi pracy amerykańskiego kowboja. W Teksasie, w końcowym okresie wojny domowej, ogromne stada zdziczałego bydła stanowiły trudną do pogardzenia okazję osiągnięcia szybkich zysków. Efektem uprzemysłowienia i rozwoju miast amerykańskich było powstanie znaczącego popytu na produkty mięsne; rozbudowa linii kolejowych dała możliwości transportowania bydła i, co najważniejsze, wytępienie na preriach bizonów (bawołów amerykańskich) pozostawiło tam pustą niszę ekologiczną. Zarobić można było przepędzając bydło z Teksasu na północ, na zasobne pastwiska prerii, pod
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
warunkiem, że żywiec, przerobiony na mięso, zostałby sprzedany na wschodnich rynkach. Powstał cały łańcuch miast, które pełniły rolę punktów zetknięcia się szlaków przepędzania bydła i dróg kolejowych. Poczynając od Abilene, osiedla założonego przez przedsiębiorczego Josepha G. McCoya, miasta w Kansas, takie jak Wichita i Dodge City, przeżywały okresy boomu aż do momentu, gdy rosnąca liczba farmerów zaczęła protestować przeciw zagrożeniom dla udomowionego bydła, jakie niosły ze sobą choroby przenoszone przez na półdzikie longhorny z Teksasu.
W latach bezpośrednio po zakończeniu wojny secesyjnej pędzenie bydła z Teksasu na północ, klasyczne Long Drive, przeobraziło gospodarkę i ekologię Wielkich Równin. Dobra koniunktura na bydło na Zachodzie w końcu XIX w. miała swoje źródła w pośredniej dotacji federalnej. Trawa, dzięki której możliwy był wzrost produkcji, rosła na gruntach publicznych. Zezwolenie hodowcom na nie skrępowany dostęp do tych ziem oznaczało pomoc rządu federalnego i brak jakichkolwiek federalnych ograniczeń; stan ten trwał, dopóki ustawa Taylora z 1934 r. nie ustaliła warunków wypasania bydła na ziemi państwowej. Nie skrępowani przez jakiekolwiek ograniczenia rządowe, hodowcy bydła nie myśleli wcale o kwestii stałego lub długoterminowego korzystania z oddanych im zasobów. Co więcej, spekulacja stworzyła warunki do szybkiego rozwoju przemysłu mięsnego. Podzas gdy podziw inwestorów z zewnątrz, wśród nich wielu Europejczyków, wzbudzała romantyczna natura tej działalności ekonomicznej, którą zajmowali się twardzi mężczyźni pracujący na szerokich, otwartych przestrzeniach, prawda była taka, że najemni kowboje wykonywali często ogromnie męczącą pracę przepędzając, wypasając i znakując bydło. Hodowla bydła, romantyczna i fascynująca, kiedy obserwowało się ją z daleka, w rzeczywistości sprowadzała się do spędzania wielu wyczerpujących dni - i często nocy - na ściganiu nieoswojonych zwierząt w chmurach kurzu za niewielkim wynagrodzeniem.
W latach 1886 i 1887, kiedy pastwiska na Zachodzie były tak nadmiernie spasane przez zbyt dużą liczbę zwierząt, susza i bardzo ciężka zima przyniosły katastrofę w hodowli. Wiele zwierząt, już wcześniej osłabionych złymi warunkami wypasu, wyginęło podczas gwałtownych burz i zamieci. Pod wpływem przykrych doświadczeń z zimy przełomu lat 1886-1887 wielu z tych hodowców, którzy kontynuowali działalność, stało się po części farmerami, uprawiając w lecie takie rośliny, jak lucerna, aby mieć paszę na zimę. Chociaż tego rodzaju posunięcia dodawały przedsięwzięciom rolniczym stabilności i na całym Zachodzie powstawały bardziej trwałe gospodarstwa rodzinne, hodowla zwierząt pozostała działalnością, której skutki ekonomiczne i ekologiczne były bardzo niepewne, podatną na nagłe zmiany cen i sytuacji rynkowej oraz na problemy nadmiernego wykorzystywania zasobów naturalnych.
W kategoriach utopii agrarnej Jeffersona rolnictwo powinno było pozostać najbardziej stabilnym i najpewniejszym rodzajem działalności gospodar-
102 L
PATRICIA NELSON LIMERICK 102
czej. Według tej teorii ogromne zasoby ziemi w Ameryce miały dostarczać środków do utrzymania niepodległości i niezależności licznej, demokratycznej społeczności obywatelskiej. Legislacyjnym hołdem dla ideału agrarnego była ustawa o osadnictwie (Homestead Act) z roku 1862, na mocy której nadano farmerom po 160 akrów ziemi na Zachodzie, w zamian za opłatę rejestracyjną; po pięciu latach użytkowania działkę przejmowano na własność. Abstrahując od wszelkich ideałów, Homestead Act musiał mimo wszystko funkcjonować, jak to określił historyk Paul Wallace Gates, "w obrębie nie dostosowanego do sytuacji systemu własności ziemi". Dzięki federalnym nadaniom ziemi, które miały dopomóc w rozbudowie kolei, spółki zajmujące się tą działalnością stały się głównymi pośrednikami w handlu gruntami. Spekulanci całkiem dosłownie trzymali się na swoich pozycjach, manipulując systemem własności ziemi dla własnych korzyści. Równie ważne było to, że nawet kiedy ziemię nadawano za darmo, założenie farmy stawało się kosztowną inwestycją: zabudowania, zaopatrzenie w wodę, nasiona, zwierzęta pociągowe i narzędzia - wszystko to wymagało od właściciela działki posiadania przynajmniej minimalnego kapitału lub gotowości do zaciągnięcia długu. Dwie dodatkowe zmienne, które znajdowały się poza kontrolą farmerów - pogoda i sytuacja rynkowa - bardzo poważnie zwiększały niepewność sytuacji w rolnictwie. Na preriach susza, burze gradowe czy plaga pasikoników mogły nagle przekreślić trudy całorocznej pracy; również spadek cen zbiorów mógł ograniczyć prawie całkowicie zyski z pracy. W tych warunkach oczekiwania związane z mitem agrarnym i ustawa o osadnictwie wydawały się bardzo zdradliwe.
Niemniej jednak nadzieja pokładana w kolonizacji Wielkich Równin była przesłaniem, które rozbrzmiewało równie mocno w Europie, jak i na Wschodzie Stanów Zjednoczonych. Niemcy, Skandynawowie i Rosjanie tworzyli znaczną część cywilnej armii agrarnej w stanach i Terytoriach takich, jak Minnesota, Dakota Północna i Południowa, Nebraska, Kansas i Kolorado. Niemcy nadwołżańscy - rodziny, które początkowo wyemigrowały z Niemiec do Rosji, a później wyjechały z Rosji do Stanów Zjednoczonych - stanowili szczególnie wpływową i wytrwałą grupę farmerów. Początkujący farmerzy, zarówno imigranci z Europy, jak i ludzie urodzeni w Ameryce, skłonni byli wierzyć w obietnicę zawartą w twierdzeniu, że "za pługiem idzie deszcz". Hasło to, głoszone przez cieszących się poważaniem naukowców oraz przez propagatorów kolonizacji i sprzedaży ziemi, miało dowodzić, że suchość klimatu prerii mogła się zmniejszyć dzięki takim działaniom ludzkim, jak orka i siew. Kilka stosunkowo mokrych lat w latach siedemdziesiątych XIX w. dodało temu twierdzeniu tymczasowej wiarygodności, jednak ponowne nadejście cyklu suchego doprowadziło osadników do odwrotu i porzucenia wielu farm. Kolejna fala optymistycznej ekspansji agrarnej na Wielkich Równinach nastąpiła w pierwszych dwóch dziesięcioleciach XX w., ale po niej przyszła kolejna faza rozczarowań i odwrotu z tych obszarów.
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
Małe gospodarstwa rodzinne na Wielkich Równinach były oczywiście tylko jednym z wariantów rozwoju rolnictwa na Zachodzie. Wielkotowarowe gospodarstwa (bonanza farms) w Minnesocie i obu Dakotach stanowiły zupełnie inny model. Były to farmy o olbrzymich areałach, zajmujące się produkcją pszenicy, zatrudniające wędrownych pracowników najemnych i prowadzone przez zarządców pracujących dla właścicieli, którzy mieszkali poza farmą. W Kalifornii podobny model przedsiębiorstw rolniczych na wielką skalę przyjął się w Dolinie Kalifornijskiej, gdzie z produkcji pszenicy stopniowo przerzucono się na uprawę owoców i warzyw, opartą na sztucznym nawadnianiu. Olbrzymie hiszpańskie i meksykańskie nadania ziemi ustaliły obowiązujący tam model wielkiej własności ziemskiej; prywatne spółki ziemskie, takie jak osławiona Lux i Haggin, właściciele wielkich posiadłości w Dolinie Kalifornijskiej, były kontynuacją tego właśnie modelu. W agrarnym środowisku Kalifornii właściciel małego gospodarstwa miał ograniczone możliwości rozwoju. W książce Postęp i bieda (Progress and Poverty) z roku 1879 Henry George, zwolennik reform, mocno ubolewał nad niesprawiedliwością monopolu własności ziemi. Warto zwrócić uwagę na to, że przemyślenia George'a wynikły z obserwacji, jakie poczynił w Kalifornii, pracując jako dziennikarz w San Francisco.
O ile zachodnie doliny wydawały się początkowo zniechęcająco suche, to góry na Zachodzie zdawały się być bogatym źródłem drewna. Bardzo szybko stało się jasne, że Góry Sierra Nevada, Kaskadowe i Skaliste są gęsto pokryte drzewami. Mniej oczywiste było jednak bardzo często istnienie zapotrzebowania na to drewno. Górnictwo podziemne potrzebowało naturalnie drewna w ogromnych ilościach do obudowywania sztolni i szybów. W miejscach takich jak Comstock Lodge rozwój górnictwa oznaczał rozpoczęcie szczególnego procesu wycinania, transportowania i umieszczania pod ziemią drewna pozyskanego z miejscowych lasów. Osadnicy, czymkolwiek się zajmowali, potrzebowali drewna do budowy i ogrzewania domów. Ten rodzaj popytu pozostawał jednak dość ograniczony: zanim przemysł drzewny na Zachodzie mógł rozpocząć swój rozwój, musiano obniżyć wygórowany koszt transportowania drewna na rynki Wschodu i Środkowego Zachodu oraz za granicę. Ponadto, co równie ważne, amerykańskie przedsiębiorstwa zajmujące się wycinką drzew musiały wpierw wyczerpać zasoby drewna w łatwiej dostępnych lasach w rejonie Wielkich Jezior. Wielki przemysł drzewny rozwijał się więc na Zachodzie raczej powoli, oczekując na rozbudowę linii kolejowych i na przeniesienie się na Zachód przedstawicieli przedsiębiorstw drzewnych, po tym, kiedy doszli oni do wniosku, że wyczerpały im się zasoby na Wschodzie Stanów Zjednoczonych. Kiedy "baron" drzewny Frederick Weyerhauser kupił w 1900 r. 9 tyś. akrów lasu na Północnym Wybrzeżu Pacyfiku, bezpośrednim skutkiem tego wydarzenia było przyspieszenie rozwoju przemysłu drzewnego na Zachodzie. .", _
104 L
PATRICIA NELSON LIMERICK
We wszystkich tych przedsięwzięciach zasadniczym elementem, który umożliwił rozwój na wielką skalę, było usprawnienie transportu. Pojawienie się szlaków kolejowych, po których przewożono osadników, bydło, plony, rudę, dłużyce czy turystów, stanowiło punkt zwrotny w gospodarce Zachodu. Przedłużenie dróg kolejowych na Zachód było zaplanowane i oczekiwane na długo przed ukończeniem pierwszej transkontynentalnej linii kolejowej w roku 1869. Przez wiele lat po przedstawieniu projektu budowy jedna wielka przeszkoda opóźniała jego realizację. Kwestia, którędy poprowadzić trasę linii transkontynentalnej, podzieliła Wschód kraju na dwa przeciwstawne sobie obozy, Północ i Południe. Tory mogły przechodzić albo przez północne równiny, albo
f
* Benfs Fort R. Lamed 5-,_."x' R. Scolt n .* i,
n j*/^-~ *f ,.
14. Szlaki lądowe na Zachodzie w drugiej połowie XIX w. Stanów Zjednoczonych
przez południowe pustynie, kierując handel Zachodu albo na Północ, albo na Południe, a wizja wspólnych korzyści nie zdołała przekonać żadnej ze stron do ustępstw na rzecz rywala. W związku z tym Kongres nie był w stanie przyjąć aktu zatwierdzającego i finansującego budowę linii transkontynentalnej aż do momentu, kiedy Południe dokonało secesji i otworzyła się ścieżka legislacyjna dla ustawy aprobującej szlak północny.
W tym czasie transport na Zachodzie przybierał różnorakie formy: podróż konna, pokonywanie szlaków lądowych wozami konnymi, dyliżanse
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
pocztowe i przewóz towarów furgonami. Rzeki na Zachodzie rzadko nadawały się do żeglugi, ale parowce docierały w górę Missouri aż do fortu Benton w Montanie i kursowały po rzekach Kolumbia w Oregonie i Sacramento w Kalifornii. Choć zainteresowania historyków skupiają się głównie na dramatach wędrówki szlakiem lądowym, wielu Amerykanów podążało na Zachodnie Wybrzeże na pokładach statków, płynąc wokół przylądka Horn lub do Panamy, gdzie przekraczali przesmyk i wsiadali na inny statek lub parowiec, aby popłynąć na północ i zakończyć podróż w Kalifornii.
Jednak symbolem amerykańskiej ekspansji na Zachód stała się rodzina w furgonie podążającym szlakiem lądowym, a nie pasażer parowca płynącego wzdłuż wybrzeża Meksyku. Szlak lądowy był drogą jednej z największych na świecie migracji ludów i jednej z ostatnich, która opierała się na energii i na sile zwierząt pociągowych. Czy celem był Oregon, Kalifornia czy Utah, faktem jest, że w latach 1840-1860 około 300 tyś. Amerykanów przeżyło na szlaku lądowym niezapomniane spotkanie z zachodnią Ameryką. Wyruszając z miast zaopatrzeniowych, takich jak Independence na zakręcie rzeki Missouri, podróżni musieli natychmiast rozwiązać trudną kwestię odpowiedniego zaplanowania w czasie wędrówki po szlaku. Musieli wyruszyć wystarczająco wcześnie na wiosnę, aby mieć gwarancję, że przejdą przez góry Sierra Nevada znajdujące się na końcu szlaku, zanim śniegi zamkną dostęp do nich na jesieni. Jednak nie mogli rozpocząć podróży, nim wiosna na Środkowym Zachodzie nie rozwinęła się na tyle, aby zapewnić dostatek trawy dla zwierząt pociągowych i aby opadły rzeki wezbrane po stopieniu śniegów. Wyprawę, trwającą od trzech do pięciu miesięcy, po 15-20 mil dziennie, trzeba było przeprowadzić w krótkim okresie pomiędzy wiosną i jesienią.
Chociaż podróżni często napawali się wspaniałością krajobrazu Zachodu, to ich myśli krążyły wokół trzech najbardziej niezbędnych rzeczy: wody, trawy i opału, nieodzownych przy zakładaniu obozowiska. Błotnisty grunt, ciężkie przeprawy przez rzeki i choroby, takie jak cholera, przenoszone z osiedli w dolinie Missisipi, stanowiły największe trudności podróżowania przez Wielkie Równiny. Zwykły stał się widok grobów, a rodziny musiały znosić ogromny ból, zmuszone do pozostawiania swoich drogich zmarłych pogrzebanych przy szlaku. Wbrew obrazowi, jaki stworzyły i upowszechniły popularne powieści i filmy hollywoodzkie, choroby i wypadki były najczęstszą przyczyną śmierci, a bitwy pomiędzy podróżnymi i Indianami Prerii zdarzały się niezwykle rzadko.
Przybycie do fortu Laramie, byłej faktorii handlarzy futrami, przejętej pod kontrolę rządu Stanów Zjednoczonych, oznaczało zakończenie pierwszego etapu podróży. Następny etap, przejście przez Góry Skaliste, można było pokonać korzystając z Przełęczy Południowej, szerokiego traktu wiodącego przez góry. Po zachodniej stronie Gór Skalistych, w dzisiejszym zachodnim Wyoming, południowym Idaho i północnej Nevadzie, starcia z Indianami
106 L
PATRICIA NELSON LIMERICK
stawały się częstsze, ponieważ Szoszoni, Pajuci i Indianie Bannock zauważyli, że masowe przybycie osadników i ich zwierząt domowych grozi pomniejszeniem dotychczas dostępnych Indianom zasobów żywności. Ponieważ podróżni starali się podążać jak najszybciej, ich drogę coraz częściej znaczyły porzucone towary i ciała padłych zwierząt. W powietrzu unosił się gęsty kurz, ponieważ pionierzy wędrowali przez dalekie pustynie Zachodu w czasie największych letnich upałów. Ci, którzy jechali do Kalifornii, podążali przez pustynie Nevady wzdłuż biegu Rzeki Humboldta, ale nawet ta niezbyt pokaźna rzeka znikała pod ziemią w miejscu zwanym Humboldt Sink, a podróżnym pozostawała do przebycia uciążliwa przeprawa do wschodniego podgórza Sierry, pięćdziesiąt mil bez wody i trawy dla zwierząt. Jeśli podróż była dobrze rozłożona w czasie, podróżnicy mogli pokonać góry Sierra Nevada i dotrzeć do Doliny Kalifornijskiej, zanim śniegi zamknęły dostęp do przełęczy. Szlak Oregonu, dla odmiany, dawał pionierom możliwość ukończenia podróży drogą wodną, rzeką Kolumbia, z koniecznością kilkakrotnej przesiadki i pokonywania pewnych odcinków drogą lądową.
Wielu podróżnym wyprawa transkontynentalna zapisała się w pamięci jako bardzo cenna próba woli i charakteru. Ci, którzy nie mieli ochoty sprawdzania się w ten sposób, zaczęli korzystać z oferty przewozów dyliżansowych, kiedy tylko taka się pojawiła. Towarzystwo Dyliżansów Pocztowych Butterfielda (Butterfield Overland Stage) obsługiwało trasę prowadzącą przez pustynie na południu i przewoziło pasażerów z Missouri do Kalifornii w ciągu dwudziestu pięciu dni. Linia dyliżansowa, po wybuchu wojny secesyjnej przesunięta na północ, na trasę centralną, dawała możliwość podróży znacznie szybciej niż lądowym szlakiem traperów i stawiała podróżnemu znacznie mniejsze wymagania co do osobistej odpowiedzialności i wysiłku. Podróży dyliżansem dużo jednak brakowało do przyjemnej wycieczki, pasażerowie musieli bowiem dzień za dniem znosić trudy przejazdu zatłoczonym pojazdem w upale i w kurzu.
W tym samym czasie co transport dyliżanse wy rozwijał się przewóz towarów furgonami. Istniało oczywiste zapotrzebowanie: np. mieszkańcy osiedli górniczych poświęcali niewiele czasu na produkcję żywności albo znajdowali się często w miejscach, gdzie prowadzenie działalności rolniczej byłoby bardzo trudne. Konieczność transportowania rudy do zakładów przetwórczych i na rynki, a w odwrotnym kierunku dostarczenia żywności i wyrobów gotowych mieszkańcom osiedli górniczych otworzyła możliwości zarówno dla handlarzy, jak i przewoźników. W podobny sposób dyslokacja oddziałów armii Stanów Zjednoczonych na terytorium Zachodu (rząd wysłał wojsko odpowiadając na prośby osadników, żądających ochrony przed Indianami) oznaczała możliwości zawierania kontraktów na przewozy z władzami federalnymi. W szczytowym punkcie swojej działalności największa spółka, Russell, Majors i Waddell, transportowała przez obszary Zachodu ładunki o wadze milionów funtów.
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
Mimo wszystko przewozy dyliżansami i wozami konnymi wydawały się powolne i niewygodne w porównaniu z koleją. W latach sześćdziesiątych XIX w., przy poparciu rządu federalnego w formie pożyczek i darowizn gruntu, kompania Central Pacific budowała kolej z północnej Kalifornii w kierunku wschodnim, a Union Pacific z Nebraski ku zachodowi i obie linie spotkały się w północnym Utah w 1869 r. Próbując ograniczyć wysokie koszty budowy, obydwie spółki zaczęły rekrutować pracowników spośród imigrantów - Irlandczyków w przypadku Union Pacific, Chińczyków w przypadku Central Pacific. Żądne wysokich dochodów, obie kompanie uciekały się do nie całkiem jasnych operacji finansowych i nielegalnych metod zdobywania poparcia ustawodawców. Skandal wybuchł we wczesnych latach siedemdziesiątych, kiedy dochodzenie w sprawie Credit Mobilier, agenta finansowego Union Pacific, ujawniło rozmiary korupcji i kupowania wpływów przez tę kompanię. Union Pacific, zawsze niestabilna finansowo, zbankrutowała przed 1890 r. Central Pacific, dla odmiany, jako jedyna kolej łącząca Kalifornię z resztą kraju, odnosiła korzyści dzięki pozycji, jaką utrzymywała przez przeszło dziesięć lat. Po wybudowaniu linii Southern Pacific w południowej Kalifornii Central Pacific znów dowiodła znaczenia Zachodu jako przyczółka industrializacji, a nie miejsca, gdzie można było szukać ucieczki przed nią.
Ukończenie budowy linii transkontynentalnej w roku 1869 było naturalnie jedynie początkiem tworzenia systemu kolejowego na Zachodzie. Pojawienie się szlaku transkontynentalnego oznaczało dla gospodarek regionalnych wzrost koniunktury. Zasoby, dla których wcześniej nie było odbiorców, teraz zyskiwały nowe znaczenie. Wielki przemysł drzewny na Północnym Zachodzie, dla przykładu, nie miał zupełnie możliwości działania, zanim w latach osiemdziesiątych nie rozbudowano linii kolejowych. Kiedy w południowej Kalifornii rywale rozbili monopol Southern Pacific, rozpoczął się okres wzmożonej spekulacji ziemią i w ten sposób w latach osiemdziesiątych XIX w. Los Angeles przeszło pierwszy etap gwałtownego wzrostu.
Być może jednym z najbardziej znaczących, długoterminowych skutków budowy kolei, zarówno linii transkontynentalnych, jak i lokalnych odgałęzień prowadzących do bardziej odległych rejonów Zachodu, było stworzenie na Zachodzie przemysłu turystycznego. Naturalnie pewna liczba zamożnych poszukiwaczy przygód podróżowała na Zachodzie, szukając przeżyć nie do zatarcia, jeszcze przed zbudowaniem szlaków kolejowych. Drogi kolejowe zwiększyły jednak atrakcyjność Zachodu i skłonność Amerykanów z klas wyższych i średnich do brania pod uwagę wakacji na Zachodzie jako alternatywy podróży po Europie. Spółki kolejowe nie tylko reklamowały swoje usługi i czekały na klientów, ale również wynajmowały zawodowych pisarzy i zalewały rynek pamfletami i książkami, które przedstawiały obraz Zachodu jako miejsca egzotycznego, lecz bezpiecznego, gdzie można przeżyć przygodę
PATRICIA NELSON LIMERICK
podróżując w komforcie. Duchowa strona natury podróżnego mogła nasycić się majestatycznością krajobrazu Zachodu, podczas gdy jej materialna część pozostawała pod komfortową opieką w wagonach Pullmana i eleganckich hotelach. Kolorado mogło dostarczyć amerykańskiego odpowiednika Alp, a wybrzeże Kalifornii zastępowało na zachodniej półkuli uroki Morza Śródziemnego.
Meksykańska D 500 km
Promontoiy Point misjsce zetmiącia pieraiszycłi linii lianskontynentalnytf
15. Sieć kolejowa na Zachodzie w latach 1880-1912
Zachód przemieniono w bezpieczne, komfortowe i sympatyczne miejsce spędzania wakacji - tak przynajmniej twierdziły spółki kolejowe pod koniec XIX w. Koleje faktycznie odegrały kluczową rolę w procesie militarnego podboju, który dał w efekcie ten obraz pozornie oswojonego i pozbawionego niebezpieczeństw Zachodu. Dowódcy armii jasno zdawali sobie sprawę ze znaczenia tego czynnika. Oficerowie, tacy jak gen. William Tecumseh Sher-man, twierdzili, że kiedy powstanie linia transkontynentalna, pokonanie Indian stanie się jedynie kwestią czasu. Częściowo była to kwestia logistyki: możliwości szybszego przerzucania żołnierzy, częściowo zaś - kwestia zaopatrzenia i sprawnych dostaw żywności. Linia kolejowa umożliwiała eksport
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
grubych skór bizonich, a wytępienie bizonów na preriach pozbawiło Indian podstawowego pożywienia i załamało ich gospodarkę. Wchodziła tu również jednak w grę kwestia symbolicznego wyrażenia dominacji, w sposób, który nie mógł ujść niczyjej uwagi. Po wybudowaniu linii kolejowej obecność Stanów Zjednoczonych, napływ osadników i wykorzystanie zasobów naturalnych nabrały tak wyraźnego tempa i trwałości, że tego stanu rzeczy nie dałoby się już prawdopodobnie zmienić.
Pokonanie Siuksów, Czejenów, Arapaho, Komanczów i innych Indian Prerii skupiało na sobie uwagę opinii publicznej, ale wszystkie rejony Zachodu były miejscem jakiegoś podboju militarnego w okresie po roku 1848. Determinacja i upór wojowników z plemienia Siuksów, w połączeniu z barwną osobowością pułkownika George'a Armstronga Custera, sprawiły, że w centrum ogólnego zainteresowania znalazły się wydarzenia, które doprowadziły do bitwy pod Little Big Horn w roku 1876. Black Hills w Dakocie Południowej były częścią rezerwatu Siuksów, jak to ustalono w traktacie z 1868 r. Jednak kiedy zaczęły krążyć pogłoski o odkryciu tam złota, amerykańscy poszukiwacze zaczęli usilnie domagać się dostępu do tego rejonu. Pospiesznie i nieodpowiednio wynegocjowany traktat otworzył ten teren dla górników, większość Indian jednak przekonana była, że cesja ich ziem nie miała podstaw prawnych. Wysiłki, aby zmusić wszystkich Siuksów do pogodzenia się z utratą Black Hills, doprowadziły do kampanii zbrojnej w 1876 r., kiedy stawiający opór Indianie zostali zaatakowani z trzech stron. Brak synchronizacji i koordynacji działania dowódców doprowadził do tego, że Custer, dowodzący jednym z trzech oddziałów, przystąpił do walki zbyt wcześnie. Atakując wielki obóz indiański pod Little Big Horn, Custer i jego żołnierze ponieśli druzgocącą klęskę i zginęli w walce.
Zwycięstwo Indian okazało się jedynie chwilowe. Do końca roku wielu Siuksów zmuszono siłą do powrotu do rezerwatu, a niektórzy z nich uciekli na północ do Kanady. Na całym Zachodzie walki z Indianami (przeciwnikami byli Navaho i Apacze w Arizonie i Nowym Meksyku, Pajuci w Neva-dzie, Szoszoni i Ute w Utah i Idaho, Indianie Modoc w Kalifornii i Orego-nie, a Nez Perce na całym Północnym Zachodzie) jasno udowadniały, że "objawione przeznaczenie" (Manifest Destiny) Stanów Zjednoczonych opierało się na zbrojnym podboju ludności rodzimej. W roku 1864 Kit Carson wytropił obóz Navaho w Canon de Chelle i zmusił ich do tymczasowego przesiedlenia się do Bosąue Redondo w Nowym Meksyku. Oddziały i grupy Apaczów przez lata opierały się dominacji Angloamerykanów; w 1886 r. gen. Nelson Miles przyjął kapitulację wodza Apaczów Geronimo. W 1877 r. wkroczenie białych ludzi na wewnętrzne obszary północnego wybrzeża Pacyfiku spowodowało rozpoczęcie wojny przez plemię Nez Perce. Ich rozpaczliwa próba ucieczki do Kanady została udaremniona tuż pod samą granicą. , , -
no L
PATRICIA NELSON LIMERICK
Podbój miał kilka odmian i nie zawsze stosowano siłę militarną. Członkowie innych szczepów, np. Crow lub Pawnee, częściej współdziałali z armią Stanów Zjednoczonych przeciw innym indiańskim szczepom, które wydawały im się większym zagrożeniem. Faktem jest, że zwiadowcy Crow towarzyszyli Custerowi pod Little Big Horn. Niektóre szczepy poddane zostały czemuś w rodzaju cichego podboju. Umieszczono je w rezerwatach, zakłócając funkcjonowanie tradycyjnej gospodarki szczepowej i ograniczając suwerenność, niezależnie od tego, czy brały udział w konfliktach zbrojnych z armią amerykańską, czy nie.
ROZRACHUNKI I REKONSTRUKCJE
Zakończenie wojen z Indianami nie przyniosło rozwiązania kwestii indiańskiej na amerykańskim Zachodzie. Z wielu względów przesiedlenie Indian do rezerwatów stworzyło tyle samo nowych problemów, co rozwiązało starych. Jaka była przyszłość rezerwatów? Czy miały nadal pozostać odrębnymi enklawami etnicznymi? Czy Indianie mieli ostatecznie zamienić się w obywateli Stanów Zjednoczonych, posiadających własne mienie i żyjących z pracy na farmach, w ludzi, których nie można będzie odróżnić od potomków euro-amerykańskich najeźdźców? Następną kwestię, najważniejszą dla kongresma-nów, stanowiło to, czy rząd federalny miał na zawsze pozostać zobowiązany do pokrywania kosztów nadzoru nad Indianami i pomocy dla nich? Czy Indianie byli w stanie rozwinąć nowy rodzaj życia gospodarczego, aby zastąpić te sposoby gospodarowania, które bezpowrotnie utracili?
Sprawy Indian stanowiły tylko jeden przykład nie rozwiązanych problemów Zachodu w końcu XIX w. Według tradycyjnej wersji historii Zachodu był to okres, w którym skończyły się czasy Pogranicza i na terytoriach tych rozpoczęło się życie w dojrzałych, stabilnych, ujednoliconych, już niepioniers-kich warunkach. W rzeczywistości osadnictwo na podstawie ustawy o osadnictwie było żywiołowo kontynuowane po roku 1890, bydło nadal wypasano bez ograniczeń na ziemiach państwowych, wahania koniunktury i migracje ludności wiązały się z takimi przedsięwzięciami, jak pozyskiwanie drewna, wydobycie ropy naftowej i górnictwo węglowe, a przemieszczanie się ludności ze Wschodu na Zachód raczej zwiększyło się, niż zmniejszyło. Ogłoszenie końca ery Pogranicza w 1890 r. okazało się aktem podobnym do wypisania świadectwa zgonu pacjentowi, który wciąż jeszcze był żywy.
Dla obserwatorów, takich jak ambitny i dobrze ustosunkowany młody leśnik Gifford Pinchot, Pogranicze było aż nazbyt żywe. Pinchot powrócił do Stanów Zjednoczonych z Europy, gdzie zdobył wykształcenie w dziedzinie nauk leśnych, ożywiony pragnieniem zastosowania swojej nowo zdobytej wiedzy w rozwiązywaniu problemu długoterminowego wykorzystywania zasobów naturalnych. W końcu XIX w. przemysł drzewny na północnym wy-
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
brzeżu Oceanu Spokojnego właśnie rozpoczynał działalność na wielką skalę. W opinii Pinchota i jemu podobnych amerykański przemysł leśny wyczerpał już własną bazę surowcową w rejonie Wielkich Jezior poprzez niepohamowany wyrąb drzew i prawdopodobne wydawało się, że będzie postępował z podobną krótkowzrocznością na Północnym Zachodzie. Począwszy od lat siedemdziesiątych wyrażenie "głód drewna" weszło do powszechnego użycia. Różni obserwatorzy ostrzegali, że naród, który bezmyślnie pozbawił się kluczowego surowca, będzie w przyszłości borykał się z poważnymi kłopotami. W 1891 r. Kongres uchwalił zadziwiająco niejasną ustawę, upoważniającą prezydenta do tworzenia rezerw leśnych, lecz nie precyzującą, czym leśna rezerwa ma być ani jak się ma nią zarządzać. Prezydenci zaczęli przeznaczać ziemię państwową na rezerwy leśne, ale aż do prezydentury Theodore'a Roosevelta (1901-1909) nie powstał przemyślany system zarządzania tymi obszarami. Przeznaczając miliony akrów pod rezerwy leśne, Roosevelt ujednolicił kontrolę nad nimi, przekazując ją stworzonej przez Gifforda Pinchota Służbie Leśnej (Forest Service) w Departamencie Rolnictwa.
16. Rezerwaty leśne na Zachodzie w latach 1870-1924
Uznanie pewnych ziem za własność federalną, zarządzaną przez organy federalne, oznaczało gwałtowny zwrot w amerykańskiej polityce w sprawach gruntów. Przez stulecie rząd federalny koncentrował swoją działalność na dystrybucji gruntu, dzieląc ziemie państwowe na pojedyncze działki. Chociaż
PATRICIA NELSON LIMERICK
autorzy prawa nakazującego utworzenie rezerw leśnych nie wyrazili jasno swoich intencji, ustawa z 1891 r. stanowiła jednak dowód na zasadniczą zmianę polityki, wprowadzając koncepcję stałego udziału rządu federalnego w zarządzaniu terytoriami zachodnimi.
Utworzenie rezerw leśnych było jedynie częścią procesu, który historyk Howard Lamar nazwał rekonstrukcją amerykańskiego Zachodu. Tak jak reformatorzy podjęli dzieło rekonstrukcji Południa po wojnie secesyjnej, tak samo podjęto dzieło rekonstrukcji Zachodu po kampaniach podboju. W największej skali można porównać ten proces do dokonywania przez autora korekty rękopisu. Wydarzenia związane z wędrówkami pionierów szlakiem lądowym, "gorączki srebra i złota", wojny indiańskie, rozwój hodowli i uprawy zbóż zmieniły przyrodniczy, społeczny, ekonomiczny i polityczny krajobraz Zachodu. Dla wielu Amerykanów rozrachunek z Zachodem przypominał doświadczenia pisarza patrzącego na pospiesznie wykonany pierwszy szkic pracy. "Wyszło nie tak, jak sobie założyliśmy" - uważała grupa reformatorów i działaczy obserwując Zachód po zakończeniu epoki podboju. "Spróbujmy jeszcze raz".
Wysiłki, aby zbudować drugą, lepszą wersję Zachodu, pociągnęły za sobą wprowadzenie szerokiej gamy reform, zaleceń, ustaw i ograniczeń oraz powołanie do życia nowych instytucji. Rozważmy przykład mormonów osiadłych w Wielkiej Kotlinie. Prorocy "objawionego przeznaczenia" Ameryki do zasiedlenia kontynentu nie przewidzieli obecności niezwykłej, teokratycznej kolonii wyznawców charakterystycznej, nowo powstałej religii, na dobre osiedlonej w samym środku Zachodu. Faktem jest, że w 1847 r. pod przywództwem Brighama Younga, następcy założyciela Kościoła, Josepha Smitha, mormoni zdecydowali się rozpocząć kolonizację Wielkiej Kotliny, właśnie dlatego że wydawało się mało prawdopodobne, aby obszar ten okazał się atrakcyjny dla tych kolonistów amerykańskich, którzy nie byli członkami tego wyznania. Wybór tego regionu dawał Świętym Dni Ostatnich coś w rodzaju geograficznej kwarantanny. Wielożeństwo było formalną, a od 1852 r. faktyczną częścią ich praktyk religijnych, a mormoni przeciwstawiali się wysiłkom urzędników federalnych, których zadaniem było przejąć kontrolę nad nimi i ukrócić ich nietypowe praktyki.
Niektórzy reformatorzy ze wschodnich stanów uczynili z wyeliminowania mormońskiej poligamii przedmiot nowej krucjaty. Analogia do rekonstrukcji Południa była tutaj wyraźna i bezpośrednia. Wielu z działaczy występujących przeciw wielożeństwu zdobyło polityczną dojrzałość w trakcie kampanii o emancypację niewolników i z tą samą żarliwością zajęło się sprawą uwolnienia kobiet mormońskich z niewoli poligamii. W 1879 r., podejmując decyzję w sprawie Reynoldsa, Sąd Najwyższy dostarczył prawnego uzasadnienia dla prowadzenia takiej kampanii, odmawiając przyznania mormońskiej poligamii ochrony zgodnej z zawartą w I poprawce do Konstytucji gwarancją
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
wolności wyznawania religii. Sąd uznał natomiast, że istnieje zasadnicze rozróżnienie pomiędzy poglądem religijnym, którego rząd federalny nie może ograniczać, a praktykami religijnymi, które rząd federalny może ograniczyć. Kiedy Kościół mormonów znalazł się pod ogromną presją nieprzychylnie nastawionego federalnego ustawodawstwa, a wielu przywódców-poligamistów musiało się ukrywać, ich prezydent i prorok Wilford Woodruff przedstawił w 1890 r. manifest, oficjalnie ogłaszając rezygnację Świętych Dni Ostatnich z wielożeństwa, tym samym otwierając możliwości przystąpienia Utah do Unii jako pełno- i równoprawnego stanu w 1896 r.
Choć nie było łatwo rozbić rodziny stworzone przez praktyki poligamiczne, "rekonstrukcja" mormonów okazała się jednym z najbardziej udanych przedsięwzięć w procesie "ulepszania" Zachodu. Przyszłość rezerwatów indiańskich i ich mieszkańców, pokonanych w czasie podbojów, była znacznie trudniejszym problemem do rozwiązania. Ruch reformatorski na Wschodzie, który powstał w latach siedemdziesiątych i osiągnął szczytowy okres swojej działalności i wpływów w latach osiemdziesiątych XIX w., zaproponował pakiet działań w celu rozwiązania kwestii indiańskiej. W czasie spotkania w hotelu nad jeziorem Mohonk w stanie Nowy Jork grupa ta zaproponowała prowadzenie kampanii przymusowej asymilacji, nauczania Indian, jak być chrześcijanami, obywatelami, farmerami i posiadaczami własności. W swoim niezachwianie paternalistycznym podejściu reformatorzy mieli całkowitą pewność, że ich program jest dla Indian najlepszą drogą i dlatego należało go wcielić w życie, nawet mimo sprzeciwu Indian. Kluczowym pomysłem była koncepcja podziału rezerwatów na 160-akrowe działki, rozdzielone pomiędzy głowy rodzin, podczas gdy pozostałe ziemie zamierzano sprzedać białym osadnikom i spekulantom, w ten sposób rozwiązując rezerwaty jako oddzielne i kompletne jednostki terytorialne i społeczne. Rozwiązanie to zdobyło w końcu poparcie w Kongresie i stało się prawem jako ustawa Dawesa z 1887 r., którą zastosowano w wielu rezerwatach. Pomimo wielkich nadziei żywionych przez reformatorów z Lakę Mohonk ludność indiańska z uporem pozostawała w systemie szczepowym, opierając się naciskom asymilacyjnym i zachowując wiele ze swoich tradycji, pomimo że duża część obszaru rezerwatów przeszła w ręce nieindiańskie. Ustawa Dawesa nadawała kierunek polityce indiańskiej rządu, dzieląc rezerwaty na pojedyncze działki i przekazując "nadwyżki" ziemi białym osadnikom i spekulantom aż do uchwalenia w 1934 r. w polityce indiańskiej strategii Nowego Ładu (New Deal).
Imigranci chińscy byli przedmiotem innej kampanii "ulepszania" Zachodu. W reakcji na wieści o odkryciu złota w Kalifornii w 1848 r. znaczna liczba Chińczyków pojawiła się na Zachodnim Wybrzeżu i w niektórych miejscach w głębi kraju. Wykonywali najważniejsze prace przy budowie linii Central Pacific, oferowali usługi pralnicze i kulinarne, bardzo istotne w zdominowa-
PATRICIA NELSON LIMERICK
114
nych przez mężczyzn osiedlach górniczych. Chińczycy od początku zetknęli się z okresowymi prześladowaniami, a warunki ich życia zaczęły się pogarszać w latach siedemdziesiątych, kiedy nadmiar siły roboczej w Kalifornii doprowadził do bezrobocia i wzrostu frustracji świeżo przybyłych białych robotników, wśród których było wielu Irlandczyków. Niezadowoleni biali robotnicy, jak i politycy gotowi wykorzystać emocje swych wyborców, znajdując w osobach Chińczyków kozły ofiarne, zażądali zakończenia imigracji z Chin. Agitacja antychińska rozpoczęła się na Zachodzie i osiągnęła szczyt natężenia w całych Stanach Zjednoczonych w 1882 r., kiedy uchwalono ustawę o wykluczeniu Chińczyków (Exclusion Act). Kładąc kres imigracji chińskich robotników, ustawa ta stanowiła ważny precedens jako pierwsze prawo ograniczające imigrację do Stanów Zjednoczonych na podstawie kryterium rasy czy narodowości. "; i
częściowe prawo głosowania dla kobiet (włącznie i wyborami prezydenckimi)
brak praw wyborczych dla kobiet 1918 data przyznania praw wyborczych kobielorr
17. Prawa wyborcze kobiet przed wprowadzeniem XIII poprawki do Konstytucji
W innej dziedzinie - praw wyborczych kobiet - Zachód przewodził w kampanii o rozszerzenie praw obywatelskich. W 1869 r. kobiety otrzymały prawa wyborcze na Terytorium Wyoming, w 1870 r. w Utah, w 1893 r. w Kolorado i w 1896 r. w Idaho. Powody, dla których Zachód znajdował się w czołówce ruchu na rzecz praw wyborczych kobiet, były skomplikowane i różnorodne. W przypadku Utah, np., decydujące znaczenie miała prawdo-
M
l
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
115
podobnie chęć zwiększenia liczby mormonów uprawnionych do głosowania i potrzeba wykonania gestu, który przeciwstawiłby się obrazowi poligamii jako systemu ucisku kobiet.
Inną grupą skłonną do zrewidowania rezultatów ekspansji na Zachód byli biali robotnicy. Dla pracowników podziemnych kopalń w Górach Skalistych rozbieżność pomiędzy pozytywnymi oczekiwaniami wobec Zachodu a rzeczywistością wypełnioną ciężką, niebezpieczną, niesprawiedliwie opłacaną pracą stała się zbyt wielka, aby móc obok niej przejść obojętnie. Właścicielami podziemnych kopalń były jedne z najbardziej wpływowych spółek, jakie pojawiły się w przemyśle amerykańskim. Górnicy nie mieli żadnych szans poprawy swoich warunków pracy poprzez indywidualne zgłaszanie postulatów. Dlatego też to górnicy z Zachodu wielokrotnie przewodzili w walce o prawa związkowe. Spółki węglowe często stawiały zaciekły opór. W kilku przypadkach, począwszy od Coeur d'Alene w Idaho w 1892 r. po Cripple Creek w Kolorado w latach 1894 i 1904, konflikt stawał się zupełnie dosłownie przedmiotem działań wojennych w przemyśle.
Rosnące wątpliwości co do nadziei związanych z amerykańskim mitem agrarnym, dobrze utrwalonym poglądem, że rolnictwo dostarcza stabilnych i niezawodnych fundamentów istnienia demokracji, trapiły farmerów z ziem zachodnich pod koniec XIX w. Rodziny musiały często zaciągać długi, aby założyć farmę, a inwestowanie w pożyczki hipoteczne dla farm na Zachodzie było, nawiasem mówiąc, ważnym obszarem działania finansistów ze Wschodu. Dług rolniczy, zaciągany w akcie optymizmu, w oczekiwaniu na pomyślną przyszłość, mógł niemal natychmiast przekształcić się w straszliwą pułapkę. Odczucie farmerów było takie, że pracowali przede wszystkim, aby spłacać odsetki bankierom, a tylko w dalszej kolejności dla własnych zysków. W różnych częściach świata, w tym na amerykańskim Zachodzie, w Australii i Argentynie, w końcu XIX w. rozpoczęto użytkowanie nowych ziem i wynikający z tego faktu szeroki napływ zboża obniżył zyski pojedynczych farmerów. Ironią losu było, że kiedy anglo-amerykańscy i europejscy imigranci, gospodarujący na Wielkich Równinach, przeżywali w większości ciężkie czasy, w tym samym okresie w polityce federalnej upierano się, że przyuczenie Indian żyjących w rezerwatach do rolnictwa da im pewne i niezawodne źródło dochodów.
Rozczarowanie utopią agrarną doprowadziło do utworzenia wielu nowych instytucji. Założone w 1867 r. stowarzyszenie "Grange" dawało możliwości kształcenia i działalności społecznej, jak też, w coraz większym stopniu, aktywności politycznej i ekonomicznej. Stowarzyszenia Farmerskie (Farmers' Alliances) w latach osiemdziesiątych i w końcu Partia Populistyczna w następnej dekadzie umożliwiły farmerom, zarówno na Zachodzie, jak i na Południu, szerokie głoszenie swoich poglądów. Populiści byli zwolennikami szeregu reform, począwszy od wprowadzenia bezpośredniego wyboru senatorów,
116
PATRICIA NELSON LIMERICK
skończywszy na inflacji waluty, co miałoby zmniejszyć obciążenia dłużników. Kiedy James Weaver, kandydat populistów na prezydenta w roku 1892, otrzymał milion głosów, niezadowolenie farmerów znalazło swój wyraz w polityce wyborczej. Choć partia jako taka wkrótce straciła na znaczeniu i zaprzestała działalności, wiele spośród postulatów populistów stało się rzeczywistością w następnych czterech dziesięcioleciach.
Kiedy farmerzy w niektórych rejonach Zachodu walczyli o utrzymanie równowagi ekonomicznej swoich gospodarstw w niepewnych czasach, rolnicy w innych rejonach stwierdzili, że klimat jest po prostu zbyt suchy dla konwencjonalnych upraw. W wielu częściach Zachodu, gdzie ziemia była jałowa, na wiosnę, kiedy w górach topiły się śniegi, strumienie i rzeki niosły ogromne ilości wody. Woda ta jednak spływała w dół rzek i nie była dostępna w lecie, kiedy potrzebowano jej do upraw. Niektóre szczepy indiańskie, hiszpańscy wieśniacy na Południowym Zachodzie, mormoni w Utah i niektóre przedsiębiorstwa melioracyjne budowały systemy nawadniające, spiętrzające wodę na wiosnę, aby wykorzystać ją do podlewania upraw w lecie. W powszechnym mniemaniu jednak budowa systemów potrzebnych do sztucznego nawadniania w rolnictwie wykraczała daleko poza możliwości pojedynczej osoby czy nawet niewielkiej społeczności.
Tak więc kampania o federalny program pozyskiwania użytków rolnych stanowiła jeszcze jeden znaczący element w rekonstrukcji Zachodu. Ustawa Newlandsa (Newlands Reclamation Act) z 1902 r. nałożyła na rząd federalny obowiązek wyznaczania terenów pod nawadnianie, planowanie i nadzór nad budową tam i finansowanie ich z funduszu obrotowego, uzupełnianego poprzez wpłaty dokonywane przez tych osadników, którzy skorzystali na realizacji projektu. W swojej najbardziej idealistycznej postaci ruch na rzecz sztucznego nawadniania próbował stworzyć szansę rozpoczęcia drugiego etapu zakładania farm na Zachodzie, otwierając na nowo te możliwości Pogranicza, które Turner ogłosił w 1893 r. za zamknięte. Jednak od samego początku pewne teoretyczne pomysły dalszego zagospodarowywania okazały się trudne w urzeczywistnieniu. W założeniu ustawa nie miała służyć wielkim farmerom; osoby, które korzystałyby z subsydiowanego ze źródeł federalnych dostępu do wody, miały posiadać nie więcej niż 160 akrów gruntu. Zapis o 160 akrach okazał się jednak w praktyce trudny do wprowadzenia w życie, podobnie jak warunek pobierania opłat od beneficjantów. Największą chyba ironią losu było, że w czasie gdy nadwyżki produkcji obniżały ceny w wielu dziedzinach rolnictwa, ustawa Newlandsa sprawiła, że farmerzy ze Wschodu, płacąc podatki, subsydiowali wzrost produkcji u swoich konkurentów z Zachodu. Nabierając instytucjonalnego rozpędu w swojej działalności aż do połowy XX w., Urząd ds. Melioracji (Reclamation Service), później przemianowany na Biuro ds. Melioracji (Bureau of Reclamation), działając razem z Korpusem Wojsk Inżynieryjnych Armii Stanów Zjednoczonych, zbudował olbrzymią
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
sieć tam, zamieniając miliony akrów pustyni w użytki rolne, wytwarzając w elektrowniach wodnych energię dla miast na Zachodzie i przemieniając imponujące, swobodnie płynące rzeki Zachodu, szczególnie rzekę Kolorado, w coś, co przypomina raczej instalacje wodno-kanalizacyjne na otwartej przestrzeni. Ogromna Tama Hoovera (Hoover Dam), której projekt budowy zatwierdzono w 1928 r., powstała jako niezapomniane świadectwo skali, w jakiej władze federalne zaangażowały się w kampanię ujarzmiania przyrody amerykańskiego Zachodu.
W swoim czasie ustawa Newlandsa znalazła się pod ochronnym parasolem ruchu ochrony zasobów naturalnych, jako że jej założenia współbrzmiały z myśleniem ludzi takich, jak Gifford Pinchot, którzy byli całkowicie przejęci troską o długoterminowe wykorzystywanie bogactw naturalnych. Tamy całkiem dosłownie przechowywały wodę, zatrzymując ją w miejscach, gdzie można było z niej skorzystać w lecie. Zupełnie przeciwne stanowisko w sprawie wykorzystania zasobów naturalnych zajęła ta odmiana ruchu, która za cel postawiła sobie zachowanie środowiska w stanie pierwotnym, dodając nowy element do programu rekonstrukcji Zachodu. Wyznawcy tego ideału, najlepiej wyrażanego przez Johna Muira, szkockiego imigranta, który przybył do Kalifornii w 1868 r. i został zauroczony przez góry Sierra Nevada, widzieli w przyrodzie wewnętrzne piękno, piękno bliskie boskości. Dla tych obrońców środowiska zaangażowanie Amerykanów w wykorzystywanie surowców naturalnych było głęboko niepokojące. Uważali, że szczególnie piękne krajobrazy najlepiej pozostawić nietknięte, przeznaczyć je na potrzeby wewnętrznej kontemplacji. Ideał ten, szeroko spopularyzowany, w praktyce oznaczać mógł uczestnictwo w przyjemnej pieszej wycieczce raczej niż pielgrzymce. Kiedy Muir i jego zwolennicy założyli w 1892 r. Klub Sierra, większość członków była bez wątpienia bardziej zainteresowana wspólnym spędzaniem wakacji niż występowaniem przeciwko siłom, które, odpowiedzialne za rozwój gospodarczy Zachodu, zmieniały jednocześnie jego krajobraz. Ruch obrońców środowiska miał okazać się jednak znaczącą siłą polityczną. Ideologiczni potomkowie Johna Muira stali się tak samo dobrze słyszalni, a czasem bardziej przekonujący niż ideologiczni spadkobiercy Gifforda Pinchota.
W różnorodny sposób Klub Sierra nadał formę instytucjonalną temu, co było do tej pory rozproszonym, zindywidualizowanym, ale mimo wszystko znaczącym sposobem reakcji na ekspansję na Zachód. Pokaźna liczba Amerykanów, wśród nich zarówno ludzie zafascynowani życiem Indian, jak i myśliwi interesujący się zwierzętami łownymi tych obszarów, dawała wyraz swojemu żalowi, biadając nad bolesnymi kosztami postępu. Obrońcy środowiska uczynili z tego żalu oś swojego programu, występując do narodu z żądaniem odwrócenia utrwalonego wzorca rozwoju i pozostawienia w nie zmienionym stanie tych cudów natury, które jeszcze na kontynencie ocalały.
PATRICIA NELSON LIMERICK
118
Inna, znacznie bardziej zagmatwana forma rozrachunku z przeszłością, uwarunkowana tęsknotą za dawnymi czasami, pojawiła się w kulturze popularnej, kiedy artyści, powieściopisarze i twórcy teatralni zaczęli produkować i w zręcznym opakowaniu dostarczać na rynek kolorowy, rzekomo autentyczny obraz starego Zachodu, nasycony nostalgią za Pograniczem, którego już nie było. W powieściach Neda Buntline'a i Owena Wistera, obrazach i rysunkach Fredericka Remingtona i Charlesa Mariona Russella oraz w objazdowej rewii, której gwiazdą był Buffalo Bili Cody, odważni, uzbrojeni po zęby, jeżdżący konno mężczyźni szukali przygód na otwartych preriach, przy każdej okazji poddając próbie swoje męstwo. Twórcy mitu jednocześnie oddawali hołd urokowi i chwale Dzikiego Zachodu i opłakiwali jego zniknięcie. Stary Zachód stał się ostatecznie ofiarą swojego własnego sukcesu. Pionierzy przyjęli wyzwanie walki z dziką przyrodą i odnieśli taki sukces, że te miejsca, które kiedyś ludzi przerażały, zostały ujarzmione, ogrodzone, zaorane i zmienione w nudne, niczym nie wyróżniające się rejony kraju, gdzie nie zdarzało się już nic wyjątkowego.
Popularyzatorzy mitu Zachodu, na przemian wysławiając heroizm pionierów, którzy ujarzmili Zachód, i opłakując utratę zapału i splendoru, towarzyszącego dawnym czasom, zabrnęli razem ze swoimi odbiorcami w sam środek niezwykle zagmatwanej sytuacji. Sedno gloryfikacji starego Zachodu leżało w pełnym melancholii poczuciu, że najlepsze i najpiękniejsze lata narodu amerykańskiego, lata poświęcone na zdobycie Zachodu, przeminęły i już nie wrócą. Remington, Russell, Wister, Cody i inni pozostali w pamięci jako radośni piewcy wielkich narodowych osiągnięć. W rzeczywistości radość stanowiła jedynie zewnętrzną otoczkę tej szczególnej wersji rekonstrukcji Zachodu. Pod powierzchnią tej otoczki, w powieściach i obrazach twórców mitu Zachodu tkwiło poczucie przybycia zbyt późno, życia w narodzie, stojącego w obliczu demoralizacji i kryzysu, pozbawionego Pogranicza, które inspirowało, poddawało próbie i potwierdzało żywotność i męskość amerykańskiego charakteru.
Działki indiańskie, rezerwaty leśne, parki narodowe, zakaz imigracji z Chin, zachodni ruch związkowy, Partia Populistyczna, tamy wybudowane przez Urząd ds. Melioracji, Klub Sierra, mit starego Zachodu - wszystko to były, na różne sposoby, próby rekonstrukcji Zachodu, napisania na nowo historii ekspansji na Zachód, znalezienia nowego wątku, który prowadziłby, w oczach zwolenników danej innowacji, do lepszego zakończenia. Tak naprawdę historia ta z racji swojej własnej natury nie mogła mieć końca, a problemy wynikłe z amerykańskiego podboju Zachodu po drugiej stronie Missisipi pozostały nie do końca sformułowane i nie rozwiązane w XX w. W przeciwieństwie do historii kolonii amerykańskich lub historii amerykańskiego Południa historię Zachodu trudno jest periodyzować. W roku 1776 kolonie amerykańskie podniosły bunt przeciw imperium brytyjskiemu i ukon-
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
sytuowały się w nowy naród. W 1861 r. Konfederacja próbowała podnieść bunt przeciw Unii i stworzyć nowy naród. Zachód po drugiej stronie Missisipi nie ma takich jasnych i dramatycznych punktów zwrotnych, które mogłyby stanowić oś chronologii jego historii.
ZMIANY I CIĄGŁOŚĆ W HISTORII ZACHODU NA POCZĄTKU XX W.
Historia Zachodu nie zawiera dramatycznych podziałów i punktów zwrotnych, a jednak każde dziesięciolecie ma swoje symboliczne wyznaczniki, które wskazują na zmiany w losach regionu. Kilka takich wydarzeń zbiegło się w czasie drugiej dekady XX w. Rozważmy kwestię wielokulturowości i konfliktów między kulturowych na Zachodzie. W roku 1912 po długich sporach o to, czy stan, w którym ludność o pochodzeniu meksykańskim wciąż stanowiła większość, może być częścią państwa amerykańskiego, Nowy Meksyk przestał być Terytorium i uzyskał status stanu. Chociaż mogło zdawać się, że przyłączenie Nowego Meksyku oznacza pogodzenie się narodu z różnorodnością kulturową Zachodu i akceptację takiej rzeczywistości, w tym samym czasie w południowym Teksasie migracje ludności doprowadziły do rozpoczęcia walk między Tejanos (Teksańczykami pochodzenia meksykańskiego) i anglo-amerykańskimi farmerami o kontrolę nad własnością gruntów. Problem ten stał się powodem prawdziwej wojny domowej w połowie dziesięciolecia. Podobna rywalizacja o kontrolę nad zasobami naturalnymi doprowadziła do uchwalenia przez stan Kalifornia w 1913 r. pierwszej ustawy o cudzoziemskiej własności ziemi (Alien Land Act), odmawiającej imigrantom z Japonii prawa posiadania ziemi. Kiedy przerwano imigrację Chińczyków realizując założenia polityki federalnej i Japonia zastąpiła Chiny jako główny obszar imigracji z Azji, niektórzy mieszkańcy Zachodu wystąpili z nowymi skargami na orientalną "inwazję", która odbierała białym Amerykanom szansę na należny im sukces ekonomiczny. Z kolei w 1916 r. starannie wykształcony Indianin z plemienia Yavapai, Carlos Montezuma, założył gazetę "Wassaja", umieszczając w winiecie hasło "Pozwólcie odejść mojemu ludowi". Czasopismo to miało służyć Indianom amerykańskim jako forum wyrażania ich poglądów. Podczas gdy istnienie tej gazety wskazywało na ciągłą obecność Indian w historii amerykańskiej, kariera samego Montezumy, którego poglądy wahały się od akceptacji asymilacji do poparcia sprawy niepodległości szczepów, daje wyraźne dowody na to, że problem stosunków pomiędzy najeźdźcami i ludnością podbitą w XX w. nadal nie był do końca rozstrzygnięty.
W drugim dziesięcioleciu XX w. konflikty mające początek w stosunkach klasowych i pracowniczych były równie ważne, jak konflikty etniczne, i często z nimi połączone. W roku 1916 w Everett, w ośrodku przemysłu drzewnego
120
PATRICIA NELSON LIMERICK
w stanie Waszyngton, członkowie konserwatywnej straży obywatelskiej stoczyli zażartą bitwę z przedstawicielami radykalnej organizacji pracowniczej pod nazwą Przemysłowi Robotnicy Świata (Industrial Workers of the World), próbując powstrzymać ich przed wkroczeniem do miasta. W roku 1917 robotnicy strajkujący w obozie górniczym w Ludlow, w stanie Kolorado, zostali zaatakowani przez milicję stanową, miejscowych sztygarów i straż obywatelską. Zginęło 39 osób, w tym dwie kobiety i jedenaścioro dzieci, które udusiły się w szybie pod płonącym namiotem. Wydarzenie to rozpoczęło prawdziwą wojnę partyzancką, która trwała jeszcze kilka miesięcy. W tymże czasie w Bisbee w stanie Arizona, ośrodku górnictwa miedzi, blisko 1200 strajkujących robotników zostało siłą usuniętych z rodzinnego miasta przez oddział ochotników. Zachód nie okazał się ucieczką od niepokojów związanych z industrializacją; był miejscem, gdzie konflikty te ujawniły się wyjątkowo głęboko i ostro.
Nie rozwiązana pozostała również kwestia podboju przyrody przez człowieka. W roku 1913 inżynierowie zatrudnieni przez miasto Los Angeles zakończyli budowę akweduktu, który prowadził wodę z doliny rzeki Owens po wschodniej stronie gór Sierra Nevada. Transport wody z doliny Owens do największej metropolii Południowego Zachodu był znakiem niezachwianego panowania nad naturą i rosnącej potęgi zachodnich miast. W tym samym roku i w tym samym duchu prezydent William Howard Taft dał miastu San Francisco pozwolenie na przegrodzenie tamą doliny rzeki Hetch Hetchy, części Parku Narodowego Yosemite, pomimo to że obrońcy środowiska walczyli zaciekle o pozostawienie doliny w spokoju, a jej piękna w stanie nienaruszonym. Choć przegrali tę bitwę, posłużyła im ona za pierwszy test ich sprawności jako ogólnokrajowego lobby politycznego, a skuteczność ich działania miała wzrastać i pogłębiać się w trakcie XX w. Prawdą jest, że w roku 1916, zbyt późno, aby miało to jakikolwiek wpływ na spór o dolinę Hetch Hetchy, Kongres uchwalił w końcu ustawę powołującą do życia Zarząd Parków Narodowych (National Park Service). Chociaż Yellowstone ogłoszono parkiem narodowym w 1872 r., a Yosemite najpierw parkiem stanowym Kalifornii w 1864 r. i parkiem narodowym w 1890 r., upłynęło jeszcze kilka dziesięcioleci, zanim władze federalne zobowiązały się do "zachowania" tych i innych obszarów po to, "by korzystały z nich przyszłe pokolenia". To sformułowanie ustawy z 1916 r. miało okazać się źródłem przyszłych konfliktów, kiedy cel "wykorzystywania" stanął w sprzeczności z kwestią "zachowania". *oą>
W roku 1917 zmarł w Denver Buffalo Bili Cody. Jego wędrowny show o Dzikim Zachodzie bardzo skutecznie oddziaływał na kulturę popularną, ale już znacznie mniej skutecznie pomógł Cody'emu w zdobyciu majątku. Podczas gdy Amerykanie i Europejczycy wykorzystywali obraz Dzikiego Zachodu, aby uciec myślami od wypełnionego codzienną pracą świata współczesnego kapita-
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917
121
lizmu, rzeczywistość Zachodu nie dawała możliwości takiej ucieczki. Działalność gospodarcza określała tu ramy zmian społecznych i politycznych. Pomiędzy rokiem 1914 a 1919 fabryki w Kalifornii podwoiły swoją produkcję. W tych samych latach, dzięki popytowi spowodowanemu pierwszą wojną światową, zachodni farmerzy przeżywali okres największej prosperity, który później był dla nich punktem odniesienia przy ocenianiu stopnia pogorszenia się ich losu. Nieprzerwana przemiana społeczeństwa zdominowanego przez gospodarkę rolniczą w społeczeństwo, w którym dominował interes miast i przemysłu, miała wyjątkowy i bardzo dramatyczny przebieg na amerykańskim Zachodzie w drugiej dekadzie XX w.
Historię ekspansji na Zachód od lat czterdziestych XIX w. do drugiej dekady wieku XX można opowiedzieć na wiele sposobów, ale wersja, której punktem kulminacyjnym są urodziny Richarda Milhousa Nixona w 1913 r. w południowej Kalifornii, ma w sobie dużo symbolizmu. To, że rodzina Nixona mogła zamieszkać w Whittier w Kalifornii, było możliwe dzięki temu, iż przed jej przybyciem dokonał się podbój miejscowej przyrody, Indian i Meksykanów. Za życia Nixona nieprzerwana migracja na Zachód miała spowodować w Stanach Zjednoczonych ogromnie ważne przesunięcie demograficzne. W latach sześćdziesiątych naszego wieku Kalifornia, rodzinny stan Nixona, stała się najludniejszym stanem w Unii, wyprzedzając Nowy Jork. W latach osiemdziesiątych liczba ludności "Słonecznego Pasa" - Południa i Zachodu wziętych razem - przekroczyła liczbę mieszkańców Północnego Wschodu i Środkowego Zachodu. Kariera Nixona symbolizować miała wzrastające znaczenie polityczne amerykańskiego Zachodu, jak i wzrost wpływów konserwatywnych w polityce amerykańskiej. W myśleniu potocznym to nie Richard Nixon, lecz Buffalo Bili Cody - uzbrojony, poruszający się konno, dziewiętnastowieczny mieszkaniec Pogranicza - miał otrzymać miano prawdziwego człowieka Zachodu. A jednak Nixon, wojownik zimnej wojny, był tak samo autentycznym człowiekiem Zachodu, jak Cody "pogromcą Indian". Podczas gdy obraz Dzikiego Zachodu królował w myśleniu potocznym, ludzie prawdziwego Zachodu i ich zapatrywania polityczne, mające swoje korzenie w dziewiętnastowiecznym podboju zróżnicowanego obszaru, miały odgrywać wielką rolę w kształtowaniu narodu i całego świata w czasach nam współczesnych.
(Tłumaczył Zbigniew Mazur)
BIBLIOGRAFIA
Arrington Leonard, Bitton Davis, The Mormon Experience: A History of the Latter-Day Saints,
Alfred A. Knopf, New York 1979 Cronon William J., Miles George, Gitlin Jay, Under an Open Sky: Rethinking America's Western
Past, W. W. Norton, New York 1992
122
PATRICIA NELSON LIMERICK
Hoxie Frederick E., A Final Promise: The Campaign to Assimilate the Indians, 1880-1920,
University of Nebraska Press, Lincoln 1984 Lamar Howard Roberts, ed., The Reader's Encyclopedia of the American West, Thomas Y.
Crowell, New York 1977 Limerick Patricia Nelson, The Legacy of Conąuest: The Unbroken Past of the American West, W.
W. Norton, New York 1987 Limerick Patricia Nelson, Milner Clyde, Rankin Charles, ed., Trails: Toward a New Western
History, University Press of Kansas, Lawrence 1991 Montejano David, Anglos and Mexicans in the Making of Texas, 1836-1986, University of Texas
Press, Austin 1987 Paul Rodman Wilson, Mining Frontiers of the Far West, 1848-1880, Holt, Rinehart, & Winston,
New York 1963 Petrik Paula, No Step Backward: Women and Family on the Rocky Mountain Mining Frontier,
Helena, Montana, 1865-1900, Montana Historical Society Press, Helena 1987 Run te Alfred, National Parks: The American Experience, University of Nebraska, Lincoln 1979 Truettner William H., The West as America: Reinterpreting Images of the Frontier, Smithsonian
Institution Press, Washington 1991 Utley Robert, The Indian Frontier of the American West, 1846-1890, University of New Mexico
Press, Albuąuerąue 1984 White Richard, "It's Your Misfortune and None of My Own": A History of the American West,
University of Oklahoma, Norman 1991 Worster Donald, Ri\ers of Empire: Water, Aridity, and the Growth of the American West,
Pantheon, New York 1985
1920, is Y. t, W. stern Pexas iston, ntier,
979 Dnian
exico West, West,
MURZYNI I INDIANIE
1865-1914
***
IZABELLA RUSINOWA
Wojna secesyjna wywarła duży wpływ na sytuację ludności kolorowej zamieszkującej ziemie amerykańskie. O ile Murzyni w jej wyniku stali się ludźmi wolnymi, z prawami obywatelskimi i politycznymi zabezpieczonymi w XIV i XV poprawce do Konstytucji, to Indianie w większości pozostali ludźmi drugiej kategorii, których siłą przesiedlano do rezerwatów, zabierając im ziemie plemienne i zmuszając do podporządkowania się przepisom dla nich ustalonym, w tym do zajmowania się rolnictwem. Obie grupy ludności w okresie od 1865 r. do pierwszej wojny światowej przeżywały w różny sposób procesy dostosowania się do amerykańskiego stylu życia.
Zniesienie niewolnictwa łączyło się zarówno ze zmianami politycznymi i społecznymi w stanach południowych, jak i psychicznymi u obu ras: białych plantatorów, którzy musieli znaleźć swe miejsce w nowych układach pracy, i około 4 min wyzwoleńców, którzy musieli nauczyć się być ludźmi wolnymi ze wszystkimi wynikającymi z tego prawami i obowiązkami. Wyzwoleńcy, znając w/orce pracy i zachowania z okresu pełnego podporządkowania się właścicielom, w konsekwencji często zmieniali nazwiska, wędrowali w poszukiwaniu lepszej pracy czy miejsca zamieszkania, a także domagali się praw obywatelskich. Uczyli się samodzielności i odpowiedzialności oraz powoli bogacili się jako grupa.
Dla republikańskich polityków i przemysłowców z Północy wygranie wojny secesyjnej stało się wielką szansą umocnienia pozycji i władzy także na Południu, służyły temu poprawki do Konstytucji (XIII-XV), natomiast Murzyni mieli nadzieję, że ich udziałem stanie się amerykański styl życia, a wiara ta swymi korzeniami sięgała do Deklaracji Niepodległości i etosu chrześcijaństwa. Zwycięstwo radykalnych republikanów w wyborach 1866 r. i XIV poprawka do Konstytucji dawały 4 min Murzynów stanów południowych możliwość skorzystania z praw obywatelskich. Celem XIV poprawki do Konstytucji było zmniejszenie roli i znaczenia "czarnych kodeksów" uchwalonych w 8 stanach południowych po 1865 r., które w bezwzględny sposób zapewniały tam supremację białego człowieka.
Do 1876 r. republikanie opierali swoją przewagę polityczną w stanach południowych w większości na grupach niezamożnych białych, którzy z różnych przyczyn politycznych i moralnych ich poparli, oraz na ludności murzyńskiej.
126
IZABELLA RUSINOWA
l* I
Zgodnie z ustawą o rekonstrukcji z 2 marca 1867 r. w 10 stanach południowych znajdowało się 703 tyś. murzyńskich wyborców, mających prawo wyborcze zarówno w wyborach stanowych, jak i federalnych.
Murzyńscy wyborcy przeważali w Karolinie Południowej, Missisipi, Luiz-janie i na nich liczyli radykalni republikanie. Jednakże termin "czarna rekonstrukcja" używany i popularyzowany przez białych Południowców jest niewłaściwy. Do 1876 r. Murzyni nigdy nie otrzymali miejsc w urzędach publicznych proporcjonalnie do swej liczby. Żaden Murzyn nie został gubernatorem w stanach południowych. Tylko dwóch Murzynów zasiadało w Kongresie: Hiram R. Revels i Blanche K. Bruce, obaj z Missisipi, i kilkunastu Murzynów wybrano do Izby Reprezentantów. Do zgromadzeń stanowych, wybrano ich 69, ale tylko w Karolinie Południowej stanowili większość w izbie ustawodawczej.
Republikanie używali Murzynów do zapewnienia sobie kontroli nad władzami stanowymi i powstającą Partią Republikańską w stanach południowych, sami zaś politycy murzyńscy uczyli się działalności politycznej niezależnej od białych przywódców. Część murzyńskich działaczy.lat 1866-1876 urodziła się na Południu, niektórzy pochodzili z Północy, przeważali dawni niewolnicy. Kilku z nich było niepiśmiennych, inni, jak Revels czy Henry M. Turner, było duchownymi z kościołów metodystów i baptystów. Francis L. Cardozo z Karoliny Południowej ukończył uniwersytet w Glasgow, Robert Brown Elliott z tego samego stanu był zamożnym prawnikiem. Inni czarni przywódcy okresu rekonstrukcji to plantatorzy, biznesmeni, rzemieślnicy lub dawna służba domowa. Żaden z nich nie należał do robotników plantacyjnych. W sumie wydaje się, że politycy murzyńscy byli, podobnie jak i biali politycy z Południa, stosunkowo dobrze przygotowani do działalności w legislaturach stanowych.
Emancypacja niewolników, przegrana koncepcji secesjonistycznych, zniszczenie gospodarcze stanów południowych stawiało przed republikanami na tym terenie problemy odbudowy społecznej i ekonomicznej.
Dlatego też w marcu 1865 r. powstała okresowo działająca federalna agencja - Biuro ds. Wyzwoleńców (Freedmen's Bureau), którego celem było włączenie wyzwoleńców w życie społeczno-ekonomiczne kraju, w tym zapewnienie im wykształcenia i osadzenie na roli. Biuro ds. Wyzwoleńców, kierowane przez gen. O. O. Howarda, współpracujące z innymi prywatnymi fundacjami, doprowadziło w ciągu siedmiu lat swego istnienia do zorganizowania około 40 szpitali, obejmując swą opieką około pół miliona Murzynów, powstania 4 tyś. szkół, gdzie podstawową edukację otrzymało około 250 tyś. czarnych obywateli. Istniał olbrzymi zapał do nauki wśród młodzieży i ludzi starszych. Booker T. Washington zapisał po latach w swej autobiografii: "Rozpocząłem naukę, kiedy cała nasza rasa próbowała iść do szkół, i nikt nie był na to ani za młody, ani za stary". Budowano przy tym liczne budynki szkolne, gdzie Murzynów uczyli ochotnicy ze stanów północnych.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Po 1870 r. rozmaite stowarzyszenia misyjne kontynuowały wysiłki w celu stworzenia średniego szkolnictwa zawodowego dla Murzynów (podstawowe przeszło pod zarząd i na utrzymanie władz stanowych). Powoli powstawały szkoły kształcące przyszłych pastorów, nauczycieli, działaczy murzyńskich, co spowodowało, że na początku XX w. istniała już murzyńska inteligencja. Przy pomocy białych fundatorów zorganizowano szkoły: Howarda, Fiske, Atlanta Morę House, Spelmana, Hampton Institution.
Od lat osiemdziesiątych XIX w. istniały filantropijne organizacje stawiające sobie za cel wykształcenie nauczycieli dla ludności kolorowej oraz pomoc szkolnictwu murzyńskiemu. W 1882 r. powstał John Slatter Fund, który zakończył działalność w 1911 r., potem George Peabody Fund, a w 1907 r. Rural School Fund. Te dwie ostatnie fundacje połączyły się w 1937 r. w Program Edukacyjny Południa (Southern Education Program). Szkoły dla nauczycieli murzyńskich wspomagał swoimi pieniędzmi J. D. Rockefeller, a Tuskagee Institute - A. Carnegie. Szacuje się, iż w 1870 r. 81% Murzynów powyżej 10 roku życia było analfabetami, ale w 60 lat później już tylko 16%, co nie oznacza jednak, iż wszyscy oni zostali przygotowani do czynnego życia w amerykańskim społeczeństwie.
Biuro ds. Wyzwoleńców pomagało wyzwoleńcom w zawieraniu umów o pracę i płacę, prowadząc mediacje między plantatorami a pracownikami, starało się budować zaufanie między Murzynami a białymi, co w licznych przypadkach kończyło się na popieraniu Partii Republikańskiej. Dodać należy, iż na Północy lojalni republikanie, zgodnie z XIV i XV poprawką do Konstytucji, dopuścili zamieszkałą tam ludność murzyńską do udziału w wyborach na równi z białymi mieszkańcami tych stanów.
Nie wszyscy Murzyni na Południu popierali po 1866 r. republikanów. Część ich opowiadała się za demokratami, licząc na krótkotrwałość pobytu republikanów w stanach południowych. Do tej grupy należeli: starzy słudzy domowi, konserwatywni farmerzy i rzemieślnicy łączący swoje interesy z wyższą klasą białych. Oni też nie odpowiadali pozytywnie na późniejsze hasła polityków murzyńskich nawołujących do solidaryzmu rasowego.
Podobnie jak wszyscy chłopi na świecie, wyzwoleńcy pragnęli zostać właścicielami farm, było to też wyrazem amerykańskiego kultu posiadania i niezależności ekonomicznej. Dotychczas żyli bowiem w społeczeństwie, gdzie istniał duży szacunek dla ziemi. Mówcy murzyńscy w okresie rekonstrukcji popularyzowali slogan "czterdzieści akrów i muł", co symbolizowało marzenia dawnych robotników plantacyjnych o samodzielności i awansie społecznym. Rząd federalny pragnąc przydzielić im ziemię stawał w opozycji do białych właścicieli, którzy nie chcieli sprzedawać ziemi. Podróżnicy z Pomocy oraz agenci Biura ds. Wyzwoleńców w swych raportach donosili o byłych niewolnikach, którzy usiłowali działać podobnie jak i Jankesi. J. W. Alvord z Biura ds. Wyzwoleńców opisuje przypadek dziesięciu wyzwoleńców, którzy połączyli się w celu
128
IZABELLA RUSINOWA
uprawiania ziemi i kupili na Sea Island całą plantację liczącą siedemset akrów... za pieniądze. Jednakże były to tylko wyjątki.
Większości wyzwoleńców brakowało doświadczenia, pieniędzy, umiejętności, szczęścia oraz pomocy białych w organizowaniu sobie nowego, wolnego życia. Przeważająca grupa czarnej ludności na Południu nie była przyzwyczajona do posiadania własności i samodzielnego zarabiania na życie. Zresztą jako ludzie wolni nie posiadali nic, tylko ręce do pracy. Ten ich status ekonomiczny, a ponadto prawie powszechny analfabetyzm wśród dawnych robotników plantacyjnych z góry wyznaczał im drugorzędną rolę w społeczeństwie Południa. Mogli stać się robotnikami rolnymi ewentualnie dzierżawcami. Powoli natomiast stawali się farmerami.
Dawni plantatorzy, znacznie zubożeni przez wojnę secesyjną, oraz liczni wyzwoleńcy musieli teraz na nowo ustalić stosunki pracy, a także przyzwyczaić się do zmienionych warunków życia i pracy. Dla obu stron było to trudne. Booker T. Washington, dawny niewolnik, pisał: "Kiedy ogłoszono zniesienie niewolnictwa, niewolnicy, tak samo jak i ich panowie, nie byli przygotowani do rozpoczęcia nowego życia, mieli tylko pojęcie o własności i o jej zarządzaniu. Właściciel niewolników i jego synowie nie mieli żadnego zawodu". Ponadto stany południowe były zniszczone przemarszami wojsk i wojną.
Plantatorzy usiłowali zachować swe majątki, w większości zrujnowane przez wojnę. Dzielili ziemie na działki, które wydzierżawiali białym farmerom lub wyzwoleńcom w zamian otrzymując gotówkę lub część plonów. Wobec braku pieniędzy stosowano system dzierżawy. Plantator dawał ziemię i nieraz niewielki kapitał, a dzierżawca pracę i czasami inwentarz. Z końcem roku dzielono się plonami zgodnie z warunkami zawartej wcześniej umowy.
Poza paroma tysiącami wyzwoleńców, którzy stali się farmerami, rzemieślnikami, kupcami, większość Murzynów z Południa znalazła się i żyła w trudnych warunkach. Musieli uczyć się pracować na siebie. Potrzeba było czasu, by psychicznie stali się ludźmi wolnymi, z wszelkimi wypływającymi z tego faktu konsekwencjami. W swej biografii B. T. Washington pisał, analizując swoje zachowanie jako charakterystyczne dla mentalności robotników plantacyjnych, iż dopiero w szkole "w Hampton nauczyłem się nie tylko, że praca nie jest hańbą, ale zacząłem ją lubić nie tylko w obawie przed karami, lecz dla niej samej - dla zaufania we własne siły, dla niezależności, jaką umiejętność wykonywania rzeczy niezbędnych daje człowiekowi". Podobny proces zmiany myślenia dotyczył tysięcy dawnych robotników plantacyjnych i następował powoli. Stąd w pierwszym okresie emancypacji Murzyni przystosowywali się do nowej rzeczywistości pozostając w większości na swych dawnych plantacjach, ale już jako opłacani robotnicy. Zajmowali się tym, co potrafili robić, to jest uprawą bawełny, trzciny cukrowej, tytoniu, ryżu, rzemiosłem - dawało im to realną możliwość utrzymania rodziny. Ich praca i zaangażowanie rodziny
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
do uprawy ziemi przyniosło zmiany w stanie posiadania ludności murzyńskiej zamieszkałej na Południu.
W 1875 r. federalne Biuro ds. Rolnictwa (Bureau of Agriculture) podało, iż tylko 5% wyzwoleńców posiadało własne farmy, natomiast pod koniec XIX w. połowa zbiorów bawełny pochodziła z farm murzyńskich, a 1/4 czarnych rolników pracowała na własnej ziemi, chociaż często jeszcze obciążonej długiem hipotecznym. Przed 1900 r. 60% murzyńskich farmerów w Wirginii posiadało na własność farmy, w Karolinie Północnej stanowili oni 33%, w Karolinie Południowej - 20%, w Georgii - 14%, a w Missisipi - 11%.
Przed 1879 r. rozpoczęła się także powolna migracja Murzynów poza tereny Południa, najpierw do Kansas. Początkowo niewielkie grupy ludności murzyńskiej przemieszczały się także na nowo powstające Terytoria i stany, by znaleźć dla siebie lepsze miejsca do życia. Wynikało to zarówno ze wzrostu segregacji rasowej, jak i przeludnienia farm w stanach południowych.
W 1877 r. między dużymi partiami ogólnokrajowymi doszło do kompromisu, w wyniku którego wojska federalne opuściły stany południowe, gdzie władzę odzyskali demokraci. Nowo powstałe rządy stanowe zaczęły szybko wprowadzać politykę dominacji białych w życiu ekonomicznym i politycznym Południa. Znalazło to swoje odbicie w ustawodawstwie stanowym wprowadzającym świadomie segregację rasową, a potem w odbieraniu wyzwoleńcom praw cywilnych i obywatelskich. Sprzyjała temu słabość ekonomiczna i analfabetyzm Murzynów oraz stopniowe osłabienie Partii Republikańskiej na Południu. Nowe władze tworzone przez demokratów zwiększały zakres segregacji rasowej.
Wobec Murzynów stanów południowych często stosowano terror, gwałt i zastraszanie, zapoczątkowane zresztą wcześniej przez organizacje typu Ku-Klux-Klan i inne, chociaż w kilku stanach aż do początku XX w. wybierano Murzynów do samorządów stanowych. I tak w Karolinie Północnej w latach 1876-1894 54 Murzynów zasiadało w izbie niższej zgromadzenia, a w latach 1878-1902 47 czarnych delegatów uczestniczyło w pracach zgromadzenia Karoliny Południowej. W 1890 r. 16 Murzynów było w zgromadzeniu Luizjany, gdy zgromadzenie to uchwalało ustawę o segregacji rasowej w wagonach kolejowych. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XIX w. murzyńscy wyborcy byli potrzebni lokalnym politykom do uzyskania przewagi, a o głosy czarnych wyborców ubiegali się zarówno populiści, jak i demokraci, stąd w swych programach wyborczych często umieszczali hasła dotyczące praw obywatelskich. Jak długo wyborca Murzyn potrzebny był w rozgrywkach o władzę, tak długo dopuszczano go do urny wyborczej.
Wraz ze wzrostem populizmu narastała segregacja rasowa. Konserwatyści zaalarmowani próbami łączenia się we wspólnym działaniu białej biedoty oraz murzyńskich farmerów wystąpili do białych z hasłami solidaryzmu rasowego, co w sumie przyniosło kres praw wyborczych dla Murzynów w stanach
130
IZABELLA RUSINOWA
południowych, przy niewielkim proteście polityków z Północy, zafascynowanych postępującą industrializacją kraju.
Od 1890 r. zaczęto najpierw w Missisipi, potem w innych stanach stosować tzw. klauzulę dziadka (zniesioną w 1915 r.). Ponadto w 1890 r. w Missisipi ustalono podatek wyborczy, który wyłączał z życia politycznego regionu spore grupy biedniejszych wyborców, co potwierdziło orzecznictwo Sądu Najwyższego w 1898 r. w sprawie Missisipi przeciw Williamsowi. Liczba głosujących uległa radykalnemu zmniejszeniu, np. w Luizjanie z 130 344 w 1896 r. do 5320 w 1900 r.
Między 1896 a 1915 r. stany południowe kolejno przyjmowały podatek wyborczy, testy na umiejętność czytania i pisania, instytucję prawyborów, co wyłączało z wyborów Murzynów i biednych białych. Często też wywierano naciski na Murzynów poprzez ich pracodawców, by nie przystępowali do głosowania, zmieniano okręgi wyborcze, zdarzały się szantaże i terror.
Szacuje się, iż między 1897 a 1904 r. liczba wyborców murzyńskich na Południu zmiej szyła się o 44%. Struktura polityczna Południa na początku XX w. stała się mniej demokratyczna niż przed wojną secesyjną.
Na odebraniu prawa głosu Murzynom Południa zaważyło hasło "równi, lecz oddzieleni", które znalazło odzwierciedlenie w prawodawstwie, w pewnej mierze akceptowanym także przez czarnych mieszkańców. C. V. Woodward, badacz problematyki praw segregacyjnych, zwanych prawami Jima Crow, twierdzi, że system segregacji rasowej na Południu był produktem intensyfikacji nienawiści rasowej białych, podnoszących wyższość białej rasy w stosunku do czarnych mieszkańców. Dodać tu trzeba, że segregacji białych od czarnych na Południu towarzyszyły podobne akty prawne wymierzone w ludność azjatycką w Kalifornii czy też wcześniejsze hasła antykatolickie i natywistycz-ne Partii "Nic Nie Wiedzących". Prawa Jima Crow zakładały utrzymanie Murzynów na dole drabiny społecznej i podporządkowanie ich białym.
Po zawieszeniu "czarnych kodeksów" zaczęto zwyczajowo niejako stosować segregację w szkołach, kościołach, miejscach pracy, restauracjach. Po 1865 r. segregacja nie była poparta prawem, raczej zwyczajem, a rozszerzeniu uległa od 1896 r., to jest od orzecznictwa Sądu Najwyższego w sprawie Plessy kontra Ferguson, które usankcjonowało oddzielenie ras w pociągach Luiz-jany. Orzeczenie tego wyroku zastosowano w innych miejscach użyteczności publicznej Południa. Do tego dochodziły zarządzenia władz miast, które nie miały podstawy prawnej, lecz były wprowadzane w życie. Powoli następowała segregacja w miejscach zamieszkania, szczególnie w miastach Południa, a slumsy stały się konsekwencją niskiego statusu ekonomicznego ludności murzyńskiej. Praktycznie na początku XX w. Murzyni posiadali oddzielne kościoły, szkoły, pomieszczenia w więzieniach, sierocińcach, hotelach, restauracjach. Zarządy miejskie w Richmond, Charlestonie, Savannah wykluczały ich obecność w ogrodach publicznych.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Tego typu ustawodawstwo wywoływało wśród ludności murzyńskiej rozliczne stresy psychiczne i wzrost agresji, na co wskazują dane o zamieszkach rasowych, np. 1898 r. w Wilmington (Karolina Północna), w 1900 r. w Atlancie (Georgia). Dochodziło też do przypadków linczu. O ile na terenach Zachodu przypadki linczu świadczyły o braku lub słabości prawa, to na Południu były wyrazem rasizmu. Oblicza się, że od 1889 do 1940 r. zlinczowano 3833 osoby, z czego 80% stanowili Murzyni, a 90% samosądów dokonano na Południu, pozostałe 10% w stanach pogranicznych. Sądy Południa traktowały przypadki linczu pobłażliwie, a reakcja społeczna nie była wroga. Miał on duże znaczenie psychologiczne, wywołując różne emocje - od apatii, strachu, przerażenia po nienawiść i agresję.
Po 1877 r. następuje segregacja obu ras w szkolnictwie stanów południowych, co zresztą zaakceptowali republikanie, zgadzając się na orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawie Cumming przeciw Board of Education (1899), przenoszące do szkół hasło "równi, lecz oddzieleni". Podobnie działo się w stanach północnych, gdzie tylko w czterech stanach Nowej Anglii dzieci obu ras uczęszczały do tych samych szkół publicznych. Chociaż w stanach północnych ludność murzyńska przed 1880 r. wymusiła uznanie swych praw do wykształcenia, a przed 1900 r. równe szkoły, jednakże ignorowano to na obszarach doliny rzeki Ohio i wzłuż linii Mason-Dixon.
Dochodziło również do dyskryminacji ludności murzyńskiej w zakładach przemysłowych Północy i Południa, gdzie czarni robotnicy otrzymywali najniższe płace, a także w powstających organizacjach robotniczych, w tym w związkach zawodowych. Jedynie Rycerze Pracy (Knights of Labor) w połowie lat osiemdziesiątych XIX w. włączyli w swe szeregi na równych prawach robotników murzyńskich, podobnie było w Związku Zawodowym Górników (United Minę Workers), gdzie 2/3 członków stanowili Murzyni. Segregacja dotknęła też oddziały armii federalnej. Murzyni tam służący nie mieli szans na otrzymanie stopni oficerskich.
Przed 1890 r. rozwijający się nowy imperializm umacniał amerykański rasizm, do czego bez wątpienia przyczyniała się popularyzacja teorii społecznego darwinizmu.
Reakcja ludności murzyńskiej na zachodzące przemiany społeczno-poli-tyczno-ekonomiczne była różna, począwszy od akceptacji i bierności do aktywności na polu gospodarczym i przystosowywaniu się do amerykańskiego stylu życia. Przywódcy murzyńscy występowali przeciwko odbieraniu im praw obywatelskich, w tym prawa głosu, apelując do urzędów federalnych i stanowych, jak to w 1895 r. czyniono w Karolinie Południowej. Propagowano przy tym solidarność rasową i samopomoc. Rzecznikiem tego typu poczynań stał się J. W. Cromwell, wydawca "People's Advocate" z Waszyngtonu w Dystrykcie Kolumbii, który wraz z wydawcą "Christian Recorder" B. T. Tan-nerem w latach 1868-1884 w wielu artykułach i wystąpieniach namawiał
132
IZABELLA RUSINOWA
Murzynów, by działali na niwie gospodarczej. Pisał: "zadaniem każdego Murzyna jest pomagać sobie i innym, nie zaś krytykować. Jedyną ważną rzeczą dla nas jako dla rasy jest trzymać się razem". Podobne opinie zamieszczała większość gazet skierowanych do czarnej ludności, co stanowiło swoistą popularyzację idei pozytywistycznych akceptowanych w społeczeństwach amerykańskim i europejskim. Wydaje się, iż tego typu hasła powoli trafiały do bardziej aktywnych członków społeczności murzyńskiej w Stanach Zjednoczonych.
W pół wieku po deklaracji emancypacyjnej na terenie Stanów Zjednoczonych mieszkało 7,5 min Murzynów, w większości w stanach południowych, w tym 47 tyś. posiadało określony zawód. W 12 miastach żyło więcej niż 40 tyś. Murzynów. W Waszyngtonie i Nowym Jorku już około 90 tyś., a w Nowym Orleanie, Baltimore i Filadelfii po 80 tyś. Murzynów. Stanowili oni jeszcze niewielki procent ludności miast.
Wzrosła również liczba ludności wykształconej, w tym było już 35 tyś. czarnych nauczycieli, a 1700 tyś. dzieci uczęszczało do szkół. Zmniejszeniu uległa od okresu przed 1865 r. śmiertelność niemowląt murzyńskich. Wzrósł także dochód przeciętnych rodzin murzyńskich, co łączyło się ze wzrostem zamożności ogółu mieszkańców kraju. W 1910 r. 20% czarnych farmerów stało się właścicielami uprawianej ziemi, wzrastała także liczba Murzynów zajmujących się drobną przedsiębiorczością i wytwórczością, co znalazło odbicie w powstaniu murzyńskich towarzystw ubezpieczeniowych, szczególnie w Richmond w stanie Wirginia. Naturalnie można powiedzieć, iż liczba przedstawicieli powstającej powoli klasy średniej była nieproporcjonalna w stosunku do liczebności Murzynów w Stanach Zjednoczonych, a posiadane przez tę grupę kapitały mniejsze, jednakże wydaje się, iż pozytywnym zjawiskiem na początku XX w. stało się samo już pojawienie się grupy kapitalistów o czarnym kolorze skóry, jak i inteligencji murzyńskiej. Świadczyło to o zmianach w mentalności i próbach przystosowania się do amerykańskiego stylu życia. - *' . i- >*%<-
Podobnie jak biała społeczność, tak i czarna przyjmowała i realizowała hasła pozytywistyczne. Tego typu doktrynę głosił Booker T. Washington, przywódca murzyński okresu po rekonstrukcji. Urodzony jako niewolnik w Wirginii w 1856 r., od 1881 r. aż do śmierci w 1915 r. stał na czele Tuskagee Institute (Alabama). Uważał, że ważniejsze jest uczenie dzieci murzyńskich zawodu niż ich ogólne rozwijanie intelektualne. Swoją filozofię przedstawił w 1895 r. w Atlancie, kiedy wygłosił mowę, w której ignorując problem praw obywatelskich dla Murzynów domagał się dla nich równości społecznej i ekonomicznej: "pracujcie i bogaćcie się w rolnictwie, rzemiośle, handlu, służbie domowej i innych zawodach" zalecał. Sądził, iż zamożność grupy murzyńskiej stanie się w przyszłości podstawą do odzyskania należnych im praw obywatelskich.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Dla tysięcy Murzynów amerykańskich nie był tylko przywódcą, lecz i uosobieniem możliwości awansu społecznego. Akceptując segregację rasową wysuwał jako praktyk realny program bogacenia się, tak bliski milionom Amerykanów. Doradzał przy tym stosowanie, również ze względów praktycznych, ostrożnej polityki wobec białych, uważając, iż są ważniejsze sprawy dla Murzynów niż walka o prawa wyborcze. Jego krytycy twierdzą, że popularność B. T. Washingtona zależała wyłącznie od akceptacji polityki białych na Południu. Propagując pokój społeczny czynił to bardziej metodami misjonarza niż polityka. Jego program miał wielu zwolenników, gdyż wskazywał drogi awansu ekonomicznego, co liczyło się w Ameryce przełomu XIX i XX w.
Umiarkowane poglądy Washingtona znalazły licznych przeciwników wśród wykształconych Murzynów. Atakowali go na łamach bostońskiego "Guardiana" William M. Trotter i William E. B. Du Bois. Ten ostatni uczynił to w Duszach czarnego ludu (The Souls of Black Folk, 1903). Du Bois, socjolog, był zwolennikiem wyższych aspiracji swojej rasy. Uważał on, iż bogacący się Murzyni powinni ze względu na swój status społeczny i majątkowy walczyć o prawa wyborcze i z segregacją rasową. Nie akceptował powolnego awansu społecznego swej grupy. Domagał się radykalnego działania dla uzyskania w praktyce przysługujących im praw obywatelskich.
Problemem kontrowersyjnym wśród polityków murzyńskich stała się kwestia: czy Murzyni powinni opuszczać Południe. Zwolennicy emigracji twierdzili, iż powinni to czynić, by skończyć ze złym ich traktowaniem, uważając przy tym, że warunki bytowe Murzynów ulegną poprawie dzięki pracy w przemyśle stanów północnych. Argumentem za pozostawaniem było przywiązanie do miejsca urodzenia i pewna atrakcyjność samodzielnej pracy na roli. I tak za pozostawaniem na Południu opowiadał się B. T. Washington, natomiast Du Bois był za emigracją, gdyż twierdził, że w okręgach przemysłowych może szybciej dojść do pełnej integracji rasowej.
Wokół Du Bois zgromadziła się grupa intelektualistów, którzy próbowali zorganizować akcję na rzecz zabezpieczenia praw ludności murzyńskiej. W 1905 r. powstał Ruch Niagary (Niagara Movement), pierwsza krajowa dwurasowa organizacja do walki z rozszerzającą się segregacją rasową. Domagano się przywrócenia Murzynom praw wyborczych. Ruch Niagary nie trwał długo. W 1910 r. radykałowie murzyńscy połączyli się z grupą liberałów amerykańskich i wspólnie stworzyli Krajowe Stowarzyszenie na Rzecz Popierania Ludności Kolorowej (National Association for the Advancement of Colored People - NAACP), które przyjmując założenia Ruchu Niagary opowiadało się za ochroną murzyńskich praw konstytucyjnych, w tym równych praw wyborczych i możliwości edukacyjnych. Działacze organizowali masowe mityngi, pikietowali urzędy stanowe i federalne, występowali przeciwko linczom. Jednym z pierwszych sukcesów NAACP stało się wygranie procesu o niekonstytucyjności tzw. klauzuli dziadka w 1915 r. w Oklahomie.
IZABELLA RUSINOWA
Inna nowa organizacja murzyńska Krajowa Liga Miejska (National Urban League) powstała w 1911 r. przez połączenie się konserwatywnie nastawionych Murzynów, związanych z B. T. Washingtonem, z białymi filantropami i działaczami społecznymi. Liga działała w miastach, szczególnie Północy. Celem jej było przekonywanie pracodawców, by zatrudniali robotników murzyńskich. Odnosiła niewielkie początkowo sukcesy w znoszeniu dyskryminacyjnych praktyk związków zawodowych, w tym Amerykańskiej Federacji Pracy (American Federation of Labor - AFL).
Działalność Krajowej Ligi Miejskiej łączyła się z powolnym w końcu XIX i szybkim na początku XX w. procesem migracji murzyńskiej z okręgów wiejskich do miast. W latach 1860-1880 czarna ludność w Savannah, w Georgii, wzrosła o 100%, a na terenie stanu Alabama prawie podwoiła się od 1878 r. czarna ludność miast Mobile, Montgomery, Selma, Huntsville. Mniejsze migracje ludności wiejskiej następowały ze stanów Pogranicza i głębokiego Południa do ośrodków miejskich stanów północnych, co było następstwem zarówno przeludnienia, jak i kryzysu w rolnictwie w latach dziewięćdziesiątych XIX w. Twierdzi się, iż 10-20% czarnej ludności miejskiej przeżywało pod koniec XIX w. spore kłopoty adaptacyjne i ekonomiczne, zależało to od sytuacji lokalnych. I tak np. wykwalifikowani robotnicy murzyńscy znajdowali lepszą pracę w miastach Południa i Pogranicza niż Północy. W większości miast Północy stanowili duży procent robotników niewykwalifikowanych, natrafiających na konkurencję ze strony białych robotników z grup rosnącej emigracji europejskiej, co wywoływało różnorodne reakcje, często o nastawieniu rasistowskim. Natomiast w miastach Południa, np. Savannah czy Nowym Orleanie, ich pozycja była stosunkowo dobra, gdyż tu nie docierali tak masowo emigranci.
Między 1900 a 1910 r. wzrosła czarna ludność miast, np. Nowego Jorku o 51%, Chicago i Filadelfii o 33%. W następnym dziesięcioleciu ruchy migracyjne ludności murzyńskiej znacznie się nasiliły, co stało się następstwem zarówno segregacji rasowej w stanach południowych, jak i uprzemysłowienia stanów północnych, a także zahamowania imigracji europejskiej w okresie pierwszej wojny światowej i wzrostu liczby miejsc pracy w przemyśle zbrojeniowym.
By zdobyć zatrudnienie, Murzyni przenosili się do miast nie tylko północnych regionów. Szacuje się, iż około pół miliona ludności murzyńskiej przeniosło się z rolniczych ośrodków do miast stanów południowych i północnych w okresie pierwszej wojny światowej, a liczba ta podwoiła się w następnym dziesięcioleciu. Ta olbrzymia migracja do miast stawiała nowe problemy społeczno-polityczne przed samymi zainteresowanymi, jak i przed władzami miejskimi, skazując przybyszów na mieszkanie w gettach etnicznych i rozpad patriarchalnej, opartej na pracy ojca rodziny farmerskiego Południa.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Podsumowując można stwierdzić, iż w okresie 1865-1914 nastąpiła eko-nomiczno-społeczna poprawa położenia ludności murzyńskiej w Stanach Zjednoczonych, czemu nie towarzyszyły zmiany polityczne. Chociaż Murzyni zostali ludźmi wolnymi, nie we wszystkich jednak stanach, szczególnie południowych, mieli równe prawa obywatelskie, jak pozostali mieszkańcy. Zawieszeniu bowiem uległy tam XIV i XV poprawki do Konstytucji uchwalone po wojnie secesyjnej. Nastąpiła segregacja rasowa, oddzielając od siebie czarnych i białych mieszkańców stanów południowych, natomiast w stanach Północy i Zachodu ludność murzyńska korzystała z praw obywatelskich.
terytona indiański:
utracone przed 1850
j____j utracone w lata* 1850-1870 utracone w latach 1870-1890
18. Indiańskie straty terytorialne w latach 1850-1890
Inaczej w okresie po 1865 r. układały się losy plemion indiańskich. O ile bowiem Murzyni stali się przynajmniej w teorii obywatelami Stanów Zjednoczonych, to zamieszkująca ten kraj ludność indiańska zgodnie z interpretacją Sądu Najwyższego z 1832 r. miała status "tubylczego narodu zależnego".
136
IZABELLA RUSINOWA
Po 1865 r. pod wpływem nacisków rządu federalnego zaczęła zanikać wszelka niezależność plemion, co doprowadziło do zajmowania i zagospodarowania przez białych ziem leżących na zachód od rzeki Missisipi i kolejnego przesiedlania Indian, ich pierwotnych właścicieli. Łączyło się to zarówno z odkryciem minerałów na terenach należących do plemion, masową imigracją europejską, możliwością prowadzenia hodowli bydła na preriach, jak i tworzeniem tam farm oraz budową linii kolejowych przecinających prerie, a także wyniszczaniem zwierząt tam żyjących, a przede wszystkim wybiciem bizonów, podstawy wyżywienia Indian Prerii. By uzyskać nowe tereny osadnicze między Górami Skalistymi a rzeką Missisipi, należało pokonać opór ich właścicieli - Indian. Dokonano tego przed 1890 r.
Wojna secesyjna doprowadziła bowiem do militaryzacji ziem należących do Indian. Zgodnie z planami rekonstrukcji w 1866 r. zmuszono Indian zamieszkałych na Terytorium Indiańskim, popierających konfederatów, do znacznego uszczuplenia swych ziem. Na uzyskane w ten sposób tereny przesiedlono plemiona z innych obszarów Stanów Zjednoczonych. Indianie z Pięciu Cywilizowanych Narodów (Five CMlized Nations) musieli wyrazić też zgodę na budowę linii kolejowych na ich ziemiach plemiennych. Liczba plemion przesiedlanych na Terytorium Indiańskie rosła, by w 1880 r. osiągnąć stan 67 plemion.
Wśród nich wyróżniało się Pięć Cywilizowanych Narodów (Cherokee, Creek, Choctaw, Chickasaw, Seminole) posiadających już swoją inteligencję, farmerów, kupców, rzemieślników, prawa pisane i szkolnictwo. Inne plemiona, w tym plemiona koczownicze z Prerii, z trudem dostosowywały się do zmiennych warunków bytowania i z kłopotami przechodziły na osiadły tryb życia. Ciągłe przesiedlanie plemion nie sprzyjało stabilizacji populacji, ponadto powodowało wiele spięć międzyplemiennych o ziemię, np. między Indianami Delaware a Cherokee. W końcu doszło do zawarcia traktatu między tymi dwoma plemionami. Delaware uzyskali prawo zamieszkania na wschodniej części ziem Cherokee oraz takie same prawa, jakie mieli mieszkańcy terenu Cherokee, łącznie z wysłaniem swoich przedstawicieli do Narodowej Rady Cherokee (Cherokee National Council).
Przed 1887 r. Cherokee zaadaptowali się do nowych, przyznanych im ziem, po swym przymusowym przeniesieniu z terenów Georgii na Terytorium Indiańskie. Przy pomocy misjonarzy metodystów i baptystów oraz swoich wykształconych ludzi znowu stworzyli bardzo dobre szkolnictwo. Większość z nich potrafiła czytać i pisać w języku angielskim, niezależnie od swego własnego, wydawali gazetę "Cherokee Advocate", drukowaną w obu językach, posługiwali się prawodawstwem zbliżonym do amerykańskiego wraz z pisaną konstytucją. Podobnie rozwijali się Choctaw, Creek, Chickasaw, którzy wybierali wzorem amerykańskim dwuizbowe legislatury, złożone z przedstawicieli wodzów i wojowników, oparte na starych tradycjach rad
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
plemiennych, działające efektywnie jako zgromadzenie przedstawicielskie. Członkowie tych plemion, zajmujący się rolnictwem, handlem, rzemiosłem, znający przysługujące im prawa, ani w swych ubiorach, ani też poglądach zbytnio nie różnili się od swych białych sąsiadów, z wyjątkiem posiadania plemiennej własności ziemi i odrębnej historii. Sprzedawali sąsiadom uzyskiwane nadwyżki żywnościowe.
Inne zamieszkałe na Terytorium Indiańskim plemiona w różny sposób starały się dostosować do nowej, szybko zmieniającej się rzeczywistości. I tak np. Komańcze i Kiowa, którym zgodnie z warunkami traktatu z 1867 r. zawartego w Medicine Lodge przyznano z obszarów Choctaw i Chickasaw 3 min akrów ziemi, przez długi czas usiłowali organizować napady na osadników w Teksasie i Meksyku. Około tysiąca Komanczów zamieszkało na obszarze rezerwatu, otrzymując tygodniowe racje żywności, gwarantowane im przez warunki traktatu aż do 1901 r. Wśród nich, zdezorientowanych sytuacją, w jakiej znaleźli się po wypędzeniu z Teksasu, doszło w latach 1873-1874 do krótkotrwałego wystąpienia mesjasza nazwiskiem Ishatai, który tłumaczył młodym wojownikom potrzebę walki z białymi, gdyż to miało przywrócić istnienie bizonów na preriach i pozwolić na powrót do starych obyczajów i koczowniczego stylu życia.
W latach osiemdziesiątych XIX w. większość Komanczów, łącznie z najbardziej znanym wodzem Quanah Parkerem, mieszkała w rezerwacie, ale tylko połowa z nich efektywnie uprawiała ziemię czy zajmowała się hodowlą bydła. Komańcze także poprzez swoje kontrakty z Meksykanami przyczynili się w dużym stopniu do powstania Kościoła Indian Amerykańskich.
Osage, przeniesieni przy pomocy wojska w 1868 r. na Terytorium Indiańskie, liczący ok. 4 tyś. ludzi i 12 tyś. koni, po zakupie ziemi szybko przystosowali się do nowej sytuacji. Już w 1881 r. przyjęli konstytucję wzorowaną na konstytucji Cherokee, łącznie z prawami, sądami i systemem własnej policji, starając się zaznajomić z pracami rolniczymi. Wysyłali swoje dzieci do szkół, by poznały język angielski.
Wyniszczone natomiast epidemiami małe liczebnie plemię Pawnee, przeniesione z Nebraski na Terytorium Indiańskie, po rocznym pobycie tam zdecydowało się na powrót na swoje ziemie plemienne, co zakończyło się wysłaniem ich znowu do rezerwatu. Zmuszeni do przyjęcia działek ziemi, nie potrafili ich uprawiać. Cierpieli głód, nie dostając przyznanych im traktatem racji żywnościowych, których agent federalnego Biura ds. Indian świadomie im nie wydzielał, w przekonaniu, iż w ten sposób zmusi Pawnee do zajęcia się uprawą przydzielonych im ziem i nauczy ich samodzielności opartej na pracy na farmie. Inne przenoszone na ten obszar plemiona zachowywały się podobnie, z trudem adaptując się do nowych warunków życia, szczególnie iż rzadko zyskiwali efektywną pomoc od agentów opiekującymi się nimi w rezerwatach.
138
IZABELLA RUSINOWA
W 1890 r. na Terytorium Indiańskim znajdowało się już 21 odrębnych rezerwatów, zarządzanych przez osiem agencji rządowych. Wszystkie podporządkowane były Biuru ds. Indian, które pragnęło szybko zamerykanizować przebywających w rezerwatach Indian, a przede wszystkim zlikwidować własność plemienną.
Inna była sytuacja na północnych Preriach i Zachodnim Wybrzeżu. I tak np. niewielka grupa Menominee zamieszkała w Minnesocie od lat siedemdziesiątych XIX w. opierała się namowom agentów federalnych, by zająć się rolnictwem, i trudniła się niewielkim przemysłem drzewnym, protestując przeciwko wchodzeniu na ich obszary białych osadników i ochraniając stanowiące ich własność lasy sosnowe.
Indianie Winnebago po 1865 r. osiedlali się na terenie Wisconsin, gdzie powoli zaznajamiali się z gospodarką farmerską, przechodząc na gospodarkę indywidualną i asymilując się kulturowo. Kulturalnej asymilacji od połowy XIX w. poddawani byli Indianie Omaha i Ponca przez Biuro ds. Indian i misjonarzy Kościoła prezbiteriańskiego. Nosili ubiory amerykańskie, podporządkowywali się bez oporu wyznaczonemu agentowi Biura, a ich dzieci wysyłano do szkółek misyjnych.
Odkrycie złóż w Idaho i Montanie w 1862 r. wywołało kolejną "gorączkę złota" i napływ poszukiwaczy na te obszary, równocześnie kontynuowano wydobywanie kruszców w Kolorado, Nowym Meksyku, Arizonie. Większość tego typu kopalń znajdowała się na terenach indiańskich, co doprowadzało do przymusowych przesiedleń zamieszkałych tam grup plemiennych. Proces ograniczania terenów plemiennych w znacznym stopniu dotyczył Indian ze stanów Kalifornia, Oregon, Waszyngton. Dochodziło do tego zarówno drogą zbrojnych potyczek między wojskami federalnymi a wojownikami, jak i zawierania przez urzędników federalnych z Indianami traktatów, w których rząd za cenę ziem plemiennych obiecywał im ochronę przed osadnikami, czego nie dotrzymywał z braku realnych możliwości. Tak było w 1868 r., kiedy utworzono Wielki Rezerwat Siuksów na terenie obu Dakot, ar? f. u) : : ; ; ;
Wodzom plemiennym tradycyjnie dawano ubrania, towary tekstylne, żywność, natomiast w razie oporu po pacyfikacji plemienia wodzów aresztowano i trzymano w fortach wojskowych, co osłabiało psychicznie i moralnie plemiona.
Większość plemion Prerii i Kalifornii znalazła się przed 1870 r. w rezerwatach, a ziemie ich jako własność federalną przeznaczano dla napływających rzesz imigrantów europejskich. Wszystko to osłabiło siły fizyczne i psychiczne Indian. Trzymam w rezerwatach podległych agencjom federalnym ulegali w większości demoralizacji, do czego przyczyniał się ograniczony teren, bezczynność, upadek wzorców plemiennych, stres wynikający z przymusowego przesiedlenia, poczucie uzależnienia od agenta federalnego, choroby i brak perspektyw na przyszłość dla młodych wojowników, a także podziały istniejące wśród członków plemion, często o podłożu religijnym.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Rezerwaty różniły się pod względem wielkości; mniejsze miały obszar małej rancherii, poniżej 100 akrów, największe mieli Navaho na obszarach Arizony, Nowego Meksyku - ok. 14 min akrów w większości górzys-to-pustynnej ziemi. Agencje podlegały Biuru ds. Indian, ono zaś Departamentowi Zasobów Wewnętrznych (Department of Interior). Sytuacja w rezerwacie zależała od agenta federalnego, od jego i współpracowników uczciwości i umiejętności współżycia z tubylcami. Porządku na terenie rezerwatu pilnowała indiańska policja, finansowana z puli federalnej. Składała się ona z młodych Indian, częściowo już zasymilowanych, co dzieliło plemię. Indian zamieszkałych w rezerwacie obowiązywały rygory, przede wszystkim zakaz opuszczania rezerwatu bez specjalnego pozwolenia agenta, zakaz odprawiania tradycyjnych obrzędów, np. tańców plemiennych, w tym tańca słońca, gier, wyścigów. Niepodporządkowanie się regulaminowi pozwalało agentowi karać Indian, w tym zmniejszeniem racji żywnościowych. W poszczególnych rezerwatach agenci federalni starali się zachęcić czy też zmusić Indian - w większości koczowników - do przejścia na nowy dla nich, osiadły tryb życia, oparty na uprawie roli czy też hodowli. W miarę możliwości starano się wysyłać do rezerwatów rzemieślników, w tym kowali, farmerów, by kształcili oni młodzież indiańską w zawodach białych ludzi.
Po 1865 r. biali bowiem podkopali podstawy ekonomiczne Indian Prerii. Wraz z zagospodarowaniem przez osadników terenów prerii plemiona tam zamieszkałe traciły możliwość polowania na bizony, które w latach siedemdziesiątych XIX w. wyniszczyli biali, natomiast Indianie Prerii zostali skazani na wegetację w rezerwatach, gdzie rząd federalny wyznaczał i wydzielał im tygodniowe racje żywnościowe. W tej sytuacji uległa zmianie rola ojca w rodzinie i wojownika w plemieniu. Wywoływało to różnorakie reakcje buntu, oporu, alkoholizm, a także ruchy religijne.
Po 1870 r. decyzją Kongresu zaprzestano zawierania z Indianami traktatów, co było prawnym krokiem do zniesienia plemiennej niezależności Indian. W 1872 r. sekretarz Departamentu Zasobów Wewnętrznych Colum-bus Delano sformułował pogląd, który stał się obowiązujący: "W naszych stosunkach z Indianami musimy zawsze mieć na względzie stronę silniejszą i naszym obowiązkiem jest zmuszenie ich siłą, jeżeli jest to potrzebne, by adaptowali się i przyjmowali nasze zwyczaje". Innymi słowy, od polityki prawie partnerskiego stosunku do Indian rząd federalny oficjalnie przechodził do realizowania dawnej polityki A. Jacksona i traktowania ich jak nieodpowiedzialnych dzieci, które należy karać oraz uczyć amerykańskiej cywilizacji.
Na początku lat osiemdziesiątych XIX w. Kongres konsekwentnie zaczął formułować politykę działania w stosunku do Indian na zasadach "przymusu w razie potrzeby". Wydaje się, iż było to następstwem wpływów, jakie mieli na członków Kongresu przedstawiciele różnych grup religijnych. Już w okresie kolonialnym misjonarze usiłowali w niektórych plemionach szerzyć zasady
140
IZABELLA RUSINOWA
chrześcijańskie, co miało pomóc Indianom w szybszym "cywilizowaniu się". W okresie prezydentury U. S. Granta wiele grup religijnych otrzymało możliwość pracy z Indianami przeniesionymi do rezerwatów. Poszczególni misjonarze mogli się poszczycić różnymi osiągnięciami w nauczaniu podległych im grup plemiennych zarówno języka angielskiego, prac rolniczych, rzemieślniczych, śpiewu kościelnego, jak i zasad chrześcijańskich.
Na początku lat osiemdziesiątych XIX w. wiele osób z grup religijnych zaangażowanych w działalność misjonarską w rezerwatach zbierało się na coroczne konferencje nad jeziorem Mohonk, w stanie Nowy Jork. Pod ich naciskiem i osób myślących podobnie, w tym Helen Hunter Jackson i jej publikacji Wiek bez honoru (A Century of Dishonor, 1881), doszło do wykrystalizowania się nowej polityki amerykańskiej w stosunku do tubylców, która znalazła swe odzwierciedlenie w ustawie Dawesa (General Allotment Act lub Dawes Act) z 1887 r. To prawo oraz następne regulowały działalność Biura ds. Indian oraz miały doprowadzić do pełnej amerykanizacji Indian. Ideą przewodnią było zrównanie ras. Miało to się stać w szybkim czasie. Podstawą była likwidacja rezerwatów i nadanie głowie każdej indiańskiej rodziny własności ziemskiej, tj. 160 akrów ziemi wydzielonej z terenu rezerwatu. Nadwyżki ziemi z rezerwatu, po podziale, miano sprzedać białym osadnikom.
Zakładano, zgodnie z darwinizmem społecznym, iż posiadanie indywidualnej, ściśle wyznaczonej działki ziemi zmusi czy też zachęci rodzinę indiańską do wytężonej pracy, by samodzielnie wyżywić się, a przy tym uwolni rząd federalny od odpowiedzialności za tę grupę etniczną. Ponadto liczono na likwidację indiańskich społeczności i ich politycznych organizacji. Wielu bowiem polityków amerykańskich nie wierzyło w możliwości dalszego istnienia samorządu plemiennego. Nadanie Indianom prywatnych działek ziemi miało skłonić jednostkę do odpowiedzialności za swój byt, a także doprowadzić do likwidacji organizacji plemiennych opartych na wspólnocie ziemi.
Podział ziem rezerwatów przeprowadzali agenci Biura, którzy starali się nie dostrzegać istnienia organizacji plemiennej z wyjątkiem Pięciu Cywilizowanych Narodów i kilku innych plemion zamieszkałych na Terytorium Indiańskim, a także Seneca ze stanu Nowy Jork. Oczekiwano, iż władze tych plemion same dokonają podziału ziem plemiennych pośród członków plemion. Kiedy okazało się, iż rządy Choctaw i Cherokee nie tylko tego nie uczyniły, lecz wystąpiły na drogę sądową, Kongres ustawą Curtisa z 1898 r. zdelegalizował te władze plemienne. Ten kolejny akt Kongresu wskazywał na zamierzenia rządu federalnego, który świadomie i konsekwentnie pragnął doprowadzić do likwidacji wszelkich form odrębności plemion indiańskich i poddania ich pełnej jurysdykcji federalnej. Miała nastąpić ich pełna unifikacja. Kolejne ustawy Kongresu z lat 1906 i 1910 wydano w celu likwidacji resztek niezależności oraz odrębności plemiennej.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Następnym zamierzeniem polityki amerykańskiej, poprzez podział rezerwatów i nadanie prywatnych działek ziemi, stało się zmuszenie czy też doprowadzenie różnymi metodami Indian do przyjęcia i zaakceptowania amerykańskich wzorców życia, czyli likwidacji tożsamości plemiennej. Założeniem było przyjęcie przez Indian "zwyczajów cywilizowanego życia" i chociaż nie ustalano tego żadnym aktem prawnym, dosyć powszechnie rozumiano to jako posługiwanie się językiem angielskim, obcięcie włosów, ubieranie się zgodnie z panującym w kraju obyczajem, uczęszczanie do kościoła, praca na roli i wysyłanie dzieci do szkół prowadzonych przez misjonarzy.
Drogą pokojową, tj. poprzez chrystianizację i naukę rolnictwa, jak i militarną usiłowano po 1865 r. włączyć liczne plemiona indiańskie w nurt życia amerykańskiego. W sumie doprowadziło to do gruntownych przemian w życiu Indian zamieszkałych w Stanach Zjednoczonych.
Szacuje się, iż w momencie zakończenia wojny secesyjnej około 300 tyś. Indian przebywało na zachodnich obszarach kontynentu. Niezależnie od ich fizycznej, językowej i kulturalnej różnorodności dzielić ich można na trzy duże grupy: słabe i prymitywne plemiona znajdujące się na terenach pustynnych między Górami Skalistymi a Sierra Nevada, pokojowo nastawione i wysoko rozwinięte plemiona rolnicze i pasterskie na Południowym Zachodzie oraz odważnych, wojowniczych Indian Prerii.
Dwie pierwsze grupy, nieliczne, nie odgrywały ważnej roli w konfliktach z Amerykanami, szczególnie iż obszary przez nich zamieszkane były mało atrakcyjne gospodarczo dla białych. Tereny górskie lub pustynne pozwoliły im zachować swoją niezależność, o ile nie znaleziono tam, tak jak na Alasce, kruszców i minerałów.
Natomiast około 240 tyś. Indian żyjących na Preriach, należących do wielu grup plemiennych, często walczących między sobą, jak np. Siuksowie, Arapaho, Czejenowie z Kiowa i Ute, czasami nawet usiłowało działać razem przeciwko agresji białych ludzi. W odróżnieniu od plemion zamieszkałych na wschód od rzeki Missisipi Indianie Prerii były to plemiona koczownicze żyjące z polowań na bizony i inne zwierzęta. Polowania na bizony, religijne obrządki oraz wojny zajmowały im dużo czasu. Zwycięstwa w potyczkach zbrojnych stanowiły o karierze jednostki i jej miejscu w hierarchii plemiennej.
U białych osadników, nic nie wiedzących o kulturze i zwyczajach wojowników Prerii, zetknięcie się z nimi wywoływało jednoznacznie negatywne nastawienie. Stąd na Pograniczu od lat sześćdziesiątych XIX w. dochodziło do zbrojnych nieporozumień, które zakończyły się w 1868 r. pacyfikacją przez oddziały federalne Indian - Czejenów i Arapaho. Równocześnie w latach 1865-1866 doszło do wojny z plemieniem Siuksów, w której w grudniu 1866 r. wyniszczeniu uległa kompania 82 żołnierzy kapitana W. J. Fettermana. W tej sytuacji, na podstawie raportu sporządzonego w 1867 r. przez specjalną komisję Kongresu, postanowiono zebrać Indian Prerii w dwóch różnych
142
IZABELLA RUSINOWA
rezerwatach: w Black Hills w Dakocie Południowej i na Terytorium Indiańskim, późniejszej Oklahomię, by nie zagrażali białym osadnikom. Chciano także usprawnić kierowanie sprawami indiańskimi poprzez ustanowienie Zarządu Komisarzy Indiańskich (Board of Indian Commissioners), złożonego z cywilnych urzędników ciała doradczego prezydenta, mającego zmniejszyć korupcję agentów federalnych i nacisk armii federalnej na załatwianie spraw indiańskich.
19. Bitwa pod Little Big Horn, 25 czerwca 1876 r.
Przed 1875 r. większość plemion Prerii znajdowała się już w rezerwatach, odkrycie złota w Black Hills doprowadziło jednak do nowej wojny z Siuk-sami, w której Siuksowie oraz Czejenowie dowodzeni przez Szalonego Konia (Crazy Horse'a) i Galia 25 czerwca 1876 r. zniszczyli oddział płk. G. A. Custera pod Little Big Horn. Mimo to przewaga militarna armii
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
federalnej doprowadziła do osadzenia wszystkich Siuksów w rezerwatach. Podpisany już traktat o ustanowieniu Wielkiego Rezerwatu Siuksów w 1868 r. został przez to przekreślony, a Siuksowie osadzeni w 9 niewielkich terytorialnie rezerwatach, gdzie poddano ich władzy agentów Biura ds. Indian, wprowadzano amerykańskie wzorce wartości i niszczeniu ulegał autorytet wodzów, w tym Siedzącego Byka (Sitting Bulla) i innych.
Do potyczek zbrojnych Siuksów z wojskiem federalnym doszły i inne sporadyczne wystąpienia Indian, jak: ucieczka Indian Nez Perce, którzy nie chcieli zostać osadzeni w rezerwacie w Idaho, i ich długi 1300-milowy marsz do granicy kanadyjskiej, co zakończyło się jednak ich zatrzymaniem przez armię federalną i przesiedleniem do rezerwatu. Wodza Josepha i jego 400 ludzi przewieziono do fortu Leavenworth w stanie Kansas, gdzie otrzymali status jeńców wojennych, potem na Terytorium Indiańskie, gdzie wielu zmarło.
Apacze na Południowym Zachodzie próbowali przez dłuższy czas zachować swoją samodzielność aż do wzięcia do niewoli Geronima w 1886 r. ;
W 1890 r. nastąpiło ostatnie tragiczne wydarzenie. W rezerwacie Siuksów w Dakocie Południowej doszło do odrodzenia religijnego, wyrażanego przyjęciem od innych plemion Prerii "tańca ducha" (Ghost Dance). Od samego początku nowa, millenarystyczna wiara wywoływała niechętny stosunek białych, podejrzewających, iż stanie się ona zarzewiem niepokoju. W rezerwacie Pine Ridge, gdzie przebywali Siuksowie Oglala, agent obawiając się wystąpień indiańskich zawezwał na pomoc oddział armii federalnej, który dokonał masakry około 300 bezbronnych ludzi, w większości kobiet i dzieci, w Woun-ded Knee. Tragedia ta symbolizowała stosunek rządu federalnego do Indian pragnących zachować swoją tożsamość i kulturę.
W sumie przewaga techniczna białego człowieka zaciążyła na stosunkach z Indianami. Prerie poprzecinano liniami kolejowymi oraz telegraficznymi. Między rokiem 1872 a 1874 grupy zawodowych myśliwych uzbrojonych w karabiny marki Winchester wybiły około 3 min bizonów. Plemiona koczownicze straciły nie tylko ziemię, lecz także zwierzęta, które stanowiły podstawę ich utrzymania.
Po wojnie secesyjnej wśród polityków amerykańskich panowały dwie opinie co do przyszłości Indian. Ludzie z Pogranicza twierdzili, iż "dobry Indianin to martwy Indianin", i pragnęli pokonać Indian fizycznie, a niedobitki osadzić w rezerwatach pod nadzorem wojska federalnego. Idealiści ze Wschodniego Wybrzeża sądzili, iż jedyną szansą dla Indian jest amerykanizacja. Indianin musi porzucić swój dotychczasowy tryb życia, kulturę, obciąć włosy, nauczyć się języka angielskiego, rolnictwa i zostać samodzielnym farmerem. Zgodnie z tymi ostatnimi poglądami reformatorzy, wśród których byli dawni działacze ruchu abolicjonistycznego, jak Wendell Phillips i William L. Garrison, Henry Whipple oraz polityk Carl Schurz czy pisarka Helen Hunter
144
IZABELLA RUSINOWA
Jackson, usiłowali wpływać na politykę rządu federalnego w stosunku do tubylców.
Działalność Stowarzyszenia Praw Indian (Indian Rights Association) i Krajowego Stowarzyszenia Obrońców Indian (National Indian Defence Association) doprowadziła w latach osiemdziesiątych XIX w. do niszczenia rządów plemiennych i działalności asymilacyjnej. Podstawą asymilacji miało być oprócz nadziałów ziemi szkolnictwo.
Powstające szkoły z internatami dla dzieci indiańskich miały zadanie izolowania młodzieży od wpływu rodziców oraz od wyznawanej przez nich religii. Koncepcja szkolnictwa dla młodzieży indiańskiej, podobnie jak i murzyńskiej, polegała na uczeniu zawodu i języka angielskiego. Wzorcem dla innych stała się szkoła zorganizowana przez R. H. Pratta w 1879 r., znana jako Szkoła Indiańska Carlislego (Carlisle Indian School).
Historycy uważają, że szkolnictwo indiańskie - jako część programu amerykanizacji - nie zdało egzaminu. Wielu uczniów rezygnowało z nauki, uciekało ze szkoły, brakowało im motywacji, gdyż nie widzieli sensu przyswajania sobie nieprzydatnej im wiedzy i umiejętności. Również i programy szkolne przeznaczone dla dorosłych - nauka rolnictwa i prac domowych - nie spełniały swych zamierzeń, natrafiając na opór zainteresowanych, zmuszanych często siłą do pracy fizycznej w szkole, by zmniejszyć koszty utrzymania wychowanków.
Nauczyciele i instruktorzy, w sporej części misjonarze i misjonarki, czynili wysiłki, by zniknęły zwyczaje różniące plemiona indiańskie, podobnie jak i ich języki. Dlatego dzieciom w szkołach nadawano anglosaskie nazwiska, ścinano włosy, ubierano w stroje białego człowieka, by nie wyróżniały się wśród otoczenia. Karano, często fizycznie, za mówienie w języku plemiennym. W szkołach z internatami, które tworzono poza rezerwatami, dzieci indiańskie przebywały od czterech do ośmiu lat. Często zabierano do szkół już dzieci sześcioletnie. Celowo ograniczano im kontakty z rodziną i plemieniem. W czasie wakacji wysyłano je do pracy w gospodarstwach białych farmerów, by w praktyce uczyły się zwyczajów białego człowieka. Sporo dzieci umierało z samotności, strachu przed karami, złego wyżywienia, chorób. Uczniowie musieli odrzucić wszystko, co poprzednio stanowiło o ich tożsamości. Nauczyciele często wyśmiewali lub tłumili wszelkie oznaki indiańskości. System szkolny stał się próbą wyparcia z dzieci całej ich dotychczasowej historii i poczucia tożsamości. Próbowano także doprowadzić do zaniku języków plemiennych, by nie można ich było przekazać następnym pokoleniom.
Z zachowanych wspomnień wiemy, iż spora grupa młodych Indian ulegała asymilacji, pozostali natomiast starali się zachować swoją tożsamość. O ile w szkole przebywało kilkoro dzieci z jednego plemienia, starały się one zazwyczaj spotykać za obrębem szkoły, by mówić w swoim języku. Wśród młodzieży uczęszczającej do szkół z internatem często dochodziło do małżeństw między-
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
plemiennych i do zamieszkania tych par poza plemieniem, co sprzyjało ich amerykanizacji.
W latach dziewięćdziesiątych zaczęło powstawać coraz więcej szkół w rezerwatach lub ich pobliżu. Stanowiły pewną próbę adaptacji w środowisku amerykańskim młodzieży indiańskiej, przy próbach likwidacji kultury indiańskiej. *.*?,"{;-,!?
W tego typu polityce asymilacyjnej pomocne było zarówno istnienie rezerwatów, działalność misyjna wielu wyznań, jak i uchwalenie przez Kongres w 1887 r. ustawy Dawesa, która nakazywała podział ziem rezerwatów na indywidualne działki. W zależności od wielkości rezerwatu działka ziemi wynosiła od 80 do 160 akrów ziemi. Reformatorzy sądzili, iż tego typu radykalne środki doprowadzą Indian do przyjęcia cywilizacji białego człowieka, co pozwoli przyznać większości Indian prawa obywatelskie. Ale nie tak łatwo było prymitywnym członkom plemion, w większości zamkniętym przymusowo w rezerwatach, odciętym od kontaktów z białymi sąsiadami i swoją przeszłością, szybko przyjąć amerykańskie nawyki cywilizacyjne, w tym nauczyć się uprawy ziemi czy też hodowli.
Efektem ustawy Dawesa była szybka pauperyzacja ludności indiańskiej, zanikanie tradycyjnej struktury plemiennej oraz jej moralny i fizyczny upadek, do czego bez wątpienia przyczyniał się również rozpowszechniony alkoholizm, a także podziały w plemionach wynikające z działalności misjonarzy różnych wyznań. W roku 1900 populacja indiańska w Stanach Zjednoczonych zmniejszyła się do 250 tyś. osób.
Realizacja ustawy Dawesa przebiegała różnie. Wobec opornych plemion rząd federalny stosował przemoc. I tak np. w rezerwacie przeznaczonym dla Nez Perce w latach 1890-1895 pomimo oporu Indian ziemię podzielono, a ponad 2/3 ziem rezerwatu jako nadwyżka dostała się w ręce białych, w czym czynnie pomagał agent Biura. W stosunkowo zasobnym rezerwacie Indian Dakota w Pine Ridge w Dakocie Południowej próby przydzielenia indywidualnych działek ziemi doprowadziły do ubóstwa jego mieszkańców. Chociaż od 1885 r. wysyłano do tego rezerwatu bydło, które zapoczątkowało dużą hodowlę, liczącą w 1912 r. około 40 tyś. sztuk, to sprzedaż jego w początkowym okresie pierwszej wojny światowej wraz ze sprzedażą ziem przez Indian doprowadziła zamieszkałą tam grupę Indian Oglala do biedy i klęski głodu.
Inaczej działo się w rezerwacie Osage. Przed 1893 r. połowa ziem indiańskich znalazła się w rękach białych farmerów i hodowców bydła. Pod kierunkiem wodza Bigheart Indianie ci zaczęli protestować przeciwko dalszym pracom geometrów Biura i rozpoczęli działania w sądach, co ciągnęło się do 1906 r. W wyniku orzeczeń sądowych udało się każdemu z Osage otrzymać 658 akrów ziemi i 3819 dolarów z funduszy plemiennych, a także zachować prawa do minerałów znajdujących się na ich ziemiach. Plemię Creek z wodzem Isparharcher do 1906 r. protestowało różnymi sposobami, w tym występując
146
IZABELLA RUSINOWA
do sądów federalnych, przeciwko podziałowi ziem plemiennych. Dlatego też w 1906 r. Kongres uchwalił ustawę Curtisa znosząc rządy plemienne i sądownictwo indiańskie, co zmusiło Indian Creek do podporządkowania się ustawodawstwu federalnemu. Wywołało to jednak silny opór, kierowany prz^z Citto Hajro, w celu utrzymania zwyczajów i tradycji świętego ognia i rady plemiennej Creek. Podobnie działo się wśród Cherokee.
Proces niszczenia rezerwatów w praktyce ciągnął się do początków XX w. Część Indian nie użytkowała przyznanych im ziem, niektórzy oddawali je w dzierżawę. Część ziem stracili Indianie na skutek sprzedaży lub przez mieszane małżeństwa. W 1909 r. 2/3 przydzielonych Indianom działek z podzielonych ziem rezerwatów przeszła w ręce białych.
Szacuje się, że w czasie ważności ustawy Dawesa, czyli w latach 1887-1934, Indianie stracili 86 min akrów ziemi plemiennej z posiadanych 100 min. Z badań historyków wynika, że los Indian, którzy nie zostali objęci rozdziałem ziem plemiennych na pojedyncze działki, był lepszy niż przymusowych farmerów. Uniknęli bowiem gwałtownej dezorganizacji życia zbiorowego i związanych z tym stresów.
Pod wpływem praktycznego wprowadzania w życie ustawy Dawesa zmienił się stosunek Indian i ich białych przyjaciół do idei rezerwatów. Kiedyś uznawane za więzienia, teraz stały się miejscem, gdzie Indianie byli u siebie, mogli rozwijać swoją kulturę.
Rezerwaty i ograniczenia życia Indian przebywających na niewielkich terytoriach w niejednakowym stopniu dotknęły plemiona. Te, które od dawna prowadziły osiadły i rolniczy tryb życia, jak np. Pueblo, nie doznały takich wstrząsów, jak myśliwi z koczowniczych plemion Prerii.
Następstwem zmiany trybu życia stawały się zmiany systemów wartości oraz ról społecznych. Wśród myśliwych pracę na roli uznawano za godną tylko kobiet. Tymczasem na farmach to mężczyzna spełniał główne prace. Znikały przez to role typowo męskie: wojownika i myśliwego. Wśród plemion Prerii stresy i zmiana systemu wartości dotknęły bardziej mężczyzn niż kobiety, które na zmianach tych zyskały, gdyż ich prace ograniczały się do zajęć domowych i rzemiosł, jak tkactwo, garncarstwo. W niektórych plemionach, jak Navaho, dochodziło do zmiany dotychczasowych zajęć np. na hodowlę owiec, a pod wpływem agenta doszło tam do upowszechnienia wytwórstwa wyrobów ze srebra i minerałów, które z biegiem czasu przynosiły rzemieślnikom spore korzyści materialne.
Reakcją na zamknięcie w rezerwatach stało się zarówno nadużywanie alkoholu, gry hazardowe, jak i ruchy religijne, np. pejotyzm, z bogatą obrzędowością, głoszeniem wyższości kultury indiańskiej nad kulturą białego człowieka i stworzeniem w 1918 r. Kościoła Indian Amerykańskich na terenie Oklahomy. Pejotyzm integrował plemiona, tworzył system wartości nadający sens życiu jednostki, przyczyniając się do ujednolicenia kultur plemiennych.
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
Członkami wyznania stawali się Indianie o elementarnym poziomie wykształcenia i pewnej już akulturacji. Na terenach Północnego Zachodu popularny stawał się Kościół shakersów łączący w sobie tradycyjne elementy indiańskie z chrześcijaństwem. Odrodzenie swoje przeżywała także grupa zwolenników wyznania Kościoła Longhouse z plemienia Irokezów. W wielu rezerwatach dochodziło do tworzenia tajnych grup religijnych, co świadczyło o zmniejszaniu się wpływów misjonarzy chrześcijańskich wśród członków plemion, jak i o kłopotach Indian w odnalezieniu się w nowej sytuacji społeczno-politycznej.
Amerykanie różnymi metodami zachęcali Indian do rolnictwa, np. kwa-krzy płacili Indianom Seneca za wyższe zbiory. Jednak szybkiemu przystosowaniu się Indian do nowych warunków przeszkadzało wiele czynników wewnętrznych i zewnętrznych, zagęszczenie ludności na małych obszarach, niska jakość posiadanej ziemi i niewielkie umiejętności indiańskich farmerów oraz w sumie mała pomoc rządu amerykańskiego.
Zmiany w sposobach życia i nowych warunkach ekonomiczno-społecz-nych oraz polityka władz amerykańskich zmierzały w kierunku zniszczenia kulturowej odrębności Indian. Jednakże plemiona przechowywały potajemnie pewne wierzenia i obyczaje, a zakazy agentów Biura ds. Indian wzmacniały opór i wierność tradycyjnym wzorcom postępowania. Natomiast uległa zmianie cała kultura materialna. Wyposażenie domów, narzędzia, ubiory były już amerykańskie. Zniknęła lub osłabła więź społeczna w ramach plemienia, natomiast wzrosło znaczenie rodziny i pokrewieństwa. W językach indiańskich pojawiło się wiele obcych słów oznaczających przedmioty przyjęte od białych, a także nazwiska i imiona anglosaskie.
Na początku XX w. wśród Indian, podobnie jak i w grupie murzyńskiej, pojawiła się niewielka grupa inteligencji. Wśród nich znajdowali się m.in. Carlos Montezuma, lekarz z plemienia Apaczów, Henry Rów Cloud, nauczyciel (Winnebago), Thomas L. Loan, prawnik (Omaha), Arthur C. Parker, antropolog (Seneca), John M. Oskisson, pisarz (Cherokee), Charles Eastman, lekarz (Siuks), Gertruda Bonnin, pisarka z plemienia Siuksów, Sherman Coolidge, działacz społeczny z plemienia Arapaho.
W październiku 1912 r. w Columbus, w stanie Ohio, powstało Stowarzyszenie Indian Amerykańskich (Society of American Indians) z przedstawicieli 18 plemion. Program ich podkreślał ważność przynależności rasowej bardziej niż plemiennej, konieczność poprawy sytuacji mieszkaniowej i zdrowotnej Indian. Od 1913 r. wydawano "Society of American Indians Magazine" przeznaczony dla obu ras z zadaniem zarówno budzenia indiańskiego patriotyzmu, jak i dostarczania rzetelnej wiedzy o tubylczej ludności amerykańskiej, jej historii i kulturze. Wydaje się, iż amerykanizacja plemion, która następowała pod wpływem otoczenia, szkolnictwa, działalności misjonarzy, przyczyniała się w pewnym stopniu do zachowania nie tylko tożsamości plemiennej jako wyrazu oporu, lecz również do tworzenia wśród nich idei
r
IZABELLA RUSINOWA 148
panindiańskich, utożsamiania się nie tylko z plemieniem, lecz z całością Indian, ludem tubylczym Ameryki.
W wyniku zamknięcia Indian w drugiej połowie XIX w. w rezerwatach stracili oni tożsamość plemienną. Wprawdzie zachowano rządy plemienne, tj. wodzów i rady, lecz nie miały one wobec istnienia władzy agenta Biura znaczenia. Wraz z likwidacją ziem plemiennych zanikały więzi plemienne.
Ponadto po 1887 r. sytuacja prawna wielu Indian pozostawała w dalszym ciągu nie określona, gdyż nie zawsze wraz z aktem nadania ziemi otrzymywali oni obywatelstwo amerykańskie. W 1907 r. obywatelstwo amerykańskie otrzymali mieszkańcy Terytorium Indiańskiego, gdy powstał stan Oklahoma. W okresie pierwszej wojny światowej Indianie, którzy służyli w wojsku amerykańskim, otrzymywali obywatelstwo. Towarzyszył temu symboliczny rytuał: wystrzelenie ostatniej strzały / łuku i wzięcie do ręki pługa. Dopiero jednak w 1924 r. pod naciskiem Krajowego Stowarzyszenia Obrońców Indian i innych stowarzyszeń Kongres uchwalił ustawę o nadaniu praw obywatelskich wszystkim Indianom, którzy mieszkali na terenie Stanów Zjednoczonych. Uzys- [ kanie prawnego statusu równego innym grupom etnicznym dawało im prawa podobne do tych, jakie mieli inni obywatele amerykańscy, chociaż przez długi f czas w wielu stanach nie posiadali praw wyborczych.
Indianie pozostający w rezerwatach od 1924 r. mieli status zarówno f obywateli Stanów Zjednoczonych, jak też pozostawali pod opieką rządu federalnego, co generalnie nie zmieniało ich trudnej sytuacji ekonomicznej i miejsca między dwoma kulturami: amerykańską i plemienną. ?
Pomimo wysiłków rządu federalnego program osadzenia Indian na pojedynczych działkach ziemi w sumie się jednak nie udał. Zachowały się rezerwaty na północnych preriach i Południowym Zachodzie, a spora grupa Indian sprzedała swe działki ziemi, przydzielone im przymusowo, i żyła nadal w biedzie.
Przed 1920 r. okazało się, iż przeważająca większość Indian w Stanach Zjednoczonych nigdy nie zostanie farmerami czy hodowcami na wzór swych białych sąsiadów. Grupa jako całość ulegała stopniowej pauperyzacji. Biuro ds. Indian bardziej mogło się natomiast pochwalić zniszczeniem instytucji plemiennych niż przeprowadzeniem podziałów rezerwatów, dzięki czemu urzędnicy Biura i współpracujący z nimi Indianie mieli rzeczywisty wpływ na życie rezerwatów, stając w opozycji do większości członków plemienia. Sukces odniosła biurokracja federalna, nie zaś rzeczywista amerykanizacja tubylców. Poddawani jej działalności Indianie stawali na rozdrożu między zachowaniem ! swojej tożsamości a przyjęciem obcej im kultury i wzorców zachowania. f Większość Indian nauczyła się lepiej czy gorzej języka angielskiego, przyjęła ubiory, czasami i budownictwo sąsiadów, z wyjątkiem Navaho, Pueblo, f którzy używali tradycyjnych ubiorów i domów. Kolejne zmiany wśród tej r grupy etnicznej zaszły dopiero w wyniku wprowadzenia w życie ustawodawstwa Nowego Ładu (New Deal).
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914
W okresie miedzy 1865 r. a pierwszą wojną światową zachodziły poważne zmiany w sytuacji prawno-politycznej ludności murzyńskiej i indiańskiej. Obie grupy etniczne w różny sposób amerykanizowano, równocześnie jednak nie dając lub też odbierając im przysługujące prawa obywatelskie, co pozwoliło im lepiej lub gorzej zachować swoją odrębność kulturową oraz w różny sposób stawać się pełnoprawnymi obywatelami państwa. Natomiast w omawianym okresie pod wpływem szkolnictwa i uczestnictwa w nim bardziej ambitnych jednostek z obu grup etnicznych powstały niewielkie grupy inteligencji murzyńskiej lub indiańskiej, które później zaczną odgrywać rolę przywódczą w swoich grupach w walce o zachowanie swojej odrębności, jak i o znalezienie miejsca w pluralistycznej społeczności Stanów Zjednoczonych.
BIBLIOGRAFIA
Bennett L. Jr., Before the Mayflower; A History of the Negro in America, 1619-1964, Baltimore 1969
Franklin J. H., From Slavery to Freedom, New York 1947
Fritz H. E., The Movement for Indian Assimiliation, 1960-1980, New York 1963
Hoggs R., Competition and Correction: Blacks in the American Economy, 1865-1914, New York 1977
Henriksson M., The Indian on Capital Hill. Indian Legislation and the United States Congres, 1862-1907, Helsinki 1988
McPherson J. M., The Abolitionist of Colored Peoples, 1909-1920, Norman 1967
Kousser J. M., The Shaping of Southern Politics, Suffrage Restriction and the Establisment of the One-Party South, 1880-1910, Cambridge 1974
Nowicka E., Rusinowa L, Indianie Stanów Zjednoczonych. Antologia tekstów źródłowych, Warszawa 1991
Nowicka E., Rusinowa L, Wigwamy, tomahawki, rezerwaty. Z dziejów Indian w Stanach Zjednoczonych, Warszawa 1988
Prucha F. P., Americanizing the American Indian. Writings by the "Friends of Indian", 1880-1900, Cambridge 1973
Rusinowa L, Tom czy Sam. Z dziejów ludności murzyńskiej w Stanach Zjednoczonych, Warszawa 1983
Wellman P. L, The Indian Wars of the West, Norman 1956
Woodward C. V., The Strange Career ofJim Crow, New York 1974
Woodward C. V., Origins of the New South, 1877-1913, New York 1951
r
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU
W LATACH 1850-1920
***
DAYID R. GOLDFIELD
Wiosna w Filadelfii, 10 maja 1876 r. Prezydent Ulysses S. Grant, cesarz Brazylii i kilkaset ważnych osobistości ze świata polityki i wojskowości powstają, gdy orkiestra i chór dochodzą do punktu kulminacyjnego "Alleluja" z oratorium Mesjasz Geor-ga Friedricha Haendla. Olbrzymia flaga Stanów Zjednoczonych powiewa na szczycie znajdującego się opodal budynku, a setka armat huczy w ogłuszającym salucie. Tak rozpoczynał się drugi wiek istnienia państwa amerykańskiego.
W ciągu następnych sześciu miesięcy ponad 8 min ludzi obejrzało Wystawę Stulecia, prezentującą osiągnięcia nowej potęgi przemysłowej świata. Thomas Edison opowiadał zwiedzającym o swoim nowym telegrafie automatycznym, a Alexander Graham Bell demonstrował działanie telefonu, wprawiając widzów w zdumienie. Pawilon Maszyn cieszył się największym zainteresowaniem. Wchodząc do budynku, zwiedzający natykali się na gigantyczny silnik parowy Corlissa, górujący nad innymi eksponatami - produktami amerykańskiej myśli technicznej. Ten właśnie silnik napędzał wszystkie urządzenia na wystawie - był przeciwwagą dla elektrycznych mechanizmów Edisona i Bella. Jeden ze zwiedzających stwierdził: "Tak, ciągle jeszcze w tych konstrukcjach ze stali i żelaza geniusz narodu może wyrazić się najswobod-niej".
Wystawę otwarto w czasie, gdy gospodarka Stanów Zjednoczonych przeżywała kryzys. Fanfary brzmiały fałszywie dla dziesiątek tysięcy bezrobotnych Amerykanów i dla niezliczonej rzeszy tych, którzy stracili swoje oszczędności wskutek bankructwa banków, spadku cen na rynku nieruchomości oraz upadku małych przedsiębiorstw. Okres dekoniunktury rozpoczął się w 1873 r. i trwał aż do roku 1877.
Po przeciwnej stronie ulicy, na której mieściły się solidne pawilony wystawowe i starannie wypielęgnowane trawniki, wznosiło się "miasto stulecia", stanowiące zaprzeczenie optymizmu i wrażenia dobrobytu, jakim tchnęły przykłady amerykańskiej pomysłowości. Kilkadziesiąt byle jakich konstrukcji, pospiesznie zbudowanych z drewna i blachy, grożących w każdej chwili katastrofą, wznosiło się nad zabłoconym jednomilowym ciągiem tanich barów, odrapanych hoteli, małych restauracji i prowizorycznych aren, na kto-
154
DAYID R. GOLDFIELD
rych odbywały się pokazy cyrkowe. Wszystkie te budowle służyły tym, którzy nie mogli sobie pozwolić na kupno za 50 centów biletu wstępu na oficjalną wystawę. Ta część Filadelfii, w której znajdowała się wystawa i "miasto stulecia", była odbiciem zarówno obietnic, jakie niosło ze sobą amerykańskie przemysłowo-miejskie życie, jak i jego pułapek. W Stanach Zjednoczonych trwał proces wielkich przemian demograficznych i ekonomicznych, ustalania się hierarchii osób, miejsc i majątków.
Szybki rozwój miast i przemysłu po roku 1850 spowodował, że Amerykanie jako naród zmienili się, i to pod kilkoma względami. Po pierwsze, stali się mieszkańcami miast. W roku 1920, co nie zdarzyło się nigdy przedtem, więcej ich mieszkało w miastach niż na wsi. Po drugie, zmienił się charakter siły roboczej i miejsc pracy. Rzemieślnicy i małe warsztaty to zjawiska typowe dla Stanów Zjednoczonych lat pięćdziesiątych XIX w., ale na początku XX stulecia przeważały już duże fabryki i na wpół wykwalifikowani robotnicy. Po trzecie wreszcie, zmieniła się też rola władz federalnych, stanowych i komunalnych, które w okresie przed wojną secesyjną miały mniejszy udział w kierowaniu gospodarką, sterowaniu miejscami pracy i rozwojem miast. Pod koniec XIX w. rząd rozbudował swoją funkcję finansową i kontrolną, by sprostać wyzwaniom, jakie niósł rozwój miast i przemysłu.
Początki rozwoju przemysłowego miast amerykańskich sięgają końca pierwszej połowy XIX stulecia. Korzyści płynące ze strategicznego położenia, obfitość taniej siły roboczej, której liczba zwiększała się dzięki napływowi ludności z terenów rolniczych i z Europy, szybko rosnące zapotrzebowanie na dobra konsumpcyjne oraz kapitał gromadzony w miarę polepszania się warunków do prowadzenia działalności handlowej ułatwiły rozwój przedsiębiorstw przemysłowych. W większości były to typowe warsztaty zatrudniające mniej niż dwadzieścia osób. Wiele gałęzi przemysłu opierało się na pracy robotników, mieszkających na obszarze całego miasta. Powodowało to zróżnicowanie gospodarki urbanistycznej i zwiększało znaczenie ekonomiczne miast portowych.
W miastach portowych zmienił się charakter pracy. Nagłe zwiększenie popytu spowodowało wzrost zapotrzebowania na towary wytwarzane na skalę masową. Liczyła się nie wysoka jakość artykułów produkowanych przez rzemieślników - tych w latach pięćdziesiątych XIX w. w typowych warsztatach takich miast, jak Filadelfia czy Nowy Jork, zatrudnionych było niewielu - lecz wydajność produkcji. Nową generację pracowników stanowili na wpół wykwalifikowani robotnicy, obsługujący maszyny.
Spadek płac, niska jakość pracy i coraz częstsze przypadki zatrudniania robotników najemnych stanowiły bezpośrednie konsekwencje obniżenia kwalifikacji ogółu zatrudnionych i wprowadzenia podziału pracy. Między rokiem 1830 a 1850 płace większości grup zawodowych spadły. Jak donosił "New York Times" w 1853 r., minimalny budżet czteroosobowej rodziny wynosił 600 dolarów, podczas gdy średnia roczna pensja rzemieślnika - 300 dolarów.
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
W połowie XIX w. większość spośród zatrudnionych w rzemiośle stanowiły kobiety i imigranci, a wiec grupy najniżej opłacane i mające najmniejsze możliwości znalezienia pracy.
Szyciem butów czy robieniem stołu nie zajmował się już jeden rzemieślnik, praca ta została podzielona na wiele etapów, co pozwalało na przyspieszenie procesu produkcji i wykorzystanie obfitości taniej siły roboczej. Produkt finalny montowany był w warsztacie lub fabryce przez niewielką liczbę wykwalifikowanych robotników z elementów wykonywanych w stosowanym teraz przez pracodawców systemie nakładczym. Kobiety i dzieci siedziały w ciasnych pomieszczeniach szyjąc odzież dla podwykonawcy, który oddawał ją do mistrza krawieckiego, a ten z kolei wysyłał do kupca. Maszyna do szycia, wprowadzona do powszechnego użytku w latach pięćdziesiątych XIX w., zwiększyła jedynie tempo pracy w najmniejszym nawet stopniu nie przyczyniając się do finansowego czy fizycznego odciążenia robotników.
Młode kobiety, szczególnie imigrantki, miały niewielkie możliwości znalezienia pracy poza tkactwem i krawiectwem. Niektóre porzucały pracę szwaczek i szły na służbę. Zarabiały co prawda mniej, ale otrzymywały przyzwoite wyżywienie i zakwaterowanie. Mimo zmian, jakie zaszły w gospodarce miejskiej w pierwszej połowie XIX w., służba w domach pozostała nadal zajęciem najczęściej wykonywanym przez imigrantki. Do roku 1855 niemal 3/4 służących pochodziło z Irlandii. Stopniowo jednak w większych miastach zaczęła wyłaniać się możliwość zatrudniania kobiet w fabrykach. Dzięki wprowadzeniu maszyn do szycia możliwe było zorganizowanie produkcji na terenie jednego zakładu, a zainstalowanie nowych urządzeń w przemyśle lekkim spowodowało, że praca stała się łatwiejsza.
powyżej 1000000 mieszk. główne okręgi przemysłowe
20. Miasta i główne okręgi przemysłowe, stan z 1860 r.
156
DAYID R. GOLDFIELD
Skutkiem upowszechnienia nowych technologii i urządzeń, jak np. maszyna do szycia, oraz zastosowania bardziej wydajnego silnika parowego stało się skoncentrowanie przemysłu w dużych miastach, gdzie istniało zaplecze siły roboczej, a nowe wynalazki, kredyty i transport były łatwiej dostępne. Dzięki wprowadzeniu silnika parowego w przemyśle tekstylnym przestano wykorzystywać energię wodną. Najkorzystniejsze pod względem lokalizacji stały się nie tereny leżące w pobliżu zbiorników wodnych, lecz na szlakach kolejowych - to właśnie kolej umożliwiała połączenie zakładów produkcyjnych zarówno z dalekimi rynkami zbytu, jak i ze źródłami surowców. Największe stacje węzłowe znajdowały się w miastach portowych.
Kolej odegrała podstawową rolę w rozwoju przemysłu w miastach amerykańskich. Po pierwsze, dzięki liniom kolejowym prowadzącym z Nowego Jorku i Filadelfii na Zachód miasta powstające w tamtym rejonie, jak np. Cincinnati i Chicago, uzyskały dostęp do wschodnich portów, tamtejszych rynków i nowych możliwości. Rzeka Missisipi - dotychczas główny szlak handlowy, łączący Zachód z Południem - utraciła natomiast swoje znaczenie gospodarcze, nowe bowiem centra miejskie na Zachodzie skierowały handel na Wschód. Po drugie, linie kolejowe dały początek innowacjom w finansowaniu kapitałowym, miało to przełomowe znaczenie dla dużych przedsiębiorstw przemysłowych, działających po wojnie secesyjnej. Kolej wymagała tak dużych nakładów pieniężnych, że w wysiłek jej finansowania zaangażowały się osoby prywatne, władze komunalne i legislatury stanowe. Istotną rolę odegrały też środki finansowe pochodzące z Europy. Koleje - ich budowa i eksploatacja - posłużyły też do zagospodarowania nadwyżek kapitałowych, zgromadzonych dzięki działalności handlowej; stworzyły również przedsiębiorcom możliwość zarządzania złożonymi jednostkami gospodarczymi - doświadczenia te okazały się później pomocne w kierowaniu korporacjami przemysłowymi.
Rozwój sieci kolei północnej umocnił pozycję Nowego Jorku w handlu i finansach, a także ostatecznie określił jego rolę jako krajowego centrum informacji. Kupcy, przedsiębiorcy i farmerzy prowadzili swoje interesy w Nowym Jorku, wiedząc, że przy zawieraniu transakcji mają tu dostęp do najnowszych i najpełniejszych informacji dotyczących rynku. Najznakomitsi prawnicy, najbogatsi finansiści, najlepsi księgowi oraz najlepiej zorientowani kupcy mieszkali w Nowym Jorku, ustanawiając zasady prowadzenia interesów. Bardzo rzadko nowe przedsięwzięcie gospodarcze było podejmowane bez wiedzy nowojorskich kupców i finansistów, a co ważniejsze - bez ich udziału w wynikających stąd korzyściach.
W latach pięćdziesiątych XIX w. bogactwa Zachodu zalewały miasta na Wschodzie, tamtejsi kupcy zaś wysyłali w przeciwnym kierunku materiały włókiennicze i towary przemysłowe. Miasta amerykańskie przechodziły w tym czasie proces przemian demograficznych, przestrzennych i politycznych.
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
W kolejnych dziesięcioleciach między rokiem 1820 a 1870 tempo przyrostu liczby ludności w miastach trzykrotnie przekraczało tempo wzrostu populacji całego kraju. Do roku 1870 ponad 1/4 wszystkich Amerykanów mieszkała w miastach. W roku 1820 było tylko 12 miast o liczbie ludności przekraczającej 10 tyś.; 40 lat później już 101 miast miało co najmniej tylu mieszkańców, a 8 z nich - ponad 100 tyś. Najznaczniejszy wzrost odnotowano pomiędzy rokiem 1840 a 1860, kiedy to największe miasta amerykańskie rozwijały się szybciej niż w jakimkolwiek innym okresie.
l ludność miejska
^^^j| ludność wieiska 80%
21. Ludność miejska i wiejska w latach 1870-1920
Stworzenie gospodarki ogólnokrajowej spowodowało nie tylko wzrost ludności miast, ale również ich rozwój, zmianę struktury przestrzennej i funkcji. Coraz liczniejsi mieszkańcy miast mieli coraz mniej czasu i chęci, żeby szyć sobie ubrania czy we własnym zakresie wytwarzać sprzęty domowego użytku. Potrzeby te miał odtąd zaspokajać handel. Domy towarowe, prowadzące sprzedaż detaliczną wielu artykułów, stały się miejscem, w którym klienci mogli zrobić kompleksowe zakupy. Powstawały one masowo przy głównych ulicach centralnych dzielnic, tracących stopniowo swój mieszkalny charakter, gdyż domy handlowe wypierały z nich rezydencje. Dzięki temu centrum stało się również miejscem odwiedzanym przez kobiety, gdyż nowe domy towarowe obsługiwały przede wszystkim klientelę kobiecą. Nowo powstające biura, sklepy i miejsca rozrywki oferowały mężczyznom stanowiska pracy w charak-
DAYID R. GOLDFIELD
terze urzędników, agentów ubezpieczeniowych, kasjerów bankowych, doradców prawnych i kierowników sklepów, czyli - jak powiedzielibyśmy dzisiaj - pracowników umysłowych. Ich żony, zgodnie z wymogami tamtych czasów, nie pracowały zawodowo. Podstawowym zadaniem zamężnych kobiet pochodzących z klasy średniej była opieka nad dziećmi i prowadzenie gospodarstwa. Dysponowały one jednak środkami finansowymi i mogły rozporządzać swoim czasem swobodniej niż robotnice - miały zarówno pieniądze, jak i czas, by odwiedzać handlowe sezamy. Oferta domów towarowych - meble domowe, gotowe ubrania, zabawki, materiały papiernicze i tanie powieści - była ukierunkowana na zaspokojenie kobiecych gustów. Świadczyło to o znaczeniu, przywiązywanym w ówczesnym społeczeństwie do wyposażenia domu, ale także o zwiększonym korzystaniu z produktów fabrycznych. Umożliwiło to kobietom należącym do klasy średniej poszukiwanie innych, poza domem, obszarów zainteresowań.
Okazałość i zaopatrzenie domów towarowych przyciągały kobiety o różnym statusie społecznym, nie tylko z klasy średniej. Chociaż wiele szwaczek i służących oglądało jedynie witryny sklepowe (duże okna wystawowe były nowym elementem służącym pozyskiwaniu klientów), niektóre jednak wydawały swoje pieniądze na towary w nich eksponowane. Nadawało to domom towarowym, jak też ulicom, charakter demokratyczny, gdyż stanowiły one miejsce spotkań rozmaitych klas i kręgów społecznych.
Gdy sklepy i biura wyparły budynki mieszkalne ze śródmieścia, pojawiło się nowe zjawisko: podmiejskie dzielnice mieszkalne. Usprawnienia w systemie transportu, a szczególnie wprowadzenie konnych tramwajów, ułatwiły urzędnikom dojazd do pracy. Dla niektórych wyprowadzenie się do dzielnic położonych dalej od centrum zatrudnienia nie było wystarczające. Rosnąca gęstość zaludnienia, brak terenów budowlanych i napływ obcokrajowców sprawiły, że miasta stały się mniej atrakcyjne dla klasy średniej. Europejczycy próbowali rozwiązać podobne problemy przebudowując miasta. Amerykanie natomiast postanowili się z nich wyprowadzić. Inaczej niż w wieku XX, przeprowadzka taka nie oznaczała bynajmniej porzucenia czy opuszczenia miasta. Amerykanie sprzed 150 lat nie uciekali z miasta, lecz dążyli do stworzenia bardziej ludzkich struktur urbanistycznych. Nie pogardzali oni miastem - było przecież źródłem utrzymania i rozrywek kulturalnych, takich jak koncerty, teatr, wykłady, biblioteki i szkoły, nie zaspokajało jednak ich wymagań jako miejsce zamieszkania.
Tylko najbogatsi przedstawiciele klasy średniej mogli pozwolić sobie na kupno ziemi i materiałów budowlanych, pokrycie kosztów budowy oraz poświęcenie części swego czasu i pieniędzy na dojazdy. Dom na przedmieściach znajdował się poza zasięgiem możliwości finansowych nawet wykwalifikowanych robotników, zarówno wówczas, jak i w dającej się przewidzieć przyszłości.
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
Różnice w charakterze siedzib mieszkalnych widoczne były także w obrębie stale rozrastających się miast. Na przykład Piąta Aleja w Nowym Jorku należała do najmodniejszych ulic mieszkalnych w całych Stanach Zjednoczonych. Atrakcyjna dzielnica mieszkaniowa powstała nawet w Chicago, jednym z nowszych miast Zachodu. Podobnie jak w przypadku innych tego typu dzielnic, jej charakter określali mieszkańcy. Elity miejskie najchętniej budowały sobie przestronne rezydencje w stylu greckim, z czerwono-brązowego piaskowca, wille włoskie i kamienice w stylu francuskim ze stiukami. Szeregowe domy były schronieniem dla stale rosnącej liczby urzędników, również państwowych, i innych pracowników administracji. Mniej uprzywilejowani, na skutek chronicznego braku mieszkań, wynajmowali wspólne, zatłoczone, jedno- lub dwupokojowe lokale, gdzie czynsz wynosił nawet trzy dolary tygodniowo, co stanowiło ogromne obciążenie dla rodzin robotniczych, z których niewiele zarabiało więcej niż dolara dziennie.
Wraz ze zwiększeniem się odległości między miejscami pracy a miejscami zamieszkania fizyczny dystans dzielący ludzi i ich siedziby przekształcił się w podziały według statusu społecznego, zachowania i sposobu postrzegania rzeczywistości. Społeczności miast Stanów Zjednoczonych nie miały ściśle określonej struktury klasowej, ale stawały się środowiskiem, w którym przynależność do określonej zbiorowości miała coraz większe znaczenie. Lokalizacja i rodzaj zajmowanego mieszkania czy domu nie były jedynymi wyznacznikami różnic klasowych w mieście roku 1860.
Dodatkowo pogłębiały je działania rozmaitych grup społecznych. Bractwa, towarzystwa literackie i Kościoły różnicowały się zgodnie z istniejącymi liniami podziałów społecznych. Biznesmeni tworzyli izby handlowe, ponieważ mieli podobne cele i zapatrywania na rozwój gospodarki. Robotnicy organizowali się w związki zawodowe, dzięki którym mogli dbać o swoje wspólne interesy. I choć działalność tych stowarzyszeń o celach ekonomicznych była niejednokrotnie krótkotrwała, dawały one robotnikom jako grupie możliwość ustosunkowania się do nowych zjawisk zachodzących w ich życiu.
Sposób spędzania wolnego czasu i rekreacja stanowiły jeszcze jeden dowód na istnienie różnic społecznych. Rozrywki ludzi bogatch coraz mniej miały wspólnego z życiem "reszty miasta". Rezydencja przy Piątej Alei, powozy i konie służące do poruszania się, kucyk dla młodszych dzieci, wierzchowiec dla starszych i jacht były niezbędnym warunkiem dolce vita. Robotnicy najczęściej spędzali swój wolny czas po prostu pijąc. Tawerny stały się enklawą mężczyzn. Ponieważ większość barów serwowała darmowy lunch, picie zaczynało się zwykle wczesnym popołudniem. Niestety, alkoholizm stał się w miastach poważnym problemem, szczególnie - choć nie wyłącznie - wśród robotników. Podobnie jak mieszkanie i praca, również wypoczynek powiązany był ze ściśle określonymi miejscami. Podczas gdy mieszkań-
160 L
DAYID R. GOLDFIELD
cy Nowego Jorku zaliczający się do lepszej kategorii przechadzali się po Broadwayu, robotnicy tłumnie zbierali się na ulicy Bowery.
Religia była również jedną z dziedzin, które zwiększały zasadnicze różnice kulturowe między klasami społecznymi. Kościoły takie jak episkopalny, kon-gregacyjny czy prezbiteriański pozostały religią elit; zwykli obywatele byli wyznawcami innych Kościołów protestanckich, katolicyzmu lub judaizmu. Pozycja jednostki w społeczeństwie zależała w gruncie rzeczy od przynależności do tego lub innego Kościoła.
Miejsce zamieszkania, udział w stowarzyszeniach, sposób spędzania wolnego czasu i religia potwierdzały zwiększające się różnice w zbiorowości miejskiej. Co więcej, mobilność między poszczególnymi grupami społecznymi była niewystarczająca, by zniwelować klasowe i kulturowe podziały. Niewielu pucybutów zostawało milionerami. Elita stawała się klasą coraz bardziej zamkniętą. Małżeństwa, interesy i utrzymywanie stosunków towarzyskich z ludźmi "spoza sfery" należały do rzadkości. Członkowie elit studiowali też we "właściwych" uczelniach, głównie na Harvardzie lub uniwersytetach o podobnym standardzie. W porównaniu z poprzednim pokoleniem w latach siedemdziesiątych XIX w. zmniejszyła się również mobilność wewnątrz tej samej klasy społecznej.
Nie oznaczało to, że jednostkom czy rodzinom nie należącym do elity nie udawało się poprawić swojej pozycji. Wręcz przeciwnie -jeśli mierzyć powodzenie miarą nagromadzonych dóbr, w każdym dziesięcioleciu przynajmniej 1/3 czy wręcz połowa Amerykanów należących do klasy średniej i robotników odnosiła sukces. Nabycie sklepu, konia, nowych mebli i domu - niezbędnego czynnika awansu w społeczności miejskiej - to wszystko znajdowało się w zasięgu możliwości niektórych robotników pracujących w mieście. Do 1859 r. Irlandczycy z San Francisco zdeponowali ponad 10 min dolarów w bankach Loan and Hibernia Savings, a większość tej sumy przeznaczono na hipoteki.
Mobilność w każdym mieście była jednak inna. Starsze miasta, takie jak Nowy Jork i Boston, miały bardziej stabilną strukturę społeczną. W miastach powstałych później, jak np. Cincinnati czy Chicago, gdzie gospodarka rozwijała się w szybszym tempie i gdzie nie istniała zamknięta elita ekonomiczna, zmiana statusu na wyższy lub niższy była łatwiejsza. Nawet tam jednak proces rozwoju gospodarki i stopień jego zaawansowania powodował zmniejszenie mobilności społeczeństwa.
Zarysowujące się różnice ekonomiczne i specjalizacja zachodzące w miastach połowy XIX w. sprawiły, że wzrosła liczebność klasy średniej. O jej statusie społecznym świadczyły nie tylko wykonywane zawody, ale i ucieczka od centrum miasta w poszukiwaniu bezpieczeństwa w zaciszu domowym i w konsumpcyjnym podejściu do rzeczywistości. Niektóre z jej aspiracji i zachowań przejęte zostały od elit, ale liczebność tej grupy umacniała klasę średnią w przekonaniu, iż stanowi ona siłę sama w sobie.

ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
Schludne półki sklepowe, dobrze wyposażone domy i racjonalnie zorganizowane miejsca pracy były kluczowymi emblematami uporządkowanego życia przedstawicieli klasy średniej. Taki sam ład chcieliby widzieć w swoich miastach, w których jednak panował coraz większy chaos. Reformatorzy wywodzący się z klasy średniej pragnęli zaprowadzić porządek, zwalczając epidemie, przemoc i biedę. Troszczyli się jednocześnie o to, by ludzie, którzy świadomie lub nie stali się sprawcami tego bałaganu, zostali zmuszeni do przyjęcia norm przyzwoitości uznawanych przez klasę średnią za obowiązujące. Ich działania doprowadziły do uruchomienia dwóch zinstytucjonalizowanych mechanizmów, których celem miało być rozwiązanie problemów życia miejskiego. Były to prywatne dobrowolne stowarzyszenia oraz władze komunalne.
Niewiele zjawisk budziło wśród mieszkańców miast większą grozę niż epidemie. Gdy wybuchały, ich przebieg był bezlitosny. Najczęściej nieszczęścia dotykały uboższe grupy społeczeństwa, ale wraz ze wzrostem gęstości zaludnienia w miastach choroby przekroczyły granice klasowe. Raporty naukowców z Francji i Wielkiej Brytanii z lat czterdziestych XIX w., dotyczące rezultatów stosowania środków zapobiegawczych, mających na celu ochronę zdrowia publicznego, zainspirowały do podobnych badań w Stanach Zjednoczonych. Ich wyniki zmusiły władze komunalne do podjęcia takich inicjatyw, jak sprzątanie ulic czy wywożenie nieczystości, i wprowadzenia kwarantanny. Ich skuteczność była jednak znikoma. Jak sądzili niektórzy, korzyści płynące z zakrojonego na szeroką skalę programu powszechnej ochrony zdrowia nie zrównoważyły kosztów ponoszonych w związku z tym przez podatników. Lekarze różnili się w poglądach na kwestię, czy choroby epidemiczne rzeczywiście są zakaźne, bezcelowe więc wydawało się zwiększanie kosztów przeznaczonych na kwarantanny. Tylko jeden stan, Nowy Jork, zmusił niezdecydowane miejscowe władze do zaakceptowania w 1866 r. nadzoru lekarskiego nad miastem Nowy Jork.
Innym powodem, dla którego lokalne władze wahały się przed wprowadzeniem w życie zarządzeń dotyczących ochrony zdrowia publicznego, stała się szczupłość funduszów. Budżet miejski był już i tak napięty przez inne przedsięwzięcia realizowane w latach pięćdziesiątych XIX w. W tym właśnie czasie władze miast zaczęły organizować służby przeciwpożarowe i policyjne, a także pomoc dla najuboższych, czym wcześniej zajmowali się ochotnicy. Ponieważ wartość własności zaczęła gwałtownie rosnąć w cenie, rozpoczął się boom inwestycyjny. Równocześnie jednak pogarszały się warunki życia w mieście - różne grupy społeczne tłoczyły się w niezdrowym, niebezpiecznym i niemoralnym środowisku. Władze komunalne rozumiały w tej sytuacji konieczność utrzymywania zawodowej straży pożarnej i policji.
Ubóstwo wymagało zastosowania radykalnych środków. Należało nie tylko zwiększyć zakres opieki świadczonej przez władze, ale również skalę
162 L
DAYID R. GOLDFIELD

pomocy ze strony prywatnych instytucji charytatywnych. Zgodnie z przekonaniem, rozpowszechnionym w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku wśród klasy średniej, biedacy sami byli winni swojemu nieszczęściu. Chrześcijańskie miłosierdzie oraz obawa przed niepokojami społecznymi zmusiły reformatorów do zajęcia się problemem nędzy. W ciągu dwóch dziesięcioleci instytucje państwowe i prywatne podjęły próbę realizacji trzech programów, które miały doprowadzić do upowszechnienia wśród biednych wartości wyznawanych przez klasę średnią i wykorzenienia ubóstwa. Nacisk położono na odwiedzanie domów, pomoc dla dzieci i propagowanie abstynencji. Działaniom tym rzadko kiedy jednak towarzyszyło zrozumienie, że zmiany na rynku pracy, napływ taniej siły roboczej oraz trudny los kobiet (szczególnie wdów) i dzieci były znacznie groźniejszą przyczyną nędzy niż brak zasad moralnych.
Należy wątpić, czy wysiłki na rzecz pomocy ubogim przyniosły lepsze rezultaty niż próby ochrony zdrowia publicznego. Pokoje w domach czynszowych były równie ciemne, jak kiedyś, ulice po dawnemu zatłoczone, a powietrze zanieczyszczone. Pracy brakowało, ci zaś, którzy znaleźli zatrudnienie, zarabiali niewiele. W powszechnej opinii choroby, przestępstwa i bieda wiązały się ze sobą. Przestępstwa i epidemie stanowiły skutki przeludnienia, a chorych i kryminalistów najwięcej było wśród biedaków, żyjących w największej ciasnocie. Ruch na rzecz zakładania parków publicznych, którego szczytowym osiągnięciem stało się utworzenie w latach sześćdziesiątych nowojorskiego Central Parku, był przykładem inicjatywy mającej chociaż trochę poprawić los tych, którzy mieszkali w przeludnionych, ubogich dzielnicach. Wszystkie usiłowania, podejmowane przez władze i osoby prywatne, aby przerwać to błędne koło, kończyły się jednak niepowodzeniem.
Wojna secesyjna nie tylko nie zahamowała trwającego od lat rozwoju miast i przemysłu, lecz pod pewnymi względami wręcz przyspieszyła jego tempo. Aparat urzędniczy na szczeblu miejskim, stanowym i państwowym, zarówno w stanach Unii, jak i Konfederacji, rozwinął się, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom oraz sprostać nowym potrzebom gospodarki i społeczeństwa. Produkcja gwałtownie wzrosła - trzeba było zaspokoić popyt na ubrania i broń obu walczących stron. W tym czasie przemysłowcy poszukiwali nowych sposobów na zwiększenie produkcji, rozwiązanie problemów wynikających z braku siły roboczej i udoskonalenie systemu dystrybucji.
Wojna secesyjna wywarła mniejszy wpływ na miasta Północy niż na wzrost produkcji w fabrykach. Imigracja z Europy zmalała, a farmerzy pozostali w domach, by wyżywić zarówno żołnierzy, jak i cywilów. Wędrówki ludności miały się znów rozpocząć - i to na większą niż dotychczas skalę - dopiero w kolejnych dekadach po zakończeniu wojny. Armie z Północy i wycofujący się konfederaci zniszczyli wiele miast na Południu, lecz głównie dewastacja rolniczego Południa spowodowała, że znaczna część zamieszkują-
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
cej je ludności przeprowadziła się do miast. Murzyni, oswobodzeni z więzów niewolnictwa, udawali się tam w poszukiwaniu rodzin i pracy. Wzrost ludności w miastach Południa był jednak zjawiskiem krótkotrwałym. Inaczej niż przed rokiem 1861, również niewielu imigrantów osiedlało się w nich. Kurczyły się też możliwości zatrudnienia dla ludności murzyńskiej. Wielu białych wracało do miasteczek lub na farmy, gdzie na miarę swoich możliwości zaczynali życie od nowa. W odróżnieniu od miast Północy wojna zniszczyła lub w znacznym stopniu ograniczyła wydajność przemysłu w miastach Południa. W latach siedemdziesiątych XIX w. wśród bogatych w węgiel i rudę żelaza wzgórz Alabamy powstało Birmingham, ale całe wydobycie było tu podporządkowane przemysłowi na Północy. Również większość kolei Południa przeszła pod zarząd syndyków masy upadłościowej podczas kryzysu po 1873 r., by w końcu całkowicie wpaść w ręce Jankesów.
22. Miasta i przemysł, stan z 1900 r.
W innych częściach kraju tempo rozwoju przemysłu w miastach na ogół jednak wzrastało. Miasta na Północy między rokiem 1870 a 1920 stały się "gigantycznymi magnesami" dla nowych mieszkańców, których liczba wzrosła w tym okresie z około 6 min do 42 min. Chociaż miasta Stanów Zjednoczonych przeżyły największy skok rozwojowy w latach 1840-1860, skala urbanizacji do roku 1900 jeszcze wzrosła - duże miasta były teraz jeszcze większe i było ich więcej. W roku 1850 tylko 6 miast miało ponad 100 tyś. mieszkańców, 50 lat później zaś -już 38. W roku 1850 tylko 5% Amerykanów mieszkało w miastach ponadstutysiecznych, natomiast w roku 1900 - 19%.
64 L
DAYID R. GOLDFIELD 164
Ogółem liczba ludności w Stanach Zjednoczonych między 1860 a 1920 rokiem potroila się, w miastach zaś wzrosła dziewięciokrotnie.
W Europie największy wzrost liczby ludności obserwowano w wielkich miastach, takich jak Paryż czy Berlin; w Stanach Zjednoczonych zjawisko to miało bardziej równomierny przebieg. W roku 1820 w największym mieście Stanów Zjednoczonych, Nowym Jorku, mieszkało 18% ogółu miejskiej ludności, w roku 1890 wskaźnik ten obniżył się do 7%. Oznaczało to, że wiele amerykańskich miast przeżyło nagły rozwój i industrializację, a tym samym stanęło przed problemami, które się z nimi wiązały.
Mimo względnej równomierności rozwoju do 1900 r. w Stanach Zjednoczonych wykształcił się odrębny miejski system z Nowym Jorkiem i Chicago, stanowiącymi podstawę przemysłowo-urbanistycznego centrum, którego obszar rozciągał się od Nowej Anglii do miast leżących na granicy Wielkich Jezior. W 1920 r. dziewięć z dziesięciu największych miast w kraju było usytuowanych w tym rejonie. Miasta na Zachodzie, takie jak Denver, San Francisco czy Los Angeles, dominowały w skali lokalnej, ale nie były głównymi rywalami urbanistycznego rdzenia. Miasta Południa miały charakter peryferyjny.
W miastach należących do urbanistycznego centrum zachodzące procesy oznaczały zmiany w sposobie życia. Jednym z największych cudów Nowego Jorku po 1909 r. był olbrzymi, widoczny z daleka zegar firmy ubezpieczeniowej Metropolitan Life Insurance, umieszczony na najwyższej wieży świata. Czas, jak określiłby to akwizytor tej firmy, pracował dla nich. Zegar był nie tylko doskonałym symbolem firmy ubezpieczeniowej, ale w ogóle dużych miast. Przejęci młodzi ludzie ze stoperami wizytowali fabryki, planując pracę robotników i wydajność produkcji. W kilku punktach rozmieszczone były rozkłady jazdy kolejki podmiejskiej (a w kilku miastach również nowego metra), która gwarantowała, o czym z dumą informowano dojeżdżających nią do pracy, że wszyscy dotrą do centrum o tej samej porze. Nowe pojęcie "godzina szczytu" obejmowało zarówno rytm, jak i synchronizację uwzględniającą ułamki sekund - tego wymagał nowy porządek. Zarówno robotnicy, jak i urzędnicy nauczyli się, co oznacza reżim czasowy - kiedy należy zgłosić się do pracy, kiedy jest przerwa na lunch i kiedy należy zakończyć pracę, t ,>; r.
Niektóre aspekty miejskiego życia po roku 1870 były znane z dziesięcioleci wcześniejszych. Miasto nadal miało strukturę plastra miodu, podzielonego według kryteriów geograficznych, gospodarczych (czego przejawem były centrum, dzielnice mieszkaniowe i przedmieścia) i moralnych (w zależności od tego, czy w danej okolicy funkcjonowały saloony, sale taneczne i inne pokrewne formy rozrywki, czy też nie) oraz politycznych (działających instytucji opiekuńczych, służb socjalnych i zajmowanego przez nie obszaru). Fragmentaryczność i podział bardziej niż konsolidacja i integracja były cechami
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
165
charakterystycznymi urbanistycznego krajobrazu ówczesnych Stanów Zjednoczonych.
Istniało jednak wiele miejsc umożliwiających integrację wszystkich mieszkańców - było ich nawet więcej niż w poprzednim stuleciu. Domy towarowe, mecze zawodowych drużyn baseballowych i music-halle przyciągały wielu widzów, którzy wspólnie uczestniczyli w nowej masowej kulturze miejskiej; również muzea odwiedzali przedstawiciele różnych grup społecznych. Gazety stworzyły wspólny język i podobną perspektywę postrzegania miasta. Szkoły publiczne oferowały podobny program nauczania, łagodząc w ten sposób istniejące różnice. Przedstawiciele różnych profesji stawali się członkami nowych stowarzyszeń zawodowych, dzięki którym mogli podwyższać swoje kwalifikacje i które dawały im poczucie wspólnoty celów. Drapacze chmur były dla wszystkich symbolami miasta. Nie ulega wątpliwości, że w społeczeństwie urbanistycznym początku XX w. zarysowały się głębokie pęknięcia, być może rozleglejsze i głębsze niż kiedykolwiek przedtem. Należy jednak zauważyć, że istniały również siły, które działały w kierunku zespolenia zasadniczo różnej geografii miasta, choćby tylko przejściowo.
Reformatorzy zdawali sobie sprawę z tych rozdźwięków i poszukiwali sposobów zaradzenia im, podkreślając (częściej niż ich poprzednicy) znaczenie profesjonalizmu i prowadzenia badań. Swoje zasady odnosili do władz miejskich, infrastruktury miasta, opieki socjalnej i systemów edukacyjnych. Tworzyli miasto podporządkowane potrzebom mieszkańców. Choć czasami powodowało nimi poczucie wyższości, strach czy chęć sprawowania kontroli, wielu reformatorów kierowało się prawdziwie altruistycznymi pobudkami. Niezależnie od wszystkiego rezultaty ich działania były imponujące. Wiele udogodnień, które dziś traktujemy jako oczywiste, zawdzięcza swoje powstanie tym pełnym oddania ludziom. Ochrona zdrowia, utworzenie specjalistycznych klinik, zapewnienie gorących posiłków w szkołach i powstanie biur pośrednictwa pracy wywodzą się właśnie z początku XX w. W "erze postępowej" (Progressive Era), przypadającej na lata 1900-1916, po raz pierwszy zastosowano środki niezbędne w organizacji rozwoju urbanistycznego: wprowadzono nadzór budowlany, podział na strefy, powołano wyspecjalizowane urzędy. Powstały wówczas zarządy i rady minicypalne, będące powszechną formą sprawowania władzy w małych i średnich miastach. Niektóre reformy przyniosły istotne zmiany w życiu codziennym. Na przykład obowiązek nauki i ograniczenia dotyczące zatrudniania nieletnich spowodowały zmianę sytuacji dzieci w rodzinach robotniczych. Spadła liczba urodzeń. Jak stwierdził jeden z historyków, reformy te "sprawiły, że mechanizmy rządzące miastem stały się zwyczajne i niedostrzegalne; to był prawdziwy sukces reformatorów".
Jeśli weźmiemy pod uwagę skok w rozwoju wielkich miast, musimy przyznać, że osiągnięcia reform były znaczne. Różnica skali stała się różnicą jakości. Jak pisał Henry Adams: "w podstawowych sferach życia... chłopiec
DAYID R. GOLDFIELD
z roku 1854 znajdował się bliżej roku pierwszego niż 1900". Nowe miasto było trudniejsze do zrozumienia niż jego odpowiednik sprzed wojny. Nacisk, jaki reformatorzy kładli na wprowadzenie nowych technologii, stanowił odzwierciedlenie ich determinacji w łączeniu miasta w jeden organizm za pomocą instalacji gazu, elektryczności oraz sieci wodociągowej i kanalizacyjnej.
Wprowadzenie nowych technologii prawdopodobnie nigdzie nie było tak widoczne, jak w przemyśle amerykańskim po roku 1870. Technologie odgrywały główną rolę w tworzeniu nowych gałęzi gospodarki i zwiększaniu produkcji w starszych jej dziedzinach. Na przykład produkcja stali wzrosła po wprowadzeniu w latach osiemdziesiątych XIX w. procesu martenowskiego Siemensa. Zastosowanie nowoczesnych maszyn spowodowało, że przy produkcji fabrycznej w coraz mniejszym stopniu potrzebne były fachowe umiejętności rzemieślnicze. Zjawisko zatrudniania ludzi o niskich kwalifikacjach umożliwiło zredukowanie kosztów osobowych. Imigracja z lat 1880-1914 stanowiła dla gospodarki Stanów Zjednoczonych ogromne zaplecze na pół wykwalifikowanej siły roboczej, łącząc ją z międzynarodowym przemysłem i systemem migracyjnym.
Przemysł amerykański był częścią stale rozwijającego się ogólnego systemu gospodarczego, napędzanego przez ciągle napływającą tanią siłę roboczą, sytuującą się na jego obrzeżach. To centrum techniczno-ekonomiczne miało kształt szerokiego pierścienia, który rozciągał się od Chicago przez Toronto i Glasgow do Warszawy i Łodzi na wschodzie, Mediolanu i Barcelony na południu, po Richmond i Louisville w Stanach Zjednoczonych. Na peryferiach znajdowała się Kanada (obszar na wschód od Ontario), kraje skandynawskie, europejska część Rosji, Węgry, Grecja, Sycylia i duża część amerykańskiego Południa i Zachodu.
Nowe technologie w połączeniu z nowymi metodami organizacji pracy, opracowanymi przez Fredericka Winslowa Taylora w połowie lat osiemdziesiątych XIX w., spowodowały, że praca w fabrykach stała się ciągiem prostych, ciągle powtarzanych, łatwych do opanowania czynności. Zakłady samochodowe Forda w Detroit były ucieleśnieniem zasad filozoficznych, na jakich w początkach XX stulecia opierało się naukowe podejście do zarządzania. Fabrykant samochodów wolał "robotników obsługujących maszyny, którzy niczego nie muszą zapominać, którzy nie znają żadnych teorii dotyczących właściwych prędkości powierzchniowych przy obróbce metali, a którzy po prostu bez przerwy, między dzwonkami rozpoczynającymi i kończącymi pracę, będą robić to, co im się każe".
Zastosowanie strategii kierowania przedsiębiorstwem i nowych technologii, umożliwiających zatrudnienie nisko kwalifikowanej siły roboczej, było częścią procesu reorganizacji przemysłu, jaka rozpoczęła się po kryzysie roku 1873. Nowe maszyny i większe fabryki, w których je instalowano, wymagały coraz większych nakładów kapitałowych. Wyniszczające wojny cenowe, kieps-
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
ka koordynacja i niepokoje wśród robotników pogarszały i tak niestabilną sytuację. Przed rokiem 1870 niska wartość środków trwałych pozwalała zarządzającym po prostu zamykać zakłady, aby w ten sposób przetrwać zastój ekonomiczny. Wraz ze wzrostem nakładów inwestycyjnych w przemyśle naftowym, stalowym czy przetwórstwie mięsa wstrzymanie produkcji nie mogło być formą oszczędzania. Po roku 1873 zarządzający przedsiębiorstwami musieli radzić sobie z okresowym spadkiem koniunktury inaczej niż ich poprzednicy.
Wielcy przemysłowcy, tacy jak John D. Rockefeller, potentat naftowy, i Andrew Carnegie, właściel hut i stalowni, sformułowali zasady pozwalające na lepsze przystosowanie się do nowych warunków ekonomicznych. Zastosowali oni strategię tzw. integracji pionowej oraz integracji poziomej, aby zmniejszyć współzawodnictwo i osiągnąć stabilność. Integracja pionowa polegała na skonsolidowaniu różnych działań, od wydobycia surowców do dystrybucji i marketingu produktu finalnego. Zmniejszała ona zależność przedsiębiorstwa od kontrahentów (zwłaszcza powodujących wzrost kosztów, opóźnienia dostaw lub złe wykonanie usługi), wymagała jednak rozbudowania administracji firmy. Dzięki takim wynalazkom, jak telegraf i telefon, biura przedsiębiorstw mogły być teraz lokowane w różnych częściach kraju, dając zatrudnienie większej liczbie urzędników, bardziej precyzyjnie określając ich rolę i pogłębiając podział na zarządzających i pracowników.
Integracja pozioma oznaczała fuzję firm konkurencyjnych, działających w tej samej branży. Pionierem integracji poziomej, zastosowanej po raz pierwszy w latach osiemdziesiątych było przedsiębiorstwo Johna D. Rockefel-lera, Standard Oil Company. Dzięki wysokiej wydajności produkcji i rabatom w transporcie Rockefeller doprowadził do tego, że inne rafinerie zmuszone były się wyprzedać - w końcu lat osiemdziesiątych kontrolował już 90% przemysłu naftowego kraju. W ciągu dziesięciu lat fuzje w innych gałęziach przemysłu spowodowały powstanie takich korporacji, jak American Tobacco Company, Carnegie Steel czy przedsiębiorstwa przetwórstwa mięsa Armoura i Swifta. Fuzje wymagały ogromnych nakładów kapitałowych, co wzmocniło pozycję Nowego Jorku jako centrum finansowego, a także wpływy bankiera Johna P. Morgana.
Moda na dokonywanie fuzji wywołała poruszenie wśród władz stanowych i federalnych. Amerykanie wychowani przed wojną secesyjną wierzyli, że sukces jest następstwem ciężkiej pracy; nie istniały praktycznie żadne ograniczenia w rozwoju jednostki. W połowie XIX w. Stany Zjednoczone były w gruncie rzeczy krajem drobnych sklepikarzy i rzemieślników. Gigantyczne korporacje, jak to ujął jeden z historyków, "wydawały się sygnalizować koniec otwartej, pełnej obietnic Ameryki i początek zamkniętego, mniej szczęśliwego społeczeństwa".
Władze ustawodawcze dostrzegły te obawy i podjęły próbę nie tyle zmniejszenia rozmiarów korporacji, co unormowania ich działalności. Stany
168 L
DAYID R. GOLDFIELD 168
początkowo popierały integrację poziomą, uchwalając prawa zezwalające danej firmie na posiadanie udziałów w innej, tym samym ułatwiając dokonywanie fuzji. Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił w roku 1887 akt o między stanowym handlu regulujący przede wszystkim stawki przewozowe na kolei, w trzy lata później zaś - ustawę antytrustową Shermana (Sherman Antitrust Act), uznającą za nielegalne "wszelkie działania prowadzące do ograniczenia handlu" i przez to uderzającą w monopole. Rzecznicy ustawy Shermana mieli nadzieję na powrót do czasów amerykańskiej gospodarki konkurencyjnej małych przedsiębiorców. Ale żaden z tych aktów nie funkcjonował zgodnie z intencjami pomysłodawców. Komisja ds. Handlu Między-stanowego (Interstate Commerce Commission) zdominowana była przez lobby przemysłowe, ustawę Shermana zaś sądy interpretowały zwykle na korzyść olbrzymich korporacji, częściej wykorzystując ją do rozbicia robotniczych organizacji związkowych niż trustu.
Pisma ilustrowane lubowały się w ukazywaniu rzekomo okrutnych poczynań Rockefellerów czy Carnegich, jak i w przedstawianiu opisów wystawnego życia elity związanej z wielkimi korporacjami. Korporacje stymulowały jednak wzrost standardu życia w skali całego kraju, przyczyniały się do wzrostu wydajności gospodarczej, a także zwiększały udział Stanów Zjednoczonych w sprawach międzynarodowych. Ciągłe poszukiwanie nowych rynków zbytu doprowadziło do pewnych nie przemyślanych imperialnych posunięć, szczególnie po wojnie roku 1898, ale Stany Zjednoczone stały się siłą ekonomiczną o międzynarodowym znaczeniu i przeciwwagą rozwijającej się gospodarki europejskiej i azjatyckiej. Co ważniejsze, możliwości stworzone przez olbrzymie korporacje, jak również niski poziom kwalifikacji wymagany przy podjęciu pracy w nowych gałęziach przemysłu przyciągnęły miliony przybyszów z Europy i Azji, którzy chcieli rozpocząć lepsze życie w amerykańskich miastach.
Z punktu widzenia robotników, imigrantów i rodowitych Amerykanów pojawienie się olbrzymich korporacji nie było jednak korzystne. Górnik z Pensylwanii podsumował uczucia towarzyszące jego współtowarzyszom w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku: "zdaniem robotników, w tym kraju... monopole są tak silne, jak rząd, a kapitał równie nieugięty, jak monarchia absolutna. Uważają oni, że ich tak zwana niezależność to mit". Robotnicy, uwięzieni w błędnym kole braku kwalifikacji, niskich pensji i złych warunków pracy, zorganizowali się i zbuntowali.
Od kryzysu roku 1873 do pierwszej wojny światowej robotnicy walczyli przeciw obniżkom płac i zatrudnianiu ludzi o niskich kwalifikacjach, organizując się i strajkując. Pierwszy większy strajk po wojnie secesyjnej miał miejsce w kopalniach węgla w Pensylwanii w 1875 r. i był odzwierciedleniem chaosu gospodarczego w okresie poprzedzającym powstanie korporacji. Intensywna rywalizacja między przedsiębiorstwami zajmującymi się wydobyciem
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
węgla doprowadziła do bankructw i obniżek płac. Wykup pozostałych firm przez przedsiębiorców kolejowych, usiłujących zniszczyć związki, wywołał tzw. długi strajk, trwający od stycznia do kwietnia 1875 r. W konflikcie tym dużą rolę odegrały animozje narodowościowe - irlandzcy górnicy wystąpili przeciw Walijczykom piastującym stanowiska nadzorców i urzędników. Po nieudanym i pełnym przemocy strajku powieszono dwudziestu członków związków zawodowych, co skutecznie zniszczyło działalność związkową w przemyśle górniczym do 1900 r. W dwa lata później wybuchł ogólnokrajowy strajk kolejarzy, protestujących przeciw warunkom pracy i płacy, któremu także towarzyszyły zamieszki, podpalenia i morderstwa.
A 1895 Brooklyn 1912-13 Paterson
\ (NEVADA
4
KALIFORNIA
_ linia kolejowa Teksas-Pacyfik
_ strajki i wystąpienia robotnicze wobec których użyto przemocy 119151 strajk generalny strajki o wyjątkowo burzliwym przebiegu
Meksykańska
gałęzie przemysłu objęte wystąpieniami robotniczymi # metalurgiczny t. tekstylny
wydobywczy Q komunikacja miejska
transport kolejowy lub fabryka Pullmana
* obuwniczy
* policja
.*. rolnictwo
> stoczniowy
- budownictwo
23. Strajki robotnicze w latach 1803-1926
Po zorganizowaniu kilku strajków o mniejszym zasięgu konflikt między pracodawcami a robotnikami zaostrzył się znów w 1884 r., rozpoczynając dwuletni okres zwany "wielkim przewrotem". Protest rozpoczęli pracownicy kolei, występujący przeciwko obniżkom płac, a jego finał stanowiły zamieszki na Haymarket Sąuare w Chicago w maju 1886 r. Zginął wówczas jeden policjant, a siedemdziesięciu demonstrantów raniono.
Wielu strajkujących podczas "wielkiego przewrotu" należało do organizacji o nazwie Rycerze Pracy (Knights of Labor). Powstała ona po wojnie
ł
170 L
DAYID R. GOLDFIELD 170
secesyjnej i skupiała w swoich szeregach robotników oraz przedstawicieli różnych zawodów. W roku 1870 liczyła 9 tyś. członków, w roku 1886 zaś już j ponad 700 tyś. Ten nagły wzrost był bardziej wynikiem desperacji robotników niż zdolności organizacyjnych kierownictwa. Rycerze Pracy konsekwentnie przeciwstawiali się strajkom, tym samym wytrącając z rąk robotników najsilniejszą broń, jaką dysponowali. W 1886 r. rozpoczęła się ogólnokrajowa akcja strajkowa, której Rycerze Pracy próbowali bezskutecznie zapobiec. Niepowodzenie tej akcji wywołało powszechne rozczarowanie działaniami kierownictwa organizacji. f.-ii ;*; l
Upadek Rycerzy Pracy nie ostudził wojowniczych nastrojów. W roku 1882 robotnicy rozpoczęli strajk w hucie stali w Homestead (należącej do imperium stalowego Andrew Carnegiego w Pensylwanii), chcąc zdobyć większy wpływ na wysokość zarobków i warunki pracy. Po ostrych starciach najpierw z prywatnymi wywiadowcami, potem z oddziałami policji stanowej Carnegie złamał strajk. Podobny przebieg miał protest w fabryce Pullmana na przedmieściach Chicago w 1894 r., zdławiony przez oddziały federalne i sądy sprzyjające Pullmanowi.
Te spektakularne strajki nie mogły przesłonić rzeczywistości. Faktyczne zainteresowanie robotników organizowaniem związków i strajkami było pod koniec XIX w. niewielkie; powstające ugrupowania działały krótko, a ich członków dzieliła różnica poglądów co do strategii działania. Europejscy robotnicy tamtego okresu odnosili większe sukcesy w organizowaniu partii politycznych i ruchów związkowych, przyjmując programy socjalistów (lub bardziej radykalnych grup) i próbując wspólnie przeciwstawiać się monotonnej, nisko płatnej, wielogodzinnej pracy w fabrykach, tak charakterystycznej dla ówczesnej gospodarki światowej.
Amerykańscy robotnicy przemysłowi działali w organizacjach o bardziej lewicowym charakterze niż ugrupowania należące do głównego nurtu politycznego i gospodarczego, a ich doświadczenia zbliżone były do tych, które stały się udziałem ich europejskich braci. W latach siedemdziesiątych XIX stulecia powstała Partia Pracy Breenback (Breenback Labor Party) i Socjalistyczna Partia Pracy (Socialist Labor Party). Pod koniec XIX i na początku XX w. Partia Populistyczna (Populist Party) i Partia Socjalistyczna (założona w 1901 r.) dały niektórym robotnikom możliwość uczestnictwa w życiu politycznym. Eugene V. Debs, znany socjalista ze Związku Zawodowego Amerykańskich Kolejarzy, dowodził strajkiem zorganizowanym w 1894 r. przeciwko Pullmanowi. W tamtych czasach najbardziej radykalna była prawdopodobnie organizacja o nazwie Przemysłowi Robotnicy Świata (Industrial Workers of the World), tzw. Wobblies, czyli "trzęsący", założona w 1905 r., składająca się przede wszystkim z lewego skrzydła socjalistów. Ugrupowanie to miało wielu zwolenników wśród później przybyłych imigrantów. Łączyło zapalczywą retorykę, wyrażającą świadomość klasową, z wojowniczością: jej członkowie
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
uczestniczyli lub prowadzili większość głównych batalii przeciwko przemysłowcom w latach 1909-1918. Niektórzy przedstawiciele rządu sądzili, że Wobblies stanowią większe zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa niż Niemcy podczas pierwszej wojny światowej.
Radykalizm robotników natrafił jednak na przeciwności, które zmniejszyły zarówno zasięg, jak i skuteczność działań ugrupowań lewicowych, alternatywnych wobec głównego nurtu organizacji związkowych i politycznych w Stanach Zjednoczonych. Socjalizm amerykański był szalenie niejednolity: część jego zwolenników opowiadała się za współpracą z Partią Demokratyczną, inne frakcje nalegały na niezależne działanie, jeszcze inne przyłączyły się do Przemysłowych Robotników Świata. Nawet zjednoczeni socjaliści nie stanowili licznej grupy, podziały zaś ograniczyły efektywność ich działań.
Amerykańscy robotnicy byli grupą zbyt zróżnicowaną, aby wspólnie występować na forum politycznym czy związkowym. Po roku 1900 większość siły roboczej w przemyśle stanowili na wpół wykwalifikowani imigranci. Poziom ich umiejętności stwarzał barierę oddzielającą ich od coraz mniejszej liczby wysoko wykwalifikowanych robotników, którzy nie chcieli mieć nic wspólnego z cudzoziemcami. Robotników dzieliła również przynależność narodowościowa. Choć Żydzi i Włosi należeli do związków zawodowych i uczestniczyli we wspólnych akcjach, Polacy, Irlandczycy i przedstawiciele mniejszych grup etnicznych najczęściej woleli trzymać się razem. Niektóre związki zawodowe, np. żydowskie i włoskie, zdominowały ruch związkowy przemysłu tekstylnego na Północy i mimo różnic etnicznych były dobrze zorganizowane. Ale takie związki zawodowe należały do rzadkości.
Część imigrantów zatrudnionych w fabrykach zamierzała pracować tam tylko przez jakiś czas. Mieli oni nadzieję, że uda im się zgromadzić oszczędności i wrócić do Europy. Migracja "w tę i z powrotem" zmniejszyła się znacznie dopiero po roku 1919. Ponadto niektórzy pracodawcy celowo zatrudniali robotników różnych narodowości do różnych zadań, zapobiegając w ten sposób powstaniu - z powodu różnic językowych i kulturowych - jakichkolwiek organizacji, obejmujących swoim zasięgiem całą fabrykę.
Niejednokrotnie sami robotnicy uważali system związkowy za mało skuteczny i nie byli przekonani o celowości poszczególnych akcji politycznych. Indywidualizm stanowił cechę wysoko cenioną w amerykańskim społeczeństwie. Fuzje korporacji złościły Amerykanów, gdyż zagrażały niezależności jednostek i stanowiły przeszkodę w osiąganiu sukcesów. Organizacje robotnicze były wyzwaniem rzuconym etyce jednostki. Prasa i przywódcy polityczni widzieli zależność między zbiorowymi działaniami robotników a obcym (czyli nieamerykańskim) politycznym radykalizmem i społecznym chaosem. Postępowi reformatorzy należący do klasy średniej, oddani idei zaprowadzenia porządku w środowisku miejskim, obawiali się konfliktów na tle klasowym czy etnicznym i antagonizmów między płciami, których zalążek zawierały zbiorowe
172
DAYID R. GOLDFIELD
akcje podejmowane przez robotników. Wobec nieprzychylnego nastawienia opinii publicznej i pod naciskiem władz wielu robotników, zwłaszcza rodowitych Amerykanów, wycofało swoje poparcie dla radykalnych organizacji, rozumiejąc, że wszelkie próby realizacji ich żądań za pośrednictwem organizacji Przemysłowi Robotnicy Świata czy ugrupowań o orientacji socjalistycznej muszą zakończyć się niepowodzeniem. W roku 1900 z danych dotyczących zatrudnienia w Massachusetts wynikało, że większość robotników wierzyła w związki zawodowe, jednakże wielu uważało, że służą one "tylko podżeganiu do zamieszek i wywoływaniu nieporządku".
Istniejący system polityczny i dwie główne partie stwarzały możliwość wyartykułowania dążeń robotników i rozwiązania ich problemów. W Stanach Zjednoczonych, inaczej niż w większości państw europejskich, przyznanie mężczyznom praw wyborczych nastąpiło, zanim jeszcze rozpoczął się proces industrializacji. Główne partie walczyły o prawo do głosowania dla robotników w wielkich miastach przemysłowych, reprezentowały również ich interesy w legislaturach stanowych i w Kongresie. Partie Republikańska i Demokratyczna były na tyle duże i niejednorodne, że mogły pozyskać różne grupy robotników. Fryderyk Engels, obserwujący z Anglii społeczeństwo Stanów Zjednoczonych, stwierdził w 1892 r.: "Nie ma jeszcze miejsca w Ameryce dla trzeciej partii... Różnice interesów nawet w obrębie jednej klasy społecznej są tak olbrzymie..., że te całkowicie odmienne grupy reprezentowane są przez każdą z dwóch wielkich partii".
W stanach, w których robotnicy odgrywali ważną rolę, ponieważ wielu z nich miało prawo do głosowania, pierwsze prorobotnicze ustawy uchwalone zostały już w latach osiemdziesiątych XIX w. Ustawodawstwo Massachusetts gwarantowało możliwość rozstrzygania sporów pracowniczych na drodze postępowania arbitrażowego, ograniczenie czasu pracy kobiet i dzieci, odszkodowania za niektóre wypadki związane z pracą oraz określało normy bezpieczeństwa w fabrykach. Podobne rozwiązania przyjęto w tym samym okresie w stanie Nowy Jork. Y^p;-!Aż do końca XIX w. władze federalne nie wprowadziły żadnych istotniejszych uregulowań korzystnych dla pracowników. Zamiast tego prezydenci Hayes, Cleveland i Harrison wysyłali oddziały federalne, aby stłumić wystąpienia robotnicze. W 1882 r. Kongres przyjął ustawę o wykluczeniu Chińczyków (Exclusion Act), którą w większości poparły związki zawodowe i robotnicy, przekonani, że zatrudnianie Chińczyków jest przyczyną obniżania płac i pogarszania się warunków pracy. W 1884 r. Kongres powołał też Biuro Pracy, które jednak za swoje wyłączne zadanie uznało zbieranie danych statystycznych. Ani Komisja ds. Handlu Między stanowego, ani ustawa Sher-mana nie przyniosły skutków korzystnych dla robotników.
Po roku 1900, w odpowiedzi na coraz częstsze i przebiegające w szybszym tempie fuzje korporacji oraz wobec utrzymującego się wśród robotników
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
napięcia, władze stanowe i federalne zwiększyły kontrolę nad wielkimi przedsiębiorstwami oraz otoczyły ochroną robotników - mężczyzn, kobiety i dzieci. Większość stanów poszła na przykładem Massachusetts i Nowego Jorku. W roku 1902 republikański prezydent, Theodore Roosevelt, odmówił wysłania oddziałów federalnych do rozpędzenia strajku w zagłębiu węglowym w Pensylwanii, opowiadając się za polubownym, rozwiązaniem konfliktu. Następca Roosevelta w Białym Domu, republikanin William Howard Taft, stworzył podstawy do powołania nowego ministerstwa, Departamentu Pracy i Komisji ds. Stosunków w Przemyśle (Commission on Industrial Relations), której zadaniem miało być gromadzenie informacji i badanie przypadków niewłaściwego traktowania podwładnych przez ich pracodawców. Na szczeblu federalnym robotnicy osiągnęli najwięcej za prezydentury demokraty Woodrowa Wilsona. Powołał on byłego przywódcę Związku Zawodowego Górników na pierwszego szefa Departamentu Pracy i wystąpił z inicjatywą wielu ważnych aktów legislacyjnych, które zakazywały zatrudniania dzieci, wprowadzały ośmiogodzinny dzień pracy dla robotników budujących koleje czy ograniczały możliwość stosowania przez sądy ustaw antytrustowych przeciwko związkom zawodowym. Do czasu przystąpienia przez Stany Zjednoczone do wojny w 1917 r. niektóre istotne kwestie można już było skreślić z listy postulatów robotniczych, ponieważ uregulowano je stosownymi aktami prawnymi, uchwalonymi przez federalne lub stanowe władze ustawodawcze.
Innym czynnikiem, który spowodował, że co bardziej radykalni działacze związkowi nie mieli większego posłuchu, był rozwój i sukcesy Amerykańskiej Federacji Pracy (American Federation of Labor - AFL). Do jej utworzenia w 1886 r. przyczynił się Samuel Gompers, Anglik z pochodzenia i ważna postać w organizacji związkowej robotników pracujących przy produkcji cygar. Unikając rozwiązań skrajnych, Gompers stwierdził: "Cokolwiek sądzimy o przyszłości naszego społeczeństwa... musi to zejść na drugi plan. Musimy podporządkować nasze przekonania...idei korzyści, które ruch związkowy może przynieść ogółowi robotników". Był to "prosty system związków zawodowych w czystej postaci", bardziej zapowiedź niż rzeczywiste rozwiązanie, potrzebne społeczeństwu miejskiemu w procesie przemian. W przeciwieństwie do Rycerzy Pracy organizacja Gompersa była związkiem skupiającym elity różnych grup zawodowych. Federacja nie zachęcała Murzynów do wstępowania w jej szeregi, nie zajmowała się też problemami kobiet. Krótko mówiąc Amerykańska Federacja Pracy nie reprezentowała interesów większości robotników, ale Gompres wykazał się przemyślnością, przedstawiając pracodawcom i władzom jako najlepszą alternatywę dla robotniczego radykalizmu swoją organizację i formułując jako jej cel wywalczenie praw dla wszystkich robotników. Strategia Gompersa okazała się skuteczna podczas pierwszej wojny światowej, gdy Amerykańska Federacja Pracy stała się sprzymierzeńcem demokratów i administracji Woodrowa Wilsona.
174
DAYID R. GOLDFIELD
Wojna miała korzystne skutki dla amerykańskich robotników, a w szczególności dla Amerykańskiej Federacji Pracy. Widząc, co stało się z ruchami robotniczymi w Europie, których przywódcy sprzeciwiali się polityce rządów, Gompers poparł administrację Wilsona.
Wojna w Europie spowodowała, że wyschło źródło siły roboczej dla amerykańskiego przemysłu. Gwałtownie zmniejszył się napływ imigrantów, wzrosły płace, a fabryki znakomicie prosperowały, realizując zamówienia dla Europy. Gdy w kwietniu 1917 r. Amerykanie przystąpili do wojny, skorzystało na tym około 300 tyś. Murzynów z Południa i pewna liczba Mek-sykanów. Murzyni przybywali do miast przemysłowych Północy, tworząc getta takie jak South Side w Chicago. W szeregi pracujących włączyły się też kobiety. Podejmowały one najpośledniejsze zajęcia, dzięki czemu imigranci przenoszeni byli na lepiej płatne i wymagające wyższych kwalifikacji stanowiska. W 1918 r. bezrobocie spadło do najniższego poziomu (1,4 %), a ponad połowa zatrudnionych w całym kraju pracowała 48 godzin tygodniowo. Robotnicy przemysłu pracującego na potrzeby wojny wywalczyli ośmiogodzinny dzień pracy. Liczba członków związków zawodowych, chronionych teraz przez powstałą w 1918 r. Komisję Wojenną ds. Pracowniczych (War Labor Board), zwiększyła się prawie dwukrotnie - z 2,6 min w 1915 r. do 5,1 min pięć lat później.
Wojna spowodowała, że pracujące kobiety zdominowały profesję urzędniczą, a część z nich, pochodząca przede wszystkim z klasy średniej, znalazła zatrudnienie również w reklamie i handlu. W 1920 r.
Mężczyźni
Kobiety
transport i handel
usługi
1900 1910 1920 pracownicy wyktalifikowani
^^^H| przemysł rolnictwo, rybołówstwo, przemysł wydobywczy
24. Struktura zatrudnienia w gospodarce wg płci w latach 1880-1920
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
po raz pierwszy w tych zawodach pracowało więcej kobiet niż w fabrykach czy gospodarstwach domowych. Po wojnie te z nich, które sprawowały funkcje kierownicze, walczyły o pozostanie na dotychczas zajmowanych stanowiskach lub też ubiegały się o nie ponownie. Być może uznanie warunków wojennych za przyczynę większej swobody seksualnej i niezależności ekonomicznej, jaka stała się udziałem młodych kobiet w latach dwudziestych, byłoby przesadą, ale niewątpliwie zyskały one wiarę we własne siły i zdobyły doświadczenia przydatne również po wojnie. Zmieniły się też ich oczekiwania. Do 1922 r. tylko 1/3 absolwentek college'ów (w porównaniu do 3/4 w pokoleniu wcześniejszym) zamierzała podjąć pracę nauczycielki. Kobiety zostawały przeważnie urzędniczkami w różnego rodzaju przedsiębiorstwach lub instytucjach użyteczności publicznej. Ich rosnące aspiracje były odzwierciedleniem zmian zachodzących we wszystkich dziedzinach gospodarki miejskiej. Po 1920 r. zmniejszyła się liczba robotników pracujących w fabrykach w stosunku do ogółu zatrudnionych.
Nie oznaczało to, że robotnicy byli zadowoleni z postępu, który dokonał się podczas wojny. Płace rosły, ale ceny również. Dzięki wojnie pracodawcy zostali zmuszeni do ustępstw, na jakie w normalnych czasach, kiedy na rynku pracy istniała nadwyżka siły roboczej, nigdy by się nie zgodzili. W roku 1916 liczba strajków, które wybuchły w gospodarce amerykańskiej, była wyższa niż kiedykolwiek przedtem, w roku 1917 jeszcze wzrosła. Miasto Nowy Jork doświadczyło strajku generalnego w 1916 r., a Springfield w Illinois oraz Kansas City i Billings w Montanie w dwa lata . później przeżyły strajki obejmujące swoim zasięgiem całe miasto. Przemysłowi Robotnicy Świata zainicjowali akcje strajkowe w stanach położonych na obszarze Gór Skalistych i na dalekim Zachodzie. Te działania doprowadziły do utworzenia w 1918 r. Komisji Wojennej ds. Pracowniczych, która zmusiła pracodawców do uznania związków, ustanowienia ośmiogodzinnego dnia pracy i zrównania wynagrodzeń kobiet i mężczyzn w zamian za złożoną przez robotników obietnicę niepodejmowania strajku.
Wiele tych zdobyczy - podobnie zresztą jak sama Komisja Wojenna ds. Pracowniczych - zakończyło swój żywot wkrótce po 1918 r. W rzeczywistości władze stanowe i federalne bezlitośnie zwalczały radykalizm robotniczy, stawiając go na równi z bolszewizmem i deportując aktywistów obcego pochodzenia podczas "czerwonej paniki" w latach 1919-1920. Fala niechęci do radykalnych działań robotników, jaka objęła całe Stany Zjednoczone, pomogła republikanom w zdobyciu przewagi w Kongresie w wyborach 1918 r. Krwawe zamieszki w Saint Louis (w 1917 r.) i w Chicago (w 1919 r.) odsłoniły socjalną i ekonomiczną przepaść dzielącą białych i czarnych robotników. Recesja ekonomiczna po 1920 r. zmniejszyła liczbę członków związku i osłabiła ich bojowość. Gompers wykorzystał okazję do wydalenia dysydentów i federacja stała się w jeszcze większym stopniu związkiem robotniczej elity.
176 L
DAYID R. GOLDFIELD
Strajki trwały, a żołnierze, którzy dopiero co powrócili z frontu francuskiego, patrolowali ośrodki przemysłowe i kopalnie. Dopiero w połowie lat trzydziestych XX w. po wprowadzeniu ustawodawstwa Nowego Ładu robotnicy mogli organizować się bez przeszkód, nie obawiając się ingerencji władz.
Osłabienie organizacji robotniczych, jakie nastąpiło po pierwszej wojnie światowej, było częścią ogólnokrajowego zjawiska - zmniejszenia nasilenia działań reformatorskich. Prawdą jest jednak, że wiele problemów związanych z uprzemysłowieniem miast, przed którymi stanęło społeczeństwo amerykańskie na początku ostatniej ekady XIX w., zostało rozwiązanych do roku 1920. Niezależnie od omówionych wyżej osiągnięć amerykańskich robotników, postępowe przemiany, jakie zaszły w społeczeństwie miejskim po roku 1890, świadczą o skuteczności (i ograniczeniach) reform klasy średniej.
Ruch reformatorski końca XIX w. był integralną częścią ruchu wywodzącego się z klasy średniej, który dążył do zaprowadzenia porządku w społeczeństwie miast przemysłowych. Oburzeni panoszącą się korupcją i faktem włączenia katolickich i żydowskich imigrantów (którzy rzekomo niewiele wiedzieli o demokracji) w mechanizmy polityki, protestanccy reformatorzy z klasy średniej podjęli próbę powołania rad i urzędników odpowiedzialnych za funkcjonowanie miasta. Złożony z ekspertów zarząd miał, zgodnie z intencjami pomysłodawców, działać skutecznie i służyć mieszkańcom, co w rezultacie przyniosłoby korzyść miastu.
Reforma władz municypalnych była wstępnym warunkiem przeprowadzenia innych reform. Próby poprawienia stanu sanitarnego miasta, zainicjowane we wcześniejszym okresie, ale nie doprowadzone do końca, zostały podjęte na nowo pod koniec XIX w. Zastosowanie nowych technologii, urządzeń do mechanicznego usuwania nieczystości, system wodociągowy i instalacje kanalizacyjne wewnętrz budynków sprzyjały powodzeniu reform, podobnie jak coraz powszechniejsze przekonanie o wpływie środowiska na zachowania ludzkie oraz rosnąca wiara w technikę, dzięki której rozwiązane zostałyby wszystkie trudne problemy skupisk miejskich. Całkowite koszty wprowadzenia w życie takich projektów przekraczały możliwości prywatnych sponsorów, toteż władze komunalne rozbudowały aparat urzędniczy i budżet w takim stopniu, że mogły one sprostać nowym potrzebom. Finansowano nie tylko reformy sanitarne, ale również szkoły publiczne, budowę dróg i mostów - przed wojną secesyjną w budżecie miast rzadko przeznaczano pieniądze na podobne inwestycje. W pierwszej dekadzie XX w. na ulicach zaczęto układać twardą nawierzchnię - co umożliwiło szybki rozwój komunikacji samochodowej. 'uWpływ nowej administracji, nastawionej na świadczenie usług dla obywateli, na gospodarkę miejską był znaczący. Miasta umożliwiały natychmiastowe zastosowanie nowych technologii, co przyspieszało wydatnie ich rozwój i zwiększało popyt na wyroby amerykańskiego przemysłu. Miasta potrzebowały żelaza, stali, cegieł, kamienia, asfaltu, szkła, tarcicy i urządzeń elektrycznych.
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
Przy budowie dróg i realizacji projektów z dziedziny transportu pracowały olbrzymie rzesze robotników.
"Miasto usługowe" wykreowało nową postać w administracji miejskiej, która natychmiast uzyskała większy wpływ niż jakikolwiek reformator czy przywódca nieformalnego ugrupowania; był to technokrata, ekspert, bez którego nie można by wybudować nowego miasta i zarządzać nim. Technokraci robili szybką karierę zawodową i całkowicie oddawali się swojej pracy - niezależnie od istniejących różnic etnicznych czy antagonizmów między sektorem prywatnym a państwowym.
Inżynierowie budownictwa lądowego i wodnego byli najprawdopodobniej najważniejsi wśród tej nowej kategorii ludzi. Ich ekspertyzy stały się konieczne do przeprowadzenia wielu inwestycji, takich jak instalacje elektryczne, gazowe, wodne czy kanalizacyjne, budowa dróg czy szkół. Dzięki wykształceniu i doświadczeniu inżynierowie zrozumieli znaczenie przedsięwzięć o charakterze usługowo-opiekuńczym w strukturze miasta.
Obejmowali oni stanowiska w nowo powstałych niezależnych komisjach i władzach, zajmujących się ochroną zdrowia publicznego, zakładaniem i ochroną terenów zielonych, systemami kanalizacyjnymi. Praca w tych instytucjach szybko uświadomiła im, że potrzeby miasta mają charakter metropolitarny, toteż oni pierwsi spośród urzędników administracji miejskiej dostrzegli potrzebę nawiązania współpracy w obrębie całej aglomeracji. Ich działalność stanowiła krok na drodze ku efektywnym rządom sprawowanym przez ekspertów.
Wśród technokratów znajdowali się również specjaliści zajmujący się problemami opieki społecznej. Byli oni zainteresowani przede wszystkim możliwością rozwiązania problemu ubóstwa przez zmianę otoczenia. Rzesza absolwentek i absolwentów college'ów zaczęła penetrować środowiska biedoty, gromadząc informacje, i domagać się wprowadzenia rozwiązań prawnych, uwzględniających zebrane przez nich obserwacje.
Reformatorzy skupili się najpierw na kwestii mieszkaniowej, głosząc hasło, że droga do sanacji najuboższych grup społeczeństwa prowadzi przez poprawę warunków mieszkaniowych. Rozwiązanie niektórych problemów znalazło swój wyraz w wydanym w 1901 r. akcie o zasiedleniu (Tenement House Act), określającym wymogi, jakie muszą spełniać budynki mieszkalne (powierzchnia, wysokość itp.). Nowy Jork po wprowadzeniu w życie przepisów o zasiedlaniu znalazł się w awangardzie ruchu na rzecz reform mieszkaniowych. Zainspirowało to inne miasta do podjęcia podobnych prób ustawodawczych.
Wielu reformatorów zastanawiało się jednak, czy przepisy, które dotyczyły tylko mieszkań, pozostawiając nietknięte ich otoczenie, mogły rzeczywiście położyć kres nędzy. Zapożyczając pomysł z Wielkiej Brytanii, grupa reformatorów zamierzała usystematyzować i sformalizować działania filantropijne,
DAYID R. GOLDFIELD
178
ustanawiając nad nimi kontrolę zawodowych pracowników opieki społecznej. W roku 1878 w kilku miastach powstały Towarzystwa Charytatywne (Charity Organization Societies - COS), by promować "naukową" dobroczynność, "wyrządzającą najmniejsze szkody, a działającą jak najskuteczniej". Działalność Towarzystw Charytatywnych nie przyniosła zauważalnych rezultatów; funkcjonowały bardziej na zasadzie izb rozliczeniowych. Być może największą zasługą tych Towarzystw było zatrudnienie opiekunów społecznych "bezpośredniego kontaktu".
Pracownicy opieki społecznej dostrzegali bezpośredni związek między gnieżdżeniem się w slumsach a problemami żyjących w nich ludzi. Rozwiązaniem oczywistym, chociaż całkowicie niewykonalnym ze względu na rozmiar całego przedsięwzięcia oraz świętość własności prywatnej, było zlik-widownie ciasnoty, w jakiej mieszkali ubodzy. Alternatywą miała być koncepcja "zrekonstruowanego sąsiedztwa".
Jej podstawę stanowiły domy opieki. Opiekunowie społeczni "bezpośredniego kontaktu" tylko od czasu do czasu odwiedzali slumsy, pracownicy domów opieki mieszkali w nich. Ośrodki te zostały tak zaprojektowane, aby mogły stać się centrum służącym całej zbiorowości: być domem dla bezdomnych czy życiowych rozbitków, szkołą dla tych, którzy chcieli uczyć się stenografii albo literatury, wreszcie klubem dla spragnionych przyjaźni i rozrywki. Zlokalizowane w dzielnicach nędzy ośrodki były samowystarczalne i służyły budowaniu więzi między ludźmi.
Do 1900 r. w dzielnicach biedoty największych miast Stanów Zjednoczonych powstało ponad sto takich ośrodków. Stały się one centrami życia sąsiedzkiego. Ich pracownicy, oprócz zapewniania wielu usług i udogodnień dla klientów ośrodków, walczyli o wprowadzenie ustawodawstwa pozwalającego na poprawę warunków życia w slumsach. Często występowali w roli konsultantów w tym zakresie, a niektórzy stali się nawet założycielami takich reformatorskich organizacji, jak Krajowe Stowarzyszenie na Rzecz Popierania Ludności Kolorowej (National Association for the Advancement of Colored People - NAACP).
Mimo tych sukcesów ośrodki pomocy społecznej nie przyciągały w orbitę swych działań imigrantów. Zwłaszcza mężczyźni nie mieli zaufania do zatrudnionych w nich pracowników. Biednych imigrantów od rodowitych Amerykanów w stratyfikacji społecznej dzieliła przepaść, która okazała się trudna do pokonania.
Gdy reformatorzy zdali sobie sprawę ze słabych stron ośrodków opieki społecznej, zaczęli wprowadzać w życie programy, które miały wpływać na najbliższe otoczenie w bardziej bezpośredni sposób i w krótszym czasie. Ponieważ okazało się, że źródłem wielu dolegliwości w dzielnicach biedoty jest ogromne przeludnienie, planiści zajęli się sprawą urządzeń rekreacyjnych. Ogromne parki, zlokalizowane na obrzeżach miast, były właściwie niedostępne
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
dla biednych. Mimo iż każdy akr ziemi miał w dzielnicach slumsów ogromną wartość, reformatorom udało się przeforsować koncepcję urządzania w sąsiedztwie szkół publicznych placów zabaw i zieleńców.
Z czasem właśnie szkoły publiczne stały się przedmiotem rosnącego zainteresowania reformatorów. Współczesny system nauczania w szkołach miejskich kształtował się w latach 1880-1920. Przedszkola, szkoły elementarne z podziałem na klasy zależnym od wieku, szkoły podstawowe wyższego stopnia, różnorodność programów nauczania (w tym również kształcenia zawodowego), stowarzyszenia rodziców i nauczycieli, obiady w szkole, pielęgniarki szkolne - to tylko niektóre nowości, które stały się standardem amerykańskiego systemu szkolnictwa. I choć nikt nie kwestionuje dziś ich przydatności, ich wprowadzenie nie zawsze było motywowane tylko względami pedagogicznymi. Przedszkola np. były europejskim wynalazkiem, przeszczepionym na grunt amerykański na przełomie stuleci jako element programu, mającego na celu możliwie wczesne odizolowanie dzieci od środowiska slumsów.
Większość z tych innowacji wprowadzono w dużych miastach na Północnym Wschodzie i Środkowym Zachodzie. Stan szkolnictwa publicznego w miastach na Południu nie przedstawiał się najlepiej ze względu na konieczność utrzymywania w tym biednym regionie dwóch odrębnych systemów edukacyjnych - dla Murzynów i dla białych. Południowcy hołdowali ponadto przekonaniu, że zbyt długie kształcenie - zwłaszcza prowadzone nowoczesnymi metodami rodem z Północy - nie jest wskazane, zwłaszcza dla dzieci murzyńskich, które często w drodze do swoich zniszczonych szkół mijały przyzwoite szkoły dla białych. W roku 1900 w takim ośrodku jak Atlanta dotacje dla szkół białych przewyższały ośmiokrotnie dotacje przyznane szkołom murzyńskim. Edukacja była więc jeszcze jednym obciążeniem dla Murzynów z Południa. Toteż po roku 1900 coraz większa ich liczba opuszczała rodzinne strony, by osiedlić się na Północy.
Murzyni z Południa stanowili ostatnią grupę przybyszów do niespokojnych północnych miast. Mobilność ludności była częścią miejskiego życia od czasów kolonialnych, ale pod koniec XIX w. osiągnęła ona skalę wcześniej nie spotykaną. Na przykład w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku prawie 800 tyś. ludzi wyprowadziło się z Bostonu lub w nim zamieszkało (w rezultacie nastąpił wzrost liczby ludności o 65 tyś.). Zjawisko to na pewno potęgowało jeszcze wrażenie ogólnego chaosu, ale migracje miały swój cel, a ich wynikiem była segregacja klasowa i rasowa w metropoliach, która z kolei spowodowała powstanie w miastach wyraźnie wyodrębniających się dzielnic centralnych i układających się promieniście przedmieść.
Tempo decentralizacji ludności miejskiej wzrosło pod koniec XIX w. i choć niektórzy utrzymywali, że źródłem tego zjawiska były usprawnienia w dziedzinie transportu, wprowadzone w latach dziewięćdziesiątych XIX w.,
180
DAYID R. GOLDFIELD
a przede wszystkim koleje elektryczne i tramwaje, proces ten jednak rozpoczął się już wcześniej. W dzielnicach centralnych obiekty handlowe i biurowe zyskały ogromną przewagę liczebną nad lokalami o charakterze mieszkalnym. Na przykład na Manhattanie w 1886 r. zarejestrowano 1300 obiektów nowo zasiedlonych przez tyle samo rodzin, a w 1904 r. już tylko 40. Ponadto gdy tylko Murzyni i imigranci zamieszkali w pobliżu centrum miast, dzielnice te natychmiast traciły na atrakcyjności. Trzy zasady, których upowszechnienie na początku XX w. sprzyjało rozwojowi przedmieść: prywatość, estetyka i własne domy, nabrały znaczenia już w zróżnicowanym mieście końca XIX w. Zwiększające się wpływy rządu, wzrost liczby instytucji finansowych i ubezpieczeniowych, a także rosnąca profesjonalizacja w takich dziedzinach, jak szkolnictwo i działalność społeczna spowodowały powstanie wpływowej, dość zamożnej nowej klasy średniej. Ruch ucieczki "od miasta", poprzednio ograniczony niemal wyłącznie do urzędników piastujących wyższe stanowiska, stał się teraz udziałem urzędników państwowych, nauczycieli i agentów ubezpieczeniowych. Wszyscy oni pragnęli przypieczętować swoją nową pozycję społeczną kupnem domu, tradycyjnie już stanowiącego symbol sukcesu.
Nowa klasa średnia chciała też korzystać z najświeższych osiągnięć techniki i nowych rozwiązań architektonicznych. Wszyscy pragnęli centralnego ogrzewania, toalet ze spłuczkami, brukowanych ulic i najnowszego systemu kanalizacyjnego. A najważniejsze było być może to, że poszukiwali środowiska sprzyjającego życiu rodzinnemu, dającego schronienie i gwarantującego prywatność. Ich zdaniem miasto nie stwarzało już takich możliwości. i, - , .
Nowe przedmieścia różniły się od siebie. Wraz z upowszechnieniem tańszych form transportu, takich jak kolejka elektryczna i tramwaje, stały się bardziej dostępne dla większej części klasy średniej. Struktura społeczna, architektura i przyjemności związane z-życiem na przedmieściach kształtowały się w zależności od tego, jak funkcjonowała na tym obszarze kolej i jak daleko było do centrum miasta. Ci, którzy mieli zarówno czas, jak i pieniądze, żeby dojeżdżać do śródmieścia, nierzadko 15 mil i więcej, najchętniej wybierali jako środek transportu kolejkę dojazdową. Kolejka elektryczna i komunikacja tramwajowa przyczyniły się do powstania dzielnic i przedmieść zamieszkanych przez klasę średnią. W okolicach stacji krańcowych malała gęstość zaludnienia, ludzie tam mieszkający mieli natomiast duże dochody.
Również poza granicami centrum miasta, wzdłuż linii kolejki elektrycznej, część terenów wykorzystywano pod działalność gospodarczą - było to następstwo zauważalnej ekspansji ludności. Mieszkańcy odległych dzielnic mogli więc zaspokoić swoje codzienne potrzeby w sklepach znajdujących się w sąsiedztwie, chociaż nadal udawali się do centrum, gdy chcieli zrobić poważniejsze zakupy, zażyć rozrywki czy wziąć udział w wyprzedaży organizowanej przez dom towarowy. Prywatne firmy tramwajowe dużą część swoich zysków
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
czerpały nie z opłat za przejazd, ale ze sprzedaży nieruchomości wzdłuż istniejących lub planowanych linii (np. w Bostonie, Los Angeles).
Ruch ludności w kierunku przedmieść nie umniejszył roli centrum jako ekonomicznego i politycznego rdzenia rozrastającej się metropolii, będąc w gruncie rzeczy odbiciem wielkości i siły nowej grupy przywódców - elit miejskich. Centra dużych aglomeracji pod dwoma względami zdecydowanie różniły się od centrów małych skupisk: pod względem wysokości zabudowy i pełnionej funkcji. Ich zabudowa stała się wyższa, zwiększył się też obszar, jaki zajmowały. Lokatorzy nielicznych budynków mieszkalnych, zwlekający ze zmianą miejsca zamieszkania, wypchnięci zostali poza granice centrum, gdzie powstawały teraz drapacze chmur dla biznesu i finansów. Centrum dzieliło się na różne dzielnice: handlu detalicznego, przedsiębiorstw i rozrywki; każda z nich przyciągała inne grupy społeczności miejskiej.
Bogactwo i władza, a także próżność wielkich przedsiębiorców nadały centrum miasta wyraźnie wyróżniający je charakter dzielnicy biznesu, tętniącej życiem, bogatej. Centrum obwieszczało miastu swoją ważną rolę mnóstwem świateł i hałasem. Od lamp elektrycznych na nowojorskim Broadwayu - "wspaniałej białej drodze" - bił taki blask, że wydawało się, iż za sprawą techniki ziściło się to, co niemożliwe - noc stała się dniem. Wprowadzenie elektryczności zmieniło w podobny sposób centra innych miast. Szczególną korzyść przyniosło to przedsiębiorcom - witryny ich sklepów mogły być teraz przepięknie udekorowane i przyciągać uwagę potencjalnych kupujących zarówno wieczorem, jak i w ciągu dnia.
Nagła ekspansja rynku w miastach, a także masowa produkcja dóbr konsumpcyjnych wymagały nowych strategii marketingowych. Użyteczna okazała się tu zarówno elektryczność, jak i duch przebojowości. Szyldy reklamowe umieszczane na szczytach, frontonach i bocznych ścianach budynków oraz widoczne z daleka migoczące tablice świetlne przypominały potencjalnym klientom o dużym wyborze towarów.
Centrum miasta stało się dzielnicą wybujałych pomysłów architektonicznych, udekorowane złotymi ozdobami domy towarowe nadawały charakter tej części miasta. Duże przedsiębiorstwa kolejowe, poszukując właściwych strategii reklamowych i odpowiednich do rangi ich firm działań, połączyły swe wysiłki z poczynaniami władz miejskich w zakresie uporządkowania komunikacji. Rezultatem był ogromny dworzec Penn Station, wybudowany przez Pennsylvania Railroad w latach 1906-1910 w najbardziej prestiżowej części Manhattanu. Wzorowany był na słynnych rzymskich termach Karakalli.
Otoczenie dworca cechował ogromny przepych. Wystawne hotele, takie jak "Waldorf Astoria" w Nowym Jorku, który otwarto w 1897 r., i "Hotel Euclid" w Cleveland przenosiły swoich gości w atmosferę włoskiego renesansu czy Francji za czasów Ludwika XIV. W pobliżu hoteli znakomicie prosperowały dzielnice rozrywki, w których bujnie rozwijała się zarówno popularna,
182
DAYID R. GOLDFIELD
jak i elitarna kultura. Poszczególne rejony centrum miały określone różne przeznaczenie i spełniały konkretne funkcje, pojawienie się nowego elementu - drapaczy chmur - nadało mu swoisty charakter. Budowa wysokościowców wynikała z ograniczonej przestrzeni śródmieścia. W ostatniej dekadzie XIX w. biurowce były podstawowym sposobem wykorzystania terenu w centrum miasta. Korporacje wymagały rozbudowanej administracji, kontrolującej ich działania zarówno w skali lokalnej, jak i ogólnokrajowej, więc centrum jako miejsce prestiżowe, a zarazem ośrodek informacji, najlepiej nadawało się na lokalizację biur. W miarę jak zwiększała się rola centrów miejskich, wzrastały też ceny nieruchomości. W większości dzielnic opanowanych przez biznes ziemia była tak cenna, że mierzono ją na stopy. Jedynym wyjściem stała się więc rozbudowa w górę; rozwiązanie mało praktyczne dla fabryki, ale wręcz idealne dla biura, pod warunkiem że do realizacji zamierzeń architektonicznych zostaną dostosowane rozwiązania techniczne.
Największy przełom technologiczny dokonał się, gdy William L. Jenney z Chicago zbudował stalową konstrukcję, mogącą podtrzymywać dach i ściany wysokiego budynku (wcześniejsze zastosowanie klasycznych technik murarskich ograniczało wysokości osiągane w budownictwie do dziesięciu czy dwunastu pięter). Wzniesiony w 1885 r. budynek Jenney'ego, w którym mieścił się Zakład Ubezpieczeń Mieszkaniowych (Home Insurance Company), stał się prototypem drapaczy chmur wznoszonych w centrum miasta w latach 1890-1920.
Drapacze chmur były symbolem zmian zachodzących w krajobrazie ekonomicznym amerykańskich miast. Kupcy ustąpili miejsca właścielom korporacji i gospodarce bardziej zależnej od fuzji i transferów kapitałowych niż od statków pływających po oceanach. Korporacje i fabryki pomniejszyły znaczenie działań jednostki, natomiast drapacze chmur zredukowały wymiar zarówno ludzi, jak i innych budynków. Były przede wszystkim praktyczne. Łączyły w sobie najnowsze technologie i materiały, oszczędzając korporacjom kłopotów związanych z wahającymi się cenami ziemi. :; i-
Wzbijające się w niebo drapacze chmur centralnych dzielnic biznesu świadczyły, że do końca lat dwudziestych miasta stały się ukoronowaniem osiągnięć amerykańskiej cywilizacji. Miasta były przyszłością Stanów Zjednoczonych, "gigantycznymi magnesami", przyciągającymi ludzi i idee, źródłem inspiracji dla konstruktorów i inżynierów, a zarazem użytkownikami najnowszych technologii. Stanowiły nie tylko ucieleśnienie wizji prezentowanych na Wystawie Stulecia, lecz także wykraczały poza przedstawione tam koncepcje. Były codzienną ekspozycją technologii i przedsiębiorczości.
W roku 1920 więcej ludzi mieszkało w miastach niż na wsi. Przedmieścia były terenem skomplikowanych relacji przestrzennych, ścierały się tam problemy prowincji z zagadnieniami ściśle związanymi z centrami miejskimi, ich kulturą i instytucjami. Początkowo wydawało się, że osiągnięta zostanie
i
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920
183
100000-500000 mieszk. 500000-tOOOOOO" mieszk. 1000000-5000000 mieszk. powyżej 5000000 mieszk.
25. Miasta i przemysł, stan z 1920 r.
idealna równowaga, a rozwój dzielnic centralnych i podmiejskich przebiegać będzie równolegle. Na tej urbanistycznej konstrukcji rysowały się jednak głębokie rysy, stanowiące zagrożenie dla delikatnej równowagi panującej między miastem a przedmieściami: ubóstwo, status ludności murzyńskiej, warunki pracy robotników i kobiet oraz segregacja przestrzenna, która wydawała się tworzyć enklawy zamiast społeczności. Nędza i brud w "mieście stulecia" w 1876 r. nie były elementami czasowymi, lecz przetrwały do XX w., kiedy to gospodarka przemysłowa i korporacje dokonały podboju społeczeństwa drobnych sklepikarzy i farmerów. Po roku 1920 wszystkie te tendencje nasiliły się za sprawą coraz to nowszych technologii, aż w końcu urbanistyczne struktury ery przemysłowej ustąpiły miejsca dwudziestowiecznym metropoliom.
(Tłumaczyła Małgorzata Bąk)
BIBLIOGRAFIA
Barth Gunther, City People: The Rise of Modern City Culture in Nineteenth-Century America,
Oxford University Press, New York 1980 Hays Samuel P., The Response to Industrialism: 1865-1914, University of Chicago Press, Chicago
1957 Kessler-Harris Alice, Out of Work: A History of Wage-Earning Women in the United States,
Oxford University Press, New York 1982 Lubove Roy, The Progressives and the Slums: Tenement House Reform in New York City,
1890-1917, University of Pittsburgh Press, Pittsburgh 1962 Mohl Raymond A., The New City: Urban America in the Industrial Agę, 1860-1920, Harlan
Davidson, Arlington Heights, 111. 1985
184
DAYID R. GOLDFIELD
Montgomery David, The Fali of the House of Labor: The Workplace, the State and American
Labor Activism, 1865-1925, Cambridge University Press, Cambridge, England 1987 Nelson Daniel, Managers and Workers: Origins of the New Factory System in the United States,
1880-1929, University of Wisconsin Press, Madison 1929 Teaford Jon C., The Unheralded Triumph: City Government in America, 1870-1900, John Hopkins
University Press, Baltimore 1984 Warner Sam Bass, Jr., Streetcar Suburbs: The Process ofGrowth in Boston, 1870-1900, Atheneum,
New York 1974 Wiebe Robert H., The Searchfor Order, 1877-1920, Hill and Wang, New York 1967
States, !opkins eneum,
IMIGRACJA
DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH
1848-1917
DONNA R. GABACCIA
Czas od europejskiej Wiosny Ludów 1848 r. do roku 1917, kiedy to Kongres podjął energiczne wysiłki w kierunku oficjalnego zamknięcia granic dla cudzoziemców, stanowi początek okresu, w którym do Stanów Zjednoczonych napłynęło 30 min imigrantów. Większość - dokładna liczba nie jest niestety znana - pozostała na stałe i rozpoczęła proces stawania się Amerykanami. Imigranci z całego świata przybywali do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu ziemi, pracy, tolerancji politycznej i religijnej lub po prostu nowego startu w życiu. Ponad 95% z tych 30 min przyszło na świat w Europie i w Kanadzie, głównie w okręgach rolniczych, rozrzuconych od Norwegii po Sycylię i od Azorów po Rosję. Mniejsza liczba chińskich i japońskich poszukiwaczy przygód, kupców i robotników przybywała przez Pacyfik. To ich obecność wywołała pierwsze debaty o rasie, imigracji i tożsamości amerykańskiej, prowadzące do drakońskich ograniczeń imigracyjnych po pierwszej wojnie światowej. Od około 1900 r. początkowo niezbyt liczni, lecz coraz liczniejsi zaczęli napływać imigranci z Meksyku i wysp Morza Karaibskiego, które to tereny Stany Zjednoczone uznawały już wówczas za strefy swoich imperialistycznych wpływów.
Nie tylko Stany Zjednoczone przyciągały imigrantów masowo przemieszczających się przez świat w XIX w. Wędrowcy kierowali się ku rolniczym i górniczym pograniczom imperiów Europy i Nowego Świata i ku rosnącym miastom przemysłowym młodego kapitalizmu. Drugie pokolenie cudzoziemców stanowiło nieco ponad 1/3 populacji Stanów Zjednoczonych. (W dziewiętnastowiecznej Argentynie i we Francji lat dwudziestych XX w. proporcja ta była jeszcze wyższa.) W perspektywie ogólnoświatowych ruchów ludności w XIX w. Stany Zjednoczone jako kierunek emigracji plasowały się na równi z Australią, Kanadą, Szwajcarią, Afryką Południową i Brazylią.
Jednak w żadnym innym kraju imigracja nie nabrała takiego znaczenia ideologicznego, jak właśnie w Stanach Zjednoczonych. Stała się ona centralnym elementem narodowej mitologii i tożsamości, a Stany Zjednoczone z dumą określały się jako naród imigrantów - tygiel narodów. Takie poczucie tożsamości oraz duma z narodowej i etnicznej tolerancji kształtowały się jednak - i to powoli - dopiero po ustaniu masowej imigracji w latach dwudziestych XX w.
188
DONNA R. GABACCIA
Stany Zjednoczone lat 1848-1917 stanowiły przypadek wyjątkowy, jeśli chodzi o pozyskanie poprzez imigrację osadników do realizacji "objawionego przeznaczenia" tego kraju, jak określano ekspansję na Zachód kontynentu, oraz robotników na potrzeby rozwijającego się przemysłu. Po wojnie o niepodległość z kolonialnego dostawcy surowców i rynków zbytu w zdominowanej przez Brytyjczyków gospodarce atlantyckiej Stany Zjednoczone szybko rozwinęły się i stały się jednym z największych producentów przemysłowych świata. W historii imigracji amerykańskiej trudno oddzielić ekspansję na zachód, kształtowanie się tożsamości narodowej i rozwój gospodarczy, ale każdy z tych procesów wytworzył własne mechanizmy integrowania cudzoziemców. Ponadto, jako kraj przyjmujący zarówno osadników, jak i robotników, graniczący z Pacyfikiem i Atlantykiem, Stany Zjednoczone przyciągały znacznie bardziej różnorodne grupy imigrantów niż inne państwa.
Masowa imigracja lat 1840-1880 zbiegła się ze zdobywaniem amerykańskiego Zachodu i gorącymi sporami na temat konfliktów rasowych oraz stosunków rasowych między białymi a Indianami. W wojnie 1846-1848 Stany Zjednoczone pokonały Meksyk. Około 1/3 obszaru Meksyku, wraz z zamieszkującą tam ludnością indiańską i latynoską w liczbie około 60 tyś., stała się częścią Stanów Zjednoczonych. Zbrojny podbój Indian żyjących wolno na Wielkich Równinach zajął nieco więcej czasu; uporano się z tym dopiero około roku 1880. Wielu zwolenników ekspansji na zachód i na południe oraz podporządkowania sobie Indian widziało w swobodnej migracji sposób na zaludnienie nowych ziem przez lojalnych obywateli amerykańskich. Towarzyszyło temu założenie, że osadnicy - w odróżnieniu od niewolników murzyńskich czy podbitych Indian i Latynosów - znajdą się pod ochroną prawa Stanów Zjednoczonych. Imigracja lat pięćdziesiątych XIX w. zbiegła się również z gwałtowną debatą na temat przyszłości i terytorialnego zasięgu niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Doprowadziła ona najpierw do wojny secesyjnej, a następnie do utwierdzenia supremacji białych nad politycznie i społecznie podporządkowanymi Murzynami po zniesieniu niewolnictwa w latach sześćdziesiątych. Liberalna polityka imigracyjna potwierdziła narodową zgodę na system wolnej siły roboczej, na uprzemysłowienie kraju i dążenie do jego potęgi światowej. A robotnicy cudzoziemscy, nie zaś wyzwoleni niewolnicy, stworzyli trzon rozwijającej się gospodarki amerykańskiej.
Imigracja nie była bynajmniej prostym mechanizmem utrwalania supremacji białych w procesach uprzemysławiania Stanów Zjednoczonych i tworzenia amerykańskiej tożsamości narodowej. Przeciwnie, podważyła homoge-niczność kultury białych i zachwiała przekonanie Angloamerykanów, że ich naród miał być protestancki, anglojęzyczny i hołdujący brytyjskim wartościom kulturowym i politycznym przeszczepionym przez pokolenie "ojców-założy-cieli". Z powodu różnorodności religijnej, etnicznej i rasowej imigrantów
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
uporczywie powracał problem ich politycznego i społecznego włączenia do narodu, który w swej dotychczasowej historii tępił lub prawnie podporządkowywał ludzi rasowo i etnicznie odmiennych. Specyfika ewolucji poglądów na sprawy rasowe i etniczne w Stanach Zjednoczonych wynikała po części z faktu, że zarówno imigranci, jak i mniejszościowe grupy rasowe ludzi urodzonych w Stanach uparcie poszukiwały dla siebie miejsca w głównym nurcie amerykańskiej rzeczywistości. Angloamerykańscy i protestanccy strażnicy bram Ameryki nie potrafili zaś znaleźć sposobu na relegowanie obu tych grup ludności na stałe do pozycji podrzędnej.
Dynamika dziewiętnastowiecznej imigracji do Stanów Zjednoczonych ściśle odzwierciedlała wahania cykli koniunkturalnych społeczeństwa industrialnego. Tabela l zawiera ogólne liczby imigrantów w kolejnych dziesięcioleciach do 1920 r. Po wielkim kryzysie lat siedemdziesiątych XIX w. imigracja podwoiła się, po czym - ku zdumieniu wielu obserwatorów - ponownie wzrosła o 50% po chwilowym zahamowaniu wskutek krótkotrwałej depresji lat dziewięćdziesiątych. Pod koniec XIX w. rocznie napływał do kraju prawie milion imigrantów. Pierwsza wojna światowa, tak jak wcześniej wojna secesyjna, czasowo przerwała ruch imigracyjny, lecz po jej zakończeniu pełnomocnik ds. imigracji informował, że w najbliższych latach kraj czekał znów napływ wielkiej fali przybyszów. Kongres zareagował wydaniem restrykcyjnych ustaw ograniczających nadmierną imigrację. W latach 1924-1925, gdy weszło w życie najostrzejsze prawo o limitach emigracyjnych (ąuota law), liczba przybywających rocznie do Stanów Zjednoczonych spadła z 700 tyś. do mniej niż 300 tyś. Całkowita liczba imigrantów w latach dwudziestych stanowiła mniej niż połowę liczby przybyłych w dziesięcioleciu szczytowego nasilenia imigracji 1900-1909.
Tabela l
Imigracja do Stanów Zjednoczonych w kolejnych dziesięcioleciach 1848-1920
1848-1859 2101610
1860-1869 2123219
1870-1879 2742137
1880-1889 5248568
1890-1899 3694294
1900-1909 8202388
1910-1919 6347380
Stany Zjednoczone przejęły liberalną politykę imigracji i naturalizacji od Wielkiej Brytanii. Przed rokiem 1840 imigranci nie stanowili problemu, jako stosunkowo nieliczni i przybywający głównie z Anglii, Walii, Szkocji i Kanady, a więc kulturowo pokrewni anglo-amerykańskim protestantom. Jednak po
190 L
DONNA R. GABACCIA
roku 1840 wśród imigrantów dominowali chłopi i drobni rzemieślnicy z Irlandii, Niemiec i Skandynawii. Większość Irlandczyków i wielu Niemców było katolikami. Z nich tylko Irlandczycy znali wystarczająco język angielski i tylko oni zetknęli się wcześniej z brytyjskimi wartościami politycznymi i kulturowymi, choć były to w większości negatywne doświadczenia narodu skolonizowanego. Robotnicy chińscy przybywający do Kalifornii do lat pięćdziesiątych XIX w. szybko odczuli ograniczenie amerykańskiej tolerancji wobec różnic rasowych i etnicznych. Po roku 1882 całkowicie zakazano im wjazdu (podobnie jak Japończykom w 1907 r.), a imigrację kobiet azjatyckich objęto ścisłą regulacją. Azjatów nie naturalizowano jako obywateli Stanów Zjednoczonych do roku 1943. Jednak restrykcje tego typu nie objęły kolorowych imigrantów z Afryki ani z innych części obu Ameryk.
26. Emigracja europejska do Stanów Zjednoczonych, stan z 1900 r.
Religijny i kulturowy dystans między elitą anglo-amerykańską a napływającymi cudzoziemcami rósł nadal, nawet po wykluczeniu Chińczyków. Po roku 1890 wśród imigrantów przeważali mieszkańcy Europy Wschodniej i Południowej, w większości niewykwalifikowani robotnicy rolni. W latach 1899-1924 cztery najliczniejsze grupy imigracyjne stanowili Włosi, Żydzi wschodnioeuropejscy, Polacy i Niemcy. Do nich dodać należy mniejszą i póz-
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
niejszą emigrację z Grecji, Bałkanów, Hiszpanii, Portugalii, Japonii, Kuby, wysp Morza Karaibskiego, Syrii (Libańczycy), Turcji (Ormianie) i z Korei, co razem sprawiało wrażenie, jakby cały świat chciał się przeprowadzić do Stanów Zjednoczonych. Bardzo niewiele nowo przybyłych było protestantami; sporo nie było chrześcijanami. Prawie nikt nie mówił po angielsku, a wielu nie umiało czytać i pisać nawet we własnym języku. Prawie nikt nie miał wcześniej styczności z kulturą brytyjską ani z demokratycznym systemem politycznym, ponieważ większość pochodziła z terenów wiejskich, często położonych na zagarniętych peryferiach imperiów osmańskiego, austro-węgierskiego, rosyjskiego i niemieckiego.
27. Ludność pochodzenia niemieckiego, stan z 1910 r.
Przez cały wiek XIX imigrantów przyciągały do Stanów Zjednoczonych ziemia i praca, zatem byli wśród nich osadnicy i robotnicy. Pomiędzy rokiem 1848 a 1917 wzrosło zainteresowanie możliwościami pracy, a zmalała atrakcyjność wolnych terenów i życia na Pograniczu. Stopniowe przechodzenie od imigracji rolniczej do robotniczej tłumaczy zarówno zmiany pochodzenia przybyszów, jak i ich charakterystyki demograficznej. Tymczasem rodowici Amerykanie niezmiennie postrzegali cechy imigrantów w kategoriach rasowych i etnicznych. Podobnie jak Azjatów, także imigrantów z Europy Wschodniej i Południowej uznali za niepożądanych i od roku 1921 ich napływ limitowano.
192
DONNA R. GABACCIA
28. Ludność przybyła z Austro-Węgier, stan z 1910 r.
W XIX stuleciu w całej Europie oraz na dużych obszarach Azji i Ameryki Środkowej rozwój gospodarczy zagrażał wiejskiemu stylowi życia, opartemu na samodzielnym zaspokajaniu podstawowych potrzeb egzystencji. Pod silnym naporem wzrostu populacji, zmniejszania się wielkości przeciętnych farm i konkurencji ze strony rozwijającej się masowej produkcji przemysłowej farmerzy i rzemieślnicy w północnej Europie uważali otwarte tereny Pogranicza Stanów Zjednoczonych za szansę na przeniesienie tradycyjnego wiejskiego stylu życia do nowego środowiska. Najprościej mówiąc, osiedlenie się w Stanach Zjednoczonych stanowiło atrakcyjną alternatywę proletaryzacji we własnym kraju. Jednak osiedlenie się w Stanach Zjednoczonych wymagało umiejętności, kapitału i dysponowania rodzinną siłą roboczą. Nie była to zatem opcja dla już sproletaryzowanych. Niemcy, Norwegowie, Szwedzi, Duńczycy i Holendrzy osiedlali się na roli albo jako pionierscy osadnicy na Zachodzie, albo nabywając na Środkowym Zachodzie farmy opuszczone przez migrujących dalej na Zachód Jankesów. Jako farmerzy cudzoziemcy ci żyli na sposób znajomy i budzący zaufanie Angloamerykanów, którzy do roku 1920 sami w przeważającej części byli narodem wiejskim i rolniczym.
Z racji bardzo ograniczonego prawa do własności ziemi uprawianej przez siebie w kraju Irlandczycy rzadko posiadali wystarczające środki do osiedlenia się w Ameryce jako farmerzy. Stąd stali się pierwszą wielką falą imigrantów
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
robotniczych do Stanów Zjednoczonych. Irlandia, będąca wówczas kolonią brytyjską, doświadczyła w latach 1845-1847 jednego z najdotkliwszych kryzysów żywnościowych w Europie. Irlandczycy uciekający przed skutkami zarazy ziemniaczanej oraz ci, którzy opuścili wyspę w późniejszych latach, poszukiwali w Ameryce pracy jako niewykwalifikowani robotnicy lub służba domowa. W pogoni za stałymi zarobkami osiedlali się w nieproporcjonalnie dużych skupiskach w miastach Wschodniego Wybrzeża, z czasem przekształcając je w cudzoziemskie enklawy, w których rodowici Amerykanie żyli w liczebnej mniejszości. Nie dziwi zatem, że winą za problemy urbanizacji obarczano irlandzkich i niemieckich imigrantów i ich "dziwaczne", "ciemne" i "nieame-rykańskie" obyczaje.
29. Ludność pochodzenia irlandzkiego, stan z 1910 r.
Gdy pod koniec stulecia chłopi i rzemieślnicy Europy Południowej i Wschodniej zmagali się z kryzysami żywnościowymi spowodowanymi przyrostem ludności, kurczeniem się farm i uprzemysłowieniem, w Stanach Zjednoczonych zniknęło Pogranicze. W tym samym czasie Niemcy i Skan-dynawowie odczuli poprawę możliwości zarobkowania we własnym przemyśle. W Europie Południowej i Wschodniej rozwój przemysłowy postępował jednak powoli i przybywało niewiele miejsc pracy. Amerykański rynek pracy pociągał mieszkańców tego regionu bardziej niż rozwijające się ośrodki
194
DONNA R. GABACCIA
f
przemysłu północnej Europy. Przy tym rozstawanie się tych emigrantów z krajami ojczystymi z wielu powodów nie było tak ostateczne, jak wcześniejszych emigrantów robotniczych, np. Irlandczyków. Będąc często właścicielami ziemi we własnym kraju, traktowali oni pracę w Stanach Zjednoczonych jako sposób uniknięcia proletaryzacji - amerykańskie zarobki wspierały podupadające gospodarstwa rodzinne i drobne warsztaty rzemieślnicze. Ponadto dzięki statkom parowym wielokrotne podróże do Ameryki stały się atrakcyjne i coraz tańsze. Pod koniec XIX w. wskaźnik powrotów do ojczyzny był wysoki wśród migrujących robotników, co rodowici Amerykanie traktowali jako brak zainteresowania lub niezdolność zostania Amerykaninem.
Nie wszyscy emigranci z Europy Południowej i Wschodniej byli robotnikami poszukującymi tymczasowego zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych. Wschodnioeuropejscy Żydzi oraz Ormianie i Grecy z terenu imperium osmańskiego uciekali przed prześladowaniami etnicznymi i religijnymi. Prawdopodobieństwo ich powrotu do ojczyzny było daleko mniejsze niż Polaków, Włochów, Meksykanów czy Francuzów z Kanady. Oni także przybywali do amerykańskich miast z nadzieją na pracę i z zamiarem osiedlenia się tam.
Wraz z przejściem od imigracji osadniczej do robotniczej zmieniał się powoli jej charakter demograficzny. Osadnicy podróżowali grupami rodzinnymi, często z małymi dziećmi - w latach 1850-1880 około 40% imigrantów stanowiły kobiety. Z kolei imigrujący Irlandczycy od samego początku byli przeważnie młodzi i bezżenni. W miarę jak celem imigracji stawało się poszukiwanie pracy, do Stanów Zjednoczonych przybywało coraz więcej młodych osób stanu wolnego. Ci po kilku latach pracy zawierali związki małżeńskie w Stanach Zjednoczonych lub powracali w tym celu do kraju rodzinnego. Większość stanowili mężczyźni.
Zmiana charakteru imigracji z osadniczej na robotniczą spowodowała również spadek liczby kobiet wśród przybyszów do 30%. Zapotrzebowanie na niewykwalifikowaną kobiecą siłę roboczą (odwrotnie do zapotrzebowania na wykwalifikowane pracownice biurowe) nie rosło w XIX w. tak szybko, jak popyt na robotników płci męskiej. W rodzinach chłopskich Europy Południowej i Wschodniej kobiety zostawały w domu do pracy na roli i utrzymywania rodziny, a mężczyźni wyruszali za granicę w celu zgromadzenia oszczędności. Kobiety częściej przybywały do Ameryki jako młode żony lub jako matki z dziećmi łączące się z mężami, którzy zdecydowali się pozostać tam na stałe. Kobiety poszukujące w Stanach Zjednoczonych pracy służących domowych znajdowały zatrudnienie stosunkowo łatwo, dzięki czemu było ich sporo wśród emigrantek z Irlandii, Szwecji i wysp Morza Karaibskiego. Ponadto kobiety stanowiły około połowy emigrantów uciekających przed prześladowaniami narodowościowymi i religijnymi w ojczyźnie.
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
Od głównego celu imigracji zależało miejsce zamieszkania obrane przez przybyszów i przebieg ich przystosowania do życia w Ameryce, zarówno ekonomicznego, jak i społecznego. Ludzie nie przemieszczali się ze Starego do Nowego Świata w sposób przypadkowy. Niektórych rekrutowali agenci do osiedlenia się lub pracy w określonym miejscu. (Jednak w 1885 r. Kongres zabronił amerykańskim pracodawcom oficjalnej rekrutacji cudzoziemskich robotników.) Inni szli śladami przyjaciół, krewnych i współziomków, kierując się do miejsc, w których mogli liczyć na pomoc w rozpoczęciu nowego życia, szukaniu pracy i przetrwaniu. Dzięki istnieniu formalnych i nieformalnych sieci migracyjnych imigranci grupowali się według pochodzenia, przy czym proporcje między cudzoziemcami a rodowitymi Amerykanami były inne w każdym stanie i regionie.
Jak długo osadników przyciągała darmowa lub tania ziemia, głównym kierunkiem migracji były stany Środkowego Zachodu i prerii. Około połowa wszystkich imigrantów niemieckich osiedliła się w trójkącie wyznaczonym przez Saint Louis (Missouri), Cincinnati (Ohio) i Milwaukee (Wisconsin). Północna część Środkowego Zachodu przyjęła szczególnie dużo Skandyna-wów zakładających farmy w Minnesocie i obydwu Dakotach. Z kolei ziemie na Południu nigdy nie przyciągały wielu imigrantów z powodu dziedzictwa systemu niewolniczego i utrzymującej się tam eksploatacji murzyńskich poło-wników (sharecroppers).
Najatrakcyjniejsze dla imigrantów robotniczych były koleje i kopalnie Zachodu oraz kopalnie i miasta Północnego Wschodu. Imigranci azjatyccy skupiali się na Hawajach i w Kalifornii, Kubańczycy zaś w Tampie na Florydzie. Żydzi wschodnioeuropejscy oraz Włosi zastąpili Irlandczyków i Niemców w roli najliczniejszych grup etnicznych miasta Nowy Jork, podczas gdy Polacy i inne nacje słowiańskie preferowały ośrodki przemysłu ciężkiego w Chicago (Illinois), Buffalo (Nowy Jork), Pittsburghu (Pensylwania) i Cleve-land (Ohio). Nie bez znaczenia pozostał fakt, że kobiety i mężczyźni poszukiwali prac innego rodzaju. Przewaga liczebna mężczyzn wystąpiła na rolniczych i górniczych terenach Pogranicza, na Zachodzie i w ośrodkach przemysłu ciężkiego; natomiast imigrantki przewyższały liczebnie mężczyzn w niektórych miastach Wschodu.
Skupiska geograficzne odzwierciedlały oraz utrwalały rekrutację imigrantów do pracy w określonych działach gospodarki, co z kolei dało początek popularnym i trwałym stereotypom etnicznym. Generalnie imigranci zarobkowi otrzymywali nowo utworzone, nisko płatne prace, najniższe w hierarchii rodzajów zatrudnienia. Dla kobiet były to zajęcia w czterech dziedzinach: służba domowa, przemysł włókienniczy, przemysł odzieżowy i fabryki konserw. Z wyjątkiem służby domowej, do której preferowano Irlandki i kobiety skandynawskie, większość pracodawców zatrudniała młode niezamężne kobiety bez względu na pochodzenie etniczne. ,,,,.,"",,_," ",",-,.".,:,.
196 L
DONNA R. GABACCIA
Natomiast zamężne imigrantki rzadko pracowały zarobkowo poza domem, tak jak Amerykanki pochodzenia murzyńskiego. Żony i matki najczęściej powiększały dochody rodziny pracując w przedsiębiorstwie rodzinnym lub gotując dla stołowników, oprócz wykonywania innych uciążliwych prac typowych dla robotniczego gospodarstwa domowego w mieście. Na farmach zarówno żony, jak i córki były przede wszystkim robotnicami, często pracującymi w polu, tak jak wcześniej w Europie, czego nie robiły rodowite Anglo-amerykanki.
30. Ludność pochodzenia włoskiego, stan z 1910 r.
Mężczyźni poszczególnych narodowości skupiali się w podobnych typach prac lub gałęziach przemysłu, zarówno w skali regionalnej, jak i krajowej. W ten sposób do roku 1890 Irlandczycy na Wschodzie, a Chińczycy na Zachodzie zdominowali niewykwalifikowane prace budowlane. Nieco później Włosi i południowi Słowianie na Wschodzie, a Meksykanie na Zachodzie opanowali prace przy budowie linii kolejowych. Imigranci polscy masowo zatrudniali się w stalowniach, Niemcy w piekarniach i browarach, a Włosi i Francuzi z Kanady w fabrykach obuwia. Czasem rodzaj i miejsce pracy miały związek z umiejętnościami i wykształceniem przywiezionym ze starego kraju. Jednak częściej był to wynik osobistych kontaktów i preferencji etnicznych agentów, majstrów i brygadzistów. Na przykład pracodawcy powszech-
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
197
nie uważali Polaków za silniejszych i wytrzymalszych od Włochów, a przez to lepiej predysponowanych do pracy w górnictwie lub w zakładach przemysłu ciężkiego.
Podziały etniczne dotyczyły także prac wykwalifikowanych i działalności przedsiębiorczej. Niemcy znajdowali zatrudnienie w piekarniach i browarach, po części dlatego, że niemieccy rzemieślnicy i inwestorzy przodowali w rozwijaniu tych typów przedsiębiorstw. Chińczycy otwierali pralnie i zajmowali się handlem domokrążnym. Specjalnością Greków była praca pucybuta, cukiernictwo i prowadzenie ulicznej gastronomii. W wielu miastach Włosi opanowali dystrybucję świeżych produktów rolnych. Niemieccy Żydzi stworzyli największe w XIX w. domy towarowe, a krawcy żydowscy z Rosji napełnili sklepy odzieżowe Nowego Jorku swoimi wyrobami. We wszystkich tych przypadkach powstawanie zakładów przemysłowych i rzemieślniczych z kapitału imigrantów umacniało więzi między zasiedziałymi i nowymi przybyszami, stwarzając szansę awansu społecznego bez niszczenia kontaktów i związków etnicznych.
31. Ludność pochodząca z Cesarstwa Rosyjskiego, stan z 1910 r.
Bez względu na miejsce osiedlenia, pochodzenie i czas przybycia do Ameryki imigranci tworzyli własne społeczności, wspomagając się wzajemnie w procesie przystosowania do życia w Stanach Zjednoczonych. Wczesne wspólnoty powstawały w okolicach skupiających imigrantów tego samego
198
DONNA R. GABACCIA
pochodzenia. Pewna liczba osób odrzucała zapewne życie w etnicznych enklawach, starając się szybko zamerykanizować przez zerwanie więzi z rodzinami, współziomkami i współwyznawcami. Mogli tak postępować. Społeczności imigrantów nie były gettami w sensie prawnym, choć nieformalne dyskryminowanie mieszkańców obcego pochodzenia sprzyjało tworzeniu się zwartych skupisk. Jednakże większość imigrantów, choć wolała żyć wśród swoich, nigdy nie była całkowicie odizolowana. Bardzo niewiele wsi, dzielnic miejskich i miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych miało charakter homogeniczny.
Z drugiej jednak strony życie w grupach etnicznych i religijnych mogło także przytłaczać imigrantów. Uczenie się nowego języka i egzystowanie jako cudzoziemiec w obcym kraju stresowało wszystkich, z wyjątkiem najmłodszych. Chęć zmniejszenia stresu towarzyszącego migracji nieuchronnie prowadziła do dobrowolnej izolacji. W rodzinach i bliskich grupach ludzie mogli lepiej zdecydować, w jaki sposób i jak szybko zmienić język i obyczaje. W niektórych grupach etnicznych pomoc rodziny i krewnych stanowiła wystarczające oparcie psychiczne w procesie adaptacji. Dla wielu dorosłych kobiet takim oparciem byli sąsiedzi. W większości skupisk etnicznych pojawiali się także przedsiębiorcy, przywódcy religijni i inni działacze współzawodniczący w tworzeniu organizacji, w których imigranci mogli kultywować stare obyczaje, eksperymentując jednocześnie z amerykańskimi.
32. Ludność pochodzenia skandynawskiego, stan z 1910 r.
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917

Społeczności wiejskie i małomiasteczkowe zazwyczaj gromadziły się wokół kościoła lub synagogi, które powstawały szybko, gdy tylko na danym terenie osiedliła się pewna liczba Irlandczyków, Niemców, Szwedów, Norwegów lub Żydów niemieckich i środkowoeuropejskich. Tworzenie obcojęzycznych parafii katolickich, etnicznych kongregacji i synodów protestanckich - choć może kontrowersyjne - dawało początek licznym dobrowolnym zrzeszeniom mężczyzn, kobiet i dzieci obcego pochodzenia. Kościoły oraz zreformowane synagogi Żydów niemieckich prowadziły szkoły, wydawały gazety, organizowały imprezy towarzyskie, pomoc socjalną i działalność rekreacyjną. W wielu grupach protestanckich lub żydowskich organizacje męskie kierowały praktykami religijnymi, a organizacje kobiece je finansowały. Podtrzymywanie kultury i życia religijnego sprawiało, że dzieci imigrantów mogły znaleźć współmałżonków o podobnym pochodzeniu, a pooczucietożsamości etnicznej przetrwało w drugim, a nawet - choć słabiej - w trzecim pokoleniu.
Męskie środowiska robotnicze integrowały się w dwu etapach. Początkowo ośrodkami życia społecznego były instytucje komercyjne zakładane przez przedsiębiorczych współziomków: pensjonaty, agencje pracy, saloony i domy publiczne. W "kawalerskich" społecznościach chińskich miejscowi kupcy prowadzili rodzinne organizacje samopomocy, życia towarzyskiego i elementarnego samorządu. Jednak mężczyźni na ogół zaczynali budować instytucje środowiskowe dopiero wtedy, gdy wystarczająco wielu ożeniło się i założyło rodziny.
Czasem pierwszymi instytucjami, które zakładano, były kościoły, podobnie jak u wczesnych osadników. Równie często robotnicy tworzyli organizacje świeckie, głównie bractwa samopomocy i towarzystwa ubezpieczeniowe na wzór europejskich. Dla biednych pracujących imigrantów bractwa stanowiły niewielkie, lecz konieczne zabezpieczenie na wypadek choroby lub śmierci; wspierały w wysiłkach utrzymania rodziny za nędzne zarobki. Bractwa przeważnie wykluczały członkostwo kobiet, które z czasem tworzyły własne niezależne stowarzyszenia. Większość organizacji kobiecych zajmowała się usługami tradycyjnie wykonywanymi w rodzinach i wspólnocie sąsiedzkiej: opieką nad chorymi, starymi i ubogimi, kształceniem dzieci oraz organizowaniem bankietów, pikników, tańców i różnych uroczystości.
Instytucje religijne, bractwa, gazety, organizacje socjalne, związki robotnicze i organizacje radykalne współzawodniczyły zawzięcie o członków, sympatyków i poparcie. Toteż społeczności etniczne nie były bynajmniej homogeniczne, statyczne lub i monolityczne. Imigranci w różnym stopniu i zakresie angażowali się w życie własnych środowisk. Grupy niemieckie i żydowskie były przeważnie lepiej niż włoskie zorganizowane instytucjonalnie, a mężczyźni częściej niż kobiety należeli tam do organizacji imigranckich, szczególnie świeckich. Z czasem lokalne organizacje religijne i świeckie ustąpiły miejsca organizacjom regionalnym i ogólnokrajowym reprezentującym szersze interesy grupowe, broniącym dobrego imienia grupy i popularyzującym jej osiągnięcia.
200
DONNA R. GABACCIA
Instytucje o zasięgu regionalnym, stanowym i krajowym stawały się coraz ważniejsze, w miarę jak imigranci opuszczali swe lokalne skupiska, przemieszczając się - czasem kilkakrotnie - w kolejne miejsca zamieszkane przez ludność etnicznie różnorodną. Farmerzy starali się wprawdzie zdobyć farmy we własnej okolicy przynajmniej dla niektórych swych dzieci, lecz napływowi robotnicy często przeprowadzali się w obrębie jednego miasta lub z miasta do miasta. Poszukiwanie pracy i lepszych warunków mieszkaniowych sprzyjało dużej ruchliwości i zwiększało szansę na napotkanie współziomków wśród nowych sąsiadów, przyjaciół i towarzyszy pracy. Choć najbardziej zażyłe kontakty mogły nadal obejmować członków własnej grupy etnicznej, to jednak większość imigrantów regularnie przebywała poza zasięgiem takiej grupy, pracując, ucząc się, szukając uznania i władzy w szerszych kręgach społecznych. A więc i dobrowolne odłączenie się, i duma etniczna, i kontakty z innymi były równie ważnymi czynnikami w procesie stawania się Amerykanami.
Najbliższe kontakty z rodowitymi Amerykanami mieli imigranci zatrudnieni jako służba domowa w kuchniach i salonach dziewiętnastowiecznej klasy średniej. Stosunkowo szybkie przystosowanie się irlandzkich i szwedzkich kobiet do życia w Stanach Zjednoczonych oraz ich szybki awans materialny przypisuje się właśnie ich pracy na służbie w amerykańskich domach. Niewielu mężczyzn miało sposobność tak blisko podpatrywać i naśladować amerykański styl życia.
Dla innych imigrantów dwiema najważniejszymi instytucjami, w których stykali się z rodowitymi Amerykanami, były miejskie szkoły publiczne i agencje opieki społecznej. Obydwa rodzaje instytucji częściej zajmowały się dziećmi niż dorosłymi. Agencje opieki społecznej, nastawione głównie na pomaganie najbardziej potrzebującym, miały raczej do czynienia z żonami imigrantów niż z zarobkującymi mężczyznami. W obu sytuacjach osobami pracującymi w szkołach, towarzystwach dobroczynnych i domach opieki, takich jak Hull House założony przez Jane Addams, były wykształcone, często niezamężne kobiety pochodzące z klasy średniej. Niezamierzonym efektem tej sytuacji stało się częste wśród imigrantów płci męskiej przekonanie, że Amerykanie to naród rządzony przez kobiety.
Każda grupa i rodzina miała inne poglądy na edukację i zmiany kulturowe, lecz większość rodziców przejawiała ambiwalentny stosunek do bliskich kontaktów swoich dzieci z Amerykanami i ich kulturą. Rozumieli, że nauka języka angielskiego i zdobycie wykształcenia były kluczem do sukcesu materialnego, ale jednocześnie lękali się utraty swoich dzieci dla protestantyzmu, amerykańskiego indywidualizmu i tego, co wielu odbierało jako amerykański materializm lub hedonizm. (Instytucje etniczne często próbowały dublować pracę szkół publicznych i agencji opieki społecznej, aby zapobiec tym niepożądanym postawom.) Wiele
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
dzieci imigrantów różnego pochodzenia pamiętało nacisk, jaki ich rodzice kładli na poświęcenie dla dobra rodziny i pogardę dla amerykańskiego rozumienia praw jednostki, beztroskiego dzieciństwa i przyjemności.
Szkoły i domy opieki społecznej starały się "amerykanizować" dzieci imigrantów, same także ulegając przemianom pod wpływem kontaktów z nimi. Miejskie szkoły publiczne dostosowywały swoje programy nauczania do potrzeb cudzoziemskich uczniów. Niektóre eksperymentowały z nauczaniem dwujęzycznym, a większość wprowadziła przedmioty wychowania obywatelskiego, higieny osobistej i ekonomii gospodarstwa domowego, aby nauczyć dzieci podstawowych zasad amerykańskiego stylu życia, czego nie byli w stanie zrobić ich rodzice. Te zmiany programowe utrzymały się jeszcze długo po ograniczeniu imigracji.
Dorośli mężczyźni i pracujący robotnicy obu płci wychodzili poza teren własnych grup etnicznych angażując się w działalność związkową i polityczną, która wiodła zarówno do współpracy, jak i do konfliktów z innymi imigrantami. Szczególnie ważną rolę w działalności związkowej i politycznej pracujących imigrantów odgrywali obeznani z brytyjskim systemem politycznym anglojęzyczni Irlandczycy, jako organizatorzy masowego poparcia wyborczego dla demokratów, jako liderzy lokalnych klubów politycznych i jako proreformatorscy działacze związków zawodowych. Pod koniec XIX w. politycy irlandzcy często popadali w ostre konflikty z postępowymi ruchami reformatorskimi rodowitych Amerykanów na tle sporów o władzę i kontrolę ośrodków miejskich. Migranci zarobkowi późnej fali, przybywający z krajów bez powszechnego prawa wyborczego mężczyzn, najczęściej nie widzieli korzyści płynących z posiadania obywatelstwa i z udziału w wyborach. Dopiero pod wpływem politycznie zaangażowanych jednostek z własnego środowiska, które nalegały na przeprowadzenie naturalizacji i wykorzystanie prawa głosu, ludzie ci coraz częściej przyjmowali obywatelstwo amerykańskie. Masowe głosowanie na jednego kandydata było powszechne wśród różnych grup imigrantów. Natomiast o wstępowaniu imigrantów do Partii Republikańskiej lub Demokratycznej bardziej decydowały lokalne układy etniczne, religijne i klasowe niż względy ideologiczne bądź ekonomiczne.
Wywodzący się z różnych środowisk społecznych i narodowych Niemcy, wschodnioeuropejscy Żydzi, intelektualiści i rzemieślnicy znali idee przemiany świata drogą reform lub rewolucji jeszcze przed przybyciem do Ameryki. Wielu radykalnie myślących imigrantów stwierdziło, że muszą zmodyfikować wyznawane w ojczyźnie ideały, aby dostać się na amerykańską arenę polityczną. Przed pierwszą wojną światową wyborcy pochodzenia niemieckiego, fińskiego, żydowskiego i włoskiego często głosowali na Partię Socjalistyczną. Wydarzenia w rodzaju podłożenia bomb w dzielnicy Chicago - Haymarket Sąuare, egzekucje niemieckich anarchistów i zabójstwo prezydenta McKinleya przez samozwańczego anarchistę o cudzoziemskim nazwisku przyczyniły się
DONNA R. GABACCIA 202
do utrwalenia obrazu imigrantów jako nieobliczalnych i brutalnych radykałów dążących do obalenia amerykańskiego systemu politycznego.
Tymczasem, jak na ironię, działający na początku XX w. przywódcy związkowi irlandzkiego i niemieckiego pochodzenia - jak Samuel Gompers, który uczynił z Amerykańskiej Federacji Pracy (American Federation of Labor - AFL) największego krajowego reprezentanta interesów robotniczych - uważali południowo- i wschodnioeuropejskich migrantów zarobkowych za niezorganizowanych łamistrajków. (AFL stała się z czasem wpływowym zwolennikiem ograniczeń imigracyjnych.) Ponieważ cudzoziemcy stanowili ogromną większość niewykwalifikowanych i nisko kwalifikowanych robotników przemysłowych w Stanach, mogli oni masowo przystępować do amerykańskiego ruchu związkowego dopiero wtedy, gdy związki zawodowe dopuściły do członkostwa pracowników tej kategorii. Robotnicy niemieccy, skandynawscy i irlandzcy obu płci wstępowali do Rycerzy Pracy (Knights of Labor), organizacji reformatorskiej robotników przemysłowych kierowanej przez Terence'a Powderly'ego w latach osiemdziesiątych XIX w. Wczesne związki zawodowe w górnictwie i przemyśle odzieżowym także miały wieloetniczny skład i czasem działały w oddzielnych sekcjach językowych. Obawę przed cudzoziemskim radykalizmem wywołał wieloetniczny rewolucyjny związek syndykalistyczny Przemysłowi Robotnicy Świata (Industrial Workers of the World), gdy stanął na czele wielu ogromnych strajków imigrantów w latach poprzedzających pierwszą wojnę światową.
Pracujące kobiety, podobnie jak ich ojcowie i bracia, często zrzeszały się w celu wywalczenia lepszych warunków pracy. Podejmowały te działania pomimo nieciągłego charakteru swej pracy i faktu, że wiele młodych robotnic liczyło na małżeństwo jako ucieczkę od eksploatacji w miejscu pracy. Rycerze Pracy i Przemysłowi Robotnicy Świata chętnie przyjmowali w swe szeregi kobiety, lecz Amerykańska Federacja Pracy uważała robotnice przemysłowe za zagrożenie dla lepiej wykwalifikowanych mężczyzn - żywicieli rodzin. Dlatego udzielała niewielkiego poparcia kobiecym związkom robotniczym.
Działaczki instytucji opieki społecznej zajęły się natomiast problemami pracujących dziewcząt, dając początek udanemu eksperymentowi utworzenia ponadklasowej organizacji pracy - Ligi Kobiecych Związków Zawodowych (Women's Trade Union League). Liga wspierała strajk nowojorskich robotnic odzieżowych w 1908 r., przyczyniając się do szybkiego rozwoju Międzynarodowego Związku Zawodowego Pracowników Konfekcji Damskiej (International Ladies' Garment Workers Union). Ligę nękały jednak napięcia klasowe i etniczne. Wiele członkiń było irlandzkimi i żydowskimi socjalistkami. Wierzyły, że los robotników jest wynikiem walki klasowej. Natomiast członkinie pochodzące z klasy średniej uważały, że rozwiązanie problemów pracujących dziewcząt polegało na samodoskonaleniu, nabywaniu ogłady oraz na zapewnieniu im ochrony prawnej.
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
Wiele członkiń Ligi wywodzących się z klasy średniej łączyło działalność tej organizacji z walką o prawo wyborcze dla kobiet. Natomiast tylko nieliczne robotnice cudzoziemskiego pochodzenia były sufrażystkami, a jeśli nawet działały na rzecz prawa wyborczego, to w oddzielnych ligach robotniczych lub we własnych etnicznych organizacjach feministycznych. Feminis-tki-imigrantki bardziej interesowało zwalczanie przywilejów mężczyzn w ruchu związkowym, w Partii Socjalistycznej i we własnym środowisku niż uzyskanie prawa wyborczego. Ponadto amerykańskie sufrażystki często twierdziły, że prawo wyborcze dla kobiet mogłoby zrównoważyć negatywne skutki głosowania ignoranckich cudzoziemców i kolorowych, co pozwala lepiej zrozumieć niechęć kobiet napływowych do współdziałania z amerykańskimi.
Przez cały wiek XIX rodowici Amerykanie uważali imigrantów - nawet białych Europejczyków - za zagrożenie dla dobrobytu, harmonii i powodzenia amerykańskich eksperymentów z demokratyczną formą rządów. Natywizm - zorganizowana akcja na rzecz uprzywilejowania rodowitych Amerykanów względem cudzoziemców - rozkwitał, gdy tylko wzrastała liczba imigrantów. Z czasem podstawy tych natywistycznych obaw uległy znacznym zmianom i dopiero podczas pierwszej wojny światowej udało się natywistom odczuwalnie wpłynąć na politykę wobec ludności urodzonej za granicą.
Gdy w latach poprzedzających wojnę secesyjną szalały debaty na temat ekspansji w kierunku zachodnim oraz pracy najemnej a niewolniczej, natywi-ści najbardziej obawiali się wpływu katolicyzmu na życie w Stanach Zjednoczonych. Nikt jednak nie proponował wówczas ograniczenia imigracji. Amerykanie uważali swoją narodową historię za kontynuację triumfu protestanckiej Anglii nad papistowskimi imperiami Francji i Hiszpanii. Toteż za szczególne zagrożenie dla narodu amerykańskiego uważano katolickich Irlandczyków, znających dobrze konflikt protestancko-katolicki z doświadczeń w ojczyźnie, oraz katolickich imigrantów niemieckich, dla których język i wiara stanowiły podstawę kultury niemieckiej w Stanach Zjednoczonych. Tym bardziej że w 1847 r. Stany Zjednoczone wzbogaciły się o dużą hiszpańs-kojęzyczną populację katolicką po podboju północnego Meksyku. Tworzenie amerykańskich instytucji katolickich, poczynając od klasztorów, zgromadzeń żeńskich, zakonów, szkół i uniwersytetów, wywołało ożywioną debatę na temat politycznej lojalności katolików oraz rozdziału Kościoła i państwa. Żydzi niemieccy i wschodnioeuropejscy, choć znacznie mniej liczni od irlandzkich i niemieckich katolików, jeszcze bardziej przerażali protestanckich Amerykanów. Antysemityzm zakwitł ze szczególną siłą pod koniec XIX w., gdy masowo zaczęli napływać ortodoksyjni wschodnioeuropejscy Żydzi.
Zdarzały się fizyczne napaści na katolików i Żydów. Lecz głównym celem natywistów nie było usunięcie nieprotestantów ze Stanów Zjednoczonych, lecz ograniczenie ich praw politycznych. Partia "Nic Nie Wiedzących" (Know Nothing Party), działająca w latach pięćdziesiątych XIX w., chciała
204
DONNA R. GABACCIA
np., aby okres oczekiwania imigranta na naturalizację wynosił 21 lat. Partia proponowała także zakaz sprawowania wybieralnych urzędów przez naturali-zowanych imigrantów. "Nic Nie Wiedzący" nie odnieśli sukcesu politycznego, ponieważ osłabiały ich takie same podziały wewnętrzne, jakie prześladowały większość innych organizacji w latach pięćdziesiątych. Udział wielu żołnierzy obcego pochodzenia w wojnie secesyjnej dowiódł lojalności imigrantów i rozproszył obawy natywistów, nawet te dotyczące katolicyzmu. Wprawdzie Amerykański Związek Obrony (American Protective Association) w latach dziewięćdziesiątych i Ku-Klux-Klan w latach dwudziestych XX w. podnosiły głosy o katolickim i żydowskim zagrożeniu, lecz był to tylko chwilowy regres w postępującym wzroście tolerancji religijnej i akceptacji nieprotestantów jako prawdziwych Amerykanów. (Warto jednak pamiętać, że dopiero w roku 1960 Stany Zjednoczone wybrały prezydentem katolika.)
Żądania ograniczeń imigracji pojawiły się po wojnie secesyjnej z przyczyn nie tyle religijnych, co rasowych i klasowych. Pod wpływem idei społecznego darwinizmu o przetrwaniu najsilniejszych i ewolucji gatunków wielu Europejczyków zaczęło uważać różnice etniczne i klasowe za różnice natury biologicznej, to znaczy rasowej. Prowadzono liczne naukowe badania cech fizycznych odróżniających Azjatów i Afrykanów od ludzi zamieszkujących różne regiony Europy lub ludzi pochodzenia orientalnego. Darwiniści społeczni twierdzili, że Stany Zjednoczone zasiedlili ludzie rasy anglo-celtyc-kiej oraz nordyckiej i że specyfika kultury amerykańskiej odzwierciedla to pochodzenie. Mówiąc językiem darwinizmu społecznego, cywilizacji amerykańskiej zagrażało biologiczne wyniszczenie na skutek inwazji rasowo odmiennych od większości społeczeństwa i niemożliwych do zaasymilowania imigrantów. Widmo rasowego samobójstwa powiększało mylne przeświadczenie, że przyrost naturalny wśród emigrantów z Azji, Europy Wschodniej i Południowej (podobnie jak ludności murzyńskiej i hiszpańskojęzycznej) był wyższy niż wśród rodowitych Amerykanów rasy białej. Spekulowano na temat statusu rasowego prostych robotników. Czy irlandzki Paddy albo śniady kopacz rowów z południowych Włoch to biały? Zdumiewająco często odpowiedź brzmiała "nie". Nieprzypadkowo więc wysiłki zalegalizowania nierównej pozycji i segregacji amerykańskich Murzynów w stanach południowych wystąpiły jednocześnie z nasilonymi żądaniami ograniczenia rasowo niepożądanej imigracji. Jak już wspomniano, w 1882 r. zakazano wjazdu chińskim robotnikom, a w 1907 r. zakaz ten objął także robotników japońskich.
W odpowiedzi na naciski natywistów Komisja ds. Imigracji zmieniła w 1899 r. sposób prowadzenia ewidencji, włączając dane o rasowej przynależności imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Żydów, przedtem klasyfikowanych według kraju ich pochodzenia, przemianowano na Hebrajczyków dla zaznaczenia ich bliskowschodnich, a więc orientalnych cech
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
205
rasowych. Murzyni z wysp Morza Karaibskiego byli odtąd rejestrowani jako Afrykanie, a Kanadyjczycy z Quebecu jako Francuzi. Włochów z północy i z południa klasyfikowano jako dwie różne grupy - jedna alpejska, a druga śródziemnomorska. Słowian podzielono na jeszcze mniejsze podgrupy. Myślenie w kategoriach rasowych nie ograniczało się jedynie do polityki imigracyj-nej. Ormianie z terenu Turcji (a więc "Azjaci") podlegali prawnym zakazom mieszania ras, tam gdzie prawa takie istniały, w wyniku czego w latach dwudziestych walczyli w sądach o uznanie ich za białych, aby mogli poślubić Amerykanów pochodzenia europejskiego.
Choć myślenie w kategoriach rasowych zyskało popularność wśród elity białych Amerykanów, nieprędko wpłynęło ono na zmianę liberalnej polityki imigracyjnej Stanów Zjednoczonych. W przeciwieństwie do rdzennych amerykańskich mniejszości rasowych imigranci i ich dzieci stanowili dużą część populacji Stanów Zjednoczonych i nigdy nie byli oni systematycznie czy kon-stytucyjnie wyłączani z uczestnictwa w życiu politycznym. Pod koniec XIX w. osadnicy zaktywizowali się politycznie. Ich dzieci działały w Partiach Demokratycznej oraz Republikańskiej (znacznie rzadziej) jako przywódcy i jako wyborcy. Potomkowie dawnych osadników porzucili już dawne antykatolickie i antysemickie uprzedzenia; żywili teraz rasowe uprzedzenia do nowo przybyłych imigrantów. Mimo to rzadko odmawiali poparcia dla polityki swobodnej imigracji.
W ostatnim dziesięcioleciu XIX w. natywiści wystąpili z żądaniem wprowadzenia testu czytania dla imigrantów, aby wykluczyć w ten sposób osoby niepożądane, niezależnie od rasy. Twierdzili, że test taki ograniczyłby napływ jednostek nieinteligentnych, które nie byłyby w stanie zrozumieć ani uczestniczyć w amerykańskiej demokracji, w ten sposób powodując jej osłabienie. Był to dość ewidentny przykład darwinizmu społecznego. Stosowane wówczas pomiary inteligencji "wykazywały" przecież intelektualną niższość ras nienor-dyckich. Jednakże choć Kongres kilkakrotnie uchwalał testy czytania dla imigrantów, demokratyczni prezydenci regularnie je odrzucali jako obraźliwe dla imigrantów i narodów, z którymi Stany Zjednoczone - jako wschodząca potęga światowa - miały coraz częstsze kontakty.
Pierwsza wojna światowa przechyliła szalę w kierunku ograniczenia imigracji. Kongres uchwalił test czytania pomimo prezydenckiego weta w 1917 r. i w latach dwudziestych stworzył system limitów narodowościowych, który całkowicie wykluczył imigrantów z Azji, drastycznie zredukował napływ cudzoziemców z Europy Wschodniej i Południowej, a pozostawił szeroko otwarte drzwi dla mieszkańców Europy Zachodniej i Północnej. Nawet jednak Kongres liczył się z racjami polityki zagranicznej. Nie nałożono bowiem limitów rasowych ani narodowościowych na najbliższych sąsiadów Stanów Zjednoczonych na półkuli zachodniej, nawet na Meksykanów i karaibskich Murzynów, których uznawano przecież za rasowo niższych.
206
DONNA R. GABACCIA
Ostateczne zwycięstwo restrykcji imigracyjnych podczas i tuż po wojnie jest zrozumiałe. Pierwsza wojna światowa, rewolucja bolszewicka i "czerwona panika" wywołały kłopotliwe pytania o lojalność i nacjonalizm w całym świecie. W krajach o dużej liczbie cudzoziemców określenie lojalności nastręczało spore problemy. W Stanach Zjednoczonych mogła wystąpić w tym względzie szczególna trudność, ponieważ kraj ten nie został bezpośrednio zaatakowany, a jego przystąpienie do wojny stanowiło kontrowersyjne odejście od długiej tradycji izolacji od polityki światowej.
W latach wojny podjęto systematyczne i intensywne wysiłki amerykanizo-wania najnowszych imigrantów na zajęciach z języka angielskiego i wychowania obywatelskiego w szkołach, miejscach pracy i na kursach wieczorowych. Gdy Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, reformatorów i radykałów regularnie potępiano za nieamerykańskie sympatie. Doszło nawet do deportacji radykalnych przywódców obcego pochodzenia. I choć znowu mężczyźni o nieamerykańskim rodowodzie masowo walczyli i ginęli jako żołnierze amerykańskiej armii, histeria wojenna wytworzyła atmosferę, w której trudno było wystąpić publicznie przeciw polityce restrykcji bez ściągania podejrzeń o sprzyjanie niepewnym sympatiom narodowościowym naturalizowanych Amerykanów.
Pomimo histerii lat wojennych istnieje mnóstwo dowodów na lojalność imigrantów i na ich stopniowe wrastanie w życie amerykańskie, które pod ich wpływem także ulegało przeobrażeniom. Skupiska imigrantów mogły wydawać się egzotyczne rodowitym Amerykanom, lecz nie były wierną repliką krajów ojczystych. Nie były także trwałe. Wraz z przedłużaniem się pobytu w Stanach Zjednoczonych zmniejszały się tendencje izolacyjne wśród cudzoziemców i ich dzieci. Środowiskowe organizacje imigrackie, zwłaszcza bractwa, najpierw podupadały, a potem całkowicie przestawały istnieć. W miarę dorastania dzieci i wnuków imigrantów uwidocznił się zakres i znaczenie zmian kulturowych towarzyszących procesowi imigracji. Najszybciej zachodziły w małych grupach imigrantów, pochodzących z ośrodków miejskich i przemysłowych, wśród osadników rolniczych oraz wśród tych, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych jako dzieci i młodzi ludzie. Komisja Dillinghama powołana przez Kongres w 1907 r. do zbadania życia imigrantów stwierdziła całkowitą integrację wczesnej fali przybyszów irlandzkich, niemieckich i skandynawskich. Członkowie Komisji przypisywali sukces asymilacyjny tych grup ich cechom rasowym. Nie przewidując podobnych sukcesów w przypadku imigrantów z Europy Południowej i Wschodniej, Komisja zaleciła ograniczenie ich napływu. Nowo przybyli emigranci z tych rejonów faktycznie dopiero rozpoczynali proces przystosowawczy do życia w Stanach Zjednoczonych, który ciągnął się jeszcze długo w XX w.
Zarówno w dziewiętnastowiecznej imigracji osadniczej, jak i w dwudziestowiecznej imigracji robotniczej zmiany kulturowe najlepiej uwidoczniły się
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
w losach drugiego pokolenia. Dzieci imigrantów opanowały język angielski i znacznie częściej niż rodzice zawierały małżeństwa poza własną grupą etniczną. Prześcignęły także pierwsze pokolenie w zdobywaniu wykształcenia. Dlatego podejmowały znacznie więcej rodzajów pracy niż pokolenie rodziców. Choć historie awansu "od pucybuta do milionera" nie stanowiły normy, jednak były dobrze znane. Imigranci drugiego pokolenia posiadali także na ogół mniej dzieci. Nie działali może zbyt chętnie w instytucjach etnicznych założonych przez rodziców - co częściowo wyjaśnia ich zanik - lecz zakładali własne, które odzwierciedlały i afirmowały etniczną tożsamość tego pokolenia.
Dzieci imigrantów były pod każdym względem pokoleniem przejściowym -nadal odróżniającym się od rodowitych Amerykanów, lecz już bardzo innym od własnych rodziców. Dwudziestowieczne badania naukowe wykazały, że choć niektórzy przedstawiciele drugiego pokolenia próbowali wyprzeć się etnicznych związków i mówili o sobie "po prostu Amerykanie", byli w dużym stopniu dwukulturowi. Jedni potrafili z powodzeniem uczestniczyć w życiu dwu społeczeństw; inni z trudnością godzili sprzeczne wymogi dwu kultur.
Stawanie się Amerykaninem nie wymagało całkowitego odrzucenia własnej tożsamości etnicznej. Katolicy i Żydzi nie porzucili w tym celu swoich religii, choć często zmieniali zasadnicze elementy praktyk religijnych, dostosowując je do obyczajów i wymogów amerykańskich i protestanckich. Choć stare zwyczaje powoli traciły swój wymiar środowiskowy i sąsiedzki, mocno tkwiły w życiu prywatnym, religijnym i rodzinnym. Obyczaje kulinarne, na przykład, przetrwały długo po zniknięciu lokalnych bractw męskich. Zwyczaje szwedzkich i fińskich luteranów zachowały pewną specyfikę, podobnie jak obyczaje Żydów sefardyjskich i wschodnioeuropejskich. Po zaniknięciu instytucji środowiskowych pierwszego pokolenia imigrantów tradycje Starego Świata podtrzymywano w rytuałach rodzinnych związanych z narodzinami, dorastaniem, małżeństwem i śmiercią. Ponieważ praktyki kulturowe zawęziły się do życia rodzinnego i religijnego, coraz większa odpowiedzialność za ich podtrzymywanie spadała na kobiety. Wychowanie domowe stało się faktycznym terenem kulturowej transformacji, której wynik zależał od tego, czy matki i rodziny próbowały, czy też odmawiały wpajania świadomości etnicznej i etno-religijnej urodzonym już w Stanach Zjednoczonych dzieciom.
Proces amerykanizowania rozciągał się na kilka pokoleń, powodując ciągłe dyskusje o tym, kto miał prawo nazywać siebie Amerykaninem. Toteż historia masowej imigracji dziewiętnastowiecznej nie zakończyła się na restrykcjach wjazdowych po pierwszej wojnie. Imigracja ta trwa, mimo pewnych ograniczeń, aż po ostatnie dziesięciolecia historii Ameryki.
Dzieci imigrantów z przełomu wieków osiągały dojrzałość w latach trzydziestych i czterdziestych, trwale kształtowane przez doświadczenia wielkiego kryzysu gospodarczego i drugiej wojny światowej. Trzecia generacja wchodziła w życie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, latach konfliktów etnicznych
208 L
DONNA R. GABACCIA
i rasowych, wzrostu świadomości etnicznej wśród potomków imigrantów i wśród urodzonych w Stanach Zjednoczonych mniejszości rasowych: Afroamerykanów, Latynosów i Indian. Rozpoczęty w 1965 r. napływ kolejnej masowej fali imigrantów ze zubożałych rejonów Trzeciego Świata sprawił, że problemy polityki imigracyjnej nie straciły aktualności w narodowej debacie o tożsamości. Do dziś trwają ożywione spory wśród uczonych i zainteresowanych obywateli o to, czy masowa imigracja XX w. ma związek ze współczesnymi dylematami rasy i etniczności.
Włosi g| Ludność pochodząca z obszarów Imperium
Norwegowie, Szwedzi i Duńczycy
Ludność pochodzenia kanadyjskiego i nowofundlandztdego
S I | S |Ś dane liczbowe dla lal 1885-1906 nieznane
33. Emigracja z Europy w latach 1821-1921
W wieku XX słowo "Amerykanin" przestało być synonimem białego Anglosasa. Protestanci, katolicy i Żydzi zostali uznani za lojalnych obywateli Stanów Zjednoczonych. Znikły ostre dziewiętnastowieczne podziały na rasy nordyckie i nie nordyckie, ponieważ imigranci z różnych części Europy określali się coraz częściej jako "biali" lub "po prostu Amerykanie". W tym sensie masowa imigracja zdaje się potwierdzać elastyczność społeczeństwa amerykańskiego w tolerowaniu i akceptowaniu różnic kulturowych i religijnych. Tymczasem zamiast podkreślać ostre konflikty rasowe i etniczne, które spowodowały tę przemianę, wielu dwudziestowiecznych Amerykanów wolało gloryfikować zdolności przystosowawcze białych imigrantów europejskich, umożliwiające zwycięskie przekształcenie się w Amerykanów pomimo doświadczanych początkowo trudności ekonomicznych i uprzedzeń. Eksponowanie sukcesu imigrantów umocniło w efekcie nacjonalistyczne mniema-
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917
209
a asi
nie o wyjątkowości amerykańskiego społeczeństwa wieloetnicznego funkcjonującego bez widocznych napięć.
Niektórzy obserwatorzy otwarcie wyrażali nadzieję, że rdzenne mniejszości rasowe Stanów Zjednoczonych wespół z późniejszymi imigrantami pójdą za przykładem adaptacyjnych zachowań imigrantów wcześniejszych. Natomiast inni, podobnie jak Komisja Dillinghama na początku stulecia, narzekali, że tak się nie dzieje. Reprezentanci mniejszości rasowych pochodzenia amerykańskiego częstokroć podkreślali ogromną różnicę między doświadczeniami dyskryminacji rasowej i doświadczeniami imigracji. Zapominali przy tym o fakcie, że największe liczebnie mniejszości rasowe w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych są także mniejszościami imigrantów.
Przyszłość pokaże, czy rasa nadal będzie najpoważniejszą barierą na drodze do amerykanizacji. Tymczasem zagadnienia lojalności, adaptacji i kulturowej różnorodności są ciągle żywe w Stanach Zjednoczonych. Historia imigracji może służyć jako przypomnienie, że pojęcia rasy, etniczności i klasy są giętkie i że wielu może uważać się za Amerykanów, jak długo prawo chroni wszystkich niezależnie od pochodzenia, koloru skóry i religii. Historia dziewiętnastowiecznej imigracji ukazuje również, że konflikty etniczne i religijne przyczyniły się zasadniczo do wypracowania pojemniejszej definicji amerykań-skości. Obecnie Stany Zjednoczone zbliżają się do XXI w., ale nie zanosi się, aby z nastaniem nowego stulecia znikły w tym kraju problemy rasowe i etniczne.
(Tłumaczyła Irmina Wawrzyczek)
BIBLIOGRAFIA
Archdeacon Archdeacon, Becoming American. Ań Ethnic History, The Free Press, New York 1983
Bodnar John, The Transplanted. A History of Immigrants in Urban America, Indiana University Press, Bloomington 1985
Daniels Roger, Corning to America. A History of Immigration and Ethnicity in American Life, Harper Collins, New York 1990
Gabaccia Donna, From the Other Side: Women, Gender and Immigrant Life in the United States, Indiana University Press, Bloomington 1994
Handlin Oscar, The Uprooted, Little, Brown and Co., Boston 1951
Nugent Walter, Crossings, the Great Transatlantic Migration, Indiana University Press, Bloomington 1992
Seller Maxine, Immigrant Women, Tempie University Press, Philadelphia 1981
Yecoli Rudolph, Sinke Suzanne, ed., A Century of European Migrations 1830-1930, University of Illinois Press, Urbana 1991
Yans-McLaughlin Yirginia, ed., Immigration Reconsidered, History, Sociology, and Politics, Oxford University Press, New York 1990
NARODZINY REALIZMU
MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA _______1865-1900_______
***
DAVE E. SHI
W 1866 r. pewien nad wiek dojrzały dwudziestotrzyletni' pisarz, Henry James, z charakterystyczną pewnością siebie zawyrokował, iż "gusta naszej epoki ciążą ku realizmowi". Rzeczywiście w drugiej połowie XIX stulecia "realistyczny" światopogląd wkradł się we wszelkie działania na polu kultury amerykańskiej. Mark Twain nadał temu okresowi miano "pozłacanego wieku". Pisarze, artyści, architekci i inni twórcy z wielką energią i fanfaronadą występowali przeciwko salonowemu idealizmowi, który nie przystawał już zupełnie do gwałtownie zmieniającego się społeczeństwa. Według owych rewolucjonistów nowoczesne Stany Zjednoczone potrzebowały takiego artystycznego i intelektualnego światopoglądu, który odzwierciedlałby autentyczne doświadczenia życia we współczesności. Kiedy ta nowa, realistyczna wrażliwość siłą wdarła się na główną scenę kultury amerykańskiej, stare, od dawna panujące poglądy zostały z niej bezceremonialnie zepchnięte. "Dawne idole - twierdził w 1894 r. urodzony w Wisconsin pisarz Hamlin Garland - tak w literaturze i malarstwie, jak i w religii rozpadają się w pył. Takie są nasze czasy".
Dlaczego w drugiej połowie XIX w. szala przechyliła się w stronę realizmu? W roku 1886 pewien krytyk literacki z Bostonu poprosił powieś-ciopisarza Williama Deana Howellsa, by ten wyjaśnił przyczyny powstania realizmu, propagowanego przezeń z takim zaangażowaniem od dwudziestu lat. Howells niejasno tłumaczył, że realizm po prostu "nastał" i "opanował wszystko od razu", gdyż rozumiał aż nadto dobrze, że odszukanie i określenie wszystkich czynników, które spowodowały te przesunięcia i zmiany stylów w obrębie kultury, jest zajęciem cokolwiek ryzykownym. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć jedynie to, że powstanie realizmu zbiegło się w czasie z całą gamą nowych tendencji historycznych, gwałtownych przemian społecznych i wyzwań intelektualnych. "Załamały się, a przynajmniej zostały zdyskredytowane dawne tradycje i zwyczaje" - zauważył bez ogródek socjolog z Yale, William Graham Sumner. Aby poradzić sobie w nowoczesnym świecie, konieczny był nowy typ myślenia i nowe środki wyrazu.
Do najważniejszych, a zarazem najboleśniejszych przyczyn społecz-no-intelektualnego przełomu w dziewiętnastowiecznej Ameryce należała wojna secesyjna. Wydarzenie to było niewątpliwie kardynalnym punktem politycznej
DAYID E. SHI
214
i społecznej historii Ameryki, a jednocześnie stanowiło punkt zwrotny w dziejach kultury narodowej, moment zmiany typu myślenia i odczuwania. Przelana krew wywołała gorączkę patriotyzmu i umocniła już wcześniej obecne w amerykańskiej duszy silne pragnienie posiadania własnej tradycji literackiej i artystycznej. Krwawa danina złożona na ołtarzu Marsa obnażyła niestosowność romantycznego widzenia świata wraz z jego idealistyczną podstawą. Autor jednego z artykułów w piśmie "Century" pisał, że wojna "zmieniła układ sił intelektualnych Ameryki, której to zmiany należało oczekiwać, a z wielu względów nawet pragnąć".
A jednak skutki wojny secesyjnej na polu intelektualnym i kulturalnym były złożone, często przeciwstawne. Jak przewidywał sędzia Oliver Wendell Holmes Jr, zawsze będą "dwie wojny secesyjne": wojna rzeczywista i jej mitologia. Rzeczywiście, od momentu kiedy Lee poddał się Grantowi, prawdziwa wojna secesyjna została ukryta pod wieloma warstwami mitu, legendy. Wojna sportretowana w pieśniach, powieściach, pomnikach, prasie i malarstwie, a potem także w filmach i programach telewizyjnych była panoramą kolorowych mundurów, generałów w pełnej gali, bohaterskich czynów, szlachetnych intencji i wojennych romansów. Wszystkie te elementy niewątpliwie istniały i odegrały swoją rolę w wojnie. Pod tą kolorową otoczką kryły się jednakże inne doświadczenia, które Walt Whitman nazwał "drugim dnem" wojny: ponura rzeczywistość tysięcy zabitych i okaleczonych, cierpień ludności cywilnej i zniszczeń, które otrzeźwiły wielu spośród zarówno uczestników konfliktu, jak i biernych obserwatorów.
Widzimy więc, że wojna odegrała rolę miecza obosiecznego. U jednych wzmocniła skłonność do sentymentalizmu spod znaku płaszcza i szpady, u innych wywołała, bądź ugruntowała, bardziej realistyczne poglądy na życie i kulturę. W 1865 r. jeden z komentatorów zauważył, że naród stał się "bardziej poważny". Inny stwierdził, że romantyzm epoki przedwojennej nie potrafi wyrazić doświadczenia wojny secesyjnej. "Ani wzniosłe idee, ani powieściowi bohaterowie, ani romantyczne przygody nie mogą równać się z rzeczywistością, której przyszło nam doświadczyć". Wojna roznieciła także płomień nacjonalizmu w kulturze. Wielu młodych pisarzy, malarzy i architektów postanowiło zbliżyć swą sztukę do życia codziennego. W 1865 r. krytyk z "Nation" z zadowoleniem zauważył "rosnące zainteresowanie współczesną Ameryką i jej życiem" w środowiskach literacko-artystycznych. Inny krytyk pisał, iż "Amerykanie nie chcą traktować sztuki jak zjawiska oderwanego od ich życia codziennego". Mecenasi pragnęli czytać w książkach czy oglądać na obrazach to, co widzieli zwykle wokół siebie, "świat, który kochali". Pewien dziennikarz, zaskoczony nowym tonem w wypowiedziach krytyków sztuki na dorocznej wystawie Academy of Design w 1865 r., przypisał to "wywołanemu wojną secesyjną bardziej realistycznemu odczuwaniu świata. Staliśmy się bardziej trzeźwi i mniej pobłażliwi wobec sztuczności".
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
Długotrwały koszmar wojny secesyjnej przyczynił się wprawdzie do upadku tradycji romantycznej, ale inne czynniki wywarły efekt bardziej bezpośredni i trwały. Największy być może wpływ na umocnienie się realizmu w myśli społecznej i ekspresji artystycznej miała coraz powszechniejsza obecność nauki w świadomości intelektualisty. Poeta i krytyk literacki, Edmund C. Stedman w 1876 r. pisał: "dzisiaj w każdej dyskusji ruch naukowy, który pochłonął myśli ludzi i radykalnie wpłynął na duchowe i materialne aspekty ich życia, odgrywa rolę tak ważną, jak wszystkie inne siły razem wzięte". Długo przed wybuchem wojny secesyjnej rozpoczął się nowy, dynamiczny etap rozwoju naukowego, atakujący twierdze idealizmu filozoficznego i teologicznej ortodoksji. Przez wytworzenie tzw. manii faktów, jak to określił jeden z krytyków literackich, naukowcy znaleźli się na linii głównego natarcia w realistycznych krucjatach, usuwając z determinacją błąd, przesąd i dogmatyczny nonsens.
Napędzany przez impuls badawczy, hamowany przez niedowierzanie i zachęcany przez ciekawość, nowy "duch naukowy", tak szeroko dyskutowany, poszukiwał z nieugiętą intensywnością "zagadek" życia. Amerykanie obsesyjnie zbierali szczegóły dotyczące ich świata fizycznego. W roku 1844 poeta i filozof Ralph Waldo Emerson zauważył, że "wszystkie fakty są ujawnione. Nie można lekceważyć wieku: pragnie on wiedzieć, kto jest kim, co jest czym. Niech nie będzie już więcej tajemniczych opowieści". Metoda naukowa zasługiwała na miano mistrza zróżnicowanej teraźniejszości, studenta konkretnej rzeczywistości oraz wielkiego pojednawcy i zdobywcy odziedziczonych prawd i duchowych absolutów. Poprzez zmitologizowanie znaczenia rygoru i dowodu naukowcy nauczyli ludzi, że nie należy dziwić się naturalnym zjawiskom, a raczej eksperymentować i wyciągać wnioski, spostrzegać i analizować, klasyfikować i porównywać. Przeniknięcie nauki również do sfery kultury nie trwało długo. "Fakty - zauważył krytyk literacki - choć same w sobie jałowe i bez polotu, do wielu przemawiają najsilniej mocą niepodważalnej realności".
Nowa generacja pisarzy i artystów dążyła do takiej właśnie dokładności i precyzji. Architekt chicagowski John Wellborn Root chwalił nowoczesną naukę za "poszukiwanie prawdy dla samej tylko prawdy", co pomaga ludziom odnaleźć "ogromne skarby, którymi sztuka mogłaby upiększyć świat". Innymi słowy, naukowy naturalizm uczył ludzi, jak wyostrzyć ich wizualne postrzeganie rzeczywistości fizycznej. Root był przekonany, że największą zasługą nowoczesnej nauki jest jej "jasna koncepcja aktu widzenia". Artyści - dodawał - muszą zwrócić się ku nauce, aby rozwinąć w sobie "nowe, prawdziwe widzenie", co z kolei umożliwi im "prawdziwe przedstawienie rzeczywistości". Root nie był osamotniony w swoich poglądach, powtarzali je również inni. "Nowa moda na realizm - zauważył Henry James - nauczyła nas, że w każdym opisie życia opis miejsca i znajdujących się w nim rzeczy to połowa sukcesu".
216
DAYID E. SHI
Przytoczone wyżej wypowiedzi pokazują, jak zmasowany atak nauki zainspirował, uprawomocnił i wyniósł na piedestał "realistyczne" tendencje w nauce, literaturze i sztuce. Henry Mills Alden, wydawca "Harper's Magazi-ne", powiedział, że nauka "nie tylko stworzyła mocne podstawy realizmu w naukach historycznych, krytyce literackiej i fikcji literackiej, lecz także dostarczyła mu niezbędnych metod". Nieustanne propagowanie empirycznego podejścia w nauce ośmieliło pisarzy, malarzy, architektów i innych myślących Amerykanów, by opisywać konkretne miejsca, nastroje zwykłych ludzi i wydarzenia współczesnego życia podług pierwszych wrażeń i bezpośrednich obserwacji. "W naszych czasach, w epoce, gdy króluje obserwacja i nauka - tłumaczył jeden z architektów - oczywiste jest, że dziedziny sztuki oparte na obserwacji powinny dominować nad innymi i że realizm w sztuce powinien się rozwijać dzięki nawykowi obserwacji". Na wskroś rewolucyjne osiągnięcia nauki i jej "objaśniające spojrzenie" dały realizmowi w kulturze konkretne metody i zachęcające perspektywy na przyszłość. W roku 1884 jeden z dziennikarzy radził amerykańskim pisarzom i artystom, by "zaakceptowali każdą metodę naukową, która służy naszym celom".
W czasie gdy duch nauki napełniał życie intelektualne swą energią, nauki stosowane oraz technika pomagały w tworzeniu wysoko zorganizowanego miejsko-przemysłowego społeczeństwa, opartego na zasadzie masowej produkcji i konsumpcji. Rewolucja przemysłowa "rządzi nami wszystkimi - powiedział William Graham Sumner - ponieważ wszyscy w niej uczestniczymy. Ona tworzy warunki naszej egzystencji, wyznacza granice działań społecznych, reguluje nasze stosunki społeczne... i zmienia najstarsze, najgłębiej zakorzenione zwyczaje". W ciągu drugiej połowy XIX w. coraz więcej ludzi porzucało tradycyjne formy egzystencji na rzecz tego, co oferowały nowe struktury miejskie, nęcące możliwościami ekonomiczno-społecznego awansu. Nic dziwnego, że ludzie żyjący pośród cudów i nędzy przemysłowo-miejskiej Ameryki głęboko zmienili swój sposób myślenia i widzenia świata. Wielu z nich oczekiwało, a nawet domagało się od literatury i sztuk wizualnych bardziej realistycznego przedstawienia środowiska, w którym żyli i pracowali.
Jeśli weźmiemy pod uwagę terytorium całych Stanów Zjednoczonych, to industrializacja przebiegała na nim w różnym tempie i z różnymi skutkami. Rolnicze Południe, zniszczone wojną i nękane chronicznym brakiem kapitału oraz niedostatkiem wykształconej siły fachowej, pozostało daleko w tyle za resztą narodu. Jeszcze w 1880 r. dochód na głowę mieszkańca Południa utrzymywał się poniżej dochodu z roku 1860, co stanowiło tylko 72% dochodu Północy. Pomimo optymistycznej retoryki elit finansowych miejsko-przemysłowego "Nowego Południa" stany byłej Konfederacji jeszcze w XX w. opierały swe istnienie głównie na rolnictwie.
Południowcy wykazywali również większe przywiązanie do tradycji romantycznej. Po Appomattox większość białych pisarzy i artystów zawiązała
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
coś w rodzaju "nostalgicznej konfederacji" - szukali oni inspiracji w wyidealizowanej przeszłości, zamiast stawić czoła skrajnej nędzy i świadomości klęski teraźniejszości. Dla jednego z pisarzy wyimaginowane "Stare Południe" stanowiło "żywy przykład romantyzmu, autentyczne wcielenie poezji, wymarzone życie w niedościgłej doskonałości". Poglądy takie zawierały w sobie coś, co później powieściopisarka Ellen Glasgow z Wirginii określiła mianem "oszukańczego idealizmu", który wycisnął piętno na pisarzach i intelektualistach jej regionu: "Samozadowolenie, krótkowzroczność, ciągłe rozpamiętywanie tego, jak mogłoby być, te wszystkie wiwatujące tłumy, zadające kłam zarówno prawdzie literackiej, jak i historycznej - wszystko to jak rój pszczół otoczyło i przygasiło myślenie na Południu". Na całym Południu w czasie "pozłacanego wieku" - dodawała - było jedynie "kilku realistów rozrzuconych tu i ówdzie, tak rzadkich, jak szczerość na jakimkolwiek polu, którzy przebywali poza granicami krainy baśni zamieszkanej przez wróżki i chochliki".
Tymczasem Północ przechodziła radykalną transformację. Na brzegach rzek Nowej Anglii w 1813 r. pojawiły się pierwsze młyny, w ciągu całego stulecia rosła stale liczba fabryk i ich wielkość. Nowe miejsca pracy, a także polityczne i religijne swobody przyciągały coraz większe rzesze zagranicznych imigrantów, a pluralizm etniczny prowadził do krótkotrwałych spięć społecznych. Gwałtowne uprzemysłowienie podkopało życie terenów wiejskich, wabiąc byłych farmerów do pracy w młynach i fabrykach. Co odważniejsi zarazili się gorączką przeprowadzek. Tysiące mężczyzn wyruszało na poszukiwanie kalifornijskiego złota lub tańszych i żyźniejszych ziem na Zachodzie, tysiące innych zginęło w wojnie secesyjnej. Zjawiska te spowodowały w regionie spadek populacji mężczyzn, zostawiając nadwyżkę około 75 tyś. kobiet (1880). Wdowy i stare panny stały się raczej regułą niż wyjątkiem. Jeden z ważniejszych powieściopisarzy, John De Forest, w Nawróceniu panny Rave-nel (Miss Ravenel's Conversion, 1867) zamieścił humorystyczną scenkę, w której student z New Haven "rzucił kamieniem w psa i chybiwszy, trafił w siedem starych panien".
Tak głębokie przemiany demograficzne zwiększyły przepaść między mityczną Nową Anglią a jej rzeczywistą kondycją. W 1858 r. jeden z pisarzy zauważył w związku z "procesem depopulacji", że "wieś chudnie, a miasto tyje". Dodał także, że idylliczny obraz życia wiejskiego spotykany w tradycyjnych opowiadaniach czy malarstwie przeżył się. Większość farmerów odpowiadała wszelkim wzorcom, lecz nie tym stworzonym przez sielankową literaturę. Farmerzy skupili uwagę na nowych maszynach żniwnych, kosiarkach, ulepszonych pługach, nawozach sztucznych i hodowli zgodnej z zaleceniami nauki. Mit agrarny "żyje własnym życiem, niezależnym od rozumu" - dodawał - podczas gdy sami farmerzy wiodą życie "niegodziwe i podłe". Literatura i sztuka powinny jednakże takie właśnie życie portretować. "Dlaczego fakty różnią się tak bardzo od ideału?"
217
218
DAYID E. SHI
Stagnacja w rolniczej Nowej Anglii kontrastowała mocno z wielką aktywnością na zachód od Appalachów i Missisipi. Napięcia związane z rozprzestrzenieniem się niewolnictwa na nowych Terytoriach przyspieszyły wojnę secesyjną, a zwycięstwo Unii z kolei pomogło przyspieszyć ekspansję na Zachód. Do roku 1870 ponad połowa populacji mieszkała już w regionie za Ap-palachami. Ostatnie pogranicza pod naporem kolei żelaznej, drutu kolczastego, siły militarnej i zmechanizowanego rolnictwa uległy daleko idącej transformacji. To, co znamy dziś jako Zachód i Środkowy Zachód, te miasta przemysłowe, górnicze osiedla i miasteczka-ośrodki handlu bydłem, wyrastało wprost na żyznych preriach i wśród urwistych skał. Pomiędzy rokiem 1815 i 1860 średnio 60 tyś. ludzi rocznie migrowało na Zachód od wybrzeża Atlantyku. Tętniący życiem i energią Zachód, zasiedlony przez kupców, właścicieli sklepów, farmerów, hodowców bydła, górników, straceńców, ha-zardzistów, prostytutki i spekulantów, zaczął symbolizować awanturniczego ducha narodu i jego dążenia.
Dla wielu obserwatorów zmiany zachodzące w różnych regionach były zbyt głębokie, by ich nie zauważyć, i zbyt ważne, by ulec romantycznej mitologizacji. Realia życia na preriach czy w niszczejących wsiach, pośród eleganckich pałacyków miejskich, w lepiących się od brudu czynszowych kamienicach, na farmach dzierżawnych na Południu czy też w nędznych osadach gdzieś w Appalachach w końcu przyciągnęły uwagę nowego pokolenia pisarzy i artystów, zdecydowanych odzwierciedlić w swej sztuce prawdziwą obyczajowość i autentyczne konflikty, którym to społeczeństwo zawdzięczało swój kształt. W przedmowie do jednego z wydań Źdźbeł trawy (1855) Walt Whitman dowodził, że poeta czy artysta musi przyswoić sobie ideę "fabryk, życia handlowego i ułatwiających życie maszyn". Wiedział, że Amerykanie wynieśli technikę niemal do godności boskiej. Telegraf, telefon, maszyna do pisania, masowa produkcja zegarów, turbina parowa, wagony chłodnicze, domowa łazienka, maszyna do szycia, centralne ogrzewanie, winda, światło elektryczne, most wiszący i dynamo - wszystko to pojawiło się podczas "pozłacanego wieku" i wywołało wielkie ożywienie. W roku 1876 Whitman zwiedził Wystawę Stulecia w Filadelfii, spektakularny pokaz wynalazków i towarów. Tamże zachwycił go wręcz, umieszczony jako główny eksponat w Pawilonie Maszyn, potężny parowy silnik tłokowy Corlissa, który napędzał osiem tysięcy innych urządzeń wystawionych w tej ogromnej sali. Jeden ze współzwiedzających opowiadał później, że Whitman "siedział i wpatrywał się w milczeniu w tę kolosalną i pełną siły maszynę przez prawie pół godziny".
Przez całe XIX stulecie żaden z wynalazków nie stał się tak powszechnym symbolem ery przemysłowej, jak kolej żelazna. W swym notatniku powieś-ciopisarz Nathaniel Hawthorne, zafascynowany rozwojem kolei, użył pełnej mocy metafory. Pisał on, że nadjeżdżająca lokomotywa "spada na człowieka
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
jak przeznaczenie, szybkie i nieuniknione". Swoim niepokojącym gwizdem przenosi "hałaśliwy świat w sam środek naszego ospałego bezruchu". Nadal jednak inni malarze, poeci i prozaicy szukali dróg pogodzenia "maszyny z ogrodem" przez wkomponowanie kolei i społecznych konsekwencji jej istnienia w swoje dzieła, mając nadzieję na uznanie obecności postępu technicznego bez rezygnacji z romantycznych wartości. Walczyli oni na próżno: kapitalizm przemysłowy i finansowy królował wszędzie. Harriet Beecher Stówę w 1869 r. przyznała, że "nieskomplikowane, sielankowe społeczeństwo to stan dawno odeszły w przeszłość... Pęd pociągów i zgiełk biznesu" zastąpiły mit agrarny na zawsze.
Stówę sądziła, że nie tylko technika była przyczyną "ujednolicenia" życia w Stanach Zjednoczonych w XIX w. Bezpośrednią odpowiedzialność ponosili przemysłowcy i finansjera, których inwestycje uruchomiły wszystkie te maszyny; dalej dyrektorzy i eksperci od wydajności pracy, którzy przekształcili ludzi w biurach i warsztatach w "maszyny", a także brygadziści, którzy kontrolowali pracę robotników warsztatów tkackich i pieców hutniczych. W procesie powstawania nowej rzeczywistości materialnej, której elementy tworzyły młyny, kopalnie, fabryki, pociągi i miasta, rewolucja przemysłowa zrodziła nową hierarchię organizacyjną i nową kulturę pracy zespołowej, oparte na zasadzie masowej produkcji i masowego rynku.
Ta artystyczna pogoń za rzeczywistością była mocno związana z takimi właśnie szybko rozwijającymi się strukturami ekonomicznymi i strategiami marketingowymi. Specjaliści od reklamy przekonywali potencjalnych klientów, że oferują im "autentyczny produkt", tak jak pisarze często dołączali do fikcyjnych tytułów swych opowiadań zachęcający podtytuł: "Prawdziwa historia". W świecie bezlitosnej komercji, stale oddalającym się od swych duchowych korzeni, integralności rynków lokalnych i mocnych więzów społecznych ludzie zapragnęli wiarygodności produktu i prawdomówności w sztuce. "Nikomu nie trzeba mówić, że wiek, w którym żyjemy, jest przede wszystkim erą przemysłową - napisał w 1902 r. profesor jednej z uczelni. - Wyczuwamy ten stan w sposobie patrzenia na rzeczy od strony praktycznej i w pewnym biznesowym sposobie postępowania, przy czym oba zjawiska mają nie spotykaną gdzie indziej, typowo amerykańską formę".
Dla wielu przemiana ta nie była powodem do zadowolenia. Komentatorzy powtarzali z uporem, że pod wpływem wartości komercyjnych i struktur biurokratycznych dawne ideały amerykańskie ulegają stopniowej degradacji. "Cywilizacja staje się coraz bardziej cywilizacją materialną - żalił się jeden z krytyków - a idealizm wszędzie przypierany jest do muru". Dymiące lokomotywy, piece hutnicze i fabryki z czerwonej cegły, wciąż rosnący w siłę biznes i towarzysząca mu korupcja życia politycznego, rozpowszechnienie się wartości burżuazyjnych i spadek siły oddziaływania protestanckich przywódców religijnych i arbitrów dobrego smaku, podbój i zasiedlenie Zachodu,
220 L
DAYID E. SHI 220
nieustannie powiększająca się fala imigrantów i gorączkowa szarpanina w celu zdobycia wyższego statusu społecznego - to wszystko złożyło się na surowy kształt społeczeństwa miejskiego, "pławiącego się w dobrobycie" - jak pisał Whitman.
Tak powszechny materializm niewątpliwie sprzyjał narodzinom i rozwojowi realizmu w sztuce i filozofii. "Grecy byli przede wszystkim estetami i idealistami - brzmiała refleksja pewnego pastora w 1863 r. - My jesteśmy przysłowiowymi praktykami i realistami". Lawina nowych towarów, nowych terenów, doświadczeń i wartości towarzyszących rewolucji miejsko-przemys-łowej dała początek kompleksowej dyskusji, której tematem było poszukiwanie szczęścia i rola sztuki. Te gałęzie sztuki, które najszerzej propagowały realizm, zwykle wykazywały ambiwalencję wobec tak powszechnie dyskutowanego i jeszcze częściej potępianego materializmu. Niektórzy pisarze czy malarze czerpali pożywkę dla przeżyć artystycznych wprost z życia społecznego w całej jego szalonej różnorodności. Inni używali realizmu, by ujawnić niszczycielski wpływ materializmu na spójność rodziny czy kodeks cnót obywatelskich. Tym drugim, o postawie zdecydowanie reformatorskiej, realizm służył jako środek do obnażenia niesprawiedliwości i sprzyjającego jej samozadowolenia.
Bez względu na motywację wszyscy realiści byli zdania, że materialne podstawy rzeczywistości należy przyjmować takimi, jakie są. Nie wolno nie dostrzegać faktów. Klasyczny idealizm i sielankowy lub pobożny sentymentalizm przestały stanowić właściwą perspektywę, ponieważ ignorowały prawdę o współczesności. Coraz większe rzesze odbiorców sztuki domagały się artystycznego obrazu "realnego" świata wynalazków technicznych, wysiłków ludzkich, kosztownych rozrywek i ambicji materialnych. W roku 1865 jeden z pisarzy stwierdził, że "ten świat jest światem znoju i mozołu, potu i cierpienia" i wymaga literatury mocniejszej niż te "ogłupiające trucizny", nadal dominujące na rynku literackim. Podobnie sądził pewien krytyk literacki: "Parowiec, kolej żelazna, bogate i tętniące życiem miasto, farma pełna maszyn rolniczych, luksusowy dom" to rzeczy "naprawdę piękne i zasługujące na miejsce w literaturze i sztuce".
Rewolucja przemysłowa czerpała energię przede wszystkim z rosnących jak grzyby po deszczu miast i z tego samego źródła korzystał realizm w sztuce. W XIX w. Stany Zjednoczone przeżywały najszybsze ze wszystkich państw tempo rozwoju miast. Między 1820 a 1860 r. produkcja przemysłowa zwiększyła się więcej niż trzykrotnie, a populacja miast rosła pięć razy szybciej niż populacja wsi. Magazyn "Putnam's Monthly" twierdził, że "najistotniejszym znakiem naszych czasów jest rozkwit wielkich miast". Senne wsie zamieniały się w hałaśliwe miasta, a małe osiedla rozkwitały w błyskawicznie rozrastające się metropolie. W roku 1860 istniało tylko szesnaście miast powyżej 50 tyś. mieszkańców, do 1910 r. ich liczba wzrosła do ponad osiemdziesięciu. Między
l
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
rokiem 1870 i 1920 prawie 11 min Amerykanów opuściło swe farmy i zamieszkało w miastach. Dołączyła do nich jeszcze liczniejsza grupa przybyszy z zagranicy. Do roku 1914 jedynie 30% Amerykanów nadal pracowało w rolnictwie, a cała populacja, która w 1860 r. liczyła 31 min, osiągnęła w 1920 r. 106 min.
Przygniatająca swą siłą wymowa powyższych liczb sprawiła, że moraliści, pisarze i artyści nie mogli już dłużej ignorować miasta na rzecz nostalgii za życiem wiejskim. "Najwyraźniej nasze gusta stały się bardziej miejskie w charakterze - twierdził w 1870 r. jeden z pisarzy - stopniowo tracimy dawne uczucie pogardy dla życia w mieście...". Pewien dziennikarz dowodził, że "mimo wszystkich swych koszmarów i tragedii, na przekór lamentom wiejskich filozofów o usposobieniu pensjonarek)), to hałaśliwe, zapracowane miasto istnieje i będzie istniało, będzie wywoływało krytykę, potępienie i w efekcie kolejne reformy, lecz, oparłszy się zagrożeniom, stanie się drogowskazem postępu".
Niebezpieczne, frenetyczne tempo współczesnego miasta, jego dziwne budowle i nieustanna pogoń za zyskiem, rozdźwięk pomiędzy nędzą slumsów i oślepiającym bogactwem pałaców, zgiełk, bałagan, społeczne i etniczne zróżnicowanie - to wszystko, mieszając się ze sobą, nadało temu zjawisku pewną majestatyczność i niemal zmysłową aurę. Tętniące energią miasto handlowe stanowiło jednocześnie wspaniały spektakl i przerażającą salę tortur; jako oś spirali produkcji i konsumpcji kontrolowało ono tempo i kierunek życia narodu, a także wskazywało większości ludzi ich przeznaczenie, przeznaczenie materialistyczne. Moda na drapacze chmur pod koniec stulecia zaświadczyła o sile tychże wartości zbiorowych. "Handel - komentował sędzia Holmes -wyniósł się ponad wieżyce, które niegdyś z pogardą spoglądały na targowiska".
To właśnie pieniądze przyciągały młodych migrantów z prowincji i z zagranicy do centrów miejsko-przemysłowych, a "problem pieniędzy" zdominował politykę wewnętrzną w drugiej połowie XIX w. W latach po wojnie secesyjnej miasto stwarzało okazje do zarabiania i wydawania pieniędzy. Pieniądze stały się czymś więcej niż tylko przedmiotem codziennego użytku; pieniądze symbolizowały możliwości, fantazje, ruch i siłę; przedstawiały sobą nowy, złożony system kapitalizmu przemysłowo-finansowego, a także służyły jako odskocznia do awansu społecznego. W Awansie Silasa Laphama (The Rise of Silas Lapham, 1885) Williama Deana Howellsa jeden z bohaterów, Bromfield Corey, głosił, że pieniądze są "romansem, poezją naszego wieku. Są najważniejszą pożywką dla naszej wyobraźni". Podobnie Lily Bart, tragiczna bohaterka Domu wesela (House of Mirth, 1905) Edith Wharton, twierdziła, że "musi mieć dużo pieniędzy", by być szczęśliwą. W społeczeństwie szalonym i powierzchownym zarazem pieniądze stanowiły dla niej jedyną drogę do pozytywnej samooceny, a jej samobójstwo dało świadectwo bezwzględności, z jaką świat zdominowany przez pozory narzuca ludziom swoją ideologię.
222 L
DAYID E. SHI
Żądzę pieniędzy i korzyści płynących z ich posiadania często wiązano z powstającą podówczas klasą średnią. Termin ten pojawił się po raz pierwszy w latach trzydziestych XIX w., a w latach pięćdziesiątych i później, kiedy świeżo wzbogaceni Amerykanie zaczęli postrzegać się jako osobna grupa społeczna, plasująca się pomiędzy biedakami a bogaczami, stał się w pełni aktualny. Mianem klasy średniej określano burżuazję, wyróżniającą się zestawem własnych i właściwych jej tylko obaw, ambicji, przesądów i zajęć. Do klasy średniej, jak wyjaśniał pisarz z Chicago, George Adę, zaliczali się ludzie, "którzy pracują rękami bądź głową, którzy nie są ani dotknięci nędzą, ani nadmiernie bogaci i którzy nie są ciemiężeni przez arbitralnie ustanowione prawa, rządzące tą tajemniczą częścią zbiorowości, znaną jako społeczeństwo". Wzrastające dochody, a także coraz większe możliwości zdobywania wykształcenia, zapotrzebowanie na profesjonalizm, posady w administracji państwowej i specjalizacja zawodowa dramatycznie zwiększyły liczebność miejskiej klasy średniej. Dziennikarz imigrant Carl Schurz podczas podróży przez Stany w połowie stulecia "zobaczył to, co mógłby nazwać kulturą klasy średniej w procesie powstawania".
Spora liczba Amerykanów z wyższej klasy średniej chętnie korzystała z coraz szerszej oferty rozrywek, rekreacji i kontaktu ze sztuką. Uczestniczyli oni w imprezach kulturalnych, lato spędzali w kurortach, odwiedzali biblioteki publiczne, galerie i muzea, starali się zachowywać według poradników savo-ir-vivre'u, jadali w eleganckich restauracjach, bywali w ekskluzywnych klubach i teatrach operowych, jeździli na polowania, spacerowali po parkach miejskich, grywali w golfa, tenisa czy krykieta, weekendy spędzali nad morzem, a ich podróże po Europie trwały miesiącami.
Życie pełne tak różnorodnych rozrywek i jego znaczenie kulturowe zostało dostrzeżone przez wielu pisarzy i artystów, którzy dostarczyli nam artystycznego obrazu owego zjawiska. Robili to, częściowo odpowiadając na zapotrzebowanie rynku. Pieniądze dały burżuazji siłę, ale nie zawsze gwarantowały szacunek ze strony zamkniętego kręgu elit społeczno-kulturalnych. Członkowie przekonanej o własnej wartości klasy średniej, opływający w nowe pieniądze i nie mniej nowe ambicje, rozpaczliwie pragnęli ujrzeć artystyczny obraz świata ich wartości i doświadczeń. Co prawda, wielu spośród nowych mieszkańców miast gustowało jednak w prozie i malarstwie, które przedstawiały życie wiejskie, życie ich młodości bądź młodości ich rodziców. Nostalgia nie przestawała być dla nich poważnym filtrem kulturalnym. Tak czy inaczej spora część nowobogackich domagała się sztuki portretującej ich własny świat czy to doświadczeń miejskich, czy to sentymentalnych wspomnień życia wiejskiego.
Oczywiste jest, że każda społeczność burżuazyjna wykreowała powiększający się z czasem rynek sztuki, której zadaniem było uwiecznienie postaci, scen domowych i zwykłych wydarzeń codziennego życia. Tak się zdarzyło
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
223
w piętnastowiecznej Flandrii, siedemnastowiecznej Holandii, nawet w większym stopniu w całej dziewiętnastowiecznej Europie i Stanach Zjednoczonych. Ludzie potrzebowali książek i malarstwa, które pokazywałyby ich otoczenie i oddawały ich przeżycia. To, że większość z tych nuworyszy charakteryzowała się bardzo powierzchownym jedynie wyrobieniem artystycznym, częściowo tłumaczy, dlaczego tak wielu pociągało realistyczne przedstawianie przedmiotów i tematów. Walt Whitman zauważył, że tak niewybredna klasa średnia była "najbardziej wartościową warstwą każdej społeczności", jako że reprezentowała sobą "prawdziwe, choć utajone ciało Ameryki, czy to miejskiej, czy to wiejskiej". Jako taka stanowiła dla pisarza lub artysty "ogromne, wspaniałe źródło tematów, które dotąd nie miało sobie równego na całym świecie".
Coraz powszechniejsza zamożność zrodziła nie tylko głód kultury bur-żuazyjnej, ale również wzrastające napięcia społeczne i poczucie rozwarstwienia społeczeństwa. W drugiej połowie XIX w. liczba bardzo bogatych Amerykanów osiągnęła niewyobrażalną dotąd wielkość. W 1861 r. w kraju było tylko kilka tuzinów milionerów, a do 1900 r. ponad 4 tyś. ludzi dysponowało ogromnym wręcz bogactwem. Tak jak przedtem patrycjusze, ludzie ci często budzili złość i pogardę. Konserwatywny literat Henry Tucker-man np. żalił się, że pozbawiona ogłady arystokracja handlowa i finansowa siłą torowała sobie drogę do społecznego, obywatelskiego i kulturalnego życia elit miejskich, odsuwając na boczny tor potomków starych rodów, których "prawość, uczciwość i zaangażowanie w sprawy publiczne" były powszechnie znane. Inwazja nouveaux riches wywołała zjawisko, zwane przez niego charakterystycznym dla epoki "przywiązaniem do pozorów", w efekcie którego zapanował "zwyczaj materialnego oceniania ludzi, stylu życia i obyczajów, tak destrukcyjny dla ludzi o wielkim sercu i niepospolitym umyśle".
Tarcia między rodzinami z establishmentu a nowobogackimi znalazły odzwierciedlenie w dziełach niektórych powieściopisarzy. We wspomnianym już Awansie Silasa Laphama konflikt taki jest szczególnie bolesny dla bohatera, wiejskiego parweniusza, który dorobił się fortuny na produkcji farb. Już podczas pierwszego spotkania z patrycjuszem Bromfieldem Coreyem, którego syn pragnie poślubić córkę Laphama, w duszy Silasa toczy się "walka zdrowej prostoduszności o to, by nie dać się zwieść czczej wytworności". Odwiedzając rodzinę Coreyów, otoczony atmosferą arystokratycznej dystynkcji, Silas wyczuwa "mglistą aurę czegoś nie do kupienia", postanawia jednak kupić sobie to poważanie w społeczeństwie i pewność siebie, które w owym domu zauważył. Aż do chwili odrodzenia moralnego, które następuje wskutek krachu finansowego, spowodowanego utratą ukochanego dziecka - miliona dolarów, Silas nie porzuca przekonania, że - jak to ujmuje jego żona - "pieniądze mogą wszystko". Taka postawa wprawia we wściekłość Bromfielda Coreya, który żali się swemu synowi, że "ci nowobogaccy dorównują dziś poziomem każdemu z naszej sfery. Pieniądze mogą kupić pozycję natychmiast".
224
DAYID E. SHI
Napięciom między starym i nowym bogactwem towarzyszyło powstanie świadomości klasowej robotników, a także coraz wyraźniejsze oznaki nędzy w miastach i na wsi. Rewolucja przemysłowa dała początek stale zwiększającej się przepaści między bogatymi i biednymi, a szybki rozwój zróżnicowanej etnicznie kultury klasy robotniczej dowodził coraz znaczniejszego rozwarstwienia społeczeństwa. Dziennikarze z "Nation" tak oto komentowali owe tendencje w 1866 r.: "Podział na kapitalistów i tych, których oni zatrudniają, stale rośnie we wszystkich dużych miastach; więzy łączące biednych z bogatymi z każdym dniem słabną". Status społeczny, ekonomiczny, przynależność rasowa czy etniczna w coraz większym stopniu decydowały o możliwości wyboru kontaktów towarzyskich albo na przykład miejsca zamieszkania w tej czy innej dzielnicy miasta. Prawdopodobnie nigdy przedtem ani potem konflikty klasowe - zarówno społeczne, jak i te związane z kulturą - nie były tak widoczne i tak bolesne. Reformatorka i pisarka Lydia Marie Child z przerażeniem zauważyła "silne podziały klasowe w tym kraju. Klasy wyższe nie wchodzą w związki małżeńskie z klasą średnią, klasa średnia podobnie traktuje robotników: nie mówi się o tym, ale wciąż unika się tego typu stosunków. Co więcej, oni nie stykają się ze sobą także na gruncie towarzyskim". Te podziały społeczne utorowały sobie drogę do literatury i sztuki. Nieokrzesany biznesmen, kosmopolityczny dandys, udrapowana w modne stroje elegantka, handlowiec czy producent z klasy średniej, powszechnie ignorowany Indianin czy Murzyn, proletariusz miejski, reformator stosunków społecznych - po wojnie secesyjnej wszyscy oni wyłonili się ze zbiorowości tak licznie, że zaczęto uważać ich za nowe typy społeczne, prezentujące odrębność kulturalną.
Świat nowego społeczeństwa miejskiego stał się domeną realizmu, a jego burzliwy rozwój przyczynił się do zakończenia dominacji systemu wartości patrycjuszowskich i mitu agrarnego. Życie miejskie dostarczało materiału - zwykłego i niezwykłego, zróżnicowanego, pełnego kolorów, który inspirował realistów do tworzenia barwnych fabuł. Pisarze, artyści i architekci szukali inspiracji pośród wspaniałości i nędzy zatłoczonych ulic i monumentalnych budowli, w dusznej atmosferze saloonów, sal tanecznych, klubów gimnastycznych i lunaparków. Usiłowali obłaskawić ten żywioł miasta, zrozumieć jego dynamikę społeczną, spenetrować wszystkie jego obszary i często podjąć próbę zreformowania co groźniejszych wynaturzeń.
Kiedy ludzie przywykli do blasków i cieni życia w mieście, mecenasi sztuki, czytelnicy książek, budowniczowie i krytycy zaczęli domagać się, by literatura i sztuka przestały być pożywką dla uporczywej nostalgii za życiem wiejskim. Pisarka Fanny Bates wyraziła przekonanie, że ludzie z miasta "żyją bardziej rzeczywistością niż wyobraźnią". Dodała też, że wciąż przybierający na sile pociąg do realizmu w dużej mierze powstał dzięki i dla "ludzi z miast, których egzystencja przebiega pod znakiem różnorodności zainteresowań
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
a żądza zmian i chęć nowego doświadczenia zdaje się być zawsze zaspokajana". Podkreślając znaczenie środowiska materialnego i wartości komercyjnych, rewolucja przemysłowa zapoczątkowała w świadomości amerykańskiej to, co Henry James nazwał "powodzią realności". Głosił on, że życie miejskie "jest najpierw spektaklem, zjawiskiem oglądanym, widzianym, przynoszącym radość naszym oczom" i że zasługuje na swój obraz w sztuce. ,
Theodor Dreiser wyznawał podobne poglądy co do znaczenia miasta. Urodzony w Indianie, wychował się w środowisku wiejskim, w aurze mitu wsi. "Nawet ziemia pachniała amerykańskim idealizmem i wiarą - wspominał - niewzruszoną trwałością sentymentalnej i mającej swe źródło w czystej wyobraźni tradycji". Jednak kiedy już jako młody dziennikarz odwiedził największe centra miejskie, zaczai postrzegać swą odziedziczoną wiejską perspektywę jako "wątły kwiat romantyzmu". W końcu przecież "Widziałem Pittsburgh!" To miasto ze stali, z unoszącą się w powietrzu mitologią, przedstawiało oczom przybysza "zew życia", który kusił swym powabem i nęcił niezmierzoną potęgą. Od tamtej chwili - jak pisał - "miasto zajęło główne miejsce w mojej wyobraźni i pragnieniach".
Dreiser i inni odkryli, że nowoczesne miasto zmieniło rodzaj doświadczenia społecznego i stało się metaforą funkcjonowania amerykańskiej demokracji. Po zatłoczonych arteriach miejskich przewalały się ogromne masy ludzkie. Amerykanie w różnym wieku, o wszystkich możliwych statusach majątkowych, różnych ras i narodowości codziennie mieszali się ze sobą na chodnikach i w każdym z budynków metropolii. Malarz John Sloan rozkoszował się zmysłowym wręcz pięknem scen z życia tego ludzkiego mrowiska. W swym dzienniku pozostawił opis spaceru przez East Side na Manhattanie: "Życie tętni kolorami! Widziałem więcej, niż mój umysł mógł wchłonąć, nawałnicę żywych istot - dzieci tysiącami biegające po ulicach i w parkach". Henry James podzielał to uczucie wizualnej ekstazy. Wspominał, że za czasów jego młodości ulice Nowego Jorku przypominały "ogromny, żywy róg obfitości". Zalewała je powódź wozów towarowych, pojazdów dostawczych, omnibusów i dorożek przewożących ludzi do pracy i do sklepów. Chodniki zapełniali gazeciarze, domokrążcy, urzędnicy, szwajcarzy, finansiści i spekulanci. Najbardziej zapadającym w pamięć widokiem była jednak modnie ubrana kobieta podczas wyprawy na zakupy. "Kobieta na Broadwayu - zanotował pewien dziennikarz - jest jednym z jego najbardziej malowniczych elementów". Walt Whitman uwielbiał wędrówki po Broadwayu, podczas których oglądał te "piękne panie, ten zgiełk, tę wykwintność, ten blask i nawet to całe napuszenie".
Ten jakże charakterystyczny spektakl z elegancką kobietą dokonującą zakupów na Broadwayu był przejawem zjawiska o wielkim znaczeniu społecznym i kulturalnym, które pojawiło się w połowie stulecia: oszałamiającej ekspansji kultury konsumpcyjnej. Coraz powszechniejsza zamożność i maso-
226 L
DAYID E. SHI
wa produkcja towarów i różnych urządzeń ułatwiających wykonywanie codziennych czynności sprawiły, że miliony Amerykanów zaczęły nabywać rzeczy uważane przez poprzednie pokolenia za luksusowe. Ważniejsze nawet niż powszechna dostępność towarów konsumpcyjnych było towarzyszące jej przekonanie, iż dobre samopoczucie i status społeczny opierają się całkowicie na manifestowaniu swego stanu posiadania. Wzrastająca standaryzacja produkcji masowej wymusiła powstanie nowych dróg masowej sprzedaży i konsumpcji, a to z kolei zmieniło sposób postrzegania rzeczywistości materialnej i pojmowanie dostatniego życia. Jeden z autorów w "Scientific American" opisał kapitalizm przemysłowy jako demokrację przedmiotów, "która zachęca każdego do podnoszenia poziomu życia i statusu społecznego".
Chociaż kultura oparta na konsumpcji sięga korzeniami połowy XVIII w., to jej gwałtowne rozprzestrzenienie się miało miejsce w drugiej połowie wieku XIX, kiedy to wszędzie pojawiły się tzw. five-and-dime-stores (sklepy sprzedające podstawowe przedmioty codziennego użytku, wszystkie po 5 lub 10 centów) i katalogi sprzedaży wysyłkowej. Rozpętały one w całym społeczeństwie, od najmniejszej wsi po największe miasto, szaleństwo folgowania swym zachciankom. Wzrastające apetyty zmieniły oszczędnych dotąd Amerykanów w nienasyconych konsumentów, którzy zarzucili ideały skromności i oszczędności na rzecz hołdowania modzie zaspokajania swych kaprysów. Kupowanie rzeczy i afiszowanie się nimi stało się prawdziwym opium dla mas. Szczególnie widoczne było to w metropoliach, gdzie - używając terminologii teatralnej - była największa widownia i najszersza scena. Elementy te narzucały niejako dbałość o pozory i tempo zmian najróżniejszych mód. Robert Park, pionier socjologii miasta, pisał, że w mieście "sztuka życia została w dużym stopniu zredukowana do umiejętności balansowania na linie, jak najdokładniejszego naśladowania obowiązującego stylu i obyczajów".
Whitman, a za nim wielu innych, sądził, że amerykańska "mania posiadania rzeczy" zrodziła się na gruzach tradycyjnych wartości duchowych, takich jak ideały obywatelskie czy romantyczne widzenie świata. Pisarz Gamaliel Bradford narzekał, że prosperity "w mniejszym lub większym stopniu odciągnęła nas wszystkich od spraw ducha". Rzeczywiście, dla coraz szerszych kręgów społeczeństwa kultura konsumpcyjna uprawomocniała swobodę kształtowania własnej osobowości, która cnotę i szczęście definiowała w kategoriach materialnych. W tym sensie materialne podstawy kultury masowej sprzyjały pojawieniu się realizmu. Rzeczy i miejsca nabrały nowego, symbolicznego znaczenia. Wydawca z Nowego Jorku, Horace Greeley, zrozumiał to podczas Wielkiej Wystawy w Londynie w roku 1851. "Przedmioty, symbole, urządzenia, pokazy piękna i mocy były wypowiedzią, nie wyartykułowaną wypowiedzią ludzkiego umysłu, nie mniej wyraźną, niż gdyby składała się ona ze słyszalnych słów i melodyjnych zdań".
Nowe bogactwo Stanów Zjednoczonych nasyciło przestrzeń społeczną
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865^1900
227
i kulturową. W latach trzydziestych XIX w. Stany Zjednoczone były, według słów Henry'ego Jamesa, społeczeństwem "bardzo niewielu rzeczy, a nawet niewielu ludzi". W takiej sytuacji "sprawy ducha brały górę" nad dobrami doczesnymi, oczywiście z powodu niedostatku tych drugich. Ale do czasu. Stany Zjednoczone "pozłacanego wieku" ogarnęła żądza posiadania. W Bos-tończykach (The Bostonians, 1886) James opisuje "upadek świata prostej egzystencji i głębokich myśli, czystych ideałów i uczciwej pracy, pasji moralnej i szlachetnych celów" i narodziny "kultury przedmiotów". Kiedy mieszkaniec Południa, Basil Ransom, przyjechał do Bostonu w odwiedziny do swej kuzynki Olive Chancellor, najbardziej zadziwił go jej salon, ponieważ "nigdy dotąd nie widział tylu rzeczy na raz". Stoły, sofy, książki, fotografie, akwarele i firany wypełniały pokój od podłogi aż po sufit. W odróżnieniu od panny Birdseye, która mieszkała w pustej izbie, aby wszystkie środki móc poświęcić za zbożne cele, Olive nie umiała żyć bez "odświeżającej atmosfery pięknego domu, pełnego kwiatów salonu, ognia płonącego na kominku, importowanego serwisu do herbaty, pianina Chickeringa".
"Namacalne piękno świata fizycznego o ileż większe przynosi natchnienie niźli pośmiertna chwała w niebiesiech" - te słowa bostońskiego impresjonisty Childe'a Hassama przemawiały do wielu. Pisarze i artyści poprzednich epok uwzględniali przedmioty materialne w swoich dziełach, ale dziewiętnastowieczni realiści osiągnęli nowy poziom szczegółowości i zagęszczania detali w swym drobiazgowym przedstawieniu miejskich krajobrazów i wnętrz. Malarstwo i literatura coraz częściej zwracały się do odbiorcy funkcjonującego w świecie przedmiotów i wartości materialnych. "Nie istnieje nic takiego, jak wyizolowany człowiek - powiada madame Merle w Portrecie damy (The Portait of the Lady, 1881) Jamesa - każdy z nas jest zbiorem należących do niego rzeczy". "Nasze ja częściowo przenosi się we wszystko, co posiadamy
- po czym wraca do nas. Jestem przekonana, że duża część mnie samej zawiera się w ubraniach, które noszę. Mam wielki szacunek dla rzeczy!" Ta kobieta wiedziała, że samoświadomość mieszkańca miasta została połączona ze społecznym odbiorem jego osoby. Inaczej niż dla dobrze urodzonych, dla nowo wzbogaconych "Rzeczy były sumą świata" - pisze James w Łupach z Poynton (The Spoils of Poynton, 1897). Rzeczy - krzyczała pani Gereth
- "były naszą religią, naszym życiem, były nami!"
Budując tę estetykę towaru, pisarze używali rzeczy w funkcji idiomu i ikony, najlepiej oddając ducha "pozłacanego wieku". Jedzenie, picie, ubranie, książki, domy, meble, pojazdy, a nawet ludzie są wskaźnikami statusu społecznego. Bohaterowie literaccy zazdroszczą innym ich rzeczy, pokazują rzeczy, kupują je, używają ich i rozkoszują się nimi. Szczególnie wrażliwa na rolę, jaką wygląd zewnętrzny odgrywa w kształtowaniu pozytywnej samooceny i świadomości społecznej, była nowojorska powieściopisarka Edith Whar-ton i dzięki wspaniałym, plastycznym opisom wnętrz mieszkań cieszyła się
228
DAYID E. SHI
sławą. Była też współautorką książki na temat dekoracji wnętrz, w której stwierdziła, że przeciętna kobieta "chce mieć rzeczy, ponieważ mają je inni, zamiast mieć je, bo tego chce". Undine Spragg, bohaterka powieści Zwyczaj kraju (The Custom of the Country, 1913), oddaje się szaleńczej pogoni za luksusem i dumie posiadania: "Zawsze się jej wydawało, że sensem egzystencji jest mieć rzeczy". Kiedy ogarnia spojrzeniem oślepiający blaskiem pozłacanych bibelotów salon, Undine Spragg wyznaje, że "w tym jednym małym pokoju znajduję dosyć kosztownych przedmiotów, by zaznać odpoczynku od największych nawet trosk".
Piękna i zakochana w sobie Lily Bart z Domu wesela została wychowana w zbytku tylko po to, aby po przedwczesnej śmierci rodziców popaść w nędzę. Odziedziczyła jedynie nieuleczalne przywiązanie do dostatniego życia. Lily "ukształtowała się w atmosferze luksusu: było to środowisko, w jakim mogła żyć, tylko takim powietrzem mogła oddychać". Modne suknie i pluszowe meble współgrały z jej materialnym pojmowaniem świata, a ona sama stała się jednocześnie ofiarą i pasożytem wytwornego towarzystwa. "Zwykłe popisywanie się" dawało jej "poczucie, że naprawdę jest kimś lepszym od innych". "Od dzieciństwa przyzwyczajana do tego, by podziwiano ją wystrojoną i elegancką i rozkoszowano się nią", nie czuła "żadnego związku z naturą", wolała od niej "lśniącą pozłotę" bogactwa, a miejski splendor stawiała ponad prawdy duchowe płynące z wiejskich krajobrazów.
Także Siostrę Carrie (Sister Carrie, 1900) Dreisera wypełniała żądza posiadania. Świadoma nędzy swej dzielnicy w Chicago, Carrie Meeber znajduje w rytuale zakupów "rozkosz funkcjonowania na równi z innymi". W domu towarowym "The Fair" przechadzała się wzdłuż otoczonych klientami stoisk, bardzo poruszona różnorodnością towarów: biżuterii, ozdób, sukien i przyborów do pisania... Niejasno uświadamiała sobie, jak wiele to miasto miało do zaoferowania - dostatek, elegancję, wygodne życie - wszystko, co upiększa kobietę, i pragnęła tych strojów, tej urody całą swoją duszą. Ponieważ nie miała pieniędzy, Carrie wyszła ze sklepu z pustymi rękoma i głową pełną marzeń, ale znęcona obrazem towarów wróciła niebawem z dwudziestoma dolarami. "Piękne stroje były jak narkotyki: przemawiały do niej czule i kusząco. Kiedy znajdowała się w zasięgu ich głosu, jej wewnętrzna żądza chętnie nadstawiała ucha".
Wspaniałe domy towarowe w centrum miasta dla Carrie Meeber i wielu innych kobiet stanowiły nie tylko źródło towarów i fantazji o nich, lecz także pewne doświadczenie wyzwolenia. Jako takie symbolizowały istotne zmiany w kwestii dostępnych kobiecie wyborów społecznych. Dostatek, urządzenia ułatwiające pracę, mniej liczne potomstwo i większe możliwości zatrudnienia służących pozwoliły wielu kobietom uciec od mozołu zajęć domowych i pójść po zakupy. Uczestnictwo w zataczającej coraz szersze kręgi kulturze konsumpcyjnej wyzwoliło je od "kultu ogniska domowego", który przez lata
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
229
nadawał bieg ich życiu, ograniczającemu się praktycznie do gospodarstwa i kościoła.
Ale na zmianę ról obu płci oraz stosunków społecznych w większym jeszcze stopniu wpłynęły inne czynniki. Po wojnie secesyjnej rzesze kobiet podjęły pracę w charakterze pielęgniarek, nauczycielek, bibliotekarek, urzędniczek, szwaczek, sekretarek, sprzedawczyń i opiekunek społecznych. W latach 1870-1900 liczba kobiet pracujących zarobkowo potroiła się - 5 min z nich (czyli 17%) pracowało na pełnych etatach. Pewien dziennikarz został - wedle jego własnych słów - "zmyty z pokładu przez kobiecą falę". Dodał też, że "nie istnieje już właściwie żaden zawód niegdyś zastrzeżony niemal wyłącznie dla mężczyzn, w którym obecność kobiet nie dałaby się zauważyć".
Kobiety pracujące zawodowo, wśród których wiele było niedawnych imigrantek lub przyjezdnych ze wsi, zwykle młode, niezamężne i mieszkające w miastach, stworzyły nową, liczącą się grupę społeczną. W liście do wydawcy "Nation" w 1867 r. jedna z takich "kobiet pracujących" opisała zmiany, jakim podlegały w Stanach Zjednoczonych role społeczne kobiet i mężczyzn. Wiele, być może większość, kobiet z klasy średniej wiodło życie pełne "miłości, ciepła i bezpieczeństwa w zaciszu domowym, w atmosferze salonów i buduarów, kokieterii i zalotnych uśmiechów, w której rozkwitały jak kwiaty na południowym oknie". Tymczasem jednak co roku tysiące kobiet wchodziły w inny świat, "prawdziwy" świat "błota, powozów konnych, ksiąg rachunkowych, biur, kleju, smarów, skóry, żelaza, desek, zarządów, komitetów, gumiaków i mężczyzn, którzy rozmawiali z nimi zasadniczo i rzeczowo o dolarach i centach".
Po wojnie secesyjnej kobiety uzyskały dostęp do wyższego wykształcenia. Już w roku 1865 zaczęto je przyjmować do Yassar College, a Smith i Wellesley otworzyły przed nimi drzwi dekadę później. Od tamtej pory powstały dziesiątki college'ów dla kobiet, a spora liczba college'ów i uniwersytetów - dotąd wyłącznie męskich - również wpuściła kobiety do swoich sal wykładowych. W roku 1910 nauki w szkołach wyższych pobierało około 5% Amerykanów w odpowiedniej grupie wiekowej, z czego 40% stanowiły panie. "Po walce, jaką toczyłyśmy przez wiele lat - mówiła z dumą w 1889 r. jedna z mieszkanek Nowego Jorku - wszyscy w końcu pojęli, że kobiety mogą żywić się strawą intelektualną, którą dotychczas karmiono wyłącznie mężczyzn". Rzeczywistość nie była jednak aż tak różowa. W college'ach i na wielu uniwersytetach kobiety uważano za zagrożenie dla męskiej supremacji i często odsyłano je na kursy gospodarstwa domowego. Niewątpliwie jednak do przełomu stuleci drzwi do wielu profesji, takich jak prawo, medycyna, nauki ścisłe i sztuki plastyczne, jeśli nawet nie stanęły dla kobiet otworem, to przynajmniej uchyliły się nieco.
Tak szeroko dyskutowana w drugiej połowie XIX w. "kwestia kobieca" wykraczała daleko poza prawo do głosowania. Jej podstawę stanowiło dążenie
DAYID E. SHI
230
kobiet do wyzwolenia się z od wieków przypisanych im ról społecznych i wzorców postępowania. "Mamy dziś przed sobą wiele różnych możliwości - donosiła w 1884 r. Louisa May Alcott - kobiety mogą się uczyć, być czymś więcej i robić coś więcej, jeśli tylko starcza im woli i mają ku temu sposobność". Zachęcała ona młode kobiety, aby "wyfrunęły z gniazda", którym był dom i związane z nim obowiązki. Tak właśnie uczyniła Jane Addams. Po ukończeniu w 1881 r. Rockford College zapragnęła "żyć prawdziwym życiem". To pragnienie zaowocowało założeniem przez nią w Chicago domu znanego pod nazwą Hull House, w którym imigranci spędzali okres przystosowania się do warunków nowego kraju, a młode kobiety - takie jak ona sama - "mogły uczyć się życia od samego życia".
Bez względu na wpływ, jaki wywarła na kwestię kobiecą, kultura konsumpcyjna z całą pewnością zaznaczyła swoją obecność na wiele sposobów. Rytualizacja aktu kupowania i dumne manifestowanie stanu posiadania podniosły do rangi symbolu rzeczywistość namacalną i dostrzegalną jako opozycję wobec wyobraźni poetyckiej czy wartości duchowych, zwiększając jednocześnie zasięg jej oddziaływania. Ceremoniał kupowania i popisywania się zdobywał sobie coraz więcej zwolenników, dynamika społeczna miasta handlowego zmierzała bowiem wyraźnie ku redukcji statusu i miejsca w społeczeństwie do powszechnie widocznej wartości rynkowej. Zastawione kosztownymi przedmiotami salony, pełne półki sklepowe, ciągłe lansowanie elegancji i urody bombardowały ludzkie umysły wpajając im znaczenie image'u materialnego i nowy system wartości. W tym sensie miejskie Stany Zjednoczone były zjawiskiem nie tylko społeczno-ekonomicznym, ale stanowiły także pewną siłę psychologiczną. Siła ta przygotowała gigantyczną scenę dla mieszczańskiego spektaklu, którego istotą stało się oglądanie i bycie oglądanym. W Siostrze Carrie Dreisera Drouet zaprasza bohaterkę do restauracji, gdzie prosi o "stolik przy oknie, skąd można patrzeć na ruchliwą ulicę. Uwielbiał ten ciągle zmieniający się widok ruchu ulicznego - uwielbiał widzieć innych i być przez nich widzianym podczas jedzenia".
Od początku XIX w. ludzie zyskiwali coraz więcej możliwości, aby "widzieć i być widzianym". Wprowadzenie omnibusów i tramwajów, powstanie parków miejskich, pojawienie się pociągów, metra, wind, mieszkań z balkonem, masowych rozrywek i widowisk sportowych - wszystko to pozwalało obserwować, przyglądać się, chłonąć oczyma nieznajomych i ich czynności. Matematyk i filozof Charles Pierce w swym dzienniku opisał rozkosz, jaką sprawiało mu obserwowanie ludzi przez okno jadącego tramwaju. "Siedząc wewnątrz i nie mając nic do roboty, człowiek zaczyna przyglądać się ludziom po drugiej stronie szyby i dopisywać odpowiadające ich powierzchowności biografie". Kolejnym dowodem zwiększonej wrażliwości na zewnętrzne formy zachowań była lawina nowych podręczników etykiety, wydawanych w epoce "pozłacanego wieku" w odpowiedzi na rosnące aspiracje klasy średniej. Jeden
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
z nich radził: "należy nie tylko zwracać uwagę na wszystko wokół, lecz także robić to szybko, tak aby zauważyć od razu wszystkie osoby znajdujące się w pokoju, ich ruchy, wygląd, słowa, nie przyglądając się jednak nikomu natarczywie i nie sprawiając wrażenia, że się kogoś obserwuje".
Intymne, nie kontrolowane zachowania w miejscach publicznych, dostrzeżone przypadkowo bądź podpatrzone ukradkiem przez miejskiego obserwatora, znalazły się również w centrum uwagi literatury i sztuki realistycznej. W Niebezpieczeństwach nowych fortun (A Hazard of New Fortunes, 1890) Howells opisuje impresjonistyczną wizję życia miejskiego, jaką Basil March ujrzał z okna wagonu kolejki naziemnej: "To było lepsze niż teatr... zobaczyć tych ludzi przez ich własne okna: rodzina robotnicza w czasie popołudniowego posiłku, niektórzy mężczyźni w samych koszulach: kobieta szyjąca przy lampie, matka układająca dziecko w kołysce, mężczyzna śpiący przy stole z głową ułożoną na rękach, dziewczyna z chłopakiem oparci o parapet. Jakież to sugestywne! jakie żywe! jakie nieskończenie interesujące!" Basil i jego żona często "rozmawiali później o tym wspaniałym teatrze, który w mieście pełnym malarzy co noc tworzy szybko znikające cuda".
Wzajemne obserwowanie się służyło teatralizacji doświadczenia ludzkiego, przekształcało codzienne czynności w sceny pełne dramatyzmu i malow-niczości. Większość realistów uwielbiała przemierzać ulice, wałęsać się i patrzeć, oglądać wystawy i ludzi, a ta namiętność czasem przyjmowała drapieżny wręcz charakter. I tak np. malarz John Sloan podglądał ludzi z okna swej pracowni w Nowym Jorku, z trotuaru czy ławki na Madison Sąuare. W swym dzienniku wyznał: "mam zwyczaj obserwowania wszystkich, nawet najmniej istotnych fragmentów ludzkiego życia, które mogę dostrzec z moich okien, ale robię to tak, że nikt mnie nie widzi. Jestem podglądaczem, który pozostaje w ukryciu". Podczas przechadzki w śródmieściu "szedł krok w krok za pewną młodą kobietą, która najpierw zatrzymała się na 14 Ulicy przed tablicą z ogłoszeniami, potem weszła do taniego sklepiku, kupiła tam cukierki, nieomal wybiegła na Piątą Aleję, a cały czas sprawiała wrażenie oszołomionej i ciągle próbowała poprawiać włosy i szpilki w kapeluszu". Sloan uwielbiał malować i rysować to, co widział: ludzi opalających się, kąpiących się, ubierających się, pracujących, śmiejących się, walczących - nawet moment ograbienia i zasztyletowania przechodnia czy śmierć dziecka na rękach matki.
Tak oto realistyczna proza i malarstwo odzwierciedlały sposób, w jaki zjawisko ogólnospołecznego obserwowania - czy raczej inwigilacji - stało się najpopularniejszą z masowych rozrywek, a także źródłem artystycznych inspiracji. "W czasach, w których króluje obserwacja i nauka - utrzymywał pewien krytyk architektury - naturalne jest, że sztuka obserwacji dominuje i że realizm w sztuce powinien być stymulowany nawykiem oglądania". Ten nieco perwersyjny "nawyk oglądania" ułatwiała i symbolizowała zarazem masowa produkcja okularów i lornetek. Realiści dążyli do odczytania, zrozumienia
232
DAYID E. SHI
i "przywłaszczenia" sobie spektaklu tej komedii ludzkiej, do przeniknięcia jej sekretów i wykorzystania jej dramatów. W tym właśnie celu pokazywali oni swoich bohaterów na wakacjach, w trakcie zakupów, na spacerach: wprowadzali w świat powieściowy podglądaczy, fotografów, podsłuchiwaczy i podróżników - zawsze o mentalności widza. W Amerykaninie (The American, 1877) Henry James opisał Christophera Newmana, bogatego amerykańskiego biznesmena na emeryturze, który, szukając atrakcyjnej żony, "by ją posiadać", przez trzy dni siedzi w holu swojego hotelu i przez ogromną szklaną ścianę przygląda się "strumieniowi pięknych dziewcząt w sukniach jak z Paryża, bezustannie przepływającemu przed jego oczami".
We wspaniałym opowiadaniu Edgara Allana Poego zatytułowanym Człowiek w tłumie (The Mań in the Crowd) narrator śledzi ciągle zmieniającą się panoramę miasta, "rozkoszując się nowym doznaniem", i tworzy w ten sposób kolekcję przemawiających do zmysłów obserwacji, "to zamyślając się nad reklamami, to obserwując przypadkową grupę ludzi w pokoju, to wyglądając przez zadymione szyby na ulicę". Wzmianki o reklamach i gazetach w prozie Poego, a także jego fascynacja nową sztuką fotografii świadczą o kluczowej roli, jaką te trzy potężne media odegrały w tworzeniu się imperatywu obserwacji, stanowiącego podstawę realistycznego widzenia świata. W połączeniu z transformującą siłą nauki i nieustannym fermentem życia miejskiego wywarły one rewolucyjny wpływ na amerykańską świadomość. Poprzez nęcące oko wszędobylskie obrazy gazeta, reklama i aparat fotograficzny wymusiły stałą obecność niezliczonych przejawów świata materialnego w ekspresji artystycznej. Te "zwierciadła rzeczywistości", jak ujął to pewien dziennikarz, posłużyły do usankcjonowania, a następnie upowszechnienia tak charakterystycznego dla realizmu "konkretnego, zwyczajnego, codziennego, rzeczowego sposobu myślenia". ;,. -
Pierwsze agencje reklamowe pojawiły się w latach czterdziestych XIX w. i szybko stały się wszędobylskimi minstrelami kapitalizmu przemysłowego. W 1867 r. pewien dziennikarz stwierdził: "reklama to monomania naszych czasów. Na całym świecie nie ma przed nią ucieczki". Reklamy przeniknęły "do każdej sfery życia i żadna prywatność nie była dla nich barierą". W latach 1870-1900 wydatki na reklamę wzrosły więcej niż dziesięciokrotnie. Dynamicznie rozwijający się przemysł reklamowy nie tylko zmieniał nawyki klientów, lecz także wprowadzał do środowiska kulturowego nowe formy i znaczenia. Do "gotyckiego" przepychu wnętrz mieszkalnych dołączyła powódź reklam na zewnątrz. Howellowski Silas Lapham, producent farb i milioner, chwalił się, że "nie było takiego płotu ani takiego filara pod mostem, ani kawałka pustego muru, ani nawet dużego kamienia, który nie nosiłby napisu Farba mineralna Laphama".
Reklama napędzała machinę nieustannego werbalnego i wizualnego wychwalania towaru. "Ten ąuasi-teatr reklamy - stwierdził niedawno historyk
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
kultury Alan Trachtenberg - jawi się jako mimesis, przewodnik po rzeczywistości". Dziewiętnastowieczni Amerykanie zgodziliby się z tym. Howells był zdania, że "gazeta pełna fantazyjnych reklam jest odzwierciedleniem tego szaleństwa morderczej konkurencji, które panuje w naszym kraju". Rzecznik Ligi Ochrony Imigracji (Immigration Protection League) stwierdził, że przybywający do amerykańskich miast cudzoziemcy są najbardziej oszołomieni "wszechobecnością znaków i reklam".
Znaki, plakaty, hasła i etykietki zmuszały ludzi do zwrócenia na nie uwagi i w ten sposób czyniły ich podatnymi na imperatyw materialny będący istotą kapitalizmu. Przyczyniły się również - podobnie jak gazety - do zespolenia zapisu graficznego z odpowiednim fragmentem rzeczywistości. Pisarz Edward Everett Hale Jr powiedział, że gazeta w wielkim mieście jest "codzienną reklamą atrakcji życia miejskiego". Rewolucja prasowa zaczęła się w latach trzydziestych XIX w. z chwilą wynalezienia prasy parowej i prasy rotacyjnej Hoego w roku 1846. Wynalazki te pozwoliły wydawcom uruchomić masową produkcję gazet, obniżyć ich ceny i znacznie poszerzyć krąg odbiorców. Aby przyciągnąć i utrzymać zainteresowanie czytelników, dziennikarze musieli zacząć przedstawiać wiadomości dnia w sposób bardziej zrozumiały, a także opisywać w swoich artykułach życie i zajęcia zwykłych ludzi. James Gordon Bennett np., zakładając w 1835 r. "New York Morning Herald", obiecał "rzetelnie przekazywać fakty dotyczące wszelkich istotnych wydarzeń bez nadmiaru słów i koloryzowania".
Co prawda Bennett i inni wydawcy nowatorzy często uciekali się do plotek towarzyskich i epatowali czytelników sensacyjnymi doniesieniami kryminalnymi, ale także dostarczali im lektury na tematy dotyczące spraw codziennych i znanego im otoczenia. "Gazety - pisał w 1858 r. Walt Whitman - stały się zwierciadłem świata", odbijającym i kształtującym "rzeczywistość i życie narodu". Whitman - sam będąc wydawcą - identyfikował się ze swoimi czytelnikami i wierzył, że taka codzienna "komunia tworzy rodzaj braterstwa między dwiema stronami". Inni postrzegali rolę prasy w podobny sposób, określając ją jako siłę demokratyzującą społeczeństwo i najważniejsze medium realizmu. W marcu 1860 r. wydawca "New York Timesa" stwierdził po prostu, że stara się "przekazywać fakty w takiej formie i w takim stylu, aby wszyscy mogli uznać je za wiarygodne".
Nie jest bynajmniej przypadkiem, że wielu spośród najbardziej uznanych pisarzy i artystów spod znaku realizmu terminowało w dziennikach lub tygodnikach. Jako dziennikarze, wydawcy lub ilustratorzy rozpoczynali swoją karierę m.in.: Whitman, Howells, Twain, Dreiser, Stephen Crane, Jack London, Frank Norris, Willa Cather, Winslow Homer, George Luks, John Sloan, William Glackens. Dzięki owej praktyce mogli śledzić żywą panoramę współczesnego miasta, a ich zmysł obserwacji uległ wyostrzeniu. Oswoili się w tej pracy z żargonem ulicznym i nie zafałszowanym obrazem życia codzien-
234
DAYID E. SHI
nego. Malarz George Luks stwierdził, że praca w gazecie uzbraja artystę w "cenne doświadczenia, uczy go życia, wprowadza go w świat"; Howells zaś wyraził powszechną opinię, że dziennikarstwo jest "szkołą rzeczywistości".
Dla młodego Dreisera, który próbując zdobyć odpowiednią posadę w Chicago trafił do "Chicago Globe", było to doświadczenie zmieniające jego widzenie świata. "Gazety..., gazety - wspominał - przybliżały nam wszystko, co działo się na świecie..." Redagowanie reportaży lokalnych umożliwiło mu "wgląd w głąb życia... przypominało to wielki, wspaniały spektakl..., a życie nabrało nowych znaczeń".
Coraz częściej pojawiające się ilustracje ułatwiły prasie realizację postulatu jak najbardziej autentycznego przedstawiania ówczesnej rzeczywistości. W 1857 r. pisano: "nasz naród opanowała mania ilustracji... Wszystkie ilustrowane magazyny i gazety osiągają niebywałą popularność". W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku narodziły się "Ballou's Pictorial" w Bostonie, w Nowym Jorku zaś - "Frank Leslie's Illustrated News", "New York Illustrated News" i "Harper's Weekly". Niedługo potem pojawiły się następne. Wydawcy "Harper's Weekly" obiecywali "przedstawiać kompletny i dokładny obraz epoki, w której żyjemy". Według Franka Leslie zamieszczanie licznych ilustracji mogło podnieść "atrakcyjność i autentyczność dziennikarstwa". Czytelnicy docenili jego poczynania. Prenumerator z Nowego Jorku chwalił Lesliego za to, że unaocznił Amerykanom "prawdziwy sens wydarzeń na świecie".
Upowszechniając posługiwanie się ilustracjami, Leslie i inni przyczynili się do powstania nowej profesji: dziennikarza-plastyka lub "artysty specjalnego". Ludzie ci - Winslow Homer, John Sloan i inni - specjalizowali się w drobiazgowej obserwacji i natychmiastowym wykonywaniu rysunków podczas wędrówek po ulicach i zaułkach. Przedstawiali oni sceny z życia codziennego, a także niezwykłe wydarzenia - pożary, zbrodnie, wypadki, łącząc dokumentację obrazową z informacją pisaną. Prasa ilustrowana stała się "potężnym dagerotypem przedstawiającym wydarzenia, życie i idee Ameryki" - pisał Leslie.
Metafora Lesliego jest wyjątkowo trafna, ponieważ dagerotyp, który jako nowa forma sztuki wizualnej pojawił się w latach czterdziestych ubiegłego wieku, w sposób szczególny odpowiadał ówczesnemu zainteresowaniu faktami z życia codziennego. Wielu reporterów używało dagerotypu jako pomocy przy wykonywaniu rysunków. Na przykład Leslie zapewniał wszystkich, że ilustracje w jego magazynie pochodzą "z dagerotypów lub bezpośrednio z życia, więc można uważać je za wierne i na nich polegać".
Tani dagerotyp odegrał również pewną rolę w upowszechnianiu demokracji. Zarówno całe rodziny, jak i jednostki ze wszystkich klas społecznych pragnęły robić i robiły sobie zdjęcia. W "Lippincott" pisano, że fotografia jest "kulturą dla mas"; ktoś inny zwracał uwagę na "niezrównaną demokratycz-
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
ność kamery". To twierdzenie stało się jeszcze prawdziwsze po roku 1888, kiedy to George Eastman wprowadził na rynek pierwszy aparat typu Kodak - zwykle, tanie, lekkie pudełeczko, w którym wystarczyło nacisnąć jeden tylko guzik. Nastała epoka pstrykania zdjęć, a fotografia stała się wielką demokratyczną sztuką, wdzierającą się w każdy kąt i zaułek kultury amerykańskiej. Nowojorski krytyk sztuki Sadakichi Hartmann wyraził opinię, że "rola, jaką ma do spełnienia fotografia, jest w istocie swej demokratyczna - ta forma plastyczna lepiej niż inne odpowiada potrzebom naszej egalitarnej epoki".
Chwytając w kadrze ulotne chwile, dostarczając wiernego odbicia rzeczywistości, obiektyw aparatu fotograficznego przydawał znaczenia szaremu człowiekowi i jego codziennym zajęciom, jak również trywialnym szczegółom świata materialnego. Magiczna precyzja i pozorny obiektywizm obrazów fotograficznych obdarzył je specyficznym pięknem, nie spotykanym na ogół w malarstwie czy grafice. Poszerzając zbiór elementów świata widzialnego, fotografia umożliwiła określenie i uporządkowanie odbioru rzeczywistości. Fotografie nie mogły przecież kłamać. Były lustrzanymi odbiciami realnego świata, wolnymi od uczuć czy złudzeń, stanowiły nie upiększony, naukowy zapis faktów i twarzy, potwierdzający jedynie istnienie świata materialnego. Tak przynajmniej uważano w owych czasach. Dziewiętnastowieczni Amerykanie pokładali naiwnie bezkrytyczną ufność w precyzji i bezstronności aparatu fotograficznego. W roku 1860 pewien krytyk sztuki napisał: "fotograf nie może oszukiwać; to, co widzimy, musi być PRAWDĄ".
Pierwsi fotografowie z namaszczeniem uwieczniali widoki miasta - z natury swojej fotogenicznego - nadając im tym samym rangę wielkomiejskich krajobrazów w pełnym znaczeniu tego słowa. Malownicza mozaika "ulic kipiących tłumami ludzi, pełnych wysokich budynków, omnibusów i tramwajów, doków portowych i statków, znaków firmowych, reklam i towarów, silnie działała na wyobraźnię zarówno fotografa, jak i odbiorcy jego dzieła". Dzieląc "rozlane błoto" panoramy miasta na pojedyncze, lecz stanowiące zamkniętą całość obrazy, pierwsi fotografowie odfiltrowali zamęt, chaos, nędzę i napięcia społeczne, osłabiając w ten sposób negatywny efekt psychologiczny, jaki ten nowy, zgiełkliwy sposób życia mógłby wywołać. Jeden z pisarzy cieszył się, że aparat fotograficzny pozwoli ludziom z przyjemnością spoglądać "na ulice, cuda architektury i pracowitą egzystencję każdej zatłoczonej metropolii".
Tak jak uprzemysłowienie zalało Stany Zjednoczone nowymi towarami, tak wszechobecna fotografia, traktując zwykłe przedmioty i miejsca z niezwykłym szacunkiem, wykształciła w ludziach umiejętność postrzegania i myślenia w nowy, "realistyczny" sposób. Fotografia przejęła na siebie rolę wizualnej reklamy, pozwalającej ujrzeć rzeczywistość w aurze romantyki i tajemniczości, zaostrzając w ten sposób stale rosnący w społeczeństwie apetyt na oglądanie dobrze znanych i rozpoznawalnych obrazów otaczającego świata.
236
DAYID E. SHI
Powszechna fascynacja fotografią była widoczna na każdym kroku, ale jej bezpośredni związek z literaturą i sztuką jest bardziej problematyczny. Ostro zarysowany realizm fotografii zmusił idealistów do odwrotu z pola walki. W roku 1852 jeden z autorów publikujących w "Photographic Art-Journal" dawał wyraz przekonaniu, że nadzwyczajna dokładność i szczerość fotografii umocni ruch realistyczny, "a idealiści, choć tak aktywni, zostaną zapomniani". Ci, którzy uważali, że w swej istocie rzeczywistość stanowiła zjawisko bardziej duchowe niż materialne, musieli teraz stawić czoła bezrozumnemu przyrządowi mechanicznemu, opartemu na naukowych prawach chemii i optyki, niezbicie udowadniającemu realność materii. "Fotografia to realizm: cała reszta jest romantyzmem" - konkludował pisarz Maurice Thompson. Dodawał on, że fotografie dostarczyły namacalnych dowodów, że "realny" świat, pełen twarzy, budynków i "rzeczy", które można portretować, badać i podziwiać dla nich samych, istnieje naprawdę. Nie bez pewnej zawiści przyznał również, że powiększając zbiór swoich dokonań fotografia kierowała gusty ogółu ku większemu uznaniu dla rzeczywistości.
Niektórzy z najwybitniejszych amerykańskich malarzy byli doskonale świadomi tych niebezpieczeństw, zagrażających uprawianej przez nich dyscyplinie sztuki. W roku 1840 Thomas Cole zwierzał się przyjacielowi: "Myślę, że sporo czytałeś o dagerotypie. Gdyby wierzyć wszystkiemu, co piszą gazety..., można by pomyśleć, że to nowe urządzenie zdzieliło po głowie nieszczęsne malarstwo, a nam nie pozostało nic innego, jak wyzionąć ducha". Szczególnie boleśnie odczuli konkurencję dagerotypu portreciści, gdyż zrobienie sobie zdjęcia było znacznie tańsze i mniej kłopotliwe.
Ale fotografia, mimo iż zagroziła egzystencji malarzy portrecistów, wielu innym artystom była pomocna. Już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku niektórzy malarze i krytycy sztuki twierdzili, że fotografia stanowiła istne błogosławieństwo, zachęcała bowiem do większej wierności. W "The Crayon" pewien pisarz z aprobatą wyrażał się o coraz większej sile oddziaływania aparatu fotograficznego. Miał on według niego sprawić, że "ludzie nauczą się wyraźniej dostrzegać prawdę, a oszukańcze chwyty zostaną wyrugowane ze sztuki", oraz "malarzy zmusić do większej sumienności i uwagi". Wielu artystów, m.in. Winslow Homer i Thomas Eakins, uważało fotografię za użyteczne narzędzie. "Dzisiaj niemal każdy artysta ma aparat fotograficzny", donosił "The Critic", Mary Cassatt zaś uznała za znamienne to, "jak często współcześni malarze posługują się aparatem fotograficznym". W obrazach z tamtego okresu wyraźnie widoczna jest większa dbałość o szczegóły i dążenie do obiektywizmu. W roku 1864 pewien krytyk sztuki stwierdził, że malarze coraz bardziej ulegają tendencji do "dosłowności", charakterystycznej dla fotografii.
Za sprawą aparatu fotograficznego zmieniły się również normy dokładności w literaturze pięknej. Harriet Beecher Stówę dała dowód tego, jak
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
potężny był realizm fotografii, pisząc o Wuju Tomie: "ponieważ ma on być bohaterem naszej opowieści, musimy wykonać dla czytelników jego dagero-typ". Podobnie Whitman stwierdzał z dumą, że w Źdźbłach trawy "wszystko zostało dosłownie sfotografowane". James Kirkland natomiast zauważył, że nowoczesna proza wymaga "fotograficznej precyzji w przedstawianiu scenerii, dosłowności fonografu przy dialogach i realizmu telegrafu w narracji - takie są nowe kanony sztuki powieściopisarskiej".
Pojawienie się fotografii postawiło jednakże zwolenników "realizmu przedstawiającego" w dość niezręcznej pozycji. Z jednej strony przyznawali oni, że ogromna popularność fotografii przyczyniła się do zaakceptowania przez odbiorców literatury i sztuki naśladującej rzeczywistość - a takich, którzy próbowali opisywać i przedstawiać świat równie wiernie, jak aparat fotograficzny, było wielu: niektórzy dostrzegali również podobieństwo między bacznym spojrzeniem fotografa a ich własnym widzeniem rzeczywistości. Wielu pisarzy przychylnych wobec nowego medium uważało jednak, że fotografia jako taka nie mogła jeszcze zostać uznana za sztukę: była zbyt mechaniczna, zbyt sztuczna, zanadto zniekształcała perspektywę. Wielokrotnie podkreślali również, że prawdziwa sztuka wymaga oprócz zewnętrznego opisu także wewnętrznej rzeczywistości podmiotu. Aparat fotograficzny wywołał więc w nich mieszane uczucia i nie zawsze byli przekonani, czy rzeczywiście powinni się nim posługiwać jako metaforą. W roku 1867 redaktorzy "The Galaxy" pisali, że fotografia "nie wyraża tego, co w człowieczeństwie najsubtelniejsze - to bowiem może przekazać tylko istota ludzka". Przyznali, co prawda, że "fotografia przedstawia wszelkie zewnętrzne detale każdej twarzy na niej uwidocznionej", ale twierdzili, że "nie mówi całej prawdy". Fotografia dała więc realistom bardziej wrażliwych odbiorców, ustaliła nowe wzorce dokładności, była pożytecznym narzędziem badawczym i wreszcie stała się dla nich wyzwaniem, bodźcem do tego, aby w opisach współczesnego im świata wyjść poza prozaiczną dosłowność.
Motywem, który w drugiej połowie XIX w. najczęściej pojawiał się w refleksjach dotyczących kultury, było odczucie gwałtownych zmian w życiu społecznym i intelektualnym, świadomość towarzysząca zarówno mężczyznom, jak i kobietom, że Ameryka "pozłacanego wieku", jej charakter, tempo życia, struktura, wartości niewiele mają wspólnego z krajem ich lat dziecinnych. Oczywiście, życie zmienia się ciągle: presja historii i nacisk nowych, niezwykłych wydarzeń nigdy nie ustają, ale szybkość i zakres przemian, jakie zaszły w Stanach Zjednoczonych w XIX stuleciu, były rzeczywiście oszałamiające. W roku 1869 James Russell Lowell wyznał przyjacielowi: "Ilekroć myślę o tym, jakich zmian byłem świadkiem, ja, człowiek pięćdziesięcioletni, jak przestarzałe stały się nagle moje przekonania, znaki czasu przestają mnie przerażać".
Jednym z takich wyraźnie widocznych "znaków czasu" była nowa przy-
238
DAYID E. SHI
padłość - neurastenia. Choroba ta atakowała i osłabiała ciało i duszę, a zapadali na nią praktycznie wszyscy znaczniejsi pisarze, artyści i intelektualiści "pozłacanego wieku". Termin "neurastenia" (i jego synonim, "amerykańska nerwowość" - American nervousness) został spopularyzowany przez George'a M. Bearda, wybitnego nowojorskiego neurologa, który w młodości sam cierpiał na tę przypadłość. Objawy były różne u różnych pacjentów, ale najczęściej występowały: niestrawność, bezsenność, histeria, hipochondria, bóle głowy, depresja i ogólne osłabienie.
W swoim dziele Amerykańska nerwowość (American Nervousness, 1881) Beard stwierdził, że postępujące wyczerpanie nerwowe dotyka najczęściej tych mieszkańców miast, którzy ciągle "pracują umysłowo". Według niego była to cena urbanizacji i uprzemysłowienia, uboczny "produkt amerykańskiej cywilizacji". Upowszechnienie maszyn parowych, rozwój badań naukowych, środki masowego przekazu, telegraf, koleje i wzmożona "aktywność umysłowa kobiet" - wszystko to doprowadziło do przeciążenia pracą i "choroby nerwowej" ludzi o subtelnej wrażliwości. Jak twierdził Beard, neurastenia występowała u osób, których zasoby "sił nerwowych" wyczerpały się na wskutek napięć i szybkiego tempa miejskiego życia bądź nadmiernej aktywności seksualnej. To rozproszenie energii prowadziło najczęściej do obezwładniającej melancholii i chorobliwej nieśmiałości, których następstwem mogła być choroba psychiczna czy samobójstwo.
Zarówno diagnoza, jak i stosowane metody leczenia neurastenii odpowiednie były do ówczesnych stereotypów mężczyzn i kobiet. Na chorobę tę zapadali zarówno mężczyźni, jak i kobiety, ale najwięcej przypadków występowało wśród kobiet z klasy średniej. To właśnie skłoniło Howellsa do napisania w Szkicach podmiejskich (Suburban Sketches, 1871), że Ameryka często "ma się niewiele lepiej niż szpital pełen chorych kobiet". Jak pisał Beard, kobiety "są nieskończenie bardziej nerwowe niż mężczyźni". Utrzymywał on także, że na neurastenię chorują głównie te kobiety, które zbuntowały się przeciwko kultowi ogniska domowego i stały się "nadmiernie aktywne" poza domem. Jeden z lekarzy twierdził, że liczne przypadki neurastenii są najlepszym "argumentem przeciwko kształceniu kobiet w szkołach wyższych". Inny ostrzegał "zmężniałe panny", że "według nauk medycznych kobieta, która studiuje, jest stracona". Z kolei mężczyzn neurasteników uważano za zniewieściałych na skutek miejskiego życia i zajęć nie wymagających ruchu. Wobec kobiet, które zapadły na neurastenię, najczęściej stosowano "leczenie przez odpoczynek". W czasie takiej kuracji pacjentka musiała przez większość czasu pozostawać w łóżku, przy czym nie wolno jej było ani czytać, ani pisać. Apatycznych mężczyzn natomiast zachęcano do intensywnego wysiłku fizycznego: wspinaczek górskich, polowania na bizony lub jazdy konnej. , -:
Niektórym literatom i malarzom udało się twórczo wykorzystać przykre doświadczenia związane z ich "chorobą nerwową". Charlotte Perkins Gilman
NARODZINY REALIZMU: MYŚL I KULTURA AMERYKAŃSKA 1865-1900
239
np. napisała słynną nowelę Żółte tapety (The Yellow Wallpaper), którą określiła jako "czystą propagandę". Przedstawiła w niej wszystkie okropności "leczenia przez odpoczynek", jakiemu poddano ją, gdy miała 27 lat. Lekarz zalecił jej "możliwie najspokojniejsze życie w zaciszu domowym. Dziecko powinno przebywać z panią cały czas. Po każdym posiłku proszę kłaść się na godzinę, nie męczyć główki myśleniem przez więcej niż dwie godziny dziennie (!) i do końca życia nie dotykać ołówka, pędzla czy pióra". Ten reżim, jak wyjaśniała w liście do Howellsa, "doprowadził ją do miejsca, za którym zaczyna się obłęd, ale z którego można jeszcze wrócić".
Epidemia neurastenii stała się metaforą wyczerpania i zamętu, które co wrażliwsi dostrzegali w kulturze "pozłacanego wieku". Jeden z lekarzy nazwał ten okres "wiekiem nerwów". Istne trzęsienie ziemi, spowodowane przez urbanizację i industrializację, wyzwoliło w społeczeństwie i sztuce potężne siły, które naruszyły równowagę artystów i intelektualistów. Doskonałe świadectwo tego daje profesor sztuk pięknych z Harvardu, wybitny znawca tej dziedziny, Charles Eliot Norton, słynący z wyrafinowanych upodobań i bystrego umysłu. W roku 1907, analizując swoje długie życie, Norton zdumiewał się "ogromem zmian, które w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat dokonały się w sferze intelektualnej, moralnej, duchowej, społecznej, materialnej i które sprawiły, że dystans dzielący początek drugiej połowy wieku i koniec stulecia jest większy, niż wynikałoby to z samego tylko upływu lat", ze smutkiem przyjmując to, jak brutalnie zostały potraktowane jego przekonania i artystyczne ideały. Zmiany owe wywarły "zgubny wpływ na literaturę czystej wyobraźni, na poezję i powieść romantyczną". W obecnych czasach, ubolewał Norton, w sztuce zatriumfował świecki realizm, pisarze, malarze, architekci i krytycy skupili bowiem swoją uwagę na "rzeczach materialnych" i "sprawach codziennych". "Cała duchowa natura człowieka - konkludował - znajduje niewiele możliwości wyrazu, i to najczęściej wątłych i nie satysfakcjonujących".
Podczas wizyty w swojej amerykańskiej ojczyźnie, dokąd przyjechał z Anglii, Henry James stwierdził, że w domach elity intelektualnej Nowej Anglii czuje "przenikliwe zimno zmian". Romantyczny idealizm sprzed wojny secesyjnej stał się "sumieniem ciężko dyszącym w kompletnej pustce, złaknionym sensacji i przypominającym rybę wyjętą z wody". Ta darwinowska metafora jest wyraźna i dosadna. Inaczej niż Norton, James nie tęsknił za powrotem dawnych dobrych czasów romantyzmu Nowej Anglii. Dziesięć lat wcześniej pisał: "Świat taki, jaki jest, to nie iluzja. Nie możemy o nim zapomnieć, wyprzeć się go czy pozbyć". Prawdziwie nowoczesna perspektywa artystyczna wymaga uznania niezliczonych bodźców, których źródłem jest bezmiar wrażeń miejsko-przemysłowego życia. W swoim notatniku James napisał: "zagłębić się w to, co rzeczywiste, i z tego coś wydobyć - oto jak należy żyć". Wyrażając opinię wielu Amerykanów cierpiących na neurastenię,
240
DAYID E. SHI
stwierdził, że "życie istotnie jest walką", i bez szczególnej sympatii odnosił się do tych, których "ponure oblicze rzeczywistości tak przeraziło, że schronili się w świecie mrzonek i iluzji". Nowoczesności trzeba wyjść naprzeciw z podniesionym czołem. Jak to ujął Basil Ransom w Bostończykach, "znać rzeczywistość i nie bać się jej... śmiało spoglądać w twarz świata i przyjmować go takim, jaki jest - tę umiejętność chciałbym zachować".
W swej istocie realizm był reakcją na dotkliwe poczucie utraty etosu dni minionych, kiedy to świat rzeczy i ludzi - oszałamiający, chaotyczny i zmienny - akceptowano takim, jakim był; kiedy można było się z nim zmagać, ujarzmiać go, przedstawiać za pomocą symboli, walczyć z nim, naprawiać wreszcie. Tempo, w jakim rozwijały się miasta i postępowała industrializacja, sprawiło, że sielankowy idealizm i ortodoksyjna religijność straciły rację bytu, przeszłość zaczęła wydawać się nieistotna, ludzie zaś, ciągle atakowani przez zmiany, próbowali znaleźć oparcie w namacalnej, otaczającej ich rzeczywistości. Jak ujął to pewien krytyk, "przedmiotem sztuki musi stać się to, co twórca rzeczywiście wie, co widzi".
(Tłumaczyła Małgorzata Bąk)
BIBLIOGRAFIA
Banta Martha, Imaging American Women: Idea and Ideals in Cultural History, New York 1987 Blumin Stuart, The Emergence of the Middle Class: Social Experience in the American City,
1760-1900, Cambridge 1989 Bronner Simon J., Consuming Yisions: Accumulation and Display ofGoods in America, 1880-1920,
New York 1989
Conrad Peter, The Art of the City: Yiews and Yersions of New York, New York 1984 Fishkin Shelley Fisher, From Fact to Fiction: Journalism and Imaginative Writing in America,
Baltimore 1984 Hales Peter B., Sil\er Cities: The Photography of American Urbanization, 1839-1915, Philadelphia
1984 Jones Howard Mumford, The Agę of Energy: Yarieties of American Experience, 1865-1915, New
York 1965 Kasson John F., Civilizing the Machinę: Technology and Republican Yalues in America,
1776-1900, New York 1976 Lears T. J. Jackson, Some Yersions of Fantasy: Toward a Cultural History of American
Advertising, 1880-1930, "Prospects" 9 (1984), s. 349^05
Morgan H. Wayne, Unity and Culture: The United States, 1877-1900, New York 1971 Orvell Miles, The Real Thing: Imitation and Authenticity in American Culture, 1880-1940, Chapel
Hill 1989 Trachtenberg Alan, The Incorporation of America: Culture and Society in the Gilded Agę, New
York 1982 Yernon John, Money and Fiction: Literary Realism in the Nineteenth and Early Twentieth
Centuries, Ithaca 1984
OD PROMOCJI DO REGULACJI
POLITYKA AMERYKAŃSKA
1877-1917
' " *** ~
LEWIS L. GOULD
do
pój
wl
ka
nal
rżą
koi
dot
dzii
tia
sku
cjoi
pół
Zje
con
buc
kar inte kor war w : spo w l Zja
urz;
Począwszy od roku 1877 polityka amerykańska przez czterdzieści lat ulegała licznym i ważnym zmianom. Najbardziej znacząca z tych zmian dotyczyła podstawowej dla narodu kwestii życia politycznego. Na przestrzeni XIX w. wśród partii politycznych brak było zgody co do zakresu, w jakim administracja państwowa wszystkich szczebli winna popierać rozwój i ekspansję gospodarki narodowej. Zarówno Partia Wigów w latach trzydziestych i czterdziestych XIX stulecia, jak i Partia Republikańska po roku 1854 uważały, że w procesie ekonomicznego bogacenia się kraju należy wykorzystać uprawnienia rządu. Partia Demokratyczna głosiła, że rolę rządu należy ograniczyć i że wolna, nie skrępowana interwencją państwową konkurencja w dziedzinie gospodarczej to najlepszy sposób na osiągnięcie dobrobytu narodowego. Ta zasadnicza różnica poglądów istniała do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Wraz z postępującym uprzemysłowieniem kraju pojawiła się nowa kwestia sporna: do jakiego stopnia państwo winno regulować działania biznesu, by skutecznie ograniczyć szkodliwe skutki industrializacji. Zagadnienie interwencjonizmu państwa nie pojawiło się nagle. Ewoluowało ono stopniowo od połowy lat dziewięćdziesiątych XIX w. do chwili przystąpienia przez Stany Zjednoczone do wojny. Do czasu wypowiedzenia przez Kongres wojny Niemcom (kwiecień 1917 r.) problem ewentualnej regulacji życia gospodarczego budził między obiema partiami politycznymi podobne antagonizmy, co niegdyś kwestia wspierania przez państwo rozwoju ekonomicznego kraju.
W trakcie tych zmian republikanie i demokraci zamienili się stanowiskami. W 1917 r. republikanie uważali już, że rząd winien ograniczyć zakres interwencji do niezbędnego minimum, natomiast demokraci skłaniali się ku koncepcji silnego państwa kontroli, co przeczyło wcześniejszemu zainteresowaniu tych ostatnich ideą rządu negatywnego (tj. takiego, którego ingerencja w życie gospodarcze narodu jest znacznie ograniczona). Ze względu na sposób, w jaki ta zamiana stanowisk się dokonała, polityka amerykańska w latach 1877-1917 stanowi niezwykle ważny rozdział w historii Stanów Zjednoczonych.
W chwili gdy 4 marca 1877 r. Rutherford B. Hayes z Ohio obejmował urząd prezydencki, w życiu politycznym Stanów Zjednoczonych wciąż dawały
244
LEWIS L. GOULD
się odczuć skutki wojny secesyjnej oraz powojennej rekonstrukcji. Wybory prezydenckie z poprzedniego roku, w wyniku których Hayes wprowadził się do Białego Domu, miały niezwykle zacięty charakter. Republikanin Hayes zwyciężył bowiem swego rywala, kandydata demokratów Samuela J. Tildena, jednym głosem elektorskim (185 wobec 184), czemu towarzyszyły oskarżenia, iż republikanie przywłaszczyli sobie głosy elektorów z Florydy, Luizjany i Karoliny Południowej. (W Stanach Zjednoczonych prezydent nie jest wyłaniany w wyborach bezpośrednich: wyborcy wybierają elektorów stanowych, a ci z kolei prezydenta.) Wyścig do fotela prezydenckiego zdominowała kluczowa w okresie rekonstrukcji problematyka rasy: mówiono nawet o możliwości wznowienia wojny domowej.
34. Wybory prezydenckie 1876 r.
W rzeczywistości jednak wybory z 1876 r. oznaczały koniec zainteresowania społeczeństwa amerykańskiego losem ludności murzyńskiej. Popierając kandydaturę Hayesa, republikanie uważali, że okres rekonstrukcji zakończy się i że stany południowe odzyskają kontrolę nad swoimi czarnymi obywatelami. Demokraci, którzy popierali ideę dominacji białych na Południu, zgadzali się z tym poglądem. W ten sposób problematyka rasy przestała być istotnym elementem debaty ogólnonarodowej na okres blisko osiemdziesięciu lat, walka o władzę zaś dwu największych amerykańskich partii politycznych ogniskowała się wokół innych kwestii spornych.
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
Okres wojny secesyjnej oraz rekonstrukcji wytyczył zasady, wedle których miano w ciągu następnych dwudziestu lat prowadzić politykę państwową. Między republikanami i demokratami istniała równowaga, zarówno pod względem szans wyborczych, jak i na płaszczyźnie politycznej. Po zwycięstwie Ulyssesa S. Granta w wyborach z 1872 r. republikanie odnieśli sukces w trzech z kolejnych pięciu wyborów prezydenckich, lecz w żadnym z tych zwycięstw (1876, 1880, 1888) nie osiągnęli większości w wyborach powszechnych. W 1880 r. James A. Garfield zwyciężył niewielką zaledwie większością głosów. Natomiast w pozostałych dwóch kampaniach wyborczych z lat 1884 i 1892 demokrata Grover Cleveland pokonał swych rywali z obozu republikańskiego.
Ta patowa sytuacja w rywalizacji o fotel prezydencki objęła również Kongres. W latach 1874-1894 partią dominującą w Izbie Reprezentantów byli demokraci, którzy sprawowali kontrolę nad niższą izbą Kongresu w ciągu szesnastu z owych, dwudziestu lat. Natomiast republikanie po wyborach 1874 r. zdobyli na szesnaście lat przewagę w Senacie. Żadna z dwóch partii nie potrafiła utrzymać na dłuższy czas przewagi w obu izbach Kongresu i jednocześnie decydować o obsadzeniu urzędu prezydenckiego. Republikanie dysponowali niewielką przewagą w latach 1881-1883 i nieco większą w latach 1889-1891, natomiast demokraci posiadali ją jedynie od roku 1893 do 1895. Taki podział władzy był regułą w praktyce politycznej w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w.
W latach 1877-1900 obywatele Stanów Zjednoczonych przejawiali duże zainteresowanie polityką zarówno na szczeblu lokalnym, jak i ogólnonarodowym. Mimo ograniczeń wyborczych dla kobiet, Murzynów i mniejszości ta część ludności, której przysługiwało prawo głosu (tj. biali obywatele płci męskiej), uczestniczyła w wyborach aktywniej aniżeli kiedykolwiek później w historii Stanów Zjednoczonych. Na przykład w wyborach z 1896 r., kiedy to republikanin William McKinley rywalizował o fotel prezydencki z demokratą Williamem J. Bryanem, głosy oddało około 95% wszystkich uprawnionych do głosowania na Środkowym Zachodzie. Ze względu na tak wysoki stopień uczestnictwa w wyborach i podobny zakres wpływów politycznych politycy obu partii interesowali się głównie tym, jak nakłonić swoich zwolenników do głosowania, natomiast mniejszą uwagą darzyli stosunkowo niewielką liczbę wyborców głosujących na kandydatów niezależnych.
Praktyka polityczna owego okresu miała cechy masowego widowiska lub wręcz walki sportowej. Publiczność słuchała wielogodzinnych przemówień, oczekując wyczynów oratorskich. Gazety i czasopisma, stanowiące własność partii politycznych, przynosiły szczegółowe informacje o wydarzeniach politycznych. Żaden głos oddany na demokratów lub republikanów nie był obojętny dla lokalnej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Jeden z polityków owego okresu wyraził to następująco: "Kochamy nasze partie tak jak nasze kościoły i rodziny. Jesteśmy ich częścią".
246
LEWIS L. GOULD
Obie partie różniły się co do poglądów na temat religii oraz problematyki gospodarczej. Republikanie byli rzecznikami moralności protestanckiej, wyrażało się to w kampaniach na rzecz prohibicji alkoholowej oraz zakazu prowadzenia działalności handlowej w niedzielę. Ich partia otrzymywała głosy członków Kościoła metodystów i baptystów, którzy wyznawali protestantyzm. Natomiast demokraci byli przeciwni wykorzystaniu władzy państwa do modyfikowania jednostkowych zachowań lub wymuszania określonego modelu praktyki religijnej. Cieszyli się oni poparciem katolików, luteranów pochodzenia niemieckiego i innych chrześcijan pragnących ograniczyć ingerencję państwa w sprawy natury religijnej.
Kością niezgody między republikanami i demokratami był również problem ceł ochronnych. Do roku 1913, kiedy to po raz pierwszy wprowadzono podatek dochodowy, większość dochodów rządu amerykańskiego pochodziła z podatku od alkoholu albo z ceł nakładanych na towary z importu. Dewizą "wspaniałej starej partii" (jak zwali się republikanie) była aktywność administracji państwowej stosującej wysokie cło przywozowe, by chronić rodzimy przemysł i rolnictwo przed konkurencją z zewnątrz. Republikanie sądzili, iż w ten sposób chronią również miejsca pracy amerykańskich robotników. Liczne sfery świata biznesu przyklaskiwały tej koncepcji, choć nie należy bezpośrednio utożsamiać Partii Republikańskiej z wielkim biznesem tego okresu. Idea ceł ochronnych wyrażała przede wszystkim nastroje patriotyczne i nacjonalistyczne. Odzwierciedlała ona przekonanie republikanów o możliwości wykorzystania władzy państwowej do tworzenia społeczeństwa dobrobytu.
W przeciwieństwie do republikanów demokraci twierdzili, że cło ochronne oznacza w istocie opodatkowanie dochodów przeciętnego amerykańskiego konsumenta. Sądzili oni, iż rząd winien zachować neutralność względem rynku i że należy ograniczyć wysokość podatków do poziomu, który zapewniłby jedynie ciągłość funkcjonowania państwa. Polityka ochronna postrzegana więc była jako bezlitosne okłamywanie narodu amerykańskiego. Jednak nie wszyscy demokraci wyrażali się z równym entuzjazmem na temat obniżonych ceł. Członkowie partii wywodzący się z rejonów zagrożonych zagraniczną konkurencją zdawali sobie sprawę, że obniżenie cła na konkurencyjne towary mogłoby spowodować porażkę polityczną ich partii w tych okręgach wyborczych. W tej sytuacji demokraci często bywali zmuszani do zajmowania niejednoznacznego stanowiska w kwestii ceł ochronnych, co kontrastowało z daleko idącą jednomyślnością charakteryzującą obóz republikański.
Inne problemy polityki pod koniec XIX w. wywoływały również wielkie zróżnicowanie opinii. Jednym ze źródeł kontrowersji była w okresie gospodarczej deflacji kwestia polityki monetarnej. Ortodoksyjna doktryna ekonomiczna głosiła, że każdy dolar będący w obiegu musi mieć pokrycie w złocie. W tej sytuacji istotnym problemem stał się fakt, iż poziom podaży tego kruszcu nie
op
-BJ M Ip^ZOJOąAM IIUBdUIB:>[ qOIJ[JSyCzSAV SBZOpOd O5[Bf 9UBAVO}5[B.l} fBZO^MZBZ oAq A{żOUI
$Ll 9DBfnuodsXp nż3}BJ}s foj njfiuAM
-OJBZ3BUZO "fe^suBJjijąnds^ ŚIJJBJ BU
-dns o 9u/Q}}>[op mupnfOd BU HJsołż t
BU BJBJBIZp 9ZDZS3f ZfelOM f9UfXS903S 9IufOM O
f9uzoĄBJ?[oui9Q ipJBj fezBg 'jg^BJBijo Auusiuipo
9iqo
'raouBiraz
nqo XoĄipd MOpsjSzM noA^iranzoaz 9z
o
Aq
9DIAJ9S gzpojp
ifo^Jisiuiuipy
ujiAvAo Aqznjs f9A\o
BU 9IUBA\OUŁIOJS IUO I|
-ojnisoj -Xqoso fguBp 9fou9i9drao?[ 9uzoAj?[Bj BU ipziuB BufAyBd osoujBfoi
J[SIOBU AZS5[5IAV UO 9IZpB{Jf 9Z 'iJIZpjg
'n;jBd fofoMS M {B/worafBZ iBpApuBjj B?[Bf 'ifoAzod o {XzopBiA\s oqjB BjXj9zs 'Bzusiuizood pfezan BU B^Bp^pire^ BiuBMOuS
-Aqo njoSo BJQ '^uijdAosAp Buzaj5uA\9M OBOTIZJBU i guK^jBd 9foBziuBżJo OBIU
-OBiun Xq 'njBuojjBd rag^sAs I^BMOSOJS ADKjipj -i^Aiijod nfezpoj oż9j lugiugra
-pBSBZn mXuZOAsB{>[ O{Aq 'ltAoZ9pXA\Z Op BZ9JBU Adnj" Zł '9lU9ZpJ9IMJS 'IUIBJ[IU
-zogjdod iiiiAMS Mopgzan BiuBzpBsqo OMBjd ogiui rauiMod 9z 'DBfezBAm '^f&odrą ragjsAs" o>[Bf BUBUZ BPBSBZ 9is i[BMOJ9i?[ 9qoM qoBiUBMi?[9zoo o {AzopBiMS moqoso
BlUBZJ9IAVOd J5JBJ 'BpSOUpnj Z lJOBJJ[BłUOJ{ qOI^SIjq M BJBMBJSOZOd I BUBMOpnqZOJ 9IU ZBpAV B{Aq BMOMJSUBd BpBJlSIUIUIpB 9ISBZO
'Oż9ZOJBpOdSOż nfOMZOJ BdU!91
9IZBJ M uiAMOzon{5[ ui9ra9jqojd 5is OB^S {ż9111 9{B '-A\ XIX ipAiBiS9izpm9iso
iu90 {Xq 9iu uii ouooB{d Aq 'tppi 9tu
-oiMO{sAui9zjdn prajis i qoXuojp9iSBz
-OSBZ BIUBZSfgiUUIZ 5>[AjIJod pBU 5p3B]J9
-p9[Z AV9UB^s npoipBz i Biupnpj z Azj9uiJBj lureSnfp iu9ZBpqo -nj5[9fojd oż9j ipBzi{B9a n?[iuAM M BuoiMOUBjsn XqB{Bisoz BJ9J5J 'pso;aBAV op n?[unsojs /A
O 9IS BjKzSpIUUIZ BOZSm?[ Oż9{Biq BMOJJU^J OSOJJBM 'A\ XIX 9IZpBJ[9p AV 'X{SOJ 9IUMO;{BMż Bjq9JS AMBJSOp 9MOJBIMS 5[BUp9f ZBM9IUOJ
'EZ.8I urapioa pgzjd gosfoira OJBIUI 01 ijBJ" 5[Bj 'oż9Up9f op njsBUsgzs ipaodojd AV Bjo{z op njjunsojs AV BUBZDIJBU XqB{Xq OSOJJBM oSsio^ 'zpfeiugid
OSOJI OAZSJ[9IMZ XqB 9Z 'OJBZBMn MOU BIUBZBIMOqOZ 9AVS DBIUJ9dAAY 9IUD9qO
uiAuoznjpBz uioqoso 9z '|BMOpo/wods BJBpp pso^aBM ISOJZM
IJ njSOJZM Oż9US9Z3OUp9f OUIIUI 9IS {BZS5[9IAVZ
\raAinod
oa
ao
248
LEWIS L. GOULD
tach 1876-1916. Poza obszarem Południa obecność demokratów zaznaczała się najsilniej na Północnym Wschodzie i w stanach przygranicznych. Partia Demokratyczna wyrażała uczucia tych wszystkich Amerykanów, którzy pragnęli ograniczonej w swym działaniu, nie ingerującej w sprawy obywateli władzy państwowej. Jak ujął to jeden z członków partii: "Rząd to siła, która ma chronić ludzi i zachęcać ich do wykorzystywania w pełni swych możliwości, a nie coś, co oni sami mogliby wykorzystywać". Jednak mimo szerokiego poparcia partia ta była wewnętrznie skłócona i pozbawiona przywódców o randze ogólnonarodowej, miała również trudności ze znalezieniem klarownego i pozytywnego przesłania.
W latach 1877-1894 sytuacja republikanów podczas wyborów była o wiele trudniejsza aniżeli pozycja ich rywali. Na Południu nie odgrywali oni większej roli, na Środkowym Zachodzie zaś ich wpływy były często niepewne. Wraz z zakończeniem rekonstrukcji i spadkiem zainteresowania opinii publicznej kwestią praw obywatelskich wśród republikanów pojawiły się wątpliwości co do przyszłości ich partii.
Niemniej jednak republikanie zachowali w tym okresie ważne atuty polityczne. To właśnie ich partię utożsamiano z nacjonalizmem, który odniósł zwycięstwo podczas wojny secesyjnej. Republikanie powtarzali, że ich partia jest ,,tą, która wprowadza idee w czyn, a nie tą, która się im przeciwstawia". Mieli oni silnych przywódców i równie silną wewnętrzną dyscyplinę. Największym pragnieniem republikanów było budowanie przyszłości społeczeństwa amerykańskiego - za pomocą silnej władzy państwowej. Z tego punktu widzenia kwestia ceł ochronnych symbolizowała przywiązanie Partii Republikańskiej do idei państwa aktywnie uczestniczącego w życiu narodu.
Republikanie musieli przede wszystkim uzyskać status partii większości, co okazało się trudne w piętnastoletnim okresie, który nastąpił po wprowadzeniu Rutherforda B. Hayesa do Białego Domu w 1877 r. Hayes okazał się lepszym prezydentem, aniżeli tego oczekiwano. Mimo okoliczności towarzyszących jego sukcesowi wyborczemu w okresie swego urzędowania zyskał on szacunek społeczeństwa. Jego wysiłki, by wzmocnić pozycję Partii Republikańskiej na Południu, wprawdzie zawiodły, ale odniósł kilka zwycięstw nad republikańskimi liderami w Kongresie, którzy kwestionowali jego prawo do samodzielnego obsadzania urzędów. W kwestii srebrnego pieniądza Hayes założył weto przeciwko ustawie Blanda-Allisona z 1878 r., upoważniającej skarb państwa do comiesięcznego zakupu srebra wartości od 2 do 4 min dolarów i do bicia z niego monety o wartości identycznej z wartością dolara mającego pokrycie w złocie. Kongres przegłosował tę ustawę pomimo prezydenckiego weta.
Hayes obiecał służyć tylko jedną kadencję, jednak fakt, że w czasie sprawowania prezydentury wykazał on kompetencję, dał republikanom okazję
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
do ponownego obsadzenia stanowiska prezydenta w 1880 r. Dwa lata wcześniej demokraci odnieśli sukces w wyborach do Kongresu, ale nie byli w stanie wystawić silnego kandydata na prezydenta. W końcu nominację tę uzyskał Winfield S. Hancock, były generał z okresu wojny secesyjnej i nowa postać na amerykańskiej scenie politycznej. Kampania prezydencka Hancocka okazała się mało skuteczna. Tymczasem republikanie wybrali kongresmana Jamesa A. Garfielda z Ohio, a jego współkandydatem ubiegającym się o urząd wiceprezydenta został Chester Alan Arthur. Podczas kampanii wyborczej zarówno Garfield, jak i lider Partii Republikańskiej James G. Blaine kładli duży nacisk na kwestię ceł ochronnych. Wybory zakończyły się minimalnym zwycięstwem Garfielda, który zyskał przewagę zaledwie 10 tyś. głosów nad Hancockiem w głosowaniu powszechnym, ale w kolegium elektorskim zdobył on 214 głosów wobec 155 oddanych na Hancocka.
,elektoralne 369 31/3% 319583
35. Wybory prezydenckie 1880 r.
Rządy administracji Garfielda nie trwały długo. Nowy prezydent mianował swoim sekretarzem stanu cieszącego się popularnością Blaine'a. Obaj pragnęli prowadzić aktywną politykę wewnętrzną i zagraniczną, przy czym Garfield zamierzał zachować prezydenckie prawo do dokonywania nominacji, Blaine zaś chciał rozszerzyć kontakty handlowe z Ameryką Łacińską. Zanim
L
250
LEWIS L. GOULD
jednak doszło do realizacji tego kierunku polityki, prezydent Garfield został postrzelony 2 lipca 1881 r. i zmarł w niecałe trzy miesiące później, 19 września. Niewiele oczekiwano po bezbarwnej postaci jego zastępcy, lecz Chester A. Arthur okazał się kompetentnym urzędnikiem. Ponieważ zabójca Garfielda był szaleńcem, któremu odmówiono urzędowej posady, tragedia ta przyspieszyła uchwalenie ustawy Pendletona z 1883 r. o zasadach naboru urzędników państwowych (Pendleton Ci vii Service Act). Tego samego roku republikanie wprowadzili w życie nowe prawo podnoszące opłaty celne, nazwane przez krytyków legislacyjnym "mieszańcem" (Mongrel Tariff Act). Pomimo zasług Chestera A. Arthura demokraci odnieśli sukces podczas wyborów do Kongresu w 1882 r. i spodziewali się odzyskać urząd prezydencki w wyborach za dwa lata.
Kandydatem republikanów został ich najbardziej popularny polityk i przywódca, James A. Blaine. Blaine był dobrym mówcą, obrońcą ochronnej polityki celnej i cieszył się zdecydowanym poparciem większości członków swojej partii. Jednak wątpliwości co do jego osobistej uczciwości spowodowały, że niezależni republikanie z Północnego Wschodu (zwący się Mugwumps, co w języku Indian plemienia Algonkin oznacza, wielkiego wodza) zagrozili przejściem do obozu demokratów, z chwilą gdyby Blaine uzyskał partyjną nominację.
Kandydatem demokratów został niezbyt szeroko dotąd znany gubernator stanu Nowy Jork, Grover Cleveland. Przysadzistego Clevelanda w 1881 r. wybrano burmistrzem Buffalo, w rok później został on gubernatorem. Jako człowiek niezależnie myślący, znany ze swych konserwatywnych przekonań i niezłomnej uczciwości, Cleveland był dla swej partii idealnym wprost kandydatem. Kiedy po rozpoczęciu kampanii ujawniono, że jako młody człowiek przyznał się do tego, iż ma dziecko urodzone z pozamałżeńskiego związku, Cleveland nie usiłował wypierać się tego faktu. Pomimo publicznego skandalu incydent ten podziałał na jego korzyść. Po ostrej walce pokonał on Blaine'a i uszczęśliwieni demokraci powrócili do władzy 4 marca 1885 r.
Już w czasie swej pierwszej kadencji Cleveland przekonał się, że może rządzić efektywnie, jednak nie uniknie wewnętrznych konfliktów z kolegami partyjnymi. Wskutek niewłaściwego wykorzystania swej władzy patronackiej zniechęcił on wkrótce do siebie wielu demokratów. Tymczasem w kraju pojawiły się oznaki dowodzące, że kryzys polityczny z lat siedemdziesiątych i początku lat osiemdziesiątych ulega przesileniu. Strajki kolejarzy na Południowym Zachodzie oraz rozruchy miejskie, takie jak zamieszki na Haymar-ket Sąuare w Chicago (1886), wskazywały na wzrost napięć społecznych. Ustawa o handlu międzystanowym z 1887 r. (Interstate Commerce Act) ustanowiła po raz pierwszy instytucjonalną kontrolę nad tą poważną dziedziną gospodarki. Zarządzenia te nie zdołały wprawdzie złagodzić potęgujących się na Zachodzie i Południu nastrojów niezadowolenia, perspektywy demo-
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
kratów na wygranie wyborów prezydenckich w 1888 r. wyglądały jednak na razie obiecująco. Pomimo sukcesów odniesionych przez republikanów w wyborach do Kongresu w 1886 r. ponowne zwycięstwo Clevelanda wydawało się całkiem prawdopodobne.
36. Wybory prezydenckie 1888 r.
Za główne hasło swej kampanii wyborczej Cleveland obrał reformę ochronnej polityki celnej. W dorocznym orędziu o stanie państwa, wygłoszonym w Kongresie w grudniu 1887 r., prezydent stwierdził, że dzięki nadwyżkom zmniejszyło się zapotrzebowanie na dochody pochodzące z opłat celnych. Obniżenie tych ostatnich, sugerował on dalej, doprowadziłoby do obniżki cen towarów konsumpcyjnych. Republikanie szybko odpowiedzieli na wyzwanie, którym była propozycja Clevelanda, gdyż kampania na temat taryf protekcyjnych bardzo im odpowiadała. Wskutek podziałów w obozie demokratów i ich niezdolności do przeprowadzenia zorganizowanej akcji prezydencka inicjatywa nie dała rezultatów. Podczas samych wyborów Cleveland przestrzegał zasady, że urzędujący prezydent nie bierze udziału w kampanii. W ten sposób demokraci wkroczyli w okres wyborów zdezorganizowani i pozbawieni przywództwa.
Przeciwnikiem Clevelanda ze strony republikanów został Benjamin Harri-son z Indiany, polityk potrafiący umiejętnie bronić taryf protekcyjnych. Dużą
252
LEWIS L. GOULD
część agitacji prowadził on z werandy swojego domu, dokąd liczni wyborcy przybywali, by go wysłuchać. Przemówienia Harrisona były elementem, który nadał kampanii wyborczej republikanów spójny charakter. Republikanie zwyciężyli przewagą 233 głosów elektorskich wobec 168 oddanych na Clevelanda. Ustępujący prezydent co prawda odniósł sukces w wyborach powszechnych ze względu na głosy pochodzące z opanowanego przez demokratów Południa, ale republikanie zdobyli przewagę w obu izbach Kongresu.
W ciągu następnych dwóch lat republikanie wprowadzili w życie program, który odzwierciedlał ich poparcie dla idei aktywnego rządu. Pięćdziesiąty pierwszy Kongres (1889-1890) uchwalił między innymi antytrustową ustawę Shermana o kontroli wielkich korporacji (Sherman Antitrust Act), ustawę McKinleya znoszącą cło przywozowe (McKinley Tariff Act) oraz ustawę Shermana o zakupie srebra (Sherman Silver Purchase Act), której celem było zaspokojenie proinflacyjnego nastawienia mieszkańców Południa i Zachodu kraju. Niestety, zawiodły wysiłki, by zatwierdzić projekt federalnej ustawy o ordynacji wyborczej, która chroniłaby czarnych wyborców z Południa. W sferze polityki zagranicznej administracja Harrisona dążyła do rozszerzenia handlu i poprawy stosunków dyplomatycznych z krajami Ameryki Łacińskiej.
Republikanie zmierzali też do wzmocnienia aparatu władzy zarówno na szczeblu stanowym, jak i lokalnym. W stanach Środkowego Zachodu, takich jak Wisconsin i Illinois, Partia Republikańska popierała np. ustawodawstwo mające na celu zobowiązanie wszystkich szkół do nauczania w języku angielskim. W odpowiedzi na to niemieccy luteranie i katolicy zaprotestowali przeciwko próbom "rządów paternalistycznych". Inny odłam partii popierał prohibicję alkoholu, czego wynikiem było rosnące wśród wyborców Środkowego Zachodu niezadowolenie z polityki prowadzonej przez republikanów. W roku 1890 podczas wyborów do Kongresu demokraci zarzucili republikanom rozrzutność w zarządzaniu państwowymi pieniędzmi, twierdząc jednocześnie, że istniejące nadal cła powodują wysokie ceny towarów na rynku. Zarzuty te doprowadziły do zorganizowanych protestów wymierzonych w obóz republikański. Republikanie stracili 78 ze swych 166 miejsc w Izbie Reprezentantów; demokraci mieli ich obecnie 235. W ten sposób nadzieje Partii Republikańskiej na uzyskanie statusu partii większościowej zostały poważnie osłabione.
Około roku 1890 nastąpiła również konfrontacja systemu dwupartyjnego z ekonomicznymi dążeniami rolniczych regionów kraju. Z końcem lat osiemdziesiątych spadły ceny produktów rolnych, co znacznie obniżyło zyski farmerów na Południu i Zachodzie i utrudniło spłatę pożyczek zaciągniętych na zakup ziemi i sprzętu. W takich stanach, jak Kansas czy Teksas, oraz wszędzie tam, gdzie uprawiano pszenicę i bawełnę, zaczęły powstawać organizacje protestacyjne pod nazwą Stowarzyszeń Farmerskich (Farmer's Alliances). By
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
dać wyraz swojemu niezadowoleniu, farmerzy agitowali na rzecz kooperatyw rolnych, systemu dotowanych przez rząd magazynów, przechowujących zboże w oczekiwaniu na podwyżkę cen, oraz obniżenia wartości dolara poprzez bicie srebrnego pieniądza. Stowarzyszenia Farmerskie rozprzestrzeniły się gwałtownie w latach 1889-1890, popierając kandydatów, którzy odnieśli imponujące sukcesy w wyborach z 1890 r. Pięciu członków Stowarzyszenia z Kansas zasiadło w Kongresie, nowo powstała partia zaś zyskała dodatkowo kontrolę jednej z izb stanowej legislatury. Stowarzyszenia wypadły dobrze również w takich stanach, jak Nebraska, Minnesota, Tennessee i Dakota Południowa. W roku 1892 zaczęto tworzyć trzecią partię, Partię Populistów, którzy zostali wyłonieni dzięki Stowarzyszeniom w wielu stanach Środkowego Zachodu i Południa.
James B. Weaver,Partia Populistów
terytoria nie biorące udziału w głosowaniu
500 km
37. Wybory prezydenckie 1892 r.
Podczas gdy republikanie ponownie (tym razem bez większego entuzjazmu) wysunęli kandydaturę Harrisona, pewni zwycięstwa demokraci sięgnęli raz jeszcze po Grovera Clevelanda. Tymczasem 4 lipca 1892 r. w mieście Omaha w Nebrasce odbył się ogólnokrajowy zjazd populistów, na którym nominację z ramienia tej partii uzyskał James Baird Weaver. W swej deklaracji programowej populiści wzywali do swobodnego bicia srebrnej waluty o warto-
254
LEWIS L. GOULD
ści 1/16 dolara opartego na parytecie złota, do wprowadzenia podatku dochodowego oraz do upaństwowienia kolei i usług telegraficznych. Wystąpili oni również z wieloma innymi inicjatywami, dla których szukali poparcia wśród klasy robotniczej.
Cleveland odniósł łatwe zwycięstwo: został wybrany przewagą 400 tyś. głosów w wyborach powszechnych i zyskał 277 głosów elektorskich, wobec zaledwie 145 oddanych na Harrisona. Umożliwił on również demokratom opanowanie obu izb Kongresu. Na Weavera oraz na Partię Populistów głosował ponad milion wyborców i 22 elektorów. Jednakże w skali całego kraju demokraci zdawali się mieć niekwestionowaną przewagę i -jak określiła to jedna z gazet - "Republikanie nie mogą nawet marzyć o powrocie do władzy przez długie lata".
Wkrótce potem demokratów dosięgła klęska polityczna. Wiosną 1893 r. nastąpiła jedna z najpoważniejszych depresji gospodarczych XIX w. Panika 1893 r. spowodowała przedłużający się do roku 1897 kryzys ekonomiczny, w wyniku którego zbankrutowały koleje oraz banki i wzrósł poziom bezrobocia. Gospodarcze problemy narodu nie były spowodowane przez prezydenta, zarówno jego, jak i demokratów obwiniano jednak, że nie potrafią złagodzić skutków kryzysu.
Polityka prowadzona przez Clevelanda pogłębiła jeszcze jego trudną sytuację polityczną. Już podczas wyborów w 1892 r. zaznaczyła się wśród demokratów różnica stanowisk w kwestii waluty opartej na parytecie srebra. Dla demokratów z Południa i z Zachodu właściwą odpowiedzią na kryzys w rolnictwie, z którym borykali się mieszkańcy ich regionów, byłaby polityka inflacji. Z kolei członkowie partii z Północnego Wschodu przeciwstawiali się próbom rozchwiania standardu złota. Cleveland, który popierał tych ostatnich i który winą za panikę na rynku obarczał ustawę Shermana z 1890 r. o zakupie srebra, zwołał latem 1893 r. specjalną sesję Kongresu, aby doprowadzić do jej unieważnienia. Tym samym odłożył na jakiś czas dyskusję nad problemem ceł, co do którego demokraci byli względnie jednomyślni, zajmując się jednocześnie kwestią srebra, która dzieliła partię na dwa przeciwstawne obozy. Był to poważny błąd. Wprawdzie dzięki poparciu republikanów ustawę odwołano jesienią tego samego roku, lecz debata ta doprowadziła do jeszcze większego rozłamu w obozie demokratów.
Platforma wyborcza republikanów z 1892 r. zawierała również obietnicę obniżenia stawek celnych. Teraz, ze względu na niewielką przewagę demokratów w Senacie, prezydent potrzebował każdego głosu, aby doprowadzić do uchwalenia ustawy. Tymczasem wyższa izba Kongresu podniosła cło i zablokowała kilka cennych dla prezydenta inicjatyw, którymi Cleveland zamierzał zreformować politykę celną państwa. W końcu projekt ten, zwany ustawą Wilsona-Gormana (od nazwisk kongresmanów, jej inicjatorów) o cłach, daleko odbiegł od postaci, którą zaproponował
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
prezydent w sierpniu 1894 r. godząc się na wprowadzenie jej w życie. W ten sposób zamiast przeprowadzić skuteczną reformę polityki celnej, demokraci wywołali jedynie zamieszanie.
Również z innych względów rok 1894 był dla demokratów niezwykle pechowy. Armie bezrobotnych maszerowały na Waszyngton, by wymóc na rządzie działania zwalczające kryzys. Strajk w zakładach Pullmana w Chicago doprowadził do ogólnonarodowego strajku na kolei, który administracja Clevelanda stłumiła przy pomocy wojska. Republikanie oskarżali demokratów, że utrzymując niskie cła przedłużają kryzys. Z kolei populiści zarzucali prezydentowi jego krytyczny stosunek do projektu bicia srebrnego pieniądza. Obie partie liczyły na poważne zyski kosztem demokratów w wyborach do Kongresu w 1894 r. Jak przewidywał pewien republikanin, "Następnej jesieni śmiertelność wśród demokratów wzrośnie tak bardzo, że będzie się ich chować w zbiorowych mogiłach i oznaczać napisem nieznany".
Republikanie odnieśli ogromny sukces, zdobywając 117 mandatów w Izbie Reprezentantów, gdy tymczasem demokraci utracili ich aż 113. Był to największy w historii Stanów Zjednoczonych transfer władzy między dwiema partiami politycznymi. Ponadto republikanie zyskali pięć miejsc w Senacie i byli bliscy odzyskania przewagi w tej izbie Kongresu. Aż w dwudziestu czterech stanach żaden demokrata nie został wybrany na jakiekolwiek stanowisko państwowe. Wybory te okazały się bezsprzecznie jedną z najpoważniejszych (poza wyścigiem po prezydenturę) walk o władzę w historii kraju. Tym samym nastąpił odwrót od polityki stagnacji, która począwszy od wojny secesyjnej dominowała na amerykańskiej scenie politycznej. Przewaga w kolegium elektorskim, którą republikanie zdobyli w 1894 r., trwała aż do prezydentury Franklina D. Roosevelta i okresu Nowego Ładu (New Deal). Wskutek podziałów w obozie republikańskim demokrata Woodrow Wilson zamieszkał wprawdzie w Białym Domu na okres dwóch kadencji, w latach 1913-1921, ale o zasadniczej orientacji politycznej społeczeństwa amerykańskiego między rokiem 1894 i 1929 decydowała Partia Republikańska.
W tej sytuacji istotne wydaje się pytanie, dlaczego Partia Populistyczna, której przesłanie o konieczności wprowadzenia reformy agrarnej opartej na polityce , inflacji zeszło się w czasie z okresem głębokiego załamania gospodarczego (co było okolicznością korzystną dla tej partii), nie odegrała większej roli w walce o władzę. Wprawdzie liczba wyborców, którzy głosowali na populistów w 1894 r., była większa aniżeli dwa lata wcześniej, ale partia ta nie potrafiła zaprezentować się jako wiarygodna siła alternatywna w stosunku do pozostałych dwóch partii. Po części członkowie jej padali ofiarą szykan, a nawet oszustw wyborczych w stanach południowych. Główny punkt ich programu, nawołujący do polityki proinflacyjnej oraz wolnego obrotu srebrnym pieniądzem, nie mógł liczyć na większe wsparcie otrzymującej stałe pensje klasy robotniczej Środkowego Zachodu. Ponadto działalność
256
LEWIS L. GOULD
populistów zaczęto utożsamiać z atakami przemocy, które tak silnie wstrząsnęły społeczeństwem amerykańskim w ostatniej dekadzie XIX w. Populiści nie potrafili wyjść poza obręb Południa i Zachodu, tj. tych rejonów, gdzie wpływy ich były najbardziej ugruntowane. Utracili tym samym możliwość utworzenia kolejnej, trzeciej partii o zasięgu ogólnonarodowym.
Wkrótce po ogłoszeniu wyników wyborów do Kongresu w 1894 r. wszystkie trzy ugrupowania polityczne skierowały swą uwagę ku odległej o dwa lata kampanii prezydenckiej. Kandydatem z ramienia republikanów został ich najpopularniejszy przywódca, były gubernator Ohio, William McKinley. Był on utalentowanym mówcą i od dawna popierał cła protekcyjne; ponadto zademonstrował swój talent polityczny podczas wyborów na gubernatora Ohio w latach 1891 i 1893, kiedy to dwukrotnie zwyciężył. Niewątpliwie korzystał przy tym z organizatorskich talentów swego przyjaciela, producenta stali z Ohio Marcusa A. Hanny, lecz to McKinley był pierwszoplanową postacią w tym duecie. W 1896 r. McKinley usunął w cień wszystkich innych partyjnych kandydatów, zwyciężając następnie w pierwszej turze wyborów podczas krajowej konwencji Partii Republikańskiej, która odbyła się tego samego roku. W odniesieniu do problemu srebrnego pieniądza oraz polityki proinflacyjnej republikanie zdecydowanie opowiedzieli się za utrzymaniem standardu złota. Sam McKinley zamierzał uczynić kwestię "dobrobytu narodowego oraz ochrony gospodarki" motywem przewodnim swej kampanii prezydenckiej.
Tymczasem populiści liczyli na to, że zarówno demokraci, jak i republikanie wybiorą kandydatów przychylnie ustosunkowanych do waluty opartej na standardzie złota. Gdyby te oczekiwania spełniły się, kandydat Partii Populistycznej popierający propozycję wypuszczenia na rynek nowego srebrnego pieniądza stałby się automatycznie jedynym wiarygodnym rzecznikiem interesów mieszkańców Zachodu i Południa kraju. Decyzję o nominacji odłożono więc do chwili, kiedy Partia Demokratyczna mianuje swego kandydata.
Niestety demokraci nie postąpili zgodnie ze scenariuszem przyjętym przez populistów. Ich partia nie wyłoniła żadnego kandydata na tyle silnego, by poprzeć dotychczasowe rozwiązania monetarne państwa. W obozie demokratów zapanował nastrój niepewności. Zgodnie bowiem ze zwyczajem prezydent nie powinien sprawować urzędu dłużej aniżeli przez dwie kadencje: dotyczyło to Clevelanda, który był teraz tak niepopularny, że wysunięcie jego kandydatury stałoby się aktem politycznego samobójstwa. W tej sytuacji, podczas krajowej konwencji demokratów zorganizowanej w Chicago na początku lipca 1896 r., na amerykańską scenę polityczną wkroczyła nowa postać.
Był to były kongresman z Nebraski, William Jennings Bryan, człowiek 36-letni, któremu w 1896 r. nikt nie dawał wielkich szans w wyścigu do Białego Domu. Przez ostatnie dwa lata jednak to właśnie on
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
257
przemawiał do sympatyków Partii Demokratycznej na Południu i Zachodzie na rzecz swobodnego obrotu srebrnym pieniądzem. Ponadto od pewnego czasu usiłował po cichu nakłonić potencjalnych zwolenników, by - na razie w drugiej kolejności - wzięli pod uwagę jego kandydaturę, w przypadku gdyby pozycja któregoś z faworytów okazała się chwiejna. Podczas konwencji Bryan wziął udział w debacie mającej zdecydować, czy w swym programie wyborczym demokraci powinni przychylnie ustosunkować się do pieniądza opartego na srebrze. Tam też wygłosił swoje słynne przemówienie, w którym wychwalał zalety reformy monetarnej, zakończone słowami: "Nie będziesz przybijał ludzkości do złotego krzyża". Zgromadzeni delegaci nagrodzili mowę Bryana burzliwymi owacjami. Następnego dnia uzyskał on oficjalną nominację z ramienia Partii Demokratycznej.
Kandydatura Bryana postawiła populistów w nieoczekiwanie trudnej sytuacji. Poparcie kandydata demokratów byłoby równoznaczne ze stwierdzeniem, że partia ich straciła rację bytu. Natomiast wystawienie własnego kandydata podzieliłoby elektorat, który mógł głosować za wprowadzeniem do obiegu srebrnego pieniądza, i przesądziłoby porażkę populistów i zwycięstwo McKinleya. W końcu Partia Populistyczna zdecydowała się jednak poprzeć Bryana, usiłując jedynie wybrać własnego kandydata na wiceprezydenta. Zdecydowana większość tych, którzy opowiadali się za reformą monetarną, popierała więc zarówno Bryana, jak i jego demokratycznego współkandydata, Arthura Sewalla z Maine. Latem 1896 r. przez kraj przeszła fala entuzjazmu dla Bryana i orientacji politycznej, którą reprezentował.
Aby przeciwdziałać tej tendencji, republikanie zastosowali kilka taktycznych posunięć. Marcus A. Hanna uzyskał na rzecz kampanii prezydenckiej republikanów kwotę wielu milionów dolarów od korporacji przerażonych perspektywą zwycięstwa Bryana. Pieniądze te wydano następnie na druk milionów pamfletów i ulotek, w których podkreślano główne założenia programu gospodarczego republikanów, tj. poparcie dla protekcjonizmu celnego oraz krytyczny stosunek wobec srebrnego pieniądza, powodującego ich zdaniem inflację. Sam McKinley nie wziął udziału w kampanii objazdowej. Swe przemówienia do delegacji, przybywających do jego domu w Canton w stanie Ohio, wygłaszał z werandy. Podczas tej kampanii dom McKinleya odwiedziło około 750 tyś. ludzi. Jego krótkie mowy cechowała zwięzłość i jasność sformułowań, co odniosło pożądany skutek. Podczas gdy do września młody wiek i energia Bryana straciły już posmak nowości, kampania wyborcza republikanów rozwijała się pomyślnie.
Podobnie jak w 1872 r. wyniki wyborów z roku 1896 w sposób zdecydowany określiły przewagę jednej partii nad drugą. McKinley otrzymał 7 035 638 głosów w wyborach powszechnych oraz 271 głosów elektorskich; na Bryana głosowało odpowiednio 6467945 wyborców oraz 176 elektorów. Na Północy w wyborach wzięło udział ponad 78% uprawnionych do głosowania. Zwycięs-
. J^Nrtia Demokratyczna
38. Wybory prezydenckie 1896 r.
two McKinleya potwierdziło tym samym przewagę republikanów, która zaznaczyła się już w wyborach sprzed dwóch lat.
Podczas swych ponadczteroletnich rządów McKinley okazał się zdolnym administratorem, realizującym politykę o jasno wytyczonych celach. Przede wszystkim umocnił on urząd prezydencki i użył tych prerogatyw, gdy w kwietniu 1898 r. wybuchła wojna z Hiszpanią. McKinley potrafił wtedy wykorzystać zwierzchnią władzę prezydenta zagwarantowaną na czas wojny i wpłynąć na kształt traktatu pokojowego, kończącego ten konflikt. W roku 1897 republikanie doprowadzili również do uchwalenia ustawy Dingleya o cłach (Dingley Tariff Act). Kiedy w następnych latach w kraju ponownie wzrósł poziom życia, Partia Republikańska uznała to za sukces swej polityki celnej. Uchwalenie w 1900 r. ustawy o standardzie złota (Gold Standard Act) rozwiązało zadawniony problem srebrnego pieniądza. W wyborach do Kongresu z 1898 r. republikanie ponieśli wprawdzie porażkę, ale dla partii będącej u władzy była ona stosunkowo niegroźna. Po wyborach z 1896 r. Partia Populistyczna stopniowo zanikła, Partia Demokratyczna zaś była dalej podzielona między frakcję broniącą interesów rolniczego Południa i Zachodu oraz bardziej konserwatywny odłam z Północnego Wschodu.
Ze względu na korzystny stan gospodarki i niedawne zwycięstwo w wojnie z Hiszpanią McKinley miał wszelkie szansę ponownie wygrać wybory w 1900 r. Gdy w listopadzie 1899 r. zmarł wiceprezydent Garret A. Hobart,
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
259
kandydatem na wiceprezydenta z ramienia Partii Republikańskiej wybrany został Theodore Roosevelt, gubernator stanu Nowy Jork. Sam prezydent nie brał udziału w kampanii zgodnie z tradycją zabraniającą mu z urzędu uczestnictwa w wyścigu prezydenckim, dlatego też kampanię poprowadził głównie Roosevelt, czyniąc to bardzo skutecznie. Tym razem zwycięstwo republikanów było poparte jeszcze większą ich przewagą. McKinley z łatwością pokonał Bryana (który ponownie uzyskał mandat demokratów) różnicą 900 tyś. głosów w głosowaniu powszechnym i 292 głosami elektorskimi przy 155 oddanych na demokratów.
Sześć miesięcy po powtórnym zaprzysiężeniu McKinleya na prezydenta, podczas publicznego przyjęcia w Buffalo w stanie Nowy Jork, doszło do zamachu na jego życie. McKinley zmarł w tydzień później, 14 września 1901 r. Prezydentem został Theodore Roosevelt, najmłodszy (bo zaledwie 42-letni) człowiek, jaki kiedykolwiek pełnił tę funkcję. Żywotność oraz energia Ro-osevelta uczyniła zeń jednego z najpopularniejszych prezydentów w historii Stanów Zjednoczonych. Jeden z jego przyjaciół określił go jako "maszynę parową w spodniach". Jego związki z Zachodem kraju, odwaga, którą wykazał się na Kubie podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej, oraz ekscytująca osobowość sprawiły, że budził powszechne zainteresowanie. Roose-velt nazywał urząd prezydencki "byczą amboną", z której niczym kaznodzieja wygłaszał do współobywateli pełne obrazowych sformułowań mowy. W sferze polityki wewnętrznej obiecał doprowadzić do "rzetelnego ładu" między kapitałem i klasą robotniczą, natomiast w odniesieniu do polityki zagranicznej zapowiedział, że będzie przemawiać łagodnie, trzymając jednak w zanadrzu "duży kij". Dla poparcia tej ostatniej inicjatywy prezydent zażądał od Kongresu środków finansowych na wyposażenie floty. Dzięki tym i innym poczynaniom Roosevelt przyczynił się do wzrostu międzynarodowej rangi urzędu amerykańskiego prezydenta.
W chwili gdy Roosevelt obejmował urząd, główna kwestia polityki wewnętrznej była już jakościowo inna. Występujące w ostatniej dekadzie XIX w. problemy, wynikłe ze wzrostu poziomu uprzemysłowienia, sprawiły, iż wielu Amerykanów zaczęło zastanawiać się, czy nie jest to właściwy moment, aby rząd federalny zajął się czymś więcej aniżeli tylko popieraniem kapitalistycznych przedsiębiorstw. Czy nie nadszedł właściwy czas, aby rząd skierował swą uwagę na warunki życia mas pracujących? W miarę jak firmy kapitalistyczne rosły i łączyły się w trusty i kompanie holdingowe, pomniejsi przedsiębiorcy zaczęli nalegać na egzekwowanie uchwalonej już w 1890 r. antytrustowej ustawy Shermana. Powszechnie obawiano się również, że wpływ kapitału na życie polityczne kraju jest zbyt wielki. W nawiązaniu do tej sytuacji gubernator stanu Iowa stwierdził w 1902 r., że chociaż wielkie korporacje cieszą się wielu słusznymi przywilejami, "nie należy do nich przywilej uczestniczenia w partyjnych konwencjach lub zajmowania stanowisk w ciałach ustawodawczych".
260
LEWIS L. GOULD
Tym sposobem Stany Zjednoczone wkroczyły w nowy okres swej historii politycznej, który nazwano "erą postępową" (Progressive Era). Jej wyznacznikiem stał się zapoczątkowany w ostatniej dekadzie XIX w. i trwający aż do pierwszej wojny światowej ruch reformatorski. Jednym z jego celów było zwiększenie roli administracji państwowej wszystkich szczebli w kształtowaniu życia nowego społeczeństwa ery industrialnej, innym - ograniczenie wpływu partii politycznych na proces kształtowania polityki państwowej. Reformatorzy wspierali koncepcję bardziej aktywnego rządu oraz partii politycznych w mniejszym stopniu angażujących się w jego sprawy. Od połowy lat siedemdziesiątych aż do końca wieku gorliwa stronniczość partyjna była regułą życia politycznego. Teraz jednak społeczeństwo amerykańskie pragnęło praktyki politycznej mniej krzykliwej i mniej uzależnionej od roszczeń emocjonalnych, jakie wobec elektoratu stawiali republikanie oraz demokraci.
W ciągu dwóch następnych dziesięcioleci zwolennicy postępu zrealizowali wiele istotnych założeń reformatorskich. Zdołano częściowo oczyścić z korupcji amerykański system partyjny i ograniczono najbardziej jaskrawe przejawy politycznego wpływu wielkich korporacji. Wzrosła rola rządu federalnego, administrację w Waszyngtonie obarczono większym zakresem odpowiedzialności. Jednocześnie jednak nie wszystkie te zmiany były zmianami na lepsze. Umniejszenie władzy partii politycznych pociągnęło za sobą spadek uczestnictwa w życiu politycznym kraju. W XX w. generalnie zmniejszył się procentowy udział w wyborach amerykańskiego elektoratu. W miarę osłabienia wpływów partii politycznych ulegała zwiększeniu rola frakcji reprezentujących interesy określonych grup społecznych. Wysiłki w kierunku zwiększenia uczestnictwa wyborców w procesie podejmowania decyzji nie zawsze odnosiły zamierzony skutek. Na przykład wprowadzenie zasady prawyborów (wyborów kandydatów w głosowaniu bezpośrednim) pozbawiło wprawdzie partie polityczne wpływu na nominacje, ale często powodowało nominowanie kandydatów nie cieszących się poparciem większości.
Ruch postępowy pojawił się najpierw na szczeblu miast i stanów, a następnie objął rząd federalny. Reformatorzy zaatakowali "machiny polityczne", które decydowały o życiu wielu największych miast amerykańskich. Reformatorsko nastawieni burmistrze, tacy jak Hazen Pingree z Detroit w stanie Michigan, Samuel L. "Golden Rule" Jones z Toledo w stanie Ohio (Golden Rule - złota zasada) i Tom L. Johnson z Cleveland (również z Ohio), udowodnili, że miastem można rządzić zarówno efektywnie, jak i uczciwie. Walcząc z problemami życia miejskiego zwolennicy reform dochodzili do wniosku, że często rozwiązań owych problemów należało szukać w stanowych legislaturach. W stolicach i urzędach stanowych napotykali oni również silnie obwarowane i opierające się wszelkim zmianom organizacje partyjne. Postępowi gubernatorzy, tacy jak Robert M. La Follette z Wisconsin, Hiram Johnson z Kalifornii i Charles Evans Hughes z Nowego Jorku, realizowali
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
projekty mające na celu ujawnienie i udostępnienie mechanizmów życia politycznego, ograniczenie władzy korporacji oraz stworzenie systemu opieki społecznej.
W latach 1901-1909 kierunek polityki obrany przez prezydenta powiększył w istotny sposób zakres władzy rządu federalnego. W czasie swej pierwszej kadencji (1901-1905) Roosevelt nakłonił Departament Sprawiedliwości do wytoczenia antytrustowego procesu Północnej Kompanii Akcyjnej (Northern Securities Company), powstałej w wyniku fuzji kompanii kolejowych na Północnym Zachodzie. Pomyślny wyrok w tej sprawie umożliwił egzekwowanie w praktyce postanowień antytrustowej ustawy Shermana. Aby doprowadzić w 1902 r. do porozumienia w sprawie strajku górników, który zagroził odcięciem dostaw węgla dla kraju, Roosevelt zaprosił do Białego Domu przedstawicieli kapitału oraz klasy robotniczej. Traktowanie robotników oraz ich pracodawców jako równych partnerów w dyskusji było aktem bez precedensu ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rooseyelt rozpoczął również realizację projektu ochrony zasobów naturalnych, który miał na celu zachowanie dla przyszłych pokoleń narodowego dziedzictwa.
Polityka zagraniczna prowadzona przez Roosevelta cieszyła się podobną popularnością. Rozbudował on flotę, ugruntował amerykańską potęgę na arenie międzynarodowej i osobiście kierował dyplomacją. Za główne osiągnięcie jego pierwszej kadencji należy uznać pozyskanie dla Stanów Zjednoczonych prawa do budowy kanału dzielącego Przesmyk Panamski. Gdy naród kolumbijski odmówił akceptacji traktatu, na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskały teren pod budowę kanału, Roosevelt potrafił wykorzystać do własnych celów sprowokowaną rewoltę mieszkańców tego rejonu przeciwko rządowi kolumbijskiemu. Obecność w pobliżu amerykańskiej floty wojennej ułatwiła oderwanie się Panamy od Kolumbii. Amerykanie zawładnęli strefą kanału, a w roku 1914 również samym kanałem. Społeczeństwo amerykańskie przyklasnęło działaniom prezydenta, natomiast w Ameryce Łacińskiej i w samej Kolumbii utrzymywały się wrogie wobec Amerykanów nastroje.
Dzięki udanej pierwszej kadencji Roosevelt miał wszelkie szansę na ponowne zwycięstwo w wyborach 1904 r.; bez trudności też uzyskał nominację z ramienia Partii Republikańskiej. Tymczasem demokraci postanowili zaatakować Roosevelta za jego nadmierny upór oraz zbytni radykalizm. Dla podkreślenia wagi tego zarzutu Partia Demokratyczna wysunęła kandydaturę Altona B. Parkera, konserwatywnego sędziego ze stanu Nowy Jork. Jednak to posunięcie taktyczne, w którym fascynującej osobowości Roosevelta przeciwstawiono bezbarwną sylwetkę kandydata demokratów, zawiodło. W roku 1904 Roosevelt odniósł miażdżące zwycięstwo nad swym przeciwnikiem, zdobywając ponad 56% wszystkich głosów i zagarniając 336 głosów elektors-kich, podczas gdy Parker 140. Był to rezultat, kory można określić terminem używanym w odniesieniu do sukcesu wyborczego przekraczającego 55%
262 L
LEWIS L. GOULD
wszystkich głosów: "miażdżące" zwycięstwo. Tej samej nocy prezydent ogłosił, że nie zamierza ponownie kandydować w 1908 r. Oświadczenie to obliczone było na odparcie zarzutów, jakoby Roosevelt zamierzał sprawować urząd prezydencki jeszcze przez wiele lat. Na dłuższą metę posunięcie to osłabiło jednak jego pozycję wobec Kongresu.
, iecworHooseveit, : Partia Republika**
Alton 8. Parker, Partia Demokratyczna
39. Wybory prezydenckie 1904
Po odniesieniu sukcesu osobistego Roosevelt postanowił zająć się niektórymi problemami wewnętrznymi państwa. Wynikiem tej polityki było umocnienie pozycji rządu federalnego, który mógł teraz z większą swobodą kierować funkcjonowaniem kluczowych gałęzi przemysłu. Ta zmiana kierunku spotkała się z dezaprobatą wielu członków jego partii. Mimo że opowiedzieli się oni za wykorzystaniem rządu federalnego do wspierania rozwoju gospodarczego kraju, sprzeciwili się używaniu jego władzy do zmniejszenia prawa biznesu do niczym nie ograniczonej ekspansji. Partia Republikańska podzieliła się wskutek tego na frakcje konserwatywną oraz postępową, przy czym Roosevelt i jego polityka regulacji stali się koronnym argumentem w przetargach między oboma ugrupowaniami.
W ciągu pierwszych dwóch lat swej drugiej kadencji (1905-1906) Ro-osevelt nakłonił Kongres do uchwalenia ustawy Hepburna (Hepburn Act), która nadała Komisji ds. Handlu Międzystanowego (Interstate Commerce
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
Commission) dodatkową władzę kontrolowania sieci kolejowej łączącej wszystkie stany. Innym jego sukcesem było uchwalenie przez Kongres ustawy przewidującej kontrolę czystości artykułów spożywczych oraz leków. Prezydent poparł również działalność ustawodawczą umożliwiającą rządową kontrolę mięsa, mającą oceniać jego przydatność do spożycia. Według Roosevelta uchwalenie w 1906 r. tych aktów prawnych stanowiło "godny uwagi postęp w dziedzinie zapewnienia federalnego nadzoru i kontroli nad korporacjami". Przez cały ten czas prezydent starannie unikał kwestii ceł ochronnych, pozostawiając rozwiązanie tego problemu swojemu następcy.
Konserwatywnie nastawionym republikanom nie podobała się ta polityka Roosevelta, wskutek czego rozłam w obozie republikańskim pogłębił się w ciągu ostatnich dwóch lat jego prezydentury. Z biegim czasu między prezydentem a Kongresem coraz częściej dochodziło do starć politycznych na tle zakresu władzy wykonawczej. Mając już dosyć kazań i kolejnych programów regulacyjnych Roosevelta, członkowie Kongresu przestali popierać jego projekty i postanowili ograniczyć jego władzę. Szczególnie niechętnie odniósł się Kongres do ulubionego prezydenckiego projektu, którego celem była ochrona zasobów naturalnych kraju. Natomiast członkowie legislatur stanowych Zachodu z dezaprobatą odnosili się do faktu podporządkowania władzom federalnym zarządu ziemią i zasobami mineralnymi na ich terenach. Wszystkie te problemy doprowadziły w latach 1905-1906 do waśni wśród republikanów, wskutek których ponieśli oni pewne straty polityczne w wyborach do Kongresu w 1906 r. Demokraci ze swej strony zyskali 28 mandatów w Izbie Reprezentantów. Zorganizowana część świata pracy poparła Partię Demokratyczną. Związki zawodowe uważały bowiem, że republikanów cechuje nieuleczalna niechęć wobec proponowanych przez nie ustaw mających ułatwić im wywalczenie wyższych płac.
Ponieważ Roosevelt nie chciał ponownie kandydować, republikanie musieli odpowiedzieć na pytanie, kto go zastąpi. Prezydent nalegał, aby nominację uzyskała osoba popierająca jego politykę regulacji. Dlatego też w wyborach z 1908 r. kandydatem z ramienia republikanów został William Howard Taft, sekretarz wojny w gabinecie Roosevelta. Byli oni bliskimi przyjaciółmi oraz współpracownikami. Na przeciwnika Tafta demokraci po raz trzeci wybrali Williama J. Bryana. Główną kwestią sporną wynikłą podczas wyborów było to, który z kandydatów potrafi najlepiej wykorzystać schedę po odchodzącym prezydencie. Przy odpowiednim poparciu ze strony tego ostatniego Taft potrafił przekonać wyborców, że jego umiarkowany program jest lepszy od programu proponowanego przez Bryana. W głosowaniu bezpośrednim Taft zdobył 7675 tyś. głosów, Bryan otrzymał ich 6412 tyś. W kolegium elektorów stosunek ten wynosił odpowiednio 321 do 162. Republikanin Taft najwyraźniej odniósł większe zwycięstwo niż jego partia, albowiem w pięciu stanach, które na niego głosowały, wybrano demokratycz-
264 L
LEWIS L. GOULD
nych gubernatorów. Niezależnie od aktualnego kierunku polityki w kraju dawało się odczuć powszechne niezadowolenie z powodu rosnących kosztów utrzymania i tempa zmian w polityce wewnętrznej. W obu partiach istniały podziały, których wyznacznikiem był stosunek do postępu, przy czym w obozie demokratycznym zwolennicy reform stanowili większość.
Z a t.
Meksykańska
j ! terytoria nie bio
Witam J Bryan ll w Stosowaniu Partia Demokratyczna
40. Wybory prezydenckie 1908
Częścią deklaracji programowej republikanów w 1908 r. była obietnica nowelizacji taryf celnych. Z całą ostrożnością uniknięto jednak sprecyzowania, czy cło powinno ulec podwyższeniu, czy też - jak tego oczekiwało społeczeństwo - obniżeniu. W kwietniu 1909 r. Taft zwołał specjalną sesję Kongresu, na której rozpoczęto prace nad projektem nowej ustawy. Walka, jaka wywiązała się na tym tle, doprowadziła do jeszcze większego podziału w łonie Partii Republikańskiej. Postępowi republikanie ze Środkowego Zachodu byli przeciwni dążeniu kierownictwa partii do przegłosowania takiego projektu ustawy, który utrzymałby wysokość cła na poziomie z 1897 r. Oba te ugrupowania oczekiwały, że Taft stanie na ich czele, on natomiast popierał głównie lojalnych członków partii. Taft postawił na swoim i w sierpniu 1909 r. ustawa Payne'a-Aldricha o cłach (Payne-Aldrich Tariff Act) weszła w życie. Mimo iż nie obniżyła ona stawek celnych, prezydent bronił jej twierdząc, że jest to największe dotychczasowe osiągnięcie republikanów w dziedzinie ustawo-
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
265
"
dawstwa. W odpowiedzi na to zwolennicy postępowych reform zaczęli mówić o konieczności przeciwstawienia się Taftowi w nadchodzących wyborach prezydenckich w 1912 r.
Te wewnętrzne waśnie nie były dla Tafta faktycznym zagrożeniem. Prawdziwy niepokój budziła natomiast perspektywa kłótni z Rooseveltem. Po upływie drugiej kadencji Roosevelt udał się do Afryki, aby zapolować na grubego zwierza. Jeden z ówczesnych dowcipów mówił, że przemysłowcy w Nowym Jorku modlą się w związku z tym, "by jakiś lew spełnił w końcu swoją powinność". Roosevelt jednak pomyślnie dotrwał do końca swej wyprawy łowieckiej i wiosną 1910 r. udał się w objazd po Europie. Towarzyszył mu powszechny entuzjazm. Listy, które w tym czasie otrzymywał od przyjaciół w Stanach Zjednoczonych, odnosiły się krytycznie do polityki prowadzonej przez Tafta. Zarzuty te trafiały na podatny grunt, gdyż jeszcze przed zakończeniem swojej kadencji Roosevelt nabrał wątpliwości co do tego, czy Taft będzie lojalnie wcielać w życie politykę proreformatorską. W marcu 1909 r. obaj politycy odsunęli się od siebie. Po powrocie do kraju w czerwcu 1910 r. Roosevelt nabrał do Tafta jeszcze większej nieufności i stosunki między nimi jeszcze się pogorszyły.
Kluczowym elementem w tym sporze była lansowana swego czasu przez Roosevelta polityka ochrony zasobów naturalnych. Jednym ze sprzymierzeńców prezydenta podczas tej kampanii był główny nadleśniczy Stanów Zjednoczonych, Gifford Pinchot. Tymczasem po objęciu urzędu przez Tafta na czele Departamentu Zasobów Wewnętrznych stanął Richard A. Ballinger z położonego na Zachodzie stanu Waszyngton. Wkrótce między Pinchotem i Ballingerem wywiązała się walka o model polityki w kwestii ochrony zasobów naturalnych. Kiedy wiadomość o tym sporze podano do publicznej wiadomości, Taft wziął w obronę Ballingera i pozbawił Pinchota zajmowanego stanowiska. Roosevelt z gniewem zareagował na zwolnienie swego zwolennika i stwierdził, że Taft odrzuca linię polityczną, którą podczas kampanii w 1908 r. przyrzekł kontynuować.
Pozbawiony urzędu i znudzony prywatnym życiem Roosevelt postanowił raz jeszcze udowodnić, że jest przywódcą republikanów. Latem 1910 r. ogłosił program zwany "nowym nacjonalizmem" (New Nationalism), zakładający możliwość zwiększenia kontroli wielkich korporacji przez władze państwowe "dla dobra nas wszystkich". Roosevelt chciał wprowadzić ustawodawstwo regulujące pracę nieletnich, odszkodowania za obrażenia odniesione w miejscu pracy oraz opodatkowanie dochodów i spadków najbogatszych. "Ten nowy nacjonalizm - stwierdził on - traktuje władzę wykonawczą jako służbę na rzecz dobrobytu całego narodu". Roosevelt zbliżał się tym samym coraz bardziej do bezpośredniej konfrontacji z prezydentem Taftem.
Walka między ugrupowaniem postępowym i konserwatywnym w Partii Republikańskiej oraz niezadowolenie z kierownictwa Tafta sprawiły, że pod-
266 L
LEWIS L. GOULD 266
czas wyborów w 1910 r. jej elektorat zwrócił się ku demokratom. Po raz pierwszy od roku 1894 pozostająca w opozycji Partia Demokratyczna zdobyła kontrolę w Izbie Reprezentantów: demokraci zdołali ponadto zmniejszyć przewagę republikanów w Senacie do dziesięciu mandatów. Oni również obsadzili urzędy gubernatorskie w takich stanach, jak Nowy Jork, New Jersey, Indiana i Ohio. Postępowa frakcja Partii Republikańskiej przetrwała atak demokratów, natomiast konserwatyści ponieśli klęskę. Szansę demokratów w zbliżających się w 1912 r. wyborach prezydenckich wyglądały więc obiecująco.
Stosunki między Taftem i Rooseveltem polepszyły się w pierwszej połowie 1911 r., by następnie ulec gwałtownemu pogorszeniu. Pod koniec października tego samego roku administracja Tafta wytoczyła proces o charakterze antytrustowym United States Steel Company. Oprócz wielu innych zarzutów akt oskarżenia zawierał stwierdzenie, że prezydent Roosevelt omylił się pozwalając tej kompanii na przejęcie w 1907 r. rywalizującego z nią przedsiębiorstwa. Rozgniewany atakiem podważającym jego decyzję Roosevelt po raz pierwszy oświadczył przyjaciołom, że jest skłonny ponownie ubiegać się o urząd prezydenta, o ile naród będzie sobie tego życzyć.
Tymczasem reformatorsko nastawiona część republikanów czyniła wysiłki, aby wykluczyć kandydaturę Tafta, lecz jedyny kandydat, na którego można było liczyć, senator Robert M. La Follette z Wisconsin, nie wzbudził wśród członków partii większego entuzjazmu. Teraz z kolei Roosevelt zdawał skłaniać się do decyzji o kandydowaniu. W początkach stycznia 1912 r. otwarcie już o tym mówił, w lutym zaś wydano oświadczenie oficjalnie potwierdzające ten fakt. La Follette nie wycofał się wprawdzie z wyścigu wyborczego, lecz prawdziwa walka o nominację rozegrała się między Ro-oseveltem i Taftem. Podczas zaciekłej rozgrywki, która wiosną tego roku wstrząsnęła krajem, dwaj byli przyjaciele stoczyli walkę o delegatów na krajowej konwencji Partii Republikańskiej. Ponieważ prawybory dawały wyborcom niektórych stanów szansę opowiedzenia się za własnym kandydatem, Roosevelt wygrał większość tych wyborczych potyczek. Taft pozyskał tych delegatów, których wybierano w ramach partii.
Jednakże podczas konwencji krajowej w Chicago żadna ze stron nie uzyskała zdecydowanej większości głosów do nominacji. Taft oraz jego konserwatywni sprzymierzeńcy sprawowali kontrolę nad aparatem partyjnym, dlatego też to właśnie oni zdecydowali o pozytywnych dla prezydenta (a wcześniej uznanych za wątpliwe) wynikach wyścigu wyborczego. Po pierwszym głosowaniu kandydatem ponownie został Taft. Tymczasem Roosevelt oskarżył swych przeciwników o oszustwo wyborcze i oświadczył, że ze względu na skorumpowanie Partii Republikańskiej zmuszony jest opuścić jej szeregi. Latem on i jego zwolennicy założyli Partię Postępową (Progressive Party). Republikanie byli więc podzieleni, dając tym samym demokratom doskonałą okazję do wygrania wyborów.
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
267
Podczas konwencji demokratów w Baltimore wysunięto kandydaturę gubernatora stanu New Jersey, Woodrowa Wilsona. Wilson był przedtem rektorem Uniwersytetu Princeton (New Jersey), a przed rozpoczęciem kariery politycznej pisał książki na temat historii Stanów Zjednoczonych. Po wyborze na stanowisko gubernatora w 1910 r. doprowadził do przyjęcia przez legis-laturę stanową wielu reform, dzięki czemu stał się dla demokratów uosobieniem postępu. Ponieważ demokraci wymagali, aby kandydat na prezydenta uzyskał poparcie 2/3 zgromadzonych delegatów, nie zaś zwykłej większości, Wilson miał pewne trudności z uzyskaniem nominacji, lecz zdołał je przezwyciężyć. Ze względu na rozłam w Partii Republikańskiej jego zwycięstwo było niemal zapewnione.
Również Partia Socjalistyczna wystawiła w wyborach prezydenckich z 1912 r. swojego jak dotąd najpoważniejszego kandydata. Na czele socjalistów stał Eugene V. Debs, który rozpoczynał karierę polityczną w ruchu robotniczym pod koniec ubiegłego wieku. Debs był efektownym mówcą i ubiegał się o urząd prezydencki kolejno w latach 1900, 1904 i 1908 przy stopniowo rosnącym elektoracie. W roku 1912 otrzymał 900 tyś. głosów, co było odzwierciedleniem poparcia, jakim cieszyła się jego partia w dużych miastach oraz w niektórych rejonach Południowego Zachodu. Debs chciał przeobrazić "klasę robotniczą w klasę rządzącą w państwie i na świecie",
Jheoddłe ROósewelt.
Partia Postępowa
O______500 kra
41. Wybory prezydenckie 1912 r.
268 L
LEWIS L. GOULD
jednak rozbicie w łonie partii oraz niechętny stosunek robotników amerykańskich do idei socjalizmu spowodowały, że siła oddziaływania Debsa oraz socjalistów była ograniczona.
Wśród głównych kandydatów w wyborach z 1912 r. Taft wyróżnił się niemal zupełnym zaniechaniem uczestnictwa w kampanii wyborczej, podczas gdy na przykład Roosevelt często przemawiał publicznie na rzecz "nowego nacjonalizmu". Uważał on, że funkcjonowanie wielkiego kapitału najlepiej jest kontrolować przy pomocy rządu federalnego oraz przez powołane w tym celu agencje. Niejako w odpowiedzi na to Wilson nazwał swój program "nową wolnością" (New Freedom), stwierdzając, że zaufanie Roosevelta do koncepcji wzmocnionego rządu oraz jego zdolność do kontrolowania kapitału są przejawem braku rozsądku. Wilson sądził, że rząd powinien ograniczyć się do rozbijania trustów i w ten jedynie sposób popierać konkurencję na rynku. Wystąpił również przeciwko objawom "paternalizmu", zaliczając do nich rządowe programy opieki społecznej. Głoszony przez Wilsona program "nowej wolności" przemawiał głównie do białej, męskiej części populacji kraju. Wynikało to z faktu, że Wilson wywodził się z Południa Stanów Zjednoczonych. Podzielał tym samym obawy tamtejszych demokratów wobec rządu federalnego, którego zakres władzy mógłby być wykorzystany do desegregacji białej i czarnej społeczności Południa. Wybory zakończyły się wielką porażką rozbitej na frakcje Partii Republikańskiej. Na Wilsona głosowało 41,8% wyborców, na Tafta i Roosevelta zaś odpowiednio 23,2 oraz 27,8%. W kolegium elektorskim Wilson zwyciężył znakomitą większością głosów, otrzymując ich 435. Na Roosevelta padło 88 głosów, na Tafta zaś 8. Pod kontrolą demokratów znalazły się ponadto obie izby Kongresu.
W ciągu pierwszych dwóch lat swej kadencji Wilson zaprezentował się jako silny i zdecydowany przywódca. Podczas zwołanej specjalnie sesji Kongresu przyjęto ustawę Underwooda (Underwood Tariff Act) z 1913 r. obniżającą cła na towary importowane. Aby uzupełnić powstałą wskutek tego lukę w dochodach budżetu państwa, Kongres uchwalił podatek dochodowy, który stał się istotnym źródłem finansowania programów rządowych w następnych latach. Wilson opowiedział się również za zreformowaniem krajowego systemu bankowego. Ustawa o rezerwach federalnych (Federal Reserve Act) z 1913 r. powołała do życia bank centralny wraz z dwunastoma filiami. Posunięcie to po raz pierwszy zapewniło rządowi kontrolę nad podatkową i monetarną polityką państwa. W roku 1914 prezydent dopilnował, aby Kongres uchwalił kolejną ustawę antytrustową (Clayton Antitrust Act), która umożliwiła skuteczniejsze egzekwowanie praw wymierzonych przeciwko wielkim korporacjom. Powołanie przez Kongres tego samego roku Federalnej Komisji ds. Handlu (Federal Trade Commission) było kolejnym przykładem przeciwstawienia państwa wielkiemu kapitałowi. Agencja ta mogła łatwiej regulować działalność przedsiębiorstw. Wilson nigdy nie przyznał publicz-
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
nie, że zasady działania Komisji były bliższe zasadom "nowego nacjonalizmu" aniżeli założeniom programu "nowej wolności", choć korzystał on nieraz z koncepcji wypracowanych przez Roosevelta. ,Mimo sukcesu, który Wilson odniósł współpracując z Kongresem, Partia Demokratyczna z pewną obawą myślała o zbliżających się w 1914 r. wyborach do Kongresu. Partia Postępowa nie rozwijała się pomyślnie od czasu wyborów z 1912 r., wielu jej członków zaś powróciło do szeregów Partii Republikańskiej. Wprawdzie Roosevelt pozostał wierny swojemu ugrupowaniu, lecz poparcie społeczne dla tej trzeciej partii słabło. Republikanie zaatakowali demokratów twierdząc, że ich polityka spowoduje nawrót ciężkich czasów sprzed dwudziestu pięciu lat. Występująca w pierwszej połowie 1914 r. recesja dodała wagi tym zarzutom.
Tymczasem w sierpniu 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa. Demokraci natychmiast oznajmili wyborcom, że w tej sytuacji należy poprzeć prezydenta Wilsona. On sam oświadczył, iż nie weźmie udziału w kampanii na rzecz kandydatów Partii Demokratycznej, i na czas wyborów przyjął postawę neutralną. Demokraci chwalili go za zachowanie neutralności, w chwili gdy w Europie szalała wojna. "Wojna na wschodzie, pokój na zachodzie! Dziękujemy Bogu za Wilsona!", mówiono. Przyjęcie takiej strategii ograniczyło straty demokratów poniesione w wyborach do Kongresu w listopadzie 1914 r. Stracili oni wówczas 63 mandaty w Izbie Reprezentantów, ale utrzymali tam nadal przewagę, zdobywając jednocześnie pięć miejsc w Senacie. Partia Postępowa osiągnęła w tych wyborach bardzo słabe wyniki: zdobyła mniej niż dwa miliony głosów w skali całego kraju, a jej kandydaci doznali porażki. Republikanie mogli zatem liczyć na to, że w 1916 r. uda im się z powrotem wprowadzić własnego kandydata do Białego Domu.
Analizując wyniki wyborów Wilson i jego doradcy zwrócili uwagę, że ich partia odniosła sukces na Południu i Zachodzie kraju, ponosząc porażkę na Wschodzie. Wilson rychło doszedł do wniosku, że nadszedł czas, by poruszyć problemy interesujące demokratów oraz byłych zwolenników Partii Postępowej właśnie na Wschodzie. W latach 1915-1916 prezydent występował na rzecz prawa głosowania dla kobiet i zachęcał Kongres do wydania ustaw gwarantujących sprawiedliwość społeczną, którym wcześniej sam się przeciwstawiał. Wilson popierał również obecnie takie środki prawne, jak federalna ustawa o pożyczkach rolnych (Federal Farm Loan Act) z 1916 r., mająca na celu rozszerzenie systemu kredytowania terenów rolniczych. Kiedy tego samego roku nad krajem zawisła groźba strajku kolejarzy, prezydent z całą stanowczością opowiedział się za wprowadzeniem ośmiogodzinnego dnia pracy dla pracowników kolei międzystanowych. Zaaprobował również ustawodawstwo regulujące pracę nieletnich. Kolejnym sygnałem świadczącym, że w polityce Wilsona nastąpiło przesunięcie na lewo, było obsadzenie przez niego jednego ze stanowisk w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych. Nomina-
270 L
LEWIS L. GOULD 270
cję tę otrzymał Louis D. Brandeis, znany postępowy adwokat pochodzenia żydowskiego. Dodatkowym czynnikiem, który pomógł demokratom w zachowaniu przewagi, był ponowny wzrost koniunktury spowodowany wzrostem produkcji wojennej dla Europy.
W dziedzinie polityki zagranicznej Wilson utrzymywał stanowisko pośrednie między tymi, którzy nie chcieli zaangażowania kraju w wojnę światową, i tymi, którzy uważali, że naród amerykański powinien wesprzeć Wielką Brytanię oraz jej sojuszników. Zgodnie z popularnym hasłem powszechnej gotowości Wilson opowiedział się w latach 1915-1916 za zwiększeniem wydatków na cele wojskowe. Jednocześnie jednak opierał się on natarczywym wezwaniom Roosevelta i innych, by przyjąć zdecydowaną postawę wobec Niemiec oraz ataków niemieckich łodzi podwodnych wymierzonych przeciwko statkom na Atlantyku. Kiedy w maju 1915 r. Niemcy zatopili amerykański statek "Lusitania", prezydent poprzestał jedynie na negocjacjach dotyczących łodzi podwodnych. Większość Amerykanów oczekiwała właśnie takich zabiegów dyplomatycznych, a nie wojny. Ponieważ wiosną 1916 r. Berlin zdawał się dążyć do uniknięcia bezpośredniej konfrontacji z Waszyngtonem, demokraci l mogli oświadczyć: Wilson "uchronił nas od wojny".
Również w Partii Republikańskiej zaznaczał się w tym okresie podział na zwolenników interwencji wojskowej, do których zaliczano Roosevelta wraz z republikanami ze Wschodu, oraz na Amerykanów pochodzenia niemieckiego, zamieszkujących Środkowy Zachód i wrogo nastawionych do Wielkiej Brytanii. Ponadto wśród republikanów dalej toczył się spór między zwolennikami reform a zachowawczym odłamem partii. Aby uniknąć konieczności podjęcia w tej kwestii zdecydowanych działań, podczas kolejnych wyborów prezydenckich republikanie wysunęli kandydaturę jednego z sędziów Sądu Najwyższego. Piastujący to stanowisko od 1910 r. Charles Evans Hughes był człowiekiem, którego nazwisko nie wiązało się z żadną kwestią polityki zagranicznej i wewnętrznej dzielącą partię. Również Roosevelt przez krótki czas zabiegał o nominację, lecz kandydatura jego została odrzucona przez konserwatywne skrzydło Partii Republikańskiej. Kiedy z kolei wśród niedobitków Partii Postępowej powstał pomysł, aby ponownie wysunąć właśnie jego kandydaturę, Roosevelt odrzucił tę propozycję i w ten sposób trzecia partia zmarła niechlubną śmiercią. , l
Podczas kampanii prezydenckiej w 1916 r. Wilson oraz demokraci uczynili problemy dobrobytu społecznego, pokoju i postępu najważniejszym punktem swego programu wyborczego. Republikanie natomiast do końca nie i potrafili odnaleźć własnego, jasno sformułowanego programu. Hughes okazał się słabym politykiem. Obiecywał odwrót od polityki zagranicznej prowadzonej przez Wilsona, nie precyzując, czy wobec ataków niemieckich łodzi podwodnych przyjmie stanowisko łagodniejsze, czy też ostrzejsze od tego, które reprezentował Wilson. Hałaśliwe wsparcie, którego Roosevelt udzielił
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
Hughesowi, spowodowało, że wielu Amerykanów niemieckiego pochodzenia wycofało z kolei swoje poparcie dla Partii Republikańskiej. Wilson mógł w ten sposób skorzystać z powszechnych nastrojów pokojowych, których wagę demokraci tak często podkreślali. Jedno z haseł wyborczych Partii Demokratycznej głosiło, że należy wybrać między "Wilsonem i honorowym pokojem" a "Hughesem, Rooseveltem i wojną".
Kampania wyborcza demokratów miała charakter zdecydowanie klasowy i pokazała, jak silne było przekonanie demokratów o celowości wykorzystania prerogatyw władzy federalnej do rozwiązywania problemów społecznych. Jak określił to jeden z członków gabinetu Wilsona: "Partia Republikańska była przez pół wieku partią konstruktywną, Partia Demokratyczna zaś - partią negacji i utyskiwań. Teraz my przejęliśmy ich rolę. Staliśmy się partią twórczą". Koalicję Wilsona poparli zwolennicy postępu, zorganizowany świat pracy, grupy pacyfistyczne oraz farmerzy z Południa i Zachodu.
Woodrow Wilson, Partia Demokratyczna
Charles Hughes, Partia Republikańska
42. Wybory prezydenckie 1916 r.
Pomimo tych pomyślnych dla Wilsona okoliczności do końca nie było pewne, kto wygra wybory z 1916 r. Dopiero po trzech dniach ostateczne wyniki głosowania wskazały na Wilsona jako zwycięzcę. Kandydat demokratów zdobył 9 129606 głosów w głosowaniu powszechnym oraz 277 głosów elektorskich z trzydziestu stanów. Hughes otrzymał odpowiednio 8538221
272 L
LEWIS L. GOULD
272
głosów w głosowaniu powszechnym, poparło go 254 elektorów z osiemnastu stanów. Na Wilsona padło 49,3% wszystkich głosów, na Hughesa zaś 46,1%. W stanach Północy w wyborach uczestniczyło około 60% uprawnionych do głosowania, co stanowiło znaczny spadek w porównaniu z liczbą głosujących o jedno pokolenie wcześniej. Demokraci mieli przewagę dwunastu miejsc w Senacie; w Izbie Reprezentantów przewaga wyniosła zaledwie kilka głosów.
Koalicja, którą Wilson zdołał utworzyć, okazała się bardzo nietrwała: pierwsza wojna światowa doprowadziła do jej załamania, w roku 1918 zaś republikanie odzyskali przewagę w Kongresie. W dwa lata później wybory prezydenckie wygrał kandydat Partii Republikańskiej, Warren G. Harding. Tak więc aktywność lat 1901-1916 nie zmieniła w zasadniczy sposób układu sił, jaki powstał w ostatnim dziesięcioleciu XIX w., i nie pozbawiła republikanów przewagi politycznej. Demokraci odzyskali zaufanie wyborców jedynie w okresie wielkiego kryzysu światowego z lat trzydziestych oraz Nowego Ładu (New Deal) Franklina Roosevelta.
Tak zatem najbardziej istotnym wkładem, jaki "era postępu" wniosła w życie polityczne narodu, było nadanie kwestii rządowych regulacji rangi głównego problemu polityki wewnętrznej Stanów Zjednoczonych. Republikanie nie porzucili wprawdzie całkowicie swego tradycyjnego już poparcia dla silnego rządu federalnego, niemniej jednak konserwatywna i antyrządowa Partia Republikańska z połowy XX w. różniła się wyraźnie od tej partii, której przewodzili niegdyś Blaine i McKinley. Z tego punktu widzenia energia, z jaką Theodore Roosevelt stawał w obronie spraw społecznych, stanowiła jedynie aberację w historii tego ugrupowania.
Partia Demokratyczna, która z uwagą śledziła prawicowe tendencje republikanów, nabrała z kolei w okresie prezydentury Wilsona charakteru bardziej lewicowego. Demokraci nie byli jeszcze wówczas do końca przekonani, czy ich partia ma stać się silnym ugrupowaniem o zasięgu ogólnokrajowym, koordynującym przeciwstawne niekiedy zabiegi poszczególnych grup i frakcji, niemniej do tego właśnie zmierzały ich wysiłki. Nowy Ład Franklina Roosevelta był naturalną konsekwencją polityki okresu pierwszej prezydentury Wilsona.
Polityka amerykańska lat 1877-1917 nie zapewniła wprawdzie pełnej realizacji ideałów demokratycznych, lecz nie doprowadziła też do ich porzucenia. Obie partie zdołały umocnić regulacyjną rolę rządu federalnego, czyniąc go głównym narzędziem do przeprowadzania wszelkich pozytywnych zmian politycznych. Państwo amerykańskie zyskało tym samym możliwość skuteczniejszego rozwiązywania problemów społecznych. Co wszakże istotniejsze, ówcześni przywódcy polityczni ustanowili priorytety polityczne i wytyczyli zasady polityki wewnętrznej na następne sto lat. Niewiele okresów w dziejach Stanów Zjednoczonych miało tak dalekosiężne i głębokie skutki.
(Tłumaczyła Małgorzata Bąk)
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA 1877-1917
BIBLIOGRAFIA
Blum John Morton, The Republican Roosevelt, Harvard University Press, Cambridge 1954 Clanton Gene, Populism: The Humane Preference in America 1890-1900, Twayne, Boston, Mass.
1991 De Santis Yincent P., The Shaping of Modern America: 1877-1920, Forum Press, Arlington
Heights, 111. 1989 Gould Lewis L., Reform and Regulation: American Politics from Roosevelt to Wilson, McGraw
Hill, New York 1986
Hofstadter Richard, The Agę of Reform, Alfred A. Knopf, New York 1955 Link Arthur S., Woodrow Wilson and the Progressive Era, 1910-1917, Harper & Rów, New York
1954 Link Arthur S., McCormick Richard, Progressivism, Harlan Davidson, Arlington Heights, 111.,
1986
Williams R. Hal, Years of Decision: American Politics in the 1890s, McGraw Hill, New York 1978 Woodward C. Vann, Origins of the New South, 1877-1913, Louisiana State University Press,
Rouge, Louisiana, 1951
MM
STANY ZJEDNOCZONE
A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE
DO 1898 R. *** "^
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Okres dzielący koniec wojny z Meksykiem w 1848 r. od początku wojny z Hiszpanią w 1898 r. zaznaczy} się w sferze amerykańskiej polityki zagranicznej jako ważny nie tylko ze względu na mnogość wydarzeń, ale także wagę ujawniających się w nim procesów. Warto przy tym od razu zaznaczyć, że wyraźnie dzieli się on na trzy podokresy: 1848-1851, 1851-1865 i 1865-1898. W pierwszym determinantami określającymi kształt stosunków z zagranicą były przede wszystkim interesy regionalne, co w drugim przerodziło się w otwarty konflikt między Południem a Północą. Po rozpadzie Stanów Zjednoczonych na przełomie 1860/1861 i powstaniu w 1861 r. Skonfederowanych Stanów Ameryki na interesującą nas materię należy spojrzeć dwoiście, traktując ją jako przedmiot poczynań dwóch organizmów państwowych. Określony rezultat wojny (zwycięstwo Unii) kończył ten okres dwoistości. W latach 1865-1898 w amerykańskiej polityce zagranicznej wyraźnie widoczne były różnice interesów poszczególnych regionów, nigdy jednak nie groziło to powstaniem konfliktów, które prowadzić by mogły - tak jak przed wojną secesyjną - do rozpadu państwa. W miarę przesuwania się ku górnej cezurze omawianego tu okresu widoczna staje się tendencja do odchodzenia od polityki koncentrującej się na sprawach stosunków z sąsiadami lub najbliższym otoczeniem Stanów Zjednoczonych (wyspy Morza Karaibskiego). W okresie tym środowiska kształtujące politykę zagraniczną państwa nabierały stopniowo przekonania o potrzebie, a nawet życiowej konieczności (zwłaszcza pod koniec XIX w.) wyjścia Stanów Zjednoczonych poza kontynent północnoamerykański. Zrazu projekty te dotyczyły jedynie relacji handlowych łączących Stany Zjednoczone z innymi krajami, później przyjęły także formę zainteresowania posiadaniem konkretnych terytoriów zamorskich (Hawaje).
W okresie tym zaznaczyła się w końcu także chęć odgrywania przez Stany Zjednoczone aktywnej roli w kształtowaniu stosunków międzynarodowych. Ujawniło się to zwłaszcza w tych sytuacjach, w których Stany usiłowały pełnić rolę mediatora w sprawach bezpośrednio ich nie dotyczących.
Przechodząc do charakterystyki pierwszego z wymienionych wcześniej podokresów, a zatem lat 1848-1851, warto zaznaczyć, że w tym czasie w związku -z widoczną przewagą polityków z Południa w strukturach władz
278
KRZYSZTOF MICHAŁEK
federalnych można bez większego trudu określić główny kierunek ciążenia Stanów Zjednoczonych. Były nimi obszary Meksyku położone na południe od rzeki Rio Grandę.
Utrata przez Meksyk sporej części terytorium w rezultacie przegranej wojny 1845-1848 nie kończyła procesu zmian granicznych. W 1853 r. doszło do kolejnej korekty, Stany Zjednoczone wystąpiły wobec Meksyku z ofertą zakupu obszaru w dolinie Mesilla na południe od rzeki Gila, przez który projektowano poprowadzić transkontynentalną linię kolejową łączącą Południe z Zachodnim Wybrzeżem. Rokowania na ten temat prowadził (od maja 1853 r.) w imieniu Stanów Zjednoczonych James Gadsden (z Karoliny Południowej). Zostały one sfinalizowane w formie traktatu podpisanego 30 grudnia tegoż roku. Przewidywał on zakup (od nazwiska negocjatora zwany zakupem Gadsdena) obszaru o powierzchni 76,7 tyś. km2 za 10 min dolarów. Po ratyfikacji tego traktatu w czerwcu 1854 r. granica amerykań-sko-meksykańska przebiegała tak jak obecnie.
Zawarcie owego porozumienia nie oznaczało, że nie było kolejnych prób zmiany przebiegu tej granicy. W lipcu 1857 r. prezydent James Buchanan polecił sekretarzowi stanu Johnowi Forsythowi podjęcie negocjacji w sprawie zakupu Sonory i północnej części Chihuahua (do 30 szerokości płn.). Za cesję tego obszaru Stany Zjednoczone były gotowe zapłacić 12-15 min dolarów. Propozycję tę ponowiono także w kwietniu 1859 r., kiedy zgłosił ją rządowi Benito Juareza poseł amerykański w Meksyku Robert McLean. Wprawdzie nie udało się doprowadzić do zawarcia konkretnej umowy w tej sprawie, ale sam fakt cyklicznego podejmowania rozmów na temat cesji terytorialnych ze strony Meksyku był tu znaczący. Łącząc się z próbami oderwania od tego kraju różnych jego części przez działania nielegalne (powołanie przez Williama Walkera Republiki Dolnej Kalifornii jesienią 1853 r.; wspieranie ruchów separatystycznych w Meksyku przez powstałą w 1854 r. organizację Rycerze Złotego Kręgu - Knights of the Golden Circle), świadczyło o widzeniu w Stanach Zjednoczonych Meksyku jako państwa sezonowego, niezdolnego do długotrwałego samodzielnego bytu. Optyka ta ulegnie zmianie dopiero w latach sześćdziesiątych XIX w., kiedy - o ironio losu - Stany Zjednoczone będą występować jako obrońca suwerenności i integralności terytorialnej południowego sąsiada. : -.,
Prezentowany tu wątek meksykański w polityce amerykańskiej - ważny sam w sobie - ma jeszcze większe znaczenie jako pewna ilustracja działań na szerszą skalę. Ich celem było zapewnienie korzystnych warunków rozwoju niewolnictwa. Po zwycięstwie odniesionym nad Meksykiem w południowych stanach Stanów Zjednoczonych zrodziło się przekonanie, że możliwa będzie ekspansja instytucji niewolnictwa poza nowe granice kraju, tak że ostatecznie dojdzie do powstania wspólnej granicy z Brazylią, drugim największym obok Stanów Zjednoczonych (czytaj Południa) kraju niewolniczym w ówczesnym
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
świecie. Oblicza się, że imperium niewolnicze o takich rozmiarach liczyłoby około 13 min niewolników, którzy uprawiając bawełnę, zapewniliby plantatorom materialną podstawę do faktycznego panowania nad światem. Polityka wobec Meksyku była jedynie fragmentem tak pojmowanego planu strategicznego kształtowanego na Południu.
Inną ważną jego częścią były wysiłki zmierzające do przejęcia Kuby. Wyspą tą interesowano się w Stanach Zjednoczonych już na początku XIX w. Wówczas to np. Thomas Jefferson sądził, że posiadanie Kuby zmniejszy ryzyko zaatakowania z wyspy przez Hiszpanię lub inne państwa europejskie młodej i faktycznie jeszcze słabej republiki amerykańskiej. Chciał zatem
- niczym John F. Kennedy w czasach kryzysu rakietowego w 1962 r.
- uniknąć sytuacji bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Plany związane z przejęciem Kuby, a wysuwane po wojnie meksykańskiej, miały zgoła inne podłoże. W 1852 r. dokładnie prezentował je na forum Senatu Andrew G. Brown, stwierdzając: "Chcę mieć Kubę i wiem, że wcześniej czy później będziemy ją mieli. Pragnę także posiadać Tamaulipas, Potosi i inne stany meksykańskie, a wszystko po to, aby zaszczepić lub rozprzestrzenić tam niewolnictwo".
Jeśli cel rysował się jasno, to różne były drogi jego realizacji. Początkowo starano się go osiągnąć wspierając ruchy separatystyczne na Kubie. W latach 1849-1851 zorganizowano np. trzy wyprawy płk. Narcizo Lopeza. Ich celem było oderwanie Kuby od Hiszpanii przez powstanie białych mieszkańców wyspy przeciwko metropolii. Bazą wypadową dla tych operacji był Nowy Orlean, a sam ich organizator uzyskał spore wsparcie logistyczne i finansowe ze strony plantatorów z Luizjany. Warto także wspomnieć, że pod rozkazami Lopeza służyli ochotnicy amerykańscy z Południa (blisko połowa wszystkich uczestników). Choć rząd federalny wstrzymywał się od oficjalnego poparcia, to wyraźne było jego zainteresowanie sukcesem wypraw.
Gdy kolejne próby wykazały, że ta strategia nie sprawdza się w działaniu, wówczas politycy z Południa postanowili bardziej otwarcie wykorzystać struktury państwowe. Nader czytelnym sygnałem było opracowanie tzw. manifestu ostendzkiego. Dokument ten powstał w rezultacie spotkania trzech amerykańskich posłów rezydujących w Europie - Pierre'a Soule'a (Hiszpania), Johna V. Masona (Francja) i Jamesa Buchanana (Wielka Brytania), do którego doszło koło Ostendy (Belgia) w dniach 12-18 października 1854 r. Wprawdzie punktem wyjścia była chęć omówienia sytuacji zaistniałej po zatrzymaniu przez władze hiszpańskie w Hawanie amerykańskiego statku "Black Warrior" (28 lutego 1854 r.), ale faktycznym rezultatem spotkania okazał się dokument określający zasady polityki Stanów Zjednoczonych wobec Kuby. W manifeście przewidywano bezwzględną konieczność zdobycia Kuby i zachowania na niej niewolnictwa. Projektowano zgłoszenie propozycji zakupu tej wyspy za sumę nie większą niż 120 min dolarów, a w razie odmowy, przejęcia jej siłą.
>80 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
280
Wprawdzie manifest nie zyskał poparcia sekretarza stanu Williama Marcy'ego (co doprowadziło do rezygnacji Soule'a w grudniu 1854 r.), ale fakt jego sformułowania, a przede wszystkim wytyczne dla polityki amerykańskiej zawarte w dokumencie są tu najważniejsze. Nic też dziwnego, że gdy dokument opublikowano w Stanach Zjednoczonych w marcu 1855 r., spotkał się on z wielką krytyką na Północy. Gdy zaś z kolei jeden z sygnatariuszy manifestu, James Buchanan, został wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych, stało się jasne, że Stany Zjednoczone zrobią wiele, by wcielić w życie idee zawarte w dokumencie, zgłaszając pod adresem Hiszpanii kolejne oferty zakupu Kuby. Ostatnią przed wojną secesyjną propozycję tego rodzaju zgłosił w Kongresie John Slidell, występując w 1859 r. z projektem zakupu wyspy za 30 min dolarów. Po wojnie secesyjnej kwestia stosunku do Kuby będzie wciąż żywa, ale ze względu na zmiany w relacjach pomiędzy Południem a Północą przestanie pełnić dotychczasową rolę elementu umożliwiającego zbudowanie mostu łączącego niewolnicze Południe z krajami lub regionami położonymi poza granicami Stanów Zjednoczonych.
Wciąż pozostając przy kierunku południowym w amerykańskiej polityce zagranicznej, warto zwrócić uwagę na kwestie przewidywanej w przyszłości budowy kanału łączącego dwa Oceany: Atlantycki i Spokojny.
Przejęcie Kalifornii w rezultacie wojny z Meksykiem, a następnie odkrycie tam złota w 1848 r. i rozwijający się w związku z tym ruch osadniczy w jej kierunku w trakcie 1849 r. wzmógł zainteresowanie polityków amerykańskich kwestią budowy kanału międzyoceanicznego. Naturalnym miejscem jego budowy był Przesmyk Panamski. Już w czerwcu 1849 r. William H. Aspinwall z Nowego Jorku uzyskał dla kierowanej przez siebie Panama Railroad Co. koncesję od rządu Kolumbii na budowę wzdłuż Przesmyku Panamskiego szlaku kolejowego. Pozwoliłoby to mu na zmonopolizowanie (posiadał bowiem także spółki żeglugowe) drogi wodno-lądowej wiodącej z portów Wschodniego do miast Zachodniego Wybrzeża. W tym samym miesiącu wysłannik administracji Jamesa Polka, Elijah Hise, sfinalizował prowadzone z rządem Nikaragui rozmowy na temat wyłącznych praw Stanów Zjednoczonych do budowy i eksploatacji kanału budowanego w przyszłości na tym obszarze (traktat ten nigdy nie pozostał przedstawiony Senatowi do ratyfikacji).
Prywatne i, jak widać, nie tylko prywatne inicjatywy związane z ewentualną budową kanału wymagały uregulowań prawnych z krajami regionu Ameryki Środkowej oraz z Wielką Brytanią. Ta bowiem, pozostając najpoważniejszym rywalem handlowym Stanów Zjednoczonych na półkuli zachodniej oraz sama zainteresowana budową i eksploatacją kanału (od roku 1847 stało się to bardzo widoczne), mogła w poważnym stopniu zagrozić planom amerykańskim. Podjęte pomiędzy obu krajami rokowania zostały sfinalizowa-
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
ne w postaci traktatu Claytona-Bulwera (John M. Clayton był sekretarzem stanu, a sir Henry Lytton Bulwer - posłem Wielkiej Brytanii w Stanach Zjednoczonych) zawartego 19 kwietnia 1850 r. W traktacie tym zobowiązano się do: niebudowania kanału bez zgody drugiej strony, gwarantowania neutralności i bezpieczeństwa kanału, utrzymania wolności żeglugi przezeń dla innych krajów oraz do niekołonizowania obszarów w Ameryce Środkowej. Porozumienie to, które dla obu partnerów stwarzało swego rodzaju gwarancję bezpieczeństwa w regionie, poddano ratyfikacji w Senacie amerykańskim w maju 1850 r., a cały proces legislacyjny został zamknięty już w czerwcu tego samego roku. Porozumienie na ponad pół wieku wyznaczyło losy inicjatyw związanych z budową kanału w rejonie Ameryki Środkowej.
Swego rodzaju odstępstwem od postanowień tego traktatu była wyprawa Williama Walkera do Nikaragui z lat 1855-1856. Na początku maja 1855 r. przybył on z grupą 56 awanturników do Nikaragui. Wyprawa sponsorowana była przez należącą do Corneliusa Yanderbilta, a zarządzaną w tym czasie przez Charlesa Morgana i Corneliusa K. Garrisona spółkę transportową Accessory Transit Company (ATC). Celem Walkera zaś było opanowanie Nikaragui, aby spółka ta mogła zbudować linię kolejową i w ten sposób otworzyć konkurencyjne w stosunku do panamskiego połączenie transoceaniczne o kombinowanym morsko-lądowym charakterze. W rezultacie trwającej kilka miesiący kampanii Walker zdobył 15 października 1855 r. ówczesną stolicę Nikaragui Granadę. W połowie maja 1856 r. rząd ustanowiony przez Walkera został uznany formalnie przez Stany Zjednoczone, co w Wielkiej Brytanii zrodziło podejrzenia, że cała wyprawa nie była prywatnym przedsięwzięciem znanego awanturnika, lecz zaplanowaną akcją amerykańską. Brytyjczycy zaczęli udzielać pomocy państwom środkowoamerykańskim. To samo czynił Yanderbilt, starając się odzyskać utraconą kontrolę nad firmą ATC. Doprowadziło to do podjęcia przez wojska państw środkowoamerykańskich wyprawy przeciwko Walkerowi w 1857 r. Chcąc uniknąć niewoli, lub może i gorszego losu, opuścił on Nikaraguę i l maja 1857 r. poddał się kmd. Henry'emu Davisowi z marynarki amerykańskiej już na terytorium Stanów. W ten sposób zakończyła się wyprawa, która choć podjęta z inicjatywy prywatnej, mogła zmienić układ sił w regionie środkowoamerykańskim oraz stosunki Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
Powracając zaś na moment do traktatu Claytona-Bulwera warto zwrócić uwagę, że fakt szybkiego zakończenia ratyfikacji tego układu świadczył o wielkim zainteresowaniu obu stron szybkim jego wejściem w życie. W odniesieniu zaś do Stanów Zjednoczonych zwracał uwagę fakt, że poparcia traktatowi współtworzącemu południowy kierunek w polityce amerykańskiej udzieliły grupy polityków i biznesu (z Północy) zainteresowane rozwojem ekspansji w stronę krajów na Oceanie Spokojnym i Dalekiego Wschodu.
282
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Spośród krajów azjatyckich uwagę skupiano przede wszystkim na Chinach. Kontakty z nimi, głównie handlowe, rozpoczęły się już w końcu XVIII w. Obroty z Chinami stanowiły w tym czasie 1/7 całości importu amerykańskiego.
Przez pierwsze dziesięciolecia XIX w. Stany Zjednoczone były drugim obok Wielkiej Brytanii partnerem Chin. Nietrudno się też domyślić, że pewne wzorce w tych relacjach, narzucane z czasem Chinom przez Brytyjczyków, były także kopiowane przez Amerykanów. Tak się stało np. wówczas, gdy w rezultacie przegranej wojny opiumowej Chiny przyznały Wielkiej Brytanii w latach 1842 i 1843 prawo prowadzenia handlu aż w pięciu portach, i to na zasadach najwyższego uprzywilejowania. Z podobnymi żądaniami wystąpiła strona amerykańska, która wprawdzie nie brała udziału w wojnie opiumowej, lecz postanowiła wyciągnąć podobne do brytyjskich korzyści z przegranej Państwa Środka. Podpisany w Wanghia 3 lipca 1844 r. traktat dawał Amerykanom identyczne, a pod pewnymi względami nawet większe uprawnienia niż te uzyskane przez Brytyjczyków. Było to pierwsze regularne porozumienie amerykańsko-chińskie, otwierające tym samym rozdział w oficjalnych kontaktach obu państw.
Podobnie jak w tym układzie, tak i w kilkanaście lat później Stany Zjednoczone skorzystały z osłabienia Chin, wynikającego z wojen prowadzonych przez ten kraj z mocarstwami europejskimi. Stwierdzenie to odnosi się do traktatu z Tiencin (Tianjin) zawartego 18 lipca 1858 r., kończącego interwencję brytyjsko-francuską w Chinach. Stany Zjednoczone, pozostając neutralne w czasie kończącego się konfliktu, występowały jednocześnie jako strona porozumienia pokojowego, uzyskując te same co państwa europejskie korzyści w postaci możliwości prowadzenia handlu w kolejnych jedenastu portach chińskich.
Jak zatem widać, istniało w omawianym okresie żywe zainteresowanie utrzymywaniem kontaktów handlowych z Chinami. Jednocześnie widoczne było pojmowanie swego miejsca na rynku chińskim jako wypadkowej stanu relacji pomiędzy państwami europejskimi, głównie Wielką Brytanią a Chinami. Stan ten ulegnie zmianie dopiero po wojnie secesyjnej.
Zupełnie inne podejście prezentowano w Stanach Zjednoczonych w odniesieniu do kontaktów amerykańsko-japońskich. Te były rezultatem polityki realizowanej niejako na własne konto.
Japonia, od połowy XVII w. zamknięta dla Europejczyków, w miarę rozwoju ich kontaktów z Chinami w XIX w. stała się przedmiotem rosnącego zainteresowania różnych państw rozwijających handel z Państwem Środka. W latach czterdziestych XIX w. Rosja, Wielka Brytania i Francja starały się - bez rezultatu - wymóc na władzach japońskich otwarcie co najmniej jednego portu dla celów handlowych. Amerykanie przyłączyli się do tych wysiłków na początku lat pięćdziesiątych.
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
Impulsem była tzw. sprawa "Lagody", statku wielorybniczego, który w styczniu 1849 r. rozbił się u brzegów japońskich, a jego załoga - niesłusznie uznana za szpiegów - była przetrzymywana przez Japończyków w Nagasaki. W rezultacie podjętej przez kmd. Jamesa Glynna z marynarki amerykańskiej misji do Japonii zwolniono marynarzy amerykańskich. Glynn, przybywając do Stanów Zjednoczonych w 1851 r., przywiózł ze sobą raport, w którym zawarł sugestie możliwie szybkiego podpisania traktatu handlowego z Japonią. Sekretarz stanu Daniel Webster zgodził się z tą opinią i już zaczął nawet przygotowywać stosowne instrukcje dla kmd. J.B. Aulicka, który miał udać się w podróż do Japonii. Choroba Webstera wpłynęła jednak na wybór osoby amerykańskiego wysłannika. Został nim kmd. Matthew Perry. Dnia 5 listopada 1852 r. otrzymał zgodę prezydenta Miliarda Fillmore'a na podjęcie misji w celu: 1) uzyskania ochrony dla marynarzy amerykańskich, aby nie powtórzyła się sprawa "Lagody", 2) otwarcia co najmniej jednego portu dla handlu, 3) uzyskania zgody na zakupy węgla dla amerykańskich parowców pływających w tym rejonie Pacyfiku.
Dowodzona przez Perry'ego flotylla czterech jednostek wypłynęła z Norfolk 24 listopada 1852 r., dotarła do Japonii na początku lipca 1853 r. a wpłynęła do zatoki Yedo 14 lipca 1853 r. Tam też Perry przekazał listy od prezydenta Fillmore'a do cesarza, po czym odpłynął, by pozostawić kilka miesięcy do zastanowienia japońskiemu władcy. W połowie lutego 1854 r. Perry powrócił do Japonii, tym razem już z siedmioma okrętami. Podjęte przez niego rokowania z władzami japońskimi (dla których przebiegu niemałe znaczenie miała manifestacja osiągnięć amerykańskiej techniki; okręty parowe, zaprezentowane Japończykom modele telegrafu i kolei) zostały zakończone podpisaniem 31 marca 1854 r. traktatu w Kanagawa. Stwierdzano w nim stan przyjaznych stosunków między obydwoma państwami. Z konkretnych zaś zapisów należy podkreślić decyzję o otwarciu dla handlu amerykańskiego portów Hakodate i Shimoda (tam też miał rezydować konsul amerykański). Traktat wprowadzał jednocześnie klauzulę najwyższego uprzywilejowania w stosunkach handlowych obu krajów. Perry'emu nie udało się jednak uzyskać zgody na stałe zakupy węgla w Japonii.
Traktat ten dał podstawy amerykańskiej obecności w Japonii, która - na prawach wyłączności - poszerzała się systematycznie dzięki operatywności pierwszego konsula Stanów Zjednoczonych w Japonii, Townsenda Harrisa. Po objęciu urzędu w 1855 r. doprowadził w następnych latach do zawarcia istotnych porozumień handlowych. Pierwsze, podpisane 18 czerwca 1857 r., otwierało Nagasaki dla handlu amerykańskiego. Drugie, z 29 lipca 1858 r., określało liczbę (6) portów, w których Amerykanie mogli prowadzić działalność handlową, ustalało poziom taryf celnych we wzajemnych obrotach (5-32%), przewidywało wymianę misji dyplomatycznych, zezwalało na podjęcie przez Stany Zjednoczone misji dobrej woli w razie konfliktu Japonii
284
KRZYSZTOF MICHAŁEK
i innych państw (europejskich), a w końcu zezwalało na otworzenie w trzech portach składów i baz paliwowych dla statków amerykańskich. Warto także podkreślić znaczenie tego porozumienia jako swego rodzaju wzorcowego dokumentu dla zawieranych w następnych czterdziestu latach układów z krajami europejskimi. Jeśli zatem w kontaktach z Chinami Stany Zjednoczone odnosiły korzyści będące rezultatem działań państw europejskich, to w stosunkach z Japonią same przecierały szlaki dla innych.
Stwierdzając fakt żywego zainteresowania środowisk politycznych oraz grup biznesu z Północy nowymi możliwościami ekspansji handlowej w krajach Dalekiego Wschodu, nie można zapomnieć o tradycyjnym kierunku myślenia w polityce zagranicznej. W nim zaś mieściły się stosunki z północnym sąsiadem, a zatem posiadłościami brytyjskimi w Ameryce, głównie Kanadą.
W latach 1848-1861 doszło do swego rodzaju odprężenia w relacjach w tzw. trójkącie atlantyckim, obejmującym Stany Zjednoczone, Kanadę i Wielką Brytanię. Postawy związane z chęcią przejęcia Kanady, tak widoczne we wcześniejszych dziesięcioleciach, zaczęły ustępować dążeniu do uzyskania rozwiązań kwestii spornych, tak by satysfakcjonowało to wszystkie zainteresowane strony.
Zmiany te dobrze obrazuje dość słaby oddźwięk po stronie amerykańskiej na tzw. manifest montrealski, ogłoszony w 1849 r. przez grupę kupców z Montrealu opowiadających się za dobrowolnym przyłączeniem (głównie ze względu na potencjalne korzyści ekonomiczne) Kanady do Stanów Zjednoczonych. Również zawarcie traktatu o wzajemności handlu (Reciprocity Treaty) pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią (5 czerwca 1854 r.) świadczyło o chęci rozwiązania od dawna ciągnących się spraw konfliktowych. Zawarte w nim np. regulacje dotyczące praw połowu (rybacy amerykańscy mogli łowić na wodach przybrzeżnych brytyjskich posiadłości w Ameryce Północnej, a Brytyjczycy na wodach amerykańskich do 35 równoleżnika) kończyły trwający od końca lat trzydziestych XIX w. spór w tej sprawie. Obie strony czyniły także koncesje związane z żeglugą śródlądową. Amerykańscy kupcy mogli korzystać z Rzeki św. Wawrzyńca, a kupcy z Kanady z jeziora Michigan. Traktat regulował również kwestie taryf celnych. Zostały one znacznie obniżone, a w niektórych grupach asortymentowych (np. drewno) całkowicie zlikwidowane.
Warte podkreślenia w omawianym traktacie jest i to, że kończąc szereg konfliktów z przeszłości, stawał się jednocześnie dobrą gwarancją stabilnych stosunków w trójkącie atlantyckim w przyszłości. Miał bowiem obowiązywać dziesięć lat. Gdyby nie wojna secesyjna, oczekiwania twórców układu zostałyby w pełni spełnione.
Wojna secesyjna z lat 1861-1865 oprócz militarnego i politycznego miała także swój międzynarodowy wymiar. Wyznaczały go starania Unii o utrzymanie państw trzecich z dala od konfliktu oraz wysiłki Konfederacji, by uzyskać
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
285
z ich strony pomoc - od dyplomatycznej począwszy na finansowej i wojskowej skończywszy. Niemałe też znaczenie dla przebiegu wojny miał sposób jej widzenia przez różne państwa europejskie zainteresowane biegiem wydarzeń w Stanach Zjednoczonych.
Gdy mowa o planach Unii i Konfederacji związanych ze stosunkami z zagranicą, to w odniesieniu do tej pierwszej należy zwrócić uwagę na memorandum sekretarza stanu, Williama Sewarda, z l kwietnia 1861 r. (Fool's Day Memorandum), a tej drugiej - na tzw. teorię królowania bawełny (King Cotton Theory). Tak zwane primaaprilisowe memorandum Sewarda kierowane do prezydenta Abrahama Lincolna zawierało projekt zbrojnego wystąpienia przeciwko któremuś z państw europejskich (Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii lub Rosji). W wojnie z wrogiem zewnętrznym widział bowiem Seward szansę na zażegnanie konfliktu wewnętrznego. Pomysł ten nie zyskał jednak uznania prezydenta, który zdecydowanie go odrzucił.
Podczas gdy ważyły się losy projektu Sewarda, w Konfederacji podjęto pierwsze działania w celu realizacji powstałej jeszcze przed wojną koncepcji opartej na "teorii królowania bawełny". Głęboko tkwiąca korzeniami w realiach społeczno-ekonomicznych Południa, a sformułowana w połowie lat pięćdziesiątych XIX w. głosiła, że produkowana na Południu bawełna pozostaje surowcem strategicznym, gdyż bez niej niemożliwy będzie niezakłócony rozwój produkcji przemysłu tekstylnego w wielu krajach europejskich (dostawy z Południa stanowiły 75-93% importu tego surowca do państw starego kontynentu). Według twórców owej teorii wstrzymanie dostaw bawełny oznaczać miało automatyczną ruinę przemysłu danego kraju, a w tych spośród nich, w których spory procent ludności utrzymywał się bezpośrednio z pracy w przemyśle tekstylnym (przede wszystkim Wielkiej Brytanii, w mniejszym stopniu Francji), grozić to mogło rewolucją społeczną.
Po utworzeniu Konfederacji większość jej polityków uznała za konieczne zaadaptować te teorie do stosunków, jakie planowano nawiązać z krajami starego kontynentu. Już 12 lutego 1861 r. Kongres uchwalił rezolucję w sprawie wysłania delegacji, która miała zainicjować w Europie rozmowy na temat podjęcia kontaktów dyplomatycznych i handlowych. Najzagorzalsi zwolennicy "teorii królowania bawełny" próbowali stawiać sprawę na ostrzu noża, proponując w razie odmowy uznania dyplomatycznego wprowadzenie embarga na dostawy bawełny do danego kraju. Ostatecznie jednak udający się do Europy komisarze dyplomatyczni - William Yancey, Pierre Rost i Dudley Mann - zostali wyposażeni przez ówczesnego sekretarza stanu, Roberta Toombsa, w instrukcje przewidujące prowadzenie przez nich rozmów w znacznie łagodniejszej formie.
Wyjeżdżając z Konfederacji w okresie pokoju, przybyli do Wielkiej Brytanii już po wybuchu wojny secesyjnej. W kilka dni po otrzymaniu pierwszych wiadomości na ten temat królowa Wiktoria podpisała proklamację
KRZYSZTOF MICHAŁEK
neutralności (13 maja 1861 r.). Zawierała ona także punkt o uznaniu Konfederacji za stronę wojującą. W ślad za brytyjskim podążyły i rządy innych państw, wydając podobne akty i podejmując rozmowy z delegacją konfederac-ką, ale bez dania jej żadnych zobowiązań.
Pierwsze rezultaty misji Yanceya, Rosta i Manna, choć mniejsze niż oczekiwano, były jednak na tyle zachęcajęce, że w końcu sierpnia 1861 r. Jefferson Davis postanowił mianować stałych komisarzy dyplomatycznych w Wielkiej Brytanii (Jamesa Masona) i Francji (Johna Slidella), a jednocześnie zastosować w praktyce "teorię królowania bawełny", aby poprzez embargo na dostawy bawełny do Europy wymóc korzystne dla Konfederacji decyzje w sprawie uznania dyplomatycznego.
W czasie podróży Masona i Slidella do Europy wydarzył się incydent, który szybciej, niż przypuszczano w Richmond, mógł zmienić losy wojny. Dnia 8 października 1861 r. brytyjski statek "Trent", którym płynęli komisarze, został zatrzymany nie opodal wysp Bahama przez USS "San Jacinto". Dowódca tego okrętu kpt. Charles Wilkes zarządził przeprowadzenie rewizji na pokładzie "Trenta", a po zidentyfikowaniu Masona i Slidella obu ich aresztował.
Akcja ta stała się powodem niezwykle ostrego kryzysu w stosunkach Unii z Wielką Brytanią. Wilkes w jaskrawy sposób naruszył bowiem normy prawa międzynarodowego, stwarzające wprawdzie możliwości przeszukania "Trenta", ale zabraniające zatrzymania kogokolwiek. Oburzenie w Wielkiej Brytanii było tak duże, że zaczęto sposobić się do wojny. W końcu listopada wydano rozkaz stacjonującej w Kanadzie flocie, by podjęła przygotowania do operacji przeciwko portom Unii. Wysłano liczący 11 tyś. żołnierzy korpus celem wzmocnienia obrony Kanady, równocześnie mobilizując tamtejsze oddziały milicji. Pewne zmniejszenie gorączki wojennej przyniosła żałoba po śmierci księcia Alberta (16 grudnia), męża królowej Wiktorii. Gdy zaś w końcu (26 grudnia) rząd Lincolna podjął decyzję o zwolnieniu komisarzy, kryzys minął już swój punkt krytyczny, a nastroje zaczęły stopniowo opadać.
Osad, pozostały w stosunkach Unii i Wielkiej Brytanii po sprawie "Trenta", łącząc się z negatywnymi ocenami stanu blokady i współgrając ze skutkami embarga wprowadzonego przez administrację Davisa na dostawy bawełny, tworzył w ciągu 1862 r. korzystny dla Konfederacji klimat, w którym rodziły się inicjatywy przyjścia jej z dyplomatyczną pomocą. Podejmowali je członkowie wpływowego lobby prokonfederackiego (William S. Lindsay, John A. Roebuck, John Laird), działającego w Wielkiej Brytanii. Doprowadzili oni m.in. do tego, że dwukrotnie (lipiec 1862 i czerwiec 1863) sprawa uznania Konfederacji stała się przedmiotem debaty parlamentarnej. Jesienią 1862 r. rozważał te sprawy również rząd brytyjski. Zamierzał on podjąć wspólną z kilkoma państwami europejskimi akcję mediacyjną. Jej celem miało być otworzenie portów Konfederacji oraz podjęcie bezpośrednich rokowań przez
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
strony wojujące, w razie zaś odrzucenia tego projektu przez Unię - uznanie dyplomatyczne rządu Davisa. Wiadomości na temat bitwy nad Antietam (17 września 1862 r.), napływające od końca września, przekonały gabinet brytyjski do powstrzymania się z realizacją tego projektu. Z tego samego powodu Wielka Brytania nie przyłączyła się do proponowanej przez Napoleona III w listopadzie 1862 r. wspólnej z Rosją akcji mediacyjnej. Pomimo wzrostu znaczenia lobby prokonfederackiego w Wielkiej Brytanii oraz umiejętnie prowadzonej przez wysłanników rządu Davisa propagandy (już od maja 1862 r. konfederaci wydawali w Londynie własne pismo "Index Weekly"), w latach następnych rząd brytyjski był coraz dalszy od idei bezpośredniego angażowania się w konflikt amerykański.
Złożyło się na to wiele czynników, w tym stopniowe zmniejszanie się skutków embarga konfederackiego w rezultacie napływu pewnych dostaw bawełny ze źródeł zastępczych (Indii, Turcji, Egiptu oraz Unii), przy jednocześnie rosnącym znaczeniu dostaw zboża amerykańskiego importowanego w latach 1863-1864 na skutek kolejnych nieurodzajów na Wyspach Brytyjskich. Niemałe też znaczenie miało zdecydowanie dyplomatów Unii, podejmujących różnego rodzaju akcje w celu udaremnienia poczynań komisarzy konfederackich, zamawiających coraz to nowe okręty w stoczniach brytyjskich. Na początku września 1863 r. doszło na tym tle do kryzysu w stosunkach unijno-brytyjskich; poseł amerykański, Charles F. Adams, zagroził wojną, jeśli port w Liverpoolu opuszczą dwa pancerniki budowane dla Konfederacji (tzw. okręty Lairda), Rząd brytyjski ustąpił, co oznaczało faktyczny koniec realizowanej od połowy 1861 r. operacji budowy floty konfederackiej w stoczniach brytyjskich.
Rząd Davisa uzyskał w czasie wojny znacznie więcej przejawów poparcia ze strony Francji. Mniejszy związek miało to z uzależnieniem tego kraju od dostaw bawełny z Południa, a większy z planami politycznymi Napoleona III. W grudniu 1861 r. rozpoczęła się podjęta z inicjatywy Francji interwencja zbrojna w Meksyku. Formalnie celem jej było wyegzekwowanie od rządu Benito Juareza spłaty zaciągniętych we Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii pożyczek. Początkowo wzięły w niej udział wojska ekspedycyjne tych trzech państw. Kiedy okazało się, że Francja pragnie wykorzystać wyprawę w celu opanowania Meksyku i stworzenia zeń protektoratu, Hiszpania i Wielka Brytania wycofały się. W tej sytuacji naturalnym sojusznikiem Francji mogła stać się Konfederacja.
Z tego powodu Napoleon III osobiście angażował się w sprawy Konfederacji, występując do rządu brytyjskiego ze wspomnianą wcześniej propozycją mediacji, a następnie w styczniu 1863 r. kierując ją bezpośrednio do rządu Lincolna. Za zgodą cesarza konfederaci mogli wiosną 1863 r. przenieść do Francji budowę floty. Już w połowie tego samego roku budowano w Bordeaux i Nantes aż sześć okrętów, w tym dwa pancerniki.
l
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Polityka Francji wobec Konfederacji nie była jednak także wolna od pewnych dwuznaczności. Już bowiem w sierpniu 1862 r. konsul francuski w Galveston, Bernard Theron, sondował możliwość oderwania od Konfederacji Teksasu, zwracając się z podobną ofertą do gubernatora tego stanu, Francisa R. Lubbocka. Na początku listopada 1863 r. flota francuska zaczęła blokować położony w pobliżu granicy z Teksasem port Matamoros - niezwykle ważny dla Konfederacji ośrodek handlu tranzytowego - chcąc ułatwić w ten sposób opanowanie go przez wojska lądowe. Na sugestie Slidella, że z większym pożytkiem byłoby dla obu stron, gdyby okręty francuskie skierowały się przeciwko blokadzie realizowanej przez Unię, komisarz usłyszał w Paryżu, iż marynarka nie ma zamiaru rozszerzać sfery swojego działania na północ od Rio Grandę. Wszelkie złudzenia prysły, kiedy w kwietniu 1864 r. wyszły na jaw szczegóły porozumienia zawartego przez Francję z Unią w sprawie odbioru z portów objętych blokadą marynarki amerykańskiej ponad 9 tyś. beczek tytoniu zakupionego jeszcze wiosną 1861 r. Składowany na terenie portów konfederackich, miał zostać odebrany w ciągu pięciu miesięcy od podpisania wspomnianej umowy, a Unia zobowiązała się czasowo zawiesić blokadę.
Pozbawiona sojuszników Konfederacja starała się od kwietnia 1864 r., a zatem po objęciu tronu meksykańskiego przez Maksymiliana I, zainteresować nowego władcę możliwością sojuszu polityczno-wojskowego skierowanego przeciwko Unii. Pomysł ten, podobnie jak odmowa zakończenia wojny na warunkach likwidacji państwa konfederackiego - propozycja zgłoszona w podjętych w lipcu 1864 r. bezpośrednich rozmowach emisariuszy gen. Ulyssesa Granta z Davisem, a ponowiona w lutym 1865 r. w czasie rokowań Lincolna i Sewarda z Alexandrem Stephensem, Hunterem i Campbellem w Hampton Roads - świadczyły o tym, że konfederaci byli zdecydowani walczyć do końca. Wolę ich oporu wzmagała świadomość, że ostateczne rozstrzygnięcie wojny pojmować należy nie tylko w kategoriach sukcesu militarnego, ale także, a może nawet przede wszystkim, zwycięstwa wartości różniących obie strony.
Po zakończeniu wojny secesyjnej polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych przez pewien czas wciąż koncentrowała się na problemach mających swe źródła w wydarzeniach z lat 1861-1865. Jednym z nich była interwencja francuska w Meksyku, którą Stany Zjednoczone traktowały jako jawne naruszenie doktryny Monroego.
Koniec wojny secesyjnej, zwalniając ponadmilionową armię Unii, stwarzał administracji Andrew Jacksona możliwość ostatecznego rozwiązania problemu meksykańskiego. W grę wchodziła akcja dyplomatyczna, wsparta groźbą użycia siły. Za pierwszym wariantem opowiadali się wojskowi generałowie Ulysses Grant i Philip Sheridan, za drugim rozwiązaniem - sekretarz stanu William Seward. Formuła przez niego proponowana ostatecznie też zwyciężyła.
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
Tuż po wygaśnięciu działań wojennych gen. Grant skierował liczący 50 tyś. żołnierzy korpus gen. Sheridana w rejon pogranicza Teksasu i Meksyku, by nawiązać tam kontakt z oddziałami Benito Juareza i przekazać im broń z arsenałów w Baton Rouge, nadając przy tym możliwie szeroki rozgłos całej sprawie. Pierwsza próba nawiązania współpracy z siłami Juareza nie powiodła się. Kolejną, tym razem już udaną, Sheridan podjął na jesieni tego samego roku. W początkach października 30 tyś. sztuk broni zostało przekazane Meksykanom.
Oczywiście, francuski poseł w Waszyngtonie, markiz Charles Francois de Montholon, żywo protestował, równocześnie przekazując do Paryża alarmistyczne wieści na temat aktualnego i przewidywanego rozwoju wydarzeń. Pod ich wpływem francuski minister spraw zagranicznych, Drouyn de L'Huys, zgłosił posłowi amerykańskiemu we Francji, Johnowi Bigelowi, ofertę wycofania armii z Meksyku pod warunkiem utrzymania na tronie Maksymiliana. Wprawdzie Seward na nią nie przystał, ale już osiągnął to, co było celem manifestacji zbrojnej Sheridana - skłonienie Francji do myśli o wycofaniu armii z Meksyku. W celu podjęcia bezpośrednich rozmów na ten temat Seward wysłał do Paryża gen. Johna M. Schofielda. Do zadań generała należało także takie pokierowanie sprawami, aby rząd francuski nie tylko wycofał swoje wojska z Meksyku, ale i odstąpił od popierania Maksymiliana.
Przybyły z końcem roku do Francji Schofield odniósł sukces. Już w połowie stycznia 1866 r. cesarz Francuzów przesłał do marszałka Archille'a F. Bazaine'a rozkaz stopniowego wycofywania z Meksyku podległych mu oddziałów. Na początku kwietnia tego samego roku wiadomość ta została ogłoszona w prasie francuskiej. Do końca marca następnego roku wszystkie oddziały sił ekspedycyjnych opuściły Meksyk. Oznaczało to koniec panowania Maksymiliana, który został wkrótce obalony przez siły republikańskie. Pojma-ny i skazany na śmierć, został rozstrzelany w mieście Meksyk 19 czerwca 1867 r. W ten sposób zakończyło się nie tylko jego krótkie panowanie, ale i marzenia Napoleona III o rozciągnięciu wpływów francuskich na kraje latynoamerykańskie. Dla Stanów Zjednoczonych oznaczało to wyeiliminowa-nie z kraju sąsiedzkiego wpływów mocarstwa europejskiego i tym samym pierwszy poważny sukces w egzekwowaniu doktryny Monroego. Oznaczało to także stopniową amerykanizację Meksyku, dokonującą się - głównie w sferze gospodarczej - w kolejnych dziesięcioleciach XIX w.
Także w okresie wojny secesyjnej miały swe źródła napięcia w stosunkach amerykańsko-brytyjskich, uwidocznione w pierwszych latach po jej zakończeniu. Najpoważniejszą kwestią był problem roszczeń Stanów Zjednoczonych wysuwanych w związku ze stratami, jakie flocie Unii zadały krążowniki Konfederacji, zbudowane w stoczniach brytyjskich. Amerykanie żądali odszkodowań za straty bezpośrednie (obliczane na 15 min dolarów) i pośrednie (około 110 min dolarów). Ponadto oskarżali Brytyjczyków o to, że pomoc
290 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
udzielana przez nich konfederatom wydłużyła dwukrotnie czas trwania wojny, przynosząc Unii dodatkowe straty rzędu 2 mld dolarów. "Sprawa Alabamy", jak w skrócie nazywano cały problem, nie ograniczała się zatem jedynie do odszkodowań za zniszczone przez ten okręt statki amerykańskie. Równie istotne znaczenie miało ewentualne przyznanie przez stronę brytyjską, że przyjęta przez ten kraj postawa wobec wojny secesyjnej daleka była od formalnie deklarowanej neutralności.
Zbyt duża rozbieżność stanowisk pomiędzy stronami konfliktu powodowała, że nie szybko mogło dojść do jego rozwiązania. W dodatku do "sprawy Alabamy" dochodziły kolejne problemy, dotyczące m.in. trwałości stanu posiadania Wielkiej Brytanii w Ameryce. W latach 1866-1871 pogranicze amerykańs-ko-kanadyjskie było widownią wielu akcji dywersyjnych podejmowanych przez Amerykanów irlandzkiego pochodzenia, należących do organizacji zwanej Braterstwem Fenian (Fenian Brotherhood). Realizowane przez siebie operacje traktowali oni jako fragment walki o niepodległość Irlandii.
Administracja Johnsona, a następnie Ulyssesa Granta, oficjalnie odżegnywała się od poparcia dla Fenian, kierując przeciwko nim oddziały wojskowe i aresztując przywódców. Jednocześnie jednak w Kongresie politycy tej rangi, co przewodniczący senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, Charles Sumner, występowali z żądaniami aneksji Kanady jako swego rodzaju rekompensaty za wszystkie straty poniesione przez Unię z winy Wielkiej Brytanii. Odpowiedni wniosek w tej sprawie został zaprezentowany w Kongresie w lipcu 1866 r., nie zyskując jednak większości głosów.
Sygnały znamionujące chęć obu stron do rozwiązania narastających konfliktów przyniósł rok 1869. W połowie stycznia tego roku podpisano układ, zwany od nazwisk negocjatorów: lorda George'a W. Clarendona (Wielka Brytania) i Reverdy'ego Johnsona (Stany Zjednoczone), układem Clarendona-Johnsona. Porozumienie to wprawdzie dotyczyło wszystkich amerykańskich żądań odszkodowań za różne straty poniesione w latach 1853-1869, ale wyłączyło kwestię brytyjskiej odpowiedzialności za straty zadane flocie Unii przez krążowniki konfederackie. Problem ten miał się stać przedmiotem badań specjalnej mieszanej komisji. W podjętej w marcu debacie ratyfikacyjnej układ spotkał się ze zdecydowaną krytyką wspomnianej senackiej Komisji, kierowanej przez Charlesa Sumnera. Opozycja spowodowana była zarówno względami merytorycznymi, jak i niechęcią Kongresu wobec osoby prezydenta, który popierał omawiane porozumienie. W efekcie Senat odrzucił układ stosunkiem głosów 54 do l.
Decyzja ta wywołała poważne ochłodzenie w stosunkach obu krajów. Zostało ono przełamane dopiero w dwa lata później. Pod wpływem niekorzystnej sytuacji międzynarodowej w Europie (wybuch wojny francusko-pruskiej, napięcia w stosunkach rosyjsko-tureckich) Wielka Brytania postanowiła wyciszyć wszystkie wcześniejsze konflikty ze Stanami Zjednoczonymi. W końcu
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
stycznia 1871 r. oba rządy przyjęły decyzję o powołaniu mieszanej ośmio-osobowej komisji, która miała przedyskutować wszystkie problemy, włączając w to "sprawę Alabamy", i wypracować odpowiedni układ. W rezultacie prac przez nią prowadzonych uzgodniono tekst traktatu, podpisanego 8 maja 1871 r. przez sekretarza stanu Hamiltona Fisha i brytyjskiego gubernatora Kanady sir Johna Rose'a. Traktat, od miejsca zawarcia zwany waszyngtońskim, przewidywał m.in. powołanie międzynarodowej komisji arbitrażowej, która określiłaby wysokość odszkodowań przypadających Stanom Zjednoczonym.
Wspomniana komisja podjęła prace w grudniu tego samego roku w Genewie, przedstawiając w połowie września 1872 r. ostateczny werdykt. Wielka Brytania została zobowiązana do wypłacenia Stanom Zjednoczonym odszkodowań na sumę 15,5 min dolarów za straty poniesione w wyniku operacji pięciu okrętów konfederackich zbudowanych w Wielkiej Brytanii. Z kolei strona amerykańska miała wypłacić blisko 7,5 min dolarów tytułem odszkodowań na rzecz obywateli brytyjskich, którzy ponieśli straty w rezultacie bezprawnie podejmowanych przez część dowódców marynarki amerykańskiej zatrzymań statków handlowych, pływających w pobliżu objętych blokadą wybrzeży konfederackich. Decyzje te wraz z uregulowaniami prawnymi dotyczącymi praw połowu u wybrzeży kanadyjskich (Amerykanie wypowiedzieli traktat o wzajemności w handlu w 1866 r.) oraz gwarancjami bezpieczeństwa dla Kanady zawartymi w traktacie waszyngtońskim zamknęły ostatecznie okres konfliktów pomiędzy Wielką Brytanią a Stanami w związku z wydarzeniami z lat wojny secesyjnej.
Wraz z wygaśnięciem działań wojennych w 1865 r. pojawiły się warunki do wznowienia wstrzymanej przez dotychczasowy bieg wydarzeń ekspansji kontynentalnej. Wprawdzie wciąż było daleko do tego, aby powiedzieć, że cały obszar kraju został już zasiedlony i zagospodarowany, to jednocześnie faktem pozostaje, iż w dwa lata od zakończenia wojny secesyjnej terytorium Stanów Zjednoczonych powiększyło się w stopniu porównywalnym tylko do tego, kiedy kupiono Luizjanę. W 1867 r. Stany Zjednoczone weszły w posiadanie Alaski.
Już w 1854 r. Departament Stanu wystąpił do rządu rosyjskiego z propozycją - ponowioną następnie w 1859 r. - nabycia tego obszaru, przez który planowano poprowadzić transkontynentalny kabel telegraficzny. Ponieważ pierwszy kabel położony w 1859 r. uległ uszkodzeniu, a w 1866 r. zakończono budowę drugiego, prowadzącego przez Atlantyk, więc idea lądowego połączenia telegraficznego upadła. Nie oznaczało to wszak poniechania planów zakupu Alaski. Świeże, wyniesione bowiem z lat wojny secesyjnej doświadczenia, związane z operacjami konfederackiego krążownika "Shenandoah" na Morzu Ochockim i Morzu Beringa, wskazywały na istotne znaczenie baz morskich, które można było zbudować na Alasce, dla dalszego rozwoju amerykańskiego handlu w północnych rejonach Oceanu Spokojnego.
KRZYSZTOF MICHAŁEK
292
Wychodząc z tego założenia Seward ponowił w 1866 r. składaną przed wojną propozycję zakupu Alaski. Tym razem spotkała się ona z przychylnym odzewem ze strony Petersburga. Rząd carski, potrzebując pieniędzy, a jednocześnie zdając sobie sprawę z trudności obrony Alaski w razie jakiegoś konfliktu zbrojnego, wolał zawczasu pozbyć się tego obszaru, a z dwóch potencjalnych nabywców - Stanów Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii - zdecydowanie wolał pierwszego.
,Wyspa Wrangfa MORZE
ARKTYCZNE
Przyt. Barrow '
W. Sw. Wawrzyńca
W-yO^ Królowe) Chartotty\-fc>
500 tan
43. Alaska
Kwestią otwartą pozostawała natomiast cena: strona rosyjska proponowała 10 min dolarów, a Seward zgłaszał 5 min. Ostatecznie w podpisanym 30 marca 1867 r. traktacie zgodzono się na cenę 7,2 min dolarów. Traktat ratyfikowano w kilka dni po jego podpisaniu, ale ponad rok czekano na uchwałę Izby Reprezentantów o przeznaczeniu odpowiednich środków na sfinansowanie owej transakcji. Różnice interesów pomiędzy reprezentantami Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża sprawiły, że nawet po formalnym przejęciu terytorium Alaski przez władze amerykańskie (12 października
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
293
1867 r.) toczyły się w Kongresie spory na temat sensowności dokonanego zakupu. Dopiero 14 lipca 1868 r. Izba Reprezentantów przyznała środki na spłatę przejętego już terytorium. W tych dość osobliwych okolicznościach Stany Zjednoczone powiększyły o 1/5 swoje terytorium.
Jakby w cieniu tej operacji znalazła się inna przeprowadzona w tym czasie transakcja zakupu duńskich posiadłości na Morzu Karaibskim. Doświadczenia z minionej wojny - zwłaszcza te związane z funkcjonowaniem blokady - oraz przewidywane w przyszłości korzyści w postaci możliwości stworzenia baz morskich, z których łatwo byłoby kontrolować strefę planowanego kanału międzyoceanicznego, sprawiły, że sekretarz stanu Seward i sekretarz marynarki Gideon Welles zgłosili w styczniu 1866 r. rządowi duńskiemu propozycję odkupienia wysp: Saint Thomas i Saint John z archipelagu Wysp Dziewiczych. Strona duńska podjęła rozmowy, ale chcąc zniechęcić swoich partnerów zaproponowała cenę wyjściową 20 min dolarów, stopniowo jednak ją redukując. Podpisany 24 października 1867 r. w Kopenhadze układ przewidywał zrzeczenie się praw Danii do tych wysp za 7,5 min dolarów, lecz po wcześniejszym przeprowadzeniu plebiscytu wśród ludności wysp. Jeśli procedura ratyfikacyjna w Daniii zakończyła się szybko, to w Stanach Zjednoczonych ciągnęła się aż do marca 1870 r. Początkowo Senat w ogóle nie zajmował się tą sprawą, kiedy zaś ostatecznie podjął decyzję, opozycja przeciwko układowi okazała się tak duża, że nawet nie został on poddany głosowaniu. Stany Zjednoczone weszły w posiadanie Wysp Dziewiczych dopiero w XX w., za czasów administracji Woodrowa Wilsona.
W 1867 r. William H. Seward nawiązał także rozmowy z władzami Dominikany, zagrożonej możliwością wchłonięcia jej przez Haiti, na temat przyłączenia tego kraju do Stanów Zjednoczonych. Dla strony amerykańskiej wychodząca z Santo Domingo inicjatywa stwarzała doskonałą okazję do realizacji zamierzeń Departamentu Marynarki, pragnącego zbudować w zatoce Samana bazę morską. Wprawdzie pierwsze rozmowy, podjęte na miejscu przez Sewarda, nie zostały zakończone układem, ale przygotowano grunt pod dalsze negocjacje. Po zmianie administracji prowadził je dalej, choć już bez aż tak dużego entuzjazmu jak poprzednik, Hamilton Fish. Pośrednikiem został gen. Orville H. Babcock. Na początku września 1869 r. podpisał on nieformalne porozumienie, na mocy którego Stany Zjednoczone miały przyłączyć Dominikanę, oferując za to jej rządowi 1,5 min dolarów, bądź też wydzierżawić za cenę 2 min dolarów zatokę Samana na 99 lat. Umowa ta, choć nie bez oporów ze strony sekretarza stanu, przyjęła w końcu tego roku formę traktatu. W styczniu 1870 r. rozpoczęła się procedura ratyfikacyjna, zakończona w czerwcu, kiedy okazało się, że układ o aneksji nie uzyskał w Senacie kwalifikowanej większości 2/3, a drugi z nich (układ o dzierżawie) nawet nie został poddany pod głosowanie.
Istotnym problemem z zakresu polityki zagranicznej, który z początkiem
294
KRZYSZTOF MICHAŁEK
lat siedemdziesiątych XIX w. zaczął zaprzątać uwagę polityków amerykańskich, był stosunek do rozpoczętej jesienią 1868 r. wojny o niepodległość Kuby. Ogłoszenie przez rząd powstańczy w październiku tego roku niepodległości postawiło przed administracją Johnsona problem podobny do tego, jaki miały do rozstrzygnięcia państwa europejskie, kiedy wybuchła wojna secesyjna. Ustępujący prezydent pozostawił go następcy, Grant zaś z kolei oddał inicjatywę w ręce sekretarza stanu Hamiltona Fisha. Ten, korzystając z pośrednictwa posła amerykańskiego w Madrycie, gen. Daniela E. Sicklesa, podjął w końcu czerwca 1869 r. negocjacje z rządem hiszpańskim, proponując mu uznanie niepodległości Kuby w zamian za gwarantowanie przez Stany Zjednoczone odszkodowania w wysokości 50 min dolarów. Hiszpania odrzuciła jednak tę propozycję. To zaś, w powiązaniu z rozwijającą się wojną o niepodległość na Kubie oraz planami interwencyjnymi, tworzonymi w amerykańskim Departamencie Wojny, spowodowało, że prezydent postanowił przyjąć bardziej zdecydowaną politykę i uznać rząd powstańczy. W połowie sierpnia
1869 r. prezydent przedstawił sekretarzowi stanu do podpisu deklarację neutralności, która jednocześnie zawierała punkt o uznaniu powstańców za stronę wojującą. Hamilton Fish odmówił jednak, uznając, że ogłoszenie takiej deklaracji doprowadzi do poważnego zaostrzenia stosunków z Hiszpanią, być może nawet do wojny. Podobną postawę przyjął także później, gdy w czerwcu
1870 r. Kongres debatował nad rezolucją w sprawie ogłoszenia rządu powstańczego stroną wojującą. Stanowcza postawa sekretarza stanu dała ten skutek, że prezydent przesłał Kongresowi specjalny apel, aby ten poniechał myśli o głosowaniu. Ostatecznie Kongres przyjął 16 czerwca 1870 r. uzupełnioną poprawkami rezolucję, w której wyrażono sympatię dla powstańców, eliminując jednak punkt dotyczący uznania ich za stroną wojującą.
Nie oznaczało to jednak końca problemu kubańskiego w polityce amerykańskiej okresu administracji Granta. Podobnie jak przed wojną secesyjną, tak i obecnie powstańców kubańskich wspierali bądź to imigranci z wyspy osiedleni w Stanach Zjednoczonych, bądź sami Amerykanie. Poparcie to doprowadziło oba państwa na krawędź wojny. Powodem stało się zatrzymanie 7 listopada 1873 r. przez hiszpański okręt wojenny płynącego pod flagą amerykańską statku "Yirginius". Hiszpański dowódca, po odkryciu na pokładzie broni i będąc przekonany, iż pasażerowie zamierzają wziąć udział w powstaniu, postanowił rozstrzelać wszystkich zatrzymanych. W dniach 7 i 8 listopada zabito 53 członków załogi "Yirginiusa" oraz niektórych spośród pasażerów. Dalsi uniknęli śmierci tylko ze względu na to, że z interwencją pospieszył brytyjski okręt wojenny "Niobe". Jego dowódca zagroził, że w razie kontynuowania egzekucji zaatakuje Santiago de Cuba, w pobliżu którego cały incydent miał miejsce.
Gdyby w ówczesnych planach amerykańskich leżało przejęcie Kuby, wypadek z "Yirginiusem" byłby najlepszym z możliwych pretekstów, i choć na
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
Wschodnim Wybrzeżu faktycznie zaczęły się pojawiać w prasie nawoływania do wojny z Hiszpanią, to jednak jej prowadzenie nie mieściło się w planach administracji Granta. Już pod koniec listopada obie strony osiągnęły porozumienie, na mocy którego Stany Zjednoczone - po uznaniu, że statek należał do kubańskiego emigranta przebywającego w Stanach Zjednoczonych, ale bez obywatelstwa tego kraju, a w związku z tym jednostka nieprawnie nosiła banderę amerykańską - rezygnowały z oficjalnych przeprosin, natomiast Hiszpania zgodziła się wypłacić 80 tyś. dolarów odszkodowań rodzinom zabitych na pokładzie "Yirginiusa". W ten sposób incydent, choć wyglądał niezwykle dramatycznie, w ostatecznym rozrachunku nie doprowadził do czynnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych po stronie powstańców.
W latach późniejszych, jak np. w listopadzie 1875 r., Hamilton Fish groził podjęciem wspólnej z państwami europejskimi interwencji w celu zakończenia wojny na Kubie. Wobec braku poparcia ze strony Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec i Włoch skończyło się tylko na groźbach. Wojna na Kubie wygasła w trzy lata później.
Okres po zakończeniu wojny secesyjnej przyniósł wiele faktów świadczących o rozwoju kierunku dalekowschodniego w polityce amerykańskiej. Stopniowa kolonizacja Zachodu i postępujący szybki rozwój Zachodniego Wybrzeża sprawiły, że u wielu polityków krajowego formatu rosnąć poczęło zainteresowanie wyspami na Oceanie Spokojnym.
Wśród nich były Hawaje, które już w latach pięćdziesiątych XIX w. zamierzano zaanektować. W 1854 r. nawet wynegocjowano układ w tej sprawie. Nie został on jednak podpisany ze względu na śmierć władcy Hawajów, Kamehamehy III. Następca zmarłego władcy nie był tak przychylny idei zbliżenia ze Stanami Zjednoczonymi i zdecydował się tylko na zawarcie w 1865 r. układu handlowego.
Po wojnie secesyjnej Stany Zjednoczone - głównie zresztą dzięki Sewar-dowi - ponownie zaczęły bliżej interesować się Hawajami. W 1867 r. zawarto kolejny układ handlowy. Nie został on jednak ratyfikowany przez Senat. Złożyły się na to względy merytoryczne (opór producentów cukru przed jego importem z Hawajów) oraz napięcia pomiędzy wyższą izbą Kongresu a prezydentem. Chęć ukształtowania wymiany handlowej na bardziej korzystnych niż przed wojną secesyjną zasadach (obrót wolnocłowy) była na tyle żywa, że na początku 1875 r. podpisano układ o wzajemności, szybko, bowiem jeszcze w marcu tego samego roku, go ratyfikując. Układ przewidywał prowadzenie obustronnej wymiany handlowej wolnej od ceł, a ponadto zawierał klauzulę zastrzegającą, że żadna część Hawajów nie zostanie przekazana państwom trzecim. Czyniło to z tego kraju faktyczny protektorat amerykański. Z tego zapewne powodu w amerykańskiej literaturze przedmiotu nazywa się owo
296 L
r
KRZYSZTOF MICHAŁEK
porozumienie układem o protektoracie. Miało ono obowiązywać siedem lat. W 1884 r. zostało przedłużone, a do dotychczasowego tekstu wprowadzono jeszcze jeden punkt, stwierdzający wyłączne prawo Stanów Zjednoczonych do korzystania z Pearl Harbor jako przyszłej bazy marynarki amerykańskiej. Choć dystans pomiędzy obu krajami pozostał w sensie geograficznym niezmienny, to stopniowo malał on w sensie politycznym.
Niezależnie od zmieniających się powiązań pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Hawajami na samych wyspach wzrastało znaczenie amerykańskiego biznesu. Amerykanie osiedleni na Hawajach zdominowali gospodarkę wysp, opartą na uprawie i przetwarzaniu trzciny cukrowej. W 1890 r. wartość należących do nich plantacji i cukrowni obliczano na 33 min dolarów. Jednocześnie już od zarania amerykańskiego osadnictwa w tym kraju nowi przybysze zaczęli zajmować ważne pozycje w aparacie władzy, a niektórzy, jak np. Walter Murray Gibson, stawali nawet na czele hawajskiego rządu.
Ugruntowana przez dziesięciolecia pozycja amerykańskiej grupy etnicznej została mocno zachwiana, gdy na tron hawajski wstąpiła w 1891 r. królowa Liliuokalani. Dążąc do wzmocnienia władzy monarszej, od początku nosiła się z zamiarem zrewidowania konstytucji z 1887 r., przewidującej szereg przywilejów dla obcokrajowców (a więc Amerykanów). Przeciwko sobie miała zdominowaną przez Amerykanów i powiązaną z nimi nićmi interesów gospodarczych hawajską legislaturę, która wysuwała program przyłączenia wysp do Stanów Zjednoczonych. Program ten zyskał poparcie nielicznej, ale niezwykle wpływowej grupy lobby stycznej, zwanej Klubem Aneksjonistycznym, z Lor-rinem Thurstonem na czele. Wsparcia owym projektom udzielał amerykański poseł na Hawajach, John L. Stevens.
Do decydującego starcia pomiędzy królową a zwolennikami aneksji doszło w końcu 1892 r., kiedy w listopadzie legislatura wybrała nowy gabinet złożony z osób sprzyjających Amerykanom. W odpowiedzi na to 14 stycznia 1893 r. królowa rozwiązała legislaturę i wybrany przez nią rząd. To z kolei doprowadziło do przewrotu zorganizowanego przez Klub Aneksjonistyczny. Organizatorzy zwrócili się o pomoc do posła amerykańskiego, który zawezwał dowodzony przez kpt. Gilberta C. Witse'a USS "Boston". Dzień przed planowanym przewrotem, tzn. 16 stycznia 1893 r., wysadzono z niego desant 150 żołnierzy, którzy opanowując budynki rządowe umożliwili przejęcie władzy przez przeciwników królowej. W trzy dni po przewrocie Rząd Tymczasowy, kierowany przez Sanforda B. Dole'a, zwrócił się oficjalnie do Stanów Zjednoczonych z propozycją aneksji. W trakcie ostatniego miesiąca urzędowania republikańskiej administracji Benjamina Harrisona przygotowano, a następnie 14 lutego 1893 r. podpisano z nowymi władzami układ w tej sprawie. Jego ratyfikacja została jednak zastopowana w Senacie przez przeciwników z Partii Demokratycznej. Kiedy zaś reprezentant tej partii Grover Cleveland objął w marcu 1893 r. urząd prezydenta, wówczas jednym z jego pierwszych
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
297
posunięć stało się wycofanie traktatu z Senatu i poddanie całej sprawy skrupulatnemu zbadaniu przez specjalnego wysłannika, Jamesa H. Blounta, mianowanego na miejsce Stevensa posłem na Hawajach. On też doprowadził do wycofania oddziału amerykańskiego i podjęcia rozmów z Rządem Tymczasowym na temat restauracji władzy królowej. Kontynuowane przez kolejnego posła amerykańskiego Alberta S. Willisa wysiłki, zmierzające do przywrócenia władzy monarszej, przy jednoczesnym zapewnieniu gwarancji bezpieczeństwa dla organizatorów przewrotu, nie powiodły się. Królowa zapowiedziała ostrą rozprawę ze swoimi przeciwnikami. Nie chcąc oddać władzy, a zarazem mając świadomość represji, jakie czekać mogą rebeliantów w razie restauracji monarchii, Rząd Tymczasowy ogłosił 4 lipca 1894 r. powstanie republiki. Nowa konstytucja państwa przewidywała możliwość zawarcia w przyszłości unii handlowej i politycznej ze Stanami Zjednoczonymi. Na początku sierpnia tego samego roku Republika Hawajów została uznana przez Stany Zjednoczone.
Wraz z powstaniem nowej sytuacji na wyspach w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się ożywiona dyskusja na temat przyszłych relacji pomiędzy obu państwami. Argumenty wysuwane za i przeciw aneksji miały zarówno ekonomiczny, jak i polityczny charakter. Związki gospodarcze obu krajów ulegały systematycznemu zacieśnieniu, tak że w chwili likwidacji monarchii blisko 60% produkcji cukru na Hawajach było kontrolowane przez firmy amerykańskie, głównie z Kalifornii. Fakt ten stał się czynnikiem przemawiającym w opinii lobby cukrowego z Południa za niedopuszczeniem do aneksji wysp.
Sprawa przyłączenia Hawajów była również rozważana w kategoriach swego rodzaju równowagi sił w rejonie Pacyfiku. Jej utrzymanie nabierało szczególnego znaczenia po błyskotliwym zwycięstwie Japonii nad Chinami w wojnie z lat 1894-1895. Istnieli oczywiście i przeciwnicy przejęcia wysp, którzy argumentowali, że w razie wejścia w ich posiadanie będzie konieczna budowa i utrzymanie wielkiej, a przez to i kosztownej, floty wojennej. Ponadto uznawali posiadanie Hawajów za zbyt bliskie wzorcom historycznego rozwoju imperium rzymskiego, by uznać je za zgodne z zasadami głoszonymi przez twórców państwa amerykańskiego.
Zwycięstwo w 1896 r. republikanów, których platforma wyborcza zawierała punkt dotyczący planowanej aneksji wysp, przełamało wszystkie wcześniejsze opory. Podjęte w 1897 r., tuż po objęciu urzędu prezydenta przez Williama McKinleya, rokowania z rządem Republiki Hawajów zakończyły się w kilka miesięcy później, kiedy 16 czerwca tegoż roku został podpisany odpowiedni układ o aneksji. Procedura ratyfikacyjna przedłużała się na skutek zgłoszenia przez Japonię poważnych zastrzeżeń dotyczących pozycji ludności japońskiego pochodzenia zamieszkującej wyspy (była to największa grupa etniczna, blisko 40%). Po wycofaniu sprzeciwu przez Japonię traktat powrócił do Senatu. Ten ratyfikował go już w zmienionej sytuacji międzynarodowej, po
KRZYSZTOF MICHAŁEK
błyskotliwym zwycięstwie marynarki amerykańskiej, odniesionym l maja 1898 r. nad flotą hiszpańską w Zatoce Manilskiej. W dniu 6 lipca tego samego roku Senat ratyfikował traktat, a dzień później prezydent podpisał go, nadając mu w ten sposób moc urzędową. Tak oto Stany Zjednoczone weszły w posiadanie odległego terytorium, które po upływie sześćdziesięciu lat stało się ostatnim przyjętym do unii stanem. ,i T .r;.
Około 1600 km od Hawajów leżały dwie wyspy, zwane początkowo od nazwiska ich odkrywcy Wyspami Brooksa. Stosunkowo wcześnie, gdyż już w 1867 r., stały się one własnością Stanów Zjednoczonych. Decyzje o ich opanowaniu podjęto w Departamencie Marynarki, który na prośbę firmy China Maił Steampship Co. - najpoważniejszego amerykańskiego przewoźnika dalekowschodniego - szukał miejsca na bazę zaopatrzenia w paliwo i żywność. Wykonując rozkazy swoich przełożonych kpt. William Reynolds z USS "Lackawanna" wylądował 28 sierpnia 1867 r. na Wyspach Brooksa, biorąc je w posiadanie w imieniu swojego rządu. Zbudowano tam skład węgla, a następnie w 1903 r. stację transoceanicznej linii telegraficznej, później zaś, w latach trzydziestych XX w., bazę lotniczą. Ze względu na położenie w połowie drogi pomiędzy San Francisco a Jokohamą zmieniono nazwę wysp na Midway.
Poszukiwanie bazy zaopatrzeniowej dla statków pływających pomiędzy Zachodnim Wybrzeżem a Australią legło u podstaw amerykańskich planów wejścia w posiadanie wysp Samoa. Archipelag ten był znany Amerykanom już od lat trzydziestych XIX w., dopiero jednak po wojnie secesyjnej zainteresowano się nim bliżej. Zwrócił na niego uwagę m.in. William H. Webb, właściciel spółki żeglugowej, której statki pływały pomiędzy San Francisco a Australią. Wiosną 1872 r. dowodzący USS "Narragansett" Richard W. Meade, po uzyskaniu od Webba informacji na temat szczególnie dobrze usytuowanego na wyspie Tutuila portu Pago Pago, zawinął do niego, by sprawdzić owe dane. Po przybyciu na miejsce podjął rozmowy z przywódcą miejscowego plemienia na temat wymiany handlowej oraz stworzenia na wyspie stacji paliwowej. Choć akcja ta nie była autoryzowana przez Departament Stanu, wynegocjowane przez Meade'a porozumienie zostało wprowadzone 22 maja 1872 r. pod obrady Kongresu. Senat nie podjął jednak debaty ratyfikacyjnej.
Niepowodzenie to nie tylko nie zraziło administracji, ale przeciwnie, nawet zachęciło ją do dalszych działań. W 1873 r. prezydent Grant wysłał na wyspy płk. Alberta B. Steinbergera, aby ten lepiej i pełniej mógł zorientować się w możliwościach zbudowania na Samoa bazy morskiej. Już w pierwszym raporcie przesłanym w rok po podjęciu służby zarekomendował on Pago Pago jako miejsce nadające się do założenia bazy. Co więcej, sam zyskał takie zaufanie miejscowego władcy, że od 1875 r. występował nawet w roli "premiera". To z kolei do tego stopnia zaniepokoiło konsulów reprezentujących
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
299
Niemcy i Wielką Brytanię, że w obawie o trwałość interesów swoich państw na Samoa wspólnie postanowili porwać Steinbergera, uprowadzając go na angielski okręt wojenny. Poruszony tym władca Samoa wysłał do Waszyngtonu swojego przedstawiciela, La Mamea, który podjął w 1877 r. rokowania na temat objęcia wysp protektoratem amerykańskim. Zakończyły się one podpisaniem w połowie stycznia następnego roku traktatu oddającego do dyspozycji Stanów Zjednoczonych port Pago Pago, a ponadto czyniącego ze Stanów rzecznika praw Samoa w przypadku konfliktów z państwami trzecimi.
Wejście w życie tego traktatu (już po dwóch tygodniach został ratyfikowany) nie zakończyło jeszcze całej sprawy. Ze względu na obecność na wyspach biznesmenów nie tylko amerykańskich, ale i niemieckich oraz angielskich, dla których centrum działalności handlowej stało się miasto Apia, konsulowie owych państw utworzyli w 1879 r. wspólną radę, mającą zagwarantować swobodę handlu w tym mieście. W 1885 r. z inicjatywy konsula niemieckiego miasto zostało zajęte przez cesarskie siły zbrojne. Zapoczątkowało to serię konfliktów na Samoa, którym wbrew nadziejom organizatorów nie położyła kresu zwołana na czerwiec 1897 r. do Waszyngtonu konferencja trzech zainteresowanych państw. Ostatecznie dopiero podpisany 2 grudnia 1899 r. trójstronny traktat zakończył długą serię konfliktów na Samoa. Na podstawie tego układu nastąpiło ścisłe rozgraniczenie sfer wpływów. Do Stanów Zjednoczonych należały odtąd wszystkie wyspy archipelagu na wschód od 171 południka z wyspą Tutuila, łącznie z bazą morską w Pago Pago. Niemieckie posiadłości rozciągały się na zachód od tego południka. Wielka Brytania zrezygnowała zaś ze swoich praw po tym, jak otrzymała w formie odszkodowań ze strony Niemiec wyspę Tonga i część Wysp Salomona. Ratyfikowany przez Senat w styczniu 1900 r. traktat ostatecznie zamykał sprawę amerykańskich praw do Samoa. '.>>' ni
Zainteresowanie Pacyfikiem i możliwościami rozwinięcia handlu z krajami leżącymi w jego basenie wiązało się przede wszystkim z chęcią poszerzenia dotychczasowych kontaktów z największymi państwami Azji. Przede wszystkim dotyczyło to Chin.
Pomimo nawiązania oficjalnych kontaktów między obu państwami jeszcze przed wojną secesyjną, dopiero po jej zakończeniu zaczęto częściej mówić w Stanach Zjednoczonych o Chinach. Niemałą rolę w upowszechnianiu wiedzy o tym kraju odegrał pierwszy poseł amerykański w Pekinie, Anson Burlingame. W 1868 r. na prośbę rządu cesarskiego, a za zgodą Departamentu Stanu, stał się on rzecznikiem interesów chińskich. Wystąpił przy tym z amerykańskiej służby dyplomatycznej i stanął na czele pierwszej delegacji chińskiej, która udała się w podróż do Stanów Zjednoczonych i niektórych krajów europejskich celem odnowienia wcześniej zawartych z nimi traktatów. W lipcu 1868 r. podpisano w Waszyngtonie nowy układ, który w wielu punktach stanowił powtórzenie traktatu z Tiencin. Zawierał jednak
300 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK 300
także i pewne istotne nowe elementy. Najważniejszym z nich była zgoda na imigrację Chińczyków do Stanów Zjednoczonych (głównie Kalifornii), gdzie potrzebowano robotników do budowy transkontynentalnej linii kolejowej. Chińczycy i wcześniej przybywali do Stanów (około 25 tyś. w 1850 r.), ale odtąd byli nawet do tego zachęcani. W krótkim też czasie ich liczba podwoiła się, by w samej Kalifornii wynieść 75 tyś. pod koniec lat siedemdziesiątych.
Na nieszczęście Chińczyków podpisanie układu w 1868 r. przypadło na końcową fazę budowy linii transkontynentalnej i choć po jej otworzeniu w 1869 r. kontynuowano budowę kilku ważnych, a długich szlaków kolejowych, to faktem pozostaje, że stopniowo malało zapotrzebowanie na robotników chińskich, przy jednocześnie rosnącym ich napływie. W efekcie coraz częściej dochodziło do napięć na tle rasowym. Pod wpływem żądań często tych samych lokalnych polityków, którzy niegdyś popierali ideę imigracji chińskiej, a teraz byli jej przeciwni, Kongres zaczai wprowadzać liczne ograniczenia w przyjazdach Chińczyków do Stanów Zjednoczonych. Najpoważniejszym z nich był uchwalony w 1882 r. zakaz imigracji chińskiej na okres dziesięciu lat, następnie w 1892 r. przedłużony na kolejne dziesięć lat, a faktycznie zniesiony dopiero w czasie drugiej wojny światowej.
Niejako równolegle z nurtem zmieszanym z imigracją chińską do Stanów Zjednoczonych w stosunkach obu państw był obecny także i ten nurt, w którym znalazły się inicjatywy służące rozwojowi stosunków handlowych między nimi. Od wielu już lat lukratywny handel z Chinami przyciągał uwagę środowisk biznesu amerykańskiego. W miarę upływu czasu opisywane wcześniej amerykańskie nabytki terytorialne czyniły też możliwym zwiększenie handlowej obecności Stanów Zjednoczonych na rynku chińskim. Co więcej, stopniowo rosło przekonanie o niezwykłej chłonności tego rynku. Niemałą rolę odegrała tu prasa informująca o 200, 400 milionach, a nawet większej liczbie potencjalnych klientów i nabywców amerykańskich towarów.
Pod koniec omawianego tu okresu, w styczniu 1898 r. grupa biznesmenów należących do nowojorskiej Izby Handlowej zorganizowała Amerykańskie Stowarzyszenie Azjatyckie (American Asiatic Association), do którego wkrótce przystąpili członkowie Izb Handlowych z Filadelfii, Bostonu i San Francisco. Za swój cel organizacja postawiła "szeroką i energiczną obronę gwarantowanych traktatowo praw naszych obywateli w Chinach oraz ochronę ich ważnych interesów handlowych w tym cesarstwie". Pierwszym prezesem Stowarzyszenia został Everett Frazer, którego wkrótce zmienił na tym stanowisku były sekretarz organizacji, John Foord. Posiadając wpływowych sojuszników w świecie amerykańskiej polityki i dyplomacji (John Barett, Walter H. Mallory) oraz wydając swój własny organ prasowy - "Journal of the American Asiatic Association", zmieniony następnie na "Asia" - Stowarzyszenie od samego początku zaczęło wywierać presję na władze federalne, by te umacniały pozycję amerykańskiego biznesu na Dalekim Wschodzie, a w szczególno-
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
ści w Chinach. Stało się w ten sposób promotorem kreowanej od 1899 r. przez rząd amerykański polityki "otwartych drzwi" w Chinach.
Koniec omawianego okresu zaznaczył się osobliwą dwoistością w podejściu amerykańskich kół politycznych i handlowych do Chin. Rosnącemu zainteresowaniu rynkiem tego kraju nie towarzyszyła równie korzystna dla Chin atmosfera polityczna. W czasie wojny chińsko-japońskiej w latach 1894-1895 administracja Clevelanda przyjęła postawę neutralności, ale wiele faktów wskazywało na to, że poparcie moralne kierowano w stronę Japończyków. Spore znaczenie miał fakt, że to właśnie Stany Zjednoczone były krajem, który doprowadził w swoim czasie do przełamania izolacji Japonii. W związku z tym wszystkie zachodzące w tym kraju zmiany w drugiej połowie XIX w. traktowano w Stanach Zjednoczonych jako swego rodzaju naśladownictwo wzorców amerykańskich. W 1871 r. podjęto wymianę studentów z obu krajów. Część spośród studentów japońskich zdobywała wiedzę w amerykańskich uczelniach wojskowych. W efekcie postępującego zbliżenia podpisano w końcu lipca 1878 r. traktat handlowy, który następnie znalazł swe rozwinięcie w kolejnym układzie, z listopada 1894 r. Na podstawie pierwszego z wymienionych porozumień Japonia uzyskała prawo do regulacji zasad funkcjonowania swojego handlu przybrzeżnego oraz określenia wysokości ceł importowych (prawa te były kwestionowane w analogicznych porozumieniach podpisywanych przez nią z państwami europejskimi). W drugim układzie przyjęto zasadę najwyższego uprzywilejowania, a ponadto Stany Zjednoczone zagwarantowały sobie prawo do regulacji napływu imigracji z Japonii. Układ ten zawarto na okres dwunastu lat i ratyfikowano już w 1895 r. Oznaczało to, że bez względu na bieg wydarzeń w wojnie chińsko-japońskiej Stany Zjednoczone były zdecydowane utrzymywać stosunki z Japonią na stabilnej podstawie. W istocie zmiany w podejściu do stosunków z tym krajem przyniosła dopiero wojna japońsko-rosyjska.
Agitacja prowadzona przez członków Amerykańskiego Stowarzyszenia Azjatyckiego dotyczyła nie tylko potrzeby szerszego niż w poprzednich dziesięcioleciach otwarcia w stosunkach z Chinami i Japonią, ale także wzmocnienia obecności amerykańskiej i w innych krajach Azji, spośród których przede wszystkim wskazywano na Koreę.
Pierwsza podjęta przez Amerykanów próba nawiązania oficjalnych kontaktów z tym krajem przypadła na 1871 r. Wówczas to sekretarz stanu Hamilton Fish upoważnił posła amerykańskiego w Chinach, Fredericka Lo-wa, do podjęcia rokowań w sprawie zawarcia traktatu handlowego z Koreą. W celu wzmocnienia presji na władze tego kraju wysłano ku jego brzegom eskadrę pięciu okrętów pod dowództwem kpt. Roberta Shufeldta. Kiedy w maju 1871 r. przybył on w pobliże rzeki Han-gang - planowano dotrzeć nią do Seulu - Koreańczycy, blokując ujście rzeki, uniemożliwili wykonanie zadania przez Shufeldta.
302 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Minęło nieco ponad dziesięć lat od tego zdarzenia, gdy ten sam dowódca podjął kolejną próbę nawiązania kontaktów z władcami koreańskimi. Tym razem użył pośrednictwa chińskiego wicekróla Li Hongzhang (Li Hung-czang), odpowiedzialnego za stosunki Chin z Koreą. Okazało się to szczęśliwym posunięciem, gdyż ostatecznie 22 maja 1892 r. Shufeldt zawarł traktat, na mocy którego zostały zapoczątkowane regularne stosunki polityczne i handlowe. Stany Zjednoczone uzyskały dostęp do trzech portów koreańskich, tworząc tam własne, podobnie jak nieco wcześniej uczyniła to Wielka Brytania i Rosja, eksterytorialne strefy zamieszkane przez biznesmenów i ich rodziny.
Nurt dalekowschodni pojawił się i rozwijał w polityce amerykańskiej jako swego rodzaju wyzwanie rzucone tradycyjnemu w XIX w. sposobowi myślenia o relacjach ze światem zewnętrznym, wskazującemu na kraje regionu Morza Karaibskiego oraz Ameryki Południowej jako naturalnych partnerów handlowych i politycznych Stanów Zjednoczonych. Popularność nowego sposobu myślenia o stosunkach z zagranicą sprawiła, że politycy i ludzie biznesu, związani z orientacją latynoamerykańską, poszukiwali sposobów zaktywizowania stosunków z krajami zachodniej półkuli. Jednym ze środków temu służących było wykorzystywanie zrodzonej na początku XIX w. idei pan-amerykanizmu.
Już w 1815 r. Simon Bolivar wyraził pogląd o potrzebie zwołania w przyszłości kongresu wszystkich krajów amerykańskich, który zająłby się problematyką wojny i pokoju w rejonie obu Ameryk. Po latach walk związanych z wyzwalaniem Ameryki Łacińskiej spod hiszpańskiego panowania Bolivar postanowił zrealizować swój pomysł, zapraszając w 1825 r. do udziału w Kongresie Panamerykańskim sześć państw, ze Stanami Zjednoczonymi włącznie. Obradujący w czerwcu i lipcu 1826 r. w mieście Panama kongres nie zakończył się takim sukcesem, o jakim myślał jego inicjator. Z sześciu zaproszonych państw reprezentowane były cztery (Stany Zjednoczone wysłały przedstawicieli, którzy jednak nie dotarli na czas do Panamy), istniejące zaś między nimi sprzeczności okazały się zbyt duże, by mogła wówczas powstać Unia Panamerykańska jako wyraz jedności politycznej, kulturowej i ekonomicznej dopiero co wyzwolonych Latynosów. Kolejne spotkania tego rodzaju w latach 1847, 1856, 1877 i 1881 również nie osiągnęły podobnego rezultatu.
Po ostatnim z nich sekretarz stanu James G. Blaine zaproponował prezydentowi Jamesowi A. Garfieldowi zwołanie kolejnego szczytu do Waszyngtonu. W terminie wyznaczonym na koniec listopada 1882 r. odbyłby się on z udziałem 18 państw amerykańskich, przyczyniając się - przynajmniej według pomysłodawców - do pokojowego unormowania konfliktów rozgrywających się w owym czasie w Ameryce Łacińskiej. Stany Zjednoczone, pozostając gospodarzem, zyskałyby pozycję arbitra, w ten sposób wygrywając
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
rywalizację z Wielką Brytanią o wpływy w świecie latynoskim. Pomysł spodobał się Garfieldowi. Nagła śmierć prezydenta przeszkodziła jednak realizacji projektu, który nie zyskał poparcia ani ze strony nowego prezydenta Chestera Arthura, ani nowego sekretarza stanu Fredericka T. Frelinghuysena.
Blaine miał okazję wrócić po latach do swojego projektu, gdy w 1889 r. został ponownie sekretarzem stanu, tym razem w gabinecie prezydenta Ben-jamina Harrisona. Jeszcze w lipcu 1888 r. poprzednik Blaine'a w Departamencie Stanu, Thomas F. Bayard, wystosował zaproszenie do 18 państw amerykańskich, proponując im udział w konferencji w Waszyngtonie. Dnia 2 października 1889 r. sekretarz stanu Blaine witał 37 reprezentantów przybyłych ze wszystkich (z wyjątkiem Dominikany) zaproszonych państw. Delegacja amerykańska była nader liczna, gdyż w jej składzie znajdowało się aż dziesięć osób, a pomiędzy nimi dwaj znani ludzie interesu - Clement Studebaker i Andrew Carnegie. Wbrew przyjętym zwyczajom, jeszcze przed rozpoczęciem regularnych obrad Blaine zorganizował trwający 6 tygodni objazd po 41 najbardziej uprzemysłowionych miastach, pokazując uczestnikom konferencji osiągnięcia Stanów Zjednoczonych w sferze produkcji materialnej. Ten długi, również w sensie dosłownym (trasa liczyła prawie 10 tyś. km), objazd miał uzmysłowić uczestnikom rozmiary i różnorodność produkcji amerykańskiego przemysłu, a przez to i zachęcić do nawiązania ścisłej współpracy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi.
Po powrocie do Waszyngtonu 18 lipca 1889 r. zaczęły się obrady, w czasie których Blaine zaproponował utworzenie unii celnej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a krajami latynoskimi. Miało to w założeniu stanowić ekonomiczną podstawę politycznej jedności. Jej osiągnięciu służyć powinny układy arbitrażowe, zawierane pomiędzy państwami amerykańskimi. Jeśli pierwszy z elementów owego programu nie zyskał poparcia ze względu na obawy krajów latynoskich, że Stany Zjednoczone zdominują przyszły "wspólny rynek amerykański", o tyle drugi z nich został przyjęty z pewnym zainteresowaniem, choć również nie został zaakceptowany przez większość uczestników. Obawy, że system arbitraży przerodzić się może w instrument jednostronnie wykorzystywany przez Stany Zjednoczone, w końcu przeważyły szalę. Ostatecznie z pierwotnego planu Blaine'a nie pozostało nic poza przekonaniem o potrzebie bliżej nie określonej współpracy świata amerykańskiego. Działając w tym przeświadczeniu delegaci zdecydowali się powołać wspólną organizację zwaną Międzynarodowym Biurem Republik Amerykańskich (International Bureau of American Republics). Jego nazwa została następnie zmieniona w 1910 r. na Unię Panamerykańską (Pan-American Union). Prezentowana organizacja, podejmując w kwietniu 1890 r. swą działalność, miała wyrażać ducha współpracy państw amerykańskich w takich sferach, jak kodyfikacja praw obowiązujących w relacjach pomiędzy nimi, poszerzanie kontaktów kulturalnych, ochrona wolności żeglugi itp. Przyjęcie za siedzibę organizacji Waszyngtonu
304 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK 304
miało z kolei być dowodem potwierdzającym przywództwo Stanów Zjednoczonych w ruchu, którego idea zrodziła się w świecie latynoskim, ale została przejęta i wykorzystana w celu wzmocnienia własnej pozycji przez Amerykanów anglosaskiego pochodzenia.
Innym środkiem służącym ugruntowaniu wpływów amerykańskich na zachodniej półkuli i zabezpieczającym je przed konkurencją ze strony mocarstw europejskich były podejmowane od zakończenia wojny secesyjnej próby praktycznego egzekwowania w tej części świata zasad sformułowanych w doktrynie Monroego. O jednej z takich prób - likwidacji interwencji francuskiej w Meksyku - była już mowa. Najpoważniejszą jednak, choć, co warto podkreślić, nie jedyną od tego czasu, próbę wyegzekwowania zasad sformułowanych w tejże doktrynie stanowiła podjęta przez Stany Zjednoczone swego rodzaju misja dobrej woli w zaogniającym się w latach dziewięćdziesiątych konflikcie brytyjsko-wenezuelskim.
Spór dotyczył granicy rozdzielającej terytorium Wenezueli od Gujany Brytyjskiej. W 1840 r. została ona wyznaczona wzdłuż tzw. linii Schomburgka. Linia wyznaczona w pokrytym dżunglą i nie zamieszkanym terenie była wielokrotnie przekraczana, i to w obu kierunkach, co zwłaszcza po odkryciu w latach siedemdziesiątych w tym rejonie złota przysporzyło stronom dodatkowych problemów. Wenezuela stale zwiększała swe roszczenia terytorialne. Gdyby zostały zrealizowane, oznaczałoby to zajęcie ponad połowy obszaru należącego do Gujany Brytyjskiej. Roszczenia formułowane przez Anglików miały skromniejszy zakres, ale wobec braku woli kompromisu z drugiej strony nie można było liczyć na ich pomyślne spełnienie. Rząd amerykański już w 1887 r. próbował zaoferować swe usługi mediacyjne, ale obie strony prowadziły wówczas bezpośrednie rokowania. Utknęły one jednak w martwym punkcie w 1894 r. Wielka Brytania obstawała przy linii Schomburgka, Wenezuela opowiadała się za przesunięciem granicy aż do rzeki Esseąuibo.
W takiej wyraźnie patowej sytuacji postawa Stanów Zjednoczonych, które już raz oferowały mediacje, mogła okazać się istotnym czynnikiem rozstrzygającym spór. Rządowi wenezuelskiemu udało się przy pomocy byłego posła amerykańskiego w Caracas, Williama L. Scruggsa, zorganizować wpływowe lobby w Kongresie, które podjęło ożywioną agitację za włączeniem się Stanów Zjednoczonych do konfliktu po stronie Wenezueli. Nastroje w Kongresie sprzyjały przyjęciu w końcu lutego 1895 r. przez obie izby rezolucji wzywającej strony konfliktu do jego zakończenia przez oddanie całej sprawy pod arbitraż. Prezydent Cleveland został zaś zobowiązany do zaproponowania, aby Stany Zjednoczone podjęły się roli mediatora.
Dnia 20 lipca tego samego roku sekretarz stanu Richard Olney przedstawił rządowi brytyjskiemu notę, w której wzywał go do uznania roszczeń Wenezueli, a ponadto podkreślał suwerenność Stanów Zjednoczonych na obszarze całej zachodniej półkuli (co stanowiło przejrzystą aluzję, że niepod-
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
305
jecie arbitrażu może doprowadzić do wojny amerykańsko-brytyjskiej). Brytyjska odpowiedź, całkowicie negatywna, napłynęła na początku grudnia i odrzucała zarówno samą ideę arbitrażu, jak i zaprzeczała amerykańskim prawom do występowania w obronie Wenezueli. Riposta ze strony Stanów Zjednoczonych była szybka. Prezydent Cleveland przesłał 17 grudnia Kongresowi specjalne orędzie, w którym zwracał się o uchwalenie środków na sfinansowanie prac specjalnej komisji mającej zbadać cały problem. Ponadto raz jeszcze potwierdził prawo swego kraju do występowania (w tym zbrojnie) w obronie Wenezueli. W trzy dni później Kongres przyznał 100 tyś. dolarów na prace wspomnianej komisji. Wojownicze nastroje były rozbudzone do tego stopnia, że giełda nowojorska - najczulszy barometr sytuacji politycznej - odnotowała w grudniu spadek transakcji finansowych o 500 tyś. dolarów.
Ostatecznie jednak do wojny nie doszło. Wprawdzie l stycznia 1895 r. prezydent powołał zapowiedzianą wcześniej komisję, która natychmiast rozpoczęła swoje badania, ale nie tyle jej działalność, ile wznowienie dwustronnych rokowań amerykańsko-brytyjskich doprowadziło do rozwiązania konfliktu. Podjęte w lutym tego samego roku, zakończyły się podpisaniem 12 listopada 1896 r. porozumienia, na mocy którego cała sprawa przechodziła pod arbitraż specjalnej komisji międzynarodowej. Jej członkowie mieli zostać wyłonieni przez obie strony oraz przy udziale króla Szwecji lub Norwegii (w ostatecznym rezultacie także przez Wenezuelę). Przedmiotem arbitrażu stać się miały terytoria sporne, z wyłączeniem tych, które dłużej niż pięćdziesiąt lat należały do którejś ze stron (w znacznym stopniu ograniczało to zakres przewidywanego arbitrażu). W efekcie postępowania podjętego przez komisję arbitrażową w czerwcu, a zakończonego we wrześniu 1899 r., większość spornego terytorium została przyznana stronie brytyjskiej, a tylko ujście rzeki Orinoko wraz z 8 tyś. km2 przyległego obszaru znalazło się w posiadaniu Wenezueli.
Prezentowana wyżej sprawa zasługuje na szczególną uwagę nie tylko ze względu na to, że administracji Clevelanda udało się narzucić pozycję arbitra w konflikcie, w którym stroną było największe imperium kolonialne ówczesnego świata, ale także z powodu agresywności, z jaką Amerykanie występowali w nie dotyczącej ich bezpośrednio kwestii. Wydaje się, że wynikała ona ze świadomości osłabienia Wielkiej Brytanii w związku z zaogniającym się konfliktem z Burami. Jednocześnie jednak postawa ta miała związek z rozwijającą się od końca lat osiemdziesiątych doktryną "nowego objawionego przeznaczenia". '
Doktryna "objawionego przeznaczenia" z pierwszej połowy XIX w., stanowiąc ideologiczną podstawę programu ekspansji kontynentalnej, została znacznie rozszerzona w końcu tego stulecia. Doszły do niej elementy, których obecność nie tyle wynikała z wiary w szczególne posłannictwo, co z przeświadczenia o istnieniu barier na drodze dalszego rozwoju.
306 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Jedna z nich mieściła się w systemie ekonomicznym, który okazał się tak efektywny i sprawny, że zaczął budzić również zaniepokojenie świata biznesu. W miarę upływu czasu narastało bowiem zjawisko względnego nasycenia rynku produktami wytwarzanymi przez rolnictwo i przemysł amerykański. Jeśli zatem w latach dziewięćdziesiątych rynek wewnętrzny wchłaniał średnio 75-85% produkcji rolnej, a w przypadku niektórych upraw jeszcze mniej, to cała reszta musiała zostać wyeksportowana. Podobnie rzecz miała się z produkcją przemysłową, którą rynek wewnętrzny pod koniec XIX w. wchłaniał w 90%.
Praktycy życia gospodarczego na ogół przeczuwali, a teoretycy zaś przewidywali, że dalszy rozwój kraju w sferze produkcji materialnej będzie możliwy tylko przy zapewnieniu zewnętrznych rynków zbytu. Takie między innymi przesłanie wynikało z licznych prac z pogranicza historii i ekonomii politycznej pióra Brooksa Adamsa (America's Economic Supremacy, The Law of Civilization and Decay, The New Empire). Ów członek znanej i wpływowej rodziny, z której wywodziło się dwóch prezydentów, prowadząc analizę procesów rozwoju ludzkości dochodził do wniosku, że pod koniec XIX w. rywalizacja ekonomiczna zastąpiła to, czym niegdyś była rywalizacja polityczna czy rywalizacja doktryn religijnych. Zgadzając się z poglądami darwinistów społecznych, Brooks Adams opowiadał się za nieograniczoną ekspansją gospodarczą swego kraju. Tylko w ten sposób zdoła on utrzymać dotychczasową pozycję międzynarodową oraz będzie w stanie uniknąć napięć społecznych, które muszą nieuchronnie się nasilić w miarę rozwijania się produkcji i zmniejszania możliwości jej wchłonięcia przez rynek wewnętrzny.
Z prognozami Adamsa dobrze korespondowały poglądy innego historyka, Fredericka Jacksona Turnera. W 1893 r. ogłosił on teorię Pogranicza (podstawowe jego prace to: The Significance of the Frontier in American History i Significance of Sections in American History), w której tłumaczył dzieje amerykańskie jako proces nieustannego przesuwania się Pogranicza ze Wschodniego na Zachodnie Wybrzeże. Według Turnera proces ów doprowadził do ukształtowania się amerykańskiego systemu prawno-politycznego oraz do uformowania się wielu cech uznawanych za typowe dla Amerykanów. Zanik Pogranicza w 1890 r. mógł oznaczać w opinii Turnera stopniową degradację całego systemu społeczno-politycznego. Jedynym wyjściem było według niego zastąpienie dotychczasowej ekspansji kontynentalnej ekspansją skierowaną na kraje zamorskie.
Do argumentów, jakimi operowali Adams i Turner, Josiah Strong, znany pod koniec XIX w. pastor Kościoła kongrecjonalistów, dodawał i te natury religijnej. W jednej z prac (Our Country, Its Possible Future and Its Present Crisis, 1885) głosił potrzebę ekspansji chrześcijaństwa, którą przede wszystkim realizować powinny Stany Zjednoczone. Kraj ten stał się bowiem według Stronga centrum światowego chrześcijaństwa i kultury wyrosłej na tym grun-
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
cię. Misja dziejowa Amerykanów powinna być kontynuacją podjętego przed wiekami przez Europejczyków dzieła nawracania niewiernych. Obszarem, gdzie miano ją realizować, była według Stronga Azja jako najludniejszy kontynent, jednocześnie zamieszkany przez najmniejszą w porównaniu z innymi obszarami liczbę chrześcijan.
Istotną składową doktryny "nowego objawionego przeznaczenia" były teorie rasowe skojarzone z darwinizmem społecznym, głoszone przez Johna Fiskego (Outline of Cosmic Philosophy), Jamesa K. Homera (Short History of Anglo-Saxon Freedom) i Johna H. Burgessa (Political Science and Comparative Constitutional Law). Wspólne dla wszystkich wymienionych autorów było przekonanie o wyższości rasy anglosaskiej nad wszystkimi innymi oraz o konieczności przejęcia przez Amerykanów przywództwa w świecie w związku ze stopniowym słabnięciem Brytyjczyków, jako narodu do niedawna zdolnego narzucić swą wolę i panowanie reszcie świata.
Ważną pozycję wśród osób tworzących podstawy "nowego objawionego przeznaczenia" zajmował Alfred T. Mahan. Będąc zawodowym oficerem marynarki wojennej, a historykiem z wykształcenia, wzbogacił omawianą doktrynę zarówno o elementy z zakresu teorii, jak i o istotne wnioski praktyczne. Analizując rozwój imperiów kolonialnych (The Influence of Sea Power upon History, 1650-1793, The Influence of Sea Power upon French Revolution and Empire, 1793-1812), Mahan dochodził do przekonania, że wszystkie wcześniejsze sukcesy w sferze polityki zagranicznej i kolonialnej takich państw, jak Wielka Brytania, Francja, Holandia czy Dania, wywodziły się z ich przewagi na morzach. Ugruntowanie jej zaś było możliwe nie tylko ze względu na stałe powiększanie flot i podnoszenie ich technicznego poziomu, ale także dlatego że państwa te dbały o stworzenie sieci morskich baz na całym świecie. W niektórych przypadkach zapleczem dla flot były rozległe kolonie z wybranymi na ich wybrzeżu portami, w innym archipelagi lub nawet pojedyncze wyspy.
Praktyczne wnioski, jakie Mahan wyprowadził ze swoich historycznych analiz, sprowadzały się do stwierdzenia, że dla dalszego rozwoju Stanów Zjednoczonych - ów zaś powinien przebiegać pod znakiem ekspansji handlowej - niezbędne jest posiadanie licznych i umiejscowionych w różnych częściach świata baz morskich.
Wszystkie wcześniej wymienione teorie i poglądy wywierały wielki wpływ na ówczesnych decydentów politycznych. Ścisłe zaś związki pomiędzy światem polityki a wielkim biznesem w tym okresie sprawiły, że grupa zainteresowanych w realizacji programu nakreślonego przez teoretyków "nowego objawionego przeznaczenia" była nie tylko liczna, ale także niezmiernie wpływowa. Jeśli dodatkowo sprzyjały im okoliczności, to wówczas już nic nie mogło przeszkodzić realizacji ich zamierzeń.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych dwa wydarzenia - jedno ze sfery amerykańskich, drugie kubańskich stosunków wewnętrznych - tworzyły od-
KRZYSZTOF MICHAŁEK
308
powiednią glebę do urzeczywistnienia podstawowych celów doktryny "nowego objawionego przeznaczenia". Pierwsze z wymienionych miało związek z wynikiem elekcji prezydenckiej 1896 r. Wygrali wówczas republikanie z Wil-liamem McKinleyem jako kandydatem tej partii. Zarówno sam nowy prezydent, jak i jego najbliżsi doradcy byli przekonani o konieczności ekspansji handlowej i politycznej poza naturalne granice kontynentu amerykańskiego. Co więcej, platforma wyborcza partii określała, w jakich kierunkach owa ekspansja powinna znaleźć swe ujście. Jednym z nich była Kuba. Podobnie jak w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, tak i pod koniec stulecia uwaga polityków i opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych koncentrowała się na Kubie w związku z prowadzonymi tam walkami wyzwoleńczymi.
W odpowiedzi na zawieszenie przez gubernatora wyspy praw obywatelskich w lutym 1895 r. na wyspie wybuchło kolejne powstanie antyhiszpańskie. Po kilku miesiącach, a dokładniej w czerwcu tego samego roku, Stany Zjednoczone ogłosiły neutralność, a rząd Clevelanda zakazał udziału obywateli amerykańskich w toczącej się wojnie. Jednak tak jak bywało to wielokrotnie wcześniej, Amerykanie udzielali indywidualnej i grupowej pomocy. Oblicza się, że w latach 1895-1896 zorganizowano 71 wypraw filibusterskich, biorących początek w portach amerykańskich. W tym samym okresie około 50% amunicji używanej przez powstańców pochodziło ze Stanów Zjednoczonych.
Zaangażowanie administracji Clevelanda w konflikt brytyjsko-wenezuel-ski, a następnie wybory 1896 r. odciągnęły uwagę Białego Domu i Kongresu od spraw kubańskich, jednocześnie rosło jednak zainteresowanie nimi szeroko pojętej opinii publicznej. Tę zaś alarmowały artykuły, ukazujące się w wielo-nakładowej prasie koncernów Hearsta i Pulitzera, na temat niezwykłej metody prowadzenia wojny przez Hiszpanów. Dążąc do pozbawienia powstańców wsparcia ze strony ludności cywilnej, gubernator wyspy gen. Yalerio Weyler wprowadził w październiku 1896 r. system obozów koncentracyjnych. Były to w istocie silnie ufortyfikowane małe osiedla, przebywanie poza nimi było zabronione. Skupiona na małym obszarze, pozbawiona wystarczającej opieki lekarskiej i odpowiednich racji żywnościowych ludność masowo ginęła z chorób i głodu. Od chwili wprowadzenia tego systemu do połowy 1896 r. zmarło, blisko 400 tyś. osób, czyli 1/4 ludności wyspy.
Rewelacje dotyczące funkcjonowania tego systemu, łącząc się z gafami dyplomatycznymi (w lutym 1898 r. opublikowano w "New York Herald" przechwycony przez Kubańczyków prywatny list, pisany przez hiszpańskiego posła w Waszyngtonie, Enriąue Dupoy de Lome'a, w którym autor nader krytycznie odnosił się do osoby prezydenta McKinleya, stosując przy tym słownictwo rzadko używane w dyplomacji), wzmagały nastroje antyhiszpańskie. Jednocześnie rosła presja ze strony nowej administracji na rząd w Madrycie, by ten szybko zakończył krwawą wojnę. W połowie września 1897 r. poseł amerykański w Hiszpanii przedstawił ultimatum, żądając w imieniu
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE DO 1898 r.
swego rządu zakończenia wojny do l listopada, w innym razie Stany Zjednoczone miały szukać własnych rozwiązań, by ustanowić pokój na wyspie. Przez pewien czas wydawało się, że władzom hiszpańskim uda się doprowadzić do pomyślnego zakończenia, podobnie jak w roku 1879. W październiku 1897 r. na miejscu Weylera znalazł się skłonny do szukania rozwiązań politycznych gen. Ramon Bianco. W połowie stycznia następnego roku doszło jednak do przewrotu, w rezultacie którego nowy gubernator został obalony. Przekonany, że zaistniała sytuacja grozi zajściami, których ofiarami mogliby stać się Amerykanie, poseł Stanów Zjednoczonych w Hawanie, Fitzhugh Lee, poprosił Departament Stanu o wsparcie ze strony floty amerykańskiej. Przybyły w połowie lutego 1898 r. do Hawany pancernik "Maine" zatonął jednak wraz z całą załogą w nie wyjaśnionych okolicznościach (początkowo sądzono, że powodem eksplozji była hiszpańska mina lub torpeda odpalona z okrętu podwodnego).
/STANY ZJEDNOCZONE
^______ivi \j K /^ tL jy/i/t/i/pjn/ji_____
44. Wojna Stanów Zjednoczonych z Hiszpanią, 1898 r.
Biorąc pod uwagę silne nastroje antyhiszpańskie, nietrudno było przewidzieć, że już sam ten fakt mógł doprowadzić do wojny między obu państwami. Przez kilka kolejnych tygodni od zatonięcia "Maine" obie strony prowadziły rozmowy na temat sytuacji na wyspie. W końcu marca Stany Zjednoczone zgłosiły ofertę usług dobrej woli, która została przyjęta w Madrycie jako ultimatum (nie bez racji zresztą). Nie uzyskawszy satysfakcjonującej odpowiedzi - tzn. zgody rządu hiszpańskiego na zakończenie działań wojennych i przyznanie Kubie niepodległości - 11 kwietnia 1898 r. prezydent wystąpił do
310 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Kongresu z prośbą o wyrażenie zgody na użycie amerykańskich sił zbrojnych na wyspie. W uzasadnieniu podawał wszystkie fakty obrazujące straty, które Amerykanie ponieśli w związku z prowadzoną tam wojną. Jednocześnie Kongresowi pozostawiał decyzję dotyczącą ewentualnego zbrojnego wystąpienia w obronie Kuby, podając jako rozwiązania alternatywne kontynuowanie rokowań z Hiszpanią bądź wstrzymanie się od jakichkolwiek działań. Wydaje się, że tę taktykę dyktowała McKinleyowi świadomość niezwykłości sytuacji w jakiej znalazły się Stany Zjednoczone, a w związku z tym wynikła potrzeba uzyskania pełnego poparcia ze strony Kongresu. Ten, w trwającej kilka dni debacie, w czasie której rozważano różne warianty dalszej polityki wobec konfliktu na wyspie, zdecydował ostatecznie 20 kwietnia 1898 r. wypowiedzieć Hiszpanii wojnę w imię uzyskania przez Kubę niepodległości.
W ten oto sposób Stany Zjednoczone wkroczyły w zupełnie nowy okres w swoich dziejach. Z państwa kierującego się zasadą izolacji i nieinterwencji w konflikty, w których stronami były mocarstwa europejskie, Stany Zjednoczone przeobraziły się - przynajmniej w subiektywnym odczuciu wielu polityków amerykańskich - w gwaranta swobód i wolności wszędzie, gdziekolwiek zostały one naruszone lub zagrożone. Takiemu pojmowaniu przez samych Amerykanów ogólnych celów zapoczątkowanych w 1898 r. zmian towarzyszyło przeświadczenie, że porzucenie polityki izolacji stało się swego rodzaju obowiązkiem wobec samych siebie i reszty świata.
BIBLIOGRAFIA
Andersen Stuart, Race and Reapproachement: Anglo-Saxonism and Anglo-American Relations
1895-1904, Dickenson University Press, Farleigh 1981 Crook David P., Diplomacy during American dvii War, New York, London, Sydney, Toronto
1975 Dobson John M., America's Ascent: The United States Becomes a Great Power, 1890-1914,
Northern Illinois University Press, De Kalb 1979 Hanna Alfred J., Hanna Kathryn A., Napoleon III and Mexico: American Triumph over
Monarchy, University of North Carolina Press, Chapel Hill 1971 Hunt Michael, The Making of a Special Relationship. The United States and China to 1914, New
York 1983
Iriye Akira, From Nationalism to Internationalism. US Foreign Policy to 1914, London 1977 Kennedy Paul M., The Samoa Tangle: A Study in Anglo-German-American Relations, 1878-1900,
New York 1974
May Robert E., The Southern Dream of a Caribbean Empire, 1854-1861, Baton Rouge 1973 Osborne Thomas J., Empire Can Wait. American Opposition to Hawaiian Annexation, 1893-1898,
Kent State University Press 1981 Preston Richard A., The Defense of the Undefended Border. Planningfor War in North America,
1867-1939, Montreal, London 1977
STANY ZJEDNOCZONE
A POLITYKA ŚWIATOWA
1898-1917
***
KRZYSZTOF MICHAŁEK
I
Skier eskac napo Wpc poko niem;
na te zniszi nie d( 1898 w sil 25 m przez zreszl Filipi Diedi Fran< prote 17 cz jedno nie pi A
cowa niepo własn doHi Filipi Dnia
Działania wojenne przeciwko Hiszpanii prowadzone pomiędzy kwietniem a sierpniem 1898 r. nazwano później w Stanach Zjednoczonych "wspaniałą małą wojną". Rozpoczęły się one od błyskotliwego zwycięstwa w bitwie morskiej w Zatoce Manilskiej. Skierowana tam przez przewidującego bieg wydarzeń Theodore'a Roosevelta, eskadra kmd. George'a Deweya (6 jednostek) przybyła l maja w rejon Manili, napotykając liczniejszą (11 okrętów), ale gorzej uzbrojoną flotę hiszpańską. W podjętej rankiem tego samego dnia walce krążowniki i kanonierki Deweya pokonały okręty hiszpańskie, trzy z nich zatapiając. Zwycięstwo osiągnęto niemal bez strat własnych; tylko 8 marynarzy amerykańskich odniosło rany.
Wraz z wiadomościami o tym sukcesie dotarły do Waszyngtonu wieści na temat planowanej przez flotę przeciwnika wyprawy, której celem było zniszczenie Eskadry Azjatyckiej. Wprawdzie ostatecznie do owej ekspedycji nie doszło, ale nim się to w lipcu wyjaśniło, wcześniej już, gdyż w końcu maja 1898 r., podjęto w Waszyngtonie decyzję o wysłaniu na Filipiny korpusu w sile 12 tyś. żołnierzy. Pierwszy transport odpłynął z San Francisco 25 maja, przybywając na miejsce 13 czerwca. I choć Manila została zajęta przez wojska amerykańskie dopiero w sierpniu, to ich obecność - podobnie zresztą jak i okrętów amerykańskich - uniemożliwiła opanowanie stolicy Filipin przez niemiecką eskadrę pod dowództwem wiceadmirała Otto von Diedrichsa. Ta zaś została wysłana na Filipiny, by ubiec Wielką Brytanię, Francję i Japonię, pragnące wykorzystać klęskę Hiszpanii i objąć wyspy protektoratem lub stworzyć tam strefy wpływów handlowych. Przybyła 17 czerwca do Zatoki Manilskiej eskadra niemiecka zastała tam już jednak jednostki amerykańskie i tym samym plan opanowania Manili przez Niemcy nie powiódł się.
W walkach z Hiszpanami pomagała Amerykanom na Filipinach miejscowa armia powstańcza, zorganizowana przez Emilio Aguinalda, działacza niepodległościowego, który już wcześniej podejmował próby wyzwolenia kraju własnymi siłami (powstanie 1897 r.), a po klęsce ostatniej z nich wyemigrował do Hongkongu. Stamtąd został przewieziony na jednym z okrętów Deweya na Filipiny, by podjąć się organizacji działań zbrojnych przeciwko Hiszpanom. Dnia 13 sierpnia dowodzone przez niego oddziały wkroczyły wraz z woj-
314
KRZYSZTOF MICHAŁEK
45. Powstanie na Filipinach
skami amerykańskimi do Manili, a w parę tygodni później, 9 września 1898 r., przywódcy ruchu wyzwoleńczego proklamowali niepodległość Filipin, obierając Aguinalda na prezydenta nowej republiki.
Innym frontem, na którym rozgrywały się działania w okresie omawianej wojny, była Kuba. Marynarka amerykańska podjęła blokadę stacjonującej w Santiago, a dopiero co przysłanej z Europy floty hiszpańskiej. Jej zamknięcie umożliwiło lądowanie wojsk armii amerykańskiej na Kubie. Przybyły tam w końcu czerwca korpus ekspedycyjny w sile 17 tyś. żołnierzy, dowodzony przez gen. Williama R. Shaftera, oraz formacje ochotnicze, w tym pozostający pod komendą płk. Leonarda Wooda i Theodore'a Roosevelta (zrezygnował on z posady w Departamencie Marynarki) Pierwszy Ochotni-
A{BAVBJSOZOd AuidlJIJ U 9-^6; Op ZB tlJJJB Oż9UBUIUIOdSAV BlU9ZpBAVOldAV 1{IAUJ9
PO LmłBisi89i (9MoqzmA\p ZB.IO BjugpAzgjd zazad oSsuB/wouBiui BJOJBU -jgqnż AzpBfM aireppod 'umuoj/jgj SUBAYOZIUBSJOZ 3iu 5[Bf 9UBMoj5[B.ijod AfBjsoz Auidijij 'BiuBjsAYod ipBpiAmi od 'u 3061 tiadii M gpAz M
-ZSIH Z BUfOM BUOZOUO}[BZ OO OJSldOp ZTU JBJJS foOŚIM ZBJO (AVOJBJOp U|UI
009)
XJ9JZO 9IS feO^uSfelO M 5lS O{IZpOJ9Zjd BI
op /fyidfcisAzjd guozooupgfz XUBJS noT^sfedojna MJSJBOOUI AUOJ;S aż feuiBnju9M9 pgzjd mdTjy Xuojqo psouzo9iuo?[ i foufAoBziijM^o ifsira mu
-9IS9IU lUIBJSB^ pOJ 'BpIBUmżV OHI^S 'MOUBJ[AJ3UIV B>IIUZSnfoS 0ż9AVOSBZO Z9Zld 9UBAVOJ9I5[ '9IUB}SA\od O{l[OnqXAV IpEUldlJIj TSU
lup
IJJBJ AV pO f905lAV S0{ż U3p9f 9IUMO{SOp {IZpfeS9Zjd ifOBJfljĄBJ Oż9f O 9JB ''J
oSgjny njjjfezood BU S9Jżuo~)j zgzad Xj5fXzad uo {Bjsoz grazoajBjso 'feiundzsin z
0ż9AVOfOJlOd npB{5[n IpBiJIjAjBJ OSOMIIZOUI BTUB^AdBZ UI9I5[BUZ pod 19AVBU {IMBJS
-od BpBziuBżJo fe^ z qoAuBzfeiMz nsgjSuo^ AV9?[uo{zo qoXMOAvX{dM aodo Xu
z) nuBdzsiH ^u qoXjAqopz MouojAj9j niu
M
'J 8681 oż9uzoi|qnd BpAz psojsiqoso qoAMOAvA[dAV AdtuS
Z UBMO^OJ 9TS9JJJO M znf 9iqOS OUBMBpBZ OJ
OMJs5pAMZ 9UOTS9IUpO OO OJ9ldOp BU MA{dM D[Bf ZBJO TtUBJJlAqBU lUI^MOU Z
OO - 9IUBjXd O^BMBIS IUlAllOZOOUp9fZ IUIBUB1S p9Zjd OJ '9IUAvAjlUlJ9p 9IS O^ZOUOJ[BZ IUIBUOjXj9J TUJ^MO pBU 9lUBMOUBd IIUBdzSIH ^IP R
ulm OZ ^U?^HM Bz uBAVopO5{zspo mgpnĄ ^pB^dBz ySfl I9lo:>l Z '
ooT~g ojjoj '^uidijij 9Z5[Bj 9^B 'Sqn~)i o^n^j 9iu
9iqo zgzjd nzAjBj M -j 8681 Biup^Jż 01 ^uBSidpod IBIJJBJJ 5is
nfo?[od A\O5[unjBM qoAuzo9jBjso jBragj BU BIUBMO^OJ oiafpod 9iud5jsBU B '{9^
-ojojd Aud5jsAV 9iuoiżuXzsB^V A\ ouBsidpod Biudasis ^[ niup M 'ipAM.ofoj[od A\9uizoj Bpgfpod psouzo3iuo5i o ap^jpBjAj M PBZJ {Buo>[9zjd 'ipBuidiiy BU
Bjp uiAuisy(uiod z 5is OBZOBJ 'ssoijns AVQ opBj X{Bizppo zazjd piurod aiupoSAj BMp M
OJ OMJSŚp^MZ 'niUSZOZSIUZ B{ż9jn B5[SUBdzSiq BJOJJ
p{BO M pzs3[9iM.fBU op ojzsop u 8681 U3di\ L niup ^ 'XpB?[ojq BiuBuiB{z Xqoid faiujBjso op BiuaidfejsAzad op B>[SUBdzsii{ 9jo]j ojisnuiz i9ioif z oo 'OżBIJUBS njjod i BJSBIUI HJBZJJSO oż9iup9jsodz9q 9p5fpod ojiMijzouin oMjsgp^Mz 9uois9iupo 'IIIH UBnf UBż i X9UB^ jg o
p M {Bizpn AJ
S" UI9{BIZppO XUBAVZ 9IUZOOJOd) }U
L161-8681 VAVO1VIMS
V HNOZOONd3fZ ANY1S
316 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
w zależności od Stanów Zjednoczonych, choć jej stopień zmniejszał się w miarę upływu czasu.
Status Filipin był podobny do tego, który dwa lata wcześniej nadano Porto Rico, a nieco inny od przyjętego w przypadku Guam - wyspy wcielonej do Stanów Zjednoczonych i z uwagi na powstałą na niej bazę marynarki administrowanej przez Departament Marynarki.
Nieco więcej problemów z określeniem zależności od Stanów Zjednoczonych pojawiło się w przypadku Kuby. Po zakończeniu wojny z Hiszpanią wojska amerykańskie nadal pozostawały na wyspie, a ich dowódca, Leonard Wood (awansowany już na generała), faktycznie sprawował władzę gubernatora wyspy. Jego wpływy nie ograniczały się jedynie do spraw czysto militarnych, lecz rozciągały się także na stosunki polityczne. W listopadzie 1900 r. Wood nie zaaprobował nowej konstytucji Kuby ze względu na to, że ów dokument nie zawierał postanowień dotyczących specjalnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Została ona zatwierdzona przez Wooda dopiero wówczas, gdy amerykański Kongres uchwalił zgłoszoną przez senatora Orvil-le'a H. Platta poprawkę do konstytucji kubańskiej (!), na mocy której: 1) Kuba nie mogła zawierać traktatów z państwami trzecimi, które mogłyby podważać jej niepodległość; 2) kubański dług wewnętrzny nie będzie przewyższał możliwości płatniczych kraju; 3) Stany Zjednoczone będą mogły interweniować na Kubie w przypadku zagrożenia jej niepodległości bądź porządku publicznego; 4) Kuba wydzierżawi Stanom Zjednoczonym teren pod bazę morską; 5) Kuba będzie kontynuować konsekwentne wprowadzanie przepisów sanitarnych, mających ochronić mieszkańców od ewentualnych epidemii. Zgłoszona przez Platta na początku marca 1901 r. poprawka, czyniąca z Kuby protektorat amerykański, została zaakceptowana w czerwcu tego samego roku przez Konwencję Konstytucyjną. W maju następnego roku zakończyła się amerykańska okupacja, a dokładnie w rok potem oba kraje zawarły traktat, do którego zostały wprowadzone postanowienia wynikające z poprawki Platta, anulowane dopiero za czasów prezydentury Franklina D. Roosevelta.
Jednym z istotnych doświadczeń, wyniesionych z okresu wojny z Hiszpanią, było uznanie, że bez budowy kanału międzyoceanicznego w rejonie Ameryki Środkowej Stany Zjednoczone, dysponujące flotą na Atlantyku i Pacyfiku, nie będą mogły w razie konieczności skutecznie wykorzystać posiadanych sił. Argumentem najbardziej przekonywającym była trwająca 68 dni podróż z bazy floty Pacyfiku pancernika "Oregon", który spiesząc, by wesprzeć amerykańską flotę blokującą Santiago, musiał pokonać drogę dookoła obu Ameryk. Racje ekonomiczne przemawiały za budową kanału. Podkreślano przy tym nie tylko profity, płynące ze zwiększenia obrotów handlowych z krajami basenu Pacyfiku, lecz także spodziewane znaczne obniżenie kosztów transportu między Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem. Sprawa stała się tym bardziej warta rozważenia, że działające od lat siedemdziesiątych francuskie Towa-
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
rzystwo Kanału Panamskiego, znajdując się w kłopotach finansowych, było skłonne odstąpić prawa do budowy kanału rządowi amerykańskiemu.
Jedną z głównych prawno-politycznych przeszkód, leżących na drodze do urzeczywistnienia wszystkich tych planów, stanowił układ zawarty przez Stany Zjednoczone z Wielką Brytanią w 1850 r. (układ Claytona-Bulwera) zobowiązujący obie strony do niepodejmowania przedsięwzięć związanych z budową kanału bez zgody drugiej strony. Słabnąca pod koniec XIX w. pozycja Wielkiej Brytanii w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi pozwoliła dokonać administracji McKinleya rewizji wspomnianego układu. Na początku lutego 1900 r. sekretarz John Hay i ambasador brytyjski w Waszyngtonie Julian Pauncefote podpisali nowy układ, na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskiwały prawo budowy i zarządzania kanałem pod warunkiem, że zostanie on zneutralizowany i udostępniony do użytku statkom i okrętom wszystkich krajów. Przełamanie oporu Wielkiej Brytanii pozwoliło ruszyć sprawę z miejsca. Kolejny problem do rozstrzygnięcia stanowiło miejsce budowy kanału.
W grę wchodziły dwie trasy - przez Nikaraguę lub też w poprzek Przesmyku Panamskiego. Pierwsza miała tę przewagę, że wymagała mniejszych robót ziemnych w związku z możliwością wykorzystania istniejących jezior. Atutem drugiej było zaś to, że w chwili podjęcia przez Stany Zjednoczone rokowań z francuskim Towarzystwem Kanału Panamskiego na temat odkupienia praw do budowy kanału, 2/5 trasy zostało już wykonane. Obie trasy miały swoich gorących zwolenników i przeciwników. Jeszcze w 1899 r. prezydent McKinley powołał specjalną komisję, która miała dokonać wyboru trasy. Pracująca pod kierunkiem wiceadmirała Johna G. Walkera komisja opowiedziała się początkowo za trasą nikaraguańską. W związku z tym grupa kongresmanów, którym przewodził William Hepburn, wniosła na początku grudnia tego samego roku wniosek o przyjęcie trasy nikaraguańskiej. Na wieść o tym Nowe Towarzystwo Kanału Panamskiego postanowiło obniżyć wysokość sumy, za którą zgadzało się odsprzedać prawa do kanału, ze 109 do 40 min dolarów. Pod wpływem tych rewelacji prezydent Theodore Roosevelt - dotąd zwolennik trasy nikaraguańskiej - zmienił zdanie, za nim zaś uczynili to także członkowie komisji, wypowiadając się za Panamą jako miejscem budowy kanału. Powstała tym samym dość niezwykła sytuacja, w której komisja Walkera ogłosiła 20 stycznia 1902 r. swój raport z poparciem dla trasy panamskiej, podczas gdy 9 stycznia Izba Reprezentantów niemal jednomyślnie (308 do 2) przyjęła rezolucję w sprawie budowy kanału w Nikaragui, w Senacie zaś John C. Spooner złożył konkurencyjny wniosek dotyczący poprowadzenia kanału przez Panamę.
Powstałe rozbieżności odroczyły na kilka miesięcy rozstrzygnięcie sporu. Wsparcie Roosevelta i lidera republikańskiej większości w Senacie Marka Hanny, a ponadto działania lobbystyczne Philippa Bunau-Yarilly z francu-
318
KRZYSZTOF MICHAŁEK
skiego Towarzystwa Kanału Panamskiego i w końcu przypadek, jakim był wielki wybuch wulkanu Momotombo w Nikaragui, złożyły się na to, że ostatecznie 19 czerwca 1902 r. Senat przyjął wniosek Spoonera w sprawie wyboru szlaku panamskiego, pod trzema wszakże warunkami: 1) przyznania przez Kongres 40 min dolarów odszkodowań Towarzystwu Kanału Panamskiego; 2) uzyskania zgody od Kolumbii (do niej należała wówczas Panama); 3) powrotu do trasy nikaraguańskiej w razie niepowodzenia rokowań z Kolumbią.
Stosunkowo najłatwiej przyszło spełnić pierwszy warunek. Z drugim było już znacznie gorzej. Rokowania podjęte z Kolumbią na temat budowy kanału przez Przesmyk Panamski wprawdzie zakończyły się podpisaniem 22 stycznia 1903 r. traktatu, na mocy którego w zamian za 10 min dolarów jednorazowej wypłaty oraz 250 tyś. dolarów rocznych opłat Stany Zjednoczone mogły przez 99 lat użytkować na zasadzie dzierżawy liczący 10 km szerokości obszar strefy kanału, ale Senat Kongresu Kolumbii odrzucił układ w sierpniu tego samego roku. Wydawało się zatem, że należy powrócić do trasy nikaraguańskiej. Roosevelt i inni zwolennicy szlaku panamskiego nie rezygnowali jednak łatwo. Za pośrednictwem Bunau-Yarilli zostały podjęte rozmowy z jednym z przywódców ruchu separatystycznego w Panamie, Manuelem Amadorem Guerrerą, w sprawie zorganizowania powstania wymierzonego przeciwko Kolumbii. Po jego sukcesie Stany Zjednoczone zamierzały uznać nowy rząd, w zamian za co ten zgodzić się miał na budowę kanału przez Amerykanów. Dnia 3 listopada 1903 r. rozpoczęło się kierowane przez Guerrerę powstanie. W cztery dni później jego rząd został uznany przez Waszyngton. Po upływie niecałych dwóch tygodni, 18 listopada, sekretarz stanu Hay i Bunau-Yarilla (ten ostatni został posłem Panamy w Stanach Zjednoczonych) podpisali umowę, na mocy której Stany Zjednoczone uzyskiwały zgodę na budowę kanału oraz prawo eksterytorialności jego strefy (powiększonej do 16 km) za tę cenę, jaką poprzednio oferowano Kolumbii. Szybka ratyfikacja układu przez obie strony (1904 r.) zakończyła cały dyplomatyczny rozdział związany z przygotowaniami do budowy kanału.
Prace trwały 10 lat i kosztowały 366 min dolarów oraz, z powodu ciężkich warunków klimatycznych i pracy, życie 6 tyś. zatrudnionych przy jego budowie ludzi. Kanał Panamski otwarto 15 sierpnia 1914 r., a jego przekazanie do eksploatacji upamiętniła wielka wystawa światowa w San Francisco. Fragmentem uroczystości miało być także przepłynięcie kanałem liczącej 100 jednostek floty amerykańskiej stacjonującej w portach atlantyckich. W związku z informacjami o wybuchu wojny w Europie poniechano jednak tego planu.
Postawa przyjęta przez administrację McKinleya, a później i Roosevelta w sprawie budowy kanału oraz zastosowane przez nie metody, łącząc się z wcześniej prezentowanymi faktami, obrazującymi stosunek do nabytków z wojny z Hiszpanią, wskazywały na determinację, z jaką Stany Zjednoczone
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
MORZE KARAIBSKIE
] Fort xsPANAMA
PANAMA
kanał
granica Strefy Kanału Panamskiego
kolej
droga panamerykańska
OCEAN SPOKOJNY
O
46. Strefa Kanału Panamskiego
postanowiły realizować swoje interesy w Ameryce Środkowej. Ujawniła się ona również w następnym konflikcie, w którym z jednej strony występowała Wenezuela, z drugiej natomiast - mocarstwa europejskie.
Przedmiotem sporu była sprawa długów zaciągniętych przez kolejne rządy wenezuelskie w Europie. W 1899 r. doszło do przewrotu, w rezultacie którego władzę przejął Cipriano Castro. Obejmując rządy, zdecydował się wstrzymać wypłatę należności wierzycielom. Od początku 1901 r. Niemcy zaczęły zdecydowanie domagać się zwrotu pieniędzy, jednocześnie informując rząd amerykański, że ewentualna akcja przeciwko Wenezueli nie będzie miała nic wspólnego z chęcią aneksji jej terytorium. Prezydent Roosevelt początkowo uznał słuszność roszczeń niemieckich stwierdzając, że doktryna Mon-roego nie zwalnia państw zachodniej półkuli od wypełniania ich zobowiązań finansowych. Po takim wyjaśnieniu Niemcy, a za nimi i Wielka Brytania przystąpiły do blokady morskich wybrzeży Wenezueli, chcąc na niej wymusić spłatę długów. Przeciągająca się blokada zmusiła rząd Castra do zwrócenia się o pomoc do Stanów Zjednoczonych, które miały podjąć się arbitrażu. W cza-
320 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
się negocjacji na ten temat flota niemiecka zbombardowała fort San Carlos. W uznaniu, że akcja ta była jawną agresją, administracja Roosevelta zaczęła rozważać możliwość podjęcia kontrakcji militarnej. Nie doszło wszak do niej, gdyż ostatecznie w połowie lutego 1903 r. strony konfliktu przystały na zaproponowane przez rząd amerykański warunki jego rozwiązania.
Cała sprawa, być może, nie byłaby warta większej uwagi, gdyby nie to, że jej podłoże i przebieg skłoniły Roosevelta do sformułowania własnego uzupełnienia doktryny Monroego. W dorocznym orędziu o stanie państwa z grudnia 1904 r. prezydent stwierdził, że w razie złamania przez państwa zachodniej półkuli podstawowych zasad, na jakich opierają się stosunki międzynarodowe (w tym spłaty długów), Stany Zjednoczone będą działać jak "międzynarodowa siła policyjna". W kolejnych latach prezydentury Roosevelta oraz za jego następców Stany Zjednoczone nader chętnie korzystały z przyznanych sobie uprawnień do kształtowania "porządku" na zachodniej półkuli.
Już w 1905 r. rooseveltowskie uzupełnienie doktryny Monroego znalazło swe praktyczne zastosowanie. W trakcie 1904 r. narastał kryzys w stosunkach Dominikany z państwami europejskimi: Belgią, Francją, Niemcami, Włochami i Hiszpanią, którym rząd tego kraju był winien 22 min dolarów. Jednocześnie dalsze 10 min dolarów stanowiło zadłużenie wobec Stanów Zjednoczonych. Z tymi jednak Dominikana doszła w październiku 1904 r. do porozumienia, przystając na to, by jedna z firm nowojorskich przejmowała wpływy z ceł w porcie Puerto Pląta na poczet spłaty długu.
Po ogłoszeniu przez Roosevelta uzupełnienia doktryny Monroego rząd amerykański zawarł w styczniu 1905 r. nowe porozumienie z Dominikaną, na mocy którego 55% zbieranych przezeń w Puerto Pląta ceł miało być przeznaczonych na zwrot długu wszystkim, a zatem i europejskim wierzycielom, reszta zaś pozostawała do dyspozycji Dominikany. Powodzenie całej operacji na tyle przekonało europejskich wierzycieli co do wypłacalności dłużnika, że pod wpływem Stanów Zjednoczonych zgodzili się oni obniżyć należną im sumę z 22 do 17 min dolarów. Jednocześnie, aby zwiększyć ich zaufanie, rząd Dominikany wydał gwarantowane przez Stany Zjednoczone obligacje na sumę 20 min dolarów. Do zawartego w 1905 r., a ostatecznie ratyfikowanego w lutym 1907 r., traktatu dodano punkt, w którym Stany Zjednoczone gwarantowały integralność terytorialną Dominikany.
Stan ten trwał w nie zmienionej formie do września 1912 r., kiedy to dwa urzędy celne zostały zajęte przez grupy opozycyjne wobec rządu w Santo Domingo. Uniemożliwiło to dalsze pełne egzekwowanie postanowień sprzed kilku lat. Pogłębiające się kontrowersje, dotyczące dalszej przyszłości zadłużenia dominikańskiego oraz amerykańskiej kontroli nad systemem finansowym tego kraju, sprawiły, że nowa administracja Woodrowa Wilsona coraz bardziej zaczęła angażować się w sprawy wewnętrzne, ingerując w wybory prezydenckie z grudnia 1913 r., kiedy wbrew oczywistym faktom (przegrana
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
321
partii kandydata) poparto Jose Bordasa. Gdy wkrótce zaczął on stosować ostre represje wobec opozycji, zapoczątkowując w ten sposób krótką wojnę domową, Wilson opracował plan uzdrowienia sytuacji w Dominikanie. Wcielenie go w życie pozwoliło na przeprowadzenie nowych wyborów, które wygrał gen. Juan Isidoro Jimenez. Administracja Wilsona spodziewała się, że zgodzi się on na kontynuowanie praktyki podporządkowania systemu celnego Dominikany Stanom Zjednoczonym. Jimenez jednak odmówił, a naciski wywierane na niego personalnie i na jego rząd jako całość przez Departament Stanu tylko wzmogły sytuację rewolucyjną na wyspie. Do kolejnego przewrotu doszło w kwietniu 1916 r., kiedy gen. Desiderio Arias wystąpił przeciwko Jimenezowi. Widząc, że ani dotychczasowy prezydent, ani nowy pretendent nie spełniają stawianych przez Waszyngton warunków, dotyczących oddania pod kontrolę amerykańską systemu finansowego kraju (już nie tylko ceł, lecz także skarbu państwa), Wilson wysłał na wyspę oddziały piechoty morskiej. Lądując na początku maja 1916 r., wkrótce opanowały one strategiczne punkty wyspy. Dotychczasowe organy władzy zostały rozwiązane, a od 29 listopada tego samego roku na czele rządu stanął amerykański oficer, Harry S. Knapp, zapoczątkowując w ten sposób ciągnącą się do 1924 r. okupację wojskową kraju.
Sprawy finansowe, łącząc się z kwestiami natury politycznej, stały się powodem amerykańskiej interwencji także w innych krajach. Jednym z nich była Nikaragua, ważna dla Stanów Zjednoczonych po pierwsze jako państwo, przez którego terytorium mogła przebiegać alternatywna dla Kanału Panams-kiego trasa łącząca Atlantyk i Pacyfik, po wtóre zaś jako kraj, gdzie znajdowały się kopalnie złota, eksploatowane m.in. przez koncern United States-Nicaragua Cqncession, oraz plantacje należące do obywateli amerykańskich. Niepokój administracji Roosevelta co do stabilności pozycji amerykańskich w Nikaragui zrodził się w 1905 r., gdy prezydent Jose Santos Zelaya wystąpił do państw sąsiedzkich z projektem utworzenia Związku Ameryki Środkowej, który stanowiłby formę obrony państw regionu przed natarczywymi próbami objęcia ich przez Stany Zjednoczone swego rodzaju "opieką". Obawy Roosevelta, a następnie Tafta budziły także zapowiedzi Zelayi, że Nikaragua podpisze z Wielką Brytanią i Japonią traktat o budowie nowego kanału oceanicznego. Gdy zatem w grudniu 1909 r. wybuchła w Nikaragui rewolucja, a Zelaya był na tyle nierozważny, że pozwolił na egzekucję dwóch obywateli amerykańskich wspierających republikanów, administracja Tafta wykorzystała to i otwarcie zaczęła popierać przywódcę powstania Adolfo Diaza.
Po przejęciu przez niego władzy Stany Zjednoczone rozpoczęły negocjacje z nowym rządem na temat poddania finansów Nikaragui kontroli amerykańskiej. W dniu 6 czerwca 1911 r. została podpisana konwencja, od nazwisk negocjatorów zwana konwencją Knox-Castrillo. Na jej podstawie Stany Zjednoczone stały się gwarantem zagranicznych płatności Nikaragui, uzy-
322
KRZYSZTOF MICHAŁEK
skując prawo pobierania ceł. Brak akceptacji dla tego porozumienia ze strony Senatu, w połączeniu z przygotowaniami czynionymi przez opozycję w celu obalenia Diaza, doprowadziły administrację Tafta do przekonania, że jedyną gwarancją stabilności interesów amerykańskich w tym kraju może być tylko obecność armii amerykańskiej. W połowie sierpnia 2,5 tyś. żołnierzy piechoty morskiej wylądowało w Nikaragui, pozostając tam aż do 1925 r., by po krótkiej przerwie powrócić na kolejne osiem lat. Korzystając z ich obecności udało się już nowej administracji (Wilsona) doprowadzić do podpisania bardzo korzystnego układu. Zawarty 5 sierpnia 1914 r. przez sekretarza stanu, Williama J. Bryana, i posła nikaraguańskiego w Waszyngtonie, Emiliano Chamorra, oddawał Stanom Zjednoczonym na 99 lat wyspę Corn na Morzu Karaibskim, zezwalał na budowę bazy morskiej w zatoce Fonseca oraz przyznawał w przyszłości prawo budowy kanału. W zamian za to rząd Diaza uzyskał 3 min dolarów. Ratyfikowany w czerwcu 1916 r. układ zapewniał pełną stabilizację podstawowych interesów amerykańskich w Nikaragui.
Bardzo podobnie potoczyły się w omawianym okresie koleje stosunków amerykańsko-honduraskich. Także i ten kraj był poważnie (jak na jego niewielkie możliwości płatnicze) zadłużony w Stanach. Te ostatnie próbowały dojść do porozumienia z rządem gen. Miguela Davila w sprawie przejęcia kontroli nad finansami kraju, lecz prezydent pozostający pod znacznym wpływem Zelayi nie był skory do zawarcia odpowiedniego układu w tej sprawie. Upadek Zelayi pociągnął za sobą także podjęcie przez przeciwników Davila próby jego obalenia. Wspierały ich w tym Stany Zjednoczone, udzielając pomocy pretendentowi do fotela prezydenckiego, raz już stojącemu na czele rządu, Manuelowi Bonilli. Jeszcze w okresie wojny domowej w Hondurasie w latach 1910-1911 administracja Tafta zawarła z tymczasowym rządem Bonilli traktat w sprawie przejęcia przez Stany Zjednoczone kontroli nad finansami tego kraju, a następnie pomogła mu wygrać wybory prezydenckie po zakończeniu wojny. Bonilla został prezydentem w końcu października 1911 r., ale odrzucenie przez Senat amerykański podpisanego wcześniej układu znacznie osłabiło wewnątrz kraju pozycję nowego szefa rządu. W końcu 1911 r. rozpoczęły się przygotowania do powstania przeciwko Bonilli. Przerwała je interwencja z początku stycznia 1912 r., kiedy oddziały piechoty morskiej wylądowały, formalnie - by bronić własności obywateli amerykańskich, faktycznie - aby uzyskać to, czego administracja Tafta nie była w stanie przeprowadzić przy użyciu środków dyplomatycznych.
Chęć uzyskania kontroli nad systemem celnym doprowadziła także do kolejnej interwencji Stanów Zjednoczonych. Tym razem chodziło o Haiti, winne Niemcom, Francji i Stanom Zjednoczonym 24 min dolarów. W czerwcu 1914 r. Departament Stanu zaproponował rządowi haitańskiemu zawarcie układu podobnego do tych negocjonowanych wcześniej z Nikaraguą i Hondurasem. Kiedy propozycja spotkała się odmową, wówczas w grudniu tego
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
samego roku podjęto niecodzienną akcję. Skierowano na wyspę oddział piechoty morskiej, którego zadaniem było wykradzenie z Banąue Nationale 500 tyś. dolarów. Miało to być przekonywającym dowodem, że w razie podtrzymywania odmowy zawarcia wspomnianego układu Stany Zjednoczone użyją siły. Manifestacja okazała się na tyle skuteczna, że w istocie rząd Haiti zgodził się przyjąć wysuwane pod jego adresem żądania. Oprócz zawarcia układu przekazującego pod kontrolę Stanów Zjednoczonych system finansowy wyspy, dotyczyły one także oddania pod komendę amerykańską miejscowej armii. Nim jednak odpowiednia komisja delegowana przez Departament Stanu przybyła na miejsce, w marcu 1915 r. doszło w Port-au-Prince do zamachu stanu, w rezultacie którego władzę przejął gen. Yilburn Guillaume Sam. Odwołał on wszystkie wcześniej zaciągnięte wobec Stanów Zjednoczonych zobowiązania. Rządy jego nie trwały długo, gdyż zakończyły się w lipcu 1915 r. Sam był odpowiedzialny za rozstrzelanie 167 więźniów politycznych. Kosztowało to go życie, gdyż zgromadzony w czasie publicznej egzekucji tłum zlinczował dyktatora. Po jego śmierci rozpoczął się okres walk wewnętrznych, do których włączyły się lądujące 28 lipca 1915 r. oddziały amerykańskie. W przeciwieństwie do wcześniejszych interwencji, ta miała szczególnie krwawy charakter. W ciągu ledwie kilku tygodni zginęło z rąk Amerykanów ponad 2 tyś. Haitańczyków. Jednocześnie zaczęto poszukiwania polityków, którzy mogliby sformować rząd cywilny, a zarazem zgodzić się na proponowane przez Stany Zjednoczone warunki, sprowadzające Haiti do roli amerykańskiego protektoratu. Wybrany 12 sierpnia na prezydenta, Phillippe Sudre Dartiqunave wyraził zgodę na proponowane warunki i w cztery dni później podpisał odpowiedni układ. Na jego mocy Haiti przekazały Stanom Zjednoczonym na 10 lat kontrolę nad systemem finansowym, zgadzając się ponadto na prawo tego kraju do interwencji w razie zagrożenia Haiti przez państwa trzecie (konkretnie myślano o Niemczech planujących założyć tam bazę okrętów podwodnych). Ratyfikowany w lutym 1916 r. układ stworzył podstawy do długiej, bo ciągnącej się aż do 1934 r. amerykańskiej obecności wojskowej na wyspie.
Stosunkowo najwięcej i bardzo zróżnicowanych problemów wystąpiło w omawianym okresie w relacjach amerykańsko-meksykańskich. Było to tym większym zaskoczeniem dla dyplomacji amerykańskiej, że przez cztery dziesięciolecia stabilność w tych stosunkach zapewniał prezydent Porfirio Diaz, utrzymujący się u władzy (z krótką przerwą) od 1877 aż do 1911 r. Postanowił on oprzeć rozwój gospodarczy swojego kraju na dopływie kapitału z zagranicy, głównie ze Stanów Zjednoczonych. Pod koniec jego rządów inwestycje amerykańskich przedsiębiorstw w Meksyku obliczano na l mld dolarów, a to stanowiło aż 1/4 wszystkich skierowanych przez Stany Zjednoczone za granicę kapitałów. Oprócz zainwestowanych pieniędzy Amerykanie posiadali także w Meksyku niemałe obszary uprawne, których areał szacowano na 1/6 wszystkich gruntów ornych w kraju.
324
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Stabilność rządów Diaza powodowała, że nie tylko on sam, ale i Amerykanie nie doceniali siły rodzącej się opozycji. Gdy zatem w listopadzie 1910 r. rozpoczęła się w Meksyku rewolucja kierowana przez Francisco Maderę, a w maju 1911 r. ustąpił Diaz, wówczas zarówno administracja Tafta, jak i przedstawiciele biznesu zostali całkowicie zaskoczeni biegiem wydarzeń. W efekcie działania dyplomacji amerykańskiej miały charakter doraźny i nader często stanowiły prostą reakcję na rozwój sytuacji w samym Meksyku.
Z chwilą objęcia rządów przez Maderę administracja Tafta przyjęła postawę neutralną a zarazem wyczekującą. Dopiero po pół roku, kiedy Madero zaczął realizować program wywłaszczeń wielkich posiadaczy ziemskich, w tym także obywateli amerykańskich, nastawienie doń administracji zaczęło ulegać zmianie. Niemałą rolę odgrywały w tym poglądy i opinie na temat rozwoju sytuacji w Meksyku Henry'ego Lane Wilsona, amerykańskiego ambasadora w tym kraju. Z jego też poparciem opozycja, kierowana przez bratanka obalonego dyktatora, Felixa Diaza, doprowadziła na początku lutego 1913 r. do zamachu stanu. Diaza wspierał przy tym gen. Yictoriano Huerta - dowódca wojsk podległych Maderze. Pomimo złożonej przez Huertę obietnicy, że obalonemu prezydentowi nic się nie stanie, Madero został zamordowany 22 lutego 1913 r. Ponieważ wydarzyło się to tuż przed zmianą administracji w Waszyngtonie, ustępujący prezydent Taft nie podjął żadnych konkretnych działań.
Po przejęciu władzy prezydent Woodrow Wilson - zresztą wbrew radom ambasadora Wilsona - postanowił nie uznać rządu Huerty. Jednocześnie podjął starania, mające doprowadzić do jego ustąpienia. Celowi temu służyło wznowienie w lutym 1914 r. dostaw broni dla opozycji antyhuertowskiej (embargo na wywóz broni do Meksyku zostało wprowadzone jeszcze przez Tafta po ustąpieniu Diaza). W kwietniu tego samego roku prezydent Wilson zdecydował objąć blokadą wybrzeża Meksyku, aby w ten sposób uniemożliwić zaopatrywanie się rządu Huerty w broń za granicą. Tuż po podjęciu blokady nastąpił incydent, który choć sam w sobie drobny, doprowadził jednak do prawdziwej lawiny wypadków.
W dniu 9 kwietnia 1914 r. grupka amerykańskich marynarzy z okrętów blokujących Tampico, po zejściu na ląd, została zatrzymana przez żołnierzy z miejscowego garnizonu. Wkrótce po tym, gdy wyjaśniło się, że są Amerykanami, zostali zwolnieni, a dowódca garnizonu gen. Morelos Zaragoza wystosował oficjalne przeprosiny do dowódcy floty amerykańskiej, adm. Hen-ry'ego T. Mayo. Ten jednak uznał je za niewystarczające i zażądał salutu z 21 dział dla uhonorowania flagi amerykańskiej. Kiedy z kolei meksykański generał odmówił, a dalsza wymiana korespondencji nie przyniosła żadnej zmiany, wówczas prezydent Wilson zwrócił się do Kongresu o udzielenie mu pełnomocnictw do użycia siły, traktując cały incydent jako dobry pretekst do podjęcia interwencji w celu obalenia Huerty. Jeszcze przed zakończeniem de-
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917

baty na ten temat okręty adm. Mayo ostrzelały 21 kwietnia port w Yeracruz, a liczący blisko 1000 żołnierzy oddział piechoty morskiej wylądował na brzegu, zajmując wkrótce miasto. Akcja ta wywołała zamieszki antyamery-kańskie w całym kraju. W odpowiedzi na nie administracja Wilsona zamierzała skierować do Meksyku korpus ekspedycyjny. Najprawdopodobniej doszłoby do eskalacji interwencji, gdyby nie mediacja zaoferowana 25 kwietnia przez Argentynę, Brazylię i Chile.
Mediacja, której rezultatem było spotkanie w Niagara Falls (początek 20 maja 1914 r.) przedstawicieli Huerty i opozycji kierowanej przez Yenus-tiano Carranzę, nie dała żadnych widomych rezultatów. Czas grał na korzyść opozycji, otrzymującej wsparcie ze strony władz amerykańskich. Zdając sobie sprawę z nieuniknionej przegranej, Huerta 15 lipca 1914 r. ostatecznie ustąpił z urzędu. W parę dni później do stolicy wkroczyły podległe Carranzie oddziały gen. Alvaro Obregona. Po kilku dalszych miesiącach wojska amerykańskie opuściły Yeracruz.
Upadek Huerty tylko częściowo wyjaśnił sytuację w stosunkach amery-kańsko-meksykańskich. Wprawdzie Carranza został prezydentem, ale administracja Wilsona wstrzymała się z uznaniem jego rządu, czekając na wynik rozgrywającej się w Meksyku walki o władzę. Włączyli się zaś do niej dotychczasowi sojusznicy Carranzy, generałowie Emiliano Zapata i Francisco Yilla. Kiedy ostatecznie we wrześniu 1915 r. wojska rządowe odniosły znaczące sukcesy w walce z armiami obu pretendentów do prezydentury, Wilson nabrał przekonania o sile Carranzy i 19 października tego samego roku postanowił uznać go de facto za głowę państwa meksykańskiego.
Francisco Yilla nie poddał się jednak łatwo i od końca 1915 r. zaczął napadać na osiedla położone w Teksasie i Nowym Meksyku, chcąc w ten sposób sprowokować konflikt pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a nowym rządem Meksyku, by później, po obaleniu przez Amerykanów Carranzy, samemu zostać prezydentem. Początkowo administracja Wilsona ograniczyła się do słownych protestów kierowanych pod adresem Carranzy. Gdy ten nie był w stanie nic zmienić, gdyż północne rejony kraju kontrolował Yilla, Wilson zezwolił na zorganizowanie tzw. ekspedycji karnej. W dniu 6 marca 1916 r. 15 tyś. żołnierzy, dowodzonych przez gen. Johna J. Pershinga, przekroczyło granice Meksyku. Jednocześnie w stanach pogranicza zmobilizowano 150 tyś. milicji stanowej. Korpus Pershinga bezskutecznie poszukiwał Yilli na pustyni Chihuahua, stopniowo zwiększając zasięg działania i posuwając się do 500 km w głąb kraju. W miarę upływu czasu w sztabie Pershinga narastały dążenia do zajęcia miasta Meksyk.
Carranza, zaniepokojony operacjami realizowanymi przez Pershinga, a zarazem przekonany, że jego rozprawa z Yillą jest czysto wewnętrzną sprawą Meksyku, postanowił wysłać przeciw korpusowi karnemu oddziały rządowe. Wkrótce doszło też do (nieuniknionego w takiej sytuacji) starcia pod
326
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Carrizal, w czasie którego kilku Amerykanów zginęło, a kilkunastu zostało wziętych do niewoli. Zwolnienie jeńców amerykańskich w końcu czerwca 1916 r. uchroniło oba kraje przed wojną na dużą skalę, tej zaś pomimo agresywnej postawy dowódców nie pragnęły rządy Meksyku i Stanów Zjednoczonych. Konflikt został ostatecznie rozwiązany w rezultacie podjętych na początku stycznia 1917 r. bezpośrednich negocjacji. Administracja Wilsona zgodziła się wycofać korpus Pershinga. Dnia 5 lutego tego samego roku ostatnie oddziały opuściły Meksyk. Carranza zobowiązał się natomiast do podejmowania w przyszłości specjalnych działań w celu ochrony pogranicza przed rajdami bandyckimi. Wkrótce też armia rządowa wyprawiła się przeciwko Yilli, rozbijając jego oddziały. W miesiąc później po wycofaniu oddziałów Pershinga administracja Wilsona uznała de jurę rząd Carranzy. W ten sposób kończyła się najostrzejsza faza konfliktów amerykańsko-meksykańskich z okresu rewolucji w Meksyku. Daleko jednak było do pełnej normalizacji i stabilizacji wzajemnych stosunków, które już nigdy nie wróciły do tego poziomu, jaki miały za rządów Porfirio Diaza.
terytoria zależne od Stanów Zjednoczonych
terytoria pod protektoratem Stanów Zjednoczonych
posiadtości krajów europejskich konflikty zbrojne wydzierżawione bazy morskie * wyspy przekazane St. Zjednocz
potyczka z grupą Rancho Villi 1916-17
na mocy traktatu z Guano, 1856 -
Ą N T Y C K l
Puerto
hiszp. 1898 St. Zj W-y Dziewicze
*L
OCEAN SPOKOJNY
47. Stany Zjednoczone i kraje środkowoamerykańskie w latach 1898-1920
Zaprezentowany wyżej przegląd wydarzeń, związanych z polityką amerykańską realizowaną w obrębie zachodniej półkuli, wyraźnie wskazuje na pewną ciągłość działań kolejnych administracji. U ich podstawy, oprócz chęci wyegzekwowania na dłużnikach zwrotu pożyczonych pieniędzy oraz stworzenia gwarancji dla interesów handlowych Stanów Zjednoczonych, leżało przekonanie o konieczności zapewnienia Stanom wyłączności w reprezentowaniu całej półkuli zachodniej wobec reszty świata. Jeśli państwa amerykańskie nie
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
327
przystawały na to i nie zamierzały współpracować ze Stanami Zjednoczonymi przy realizacji tego celu, wówczas kolejne administracje podejmowały środki nadzwyczajne, odwołując się do interwencji zbrojnej jako najbardziej sprawdzonej metody "perswazji". W latach dzielących wybuch wojny amerykańs-ko-hiszpańskiej od końca administracji Wilsona Stany Zjednoczone uczyniły więcej niż kiedykolwiek przedtem, aby utrwalić pozycję hegemona w regionie, zarazem tracąc więcej niż kiedykolwiek wcześniej na swej popularności jako kraju kreującego nowy ustrój polityczny i nowe stosunki społeczno-ekono-miczne.
Zwycięstwo we "wspaniałej małej wojnie" podziałało jak katalizator, przyspieszając rozwój procesów już wcześniej ujawnionych w amerykańskiej polityce zagranicznej. Jednym z nich było rosnące w trakcie drugiej połowy XIX w. zainteresowanie Dalekim Wschodem, a zwłaszcza Chinami. Pod wpływem niekorzystnej sytuacji gospodarczej w okresie wielkiej recesji z lat 1893-1897 w kołach wielkiego biznesu, w środowiskach opiniotwórczych, a w końcu i wśród polityków zaczai kształtować się pogląd o nieograniczonych możliwościach rynku chińskiego. I choć eksport do Państwa Środka stanowił pod koniec lat dziewięćdziesiątych ledwie 1% (10 min z 1231 min dolarów) całego eksportu amerykańskiego, to nie przeszkadzało to wielkiemu biznesowi kreować wizji wspaniałych możliwości otwierających się przed Stanami Zjednoczonymi w razie zaktywizowania przez nie swej działalności gospodarczej w Chinach. Odniesione zaś zwycięstwo nad Hiszpanią i w konsekwencji uzyskanie możliwości stworzenia baz morskich na szlakach wiodących przez Pacyfik ku Chinom wręcz zachęcało do wykorzystania owego sukcesu i podjęcia politycznych działań służących ułatwieniu dostępu amerykańskiemu biznesowi do rynku chińskiego.
Jednak nie tylko w odczuciu wielu wpływowych Amerykanów był on znakomitym miejscem do robienia dochodowych interesów. Pod koniec XIX w. wiele mocarstw europejskich posiadało eksperymentalne strefy ekonomiczne w Chinach. Liczne próby ich powiększania (np. przez Francję w Szanghaju w końcu grudnia 1898 r.) skłaniały Departament Stanu do przekonania, że istniejący stan rzeczy nie gwarantuje Stanom Zjednoczonym możliwości czerpania korzyści z handlu chińskiego na tych samych, co inne państwa zasadach. Z tego też powodu na początku sierpnia 1899 r. sekretarz stanu John Hay wystosował do sześciu państw posiadających strefy wpływów w Chinach - Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec, Włoch i Japonii - noty dyplomatyczne, w których proponował trzymanie się przez owe kraje trzech podstawowych zasad w relacjach z Chinami oraz we wzajemnych stosunkach na tym terenie: 1) żaden z krajów nie będzie ingerował w sprawy handlu prowadzonego przez inne państwa w ramach ich sfer wpływów; 2) taryfy na cła pobierane w portach traktatowych (tzn. ze strefami ekonomicznymi mo-
328
KRZYSZTOF MICHAŁEK
carstw europejskich) powinny być zgodne z wysokością ceł pobieranych przez rząd chiński; 3) wszystkie kraje będą traktowane na tych samych zasadach przy korzystaniu z portów w poszczególnych sferach wpływów.
Żaden z adresatów not Haya nie odpowiedział na nie jednoznacznie pozytywnie. Pomimo to Hay uznał napływające odpowiedzi za satysfakcjonujące. Hayowi bardziej zależało bowiem na wprowadzeniu do stosunków z Chinami pewnych zasad, na które w przyszłości mogłyby się powołać Stany Zjednoczone, niż na akceptacji innych państw. Bieg wydarzeń w Chinach w pełni potwierdził zasadność tej kalkulacji.
Przegrana wojna z Japonią oraz szybko (w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych) zwiększający się napływ lekceważąco nastawionych do miejscowych tradycji i agresywnie zachowujących się obcokrajowców wywołały sprzeciw nie tylko ze strony ludności wielu prowincji, ale nawet i lokalnych władz chińskich. Kiedy do tego dodać podstawowe problemy natury ekonomicznej - niezbyt udane zbiory w latach 1896-1898 - ujściem dla rosnącego niezadowolenia mogło być tylko powstanie ludowe, skierowane przeciwko panującej dynastii Cing oraz obcokrajowcom. Wybuchło ono w 1899 r. i stopniowo przenosiło się z północnych do centralnych regionów kraju. Chcąc uzyskać wpływ na bieg wydarzeń, cesarzowa regentka Tse-Hi wydała w styczniu 1900 r. edykt, w którym poparła bokserów (tak nazwano powstańców) w ich dążeniu do likwidacji zależności od obcokrajowców. Zachęciło to powstańców do podejmowania zdecydowanych działań skierowanych przeciwko obcym. Kiedy w końcu maja bokserzy zbliżyli się do Pekinu, planując go zająć po połączeniu się z armią cesarską, do stolicy zaczęły napływać pierwsze, niewielkie jeszcze kontyngenty zbrojne w celu ochrony zagrożonych poselstw.
Gdy bokserzy podjęli regularne oblężenie stolicy, wówczas z Tiencinu wyruszył na odsiecz liczący ponad 2 tyś. ludzi oddział sił międzynarodowych pod dowództwem brytyjskiego adm. sir Edwarda Seymoura. Niepowodzenie tej wyprawy oraz zajęcie Tiencinu przez bokserów przekonało przedstawicieli państw europejskich i Japonii, że sytuacja jest poważniejsza, niż początkowo sądzono. Przysłane pospiesznie siły interwencyjne liczyły 18 tyś. żołnierzy (wśród nich 2,5 tyś. Amerykanów). Wojska te ostatecznie 14 sierpnia zdobyły stolicę, co okazało się punktem zwrotnym w losach powstania bokserów, wygasłego w końcu 1900 r.
Udział oddziałów amerykańskich w tłumieniu powstania dowodził zdecydowania administracji McKinleya, aby bronić interesów Stanów Zjednoczonych w razie ich zagrożenia przez samych Chińczyków, a działania dyplomatyczne podejmowane w tym samym czasie świadczyły o chęci zdobycia podobnych pozycji, jakie miały w tym kraju inne mocarstwa. W ten właśnie sposób można odczytać sens akcji podjętej przez sekretarza stanu Haya, który 3 lipca 1900 r. rozesłał do tzw. państw traktatowych noty informujące o podstawowych założeniach polityki amerykańskiej wobec Pań-
Ip5[B }9l5[Bd AU|OJJU05[ AW^ZOUOdBf po OA"qBU UO {BUgBJd -03 }U9UldOJ9A9Q
Binq3 uBOugiuy A\O3A\ojBizpn q3A"A\OA\A"fdA\ pizpjBqfBu z ugpgf uigzBJBz B uoiufi pA\opjo:>[ iJ[{ods s9Z9jd - UBUiuJBH -H pJBA\pg nuodBf op -j L061 urajiri "njnzpuBj^ op SZJJBJ BJ^ASSOO^ A"jn}u9pA"z9id SISSJJJG M
9is Ajsoiugzjd tliA\zjp qoA"}jBA\jo" ijf^jijod npJBdsM gofeznjs BIUB{BIZQ
'B}[9A9SOO^[ BfOBJłSIUIUlpB OBJ9ldSA\ 91S BJBJBJS A"S9J9}III Oż9J9ł5[ '9MOpOJBUXzp9IUI UinfOJOSUO5[ A\ 9IS B{p{BJZSJ[9Zjd B5[{9ds qOBJBI nj[II)[
oj -qoButq3 A\ }3\o^ Amopną jijgfojd '03 iu9iudoi9A9Q BUIIJ^ uBOuguiy zgzad
lpA"}felS9TZp09lA\9IZp )V\ 9IA\O{Od M 9Z9ZS9J" A"lIOZSOfżZ ^BZ9|BU qDAzsf9lUZBA\Odfeu
OQ -nsguzią A\oż9J5[ z uiAofezpoąoAM raoMĄsfoiui epjBdod oSguzoA^ijod BIU
01 5lS 0{BZpBA\Ojdż -gpBJJSTUirap
jjBMjo" 95jAjijod BAgjui^oj^ pfezj zgzad
po z A\9A\A"{dA\ qoKuBA\T?[sXzn o/0 5 uiofBJ?i gzui^j BiUEppo ZBJO feiuodBf i IUIT>[ z nipireq v\p qoKjJBA\jo A\9yod Lj BTU9iA\Bjsozod '(/AOI
UJUI LLL "5[O) UBA\OpOJ[ZSpO BIU90B{dXA\ Op 9IS A"{EZfelA\OqOZ JSBIUIOJBU
Kp 5[9A\90B{d Auojipo op qoAuoiA\Bjsozod A\9iBizppo
UI9I5JjfefXA\ Z '(njtlZplIEJAI A\ f9I5[SfAsOJ IIUIJB OJ OfAzoAjOp 9IU) B5[SfOA\ 90qO OU
-BJOOA"A\ 9iA\Bjspod oż9f v^ -qoBuiq3 M qoXA\o;Bj>[BJi Mjsu^d ipu9AU9iui S9.qo
Oż90feZOUOJ( 9IU|EUIJOJ 'Oż9IJ[SJ9S5[Oq njOJJOlOjd U [061 BIUS9ZJM /, Oż9JJBMBZ
'niu9iuinzojod
9A\
J9JJS qOIOA\S pS
U 9IU9IUinZOJOd
A\
9OU AV
UIA"} AV
Z 5[SfOM
9 J
Q0l
fgfez Kzj9iu{oz U ui9iA\oq znf '
f9A\O?[nBU
BU 9is od uozpoaz 'BfoAzodo oj pf
-Oq090 9IU BA9JUT>JO]AI IpBJlSIUIUIpB 9Z 'OJ BU
IJ BJjsMsoa BIULIB -j Q06I Bius
A\ BUZOUI 9ZOZS9f Oż
naoiqzoi op ojzsop 9iu
9z ' i qo
XqO5[Bf OBIA\OUB}S '9IUM
pUJBUOjXj9J pSOU{BJż9JUI BpBSBZ Z tqpUBq M SUBZS DSOUA\9J
AuBiuiAM 9iq9is Bjp pujsAzjo?!
UI9JpUBq 9UBA\OS9J9JUIBZ BA\lSUBd Z9Zjd BIUBUlAzJin }J9UtUBA\ HUBJS BZJBJ3J
-5[9S Sn{p9A\ O{TA\OUBłS (nj9UIBZ Oż9UZJj5UA\9AV qOBSBZO A\ 9UZBA\) 9IUBż9ZJ}S
-9Zjd pf 'Uiq3 BUJBUOJA^SJ DSOUJBJż91UI UII5HSAzSA\ 9p9Zjd 9IS BJBZOIJBZ qOIU OQ -9AVOA\BJSpOd BZ 9iq9IS Z9Zjd 9UBUZH ApBSBZ {B[S9J5[O TlJSOjd Od ZD9J 'IOS3JJ 9pU9Uin?[Op A\ qoAUBA\OJU9Z9jd Op A\9JBS9JpB 9IS 9IUBA\O5[UnSOlSn O 9IU XBH T13[OJ Oż9IUp9Zjdod Z JOU IIJ9S O
L161-8681 VAVO1VIA\S Y^AlIlOd V aNOZDONaafZ ANV1S
330
KRZYSZTOF MICHAŁEK
kolei południowomandżurskiej, by z podobnym wykupionym od Rosjan pakietem akcji kolei wschodniochińskiej móc przystąpić do realizacji gigantycznego przedsięwzięcia, jakim byłoby stworzenie połączeń kolejowych i morskich pomiędzy Ameryką i Azją z jednej, a Europą - z drugiej strony. Wprawdzie do realizacji tego projektu nie doszło, gdyż Harriman zmarł we wrześniu 1909 r., ale próby urzeczywistnienia owego pomysłu ściślej powiązały biznes i amerykański świat finansów z rynkiem chińskim i mandżurskim.
Związki pomiędzy wymienionymi środowiskami a niektórymi członkami administracji Roosevelta i Tafta przyczyniły się z kolei do wprowadzenia problematyki gospodarczej z rynku chińskiego i mandżurskiego w orbitę zainteresowań politycznych najwyższego szczebla. To zaś w efekcie doprowadziło do tak silnego zaangażowania się, zwłaszcza drugiej z wymienionych administracji, że idea rzucona przez Harrimana dała początek całemu kierunkowi myślenia politycznego o problematyce dalekowschodniej.
W październiku 1909 r. sekretarz stanu Philander Knox rozpoczął starania w celu "neutralizacji" kolei w Mandżurii. Zamiast jednego państwa sprawującego nad nią kontrolę powstałoby konsorcjum, którego udziałowcami byłoby kilka mocarstw najbardziej aktywnych politycznie i gospodarczo w tej części Azji. Zabiegi Knoxa przyniosły ten skutek, że Wielka Brytania, Niemcy i Francja zgodziły się wystąpić obok Stanów Zjednoczonych jako kraje finansujące pożyczkę przyznaną Chinom w kwietniu 1911 r. (Industrial Development Loan). Nieco wcześniej, gdyż w marcu 1910 r., Stany Zjednoczone weszły także do innego konsorcjum, sformowanego przez te same państwa w celu budowy kolei w Chinach (linii Hukuang).
Wyznaczony przez republikańskich prezydentów kierunek myślenia o sprawach dalekowschodnich był pod wieloma względami kontynuowany przez ich demokratycznego następcę, Woodrowa Wilsona. Warto podkreślić ten fakt z uwagi na istotne wydarzenia, jakie miały miejsce w Chinach i na świecie. W rezultacie zwycięstwa rewolucji z 1911 r. w rok później proklamowano w Chinach republikę. Uznając ją w maju 1913 r., administracja Wilsona została wkrótce poddana próbie, mającej określić jej związki z doktryną "otwartych drzwi". W połowie stycznia 1915 r. Japonia zgłosiła pod adresem rządu chińskiego 21 żądań, ułożonych w pięć grup tematycznych. Spełnienie choćby tylko niektórych z nich, np. przyznanie Japonii zwierzchnictwa nad systemem administracyjnym i politycznym w Chinach, uczyniłoby z tego kraju faktyczny protektorat. Podjęte przez oba państwa rokowania uważnie obserwowano w Waszyngtonie, by w końcu 11 maja 1915 r. wystąpić z oświadczeniem, w którym rząd amerykański zdecydowanie odrzucił możliwość ustanowienia nowego porządku prawno-politycznego na zasadach proponowanych przez Japonię. Stwierdzono jednocześnie, że jedyną podstawą owego porządku może być zasada integralności terytorialnej Chin i zasada "otwartych drzwi" w stosunkach handlowych, utrzymywanych przez nie z in-
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
331
nymi państwami. Politykę nieuznawania 21 żądań administracja Wilsona kontynuowała do czasów konferencji pokojowej po zakończeniu pierwszej wojny światowej.
Jeśli Chiny były traktowane przez kolejne administracje przedmiotowo, to zupełnie inny kształt przyjęły w omawianym okresie relacje Stanów Zjednoczonych z Japonią. Pozycja międzynarodowa, którą uzyskał ten kraj po wygranej wojnie z Chinami w latach 18941895, oznaczała dla Stanów Zjednoczonych konieczność przyjęcia zasady partnerstwa w stosunkach z Japonią. Na ogół dobre do 1905 r., zaczęły się one stopniowo ochładzać w okresie po mediacji Roosevelta w wojnie rosyjsko-japońskiej. Rozbudzone wówczas oczekiwania społeczeństwa japońskiego nie zostały w pełni spełnione. Odpowiedzialnością za to w oczywisty sposób obciążano mediatora, a zatem Roosevelta.
Fakty te, a przede wszystkim ogólna ocena zmian, jakie pociągnęła za sobą wygrana Japonii w wojnie z Rosją, spowodowały, że od końca września 1906 r. podjęto w Departamencie Marynarki prace nad tzw. pomarańczowym planem wojennym (Orange War Plan), który miał zawierać scenariusz wydarzeń w ewentualnej wojnie amerykańsko-japońskiej. Ogólną przesłanką było w tym przypadku przekonanie, że po wyeliminowaniu floty rosyjskiej z Pacyfiku oraz przy stale obniżającej się aktywności marynarki brytyjskiej przyszłość stosunków politycznych i handlowych w tym rejonie świata zależeć może od siły i liczebności floty japońskiej i amerykańskiej. Zmieniające się losy polityki "otwartych drzwi" oraz narastanie napięć rasowych w .związku z obecnością Azjatów, w tym Japończyków, na Zachodnim Wybrzeżu czyniły według sztabowców z Departamentu Marynarki całkiem realną możliwość wybuchu wojny amerykańsko-japońskiej.
Życie bardzo szybko potwierdziło przypuszczenia wojskowych. Od października tego roku zaczęły narastać napięcia związane z dyskryminacyjnymi praktykami stosowanymi przeciwko Japończykom (po prawdzie, nie tylko przeciw nim) w Kalifornii. Dnia 11 października 1906 r. lokalne władze oświatowe w San Francisco wydały zarządzenie, na mocy którego miano utworzyć osobne szkoły publiczne dla dzieci orientalnego pochodzenia. Władze federalne nie mogły interweniować, gdyż wszystkie decyzje dotyczące szkolnictwa należały do władz lokalnych. Roosevelt mógł zatem tylko wyrazić publiczną dezaprobatę dla ich poczynań i wezwać na początku grudnia 1906 r. Kongres do wprowadzenia w prawie imigracyjnym zmian, które umożliwiłyby naturalizację przebywających już w Stanach Zjednoczonych Japończyków (przy równoczesnym zastosowaniu ograniczeń dotyczących przyszłej imigracji z tego kraju). W lutym następnego roku Kongres uchwalił odpowiednią ustawę, administracja zaś podjęła rokowania z rządem japońskim, aby polubownie rozwiązać problem imigracji. W rezultacie jeszcze w tym samym miesiącu zawarto tzw. dżentelmeńskie porozumienie, na mocy którego Stany
332
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Zjednoczone miały nie stosować wobec chętnych do osiedlania się w tym kraju Japończyków restrykcji, wynikających z dopiero co uchwalonej ustawy, rząd Japonii zaś zobowiązywał się wstrzymać imigrację własnymi metodami. Porozumienie to obowiązywało do 1924 r. i było bardzo skrupulatnie przestrzegane przez obie strony.
Pod wpływem napięć z lat 1906-1907 oraz dyskusji w Departamencie Marynarki nad pomarańczowym planem wojennym Roosevelt zdecydował się na podjęcie szczególnej manifestacji. Dnia 12 grudnia 1907 r. wypłynęła w rejs dookoła świata cała, złożona z 16 jednostek, flota pancerników amerykańskich, którym towarzyszyły okręty innych klas. Początkowo miał to być rejs naokoło Ameryk, ale na krótko przed przybyciem okrętów do San Francisco Roosevelt ogłosił decyzję o wydłużeniu trasy ich podróży, tak by mogły także zawinąć do portów japońskich. Oczekiwania prezydenta związane z ową manifestacją w znacznej mierze się sprawdziły. Na początku maja 1908 r. oba kraje zawarły układ arbitrażowy, w listopadzie zaś tego roku porozumienie (zwane układem Roota-Takahiry), gwarantujące nienaruszalność posiadłości w rejonie Pacyfiku oraz stosowanie "otwartych drzwi" w Chinach.
Kolejne większe fale napięć w relacjach obu państw przyniosły decyzje legislatury Kalifornii z maja 1913 r. o zakazie posiadania przez przebywających w tym stanie Japończyków majątków ziemskich. Uchwalenie tej ustawy spotkało się z ostrymi protestami ze strony japońskiej. W obu krajach na serio brano możliwość konfliktu zbrojnego. Nie doszło jednak do niego. Sekretarz stanu, William J. Bryan, zdołał przekonać rząd japoński, że decyzji legislatury Kalifornii nie należy traktować jako oficjalnego stanowiska rządu amerykańskiego.
Zgodnie z przewidywaniami specjalistów z Departamentu Marynarki sprawy rasowe, łącząc się z kwestiami polityki wobec Chin, na tyle obciążyły stosunki obu krajów, że jakkolwiek w czasie pierwszej wojny światowej znalazły się one po tej samej stronie frontu, to jednak niechęć i duch rywalizacji uczyniły ów sojusz bardzo iluzorycznym, o czym świadczyły wcześniej przytoczone fakty związane ze sprawą 21 japońskich żądań wobec Chin.
Oprócz tego, co ważne było w omawianym okresie w polityce regionalnej, istotne dla określenia ogólnych zasad polityki amerykańskiej pozostawało również i to, co miało związek z udziałem Stanów Zjednoczonych w rozwiązywaniu problemów dotyczących pokoju światowego. Chęć odegrania roli liczącego się mocarstwa uzewnętrzniła się przy tym jeszcze silniej niż w przypadku wcześniej omawianych kierunków amerykańskiej polityki zagranicznej. Pierwszy raz to nowe zjawisko ujawniło się w odniesieniu do konfliktu rosyjsko-japońskiego w latach 1904-1905. ;
Stany Zjednoczone przyjmując formalną i realizując faktyczną neutralność wobec tego konfliktu bacznie obserwowały bieg wydarzeń. Po wielu
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
zwycięstwach lądowych, a zwłaszcza wygranej przez armię japońską w marcu 1905 r. bitwie o Mukden, dla administracji Roosevelta stało się oczywiste, że jeśli wojna potoczy się dalej w ten sposób, to Japonia może przejąć Mandżurię, która według prezydenta powinna pozostać przy Chinach.
Dostrzegając rosnącą przewagę Japonii, prezydent postanowił nawiązać bezpośrednie kontakty z reprezentantami obu stron w celu skłonienia ich do podjęcia rozmów pokojowych. Od japońskiego ambasadora w Waszyngtonie, Kotoro Takahiry, Roosevelt dowiedział się, że siły cesarskie były bliskie wyczerpania, a zatem ewentualne rokowania pokojowe przyszłyby w samą porę. Mniej skora do podjęcia rozmów była początkowo strona rosyjska. Dopiero zwycięstwo japońskie w bitwie morskiej pod Cuszimą skłoniło Rosję do większej uległości.
Konferencję pokojową w Portsmouth, to bowiem miasto w stanie New Hampshire wyznaczono na miejsce obrad, poprzedziło tajne porozumienie amerykańsko-japońskie z 29 lipca 1905 r., od nazwisk negocjatorów zwane układem Tafta-Katsury. Zapewniało ono Japonii specjalne prawa w Korei w zamian za uznanie wyłączności praw Stanów Zjednoczonych do Filipin. Kiedy zatem delegacja rosyjska, której przewodniczył hr. Siergiej Witte, i japońska, z Jutaro Komurą na czele, rozpoczęły obrady 10 sierpnia 1905 r., wydawało się, że Japończycy, mając poparcie Amerykanów, będą w stanie narzucić swoje warunki. Te oczekiwania sprawdziły się tylko częściowo, a prezydent Roosevelt musiał wielokrotnie używać osobistego autorytetu, by przekonać delegację japońską o niemożności spełnienia przez stronę rosyjską wielu żądań, w tym m.in. wypłaty odszkodowania w wysokości 600 min dolarów. Ostatecznie udało się wypracować traktat pokojowy. Podpisany 5 września 1905 r., przewidywał m.in. zgodę Rosji na militarną, polityczną i ekonomiczną dominację Japonii w Korei, przejęcie przez Japończyków południowej części wyspy Sachalin, a także półwyspu Liaotung ze wszystkimi rosyjskimi instalacjami wojskowymi w tym rejonie.
Według powszechnej opinii, wyrażonej zresztą nie tylko w Stanach Zjednoczonych, pokój w Portsmouth stanowił osobisty sukces Roosevelta. W uznaniu jego zasług przyznano mu w 1906 r. pokojową Nagrodę Nobla. Miało to znacznie szerszy niż czysto personalny wymiar. Oznaczało, że wchodząc do koncertu mocarstw światowych Stany Zjednoczone od razu były w stanie zająć pomiędzy nimi eksponowane miejsce.
Jednym z kanonów, na których opierała się amerykańska polityka zagraniczna w XIX w., było uznanie zasady nieingerencji mocarstw europejskich w sprawy państw półkuli zachodniej w zamian za przestrzeganie przez Stany Zjednoczone tej samej reguły w odniesieniu do starego kontynentu. Pierwszą, która zerwała z tą zasadą, otwarcie angażując się w konflikty pomiędzy państwami europejskimi, była administracja Roosevelta, sprawą zaś precedensową stał się francusko-niemiecki konflikt w Maroku w latach 1905-1906.
334
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Maroko było na początku XX w. jednym z tych nielicznych krajów Afryki, które nie poddały się panowaniu kolonialnemu mocarstw europejskich. Nic też dziwnego, że w rywalizacji na tym obszarze brało udział wiele państw starego kontynentu. W październiku 1904 r. Francja i Hiszpania
- dotąd najaktywniej uczestniczące w ugruntowywaniu wpływów w Maroku
- podpisały układ dotyczący rozgraniczenia swoich stref wpływów. Wzmocniona tym porozumieniem Francja zaproponowała w lutym 1905 r. władcy marokańskiemu wprowadzenie reform wewnętrznych, których realizacja doprowadziłaby do przekształcenia tego kraju we francuski protektorat. Zdając sobie sprawę, że oznaczałoby to znaczne powiększenie stanu posiadania Francji w Afryce Północnej, Niemcy postanowiły storpedować te plany. Dnia 31 marca 1905 r. przybył do Tangeru Wilhelm II, dając do zrozumienia, że Niemcy w żaden sposób nie zgodzą się na uczynienie z Maroka francuskiego protektoratu. Determinacja obu stron wskazywała - biorąc zwłaszcza pod uwagę napięcia i w innych sprawach - że może dojść do wojny. Na początku czerwca 1905 r. sułtan Maroka wystąpił z propozycją konferencji międzynarodowej z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Początkowo pomysł ten nie został zaakceptowany przez Francję, w końcu jednak pod wpływem Roosevelta oba państwa przystały na projekt konferencji. Jej termin określono na 16 stycznia 1906 r., wybierając na miejsce spotkania Algeciras w Hiszpanii.
Przystępując do obrad obie strony liczyły przynajmniej na bezstronność Roosevelta. Niemcy jednak żywiły nadzieję, że prezydent będzie im bardziej sprzyjał niż przeciwnikowi. Przed rozpoczęciem konferencji cesarz niemiecki oświadczył, że w razie niemożności osiągnięcia porozumienia w trakcie bezpośrednich rozmów przychyli się on do stanowiska wyrażonego przez prezydenta.
Wkrótce po rozpoczęciu obrad konferencja znalazła się w impasie. W związku z tym Henry White, reprezentujący Roosevelta i przez cały czas pozostający z nim w ścisłym kontakcie, zwrócił się do delegacji niemieckiej, by ta wywiązała się z wcześniejszych zobowiązań dotyczących uznania opinii prezydenta za rozstrzygającą. Roosevelt zaś przychylał się obecnie bardziej do stanowiska Francji. Ostatecznie zaproponowana przez niego formuła stała się podstawą porozumienia, do zawarcia którego doszło 7 kwietnia 1906 r. Potwierdzono w nim integralność terytorialną Maroka, zapewniając jednak Francji specjalne prawa w tym kraju. Zawarcie układu tylko na kilka lat wyciszyło konflikt francusko-niemiecki o Maroko, niemniej w 1906 r. wydawało się, że Roosevelt osobiście oraz amerykańska dyplomacja jako całość odnieśli kolejny poważny sukces międzynarodowy, chroniąc świat przed wojną.
Stanowisko Roosevelta wobec konfliktów rosyjsko-japońskiego i francus-ko-niemieckiego można by uznać za przejaw ambicji osobistych prezydenta, gdyby nie kilka dalszych realizowanych przez jego administrację działań, znacznie wykraczających poza ramy zwykłej mediacji.
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
335
W 1899 r. z inicjatywy cara Mikołaja II zwołano do Hagi konferencję międzynarodową, której przedmiotem stały się kwestie rozbrojenia i pokoju światowego. Pomiędzy 26 państwami uczestniczącymi w obradach były także Stany Zjednoczone. Jednym z rezultatów konferencji stało się utworzenie Trybunału Arbitrażowego, do którego miały się zgłaszać (jeszcze dobrowolnie) strony konfliktów międzynarodowych. Powołanie tego organu zainspirowało sekretarza stanu w pierwszym gabinecie Roosevelta, Johna Haya, do podjęcia rokowań z kilkoma państwami na temat zawarcia układów arbitrażowych. Idea przewodnia owego pomysłu sprowadzała się do uzyskania zgody, aby sygnatariusze automatycznie godzili się przekazywać sprawy konfliktowe Trybunałowi w Hadze. Podejmując rokowania na ten temat w 1904 r., Hay doprowadził w krótkim czasie do podpisania układów z 10 państwami. Senat, dostrzegając możliwość uzależnienia Stanów Zjednoczonych od decyzji czynnika zewnętrznego w postaci Trybunału, nie był skory zaakceptować układów bez wprowadzenia do nich poprawek, faktycznie wypaczając sens ich istnienia. Zdając sobie sprawę z nastawienia Senatu, Roosevelt wycofał układy, nie poddając ich procedurze ratyfikacyjnej.
Pierwsze to niepowodzenie nie zraziło następcy Haya, Elihu Roota. Po zakończeniu obrad II Konferencji w Hadze w 1907 r., kiedy uznano zasadę arbitrażu za podstawową w razie konfliktów międzynarodowych, Root podjął rokowania z 24 państwami na temat zawarcia układów arbitrażowych. Mając w pamięci negatywne doświadczenie swego poprzednika, Root zdecydował się na wprowadzenie do układów wielu zastrzeżeń, byle tylko uzyskać ratyfikację w Kongresie. Taktyka ta sprawdziła się. Senat zaakceptował wszystkie układy, które obowiązywały aż do lat dwudziestych. Elihu Root za wynegocjowanie owych układów uzyskał w 1912 r. pokojową Nagrodę Nobla.
Działania administracji Roosevelta na forum międzynarodowym były kontynuowane także przez jego następcę. Pod koniec swojego urzędowania prezydent Taft postanowił powiększyć krąg państw, z którymi Stany Zjednoczone podpisały układy arbitrażowe. Dnia 3 sierpnia 1911 r. zawarto tego rodzaju traktaty z Wielką Brytanią i Francją, poddając pod arbitraż niezwykle szeroki zakres spraw, w tym te określane mianem "honoru narodowego". Pod wpływem jawnie prezentowanej niechęci do tych dwóch porozumień przez część wpływowych senatorów, z Henrym Cabot Lodge'em włącznie, Taft wycofał oba porozumienia z procedury ratyfikacyjnej.
Rozwinięciem systemu arbitrażowego była propozycja, którą zaprezentował William J. Bryan tuż po objęciu urzędu sekretarza stanu w pierwszym gabinecie Woodrowa Wilsona. Doceniając wagę czynnika psychologicznego w konfliktach międzynarodowych, zaproponował on wypracowanie "cooling off treaties". Nazwę tę tłumaczy się zazwyczaj jako układy pojednawcze. Ogólna idea pomysłu Bryana sprowadzała się do powołania pięcioosobowej komisji koncyliacyjnej, w której składzie znaleźć się mieli przedstawiciele
336 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
zwaśnionych stron oraz kraju neutralnego. W czasie rozpatrywania sprawy przez te komisje obie strony miały się wstrzymać z wrogimi wobec siebie działaniami. Idea ta zaprezentowana w piśmie okólnym z 24 kwietnia 1913 r., kierowanym do przedstawicieli zagranicznych w Waszyngtonie, zyskała żywy oddźwięk. Wyrazem tego było podpisanie jeszcze do końca 1913 r. przez sześć państw wspomnianych układów. W sumie zaś do wybuchu wojny w 1914 r. Stany Zjednoczone zawarły 30 podobnych układów, z czego do tego czasu zdążono ratyfikować 21.
Wszystkie opisywane inicjatywy świadczyły o tym, że kolejne administracje, choć niekiedy różniły się bardziej lub mniej aktywnym podejściem do spraw polityki międzynarodowej, jednocześnie jako rzecz oczywistą przyjmowały konieczność udziału Stanów Zjednoczonych w koncercie mocarstw światowych. Charakterystyczny był przy tym ujawniający się w dość wielu sytuacjach dysonans pomiędzy działaniami administracji a ocenami formułowanymi w tym zakresie w Kongresie, zwłaszcza zaś w Senacie. Dla polityka uważnie obserwującego owe reakcje mogła to być wskazówka, jak utrzymać stan równowagi pomiędzy oczekiwaniami społecznymi a potrzebami kraju, wynikającymi z wyzwań, którym musiał sprostać w świecie narastająch napięć i konfliktów. Wiele wskazywało na to, że gdy nadszedł moment niezwykłej próby, którą stał się wybuch wojny w Europie latem 1914 r., Stany Zjednoczone miały prezydenta zdolnego utrzymać ową trudną do zachowania równowagę.
Na wieść o wybuchu wojny na starym kontynencie prezydent Wilson ogłosił 4 sierpnia 1914 r. deklarację neutralności. Administracja była zdecydowana przestrzegać neutralności w słowach i czynach, choć od samego początku napotykała niemałe związane z tym problemy, niekiedy nawet natury technicznej (np. kwestia kontroli połączeń telegraficznych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Europą). Wiele też wskazywało już w 1914 r., że pierwotnie przyjęta postawa szybko ulegnie zmianie. Przyznać należy, że w niemałym stopniu przyczyniło się do tego postępowanie Niemiec. Zajęcie przez nie Belgii, której neutralność gwarantował wielostronny traktat londyński z 1831 r., zostało przyjęte w Stanach Zjednoczonych z potępieniem. W prasie tego kraju zaczęły się pojawiać rysunki, przedstawiające gwałconą przez brutalnego niemieckiego żołnierza dziewicę-Belgię. Kiedy zaś w marcu 1915 r. napływać poczęły za pośrednictwem ambasady brytyjskiej w Waszyngtonie rewelacje na temat bezwzględnej polityki okupacyjnej w Belgii (zebrane w tzw. raporcie Bryce'a), na którą składały się m.in. masowe egzekucje, dokonywane w myśl zasady zbiorowej odpowiedzialności, wówczas fala nastrojów wyraźnie się jeszcze podniosła.
Pozostając jednak wciąż w 1914 r., warto wspomnieć i o tym, że w tym czasie wystarczająco przemawiały do Amerykanów informacje o szerzącym się tam głodzie, jako efekcie niemieckich konfiskat żywności napływającej do
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
Belgii głównie (aż w 5/6) z zagranicy. W połowie października 1914 r. amerykański poseł w tym kraju, Brand Whitlock, poinformował Departament Stanu o groźbie masowego głodu i potrzebie przyjścia ludności cywilnej z szybką pomocą. Wkrótce też została ona zorganizowana przez Amerykański Komitet Pomocy (American Relief Committee), któremu przewodniczył Herbert C. Hoover. Od początku 1915 r. zaczęto wysyłać do Belgii żywność, odzież i lekarstwa.
Od samego początku również dwie inne kwestie przyczyniły się do tego, że amerykańska neutralność coraz bardziej nabierała antyniemieckiego, a zarazem probrytyjskiego charakteru. Jedna z nich miała związek ze stanem powiązań finansowych Stanów Zjednoczonych z państwami walczącymi. Druga dotyczyła spraw wojny podwodnej.
Tuż po wybuchu wojny Francja uczyniła z J.P. Morgan Co., największej amerykańskiej prywatnej instytucji finansowej, swojego przedstawiciela w Stanach Zjednoczonych, występując za jej pośrednictwem o pożyczkę w wysokości 100 min dolarów. Ówczesny sekretarz stanu, William J. Bryan, był temu przeciwny ze względu na wyznawany pogląd, że "pieniądze są najgorszą formą kontrabandy, gdyż od nich wszystko bierze swój początek".
Wilson poparł Bryana i wydał 15 sierpnia 1914 r. bezwzględny zakaz udzielania pożyczek stronom walczącym. Jednak już w dwa miesiące później Departament Stanu sformułował nową interpretację owego prawa, uznając za dopuszczalne udzielanie przez prywatne instytucje kredytów na zakupy realizowane w Stanach. Korzystając z nowej wykładni prawnej, National City Bank udzielił Francji w październiku 1914 r. pierwszego kredytu w wysokości 10 min dolarów. Od tego momentu zakupy kredytowe błyskawicznie rosły, zwłaszcza ze strony Wielkiej Brytanii i Francji.
Do połowy 1915 r. deficyt finansowy tych dwóch państw w obrotach ze Stanami Zjednoczonymi wyniósł l mld dolarów, a przewidywano, że wzrośnie o dalsze 1,5 mld do końca owego roku. Powiększenie deficytu grozić mogło, przynajmniej przy istniejącym w Stanach systemie ograniczeń prawnych, załamaniem systemów finansowych Wielkiej Brytanii, Francji, a także samych Stanów Zjednoczonych. Chcąc tego uniknąć, a zarazem pragnąc zwiększyć możliwości dokonywania zakupów wojennych przez państwa Ententy, pro-brytyjsko nastawiony i mający poparcie prezydenta sekretarz skarbu, William McAdoo, podjął działania, które doprowadziły do pewnych modyfikacji w polityce finansowej administracji. Od końca sierpnia 1915 r. Bank Rezerw Federalnych (Federal Reserve Bank) mógł zatem gwarantować pożyczki udzielane przez banki prywatne na zakup broni i amunicji. Jednocześnie prezydent ogłosił, że odtąd (26 sierpnia) rząd ani nie będzie popierał, ani zabraniał udzielania pożyczek przez banki prywatne stronom walczącym. Wkrótce też Bank Morgana udzielił Wielkiej Brytanii pierwszej wielkiej pożyczki w wysokości 500 min dolarów. W sumie w okresie neutralności
338 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Stanów Zjednoczonych państwa Ententy otrzymały od amerykańskich prywatnych instytucji finansowych 2,5 mld dolarów w pożyczkach i kredytach.
Głównym powodem, dla którego od 1915 r. administracja Wilsona zaczęła modyfikować podejście do spraw finansowych, coraz bardziej faworyzując państwa Ententy, był narastający w Stanach Zjednoczonych sprzeciw wobec prowadzenia przez Niemcy nieograniczonej wojny podwodnej. Wokół tej sprawy narosło wiele nieporozumień. Obiegowy pogląd stwierdza, że Niemcy od początku wojny dysponowały liczną flotą okrętów podwodnych i zamierzały bez ograniczeń prowadzić wojnę podmorską. Fakty temu przeczyły (przynajmniej do pewnego stopnia). W chwili wybuchu wojny Niemcy posiadały bowiem tylko 27 okrętów podwodnych, podczas gdy Wielka Brytania - 55, Francja zaś - aż 77. Wszystkie strony konfliktu, oczywiście, powiększały stany liczebne swych flot. Wprowadzając w lutym 1915 r. nieograniczoną wojnę podwodną, Niemcy miały jedynie 20 sprawnych okrętów, z czego tylko 4 mogły pływać po Atlantyku. W 1916 r. dysponowały już 50 okrętami podwodnymi, z czego na Atlantyku mogło operować tylko 11-12.
Liczby zatem nie stanowią dobrego wytłumaczenia, skąd się wzięła opinia o niezwykłej szkodliwości operacji realizowanych przez niemieckie okręty podwodne. Sedno problemu tkwi raczej w charakterze ich działań, o których sądzono, że powinny wyglądać podobnie jak akcje okrętów nawodnych, a ponadto - co wydać się może banałem, ale w pełni stosuje się do sytuacji z pierwszej wojny światowej - w przeświadczeniu, że tylko przeciwnik prowadził wojnę na "nieuczciwych" zasadach. Tymczasem proklamowana w lutym 1915 r. nieograniczona wojna podwodna stanowiła odpowiedź na podjętą przez Brytyjczyków w listopadzie poprzedniego roku operację minowania Morza Pomocnego. Niemcy podjęli także nieograniczoną wojnę podwodną, czując się zwolnieni z jakichkolwiek zobowiązań prawnych, skoro przeciwnik, wbrew sformułowanym w deklaracji londyńskiej z 1908 r. zasadom, zaczął uzbrajać statki handlowe.
Eskalacja wojny morskiej przyniosła wkrótce Amerykanom pierwsze straty. Listę otwierał storpedowany l maja 1915 r. statek handlowy "Gulf-right". W tydzień później ofiarą stał się płynący z Nowego Jorku brytyjski parowiec "Lusitania". Pomiędzy 1198 osobami znajdującymi się na pokładzie aż 124 było Amerykanami. Nic też dziwnego, że nie tyle zatopienie "Gulfrigh-ta", co właśnie "Lusitanii" pociągnęło za sobą bardzo poważne skutki polityczne. Akcja dyplomatyczna podjęta przez prezydenta Wilsona doprowadziła do zawieszenia przez Niemcy nieograniczonej wojny podwodnej. Brak jednomyślności w samym gabinecie co do dalszej polityki wobec obu stron walczących (Bryan obwiniał także Wielką Brytanię za to, co się stało z "Lusitania") doprowadził do ustąpienia z rządu sekretarza stanu Bryana i objęcia tej funkcji przez Roberta Lansinga. W końcu w lipcu 1915 r. prezydent zwrócił się do Departamentu Wojny i Departamentu Marynarki o przygotowanie planów rozbudowy sił zbrojnych.
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
Od września tego samego roku w prasie zaczęły pojawiać się częściowo prawdziwe, częściowo fabrykowane przez Brytyjczyków informacje na temat działalności w Stanach Zjednoczonych niemieckiej i austriackiej sieci agen-turalnej. Zatopienie statków "Arabie" i "Ancona" oraz śmierć na nich obywateli amerykańskich bardziej jeszcze zaogniły stosunki Stanów Zjednoczonych i Niemiec. W dorocznym orędziu o stanie państwa z 7 grudnia 1915 r. prezydent wezwał już do uchwalenia rozległego programu przygotowań wojennych. Objąć miał on budowę w ciągu następnych pięciu lat 176 okrętów (w tym 100 podwodnych), powiększenie o 40% stałej armii i znaczne zwiększenie rezerw poprzez wprowadzenie systemu szkolenia młodzieży w okresach wakacyjnych.
Wszystkie te działania zmierzały do przygotowania kraju do wojny, jeśli zaistniałaby konieczność włączenia się do niej. Równolegle jednak administracja podejmowała działania na drodze dyplomatycznej zmierzające do zakończenia wojny. W końcu grudnia 1915 r. doradca prezydenta płk. Edward House udał się w podróż do Europy, by zorientować się w możliwościach zawarcia pokoju. House odwiedził Berlin, Paryż i Londyn. W czasie spotkania z politykami brytyjskimi zaprezentował amerykański plan pokojowy. Polegał on na tym, że Stany Zjednoczone miały zgłosić stronom walczącym propozycję konferencji pokojowej, na której wystąpiłyby w roli mediatora przychylnego państwom Ententy. Odrzucenie oferty przez Niemcy miało pociągnąć za sobą wystąpienie przeciwko nim Stanów Zjednoczonych. Omawiany projekt został sformalizowany w postaci tzw. memorandum House'a-Greya, podpisanego 22 lutego 1916 r. przez płk. House'a i kierującego brytyjskim Foreign Office sir Edwarda Greya. Wprawdzie projekt ten nie wszedł w fazę realizacji, lecz samo jego powstanie dobrze oddaje intencje administracji Wilsona, która już na początku 1916 r. była skłonna wystąpić zbrojnie przeciwko państwom centralnym.
W miesiąc po podpisaniu wspomnianego dokumentu wydawało się, że moment wcielenia w życie zawartych w nim postanowień jest wcale bliski. W dniu 24 marca 1916 r. niemiecki okręt podwodny storpedował statek pasażerski "Sussex", w rezultacie czego zginęło 25 Amerykanów. Był to pierwszy od kilku miesięcy przypadek zatopienia bez ostrzeżenia statku pasażerskiego. Wilson wystąpił z ostrym protestem wobec rządu niemieckiego, który na początku maja zgodził się wstrzymać akcję topienia statków bez ostrzeżenia. Incydent z "Sussexem" przekonał wszak Kongres o konieczności przyjęcia zgłoszonego wcześniej przez prezydenta programu przygotowań wojennych. Uchwalony 3 czerwca i uzupełniony w końcu sierpnia o postanowienia dotyczące rozbudowy sił morskich, realizował on wszystkie postulaty administracji, tylko modyfikując je nieznacznie.
Dysponując już uchwalonym planem, nie chcąc jednak utracić licznych głosów wyborców pochodzących z państw centralnych, Wilson zdecydował się
340 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
na prowadzenie w 1916 r. kampanii wyborczej pod hasłem zupełnie odmiennym od realizowanych działań. "On trzymał nas z dala od wojny" - zdanie to stało się popularnym w owym czasie sloganem używanym przez demokratów. Jednocześnie aż do końca kampanii prezydent wstrzymywał się z realizacją prośby cesarza Wilhelma II, zgłoszonej 20 października 1916 r., w sprawie pośrednictwa Wilsona w nawiązaniu rozmów pokojowych z Ententą. Dopiero po jej ponowieniu przez Berlin prezydent przekazał w drugiej połowie grudnia 1916 r. niemiecką ofertę rozmów pokojowych. Nie spotkała się jednak ona z pozytywnym przyjęciem, gdyż zawierała w sobie coś z szantażu. Niemcy stwierdzały bowiem, że w razie odmowy wznowią nieograniczoną wojnę podwodną. Kiedy 10 stycznia 1917 r. państwa Ententy odpowiedziały negatywnie, wówczas Niemcy oświadczyły, że z dniem l lutego przystąpią do nieograniczonej wojny podwodnej (dysponując w tym momencie już ponad 100 tego rodzaju okrętami). Deklaracja ta spowodowała natychmiastową reakcję ze strony administracji Wilsona, która, uznając działanie Niemiec za zaprzeczenie wcześniejszych (ze sprawy "Sussexa") zobowiązań, postanowiła z dniem 3 lutego zerwać stosunki dyplomatyczne. Kiedy zaś w końcu tego samego miesiąca Wilson uzyskał za pośrednictwem Brytyjczyków kopię telegramu wysłanego z Berlina przez ministra spraw zagranicznych Arthura Zimmermanna do niemieckiego posła w Meksyku, w którym instruowano go, by w razie przyłączenia się tego kraju do wojny po stronie Niemiec przekazał rządowi Carranzy obietnice odzyskania utraconych przez Meksyk w latach 1846-1848 terytoriów, możliwość uniknięcia starcia zbrojnego była już minimalna. W ciągu ledwie jednego tygodnia, pomiędzy 12 a 18 marca, zostały zatopione bez ostrzeżenia trzy statki amerykańskie, cesarz Wilhelm zaś kanałem dyplomatycznym poprzez Wiedeń (Austro-Węgry wciąż utrzymywały stosunki ze Stanami Zjednoczonymi) oświadczył, że Niemcy nie będą prowadziły dalszych rokowań ze Stanami Zjednoczonymi. W tej sytuacji prezydent zwołał na 2 kwietnia 1917 r. specjalną sesję Kongresu, w czasie której przedstawił wniosek o wypowiedzenie wojny Niemcom, stwierdzając, że w istocie te ostatnie od dawna ją prowadzą nie tylko przeciwko Stanom, ale całej ludzkości. Dnia 6 kwietnia Kongres uchwalił rezolucję zdecydowaną większością głosów. Przysłowiowy Rubikon został przekroczony.
Lata 1898-1917 zaznaczyły się w amerykańskiej polityce zagranicznej jako okres przekraczania wielu "Rubikonów". Pojęcie to należy rozumieć dosłownie - Stany Zjednoczone wkroczyły w okres wzmożonej ekspansji poza własnym kontynentem (realizowanej za pomocą środków politycznych, militarnych, ekonomicznych, handlowych i finansowych), jak i w przenośni (Stany - mediator w konfliktach międzynarodowych, w tym pomiędzy państwami europejskimi). Owe "Nowe Pogranicza", by użyć tu terminu chętnie stosowanego potem przez Johna F. Kennedy'ego, prezentowali swojemu społeczeń-
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA 1898-1917
48. Posiadłości Stanów Zjednoczonych do 1917 r.
stwu politycy, biznesmeni, ludzie oręża i pióra, a nawet pastorzy. Społeczna akceptacja poglądów przez nich wyrażanych rosła wraz z upływem czasu.
Zmiana, która dokonała się w ciągu dwudziestu lat dzielących wojnę amerykańsko-hiszpańską od momentu przystąpienia Stanów Zjednoczonych do pierwszej wojny światowej, zasługuje w pełni na miano historycznej. Czego była ona wyrazem? Przede wszystkim oswajania się elit politycznych i społeczeństwa z ideą mocarstwowości. Tę zaś określało wówczas posiadanie obszarów zależnych, stref wpływów gospodarczych i politycznych, wielkich flot czy też spełnianie roli mediatora w konfliktach międzynarodowych itp. Zaakceptowanie tych wszystkich "przymiotów" mocarstwowości przybliżało Stany Zjednoczone do świata z przełomu XIX i XX w., jednocześnie oddalając je od ideału "niewinnej Republiki" z czasów "ojców-założycieli".
BIBLIOGRAFIA
Andersen Stuart, Race and Reapproechement: Anglo-Saxonism and Anglo-American Relations,
1895-1904, Dickenson Uniyersity Press, Farleigh 1981 Calhoun Frederick S., Power and Principle. Armed Intervention in Wilsonian Foreign Policy, Kent
State University Press 1986 Challener Richard D., Admirals, Generals and American Foreign Policy, 1898-1914, Princeton
University Press, Princeton 1973 Cooper John M. Jr., The Warrior and the Priest: Woodrow Wilson and Theodore Roosevelt,
Harvard University Press, Cambridge 1983 Dobson John M., America's Ascent. The United States Becomes a Great Power, 1880-1914,
Northern Illinois University Press 1978 Gould Lewis L., The Spanish American War and President William McKinley, University Press of
Kansas, Lawrence 1982
342 L
KRZYSZTOF MICHAŁEK
Iriye Akira, From Nationalism to Internationalism. U.S. Foreign Policy to 1914, London 1977 Iriye Akira, Pacific Estrangement. Japanese and American Expansion, 1897-1911, Harvard
University Press, Cambridge 1977 Israel Jerry, Progressivism and the Open Door. America and China, 1905-1921, University of
Pittsburgh Press 1971 Michałek Krzysztof, Poza granice kontynentu. Teoria Pogranicza Fredericka Jacksona Turnera
a idea ekspansji dalekowschodniej w amerykańskiej polityce zagranicznej, 1893-1922, Warszawa
1992 Minger Ralph Eldin, William Howard Taft and United States Foreign Policy. The Apprenticeship
Years, 1900-1908, University of Illinois Press, Urbana 1975
vard
y of
nera :awa
zship
SPOŁECZEŃSTWO
AMERYKAŃSKIE
W LATACH 1850-1920 ***
WALTER NUGENT
W roku 1850 zdecydowaną większość społeczeństwa amerykańskiego stanowili ludzie Pogranicza oraz farmerzy. Pioniers-ko-farmerski charakter kraju przejawiał się w zajęciach ludności, w kulturze, tradycjach i ustroju, wyrażając się także w danych dotyczących podstawowych dziedzin aktywności społeczno-biologicznej - posiadaniu potomstwa, zawieraniu małżeństw i śmiertelności. Do roku 1920 to samo społeczeństwo było już w znacznym stopniu zurbanizowane; nastąpiło powiązanie działalności ludności z przemysłem i handlem, a styl życia stawał się coraz bardziej wielkomiejski. Ten proces przemiany pioniersko-wiejskiego modelu życia w model wielkomiejski - proces powolny, przebiegający systematycznie, choć niepostrzeżenie - stanowi jedno z najważniejszych zjawisk w historii amerykańskiej owych siedemdziesięciu lat. Była to przemiana gruntowna i wszechogarniająca.
W poprzednich rozdziałach zostało przedstawione wiele zagadnień z historii Stanów Zjednoczonych okresu siedemdziesięciolecia pomiędzy latami czterdziestymi XIX w. a końcem pierwszej wojny światowej. Wśród zagadnień tych znalazły się: międzyregionalny konflikt, który doprowadził do wybuchu wojny secesyjnej; sama wojna secesyjna i okres nie uwieńczonej powodzeniem rekonstrukcji; dalsza ekspansja na Zachód, która w tamtych latach doprowadziła do włączenia w główny nurt życia amerykańskiego obszarów Wielkich Równin i dalekiego Zachodu; historia amerykańskich Indian i czarnej mniejszości; rozwój miast i przemysłu; migracja z Europy i innych części świata; narodziny realizmu w literaturze i sztuce; życie polityczne w okresie od rekonstrukcji do "ery postępowej" oraz nagłe pojawienie się Stanów Zjednoczonych na arenie światowej po roku 1898. Mówiąc o historii Stanów Zjednoczonych drugiej połowy XIX w. i początku XX żadnego z tych zagadnień nie sposób pominąć. Należy również też pamiętać, że z każdym z tych faktów, wydarzeń i zjawisk związane były istotne przekształcenia społeczne i demograficzne, które bądź na te zjawiska rzutowały, bądź też same pozostawały pod ich wpływem. Celem niniejszego rozdziału jest przedstawienie lat 1850-1920 jako szczególnego, przejściowego okresu w historii amerykańskiej, kiedy to elementami obrazu historycznego staje się zróżnicowanie regionalne i klasowe oraz wzrastająca złożoność życia. Pod koniec rozdziału
346
WALTER NUGENT
ocenie poddana zostanie zasadność twierdzenia o "wyjątkowości" Stanów Zjednoczonych: czy Stany były (lub są) ewenementem w historii światowej (a jeżeli tak, to w jakim sensie), czy też są tylko największym, ale jednym z wielu przemysłowych i zurbanizowanych społeczeństw Pierwszego Świata.
WIELKA PRZEMIANA - LATA 1850-1920
Rozważmy przede wszystkim, w jakim sensie lata 1850-1920 były okresem przejściowym. Dla historii większości społeczeństw charakterystyczny jest przyrost ludności; tylko nieliczne społeczeństwa się kurczą, co następuje zazwyczaj w konsekwencji wojen, epidemii bądź klęsk głodu. Stany Zjednoczone, począwszy od okresu kolonialnego, należały zawsze do grupy społeczeństw rozrastających się. Zjawiskiem interesującym są zmiany w tempie tego wzrostu; ogólna tendencja wzrostowa wykazuje bowiem pewne regularności, ale następują w niej także pewne nagłe zwroty. Dwa najbardziej gwałtowne z tych zwrotów związane są z początkiem i końcem omawianego okresu.
W okresie początkowym ludność Ameryki wzrastała w tempie zdumiewającym. Przyrost był szybki, jednakże kiedy w 1798 r. angielski matematyk i ekonomista T.R. Malthus opublikował swoją słynną rozprawę Prawo ludności, gdzie przewidywał, iż w przyszłości ludzkość będzie cierpieć "występek i nędzę" z powodu dysproporcji pomiędzy przyrostem liczby ludzi a przyrostem ilości żywności, to jednak prognozą tą nie objął Ameryki. Ameryka, twierdził, była "nowym środowiskiem", posiadającym tak ogromne zasoby i zamieszkanym przez tak niewielką liczbę ludności, że jej ludność mogła bez zagrożeń wzrastać w "maltuzjańskim tempie", tzn. najszybszym z biologicznie możliwych. Jak oceniał Malthus, liczba ludności w Ameryce podwajałaby się w ten sposób co 25 lat. Tymczasem, kiedy amerykańskim koloniom udało się już przetrwać kilka pierwszych dziesięcioleci i kiedy większość z nich została zasilona przez nowych imigrantów, przyrost naturalny osiągnął tak wysoki poziom, że liczba zamieszkałej w kraju ludności zaczęła się podwajać co 21-22 lata. Ten wyjątkowy rozkwit ludnościowy rozpoczął się około roku 1720 i trwał aż do lat pięćdziesiątych XIX w.
Rozkwit ten był pochodną zdecydowanie wiejskiego lub, by być bardziej precyzyjnym, osadniczego charakteru społeczeństwa. Dostępność ziemi - jak uważano, nieograniczona - w rejonach leżących na zachód od terenów zamieszkanych nie tylko niwelowała wszelkie maltuzjańskie bariery wzrostu, lecz wręcz zachęcała do reprodukcji w niezwykłym tempie. W roku 1800, z którego pochodzą pierwsze wiarygodne dane na ten temat, biała ludność Stanów Zjednoczonych wzrastała co roku o 55 na każde 1000 osób i był to przyrost wyższy niż w którymkolwiek z krajów Trzeciego Świata pod koniec XX w. Dane dotyczące śmiertelności są mniej pewne, ale ponieważ społeczeństwo amerykańskie było społeczeństwem młodym (średnia wieku w roku 1790
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
wynosiła poniżej 16 lat), śmiertelność musiała być niższa niż w Europie. Konsekwencją takiego wysokiego przyrostu naturalnego i stosunkowo niskiej umieralności stał się wyjątkowo szybki wzrost liczby ludności. Pomimo że między rokiem 1770 a późnymi latami czterdziestymi XIX w. imigracja z Europy i Afryki nie była liczna, w okresie tym ludność Stanów Zjednoczonych rosła co 10 lat o około 35%. Społeczność licząca 2,5 min ludzi w roku uzyskania niepodległości (1776) rozrosła się do 23 min w roku 1850, a w przededniu wojny secesyjnej, w roku 1860, osiągnęła liczbę 31 min.
Ten przyrost, utrzymujący się od połowy pierwszego dziesięciolecia XVIII w. na stałym poziomie 35%, nagle spadł w latach 1860-1890 do około 26%, a w latach 1890-1920 do około 21%, co daje średnią około 24% dla całego omawianego tutaj okresu. W latach dwudziestych XX w. nastąpił kolejny spadek do utrzymującego się aż do chwili obecnej średniego poziomu około 13%. Po roku 1920, nawet w szczytowych latach wyżu demograficznego z lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w., przyrost naturalny nigdy nie osiągnął przeciętnego poziomu z okresu 1850-1920. Jak można by scharakteryzować te okresy demograficzne? Jakimi nazwami je określić? Pierwszy okres intensywnego wzrostu, trwający do roku 1860, można określić jako "pioniersko-wiejski". W trzecim okresie, okresie powolnego wzrostu, trwającym od roku 1920, nie istnieje już nadające się do zasiedlenia Pogranicze, ludność wiejska wszędzie stanowi mniejszość, natomiast ludność miejsko-przemysłowa i wielkomiejska zamieszkuje coraz większe obszary i zwiększa swoją obecność w kulturze. Analizowany tutaj okres środkowy, obejmujący lata 1850-1920, trudniej jest opisać, jako że w tym czasie na Wielkich Równinach i na dalekim Zachodzie aż do późnych lat osiemdziesiątych XIX w. dominował charakterystyczny model pioniersko-wiejski, którego ostatnie relikty zachowały się jeszcze w późnych latach dziewięćdziesiątych XIX w. i przetrwały aż do około 1915 r. Ale w tym samym czasie na Północnym Wschodzie oraz w rejonie Wielkich Jezior życie praktycznie całej ludności toczyło się już według modelu miejskiego i było mu podporządkowane. W kręgu oddziaływania tego modelu znalazły się także farmy i farmerzy. W latach 1850-1920, starszy typ zachowania i mentalności, typowy dla Ameryki pioniersko-wiejskiej, współistniał z zachowaniami i mentalnością Ameryki wielkomiejskiej. Istniały obok siebie w jednym czasie, ale w różnych miejscach. Dlatego też różnice międzyregionalne nigdy nie były tak wyraźne, jak w tym okresie. Współcześni byli ich w pełni świadomi; świadomość tę musimy zachować także i my, jeżeli chcemy zrozumieć społeczeństwo amerykańskie tamtych lat. Dlatego też pojęcie regionu staje się istotną kategorią analityczną. To samo dotyczy klasy, ponieważ jeżeli istnieje jakiś element wspólny dla dawnego modelu pioniersko-wiejskiego i współczesnego modelu wielkomiejskiego, to jest nim powszechne istnienie (tudzież przekonanie Amerykanów o istnieniu) własności prywatnej, a co za tym idzie, klasy średniej lub precyzyjniej - niższej klasy średniej.
r
348
WALTER NUGENT
STANY ZJEDNOCZONE W ROKU 1850
Pomocą przy rozważaniu zagadnienia regionów i klas będzie szkicowy opis społeczeństwa amerykańskiego w połowie XIX w., u schyłku etapu pioniersko-wiejskiego. Przyrost naturalny spadł w tym okresie do 40 urodzeń na 1000 osób, ale śmiertelność utrzymywała się na niskim poziomie, tak że tempo przyrostu ludności w dalszym ciągu nie stanowiłoby powodu zmartwienia dla Malthusa. Wtedy to, po raz pierwszy od czasów poprzedzających rewolucję amerykańską, setkami tysięcy zaczęli napływać do Stanów Zjednoczonych emigranci z Europy, przede wszystkim z Irlandii i z Niemiec. Wkrótce także inne narody europejskie miały przysłać tu dużą liczbę swoich przedstawicieli. Jak już wspomniano wcześniej, lata pomiędzy klęską głodu w Irlandii a pierwszą wojną światową to okres masowej emigracji z Europy do Nowego Świata. Emigracja ta w 60% została wchłonięta przez Stany Zjednoczone. Zmniejszony przyrost ludności w latach 1850-1920 byłby jeszcze niższy, gdyby wynikał jedynie z naturalnego wzrostu. Ponadto śmiertelność, która zawsze ogranicza naturalny przyrost ludności, po roku 1880 także dosyć gwałtownie spadła. Z tego wynika, że jeżeli w późnych latach pięćdziesiątych XIX w. tempo przyrostu ludności spadło tak bardzo - z 3,5 do 2,5% rocznie - i jeżeli pomimo wzrostu imigracji i spadku śmiertelności utrzymywało się na tym poziomie do roku 1920, to gwałtownie musiała zmaleć rozrodczość. I rzeczywiście tak właśnie się stało: przyrost naturalny spadł z 38 urodzeń na 1000 osób w roku 1860 do 31 w roku 1890, a następnie do 26 w roku 1920, co znaczy, że zmalał do poziomu notowanego w społeczeństwach uprzemysłowionych w połowie i pod koniec XX w.
W roku 1850 ten spadek przyrostu naturalnego jednakże jeszcze się nie rozpoczął. Zdecydowana większość Amerykanów (85%) mieszkała na farmach, w większości niedużych, oraz w skupiskach wiejskich. Tylko w bardzo nielicznych rejonach, takich jak Nowa Anglia czy pas nadmorski Południa, skupiska ludzkie liczyły sobie po 150 do 200 lat. Wszędzie indziej wciąż jeszcze dobrze pamiętano istnienie Pogranicza i początki białego osadnictwa, a tu i ówdzie były one wciąż elementami bezpośrednio doświadczanej rzeczywistości. W dolinie Ohio oraz w "czarnym pasie" na Południu wciąż znajdowały się obszary dziewiczej ziemi, a w rejonach najstarszego na tych terenach osadnictwa pierwsze białe farmy rodzinne pojawiły się zaledwie trzydzieści, czterdzieści lat wcześniej. Iowa, Wisconsin i Teksas dopiero niedawno otrzymały status stanów; wciąż też znajdowały się tam ogromne, nie zagospodarowane połacie. Na Wielkich Równinach nie było jeszcze białego osadnictwa, prowadził tamtędy jedynie szlak lądowy wiodący do Nebraski i Wyoming, i do odległych celów na dalekim Zachodzie. Przecinał on krainę liczących miliony sztuk stad bizonów, stanowiących podstawę egzystencji zamieszkałych tam Indian. W Kalifornii datująca się od 1848 r. "gorączka złota" nasilała się gwałtownie,
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
ale 250 tyś. przybyłych tam młodych awanturników stanowiło jedynie niewielki ułamek tych milionów mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy na terenach dzisiejszego Środkowego Zachodu systematycznie przesuwali linię zasiedlanego Pogranicza.
Uderzającą cechą tych pionierskich rodzin jest ich młodość. Młodzi ludzie nie widzieli sensu oczekiwania, aż odziedziczą farmy rodziców, w sytuacji gdy w odległości zaledwie paru dni lub tygodni na zachód leżały dostępne połacie dziewiczej ziemi. Na ogół przez kilka lat przyuczali się do wiejskiej gospodarki pracując jako najemni robotnicy rolni, a gdy już zdobyli potrzebne środki (gotówkę i kredyty), kupowali ziemię. Wielu z nich udawało się założyć własne farmy, ale wielu też przegrywało. Ponieważ w 1850 r. zarówno rynki zbytu, jak i transport były wciąż jeszcze prymitywne, produkcja przeznaczona na sprzedaż stanowiła jedynie margines działalności młodych farmerów. Nieomal całość produkcji przeznaczano na potrzeby własne. Procent farmerów, którym udawało się założyć prosperujące gospodarstwa rodzinne, był prawdopodobnie w tamtych czasach większy niż trzydzieści i pięćdziesiąt lat później, kiedy już produkowanie na potrzeby rynku stało się warunkiem przetrwania w rolnictwie. W 1850 r. farma pograniczna, w znacznym stopniu samowystarczalna i w tym czasie już tradycyjna, stała się triumfalnym symbolem w krajobrazie Środkowego Zachodu.
Opis społeczeństwa amerykańskiego w 1850 r. jest opisem świata wiejskiego. Z każdych sześciu Amerykanów pięciu mieszkało wtedy na farmach albo w leżących na skrzyżowaniach dróg wiejskich osadach powiązanych całkowicie z życiem otaczających je gospodarstw. Większość ludzi utrzymywała się z rolnictwa i doświadczała - w każdym sensie - izolacji i niezależności związanych z egzystencją drobnego farmera. Reszta społeczeństwa, ci, którzy zamieszkiwali w miasteczkach i miastach, w przeważającej liczbie żyli w ośrodkach mniejszych, a ich życie i zajęcia dzielił jedynie krok od zajęć typowo rolniczych - zajmowali się ubojem zwierząt, przerobem ziarna, produkcją i naprawą wozów oraz innych narzędzi rolniczych. Konie wykorzystywano wszędzie. Maszyny, w tym nowo wynalezione kosiarki, pojawiały się rzadko, a bez koni, które musiały je ciągnąć, stawały się bezużyteczne. W całym kraju nie było nawet tuzina miast, w których liczba mieszkańców przekraczałaby 50 tyś. Jedynie garstka ludzi mieszkających w nielicznych prawdziwych ośrodkach miejskich wiodła rzeczywiście miejski tryb życia. Ta konfiguracja, na którą składała się przeważająca wiejska lub prawie wiejska większość i bardzo niewielka miejska mniejszość, miała ulec dramatycznej przebudowie w następnych siedemdziesięciu latach.
Życie wiejskie na ogół znaczyło tyle co życie rodzinne. Rodziny były zazwyczaj duże, przeciętnie składały się z dwojga rodziców i ośmiorga dzieci, choć czasem dzieci było ledwie dwoje lub nawet jedno, ale często też dwanaścioro i więcej. Najważniejsze różnice społeczne pomiędzy rodzinami farmers-
WALTER NUGENT
350
kimi żyjącymi na Pograniczu na Środkowym Zachodzie i rodzinami zamieszkałymi na wcześniej zasiedlonych obszarach Wschodu wynikały z młodszego wieku tych pierwszych, a co za tym idzie, i mniejszej zamożności. Farma, stanowiąca własność, dostatecznie duża, by utrzymać rodzinę i wyprodukować nieco na rynek, była tak rozpowszechnionym elementem rzeczywistości, że ci, którzy wciąż się jej nie dorobili, mieli realne szansę na realizację swoich aspiracji. Prawdziwie wielka własność ziemska nie istniała praktycznie nigdzie poza plantatorskimi rejonami Południa. Nawet jednak i na Południu rejony te stanowiły jedynie niewielką część obszaru, chociaż ich wpływ na politykę i udział w gospodarce bawełnianej był nieproporcjonalnie duży. Niewielka grupa plantatorów posiadających i zatrudniających dziesiątki niewolników stanowiła jedyny amerykański odpowiednik panów feudalnych i arystokracji ziemskiej. Dzierżawa i praca najemna w rolnictwie istniały, ale zarówno dzierżawca, jak i robotnik rolny widzieli siebie jako przyszłych wolnych właścicieli. Tak też byli postrzegani przez innych. Konsekwencją takich społecznych i ekonomicznych realiów stało się tworzenie się demokratycznego etosu, który jednocześnie realia te legitymizował i napędzał. Przesadą byłoby twierdzić, że amerykańska wiejska większość składała się z samych demokratycznie nastawionych, wolnych właścicieli; to tak jakby twierdzić, że warstwa szlachecka stanowiła większość społeczeństwa. Z drugiej jednak strony poddaństwo w Ameryce nigdy nie istniało, dzierżawa była traktowana jako etap pośredni, a tytułem "szlachetnie-urodzony" obdarzano wielu.
Niemniej Stany Zjednoczone roku 1850 nie były ani Arkadią, ani Utopią. Chociaż rodziny miały przeciętnie ośmioro dzieci, aż czworo z nich nie miało szans przeżyć niemowlęctwa i dzieciństwa. Śmiertelność niemowląt (śmierć przed końcem pierwszego roku życia) zbierała żniwo w postaci jednego z każdej czwórki żywo narodzonych dzieci, a 1/4 lub 1/5 pozostałych umierała przed osiągnięciem wieku dojrzewania. Mężczyźni i kobiety, którzy przekroczyli 20 rok życia, mieli szansę na dożycie pięćdziesiątki lub sześćdziesiątki, a czasem więcej. Jednakże przeciętna długość życia i śmiertelność w poszczególnych grupach wiekowych była podobna jak w wiejskich społecznościach europejskich w analogicznym okresie. Amerykanie chorowali na te same co Europejczycy choroby, standardy higieniczne (wiejskie i miejskie) znacznie jeszcze różniły się od współczesnych. Świadomość, że pewne rodzaje zarazy i epidemii powodowane są przez mikroorganizmy, rodząca się już w pracach Roberta Kocha i Ludwika Pasteura, zarówno Europejczykom, jak i Amerykanom wciąż jeszcze była obca. Tylko fakt rozproszenia ludności amerykańskiej na ogromnych przestrzeniach ratował ją przed zatrważająco wysoką śmiertelnością panującą w Berlinie, Wrocławiu i innych miastach środkowoeuropejskich. Amerykanie, którzy mieszkali w miastach takich jak Filadelfia czy Nowy Orlean, zapadali na cholerę, tyfus i inne choroby epidemiczne tak samo jak wszyscy mieszkańcy miast w tamtych czasach.
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
Ale już wtedy zaczynały zarysowywać się pewne nowe tendencje. Bardzo nieliczna mniejszość, może pięcio-, może jednoprocentowa, nie tylko mieszkała w kilku miastach o stutysięcznej lub większej liczbie mieszkańców, ale była też zaangażowana w działalność taką, jak dziennikarstwo, bankierstwo, produkcja środków produkcji i artykułów konsumpcyjnych, transport, ubezpieczenia bądź też zwykłe akumulowanie kapitału przez inwestowanie. Żaden z tych zawodów nie był niczym nowym; wszystkie istniały we Florencji czy Wenecji, zanim jeszcze Kolumb wypłynął na morza. Sposób, w jaki je wykonywano w Ameryce w połowie XIX w., też jeszcze niczym się nie różnił. Ale wkrótce miała się zmienić skala. Konieczność produkcji i dystrybucji dóbr, transport ludzi oraz przekazywanie informacji w kraju, który właśnie osiągnął rozmiary kontynentu (po przyłączeniu w latach czterdziestych wielkich terenów na Zachodzie) i w którym liczba ludności podwajała się co 22 lata, miała wkrótce uruchomić mechanizmy nie znane i niepotrzebne w renesansowej Europie. W procesie przemiany społeczeństwa z pioniers-ko-wiejskiego w wielkomiejskie musiały zrodzić się środki depersonalizacji, biurokratyzacji i kompleksyfikacji.
Tak więc elementami amerykańskiej historii w latach 1850-1920 były nie tylko widoczne materialne osiągnięcia, takie jak produkcja stali, węgla, samochodów czy domów mieszkalnych. Elementami tymi były także: złożona infrastruktura coraz lepiej wykształconego społeczeństwa; rozwój chemii, chemii przemysłowej i metalurgii oraz badania w tych właśnie dziedzinach, wykorzystywane później przy produkcji sprzętu elektrycznego i w wielu innych celach; powstanie rynku towarowego i kapitałowego; wymiana poglądów, informacji i reklamy dzięki gazetom i czasopismom o masowych nakładach; system budowania i funkcjonowania sieci kolejowej, której długość w kilometrach w roku 1890 przewyższała długość linii kolejowych w reszcie świata. I znowu niewiele z tych zjawisk dotyczyło wyłącznie Stanów Zjednoczonych. Inna była jednak ich skala. Właśnie skala tych przedsięwzięć i działań prowadzonych w trakcie trwającej wcięż wewnętrznej ekspansji na wyjątkowo rozległe l bogate w surowce terytoria na Zachodzie czyniła amerykańską sytuację w XIX w. zdecydowanie odmienną nie tylko ilościowo, ale czasem także i jakościowo.
Zmiany zaczęły się gwałtownie. Jako znakomity przykład z ich wczesnego etapu może tu posłużyć budowa kolei. W roku 1850 Stany Zjednoczone miały już ponad 15 tyś. kilometrów linii" kolejowej. Ale szyny były wykonane z kruchej stali, a lokomotywy, w porównaniu z późniejszymi, wyglądały jak zabawki. Z Nowego Jorku do Chicago można już było jeździć i przesyłać towary koleją, co trwało kilka dni, podczas gdy dziesięć lat wcześniej aż kilka tygodni. Jednakże pomiędzy tymi dwoma miastami, jak i pomiędzy innymi leżącymi w sporej odległości, nie istniały połączenia bezpośrednie. Pasażerów i towary trzeba było przeładowywać z jednego do drugiego pociągu kur-
352 l
WALTER NUGENT
sującego na krótkim dystansie; rozstaw szyn i oprzyrządowanie były różne na różnych liniach kolejowych; rozkładów jazdy jeszcze nie skoordynowano - zdarzało się, że pasażer przyjeżdżał na stację zgodnie z rozkładem jazdy, po czym dowiadywał się, że pociąg, na który miał przesiadkę, właśnie odjechał, również zgodnie z rozkładem, tyle że innej linii. Sieć kolejowa jako taka nie istniała. Linie kolejowe, budowane przez lokalnych przedsiębiorców, przebiegały chaotycznie tu i tam, nie łącząc się ze sobą. Niektóre przedsiębiorstwa kolejowe były jednoosobowe, inne miały charakter spółek akcyjnych, których podstawę stanowiły grunty przyznane przez rządy stanowe.
Wojna secesyjna w znacznym stopniu położyła kres tej anarchii. Realizacja opracowanego przez Unię "planu Anakonda", którego celem było osaczenie i zduszenie Południa, wymagała ujednolicenia rozstawu szyn, usprawnienia ruchu kolejowego, wkalkulowania w rozkłady jazdy możliwości awarii i remontów, skoordynowania zarządzania, poprawienia jakości stali służącej do wyrobu szyn i taboru i innych zabiegów modernizujących funkcjonowanie kolei. W roku 1870 istniał już zaczątek prawdziwej sieci. Linia transkontynen-talna umożliwiła transport dóbr i ludzi pomiędzy. Nowym Jorkiem i San Francisco (z przesiadką w Chicago) w czasie krótszym niż dwa tygodnie. Elementami historii amerykańskiej kolei w latach 1850-1900 były także mordercza konkurencja i drapieżna zaborczość, świadczące o tym, na jak prymitywnym etapie rozwoju wciąż było kolejnictwo.
Międzystanowy transport zboża i pszenicy, a wkrótce także i produktów naftowych, spowodował powstanie w Ameryce korporacji, których nadzorowanie wykraczało poza uprawnienia poszczególnych instytucji stanowych i nie było możliwe do przeprowadzenia. Fakt ten wymusił utworzenie w 1887 r. ogólnopaństwowego organu kontroli (początkowo słabego) w postaci Komisji ds. Handlu Między stanowego (Interstate Commerce Comission). W roku 1850 czy 1860 instytucja taka była niepotrzebna i nie do pomyślenia. Ale łączenie się towarzystw kolejowych doprowadziło przed rokiem 1905 do powstania ogromnych korporacji i zjednoczeń oraz ogólnokrajowej sieci transportu. W roku 1920 kolej amerykańska miała więcej kilometrów torów i przewiozła więcej pasażerów i towarów niż kiedykolwiek potem. Historia o tym, jak samochody, ciężarówki i autostrady stały się najpierw konkurencją dla kolei, a potem ją wyparły, jest opisana w tomie IV.
Także w innych dziedzinach życia lokalna działalność gospodarcza i mechanizmy ekonomiczne stopniowo przeradzały się w działalność najpierw na skalę stanową, a potem ogólnokrajową. Książka Williama Cronona Natura metropolii (Naturę's Metropolis, 1991), poświęcona Chicago spełniającemu rolę wrót na Zachód, omawia dokładnie mechanizm, zgodnie z którym świnie, drzewa i kukurydza, nawet wtedy gdy wciąż jeszcze znajdowały się w rękach farmerów, już były towarami - wieprzowiną, drewnem, zbożem - przedmiotami handlu poszczególnych firm, skupowanymi od tysięcy lokalnych producen-
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
tów, transportowanymi zintegrowaną siecią kolejową, sprzedawanymi na bardzo już miejskiej ulicy La Salle w centrum Chicago i w końcu rozprowadzanymi poprzez skomplikowaną sieć dystrybucji. To przejście od lokalnej produkcji i konsumpcji do rynkowego kapitalizmu nie nastąpiło błyskawicznie. Nie było też zaplanowane ani kierowane przez jedną osobę czy grupę osób. Ale w Chicago nie istniejące jeszcze w roku 1850 mechanizmy rynkowe w roku 1900 były już w pełni wykształcone. Tam też przemiana stylu życia pioniersko-farmerskiego w wielkomiejski odbywała się szybko i zdecydowanie. Oba te modele życia, pioniersko-wiejski i wielkomiejski, współistniały jednak jeszcze na przełomie wieków. Według Biura Ewidencji Ludności (Census Bureau) już w 1890 r. nie istniała możliwość precyzyjnego wyrysowa-nia na mapie granicy zasiedlenia, tzn. linii Pogranicza; ludność amerykańska uległa wtedy już zbyt daleko posuniętemu rozproszeniu. Niemniej jednak osadnictwo typu pogranicznego trwało do około 1915 r., a mit farme-ra-osadnika pozostał żywy aż do czasu, kiedy z braku wody i opadów, pod wpływem realiów klimatycznych i hydrologicznych, nieomal dosłownie uwiądł. Także przed rokiem 1890 gospodarka typu pogranicznego, tzn. tradycyjna, w dużym stopniu samowystarczalna, ustąpiła gospodarce zorientowanej na produkcję na odległe rynki. Samowystarczalna farma rodzinna z roku 1850, typowa w dolinie Missisipi, utrzymująca się z tego, co zostało na niej samodzielnie wyprodukowane, i sprzedająca nie więcej niż 20% swojej produkcji, odeszła w przeszłość. Na jej miejscu pojawiło się gospodarstwo rodzinne, charakterystyczne dla Nebraski i Kansas, utrzymujące się z produkcji kukurydzy, pszenicy, świń i bydła rzeźnego, których wartość wyznaczały rynki w Chicago i Saint Louis i które przewożono tam koleją według taryf nie podlegających kontroli samych farmerów. Poszukiwanie wolnej ziemi do zagospodarowania wciąż trwało, ale farma typu pogranicznego przestała już być ekonomicznie możliwa. Wielkomiejski model życia, którego istotą jest wpływ odległych czynników na codzienne życie, zaczął rozpowszechniać się także wśród rodzin farmerskich na Wielkich Równinach.
CZTERY REGIONY
Różnice pomiędzy regionami były w dalszym ciągu wyraźne, chociaż, paradoksalnie, zarówno regiony, jak i klasy zaczynało właśnie łączyć więcej niż kiedykolwiek przedtem. Historia tamtego okresu to historia transformacji Stanów Zjednoczonych pograniczno-wiejskich z roku 1850 w wielkomiejskie z roku 1920. W tym miejscu warto się więc przyjrzeć, jak ta transformacja przebiegała na Środkowym Zachodzie, Północnym Wschodzie, Południu i na dalekim Zachodzie.
Na amerykański Środkowy Zachód, zgodnie z przyjętą tutaj definicją Biura Ewidencji Ludności, składają się rozległe, centralne obszary kontynentu
354
WALTER NUGENT
rozciągającego się od rzeki Ohio na wschodzie aż po zachodnie granice obu Dakot, Nebraski i Kansas na zachodzie oraz na północ od rzeki Ohio i południowych granic Missouri i Kansas. W roku 1850 obszar ten nie był jeszcze w całości częścią Unii. Pięć stanów tzw. starego Północnego Zachodu - leżący nad Wielkimi Jeziorami środkowy zachód Ohio, Indiana, Illinois, Michigan i Wisconsin - oraz Iowa (1864) i Missouri (1821) przylegały do terytorium wciąż jeszcze słabo poznanego i słabo zaludnionego. Jednakże do roku 1889 tereny te, do niedawna zamieszkane jedynie przez wędrowne plemiona indiańskie, stały się stanami: Minnesota w 1858 r., Kansas w 1861 r., Nebraska w 1868 r., a Dakota Północna i Południowa w 1889 r. Widać z tego, jak gwałtowny był napływ na te tereny białych kandydatów na farmerów.
Historia Środkowego Zachodu w latach 1850-1920 przebiegała w związku z tym dwutorowo. W rejonach położonych nad Wielkimi Jeziorami coraz intensywniej rozwijała się prorynkowa produkcja zbóż i innych plonów oraz hodowla bydła. W północnych regionach Michigan i Wisconsin funkcjonowało także górnictwo oraz prowadzony był wyrąb lasów. Tam też jednak powstały wielkie metropolie - Chicago, Detroit i Cleveland, a także mniejsze, ale zdecydowanie wielkomiejskie ośrodki, takie jak Pittsburgh, Indianapolis, Saint Louis, Milwaukee i wiele innych. W tym samym czasie rejon Wielkich Równin wraz z zachodnią częścią Iowy i z Minnesotą przeszedł proces przestawienia się z gospodarki typu pogranicznego na rolnictwo rynkowe. Zasiedlanie Nebraski, Kansas i wschodnich terenów obu Dakot zakończyło się praktycznie do roku 1920. W latach 1870-1890 część Środkowego Zachodu, obejmująca Wielkie Równiny, rozwijała się szybciej niż którykolwiek inny region kraju. Nastąpiło tam coś, co można by opisać jako normalny los nienormalnego, to znaczy nastąpił normalny intensywny rozwój nienormalnego z perspektywy historycznej tworu, jakim było osadnicze Pogranicze. W ciągu pierwszych trzydziestu lat białego osadnictwa liczba ludności w tym rejonie rosła o kilkaset procent co 10 lat. Na Wielkich Równinach Środkowego Zachodu powtórzyła się znowu historia całego Pogranicza. Tak jak w latach dwudziestych i trzydziestych XIX w. w Ohio i Indianie i jak wcześniej, w latach dziewięćdziesiątych XVIII w. w stanie Nowy Jork, na Wielkich Równinach pomiędzy rokiem 1870 i 1890 nastąpiła kulminacja świata pograniczno-wiejskiego, którego fundamenty stanowił wysoki przyrost naturalny i dostępność wolnej, nie zagospodarowanej ziemi.
Była wszakże jedna zasadnicza różnica. Istnienie kolei oraz zapotrzebowanie na produkty rolne w miastach leżących bardziej na wschód spowodowało, że Pogranicze na Wielkich Równinach stało się znacznie bardziej powiązane z rynkami i podległe mechanizmom rynkowym niż którekolwiek wcześniejsze Pogranicze. Wskutek działania wielkich organizacji, takich jak kolej, i bezosobowych sił, takich jak izby handlowe, osadnik na Wielkich Równinach był bardziej zależny (chociaż jednocześnie zamożniejszy) od swoich po-
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
przedników. Z tego to powodu wszelkie ruchy na rzecz obrony praw farmerów, takie jak ruch Grangerów w Illinois i Iowa we wczesnych latach siedemdziesiątych XIX w. oraz Stowarzyszeń Farmerskich (Farmers' Allian-ces) i Populistów w Kansas i Nebrasce we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, były silniejsze, bardziej widoczne, a także cieszyły się szerszym poparciem niż ruchy działające wcześniej.
"Nienormalnie normalnemu" wzrostowi liczby ludności w tej części Środkowego Zachodu, którą stanowiły Wielkie Równiny, towarzyszył w części położonej nad Wielkimi Jeziorami rozwój miast przebiegający w tempie bezprecedensowym nawet jak na Amerykę. Wyróżniało się tu Chicago, którego liczba mieszkańców w latach osiemdziesiątych XIX stulecia podwoiła się z pół do całego miliona. W Chicago działo się wszystko: tu był największy w kraju kolejowy węzeł przeładunkowy i ośrodek przetwórstwa żywności; tu znajdowały się rzeźnie, elewatory zbożowe i fabryki; tu było centrum hutnictwa, a także centrum usługowe oferujące niezliczone, wysoko kwalifikowane i niewykwalifikowane usługi. Po roku 1900 niektóre miasta stały się ośrodkami produkcji konkretnych dóbr reklamowanych i sprzedawanych na ogólnokrajowym rynku. W Grand Rapids produkowano meble, w Akron - opony, w Detroit - samochody. Miasta te naturalnie szybko się rozrastały. W skrócie historia Środkowego Zachodu wyglądała więc następująco: w części, którą stanowiły Wielkie Równiny, po okresie gwałtownego zasiedlania rolniczego Pogranicza nastąpił okres rozwoju w tempie wolniejszym niż przeciętne dla całego kraju; natomiast w części przylegającej do Wielkich Jezior był to okres stabilności; wyludnianie się rejonów rolniczych szło w parze z bezprecedensowym rozwojem miast jako centrów produkcyjnych, transportowych i usługowych.
Rasowy i etniczny skład Środkowego Zachodu także uległ zmianie. W roku 1850 nad Wielkimi Jeziorami, z wyjątkiem północnego Wisconsin, pozostało już niewielu Indian. Plemiona z tego rejonu przesiedlono do Kansas. Ale i tam mieli im wkrótce zagrozić biali osadnicy. Do roku 1880, jak się szacuje, około 300 tyś. Indian zamieszkujących Wielkie Równiny (Dakota, Crow, Kiowa, Czejenowie, Komańcze i inni) - w większości stanowiących plemiona koczownicze, uzależnione od obecności stad bawołów - po długiej walce zostało zamkniętych w rezerwatach. Gdy jeden szeroki strumień białych rozlewał się po Równinach zakładając gospodarstwa, drugi wlewał się do nowych miast Środkowego Zachodu. Nie wszyscy ci biali byli, jak kiedyś, brytyjskiego pochodzenia. W skład ludności Środkowego Zachodu wchodziło wielu emigrantów z Europy. Irlandczycy, Skandynawowie i Czesi osiedlali się tu w latach 1850-1880 na farmerskim Pograniczu bądź też, wraz z Polakami, Żydami aszkenazyjskimi, Węgrami, Słowakami i innymi imigrantami ze Wschodniej Europy, kierowali się do miast Środkowego Zachodu. Rosyjscy Niemcy, Norwegowie i Ukraińcy na początku XX w. rozlokowali się na Pograniczu w obu Dakotach.
356
WALTER NUGENT
Ludność Wielkich Równin i miast Środkowego Zachodu składała się z przedstawicieli nie tylko wszystkich większych narodowości europejskich, ale też z narodowości mniejszych i pozaeuropejskich - Arabów-chrześcijan, Chińczyków i nielicznych Murzynów przybyłych z Południa. W latach 1879-1880 pojawiło się w zachodnim Kansas kilka tysięcy uciekinierów, ofiar peonażu, z Luizjany doby rekonstrukcji, ale poza tym farmerskie Pogranicze było białe, chociaż etnicznie zróżnicowane. Do miast Środkowego Zachodu przesiedliła się pewna liczba Murzynów z Południa, ale w tym okresie niezbyt duża. Segregacja w szkołach, miejscach publicznych i środkach transportu na Środkowym Zachodzie była prawie tak rygorystyczna, jak na Południu. Do roku 1900 konstytucje stanowe ograniczały na rozmaite sposoby prawa Murzynów. W latach dwudziestych rozpoczęła się historyczna migracja milionów czarnych z rolniczego Południa do tutejszych miast, ale zanim to nastąpiło, na Środkowym Zachodzie było niewielu Murzynów.
Południe pozostawało miejscem zamieszkania 90% czarnej ludności amerykańskiej aż do 1915 r., kiedy to rozpoczął się exodus na Północny Wschód i Środkowy Zachód. Czarni stanowili około 1/3 tamtejszej ludności, przy czym procent ten był większy w stanach na głębokim Południu, takich jak Karolina czy Missisipi, a mniejszy w Teksasie i Kentucky leżących na rubieżach regionu. Na początku omawianego okresu Murzyni w większości byli wciąż niewolnikami. Zniesienie niewolnictwa nastąpiło w latach 1863-1865, ale los ludności murzyńskiej na Południu w okresie po rekonstrukcji był nie do pozazdroszczenia: wynikało to nie tyle z faktu fizycznego ciemiężenia, ile z problemów ekonomicznych, braku reprezentacji politycznej i ostracyzmu kulturowego. Przed rokiem 1920 system segregacji rasowej opartej na tzw. prawach Jima Crowa stał się też ostrzejszy niż kiedykolwiek przedtem.
Wśród białych mieszkańców Południa były miliony ubogich farmerów, którzy - jak określił to jeden z południowych populistów - "jechali na tym samym wózku", co czarni. W okresie kilkudziesięciu lat po wojnie secesyjnej Południe pozostało zdecydowanie najuboższym, najbardziej rolniczym, najmniej zurbanizowanym i uprzemysłowionym z czterech regionów kraju. Żadne z tamtejszych miast, z wyjątkiem starego, portowego Nowego Orleanu, nie osiągnęło liczby 100 tyś. mieszkańców przed rokiem 1900, a do roku 1920 udało się to tylko kilku z nich leżących w granicach Teksasu. Gdy nowe miasta na Północnym Wschodzie i na Środkowym Zachodzie rosły dzięki produkowaniu dóbr, Południe pozostało ekonomicznie uzależnione od transportu morskiego i rzecznego. Pierwszymi południowymi miastami nienadmor-skimi, które osiągnęły liczbę 100 tyś. mieszkańców, były Atlanta i Birmingham. Stało się to jednak dopiero pod koniec omawianego okresu.
Arystokracja plantatorska, nieliczna, ale na tyle wpływowa, że doprowadziła do wystąpienia Południa z Unii w latach 1860-1861, poniosła w wyniku
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
wojny secesyjnej ciężkie straty ekonomiczne. Wielu plantatorów - o ile w ogóle powrócili do domów z pól bitewnych - nigdy tych strat nie odrobiło. Jednakże około roku 1880, kiedy skończył się już okres rekonstrukcji, kontrolę nad ekonomicznym i politycznym życiem Południa zaczęła przejmować nowa wyższa klasa średnia, zawdzięczająca swoją pozycję w takim samym stopniu działalności finansowej i produkcyjnej, jak rolniczej. Grupa ta, nieliczna, stanowiła szczyt piramidy, której podstawę tworzyli znacznie bardziej liczni czarni i uboga ludność biała. W latach po wojnie secesyjnej niewielu mieszkańców czarnych czy białych emigrowało z Południa; przyciągnęło też ono maleńki zaledwie ułamek milionów Europejczyków, którzy ściągnęli do Stanów Zjednoczonych w okresie pomiędzy wojną secesyjną a pierwszą wojną światową.
Jeżeli Południe rozwijało się, to tylko z przyczyn naturalnych. Dane na ten temat są wyrywkowe, ale przyrost naturalny, w kraju tak zdecydowanie rolniczym, był prawdopodobnie wyższy niż na Północnym Wschodzie i niż na półpogranicznym i półmiejskim Środkowym Zachodzie. Przez całe dziesięciolecia demograficzny obraz Południa nie zmieniał się w żaden istotny sposób. Ekonomicznie region pozostał zdecydowanie rolniczy, kulturowo konserwatywny, a politycznie "biały jak śnieg". Teksas, zawsze należący trochę tu i trochę tam, i do Południa, i do Zachodu, stanowił pewien wyjątek, jako że wciąż istniało tam Pogranicze osadnicze, dodatkowo jeszcze stymulowane po roku 1900 hossą naftową i bydlęcą. W latach 1910-1920 Dallas, Fort Worth, Houston i San Antonio przekroczyły liczbę 100 tyś. mieszkańców, co było rezultatem dwóch klasycznych form działalności na Pograniczu - osadnictwa typu rolniczego oraz eksploatacji zasobów naturalnych, w tym przypadku ropy, gazu ziemnego i hodowli bydła. Teksas, który do roku 1850 zaznaczył swoją obecność jedynie tym, że przyczynił się do wywołania wojny z Meksykiem, wydał wiele kluczowych postaci okresu prezydentury Woodrowa Wilsona, co świadczy wyraźnie o zmianach ludnościowych i zmianach w układzie sił w tym regionie.
Głównym zwycięzcą w wojnie secesyjnej był Północny Wschód. Region ten, na który składało się sześć stanów Nowej Anglii oraz środkowoatlantyc-kie stany Nowy Jork, New Jersey i Pensylwania, w roku 1850 miał już dawno za sobą okres pogranicznego zasiedlania. Wielu mieszkańców wciąż utrzymywało się z rolnictwa, jednak tylko w nielicznych przypadkach dobrze prosperując. Ze starszych, dawniej zasiedlonych regionów Nowej Anglii wyemigrowało wiele ludności rolniczej, a kraj ponownie zdziczał. Wraz z rozwojem miast w tym regionie okoliczni farmerzy coraz bardziej przestawiali się na mleczarstwo i rolnictwo specjalistyczne, zarzucając próby konkurowania w produkcji wołowiny, wieprzowiny, kukurydzy czy pszenicy z osiągającym lepsze efekty rolnictwem Środkowego Zachodu.
Ewidentnym demograficznym osiągnięciem regionu był rozwój miast. Dotyczyło to miast różnej wielkości, poczynając od rosnącego w sposób

358
WALTER NUGENT
niepohamowany Nowego Jorku (był pierwszym miastem amerykańskim, które w 1880 r. osiągnęło milion mieszkańców), poprzez stare, portowe miasta, takie jak Boston, Filadelfia i Baltimore, a kończąc na nowych, przemysłowych ośrodkach, które wyrosły w całym regionie. Do miast tych, nie tylko do Nowego Jorku, ale i do wielu pomniejszych, napływały miliony europejskich emigrantów wszelkich narodowości, a także młodzi mężczyźni i kobiety z pogrążonych w stagnacji okolicznych obszarów rolniczych. Po raz pierwszy w historii przed rzeszą młodych Amerykanów, liczących na poprawę swojej sytuacji ekonomicznej, otwierała się szansa inna niż wyjazd na Pogranicze. Nowa Anglia i Nowy Jork przyciągały młodych ludzi z obszarów wiejskich nawet z pobliskiej Kanady, gdzie perspektywy dla farmerów nie były wcale lepsze.
W ten sposób Północny Wschód stał się pierwszym regionem Stanów Zjednoczonych, w którym zatriumfował miejsko-przemysłowy, metropolitalny styl życia, a także pierwszym, który zapomniał i odszedł od wartości typowych dla wiejskiego Pogranicza tak powszechnie uznawanych w dawnej Ameryce. Co oczywiste, ludność Północnego Wschodu także jako pierwsza zapomniała o problemach wiążących się z życiem na rolniczych kresach. Ta utrata pamięci pociągnęła za sobą konsekwencje polityczne. Wzajemny brak zrozumienia pomiędzy miejskim Północnym Wschodem a wciąż rolniczymi Wielkimi Równinami i Południem przejawiał się najbardziej w polityce protestu lat dziewięćdziesiątych XIX w., kompletnie nie znajdującej poparcia na Północnym Wschodzie. Kiedy rozpoczynała się wojna secesyjna, Massachusetts liczyło 60% ludności miejskiej. Parę lat po wojnie miejska większość dominowała już wszędzie z wyjątkiem północnej Nowej Anglii. To samo stało się w stanie Nowy Jork, który zyskał przydomek "stanu imperialnego". Tam znajdowało się nie tylko największe miasto w kraju, ale też Brooklyn, Buffalo, Rochester, Syracuse, Albany, z których każde było większe niż którykolwiek ośrodek miejski w większości stanów Południa i Zachodu. Pod względem liczby ludności, wpływów ekonomicznych, politycznych i kulturalnych w latach 1850-1920 Północny Wschód miał w Ameryce pozycję regionu dominującego.
Daleki Zachód tworzyło 11 stanów rozciągających się od Montany, Wyoming, Kolorado i Nowego Meksyku po Ocean Spokojny, obejmując także Kalifornię i Waszyngton. Był to obszar zdecydowanie najsłabiej rozwinięty i najrzadziej zaludniony. W roku 1900 żyło tam zaledwie 4% ludności Ameryki. Ze względów politycznych i demograficznych pierwszym stanem na dalekim Zachodzie została w 1850 r. Kalifornia; pozostałe stany przystępowały do Unii stopniowo; jako ostatnie uczyniły to Nowy Meksyk i Arizona w 1912 r. Mimo że nieliczna, ludność regionu była bardzo zróżnicowana. Każda z etnicznych grup obecnych na Wschodzie występowała i tutaj, a ponadto daleki Zachód stał się domem dla prawie wszystkich Chińczyków, którzy przyjechali do Ameryki w latach 1850-1882, Japończyków przybyłych
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
20
l posiadający rodziców l urodzonych w SlZjednoczonych
60 80 ^H urodzeni poza StZjednoczonymi
100%
a-
49. Ludność wybranych metropolii wg miejsca urodzenia, stan z 1920 r.
w latach 1880-1907 oraz mniejszej liczbowo grupy Filipińczyków i Sikhów. Czarna ludność zaczęła emigrować do miast Zachodu dopiero przed drugą wojną światową, ale obecność ludności azjatyckiej nadawała regionowi wielorasowy i wieloetniczny charakter, którego nie miały inne obszary kraju.
Na Zachód ludzie przyjeżdżali z rozmaitych powodów. Pierwsza duża fala białych przybyła tu w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XIX w. Były to rodziny podążające szlakiem lądowym do Oregonu, mormoni poszukujący dla siebie wolności w Utah i poszukiwacze złota, którzy zjechali do Kalifornii. Różnego rodzaju przedsięwzięcia górnicze ściągały młodych mężczyzn (rza-
360
WALTER NUGENT
dziej kobiety) do najbardziej nieprawdopodobnych zakątków Zachodu, zazwyczaj zresztą na krótko. Do miejsc takich należały, m.in. Yirginia City w Nevadzie, Tombstone w Arizonie, Leadville w Dakocie Południowej, Cripple Creek w Kolorado. To górnicze Pogranicze było szalenie wybuchowe, jeśli chodzi o stosunki społeczne (wszechobecna przemoc), oraz niestabilne demograficznie. Ludzie pojawiali się tam i w ciągu kilku miesięcy znikali, w zależności od efektów prac górniczych. Wschodnie rubieże Zachodu^ tzn. zachodnie, najwyżej położone i najbardziej suche Wielkie Równiny, po roku 1900 stały się ostatnim Pograniczem Stanów Zjednoczonych zasiedlanym przez farmerów. Tam to na pokrytych kurzem preriach, rozpościerających się sto do dwustu mil na wschód od Gór Skalistych, ostatecznie zakończył się, po ponad dwustu latach ekspansji na Zachód, epizod, którym było poszukiwanie nadającej się do rolniczego zagospodarowania dziewiczej ziemi. W tym czasie życie na rolniczym Pograniczu zostało już całkowicie podporządkowane odległym rynkom. Farmerzy w Montanie czy we wschodnim Nowym Meksyku, nawet jeżeli uważali się za niezależnych, nie mogli już gospodarować tak, jak było to możliwe dla istotnie w pewnym stopniu samowystarczalnych ludzi Pogranicza z roku 1850. Pomimo heroicznych wysiłków wielu z nich nie przetrwało obniżek cen zboża i bydła oraz niskich opadów po roku 1920. W latach dwudziestych i trzydziestych XX w. linia zasiedlenia wręcz uległa przesunięciu na wschód.
Mimo niewielkiej liczby ludności Zachód już w roku 1900 był bardziej zurbanizowany niż inne regiony. Ponieważ tak niewielu ludzi mogło przeżyć na pustyniach Południowego Zachodu i w Wielkiej Kotlinie, podobnie jak w górach i w rejonach środkowej Kalifornii, zanim rozpoczęto tam w latach dwudziestych nawadnianie, ludność Zachodu skupiała się przede wszystkim w miastach. Jako pierwsze liczbę 100 tyś. mieszkańców przekroczyły San Francisco i Denver, ale po roku 1900 wiele miast osiągnęło ten sam poziom. Jednym z nich było Los Angeles, określone w roku 1890 przez zorientowanego obserwatora jako "wyczekujący okazji jeden wielki boom nieruchomościowy". W roku 1920 mieszkało tam już 500 tyś. ludzi, a w 1930 r. - milion. W latach 1850-1920 Zachód, w dużym stopniu od samego początku mający miejski charakter, stał się obecny w Ameryce w sposób widoczny: przestał być odległą, nie znaną prowincją, a stał się elementem współczesnej rzeczywistości.
KLASY SPOŁECZNE
Struktura klasowa społeczeństwa amerykańskiego, niezależna od wszystkich różnic regionalnych, była wszędzie, z wyjątkiem starszych regionów Południa, bardzo podobna. Najkrócej rzecz ujmując, element kluczowy dla tej struktury w omawianym okresie stanowiła szeroko rozpowszechniona własność określonego majątku, szczególnie zaś nieruchomości, tzn. ziemi. Przez
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
znaczną część XX w., kiedy to zdecydowana większość Amerykanów mieszkała albo w warunkach rolniczego Pogranicza, albo na zasiedlonych już obszarach rolniczych, które uważano za Pogranicze kilkadziesiąt lat wcześniej, posiadanie własności było jednoznaczne z posiadaniem niewielkiej farmy. Na początku XX w., w roku 1920, kiedy to - przynajmniej w sensie technicznym - większość ludności mieszkała już w mniejszych i większych miastach, podlegając wpływom krajowego rynku, częstszą formą posiadania stała się własność domu, zazwyczaj wolno stojącego i zamieszkanego przez właściciela. W żadnym wypadku nie należy wnioskować, że w obu tych okresach posiadaczami jednego czy drugiego rodzaju własności byli wszyscy Amerykanie. Jednakże wielu z nich było, a bardzo wielu miało uzasadnione nadzieje, że się nimi stanie. W związku z tym należy uznać za całkowicie uzasadnione określenie ówczesnego społeczeństwa amerykańskiego jako złożonego w większości z niższej klasy średniej.
Nieistnienie w Ameryce feudalnych przywilejów i ograniczeń, a także dziedzicznej arystokracji i poddaństwa zawsze nadawało społeczeństwu amerykańskiemu swobodniejszy charakter, jakiego nigdy nie miały społeczeństwa w Europie. Pisarz Owen Wister, którego bohater powieści Wirgińczyk (The Yirginian, 1902) stał się archetypem niezależnego, świadomego swoich celów kowboja, opiewanego przez amerykańską kulturę masową, tak skomentował nieobecność w Ameryce arystokracji: "Widzieliśmy małych ludzi sztucznie wynoszonych wysoko i wielkich ludzi sztucznie spychanych w dół. Nasze sprawiedliwość miłujące serca oburzał taki gwałt na ludzkiej naturze. Dlatego postanowiliśmy, że odtąd każdy będzie miał jednakowe prawo sam sobie znaleźć swoje miejsce... To właśnie jest prawdziwa demokracja".
Należy tu otwarcie powiedzieć, że Thomas Jefferson, główny autor ogłoszonej w 1776 r. Deklaracji Niepodległości, był właścicielem niewolników i, w amerykańskim rozumieniu słowa, arystokratą, ale też głównym twórcą koncepcji Ameryki jako państwa właścicieli drobnych gospodarstw - wolnych farmerów. Ta grupa ludzi, utrzymująca się z własnej pracy, miała - nie ograniczana feudalnymi ciężarami i restrykcjami - szukać sobie własnego miejsca. Element tego "własnego miejsca" w Stanach Zjednoczonych, kraju ogromnej obfitości, stanowiło posiadanie własności. W czasach Jeffersona, jak i przez cały okres 1850-1920, prawo jednakowych szans dla wszystkich było, i do dziś pozostaje, oczywistym, nieodłącznym składnikiem "amerykańskiego mitu".
Tak w XIX, jak i w XX w. na pewno nie wszyscy mogli skorzystać z tego prawa. Jednakże dzięki niemu aż tak wielu dorobiło się własności, a wiara w to, że każdemu dana jest szansa dorobienia się, była tak głęboka i powszechna, że społeczeństwo amerykańskie uzyskało fundamentalną stabilność. Stabilności tej nie osłabiły ani wstrząsy wojny secesyjnej, ani protest agrarny, ani konflikty pomiędzy korporacyjnym kapitałem i pracą, ani nawet najistot-
362
WALTER NUGENT
niejsza przemiana ze wszystkich - zmiana warunków życia z pograni-czno-wiejskich na wielkomiejskie. Młody francuski arystokrata, Alexis de Tocqueville, który we wczesnych latach trzydziestych XIX w. przybył do Stanów Zjednoczonych, by na własne oczy zobaczyć, jak funkcjonuje początkująca demokracja, przedstawił i analizował swoje wrażenia w książce O demokracji w Ameryce (Democracy in America), która do dziś pozostaje najbardziej wnikliwym studium Stanów Zjednoczonych, kiedykolwiek napisanym przez obcokrajowca. Jednym z pytań, które Tocqueville rozważa w książce jest: "dlaczego Amerykanie uwielbiają zmiany, ale nienawidzą rewolucji?" Na pytanie to odpowiada: "bo tak wielu Amerykanów posiada coś swojego , coś, co bardzo chce pomnożyć i czego utraty nie zechce ryzykować; jest to naród posiadaczy skromnych fortun ".
Obserwując sytuację w Ameryce pod koniec XIX w. Karol Marks i Fryderyk Engels bardzo liczyli na wybuch rewolucji, który jednak nigdy nie nastąpił. Engels wyrażał radość z powodu rozruchów na Haymarket Sąuare w 1886 r. oraz z takich gwałtownych wystąpień, jak strajk w Homestead w 1892 r., uważając, że są to pierwsze strzały wymierzone we flagowy statek kapitalizmu. Ale tak nie było. Potem zrozumiał, że także i Partia Populistyczna lat dziewięćdziesiątych nie miała charakteru anty kapitalistycznego. Była protestem drobnych farmerów, którzy ewidentnie nie tylko nie chcieli ryzykować utraty posiadanej ziemi, lecz wręcz przeciwnie, jedynie rozpaczliwie próbowali odsunąć groźbę jej przejęcia przez banki i monopole.
Marzenie o wolnej, własnej, małej farmie żyło w sercach milionów młodych kobiet i mężczyzn przez cały wiek XIX i część wieku XX, do momentu aż zabrakło taniej ziemi. Kiedy to nastąpiło, gdzieś między rokiem 1915 a 1920, połowa ludności mieszkała już w miasteczkach i miastach, a zdecydowanie więcej niż połowa pracowała poza rolnictwem. Mówi się często, że Partia Postępowa z początku XX stulecia, walcząca o reformy prawne i inne środki, które mogłyby złagodzić efekty działania krwiożerczego kapitalizmu, była ruchem klasy średniej, przy czym za klasę średnią uważa się w tym wypadku ludzi biznesu, fachowców, kler, dziennikarzy i profesorów uniwersyteckich. Bez wątpienia ludzie ci rzeczywiście przyczynili się do wielu zmian. Ale sam system nigdy by nie przetrwał, nie nastąpiłaby też tak spokojnie przemiana świata pograniczno-wiejskiego w wielkomiejski, gdyby nie pojawiły się miliony miejsc pracy oferowane przez miasta. Była to praca nie w zawodach kierowniczych czy wykonawczych, lecz w zawodach dostępnych dla przenoszących się do miast rzesz młodych ludzi. Zawody te dawały im możliwość awansu do nowej niższej klasy średniej, tym razem już miejskiej, a nie wiejskiej, i przekształcenia się w nowych posiadaczy "skromnych fortun".
W późniejszych latach XX w. przedmieścia takie jak Levittowns i inne ogromne suburbia spełniały to samo marzenie o samodzielnym gospodarstwie,
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
stając się czymś w rodzaju współczesnej wersji jeffersonowskiej wolnej farmy. W latach 1880-1920 miliony młodych Amerykanów zostały urzędnikami, sprzedawcami, rzemieślnikami, agentami ubezpieczeniowymi i pracownikami w innych zawodach, których lista jest długa jak encyklopedia, a które nie istniały w dawnej, wiejskiej Ameryce. W społeczeństwie amerykańskim rozwinęła się związana z miastem, nierolnicza niższa klasa średnia. Młodzi Amerykanie stworzyli nie proleteriat, lecz burżuazję. Nie była to wielka burżuazja, ale burżuazja zadowolona ze swojego życia i z istniejącego systemu społecznego.
Zdarzały się oczywiście wyjątki. Zmiany nie objęły wszystkich, a kiedy społeczeństwo przemieniło się w wielkomiejskie, wystąpiły także i niekorzystne zjawiska. Na Południu po wojnie secesyjnej perspektywy i ruchliwość społeczna były zdecydowanie bardziej ograniczone niż w innych regionach. Większość czarnych i wielu uboższych białych praktycznie nie miało perspektyw. Przez kilka dziesięcioleci szansę na poprawę losu dawała białym dopiero migracja na Północ. Murzyni zaczęli przemieszczać się do tamtejszych miast mniej więcej w okresie pierwszej wojny światowej. Nie była to kwestia przypadku: przestali wtedy napływać emigranci z Europy, a tymczasem przemysł na Północy wciąż potrzebował dużej liczby niewykwalifikowanych robotników. Po roku 1914 Murzyni chętnie opuszczali źle ich traktujące Południe, poszukując możliwości ekonomicznych oferowanych im przez miasta Środkowego Zachodu i Północnego Wschodu. Nie wszystkim z nich się udawało, ale tak dużej liczbie się powiodło, że "wielki exodus" z rolniczego Południa na miejską Północ zmienił w XX w. w sposób istotny oblicze społeczeństwa amerykańskiego.
Urbanizacja spowodowała powstanie wyraźnych nierówności społecznych. W Ameryce wiejskiej zawsze było wiadomo, kto jest, a kto nie jest bogaty. Jednakże przed końcem XIX stulecia przepaść dzieląca bogatych i biednych niepomiernie się pogłębiła. Fortuny, o jakich nie śnił Midas, stały się udziałem kapitalistycznych rekinów górnictwa, metalurgii, kolejnictwa, przetwórstwa ropy, finansów i innych dziedzin. Nazwiska takie jak J. Pierpont Morgan, Andrew Carnegie, John D. Rockefeller, Cornelius i William Yander-biltowie, E.H. Harriman i wiele innych weszły do codziennego języka jako synonimy najbogatszych. To oni wydawali tysiące dolarów na jachty, bale i ogromne, granitowe "domy letniskowe" w Newport i innych miejscowościach wypoczynkowych. Ostentacyjny styl życia traktowali jako reklamę własnego ogromnego bogactwa. Niechęć i krytyka, jaką to wywoływało, a także, w "erze postępowej", pewna doza kontroli i regulacji prawnych spowodowały, że wielcy bogacze stali się wtedy mniej popularni i widoczni niż w "wieku pozłacanym". Ale i tak we wczesnych latach XX w. sukcesy w poszukiwaniu ropy w Teksasie i Kalifornii, masowa produkcja i sprzedaż samochodów przez Henry'ego Forda, a także inne rodzaje działalności ogromnie wzbogaciły nową grupę bardzo zamożnych.
'IV
364 L
WALTER NUGENT
A mimo to nastąpiła regulacja, a nie rewolucja. Niechęć wobec wielkiego bogactwa nigdy nie osiągnęła takiego nasilenia, by zagrozić fundamentom systemu. Nowi bogacze nie byli dziedzicznymi władcami feudalnymi, chociaż niektórzy żyli jakby tak właśnie było. Ale faktem pozostawało, że Rockefeller czy Ford wyrośli z szeregów zwykłych ludzi i, w powszechnym odczuciu, dokonali tylko czegoś, czego dokonać mógł każdy. Oni coś osiągnęli, a to nie budziło niechęci. I tak w społeczeństwie, w którym osadnicy nie mieli już szans, i gdzie górnikom i robotnikom mówiono wprost, że "albo biorą takie pieniądze, albo się wynoszą", gd/ie być czarnym oznaczało być upośledzonym na całe życie, gdzie, mówiąc krótko, wciąż istniały i pogłębiały się nierówności - nadzieja na wejście do klasy średniej nie gasła, a posiadanie własności na poziomie niższej klasy średniej stało się tak powszechne, że konflikt klasowy nigdy nie osiągnął stadium rewolucyjnego.
KOMPLEKSYWIZACJA ŻYCIA
Pomimo starć i konfliktów (a istniejące niesprawiedliwości i nierówności powodowały ich wiele) proces "burżuazyjnienia" społeczeństwa postępował wraz z jego przemianą z osadniczo-wiejskiego w wielkomiejskie. Przemianie tej towarzyszyła "kompleksywizacja", tzn. nie zaplanowany ani nie sterowany rozwój coraz bardziej złożonego systemu stosunków społecznych, mechanizmów ekonomicznych, biurokracji i wielkich organizacji. Według opinii historyka Roberta Wiebe, przedstawionej w książce W poszukiwaniu lądu (The Search for Order, 1968), biurokratyzacja życia była kluczowym procesem społecznym tego okresu. Na pewno była też jednym z wielu procesów, z których każdy stanowił element przemiany świata osadniczo-wiejskiego w wielkomiejski. -' .< = s; "
Proces "kompleksywizacji" następował w wielu dużych organizacjach. Partie polityczne nabrały charakteru ogólnonarodowego. Mniej więcej do roku 1910 Partia Republikańska przewodziła agresywnej polityce na rzecz rozwoju wewnętrznego i zewnętrznej ekspansji. Za administracji Woodrowa Wilsona rolę aktywistów przejęli demokraci. Korporacje, w roku 1850 wciąż rzadkie i powoływane do życia specjalnymi aktami legislatur stanowych, w 1890 r. były już rozpowszechnioną formą przedsiębiorstwa, a do roku 1920 stały się formą powszechną, występującą w takich odmianach, jak trusty, holdingi czy też inne organizacje powołane do mobilizowania i manipulowania kapitałem. ^rf<,łi; '>:'?*:
Bardziej kompleksowa, a przy tym bardziej dostępna stała się edukacja. Poczynając od roku 1870 w krajobrazie edukacyjnym zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze uniwersytety stanowe i wyższe szkoły techniczne i rolnicze, tworzone na podstawie nadziałów ziemskich. Pojawiły się pierwsze instytucje zajmujące się wyłącznie działalnością badawczą lub oferujące tylko studia
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
magisterskie. Były to: Johns Hopkins University w Baltimore (1876), założony wkrótce potem University of Chicago (1890) i inne. Edukacja na poziomie szkoły średniej, będąca rzadkością aż do lat siedemdziesiątych XIX w., stała się coraz bardziej powszechna. W "edukacji postępowej", w programach szkół podstawowych i licealnych nastąpiło przesunięcie akcentu z przedmiotów klasycznych na wychowanie obywatelskie, historię Ameryki, wychowanie techniczne i organizację gospodarstwa domowego. W wiejskich regionach dalej wprawdzie funkcjonowały jednoizbowe szkoły ośmioklasowe, ale ludność miejska otrzymywała wykształcenie w warunkach coraz bardziej zbiurokratyzowanych i złożonych.
W architekturze najbardziej spektakularnymi osiągnięciami Stanów Zjednoczonych były drapacze chmur. Pierwszym, zbudowanym na stalowej konstrukcji, był dziewięciopiętrowy budynek Home Insurance Building w Saint Louis (1885). Jego budowa nie byłaby możliwa bez stali konstrukcyjnej (efektu badań naukowych w dziedzinie metalurgii i chemii), a sam budynek byłby nieużyteczny, gdyby nie elektryczne windy; nie miałby też sensu, gdyby nie maszyny do pisania i inne dopiero co wynalezione maszyny biurowe, wreszcie pozostałby pusty, gdyby nie rzesza wykwalifikowanych urzędników, którzy zapełnili mieszczące się w nim biura. Rosnąca złożoność życia przejawiała się właśnie w ten sposób. Coraz wyższe biurowce wyrysowały na tle nieba poszarpane sylwetki Nowego Jorku, Chicago i innych miast. Sześćdziesięciopiętrowy Woolworth Building w Nowym Jorku (1907), zbudowany z białego marmuru Wrigley Building i neogotycki Tribune Tower w Chicago (lata dwudzieste XX w.) stały się symbolami miast, w których wyrosły, pozostając nimi przynajmniej do czasu, kiedy przyćmiły je konstrukcje jeszcze wyższe.
Budownictwo rodzinne było wprawdzie mniej widowiskowe, ale miało o wiele bardziej fundamentalne znaczenie. Pojawienie się domu o szalowanej, drewnianej konstrukcji szkieletowej nie wyparło całkowicie z użycia cegły i kamienia, ale uczyniło budowanie szybkim i tanim, dzięki czemu domy stały się osiągalne dla nabywców z niższej klasy średniej. Kredyt hipoteczny (chociaż wciąż jeszcze nie aż tak dostępny jak po roku 1945) umożliwił wielu młodym rodzinom wejście w posiadanie domu, tak jak ich przodkowie wchodzili w posiadanie farm. Dzięki skanalizowaniu, zelektryfikowaniu, gazyfikacji i częściowej telefonizacji domów ludność miejska Stanów Zjednoczonych otrzymała najlepsze na świecie warunki mieszkaniowe i stała się najmniej podatna na epidemie.
Tak więc kompleksywizacja umacniała stabilność społeczną i wspierała przemiany świata osadniczo-wiejskiego w wielkomiejski. Ekonomista niemiecki, Werner Sombart, zapytywał w roku 1906: "Dlaczego w Stanach Zjednoczonych nie istnieje socjalizm?" Istotna część jego odpowiedzi na to pytanie brzmiała: "Wszystkie socjalistyczne utopie wyłamują sobie zęby na kawałku pieczeni i szarlotce". Nie wszyscy Amerykanie byli bogaci. Prawdą jest, że
366 l
WALTER NUGENT
wielu ledwo dawało sobie radę. Ale wystarczająco wielu osiągnęło sukces i rozmiary tego sukcesu na tyle ich zadowalały, że "mit amerykański" i istniejąca wokół rzeczywistość stały się dla nich świętością.
WYJĄTKOWOŚĆ STANÓW ZJEDNOCZONYCH
Czy więc Stany Zjednoczone były krajem wyjątkowym? Na pewno różniły się od innych, ale każdy kraj jest na swój sposób odmienny. Większość ma też swoje nacjonalistyczne mity: jest święta Polska, święta Rosja, święta Irlandia; w Niemczech mit występuje w wersji ekonomicznej: der deutsche Sonderweg; we Francji kulturowej: la mission civilisatrice. Amerykanie nie byli wyjątkiem uważając siebie za naród wyjątkowy. Wyjątkowość, o której mówił Sombart, a potem wielu ówczesnych i późniejszych marksistów, polegała na nieistnieniu w Stanach Zjednoczonych zorganizowanej działalności socjalistycznej i socjaldemokratycznej, która, według nich, cechowała wszystkie rozwinięte społeczeństwa przemysłowe, tzn. europejskie. W Stanach Zjednoczonych powstało wprawdzie kilka partii socjalistycznych, w tym partia, której przywódcą był Eugene Yictor Debs, zdobywca prawie miliona głosów w wyborach prezydenckich w roku 1912. Ale do pierwszej wojny światowej socjalizm pozostał ideologią marginalną, a represyjny konformizm czasu wojny i lat dwudziestych prawie całkowicie go wyeliminował. Jeżeli prawdziwe jest twierdzenie, że socjalizm był zjawiskiem normalnym i popularnym w innych krajach, to Stany Zjednoczone rzeczywiście stanowiły wyjątek. Jednakże twierdzenie to nie jest niepodważalne. Przed rokiem 1914 socjalizm nie zdominował życia politycznego także i w Europie.
Dla większości Amerykanów wyjątkowość społeczeństwa amerykańskiego oznaczała jednak coś innego. Ameryka była dla nich wyjątkiem (w co wielu wciąż wierzy), bo nie znała despotyzmu, feudalnych przywilejów, nierówności szans, a generalnie rzecz biorąc, niemoralności i innych społecznych plag, które - według tego samego poglądu - są charakterystyczne dla Europy i przed którymi w 1620 r. ratowali się ucieczką purytanie, a potem cała rzesza późniejszych emigrantów. Krótko mówiąc, moralnie Stany Zjednoczone były - by przytoczyć słowa Lincolna - "ostatnią, największą nadzieją świata".
Ta wiara w wyjątkowość Stanów Zjednoczonych miewała różnorakie konsekwencje. W niektórych umysłach kojarzyła się łatwo z antykatolickim natywizmem; wystarczyło utożsamić "europejskie zepsucie" ze wszystkim, co rzymskie, papieskie, zabobonne i antyoświeceniowe. Mogła też wzmacniać antysemityzm. Przychodziła w sukurs rasizmowi i imperializmowi, uznając zasadność, a wręcz konieczność poddania rządom amerykańskim mniej uprzywilejowanych narodów, takich np. jak Filipińczycy, nawet jeśli oznaczało to stłumienie siłą ich walki o niepodległość. Innymi słowy, wiara ta czasami wytwarzała poczucie moralnej wyższości, które legitymizowało ucisk.
I AlUJBJ 'D
ZTU f9pqAzs >[jof XAVO^ B 'zpo^ ziu fopąAzs 9JBOM
3IU 0żBOiq3 Z9J 9JB 'AfBJSBJZOJ 9IS 9UIBS 9UO I B 'B{SOJ JSBIUI qOI5[l9IM BqZDiq LpSOAVO}(łB[XAV [9p[SUB3[Aj9UIB O OIMpUl tlżBp UIjfaSJBp M o5lAV BUZOUI BAVOpOJBUOUl9ż0
9TU9ZOfe{AV 'JSBI
psoupnj ps9zo f
pSOZS5J9IM
f 9iuqopod) qoi
9IU9Z9ZS9ira9Zjd
0^61 rrscra M aNOZDONaarz ANYIS
'IZp9IAVOdpO X3IUU9JOAVZ UI9JOd
9IU
IMOU '
IMOU '
-9IAVOdpO OBp 9IU
od
'psijndod -
9IU 9B '
9iqos
OJ
"izp
znf
9iu
09IM od BjsXj9jzo i ifon^jsuo^ niu9jBAvqon od JBJ ojs 01 o{i
IUOJSiq M dBJ9 AUZBM AzSAU9ld {B}SOZ /(j5lU5[UIBZ UI93UOJ[ fgf Z ZBJM 9Z 'OBZpJ9IAVJ 9fOBJ {BIUI 9JB '91US9Z3M BZ n>[9IAV 9J91A\0 S9D[Bf O 09IAV B 'Q68l BU BZOIUBJżOJ XJ9 09IU05[ JBMOJBp J9UJHX "BZ3IUBJżOJ Oż9ZOIUpBSO 9p5l
ojidB}SBU $J6J n?[oj ojojjo Ap9i>[ 'nsBzo op ZB giujBMJjgpB BJ" ojB/wAsido oj 9i
żoq 9is B{BZ3Buzpo oq '44ra9i5{siAv
{BMZBU SnqjJBp^ 86/,J n?[OJ fa -Oż9IJ[Sf9d
-OJH9 BIU9ZOpBIMSOp po UI/{uU9IUIpO (qoXuOZOOUp9fZ AY9UBJS pSOUpnj 91U9ZD
-pBIMSOp 9IUJOS9ZOZS B) 9IJ[SUB5[Aj9UIB 9IU9Z3pBIMSOp O{tuAzO 9pSIAvXz39ZJ BZO Oż9ZOTUpBSO C9U9OUJ9J 90/Cj9Uiy AV 9IU9IUJSJ ("UBIpUJ pSOU39qO J5[BJ
OO - OJBZ9JBU '9pd90UOJ{ 5j U9Z9ZJJSBZ
uosj9jj9r BiuBZjgzszoa op
O{IZpBAVOjd l AOBfBZOZS^ZOO }J[9J9 OJBIUI njU9U^JUO?( Oż9I>[SUB5{Aj9raB I M9ZSy(q
-Kzad Adoang z qoKDBzpoqood gniBMKjBizppo 9uui9fBZM 9{BAUjożn|p ZBJO BZO
-IUBJż0(J 9IS 0ż90BfBA\nS9Zjd 9IU9ZOpBIAVSOp 9UZOXjOJSiq 9Z '9Z9
O3Bfnuo?[9zjd i ousBf J9umx uos?[OBf jjougpgjj j[Ajojsiq L681 n^oa AV '
T BtBJ3iqAzjd qoAuOZOOUp9l"z M9UBJS OSOMO?[lBfAA\ AV BJBI^
AOOUJ9J BU i 'niupnpj BU i uioiuBuo?[9Zjd T raofo i UIIJISMOJSISBJ ojBpCzids ZBJO qoAu(XoBJżiun ugzoiuBaSo szojpod
9IS O^uAzDAzjd OUO BZ
niBzsqo i
UJ9ZO{pOd
O 9IUBUO5[9Zjd 9IUSB{AV
H3V1V1 M.
368
WALTER NUGENT
miliony ludzi i tony towarów, Stany Zjednoczone przekształciły się w rozwinięte społeczeństwo miejsko-przemysłowe. To samo jednak stało się przed rokiem 1920 na większości obszaru Europy. Przyszłość Stanów Zjednoczonych jawiła się jako zdecydowanie mniej wyjątkowa, jako bardzo podobna do przyszłości Europy. Tyle że od morderczej europejskiej skłonności do wojen izolował ją Atlantyk. Losy Stanów Zjednoczonych miała cechować nie wyjątkowość ani odmienność, lecz właśnie zbieżność z losami świata.
W roku 1920 w Stanach Zjednoczonych mieszkało 106 min ludzi, więcej niż w którymkolwiek kraju europejskim z wyjątkiem Rosji. Przyrost naturalny w poprzedzających siedemdziesięciu latach także był wyższy niż gdziekolwiek w Europie. Poziom przyrostu naturalnego w żadnym kraju europejskim, z wyjątkiem Niemiec w latach 1890-1914, nawet nie zbliżył się do poziomu amerykańskiego. Farmerskie Pogranicze przestało istnieć. Liczba farm w Stanach Zjednoczonych była największa w roku 1916 - około 6,5 min. Ludność rolnicza liczyła wtedy 32 min. Liczby te miały pozostać niezmienne do późnych lat trzydziestych, kiedy to rozpoczął się spadek trwający nadal w latach dziewięćdziesiątych. Nie zniknęło coś, co można by nazwać Pograniczem surowcowym; działalność wydobywcza, hodowla i produkcja płodów rolnych nie ustała. Rozkwitła produkcja przemysłowa, transport, sektor finansowy i usługowy, a aktywność ekonomiczna w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak - pomimo istniejących nierówności - poziom życia nie miały sobie równych na świecie.
Tak jak w latach pięćdziesiątych XIX w. przyrost naturalny ludności amerykańskiej gwałtownie zmalał. Ze stałego poziomu 35% na dekadę w okresie do roku 1860 spadł do 26% w końcu wieku XIX i do 21% w latach 1890-1920, mimo intensywnej imigracji z Europy. Następnie opadł jeszcze niżej do 15% w latach 1910-1920, a w latach dwudziestych osiągnął poziom 16%. Historycznie wprawdzie ludność miejską zawsze cechowała mniejsza rozrodczość, ale tempo przyrostu naturalnego na wsi także spadło. Były to demograficzne oznaki końca pograniczno-wiejskiego świata, który zachował się jedynie w najodleglejszych zakątkach Wielkich Równin. Przyszłość miała się rozegrać w miastach, szczególnie w Nowym Jorku i Chicago, a w późniejszym okresie w Los Angeles. W swojej wczesnej historii Stany Zjednoczone były krajem wyjątkowym dzięki istnieniu Pogranicza, wolnej ziemi i zasobów naturalnych. Do roku 1920 przekształciły się w kraj wyjątkowy jedynie w sensie swojego rozmiaru - ogromnego obszaru, ogromnej liczby ludności i skali działalności ekonomicznej. Na skutek zniszczeń, które Europejczycy zgotowali sobie w latach 1914-1918, a potem 1939-1945, Stany Zjednoczone stały się także dominującą w świecie potęgą finansową i ekonomiczną. Fakt ten miał wkrótce stworzyć nowe problemy wymagające kolejnych zmian przystosowawczych.
(Tłumaczyła Joanna Durczak)
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH 1850-1920
369
BIBLIOGRAFIA
Cronon William, Nature's Metropolis: Chicago and the Great West, W. W. Norton, New York
1991 Grossman James, Land of Hope: Chicago, Black Southeners, and the Great Migration, University
of Chicago Press, Chicago 1989 Nugent Walter, From Centennial to the World War: American Society, 1876-1917, Bobbs-Merrill,
Indianapolis 1977 Nugent Walter, Structures of American Social History, Indiana University Press, Bloomington
1981 Ross Dorothy, The Origins of American Social Science, Cambridge University Press, Cambridge
1990 Turner Frederick Jackson, The Frontier in American History, Holt, Rinehart and Winston, New
York 1962 United States. Bureau of the Census. Historical Statistics of the United States, Colonial Times to
1970, U.S. Department of Commerce, Washington 1975 White Morton, Social Thought in America: The Revolt against Formalism, Beacon Press, Boston
1957
Wiebe Robert, The Searchfor Order, Hill and Wang, New York 1967
Woodward C. Vann, The Strange Career ofJim Crow, Oxford University Press, New York 1974 Zunz Olivier, Making America Corporate, 1870-1920, Uniyersity of Chicago Press, Chicago 1990
INDEKS OSÓB
Adams Brooks 306
Adams Charles Francis 10, 287
Adams Henry 165
Adams John Quincy 17
Addams Jane 200, 230
Adę George 222
Aguinald Emilio 313, 314
Albert książę 286
Alcott Louisa May 230
Alden Henry Mills 216
Aldrich Nelson Wilmarth 264
Allison W. B. 248
Alvord J. W. 127
Andersen Robert 43
Arias Desiderio 321
Arthur Chester Alan 249, 250, 303
Aspinwall William H. 280
Aulick J. B. 283
Babcock Orville H. 293
Ballinger Richard A. 265
Barett John 300
Bates Fanny 224
Bayard Thomas Francis 303
Bazaine Archille F. 289
Beard George M. 238
Bell Alexander Graham 153
Bell John 32
Bennet James Gordon 233
Bianco Ramon 309
Bigel John 289
Bigheart 145
Bismarck Otto von 39
Blaine James Gillespie 249, 250, 272, 302, 303
Bland R. P. 248
Blount James H. 297
Bolivar Simon 302
Bonilla Manuel 322
Bonnin Gertruda 147
Booth John Wilkes 64
Bordas Jose 321
Bradford Gamaliel 226
Brandeis Louis Dembitz 270
Breckinridge John Cabell 31-33
Brooks odkrywca 298
Brooks Preston 16, 17, 29
Brown Andrew G. 279
Brown John 16, 20, 29
Bruce Blanche Kelso 85, 126
Bryan William Jennings 245, 256, 257, 259,
263, 322, 332, 335, 337, 338 Bryce James 336 Buchanan James 18, 20-22, 24-26, 28, 31,
278-280
Bulwer Henry Lytton 280, 281, 317 Bunau-Yarilla Philipp 317, 318 Buntline Ned 118 Burgess John H. 307 Burlingame Anson 299 Burnside Ambrose 58 Butler Benjamin 53
Calhoun John C. 9, 11, 35
Campbell 288
Cardozo Francis L. 85, 126
Carnegie Andrew 167, 170, 303, 363
Carranza Yenustiano 325, 326, 340
Carson Kit 109
Cass Lewis 9-11
Cassatt Mary 236
Castrillo (konwencja) 321
Castro Cipriano 319
Cather Willa 233
Chamorro Emiliano 322
Chase Salmon Portland 49
Child Lydia Marie 224
Clarendon George W. 290
Clay Henry 11, 12,27,30
Clą;
Cloi Coc Col Coc Coc Cór Cór Cór Cra Cra Cro Cro Cro Cur Cur Cus
Dar Da^ Da^
Da\
De
Det
Del;
Dev
Dia
Dia
Dia
Dio
Diii
Din
Dol
Doi
Drę
Du
Eak Ear Eas Eas Edii Elli Emi Eng Esc:
INDEKS OSÓB
371
Clayton John Middleton 280, 281, 317 Cleveland Stephen Grover 172, 245, 250-256,
296, 301, 304, 305, 308 Cloud Henry Rów 147 Cody Buffalo Bili 118, 120, 121 Cole Thomas 236 Cooke Jay 50 Coolidge Sherman 147 Corliss George Henry 153, 218 Coronado Francisco Vasquez de 95 Cortes Hernan 95 Crane Stephen 233 Crazy Horse 142 Cromwell J. W. 131 Cronon William 352 Crow Jim 130, 356 Cumming (orzecznictwo) 131 Curtis (ustawa) 140, 146 Custer George Armstrong 109, 110, 142
Dartiqunave Phillippe Sudre 323
Davil Miguel 322
Davis Henry 281
Davis Henry Winter 73, 74
Davis Jefferson 56, 286-288
Dawes (ustawa) 113, 140, 145, 146
De Forest John 217
Debs Eugene Yictor 170, 267, 268, 366
Delano Columbus 139
Dewey George 313
Diaz Adolfo 321, 322
Diaz Felix 324
Diaz Porfirio Jose de la Cruz 323, 324, 326
Diedrichs Otto von 313
Dillingham (komisja) 206, 209
Dingley (ustawa) 258
Dole Stanford Ballard 296
Douglas Stephen Arnold 12, 14, 26-32
Dreiser Theodor 225, 228, 230, 233, 234
Du Bois William Edward B. 133
Eakins Thomas 236
Early Jubal 62, 63
Eastman Charles 147
Eastman George 235
Edison Thomas 153 .;:,,.,,,.,
Elliot Robert Brown 126
Emerson Ralph Waldo 29, 215
Engels Fryderyk 172, 362 ;i "":_:"
Escruggs William L. 304
Ferguson (orzecznictwo) 130
Fetterman W. J. 141
Fillmore Miliard 9, 11, 17, 283
Fish Hamilton 291, 293-295, 301
Fiske John 307
Fitzhugh George 35
Foord John 300
Ford Henry 166, 363, 364
Forsyth John 278
Frazer Eyerett 300
Frelinghuysen Frederick Theodore 303
Fremont John Charles 17
Gadsden James 278
Gali 142
Garfieid James Abram 245, 249, 250, 302, 303
Garland Hamlin 213
Garrison Cornelius K. 281
Garrison William Lloyd 143
Gates Paul Wallace 102
George Henry 103
Geronimo 109, 143
Gibson Walter Murray 296
Gilman Charlotte Perkins 238
Glackens William 233
Glasgow Ellen 217
Glynn James 283
Gompers Samuel 173-175, 202
Gorman (ustawa) 254
Grant Ulysses Simpson 42, 47, 48, 61, 62, 64,
84, 88, 89, 140, 153, 214, 245, 288-290, 294,
295, 298
Greeley Horace 55, 88, 226 Grey Edward 339 Guerrero Manuel Amador 318
Haendel Georg Friedrich 153
Hajro Citto 146
Hale Edward Everett Jr 233
Hale John P. 12
Hammond James Henry 23
Hampton Wadę 89
Hancock Winfield S. 249
Hanna Marcus Alonzo 256, 257, 317
Harding Warren Gamaliel 272
Harriman Edward Henry 329, 330, 363
Harris Townsend 283
Harrison Benjamin 172, 251-254, 296, 303
Hartmann Sadakichi 235
Hassam Childe 227
INDEKS OSÓB
372
Hawthorne Nathaniel 34, 35, 218
Hay John 317, 318, 327-329, 335
Hayes Rutherford B. 89, 172, 243, 244, 248
Hearst William Randolph 308
Helper Hinton Rowan 21, 23, 34
Hepburn William 262, 317
Hise Elijah 280
Hobart Garret A. 258
Hoe wynalazca prasy parowej 233
Holmes Oliver Wendell Jr 214, 221
Homer James K. 307
Homer Winslow 233, 234, 236
Hooker Joseph 58
Hoover Herbert Clark 337
House Edward Mandell 339
Howard Oliver Otis 76, 126
Howells William Dean 213, 221, 231, 233, 238,
239
Huerta Yictoriano 324, 325 Hughes Charles Evans 260, 270-272 Hunter Robert Mercer Taliferro 288
Ishatai 137 Isparharcher 145
Jackson Andrew 22, 27, 50, 80, 139, 288 Jackson Helen z d. Hunter 140, 144 Jackson Thomas Jonathan 48, 49, 58 James Henry 213, 215, 225, 227, 232, 239 Jefferson Thomas 101, 279, 361 Jenney William 182 Jimenez Juan Isidoro 321 Johnson Andrew 62, 65, 69-71, 74, 78, 80, 81,
290, 294
Johnson Hiram 260 Johnson Joseph Eggleston 61 Johnson Reverdy 290 Johnson Tom L. 260 Jones Samuel L. 260 Joseph 143 Juarez Benito 278, 287, 289
Kamehameha III 295
Katsura (układ) 333
Kennedy John Fitzgerald 279, 340
Kirkland James 237
Knapp Harry S. 321
KnoxPhilander321, 330
Koch Robert 350
Kolumb Krzysztof 351, 367 Komura Jutaro 333
L'Huis Drouyn 289
La Follette Robert Marion 260, 266
La Mamea 299
Laird John 286, 287
Lamar Howard 112
Lansing Robert 338
Lee Fitzhugh 309
Lee Robert Edward 48, 49, 55, 58, 59, 61, 62,
64, 83, 214
Li Hongzhang (Li Hung-czang) 302 Liliuokalani królowa 296 Lincoln Abraham 7, 8, 25-36, 39, 41^5, 47,
49, 50, 53, 55, 56, 58, 59, 62-65, 69, 73, 74,
285-288, 366 Lincolna ojciec 26 Lindsay William S. 286 Loan Thomas L. 147 Lodge Henry Cabot 335 Lome Enriąue Dupoy de 308 London Jack 233 Longstreet James 83 Lopez Narcizo 279 Low Frederick 301 Lowell James Russell 237 Lubbock Francis R. 288 Luks George 234 Lynch John R. 85
Madero Francisco 324
Mahan Alfred Thayer 307
Maksymilian I 288, 289
Mallory Walter H. 300
Malthus Thomas Robert 346, 348, 367
Mann Dudley 285, 286
Marcy William 280
Marks Karol 35, 362
Marshall James 95
Mason James 286
Mason John V. 279
Mayo Henry T. 324, 325
McAdoo William 337
McClellan George B. 46-49, 55, 58, 62, 63
McCoy Joseph G. 101
McKinley William 201, 245, 252, 256-259, 272,
297, 308, 310, 317, 318, 328, 329, 367 McLean Robert 278
INDEKS OSÓB
Meade George B. 59
Meade Richard W. 298
Melville Herman 34, 35
Mikołaj II 335
Miles Nelson 109
Monroe James 288, 289, 304, 319, 320
Montezuma Carlos 119, 147
Montholon Charles Francois de 289
Morgan Albert T. 83
Morgan Charles 281
Morgan John Pierpont 167, 337, 363
Morrill Justin Smith 50
Muir John 117
Napoleon III 58, 287, 289 Newlands (ustawa) 116, 117 Nixon Richard Milhous 121 -:. Nobel Alfred Bernhard 333, 335 Norris Frank 233 Norton Charles Eliot 239
Obregon Alvaro 325 0*0 v Olney Richard 304 Oskisson John M. 147
Park Robert 226
Parker Alton B. 261
Parker Arthur C. 147
Parker Quanah 137
Pasteur Ludwik 350
Pauncefote Julian 317
Payne S. 264
Pendleton G. H. 250
Perry Matthew 283
Pershing John Joseph 325, 326
Petrik Paula 100
Phillips Wendell 143
Picckett George 59
Pierce Charles 230
Pierce Franklin 12, 15, 28
Pinchback Pinckney B. 85
Pinchot Gifford 110, 111, 117, 265
Pingree Hazen 260
Platt Orville H. 316
Plessy (orzecznictwo) 130
Poe Edgar Allan 232
Polk James Knox 9, 280
Pope John 49
Potter David 21
Powderly Terence 202
Pratt Richard. H. 144
Pulitzer Joseph 308
Pullman George Mortimer 170, 255
Revels Hiram R. 85, 126
Reynolds (sprawa) 112 ł r .';
Reynolds William 298
Rockefeller John Davison 167, 363, 364
Roebuck John A. 286
Roosevelt Franklin Delano 255, 272, 316
Roosevelt Theodore 111, 173, 259, 261-263,
265, 266, 268-272, 313, 314, 317-321,
329-335, 367 Root Elihu 332, 335 Root John Wellborn 215 Rosę John 291 Rost Pierre 285, 286 Russell Charles Marion 118
Sam Yilburn Guillaume 323
Schofield John M. 289
Schurz Carl 143, 222
Scott Dred 20, 24, 25, 55, 78
Scott Winfield 12, 45, 46
Sewall Arthur 257
Seward William Henry 9, 11, 29, 32, 65, 285,
288, 289, 292, 293 Seymour Edward 328 Shafter William R. 314 Sheridan Philip 63, 288, 289 Sherman John 168, 172, 252, 254, 259, 261 Sherman William Tecumseh 61, 63, 64, 85, 108 Shufeldt Robert 301, 302 Siekłeś Daniel E. 294 Siemens Wilhelm 166 Sitting Buli 143 Slidell John 280, 286, 288 Sloan John 225, 231, 233, 234 Smith Joseph 112 Sombart Werner 365, 366 Soule Pierre 279, 280 Spooner John C. 317, 318 Stedman Edmund C. 215 Steinberger Albert B. 298, 299 Stephens Alexander 288 Stevens John L. 296, 297 Stevens Thaddeus 75, 78, 81 Stówę Harriet z d. Beecher 34, 219, 236
374
INDEKS OSÓB
Strong Josiah 306, 307 Studebaker Clement 303 Sumner Charles 16, 17, 20, 75, 78, 84, Sumner William Graham 213, 216
290
Taft William Howard 120, 173, 263-266, 268, 321, 322, 324, 330, 333, 335, 367
Takahira Kotoro 332, 333
Taney Roger Brooke 24, 25, 28
Tanner Benjamin Tucker 131
Taylor (ustawa) 101
Taylor Frederick Winslow 166
Taylor Zachary 9, 11, 12, 24
Theron Bernard 288
Thompson Maurice 236
Thoreau Henry David 29, 34, 35
Thurston Lorrin 296
Tilden Samuel Jones 89, 244
Tocqueville Charles Henri Alexis Glerel de 72, 362
Toombs Robert 285
Tourgee Albion W. 83 II :>
Trachtenberg Alan 233
Trotter William M. 133
Tmmbull Lyman 81
Tse-Hi cesarzowa 328
Tuckerman Henry 223
Turner Frederick Jackson 96, 97, 100, 116, 306, 367
Turner Henry M. 126
Turner Nat 21
Twain Mark 213, 233
Underwood Oskar Wilder 268
Van Buren Martin 10
Yancey William 285, 286 -.ł--, u -
Yanderbilt Cornelius 281, 363 -
Yanderbilt William 363
Yilla Francisco 325, 326
Wadę Benjamin 74 Walker John G. 317
Walker William 278, 281
Warmoth Henry C. 83, 85
Washington Booker Taliaferro 126, 128,
132-134
Washington George (Waszyngton Jerzy) 34 Weaver James 116, 253, 254 Webb William H. 298 Webster Daniel 11, 283 Welles Gideon 293 Weyerhauser Frederick 103 Weyler Yalerio 308, 309 Wharton Edith 221, 227 ; . ,: -Whipple Henry 143 White Henry 334 Whitlock Brand 337 Whitman Walt 34, 35, 214, 218, 223, 225, 226,
233,237 ,/. Whittier John Greenleaf 29 Wiebe Robert 364 Wiktoria królowa 285, 286 Wilhelm II 334, 340
Wilkes Charles 286 \ aew*> Williams (orzecznictwo) 130 " Willis Albert S. 297 Wilmot David 27
Wilson (ustawa) 254 ' ' Wilson Henry Lane 324 Wilson Woodrow Thomas 173, 174, 255,
267-272, 293, 320, 321, 324-327, 330,
335-340, 357, 364, 367 WisterOwen 118, 361 Witse Gilbert C. 296 t<ń..(. Witte Siergiej 333 , O :*. Wood Leonard 314, 316 ';^. v.-*,<Young Brigham 112
Zapala Emiliano 325 Zaragoza Morelos 324 Zelaya Jose Santos 321, 322 Zimmermann Arthur 340
INDEKS
NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
Abilene 101 Afroamerykanie 208 Afryka 78, 190, 265, 334, 347
- Południowa 187
- Północna 334
Afrykanie 204, 205
Akron 355
Alabama 33, 63, 82, 90, 134, 163, 290, 291
Alaska 8, 291, 292
Albany 358
Algeciras 334
Alpy 108
Ameryka passim
- Łacińska 249, 252, 302
- Południowa 302, 316 d "* /'': i.fgio:>i,:
- Północna passim
- Środkowa 192, 280, 281, 316, 319
Amerykanie passim
Anglia (patrz też Wielka Brytania) 23, 189,
203, 239, 329 Anglicy (patrz też Brytyjczycy) 95, 282, 304,
340
Angloamerykanie 188, 192, 196 Anglosasi 204, 208 Antietam Creek 55, 287 Apia 299 Appalachy 218 Appomattox 64, 216 Arabowie 356 Argentyna 115, 187,325 Arizona 9, 96, 109, 120, 138, 139, 358, 360 Arkansas 44, 85
Atlanta 61, 62, 64, 131, 132, 179, 356 Atlantycki Ocean (Atlantyk) 18, 47, 188, 218,
280, 291, 316, 321, 338, 368 Australia 115, 187,298 Australijczycy 96 Austro-Wegry 340
Azja 77, 119, 168, 192, 204, 205, 299, 301, 307,
330
Azjaci 190, 191, 204, 205, 331 Azory 187 Aztekowie 95
Bahama wyspy 286
Baltimore 30, 31, 44, 132, 267, 358, 364
Bałkany 191
Barcelona 166 '$&! ,f
Baton Rouge 289
Bear River 98
Belgia 279, 320, 336, 337
Benton 105
Beringa Morze 291
Berlin 164, 270, 339, 340, 350, 367
Billings 175
Birgingham (w USA) 163, 356
Bisbee 120
Black Hills 109, 142
Bordeaux 287
Bosąue Redondo 109
Boston 50, 160, 179, 181, 213, 227, 234, 300,
315, 358
Brazylia 22, 153, 187, 278, 325 Brooklyn 358
Brooksa Wyspy (później Midway) 298 Brytyjczycy 58, 188, 281, 282, 284, 289, 307,
338
Brytyjskie Wyspy 287 Buffalo 195, 250, 358 Buli Run 46, 49, 50 Burowie 305
Canon de Chelle 109 Canton 257 Caracas 304 Cedar Creek 63
376
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
Centralny Basen 360
Chambersburg 63
Chancellorsville 58, 61
Charleston 31, 43, 130
Chicago 14, 134, 156, 159, 160, 164, 166, 169,
170, 174, 175, 182, 195, 201, 222, 228, 230,
234, 250, 255, 256, 266, 351- 355, 365, 367,
368
Chihuahua 278 Chile 325 Chilijczycy 96 Chiny 114, 118, 119, 282, 284, 297, 299-302,
327-333 Chińczycy 107, 113, 114, 119, 172, 190, 196,
197, 300, 328, 356, 358 l*i r*-.Cripple Creek 115, 360 Cumberland przełęcz 96 Cuszima 333 Czesi 355
Dakota Południowa 102, 103, 109, 138, 142,
143, 145, 195, 253, 354, 355, 360 - Północna 102, 103, 138, 195, 354, 355 Daleki Wschód 281, 284, 300, 327 ': Dallas 357 Dania 293, 307 Delaware 44, 63 Denver 120, 164, 360 Detroit 166, 260, 354, 355 Dodge City 101 Dominikana 293, 303, 320, 321 Duńczycy 192 Dziewicze Wyspy 293
Egipt 57, 287
El Caney 315
Esseąuibo 304
Europa 7, 12, 13, 55, 56, 77, 102, 107, 110, 154, 156, 162, 164, 168, 171, 174, 187, 192, 193, 196, 208, 222, 223, 265, 269, 270, 279, 285, 286, 290, 314, 318, 319, 330, 336, 339, 345, 347, 348, 351, 361, 363, 366-368
- Północna 192, 194
- Południowa 190, 191, 193, 194, 204-206
- Wschodnia 190, 191, 193, 194, 204-206, 355 Europejczycy 72, 96, 101, 120, 158, 203, 204,
282, 307, 350, 357, 368 Everett 119
Filadelfia 44, 50, 132, 134, 153, 154, 156, 218,
300, 350, 358 Filipiny 313-316, 333 Filipińczycy 359, 366 Flandria 223 Florencja 351
Floryda 33, 77, 85, 88, 89, 195, 244 Fonseca zatoka 322 ;'. -:.,;'. Fort San Carlos 320 Fort Sumter 43 Fort Worth 357 Francja 58, 161, 181, 187, 203, 279, 282,
285-289, 295, 307, 313, 320, 322, 327, 330,
334, 335, 337, 338, 366 Francuzi 194, 196, 205 Fredericksburg 58
Galveston 288
Genewa 291
Georgia 33, 47, 61, 63, 64, 76, 129, 131, 134,
136
Gettysburg 41, 59 Gila 278
Glasgow 126, 166 Granada (w Nikaragui) 281 Grand Rapids 355 Grecja 166, 191 Grecy 194, 197, 220 Guadalupe-Hidalgo 8, 95 Guam 315, 316 Gujana Brytyjska 304
Haga 335 Haitańczycy 323 Haiti 293, 322, 323 Hakodate 283 Hamburg (w USA) 87 Hampton 128 Hampton Roads 57, 288 Han-gang 301 -c ,i-Harper's Ferry 29 Hawaje 195, 277, 295-298 Hawana 279, 309
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
Hetch Hetchy 120
Hiszpania 191, 203, 258, 277, 279, 280, 285,
287, 294, 295, 308, 310, 313, 315, 316, 318,
320, 327, 334
Hiszpanie 95, 100, 308, 313 Holandia 223, 307 Holendrzy 192 Homestead 362 Honduras 322 Hongkong 313 Hoovera Tama 117 Horn przylądek 105 Houston 357
Humboldta Rzeka 106 .''Ot ,>.' Humboldt Sink 106 Huntsville 134
Idaho 98, 105, 109, 114, 115, 138, 143 Illinois stan 10, 12, 14, 20, 24, 27, 28, 31, 33,
35, 44, 65, 175, 195, 252, 355 Indiana 10, 20, 26, 31, 44, 251, 266, 354 Indianapolis 354 Indianie 96-98, 105, 106, 109, 110, 113, 119,
121, 125, 136, 138-141, 143, 145-148, 188,
208, 224, 225, 345, 348, 355, 367
Algonkinowie 250
Apacze 109, 143, 147
Arapaho 98, 109, 141, 147
Bannock 106
Crow 110, 355
Czejenowie 98, 109, 141, 142, 355
Dakota 145, 355
Delaware 136
Indianie Prerii 105, 109, 136, 138, 139, 141-143, 146
Irokezi 147
Kiowa 137, 141, 355
Komańcze 109, 137, 355
Menominee 138
Modoc 109
Navaho 109, 139, 146, 148
Nez Perce 109, 143
Oglala 145
Omaha 138, 147
Osage 137, 145
Osawatomie 16
Pajuci 106, 109
Pawnee 110, 137
Pięć Cywilizowanych Narodów 136, 140 Cherokee 136, 137, 146, 147
Chickasaw 136, 137 Choctaw 136, 137, 140 Creek 136, 145, 146 Seminole 136
Ponca 138
Pueblo 146, 148
Seneca 140, 147
Siuksowie 109, 141-143, 147
Siuksowie Oglala 143
Szoszoni 98, 106, 109
Ute 109, 141
Winnebago 138, 147
Yavapai 119 Indie 57, 287 Inkowie 95
Iowa 259, 348, 354, 355 Irlandczycy 13, 107, 114, 160, 171, 190,
192-196, 199, 201, 203, 355 Irlandia 12, 13, 155, 190, 193, 194, 290, 348,
366
Japonia 119, 191, 283, 297, 301, 313, 321,
327-331, 333
Japończycy 190, 283, 301, 329, 331-333, 358 Jokohama 298
Kalifornia 8, 11, 52, 95, 96, 103, 105-109, 113,
114, 117, 119-121, 130, 138, 190, 195, 260,
280, 297, 300, 331, 332, 348, 358-360, 363 Kalifornijska Dolina 103, 106 Kanada 109, 187, 189, 194, 196, 284, 286, 290,
291, 358
Kanada francuska 96 Kanadyjczycy 205 Kanagawa 283
Kansas City 175 ; Kansas stan 14, 16-20, 25-27, 34, 101, 102,
129, 143, 252, 253, 353-356 Karaibskie Morze 293, 302, 322 Karaibskiego Morza wyspy 187, 191, 194, 205,
277, 367 Karolina Południowa 9, 16, 23, 31, 33, 43, 47,
53, 76, 77, 82, 85, 87-89, 126, 129, 131, 244,
278, 356
- Północna 21, 25, 43, 76, 83, 129, 131, 356 Kaskadowe Góry 103
Kentucky 11, 26, 31, 33, 44, 45, 48, 63, 356 Kolorado rzeka 117 Kolorado stan 9, 98, 99, 102, 108, 115, 120,
138, 358, 360
378
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
Kolumbia 261, 280, 318
Kolumbia rzeka 105, 106
Kolumbii Dystrykt 11, 46, 55, 79, 131
Kolumbijczycy 261
Kopenhaga 293
Korea 191, 301, 302, 333
Koreańczycy 301
Kuba 191, 259, 279, 280, 294, 295, 308, 310,
314-316 Kubańczycy 195, 308
Laramie 105 Latynosi 188, 208, 302 Leadville 360 Leavenworth 143 Lecompton 26, 28
Levittowns 362 \j,jt-.bi.-. Liaotung półwysep 333 ' Libańczycy 191 Little Big Horn 109, 110, 142 Liverpool 287 Londyn 57, 226, 287, 339 Los Angeles 107, 120, 164, 181, 360, 368 Louisville 166 Ludlow 120
Luizjana 8, 9, 14, 24, 33, 69, 73, 76, 80, 82, 83, 85-89, 126, 129, 130, 244, 279, 291, 356
Łódź 166, 367
Madryt 294, 308, 315
Maine 13, 257 .:<-.?.,..:.
Mandżuria 329, 330, 333 ...;-,' afc;u..
Manila 313, 314 ' <;>,>. ;./>>*'4
Manilska Zatoka 298, 313
Maroko 333, 334
Maryland 24, 44, 45
Massachusetts 16, 17, 53, 75, 172, 173, 358
Matamoros 288
Medicine Lodge 137
Mediolan 166
Meksyk miasto 289, 325
Meksyk 8, 9, 11, 58, 95, 105, 137, 187, 188,
203, 277-280, 287-289, 304, 323-326, 340,
357, 367 Meksykanie 95, 96, 121, 137, 174, 194, 196,
205, 289
Meksykańska Zatoka 47 Memphis 47, 80 Mesilla dolina 278
Michigan jezioro 284
Michigan stan 9, 260, 354
Milwaukee 195, 354
Minnesota 102, 103, 138, 195, 253, 354
Missisipi rzeka 18, 46, 48, 51, 105, 119, 136,
141, 156, 218, 353
Missisipi stan 33, 77, 83, 85, 126, 129, 130, 356 Missouri rzeka 96, 105 Missouri stan 14-17, 24, 25, 33, 44, 48, 106,
195, 354 Mobile 63, 134 Mohonk jezioro 113, 140 Momotombo 318
Montana 98, 105, 138, 175, 358, 360 Montgomery 134 Montreal 284 Mukden 333 Murzyni 7, 25, 29, 41, 53, 55, 59, 70-74, 76-88,
90, 125-135, 163, 173, 174, 179, 180, 188,
204, 205, 224, 356, 363
Nagasaki 283
Nantes 287
Nebraska 14, 16, 17, 27, 34, 35, 102, 107, 137,
253, 256, 348, 353-355 Nevada 8, 98, 106, 109, 360 New Hampshire 12, 333 New Haven 217
New Jersey 20, 25, 33, 63, 266, 267, 357 New Salem 27 Newport 363 Niagara Falls 325 Niemcy 12, 13, 102, 190, 243, 270, 295, 299,
313, 319, 320, 322, 323, 327, 328, 330, 334,
336, 338-340, 348, 366, 368 Niemcy (ludność) 13, 102, 190, 192, 193, 195,
197, 199,201, 338 ,,.-, ,\-.-... twOm
- nadwołżańscy 102 '" .-,
- rosyjscy 355
niemieckie państwa patrz Niemcy
Nikaragua 280, 281, 317, 318, 321, 322
Norfolk 283
Norwegia 187, 305
Norwegowie 192, 199, 355
Nowa Anglia 11, 18, 34, 79, 131, 164, 217, 218, 239, 348, 357, 358
Nowy Jork miasto 13, 30, 32, 50, 56, 132, 134, 154, 156, 159-161, 164, 167, 175, 177, 181, 195, 197, 225-227, 231, 234, 260, 265, 280, 338, 351, 352, 358, 365, 367, 368
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
i
Nowy Jork stan 9, 25, 113, 121, 140, 161, 173, 195, 250, 259, 261, 266, 354, 357, 358
Nowy Meksyk 8, 9, 11, 96, 109, 119, 138, 139, 325, 358, 360
Nowy Orlean 47, 80, 132, 134, 279, 350, 356
Ochockie Morze 291
Ohio rzeka 46, 131, 348, 354
Ohio stan 44, 147, 195, 249, 256, 257, 260, 266,
354
Oklahoma 14, 133, 142, 146, 148 Omaha 253 Ontario 166
Oregon 89, 96, 105, 106, 109, 138, 359 Orinoko 305 Ormianie 191, 194, 205 Ostenda 279 Owens 120
Pacyfik patrz Spokojny Ocean
Pago Pago 298, 299
Panama miasto 302
Panama 105, 261, 317, 318
Panamski Kanał 318, 321, 322
- Przesmyk 261, 280, 317, 318
Państwo Środka patrz Chiny
Paryż 164, 232, 288, 289, 315, 339
Pearl Harbor 296
Pekin 299, 328
Pensylwania 18, 20, 31, 41, 58, 62, 168, 170,
173, 195, 357 Peoria 35 Petersburg 292 Petersburg (w USA) 62, 63 Pikę Peak 98 Pine Ridge 143, 145 Pittsburgh 195, 225, 354 Polacy 171, 190, 194, 195, 197, 355 Polska 366
Południowa Przełęcz 96, 105 Południowo-Zachodnie Terytorium 188 Port-au-Prince 323 Port Royal 53 Porto Rico 315, 316 Portsmouth (w USA) 333 Portugalia 191 Potomac 44, 49, 55 Potosi 279 Pottawatomie Creek 16
Północne Morze 338 Puerto Pląta 320
Quebec 205
Rappahannock 58
Republika Dolnej Kalifornii 278
Republika Hawajów 297
Richmond 46-49, 58, 61, 62, 64, 130, 132, 166
Rio Grandę 278, 288
Rochester 358
Rosja 102, 166, 187, 282, 285, 287, 295, 302,
327, 329, 331, 333, 366, 368 Rosjanie 102, 330
Sachalin 333
Sacramento 105
Saint John 293
Saint Louis 175, 195, 353, 354, 365
Saint Thomas 293
Salomona Wyspy 299
Samana zatoka 293
Samoa 298, 299
San Antonio 357
San Francisco 103, 120, 160, 164, 298, 300,
313, 318, 331, 332, 352, 360 San JuanHill315 Sand Creek 98
Santiago de Cuba 294, 314-316 oir. i < Santo Domingo 293, 320 Savannah 130, 134 Sea Island 128 Selma 134
Seul 301 '. ;vi f,*s>' Shenandoah 62, 63 Shiloh 48 Shimoda 283
Sierra Nevada 103, 105, 106, 117, 120, 141 Sikhowie 359 Skaliste Góry 96-98, 100, 103, 105, 115, 136,
141, 360
Skandynawia 190
Skandynawowie 102, 193, 195, 355 Słowacy 355 Słowianie 205 - Południowi 196 Sonora 278 Spokojny Ocean 103, 109, 111, 187, 188, 280,
281, 283, 291, 295, 297, 299, 316, 321, 327,
331, 332, 358, 367
380
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH I ETNICZNYCH
Springfield 33, 175
Stany Zjednoczone passim
Stany Zjednoczone Meksyku 278
Sycylia 166, 187
Syracuse 358
Syria 191
Szanghaj 327
Szkocja 189
Szwajcaria 187
Szwecja 194, 305
Szwedzi 192, 199
Śródziemne Morze 108 Świętego Wawrzyńca Rzeka 284
Tamaulipas 279
Tampa 195
Tampico 324
Tanger 334
Tejanos 119
Teksas 8, 11, 33, 96, 100, 101, 119, 137, 252,
288, 289, 325, 348, 356, 357, 363 Tennessee stan 32, 33, 44, 47, 48, 61-63, 74, 80,
81, 89, 253
Terytoria Zachodnie 218 Terytorium Indiańskie 136-138, 140, 142, 143,
148
Tiencin (Tianjin) 282, 299, 328 Toledo (w USA) 260 Tombstone 360 Tonga 299 Topeka 16 Toronto 166 Turcja 191, 205, 287 Tutuila 298, 299
Ukraińcy 355
Utah 8, 105, 107, 109, 113, 114, 116, 359
Yeracruz 325 Yicksburg 58, 59, 61 Yirginia City 360
Walia 189 Walijczycy 169 Wanghia 282 Warszawa 166
Waszyngton miasto 33, 41, 44-49, 55, 62, 65, 73, 76, 131, 132, 255, 260, 270, 289, 299,
303, 308, 313, 315, 317, 321, 322, 324, 330,
333, 336
Waszyngton stan 120, 138, 265, 358 Wenecja 351 Wenezuela 304, 305, 319 West Point 42, 46, 48, 56 Węgry 166 Węgrzy 355 Whittier 121 Wichita 101 /5fv.t;-Wiedeń 340 Wielka Brytania 55, 57, 96, 161, 177, 189, 270,
279-282, 284-287, 290-292, 295, 299, 302-
-305, 307, 313, 317, 319, 321, 327, 330, 335,
337, 338
Wielka Kotlina 96, 112 Wielki Rezerwat Siuksów 138, 143 Wielkie Jeziora 103, 111, 164, 347, 354, 355 Wielkie Równiny 97, 101-103, 105, 115, 188,
345, 347, 348, 353-356, 358, 360, 368 Wilmington 131 Wirginia 20, 21, 29, 33, 43, 44, 46-48, 55,
57-59, 65, 69, 76, 85, 129, 132, 217
- Zachodnia 44
Wisconsin 138, 195, 213, 252, 260, 266, 348,
354, 355
Włochy 204, 295, 320, 327 Włosi 171, 190, 194-197, 205 Wounded Knee 143 Wrocław 350
Wschodnie Wybrzeże 143, 193, 292, 295, 316 Wyoming9, 105, 114,348,358
Yale 213
Yazoo 83
Yedo zatoka 283
Yellowstone Park Narodowy 120
Yosemite Park Narodowy 120
Zachodnie Wybrzeże 105, 113, 138, 292, 295, 298, 316, 331
Żydzi 171, 190, 204, 207, 208
- aszkenazyjscy 355 li ,,, - niemieccy 197, 199, 203
- rosyjscy 197
- sefardyjscy 207
- środkowoeuropejscy 199
- wschodnioeuropejscy 194, 195, 201, 203, 207
SPIS MAP I DIAGRAMÓW
1. Wybory prezydenckie 1848 r. ............................... 8
2. Wybory prezydenckie 1856 r. ............................... 19
3. Wybory prezydenckie 1860 r. ............................... 32
4. Wystąpienie stanów południowych z Unii ........................ 40
5. Wojna secesyjna w latach 1861-1862 ........................... 45
6. Grunty przyznane przez rząd federalny towarzystwom kolejowym, stan z 1865 r. . . 51
7. Wojna secesyjna w latach 1861-1862; kampania w Wirginii .............. 54
8. Bitwa pod Gettysburgiem, 1-3 lipca 1863 r. ....................... 60
9. Wojna secesyjna w latach 1864-1865 ........................... 63
10. Rekonstrukcja w latach 1865-1877 ............................ 70
11. Udział czarnej ludności w konwencji konstytucyjnej w latach 1867-1868 ....... 79
12. Ważniejsze miejsca potyczek z Indianami w latach 1860-1890 ............. 98
13. Przemysł wydobywczy i rolnictwo na Zachodzie w latach 1860-1890 ......... 99
14. Szlaki lądowe na Zachodzie w drugiej połowie XIX w. ................. 104
15. Sieć kolejowa na Zachodzie w latach 1880-1912 .................... 108
16. Rezerwaty leśne na Zachodzie w latach 1870-1924 ................... 111
17. Prawa wyborcze kobiet przed wprowadzeniem XIII poprawki do Konstytucji .... 114
18. Indiańskie straty terytorialne w latach 1850-1890 .................... 135
19. Bitwa pod Little Big Horn, 25 czerwca 1876 r. ..................... 142
20. Miasta i główne okręgi przemysłowe, stan z 1860 r. .................. 155
21. Ludność miejska i wiejska w latach 1870-1920 ..................... 157
22. Miasta i przemysł, stan z 1900 r. ............................. 163
23. Strajki robotnicze w latach 1803-1926 .......................... 169
24. Struktura zatrudnienia w gospodarce wg płci w latach 1880-1920 ........... 174
25. Miasta i przemysł, stan z 1920 r. ............................. 183
26. Emigracja europejska do Stanów Zjednoczonych, stan z 1900 r. ............ 190
27. Ludność pochodzenia niemieckiego, stan z 1910 r. ................... 191
28. Ludność przybyła z Austro-Węgier, stan z 1910 r. ................... 192
29. Ludność pochodzenia irlandzkiego, stan z 1910 r. ................... 193
30. Ludność pochodzenia włoskiego, stan z 1910 r. ..................... 196
31. Ludność pochodząca z Cesarstwa Rosyjskiego, stan z 1910 r. ............. 197
32. Ludność pochodzenia skandynawskiego, stan z 1910 r. ................. 198
33. Emigracja z Europy w latach 1821-1921 ......................... 208
34. Wybory prezydenckie 1876 r. ............................... 244
35. Wybory prezydenckie 1880 r. ............................... 249
36. Wybory prezydenckie 1888 r. ............................... 251
37. Wybory prezydenckie 1892 r. ............................... 253
38. Wybory prezydenckie 1896 r. ............................... 258
39. Wybory prezydenckie 1904 r. ............................... 262
382
SPIS MAP I DIAGRAMÓW
40. Wybory prezydenckie 1908 r. ......................
41. Wybory prezydenckie 1912 r. .....................
42. Wybory prezydenckie 1916 r. .....................
43. Alaska ..................................
44. Wojna Stanów Zjednoczonych z Hiszpanią, 1898 r. .........
45. Powstanie na Filipinach ........................
46. Strefa Kanału Panamskiego ......................
47. Stany Zjednoczone i kraje środkowoamerykańskie, 1898-1920 . .
48. Posiadłości Stanów Zjednoczonych do 1917 r. ............
49. Ludność wybranych metropolii wg miejsca urodzenia,, stan z 1920 r.
264
267
271
292
309
314
319
326
341
359
SPIS ILUSTRACJI
1. Zachary Taylor (1784-1850), generał, który rozgłos uzyskał w czasie wojny meksykańskiej 1846-1848. Zwyciężył w wyborach 1848 r. jako kandydat Partii Wigów; prezydent w latach 1849-1850
2. Murzyni pracujący przy odziarniarce bawełny
3. Zakłady przemysłu bawełnianego w Paterson w stanie New Jersey
4. James Buchanan (1791-1868), prawnik, sekretarz stanu, polityk Partii Demokratycznej; prezydent w latach 1857-1861
5. John Brown, abolicjonista, organizator napadów na właścicieli niewolników. 16 października 1859 r. dowodził grupą 21 mężczyzn, którzy zajęli arsenał w Harper's Ferry. Po krwawej walce, w której śmiertelne rany odnieśli także jego dwaj synowie, Brown został schwytany, skazany i powieszony
6. Plakat wyborczy kampanii prezydenckiej 1860 r.
7. Stephen A. Douglas (1813-1861), polityk Partii Demokratycznej i znany mówca. W 1858 r. brał udział w głośnej publicznej debacie z Abrahamem Lincolnem
8. Abraham Lincoln (1809-1865), polityk republikański, prezydent w czasie wojny secesyjnej w latach 1861-1865. Gorący zwolennik Unii, autor proklamacji emancypacyjnej
9. Fort Sumter w Charleston w Karolinie Południowej. Jego bombardowanie przez Południowców rozpoczęło wojnę secesyjną
10. Scena z pierwszej bitwy wojny secesyjnej nad strumieniem Buli Run, 21 lipca 1861 r.
11. Jefferson Davis (1808-1889), wojskowy i polityk Partii Demokratycznej; 1861-1865 prezydent Konfederacji
12. Robert Edward Lee (1807-1870), generał Konfederacji i dowódca wielu bitew. 9 kwietnia 1865 r. skapitulował w Appomattox Court House, co uznaje się za koniec wojny secesyjnej
13. George B. McClellan (1826-1885), wojskowy i polityk. Na początku wojny secesyjnej dowódca Armii Potomaku, także naczelny dowódca wojsk Unii (listopad 1861-marzec 1862)
14. Pole bitwy pod Gettysburgiem, która rozegrała się w dniach 1-3 lipca 1863 r. Była to bardzo krwawa, a zarazem przełomowa bitwa wojny secesyjnej
15. Pierwsze czytanie proklamacji emancypacyjnej. Obraz F. B. Carpentera z 1864 r.
16. Prezydent Lincoln na uroczystości poświęcenia cmentarza żołnierzy poległych w bitwie pod Gettysburgiem wygłosił słynny adres gettysburski (19 listopada 1863 r.)
17. Obóz dla jeńców unijnych w Andersonville w Georgii
18. Ruiny Charlestonu w Karolinie Południowej, stan w lutym 1865 r.
19. Zabójstwo prezydenta Lincolna w Teatrze Forda w Waszyngtonie 14 kwietnia 1865 r. Postrzelony przez aktora Johna Wilkesa Bootha prezydent zmarł dzień później
20. Clara Clarissa Harlowe Barton (1821-1912), inicjatorka akcji humanitarnych, pielęgniarka i organizatorka pomocy dla rannych w czasie wojny secesyjnej. Założycielka Amerykańskiego Czerwonego Krzyża w 1881 r.
21. Plakat wyborczy zachęcający do głosowania na Ulyssesa S. Granta i Henry'ego Wilsona w wyborach prezydenckich 1872 r.
384
SPIS ILUSTRACJI
22. Ulysses S. Grant (1822-1885), wojskowy i polityk Partii Republikańskiej, dowódca sił zbrojnych Unii, który przyjął kapitulację gen. Lee. Prezydent w latach 1869-1877
23. Litografia "Wiek postępu", 1876 r.
24. Rutherford B. Hayes (1822-1893), polityk Partii Republikańskiej, prezydent w latach 1877-1881
25. Plantacja bawełny w Georgii należąca do wyzwoleńców
26. Rozwój miasta Birmingham w stanie Alabama w czasie rekonstrukcji po wojnie secesyjnej. Litografia z 1885 r.
27. Niezależny poszukiwacz złota w drodze do Kalifornii, litografia. Słynna "gorączka złota" po odkryciu złóż w Kalifornii w 1848 r. zachęciła wielu do wyprawy na Zachód
28. Delegacja Indian Pawnee z wizytą w Białym Domu w 1857 r.
29. Promontory Point w stanie Utah. Tu świętowano 10 maja 1869 r. zakończenie budowy kolei transkontynentalnej, która powstała z połączenia linii kolejowych budowanych przez Union Pacific i Central Pacific
30. Stacja kolejowa na Zachodzie
31. Znana litografia Johna Gasta z 1873 r. ("Podążaj na Zachód"), popularyzująca akcję zagospodarowywania Zachodu
32. Ostatnia walka George'a Amstronga Custera, która zakończyła się jego klęską i śmiercią pod Little Big Horn, 25 czerwca 1876 r.
33. Laboratorium Thomasa A. Edisona założone w 1876 r. w Menlo Park w New Jersey, znane powszechnie jako "fabryka wynalazków"
34. James A. Garfield (1831-1881), polityk Partii Republikańskiej, zwycięzca w wyborach prezydenckich w 1880 r. Urzędował w Białym Domu krótko, gdyż zginął w wyniku zamachu w lipcu 1881 r.
35. Poszukiwacze złota w Black Hills w Dakocie Południowej
36. Sklep w Oklahomie w latach osiemdziesiątych XIX w.
37. Chester A. Arthur (1830-1886), polityk Partii Republikańskiej, wiceprezydent w 1881 r., który po zabójstwie Garfielda objął stanowisko prezydenta (1881-1885)
38. Osadnicy podążający na Zachód, Loup Yalley w Nebrasce, 1886 r.
39. Statua Wolności, monumentalny miedziany posąg, dar narodu francuskiego. Odsłonięta została 28 października 1886 r. przez prezydenta Clevelanda na wyspie Liberty w porcie nowojorskim v.
40. Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie, 1885 r.
41. Booker T. Washington (1856-1915), murzyński działacz oświatowy i polityk, założyciel w 1881 r. szkoły dla dzieci i młodzieży murzyńskiej, znanej potem jako Institut Tuskagee w Alabamie, którym kierował do swojej śmierci
42. Geronimo (ok. 1829-1909), legendarny ostatni wódz Apaczów, organizator walk z wojskami amerykańskimi w latach 1876-1886. Jego kapitulację w 1886 r. uznaje się za zakończenie wojen z Indianami
43. Praca na farmie w Brookings w Dakocie Południowej, 1898 r.
44. Indianie Tilingit, Alaska, 1898 r.
45. William Frederick Cody (1846-1917), legendarna postać Pogranicza, twórca przemysłu rozrywkowego i mitu o Dzikim Zachodzie. Powszechnie znany jako Buffalo Bili
46. W drodze do odległej szkoły, 1901 r.
47. Typowa scena przedstawiająca pracę robotnic w zakładach krawieckich
48. Imigrancka stołówka na Ellis Island w Nowym Jorku
49. Włoscy imigranci na statku w drodze do Ameryki, 1905 r.
50. Most Brooklyński w Nowym Jorku połączył Brooklyn z Manhattanem w 1883 r. Widok z początku XX w.
51. Ulica w Chicago, 1905 r.
SPIS ILUSTRACJI
52. Stephen Grover Cleveland (1837-1908), pierwszy prezydent z ramienia Partii Demokratycznej po wojnie secesyjnej; pełnił ten urząd dwukrotnie: w latach 1885-1889 oraz 1893-1897
53. Benjamin Harrison (1833-1901), prawnik, polityk Partii Republikańskiej, prezydent w latach 1889-1893
54. Bitwa w Zatoce Manilskiej podczas wojny hiszpańsko-amerykańskiej, 1898 r.
55. William McKinley (1843-1901), prawnik, polityk Partii Republikańskiej, zwolennik ceł protekcyjnych, prezydent w latach 1897-1901. We wrześniu 1901 r. zginął postrzelony przez L. Ciołgosza
56. William J. Bryan (1860-1925), polityk Partii Demokratycznej, znany mówca, trzykrotny kandydat na urząd prezydencki
57. Jane Addams (1860-1935), działaczka społeczna i pacyfistka, założycielka w 1889 r. w Chicago domu opieki społecznej Hull House. Rzeczniczka praw wyborczych kobiet
58. Samuel Gompers (1850-1924), działacz związków zawodowych, współzałożyciel Amerykańskiej Federacji Pracy
59. Młodociani robotnicy-chłopcy pracujący w kopalni, ok. 1900 r.
60. Pierwszy lot samolotu w 1903 r., skonstruowanego przez braci Wilbura i Orville'a Wrightów
61. Theodore Roosevelt (1858-1919), polityk Partii Republikańskiej, podróżnik i myśliwy, dowódca oddziału "surowych jeźdźców", prezydent w latach 1901-1909
62. Howard William Taft (1857-1930), prezydent z ramienia Partii Republikańskiej w latach 1909-1913; sędzia Sądu Najwyższego (1921-1930)
63. Samochód Forda z 1913 r., popularny i powszechnie znany model T
64. "Lusitania", pływająca od 1907 r., została zatopiona przez Niemców 7 maja 1915 r. Śmierć poniosło 1198 osób, w tym 128 Amerykanów
65. Woodrow Thomas Wilson (1856-1924), polityk Partii Demokratycznej, prezydent w latach 1912-1921. Autor słynnego orędzia z 8 stycznia 1918 r. o urządzeniu powojennego świata (tzw. czternaście punktów), twórca Ligi Narodów
66. Newton D. Baker, sekretarz wojny, losuje pierwsze nazwiska ochotników amerykańskich po wypowiedzeniu przez Stany Zjednoczone wojny Niemcom w kwietniu 1917 r.
67. Gen. John Joseph Pershing (1860-1948), wódz naczelny Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych we Francji w latach 1917-1918
68. Podczas pierwszej wojny światowej pierwszy raz wykorzystano samoloty do działań wojennych. Start samolotu z lotniska Szkoły Lotniczej w San Antonio w Teksasie, maj 1918 r.
69. Tak świętowano w Nowym Jorku zakończenie pierwszej wojny światowej w listopadzie 1918 r.
Ilustracje ze zbiorów Biblioteki Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Numery: 2, 3, 16, 19, 27, 33, 39, 41, 57, 68 udostępnione przez US Information Agency.
SPIS TREŚCI
1
2
3
4
5
6
7
8
10
11
12
Mark E. Neely Jr
KONFLIKT REGIONALNY 1848-1861 5
Bernard A. Weisberger
WOJNA SECESYJNA 1861-1865 37
Bernard A. Weisberger
REKONSTRUKCJA 1865-1877 67
Patricia Nelson Limerick
AMERYKAŃSKI ZACHÓD 1848-1917 93
Izabella Rusinowa
MURZYNI I INDIANIE 1865-1914 123
David R. Goldfield
ROZWÓJ MIAST I PRZEMYSŁU W LATACH 1850-1920 151
Donna R. Gabaccia
IMIGRACJA DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH 1848-1917 185
David E. Shi
NARODZINY REALIZMU. MYŚL I KULTURA
AMERYKAŃSKA 1865-1900 211
Lewis L. Gould
OD PROMOCJI DO REGULACJI. POLITYKA AMERYKAŃSKA
1877-1917 241
Krzysztof Michałek - ;u -. ;
STANY ZJEDNOCZONE A SPRAWY MIĘDZYNARODOWE
DO 1898 r. 275
Krzysztof Michałek
STANY ZJEDNOCZONE A POLITYKA ŚWIATOWA
1898-1917 311
Walter Nugent
SPOŁECZEŃSTWO AMERYKAŃSKIE W LATACH
1850-1920 343
Indeks osób 370
Indeks nazw geograficznych i etnicznych 375
Spis map i diagramów 381
Spis ilustracji 383

51
85
Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o.
Wydanie pierwsze
Ark. druk. 24,25+2,5 ark. wkł. ii.
Druk ukończono we wrześniu 1995 r.
Skład i łamanie: Phototext, Warszawa
Przygotowalnia poligraficzna: Studio "OBSERWATOR", Warszawa
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A.
Łódź, ul. Żwirki 2

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
historia stanow zjednoczonych ameryki
perspektywy zaangażowania wojskowego stanów zjednoczonych w iraku
2007 nr 5 6 Interesy Stanów Zjednoczonych w regionie Azji Środkowej
Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki
3 my narod stanow zjednoczonych pdf
Hymn Stanów Zjednoczonych Ameryki tekst oryginalny i tłumaczenie
nowa strategia stanów zjednocznych wobec iraku
List Prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry ego Trumana do papieża Piusa XII
SIŁY ZBROJNE STANÓW ZJEDNOCZONYCH
2 Wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych
r12 Kolonializm powstanie Stanów Zjednoczonych Ameryki

więcej podobnych podstron